Download as pdf or txt
Download as pdf or txt
You are on page 1of 3

Rozdział 2

Alicja, w przeciwieństwie do jej przyjaciół, doskonale sobie zdawała


sprawę, co znaczą słowa „musimy zniknąć”.
Wspólne przeżycia podczas poszukiwań zaginionego rękopisu
Kopernika świadczyły o tym, że ich prześladowcy dysponują
środkami, o których zwykły człowiek nie mógłby nawet pomarzyć.
Alicja nie wiedziała wprawdzie, kim są oni, ale miała pewność, że
takich kontaktów należy ze wszystkich sił unikać. Dlatego wysłała
Czesiuchnę samolotem do Kopenhagi, skąd drogą lądową, nie
pozostawiając śladów, miała przedostać się przez Niemcy do
przyjaciół we Francji.
Jerzego postanowiła ukryć w Stanach, a potem do niego
dołączyć. Trochę ryzykowała, bo przecież nie miała wątpliwości, że
macki jej konkurentów sięgają bardzo daleko. O podróży Jerzego
pewnie będą wiedzieli, gdy tylko zakończy się boarding i lista
pasażerów zostanie zamknięta. Wierzyła jednak, że jej przyjaciel
jakoś sobie poradzi.
Największym problemem Alicji była jednak ona sama. Przez
kilka dni mogła ukrywać się w Warszawie, u koleżanki z liceum.
Karina, ze względu na charakter jej profesji, zerwała kontakty
praktycznie ze wszystkimi starymi znajomymi, a nawet z rodziną.
Tylko Alicja, w największej tajemnicy, dostała numer jej telefonu.
Może dlatego, że Karina miała żyłkę detektywistyczną i
zafascynowała się poszukiwaniami zaginionego dzieła Kopernika, a
może również z tego powodu, że Alicja była jedyną osobą, która nie
oceniała jej życiowego wyboru. Karina tłumaczyła się, że po prostu
robi to, co lubi, i jeszcze dostaje za to pieniądze, a Alicja nie widziała
w tym problemu.
Apartament Kariny mieścił się w najdroższym budynku w
stolicy. Złota 44 to był adres pobudzający wyobraźnię warszawiaków.
Luksus w samym środku miasta, tuż obok słynnych Złotych Tarasów
i Pałacu Kultury. Karina nie była właścicielką mieszkania, bo na to,
żeby zapłacić czterdzieści tysięcy złotych za metr nie stać byłoby
nawet najbardziej luksusowej call girl w mieście, ale wynajem lokalu
nie przedstawiał większych trudności. Trzy wieczory i czynsz mam
opłacony – mówiła – a standard niezły jak na pracującą
dziewczynę, nie?
Alicja wjechała windą na czterdzieste piętro. Ponieważ
zapowiedziała swoją obecność domofonem, nie musiała rozglądać
się po korytarzu w poszukiwaniu właściwych drzwi. Karina stała w
hallu i machała do niej.
– No witaj, kochana, nawet nie wiesz, jak się cieszę, że cię
znów widzę. – Karina rzuciła się Alicji na szyję. – Wchodź, nie
zwlekaj.
– Naprawdę nie będę ci przeszkadzać? – Alicja z trudem
powstrzymała się przed mrugnięciem okiem.
– Nie o tej porze – roześmiała się Karina.
– Ale ty tu pracujesz.
– Właśnie mam urlop.
Alicja z ciekawością rozejrzała się po apartamencie. Nie był
duży, na oko jakieś sześćdziesiąt metrów: przestronny salon
połączony z kuchnią, w głębi sypialnia, designerskie meble,
wszystko urządzone w najlepszym, nowoczesnym stylu. No i ten
oszałamiający widok na Warszawę.
– Ładnie tu masz.
– No pewnie. Klienci przychodzą głównie dla widoku z okna –
zażartowała Karina. – Przenocujesz w salonie, bo nie mam drugiej
sypialni. Ale kanapa wygodna, duża, nawet nie trzeba jej rozkładać.
Kawy?
– Chętnie.
Karina uruchomiła ekspres, poczekała aż się przepłucze i
ustawiła filiżanki.
– Czarna i mocna? – upewniła się.
– Miło, że pamiętasz.
– Nie muszę się wysilać. Piję taką samą. Teraz opowiadaj, co u
ciebie, bo u mnie po staremu.
– Tyle się działo, że nie wiem, od czego zacząć.
– Najlepiej od tego, jak zostałaś gwiazdą mediów.
– Że co?
– No, po tej kradzieży twoje zdjęcie było we wszystkich
portalach. Że niby poszukują kogoś, kto może udzielić cennych
informacji. Ale wyglądało to tak, jakby szukali złodzieja.
– O, Boże! Przecież ja nic nie ukradłam.
– Nie musisz mi mówić. Ale chciałabym wiedzieć, o co
chodziło.
– Jeden facet chciał mnie w to wrobić. Trochę mu nie wyszło.
– No tak, rzeczywiście, trzy dni później cała Polska trąbiła, że
to był fałszywy alarm. I oczywiście miałaś w tym jakiś udział?
– Prawie – roześmiała się Alicja.
Ekspres ucichł, więc podniosła się, aby przynieść filiżanki z
kawą.
– Powiesz mi coś więcej o tej siódmej księdze Kopernika? –
drążyła Karina.
Alicja postawiła filiżanki na blacie stolika, wsypała do kawy trzy
łyżeczki cukru i energicznie zamieszała.
– To strasznie skomplikowana historia – odpowiedziała
zdawkowo i zamilkła.
– Nie chcesz mówić, to nie. – Karina upiła łyk gorzkiej kawy i
nie doczekawszy się opowieści, odstawiła z brzękiem filiżankę na
spodek.
– To naprawdę skomplikowane – westchnęła Alicja.
– Ale chyba nie aż tak bardzo, żebyś nie potrafiła mi tego
wyjaśnić?
– Okazało się, że wszystkie moje tropy były mylne. Kiedy
znaleźliśmy nowe wskazówki…
– Znaleźliśmy? Ktoś jeszcze ci pomagał?
– Tak. Jeden chłopak, którego poznałam w samolocie, a potem
okazało się, że to wnuk księżnej Izabeli, tej samej, z którą przez lata
przyjaźniła się Czesiuchna.
– Czesiuchna? Ta twoja niania?!
– Świat jest mały. No więc wplątałam Jurka w tę historię i
trochę mi pomógł.
– To pewnie też skomplikowane?
– Jak cholera.
– Przystojny chociaż? Będzie coś z tego?
– Przestań.
– To znaczy będzie – roześmiała się Karina. – Nie wnikam. To
gdzie w końcu znalazłaś ten skarb?
Alicja machnęła ręką.

You might also like