Professional Documents
Culture Documents
Mapy Swiadomosci - Osho
Mapy Swiadomosci - Osho
Mapy świadomości
MAPY ŚWIADOMOŚCI
Dlatego wielbłąd musi zmienić się w pięknego lwa, gotowego umrzeć, ale
nie gotowego dać się zniewolić. Nie możesz z lwa uczynić zwierzęcia juczne‐
go. Lew ma taką godność jaką żadne inne zwierzę nie może się poszczycić.
Nie ma skarbów, nie ma królestw – jego godność tkwi tylko w sposobie by‐
cia – bez lęku, bez obawy przed nieznanym, gotów powiedzieć: nie, nawet
ryzykując śmierć.
Ta gotowość powiedzenia nie, ta buntowniczość, zmywają z niego wszel‐
ki brud pozostawiony przez wielbłąda – wszelkie ślady i odciski kopyt, jakie
zostawił wielbłąd. I dopiero po lwie, po wielkim: nie, możliwe jest święte:
tak, dziecka.
Dziecko mówi: tak, nie dlatego, że się boi. Mówi: tak, dlatego, że kocha,
dlatego, że ufa. Mówi: tak, bo jest niewinne, nie może sobie wyobrazić, że
może być oszukane. Jego tak to ogromna ufność. Nie – wynika z lęku, wyni‐
ka z głębokiej niewinności. Tylko to – tak – może je zaprowadzić na najwyż‐
szy szczyt świadomości, do tego, co nazywam boskością… Teraz poszukuje
ono swojej najwyższej boskości. Żaden bóg nie będzie mu wrogiem. Nie bę‐
dzie się kłaniać żadnemu bogu – samo sobie będzie panem. Taki jest duch
lwa – absolutna wolność z pewnością oznacza wolność od boga, wolność od
tak zwanych przykazań, wolność od świętych pism, wolność od jakiejkol‐
wiek moralności narzuconej przez innych ludzi.
Oczywiście pojawi się też coś w rodzaju cnoty, ale będzie to coś, co po‐
chodzi z twego własnego, cichego, małego głosu. Twoja wolność przyniesie
odpowiedzialność, ale ta odpowiedzialność nie będzie narzucona przez ko‐
goś innego… Teraz nie ma kwestii kogokolwiek, kto mógłby nim rządzić.
Nawet Bóg nie jest już tym, kogo by słuchał.
Człowiek o duchu buntowniczym – a bez buntowniczego ducha meta‐
morfoza nie może nastąpić – musi rzec: „nie, to moja wola – zrobię wszystko,
co moja świadomość uzna za słuszne, i nie zrobię nic, co moja świadomość
uważa za niewłaściwe. Poza mym własnym istnieniem nie ma dla mnie in‐
nego przewodnika. Prócz własnych oczu, nie będę wierzył żadnym innym
oczom – nie jestem ślepy i nie jestem idiotą. Widzę. Myślę. Medytuję i sam
odnajduję dla siebie co jest słuszne, a co jest niewłaściwe. Moja moralność
będzie jedynie cieniem mojej świadomości.”
DZIECKO
Człowiek rodzi się przebudzony, a potem zasypia. Człowiek rodzi się jed‐
nością, a potem staje się wielością. Człowiek rodzi się jako indywidualność,
a potem zasypia i śni, że jest tłumem. To jest cały problem, całe zadanie, całe
wyzwanie życia. Trzeba to zrozumieć.
Takie jest to poszukiwanie: szukamy tego, czym pierwotnie byliśmy.
Szukamy tego czym naprawdę jesteśmy. Szukamy tego, czego ani na jed‐
ną chwilę nie zagubiliśmy, tylko zapomnieliśmy; przestaliśmy o tym pamię‐
tać. Być może jest to takie oczywiste, i dlatego przestaliśmy o tym pamiętać.
Jezus powiada: „Dopóki znów nie staniecie się jak dzieci nie wejdziecie do
mojego Królestwa Bożego.” Jego wskazanie jest wyraźne. Dopóki nie odzy‐
skasz swej pierwotności, dopóki znów nie podążysz do pierwotnego źró‐
dła… Pewnego wieczoru poszukujący zapytał Jezusa: „Co mam robić, by po‐
znać Boga?” I Jezus rzekł: „Dopóki nie narodzisz się na nowo, nie poznasz
go.” Trzeba dojść do tego pierwotnego źródła w którym byliśmy wtedy, gdy
się urodziliśmy.
Legenda powiada, że Jezus odmówił uczenia się alfabetu, liter. Nie po‐
zwolił nauczycielom omawiać beta – dwa, dopóki nie mogli wyjaśnić zna‐
czenia alfa – jedności, tak, by był zaspokojony. A oni, rzecz jasna, nie potrafi‐
li go wyjaśnić. Jeden jest liczbą, na której opiera się cała arytmetyka; jeden
jest liczbą, na której opiera się każdy człowiek, cały wszechświat, koncepcja
Boga, rzeczywistości. I dziecko Jezus żądało: „Dokąd nie wyjaśnicie znacze‐
nia jedności, nie zajmę się kolejną literą alfabetu. Najpierw powiedzcie mi
czym jest alfa, dopiero wtedy będę gotowy, aby przejść do dwojga, beta.”
Ponieważ nie zdołano mu wyjaśnić, odmówił pójścia do szkoły.
Zapisków tego nie ma w ewangeliach chrześcijańskich, ponieważ wiele
rzeczy nie zostało zapisanych w ewangeliach chrześcijańskich.
Ale to jest jedna z najstarszych tradycji esseńskich. Przekazywana była,
ta opowieść, z mistrza na ucznia, przez stulecia. Jest to jedna z najbardziej
znaczących opowieści o Jezusie: jego naleganie, że najpierw trzeba poznać
jedność, bo jedność jest podstawą wszystkiego.
Gdy jesteś przebudzony, jesteś jednością. Gdy zasypiasz, stajesz się wielo‐
ścią. Zauważyłeś to? We śnie tyle ról odgrywasz jednocześnie.
Rankiem, gdy się budzisz, jesteś jednością. We śnie jesteś tym, który śni,
jesteś tym, co jest śnione; jesteś kierownikiem snu, jesteś aktorem, jesteś
opowieścią, jesteś sceną i jesteś też publicznością.
Stajesz się wielością, ulegasz rozpadowi, stajesz się tłumem. We śnie
przestajesz być jednością. Gdy budzisz się, nagle kierownik, aktor, opowieść,
scena, dramat, publiczność, to, co jest śnione i ten, kto śni, wszystko znika
w jednej jedności. Hindusi nazywają cały ten świat krainą snu, maya. Śpimy
bardzo głęboko. Dlatego poszukiwanie jedności, albo poszukiwanie uważno‐
ści jest tym samym; bo stając się uważnym, stajesz się jednością – albo, sta‐
jąc się jednością stajesz się uważny.
Wyjaśnię ci teraz jak na tyle sposobów, na miliony sposobów poszukuje‐
my jedności. Rodzi się dziecko. Jego pierwsze funkcjonowanie w świecie jest
przez jedzenie, jego pierwsze funkcjonowanie w świecie jest przez wchłonię‐
cie materii.
Poszukiwanie zaczęło się: materia chce spotkać się z materią. Materia
chce być w organicznej jedności z inną materią; materia przyciąga materię,
ściąga materię. To pierwsza miłość: jedzenie. Jedzenie daje dziecku pierwszy
orgazm. Gdy po zjedzeniu posiłku lub wypiciu wody czujesz zaspokojenie, to
zaspokojenie jest uczuciem jedności.
Materia z zewnątrz została wchłonięta do wewnątrz, wnętrze spotkało
się z zewnętrzem. To spotkanie nie jest bardzo głębokie, nie może być, jest
spotkaniem materii; jest bardzo powierzchowne – a jednak jest.
Hindusi nazywają to pierwszą czakrą, muladhar. Wielu jest ludzi, którzy
żyją w pierwszej czakrze. Po prostu stale jedzą i wydalają. Całe ich życie to
nic innego, tylko wchłanianie materii i wyrzucanie materii na zewnątrz, ich
życie jest bardzo mechaniczne. Jest bardzo, bardzo wąskie, mały tunel. Mu‐
ladhar jest najmniejszym otworem w twoim istnieniu, przez który światło
wchodzi w ciebie, a ty wchodzisz do egzystencji. Najmniejszym otworem
jest muladhar, pierwszy ośrodek. Zaczyna on funkcjonować, bo dziecko
musi przeżyć; najpierw musi przyjąć pokarm, inaczej by umarło. Jest to śro‐
dek zapewniający przetrwanie, ale człowiek nie powinien żyć aby jeść.
Jeżeli żyjesz tylko po to, aby jeść, w ogóle nie żyjesz. Po prostu czekasz na
śmierć. I wybrałeś bardzo małą przyjemność, bardzo zwyczajną przyjem‐
ność, jedynie drobne pocieszenie, i na tej małej przyjemności kończysz.
A wokoło są ogromne możliwości…
Przyjrzyj się swemu życiu. Jeśli jesteś zbyt przywiązany do jedzenia, stań
się nieco uważniejszy. To pierwsze poszukiwanie jedności. Teraz nawet fizy‐
cy, kilku szalonych fizyków mówi, że atomy są razem, bo kochają się. Słowo
miłość nie jest dobre, wygląda na antropomorficzne; teraz jednak kilku fizy‐
ków ma dość odwagi, by powiedzieć, że coś ono wyjaśnia. I trzeba je stoso‐
wać, bo wygląda na to, że innego wyjaśnienia nie ma. Dlaczego elektrony,
neutrony i protony są razem? Skąd to bycie razem? Musi istnieć jakiś rodzaj
więzi, pewne przyciąganie. Musi być pewna jedność, musi trwać pewien ro‐
mans, na najniższym poziomie, ale musi być jakiś romans, inaczej dlaczego
one się nie rozejdą? Można nazwać to grawitacją, można nazwać to magne‐
tyzmem, można nazwać to polem magnetycznym, jak tylko chcesz, ale mi‐
łość wydaje się być najlepszym słowem, bo może wyjaśnić cały zakres, od
najniższego do najwyższego.
Miłość wydaje się być słowem najbardziej ekonomicznym, zawiera się
w nim cały zakres. Kiedy jesz i za bardzo ulegasz obsesji jedzenia, trzymasz
się po prostu pierwszej lekcji miłości: elektrony, protony, neutrony przycią‐
gają się wzajemnie, twoje ciało przyciąga inne ciało – materię z zewnątrz.
Oczywiście jest pewne spełnienie, bo zawsze, gdy jest jedność, jest spełnie‐
nie, jest zadowolenie, ale jest ono bardzo niskie, najniższe. Człowiek powi‐
nien nauczyć się wychodzić poza nie.
Dlatego wszystkie religie uczą znaczenia postu.
Post nie oznacza głodowania, post nie oznacza, że musisz zabić swoje cia‐
ło, że musisz być niszczący, nie. Post oznacza jedynie: daj tylko tyle, ile trze‐
ba, nie więcej, abyś mógł być dostępny na drugiej płaszczyźnie; będziesz
mógł stać się dostępny drugiemu ośrodkowi.
Jeśli jesteś zbyt opanowany obsesją jedzenia, jedzenie zamknie cię; bę‐
dziesz tylko materią. Nie trzeba zbyt przywiązywać się do jedzenia, i nie
trzeba też zbyt przywiązywać się do postu. Wtedy osiąga się równowagę.
A wzrastanie następuje tylko poprzez równowagę.
Drugim ośrodkiem jest svadhisthan. Kiedy dziecko jest zdrowe, szczęśli‐
we, i jego ciało jest całe, zaczyna dominować. W dziecku pojawia się pragnie‐
nie dominowania, dziecko staje się politykiem.
Zaczyna uśmiechać się do ludzi, bo poznaje, że gdy uśmiechasz się, ludzie
ulegają twojemu wpływowi. Zaczyna płakać, krzyczeć, bo poznaje, że pła‐
czem i krzykiem możesz manipulować matką, ojcem, rodziną. Gdy potrzeby
fizyczne dziecka zostaną zaspokojone, pojawia się nowa potrzeba, która jest
życiowo ważną potrzebą – dominowanie.
To znów jest dążenie do wprowadzenia jedności, jedności tego, co podle‐
ga dominacji, i tego, który dominuje.
Zawsze, gdy nad kimś panujesz, stajesz się w pewien sposób jednością
z nim. Zawsze, gdy ktoś poddaje się tobie, albo ty poddajesz się komuś, w pe‐
wien sposób stajecie się jednością. Dlatego na całym świecie ludzie próbują
panować nad innymi: żony chcą panować nad mężami, mężowie próbują
panować nad żonami, rodzice próbują panować nad dziećmi, dzieci usiłują
panować nad rodzicami, każdy na swój sposób. Cały świat próbuje panować.
Jeżeli właściwie to zrozumiesz, to również jest poszukiwaniem jedności.
Zawsze, gdy kogoś pokonasz i stajesz się osobą dysponującą mocą posia‐
dania, wchłonąłeś tego człowieka do swojego istnienia. Jego życiowość zo‐
stała wchłonięta, jego życiowa energia stała się jednością z tobą. Ten otwór
jest nieco większy niż pierwszy, jest to większe otwarcie. Człowiek z obsesją
jedzenia jest bardziej zamknięty niż człowiek z obsesją władzy: przynajmniej
przebywa z ludźmi.
Będzie miał w życiu relacje międzyludzkie pewnego typu: niezbyt dobre,
gdyż relacja oparta na dominowaniu nie może być bardzo dobra, przede
wszystkim jest pełna przemocy, agresywna, brzydka, ale jednak jest to pe‐
wien rodzaj relacji.
Politycy żyją w drugim ośrodku. Żarłoki żyją w pierwszym, politycy
w drugim, a potem jest trzeci, manipura; mężczyzna i kobieta chcą spotkać
się, stać się jednością. W Biblii powiedziano: Bóg stworzył Adama na swój
obraz. Trzeba zrozumieć pewną kwestię. Adam musiał być obojgiem, Adam
musiał być i Adamem i Ewą, inaczej Ewa nie mogłaby być wyjęta z Adama.
W pierwotnym tekście hebrajskim użyto takich słów, które wszystko wy‐
raźnie objaśniają: Bóg stworzył Adamo-Ewę w jednym istnieniu. To pier‐
wotnie stworzone istnienie nie było ani mężczyzną, ani kobietą, było jed‐
nym i drugim. Nie było to ani „on”, ani „ona”, była jedność. Tylko z tej jedno‐
ści Bóg mógł wziąć oddzielną kobietę.
Jeśli spytasz naukowców, powiedzą, że gdy dziecko dorasta w łonie mat‐
ki, przez parę miesięcy nie jest ani chłopcem, ani dziewczynką, jest ciałem.
Stopniowo pojawiają się cechy rozróżniające, staje się ono albo chłopcem,
albo dziewczynką. Pierwotna komórka, ameba, jest zarazem męska i żeńska,
nie jest jeszcze podzielona. Zatem powiedzenie, że Bóg stworzył Adama, nie
jest właściwe. Moja sugestia jest taka: Bóg stworzył Adamo-Ewę, a potem po‐
dzielił ich na dwie oddzielne istoty. Wraz z tym podziałem pojawiło się wiel‐
kie pragnienie spotkania tej drugiej osoby.
Każdy mężczyzna szuka kobiety, i każda kobieta szuka mężczyzny Szuka‐
my przeciwieństwa, biegunowego przeciwieństwa. Bez tej drugiej osoby,
zdaje się, jakby czegoś brakowało; bez tej drugiej osoby, życie wydaje się być
niespełniające; bez tej drugiej osoby, zdaje się, że jesteś połową, nie całością.
Stąd jest tyle pogoni za miłością, kochaniem i byciem kochanym. Jest to
trzecia czakra, manipura: potrzeba spotkania mężczyzny z kobietą i stania
się jednością.
Jeśli chodzi o niższą naturę, jest to najwyższy ośrodek. W trzech niższych
ośrodkach, seks to najwyższy ośrodek. Żarłoki tylko gromadzą, to najgorsi
ludzie w świecie. Nigdy nie dzielą się, skąpcy, bogaci, gromadzący, wyzy‐
skujący. Lepsi od nich są politycy, oni przynajmniej wchodzą w relacje mię‐
dzyludzkie. Ale i oni są niebezpieczni, gdyż ich relacje są oparte na panowa‐
niu. Znają tylko jedno: albo ulegasz komuś, albo nad kimś panujesz. Cały ich
język jest nieludzki. Nie znają żadnych relacji ludzkich, znają wojnę, znają
przemoc, znają agresję. Całym ich staraniem jest stanie się tak dominują‐
cym, by każdego móc wchłonąć. Tak robił Aleksander Wielki, tak robił Adolf
Hitler. Lepsze jest to od pierwszego, przynajmniej tworzą jakieś relacje mię‐
dzyludzkie. Nawiązują te relacje niewłaściwie, ale przynajmniej je nawiązu‐
ją.
Pierwszy wchodzi w relacje tylko z przedmiotami: pieniędzmi, jedze‐
niem, domem, samochodem. Drugi wchodzi w relacje z ludźmi.
Jego relacje nie są jeszcze wiele warte, ale jednak są to relacje międzyludz‐
kie; prymitywne, z samego początku, bardzo pierwotne, ale jednak są to re‐
lacje międzyludzkie. Trzeci wchodzi w relacje oparte na seksie, dwojgu ko‐
chankach: poeci, artyści, malarze, istnieją z trzecim ośrodkiem, estetyką.
Trzeci jest najwyższy w niższych ośrodkach, człowiek zaczyna dzielić się.
A gdy kogoś kochasz, nie chcesz dominować. Pamiętaj: jeśli chcesz domino‐
wać, twoja miłość skażona jest drugim ośrodkiem, nie jest jeszcze miłością.
Jeśli naprawdę kochasz, chcesz wolności dla siebie i chcesz też wolności dla
tej kochanej osoby. Miłość daje wolność, daje niezależność, bo piękno miłości
jest tylko wtedy, gdy wynika ona z wolności. Nie jest to dominowanie, jest
to dzielenie się, odpowiedzialne dzielenie się, jesteś szczęśliwy dzieląc się
swoimi energiami. Ale i to jeszcze nie jest ludzkie, zwierzęta też potrafią to
robić, robią to bardzo dobrze, lepiej niż ludzie. Ale to poszukiwanie prowadzi
wyżej.
Gdy mężczyzna i kobieta naprawdę się spotykają i następuje orgazm, bę‐
dziesz miał pierwszy przebłysk, daleki przebłysk boskości. Stąd atrakcyjność
seksu, stąd to głębokie pragnienie orgazmu seksualnego, bo jest w nim od‐
zwierciedlona jedność – tylko na chwilę, może nawet nie na chwilę, na uła‐
mek sekundy… jedynie umykający przebłysk… ale to Bóg przechodzi obok.
Człowiek uzależniony od jedzenia jest bardzo daleko, nie ma nawet prze‐
błysku. Człowiek uzależniony od władzy jest bardzo brzydki, bardzo agre‐
sywny, jest w wielkim zamieszaniu – ten przebłysk nie jest możliwy. W głę‐
bokim romansie seksualnym Bóg może po raz pierwszy przeniknąć do cie‐
bie. Pierwszy promyk samadhi pojawia się w orgazmie seksualnym. Tak na‐
prawdę, człowiek zaczął myśleć o samadhi tylko wskutek orgazmu seksual‐
nego, gdy stał się świadomy w tej chwili błogosławieństwa, gdy dwie osoby
spotykają się tak głęboko, że roztapiają się w sobie, że ich granice przestają
być granicami, że jakoś w cudowny sposób zaczynają tętnić w jednym
ośrodku, że nie są dwojgiem serc, że nie są dwojgiem oddychających ciał,
stają się jednością. Pojawia się pewien rytm, harmonizują się ze sobą. A ten
rytm jest tak ogromny, tak potężny, że oboje zatracają się w tym rytmie, że
oboje powierzają się mu.
Pamiętaj, w drugim ośrodku chcesz kogoś podporządkować sobie, a ten
ktoś usiłuje podporządkować sobie ciebie. W trzecim ośrodku oboje powier‐
zacie się czemuś, co jest poza wami. Oboje powierzacie się bogu miłości.
Oboje powierzacie się orgazmicznej jedności energii seksu; w tym powierze‐
niu, oboje znikacie. Na jedną chwilę jesteście Adamem i Ewą razem.
I Biblia mówi: Bóg stworzył Adama na swój obraz. Gdy Adam i Ewa na‐
prawdę się spotykają, obraz Boga znów jest odzwierciedlony w stanie twej
świadomości. W twym jeziorze świadomości odbija się księżyc Boga… wciąż
jest odległy, ale ten pierwszy przebłysk wszedł w ciebie.
Muladhar jest materialnym, pierwszym ośrodkiem. Svadhisthan, drugi
ośrodek, jest istotny dla życia. Trzeci, manipura, psychosomatyczny, jest
najwyższą jednością w niższym świecie; jasne, chwilową, a jednak ma
ogromne znaczenie.
Czwarty to anahata; wykracza poza seksualność, staje się czystą miło‐
ścią. Kiedy widzisz kwiat, kwiat róży, i twoje serce tętni razem z nim, nie ma
seksualności. Nie ma mężczyzny i kobiety, nie ma biegunowości, ot, jesteś
poruszony pięknem. To piękno nie ma żadnego związku z mężczyzną i ko‐
bietą, to piękno jest poza mężczyzną i kobietą. Patrzysz w noc, całe niebo
pełne jest gwiazd, i nagle jesteś poruszony do samego rdzenia swojego ist‐
nienia. Pojawia się ogromna radość… zaczynasz spotykać się z gwiazdami.
Nie ma kwestii mężczyzny i kobiety, nie ma yin i yang, w ogóle nie jest to
kwestia biegunowości.
Miłość wychodzi poza biegunowość, seks zostaje poniżej biegunowości.
Seks potrzebuje przeciwieństwa, miłość nie potrzebuje przeciwieństwa. Dla‐
tego w seksie zawsze jest jakiś subtelny konflikt: ponieważ harmonia z prze‐
ciwieństwem nigdy nie może być totalna.
Przez kilka chwil, może… i znowu wkrada się konflikt. Kochankowie sta‐
le ze sobą walczą. Psycholodzy twierdzą, że gdy dwoje kochanków przestaje
się kłócić, ukazuje to po prostu, że miłość zniknęła.
Kochankowie są intymnymi wrogami. Ciągle się kłócą, dokuczają sobie.
Tak, są chwile, gdy są całkowicie w sobie rozpuszczeni, ale są to rzadkie
chwile, nieliczne i odległe od siebie.
W miłości biegunowość znika. Miłość bardziej przypomina przyjaźń.
Możesz kochać drzewo, możesz kochać kamień, możesz kochać gwiazdy,
możesz kochać trawę, możesz kochać cokolwiek. Miłość nie ma nic wspólne‐
go z biegunowością mężczyzna-kobieta. Miłość jest ponad przeciwieństwa‐
mi, stąd ta jedność jest głębsza. To jest czwarta czakra, anahata, czakra ser‐
ca. I w tej czwartej naprawdę stajesz się człowiekiem. Aż do trzeciej byłeś
częścią królestwa zwierząt, byłeś jednym ze zwierząt, niczym więcej, ni‐
czym specjalnym. Ale w czwartej stajesz się kimś specjalnym, niepowtarzal‐
nym – rodzi się ludzkość, stałeś się człowiekiem.
Pamiętaj, samo wyglądanie na człowieka nie oznacza, że jesteś człowie‐
kiem. Dopiero wtedy, gdy zaczyna funkcjonować czwarty ośrodek, stajesz
się człowiekiem. Wielu ludzi umiera jak zwierzęta, nigdy nie wznoszą się
oni ponad seksualność. Nigdy nie poznają, że jest pewien rodzaj miłości, któ‐
ry jest ponad przeciwieństwami i który jest ogromnie spełniający, gdyż nie
ma w nim konfliktu. Miłość jest bezwarunkowa, seks jest warunkowy.
W seksie jest dawanie i przyjmowanie. W miłości po prostu wylewasz sie‐
bie. Nie domagasz się, nie ma zapotrzebowania. Nie chodzi o to, że nic nie
dostajesz – dostajesz po tysiąckroć więcej, ale nie domagasz się tego. Dzieje
się to po prostu samo z siebie, cała egzystencja obsypuje cię we wzajemno‐
ści, odpowiada echem.
W czwartym ośrodku znów jest jedność, spotykają się to, co niższe, i to,
co wyższe. Pamiętaj o tych jednościach, gdyż stopniowo poruszamy się co‐
raz bardziej ku staniu się jednością. Na pierwszej płaszczyźnie materia spo‐
tyka materię. Na drugiej płaszczyźnie życie spotyka się z życiem. Na trzeciej
płaszczyźnie spotykają się przeciwieństwa, mężczyzna spotyka się z kobietą,
yin spotyka się z yang. Na czwartej, anahata, niższe spotyka się z wyższym.
Trzy ośrodki są poniżej anahaty i trzy ośrodki są wyżej od anahaty; anahata
to drzwi między jednymi i drugimi, pomost.
W twym sercu Bóg spotyka się ze światem, nieprzejawione spotyka się
z przejawionym, nieznane spotyka poznane, gospodarz spotyka gościa,
umysł spotyka nie-umysł. Serce jest najbardziej tajemniczym ośrodkiem
człowieka. I dopóki serce nie zacznie funkcjonować, nie poznasz celu życia.
W sercu, pierwszy początek wyższego, otwierają się rozległe przestrzenie…
wychodzisz z tunelu.
Anahata jest wielkim oknem, czyni cię ono dostępnym dla nieba i czyni
niebo dostępnym dla ciebie. Możesz też powiedzieć to w inny sposób: w ana‐
hata, w miłości, spotykają się nieświadomość z nadświadomością. Albo jesz‐
cze inaczej można to wyrazić: w anahata, w miłości, spotykają się seks i mo‐
dlitwa. Seks jest niższy od miłości, modlitwa jest wyższa od miłości. A mi‐
łość jest wielką tajemnicą. Jest w niej coś z seksu, na pewno, i jest w niej coś
z modlitwy. Dlatego nie ma innej tajemnicy porównywalnej z miłością. Jest
w niej coś z seksu; jeśli pójdziesz i kochasz drzewo, chcesz je objąć; chciałbyś
je dotykać tak, jak dotykałbyś twarzy ukochanej osoby. Jeśli kochasz skałę,
chciałbyś całować ją tak, jak całowałbyś usta ukochanej osoby; coś z seksu,
coś ciągnie się z przeszłości. A jednak, gdy całujesz skałę, jest poszanowanie,
wielkie zdumienie, wielki cud. Jesteś pełen szacunku, masz nastrój modli‐
twy, jest to coś w rodzaju wielbienia.
W miłości spotykają się modlitwa i seks. Jeśli nie jesteś uważny, miłość
może spaść i stać się seksualną. Jeśli jesteś dostatecznie uważny, miłość
może wznieść się wysoko i stać się pełną modlitwy.
Trzeba o tym pamiętać. Miłość jest bardzo krucha. Bardziej prawdopo‐
dobne jest, że miłość zejdzie do niższej rzeczywistości i stanie się seksem.
Gdy zakochujesz się pierwszy raz w kobiecie lub w mężczyźnie, może nie
być w tym nic z seksu. Wcześniej czy później seks pojawi się. Gdy pierwszy
raz patrzysz na piękną kobietę, może być poszanowanie, wielkie zdumienie,
jakbyś w jej twarzy ujrzał twarz Boga. Gdy spojrzysz w oczy kobiety, nagle
otwierają się drzwi do tajemniczości. Nie myślisz kategoriami seksu i ciała
i fizyczności, w ogóle cię to nie obchodzi. Przyzywa cię coś wyższego. Ale po‐
tem zakochujesz się i stopniowo zapominasz to, co wyższe i wchodzisz w to,
co niższe.
Miłość prawie zawsze spada do tego, co niższe, gdyż nie jesteśmy świado‐
mi. I dlatego we wszystkich językach, gdy ktoś wchodzi w miłość, mówi się
o nim: „wpadł po uszy, zakochał się.” Ludzie wpadają w miłość, bardzo rzad‐
ko wznoszą się w miłości. Pamiętaj, to sformułowanie jest bardzo prawidło‐
we. Miłość zaczyna się jako coś bardzo wysokiego, romantycznego, poetyc‐
kiego, boskiego, a potem stopniowo godzi się na coś bardzo zwyczajnego, fi‐
zycznego, zepsutego.
Miłość zaczyna się jako modlitwa, początek miłości jest religijny, ale mi‐
łość kończy się w koszmarze. Pamiętaj o tym: jeśli jesteś czujny, możesz po‐
móc sobie, by nie spaść, możesz pomóc sobie i poddać się dyscyplinie wzno‐
szenia się. Wtedy miłość może stać się modlitwą.
W anahata, ośrodku serca, spotykają się niższe i wyższe. Jest to wielkie
doznanie jedności, bardzo kruche, rzecz jasna, trzęsące się, drżące, niezbyt
pewne; przypomina proces, idzie naprzód, cofa się; ale jeśli jesteś czujny,
możesz wykorzystać ją jako punkt wyjścia do jeszcze wyższych możliwości.
Piątą czakrą jest visuddhi. To czakra modlitwy, czakra gardła, czakra mo‐
dlitwy, śpiewania, porozumienia z Bogiem. W piątej czakrze spotykają się
wewnętrzne z zewnętrznym. Pamiętaj, w czwartej spotykają się niższe
z wyższym. W piątej spotykają się wewnętrzne z zewnętrznym. „Bóg” ozna‐
cza po prostu całą egzystencję, która jest poza tobą, a „ty” egzystencję, która
jest w tobie; ja-Ty jest formą modlitwy. To mówi Martin Buber: Ja – to jest
doznaniem świata, Ja-Ty jest doznaniem modlitwy i Boga i miłości.
W ośrodku gardła, visuddhi – słowo visuddhi oznacza „czysty, najczyst‐
szy” – w piątym, miłość stała się najczystsza. Jest po prostu ekstazą, rado‐
ścią. Spotkały się wnętrze z zewnętrzem. Gdy wierny składa pokłon przed
swoim bóstwem, to wnętrze składa pokłon zewnętrzu. Gdy ktoś śpiewa
pieśń słońcu lub księżycowi, to wnętrze śpiewa pieśń zewnętrzu. I pamiętaj,
byłeś świadkiem tylko jednego, widziałeś jak to wierny śpiewał pieśń swoje‐
mu bóstwu. Nie widziałeś czegoś innego, bo jest to bardzo subtelne: bóstwo
śpiewa pieśń temu wiernemu. To też następuje, ale jest bardzo subtelne.
Tego doznasz dopiero wtedy, gdy doświadczysz modlitwy.
Czasem modlisz się do Boga, a czasem to Bóg modli się do ciebie.
Powiem to tak, bo zazwyczaj nie mówi się tego, ponieważ powiedzenie,
że Bóg modli się do ciebie wygląda na świętokradztwo, choć tak jest. Tak
samo, jak matka, która śpiewa dziecku kołysankę… tak, Bóg także śpiewa
kołysankę. Ale ty musisz na nią zapracować.
Gdy twoja modlitwa została wysłuchana, gdy naprawdę otworzyłeś swo‐
je serce, całkowicie zapomniałeś siebie, wtedy nagle modlitwa nie jest już
ekspresją z twojej strony. Zaczynasz słuchać… Bóg zaczyna się modlić. Spo‐
tykają się wnętrze z zewnętrzem.
Potem jest szósta czakra, czakra medytacji, czakra trzeciego oka, czakra
ajna. Spotyka się prawe z lewym, spotyka się rozum i intuicja, spotykają się
męskość i kobiecość, yin i yang. Trzeba tu coś zrozumieć. W trzeciej mężczy‐
zna i kobieta spotykają się na planie fizycznym, zewnętrznie. W szóstej
znów spotyka się męskość i kobiecość, ale już nie na zewnątrz, a wewnątrz.
Trzecia to ośrodek seksu, a szósta to ośrodek tantry. Wewnątrz jesteś oboj‐
giem. Połowa twego istnienia jest kobieca, połowa twego istnienia jest mę‐
ska. W trzecim oku, tam jest spotkanie. To trzecie oko jest symboliczne,
oznacza, że twe prawe oko i lewe oko rozpływają się w jednym oku: to staje
się trzecim okiem. Teraz masz dwoje oczu, dwa istnienia.
Potem będziesz miał jedno oko.
Jest takie powiedzenie Jezusa, o ogromnym znaczeniu. Posłuchaj go, me‐
dytuj nad nim. Jezus powiada: „Gdy tak oko twe jednym się stanie, całe ciało
twe pełne światła będzie.” Mówi on o trzecim oku. Gdy oko twe jednym się
stanie, całe ciało twe pełne światła będzie.
Jedno oko łączy się z lewą półkulą mózgu, drugie łączy się z prawą półku‐
lą mózgu. Oba są podziałem twojego istnienia, nie jesteś jeszcze symfonią.
Twoja lewa i prawa strona są asymetryczne. Przyjrzałeś się kiedyś swej twa‐
rzy? Połowy twojej twarzy, prawa i lewa, nie są symetryczne. Popatrz raz
jeszcze w lustro, popatrz uważnie: lewa część twojej twarzy jest inna od pra‐
wej części twojej twarzy. Twój wewnętrzny umysł podzielony jest na prawą
i lewą półkulę, i funkcjonują one na różne sposoby. Lewa półkula rozumuje,
a prawa półkula działa intuicyjnie. Poezja rodzi się z prawej półkuli, logika
rodzi się z lewej półkuli. Jeśli lewa półkula poety zostanie usunięta, nic on
nie straci, nawet nie będzie tego świadomy. Jeśli prawa półkula matematyka
zostanie usunięta, zupełnie on zniknie, nie będzie wiedział co robić. Zniknie
całe jego doświadczenie.
Wyobraźnia pochodzi z prawej, rozumowanie z lewej. Prawa półkula jest
żeńska, a lewa półkula jest męska, a obie połączone są bardzo małym pomo‐
stem, ledwie są złączone. W szóstym ośrodku, w czakrze ajna, w ośrodku
trzeciego oka, te dwie półkule spotykają się i stają się jednością. Wtedy twój
rozum nie jest przeciwny twojej intuicji, a twoja wyobraźnia nie jest prze‐
ciwna twojej logice. Wtedy twoja logika i twoja wyobraźnia działają razem.
Popatrz: cokolwiek mówię, zawsze mówię logicznie, ale cokolwiek mó‐
wię, zawsze jest to nielogiczne. Treść jest nielogiczna, opakowanie jest bar‐
dzo logiczne. Jeżeli będę chciał z tobą dyskutować, mogę dyskutować, nie
ma z tym żadnego problemu. Ale to, co mówię, jest czymś, co jest poza dys‐
kusją. Jeśli twoja wiara jest przeciwna logice, nie dotarłeś jeszcze do we‐
wnętrznej jedności. Twoja wiara powinna być poza logiką, a nie przeciwna
logice. Pamiętaj o tym rozróżnieniu.
Twoja wiara powinna być poza logiką, powinna być wspierana przez lo‐
gikę, do pewnego momentu logika może iść razem z nią. Może być racjonal‐
na, może być bardzo sensowna. Nie ma potrzeby, aby wiara była przeciwna
logice. Jeśli wiara jest przeciwna logice, jesteś nadal podzielony, to jedno oko
jeszcze nie zdarzyło ci się.
Najwięksi mistycy świata zawsze byli też największymi logikami.
Shankara, Nagarjuna, wielcy logicy, a jednak nielogiczni. Szli z logiką tak
daleko, jak tylko zdołali, a potem nagle dokonywali kwantowego przesko‐
ku… i mówili: „Do tej chwili logika pomaga, dalej, logika nie ma prawa ist‐
nienia.” Jeśli chcesz dyskutować z Shankarą, zostaniesz pokonany w tej dys‐
kusji.
Shankara podróżował po całym tym kraju; wielki mistyk, a pokonał ty‐
siące uczonych. Dziełem całego jego życia było: iść i pokonywać ludzi, a jed‐
nak był bardzo nielogiczny. Rano dyskutował tak logicznie, że najwięksi lo‐
gicy wyglądali przy nim dziecinnie. A wieczorem modlił się i tańczył
w świątyni, i płakał i łkał jak dziecko.
Niewiarygodne. Napisał jedną z najpiękniejszych modlitw, i ktoś spytał
go: „Jak możesz pisać tak piękne modlitwy? Jesteś takim logikiem, jak mo‐
żesz być tak emocjonalny, że płaczesz i łkasz i łzy ci lecą?” Rzekł: „Moja intu‐
icja nie jest przeciwna mojej logice, moja intuicja jest poza moją logiką. Moja
logika ma pewną funkcję, którą ma wypełnić: idę razem z nią, idę z nią z ca‐
łego serca, ale potem przychodzi taka chwila, gdy nie może ona przejść
poza… a ja muszę przejść także poza…”
Pamiętaj, jest to największa jedność. A gdy następuje to w szóstym, gdy
spotkały się twoja kobiecość z twoją męskością, twoje wewnętrzne yin
i yang, stajesz się jednością. Przed tą jednością jest jeszcze jeden krok. Stałeś
się jednością wewnątrz siebie. Teraz siódmą czakrą jest sahasrar. Oto czakra
samadhi, ostatecznej ekstazy, totalnego orgazmu. Teraz spotyka się część
z całością, spotyka się dusza i Bóg, spotyka się ty i wszystko… znikasz w to‐
talnym orgazmie.
Może tak o tym nie myślałeś, ale powiem ci to: wszystkie siedem czakr to
siedem sposobów doznawania orgazmu. Jest pewien subtelny orgazm, gdy
czujesz zaspokojenie jedzeniem, pewne głębokie zadowolenie. Jest pewien
subtelny orgazm, gdy masz nad kimś władzę; politycy wyglądają na bardzo
szczęśliwych i zdrowych – jeśli im się udaje. Gdy są u władzy, wyglądają bar‐
dzo promiennie. Energia zdaje się ich wypełniać, wyglądają na niewyczer‐
pywalnych, nigdy nie są zmęczeni, biegają z jednego miejsca w drugie, robią
tysiące rzeczy, nigdy nie są zmęczeni, są bardzo promienni. Hitler miał taką
magnetyczną siłę, ten charyzmat. Skąd pochodzi ta promienność? Jest to or‐
gazm władzy.
Widziałeś to kiedyś? Gdy polityk stoi i otaczają go miliony ludzi, i patrzą
na niego, dzieje się subtelny orgazm. On czuje się bardzo szczęśliwy, tylu lu‐
dzi zwraca na niego uwagę, tyle żywotności napływa do niego, tyle wibracji
napływa do niego, styka się z jego tętnieniem i jest wielki orgazm. Staje się
promienny. Eksploduje. Gdy polityk przegrywa, okazuje się fiaskiem, znika
cała jego promienność, znika cały jego charyzmat. Gdy widzisz polityka, któ‐
remu nie udało się, na przykład idź teraz i zobacz Richarda Nixona, będziesz
po prostu zaskoczony jak ten człowiek, który miał taką władzę, stał się tak
bezsilnym. Znikł cały charyzmat. Biedny Nixon… I to ten sam człowiek był
tak potężny – co się stało? Energia, która napływała do niego, już nie napły‐
wa. Ten orgazm już nie następuje. Utracił on swoją ukochaną; jego ukocha‐
ną był tłum, miał on romans z tłumem, i to zostało utracone. Politycy, gdy
przegrywają, wyglądają na bardzo pustych; gdy im się powodzi, wyglądają
na tak pełnych. Na tych siedmiu płaszczyznach jest siedem typów orgazmu.
A przez orgazm rozumiem doznanie jedności. Ostateczne następuje w saha‐
srar, siódmej czakrze, gdy indywidualne ego całkowicie rozpływa się w ko‐
smicznej całości. Jest to orgazm totalny, cel, źródło.
Chrześcijanie uczynili krzyż swoim symbolem. Gdy patrzę na krzyż, są‐
dzę, że chrześcijanie zgubili jego prawdziwe znaczenie. Dla mnie krzyż nie
jest symbolem śmierci, ale arytmetycznym znakiem plus. I ja tak to widzę,
a wtedy ma on totalnie inne znaczenie, ten arytmetyczny znak plus. Ponie‐
waż Jezus połączył się z całością w tamtej chwili na krzyżu, Jezus stał się
„plus”, Jezus znikł w Bogu.
Jezus przestał istnieć, tylko jedność została.
Mówiłem wam o tej legendzie, że Jezus nie chciał uczyć się drugiej litery,
beta, bo powiedział: „Najpierw muszę zrozumieć alfa, jedność.”
Żaden nauczyciel nie mógł go nauczyć. Trzeba było zrezygnować z jego
nauki w szkole. Ale na krzyżu nauczył się znaczenia alfa. Tylko Bóg może
tego nauczyć, gdyż tylko Bóg może być Mistrzem. Co stało się na krzyżu?
Krzyż oznacza plus; przed krzyżem Jezus żył życiem minus, tak, jak każdy.
Powiem to tak: ego to minus, ponieważ ego nie istnieje. Ego jest tym, czego
nie ma, jest czymś minus. Bóg to plus, Bóg jest tym, co jest. Na krzyżu, plus
Boga spotkał minus Jezusa. Ten minus rozpuścił się w plusie, Jezus stał się
Chrystusem. Jezus stał się jednością, teraz nie jest już dwojgiem czy wielo‐
ścią, stał się alfą. To jest źródło i to jest cel. Źródło jest celem, ponieważ po‐
czątek jest końcem. Alfa jest omegą.
Naukowcy zajmujący się atomami twierdzą, że każdy atom ma ładunek
dodatni i ujemny. Jeśli rozdzielimy ładunki dodatnie i ujemne, następuje
eksplozja; na tym polega wybuch atomowy. Każdy mały atom, niewidzialny
atom, ma dwie energie: dodatnią i ujemną, minus i plus. Są one razem, są
złączone w głębokim orgazmie, w głębokim stosunku seksualnym, minus
z plusem, dodatnie z ujemnym. Jeśli je oderwiesz od siebie, jeśli dokonasz
ich rozwodu, następuje wielka eksplozja energii. To stało się w Hiroshimie
i Nagasaki: mały atom rozbity na części może stać się tak niszczący.
To samo dzieje się w sahasrar, ale z drugiej strony. Minus łączy się z plu‐
sem, nie są one odsuwane od siebie, łączą się; nie następuje rozwód, ale mał‐
żeństwo. To małżeństwo jest jednością, jogą.
Zazwyczaj istniejemy jako minus; Bóg jest energią plus, ego jest energią
minus. W dniu, w którym postanowimy wrzucić swój minus w plus, nastą‐
pi małżeństwo. To małżeństwo następuje w sahasrar, w siódmej czakrze.
Te czakry to tylko alegorie. Są tylko po to, aby dać ci mapę, abyś zrozu‐
miał jak to poszukiwanie, od jedzenia do Boga, jest jednością. To poszukiwa‐
nie zmierza do znalezienia jedności. Jesteśmy zagubieni w wielości, jeste‐
śmy zagubieni w tłumie, jesteśmy rozbici; a całe poszukiwanie polega na
znalezieniu jedności, na staniu się niepodzielnym, na staniu się indywidual‐
nością.
Siedem czakr – joga
Słowo czakra tak naprawdę nie oznacza „ośrodek”, słowo „ośrodek” nie
jest w stanie objaśnić czy opisać czy przełożyć tego poprawnie, ponieważ
gdy mówimy „ośrodek” oznacza to coś statycznego. A czakra oznacza coś
dynamicznego. Słowo czakra znaczy: „koło”; poruszające się koło. Czakra jest
więc dynamicznym ośrodkiem twojego istnienia, przypominającym niemal
wir wodny, trąbę powietrzną, oko cyklonu. Jest dynamiczny, wytwarza wo‐
kół siebie pole energetyczne.
Siedem czakr…
Pierwszy ośrodek, ośrodek seksu, daje pewną integrację. Dlatego tyle jest
pragnienia seksu. Jest to naturalne, samo w sobie jest korzystne i dobre, ale
jeśli tu poprzestaniesz, zatrzymałeś się u wejścia do pałacu.
Wejście jest dobre, prowadzi do pałacu, ale nie jest miejscem, z którego
można uczynić swą siedzibę, nie jest to miejsce, gdzie można na zawsze się
zatrzymać… a błogość, czekająca na ciebie na wyższych integracjach innych
ośrodków zostanie przegapiona. A w porównaniu z tą błogością i szczęściem
i radością, piękno seksu jest niczym, przyjemność seksu jest niczym. Daje ci
on po prostu chwilowy wgląd.
Drugą czakrą jest hara. W ośrodku hara spotyka się życie i śmierć.
Jeśli dotrzesz do drugiego ośrodka, dotrzesz do wyższego orgazmu inte‐
gracji. Życie spotyka śmierć, słońce spotyka księżyc. I to spotkanie jest teraz
wewnętrzne, dlatego to spotkanie może być bardziej trwałe, bardziej stabil‐
ne, ponieważ nie jesteś zależny od nikogo innego. Teraz spotykasz swoją
własną wewnętrzną kobietę lub swego własnego wewnętrznego mężczyznę.
Trzeci ośrodek to pępek. Tu spotyka się to, co pozytywne z tym, co nega‐
tywne, elektryczność dodatnia z elektrycznością ujemną. Ich spotkanie jest
jeszcze wyższe niż spotkanie życia i śmierci, gdyż energia elektryczna, pra‐
na, bioplazma, czy bioenergia, jest głębsza niż życie i śmierć. Istnieje przed
życiem, istnieje po śmierci. Życie i śmierć istnieją dzięki bioenergii. To spo‐
tkanie bioenergii w pępku, nabhi, daje jeszcze wyższe doznanie bycia jednią,
zintegrowaną jednością.
Potem jest serce. W ośrodku serca spotyka się to, co niższe i to, co wyższe.
W ośrodku serca: prakriti i purusha, seksualność i duchowość, to, co świato‐
we i to, co nie z tego świata… można też nazwać to spotkaniem nieba i zie‐
mi. Jest to jeszcze wyższe, bo po raz pierwszy zjawia się coś spoza – widzisz
słońce wznoszące się znad horyzontu.
Nadal jesteś zakorzeniony w ziemi, ale twe gałęzie sięgają do nieba.
Stałeś się spotkaniem. To dlatego ośrodek serca daje najwyższe i najbar‐
dziej wysubtelnione doznanie, jakie jest zazwyczaj możliwe: doznanie miło‐
ści. Doznanie miłości jest spotkaniem ziemi i nieba; dlatego miłość w pewnej
mierze jest ziemska, w innej jest niebiańska…
Ponad sercem jest ośrodek gardła. Tu znowu następuje kolejna integra‐
cja, jeszcze wyższa, jeszcze bardziej subtelna. Ośrodek ten jest ośrodkiem da‐
wania i przyjmowania. Kiedy rodzi się dziecko, przyjmuje przez ośrodek gar‐
dła. Życie wchodzi w nie najpierw przez ośrodek gardła – dziecko wciąga po‐
wietrze, oddycha; potem ssie mleko matki. Dziecko działa z ośrodka gardła,
ale on funkcjonuje połowicznie i wkrótce dziecko o nim zapomina. Ono tyl‐
ko przyjmuje.
Jeszcze nie potrafi dawać. Jego miłość jest bierna. A jeśli żądasz miłości,
pozostajesz w wieku dziecięcym, pozostajesz dziecinny.
Dopóki nie dojrzejesz, gdy będziesz mógł dawać miłość, nie staniesz się
dorosły…
Potem jest ośrodek trzeciego oka… Dwie półkule mózgu spotykają się
w trzecim oku, to jest dokładnie między dwojgiem oczu. Jedno oko reprezen‐
tuje prawą, drugie oko reprezentuje lewą, a to jest dokładnie pośrodku. Te
półkule mózgu, lewa i prawa, spotykają się w trzecim oku, jest to bardzo wy‐
soka synteza. Ludzie potrafią opisywać aż do tej chwili. To dlatego Ramakri‐
shna mógł opisywać aż do trzeciego oka.
A kiedy zaczął mówić o tym, co finalne, o ostatecznej syntezie, która na‐
stępuje w sahasrar, raz po raz zapadał w ciszę, w samadhi. Zatapiał się
w niej, było to zbyt wiele… Ostatnia synteza jest syntezą przedmiotu i pod‐
miotu, zewnętrznego i wewnętrznego, znowu. W orgazmie seksualnym
spotykają się to, co zewnętrzne z tym, co wewnętrzne, ale na chwilę. W sa‐
hasrar spotykają się na trwałe.
To dlatego powiadam, że trzeba odbyć tę podróż od seksu do samadhi…
Seks to tylko przebłysk sahasrar. Sahasrar da ci błogość tysiąc razy, mi‐
lion razy większą, da ci dobrodziejstwo.
Siedem czakr – sufi
*****
I tak to trwa, ot, błędne koło, z którego nigdy nie wychodzisz; jesz po to,
żeby żyć, żyjesz po to, żeby jeść. To najniższa możliwość.
Najniższą formą życia jest ameba. Ameba tylko je, to wszystko.
Ameba nie ma życia płciowego, ameba zjada wszystko, co tylko może;
ameba jest dokładnym symbolem człowieka najniższego.
Ameba nie ma innych narządów, tylko usta – całe jej ciało funkcjonuje
jako usta. Pochłania wszystko, co tylko znajdzie się w pobliżu; cokolwiek
zbliży się, po prostu to wchłania. Wchłania to całym ciałem, całe jej ciało jest
ustami. Staje się coraz większa, coraz większa; potem przychodzi chwila,
gdy jest zbyt wielka i nie może sobie poradzić, wtedy dzieli się na dwoje.
Wtedy zamiast jednej są dwie ameby; i zaczynają one robić to samo. Ameba
po prostu je i żyje, a żyje po to, żeby jeść więcej.
Niektórzy ludzie żyją na tym najniższym poziomie. Strzeż się go – życie
ma coś więcej, co może ci dać. Nie jest to tylko przetrwanie, jest to przetrwa‐
nie dla czegoś znaczącego. Przeżycie jest konieczne, ale samo w sobie nie jest
celem, jest tylko środkiem.
Drugi typ, nieco wyższy niż opętany obsesją jedzenia, to maniak władzy,
polityk. Chce dominować nad ludźmi. Po co? W głębi siebie czuje się bardzo,
bardzo gorszy, chce pokazać światu, że „Jestem kimś, potrafię dominować,
mogę ustawić was na właściwym miejscu.” Nie ustawił siebie na właści‐
wym miejscu, a próbuje cały świat ustawić na właściwym miejscu. Jest to
człowiek opętany przez ego. Może poruszać się w dowolnym kierunku; jeśli
zajmie się pieniędzmi, będzie gromadził pieniądze, pieniądze staną się sym‐
bolem władzy. Jeśli zajmie się polityką, nie może nad sobą zapanować dopó‐
ki nie dotrze do samego końca – a tam nic nie ma.
Miałem kiedyś kota – bardzo głupiego kota, prawie polityka.
Wchodził na drzewa, i był w tym doskonały. I wchodził na najwyższą ga‐
łąź drzewa, a potem tkwił tam i nie wiedział jak zejść. I było to problemem
niemal co dnia: ktoś musiał wejść na drzewo i znieść go na dół. Tkwił tam
i wrzeszczał i hałasował w agonii. I nigdy się nie nauczył. Nazywałem więc
tego kota „politykiem”.
Wchodzi, premier, prezydent, Adolf Hitler, Richard Nixon, wchodzi na
samą górę, a potem nie ma już gdzie iść i nie wie jak zejść na dół.
Żaden polityk nie wie jak zejść na dół. Uczy się tylko jednej sztuki – jak
wchodzić do góry, coraz wyżej. I potem przychodzi taka chwila, gdy nie ma
już „wyżej”… Wtedy – wielka frustracja.
Powiadają, że Aleksander poradził się kiedyś astrologa. Astrolog popa‐
trzył na jego dłoń i rzekł: „Aleksandrze, wszystko jest dobrze, staniesz się
największym zdobywcą w świecie. Ale pamiętaj – jest tylko jeden świat, któ‐
ry można podbić.” I podobno Aleksandra ogarnął wielki smutek. Astrolog
zapytał: „Czemu stałeś się taki smutny, tak nagle?” Odparł: „Co innego mi
zostaje? Skoro jest tylko jeden świat, gdy go podbiję, co będę robił? To spra‐
wia, że czuję wielki smutek.”
Wspinacz… U zwierząt można obserwować „kolejność dziobania”. Jeśli
popatrzysz na grupę małp, stwierdzisz, że jedna jest prezydentem albo pre‐
mierem, czy jakkolwiek nazwiesz króla małp, a wszystkie małpy go słucha‐
ją. On jest przywódcą, on dominuje. Jeśli napotkasz tygrysy, stwierdzisz, że
jeden dominuje nad całym stadem.
Dominowanie nad kimś innym, usiłowanie zdobycia kogoś innego – to
bardzo zwierzęcy instynkt.
Prawdziwy człowiek chce zdobyć siebie, nie innych. Chce poznać siebie.
Nie chce zapychać jakiejś wewnętrznej dziury dominowaniem nad kimś in‐
nym. Prawdziwy człowiek kocha wolność dla siebie i także dla innych.
A trzeci jest seks; i twierdzę, że jest czymś lepszym niż jedzenie, niż poli‐
tyka, gdyż ma w sobie pewną cechę nieco wyższą – wspólnotę. Ma w sobie
coś wyższego. Przy jedzeniu po prostu wchłaniasz, nie dzielisz się. W domi‐
nowaniu niszczysz, nie tworzysz. Seks jest najwyższą możliwością na tej
niższej płaszczyźnie – dzielisz się, dzielisz się swoją energią, i stajesz się
twórczy. Jeśli chodzi o egzystencję zwierzęcą, seks jest najwyższą wartością.
I ludzie są uwięzieni gdzieś w obrębie tych trzech.
Czwartą jest czakra anahata. Pierwsze trzy są zwierzęce, ostatnie trzy są
boskie, a między nimi jest czwarta, anahata, czakra serca, lotos serca, czakra
miłości. I to jest pomost. Miłość jest pomostem między tym, co zwierzęce,
i tym, co boskie. Spróbuj zrozumieć to tak głęboko, jak to jest tylko możliwe,
ponieważ to jest całe przesłanie Kabira, przesłanie miłości. Poniżej serca
człowiek jest zwierzęciem, ponad sercem staje się boski. Tylko w sercu czło‐
wiek jest ludzki. To dlatego człowiek, który potrafi odczuwać, który potrafi
kochać, który potrafi modlić się, który potrafi płakać, który potrafi śmiać
się, który potrafi dzielić się, który potrafi mieć współczucie, jest naprawdę
istotą ludzką. Pojawia się w nim ludzkość, wnikają do niego pierwsze pro‐
mienie słońca.
A piątą jest visuddhi, szóstą jest ajna, a siódmą jest sahasrar. W piątej mi‐
łość staje się coraz bardziej napełniona medytacją, coraz bardziej napełniona
modlitwą. W szóstej miłość nie jest już relacją z innym człowiekiem. Nie jest
nawet modlitwą, stała się stanem istnienia. Nie jest to tak, że kogoś kochasz,
nie. Teraz przypomina to coś takiego, jakbyś był miłością. Nie jest to kwestia
kochania, sama twoja energia jest miłością. Nie możesz działać inaczej. Te‐
raz miłość to naturalny przepływ; tak, jak oddychasz, tak kochasz; jest to
stan bezwarunkowy. A w siódmej jest samadhi, sahasrar – dotarłeś do
domu.
W teologii chrześcijańskiej znaleźć można tę samą alegorię w opowieści,
że Bóg stworzył świat w sześć dni, siódmego zaś odpoczywał. Tych sześć dni
to sześć czakr, sześć ośrodków istnienia.
Siódmy jest odpoczynkiem: człowiek dotarł do domu, odpoczywa. Tej
alegorii nie zrozumiano. Chrześcijanie, a szczególnie teolodzy chrześcijań‐
scy, nigdy nie wchodzą bardzo głęboko. Ich rozumienie pozostaje powierz‐
chowne, co najwyżej logiczne, teoretyczne, ale nigdy nie dotyka tego, co
istotne. Bóg stworzył świat – najpierw stworzył materię, a na końcu stwo‐
rzył człowieka. Przez pięć dni stwarzał wszystko inne w świecie, materię,
zwierzęta, ptaki, a potem szóstego dnia stworzył człowieka. A w ostatniej
chwili szóstego dnia stworzył kobietę. I jest to bardzo symboliczne – kobieta
jest ostatnim stworzeniem, nawet mężczyzna nie jest ostatni. I ta alegoria
jest jeszcze piękniejsza, bo powiada, że stworzył on kobietę z mężczyzny.
Oznacza to, że kobieta jest ulepszeniem mężczyzny, formą czystszą.
Przede wszystkim – kobieta oznacza intuicję, poezję, wyobraźnię.
Mężczyzna oznacza wolę, prozę, logikę, rozum. Są to symbole – mężczy‐
zna oznacza cechę agresywną, kobieta oznacza przyjmowanie.
Przyjmowanie jest najwyższe. Mężczyzna oznacza logikę, rozumowanie,
analizę, filozofię; kobieta oznacza religię, poezję, wyobraźnię; bardziej płyn‐
na, bardziej elastyczna. Mężczyzna walczy z Bogiem. Nauka jest czystym
produktem ubocznym mężczyzny, mężczyzna walczy, zmaga się, usiłuje
zdobywać. Kobieta nie walczy, po prostu wita, czeka, ulega.
A ta chrześcijańska alegoria powiada, że Bóg najpierw stworzył mężczy‐
znę. Mężczyzna jest najwyższy w królestwie zwierząt – ale jeśli chodzi
o ludzkość, kobieta jest wyższa. Teolodzy chrześcijańscy zinterpretowali to
absolutnie niewłaściwie, zinterpretowali to wedle samczego szowinizmu.
Myślą, że mężczyzna jest ważniejszy, dlatego Bóg najpierw stworzył mężczy‐
znę. Skoro tak, to zwierzęta muszą być jeszcze ważniejsze! Ta logika jest fał‐
szywa. Myślą, że mężczyzna jest sednem, kobieta jest tylko załącznikiem.
W ostatniej chwili Bóg poczuł, że czegoś brakuje, wziął więc jedną z kości
mężczyzny i stworzył kobietę. Kobiety nie uważa się za zbyt istotną – ot, po‐
mocnik, po to tylko, żeby mężczyzna czuł się dobrze, w przeciwnym razie
byłby samotny. Ta opowieść analizowana jest tak, że wydaje się jakby to ko‐
bieta była mniej ważna od mężczyzny, zabawka, którą mężczyzna może się
bawić, bo gdyby nie to, byłby samotny. Bóg kochał mężczyznę tak bardzo, że
pomyślał, że byłby on smutny i osamotniony… Nie, to nie jest prawdą.
Wyobraźnia przychodzi tylko wtedy, gdy wola zostanie poddana. Ta
sama energia, która jest wolą, staje się wyobraźnią, i ta sama energia, która
staje się agresją, staje się przyjmowaniem, i ta sama energia, która walczy,
staje się współdziałaniem. Ta sama energia, która jest złością, staje się
współczuciem. Współczucie wywodzi się ze złości, jest to złość udoskonalo‐
na, jest to wyższa symfonia wywodząca się ze złości. Miłość wywodzi się
z seksu – jest wyższym dostąpieniem, czystszym.
Siedem czakr – tantra
W tantrze i jodze jest pewna mapa wnętrza człowieka. Dobrze będzie jeśli
zrozumiesz tę mapę – to ci pomoże, ogromnie ci to pomoże.
Tantra i joga zakładają, że w fizjologii człowieka, w subtelnej fizjologii,
nie w ciele, jest siedem ośrodków. W rzeczywistości są to metafory. Ale są
one bardzo, bardzo pomocne w zrozumieniu czegoś z wnętrza człowieka.
Oto tych siedem czakr.
MULADHAR
Wielki znak potwierdzający jest wtedy, gdy, w ogóle bez żadnego powo‐
du, nagle czujesz się radosnym. W zwykłym życiu jesteś radosny, gdy jest ja‐
kiś powód. Spotkałeś piękną kobietę i jesteś radosny, albo masz pieniądze,
których zawsze chciałeś, i jesteś radosny, albo kupiłeś dom z pięknym ogro‐
dem i jesteś radosny, ale te radości nie mogą trwać długo. Są chwilowe, nie
mogą pozostawać ciągle i nieprzerwanie. Jeśli twoja radość jest czymś spo‐
wodowana, zniknie, będzie chwilowa. Wkrótce pozostawi cię w głębokim
smutku; wszystkie radości pozostawiają cię w głębokim smutku. Ale jest
inny rodzaj radości, który jest znakiem potwierdzającym: nagle jesteś rado‐
sny w ogóle bez żadnego powodu. Nie można wskazać dlaczego. Gdy ktoś
pyta: „Dlaczego jesteś radosny?” nie potrafisz odpowiedzieć.
Nie mogę powiedzieć dlaczego jestem radosny. Nie ma powodu. Po pro‐
stu tak jest. Tej radości nie można teraz zakłócić. Cokolwiek teraz się stanie,
będzie trwała. Jest ona dzień w dzień, noc w noc. Możesz być młody, możesz
być stary, możesz być żywy, możesz umierać, ona zawsze jest. Gdy znalazłeś
radość, która pozostaje, okoliczności się zmieniają, a ona trwa, wtedy z pew‐
nością zbliżasz się do stanu bycia buddą.
Jest to znak potwierdzający. Jeśli radość przychodzi i odchodzi, nie ma to
zbyt wielkiej wartości – jest to zjawisko światowe. Gdy radość trwa, pozosta‐
je nieprzerwana, stale – jakbyś był odurzony, bez żadnego narkotyku jesteś
stuknięty; jakbyś właśnie wziął kąpiel, świeży jak krople rosy o poranku,
świeży jak nowe liście wiosną, świeży jak liście lotosu w stawie; jakbyś wła‐
śnie wziął kąpiel; gdy pozostajesz stale w tej świeżości, która pozostaje i po‐
zostaje i nic jej nie zakłóca, wiedz, że zbliżasz się do domu.
Brak reakcji – brak lęku
Gdy twoja cisza i radość pogłębiają się, zaczynasz odczuwać, że dla ciebie
śmierci nie ma. W śmierci umiera tylko persona, osobowość; esencja nigdy
nie umiera. Gdy wiesz, że coś w tobie trwa, coś, co nigdy się nie zmienia, ra‐
dość, która trwa bez względu na okoliczności, po raz pierwszy wiesz, że jest
w tobie coś nieśmiertelnego, jest w tobie coś wiecznego. I ta chwila jest
chwilą siły, potencjalnych możliwości, nieustraszoności. Wtedy nie boisz
się.
Wtedy drżenie znika. Po raz pierwszy patrzysz w rzeczywistość bez lęku.
Teraz nic nie zasłania, nic nie może cię objąć i zniekształcić twej wyrazi‐
stości. Twoje widzenie pozostaje nietknięte. Ktoś cię obraża, ale to nie staje
się chmurą. Ktoś jest w złości, widzisz to na wylot, naprawdę czujesz współ‐
czucie dla tego człowieka w złości, bo niepotrzebnie spala się w ogniu. Oble‐
wasz go swą błogością, swym pokojem, swą miłością. Jest on głupcem, po‐
trzeba mu wszelkiego współczucia.
Część 2
DROGI DO MIŁOŚCI
Wersja elektroniczna: HB
Table of Contents
Strona tytułowa
WSTĘP
Część 1 MAPY ŚWIADOMOŚCI
Dżungla, las, ogród, dom
DŻUNGLA
LAS
OGRÓD
DOM
Wielbłąd, lew, dziecko
WIELBŁĄD
LEW
DZIECKO
Student, uczeń, oddany, mistrz
Siedem czakr – jedność
Siedem czakr – joga
Siedem czakr – sufi
Siedem czakr – tantra
MULADHAR
SVADISTHAN
MANIPURA
ANAHATA
VISUDDHI
AJNA
SAHASRAR
Dziesięć byków Zen
Doznania potwierdzające
Doznanie unoszenia się
Radość bez żadnego powodu
Brak reakcji – brak lęku
Część 2 DROGI DO MIŁOŚCI
Cztery kroki do miłości
Seks, miłość, modlitwa
Medytacja i miłość
MAPY ŚWIATA WEWNĘTRZNEGO