Download as pdf or txt
Download as pdf or txt
You are on page 1of 26

• Każdej parze lub rodzinie powinieneś umieć pomóc - bez względu na to, jaki ma

problem.
• Na początku sesji nie omawiaj kończenia terapii: klienci mogą odnieść wrażenie, że
chcesz się ich pozbyć.

#193

• Jeśli według ciebie nadszedł czas na zakończenie terapii, powiedz parze lub
rodzinie, że więcej nie będziesz się z nią umawiał.
• Nie wyjaśniaj klientom, jak będzie wyglądała terapia; oni się i tak na tym nie znają.
Anestezjolog przed operacją nie wyjaśnia pacjentowi, jakich leków będzie używał.
• Nie przejmuj się zbytnio: różne sprawy same się wyjaśnią podczas terapii. Zawsze
jakoś to będzie! Nie pozwalaj na to, aby klient podważał twoje kompetencje i pytał na
pierwszym spotkaniu o twoje kwalifikacje. Nie podoba mu się - droga wolna!
• Nie twórz stałego cennika. Skąd możesz wiedzieć, ile czasu poświęcisz klientom i
jak bardzo cię to zmęczy. Koszt usługi zależy przecież od tylu czynników.

Na koniec przestroga dotycząca kontraktu. Posłużę się przykładem z literatury.


Rachel Cusk (2013) opisuje swoją wizytę u psychoterapeuty Y:

Y jest ubrany jak chrześcijański misjonarz czy pracownik agencji pomocowej, w


ubraniu, którego anonimowość niemal przeradza się w manifestację. [...] Y długo
milczy. Kiedy się w końcu odzywa, wyłuszcza obowiązujące w jego gabinecie
zasady. Mówi o ramach czasowych, o perspektywie długofalowej, o
nieprzekraczalnym rygorze pięćdziesięciu minut, który jest zarazem ograniczeniem i
wielką siłą. Następnie przedstawia znaczenie naszej relacji, symbolikę jej istoty
opartej na kontrakcie, kwestie przeniesienia, uwodzenia i obwiniania. Zaczynam się
czuć jak koń, który broni się przed założeniem chomąta. W tym wszystkim Y dość
często wspomina o sobie, tak, jakby był w moim życiu ustalonym punktem
odniesienia, aż przez moment boli mnie to, że naraża się na zranienie. Jest jak
ksiądz, który głosi zgromadzonym kazanie, zapomniawszy ich wcześniej zapytać, czy
wierzą w Boga.

#194

Polecane lektury
Barbaro, B., de (2002). Kontrakt w terapii rodzin - wybrane zagadnienia.
Psychoterapia, 4, 23-30.
Trzebińska, E. (2005). Przygotowania do rozpoczęcia psychoterapii. W: L. Grzesiuk
(red.), Psychoterapia. Podręcznik akademicki (t. 1, s. 271-308). Warszawa: Eneteia.

#195

5
Wybrane metody i techniki terapeutyczne

Paweł dopiero się uczy psychoterapii. Bardzo się angażuje, ale nie podchodzi
bezkrytycznie do tego, co słyszy. Chciałby się nauczyć konkretnych metod
pomagania pacjentom. Uważa, że psychoterapeuci zbyt dużo dyskutują,
zastanawiają się, dzielą włos na czworo, a za mało odwołują się do sprawdzonych
empirycznie metod pracy.
W rozdziale tym opiszę zwięźle kilka wybranych metod i technik terapeutycznych
charakterystycznych dla systemowej i postsystemowej terapii rodzin. Dobrałem je
tak, aby pochodziły z różnych okresów rozwoju tej terapii. Chcę w ten sposób ułatwić
Czytelnikowi porównanie ich i wybranie tych najbardziej pasujących do specyfiki jego
pracy. Lepsze poznanie każdej z nich wymaga sięgnięcia do literatury. Czasami
trudno o jednoznaczne przyporządkowanie, co jest techniką terapeutyczną, a co już
metodą. Technika jest pewnym narzędziem, którym posługuje się psychoterapeuta.
Metoda natomiast to pojęcie szersze, bliższe „podejściu terapeutycznemu”, a więc
sposobowi myślenia o terapii, z którego wynikają dopiero konkretne techniki. Dana
technika może więc być „jedynie techniką” wykorzystywaną w ramach jakiegoś
podejścia albo reprezentować całą metodę - styl myślenia o terapii i oparty na nim
sposób pracy terapeuty.

#196

Niektórzy terapeuci dość niechętnie patrzą na tego typu listy narzędzi


terapeutycznych. Zwracają uwagę, że psychoterapia to przede wszystkim sztuka
rozmowy z pacjentem. Istnieje niebezpieczeństwo, że terapeuta skupi się nie na
pacjencie, ale na stosowanej technice, która przez to stanie się ważniejsza niż
rozmowa. Są osoby wiedzące wszystko o różnych technikach terapeutycznych,
natomiast ich umiejętność nawiązania i podtrzymania kontaktu z pacjentem jest
mierna. Poza tym techniki bywają traktowane jak uniwersalne narzędzia, które
pozwolą „naprawić rodzinę”, czyli pomóc jej w osiągnięciu pewnego pożądanego
stanu. O tym, jaki to jest stan, decyduje sam terapeuta - ponieważ jest „ekspertem”,
wie, co dla danej rodziny jest najlepsze. O pułapkach tego typu myślenia pisałem we
wcześniejszych rozdziałach.
Myślę, że techniki terapeutyczne są użytecznymi narzędziami, jeżeli terapeuta
korzysta z nich w sposób przemyślany. Dzięki nim zwiększa się skuteczność jego
działania.
Jeśli ktoś naprawdę chce poznać jakąś metodę terapeutyczną, musi nie tylko o niej
czytać, lecz także musi ją stosować. Potrzeba czasu, żeby nauczyć się sprawnie
posługiwać każdym narzędziem. Trzeba doskonalić swoje umiejętności dopóty,
dopóki używanie go nie stanie się czymś naturalnym. Warto przy tym pamiętać, że
coś, co teoretycznie wydaje się proste, w praktyce ujawnia swoją złożoność.
Typowym przykładem prostej na pozór techniki jest genogram, od którego zacznę
swój przegląd.
Genogram to jedno z najbardziej popularnych narzędzi pracy terapeuty
systemowego. Uczy się ich sporządzania na prawie każdym kursie terapii
systemowej. Jedna z moich koleżanek, terapeutka poznawczo-behawioralna,
zapytała mnie nawet trochę złośliwie, czy genogramy to jedyna technika, jaką się
posługują terapeuci rodzinni.

#197

Kiedy terapeuta opanuje wykonywanie genogramu, zwykle chętnie z niego korzysta.


Tworzenie genogramu to coś więcej niż określony sposób zbierania i porządkowania
informacji o rodzinie. Aby pełnił funkcję terapeutyczną, osoba, która się nim
posługuje, musi mieć sporą wiedzę oraz niemałe doświadczenie.
Genogram
Psychoanalitycy przywiązują dużą wagę do przeszłości. Zastanawiają się, jak wpływa
ona na to, co się obecnie dzieje z pacjentem, i na jego problemy. Według nich
przeszłość wręcz determinuje teraźniejsze życie pacjenta. Pierwsi terapeuci rodzinni
często przechodzili trening psychoanalityczny. Być może dlatego zainteresowali się
przeszłością - nie tyle pacjenta, ile całej jego rodziny. Dociekali, czy to, co się działo
w niej w przeszłych pokoleniach, ma wpływ na funkcjonowanie rodziny, którą sam
stworzył.
Genogram to schematyczny rysunek przedstawiający członków rodziny (przynajmniej
trzy pokolenia) i łączące ich więzy pokrewieństwa oraz obrazujący podstawowe
wzorce relacji rodzinnych (McGoldrick, Gerson i Shellenberger, 2007). Najczęściej
wykorzystuje się go do zbierania i porządkowania informacji o rodzinie. Jest również
techniką terapeutyczną, pozwala bowiem na prześledzenie (zarówno członkom
rodziny, jak i terapeucie) transgeneracyjnych wzorców zachowań, przekonań, mitów
rodzinnych, specyficznych sposobów komunikowania się oraz radzenia sobie z
trudnościami. Dzięki temu lepiej można zrozumieć, jak przeszłość rodziny wpływa na
to, co dzieje się w niej obecnie. Jej członkowie lepiej poznają siebie nawzajem, są
zatem bardziej skłonni do reakcji empatycznych i powstrzymywania się przed
wzajemnymi oskarżeniami.

#198

Nabierają też dystansu do tego, co się dzieje w ich rodzinie (rozwija się u nich
funkcja refleksyjna). Ten dystans i refleksja nad własnym zachowaniem są
warunkiem niezbędnym do wzmocnienia kontroli nad swoimi reakcjami i
zrezygnowania z destrukcyjnych wzorców zachowań.
Analiza genogramu stanowi doskonałą okazję do poznania historii rodzinnych, które
konstytuują daną rodzinę (Chrząstowski, 2009). W ujęciu tradycyjnym genogram
pozwala klientom w sposób naturalny rozpocząć opowieści rodzinne, a co za tym
idzie - prowadzi do refleksji nad nimi. Uczestnicy spotkania terapeutycznego,
odwołując się do genogramu, mogą sobie zadawać pytania, w jaki sposób historie
opowiadane w rodzinie w przeszłości mogą wpływać na to, co się w niej dzieje teraz,
oraz jakie historie są powtarzane. Zakłada się, że narracje rodzinne kształtują
sposób, w jaki członkowie rodziny postrzegają siebie nawzajem, narzucają im pewne
interpretacje zachowań bliskich osób i decydują o ich reakcjach.
Osoby dopiero poznające technikę genogramu dużą wagę przywiązują do oznaczeń i
do poprawności wykonania rysunku. Nie jest to konieczne. Rysunek ma tylko skłonić
członków rodziny do snucia opowieści. Najważniejsze są zatem rozmowa o dawnym
funkcjonowaniu rodziny i sposób analizowania tej przeszłości.
Czytelnik może się spotkać z różnymi oznaczeniami symboli genogramowych, a
także z rozmaitymi propozycjami dotyczącymi tworzenia rysunku. Istotne jest, aby był
on przejrzysty. Umieszczenie na nim zbyt wielu informacji powoduje, że rysunek staje
się mało czytelny, a przecież jedną z zalet genogramu są zwięzłość i klarowność
przekazywanych informacji. Terapeuta ma spojrzeć na genogram i przypomnieć
sobie najważniejsze fakty związane z daną rodziną. W związku z tym pojawia się
pytanie, czy na rysunku umieszczać wszystkie osoby z rodziny (zwłaszcza jeśli jest
ona duża). Decyzję o tym pozostawiłbym klientom. Zapytałbym tylko, według jakich
kryteriów jedne osoby uwzględniono, a inne pominięto.
#199

Czasami pominięcie określonych osób wiele mówi o całej rodzinie. Jeżeli na rysunku
umieści się wszystkich, daje to gwarancję, że nikt „przez przypadek” nie zostanie
pominięty, co czasem pozwala poruszyć tematy zwykle unikane. (Jeśli jednak
rodzina nie będzie chciała o czymś rozmawiać, i tak tego nie zrobi).
Z analizą genogramów wiąże się pewien mit. Według niektórych służą one do
śledzenia wyłącznie trudnych i bolesnych wydarzeń. Tak nie jest. Genogramy
pomagają również odkrywać ważne zasoby. Historie rodzinne dotyczą przecież nie
tylko słabości, chorób, niepowodzeń, lecz także bohaterstwa, radzenia sobie z
przeciwnościami losu, szczęśliwych momentów. Należy zadbać o to, by jednym i
drugim poświęcić dość uwagi.
Terapeuta musi pamiętać, że analizy genogramu nie powinno się proponować
wszystkim, którzy zgłaszają się na terapię rodzinną. Czym innym jest szybkie
uporządkowanie informacji o rodzinie w formie rysunku genogramowego
naszkicowanego w trakcie pierwszego spotkania konsultacyjnego, a czym innym -
dogłębna jego analiza traktowana jako metoda terapeutyczna.
Sporządzania genogramu należy unikać, jeżeli:

• terapeuta ma poczucie, że członkowie rodziny mogą zacząć wykorzystywać


informacje zdobyte podczas analizy genogramu przeciwko sobie nawzajem (kiedy na
przykład usłyszy zdanie: „Niczego dobrego nie mogę się spodziewać po mężu, skoro
pochodzi z takiej rodziny”, powinien się zastanowić, czy genogram nie dostarczy
informacji, które mogą posłużyć klientom do ranienia siebie nawzajem);
• w trakcie sesji pojawia się wiele intensywnych negatywnych uczuć, zwłaszcza
dochodzi do agresji werbalnej - nie sprzyja to refleksji klientów nad ich rodziną;
terapeuta musi się wtedy skupić na teraźniejszości, nie na badaniu
transgeneracyjnych wątków rodzinnych;

#200

• jego analiza nie jest potrzebna - para lub rodzina potrzebuje skoncentrowania się
na aktualnych wydarzeniach, nie na przeszłości; wielu terapeutów rodzinnych w
ogóle nie odwołuje się w swojej praktyce do metody genogramów - uważają, że
bardziej użyteczne jest skupienie uwagi na funkcjonowaniu rodziny „tu i teraz”;
• rodzina reaguje niechęcią na propozycję jego wykonania - analiza genogramu
powinna być wyłącznie propozycją; jeśli klienci nie są nią zainteresowani, nie będą
zmotywowani do rozmowy o przeszłości, mogą ją uważać za bezcelową.

Analizę genogramu terapeuta proponuje zatem wtedy, gdy stawia hipotezę


dotyczącą transgeneracyjnych wzorców zachowań i uważa, że jej weryfikacja
posłuży interesowi pary lub rodziny. Czasami rodzina sama skłania terapeutę do
wykonania genogramu, ponieważ często odwołuje się do swojej historii.
Szczególnym typem genogramu jest genogram kulturowy. Wykorzystuje się go
podczas szkolenia psychoterapeutów. Jego analiza służy poznaniu czynników
socjokulturowych oddziałujących na osobę szkolącą się w psychoterapii oraz jej
rodzinę. Ten rodzaj genogramu pomaga również w zidentyfikowaniu grup
społecznych lub etnicznych, które wpłynęły na formowanie się tożsamości tej osoby.
Umożliwia analizę przekonań (w tym stereotypów) traktowanych jako powszechne i
oczywiste, a które de facto podziela tylko określona grupa ludzi. Przekonania mające
źródła kulturowe często wzbudzają intensywne emocje mogące stanowić przeszkodę
w prowadzeniu terapii. Dzięki genogramowi kulturowemu szkolący się lepiej
rozumieją, w jaki sposób kontekst kulturowy wpływa na formowanie się ich
indywidualnego stylu terapeutycznego.

#201

Genogram taki powinien zatem budować samoświadomość terapeuty dotyczącą


kontekstu socjokulturowego, z jakiego się wywodzi. Uwrażliwia go również w sensie
emocjonalnym na zagadnienia kulturowe i dzięki temu przygotowuje do pracy z
osobami pochodzącymi z różnych środowisk.

Własnym głosem: wiele książek pokazuje w jaki sposób przeszłość rodziny kształtuje
to, co w niej obecnie się dzieje
Michel Kichka „Drugie pokolenie. Czego nie powiedziałem mojemu ojcu”. MOCAK.

Rzeźba rodziny i psychodrama


Zdecydowałem się zaprezentować dwie dość podobne metody terapeutyczne, które
wymagają fizycznego zaangażowania członków rodziny. Obie były wykorzystywane
przez Virginię Satir - jedną z pionierek terapii rodzin - chociaż psychodrama nie
wywodzi się z podejścia systemowego i ma swoją niezależną tradycję, do której
odwołują się bardzo różne szkoły psychoterapii (Rasheed i in., 2011). Rzeźbą
rodziny posługiwała się również Peggy Papp - jedna z czołowych współczesnych
terapeutek rodzinnych związana z nurtem feministycznym w terapii.
Terapeuta prosi jednego z uczestników sesji rodzinnej, żeby stworzył rzeźbę swojej
rodziny: odpowiednio upozował jej członków i ustawił ich w określonej odległości
względem siebie tak, aby ukazać łączące ich relacje lub sytuację, w jakiej się
znaleźli. Na koniec sam ma zająć miejsce w tej instalacji.

#202

Terapeuta sprawdza, jak poszczególne osoby czują się w danym ustawieniu i pyta,
jak chciałyby, żeby rzeźba wyglądała. Tym samym bada różne możliwości zmiany.
Zwykle rzeźby stoją nieruchomo, ale czasem wykonują symboliczne ruchy. Jacek
Kubitsky (2010) opisuje parę małżeńską, która zgłosiła się na terapię z powodu
nadużywania przez żonę alkoholu. Żona zaczęła więcej pić nie wtedy, kiedy mąż był
bezrobotny, ale wtedy, gdy ponownie rozpoczął pracę. Na jednej z sesji terapeuta
poprosił, aby małżonkowie, posługując się rzeźbą, opisali swoją sytuację przed
rokiem i obecnie.

W pierwszej wersji mąż położył się na podłodze, a żona, przykucnąwszy, ujęła jego
dłoń, przyjmując postawę opiekuna. W drugiej wersji mąż zajął miejsce na krześle, a
żona nadal siedziała w kucki na podłodze. Jej twarz wyrażała przygnębienie i
opuszczenie (tamże, s. 161).

Żona skomentowała rzeźbę tak, że kiedyś czuła się ważna i potrzebna. Obecnie jej
rozmowy z mężem dotyczą głównie jego pracy i nowych znajomości.
Psychodrama bywa szczególnie przydatna do wyrażenia treści, o których trudno
mówić wprost. Terapeuta może poprosić, żeby członkowie rodziny odegrali jakąś
scenę z życia domowego (funkcja diagnostyczna), albo zaaranżować sytuację, w
której przećwiczą oni zupełnie nowy wzorzec zachowania. Psychodramę
wykorzystuje się także do tego, aby członkowie rodziny poznali i lepiej zrozumieli
perspektywę innej osoby. W tym wypadku jeden z nich odgrywa tę osobę, co
zarazem pozwala jej zobaczyć, jak jest odbierana przez innych.
Nie wszyscy klienci chcą brać udział w rzeźbie lub psychodramie. Jedni się tego
wstydzą, drudzy uważają to za niepoważne albo dziwaczne. Przydatna bywa
wówczas modyfikacja tej metody. Terapeuta prosi na przykład, aby jeden z członków
rodziny wybrał muszelki lub szklane kulki reprezentujące jego bliskich, ułożył je w
dowolny sposób i skomentował to ustawienie.

#203

O komentarz proszeni są także inni uczestnicy sesji. Takie działania uaktywniają


klientów i dodają sesji dynamiki. Śmiech, który im towarzyszy, obniża napięcie.

Inscenizacja i alter ego


Inscenizacja (enactment) jest techniką zaproponowaną przez Salvadora Minuchina,
twórcę szkoły strukturalnej (Edwards, 2011). Terapeuta podczas sesji aranżuje
sytuację, w której członkowie rodziny mogą się zachować wobec siebie inaczej niż
zazwyczaj. Prosi na przykład, aby matka i córka porozmawiały ze sobą, podczas gdy
ojciec ma się tylko przysłuchiwać rozmowie i nie ingerować w nią (w tej rodzinie
ojciec jest osobą, która pośredniczy w komunikacji między matką a córką). Ma to być
autentyczna rozmowa, nie zaś odgrywana scenka. Inscenizacji nie należy więc mylić
z psychodramą.
Zastosowanie tej techniki ma na celu (Rivett i Street, 2009):

• umożliwienie terapeucie obserwowania wzorców interakcji w rodzinie zamiast


słuchania ich opisu;
• sprawdzenie, w jakim stopniu interakcje w rodzinie można kształtować, jak bardzo
są one elastyczne;
• umożliwienie rodzinie wypróbowania nowych sposobów reakcji;
• zwiększenie zaangażowania członków rodziny.

Zwykle inscenizacja składa się z trzech faz (tamże). W pierwszej terapeuta


obserwuje wzorzec interakcji: kto z kim rozmawia, kto komu przerywa, w jaki sposób
to robi, czy do rozmowy dorosłych włączają się dzieci itp.

#204

W następnej fazie członkowie rodziny są proszeni o odtworzenie konkretnej


sekwencji zachowań dotyczącej określonej sprawy. W trzeciej fazie terapeuta staje
się dyrektywny. Proponuje, aby rodzina, odtwarzając swoje reakcje, zmodyfikowała je
w pewien określony sposób, na przykład wciągnęła do rozmowy osobę dotychczas
milczącą.
Technika inscenizacji jest szczególnie przydatna, kiedy terapeuta ma poczucie, że
utknął z rodziną w jakimś momencie terapii. Pozwala wyjść z impasu. Oto przykłady
typowej inscenizacji (tamże):

• Rodzice dyskutują, jak poradzić sobie z zachowaniem dziecka, podczas gdy ono
przysłuchuje się ich rozmowie.
• Dzieci i rodzice zamieniają się rolami (rodzic udaje dziecko, a dziecko - rodzica).
• Członkowie rodziny najpierw się kłócą, następnie terapeuta zaleca im
wypróbowywanie alternatywnych sposobów zachowania podczas kłótni.

Technika alter ego nie wywodzi się z terapii rodzin, choć stosują ją terapeuci
rodzinni. Terapeuta siada za jedną osobą i mówi w jej imieniu do innego uczestnika
sesji. Celem jest to, żeby rozmowa między członkami rodziny nabrała
konstruktywnego charakteru. Terapeuta może też wykorzystać tę metodę do
przetestowania niektórych swoich hipotez na temat tego, co członkowie rodziny czują
lub myślą.
Edwards (2011, s. 108) podaje przykład początku takiej interwencji. Terapeuta
zaczyna od wprowadzenia:

Chciałbym spróbować czegoś, co może się państwu wydać trochę śmieszne, ale
pomaga w prowadzeniu rozmowy. Chciałbym przez chwilę mówić coś w imieniu
Christiny. Christino, usiądę za panią i będziemy udawali, że to pani mówi, nie ja. Jeśli
powiem coś, z czym się pani nie zgadza, albo jeśli zachce pani coś zmienić w mojej
wypowiedzi, proszę mnie poprawić.

#205

Edwards (tamże) podkreśla, że warunkiem wstępnym użycia tej techniki jest dobry
kontakt między terapeutą a rodziną. Terapeuta nie odgrywa członka rodziny, może
natomiast w delikatny sposób pokierować rozmową w taki sposób, żeby jej
członkowie zaczęli uważniej słuchać siebie nawzajem. Zalecane jest dość wolne
tempo mówienia, tak aby rodzina mogła przyswoić to, co słyszy.
Zarówno inscenizacja, jak i alter ego mogą pomóc terapeucie w pracy nad
komunikacją w parze lub rodzinie oraz przyczynić się do zmiany niekorzystnych
wzorców zachowań. Terapeuta jest bardziej dyrektywny, gdyż aktywnie organizuje to,
co się dzieje podczas sesji. Unika jednak prowadzenia bezpośredniej
psychoedukacji, proponuje natomiast wypróbowanie nowych sposobów reagowania i
porozumiewania się. Nie tylko czuwa nad jakością dialogu między uczestnikami
spotkania, lecz także aktywnie dialog ten kształtuje.

Pytania
Pytania są metodą najczęściej wykorzystywaną przez terapeutów rodzinnych. Służą
nie tylko zebraniu informacji. Klasyfikuje się je na kilka sposobów (Rivett i Street,
2009).
Klaryfikacje. Ta grupa pytań służy wyjaśnieniu wątpliwości. Terapeuta nie powinien
udawać, że rozumie wszystko, co słyszy podczas sesji. Niektóre kwestie są niejasno
przedstawiane przez członków rodziny (celowo lub niezamierzenie). Pytania mogą
służyć ustaleniu m.in. kolejności zachowań (kto, kiedy i jak się zachowywał) lub tego,
czego dana osoba doświadczała (co myślała lub czuła) w kontekście zachowania
innego członka rodziny. Można też dopytywać o znaczenie, jakie pewnym słowom
lub wyrażeniom nadaje klient („Co miał pan na myśli, gdy powiedział pan...”, „Jak
rozumie pani...”). Nie dla wszystkich bowiem dane słowo oznacza to samo.

#206
Kiedy w Wielkiej Brytanii uczyłem się psychoterapii, bałem się bariery językowej.
Gubiłem się, gdy miałem do czynienia z potoczną angielszczyzną lub ze slangiem.
Powiedziałem kiedyś swojemu tutorowi, że jak tak dalej pójdzie, będę w stanie służyć
psychoterapią wyłącznie Elżbiecie II, gdyż tylko ją dobrze rozumiem. Tutor
zaprowadził mnie wtedy do biblioteki i pokazał fragment nagrania sesji prowadzonej
przez Salvadora Minuchina. Minuchin jest Żydem, który urodził się w Argentynie, ale
pracował w Stanach Zjednoczonych. Mówił po angielsku z silnym akcentem.
Podczas sesji dopytywał o znaczenie pewnych słów użytych przez klientów,
usprawiedliwiając się tym, że angielski nie jest jego językiem ojczystym. Nie wiem,
czy udawał, że nie rozumie, lecz dzięki temu członkowie rodziny musieli się spokojnie
zastanowić, co chcą powiedzieć. Minuchin klaryfikował znaczenie pewnych słów,
sprawdzał, czy on i klienci mają to samo na myśli.
Nie muszę chyba nikogo przekonywać, jak ważne jest to w psychoterapii. Dopytując
o znaczenie, budujemy porozumienie z rodziną. Zachowujmy się zatem trochę tak,
jakbyśmy się uczyli nowego języka, języka rodziny.
Pytania służące przerwaniu destrukcyjnych wzorców zachowań. Czasami w trakcie
sesji para lub rodzina zaczyna odtwarzać jakiś destrukcyjny wzorzec zachowania, co
jedynie zwiększa napięcie. Terapeuta powinien wówczas interweniować. Jedną z
metod jest zadanie w odpowiednim momencie pytania.
Gdy rodzina kolejny raz powtarza ulubioną sekwencję zachowań, można powiedzieć:
„Chciałbym przerwać w tym momencie, czy mogę? Chcę zapytać, czy tak właśnie
zachowują się państwo w domu. Kiedy pan mówi..., to pani mu odpowiada, a wtedy
pan zamyka się w sobie, na co pani wybucha... Czy dobrze to zaobserwowałem?”.
Zamiast być świadkiem kolejnej kłótni, zachęcamy klientów do przeanalizowania
sekwencji zachowań i wspólnego zastanowienia się, co można w niej zmienić.

#207

Oczywiście naiwnością byłoby mieć nadzieję, że za pierwszym razem uda się


zmienić utrwalony sposób komunikacji. Chodzi jednak o to, aby członkowie rodziny
nie odtwarzali na sesji wciąż tych samych zachowań, które znają z domu, gdyż
stracą motywację do przychodzenia na spotkania.
Pytania o przyszłość. Przyjęło się (zapewne to wpływ psychoanalizy) pytanie
pacjentów przede wszystkim o to, co było. Przeszłość rodziny terapeuta bada m.in.
za pomocą genogramu. Może jednak pytać i o jej przyszłość. Po co? Otóż jeśli
rodzina nie ma wizji przyszłości, grzęźnie w „tu i teraz”, co często oznacza
nieporozumienia, napięcie, wzajemne pretensje.
Szczególną formą pytań o przyszłość są pytania o cud. To technika wywodząca się z
krótkoterminowej terapii zorientowanej na rozwiązanie. Terapeuta pyta o to, co by się
stało, gdyby zdarzył się cud i problemy, z którymi klient zgłosił się na terapię,
uległyby rozwiązaniu, na przykład kiedy klient spał. Po czym klient poznałby, że
zdarzył się ten cud? W ten sposób terapeuta uzyskuje opis preferowanej przyszłości.
Poza tym dowiaduje się, jak chcieliby się zachowywać wobec siebie członkowie
rodziny. Metoda ta została dokładniej opisana m.in. w książce Postmodernistyczne
inspiracje w psychoterapii (Chrząstowski i de Barbaro, 2011).
Niektórzy terapeuci są niechętni pytaniu o przyszłość, gdyż uważają, że odwraca to
uwagę pacjenta od teraźniejszości i od rozwiązywania bieżących problemów, a
sprzyja pogrążaniu się w marzeniach. Aby uniknąć tego zagrożenia, należy
prowadzić rozmowę o przyszłości tak, by nawiązywała do teraźniejszości, na
przykład zapytać, co pacjent może zrobić, aby uczynić pierwszy krok ku preferowanej
przyszłości.
Pytania normalizujące. Normalizacja jest jedną z technik terapeutycznych mających
na celu wykazanie, że jakieś zachowanie w pewnym kontekście jest normalne, nie
budzi zdziwienia ani nie świadczy o zaburzeniach emocjonalnych.

#208

Terapeuta może oczywiście powiedzieć parze lub rodzinie, że coś wydaje mu się
zrozumiałe, ale może też dowieść tego za pomocą pytań.
Pytania te są szczególnie przydatne, gdy członkowie rodziny mają poczucie, że to,
czego doświadczają, jest nienormalne lub dziwne. Przekonania te mogą być
ugruntowane i wzmacniane społecznie. Takim przekonaniem jest na przykład to, że
jeśli ktoś zajmuje się osobą przewlekle chorą lub z niepełnosprawnością
intelektualną, powinien to robić chętnie i nie doświadczać przy tym silnych
negatywnych emocji (Rivett i Street, 2009). Jeśli te negatywne emocje się pojawiają,
opiekun ma poczucie winy, obwinia się o nieczułość i izoluje od otoczenia.
Pytania normalizujące służą temu, aby pacjent dostrzegł, że to, co czuje, jest
zrozumiałe, normalne, właściwe. Terapeuta pyta zatem: „Jak pan myśli, w jakim
stopniu to, co pan przeżywa, jest typowe dla osób opiekujących się przewlekle
chorymi?” lub „Jak się pani wydaje, czy zachowanie męża po utracie pracy jest aż tak
bardzo nietypowe w porównaniu z zachowaniem innych mężczyzn, którzy stracili
pracę?”.
Te same pytania można wykorzystać do wskazania nietypowości lub dziwaczności
niektórych zachowań. W niektórych rodzinach pewne reakcje uchodzą za całkowicie
normalne, chociaż naruszają dobro innych osób. Z własnej praktyki terapeutycznej
pamiętam pewną parę. Przy okazji rozmowy o czymś zupełnie innym dowiedziałem
się, że mąż poddusza żonę poduszką. Tak karze ją za drobne przewinienia. Żona
traktowała to jako coś naturalnego w małżeństwie (miała podobne wzorce w rodzinie
pochodzenia). Czasem terapeuta musi zatem podważyć zastany rodzinny porządek.
Sugestie. Pytania mogą sugerować parze lub członkom rodziny pewne rozwiązania
czy nowe sposoby reagowania. Terapeuta nie instruuje klientów wprost (ma to wady
omówione w podrozdziale dotyczącym psychoedukacji, zob. dalej). Jego
podpowiedzi ukryte w pytaniach mają mniej kategoryczny charakter, klientowi łatwiej
je odrzucić lub przyjąć (bo traktuje je niemal jak własny pomysł).

#209

Sugestie mogą na przykład przybierać taką formę: „A co by było, gdyby...?”. Co by


się stało, gdyby rodzinna kłótnia przebiegła według innego schematu? Co by było,
gdyby mąż zmienił sposób odnoszenia się do żony? Jakie miałoby to konsekwencje,
gdyby matka zdecydowała się po raz pierwszy w życiu przeprosić syna za swoje
słowa? Co by się stało, gdyby tym razem matka nie wtrąciła się do kłótni między
synem a mężem?
Szczególnym rodzajem pytań są pytania cyrkularne oraz pytania o wyjątki. Omówię
je w osobnych podrozdziałach ze względu na ważne miejsce, jakie zajmują w terapii
rodzin.

Pytania cyrkularne
Pytania cyrkularne to pytania zadawane przez terapeutę jednemu z członków rodziny
o innych jej członków. Mają one na celu: 1) zebranie informacji o relacjach w
rodzinie; 2) ułatwienie członkom rodziny rozmowy o ich wzajemnych relacjach; 3)
zachęcenie ich do myślenia o sobie nawzajem jako o pewnej dynamicznej całości, a
nie jako o zbiorze osób, które funkcjonują niezależnie (Edwards, 2011; Tryjarska,
2005). Tę technikę pracy wprowadził zespół mediolański.
Barbara Tryjarska (tamże) w swoim artykule poświęconym pytaniom cyrkularnym
wymienia kilka reguł dotyczących ich zadawania:

• Pytanie ma dotyczyć interakcji między członkami rodziny w konkretnych warunkach


(a nie odnosić się do interpretacji zachowań). Przykład: Kiedy twój brat wraca późno
do domu, to kto z nim wtedy rozmawia?

#210

• Pytanie ma dotyczyć różnic w zachowaniu poszczególnych członków rodziny (a nie


skupiać uwagę na ich stanach wewnętrznych). Przykład: Kto bardziej się denerwuje,
gdy brat wraca późno do domu, mama czy tata?
• Pytanie może dotyczyć prośby o sklasyfikowanie członków rodziny pod względem
częstości lub nasilenia jakiegoś zachowania lub jakiejś cechy.
Przykład: Kto jest bardziej surowym rodzicem: mama czy tata?
• Pytanie może dotyczyć zmiany zachowania w jakiejś hipotetycznej sytuacji.
Przykład: Czy myśli pani, że mąż nie starałby się zmienić swojej relacji z córką,
gdyby ciągle był zdrowy?

W literaturze można znaleźć inne przykłady podziału pytań cyrkularnych **26.


Odpowiedź na tego typu pytania często staje się początkiem rozmowy między
członkami rodziny. Jeśli rozmowa ta wydaje się produktywna, warto ją
podtrzymywać. Terapeuta może też pytać innych członów rodziny, czy zgadzają się z
odpowiedzią, którą usłyszeli. Musi tylko uważać, aby nie zadawać pytań w sposób
mechaniczny, gdyż ciągłe powtarzane zaczynają irytować uczestników sesji.
Zaletą pytań cyrkularnych jest to, że są neutralne i nie prowokują do wzajemnego
oceniania się ani oskarżania. Co więcej, ułatwiają one każdemu dostrzeżenie jego
własnego wkładu w powstanie problemu. Uczestnicy terapii dość chętnie
odpowiadają na pytania cyrkularne, gdyż zwykle nikt nie ma oporów przed
komentowaniem zachowania innych osób.
Prowadzono badanie nad wpływem różnego typu pytań zadawanych przez terapeutę
na siłę sojuszu terapeutycznego (szczegóły tego badania opisała Tryjarska w
przytaczanym artykule). Okazało się, że pytania cyrkularne bardziej niż pytania
innego rodzaju sprzyjały silniejszemu sojuszowi terapeutycznemu.

#211

Interwencja paradoksalna
Technika ta polega na tym, że terapeuta podaje rodzinie sprzeczne instrukcje, przez
co stawia ją w sytuacji niemożliwej do rozwiązania za pomocą logicznego myślenia.
Interwencję paradoksalną stosuje się przede wszystkim w terapii komunikacyjnej
oraz strategicznej, korzystał z niej też często Milton Erickson **27 (za: Simon i
Stierlin, 1998).
Jest kilka rodzajów interwencji paradoksalnych. O jednym z nich - przeformułowaniu -
napisałem w odrębnym podrozdziale. Inne to na przykład zalecanie symptomu lub
jego powstrzymywanie. Zalecanie polega na zachęcaniu rodziny do nasilania
zachowania, które ma zostać wyeliminowane. Powstrzymywanie to zniechęcanie do
zmiany, twierdzenie, że nie jest ona możliwa.
Jeśli klient na polecenie terapeuty potrafi nasilić pewne własne zachowania, oznacza
to, że jest w stanie do pewnego stopnia nad nimi panować. Skoro może je nasilać,
prawdopodobnie może je również osłabiać. Jeżeli buntuje się przeciwko zaleceniu
terapeuty, redukuje niepożądane reakcje (polecenie dotyczyło przecież ich nasilenia).

#212

Według Geralda Weeksa i Luciana L’Abatego (2000) psychoterapeuci uwierzyli w to,


że powinni zawsze dążyć do spowodowania zmian w życiu klienta lub przynajmniej
do nich zachęcać. Autorzy piszą:

Oczekuje się od niego [terapeuty] wsparcia i optymistycznego spojrzenia w


przyszłość. Jeśli terapia nie przebiega gładko, terapeuta musi się bardziej starać.
Zdarza się, że im większy jest jego wysiłek, tym mniejszy jest udział pacjenta. Tego
typu podejście może doprowadzić do uzależniającego związku, w którym terapeuta
przyjmuje rolę wybawcy. Kiedy jest już oczywiste, że zmiana nie nastąpiła, terapeuta
z reguły zarzuca klientowi brak współpracy albo kończy leczenie, kierując pacjenta
do innego specjalisty (tamże, s. 131).

Terapeuta w ramach interwencji paradoksalnej pozornie powstrzymuje klienta przed


zmianą, oczekując odwrotnego efektu: że zachęci go tym do dążenia do zmiany.
Ciekawą techniką paradoksalną jest tzw. podzielanie stanowiska, co polega na tym,
że terapeuta potwierdza i uskrajnia przekonania pacjenta lub wyolbrzymia jego
zachowania (Weeks i L’Abate, 2000). Czasami dopiero przejaskrawienie pewnych
poglądów lub reakcji unaocznia ich dysfunkcjonalność i może doprowadzić do
zmiany. Terapeuta może zatem w trakcie sesji rozważać wspólnie z matką, co ona
mogłaby jeszcze zrobić dla dzieci, aby żyły wygodniej, łub z ojcem - jakie nowe
sposoby może on wymyślić w celu zdyscyplinowania członków swojej rodziny.
Wykorzystanie interwencji paradoksalnych wymaga dobrego przygotowania. Często
traktujemy je jako „lekarstwo drugiego rzutu” stosowane dopiero wówczas, gdy inne
metody zawiodą. Jay Haley (1957, 1976, za: Simon i Stierlin, 1998), opisując
interwencje paradoksalne, zwracał uwagę na to, że należy przede wszystkim jasno
zdefiniować problem i cel terapii, a później sporządzić jej plan.

#213

Dopiero wtedy można przystąpić do sformułowania instrukcji paradoksalnej. Należy


ją przedstawić tak, aby nie było możliwe jej anulowanie ani komentowanie. Dlatego
często tego typu instrukcje są podawane jako zadanie domowe - terapeuta prosi o
wykonanie go i kończy sesję, nie wdając się w dalszą rozmowę (Weeks i L’Abate,
2000).

Przeformułowanie, zmiana etykietki, pozytywna konotacja


Zacznę tym razem muzycznie. Czytelnicy kojarzą zapewne wykonawcę muzyki pop
George’a Michaela (a przynajmniej jego przebój Last Christmas). Otóż ów piosenkarz
był podejrzewany o homoseksualizm. Pewnego dnia przyłapano go w toalecie
publicznej w Beverly Hills, gdy zbyt energicznie próbował się zbliżyć do innego jej
użytkownika. Wstyd, hańba, wyrok sądu - 80 godzin prac społecznych. Koniec
kariery? Bynajmniej! Michael kręci teledysk, w którym pośrednio opowiada swoją
historię. Nad Los Angeles lata policyjny helikopter, którego załoga tropi różne osoby
hetero- i homoseksualne namiętnie się całujące. Toaleta publiczna zamienia się w
dyskotekę, w której pląsają wystylizowane na policjantki kobiety. George Michael z
czegoś, co mogło się stać powodem klęski, zrobił przebój, zmieniwszy kontekst
swojej wpadki. O to właśnie chodzi w przeformułowaniu.
Przeformułowanie zalicza się do technik paradoksalnych (Weeks i L’Abate, 2000).
Jest dość powszechnie stosowane w różnych podejściach terapeutycznych, a także
w życiu społecznym, polityce, marketingu. Polega na zmianie znaczenia, jakie klient
nadaje swojemu doświadczeniu lub zachowaniu. To technika niezwykle użyteczna,
gdyż prowadzi do znalezienia takiego opisu tego, co się dzieje w rodzinie, w którym
wszystkim jej członkom przypisywane są dobre intencje, a zatem nikt nie jest
traktowany jako zły, chory czy sprawca kłopotów (co jest zbieżne z postulatami
systemowymi).

#214

Ułatwia to nie tylko wzajemne porozumienie się tych osób, lecz także zobaczenie w
nowym świetle tego, co się między nimi dzieje. Przeformułowanie zazwyczaj ma
charakter pozytywnej konotacji, unaocznia dążenie rodziny do zachowania
homeostazy.
Ze zmianą etykietki mamy do czynienia wtedy, kiedy komuś przypisywana jest
określona cecha lub intencja, przyprawiana gombrowiczowska gęba. Czasami klient
sam sobie taką gębę przyprawia. To jest właśnie etykietka, którą terapeuta stara się
zmienić poprzez poszukanie innego znaczenia dla tej cechy albo problemowego
zachowania. Weeks i L’Abate (tamże, s. 115) podają wiele przykładów takiej zmiany:
z „wycofywania się” na „dbanie o siebie”, z „niezdecydowania” na „badanie
wszystkich możliwości”, z „płaczliwości” na „zdolność wyrażania emocji”, z „bierności”
na „zdolność do akceptowania rzeczy takimi, jakie są” itd. Kolejny przykład cytowany
przez autorów książki o paradoksie dotyczy nadania nowej etykietki motywacji
rodziny do terapii. Proponują oni, aby powiedzieć klientom, że tylko silna rodzina jest
w stanie się przyznać do swoich problemów i słabości.
W ramach pozytywnej konotacji (nazywanej też pozytywnym oznaczaniem
zachowań) terapeuta ocenia pozytywnie zachowania członków rodziny zwykle
uważane w niej za złe lub patologiczne (Simon i Stierlin, 1998). Przedstawia je w
nowym dla rodziny świetle i nadaje im inne znaczenie. Przypisuje wszystkim osobom
pozytywną motywację i uznaje, że dążą one do zachowania spójności rodziny.
Interwencja ta opiera się na założeniu, że objawy mają efekt stabilizujący: pozwalają
utrzymać homeostazę. Próba naruszenia równowagi będzie więc budziła opór, gdyż
działa destabilizująco. Pozytywna konotacja ma na celu zmianę zachowania przy
jednoczesnym zminimalizowaniu oporu rodziny.

#215

Dzięki nadaniu pozytywnego znaczenia opór przed zmianą jest mniejszy (jeśli
chcemy, aby ktoś zmienił swoje zachowanie, bardziej skuteczne będą pochwały niż
krytyka; osoba pochwalona będzie bardziej skłonna do współpracy). Najlepiej, jeśli
terapeucie uda się pozytywnie oznaczyć zachowanie jednej osoby w kontekście
zachowania innych członków rodziny (Tryjarska, 2006).
Barbara Tryjarska (tamże, s. 129-130) podaje kilka przykładów pozytywnych
konotacji:

[...] skrajne wycofanie psychotycznego członka rodziny określane jest jako niezwykłe
poświęcenie dla utrzymania spójności rodziny; agresywne zachowanie dorastającego
syna oznaczane jest jako wyraz niezależności; stałe, ostre kłótnie między
małżonkami - jako przejaw niewygasłych uczuć między nimi.

Herbert i Irene Goldenbergowie (2006, s. 281) posługują się jeszcze innym


przykładem tego typu interwencji: „Twoje dziecko nie chodzi do szkoły, gdyż chce
zapewnić towarzystwo swej samotnej matce”. Pozytywna konotacja ma tworzyć
dobry grunt pod zastosowanie interwencji paradoksalnej.

Eksternalizacja
Eksternalizacja to technika wywodząca się z psychoterapii narracyjnej (Morgan,
2011), szkoły zaliczanej do nurtu postsystemowego, zatem przyjmującego założenia
konstrukcjonizmu społecznego, o którym wspominałem w rozdziale 1. Eksternalizacja
weszła do kanonu technik terapii rodzin. Można ją również z powodzeniem
wykorzystywać w terapii indywidualnej. Została dość dokładnie opisana w polskiej
literaturze psychologicznej (Chrząstowski i de Barbaro, 2011).

#216

Zacznę od tego, że eksternalizacja jest czymś więcej niż tylko techniką


terapeutyczną (tamże). U jej podstaw leży założenie, że problemy trzeba oddzielić od
ludzi, którzy je mają. Każdy zmaga się z jakimiś problemami, ale nie określają one
człowieka w całości, nie determinują tego, kim jest. To kontynuacja myślenia
systemowego, w którym problem lokowano nie w poszczególnych osobach, tylko w
relacjach, jakie te osoby tworzą. Właśnie relacje są problemem.
Podczas rozmów z klientami poświęconych eksternalizacji problem jest
personifikowany. Porównuję go czasem do gościa, który siedzi za długo i którego
gospodarze chcą się pozbyć, ale nie wiedzą, jak to zrobić. Nawet jeśli starają się na
niego nie zwracać uwagi, on wpływa na to, co robią, ponieważ rozsiadł się w dużym
pokoju przed telewizorem nastawionym naprawdę głośno.
Eksternalizacja wymaga specyficznego użycia języka od terapeuty, który wypowiada
się o problemie tak, by sugerować, że jest czymś on odrębnym od pacjenta lub
rodziny. Drobna modyfikacja sposobu mówienia o problemie stanowi forpocztę
zmiany. Przypominam w tym miejscu, że według terapeutów, których praca
inspirowana jest konstrukcjonizmem społecznym, problemy są konstruktami
językowymi. Jeśli zmienimy sposób wyrażania się o problemie, zmieni się także sam
problem.
Klasycznie eksternalizacja przebiega w czterech etapach.

1. Nazwanie problemu. Klient z terapeutą szukają nazwy, która najlepiej opisywałaby


problem. Czasami ta nazwa narzuca się klientowi sama, w innych przypadkach
terapeuta musi mu pomóc. Pomoc nie oznacza jednak nazwania problemu za klienta.
W siłowni trener nie podnosi sztangi za ćwiczącego, natomiast udziela wskazówek,
jak to zrobić.
2. Analiza skutków problemu. Terapeuta prosi, aby klient przeanalizował, jak problem
wpływa na jego życie. Zanim cokolwiek zrobi się z problemem, trzeba go dobrze
poznać.

#217

Wrócę do metafory niechcianego gościa. Obmyślenie skutecznego planu pozbycia


się go z domu wymaga znajomości jego słabych stron. Lubi oglądać programy
sportowe? Świetnie, trzeba zatem wyłączyć telewizor. Upodobał sobie podane przez
gospodarzy zimne piwo? „Jaka szkoda - usłyszy - właśnie się skończyło”.
3. Ocena skutków problemu. Nie można z góry zakładać, że problem ma tylko
negatywne skutki - zwłaszcza w rodzinie. Gość z mojej metafory przeszkadza mamie
i tacie, ale dzieci są zadowolone z jego obecności, bo nie muszą iść spać. Warto
pytać klientów o skutki problemu, żeby lepiej poznać wszystkie jego uwarunkowania.
4. Uzasadnienie oceny. Terapeuta prosi klienta o uzasadnienie oceny - dlaczego
skutki problemu ocenia jako pozytywne, negatywne lub neutralne. Warto przy tym
pamiętać, że kryje się tu pewien trik. Otóż terapeuta, kiedy prosi o uzasadnienie
oceny, jednocześnie motywuje klienta do zmiany. Klient musi przekonać sam siebie,
że problemem warto się zająć, ponieważ jest uciążliwy.

Terapeuci narracyjni twierdzą, że eksternalizować można praktycznie wszystko, w


tym także zasoby, dzięki czemu stają się one dla klienta bardziej widoczne i łatwiej
może z nich skorzystać. Eksternalizacja nie zawsze jednak musi mu odpowiadać.
Może się wydawać dziwaczna - w takim wypadku należy z niej zrezygnować.
Czasem budzi się obawa, że jej zastosowanie zdejmuje odpowiedzialność z klienta.
W końcu może on zawsze powiedzieć: „Ja tego nie zrobiłem, winę ponosi mój
problem, ja jestem OK”. Pobrzmiewa w tym usprawiedliwienie, które zapewne zdarza
się Czytelnikom słyszeć od niektórych osób: „Taki już jestem!” (w domyśle: „i nigdy
nie uda mi się zmienić”) lub „Miałem trudne dzieciństwo, więc teraz mam w życiu pod
górkę”.

#218

Dobrze poprowadzona rozmowa eksternalizacyjna uwidocznia jednak nie tylko wpływ


problemu na osobę, lecz także to, jak osoba wpływa na problem. Nie wystarczy
analiza tego, jak problem oddziałuje na parę lub rodzinę, trzeba się przyjrzeć, jak
para lub rodzina oddziałuje na problem.

Pytania o wyjątki
Skoro mowa o tym, że również pacjent, para lub rodzina mogą mieć wpływ na
problem, przejdźmy do kolejnej techniki - pytań o wyjątki. Wywodzi się ona z terapii
narracyjnej oraz krótkoterminowej terapii zorientowanej na rozwiązanie
(Chrząstowski i de Barbaro, 2011; White, 2007). Oba te podejścia zaliczamy do
postsystemowych. Jednym z ich wyróżników jest to, że w mniejszym stopniu skupiają
się na patologii, a bardziej na zasobach, mocnych stronach i preferowanej przez
pacjenta przyszłości. Każda para lub rodzina, która się zgłasza do terapeuty, ma
swoje mocne strony lub obszary funkcjonowania wolne od problemu. Gdyby problem
panował nad nimi niepodzielnie, nie dopuściłby przecież do tego, by się zgłosiły na
terapię. Sęk w tym, że ludzie czasem zapominają o swoim potencjale lub go nie
dostrzegają. Wyjątki, o które pyta terapeuta, to właśnie takie zapomniane
umiejętności albo wymazane z pamięci dobre chwile rodziny lub pary. Skoro ludzie
są ze sobą, to zapewne coś ich kiedyś łączyło, spodobali się sobie, coś między nimi
zaiskrzyło. Od tamtego czasu padło tyle przykrych słów, tyle było wzajemnych
zranień, kłopotów, że całkowicie stłumiły pamięć o tym, co dobre. Trzeba ją
odświeżyć.
Na co dzień łatwo zapominamy o wyjątkach. Terapeuta ma przywołać je z pamięci.
Wyjątkiem może być kawa powoli pita po wstaniu z łóżka, kiedy wszyscy członkowie
rodziny jeszcze śpią i nie zaczął się dzień pełen obowiązków i napięć.

#219

Wyjątkiem bywa przyjemny SMS od przyjaciółki i wieczorna relaksująca kąpiel.


Wyjątki mogą być bardzo zwyczajne, proste. W terapii mają moc zmiany całej
opowieści snutej przez członków rodziny.
Alice Morgan (2011, s. 51-52) podaje następujący przykład wyjątku zaczerpnięty z
psychoterapii pary:

Josh i Tienne zgłosili się na konsultację, ponieważ chcieli uwolnić się w swoim
związku od „dystansowania się” i „zazdrości”. [...] Terapeuta zapytał, kiedy czuli się
ze sobą bardziej związani, zanim dystans i zazdrość zakłóciły ich relację. Tienne
opowiedziała o tym, jak lubili piesze wycieczki i wspólne oglądanie filmów, a Josh o
udanych wspólnych wakacjach na żaglówce kilka miesięcy temu. „Właściwie dalej
razem żeglujemy i nie jest to takie złe - dodała Tienne. - Wtedy on mi czasem o
czymś mówi i zawsze mnie to zaskakuje”. „No tak, zawsze między nami jest lepiej po
wyprawie na żagle - przytaknął Josh - ale to nie zdarza się zbyt często”. Na pytanie
terapeuty, jak nazwaliby te chwile, który spędzają razem na żeglowaniu, odpowiedź
Josha brzmiała: „bliskość”, a Tienne: „porozumienie”.

Wyjątki mogą dotyczyć zachowania, sposobu myślenia, doświadczania, przeżywania


emocji. Mają być ważne dla klienta - to on nadaje im to wyjątkowe znaczenie, nie
terapeuta. Szukanie wyjątków nie oznacza skupiania się na pozytywach. Wyjątek to
coś, co nie pasuje do utrwalonej, zdominowanej przez problem narracji, a dzięki temu
wprowadza do niej pozytywny ferment, zmusza do refleksji, a często nawet i do
rewizji poglądów. Wyjątki zwykle dotyczą przeszłości - terapeuta poszukuje ich w
historii klienta. Zdarzają się jednak i w czasie teraźniejszym podczas sesji, na
przykład pochmurny klient uśmiecha się, uległa osoba nie zgadza się w jakiejś
kwestii z terapeutą, spokojny pacjent wybucha złością... Bywa, że odnoszą się do
przyszłości. Dzieje się tak, gdy klient w rozmowie z terapeutą zaplanuje jakiś nowy
sposób reagowania, będzie się starał inaczej niż dotychczas pomyśleć o jakimś
wydarzeniu itp.

#220

Etapy rozmowy o wyjątkach są analogiczne do tych podczas rozmów


eksternalizacyjnych. Terapeuta zaczyna od ustalenia, co jest wyjątkiem. Następnie
prosi, aby klient postarał się jak najdokładniej opisać ów wyjątek. Później sprawdza,
czy ocenia on wpływ wyjątku jako pozytywny, negatywny lub zróżnicowany, i w końcu
prosi go o uzasadnienie tej oceny. Brzmi to prosto, ale w praktyce jest znacznie
trudniejsze. Para lub rodzina widzi świat z perspektywy problemu i nie dostrzega
wyjątków. Terapeuta musi czasem nieźle się napracować, aby klienci odszukali jakiś
wyjątek w swoim życiu rodzinnym. Może pytać o okres przed pojawieniem się
problemu albo o to, kiedy problem na jakiś czas ustąpił lub był mniej dokuczliwy.
Zachęca rodzinę do szukania kontekstu, w którym nie występuje on lub jest mniej
nasilony. Stara się ustalić, jak udało się klientom podtrzymać w sobie dość nadziei na
poprawę sytuacji, by nadal przychodzili na sesje. Zadaje także pytanie o to, co
członkowie rodziny robią, aby nie dopuścić do narastania problemu.
Terapeuta narracyjny, odkrywając kolejne wyjątki, stara się je połączyć w jedną
opowieść. Z pojedynczym wyjątkiem jest bowiem tak, że łatwo go zlekceważyć. Kilka
wyjątków ma siłę. Mówiąc językiem terapii narracyjnej, można stwierdzić, że
wzbogacają one opowieść rodziny i ją zmieniają. Z perspektywy narracyjnej para lub
rodzina zgłasza się na terapię, snując ubogą opowieść typu: „Nasz syn sprawia
kłopoty wychowawcze”, „Mąż mnie zdradził” itp. To opowieść zdominowana przez
problem. Terapeuta nie podważa jej prawdziwości, lecz stara się przekonać klientów,
że nie zawiera ona całej prawdy o ich rodzinie. Na potwierdzenie swojej tezy
przywołuje wyjątki jak zapomniane fotografie z rodzinnego albumu.

#221

Pisanie listów
Pisanie listów to kolejna technika terapii narracyjnej (Fox, 2010) wykorzystywana
przez terapeutów systemowych. (Niektórzy zapewne uznają wysłanie listu do
pacjenta za błąd w sztuce, ponieważ może mu to sugerować możliwość zmiany
charakteru relacji między nim a terapeutą na bardziej przyjacielski).
Najczęściej celem napisania listu jest podsumowanie tego, co się działo podczas
sesji i ewentualnie podzielenie się refleksjami, które przyszły terapeucie do głowy po
jej zakończeniu. Terapeuta ma możliwość sporządzenia notatek po każdej sesji.
Dzięki nim lepiej pamięta, co się w jej trakcie działo. Nawet o ważnych kwestiach
łatwo zapomnieć, ponieważ czasem pojawia się ich kilka i często towarzyszą im silne
emocje.
Notatki prowadzą także klienci. Pamiętam, jak poczułem się zaniepokojony, gdy moja
klientka wyjęła notesik i zapisała jakieś wypowiedziane przeze mnie zdanie.
Zapytałem, co robi. Spokojnie odpowiedziała, że to dla niej ważna uwaga i chce ją
zapamiętać: „Pan przecież robi swoje notatki ze spotkania, a ja nie mogę?”.
Niekiedy sesje są nagrywane. Rodzina lub para może oczekiwać, że terapeuta
udostępni im to nagranie. Tego się jednak nie praktykuje. Po pierwsze, nie wiadomo,
w jaki sposób członkowie rodziny wykorzystają nagranie (nie należy zakładać, że
mają złe intencje, ale pod wpływem silnego stresu mogą go użyć do ośmieszenia lub
skompromitowania partnera). Po drugie, samodzielne odsłuchiwanie przez klientów
nagrania z sesji odbywa się całkowicie poza kontrolą terapeuty, nie może on zatem
czuwać nad interpretacją niektórych sformułowań. Jeśli członkowie rodziny
zrozumieją je niewłaściwie, doprowadzi to do eskalacji napięcia i konfliktu.

#222

Pisząc list terapeutyczny, warto się kierować kilkoma wskazówkami:

• Ustal z klientem, czy zgadza się na otrzymywanie listów i w jakiej formie.


• Bądź zwięzły, skup się na głównych punktach sesji i tym, co przede wszystkim
chcesz przekazać.
• Unikaj terapeutycznego żargonu, pisz proste zdania, cytuj wypowiedzi z sesji.
• Nie zamieszczaj w liście interpretacji ani nowych hipotez. Odwołuj się bezpośrednio
do tego, co się działo na spotkaniu.
• Formułuj przypuszczenia zamiast twierdzeń.
• Odwołuj się do wyjątków, jakie zauważyłeś podczas sesji.
• Na końcu listu możesz zawrzeć dodatkowe pytania, nie powinno być ich jednak
zbyt wiele.
• Napisz klientowi, że nie oczekujesz od niego odpowiedzi, gdyż list omówicie na
następnym spotkaniu. Nie wdawaj się z nim w dalszą korespondencję.
• Nie ma potrzeby dopracowywać listu w każdym szczególe. Ważne, aby niósł istotne
dla klienta i dla ciebie treści.

Nie należy mylić listów terapeutycznych z terapią korespondencyjną. Do tego


zagadnienia wrócę w rozdziale 8 poświęconym dylematom etycznym i praktycznym.
Jest ważne, by wysłanie listu wcześniej uzgodnić z pacjentem. Niespodziewany list
od terapeuty nie musi być miłą niespodzianką. Bywa traktowany po prostu jak
narzucanie się.
Listy nie zawsze są wysyłane do uczestników terapii. Można na przykład napisać list
do członka rodziny, który odmawia uczestniczenia w sesji, a którego obecność -
zdaniem terapeuty - jest potrzebna. Jak pisałem, zaproszenie ustne przekazywane
przez członków rodziny nie zawsze okazuje się skuteczne.

#223

Jeśli zatem terapeuta uzna, że warto zaprosić nieobecną osobę, może to zrobić
listownie. Powinien tylko pamiętać, aby nie nalegać za bardzo. Ma raczej krótko
uzasadnić, dlaczego jej obecność jest ważna. Listy można też wysyłać do osób, które
nie uczestniczą w terapii, ale z jakiegoś powodu powinny się dowiedzieć o zmianach,
jakie postanowiła wprowadzić rodzina albo tylko jeden z jej członków. List wzmacnia
lub utrwala pozytywny kierunek podjętych zmian. Inni ludzie dowiadują się o nich i
poniekąd stają na ich straży - to trochę jak uroczysta przysięga przed wybranymi
osobami, rodzaj przyjętego zobowiązania.

Skale terapeutyczne
Skale terapeutyczne są narzędziem stosowanym w krótkoterminowej terapii
zorientowanej na rozwiązanie (Chrząstowski i de Barbaro, 2011). Chętnie sięgają po
nie również terapeuci poznawczo-behawioralni. Można się tymi skalami posługiwać w
terapii indywidualnej i rodzinnej. Niektórzy terapeuci nie lubią skal jako technik zbyt
upraszczających i trywializujących proces terapii, ale ja widzę kilka ich zalet. Przede
wszystkim dzięki nim można w prosty sposób zobrazować złożone zagadnienia.
Poza tym skale przykuwają uwagę, ożywiają terapię. Niejeden Czytelnik żachnie się
zapewne na taki argument. Terapeuta nie powinien przecież być cyrkowcem
zabawiającym publiczność. Zgadzam się z tym, niemniej twierdzę, że terapeuta
powinien na różne sposoby zadbać o efektywność swoich działań. Jeśli klient będzie
żywo zainteresowany tym, co się dzieje w trakcie terapii, są większe szanse, że
zaangażuje się w proces zmian. Skale przykuwają uwagę - to szczególnie ważne w
przypadku dzieci lub nastolatków, którym trudno się skupić przez 90 minut często
trudnej rozmowy.

#224
Zresztą wszyscy żyjemy w kulturze obrazkowej i to, co widzimy, najsilniej do nas
przemawia. Terapeuta powinien to uwzględniać. Oczywiście skale są tylko
narzędziem. Ich wykorzystanie porównuję do posługiwania się PowerPointem w
trakcie wykładu. Dobra prezentacja graficzna może uatrakcyjnić przekaz i ułatwić
dotarcie do większej liczby słuchaczy. Jeżeli jednak wykładowca mówi nieciekawie
albo temat jest nudny, żadne sztuczki techniczne nie pomogą.
Zwykle wykorzystuje się skale numeryczne od 0 do 10, chociaż możliwe jest
zastąpienie cyfr innymi oznaczeniami graficznymi, na przykład w różnym stopniu
uśmiechniętymi twarzami. W typowym zastosowaniu skali pacjent określa, jakie
zmiany chce wprowadzić w swoim życiu. Na początku terapeuta prosi: „Wyobraź
sobie skalę od 0 do 10, gdzie 10 reprezentuje sytuację, w której twoje nadzieje
spełniły się całkowicie, a 0 - zupełnie odwrotną” (George, Iveson i Ratner, 2008, s.
18). Istotne jest, aby dziesiątka reprezentowała różne możliwe sytuacje w
przyszłości, a nie jeden punkt docelowy. Dzięki temu powstaje obraz kilku wariantów
preferowanej przeszłości, co pozwala uniknąć pułapki zafiksowania na jednym celu:
„Będę szczęśliwy jedynie wtedy, kiedy...”. Sytuacje te klient opisuje sam. Terapeuta
zachęca go, aby ten opis był jak najdokładniejszy.
Po tym, jak zostaną opisane punkty 0 i 10, terapeuta pyta, w jakim punkcie skali
znajduje się klient obecnie. Niewiele osób wybiera punkt 0 („gorzej być nie może”),
chociaż zdarza się, że wskazują punkty 1, 2 lub 3. Potem przychodzi pora na
określenie przez klienta, jaki punkt na skali byłby dla niego wystarczająco dobry,
gdyby dotarł tam w wyniku terapii. W ten sposób zostaje wyznaczony jej cel. Klient
na prośbę terapeuty ma teraz opisać, po czym by poznał, że znajduje się w tym
punkcie skali. (Mają wtedy zastosowanie wszystkie reguły dotyczące wyznaczania
celu w terapii; zob. rozdział 4 dotyczący kontraktu).

#225

Kolejnym krokiem może być prośba o opisanie pierwszych oznak zachodzenia


pożądanej zmiany. To ważny etap, gdyż cele terapii mogą się wydawać odległe.
Opisanie tych oznak działa motywująco i wyznacza kierunek zmiany. Niejednokrotnie
jest odpowiedzią na często zadawane terapeutom pytanie: „Co mamy konkretnie
robić, aby poprawić swoją sytuację?”.
Skala nie powinna narzucać sztywnego planu działania. Kolejne punkty nie
reprezentują kroków, które klient ma zrobić, aby osiągnąć wyznaczony przez siebie
cel. Gdyby było inaczej, terapeuta stałby się kontrolerem postępów czynionych przez
klienta i utraciłby neutralność. To, czy klient zdecyduje się na podjęcie działań
prowadzących do zmiany, nie leży w zakresie odpowiedzialności terapeuty.
Skale bywają pomocne w ilustrowaniu różnych zagadnień w terapii - nie tylko w
wyznaczaniu celu. Stosuje się je z powodzeniem w terapii indywidualnej oraz terapii
pary lub rodziny. Wykorzystanie ich zależy od pomysłowości terapeuty. Mogą pomóc
zilustrować stopień zadowolenia członków rodziny z przebiegu terapii, poziom
nasilenia danego problemu i zmiany w tym zakresie z sesji na sesję, to, czego klient
chce więcej lub mniej w swoim życiu itp.
Tomasz Świtek (2009) zachęca do różnych modyfikacji pytań towarzyszących
tworzeniu skali, dzięki czemu terapeuta unika rutyny w jej stosowaniu. Czasami
zamiast skali terapeuci rysują różnego rodzaju diagramy lub wykresy. Szczególnie
przemawiają one do młodszych uczestników terapii, których można zaangażować w
przygotowywanie rysunków. Dla mnie rysowanie skali, podobnie jak tworzenie
genogramu, stwarza świetny pretekst do rozmowy z klientami.
#226

Zespoły: odzwierciedlający i świadków


Do udziału w terapii zaprasza się czasami dodatkowe osoby. Mogą to być inni
terapeuci - zespół odzwierciedlający - lub nieprofesjonaliści - zespół świadków.
Prowadzenie sesji różni się w zależności od tego, który zespół jest na niej obecny
**28. Zawsze akcentuje się jednak rolę, jaką mogą odgrywać osoby obce w radzeniu
sobie przez rodzinę z wnoszonymi problemami.
Problemy mają tę właściwość, że izolują pacjenta, biorą go niejako w posiadanie.
Para lub rodzina czuje się napiętnowana przez problem, wstydzi się go albo
wszystkie siły przeznacza na walkę z nim i przez to nie ma czasu ani energii na
kontakty społeczne, a przecież szczególnie potrzebuje wsparcia ze strony innych
ludzi. Poczucie osamotnienia narasta. Co więcej, przez to, że członkowie rodziny nie
kontaktują się z innymi, mogą nabrać przekonania, że ich problem jest wyjątkowy,
nierozwiązywalny i nikt nie zmaga się z niczym podobnym. Takie rodziny bywają jak
organizmy endemiczne, żyjące w odizolowanych rejonach świata: fascynujące i
straszne jednocześnie.
Powróćmy do jednego z głównych założeń podejścia systemowego, które mówi, że
problemy leżą w relacjach, jakie tworzą ludzie. A skoro relacje mogą prowadzić do
choroby, mogą też mieć moc uzdrawiającą. Uzdrawiającą relacją powinna być ta
między klientem a terapeutą. W psychoanalizie czy podejściu psychodynamicznym
stanowi ona najważniejszy katalizator zmiany. Niektórzy terapeuci postsystemowi
aranżują w trakcie sesji taką sytuację, aby pacjent miał możliwość skorzystania nie
tylko z relacji z psychoterapeutą.

#227

Zespół odzwierciedlający tworzą zwykle psychoterapeuci, którzy przysłuchują się


rozmowie terapeuty z rodziną, a następnie komentują ją w specjalny sposób. Ten typ
pracy opisywano w polskiej literaturze (Chrząstowski i de Barbaro, 2011), dlatego w
tym miejscu tylko zasygnalizuję jego istnienie. Twórcą tej metody jest norweski
psychiatra Tom Andersen (1990). Zastanawiał się on, co by się stało, gdyby rodzina
mogła posłuchać rozmowy, jaką toczy zespół koterapeutów zwykle znajdujących się
za lustrem weneckim. Zaproponował, aby po rozmowie terapeuty z rodziną pacjenci
mieli możliwość przysłuchania się temu, co mówią obserwujący ich koterapeuci, a
następnie skomentowania tego ponownie w rozmowie z terapeutą.
Wbrew pozorom nie jest łatwo tak skonstruować wypowiedź zespołu
odzwierciedlającego, aby nie była banalna i nie stanowiła echa tego, co padło w
rozmowie z terapeutą. Poza tym ta forma pracy wymaga dyscypliny ze strony
koterapeutów. Czytelnicy, którzy pracowali z koterapeutami w tradycyjny sposób
(terapeuta zarządzał przerwę w sesji i szedł się naradzać ze swoim zespołem),
wiedzą, jak nieefektywne to bywa. Koterapeuci czasami tworzą złożone hipotezy,
popisują się wiedzą, rzucają błyskotliwe uwagi... Jak to później przekazać rodzinie
tak, by mogła z tego skorzystać? Jak przełożyć żargon terapeutyczny na język
zrozumiały dla klientów? Dlatego, formułując wypowiedzi, zespół odzwierciedlający
powinien się kierować kilkoma zasadami:
• Zanim coś powiesz, zastanów się, czy członkowie rodziny będą mogli z tego
skorzystać i w jaki sposób to zrobią. To, co mówi zespół, nie może być popisem
retorycznym ani dowodem niesamowitej przenikliwości.
• Zadbaj o to, aby twoja wypowiedź nie była ani zbyt niepodobna, ani zbyt podobna
do tego, co mówi rodzina lub para.
• Członkowie zespołu powinni ze sobą rozmawiać, a nie wygłaszać monologi. W
swoich wypowiedziach powinni nawiązywać do wypowiedzi innych (zgadzając się z
nimi lub nie).

#228

• Członkowie zespołu podczas rozmowy patrzą na siebie i mówią do siebie, a nie do


rodziny ani do terapeuty. W ten sposób zachowują autonomię, nie kierują się tym, co
się członkom rodziny podoba lub nie podoba.
• Wypowiedź zespołu odzwierciedlającego ma brzmieć jak wspólnie budowana
opowieść, a nie jak punkty czy hipotezy odczytywane ze slajdów podczas
prezentacji.
• Wspólne budowanie opowieści nie oznacza całkowitej jednomyślności! Siła zespołu
tkwi w różnorodności prezentowanych perspektyw.
• Wypowiedź zespołu ma być zwięzła, zawierać najważniejsze treści. Zbyt rozwlekła
forma nuży, a klienci i tak nie zapamiętują wszystkiego.
• Członkowie zespołu powinni formułować zdania w postaci przypuszczeń: „Wydaje
mi się, że...”, „Zastanowiło mnie, gdy...”, „Możliwe, że jest...”. Zespół nie przedstawia
diagnoz, recept, prawd absolutnych.
• To, co mówi zespół, powinno być zakotwiczone w obserwacji. Dzięki temu rodzina
wie, jak się do tego odnieść.
• Członkowie zespołu dbają o to, by ich przekaz był pozytywny. Metoda zespołu
odzwierciedlającego to przede wszystkim pewien styl myślenia - życzliwego, ale
realistycznego spojrzenia na rodzinę. Na przykład Pedro Almodóvar w wielu swoich
filmach potrafi niezwykle przyjaźnie portretować bohaterów, co nie znaczy, że ich
oszczędza i upiększa. Członek zespołu odzwierciedlającego ma właśnie tak patrzeć
na swoich klientów.
• Członkowie zespołu akcentują możliwości, jakie stoją przed rodziną.

Jeszcze bardziej złożone jest odzwierciedlanie w przypadku rodzin z dziećmi. W


literaturze nie spotkałem się ze wskazówkami dotyczącymi zastosowania tej metody,
gdy jednym z klientów jest dziecko, a przecież to nierzadka sytuacja.

#229

Członkowie zespołu powinni zadbać o to, aby przynajmniej część ich wypowiedzi
była zrozumiała dla małego klienta. Najlepiej, aby używali imienia dziecka i wyraźnie
do niego adresowali fragmenty swoich wypowiedzi. Błędem jest pomijanie dziecka.
Nie należy również zakładać, że ono wiele rozumie, choć na swój sposób. Terapeuta
może potem w rozmowie z dzieckiem wrócić do tego, co powiedział zespół.
W pewnym sensie bardziej radykalną propozycją jest praca z zespołem świadków
(White, 2007). Do takiego zespołu terapeuta zwykle zaprasza nieprofesjonalistów.
Skąd ich wziąć? Terapeuci narracyjni często zapraszają swoich byłych klientów.
Trzeba pamiętać, że z punktu widzenia wielu terapeutów (zwłaszcza tych o orientacji
psychodynamicznej) jest to błąd. Zaproszenie byłego klienta niejako wiąże go z
terapeutą. Klient może wysnuć błędny wniosek, że jest dla terapeuty kimś
szczególnym, że ten chce z nim utrzymywać kontakt. Zgoda klienta na zostanie
świadkiem nie będzie w pełni autonomiczna, gdyż jest obciążona poczuciem
lojalności lub wdzięczności wobec terapeuty. Terapeuta nie wie też, w jakim
momencie życia zastaje swojego byłego klienta, co się z nim aktualnie dzieje, w
jakim jest stanie psychicznym. Wszystko to stwarza potencjalne zagrożenie dla
aktualnie prowadzonej terapii. Mimo tych obaw terapeuci narracyjni zapraszają
świadków. Oczywiście, zanim wezmą oni udział w sesji, terapeuta z nimi rozmawia i
wyjaśnia, na czym polega ich rola. Przede wszystkim zaś pyta członków rodziny, czy
są zainteresowani taką formą pracy.
Przebieg sesji w przypadku obecności zespołu świadków jest podzielony na kilka
etapów. Na początku odbywa się zwykła rozmowa terapeuty z rodziną. Następnie
terapeuta zwraca się do świadków i zadaje im kilka pytań dotyczących tego, czego
przed chwilą wysłuchali.

#230

Potem powraca do członków rodziny i prosi ich o komentarz do wypowiedzi


świadków. Na zakończenie wszyscy mają możliwość powiedzenia, jakim
doświadczeniem było dla nich to, w czym wzięli udział. Dzięki temu proces
terapeutyczny staje się bardziej zrozumiały i przejrzysty dla rodziny. Oto przykładowe
pytania, jakie terapeuta może zadać w tej fazie: „Co pani przychodziło do głowy w
poszczególnych momentach rozmowy?”, „Dlaczego zdecydował się pan na
zadawanie pytań o...?”, „Czy ma pani pomysły, jak inaczej można by poprowadzić tę
rozmowę?”, „O czym moglibyśmy dalej rozmawiać?” (Morgan, 2011).
Podczas pracy z zespołem świadków terapeuta nie przysłuchuje się biernie temu, co
oni mówią, ale prowadzi rozmowę z nimi i czuwa nad jej przebiegiem. Rozmowa ta
ma charakter ustrukturalizowany. Najpierw pada pytanie o to, co przyciągnęło uwagę
świadków, następnie proszeni są oni o powiedzenie, jakie obrazy, wyobrażenia, myśli
to w nich wywołało, zwłaszcza w związku z celami, wartościami, przekonaniami,
nadziejami, marzeniami klientów. Później terapeuta zachęca członków zespołu do
podzielenia się refleksjami, dlaczego właśnie to, a nie co innego przyciągnęło ich
uwagę w wypowiedziach klientów. Pyta też, w jaki sposób wiąże się to z ich własnym
życiem. Na końcu chce się dowiedzieć, czy wysłuchana rozmowa z rodziną wnosi
coś do życia świadków, daje im do myślenia, stwarza nową perspektywę. Pytania te
stanowią szkielet, wokół którego buduje się rozmowę ze świadkami. Terapeuta cały
czas czuwa, aby rozmowa nie potoczyła się w niepożądanym kierunku, a zatem by
świadkowie nie zaczęli na przykład dawać rad klientom, pocieszać ich, chwalić czy
krytykować. Terapeuta uzgadnia z członkami zespołu, kiedy i w jaki sposób może
interweniować, jeśli uzna to za konieczne.

#231

Jak widać, członkowie zespołu odzwierciedlającego dzielą się przede wszystkim


swoimi hipotezami dotyczącymi tego, co usłyszeli od klientów, dbając w
wypowiedziach o utrzymanie optymalnej różnicy, a więc takiej, która byłaby
najlepszym katalizatorem zmiany. Natomiast zespół świadków skupia się na tym, jaki
oddźwięk wywołuje w nich to, co usłyszeli. Opowiadają oni na nowo tę historię,
wzbogacając ją swoją perspektywą (ale jej nie zmieniają).
Zapraszanie byłych pacjentów wielu terapeutom wydaje się obarczone zbyt dużym
ryzykiem. Nic nie stoi jednak na przeszkodzie, aby świadkami byli ludzie znani
rodzinie, na przykład osoby zaangażowane w pomaganie jej, dalsi krewni,
przyjaciele. Można też tak poprowadzić sesję, że terapeuta pracuje z jednym z jej
członków, a pozostali tworzą grupę świadków. Przykładowo terapeuta rozmawia z
dzieckiem, a rodzice się temu przysłuchują. Następnie w rozmowie z terapeutą
komentują to, co usłyszeli (ich komentarz jest ukierunkowany przez jego pytania).
Czasami prosiłem swoich koterapeutów, aby stawali się świadkami. Korzystałem z
tego zwłaszcza w sytuacjach, gdy miałem poczucie, że klienci mogą mieć pewien
kłopot z tym, iż moi koterapeuci są od nich sporo młodsi i z tego powodu znacznie się
różnią doświadczeniem życiowym **29. Wykorzystuję w pracy oba zespoły. Mam
wrażenie, że niezależnie od wysiłków terapeutów zespół odzwierciedlający bywa
traktowany przez klientów jako grupa dodatkowych ekspertów, coś w rodzaju
konsylium lekarskiego. Członkowie rodziny mogą niechętnie słuchać wypowiedzi
zespołu odzwierciedlającego (niezależnie od ich jakości). Unieważniają je
stwierdzeniami (zwykle niewypowiadanymi głośno) typu: „Co takie młode osoby
mogą mi ważnego powiedzieć?” lub „Oni mają za mało doświadczenia, aby coś
wiedzieć o życiu”. Im silniej klienci postrzegają zespół odzwierciedlający jako
ekspertów, tym większą mają tendencję do lekceważenia wypowiedzi jego członków
(jeśli widzą w zespole „fałszywych”, bo na przykład zbyt młodych ekspertów).

#232

Kiedy zapraszam koterapeutów jako zespół świadków, tworzę sytuację znacznie


mniej sprzyjającą widzeniu w nich dodatkowych ekspertów. Są po prostu studentami,
którzy dzielą się uwagami na temat wysłuchanej historii (a przecież ważność i
trafność tych uwag mogą być takie same jak w przypadku zespołu
odzwierciedlającego).

Psychoedukacja oraz bezpośrednie instruowanie rodziny


Omówię psychoedukację razem z interwencjami polegającymi na bezpośrednim
instruowaniu członków rodziny co do ich zachowań.
Psychoedukacja nie wywodzi się z podejścia systemowego (można się w ogóle
zastanawiać, czy traktować ją jako formę terapii). Przez jednych terapeutów jest
całkowicie odrzucana, inni zaś chętnie się do niej odwołują (zwłaszcza podczas
pracy z rodzinami osób z zaburzeniami psychicznymi oraz przy treningu umiejętności
rodzicielskich; zob. Rivett i Street, 2009). Przyjrzyjmy się argumentom jednych i
drugich.
Zacznę od argumentów przeciw psychoedukacji oraz bezpośredniemu instruowaniu
rodziny. Przede wszystkim terapeuta nie wie, jakich instrukcji należałoby udzielić
parze lub rodzinie. Nie jest przecież ekspertem od życia pacjentów - to oni sami
muszą wypracować najlepsze dla siebie sposoby radzenia sobie z trudnościami.
Terapeuta jest wyłącznie katalizatorem tego procesu. Może sformułować pewne
wskazówki, ale są one ogólne, a - jak wiadomo - diabeł tkwi w szczegółach.
Suche instrukcje są zazwyczaj niewystarczające. Próba namówienia do pewnych
zachowań czasami wzbudza bunt. Ludzie nie lubią być pouczani, nawet gdy sami o
to proszą.

#233
Każdy, kto prowadził kiedykolwiek jakieś szkolenie, wie, że zawsze warto odwoływać
się do wiedzy osób szkolonych, tak aby poczuły się docenione. Zaniedbanie tego
miewa złe skutki: szkoleni zaczynają udowadniać szkolącemu, że nie jest ekspertem
i że to oni powinni być na jego miejscu. Dawanie różnego rodzaju wskazówek lub
porad łatwo uruchamia interpersonalną grę w „tak, ale...” („ale w naszym
przypadku...”). Inne niebezpieczeństwo polega na tym, że dawanie rodzinie
wskazówek w pewnym sensie uzależnia ją od terapeuty. Przestaje ona polegać na
sobie i czeka na pomysły terapeuty, który przecież „wie lepiej”.
Czy da się wymusić jakąkolwiek zmianę? Zmiana pary lub rodziny jest możliwa tylko
w zakresie, który wyznacza sama para lub rodzina. Z żołędzia wyrośnie dąb, nie
osika. Nawet jeśli pacjent pod wpływem terapeuty zmieni swoje zachowanie, a ta
zmiana będzie wymuszona jego obecnością, to gdy terapia się skończy, stare nawyki
powrócą. Wymuszenie pewnych zmian wydaje się możliwe, ale terapeuta musiałby w
tym celu korzystać z manipulacji i różnego rodzaju nieetycznych psychotechnik.
Co jednak powiedzą zwolennicy psychoedukacji? Pary i rodziny mogą nie wiedzieć
różnych rzeczy dotyczących funkcjonowania w związku, które psychologom wydają
się zupełnie oczywiste. Część problemów wynika zatem z braku wiedzy. Niebywała
popularność różnego rodzaju poradników świadczy o zapotrzebowaniu na takie
informacje. Poza tym psycholog albo terapeuta może sformułować różne wskazówki
dotyczące dobrego funkcjonowania w związku.
Zwolennicy psychoedukacji nie zakładają naiwnie, że samo edukowanie wystarczy,
aby zaszła zmiana. Zdobycie pewnej wiedzy jest jednak krokiem koniecznym, aby do
niej doszło. Nikt nie będzie twierdził, że nawet najlepszy podręcznik do nauki języka
obcego wystarczy, aby go opanować. Może jednak zasadniczo ułatwić naukę i
uczynić ją bardziej efektywną.

#234

Pary i rodziny oczekują od terapeutów porad, instrukcji, wskazówek. Ignorowanie


tego świadczy o arogancji terapeuty. W pewnym sensie udaje on pokorę wobec
pacjenta, chociaż de facto zachowuje się tak, jakby wiedział, jak najlepiej
poprowadzić terapię (w tym przypadku - nie udzielać instrukcji). Ignoruje zatem
potrzeby pary lub rodziny, gdyż „wie lepiej”, czego potrzebują - unikając bycia
ekspertem, paradoksalnie się nim staje. Jeszcze innego argumentu dostarczają
wyniki badań. Otóż psychoedukacja okazuje się efektywnym podejściem w
przypadku rodzin osób ze schizofrenią, zwłaszcza jeśli jest włączana w kompleksowy
program pomocy pacjentom z tą diagnozą (Carr, 2014). Psychoedukacja rodziny
połączona z farmakoterapią pacjenta prowadzi do mniejszej liczby nawrotów i
ponownych hospitalizacji niż samo przyjmowanie leków (tamże).
Ważny jest sposób prowadzenia psychoedukacji. Jeśli polega ona na czymś w
rodzaju wykładów dla pacjentów, to korzyści z niej będą raczej niewielkie. Pamiętam
pacjenta, który zapytany o refleksje związane z udziałem w grupie
psychoedukacyjnej dla osób ze schizofrenią odpowiedział, że ciekawie było
posłuchać o tej chorobie psychicznej, ale jego to nie dotyczy, bo on jest
znerwicowany. Członkowie rodziny grzecznie wysłuchają każdego wykładu, ale nic
na tym nie zyskają, jeśli nie odniosą prezentowanych treści do siebie.
Kiedy terapeuta decyduje się na udzielanie bezpośrednich wskazówek, powinien
kierować się kilkoma regułami (Barker i Chang, 2013):
• Staraj się w trakcie psychoedukacji w jak największym stopniu zaangażować
rodzinę - zadawaj pytania, proś o komentarze do tego, co mówisz.
• Wszelkie instrukcje, jakie przekazujesz parze lub rodzinie, powinny być jak
najbardziej precyzyjne.
• Zawsze sprawdź, czy członkowie rodziny dobrze zrozumieli przekaz.

#235

• Zastanów się, w jaki sposób para lub rodzina może nagrodzić sama siebie, jeśli uda
się jej zastosować wskazówkę.
• Pacjenci będą chętniej korzystać z dawanych im wskazówek, jeśli relacja między
nimi a terapeutą będzie dobra.
• Wskazówki nie mogą być formułowane jak polecenia wydawane podwładnym,
powinny raczej przyjmować formę sugestii czy pomysłów, które mogą zostać
odrzucone bez żadnych konsekwencji.
• Traktuj członków rodziny jak ekspertów od własnych trudności.

De Barbaro (1999) opisuje psychoedukację w kontekście rodzin osób z


rozpoznaniem schizofrenii. Analizuje problem dotyczący tego, kiedy rodzinę należy
skierować na terapię rodzinną, a kiedy - na psychoedukację. Jeśli rodzina opisuje
swoje trudności, odwołując się przede wszystkim do języka medycznego, wtedy
bardziej wskazana jest psychoedukacja. Jeśli jednak odwołuje się do relacji czy
trudności interpersonalnych, zalecana jest terapia rodzinna. Oczywiście może ona
zawierać pewne elementy psychoedukacyjne, tak jak psychoedukacja pary lub
rodziny może zawierać elementy terapii rodzin.
Psychoedukację często łączy się z innymi podejściami w terapii. Dobrym tego
przykładem jest Meriden Family Programme (2014), w którym elementy
behawioralnej terapii rodzin integruje się z psychoedukacją. Program ten
przeznaczony jest dla rodzin osób z poważnymi zaburzeniami psychicznymi, głównie
ze schizofrenią, a jego efektywność potwierdzona została wynikami badań. U
podstaw programu leży założenie dotyczące możliwości różnego rozumienia
psychozy. Pacjenta traktuje się jako eksperta od zaburzenia, na które cierpi (Fadden
i Conneely, 2014). W tym ujęciu psychoedukacja jest interaktywnym procesem, a nie
po prostu przekazywaniem informacji, gdyż jak pokazały rezultaty badań, samo
jednostronne przekazywanie wiedzy nie prowadzi do zajścia zmiany w rodzinie
(tamże).

#236

Psycholog musi też uwzględniać przekonania tej ostatniej odnoszące się do


zaburzenia, w przeciwnym razie jego interwencje psychoedukacyjne będą mało
skuteczne. Terapeuci pracujący w Meriden Family Programme zachęcają do
używania pisemnych materiałów wspierających psychoedukację. Sugerują również,
aby rodzinom przekazywać naraz tylko niewielką liczbę nowych informacji (tamże).
Na zakończenie tego podrozdziału warto wspomnieć o jeszcze jednej radzie
doświadczonych terapeutów pracujących w nurcie psychoedukacyjnym: „Nie bój się
przyznać członkom rodziny, że nie znasz odpowiedzi na niektóre ich pytania”
(tamże).

Zabawa
O zabawie w psychoterapii pisze się przede wszystkim w odniesieniu do dzieci
(Landretch, 2016, Kaduson, Schaefer, 2016). Dorośli nie bawią się podczas
psychoterapii, a przynajmniej nie powinni się bawić. Psychoterapia jawi się jako
ciężka praca, zmaganie się z własnymi ograniczeniami oraz analiza trudności, które
być może w przyszłości zostaną wynagrodzone poprawą funkcjonowania pary lub
rodziny. Jeśli zatem elementy zabawy pojawiają się podczas sesji psychoterapii
systemowej, to przede wszystkim jest to zabawa dziecka. Zabawa ta jest oczywiście
obserwowana przez psychoterapeutów, gdyż często przynosi ważne informacje
diagnostyczne. Rozbawienie dorosłych uczestników sesji psychoterapeutycznej
będziemy raczej kojarzyli z jakąś formą oporu. Co więcej, zabawa u osób dorosłych
bywa łączona z trudnościami życiowymi. Kiedy w wyszukiwarkę internetową wpisze
się hasło zabawa, jako jeden z pierwszych wyników wyszukiwania pojawia się opis
filmu Zabawa, zabawa brzmiący: „Trzy nadużywające alkoholu kobiety próbują
pokonać przeciwności losu, które nasilają ich problemy z nałogiem”.

#237

Dorośli, podobnie jak dzieci, również lubią się bawić. Powrócę na chwilę do wstępu
do tej książki, w którym przywołuję obrazek ludzi na plaży skaczących dla zabawy
przez fale. Są to osoby w bardzo różnym wieku, od zupełnych maluchów po seniorki i
seniorów. Na ich radosnych twarzach widać przyjemność i odprężenie. Po prostu
podskakują, gdy nadciąga fala, nic więcej. Czasami chwytają się parami za ręce, a
czasami nurkują, pozwalając, aby fala ich zakryła. Plaża daje zresztą dużo
możliwości do obserwacji zabawy: widzimy zatem dorosłych zbierających muszelki,
budujących zamki z piasku, czy tych najodważniejszych, zakładających sobie peruki
z glonów. Dorośli lubią zarówno odpoczywać, jak i się bawić, tylko potrzebują do tego
sprzyjających warunków, tj. chwili wolnego i poczucia, że się nie jest ocenianym.
Przykłady zabaw dorosłych można by mnożyć. Zabawa jednak jakoś znika z
gabinetów psychoterapeutów.
Mitchel Resnick (2018) napisał książkę o rozwoju kreatywnego myślenia poprzez
zabawę. Nosi ona znamienny tytuł Lifelong Kindergarten, co można przetłumaczyć
jako „Przedszkole przez całe życie”. To właśnie w przedszkolu uczymy się poprzez
zabawę. Niestety, na kolejnych etapach naszej edukacji przestajemy się bawić, a
nasza kreatywność (rozbudzana w zabawie) nie jest rozwijana. Resnick uważa, że
kluczowym elementem zabawy jest właśnie kreatywność, a nie tylko śmiech i
radocha (fun). Kreatywność jest przydatną umiejętnością (którą można trenować
właśnie poprzez zabawę) zarówno dla psychoterapeutów, jak i dla ich klientów.
Elementy zabawy w trakcie sesji psychoterapeutycznych obniżają poziom stresu, a to
pomaga zwiększyć poczucie bezpieczeństwa klientów. W zabawie można
eksperymentować z różnego typu zachowaniami, zanim zostaną one wypróbowane
w realnym życiu. Zabawa stwarza więc okazję do poszukiwania różnych rozwiązań
problemów, które wnoszone są podczas psychoterapii par i rodzin.

#238

W zabawie w niekonfrontacyjny sposób można zaproponować różne, odmienne


spojrzenia na to, co wnoszą klienci. Daje ona też okazję do przeżywania
pozytywnych emocji. Oczywiście elementy zabawy należy wprowadzać podczas sesji
psychoterapeutycznych powoli, sprawdzając, jak odbierają je uczestnicy. Nie mogą
być one nieadekwatne w stosunku do tego, jak przebiega sesja i jakie są w jej trakcie
przeżycia pacjentów. Zabawa nie powinna też wzmacniać dysfunkcjonalnych
mechanizmów obronnych, lecz pogłębiać rozumienie siebie, innych osób i pomagać
w poszukiwaniu nowych sposobów reagowania w życiu.
Celowo nie przytaczam tu schematów zabaw, w jakie można pobawić się z dorosłymi
uczestnikami sesji psychoterapeutycznych. Takie schematy ograniczałby
kreatywność i spontaniczność (byłyby jak schematy kazań dla księży, które można
znaleźć w intrenecie). W polskiej literaturze fachowej wykorzystanie zabawy podczas
sesji rodzin zostało opisane między innymi w oryginalnej książce Terapia par. Miłość,
seks i dramaty autorstwa Barbary Bloomfiled i Chrisa Radleya. Sama forma tej
książki, czyli komiks, jest doskonałym przykładem, jak bawiąc się, można
jednocześnie omawiać ważne treści. Bardzo byłbym ciekaw, jakie pomysły mają
Czytelnicy na zabawę podczas sesji systemowej terapii rodzin lub par.
Czy psychoterapeuta może się bawić podczas sesji? Myślę, że tak. To właśnie w
podejściu systemowym podkreślana jest rola ciekawości psychoterapeuty, który
dzięki niej może inspirować swoich klientów do poszukiwania nowych perspektyw,
eksperymentowania ze zmianą w zachowaniach. Ciekawość i zabawa idą przecież w
parze. Praktyka terapii systemowej jest na tyle zróżnicowana, że jest w niej miejsce
również na zabawę. Zawód psychoterapeuty jest obciążający emocjonalnie, ale też
niezwykle ciekawy. Tworzy unikalną okazję poznania różnych osób, tego, jak
doświadczają siebie, innych ludzi, świata.

#239

Zrozumienie ich doświadczenia bywa jak rozwiązywanie zagadek, przed którymi stał
Sherlock Holmes, i to jest właśnie fascynujące, a jednocześnie jest formą zabawy.

Podsumowanie: jak mieć doskonałe narzędzia i dalej być kiepskim terapeutą


Paweł, o którym była mowa na początku rozdziału, pragnie szybkich i
spektakularnych sukcesów. Chce się dorwać do skrzynki z narzędziami, uważa
bowiem, że dzięki nim zdziała cuda. Niecierpliwość i żądza sukcesu są dość typowe
dla młodych terapeutów, którzy pragną owym sukcesem potwierdzić, że dobrze
wybrali zawód. W oczekiwaniu na terapeutyczne fajerwerki czasem nie dostrzegają
mozolnej pracy leżącej u podstaw terapii rodzinnej. Techniki terapeutyczne w rękach
dobrego terapeuty stają się niemal niewidoczne, tak naturalnie wplata je w rozmowę.
Stephen Lankton, terapeuta ericksonowski specjalizujący się w terapii rodzin i terapii
krótkoterminowej, stwierdził, że terapia jest nieudana wtedy, kiedy nie udaje się
zawiązać sojuszu z klientem. „W efekcie tracisz czas na liczne wyszukane techniki, z
których żadna nie przynosi pożytku, bo brak najważniejszego: solidnej, opartej na
współpracy relacji terapeutycznej” (Kottler i Carlson, 2012, s. 80). Wskazówka jest
zatem jasna - najpierw zadbaj o dobry kontakt z klientem, potem stosuj techniki.
Gdyby jednak Czytelnikowi nie zależało na byciu dobrym terapeutą, to mam dla
niego kilka porad:

• Najważniejsze jest podążanie za schematem danej techniki; nie po to został on


dopracowany przez mistrzów, abyś teraz go modyfikował.

#240

You might also like