Download as doc, pdf, or txt
Download as doc, pdf, or txt
You are on page 1of 16

Komunikacja niewerbalna

Co to jest komunikacja niewerbalna


• Jak pisze Neuliep (2003): „Komunikacja niewerbalna to komunikacja bez użycia słów,
w której komunikat przekazywany jest przy pomocy mimiki, ruchów ciała, tembru
głosu, sposobu wykorzystania przestrzeni, a nawet za pośrednictwem rodzaju ubrania
czy zapachu”.
• Definicja ta może być użyteczna, ma jednak charakter wyłącznie prowizoryczny.
• Jak przekonują Knapp i Hall (2000), rozdzielenie zachowania werbalnego i
niewerbalnego na dwie odrębne i jasno określone kategorie jest praktycznie
niemożliwe.
• Weźmy gesty wchodzące w skład języka migowego. Mają one w większości
wypadków charakter werbalny (oznaczają pewne wyrazy), a przecież w powszechnym
mniemaniu ruchy dłoni uznaje się za zachowanie pozawerbalne.
• Uwaga ta dotyczy zresztą także wielu codziennych gestów, których znaczenie jest w
pełni skonwencjonalizowane, tak, że w praktyce zastępują one słowa. Takim
emblematycznym gestem jest np. znak V.
• Z drugiej strony nie wszystkie słowa używane w języku mówionym mogą być
zaklasyfikowane jasno jako werbalne. Nie jest tak np. w wypadku wyrazów
dźwiękonaśladowczych, jak „bum” czy „plusk”.
• Według amerykańskiego psychologa Alberta Mehrabiana (1971) słowa stanowią
zaledwie 7% nadawanego przez nas komunikatu, reszta przekazywana jest kanałami
niewerbalnymi. Podobnie twierdzi Deborah Tannen (1995).
• Podkreślanie ogromnej wagi komunikacji niewerbalnej jest z pewnością słuszne,
jednak kompletnie pomija się tutaj rolę kultury w kształtowaniu wrażliwości na
komunikaty niewerbalne.
• Stwierdzenie Mehrabiana (1971) nie ma większego sensu w kulturze Zachodu, gdyż
ludziom z reguły brakuje tu kompetencji do rozszyfrowania przekazów
niewerbalnych. Liczą się słowa, nie gesty czy miny. Inaczej jest na Wschodzie.

Kultury niskiego i wysokiego kontekstu


• Na różnice te, jeszcze w latach 60. zwrócił uwagę amerykański antropolog Edward
Hall (Poza kulturą, Bezgłośny język, Ukryty wymiar).
• Zaproponował on podział kultur na kultury niskiego i kultury wysokiego kontekstu.
• Na Zachodzie, gdzie przeważa komunikacja niskiego kontekstu, podstawowym
kanałem przekazu informacji jest komunikacja werbalna, zaś niewerbalna służy
przede wszystkim jako komentarz do wybranych aspektów komunikatu słownego.
• W kulturach wysokiego kontekstu słowa są tylko dodatkiem, który często trzeba
odrzucić, żeby zrozumieć „prawdziwy przekaz”.
• Hall pisze, że w kulturach niskiego kontekstu za komunikat odpowiedzialny jest
nadawca, który musi sprawić, żeby był on jasny i czytelny, tymczasem w kulturach
wysokiego kontekstu najtrudniejsze zadanie ma odbiorca, który musi odszyfrować
komunikat tak aby stał się on jasny.
• Podział na kultury wysokiego i niskiego kontekstu pokrywa się w dużym stopniu z
podziałem Triandisa i Hofstede na kultury kolektywistyczne i indywidualistyczne oraz
podziałem Markus i Kitayamy na kultury Ja współzależnego i Ja niezależnego.
• Jak pisze Geert Hofstede (2000) komunikacja o wysokim kontekście, gdzie „niewiele
musi być wyrażone za pomocą słów czy na piśmie” typowa jest dla kultur
kolektywistycznych.
• Komunikacja niskiego kontekstu, która wymaga „wyrażania większości informacji w
sposób bezpośredni” jest charakterystyczna dla kultur indywidualistycznych.
• Specyfikę komunikacji w kulturach wysokiego kontekstu świetnie uchwycił Didier
Cazal w eseju poświęconym kulturze koreańskiej.
• „Koreańczycy posiadają szczególnie rozwiniętą kulturową umiejętność pojmowania
uczuć, emocji swych rozmówców. Koreańczyk [...] stara się uchwycić jedność,
spójność w całym zachowaniu, mimo zewnętrznych pozorów, widocznej swobody na
twarzy i w mowie. Wszelkie pęknięcie wizerunku będzie interpretowane ujemnie: źle
ukryte oznaki nerwowości, skurcze twarzy, uśmiech z lekka usztywniony [...]”.
• Ta kulturowo rozwinięta umiejętność pojmowania uczuć, emocji swoich rozmówców,
intuicyjnego uchwycenia wewnętrznego nastawienia partnera w danym momencie
nazywa się w Korei nunchi.
• Wczuwanie się w nastroje i potrzeby drugiego człowieka również w Japonii ma często
charakter na poły telepatyczny. Przybliżonym odpowiednikiem koreańskiego nunchi
jest japońskie omoiyari.
• Omoiyari oznacza m.in. umiejętność czytania w czyichś myślach, wyczuwania
nastrojów oraz gotowość do zaspokojania niewypowiedzianych na głos życzeń i
pragnień.
• W angielskim kręgu kulturowym tłumaczone bywa jako „empathy”, „sympathy”,
„compassion” albo „consideration” (por. Wierzbicka, 1997). Próby oddania pełnego
znaczenia omoiyari zawodzą, gdyż ani w angielskim, ani w polskim kręgu
kulturowym podobny fenomen nie występuje.
• W swojej psychologicznej analizie japońskiej kultury Lebra (1976, s. 38) w
następujący sposób próbuje przybliżyć to pojęcie:
• „Dla Japończyków, empatia (omoiyari) jest jedną z najważniejszych wartości, dzięki
niej człowiek osiąga dojrzałość moralną i staje się godny szacunku. Mam nawet
pokusę, aby nazwać kulturę japońską, kulturą omoiyari.
• Omoiyari odnosi się do zdolności oraz potrzeby odczuwania tego, co czują inni,
pośrednio przeżywać ich radość i ból oraz pomagać im osiągać to, czego pragną”.
• Podstawą omoiyari jest bardzo wielka koncentracja na nieistotnych pozornie
informacjach kontekstowych. Interpretacja czyjegoś zachowania opiera się właśnie na
łączeniu ze sobą takich drobnych szczegółów.
• Japończycy pytani o to, w jaki sposób poznają, że żona jest na nich obrażona,
odpowiadają, że będą coś podejrzewać, jeśli w kwietnej aranżacji przy wejściu do
mieszkania, jeden z kwiatów będzie przekrzywiony.
• Całkowitą pewność osiągną jednak dopiero wówczas, gdy żona naleje im herbaty
tylko do połowy filiżanki, a napój będzie letni, a nie gorący jak nakazuje tradycja
(Stewart i Bennett, 1991).

• Jak pisze Teresa Hałasa (2004): „często słowa i to, co rozmówca chce nimi
zakomunikować, są odwrotnością. Jeżeli mężczyzna, zwracając się bezpośrednio do
koleżanki z pracy, krytykuje np. jej wygląd, jest to wyraz jego zainteresowania; a
niekiedy nawet zaangażowania emocjonalnego. W ten sposób stara się zwrócić na
siebie uwagę i nawiązać bliższą znajomość, a kobieta – w zależności od kontekstu -
powinna umieć odczytać ten przekaz”.
• Autorka przytacza historię cudzoziemki, ktora skarżyła się japońskiemu znajomemu,
że arogancki kolega powiedział jej, że ma nos jak wiedźma. Znajomy wytłumaczył jej,
że to komplement i powinna być przygotowana na oświadczyny.
• I okazało się, że się nie pomylił ;-)

Rola ciszy
• Jak pisze Hofstede (2000, s. 109) w kulturach indywidualistycznych (czyli w
kulturach niskiego kontekstu) wszelkie spotkania wywołują potrzebę, a wręcz
przymus komunikacji słownej.
• „Cisza zdaje się czymś nienormalnym i deprymującym – pisze autor – Załamująco
banalna rozmowa jest zawsze lepsza od chwili milczenia”.
• Tymczasem w kulturach kolektywistycznych (wysokiego kontekstu) sam fakt
obecności jest na tyle satysfakcjonujący emocjonalnie, że nikt nie czuje się
zobowiązany do podtrzymywania rozmowy, jeśli nie wiąże się to z przekazaniem
jakieś konkretnej informacji.

• Jako ilustrację, Hofstede (2000, s. 109) przytacza fragment wspomnień


indonezyjskiego biznesmena:
• „Z radością witano wszelkich gości i zapraszano do środka. Gospodarze w pośpiechu
znikali na moment, aby przebrać się z codziennego stroju w szaty bardziej szykowne
[...]
• Wszyscy siedzieliśmy, ale nikt nic nie mówił. Ta cisza nikogo nie krępowała, nikt nie
czuł się nią podenerwowany. Cieszyło nas, że ponownie się widzimy i możemy być
razem. Jeśli nie miało się nic naprawdę ważnego do powiedzenia, nie było potrzeby
prawienia banałów. Po upływie około godziny goście prosili o wybaczenie, że muszą
już iść, i obie strony rozstawały się z poczuciem odwzajemnionej satysfakcji”.

Rola dotyku
• Komunikacja dotykowa jest prawdopodobnie najbardziej podstawową i naturalną
formą porozumiewania się (Knapp i Hall, 2000).
• Dotyk jest podstawowym elementem wielu typów relacji międzyludzkich. Odgrywa
ważną rolę w zachęcaniu do wysiłku, wyrażaniu czułości, manifestowaniu wsparcia
emocjonalnego.
• Jak każdy akt komunikacji może wzbudzać zarówno pozytywne jak i negatywne
reakcje. W wielu okolicznościach dotyk spostrzegany jest jako niestosowny, może
budzić lęk, zażenowanie albo agresję.
• Analizując rolę dotyku w określonym kontekście należy odpowiedzieć sobie na cztery
następujące pytania:
1. Kto dotyka? (płeć, wiek, status)
2. Jak dotyka? (dotyk ręką, dotyk całym ciałem (tulenie, obejmowanie), pocałunek (usta,
policzek, dłoń)
3. Jakie części ciała podlegają dotykowi? (głowa, dłonie, kolana, „miejsca intymne”)
4. Dlaczego dotyka? (pocieszenie, tkliwość, sympatia, agresja, seks)
 Edward Hall (1966) dzieli kultury na kontaktowe i niekontaktowe. Tym
razem podział jednak nie pokrywa się z mapą indywidualizmu-kolektywizmu.
 W kulturach kontaktowych, ludzie nie bronią tak bardzo swojej przestrzeni,
często dotykają się nawzajem, szybko skracają dzielący ich dystans i nie
unikają spojrzenia prosto w oczy.
 Odwrotnie w kulturach niekontaktowych, które nakładają szereg ograniczeń
związanych z zachowaniami dotykowymi i bezpośredniością w interakcji.

Kultury kontaktowe i niekontaktowe wg Halla

• Zarówno w kulturach kontaktowych, jak i niekontaktowych istnieją rozmaite tabu


dotykowe.
• Tabu dotyczyć może zarówno określonych części ciała (miejsca intymne, głowa), jak i
dotyku w określonych relacjach (dotyk mężczyzny i obcej zamężnej kobiety).
• Zabroniony może być też określony rodzaj dotyku, np. pocałunek w usta. Całowanie
w usta jako wyraz miłości nie było np. znane na Dalekim Wschodzie jeszcze 100 lat
temu. Obecnie, choć zwyczaj ten został częściowo przejęty, uważany jest za coś
wstydliwego, bardzo intymnego.

W Tajlandii, podobnie zresztą jak w Japonii, istnieją też inne niż na Zachodzie oczekiwania
jeśli chodzi o publiczne okazywanie czułości
W kulturze tajlandzkiej tabu jest dotykanie głowy jako świętego miejsca

Z kolei w kulturze arabskiej mężczyźni dotykają się i całują znacznie częściej niż w
Zachodniej, tym niemniej obowiązuje ich zakaz dotykania ciała w strefie od kolan po pępek.
• Późniejsze badania dowiodły, że w obrębie tzw. kultur niekontaktowych jaki i
niekontaktowych istnieją znaczne różnice we wzorcach zachowań dotykowych.
• Shuter (1976) prowadził systematyczne obserwacje interakcji w warunkach
naturalnych w Kostaryce, Panamie i Kolumbii. Zgromadzone przez niego dane
wskazują na to, że im dalej na południe, tym liczba zachowań dotykowych w
miejscach publicznych jest mniejsza.
• Różnice w zachowaniach dotykowych mieszkańców USA po raz pierwszy
zademonstrował Sidney Jourard.
• Sidney Jourard (1926-1974) interesował się tym, które części (strefy) ciała są
(zdaniem badanych) dotykane najczęściej. Jego badania wykazały m.in., że kobiety
postrzegane jako bardziej „dotykowo dostępne” niż mężczyźni.
• Pokazały też różnice w zachowaniach dotykowych w różnych grupach etnicznych.
• Najsłynniejsze międzykulturowe badanie Sidneya Jourarda dotyczy zachowań par w
kawiarniach w różnych miastach świata.
• Jourard (1966) obliczył średnią liczbę dotknięć na godzinę obserwacji.
• W San Juan w Puerto Rico średnia ta wyniosła 180,
• w Paryżu: 110,
• w Gainesville na Florydzie: 2,
• a w Londynie: 0.

Strefy dotykowe (Jourard, 1968)


Inspiracja Jourarda ze sklepu rzeźnika

• Używając schematów Jourarda, Barnlund (1975) przeprowadził porównawcze badania


nad wzorcami dotykowymi w Japonii i USA czyli dwóch kulturach niekontaktowych.
• Stwierdził, że praktycznie w każdej z badanych kategorii (przyjaciel odmiennej płci,
przyjaciel tej samej płci, matka, ojciec) liczba kontaktów fizycznych zgłaszana w
Stanach była dwukrotnie wyższa niż w Japonii.
• Amerykanie spostrzegali siebie jako bardziej otwartych na dotyk i bardziej
ekspresyjnych w tym względzie.
• Z kolei w moim badaniu Anglicy okazali się mniej kontaktowi niż Polacy.
• Różnice wystąpiły nawet w wypadku dotyku w rękę. W Polsce ściskanie dłoni jest
rutynową i powtarzaną przy każdej niemal okazji czynnością powitalną (zwłaszcza w
kontaktach mężczyzn). W Anglii mężczyźni i kobiety są w tym zakresie dużo bardziej
powściągliwi.
• Warto jednak pamiętać, że w wypadku niektórych kontekstów społecznych, znaczenie
mogą mieć nie tylko normy kulturowe, ale przepisy prawne określające nieraz z dużą
precyzją „swobodę dotykową”.

Miejsca, w które mężczyzna dotyka kolegę z pracy w Polsce i w Anglii (Szarota, 2002)
I gdzie czasami dotyka koleżankę

Gesty
• Gesty to „ruchy ciała (lub jego poszczególnych części) wykorzystywane w
komunikacji międzyludzkiej w celu przekazania określonych idei, intencji bądź
uczuć” (Knapp i Hall, 2000).
• Mogą one zastępować mowę, regulować przepływ i rytm interakcji, przywoływać
uwagę odbiorcy, kłaść nacisk na określone informacje werbalne, a także uzupełniać i
wyjaśniać komunikat słowny.
• Gesty niezależne od mowy zwane są emblematami. Są to sygnały niewerbalne mające
bezpośrednie znaczenie werbalne. Warunkiem skutecznej komunikacji jest duża
zgodność wśród członków danej kultury (lub subkultury) odnośnie znaczenia takiego
emblematu.
• Analiza 800 emblematów z różnych kultur pozwoliła na wyodrębnienie trzech
szerokich kategorii znaczeniowych, do których można większość z nich
zakwalifikować:
1. Kontrola relacji międzyludzkich (np. gest powitania);
2. Przedstawianie własnego stanu lub emocji;
3. Ocena zachowania lub wyglądu innych osób.

• Emblematy z założenia nie mają charakteru uniwersalnego, stąd bardzo łatwo o


międzykulturowe gafy i nieporozumienia.
Emblemat „rogów byka” to w Teksasie gest identyfikacji z miejscowym uniwersytetem,
który ma w herbie głowę byka.

W innych częściach Stanów rozumiany jest raczej jako znak satanistów

Z kolei dla mieszkańców USA pochodzących z Ameryki Łacińskiej, gest ten oznacza:
„Twoja żona cię zdradza, a ty nie jesteś dość męski, żeby ją zaspokoić”.
To samo znaczy on zresztą w Hiszpanii i we Włoszech.
Nie wszyscy zdają sobie sprawę z wieloznaczności emblematów

Podsumowanie wykładu
• W zależności od tego jak duże znaczenie przywiązuje się w kulturze do komunikacji
niewerbnej i kontekstu wypowiedzi kultury można podzielić na kultury wysokiego i
niskiego kontekstu.
• W kulturach niskiego kontekstu ważne są głównie słowa, w kulturach wysokiego
kontekstu, to, co „poza słowami”.
• Normy związane z zachowaniami dotykowymi ściśle zależą od kultury.
• Emblematy to gesty niezależne od mowy, których znaczenie może być odmienne w
różnych kulturach.

Znaczenie twarzy
• Twarz ludzka jest najważniejszym obszarem komunikowania stanów emocjonalnych,
może odzwierciedlać postawy, być ważnym źródłem informacji zwrotnych.
• Niektórzy badacze (por. Knapp i Hall, 2000) uznają, że stanowi najważniejsze po
mowie źródło informacji w kontaktach międzyludzkich. „Prymat twarzy” czyli
tendencja do przypisywania jej większej uwagi niż innym kanałom komunikacyjnym
jest dobrze udokumentowany.
• Może to wynikać z naszych przekonań, że twarz mówi bardzo wiele o osobowości
człowieka. Jest „zwierciadłem duszy”, czy jak pisał Szekspir: „istną tablicą, na której
skryte rzeczy można czytać”.
• Potencjał komunikacyjny twarzy znany jest zapewne we wszystkich kulturach. Może
to jednak prowadzić do różnych konsekwencji.
• Kolektywistyczne kultury Dalekiego Wschodu nastawione są np. na daleko idącą
powściągliwość w wyrażaniu emocji i własnych pragnień.
• Powściągliwość ta nie ogranicza się jedynie do ograniczenia bezpośredniości
komunikacji słownej, ale również do ograniczenia komunikacyjnego znaczenia
twarzy. Twarz przestaje być zwierciadłem, staje się trudną do przeniknięcia maską.
• Prawidłowość tę ilustruje cytat z Podróży z Herodotem Ryszarda Kapuścińskiego:
„...język bezsłowny, język wyrazu twarzy i najdrobniejszych gestów, jest dużo bardziej
szczery i prawdziwy niż ten mówiony czy pisany, bo trudniej w nim nałgać, ukryć fałsz
i zakłamanie.
• Dlatego kultura chińska, aby człowiek mógł naprawdę ukryć swoje myśli, których
ujawnienie mogło być niebezpieczne, wypracowała sztukę nieruchomej twarzy,
nieprzeniknionej maski i pustego spojrzenia, bo dopiero wtedy, za tą zasłoną, mógł się
ktoś rzeczywiście schować”.
• Podobnie jest w wypadku kultury koreańskiej i japońskiej, które również
podporządkowane są konfucjańskim ideałom umiaru i powściągliwości.

Co mówią oczy?
• Najtrudniej kontrolować ekspresję oczu, stąd właśnie one uważane są na Delekim
Wschodzie – w Chinach, Korei i Japonii – za nieporównanie ważniejsze źródło
informacji niż mimika całej twarzy. Tylko oczy zdradzić mogą to, co człowiek myśli
naprawdę.
• „To spojrzenie oczu uważane jest w Korei za zwierciadło duszy – pisze Didier Cazal
(1998) – Zgłębiać je, to to samo, co zagrażać prywatności, wręcz uchybić czci. Twarz
można badać tylko ukradkiem, nigdy w sposób ciągły”.
• „Patrzenie w oczy Koreańczykowi w sposób natarczywy wprawia go w zakłopotanie:
jest to pogwałcenie jego duszy, wdarcie się w jego prywatność”.
• Ta „wschodnia” koncentracja na oczach ma głęboki sens psychologiczny.
• Skurcz mięśni okołoocznych mówi nam np. czy uśmiech, który obserwujemy jest
konwencjonalnym uśmiechem społecznym, za którym kryje się tylko zdawkowa
uprzejmość czy uśmiechem faktycznie angażującym pozytywne emocje.
• Autentyczna radość maluje się nie tylko wokół oczu, ale i w samych źrenicach. Gdy
przeżywamy radość źrenice rozszerzają się. W wypadku złości stają się mniejsze (za:
Doliński, 2000).

Rola uśmiechu
• Na pierwszy rzut oka uśmiech wydaje się prostym sygnałem świadczącym o
przeżywaniu pozytywnych emocji bądź dobrych intencjach nadawcy.
• Kultura jednak odgrywa zwykle dużą rolę w określaniu specyficznych znaczeń, które
nadaje się uśmiechowi.
• Wbrew pozorom, uśmiech uśmiechowi nierówny. Uśmiech amerykański znaczyć
może coś zupełnie innego niż uśmiech japoński. Uśmiech polski to jeszcze inna
historia.
• Jaki jest więc uśmiech japoński?
• „W tym uśmiechu nie ma lekceważenia ani hipokryzji, nie powinien on być także
mylony z bladym uśmiechem rezygnacji, który zwykliśmy kojarzyć ze słabością
charakteru” – tłumaczył pierwszy zachodni badacz kultury japońskiej Lafcadio Hearn
(1894/1976).
• „Jest to skomplikowana i od wieków kultywowana etykieta, jak również bezgłośny
język. Ale każda próba jego interpretacji oparta na zachodnich pojęciach dotyczących
ludzkiej fizjognomii musi skończyć się takim samym fiaskiem, jak próba odczytania
chińskich ideogramów na podstawie ich podobieństwa do kształtu znanych
przedmiotów”.
• W czasach gdy Hearn pisał o Japonii uśmiech japoński niezwykły był jeszcze z
jednego powodu. Przez setki lat popularny był w Japonii zwyczaj ohaguro czyli
czernienia zębów.
• Pierwotnie podlegały mu tylko młode, szlachetnie urodzone dziewczęta, później
jednak, jeszcze w okresie Heian (794 – 1185), ohaguro stało się częścią rytuału
inicjacji także dla młodych mężczyzn. Stopniowo zwyczaj ten rozprzestrzenił się na
wszystkie warstwy społeczne.
• Jeszcze w 1868 roku cesarz i cesarzowa pokazywali się publicznie z czarnymi zębami,
czego dowodzą raporty zachodnich ambasadorów, ale już dwa lata później czernienie
zębów zostało oficjalnie zabronione. Ohaguro, określane przez cudzoziemców jako
zwyczaj „przerażający i barbarzyński”, nie pasowało do nowego oblicza Japonii.

• W Japonii uśmiech najczęściej więcej maskuje niż komunikuje. Przede wszystkim


maskować ma złe emocje, jak gniew czy smutek, które zagrażają społecznej harmonii.
• „Niezależnie od tego, jak bolesna czy szokująca jest informacja, która ma być
zakomunikowana, powinno to być zrobione z uśmiechem” – pisał Hearn (1894/1976).
• Uśmiech ten to podwójny komunikat: 1) przepraszam, że muszę być na tyle
nieuprzejmy, żeby w ogóle poruszyć tak przykry temat, 2) proszę nie czuć się
zobowiązanym odczuwać to, co ja teraz czuję.
• „Jak myślicie, kiedy człowiek się uśmiecha? Wtedy, gdy jest szczęśliwy [...]. Ale
Japończycy mają kilka wyjątków od tej reguły. Jeżeli popełnisz błąd, co wtedy robisz?
My, Japończycy, zwykle się uśmiechamy. Nie jesteśmy zadowoleni, tylko bardzo
zawstydzeni, więc nasz uśmiech jest gorzki. Dlaczego tak się zachowujemy? Ponieważ
nie lubimy wyrażać uczuć.
• Inny przypadek: ktoś pyta cię o coś, a ty nie znasz odpowiedzi. Przypuszczam, że
wyjaśniłbyś, dlaczego nie umiesz odpowiedzieć na pytanie, tymczasem Japończyk
uśmiechnąłby się na twoim miejscu [...]. Uśmiech oznacza w tym wypadku tyle co «nie
wiem». Japończycy rzadko wyjaśniają cokolwiek, to właśnie dlatego japoński uśmiech
ma tyle znaczeń” (Iryo, 1996).
• Japoński uśmiech może być także oznaką akceptacji wszystkiego co nas w życiu
spotyka, tego co dobre i tego co złe. Pokorna afirmacja losu wpisana jest przecież w
japońską tradycję filozoficzną i religijną.
• Taki filozoficzny uśmiech oznacza tyle co „Shikata ga nai” czyli „Nie ma na to rady”.
To stwierdzenie słyszy się tu co najmniej milion razy dziennie. To swego rodzaju
japoński odpowiednik „How are you?” – zwrot, który wypowiada się bez
zastanowienia.
• W Stanach uśmiech oznacza przede wszystkim friendliness czyli ogólne nastawienie
do świata, polegające na powierzchownej serdeczności.
• „Amerykanie kierują się silnie zakorzenioną konwencją, aby demonstrować
powierzchowną serdeczność w kontaktach społecznych” – piszą Stewart i Bennett
(1999).
• „Miłe słowa i uprzejme uśmiechy oczekiwane są jako coś naturalnego, coś czego
należy oczekiwać. Unika się wyrażania ostrych sądów i bezpośredniej krytyki prosto w
oczy w obawie, że mogłoby to zburzyć sympatyczny nastrój [...]. Od strony
emocjonalnej Amerykanów charakteryzuje przyjacielski optymizm szczególnie
widoczny wśród białych”.
• Uśmiech to także sposób pokazania pogody ducha (cheerfulness).„«Smile! Look
cheerful when you go out in public!» (Uśmiechaj się i wyglądaj pogodnie, kiedy
spotykasz się z innymi!) – uczy amerykańska matka swoje małe dziecko. Tak więc
wyrastamy na ludzi, którzy uśmiechają się automatycznie” – pisze Polly Platt (1995).
• Postawę tę ilustrują popularne powiedzonka: Cheer up, things could be worse
(Rozchmurz się, przecież mogło być gorzej), Smile, look on the bright side
(Uśmiechnij się, spójrz na to z innej, lepszej strony).
• Brakuje podobnych aforyzmów, które dawałyby przyzwolenie na bycie smutnym czy
przygnębionym. Amerykańska klinicystka Barbara Held (2002) mówi wprost o
„tyranii pozytywnego nastawienia” w kulturze amerykańskiej.
• W USA osiągnięcie happiness – osobistego „szczęścia” uznaje się za podstawowy cel
każdego człowieka. Prawo do happiness jest niezbywalnym prawem każdego
człowieka, co zostało wpisane do amerykańskiej Deklaracji Niepodległości.
• Fakt, że osiągnięcie osobistego zadowolenia z życia jest tam absolutnym priorytetem,
ma interesujące implikacje psychologiczne. Amerykanie potrafią naprawdę uwierzyć,
że są „szczęśliwi”, nawet jeśli nie mają do tego specjalnych powodów.
• Amerykańskim wynalazkiem jest pozytywne myślenie. „A co robić, jeśli nie masz
ochoty się uśmiechać? – czytamy w bestsellerze Dale’a Carnegie’go Jak zdobyć
przyjaciół... (1936/1991) – „Dwie rzeczy. Po pierwsze, zmuś się do śmiechu. Kiedy
jesteś sam, zmuś się do gwizdania lub nuć piosenkę. Zachowuj się tak, jakbyś był
szczęśliwy, a zobaczysz, że faktycznie będziesz szczęśliwy...”
• Amerykańska norma cheerfulness zakłada, że dobrze jest uchodzić za pogodnego i
zadowolonego. W Polsce jest inaczej. Odwrotnie.
• W klasycznym badaniu Johnsona (1937) amerykańscy studenci przez ponad dwa
miesiące szacowali swój codzienny nastrój, porównując go z typowym
samopoczuciem.
• Okazało się, że przeciętnie był on lepszy od typowego, tak więc większość studentów
„zazwyczaj czuła się lepiej niż zwykle”. Zależność ta długo uchodziła za uniwersalną
prawdę psychologiczną, świadczącą o optymizmie rodzaju ludzkiego; dopiero badania
Dariusza Dolińskiego ujawniły kulturową specyficzność tych wyników.
• Doliński (1997) powtórzył badanie Johnsona w Polsce. Wyniki pokazały, że w
przeciwieństwie do amerykańskich kolegów młodzi Polacy konsekwentnie opisywali
swoje samopoczucie jako gorsze od typowego. Nawet jedna osoba nie zachowała się
„po amerykańsku”!
• Prawdopodobnie jednym z powodów, dla których uśmiech wykorzystywany jest w
Polsce inaczej niż w USA jest głęboko zakorzenione przeświadczenie, że powinniśmy
być naturalni i szczerzy.
• Kulturę polską charakteryzuje nakaz mówienia „tego, co się myśli”. Oczekuje się, że
twarz powinna odzwierciedlać przeżywane uczucia (por. Wierzbicka, 1999).
• „W codziennych kontaktach Polacy często zachowują się, jakby mówili: «Proszę
traktować mnie poważnie»” – pisze mieszkająca w Polsce Amerykanka Laura Klos
Sokol (1994). „Zamiast uśmiechać się powierzchownie, okazują uprzejmość lekkim
skinieniem głowy. Nie mają ochoty na maskowanie swoich codziennych trosk.
Uważają, że ich uśmiech byłby fałszywy”.
• „Miałam zwyczaj, że uśmiechałam się do ludzi, ale szybko nauczyłam się, że takie
postępowanie nie jest przyjęte w polskiej kulturze [...]. Nie uśmiechacie się, trzymacie
się na dystans, nie patrzycie w oczy, jesteście nieufni w stosunku do obcych” –
opowiada inna Amerykanka (Morser, 2004).
• Podobnie myśli mieszkający w Polsce Tybetańczyk, Yeshe, który większość życia
spędził w Indiach: „Tylko po spożyciu alkoholu obcy ludzie stają się dla siebie mili. Bo
tak poza tym, ludzie sprawiają wrażenie smutnych i zmęczonych, nikt nigdy nie
uśmiecha się w autobusie, pociągu” (Urbanowska, 2005).
• O zderzeniu amerykańskiego i polskiego stosunku do szczerości opowiada Edward
Redliński w powieści Szczuropolacy (1994). W jednej ze scen Lojer zdradza
pracującym na czarno ziomkom tajemnice swojego amerykańskiego sukcesu:
• „To, co wy, Polacy, wyprawiacie ze swoimi mordami po prostu kompromituje nas jako
naród. Elementarnym błędem Polaków... jest... szczerość. Głębiej biorąc, uznawanie
szczerości za cechę dodatnią.
• Szczery uśmiech, szczere spojrzenie, szczere słowa, szczera prawda, szczere intencje...
Szczera twarz? Tylko koń, tylko krowa i pies mają na pysku to, co w głowie. Dlatego
nie mówi się o zwierzętach, że mają twarze. Mają... mordy. Wy też macie mordy.
Twarz ma być częścią ubrania! A nie oknem do duszy!”
• Amerykanie mają swoje cheerfulness, Polacy mają cierpiętnictwo.
• „Nie znaleźliśmy systematycznych danych na temat tego, jak dalece Polacy wierzą, iż
cierpienie uszlachetnia, choć potoczna obserwacja sugeruje, że wiara ta jest mocno
rozpowszechniona” – piszą Wojciszke i Baryła (2002).
• „...W naszym kraju z wielkim upodobaniem obchodzi się rocznice klęsk narodowych,
buduje pomniki męczenników, którzy zdają się stanowić większość narodowego
panteonu”.
• Wszystko wskazuje na to, że kult martyrologii i gloryfikacja porażek stanowią trwały
element polskiej kultury przynajmniej od czasu zaborów. Nie można przecenić roli,
jaką odegrał tutaj polski romantyzm.
• Jak pisze Zofia Sokolewicz (1999): „poeci romantyczni objawili ludziom znaczenie
cierpienia narodu [...] w ich utworach powtarzały się zwroty takie jak: krew, ofiara,
zmartwychwstanie, Chrystus Narodów...”
• Nie wszystkim się to podobało:
„Biada duchom i takiej społeczności biada
Gdzie człowiek karci uśmiech i za grób odkłada...”
- pisał Norwid.

1.

You might also like