Download as pdf or txt
Download as pdf or txt
You are on page 1of 8

OD REDAKCJI.

cbwiłi odradzania się zmartwychwstałej Połski nie


może przepaść ani jedna mysi, ani jedna siła bez po=
żytku dła społeczności.
W tym cełu Koło Półek pomimo trudnych warunków

A wydawniczych postanowiło oddać wszystkim Kobietom PoP


skim „Błuszcz”, aby mogły się zjednoczyć i skupić swe siły
dła współnej pracy i służby narodowej.
„Koło Półek”.

* R WlfftZBICKi i SM*. WABSZ<

Nr 1. Rok 1921. WARSZAWA, 15 października Rok LIV.


Cel pracy kobiecej.
W dobie obecnej, kiedy w wielu wyso­ spokojem, ale za jakąś wielką prawdą i ce­ Zrozumienie tych prawd, ich szerzenie,
ko pod względem cywilizacyjnym i kultu­ lem. Dowodem tej tęsknoty jest rozkwi­ pracowanie w ich duchu powinno się stać
ralnym stojących demokracjach zachodu, tające wszędzie życie religijne, mnożący naj ważni ej szem zadaniem pracy kobiecej.
świat kobiecy walczy jeszcze o pełnię praw się coraz bardziej rozwój sekt w krajach Wymaga ono jednak pogłębienia ducha
obywatelskich, zmartwychwstała państwo­ protestanckich, rozkwit klasztorów w kra­ i ukształcenia myśli, a jedno i drugie jest
wość polska bez walki temi prawami ko­ jach katolickich, wreszcie wzrastające za­ w szerokich warstwach kobiecych niewy­
biety polskie obdarzyła. Tembardziej spada interesowanie mistyczno-filozoficznemi te- starczające. Dla dodatnich zaś wyników
na świat kąbiecy w Polsce poważny obo­ orjami. Na tej nowej, a jednak starej jak społecznych równouprawnienia kobiecego
wiązek uświadomienia sobie, czego państwo świat drodze, na którą ludzkość znowu za­ jest właśnie świadoma, ideowa współpra­
i naród od obywatelek polskich oczekują wraca, ma świat kobiecy wielkie zadanie, ca tych warstw nieodzowną koniecznością.
i w jaki sposób urzeczywistnić zadania, będące przetłomaczeniem tej w głębi du­ Jeżeli pierwszym zadaniem pracy ko­
które świat kobiecy ma do spełnienia. szy ukrytej tęsknoty na czynniki życia co­ biecej musi być dążność do pogłębienia
Żyjemy obecnie w czasach przełomo­ dziennego. Jawne, szczere i głośne wy­ życia duchowego i stworzenia rzeczywistej
wych. Ludzkość wychowana na materja- powiedzenia się przeciwko wszystkiemu co wartości moralnej w życiu następnym, lo­
listycznych przesłankach wieku ubiegłego w tern życiu jest fałszem, kłamstwem lub gicznie z tego samego założenia wynika­
nie zna celu życia i widzi, że drogi któ- mniej czy więcej udekorowanem złodziej­ jącym celem musi być uświadamianie ogó­
remi szła, zaprowadziły ją na przerażające stwem. Gdyby każda matka i pani domu łu kobiecego o ciążącej na nim osobistej
manowce wojen wszystkich ze wszystkimi, zechciała, wprzód pomyślawszy, usunąć ze i społecznej odpowiedzialności.
że wyczekiwane reformy i przewroty spo­ swej rodziny i otoczenia wszystkie czynni­ Każda kobieta polska musi dziś odczuć
łeczne, mające na celu uszczęśliwienie ludz­ ki przynajmniej najjaskrawszego kłamstwa i zrozumieć, że w nowej rozpoczynającej się
kości, nie prowadzą do celu, a jeżeliby na­ i nieuczciwości, jakże potężnie mógłby się erze równouprawnionego życia kobiecego,
wet ów cel osiągnąć miały, to idą przez świat kobiecy przyczynić do stworzenia kobieta tąż samą ponosi odpowiedzialność
taki ocean nieszczęścia i krwi ludzkiej, silnej opinji społecznej i obywatelskiej, za kształtowanie się życia społecznego, co
ż'ć trzeba się zastanowić, czy godzi się stwierdzającej się nietylko wzniosłemi ale i mężczyzna i, że zrównanie praw prowa­
i czy warto do osiągnięcia celu podobnemi czczemi wyrazami, lecz czynem życia co­ dzi za sobą równość choć może nie zawsze
zdążać środkami. Sceptycyzm i zniechęce­ dziennego. Lecz nietylko ten sposób pra­ tego samego rodzaju obowiązków.
nie, a przedewszystkiem zmęczenie zapa­ cy negatywnej zostaje kobietom. Jednem Państwo teraźniejszości, będące w sto­
nowały nad światem. Na tern tle zmęcze­ z głównych ich zadań winno być uzyska­ sunku do zwierzchniczego państwa prze­
nia rozwijają się i panują przy sprzyjają­ nie prawa obywatelstwa dla wartości mo­ szłości państwem opiekuńczem, państwem,
cych warunkach nieuporządkowanego ży­ ralnych, nietylko w myśli i w słowie, ale które nie karze, ale leczy i wychowuje,
cia gospodarczego, nizkie, brutalne, zdąża­ w czynie życia codziennego. Świat kobie­ poważnej, świadomej i odpowiedzialnej
jące do egoistycznego użycia, instynkty cy musi sam przedewszystkiem zrozumieć, współpracy kobiecej potrzebuje. Współ­
poszczególnych jednostek. Patrząc powierz­ a później innych tej prawdy nauczyć, że praca ta musi być jednak oparta na peł-
chownie zdawałoby się, że kłamstwo, zło­ nietylko to, co jest wielkie zewnętrznie, nem zrozumieniu podjętych obowiązków,
dziejstwo, tajna lub otwarta grabież pa­ jest wielkiem w istocie, że nietylko wiel­ musi być przeniknięta głębokiem poczu­
nują nad światem. W rzeczywistości tak kość i potęga zewnętrzna, nietylko wiel­ ciem odpowiedzialności, musi być czystą,
nie jest. Najbardziej brutalne jednostki kość i głębia myśli, lecz przedewszystkiem wyzbytą ambicji i osobistych widoków,
zdają się obecnie panować nie dlatego, że wzniosłość, czystość i głębia ducha są służbą dla idei narodu.
są najliczniejsze, ale dlatego że są najha­ wielkimi i w nich leży źródło tego szczę­ dr. E. R.
łaśliwsze. Poza nimi, ukryta w głębi, idzie ścia, którego ani rdza nie poźre, ani czas
przez świąt wielka tęsknota nietylko za nie strawi.

„Cóż jest warte życie bez uniesień”.


..................... wiośnie podobne jest życie, wyższe wzloty uczuć i myśli, jak i drobne, Żadna chyba głębiej czująca matka nie
Gdy kochaniem wzbiera i cierpieniem,
codzienne czyny, lecz wszystko złączone pragnie dla dziecka swego życia, „bez
Gdy się zrywa ku gwiazdom w błękicie.
Blaski, ciepło i zapachy świeże w jedną całość, wszystko będące wyrazem uniesień“, spokojnej wegetacji bez żywszych
Tego życia bogatem są mieniem'. naszej twórczości, prawdziwego, niekłama­ uczuć i wrażeń, bez głębszych cierpień, ale
To wszystko, co swe źródło z Bożych nego dążenia do wypowiedzenia całej na­ też i bez prawdziwego szczęścia.
natchnień bierze“!. szej istoty w czynie, uczuciach, cierpieniu? Trudno sobie wyobrazić, aby człowiek
(Kasprowicz).
Jeśli zgodzimy się na takie, jedynie zdrów, normalnie rozwinięty nie miał w so­
Co zawiera się w tern określeniu życia? prawdziwe, pojmowanie życia, jeśli zapra­ bie tych wszystkich pierwiastków, które
Czy mamy je rozumieć jako wzniesienie gniemy tak żyć i do takiego życia przy­ samodzielnie prą do wypowiedzenia się
się ponad codzienne warunki i obowiązki, gotować nasze dzieci, to . zastanowić się w czynie, do zrealizowania swych myśli,
ponad tak zwane „szare życie“, jako uciecz­ nam trzeba głęboko nad stworzeniem ta­ marzeń i wzlotów. Dlaczegóż więc wię­
kę w kraj oderwanych od życia marzeń kich warunków, w których ta moc twórcza, kszość ludzi to jednostki „bez serc, bez
i uniesień? Czy też pojmiemy je jako peł­ właściwa każdemu człowiekowi, mogłaby ducha“, mary, idaę^p^życie bez zapału,
nię życia, mieszczącą w sobie zarówno naj­ rozwinąć się w duszach dziecięcych. lub też nie umieżięe Czyąiyn się wypowie-

Ml w, .U-..-

//13MM-z|< - /I9u//1--£Ł

49X1 brak r /18


bluszcz 3

dzieć? Czyż nie dlatego, że wychowanie dające jej właściwościom. I to jest wła­ goręcej pragniemy, aby nigdy nie odczuły
w jednych wypadkach przez brak wszel­ śnie wychowanie. Celem takiego wycho­ go nasze dzieci. Kształcimy więc zmysły
kich starań, w innych przez nadmierną i źle wania będzie wszechstronny rozwój twór­ i spostrzegawczość dziecka, aby dojrzało
skierowaną troskliwość niszczy, wypacza czego pierwiastku, złożonego w człowie­ wokoło siebie piękno natury; uczymy je
to, co jest najistotniejszym zadatkiem peł­ ku,— niech kocha i cierpi całem sercem, przez to kochać przyrodę. Staramy się oto­
nego życia i szczęścia—zdolność do twór­ niech wielbi i zapala się do wszystkiego, czyć je przedmiotami o pięknych linjach
czego czynu. W pierwszym przypadku roz­ co piękne i szlachetne, a nadewszystko i barwach, stawiamy mu przed oczy dzieła
wija się wprawdzie indywidualność danej niech ma w duszy moc, która każde jej sztuki, dążymy do tego, aby umiało się
jednostki, lecz zależnie od przypadkowych drgnienie przeistoczy w czyn twórczy: wte­ wypowiadać w muzyce, śpiewie, rysunku.
okoliczności, niezawsze sprzyjających roz­ dy życie stanie się zaiste „pieśnią szczęśli­ Lecz to jeszcze nie dosyć. Niechaj ono
wojowi w kierunku dodatnim, w drugim wą“, wznoszącą się do najwyższego źródła to wszystko odczuwa jako radość, niech
przez nieumiejętne zabiegi wychowawcze dobra, prawdy i piękna —do Boga. bawi się i pracuje z radością, niech poczu­
wtłacza się zaledwie rozwijającą się istotę Lecz jakież właściwości mamy rozwijać cie rozkoszy istnienia wyrywa mu z pier­
w ramy nieodpowiadające jej istotnym w dziecku, aby uzdolnić je do radosnego si pieśń szczęścia tak samorzutną i wolną,
właściwościom, a przez to odbiera możność poczucia życia, do oddania w służbę umi­ jak śpiew ptaka wśród gałęzi kwitnącego
naturalnego rozwoju. łowanej idei całego zapału młodego serca? drzewa.
.Jakże bardzo jeszcze jesteśmy w wy­ Posłuchajmy co mówi Ruskin: „Początkiem Jakże rzadko spotykamy się z taką
chowaniu oddaleni od przejęcia się tą za­ wszelkiego wychowania powinny być uczu­ zdolnością radowania się każdym promie­
sadą, która uzyskała już prawo obywatel­ cia podziwu i entuzjazmu. Żyjemy aby ko­ niem słońca, każdym ludzkim uśmiechem,
stwa w nauczaniu: nauczanie nie polega chać! Zdolność podziwu i uwielbienia jest każdą chwilą nieledwie. Nasze dzieci są
na wpajaniu wiadomości, lecz na uzdol­ najpierwszą rozkoszą i największą potę­ smutne; smutne mimo hałaśliwych nieraz
nieniu ucznia do samodzielnego ich naby­ gą życia“. zabaw, smutne, bo pozbawione prawdziwej,
cia i przerobienia, a to zapomocą postawie­ Gdybyśmy chcieli rozpatrzeć wszelkie głębokiej radości życia, którą zaszczepić
nia go w pewnych, sprzyjających temu wa­ warunki, jakie przyczynić się mogą do roz­ i podtrzymać może jedynie atmosfera ży­
runkach (wykład, pokazy, ćwiczenia). Tę winięcia tych uczuć, należałoby nam_ogar- cia codziennego. A ileż widzimy rodzin
samą wskazówkę daje nam lecznictwo: za­ nąć całokształt czynników wychowawczych; smutnych, zgnębionych i skłopotanych al­
biegi lecznicze nie zwalczają choroby Rozwój fizyczny jako podstawa sił żywot­ bo nienawistnych, krytycznych, przeniknię­
wprost, lecz dopomagają organizmowi do nych organizmu, charakter i kierunek roz­ tych gniewem i zawiścią; albo pełnych za­
jej zwalczenia. woju umysłowego, sprawą upodobań i za­ mętu i gwaru, gdzie myśl żadna nigdy nie
Tę samą również zasadę stosujmy w dzie­ miłowań a na tem tle czynny stosunek do dojrzeje; szukających sztucznych podniet
dzinie przygotowania do życia czyli wy­ życia, — cołokształt pojęć moralnych i re­ i oszołomienia w niezdrowych zabawach,
chowania: twórzmy warunki w których ligijnych, stosunek do przyrody i sztuki — aby potem znów popaść w obojętność lub
wszelkie dodatnie właściwości danej je­ wszystko to są czynniki, tworzące zasa­ przygnębienie.
dnostki mogą się w pełni rozwinąć, skłon­ dniczą podstawę stosunku do życia, odczu­ Lecz może takie są warunki nasze, iż
ności zaś ujemne, zahamowane w niepożą­ cia jego piękna i wartości. Lecz w tej niemożliwą jest radość, miłowanie piękna
danych objawach, będą zmuszone zwrócić chwili zastanówmy się nad rolą jednego życia? Może polityczne, społeczne nasze
się również w kierunku, sprzyjającym do­ tylko, lecz o pierwszorzędnem znaczeniu stosunki wypędzają z dusz naszych pogo­
bru jednostki i otoczenia. Od tego po­ czynnika, który tworzy tło wszelkich in­ dę? Zaiste, gdy patrzeć na ogrom niesz­
glądu krok już tylko do zasady „nie prze­ nych: będzie nim wpływ atmosfery rodzin­ część, na nędzę ciał i ducha wokoło, czyż
szkadzać“, mającej tak wielkie zastosowanie nej, wpływ działający ciągle, stale, na- nie ciśnie się myśl, iż trzeba nie czuć, nie
w latach wczesnego dzieciństwa; a dalej kształt drążącej kropli wody, nadający du­ myśleć, aby radować się życiem, śnić ma­
jeszcze krok i stoimy wobec zasady zupeł­ szy dziecka niezatarte piętno. Wiadomo rzenia o pięknie, o szczęściu, gdy tyle łez
nej nieinterwencji, głoszonej przez Rous- bowiem na zasadzie praw rozwoju ducho­ wokoło, tyle krwi... Lecz taka już jest
ssa’a: wychowanie zupełnie naturalne, bez wego, iż z wszelkich wpływów postronnych natura ludzka, iż przez łzy, przez ból, dą­
narzucania swych poglądów i wierzeń. Nie dziecko przynosi tylko to, co znajdzie grunt ży do szczęścia, do radości.
potrzebujemy już dzisiaj zwalczać błędów podatny w zasobie jego podstawowych wie­ Więc po chwilach przygnębienia musi­
tej metody; uczyniono to po wielokroć, lecz rzeń, wyobrażeń, pojęć. —Niezaprzeczona my powiedzieć sobie, iż nie łzy, nie żal,
zdaje mi się, iż dziś jeszcze możemy wziąć więc ważność oddziaływania atmosfery ro­ lecz czyn wyrosnąć powinien ze zrozumie­
z niej to, co było w niej genialnym błys­ dzinnej na charakter dziecka zmusza nas nia ogromu nieszczęść ludzkich. Do czy­
kiem, rozśwdecającym mroki średniowiecza do szczerego a głębokiego zastanowienia nu my, wychowawcy, przygotować musimy
w wychowaniu i co sprawiło, że pomimo się nad tem, jaką' ona być powinna. Od dzieci nasze. Ale czynu dokonać może nie
swych błędów i krańcowości przeżyła tyle nas, matek, wyłącznie prawie zależy wpro­ beznadziejny pesymista, który zwątpił
dziesiątków lat i zachowała piękno i świe­ wadzenie do niej pierwiastków podniosło- o wartości życia, o jego pięknie, lecz czło­
żość rzeczy gienialnych. ści i wzajemnej miłości, prawdziwej pogo­ wiek, który życie kocha, .wielbi piękno,
Przejąć się więc nam należy tą zasadą, dy, pobłażania dla innych, a surowości dla przemawiające z natury, sztuki i duszy ludz­
że dziecko to nie materjał, który mamy samego siebie, głębokiej religijności, jas­ kiej, służącej najwyższym ideałom. Tylko
ulepić w kształt pożądany, lecz żyjąca is­ nej samowiedzy społecznej i narodowej. taki człowiek będzie miał siłę do popra­
tota, pełna sobie właściwych pierwiastków Tymczasem, pomimo wysiłków licznych wienia ciężkich warunków życia, tylko ta­
twórczych. Życie jednak zbyt się już skom­ jednostek, atmosfera domowa bywa nieli- ki będzie z wiarą i siłą dążył do podnie­
plikowało, zbyt wiele w niem spaczeń i od­ tościwie, beznadziejnie szara. Ogólnie sły­ sienia mas z ciemnoty i nędzy i skierowa­
chyleń od linji prawdziwego piękna i do­ szymy narzekania na szarość i jałowość ży­ nia dusz do światła prawdy i dobra —
bra, abyśmy mogli powierzyć mu los tej cia, na brak w niem piękna i radości. Czyż a w tej pracy i w miłowaniu piękna ży­
cudąwnej organizacji, jaką jest dusza dzie­ uwierzymy, że tak jest w istocie? Nie, cia znajdzie swe szczęście głębokie i pra­
cięca. Ująć więc musimy w ręce i pokie- przypiszemy to raczej brakowi uzdolnienia wdziwe.
rówać tak okoliczności, aby rozwijającej do ich odczuwania, kalectwu duszy i ser­ J. Rzętkowska.
się jednostce zapewnić warunki, odpowia­ ca. A im silniej czujemy brak ten, tem
B L U S Z C Z

Oto jest widok, który mam dokofa: na której boso w śnie bawią się dzieci.
Łany i kasy. I fączki w zieieni. Len nizhi, cienhi, z kwiatami spefzfemi,
Sckykeni żeńcy. Na drzewach jemioła. niby widziałny przez zmęczone oczy,
1 niebo w sfońcu, niby szkło się mieni. jak rozczesany, prosto rośnie z ziemi,
Obfite w zboże, jak' zasieki spichrzy, i jak po wodzie, wiatr po nim się toczy.
poła przerżnięte są starą ałeją
drzew, których gęstwa kłębami się wichrzy. W oddałi, modrej mgłą w fetnie poranki,
Słoneczne płamy swój gradprzez nią sieją samotne świerki, niebem otoczone;
i przez kasztanów symetryczne kiście, są, jak staranne, sztywne wycinanki
kładących cień swój okrągły na życie, na szkło błękitu zrzadka nafepione.
spadły serwetą, dzierganą wzorzyście
w kurzu, jak w grubym szarym aksamicie. Dokofa jęczmień wąsaty się kiwa
i wciąż szełeści owies kędzierzawy.
Pośród kasztanów rosną wonne kłony Żyto już zżęto. Już kończą się żniwa.
i dwójszpałerem idą na pół kraniec, Wśródściernisk błyszczy ruń nieśmiałej trawy.
jak pokłęhionych dymów pas ziefony, Pszenica w gtube złożona pófkopki
zmałały w dałi w siny dwójróżaniec. wygłąda, niby słomiana pasieka, —
Kędziorne dęby i kipy przepyszne zwiędły bławatek gdzie nie gdzie powieka
wzdłuż drogiw małych, ma łowniczy chgrupach, w łapis fazufi ciężkie pełne snopki.
ciemnieją gęste, kubistę, zaciszne,
jak stogi siana na potężnych słupach. Cisza. Dźwięk każdy wyraźnie rozbrzmiewa,
tuż, w uchu. Pełną jest muzyki głowa.
Łam i sam cicha, skromna jarzębina, Powietrze czułe jest na dźwięk i śpiewa,
strojna w jagody, jak w pęki z korałi. jak naprężona struna metafowa.
wśród drzew błyszczący, piękny pożar Koniki połne skrzypią wraz z sierpami;
wszczyna, połna orkiestra gra zaszyta w rżyska, —
któty na słońcu żarem krwi się paki. na piecach żeńców pot koszułe płami
Opodałd. grzęda makami zasiana i słońce twarz swą do płam tych przyciska.
spfotem tęcz sennych i bładych się kwieci, —
wygłąda dziwnie, jak kwietna po fana, Eugeniusz Korwin-Mafaczewski.

„BLUS Z C Z”.
Z jakiem słowem, z jaką nowiną przychodzisz do nas giętka ga­ wszędzie niosąc wić zieloną, zieloną nawet pod śniegiem. Nic go nie
łązko bluszczu, gościu miły, tak dawno pod dachem naszym niewi­ mogło złamać, nic wyplenić, albowiem niezniszczalną moc ma nadzieja.
dziany ? Aż wypełniły się czasy, w zbroicach zardzewiałych ruszyły się
IV jakie głoski ułoży się h>eroglificzna mozaika twych hści ? kości rycerzy; dźwignęła się ku słońcu z zapadłej mogiły pierś pol­
Będąż to słowa z ognia i żaru, będąż to potężne, światem wstrzą­ skiej męki, tysiącem blizn przeorana; pękły okowy przemocy, zatętnił
sające zaklęcia, będzież to cicha baśń istnień nieznanych, jak pleśń na cały świat rumak polskiego bohaterstwa; wysoko, wysoko pod nie­
czających się w mroku, będzież to może piosnka matczyna nad koły­ bem rozkołysał się przeczysty dzwon polskiego sumienia.
ską dziecka, czy ciche zawodzenie bezprzedmiotowej tęsknoty u kro­ Nadeszły inne czasy.
sienek czy kołowrotka? Dziś tobie, bluszczu, już nie groby i ruiny, ale śmigłe ku słońcu
Bluszcz? takie przestarzałe miano! Bluszcz to słabość, bluszcz kolumny w świątyni narodowego ducha oplatać potrzeba!
to siła przyzwyczajenia, co pnie się i owija, miast dumnie strzelać Nie w mogiłach już szukać utajonego ziarna życia, ale z chao­
ku niebu. su istnień pulsujących wykrzesać iskrę nieśmiertelności, być tern, co
Cóż na to odpowiesz, wiotka gałązko, co nie zakwitasz nigdy, nie przemija.
ale i nigdy nie tracisz młodzieńczej zieleni, wieczna jak miłość, nie­ Duszo kobiety polskiej! niegdyś kapłanko męczeńska, dziś złotem
zniszczalna jak dusza ludzkości. snopów chlebnych, szkarłatem jagód źrałych obarczona przodownico!
ty, która wierzysz głęboko, czuwasz wytrwale, kochasz gorąco, wal­
Był czas, gdy jeno groby i ruiny wolno ci było oplatać.
czysz mężnie, służysz wiernie, cierpisz niezłomnie, ty, któraś nadzieję
Przehuczał nad ziemią naszą orkan dziejowy, grom spalił dwo­
w cud zmartwychwstania krzewiła nawet pod darnią mogilną, ty, która
rzyszcza stare, obróciły się w perzynę grody, z hukiem zapadły się
z uśmiechem pogody śmierć swoją nawet umiesz złożyć na ołtarzu
zbeszczeszczone świątynie, z których wygnano Boga, zarosły mchem
wiecznie odradzającego się życia, — przyjmij gałązkę bluszczu, wy­
mogiły bohaterów, których wspominać nie było wolno.
rosłą w słońcu tych wierzeń i ukochań, których de wyrzekniemy się
Runęły dęby, powiędły róże, zgorzałe spopieliły się zioła ale nigdy,— dojrzałą w ogniu walki, która złoto twej duszy oczyściła.
bluszcz zielenił się po dawnemu.
Niech °na będzie więzią nierozerwalną między dawnemi i nowe-
Gdy wszystko wokół zapadało w milczenie śmierci, on wołał: — mi laty, łańcuchem, co spoi przeszłość naszą świętą, przeszłość mo­
Jestem i żyję! gił, krzyżów i pracy tajemnej, ze szczytowani uniesieniami młodego
Docierał wszędzie, snuł się po cmentarzach i uroczyskach, otu­ bohaterstwa, z jawną, na cały świat rozgłośną, zwycięzką pobudką
lał pieszczotliwie święte ruiny, wspinał się na murv kazamat, przeni­ wyzwolonego życia polskiego.
kał do więzień i kaźni, wciskał się do serc skamieniałych w bólu, STEFANJA PODHORSKA-OKOŁÓW
Gawęda o nowych książkach.
(„Koń na wzgórzu” Eugienjusza Korwin- przedziwnie skomplikowany zdradza wyra­ i charaktery niezwykłe. Zagadkow7a postać
Małaczewskiego, „Skrzydła” Juljusza Ger- finowane zamiłowanie autora do pięknych archiwarjusza Gordona, który podobnie jak
mana, „U wrót Barbarji” Gustawa Olechow­ form. Treść również bogata. Po „Światłach prokurator Hallers w sztuce Lindaua, od­
skiego, „Jrć/wwarjwsg Gordon” Mieczysława z daleka”, które modną teozofją i aktual­ bywa nocą wycieczki... duchem, obleczo­
Smolarskiego, „Kem Creator” Wandy Miła- nością wojenną zjednały sobie dużą po- nym w7 drugie ciało i to z samow-iedzą, tam,
szewskiej, „Dla młodzieży” Stefana Żerom­ czytność, dał German powieść również na gdzie mu się podoba, zaciekawia i pobudza
skiego). tle wojny osnutą, opisującą dzieje dwóch fantazję. Obok głównej postaci snuje się
par wojskowych: Ratolińskiego i Reny, kilka innych, mocno nakreślonych, nie bez
Wojna, jej okropności i udręczenia, nie
Skierskiego i Anusi. Tytuł jej: „Skrzy­ paradoksalnego, wildowskiego zacięcia
wycisnęły na literaturze tak silnego pię­
dła”. Dużo w opisach grozy i brutalności w szczegółach. Miła to i bardzo zajmująca
tna, jak przypuszczać należało. Nie zna­
wojny, ale niektóre karty tchną prawdzi­ lektura, ta ostatnia książka Smolarskiego!
lazł się jeszcze wielki pisarz, któryby z ma-
wym liryzmem i poezją, zresztą często spo­ Debiut literacki p. Wandy Miłaszew-
terjału wielkich przeżyć, kataklizmów, ab­
tykaną w duszy żołnierza. skiej w zbiorze nowel „Veni Creator” wy­
surdów i dostojeństwa tej wielkiej wojny,
Małaczewski jest pewną rewelacją w li­ pad! bardzo sympatycznie. Dzisiejsze mło­
wykuł wiekopomne dzieło sztuki. Snują
teraturze. Młodego autora znamy od kilku de autorki torują sobie zazwyczaj drogę
się coprawda w powieściach, nowelach
lat zaledwie. Przemierzył świat z jenera­ do sztuki pornografją i cynizmem. Jeśli
i poezjach jakieś echa krwawych czasów,
łem Hallerem. Był żołnierzem, jak German. zyskały rozgłos, jest to rozgłos wypoży­
tu i owdzie znajdujemy realistyczny opis
Ale, o ile ten ostatni biorąc motywy wojen­ czalni książek i poufnych rozmów7 przyja­
bitew, mordów, grabieży, prześladowań wo­
ne absorbuje czytelnika swoją fabułą, bo­ ciółek na temat: „przeczytaj na stronicy
jennych, lub liryka uderza w struny pieś­
gactwem kompozycji i błyskotliwością sty­ 74, mówię ci, coś...” Tu następuje mrug­
ni,— ale wielkiego dzieła wojna nam nie
lu, o tyle spokojny i zrównoważony Mała­ nięcie oczami i szept roześmiany... Tym
dała. Wielki twórca jeszcze się nie uro­
czewski zawsze z jednym i tym samym ar­ sukcesem pogardziła pani Miłaszewska. Te­
dził.
tystycznym umiarem we wszystkich nowe­ maty, które wybrała do swych nowel po­
Plon literacki ostatnich miesięcy do­
lach, składających się na tom „Koń na chodzą z najczystszej dziedziny Piękna.
syć jest obfity. Dali nam powieści: German,
wzgórzu”,każę brać życie od „strony ducha”, Jeśli ich obrobienie nie ma jeszcze wybit­
Małaczewski, Olechowski, Smolarski. Prze­
kilkoma trafnemi wyrazami wnika w głąb niejszej oryginalności, kładziemy to na karb
mówiła piórem po raz pierwszy Wanda
serca i nawet w kapitalnych, pełnych hu­ pierwszego debiutu. Zaletą nowel jest
Miłaszewska. Nieśmiałe tomiki poezji rzu­
moru opisach ludzi i przyrody, nie pozby­ czysty język, wprawna narracja i poezja
cili na półki księgarskie: Edward Boye
wa się smutku i nostalgji. Murman, dłu­ w7 odczuwaniu smutnych ludzi i piękna na­
i Halina Zawadzka. Koledzy z pietyzmem
gie lata wojaczki północnej — oto tło no tury. A to wiele, bardzo wiele, jak na
wydali pośmiertne poezje Zdzisława Dytla.
wel, z których najmocniejsza wydaje początek!
Żeromski, ku ogólnemu zdziwieniu pomy­
mi się ta o „Baśce murmańskiej”—bia­ Do „pokoleń przyszłą w7iosnę niosących”
ślał o młodzieży i ofiarował jej wiązankę zw7rócił się Stefan Żeromski w7 swej książ­
łej niedźwiedzicy, towarzyszce Murmań-
celniejszych wyjątków ze swej dotychcza­
czyków, spotykanej przez nas na ulicach ce ostatniej „Dla młodzieży”. Wielki pisarz
sowej twórczości.
Warszawy, a zakłutej przez chłopów, i „Koń zrozumiał jak ważną rolę w dzisiejszem
Na każdej wystawie księgarskiej leżą na wzgórzu”, opowieść o koniu — trupie, od życiu społecznem odgrywa młodzież i dla
stosy nowych książek. Wydawcy zaciera­ którego tom wziął swą nazwę. niej opracował książkę. Dobrych książek
ją ręce. Idą powieści prawie na równi z po­ Jeden z poczytniejszych autorów ostat­ dla młodzieży jest mało. Są książki dla
dręcznikami szkolnemi. Panowie wydawcy niej doby, autor „Dziejów mężczyzny“ Gu­ dzieci, ale nie ma dla młodzieży. 1 to jest
są zadowoleni, ryzykują wydawnictwa au­ staw Olechowski, stanął „U wrót Barbarji”, wielki błąd, błąd, który corychlej trzeba
torów nieznanych, ryzykują przekłady, ba! by na straszliwe tło zbolszewizowanej Ro­ naprawić. Młodzieży dzisiejszej, tej, którą
nawet... poezje!.. Wojna przewróciła sji rzucić miłość Rykonia i Buby. Awan­ wychowała wojna i może stokroć od woj­
wszystko do góry nogami. „Wstydzący się tura goni awanturę, opisy bitew, mordów7, ny gorsze czasy powojenne, pełne zamętu,
żebrać” literat dyktuje swoje warunki. Po­ wyroków śmierci, ucieczek z więzień bol­ wyuzdania i anarchji, trzeba dziś dać inną
czekajmy jeszcze trochę, a może zarabiać szewickich, przeplatane scenami miłosnemi lekturę niż opisy podróży i przygód tajem­
zacznie tyle co drukarz, zecer i introligator.. bohaterów-, trzymają w napięciu zaintere­ niczych, niż Conan Doyle, a nawet Juljusz
Widać, że autorzy polscy piszą z ja­ sowanie czytelnika. Jest to typowa felje- Verne. Książka Żeromskiego jest właśnie
kąś pasją. Piszą między godzinami biuro- tonowa powdeść z okrasą sensacji na każ­ jedną z tych książek na którą czekała mło­
wemi w ministerjum, a jakiemiś wieczoro- dej karcie. Nie brakuje emocjonującej dzież polska. Pełna jest bowiem najszla­
wemi kursami. Czasem między apelem sceny, w7 której bohater, w ubraniu nurka, chetniejszych myśli i uczuć ludzkich, peł­
w koszarach, a rnustrą. Każdy musi żyć. spuszcza się na dno morza, by tam odszu­ na bohaterstwa, poświęcenia, miłości oj­
Jedno zajęcie nie opędzi wszystkich potrzeb kać trupa utopionego przez krasnoarmiej­ czyzny i przyrody. Są w7 niej wyjątki
życiowych. Trzeba podjąć się dwóch, trzech ców7 przyjaciela... z „Mogiły”, z „Popiołów” (opis wypraw7y
obowiązków, a wśród tego pisać. I w tem Mieczysław Smolarski w „ArcA/tccr/MszM na San, zmaganie się Rafała z wilkiem,
leży tragizm dzisiejszej twórczości. Dzieła Gordonie”, powieści a la Poe, poruszającej i t. d.) z „Charitas”, (śmierć Jasiołda, har­
powstają bezładne, chaotyczne, czasu jest spirytystyczny motyw7 rozdwojenia osobo­ cerza) z „Wszystkiego i nic”. We wszy­
mało, godzina drogo kosztuje. Bruljonu wości, znajduje sposobność do zapoznania stkich tych mądrze i troskliwie wybranych
poprawiać nie warto. Byle prędzej... nas bliżej z ciekawą swoją indywidualnoś­ wyjątkach dźwięczą wypowiedziane w7 przed­
Jednym z wybitnych wyjątków w meto­ cią pisarską. Powieść, pisana stylem wy­ mowie słowa wielkiego pisarza i człowie­
dzie bruljonowego pisania jest Juljusz Ger­ twornym, roi się od doskonałych, nieraz ka: „Zakuj się w7 żelazną zbroję woli,
man. Styl jego aż zbyt wytworny, zbyt bardzo subtelnych obserwacji życiowych. o młoda duszo!”
precyzyjny, roi się bogactwem metafor, po­ Sensacja wynika z samego tematu, bez
równań, kolorów, woni, dźwięków. Słownik sztucznego wysiłku autora, a w istocie tło Zuzanna Rabska.

(©) (®) (©) (©) (©) ©) (©) (©) C®) <©) (©) f®) (®j (©) (©) (©) (® ’ (©) ' ©) (®) (®) (®) '© (©) (®) (© ■(®) (@) (®) (®) (®) (®) (©) (©)(®)(©)(®)(®)(©) (©)(©)(®) (©) (.©
6

JADWIGA MARCINOWSKA.

W pożodze Europy.
CZĘŚĆ I. i przerażenie zagrożonych a dumnych córek bi wód, wywiązywała się moc epicka i ude­
Świtezi, i wrzask napastniczy najeźdźców rzanie skrzydeł szerokich rodziło się w szep­
WSTRZĄŚNIENIE.
moskiewskich: „urra!“ wszystko to wyła­ tach fali.
ROZDZIAŁ I. mać się mogło w jednym momencie z pod Ciągnęły ku Świtezi różnorodne odde­
Witold szedł ostrożnie i nieledwie przy- pieczęci stłumienia, i zakipieć, i buchnąć, chy z barwistych nowogrodzkich pól; las
tajając dech w sobie. Opanowała go nie­ i uderzyć tonami, od których się przestrzeń podchwytywał je ramionami gałęzi i poda­
mal trwoga, by nie usłyszeć kędyś w po­ rozdzwoni; nieśmiertelna ballada taiła się wał wiernie jezioru. Królowała para kne-
bliżu wołania Falkiewicza. Las wydawał w ciszy wód. ziowa ze zwierciadłem wody u stóp; Lita­
się tajemniczą i czarodziejską gęstwiną Przepływała chwila i oczy wytężone wor i Grażyna... Oto może za chwilę prze­
odcinającą od całej reszty świata, ale był, pod gładkością tafli przejrzystej dostrze­ budzi się odgłos rogu: na pohybel napast­
jak wiadomo, już tylko pozostałością pusz­ gały przeczuciem — zatrzymany w głębi­ niczym Krzyżakom! Zatętnią na zamko- '
czy, nieszerokiem obrzeżem i Falkiewicz nach taneczny pląs świtezianek i pośpiech wym moście rumaków dzielnych podkowy...
mógł znajdować się gdzieś niedaleko, mógł biednej matki wytęsknionej, by dać piersi Jedzie na czele hufcu księżna cudna jak
kolegę dostrzedz i oczywiście krzyknąć dzieciątku. Wzrok i słuch stawał się jed­ kwiat. Wdzięk niewieści zamknęła dumnie
nań po imieniu, a Witold bał się teraz nym organem: oto tuż—pod zasłoną milcze­ w stalowej, chłodnej zbroicy, jeno siła
dźwięku wszelkiego, jak nagłej profanacji. nia — gotuje się rzewny płacz: „Ale dzie­ giętka się pręży, wyniosła w kibici i spoj­
Las tam na skraju, do gościńca docho­ cię moje! ach! dziecię...“ I wnet pluśnie rzeniu. Polegnie za Ojczyznę białogłowa
dząc, rzedniał w smukły bór uroczysty; po- łagodnie roztrącana szeptami fala i wynu­ miłością chrobra jak najdzielniejszy mąż...
pomiędzy wysokiemi sosnami koczowała rzy się uwiedziona dziewczyna, od sióstr Świteź o tern w głębiach swych wie. —
banda cyganów; brunatne i natarczywe ko­ rusałek i tanecznego wesela odchodząca Przed wiekami obecność zdarzeń tych wzięła
biety obskoczyły podróżnych, skoro tylko z białą piersią podaną ku nasyceniu głodu w siebie i zawiera ją wciąż bez utraty, bo
wysiedli z wózka nakrytego płócienną bu­ dzieciny. Krople łez czepiały się na gałę­ nie przemija, nie ginie rzecz, która była •
dą. Tatarzyn odjechał o kilka kroków ziach nadbrzeżnych, świecące brylantowo, żywa...
i konie, łby pospuszczawsży, poczęły gryźć z potoków blasku dziennego wymykało się Czem jest zaprawdę wczoraj w odróż­
nizką trawkę. Od czasu do czasu mono­ jakby w bajce nieobeschłe wspomnienie nieniu od dziś? I czem jutro — czas dzi­
tonnie, krótko a żałośliwie pobrzękiwał srebrnej nocy miesięcznej, kiedy wypływa­ siejszy za mgnienie? Stapia się wszystko
u dyszla szarpnięty wstrząsem dzwonek. ją z nurtu wodnice,—las okrężny żalił się w świadomości błękitnej, napełnionej czu­
W południowem słońcu złocił się smugą niepochwytnem westchnieniem nad niedolą ciem żywota... Jezioro odbija w sobie błę­
piasków szeroki „trakt“, cicha droga prze­ matki — dziewczyny... Aliści wszystko to kit i wiedzę. Nie zgasa poemat nieśmier­
kraczająca tę nowogródzką ziemię... wysuwało się jak z marzenia, ze snu na telny, każdy ruch cichej fali jest możnością
Falkiewicz dał się skusić cygance, jednej jawie przy otwartych pod słońcem oczach. świadectwa, i obrazu, i głosu...
z młodszych, mającej oczy napełnione iskra­ Bowiem królował dzień i jezioro połyski­ Witold idąc, doznawał — niepojęcie dla
mi, ale Witold nie chciał. Otrząsnął się wało niewzruszonością spokoju. I tylko samego siebie — wrażenia, że oto uczest­
niecierpliwie i poszedł wprost przed siebie każda ze zmarszczek fali niosła w sobie niczy w przeobrażaniu się twórczego dzie­
na przełaj w głębinę zielonych czarów. żywą możliwość i obrazu i głosu; Nieśmier­ cięctwa ballady w młodość „górną i chmur­
Grunt tu wybuchał wciąż rosnącem bo­ telność ballady taiła się w ciszy wód. ną“, w epos rwący się rycerskiem pragnie­
gactwem: ¡wstawało bujne i szeleszczące Ścieżka biegła tuż nad krawędzią; wąz- niem, w dosięganie miłości i wielkości, bo­
podszycie, otulając pnie wielkich sosen, ka i kręta przepadała chwilami w trawach haterstwa i — męki... Przybył tutaj pełen
a potem w bór przyćmiony powplątywały wysokich pod prętami leszczyny, to zno- własnych gorących a nerwowych myśli
się jasne brzozy, a potem ponad gąszczem wuż ślad jej wydostawał się na miejsce i potrzeb, aspiracyi i drgnień, aż oto bar­
zwikłanym objawiły się dęby wzniosłe bardziej otwarte i snuł się lekkim zygza­ dzo dziwnie osobistość uczucia i chęci
i połać Królewskiej puszczy przeistoczyła kiem przez kobierzec mchu i barwinku. starła się pod napływem czegoś donioślej­
się w las różnolistny, pełen rzeźwych i sub­ Dostojne drzewa wznosiły się w zwartym szego... Butna jaźń w piersiach noszona
telnych oddechów, jak głosów nastrojonych szyku jak gotowi rycerze, albo występo­ ugięła się przed czemś — odrębnem a jed­
do pieśni, którą, zda się, wstrzymywał wały w poszczególnych skupieniach jak nakże tajemnie wspólnem i — swojem,
w błękitnem świetle dziennem tajemniczy poważni panowie — rada. Ponad wszyst- poddała się czemuś, co ją wyrazić mogło
nakaz milczenia. kiemi zasię i na samym skraju u wody potężniej, niżby zdołała to ona sama.
Zalśniła poprzez szpary w zaroślach górowała przedziwna para. Dąb w objęciu Czy słyszycie w szeptach Świtezi ro­
toń niebiesko-perłowa i idący przyśpieszył miał brzozę, — pnie ich wyrosły w tak dzącą się pieśń Wajdeloty? Młodość gór­
kroku. W obręczy głębokiego na pozór lasu niezmiernem zbliżeniu, iż zdawały się być na i chmurna pasuje się z uciskiem cier­
leżała Świteź jak spojrzenie cudu odkrytego zlane w fantastyczną kolumnę, a konary pienia nad krawędziami rozpaczy. Ojczyzna
znienacka w łaskawej, twórczej chwili. pospólnie roztaczały na wysokościach ko­ ujarzmiona patrzy tutaj w jezioro, w zwier­
Drzewa nachylały się ku brzegowi z wy­ pułę. Litawor i Grażyna — złączeni spo­ ciadło swego bólu... W Ojczyźnie niowol-
rażeniem miłosnej czci, a rozrzutność krze­ glądali w zwierciadło czyste jeziora, a Świ­ niczej szamocą się bezsilnie pióra orlęcia,
wów pachnących zstępowała do samej wo­ teź słała im się poddańczo do stóp. Las lot załamał się wgłąb i stał się zygza­
dy. Jezioro pod przeczystym spokojem hołdował kniaziowi dumnemu i kniahini, kiem w mrocznych podziemiach męczeń­
ukrywało w sobie tajemnicę gwaru miast jak wojsko wierne i jak oddany dwór, stwa i wątpienia, serce młode knuje czyn
zatopionych; tafla gładka czarowała oczy do a jezioro brało to w siebię... zakazany i bryzga szkarłatami swej buj­
natężenia, w którem słuch się odmykał wiesz- Witold postępowe! ścieżyną z jakiemś nej, wrzącej krwi... Tragizm ojczyzny za­
czy, wyczekujący, potrącony wzruszeniem. niedoznawanem nigdy wzruszeniem całej klęty jest w zwierciadle jeziora.
Niedostrzegalny niemal ruch drobnej duszy. Coś mu się na ustach kładło jak „Nadzwyczajne“, wyszeptał Witold, nie
fali niósł w sobie wszystką przeogromną palec niewidzialnej potęgi obiecującej za wiedząc, czy mówi to do siebie, czy też
możliwość dźwięku ludzkiego od śmiechu chwilę — objawienie... Już nietylko cza- przed siebie, do tajemnic swej duszy, czy
aż do łkania. Honor i miłość ojczyzny, rodziejskość ballady mieszkała tam w głę­ do tajemnic przestrzeni. c. d. n.
B L U S Z C Z

MIĘDZYNARODOWA RADA powstającego pisma kobiecego, bądź na szerszych ze­


KRONIKA
braniach kobiecych.
KOBIET. Pragnę dziś’zapoznać czytelniczki Bluszczu z pod- DZIAŁALNOŚCI KOBIECEJ.
Z chwilą powstania państwa polskiego i poli­ stawowemi zasadami i celami największego z istnie­
tycznego równouprawnienia kobiety polskie, oraz sto­ Obecnie organizuje się w New-Yorku, ¿Sekcja
jących Związków kobiecych, zwanego: Międzynarodo­
warzyszenia kobiece, bywają coraz częściej powoły­ wą-Radą kobiet. robót ręcznych“, która będzie się starała docierać do
wane do udziału w międzynarodowych Zjazdach i za­ wszystkich kobiet cudzoziemek przybywających do
Powstało one już w 1888 r. w Waszyngtonie do­
przęgane do czynnej pracy w międzynarodowych To­ St. Zjednoczonych i zachęcać je do robót ręcznych,
kąd grono kobiet amerykańskich powołało liczne
warzystwach i Związkach takich jak: Międzynarodowa któremi zajmowały się w swej ojczyźnie.
grono delegatek z różnych krajów.
Rada kobiet, Związek pokoju i wolności i t. d. Rada Międzynarodowa składa się z Rad Narodo­ Organizacja ta będzie otwierała biura w każdej
Państwa nowopowstałe jak Czecho-Słowacja, Ju- wych. Dla utworzenia w danym kraju Rady Narodo­ cudzoziemskiej dzielnicy New-Yorku, później zakładać
gosławja, Finlandja, Łotwa, a nawet nieuznane jesz­ wej zwołuje się zebranie przedstawicielek wszystkich je będzie w innych miastach. Z tych biur kobiety
cze za samodzielne jednostki państwowe Ukraina kobiecych stowarzyszeń, z których każde winno -wy­ cudzoziemki, będą otrzymywały pomoc w zdobywaniu
i Litwa zgłosiły swój akces do powyższych Związków razić swoją zgodę na utworzenie Rady Narodowej potrzebnych materjałów etc.
i były na Zjazdach przedstawione nader licznie, de­ i przystąpienie takowej do Rady międzynarodowej. Następnie sekcja będzie się starała sprzedawać
legatki ich zabierały głos i były witane z zapałem. Rady Narodowe są zatem konfederacją Związków, wykonane roboty, płacąc za nie dobrze pracowniczkom.
Na większości międzynarodowych Zjazdów, które Stowarzyszeń, a nie pojedyńczych osób. Praca ta ma podwójny cel I. stworzyć z tych
odbyły się w ciągu ostatnich dwu lat — (z.wyjątkiem Rady narodowe, zarówno jak i Rada międzyna­ cudzoziemek dobre i szczęśliwe amerykanki. Kobiety
może ostatniego Zjazdu Towarzystwa Pokoju i Wol­ rodowa mają na celu: amerykańskie będą się starały dać im odczuć, że
ności,który miał miejsce w pierwszych dniach lipca a) Popieranie jedności myśli, dążeń i sympatji artyzm krajów z których one pochodzą, jest oceniany
w Wiedniu), Polki świeciły nieobecnością. pomiędzy kobietami wszystkich klas, partji i wyznań. i zrozumiany w St. Zjednoczonych.
Tłomaczy się to w pierwszym rzędzie niezliczo- b) Stosowanie w życiu społecznem, w obycza­ II. Życie amerykańskie wzbogaci się przez napływ
nemi trudnościami, z jakiemi walczyć musiałyśmy jach i w prawie, tak zwanej „złotej zasady“: Czyń artystycznych pomysłów z innych krajów.
w nowopowstałem i odrazu w wir nowych wojen por- drugim, jakbyś chciała, żeby inni czynili Tobie“. Dużo znanych amerykanek zainteresowało się
wanem państwie, katastroficznym stanem waluty, któ­ Każda Rada Narodowa jest przedstawiona w Ra­ tą pracą.
ry sprawia, że wysłanie choćby jednej delegatki do dzie Międzynarodowej przez swoją przewodniczącą *
państw zachodnich jest połączone z olbrzymiemi i 9 delegatek.
Dnia 7.1X. o 11-ej rano p. Dr. Curie-Skłodowska,
kosztami, ale poniekąd i biernością, którą wytworzy­ Zarząd Rady Międzynarodowej, obierany na 5 lat,
bawiąca obecnie w Warszawie, przyjęła delegację war­
ła wiekowa niewola i wykreślenie Polski z liczby or­ składa się z przewodniczącej, 3 wice-przewodniczą-
szawskich organizacji kobiecych.
ganizmów żywych oraz — pewną nieufnością do mię­ cych, sekretarki-korespondentki i sekretarki protoku-
Dzięki działalności p. Dr. Curie Skłodowskiej na
dzynarodowego charakteru Stowarzyszeń i Związków, łującej i skarbniczki. Każda przewodnicząca Rady
polu naukowem polska kobieta stanęła pomiędzy
zwołujących te Zjazdy. Narodowej ex offizio wchodzi do Rady Międzynaro­
największymi uczonymi świata.
Kobiety polskie zdawały się stronić od samego, dowej w charakterze vice-przewodniczącej.
tak zdyskredytowanego, wyrazu — międzynarodowy. Artykuł I Statutu brzmi: W uznaniu tych zasług wdzięczne rodaczki ofia­
Nawykłe przez szereg pokoleń, do tego by stać na „Zadaniem Rady Międzynarodowej jest ułatwie­ rowały Jej dyplomy na członka honorowego swych
straży narodowości i religji, odczuwały jakby mimo­ nie kobiecym organizacjom wszystkich krajów poro­ organizacji.
wolną trwogę przed przystąpieniem do Związków zumiewanie się między sobą“. Dziękując za objaw uznania, p. Dr. Curie Skło­
międzynarodowych, obawiając się, że w nich zatracą „Danie kobietom wszystkich części świata mo­ dowska w przemówieniu swem wyraziła gorące ży­
swoje oblicze polskie i chrześcijańskie. żności obradowania nad sprawami, dotyczącemi dobra czenie, aby wszystkie kobiety polskie połączyły swe
Jakkolwiek niektóre z tych obaw mogły być uza­ powszechnego, rodziny i jednostki“. wysiłki, by zdobyć Rad dla ojczyzny. Podkreśliła
sadnione, ujemne skutki naszej abstynencji, zasadni­ Artykuł II: również, że niezastąpiony ten środek leczniczy powi­
czo dla sprawy kobiecej jak i dla prestige’u Polski, „Rada Międzynarodowa wyklucza ze swego pro­ nien być własnością ogółu. Tylko przy kontroli spo­
jako państwa aż nadto prędko się uwidocznią. gramu sprawy publiczne i religijne o charakterze łeczeństwa może być należycie wykorzystany i będzie
Nie ulega wątpliwości, że nieobecnym zawsze spornym, dotyczące wzajemnych stosunków dwu lub nie źródłem dochodu dla poszczególnych jednostek,
dzieje się krzywda. Bądź ich lekceważą, bądź o nich więcej narodów“. dostępnym w zastosowaniu tylko dla uprzywilejowa­
zapominają. Takim byłby nasz los, gdybyśmy w dal­ „Rada Międzynarodowa nie posiada nad swemi nych, lecz prawdziwym zbawcą i dobroczyńcą cier­
szym ciągu miały wstrzymywać się od udziału w obra­ członkami innej władzy nad sympatję i sugestję. piących.
dach, dotyczących) nietylko — sprawy, kobiecej, ale Przystępując do Rady- Międzynarodowej, Rady Naro­
ludzkości całej. dowe nie będą krępowane ani w metodach pracy ani
.Z drugiej strony istnieją sprawy, obchodzące w organicznej jakości, ani w całkowitej swojej nie­
ogół kobiet na całej kuli ziemskiej bez względu na zależności, nie będą podlegały zasadom i metodom OD REDAKCJI.
różnice polityczne i religijne, a sprawami temi są: innych Rad ani opinji Rady Międzynarodowej, obo­
obrona macierzyństwa i dziecka, walka z alkoho­ wiązują się jedynie do przestrzegania Statutu i har­ W dodatku powieściowym drukujemy nowelę zna­
lizmem, prostytucją i handlem żywym towarem, znie­ monijnego z nim współdziałania“. komitego pisarza amerykańskiego Jack’a Londona
sienie ograniczeń prawnych, krępujących kobiety, (D. n). Wukry. p. t. „Jessie Ook“ w przekładzie p. Kuszelewskiej —
zawodowe wykształcenie kobiet i tyle innych, w któ­ Matuszewskiej.
rych zgodna współpraca kobiet wszystkich krajów, Jack London, autor znakomitych nowel z życia
stanów i przekonań jest nietylko możliwą ale wska­ Alaski i Polinezji, genjalny twórca „Martina Bdena“,
zaną i konieczną. wyszedłszy z najniższego proletarjatu San Francisco
Niezależnie od tego, możność zabrania głosu na zdobyć zdołał w Ameryce w przeciągu lat kilku praw­
szerszym międzynarodowym terenie dozwoli kobiecie— dziwą i rzadką sławę. Stworzywszy trzydzieści kilka
Polce sprostować niejedno błędne, a przez wrogów dzieł zmarł u szęzytu popularności w r. 1918 w dobrach
naszych tak skwapliwie szerzone, mniemanie o na­ swych Glen-Bllen w Kalifornii. Całość dzieł Londona
szym narodzie, o jego zaufaniu, imperjaliźmie, szo- istnieje oddawna w przekładzie niemieckim, rosyjskim
winiźmie i wszelkich zarzucanych nam izmach. i częściowo francuskim. Dwie jego książki p. t.
Delegatkami na podobne Zjazdy muszą być oczy­ „Prawo białego człowieka“ i „Odyssea Północy“ po­
wiście osoby należycie przygotowane, umiejące prze­ siadamy już w przekładzie polskim, dokonanym przez
mawiać publicznie, gruntownie obznajmione z przed­ wymienioną wyżej tłomaczkę.
miotem obrad i znające język, w którym te obrady
będą się toczyły.
To też nad wyrobieniem odpowiednich kandyda­
tek zawczasu myśleć należy, bo jedynie osoby posia­ TREŚĆ No 1-go.
dające te kwalifikacje, będą mogły wywrzeć należyte
Cel pracy kobiecej—przez dr. E. B. „Cóż jest
wrażenie i oddać usługę zarówno sprawie kobiecej
jak —i sprawie pojskiej wogóle. warte życie bez uniesień“ — przez J. Bzętkowską.
Jest to, obok zasadniczego celu, również sprawa *** wiersz—przez E. Eorwin-Malaczewskiego. „Bluszcz“
propagandy narodowej, której nam zaniedbywać nie przez St. Podhorską-Okołów. Gawęda o nowych książ­
wolno. kach— przez Zuzannę Babską. W pożodze Europy —
Mojem zdaniem należy przedewszystkiem zbadać
powieść — przez Jadwigą Marcinowską. Międzynaro­
bliżej ustawy międzynarodowych Związków, zobowią­
zania jakie wkładają na swoich członków poszcze­ dowa Rada Kobiet—przez łtufcry. Kronika działal­
gólnych i na Stowarzyszenia wchodzące w ich skład, ności kobiecej.—Od redakcji.—Dodatek artystyczny—
rozważyć mogące ztąd wyniknąć dla nas korzyści mody. Dodatek powieściowy p. t. „Jessie Ook“ przez
i straty i — przed ostatecznem zgłoszeniem swego I-PIETRO
J. Londona ark. 1.
akcesu lub powstrzymaniem się od niego — utworzyć
nad tą sprawą dyskusję, bądź na łamach nowo-
OGŁOSZENIA.

Najwytworniejsza bielizna damska


J. KOŁOMYJSKA Warunki prenumeraty:

Warszawa, Szpitalna 5, W Warszawie miesięcznie Mk. 425.


tel. 233-73. Z przesyłką pocztową
miesięcznie . ... „ 450.
Za granicą miesięcznie . „ 1400.
Redakcj a:
Nowy-świat 41. — Telefon 105-22.
KOSTJUMOW
::
oraz ::
FUTER
Ogłoszenia
pLc.L6-OS
przyjmują prócz administracji „Blusz­
czu”-. Tow. Akc. „Reklama Polska”,
Warszawa, ul. Jasna 10, T. Pietra­
T. PIETRASZKA. szek — Marszałkowska 115, L. i E
Metz! i Sp. — Marszałkowska 130,
Biuro Dzienników S. Ungra Sena­
MAGAZYN I WŁASNA PRACOWNIA torska 12, Polsko - Ameryk. Tow.
WATOWYCH i
KOŁDER
uTiTdt
PUCHOWYCH
SETfiL
„Nowa Reklama”, Długa 9 i I. Bucb-
weitz — Marszałkowska 120.
HURT
bielizny pościelowej i poduszek
DLA pensjonatów i hoteli ceny niższe Mc» **Ł
JAN SIERAKOWSKIWarszawa, Nowy Świat 10 tel. 308-76.
Filja, Świętokrzyska 17, tei. 288-88.
| POKRYCIA I PRZERÓBKI STARYCH KOŁDER USKUTECZNIA SIĘ. |
PTiaPTiapwnaPMmBPWnaPMOBGaDEEgSKJgSIGayD* • GaffDCGJWDAGWDACJWOACMroAGJBroACZARDAGJWDCiCJBOAGflrOAGJB«)®

Zakładły Graficzne B. Wierzbicki i S=ka


ut. Ctmietna 61 DmLamia Litografia Zeiefon 46-73
IntroLigatornia CynLografia LdeLtroLiza
Przyjmują do wykonania: Dzieła, tekst i iLustracje .
Akcje, okłigacje, arkusze kuponowe, świadectwa
tymczasowe, książki czekowe, mapy,
Oferty, kosztorysy i wszekkie dzyłdzikl ełektrograwerowane Oferty, kosztorysy i wszekkie
wyjaśnienia na żądanie. Pfisze iednO l wiełokarwne wyjaśnienia na żądanie.

Wydawca „KOŁO POLEK". Redaktorka: STEFANJA PODHORSKA-OKOŁÓW (Łozińska).


Zakł. Graf. B. Wierzbicki i S-ka w Warszawie, Chmielna 61.

You might also like