Professional Documents
Culture Documents
John Lennox - Bóg I Stephen Hawking. Czyj To W Końcu Projekt (2017, W Drodze) - John C. Lennox
John Lennox - Bóg I Stephen Hawking. Czyj To W Końcu Projekt (2017, W Drodze) - John C. Lennox
Redaktor prowadzący
Lidia Kozłowska
Redakcja
Lidia Kozłowska
Korekta
Michał Karp, Agnieszka Czapczyk
Konsultacja merytoryczna
Łukasz Mścisławski OP
Łamanie
Stanisław Tuchołka / panbook.pl
ISBN 978-83-7906-167-9
1 J. Micklethwait, A. Wooldridge, Powrót Boga. Jak globalne ożywienie wiary zmienia świat, przeł. J.
Grzegorczyk, Poznań 2011, s. 29.
2 Na plakatach umieszczono napis: „Bóg prawdopodobnie nie istnieje, a zatem przestań się martwić
i ciesz się życiem”. Powiązanie Boga z zamartwianiem się to bez wątpienia mistrzostwo przeinaczenia.
Ciekaw jestem, kto to wymyślił. A co się tyczy tego „prawdopodobnie”…
3 S. Hawking, L. Mlodinow, Wielki projekt, przeł. J. Włodarczyk, Warszawa 2015.
1 Wielkie pytania
1 S. Hawking, Krótka historia czasu: od wielkiego wybuchu do czarnych dziur, przeł. P. Amsterdamski,
Warszawa 1990 (w późniejszych latach kilka innych wydań).
2 Tamże, s. 161.
3 Od tej pory, by nie rozwlekać wywodu, będę mówił o tej pracy jako o książce Hawkinga. Nie
oznacza to w żaden sposób braku szacunku dla jej współautora, L. Mlodinowa.
4 S. Hawking, L. Mlodinow, Wielki projekt, s. 219.
5 Tamże.
6 Tamże, s. 9.
7 Tamże.
8 Nieopublikowany list Einsteina do Roberta A. Thorntona, datowany na 7 grudnia 1944 r. (EA 6–
574), Einstein Archive, Hebrew University, Jerusalem, cyt. za: D. Howard, Albert Einstein
as Philosopher of Science, „Physics Today” 2005, nr 58(12), s. 34.
9 P. Medawar, Advice to a Young Scientist, London 1979, s. 31.
10 Tamże; zob. także tenże, The Limits of Science, Oxford 1984, s. 66.
11 F. Collins, Język Boga. Kod życia. Nauka potwierdza wiarę, przeł. M. Yamazaki, Warszawa 2008, s.
13.
12 Na temat tego i innych stanowisk Einsteina w kwestii relacji między nauką a religią, zob.
rozstrzygającą pracę M. Jammera, Einstein and Religion, Princeton 1999. Powyższy cytat znajduje się
na s. 69.
13 Tamże.
14 R. Feynman, Sens tego wszystkiego, przeł. S. Bajtlik, Warszawa 1999, s. 32.
15 Tamże, s. 40.
16 S. Hawking, L. Mlodinow, Wielki projekt, s. 9.
17 Tamże, s. 15.
18 Tamże.
19 Tamże, s. 21.
20 Tamże, s. 22.
21 W kręgu przedsokratyków: Anaksymander, Heraklit, Ksenofanes, Parmenides, Empedokles,
Anaksagoras, wybrał i wstępem poprzedził Wit Jaworski, przeł. W. Heinrich, Kraków 1992, s. 33.
22 Epikur, List do Pytoklesa, za: Diogenes Laertios, Żywoty i poglądy słynnych filozofów, przeł.
K. Leśniak, Warszawa 1982, s. 634.
23 Cytaty biblijne za: Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu. Biblia Tysiąclecia, wyd. V,
Pallottinum, Poznań 1999 – przyp. tłum.
24 W. Jaeger, Teologia wczesnych filozofów greckich, przeł. J. Wocial, Kraków 2007, s. 45–46.
25 A. Drozdek, Teologia Ksenofanesa, „Studia Philosophiae Christiana” 2001, nr 37(2), s. 90.
2 Bóg czy prawa przyrody?
Kwestia logiki:
samostwarzający się Wszechświat?
Jeden z najważniejszych wniosków Wielkiego projektu brzmi następująco:
„Ponieważ istnieje prawo grawitacji, Wszechświat może i będzie się stwarzał
z niczego”1. Zacznę od ogólnego komentarza odnośnie do tego kluczowego
wyrazu wiary Hawkinga.
Twierdzi on, jak widzieliśmy wcześniej, że filozofia jest martwa. Tyle że
jednym z głównych zadań filozofii jest uczyć ludzi sztuki poprawnego
definiowania, logicznej analizy i właściwej argumentacji. Czy Hawking
rzeczywiście chce nam powiedzieć, że i ta sztuka jest martwa? Z pewnością
nie. Niemniej wydaje się, że niektórym z jego argumentów wyszłoby na
dobre, gdyby zwracał większą uwagę na klarowność definicji i analizę
odznaczającą się logiką. Zaczniemy od cytowanego dopiero co stwierdzenia.
Pierwsze pytanie, które należy zadać, brzmi: co dla Hawkinga znaczy
„nic” w jego twierdzeniu, iż „Wszechświat może i będzie się stwarzał
z niczego”? Zwróćmy równocześnie uwagę na założenie pojawiające się
w pierwszej części tego twierdzenia: „Ponieważ istnieje prawo grawitacji…”.
Hawking zakłada zatem, że istnieje prawo grawitacji. Należy też założyć, że
jest równocześnie przekonany, iż istnieje także grawitacja, z tego prostego
powodu, że abstrakcyjne matematyczne prawo samo w sobie byłoby puste,
gdyby niczego nie opisywało; wrócimy do tej kwestii później. W tej chwili
ważne jest dla mnie to, że grawitacja bądź prawo grawitacji nie jest
„niczym”, jeśli tylko używa tego terminu w jego zwykłym, filozoficznie
poprawnym znaczeniu na oznaczenie „nie-bytu”. Jeśli używa słowa „nic”
w innym znaczeniu, powinien nam był o tym powiedzieć.
Na pozór Hawking wydaje się zatem twierdzić równocześnie, że
Wszechświat jest stworzony z niczego i z czegoś – nie jest to zbyt obiecujący
początek. W rzeczy samej można by tu dodać dla pewności, że kiedy fizycy
mówią o „niczym”, często mają na myśli, jak się wydaje, próżnię kwantową,
która w żadnym razie nie jest niczym. Prawdę mówiąc, to właśnie do tego
nawiązuje bez wątpienia Hawking, kiedy pisze: „Jesteśmy wytworem
kwantowych fluktuacji w bardzo wczesnym Wszechświecie”2.
W dalszej części książki, odejmując wartość rzeczywistą, ustala wartość
łącznej energii pustej przestrzeni na zero, a następnie zdaje się zakładać, iż
wartość tej energii rzeczywiście wynosi zero, bo stawia pytanie: „Jeżeli
całkowita energia Wszechświata zawsze musi być równa zeru i jeśli
stworzenie ciała wymaga energii, to w jaki sposób cały Wszechświat mógłby
zostać stworzony z niczego?”3. Moim zdaniem, to dość wątpliwe posunięcie.
A może to wszystko to jedynie ciut za „wiele hałasu o nic”?
Co się tyczy logiki drugiej części twierdzenia Hawkinga – „Wszechświat
może i będzie się stwarzał z niczego” – wcale nie jest lepiej. Jest to
twierdzenie wewnętrznie sprzeczne. Jeśli mówimy, że X stwarza Y,
zakładamy przede wszystkim istnienie X, bo tylko w ten sposób może zostać
powołane do istnienia Y. Wynika to wprost z sensu wyrażenia „X stwarza
Y”. Jeśli zatem mówimy, że „X stwarza X”, wynika z tego, że zakładamy
istnienie X po to, by wyjaśnić istnienie X. Mamy tu w sposób oczywisty
wewnętrzną sprzeczność i niespójność logiczną – nawet jeśli X oznacza dla
nas cały Wszechświat! Zakładać istnienie Wszechświata, by wyjaśnić jego
istnienie, przypomina bardziej zdanie wyjęte z Alicji w krainie czarów, a nie
naukę.
Rzadko się zdarza, by w jednym twierdzeniu można było znaleźć dwa
różne poziomy sprzeczności, ale Hawking, jak się zdaje, skonstruował takie
właśnie twierdzenie. Mówi nam, że Wszechświat bierze się z niczego, które
okazuje się być czymś (pierwsza sprzeczność), a potem dodaje, że
Wszechświat stwarza sam siebie (druga sprzeczność). To jednak nie
wszystko. Jego przekonanie, że jakieś prawo przyrody (w tym wypadku
prawo grawitacji) wyjaśnia istnienie Wszechświata, jest także wewnętrznie
sprzeczne, gdyż istnienie prawa przyrody z samej swej definicji zależeć musi
bez wątpienia od uprzedniego istnienia przyrody, którą ma opisywać. Więcej
o tym, czym są prawa przyrody, napiszę później.
A zatem główna konkluzja książki okazuje się nie tylko wewnętrznie
sprzeczna, co już samo w sobie jest wystarczającą katastrofą, lecz potrójnie
wewnętrznie sprzeczna. Filozofowie mogą w tej chwili odczuwać pokusę, by
spuentować to krótko i treściwie: „Takie są skutki twierdzenia, że filozofia
jest martwa!”.
W konkluzji Hawkinga pobrzmiewa echo słów oksfordzkiego chemika
Petera Atkinsa (także słynnego ateisty), który był przekonany, iż
„czasoprzestrzeń generuje w procesie własnej samoorganizacji swe własne
cząstki”4. Atkins nazywa to zjawisko zasadą kosmicznego bootstrapu (ang.
„Cosmic Bootstrap”), odwołując się w ten sposób do wewnętrznie sprzecznej
sytuacji kogoś, kto chciałby podnieść samego siebie, ciągnąc się za cholewki
butów. Jego kolega z tej samej uczelni, filozof religii Keith Ward, ma bez
wątpienia rację, gdy zauważa, że jawnej wewnętrznej sprzeczności
twierdzenia Atkinsa dorównać może jedynie równie jawna wewnętrzna
sprzeczność wymyślonego przez niego terminu i zauważa, iż „niemożliwe
jest z punktu widzenia logiki, by przyczyna powodowała jakiś skutek, jeśliby
nie istniała przed nim”5. Ward konkluduje: „Hipoteza Boga i hipoteza
kosmicznego języka u cholewki buta wcale z sobą nie konkurują. Zawsze
mieliśmy rację, sądząc, że działanie ludzi bądź wszechświatów pragnących
samodzielnie się podnieść lub wyciągnąć z niebytu, ciągnąc w tym celu za
języki u cholewek butów, jest skazane na porażkę”6.
Wszystko to ma na celu pokazać, że nonsens pozostaje nonsensem, nawet
jeśli głoszą go światowej sławy naukowcy. Nielogiczność tego rodzaju
twierdzeń trudniej dostrzec właśnie dlatego, że wygłaszają je naukowcy
i dlatego opinia publiczna, co zrozumiałe, przyjmuje je jako twierdzenia
poparte autorytetem nauki. Dlatego właśnie trzeba przypominać, że nie są to
twierdzenia naukowe i że każde twierdzenie, niezależnie od tego, czy
wypowiada je naukowiec, czy ktokolwiek inny, należy poddać logicznej
analizie. Prestiż i autorytet nie rekompensują wadliwej logiki.
Niepokój musi budzić fakt, iż takie nielogiczne przedstawianie
Wszechświata, który stwarza sam siebie, nie jest w książce Hawkinga jakimś
marginalnym stwierdzeniem. Przeciwnie, wydaje się, że to jego kluczowy
argument. A jeśli kluczowy argument nie ma żadnej siły argumentacyjnej,
cóż jeszcze więcej można powiedzieć?
Niemniej, z racji tego, że w argumentacji Hawkinga dużą rolę odgrywają
prawa natury (a zwłaszcza prawo grawitacji), będziemy musieli przyjrzeć się
bliżej temu, co wygląda na poważne niezrozumienie natury i zakresu
działania takich praw.
Otóż to. Prawa fizyki nie są w stanie niczego stworzyć. Stanowią opis
tego, co normalnie dzieje się w pewnych z góry ustalonych warunkach.
Wynika to w sposób oczywisty już z pierwszego przykładu prawa fizyki
przedstawionego przez Hawkinga. Codziennie na wschodzie wstaje słońce;
prawo to jednak nie stwarza Słońca ani Ziemi z jej wschodem i zachodem. To
prawo ma charakter opisowy i predyktywny, ale nie jest twórcze. Podobnie
prawo grawitacji Newtona nie tworzy grawitacji ani materii, na którą działa
grawitacja. W rzeczy samej, prawo Newtona nie wyjaśnia nawet grawitacji
w taki sposób, w jaki wyobrażał to sobie sam Newton.
Prawa fizyki nie tylko nie są zdolne niczego stworzyć, ale i nie są także
zdolne spowodować, by coś się wydarzyło. Na przykład słynne prawa ruchu
Newtona nigdy nie spowodowały, by bila sama z siebie potoczyła się po
pokrytym zielonym suknem stole. Bilę może wprawić w ruch jedynie kij
bilardowy i mięśnie gracza. Prawa Newtona pozwalają nam analizować
przyszły ruch bili (pod warunkiem, że nie zakłócą go żadne zewnętrzne
czynniki); nie są jednak w stanie jej poruszyć, nie mówiąc już
o powoływaniu jej do istnienia.
Można zrozumieć, co mamy na myśli, mówiąc, że zachowaniem
Wszechświata kierują prawa przyrody. Co jednak może mieć na myśli
Hawking, mówiąc, że Wszechświat wyłania się w sposób naturalny z prawa
fizyki, lub że grawitacja wyłania się z M-teorii?
Innym przykładem tego samego podstawowego niezrozumienia natury
praw przyrody jest wypowiedź znanego fizyka Paula Daviesa: „Nie ma
potrzeby przywoływania jakiejś nadprzyrodzonej mocy stojącej za
początkiem Wszechświata lub życia. Nigdy nie podobał mi się pomysł
takiego majstrowania Boga i zawsze bardziej inspirujące było dla mnie
przekonanie, że zbiór praw matematycznych może być tak sprytny, iż jest
w stanie powołać do istnienia całą rzeczywistość”16.
Tyle że w świecie, w którym żyje większość z nas, zwykłe prawo
arytmetyki, takie jak to, że 1+1=2, nigdy jeszcze samo z siebie nie powołało
niczego do istnienia. A już na pewno nie zwiększyło stanu posiadania na
moim koncie bankowym. Jeśli wpłacę do banku tysiąc funtów, a potem
kolejny tysiąc, prawa arytmetyki wyjaśnią mi w sposób racjonalny, jak to się
stało, że mam po tych operacjach dwa tysiące funtów. Jeśli jednak nie wpłacę
do banku żadnych pieniędzy i zdam się na prawa arytmetyki, żeby powołały
do istnienia pieniądze na moim rachunku bankowym, cały czas będę bez
grosza.
C.S. Lewis ujął tę kwestię z charakterystyczną dla siebie klarownością,
tak pisząc o prawach przyrody:
[Prawa przyrody] nie wywołują zdarzeń – określają wzór, do którego każde zjawisko,
jeśli tylko można je wywołać, musi się dostosować. Podobnie jak prawa matematyki
określają wzór, według którego muszą się odbywać wszelkie transakcje, jeśli tylko
mamy jakieś pieniądze. Tak więc w jednym sensie prawa natury obejmują całą
przestrzeń i czas, ale w innym, nie obejmują całego rzeczywistego świata –
nieprzerwanego potoku zdarzeń, tworzącego prawdziwą historię. Ten musi pochodzić
skądinąd. Jeśli ktoś uważa, że prawa mogą go wywołać, to tak, jakby uważał, że
można uzyskać prawdziwe kwoty, jedynie dodając je na papierze. Każde prawo mówi
bowiem w ostateczności: „Jeśli masz A, to będziesz miał B”. Ale najpierw musimy
złapać nasze A, bo prawa za nas tego nie zrobią. (…) Prawa dają nam tylko
wszechświat „Jeśli, to” – a nie wszechświat rzeczywiście istniejący. Prawa i ogólne
zasady dają nam tylko serię związków. Jednak, by mógł istnieć prawdziwy
wszechświat, te związki muszą coś łączyć; do wzoru trzeba dopasować strumień
nieprzeniknionych, istniejących rzeczy. Jeśli Bóg stworzył świat, to od Niego
pochodzi ten strumień i On sam daje naszym najprawdziwszym zasadom coś, o czym
mogą mówić prawdę. Ale jeśli to Bóg jest ostatecznym źródłem wszystkich
konkretnych pojedynczych rzeczy i zdarzeń, to sam Bóg musi być w najwyższym
stopniu konkretny i indywidualny. Gdyby źródło wszystkich rzeczy nie było
konkretne i indywidualne, nic nie mogłoby być właśnie takie, trudno bowiem pojąć,
jak coś abstrakcyjnego i ogólnego mogłoby stworzyć konkretną rzeczywistość.
Wieczna księgowość nigdy nie stworzyłaby nawet pensa17.
Wieloświat
A zatem Hawking posuwa się zbyt daleko, twierdząc, że istnienie Wielkiego
Projektanta nie jest odpowiedzią współczesnej nauki. Jaka jest zatem jego
odpowiedź na to, co, jak sam przyznaje, jest „prawdziwym cudem”
dostrojenia się elementów Wszechświata?
Ta odpowiedź brzmi: wieloświat. Z grubsza rzecz biorąc, chodzi o to, że
istnieje szereg scenariuszy wielu światów i tym samym tak wiele
wszechświatów (niektórzy mówią, że nieskończenie wiele, cokolwiek by to
miało znaczyć), iż wszystko, cokolwiek może się wydarzyć, wydarzy się
w którymś z nich. Nie ma zatem nic dziwnego w tym – jak twierdzą
zwolennicy tego rozwiązania – że jest przynajmniej jeden wszechświat taki
jak nasz.
Zauważmy na marginesie, że Hawking już raz wpadł w pułapkę fałszywej
alternatywy. Tym razem alternatywa brzmi: Bóg albo wieloświat.
Z teoretycznego punktu widzenia, jak zauważyli to już filozofowie, Bóg
mógł stworzyć tyle wszechświatów, na ile miał ochotę. Koncepcja
wieloświata sama z siebie nie wyklucza i nie może wykluczyć istnienia
Boga2. Hawking, jak się wydaje, nie przedstawił nam na to żadnych
kontrargumentów.
Poza tym, jeśli zostawić na chwilę z boku inne wszechświaty, stałe
fizyczne w naszym Wszechświecie są dostrojone względem siebie. Mogłyby
być inne, co oznacza, że teoria wieloświata w żadnym wypadku nie
unieważnia dowodów na istnienie „wielkiego projektu” Boga, który możemy
obserwować w tym Wszechświecie3.
A co z samym wieloświatem? Czy też odznacza się takim dostrojeniem?
Jeśli tak, to Hawking znowu znalazł się w punkcie wyjścia4. Bo w którym to
miejscu udowadnia nam, że tak nie jest?
Przyjmując hipotezę wieloświata, Hawking wychodzi poza granice nauki
i wkracza na teren filozofii, której śmierć zbyt szybko obwieścił. Jak zauważa
Paul Davies, „wszystkie modele kosmologiczne tworzy się, uwypuklając
wyniki obserwacji w oparciu o jakąś zasadę filozoficzną”5.
Ponadto w środowisku samych naukowców słychać głosy wybitnych
autorytetów, które nie są aż tak entuzjastycznie nastawione do hipotezy
wieloświata. Pośród nich wybija się głos Rogera Penrose’a,
współpracującego niegdyś z Hawkingiem; obaj zresztą otrzymali wspólnie
prestiżową Nagrodę Wolfa. O powoływaniu się przez Hawkinga w Wielkim
projekcie na hipotezę wieloświata Penrose tak powiedział: „Jest ona
nadużywana i ta książka jest tego przykładem. To wymówka mająca ukryć
brak dobrej teorii”6. Prawdę mówiąc, Penrose nie lubi terminu „wieloświat”,
ponieważ jest on, jego zdaniem, niedokładny.
Albowiem chociaż powszechnie uważa się ten pogląd za wyraz wiary w równoległe
współistnienie alternatywnych światów, takie stanowisko jest nieuprawnione. Według
tej koncepcji alternatywne światy w rzeczywistości nie „istnieją” oddzielnie – za
rzeczywistą uważa się tylko ogromną, szczególną ich superpozycję7.
Korci mnie, żeby dodać w tym miejscu, iż wiara w Boga jest dla mnie
bardziej racjonalnym rozwiązaniem, jeśli alternatywą miałaby być wiara
w to, że każdy inny świat, który może istnieć, istnieje. Nie wyłączając świata,
w którym Richard Dawkins jest arcybiskupem Canterbury, Christopher
Hitchens papieżem, a Billy Graham dopiero co został wybrany ateistą roku!
M-teoria
Mówiąc poważnie (ale kto wie, może mówiłem całkiem poważnie?),
ostateczna teoria, która zdaniem Hawkinga ma wyjaśnić, dlaczego prawa
fizyki są takie, jakie są, to tak zwana M-teoria, czyli teoria supersymetrycznej
grawitacji, obejmująca bardzo wyrafinowane koncepcje, takie jak struny
drgające w jedenastu wymiarach. Hawking nazywa ją bez wahania „teorią
zunifikowaną, której poszukiwał Einstein”9. Jeśli będzie ona rzeczywiście tą
teorią, będzie to niebywałe osiągnięcie fizyki matematycznej. Niemniej,
z powodów podanych wyżej, nie jest to wcale śmiertelny cios dla idei Boga,
przeciwnie, pomoże to nam spojrzeć jeszcze głębiej w Jego stwórczą
mądrość. Don Page, fizyk teoretyczny z University of Alberta, który był
studentem Hawkinga i opublikował razem z nim osiem artykułów, mówi:
„Zgodziłbym się bez wątpienia z twierdzeniem, że nawet gdyby M-teoria
była całkowicie dopracowana (a jeszcze nie jest), i poprawnie opisywała
rzeczywistość (a tego oczywiście nie wiemy), nie wynikałoby z tego, że
Wszechświat nie jest dziełem Boga”10.
Jeszcze raz trzeba podkreślić, że M-teoria to pewna abstrakcyjna teoria,
a nie jakiś stwórca. Opisuje ona scenariusz (a właściwie ciąg scenariuszy, bo
jest to zbiór teorii) dopuszczający istnienie 10500 różnych wszechświatów11 –
zakładając oczywiście, że M-teoria jest prawdziwa, co, jak zobaczymy
niebawem, nie jest wcale takie pewne. Jeśli nawet jest prawdziwa, to M-
teoria sama z siebie nie stwarza ani jednego z tych wszechświatów. Hawking
mówi nam, że „prawa M-teorii dopuszczają istnienie różnych wszechświatów
z innymi prawami obserwowanymi”12. „Dopuszczać” to jedno, a „stwarzać”
to zupełnie coś innego. Teoria dopuszczająca wiele wszechświatów nie jest
tożsama z podmiotem sprawczym, który je zaprojektował lub
z mechanizmem, który je wytwarza.
Najbardziej interesujące jest w tym wszystkim wrażenie, które mogą
odnieść czytelnicy Wielkiego projektu, iż nauka w jakiś sposób sprawia, że
Bóg staje się niepotrzebny lub przestaje istnieć. Kiedy jednak przyjrzymy się
dokładnie argumentom Hawkinga, dostrzeżemy, że koszty intelektualne tego
rodzaju zabiegu są niepomiernie wysokie, ponieważ oznacza on, iż
próbujemy pozbyć się Stwórcy, obdarzając mocami stwórczymi coś, co nie
jest samo w sobie zdolne do jakiegokolwiek stwarzania, a mianowicie jakąś
abstrakcyjną teorię.
Tim Radford wyraził to bardzo zgrabnie w swojej recenzji Wielkiego
projektu:
W tej bardzo zwięzłej historii współczesnej fizyki kosmologicznej prawa fizyki
kwantowej i relatywistycznej przedstawiają sobą coś, co budzi nasze zdumienie, co
jednak powszechnie akceptujemy; coś na podobieństwo cudów w Biblii. M-teoria
wywołuje zupełnie odmienne skojarzenia i przywołuje na myśl Pierwszego
Poruszyciela, rodziciela, siłę stwórczą, która jest wszędzie i nigdzie. Nie da się jej
rozpoznać za pomocą instrumentów naukowych ani zbadać za pomocą zrozumiałych
przewidywań matematycznych, a mimo to w niej zawierają się wszystkie możliwości.
Zawiera w sobie wszechobecność, wszechwiedzę i wszechmoc, i jest ogromną
tajemnicą. Czy Kogoś nam nie przypomina?13
Na coś podobnego zwrócił już uwagę wcześniej Paul Davies, sam będący
fizykiem:
To ogólne wyjaśnienie odwołujące się do wieloświata to po prostu naiwny deizm
przystrojony w język nauki. Oba te wyjaśnienia wydają się jakimś nieskończenie
nieznanym, niewidzialnym i niepoznawalnym systemem. Oba domagają się od nas
odrzucenia nieskończonej ilości informacji, tylko po to, by wyjaśnić (skończony)
Wszechświat, będący przedmiotem naszej obserwacji14.
Zasadność M-teorii
Należy zauważyć (chociaż pozostaje to bez wpływu na mój wywód), że nie
wszyscy fizycy są tak samo jak Hawking przekonani co do wiarygodności M-
teorii i nie omieszkali tego zauważyć. I tak na przykład fizyk teoretyczny Jim
Al-Khalili mówi:
Między koncepcją multiświata a M-teorią zachodzi słaby związek. Obrońcy M-teorii,
tacy jak Witten i Hawking, chcieliby, abyśmy sądzili, że sprawa jest już rozstrzygnięta
i nie ma o czym mówić. Ale jej krytycy ostrzą już sobie na nią od kilku lat zęby
i twierdzą, że skoro nie można jej przetestować eksperymentalnie, nie zasługuje nawet
na miano teorii naukowej. W chwili obecnej to rzeczywiście robiąca wrażenie piękna
konstrukcja matematyczna, lecz w rzeczywistości jest tylko jedną z wielu kandydatek
na Teorię Wszystkiego15.
Paul Davies tak mówi o M-teorii: „Nie da się jej przetestować, nawet
w najbliższej przyszłości”16. Frank Close, fizyk z Oksfordu, idzie dalej: „M-
teoria nie jest nawet zdefiniowana. (…) Mówi się nam nawet, że »nikt nie
wie, co oznacza M w jej nazwie«”17. Całkiem możliwe, że to „mit”. Close
konkluduje: „Nie widzę, by M-teoria dodawała chociaż jotę do sporu o Boga,
ani za, ani przeciw Jego istnieniu”18. John Butterworth, który pracuje przy
Wielkim Zderzaczu Hadronów w Szwajcarii, stwierdza: „M-teoria jest
w dużym stopniu spekulatywna i z pewnością nie mieści się w tym obszarze
nauki, w którym mielibyśmy jakieś dowody na jej prawdziwość”19.
Jeszcze przed ukazaniem się książki Hawkinga Roger Penrose
przestrzegał:
W kręgach pewnych siebie teoretyków nierzadko można było spotkać pogląd, że
„teoria wszystkiego” jest w zasięgu ręki, a z pewnością nie dalej niż horyzont XX
wieku. Często komentarze tego rodzaju poparte były nadziejami związanymi
z aktualnym statusem „teorii strun”. Obecnie, kiedy teoria strun uległa magicznej
metamorfozie w konstrukcje (takie jak na przykład teoria M lub teoria F), których
natura pozostaje fundamentalnie niewyjaśniona, ów punkt widzenia jest trudny do
utrzymania20.
Modelowanie rzeczywistości:
natura naszego poznania
Ponieważ dla Hawkinga M-teoria to model, należy kilka słów poświęcić
trzeciemu rozdziałowi książki, w którym wyjaśnia, czym są dla niego teorie
matematyczne rozumiane jako modele. Odwołując się do analogii złotej rybki
percypującej świat przez wypaczające jego obraz kuliste akwarium, Hawking
stwierdza:
Nie istnieje koncepcja rzeczywistości niezależna od teorii. Dlatego reprezentować
będziemy pogląd, który nazywamy realizmem zależnym od modelu. Według niego
teoria fizyczna (obraz świata) jest modelem (ogólnie rzecz biorąc, matematycznym
w swej naturze) i zbiorem zasad łączących elementy modelu z obserwacjami. (…)
Według realizmu zależnego od modelu nie ma sensu pytać, czy model jest realny,
ważne jest, czy zgadza się z obserwacją28.
Nie zmienia to faktu, że współczesna teoria kwantowa stanowi zagrożenie dla tej
obiektywności fizyki klasycznej (włączając w to ogólną teorię względności) i nie
dostarczyła nam jeszcze powszechnie akceptowanego obiektywnego obrazu
rzeczywistości. Moim zdaniem, odzwierciedla to niekompletność teorii kwantowej
w jej obecnej postaci, i takie było także zdanie Einsteina. Całkiem możliwe, że aby
stała się kompletna i mogła być obiektywnym obrazem rzeczywistości, potrzebne
będą nowe koncepcje matematyczne odznaczające się zniuansowaniem
i wyrafinowaniem, wychodzącymi nawet poza poziom matematycznego opisu
czasoprzestrzeni w ogólnej teorii względności Einsteina, jest to jednak wyzwanie dla
pomysłowości przyszłych fizyków teoretycznych i moim zdaniem n i e s t a n o w i
żadnego rzeczywistego zagrożenia dla istnienia
o b i e k t y w n e g o w s z e c h ś w i a t a [podkr. J.C.L.]. To samo mogłoby dotyczyć
M-teorii, jednak w przeciwieństwie do mechaniki kwantowej, nie wspierają jej żadne
obserwacje31.
18 Tamże.
19 Za: H. Devlin, „The Times” 4 września 2010.
20 R. Penrose, Droga do rzeczywistości…, s. 971–972.
21 Tamże.
22 Audycja J. Brierleya „Unbelievable” 25 września 2010.
23 Tamże.
24 Tamże.
25 Tamże.
26 Tamże. R. Penrose zaproponował swoją własną teorię w książce Cykle czasu. Niezwykły obraz
wszechświata, przeł. B. Bieniok, E.L. Łokas, Warszawa 2011.
27 S. Hawking, L. Mlodinow, Wielki projekt, s. 62.
28 S. Hawking, L. Mlodinow, Wielki projekt, s. 52, 55.
29 R. Penrose, Droga do rzeczywistości…, s. 754.
30 Tenże, „Financial Times” 4 września 2010.
31 Tamże.
32 S. Hawking, L. Mlodinow, Wielki projekt, s. 56.
33 R. Scruton, Modern Philosophy, London 1996, s. 333.
5 W sposób bardziej pogłębiony omawiam tę kwestię w książce God’s Undertaker, s. 182 i nast.
6 A. Farrer, Nauka o Bogu?, przeł. T. Mieszkowski, Warszawa 1971, s. 33.
7 Zob. https://pl.wikipedia.org/wiki/Gra_w_%C5%BCycie; dostęp 24 maja 2017.
8 Zob. http://rendell-attic.org/gol/utm/index.htm; dostęp 24 maja 2017.
9 S. Hawking, L. Mlodinow, Wielki projekt, s. 217.
10 Tamże.
11 Tamże, s. 200–201.
5 Nauka a racjonalność
Tyle, że to wszystko nie jest tak proste, jak sądzą Hawking i Dawkins. Bo
mamy bardzo inteligentnych i wybitnych naukowców, którzy by się z nimi
nie zgodzili. Są to na przykład: profesor William Phillips, laureat Nagrody
Nobla w dziedzinie fizyki z 1998 roku; profesor John Polkinghorne, członek
The Royal Society, fizyk kwantowy, wykładowca Uniwersytetu
w Cambridge; sir John Houghton, były dyrektor Brytyjskiego Urzędu
Meteorologicznego i przewodniczący Międzyrządowego Zespołu ds. Zmian
Klimatu; obecny dyrektor Krajowego Instytutu Zdrowia oraz były dyrektor
Projektu Poznania Ludzkiego Genomu, Francis Collins. Wszyscy ci wybitni
naukowcy doskonale znają argumenty wysuwane przeciwko cudom. A mimo
to publicznie, bez zażenowania i jakiegokolwiek poczucia absurdalności,
każdy z nich potwierdza swą wiarę w to, co nadprzyrodzone,
a w szczególności w zmartwychwstanie Chrystusa, będące dla nich –
podobnie zresztą jak i dla mnie – najwyższym dowodem prawdziwości
światopoglądu chrześcijańskiego.
Jeden ze wspomnianych przed chwilą naukowców, Francis Collins, daje
nam równocześnie mądrą przestrogę dotyczącą cudów:
Ważne jest zachowanie zdrowego sceptycyzmu przy interpretacji potencjalnie
cudownych wydarzeń, żeby ocen wynikających z wierności swoim religijnym
przekonaniom i religijnej perspektywy nie przyjmować bezkrytycznie. Tym, co
unicestwiłoby możliwość cudu jeszcze szybciej niż skrajny materializm, byłoby
nadawanie cudownego statusu takim codziennym zdarzeniom, dla których bez trudu
można znaleźć wyjaśnienie w kategoriach najzupełniej naturalnych16.
Idąc tym tokiem rozumowania, należy przyjąć, jak mówi filozof Alvin
Plantinga z Notre Dame University, że jeśli istnieje każdy możliwy
wszechświat, musi być także Wszechświat, w którym istnieje Bóg, ponieważ
Jego istnienie jest logicznie możliwe. Z tego zaś wynika, że skoro Bóg jest
wszechmocny i wszechobecny, musi istnieć w każdym wszechświecie; z tego
zaś wynika, że jest tylko jeden Wszechświat, ten właśnie Wszechświat, który
On stworzył i podtrzymuje w istnieniu!
Jeśli Stephen Hawking ma zamiar schować się gdzieś przed Bogiem,
wieloświat nie jest chyba dla niego, mimo wszystko, najmądrzejszą
kryjówką.
Z tego, co piszę powyżej, wynika, że nauka rzeczywiście nie może
wykluczyć cudu. Bez wątpienia oznacza to, że otwarta postawa, której
domaga się rozum, każe nam przyjrzeć się teraz dowodom na cuda, by ustalić
fakty, a potem znaleźć w sobie gotowość, by pójść tam, dokąd zaprowadzi
nas nasze dociekanie, nawet jeśli będzie to oznaczać korektę wcześniej
przyjętych założeń. Nigdy nie będziemy wiedzieli, czy mamy na strychu
mysz, jeśli nie pofatygujemy się po schodach lub drabinie na górę i nie
sprawdzimy tego osobiście! Tyle że niektórzy bardziej boją się znalezienia
Boga niż znalezienia myszy.
Wrócę jeszcze na chwilę do Hume’a. Warto pamiętać, że chociaż miał
obiekcje co do możliwości istnienia cudów, pisał:
Cała budowa świata świadczy o rozumnym twórcy i żaden racjonalnie myślący
człowiek, skoro poważnie się zastanowi, nie zdoła ani przez chwilę powstrzymać się
od wiary w podstawowe zasady prawdziwego teizmu i prawdziwej religii26.
Komentarz końcowy
Nauka i historia to nie jedyne źródła dowodów na istnienie Boga. Ponieważ
Bóg jest Osobą, nie teorią, należy się spodziewać, że jednym z głównych
dowodów na Jego istnienie jest nasze osobiste doświadczenie. Aby rozwinąć
tę ważną kwestię, musielibyśmy wyjść daleko poza zamierzone ramy tej
książki. Niemniej chciałbym dodać mój głos do głosu wielu milionów innych
osób, które mogą zaświadczyć i zaświadczyłyby o tym, jak głęboką
i kluczową rolę odgrywa w ich życiu wiara w Chrystusa jako Pana,
przynosząc im pewność pokoju z Bogiem, nową siłę do życia i niezachwianą
nadzieję, dla której fundamentem jest zmartwychwstanie Chrystusa. Taka
nadzieja nic sobie nie robi z granicy śmierci i ponurego, redukcjonistycznego
przekonania Hawkinga, że jesteśmy jedynie przypadkowym zbiorem
cząsteczek powstałych kiedyś w gwiazdach. Bo w rzeczywistości przeżyjemy
gwiazdy.
Hawking wyobraża sobie, że potencjalne istnienie innych form życia we
Wszechświecie podważa tradycyjne religijne przekonanie, iż żyjemy na
jedynej i niepowtarzalnej planecie stworzonej przez Boga. Trochę mnie bawi
to, że ateiści tak często opowiadają się za istnieniem pozaziemskiej
inteligencji, a równocześnie tak skwapliwie potępiają możliwość tego, że
„gdzieś tam” istnieje pewien nieogarniony inteligentny byt, a mianowicie
Bóg, który pozostawił swój ślad na całym stworzeniu27.
Zmasowany atak Hawkinga nie jest w stanie osłabić fundamentów
inteligentnej wiary opartej na kumulujących się dowodach, pochodzących
z nauki, historii, narracji biblijnej i osobistego doświadczenia.
John C. Lennox
Oksford, październik 2010