Download as pdf or txt
Download as pdf or txt
You are on page 1of 228

Biblioteka „WIĘZI”

Tom 322
Aniela
Steinsbergowa
Widziane z ławy
obrończej
Wstępem opatrzył Andrzej Friszke

Biblioteka Jagiellońska

lilliiWIIIIIH
1003031330

Biblioteka „WIĘZI”
Warszawa
Andrzej Friszke
Wstęp

Aniela Steinsbergowa urodziła się 29 czerwca 1896 r. w Wied­


niu w zamożnej i wykształconej rodzinie pochodzenia żydow­
skiego, od dawna spolonizowanej. Ojciec, Józef Berlinerblau,
był inżynierem chemikiem, docentem uniwersytetu w Ber­
nie w Szwajcarii, współpracownikiem Marcelego Nenckiego,
znanego biochemika. Przerwał jednak karierę naukową i wró­
cił do Warszawy, by poprowadzić fabrykę juty „Stradom”. Był
też absolwentem kierunku pianistycznego w warszawskim
Konserwatorium Muzycznym. „Berlinerblauowie byli war-
szawianinami od pokoleń, od ilu, tego nie wiem, od dawna” -
wspominała Steinsbergowa. Mówiła, że jeden z przodków
uczestniczył w powstaniu listopadowym, a dziadek Izydor miał
cenną bibliotekę, m.in. z pierwszymi wydaniami Mickiewicza.
Matka, Helena z Oppenheimów, córka właściciela firmy spedy­
cyjnej, ukończyła Szkołę Rysunku w Warszawie.

Młodość
Ojciec był zaprzyjaźniony z rodziną Skłodowskich, dzięki
czemu Aniela rozpoczęła naukę na kompletach prowadzonych
w Warszawie przez Stefanię Sempołowską i Helenę Skłodowską-
-Szalayową oraz poznała Marię Curie-Skłodowską, „która
stała się dla niej wzorem kobiety samodzielnej”1. Nie mniej

1 R. Jarocki, Steinsberg Aniela, „Polski Słownik Biograficzny” c.xliii/3, z. 178;


Wychowanka Sempołowskiej. Z Anielą Steinsbergowa rozmawia RobertJarocki,
„Życie Warszawy” 19-20 lipca 1997 r.

5
ANDRZEJ FRISZKE

istotnym wzorem była Stefania Sempołowska, znana z orga­


nizowania pomocy dla więźniów politycznych, czemu w przy­
szłości Aniela się poświęci. Jak wspominała wiele lat potem:
„nas, dzieci, karmiono pokarmem codziennego bohaterstwa
narażania się dla Sprawy (znaliśmy to słowo - jedno z pierw­
szych), ciągłego igrania z niebezpieczeństwem, aresztowa­
nia, kajdan, zesłania...”. Nauka języka polskiego była wiązana
z historią i geografią. „Te trzy grupy zagadnień były zawsze na
lekcjach Panny Stefanii splecione w jedną całość. Tworzył się
w ten sposób «przedmiotlekcyjny», który teraz nazywają wie­
dzą o Polsce i świecie współczesnym”2.
Po ukończeniu w 1914 r. iv Żeńskiego Gimnazjum w War­
szawie wyjechała do Szwajcarii, gdzie przez dwa semestry
była słuchaczką Wydziału Nauk Społecznych Uniwersytetu
w Lozannie. W1916 r. wróciła do Warszawy, zdała egzamin
dojrzałości i wstąpiła na Wydział Prawa wznowionego właśnie
Uniwersytetu Warszawskiego. Studia ukończyła jesienią 1920 r.
W1921 r. rozpoczęła aplikację adwokacką w Sądzie Apelacyj­
nym w Warszawie pod kierunkiem Leona Supińskiego, byłego
ministra sprawiedliwości w dwóch pierwszych rządach niepod­
ległej Polski, potem prezesa Sądu Apelacyjnego i pierwszego
prezesa Sądu Najwyższego. Z okresu studiów zachowało się
zaświadczenie wydane przez prof. Marcelego Handelsmana,
który pisał o Anieli, że ją zna dobrze. Kontakty i powiązania
z Sempołowską, Supińskim, Skłodowskimi sporo mówią ojej
postawie ideowej, związkach z socjalistyczną inteligencją nie­
podległościową związaną z Piłsudskim.
Po wyjściu za mąż za adwokata Emila Steinsberga, w 1922 r.
przeniosła się do Krakowa. Tam ukończyła w 1925 r. aplikację
w sądzie okręgowym i przystąpiła do pracy w kancelarii męża.
Podjęcie przez kobietę praktyki adwokackiej było w owym

2 Archiwum Ośrodka Karta. Kolekcja osobista Anieli Steinsbergowej (dalej


aok), ao i i 1/214 k. 23, cz. iii. Maszynopis wspomnienia A. Steinsbergowej
o Stefanii Sempołowskiej.

6
WSTĘP

czasie czymś niezwykłym i podważającym ustalone zwyczaje.


Aplikację mogła kontynuować dopiero po wyroku Sądu Najwyż­
szego z kwietnia 1923 r. Niemniej po jej ukończeniu Izba Ad­
wokacka nie dopuszczała kobiety do egzaminu adwokackiego,
co zmieniło się dopiero po wyroku Sądu Najwyższego w 1930 r.
Przysięgę adwokacką złożyła 4 lipca 1930 r., w roku następnym
została wpisana na listę adwokatów3. Należała do bardzo nie­
licznych wówczas w Polsce adwokatów płci żeńskiej. Miarą
sukcesu zawodowego było więc mianowanie jej w 1938 r. przez
Krakowską Radę Adwokacką egzaminatorem przy egzaminach
adwokackich4. Jak zauważył biograf Steinsbergowej Robert
Jarocki, kancelaria męża - adwokata cywilisty - dobrze pro­
sperowała, co pozwalało żyć dostatnio, a także spędzać letnie
miesiące na wakacjach w Zakopanem. Dzięki zarobkom męża
Aniela mogła poświęcić się obronie w sprawach politycznych,
które nie przynosiły dochodu5.
Od czasu studiów pozostawała w kręgu socjalistów. Podczas
studiów należała do Związku Niezależnej Młodzieży Socja­
listycznej, a od 1928 r. do Zrzeszenia Prawników Socjalistów,
gdzie od 1930 r. była członkiem zarządu w Krakowie. Jak wspo­
minała, na zebraniach bywali Antoni Pajdak, Feliks i Zygmunt
Grossowie, Józef Rozenzweig, Władysław Malinowski i Leon
Feiner z Bundu, a także kierujący pps w Krakowskiem Adam
Ciołkosz i Józef Cyrankiewicz6. Socjaliści w tym czasie znaj­
dowali się w opozycji do obozu Piłsudskiego, sprawującego od
1926 r. władzę w Polsce. Podzieliły się także elity inteligencji

3 Ibidem. Archiwum Okręgowej Rady Adwokackiej w Warszawie. Teczka


A. Steinsbergowej (dalej oraw).
a Archiwum Kancelarii Prezesa Rady Ministrów (dalej akprm). Teczka oso­
bowa A. Steinsbergowej, sygn. 639/336. Własnoręcznie napisane w 1949 r.
Curriculum uitae.
s R. Jarocki, Od Patka do Kuronia, maszynopis książki złożony w Ośrodku
Karta.
a aok. ao m/214.1. „Działalność Zrzeszenia Prawników Socjalistów w Polsce
w latach 1928-1939”, relacja A. Steinsbergowej udzielona 20 maja 1965 r.

7
ANDRZEJ FRISZKE

lewicowej. Steinsbergowa, jak większość młodzieży socjali­


stycznej, znalazła się w opozycji.
W1934 r. wstąpiła do Polskiej Partii Socjalistycznej. Nie była
aktywna w działalności organizacyjnej, ale prowadziła wiele
spraw dotyczących oskarżeń politycznych. Broniła m.in. za­
angażowanej w komunizm Ireny Korneckiej, córki Bolesława
Drobnera, znanego krakowskiego radykalnego socjalisty.
„Przynależność do partii komunistycznej uznawana była za
przestępstwo, gdyż partię tę uważano za ekspozyturę m Mię­
dzynarodówki, finansowaną przez obce państwa - tłumaczyła
Steinsbergowa w 1981 r. - Jednakże te procesy były bezwarun­
kowo naruszeniem praw obywatelskich, broniło się więc prawa
do wolności przekonań, prawa do działalności politycznej ta­
kiej, jaką można było prowadzić w innych państwach’”. Broniła
komunistów i socjalistów oraz ludzi z ubogich rodzin, nie po­
bierając wówczas honorarium. W1936 r. była jednym z obroń­
ców w procesie 49 oskarżonych o udział w zamieszkach po
strajku w krakowskich Zakładach Wyrobów Gumowych „Sem-
perit”. Doszło tam do konfliktu robotnic z dyrekcją i strajku
okupacyjnego, który przerwała policja, wyprowadzając pro­
testujące kobiety z zakładu. W reakcji na ulicach doszło do de­
monstracji, które policja rozpędziła, m.in. oddając salwę do
tłumu. „Część zatrzymanych robotników sądzono jako uczest­
ników zbiegowiska mającego na celu przestępstwo i powodują­
cego niepokój publiczny. Ten proces generalnie został wygrany,
gdyż ludzi zwolniono albo skazano na niskie wyroki”78.
Steinsbergowa należała do Ligi Obrony Praw Człowieka
i Obywatela, która przeciwstawiała się uciskowi narodowemu,
politycznemu i religijnemu, brakowi tolerancji, apelowała o po­
prawę warunkóww więzieniach. Była też członkiem Komitetu
Pomocy Ofiarom Terroru Hitlerowskiego założonego wspólnie

7 Rozmowa Biuletynu z Anielą Steinsbergową, „Biuletyn Informacyjny nszz


«Solidarność» w Instytucie Badańjądrowych” 1981, nr 16, z 9 czerwca.
b Ibidem.

8
WSTĘP

przez pps i żydowski Bund9. Socjalistyczna partia żydowska


Bund w tym czasie często współdziałała z polskimi socjali­
stami, wspólne występowanie przeciw terrorowi w iii Rzeszy
było więc naturalne. Ten epizod ma jednak znaczenie dla wy­
jaśnienia, dlaczego w wymierzonych w Steinsbergową doku­
mentach sb i antysemickich publikacjach przypisywano jej
przedwojenną przynależność do Bundu.

Okupacja
w 1939 r. po zajęciu Krakowa przez niemieckich okupantów
Steinsbergową udostępniała swoje mieszkanie na zebrania
konspiracyjne. Odbywały się tu spotkania zarządu podziem­
nej pps, którą kierowali Zygmunt Żuławski i Józef Cyrankie­
wicz. Mieszkanie służyło także jako lokal dla ważnych spotkań
konspiracyjnych Cyrankiewicza, m.in. tu przyjął pierwszego
kuriera rządu w Londynie, który przyjechał do kierownictwa
polskiego podziemia. Cyrankiewicz w tym czasie należał do
najaktywniejszych konspiratorów w Krakowie, współtworzył
porozumienie stronnictw, kontaktował się z Kazimierzem Pu-
żakiem, stojącym na czele podziemnej pps-wrn. Od końca
1939 r. do listopada 1941 r. Aniela redagowała wraz z Janem
Rosińskim konspiracyjny biuletyn pps i pismo konspiracyjne
.Wolność”, opracowywała wraz z mężem przegląd wiadomości
na podstawie nasłuchu radiowego i wykonywała streszczenia
z prasy niemieckiej10. Spotkała w tym czasie Jana Karskiego.
Po odbiciu z więzienia w Tarnowie współpracował on w Kra­
kowie z Cyrankiewiczem, „którego uwielbiałem za jego mą­
drość, patriotyzm i trzeźwość w ocenie sytuacji”. Od Stanisława

» akprm. Teczka osobowa A. Steinsbergowej, sygn. 639/336. Własnoręcznie


napisane w 1949 r. Curriculum vitae.
10 Cyrankiewicz w łazience. Z Anielą Steinsbergową rozmawia Robert Jarocki,
„Życie Warszawy” z 26-27 lipca 1997 r.; R.Jarocki, Od Patka do Kuronia
op.cit.; oraw. Życiorys A. Steinsbergowej b.d. [1949]- Por.S.M.Jankow­
ski, Karski. Raporty tajnego emisariusza, Poznań 2010, s. 156-160.

9
ANDRZEJ FRISZKE

Rosieńskiego wiedział, że „p. Aniela robi jakieś podsłuchy ra­


diowe i że jest «wierną» socjalistką”11.
Ze względu na żydowskie pochodzenie Steinsbergowie byli
zagrożeni zamknięciem w getcie, zatem w 1940 r. zamieszkali
pod przybranym nazwiskiem w podkrakowskich Bronowicach.
Dowód osobisty na nazwisko Grabowska wystawił jej osobiście
Cyrankiewicz, który dysponował oryginalnymi przedwojen­
nymi blankietami12. Kiedy w kwietniu 1941 r. Cyrankiewicz
został aresztowany, Aniela ewakuowała jego skrytkę znajdu­
jącą się w mieszkaniu Langrodów, przeniosła papiery do Bro­
nowie i schowała na strychu. Bronisława Langrodowa, ściśle
współpracująca z Cyrankiewiczem, wyjechała do Warszawy13.
„W listopadzie 1941 r., uniknąwszy przypadkowo areszto­
wania przez gestapo, uciekłam do Warszawy” - pisała Ste-
insbergowa zaraz po wojnie. Posługiwała się fałszywymi
dokumentami jako Aniela Grabowska, potem Maria Krajew­
ska. Jej rodzice mieszkali w centrum Warszawy na ul. Szpital­
nej, ale po śmierci ojca kilka lat przed wojną i matki tuż przed
wojną, mieszkanie stało teraz puste. Zamieszkanie w nim nie
było jednak możliwe, gdyż żydowskie pochodzenie dawnych
właścicieli było znane sąsiadom. Niemniej lokal udało się ja­
koś uchronić przed przejęciem przez obcych i dostarczało Ste-
insbergom środków do życia. Aniela odwiedzała je i wynosiła
biżuterię i antyki, które sprzedawała po zaniżonych cenach,
zyskując w ten sposób środki do życia i na czynsz. Opiekowała
się też dwiema bratanicami. Kilka razy była zatrzymywana na
ulicy przez szmalcowników. Wspominała, że choć miała mocne

11 aok. Listj. Karskiego do R. Jarockiego z 23 sierpnia 1995 r.


12 Cyrankiewicz w łazience..., op. cit.
u Ibidem; listj. Karskiego do R. Jarockiego z 23 sierpnia 1995 r. Por. A. Żbikow­
ski, Karski, Warszawa 2011, s. 189-190.0 losach Cyrankiewicza w Auschwitz
zob. fundamentalne wydawnictwo źródłowe Grypsy z Konzentrationslager
AuschwitzJózefa Cyrankiewicza i Stanisława Kłodzińskiego, oprać. I. Paczyń­
ska, Kraków20i3. Zawarta tam dokumentacja powinna położyć kres wszel­
kim absurdalnym oszczerstwom, co jednak nie nastąpiło.

10
WSTĘP

papiery, nie ryzykowała dowodzenia, że nie jest Żydówką. Opła­


cała się i „należało szybko, najlepiej tego samego dnia, zmienić
mieszkanie”. W ten sposób przenosiła się około 20 razy. Na co
dzień wraz z mężem żyli normalnie, wychodzili na ulicę, za­
łatwiali sprawy, przyjmowali gości. Było to możliwe dzięki za­
pleczu finansowemu w mieszkaniu na Szpitalnej’*.
Zagłada pochłonęła prawie całą jej rodzinę - w 1941 r. brata
Tadeusza, architekta związanego z pracownią Syrkusów,
w 1942 r. siostrę Dorotę Seydenman, cenioną malarkę, w 1943 r.
w Warszawie męża Emila, który „wpadł” w przypadkowej ła­
pance. Zginęła takżejedna z bratanic. Ocalał brat Adolf, chemik,
który w 1939 r. wydostał się z Polski i następnie zdołał wyjechać
do Nowego Jorku, oraz bratanica Julia, którą Aniela opiekowała
się w czasie okupacji’5. W wypełnionej w 1945 r. przy ubieganiu
się o pracę karcie personalnej stwierdzała, że w czasie wojny
wymordowano kilkanaście osób z jej rodziny.
W Warszawie nawiązała kontakt z kierownictwem podziem­
nej pps-wrn, a szczególnie z zespołem, którym kierowałjózef
Stopnicki, kolega ze studiów, także adwokat. Stopnicki już przed
wojną był aktywnym działaczem pps, a w 1942 r. organizował
konspiracyjne zespoły pracujące nad „Materiałami do Programu
Polski Ludowej”, czyli analizy różnych wątkówprzyszłego pro­
gramu partii’6. Zaangażowana przez Stopnickiego Steinsber-
gowa pracowała w takim zespole programowym, posługując się
pseudonimem „Teresa”’7. Była także związana z konspiracyj­
nym pismem teoretycznym pps-wrn pt. „Wolność”, w którego
redakcjibył Stopnicki. Współpracowała z Radą Pomocy Żydom,

u Z Anielą Steinsberg rozmawia RobertJarocki (3), „Życie Warszawy” z 2-3 sierp­


nia 1997 r.
15 akprm. Teczka osobowa A. Steinsbergowej, sygn. 639/336. Własnoręcznie
sporządzona ankieta.
i« A. Pacholczykowa, JózefStopnicki, „Polski Słownik Biograficzny” t. xliii/3,
z. 178.
17 akprm. Teczka osobowa A. Steinsbergowej, sygn. 639/336. Karta personalna.
Relacja udzielona A. Friszke w 1986 r.

11
ANDRZEJ FRISZKE

w tym z Julianem Grobelnym i Leonem Feinerem18. Stanisław


Gajewski wspominał: „To, co ona zadziałała w czasie okupacji,
będąc Żydówką, z ramienia Patronatu - nie wiadomo nawet
jakiego, z lipną legitymacją wchodziła w samą «paszczę lwa».
Chodziła do Niemców, do Kripo wyciągać aresztowanych z wię­
zienia na ul. Daniłowiczowskiej, a jednocześnie rozprowadzała
pieniądze Żegoty, Rady Pomocy Żydom, aż do okresu «milanow­
skiego^ kiedy już po wycofaniu się Niemców pomagała ocala­
łym z powstania warszawskiego” W okupowanej Warszawie
znów spotykała Jana Karskiego, który takją zapamiętał: „Jedna
z najbardziej uroczych kobiet, jakie spotkałem w Podziemiu,
życzliwa, maniery wielkiej damy, język precyzyjny i barwny,
patriotka wierząca w «niespożyte wartości Narodu», przeko­
nana o zwycięstwie, czuła na «sprawiedliwość społeczną»”20.
W Warszawie przebywała do 12 sierpnia 1944 r., kiedy została
wysiedlona przez Niemców do obozu w Pruszkowie. Symulo­
wała chorobę i została zwolniona, zamieszkała w Piastowie,
następnie przeniosła się do Podkowy Leśnej21.

Powojenne nadzieje i rozczarowania


Po przejściu frontu na zajętych przez Rosjan ziemiach Polski
tworzyły się nowe władze. Były to władze komunistyczne, ale
zarazem miały się zajmować odbudową zwykłego życia milio­
nów obywateli. Stopniowo więc do współpracy stawali fachowcy
odlegli od sympatii dla komunizmu. Dotyczyło to również so­
cjalistów, którzy w pierwszej połowie roku 1945 podejmowali
aktywność w tworzących się organach administracji niższego
szczebla, w zalążkach samorządów, w związkach zawodowych,
w powstających organizacjach społecznych. Steinsbergowa,
ie akprm. Teczka osobowa A. Steinsbergowej, sygn. 639/336. Curriculum uitae
z 1949 r. raw. Życiorys A. Steinsbergowej (1949).
ił AOK. Akta R.Jarockiego. Zapis rozmowy Bogdana Krawczyka ze Stanisła­
wem Gajewskim.
20 List J. Karskiego do R.Jarockiego z 23 sierpnia 1995 r.
21 R.Jarocki, SteinsbergAniela, op. cit.

12
WSTĘP

podobno namówiona przez Bolesława Drobnera, przyjęła pro­


pozycję przedwojennego kolegi adwokata Michała Szulden-
freia, zarazem wybitnego działacza Bundu, bliskiego też pps,
zaangażowania się w kierowanym przez niego Biurze Prawnym
Prezydium Rady Ministrów. Z dniem i marca 1945 r. została za­
trudniona jako referent, od stycznia 1946 r. kierownik referatu
w Biurze Prawnym prm. Od września 1946 r. była zastępcą dy­
rektora Biura Prawnego prm, choć oficjalną nominację na to
stanowisko dostała 28 lipca 1948 r.22.
Kilka lat potem charakteryzowano zakres jej obowiązków:
„prace legislacyjne i opiniodawcze w zakresie prawa cywilnego,
karnego, wyznaniowego, mieszkaniowego arbitrażu i prawa
prasowego; konsultacje wewnętrzne w sprawie prawa cywil­
nego ikarnego”23. Te ogólne stwierdzenia, obejmujące szeroki
wachlarz spraw, nie pozwalają na określenie, czy wszystkimi
tymi zagadnieniami zajmowała się jednocześnie i w równym
stopniu. W rozmowie z Robertem Jarockim ponad 30 lat póź­
niej wspominała, że ta pracają frapowała. „Miałam przeświad­
czenie, że uczestniczę w pracach doniosłych, o historycznym
znaczeniu”. Biuro Prawne było „jednoosobowym trybunałem
konstytucyjnym, rozstrzygającym, czy dany projekt dekretu,
uchwały (potem także projektowanych ustaw kierowanych
przez rząd do krn-u i Sejmu) jest zgodny z obowiązującym pra­
wem, z istniejącymporządkiemkonstytucyjnym”24. Wiadomo
na przykład, że w 1946 r. uczestniczyła w posiedzeniach komisji

22 AKPRM.TeczkaosobowaA.Steinsbergowej.sygn. 639/336. Dokumenty do­


tyczące zatrudnienia, w tym nominacje podpisane przez premiera 25 stycz­
nia 1946 r. i 7 kwietnia 1949 r. Por. P. Fiedorczyk, Organizacja rządowego
etapu prac legislacyjnych w świetle wewnętrznych dokumentów Rady Mi­
nistrów w latach 1944-1946, „Miscallanea Historico-Iuridica” 2010, t. IX;
P. Fiedorczyk, J. Volkonovski, Organizacja prac legislacyjnych Rady Mini­
strów w świetle niepublikowanej uchwały Rady Ministrów z 11 grudnia 1948 r.,
„Miscallanea Historico-Iuridica” 2011, t.x.
23 akprm. Teczka osobowa A. Steinsbergowej, sygn. 639/336. Karta kwalifi­
kacyjna z 3 listopada 1952 r.
24 R. Jarocki, Od Patka do Kuronia, op. cit.

•>3
ANDRZEJ FRISZKE

opiniodawczej obejmującej przedstawicieli Ministerstwa Spra­


wiedliwości, ekspertów i przedstawicieli sądów w pracach nad
prawem spadkowym2526 . Nie wiadomo, jakie stanowisko zajmo­
wała jako ekspert prawny w sprawach, które prowadziły do
ograniczania praworządności i praw obywatelskich. Można jed­
nak zauważyć, że w systemie kształtującej się dyktatury wiele
praw było formalnie demokratycznych, ich ograniczenie nastę­
powało albo w drodze szczegółowych zarządzeń, albo praktyki
obchodzenia obowiązujących formalnie ustaw. Po latach oce­
niała, że „poczucie prawa [które] ludzie skupieni wokół Szul-
denfreia usiłowali podtrzymać, miało pewne znaczenie”. Jako
przykład podawała zastopowaną próbę wprowadzenia prze­
pisu, że „kto się dowie o jakimś działaniu antyrządowym, a nie
doniesie władzom - będzie karany”24. Szczegółowych prac na
temat procesu legislacyjnego w tym okresie nie ma. Niewątpli­
wie jednak Steinsbergowa utożsamiała się wówczas z obozem
władzy, co zpewnością ułatwiał fakt, że od 1947 r. jej szefem był
Cyrankiewicz, do którego długo miała zaufanie.
Steinsbergowa wstąpiła do odrodzonej pps, ale niewiele ojej
aktywności wiadomo, poza faktem opublikowania wspomnie­
nia o Leonie Feinerze, działaczu Bundu i Rady Pomocy Żydom,
na łamach „PrzegląduSocjalistycznego ”27. W1947 r. wyjechała
na Kongres Zjednoczenia Prawników Demokratów do Paryża,
gdzie zbierała materiały dla Klubu Parlamentarnego pps28. Jej
sposób funkcjonowania wiatach następnych i krąg znajomych
wskazują, że skupiona była przede wszystkim na sprawach
prawnych i obracała się głównie w kręgu prawników, kontakty
polityczne były znacznie luźniejsze. Niewątpliwie jednak swoją
pozycję wUrzędzie Rady Ministrów zawdzięczała długoletniej

25 A. Kozioł, Organizacja prac nad prawem cywilnym w Polsce w latach 1945-1946,


„Z dziejów prawa”, cz. 7, Katowice 2005.
26 R. Jarocki, Od Patka do Kuronia, op. cit.
27 A.Steinsberg, Towarzysz Mikołaj, „Przegląd Socjalistyczny” 1947, nr 4-5.
2e akprm. Teczka osobowa A. Steinsbergowej, sygn. 639/336.

14
WSTĘP

znajomości zjózefem Cyrankiewiczem. Nominacje Cyrankie­


wicza ustabilizowały i umocniły jej pozycję jako urzędnika.
Prócz stanowiska wicedyrektora Biura Prawnego wlipcui948 r.
została powołana przez premiera na przewodniczącą Dyscy­
plinarnej Komisji i Instancji przy Prezydium Rady Ministrów,
a w listopadzie na członka Głównej Komisji Arbitrażowej29.
W okresie jednoczenia pps z Polską Partią Robotniczą została
wykluczona z partii za „prawicowe poglądy”, czego jednak Cy­
rankiewicz nie przyjął do wiadomości, „ten papier wrzucił do ko­
sza”. Jako członekpps została automatycznie członkiemPZPR30.
Pracując na odpowiedzialnym stanowisku w procesie stano­
wienia prawa, Steinsbergowa co najmniej pośrednio wspierała
tworzenie systemu monopartyjnego i niedemokratycznego.
Jako przedwojenny adwokat wiedziała, że przyjęte zasady
prawne i procedury tworzą system niepraworządny. Musiała
czytać w gazetach o licznych procesach politycznych, w tym
ludzi, których znała sprzed wojny. Nie miała oczywiście żad­
nej możliwości zmiany systemu, zasad jego działania, ale nie
sprzeciwiała się, milczała, wykonywała swoje funkcje. Przy­
puszczalnie uważała, że praca, którą wykonuje jest pożyteczna,
służy ogółowi, odbudowie kraju, pomimo dramatów i tragedii,
które dzieją się obok. Angażowała się jednak również jako tłu­
macz, by udostępnić Polakom niektóre dzieła komunistyczne,
na przykład pisma Mao Zedonga czy dzieło niejakiego Szysz­
kina o moralności burżuazyjnej.
Nie wiadomo, na ile ścisła jest informacja agenturalna spi­
sana przez sb w 1975 r., według której Steinsbergowa miała
otrzymywać środki finansowe z Międzynarodowego Komi­
tetu Pomocy Żydom, które przekazywała rodzinie więzionego
w zsrr Antoniego Pajdaka oraz „pośredniczyła w udzielaniu
materialnej pomocy A. Pajdakowi”. Z tych samych funduszy

29 akprm. Teczka osobowa A. Steinsbergowej, sygn. 639/336.


30 R. Jarocki, Od Patka do Kuronia, op. cit.

15
ANDRZEJ FRISZKE

wspierała pozbawioną środków do życia Jadwigę Rysiewicz31,


działaczkę krakowskiej pps-wrn, nim zdołała ona zbiec na Za­
chód (jej brat Adam był organizatorem ucieczek z Auschwitz,
zginął w 1944 r., drugi brat Kazimierz, również działacz pps,
został w 1948 r. skazany za działalność opozycyjną).
Steinsbergowa wspominała, że „stopniowo następowała ero­
zja samodzielności Szuldenfreia, choć trwał na swym stano­
wisku. Podobnie było z premierem, który coraz mniej miał do
gadania, choć też trwał”32. W listopadzie 1952 r. powstał nowy
rząd. Cyrankiewicza przesunięto na stanowisko wicepremiera,
a premierem został Bolesław Bierut. Szefem Urzędu Rady Mi­
nistrów mianowano Kazimierza Mijała, komunistę o skrajnych
poglądach. Z dniem 1 lutego 1953 r. Mijał zwolnił Steinsbergową
z pracy z uzasadnieniem: „Jako kierownik zespołu nie panuje
w dostateczny sposób nad sprawami organizacyjnymi”. Inte­
resujące sąjednak wcześniejsze wersje aktu zwolnienia, które
ujawniają jego prawdziwą przyczynę: „Politycznie i klasowo
obca, chociaż formalnie posiada znajomość teorii marksizmu
(b. członek wrn i powiązana z Bundem)” oraz w innej wersji:
„nie interesuje się tym odcinkiem pracy ze względu na wrodzony
liberalizm”. Z dniem 6 marca Mijał zwolnił Steinsbergową także
ze stanowiska członka Głównej Komisji Arbitrażowej i przewod­
niczącej Dyscyplinarnej Komisji 1 Instancji33. Było to zwolnienie
definitywne z administracji państwowej, a nie przeniesienie na
niższe stanowisko, co wpodobnych sytuacjach było regułą. Jak
pisze autor jej biogramu, Robertjarocki, wokresiewypowiedze-
nia „starała się uczestniczyć w pracach nad kodeksem postępo­
wania karnego, szczególnie nad częścią dotyczącą przestępstw
wojskowych, została jednak odsunięta i wysłana na urlop”34.

ji ipn 0222/1460, t.2, k.154. „Informacja operacyjna” ze źródła „Bolesław”


Z301ipcai975r.
32 R.Jarocki, Od Patka do Kuronia, op. cit.
33 akprm. Teczka osobowa A. Steinsbergowej, sygn. 639/336.
3* R.Jarocki, SteinsbergAniela, op. cit.

16
WSTĘP

W maju 1953 r., zapewne dzięki protekcji Cyrankiewicza, mo­


gła wznowić praktykę adwokacką. Została radcą prawnym w Te­
atrze Narodowym oraz Teatrze Komedii Muzycznej. W1954 r.
zetknęła się ze sprawami więzionych wysokich urzędników
Delegatury Rządu na Kraj oraz żołnierzy Armii Krajowej i bez
reszty się w nie zaangażowała.

Ubeckie śledztwa
Pisząc swoją książkę na podstawie materiałów z postępowań
sądowych, w których uczestniczyła, i nie mając dostępu do akt
wówczas tajnych, Steinsbergowa nie mogła dać szerszego tła
wielkiej prowokacji, której częścią była sprawa Kazimierza
Moczarskiego. Wyjątkowe zawzięcie aparatu represji wobec
Moczarskiego, w czasie wojny pracownika, a w okresie popo­
wstaniowym szefa Biura Informacji i Propagandy AK, człowieka
o demokratycznych poglądach, członka Stronnictwa Demokra­
tycznego, mogło budzić zdziwienie. Aresztowany w sierpniu
1945 r. został w 1946 r. skazany na 10 lat za działalność pod­
ziemną kontynuowaną po „wyzwoleniu” w Delegaturze Sił
Zbrojnych. Nie objęto go ani amnestią ogłoszoną jesienią 1945 r.,
ani po wyborach w 1947 r. W drugiej odsłonie śledztwa, rozpo­
czętego w 1948 r., Moczarskiego oskarżano przede wszystkim
o działalność od stycznia 1944 r. do powstania warszawskiego
w Kierownictwie Walla Podziemnej na m. Warszawę, w któ­
rym był kierownikiem działu dochodzeniowo-śledczego. Wy­
dział zajmował się śledztwami dotyczącymi kolaborantów,
informatorów gestapo i szmalcowników. Wyniki śledztw kie­
rowano do sądu podziemnego, którego przewodniczącym
był Eugeniusz Ernst. Wydano około 60 wyroków śmierci35.
Sprawy, które opisuje Steinsbergowa, w większości związane
były z kierowniczymi osobami warszawskiego kwp. Wysokie

as A. K. Kunert, Oskarżony Kazimierz Moczarski, przedmowa W. Bartoszewski,


Warszawa 2006, s. 34-39, por. A. Machcewicz, KazimierzMoczarski. Biogra­
fia, Kraków 2009.

17
ANDRZEJ FRISZKE

funkcje pełnili w nim Eustachy Krak, szef Okręgowego kwp na


m. Warszawę, Adam Dobrowolski, jego zastępca, Włodzimierz
Lechowicz -także zastępca Kraka i kierownik wydziału dywer­
sji osobowej - oraz podlegli mu Moczarski, kierownik działu
dochodzeniowo-śledczego, Stanisław Nienałtowski, kierownik
działu obserwacyjnego, Alfred Kurczewski, kierownik działu
likwidacyjnego. Do pracy w kwp Moczarski został wprowa­
dzony przez Lechowicza, którego znał sprzed wojny34. Poznali
się jako członkowie wybranego krótko przed wojną Komitetu
Wykonawczego Stowarzyszenia Urzędników Państwowych. Le­
chowicz był także redaktorem pisma stowarzyszenia pt. „Życie
urzędnicze”37.
Zrozumienie celowi współzależności struktur, o których tu
mowa, wymaga krótkiego wyjaśnienia. W1940 r. powstało Kie­
rownictwo Walki Cywilnej koordynujące opór cywilny wobec
okupanta. W ramach kwc działały sądy specjalne orzekające
kary śmierci w wypadku zdrady, szpiegostwa, prowokacji i de­
nuncjacji. Wydane wyroki zatwierdzał okręgowy delegat rządu,
a wykonywała je specjalna grupa egzekucyjna działająca w ra­
mach kwc. Na czele Kierownictwa Walki Cywilnej stał Stefan
Korboński38. W1941 r. w Delegaturze Rządu na Kraj przystąpiono
do organizowania Państwowego Korpusu Bezpieczeństwa, czyli
policji państwowej działającej w konspiracji, pkb w zasadzie
zajmował się szkoleniem i budowaniem struktur na okres po­
wstania. Powołano Komendę Główną i niektóre komendy woje­
wódzkie, wtym na Warszawę. Szefem Centrali Służby Śledczej
pkb został Bolesław Kontrym. Od 1942 r. do powstania komen­
dantem pkb w Warszawie był Bronisław Chajęcki. W ramach
warszawskiego pkb powołano Urząd Śledczy, na czele którego

3« A. K. Kunert, Oskarżony..., op. cit., s. 32.


37 ipn bu 0330/92, t.3, k. 64-65. Protokół przesłuchania K.Moczarskiego
z 22 marca 1951 r.
30 S. Korboński, Polskie państwo podziemne. Przewodnik po podziemiu z lat
1939-1945, Paryż 1975, Warszawa 2008, s. 82-86.

18
WSTĘP

stanął Włodzimierz Lechowicz39. W1943 r. nastąpiła reorgani­


zacja w związku z utworzeniem w strukturze AK Kierownictwa
Walki Podziemnej, w którego skład wszedł kwc. Tale więc istniały
dwie równoległe struktury zajmujące się zwalczaniem kolabo­
racji i bandytyzmu -kwp i Biuro Śledcze pkb, zwłaszcza utwo­
rzona w końcu 1943 r. Ekspozytura Urzędu Śledczego „ Start”40.
Lechowicz był postacią eksponowaną w Państwowym Korpusie
Bezpieczeństwajako kierownik Urzędu Śledczego pkb w Warsza­
wie, który w 1943 r. zorganizował Ekspozyturę Urzędu Śledczego
, Start”-wyspecjalizowaną komórkę dowalić z bandytyzmem.
Najej czele postawił Witolda Pajora, oficera kontrwywiadu woj­
skowego . W ścisłym kierownictwie „Startu” znalazł się również
Stanisław Nienałtowski. Liczne funkcje śledcze Lechowiczabyły
związane zapewne z jego przedwojenną pracą w Samodziel­
nym Referacie Informacyjnym Dowództwa Okręgu Korpusu 1,
czyli w kontrwywiadzie, skąd też znał Nienałtowskiego41. Te
zaangażowania były oczywiście wiedzą wąskiego kręgu ofice­
rów kontrwywiadu, ale w warunkach konspiracji miało to zna­
czenie w awansowaniu w strukturach bezpieczeństwa. O tych
przedwojennych zaangażowaniach z pewnością nie wiedzieli
przed wojną działacze Stronnictwa Demokratycznego, w któ­
rym się udzielał. Aktywność w SD Lechowicz kontynuował pod­
czas wojny, od 1944 r. należał do Prezydium Zarządu Głównego.
Wszystkie te stanowiska zapewniały mu znaczny wpływ, aprzede
wszystkim rozległą wiedzę o strukturach Polski Podziemnej.
Lechowicz miał jednak drugą twarz. Od 1932 r. był agentem
wywiadu sowieckiego dostarczającym wiadomości z zakresu
wojskowego oraz rozpracowań dotyczących ruchu komuni­
stycznego, w tym nazwiska agentów policji wprowadzonych

39 ipn bu 0330/92, t. 3, k. 312-313. Protokół przesłuchania E. Kraka z 22 czerwca


1950 r.
40 J. Marszalec, Ochrona porządku i bezpieczeństwa publicznego w Powstaniu
Warszawskim, Warszawa 1999.
41 J. Marszalec, op.cit.

19
ANDRZEJ FRISZKE

do kpp. W działalności szpiegowskiej współdziałał z Alfredem


J aroszewiczem i Stanisławem N ienałtowskim .Jego włączenie
się do działalności w strukturach Polski Podziemnej odbyło się
prawdopodobnie za zgodą rezydentury sowieckiego wywiadu
w okupowanej Polsce, a z pewnością za zgodą Mariana Spychal­
skiego, szefa sztabu gl. Równolegle wszedł do kierownictwa
Gwardii Ludowej ppr, obejmując w jej sztabie funkcję szefa
kontrwywiadu. Tak więc, zajmując eksponowane stanowiska
w organach bezpieczeństwa Polski Podziemnej, wykonywał
prace wywiadowcze na rzecz kierownictwa ppr i najpewniej
wywiadu sowieckiego42. Bezpośrednim dowodem rzemiosła
szpiegowskiego Lechowicza są jego raporty dla Spychalskiego
dotyczące sytuacji w kierownictwie Polski Podziemnej od wio­
sny do grudnia 1945 r. Znajdują się tu również informacje o pró­
bach interwencji podejmowanych przez żonę aresztowanego
11 sierpnia Kazimierza Moczarskiego43.
Po wojnie Lechowicz zajmował jako działacz SD stanowi­
sko dyrektora Departamentu Osiedleńczego w Ministerstwie
Ziem Odzyskanych (ministrem był Gomułka), a od lutego
1947 r. ministra aprowizacji. Jego aktywność w okupacyjnej
GL, a tym bardziej współpraca z wywiadem sowieckim nie
była naturalnie ujawniana, nie wspominano też o aktywności
w strukturach bezpieczeństwa Polski Podziemnej. Nienałtow-
ski został szefem Biura Historycznego w Głównym Zarządzie
Polityczno-Wychowawczym wp. Biuro w istocie było komórką
o charakterze kontrwywiadowczo-propagandowym. W tym
charakterze bezpośrednio podlegał Spychalskiemu jako wice­
ministrowi obrony. Na względnie eksponowanym stanowisku
znalazł się - niezwiązany nigdy z komunizmem - Eustachy
*2 R.Spalek, Komuniści przeciwko komunistom. Poszukiwanie wroga wewnętrz­
nego w kierownictwie partii komunistycznej w Polsce w latach 1948-1956, War­
szawa 2014. s. 66-74.
*j Komunistyczny agent w sercu Podziemia. Meldunki Włodzimierza Lechowicza
w 1945 roku, oprać. W. Frazik, „Zeszyty Historyczne WiN-u” 2007, nr 26-27,
s. 389-441; A. Machcewicz, op. cit., s. 132-135.

20
WSTĘP

Krak, który należał do kierowniczych postaci w aparacie or­


ganizacyjnym ckw pps, a w 1947 r. został wicewojewodą lu­
belskim. W administracji gospodarczej na prowincji pracował
Kurczewski. Spośród wymienionych postaci do 1948 r. w wię­
zieniu przebywał jedynie Moczarski. Można się zastanawiać
dlaczego? Nasuwa się hipoteza, że współpracując blisko z Le­
chowiczem przez dwa lata, a szczególnie przez wiele miesięcy
1945 r., miał najwięcej wiadomości, których połączenie mogło
się przyczynić do jego zdekonspirowania.
Następny akt dramatu rozpoczął się w 1948 r. i związany był
z przyjęciem w kierownictwie ppr tezy o istnieniu odchyle­
nia prawicowo-nacjonalistycznego. Oficjalnie miało ono mieć
charakter błędów politycznych i ideologicznych, ale zgodnie
z praktyką przyjmowaną w okresie „wielkiej czystki” w zsrr
za takimi „błędami” stały zwykle działania obcych wywiadów.
W ub rozwinięto tezę o istnieniu w okupacyjnej ppr wrogiej
agentury związanej z Delegaturą Rządu na Kraj i Państwowym
Korpusem Bezpieczeństwa, która miała zajmować się fizycz­
nym likwidowaniem działaczy ppr.
Początkiem operacji było aresztowanie w lipcu 1948 r. Wła­
dysława Jedlińskiego, przed wojną związanego z wywiadem
dok 1, podczas wojny z pkb, po wojnie z wywiadem WiN-u.
Przez pierwsze tygodnie po aresztowaniu - jak zeznał przed
prokuratorem w marcu 1955 r. - był bity do utraty przytomności
przez oficerów ub - kpt. Kędziorę, mjr. Duszę, ppłk. Serkow-
skiego, mjr. Kaskiewicza i płk. Humera“. Złamany biciem Je­
dliński zaczął składać zeznania, obfite i szczegółowe, na temat
działalności wywiadu ak i struktur pkb w Warszawie, zasad
rozpracowywania i likwidowania szkodliwych jednostek. Jedną
z osób obciążonych przez Jedlińskiego był Eustachy Krak, jego
rzekomy kontakt już po wojnie w kierownictwie pps.

44 ipn bu 0259/328,1.11, k. 126-127. „Notatka służbowa” por.Jana Bogusza


z 9 marca 1955 r.

21
ANDRZEJ FRISZKE

13 października 1948 r. zostali aresztowani Włodzimierz


Lechowicz, Stanisław Nienałtowski i Alfred Jaroszewicz. Wy­
wieziono ich do specjalnego więzienia ub w Miedzeszynie
pod Warszawą i osadzono w piwnicznych betonowych celach.
Wszystkich przez lulka tygodni dotkliwie bito i lżono, łamiąc
ich wolę oporu i poczucie godności. Mieli się przyznać, że nie
byli „wtyczkami” komunistycznymi w aparacie bezpieczeń­
stwa przedwojennego dok, a w czasie okupacji Delegatury, ale
agentami tego aparatu w ruchu komunistycznym, a także inwi­
gilowali działaczy ppr, zbierali przeciw nim „dowody” i prze­
kazywali je komórkom likwidacyjnym. Co więcej, za wiedzą
i zgodą swych współpracowników z pkb kontaktowali się z ge­
stapo i dostarczali Niemcom wiadomości o działaczach ppr.
Od listopada 1948 r. maltretowany Lechowicz rozwijał taką
wersję swojej działalności, zgodnie z oczekiwaniami oficerów
ub. Podobnie zeznawali Nienałtowski i Jaroszewicz. Śledz­
two koordynował bezpośrednio dyrektor Biura Śledczego mbp
płkjózef Różański45.
W miarę uzyskiwanych zeznań następowały aresztowania:
w październiku 1948 r. Bolesława Kontryma i Adama Dobro­
wolskiego, w listopadzie Bronisława Chajęckiego, Eustachego
Kraka i Witolda Pajora ze „Startu”, na początku 1949 r. Zyg­
munta Ojrzyńskiego i Andrzeja Czystowskiego, także ze
„Startu”, ponadto Tadeusza Myślińskiego z Wydziału Bez­
pieczeństwa Departamentu Spraw Wewnętrznych Delega­
tury Rządu oraz w kwietniu 1949 r. Alfreda Kurczewskiego.
Śledztwa wszystkich wymienionych wzajemnie się zazębiały.
Ogarnięcie dynamiki śledztwa, pojawiających się wątków i ten­
dencji wymagałoby przejrzenia akt śledczych wszystkich wy­
mienionych osób. Można jednak stwierdzić, że wszyscy oni
byli przymuszani do zeznawania, że ich okupacyjna działal­
ność miała na celu gromadzenie informacji o aktywistach ppr

*s R. Spalek, op. cit., s. 86-102,135-137,159-168.

22
WSTĘP

i doprowadzenie do ich likwidacji pod pozorem, że chodzi


o bandytów, kolaborantów i szmalcowników. Próbowano też
wymusić przyznanie się do kontaktów z gestapo. Większość
przesłuchiwanych przyznała się do tych „czynów” pod wpły­
wem tortur i obciążała innych.
W teczce śledztwa przeciw Moczarskiemu znajduje się no­
tatka agenta celnego: „W dniu 4 grudnia 1948 r. M. był znowu
wezwany na przesłuchanie, po którym opowiedział, że prze­
słuchany był przez ob. płk. Różańskiego w obecności wicemi­
nistra Romkowskiego. Rzekomo zarzucono mu wówczas, że
współpracował z «gestapo», że jest on winien śmierci swego
brata, zamordowanego przez «gestapo» oraz śmierci nieja­
kiego Makowieckiego. Miano mu zagrozić jak najostrzejszą
formą badań, odebraniem paczki, a nawet nową rozprawą i karą
śmierci. Jeśli zezna całą prawdę o współdziałaniu z gestapo, bę­
dzie przedterminowo zwolniony. M. oświadczył, że nie zniesie
tortur śledztwa i wszystko, co zechcą, podpisze, bądź też po­
pełni samobójstwo. Obecnych w celi prosił, ażeby zapamiętali
ten moment, gdyż prawdopodobnie całemu kierownictwu ak
zarzuci się współpracę z «gestapo»”44* .
Moczarski odmawiał jednak kapitulacji. Od stycznia 1949 r.
Dusza, Chimczak, Kaskiewicz i inni oprawcy torturowali go na
49 różnych sposobów, chcąc zmusić, by przyznał się do mordo­
wania komunistów i współpracy z gestapo. Maltretowany był
także psychicznie, gdyż talu sens miało uwięzienie w marcu
1949 r. żony Moczarskiego oraz zamknięcie go w jednej celi
z Jurgenem Stroopem, katem getta warszawskiego47.
Śledztwo, zwłaszcza w wątku dotyczącym Lechowicza i Nie-
nałtowskiego, miało duże znaczenie polityczne i było pilnie ob­
serwowane przez sowieckiego ambasadora i sowiecki wywiad.
Amb. Lebiediewwlipcui949 r. pisał do Moskwy: „Przedwojenna

44 ipn 0330/92, t. i,k. 189-190. Notatka odręczna „Moczarski Kazimierz” pod­


pisana „Zegarek” 13 stycznia 1949 r.
47 A. Machcewicz, op. cit„ s. 167-169.

23
ANDRZEJ FRISZKE

Polska znana była jako kraj, w którym rządząca klika utwo­


rzyła słynną «dwójkę» - Oddział ii polskiego Sztabu Głównego.
«Dwójka» wysyłała do ZSRR swych agentów. «Dwójka» utwo­
rzyła też szeroką sieć prowokatorów i szpiegów w polskim ru­
chu robotniczym, w polskiej partii komunistycznej, wśród
inteligencji itp. (...) Wiadomo, że podczas okupacji pracowali
dla Niemców. Lecz co się z nimi dzieje obecnie? Poukrywali się
wpolskim aparacie państwowym i partyjnym i pracują na rzecz
wroga, dla londyńskiej «dwójki», a tym samym dla Intelligence
Service”. Lebiediew pisał, że informuje adresata od czasu do
czasu o przebiegu śledztwa w sprawie Jaroszewicza-Lechowi-
cza, które pokazuje, „że agenci «dwójki» zajmują w dzisiejszej
Polsce wysokie stanowiska”. Jako agentów „dwójki” wymie­
niał Spychalskiego, Rolę-Żymierskiego, nadal jeszcze ministra
obrony, oraz znanych działaczy ppr/pzpr Jerzego Albrechta
i Janusza Zarzyckiego. Ambasador powątpiewał w sprawność
i stanowczość szefów ub w tropieniu spisku48. Niewątpliwie
opinie te i naciski docierały poprzez Bieruta do kierujących
śledztwem i podniecały ich do brutalnego działania. Śledztwo
miało dać „wyjście” na oskarżenie o zdradę Mariana Spychal­
skiego (aresztowany w maju 1950 r.), a następnie Władysława
Gomułki (aresztowany 2 sierpnia 1951 r.). Nadzór nad śledz­
twem sprawowała komisja Biura Politycznego, w tym Bolesław
Bierut i Jakub Berman, z udziałem wiceministra bezpieczeń­
stwa Romana Romkowskiego.
Śledztwo w sprawie kwp miało „udowodnić” zarzut o mor­
dowanie komunistów przez podziemie, o co oskarżano rów­
nież „Start”. Brakowało na to jednak materialnych dowodów.
Na początku czerwca 1951 r. mjr J. Dusza skierował do dyrek­
tora Biura Specjalnego płk. A. Fejgina opracowanie obejmujące
próbę ustalenia kilkudziesięciu przypadków losów nieznanych

ta Polska wdokumentachzarchiwówrosyjskich 1949-1953, oprać. A. Kochański


i in., Warszawa 2000, s. 43-45.

24
WSTĘP

szerzej ludzi. Najwyraźniej za punkt wyjścia ustaleń wzięto ja­


kąś listę osób z adresami znalezioną u kogoś z kwp. O części nie
było nic wiadomo, ich domy uległy zburzeniu, a oni sami znik­
nęli. O części jednak zebrano dane-byli złodziejami, osobami
podejrzewanymi o współpracę z gestapo lub o wydawanie Niem­
com Żydów. Niektórzy zostali zastrzeleni podczas okupacji.
Przy żadnym nazwisku nie było informacji o jakiejkolwiek ak­
tywności politycznej49. Niemniej arbitralnie postanowiono ten
element kryminalny mianować „działaczami lewicy” i biciem
wymusić na przesłuchiwanych przyznanie się do winy tropie­
nia i mordowania komunistów. Przesłuchania szły też w kie­
runku wskazaniajako głównego organizatora całej akcji Stefana
Korbońskiego, szefa Kierownictwa Walla Cywilnej, który był
jednak poza zasięgiem ub od chwili ucieczki z Polski w 1947 r.
Kazimierza Moczarskiego zaczęto intensywnie przesłuchi­
wać w marcu 1951 r., ale pytano głównie o przedwojenną aktyw­
ność w Legionie Młodych i Stronnictwie Demokratycznym oraz
o wojenną pracę w Biurze Informacji i Propagandy Komendy
Głównej AK. Zmiana scenariusza nastąpiła w kwietniu, kiedy
pytano o okoliczności poznania i kontaktów z Lechowiczem,
Pajorem, Mierzeńsldm i Nienałtowskim. Prawdziwym ude­
rzeniem była konfrontacja przeprowadzona 1 czerwca 1951 r.
przez śledczego Jana Grzędę między Moczarskim i Eustachym
Krakiem, który powiedział: „kwp powołane zostało do walki
z lewicą, tak zwaną «komuną» i kolaboracją. (...) kwp ma za
zadanie rozpracowywanie członków tej organizacji [ppr], jak
też osoby kolaborujące z Niemcami i sprawy kierować do są­
dów podziemnych o zawyrokowanie”. Moczarski zaprzeczył,
mówiąc, że „kwp było powołane przez Delegaturę i ak do
walki z kolaboracją wyłącznie, o tym powiedział mi Lechowicz
z chwilą angażowania mnie do pracy w kwp”. W rozpracowaniu

ipn bu 0330/92,1.1, k. 50-61. „Sprawozdanie” kierownika Grupy Śledczej


Biura Specjalnego MBP mjr.J. Duszy do dyrektora Biura Specjalnego A. Fej-
gina z 4 czerwca 1951 r.

25
ANDRZEJ FRISZKE

było około 200 spraw, z których około 60 skierowano do sądu.


„Sprawy te dotyczyły wyłącznie kolaborantów, gdyż innych
spraw nie prowadziłem”50. W odpowiedzi na zajęcie takiego
stanowiska Moczarski został pobity przez ppłk. Duszę. Kolejnej
konfrontacji dokonał śledczy Kasldewicz 26 czerwca z Janem
Zborowskim i osobno z Alfredem Kurczewskim. Zborowski
był zastępcą, a w 1944 r. szefem wywiadu politycznego Dele­
gatury Rządu, Kurczewski dowódcą grupy likwidacyjnej kwc,
następnie kwp. Obaj po drastycznym śledztwie byli złamani,
wkonsekwencji oskarżyli siebie i Moczarskiego o mordowanie
komunistów oraz o wiedzę o współpracy w tym dziele z gestapo.
Zborowski w czasie konfrontacji zeznał, że od swego zwierzch­
nika Eugeniusza Gittermana dowiedział się, iż „kwp oficjal­
nie zostało powołane przez delegaturę do walki z kolaboracją,
a właściwie pod tym płaszczykiem ma za zadanie zwalczanie
ruchu lewicowego”. Ponadto Zborowski od jednego ze swychre-
zydentów dowiedział się, że „Rafał [pseudonim Moczarskiego]
jest współpracownikiem gestapo, że współpraca ta została na­
wiązana przez Moczarskiego na odcinku wymiany informacji
z odcinka komuny”. Moczarski stanowczo zaprzeczył, co zapi­
sano w protokole konfrontacji51. Zaprzeczenie potraktowano
jako powód do łamania oporu więźnia, by wymusić przyznanie
się do winy. Tylko bowiem wówczas proces mógł mieć charak­
ter publiczny i mógł być wykorzystany propagandowo. Opór
Moczarskiego ten zamiar uniemożliwił.
W grudniu 1951 r. odbył się proces „Startu”, nagłośniony pro­
pagandowo, z kamerami na sali. Oskarżeni przyznawali się do

50 iPNBU0330/92,t.3,k.307. Protokół konfrontacji między E. Krakiem i K. Mo-


Czarskim z 1 czerwca 1951 r.
si ipnbu 0330/92, t. 4, k. 110-113. Protokół konfrontacji międzyj. Zborowskim
i K. Moczarskim 26 czerwca 1951 r.; k. 114-116. Protokół konfrontacji między
A. Kurczewskim a K Moczarskim 26 czerwca 1951 r. Biogram Zborowskiego
w: A. K. Kunert, Słownik biograficzny konspiracji warszawskiej 1939-1944, t. 2,
Warszawa 1987, biogram Kurczewskiego, w: A. K. Kunert, Słownik biogra­
ficzny konspiracji warszawskiej 1939-1944, t. 3, Warszawa 1991-

26
WSTĘP

śledzenia i zabijania komunistów oraz współpracy z gestapo.


Zapadły trzy wyroki śmierci - na Pajora, Nienałtowskiego i Oj-
rzyńskiego; wykonano ten ostatni. Czystowskiego skazano na
15 lat więzienia52.
Ostatnia faza śledztwa zaczęła się w lutym 1952 r. Witold
Pajor, skazany na śmierć w procesie „Startu”, zeznał, że Eu­
stachy Krak kierował w warszawskim pkb wydziałem, „w ra­
mach którego prowadził kartotekę działaczy ppr, rpps, GL-AL,
która miała być wykorzystana w okresie po objęciu władzy
w kraju przez Delegaturę do osadzenia działaczy tych organi­
zacji w obozach. Ponadto sporządzał on listy działaczy lewico­
wych, które następnie szły do gestapo. Przekazywał je osobiście
naczelnik Urzędu Śledczego pkb Lechowicz lub Delegatura
Okręgowa w Warszawie”. W kwp na Warszawę poza Krakiem
pracowali Dobrowolski, Nienałtowski, Lechowicz i Moczar-
sld. „Moczarski Kazimierz ps. Maurycy, jak mi jest wiadomo
z opowiadań Lechowicza, współpracował z tym ostatnim na
odcinku rozpracowywania organizacji lewicowych. Działal­
ność kwp była prowadzona w podobny sposób, jak w Starcie.
kwp fikcyjnie oskarżał członkówpPR, rpps, gl-ako rzekome
ich współdziałanie z gestapo. Dochodzenia takie przesyłano do
clywilnego] S[ądu] Slpecjalnego], który na podstawie talach do­
chodzeń wydawał na tych działaczy wyroki skazujące na śmierć
i działacze ci byli następnie likwidowani przez własne komórki
kwp. Głównie działalność tę prowadzili Moczarski i Lechowicz,
którzy w ramach podległych im jednostek fabrykowali fikcyj ne
oskarżenia przeciw działaczom lewicowym”53. Takie oskar­
żenie wsparł Nienałtowski, mówiąc, że Moczarski posiadał
„sieć informacyjną, za pośrednictwem której prowadził rozpra­
cowywanie działaczy organizacji ppr, rpps, gl-al”, po czym
„razem z podległymi mu wywiadowcami fabrykował fikcyjne

B2 W1957 r. wszyscy zostaną zrehabilitowani.


sa ipn GK317/702, k. 5-6- Protokół przesłuchania W. Pajora z 17 lutego 1952 r.

27
ANDRZEJ FRISZKE

dochodzenie, oskarżając ich o współpracę z gestapo, które na­


stępnie przekazywane były do css”. Nienałtowski dodał, że od
Lechowicza wie, że „Moczarski posiadał kontakt z gestapo”5*.
W następnych dniach oskarżenie poparł Adam Dobrowolski.
Moczarski stanowczo odrzucał te pomówienia: „Do kwp
zostałem wprowadzony przez Lechowicza w grudniu 1943r. -
zeznał-iwswojejpracypodlegałemjemubezpośrednio. Praca
moja w tym czasie polegała na opracowywaniu spraw osób po­
dejrzanych o współpracę z Niemcami, które były następnie
kierowane do Sądu Podziemnego. Po odejściu Lechowicza
w kwietniu 1944 r. objąłem po nim kierownictwo Wydziału,
który nosił kryptonim «Magiel», od tego czasu moim bezpo­
średnim szefem był Krak ps. Soja. Zakres moich czynności po
objęciu kierownictwa Wydziału był identyczny jak w czasie
mojej współpracy z Lechowiczem”. Zaznaczył, że w Wydziale
Informacji Politycznej bip Komendy Głównej AK zajmował
się Stronnictwem Narodowym, Pobudką, Konfederacją Na­
rodu, Znakiem, fop, ale nie zbierał informacji o organizacjach
lewicowych55.
Pod koniec marca oskarżonych przesłuchał jeszcze prokura­
tor Prokuratury Generalnej Beniamin Wajsblech. Niewiadomo,
czy oficerowie ub zapoznali go z własnymi poszukiwaniami
rzekomych ofiar kwp i ich wynikami. W protokołach żadnych
nazwisk rzekomych ofiar jednak nie było, a prokurator naj­
wyraźniej nie pytał o taicie szczegóły. Eustachy Krak potwier­
dził i uporządkował swoje zeznania: „Wydział Informacyjny
pod kierownictwem Moczarskiego za pomocą aparatu liczą­
cego około 30 osób zbierał informacje i materiały dotyczące
działaczy lewicowych i kierował wnioski do Sakowicza. (...)
Sakowicz na podstawie powyższych materiałów sporządzał

st ipn GK317/702, k. 7-10. Protokół przesłuchania S. Nienałtowskiego z 18 lu­


tego 1952 r.
55 ipn GK317/702, k. 12. Protokół przesłuchania K. Moczarskiego z 19 lutego
1952 r.

28
WSTĘP

wniosek oskarżający. Wnioski powyższe były Iderowane za po­


średnictwem [Marcelego] Porowskiego do prokuratora Cywil­
nego Sądu Specjalnego przy Delegaturze. Wyroki powyższego
Sądu po zatwierdzeniu przez Delegata Okręgowego wracały
do kwp celem wykonania. Wyroki wykonywał nasz wydział
obserwacyjno-egzekucyjny pod kierownictwem Kurczew­
skiego”56. Dobrowolski i Kurczewski oświadczyli, że nie mają
nic do uzupełnienia we wcześniej złożonych zeznaniach. Mo-
czarski natomiast oświadczył do protokołu, że otrzymał zbyt
mało czasu na zapoznanie się z aktami, które poza tym nie
były zasznurowane i zaopatrzone w pieczęcie (a zatem mo­
gły być podmieniane). Zażądał przesłuchania świadków Ro­
mana Szymanko, którego jako komunistę ostrzegł przed groźbą
aresztowania, Heleny Kuligowskiej, która była szantażowana,
a sprawca szantażu został zlikwidowany w wyniku starań Mo-
czarskiego. Żądał przesłuchania swojej żony Zofii, Anny Rości-
szewskiej, Zdzisława Baucha i Lechowicza na okoliczność jego
pracy w kwp, a także Aleksandra Gieysztora i Jana Rzepeckiego
z bip ak. Ponadto pracownicy Izby Przemysłowo-Handlowej,
„która załatwiała sprawę «łowców» Żydów, rozpracowywanych
przez kwp”57. Wniosła te pozostały bez odpowiedzi.
Już w lutym 1952 r. por. Adam Adamuszek napisał akt
oskarżenia przeciwko Eustachemu Krakowi, Adamowi Do­
browolskiemu, Kazimierzowi Moczarskiemu, Alfredowi Kur­
czewskiemu i Stanisławowi Sękowskiemu. Wyrok zatwierdził
Fejgin. Zgodnie z przyjętą praktyką napisany w mbp akt oskar­
żenia przesłano do prokuratury, która dalej miała prowadzić
sprawę. W książce Steinsbergowej znajdujemy najważniejszy
i absurdalny fragment aktu oskarżenia (s. 27-28). Warto do­
dać, że w akcie oskarżenia wymieniono 28 świadków, wszyst­
kich przebywających w więzieniu, ipowołano się naąs zeznań,

ba ipn GK317/702, k. 19-20. Protokół przeshichaniaE. Kraka z 25 marca 1952 r.


57 ipn GK317/702, k. 22. Protokół przesłuchania K. Moczarskiego przez B. Wajs-

blecha z 4 kwietnia 1952 r.

29
ANDRZEJ FRISZKE

które miały być odczytane na rozprawie. Nie przewidziano


żadnego świadka odpowiadającego z wolnej stopy58.
Proces odbył się na terenie więzienia, z udziałem ubeków
na sali, w listopadzie 1952 r. W tym procesie skazano na karę
śmierci Eustachego Kraka i Kazimierza Moczarskiego, na doży­
wocie Alfreda Kurczewskiego, na 15 łat Adama Dobrowolskiego.
Oskarżał jeden ze stalinowskich zbrodniarzy sądowych - Be­
niamin Wajsblech. Za kulisami sprawy znajdował się inny mor­
derca zza biurka - zastępca prokuratora generalnego Henryk
Podlasiu. Adwokaci mieli niewielkie możliwości realizowa­
nia obrony, przede wszystkim nie mogli wyraźnie kwestiono­
wać aktu oskarżenia, wiarygodności dowodów, wspominać
o torturowaniu ich klientów. Niektórzy jednak posuwali się
do współoskarżania5’.
W swojej książce Steinsbergowa omawia postawę Moczar­
skiego na procesie oraz postawę innych oskarżonych i świad­
ków, a także zachowanie sądu. Pod koniec marca 1953 r.
Moczarskiego przeniesiono z bloku śledczego do więzienia
ogólnego. Wówczas, ryzykując życie, 10 kwietnia 1953 r. prze­
słał-przez nadzorców więziennych-list do Sądu Najwyższego,
w którym stwierdzał, że wszyscy oskarżeni „byli w śledztwie
ciężko maltretowani. (...) Byłem poddany trzydziestu trzem
rodzajom tortur, a mianowicie: bicie pałką gumową policyjną,
bicie specjalnym batem ze sznurka powleczonym białą gumą,
bicie drutem, bicie linijką kancelaryjną, bicie drążkiem meta­
lowym, bicie lujem, bicie suszką, bicie drewnianym kałama­
rzem; specjalnie bolesne kategorie bicia: bicie w pięty bose,
w gruczoły podżuchwowe na szyi, w wystające na plecach części

są ipn bu 0330/92,1.1, k. 122-148. „Ala oskarżenia” wraz z uzasadnieniem.


Por. A. Machcewicz, op. cit., s. 174-176.
J. Wróbel, M.Słojewski, Zbrodnie sądowe z oskarżenia o kolaborację z nazi­
stami. Procesy kierownictwa PKB, «Startu» i Okręgowego KWPprzed Sądem
Wojewódzkim w Warszawie, w: Przestępstwa sędziów i prokuratorów w Pol­
sce lat 1944-1956, red. W. Kulesza, A. Rzepliński, Warszawa 2000, s. 103.
Por. A. Machcewicz, op. cit., s. 176-180.


WSTĘP

łopatek, w wiązania barkowe, w końce palców od rąk i nóg -


prostopadle do kości tych palców; gniecenie palców rąk przy
pomocy kijów czy ołówków (od tego zabiegu zeszło mi sześć
paznokci), gniecenie palców od nóg; szczypanie palcami oraz
palcami i kluczem - uszu i policzków; kłucie szpilkami palców
przy paznokciach; wyrywanie włosów: zgłowy, zbrody iwąsów,
z piersi, z krocza; nocne bieganie po schodach tam i z powro­
tem; przysiady, wielogodzinne przebywanie w karcerze nago
i w ubraniu, wielodniowa bezsenność aż do całkowitej utraty
przytomności (tzw. plaża); krępowanie kajdanami automa­
tycznymi rąk wykręconych, stosowanie głodu, kopanie butami
goleni, przypalanie palców dłoni przy pomocy płomienia, przy­
palanie papierosem kącika oprawy oka.
Ten okres represji fizycznych rozpoczął się w dn. 9 stycznia
1949 r. a trwał do początku czerwca 1951 r. (...) Wiem, że podob­
nym represjom fizycznym (tylko nie w takim stopniu) zostali
poddani inni współoskarżeni. Mam również prawo przypusz­
czać, a nawet mieć pewność, że i świadkowie z więzienia też
byli w okresie 1948/49 torturowani fizycznie. Stąd moim zda­
niem niewiarygodność tych świadków. (...) Wszystko po to, aby
dowieść rzeczy, których nie było”60.
List trafił do teczki Moczarsldego prowadzonej przez ub,
nie ma pewności, czy trafił do Sądu Najwyższego. Więźnia
natomiast decyzją jednego z oprawców, ppłk. Józefa Duszy,
przeniesiono z powrotem do pawilonu śledczego i osadzono
w pojedynczej, ciemnej celi. Jak się okazało na 14 miesięcy61.
Wyroków śmierci wydanych w tym procesie na szczęście
nie wykonano. Sąd Najwyższy w październiku 1953 r. zamienił
Moczarskiemukarę śmierci na dożywocie, choć oczekującego

60 ipn bu 0330/92,1.1, k. 193-194- Pismo K. Moczarskiego do Sądu Najwyż­


szego z 10 kwietnia 1953 r.
61 Archiwum „Kultury” wMaisons-Laffitte. Materiały przesłane przez A. Ste-
insbergową. Pismo K. Moczarskiego do Sądu Najwyższego z 25 lutego 1955 r.,
opublikowane w: „Zeszyty Historyczne” 1980, nr 53.

31
ANDRZEJ FRISZKE

w celi śmierci więźnia poinformowano o tym dopiero w stycz­


niu 1955 r. W tajnych kiblowych procesach skazano na karę
śmierci Bronisława Chajęckiego i Bolesława Kontryma; wyroki
wykonano w styczniu 1953 r.
Stalinowski system śledztw i procesów urągał zasadom pra­
worządności i służył do eliminowania prawdziwych i domnie­
manych wrogów systemu. Opisane sprawy tworzyły w owym
systemie kategorię szczególną - prowokacja i oszczercze oskar­
żenia były istotą rzeczy, a cele zmierzały nie tylko do oskar­
żenia Polski Podziemnej, ale też były podporządkowane grze
partyjnych grup oraz związanymi z nimi sowieckimi manipu­
lacjami. Informacje dotyczące śledztwa przeciw Lechowiczowi
docierały do Stalina62. Jest zaskakujące, że przedwojennych
jeszcze sowieckich szpiegów - Lechowicza, Nienałtowskiego
i Jaroszewicza-nie tylko nie chroniono, ale poddano piekiel­
nym przesłuchaniom.
5 marca 1953 r. umarł Stalin. W następnych miesiącach doszło
do walk na Kremlu, podczas których zamordowano zwierzch­
nika sowieckiej bezpieki Ł.Berię i jego najbliższych współ­
pracowników. Do haseł nowej ekipy należało przywracanie
praworządności, co poświadczyła szeroka amnestia. Ta zmiana
kierunku wpływała na klimat w Polsce, choć początkowo w spo­
sób trudno zauważalny. Prawdziwą zmianę przyniosły skutki
ucieczki na Zachód 5 grudnia 1953 r. płk. Józefa Światły, wicedy-
rektorax Departamentu mbp, jednego z reżyserów wspomina­
nych tu śledztw63. Od 28 września 1954 r. Radio Wolna Europa

42 Por. memoriał „O antymarksistowskiej orientacji w kierownictwie


PPR” z 5 kwietnia 1948 r. adresowany do sekretarza KC WKP(b) M.Su-
słowaw: Polska-ZSRR. Struktury podległości. Dokumenty WKPfb) 1944-1949,
oprać. G. A. Bordiugow i in., Warszawa 1995, s. 204-217; pisma amb. Lebie-
diewa dotyczące śledztw przeciw „wrogiej siatce” i niedostatecznej ak­
tywności w jej rozbijaniu w: Polska w dokumentach z archiwów rosyjskich,
op.cit.,s.47,71-72,
43 A. Paczkowski, Trzy twarzeJózefa Światły. Przyczynek do historii komunizmu
w Polsce, Warszawa 2009.

32
WSTĘP

zaczęło nadawać audycje, w których Światło opisywał przywód­


ców partii i bezpieki, mechanizmy rządzące aparatem represji
oraz wiele aresztowań i śledztw, które były jawnym łamaniem
prawa, nawet tego formalnie obowiązującego w prl. Ujawnił
m.in., że aresztowani Lechowicz i Jaroszewicz byli wysłani
przez Spychalskiego do Państwowego Korpusu Bezpieczeń­
stwa jako agenci, a ich oskarżenie o bycie agentami „reakcji”
było bezpodstawne. „Oskarżeni twierdzili, owszem, że praco­
wali w pkb i w «Starcie», że byli w przedwojennej dwójce, ale
że działali tam jako agenci sowieccy”. Ich aresztowanie miało
„przygotować teren do szantażowania Spychalskiego i do jego
ostatecznej likwidacji”. Było to wstępem do uderzenia w Go­
mułkę. Światło opisywał szczegółowo okoliczności areszto­
wania Gomułki, które osobiście przeprowadził. Opowiedział
o warunkach panujących w więzieniu w Miedzeszynie, które
nadzorował64. To Biuro Polityczne zdecydowało, że zdobyta
przez ub kartoteka „Startu” obejmująca przestępców i kolabo­
rantów zostanie uznana za listę komunistów przeznaczonych
do likwidacji. „Ci, którzy uniknęli należnej im śmierci, zostali
przez bezpieczeństwo odnalezieni i postawieni przed alter­
natywą: albo spotka ich los, na który zasłużyli swą nikczemną
działalnością w czasie okupacji hitlerowskiej, to jest zostaną
wysłani na tamten świat, albo też przyjmą na siebie rolę dzia­
łaczy komunistycznych prześladowanych rzekomo przez pol­
skie organizacje podziemne. (...) Tak były budowane oskarżenia
grupy «Start»”. Światło wspomniał także Moczarskiego: „Może
przy okazji towarzysz Bierut powie, co się stało z obszernym
memoriałem, który Moczarski wysłał z więzienia do Bieruta?
W memoriale tym wymienił on i spisał czterdzieści sposobów,

64 Za kulisami bezpieki i partii. Józef Światło ujawnia tajniki partii, reżymu


i aparatu bezpieczeństwa [19541, wyd. now-j 1981, s. 16-17. Broszura była
przemycana do Polski, m.in. zrzucana na balonach, zawierała fragmenty
wystąpieńj. Światły przed mikrofonami rwe.

33
ANDRZEJ FRISZKE

które szef departamentu śledczego, pułkownik Różański, sto­


sował wobec niego, aby go zmusić do zeznań”45.
Rewelacje Światły miały duże znaczenie dla zmian w Polsce.
Z bezpieki odeszli najczęściej przez niego wymieniani dygni­
tarze, a Różański został aresztowany. Dokonano reorganizacji
ministerstwa, przekształcając je w Komitet ds. Bezpieczeń­
stwa Publicznego. Ujawnione informacje skłoniły niektórych
działaczy pzpr do zadawania na wewnętrznych zebraniach
pytań, m.in. o los Lechowicza, Spychalskiego i Gomułki. Tego
ostatniego zwolniono z więzienia w grudniu 1954 r. Popra­
wiono sytuację więźniów, niektórych zwalniano na urlopy
dla poratowania zdrowia, innym pozwolono pisać odwołania,
umożliwiono kontakt z adwokatami. O przełamywaniu kolej­
nych barier pisze Aniela Steinsbergowa, zarazem zwracając
uwagę na opór prokuratorów i sędziów oraz stojących za nimi
„czynnikówpolitycznych”. Sprawy, które prowadziła, należały
bowiem do najważniejszych i niosących za sobą poważne kon­
sekwencje polityczne - konieczność rehabilitowania ludzi AK
i ujawnienia stosowanego wobec nich bezprawia.

Odwilż
W1981 r. Steinsbergowa wspominała, że rewelacje Światły wy­
warły ogromne wrażenie. „Wiedziano, że były aresztowania,
prześladowania za przekonania polityczne, że ludzie często
po prostu znikali z ulicy, ale z ogromu terroru, z ilości zapa­
dających wyroków wieloletniego więzienia lub śmierci więk­
szość społeczeństwa nie zdawała sobie sprawy”44. Zapewne
pod wpływem wiadomości, które docierały do niej, także jako
adwokata, podjęła w 1955 r. decyzję o wystąpieniu z pzpr. Nie

45 Z. Błażyński, MówiJózefŚwiatło. Za kulisami bezpieki i partii 1940-1955, Lon­


dyn 1986, s. lig, 118. Zapewne Światło miał na myśli wyżej cytowany list
Moczarskiego do Sądu Najwyższego, który najwyraźniej czytano w kie­
rownictwie MBP.
44 Rozmowa Biuletynu z Anielą Steinsbergową, op.cit.
WSTĘP

był to krok neutralny, oddanie legitymacji było traktowane jako


demonstracja sprzeciwu. W wypadku adwokata mogło też pro­
wadzić do kłopotów zawodowych.
Steinsbergowa opisuje w niniejszej książce pierwszą sprawę,
której się podjęła wiosną 1954 r. jako adwokat. Poznała wów­
czas mechanizm łamania prawa towarzyszący procesowi Sta­
nisława Cybulskiego, zastępcy szefa kontrwywiadu Delegatury
Rządu na Kraj, i złożyła w maju 1954 r. wniosek o wznowienie
postępowania. Zajęła się też sprawą Jerzego Czekanowskiego,
pracownika Delegatury skazanego na dożywocie, składając
w lipcu 1954 r. wniosek o rewizję nadzwyczajną. „Właściwie on
pierwszy powiedział mi, w sposób bardzo oględny, o torturach
w śledztwie”. Wniosła o rewizję nadzwyczajną zostały jednak
odrzucone. „Koledzy adwokaci, ajabyłamprzecieżnowawpo-
wojennej adwokaturze, mówili: «koleżanko, tak się u nas nie
pisze, tak można by pisać, gdyby się ustrój zmienił»”67. W lu­
tym 1955 r. Steinsbergowa przyjęła zaproszenie do współpracy
w obronie Kazimierza Moczarskiego od mec. Władysława Wi-
nawera. Był on adwokatem z przedwojennym stażem, mocno
wrośnięty w środowisko warszawskiej inteligencji, w czasie
okupacji pracował w BiP-ie Komendy Głównej AK w nasłuchu
radiowym68. We wniosku o rewizję nadzwyczajną adwokat pisał
wprost, że w swym wyjaśnieniu do Sądu Najwyższego z marca
1953 r. Moczarski wspomina o „moralnych i fizycznych cier­
pieniach w śledztwie. (...)Moczarski poinformował obronę, że
złożył doniesienie do Władz Prokuratorskich o tym, że w niniej­
szej sprawie stosowane były niedopuszczalne i nieprawomocne
dowody śledztwa”69.

47 Ibidem.
ós Władysław Winawer (1899-1973) w czasie 1 wojny światowej był członkiem
pow i żołnierzem I Brygady Legionów, następnie żołnierzem Wojska Pol­
skiego podczas wojny polsko-sowieckiej oraz w 1939 r. w kampanii wrze­
śniowej. Prawo na Uniwersytecie Warszawskim ukończył w 19201., w latach
1928-1939 prowadził kancelarię w Warszawie.
69 aokao iii 214 K. 11.32.

35
ANDRZEJ FRISZKE

Tej sprawie poświęca Steinsbergowa w swojej książce


najwięcej miejsca, była to bowiem sprawa nie tylko drama­
tyczna dla skazanego, ale też budząca opór aparatu sądowego
przed rewizją. W swojej relacji o kolejach sprawy Moczar-
skiego Steinsbergowa pomija w zasadzie kontekst, jakim była
sprawa Lechowicza. Zapewne w materiale, którym dyspono­
wała, tylko incydentalnie wzmiankowano o istocie sprawy, ale
też nie można wykluczyć, że nie mając dostępu do pełniejszej
dokumentacji nie chciała formułować daleko idących wnio­
sków. Wskazała natomiast na dramatyczne załamanie się pod
wpływem tortur części oskarżonych w procesie kwp odbytym
w 1952 r. i na mechanizm wykorzystywania jako świadków
oskarżenia ludzi skazanych na karę śmierci lub bezpośrednio
nią zagrożonych. Ich zeznań sąd nie próbował weryfikować,
nawet jeśli były jawnie absurdalne i zawierały łatwe do spraw­
dzenia konfabulacje.
Początki odwilży, która nastąpiła po audycjach Światły, wy­
rażały się m.in. tym, że adwokat Winawer uzyskał w końcu
1954 r. widzenie z Moczarskim, który pod koniec lutego 1955 r.
mógł wnieść pisma do Generalnej Prokuratury i Sądu Najwyż­
szego z opisem przebiegu śledztwa. Wymieniał, podobnie jak
w liście z kwietnia 1953 r. tortury, którym był poddany, dodając,
że przez 6 lat i 3 miesiące nie był wypuszczany z celi na spacer,
a przez 2 lata i 10 miesięcy nie dopuszczano go do kąpieli. Tor­
tury i maltretacje stosowali ppłk J. Dusza, mjr J. Kaskiewicz,
kpt. E. Chimczak „celem sterroryzowania mnie i wymuszenia
zeznań niezgodnych z prawdą a koniecznych dla założonej
z góry linii śledztwa i linii oskarżenia. Działali oni przy współ­
udziale oraz z polecenia płk. Różańskiego, ppłk. Fejgina oraz
wiceministra Romkowskiego”. Jak pisał dalej Moczarski, tor­
turowani w śledztwie byli inni oskarżeni w tym procesie. Na
rozprawie sądowej w listopadzie 1952 r. byli obecni czterej ofi­
cerowie śledczy - Dusza, Kaskiewicz, Adamuszek i Czyż - któ­
rzy przedtem torturowali Moczarskiego, innych oskarżonych

36
WSTĘP

i świadków. Podczas procesu „oskarżeni i świadkowie z wię­


zienia byli pod naciskiem lęku przed oprawcami, którzy sie­
dzieli, jako jedyni widzowie na sali, na ławce naprzeciw ławy
oskarżonych”. Stąd nikt nie skarżył się na przebieg śledztwa
i nie miał swobody zeznań70.
Wniosek o rewizję nadzwyczajną z lutego 1955 r. był począt­
kiem opisanej w książce batalii. Po roku, 1 lutego 1956 r., Sąd
Najwyższy odmówił wznowienia postępowania. Mimo że nie
żył już Bierut, z więzienia zwolniono Spychalskiego, powszech­
nie dyskutowano referat Chruszczowa o zbrodniach Stalina,
a Różański od listopada 1954 r. siedział w więzieniu, podobnie
jak Dusza i Kaskiewicz.
Prócz typowych działań prawniczych adwokaci postano­
wili odwołać się do opinii publicznej, którą reprezentowali
znani pisarze i profesorowie, by ich zbiorowe wystąpienie było
czynnikiem nacisku na władze. Steinsbergowa wykorzystała
dawny kontakt z Marią Dąbrowską i wysłała do niej list z opi­
sem sytuacji. Dąbrowska 1 kwietnia 1956 r. zapisała w swym
dzienniku: „Wczoraj wieczorem przyszła pani Steinsbergowa.
Grono adwokatów, którzy odparulatwystępująbezinteresow-
nie w sprawach rewizji procesów politycznych, chce zrobić to
wielkie podanie i uzyskać podpisy szeregu ludzi, którym przy­
pisuje się tzw. autorytet. Bardzo to dobre i bardzo mi dogadza,
ale odradzam zwracanie się w tej sprawie do kc. Jest to sank­
cjonowanie partii jako najwyższej władzy w państwie, gdy ja
uważam tę rolę partii zauzurpację...”71. W liście skierowanym
12 kwietnia do przewodniczącego Rady Państwa i premiera
20 znanych szeroko intelektualistów, w tym Tadeusz Kotar­
biński, Maria Dąbrowska, Antoni Słonimski, Marian Falski,
Stanisław Ossowski i Leopold Infeld, oraz kilku adwokatów,

70 Archiwum „Kultury” wMaisons-Laffitte. Materiały przesłane przez A. Ste-


insbergową. Pismo K. Moczarskiego do adw. W. Winawera z 25 lutego 1955 r.
71 M. Dąbrowska, Dzienniki powojenne 1955-1959, wybór, wstęp i przypisy
T. Drewnowski, t. 3> Warszawa 1996, s. 96.

37
ANDRZEJ FRISZKE

m.in. Władysław Winawer, Adolf Dąb, Stanisław Garlicki, Jó­


zef Stopnicki i Aniela Steinsbergowa, upominało się o wzno­
wienie procesów lub ich rewizję, wzywało władze do wydania
„odpowiednich dyrektyw czynnikom wymiaru sprawiedliwości,
które, jak widać, nie przejawiały dosyć niezależności i odwagi,
aby samodzielnie uczynić to, co nakazuje sprawiedliwość ”72.
List nie został zignorowany, przewodniczący Rady Państwa
przyjąłjego sygnatariuszy. Niewiadomo, czy list miał wpływ na
kształt przyjętej w kwietniu amnestii, ale zapewne przyczynił
się do wznawiania procesów. Był też pierwszym wystąpieniem
intelektualistów ze zbiorową petycją do władz z konkretnymi
postulatami, co samo w sobie stanowiło formę nacisku i mo­
bilizowania opinii publicznej. W następnych dziesięcioleciach
do takich form oddziaływania sięgano wiele razy.
21 kwietnia 1956 r. Sąd Najwyższy podjął decyzję o wzno­
wieniu postępowania wobec Moczarskiego i innych skaza­
nych w procesie kwp, uchyleniu wyroków oraz zwolnieniu ich
z więzienia. „W procesie Moczarskiego po raz pierwszy na­
stąpiło wznowienie postępowania, wyrok skazujący przestał
istnieć. Miało to znaczenie nie tylko dla Moczarskiego - droga
do wznowienia innych procesów była otwarta” - pisze Steins­
bergowa. 15 maja na ręce Winawera złożył obszerne pismo Le­
chowicz. Na 39 stronach opisywał warunki aresztu, w którym
przebywał, przebieg śledztwa, zastosowane tortury. Wniosek
o umorzenie wobec niego postępowania podpisali Winawer
i Steinsbergowa73. Latem 1956 r. doprowadzili do wznowie­
nia innych procesów, m.in. Marcelego Porowskiego, pod­
czas okupacji podziemnego prezydenta Warszawy, i Jerzego
Brauna, działacza „Unii” i Stronnictwa Pracy. Ta linia postę­
powania - nie przyjęcia amnestii, ale dążenia do wznowienia
procesu - wywoływała opór po stronie władzy. Prowadziła

72 Pełna kopia listu okao 111/214. K. 18.


73 AOK, AO III/214. K 11.22

38
WSTĘP

bowiem do zakwestionowania prawomocności innych wyro­


ków i ujawnienia bezprawia w wymiarze sprawiedliwości. Bez
nacisku społecznego i postępów destalinizacji byłoby to nie­
możliwe. Zgoda na wznowienie procesu nastąpiła w szczyto­
wym punkcie demokratyzacji, a zarazem kryzysu władzy. „Był
to ten krótki okres, w którym Sąd miał chyba prawdziwą nie­
zależność” - słusznie zauważa Steinsbergowa.
Sąd Wojewódzki przyjął od adwokatów Winawera i Steins-
bergowej wniosek o wyznaczenie jawnej rozprawy głównej,
który motywowali: „Będąc skazanym za hańbiące przestępstwo
kolaboracji w głośnym, wielokrotnie powoływanym w prasie
i przez radio procesie, Moczarski ma prawo do publicznej reha­
bilitacji przez uniewinnienie na jawnej rozprawie sądowej”74.
Sąd zaakceptował też wnioski adwokatów o przesłuchanie
13 świadków, wśród których byli współpracownicy oskarżonych,
jak Lechowicz, czy sędzia Ernst, osoby które uzyskały pomoc
ze strony Moczarskiego, jak Roman Szymanko i Helena Kuli-
gowska, a także związani ze strukturami Polski Podziemnej
Jan Rzepecki, Aleksander Gieysztor, Władysław Bartoszewski.
Rozprawa rozpoczęła się 5 grudnia 1956 r. przy drzwiach
otwartych. Jałto pierwszy wystąpił Moczarski, rozpoczynając
mocnymi słowami: „Nigdy nie przyznałem się i nigdy nie przy­
znam się do popełnienia zarzucanych mi w akcie oskarżenia
przestępstw. Wymalowano mi na czole znale gestapo. Dla po­
hańbienia mnie i całego ruchu akowskiego zostałem osadzony
razem ze zbrodniarzami gestapowskimi...”. „Celem naszym
było tylko zwalczanie kolaborantów, nie było programu żad­
nej walki antykomunistycznej.(...) Wobec nawału materiałów
przyjąłem zasadę, że należy rozpatrywać bardzo dokładnie i to
tylko sprawyjasne, bezsporne. (...) Zdawałem sobie sprawę, że
po wyzwoleniu będę musiał zdać sprawozdanie z mojej pracy”.
W dalszej części wystąpienia Moczarski wspomniał, że przez

74 IPN GK317/70O, k. 47.

39
ANDRZEJ FRISZKE

pół roku siedział z Kazimierzem Pużakiem. „Pużak, wywodząc


z tych tez, jakie odkrył z procesu moskiewskiego [szesnastu
przywódców Polski Podziemnej w czerwcu 1945 r.J prokura­
tor Rudenko, mówił: «będzie siedziało w więzieniu wszystko,
co było polskie i krajowe». Śmiem twierdzić, że proces kwp
był zaprojektowany przez ludzi obcych, nie znających trady­
cji wolności narodu polskiego”75. Proces był wielkim oskarże­
niem stalinowskiego wymiaru sprawiedliwości oraz działań
bezpieki, w tym tortur i fabrykowania dowodów. Dzięki mo­
wom sądzonych i zeznaniom świadków proces przyczynił się
do ukazania prawdy o AK. Korzystnie dla sądzonych zeznawał
także Lechowicz, zwolniony z więzienia w maju (3 grudnia Sąd
Najwyższy umorzył wobec niego postępowanie). 11 grudnia
Sąd Najwyższy ogłosił wyrok uniewinniający Moczarskiego
i innych wraz z nim skazanych. W książce znajdujemy tekst
wyroku. Proces, który obserwowało wielu dziennikarzy, przez
lulka dni omawiała prasa, także zachodnia, mówiło też o nim
Radio Wolna Europa74.
W swojej książce Steinsbergowa wspomina spotkanie ska­
zanych w końcu lat czterdziestych socjalistów w mieszkaniu
Józefa Stopnickiego jesienią 1956 r. Streszcza referat Ludwika
Cohna, w którym wykładał on swoje stanowisko dotyczące od­
mowy ubieganiasię o rehabilitację77. Cohn, skazany w procesie
Pużaka i towarzyszy w listopadzie 1948 r., uznawał za zbędne
75 ipn GK317/700, k. 182-188. Protokół rozprawy głównej 5 grudnia 1956 r.
74 A.Machcewicz, op.cit.,s.242.
77 Ludwik Cohn (1902-1981) miał wysoką pozycję w pps, do której należał
od 1918 r. Był jednym z inicjatorów ruchu młodzieży związanej z PPS,
m.in. w 1923 r. współorganizatorem Organizacji Młodzieży Towarzystwa
Uniwersytetu Robotniczego (om tur), członkiem jego zarządu i przedsta­
wicielem w Międzynarodówce Młodzieży Socjalistycznej. W latach 1934-
1937 był członkiem Rady Naczelnej pps . Absolwent prawa na Uniwersytecie
Warszawskim (1924), prowadził wiatach 1931-1939 kancelarię adwokacką.
Był żołnierzem WP w czasie wojny polsko-sowieckiej i w kampanii wrze­
śniowej 1939 r., po której trafił do oflagu, skąd powrócił w 1945 r.
W latach 1945-1946 jeden z przywódców pps-wrn, w 1948 r. skazany na
3 lata więzienia. Po zwolnieniu z więzienia pracował jako radca prawny,


WSTĘP

żądanie rehabilitacji w sytuacji, gdy on i towarzysze byli są­


dzeni jako wrogowie polityczni, ale nie postawiono im zarzu­
tów hańbiących, np. kolaboracji z okupantem. Stanowisko to
podzielili pozostali.
Rehabilitacje skazanych wywoływały opór ludzi, którzy od­
powiadali za represje sądowe lub dawali dla nich stosowne uza­
sadnienia prawne. Nałamach „Prawa i Życia” dawał temu wyraz
prof. Leon Schaff, posługując się argumentem obrony autory­
tetu wymiaru sprawiedliwości. Steinsbergowa odpowiedziała
polemiką. „Przypisanie skazanym zbrodni współpracy z oku­
pantem służyło jedynie jako kamuflaż w celu oszukania nie
tylko opinii publicznej, lecz także sędziów orzekających w tych
sprawach. (...) Walka o obalenie tych wyroków trwała już dwa
lata. (...) Dla ludzi, którzy przeżyli okupację w kraju i choćby
w nieznacznym stopniu uczestniczyli w ruchu oporu, do skom­
promitowania tego wyroku wystarcza zawarte w nim ustalenie,
jakoby kierownictwo Walki Podziemnej było organizacją współ­
pracującą z okupantem.(...) W procesach uczestników konspi­
racji londyńskiej o mordowanie i wydawanie gestapo członków
lewicy nie został udowodniony żaden fakt likwidacji działa­
cza ppr, al lub gl. Ofiary wymienione w aktach oskarżenia
jako bojownicy ruchu robotniczego przy dokładnym zbadaniu
okazały się konfidentami gestapo, łowcami Żydów, szanta­
żystami (...) lub zgoła przypadkowymi ofiarami łapanek”78.
W pewnym sensie finałem opisanej tu historii był proces wi­
ceministra bezpieczeństwa Romana Roihkowskiego i dyrek­
torów departamentów Józefa Różańskiego i Anatola Fejgina,
który przy drzwiach zamkniętych toczył się jesienią 1957 r. Cho­
ciaż sąd odrzucił powództwo cywilne przeciw oskarżonym
wniesione przez Steinsbergową i Winawera w imieniu laiku

w 1956 r. został ponownie wpisany na listę adwokacką. O tym spotkaniu


relacja w L. Cohn, Fragmenty wspomnień, „Krytyka” 1984. nr 17, s. 121.
7a A. Steinsbergowa, „Czy znowu po staremu?”, maszynopis w aok ao ni/214
K.10.

41
ANDRZEJ FRISZKE

byłych więźniów, to jednak na świadka wezwano Moczarskiego,


który opisał zastosowane wobec niego tortury, którymi próbo­
wano wymusić przyznanie się do współpracy z gestapo i mor­
dowania komunistów. Romkowski i Różański zostali skazani
na 15, Anatol Fejgin na 12 lat więzienia7’. W lutym 1959 r. Mo-
czarski zeznawał również w procesie Józefa Duszy i Jerzego
Kaskiewieża, wyjątkowo okrutnych śledczych.
Dalsze procesy rehabilitacyjne władze starały się wygaszać,
nie pociągnięto też do odpowiedzialności ubeków, którzy stoso­
wali bicie i tortury, choć w większości zostali przeniesieni z m s w
do innej pracy. Zatrzymanie rozliczeń było związane z sięgają­
cymi szczytówPZPR obawami, że kompromitują one ustrój ijego
ludzi oraz dają satysfakcję „reakcji” i popularyzują jej działaczy.
Nad całym okresem stalinizmu i jego zbrodni zapadła kurtyna
milczenia, cenzura pilnowała, by nie ukazywały się na ten temat
artykuły, książki, jakiekolwiek wspomnienia czy dokumenty.

Adwokat i obywatel
AnielaSteinsbergowapracowałajako adwokat w Warszawie. Po
procesie rehabilitacyjnym Moczarskiego stała się sławna, po­
kazano ją nawet w Polskiej Kronice Filmowej. Odnowiła dawne
i nawiązała nowe znajomości z literatami i szerzej - środowi­
skiem uniwersytecko-humanistycznym. Była też w kontaktach
z malarzami -Janem Cybisem, Arturem Nacht-Samborskim,
Jackiem Żuławskim. Część tych kontaktów miała przedwo­
jenną genezę, wszak siostra Steinsbergowej była znaną malarką.
Inne wynikały zapewne z tego, że jej bratanica Julia została
utalentowaną plastyczką, poślubiła też malarza Grzegorza
Wdowickiego. Powojennych dramatach, a także powojennym
zamrożeniu kontaktów z Zachodem zdołała odbudować relacje
z bratem. Adolf Berli, taką bowiem skróconą formą nazwiska

7> Proces Romana Romkowskiego, Józefa Różańskiego i Anatola Fejgina w 1957


roku.t. 1-2, oprać. M. Jabłonowski, W. Janowski, Warszawa 2011.
WSTĘP

się posługiwał, pracował jako handlowiec branży tekstylnej


w Linen Traging Inc. Agent cetebe i od 1962 r. niemal co roku
przyjeżdżał do Polski. W lipcu 1962 r. pani Aniela gościła też
u brata w Nowym Jorku.
W 1956 r. Steinsbergowa weszła w skład komitetu redak­
cyjnego, który miał przygotować wydanie pism Stefanii Sem-
połowskiej. Przewodniczącym komitetu był prof. Marian
Falski, pedagog, autor obowiązującego od lat międzywojen­
nych elementarza Ala ma kota.... Miał on też przygotować
tom publicystyki społecznej Sempołowskiej, Steinsbergowa
tom W więzieniach, natomiast tom biograficzny i zawierający
wspomnienia prof. Maria Gąsiorowska. Członkiem komitetu
redakcyjnego była też Żanna Kormanowa, historyk ruchu ro­
botniczego z przedwojennym stażem, ale raczej skompromi­
towana w minionych latach jako gorliwa stalinistka80.
W tym okresie Steinsbergowa weszła do Klubu Krzywego
Koła. W listopadzie 1958 r. wygłosiła tam-wspólnie z Adolfem
Dąbem - odczyt O przestępstwach szczególnie niebezpiecznych
dla państwa w okresie odbudowy i budowy socjalizmu. Taka była
formalna nazwa małego kodeksu karnego z 1946 r., który stawał
się w rękach władzy głównym narzędziem represjonowania za
rozpowszechnianie informacji i opinii ocenianych przez rzą­
dzących jako szkodliwe dla systemu. W tym czasie toczyła się
sprawa Hanny Rewskiej-Szarzyńskiej oskarżonej z artykułu 23
mkk o kolportaż paryskiej „Kultury” („Kto rozpowszechnia lub
w celu rozpowszechnienia sporządza, przechowuje lub prze­
wozi pisma, druid lub wizerunki, nawołujące do popełnienia
zbrodni lub pochwalające zbrodnię, lub których treść ma pozo­
stawać tajemnicą wobec władzy państwowej albo które zawie­
rają fałszywe wiadomości, mogące wyrządzić istotną szkodę
interesom Państwa Polskiego bądź obniżyć powagę jego na­
czelnych organów, podlega karze więzienia na czas nie krótszy

bo AOKUI/214K. 23, cz. ni. Protokoły posiedzeń komitetu redakcyjnego.

43
ANDRZEJ FRISZKE

od lat 3”). Rewska, dawniej żołnierz AK, uczestniczka zamachu


na Kutscherę, od 1956 r. intensywnie korespondowała z Jerzym
Giedroyciem, przesyłając mu różne materiały, książki, płyty,
ale też relacje o sytuacji i życiu codziennym. Z Paryża otrzy­
mywała pewną liczbę książek „Kultury”, które rozpowszech­
niała wśród znajomych. Rewska należała do Klubu Krzywego
Koła. Aresztowana 30 stycznia 1958 r. została w lipcu skazana
na 3 lata więzienia81. W czerwcu 1959 r. Sąd N aj wyższy zmienił
kwalifikację prawną na art. 22 i 24 mkk (przechowywanie takich
druków), zagrożone karą do 5 lat, i orzekł 1,5 roku więzienia
z zawieszeniem na 3 lata. Sprawa się jednak nie zakończyła,
gdyż pierwszy prezes Sądu Najwyższego wniósł o przywrócenie
poprzedniego wyroku. Wówczas na prośbę osób z KKKSteins-
bergowa podjęła się jej obrony wspólnie z prowadzącym dotąd
sprawę adw. Biejatem i adw. Brojdesem. Przywódcy kkk za­
dbali także o swego rodzaju manifestację solidarności z oskar­
żoną, jaką było przybycie na rozprawę luminarzy polskiej nauki
i kultury, m.in. profesorów Tadeusza Kotarbińskiego, Marii
i Stanisława Ossowskich, Edwarda Lipińskiego, Leszka Koła­
kowskiego oraz pisarza Pawła Jasienicy. Ostatecznie po kilku
miesiącach rewizja nadzwyczaj na została wycofana, a Rewska
pozostała na wolności82.
Środowisko Klubu Krzywego Koła stało się dla Steinsber-
gowej ważnym punktem odniesienia, a poznani tam ludzie
znajdą się w kręgu jej przyjaciół. Dotyczyło to między innymi
młodszych o pokolenie Jana Józefa Lipskiego, prowadzącego
na bieżąco sprawy klubu, a także prawnika Jana Olszewskiego,
podobnie jak Lipski byłego redaktora „Po prostu”.
Duże poruszenie w środowisku kkk wywołało aresztowanie
6 września 1961 r. Anny Rudzińskiej, sekretarza zarządu Klubu.

8i A. Friszke, Sprawa Hanny Rewskiej, „Zeszyty Historyczne” 1996, nr 117.


82 A. Steinsbergowa, Ze wspomnień obrońcy. Kariera artykułu 23, „Zapis” 1978,
nr 8, „Zeszyty Historyczne” 1979, nr 48, s. 88-95; Sąd orzekł, Paryż 1972,
s. 25-52 (materiały procesu H. Rewskiej).

44
WSTĘP

Oskarżono ją o przechowywanie druków zawierających fał­


szywe wiadomości mogące wyrządzić istotną szkodę interesom
państwa. Chodziło o polskie tłumaczenie książki prof. Feliksa
Grossa Seizure of Political Power. Gross, polski emigrant, zwią­
zany z pps, brat Zygmunta Grossa, był socjologiem o liberal­
nych poglądach. Książkę miał wydać Jerzy Giedroyc. Rudzińską
jako tłumaczkę książki oskarżono z art. 24 mkk zagrożonego
karą do 5 lat więzienia („Kto przechowuje pisma, druid lub wi­
zerunki, wymienione w art. 23, podlega karze więzienia do lat
5”). Wtoku śledztwa zaostrzono zarzut o „sporządzanie w celu
rozpowszechniania” - zagrożony karą od 3 lat więzienia.
Podczas procesu, który rozpoczął się 5 lutego 1962 r. przed
Sądem Wojewódzkim, bronili Rudzińskiej Steinsbergowa i Lu­
dwik Cohn. Na salę weszło grono intelektualistów, wtym Paweł
Jasienica, prof. Julian Hochfeld, dr Stefan Nowak. Sąd ogłosił
jednak, mimo sprzeciwu adwokatów, tajność rozprawy i na­
kazał opuszczenie sali przez publiczność, pozwalając jedynie
pozostać prof. Marii Ossowskiej. Obrona dążyła do wykaza­
nia naukowego charakteru książki, co pozwoliłoby oddalić
oskarżenie. W tym celu Steinsbergowa wnosiła o przesłucha­
nie profesorów Juliana Hochfelda i Jana Szczepańskiego. Sąd
odmówił uwzględnienia wniosku, poprzestając na przedsta­
wieniu ekspertyzy biegłego cenzora niejakiego Wyszogrodz­
kiego, studenta iv roku prawa. Ocenił on, że książka w sposób
wrogi naświetla rewolucję socjalistyczną, ma charakter pro­
pagandowy i antysocjalistyczny. Adwokat próbowała podwa­
żyć wiarygodność jego ocen przez wykazanie niedostatecznej
znajomości języka angielskiego i błędnego odczytania niektó­
rych pojęć. Sąd nie uległ tym argumentom, a biegły za dowód
antypaństwowego charakteru książki uznawał m.in. podawane
w niej fakty o agresji ZSRR na Polskę w 1939 r. i zbrodni ka­
tyńskiej. W swoim przemówieniu Steinsbergowa wykazywała,
że książka znajdowała się w jednym egzemplarzu, cały czas
w mieszkaniu Rudzińskiej, nie była więc rozpowszechniana.

45
ANDRZEJ FRISZKE

Sąd nie powinien w przedmiocie oceny książki opierać się na


ocenach jednego urzędnika cenzury, sprawiającego wrażenie
„konia z klapkami na oczach” w ocenie wydarzeń historycznych.
Obrona podnosiła wysoki poziom polskiej socjologii, jej wyso­
kie notowania w świecie, brak trudności w uzyskiwaniu przez
ośrodki naukowe książek drukowanych na Zachodzie. Książka
Grossa zdecydowanie ma charakter naukowy, a jej fragmenty
były drukowane w czasopismach jednoznacznie naukowych.
Steinsbergowa wyraźnie broniła jako wartości nadrzędnej
prawa do komunikowania się naukowców ponad granicami
i barierą językową, czego nie można ograniczyć. Ponadto za­
uważała, że Rudzińska na pewnym etapie zrezygnowała z tłu­
maczenia, a potencjalnym kolporterem książki byłaby nie ona,
ale Giedroyc jako wydawca. Podobnie argumentował Ludwik
Cohn. Ostatecznie 7 lutego Sąd Wojewódzki skazał Rudzińską
za przechowywanie książki z art. 24 mkk na 1 rok więzienia83.
W tym samym czasie władze dokonały likwidacji Klubu Krzy­
wego Koła. Nie były jednak w stanie rozbić środowiska jego
liderów, które nadal spotykało się w małych grupach w pry­
watnych mieszkaniach, podtrzymując kontakty, wymianę in­
formacji i ocen o sytuacji w kraju. W notatkach SB dotyczących
tych spotkań wymieniana jest Steinsbergowa, obokm.in. Lip­
skiego, Jasienicy, Olszewskiego, Marty Miklaszewskiej, Stefana
Nowaka, Janiny Frentzel, Wojciecha Ziembińskiego, Anny Ru­
dzińskiej i innych.
W marcu 1964 r. po złożeniu w kancelarii premiera Listu 34
pisarzy i profesorów przeciw nadmiernym ingerencjom cen­
zury i w obronie wolności kultury, Biuro Śledcze MSW wszczęło
dochodzenie przeciw Lipskiemu. Wjego mieszkaniu 23 marca
przeprowadzono rewizję, znajdując lalka egzemplarzy listu
przepisanych na maszynie. Lipskiego zatrzymano. Podczas

03 ipn bu 0330/289, t. 3, k. 16-25. „Notatka informacyjna z przebiegu rozprawy


sądowej przeciwko Annie Rudzińskiej" z 10 lutego 1962 r.

46
WSTĘP

przesłuchań indagowano go, czy nie wysłał kopii listu za gra­


nicę. Lipski zaprzeczył i wyjaśnił, że w porozumieniu z An­
tonim Słonimskim sporządził odpisy listu i wręczał je jego
sygnatariuszom. Inwigilująca korespondencję sb wiedziała
jednak, że odpis Listu 34 Lipski przesłał co najmniej trzem
znajomym, funkcjonariusze wkroczyli więc do mieszkań ad­
resatów, żądając wydania „dowodu”. W ten sposób zdobyli dwa
odpisy wykonane odręcznie przez Lipskiego. Istniała możli­
wość postawienia Lipskiemu zarzutu z art. 24 mkk, jeśli treść
listu „podciągnięto by” pod „rozpowszechnianie fałszywych
wiadomości”. 24 marca rano z inicjatywy Steinsbergowej do
prokuratury udali się Antoni Słonimski, Maria Ossowska i Ste­
fan Kisielewski, by interweniować w sprawie Lipskiego. Został
on zwolniony tego samego dnia po południu84.
Zatrzymanie Lipskiego i ta interwencja stały się szeroko
znane dzięki audycjom Radia Wolna Europa. Interwencja po­
kazywała też, że sposób obrony ludzi represjonowanych z po­
wodu korzystania z praw obywatelskich przez manifestacyjne
ujmowanie się za nimi luminarzy kultury i nauki jest dość sku­
teczny. Wydaje się, że pomysłodawcą tej metody obrony była
Steinsbergowa, a środowisko kkk potrafiło się w takich sy­
tuacjach zmobilizować. Służba Bezpieczeństwa, zakładając
właśnie w marcu 1964 r. sprawę operacyjnej obserwacji o kryp­
tonimie „Kwadrat” na środowisko kkk, oceniała: „Inspirowali
polityczne dyskusje i wytwarzali na nich atmosferę wrogości
wobec władzy ludowej i Partii. Usiłowali nadać Klubowi cha­
rakter «ideologicznego ośrodka» kierującego procesem prze­
mian politycznych w Polsce”85.

84 ipn 0204/1421,1.1, k. 361-364. „Notatka służbowa” opracowana na podsta­


wie materiałów z podsłuchów telefonicznych „Kolarz”, „Kołodziej”, „Ruda”,
„Jałta u”. Por. Ł. Garbal,JakpowstatuałList34. „Wolność i Solidarność” 2012,
nr 4.
os ipn bu 0204/1421,1.1, k. 8a. „Wniosek o założenie sprawy operacyjnej ob­
serwacji krypt. «Kwadrat»” z 21 marca 1964 r.

47
ANDRZEJ FRISZKE

Władze próbowały karać i zastraszać sygnatariuszy Listu 34-


W więzieniu znalazł się Melchior Wańkowicz, któremu wyto­
czono proces o przekazywanie na Zachód informacji. Podjęto
śledztwo przeciw Stanisławowi Catowi-Mackiewiczowi. Pisy­
wał on pod pseudonimem do paryskiej „Kultury”. Podobny za­
rzut o współpracę z „Kulturą” sformułowano w sierpniu 1964r.
wobec Januarego Grzędzińskiego, znanego już przed wojną
piłsudczyka, w końcu lat trzydziestych redaktora tygodnika
„Czarno na Białem” i współzałożyciela Klubu Demokratycz­
nego w Warszawie. Nie podpisał on Listu 34, ale odmówił- i to
manifestacyjnie-podpisania„kontrlistu ”, w którym potępiano
wystąpienie 34. Steinsbergowa podjęła się obrony Grzędziń­
skiego, która okazała się o tyle trudna, że - jak się okazało - wła­
dze nie decydowały się na wytoczenie mu procesu, ale chciały
go zamknąć w szpitalu psychiatrycznym86. Broniła także Jana
Nepomucena Millera, oskarżonego o publikowanie w londyń­
skich „Wiadomościach”.
Znanym procesem tych lat była sprawa autorów Listu otwar­
tego do partii Jacka Kuronia i Karola Modzelewskiego, która
odbyła się przed Sądem Wojewódzkim w lipcu 1965 r. List zo­
stał zakwalifikowany jako wezwanie „do obalenia przemocą
ustroju politycznego oraz społeczno-gospodarczego” prl oraz
jako zawierający „fałszywe wiadomości” dotyczące stosun­
ków panujących wPolsce i w innych krajach „socjalistycznych”.
Oskarżonych broniła Steinsbergowa, mec. Jerzy Grabowski
i Jan Olszewski. Władze doprowadziły do prowadzenia sprawy
przy drzwiach zamkniętych, by nie dopuścić do udziału pu­
bliczności w rozprawie. Wówczas Steinsbergowa wniosła
o dopuszczenie na rozprawę mężów zaufania oskarżonych -
prof. Leszka Kołakowskiego i Mariana Brandysa. Sąd to za­
akceptował. Przemawiając podczas procesu, Steinsbergowa

06 A. Steinsbergowa, Ze wspomnień, op. cit., s. 95. Por. A. J. Cieślikowa, O czło­


wieku, który się nie zgadzał. Biografia pułkownikaJanuarego Grzędzińskiego,
Warszawa 2009.

48
WSTĘP

wykazywała, że opracowania zawierające poglądy i interpreta­


cje faktów nie mogą stanowić podstawy do odpowiedzialności
karnej. Zauważała, że w Liście pisali o perspektywie rewolu­
cji, ale nie wzywali do niej i nie nawoływali do przemocy. Pod­
ważała wiarygodność zeznań Ludwika Hassa, które wspierały
oskarżenie. Przed rozprawą apelacyjną w Sądzie Najwyższym
Steinsbergowa namówiła prof. Kołakowskiego, by napisał tekst
analizujący pojęcie „wiadomości”, czym się one różnią od opi­
nii oraz czym są wiadomości fałszywe. Podważenie tezy, że List
otwarty zawiera wiadomości, i to fałszywe, a nie poglądy, pro­
wadziłoby do zburzenia logicznej konstrukcji aktu oskarżenia.
Podważyłoby też sens artykułów 23 i 24 mkk, a przynajmniej
przyjmowanej przez prokuraturę ich interpretacji. Kołakowski
napisał tekst, który przedyskutował z profesorami Kotarbiń­
skim i Ossowską, po czym wszyscy troje tę ekspertyzę podpisali.
Pod naciskiem władz PZPR tekst nie został jednak dopuszczony
jako dowód. Wyrok został zatwierdzony - Modzelewski otrzy­
mał karę 3,5 roku, Kuroń 3 lat więzienia. W rozmowie z Kuro­
niem Steinsbergowa oceniła: „Atmosfera rozprawy rewizyjnej
była obrzydliwa, bo miało się wrażenie mówienia do lampy”87.
Nie zniechęciła się jednak i wiosną 1966 r. broniła Kazimierza
Badowskiego w rozprawie rewizyjnej przed Sądem Najwyż­
szym. Wyrok został zatwierdzony.
Trwałe zaangażowanie Steinsbergowej w procesy polityczne,
które dla władz były narzędziem karania oponentów i zastra­
szania krytyków reżimu, orazjej pomysłowość i odwaga wyraź­
nie władze irytowały. Akta jej inwigilacji, prowadzone przez
Służbę Bezpieczeństwa zostały zniszczone po jej śmierci. Za­
chowały się jednak w aktach innych osób liczne wzmianki, które
wskazują, że inwigilacji poddawano ją co najmniej od 1962 r.
Tajny współpracownik „Jan”, należący do kręgu znajomych,

8? Por. szerzej A. Friszke, Anatomia buntu. Kuroń, Modzelewski i komandosi,


Kraków 2010, s. 273-312.

49
ANDRZEJ FRISZKE

pisał, że „Steinsbergowa była przyjaciółką Sempołowskiej


(miała pogadanki w telewizji o Sempołowskiej) - jako dawna
działaczka lewicy uchodzi za osobę, która ma stosunki. (...)
Ta jej energia w połączeniu z mitem o powiązaniach politycz­
nych spowodowała, że cieszy się wielkim autorytetem wśród
członków b.KKK. (...) Poza sprawami politycznymi ma spraw
niewiele. Spowodowało to, że zrzekła się udziału w nadwyż­
kach Zespołu - formalnie motywując to tym, że ma pieniądze
z zagranicy od brata. (...) Steinsbergowa urządziła dla człon­
ków b. KKickrótkie wykłady z dziedziny kodeksu postępowania
karnego, aby wiedzieli, jak postępować w przypadku przesłu­
chań”. T w „Jan” zwracał też uwagę, że wprowadziła do zawodu
Jana Olszewskiego, który w latach 1959-1962 był aplikantem
adwokackim, a w 1963 r. został wpisany na listę adwokatów.
Choć nie należy on do zespołu adwokackiego Steinsbergowa
doprasza go do obrony, m.in. w sprawie Kuronia i Modzelew­
skiego oraz Ziembińskiego88. Z innych doniesień wynikało, że
Steinsbergowa jest zaprzyjaźniona z matką Jana Grossa (córką
przedwojennego adwokata Wacława Szumańskiego), przez któ­
rego poznała Adama Michnika i udzielała mu porad prawnych
w związku z toczącym się przeciw niemu postępowaniem dys­
cyplinarnym na Uniwersytecie Warszawskim.
8 kwietnia 1966 r. na biurko Gomułki trafiła od ministra
spraw wewnętrznych „Informacja ” zaczynająca się od słów:
„W kręgu byłych członków klubu «Krzywe Koło» skupionych
wokół Jana Józefa Lipskiego powstała inicjatywa wystąpienia
do władz z petycją o ogólną amnestię. W opracowaniu petycji
mają wziąć udział: AntoniSłonimski, Maria Ossowska, Tadeusz
Kotarbiński i Aniela Steinsbergowa. Inicjatorzy zakładają, że
w wypadku odrzucenia ich petycji będą występować o amnestię
dlaindywidualnychosób”89. Kilkanaście dni później Gomułka

00 1 pn 0222/1460, t. 2, k. 3-6. „Doniesienie” źródła „Jan” z 11 czerwca 196S r.


o» ipn bu01210/143,k.478.


WSTĘP

otrzymał następną informację: inicjatorem petycji jest Lipski,


w jej opracowaniu uczestniczyli Słonimski i Steinsbergowa. Or­
ganizatorzy zamierzają się zwrócić do około 20 osób, w tym do
profesorów Kotarbińskiego, Ossowskiej, Lorentza, Kuli, Brusa,
Kreczmara, Cybisa, Hryniewieckiego, Tadeusza Kulisiewicza,
Kazimierza Kuratowskiego, Jarosława Iwaszkiewicza9091 . Był
to niepokojący dla szefa pzpr zestaw nazwisk, większość wy­
mienionych nie decydowała się dotąd na wystąpienie z krytyką
władzy. Treść petycji nawiązywała do obchodzonego w tym
roku tysiąclecia państwa polskiego. Zwolnienie więźniów po­
litycznych byłoby godnym, humanitarnym aktem uczczenia
tej rocznicy, także „wyrazem stabilizacji praworządności i po­
twierdzeniem swobód obywatelskich”9’. Projekt petycjibył dla
władz bardzo niewygodny jako kolejna próba wywarcia nacisku
przez grono wybitnych obywateli, których trudno było zupełnie
zlekceważyć, tym bardziej zaatakować. Gomułka nie zamierzał
liberalizować polityki wewnętrznej, przeciwnie, dążył do stłu­
mienia krytyki i rozbicia środowiska intelektualnego, które od
1956 r. wzywało do respektowania wolności przekonań, słowa,
praworządności. Nie wiadomo, dlaczego do podpisania i zło­
żenia petycji nie doszło.
Jesienią 1966 r. duże poruszenie w środowisku intelektu­
alnym wywołało usunięcie z pzpr Leszka Kołakowskiego za
wystąpienie w dziesiątą rocznicę Października 1956 r. na Uni­
wersytecie Warszawskim, a następnie rozstanie się z partią
kilkunastu znanych literatów. Równolegle na uniwersytecie
trwał ferment spowodowany zawieszeniem grupy studentów,
którzy uczestniczyli w spotkaniu z Kołakowskim i podnosili
sprawę więzionych Kuronia i Modzelewskiego. Lidera tej grupy
studenckiej, Adama Michnika, postawiono przed komisją dys­
cyplinarną, przy czym zarówno władze pzpr, jak i MSW nalegały

90 IPN BU 01210/143, k. 481-482.


91 ipn bu 01210/143, k. 484. Maszynopis petycji (bez podpisów) w aok, ao
111/214K. 18

5i
ANDRZEJ FRISZKE

na usunięcie go z uczelni. Lipski i Steinsbergowa angażowali się


w obronę Michnika, m.in. wymyślili, by jego formalnej obrony
w komisji dyscyplinarnej podjął się Marian Falski, autor ele­
mentarza. Ostatecznie Michnika z uniwersytetu nie usunięto.

Marzec
Od czasu wojny izraelsko-arabskiej w czerwcu 1967 r. rozwijała
sięwPolsce, na razie w ograniczonej mierze, kampania antyży­
dowska. Z różnych stanowisk - przeważnie w wojsku i w prasie
partyjnej - usuwano osoby żydowskiego pochodzenia. W msw
zbierano pogłoski lub robiono wyciągi z podsłuchów potrzebne
do budowania listy obywateli sympatyzujących z Izraelem, co
kwalifikowano jako przejaw nielojalności lub wręcz wrogości
do Polski. Podejrzani stawali się wszyscy Polacy żydowskiego
pochodzenia, których dane gromadziło msw.
W lipcu 1967 r. w Departamencie iii msw sporządzono no­
tatkę o Steinsbergowej. „Przed wojną należała do nacjonali­
stycznej, syjonistycznej organizacji «Jehuda» i jednocześnie do
pps” - pisano na wstępie, nie podając źródeł tych rewelacji ani
żadnego wyjaśnienia o rzekomej organizacji „Jehuda”. Pomi­
jano aktywność przedwojenną, okupacyjną i powojenną, prze­
chodząc do Klubu Krzywego Koła. „Po rozwiązaniu w 1962 r.
KKKbyła współinicjatorką nielegalnych spotkańb. aktywistów
kkk, głównie w mieszkaniach prywatnych. Podczas tych spo­
tkań odbywały się ożywione dyskusje, podczas których ata­
kowano politykę kulturalną partii. A. Steinsberg w ostatnich
latach podejmuje się obrony w sprawach politycznych i stara
się uchodzić, głównie w środowisku b. czł. kkk, za obrońcę
ich interesów. W1961 r. broniła Annę Rudzińską oskarżoną
o rozpowszechnianie materiałów szkalujących ustrój socjali­
styczny. Organizowała obronę dla J. J. Lipskiego oskarżonego
o kolportaż listu «34» ”. Jako obrońca w procesie Hassa i Badow­
skiego przed Sądem Najwyższym „zachowywała się prowoka­
cyjnie i w wypowiedziach solidaryzowała się z działalnością

52
WSTĘP

oskarżonych”. Byławspółinicjatorką opracowanej w kwietniu


1966 r. petycji do Rady Państwa w sprawie amnestii dla więź­
niów politycznych, a z niektórymi, którzy mieli być proszeni
o podpis, „prowadziła rozmowy konsultacyjne”. W styczniu
1967 r. wspólnie z Lipskim przygotowała projekt listu do mi­
nistra oświaty i szkolnictwa wyższego zawierający „postulat
umorzenia postępowania dyscyplinarnego” wobec Adama
Michnika. List „miał mieć charakter demonstracji przeciwko
polityce władz wobec środowiska twórczego i uniwersytec­
kiego”. Ponadto utrzymuje stosunki z „szeregiem osób znanych
z antysocjalistycznej postawy, a w poufnych rozmowach wypo­
wiada poglądy nacechowane wrogością do polityki partii i rządu
prl”. Po wyliczeniu tego katalogu win charakteryzowano jej
stosunek do „agresji Izraela”. Miała powiedzieć, niewiadomo
do kogo i w jakich okolicznościach 8 czerwca, że „sytuacja roz­
wija się nadzwyczajnie i wszyscy są w euforii... wpłynie to na
szalony rozwój syjonizmu i będzie wielu chętnych do emigra­
cji do Izraela”. Miała też wyrazić niezadowolenie z radykalnie
antyizraelskiej postawy rządu prl: „myśmy się skompromito-
walijak nikt, myśmy się tak strasznie zadeklarowali, jak żadne
inne państwo”92.
Notatkę tę warto byłoszerzej zacytować, gdyż stanowiła ona
podsumowanie jej życia i aktywności, a w przyszłości będzie
źródłem syntetycznej wiedzy i ocen aparatu msw o Steinsber-
gowej przez wiele lat. Sprawa „Jehudy” będzie powracać w no­
tatkach o niej właściwie do końca życia, choć nikomu nie udało
się wyjaśnić, o co chodziło. Byłajednakporęczna, pozwalała ją
piętnować jako Żydówkę. Nawet jednak autorowi tej notatki
nie udało się „odkryć” żadnych specjalnych kontaktów z Izra­
elem lub jego ambasadą w Warszawie, a zacytowane zdanie
„myśmy się skompromitowali” (podane w cudzysłowie) wska­
zywało, że „my” to Polska.

n ipn bu 0296/254,1.1, k. 58-59. Notatka pt. SteinsbergAniela z lipca 1967 r.

53
ANDRZEJ FRISZKE

Uderzano jednak także wosoby o nieżydowskich korzeniach.


W listopadzie 1967 r. w sb powstała notatka o istnieniu grupy
adwokatów, która działa we wzajemnym porozumieniu, sku­
pia się na sprawach o charakterze „antypaństwowym”. Wymie­
niano Witolda Lisa-Olszewskiego, Jana Olszewskiego, Michała
Brojdesa, Władysława Siłę-Nowickiego i Anielę Steinsbergową.
Wyrażane przez nich poglądy pozwalają „zaliczyć ich w po­
czet opozycjonistów”, posiadają rozległe kontakty z dzienni­
karzami i literatami. Znamienna jest przyjaźń Steinsbergowej
z Olszewskim i liczącym 21 lat Michnikiem. W zależności od
okoliczności działanie tych adwokatów „jest oficjalne, pół­
legalne lub wręcz przestępcze”93. Zapewne nie bez związku
z tym opracowaniem 20 listopada dokonano rewizji w miesz­
kaniach Siły-Nowickiego i Lisa-Olszewskiego, zabierając im
materiały, które wykorzystywali jako obrońcy w procesach
o charakterze politycznym. U Siły-Nowickiego znaleziono
oryginał Listu otwartego Kuronia i Modzelewskiego, a w kon­
sekwencji adwokat został zawieszony w prawie wykonywa­
nia zawodu oraz wytoczono mu proces karny. Zawieszono
także Lisa-Olszewskiego. W listopadzie w stan oskarżenia zo­
stał postawiony Jan Olszewski za rzekome „fałszywe zezna­
nia” (chodziło o proces W. Ziembińskiego z grudnia 1965 r.,
w którym adwokat powiedział, że oskarżony nie znieważył
prokuratury i MO; Ziembiński miał powiedzieć, że „protokoły
sporządzają niepoczytalni ludzie, którzy pracują w proku­
raturze i organach śledczych”)94. Władze wyraźnie dążyły do
ograniczenia wolności słowa w wystąpieniach adwokackich
oraz karania przejawówwięzi osobistych między oskarżonym
a obrońcą.
Przykładem takiej więzi mogła być zwłaszcza Steinsber-
gowa, która m.in. latem 1967 r. przyjęła u siebie zwolnionych

93 A. Friszke, Anatomia buntu, op. cit., s.506-507


94 A. Friszke, Anatomia buntu, op. cit., s.510.

54
WSTĘP

z więzienia Kuronia i Modzelewskiego oraz konsultowała nie­


formalnie linię obrony Michnika oraz różne projekty wystąpień
wobec władz. Odnotowano też, że podczas rozmów z Lipskim
doradzała linię obrony Niny Karsov w okresie jej uwięzienia
i procesu (w 1954 r. broniła więzionej wtedy jej matki).
Ponieważ zniszczono prowadzoną przez SB teczkę Steins-
bergowej, nie można tego dowodnie stwierdzić, ale przez ana­
logię z innymi rozpracowywanymi osobami z jej środowiska
można być pewnym, że miała podsłuch telefoniczny, a na jego
podstawie oficerowie sb dokonywali analizy kontaktów z in­
nymi osobami, ich częstotliwości oraz treści rozmów. W okresie
przygotowań do wiecu studentów na Uniwersytecie Warszaw­
skim esbecy inwigilujący Lipskiego ustalili, że 6 i? marca 1968 r.
odwiedzał on Steinsbergową w mieszkaniu’5.8 marca Lipski po­
informował przez telefon Steinsbergową o przebiegu wiecu na
uniwersytecie. W odpowiedzi adwokat powiedziała, że postara
się dowiedzieć czegoś więcej, „bo być może będzie potrzebna
pomoc”94. Jeszcze 8 marca Lipski wspólnie ze Steinsbergową
kontaktowali się z adwokatami, głównie znanymi im z kkk,
i namawiali do zorganizowania pomocy prawnej dla zatrzyma­
nych studentów97. Wiadomo z akt nieco późniejszego śledztwa,
że 8 marca wieczorem w mieszkaniu Hanny i Zygmunta Gros­
sów spotkała się z grupą studentów, którzy opowiedzieli jej
o przebiegu wydarzeń na uniwersytecie. Steinsbergową wspo­
minała, że zwrócono się do niej z pełnomocnictwami, by bro­
niła aresztowanych 8 marca Kuronia i Modzelewskiego, a to się
„bardzo nie spodobało władzom”98.

9s ipn bu 0204/1421, t. 4, k.132. „Kronika kontaktów opracowana na podsta­


wie komunikatów Biura «B» obserwacji prowadzonej za Janem Lipskim”
z 22 kwietnia 1968 r.
96 ipn bu 0204/1241, t.4, k. 108. „Kronika materiałów dot. Jana Józefa Lip­
skiego” z 20 marca 1968 r.
97 ipn bu 0204/1421, t. 4, k. 124.
96 R.Jarocki, Wychowanka syjonistycznejJehudy, „TygodnikSolidarność” 1989,
nr 29-30 z 22 grudnia.

55
ANDRZEJ FRISZKE

Wydawana codziennie przez gabinet ministra spraw we­


wnętrznych, a przeznaczona dla kierownictwa pzpr „Infor­
macja” 13 marca zaczynała się od słów: „Grupa adwokatów
pochodzenia żydowskiego (A. Steinsbergowa, H[enryk] Ejhard,
Ziegler, Smoliński, Winawer, Graf) w dniu 12 bm. w pokoju ad­
wokackim na terenie gmachu sądów przy ul. Świerczewskiego
w ostentacyjny sposób wyrażała radość z «demonstracji patrio­
tycznych grup młodzieży». Ich zdaniem «dopiero teraz władze
państwowe zaczną mieć kłopotyw .Ton wypowiedziom w tej gru­
pie nadawała Steinsbergowa, która stoi na stanowisku «zdecy-
dowanego przeciwstawienia się terrorowi» wobec «uczciwego
odruchu młodzieży» i «zagrożenia swobód demokratycz­
ny ch». Na podobnym stanowisku stoi adwokat Winawer”99.
Publiczny atak nastąpił 28 marca w „Panoramie Północy”,
ilustrowanym tygodniku, który nieraz bywał tubą operacji pro­
pagandowych MSW. Ukazał się tam artykuł niejakiego Edwarda
Krupca z atakiem na ludzi Klubu Krzywego Koła, a Steinsber-
gową przedstawiono jako „wychowankę syjonistycznej orga­
nizacji} ehuda”. Oszczerczy artykuł przedrukował 27 kwietnia
ogólnopolski „Kurier Polski”, jedna z głównych tub marco­
wej propagandy. Na artykuł zareagowała siostrzenica Sem-
połowskiej Zofia Dębicka listem do „Polityki”, pisząc, że zna
Steinsbergową od dziecka i była ona wychowanką Szalayowej
i Sempołowskiej. Atak gazetowy podjął wiceminister sprawie­
dliwości Kazimierz Zawadzki. Na naradzie samorządu adwo­
kackiego 25 maja 1968 r. dał wykładnię wydarzeń marcowych
zgodną z linią partyjnej propagandy, a wyprowadzaną od histo­
rii Klubu Krzywego Koła, przy czym wyraźnie czerpał z notatek
dostarczonych mu przez msw100. O Steinsbergowej powiedział:

99 Marzec'68. Między tragedią a podłością, oprać. G. Sołtysiak, J. Stępień, War­


szawa 1998, s. 224-225.
100 Egzemplarz z odręcznymi poprawkami (brudnopis) w aktach J. Olszew­

skiego, który był przedmiotem najostrzejszego ataku, ipn bu 0222/1460,


t. 2, k. 50-59.

56
WSTĘP

„czynnym członkiem Klubu była też wychowanka przedwo­


jennej syjonistycznej organizacji «Jehuda» adw. Steinsber-
gowa”. Wytknięcie żydowskiego pochodzenia było w tym czasie
„normą”, ale związanie Steinsbergowej z przedwojenną mło­
dzieżową organizacją żydowską działającą w Galicji było nie
tylko konfabulacją; miało dowodzić, że nie jest Polką.
Steinsbergowa próbowała się bronić. Opisała sprawę w liście
do premiera Cyrankiewicza, dodając komentarz: „Dla ścisło­
ści zaznaczam, że nie uważam w zasadzie za zniesławienie
nazwanie mnie wychowanką «Jehudy» (tym bardziej że nic mi
nie wiadomo ani o «Jehudzie», ani o «Ichudzie», jak to prostuje
następnie Krupiec). Żywię uczucie wdzięczności dla wielkich
pedagogów, którzy byli moimi wychowawcami. Z inspiracji Ste­
fanii Sempołowskiej związałam się z pps i jako młody adwokat
podjęłam się-jak Pan Premier może sobie przypomina-obron
w procesach politycznych. Życzliwość i zaufanie, jakim darzyła
mnie Sempołowska, cenię jako osobistą wartość życiową’”01.
Wyjaśnienie podobnej treści przesłała wiceministrowi Zawadz­
kiemu. Ostatecznie w liście do ministra sprawiedliwości Wal­
czaka pisała, że „ob. Krupiec przyznał w swojej odpowiedzi, że
organizacja Jehuda w ogóle nie istniała” ’02. Wprawdzie wicemi­
nister Zawadzki przesłał jej wyrazy ubolewania, wycofując się
z pomówienia, ale sprawa żyła własnym życiem, dostarczając
żeru antysemitom z sb i wszelkim innym, którzy jeszcze wiele
lat potem będą posługiwać się „Jehudą” dla kwestionowania
polskości Steinsbergowej103.
Atak urzędowy rozpoczęło 22 kwietnia Ministerstwo Spra­
wiedliwości, wszczynając postępowanie dyscyplinarne wo­
bec Steinsbergowej o to, że w procesie przeciw Kuroniowi
101 AOKAO 111/214.6
102 AOKAO 111/214-6
103 W dokumencie SB pt. „Plan przedsięwzięć operacyjnych do sprawy krypt.
«Obrońca»” z grudnia 1974 r. charakteryzowano ją: „b. działaczka socjal­
demokratyczna i żydowskiej nacjonalistycznej organizacji «Jehuda»”. (ipn
bu 0222/1460, t. 2, k. 146).

57
ANDRZEJ FRISZKE

i Modzelewskiemu ustanowiła swym zastępcą Jana Olszew­


skiego jako adwokata bez prawa wykonywania zawodu.
Wkrótce wytoczono jej postępowanie dyscyplinarne o postę­
powanie w sprawie karnej Wojciecha Ziembińskiego. 8 maja
1968 r. wiceminister Zawadzki w imieniu ministra skierował
do Rady Adwokackiej w Warszawie pismo, w którym zwracał
się „o rozważenie, czy nie zachodzi potrzeba skierowania ad­
wokat Anieli Steinsberg (...) na Komisję do spraw Inwalidztwa
i Zatrudnienia, celem ustalenia, czy stan zdrowia nie czyni jej
niezdolną do wykonywania zawodu”. Uzasadniał to wiekiem
Steinsbergowej i jej rzekomo małą aktywnością zawodową,
ale zarzucał też, że „w rażący sposób łamie przy wykonywa­
niu zawodu obowiązujące przepisy prawa”. List kończył się
groźbą: „umożliwienie adwokat Anieli Steinsberg przej ścia na
emeryturę będzie chyba dla niej znacznie bardziej korzystne,
niż narażenie jej na to, że może zostać skreślona z listy adwo­
katów jako osoba, która nie daje rękojmi należytego wykony­
wania zawodu, zgodnie z zadaniami adwokatury w Polskiej
Rzeczypospolitej Ludowej”104. Steinsbergowa nie poddała się
i rozpoczęła obronę swego prawa do dalszej pracy. Wspierali ją
jako obrońcy Ludwik Cohn i Józef Stopnicki, występując wo­
bec komisji dyscyplinarnych i przed Sądem Najwyższym, do
którego odwołał się wiceminister. Ostatecznie ze wszystkich
jedenastu zarzutów, które wobec niej postawiono, została
uniewinniona105.
30 maja Rada Adwokacka, ulegając naciskowi, podjęła de­
cyzję o skierowaniu Steinsbergowej na badania przed Komi­
sją Lekarską ds. Inwalidztwa i Zatrudnienia. Najwyraźniej
władze spodziewały się, że orzeknie ona niezdolność do wy­
konywania zawodu. Steinsbergowa podjęła wielomiesięczną
walkę, tym razem we własnej sprawie. Jej odwołanie nie zostało

104 oraw. Teczka personalna A. Steinsbergowej.


105 R.Jarocki, Steinberg Aniela, op.cit. oraz wywiad z „Życia Warszawy”

58
WSTĘP

uwzględnione, ale też do badań nie doszło, gdyż wezwania nie


zostały prawidłowo dostarczone, zatem się nie stawiła. Komisja
orzekła, żejestzdolnado wykonywania zawodu w ¥2 i przydzie­
liła jej iii grupę inwalidztwa. Adwokat odwołała się i przed­
łożyła orzeczenia o stanie zdrowia wydane przez wybitnych
specjalistów. Tymczasem wiceminister Zawadzić w imieniu
ministra 4 listopada zwrócił się do Rady o rozważenie skreśle­
nia Steinsbergowej z listy adwokatów „z braku rękojmi wyko­
nywania zawodu adwokata zgodnie z zasadami adwokatury
prl”. W uzasadnieniu podał uchylenie się od badań lekarskich.
W istniejącej sytuacji Rada Adwokacka zwlekała, ale w połowie
czerwca 1969 r. z Ministerstwa Sprawiedliwości przyszło po­
naglenie. We wrześniu Rada przekazała akta Steinsbergowej
do ministerstwa, a 15 października minister podjął decyzję
o tymczasowym zakazie wykonywania zawodu. Steinsbergowa
się odwołała, wykazując braki prawne i rzeczowe w tym pi­
śmie. Niemniej 8 stycznia 1970 r. Rada Adwokacka zdecydo­
wała o skreśleniu jej z dniem 30 kwietnia z rejestru członków
Zespołu Adwokackiego, w którym pracowała. Steinsbergowa
nadal się odwoływała, ale Prezydium Naczelnej Rady Adwo­
kackiej 20 sierpnia 1970 r. uznało, że skarżąca nabyła upraw­
nienia emerytalne, ponadto nie poddała się badaniom Komisji
Lekarskiej do spraw Inwalidztwa i Zatrudnienia, której orze­
czeń nie mogą zastąpić zaświadczenia lekarskie wydawane
winnym trybie106.
Ostatnią próbą było odwołanie we wrześniu 1970 r. do mi­
nistra sprawiedliwości i do premiera Cyrankiewicza. Do pre­
miera pisała, że zwraca się do niego zachęcona „przez Bronkę
Hangrodowąl”. „Sprawa ta ilustruje zarazem stosunki panu­
jące w adwokaturze, nie idzie mi więc tylko o siebie. Poczu­
wam się do obowiązku zawiadomienia Pana Premiera o tym,
jak postępuje się z adwokatami. Od dwóch lat spotykają mnie

106 oraw. Teczka personalna A. Steinsbergowej.

59
ANDRZEJ FR1SZKE

ustawiczne dyskryminacje zmierzające do uniemożliwieniami


wykonywania zawodu. (...) W ciągu dwuletniego okresu zawie­
szenia zniszczona została moja praktyka adwokacka. Postępo­
wanie w zus, oczywiście za moimi plecami, było nastawione
w kierunku uznania mnie za inwalidę”. Zwracała uwagę, że
dyskryminacjewi968 r. spotkały kilku innych kolegów, którzy
dziś już pracują, „ja jedna pozostałam «na placu boju», jed­
nakże w każdej chwili może to spotkać innych adwokatów”107.
Niewiadomo, czy Cyrankiewicz odpowiedział. Steinsbergowa
pozostała na emeryturze.

Konspiracja
W drugiej połowie lat sześćdziesiątych Steinsbergowa często
spotykała się z Józefem Stopnickim i Ludwikiem Cohnem. Obaj
byli niepraktykującymi już adwokatami, ale nadal zatrudnieni
byli jako radcowie prawni, pierwszy w pks, drugi w „Czytel­
niku”. Obu znała od czasów przedwojennych i ze współpracy
w pps. W1968 r. ich kontakty stały się częste, gdyż bronili jej
w sprawach dyscyplinarnych, a więzi pepesowskie były funda­
mentem zaufania. Steinsbergowa kiedyś blisko współdziałała
ze Stopnickim, gdy w czasie okupacji organizował zespoły pro­
gramowe PPS-WRN.
Ludwik Cohn wspominał, że od drugiej połowy lat pięćdzie­
siątych „zaczęliśmy się zbierać w gronie kilku osób, głównie
z dawnej pps-wrn dla wymiany poglądów na tematy związane
z aktualną sytuacją”. Odbywane raz na kilka miesięcy spotka­
nia były na tyle poufne, że nie umawiano ich przez telefon, by
uniknąć podsłuchu i „zawiadomienia” SB o miejscu i dacie. Po­
nieważ kryptonimem wrn było «Koło», dlatego grono nazwano
„kółkiem”. W spotkaniach uczestniczyli Cohn, Stopnicki, Stefan
Zbrożyna, Julian Maliniak, czasami Tadeusz Szturm de Sztrem.
„ Zebrania nasze niewątpliwie wpływały na ocenę zachodzących

107 AOK. AO m/214 K.7.

60
WSTĘP

zjawisk, a także na naszą postawę wobec systemu rządów.


A to z kolei w dużej mierze musiało wpływać na poglądy osób,
z którymi każdy z nas osobno się stykał”. Szturm de Sztrem
utrzymywał kontakt z przebywającym we Francji Zygmuntem
Zarembą, Cohn i Stopnicki z Adamem Ciołkoszem w Londynie.
W1965 r. Cohnowi udało się po raz pierwszy wyjechać za granicę
do rodziny. W Paryżu doprowadził do pierwszego od wielu lat
spotkania Ciołkosza i Zaremby, w którym był mediatorem, pró­
bował doprowadzić do porozumienia się zwaśnionych liderów.
Podczas pobytu w Paryżu Cohn spotkał się także z Tadeuszem
Bieleckim, prezesem Stronnictwa Narodowego, oraz Janem
Nowakiem, dyrektorem Radia Wolna Europa100. Niewiadomo,
czy SB dowiedziała się o tych spotkaniach.
Natomiast w 1967 r. Stopnicki znalazł się w bezpośrednim
kręgu zainteresowania Służby Bezpieczeństwa jako poten­
cjalny organizator ośrodka pps pozostającego w kontakcie
z Ciołkoszem. W październiku 1967 r. sb założyła sprawę ope­
racyjnego rozpracowania „Stopa” i pilnie analizowała rozmowy
telefoniczne Stopnickiego. Na tej podstawie ustalono krąg czę­
stych kontaktów, który obejmował m.in. Cohna i Steinsber-
gową, ale też Stefana Zbrożynę i Ryszarda Obrączkę, podobnie
adwokatów Władysława Siłę-Nowickiego i Zygmunta Kopan-
kiewicza. Kontakty socjalistów były jednak ściślejsze i- jak
wynikało z podsłuchu w mieszkaniu - obejmowały dyskusje
nad perspektywą wznowienia działalności. O możliwości kry­
zysu dotychczasowego kształtu systemu przekonywały roz­
mówców m.in. wydarzenia Praskiej Wiosny w Czechosłowacji
oraz napięcia sowiecko-chińskie, a w Polsce bunt studentów
w marcu 1968 r. „W dyskusjach, jakie systematycznie organi­
zują- pisał dyrektor Departamentu m msw w styczniu 1970 r. -
poruszają często problem zestarzenia się socjaldemokracji.
Wysuwają stąd potrzebę przyciągnięcia młodzieży w zasięg

ioa L. Cohn, op.cit.,s. 121-130.

61
ANDRZEJ FRISZKE

swego oddziaływania. Rozpatrują sytuację wśród młodzieży


akademickiej, w szczególności zaś grup stojących na pozy­
cjach «marcowych» nie dotkniętych represjami. Podkreślają,
że w środowisku młodzieżowym istnieje zdrowy ferment. Ku­
roń i Modzelewski reprezentują ciekawe koncepcje, ale stoczyli
się w ramiona herezji”10’.
Według informacji sb (z podsłuchu) w lutym 1969 r. Steins-
bergowa w obecności Cohna zaproponowała Stopnickiemu ze­
branie materiałów z właśnie przeprowadzonego przed Sądem
Wojewódzkim procesu Kuronia i Modzelewskiego i przekaza­
nie ich do Radia Wolna Europa dla rozpowszechnienia wiedzy
o tym procesie. Stopnicki poparł to zamierzenie110. (Można
wątpić, czy wprost mówiono o rwe, czy raczej o wysłaniu na
Zachód). Na początku maja Lipski odwiedził Stopnickiego i -
powołując się na rozmowę ze Steinsbergową - sugerował, by
spotkał się on z Jakubem Karpińskim, jednym z przywódców
ruchu marcowego. Do spotkania faktycznie doszło111. W na­
stępnych miesiącach interesowano się procesem „taterników”
(jednym z oskarżonych i skazanych był Karpiński). Rozważano
też możliwość puszczenia w obieg „samizdatu”, na wzór rosyj­
ski, czyli maszynopisów ze znaczącymi tekstami opozycyjnymi
(np. praskim manifestem „2000 słów”). Odbywały się też roz­
mowy zmierzające do nawiązania kontaktu z odpowiednimi
osobami i wywarcia wpływu na wybory do rad adwokackich.
Próbą przypomnienia korzeni, a zarazem testem odwagi
było zorganizowane przez Cohna, Stopnickiego i Jerzego
Cesarskiego spotkanie 30 kwietnia 1969 r. nad grobem Kazi­
mierza Pużaka na Powązkach, sb oceniała, że liczono na przy­
bycie ponad 80 osób, w istocie przyszło kilkanaście. Wśród
10? ipn BU 0296/207, t. 5, k. 6g. „Notatka” dotycząca „sytuacji w środowisku
prawicy socjaldemokratycznej” z 20 stycznia 1970 r. podpisana przez dy­
rektora Departamentu m pile. H. Piętka.
110 ipn bu 01325/26, k. 8. Analiza materiałów i wnioski operacyjne w sprawie
kryptonim „Stopa” z 1 września 1971 r.
111 Ibidem, k. 11.

62
WSTĘP

nich była Steinsbergowa obok talach weteranów partii, jak Lu­


cyna Woliniewska, Kazimiera Dubois, Julian Maliniak, Stefan
Zbrożyna. Nie wygłaszano żadnych przemówień112. Rok póź­
niej - 30 kwietnia 1970 r. - przybyło w to miejsce około 30 osób,
przeważnie dawni działacze pps, ale też Kazimierz Moczarski
i Jan Rzepecki. Krótkie przemówienie przypominające postać
Pużaka wygłosił Antoni Pajdak, w czasie wojny zastępca De­
legata Rządu na Kraj i były więzień sowiecki. Na zakończenie
odśpiewano Czerwony sztandar, hymn pps. Dyrektor iii Depar­
tamentu MSW płk Piętek zaznaczył: „Wszystkie osoby uczest­
niczące w uroczystości były filmowane i fotografowane, co
wywołało wśród nich zaniepokojenie”113114 . To ostatnie działanie
miało wyraźnie na celu postraszenie uczestników uroczysto­
ści i zniechęcenie do jej powtarzania. Kilka tygodni później -
21 czerwca - spora grupa dawnych pepeesowców pojechała na
cmentarz w Palmirach na grób Mieczysława Niedziałkowskiego.
Przyłączyli się do ludowców, którzy jechali złożyć hołd zamor­
dowanemu w tym samym czasie Maciejowi Ratajowi. SB nie
była obojętna - po uroczystościach wzywano na przesłuchania
Franciszka Kamińskiego, dawnego komendanta Bch i organi­
zatora wyprawy. Przesłuchiwano również Juliana Maliniaka,
który przemówił nad grobem Niedziałkowskiego. „Pytali, kto
organizował uroczystości, kto wysyłał zawiadomienia o termi­
nie, kto zamawiał wieńce itd.”11*.
W „Omówieniu sprawy kryptonim «Stopa»” z czerwca
1969 r. oficer sb pisał, że jest ona prowadzona przeciw Stop-
nickiemu i Cohnowi, obu „narodowości żydowskiej”, gdyż

112 ipn bu 0296/207, t.S, k.54-56. „Notatka dot. spotkania b. prawicowych


działaczy pps-wrn” z 5 maja 1969 r. podpisana przez dyrektora Departa­
mentu ni płk. H. Piętka.
113 ipn bu 0296/207, t. 5, k. 94-96. „Notatka dot. przebiegu spotkania nad gro­
bem b. działacza pps-wrn Kazimierza Pużaka” Z4 maja 1970 r„ podpisana
przez dyrektora Departamentu iii płk. H. Piętka.
114 ipn bu 01209/460, k.27. „Notatka służbowa” dot. rozmowy w obiekcie
„Anita” w dniu 4 września 1970 r.

63
ANDRZEJ FRISZKE

w msw przyjmowano w tym czasie kryteria nazistowskich


ustaw norymberskich. Zarzucano im, że „dążą do skupienia
wokół siebie znanych z nieprzychylnego stosunku do prl pra­
wicowych działaczy pps; usiłują nawiązać kontakt z Adamem
Ciołkoszem-czołowym działaczem emigracyjnym PPS; z dużą
uwagą i zainteresowaniem śledzili procesy Kuronia, Modzelew­
skiego i «komandosów», samorzutnie pomagali «obrońcom
politycznymn w wypracowywaniu jak najbardziej skutecznej
linii obrony; aktywnie uczestniczyli i uczestniczą w obronie
samych «obrońców politycznych» (A. Steinsbergowej, Jana
Olszewskiego i Wł. Siła-Nowickiego i innych), w stosunku do
których Komisja Dyscyplinarna wra wszczęła postępowanie
dyscyplinarne”. Oceniano, że do grupy należą prócz Cohna
i Stopnickiego Ryszard Obrączka, Stefan Zbrożyna, Stanisław
Sobolewski, Adolf Dąb, Adam Nagórski, a współpracują z nimi
Steinsbergowa, J. N. Miller i J. J. Lipski. Zastosowane środki in­
wigilacji topodsłuchy pokojowe i telefoniczne u Stopnickiego
i Obrączki oraz dwóch agentów, którzy jednak nie docierali do
centrum grupy115.
Kontakty z Adamem Ciołkoszem utrzymywali za pośrednic­
twem zaufanych osób, które przy okazji spraw zawodowych
lub prywatnych wyjeżdżały do Londynu (jedną z nich był Adolf
Dąb, były sędzia i adwokat, inną m.in. Władysław Sieroszew­
ski). Wydaje się, że w opracowywaniu listów ściśle politycz­
nych, np. ocen polityki Międzynarodówki Socjalistycznej, czy
nalegań na zjednoczenie emigracyjnych socjalistów aktywni
byli głównie Cohn i Stopnicki oraz Obrączka. Steinsbergowa
tylko czasem przychodziła na taicie spotkania. Niemniej 2 li­
stopada 1969 r. zawiadomiła Stopnickiego, że jej telefon jest
na podsłuchu.
Drobne wzmianki w streszczeniach podsłuchanych rozmów
wskazują na to, że Steinsbergowa kończyła wówczas swoją

11S ipn bu 0332/132, t.i.k. 91-100.


WSTĘP

książkę. 21 listopada 1969 r. Cohn iStopnicki zwrócili jej uwagę,


„aby nie trzymała u siebie książki Rakowiecka 2”, ale ją u kogoś
zdeponowała. W kontekście omówienia rozmowy Stopnickiego
ze Steinsbergową 16 grudnia w notatce sb zapisano: „Steinsber-
gowa nosi się z zamiarem opublikowania za granicą własnych
wspomnień z procesów politycznych w Polsce”. Stopnicki po­
wtórzył przestrogę, by maszynopisu nie trzymać w domu116.
Pod koniec lata 1970 r. do Polski przyjechała Bronisława Lan-
grodowa, lekarz psycholog, o której aktywności w pps w Kra­
kowie była już mowa. Była ona żoną Witolda Langroda, przed
wojną pracownika msz delegowanego do Międzynarodowej Or­
ganizacji Pracy w Genewie, po wojnie urzędnika ONZ. Z Polski
wyjechała w 1946 r., mieszkała w Nowym Jorku, ale po 1956 r.
przyjeżdżała kilka razy do kraju, poprzednio, mimo prób za­
blokowania jej podróży przez msw, w 1966 r. Langrodowa
podtrzymywała dawne znajomości ze Steinsbergową, a także
Cyrankiewiczem. Od lat przedwojennych była dobrą znajomą
Ciołkoszów, z którymi widywała się w Londynie. Spotkanie
z Cohnem i Stopnickim odbyło się 4 września „w kontrolowa­
nym przez nas mieszkaniu należącym do adw. AnieliSteinsberg.
(...) Tematem rozmowy było współdziałanie w.w. z pracowni­
kiem rwe Adamem Ciołkoszem”117. Określenie „kontrolo­
wanym przez nas” oznaczało, że w mieszkaniu był założony
podsłuch pokojowy, sb traktowała Langrodową jako wysłan-
niczkę Ciołkosza, zwróciła uwagę, że odbywała nawet po kil­
kanaście spotkań dziennie, w tym z osobami inwigilowanymi,
np.z Moczarskim. Wypowiedź Langrodowej podsłuchana
przez ub w mieszkaniu Steinsbergowej zawierała odpowiedź
na pytania i uwagi zawarte w listach przekazanych w sprawach
iu ipn 01325/26, k. 76-90. „Kronika w sprawie krypt. «Stopa» od dnia 4x1
1968 r. do dnia 21 v 1969 r.”; ipn 01325/26, k. 91-105. „Omówienie sprawy
krypt. «Stopa» oraz kierunkowy plan rozpracowania” z 25 czerwca 1969 r.;
ipn 01325/26, k. 6-33. „Analiza materiałów i wnioski operacyj ne w sprawie
krypt. «Stopa»” z 1 września 1971 r.
117 ipn bu 01208/460, k. 36. „Notatka” z 10 września 1970 r.

65
ANDRZEJ FRISZKE

politycznych do Ciołkosza. Wysłuchała także postulatów uczest­


ników spotkania kierowanych do Ciołkosza oraz naświetlenia
sytuacji politycznej w kraju i oceny zachowań emigracji. Stop-
nicki nalegał na stworzenie funduszu dla tych, którzy w kraju
będą potrzebować pomocy. Taki fundusz „w tej chwili nie jest
potrzebny, ale może być potrzebny w pewnych momentach’”1'.
Status Langrodowej był szczególny. Steinsbergowa powie­
działa w rozmowie ze znajomym, że po przyjeździe do War­
szawy została zaproszona przez premiera Cyrankiewicza do
domu, a ponadto Cyrankiewicz zaprosił ją do Krynicy i w Biesz­
czady, gdzie przebywała do początku września11’. Mimo tego
niezwykłego parasola ochronnego sb przeprowadziła tajną
rewizję w jej hotelowym pokoju, a na 7 września, kiedy zamie­
rzała odlecieć z Okęcia, przygotowywano dokładną kontrolę
osobistą. Od tego zamiaru odstąpiono w ostatniej chwili, ogra­
niczając się do przeszukania bagażu120, sb spodziewała się, że
Langrodowa może wywieźć z Polski listy do Ciołkosza, jakieś
materiały, być może także książkę Steinsbergowej. W jednej
z notatek napisano bowiem, że „zapoznała się z opracowanymi
już fragmentami pamiętników Anieli Steinsbergowej. Oceniła
je jako znakomite i zachęcała autorkę do przyspieszenia pracy
nad nimi”121. Z tej lakonicznej wzmianki wynika, że maszyno­
pis w tym momencie już istniał, ale praca trwała.
W następnych miesiącach Cohn, Stopnicki, Pajdak, Obrączka
oraz laiku młodszych ich znajomych spotykali się, by pody­
skutować, wymienić się lekturami, zastanowić nad próbami

na ipn bu 01208/460, k. 24-32. „Notatka służbowa” dot. rozmowy w obiekcie


„ Anita” » w dniu 4 września 1970 r.
n» ipn bu 01208/460, k.n. „Notatka” z 29 sierpnia 1970 r. ze spotkania ko.
„Maks” z A. Steinsbergową.
120 ipn 1268/355, k. 1-7. Pisma wymienione w sprawie kontroli na Okęciu; ipn
bu 01209/460, k. 18. „Plan tajnej rewizji w pokoju hotelu Bristol” z 2 wrze­
śnia 1970 r., s. 36 „Notatka” z 10 września 1970 r.
121 ipn bu 01208/460, k. 55. „Notatka dot. pobytu w Polsce dr Langrod Broni­
sławy” z 14 września 1970 r.

66
WSTĘP

gromadzenia osób młodszych, by pobudzać i kształtować ich


postawy polityczne. Posługiwano się nielicznymi wydawnic­
twami pps z emigracji, tekstami z paryskiej „Kultury”, także
wydanymi w Paryżu książkami Władysława Bieńkowskiego.
Oczywiście żywo reagowano na wystąpienia robotnicze w grud­
niu 1970 r., ale próby zainicjowania aktywności zostały prze­
cięte przez sb, która wezwała na rozmowy ostrzegawcze kilka
osób. W lipcu 1971 r. Stopnicki w rozmowie z Pajdakiem zasta­
nawiał się, czy „my będziemy zdolni coś zrobić. Oczywiście
bez organizacji, bo nastąpiłaby szybko wsypa. W grudniu nie
potrafiliśmy poruszyć chociaż części inteligencji z uwagi na
to, że weszłyby wojska radzieckie”. Trzeba „namawiać ludzi,
którzy mają postawę życiową bliską nam, aby co pewien czas
spotkały się 2-3 osoby i omówiły sytuację, doręczyły sobie ja­
kąś «nielegalszczyznę»”122. Jak wynika z opracowanego przez
sb wykazu kontaktów i rozmów w tej fazie działań Steinsber-
gowa nie uczestniczyła.
Pracę nad swoją książką rozpoczęła wiosną 1969 r. W roz­
mowie z Janem Olszewskim wspomniała, że „przyjaciele pro­
sili ją o zdecydowanie się na opisanie procesów”. Zamierza do
tego wykorzystać akta znajdujące się w posiadaniu Kazimierza
Moczarskiego123. W lutym 1970 r. w rozmowie z Moczarskim
Steinsbergowa mówiła, że w swojej książce z wielkim trudem
opracowała część dotyczącą Żydów pracujących w Minister­
stwie Bezpieczeństwa. „Popełnione przez tych ludzi zbrodnie -
streszczano jej wypowiedź - służyły i służą jako uzasadnienie
haseł antysemityzmu”. Paradoksem jest jednak, że zarazem
w mbp Żydzi bywali poniewierani i lżeni z powodu pochodzenia
i fabrykowano też akty oskarżenia o szpiegostwo na rzecz Izra­
ela. W tej rozmowie prosiła Moczarskiego o materiały dotyczące

122 ipn 01325/26, k. 33-52. „Analiza materiałów i wnioski operacyjne w sprawie


krypt. «Stopa»” z 1 września 1971 r.
123 ipn bu 01208/1003, k. 146. „Notatka dot. Kazimierza Moczarskiego”
z 5 marca 1969 r.

67
ANDRZEJ FRISZKE

jego uwięzienia i procesu’24. Trzeba zauważyć, że w opubliko­


wanej lulka lat później książce rozdziału o Żydach w mbp nie
ma. Być może autorka zrezygnowała z jego publikacji. Parę
tygodni później, podczas spotkania ze Steinsbergową, Stop-
nickim i Dąbem, Moczarski podzielił się swoim przekonaniem,
że Kazimierza Pużaka specjalnie doprowadzono do śmierci
wwiezieniu. Siedział zimą w nieopalanej celi, w związku z tym
ciężko zachorował. Gdy doszedł do siebie, wywiązała się in­
fekcja w nodze, ale naczelnik więzienia nie dał zgody na ope­
rację. Skonfiskowano mu też okulary, bez których niemal nic
nie widział124 . Tych danych w książce także nie znajdujemy,
125*
zapewne autorka nie uznała ich za wystarczająco udowod­
nione. Jak wynika z treści książki z Moczarskim przeanalizo­
wała wiele spraw, otrzymała też od niego część dokumentacji.
Tymczasem Służba Bezpieczeństwa przygotowywała się do
rozbicia grupy socjalistów. 4 października 1971 r. w Departa­
mencie iii msw został zatwierdzony „Plan realizacji sprawy
krypt. «Stopa»”, czyli formalnego wszczęcia śledztwa, przepro­
wadzenia serii rewizji w mieszkaniach inwigilowanych osób
oraz ich przesłuchania. Główne uderzenie miało być skiero­
wane w Cohna, Stopnickiego i Obrączkę, ale rewizję zamie­
rzono także u Steinsbergowej, choć nie traktowano jej jako
członka grupy124. Akcja sb nie nastąpiła od razu, być może
dlatego, że 17 października nagle zmarł Józef Stopnicki. Po
jego pogrzebie Steinsbergową zapisała: „Wśród tłumu odpro­
wadzających zwijali się «cisi» z magnetofonami i aparatami
fotograficznymi”127.

124 ipn bu 01208/1003, k. 165. „Notatka służbowa” z 28 lutego 1970 r.


125 ipn bu 01208/1003, k. 173. „Informacja” z 5 maja 1970 r.
124 ipn bu 01325/26, k. 119-130. „Plan realizacji sprawy krypt. «Stopa»”
z 30 września 1971 r., zatwierdzony 4 października. Jałto członków „grupy”
wymieniano: Cohna, Stopnickiego, Obrączkę, J. Maliniaka, S. Zbrożynę
i St. Sobolewskiego. Przesłuchaniami zamierzano objąć kilkanaście osób.
127 aok. ao m/214. k. 8. Rękopis A. Steinsbergowej dotyczący opisywanej tu
sprawy.

68
WSTĘP

20 października 1971 r. kpt. Zofia Wójcik z Komendy Stołecz­


nej mo sformułowała postanowienie o wszczęciu dochodze­
nia z art. 271 kodeksu karnego „w sprawie rozpowszechniania
w kraju i za granicą przez grupę osób - członków b. wrn fał­
szywych wiadomości mogących wyrządzić poważną szkodę
interesom prl”. W uzasadnieniu wymieniano Stanisława Sobo­
lewskiego, Ryszarda Obrączkę i Ludwika Cohna jako utrzymu­
jących „stały kontakt za pośrednictwem osób wyjeżdżających
z kraju z Adamem Ciołkoszem”, któremu przesyłają „fałszywe
wiadomości na temat sytuacji ekonomicznej i politycznej
w prl”128. 25 listopada 1971 r. funkcjonariusze sb wyposażeni
w nakaz rewizji wydany przez prok. Wiesławę Bardonową prze­
prowadzili przeszukania w mieszkaniach 9 osób, w tym Cohna,
Pajdaka, Obrączki i Steinsbergowej12’. „Rewizja u mnie -zapi­
sała Steinsbergowa-trwałaodg. 8-ej rano do 15-ej. Zakwestiono­
wano 39 pozycji, w tym akta procesów politycznych, w których
broniłam, różnepapiery, listy iparę książek”. Wszystkim kazano
się stawić nazajutrz w Pałacu Mostowskich na przesłuchanie130.
W meldunku skierowanym do dyrektorów Departamentu m
i Biura Śledczego oraz do dyrektora gabinetu ministra stwier­
dzano, że w trakcie dokonanych wówczas przeszukań zna­
leziono opracowania dotyczące działalności pps w kraju i na
emigracji, żądania strajkujących w Szczecinie z 1971 r., Tezy
o nadziei i beznadziejności Leszka Kołakowskiego oraz książki,
listy, notatki świadczące o kontaktach z pps na emigracji131.
W czasie rewizji skonfiskowano także unikalne materiały hi­
storyczne, np. u Cohna jego wspomnienia i materiały dotyczące
procesu z 1948 r. oraz ewentualnych wniosków o rehabilitację

128 IPN BU 01325/26, k. 132-133.


129 Pozostałymi byli adwokaci Edward Czemier-Wołomiej, Władysław Siero­
szewski, Jerzy Bezdek oraz współpracujące jako maszynistki Halina Ku­
jawska i Halina Jezierska.
no aok. ao m/214. K. 8. Rękopis A. Steinsbergowej dotyczący opisywanej tu
sprawy.
131 ipn bu 01325/26, k. 165. „Meldunek” z 25 listopada 1971 r.

69
ANDRZEJ FRISZKE

z 1956 r., maszynopis pamiętnika Stefana Zbrożyny, nawet fo­


tografię zbiorową z 1919 r. Pajdakowi zabrano zapiski do wspo­
mnień z więzienia wzsrr. U Steinsbergowej zakwestionowano
notatki dotyczące postępowania karnego w sprawie Zofii Mo-
czarskiej skazanej w 1949 r., skierowane do adw. Winawera
kilkudziesięciostronicowe pismo Włodzimierza Lechowicza
z 1956 r. dotyczące śledztwa i jego metod, a także wniosek
o rewizję nadzwyczajną z 1957 r. w sprawie Józefa Frontczaka,
materiały sądowe dotyczące procesów lat sześćdziesiątych,
w których Steinsbergowa broniła, „15 teczek notatek dot. pro-
cesówkarnych”, materiały dotyczące komisji dyscyplinarnych
Michnika na Uniwersytecie Warszawskim132. W innym piśmie
zanotowano, że „na stronie 93 rękopisu znajdującego się
w najgrubszej teczce materiałów zakwestionowanych u Anieli
Steinsbergowej” znajduje się wystąpienie Moczarskiego na
rozprawie sądowej, w którym wymienił nazwiska kolaboran­
tów rozpracowywanych przez Kierownictwo Wallu Podziem­
nej133. Wykaz materiałów zarekwirowanych pokazuje, że sb
nie tylko konfiskowała wszelkie druki wydane na emigracji,
dokumenty życia społecznego (np. teksty przemówień na po­
grzebach znanych osób), materiały i szkice do wspomnień, ale
także dokumenty o charakterze urzędowym ilustrujące sprawy
karne w prl, w tym represje okresu stalinowskiego.
Nikogo na stałe nie zatrzymano, zapewne ze względu na
wiek-Cohn miał 70 lat, Pajdak77, Steinsbergowa 75. Niemniej
wszystkich przesłuchano. Notatki z tych przesłuchań poka­
zują, jak zwłaszcza Cohn i Steinsbergowa testowali na sobie
to zachowanie, które doradzano zaangażowanym w działal­
ność opozycyjną. Steinsbergowa zaczęła od domagania się

132 ipn bu 01325/26, k. 243-249. „Informacja” z 25 listopada 1971 r.j ipn bu


01325/26, k. 349-363. „Omówienie materiałów zakwestionowanych w cza­
sie przeszukania mieszkania Anieli Steinsberg” z 23 grudnia 1971 r.
133 ipn bu 01208/1003, k. 197-200. „Notatkasłużbowa” ppłk.J. Krystaz29 grud­
nia 1971 r.

70
WSTĘP

określenia, w jakim charakterze jest wezwana - czy świadka,


a jeśli tak, to w jakiej sprawie. Zaznaczyła, że jako świadek ma
prawo odmówić składania zeznań na podstawie art. 166 kpk.
Pytana o zidentyfikowanie zakwestionowanych u niej doku­
mentów zaznaczyła, że może je zidentyfikować, ale odmówi
wszelkich informacji na temat osób trzecich, od których je
otrzymała. Tej zasady trzymała się przy pytaniach o kolejne
zakwestionowane u niej maszynopisy czy broszury134.
Podczas rewizji u Haliny Jezierskiej, która przepisywała dla
Steinsbergowej różne pisma, esbecy znaleźli kalkę służącą do
pisania na maszynie. W ten sposób sb uzyskała dowód, że Je­
zierska przepisywała książkę o procesach stalinowskich135.
Przesłuchiwana przyznała, żeprzepisywaławi97O r. fragmenty
opracowania Steinsbergowej na temat procesu Moczarskiego.
Takiego opracowania w czasie rewizji nie znaleziono. Maszy­
nopis był ukrywany u kogoś zaufanego.
23 grudnia Komenda Stołeczna mo wniosła do prokuratury
wniosek o przedstawienie Ludwikowi Cohnowi zarzutów
z art. 271 kodeksu karnego. Ku zapewne zaskoczeniu śledczych
z SB wniosek został przez prokuraturę wojewódzką załatwiony
odmownie. Prokurator W. Krassowski uznał przedstawienie
zarzutów za przedwczesne, a materiał dowodowy za niewy­
starczający136. Z pewnością prokurator podjął decyzję po odpo­
wiednich uzgodnieniach na wyższym szczeblu. Ekipa Gierka
rządząca Polską od grudnia 1970 r. nie zamierzała kontynuować
polityki wszczynania procesów politycznych. Była to istotna
wiadomość, pozwalająca myśleć o poszerzaniu granic wolności.
Część rzeczy zabranych w czasie rewizji oddano właścicie­
lom. Steinsbergowej zwrócono archiwum akt procesowych,

ni ipn bu 01325/26, k. 262-263. „Notatkashiżbowa” z 29 listopada 1971 r.


135 aok. ao m/214, k. 8. Rękopis A. Steinsbergowej dotyczący opisywanej tu
sprawy.
134 ipn bu 01325/26, k.387. „Notatka służbowa” kpt. Z. Wójcik z 14 stycznia
1972 r.

71
ANDRZEJ FRISZKE

zatrzymano parę książek wydanych na emigracji. „Zabawnie


się złożyło, że zatrzymano maszynopis pt. «Uwagi do wytycz­
nych na vi Zjazd pzpr w sprawie wymiaru sprawiedliwości
(opublikowane w książce pt. Sąd orzekł, wyd. przez Instytut Li­
teracki w Paryżu), natomiast w powodzi szpargałów zwrócono
mi odręcznie napisany przeze mnie brulion tych uwag, które
opracowaliśmy wspólnie z kol. Janem Olszewskim na życze­
nie kilku podpisanych profesorów. Niezauważone, że brulion
zdradza autorstwo uwag”137.
Wkrótce do Steinsbergowej ponownie przyszli esbecy, tym
razem z „wizytą”: „rozsiedli się przy stole i zaczęli mi grozić,
że wprawdzie śledztwo jest umorzone, ale może być w każ­
dej chwili wznowione i to o szpiegostwo, bo Ciołkosz jest
szpiegiem amerykańskim, a ja utrzymuję z nim stosunki, że
doskonale wiedzą, że piszę historię procesów politycznych
i zamierzam przesłać tę pracę za granicę, gdyż powiedział im
to właśnie Jaś (sic!) Olszewski, że wybrałam sobie dziwnego bo­
hatera Moczarskiego, który ma ręce umazane we krwi niewin­
nych ofiar. Chodziło o to, aby mnie sprowokować do protestu
i do jakichś wypowiedzi, a nadto poróżnić z przyjaciółmi. Ja
jednak nie odezwałam się ani słowem, siedziałam spokojnie
i milczałam. Wówczas zaczęli zadawać mi pytania - zauważy­
łam, że nie mam obowiązku odpowiadać, bo to nie jest prze­
słuchanie. P. Woźnica na to «nie przesłuchujemy pani, tylko
rozmawiamyw. «Ale ja nie mam również obowiązku prowadzić
rozmowy». Widziałam, jak bardzo irytowała ich ta moja po­
stawa, nie mielijednak na to rady-zagrozili tylko, że jeśli wyślę
moją pracę za granicę, to represje spotkają nie tylko mnie, ale
i moją rodzinę. Po tym grzecznie się pożegnali, całując mnie
w rękę”138.

137 aok. ao ni/214. k. 8. Rękopis A. Steinsbergowej dotyczący opisywanej tu


sprawy.
na aok. AOin/214. K. 8. Rękopis A. Steinsbergowej dotyczący opisywanej tu
sprawy.

72
WSTĘP

W połowie 1972 r. ukazała się w paryskim Instytucie Literac­


kim książka Sąd orzekł, zawierająca fragmenty dokumentacji-
akty oskarżenia, wyroki, mowy oskarżonych i niektóre mowy
adwokatów - podczas procesów Hanny Rewskiej, Jacka Kuro­
nia i Karola Modzelewskiego z 1969 r., „taterników” z 1970 r.
i „Ruchu” z 1971 r. Oprócz tej dokumentacji książka zawierała
opracowanie Uwagi o procesach politycznych oraz Zachowanie
podczasprzesłuchań13’.Niepodawanoautorówtychopracowań
ani redaktora tomu. Można założyć niemal z pewnością, że
Steinsbergowa albo była jego redaktorem albo współredakto­
rem, przypuszczalnie też spodjejpióra(zapewne we współpracy
z Olszewskim i Cohnem) wyszły wspomniane opracowania.
Ogromne znaczenie dla osób, którym groziło śledztwo i prze­
słuchanie, miała instrukcja Zachowanie podczas przesłuchań.
W oparciu o analizę przepisów kodeksu postępowania karnego
wskazywano na możliwość obrony w śledztwie, m.in. przez
odmowę zeznań, co uznawano za najwłaściwsze. Wskazywano,
że świadek nie musi uzasadniać odmowy zeznań, wystarczy,
jeśli powoła się na art. 166 kpk, podejrzany zaś zawsze może
odmówić zeznań. Naświetlano też problem relacji przesłuchu-
jący-przeshichiwany, łącznie z powstającymi pułapkami psy­
chologicznymi. Opisywano reguły, jakie musi spełniać protokół
przesłuchania, iwskazywanonabezprawnośćprzesłuchańbez
protokołu. Autorzy ewidentnie posługiwali się przykładami
ze znanych im śledztw, gdy różne metody przesłuchujących
w połączeniu z trudną sytuacją psychologiczną uwięzionego,
rozgrywaną przez oficera śledczego, prowadziły do składania
obszernych zeznań u0. Instrukcja ta byłaj ednym z ważnych ele­
mentów budowania obrony przed aparatem bezpieczeństwa.
Tymczasem jednak aktywność grupy socjalistów ustała. Za­
pewne rzadsze też były kontakty z Londynem. Steinsbergowa139

139Sąd orzekł, Paryż 1972.


uo Tamże, s. 299-310.

73
ANDRZEJ FRISZKE

zatrzymano parę książek wydanych na emigracji. „Zabawnie


się złożyło, że zatrzymano maszynopis pt. «Uwagi do wytycz­
nych na vi Zjazd pzpr w sprawie wymiaru sprawiedliwości
(opublikowane w książce pt. Sąd orzekł, wyd. przez Instytut Li­
teracki w Paryżu), natomiast w powodzi szpargałów zwrócono
mi odręcznie napisany przeze mnie brulion tych uwag, które
opracowaliśmy wspólnie z kol. Janem Olszewskim na życze­
nie kilku podpisanych profesorów. Niezauważone, że brulion
zdradza autorstwo uwag”137.
Wkrótce do Steinsbergowej ponownie przyszli esbecy, tym
razem z „wizytą”: „rozsiedli się przy stole i zaczęli mi grozić,
że wprawdzie śledztwo jest umorzone, ale może być w każ­
dej chwili wznowione i to o szpiegostwo, bo Ciołkosz jest
szpiegiem amerykańskim, a ja utrzymuję z nim stosunki, że
doskonale wiedzą, że piszę historię procesów politycznych
i zamierzam przesłać tę pracę za granicę, gdyż powiedział im
to właśnie Jaś (sic!) Olszewski, że wybrałam sobie dziwnego bo­
hatera Moczarskiego, który ma ręce umazane we krwi niewin­
nych ofiar. Chodziło o to, aby mnie sprowokować do protestu
i do jaldchś wypowiedzi, a nadto poróżnić z przyjaciółmi. Ja
jednak nie odezwałam się ani słowem, siedziałam spokojnie
i milczałam. Wówczas zaczęli zadawać mi pytania - zauważy­
łam, że nie mam obowiązku odpowiadać, bo to nie jest prze­
słuchanie. P. Woźnica na to «nie przesłuchujemy pani, tylko
rozmawiamy».«Ale ja nie mam również obowiązku prowadzić
rozmowy». Widziałam, jak bardzo irytowała ich ta moja po­
stawa, niemielijednakna to rady-zagrozilitylko, żejeśliwyślę
moją pracę zagranicę, to represje spotkają nie tylko mnie, ale
i moją rodzinę. Po tym grzecznie się pożegnali, całując mnie
w rękę”138.

137 aok. ao m/214. k. 8. Rękopis A. Steinsbergowej dotyczący opisywanej tu


sprawy.
no aok. ao ni/214. K. 8. Rękopis A. Steinsbergowej dotyczący opisywanej tu
sprawy.

72
WSTĘP

W połowie 1972 r. ukazała się w paryskim Instytucie Literac­


kim książka Sąd orzekł, zawierająca fragmenty dokumentacji-
akty oskarżenia, wyroki, mowy oskarżonych i niektóre mowy
adwokatów - podczas procesów Hanny Rewskiej, Jacka Kuro­
nia i Karola Modzelewskiego z 1969 r., „taterników” z 1970 r.
i „Ruchu” z 1971 r. Oprócz tej dokumentacji książka zawierała
opracowanie Uwagi o procesach politycznych oraz Zachowanie
podczas przesłuchań'39. Nie podawano autorów tych opracowań
ani redaktora tomu. Można założyć niemal z pewnością, że
Steinsbergowa albo była jego redaktorem albo współredakto­
rem, przypuszczalnie też spodjej pióra (zapewne we współpracy
z Olszewskim i Cohnem) wyszły wspomniane opracowania.
Ogromne znaczenie dla osób, którym groziło śledztwo i prze­
słuchanie, miała instrukcja Zachowanie podczas przesłuchań.
W oparciu o analizę przepisów kodeksu postępowania karnego
wskazywano na możliwość obrony w śledztwie, m.in. przez
odmowę zeznań, co uznawano za najwłaściwsze. Wskazywano,
że świadek nie musi uzasadniać odmowy zeznań, wystarczy,
jeśli powoła się na art. 166 kpk, podejrzany zaś zawsze może
odmówić zeznań. Naświetlano też problem relacjiprzeshichu-
jący-przesłuchiwany, łącznie z powstającymi pułapkami psy­
chologicznymi. Opisywano reguły, jakie musi spełniać protokół
przesłuchania, iwskazywanonabezprawnośćprzeshichańbez
protokołu. Autorzy ewidentnie posługiwali się przykładami
ze znanych im śledztw, gdy różne metody przesłuchujących
w połączeniu z trudną sytuacją psychologiczną uwięzionego,
rozgrywaną przez oficera śledczego, prowadziły do składania
obszernych zeznań139 140. Instrukcja tabyła jednym z ważnych ele­
mentów budowania obrony przed aparatem bezpieczeństwa.
Tymczasem jednak aktywność grupy socjalistów ustała. Za­
pewne rzadsze też były kontakty z Londynem. Steinsbergowa

139 Sąd orzekł, Paryż 1972.


no Tamże, s. 299-310.

73
ANDRZEJ FRISZKE

pozostawałajednak w bliskich relacjach zjanem Olszewskim,


Janem Józefem Lipsldm, Kazimierzem Moczarskim, Józefem
Rybickim, dawnym szefem Kedywu w Warszawie, przy czym
Lipski i Rybicki odwiedzali także Moczarskiego. W rozmowach
z Moczarskim Steinsbergowa radziła, co może zrobić wobec
odmowy kolejnych wydawnictw krajowych opublikowania jego
Rozmów z katem. W1974 r. zirytowany tymi odmowami Mo-
czarski skłaniał się do opublikowania książki w jednym z wy­
dawnictw polskich w Stanach Zjednoczonych. Steinsbergowa
odradzała taki krok, liczyła na przełamanie oporu w Piw-ie,
gdzie można było liczyć na Zofię Bartoszewską, która zasiadała
we władzach wydawnictwa. Przy okazji Steinsbergowa pochwa­
liła się, że jej Widziane z ławy obrończej czytał Andrzej Szczy­
piorski i bardzo pozytywnie ocenił książkę, co sobie ceniła141.
Publikacja jej książki w kraju nie była możliwa ze względu na
temat, objęty całkowitym zakazem cenzury. Steinsbergowa
wstrzymywała się jednak z decyzją opublikowania jej za gra­
nicą. Jesienią 1975 r. w jednej z rozmów z Lipsldm powróciła
sprawa książki. Najwyraźniej Steinsbergowa nie przewidywała
na razie jej wydania za granicą, rozmawiano bowiem o zdepo­
nowaniu maszynopisu w Ossolineum i złożeniu kopii u kogoś
ze znajomych. „Lipski był zainteresowany, czy Steinsbergowa
wyrazi zgodę na sporządzenie kilkunastu odbitek i kolportaż
pamiętników, gdyby znalazły się na ten cel pieniądze”. Odpo­
wiedzi autorld nie znamy142.

KOR
Pozbawiona możliwości wykonywania zawodu adwokata,
Steinsbergowa pozostawała jednak w kontaktach ze środo­
wiskiem, zwłaszcza tymi obrońcami, którzy odważyli się

ui ipnbu 01208/1003, k. 212-214. „Informacja” ze źródła „Anita" z 16 marca


1974 r.; ipn bu 01208/1003, k. 215-216. „Informacja” ze źródła „Anita”
z 20 marca 1974 r.
142 ipnbu0204/1421,t.2,k.24. „Meldunekoperacyjny”z 10października 1975r.

74
WSTĘP

występować w sprawach politycznych. Szczególną sympatią


i przyjaźnią darzyła Jana Olszewskiego, kontaktowała się też
z Władysławem Siłą-Nowickim i Stanisławem Szczuką. Nadal
bliskim jej człowiekiem był Lipski. Spotykała się też z Jackiem
Kuroniem i Adamem Michnikiem. Miała oczywiście krąg znajo­
mych związanych z kulturą i literaturą. Znając świetnie języki
obce, zwłaszcza francuski, w minionych latach zajmowała się
też tłumaczeniami, m.in. przełożyła na język polski książkę
Claude’aLevi-Straussa Smutek tropików (piw 1960), jedno z waż­
nych dzieł współczesnej humanistyki, następnie inną pracę
tego autora pt. Totemizm (pwn 1968). Jako tłumaczka była
członkiem ZAiics, który nawet wspierał ją materialne w okre­
sie, gdy w 1968 r. odebrano jej możliwość zarobkowania.
W przeciwieństwie do lat poprzednich represje karne za
przekonania stosowano w tym czasie rzadko. Najpoważniej­
sze były związane ze skazanymi w 1971 r. przywódcami grupy
opozycyjnej „Ruch”. W maju 1974 r. wobec zbliżającego się
trzydziestolecia prl powstał z inicjatywy Olszewskiego i Ste-
insbergowej projekt apelu do władz o amnestię dla więźniów
politycznych. Był to jakby powrót do apelu niezrealizowanego
wi966r. Listpodpisanyprzezprofesorów Lipińskiego, Ossow­
ską, Estreichera, Kielanowskiego, Żółkiewskiego, pisarzy Sło­
nimskiego, Herberta, Stryj kowskiego, Konwickiego oraz także
znanych szeroko ludzi kultury - Jana Strzeleckiego i Włady­
sława Bartoszewskiego, nie został upubliczniony. Chodziło
w tym wypadku nie o akcję mobilizującą opinię społeczną, ale
o skłonienie władz do polubownego działania. Apel ten zbiegł
się z interwencjami kościelnymi oraz staraniami Gierka, by
usunąć potencjalne niewygodne tematy w czasie jego wizyty
w usa. Z więzienia wyszli Andrzej Czuma, Stefan Niesiołow­
ski i Emil Morgiewicz143.

143 Por. A. Friszke, Czas KOR-u. Jacek Kuroń a geneza „Solidarności", Kraków
2011, s. 46-47.

75
ANDRZEJ FRISZKE

W1975 r. grupa znanych osób, w tym Steinsbergowa, Cohn,


Józef Rybicki, prof. Edward Lipiński, ks. Jan Zieja, planowała
utworzenie polskiej sekcji Amnesty International. Inicjatywa
ta rodziła się w rozmowach Olszewskiego, Steinsbergowej, Lip­
skiego, Kuronia i Michnika. Teresa Bogucka wspomina, że był
to pomysł Jacka Kuronia, aby powstała forma aktywności in­
tegrująca środowisko. Polska Al miała upominać się o ludzi
prześladowanych w innych krajach, ale chodziło też o to, by
być w gotowości na wypadek jakichś wydarzeń w Polsce. Kuroń
„uznał, że ja będę sekretarką. Pościągałam przez znajomych
różne materiały z zagranicy, przygotowałam wersję komuni­
katu-i określonego dnia stawiłam się z Jackiem przed gronem
starszych państwa u pani Anieli. Omawialiśmy szczegóły orga­
nizacyjne, kiedy pojawił się spóźniony jak zwykle Jan Olszew­
ski z wiadomością o zmianach w konstytucji. Pomysł Amnesty
musiał ustąpić, a ja przesunięta zostałam do zbierania podpi­
sów pod Listem 59”144.
W tezach na Zjazd pzpr, który miał się odbyć pod koniec
1975 r., zapowiadano zmiany w konstytucji prl przez zapisanie
w ustawie zasadniczej kierowniczej roli pzpr, a także powiąza­
nia praw obywatelskich z wykonywaniem obowiązków. Projekt
wystąpienia w tej sprawie z publicznym sprzeciwem rodził się
w rozmowach Olszewskiego ze Steinsbergową. Podczas spotka­
nia 17 października 1975 r. uznali, że „poprawki do Konstytu­
cji są dalszym krokiem w kierunku sowietyzacji. Zastanawiali
się nad opracowaniem dwóch dokumentów. Jeden traktujący
sprawę bardziej generalnie, w którym sformułowane byłyby
podstawowe zasady mające zasadnicze znaczenie, które w wy­
tycznych nie zostały odzwierciedlone, np. sprawa właściwego
stosunku do roli związków zawodowych, problem suweren­
ności kraju, problem praworządności, zasada swobody wy­
znania, przekonań itp. - to będzie miało charakter werbalnego

u* List T. Boguckiej do autora z 20 stycznia 2016 r.


WSTĘP

protestu”. Koncepcja druga to program stopniowych przemian


demokratycznych, program minimum, w którym powinno
być zaakcentowane, że dalszy rozwój ekonomiczny napotyka
barierę braku demokracji. „Uznali za konieczne podkreślenie,
że nie akceptują dyktatury proletariatu, ustroju totalitarnego,
dyktatury partii - chcą mieć parlament, chcą mieć partie”. Jak
pisano na podstawie podsłuchu, „Olszewski ze Steinsbergową
postanowili tę sprawę jeszcze przemyśleć i przedyskutować,
ale uznali, że punktem wyjścia powinno być stwierdzenie, że
jeśli chce się budować socjalizm, uwzględniając polską trady­
cję i polską specyfikę w polskiej formie, to trzeba uwzględnić
głębokie tradycje demokratyczne i wolnościowe polskiego spo­
łeczeństwa. Chodzi o dokument, który by artykułował pewne
postawy społeczne”145. Kilka dni potem, 24 października, „Jan
Olszewski w rozmowie z adw. L. Cohnem i adw. A. Steinsberg
omówił koncepcje dokumentów, w których zamierzają wyra­
zić swoje niezadowolenie z treści Wytycznych kc pzpr na vii
Zjazd pzpr”144. Bib!. Jag.
Ta koncepcja wystąpienia przybrała charakter Memoriału 59,
który 5 grudnia profesor Lipiński przesłał do Sejmu. Była to
deklaracja uznanych zasad fundamentalnych - wolności su­
mienia, słowa i nauki, prawa do strajku i niezależnych związ­
ków zawodowych oraz stowarzyszeń. Stwierdzano, że w prl
zasady te nie są respektowane. Podpisani deklarowali, że
będą działać na rzecz ich realizacji. List powstawał z udzia­
łem Jacka Kuronia, JanaJózefa Lipskiego, Jakuba Karpińskiego,
Ludwika Cohna. Wśród 59 sygnatariuszy było wiele znanych
nazwisk pisarzy, naukowców, ludzi kultury, osób aktywnych
w działaniach opozycyjnych od wielu lat, także przedstawicieli
starszego pokolenia, w tym Cohna, Pajdaka, Rybickiego, Siły-
-Nowickiego, Adama Szczypiorskiego, Wacława Zawadzkiego,

us ipn bu 0222/1460, t. 6, k. 65-66. „Meldunekoperacyjny” z 22 października


1975 r.
im ipn bu 0222/1460, t. 6, k. 32. „Meldunekoperacyjny” Z28 października 1975r.

77
ANDRZEJ FRISZKE

ks. Jana Ziei. Podpisała też oczywiście Steinsbergowa. Spośród


sygnatariuszy listu aż 18 osób będzie w przyszłości członkami
kor-u147. Zebranie tylu podpisów było sprawą trudną. Nietylko
dlatego, że była to deklaracja antyustrojowa i osoba podpisana
mogła się spodziewać szykan, ale też ze względu na podany ka­
talog wartości i ich hierarchizację, co nadawało listowi charak­
ter opozycyjnej deklaracji ideowej. Również przez złączenie
na jednej liście podpisów osób uznanych jako twórcy kultury
z działaczami opozycyjnymipo więzieniach, którymi byli Jacek
Kuroń i Adam Michnik148149 . Wiele osób, które odmówiło podpisa-
niaListu59, w styczniu podpisze łagodniejszy w formie Listioi,
także zawierający sprzeciw wobec zmian w konstytucji.
List 59 był już w kancelarii Sejmu, gdy władze ogłosiły za­
miar wpisania do konstytucji zasady sojuszu ze Związkiem Ra­
dzieckim, godząc tym samym w polskie uczucia patriotyczne.
Olszewski napisał wówczas list mocno podkreślający funda­
mentalną zasadę suwerenności Polski i mocno odwołujący się
do tradycji. „Pani Aniela w związku z listem niepodległościo­
wym powiedziała-wspominałJacek Kuroń-tale nie może być,
bo wygląda na to, że sygnatariusze Listu 59 dzielą się na nie­
podległościowców i takich, którzy są niepodległości przeciwni.
Musimy szybciutko ten tekst podpisać, zwłaszcza- mówi pani
Aniela - Żydzi”14’. Pod Listem 18 podpisała się część sygnata­
riuszy Listu 59, w tym Steinsbergowa i Cohn.
Kilka miesięcy później - 25 czerwca - w odpowiedzi na pod­
niesienie cen żywności zastrajkowali i wyszli na ulice robotnicy
w Radomiu i Ursusie. Władze natychmiast wycofały podwyżkę,
ale na robotnikach wzięły odwet. W lipcu napływały do środo­
wiska opozycyjnej inteligencji wiadomości o represjach, biciu

147 Por. J. Skórzyński, Siła bezsilnych. Historia Komitetu Obrony Robotników,


Warszawa 2012, s. 63-70; tenże List59 i narodziny opozycji demokratycznej,
„Zeszyty Historyczne” 2008, nr 163.
uo Por.J. Kuroń, Wiara i wina. Do i od komunizmu, Londyn 1989, s. 352-356.
149 J. Kuroń, Wiara i wina..., op.cit., s.357.
na komendach, masowym skazywaniu przez kolegia do spraxV
wykroczeń. W połowie lipca odbył się pierwszy proces robot'
ników w Warszawie, na który przyszła grupa opozycjonjstów
z Kuroniem, Lipskim, komandosami oraz harcerzami skupiają
cymi się wokół Antoniego Macierewicza. Doszło do nawiąZanja
kontaktów z rodzinami uwięzionych, obrony aresztowanych
podjął się Olszewski i inni związani z opozycją adwokaci. Mło­
dzi rozpoczęli wyjazdy do rodzin represjonowanych w Ursusie,
by zbierać informacje i wręczać zapomogi. Pieniądze napomoC
dostarczał Jan Józef Lipski, rozpoczęła się też zbiórka wśród
znajomych i znajomych znajomych. 3 września prof. Lipiński
zawiadomił Lipskiego o nadejściu z Londynu pokaźnej kwoty
(w przeliczeniu ok. 30 tys. zł) na pomoc dla represjonowanych.
W czasie spotkania ustalono, że w najbliższych tygodniach na­
leży „powołać «komitet pomocy », który zająłby się typowaniem
osób oraz rozdziałem posiadanego funduszu”150.
W sierpniu zaczęto mówić o potrzebie powołaniakomitetu,
który by firmował prowadzoną zbiórkę. 10 września Olszewski
spotkał się ze Steinsbergową i Cohnem. „Zebrani dążyli do wy­
pracowania form legalizacji, ustalenia nazwy i zakresu działa­
nia tworzonej organizacji pomocy dla uczestników wydarzeń
z 25 czerwca br. - czytamy w streszczeniu podsłuchu. - Zda­
niem J. Olszewskiego należy wymyślić dobrą nazwę dla powsta­
jącej organizacji, na pewno nie komitet i nie stowarzyszenie.
Po ustaleniu nazwy zostaną poinformowane określone wła­
dze”, wymieniano Ministerstwo Sprawiedliwości lub Komisję
Wymiaru Sprawiedliwości Sejmu. Władze zostaną powiado­
mione, że „powołano instytucję zajmującą siępomocą dla ofiar
z 25 czerwca 1976 r. Zostanie również opracowany dokument
omawiający zakres zadań tej organizacji i powody, dla któ­
rych została powołana”. Steinsbergową sugerowała, by „do tej

150 ipn bu 0204/1421, t.2, k. 89. „Meldunek operacyjny” z 7 września 1976 r.


Pieniądze wręczyła osobie jadącej do kraju Aniela Mieczysławska, towa­
rzyszka życia Edwarda Raczyńskiego.

79
ANDRZEJ FRISZKE

organizacji nie przyjmować ludzi, którzy z innych względów są


narażeni na represje władz”. Wymieniono wiele nazwisk osób,
które powinny być zaproszone do tworzenia „organizacji”:
Jerzego Andrzejewskiego, Edwarda Lipińskiego, Hannę Ma­
lewską i innych. Olszewski podkreślał, że „utworzenie tej orga­
nizacji będzie miało wielkie znaczenie, jako że stanowić będzie
przekroczenie pewnego progu, a poza tym jest to pierwsze
publiczne zamanifestowanie stanowiska polskiej inteligencji
w zakresie czynnej solidarności ze środowiskiem robotni­
czym”. Ze streszczenia rozmowy wynikało, że Steinsbergowa
opowiadała się za ostrożną formułą, najlepiej osób zebranych
w mieszkaniu prof. Lipińskiego, „które postanowiły zająć się
pomocą ofiarom wypadków z 25 czerwca”. Olszewski i Cohn
godzili się na tę formułę. Zgodnie też uznano, że nie należy
do akcji angażować Jacka Kuronia, zapewne jako osoby zbyt
wyrazistej politycznie i narażonej na represje (w tym czasie
Kuroń był wcielony do wojska, by nie „mącił” w Warszawie)151.
Zebranie kilkunastu osób, które miały stworzyć „organiza­
cję”, odbyło się 12 września w mieszkaniu prof. Lipińskiego152.
Lipski przedstawił sytuację represjonowanych ipodejmowane
działania. Zaproponował też utworzenie komitetu. Zebrani tak
radykalnego kroku nie poparli, poprzestając na decyzji wydania
apelu do społeczeństwa o pomoc pieniężną dla represjonowa­
nych. Oceniano później, żedoniepodjęciaprojektu utworzenia
komitetu przyczyniło się ostrożne stanowisko Steinsbergowej.
Na podstawie kilkustronicowego streszczenia podsłuchu nie
da się tego potwierdzić, ale istotnie, Cohn i prof. Kielanow-
ski wskazali na potrzebę współdziałania z akcją charytatywną

ni ipn bu 0222/1460, t. 6, k. 44-45- „Meldunek operacyjny” z 13 września


1976 r.; ipn bu 0222/243, k.4-5. „Analiza materiałów operacyjnych dot.
powołania «Komitetu do spraw obrony człowieka»”.
152 Byli obecni obok gospodarza: J. Andrzejewski, K. Brandys, L. Cohn, S. Hart-
man, A. Kijowski, J. Kielanowski, A. Libera, J.J. Lipski, A. Macierewicz,
H. Mikołajska, J. Rybicki, A. Steinsbergowa i nierozpoznana przez inwigi­
lujących osoba z Warszawy (prawdopodobnie K. Hagemajer).

80
ws^p
Kościoła, a Steinsbergowa mówiła, że prowadzenie akcji p0-
mocy ułatwi fakt lojalnego, oficjalnego poinformować w^dz
oprowadzonej działalności. Pójściem w kierunku zinS^^cjo-
nalizowanej działalności było przyjęcie koncepcjiprzistaMo"
nej przez prof. Kielanowskiego i Józefa Rybickiego „utworzenia
Komitetu Obrony Praw Człowieka i Obywatela działającego
w oparciu o Kartę Praw Człowieka o nz”. Wybrano trzyosobową
grupę roboczą - Steinsbergowa, Olszewski, Rybicki - która
w ciągu 2-3 tygodni miała przygotować dokument powołu­
jący taki komitet do życia153. Dla prowadzących akcję pomocy,
wyjeżdżających z zapomogami do Ursusa i Radomia, wyniki
zebrania były zupełną porażką. „Starsza generacja opozycjoni­
stów wciąż myślała kategoriami listów i apeli jako instrumen­
tów nacisku na władze - trafnie zauważa Jan Skórzyński. - W tej
perspektywie z trudem mieściło się utworzenie instytucjijaw-
nie opozycyjnej. Młodzi niepokorni, którzy bezpośrednio ze­
tknęli się z bitymi i wtrącanymi do więzień ludźmi z Ursusa
i Radomia, chcieli otwarcie przeciwstawić się systemowi”154.
Macierewicz i Naimski byli gotowi sami powołać komitet.
Wspierał ich Lipski i od 13 września Kuroń, gdy przyjechał na
przepustkę do Warszawy. Wtedy też wymyślono nazwę Ko­
mitet Obrony Robotników. „Starzy” mogli się przyłączyć, co
zadeklarował prof. Lipiński. 20 września Kuroń poszedł do Ste-
insbergowej, by ją przekonywać. Pani Aniela, którą wspierał Ol­
szewski, mówiła, że do komitetu winni wejśćludzie o znanych
nazwiskach, których będzie trudniej represjonować niż mło­
dych, takich jak Macierewicz. Kuroń odpowiadał: „Każdy, kto
podejmie się takich działań, winien z góry szykować się na ławę
oskarżonych, a jeśli się tego obawia, to powinien zająć się czymś
innym. Obecnie podjęta akcja jest najlepszą w 30-leciu sprawą,

163 ipn bu 0204/1405, t. 2, k. 89-93. „Meldunek operacyjny” z 16 września


1976 r.; ipn bu 0222/243, k. 4-5. „Analiza materiałów operacyjnych dot.
powołania «Komitetu do spraw obrony człowieka»".
154 J. Skórzyński, Siła bezsilnych..., op. cit., s. 116.

81
ANDRZEJ FRISZKE

za którą warto znaleźć się na ławie oskarżonych”. Kuroń mówił


też, że w deklaracji komitetu powinno być stwierdzenie o pro­
wadzeniu zbiórki pieniężnej dla robotników. Steinsbergowa
oponowała, uważała, że nie należy młodych ludzi narażać na
kary więzienia. Olszewski podzielał jej zdanie: „Co innego, jeśli
odpowiedzialność karną przyjmuje się przy jakiejś akcji jako
pewne ryzyko, a co innego, jeśli akt polityczny oblicza się na
epilog w więzieniu”. Po wyjściu Kuronia Steinsbergowa w roz­
mowie z Olszewskim krytykowała jego zapalczywość, mówiła,
że „nie chce pchać ludzi do kryminału” ’55.
Do zasadniczych decyzji doszło 22 września wieczo­
rem w mieszkaniu Steinsbergowej na spotkaniu z udziałem
m.in. Lipskiego, Cohna, Olszewskiego, Macierewicza i Na-
imskiego. Lipsld zdał sprawę z przebiegu zbiórki pieniędzy.
Dyskutowano treść apelu, który ma być przesłany do władz
państwowych w sprawie obrony ofiar represji. Steinsbergowa,
Olszewski i Cohn byli przeciwni użyciu słowa „komitet”, za­
pewne obawiając się, że zostanie on uznany za formę organiza­
cji, co wpołączeniu z prowadzoną zbiórką pieniędzy może być
powodem represji karnej. Lipsld i pozostali mówili, że słowo
„komitet” będzie użyte niezależnie od tego, czy zebrani się na
to zdecydują. Lipsld argumentował, że „uparte trwanie przy
użyciu tego terminu podyktowane jest m.in. chęcią zakomuni­
kowania społeczeństwu o powstaniu czegoś nie ulotnego, tylko
czegoś, co ma określoną formę”. Ostatecznie oponenci ustąpili,
ale „starzy” przekonali, by w apelu nie wspominać o zebraniu
już około 100 tys. zł ze względu na obawę represji. Po godz. 20
Lipsld wraz z Martą Miklaszewską i swoim synem Janem To­
maszem znów pojawili się u Steinsbergowej z maszynopisem
„Apelu” i pismem przewodnim do marszałka Sejmu. Steinsber­
gowa podpisała „Apel”, ale zdecydowała, że listu przewodniego155

155 ipn bu 0204/1417, t. 7, k. 57. „Wyciąg z obiektu «Anita»” z 20 września 1976 r.;
ipn 0222/1460, t. 6, k. 42-43. „Meldunek operacyjny” z 27 września 1976 r.

82
WSTĘP

do marszałka podpisać nie może. „Uzasadniała to tym, że list


ten powinien podpisać ktoś znany, sławny uczony, a nie ona,
mało komu znana i do tego jeszcze z pochodzenia Żydówka”.
Wspólnie z Miklaszewską pojechała do Jerzego Andrzejew­
skiego, który list podpisał. Koło północy Miklaszewska nadała
na poczcie list do marszałka Sejmu wraz z „Apelem”154.
Jak z tego przeglądu zdarzeń wynika, rola Steinsbergowej
w utworzeniu kor-u była duża, choć obawiała się represji.
Na podstawie swych doświadczeń i oceny sytuacji sądziła, że
władze zareagują drastycznie i starała się zmniejszyć ryzyko.
Opowiadała się raczej za utworzeniem Komitetu Obrony Praw
Człowieka, który skupiałby ludzi znanych i starszych, ostatecz­
nie jakiegoś ośrodka firmującego akcję pomocy, ale opierała się
przyjęciu nazwy „komitet”. Ostatecznie jednak uległa argu­
mentom, a raczej uznała, że nie można ludzi młodych i pełnych
zapału pozostawić samych. Wraz z 15 innymi osobami-wtym
Lipskim, Cohnem, Pajdakiem, Lipińskim, Rybickim, także Ku­
roniem, Macierewiczem i Naimskim oraz Andrzejewskim-
podpisała „Apel” inicjujący Komitet Obrony Robotników.
Od tej pory była jego pełnoprawnym członkiem i zarazem
głównym ekspertem prawnym. Prawdopodobnie miała za­
sadniczy wpływ na przyjęcie formuły prawnej, że kor nie
jest stowarzyszeniem, co by sytuowało go w kolizji z prawem
o stowarzyszeniach, ale - na podstawie przedwojennych ca­
susów prawnych - grupą ludzi, która podjęła się akcji społecz­
nej, doraźnej w danej sytuacji. Z chwilą ustania przyczyny, dla
której akcję podjęto, czyli zwolnienia robotników i zadość­
uczynienia za ich krzywdy, akcja sama przez się wygaśnie56
157. Tę
ostatnią formułę wielokrotnie powtarzano w „Komunikatach”
KOR-u. Steinsbergowa, zwłaszcza przy pomocy Cohna, dbała,
by w oświadczeniach kor-u i w „Komunikatach”, gdzie opi­

i56 ipn 0204/1421, t. 2, k. 104-105. „Meldunekoperacyjny” z 28 września 1976 r.


157 ipn 0204/1504, t. 2, k. 79-80.

83
ANDRZEJ FRISZKE

sywano trwające represje i rozwijano akcję pomocy, używano


języka ścisłego i poprawnego pod względem prawnym. Spod jej
pióra wychodziły lub były korygowane z prawnego punktu wi­
dzenia apele, jakie kor kierował do władz i do społeczeństwa.
Nie mogła naturalnie występować w sądach, ale udzielała
porad ikonsultacji doświadczonym adwokatom, którzy bronili
skazywanych przez „władzę ludową” robotników. Wśród kilku
obrońców, którzy odważyli się występować w sprawach, gdzie
za prokuratorami i sędziami stał potężny aparat msw i PZPR,
byli jej długoletni znajomi, doświadczeni adwokaci - Jan Ol­
szewski, Władysław Siła-Nowicki, Stanisław Szczuka, Witold
Lis-Olszewski oraz Andrzej Grabiński. Z jej autorytetu zdawały
sobie sprawę także władze. Dyrektor Departamentu m msw
gen. Adam Krzysztoporski w referacie wygłoszonym 22 listo­
pada 1976 r. na naradzie z podległymi sobie funkcjonariuszami
mówił, żejeśli taka żona robotnika z Radomia „przyjedzie i po­
rozmawia sobie z panią Steinsbergową czy kimś innym, to nie
może to nie zrobić wrażenia”. Zalecał oficerom sb blokowanie
dostępu do takich osób158.
W tym czasie Steinsbergową postanowiła wyprawić maszy­
nopis swojej książki na Zachód. Nie wiadomo, kto był pośred­
nikiem i jaką drogą Widziane z ławy obrończej dostało się do rąk
Jerzego Giedroycia. Książka ukazała się drukiem na początku
1977 r. Jej publikacja była aktem odwagi autorki. Do tej pory na
druk pod własnym nazwiskiem na Zachodzie zdecydowali się
jedynie bardzo nieliczni literaci, tymczasem książka Steinsber-
gowej była dokumentacyjna, podnosiła tematy od dziesięcio­
leci objęte tabu w prl, ukazujące zbrodnie reżimu. Stanisław
Szczuka, który był czytelnikiem rękopisu, oceniał w notatce
przekazanej autorce: „przy pomocy jakże oszczędnie wywa­
żonych środków dowiadujemy się, na czym ten dramat polegał.

is8 Rozmowy na Zawracie. Taktyka walki z opozycją demokratyczną, październik


1976-grudzień 1979, oprać. A. Friszke, wybór A. Friszke, M. Zaremba, War­
szawa 2008,5.70.

84
WSTĘP

Po raz chyba pierwszy w historii walk niepodległościowych za­


mierzano odebrać jej uczestnikom nie tylko życie bądź wolność,
ale również honor i zasługę wobec narodu. Tenże naród mimo
upływu od tych procesów 20 lat nic o tym nie wie. W krótkim
okresie, obejmującym ostatnie miesiące roku 56-tego i początek
tylko 57-ego opublikowano w prasie krajowej pewne dane dot.
tych spraw, ale przeciętny «niewprowadzony» niewiele stosun­
kowo z tego zrozumiał dla wytworzenia sobie obrazu, któryby
odpowiadał rzeczywistemu przebiegowi zdarzeń”15’. Książka
Steinsbergowej tę lukę wypełniała, choć tylko częściowo, gdyż
procesów i tragedii z nimi związanych było dużo więcej. Tylko
bardzo niewiele egzemplarzy dotarło do kraju, a pierwsze prze­
druki podziemne nastąpiły dopiero w 1981 r.
Jednym z reagujących był dawny oprawca Moczarskiego Adam
Humer. Punktem wyjściajego listu do sekretarzaKCPZPRStani-
sława Kani była notatka Michała Misiornego w „Trybunie Ludu”
o przeniesieniu na deski teatru fragmentów Rozmów z katem.
Humer pisał, że wyniesienie Moczarskiego rehabilituje tzw. obóz
londyński. „Tak wyraźnie i jednoznacznie stawia sprawę aktu­
alna rzeczniczka wrogiej opozycji wkrajuidywersyjnychośrod-
ków zagranicznych - mec. Aniela Sztajnsberg [sic!] w swojej
książce wydanej przez paryską «Kulturę»”. Wedle emerytowa­
nego śledczego ub rehabilitowanie Moczarskiego w 1956 r. nie
było uzasadnione, a „fałszywa wersja sprawy Moczarskiego sta­
nowi jedno ze źródeł kontestacji wobec władz Polski Ludowej”140.
Opisanie aktywności Steinsbergowej w kor wymagałoby
osobnej pracy, ale najważniejsze fakty i stanowisko zajmowane
przez nią w różnych sprawach zostały już opisane141. Wystar-19 *161

1S9 AOKAOIII214. K.8.


no A. Humer, Skargi na ręce tow. tow. Kani, Kowalczyka i Łukaszewicza, „Ze­
szyty Historyczne” 1981, nr 55, s. 207-216. Oryginały listów Humera ipn
bu 0330/92, t. 2.
161 J. J. Lipski, KOR, Londyn 1983; Niepokorni. Roznwwy o Komitecie Obrony
Robotników. Relacje (...) zebrane w 1981 roku przez A.Friszke i A. Paczkow­
skiego, red.M.Okoński, Kraków2008; A.Friszke, CzasKOR-u..., op.cit.;

85
ANDRZEJ FRISZKE

czy zauważyć, że przez cały czas pozostawała ona w roli praw­


nika, unikała wypowiedzi politycznych i publicystycznych, nie
udzielała wywiadów. Niemniej była czynna w wewnętrznych
dyskusjach w Komitecie, szukała kompromisu, płaszczyzny
porozumienia w chwilach napięć. Począwszy od jesieni 19771-
comiesięczne zebrania kss „kor” odbywały się w mieszka­
niu prof. Lipińskiego, znacznie częstsze zebrania komisji re­
dakcyjnej, czyli grupy najaktywniejszych członków Komitetu,
przygotowujących też oświadczenia w różnych sprawach od­
bywały się w mieszkaniu Steinsbergowej. Była też głównym
ekspertem Biura Interwencji kss „kor” prowadzonego przez
Zofię i Zbigniewa Romaszewskich. Biuro zajmowało się ujaw­
nianiem faktów łamania prawa przez organa milicji, zwykle
pobiciami i bezprawnymi wyrokami. Doświadczenie prawnicze
było więc niezbędne przy publikowaniu materiałów, a zapew­
niała je przede wszystkim Steinsbergowa, pomocą służył także
Olszewski i inni adwokaci współpracujący z KOR-em. W oparciu
o zebrane przez Biuro Interwencji materiały powstał w 1980 r.
„Raport Madrycki o przestrzeganiu praw człowieka i obywatela
w Polsce”. Raport podpisali członkowie Komisji Helsińskiej
w Polsce - Ludwik Cohn, Edward Lipiński, Zbigniew Roma­
szewski i Aniela Steinsbergowa.
Zaangażowanie w działania stale atakowanej przez władze
opozycji było ryzykowne i kosztowne. Szczególnie w pierw­
szym okresie po powstaniu kor-u była nękana obelżywymi
telefonami i anonimami. W rozsyłanych pod koniec 1976 r. do
różnych urzędów notach biograficznych członków kor-u opi­
sywano ich jako ludzi prowadzących działalność antypań­
stwową, powiązanych z wrogimi ośrodkami na Zachodzie.
Steinsbergowa rzadko pojawiała się w sytuacjach spektakular­
nych, publicznych, niemniej 11 listopada 1978 r. wraz z innymi

J. Skórzyński, Siła bezsilnych...,op. cit.; A. Friszke, Rewolucja „Solidarności"


1980-1981, Kraków 2014.

86
WSTĘP

seniorami kor-u rozdawała przed Mszą w katedrze warszaw­


skiej oświadczenie Komitetu wydane w rocznicę odzyskania
przez Polskę niepodległości.
W połowie 1979 r. w kss „kor” kształtowała się myśl o po­
trzebie utworzenia ośrodka, który byłby początkiem odbudowy
pps. Obok Cohna, Pajdaka, Lipskiego i Kuronia należała do
potencjalnych inicjatorów takiego ośrodka. Inicjatywa socja­
listów niepokoiła władze bezpieczeństwa, które podjęły skom­
plikowaną grę operacyjną, abyją zablokować. W sierpniu 1979 r.
SteinsbergowawrazzCohnem, Pajdakiem i Lipskim przesłała
do Giedroycia list wskazujący na zauważone przez nich machi­
nacje sb i ujawniający dwóch jej agentów142.
Podobnie, jak inni członkowie KORbyła odcięta od możliwo­
ści publikacji czegokolwiek i gdziekolwiek w oficjalnej prasie
czy uczestniczenia w życiu oficjalnych organizacji. Służba Bez­
pieczeństwa dbała, by członkowie kor byli traktowani jak „za-
dżumieni”, by zniechęcać do jakichkolwiek z nimi kontaktów.
Telefon Steinsbergowej był na podsłuchu, podobnie mieszkanie.
Była więc niejako skazana na kontakt jedynie z ludźmi opozycji,
co jednak w jej wypadku nie tworzyło drastycznej zmiany, gdyż
w takim środowisku obracała się od wielu lat. Rekompensatę
stanowiło pojawienie się w jej otoczeniu ludzi młodych, którzy
dominowali w środowisku kor-u. „Pani Aniela” - mówiono
o niej. Wśród nestorów opozycji była postacią przyciągającą
uwagę nie tylko ze względu na kompetencje wybitnego praw­
nika. Niewysoka, elegancko ubrana, z włosami uczesanymi
u fryzjera, z papierosem w ręce i popielniczką u boku, przy­
ciągała uwagę. W czasie narad skupiona, konkretna, rzeczowa,
potrafiła jednak dać ciętą ripostę. W środowisku żartowano, że
nikt nie wie, ile ma lat, ale w młodości była kochanką Romu­
alda Traugutta. Opowiadano też anegdotę, że kiedy odebrała

162 Jerzy Giedroycjanjózef Lipski, Listy 1957-1991, oprać. fc.Garbal, Warszawa


2015, s. 188-190; A. Friszke, Czas KOR-u, op. cit., s. 360-374.

8?
ANDRZEJ FRISZKE

jeden z licznych obelżywych telefonów i usłyszała „ty stara,


żydowska kurwo!”, odpowiedziała: „to jest chamstwo wypo­
minać kobiecie wiek”.
Gdy wybuchła „Solidarność”, Steinsbergowa miała 84 lata
i siłą rzeczy nie mogła być aktywna, podobnie jak inni starsi
państwo z KSS „kor” - Lipiński, Cohn, Pajdak, Rybicld. Na­
dal jednak się spotykali, najczęściej u pani Anieli w mieszka­
niu na ul. Boya-Żeleńskiego, gdzie zachodzili Kuroń, Lipski,
Michnik, Anka Kowalska, prof. Jan Kielanowski, Józef Ry­
bicld, Romaszewski i inni. Wymieniano się informacjami
i opiniami, a starsi państwo radzili, także w kwestii taktyki
wielkiego związku. Dyskutowano też nadprzyszłościąi<OR-u-
czy powinien się rozwiązać, czy ma trwać jako ośrodek opinii
i wypowiedzi w sprawach pryncypialnych, zwłaszcza doty­
czących kwestii praworządności. Aniela Steinsbergowa opo­
wiadała się za tą drugą ewentualnością163. W grudniu 1980 r.
weszła w skład Komitetu Obrony Więzionych za Przekona­
nia powołanego przy władzach krajowych „Solidarności”, ale
w praktyce przy regionie Mazowsze. Komitet miał być miej­
scem współpracy wybitnych prawników, znanych intelektuali­
stów i przywódców związkowych. Nie podjął jednak szerszej
działalności, rozwinęły się natomiast regionalne kowzp, zdo­
minowane przez młodzież, przeważnie sympatyków Konfede­
racji Polski Niepodległej i jej wówczas więzionego przywódcy
Leszka Moczulskiego. Z tym środowiskiem Steinsbergowa
nie miała i nie chciała mieć kontaktów. Od dawna negatyw­
nie, jak cały kor, odnosiła się do kpn zarówno ze względu na
jego radykalizm, budowanie ruchu na emocjach antykomu­
nistycznych i antysowieckich, jak i zauważane w propagan­
dzie akcenty nacjonalistyczne. Steinsbergowa, podobnie jakjej
krąg, widziała potrzebę działań konsekwentnych, ale umiar­
kowanych, nacisku na władze, ale idącego w parze ze świado-

U3 Por. A. Friszke, Rewolucja „Solidarności"..., op.cit.

88
WSTĘP

mością ograniczonej suwerenności prl i groźby sowieckiej


inwazji.
Współdziałała natomiast w odbudowywaniu Stowarzyszenia
Pomocy Osobom Uwięzionym i ich Rodzinom „Patronat”, które
zostało zarejestrowane 21 lipca 1981 r. W tę inicjatywę zaanga­
żował się też szczególnie ks. Jan Zieja, także prof. Kielanowski
iJózefRybickiorazStanisławGajewski, a z młodszych m.in. Kry­
styna Iwaszkiewicz, Wanda Falkowska, Krzysztof Piesiewicz164.
W tym czasie - masowego korzystania przez społeczeństwo
z nagle możliwej wolności- doczekała się także satysfakcji jako
autorka. Widziane zławy obrończej zostało przedrukowane napo-
wielaczach przez Komitet Zakładowy „Solidarności” przy Wyż­
szej Szkole Mo rskiej w G dyni oraz przez Komitet Uczelniany nz s
i Komitet ObronyWięzionychzaPrzekonaniawToruniu.Zpew-
nością jednak brakowało wydania ogólnopolskiego przez jedno
z wydawnictw niecenzurowanych o ogólnokrajowym zasięgu.
W1981 r. po raz pierwszy od kilkunastu lat otrzymała pasz­
port i wyjechała za granicę. W Paryżu, w mieszkaniu Jerzego
Handelsmana, spotkała się z Jerzym Giedroyciem. W1981 r.
ukazał się także w „Zeszytach Historycznych” jej komentarz
do opublikowanego w tym piśmie w 1979 r. memoriału sędziego
Mieczysława Szerera dotyczącego procesów stalinowskich
przeciw polskim oficerom. Opracowany w 1957 r. memoriał
opisujący łamanie prawa i zbrodnie sądowe był nieznany opi­
nii publicznej aż do czasu publikacji w emigracyjnym kwar­
talniku. W1981 r. Steinsbergowa opublikowała komentarz do
tego materiału podnoszący sprawę odpowiedzialności sędziów,
którzy wydawali wyroki obrażające prawo i przyczynili się do
zbrodni sądowych165. Tym samym artykuł ten był również ko­
mentarzem do jej własnej książki.

im ipn 960/1336. Pisma dotyczące „Patronatu” zakwestionowane w czasie


rewizji u A. Steinsbergowej 6 maja 1982 r.
us A. Steinsbergowa, Uwagi na marginesie memoriału dr. Mieczysława Szerera,
„Zeszyty Historyczne” 1983, nr 56.

89
ANDRZEJ FRISZKE

Stan wojenny. Lata ostatnie


13 grudnia 1981 r. był z pewnością jednym z najgorszych dni jej
życia. Załamały się nadzieje na stopniową ewolucję sytuacji
w Polsce ku coraz większej wolności. Wszyscy młodsi jej bli­
scy zostali internowani, względnie - jak Romaszewscy- zeszli
do podziemia. Dramatu dopełniała tragiczna śmierć Ludwika
Cohna 14 grudnia. Została właściwie sama we wrogim świecie.
Mogła, na szczęście, liczyć na bratanicę Julię, znaną artystkę
mieszkającą w Warszawie.
Kontaktowała się też z osobami inicjującymi zawieszony po
13 grudnia „Patronat”, zachodzili do niej niektórzy młodsi za­
angażowani wkonspirację, otrzymywała też krążącą w maszy­
nopisach bibułę. W ms W powstała notatka, że w jej mieszkaniu
„odbywają się po 13.121981 r. nielegalne spotkania w gronie kil­
kuosobowym, na których omawiane są programy działań grup
opozycyjnych skierowane przeciwko przepisom prawnym obo­
wiązującym w okresie stanu wojennego. Ponadto mieszkanie
A. Steinsbergowej wykorzystywane jest jako punkt kontaktowy
grup opozycyjnych oraz do przechowywania nielegalnych ma­
teriałów programowych szkalujących naczelne władze prl” 166.
6 maja wkroczyła do mieszkania ekipaMSW na rewizję. Esbecy
zagarnęli teczkę z materiałami „Patronatu”, lulka gazetek i in­
formacji napisanych mamaszynie, adotyczących represji w sta-
nie wojennymi warunków w obozach internowanych oraz lulka
broszur wydanych poza cenzurą. Skonfiskowano też kilka odpi­
sów Listu 59 z 1975 r.147. Rewizji dokonano w ramach postępowa­
nia przygotowawczego w sprawie „p-koj. Kuroniowi i innym”.
Z pewnością Steinsbergowa orientowała się, że zarzuty po­
stawione na początku 1981 r. Kuroniowi i Michnikowi mogą
być podstawą dalszych działań, być może docierały do niej
w 1982 r. wiadomości o przesłuchaniach niektórych osób na

ipn bu 960/1336, k. 3. „Notatka urzędowa” podpisana przez inspektora


MSW ppłk. Jerzego K. [nazwisko nieczytelne].
147 ipn bu 960/1336, k. 5-7. Protokół rewizji.

90
WSTĘP

temat działalności kor-u. Oficjalnym potwierdzeniem obaw


było postawienie 2 września 19 82 r. w stan oskarżenia interno­
wanych Kuronia, Michnika, Wujca i Lityńskiego oraz przebywa­
jącego chwilowo za granicą Lipskiego i Chojeckiego. Wkrótce
też ruszyły przesłuchania. 3 lutego 1983 r. wezwano na przesłu-
chanieprof. Lipińskiego, żądając potwierdzenia składu kor-u,
faktu odbywania zebrań u niego w domu, treści oświadczeń.
Następnego dnia przesłuchiwano Steinsbergową. Podkreśliła
spójność działania kor-u i brak jego kierownictwa, podejmo­
wanie wszystkich uchwał na zasadzie docierania w dyskusji,
konsekwentne realizowanie działań bezprzemocy oraz cel, ja­
kim była demokratyzacja ustroju168. Zeznania te były wyraźnie
nakierowane na podważenie oskarżenia o zmierzanie do oba­
lenia przemocą ustroju oraz podważenie koncepcji, że Komitet
miał przywódców, którzy kierowali jego działalnością. Steins-
bergowa nie poprzestała na zeznaniu, ale podjęła jeszcze jedną
poważną pracę, pisząc broszurę Proces KSS „KOR”: refleksje
i analogie, która byłajakby mową obrońcy w nadchodzącym pro­
cesie. Broszurę wydało w 1983 r. wydawnictwo podziemne cdn.
W tej sprawie zabrała też głos nałamach paryskiej „Kultury” ’6’.
Sprawa przygotowywanego procesu kss „kor” pochła­
niała wiele uwagi Steinsbergowej, była też przedmiotem roz­
mów z innymi działaczami Komitetu i adwokatami. Od końca
1983 r. trwały zapoczątkowane przez kierownictwo Episko­
patu rozmowy z min. Kiszczakiem na temat rozwiązania pro­
blemu 11 więzionych przywódców kss „kor” i „Solidarności”.
W kwietniu 1984 r. rozmowy dotyczące warunków ich zwol­
nienia weszły w nową fazę - upełnomocnieni przez prymasa
Glempa i abp. Dąbrowskiego doradcy „Solidarności” - Mazo­
wiecki, Geremek, Wielowieyski, Olszewski i Stelmachowski,

na ipn bu 514/1, t. 6, k. 127-131. Protokół przesłuchania A. Steinsbergowej 4 lu­


tego 1983 r.
u» A. Steinsbergową, Sprawa KSS „KOR", „Kultura” 1983, nr u. Por. [J.Gie-
droyc), Sześć pytań do Anieli Steinsbergowej, „Kultura” 1983, nr 7-8.

91
ANDRZEJ FRISZKE

oraz członkowie kss „kor” Lipski, Rybicki i Maria Wosiek mieli


za zgodą Kiszczaka być dowiezieni na spotkanie z więzionymi,
by przedstawić im warunki władz i rozmawiać o możliwości ich
przyjęcia. Do zespołu dołączono Steinsbergowąiks. Zieję. Spo­
tkania odbyły się oddzielnie z „siódemką” przywódców „Soli­
darności” i oddzielnie z więzionymi korowcami. Rozmowy nie
dały wyniku wobec odmowy Adama Michnika wzięcia w nich
udziału oraz uznania przez większość „jedenastki”, że nie za­
deklarują wycofania się z aktywności170. W tej sytuacji w lipcu
1984 r. zaczął się proces przywódców kss „kor”. Władze po-
stanowiły jednak wykonać krok w tył, wydano amnestię, uwal­
niając wszystkich więźniów politycznych, w tym „jedenastkę”.
Było to pierwsze od 13 grudnia zwycięstwo opozycji.
I9październikai984r.zostałporwanyizamordowanyks. Jerzy
Popiełuszko, duszpasterz „Solidarności”. Ta zbrodnia poruszyła
całe społeczeństwo, budziła też obawy, że władze mogą sięgać po
terror by eliminować przeciwników. W tej atmosferze ogłoszono
12 listopada powstanie Komitetu Obywatelskiego przeciw Prze­
mocy. Wśród kilkunastu sygnatariuszy deklaracji była Steins-
bergowa, obok m.in. Aniu Kowalskiej, Jana Józefa Lipskiego,
prof. Lipińskiego171. Była to, jaksię wydaje, próba wznowienia
idei kor-u, ale nieco zdystansowanego wobec głównego ośrodka
opozycji, jakim były władze podziemnej „Solidarności”. Inicja­
tywa ta jednak nie rozwinęła się i po paru tygodniach zamarła.
Wydaje się, że było to ostatnie zaangażowanie Steinsbergo­
wej, której stan zdrowia dramatycznie się pogarszał. W1985 r-
musiała przejść operacją amputacji nogi. Od tej pory unieru­
chomiona w domu, skazana na pomoc bliskich jej ludzi, nie
mogłajuż pracować i uczestniczyć w życiu publicznym. Mogła
jednak obserwować ponowny wzrost aktywności opozycji po
kolejnej amnestii dokonanej latem 1986 r., kiedy na wolność

170 B. Geremek, Doradcy i więźniowie, „Wolność i solidarność” 2012, nr ą.


171 „Tygodnik Mazowsze" 1984, nr 106, z 15 listopada.

92
WSTĘP

wyszli uwięzieni od poprzedniej amnestii opozycjoniści.


W1987 i 198 8 r. następowało ujawnianie różnych inicjatyw opo­
zycyjnych. Formalnie nielegalne, nie były jednak represjono­
wane, choć władze nadal utrudniały działalność, konfiskowały
bibułę i sprzęt drukarski. Jedną z nowych inicjatyw było utwo­
rzenie w listopadzie 1987 r. przez JanaJózefa Lipskiego i innych
Polskiej Partii Socjalistycznej. Steinsbergowawstąpiładopartii,
choćwbieżącej działalności nie mogłajużuczestniczyć. Została
jednak honorową przewodniczącą warszawskiego okr pps.
Zmarła 22 grudnia 198 8 r. w wieku 92 lat. Została pochowana
na Cmentarzu Ewangelicko-Reformowanym w Warszawie.
Odeszła, kiedy trwały przygotowania do rozmów Okrągłego
Stołu, a więc kończyła się epoka dyktatury, za chwilę miała się
narodzić wolna Polska.
Jej życie zamykało się w dwóch epokach-11 Rzeczypospolitej
i prl, przedzielonych strasznym czasem okupacji niemieckiej.
W obu tych epokach była prawnikiem, adwokatem, obrońcą
więźniów politycznych, szukającym możliwości obrony praw
człowieka i metod wymuszających na władzy większą prawo­
rządność. Dla wielu była wzorem posłannictwa adwokata. Jak
pisał po jej śmierci Zbigniew Romaszewski: „wniosła w naszą
walkę o podmiotowość, demokrację, prawa człowieka wielkie
tradycje polskiej inteligencji liberalnej”172.
Przekazywana obecnie czytelnikowi książka jest wznowie­
niem, ale uzupełnionym i poprawionym. Uwzględnia erratę,
którą autorka przekazała z myślą o drugim wydaniu, a także
załączone przy tej okazji dodatki. Za celowe uznaliśmy dołą­
czenie komentarza dotyczącego procesów stalinowskich za­
mieszczonego w „Zeszytach Historycznych”.
Andrzej Friszke

172 Z. Romaszewski, Aniela Steinsbergowa - obrońca polityczny, „pwa” 1989,


nr 1, z 6 stycznia.
Aniela Steinsbergowa
Widziane
z Sawy obrończej
Sądzę, że w życiu żadnego narodu
na świecie więzienia nie odegrały
tak wielkiej roli jak w życiu polskim.
STEFANIA SEMPOŁOWSKA
IV więzieniach
Procesy przeciwko działaczom
tzw. podziemia akowskiego

Podbudowę represji przeciwko uczestnikom tzw. podzie­


mia akowskiego lub londyńskiego stanowiła ukuta po wojnie
koncepcja, reprezentowana przez ppr i rząd prl. Głosiła ona,
że w czasie okupacji powstał spisek, którego ośrodkiem były
imperialistyczne koła Londynu i Waszyngtonu, a narzędziem
Rząd Londyński i jego Delegatura w kraju. Celem spisku miało
być, wedługtej koncepcji, sparaliżowanie walki wyzwoleńczej
prowadzonej przeciwko okupantowi przez organizacje komu­
nistyczne . Rząd Londyński i Delegatura miały lansować hasło
„stania z bronią u nogi” i zaniechania walki z okupantem, kie­
rując wszystkie swoje wysiłki na stworzenie aparatu admini­
stracyjnego i policyjnego, który miałby objąć władzę po klęsce
Niemców. Naczelne miejsce wdziałalnościpodziemialondyń-
skiego miała natomiast według tej tezy zajmować walka z le­
wicą, polegająca na rozpracowywaniu organizacji i działaczy
komunistycznych i ich likwidowaniu za pomocą morderstw
i wydawania w ręce gestapo.
Teoria ta nie powoływała się na żadne badania historyczne.
Historycy z prawdziwego zdarzenia nie zabierali głosu w spra­
wie dziejów najnowszych - głosił ją aparat propagandowy par­
tii i rządu.
Jak w Orwellowskiej wizji historia miała być napisana na
nowo na wytartej do czysta tablicy w myśl maksymy: „Kto kon­
troluje przeszłość, kontroluje przyszłość, kto kontroluje teraź­
niejszość, kontroluje przeszłość”.

99
ANIELA STEINSBERGOWA

Wobec ogromnego zasięgu i prestiżu konspiracji i związanej


z nią Armii Krajowej do ich skompromitowania nie wystarczało
oskarżenie o rozgrywki polityczne. Chodziło o stwierdzenie, że
ruch komunistyczny był jedynym prawdziwym ruchem oporu,
natomiast kierownictwo Armii Krajowej i Delegatura, walcząc
z nim i niszcząc jego bojowników, działały w interesie okupanta
i szły mu na rękę.
Toteż jako podstawę oskarżenia przyjęto dekret z dnia
31 sierpnia 1944 roku, tzw. dekret sierpniowy, „o wymiarze
kary dla faszystowsiach zbrodniarzy winnych zabójstw i znę­
cania się nad ludnością cywilną oraz dla zdrajców Narodu”.
W szczególności posłużono się przepisami art. 1 i 2 tego de­
kretu, które brzmią:
Art. i: Kto idąc na rękę władzy państwa niemieckiego lub
z nim sprzymierzonego: 1) brał udział w dokonywaniu zabójstw
osób spośród ludności cywilnej albo osób wojskowych lub jeń­
ców wojennych; 2) przez wskazanie lub ujęcie działał na szkodę
osób ze względów politycznych, narodowościowych lub raso­
wych podlega karze śmierci.
Art. 2: Kto idąc na rękę władzy państwa niemieckiego lub
z nim sprzymierzonego działał w inny sposób lub w innych
okolicznościach niż przewidziane w art. 1 na szkodę Państwa
Polskiego, polskiej osoby prawnej, osób spośród ludności cy­
wilnej lub osób wojskowych albo jeńców wojennych- podlega
karze więzienia na czas nie krótszy niż lat 5 lub dożywotnie
albo karze śmierci.
Przepisy te były sformułowane i wprowadzonej eszcze przed
końcem wojny (sierpień 1944 roku) i wymierzone były prze­
ciwko hitlerowskim zbrodniarzom wojennym. Na ich podsta­
wie skazani zostali Hoess, komendant obozu w Oświęcimiu,
Stroop, kat warszawskiego getta, Fischer, okupacyjny wiel­
korządca Warszawy, Greiser, gauleiter Gdańska, oraz prze­
różni gestapowcy i esesmani. Te same przepisy posłużyć miały
w latach 1948-1953 jako instrument nie tylko represji, ale

100
PROCESY PRZECIWKO DZIAŁACZOM TZW. PODZIEMIA AKOWSKIEGO

i zniweczenia moralnego przeciwko działaczom akowskiego


podziemia.
Na ich podstawie skazani i straceni zostali generał Fieldorf
ps. „Nil”, szef dywersji Armii Krajowej i organizator zama­
chu na Kutscherę, Kontrymps. „Żmudzin”, Chajęcki, zastępca
prezydenta Starzyńskiego w dniach obrony Warszawy. Z tych
samych przepisów otrzymali kary dożywotniego więzienia Ka­
zimierz Moczarski, Marceli Porowski, podziemny prezydent
Warszawy, Jerzy Czekanowski, Stanisław Cybulski i wielu in­
nych uczestników ruchu oporu i żołnierzy Armii Krajowej.
Masowe aresztowania w tych sprawach zaczęły się pod ko­
niec 1948 roku. Nie znaczy to, aby wcześniej nie stosowano
represji. Procesy polityczne toczyły się od roku 1945, dotyczyły
jednak przeważnie działalności powojennej tzw. wywrotowej
przeciwko panującemu reżimowi.
W sprawach o działalność okupacyjną nasilenie aresztowań
zaczęło się później. Zwraca przy tym uwagę fakt, że w tym cza­
sie u steru rządów prl stali przeważnie ludzie, którzy w czasie
wojny przebywali poza krajem.
Montaż procesów był starannie przygotowany. Chodziło
przede wszystkim o to, aby oskarżeni sami przyznali się do
winy, potępili własną działalność w ruchu oporu i potwierdzili
w całości oficjalną ocenę polityczną i moralną konspiracji, któ­
rej byli uczestnikami.
Niektórzy nie wytrzymywali tortur fizycznych i moralnych
stosowanych w śledztwie - załamani i bezwolni ulegli presji
ubeków, przyznawali się do winy, miotali obelgi na ruch oporu,
potępiali państwo podziemne i Armię Krajową.
Ale i to nie wystarczało do uzyskania jakiego taldego spo­
koju. Skoro już uznali swe polityczne grzechy i wyrazili skruchę,
trzeba było pójść na współpracę, trzeba było pomóc organom
ścigania do wykrycia arkanów „spisku”, opisać „przestępczą
działalność” instytucji podziemnych, wskazać współspraw­
ców rzekomych zbrodni i ich rzekome ofiary. Dopiero po

101
ANIELA STEINSBERGOWA

wypełnieniu tego obowiązku można było liczyć na ulgowy re­


żim w więzieniu.
Trzeba było jednak iść jeszcze dalej i podbudowywać zezna­
niami wyroki skazujące innych oskarżonych. Myślińskiego,
Zborowskiego, Pajora, Nienałtowskiego, Kurczewskiego do­
prowadzano na dziesiątki rozpraw w charakterze świadków,
aby powtarzali pod czujnym okiem ubeków swe poprzednie
zeznania.
Ideałem i wzorem do naśladowania były sławne procesy mo­
skiewskie. Ale w Polsce nie udawało się to tak często - byli więź­
niowie, i to liczni, którzy wykazali wprost niebywałe męstwo,
bronili swych przekonań i potrafili zachować godność osobistą.
Zwraca uwagę fakt, że chociaż szło w tych procesach o na­
piętnowanie akowskiego podziemia w oczach społeczeństwa
i o przekonanie opinii publicznej o jego niecnej roli, tylko bar­
dzo nieliczne procesy odbyły się jawnie. Musiał panować we
władzach bezpieczeństwa lęk, że reżyseria może zawieść, oba­
wiano się widocznie, że jakieś słowo, okrzyk czy gest nawet
może wszystko zepsuć i dlatego tylko bardzo dokładnie przygo­
towane rozprawy odbyły się jawnie. Na ogół usilnie zabiegano
o zachowanie ścisłej tajemnicy.
Utworzona została w tym celu w Sądzie Wojewódzkim
dla m.st. Warszawy sekcja spraw tajnych. Akta procesów do
niej należących opatrzone były literami „tj”. Do obrony do­
puszczone było tylko nieliczne grono zaufanych adwoka­
tów - nie wolno im było zabierać notatek z rozprawy do
domu, pisma procesowe, a nawet rewizje musieli pisać od­
ręcznie w kancelarii sekcji i natychmiast je oddawać. Utrud­
niano im widzenia z klientami.
W niektórych sprawach, szczególnie gdy oskarżeni byli
oporni i nie chcieli przyznawać się do zarzucanych im czynów,
nie chciano ich nawet sprowadzać do sądu. W celu zachowania
jeszcze większej dyskrecj i rozprawy odbywały się w więzieniu,
jak to nazywano wśród więźniów „na kiblu”.

102
PROCESY PRZECIWKO DZIAŁACZOM TZW. PODZIEMIA AKOWSKIEGO

Zarówno istnienie sekcji spraw tajnych, jak i stosowane


w niej praktyki były oczywiście bezprawne, lecz nikt nie ośmie­
lał się protestować*.
Więźniowie od chwili aresztowania byli absolutnie ode­
rwani od świata. Człowiek nagle znikał i nikt, nawet najbliższa

* W sekcji tajnej broniłam razjeden. Zostałam mianowana z urzędu obrońcą


kobiety oskarżonej o stręczenie do nierządu. Sprawa trafiłado sekcji tajnej,
ponieważ z jej usług korzystać mieli obywatele radzieccy przebywający
w Warszawie w związku z budową pałacu kultury. Mojakarierawtej sprawie
trwałakrótko. Oskarżona oświadczyła na rozprawie, żenieżyczy sobiemojej
obrony, bo nie ma zaufania do bab. Prosiłam zatem sąd o zwolnienie.
Na jesieni 1953 roku zwróciła się do mnie rodzina Zygmunta Kłopotow­
skiego o obronę w jego sprawie. Kłopotowski był oskarżony z art. 3 dekretu
z dnia 23 stycznia 1946 r. „o odpowiedzialności za klęskę wrześniową i fa-
szyzację życia państwowego”. (Art. 3: Kto idąc na rękę ruchowi faszystow­
skiemu lub narodowo-socjalistycznemu działa w zakresie rozstrzygania
spraw publicznych na szkodę Narodu lub Państwa Polskiego wsposób inny
niż przewidziany w art. 1 lub 2 - podlega karze więzienia).
Kłopotowski był przed wojną małym urzędniczkiem w starostwie grodz­
kim w Krakowie, w czasie okupacji był w Armii Krajowej, bardzo wcześnie
został aresztowany i osadzony w obozie w Gusen: po wojnie był dyrekto­
rem gabinetu Cyrankiewicza. Aresztowano go w roku 1950. Byłam u Kło­
potowskiego na widzeniu i nie pytając o zezwolenie dzięki niedopatrzeniu
sekretarki dostałam się do akt. Po ich przeczytaniu zorientowałam się, że
ostrze postępowania skierowane było raczej przeciwko Cyrankiewiczowi.
Na krótko przed terminem rozprawy zwrócił się do mnie kierownik zespołu
kol. Borys Ołomucki z żądaniem, abym podpisała in blanco tzw. substytu­
cję, to znaczy pełnomocnictwo dla innego adwokata do zastępowania mnie
jako obrońcy. Zdumiona odmówiłam. Kol. Ołomucki bardzo zakłopotany
zaproponował mi, abym udzieliła substytucji adw. Rosenblittowi, o którym
wiedziałam, że jest zaufanym władz bezpieczeństwa. Oczywiście odmó­
wiłam i to w obecności Rosenblitta. Ołomucki był bardzo zatroskany, po
paru dniach zaproponował adw. Maślankę. Ponieważ uważałam Maślankę
za znakomitego obrońcę, zgodziłam się, po zapewnieniu mnie, że będzie
bronił sam. Kłopotowski został skazany na niewielką karę.
Okazało się potem, że prokurator Dymant z Generalnej Prokura­
tury zażądał od Ołomuckiego, żeby nie dopuścił mnie do obrony w tej
sprawie.
W1956 roku wniosłam o założenie rewizji nadzwyczajnej zpowodu obrazy
prawa materialnego - Kłopotowski jako urzędnik starostwa na niskim
szczeblu nie brał i nie mógł brać udziału w rozstrzyganiu żadnych spraw.
Aliści akta sprawy zaginęły, ich poszukiwanie i odtwarzanie trwało bardzo
długo. Rewizja nadzwyczajna została wniesiona po samobójczej śmierci
Kłopotowskiego.

103
ANIELA STE1NSBERG0WA

rodzina, miesiącami nie wiedziała co się z nim dzieje. Śledz­


twa trwały latami. Miałam klienta, Stanisława Mierzeńskiego,
oficera ak, który siedział w więzieniu na Wale Miedzeszyńskim
siedem lat bez wyroku. Śledztwo w sprawie Włodzimierza Le­
chowicza trwało pięć i pół lat. Przez ten czas nikt nie miał do
aresztowanych dostępu.
Na korytarzach Prokuratury tłoczyły się półprzytomne
kobiety, usiłując dowiedzieć się, co się dzieje z ich mężami,
braćmi, synami.
Po zapadnięciu wyroku rozwożono skazanych po zakładach
karnych odległych od miejsca zamieszkania, do Wronek, Rawi­
cza, Sztumu, Barczewa. Widzenia z rodziną były już możliwe,
lecz wymagały odbycia uciążliwej i kosztownej podróży.
Sprawdziły się przewidywania Kazimierza Pużaka: w cza­
sie peregrynacji więziennych spotkał się on we wspólnej celi
z Kazimierzem Moczarskim. Powiedział mu wtedy: „Proku­
rator Rudenko w procesie moskiewskim odkrył karty - cała
konspiracja uznana zostanie za agenturę, wszystko co polskie
i krajowe znajdzie się za kratami”.
Sprawa Stanisława Cybulskiego

Po raz pierwszy po wojnie zetknęłam się ze sprawą polityczną


w procesie Stanisława Cybulskiego.
Na polecenie kol. Adolfa Dąba, który podówczas był sędzią
Sądu Najwyższego, zwróciła się do mnie na wiosnę 1954 roku
p. Irena Cybulska o obronę w sprawie męża.
P. Cybulska była aplikantką adwokacką, lecz po aresztowaniu
męża Rada Adwokacka w Łodzi odmówiła jej wpisu na listę ad­
wokatów z powodu tzw. „braku rękojmi wykonywania zawodu
adwokackiego zgodnie z zasadami adwokatury w Polsce Ludo­
wej”. Utrzymywała się więc z pisania na maszynie.
Cybulski był już wtedy skazany prawomocnym wyrokiem na
karę 15 lat więzienia za zbrodnię przewidzianą w art. 2 dekretu
sierpniowego. Chodziło o sięgnięcie do nadzwyczajnych środ­
ków prawnych w celu obalenia tego wyroku.
Przed wojnąCybulski byłsędziąśledczymwWarszawie. Wpierw-
szychlatachokupacjipozostałnatymstanowiskuwsądownictwie
polskim. Ułatwiało mu to pracę konspiracyjną. Wraz z kilkoma
innymisędziamizałożyłjeszczewzwzkomórkęwięzienną. Za­
daniem tej komórki byłwywiad wwięzieniach, porozumiewanie
się z aresztowanymi za pośrednictwem straży, którą początkowo
pełnili Polacy, dostarczanie i odbieranie grypsów, przestrze­
ganie przed wsypami w razie ujawnienia nazwisk lub adresów.
Była to działalność niezmiernie trudna i niebezpieczna-
rezultatem jej było niewątpliwie uratowanie wielu istnień
ludzkich.

i©5
ANIELA STEINSBERGOWA

Na jesieni 1942 roku Cybulski objął nadto pracę w departa­


mencie spraw wewnętrznych Delegatury Rządu Londyńskiego
naKraj, wkomórcebezpieczeństwa. Kierownikiem tej komórki
był adwokat Tadeusz Myśliński, Cybulski zaś pełnił funkcję
jego zastępcy.
W1950 roku Myśliński i Cybulski zostali aresztowani. Jak­
kolwiek zarzucano im ten sam czyn, sprawy ich zostały roz­
dzielone. Proces Cybulskiego odbył się dnia 13 lutego 1952 roku
w Sądzie Wojewódzkim dla m.st. Warszawy (sygn. iv. K. 270/51),
natomiast Myśliński pozostał pod śledztwem do początku 1954
roku.
Ta dwutorowość postępowania była celowa. Cybulski nie
przyznał się do winy i nikogo nie obciążył - natomiast Myśliński
poszedł na współpracę z bezpieczeństwem, zgodził się całko­
wicie z tezami oskarżenia, wymieniał mnóstwo nazwisk i od­
grywał rolę koronnego świadka w wielu procesach politycznych.
Akt oskarżenia zarzucał Cybulskiemu, że „w okresie od wrze­
śnia 1942 do stycznia 1945 na terenie Warszawy i okolic jako
zastępca szefa centralnego wywiadu politycznego delegatury
tzw. rządu londyńskiego na kraj, idąc na rękę władzom hitle­
rowskim, działał na szkodę osób prześladowanych ze względów
politycznych przez to, że za pomocą zorganizowanego i kiero­
wanego przez siebie aparatu wywiadowczego systematycznie
rozpracowywał działaczy ppr i jego oddziału zbrojnego Gwar­
dii Ludowej oraz osoby sympatyzujące z tymi organizacjami,
a uzyskane w ten sposób informacje za pośrednictwem Skosow-
skiego przekazywał gestapo, w następstwie czego szereg osób
z wymienionych organizacji zostało aresztowanych i następnie
zamordowanych”. Zarzucony czyn został w akcie oskarżenia
zakwalifikowany jako zbrodnia z art. 1 dekretu sierpniowego.
Po dwuletnim śledztwie Sąd Wojewódzki dla m. st. Warszawy
pod przewodnictwem sędziego Grudnia wyrokiem z dnia 13 lu­
tego 1952 roku uznał Cybulskiego winnym zarzucanego mu
czynu i skazał go na karę śmierci.

106
SPRAWA STANISŁAWA CYBULSKIEGO

Wyrok Sądu Wojewódzkiego jest dokumentem zdumiewają­


cym. Napisany stylem bombastycznym odznacza się pogardą
dla faktów zarówno historycznych, jak i dotyczących samej
sprawy Cybulskiego.
Uzasadnienie stwierdza przede wszystkim, że „w mrokach
okupacji... na terenie naszego kraju Polska Partia Robotnicza
i jej zbrojne ramię Gwardia Ludowa, kierowane przez byłych
działaczy kpp, przystąpiły od razu (sic!) do bezwzględnej walki
z najeźdźcą hitlerowskim... Inaczej patrzył na to tzw. rząd pol­
ski w Londynie, który kazał stać z bronią u nogi, a do walki z na­
rastającymi siłami rewolucyjnymi powołał do życia specjalne
oddziały o charakterze wojskowo-politycznym, przy pomocy
których rozpracowywano i likwidowano w porozumieniu z ge­
stapo działaczy i sympatyków ruchu postępowego”. Za jedną
z talach organizacji uznaje wyrok komórkę bezpieczeństwa
działającą pod kryptonimem „Stożek” w departamencie spraw
wewnętrznych Delegatury Rządu Londyńskiego na Kraj.
Po tym wymownym wstępie, który tu przedstawiam w wiel­
kim skrócie - uzasadnienie wyroku jest o wiele bardziej wielo-
mówne i patetyczne - następuje charakterystyka Cybulskiego
jako „wiernego poddanego faszyzmu”, na którego walorach
„szybko poznał się rząd sanacyjny i zamianował go zastępcą
sędziego śledczego przy urzędzie śledczym Komendy Policji”.
(Sędzia Grudzień nie wiedział widocznie, że sędzia śledczy był
członldem sądu okręgowego, a nie urzędu policyjnego).
Zbrodniczą swą działalność Cybulski kontynuuje, według
wyroku, wstępując do „sanacyjno-faszystowskiego Związku
Walla Zbrojnej i kolportując prasę o treści profaszystowsldej,
m.in. «Biuletyn Informacyjny»”.
W ten sposób kwituje wyrok działalność Cybulskiego w ko­
mórce więziennej zwz.
Według ustaleń wyroku Myśliński i Cybulski poprzez
swoich agentów zbierają materiały o działalności ppr, jej
członkach i sympatykach. Informacje te, ujęte w raporty,

107
ANIELA STEINSBERGOWA

przesyłane są do zwierzchnich władz Delegatury i przecho­


wywane w kartotekach.
Od listopada 1942 roku Myśliński i Cybulski, za pośrednic­
twem agenta Delegatury Andrzeja Więckowskiego, przekazują
raporty do rąk gestapowca Skosowskiego.
W wyroku czytamy: „W wyniku tej współpracy zapełniają
się lochy gestapo, znów rozbudowują się piece krematoryjne,
dziesiątki tysięcy żon, matek, sierot nie wie, w jaki sposób i za
co giną ich najbliżsi - ale wie o tym dobrze współmorderca
Cybulski”.
W dniu 13 maja 1943 roku Myślińskiego i Cybulskiego aresz­
tuje gestapo. Sąd Wojewódzki twierdzi, że szło o nastraszenie
wspólników z Delegatury, że Cybulskiego posłano do Oświę­
cimia, aby za jego wypuszczenie otrzymać więcej nazwisk
działaczy lewicowych, lecz „bestia w ludzkim ciele”, jak się go
nazywa w wyroku, już po kilku dniach zostaje wypuszczony
„za proporcjonalną wymianą” i znów rozpoczyna współpracę
z gestapo, „idylla delegatorsko-gestapowska pogłębia się”.
Fantazja Sądu Wojewódzkiego nie zna granic - następuje
twierdzenie o dostarczeniu Cybulskiemu i Myślińskiemu samo­
chodów do Milanówka po kapitulacji powstania oraz o dalszej
współpracy Cybulskiego z Niemcami, a nawet o przekazywa­
niu im wiadomości o pozycjach wojsk radzieckich. (Skąd miał
on, będąc w Milanówku, te wiadomości czerpać - o tym wyrok
milczy).
Na poparcie tych ustaleń Sąd Wojewódzki powołuje się na
zeznania Tadeusza Myślińskiego, Andrzeja Więckowskiego
i gestapowca Alfreda Otto.
Protokół rozprawy kłóci się jednak z ustaleniami wyroku,
Myśliński zeznał zgodnie z prawdą, że Cybulski przebywał
w Oświęcimiu przez cały rok, a nie przez kilka dni, nie twierdził
bynajmniej, że Cybulski po powstaniu wyjechał z nim samo­
chodem do Milanówka, lecz mówił, że spotkał go tam przypad­
kowo. Spełniając swoją rolę świadka oskarżenia, zeznał, że

108
SPRAWA STANISŁAWA CYBULSKIEGO

Cybulski podał mu kilka informacji o sytuacji gospodarczej


i o działalności organizacji podziemnych, natomiast uzasad­
nienie wyroku mówi, że poinformował go o pozycjach wojsk
radzieckich i że dane te były potrzebne dla Kirchmayera - wi­
docznie sędzia Grudzień myślał, że Kirchmayer był jakimś dy­
gnitarzem niemieckim.
Świadek Andrzej Więckowski oświadczył wyraźnie, że nie
otrzymywał od Cybulskiego żadnych nazwisk w celu przeka­
zania Skosowskiemu. Nie mogło więc być mowy o tym, aby
Cybulski wydawał za jego pośrednictwem kogokolwiek w ręce
gestapo.
Sąd Wojewódzki nie krępował się jednak dowodami i stwier­
dził, że zarzuty postawione Cybulskiemu w akcie oskarżenia
„znalazły potwierdzenie już w samym jego życiorysie”.
Sąd Wojewódzki posunął się w swej gorliwości za daleko,
mimo wszystko tak bzdurny wyrok nie mógł się utrzymać.
W Sądzie Najwyższym sprawa przyjęła inny obrót. W skła­
dzie sądzącym zasiadali sędziowie: Merz jako przewodniczący,
J. Majewski i A. Dąb jako sprawozdawca, bronili adwokaci Sa-
durski i Maślanko. Wyrokiem z dnia 26 czerwca 1952 r. (sygn. iii.
K. 61/52) Sąd Najwyższy uchylił wyrok Sądu Wojewódzkiego
i uznał Cybulskiego za winnego tego, że w okresie od wrze­
śnia 1942 do 13 maja 1943 r. jako zastępca szefa centralnego
wywiadu politycznego Delegatury, idąc na rękę władzy pań­
stwa niemieckiego działał na szkodę Państwa Polskiego przez
to, że za pomocą kierowanego przez siebie aparatu wywia­
dowczego systematycznie opracowywał dane dotyczące stanu
organizacyjnego i stosunków personalnych lewicowych organi­
zacji antyfaszystowskich w celu ich zwalczania i likwidowania
i za ten czyn, zakwalifikowany jako zbrodnia z art. 2 dekretu
sierpniowego, skazał go na karę 15 lat więzienia.
Dowiedziałam się później z relacji kol. Dąba, jak doszło do
wydania tego wyroku. Sędziowie byli całkowicie świadomi tego,
że wyrok Sądu Wojewódzkiego jest niesłuszny, a uzasadnienie

109
ANIELA STEINSBERGOWA

jest stekiem frazesów i wyrazem ignorancji. Skłaniali się do


uchylenia całego wyroku do ponownego rozpoznania - sę­
dzia Merz przestrzegł ich jednak, że jeżeli proces odbędzie się
ponownie, może znowu zapaść wyrok śmierci i kto wie, czy nie
zostanie wykonany. Gdyby uniewinnili Cybulskiego, natych­
miast wpłynęłaby rewizja nadzwyczajna i nie wiadomo, jakby
się potoczyły dalsze losy oskarżonego.
Jedynym sposobem ratowania go było skazanie na co naj­
mniej 15 lat więzienia.
W uzasadnieniu Sąd Najwyższy nie oszczędza wyroku pierw­
szej instancji. Stwierdza przede wszystkim, że sąd ten nie li­
czył się z materiałem dowodowym, że przypisuje oskarżonemu
czyny, które nie znajdują pokrycia w wynikach postępowania,
i że wyrok sprawia wrażenie, jakby dotyczył innej sprawy. Z ze­
znań bowiem przesłuchanych świadków wynika, że Cybulski
uchylał się od pracy politycznej, a do kompetencji jego należały
przede wszystkim sprawy więzienne, a nadto opracowywa­
nie materiałów dotyczących lewicy i sporządzanie raportów
bieżących. W zastępstwie Myślińskiego wręczał te materiały
agentowi Delegatury Andrzejowi Więckowskiemu. Jednakże
Więckowski oświadczył: „od Cybulskiego żadnych nazwisk
nie otrzymałem”.
Wczesną wiosną 1954 roku odbył się proces Myślińskiego,
w którym wyszły na jaw fakty rzucające światło na sprawę
Cybulskiego.
Historiadziałalności okupacyjnej ipowojennej Myślińskiego
jest ponura, niezmiernie zawiła i tak przez niego samego zafał­
szowana, że trudno ją bez reszty rozszyfrować.
Według wielu relacji, które doszły do mnie później, znalazł
się on bezpośrednio po wojnie we Włoszech i zaofiarował swoje
usługi poselstwu Rządu Londyńskiego. Skoro ich nie przyjęto,
wrócił do kraju i jakoby zgłosił się do Jakuba Bermana z taką
samą gotowością do usług. Skończyło się na aresztowaniu
i śledztwie. Nie znam akt śledztwa w sprawie Myślińskiego

110
SPRAWA STANISŁAWA CYBULSKIEGO

i nie mam do nich dostępu, nie wiem więc, w jakim momencie


Myśliński poszedł na współpracę z bezpieczeństwem. Z innych
procesów wiadomo, że całkowicie popierał koncepcję o współ­
pracy Delegatury z władzami okupacyjnymi i wydawaniu lewi­
cowców w ręce gestapo przez organizacje konspiracyjne. Jego
zeznania dostarczyły wiele materiału obciążającego. Razem
zebrane stanowią chyba kilka grubych tomów.
Trzymano go w śledztwie do roku 1954 i doprowadzano jako
świadka oskarżenia na różne procesy.
We własnej sprawie (w roku 1954) zeznał jako oskarżony,
że do końca roku 1942 ppr nie przedstawiała niebezpieczeń­
stwa i dlatego poprzestawano na zewnętrznej obserwacji. Do­
piero później przystąpiono w Delegaturze do szczegółowego
opracowywania danych organizacyjnych i personalnych.
Przez agenta Andrzeja Więckowskiego Myśliński nawiązał
kontakt z konfidentem gestapo Skosowskim.
O Skosowskim, żydowskim gestapowcu, zwanym Lolkiem,
słyszałam już w czasie okupacji jako o agencie na dwie strony.
Poprzez swego kolegę szkolnego Więckowskiego nawiązał on
kontakt z niektórymi komórkami Delegatury i starał się od­
dawać przysługi polskiemu ruchowi oporu. Miał widocznie
pewne możliwości. Wiem na pewno, że udało się za jego po­
średnictwem zwolnić za pieniądze lub nawet bez pieniędzy
kilku aresztowanych.
Myśliński zeznał, że sam podał Skosowskiemu za jakieś wza­
jemne usługi 12 nazwisk komunistów, jednak ani w śledztwie,
ani na rozprawie nazwisk tych nie wymienił. Nic nie wiadomo
o ich losie.
13 maja 1943 roku gestapo aresztowało w lokalu konspira­
cyjnym Myślińskiego i Cybulskiego. Myśliński w czasie śledz­
twa rozpoczął pertraktacje z gestapo. Kontakt z zewnątrz
miał nawiązać pracownik wywiadu Delegatury - Gitterman.
Opowieść Myślińskiego jest pełna wręcz scenicznych szcze­
gółów, które wprost trudno zrozumieć - są jakieś spotkania

111
ANIELA STEINSBERGOWA

Gittermana z wysokimi figurami gestapo na Wale Miedze­


szyńskim - tam Gitterman miał wręczyć im listę 200 nazwisk
działaczy lewicowych, zagadkową listę 200 anonimów, bo nie
wymienia się żadnego z nich. Jest spotkanie Myślińskiego z sze­
fem gestapo Spilkerem w willi w Konstancinie - tu zostaje rze­
komo zawarta umowa o wymianę aresztowanych akowców
i działaczy Delegatury na komunistów-przy czym za jednego
akowca miano wydawać lulku lub kilkunastu komunistów.
Wszystko to brzmi dość fantastycznie i trudno się zoriento­
wać, co jest prawdą, a co zostało Myślińskiemu podyktowane
przez funkcjonariuszy bezpieczeństwa. Faktem jest jednak,
że Myśliński zostaje zwolniony z gestapo, a Cybulski wysłany
do Oświęcimia.
Znacznie później dowiedziałam się, że Myśliński porozu­
miał się grypsem z aresztu gestapo z delegatem Jankowskim,
zawiadamiając go o pertraktacjach. Jankowski odpisał „zaka­
zuję”. Opowiadał mi to Władysław Bartoszewski, który ten za-
kaz Jankowskiego widział, gdyż pośredniczył w jego przesłaniu
do więzienia przez siatkę Delegatury. Faktem jest również, że
Myśliński po zwolnieniu został odsunięty od pracy w konspi-
racjiibyłbojkotowany-powiedziałmito Bernard Zakrzewski
(pseudonim „Oskar”). Gitterman zginął w 1945 roku zastrzelony
w Krakowie. Skosowskiego zgładzili akowcy najesienii943 roku.
Znamienne jest, że w procesie wrn-u w 1948 roku(Pużaka
i towarzyszy), kiedy wprowadzono na salę Myślińskiego jako
świadka, Pużak, który przez cały czas procesu milczał, wy­
buchnął i zawołał: „Gratuluję wam tego świadka”.
Myśliński skazany został wyrokiem Sądu Wojewódzkiego na
karę 12 lat więzienia za zbrodnię z art. 2 dekretu sierpniowego.
Sąd Wojewódzki (sygn. iv. K. 140/53) rozróżnił dwa stadia jego
działalności: do 13 maja 1943 roku, tj. do daty aresztowania
przez gestapo, i po tej dacie. W pierwszym stadium podległy mu
aparat wywiadu Delegatury miał według wyroku opracowywać
dane dotyczące organizacji lewicowych, sporządzać raporty

112
SPRAWA STANISŁAWA CYBULSKIEGO

i prowadzić karto teki osobowe członków i sympatyków - nato­


miast o zwalczaniu i likwidowaniu działaczy lewicowych nie
było mowy. Dopiero od maja 1943 roku Myśliński „brał udział
w pertraktacjach z wyższymi funkcjonariuszami gestapo na
płaszczyźnie wspólnego zwalczania lewicy”.
Ustalenia wyroku miały kapitalne znaczenie dla sprawy Cy­
bulskiego - współpracował on z Myślińskim przecież tylko do
chwili aresztowania, tj. do dnia 13 maja 1943 roku, potem był
w więzieniu i w Oświęcimiu, po powrocie Cybulski nie był już
aktywny, Myśliński zaś był odsunięty od działalności konspi­
racyjnej i bojkotowany. Współpracował zatem w tej fazie
działalności, w której nie było mowy ani o zwalczaniu ruchu
lewicowego, ani o likwidowaniu jego uczestników. Pozostawało
to w sprzeczności z sentencją wyroku w jego sprawie.
Na tej sprzeczności ustaleń między wyrokami dotyczącymi
tych samych zdarzeń oparłam wniosek o wznowienie postępo­
wania. Rozbieżności między wyrokami powstały wskutek roz­
poznawania oddzielnie sprawy Cybulskiego i Myślińskiego,
przy czym Sąd Wojewódzki w sprawie Cybulskiego nie liczył
się w ogóle z faktami, a całe postępowanie przeprowadził w spo­
sób niezwykle nonszalancki, zaś Sąd Najwyższy ze względów
taktycznych nie uchylił wyroku Sądu Wojewódzkiego, lecz
zmienił w części dotyczącej kwalifikacji i kary, nie znając ujaw­
nionego w dwa lata później materiału faktycznego.
Wynikła stąd rażąca niewspółmierność wymierzonych kar -
Myśliński, szef komórki wywiadu i inicjator układu z gestapo,
otrzymał karę 12 lat więzienia, podczas gdy Cybulski, który
z tym nie miał nic wspólnego, został skazany na lat 15. Na tej
podstawie wniosłam podanie o wznowienie postępowania
i uchylenie wyroku skazującego Cybulskiego z powodu wyj­
ścia na jaw nowych okoliczności uprzednio sądowi nieznanych,
a podających w wątpliwość ustalony w wyroku stan faktyczny.
Był to pierwszy w Polsce Ludowej wniosek o wznowienie po­
stępowania w sprawie politycznej, toteż wywołał zdziwienie

113
ANIELA STEINSBERGOWA

wśród sędziów Sądu Najwyższego. Przewodniczący sekcji, sę­


dzia Emil Merz, zapytał mnie: „Wnosi pani o wznowienie, czy
chce pani wszcząć proces Dreyfusa?”.
Przypomniało mi się zasłyszane przed wojną powiedzenie
mecenasa Wacława Szumańskiego, że „każdy rasowy obrońca
ma choć raz w swojej karierze proces Dreyfusa”, i pomyślałam,
że nie miałabym nic przeciwko temu.
Uważałam wniosek o wznowienie postępowania za bar­
dziej wskazany niż podanie o rewizję nadzwyczajną. Wniosek
o wznowienie rozpatruje Sąd Najwyższy w składzie trzech sę­
dziów i obowiązany jest postanowienie uzasadnić, podczas gdy
wniesienie rewizji nadzwyczajnej należało do dyskrecjonalnej
władzy Prezesa Sądu Najwyższego, Prokuratora Generalnego
lub Ministra Sprawiedliwości.
Na moją prośbę sędzia Merz dopuścił mnie na posiedzenie
niejawne w sprawie mego wniosku. W komplecie zasiadał obok
przewodniczącego sędziego Merza i jeszcze jednego wolanta
sędzia Sitnicki. Czułam wyraźnie, żejestonpo stronie obrony
i będzie walczył w tej sprawie. Jednakże wobec bardzo ener­
gicznego sprzeciwu prokuratora zorientowałam się w toku
posiedzenia, że nie ma mowy, aby sąd zdecydował się na zakwe­
stionowanie całego wyroku. Postawiłam więc obok wniosku
o wznowienie także wniosek alternatywny, aby skład sądzący
zwrócił się do pierwszego prezesa Sądu Najwyższego o wnie­
sienie rewizji nadzwyczajnej w przedmiocie złagodzenia kary.
Sąd nie ogłosił od razu postanowienia, trzeba było czekać na
decyzję.
Tymczasem na jesieni 1954 roku rozpoczęły się audycje
Światły, po czym nastąpiły uchwały iii Plenum pzpr, zapowia­
dającego naprawienie krzywd. Mimo to decyzja w sprawie Cy­
bulskiego była połowiczna. Sąd Najwyższy nie rozstrzygnął
wniosku o wznowienie postępowania, natomiast pierwszy pre­
zes wniósł rewizję nadzwyczajną opartą na zarzucie rażącej
niewspółmierności kary w stosunku do zawinienia z wnioskiem

114
SPRAWA STANISŁAWA CYBULSKIEGO

ojej wydatne złagodzenie. Wyrokiem z dnia 16 stycznia 1955 r.


Sąd Najwyższy obniżył karę do lat 8. Był to jak na owe czasy
wielki sukces.
Pani Irena Cybulska rozpoczęła starania o przerwanie
kary z powodu złego stanu zdrowia męża. Jednakże dopiero
po dziewięciu miesiącach usilnych starań i interwencji kole­
żanki Cybulskiej i moich Generalna Prokuratura zgodziła się
na udzielenie tej przerwy. 26 września 1955 roku Cybulski wy­
szedł z więzienia i już tam nie wrócił. Wskutek amnestii z dnia
27 kwietnia 1956 r. reszta kary została darowana. Wyrok ska­
zujący za hańbiące przestępstwo współpracy z okupantem był
jednak nadal w mocy.
Wobec tego wniosłam po raz drugi podanie o wznowienie
postępowania już na nowej podstawie. Powołałam się na to, że
po zapadnięciu wyroku wyszło na jaw, że lansowany w czasie
procesu pogląd na rolę Delegatury Rządu Londyńskiego jako
organizacji idącej na rękę władzom okupacyjnym był błędny,
zaś obciążenie zbiorową odpowiedzialnością osób pracują­
cych w organach Delegatury doprowadziło do niesłusznych
wyroków.
Sąd Najwyższy zarządził w lecie 1956 roku postępowanie wy­
jaśniające. Polegało ono na sprawdzeniu dowodów przez prze­
słuchanie świadków, którzy uprzednio zeznawali w pierwszym
procesie. Wstrząsające było przesłuchanie Myślińskiego. Od­
było się przed wyznaczonym sędzią w ciasnym gabinecie Sądu
Powiatowego dla Pragi w gmachu dawnej Hipoteki. Myśliński
robił wrażenie strzępu człowieka. Blady, trzęsący się, odwo­
ływał poprzednie zeznania, plątał się, przeczył samemu sobie.
Wychodząc z gabinetu, znalazłam się tuż obokniego w wąskim
przejściu, pod wrażeniem jego żałosnej postawy podałam mu
rękę. Zobaczyłam taki błysk radości w jego oczach, że szybko
wycofałam się zażenowana.
Sąd Najwyższy postępowanie wznowił i sprawę przekazał
do ponownego rozpoznania w pierwszej instancji. Rozprawa

115
ANIELA STEINSBERGOWA

przed Sądem Wojewódzkim odbyła się dnia 30 sierpnia 1957


roku (sygn. akt iv. k. 104/57). Przewodniczył sędzia Szostak.
Cybulski uzyskał pełną rehabilitację. W wyroku uniewinnia­
jącym podkreślono wyraźnie, że w okresie okupacji zachował
się godnie jak przystało na Polaka i od pierwszej chwili włączył
się do walki z Niemcami.
Sprawa Kazimierza Mo Czarskiego

W lutym 1955 roku adwokat Władysław Winawer zaprosił


mnie do współpracy w obronie Kazimierza Moczarskiego.
Moczarski przebywał już wtedy w więzieniu 9 i pół lat. Ska­
zany był wyrokiem Sądu Wojewódzldego na karę śmierci, za­
mienioną następnie przez Sąd Najwyższy na dożywotnie
więzienie.
W początkach 1955 roku adwokat Winawer rozpoczął stara­
nia o obalenie tego wyroku.
Proces Moczarskiego ma znaczenie historyczne, którego
przecenić niepodobna, w tym procesie bowiem dokonał się
przełom - było to pierwsze wznowienie postępowania i pierw­
sza wielka rozprawa akowska, w rezultacie której rozpad! się
nie tylko wyrok skazujący Moczarskiego, ale pękła na publicz­
nej rozprawie cała koncepcja dziejów okupacji lansowanaprzez
oficjalną propagandę.
Proces ten ujawnił nadto postawę więźnia walczącego. Nie­
łatwo jest o niej pisać nie wpadając w patetyczną frazeologię -
wzniosłe slogany byłyby tu jednak nie na miejscu. Moczarski
wojował o swoje prawo w sposób twardy i rzeczowy, wojował
z władzą, która trzymała go w ręku- z funkcjonariuszami mbp,
z prokuratorem i sądem. Pisał skargi do Sądu Najwyższego,
do Generalnej Prokuratury, do Rady Państwa, do kc pzpr, na­
zywając rzeczy po imieniu i bynajmniej nie owijając niczego
w bawełnę. W walce z systemem skierowanym na zdeptanie
godności ludzkiej potrafił tę godność obronić.

117
ANIELA STEINSBERGOWA

Urodzonyw roku 1907, syn nauczyciela, ukończył w Warsza­


wie studia prawnicze i szkołę dziennikarską, w Paryżu zaś In­
stytut Studiów Międzynarodowych, pracował przed wojną
w Ministerstwie Pracy i Opieki Społecznej, należał do Legionu
Młodych, z którego wystąpił w latach trzydziestych, był jednym
z założycieli Stronnictwa Demokratycznego. W Związku Wallu
Zbrójnej/Armii Krajowej służył od stycznia 1940 roku i dosłu­
żył się stopnia kapitana, za udział w Powstaniu Warszawskim
odznaczony został Złotym Krzyżem Zasługi z Mieczami.
W chwili, kiedy rozpoczęliśmy starania o rewizję jego pro­
cesu, przebywał w więzieniu od lat prawie dziesięciu. Areszto­
wany 11 sierpnia 1945 roku został skazany przez Sąd Wojskowy
Okręgu Warszawskiego wyrokiem z dnia 18 stycznia 1946 r. za
przestępstwo z art. 1 Dekretu o ochronie Państwa za to, że „bę­
dąc członkiem Armii Krajowej od 1 stycznia 1940 do 10 sierpnia
1945, w czasie od kwietnia do sierpnia 1945 roku brał udział
w charakterze kierownika referatu informacji politycznej w De­
legaturze Sił Zbrojnych na Kraj, tj. w związku maj ącym na celu
obalenie demokratycznego ustroju Państwa Polskiego”. Otrzy­
mał karę 10 lat więzienia. Z mocy amnestii w roku 1947 karę tę
złagodzono do lat pięciu.
30 listopada 1948 r. Moczarskiego odsiadującego tę karę
w więzieniu mokotowskim w Warszawie wezwano do tzw. celi
śledczej - oczekiwał go sam wiceminister mbp Romkowski oraz
dyrektor departamentu pułkownik Różański. Zażądali od Mo­
czarskiego, żeby przyznał się do tego, że w czasie okupacji, pra­
cuj ąc w Kierownictwie Walki Podziemnej, idąc na rękę władzom
okupacyjnym, zamordował 16 osób należących do organizacji
lewicowych. Moczarski w pierwszej chwili myślał, że to maka­
bryczny żart, potem miał wrażenie, że zwariowali. Nazwisk
osób wymienionych jako ofiary nie znał, posądzanie go o dzia­
łanie w interesie okupanta, jego, żołnierza AKi uczestnika kon­
spiracji, uważał za szczyt absurdu. Odosobniony w więzieniu
nie orientował się w sytuacji i nie miał pojęcia, co znaczy ta

118
SPRAWA KAZIMIERZA MOCZARSKIEGO

cała fantastyczna historia. Romkowski oświadczył mu, że je­


żeli nie potwierdzi zarzutu, będzie miał „piekielne śledztwo”.
Moczarski zdumiony tym wszystldm oczywiście zaprzeczył.
Istotnie od 2 stycznia 1949 roku rozpoczęło się owo „pie­
kielne śledztwo”. Siedział wtedy w więzieniu mokotowskim na
oddziale xi, a potem w pawilonie A na oddziale xn. Oddziały
te podlegały departamentowi śledczemu mbp. Stąd podziem­
nym korytarzem prowadzono do pokojów śledczych, mieszczą­
cych się w tzw. pałacyku. W czasie śledztwa trwającego dwa
lata z okładem poddany został 49 rodzajom maltretacji i tortur.
W piśmie do Sądu Najwyższego pisanym w więzieniu wSztumie
25 lutego 1955 roku sucho wyliczył, numerując owe 49 rodza­
jów: bicie pałką gumową w specjalnie uczulone miejsca - na­
sadę nosa, podbródek, łopatki, pięty; bicie batem obciążonym
tzw. lepką gumą, bicie drągiem mosiężnym, drutem, drew­
nianą linią; kopanie, siedzenie na drucie, który ranił odbyt­
nicę; przysiady do omdlenia, wielogodzinne stójki, wyrywanie
włosów, tzw. podskubywanie gęsi ze skroni, brody, piersiikro-
cza, przypalanie ogniem dłoni, miażdżenie palców między
ołówkami, tortura bezsenności przez 7-9 dni-budzenie więź­
nia, który stał w celi, uderzeniami w twarz - ta tortura zwana
„plażą” lub „Zakopanem” wywoływała zaburzenia psychiczne
zbliżone do halucynacji; tortura pragnienia przez kilka dni.
Wykonawcami byli: zastępca Różańskiego- Serkowski, pod­
pułkownikJózef Dusza, major Jerzy Kaskiewicz, kpt. Eugeniusz
Chimczak, kpt. Adam Adamuszek, st. sierżant Mazurkiewicz
i st. sierżant Wardyński.
Polecenia wydawał bezpośrednio płk Różański, płk Fejgin
i wiceminister gen. Romkowski. Przez 6 i pół lat nie wypusz­
czano Moczarskiego z celi na spacer, przez 4 i pół lat był odizo­
lowany od świata zewnętrznego, pozbawiony wiadomości od
rodziny, listów, gazet i książek. Do marca 1953 roku nie pozwo­
lono mu pisać ani do sądu, ani do prokuratury, ani do obrońcy.
Mimo choroby (krwiomocz) nie udzielano mupomocy lekarskiej.

119
ANIELA STEINSBERGOWA

Dochodziły do tego udręki moralne - ciągłe codzienne szy­


kany. Dla poniżenia go kazano mu wymalować na czole anilino­
wym ołówkiem napis „gestapo”, osadzono w celi z Jurgenem
Stroopem, katem getta warszawskiego. Dusza oświadczył mu
wtedy, że „jako morderca lewicowców jest godny siedzenia
tylko z bratnimi duszami”. Moczarski zaprotestował, zakłada­
jąc głodówkę, którą brutalnie złamano. Do celi Stroopa wrzu­
cono go siłą - zbitego i skrwawionego.
Moczarski jest sprawiedliwy, wyliczając nazwiska ludzi, któ­
rzy się nad nim znęcali, nie zapomina o tych, którzy rozkazy
przełożonych spełniali z niechęcią i obrzydzeniem - odczuwał,
jak pisze, że ludzie przeżywali konflikt wewnętrzny, działali
sami pod przymusem, ale nigdy nie wykazywali gorliwości.
Natomiast Różański i Fejgin byli osobiście obecni przy tor­
turowaniu. Romkowski oświadczył mu 30 listopada 1948 roku:
„pan i tak pójdzie do ziemi, jeśli my tutaj daliśmy panu krzyżyk,
to sąd musi też dać krzyżyk - czy pan jest winien czy też nie”.
Różański zapewniał go, że „zawsze potrafimy udowodnić do­
kumentami, że pan był agentem gestapo. Jesteśmy w posiada­
niu odpowiednich czystych blankietów, pieczęci itp., a nadto
mamy w naszych rękach byłych gestapowców, którzy podpiszą”.
Władysław Bartoszewski zeznał później, na rozprawie
rehabilitacyjnej, że siedział w celi z ss-Hauptsturmfuhrerem
Erichem Engelsem, któremu obiecano ułaskawienie, jeżeli we
wskazanych mu osobach rozpozna konfidentów gestapo.
Metody śledcze były precyzyjnie przemyślane, obejmowały
zespół środków nacisku - pełną izolację od świata zewnętrz­
nego, wymyślne tortury fizyczne i psychiczne, groźby, szantaże
i obietnice ulg i łaski w razie poddania się. Wszystko to miało
doprowadzić do kapitulacji na krawędzi obłędu i do potwier­
dzenia tezy oskarżenia.
27 czerwca 1953 roku, już po wyroku Sądu Wojewódzkiego
skazującym go na karę śmierci, przeniesiono Moczarskiego
z bloku śledczego do celi ogólnej. Wówczas wysłał obszerne

120
SPRAWA KAZIMIERZA MOCZARSKIEGO

pisma do Sądu Najwyższego i Generalnej Prokuratury. Opisał


w nich metody stosowane w śledztwie, wyliczając i numerując
owe 49 rodzajów tortur. Przeniesiono go za to z powrotem do
pawilonu A, gdzie przez 14 miesięcy siedział w pojedynczej celi
pozbawionej światła dziennego.
Po dwóch i pół latach doręczono mu wyrok Sądu Najwyższego
zamieniający karę śmierci na karę dożywotniego więzienia.
„Przez 2 lata i 6 miesięcy oczekiwałem ciosu z ręki kata” - pisze
Moczarski, nie dowierzał bowiem zapewnieniom siostry i adwo-
kataWinawera, że wyrokSądu Najwyższego uchyliłkaręśmierci.
Przez cały ten okres oficerowie mbp zapewniali Moczar-
skiego, że sprawują najwyższą, absolutną władzę w państwie
polskim, że nie podlegają nikomu i nie obowiązują ich żadne
przepisy. Są rdzeniem partii i kontrolują nawet osoby piastu­
jące najwyższe urzędy. W tym charakterze pytali Moczarskiego,
co wie o działalności okupacyjnej Bieruta i jakie ma materiały
obciążające Cyrankiewicza.
Kpt. Chimczak powiedział mu przy tym: „Uderzyliśmy po
nsz i po ak, po Mikołajczyku, po pps, a teraz uderzyliśmy po
naszej Partii”.
W kwietniu 1952 roku prokurator Wajsblech przystąpił do
zamknięcia śledztwa. Akta śledztwa złożone z pięciu tomów
i zawierające lalka tysięcy kart udzielono Moczarskiemu do
czytania na 24 godziny, co w protokole jest zaznaczone1. Mo­
czarski wnosił o uzupełnienie śledztwa przez przesłuchanie
świadków Włodzimierza Lechowicza, Jana Rzepeckiego, Alek­
sandra Gieysztora, Jerzego Macierakowskiego, Anny Rości-
szewskiej, Zofii Moczarsldej, Heleny Kuligowskiej, Romana
Szymanki. Prokurator Wajsblech wniosek załatwił odmownie,

1 Byliśmy zdziwieni tą ilością pisaniny. Opasłe tomy zawierały mnóstwo


protokołów o tej samej treści. Dopiero później okazało się, że funkcjona­
riusze mbp otrzymywali premie od ilości zapisanych kart, dlatego ulubio­
nym ich żądaniem było „opowiedzcie wasz życiorys” - stąd po kilkanaście
życiorysów tej samej osoby w aktach.

121
ANIELA STEINSBERGOWA

stwierdzając po prostu, że „okoliczności, na które zostali po­


wołani świadkowie,są bądź dla sprawy obojętne, bądź zostały
całkowicie wyjaśnione w toku śledztwa”.
Po wpłynięciu aktu oskarżenia do Sądu Wojewódzkiego Mo-
czarski wniosek dowodowy ponowił i obszernie go uzasadnił.
Zarazem wniósł o udzielenie akt do czytania - w ciągu jednej
doby nie mógł się w pełni z nimi zaznajomić - oraz o zezwolenie
na sporządzenie z nich notatek, które mógłby zabrać ze sobą
na rozprawę. Wreszcie domagał się widzenia z rodziną w celu
omówienia sprawy obrony.
Dopiero pod datą 7 listopada 1952 roku znajduje się postano­
wienie podpisane przez sędziego Stępczyńskiego w brzmieniu
„wobec tego, że oskarżony miał przy zamknięciu śledztwa akta
w swojej dyspozycji przez wystarczającą ilość 21 godzin, wnio­
sek oddalić”. O dopuszczeniu dowodów nie ma w ogóle mowy.
Akt oskarżenia obejmował prócz Moczarskiego współoskar-
źonych Eustachego Kraka, Adama Dobrowolskiego i Alfreda
Kurczewskiego. Byłjeszcze piąty oskarżony w tej sprawie-Sta-
nisław Sękowski. Wskutek tortur w śledztwie dostał on obłędu
i przebywał do roku 1956 w więziennym szpitalu dla psychicz­
nie chorych. Po zwolnieniu przebywał w szpitalu w Drewnicy,
a potem wrócił do swych rodzinnych stron do Sierpca i tam
zmarł lulka lat później.
Podaję konkluzję aktu oskarżenia w dosłownym brzmieniu-
jest to bowiem próbka specyficznego stylu, charakterystycz­
nego dla funkcjonariuszy MBP:
„Kazimierz Moczarski oskarżony jest o to, że w czasie od
listopada 1943 do sierpnia 1944 w Warszawie, działając we
wspólnym porozumieniu z innymi osobami w interesie
hitlerowskiej władzy okupacyjnej, wskazywał osoby do likwi­
dacji ze względów politycznych przez to, że początkowo jako
zastępca kierownika działu wywiadowczo-informacyjnego,
a następnie jako kierownik tego działu organizacji pod nazwą
kwp (Kierownictwo Walki Podziemnej) na m.st. Warszawę

122
SPRAWA KAZIMIERZA MOCZARSKIEGO

powołanej przez Delegaturę tzw. Rządu Londyńskiego, będącej


jednym z ogniw dywersji i wywiadu z życia organizacji antyfa­
szystowskich i mającej na celu poprzez fizyczne wyniszczenie
działaczy i sympatyków organizacji lewicowych zahamowanie
walki narodowowyzwoleńczej, kierowanej przez klasę robot­
niczą i jej awangardę Polską Partię Robotniczą
a) brał udział w periodycznych odprawach kwp, w cza­
sie których składał sprawozdania z działalności wydziału
informacyjno-wywiadowczego, zorganizował i kierował podle-
głąmusieciąwywiadowczo-informacyjną, do której zwerbował
m.in. pracownika wywiadu politycznego tzw. Delegatury -
Zborowskiego Jana ps. „Mruk” oraz grupę funkcjonariuszy
„Kripo” pod kierownictwem st. sierżanta Łuczaka, poprzez
którą rozpracowywał poszczególnych działaczy organizacji
antyfaszystowskich, a w szczególności ppr i AL, jak: kierow­
nika punktu kolportażowego ppr przy ul. Solnej - Antczaka,
dowódcę grupy bojowej AL na Czerniakowie „Leszka”, członka
zwm zam. przy ul. Filtrowej o nieustalonym nazwisku, dzia­
łacza ppr zam. przy ul. Żelaznej, Leśniewskiego, kierownika
komórki al z Dworca Wileńskiego o nieustalonym nazwisku,
działacza ppr - Piątka pracującego w Państwowym Monopolu
Tytoniowym przy ul. Nowy Świat, kurierkę organizacji lewi­
cowej Czarnecką zam. przy ul. Ogólnej, działacza lewicowego
Steinerta Zygmunta zam. przy ul. Słowackiego, członkówgrupy
milicji ppr przy ul. Gostyńskiego pozostających pod kierow­
nictwem Waldhorna Władysława,
b) przeciwko w/w. sporządzał fikcyjne dochodzenie o rze­
komą ich współpracę z okupantem i przez pełnomocnika kwp
Kraka przesyłał je do Centralnego Sądu Cywilnego celem uzys­
kania wyroków śmierci
to jest o czyn przewidziany w art. 1 pkt. 2 dekretu z dnia
31VIII1944”.
Podobne zarzuty zawierał akt oskarżenia przeciwko współ-
oskarżonym Krakowi, Dobrowolskiemu i Kurczewskiemu.

123
ANIELA STEINSBERGOWA

Eustachy Krak był pełnomocnikiem kwp dla Warszawy


i oskarżony był o kierowanie jego działalnością i zorganizo­
wanie w celu mordowania działaczy lewicowych wydziału
terrorystyczno-likwidacyjnego z Alfredem Kurczewskim na
czele. Wydział ten, posługując się m.in. „grupą” Andrzeja Su-
deczki, miałprzeprowadzać likwidacje osób, przeciwko którym
Moczarski prowadził dochodzenie.
Krak był oskarżony nadto o to, żejako zastępca komendanta
podziemnego Państwowego Korpusu Bezpieczeństwa (pkb) na
m.st. Warszawę zlecił sporządzać listy działaczy lewicowych,
opracowywał raporty i instrukcje oraz brał udział w naradach
nad metodami działalności antykomunistycznej pkb.
Adam Dobrowolski był zastępcą Kraka w pkb, oskarżono go
zatem o tę samą działalność.
Alfred Kurczewski miał według aktu oskarżenia jako kierow­
nik wydziału obserwacyjno-likwidacyjnego współpracować
z „grupą terrorystyczno-dywersyjną ” Andrzeja Sudeczki, która
bezpośrednio dokonywała zabójstw osób przez niego wska­
zanych. Uprzednio poddawać miał te osoby obserwacji w celu
wyznaczenia czasu i miejsca zabójstwa.
Rozprawa sądowa odbyła się w dniach 6, 7, 8 i 15 listopada
1952 roku (sygn. iv. K. 195/52 Sądu Wojewódzkiego dla m.st. War­
szawy). Przewodniczył sędziaMarian Stępczyński, jako ławnicy
zasiadali M. Polkowski i B. Malinowski. Oskarżał wiceprokura­
tor Generalnej Prokuratury B. Wajsblech. Moczarskiego bronił
adwokat Henryk Nowogródzki.
Rozprawa odbyła się w więzieniu przy ul. Rakowiec­
kiej w świetlicy ozdobionej potwornymi bohomazami
przedstawiającymi Kościuszkę, Pułaskiego i (jeśli dobrze pa­
miętam) Mickiewicza. Świetlica mieściła się w środku więzie­
nia i nikt z miasta nie miał do niej dostępu. Więźniowie takie
rozprawy nazywali „kiblówkami”. Publiczność, owszem, była
obecna: składała się z funkcjonariuszy mbp, którzy prowadzili
śledztwo.

12Ą
SPRAWA KAZIMIERZA MOCZARSKIEGO

Moczarski na wstępie swoich wyjaśnień odwołał wszystkie


swoje zeznania złożone w śledztwie, gdyż - jak oświadczył -
składał je pod przymusem „moralnym”.
Trzeba zdać sobie sprawę, jakiej odwagi wymagało złożenie
takiego oświadczenia - obecni na rozprawie oprawcy grozili
zemstą za wszelkie odwoływanie zeznań. Samo powołanie się
na przymus choćby tylko „moralny” połączone było z ogrom­
nym ryzykiem. Pisał potem Moczarski, że „na sali panowała
atmosfera taldego przymusu i terroru, że nie był w stanie mó­
wić o metodach śledztwa”.
Nasuwa się pytanie, jaki cel miało to odwołanie zeznań,
skoro Moczarski nie przyznał się do winy i nikogo nie obcią­
żył. Wytłumaczył mi to później: nie mógł być pewny, czy nie
stracił w jakiejś chwili czujności i nie podpisał podsuniętego
mu protokołu, który mógł Bóg wie co zawierać. Po torturze
bezsenności, kiedy musiał stać przez 7 dni i jeśli zmienił po­
zycję dostawał po twarzy, stracił przytomność, miał halucyna­
cje, nie wiedział, gdzie się znajduje. Przed rozprawą nie mógł
skontrolować wszystkich protokołów, bo mu ich nie pozwo­
lono przeczytać.
I jeszcze jedno - w pewnym momencie Moczarski postano­
wił sobie zakpić i zeznał, że własnoręcznie zamordował 19 osób,
po czym ułożył zmyślone nazwiska w ten sposób, że pierw­
sze litery z góry na dół listy tworzyły zdanie „pocałujcie mnie
w dupę”. Nawet w potwornych warunkach śledztwa nie tracił
poczucia humoru. Ubecy z początku byli zadowoleni i nawet
dali mu przez pewien czas spokój. Wkrótce jednak zoriento­
wali się i przystąpili do represji. Moczarski nie był pewien, czy
to zeznanie nie znajduje się w aktach. Obawy były płonne, pro­
tokół nie trafił do akt.
Oświadczył dalej na rozprawie, że do winy się nie przyznaje,
i wyjaśnił, że według jego wiadomości Kierownictwo Walla
Podziemnej (kwp) było powołane wspólnie przez komendanta
Sił Zbrojnych i Pełnomocnika Rządu na Kraj. W oświadczeniu

125
ANIELA STEINSBERGOWA

opublikowanym w wielu pismach podziemnych zawarta jest


zapowiedź walki z kolaboracją z okupantem oraz ścigania do­
nosicieli i szantażystów. Do wykrycia tych przestępstw i zbie­
rania dowodów powołana była specjalna komórka kwp, która
czynności swe opierała w zasadzie na normach kodeksu postę-
powania karnego i kodeksu karnego. Materiał zbierały specjalne
grupy obserwacyjne. Po przeanalizowaniu go kwp przekazy­
wało wniosła za pośrednictwem prokuratury podziemnej do
Cywilnego Sądu Specjalnego. Wyroki skazujące Cywilnego Sądu
Specjalnego wykonywała komórka likwidacyjna kwp.
Moczarski wyjaśnił dalej, że do pracy w kwp przystąpił
w styczniu 1944 roku. Przedtem pracował w Biurze Informa­
cji i Propagandy przy Komendzie Głównej ak (bip). Do pracy
w kwp wciągnął go Lechowicz, który sam był kierownikiem
wydziału dywersji osobowej. Moczarski objął referat śledczy,
noszący kryptonim „Magiel”. Od Lechowicza otrzymał instruk­
cję, jak prowadzić śledztwo przeciwko kolaborantom i dono­
sicielom, łowcom Żydów i szmalcownikom. Nigdy nie słyszał,
aby kwp miało prowadzić walkę z lewicą, mimo że uczestniczył
w odprawach.
W tym momencie przewodniczący okazał Moczarskiemu
dokument znajdujący się na karcie 257 tomu iv akt śledztwa.
Dokument ten miał odegrać ważną rolę w procesie; była to fo­
tokopia małej kartki, na której figurowało 5 lub 6 nazwisk osób
zamieszkałychw domu przy ul. Gostyńskiej i określonych jako
członkowie milicji ppr. Karteczka nosi datę 25 sierpnia 1944 r.,
podpisana jest pseudonimem „Korab”. U dołu kartki widniał
dopisek „p. Zbroja do kartoteki, p. Maurycy do ew. rozpracowa­
nia” -podpis literam., na górze napis kwp, skreślony inną ręką.
Moczarski oświadczył, że dokument ten (a właściwie fotoko­
pię) okazywano mu w śledztwie, natomiast nie widział go w cza­
sie okupacji-nosiłpseudonim „Maurycy” wkwp. Dopisekbyć
może pochodzi z ręki Lechowicza, który miał pseudonim „Mor­
ski”. Co ten dopisek oznacza, mógłby wyjaśnić tylko Lechowicz,

126
SPRAWA KAZIMIERZA MOCZARSkiEgO

toteż Moczarski wnosił ponownie o zawezwanie go na roz­


prawę w charakterze świadka. (Nie wiedział wówczas, że Le­
chowicz jest aresztowany, do niczego się nie przyznaje, nikogo
nie obciąża i sam jest niemiłosiernie torturowany). Oświadczył
wreszcie, że nic mu nie było wiadomo, jakoby kwp miało pro­
wadzić walkę z komunistami i powiedział: „Wstydziłbym się
jako Polak walczyć z nimi w czasie okupacji”.
Głównymi oskarżycielami Moczarskiego byli jego współ-
oskarżeni w procesie Eustachy Krak i Alfred Kurczewski.
Obaj w śledztwie początkowo nie przyznawali się do winy.
Złamani torturami potwierdzili tezę oskarżenia.
Krak od roku 1943 pracował w Państwowym Korpusie Bez­
pieczeństwa (pkb), komórce Delegatury przygotowującej kadry
policji na okres powojenny. Początkowo pełnił funkcje sekre­
tarza Bronisława Chajęckiego, komendanta pkb nam.st. War­
szawę, nieco później został jego zastępcą.
Krak zeznał, że w pkb był we wrześniu 1943 roku na odprawie,
na której okupacyjny prezydent Warszawy Marceli Porowski
referował, że ponieważ nie doszło do ugody z komunistami,
należy ich traktować jako wrogów ikarać. W tym celu miałabyć
powołana specjalna ekspozytura pkb pod kryptonimem „Start”,
której zadaniem było rozpracowywanie ppr i preparowanie
meldunków o jej członkach pod przykrywką walki z bandyty­
zmem. Opracowano w pkb specjalną kartotekę komunistów,
około 650 nazwisk. Spis odesłano do Delegatury -Krak słyszał,
że oddano ten spis do gestapo.
W październiku 1943 roku Krak został pod pseudonimem
„Zoi” pełnomocnikiem kwp na Okręg Warszawski. Pełno­
mocnikiem kwp na kraj był Stefan Korboński i od niego miał
Krak otrzymać instrukcję, według której zadaniem kwp była
walka z kolaboracją i komuną. Walka z komuną według Kraka
miała polegać na prowadzeniu dochodzeń przeciwko członkom
i sympatykom ppr. Uzyskany w ten sposób materiał miał być
przekazywany do Cywilnego Sądu Specjalnego. Komunistom

127
ANIELA STEINSBERGOWA

przypisywano fikcyjne przestępstwa kryminalne lub kolabora­


cję. Sąd wydawał wyroki, a specjalna komórka kwp, którą kiero­
wał Kurczewski, je wykonywała. Krak twierdził, że wkrótce
doszedł do przekonania, że to jest robota łajdacka i postano­
wił ją sabotować w porozumieniu z Kurczewskim. Chował
akta komunistów, Kurczewski zaś wykonywał wyroki tylko na
kolaborantach. W ten sposób udało się uratować 40 lewicowców.
Krak twierdził, że orientował się, o jakich ludzi chodzi, gdyż
jeżeli wyrok dotyczył działacza komunistycznego, to oprócz
kolaboracji zarzucano mu także komunizm. Nadto Kurczew­
ski miał w swej grupie komunistów, którzy uniemożliwiali li­
kwidację towarzyszy. Co do Moczarskiego Krak stwierdził, że
miał on za zadanie przy pomocy swej grupy zbierać materiały
dotyczące kolaborantów i komuny i kierować wniosła do pro­
kuratury Cywilnego Sądu Specjalnego.
Przewodniczący odczytał protokół konfrontacji Kraka z Mo-
czarskim w śledztwie. W tym momencie Moczarski mówi już
wyraźnie: „Nastrój na konfrontacji był taki, że Krak był zmu­
szony zeznawać pod terrorem”. Krak na to dictum odmówił
wyjaśnień.
Natomiast Kurczewski potwierdził w całej rozciągłości swoje
zeznania ze śledztwa. To on był właściwym autorem aktu oskar­
żenia. Okrutnie skatowany mówił to, czego od niego żądano. To
on wymieniał nazwiska rzekomo pomordowanych komunis­
tów, które figurowały w akcie oskarżenia. Odciął się w zupeł­
ności od wyjaśnień Kraka, zeznał, że wykonywał wszystkie
wyroki, jakie otrzymywał, było ich około 60, z czego 35 doty­
czyło komunistów, nazwiska zastrzelonych podał w śledztwie,
na rozprawie już ich nie pamiętał. Po otrzymaniu wyroku zle­
cał pracownikowi kwp obserwację skazanego, aby móc ustalić
kiedy i gdzie ma nastąpić likwidacja. Na polecenie Kraka skon­
taktował się z Sudeczką, który był szefem grupy terrorystycznej,
nie związanej z żadną organizacją i włączył go do niektórych
akcji - brał on udział w 10 egzekucjach komunistów.

128
SPRAWA KAZIMIERZA MOCZARSKIEGO

Kurczewski zaprzecza wyjaśnieniom Kraka o sabotowaniu


akcji antykomunistycznej. „Byłem żołnierzem, wypełniałem
rozkazy i biorę za to odpowiedzialność”. Co do Moczarskiego
twierdzi, że jego rodzice byli obszarnikami na Ukrainie, zginęli
w czasie rewolucji październikowej i stąd nienawiść Moczar­
skiego do komunistów. Zetknął się z nim w związku z zastrze­
leniem nauczycielki Stanisławy Kozery. Kozera była skazana za
współpracę z gestapo i zastrzelona w dniu 8 maja 1944 r., był to
dzieńjej imienin, zameldowano, że przez okno uciekli od niej
jacyś Niemcy w mundurach. Później Kurczewski dowiedział się
(nie wiadomo skąd), że Kozera pracowała w wywiadzie Armii
Czerwonej. Kurczewski kajał się i wyrażał żal i ból z powodu
swego udziału w tej robocie, mówił, że obecnie rozumie, że
mordował ludzi niewinnych, walczących o dobrą sprawę.
Dobrowolski niewiele wniósł do sprawy, potwierdził jednak,
że kwp walczyło z komuną.
W postępowaniu dowodowym zeznawali świadkowie, któ­
rzy oskarżeni byli o podobne czyny i przebywali w więzieniu-
wszyscy byli „pewni”, zeznawali zgodnie z instrukcjami-nikt
się nie wyłamał.
Witold Pajor i Stanisław Nienałtowski, skazani na śmierć
w procesie „Startu” i ułaskawieni za posłuszeństwo, byli
koronnymi świadkami oskarżenia w kilkunastu co najmniej
procesach.
Witold Pajor, kierownik „Startu”, komórki, której zadaniem
była walka z przestępczością kryminalną wzmożoną podczas
okupacji, twierdził, że pod przykrywką walki z bandytyzmem
mordowano komunistów, zarzucając im fikcyjnie różne prze­
stępstwa. O Moczarskim słyszał od Lechowicza, że zajmuje się
śledzeniem komunistów.
Pajorowi okazano dokument z karty 257 i nagle Pajor prze­
kształcił się ze świadka w biegłego grafologa- stwierdził, że do­
pisek „p. Zbroja do kartoteki, p. Maurycy do ew. rozpracowania”
skreślony jest przez Lechowicza, którego pismo dobrze zna.

129
ANIELA STEINSBERGOWA

Świadek Stanisław Nienałtowski, pseudonim „Zbroja”,


pracował w „Starcie” iwicwp jako kierownik sekcji obserwacyj­
nej. Zaczął swoje zeznania od stwierdzenia, że kwp powołane
zostało do walki z lewicą. Na temat Moczarskiego mówiłwielei-
trzebaprzyznać-wykazałdużopomysłowości. Opowiedział, że
spotkał się z Moczarskim wiosną 1944 roku w kawiarni „U Ak­
torek”, tam Moczarski mówił mu o swej pracy w kwp i żądał od
niego informacji o komunistach, a także i ludzi ze „ Startu” do
pomocy. Nienałtowski spełnił to żądanie i przekazał mu swoją
grupę do współpracy. Dowódca tej grupy niejaki „Oberek” miał
mu powiedzieć, że z polecenia Moczarskiego obserwował na
Żoliborzu komunistów- Zofię Praussową i Teofila Wojeńskiego.
Ponadto grupa Nienałtowskiego miała obserwować przed li­
kwidacją Antczaka, Kozerównę, Kwiatkowskiego i innych.
Zeznania Nienałtowskiego były stekiem bzdur. W warun­
kach konspiracji niemożliwe były tego rodzaju zwierzenia wka-
wiarni. Szczytem wszystkiego było twierdzenie o inwigilacji
Wojeńskiego i Praussowej. Wojeński związany był ze Stronnic­
twem Demokratycznym, Praussowa zaś była przed wojną po­
słanką z prawicowej frakcji pps Jaworowskiego; aresztowana
w roku 1941 i zesłana do Oświęcimia, już stamtąd nie wróciła,
w 1944 roku już nie żyła, zmarła w obozie. Sąd dał jednak wiarę
tym zeznaniom i całą tę brednię zamieścił w wyroku.
Świadek Jan Zborowski pseudonim „Mruk” pracował w De­
legaturze jako kierownik referatu „Okupant”. Zeznał, że
Moczarski w roku 1943 zaproponował mu, aby przez swój refe­
rat w Delegaturze rozpracowywał kolaborantów dla kwp, które
nie ma dostatecznego aparatu. Jak twierdzi Zborowski, okazało
się potem, że ludzie, których nazwiska podał mu Moczarski,
byli członkami ppr. Referat Zborowskiego rozpracować miał
około 400 ludzi.
Następnie Zborowski składa zeznania na temat zamordo­
wania Makowieckiego i Widerszala, pracowników bip-u zwią­
zanych z Moczarskim. Według tego zeznania miała ich zabić

130
SPRAWA KAZIMIERZA MOCZARSKIEGO

„dzika” grupa Sudeczki na zlecenie kontrwywiadu kg ak


dlatego, że wypowiadali się za koniecznością współpracy ze
Związkiem Radzieckim. Nadto na polecenie kwp Sudeczko
zlikwidował drukarnię komunistyczną.
Zeznawało też kilku członków ppr, nie wnieśli oni nic do
sprawy-po prostu mówili o tym, że ukrywali się podczas oku­
pacji i że Niemcy aresztowali ich towarzyszy.
Wreszcie świadek Marian Kowalski pseudonim „Korab”, pra­
cownik kpb - autor zapisu na karcie 2571.1 v akt śledztwa - czło­
wiek zupełnie załamany - na sprawie wiele opowiadał o walce
z lewicą i o rozpracowywaniu komunistów. Po październiku
był moim klientem. Wyszedł z więzienia chory nerwowo i tak
zastraszony, że nie mogłam się z nim porozumieć. Został zwol­
niony na podstawie amnestii.
Czekała Moczarskiego jeszcze jedna złośliwość ze strony
prokuratora. Wystąpił on wobec niego z zarzutem, że zataił
w życiorysie swoją przedwojenną współpracę z 11 oddziałem
sztabu. Moczarski oświadczył, że nigdy nie miał nic wspólnego
z dwójką. Na to prokurator postawił wniosek o przesłucha­
nie w charakterze świadków Tadeusza Nowińskiego i Mieczy­
sława Kurczewskiego, którzy stwierdzić mają, że Moczarski
był dwójkarzem.
Nawet dość bierny obrońca Moczarskiego protestował prze­
ciwko temu wnioskowi. Sąd jednak wniosek uwzględnił, moty­
wując swoje postanowienie tym, że przesłuchanie to może
rzucić światło na sylwetkę oskarżonego, który swojej przyna­
leżności do dwójki zaprzeczył.
Z przesłuchania nic nie wynikło - świadkowie nie znali Mo­
czarskiego i plątali się w zeznaniach. Protokół w tym przed­
miocie jest zupełnie niezrozumiały.
Po przesłuchaniu świadków oskarżenia Moczarski wnosił
ponownie o wezwanie świadków obrony uprzednio już zgłoszo­
nych w pisemnym wniosku i powtórzył wniosek o przesłucha­
nie Lechowicza, który przyjmował go do kwp i poinformował

131
ANIELA STEINSBERGOWA

o celach i charakterze tej organizacji. Nadto tylko Lechowicz


mógłby stwierdzić, czy to on sam podpisał dokument z karty
257 i jeśli tak, to o co właściwie chodziło.
Sąd wszystkie wnioski oddalił. Moczarski podał sądowi wykaz
nazwisk kolaborantów, których rozpracował - według proto­
kołu 38 osób. Oświadczył, że jego rodzice nie byli obszarnikami,
lecz ojciec był nauczycielem, nigdy nie mieszkali na Ukrainie
i nie zostali zamordowani. Ojciec zmarł na krótko przed wojną,
a matka żyje i mieszka z siostrą w Warszawie. Podał, że wiosną
1944 roku był wraz z innymi członkami kwp organizatorem
odbicia więźniów ze Szpitala Jana Bożego. Że udało się wów­
czas uratować 18 [osób], wśród nich 5 al-owców. Dla wszyst-
kich-bez różnicy przekonań - zorganizowano pomoc i kwatery.
Jeśli chodzi o Makowieckiego i Widerszala, to byli to jego
przyjaciele. To on, Moczarski, prowadził śledztwo w sprawie
zabójstwa i wykrył, że sprawcą mordu był Sudeczko, działający
prawdopodobnie na zlecenie jakiegoś skrajnego skrzydła nsz.
Również i na niego samego organizowany był zamach.
W ostatnim słowie Moczarski i Krak wnosili o uniewinnienie.
Dobrowolski o łagodną karę, Kurczewski wyraził żal i skruchę,
prosił, aby sąd pozwolił mu wrócić do społeczeństwa.
Przebieg rozprawy Moczarskiego zrelacjonowałam na
podstawie protokołu. Na pewno nie jest ten protokół ani pełny,
ani zupełnie wierny i wyczuwa się to zresztą przy czytaniu.
Miejscami jest bezładny, miejscami wykazuje wyraźne luki.
Moczarski nie czytał go przed rozprawą w Sądzie Najwyższym,
jego obrońca nie wnosił o uzupełnienie lub sprostowanie. Póź­
niej Moczarski twierdził, że brak w nim było istotnych zeznań.
Wyrok został ogłoszony dnia 18 listopada 1952 roku.
Sąd uznał wszystkich oskarżonych za winnych zarzuco­
nych im w akcie oskarżenia czynów i skazał ich za zbrodnię
przewidzianą w art. 2 dekretu z dnia 31 sierpnia 1944 roku,
Moczarskiego i Kraka na karę śmierci, Dobrowolskiego na 15 lat
więzienia, Kurczewskiego na więzienie dożywotnie.

132
SPRAWA KAZIMIERZA MOCZARSKIEG^

W akcie oskarżenia czyny zarzucane były kwalifikowane jak*7


zbrodnie z art. 1 tego dekretu. Różnica polega na tym, że art. *
stosuje się do bezpośrednich sprawców zabójstwa lub wyda'
wania osób prześladowanych w ręce okupanta. Za zbrodnie te
przewidziana jest wyłącznie kara śmierci. - Natomiast art. 2
obejmuje działanie w inny sposób w interesie władz okupacyj"
nych na szkodę Państwa Polskiego lub osób indywidualnych
i przewiduje obok kary śmierci alternatywnie karę więzienia
na czas nie krótszy od lat 3.
W uzasadnieniu wyroku powtarza się na wstępie znana
teoria: „Tzw. Rząd Londyński, inspirowany przez swych mo­
codawców w dążeniu do sparaliżowania walki narodowo-
-wyzwoleńczej kierowanej w okresie okupacji przez ppr i AL
przystąpił do zorganizowania w Kraju aparatu wywiadowczo-
-likwidacyjnego skierowanego swym ostrzem przeciwko człon­
kom i sympatykom ruchu lewicowego w celu wyniszczenia
ludzi prowadzących walkę z okupantem, aby utorować drogę
reakcji do objęcia z powrotem władzy w Polsce.
Jednym z ogniw tego aparatu było Kierownictwo Walki Pod­
ziemnej, na którego czele stanął znany reakcjonista Korboński”.
Następują faktyczne ustalenia. Według wyroku Krak, ma­
jąc wytknięty cel, zorganizował warszawskie kwp, dzieląc je
na wydziały-administracyjny, informacyjny, obserwacyjno-
-likwidacyjny i szkoleniowy. Wydział informacyjny pod kie­
rownictwem początkowo Lechowicza, następnie Moczarskiego
prowadził dochodzenia i przekazywał materiały do Cywilnego
Sądu Specjalnego, gdzie zapadały wyroki, po czym wracały do
wydziału obserwacyjno-likwidacyjnego, którego kierownikiem
był Kurczewski. W celu zamaskowania przed opinią publiczną
faktu mordowania komunistów w myśl porozumienia kwp
z Cywilnym Sądem Specjalnym przypisywano komunistom
kolaborację lub bandytyzm.
Wyroki wykonywał przez swych ludzi Kurczewski, który „do-
najął”, według słów wyroku, do tej roboty tzw. grupę Sudeczki-

133
ANIELA STEINSBERGOWA

Po czym następuje omówienie wyjaśnień oskarżonych. Jedy­


nie Moczarski uporczywie wypiera się współdziałania w walce
z lewicą, pozostali oskarżeni przyznają się do winy i podają
charakterystykę działalności kwp. Toteż przeciwko Moczar-
skiemu zwraca się ostrze wyroku. Jego przeczeniom przeciw­
stawia się twierdzenia współoskarżonych i świadków. Powołuje
się zeznania Nienałtowskiego, którym Sąd daje wiarę w ca­
łej rozciągłości. Jako koronny dowód przytacza Sąd doku­
ment z karty 2571. iv, zawierający sporządzony przez Koraba
spis komunistów i dopisek: „p. Zbroja do kartoteki, p. Mau­
rycy do ew. rozpracowania”, podpisany literą M. W zakresie
wymiaru kary Sąd kierował się następującymi przesłankami.
Oskarżeni „w imię klasowych interesów garstki ciemiężycieli
oddali się w służbę aparatu mordującego bestialsko ludzi dą­
żących do wyzwolenia narodowego i społecznego... Gdy rewo­
lucyjny ruch klasy robotniczej walczył z najeźdźcą i spotkał
się ze zdradziecką kulą w plecy innych rodzimych faszystów".
Okoliczność, że Sąd przeszedł na kwalifikację z art. 2 dekretu
sierpniowego nie zmniejsza, zdaniem Sądu, ich winy. Oskar­
żeni nie zajmowali się bezpośrednio mordowaniem ani wyda­
waniem lub wskazywaniem osób prześladowanych, tak jak to
przewiduje art. 1, zdaniem Sądu czynili to ich podwładni, lecz
działalność ich była decydująca i dlatego spada na nich naj­
większy ciężar. Krak otrzymał karę śmierci, gdyż zajmował
stanowisko kierownicze, przy czym nie widząc w działaniu
swym żadnej winy, w ostatnim słowie wnosił o uniewinnienie.
Moczarski spełniał według wyroku najważniejszą funk­
cję, jego wywiad był podstawą zbrodniczej działalności. Cho­
ciaż, zdaniem Sądu, jego przedwojenne stosunki z dwójką
są mocno niejasne, niemniej rzucają światło na jego men­
talność „gdyby i tego było mało, wystarczy wskazać na jego
powojenną działalność, przypieczętowaną wyrokiem Sądu
Wojskowego”. Fakt, że w ostatnim słowie prosi o uniewinnie­
nie, jest oczywistym dowodem, że trwa przy swoim reakcyjnym

134
SPRAWA KAZIMIERZA MOCZARSKIEGO

światopoglądzie. - Dlatego Sąd nie znalazł żadnych okoliczno­


ści łagodzących i wymierzył karę najwyższą.
Natomiast okoliczność łagodzącą w sprawie Kurczewskiego
stanowi przyznanie się do winy, szczere podanie okoliczności
faktycznych i wyrażenie skruchy. Z jego zachowania, zdaniem
Sądu, wynika, że poznał swoje winy i żałuje tego, co popełnił-
dlatego Sąd nie wymierzył mu kary śmierci, lecz karę doży­
wotniego więzienia.
o

Nieraz zastanawialiśmy się, jakmożnabyło taksądzić. Przecież


Sąd niczego w tej sprawie nie badał - przyjął za pewnik ów mo-
nopolkomunistówwwalce zokupantem, ów spisek londyński,
który przecież objął przeważającą część narodu, skomplikowane
zabiegi podejmowane przez ogromny aparat podziemny, aby
wymierzyć ową „zdradziecką kulę w plecy”, nie zastanowił się,
dlaczego sztab ppr i al mimo tych rzekomych zabiegów po­
został nietknięty, chociaż nazwiska przywódców były znane,
mordowano natomiast jakichś szaraczków. Za dobrą monetę
przyjął Sąd wyjaśnienia oskarżonych i zeznania doprowadzo­
nych z więzienia świadków, co do których musiał co najmniej
przypuszczać, że nie zeznają swobodnie. Nie usiłował nawet
zbadać, czy ludzie wymienieni w akcie oskarżeniajako ofiary byli
naprawdę komunistami, czy naprawdę zginęli i w jakich oko­
licznościach. Wymienił ich w śledztwie Kurczewski, ale na roz­
prawie nie potrafił ich już sobie przypomnieć, nic o nich nie było
wiadomo, część z nich to anonimy o nieznanych nazwiskach.
Wyszło potem na jaw, że rzekomo inwigilowana w 1944 roku
Zofia Praussowa od 1941 roku była w Oświęcimiu, a w roku 1944
już nie żyła, a inni wymienieni w akcie oskarżenia byli agentami
gestapo lub zwykłymi szmalcownikami. Można to było ustalić
już w roku 1952, Sąd jednak nawet się tym na chwilę nie zajął.
Nie dopuszczono żadnych świadków dowodowych, przyjmu­
jąc jako koronny dowód dopisek na karteczce z tomu iv k. 257

135
ANIELA STEINSBERGOWA

śledztwa, nie zbadano autorstwa tego dopisku, nie przesłu­


chano Lechowicza co do jego znaczenia, zadowalając się grafo-
logiczną ekspertyzą Pajora. Nie zostawił Sąd dla Moczarskiego
i Kraka nawet wąskiej furtki ratunku, skazał ich na śmierć, bo
nie uznając swej winy, wykazali „reakcyjną mentalność”.
Niepodobna zrozumieć sędziów. Prędzej już by można wy­
tłumaczyć działalność ub.
Przede wszystkim do policji zwykle trafiają ludzie o pewnej
specyficznej formacji psychicznej, a służba tę formację, czy ra­
czej deformację, pogłębia. Nadto ludzie ci mieli przeświadcze­
nie, że to oni sprawują absolutne rządy w Polsce - nie istniał}'
dla nich żadne autorytety - zbierali materiały przeciwko Bie­
rutowi i Cyrankiewiczowi, aresztowali przecież w tym czasie
Gomułkę i grupę działaczy, właśnie owych ppr-owców, prowa­
dzących walkę z okupantem.
Prawdopodobnie u niektórych z tych funkcjonariuszy decy­
dował fanatyzm partyjny, który sprawiał, że zdolni byli do
popełniania zbrodni w imię dobra sprawy. Takim fanatykiem
byłpodobno Dusza, jeden z najokrutniejszych oprawców; uwa­
żał się za nieomylną wyrocznię w sprawach partii, źródła au­
torytetu, którego nie wolno podważać.
Prawdą jest, że wielu wyższych funkcjonariuszy mbp było
Żydami. Bieńkowski w swojej pracy Motory i hamulce socja­
lizmu2 przypuszcza, że nie było to dziełem przypadku, lecz
szczególnego doboru. Za ich działalność obciążono potem
zbiorową odpowiedzialnością wszystkich ludzi pochodzenia
żydowskiego. Miało to ten skutek, że emigrując potem za gra­
nicę, ubecy różnego autoramentu przedstawiali się jako ofiary
polskiego antysemityzmu.
Paradoksalny może się wydać fakt, że w tym urzędzie, w któ­
rym Żydzi zajmowali wysokie stanowiska, panował swoisty

2 W. Bieńkowski, Motory i hamulce socjalizmu, Instytut Literacki, Paryż, 1969.


Biblioteka „Kultury”, tom 183.

136
SPRAWA KAZIMIERZA MOCZARSKIEGO

antysemityzm. Więźniowie pochodzenia żydowskiego byli


z tego powodu jeszcze gorzej traktowani, lżeni i upokarzani.
Opowiadała pewna znajoma o nazwisku wsławionym w pol­
skiej nauce, że kiedy była przesłuchiwana, nie zwracano się
do niej inaczej jak „ty żydowska kurwo”. Długie lata spędził
w więzieniu młody rabin, który przebywając we wspólnej celi,
zaprzyjaźnił się z pisarzem Jerzym Braunem. Braun mówił
mi potem, że ów rabin był specjalnie maltretowany. W pewnej
chwili rzucił Różańskiemu w twarz: „Przez talach jak ty będą
w Polsce pogromy”.
Po Październiku odbył się spektakularny proces Różańskiego,
FejginaiRomkowskiego. Nie został jednak pociągnięty do odpo­
wiedzialności szef mbp Radkiewicz ani też najbliżsi współ­
pracownicy Różańskiego, szczególnie okrutni Serkowski, Humer
i wielu innych. Procesy Duszy, Chimczaka, Adamuszka, Kaskie-
wicza byłyjuż wyciszonę i zakończyły się skazaniem na znacznie
niższe kary. Stąd znany dowcip Fejgina, który w czasie procesu
powiedział: „Jestem na tej ławie oskarżonych parch pro toto”.
Funkcjonariusze bezpieczeństwa przypisywali sobie rolę
szczególną. Twierdzili, że są rdzeniem partii, że to oni spra­
wują władzę w Polsce. Nie należy zapominać, że metody ich
działalności nie zostały wypracowane w Polsce i nie z naszej
płyną tradycj i. N ie należy również zap o minąć o roli radzieckich
doradców. Tendencje do rozrastania się aparatów policyjnych
i do opanowywania przez nie wszelkich dziedzin życia nieraz
przejawiały się w historii. Mogą one być okiełznane tylko przy
istnieniu rzeczywistej kontroli społecznej i niezależności są­
dów. Tych było w Polsce brak.
Natomiast zdumiewać musi postawa niektórych sędziów.
Byli to ludzie innego pokroju i inna była ich sytuacja. Sędzia
Stępczyński był dla mnie postacią zagadkową - człowiek kul­
turalny, inteligentny, dobry prawnik, po roku 1956 zasiada­
jąc w Sądzie Najwyższym, wydawał wyroki wnikliwe i ludzkie.
Jak wytłumaczyć sobie, że w poprzednim okresie szafował

•>37
ANIELA STEINSBERGOWA

wyrokami śmierci i - jak się to mówiło - miał własny niemały


cmentarzyk. Zarówno Stępczyński, jak i inni sędziowie zasia­
dający wtych sprawach doskonale zdawali sobie sprawę z tego,
że istnienie sekcji tajnej było niedopuszczalne, tak jak niedo­
puszczalne było prowadzenie rozpraw w więzieniu i ogranicza­
nie praw oskarżonego do obrony. Wiedzieli także, że wydawali
wyroki bez badania stanu faktycznego, przyjmowali jako pew­
nik istnienie spisku, który działał w interesie N iemców i prowa-
dził walkę bratobójczą-a przecież ci sędziowie nie byli ludźmi
obcymi, nie byli wyizolowani ze społeczeństwa, słyszeli o ruchu
oporu, znali ludzi, którzy brali w nim udział, wiedzieli o po­
niesionych ofiarach.
W procesie Moczarskiego jako pewnik traktowano zamordo­
wanie ludzi wymienionych przez Kurczewskiego i jako pew­
nik ich przynależność do obozu komunistycznego, a przecież
uderzające było, że nie ma wśród nich ani jednego nazwiska
znanego działacza. Bezkrytycznie - można powiedzieć bez­
myślnie - powoływały się wyroki na zeznania Nienałtowskiego
t inwigilowaniu Zofii Praussowej i Teofila Wojeńskiego. Bez
astanowienia przyjął Sąd nieprawdopodobne twierdzenie, że
.tanisława Kozera była agentką wywiadu radzieckiego, bo ktoś
mówił - nie wiadomo kto - że po zajęciu Warszawy żołnierze
radzieccy przyszli ją odwiedzić z kwiatami.
Szczytem wszystkiego była motywacja orzeczenia kary
śmierci z tym, że oskarżeni Krak i Moczarski wnosili w ostat­
nim słowie o uniewinnienie, co zdaniem Sądu miało być dowo­
dem, że trwają przy swym reakcyjnym światopoglądzie. W tych
warunkach nie można było nazwać wyroku omyłką sądową-był
to niewątpliwie „Justizmord”.
Wydaje się, że musiały oddziaływać na sędziów różne
czynniki - niepodobna przypisywać wszystldego zwykłemu
karierowiczostwu. Mógł to być strach przed różnymi szan­
tażami - mogła być częściowo i wiara, że oskarżenie zawiera
ziarno prawdy.

138
SPRAWA KAZIMIERZA MOCZARSKIEGO

Chyba najbliższy prawdy jest pogląd Stanisława Ossow­


skiego, który mówi, pisząc o oprawcach hitlerowskich: „Ten
sam człowiek może być taki i inny. To, co się widziało w tam­
tych ludziach, to tylko pewne ich postacie, nieszczęśliwe po­
stacie, które dzięki okolicznościom osiągnęły górę i kierują ich
czynami. To przecież nie jest wszystko: osobowość tych ludzi
kryje możliwości, które przezierają tylko z rzadka przez ich co­
dzienne oblicza i to w sposób tak nikły, że dają się raczej prze­
czuwać niż dostrzegać, ale w innych warunkach one właśnie
mogłyby dojść do głosu, a wówczas ci sami ludzie ukazaliby się
nam w innych całkiem kształtach...
Gdy stajemy na gruncie przekonania o ludzkim polimorfi­
zmie, wolno nam oczekiwać, że postawy obecnie wyjątkowe
mogłyby się upowszechnić na tyle, że wycisnęłyby piętno na
całym ukształtowaniu się życia społecznego. Rzecz wtym, jak
stworzyć warunki, które by wydobyły z człowieka ukryte moż­
liwości i dokonały przewrotu w jego psychice”34 .
Podobną myśl wyraził Bertrand Russell w przedmowie do
książki Herlinga-Grudzińskiegopt. Inny świat1'. „Zarówno hitle­
rowcy, jak i komuniści wykazali tragicznie, że w pewnym odła-
mieludzkości istnieje impuls do zadawaniatortur, który wymaga
tylko sposobności, aby się odsłonić w całej swej nagości i potwor­
ności. Choć wysiłek nie jest łatwy, trzeba zrozumieć warunki,
które obracają ludzi w potwory. Nie twierdzę, że zrozumieć to
wybaczyć, ale twierdzę, że absolutnie trzeba zrozumieć, aby za­
pobiec rozpowszechnianiu się podobnego zła na całym świecie”.
A więc warunki. A jednak byli ludzie, którzy się tym warun­
kom oparli i zachowali zgoła inne postawy, jalt pisze Ossowski
w wymienionym uprzednio studium „przejawili możliwości,
na których chciałoby się oprzeć wizję nowego świata”.

3 S. Ossowski, Z nastrojów manichejskich, w: tegoż, Dzieła, t.IV, pwn, War­


szawa, 1967, s. 189.
4 G. Herling-Grudziński, Inny świat, Instytut Literacki, Paryż, 1965, Biblio­
teka „Kultury”, 1.113.

139
ANIELA STEINSBERGOWA

wyrokami śmierci i - jak się to mówiło - miał własny niemały


cmentarzyk. Zarówno Stępczyński, jak i inni sędziowie zasia­
dający w tych sprawach doskonale zdawali sobie sprawę z tego,
że istnienie sekcji tajnej było niedopuszczalne, tak jak niedo­
puszczalne było prowadzenie rozpraw w więzieniu i ogranicza­
nie praw oskarżonego do obrony. Wiedzieli także, że wydawali
wyroki bez badania stanu faktycznego, przyjmowali jako pew­
nik istnienie spisku, który działał w interesie Niemców i prowa­
dził walkę bratobójczą - a przecież ci sędziowie nie byli ludźmi
obcymi, nie byli wyizolowani ze społeczeństwa, słyszeli o ruchu
oporu, znali ludzi, którzy brali w nim udział, wiedzieli o po­
niesionych ofiarach.
W procesie Moczarskiego jako pewnik traktowano zamordo­
wanie ludzi wymienionych przez Kurczewskiego i jako pew­
nik ich przynależność do obozu komunistycznego, a przecież
uderzające było, że nie ma wśród nich ani jednego nazwiska
znanego działacza. Bezkrytycznie - można powiedzieć bez­
myślnie - powoływały się wyroki na zeznania Nienałtowskiego
o inwigilowaniu Zofii Praussowej i Teofila Wojeńskiego. Bez
zastanowienia przyjął Sąd nieprawdopodobne twierdzenie, że
Stanisława Kozera była agentką wywiadu radzieckiego, boktoś
mówił - nie wiadomo kto - że po zajęciu Warszawy żołnierze
radzieccy przyszli ją odwiedzić z kwiatami.
Szczytem wszystkiego była motywacja orzeczenia kary
śmierci z tym, że oskarżeni Krak i Moczarski wnosili w ostat­
nim słowie o uniewinnienie, co zdaniem Sądu miało być dowo­
dem, że trwają przy swym reakcyjnym światopoglądzie. W tych
warunkach nie można było nazwać wyroku omyłką sądową-był
to niewątpliwie „Justizmord”.
Wydaje się, że musiały oddziaływać na sędziów różne
czynniki - niepodobna przypisywać wszystkiego zwykłemu
karierowiczostwu. Mógł to być strach przed różnymi szan­
tażami - mogła być częściowo i wiara, że oskarżenie zawiera
ziarno prawdy.

138
SPRAWA KAZIMIERZA MOCZARSKIEGO

Chyba najbliższy prawdy jest pogląd Stanisława Ossow­


skiego, który mówi, pisząc o oprawcach hitlerowskich: „Ten
sam człowiek może być taki i inny. To, co się widziało w tam­
tych ludziach, to tylko pewne ich postacie, nieszczęśliwe po­
stacie, które dzięki okolicznościom osiągnęły górę i kierują ich
czynami. To przecież nie jest wszystko: osobowość tych ludzi
kryje możliwości, które przezierają tylko z rzadka przez ich co­
dzienne oblicza i to w sposób tak nikły, że dają się raczej prze­
czuwać niż dostrzegać, ale w innych warunkach one właśnie
mogłyby dojść do głosu, a wówczas ci sami ludzie ukazaliby się
nam w innych całkiem kształtach...
Gdy stajemy na gruncie przekonania o ludzkim polimorfi­
zmie, wolno nam oczekiwać, że postawy obecnie wyjątkowe
mogłyby się upowszechnić na tyle, że wycisnęłyby piętno na
całym ukształtowaniu się życia społecznego. Rzecz wtym, jak
stworzyć warunki, które by wydobyły z człowieka ukryte moż­
liwości i dokonały przewrotu w jego psychice”34.
Podobną myśl wyraził Bertrand Russell w przedmowie do
książki Herlinga-Grudzińskiegopt. Inny świat1". „Zarówno hitle­
rowcy, jak i komuniści wykazali tragicznie, że wpewnym odła­
mie ludzkości istnieje impuls do zadawaniatortur, który wymaga
tylko sposobności, aby się odsłonić w całej swej nagości i potwor­
ności. Choć wysiłek nie jest łatwy, trzeba zrozumieć warunki,
które obracają ludzi w potwory. Nie twierdzę, że zrozumieć to
wybaczyć, aletwierdzę, żeabsolutnie trzeba zrozumieć, aby za­
pobiec rozpowszechnianiu się podobnego zła na całym świecie”.
A więc warunki. A jednak byli ludzie, którzy się tym warun­
kom oparli i zachowali zgoła inne postawy, jak pisze Ossowski
w wymienionym uprzednio studium „przejawili możliwości,
na których chciałoby się oprzeć wizję nowego świata”.

3 S. Ossowski, Z nastrojów manichejskich, w: tegoż, Dzieła, t. iv, pwn, War­


szawa, 1967, s.189.
4 G. Herling-Grudziński, Inny świat, Instytut Literacki, Paryż, 1965, Biblio­
teka „Kultury”, 1.113.

139
ANIELA STEINSBERGOWA

Byli przecież więźniowie - nie tylko Moczarski, Porowski,


Czekanowski, Cybulski, Lechowicz, ale i wielu innych-któ­
rzy potrafili oprzeć się terrorowi i uratować godność osobistą.
Byli - w nieporównywalnie łatwiejszych warunkach - non-
konformistyczni sędziowie, którzy woleli opuścić stanowiska,
niż poddać się naciskom. Sędziowie Wagner, Osmólski i Dźbi-
kowski podali się w tym czasie do dymisji. Sędziów Sądu Naj­
wyższego Kurowskiego i Dąba zwolniono nieco później, wiosną
1953 roku za trzymiesięcznym wypowiedzeniem, tak jak się
zwalnia złą kucharkę. Sędziom Szererowi i Potempie nigdy nie
próbowano nawet przydzielać spraw politycznych.
Byli adwokaci, którzy bronili w sposób ugodowy, omijając
wszystkie argumenty oprócz formalnych, ale byli i „niepo­
korni”, którzy angażowali się w obronę.

Po wyroku pierwszej instancji Moczarski przystąpił do


przygotowywania obrony w Sądzie Najwyższymi. Skoro do­
wiedział się, że adwokat Nowogródzki wniósł w jego imieniu
rewizję, zaskarżając wyrok tylko w części dotyczącej wymiaru
kary z wnioskiem ojej złagodzenie, cofnął mu pełnomocnictwo
i sam skierował kilka obszernych pism do Sądu Najwyższego,
wnosząc o uchylenie w całości wyroku pierwszej instancji
i uniewinnienie. Zarazem prosił o powierzenie obrony adwo­
katowi Władysławowi Winawero wi.
Winawer nie mógł uzyskać widzenia z Moczarskim przed
rozprawą w Sądzie Najwyższym, nie miał formalnego
pełnomocnictwa podpisanego osobiście przez klienta, prze­
prowadził jednak tyle, że został dopuszczony jako obrońca
z urzędu.
Sąd Najwyższy wydał wyrok w dniu 9 października 1953
(sygn. iii. k. 161/52). W rozprawie brali udział pierwszy pre­
zes Sądu Najwyższego M. Tomzik jako przewodniczący i sę­
dziowie dr E. Merz i J. Bafia jako sprawozdawca. Wyrok Sądu

140
SPRAWA KAZIMIERZA MOCZARSKIEGO

Najwyższego zamienił Eustachemu Krakowi i Kazimierzowi


Moczarskiemu karę śmierci na karę dożywotniego więzienia.
W motywach Sąd Najwyższy stanął na stanowisku, że materiał
dowodowy ijego ocena przez Sąd Wojewódzki, jak również kwa­
lifikacja prawna nie nasuwają zastrzeżeń. Pisma Moczarskiego
potraktował Sąd jako wyjaśnienia i dał im wiarę, jeśli chodzi
o przytoczone w nich fakty pozytywnego ustosunkowania się
oskarżonego do pewnych poszczególnych osób należących do
lewicy. Wyjaśnienia te jednak, zdaniem Sądu Najwyższego,
z uwagi na ustaloną przez Sąd Wojewódzki zbrodniczą dzia­
łalność oskarżonego, nie mają poważnego znaczenia w spra­
wie. Nie podzielił Sąd Najwyższy poglądu Sądu Wojewódzkiego,
jakoby Moczarski wskutek nieprzyznania się do winy zasłużył
na karę najwyższą. Ze względu na to, że ani on, ani Krak nie
byli inspiratorami walki polskiego faszyzmu z lewicą w czasie
okupacji, lecz jedynie wykonawcami polityki Delegatury, za­
mienił im obu karę śmierci na dożywotnie więzienie - resztę
wyroku utrzymał w mocy.

Wyrok Sądu Najwyższego zapadł w końcu 1953 roku. Późnym


latem roku 1954 nastąpiły rewelacje Światły.
Światło był na pewno kanalią, ale dane mu było odegrać rolę
historyczną - zdemaskował w oczach społeczeństwa metody
działalności Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, opisał
terror stosowany w śledztwie, odsłonił mechanizm fingowa-
nych oskarżeń, wymienił nazwiska ludzi za to odpowiedzial­
nych. Cały kraj go słuchał, nie pomogło zagłuszanie audycji.
Nieliczne egzemplarze jego broszury wydzierano sobie z rąk.
Partia stanęła wobec konieczności zajęcia stanowiska.
W „Nowych Drogach” z grudnia 1954 roku ukazał się artykuł
wstępny pt. Umacniajmy ludową praworządność. Artykuł za­
wierał doniesienie o zmianie struktury organów bezpieczeń­
stwa - a mianowicie o utworzeniu zamiast dotychczasowego

iąi
ANIELA STEINSBERGOWA

mbp - Ministerstwa Spraw Wewnętrznych oraz odrębnego Ko­


mitetu Bezpieczeństwa Publicznego. Stwierdza się, że „aparat
shiżbybezpieczeństwa zdał chlubnie niejeden ciężki egzamin”.
Po wielu po chwałach następuje zdanie: „Partia i Rząd ostatnio
stwierdziły wypadki poważnego naruszenia praworządności
przez poszczególne ogniwa służby bezpieczeństwa, wypadła
postępowania sprzecznego z ustawami władzy ludowej, z po­
lityką partii, z humanistyczną ideą socjalizmu. Wypadła te są
obecnie badane. Obywatele, którzy padli ofiarą tego rodzaju
naruszeń, zostali zwolnieni z więzienia i otrzymają pełne za­
dośćuczynienie za wyrządzoną im krzywdę... winni zostaną
pociągnięci do odpowiedzialności”. Mówi się dalej o niedozwo­
lonych metodach śledztwa i o lekceważeniu praw obywateli,
o nieuzasadnionej podejrzliwości w stosunku do Akowców,
przyznaje się samokrytycznie, że niedostateczna była kon­
trola partii w tym przedmiocie, a zarazem wytyka się delikatnie
uległość prokuratury i sądów wobec aparatu bezpieczeństwa.
Artykuł ten, który był powtórzeniem uchwały plenum kc
pzpr otwierał nowe możliwości dla obrony.
Przeczytawszy go, wniosłam do Sądu Najwyższego ponow­
nie o wznowienie postępowania w sprawach Porowskiego
i Czekanowskiego.
Winawer uzyskał widzenie z Moczarskim. Umówił się z nim,
że Moczarski wniesie od siebie pisma do Generalnej Prokura­
tury i do Sądu Najwyższego z opisem przebiegu śledztwa. Wi­
nawer zaś zgłosi wniosek o założenie nadzwyczajnej rewizji.
We wniosku tym, slderowanym do Sądu Najwyższego, Wina­
wer powołuje się na wymuszanie zeznań oskarżonych i świad­
ków przy wykorzystaniu tzw. metod niedozwolonych, za
pomocą których władze śledcze zdobywały materiał i dowody
w sprawie. Warunki, w jakich odbyła się rozprawa, zaciążyły na
wyjaśnieniach i zeznaniach, pozbawiając oskarżonych i świad­
ków swobody, jaką gwarantuje zwykła rozprawa sądowa. Stąd
sprzeczności i nieprawdopodobieństwa w ich wyjaśnieniach.

142
SPRAWA KAZIMIERZA MOCZARSKIEGO

Co do dokumentu na k. 2571. IV akt śledztwa zwraca uwagę,


że napis u góry kwp sporządzony jest innym, obcym charak­
terem pisma, prawdopodobnie osoby segregującej dokumenty
w mbp pod kątem ich przydatności w poszczególnych proce­
sach. Natomiast dopisek sygnowany literą M. zawiera słowa
„p. Zbroja do kartoteki, p. Maurycy do ew. rozpracowania”.
Nadto na k. 256 znajduje się pismo pochodzące również od
Koraba z tejże daty z adnotacją co do części osób wymienio­
nych na k. 257, że są to zawodowi bandyci. Sprawa tych doku­
mentów jest absolutnie niejasna i nie można jej rozszyfrować
bezprzesłuchania Lechowicza. Winawer zarzucił nadto, że Sąd
nie zbadał, czy wskazane w akcie oskarżenia rzekome „ofiary”
działalności kwp były rzeczywiście działaczami komunistycz­
nymi, czy też agentami niemieckimi lub szantażystami, jak
twierdzi Moczarski. Żadne postępowanie dowodowe nie zo­
stało w tym zakresie przeprowadzone. Z uwagi na te braki po­
stępowania adwokat wnosi o założenie rewizji nadzwyczajnej
z wnioskiem o uchylenie wyroków obu instancji i przekazanie
sprawy Sądowi Wojewódzkiemu do ponownego rozpoznania.
Ten wniosek o założenie rewizji nadzwyczajnej mieli pod­
pisać razem Maślanko i Winawer, nie doszli jednak do porozu­
mienia. Wówczas Winawer zaprosił mnie do obrony. Podanie
o rewizję nadzwyczajną wnieśliśmy dnia 9 lutego 1955 roku.
Wtedy rozpoczęła się moja współpraca z adwokatem Wi-
nawerem. Pan Władysław był obrońcą pełnym polotu (zmarł
w lipcu 1973 roku), posiadał umiejętność wnikliwego rozumo­
wania prawniczego, w czym dopomogła mu rozległa praktyka
cywilistyczna. Wrażliwy na ludzką krzywdę, przejmował się
sprawami, które uważał za słuszne. Współpraca z nim dała
mi bardzo dużo, jakkolwiek bynajmniej nie zawsze była har­
monijna. Pan Władysław bywał kapryśny i podlegał zmien­
nym nastrojom, ja bywałam uparta. Spieraliśmy się często,
prawdę mówiąc, kłóciliśmy się po prostu o koncepcję, taktykę,
sformułowania, nawet wymyślaliśmy sobie, ale lubiliśmy się

H3
ANIELA STEINSBERGOWA

wzajemnie i oboje mieliśmy poczucie humoru, tak że wkońcu


zawsze dochodziliśmy do zgody. Zresztą w chwilach najwięk­
szego rozpłomienienia wchodziła do gabinetu pani Winawe-
rowa-miła, mądra, dowcipna-i zapraszała do siebie naherbatę.
Po wniesieniu podania o rewizję nadzwyczajną rozpoczęły
się nasze niezliczone interwencje, aby doprowadzić do jej
założenia.
Wnieśliśmy zarazem do Generalnej Prokuratury podanie
o udzielenie Moczarskiemu przerwy w odbywaniu kary z po­
wodu choroby.
Czegośmy się przy tych interwencjach nie nasłuchali, szcze­
gólnie w gabinetach prokuratorskich! Antyszambrowaliśmy
pod ich drzwiami, czasem całymi godzinami. Poruszałam nie
tylko sprawę Moczarskiego, także Cybulskiego, Czekanow-
skiego, Porowskiego i innych, co jeszcze bardziej gniewało
prokuratorów. Jeden z nich powiedział nam, kiedy powtarza­
liśmy zarzuty torturowania więźniów: „bić to bili, ale wybijali
prawdę”. Innym razem, kiedy mówiłam o tym, że Moczarski
jest ciężko chory i może umrzeć w więzieniu, usłyszałam od­
powiedź: „przecież skazany jest na więzienie dożywotnie”. Nie
podaję nazwisk tych prokuratorów, bo nie mam notatek, a moja
pamięć mogłaby mnie zawieść.
Tymczasem 5 listopada 1954 roku Moczarski w związku
z rewelacjami Światły, o których oczywiście nie wiedział, był
przesłuchiwany w Mokotowie przez prokuratora z Naczelnej
Prokuratury Wojskowej w sprawie metod śledztwa. 12 lutego
1955 roku został przeniesiony do więzienia w Sztumie. 25 lu­
tego pisze: „Napełnia mnie swoistą radością fakt, że moja oso­
bista zmora, ten śledczy blok Mokotowa, gdzie przeżyłem tyle
ciężkich lat, jest już nareszcie poza mną”. W ciężkim więzieniu
sztumskim Moczarski odżył. Otrzymał książki, przybory do
pisania, spacer. Stąd pisał swoje wielkie pisma do Sądu Naj­
wyższego z opisem przebiegu śledztwa i przebytych tortur
i maltretacji. Było to umówione z Winawerem, dla którego

144
SPRAWA KAZIMIERZA MOCZARSKIEGO

pismo to było podstawą wniosku o założenie rewizji nadzwy­


czajnej. Kopię tego pisma przesłał Moczarski do Naczelnej
Prokuratury Wojskowej w związku z przesłuchaniem z dnia
5 listopada 1954 roku.
Równocześnie zajmuje się w więzieniu sprawą swej żony
Zofii skazanej na 6 lat więzienia, jako łączniczka kwp. Termin
końcowy kary przypadał na 6 marca 1955 roku. W lutym Moczar­
ski pisał z więzienia z prośbą o darowanie jej choć ostatniego
miesiąca - odbyła jednak całą wymierzoną jej karę. Dziesięć
dni po zwolnieniu była u męża na widzeniu. Stan jej fizyczny
i nerwowy przeraził go. Jej wygląd świadczył o tym, że przeszła
w więzieniu przez tortury i maltretacje. Moczarski 9 kwietnia
1955 roku wniósł do mbp oraz do naczelnika więzienia w Ino­
wrocławiu skargę na postępowanie funkcjonariuszy, którzy
znęcali się nad Zofią Moczarską, żądał jej zbadania przez le­
karzy, ustalenia śladów obrażeń i wdrożenia dochodzeń prze­
ciwko winnym.
Taką też skargę złożył w piśmie do kc pzpr, prosząc zara­
zem o pomoc w przeprowadzeniu leczenia żony.
Nie wszystkie listy Moczarskiego do Winawera dochodzą,
część kierowana była do komisji kontrolującej w tym czasie
działalność departamentu śledczego mbp. Moczarski nie ustaje
w reklamacjach. Tymczasem stan jego zdrowia się pogarsza -
przenoszą go do szpitala więziennego w Gdańsku, potem do
Wronek.
Nawnioseko założenie rewizji nadzwyczajnej nieudzielono
nam nigdy odpowiedzi.
Od chwili aresztowania z wolności opiekowała się Moczar-
skim jego siostra, p. Anna Rościszewska, starała się o obronę,
mimo ciężkich warunków materialnych posyłała co miesiąc
kilkaset złotych, za które więźniowie mogli sobie kupować
jedzenie w kantynie więziennej, co jednak do roku 1955 nie
było Moczarskiemu dozwolone. Godzinami wystawała w złą
czy dobrą pogodę pod bramą więzienia na Rakowieckiej, aby

145
ANIELA STEINSBERGOWA

oddać paczkę lub czegoś się dowiedzieć. Wreszcie przed roz­


prawą w Sądzie Najwyższym wezwał ją przewodniczący sekcji
i zawiadomił, że Moczarski życzy sobie, aby bronił go adwokat
Winawer. Odtąd p. Rościszewska dzieliła z nim swoje kłopoty.
o

Po bezskutecznych interwencjach we wrześniu 1955 roku wnie­


śliśmy do Sądu Najwyższego wniosek o wznowienie postępo­
wania karnego na korzyść Moczarskiego z powodu wyjścia na
jaw nowych okoliczności faktycznych.
Mianowicie w dniu 25 stycznia 1955 roku w sprawie Toma-
czaka i Wasilewskiego (sygn. iii. k. 72/54 Sądu Wojewódzkiego
dla m.st. Warszawy) Kurczewski i Krak badani w charakterze
świadków zeznali, że poprzednio mówili nieprawdę pod wpły­
wem przymusu, tortur i udręk. W związku z tym Krak w ślad
za Moczarskim wniósł o wznowienie postępowania, donosząc
Sądowi o stosowanych wobec niego metodach.
Materiał dowodowy w sprawie Moczarskiego w postaci wy­
jaśnień Kraka i Kurczewskiego stanowiący, jedną z podsta­
wowych przesłanek stwierdzenia winy oskarżonego okazał
się zatem nieprawdziwy i uzyskany za pomocą przestępczych
zabiegów.
Ponadto w dniu 15 marca 1955 roku odbyła się w Sądzie Woje­
wódzkim dla m.st. Warszawyjawna rozprawa karna w sprawie
przeciwko adwokatowi Eugeniuszowi Ernstowi, przewodni­
czącemu Cywilnego Sądu Specjalnego w czasie okupacji, i adwo­
katowi Stanisławowi Koziołldewiczowi, prokuratorowi tegoż
Sądu. Obaj oskarżeni byli znanymi adwokatami, ludźmi po­
wszechnie szanowanymi, zachowywali się w śledztwie z god­
nością i do żadnej winy się nie przyznawali. Oskarżeni byli
o wydawanie wyroków na komunistów w czasie okupacji na
podstawie materiałów dostarczonych przez kwp i w zmowie z tą
organizacją. Doprowadzony na salę w charakterze świadka Kur­
czewski, który miał potwierdzić tezę oskarżenia, oświadczył, że

146
SPRAWA KAZIMIERZA MOCZARSKIEGO

ma tego wszystkiego dość, odwołał obciążające zeznania wspo-


sób dramatyczny, po czym podobno zemdlał już za drzwiami sali.
Również i Krak odwołał to, co mówił w śledztwie. W Sądzie za­
panowała konsternacja, przewodniczący, sędzia Bafia, zarządził
przerwę, po której ogłosił postanowienie o przekazaniu sprawy
z powrotem do śledztwa w celu uzupełnienia postępowania.
Zachwiana zatem została główna przesłanka procesu
skazującego Moczarskiego, a mianowicie - jego współdzia­
łanie z Cywilnym Sądem Specjalnym w przedmiocie tępienia
komunistów.
Było to wydarzenie uprzednio nieznane Sądowi, podające
w wątpliwość ustalenia wyroków skazujących.
Po niekończących się zabiegach posiedzenie Sądu Najwyż­
szego w sprawie wznowienia postępowania wyznaczone zo­
stało na 31 stycznia 1956 roku. Mimo że było to posiedzenie
niejawne, zostaliśmy na nie dopuszczeni. Zasiadali sędzio­
wie Ostrowski, Mazur i Kulesza, jako prokurator brał udział
Joachim Markowicz.
Byliśmy pełni nadziei, uważaliśmy, że nasze argumenty są
„murowane”. Przedłożyliśmy Sądowi następujące uprzednio
nieznane dokumenty:
1) List prof. Juliana Hochfelda, pisany jeszcze w roku 1946,
z którego wynika, że Moczarski nigdy nie reprezentował
faszystowskiego światopoglądu przypisanego mu w wyroku
skazującym.
2) Oświadczenie Heleny Kuligowskiej, która była członkiem
ppr, o czym Moczarski wiedział, stwierdzające, że ten ostatni
uratował ją w czasie okupacji z rąk szantażysty, niejakiego
Freindla.
3) Oświadczenie Romana Szymanki o podobnej treści.
4) Oświadczenie prof. Stanisława Płoskiego stwierdzające,
że Zofia Praussowa, matka jego żony, aresztowana w roku
1942, przebywała na Pawiaku, na Majdanku i w Oświęcimiu,
gdzie zmarła nie powróciwszy do Warszawy, a zatem zeznania

147
ANIELA STEINSBERGOWA

Nienałtowskiego ojej inwigilacji w ramach antykomunistycz­


nej akcji kwp były kłamliwe.
5) Świadectwo zgonu ojca Moczarskiego w Warszawie z lat
trzydziestych- dowód kłamliwości zeznań Kurczewskiego, że
zginął jako obszarnik na Kresach.
Przemawialiśmy na posiedzeniu oboje w niesłychanym pod­
nieceniu. Mówiłam „na żywo”, bez notatek, sprawę znałam na
pamięć. Pamiętam, że oboje opisywaliśmy przebieg śledztwa,
inkwizytorskie metody, kapturowy sąd „na kiblu”, mówiliśmy
o wypaczeniu systemu wymiaru sprawiedliwości, o gwałce­
niu wszelkich gwarancji procesowych, o zaniechaniu badania
okoliczności faktycznych, o fałszowaniu nie tylko faktów do­
tyczących oskarżonych, lecz o fałszowaniu historii jednego
z najbardziej tragicznych okresów życia narodu.
Po przemówieniach wyproszono nas z gabinetu, gdzie miała
się odbyć narada. Byliśmy tak wyczerpani, że oboje z Winawe-
rem padliśmy dosłownie na ławkę i siedzieliśmy w mrocznym
jużkorytarzu Sądu Najwyższego, nie mówiąc do siebie ani słowa.
Zwykle po rozprawie natychmiast zaczynam robić sobie wy­
rzuty, że pominęłam jakiś argument, sformułowałam niejasno
inny, zapomniałam powiedzieć czegoś ważnego. Tym razem
miałam jednak wrażenie, że dałam z siebie wszystko, na co
było mnie stać.
Po jakimś czasie wyszedł Markowicz, oznajmił nam, że Sąd
Najwyższy ogłosi postanowienie w dniu 2 lutego, twierdził, że
świetnie postawiliśmy sprawę, dodał: „Dobrze, żeście w pew­
nym momencie skończyli i wyszli - jeszcze chwila, a wszyscy
byliby się popłakali”.
Byliśmy pewni wygranej. Winawer z góry przygotował list do
Moczarskiego z zawiadomieniem o wznowieniu postępowania
Ale gdy przyszliśmy w dniu 2 lutego, oznajmiono nam, że Sąd
Najwyższy nie uwzględnił naszego wniosku.
W motywach odmownego postanowienia Sąd Najwyż­
szy twierdził, że odwołanie zeznań Kraka i Kurczewskiego

148
SPRAWA KAZIMIERZA MOCZARSKIEGO

nie było pełne, gdyż nie dotyczyło wszystkich zeznań i wyja­


śnień o wrogiej działalności kwp i pkb w stosunku do komu­
nistów.
Krak twierdził, że pod wpływem „niedozwolonych metod
złożył w śledztwie nieprawdziwe wyjaśnienia, nie odwołał
natomiast wyjaśnień złożonych na rozprawie, które są wy­
starczającą podstawą wyroku skazującego. Nadto wyjaśnienia
Kraka i Kurczewskiego potwierdzili na rozprawie świadko­
wie Pajor, Nienałtowski, Kowalski i Zborowski. Wreszcie do­
wodem prawidłowości skazania jest dokument na karcie 257
t. iv. W tych warunkach odwołanie zeznań przez Kraka i Kur­
czewskiego i ich twierdzenie, że zeznania te były uzyskane za
pomocą niedozwolonych metod, nie mogły - zdaniem Sądu -
stanowić przyczyny wznowienia postępowania.
Motywacja postanowienia była oburzająca. Twierdzenie, że
odwołanie dotyczyło tylko wyjaśnień złożonych w śledztwie,
gdzie stosowano niedozwolone metody, a nie obejmowało ze­
znań na rozprawie, bo Krak i Kurczewski tego wyraźnie nie
powiedzieli, było naprawdę niegodnym i absurdalnym wykrę­
tem - wiadomo przecież było i myśmy też to podkreślali w na­
szych przemówieniach, że rozprawa była odzwierciedleniem
śledztwa i że oskarżeni w atmosferze terroru potwierdzali na
niej treść protokołów śledczych. Sąd Najwyższy w ogóle nie
ustosunkował się do złożonych przez nas dokumentów, które
były obiektywnymi dowodami fantazjowania Kurczewskiego
i Nienałtowskiego, przeciwnie, powołał się na zeznania Nie-
nałtowskiego jako na dowód.
Sądowi Najwyższemu kazano po prostu oddalić nasz wnio­
sek, a motywacja postanowienia doprowadzała całą sprawę
do absurdu.
Byliśmy zrozpaczeni, wyczerpaliśmy wszystkie środki
procesowe i wydawało się, że już nic nie pozostaje do zrobie­
nia. W tej sytuacji postanowiliśmy zwrócić się do czołowych
intelektualistów o zabranie głosu. Napisałam wówczas list

149
ANIELA STEINSBERGOWA

do Marii Dąbrowskiej, a Winawer zaprosił do siebie państwa


Kotarbińskich, z którymi omówiliśmy sprawę.
List do Marii Dąbrowskiej brzmiał:

„Wielce Szanowna Pani,


Pozwalam sobie zwrócić się do Szanownej Pani w imieniu
własnym i kilku kolegów adwokatów w sprawie, która wydaje
nam się paląca.
Do osobistego zwrócenia się do Pani ośmiela mnie to, że
poznałam Panią kiedyś u p. Stefanii Sempołowsldej, jako Jej
uczennica i że w sprawie wydania księgi pamiątkowej p. Ste­
fanii była Pani łaskawa korespondować ze mną i powierzyć mi
swój utwór.
Otóż szczupłe grono obrońców podejmuje od dwóch łat
usilne starania w kierunku rewizji szeregu procesów politycz­
nych. Ponieważ wysiłki nasze nie doprowadziły dotychczas do
rezultatów, sądzimy, że nadszedł czas, kiedy można i należy
zwrócić się o pomoc do tych niewielu intelektualistów, którzy
zachowali niezależność myślenia i odwagę cywilną - a więc
w pierwszym rzędzie do Wielce Szanownej Pani.
Chodzi o szereg procesów o tzw. działalność kontrrewolu­
cyjną, tzn. o przynależność do nielegalnych organizacji, sa­
botaż i szpiegostwo, a także o procesy przeciwko działaczom
podziemia londyńskiego z czasów okupacji, skazanych za to,
że prowadząc rzekomo jedynie dla pozoru walkę z okupantem,
szli mu na rękę przez zwalczanie lewicy i wyniszczanie antyfa-
szystów. Śledztwo w tych sprawach, prowadzone przy pomocy
tortur, doprowadziło do samooskarżania się badanych i zeznań
niezgodnych z prawdą. Na podstawie wymuszonych zeznań
zapadły wyroki skazujące w pierwszej instancji przeważnie na
karę śmierci. Sąd Najwyższy w wielu sprawach złagodził karę
na dożywotnie lub długoletnie więzienie.
W roku 1954 skazani zaczęli w pismach skierowanych do kc
pzpr i Generalnej Prokuratury odwoływać swoje zeznania jako

150
SPRAWA KAZIMIERZA MOCZARSKIEGO

wymuszone i niezgodne z prawdą. Na tej podstawie obrońcy


wnieśli o rewizję nadzwyczajną lub o wznowienie postępo­
wania karnego.
Po ujawnieniu metod stosowanych w śledztwie (Uchwały
iii Plenum kc pzpr) umorzono szereg spraw, w których mimo
wieloletniego śledztwa akt oskarżenia nie był jeszcze wnie­
siony. Wypuszczono w tych sprawach na wolność pewną ilość
osób - są między nimi ludzie katowani i okaleczeni na zawsze,
są i tacy, których śledztwo doprowadziło do obłędu, osoby te
są nam znane.
Prawomocnych wyroków - z wyjątkiem kilku zaledwie
spraw - nie tknięto, wysiłki obrońców natrafiają na opór, któ­
rego dotychczas nie udało się zwalczyć.
Na Zjeździe Prawników Polskich w końcu ubiegłego roku
adwokat Stefan Kurowski (dawny członek kpp, b. sędzia Sądu
Najwyższego, zwolniony wiosną 1953 roku) zarzucił wprzemó-
wieniu niewykonanie Uchwały iii Plenum, zakłamanie i fra­
zeologię w sprawie praworządności i żądał rewizji procesów,
w których wyroki oparte są na wymuszonych zeznaniach. Prze­
mówienie wywarło silne wrażenie na uczestnikach Zjazdu, lecz
starania o wzruszenie wyroków pozostały nadal bez rezultatu.
Jaskrawym przykładem jest proces Kazimierza Moczar-
skiego, jednego z założycieli Stronnictwa Demokratycznego
przed wojną, członka Kierownictwa Walki Podziemnej z cza­
sów okupacj i. Człowiek ten, j eden z naj bardziej torturowanych
w śledztwie, nigdy nie przyznał się do współpracy z okupan­
tem. Skazany został na podstawie wymuszonych i następnie
odwołanych zeznań współtowarzyszy w pierwszej instancji
na karę śmierci, w Sądzie Najwyższym na dożywotnie więzie­
nia. Przebywa w więzieniu od lat blisko jedenastu. Od roku
jego obrońca, adwokat Władysław Winawer, wnosi wszelkie
możliwe środki prawne, aby doprowadzić do rewizji procesu.
Wreszcie 30 stycznia br. odbyła się w Sądzie Najwyższym roz­
prawa nad wnioskiem o wznowienie postępowania karnego.

151
ANIELA STEINSBERGOWA

Przedstawiliśmy Sądowi wspólnie z adw. Winawerem szereg


nieznanych uprzednio Sądowi dowodów, przemawiających
przeciwko ustaleniom wyroku, zarzuciliśmy wymuszenie nie­
prawdziwych zeznań i fałsz dokumentów załączonych do akt
w fotokopiach. Na posiedzeniu sądowym adw. Winawer odczy­
tywał listy Moczarskiego z więzienia z opisem inkwizycyjnych
metod śledztwa, argumentowaliśmy, że wyrok skazujący jest
wodą na młyn wrogów Polski Ludowej, że jest atutem dla ich
propagandy, j ako nowa karta męczeństwa Polaków (Łukasiński,
Cichowski z Dziadów), że elementy wrogie stają na stanowisku
„Im gorzej w Polsce Ludowej - tym lepiej”, lecz społeczeństwo
pragnie Polski sprawiedliwej i domaga się sprawiedliwości od
Sądu, że wreszcie naród polski ma prawo żądać, aby jego histo­
ria nie była zakłamywana.
Widzieliśmy, że sędziowie byli wstrząśnięci, mieliśmy na- ,
dzieję, że uzyskamy wznowienie postępowania, a jednak Sąd
wniosek oddalił.
Pozostał jeszcze nierozstrzygnięty wniosek o rewizję nad­
zwyczajną, ale jak nas poinformowano, na razie nie ma wido­
ków na uwzględnienie tego wniosku.
W tej sytuacji uważamy za obowiązek społeczny przedsta­
wić sprawę ludziom, którzy mają prawo przemawiać jako głos
sumienia Narodu. Mamy przekonanie, że służymy słusznej
sprawie, jako obrońcy nie szczędziliśmy wysiłków i nie mamy
zamiaru ich zaniechać, mamyjednak do dyspozycji tylko środki
prawne, które, jak widać, nie wystarczają.
Nie zwracaliśmy się dotychczas do nikogo z intelektualistów.
Adw. Winawer zamierza jednak pomówić w najbliższych dniach
z p. Rektorem Kotarbińskim.
Załączam odpisy listów Moczarsldego z więzienia do adw.
Winawera i podań w sprawie Moczarskiego, Jamontta, Porow­
skiego i Wasilewskiego oraz Czekanowskiego.
Prosiłabym o słowo odpowiedzi. Łączę wyrazy głębokiego
szacunku”.

152
SPRAWA KAZIMIERZA MOCZARSKIEGO

Maria Dąbrowska przyjęła mnie natychmiast i obiecała zło­


żyć swój podpis na adresie do rządu i Rady Państwa. Tak samo
prof. Kotarbiński i Antoni Słonimski. Żądalijednak, abyprzed-
łożyć im projekt pisma. Projekt taki sporządziłam. Z niewielu
poprawkami został zaaprobowany i podpisany przez 20 osób:

„1. Do Rady Państwa na ręce Przewodniczącego Aleksandra


Zawadzkiego.
2. Do Rady Ministrów na ręce Prezesa Rady Ministrów Józefa
Cyrankiewicza.
W poczuciu obowiązku społecznego zwracamy się do Rady
Państwa i Rządu prl w sprawie wznowienia postępowania
w procesach politycznych, w których zapadły wyroki skazujące
na podstawie zeznań złożonych przez oskarżonych i świadków
w okresie stosowania przymusu fizycznego w śledztwie. Pro­
cesy te dotyczą działalności politycznej i społecznej z okresu
przedwojennego, w czasie okupacji i z pierwszych lat po wy­
zwoleniu. Rozprawy sądowe w tych procesach odbywały się taj­
nie pod naciskiem władz bezpieczeństwa, które odpowiednio
preparowały dowody i niweczyły prawo oskarżonego do obrony.
Wiadomo nam, że od czasu ujawnienia przestępstw popeł­
nionych w śledztwie przez funkcjonariuszy Bezpieczeństwa
wiele osób skazanych na kary dożywotniego lub długoletniego
więzienia w pismach skierowanych do Generalnego Prokura­
tora lub Ministra Sprawiedliwości odwołuje swoje obciążające
zeznania jako niezgodne z prawdą i wymuszone przy pomocy
tortur.
Podania tych osób o wznowienie postępowania lub rewi­
zję procesów spotykają się z odmową właściwych czynników
wymiaru sprawiedliwości. Wobec zdemaskowania systemu
stosowanego w ubiegłym okresie przez organy śledcze, spo­
łeczeństwo nie ma i nie może mieć przekonania o słuszności
wyroków sądowych, co podkopuje zaufanie do wymiaru spra­
wiedliwości w ogóle i godzi w Polską Rzeczpospolitą Ludową.

153
ANIELA STEINSBERGOWA

Naród żąda Polski sprawiedliwej, żąda poszanowania prawa,


moralności i czystości w wykonywaniu państwowej władzy i nie
może pogodzić się z bezprawiem zalegalizowanym prawomoc­
nymi wyrokami sądownymi.
Ponieważ przewidziane w przepisach ustawowych środki
prawne nie doprowadziły dotychczas do obalenia tych wy­
roków, zwracamy się do Naczelnych Władz Państwowych
o wydanie odpowiednich dyrektyw czynnikom wymiaru spra­
wiedliwości, które, jak widać, nie przejawiały dosyć nieza­
leżności i odwagi, aby samodzielnie uczynić to, co nakazuje
sprawiedliwość.
Nie twierdzimy, że wszyscy oskarżeni są niewinni, lecz
uważamy, że stawiane im zarzuty powinny być rozpoznane
w praworządnie przeprowadzonym postępowaniu na jawnych
rozprawach, pod kontrolą opinii publicznej. Jesteśmy zdania,
że ludziom, którzy wypuszczeni zostali z więzienia bez roz­
prawy sądowej, należy się pełne zadośćuczynienie w postaci
rehabilitacji sądowej, podanej do wiadomości publicznej.
Wszyscy winni popełnienia zbrodni, które doprowadziły
do wypaczeń w wymiarze sprawiedliwości i krzywd obywateli,
winni być ukarani odpowiednio do wagi swej przestępczej dzia­
łalności. Dotychczasowe procesy nielicznych funkcjonariuszy
Bezpieczeństwa przeprowadzane tajnie i zakończone rażąco
łagodnymi wyrokami, nie czynią zadość poczuciu prawnemu
społeczeństwa, które domaga się pełnego ujawnienia zbrodni
i należytego jej napiętnowania.
Odrębną sprawą jest kwestia amnestii, która w związku z we­
zwaniom do powrotu Polaków z zagranicy objąć powinna za­
równo repatriantów, jakiprzebywającychwkraju obywateli, na
których ciążą podobne zarzuty. Nieusprawiedliwione bowiem
i wręcz niezrozumiałe byłoby darowanie win Polakom powraca­
jącym do kraju, a jednocześnie stosowanie innej miary do tych,
którzy za granicę nie zbiegli, lecz byli tu i dzielili losy narodu.
Warszawa, dnia 12 kwietnia 1956 roku”.

154
SPRAWA KAZIMIERZA MOCZARSKIEGO

Podpisali: Adwentowicz Karol, aktor; Batawia Stanisław,


prof. uw; Brzechwa Jan, literat; Dąb Adolf, prof. uł; Estreicher
Karol, prof. uj; Dąbrowska Maria, literat; Falski Marian, prof.;
Garlicki Stanisław, adwokat; Gutt Romuald, prof. inż.; Infeld Le­
opold, prof. u w; Jastrun Mieczysław, literat; Kotarbińska Janina,
prof. uw; Kotarbiński Tadeusz, prof. uw; Mycielski Zygmunt,
muzykolog-literat; Ossowski Stanisław, prof.uw; Przyboś Ju­
lian, literat; Słonimski Antoni, literat; Steinsberg Aniela, ad­
wokat; Stopnicki Józef, adwokat; Winawer Władysław, adwokat.
Mogliśmy zebrać znacznie więcej podpisów. Ludzie byli
wdzięczni, że się do nich zwracamy (Adwentowicz ze łzami
w oczach dziękował Józefowi Stopnickiemu, że o nim pamię­
tał). Czas jednak naglił, przy tym zbieranie podpisów było kło­
potliwe, trzeba było do każdego z osobna chodzić i całą rzecz
tłumaczyć; inaczej było przed wojną-zapraszałosiędojednego
mieszkania kilkadziesiąt osób i wszystko załatwiało się od razu.
Teraz było to niemożliwe. Dlatego musieliśmy ograniczyć się
do tak niewielkiej liczby podpisów.
Adres wniósł Józef Stopnicki jako nadawca do dziennika po-
dawczego Prezydium Rady Ministrów i Rady Państwa.
Trafiliśmy na odpowiedni moment - kwiecień 1956 roku -
po wstrząsie wywołanym xx Zjazdem WKP(b) i przemówie­
niem Chruszczowa. Toteż nasze pismo przyniosło rezultaty.
Przewodniczący Rady Państwa zaprosił kilku podpisanych
intelektualistów - prof. Kotarbińskiego, Adwentowicza,
Przybosia, Brzechwę i Marię Dąbrowską (która nie mogła
przyjść z powodu choroby), pominął Antoniego Słonimskiego,
prof. Ossowskiego, Jastruna i wszystkich adwokatów, którzy
przecież najlepiej mogli sprawę wyjaśnić. Rozmówiliśmy się
przed wizytą z prof. Kotarbińskim, że poruszy on najbardziej
palące sprawy: Moczarskiego, Józewskiego, Porowskiego,
Czekanowskiego, Ziemiańskiego, Jamontta, Starzyńskiego
i innych. Przewodniczący Rady Państwa obiecał pomyślne
załatwienie.

155
ANIELA STEINSBERGOWA

Natychmiast ponowiliśmy wniosek o wznowienie postępo­


wania w sprawie Moczarskiego. Mieliśmy jeszcze jeden nowy ar­
gument: Generalna Prokuratura umorzyła w dniu 15 marca 1956
roku postępowanie karne w sprawie Ernsta i Koziołkiewicza z po­
wodu braku dowodów popełnienia przestępstwa. Zupełnie od-
padł zatem zarzut porozumiewania się kwp z Cywilnym Sądem
Specjalnym co do wydawania wyroków przeciwko komunistom.
21 kwietnia 1956 roku Sąd Najwyższy wznowił postępowania
w stosunku do Moczarskiego i wszystkich współoskarżonych.
W posiedzeniu brali udział sędziowie Ostrowski, Kulesza i Bu-
dzianowski. Nie krępowano się nawet tym, że dwóch spośród
nich dało wyraz zgoła przeciwnemu przekonaniu niespełna
trzy miesiące przedtem.
Zarazem Sąd postanowił zwolnić oskarżonych z więzienia.
Jeszcze ostatnia awantura czekała Moczarskiego w chwili, gdy
już miał opuścić mury więzienia we Wronkach. Naczelnik wię­
zienia zażądał od niego podpisania zobowiązania, że zachowa
tajemnicę co do wszystkiego, co się z nim działo w chwili aresz­
towania. Moczarski uniósł się i w ostrych słowach odmówił. Na­
czelnik zagroził, że go nie wypuści. Nie mógł jednak tej groźby
wypełnić-miał przecież nakaz zwolnienia Sądu Najwyższego,
przetrzymał go tylko jeszcze parę godzin, a rodzina czekającapod
bramą niepokoiła się, nie mogąc sobie wytłumaczyć tej zwłoki.
Bezpośrednio po zwolnieniu Moczarski przyjechał do War­
szawy, wtedy go poznałam i zaprzyjaźniłam się z nim. Był wy­
niszczony, ale pogodny, uszczęśliwiony, pełen temperamentu,
wydawało się, żejestwnie najgorszej formie. Wkrótce jednał;
okazało się, że były to pozory. Przejścia więzienne pozostawiły
głębokie ślady, zaszła konieczność leczenia neurologicznego.
Moczarski pojechał do sanatorium w Wonieściu.

Przez długie miesiące walczyliśmy bezowocnie o obalenie wy­


roku skazującego; chwilami sprawa wydawała się całkowicie

156
SPRAWA KAZIMIERZA MOCZARSKIEGO

beznadziejna, przeżywaliśmy nędzę naszego zawodu, ale docze­


kaliśmy się jego blasków. Sprzyjały nam wydarzeniapolityczne,
ale gdyby nie nasz upór, nasze ustawiczne kołatanie i zasypy­
wanie Sądu i Prokuratury najrozmaitszymi pismami i wresz­
cie adres intelektualistów, sprawa zakończyłaby się inaczej,
inne bowiem były plany rządu i partii wybrnięcia z tej sytuacji.
W procesie Moczarskiego po raz pierwszy nastąpiło wznowie­
nie postępowania, wyrok skazujący przestał istnieć. Miało to
znaczenie nie tylko dla Moczarskiego - droga do wznowienia
innych procesów była otwarta.
Kilka dni później - 28 kwietnia 1956 roku- ogłoszona została
amnestia. W art. 3 ust. 1 pkt. 3 zamienia się karę dożywotniego
więzienia na karę 12 lat więzienia, zaś karę śmierci na karę
15 lat więzienia.
Gdyby postępowanie nie było wznowione, Moczarski mu-
siałby przebywać w więzieniu jeszcze około dwóch lat. Porow­
skiemu i Czekanowskiemu, i wielu innym pozostawał jeszcze
dłuższy okres odsiadywania kary, gdyż byli później aresztowani.
Przede wszystkim jednak miały pozostać w mocy hańbiące
wyroki skazujące za popełnienie morderstw politycznych wraz
ze wszystkimi ustaleniami co do monopolu ppr i jej przybu­
dówek na walkę z hitleryzmem i co do roli podziemia akow­
skiego, jako agentury idącej na rękę okupantowi w zwalczaniu
lewicy. Amnestia miała być aktem łaski, a nie zadośćuczynie­
niem. Nie zamierzono niczego odwoływać, niczego dema­
skować, nikomu przywracać czci. Wznowienie w procesie
Moczarskiego stwarzało sytuację zgoła odmienną.
Wyrok uchylony został w całej osnowie wraz z jego histo­
ryczną podbudową. W postanowieniu o wznowieniu Sąd Naj­
wyższy stwierdzał, że wobec stosowania przymusu nie budzi
zaufania zarówno śledztwo, akt oskarżenia, przewód sądowy
i wyroki skazujące. Wszystko zostało postawione pod znakiem
zapytania i miało być zbadane na nowo - i na tym polega histo­
ryczne znaczenie tego procesu.

157
ANIELA STEINSBERGOWA

Dalszych spraw tego rodzaju miano już zaniechać. Art. 8


ustawy amnestyjnej stanowi, że w sprawach o przestępstwa
określone w dekrecie sierpniowym, z wyjątkiem zbrodni okre­
ślonej w art. i pkt. i, na przyszłość nie wszczyna się postępo­
wania karnego, a wszczęte umarza.
Ponieważ wyroki w sprawie Moczarskiego były uchylone,
a pozostał w mocy tylko akt oskarżenia, postępowanie zatem
uchodziło za wszczęte, lecz nie zakończone i podlegało umo­
rzeniu na podstawie art. 8 ustawy o amnestii. Jednakże w przy­
padku umorzenia postępowania oskarżony mógł amnestii nie
przyjąć i żądać rozpoznania sprawy i wydania wyroku.
Moczarski pismem z dnia 7 lipca 1956 roku oświadczył, że
amnestii nie przyjmuje i zażądał rozprawy sądowej.
W ciągu lata 1956 roku przeprowadziłam wznowienie postę­
powania w procesach Porowskiego, Czekanowskiego i Ziemiań­
skiego, pisałam również wspólnie z adw. Karniolem podania
o rewizję nadzwyczajną w sprawie Pajora, Jerzego BraunaiSta-
rzyńskiego. Rewizje te zostały wniesione i wyroki uchylone,
sprawy przekazane do ponownego rozpoznania. Klienci nasi
amnestii nie przyjęli.
Nie kwapiono się jednak do kierowania spraw na jawną roz­
prawę sądową. Zbyt wielu ludziom pozostającym na stano­
wiskach zależało na uniknięciu publicznego demaskowania
mechanizmu fabrykowanych procesów.
Naprzód Generalna Prokuratura zażądała akt - znowu przez
kilka tygodni instancjonowaliśmy, żeby spowodować ich odesła­
nie do sądu. Wreszcie Generalna Prokuratura zwróciła akta są­
dowi, stawiając jednocześnie wniosek, aby sprawę ponownie
przekazać do śledztwa. Dawano nam do zrozumienia, że w tym
powtórnym śledztwie postępowanie zostanie umorzone już
nie na podstawie amnestii, lecz z powodu braku dowodów winy.
Zdawaliśmy sobie sprawę, że wniosek Generalnej Prokura­
tury jest bezzasadny z punktu widzenia przepisów proce­
dury. Przecież Sąd Najwyższy przekazał sprawę Sądowi

158
SPRAWA KAZIMIERZA MOCZARSKIEGO

Wojewódzkiemu do ponownego rozpoznania. W postanowie­


niu z dnia 21 kwietnia zawarte były wyraźne i wiążące polecenia
odbycia rozprawy i wydania wyroku.
Mimo to Winawer był w pierwszej chwili zdania, żeby nie
oponować. Chodziło mu o to, aby zaoszczędzić Moczarskiemu
przeżywania na nowo gehenny, aby jak najprędzej dobić do
zakończenia sprawy i uzyskać odszkodowanie za niesłuszne
skazanie, tak aby mógł on jakoś urządzić sobie życie.
Byłam wręcz odmiennego zdania, uważałam, że nie wolno
nam poprzestać na umorzeniu postępowania, że powinniśmy
dążyć do uzyskania wyroku uniewinniającego, bo tylko taki
wyrok może być zadośćuczynieniem dlaMoczarskiego, że nie
wolno nam się godzić na nowy chwyt reżyserski i załatwienie
sprawy „szyto-kryto”.
Wówczas wybuchł między nami najgorętszy spór. Kłóciliśmy
się strasznie, Winawer zarzucał mi brak serca, pryncypializm,
pieniactwo, donkiszoterię, ja jemu sentymentalizm, konfor­
mizm, brak szerszego horyzontu. Bóg wie, co sobie nagadali­
śmy. Skończyło się na tym, że przedstawiliśmy każde z osobna
nasze stanowiska Moczarskiemu w listach do niego do sanato­
rium w Wonieściu.
Zanim jednak nadeszła odpowiedź Moczarskiego, żeby sta­
rać się usilnie o rozpisanie rozprawy, p. Władysław zmienił
zdanie-zorientował się, że klimat jest już inny: trzy miesiące
minęły od wypadków w Poznaniu, zbliżał się październik.
Wnieśliśmy do Sądu Wojewódzkiego obszerne pismo zwal­
czające wniosek Prokuratury i prosiliśmy, żeby nas dopusz­
czono do głosu na posiedzeniu niejawnym, na którym miał
być rozpoznany.
Poszliśmy przedtem razem do przewodniczącego Wydziału
Karnego. Młody, sympatyczny sędzia Ziemba miał wątpliwości.
W pewnym momencie powiedział: „Taka przykra sprawa, kto
to poprowadzi? ”. Żachnęłam się „To nie jest przykra sprawa,
tojestwtej chwili piękna sprawa, na miejscu pana prezesa nie

159
ANIELA STEINSBERGOWA

odstąpiłabym jej za nic nikomu, sama bym przewodniczyła na


rozprawie”.
Widać moje słowa trafiły sędziemu Ziembie do przekonania,
bo istotnie po zadecydowaniu, że rozprawa się odbędzie, objął
przewodnictwo.
Przedtem jeszcze występowaliśmy na posiedzeniu niejaw­
nym w dniu 27 kwietnia 1956 r. Prokuratura popierała swój
wniosek bardzo energicznie, myśmy oponowali. Pamiętam
dowcipne wystąpienie Winawera. Kiedy wstał do przemówie­
nia, sędzia zwrócił mu uwagę, że przecież to jest posiedzenie
niejawne i prosił, żeby przemawiał, siedząc. Wówczas p. Wła­
dysław zareplikował: „Aha, pan sędzia chce mi popsuć prze­
mówienie, tak jak kiedyś Napoleon postąpił z królową pruską
Luizą. Przyszła do niego bronić spraw swego królestwa, miała
przygotowaną piękną, żarliwą przemowę. Napoleon przede
wszystkim usadowił ją w wygodnym fotelu - i oto cały zapał
zgasł, nic nie pozostało z płomiennej mowy. Królowa bąkała
coś nieporadnie. O nie, panie sędzio, ja mówię, stojąc”.
Bardzo śmialiśmy się z tej dykteryjki.
Wygraliśmy na posiedzeniu niejawnym. Był to ten krótki
okres, w którym Sąd miał chyba prawdziwą niezależność. Ter­
min rozprawy został wyznaczony na dzień 6 grudnia 1956 roku.
Teraz reżyseria była w naszych rękach. Powołaliśmy kilku­
nastu świadków, wybitnych działaczy konspiracji. Rozprawa
trwała kilka dni. Największa sala nr 17 w gmachu sądów na
Lesznie była nabita publicznością. Kiedy w przerwach schodzi­
liśmy z Moczarskim na kawę do bufetu sądowego, nasz stolik
był oblężony. Wszyscy - nawet obcy ludzie - chcieli uścisnąć
mi rękę.
O nastroju Warszawy świadczą drobne incydenty. I my,
obrońcy, przeżywaliśmy krótkotrwały okres popularności:
któregoś dnia rozprawy wsiadłam do taksówki i podałam ad­
res sądu. „Poznaję panią - zwrócił się do mnie kierowca-by­
łem wczoraj w sądzie”. Rozmawialiśmy całą drogę, w końcu nie

160
SPRAWA KAZIMIERZA MOCZARSKIEGO

chciał wziąć pieniędzy. „Pani pozwoli - ja także byłem w ak”.


Innym razem stałam w ogonku w sklepie spożywczym, z po­
bliża lady odzywa się do mnie obcy jegomość: „Co pani mece­
nas chce kupić, ja załatwię”.
Zaprzyjaźniona ze mną, dawna znajoma Moczarskiego, Bro­
nisława Langrod, zamieszkała w New Yorku, posłała na mój
adres ubrania dla obojga Moczarskich - cło było ogromne-co
tu robić? Idę z Moczarskim do Dyrekcji Ceł i podając nasze na­
zwiska, proszę o zameldowanie u dyrektora-przyjmuje mnie
natychmiast, bez słowa zwalnia przesyłkę z cła- na jakiej pod­
stawie, nie wiem.
W sądach otwierają się przed nami drzwi gabinetów, sędzio­
wie zapraszają serdecznie do siebie na pogawędkę. Dwa lata
później kolega Stanisław Szczuka odgrywał na jakimś przy­
jęciu zabawną pantomimę pt. „Wizyta adwokatów Winawera
i Steinsbergowej w sądzie w r. 1956 i 1958”. W pierwszym okre­
sie głębokie ukłony, uśmiechy, kordialne rozmowy, w drugim
chłodne, urzędowe audiencje.
Proces Moczarskiego był wznowiony, uchylone były oba
wyroić, pozostał w mocy akt oskarżenia, który miał być roz­
poznany na nowej rozprawie. Odbyła się ona w dniach 6, 7
i 8 grudnia 1956 roku i była w całości nagrywana. Taśmapowinna
znajdować się w archiwum sądowym. Nie mam do niej dostępu,
opieram się na protokole sądowym i własnych notatkach; nie­
stety nie odzwierciedlają one pełnego nastroju rozprawy-
nagranie oddaje głosy i intonacje, szmery lub ciszę na sali.
Na wstępie rozprawy odczytano akt oskarżenia, dokument
tak pełen grozy w roku 1952, wydawał się obecnie zarazem tra­
giczny i groteskowy.
Moczarski, za zgodą Sądu, składał wyjaśnienia pierwszy,
choć w akcie oskarżenia figurował na trzecim miejscu.
Zaczął od słów: „Nie jestem na tej sali oskarżonym, nie bro­
nię się, lecz oskarżam, oskarżam system, którego przedsta­
wicielami byli Radkiewicz, Romkowski i Różańsld... Mówi się

161
ANIELA STEINSBERGOWA

o tym systemie różańszczyzna - nie jest to ścisłe. Montować


nasze procesy mogli tylko ludzie zupełnie obcy, nie znający
naszej historii, naszego społeczeństwa i jego niepodległościo ­
wych tradycji... Trzeba było krańcowej bezczelności, aby-fa­
brykując przeciw nam fałszywe procesy - zarzucać, że to my
fabrykowaliśmy fałszywe oskarżenia”.
„Nie muszę odwoływać moich uprzednich zeznań, gdyż nie
zdołano zmusić mnie do samooskarżenia ani do obciążenia mo­
ich bliskich, a pod tym mianem «bliskich» rozumiem wszyst­
kich uczestników ruchu oporu niezależnie od przynależności
organizacyjnej”.
Wśród panującego na sali napięcia Moczarski opisał prze­
bieg śledztwa, wyliczył etapy spiętrzających się tortur fizycz­
nych i duchowych: „To nie zwykli policjanci rzucali się na nas
we wściekłości i zdenerwowaniu. Trzeba było mistrzostwa, by
stworzyć taki aparat zgrany i wyćwiczony w katowskim rze­
miośle od stopnia pułkownika czy nawet generała do zwykłego
strażnika na więziennym korytarzu”.
„Jakimże artystą w swoim fachu był pułkownik Józef Dusza:
potrafił w podskoku uderzyć policyj ną pałką gumową w nasadę
nosa, nie łamiąc kości”.
Różański celował w znęcaniu się moralnym nad bezsilnym
więźniem. „Kiedy zbity i zmaltretowany leżałem na pół przy­
tomny na betonowej podłodze, Różański podszedł i pokazał
mi sfałszowany akt zgonu mojej żony”.
Oddziaływano na więźniów rozmaitymi metodami: torturą,
sugestią i otoczeniem w celi, w której osadzano kapusiów i le­
wych świadków mających zeznawać na rozprawie. Grożono,
że każdemu można wystawić legitymację konfidenta gestapo,
bo istnieją odpowiednie blankiety, a przebywający w więzieniu
gestapowcy chętnie je podpiszą.
W toku śledztwa Moczarski w pewnym momencie rzucił
w twarz Duszy, że kiedyś przecież przyjdzie za to odpowia­
dać - Dusza roześmiał się i powiedział, że może kiedyś historycy

162
SPRAWA KAZIMIERZA MOCZARSKIEGO

będą się nad tym zastanawiać. „Ale dzisiaj my piszemy historię


międzywojenną, okupacyjną i początków Polski Ludowej na
waszych skórach i kościach, a dzisiejsze i jutrzejsze podręcz­
niki historii są i będą pisane tak, jak my chcemy”.
Moczarski mówił dalej o tym, że nie wobec wszystkich
oprawców wyciągnięto konsekwencje, nie wszczęto postę­
powania karnego przeciw wyróżniającym się okrucieństwem
urzędnikom mbp: Serkowskiemu i Humerowi; pozostali na
swoich posterunkach strażnicy z pawilonu A, którzy znęcali
się nad więźniami: Szymański, Wardyński i Mazurkiewicz, or­
ganizator nocnych biegów po więziennych schodach.
Moczarski nie zajmował się wyłącznie własną sprawą-mówił
owieszaniu w więzieniu i zabijaniu w piwnicy strzałem w tył
głowy, o zamordowaniu 19 oficerów i generała Nila-Fieldorfa,
szefa dywersji w Komendzie Głównej ak, organizatora zama­
chu na Kutscherę. Mówił o siedzących równocześnie z nim
w więzieniu komunistach, AL-owcach i GL-owcach. „Ja, jako
były szef Biura Informacji i Propagandy, miałem mieć wiado­
mości na ich temat i stać się przyszłym świadkiem oskarżenia
w ich procesach, świadkiem najbardziej wiarygodnym, bo naj­
lepiej poinformowanym”.
„Pewność siebie naszych oprawców opierała się naprzeświad-
czeniu, że to ich aparat sprawuje władzę w Polsce, kontrolując
nawet partię i najwyższe organa państwowe. Kiedy badano
mnie na temat antykomunistycznej czy też antyradzieckiej
działalności Bieruta, Cyrankiewicza, Żymierskiego, [Wacława]
Barcikowskiego, kiedy powiedziano mi, że mbp uderzyło już
wnsz, wStronnictwo Narodowe, Stronnictwo Pracy, pps-wrn
oraz w ak i Mikołajczyka, a teraz rozprawi się z własnymi to­
warzyszami-pomyślałem, że Państwo Polskie już nie istnieje,
pozostała tylko jakaś potworna szajka złoczyńców”.
Przechodząc do swojej działalności okupacyjnej, Moczar­
ski oświadczył: „Półroczny okres mojej pracy w kwp dał mi
najgłębsze zadowolenie moralne w życiu”. Pracę tę podjął na

163
ANIELA STEINSBERGOWA

początku 1944 roku na propozycję Włodzimierza Lechowicza,


pozostając równocześnie na stanowisku w wydziale informa­
cji vi oddziału (bip) kg ak. W kwp zorganizował komórkę pod
kryptonimem „Magiel”, której zadaniem było przeprowadza­
nie dochodzeń w sprawach o kolaborację i inne przestępcze
działania na szkodę obywateli polskich. Nigdy nie przypusz­
czał, że wykrywani przez niego konfidenci, zawodowi „łowcy
Żydów”, donosiciele i szmalcownicy zaawansują na bojowni­
ków lewicy i że on, Moczarski, będzie musiał bronić honoru
ppr, al i gl przeciwko takiemu pohańbieniu.
Pokazano mu w śledztwie fotografię rzekomego z WM-owca
z ul. Filtrowej. Rozpoznał natychmiast niejakiego Jana Łakiń-
skiego, choć się do tego rozpoznania nie przyznał. Łakiński, za­
mieszkały przy ul. Pługa w Warszawie, był konfidentem gestapo,
wydał kilim kolegów i brał udział w wykryciu bunkra, w którym
ukrywali się Żydzi. Za to został skazany i zastrzelony. (Chodziło
tu o bunkier pod zakładem ogrodniczym przy ul. Górczewskiej:
przy jego likwidacji przez Niemców zginął m.in. historyk ży-
dowski Ringelblum).
Również Stanisława Kozera była niebezpieczną konfidentką
gestapo. Kurczewski wymyślił, czy też ubecy mu podyktowali
fantastyczną bajeczkę, że po wkroczeniu do Warszawy żołnie­
rze radzieccy przyszli do jej mieszkania z kwiatami, skąd wnio­
sek, że była agentką radzieckiego wywiadu. Kto widział tych
gości z kwiatami-nie wiadomo, natomiast wiadomo, że wiele
miesięcy wcześniej, w dniu 8 maja 1944 roku, widział te kwiaty
na własne oczy Moczarski. W kwiatach przyniesionych rzekomo
jako dar imieninowy dla Stanisławy Kozery bojowcy z oddziału
egzekucyjnego kwp umieścili pistolet, aby wykonać na niej
wyrok Sądu Specjalnego. W czasie tej likwidacji z mieszkania
Kozery uciekali przez okno jej goście, umundurowani Niemcy.
W ciągu owego półrocza pracy Moczarskiego w kwp ko­
mórka „Magiel” przekazała do prokuratora Cywilnego Sądu
Specjalnego ponad 60 dokładnie opracowanych i sprawdzonych

164
SPRAWA KAZIMIERZA MOCZARSKIEGO

referatów zaopatrzonych w opinie. Miały one stanowić pod­


stawę aktów oskarżenia. Moczarski pełnił funkcje śledczo-
dochodzeniowe i musiał się stosować do specjalnej (skróconej)
procedury postępowania karnego. Jego ustalenia dotyczące
okoliczności przestępstwa miały charakter ustaleń sędziego
śledczego. Świadków przesłuchiwano pod przysięgą, uprzed­
nio zbierano o nich informacje w celu sprawdzenia ich wiary­
godności. Z przesłuchań sporządzano protokoły, oczywiście
podpisywane pseudonimami. Moczarski załączał własną
opinię, przejmując odpowiedzialność za postępowanie pod­
ległych mu pracowników „Magla”. Następnie przekazywał
materiały przedstawicielowi prokuratury Sądu Specjalnego
adw. Sakowiczowi.
Sprawy rozpracowywane przez „Magiel” dotyczyły m.in. ro­
dziny Nakoniecznikow-Klukowskich (Moczarski był osobiście
świadkiem ich udziału w likwidacji getta w Otwocku), przed­
wojennego szpiega niemieckiego na terenie Warszawy Czebota-
rewa; Latoszka z urzędu pracy, organizatora ulicznych łapanek
na roboty; trzynastoosobowej bandy Bąka i Malewskiej. Do
materiałów dowodowych w sprawie tej bandy dołączone były
wyjęte z kieszeni Bąka rozliczenia z gestapo za wydanych Ży­
dów oraz notatki z nazwiskami i numerami telefonów. Jeden
z członków tej bandy, niejaki Dąbrowski, przyznał się, że za
głowę żydowską otrzymywał 500 złotych.
Wawrzyńcowi Sybilskiemu udowodniono wydanie pięćdzie­
sięciu pięci Żydów z nazwiskami i datami ujęcia.
Moczarski wyśledził i oddał pod Sąd Specjalny Antoniego
Freindla, który szantażował Helenę Kuligowską, członka ppr.
Miał tylko jedną sprawę agenta hitlerowskiego, o której nie
chce mówić, gdyż chodziło o wnuka człowieka zasłużonego
dla kultury polskiej.
„Byłem przygotowany na to, że kiedyś będę zdawać sprawę
z tej mojej działalności i przyjmuję za nią odpowiedzialność.
Starano się tę działalność zbrudzie i opluć-wiem, że cały nasz

165
ANIELA STEINSBERGOWA

ruch oporu miał być potraktowany jako agentura. To zamierze­


nie wyszło na jaw w procesie szesnastu naszych przywódców
porwanych w kwietniu 1945 roku i sądzonych w Moskwie”.
Na pytanie obrony Moczarski mówił o swojej działalności
powojennej, za którą skazany został w roku 1946 przez Sąd
Wojskowy. Dążył po wojnie do ujawnienia i rozwiązania Ar­
mii Krajowej. W lecie 1945 roku złożył wraz z Włodzimierzem
Lechowiczem i Zygmuntem Kapitaniakiem memoriał ówcze­
snemu komendantowi AK Janowi Rzepeckiemu. Jednakże
władze robiły wszystko, żeby do pokojowej likwidacji ai< nie
dopuścić, aby zepchnąć masy akowskie do podziemia i wykrwa­
wić. „Niechęć tych mas do aktualnej rzeczywistości wywołana
była przede wszystkim lękiem o suwerenność kraju, a nie wro­
gością wobec reform społecznych”.
Przewodniczący zapytał Moczarskiego o dokumenty z k. 256
i 257 iv tomu akt śledztwa. Moczarski oświadczył, że po raz
pierwszy zobaczył je w śledztwie i nic więcej na ten temat nie
potrafi powiedzieć.
Krak i Kurczewski odwołali wszystkie swoje poprzednie wy­
jaśnienia jako złożone pod przymusem i potwierdzili fakty
przytoczone przez Moczarskiego.
W postępowaniu dowodowym przewinęli się świadkowie
oskarżenia. W czasie pierwszej rozprawy sami byli oni więź­
niami, doprowadzono ich do tzw. świetlicy na rozprawę pod
eskortą ubeków, którzy pilnowali, aby nie zmieniali wymu­
szonych uprzednio zeznań. Obecnie wszyscy byli na wolności.
Jan Zborowski robił wrażenie człowieka istotnie zrozpaczo­
nego rolą, jaką odegrał w charakterze świadka oskarżenia
w wielu procesach akowskich. W toczącym się przeciwko niemu
śledztwie był przesłuchiwany systemem tzw. konwejera, to
znaczy w ciągu 38 godzin bez przerwy przez zmieniających
się co godzinę ubeków, wśród ustawicznego bicia, przy czym
zmuszony był do wykonania kilkuset przysiadów. Złamany fi­
zycznie i moralnie stał się -jak to sam nazwał - „płytą nagraną

166
SPRAWA KAZIMIERZA MOCZARSKIEGO

przez Duszę”, odgrywał ją wielokrotnie w procesach Moczar-


skiego, Jamontta, Zienca, Jerzego Brauna, Żelechowskiego
i w swojej własnej. Wszystko, co zeznawał wówczas, było fał­
szywe. Prawdą jest, że Moczarski zwrócił się do niego jako do
pracownika wywiadu Delegatury o pomoc w dochodzeniach
w lulku sprawach. Były to sprawy o kolaborację-o komunistach
nigdy nie było mowy.
Stanisław Nienałtowski również tłumaczył, że będąc całko­
wicie pozbawiony woli wskutek przebytych tortur, złożył fał­
szywe zeznania, jakich od niego żądano.
Świadek Henryk Łysakowski był w czasie okupacji naczelni­
kiem wydziału w Państwowym Korpusie Bezpieczeństwa. Nie
prowadził śledztw, pełnił funkcje administracyjne. Do maja
1944 roku jego zwierzchnikiem był Krak. Najego polecenie Łysa­
kowski prowadził kronikę wydarzeń w podziemiu na terenie
Warszawy. Otrzymał w tym celu dużą ilość materiałów, które
przepisał. Zebrał w ten sposób spore archiwum. Były tam infor­
macje o instytucjach konspiracyjnych, o zamachach i likwida­
cjach oraz spisy działaczy różnych ugrupowań politycznych,
m.in. komunistów, były też listy nazwisk granatowych policjan-
tówivolksdeutschów. Zdaniem Łysakowskiego materiały te słu­
żyć miały instytucjom państwa podziemnego w celu rozeznania
stosunkówpolitycznych, natomiast nigdy nie słyszał, abymiano
walczyć z komunistami metodami opisanymi w akcie oskarżenia.
„Gdybyśmy chcieli ich likwidować, takjak to nam zarzucano, mo­
gliśmy z łatwością wydać Niemcom najwybitniej szych działaczy,
gdyż nazwiska, pseudonimy i adresy były wywiadowi znane”.
Po kapitulacji Powstania Łysakowski otrzymał od dowódz­
twa ai<plik legitymacji akowskich in blanco do rozdania żołnie­
rzom al, ratowało to ich przed represjami. Niemcy bowiem nie
traktowali alowców jako kombatantów. Legitymacje akowskie
umożliwiły im pójście do niewoli na prawach jeńców wojennych.
Przed Powstaniem Łysakowski zakopał archiwum w piw­
nicy-po wojnie część oddał Krakowi, a część zachował u siebie.

167
ANIELA STEINSBERGOWA

Kiedy został aresztowany w 1949 roku, ub zabrało wszystkie


dokumenty. W śledztwie kazano mu podpisywać różne papiery
jako zabrane u niego podczas rewizji. Storturowany i zmaltre­
towany podpisywał, nie czytając5.
Na wniosek obrony powołani zostali jako świadkowie dzia­
łacze konspiracji - wybitni Akowcy i pracownicy różnych in­
stytucji Państwa Podziemnego. Sam fakt ich publicznego
występowania miał ogromne znaczenie. Nie należy zapomi­
nać, że nie było w tym okresie żadnych jako tako rzetelnych
opracowań historycznych. Nie zostały też autorytatywnie zde­
mentowane teorie o roli Armii Krajowej i Delegatury jako re­
akcyjnych agentur działających w interesie okupanta. Ludzie,
którzy mieli tytuł, aby tej teorii zaprzeczyć, po raz pierwszy
mogli się publicznie wypowiedzieć. I pod tym względem rów­
nież miał proces Moczarskiego charakter przełomu.
Sprawę Kierownictwa Walki Podziemnej naświetlili świadko­
wie pułkownik Jan Rzepecki i Władysław Bartoszewski. Z ze­
znań ich wynika, że pod koniec roku 1941 komendant AKgenerał
Rowecki (Grot) i Delegat Rządu Londyńskiego na Kraj Ratajski
powołali wspólną decyzją Kierownictwo Walla Cywilnej jako
organ kg ak i Rządu, koordynujący ruch oporu ludności cy­
wilnej. W połowie roku 1943 kwc przemianowano na Kierow­
nictwo Walla Podziemnej. Pułkownik Jan Rzepecki jako szef
Biura Informacji i Propagandy (bip) należał do czteroosobo­
wej grupy centralnego zarządu, prócz niego w skład tej grupy
wchodzili: adwokat Stefan Korboński jako przewodniczący
oraz przedstawiciele Delegata Rządu i kg ak. Rzepecki oświad­
czył, że uczestniczył we wszystldch zebraniach tej grupy, na
których ustalano plany działania i rozpatrywano sprawozdania
s Archiwum Łysakowskiego było wykorzystywane przez organy ścigania
w różnych procesach. Z dokumentów sporządzono fotomontaże i mon­
taże fotokopii, które miały stanowić dowód antylewicowej działalności
Delegatury. W szczególności prezentowano listy nazwisk działaczy komu­
nistycznych, które rzekomo miały służyć do ich wydawania Niemcom lub
mordowania.

168
SPRAWA KAZIMIERZA MOCZARSKIEGO

z akcji - nigdy nie było tam mowy o walce z komuną; jedynym


tematem był opór społeczeństwa wobec okupanta.
Władysław Bartoszewski mówił o zakresie działania kwp.
Polegało ono na pouczaniu społeczeństwa o normach współ­
życia pod okupacją. Zapowiadano, że surowe kary spadną na
tych Polaków, którzy zdradzają naród i wysługują się Niem­
com. W szczególności kwp przestrzegało pracodawców przed
stosowaniem szkodliwych dla robotników zarządzeń władz
okupacyjnych, zakazywało łamania bojkotu i utrzymywania
stosunków z Niemcami, a nade wszystko uprawiania denun­
cjacji, szantaży i szmalcownictwa.
W celu ścigania tych przestępstw kwp prowadziło dochodze­
nia i przekazywało zebrane materiały do prokuratury Cywilnego
Sądu Specjalnego. Bartoszewski wymienił wiele nazwiskludzi
skazanych napodstawie tych dochodzeń: LatoszkaiLibertazAr-
beitsamtu, straconych za organizowanie łapanek; tramwajarza
Węgorzewskiego za wydawanie kolegów w ręce policji niemiec­
kiej, granatowych policjantów Rozmusa, Szostaka, Wierciń­
skiego i Pietraszka za wyłapywanie Żydów oraz Sybilskiego,
który miał na sumieniu ich kilkudziesięciu; Mariana Szweda,
który publicznie chwalił się wydawaniem Żydów w ręce gestapo.
Nie udało się wykonać wyroku na zaufanym szoferze ge­
stapo Urbańskim: w rezultacie po wojnie został on sekretarzem
powiatowego czy też zakładowego komitetu pzpr w Lęborku.
Niewykonane również wyroku na Wierdaku, konfidencie, który
po wojnie był woj skowy m prokuratorem w Poznaniu. Wymienił
również Bartoszewski Jana Łakińskiego, którego akt oskarżenia
pasował na z WM-owca i konfidenta gestapo restauratora z Mila­
nówka (który według aktu oskarżenia miał mieć skrzynkę pocz­
tową dla ppr), oraz Nakoniecznikow-Klukowskiego i bandę Bąka.
Sprawy te Bartoszewski znał jako pracownik komórki wię­
ziennej Delegatury, prócz tegopracowałwBiP-ieorazworgani-
zacji „Żegota” powołanej przez Delegaturę w celu niesienia
pomocy Żydom. Po wojnie miał sprawę o rzekome szpiegostwo,

169
ANIELA STEINSBERGOWA

siedział w celi z gestapowcem Erichem Engelsem, który mu opo­


wiadał, że ubecy obiecywali mu ułaskawienie w zamian za roz­
poznanie kilku nieznanych mu osób jako konfidentów gestapo.
Engels odmówił, natomiast inny więzień gestapowiec, Kurt
Nabora, odegrał tę rolę w kilku procesach i podobno istotnie
powrócił do Niemiec.
O działalności Cywilnego Sądu Specjalnego zeznawali adwo­
kaci Eugeniusz Ernst, Stanisław Koziołkiewicz i Ludomir Sako­
wicz. Wszyscy trzej byli za tę działalność więzieni i sądzeni.
Sprawa Ernsta i Koziołkiewicza skończyła się umorzeniem
z braku dowodów winy. Sakowicz był skazany na 15 lat więzie­
nia i w roku 1956 uniewinniony w drodze rewizji nadzwyczaj­
nej (bronił go adw. Winawer).
Adwokat Eugeniusz Ernst zeznał, że koncepcja powołania
Sądu Specjalnego powstała, gdy organizacja „Żegota” zwróciła
się do Delegata Rządu o pomoc w tępieniu denucjacji i szantaży
wobec ludności żydowskiej. Na wniosek Delegatury Rząd Lon­
dyński powołał Cywilny Sąd Specjalny dekretem z roku 1942,
nadano mu statut i wydano instrukcję o postępowaniu. Ówcze­
sny delegat na kraj, prof. Piekałkiewicz, mianował adw. Ernsta
na stanowisko prezesa. Ernst przyjął nominację pod wyraźnym
warunkiem szanowania pełnej niezawisłości Sądu.
W czasie okupacji zapadło kilkadziesiąt wyroków skazują­
cych na karę śmierci. Sądzono - oczywiście niejawnie -
w trójosobowych zespołach. Wyroki były ogłaszane w prasie
podziemnej, tak aby społeczeństwo było poinformowane, że
wysługiwanie się okupantowi i czyny przestępcze wobec lud­
ności nie są bezkarne. Nigdy nie interesowano się przekona­
niami politycznymi oskarżonych.
Natychmiast po ukonstytuowaniu się pkwn adwokat Za-
drowski zgłosił się do ówczesnego ministra sprawiedliwości
i złożył mu sprawozdanie z działalności Sądu Specjalnego tak,
że rząd PRLbył o niej poinformowany. Nigdy nie zakwestiono­
wano słuszności zapadłych wyroków.

170
SPRAWA KAZIMIERZA MOCZARSKIEGO

Adwokat Stanisław Koziołkiewicz był prokuratorem Sądu


Specjalnego. Zeznał, że materiały dowodowe otrzymywał od
prezydenta Warszawy w konspiracji Marcelego Porowskiego
lub od delegata na okręg warszawski Kwasiborskiego. Badał,
kto i w jaki sposób materiały te zbierał, analizował je i oceniał
krytycznie, zanim sporządził akt oskarżenia. 30 procent wy­
roków dotyczyło prześladowania ludności żydowskiej, reszta -
współpracy z okupantem. Nie spotkał się nigdy z zarzutami
politycznymi.
Instrukcja o postępowaniu przed Cywilnym Sądem Specjal­
nym wydana przez Rząd Londyński znajduje się w aktach
sprawy Pajora i jest doskonale znana organom bezpieczeń­
stwa i prokuratury. Instrukcja ta podkreśla wyraźnie, że Sąd
Specjalny nie rozważa przynależności oskarżonych do ugru­
powań politycznych.
Adwokat Ludomir Sakowicz był prokuratorem Sądu Specjal­
nego na miasto Warszawę. Zeznał, że choć w podziemiu toczyły
sięwalki polityczne, a obóz londyński nie był bynajmniej mono­
litem, nie mogło być mowy o tym, aby oskarżenie o kolaborację
było pretekstem do rozgrywki politycznej. Usłyszał o tym po
raz pierwszy ku swemu zdumieniu od funkcjonariuszy mbp
we własnym śledztwie.
Pracę Moczarskiego w BiP-ie omawiali Jan Rzepecki, Wła­
dysław Bartoszewski, Aleksander Gieysztor, Zygmunt Kapita-
niak i Jan Rosner. Wszyscy zgodnie stwierdzili, że Moczarski
miał przekonania demokratyczne i należał do otoczenia Ma­
kowieckiego, z którym się przyjaźnił. Po porwaniu i zamordo­
waniu Makowieckich i Widerszala Moczarski wszczął śledztwo
w celu wykrycia sprawców - porozumiewał się w tej sprawie
z Rzepeckim i Gieysztorem. Podejrzenia i aluzje mbp jakoby
Moczarski maczał palce w tej zbrodni są absurdalne.
O odbiciu więźniów ze SzpitalaJana Bożego w czerwcu 1944
roku zeznawali uczestnicy akcjijerzy Macierakowski, Stanisław
Dobraniecki i Mieczysław Kiełbiński. Akcją kierował osobiście

171
ANIELA STEINSBERGOWA

Moczarski, brali w niej udział ponadto Kurczewski, Sękowski,


Zofia Moczarska oraz sierżant Łuczak i plutonowy Wiśniewski
z policji granatowej. Przez lekarzy ordynujących w szpitalu po­
rozumiewano się z więźniami politycznymi i przemycono dla
nich broń. Akcja ta była prowadzona od zewnątrz i z wewnątrz
szpitala. Zwolniono kilkunastu więźniów, nikt ich nie pytał
o przekonania polityczne, byli wśród nich Al owcy-wszystkim
udzielono pomocy.
Władysław Bartoszewski i Jan Rzepecki mówili na temat
udziału Moczarskiego w Powstaniu. Jego szczególną zasługą
było zorganizowanie sieci radiostacji, która zapewniła łącz­
ność między oddziałami ak.
Wreszcie Jan Rzepecki omówił działalność Moczarskiego po
wojnie. Rzepecki, Korboński i Moczarski w roku 1945 czynili
starania, aby bezboleśnie rozwiązać ak. W tym celu jeździli
po kraju i zawiadamiali żołnierzy o sytuacji. Sądzili wówczas,
że po przyjeździe Mikołajczyka będzie można zlikwidować
Armię Krajową i uniknąć konfliktów. Kapitaniak, Lechowicz
i Moczarski złożyli Komendantowi ak, którym był wówczas
Rzepecki, memoriał w tej sprawie. Twierdzili, że dalsza kon­
spiracja nie ma celu i proponowali wydanie odpowiednich
rozkazów. Wkrótce potem Gomułka zapowiedział amnestię
pod warunkiem ujawnienia się - wówczas Rzepecki z Mo-
czarskim wydali odezwę do żołnierzy, aby zaprzestali akcji.
W tym momencie - w sierpniu 1945 roku - Moczarsld został
aresztowany.
Świadek Marian Kowalski pseudonim „Korab” był autorem
zapisów z karty 256 i 257 iv tomu śledztwa. Na obu kartkach
z tej samej daty wymienione były te same nazwiska kilku osób
zamieszkałych w tym samym domu przy ul. Gostyńskiej - na
jednej z nich osoby te figurowały jako bandyci, na drugiej jako
komuniści, obie podpisane były pseudonimem „Korab”. Na
owej drugiej karcie znajdował się dopisek podpisany literą M.
„p. Zbroja do kartoteki - p. Maurycy do ew. rozpracowania".

172
SPRAWA KAZIMIERZA MOCZARSKIEGO

Kowalski niedawno zwolniony na podstawie amnestii po


sześciu latach więzienia robił wrażenie chorego psychicz­
nie i jeszcze ciągle przerażonego, mówił w sposób niezborny,
jakby nie wierzył, że nic mu już nie grozi, jeśli zezna inaczej
niżuprzednio. W czasie okupacji był w ak, jednocześnie praco­
wał w Państwowym Korpusie Bezpieczeństwa. Jego zadaniem
było zbieranie informacji w terenie, informacje te otrzymy­
wał od łączników i przekazywał do Komendy. Potwierdził, że
obie kartki napisał, nie potrafił wytłumaczyć, dlaczego te same
osoby są nazwane na jednej kartce komunistami, na drugiej
bandytami. Nieraz zdarzało się, że różni przestępcy ukrywali
się pod płaszczykiem przynależności do organizacji podziem-
nych-zbierając informacje, nie zastanawiał się nad ich treścią,
wszystko, co mu przyniesiono, bez wyboru oddawał do pkb.
W sprawie tych zapisów zeznawał wreszcie Włodzimierz
Lechowicz. Poprzedniego dnia odbył się w Sądzie Najwyższym
jego własny proces, który zakończył się umorzeniem postępo­
wania karnego6.

i Włodzimierz Lechowicz był w postępowaniu rewizyjnym klientem Wina-


wera i moim. W pierwszej instancji skazany został wyrokiem Sądu Woje­
wódzkiego dla m. st. Warszawy z dnia 6 lipca 1955 r. na karę 15 lat więzienia
za zbrodnie z art. 3 dekretu z dnia 31 stycznia 1946 r. o odpowiedzialności
za klęskę wrześniową i faszyzację kraju, z art. 2 dekretu z dnia 31 lipca
1944 r. oraz z art. 86 §3WojskowegoKodeksuKamego,tj.oprzygotowanie
do obalenia przemocą ustroju Państwa. W areszcie śledczym przebywał
od 13 października 1948 do 2 maja 1956 r. W pierwszej instancji bronił go
adwokat Marian Rosenblitt, po czym Lechowicz wypowiedział mu pełno­
mocnictwo, a jego siostra zwróciła się do nas o dalszą obronę. W chwili
aresztowania Lechowicz był posłem na Sejm, służył mu zatem immunitet
poselski. Naczelna Prokuratura Wojskowa zwróciła się do Sejmu już po
aresztowaniu Lechowicza o zezwolenie na wszczęcie postępowania kar­
nego przeciwko niemu o szpiegostwo, przy czym nie ujawniła okoliczności,
w jakich zbrodnia ta miała być popełniona, zasłaniając się względami na
bezpieczeństwo państwa. Sejm zdecydował Lechowicza wydać w myśl tego
wniosku. Tymczasem w ciągu sześciu lat z okładem toczącego się postępo­
wania karnego nigdy nie postawiono Lechowiczowi zarzutu szpiegostwa.
Sejm został przez Naczelną Prokuraturę Wojskową oszukany, zgodził się
bowiem na wydanie na podstawie fałszywej informacji.

173
ANIELA STEINSBERGOWA

Już na wstępie rozprawy Moczarskiego żądaliśmy przedłoże­


nia oryginalnych dokumentów, gdyż nie można było mieć za­
ufania do fotokopii.
Prokurator oświadczył początkowo, że oryginałów nie
można znaleźć, na trzeci dzień jednak odnaleziono je i przed­
łożono w sądzie. Lechowicz miał wiele wątpliwości co do za­
pisu „p. Zbroja do kartoteki, p. Maurycy do ew. rozpracowania”,
podpisanego literą M. Po pierwsze twierdził, że zawsze podpi­
sywał się pełnym pseudonimem „Morski”, następnie zapis był
jego zdaniem nielogiczny - ze względu na kolejność dyspozy­
cji- dyspozycja „p. Maurycy do ew. rozpracowania” powinna
poprzedzać dyspozycję złożenia do kartoteki, tzn. ad acta. Nie
wydaje mu się, aby mógł pisać tale nielogicznie - z drugiej jednak
strony możliwe jest, że wydał zlecenie zbadania informacji ze
względu na to, że ci sami ludzie przez tego samego informatora,
w tej samej dacie, na jednej kartce byli nazwani komunistami,
na drugiej bandytami. Może gdyby wiedział, skąd pochodzą te
kartki, mógłby udzielić bliższych informacji.
Prokurator oświadczył, że nie wie, w jaki sposób organy śled­
cze znalazły się w ich posiadaniu.
Jednym słowem sprawa tych dwóch kartek pozostała
niewyjaśniona.
Wreszcie jedyny moment weselszy: na sali zjawia się świa­
dek Zygmunt Antczak. Antczak, kolporter z ul. Solnej, według

Wskutek naszych starań Lechowicz wyszedł z więzienia we Wronkach


2 maja 1956 r. W dniu 6 grudnia 1956 r. odbyła się rozprawa rewizyjna wjego
sprawie. Sąd Najwyższy umorzył wyrokiem postępowanie karne, poda­
jąc w motywach, że całe to postępowanie „jego wszczęcie, śledztwo, akt
oskarżenia, postępowanie przed sądem pierwszej instancji i wyrok obra­
żają podstawowe przepisy i zasady procedury karnej”. Oszustwo popeł­
nione wobec Sejmu zniweczyło legalność postępowania i spowodowało
jego umorzenie.
Podaję tu tylko fakty znane z jawnej rozprawy w Sądzie Najwyższym.
Nie mogę przedstawić szczegółów sprawy, gdyż nie rozmawiałam o tym
z Lechowiczem, obowiązana zatem jestem do zachowania tajemnicy
zawodowej.

174
SPRAWA KAZIMIERZA MOCZARSKIEGO

aktu oskarżenia ofiara mordu uknutego przez spisek przeciwko


ruchowi narodowowyzwoleńczemu kierowanemu przez ppr-
wchodzi na salę zdrów i cały. Kurczewski w śledztwie podał do
protokołu, że został zabity jako lewicowiec wskutek wspólnych
zabiegówkwp i Sądu Specjalnego. Teraz po latach odszukał go
i sprowadził do sądu.
Antczak zeznał, że istotnie w czasie okupacji należał do ppr
i kolportował prasę podziemną. Pracował na kolei i w roku 1942
był zatrzymany przez niemiecką straż kolejową, ale Bahn-
schutze pozwolili mu uciec tego samego dnia.
Wszyscybardzo się ucieszyliśmy, że Antczak zmartwychwstał.
Może najbardziej wstrząsające było zeznanie świadka
Czesława Śmiecińskiego. „Siedziałem w więzieniu przy ul.
Rakowieckiej 16 miesięcy, nie wiem za co, chyba za ak- aktu
oskarżenia przeciwko mnie nie sporządzono”.
Od listopada 1948 do marca 1949 roku dzielił z Moczarskim
celę w x pawilonie. Śmieciński opisuje przerażającą atmosferę
więzienia. Krzyki i jęki dochodzące z innych cel, szykany służby
więziennej, zabieranie wody i mydła, wyjmowanie w zimie
okien, zarządzanie stójki nago na mrozie.
Dla Moczarskiego był to okres „piekielnego śledztwa”. Rza­
dko kiedy wracał z przesłuchania o własnych siłach, przeważ­
nie strażnicy wnosili go i rzucali na ziemię j ale worek trocin,
był okrutnie katowany, miał podeptane palce, poparzone ręce,
guzy na twarzy. Śmieciński starał się ukryć choć trochę wody,
aby móc mu robić okłady.
Pewnej niedzieli wszedł do celi Różański w towarzystwie
jakiegoś oficera. Z początku rozmawiał z Moczarskim spo­
kojnie, nagle kopnął go z całej siły tak, że Moczarski upadł.
Wówczas oświadczył, że jest to jego ostatnia grzeczna z nim
rozmowa.
Po zamknięciu postępowania dowodowego prokurator Mier­
nik oświadczył, że zrzeka się oskarżenia, wygłosił tylko jedno
zdanie, nie umotywował swego stanowiska, dodał tylko, że

175
ANIELA STEINSBERGOWA

prokurator Wajsblech został zwolniony z prokuratury i że toczy


się przeciwko niemu postępowanie dyscyplinarne.
W tej sytuacji nasze przemówienia były już tylko dekoracją.

Z moich notatek wynika, że usiłowałam przedstawić polityczną


i historyczną ocenę procesu. Winawer zajął się stanem faktycz­
nym. Protokół relacjonuje, że obrońcy Moczarskiego wykazali
całkowitą bezzasadność oskarżenia. Sędzia Ziemba skrzętnie
notował nasze przemówienia, wydaje mi się, że uzasadnienie
wyroku w pewnej mierzeje odzwierciedla.
Moczarski w obszernym ostatnim słowie jeszcze raz napięt­
nował fałsz koncepcji oskarżenia i zbrodniczość postępowania.
Protokół relacjonuje, że dał wyraz przekonaniu, że sprawcy
zostaną ukarani, a zbrodnie, jakie popełniano w poprzednim
okresie, już się nie powtórzą.
11 grudnia 1956 roku przewodniczący ogłosił wyrok uniewin­
niający wraz z uzasadnieniem. Załączam go w odpisie. Wydaje
mi się, że stanowi jasne i bardzo dobre podsumowanie procesu.
Załączam ten odpis jeszcze z jednego powodu - otóż w roku
1972 okazało się, że ten wyrok wydany w imieniu Polskiej Rze­
czypospolitej Ludowej i ogłoszony przy otwartych drzwiach na
sali sądowej jest niecenzuralny. Mianowicie w kwietniu 1972
roku czasopismo „Odra” rozpoczęło druk pracy Moczarskiego
pt. Rozmowy z katem. Pierwszy odcinek został poprzedzony sło­
wem wstępnym pióra Andrzeja Szczypiorskiego. Przedmowa
ta wyjaśnić miała, lam był Moczarski i w jaki sposób spotkał
się w celi więziennej z Jurgenem Stroopem i wdał się z nim
w rozmowę. Zaczynała się następującym cytatem z wyroku
Sądu Wojewódzkiego:
„Sąd Wojewódzki uznał za swój obowiązek stwierdzić, że
przewód Sądowy po wznowieniu postępowania w niniejszej
sprawie wykazał nie tylko bezzasadność, sztuczność i tenden­
cyjność oskarżenia, czemu zresztą dał już wyraz przedstawiciel

176
SPRAWA KAZIMIERZA MOCZARSKIEGO

Generalnej Prokuratury, od tego oskarżenia odstępując, ale


także dowiódł, iż dobre imię polskiego podziemia okupacyj­
nego, które w swej masie nie zhańbiło się żadną kolaboracją
na miarę ąuislingowską i którego na swoim odcinku i w swoim
zakresie okupacyjnej działalności przez wiele lat pobytu w wię­
zieniu z budzącym szacunek uporem i hartem ducha bronił
Kazimierz Moczarski, zostało w ramach niniejszej sprawy zre­
habilitowane” - następowało powołanie: Sąd Wojewódzki dla
m.st. Warszawy Wydz. iv Karny, sygn. aktlVK. 132/56-uzasad­
nienie wyroku z 11 grudnia 1956 r.
Cytat ten został w całości skreślony przez cenzurę.
Ten incydent utwierdził mnie w przekonaniu, że trzeba
w miarę możności, utrwalić i przekazać historię procesów
w tzw. okresie błędów i wypaczeń, gdyż nie wiadomo, jaki los
możejąjeszcze spotkać, jakim ulegnie przeobrażeniom, kiedy
nie stanie jej uczestników i świadków.
Podkreślić należy jeszcze jedno historyczne znaczenie pro­
cesu Moczarskiego i innych spraw rehabilitacyjnych, które od­
były się następnie.
„Błędy i wypaczenia” stalinizmu potępiono i w Związku Ra­
dzieckim i w innych krajach demokracji ludowych, zrehabili­
towano wielu niesłusznie skazanych, ale nigdzie poza Polską
nie rozegrały się jawne procesy, które odsłoniłyby kulisy re­
presji politycznej. Rehabilitacje przeprowadzano nakonwen-
tyklach partyjnych, relacje sprowadzały się do lakonicznych
wzmianek „padł ofiarą prowokacji” albo „zrehabilitowany”
lub najczęściej „pośmiertnie zrehabilitowany”. Nikomu ze
skrzywdzonych nie było dane zawołać przed sądem publicznie:
„oskarżam”! Nigdzie rodzina nie mogła domagać się wznowie­
nia procesów, w których na ławie oskarżonych leżały wiązanki
owinięte żałobną krepą.
W Polsce stało się inaczej. Fala rozpraw, które odbyły się po
Październiku, odegrała rolę odkrywczą pod względem moral­
nym i politycznym.

177
ANIELA STEINSBERGOWA

Niemała w tym zasługa Kazimierza Moczarskiego, o czym


nie powinno się również zapomnieć.

Sygn. akt IV. k. 132/56


WYROK
W IMIENIU POLSKIEJ RZECZYPOSPOLITEJ LUDOWEJ

Dnia 11 grudnia 1956 r.


Sąd Wojewódzki dla m. st. Warszawy w Wydziale iv-tym
Karnym w składzie następującym:
Przewodniczący Z. Zięba
Ławnicy S. Prus
i M. Chmielewski
Protokolant apl. W. Dutkiewicz
w obecności Prokuratora T. Miernika
rozpoznawszy dn. 5, 6, 7 i 8 grudnia 1956 r. sprawę:

1) Eustachego Kraka urodź. 8 iv 1903 w Brzezinach,


syna Bartłomieja i Stefanii z d. Skąpska,

oskarżonego o to, że:

I. w okresie od drugiej połowy 1943 roku do sierpnia 1944 roku


w Warszawie, działając we wspólnym porozumieniu wraz z in­
nymi osobami w interesie hitlerowskiej władzy okupacyjnej,
brał udział w dokonywaniu zabójstw spośród ludności cywil­
nej przez to,że:
a) jako pełnomocnik organizacji pod nazwą Kierownictwo
Walki Podziemnej (kwp) - powołanej przez Delegaturę tak zwa­
nego rządu londyńskiego, będącej jednym z ogniw dywersji
i wywiadu z życia organizacji antyfaszystowskich i mającej na
celu, poprzez fizyczne niszczenie działaczy i sympatyków ru-
chu lewicowego, zahamowanie walki wyzwoleńczo-narodowej,
kierowanej przez klasę robotniczą i jej awangardę - Polską Par­
tię Robotniczą, zorganizował „kwp” na m.st. Warszawę,

178
SPRAWA KAZIMIERZA MOCZARSKIEGO

b) powołał do jego kierownictwa Dobrowolskiego Adama, Mo-


czarskiego Kazimierza, Kurczewskiego Alfreda, Sękowskiego
Stanisława i innych, kierował działalnością tejże organizacji
w oparciu o wytyczne otrzymane od głównego pełnomocnika
„kwp” - Korbońskiego Stefana, pseudonim „Zieliński”, w za­
kresie zwalczania, kierowanego przez ppr i AL ruchu oporu,
c) zwoływał odprawy kwp i kierował nimi, nawiązał ścisłą
współpracę z innymi organizacjami tak zwanej Delegatury rządu,
przesyłając im materiały informacyjne o ppr i al, organizował
morderstwa członków i sympatyków ppr i al oraz niszczenie dru-
karńipunktów kolportażowych, posługując się w tym celu spe­
cjalnie utworzonym wydziałem terrorystyczno-likwidacyjnym,
działającym pod kierownictwem Lechowicza Włodzimie­
rza, a następnie Kurczewskiego Alfreda, który przy pomocy
terrorystyczno-dywersyjnej grupy AndrzejaSudeczkiprzepro-
wadziłlikwidacje, wtej liczbie naulicy Solnej kierownika punktu
kolportażowego ppr-Antczaka, na Czerniakowie-kierownika
grupy bojowej ALpseudonim „Leszek”, członka ppr pracującego
wpzuw- Leśniakowskiego, dowódcę oddziału bojowego al
z dworca wileńskiego o nieustalonym nazwisku, działacza ppr,
pracującego w Państwowym Monopolu Tytoniowym przy ulicy
Nowy Świat - Piątka, Oddział al w okolicach Otwocka i inne,
to jest o czyn przewidziany w art. 1 pkt. 1 dekretu z dnia
31 sierpnia 1944 roku o wymiarze kary dla faszystowsko-
-hitlerowskich zbrodniarzy winnych zabójstw i znęcania się nad
ludnością cywilną ijeńcami oraz dla zdrajcówNarodu Polskiego;

11. w okresie od początku 1943 do czerwca 1944 roku na terenie


Warszawy, idąc na rękę hitlerowskiej władzy okupacyjnej, działał
na szkodę osób cywilnych spośród ludności polskiej, poszukiwa­
nych i prześladowanych przez hitlerowskie władze okupacyjne
ze względu na ich przekonania polityczne przez to, że począt­
kowo jako sekretarz i naczelnik wydziału administracyjno-
-gospodarczego, a następnie jako trzeci zastępca komendanta

179
ANIELA STEINSBERGOWA

tak zwanego Państwowego Korpusu Bezpieczeństwa (pkb) na


m.st. Warszawę, mającego za zadanie rozpracowywanie i li­
kwidowanie, przy pomocy własnych komórek likwidacyjnych
i Gestapo działaczy i sympatyków antyfaszystowskich, a przede
wszystkim ppr i al, zorganizował sekretariat i wydział admini­
stracyjny Komendy pkb na m.st. Warszawę, angażując na sta­
nowisko kierownika tegoż wydziału Łysakowskiego Henryka,
pseudonim „Kowal”, sporządzał listy działaczy i sympatyków
ppr, gl i al, przekazywał je do delegata okręgowego - Po­
rowskiego i do Komendy Głównej pkb, celem wykorzysta­
nia na odcinku zwalczania lewicowego ruchu, opracowywał
rozkazy i instrukcje dotyczące rozpracowania działalności
organizacyjno-personalnej organizacji antyfaszystowskich oraz
brał udział w odprawach kierownictwa pkb z udziałem między
innymi dyrektora Departamentu Spraw Wewnętrznych Dele­
gatury tak zwanego rządu londyńskiego, na których omawiano
sposoby uaktywnienia działalności antykomunistycznej pkb
to jest o czyn przewidziany w art. 2 dekretu z dnia 31 sierp­
nia 1944 roku o wymiarze kary dla faszystowsko-hitlerowskich
zbrodniarzy winnych zabójstw i znęcania się nad ludnością cy­
wilną i jeńcami oraz dla zdrajców Narodu Polskiego;

2) Kazimierza Moczarskiego, urodź. 21 vm 1907 r. w Warszawie,


syna Jana i Michaliny z d. Wodzinowska, oskarżonego o to, że:

iii.w okresie od listopada 1943 do sierpnia 1944 roku w War­


szawie, działając we wspólnym porozumieniu wraz z innymi
osobami, w interesie hitlerowskiej władzy okupacyjnej, wska­
zywał osoby do likwidacji ze względów politycznych przez to,
że początkowo jako zastępca kierownika tegoż wydziału or­
ganizacji pod nazwą Kierownictwo Walki Podziemnej na m. st.
Warszawę, powołanej przez Delegaturę tak zwanego rządu
londyńskiego, będącej jednym z ogniw dywersji i wywiadu z ży­
cia organizacji antyfaszystowskich i mającej na celu poprzez

180
SPRAWA KAZIMIERZA MOCZARSKIEGO

fizyczne wyniszczenie działaczy i sympatyków organizacji le­


wicowych zahamowanie walki narodowo-wyzwoleńczej, kie­
rowanej przez klasę robotniczą i jej awangardę-Polską Partię
Robotniczą;
a) brał udział w periodycznych odprawach kierownictwa kwp,
w czasie których składał sprawozdania z działalności wydziału
informacyjno-wywiadowczego, zorganizował i kierował pod­
ległą mu siecią wywiadowczo-informacyjną, do której zwer­
bował między innymi pracownika wywiadu politycznego tak
zwanej Delegatury - Zborowskiego Jana, pseudonim „Mruk”
oraz grupę funkcjonariuszy „Kripo” pod kierownictwem
starszego sierżanta Łuczaka, poprzez którą rozpracowywał
poszczególnych działaczy organizacji antyfaszystowskich,
a w szczególności ppr i al, jak: kierownika punktu kolporta­
żowego ppr zamieszkałego przy ulicy Solnej - Antczaka, do­
wódcę grupy bojowej al na Czerniakowie- „Leszka”, członka
zwm zamieszkałego przy ulicy Filtrowej o nieustalonym na­
zwisku, działacza ppr zamieszkałego przy ulicy Żelaznej - Le­
śnie wskiego, kierownika komórki al z dworca wileńskiego
o nieustalonym nazwisku, działacza ppr-Piątka pracującego
w Państwowym Monopolu Tytoniowym przy ulicy Nowy Świat,
kurierkę organizacji lewicowej-Czarnecką, zamieszkałą przy
ulicy Ogólnej, działacza lewicowego Steinerta Zygmunta, za­
mieszkałego przy ulicy Słowackiego, członków grupy Milicji
ppr zamieszkałych przy ulicy Gostynińskiej, pozostających
pod kierownictwem Walkiewicza Władysława,
b) przeciwko wyżej wymienionym sporządzał fikcyjne
dochodzenia o rzekomą ich współpracę z okupantem i przez
pełnomocnika kwp - Kraka przesyłał je do Cywilnego Sądu
Specjalnego celem uzyskania „wyroków” śmierci,
to jest o czyn przewidziany w art. i pkt. 2 dekretu z dnia
31 sierpnia 1944 roku o wymiarze kary dla faszystowsko-hitle­
rowskich zbrodniarzy winnych zabójstw i znęcania się nad lud­
nością cywilną i jeńcami oraz dla zdrajców Narodu Polskiego;

181
ANIELA STEINSBERGOWA

3) Alfreda Kurczewskiego, urodź. 111909 r. w Kurytybie (Bra­


zylia), syna Stefana i Zofii z d. Tuszyńska, oskarżonego o to, że:

iv. w okresie od października 1943 do sierpnia 1944 roku na te­


renie Warszawy, działając we wspólnym porozumieniu wraz
z innymi osobami, w interesie hitlerowskiej władzy okupacyjnej
brał udział w dokonywaniu zabójstw spośród ludności cywilnej
przez to, że początkowo jako kierownik komórki tak zwanej
toksycznej, a następnie jako kierownik wydziału obserwacyjno-
-likwidacyjnego organizacji kwp na m.st. Warszawę, powoła­
nej przez Delegaturę tak zwanego rządu londyńskiego, będącej
jednym z ogniw dywersji i wywiadu z życia organizacji antyfa­
szystowskich i mającej na celu poprzez fizyczne wyniszcze­
nie działaczy i sympatyków ruchu lewicowego, zahamowanie
walki narodowo-wyzwoleńczej, Iderowanej przez klasę robot-
nicząijej awangardę-Polską Partię Robotniczą, kierował dzia­
łalnością wywiadu obserwacyjno-likwidacyjnego w oparciu
o wytyczne otrzymane od pełnomocnika kwp na m.st. War-
szawę-Kraka, brał udział w odprawach tejże organizacji, skła­
dał sprawozdania z podległych mu jednostek, współpracował
z grupą terrorystyczno-dywersyjną, pozostającą pod kierow­
nictwem Sudeczko Andrzeja, która pod jego kierownictwem
dokonywała napadów na drukarnie i punkty kolportażowe or­
ganizacji lewicowych oraz zamordowała działaczy ppr i al,
a między innymi: dowódcę grupy bojowej AL-„Leszka” zCzer-
niakowa, członka ppr Leśniakowskiego z terenu pzuw, działa­
cza ppr - Piątka z Państwowego Monopolu Tytoniowego przy
ulicy Nowy Świat, oddział al z okolic Otwocka, łącznika ppr
z dyrekcji kolei wschodnich, kierownika komórki al z dworca
wileńskiego, członka zwm zamieszkałego przy ulicy Filtrowej,
dwóch działaczy lewicowych z Marek koło Warszawy i kierow­
nika punktu kontaktowego w restauracji przy ulicy Targowej,
tojestoczynprzewidzianywart.ipkt.idekretuzdnia3isierp-
nia 1944 roku o wymiarze kary dla faszystowsko-hitlerowskich

182
SPRAWA KAZIMIERZA MOCZARSKIEGO

zbrodniarzy winnych zabój stw i znęcania się nad ludnością cy­


wilną i jeńcami oraz dla zdrajców Narodu Polskiego:
orzeka

Eustachego Kraka, Kazimierza Moczarskiego i Alfreda Kur­


czewskiego uniewinnić, kosztami postępowania w sprawie
obciążyć Skarb Państwa.
Na oryginale właściwe podpisy.

UZASADNIENIE
Na podstawie materiału dowodowego, ujawnionego w toku
czterodniowego procesuw niniejszej sprawie, Sąd Wojewódzki
ustalił, że zarzuty postawione w akcie oskarżenia Eustachemu
Krakowi, Kazimierzowi Moczarskiemu i Alfredowi Kurczew­
skiemu nie znalazły żadnego potwierdzenia, a ponadto, że nie
były one wynikiem uczciwego, przeprowadzonego zgodnie
z przepisami prawa i zmierzającego do wykrycia i ukarania rze­
czywistych kolaborantów i zdrajców Narodu Polskiego śledz­
twa, lecz przeciwnie, były wynikiem śledztwa naciągniętego
wbrew faktom do powziętych z góry koncepcji, nie liczyły się
z prawdą oraz były wyrazem zakłamania, jakie do niedawna
jeszcze przez szereg lat zatruwało wiele dziedzin naszego ży­
cia państwowego i społecznego.
Już pobieżna choćby analiza treści samego aktu oskarżenia
prowadzi do przekonania o jego tendencyjności. Postawienie
bowiem w formie twierdzenia zarzutu, iż Krak, Moczarski czy
Kurczewski działali „w interesie hitlerowskiej władzy okupacyj­
nej”, jest sprzeczne nawet z tym, co zostało zebrane w czasie
śledztwa, gdyż nawet w czasie śledztwa nie stwierdzał nikt, aby
wymienione osoby pozostawały w czasie działalności konspira­
cyjnej w kontakcie z jakimikolwiek władzami hitlerowskimi
i aby cośkolwiek zrobiły w interesie tych władz. Twierdzenie
powyższe jest więc zupełnie dowolne, na niczym nie oparte
izmierzające najwidoczniej, niezależnie od oceny politycznej,

183
ANIELA STEINSBERGOWA

do praktycznego zdyskredytowania okupacyjnej działalności


tych osób, przez prawne zakwalifikowanie tej działalności jako
hańbiącej zbrodni kolaboracji i zdrady wobec narodu polskiego.
Tendencyjność zatem oskarżenia widoczna jest w samej kon­
strukcji prawnej zarzutów, zakładającej, iż każde działanie
przeciwko lewicy było działaniem w interesie hitlerowskiej wła­
dzy okupacyjnej i dlatego widocznie nie wy maga udowodnienia.
Jeśli chodzi zaś o samą działalność okupacyjną Eustachego
Kraka, Kazimierza Moczarskiego i Alfreda Kurczewskiego, bę­
dącą przedmiotem oskarżenia, to aczkolwiek zarzuty sfor­
mułowane są w sposób niezbyt przejrzysty i wyliczają szereg
poszczególnych czynności, można stwierdzić, iż sprowadzają
one działalność tę do walki z lewicą, aż do fizycznego likwido­
wania działaczy lewicowych włącznie.
Jałt to już jednak stwierdzono na wstępie, zarzuty te nie
znalazły w toku rozprawy potwierdzenia. Oczywiście potwier­
dzeniem takim nie mogą być ustalenia poczynione w cza­
sie śledztwa czy też na rozprawie w listopadzie 1952 roku.
Z uzasadnienia swego postanowienia z dnia 21 kwietnia 1956
roku, wznawiającego postępowanie w sprawie niniejszej, Sąd
Najwyższy stwierdził, iż „nie budzi zaufania zarówno śledztwo
i oparty na nim akt oskarżenia, jak również przewód sądowy
i oparte na nim wyroki skazujące”.
Przeprowadzona obecnie ponowna rozprawa wykazała,
że wszystkie wyjaśnienia i zeznania złożone tak w śledztwie,
jak i na pierwszej rozprawie nie tylko nie budzą zaufania, ale
pozbawione są wszelkiej wartości dowodowej, gdyż złożone
zostały pod wpływem przymusu fizycznego i psychicznego,
w warunkach zastraszenia i terroru, wbrew woli i świadomo­
ści osób przesłuchiwanych.
Wszystkie te elementy istniały nie tylko w czasie śledztwa,
ale także w czasie pierwszej rozprawy, która wbrew przepi­
som procesowym toczyła się tajnie, w budynku więziennym,
w obecności jedynie tych oficerów śledczych, którzy znani byli

184
SPRAWA KAZIMIERZA MOCZARSKIEGO

ze swego sadyzmu wobec więzionych osób i tym samym obec­


nością swą uniemożliwiali tym osobom swobodne składanie
wyjaśnień czy też zeznań.
Obecnie wszystkie te osoby, które mówiły o rozpracowywa­
niu i likwidowaniu działaczy lewicowych przez Kraka, Moczar-
skiego i Kurczewskiego, odwołały swe zeznania czy wyjaśnienia.
Dlatego też zarówno wyj aśnienia i zeznania ze śledztwa, jak też
wyjaśnienia i zeznania z poprzedniej rozprawy zostały przez
Sąd pominięte i z wyjątkiem zeznań świadków, którzy nie byli
nigdy aresztowani, jak na przykład Sawoszczyk czy Antczak,
nie były na obecnej rozprawie ujawnione.
Z akt śledztwa zatem omówienia wymagają jedynie foto­
kopie dokumentów zawarte w tomie IV na kartach 147-258,
a właściwie tylko te z nich, które ewentualnie mogą mieć jakieś
znaczenie dla niniejszej sprawy, gdyż szereg z tych dokumen­
tów, jak na przykład rozkazy komendanta pkb na m.st. War­
szawę, dotyczące egzaminów na stopnie oficerskie, nie ma dla
sprawy żadnego znaczenia.
Zgodność przedmiotowych fotokopii, w szczególności
znajdujących się na k. 256 i 257 tomu, z oryginałami została
ustalona przez porównanie tych fotokopii z oryginałami na­
desłanymi do wglądu już w toku rozprawy.
W większości wymienione dokumenty pochodzą z Państwo­
wego Korpusu Bezpieczeństwa, zatem dotyczą wyłącznie
Eustachego Kraka. Kilka z tych dokumentów świadczy o tym,
że pkb interesował się działalnością Polskiej Partii Robotni­
czej (k. 170-1751. iv), kilka zaś zawiera spis pewnej ilościkomu-
nistów oraz lokali i miejsc kontaktowych ppr (k. 176-1801. iv).
Z dokumentów tych nie wynika, w jakim celu pkb intere­
sował się działalnością ppr i w jakim celu sporządzono listę
działaczy komunistycznych.
Eustachy Krak, jak i wszyscy zeznający w tym przedmiocie
świadkowie zaprzeczyli, abyPKB walczyłwczasieokupacjizle-
wicą, w szczególności, aby likwidowano działaczy lewicowych.

185
ANIELA STEINSBERGOWA

Zdaniem Sądu najbardziej przekonywujące wyjaśnienie tej


kwestii dają zeznania świadka Włodzimierza Lechowicza.
Z zeznań tych wynika, że Państwowy Korpus Bezpieczeń­
stwa był organizacją, która miała za zadanie przygotowanie
i wyszkolenie kadr przyszłej policji państwowej, tak aby już
w momencie oswabadzania kraju spod hitlerowskiej okupacji
policja ta mogła funkcjonować, pkb był organem Delegatury
rządu londyńskiego, a więc organem burżuazyjnego aparatu
państwowego, działającego wówczas w warunkach konspira­
cji. Jałto kadrowy i organizacyjny zalążek przyszłej policji pkb
musiał się interesować tym wszystkim, co wchodzi w zakres
zainteresowania policji, a zaprzeczenie mu tego prawa byłoby
zaprzeczeniem prawa do samego istnienia. Dlatego też pkb
interesował się działalnością ppr. Podobnie jednak jak wszy­
scy inni zeznający w tym zakresie świadkowie, Włodzimierz
Lechowicz zaprzeczył, aby pkb prowadził jakąkolwiek walkę
zbrojną z lewicą i aby miał za zadanie fizyczne likwidowanie
komunistów.
Potwierdzeniem tego są wniosła wynikające z analizy wymie­
nionych dokumentów. Jakiż bowiem wniosek można wysnuć
z faktu, że jak wynika z fotokopii dokumentów zawierających
spisy komunistów (k. 176-179 t. iv), pkb był w posiadaniu co
najmniej 152 pozycji wskazujących imiona, nazwiska i adresy
osób określonych mianem komunistów, w sprawie niniejszej
zaś nie ustalono, aby którakolwiek z tych osób została zlikwi­
dowana przez pkb, przez jakąkolwiek inną komórkę konspira­
cyjną przy współudziale pkb bądź wreszcie przez hitlerowców
na skutek działalności pkb.
Wprawdzie akt oskarżenia twierdzi, że wymieniony na jed­
nej z list urzędnik Monopolu Tytoniowego - Piątek (k. 1761.1 v)
został zlikwidowany przez grupę likwidacyjną Kurczewskiego
przy pomocy grupy niejakiego Sudeczki, jednakże po odrzuce­
niu bezwartościowych materiałów śledczych nie znajduje to
żadnego potwierdzenia.

186
SPRAWA KAZIMIERZA MOCZARSKIEGO

Ponadto akt oskarżenia wśród osób, które miały być zlikwi­


dowane, wymienia również kierownika punktu kolporta­
żowego Antczaka, na jednej zaś z list figuruje jako główny
kolporter bibuły Zygmunt Antczak (k. 178 t.iv), jednakże ten
ostatni żyje, a z zeznań złożonych przez niego przed Sądem
wynika, iż aczkolwiek pełnił w ppr funkcje kolportera prasy,
to jednak za to nie był aresztowany, a zatrzymanie go, zresztą
krótkie przez funkcjonariuszy niemieckiej służby kolejowej,
tak zwanych „banszuców” (Bahnschutz) nastąpiło w związku
z opuszczeniem przez niego pracy na kolei.
Wreszcie spośród osób figurujących na wymienionych li­
stach zeznawali przed Sądem jako świadkowie: Stefan Bartuś
oraz Zygfryd Sawoszczyk, jednakże zeznania ich, tak jak i ze­
znania świadków: Stanisława Palucha, Anny Szkot, Zofii Za­
lewskiej, Aleksandra Kowalskiego, Kazimierza Zawadzkiego,
Jerzego Grzelaka, Józefa Chmielewskiego i Ksawerego Porta-
sińskiego nic do sprawy nie wniosły, w szczególności nie dały
absolutnie żadnych podstaw do wnioskowania, że represje, ja­
kie spotkały ze strony okupanta tych kilka osób, które między
innymi figurowały na listach sporządzonych w pkb, pozosta­
wały w jakimkolwiek związku z tymi listami bądź działalno­
ścią pkb w ogóle.
Codo olbrzymiej zaś większości osób figurujących na listach
komunistów pkb (k. 176-1791. iv) śledztwo nie dostarczyło ab­
solutnie żadnych danych, aby zostały one zlikwidowane bądź
aby były w jakikolwiek inny sposób prześladowane. Gdyby li­
sty te przeznaczone były do przeprowadzania likwidacji, to
oczywistym jest, że wiele z tych osób musiałoby być zlikwido­
wanych i śledztwo by mogło to ujawnić.
Zresztą należy tu zaznaczyć, że niektóre bardziej znane naz­
wiska figurujące na tych listach świadczą o tym, że aczkolwiek
wszystkich określono jako komunistów, to jednak listy te obej­
mują raczej szerszy wachlarz ludzi o zapatrywaniach lewico­
wych, ale nie zawsze komunistów.

187
ANIELA STEINSBERGOWA

Dlatego też zainteresowanie pkb działalnością lewicy na­


leży tłumaczyć charakterem tej organizacji i jej ogólnymi
funkcjami natury policyjnej, ale nie zbrojną walką z tą le­
wicą i nie zbrodniczą działalnością w konkretnym przy­
padku Eustachego Kraka, gdyż w sprawie niniejszej nic na
to nie wskazuje. Wreszcie na zakończenie omawiania doku­
mentów dotyczących działalności pkb na m.st. Warszawę
należy wspomnieć o zagadnieniu przejściowych obozów
odosobnienia (k. 182 i nast.). Eustachy Krak wyjaśniał, iż
obozy te miały być przeznaczone dla Niemców, kolaboran­
tów i pospolitych przestępców. Dokumenty określają to bar­
dziej ogólnie, mówiąc o elemencie szkodliwym dla Państwa
(k. 147t.1v).
Świadek Marian Kowalski oświadczył, iż obozy te miały być
przeznaczone również i dla komunistów.
Abstrahując od oceny zeznań świadka Kowalskiego, który
bardzo niedawno opuścił więzienie i to w czasie składania ze­
znań przed Sądem mógł wywołać wrażenie, iż nie powrócił
jeszcze do pełnej równowagi psychicznej, stwierdzić należy, że
kwestia przeznaczenia i w ogóle projektowanego stworzenia
przejściowych obozów odosobnienia jest z prawnego punktu
widzenia obojętna.
Skoro bowiem obozy te miały powstać w momencie wyco­
fania się hitlerowców, a wcześniej przecież powstać nie mogły,
to jakiekolwiek wiązanie tych projektów z przepisami dekretu
z dnia 31 sierpnia 1944 roku jest prawnym absurdem. Ponadto
zaś kwestia przejściowych obozów odosobnienia nie wyszła
przecież poza sferę projektów i przygotowań, praktycznie zaś
ze względu na bieg wydarzeń nie usiłowano nawet przystąpić
do ich zrealizowania.
Z powyższych względów należało stwierdzić, iż działalność
Eustachego Kraka w ramach pkb, w świetle zebranych w spra­
wie dowodów, nie kolidowała z przepisami dekretu z 31 sierp­
nia 1944 roku.

188
SPRAWA KAZIMIERZA MOCZARSKIEGO

Jeśli chodzi o pozostałe zarzuty oskarżenia dotyczące Eusta­


chego Kraka, Kazimierza Moczarskiego i Alfreda Kurczewskiego,
a obejmujące ich działalność w ramach Kierownictwa Wallu
Podziemnej, to materiał dokumentalnyjest wśród dokumentów,
których fotokopie załączono do tomu walu śledztwa(k. 147-258)
znikomy i ogranicza się właściwie do dokumentu z dnia 29 marca
1944 roku, sporządzonego przez świadka Mariana Kowalskiego
(„Korab”) dla kwp i zawierającego nazwiska 15 osób, określo­
nych jako członków „jaczejki” komunistycznej (k.257t.iv).
U dołu tego dokumentu znajduje się dyspozycja z dnia
31 marca 1944 roku, podpisana literą m i przeznaczona dla
świadka Nienałtowskiego („Zbroja”) oraz dla Kazimierza Mo­
czarskiego („Maurycy”), w drugim przypadku mówiąca o ewen­
tualnym rozpracowaniu.
Świadek Marian Kowalski zeznał, iż dokument powyższy
sporządził na podstawie danych otrzymanych od informato­
rów, co do których miał zaufanie, ale których obecnie już nie
pamięta, tak jak nie potrafi wyjaśnić, dlaczego dokument ten
przesyłał do kwp, a jednocześnie tego samego dnia lulku z męż­
czyzn figurujących na tym dokumencie wymienił na innym
dokumencie, przesłanym do „Startu”, jako zawodowych ban­
dytów (k. 256t.1v).
Świadek Włodzimierz Lechowicz zeznał, że nie przypomina
sobie obu wymienionych dokumentów, ale po charakterze pi­
sma poznaje, że dopisek u dołu dokumentu przeznaczonego
dla wwp (k. 2571. iv) uczyniony jest jego ręką, chociaż ma wąt­
pliwości co do podpisu, gdyż zawsze podpisywał się całym
pseudonimem „Morski”. Ponieważ na drugim dokumencie,
przeznaczonym dla „Startu”, figuruje również podpis używa­
nego przez świadka w pkb pseudonimu „Tomaszewski” (k. 256
t. iv), przeto świadek Lechowicz podał, iż dyspozycja dla „Mau­
rycego” miała prawdopodobnie na celu wyjaśnienie sprzecz­
ności w treści obu dokumentów codo tego, kim są wymienieni
ludzie. Nic nie wskazuje, aby było inaczej. Mimo iż na liście

189
ANIELA STEINSBERGOWA

przeznaczonej dla kwp figuruje 15 nazwisk ze wskazaniem ad­


resu, brak jest jakichkolwiek danych, aby którykolwiek z wy­
mienionych mężczyzn został w czasie okupacji zlikwidowany.
Żaden z nich nie został też zgłoszony przez oskarżenie jako
świadek. Trudno zaś sobie wyobrazić nawet, aby nikogo z tych
osób nie można było odnaleźć, bądź jeśli wszyscy nie żyją, aby
nie pozostał ktoś z ich rodziny czy sąsiedztwa, kto by mógł coś
o tych ludziach powiedzieć.
Dlatego też nie tylito fakt rozpracowywania tych ludzi przez
Moczarskiego, jak twierdzi akt oskarżenia, ale nawet fakt ich
właściwego oblicza i przynależności do ppr nie został niczym
potwierdzony.
Między wymienionymi wyżej dokumentami istnieje sprzecz­
ność, zaś ten, który nazywa ich komunistami, powołuje się na
to, że według oświadczenia żony jednego z tych ludzi wszyscy
oni należą do policji ppr. Ani nazwisko tej kobiety, ani ścisłość
jej informacji nie zostały sprawdzone, dlatego też muszą bu­
dzić wątpliwości. Dziwnym też musi się wydawać, iż wszyscy
wymienieni ludzie zamieszkiwali w tym samym domu, co w wa­
runkach okupacyjnych raczej nie było normalne.
Niezależnie zaś od wszystkich powyższych okoliczności nie
zostało ustalone, aby dokument ten dotarł w ogóle do Kazimie­
rza Moczarskiego, gdyż nikt ze świadków tego nie stwierdził,
sam zaś Moczarski kategorycznie temu zaprzeczył i nie ma
żadnych powodów, aby to zaprzeczenie kwestionować. Dla­
tego też oczywiście należy wykluczyć, aby Moczarski, bądź
podległy mu aparat, ludzi tych rozpracował. Wyciąganie wnio­
sków odmiennych z samego faktu istnienia przedmiotowego
dokumentu byłoby sprzeczne z odwieczną procesową za­
sadą in dubio pro reo oraz odstępstwem od wyrażonej w art. 16
k.k. zasady indywidualizacji winy na rzecz barbarzyńskiej
zasady odpowiedzialności zbiorowej. Byłoby to tym bardziej
rażące, że w konkretnym przypadku sama dyspozycja nie mó­
wiła o rozpracowaniu, a tylko o ewentualnym rozpracowaniu.

190
SPRAWA KAZIMIERZA MOCZARSKIEGO

Z tych względów wymieniony dokument nie mógłby stano­


wić sam przez się dowodu czyjejkolwiek winy. Oczywistym jest
jednak, że prócz tego, co powiedziano o nim powyżej, doku­
ment ten nie może być oceniony w oderwaniu od całokształtu
materiału dowodowego, w szczególności dotyczącego działal­
ności i akcji antyhitlerowskich organizowanych przez Kierow­
nictwo Walki Podziemnej.
Z wyjaśnień Eustachego Kraka, Kazimierza Moczarskiego
oraz Alfreda Kurczewskiego wynika, iż działalność ich w ra­
mach kwp polegała tylko i wyłącznie na walce z hitlerowcami
oraz na rozpracowywaniu i likwidacji wszelkiego rodzaju
kolaborantów, renegatów i innych szumowin idących w jakiś
sposób na rękę okupantów bądź wykorzystujących warunki
wytworzone przez wojnę dla osiągania korzyści majątkowych
przez szantażowanie osób prześladowanych bądź poszukiwa­
nych, jak np. Żydzi czy oficerowie Wojska Polskiego.
Z wyjaśnień tych wynika, że materiały dotyczące osób
rozpracowywanych przekazywane były prokuratorowi Cywil­
nego Sądu Specjalnego, który je oceniał i jeśli uznał za dosta­
teczne, sporządzał akt oskarżenia, przesyłał go do css i dopiero
po wydaniu wyroku przez Sąd następowała likwidacja.
Świadkowie: Stanisław Kowalewski, Jan Zborowski i Stanis­
ław Nienałtowski, odwołując swoje poprzednie zeznania,
potwierdzili, że prowadzona przez kwp działalność godziła
tylko w hitlerowców, kolaboracjonistów i szantażystów.
Świadek Władysław Bartoszewski zeznał, iż kwp prowadziło
szeroką akcję antyhitlerowską, zwalczało kolaboracjęiwszelkiego
rodzaju szumowiny oraz chroniło społeczeństwo przed działal­
nością różnego rodzaju szantażystów i oszustów. Zeznania swe
świadek Bartoszewski poparł przytoczeniem szeregu konkret­
nych faktów z wymienieniem nazwisk i przyczyn rozpracowania,
skazania i zlikwidowania osób kolaborantów i szantażystów.
Świadkowie: Stanisław Koziołkiewicz, Ludomir Sakowicz oraz
Eugeniusz Ernst przedstawili genezę powstania Cywilnego Sądu

191
ANIELA STEINSBERGOWA

Specjalnego, sposób i zakres jego funkcjonowania, wreszcie zna­


czenie i pozytywną rolę dla walki społeczeństwa polskiego z oku­
pantem ijego agentami oraz sługusami. Z wyjaśnień wynika, że
cs s został powołany do życia na mocy dekretu rządu londyńskiego,
tylko i wyłącznie do zwalczania przestępstw o charakterze
okupacyjnym. O jakiejkolwiek walce z lewicą nie było mowy.
Wszystkie wniosła o skazanie podlegały skrupulatnej ocenie
i w razie jakichś wątpliwości uzupełniano materiał dowodowy
bądź umarzano sprawę, bądź zawieszano ją do czasu wyzwolenia.
Świadek Ernst stwierdził przy tym, że do chwili obecnej nie
było ani jednego wypadku, aby ktoś reldamował słuszność wy­
roku wydanego przez css, mimo iż wszystkie wyroki były publi­
kowane w prasie konspiracyjnej, w piśmie „Rzeczpospolita”
bądź „Biuletyn Informacyjny”.
Umorzenie z braku dowodów winy śledztwa przeciwko
Stanisławowi Koziołkiewiczowi i Eugeniuszowi Ernstowi
świadczy o tym, że Cywilny Sąd Specjalny nie wydawał, pod
pretekstem działalności bandyckiej czy kolaboracji, wyroków
na komunistów.
Również wyrok skazujący Ludomira Sakowicza za jego dzia­
łalność okupacyjną na stanowisku prokuratora css został, jak
oświadczył świadekSakowicz, uchylony i zastąpiony wyrokiem
uniewinniającym.
Skoro zaś z powyższego wynika, że css komunistów nie skazy­
wał, to zarzut postawiony Kazimierzowi Moczarskiemu, iż roz­
pracowywał działaczy lewicowych, sporządzał przeciwko nim
fikcyjne dochodzenia o rzekomą współpracę z okupantem i po­
przez Kraka przesyłałje do css celem uzyskania wyroków śmierci,
jak też zarzut postawiony Alfredowi Kurczewskiemu, iż wyroki
takie następnie wykonywał, musi być uznany za bezpodstawny.
Zresztą zarzut taki nie dałby się pogodzić z takimi faktami,
o jakich zeznawała świadek Kuligowska, gdyż zlikwidowanie
prześladującego ją szantażysty, mimo iż Kazimierz Moczarski
wiedziałojejprzynależności do ppr, byłoby zaprzeczeniem tego,

192
SPRAWA KAZIMIERZA MOCZARSKIEGO

co według aktu oskarżenia Moczarski miał sam robić. O tym


zaś, że pomoc, jakiej udzielał Moczarski świadkowi Kuligow-
skiej, nie była jakimś wyjątkiem, ale zjawiskiem normalnym,
wynikającym konsekwentnie z jego przekonań i całokształtu
dotychczasowego życia, świadczą zeznania takich świadków,
jak: Zofia Moczarska, Włodzimierz Lechowicz, Jan Rzepecki,
Aleksander Gieysztor, Zygmunt Kapitaniak, Tadeusz Kochano­
wicz,} an Rosner i Jerzy Macierakowski. Z zeznań tych wynika,
że Kazimierz Moczarski od czasów studenckich począwszy
w okresie przedwojennym, poprzez działalność okupacyjną aż
do krótkiego okresu przed jego aresztowaniem po wyzwoleniu
w 1945 roku, prowadził konsekwentnie działalność demokra­
tyczną, postępową, taką-jaką realizuje Stronnictwo Demokra­
tyczne, którego jest zresztą zasłużonym i czołowym członkiem.
W szczególności na podkreślenie zasługuje fakt, iż Kazi­
mierz Moczarski obok Włodzimierza Lechowicza i Zygmunta
Kapitaniaka jest współautorem memoriału złożonego bezpo­
średnio po wyzwoleniu płk. Janowi Rzepeckiemu i wzywają­
cego do jak najszybszego rozwiązania problemu dekonspiracji
ak. Świadek Rzepecki złożył nadto do akt sprawy odpis doku­
mentu, który opracował razem z Kazimierzem Moczarskim,
a który miał służyć tym samym celom, co wymieniony memo­
riał (k. 176-179 akt sąd. t.Ti).
Z zeznań świadków: Stanisława Dobranieckiego oraz Toma­
sza Pilarskiego wynika, że również Eustachy Krak i Alfred Kur­
czewski nie należą do ludzi, których stosunek do organizacji
lewicowych czy członków talach organizacji był wrogi.
Dlatego też śledztwo i dalsze postępowanie, nie chcąc tych
okoliczności dostrzec, zakładając z góry, że pkb czy też kwp po­
wołane zostały do życia przede wszystkim w celu zwalczania le­
wicy, że Eustachy Krak, Kazimierz Moczarski i Alfred Kurczewski
uczestniczyli wtego rodzaju zbrodniczej działalności, oraz na­
ginając do tego założenia wszystkie dowody w szczególności
przez przestępne metody śledztwa, wyrządziło wielką krzywdę

•»93
ANIELA STEINSBERGOWA

zarówno ludziom niewinnie przez szereg lat więzionym z hań­


biącym piętnem zdrady interesów narodowych, jak i sprawie pra­
worządności, jak wreszcie całemu społeczeństwu, wśródktórego
i dla którego ludzie ci winni byli przez ten czas żyć i pracować.
Ponadto oskarżenie taicie, jak w sprawie niniejszej, służyło
zniekształceniu prawdy historycznej, odbierało wielkiej czę­
ści naszego społeczeństwa to, co stanowiło dla niego w czasie
okupacyjnej nocy wartość najwyższą, oraz szkalowało cały do-
robektychpionóworganizacyjnych Delegatury i Armii Kraj owej,
które, jak to przedstawił świadek Jan Rzepecki, kontynuowały
walkę z hitlerowcami i ich agenturami w ramach działalności kie­
rowanej przez kilkuosobowe Kierownictwo Walki Podziemnej.
Uniewinniając zatem Eustachego Kraka, Kazimierza
Moczarskiego i Alfreda Kurczewskiego z krzywdzących ich
zarzutów oskarżenia, Sąd Wojewódzki uznał za swój obowią­
zek stwierdzić, iż przewód sądowy przeprowadzony po wzno­
wieniu postępowania w niniejszej sprawie wykazał nie tylko
bezzasadność, sztuczność i tendencyjność oskarżenia, czemu
zresztą dał już wyraz przedstawiciel Generalnej Prokuratury
prl, od tego oskarżenia odstępując, ale także dowiódł, iż do­
bre imię polskiego podziemia okupacyjnego, które w swej ma­
sie nie zhańbiło się żadną kolaboracją na miarę ąuislingowską
i którego, na swoim odcinku i w swoim zakresie okupacyjnej
działalności, przez wiele lat pobytu w więzieniu z budzącym
szacunek uporem i hartem ducha bronił Kazimierz Moczarski,
zostało w ramach niniejszej sprawy zrehabilitowane.
Na oryginale właściwe podpisy.

Za zgodność:
Okrągła pieczęć: Sąd Wojewódzld dla m. st. Warszawy
Sekretarz (-) nieczytelny
Bez rehabilitacji

Późną jesienią 1956 r. z inicjatywy adw. Józefa Stopnickiego


odbyło się w jego mieszkaniu (przy ul. Filtrowej nr 62) spotka­
nie nielicznej grupy osób, które miały się wspólnie zastanowić,
czy należy ubiegać się o tak zwaną rehabilitację wrn-owców
skazanych w latach 1946-48 za usiłowanie obalenia przemocą
ustroju Państwa Polskiego.
W spotkaniu wzięli udział Tadeusz Szturm de Sztrem, Stefan
Zbrożyna, Ludwik Cohn, dr Julian Maliniak, adwokaci Stani­
sław Garlicki, Maurycy Karniol, Józef Stopnicki i ja.

Dla przypomnienia
WRN-Wolność, Równość, Niepodległość, jest nazwą przybraną
przez pps w okresie okupacji hitlerowskiej. Na czele konspi­
racyjnego centrum wrn stał długoletni działacz pepeesowski
Kazimierz Pużak, przewodniczący z ramienia tej organiza­
cji podziemnej Rady Jedności Narodowej. 27 marca 1945 roku
nkwd zaaresztowało i wywiozło samolotem do Moskwy szes­
nastu działaczy konspiracji związanej z emigracyjnym rządem
polskim w Londynie. Wśród nich znajdowali się dwaj człon­
kowie wrn-u - Kazimierz Pużak i Antoni Pajdak. Wszyscy
wywiezieni zostali skazani w Moskwie za swą konspiracyjną
działalność okupacyjną na kilkuletnie kary więzienia. Wkrótce
jednak część wyszła na wolność na podstawie amnestii i wró­
ciła do kraju. W więzieniu zostali gen. Okulicki, głównodowo­
dzący Armii Krajowej, Jankowski, delegat Rządu Londyńskiego
ANIELA STEINSBERGOWA

na Kraj, i Antoni Pajdak. Okulicki i Jankowski zginęli w Rosji,


Pajdak przetrzymał więzienia i zsyłkę i powrócił w roku 1956.
Pużak, znalazłszy się w Polsce, nawiązał kontakt z dawnymi
działaczami wrn. Prowadzone przez nich uprzednio pertrak­
tacje z oficjalną PPS, do której chcieli wstąpić tylko pod pew­
nymi warunkami, rozbiły się w roku 1946. Pużak po powrocie
usiłował z myślą o odrodzeniu PPS zebrać kadry wrn-u i nie do­
puścić do ich rozproszenia. W okresie od lipca 1946 do czerwca
1947 roku władze bezpieczeństwa przeprowadziły aresztowa­
nia WRN-OWCÓW.
W dniach 5-19 listopada 1948 roku odbył się przed Wojsko­
wym Sądem Rejonowym w Warszawie proces tzw. kierownic­
twa centrum WRN.Naławie oskarżonych znaleźli się Kazimierz
Pużak, Tadeusz Szturm de Sztrem, Józef Dzięgielewski, Ludwik
Cohn, Feliks Misiorowski i Wiktor Krawczyk.
Akt oskarżenia zarzucał im zorganizowanie zakonspirowa­
nej partii wrn oraz przedsięwzięcie działań zmierzających do
obalenia przemocą ustroju Państwa Polskiego i usunięcia jego
zwierzchnich organów, tj. zbrodnię z art. 86 § 1 i 2 Kodeksu
Karnego Wojska Polskiego.
Wyrokiem z dnia 19 listopada 1948 roku Sąd uznał wszyst­
kich oskarżonych za winnych zarzucanych im czynowi skazał
Kazimierza Pużaka i Tadeusza Szturm de Sztrema na kary 10 lat
więzienia, złagodzone na podstawie amnestii do lat 5, oraz
utratę praw obywatelskich i honorowych na lat 5, Józefa Dzię-
gielewskiego i Wiktora Krawczyka na kary 9 lat więzienia zła­
godzone na podstawie amnestii do połowy, Ludwika Cohna
i Feliksa Misiorowskiego na 5 lat więzienia darowane na pod­
stawie amnestii oraz utratę praw obywatelskich i honorowych
na dwa lata.
W stosunku do wszystkich skazanych Sąd orzekł przepadek
całego mienia na rzecz Skarbu Państwa.
Ludwik Cohn zawdzięczał stosunkowo łagodny wyrok temu,
że okres wojenny spędził w oflagu. We wrześniu 1939 roku

196
BEZ REHABILITACJI

dostał się do niewoli jako uczestnik obrony Warszawy, co Sąd


podkreślił w uzasadnieniu wyroku jako okoliczność łagodzącą.
Chociaż bowiem formalnie nie oskarżono wrn-owców
o kolaborację z okupantem, w uzasadnieniu aktu oskarżenia
znajdują się następujące charakterystyczne zdania zapowia­
dające procesy z lat 1949-55 przeciwko działaczom podziemia:
„w okresie okupacji wrn, szermując hasłami patriotycznymi
cały swój wysiłek skierowała przeciwko ZSRR i jego Armii Czer­
wonej, która była główną antyfaszystowską siłą wyzwoleńczą...,
głosząc znaną teorię dwu wrogów, przygotowywała masy nie
do walki z Niemcami, lecz do walki z wyzwoleńczą Armią Czer­
woną... Nie dopuszczając do utworzenia jednolitego frontu
i nawołując do walk bratobójczych, faktycznie działała na rękę
Niemcom”.

Niektóre procesy wrn-owców odbyły się jeszcze przed pro­


cesem kierownictwa. Adam Obarski skazany został przez
Wojskowy Sąd Rejonowy na karę śmierci złagodzoną następ­
nie przez Najwyższy Sąd Wojskowy na 15 lat więzienia za
przystąpienie do utworzonego w roku 1945 komitetu poro­
zumiewawczego stronnictw wchodzących w czasie okupacji
w skład Delegatury. Obarski całej kary nie odbył, wyszedł na
wolność przedterminowo w roku 1954- We wrześniu 1946 roku
działacz związkowy Antoni Wąsik w indywidualnym procesie
otrzymał karę czterech lat.
W latach 1948 i 1949 sądzeni byli w różnych procesach
jako członkowie wrn-u Stefan Zbroźyna, starosta dzielnicy
Warszawa-Północ w czasie Powstania, Władysław Wilczyński,
Kazimierz Rysiewicz, Stanisław Sobolewski, Wiesława Pajda-
kówna, córka Antoniego, BolesławGałaj, Józef Bielicki, Henryk
Kwiatkowski, Marian Bomba i Wanda Stande, Aleksandra Mi-
siorowska, Jadwiga Stawnro, Zygmunt Ruszkowski. Prawdo­
podobnie nie jest to lista kompletna, brakjednakkompletnych

197
ANIELA STEINSBERGOWA

danych. Wszyscy skazani zostali na kary 5-6 lat więzienia, od­


powiednio złagodzone na zasadzie amnestii.
Janina Pajdakowa, żona Antoniego, aresztowana w tym sa­
mym czasie w Krakowie, poniosła śmierć w gmachu ub (w cza­
sie okupacji siedziba gestapo), wyskoczywszy rzekomo oknem.
Antoni Zdanowski, zwolniony w toku śledztwa, zmarł bezpo­
średnio po wywiezieniu go w stanie agonalnym karetką z wię­
zienia. Dzięgielewski zmarł na gruźlicę, której nabawił się
w więzieniu, kilka miesięcy po wyjściu na wolność.
Misiorowski ciężko torturowany w śledztwie przebył w wię­
zieniu zawał serca i zmarł wkrótce po zwolnieniu.
Do Pużaka zastosowano szczególnie zaostrzony reżym.
Ciężko chorego umieszczono w wilgotnej, nie opalonej celi-
zmarł w więzieniu w Rawiczu 30 kwietnia 1950 roku.

Na zebraniu u Józefa Stopnickiego mieliśmy się zastanowić,


jaką taktykę należy obrać wobec tych spraw, czy wobec wzbiera­
jącej fali wniosków o uchylenie wyroków z okresu stalinizmu
należy również i tutaj ubiegać się o rehabilitację.
Oczywiście decyzja należała do samych zainteresowanych,
zaproszeni adwokaci mogli mieć jedynie głos doradczy.
Zasadnicze stanowisko przedstawił Ludwik Cohn. Przyta­
czam w całości jego wypowiedź odtworzoną z notatek:
„Procesy polityczne są środkiem walki politycznej.
W ustrojach autorytatywnych wyroki w sprawach politycz­
nych mają na celu zdławienie, a nawet fizyczne unicestwienie
oponentów. Przez zastraszenie wysokością stosowanych kar
zmierzają w dalszym skutku do utrzymania w posłuszeństwie
ogółu obywateli. Moc tych wyroków trwa tale długo, jak długo
utrzymuje się ta sama władza względnie jak długo system rzą­
dów pozostaje niezmieniony. Wystarczy czasem tylko zmiana
osób rządzących, a cóż dopiero większy wstrząs społeczno-
-ustrojowy, by otworzyły się bramy więzień przed osobami

198
BEZ REHABILITACJI

skazanymi prawomocnie na długoletnie więzienia, choćby


termin upływu kary był jeszcze odległy. Co więcej, wczorajsi
więźniowie biorą czynny udział w życiu politycznym, a nawet
uczestniczą w kierowaniu państwem. Prawie wszędzie, gdzie
wybuchają rewolucje narodowe czy społeczne, dochodzą do
głosu ludzie, którzy wczoraj byli więzieni za swoje przekona­
nia. Typowymi przykładami są państwa, które uzyskały niepod­
ległość po drugiej wojnie światowej, na których czele stanęli
w większości ludzie więzieni przez kolonizatorów.
A cóż dopiero mówić o Polsce, w której po pierwszej woj­
nie głos mieli ci, którzy legitymowali się latami carskiej ka­
torgi, a po drugiej wojnie rządzili ludzie, którzy doszkalali się
w marksizmie-leninizmie w sanacyjnych więzieniach. I ni­
komu nie przychodziło do głowy, by ich jako «przestępców»
dyskryminować. Bo o ile więzienie za popełnione nadużycia
finansowe czy morderstwo powoduje utratę zaufania, choćby
samo skazanie z mocy prawa względnie na skutek aktu łaski ule­
gło zatarciu, o tyle skazanie w procesie politycznym nie dyskre­
dytuje człowieka w opinii społecznej, która widzi w tym objaw
konsekwencji jego przekonań, a często się z nim solidaryzuje.
Wynika to z samego charakteru przestępstw politycznych,
jeżeli w rozumieniu naszego prawa karnego zaliczyć do nich
przede wszystkim tzw. przygotowanie do obalenia rządu lub
ustroju, względnie udział wspisku zorganizowanym w tym celu.
Jeżeli ten zamiar się nie uda i władza zapobiegnie przygoto­
wanemu zamachowi, to tzw. sprawcy idą do więzienia i otrzy­
mują wyroki, a jeżeli zamach się uda, «sprawcy» mają prawo
nosić wawrzyny i zazwyczaj jako zwycięzcy obejmują władzę.
I wtedy nikt ich nie pyta i pytać nie może, czy się «zrehabilito-
wali» z poprzednich «grzeszków», jeślije mieli w stosunku do
dawnej władzy.
Nie żądano tego od Piłsudskiego ani od Bieruta, ani, o ile
wiem, od Gomułki, który przecież był ścigany przez własnych
towarzyszy. A jednak ktoś wpadł na taki pomysł, a partia go

199
ANIELA STEINSBERGOWA

podchwyciła. I dziwo, stało się to wtedy, łdedy odwrócono się


od tzw.«minionego okresu», inaczej zwanego «okresem błę­
dów i wypaczeń». Pod tymi eufemizmami ukrywały się zbrod­
nie Stalina i jego systemu, o czym wyraźnie mówiono jedynie
w tajnych dokumentach partyjnych. Tylko w encyklopediach
po roku 1956 przy nazwiskach rozstrzelanych w Moskwie przy­
wódców kpp pojawiły się wzmianki: zginął wskutek prowokacji
w 1938 roku, albo «skazany wskutek oszczerczych zarzutów,
pośmiertnie zrehabilitowanym
Zaczęto nagle głośno mówić o systemie procesów politycz­
nych, w wymuszaniu od oskarżonych niekorzystnych i nie­
prawdziwych zeznań, choć wszyscy, którzy w jakikolwiek
sposób zetknęli się ze sposobem prowadzenia „śledztw” przez
władze bezpieczeństwa, a w pierwszym rzędzie czołowi ludzie
partii o tym od dawna najlepiej wiedzieli.
Zaczęła się tym zajmować oficjalna propaganda, by poka­
zać, że partia staje na czele październikowej odnowy i walki
o «socjalistycznąpraworządność».
Gdyby rzeczywiście tylko o to szło, wystarczyłoby chyba
przejście do porządku dziennego nad zapadłymi w minionym
okresie wyrokami albo unicestwienie ich skutków jednym ak­
tem prawnym. Ale tego nie uczyniono: niech każdy skazany
sam wystąpi o sądową rehabilitację, dowiedzie, że zeznania
były wymuszone, że inne dowody były sfingowane; jednym
słowem „dokażi czto ty nie. wierbłud”.
Można i tak, ale jeśli ktoś tego nie wykaże i w konsekwencji
sąd uzna, że zainteresowany rzeczywiście był przeciwnikiem
systemu opartego na «błędach i wypaczeniach», jak ten sys­
tem oficjalnie po wydarzeniach 1956 roku określono, to nie
ma być zrehabilitowany? Dlaczego? Czyżby szło o to, żeby nad
niektórymi głowami w tym nowym okresie wisiał nadal miecz
Damoklesa?
Skorzystałem więc z okazji tego spotkania kilku adwokatów
pps-owcóworaz kilku oskarżonych wtychprocesach, by wyrazić

200
BEZ REHABILITACJI

swój pogląd na ten temat i w konkluzji stwierdzić, iż z przyto­


czonych względów o tzw. rehabilitację ubiegać się nie zamie­
rzam, dodając, źenaraziłbymsięnaśmieszność, gdybym choćby
pod słusznym pretekstem, że proces był sfingowany, występo­
wał teraz właśnie z tezą prowadzącą do wniosku, że nie byłem
przeciwnikiem systemu, który dzisiaj został potępiony nawet
przez partię. Jedyną konsekwencją potępienia tzw. minionego
okresu winno być bowiem pociągnięcie do odpowiedzialności
wszystkich, którzy w popełnionych zbrodniach brali udział.
Tak samo muszę odrzucić zarzut «nielojalności» polegający
na tym, że nie mam zamiaru starać się o odszkodowanie z ty­
tułu nadużyć w śledztwie, gdyż nie godzę się w tym wypadku
z systemem wyrównywania «rachunku« w formie pieniężnej,
podobnie jak z «rehabilitującym» obnoszeniem w czasie pu­
blicznej demonstracji trumny ze zwłokami niewinnie skaza­
nego (sprawa Rajka na Węgrzech). Zastrzegam, że jest to mój
osobisty pogląd, którego nikomu z moich przyjaciół narzucić
nie mogę, nie potępię nikogo z nich, jeżeli sytuacja życiowa ich
do takiego kroku zmusza.
Osobiściejestemwtej sytuacji, żejuż w końcu czerwca 1956
roku zostałem z powrotem wpisany na listę adwokatów, z której
skreślono mnie wskutek prawomocnego wyroku sądowego. Zo­
stałem wpisany przed pierwszym po wojnie Walnym Zgroma­
dzeniem Warszawskiej Izby Adwokackiej nawniosekPOPPZPR.
Przedtem moje podania wniesione po upływie orzeczonego wy­
rokiem okresu utraty praw były odrzucane z uzasadnieniem, że
osoba moja nie daje rękojmi wykonywania zawodu zgodnie z za­
sadami prl. Jednocześnie ze mną wpisano jeszcze dwóch ad­
wokatów z innych przedwojennych stronnictw, też skreślonych
z mocy wyroków sądowych. Stary komunista Stefan Kurowski
(bratanek Warskiego), którego charakter też nie uległ deprawa­
cji, nazwał to «kiełbasą wyborczą dla adwokatury», która i tak
partii nie pomoże, co się sprawdziło. A więc po prostu właściwe
«czy nniki» przeszły do porządku nad tym wątpliwym i dla nich

201
ANIELA STEINSBERGOWA

wyrokiem Sądu Wojskowego. Tak samo zresztą nie słyszałem,


by członkowie nowego popaździernikowego kierownictwa par­
tii, którzy przecież przeszli przez magiel bezpieki i sądow­
nictwa wojskowego, musieli starać się o sądową rehabilitację.
Miałbym więc występować o rehabilitację chyba tylko po
to, by nie mieć w swoim życiorysie nawet tak słabego dowodu,
jakim jest wyrok Sądu Wojskowego z 1948 roku, świadczący
bądź co bądź o tym, że od pierwszej chwili, gdy znalazłem się
na ziemi polskiej po powrocie z niemieckiej niewoli, zwalcza­
łem system «błędów i wypaczeń», który wówczas partia cała
uważała za doskonały i o jej charakterze dowiedzieć się miała
rzekomo dopiero po przemówieniu Chruszczowa na tajnym
posiedzeniu xx Zjazdu?
Nie można wreszcie pominąć tego, że w tzw. procesach
rehabilitacyjnych orzekają ci sami sędziowie, którzy byli
skompromitowani wydawaniem zbrodniczych wyroków na
niewinnych ludzi.
Dodaję, że obecni na tym spotkaniu inni «skazańcy»
T. Szturm de Sztrem i S. Zbrożyna całkowicie poparli moje ro­
zumowanie i oświadczyli, że nie zamierzali i nadal nie zamie­
rzają zaskarżać wyroku”.
Obecni tow. adwokaci Steinsbergowa, Karniol, Stopnicki,
zabierając głos, nie przytoczyli kontrargumentów przeciwko
wypowiedzianemu poglądowi.

Tadeusz Szturm de Sztrem i Stefan Zbrożyna poparli stano-


wiskoCohna. Nietylkooni, lecz nikt ze skazanych wrn-owców
nie ubiegał się o uchylenie wyroku. Nie należy przy tym zapo­
minać, że dla ludzi pozbawionych wszelkiego mienia i niejed­
nokrotnie napotykających na trudności w znalezieniu pracy
nie było to przecież bagatelą.
Uwagi na marginesie memoriału
doktora Mieczysława Szerera
złożonego w dniu 13 maja 1957 roku Komisji
do Badania Odpowiedzialności za Łamanie
Praworządności w Sądownictwie Wojskowym’

Mieczysław Szerer kończy swój memoriał słowami: „groźne


ostrzeżenie, by nie dopuścić znów do warunków, wśród któ­
rych rozwinęła się ta skandaliczna tragedia-to jedyna korzyść,
jaka może wypływać [z tych dociekań - A. S.J dla Polski praw­
dziwie ludowej”.
Autor nie przewidział pewnie, że to ostrzeżenie do społe­
czeństwa nie dotrze, że jego memoriał utonie w tajnych aktach
i światło dzienne ujrzy dopiero po 22 latach. Tekst ten jest nie­
zmiernie trudno dostępny w kraju i dociera tylko do niewielkiej
garstki czytelników.
Memoriał dra Szerera dotyczy tylko fragmentu procesów
okresu stalinowskiego - 4 8 procesów związanych z rzekomym
spiskiem dywersyjno-szpiegowskim, na którego czele miał
stać gen. Tatar. W tym samym okresie według tych samych
metod odbywały się w całym kraju w sądach wojskowych inne
sprawy o szpiegostwo, sabotaż i usiłowanie obalenia przemocą
ustroju Polski. Przed sądami powszechnymi toczyły się procesy
akowców i członków instytucji Państwa Podziemnego z czasów
okupacji. Sądzono ich za „działanie w interesie władz hitlerow­
skich przez zwalczanie lewicowego ruchu wyzwoleńczego
1 Dr Mieczysław Szerer na zlecenie Komisji do Badania odpowiedzialności
za Łamanie Praworządności w sądownictwie wojskowym przeanalizował
akta sprawy gen. Tatara i innych oraz akta spraw oskarżonych oficerów
WP, osądzonych przez Najwyższy Sąd Wojskowy w latach 1950-1954- Re­
zultaty tych badań zawarł w obszernym „Memoriale” opublikowanym po
raz pierwszy „Zeszytach Historycznych” (1979 nr 49) w Paryżu.

20
ANIELA STEINSBERGOWA

przy pomocy mordowania i wydawania w ręce gestapo jego


członków”.
Nie znam statystyki tych spraw - były ich na pewno setki
albo i więcej.
Okazało się, że były to sprawy dęte, sfabrykowane, zarzuty
sfingowane, zeznania wymuszone, a postępowanie sądowe
urągało przepisom procedury. W latach 1956/1957 wyroki zapa­
dłe w tych sprawach uchylono, skazani - zarówno w procesach
tatarowskich, jak i w innych procesach politycznych - zostali
zrehabilitowani.
Sędziowie orzekający nie ponieśli żadnych konsekwencji.
Prace Komisji do Badania Odpowiedzialności sędziów wojsko­
wych załamaniepraworządności pozostały tajemnicą; to samo
stało się z badaniami podobnej komisji, dotyczącej sądownic­
twa powszechnego.
Dr Szerer w swoim memoriale wnildiwie analizuje rolę
sędziów w procesach tatarowskich, nie szczędzi im słów
potępienia, stwierdza pogwałcenie przepisów prawnych i nie­
dopełnienie obowiązków, dochodzi jednak do nieoczekiwanego
wniosku: że sędziowie Najwyższego Sądu Wojskowego nie są
odpowiedzialni karnie za łamanie praworządności. Tłumaczy
ich postępowanie wpływem klimatu politycznego panującego
w okresie stalinowskim i nacisków, jakim podlegali osobiście.
Z wnioskiem tym zgodzić się niepodobna - mimo autorytetu
Autora jako prawnika i socjologa. Jego stanowisko w obronie
sędziów nasuwa nieodparcie analogię - może w innej skali hi­
storycznej - z argumentami oskarżonych o zbrodnie hitlerow­
skie - oni także powoływali się w swej obronie na przymus
wywierany przez władze przełożone, konieczność wykony­
wania ich rozkazów i system polityczny.
Przytoczone w treści memoriału wypowiedzi czterech sę­
dziów Najwyższego Sądu Wojskowego: Dziowgi, Kryżego,
Hochberga i Mioduskiego (nawiasem mówiąc, śmiertelne
ich żniwo w procesach politycznych innych niż tatarowskie

204
UWAGI NA MARGINESIE MEMORIAŁU DOKTORA MIECZYSŁAWA SZERERA

bynajmniej nie było ubogie), dają obraz stosunków panujących


w NSW, rysują sylwetkę rządzącego nimi władcy - nasłanego
z Moskwy - prezesa płk. Świątkowskiego.
Sędziowie nsw, pracowali istotnie w straszliwych warun­
kach: żądano od nich bolszewickiego stylu pracy, bez ulegania
reliktom „drobnomieszczańskiego światopoglądu”, straszono
ich w razie nieposłuszeństwa dyktatowi kierownictwa pos­
tępowaniem dyscyplinarnym i konsekwencjami partyjnymi,
poniżano ich i obrażano w ordynarny sposób.
Nieodparcie nasuwa się pytanie: dlaczego sędziowie NSW zno­
sili tę poniewierkę? Przecież np.Dziowgo był-jakmimówiono-
przed wojną, po ukończeniu studiów, asystentem na Wydziale
Prawa Uniwersytetu im. Stefana Batorego w Wilnie, Hochberg
był radcą prawnym Banku Dyskontowego, Aspis-adwokatem,
Kryże - sędzią, pracowali więc w środowiskach, w których prze­
strzegane były normy kulturalnego współżycia. Ajednakpozwa-
lali poniżać się i nie bronili nawet własnej godności. Tym bardziej
nie stawiali oporu wobec narzucanych metod sądzenia. Ich to
służalczość doprowadziła do tragicznych wyroków. Czy nie było
dla nich innej alternatywy? Sędzia Szerer odpowiada na to pyta­
nie: „ Ostatecznie przecież nic więcej niż wyjście z sądownictwa
wojskowego nie groziło umundurowanym sędziom, gdyby oparli
się tym osobliwym metodom, które wciskało im kierownictwo”.
Gdyby zabrakło „dyspozycyjnych” sędziów, może uniknę­
łoby się tragedii.
Dr Szerer twierdzi w ich obronie, że w procesach tatarow-
skich nie przejrzeli oni gry i nie zdawali sobie sprawy, że za­
rzuty są sfingowane, lecz dodaje ostrożnie: „bądź co bądź
niepodobna nikomu z sędziów tego dowieść”.
Sprawa przedstawia się jednak inaczej: gdyby sędziowie ska­
zywali świadomie niewinnych ludzi na śmierć lub długoletnie
więzienie, byliby współsprawcami zbrodni zabójstwa lub bez­
prawnego pozbawienia ludzi wolności. Nie mówilibyśmy wtedy
tylico o łamaniu praworządności. Ale zbrodni domniemywać się
ANIELA STEINSBERGOWA

nie można- a udowodnić ich niepodobna, nikt nie jest w stanie


zajrzeć w cudze sumienie. Natomiast nie trzeba daleko szukać
dowodów łamania przez nich prawa - znajdują się w aktach
procesowych.
Już sam fakt, że-jak twierdzi Autor memoriału-w sprawach
niepolitycznych większość sędziów nsw potrafiła spełniać swe
funkcje w sposób poważny i wnikliwy, zaś w sprawach tatarow-
skich zachowywała się zgoła inaczej, świadczy o tym, że świa­
domie stosowali w nich inne metody, świadomie nie dopełniali
swych sędziowskich obowiązków i nadużywali prawa na szkodę
oskarżonych i wymiaru sprawiedliwości.
Oczywiście działali w ten sposób pod wpływem nacisków
zewnętrznych. Ale nie byli przecież niewolnikami, jak ich
nieszczęśni podsądni, którzy załamywali się w śledztwie pod
nieodpartym przymusem fizycznym i groźbą utraty życia.
Uderza fakt, że wszystkie tzw. odpryskowe sprawy tatarow-
skie osądzone były według jednego schematu - schemat za­
stosowano zarówno w przewodzie sądowym, jak i wyrokach,
których uzasadnienia powtarzają kilkadziesiąt razy te same
frazesy. Wszystko odbywało się według jednego, ustalonego
z góry wzoru, bez osobistego wkładu sędziów w każdej poszcze­
gólnej sprawie.
Zaczyna się od wyłączenia jawności i pozbawienia oskarżo­
nych obrońców. Stało się to niewątpliwie na polecenie
kierownictwa, bo przecież we wszystkich procesach tatarow-
skich - z wyjątkiem tzw. sprawy centralnej - zastosowano takie
same zabiegi, rzekomo przez wzgląd na bezpieczeństwo pań­
stwa. Sędziowie wiedzieli jednak doskonale, że była to fikcja.
Wszystkie arkana wymyślonego spisku2 zostały bowiem
ujawnione, roztrąbione wszem wobec w procesie Tatara

2 Jako przykład wciągania ludzi w matnię może posłużyć przygoda mojego


znajomego, pana N. Pan N. był legionistą z I Brygady, oficerem AK w czasie
okupacji, uczestnikiem Powstania Warszawskiego; po wojnie został zmobi­
lizowany i przydzielony do pracy w MON w dziale mobilizacji. Po pewnym

206
UWAGI NA MARGINESIE MEMORIAŁU DOKTORA MIECZYSŁAWA SZERERA

(tzw. sprawie centralnej) przeprowadzonym przy drzwiach


otwartych. Bezprawne zlecenia pozbawienia oskarżonych
obrony mimo to wykonali, bo reżyseria procesów wymagała,
aby oskarżeni stanęli przed sądem samotni i bezradni. Pogwał­
cenie prawa do obrony było pierwszym krokiem na pochyłości,
po której sędziowie mieli się stoczyć.
Dalsze poważne naruszenie praworządności sądzenia
stanowi nieuwzględnienie żadnych wniosków oskarżonych
o przesłuchanie świadków obrony. Sędziowie, trzymając się
owego ustalonego wzoru postępowania, nie chcieli po pro­
stu słyszeć o niczym, co wykraczało poza reżyserię procesu.
Wszystko musiało odbywać się w tych ramach. Nie było mowy
o dociekaniu prawdy materialnej.
Autor memoriału mówi, że oskarżeni w swych wyjaśnieniach
sami wprowadzali sędziów w błąd, przyznając się do niepopeł-
nionych czynów, wylewnie rozwodząc się nad szczegółami.
Jednak nie we wszystkich sprawach tale się działo, były sygnały,
które powinny wzbudzić wątpliwości. Choćby wszystkie znane
wyjaśnienia gen. Mossora, który nie przyznał się do winy i prze­
czył zarzutom aktu oskarżenia w sprawie centralnej.
Spośród 92 oskarżonych w procesach „odpryskowych” do
winy nie przyznało się 18 [osób]. NSW przeszedł nad tym do
porządku dziennego, skazał ich wedhigtego samego schematu.
Niektórzy oskarżeni usiłowali odwołać przyznanie złożone
w śledztwie, jak wynika z cytowanego w memoriale podania
komandora Kraszewskiego. Sąd do tego nie dopuszczał. Nie
wiadomo, ile było takich rozpaczliwych prób, bo do protokołów
także zbyt wielkiego zaufania mieć nie można. Wpływały też

czasie zaczął znajdywać w koszu na śmiecie pod swoim biurkiem kopie taj­
nych dokumentów wojskowych. Przerażony zgłosił się do swego dowódcy
gen. Siwickiego i zameldował mu o tym. Gen. Siwicki, Rosjanin-lecz jak
widać, nie należący do szajki organizatorów prowokacji-zorientował się
od razu i powiedział p. N., że to jest „zła sprawa”, i poradził mu, byjak naj­
prędzej postarał się o zwolnienie z wojska. Sam też dopomógł mu w tych
staraniach i w ten sposób go uratował.

207
ANIELA STEINSBERGOWA

do nsw oświadczenia, w których skazani oficerowie (np. Bar-


basiewicz) pisali, iż pod wpływem metod śledczych zeznali
nieprawdę. Sędziowie pozostali na te sygnały głusi.
Jeszcze jedna sprawa szczególnie wstrząsająca - sprawa
płk. Ścibora. Oskarżony ten przyznał, że należał do organiza­
cji dywersyjno-szpiegowskiej w wojsku, lecz na rozprawie bro­
nił się usilnie przeciwko zarzutowi zorganizowania komórki
konspiracyjnej w Oficerskiej Szkole Lotniczej w Dęblinie, do
czego przyznał się początkowo w śledztwie: „Nie chciałem
bronić się z krzywdą dla innych i po kilkudniowym namyśle
zgłosiłem się do władz śledczych i sprawę komórki odwołałem”.
Te słowa powinny były poruszyć sędziów, zwrócić ich uwagę
na przeżycia oskarżonego, na jego moralność, ale argumenty
natury moralnej nie miały do nich dostępu. Nie mogę zgodzić
się ze stanowiskiem zajętym przez sędziego Szerera, że za­
przeczenie części zarzutów, a przyznanie się do innych, mogło
szczególnie zdezorientować sędziów. Oskarżony podał prze­
cież motywy swego zaprzeczenia.
Sędziowie NSW nie starali się bynajmniej krytycznie oce­
niać tego osobliwego materiału. Mieli formalne prawo uzna­
nia oskarżonego winnym na podstawie jego przyznania się do
popełnienia zarzuconego czynu i zeznań świadków, którzy nie
byli w rzeczywistości świadkami, lecz współoskarżonymi w tej
samej, sztucznie podzielonej sprawie, a gdy oskarżony się nie
przyznawał-wystarczali tacy właśnie świadkowie oskarżenia.
Powiedzmy j ednak, że ten bardzo wątpliwy materiał wystar­
czał, aby przekonać obałamuconych partyjną propagandą sę­
dziów o winie oskarżonych. Pozostaje wymiar kary.
Nie można wprost pojąć, jak mogło dojść do wymierzenia
najwyższej kary 37 oficerom, podczas gdy ich wojskowi przeło­
żeni, zarazem inicjatorzy i przywódcy rzekomego spisku, ska­
zani zostali na kary więzienia - Tatar i inni generałowie.
I tu, i tam działały czynniki pozasądowe. Sprawa tzw. cen­
tralna przeprowadzona była przy drzwiach otwartych, na sali

208
UWAGI NA MARGINESIE MEMORIAŁU DOKTORA MIECZYSŁAWA SZERERA

obecni byli zagraniczni dziennikarze, interesowała się i opinia


zachodnia - w tej sytuacji czynniki polityczne nie życzyły so­
bie najbardziej drakońskich wyroków. Inaczej przedstawiały
się sprawy „odpryskowe”, ściśle tajne - tu można było sobie
pozwolić. Sędziowie musieli zdawać sobie sprawę z tego, że
w rażący sposób nadużywają władzy, naruszając proporcję kar.
Nie znam protokołów przesłuchań sędziów przez Komisję
do Badania Łamania przez nich praworządności. Zatajono je
przed społeczeństwem tak, jak zatajono memoriał dra Szerera.
Niewiadomo zatem, jak się tłumaczyli. W memoriale sędziego
Szerera znajduje się jednak znamienne stwierdzenie: „Według
wszelkich reguł sądownictwa i etyki nie ma i nie może być ta­
kich względów, które by nakazywały w postępowaniu sądowym
karać stosunkowo łagodniej podżegaczy, a odgrywać się na pod-
żegniętych” i dalej: „Nie znalazłem śladów, iżby sędziowie o tę
logikę walczyli z uporem”.
Nie mógł tu być motywem odstraszającym efekt kary śmierci,
bo wyroki, zarówno jak ich wykonanie, trzymano w tajemnicy,
rodziny latami łudziły się, że oskarżeni przebywają w więzie­
niu. I znów dr Szerer: „Nie widać z alit, by takie pytanie niepo­
koiło sędziów i by ten niepokój wygrywali przeciw naciskom”.
W drugiej instancji odbywała się osobliwa ceremonia: zgro­
madzenie sędziów n s w zasiadało w gronie kilkunastu osób wokół
owalnego stołu, aby rozpoznać odwołania od wyrokówzapadłych
wpierwszej instancji. Nawokandziebyłozwyklesprawokołozo.
Nikt-prócz referenta danej sprawy-nie znał akt. Jak stwierdza
sędzia Szerer - z protokołów wynika, że nikt w sprawach poli­
tycznych nie zadawał pytań i nikt nie zabierał głosu w dyskusji.
Referent wygłaszał krótkie sprawozdanie i wnosił o utrzymanie
wy roku w mocy. We wszystkich sprawach „tatarowskich ” sędzio­
wie j ednomyślnie głosowali za tym wnioskiem - wszystkie wyroki
skazuj ące na karę śmierci stawały się w ten sposób prawomocne.
Sędzia Szerer przytacza przykład posiedzenia, na któ­
rym wyjątkowo rozpoznawano tylko jedną sprawę czterech

209
ANIELA STEINSBERGOWA

oskarżonych, w protokole zanotowano czas rozpoczęcia i za­


mknięcia posiedzenia - trwało 15 minut, padły cztery wyroki
śmierci.
Dr Szerer jest sędzią i dobrze wie, że takie postępowaniejest
zbrodniczym nadużyciem prawa - nie można pojąć, dlaczego
więc nie nazywa tego po imieniu?
Kilku - lub nawet kilkunastu - sędziów nsw przed datą ukoń­
czenia memoriału zasiadało już w powszechnym Sądzie Naj­
wyższym i sprawowało nadal funkcje sędziowskie. Okazało się
jednak, że niektórzy z nich nie mieli nawet nigdy nominacji,
a byli i tacy, którzy nie posiadali wykształcenia prawniczego.
Sama wnosiłam o założenie rewizji nadzwyczajnych w spra­
wach, w których wydawali wyroki sędziowie nie mający for­
malnych kwalifikacji. Trzeba ich było zwolnić z sądu. Ci, którzy
te formalne kwalifikacje posiadali, pozostali w Sądzie Najwyż­
szym i dopiero niedawno zaczęli odchodzić na emeryturę.
W latach sześćdziesiątych adwokat Władysław Siła-Nowicki
obwiniony był w adwokackim postępowaniu dyscyplinar­
nym o nadużycie wolności słowa w obronie swego klienta.
W postępowaniu tym zapadło orzeczenie uniewinniające
Siła-Nowickiego. Nie spodobało się to ministrowi sprawie­
dliwości, wniósł przeto do Sądu Najwyższego rewizję nad­
zwyczajną z żądaniem uchylenia tego orzeczenia. Rozprawie
miał przewodniczyć sędzia Dziowgo, były sędzia NSW. Adwokat
Siła-Nowicki zażądał publicznie na sali sądowej wyłączenia
sędziego Dziowgi z tego powodu, że - jako sędzia nsw - utrzy­
mał w mocy wyrok skazujący go na karę śmierci, uchylony po
1956 roku w procesie rehabilitacyjnym. Zaznaczyć należy, że
wraz z Siła-Nowickim skazano za usiłowanie obalenia prze­
mocą ustroju Polski Ludowej siedem innych osób, na których
wyrok wykonano. Siła-Nowicki uniknął śmierci tylko dzięki
przypadkowemu zbiegowi okoliczności.
Dziowgo został wówczas ze sprawy dyscyplinarnej Siła-
-Nowickiego wyłączony.

210
UWAGI NA MARGINESIE MEMORIAŁU DOKTORA MIECZYSŁAWA SZERERA

Wkrótce po tym prezes Sądu Najwyższego, prof. Wasilkow­


ski, spotkawszy adwokata Siła-Nowickiego, powiedział mu
ironicznie: „Biedaczek ten sędzia, wcale pańskiej sprawy nie
pamiętał”. Nie pamiętał oczywiście gardłowej sprawy, gdyż
rozpoznawana była prawdopodobnie według przyjętej rutyny -
w tempie cztery kary śmierci na 15 minut.
Najtrafniej określił siebie i swoich kolegów sędzia major
Karczmarz, który zasiadał w kompletach sądzących sprawy
„tatarowskie”. Cynicznie i lapidarnie powiedział: „My, sę­
dziowie, nie od Boga; jak trzeba skazać, to skażemy”. Dr Sze-
rer nazywa to „zjawiskiem perwersyjnym”..., a jednak major
Karczmarz znalazł się również w 1956 roku w powszechnym
Sądzie Najwyższym jako kolega dra Szerera. Jemu to rzucił
w twarz adwokat Witold Szulborski publicznie na sali sądowej:
„Przed mordercą polskich oficerów bronić nie będę” -i wyszedł,
zrywając rozprawę. Po tym już w Sądzie Najwyższym o Karcz­
marzu nie słyszano, podobno wkrótce zmarł.
o

W sądownictwie powszechnym autorzy wyroków, skazują­


cych akowców i działaczy akowskiego podziemia, pozostali
na stanowiskach, a nawet zdarzało się, że awansowali (Stemp-
czyński, który jako sędzia wojewódzki skazał Kazimierza Mo-
czarskiego na karę śmierci, dostał nominację na sędziego Sądu
Najwyższego). A przecież uchylono wyroki przez nich wyda­
wane i wiadomo było, że godzili się oni na sprawowanie kap­
turowych sądów w celach więziennych, że ograniczali prawo
oskarżonych do obrony, nie starali się bynajmniej dociekać
prawdy i orzekali w myśl dyrektyw partyjnych, nie licząc się ze
stanem faktycznym. Zaznaczyć przy tym należy, że tutaj już
w żadnym razie nie można mówić o tym, że działali w stanie
wyższej konieczności-nie podlegali przecież dyscyplinie woj­
skowej i nie mieli nad sobą tak demonicznego szefa jak prezes
nsw pułkownik Świątkowski. Ci spośród nich, którzy opierali

211
ANIELA STEINSBERGOWA

się dyrektywom i naciskom, wyszli wówczas z sądownictwa


i nic im się nadzwyczajnego nie stało.
Byli też sędziowie, do których nie miano zaufania, że okażą
się posłuszni partyjnym dyrektywom, toteż nie przydzielano
im spraw politycznych.
O uchylenie wyroków skazujących trzeba było jeszcze wal­
czyć. Wcale niebyło to takie łatwe, choć już od jesieni 1954 roku
wiadomo było powszechnie, że zapadały w procesach sfabryko­
wanych w sposób oszukańczy. Jeszcze w styczniu 1956 roku Sąd
Najwyższy oddal ił wnioseko wznowienie sprawy Moczarskiego.
Była to decyzja bezprawna, w sposób widomy podjęta poza są­
dem. 23 kwietnia 1956 roku nastąpiła zmiana, Sąd Najwyższy
postępowanie wznowił. W komplecie sądzącym zasiadali dwaj
sędziowie, którzy 3 miesiące wcześniej głosowali przeciwko
wznowieniu - granica wstydu została przekroczona.
Kiedy wreszcie nie można już było dłużej się opierać, chciano
załatwić wszystko aktem amnestii - darować kary jeszcze nie
odbyte, umorzyć w ciszy gabinetów procesy będące jeszcze
wtoku, byle nie w świetle dziennym, byle bez podania publicz­
nie pełnej informacji.
Trzeba było stoczyć walkę o jawne rozprawy rehabilitacyjne.
A kiedy po raz pierwszy na sali sądowej padły z ust Moczar­
skiego słowa oskarżenia, natychmiast odezwał się głos w obro­
nie autorytetu wymiaru sprawiedliwości w „Prawie i Życiu”.
W grudniu 1956 roku prof. Leon Schaff, pracownik Generalnej
Prokuratury, w artykule Czy nowe, po staremu? gorąco prote­
stował przeciwko publiczności, radiu i prasie, które ubliżają
powadze sądu, a „salę rozpraw zamieniają w teatr”.
Byli przecież ludzie, którym zależało w osobistym interesie
na tym, aby te procesy odbywały się jak najciszej, aby prawda
ich własnej, niechlubnej roli nie docierała do opinii publicznej.
Proces trzech dostojników mbp - Romkowskiego, Różań­
skiego i Fejgina - odbył się przy drzwiach zamkniętych, tym
razem w interesie oskarżonych. Z pogwałceniem przepisów

212
UWAGI NA MARGINESIE MEMORIAŁU DOKTORA MIECZYSŁAWA SZERERA

procedury karnej sąd odrzucił zgłoszone przed rozprawą po­


wództwo cywilne pokrzywdzonych, aby uniknąć ich obecności,
niedyskretnych pytań i wypowiedzi.
Niezrozumiałe jest, że tak znakomity prawnikjak dr Szerer
mógł popaść w sprzeczność z własnym stwierdzeniem i mimo
iż piętnuje pogwałcenie prawa-uznać, że sędziowie nie pono­
szą za to odpowiedzialności.
Oczywiście, odpowiadać mogliby tylko indywidualnie
i w sposób zróżnicowany. Inaczej kształtować się musi ocena
postępowania doświadczonego prawnika, byłego sędziego,
adwokata czy radcy prawnego niż odkomenderowanego do
sądzenia młodziutkiego podporucznika, uprzednio otumanio­
nego przez wychowanie polityczne i sześciomiesięczną „naukę
prawa” na specjalnym kursie wojskowym, gdzie wtłaczano mu
do głowy Bóg wie jakie brednie.
I nie o pomszczenie ofiar tu chodzi - zemsta byłaby zresztą
zupełnie nieproporcjonalna do ogromu wyrządzonych krzywd-
chodzi o los praworządności w naszym kraju na wiele dalszych
lat. Przydałoby się bowiem, aby sędziowie uświadomili sobie,
że odpowiada się za gwałcenie prawa.
Art. 2 8 6 § i kodeksu karnego z 1932 roku może się wydać blady
w stosunku do popełnionych czynowi wyrządzonych krzywd-
trudno by tu jednak było zastosować inną kwalifikację - Komi­
sja Kodyfikacyjna w 1932 roku nie mogła przecież przewidzieć,
że w Polsce mogą kiedyś działać sądy kapturowe i odbywać się
sfabrykowane procesy. Zresztą - kwalifikacja nie jest może
taka ważna.
Chodziło o poinformowanie społeczeństwa i publiczne
stwierdzenie, że sprawowanie wymiaru sprawiedliwości w ten
sposób jest przestępstwem. Tymczasem zapanowała zmowa
milczenia, która objęła także memoriał Mieczysława Szerera.
I wobec niego postąpiono nieuczciwie.
Ta zmowa milczenia zaciążyła nad sądownictwem lat
następnych. Władze partyjne i państwowe nie miały zamiaru

213
ANIELA STEINSBERGOWA

zrezygnować z wykorzystywania wymiaru sprawiedliwości


jako narzędzia w doraźnych celach swej polityki i nie zabra­
kło „dyspozycyjnych” sędziów. Świadczą o tym wyroki ska­
zujące uczestników manifestacji robotniczych w 1976 roku
w Radomiu i Ursusie. Były tak rażąco niesprawiedliwe, że
pod presją gniewu społecznego trzeba było ratować sytuację
w drodze łaski.
W sprawie zabójstwa robotnika radomskiego Jana Brożyny
w czerwcu 1976 roku skazany został bez udowodnienia mu winy
inny robotnik radomski - Roman Piasecki.
Nie przemawiały przeciwko niemu żadne dowody, prócz wy­
muszonych zeznań współoskarżonej. Sąd potwierdził niepraw­
dopodobną wersję, że Brożyna w toku bójki z Romanem
Piaseckim został wyrzucony przez okno, pominął natomiast
dowody przemawiające za bestialskim pobiciem Brożyny -
mimo charakterystycznych śladów uderzeń pałkami i okolicz­
ności faktycznych, wskazujących na sprawców- milicjantów.
W licznych sprawach o pobicie przez MO natychmiast po
złożeniu skargi przez pokrzywdzonych rykoszetem kiero­
wano oskarżenie przeciwko pokrzywdzonym. Zarzucano, że
to właśnie ci pobici dopuścili się czynnej napaści na pełnią­
cych swe obowiązki milicjantów. Mimo nieprawdopodobień­
stwa sytuacji sądy stawały po stronie milicjantów i nie wahały
się skazywać pokrzywdzonych. Poszczególne sprawy opisane
są w Komunikatach KSS „KOR” i w „Raporcie Madryckim”
z 1980 roku.

W opinii publicznej sądy utraciły swe dobre imię - powszechnie


wiadomo, że wyroki są dyktowane, że skazuje się niekiedy na
podstawie sfabrykowanych zarzutów. Społeczeństwo nie wie­
rzy, że sędziowie kierują się prawem. Rodzi się stąd nihilizm
w poglądach na prawo, szerzy się przekonanie, że prawo nic
nie znaczy, że jest lekceważone i deptane.

214
UWAGI NA MARGINESIE MEMORIAŁU DOKTORA MIECZYSŁAWA SZERERA

Postscriptum
Artykuł powyższy napisałam w roku 1980 i starałam się prze­
kazać go Redakcji „Zeszytów Historycznych”, jednak zaginął
gdzieś w drodze. Jesienią 1981 roku „Tygodnik Solidarność ”
drukował w odcinkach memoriał Szerera. Po jego zakończeniu
miały się ukazać moje uwagi, lecz pismo przestało wychodzić
13 grudnia 1981 roku i publikacji memoriału nie zakończono.
Od tego czasu wydarzyło się bardzo dużo, nie myślę jednak,
by zagadnienie odpowiedzialności sędziów straciło aktualność.
Wolnościowy ruch społeczny w latach 1980/1981 nie ogarnął
aparatu sędziowskiego - tylko bardzo nieliczni związali się
z „Solidarnością” - pozbyto się ich bez trudności.
Szczegółowa analiza orzecznictwa sądów w okresie stanu
wojennego znajduje się w „Raporcie Komisji Helsińskiej soli­
darności”. Wynika z niej, że sędziowie na ogół byli subor-
dynowani i wydawali wyroki zgodnie z wytycznymi władz
wojskowych.
Już po wydaniu tego „Raportu” - w maju 1983 r. - ogłoszono
komunikat PAP o skazaniu zaocznie na karę śmierci za szpie­
gostwo Zdzisława Najdera, dyrektora Rozgłośni Polskiej Radia
Wolna Europa. Po raz pierwszy sięgnięto po taką karę w sto­
sunku do działacza emigracyjnego.
W dotychczasowych kodeksach postępowania karnego
nie było przepisu o postępowaniu zaocznym w sprawach
o przestępstwo tzw. antypaństwowe. W wojskowym kodeksie
postępowania karnego z 1945 roku istniał przepis o postępowa­
niu zaocznym, lecz tylko wobec oskarżonego, który uchyla się
od wymiaru sprawiedliwości. Po raz pierwszy przepisy o postę­
powaniu wobec nieobecnych w kraju w sprawach przestępstw
antypaństwowych pojawiły się w kpk z 1969 roku i do wprowa­
dzenia stanu wojennego nie były stosowane. Skazano na ich
podstawie Spasowskiego i Rurarza, przedstawicieli dyploma­
tycznych PRL, którzy po ogłoszeniu stanu wojennego wystąpili
o azyl polityczny w Stanach Zjednoczonych.

215
ANIELA STEINSBERGOWA

Okoliczności procesu Z. Najdera nie są znane. Nie wiado­


mo również, kto był obrońcą z urzędu. Obowiązkiem obrońcy
z urzędu było wniesienie rewizji. Faktem jest jednak, że
komplet złożony z 5 sędziów wojskowych - w tym 2 zawodo­
wych - w pierwszej instancji, a jeżeli sprawa odbyła się także
w Najwyższym Sądzie Wojskowym - dalszych 5 sędziów Naj­
wyższego Sądu Wojskowego zgodziło się na wydanie wyroku
bez wysłuchania oskarżonego - zaocznie, jak w średniowieczu.
Oczywiście wyrokniejest wykonalny, a nawetwpewnym sen­
sie nie jest prawomocny, gdyż skazany może zjawić się w kraju,
stanąć przed sądem, a wówczas wyrok ulega uchyleniu i całe po­
stępowanie toczy się na nowo. Sprawa ma więc raczej charakter
makabrycznej komedii, a rola sędziów w tym przedstawieniu
uwłacza powadze i rzetelności wymiaru sprawiedliwości.
Gdyby sędziowie byli świadomi, że odpowiadają za wyda­
wane wyroki, takie manipulowanie prawem nie byłoby możliwe.

Pierwodruk „Zeszyty Historyczne” 1983, nr 66.


INDEKS OSÓB

AdamuszekAdam 29.36,119,137 Bomba Marian 197


Adwentowicz Karol 155 BordiugowGiennadijA. 32
Albrechtjerzy 24 Brandys Kazimierz 80
Andrzejewskijerzy 80, 83 Brandys Marian 48
Antczak Zygmunt 123,130,174, Braunjerzy 38,137,158,167
175.179,181,185,187 Brojdes Michał 44,54
Aspis Feliks 205 Brożynajan 214
Brus Włodzimierz 51
Badowski Kazimierz 49,52 Brzechwajan 155
Bafiajerzy 140,147 Budzianowski M. 156
Barcikowski Wacław 163
Bardonowa Wiesława 69 Cesarskijerzy 62
Bartoszewska Zofia 74 Chajęcki Bronisław 18,22,32,101,127
Bartoszewski Władysław 39,75, Chimczak Eugeniusz 23,36,119.121,137
112,120,168,169,171,172,191 Chmielewskijózef 187
Bartuś Stefan 187 Chmielewski M. 178
Batawia Stanisław 155 Chojecki Mirosław 91
Bauch Zdzisław 29 Chruszczów Nikita 37,155,202
Bąk 165,169 Cichowski Adolf 152
Beria fcawrientij 32 Cieślikowa AgnieszkaJ. 48
Berlinerblau (Berli) Adolf 11,42 Ciołkosz Adam 7,61,64-66,69,72
Berlinerblau Dorota Ciołkoszowie Lidia i Adam 65
zob. Seydenman Dorota Cohn Ludwik 40,41,45.46,58,
Berlinerblau Helena z d. Oppenheim 5 60-66, 68-71.73.76-80, 82, 83,
Berlinerblau Izydor 5 86-88,90,195,196,198,202
Berlinerblau Józef 5 Cybis Jan 42,51
Berlinerblau Julia zob. Wdowickajulia Cybulskalrena 105,115
Berlinerblau Tadeusz 11 Cybulski Stanisław 35.101.
Bermanjakub 24,110 105-116,140,144
Bezdekjerzy 69 Cyrankiewiczjózef 7,9,10.14-16,57.
Biejat 44 59,60,65,66,103,121,136,153.163
Bielecki Tadeusz 61 Czarnecka 123,181
Bielickijózef 197 Czebotarew 165
Bieńkowski Władysław 67,136 CzekanowskiJerzy 35.101,140,
Bierut Bolesław 16,24,33, 142,144.152.155.157.158
37,121,136,163,199 Czemier-Wołomiej Edward 69
Błażyński Zbigniew 34 Czuma Andrzej 75
Bogucka Teresa 76 Czystowski Andrzej 22
Boguszjan 21 Czyż Władysław 36

217
INDEKS OSÓB

Szczypiorski Adam 77 Wierciński 169


Szczypiorski Andrzej 74.176 Wierdak 169
SzererMieczysław 89.140, Więckowski Andrzej 108-111
203-205,208-211,213 Wilczyński Władysław 197
Szkot Anna 187 Winawer Władysław 35-39,41,56,
Szostak (sędzia) 116 70,117,140,142-145,148,150-
Szostak (policjant) 169 152,155,159-161,170,176
Szturm de Sztrem Tadeusz Wiśniewski 172
6o, 61,195.196,202 Wojeński Teofil 130,138
Szulborski Witold 211 Woliniewska Lucyna 63
Szuldenfrei Michał 13.14,16 Wosiek Maria 92
Szumański Wacław 50,114 Woźnica 72
Szwed Marian 169 Wójcik Zofia 69
Szymanko Roman 29,39,121,147 Wróbeljanusz 30
Szymański 163 Wujec Henryk 91

Ścibor Szczepan 208 Zadrowski Feliks 170


Śmieciński Czesław 175 Zakrzewski Bernard (ps. „Oskar") 112
Światłojózef 32-34,141,144 Zalewska Zofia 187
Świątkowski Wilhelm 205,211 Zaremba Marcin 84
Zaremba Zygmunt 61
Tatar Stanisław 203,206,208 Zarzyckijanusz 24
TomzikM. 140 Zawadzki Aleksander 153
Traugutt Romuald 87 Zawadzki Kazimierz 56-59,187
Zawadzki Wacław 77
Urbański 169 Zborowskijan (ps. „Mruk”) 26,102,
123,130,149,166,181,191
Volkonovskijarosław 13 Zbrożyna Stefan 60,61,63,
64, 68, 70,195,197, 202
Wagner 140 Zdanowski Antoni 198
Wajsblech Beniamin 28-30,121,124,176 ZieglerEmil 56
Waldkom Władysław 123 Ziejajan, ks. 76,78, 89,92
Walkiewicz Władysław 181 Ziemba Zdzisław 159,160,176,178
Wańkowicz Melchior 48 Ziembiński Wojciech 46,50,58
Wardyński Stanisław 119,163 Ziemiański 155,158
Wasilewski 152 Zieniec 167
Wasilkowskijan 211
Wąsik Antoni 197 Żbikowski Andrzej 10
Wdowicka Julia z d. Berlinerblau Żelechowski 167
11,42,90 Żółkiewski Stefan 75
Wdowicki Grzegorz 42 Żuławski Jacek 42
Widerszal Ludwik 130,132,171 Żuławski Zygmunt 9
Wielowieyski Andrzej 91 Żymierski Michał (ps. „Rola”) 24,163
SPIS ILUSTRACJI

1. Legitymacja Anieli Steinsberg, członkini Polskiego Towarzystwa


Tatrzańskiego, ze zbiorów Jakuba Wdowickiego
2. Aniela Steinsberg, 1945 r., ze zbiorów Kancelarii Prezesa Rady Ministrów
3. Aniela Steinsbergowa z Kazimierzem Moczarskim na procesie
rehabilitacyjnym, 1956 r., ze zbiorów Jakuba Wdowickiego
4- Władysław Winawer, ze zbiorów Janiny Szczuki
5. Kazimierz Moczarski po wyjściu z więzienia, 1956 r.,
archiwum Elżbiety Moczarskiej/FOTONOVA
6. Aniela Steinsbergowa, ze zbiorówjakuba Wdowickiego
7- Ludwik Cohn, ze zbiorów Andrzeja Friszkego
8. Józef Stopnicki, ze zbiorów Andrzeja Friszkego
9. Jan Józef Lipski, 1980 r., fot. A.Friszke, ze zbiorów Andrzeja Friszkego
10. Jan Olszewski, 1981 r., fot. A. Friszke, ze zbiorów Andrzeja Friszkego
11. Aniela Steinsbergowa, 1976 r., fot. B. Pietrzak,
ze zbiorów Andrzeja Friszkego
12. ZebranieKSS „kor” w mieszkaniu prof. Edwarda Lipińskiego,
1978 r. Od prawej: Aniela Steinsbergowa, Antoni Pajdak, Wiesław
Kęcik, Zbigniew Romaszewski. Fot. Z.Garwacki/FOTONOVA
13- Okładka pierwszego wydania książki Widziane z ławy obrończej
14 • Aniela Steinsbergowa i Marian Brandys na posiedzeniu
Komitetu Obrony Więzionych za Przekonania, grudzień
1980 r. Fot. W. Kulerski, ze zbiorów Andrzeja Friszkego
SPIS RZECZY

Andrzej Friszke
Wstęp 5
Aniela Steinsbergowa
Widziane z ławy obrończej 95
Procesy przeciwko działaczom
tzw. podziemia akowskiego 99
Sprawa Stanisława Cybulskiego 105
Sprawa Kazimierza Moczarskiego 117
Bez rehabilitacji 195
Uwagi na marginesie memoriału doktora
Mieczysława Szerera 203

Indeks osób 217


Spis ilustracji 223
<•
■ 's

turybtyczny <•<. .
1 turystycznej polsko-ezeakosłowac-
30 maja 1925 obejmuje trzy czę-
po stronie czeskoslowackiej
liniami:
559 w punkcie, gdzie granica
przecina gościniec Konieczna —
(Zborów), następnie wtdlui drogi
przez Zburów — b. 1 ujów (bu
— Tarnów (Tarnor) — Malesów (Mil-
nż do Obrucznej (Obrućna), stąd
granicy państwowej do rzeki Po­
pradu, dalej yftdluż gościńca prowadzącego
przez Płowieć (Plavec), Plawnicę (Plami­
ca), Starą Lubowlę (Starń Lubovfia) do Po-
dolińca (Podoi ince), stąd wzdłuż linii ko­
lejowej Podolinicc — Poprad Wielka (Po-
prad-Velkń) — LipL ów. Mikulasz (Lipt
Sv. Mikulóś) — Królcwiany (Kralorany) —
Żylina (żilina) — Czaca (Cndca) do Tu-
rzówki (Turzorka), stąd wzdłuż gościńca
wiodącego z Turzówki przez koty 50S i 667
do Bilej, a wreszcie wzdłuż linii kolejowej
Bilń — Frfdland, Frfdland — Frfdek Mi-

i. Legitymacja Anieli Steinsberg, członkini Polskiego


Towarzystwa Tatrzańskiego

2. Aniela Steinsberg, 1945 r.


3. Aniela Steinsbergowa z Kazimierzem Moczarsldm
na procesie rehabilitacyjnym, 1956 r.

4. Władysław Winawer
5- Kazimierz Moczarski po wyjściu z więzienia, 1956 r.
6. Aniela Steinsbergowa
7. Ludwik Cohn

8.JózefStopnicki
9. Jan Józef Lipski,
1980 r.

10. Jan Olszewski, 1981 r.


ii. Aniela Steinsbergowa, 1976 r.

12. Zebranie kss „kor” w mieszkaniu prof. Edwarda Lipińskiego, 1978 r.


Od prawej: Aniela Steinsbergowa, Antoni Pajdak, Wiesław Kęcik,
Zbigniew Romaszewski
BEZ CENZURY
ANIELA STEINSBERGOWA

WIDZIANE
Z łAWY OBROŃCZEJ
r ■. ■

!•• ■ ■■ ■ ' ■ • ; '■ i

INSTYTUT O LITERACKI
FAŁW W |

13. Okładka pierwszego wydania


książki Widziane z ławy obrończej

14. Aniela Steinsbergowa i Marian Brandys na posiedzeniu


Komitetu Obrony Więzionych za Przekonania, grudzień 1980 r.

1 5. 09. 2021

You might also like