Download as pdf or txt
Download as pdf or txt
You are on page 1of 192

Jacek Walkiewicz

Peána

MOC
moĪliwoĞci

partner wydania
Wszelkie prawa zastrzeĪone. Nieautoryzowane rozpowszechnianie caáoĞci
lub fragmentu niniejszej publikacji w jakiejkolwiek postaci jest zabronione.
Wykonywanie kopii metodą kserograficzną, fotograficzną, a takĪe
kopiowanie ksiąĪki na noĞniku filmowym, magnetycznym lub innym
powoduje naruszenie praw autorskich niniejszej publikacji.

Wszystkie znaki wystĊpujące w tekĞcie są zastrzeĪonymi znakami


firmowymi bądĨ towarowymi ich wáaĞcicieli.

Autor oraz Wydawnictwo HELION doáoĪyli wszelkich staraĔ, by zawarte


w tej ksiąĪce informacje byáy kompletne i rzetelne. Nie biorą jednak Īadnej
odpowiedzialnoĞci ani za ich wykorzystanie, ani za związane z tym
ewentualne naruszenie praw patentowych lub autorskich.
Autor oraz Wydawnictwo HELION nie ponoszą równieĪ Īadnej
odpowiedzialnoĞci za ewentualne szkody wynikáe z wykorzystania
informacji zawartych w ksiąĪce.

Redaktor prowadzący: Barbara Gancarz-Wójcicka


Projekt okáadki: Jan Paluch
Fotografia na okáadce: Soulmate Studio
Ilustracje w ksiąĪce: Jacek Walkiewicz

Wydawnictwo HELION
ul. KoĞciuszki 1c, 44-100 GLIWICE
tel. 32 231 22 19, 32 230 98 63
e-mail: onepress@onepress.pl
WWW: http://onepress.pl (ksiĊgarnia internetowa, katalog ksiąĪek)

Drogi Czytelniku!
JeĪeli chcesz oceniü tĊ ksiąĪkĊ, zajrzyj pod adres
http://onepress.pl/user/opinie?mocing_ebook
MoĪesz tam wpisaü swoje uwagi, spostrzeĪenia, recenzjĊ.

ISBN: 978-83-283-0030-9

Copyright © Jacek Walkiewicz, Helion 2014

x Poleć książkę na Facebook.com x Księgarnia internetowa


x Kup w wersji papierowej x Lubię to! » Nasza społeczność
x Oceń książkę
Spis treĂci

Wykáad „Peána MOC moĪliwoĞci” 7

1. Peána MOC moĪliwoĞci 17

2. Jestem z pokolenia… 21

3. Byü bohaterem swojego Īycia to akt odwagi 31

4. Leü za marzeniem, które w sercu mieszka 41

5. Puk, puk Ɇ strach puka do drzwi 59

6. Pasja rodzi profesjonalizm 79

7. PodróĪe ksztaácą wyksztaáconych 103

8. Co mi siĊ udaáo, a co zrobiáem 125

9. Ludzie listy piszą 139

10. MOC celów 149

11. Koncert ĪyczeĔ, czyli co ĪyczylibyĞmy sobie wiedzieü 159

DziesiĊü ksiąĪek, które polecam 189


List do mojego dziecka

PamiĊtaj, Īe nic siĊ nie zmienia bez naszej osobistej przemiany. Nie
moĪna caáy czas robiü tego samego i oczekiwaü innych rezultatów.
JeĪeli masz odwagĊ spróbowaü czegoĞ nowego, to moĪesz siĊ nauczyü
tylko wiĊcej, nigdy mniej. PamiĊtaj, Īe báĊdy są grzechem jedynie
wtedy, gdy siĊ do nich nie przyznajesz.
To Ty rozpalasz swój ogieĔ. JesteĞ wolnym czáowiekiem. Twoja
przyszáoĞü jest w Twoich rĊkach. Czas ucieka i grzechem jest nie
uczestniczyü w swoim Īyciu.
Czy chcesz byü zwyciĊzcą?
To Twoje Īycie i wygraj najwiĊcej jak potrafisz.
BądĨ odwaĪny i nigdy siĊ nie poddawaj!

Kocham CiĊ.
Tata
Warszawa, 2009 rok
Wykïad „Peïna MOC moĝliwoĂci”
wygïoszony 20 wrzeĂnia 2012 roku na TEDxWSB
we Wrocïawiu i umieszczony w serwisie YouTube
12 lutego 2013 roku

Jestem z pokolenia, dla którego szczytem marzeĔ byáo pojechaü do


Niemiec, zarobiü trochĊ marek, kupiü rozbitego golfa, przywieĨü go
do Polski i czuü siĊ lepszym czáowiekiem. A jeszcze wiĊkszym szczy-
tem marzeĔ byáo pojechaü do Stanów, posiedzieü tam trzy lata, zaro-
biü piĊtnaĞcie tysiĊcy dolarów i do koĔca Īycia byü ustawionym.
Dlatego gdy przyszedá 1989 rok, dla mnie byáo to wydarzenie epo-
kowe i wielka szansa. Nigdy nie przypuszczaáem, Īe doĪyjĊ takich cza-
sów. A zaczĊáy siĊ one wtedy, kiedy ja wchodziáem w dorosáe Īycie.
Jak chodziáem na imprezy, to moi koledzy palili papierosy i stwier-
dzali: „ĩycie ucieka, trzeba by coĞ zrobiü”. A ja mówiáem: „To zróbmy”.
„Ale co? ȸ pytali. ȸ No to polej!”.
Ja mówiáem: „KnajpĊ otwórzmy”. A oni pytali: „Ale gdzie?”. A ja
na to: „Nie wiem, bo ĪeĞmy jeszcze z imprezy nie wyszli”. A oni: „No
to polej!”.
A potem pytali: „Ale skąd weĨmiemy kasĊ?”. A ja mówiáem: „Pój-
dziemy do banku, banki dają pieniądze”. WiĊc oni pytali: „Ale który
bank ci da?”. A ja na to: „Nie wiem, bo ĪeĞmy jeszcze z imprezy nie
wyszli”. A oni: „No to polej”. Tak samo byáo w nastĊpnym roku. Mówili:
„Rok juĪ minąá…”. I w nastĊpnym, i znowu nastĊpnym… I po piĊciu
latach ktoĞ mówi: „Wiecie, a mój szwagier otworzyá knajpĊ cztery
lata temu i Ğwietnie mu idzie”. A ja na to: „Ja mówiáem piĊü lat temu”.
A oni: „A kto wiedziaá, Īe szwagier wstrzeli siĊ w temat? No to polej!”.
8 | PE’NA MOC MO¿LIWO¥CI

Mam czworo dzieci i staram siĊ je czegoĞ nauczyü. Dzieci nie


moĪna powstrzymaü, moĪna je tylko ostrzec. W związku z tym i tak
zrobią swoje. Ale Īycie mnie czegoĞ nauczyáo i byü moĪe nigdy by siĊ
to nie wydarzyáo, gdyby nie dalsze moje doĞwiadczenia zawodowe.
Natomiast na pewno chciaáem PaĔstwu powiedzieü, Īe nikt siĊ nie
wstrzeliwuje w temat. Profesjonalizm nigdy nie jest dzieáem
przypadku. Pasja rodzi profesjonalizm. Profesjonalizm daje
jakoĞü, a jakoĞü to jest luksus w Īyciu, w dzisiejszych czasach
szczególnie.
Gdy sáuchaáem PaĔstwa cudownych wystąpieĔ, naprawdĊ niezwy-
káych… Bo jeĞli wychodzi czáowiek i mówi, Īe przeciąá zeszyt, i mówi
to z pasją, i oddaá temu kawaáek Īycia, i zapaliá do tego innych ludzi,
i dzwoniá czy pisaá do Coveya ȸ to to jest niezwykáe. Tego moĪna
sáuchaü w nieskoĔczonoĞü. Gdy sáuchaáem PaĔstwa, to przypomniaáo
mi siĊ coĞ, co kiedyĞ powiedziaá mój mistrz, a brzmiaáo to tak: „ZmieĔ
swoje sáownictwo, a zmienisz swoje Īycie”. I przez caáe to spo-
tkanie wiĊkszoĞü prelegentów mówiáa: „udaáo mi siĊ zrealizowaü”,
„udaáo siĊ to”, „udaáo siĊ tamto”. OtóĪ chciaáem PaĔstwu powiedzieü,
Īe ludziom nic w Īyciu siĊ nie udaje. Wszystko bowiem wynika z cze-
goĞ. Nigdy nie jest dzieáem przypadku. Sáowo „udaáo siĊ” sugeruje
przypadkowoĞü. Niektórzy jeszcze mówią: „Daj BoĪe, Īeby siĊ udaáo”.
OczywiĞcie jeĪeli mówimy „nie udaáo siĊ”, to zwalamy to na los,
a jeĪeli mówimy „udaáo siĊ”, to tak naprawdĊ nie przypisujemy sobie
sprawstwa. Zawsze, stojąc przed ludĨmi, przed tymi, którymi zarzą-
dzamy, trzeba powiedzieü: „zrobiáeĞ”, „zdaáeĞ maturĊ”, „zrobiliĞmy
projekt”, „zrealizowaliĞmy”. Za wszystkim stoją ludzie i za wszystkim
stoją nierzadko miesiące i lata ciĊĪkiej pracy. Gdy sportowcy wracali
z olimpiady i mówili: „Udaáo siĊ zdobyü medal”, to myĞlaáem, Īe raczej
powinni byli powiedzieü: „Warto pracowaü, warto byü konsekwent-
nym, warto wáoĪyü kawaáek Īycia w to, aby odnosiü sukcesy”.
WYK’AD „PE’NA MOC MO¿LIWO¥CI” | 9

Staram siĊ nauczyü swoje dzieci tego, co jest najwaĪniejsze.


A nauczyáem siĊ tego w pierwszej swojej pracy, w takim okresie for-
matywnym, gdy miaáem dwadzieĞcia siedem lata. Pracowaáem wów-
czas w gazecie codziennej po dwanaĞcie, czternaĞcie godzin na dobĊ.
PracowaliĞmy w systemie, który nazywaá siĊ nieoficjalnie „praca
w systemie poĪar w burdelu”. Nikt nie wie, o co chodzi. Trzeba biegaü.
A kiedyĞ siĊ zorientujemy, o co chodziáo. Kiedy patrzĊ z perspektywy
czasu, to dziĞ wiem, o co chodziáo. OtóĪ gazeta musi wychodziü w ryt-
mie dziennym, dlatego caáy zespól musi byü skuteczny. Ona nie moĪe
wyjĞü pojutrze, ona musi wyjĞü jutro. Gazeta nauczyáa mnie takiej
Īyciowej skutecznoĞci ȸ czegoĞ takiego, Īe albo siĊ jest skutecznym,
albo siĊ nie jest. I Īe skutecznoĞü jest miarą prawdy. JeĪeli czáo-
wiek nie jest w Īyciu skuteczny, to znaczy, Īe prawda, którą siĊ posáu-
guje, jest nieaktualna ȸ i warto ją zmieniü. Sáyszaáem przez caáe Īycie
wiele tekstów typu: czáowiek siĊ uczy na báĊdach; co nie zabije, to
wzmocni; podróĪe ksztaácą. To wszystko nieprawda. Nie podpisaábym
siĊ pod tym i swoim dzieciom bym tego nie powiedziaá. Znam bowiem
ludzi (jestem psychologiem od dwudziestu piĊciu lat), którzy potrafią
dziesiĊü lat waliü gáową w ĞcianĊ i ciągle są zdziwieni, Īe ich gáowa
boli ȸ a Ğciana stoi. Tak wiĊc czáowiek siĊ uczy na báĊdach wtedy,
kiedy wie, Īe je popeánia. PodróĪe ksztaácą? Tak, ale tylko wyksztaá-
conych ludzi. Ludzie jadą do Egiptu, stoją pod piramidami i mówią:
„Patrz, jaka niska, wyĪsza siĊ wydawaáa”. I to jest koniec refleksji na
temat trzech tysiĊcy lat historii. Jadą do Meksyku i na pytanie, jak
byáo, odpowiadają: „Meksyk jak Meksyk, ciepáo byáo”. DwadzieĞcia
piĊü lat temu szczytem marzeĔ byáy wczasy z FWP (Fundusz Wczasów
Pracowniczych). A dzisiaj Egipt nie robi wraĪenia. No i co nie zabije,
to wzmocni ȸ to nieprawda. Co nie zabije, to nie zabije. Wcale nie
musi wzmacniaü. Potrafi sponiewieraü i zostaü na caáe Īycie. Doáo-
Īyábym jeszcze dwie maksymy, które za mną száy przez caáe Īycie:
w Īyciu trzeba byü artystą i dyplomatą oraz pokorne ciele dwie matki
10 | PE’NA MOC MO¿LIWO¥CI

ssie. TeĪ nieprawda. To jest pochwaáa hipokryzji. Mówisz „tak”, my-


Ğlisz „nie”. Co innego mówisz, co innego myĞlisz, co innego robisz.
Za to siĊ zawsze páaci cenĊ. I tutaj wczeĞniej juĪ moi przedmówcy
mówili o prawdzie, o spójnoĞci, o integralnoĞci wewnĊtrznej. Dlatego
proszĊ pamiĊtaü, Īe czáowiek przez caáe Īycie buduje sobie wáasną
prawdĊ. I tĊ swoją skutecznoĞü opiera na tym, co jest jego prawdą,
a prawdą jest to, co wynika z naszych doĞwiadczeĔ. I to jest pewnie
najcenniejsze.
KiedyĞ spytaáem studentów piątego roku, jaki jest ich cel w Īyciu
na najbliĪsze dziesiĊü lat, i wszyscy powiedzieli to samo: stabilizacja.
Ja mówiĊ: wiecie, najwiĊkszą miaáem, jak mi dysk wypadá, bo byáem
ustabilizowany przez miesiąc, i nigdy wiĊcej nie chciaábym byü usta-
bilizowany. A Sztaudynger nawet napisaá: „Stabilizacja motylka to
szpilka”. Dlatego jeĪeli ktoĞ ȸ niezaleĪnie od tego, ile ma lat ȸ postawi
sobie taki cel (ustabilizowaü siebie czy firmĊ), to jest to droga doni-
kąd. To jest puáapka, proszĊ o tym pamiĊtaü. ĩycie nie jest stabilne,
nigdy nie byáo, nigdy nie bĊdzie. Zawsze pozostanie tajemnicą. Nieza-
leĪnie od tego, co byĞmy zrobili, jest wiele rzeczy, których nie rozu-
miemy. Tutaj byáo duĪo mowy o tym, o przyciąganiu pewnych moĪli-
woĞci. Jestem zafascynowany wáaĞnie tym ȸ Īe poprzez ludzi moĪemy
zrealizowaü wszystkie marzenia. JeĪeli na sali jest sto osób i kaĪdy
zna szeĞüdziesiąt osób, to mamy dostĊp do szeĞciu tysiĊcy ludzi.
W związku z tym nie wiem, jak to jest ȸ moĪe PaĔstwo tego doĞwiad-
czyli ȸ ale bywa, Īe gdy siĊ kupuje mieszkanie z drugiej rĊki, wchodzi
siĊ do jednego i nic siĊ nie czuje, wchodzi siĊ do drugiego i nic siĊ
nie czuje, wchodzi siĊ do trzeciego ȸ i wie siĊ, Īe siĊ je kupi. Skąd
siĊ to wie? Nie wiem. Po prostu siĊ wie. Tak naprawdĊ rozwijamy
siĊ i zdobywamy doĞwiadczenie wtedy, gdy wychodzimy
poza sferĊ komfortu i gdy sytuacja wykracza poza nasze
pierwotne plany i oczekiwania. Czáowiek moĪe doĞwiadczyü cze-
goĞ nowego, tylko wchodząc w coĞ nowego, w coĞ, co jest na zewnątrz.
WYK’AD „PE’NA MOC MO¿LIWO¥CI” | 11

JeĪeli patrzĊ na siebie, jak stojĊ w supermarkecie i wybieram ser,


który kupiĊ — jest tam sto dwadzieĞcia gatunków sera, a ja podcho-
dzĊ i mówiĊ: „GoudĊ poproszĊ”, a za tydzieĔ przychodzĊ i myĞlĊ sobie:
„BoĪe, kto to kupuje? Trzeba coĞ w swoim Īyciu zmieniü”, i mówiĊ:
„GoudĊ i królewskiego poproszĊ” ȸ to pojawia siĊ refleksja: po co
byáa caáa ta zmiana? Dlaczego nie przychodzimy co tydzieĔ i nie
mówimy: w kaĪdym tygodniu zjem inny ser, a w tym tygodniu nawet
taki, co sam chodzi po talerzu. JeĪeli patrzymy na codziennoĞü, to
oczywiĞcie jakoĞ naturalnie chcielibyĞmy siĊ znaleĨü w tym obszarze
sfery komfortu ȸ takiego spokojnego Īycia, gdzie wszystko toczy siĊ
bez wiĊkszych zagroĪeĔ. Natomiast to, co w Īyciu jest najpiĊkniejsze,
pojawia siĊ kawaáek dalej. To jest tak, jakbyĞmy powoli wypáywali
w morze. To jest doĞwiadczanie Īycia ȸ jedna z najcenniej-
szych rzeczy, jakie moĪna w Īyciu osiągnąü ȸ czyli pozna-
wanie jego smaków. Poznawanie smaku radoĞci, smutku, Īalu,
tĊsknoty, ciekawoĞci ȸ one wszystkie mają swój smak i swoją wibra-
cjĊ. Dlatego warto ich doĞwiadczaü. Gdy patrzĊ na ludzi, to czasami
mam wraĪenie, Īe oni nie chcą doĞwiadczaü. Natomiast w sferze
komfortu niewiele moĪe siĊ zdarzyü. Jednak to, co jest jeszcze piĊk-
niejsze, znajduje siĊ jeszcze dalej. NastĊpny okrąg, do którego trzeba
wejĞü (dzisiaj duĪo byáo o tym i z ogromną przyjemnoĞcią tego sáu-
chaáem), to są marzenia. Marzenia są tam, gdzie jest wolnoĞü.
A my w 1989 roku wywalczyliĞmy wolnoĞü, a nie bezpieczeĔstwo.
Pewnie nigdy bym do tych marzeĔ nie dotará, gdyby nie mój syn.
Od dzieci moĪna siĊ bardzo wiele nauczyü. Nie wiem, czy zauwaĪy-
liĞcie, Īe dzieci są prawdziwe. Dzieci nie udają. Dziecko, gdy widzi
czáowieka bez nogi, to mówi: „O, pan bez nogi”. A my mówimy: „Cicho,
przestaĔ”. „To on nie wie, Īe nie ma nogi?” ȸ pyta dziecko. „Wie”. „To
dlaczego mam przestaü?”. OtóĪ pewnego dnia mój syn stanąá przede
mną (miaá wówczas czternaĞcie lat) i bujając siĊ, powiedziaá: „Tato,
kup mi taką trampolinĊ do skakania. W GO Sporcie widziaáem, sto
12 | PE’NA MOC MO¿LIWO¥CI

dwadzieĞcia záotych kosztuje. Kup mi na urodziny”. To jest kompletny


projekt, nawet Unia páaci za takie projekty. A ja patrząc na niego,
pytam: „Jasiu, po co ci taka trampolina?”. A on patrząc na mnie,
odpowiada: „ĩeby skakaü, ojciec!”. W psychologii jest takie pojĊcie —
báysk. To jest moment, kiedy czáowiekowi w gáowie wszystko siĊ zmie-
nia. Kiedy nagle dociera do niego coĞ, co byáo oczywiste od lat, ale
teraz nabraáo innego wymiaru. I do mnie dotaráo, gdy miaáem trzy-
dzieĞci siedem lat, Īe marzenia są po nic ȸ są po prostu po to, Īeby
je zrealizowaü. JeĪeli ktoĞ chce wejĞü na KilimandĪaro, to idzie na
KilimandĪaro. JeĞli Ingvar Kamprad chciaá zbudowaü IKEA, to zbu-
dowaá IKEA. Marzenia są bardzo róĪne i są tak naprawdĊ nienego-
cjowalne. Ani nie podlegają ocenie. Marzenia są czymĞ uroczy-
stym, są czymĞ odĞwiĊtnym. Natomiast dochodzimy do nich przez
taką normalną prozĊ Īycia, przez codziennoĞü. Zresztą tutaj byáa o tym
mowa: o mrówczej pracy. Ale gdzieĞ tam dalej są marzenia i ja w ciągu
trzech lat, miĊdzy trzydziestym siódmym a czterdziestym rokiem Īycia,
zrealizowaáem wiĊkszoĞü marzeĔ z dzieciĔstwa. Ale dopiero wtedy.
Natomiast takim niezwykáym wydarzeniem byáo to, co siĊ wydarzyáo
trzy lata temu, kiedy to mogáem zrealizowaü swoje najwiĊksze Īyciowe
marzenie. OtóĪ gdy jeĨdziáem na kempingi za granicĊ, zawsze marzy-
áem o tym, Īeby zamiast maáego namiotu mieü, tak jak Niemcy,
porządną przyczepĊ — kampera. I trzy lata temu postanowiáem, Īe
kupiĊ sobie kampera. Marzyáem o nim dwadzieĞcia lat. Staü mnie na
niego i mogĊ go sobie kupiü — pomyĞlaáem. Znalazáem taki samochód,
czteroletni, na Allegro, pojechaáem do àodzi, obejrzaáem go, wróci-
áem do Warszawy i wpáaciáem wáaĞcicielowi trzy tysiące zaliczki. I wpa-
dáem w depresjĊ. Taki smutek, takie poczucie, Īe nie wiem, co dalej.
Po paru dniach moja Īona pyta: „Czy ty kupujesz tego kampera, czy
nie?”. A ja odpowiadam: „Wiesz co, nie wiem”. A ona: „Czego nie
wiesz?”. „Nie wiem, czy go kupujĊ”. „Ale przecieĪ wpáaciáeĞ zaliczkĊ”.
„Tak”. „Ale coĞ jest nie tak z nim?”. „Wszystko jest ok”. „To o co cho-
WYK’AD „PE’NA MOC MO¿LIWO¥CI” | 13

dzi?”. „Wiesz co, dwadzieĞcia lat o tym marzyáem, dzisiaj mogĊ to zro-
biü i nie wiem, czy tego chcĊ”. To jest straszne uczucie. I wtedy ona
mówi: „Jacek, zawsze mi mówiáeĞ, Īe marzenia są po to, Īeby je reali-
zowaü. WiĊc zrób to, bo nie bĊdziesz wiedziaá, jak to jest mieü kam-
pera”. I dosáaáem dziewiĊüdziesiąt siedem tysiĊcy i za sto tysiĊcy
kupiáem czteroletni samochód, który przez jedenaĞcie miesiĊcy w roku
stoi pod domem, bo jest do niczego niepotrzebny. PojechaliĞmy do
Chorwacji, wjechaliĞmy na kemping. ĩona poszáa na spacer, wraca
i mówi: „Jacek, nasz jest najstarszy, Niemcy mają nowsze”. Czy to
ma sens?
Jest taki czáowiek, którego uznaábym za swojego mistrza i któ-
rego uwielbiam. LubiĊ go sáuchaü. Jest niezwykáy. Ma energiĊ wiĊk-
szą niĪ moje dzieci razem wziĊte i ja. Bo jak mój syn spuĞci rano nogi,
to mówi: „ZmĊczony jestem”. Ja na to: „Jeszcze nic nie zrobiáeĞ”. A on:
„No, a juĪ jestem zmĊczony”. Natomiast u tego czáowieka nigdy nie
widziaáem zmĊczenia: to jest profesor Bartoszewski. Profesor Barto-
szewski ma dziewiĊüdziesiąt lat. KiedyĞ powiedziaá, Īe w Īyciu są
rzeczy, które warto, i są rzeczy, które siĊ opáaca, ale nie
zawsze to, co warto, siĊ opáaca, i nie zawsze to, co siĊ opáaca,
warto. A wiĊc nie opáaca siĊ kupiü samochodu za sto tysiĊcy, któ-
rego utrzymanie kosztuje piĊü tysiĊcy rocznie i który jest wykorzy-
stywany przez jeden miesiąc w roku, a na dodatek traci na wartoĞci.
Ale warto. Wiecie dlaczego? Bo speánione marzenia nie mają
ceny. To dopiero siĊ rozumie, gdy siĊ ma osiemdziesiąt lat i siĊ mówi
do wnuków: „Dziadek zawsze marzyá o kamperze”. „I co, dziadku?”.
„Babcia nie pozwoliáa”. Nigdy bym go nie kupiá, gdyby moja Īona
powiedziaáa zupeánie inne zdanie, typu: „Tobie siĊ chyba w gáowie
poprzewracaáo. Ty chyba nie masz co z pieniĊdzmi robiü. Kupisz sobie
grata, który bĊdzie staá pod domem?”. Wtedy bym go nie kupiá. Tak
waĪne jest to, kto nas otacza i kto czasami nas popchnie i powie: „Zrób,
nie bij piany, po prostu zrób”. Richard Branson w swojej ksiąĪce
14 | PE’NA MOC MO¿LIWO¥CI

Screw it, let’s do it wáaĞnie o tym pisze. Jego rodzice mówili: „Let’s do
it!”. Nie gadaj, zrób. Branson jest nazywany Doktorem Yes — tak,
zawsze „tak”, do przodu. Ale takich miaá rodziców. To jest trochĊ w ten
sposób, Īe to, co dajemy innym ludziom, wraca. Kto przewiezie
swoją áodzią innego czáowieka na drugi brzeg, sam teĪ tam
dopáywa. Aby zapalaü innych, samemu trzeba páonąü. Dla-
tego waĪne jest, jakie pole bĊdziecie wokóá siebie tworzyli i jacy ludzie
bĊdą Was otaczali oraz kogo Wy bĊdziecie wspierali. Na niektóre
marzenia czeka siĊ lata caáe. Jedno z tych marzeĔ bĊdĊ realizowaá
w ciągu najbliĪszych dwóch tygodni: otwieram w Warszawie na
Chmielnej 10 swoją autorską ksiĊgarniĊ — „Peána MOC Sáów”. Marzy-
áem o tym wiele lat. Okazaáo siĊ to moĪliwe do zrealizowania, ponie-
waĪ miasto ogáosiáo przetarg na piĊü takich miejsc w Warszawie, aby
stworzyü takie ksiĊgarniowe centrum. A zatem na niektóre rzeczy
musimy poczekaü, niektóre moĪemy zrobiü szybciej. Co jest dalej?
Dalej są cuda. Kiedy grupa niepeánosprawnych wchodzi na Kiliman-
dĪaro. Kiedy polscy naukowcy w zwykáych warunkach wymyĞlają pro-
dukcjĊ grafenu. Kiedy ludzie potrafią zrobiü rzeczy, które są niewy-
obraĪalne ȸ bez nich byĞmy stali w miejscu. W sferze komfortu jest
spokojne Īycie, lecz — proszĊ pamiĊtaü — to jest droga donikąd. JeĪeli
czáowiek jest gotowy z niej wyjĞü, to moĪe doĞwiadczyü tylko wiĊcej,
nigdy mniej, moĪe nauczyü siĊ wiĊcej. Byü bohaterem swojego
Īycia to akt odwagi. Byü gáównym aktorem w filmie pod tytuáem
„Moje Īycie” to akt odwagi. Churchill powiedziaá: „JeĞli brakuje
w Īyciu miejsca na odwagĊ, to inne cnoty są bez znaczenia”.
Obiema rĊkami siĊ pod tym podpisujĊ. Puk, puk — strach puka do
drzwi, otwiera mu odwaga, a tam nikogo nie ma. RóĪnica miĊdzy mną
dzisiaj a mną dwadzieĞcia lat temu jest taka: dwadzieĞcia lat temu
siĊ baáem i nie robiáem, dzisiaj siĊ bojĊ i robiĊ. Nauczyáem siĊ Īyü ze
strachem. Traktowaü go jak sprzymierzeĔca. Byü moĪe pomogáy mi
pobyty u Indian, tam bowiem siĊ dowiedziaáem, kim jest prawdziwy
WYK’AD „PE’NA MOC MO¿LIWO¥CI” | 15

wojownik: prawdziwy wojownik to czáowiek, który siĊ mierzy


z samym sobą. Indianie powiedzieli mi tak: „Jacek, jak pokonasz
samego siebie, to juĪ ci nikt nie stanie na drodze”. Czáowiek ma prawo
siĊ baü, bo tylko idiota siĊ nie boi. Strach jest sprzymierzeĔcem wo-
jownika, poniewaĪ pozwala byü uwaĪnym i czujnym. JeĪeli nauczymy
siĊ z nim Īyü, to tak naprawdĊ wszystko siĊ w Īyciu zmienia.
Czym jest odwaga? To cztery elementy. Pierwszym jest zaufanie
do samego siebie — to jeden z najwiĊkszych Īyciowych kapitaáów:
ufaü sobie. Dam radĊ. A jak nie dam? Dam radĊ. A jak siĊ przewrócĊ?
To siĊ podniosĊ. A jak siĊ nie podniosĊ? To sobie poleĪĊ. To jest tro-
chĊ tak, Īe gdy dziecko zaczyna chodziü, to rodzice mówią: „Brawo,
chodzisz”. A przecieĪ juĪ wtedy mogliby mówiü: „Sáuchaj, trzy dni
próbujesz. Nie bĊdziesz chodziá, bĊdziesz peázaá. MaciuĞ chodziá po
dwóch dniach. Koniec, skoĔczyáo siĊ”. Gdy dzieci idą do przedszkola,
rodzice mówią: „SkoĔczyáo siĊ”. Gdy dzieci idą do szkoáy, sáyszą: „SkoĔ-
czyáo siĊ, bĊdziesz siĊ uczyá, laba siĊ skoĔczyáa”. Potem szkoáa Ğred-
nia i — skoĔczyáo siĊ. Potem siĊ czáowiek Īeni i sáyszy: „Synu, skoĔczyáo
siĊ” — i to akurat jest prawda. Zaufanie do siebie to nie to samo co
wiara w siebie. Zaufanie do siebie wynika z doĞwiadczenia. JeĪeli prze-
Īyáem tyle, ile przeĪyáem, to na pewno dam sobie radĊ dalej. Drugim
elementem jest ryzyko. Nie ma Īycia bez ryzyka. Nie ma biznesu bez
ryzyka. Nie ma moĪliwoĞci zrobienia kroku do przodu bez ryzyka. Ale
aby zaryzykowaü, trzeba zaufaü samemu sobie. Trzecim są decyzje. Na
ogóá to ludzi hamuje: podjĊcie decyzji. Chcieliby wszystko przeana-
lizowaü. Powiem Wam, gdzie zapada decyzja o kupnie kampera: nie
w gáowie, lecz w sercu. Bo te prawdziwe projekty realizuje siĊ z pozycji
serca, nie z pozycji umysáu. W umyĞle jest czysta kalkulacja i tam siĊ
opáaca lub siĊ nie opáaca. Nie mielibyĞmy ipadów, ipodów, iphonów
ani wielu innych rzeczy, gdyby czáowiek posáugiwaá siĊ wyáącznie czystą
kalkulacją. I ostatni element: zaangaĪowanie. ĩycie na caáy etat.
Z pasją. ĩycie, w którym czáowiek czuje smak tego, co siĊ dookoáa
16 | PE’NA MOC MO¿LIWO¥CI

niego dzieje. Gdy byáem w Nowej Zelandii (to jedno z marzeĔ, które
zrealizowaáem, mając lat czterdzieĞci), wziąáem udziaá w rafftingu
ekstremalnym. Od tego miejsca (górna krawĊdĨ góry, z której siĊ
spáywa) do tego jest siedem metrów. To bardzo wysoko. Pontony pod-
páywają z duĪą prĊdkoĞcią i z duĪej wysokoĞci wpadają w miejsce,
gdzie jest wir, a on nie pozwala im odpáynąü. To jest impreza dla
turystów, sto dolarów kosztuje. To siĊ musi udaü. Ale mówiono nam
wczeĞniej, Īe siĊ bĊdziemy topiü i to jest najwiĊksza atrakcja. Bo topiąc
siĊ, czáowiek doĞwiadcza swoich prawdziwych emocji. Na pontonie
jest trzech ratowników i wszystko dalej siĊ uspokaja. Dalej zespóá siĊ
cieszy. Emocje są prawdziwe. OczywiĞcie, Īe mógábym nie wziąü
udziaáu, ale za trzydzieĞci lat na pytanie wnuka: „Dziadek, gdzie tam
jesteĞ?” musiaábym powiedzieü: „Dziadek zdjĊcia robiá”. A dziadek jest
tutaj. Chciaábym PaĔstwu powiedzieü, Īe zwyciĊzcy nigdy nie rezy-
gnują, a rezygnujący nigdy nie zwyciĊĪają.
JeĪeli kiedykolwiek bĊdziecie mieli takie poczucie, Īe straciliĞcie
zaufanie do samych siebie, jeĪeli bĊdziecie mieli poczucie, Īe to
wszystko nie ma sensu, to napiszcie do mnie maila. ĩyczĊ Wam, aby-
Ğcie nigdy nie stracili radoĞci z tego, co robicie, zaufania do samych
siebie, gotowoĞci do doĞwiadczania strachu i wchodzenia w to, co
nowe i nieznane. IdĨcie i bądĨcie odwaĪni. DziĊkujĊ bardzo.
Rozdziaï 1.

Peïna MOC moĝliwoĂci

Wykáad pod tym tytuáem wygáosiáem na TEDxWSB we wrzeĞniu 2012


roku we Wrocáawiu. Formuáa tych spotkaĔ zakáada krótkie mowy, wiĊc
miaáem do dyspozycji okoáo osiemnastu minut. To dla mnie ekstre-
malnie krótki czas, poniewaĪ prowadzĊ wykáady okoáo dwugodzinne.
Byáem ostatnim mówcą i miaáem przyjemnoĞü wysáuchaü swoich
przedmówców. To z jednej strony inspirujące doĞwiadczenie, a z dru-
giej ogromny stres. Swoje wykáady
przygotowujĊ na wiele dni przed ich
wygáoszeniem. A potem wyciszam siĊ
i koncentrujĊ. Zawsze przeĪywam
i zawsze mam podniesiony poziom
kortyzolu. Dlatego wchodziáem na scenĊ na miĊkkich nogach. Wiem,
Īe tego nie widaü. Sam siĊ dziwiĊ. Ale to dobra wiadomoĞü dla tych,
którzy teĪ tak mają ȸ to naturalne zjawisko. Miaáem jeden cel: powie-
dzieü o tym, co uwaĪam za najwaĪniejsze, i zmieĞciü siĊ w tych osiem-
nastu minutach, bo wyáączą mi mikrofon. Na szczĊĞcie byáem ostatni,
wiĊc mogáem liczyü na maáą prolongatĊ czasową. Mówiáem do stu
máodych ludzi, gáównie studentów. Dlatego pozwoliáem sobie na koĔcu
zaproponowaü, aby ci, którzy zwątpią, napisali do mnie maila. Mia-
áem na myĞli wątpiących obecnych na sali. Kiedy 16 lutego 2013 roku,
po prawie póá roku, zobaczyáem swój wykáad umieszczony na You-
Tubie, byáem zaskoczony. Nie bĊdĊ go oceniaá, bo to prawo tych, którzy
18 | PE’NA MOC MO¿LIWO¥CI

go oglądają, ale obejrzaáem go trochĊ tak, jakbym patrzyá na obcego


czáowieka. I pod wpáywem tego, co tam usáyszaáem, podjąáem kilka
Īyciowych decyzji.
To zabawne, Īe moĪna siĊ zainspirowaü wáasnymi sáowami. Dla-
tego prowadzĊ inspirownik, w którym notujĊ swoje przemyĞlenia,
zapisujĊ cytaty i wszystko, co wydaje mi siĊ istotne. Wszystkim pole-
cam zaáoĪenie sobie takiego osobistego notatnika, pomaga on bowiem
poukáadaü myĞli, zebraü to, co waĪne, i dziaáaü. Takim narzĊdziem do
zatrzymywania wáasnych myĞli moĪe byü na pewno Multiplaner pre-
zentowany na tym samym TEDxWSB przez Rafaáa Mirkowskiego.
GáĊboko wierzĊ, Īe Multiplaner odniesie Ğwiatowy sukces, czego
zresztą Rafaáowi z caáego serca ĪyczĊ. A poniewaĪ jego wizja, energia,
konsekwencja, upór i odwaga bardzo mnie ujĊáy, postanowiáem pro-
mowaü jego dzieáo. Think on paper ȸ jak mówią Amerykanie. Sáowa
mają moc, ale zapisane ȸ mocniejszą. Dlatego zapisuj!
Wracając do wykáadu. Jego popularnoĞü byáa i jest dla mnie zasko-
czeniem. Kiedy piszĊ tĊ ksiąĪkĊ, wykáad ma ponad siedemset tysiĊcy
odsáon, a minĊáo zaledwie siedem miesiĊcy od jego publikacji. Moje
Īycie teĪ ulegáo zmianie ȸ przyspieszyáo. Ale skáamaábym, gdybym
powiedziaá, Īe nie jest to dla mówcy Ĩródáo wielkiej satysfakcji, kiedy
patrzy na swoje jakĪe ulotne sáowne dzieáo i widzi, Īe codziennie goĞci
w domach okoáo tysiąca osób. Z taką samą wielką radoĞcią przyjmĊ to,
Īe przeczytasz tĊ ksiąĪkĊ.
OtrzymujĊ setki maili z pytaniami. W wiĊkszoĞci dotyczą podob-
nych problemów. Trudno mi na nie wszystkie odpowiedzieü w jednej
chwili, dlatego postanowiáem napisaü do tego wykáadu ksiąĪkĊ, w któ-
rej rozwijam gáówne zagadnienia poruszane w wykáadzie. Niektóre
myĞli czy aspekty wracają w kolejnych rozdziaáach ȸ są dla mnie
waĪne, wiĊc je powtarzam. ProszĊ traktowaü je wyáącznie jako moją
prawdĊ ȸ jako doĞwiadczenie drugiego czáowieka, jako moĪliwą opcjĊ,
jako ciekawą wskazówkĊ, nigdy zaĞ jako jedyny sáuszny sposób na
PE’NA MOC MO¿LIWO¥CI | 19

Īycie. Takiego bowiem nie ma. JeĞli ktoĞ mówi, Īe ma taką jedyną
sáuszną mądroĞü, to warto byü czujnym, idąc za jego gáosem. Na pyta-
nia bĊdĊ nadal odpowiadaá, wiĊc proszĊ pisaü na adres mailowy
umieszczony na stronie www.pelnamoc.pl. ProszĊ równieĪ o cier-
pliwoĞü, bo czas oczekiwania na odpowiedĨ moĪe ulegaü okresowym
zmianom.
Wszystkim ĪyczĊ, aby byli ludĨmi sukcesu. Wedáug definicji, którą
wiele lat temu przyjąáem na swój uĪytek i która do dzisiaj dobrze mi
sáuĪy, sukces to mieü to, co siĊ chce ȸ czyli realizowaü swoje cele.
Cel zrealizowany jest Ĩródáem sukcesu. Dlatego kaĪdego dnia moĪna
siĊ czuü czáowiekiem speánionym, zre-
alizowanym. Wszystko zaleĪy od tego,
jakie stawiamy sobie cele. Ale nie za-
pominaj, Īe tak jak poraĪka moĪe byü
początkiem sukcesu, tak sukces moĪe
byü początkiem poraĪki. Nie prze-
stawaj siĊ rozwijaü, zmieniaü, odkrywaü. ĝwiat wokóá Ciebie siĊ nie
zatrzyma. Nie moĪe, bo taka juĪ jest jego natura, Īe ciągle ewoluuje.
ĩyczĊ wszystkim równieĪ szczĊĞcia rozumianego w prosty sposób:
szczĊĞcie to chcieü tego, co siĊ ma. To sztuka akceptacji zreali-
zowanych celów i tego, co siĊ juĪ posiada w wymiarze materialnym
i pozamaterialnym. Niedosyt powoduje, Īe stawiamy sobie kolejne
cele, ale szczĊĞcie moĪe nam towarzyszyü kaĪdego dnia i odnosiü siĊ do
radoĞci z tego, czego dokonaliĞmy. Jest poniekąd efektem ubocznym
tego, co robimy. JeĞli nie odczuwasz szczĊĞcia z powodu swoich osią-
gniĊü, to szansa, Īe kiedykolwiek dostąpisz tego stanu, jest znikoma.
WiĊc zacznij od teraz.

Z Īyczeniami peánej MOCY miáoĞci, pasji, marzeĔ i odwagi


— Jacek
Rozdziaï 2.

Jestem z pokolenia…

Jestem z pokolenia, dla którego szczytem marzeĔ byáo… ȸ czĊsto


w ten wáaĞnie sposób rozpoczynam swoje seminaria. Czasami zaczy-
nam dowcipem o facecie, który skasowaá trzy bilety (jest na YT: Peána
MOC odwagi), innym razem mówiĊ o tym, co mój przyjaciel sądzi
na temat prawdy i dlaczego waĪne jest, aby sáuchacze na pewne treĞci
wypowiadane przeze mnie patrzyli z przymruĪeniem oka.
Jednak to otwarcie wystąpieĔ
opowiadaniem o swoich pokolenio-
wych korzeniach lubiĊ szczególnie.
„KaĪde pokolenie ma swój czas”, jak
Ğpiewa jeden z polskich zespoáów, ale
ma teĪ swoje Ĩródáa osobistej i zbiorowej toĪsamoĞci. Przez pryzmat
osobistych doĞwiadczeĔ odbieram teraĨniejszoĞü. Ona jest prze-
siąkniĊta tym, co mnie uksztaátowaáo, i tym, co ewoluowaáo we mnie
przez caáe Īycie. Zapewne z czasem niektóre wspomnienia i doĞwiad-
czenia zblakáy, a inne siĊ wyostrzyáy, ale na pewno wszystko, czego
doĞwiadczyáem, zdecydowaáo o tym, jak dzisiaj odbieram Ğwiat
i swoje Īycie. Z wiekiem teĪ moje struktury myĞlowe ulegáy pewnemu
rozluĨnieniu, wiĊc jestem bardziej elastyczny w odbiorze tego, co
mnie otacza ȸ bardziej tolerancyjny i rozumiejący, a mniej oceniają-
cy i odrzucający. Nie mam wątpliwoĞci co do tego, Īe kaĪdy ma
swój los i jest jego kowalem, lecz w obrĊbie pewnego materiaáu, którym
dysponuje, a na ten materiaá wpáywa wiele czynników typu geny,
rodzina, tradycja, doĞwiadczenia i traumy, osobowoĞü, temperament.
22 | PE’NA MOC MO¿LIWO¥CI

Te osobiste zasoby, którymi dysponujemy, indywidualizują nas tak


bardzo, Īe kaĪdy z nas odbiera Ğwiat w sposób niepowtarzalny, wáa-
sny, unikalny. Ten Ğwiat jest taki, jakim go odbierasz, ale inni mogą
odbieraü go inaczej ȸ i tak ma byü. I tak jest dobrze. CzĊsto to sobie
powtarzam. To, Īe Ğwieci sáoĔce, nie oznacza, Īe wszyscy siĊ radują.
Dlatego zanim kogoĞ ocenisz, zanim go zaszufladkujesz jednym z tych
prostych sáów typu dziwak, debil, palant, Ğwir, dowiedz siĊ, z jakiego
jest pokolenia. Bo moĪe sáoĔce kojarzy mu siĊ z bombami spadają-
cymi w piĊkny sáoneczny dzieĔ. Bo moĪe w takim wáaĞnie sáonecznym
dniu straciá to, co byáo dla niego najcenniejsze. A moĪe w dzieĔ po-
chmurny, mroczny i deszczowy doĞwiadczyá czegoĞ najpiĊkniejszego.
Jestem z pokolenia hi-fi i dolby stereo. Radio „Elizabeth” z dwo-
ma gáoĞnikami byáo marzeniem trudnym do zrealizowania. Nawet nie
moĪna byáo na nie popatrzeü w sklepie, bo takich sprzĊtów w sklepach
nie byáo. Te marzenia w postaci zapamiĊtanego zarysu radia i jego
kolorowego wyĞwietlacza przechowywaáo siĊ w gáowie. Wystarczyáo
gdzieĞ zobaczyü, podejrzeü, aby juĪ nie móc o nim zapomnieü. JakieĪ
to byáo pragnienie! Bolesne wrĊcz, bo prawie niemoĪliwe do zrealizo-
wania. Ale jestem z pokolenia, które taką nierealnoĞü akceptowaáo.
A kiedy juĪ je dostaáem, to rozkoszowaáem siĊ nawet zapachem jego
obudowy i tego, co wydzielaáy pracujące ukáady scalone. A moĪe tran-
zystory. PamiĊtam ten moment tak, jak pamiĊta siĊ coĞ, co siĊ wyda-
rzyáo przed piĊcioma minutami. Jak wielkie wiĊc musiaáo to byü
przeĪycie…
To czasy, kiedy Īuáem gumĊ z kredką, a wáaĞciwie gryzáem, aby tĊ
gumĊ zabarwiü na jakiĞ kolor. Ta polska guma z lat siedemdziesiątych
nie miaáa koloru. Smaku teĪ nie. Dlatego kiedy pojawiáy siĊ donaldy,
byáa to poprawa jakoĞci mojego Īycia o co najmniej tysiąc procent.
Kontakt z wielkim Ğwiatem. Z Zachodem. Z Zachodu, na Zachodzie,
zachodnie, made in… ȸ te sáowa budziáy podziw. Guma o smaku cyna-
monu urastaáa do rangi symbolu nieskoĔczonego szczĊĞcia. Czy guma
JESTEM Z POKOLENIA… | 23

do Īucia moĪe dzisiaj robiü takie wraĪenie na oĞmiolatku? Na mnie


robiáa, wiĊc tych emocji nie zapomniaáem. Mam je gdzieĞ w sercu.
OczywiĞcie zdajĊ sobie sprawĊ, Īe zdanie: „Ja w twoim wieku nie
miaáem nawet roweru” nie pomoĪe kolejnemu pokoleniu zrozumieü,
jak cenny moĪe byü rower, jednak to zdanie mówi coĞ o czasach tych,
którzy je wypowiadają, o czasach naszych dziadków czy rodziców
i o tym, Īe rower to dla nich coĞ wiĊ-
cej niĪ rower. Tylko co? O to naleĪy
ich spytaü. Wtedy poznajemy swoje
korzenie ȸ dziĊki nim wiemy, kim
jesteĞmy. A to waĪne, bo jeĞli nie
dowiemy siĊ, kim jesteĞmy, moĪemy
czuü siĊ nikim. To, czym nasiąkaliĞmy
od najmáodszych lat, wĪaráo siĊ w nas,
w kaĪdą komórkĊ, w ĞwiadomoĞü
i podĞwiadomoĞü. Zanim zaczniemy cokolwiek zmieniaü w swoim
Īyciu, warto siĊ dowiedzieü, co w nas siedzi. Bycie Ğwiadomym swoich
uwarunkowaĔ to początek zmian. Odkrycie wartoĞci i przekonaĔ,
emocji i nawyków, tajemnic, nakazów i zakazów, które wynieĞliĞmy
z domu, to wiedza bezcenna.
Kiedy mówiĊ, Īe jestem z pokolenia, dla którego szczytem marzeĔ
byáo pojechaü do Niemiec i za zarobione na budowie pieniądze kupiü
jakiĞ rozbity samochód, najlepiej volkswagena golfa, chcĊ zwróciü
uwagĊ na to, Īe coĞ, co gdzieĞ byáo juĪ zbĊdne i zostaáo oddane na
záom, dla mnie byáo przedmiotem pragnieĔ. ĩe moje marzenia koĔ-
czyáy siĊ na jakimĞ niemieckim szrocie, czyli tak naprawdĊ miaáem
marzenia, które mogáem zrealizowaü na Ğmietniku. KiedyĞ powiedzia-
áem, Īe pojadĊ do USA. I pojechaáem, ale na miejscu odkryáem, Īe
jedyne, co mam do zaoferowania jako magister psychologii, to umie-
jĊtnoĞü waksowania (polerowania) podáóg. Ale za to w siedzibie IBM.
Czy czuáem siĊ gorszy? Nie, raczej inny. Taki trochĊ patrzący na Ğwiat
24 | PE’NA MOC MO¿LIWO¥CI

przez szybĊ, liĪący cukierka przez papierek albo wylizujący puszkĊ po


landrynkach. Czyli taki, który wie, Īe są rzeczy dla Niemca czy Fran-
cuza i są rzeczy dla mnie. Nie staü mnie czy wrĊcz nie mam prawa
o tym myĞleü, bo to dla ludzi z Zachodu. Bardzo mocno czuáem, Īe
coĞ jest nie dla mnie, tylko dla innych. To miaáo swoje ekonomiczne
uzasadnienie. Jako psycholog po studiach zarabiaáem trzynaĞcie dola-
rów miesiĊcznie. Sto dolarów to byáa fortuna, a za piĊü tysiĊcy moĪna
byáo wybudowaü dom. W owym czasie Polacy zarabiali okoáo piĊciu
dolarów za godzinĊ na amerykaĔskich budowach. Kiedy dostaáem
amerykaĔską wizĊ w 1988 roku, miaáem wraĪenie, Īe zniknĊáa na
chwilĊ grawitacja i lewitujĊ. Po wyjĞciu z ambasady szedáem ulicami
Warszawy i miaáem wraĪenie, Īe oglądam kolorowy film. Czuáem siĊ
widzem swojego dotychczasowego Īycia, jakbym je widziaá w kinie,
i wydawaáo mi siĊ, Īe jestem w Nowym Jorku i za chwilĊ wyjdĊ z tego
kina i znajdĊ siĊ na Piątej Alei. Przedziwne uczucie. TrochĊ schizofre-
niczne. Takie oderwanie od rzeczywistoĞci pod wpáywem silnych
pozytywnych emocji. Nigdy potem nie miaáem juĪ podobnego odczu-
cia. Czy coĞ takiego moĪna zapomnieü? Kiedy w 1984 roku po raz
pierwszy pojechaáem do Hiszpanii, nawet kupno hot doga za równo-
wartoĞü jednego dolara byáo trudną decyzją ȸ Īyciową decyzją, bo za
dziesiĊü dolarów moĪna byáo kupiü karimatĊ do spania w namiocie,
a o takiej marzyáem. W drodze powrotnej do Polski, gdy robiáem
zakupy, w markecie byá przeceniony chleb. Wydawaáo mi siĊ, Īe to
Ğwietna okazja, ale w pociągu siĊ okazaáo, Īe byá spleĞniaáy i dlatego
przeceniony. Do dzisiaj pamiĊtam to uczucie ȸ chyba coĞ pomiĊdzy
upokorzeniem, Īalem, smutkiem i záoĞcią. Kiedy ponownie pojechaáem
do Hiszpanii, byá juĪ rok 1990, zaraz po zmianach. Maluchem dotar-
áem do Granady. Cztery tysiące kilometrów w jedną stronĊ w samo-
chodzie, którego silnik miaá moc dobrej kosiarki. Jechaáem gáównie
poboczem autostrady, aby mnie inne samochody nie zdmuchnĊáy. Ale
miaáem poczucie wolnoĞci ȸ uczucie, którego nie miaáem w 1984 roku.
JESTEM Z POKOLENIA… | 25

W 1981 roku, jako student weterynarii, na znak protestu wziąáem


udziaá w strajku studenckim na SGGW. PamiĊtam, jak na salĊ, w któ-
rej spaáem z dwudziestoma innymi osobami, weszáa dziewczyna. Wáa-
Ğnie wróciáa z Anglii. Miaáa na sobie puchową kamizelkĊ ȸ bezrĊkaw-
nik z dwoma suwakami: jeden odsuwaá, a drugi zasuwaá. Nigdy dotąd
takiego nie widziaáem. Taki páomyk zajarzyá siĊ w mojej gáowie, taka
skromna myĞl: kiedyĞ sobie taką kupiĊ. DwadzieĞcia siedem lat póĨ-
niej w sklepie Campusa w Warszawie zobaczyáem taką kamizelkĊ.
Kupiáem bez zastanowienia. Kiedy mój syn stwierdziá, Īe na wszystko
trzeba czekaü i on do matury ma jeszcze trzy lata, powiedziaáem mu,
Īe na niezwykáą kamizelkĊ czekaáem od 1981 roku. I sprawiáa mi ona
wiĊkszą frajdĊ niĪ garnitur renomowanej Ğwiatowej marki.
Dlaczego o tym piszĊ? PoniewaĪ jestem z pokolenia, które nigdy
nie myĞlaáo, Īe doĪyje czasów, kiedy bĊdzie moĪna bez wizy i pasz-
portu pojechaü do wiĊkszoĞci krajów europejskich. Dla mnie 1989 rok
jest rokiem zmian strukturalnych, czyli takich, po których nic juĪ nie
jest takie, jak byáo. To rok, kiedy poczuáem, Īe odzyskujĊ poczucie wol-
noĞci. WolnoĞci wyboru. WolnoĞci ponoszenia trudu i odczuwania
satysfakcji. WolnoĞci doznawania poraĪek. WolnoĞci robienia lub nie-
robienia. WolnoĞci decydowania o swoim Īyciu. MogĊ, a nie muszĊ.
ChcĊ. Wprawdzie upáynĊáo jeszcze kilka lat, zanim sáowa „chcĊ” i „nie
chcĊ” staáy siĊ w peáni moimi osobistymi, ale początek, podwaliny czy
kamieĔ wĊgielny tych zmian zostaá wmurowany w 1989 roku. Dla-
tego zupeánie nie rozumiem ludzi, którzy twierdzą, Īe jest coraz gorzej
i Īe jakaĞ szansa zostaáa zaprzepaszczona i zmarnowana. JeĞli tak
czują, to znaczy, Īe moĪe są z innego pokolenia albo mieli innych
mistrzów bądĨ inny materiaá, w którym wykuli swoje Īycie. OsobiĞcie
uwaĪam, Īe czas, w którym ĪyjĊ, jest najlepszy, bo mój, bo realny, bo
mogĊ siĊ w nim páawiü jak ryba w wodzie. Bo kaĪde pokolenie ma
swój czas i tylko w nim moĪe odnaleĨü sens swojego Īycia. Albo lepiej
byáoby powiedzieü: nadaü sens swojemu Īyciu.
26 | PE’NA MOC MO¿LIWO¥CI

BudzĊ siĊ rano i mówiĊ do siebie na gáos: Īycie jest piĊkne.


Czasami dodajĊ: i dzisiaj bolesne. To drugie zdanie związane jest
z moim krĊgosáupem. Ale to, Īe jest czasami bolesne, nie zmniejsza
jego piĊkna. Ono przed 1989 rokiem teĪ pewnie byáo piĊkne, jednak
teraz czujĊ to ze szczególną mocą. Jest piĊkne, bo jest plastyczne.
Bo kaĪdego dnia mogĊ je modelowaü, lepiü, skáadaü. Bawiü siĊ nim.
Za kaĪdym razem, kiedy czytam ksiąĪki o tym, jak cierpią ludzie
w krajach ogarniĊtych wojnami, wracam do myĞli, Īe nie wystarczy
wolnoĞü odzyskaü ȸ trzeba jeszcze nauczyü siĊ z niej korzystaü. Dbaü
o tĊ wolnoĞü, czasami o nią znowu zawalczyü, a na pewno ją szano-
waü, bo nie jest darem danym raz na
zawsze. Czáowiek wolny zarządza swo-
im Īyciem, swoim czasem, swoimi de-
cyzjami, swoimi popĊdami. KaĪdego
dnia, ksztaátując swoje Īycie, pamiĊ-
tam o tym, Īe ono jest moje i tylko ja mogĊ o nie zadbaü. Bo ja je rozu-
miem najlepiej i jeĞli tylko siĊ w nim zakocham, to mogĊ doĞwiadczyü
miáoĞci doskonaáej, doĪywotniej. MiáoĞü do swojego Īycia to miáoĞü na
caáe Īycie. ĩycie jest warte tego, aby o nie dbaü.
Moje dzieci są juĪ z pokolenia wi-fi. Ciągle online, w sieci, matni,
gąszczu, powodzi informacji, obrazów, dĨwiĊków, plików. Just in time,
just now, just enough i just for me, czyli dokáadnie to, czego chcĊ, i nic
innego, dokáadnie wtedy, kiedy chcĊ, najlepiej teraz, juĪ, natychmiast.
Uff. Gdyby tak byáo w realu… Ale tak nie jest. Dlatego Īycie offline jest
inne ȸ trudniejsze. Nie zawsze bowiem dostajemy to, czego chcemy,
i tak, jak chcemy. Czasami dostajemy zupeánie co innego, a na doda-
tek musimy poczekaü. Czasami dostajemy wiĊcej, niĪ zamówiliĞmy,
a czasami mniej. Bo zdarza siĊ, Īe to, co chcielibyĞmy dostaü, nie jest
dla nas dobre czy wáaĞciwe i los podsuwa nam coĞ zupeánie innego.
W Īyciu online moĪna szybko wejĞü w nie i zniknąü, wylogowaü siĊ, byü
kimĞ innym, oszukaü (równieĪ siebie), zmyliü, zamieszaü i uciec.
JESTEM Z POKOLENIA… | 27

W Īyciu offline tak siĊ nie da. Problemy nie znikają po wyjĞciu z domu
i trzaĞniĊciu drzwiami. Trudnej rozmowy nie da siĊ zamknąü klikniĊ-
ciem. WziĊcie odpowiedzialnoĞci za swoje Īycie ma konsekwencje.
Jedna decyzja pociąga nastĊpne. A potem konsekwentnie podejmu-
jemy nastĊpne decyzje i trudno jest zresetowaü Īycie jednym klikniĊ-
ciem. Czasami trzeba latami ponosiü konsekwencje máodzieĔczych
szaleĔstw. Wielu spoĞród tych, którzy przekroczyli nie tylko granice
ryzyka, ale równieĪ granice bezpieczeĔstwa, nie wraca juĪ do Ğwiata
Īywych. Przechodzą oni na inną stronĊ. Kiedy przeczytaáem, ile osób
dziennie popeánia samobójstwo, byáem przeraĪony. To ci, którym real
wydaá siĊ zbyt trudny. Dlatego, jak mówi Osho, Īycie mądre to Īycie
Ğwiadome i uwaĪne. Warto wiedzieü, gdzie aktualnie jesteĞ: w Ğwie-
cie rzeczywistym czy nie. Ludzie mylą aktorów z granymi przez nich
postaciami, zaczepiają ich na ulicy i komentują ich filmowe epizody
i zachowania. Ale aktor gra to, co przewiduje scenariusz. Ludzie tracą
kontakt z rzeczywistoĞcią, bo przestali byü uwaĪni. Nie wiem, czy
jestem z pokolenia, które byáo bardziej Ğwiadome i uwaĪne wobec
tego, co siĊ dookoáa dziaáo. Ja teĪ identyfikowaáem siĊ z bohaterami
filmów, jak wielu nastolatków kochaáem siĊ w Marusi z serialu Czterej
pancerni i pies. Ale nie byáem teĪ poddany tylu bodĨcom, obrazom
i pokusom co pokolenie wi-fi. KiedyĞ mówiáo siĊ „napisali w gazecie”.
Dzisiaj mówi siĊ „widziaáem na YouTubie” ȸ tam jest wszystko. I wiele
z tego, co tam jest, moĪe byü przydatne i wartoĞciowe, jednak wciąĪ
jest to Ğwiat wirtualny. Aby czáowiek mógá doĞwiadczyü Īycia w peáni
i poradziü sobie z pojawiającymi siĊ na jego drodze wyzwaniami, musi
wiedzieü, gdzie jest i gdzie krąĪy prawdziwa jego krew i bije jego
serce. Zawsze w realu ȸ tu jest dziaáanie, tu zapadają decyzje, tu są
emocje, z którymi trzeba umieü sobie poradziü. BądĨcie tego Ğwiadomi.
Bo jeĞli jesteĞ z pokolenia wi-fi, to pokusa przebywania w wirtualnym
Ğwiecie zamiast w realnym Īyciu jest duĪa. Ale nawet w rzeczywi-
stym Īyciu potrafimy podáączyü siĊ pod jakąĞ ideĊ czy grupĊ ludzi albo
28 | PE’NA MOC MO¿LIWO¥CI

wielką firmĊ tak, jakbyĞmy byli zespoleni swoimi Īyáami. Mamy wra-
Īenie, Īe jesteĞmy jednoĞcią. MyĞlimy, mówimy i zachowujemy siĊ
jak ten twór, do którego jesteĞmy podáączeni. Czujemy jak w nas
páynie wspólna krew. Czasami trudno jest siĊ od takiego bytu pod-
trzymującego nasze Īycie odáączyü. Mam na myĞli na przykáad sytu-
acje, kiedy ludzie pracujący w korporacjach nie wyobraĪają sobie
pracy poza nimi. Mimo trudnoĞci i ciągáego podnoszenia im ciĞnienia
w tych ich nanorurkach krwionoĞnych boją siĊ odáączenia, a kiedy
ktoĞ ich poinformuje, Īe zostają odáączeni za porozumieniem stron,
to tracą oddech ze strachu, tak jakby im ktoĞ zakrĊciá dopáyw tlenu.
Są juĪ tak zespoleni z organizacją, Īe nie widzą moĪliwoĞci samodziel-
nego Īycia. To jest jedno z najwiĊkszych niebezpieczeĔstw utraty
samodzielnoĞci w oddychaniu swoim Īyciem, wolnoĞcią, swobodą
wyboru. Jeden z uczestników mojego seminarium podzieliá siĊ swoimi
doĞwiadczeniami w pilotaĪu duĪych samolotów typu Boeing. Powie-
dziaá, Īe wylataá dziesiĊü tysiĊcy godzin. Zapytaáem go, czy jest pilo-
tem, a on na to: „Nie. Wylataáem na symulatorze. Ale jak zaczynam
lot z Warszawy do Nowego Jorku, to on trwa tyle co prawdziwy. Usta-
wiam parametry, áączĊ siĊ z wieĪą kontrolną, sprawdzam urządzenia
i startujĊ. A potem wáączam autopilota i czekam, aĪ bĊdzie siĊ coĞ
dziaáo. JeĞli nic siĊ nie dzieje, to po siedmiu godzinach schodzĊ do
lądowania, przechodzĊ caáą procedurĊ. Czasami startujĊ wieczorem,
wiĊc lądujĊ w NY rano”. Byáem zafascynowany tym, Īe ludzie mają
takie pasje, chociaĪ z drugiej strony ȸ w realnym Īyciu ten czáowiek
przez wiele godzin jest w Ğwiecie nierealnym. A drugiego Īycia nie ma.
WiĊc te godziny w niby-powietrzu są juĪ nie do odtworzenia. Jestem
z pokolenia, które biegaáo po boisku, ale dziĊki swojemu synowi gram
w FIFA 13 na playstation i mam z tego ogromną frajdĊ. I dlatego lubiĊ
Īycie. Jest bogate, bogatsze niĪ kiedyĞ. Ale chociaĪ jest ciągle proste,
to nie jest wcale áatwiejsze. BądĨ uwaĪny i Ğwiadom tego, gdzie jesteĞ.
JESTEM Z POKOLENIA… | 29

Jestem z pokolenia, które nie mówiáo o samorozwoju, o wielkich


szalonych marzeniach, o tym, Īe nawet niebo nie jest ograniczeniem.
Jestem z pokolenia, które znaáo swoje ograniczenia i wiedziaáo, Īe ich
nie przeskoczy. Z pokolenia oráów, którym wmawiano, Īe są kurami
i skrzydáa nie sáuĪą im do latania. Z pokolenia dziobiącego ze spusz-
czoną gáową. Dlatego kiedy podniosáem gáowĊ, rozáoĪyáem skrzydáa,
odbiáem siĊ od ziemi i wzniosáem wysoko, to wiedziaáem juĪ, Īe nigdy,
ale to przenigdy, nie chcĊ wróciü do
kurnika. Wiedziaáem, Īe chociaĪ siĊ
bojĊ lataü i mam lĊk wysokoĞci, to
choübym miaá siĊ porzygaü ze strachu,
nie dam siĊ juĪ Ğciągnąü na ziemiĊ.
I Tobie tego teĪ ĪyczĊ. PodnieĞ gáowĊ. Spójrz w niebo i poleü. JesteĞ
oráem. JesteĞ zwyciĊzcą ȸ jak by powiedziaá jeden z bohaterów
internetu.
KiedyĞ powiedziaáem na gáos, Īe to, co zamierzam w Īyciu zro-
biü, zrobiĊ niezaleĪnie od okolicznoĞci. NiezaleĪnie od tego, kto bĊdzie
rządziá, co wymyĞlą unijni urzĊdnicy i jaki bĊdzie klimat na Ğwiecie
(ocieplony czy nie). BĊdĊ dla wszystkich okolicznoĞci bezwzglĊdny
(jaka to bezkompromisowa deklaracja). Mogą mi stanąü na drodze, ale
to bez znaczenia. PrzejdĊ je, rozdepczĊ, zmiaĪdĪĊ, obejdĊ, rozbijĊ
w proch i pyá. Osoba, która tego sáuchaáa, zrobiáa zdziwioną minĊ
i powiedziaáa: „Daj BoĪe, aby ci siĊ udaáo”.
A tak na marginesie: jesteĞ z wáaĞciwego pokolenia, we wáaĞciwym
miejscu i we wáaĞciwym czasie. PamiĊtaj o tym. Ray Kroc, twórca sieci
McDonald’s, powiedziaá, Īe aby odnieĞü sukces, trzeba siĊ zna-
leĨü w odpowiednim czasie w odpowiednim miejscu. Trzeba
teĪ wiedzieü, Īe siĊ tam znalazáo. I trzeba DZIAàAû.
Dodaábym jeszcze, Īe trzeba byü wáaĞciwą osobą, która zna-
lazáa siĊ we wáaĞciwym miejscu we wáaĞciwym czasie i jest
tego Ğwiadoma ȸ i dziaáa.
30 | PE’NA MOC MO¿LIWO¥CI

Twój czas jest teraz, a Īycie ciągle jest piĊkne, bo jest nie tylko
plastyczne, ale i tajemnicze. GdybyĞmy dzisiaj juĪ wiedzieli, co bĊdzie
za dwadzieĞcia lat, to by takie nie byáo. Czáowiek straciáby frajdĊ
odkrywania i kreowania kaĪdego nowego dnia. PamiĊtajcie o tym
zawsze, kiedy mówicie, Īe chcielibyĞcie juĪ wiedzieü, mieü, byü. Bo
gdyby to siĊ juĪ staáo, to co dalej byĞcie z tym zrobili? Byü moĪe to,
co wielu szczĊĞliwców, którzy wygrali miliony na loterii: przepuĞcili,
stracili, zmarnowali. A tak mamy szansĊ cieszyü siĊ tym, co sami
wykreujemy. Dusza siĊ nie starzeje, wiĊc Twój wiek nie ma znaczenia.
Na kaĪdym etapie Īycia warto siĊgnąü po to, co roĞnie przy drodze,
schyliü siĊ po okazje i je wykorzystaü. Jak Ğpiewa Maryla Rodowicz,
drugi raz na ten bal nas nie zaproszą. Co to oznacza w praktyce?
ĩe doĞwiadczanie nowego jest esencją Īycia. ĩe zmiana pracy jest
odkrywaniem kolejnej szansy. ĩe budowa domu to przygoda. ĩe ucze-
nie siĊ nowego pozwala odkrywaü siebie samego. ĩe nawet jeĞli to
wszystko to tylko sen, to lepiej siĊ kiedyĞ obudziü z dobrego snu, a nie
z koszmaru.
A Ty z jakiego jesteĞ pokolenia? Pokolenia jakich wyzwaĔ, marzeĔ,
szans?
Jakie smaki, zapachy i obrazy zatrzymasz dla swoich dzieci
i wnuków?
Jak kiedyĞ dokoĔczysz zdanie: „Babcia/dziadek w twoim wieku…”?
Rozdziaï 3.

ByÊ bohaterem swojego ĝycia


to akt odwagi

Czy miaáeĞ kiedyĞ poczucie, Īe stoisz w kolejce po swoje Īycie i widzisz,


jak zamykają jedno po drugim okienka szans i moĪliwoĞci? I baáeĞ
siĊ, Īe jak przyjdzie Twoja kolej, to pozostanie juĪ tylko jedno otwarte?
Z zapomogami…
Ja miaáem takie poczucie ȸ dopóki nie odkryáem, Īe to ja powi-
nienem byü bohaterem swojego Īycia i zagraü w nim gáówną rolĊ.
Wziąü udziaá w tych wszystkich mro-
Īących krew w Īyáach zwrotach akcji.
Poczuü siĊ jak ryba w wodzie. A co to
oznacza? Dla mnie oznacza to, Īe je-
stem zanurzony w swoim Īyciu, w cza-
sie, który mnie otacza, tak jak ryba jest zanurzona w oceanie. Ona
páywa. A ja kiedyĞ zastanawiaáem siĊ, co ja mam robiü. A dlaczego ten
ocean jest taki, a nie inny? A dlaczego páywają w nim rekiny? A dla-
czego, dlaczego, dlaczego? Ocean byá, gdy przyszedáem na Ğwiat,
i bĊdzie, gdy odejdĊ. Kiedy wiĊc odkryáem, Īe ja w tym swoim Īyciu
jestem jak ta ryba, to odpáynąáem od brzegu ȸ jak najdalej, tam, gdzie
nie jest bezpiecznie, gdzie jest gáĊboko, ale i piĊknie. Moja Ğwiado-
moĞü moĪliwoĞci siĊ poszerzyáa wraz z odpáyniĊciem od brzegu ȸ od
miejsca zwanego sferą komfortu.
32 | PE’NA MOC MO¿LIWO¥CI

Rys. Sfery

Wybraáem inną sferĊ ȸ wyzwaĔ. I wówczas poczuáem, Īe mam


wszelką MOC niezbĊdną do tego, aby poradziü sobie z tymi wyzwa-
niami. Nagle zdaáem sobie sprawĊ, Īe cuda zdarzają siĊ wtedy, gdy
mierzĊ siĊ ze swoimi lĊkami i páynĊ naprzód, bo gdy robiĊ kolejny
ruch, to trudnoĞci moĪe nie znikają, ale nie są juĪ tak przeraĪające.
Bo Īycie to przygoda dla odwaĪnych, jak mówiáa Hellen Keller.
Dodaábym do tego jeszcze sáowa ĝwiĊtego Augustyna: dopóki wal-
czysz, jesteĞ zwyciĊzcą. JesteĞ bohaterem swojego Īycia. Czy zauwa-
ĪyáeĞ, Īe wiĊkszoĞü bohaterów mówi, iĪ nie zrobiáo nic nadzwyczajnego,
lecz po prostu to, co naleĪaáo zrobiü? Taki bohater uratuje tonącego
i mówi, Īe to nic nadzwyczajnego. Ale ludzie go podziwiają. A czy
Ty podziwiasz siebie? Swoje czyny? Bycie bohaterem wiąĪe siĊ z ja-
kimĞ heroizmem. A czy bycie bohaterem swojego Īycia teĪ wiąĪe siĊ
BYm BOHATEREM SWOJEGO ¿YCIA TO AKT ODWAGI | 33

z heroizmem? Wedáug mnie tak. ĩycie Ğwiadome (a to wáaĞnie Ğwia-


domoĞü buduje w naszej gáowie Ğwiat, który nas otacza) to Īycie
w Ğwiecie, który sami kreujemy w swojej wyobraĨni. ĝwiat dzieci wáa-
Ğnie taki jest. Dzieci kreują swoją rzeczywistoĞü tak jak chcą. MoĪe
i nie wiedzą, co to jest wyobraĨnia i wola, ale doskonale z nich korzy-
stają, choü niestety w granicach mocno okrojonych przez dorosáych.
Dlatego zostają im wizje, marzenia ukryte w myĞlach ȸ czasami prze-
chowywane latami, a realizowane dopiero w dorosáym Īyciu. Dziecko
jest bohaterem swojego Īycia, dopóki rodzice nie pozbawią go záudzeĔ.
A pozbawiają szybko i brutalnie. Zawracają z tej wĊdrówki w stronĊ
znanego brzegu. W filmie Gdzie jest Nemo? jest scena, w której Īóá-
wie táumaczą báazenkowi, ojcu Nemo, jak to siĊ dzieje, Īe maáe Īóá-
wie juĪ wiedzą, iĪ czas odpáynąü od rodziców. Skoro maáe Īóáwie juĪ
wiedzą, to ich rodzice równieĪ i spokojnie pozwalają im na takie
opuszczenie bezpiecznej przyrodzicielskiej sfery komfortu. Obejrzyj
ten film koniecznie, poniewaĪ jest peáen mądrych inspiracji. A Ty juĪ
odpáynąáeĞ od rodziców? A moĪe pozwoliáeĞ juĪ odpáynąü swoim dzie-
ciom? Bohaterowie są najczĊĞciej anonimowi. Nie muszą gáoĞno infor-
mowaü, Īe są bohaterami, bo nie po to robią to, co uwaĪają za sáuszne.
Kto zadba o to, abyĞ zostaá swoim bohaterem, jeĞli Ty tego nie
zrobisz? Ale biada Ci, jeĞli bĊdziesz dbaü tylko o siebie. Prawdziwe
szczĊĞcie bohatera wynika z podąĪania za wewnĊtrzną wolą i pasją.
WczeĞniej czy póĨniej odkryjesz, Īe kiedy realizowane cele, czyli to,
co robisz, wykraczają poza narcystyczne i egoistyczne poszukiwanie
przyjemnoĞci, wówczas Twoje Īycie napeáni siĊ duchowoĞcią. WáaĞnie
o tej duchowoĞci myĞlą bardzo czĊsto ci, którzy narzekają, Īe ich Īycie
jest jakieĞ puste. Bohater musi siĊ zmierzyü ze swoimi lĊkami, ale
áatwiej jest to zrobiü, sáuĪąc jakiemuĞ wyĪszemu dobru. Bohater wie,
Īe jego osobiste sukcesy i poraĪki to bardziej stan umysáu niĪ twarde
fakty. To, co przeĪywamy, jest gáĊboko osobiste i nie ma nic wspól-
nego z doĞwiadczeniami innych. Bohater nie moĪe tego przekazaü
34 | PE’NA MOC MO¿LIWO¥CI

innym. Chcesz byü swoim bohaterem? JeĞli tak, to rób to, co uwaĪasz
za sáuszne, wartoĞciowe, sensowne, nie zwaĪając na sáawĊ i pieniądze.
Miej odwagĊ mieü inne przekonania niĪ te, które mają otaczający CiĊ
ludzie. Miej odwagĊ mieü przekonania, które CiĊ wspierają, dodają Ci
siá, pozwalają wytrwaü w trudnych momentach Īycia. Nie rezygnuj ze
swoich wartoĞci pod wpáywem innych ludzi. Twoje Ğrodowisko nie
musi podzielaü Twoich wartoĞci ȸ one są Twoje. Dla innych ocean
moĪe byü zbyt niebezpieczny i Twoje pragnienie wypáyniĊcia moĪe byü
dla nich oznaką gáupoty, a nie dąĪeniem do zmierzenia siĊ z wyzwa-
niem dojrzewania, stawania siĊ dorosáym, odpowiedzialnym czáo-
wiekiem (wiek nie ma znaczenia, moĪna bowiem byü ciągle nieod-
powiedzialnym dzieckiem, juĪ dawno bĊdąc rodzicem czy nawet
dziadkiem).
Nie bĊdziesz bohaterem, jeĞli nie bĊdziesz dla samego siebie wia-
rygodny w tym, co robisz. LojalnoĞü w stosunku do siebie jest naj-
trudniejsza ȸ bo jej nie widaü. Tylko Ty wiesz, czy jesteĞ lojalny, czy
nie. Byü lojalnym wobec siebie to teĪ akt odwagi. Bohater nie zaw-
sze wie, jak coĞ zrobiü, ale ta wiedza
nie jest potrzebna do tego, aby coĞ
zrobiü. Zatem nie musisz wiedzieü
jak, aby zacząü dziaáaü. Ty masz
przede wszystkim wiedzieü, Īe
chcesz. To, co bĊdzie najbliĪsze Two-
jemu prawdziwemu „ja” (wewnĊtrznej
woli), pozwoli Ci wzbudziü najwiĊkszą pasjĊ do dziaáania. Dlatego
bohater poszukuje odpowiedzi na pytanie: kim jestem? Co jest moje,
a co dostaáem jako zbĊdny balast? Odkrywa siebie poprzez dziaáanie.
W zderzeniu z trudnoĞciami. Poza sferą komfortu. Idąc przez ciemny
las, rzadko zbaczamy ze ĞcieĪki. Ze strachu siĊ jej trzymamy, na
wydeptanych drogach nie ma bowiem dzikich zwierząt. Tak samo jest
z ludzką naturą: czĊsto nasze myĞli i zachowania podąĪają utartymi
BYm BOHATEREM SWOJEGO ¿YCIA TO AKT ODWAGI | 35

ĞcieĪkami, bo kiedy skrĊcimy w nieznany teren, moĪemy zmierzyü siĊ


z prawdziwym strachem. Tam czyhają na nas i te prawdziwe niebez-
pieczeĔstwa, i te wymyĞlone, bĊdące wytworem fantazji. Czy to bez-
pieczne zboczyü z drogi znanych zachowaĔ, potrzeb, celów, marzeĔ?
Nie, to jest niebezpieczne. Ale poczucie bezpieczeĔstwa nie zaleĪy
od Ğwiata zewnĊtrznego. Dla mnie czuü siĊ bezpiecznie oznacza ufaü
samemu sobie, ufaü otaczającemu Ğwiatu, ufaü swoim moĪliwoĞciom,
wyborom i przyjĊtym rozwiązaniom. CzujĊ siĊ bezpieczny, poniewaĪ
ufam, Īe znajdĊ rozwiązanie problemów, z którymi przyjdzie mi siĊ
zmierzyü. Dam radĊ wtedy, kiedy bĊdĊ postawiony przed wyzwaniem.
Aby tak siĊ staáo, chciaábym jak najlepiej poznaü ten ocean Īycia
i páywającego w nim siebie. Wiem, Īe bojĊ siĊ tego, czego nie znam,
a tego, czego siĊ bojĊ, zaczynam nienawidziü ȸ ze strachu i frustracji.
PodróĪując, odkrywam, Īe ludzie wszĊdzie są podobni do siebie, ich
marzenia i tĊsknoty są podobne na caáym Ğwiecie. Ale czĊsto zadajĊ
pytanie: czy wyjazd do tego miejsca jest bezpieczny? A rozmówca pyta,
dlaczego w ogóle przyjmujĊ, Īe moĪe nie byü. Bo tak mi siĊ wydaje ȸ
odpowiadam. A byáeĞ tam kiedyĞ? Nie. To skąd to wyobraĪenie?
Z braku wiedzy. Ile mniej byáoby nieszczĊĞü, gdyby ludzie chcieli
poznawaü i rozumieü to, czego nie znają, zamiast od razu staraü siĊ
to zniszczyü.
Kiedy patrzymy na las, to nie widzimy poszczególnych drzew.
A przecieĪ kaĪde drzewo jest inne, ma swoją historiĊ, swoje korzenie.
ĩadne nie jest takie samo jak pozostaáe. A mimo to czĊsto przypi-
sujemy te same cechy caáemu lasowi. Generalizujemy, zapominając,
Īe las skáada siĊ z drzew, tak jak spoáecznoĞci skáadają siĊ z ludzi,
a kaĪdy czáowiek jest inny. Byü bohaterem swojego Īycia to wáaĞnie
odkryü, Īe jesteĞmy tym unikalnym drzewem w wielkim lesie, jakim
jest Ğwiat, czy w zagajniku, jakim jest nasz kraj, nasze miasto. Byü
unikalnym i niepowtarzalnym oznacza, Īe nie ma sensu porównywaü
siĊ z innymi. Od zaakceptowania odmiennoĞci warto zacząü stawanie
36 | PE’NA MOC MO¿LIWO¥CI

siĊ bohaterem. Czáowiek poznaje siebie przez caáe Īycie. Nikt w ciągu
jednego Īycia nie jest w stanie przeĪyü wszystkich moĪliwych doĞwiad-
czeĔ i poznaü siebie. Matki nie znają najwiĊkszych tajemnic dzieci,
które urodziáy. KaĪdy z nas nosi w sobie takie tajemnice, a odkrywamy
je powoli, tak jak siĊ obiera cebulĊ. Zdejmujemy z siebie warstwy
i páaczemy, bo stawanie siĊ czáowiekiem to proces czasami bolesny.
Zanim siĊ staniesz swoim bohaterem, bĊdziesz musiaá przebiü siĊ
przez kolejne swoje warstwy, a poniewaĪ jest to proces, musi trwaü.
Wygodniej jest czasami nic nie odkrywaü ȸ tak kiedyĞ stwierdziá
jeden z moich rozmówców. Kiedy zacząáem siĊ rozwijaü, poznawaü
siebie, to zobaczyáem, Īe wchodzĊ na ciemny, odludny teren. Im dáu-
Īej idĊ, tym bardziej jestem zagubiony, poniewaĪ okazuje siĊ, Īe
kiedyĞ mi siĊ wydawaáo, iĪ wszystko wiem, a teraz, kiedy zobaczyáem
ogrom tego nieznanego obszaru, to zdaáem sobie sprawĊ, jak niewiele
wiem. WejĞcie na ĞcieĪkĊ bohatera to teĪ akt odwagi ȸ wymagający
zaufania do samego siebie, gotowoĞci do ryzyka i decyzji, a potem do
wykonywania kolejnych kroków w nieznane. Jednak gdy juĪ zaczniemy
taką wĊdrówkĊ, to trudno jest zadowoliü siĊ tym, co byáo ȸ Īyciem,
które prowadziliĞmy. Niektórzy na pewno mogą powiedzieü, Īe mają
Īycie trudne, lecz nie nudne. WáaĞnie ta nuda powstrzymuje czĊsto
przed powrotem do starego Ğwiata. Bycie bohaterem swojego Īycia
zaczyna byü mimo trudnoĞci na tyle atrakcyjne, Īe nie chcemy powrotu
do stabilnej, przewidywalnej nudy. Nuda pojawia siĊ wtedy, gdy bra-
kuje w Īyciu twórczego napiĊcia, gdy brakuje pytaĔ, na które szu-
kamy odpowiedzi. Bo to wáaĞnie pytania pozwalają nam odkrywaü
siebie i Ğwiat.
Wojownik poszukuje odpowiedzi na pytanie, jak byü skutecznym.
CzĊsto z lenistwa i braku odpowiedzialnoĞci za swoje Īycie ludzie stają
siĊ bezradni. Warto pamiĊtaü, Īe obfitoĞü to raczej stan umysáu niĪ
portfela i czĊsto skuteczni ludzie wcale nie emanują zamoĪnoĞcią.
MoĪna by przypuszczaü, Īe nie odnieĞli sukcesu, Īe nie są skuteczni,
BYm BOHATEREM SWOJEGO ¿YCIA TO AKT ODWAGI | 37

poniewaĪ nie widaü u nich atrybutów tego sukcesu, czyli stanu posia-
dania. Warto jednak pamiĊtaü, Īe „ubóstwo” czĊsto wynika ze skrom-
noĞci, a nie z braku zaradnoĞci (skutecznoĞci). Z wiekiem zapotrzebo-
wanie na rzeczy maleje, a wzrasta potrzeba sensu. „Czasami Īycie
jest potokiem áez, bo Īal wydostaü siĊ chce” ȸ Ğpiewa Mar-
cjanna Przychodzka. Czasami problemy zmniejszają naszą Īyciową
moc. Problemy są w nas, a ich wielkoĞü wynika z naszej subiektywnej
oceny. Czasami te problemy nie mogą z nas wypáynąü, czasami ten
potok smutku zamienia siĊ w rzekĊ áez. Ale podobnie jak po burzy
i deszczu przychodzi spokój i oczyszczenie, tak w Īyciu nadzieja pod-
powiada, aby przeczekaü i poczekaü, bo po nocy przyjdzie dzieĔ. ĩycie
jest wartoĞcią, z której nie wolno rezygnowaü ȸ nawet w najbardziej
dramatycznych momentach. Czáowiek wyraĪa siĊ na róĪne sposoby,
nie tylko poprzez to, co ma, lecz szczególnie poprzez to, jak Īyje,
poprzez swoje zainteresowania, przekonania, pracĊ, stosunek do
innych ludzi, sáowa, czyny, zmagania siĊ z przeciwnoĞciami losu.
Nawet niewaĪne jest to, w co wierzy. WaĪne jest, jak Īyje. Nasze Īycie
jest bowiem Ğwiadectwem naszych wartoĞci i przekonaĔ. MoĪna wyra-
Īaü siebie i manifestowaü swoje Īycie mimo przeĪywanych dramatów,
na przykáad ciĊĪkiej choroby. Dopóki choroba nie staje siĊ gáówną
treĞcią Īycia, moĪemy nadal byü jego autorami. A wtedy ono bĊdzie
samo w sobie waĪne. NajwaĪniejsze, abyĞ chciaá siĊ Ğwiadomie wyra-
Īaü. CzĊsto w takich trudnych momentach odkrywamy, Īe chcieliĞmy
rzeczy, których tak naprawdĊ nie potrzebowaliĞmy. Odkrywamy, Īe
do wyraĪenia siebie nie są potrzebne rzeczy. Odkrywamy to, co byáo
tak oczywiste, ale nie mogliĞmy tego dostrzec. Wtedy stajemy siĊ
wolni od tego, czego nie potrzebujemy. To waĪny krok na drodze do
bycia bohaterem swojego Īycia: pozbyü siĊ tego zbĊdnego balastu.
Niekoniecznie musimy doĞwiadczaü dramatów, aby to odkryü, ale
wydaje mi siĊ, Īe w sytuacjach Īyciowej desperacji, poczucia, Īe do-
szliĞmy do jakiejĞ wáasnej granicy, Īe napotkaliĞmy ĞcianĊ, wyostrza
38 | PE’NA MOC MO¿LIWO¥CI

nam siĊ zmysá widzenia oczami duszy. Bo czasami warto zamknąü


oczy, aby zobaczyü wiĊcej. Aby zdaü sobie sprawĊ, Īe róĪnymi dro-
gami moĪna dojĞü do celu, i jeĞli nie moĪemy doĔ dotrzeü znaną,
utartą drogą, którą chodziliĞmy dotychczas, to trzeba spróbowaü ina-
czej. Celu nie moĪna widzieü poprzez ograniczenia na drodze do jego
realizacji, lecz poprzez szanse, które moĪna dostrzec, kiedy uwolnimy
siĊ od dotychczasowych przyzwyczajeĔ. Czasami warto zakwestiono-
waü wszystkie znane sposoby. Nawet to, co zdaje siĊ nie podlegaü
kwestionowaniu. Bohater, dąĪąc do tego, co wydaje siĊ niemoĪliwe,
po drodze odkrywa to, co jest moĪliwe. Jednak wie to dopiero potem,
a nie przedtem. Nick Vujicic, którego lubiĊ oglądaü w akcji, czyli w jego
normalnym nienormalnym Īyciu,
pokazuje, Īe moĪna pokonaü swoje
ograniczenia. Urodziá siĊ bez rąk i nóg,
ale rodzice powtarzali mu: „JesteĞ
normalny, nie masz tylko rąk i nóg” ȸ
i on normalny siĊ poczuá. To znaczy
choü nie ma rąk i nóg, nie przeszkadza mu to w realizowaniu jego
Īyciowego planu, w wyraĪaniu siebie poprzez swoje dziaáanie i niewąt-
pliwie dawanie Ğwiadectwa wyĪszoĞci ducha nad materią.
Czy zadawaáeĞ sobie kiedykolwiek pytanie, przez co Ğwiadomie
wyraĪasz siebie? Czy w tym, co robisz, jest Twoja kreatywnoĞü? Czy
dodajesz jakąĞ wartoĞü do Ğwiata, w którym Īyjesz, to znaczy czy czu-
jesz, Īe bez Ciebie ten Ğwiat byáby uboĪszy o to, co mu dajesz?
Czy zastanawiaáeĞ siĊ, czy to, co jest dzisiaj dla Ciebie waĪne,
bĊdzie takie za rok?
A co byĞ uznaá za waĪne, gdybyĞ miaá przed sobą tylko rok Īycia?
W ostatecznym rozrachunku najwaĪniejsze bĊdzie to, czy pod-
jąáeĞ wyzwanie. Czy byáeĞ gotów zmierzyü siĊ z tym, co wyszáo Ci
naprzeciw. To, jak do tych wyzwaĔ podejdziesz, zaleĪeü bĊdzie tylko
od Ciebie.
BYm BOHATEREM SWOJEGO ¿YCIA TO AKT ODWAGI | 39

PamiĊtaj, Īe piszĊ to, patrząc ze swojej wáasnej perspektywy. Do


tych prawd dochodziáem piĊüdziesiąt jeden lat. JeĞli czytasz i nie do
koĔca czujesz, o czym piszĊ, to znaczy, Īe jesteĞ w innym miejscu
swojej góry Īycia. ĩycie bowiem jest jak góra: wspinamy siĊ, mija-
my kolejne waĪne punkty kontrolne, takie jak przedszkole, szkoáa,
matura, studia, pierwsza praca, Ğlub, narodziny dziecka, wielki suk-
ces zawodowy, narodziny wnuka, Ğmierü rodziców, wáasna staroĞü.
KolejnoĞü wydarzeĔ moĪe ulegaü zmianie w zaleĪnoĞci od indywi-
dualnego losu, ale na pewno po tej swojej górze Īycia trzeba przejĞü
samemu. Czasami towarzyszą nam inni ludzie, a czasami idziemy
w samotnoĞci. Kiedy myĞlĊ o swoim Īyciu, gdy byáem w wieku na
przykáad piĊtnastu lat, to pamiĊtam swoją ĞcieĪkĊ, którą podąĪaáem ȸ
czyli marzenia z tego okresu, lĊki, problemy, zadania do wykonania,
przyjacióá. Gdy moje dzieci miaáy tyle lat, to teoretycznie száy podobną
ĞcieĪką. Teoretycznie ȸ poniewaĪ Ğwiat siĊ zmienia i tam, gdzie ja
widziaáem maáe krzaki, teraz mogą rosnąü juĪ wielkie drzewa, a wiĊc
to, co widziaáem trzydzieĞci lat temu, mogáo juĪ ulec zmianie. Mam
tu na myĞli trudnoĞci i wyzwania, z jakimi spotykają siĊ kolejne poko-
lenia. Dzisiaj czáowiek jest jak smartfon: pracuje na wielu aplikacjach,
wiĊc podobnie jak to urządzenie odczuwa ciągáe wyczerpywanie siĊ
baterii. A poza tym powinien bez przerwy siĊ aktualizowaü, dokony-
waü update’ów jak oprogramowanie w komórce ȸ sprawdzaü, czy
wiedza, którą siĊ posáuguje, jest wciąĪ aktualna, czy prawdy, które
wydawaáy mu siĊ ponadczasowe, nie ulegáy juĪ zmianie. We wszystkich
dziedzinach Īycia moĪna zaobserwowaü koniecznoĞü ciągáej aktuali-
zacji swoich osobistych danych. Tego, co robimy w ciągu tygodnia,
ile podejmujemy decyzji i z iloma informacjami musimy siĊ zmierzyü,
z iloma dylematami mamy do czynienia, nie da siĊ porównaü z cza-
sami naszych dziadków czy nawet rodziców, oni bowiem Īyli w infor-
macyjnym zagajniku, a nas otacza gĊsty las peáen tysiĊcy wiadomoĞci,
które codziennie nasze umysáy starają siĊ przetworzyü. PiszĊ o tym
40 | PE’NA MOC MO¿LIWO¥CI

dlatego, abyĞ pamiĊtaá, Īe mapa to jeszcze nie droga. ĩe gdy korzystasz


z rad mentora, dostajesz informacjĊ o mapie, którą on wáasnorĊcznie
opracowaá, korzystając ze swoich Īyciowych doĞwiadczeĔ, jednak nie
oznacza to, Īe Ty nie masz szukaü swoich ĞcieĪek, podąĪaü czasami
trudniejszą drogą, przez zaspy i wĞród wichury. PamiĊtaj równieĪ, Īe
podobnie jak w terenie, tak i w Īyciu coĞ mogáo siĊ juĪ zmieniü i mapa
moĪe nie byü aktualna. Nawet korzystając z GPS, ludzie potrafią wje-
chaü do rzeki, bo tak ich poprowadziá maáy komputerek i zawierzyli
mu bez reszty. Byü uwaĪnym i Ğwiadomym tego, co siĊ dookoáa Ciebie
dzieje, to podstawa do Īycia w realnym Ğwiecie, a nie tylko wyma-
rzonym czy wyobraĪonym. Warto sáuchaü innych, wyciągaü wnioski
i robiü swoje. Robiü to, za co moĪemy wziąü swoją osobistą odpowie-
dzialnoĞü i co wydaje nam siĊ najbardziej pociągające. A potem odczuü
swoją osobistą Īyciową satysfakcjĊ.
Kto jest dla Ciebie bohaterem?
Czy czujesz siĊ bohaterem swojego Īycia?
Co musiaáoby siĊ wydarzyü, abyĞ siĊ tak poczuá?
Rozdziaï 4.

LeÊ za marzeniem,
które w sercu mieszka

Gdy w sieci ukazaá siĊ mój wykáad, dostaáem setki maili z pytaniami,
jak to jest z marzeniami. Czy je realizowaü za wszelką cenĊ, czy nie?
Czy rzuciü studia i budowaü na przykáad gitary, czy moĪe jednak naj-
pierw skoĔczyü naukĊ, a potem zająü siĊ biznesem? Tego nie wiem.
I tego nikt nie bĊdzie wiedziaá. ĩycie jest ciągiem decyzji, które deter-
minują nastĊpne decyzje, a one kolejne i tak dalej. ĩyjemy w czasach,
kiedy szybkie dojĞcie do celu ȸ najle-
piej w blasku fleszy i przy rekordowej
popularnoĞci na Tweeterze, Facebooku
czy YouTubie ȸ jest waĪniejsze od sa-
mej drogi, którą trzeba pokonaü. DuĪo
mówiĊ o marzeniach na swoich wy-
káadach. Kamper, o którym opowiadam, staá siĊ wáaĞnie symbolem
speánionych marzeĔ i tego, co warto, chociaĪ nie musi siĊ opáacaü.
Kiedy mówiĊ o kamperze, to dlatego, Īe áatwo go zwizualizowaü. Przy-
káad ciekawy, nietuzinkowy. Wspominam teĪ, Īe marzyáem o kam-
perze, odkąd jeĨdziáem na kempingi jeszcze jako student, zatem
odnoszĊ siĊ do marzenia sprzed dwudziestu paru lat. To marzenie
materialne, wiĊc bardzo áatwe do pokazania. Marzenie, które dzisiaj
w Polsce moĪna zrealizowaü, a to, co jest do tego potrzebne, to Ğrodki
finansowe i oczywiĞcie decyzja o zakupie. Ale w tej opowieĞci waĪne
są teĪ inne wątki. Jeden to ten o wsparciu Īony, bez którego bym siĊ
42 | PE’NA MOC MO¿LIWO¥CI

z tego zakupu wycofaá. Drugi wątek dotyczy okresu wieloletniego


oczekiwania na realizacjĊ, czyli wiąĪe siĊ z Īyciową cierpliwoĞcią.
Jest jeszcze jeden, który wynika z kontekstu pokoleniowego. KiedyĞ
bowiem kupno takiego samochodu byáo dla mnie na tyle nierealne,
Īe nawet nie odwaĪyábym siĊ nazwaü tego swoim marzeniem. Dlatego
dla mnie ten kamper jest nie tylko zrealizowanym po latach marze-
niem, lecz takĪe potwierdzeniem, Īe ĪyjĊ w czasach, o których nawet
nie Ğniáem jako nastolatek. Kamper staá siĊ symbolem wolnoĞci.
KupujĊ kampera, bo chcĊ, jadĊ nim, gdzie chcĊ, i to bez wiz, parkujĊ
tam, gdzie inne kampery, mam takie same przejĞciówki do gniazdek
kempingowych jak inni turyĞci ȸ jestem Europejczykiem. Wiem, Īe
máodym ludziom moĪe byü trudno to zrozumieü, ale ja dobrze pamiĊ-
tam czasy, kiedy przejazdy przez granice byáy traumatycznym prze-
Īyciem, poniewaĪ celnicy róĪnych krajów potrafili rozebraü samochód,
zajrzeü turyĞcie we wszystkie otwory ciaáa, a do tego zabraü to, co ma
w samochodzie, bo albo tego nie zgáosiá tam, gdzie powinien, albo nie
ma paragonu, który powinien mieü. Kiedy kilka lat temu na Wyspach
Kanaryjskich kupiáem maáy odtwarzacz DVD, to sprzedawca nie daá
mi paragonu. Zdaáem sobie z tego sprawĊ dopiero przed powrotnym
lotem do Polski i wpadáem w panikĊ. „Mogą mi go zabraü na granicy,
bo nie mam paragonu!” — ta myĞl lataáa mi po gáowie jak dziki bąk.
Mówiáem sobie: „Jacek, uspokój siĊ. Nie ma granic. Nic ci nie zabiorą”.
Kiedy szedáem przez bramkĊ „nic do oclenia”, to miaáem uczucie, jak-
bym siĊ cofnąá w czasie. Wydawaáo mi siĊ, Īe celnicy widzą po mnie,
iĪ mam coĞ bez paragonu. Ale nic siĊ nie zdarzyáo. Bo nie mamy granic.
Bo jestem wolny. Dlatego kamper, którego kupiáem, to coĞ wiĊcej
niĪ kamper ȸ to symbol wielorakiej wolnoĞci, równieĪ tej wolnoĞci
wyboru, dokąd i kiedy jadĊ, co zwiedzam i gdzie bĊdĊ spaá. WiĊc
WOLNOĝû i marzenia bardzo mi siĊ áączą w nierozerwalną caáoĞü.
Nie ma wolnoĞci bez marzeĔ i nie ma marzeĔ bez wolnoĞci ȸ przy-
najmniej tej w gáowie, myĞlach, sercu.
LEm ZA MARZENIEM, KTÓRE W SERCU MIESZKA | 43

Byü moĪe marzenia wynikają z braku czegoĞ, z deficytu zaspoko-


jenia jakichĞ potrzeb. Wydaje nam siĊ, Īe gdybyĞmy je zaspokoili, to
Ğwiat byáby piĊkniejszy, a my szczĊĞliwsi. Te marzenia bardzo zwią-
zane są ze Ğwiatem dziecka, z tym, w jakiej rodzinie dorasta, czego
mu brakuje, a czego ma pod dostatkiem, ale pewnie jest równieĪ tak,
Īe niektóre marzenia przyklejają siĊ do nas, przypadkowo, niespo-
dziewanie. Tak nagle i bez zapowiedzi. Wystarczy, Īe przeczytamy
o czymĞ w ksiąĪce, zobaczymy coĞ w telewizji, ktoĞ nam o czymĞ
opowie, zauwaĪymy coĞ na ulicy, a pojawia siĊ taka myĞl: chciaábym
to mieü, chciaábym tego spróbowaü, chciaábym tego doĞwiadczyü.
Potem ta myĞl, której pojawieniu siĊ towarzyszyáa jakaĞ, najczĊĞciej
pozytywna emocja, staje siĊ ideą. Idée fixe. A idee potrafią byü nie-
Ğmiertelne, wiĊc trzymamy je w gáowie czy w sercu przez wiele lat.
Czasami jako doroĞli ludzie wracamy do tych dzieciĊcych idei i wcie-
lamy je w Īycie, choü one juĪ inaczej smakują, bo oczami dziecka
zostaáy wyidealizowane, a oczami dorosáego nie są tak odbierane,
jednak zrealizowanie ich daje poczucie zamkniĊcia, dokoĔczenia, speá-
nienia. Czasami wystarczy sama myĞl typu: „MogĊ to zrobiü”. Ale
juĪ nie chcĊ. Wystarczy mi sama ĞwiadomoĞü, Īe mogĊ. Dlatego Ĩródáa
marzeĔ są wielorakie i czasami juĪ sami nie wiemy, dlaczego chcemy
coĞ zrobiü, osiągnąü. A warto wiedzieü, aby móc po marzenia siĊgnąü
Ğwiadomie. ĝwiadomie ponosiü koszty, wyrzeczenia, wysiáek. I Ğwia-
domie potem odcinaü kupony od tego szczĊĞcia.
MyĞląc i mówiąc o marzeniach, mam na myĞli nie tylko to, co siĊ
da kupiü, ale równieĪ wszystko to, czego kupiü siĊ nie da, a w caáej
tej filozofii realizacji marzeĔ jest bardzo waĪne, a mianowicie drogĊ
do tego, co zasialiĞmy gáĊboko w sercu.
Marzenia to sprawa indywidualna. KaĪdy sam szuka swojej naj-
lepszej do nich ĞcieĪki, trudno bowiem iĞü po czyichĞ Ğladach. Trudno
teĪ znaleĨü dobrego przewodnika, bo przewodnik pokazuje to, co zna,
lubi i chce pokazaü. Wycieczki biegną szybko i zaliczają kolejne atrakcje,
44 | PE’NA MOC MO¿LIWO¥CI

swoje Īycie natomiast naleĪy przejĞü spokojnie, oglądając to, co siĊ


chce zobaczyü, odkrywając to, czego nikt by nie pokazaá. Trzeba wcho-
dziü w uliczki, na których dla innych nie ma nic ciekawego, przysta-
waü tam, gdzie wycieczki siĊ nie zatrzymują. Gáówne atrakcje są
peáne turystów, a podróĪników na ogóá tam nie spotkasz. BądĨ Īycio-
wym podróĪnikiem: wyjeĪdĪasz i nie wiesz, kiedy wrócisz i z którego
kierunku.
Jest wiele ksiąĪek o tym, jak przyciągaü i realizowaü marzenia,
o tym, jak malowaü mapy marzeĔ i jak afirmowaü. Ja z nich nie korzy-
stam. MoĪe dlatego, Īe choü uwaĪam marzenia za bardzo waĪny ele-
ment Īycia ȸ wspierający, motywujący, czĊsto jedyny, który pozwala
przetrwaü trudne chwile ȸ to nie podporządkowujĊ swojego Īycia
tylko marzeniom. Staram siĊ zadbaü o ten czas, który jest przed ich
realizacją, czyli o drogĊ, która do nich prowadzi. Zgadzam siĊ z tymi,
którzy mówią, Īe waĪna jest droga,
a nie sam cel. Ta droga to w przewa-
Īającej mierze proza Īycia ȸ ona pro-
wadzi do marzeĔ i ona wypeánia wiĊk-
szą czĊĞü naszej egzystencji. MoĪe za-
cząáem dosyü póĨno realizowaü swoje
marzenia i dotaráo do mnie, Īe samo
mieü to za maáo, cenniejsze bowiem jest to, co siĊ robi, aby mieü.
Potem odkryáem, Īe jeszcze waĪniejsze jest to, kim siĊ stajĊ, gdy robiĊ
to, co robiĊ, a to, co bĊdĊ z tego miaá, jest juĪ produktem ubocznym.
KaĪdy jednak jest na jakimĞ swoim indywidualnym etapie i tam
powinien szukaü, zaglądając w zakamarki swojego umysáu i swojej
duszy, i w nich odnajdowaü to, co jest indywidualną wizją Īycia i indy-
widualną metodą jej realizacji. Nie ma poraĪek, są tylko lekcje. RóĪne
konsekwencje ȸ czasami nieodwracalne, ale to wiemy dopiero po
fakcie.
LEm ZA MARZENIEM, KTÓRE W SERCU MIESZKA | 45

O momencie zwrotnym w moim Īyciu opowiadam od lat. To


chwila, kiedy mój syn Jan prosi mnie o kupno trampoliny do skaka-
nia, a ja go pytam, po co mu ona. Wówczas on, ze zdziwieniem czter-
nastolatka, odpowiada: „Aby skakaü, ojciec” ȸ i ta chwila zmieniáa
moje Īycie. Bo inspirowaü oznacza tchnąü ducha i Jasiek go tchnąá we
mnie. To tak, jakbym czuá, Īe brakuje mi powietrza po wodą, i nagle
wydostaá siĊ na powierzchniĊ, i zaczerpnąá z caáych siá, aĪ do bólu
klatki piersiowej ȸ tak siĊ poczuáem. Jakbym nagle zassaá nowe Īycie.
I w ciągu kilku lat zrealizowaáem te máodzieĔcze marzenia. Zaczy-
nając od motorówki. Miaáem wtedy trzydzieĞci siedem lat. Do tego
czasu moje Īycie toczyáo siĊ swoim rytmem i wypeániaáa je gáównie
proza Īycia. Po sáynnych sáowach syna nie byáo widaü jakiejĞ rewo-
lucji w moim zachowaniu ȸ zmiany byáy we mnie. Zmieniáo siĊ moje
podejĞcie do robienia i odkrywania róĪnych nowych rzeczy, pojawiáo
siĊ bowiem poczucie, Īe wiele z tego, co robimy, robimy po nic ȸ ot,
z ciekawoĞci. Aby zrobiü, aby zmierzyü siĊ ze sobą, aby poznaü nowe
perspektywy, kolory, smaki. I aby kiedyĞ nie mówiü, Īe chcieliĞmy,
ale… I aby byáo kiedyĞ o czym opowiadaü wnukom i prawnukom.
Aby móc zacząü opowieĞü tak: „Dziadek kiedyĞ postanowiá, Īe poje-
dzie do Afryki, bo go ten kontynent ciekawiá i fascynowaá”, a gdy wnuk
zapyta: „I co?”, odpowiedzieü: „I dziadek pojechaá, aby sprawdziü
samemu, jak tam jest. I do dzisiaj dziadek wstaje rano i robi krok
do przodu ȸ w tym co robi. I moĪe to nie są juĪ wielkie kroki, lecz
kaĪdego dnia dziadek idzie przez Īycie, a nie leĪy i zrzĊdzi, Īe chciaáby
to czy tamto, ale juĪ jest za stary, a jak byá máodszy, to nie mógá, bo
musiaá…” ȸ takie rozmowy chciaábym prowadziü z wnukami. A ponie-
waĪ Īycie nie jest nieograniczone i na wszystko jest wáaĞciwy czas,
to staram siĊ rozpoznawaü, na co aktualnie jest wáaĞciwy moment.
O wnukach jeszcze nie myĞlĊ -. Zresztą gdy zostanĊ dziadkiem, to
moja w tym zasáuga bĊdzie raczej znikoma.
46 | PE’NA MOC MO¿LIWO¥CI

A na co teraz jest czas w Twoim Īyciu? Co Ci podpowiada


serce?
Motywy, jakie stoją za ludzkimi decyzjami, są bardzo róĪne. I róĪ-
nie teĪ ludzie uzasadniają swoje wybory. Ale czy muszą w ogóle je
uzasadniaü? Ich wybory wynikają z ich odpowiedzialnoĞci, wartoĞci,
wizji, celów itd. JeĞli kobieta zostawia malutkie dziecko i idzie zmie-
rzyü siĊ z wielkimi górami, ryzykując Īycie, to na pewno spotka siĊ
z potĊpieniem ze strony wielu osób. Ona tĊ decyzjĊ moĪe uzasadniaü
na wiele sposobów. Ale czy powinna? Wiadomo, Īe dzieci, partnerzy,
rodzice, przyjaciele ȸ wszyscy, z którymi mamy jakiekolwiek spo-
áeczne czy emocjonalne korelacje ȸ ponoszą skutki naszych decyzji.
Tak byáo zawsze i tak zawsze bĊdzie. Dlatego uwaĪam, Īe marzenia
są sprawą osobistą i indywidualną, niepodlegającą ocenie. Mogą byü
realne, ale równieĪ prawie nierealne. Mogą byü trudne do zrealizo-
wania, odbiegające od naszych dotychczasowych doĞwiadczeĔ, skraj-
nie szalone. I wciąĪ są po nic ȸ prócz tego, aby je zrealizowaü. ĝwiat
bez samolotów mógáby istnieü jeszcze kilka tysiĊcy lat, ale to cudownie,
Īe ktoĞ uznaá, iĪ niebo nie jest ograniczeniem i warto siĊ w nim zanu-
rzyü ȸ i zawsze pamiĊtam o tym, kiedy siedzĊ w samolocie, który roz-
pĊdza siĊ na pasie startowym, osiągając peáną MOC.
Bo marzenia siĊ realizuje, a nie czeka, aĪ siĊ zrealizują. Bo bycie
marzycielem wizjonerem to nie to samo co bycie marzycielem áapa-
czem iluzji. Jeden aby lataü buduje samolot, a drugi czeka, aĪ mu
urosną skrzydáa. àapacz iluzji wymyĞla nowe marzenia ȸ zupeánie
„od czapy”, jak powiedzieliby jego przyjaciele ȸ nic dalej nie robi
i narzeka, Īe Īycie mu nie sprzyja. Staje siĊ ofiarą filozofii, której do
koĔca nie rozumie. Marzenia siĊ realizuje, a nie czeka, aĪ siĊ zreali-
zują ȸ to moje Īyciowe motto. KtoĞ mnie zapytaá, czy to znaczy, Īe
moĪe siĊgnąü po cudzą ĪonĊ. Pewnie moĪe, ale przecieĪ nie takie inten-
cje ukryte są w tym zdaniu. Trzeba w Īyciu nauczyü siĊ czytaü poezjĊ ȸ
bo dobra poezja jest pomiĊdzy sáowami. W podtekĞcie. W kontekĞcie.
LEm ZA MARZENIEM, KTÓRE W SERCU MIESZKA | 47

A sáowa to tylko pretekst. Tak jest z inspirującymi sáowami: trzeba


siĊ w nie wczytaü „pomiĊdzy”, a nie dosáownie. Marzenia to teĪ tylko
pretekst. I kiedy mówiĊ, Īe potrafiĊ podnieĞü rĊce do góry i poprosiü
wszechĞwiat o coĞ, to przecieĪ nie oznacza, Īe dalej siadam i czekam,
aĪ mi to coĞ spadnie na gáowĊ. RobiĊ. Dziaáam. BudujĊ swój samolot
marzeĔ, i to w oparciu o zasady aerodynamiki, a nie spontanicznie,
taki, jaki mi wyjdzie. Pytam ludzi, korzystam w przyjaciela Google’a
(„nie ma w Google, nie ma w ogóle”), czytam ksiąĪki, eksperymentujĊ.

intencja + dziaáanie = wynik

Intencja to taki szczególny rodzaj motywacji. NajczĊĞciej wiąĪe siĊ


z tym, Īe prosimy o coĞ, co jest dobre nie tylko dla nas, ale równieĪ
dla innych. Kiedy mamy cele, ruszamy w drogĊ, ale kiedy te cele nie
są czĊĞcią wiĊkszej wizji, to czasami
przestają nas motywowaü. Gonimy za
nimi na oĞlep, zapominając, po co one
są i po co je realizujemy. TrudnoĞci
czĊsto powodują, Īe cele przestają byü
atrakcyjne, jednak gdy mamy intencjĊ i robimy coĞ dla innych ȸ ze
szlachetnych pobudek, z poczuciem misji ȸ to wáaĞnie ta intencja
pozwala nam przetrwaü trudne chwile. Natomiast sama intencja to
nadal za maáo, poniewaĪ bez dziaáania nawet najszlachetniejsze inten-
cje nie prowadzą do obranego celu. Dlatego tak jak gwoĨdzia nie wbi-
jemy samym mówieniem o wbijaniu gwoĨdzi, tak bez dziaáania nie
moĪemy spodziewaü siĊ Īadnego wyniku.
Nie chodzi teĪ o ciĊĪką pracĊ. Niektórzy mówią, Īe do celów docho-
dzi siĊ wáaĞnie takim tyraniem na granicy wytrzymaáoĞci. Wedáug
mnie waĪniejsze od ciĊĪkiej pracy jest mądre i efektywne wykorzysta-
nie swoich i zewnĊtrznych zasobów, szans, moĪliwoĞci. Model Zosi
samosi, czyli czáowieka, który do wszystkiego doszedá sam, juĪ siĊ nie
sprawdza. W dzisiejszym Ğwiecie ta Zosia samosia musi siĊ zapracowaü
48 | PE’NA MOC MO¿LIWO¥CI

na Ğmierü, aby dotrzymaü tempa tym, którzy pracują i Īyją mądrze,


korzystając z nowoczesnych narzĊdzi. Podobnie jak machając dwa-
dzieĞcia cztery godziny na dobĊ áopatą, nie da siĊ konkurowaü z buldo-
Īerem czy koparką, tak bez nowoczesnych narzĊdzi informatycznych
nie da siĊ zarządzaü obsáugą klienta w rozwijającej siĊ dynamicznie
firmie. Jedna z usáug bankowoĞci elitarnej to concierge, czyli pomoc
w zaáatwianiu najróĪniejszych Īyciowych, osobistych czy zawodo-
wych, spraw ȸ taki outsourcing spraw do zrobienia. Kupno biletu
na mecz, sprawdzenie lotów, zaáatwienie transportu ȸ wystarczy
zadzwoniü i zleciü. Teoretycznie, bo w praktyce trzeba przeáamaü
w sobie jakiĞ opór związany z pozbawieniem siĊ peánej kontroli nad
swoimi sprawami. To tak jak z przejĞciem z normalnego telefonu na
smartfon: po dwóch dniach uĪywania smartfonu trudno sobie przy-
pomnieü, jak to byáo kiedyĞ z takim zwykáym aparatem. Byáo mniej
efektywnie. NajczĊĞciej zmiana najpierw musi zajĞü w nas, a potem
na zewnątrz. Czasami z jakichĞ powodów jesteĞmy zmuszeni do zmia-
ny, a potem juĪ traktujemy ją jak coĞ oczywistego. Tak byáo ze mną.
OtóĪ dostaáem w prezencie nowy telefon. NieĞmiaáo zacząáem go uĪy-
waü tylko po to, aby nie zrobiü przykroĞci darczyĔcy, ale po tygodniu
juĪ myĞlaáem, Īe chyba nie da siĊ funkcjonowaü z taką normalną
komórką, w której nie ma internetu. A przecieĪ daáo siĊ wiele lat.
I mógábym nadal. Tylko po co, skoro moĪna efektywniej? Mój dziadek
byá stolarzem i mógá zrobiü wszystko, korzystając z rĊcznej piáy do
drewna. Ja teĪ mogĊ rĊczną (chociaĪ nie tak sprawnie jak dziadek),
ale elektryczną robiĊ to szybciej. Jednak z biegiem lat, kiedy mam
coraz wiĊcej pomysáów do realizacji, przekonujĊ siĊ, Īe lepiej popro-
siü, aby to, co miaáem zrobiü sam, zrobiá ktoĞ, kto siĊ w tym specja-
lizuje i z tego Īyje. Chcąc nie chcąc, aby podnosiü swoją konkuren-
cyjnoĞü, trzeba ograniczaü swoją uniwersalnoĞü. Tworzyü osobistą
markĊ kojarzoną z osobistą, indywidualną, wyróĪniającą siĊ ofertą.
LEm ZA MARZENIEM, KTÓRE W SERCU MIESZKA | 49

Wielokrotnie sáyszĊ, Īe ktoĞ zrobiá juĪ wszystko, co mógá i co nale-


Īaáo zrobiü, a nic siĊ nie wydarzyáo, nie staáo siĊ to, czego oczekiwaá.
I pyta mnie, co mogáo nie zadziaáaü. Ja nie wiem. Czasami nigdy na
takie pytanie nie uzyskujemy jasnej odpowiedzi. Po prostu próbujemy
dalej albo przystawiamy drabinĊ do innej Ğciany, bo byü moĪe wspi-
naliĞmy siĊ na niewáaĞciwą. Nie jestem zwolennikiem gáĊbokich ana-
liz mających wskazaü, dlaczego coĞ nie dziaáa albo dlaczego dziaáa ȸ
przyjmujĊ, Īe nie dziaáa, i próbujĊ inaczej. Potem, kiedy juĪ widaü,
Īe zadziaáaáo, niektórzy mówią, Īe mi siĊ udaáo. Sami czĊsto rezygnują
po kilku próbach, a mnie mówią, Īe im siĊ nie udaáo, a ja miaáem
szczĊĞcie. Moi mistrzowi mówili: czytaj duĪo ksiąĪek, sáuchaj ludzi,
bierz udziaá w szkoleniach, rozwijaj swoją wiedzĊ, poznawaj nowych
nauczycieli ȸ i tak robiĊ. Ale nie wiem, jak te wszystkie doĞwiad-
czenia wpáywają na moją skutecznoĞü, poniewaĪ nie analizujĊ tego,
jak poprzez kolejne napotkane osoby dochodzĊ do osobistego celu,
lecz po prostu idĊ. Chodząc po górach, nie analizowaáem kroków, lecz
po prostu je robiáem. Nawet cofając siĊ, czáowiek wykonuje jakiĞ ruch.
Najgorzej jest stanąü w miejscu i ciągle siĊ rozglądaü. Jedna z inter-
nautek napisaáa, Īe zamieniáa pracĊ w dobrej korporacji na prywatny
biznes i teraz zamiast zarabiaü naĞcie tysiĊcy zarabia trzy. Nie wie,
czy dobrze zrobiáa i czy z podkulonym ogonem nie wróci do korpo-
racji. A co jest záego w tym, Īe zmieniamy decyzje i wracamy do
punktu, z którego wyszliĞmy, i za jakiĞ czas znowu próbujemy? Cza-
sami kolejna próba nastĊpuje w momencie, kiedy jesteĞmy bardziej
dojrzali do nowego, kiedy caáy wszechĞwiat nam sprzyja. Wtedy wiemy,
Īe warto byáo siĊ na chwilĊ wycofaü. Mądry wojownik wie, kiedy
siĊ wycofaü. A wycofaü siĊ nie znaczy przegraü, nawet gdy wyco-
fujemy siĊ z podkulonym ogonem. Obawa przed tym, co powiedzą
ludzie, potrafi bardziej paraliĪowaü niĪ ĞwiadomoĞü, Īe bĊdziemy szli
w kierunku, w którym iĞü nie chcemy ȸ czyli donikąd ȸ i bĊdziemy
robiü coĞ, co generuje wiĊcej kosztów niĪ zysków.
50 | PE’NA MOC MO¿LIWO¥CI

Miaáem taką historiĊ w swoim Īyciu. Znalazáem pracĊ swoich


(wydawaáo mi siĊ) marzeĔ, czyli za duĪe pieniądze. Wówczas pienią-
dze wydawaáy mi siĊ kluczem do wszelkiej szczĊĞliwoĞci. Lepsze Īycie
rozumiaáem jako urlop w atrakcyjniejszym miejscu i lepszy samo-
chód. Dlatego gdy przyszáy pracodawca przedstawiá mi ofertĊ, powie-
dziaáem: „Yes, yes, yes!”. ZáoĪyáem wymówienie w poprzedniej pracy,
poĪegnaáem siĊ z ludĨmi i czekaáem na rozpoczĊcie nowej pracy.
WątpliwoĞci naszáy mnie na dwa tygodnie przed terminem rozpoczĊ-
cia, wtedy dotaráo do mnie bowiem, Īe wszystko z wyjątkiem kasy
mi w tej pracy nie odpowiada, Īe to nie jest moja bajka i wiedziaáem
to od początku, ale te duĪe pieniądze mnie oĞlepiáy, a teraz przej-
rzaáem na oczy ȸ oczy duszy, a nie
umysáu. I wpadáem w depresjĊ. LeĪa-
áem godzinami na kanapie i czuáem,
Īe chyba mam dusznoĞci i mdáoĞci.
Fizycznie byáem wrakiem czáowieka.
Kiedy tak umieraáem z rozpaczy, co
mam zrobiü, naprzeciw wyszedá mi mądry czáowiek. Zapytaá, czym siĊ
tak zamartwiam, a ja odpowiedziaáem, Īe tym, iĪ muszĊ rozpocząü
pracĊ, której rozpocząü nie chcĊ. Na to on zapytaá, w czym jest pro-
blem. Powiedziaáem, Īe chodzi o to, iĪ nie mogĊ wróciü do poprzedniej
pracy, poniewaĪ juĪ záoĪyáem wymówienie, a poza tym jak wrócĊ, to
wszyscy bĊdą siĊ ze mnie Ğmiali. A on zapytaá, jak dáugo bĊdą siĊ
Ğmiali. MoĪe godzinĊ, moĪe dwie, moĪe caáy dzieĔ, moĪe póá minuty,
a moĪe w ogóle nie bĊdzie to dla nich Ğmieszne. Lepiej pomyĞl o swoim
Īyciu, a nie o tym, co ktoĞ inny pomyĞli o Twojej decyzji. A poza
tym niech siĊ ludzie Ğmieją, bo to dobre dla zdrowia, wiĊc daj im ja-
kiĞ pretekst. Poszedáem i zapytaáem, czy przyjmą mnie z powrotem.
I przyjĊli bez specjalnych komentarzy. I nawet nikt siĊ nie Ğmiaá. Tylko
spytali, dlaczego wróciáem. Powiedziaáem, Īe zmieniáem decyzjĊ i chcĊ
wróciü. A oni: aha. I koniec. DziĊki temu dzisiaj robiĊ to, co robiĊ, bo
gdybym wtedy tamtą pracĊ podjąá, to zapewne wykoĔczyáaby mnie
LEm ZA MARZENIEM, KTÓRE W SERCU MIESZKA | 51

psychicznie, a juĪ na pewno nie pojawiáby siĊ mój wykáad na YT i by-


Ğmy siĊ nie poznali. Nikt nie zna caáego obrazu.
ĩyjąc w Ğwiecie wolnych ludzi, pozbawionych doĞwiadczeĔ wojen-
nych, ludzi wyksztaáconych, samorealizujących siĊ, moĪemy rozkoszo-
waü siĊ marzeniami bardzo snobistycznymi. One zaspokajają gáównie
nasze potrzeby poznawcze, hedonistyczne, fanaberyjne rzekábym. Takie
dzieciĊce zachcianki typu ja chcĊ mieü to czy tamto. Mieü ferrari.
Pojechaü na Karaiby. Kupiü sobie drogi zegarek, aby podkreĞliü swój
status spoáeczny. Bo maáy cháopiec chce byü duĪy, a stanie siĊ taki,
jak bĊdzie miaá czegoĞ wiĊcej lub coĞ droĪszego. DuĪy cháopiec juĪ
nie musi niczego udowadniaü, dlatego czĊsto mówimy o nim „mĊĪ-
czyzna”, ale nawet w mĊĪczyĨnie moĪe zostaü coĞ z dziecka. A skoro
są takie zegarki i jest ferrari, to dlaczego nie mielibyĞmy marzyü,
aby poznaü, jak to jest mieü takie cudeĔka? To jest wáaĞnie wolnoĞü
i demokracja. Marzenia są demokratyczne ȸ kaĪdy moĪe je mieü.
Czy kaĪdy moĪe mieü przedmiot marzeĔ ȸ to juĪ bez znaczenia. Cza-
sami mam wraĪenie, Īe mam to wszystko, co mnie otacza, nawet nie
bĊdąc wáaĞcicielem tych rzeczy. Moje oko rozkoszuje siĊ czerwonym
lamborghini ȸ i cieszy mnie to, Īe takie samochody jeĪdĪą po Ğwiecie.
Czy gdybym nim jechaá, to moje Īycie by siĊ zmieniáo? A jedzie sobie
ktoĞ inny i wszyscy na niego patrzą. Wtedy siĊ zastanawiam, czy to
byáo jego marzenie od dziecka. Czy chciaá byü zauwaĪany? Bo gdy
dociĞnie gaz, to go bardzo sáychaü. Sáychaü go, wiĊc jest widoczny.
Popatrzcie, ludzie, jadĊ. Czasami siĊ zastanawiam, czy ten czáowiek
jest szczĊĞliwy, Īe ma taki piĊkny samochód. Bo powinien byü bardzo
szczĊĞliwy. A moĪe jest bankrutem finansowym i Īyciowym? Trzeba
by zajrzeü mu w oczy. Dotrzeü do duszy. Pewnie trudno w to uwierzyü,
lecz naprawdĊ cieszĊ siĊ tym, Īe inni mają piĊkne domy z basenami
czy piĊkne samochody. CzujĊ siĊ czĊĞcią ich szczĊĞcia. Nie muszĊ tego
wszystkiego posiadaü ȸ w wymiarze duchowym jestem z tym wszy-
stkim jakoĞ poáączony.
52 | PE’NA MOC MO¿LIWO¥CI

Jeden z moich mistrzów mówiá, Īe on nie musi jechaü na Karaiby,


aby tam byü ȸ on tam jest w kaĪdej chwili, w której chce. Wtedy
patrzyáem na niego jak na dziwaka, z czasem jednak nauczyáem siĊ
doĞwiadczaü tego, o czym mówiá. Nie wiem, jak to siĊ dzieje, ale moĪe
to fizyka kwantowa. Posiadanie wiąĪe
siĊ z ogromnym obciąĪeniem ȸ stra-
chem i lĊkiem o wszystko. Natomiast
bycie „wĞród” rzeczy daje ogromny
komfort, wiĊkszy niĪ bycie „z” rze-
czami lub, nie daj BoĪe, „dla” rzeczy.
Tak wáaĞnie patrzĊ na piĊkne jachty
w marinach na poáudniu Europy. Są
piĊkne — myĞlĊ. Wspaniale, Īe ludzie je zbudowali. Mój syn pyta mnie,
czy chciaábym taki mieü, i daje mi dwa lata na zrealizowanie tego
pomysáu. MówiĊ ok i on to bierze dosáownie, a ja symbolicznie. W zasa-
dzie to kwestia uruchomienia marzeniowego projektu: ile kosztuje
jacht i co zrobiü, aby te pieniądze zarobiü. Brak gotówki bardzo pobu-
dza kreatywnoĞü myĞlenia, wiĊc gdybym tylko chciaá, znalazábym spo-
sób na zdobycie tych zasobów finansowych. Ale nie chcĊ, bo jacht
nie komponowaáby siĊ z moim Ğwiatem. Byáoby to wyzwanie z kate-
gorii drabiny przystawionej do niewáaĞciwej Ğciany, ale nie zmienia
to faktu, Īe jacht motorowy bujający na fali w malowniczym wáoskim
porcie wygląda bajkowo. Ludzie go wymyĞlili w swoich gáowach,
zaprojektowali i zmaterializowali. Czáowiek zmienia otaczającą rze-
czywistoĞü ȸ tak jak chce. MoĪe nie jest istotą doskonaáą i wciąĪ
wychodzą z niego róĪne niegodziwoĞci, ale wyobraĨniĊ ma nieograni-
czoną. Dobrze, Īe inni ludzie mają pieniądze, bo bez tej ich finansowej
energii nikt by nie mógá zbudowaü takich piĊknych statków. Mecenasi
rozwoju dóbr luksusowych niech Īyją! Nie zazdroszczĊ im, tylko
dziĊkujĊ.
LEm ZA MARZENIEM, KTÓRE W SERCU MIESZKA | 53

ZauwaĪyáem, Īe ludzie, którzy grają w gry losowe, myĞlą o wygra-


nej w kategoriach „co bym kupiá, gdybym wygraá, i komu bym ewentu-
alnie daá, aby on mógá coĞ kupiü”. Nie myĞlą w kategoriach „kim
bym siĊ staá, mając tyle milionów”, a przecieĪ realizując marzenia,
stajemy siĊ innymi ludĨmi. Posiadanie czegokolwiek zmienia nas.
Nowe doĞwiadczenia nas zmieniają. Poznani ludzie nas zmieniają.
Maáo kto zadaje sobie pytanie: „Dokąd idĊ i dlaczego dla mnie jest
tak waĪne, aby tam dojĞü?”. Bo kiedy juĪ tam dojdĊ, to bĊdĊ innym
czáowiekiem. Czy chcĊ nim byü? Dlatego z wiekiem marzenia siĊ
zmieniają. Ja je zmieniam. ChcĊ, aby jak najbardziej korespondowaáy
ze mną. ChcĊ, aby wibrowaáy moją energią, bo im mniej wibrują mną,
tym bardziej mogą mnie zmieniaü w kogoĞ, kim nie chciaábym siĊ
staü. Wielokrotnie záapaáem siĊ na tym, Īe zaraziáem siĊ jakąĞ ideą.
Są to zawsze bardzo mocno wibrujące idee, wiĊc ogarnia mnie gorączka
ich realizacji. Czasami w tym amoku zapominam, Īe to wirusy takie
jak w komputerze i coĞ mi przeprogramowują w gáowie, bo zaczynam
robiü coĞ, co wyraĨnie jest sprzeczne z tym, co myĞlĊ, mówiĊ, czujĊ.
I szybko siĊ z tego leczĊ. Nierzadko trochĊ trwa, zanim zdamy sobie
sprawĊ, Īe jesteĞmy zaraĪeni czymĞ, co na pewno nie jest nam przy-
datne ani dla nas dobre. Z zewnątrz moĪe wyglądaü to tak, Īe zapa-
liáem siĊ do pomysáu i ostygáem, czyli mam sáomiany zapaá, a ja po
prostu ocháonąáem, wyszedáem z amoku i samonakrĊcenia i zmieni-
áem zdanie. MogĊ mieü pomysáy i mogĊ je zmieniaü. MogĊ je realizo-
waü lub nie.
Kto z kim przystaje, takim siĊ staje. Ci, z którymi przystajemy,
mogą nas zaraziü zarówno pozytywnie i wspierająco, jak i negatyw-
nie i destrukcyjnie. Nie jest áatwo wyczuü ten moment, w którym
zostaliĞmy przeprogramowani. Marzenia są dobre, jednak nie wszyst-
kie dla wszystkich. To nie jest uniwersalne panaceum na Īyciowe
bolączki. Dlatego bardzo dbam o to, aby moje marzenia byáy moje, aby
byáy czĊĞcią mojego systemu wartoĞci, Ğwiatopoglądu, wyznawanych
54 | PE’NA MOC MO¿LIWO¥CI

idei. Abym mógá siĊ pod nimi podpisaü. W kaĪdej chwili mogĊ je
równieĪ zmieniü. Dlaczego? Bo to moje marzenia i mogĊ sobie z nimi
zrobiü, co zechcĊ. Poza tym moĪe byü tak, Īe jak zaczynaáem o czymĞ
marzyü, to byáem o dziesiĊü lat máodszy i widziaáem siebie i swoje
Īycie z innej perspektywy. A teraz mam inną. JeĞli staniemy siĊ nie-
wolnikami marzeĔ, to stracimy to, co w nich jest najpiĊkniejsze:
wolnoĞü. Nikt nie moĪe nas pozbawiü marzenia. Ale czasami sáyszĊ
zdanie: „Mnie nigdy nie bĊdzie na to staü”. „PrzecieĪ masz dwadzie-
Ğcia piĊü lat — mówiĊ. — To skąd wiesz, na co bĊdzie ciĊ staü?”. To
przekonanie dziaáa jak termostat: utrzymuje staáą temperaturĊ pra-
gnieĔ. JeĞli tak uwaĪasz, to masz racjĊ, bo przekonania zawsze są
prawdziwe. A ile by CiĊ kosztowaáo dokonanie zmian tego przekona-
nia i powiedzenie: „Jeszcze nie wiem jak, ale znajdĊ sposób na zre-
alizowanie tego marzenia, bo chcĊ je zrealizowaü”? Wszystko jest moĪ-
liwe. Jednak to, Īe moĪna coĞ zrobiü, nie oznacza, Īe naleĪy to zrobiü.
Dlatego ze zbioru róĪnych moĪliwoĞci wybieram te, które czujĊ gdzieĞ
w sercu, poniewaĪ tylko wtedy mam poczucie, Īe nadajĊ swojemu
Īyciu sens.
WierzĊ, Īe marzenia przetrzymujemy gdzieĞ w Ğrodku siebie. Przez
wiele lat. A potem, kiedy podejmujemy decyzjĊ, to ta decyzja teĪ zapada
w nas. MoĪe naukowcy, specjaliĞci od podejmowania decyzji czy psy-
chologii czáowieka, uznają to za naiwnoĞü i niepotwierdzone bada-
niami przypuszczenia, ale ja tak wáaĞnie czujĊ. Ludzie zasiewają
ziarna nadziei w sercu ȸ nadziei na zmianĊ, na otrzymanie od Īycia
tego, czego im bardzo brakuje ȸ i tak kieákują marzenia. Nadzieja na
odzyskanie zdrowia czy wolnoĞci na pewno wydaje siĊ bardziej peána
mocy sprawczej niĪ nadzieja, Īe zdamy egzamin czy wygramy w totka.
Nadzieja moich przodków bardzo mocno byáa związana z wolnoĞcią.
Caáe pokolenia marzyáy o wolnej Polsce. Walczyáy i ginĊáy dla tej idei.
Dzisiaj kolejne pokolenia oceniają, czy to miaáo sens, ale mogą sobie
na to pozwoliü, poniewaĪ Īyją w wolnym kraju. Zamiast rozmyĞlaü
LEm ZA MARZENIEM, KTÓRE W SERCU MIESZKA | 55

powinni tĊ wolnoĞü skonsumowaü dla dobra swojego i innych ludzi.


Kiedy myĞlĊ, Īe kupiĊ sobie nowszego kampera, to nie zapominam
o tych, którzy dziĊki realizacji swoich marzeĔ pomogli mi w realizacji
moich. Trudno mi powiedzieü, czy ich marzenia byáy szlachetniejsze ȸ
byáy inne. Nie wymagam od swoich dzieci, aby pozbyáy siĊ chĊci posia-
dania smartfonu tylko dlatego, Īe pokolenie ich pradziadków Īyáo
w ciĊĪkich i okrutnych czasach, ale chciaábym, aby pamiĊtaáy, Īe
w róĪnych momentach historii i w róĪnych krajach róĪni ludzie mają
róĪne marzenia. I dla niektórych to, co nazywamy prozą Īycia, nudą
wrĊcz, byáoby najpiĊkniejszym darem od losu. Warto marzenia reali-
zowaü i warto teĪ mieü do nich dystans. Warto nie zapominaü, Īe są
czymĞ odĞwiĊtnym, ale to, co odĞwiĊtne, staje siĊ takie dlatego, Īe jest
teĪ to, co powszednie, prozaiczne, codzienne. Wielkim marzeniem
warto uczyniü to, aby codziennoĞü byáa równieĪ niezwykáa, aby byáa
odkrywana kaĪdego dnia. Aby byáa tajemnicza i nie do koĔca poznana.
Aby byáo w niej miejsce na zdarzenia magiczne. Aby byáa piĊkna
i satysfakcjonująca. Warto i na pewno siĊ opáaca ȸ jak Ğpiewa Ryszard
Rynkowski ȸ spróbowaü trochĊ z siebie daü tym, co mają gorszy Ğwiat.
Zatem w drodze do swoich marzeĔ, wbiegając po schodach realizacji,
warto zauwaĪyü tych, którzy idą wolniej, którym trochĊ ciĊĪej, trud-
niej. Bo kiedy idzie przypáyw, to wszystkie áódki podnoszą siĊ na
wodzie, jak lubi mawiaü Grzegorz Turniak (wybitny znawca i miáo-
Ğnik networkingu, czyli sztuki wzajemnego wspierania siĊ). Gdy ktoĞ
siĊ cieszy ze swojego sukcesu, to inni, którzy poĞrednio lub bezpo-
Ğrednio do tego sukcesu siĊ przyczynili, teĪ mają powody do radoĞci.
Bo kiedy ktoĞ coĞ kupuje, to ktoĞ inny sprzedaje i dziĊki temu moĪe
speániaü marzenia swoje i swojej rodziny. Bo kiedy wspieramy innych,
to równieĪ wspieramy siebie. Bo kiedy pomagamy pokonywaü trud-
noĞci innym, to sami teĪ uczymy siĊ czegoĞ nowego. Bo kto prze-
wiezie innego czáowieka na drugi brzeg, to sam teĪ tam
dopáywa.
56 | PE’NA MOC MO¿LIWO¥CI

PoniewaĪ marzenia są sprawą indywidualną, to i praca z nimi


wymaga indywidualnego podejĞcia. Na pewno wiele dróg prowadzi
do tego samego celu ȸ naleĪy znaleĨü tĊ wáasną, osobistą. Z maili,
które otrzymujĊ, wynika, Īe ludzie szybko tracą cierpliwoĞü i nadziejĊ.
Dlatego wspominam o tym, Īe marzenia są zrodzone z nadziei ȸ
z tego, co podobno umiera ostatnie. Tylko Īe nie ze wszystkich takich
ziaren wyrastają marzenia. Byü moĪe za maáo je podlewamy, za maáo
o nie dbamy, a moĪe one nie są aĪ tak istotne dla nas, dlatego nie chcą
wzejĞü. MoĪe to tylko chwilowe fanaberie, egoistyczne zachcianki,
a nie marzenia. Zalecaábym jednak spokój i cierpliwoĞü, gdyĪ zanim
wzejdzie to, co posialiĞmy, musi minąü jakiĞ czas. WyznajĊ zasadĊ,
Īe jeĞli jeszcze coĞ nie zadziaáaáo, to znaczy, Īe tak ma byü, bo gdyby
miaáo byü inaczej, to by juĪ zadziaáaáo. Nazywam to sztuką
doĞwiadczania Īycia ȸ na przykáad doĞwiadczania braku efektów,
braku wyników, doĞwiadczania dalszego poszukiwania. DoĞwiad-
czania rozczarowania, czyli tak naprawdĊ dotkniĊcia jakiejĞ prawdy,
bo kiedy juĪ dojdziemy tam, gdzie chcieliĞmy dojĞü, moĪe siĊ oka-
zaü, Īe to, co tam zastaliĞmy, bardzo nas rozczarowaáo. DwadzieĞcia
lat temu maluchem (fiat 126 p) dojechaáem do Granady w Hiszpanii.
To cztery tysiące kilometrów w jedną stronĊ. O Ğwicie, czekając na
wejĞcie do Alhambry, staáem z innymi turystami w dáugiej kolejce.
Celem byá sáynny Dziedziniec Lwów. W folderach te lwy wyglądaáy
wrĊcz monumentalnie, a biegnąc do nich z aparatem, o maáo bym ich
nie zauwaĪyá ȸ są malutkie, niepozorne, a po minucie byáy niewi-
doczne, poniewaĪ oblepiaá je táum turystów z aparatami. Rozczaro-
wanie byáo ogromne, ale te lwy zawsze byáy takie maáe, wiĊc dotkniĊ-
cie prawdy pozwoliáo na weryfikacjĊ wczeĞniejszych wyobraĪeĔ. Co tam
lwy, cala droga do nich byáa najciekawszym doĞwiadczeniem: jazda
poboczami autostrady (maluch jechaá tylko dziewiĊüdziesiątką), prze-
ciekanie dachu auta podczas deszczu, powódĨ na kempingu w Wene-
cji, wizyta u znajomego w Walencji, spanie na zasikanych poboczach
LEm ZA MARZENIEM, KTÓRE W SERCU MIESZKA | 57

autostrad… WiĊc moĪe i lwy rozczarowaáy, ale moc byáa w czymĞ zupeá-
nie innym ȸ w tym, co prowadziáo do lwów: w drodze dosáownej,
asfaltowej, i w drodze metaforycznej.

Rys. Wizja, intencja, cele

Czasami nasze idee nie są na tyle wielkie, abyĞmy byli zdetermi-


nowani do ich realizacji. Marzenia mogą byü czĊĞcią wiĊkszej wizji
Īycia, ale nie muszą ȸ mogą byü epizodami. Niektórzy od máodzieĔ-
czych lat wiedzą, co zrobią za dwadzieĞcia lat albo do czego chcą dojĞü.
Ich wizja jest wyraĨna i wszystkie swoje dziaáania podporządkowują
jej realizacji. A im wiĊksza wizja Īycia, tym wiĊksza energia do tego,
aby ją wcieliü w Īycie. Dlatego konsekwentnie idą w stronĊ jej reali-
zacji. Odkryáem, Īe to, co robimy dla dobra innych, potrafi byü bardzo
motywujące do dziaáania, nawet bardziej niĪ to, co robimy dla siebie,
58 | PE’NA MOC MO¿LIWO¥CI

dlatego wizje, które uwzglĊdniają takĪe innych ludzi, potrafią prze-


trwaü wszystkie trudnoĞci. Nie jestem naiwny, wiĊc wiem równieĪ,
Īe to, co robimy przeciwko innym (na przykáad zemsta), teĪ moĪe byü
wizją wcielaną w Īycie z niezwykáą determinacją. Ale ufam, Īe to mar-
gines. Dobro jest lepsze od záa, bo jest przyjemniejsze. Czasami, widząc
efekt finalny, czyli speánione marzenia, nie wiemy, jakie intencje czy
motywy leĪaáy u podstaw ich realizacji. Korzystam z wielu produktów,
które powstaáy w gáowach wizjonerów, a potem znalazáy siĊ w skle-
pach. Nie wiem, jakie byáy motywy dziaáania tych ludzi: czy wymy-
Ğlili to wszystko, aby moje Īycie byáo áatwiejsze i przyjemniejsze, czy
moĪe byá to efekt rywalizacji z kimĞ, kogo nienawidzili i chcieli byü
bardziej sáawni od niego? A moĪe z poczucia braku wartoĞci chcieli
udowodniü coĞ sobie, rodzicom, znajomym? A moĪe to wszystko to
czysty przypadek? A moĪe chodziáo tylko o seks, pieniądze i wáadzĊ?
Tego nie wiem i chyba nie potrzebujĊ wiedzieü. Jednak w przypadku
swoich wizji staram siĊ panowaü nad tym, co i dlaczego robiĊ. I Ciebie
teĪ do tego zachĊcam. Bo jak mówi Osho, Īycie mądre to Īycie
Ğwiadome i uwaĪne.
Co najbardziej koresponduje z Twoją duszą i z Twoim sercem,
tak Īe robiąc to, mógábyĞ doĞwiadczyü najwiĊkszego speánienia?
Rozdziaï 5.

Puk, puk Ɇ strach puka do drzwi

Puk, puk ȸ strach puka do drzwi, otwiera mu odwaga, a tam


nikogo nie ma. Dwóch cháopców stoi na górce. Chcą zjechaü
w dóá na sankach, ale siĊ boją. I tak stoją. Jeden w koĔcu
mówi: „Ja jadĊ, bo jak mam siĊ tak baü, Īe siĊ wywrócĊ, to
juĪ wolĊ siĊ wywróciü”.
Czy mogĊ coĞ jeszcze dodaü do tej prawdziwej historii? Czy jest
lepszy sposób na pokonanie strachu jak otworzyü drzwi, za którymi
strach siĊ ukryá, i zajrzeü mu w te czarne Ğlepia, w tĊ czeluĞü, i odkryü,
Īe to záudzenie, mistyfikacja? Ja od lat powtarzam sobie i innym: na
zmartwienie najlepsze jest dziaáanie.
Jak siĊ czegoĞ boisz, to po prostu to
zrób. „Ale ja siĊ bojĊ” ȸ odpowiadają
rozmówcy. Wiem, sáyszĊ, co mówisz,
ale czego konkretnego siĊ boisz? Wziąü
sáuchawkĊ do rĊki i zadzwoniü? Czy
otworzyü usta, aby coĞ powiedzieü?
Czego siĊ boisz? Jak ten Twój strach ma na imiĊ? Jak wygląda? Pora-
dziáem sobie w wieku okoáo dziewiĊtnastu lat z tak zwaną nerwicą
natrĊctw. Nic wielkiego, w normie wieku, ale wyjątkowo nieprzyjemne.
TrochĊ wynikające z nadmiernej odpowiedzialnoĞci za caáy Ğwiat.
Nie mogáem wyjĞü z domu, bo ciągle nie byáem pewien, czy zamknąáem
drzwi, wyáączyáem kuchenkĊ gazową albo Īelazko. NatrĊtne myĞli mają
to do siebie, Īe wciskają siĊ w kaĪdą wolną przestrzeĔ myĞlową. Chwila
nieuwagi i juĪ w jakimĞ zakamarku mojej ĞwiadomoĞci wyáaziáa myĞl
60 | PE’NA MOC MO¿LIWO¥CI

typu „a czy zamknąáeĞ drzwi?”. Od zawsze jestem przeciwnikiem far-


makologii, dlatego nie chciaáem siĊ uspokajaü chemicznie. Chyba
intuicyjnie, a moĪe pod wpáywem jakiejĞ lektury, wpadáem na pomysá
terapii, która mi pomoĪe. Wyglądaáa prosto. OtóĪ wychodziáem z domu
i juĪ na parterze strach przepeániaá mnie caáego, a noĞnikiem tego
strachu byáa myĞl, czy wyáączyáem gaz i zamknąáem drzwi. A moĪe
nie zamknąáem? Na początku autoterapii jeszcze wracaáem, aby
sprawdziü. Patrzyáem na kurki kuchenki, czy są skierowane do góry,
na kabel Īelazka, czy jest odáączony, po czym wychodziáem, zamyka-
áem drzwi, patrząc, czy przekrĊcam klucz, i zbiegaáem po schodach.
Na parterze strach wracaá, a myĞl, Īe moĪe mi siĊ wydawaáo, ze záo-
wrogim chichotem zasiewaáa niepokój w mojej gáowie. I w momencie,
kiedy juĪ miaáem wejĞü na górĊ, zadawaáem sobie seriĊ pytaĔ: A co,
jeĞli nie wyáączyáem Īelazka? Spáonie mieszkanie. A co, jeĞli spáonie
mieszkanie? Nie bĊdziemy mieli gdzie mieszkaü. A co, jeĞli nie bĊdzie-
my mieli gdzie mieszkaü? Znajdziemy inne mieszkanie. A co, jeĞli
nie znajdziemy? Znajdziemy. A co, jeĞli nie wyáączyáem gazu? Wybuch-
nie. A co, jeĞli wybuchnie? Nie bĊdziemy mieli gdzie mieszkaü. A co,
jeĞli nie zamknąáem drzwi? KtoĞ moĪe wejĞü. A jeĞli wejdzie, to co
zrobi? CoĞ ukradnie. A co ukradnie? BiĪuteriĊ mamy, wielki telewi-
zor i mój magnetofon. A co wtedy? Mama bĊdzie záa i nie bĊdzie miaáa
pierĞcionków, a ja magnetofonu. I co dalej? Nic. Dochodziáem do
granicy pytaĔ i konsekwencji. Wychodziáo na to, Īe warto siĊ prze-
konaü, co bĊdzie. I zbiegaáem dalej, aby wyjĞü na Ğwiat wolny i lekki.
Bez natrĊtnych myĞli. Do dzisiaj sobie radzĊ w ten sposób z myĞlami
typu „a co, jeĞli coĞ siĊ stanie?”. Tylko Īe dzisiaj mówiĊ sobie sáowo,
którego trzydzieĞci lat temu jeszcze nie uĪywaáem: doĞwiadczaü. A co,
jeĞli mi ukradną samochód? DoĞwiadczĊ braku samochodu. BĊdĊ jeĨ-
dziá autobusem. I co dalej? Nic, moĪe poznam ciekawych ludzi, a moĪe
zmobilizuje mnie to do zarobienia pieniĊdzy na nowy samochód.
A co, jeĞli wyjdĊ przed ludzi i nie bĊdą mnie sáuchaü? To siĊ wpraw-
PUK, PUK Ɇ STRACH PUKA DO DRZWI | 61

dzie nigdy nie zdarzyáo, ale ȸ moĪesz wierzyü lub nie ȸ zawsze pro-
wadzĊ wykáad z podwyĪszonym poziomem adrenaliny i na pewno
kortyzolu (hormonu stresu). Endorfiny, czyli hormony szczĊĞcia,
pojawiają siĊ po ostatnich sáowach, które na ogóá brzmią: „IdĨcie i…”.
Wiem, Īe akurat w obszarze zawodowym najlepsze na stres jest dobre
przygotowanie. PotrafiĊ przygotowywaü wykáad trzy tygodnie przed
datą wystąpienia pomimo to, Īe wiĊkszoĞü treĞci znam na pamiĊü
i mogĊ o kaĪdej porze dnia i nocy je wygáosiü. JeĞli zaĞ chodzi o to
napiĊcie towarzyszące pierwszym chwilom spotkania, to wyciszam
siĊ tuĪ przed wykáadem, lubiĊ sobie wtedy pochodziü gdzieĞ, gdzie
mnie nie widaü, w tĊ i z powrotem, wizualizując sobie sposób, w jaki
za chwilĊ zacznĊ. WyobraĪam sobie salĊ, którą wczeĞniej oglądaáem
i pochodziáem miĊdzy rzĊdami, wiĊc równieĪ w pewien sposób czujĊ
to miejsce. Sprawdzam sprzĊt i komputer. I najwaĪniejsze: oddycham.
JakieĪ to banalne narzĊdzie: wdech i wydech. Wdech nosem, wydech
ustami ȸ ze ĞwiadomoĞcią, spokojnie… Oddechy wykorzystujĊ w kaĪ-
dej sytuacji, kiedy czujĊ, Īe emocje mnie poniosą albo juĪ mnie po-
niosáy. Kiedy czujĊ, Īe wpadam w panikĊ i ogarnie mnie tak zwany
zespóá zamykających siĊ drzwi ȸ jakby robiáo mi siĊ ciasno i brako-
waáo tlenu. To moĪe siĊ zdarzyü w bardzo róĪnych sytuacjach. Nawet
na ĞwieĪym powietrzu nagáe uderzenie strachu powoduje jakieĞ takie
przyduszenie. Wtedy nie myĞlĊ, co robiü, tylko zaczynam od odde-
chu ȸ od dotlenienia mózgu i ustabilizowania emocji. Wracając zaĞ
do filozofii doĞwiadczania ȸ jest ono cudownym panaceum na obawy
przed tym, co moĪe siĊ zdarzyü, i antidotum na to, co juĪ siĊ zdarzyáo.
Do tego staram siĊ kierowaü mądroĞcią zawartą w sáowach: „Nikt nie
zna caáego obrazu, dlatego nie wiesz, czy to wydarzenie jest dobre czy
záe”. Ostatnio jeden z goĞci mojej ksiĊgarni, otwierający swój nowy
biznes, powiedziaá: „Panie Jacku, a co ja mam do stracenia? Tylko
Īycie. JeĞli nic nie zrobiĊ, to ono i tak minie. No bo dom, samochód,
pieniądze to dobra przechodnie, wiĊc moĪna je mieü, a potem nie
62 | PE’NA MOC MO¿LIWO¥CI

mieü, i znowu mieü. One są bez znaczenia”. Bardzo mi siĊ ta filozofia


podoba i podpisujĊ siĊ pod nią. Ludzie, którzy doĞwiadczyli okru-
cieĔstw terroru wojennego i powojennego, mówili, Īe nikt im nie
mógá zabraü tego, co najcenniejsze: czáowieczeĔstwa. Ale ich doĞwiad-
czeĔ nie da siĊ porównaü z utratą samochodu wziĊtego na raty czy
niespáaconego domu. Oni w obronie swojego czáowieczeĔstwa poáoĪyli
na szali wszystko, co mieli, nierzadko wáącznie ze swoim Īyciem.
NiezaleĪnie od tego, czy przeĪyli czy nie, byli zwyciĊzcami. Od takich
osób jak profesor Barbara Skarga mogliĞmy siĊ dowiedzieü, jak ciĊĪkie
potrafiáo byü Īycie i jak wielki jest duch w czáowieku ȸ duch odwagi
i niezáomnoĞci.
Moim pierwszym marzeniem byáa motorówka. Kupiáem ją na
spóákĊ ze swoim przyjacielem Marusiem. MaruĞ do tego mojego ma-
rzenia doáoĪyá jeszcze sporo swojej pracy, aby ją doprowadziü do
stanu uĪywalnoĞci. A potem, po kilku
perypetiach typu nie chciaáa odpaliü,
coĞ siĊ uáamaáo, co byáo waĪne, i Ma-
ruĞ to coĞ oczywiĞcie dorobiá w wa-
runkach prawie partyzanckich, moto-
rówka popáynĊáa. Kiedy wypáynąáem,
podniosáem rĊkĊ w górĊ i krzyknąáem: „Jacek, po co ci ta motorów-
ka?”. I odpowiedziaáem sobie, krzycząc na caáe jezioro: „WáaĞnie po to!”.
Po ten plusk wody, szum wiatru, wycie piĊtnastoletniego silnika ȸ po
tĊ chwilĊ wolnoĞci. Ta motorówka byáa wiĊc czymĞ wiĊcej niĪ moto-
rówką ȸ to byá symbol odzyskania swojego Īycia. Pierwsze marzenie
z dzieciĔstwa zrealizowane w wieku trzydziestu siedmiu lat. MyĞl,
Īe bĊdĊ kiedyĞ miaá motorówkĊ, przeleciaáa przez moją gáowĊ, kiedy
miaáem z dziesiĊü lat. A tu proszĊ ȸ mam. I dzieci siĊ cieszyáy, páywaáy
na nartach wodnych, na kóáku. Jednak którejĞ zimowej nocy ktoĞ
miaá potrzebĊ posiadania ȸ moĪe nie tyle caáej motorówki, co jej
istotnego elementu: ukradá nasz silnik. Odciąá szczypcami kable i linki
PUK, PUK Ɇ STRACH PUKA DO DRZWI | 63

i zabraá silnik ze sobą. Moja pierwsza myĞl byáa dosyü mocna: „To
skurwysyny!”. Druga byáa spokojniejsza: „DoĞwiadczyáem braku sil-
nika”. A trzecia myĞl byáa peána zrozumienia dla tych záodziei: „Jacy
to biedni ludzie muszą byü…” (jeden czáowiek nie daáby rady). Nawet
nie chodzi mi o pieniądze, ale o doĞwiadczenie, które ich uksztaáto-
waáo, o spokój ducha, pomysá na Īycie. Ryzykowaü tak duĪo dla jakie-
goĞ starego silnika. JakĪe bardzo jestem wdziĊczny swoim rodzicom,
Īe zapewnili mi wyksztaácenie i nie muszĊ kraĞü cudzych silników.
JakĪe bardzo jestem im wdziĊczny, Īe uksztaátowali mnie na czáowieka,
którym jestem. Nikt nie zna caáego obrazu. A motorówka od dzie-
siĊciu lat stoi i nie páywa. MoĪe tak jest lepiej. Nie wiem. DoĞwiadczam
i nie rozpaczam.
Strach pukaá do moich drzwi latami i puka nadal. Ale zmieniá siĊ
w moim Īyciu pewien drobiazg ȸ drobiazg, który jednak diametralnie
zmienia jakoĞü Īycia: kiedyĞ siĊ baáem i nie robiáem albo
zwlekaáem w nieskoĔczonoĞü, dzisiaj siĊ bojĊ, ale robiĊ.
Ze strachem mi po drodze. On siedzi na moim ramieniu, a czasami
w gardle jak jakaĞ klucha, a ja oddycham, przeáykam i idĊ, biegnĊ,
wykonujĊ Īyciowe skoki w nieznane. ChociaĪ, nie powiem, są mo-
menty, kiedy myĞlĊ, jak by tu z podkulonym ogonem wycofaü siĊ
niezauwaĪenie. A potem zadajĊ sobie pytanie: „I co powiesz kiedyĞ
wnukom?”. O BoĪe, a jak nie bĊdĊ miaá wnuków, to siĊ okaĪe, Īe to
wszystko byáo na marne! Jest dowcip o tym, jak jeden czáowiek Īyá
w związku z drugim czáowiekiem (to byáo maáĪeĔstwo), bo wszyscy
mówili, Īe nie bĊdzie kto miaá mu podaü szklanki wody, wiĊc lepiej nie
byü samotnym. Na áoĪu Ğmierci, kiedy juĪ podsumowywaá swoje Īycie,
zamyĞliá siĊ i zmartwiá, gdyĪ dotaráa do niego ta straszna myĞl: Īe
umiera i nie chce mu siĊ piü, wiĊc nikt z tą wodą nie jest mu po-
trzebny. To po co byá ten związek? Nikt nie zna caáego obrazu -.
Czego siĊ boisz, Czytelniku? W jakie oczy chcesz zajrzeü? LĊkasz
siĊ, Īe nie znajdziesz pracy? Obawiasz siĊ, Īe nie znajdziesz miáoĞci?
64 | PE’NA MOC MO¿LIWO¥CI

Boisz siĊ, Īe nie zbudujesz domu i drzewa nie posadzisz? ĩe zachoru-


jesz Ğmiertelnie? ĩe przeĪyjesz Īycie, nie odnosząc sukcesu? ĩe nie
zrealizujesz marzeĔ? ĩe ZUS z OFE nie wystarczą na Īycie pod pal-
mami? Ja teĪ siĊ tego bojĊ. I jak pewnie kaĪdy czáowiek noszĊ w sobie
lĊk przed Ğmiercią. Chyba siĊ z nim rodzimy i dlatego moĪemy prze-
Īyü to Īycie sensownie, bo bez niego byĞmy je marnowali. Z wiekiem
upáyw czasu bardziej dociera do ĞwiadomoĞci i pytania o sens, o wiecz-
noĞü, o Boga, o to, co jest po Ğmierci, stają siĊ naturalne. Wszyscy
chyba boimy siĊ tego samego ȸ i pewnie tak ma byü. Jak mówią
Indianie: strach jest sprzymierzeĔcem wojownika, pozwala mu
bowiem byü uwaĪnym i czujnym. CzĊsto do tej myĞli wracam. MówiĊ
sobie wtedy: „Jestem wojownikiem i dlatego siĊ bojĊ”. Moje mĊstwo
jest w tym strachu. Bez niego nie mógábym byü wojownikiem, ponie-
waĪ wojownik pokonuje sam siebie. Swoje sáaboĞci ȸ bo to one stoją
na jego drodze. I jeĞli wojownik pokona sam siebie, to juĪ nikt mu
nie stanie na drodze do zwyciĊstwa i chwaáy. Ale najpierw ten wojow-
nik musi pokonaü jedną z najwiĊkszych sáaboĞci. Nazywamy ją „ego”.
Dokáadne objaĞnienia pojĊcia „ego” znajdziemy w ksiąĪkach, cho-
ciaĪ ja mam spory dystans do tych definicji i opisów. Czáowiek sto
lat temu nie wiedziaá, Īe ma ego, a Ğwiat istniaá i wspaniaáe dzieáa
powstawaáy, i kwiatki rosáy, wiĊc z ego czy bez dalej teĪ damy sobie
radĊ. PoniewaĪ jednak termin funkcjonuje i coĞ tam pod nim siĊ kryje,
co pewnie wiĊkszoĞü intuicyjnie rozumie, chciaáem tylko powiedzieü,
Īe to ego reprezentujące naszą pychĊ, dumĊ, wyniosáoĞü, chciwoĞü
i parĊ innych cech spala siĊ w cierpieniu. Na popióá. A popioáy po
nim rozwiewa wiatr. A tak bez metafor to kiedy czáowiek cierpi, wów-
czas przestaje udawaü, graü, pozowaü, lansowaü siĊ. Choroba, cier-
pienie, trudna sytuacja odziera czáowieka z tych zbroi, z tych fata-
áaszków, które na siebie powkáadaá i które mają zakryü to, czego siĊ
wstydzi lub co boi siĊ pokazaü: siebie prawdziwego. Dlatego wojownicy
przechodzili róĪne inicjacje, które na ogóá byáy nie tylko symboliczne,
PUK, PUK Ɇ STRACH PUKA DO DRZWI | 65

ale równieĪ bolesne, wymagaáy bowiem zdolnoĞci znoszenia cierpie-


nia oraz hartu ducha, wytrzymaáoĞci, niezáomnoĞci. Taniec SáoĔca,
który mogáem obserwowaü, bĊdąc u Czarnych Stop w Kanadzie, byá
wáaĞnie takim momentem. Dokáadny opis tego, czego wtedy doĞwiad-
czyáem, moĪna przeczytaü w mojej ksiąĪce Peána MOC Īycia, wiĊc nie
bĊdĊ go powtarzaá. MogĊ tylko przypomnieü, Īe podczas tego krót-
kiego, bo raptem czterodniowego obrzĊdu, i to tylko bĊdąc obserwa-
torem wspierającym, zrozumiaáem, jak waĪne jest, aby kaĪdy przez
swoją inicjacjĊ przeszedá sam, aby kaĪdy dotknąá granic swoich moĪli-
woĞci, ale równieĪ aby robiá to w atmosferze wsparcia i wĞród ludzi,
którym niczego nie musi udowadniaü. Nie musi udowadniaü takĪe
sobie. W kaĪdej chwili moĪe powiedzieü: „Dosyü, juĪ nie mogĊ”, a inni
go przytulą i powiedzą: „To jest akt odwagi: przyznaü siĊ, Īe dosze-
dáeĞ do swojej osobistej granicy. Teraz juĪ wiesz, gdzie ona jest. Ale
wiesz teĪ duĪo wiĊcej o sobie, bo w tym cierpieniu, którego doĞwiad-
czyáeĞ, byáy odpowiedzi na wiele pytaĔ, które sobie zadawaáeĞ i zada-
jesz”. U Indian równieĪ odkryáem MOC wsparcia ȸ to, Īe trudno
czasami pokonaü swoje lĊki samemu, a jedno sáowo, spojrzenie,
uĞmiech, gest drugiego czáowieka moĪe nam pomóc rozwinąü skrzy-
dáa i polecieü. U Indian zrozumiaáem takĪe, jak bardzo jestem zako-
rzeniony w kulturze peánej ofiar, a w związku z tym wspóáczucia,
litoĞci, winy, krzywdy i ciągáego, niekoĔczącego siĊ cierpienia ȸ przy-
pominanego i pielĊgnowanego. Tam siĊ dowiedziaáem, Īe okazując
litoĞü drugiemu czáowiekowi, pozbawiamy go siáy, a dając wsparcie,
wzmacniamy go. I to jedno magiczne sáowo, które pojawia siĊ w moich
wykáadach, czyli IKHAKIMA, wystarczaáo, aby ludzie odzyskiwali
MOC. ObrzĊd trwa cztery dni, a Tancerze SáoĔca przez caáy ten czas
wiszą z wbitymi drewnianymi koákami przyczepieni do ĝwiĊtego
Drzewa, nie jedzą i nie piją. Ich witalnoĞü po tym czasie byáa wiĊksza
niĪ moja. Ta MOC kryáa siĊ nie tylko w satysfakcji z przejĞcia rytu-
aáu, lecz gáównie w intencji, w imiĊ której gotowi byli tak cierpieü.
66 | PE’NA MOC MO¿LIWO¥CI

Sam teĪ miaáem tam chwile prawdy. OtóĪ codziennie praktykowany


byá rytuaá wejĞcia do „szaáasu potów”, czyli tradycyjnej indiaĔskiej
sauny. Jest to niewielkie pomieszczenie zbudowane na ĞwieĪym
powietrzu z gaáĊzi oraz koców, dywanów i koáder. Takie igloo, tylko
Īe peáne gorącej pary. PoĞrodku umieszczone są kamienie, które wcze-
Ğniej rozgrzewaáy siĊ w ognisku, a zalane wodą, są Ĩródáem pary i nie-
wyobraĪalnie wysokiej temperatury. Wokóá tych kamieni, w trzech
okrĊgach, siada okoáo dwudziestu mĊĪczyzn (kobiety zbierają siĊ
w osobnych szaáasach). Po zamkniĊciu wejĞcia zapada ciemnoĞü.
ByáeĞ kiedyĞ w saunie, w której nie widzisz swojej rĊki, nie moĪesz
z racji Ğcisku wykonaü Īadnego ruchu i masz wraĪenie, Īe nie ma
juĪ czym oddychaü? A do tego jest niemiáosiernie gorąco. Tancerze
SáoĔca na ten czas odpinają siĊ z linek, na których wiszą, i siedzą
w szaáasie z tymi wbitymi koákami, czyli z otwartymi ranami. Tego na
szczĊĞcie nie doĞwiadczyáem. Ale po dwóch dniach walki wewnĊtrznej,
dialogu strachu z odwagą, po wykonaniu analiz szansy na przeĪycie
i w poczuciu, Īe bojĊ siĊ jak nigdy dotąd — postanowiáem wejĞü do
Ğrodka. Chyba najbardziej mobilizuje mnie w takich chwilach myĞl,
Īe nie chciaábym kiedyĞ opowiadaü, iĪ mogáem i chciaáem, ale nie
zrobiáem, bo siĊ baáem. JeĞli bowiem dziewiĊtnaĞcie innych osób
moĪe tego doĞwiadczyü, znaczy to, Īe jest jakiĞ sposób na pokonanie
strachu i bólu i wszystkich innych niedogodnoĞci. Zwáaszcza Īe przy-
leciaáem taki kawaá drogi, aby wziąü udziaá w indiaĔskim obrzĊdzie ȸ
wprawdzie jako obserwator, ale aktywny, a nie bierny, jako obserwa-
tor uczestniczący, a nie tylko oglądający. Dzisiaj siĊ zastanawiam,
czego baáem siĊ najbardziej, i wydaje mi siĊ, Īe bólu i utraty kontroli
na swoim Īyciem, a konkretnie nad emocjami, reakcjami organizmu,
zachowaniami. W takich miejscach trudno zachowaü swój idealny
wizerunek ȸ ego odpada páatami jak liĞcie kapusty i czáowiek zostaje
nagi jak ten kapuĞciany gáąb. MoĪna poznaü siebie od Ğrodka, bo
w koĔcu temu sáuĪy pobyt w szaáasie potów: oczyszczeniu umysáu,
PUK, PUK Ɇ STRACH PUKA DO DRZWI | 67

ciaáa i ducha. Tak teĪ siĊ poczuáem, wychodząc po bodajĪe czterech


godzinach: oczyszczony, wzmocniony, peáen ducha.
I tu moĪemy wróciü do odwagi i tego, co wyzwala w czáowieku nie-
zwykáe siáy, heroizm i bohaterstwo. To wielkoĞü celu, któremu sáu-
Īymy, w którego realizacji mamy zmierzyü siĊ ze swoim strachem.
Bo strach strachowi nierówny. I odwaga teĪ nie jest jedna. Mówimy
o odwadze, ale czy moĪna porównaü
dzielnoĞü, którą wykazaá siĊ czáowiek
ratujący tonącego, i brak strachu przed
zjechaniem na nartach czarną trasą?
WielkoĞü celu, jego znaczenie dla nas
i dla innych, jego szlachetnoĞü ȸ tu
siĊ zaczyna proces doĞwiadczania odwagi. Intencja, o której wspom-
niaáem przy okazji TaĔca SáoĔca, to taki szczególny cel czy motyw,
na ogóá odnoszący siĊ do innych ludzi. W jakiĞ sposób szlachetny,
równieĪ nie do koĔca speániający róĪne formuáki oceniające, czy zostaá
prawidáowo sformuáowany (sáynna koncepcja SMART). Intencja ma
coĞ duchowego w sobie, coĞ, co bardziej páynie z serca niĪ z umysáu,
czasami coĞ irracjonalnego. Intencja bliĪsza jest modlitwie niĪ cze-
muĞ konkretnemu, logicznemu. Dlatego niektórzy Tancerze SáoĔca
caáe swoje cierpienie oddają w intencji na przykáad chorego czáonka
rodziny. Są i tacy, którzy cierpią, poniewaĪ chcą, aby energia ich
odwagi, determinacji, wytrwaáoĞci pomogáa delfinom zabijanym
w jakiejĞ czĊĞci Ğwiata. To moĪe byü dla kogoĞ, kto Īyje w Ğwiecie kon-
kretnych celów, zupeánie abstrakcyjne wyzwanie, ale intencja nie musi
byü niczym konkretnym, moĪe byü bardziej przesáaniem niĪ czymĞ,
co moĪna zmierzyü i oceniü stan wykonania.
Kiedy mówiĊ o odwadze, wyróĪniam cztery jej elementy
skáadowe: zaufanie do samego siebie, ryzyko, decyzje i za-
angaĪowanie. Dokáadnie w takiej kolejnoĞci widzĊ ich wpáyw na
efekt finalny, czyli na dziaáanie, na wynik. Odwaga jest podobna do
68 | PE’NA MOC MO¿LIWO¥CI

prądu: jest, a jej nie widaü, ale widaü, jakie przynosi efekty. Na pewno
są róĪne naukowe prace na temat odwagi ȸ ja ich nie czytam. KiedyĞ
próbowaáem czytaü, ale naukowcy nie dają odpowiedzi na proste
pytanie: „Jak byü odwaĪnym?”, za to publikują wiele wyników ekspe-
rymentów, uzupeániają to ogromną bibliografią i do tego przypisami.
Na koĔcu takiej ksiąĪki czujĊ, Īe nie znalazáem odpowiedzi na to, co
mnie nurtuje, na przykáad jak byü szczĊĞliwym, jak byü odwaĪnym,
jak zapanowaü nad swoim ego. Materia tych pytaĔ jest bowiem dosyü
ulotna i bezksztaátna, w badaniach natomiast chodzi o to, aby byáy
jak najbardziej wiarygodne i rzetelne, a przez to naukowe. Korzy-
staáem z róĪnych Ĩródeá wiedzy, doĞwiadczenia czy Īyciowej mądroĞci,
które bardzo mi pomogáy, a potem czytaáem, jak jakiĞ psycholog,
który zapewne czuje siĊ naukowcem, bo kilka ksiąĪek napisaá z przypi-
sami i bibliografią, obĞmiewa tĊ wiedzĊ czy niosących ją ludzi, ponie-
waĪ nie da siĊ tego obroniü naukowo, trudno bowiem dotknąü cudu.
WyznajĊ prostą zasadĊ: jeĞli wpadáeĞ w doáek, wyjdĨ z niego. Nie siedĨ
w nim i nie cierp. Metoda nie jest istotna, waĪna jest skutecznoĞü ȸ
osobista i indywidualna. Dlatego nie oceniam metod, tylko ich przy-
datnoĞü do rozwiązania mojego problemu, a mierzĊ to subiektywnie.
Tak zbudowaáem wizjĊ odwagi ȸ wedáug koncepcji, która mi pasuje,
z której korzystam i która mi pomaga. Nie mam naukowych dowo-
dów, Īe ona ma sens. Dla mnie ma, a to najwaĪniejsze kryterium.

Zaufanie do samego siebie


Zaufanie do samego siebie trudno zdefiniowaü w prosty sposób. To
nie to samo co wiara w siebie, wiara wydaje mi siĊ bowiem bardzo
ulotna, jest jakimĞ darem, a zaufanie to coĞ, co moĪemy sami stwo-
rzyü i do tego jeszcze tym zarządzaü. Zaufanie jest dla mnie Ğwiado-
moĞcią swoich dotychczasowych osiągniĊü i umiejĊtnoĞcią korzystania
z tych wczeĞniejszych zasobów. Na pewno rozwija siĊ od najmáod-
PUK, PUK Ɇ STRACH PUKA DO DRZWI | 69

szych lat i jest wspierana przez spoáecznoĞü, w której Īyjemy, przez


rodziców szczególnie. Na pewno teĪ róĪnice indywidualne wpáywają
na to, Īe wydarzenie, które dla jednego czáowieka jest Ĩródáem cią-
gáej motywacji i wsparcia, dla innego nie ma juĪ takiego znaczenia ȸ
a zatem jedni szybciej i áatwiej, a inni wolniej i trudniej rozwijają
w sobie to zaufanie. Moment, w którym szczególnie to pojĊcie zrozu-
miaáem, wiąĪe siĊ z wizytą u pewnej kobiety, którą bez wahania
nazwaábym mentorem, przedstawicielką starszyzny. To, co pomogáo
mi zrozumieü mój gáówny problem, trwaáo zaledwie chwilĊ, lecz miaáo
moc raĪenia piorunem. Kobieta ta mieszka na osiedlu skáadającym
siĊ z bloków, w których ludzie pozagradzali wejĞcia do klatek osob-
nymi kratami. I ja przy takiej kracie stanąáem, dzwoniąc do miesz-
kania. Kobieta wyszáa i z odlegáoĞci czterech metrów zaprosiáa mnie
gestem do siebie, ale ja wskazaáem na kratĊ, Īe jest zamkniĊta. Pode-
száa wiĊc, aby ją otworzyü ȸ tak zwyczajnie, klamką, bez klucza. Ja teĪ
mogáem to zrobiü, ale wydawaáo mi siĊ, Īe skoro jest krata, to musi
byü zamkniĊta. I kobieta powiedziaáa to jedno zdanie, które pomogáo
mi wyjĞü z jednego Īyciowego doáka: „Czy czĊsto w Īyciu stoisz
przed drzwiami, które są juĪ otwarte?”. AleĪ tak, stojĊ czĊsto ȸ
pomyĞlaáem. Bo siĊ bojĊ ich dotknąü. Bo bojĊ siĊ zajrzeü, co jest za
nimi. Bo nie wiem, czy to, co zobaczĊ, mnie nie przeroĞnie. Bo nie
ufam sobie! I co zrobiáem? Zacząáem zarządzaü swoim zaufaniem do
samego siebie i do Ğwiata. Przeanalizowaáem kawaáek swojego doro-
sáego Īycia i z analizy wynikaáo, Īe osiągam postawione cele, Īe czarne
scenariusze siĊ nie sprawdzają, Īe kiedy coĞ robiĊ, to wczeĞniej czy
póĨniej mam efekty, Īe nie zaliczyáem wielkich Īyciowych wpadek
bĊdących wynikiem totalnie gáupich decyzji. Dlaczego zatem w Īyciu
stojĊ przed drzwiami, które są juĪ otwarte, i przebieram nóĪkami jak
jakaĞ stonoga? Czekam, aĪ ktoĞ je otworzy za mnie? A moĪe po prostu
nikt mi nie powiedziaá, Īeby chwytaü za klamkĊ i próbowaü? Zam-
kniĊte drzwi stawiają opór, a przez otwarte po prostu wejdĊ. A czy to
70 | PE’NA MOC MO¿LIWO¥CI

bĊdą wáaĞciwe drzwi? Tego siĊ nie dowiem, zanim ich nie otworzĊ.
Tylko jak mam siĊ dowiedzieü, skoro ja ciągle stojĊ i czekam? Tak
oto dziĊki temu, Īe spotkaáem mądrego czáowieka, coĞ siĊ we mnie
otworzyáo. Na pewno to, Īe zdecydowaáem siĊ na wáasną autorską
ksiĊgarniĊ w czasach, kiedy maáe ksiĊgarnie bankrutują, jest wynikiem
tego doĞwiadczenia otwarcia siĊ na to, co jest za nowymi drzwiami.
KsiĊgarnia pozwala mi spotkaü ludzi, których byü moĪe nigdy bym nie
spotkaá. Jedni przyjeĪdĪają celowo, a inni przypadkiem. KiedyĞ pewien
máody czáowiek spĊdziá ze mną kilkadziesiąt minut, opowiadając o tym,
czego siĊ dowiedziaá, porównując róĪne religie. A na koniec, wstając,
rzeká: „Wie pan, Īe rozum jest w sercu”. „Jak to rozumiesz?” ȸ
spytaáem. „Odkryáem po analizie wielu religijnych ĞwiĊtych ksiąg, Īe
rozumienie Ğwiata jest w sercu” ȸ odpará. I wyszedá, zostawiając mnie
z tą myĞlą. MoĪe rozumienie siebie, zaufanie do siebie, odpowiedzi
na wszystkie pytania, które mamy, jest wáaĞnie w sercu. Zaufanie
do siebie nie jest pewnie czymĞ podarowanym na zawsze, dlatego
jako bezcenny kapitaá wymaga naszej uwagi i opieki. Trzeba o nie
dbaü. KaĪdego dnia. Bo kaĪdy dzieĔ jest inny i my równieĪ juĪ nie
jesteĞmy tacy sami. Komórki ciaáa ciągle siĊ regenerują, mnoĪą i giną,
czyli aktualizują. Nasze myĞli, wiedza i doĞwiadczenie takĪe siĊ zmie-
niają. MoĪe tego nie zauwaĪamy, ale tak jest. Nagle zaczyna nam siĊ
podobaü coĞ, na co dotąd nie zwracaliĞmy uwagi. CoĞ nam zasma-
kowaáo, chociaĪ wczeĞniej w ogóle tego nie lubiliĞmy. CoĞ, co widy-
waliĞmy codziennie, raptem odkrywamy, jakby pojawiáo siĊ wczoraj.
To jest dopiero przemiana. Nie trzeba jechaü na koniec Ğwiata, aby
odkrywaü nowe ȸ wystarczy inaczej spojrzeü na stare, które nas otacza
od lat. To jakby wejĞü w inny, równolegáy wymiar. Wystarczy coĞ
zmieniü w sobie, aby ludzie i Ğwiat dookoáa zaczĊli wydawaü siĊ inni ȸ
lepsi, piĊkniejsi, bardziej przyjaĨni. Nagáy báysk i to, co siĊ zdarzyáo,
ma wymiar Wielkiego Wybuchu, choü w naszym osobistym, indywi-
dualnym wymiarze.
PUK, PUK Ɇ STRACH PUKA DO DRZWI | 71

OsobiĞcie ĪyjĊ w rytmie dziennym. Mam kalendarz (wspomniany


juĪ Multiplaner) i planujĊ nawet na kilka miesiĊcy do przodu, ale ĪyjĊ
od obudzenia do zaĞniĊcia. Po zaĞniĊciu teĪ ĪyjĊ, i to nawet inten-
sywnie, sądząc po moich snach, ale
to Īycie fizyczne zamyka siĊ w cyklu
okoáo piĊtnastu godzin. Rano, kiedy
siĊ budzĊ, mówiĊ, Īe Īycie jest piĊkne,
i otwieram siĊ na to, co ten dzieĔ
przyniesie. „Otwieraü siĊ” rozumiem
dosyü prosto: jako poáączenie realiza-
cji tego, co zaplanowaáem, z elastyczną gotowoĞcią doĞwiadczenia
tego, czego nie planowaáem, a nawet sobie nie wyobraĪaáem. Wieczo-
rem zamykam dzieĔ podziĊkowaniem. Skáamaábym, gdybym powie-
dziaá, Īe robiĊ to z zegarmistrzowską precyzją i regularnie kaĪdego
dnia, czasami bowiem zapominam. Jednak przez caáy dzieĔ przecho-
wujĊ w sobie to przekonanie, Īe Īycie jest piĊkne, i przez to áatwiej
jest codziennie przypominaü sobie, Īe zawsze dam radĊ. No bo w piĊk-
nym Īyciu piĊknie poradzĊ sobie z tym, z czym bĊdĊ musiaá sobie
poradziü.
Zaufanie do samego siebie pozwala mi iĞü ȸ bez tego trudno zro-
biü krok do przodu. IĞü, potykaü siĊ i podnosiü. Czasami poleĪeü
i poczekaü, aĪ nabiorĊ siá, a jeĞli nie nabiorĊ, to poprosiü kogoĞ
o pomoc. Bo „dam radĊ” nie oznacza wcale, Īe wszystko zrobiĊ sam
ȸ to tylko oznacza, Īe znajdĊ rozwiązanie. Nierzadko jedynym roz-
wiązaniem, aby wyjĞü z Īyciowego doáka, jest poprosiü innych o pomoc.
Wojownik moĪe przecieĪ spaĞü z wysokiego konia. Tylko dzielni wo-
jownicy spadają. Tchórze nie wiedzą, co to upadek. Mówiá mi jeden
z moich goĞci, którzy odwiedzili mnie w ksiĊgarni, Īe jak bokser zosta-
nie trafiony miĊdzy oczy i padnie, to waĪne jest, czy gdy odzyska
przytomnoĞü, to jest gotów dalej walczyü. JeĞli tak, to bĊdzie z niego
jeszcze mistrz, ale jeĞli mówi, Īe chce do mamy i ma wszystkiego
72 | PE’NA MOC MO¿LIWO¥CI

dosyü, to raczej mistrza z niego nie da siĊ zrobiü. Jednak nawet ten,
co rwie siĊ do walki, nie moĪe zaprzeczyü prawom fizyki i natury
i potrzebuje odpoczynku, a czasami rekonwalescencji, aby jego spraw-
noĞü wróciáa do dobrej formy. Zatem po wyraĪeniu gotowoĞci do
dalszej walki moĪe spokojnie z pozycji dolnej horyzontalnej przyglą-
daü siĊ, jak jego rywal ĞwiĊtuje zwyciĊstwo. Dlatego bywa, Īe zanim
wyjdziemy z Īyciowego doáka, potrzebujemy czasu na poleĪenie w nim
i ogarniĊcie sytuacji, tego, co siĊ staáo, wyciągniĊcie wniosków, pomy-
Ğlenie o strategii wyjĞcia. Nie ma w tym nic záego. Nie zawsze moĪna
z pewnych Īyciowych sytuacji wyjĞü juĪ i natychmiast. Ale jeĞli
z czegoĞ nie moĪna wyjĞü, to jeszcze moĪna przez to przejĞü.
I to siĊ nazywa doĞwiadczanie Īycia. Czyli po prostu: Īycie

Ryzyko
Na ten temat wiem najmniej. Ale to, co wiem, wystarcza mi, aby je
zaakceptowaü. Wiem, Īe mogĊ przekraczaü granicĊ ryzyka do mo-
mentu, w którym mógábym przekroczyü granicĊ Īycia i bezpieczeĔ-
stwa. Z szacunkiem sáucham wypowiedzi tych podróĪników, którzy
potrafili przerwaü wyprawĊ i wycofaü siĊ z podniesioną gáową, widząc,
Īe za chwilĊ przekroczą granicĊ, którą ustalili (ze sobą samym) ȸ
granicĊ bezpieczeĔstwa. Wiem z pobytu w kasynie, Īe wprawdzie tam
nie ryzykuje siĊ bezpoĞredniej utraty Īycia, ale bardzo áatwo przekracza
siĊ ustalone limity finansowe. A potem juĪ przekracza siĊ wszystkie
limity i spada w przepaĞü klĊski. Dlatego granice ryzyka kaĪdy sam
sobie okreĞla i kaĪdy ma swoją wáasną miarĊ. Kiedy patrzymy na suk-
cesy biznesowe ludzi z pierwszych stron gazet, nie widzimy tych gra-
nic i nie wiemy, czy byli zmuszeni je przekroczyü. O tych, co odnieĞli
sukces, mówimy, Īe wykorzystali koniunkturĊ, znaleĨli niszĊ, wstrze-
lili siĊ w temat. O tych, co zbankrutowali, mówimy, Īe im siĊ nie
udaáo, ale to wiemy dopiero po fakcie, a nie w trakcie gry. Zdarzaáo mi
PUK, PUK Ɇ STRACH PUKA DO DRZWI | 73

siĊ w Īyciu przekraczaü niebezpieczne granice ȸ te, za którymi byáa


Ğmierü lub kalectwo. Nic mi siĊ nie staáo. Dzisiaj dziwiĊ siĊ, do czego
byáem zdolny, mając dwadzieĞcia lat mniej. Ale nie chciaábym, aby
moje dzieci miaáy podobne doĞwiadczenia. Tylko Īe to nic nie znaczy,
kaĪde bowiem pokolenie ma prawo do swoich eksperymentów.
Czasami mówiĊ, Īe dzieci nie moĪna powstrzymaü, moĪna tylko je
ostrzec ȸ a i tak zrobią po swojemu. Ja teĪ tak robiáem mimo ostrze-
ĪeĔ innych. Dzisiaj jestem bogatszy o historie, które mogĊ opowiadaü.
A ci, którzy ponieĞli powaĪne konsekwencje swoich decyzji, poza
historiami mają jeszcze trwaáy ubytek na zdrowiu. Czy mogli ponieĞü
to ryzyko i nie zrobiü sobie krzywdy? Nie mogli, bo gdyby mogli, to
by tak zrobili.
Z perspektywy wszystko wygląda inaczej, czasami o wiele wyraĨ-
niej i jaĞniej ȸ ale to z perspektywy. ĩycie równa siĊ ryzyko. Ryzyko
jest w kaĪdej naszej decyzji. Nawet nie zdajemy sobie sprawy, jak
pozornie báahe decyzje potrafią zadecydowaü o dalszym Īyciu naszym
i innych. Czasami wystĊpujĊ w programie pani ElĪbiety Jaworowicz
„Sprawa dla reportera”. Po wyjĞciu ze studia jestem najczĊĞciej przy-
bity. Mam wówczas dwie refleksje: jakie ja mam nudne, normalne,
proste Īycie oraz jak bardzo ludzie mogą mieü trudne, skompliko-
wane, przytáaczające problemy, na które nie zasáuĪyli, a które kaĪdemu
mogáyby siĊ zdarzyü. Jednak nie zdarzają siĊ kaĪdemu, lecz tej jed-
nej wybranej przez los osobie czy rodzinie. WiĊc chociaĪ teoretycznie
wszystko siĊ moĪe zdarzyü kaĪdemu, to jednak wszystko, co siĊ zda-
rza, przydarza siĊ konkretnym ludziom i nie ma to Īadnego przeáoĪe-
nia na nasze Īycie. Zatem nie ma co czytaü o wypadkach, utoniĊciach
i kleszczach. Ryzyko istnieje. MoĪna je ograniczaü, ale tak samo jak
warto mieü jakąĞ górną granicĊ, pewnie warto teĪ mieü dolną, poni-
Īej której juĪ czáowiek nie Īyje, tylko siĊ nieustannie boi i unika tego,
czego nie da siĊ przewidzieü, czyli wszystkiego. NiewaĪne, ile masz lat,
waĪne, ile lat przeĪyáeĞ ȸ ryzykując Ğwiadomie.
74 | PE’NA MOC MO¿LIWO¥CI

Decyzje
Moje decyzje są najlepsze, poniewaĪ są moje i biorĊ za nie odpowie-
dzialnoĞü. Do tych dobrych decyzji doszedáem dziĊki doĞwiadczeniu,
a doĞwiadczenie zdobyáem dziĊki záym decyzjom. JednakĪe jeĞli miaá-
bym przeĪyü Īycie jeszcze raz od początku, to wszystko bym zrobiá tak
samo. Tylko wiĊcej bym podróĪowaá, w podróĪy bowiem wszystko siĊ
wyostrza, lepiej poznaje siĊ siebie i innych. W podróĪy jest ryzyko i są
decyzje. Jest inaczej niĪ w znanym, codziennie oglądanym Ğwiecie.
Kiedy máody czáowiek chce jechaü w nieznane, to doroĞli czĊsto go
przestrzegają. DoroĞli wiedzą, co jest dla dzieci dobre, tak jak hodowca
wie, co jest dobre dla owcy. PrzecieĪ owcy nikt nie pyta. I dlatego wielu
rodziców hoduje sobie dzieci ȸ w optymalnych warunkach i na zbi-
lansowanej karmie, czasami w warunkach laboratoryjnych, czyli ste-
rylnych. Dzieci niewiele mogą powiedzieü, bo niby co? ĩe nie chcą
chodziü na chiĔski lub tenisa czy jeĞü wedáug koncepcji takiej albo
innej? Albo Īe i tak bĊdą siĊ zadawaü z tym spod czwórki, bo go lubią,
a konflikt tatusia z jego mamusią nie jest sprawą dziecka? Super-
niania wiedziaáa wszystko ȸ bo pewnie jest super matką i ojcem
w jednym i byü moĪe dáugo kiedyĞ siedziaáa na jeĪyku, na którym
miaáa oĞwiecenie. Wie, Īe ekspert zewnĊtrzny moĪe lepiej wiedzieü,
co dla dziecka jest dobre ȸ lepiej niĪ jego rodzice, no i pewnie lepiej
niĪ samo dziecko. Ja wiem, Īe trudno jest sáuchaü dzieci, wiem, Īe
trudno jest pomagaü im w budowaniu wáasnej autonomii, aby byáo
kiedyĞ jak najmniej zaleĪne od takich ekspertów, którzy wiedzą
wszystko. WiedzĊ to kiedyĞ miaáa wiedĨma (kobieta, która ma wiedzĊ),
ale teraz za wiedĨmy robią wáaĞnie eksperci ȸ ci dyplomowani i cer-
tyfikowani (to juĪ standard, Īe certyfikat trzeba mieü). Ja nie mam
Īadnego certyfikatu, dlatego siĊ wymądrzam. Jeden z moich niecer-
tyfikowanych mistrzów powiedziaá, Īe zaniepokoiáo go, jak jego peáno-
letnie dzieci po wyprowadzce do wielkiego miasta przestaáy do niego
dzwoniü ze swoimi problemami. Zaniepokoiáo go to, dlatego spytaá
PUK, PUK Ɇ STRACH PUKA DO DRZWI | 75

je, czy nie mają juĪ problemów. A one mu odpowiedziaáy, Īe oczywiĞcie


mają, i to sporo. Zapytaá wiĊc, dlaczego do niego nie dzwonią z tymi
problemami, na co one odparáy, Īe nie dzwonią, poniewaĪ nauczyá je,
jak siĊ rozwiązuje problemy, i teraz same to robią. Jest to dla mnie
kwintesencja mądrego wychowania. Tak samo jak dorosáa kura sama
znosi swoje jajka, tak od pewnego wieku (przyjąábym dwadzieĞcia
jeden lat) moĪna oczekiwaü, Īe dziecko-dorosáy weĨmie peáną odpo-
wiedzialnoĞü za swoje Īycie. I zacznie te swoje jajka znosiü.
Twoje decyzje, Twoja odpowiedzialnoĞü. To, Īe podjąáeĞ decyzjĊ,
poznasz po tym, Īe zaczynasz coĞ robiü ȸ dziaáaü, przemieszczaü siĊ
w jakąĞ stronĊ, nawet záą, ale o jakimĞ kierunku. Dopóki bijesz pianĊ,
znaczy to, Īe decyzja jeszcze nie zapadáa, wiĊc nie bij piany, bo z tego
zawsze jest jej tylko wiĊcej. GwoĨdzia gadaniem siĊ nie wbija, lecz
máotkiem, najczĊĞciej trzymanym w rĊku. Kiedy siĊ do kogoĞ dzwoni
w sprawach biznesowych, to czĊsto siĊ okazuje, Īe te waĪne i odpowie-
dzialne osoby są na spotkaniu, zebraniu albo szkoleniu. A poniewaĪ
sam wiele lat temu przeĪyáem epidemiĊ ciągáych zebraĔ i raportów
oraz zebraĔ po zebraniach w celu omówienia rzeczy juĪ raz omó-
wionych, to jest mi tak po prostu po ludzku szkoda tych ludzi. Jaką
niezwykáą radoĞü z Īycia musi mieü czáowiek, który aby wykonaü swoją
pracĊ, nie musi siĊ z nikim zbieraü na zebraniu. A do tego moĪe w spo-
sób namacalny dotknąü efektów tego, co zrobiá.
Kiedy idziesz, to siĊ przemieszczasz. Zawsze masz jedną nogĊ
w powietrzu, wiĊc teoretycznie jesteĞ niestabilny. Ale w ruchu tego nie
czuü. Dlatego waĪniejsze od stabilizowania siĊ w Īyciu jest wykony-
wanie kolejnych kroków, zatem jeĞli nie wiesz, co masz w Īyciu zrobiü,
to zrób cokolwiek (oczywiĞcie w zgodzie z obowiązującym prawem
i wszystkimi obowiązującymi normami).
Do psychologa ludzie przychodzą wáaĞnie po decyzje. On oczywi-
Ğcie nie moĪe im nic podpowiedzieü, moĪe jednak pomóc im dojĞü do
tych decyzji. TrochĊ inaczej jest na spotkaniu z mentorem, poniewaĪ
76 | PE’NA MOC MO¿LIWO¥CI

on dzieli siĊ swoimi doĞwiadczeniami. Na pytanie, co by zrobiá na


naszym miejscu, zapewne odpowie: „Nie wiem, co bym zrobiá na
twoim miejscu, ale mogĊ ci powiedzieü, co zrobiáem lub zrobiábym na
swoim miejscu”. Mentor mający duĪo Īyciowych doĞwiadczeĔ mógá
byü w podobnych sytuacjach, o które go pytamy. JednakĪe ostatecznie,
po wysáuchaniu róĪnych historii, które przydarzyáy siĊ róĪnym ludziom,
i tak kaĪdy sam musi podjąü decyzjĊ. W tej osobistej Īyciowej odpo-
wiedzialnoĞci najczĊĞciej pozostajemy samotni.

Zaangaĝowanie
ZaangaĪowanie jest tam, gdzie czujemy, Īe chcemy, a poĞwiĊcenie tam,
gdzie musimy. ProĞciej tego nie da siĊ ująü. Jedno sáowo czyni róĪ-
nicĊ ȸ zmienia podejĞcie i optykĊ. ZaangaĪowanie jest tam, gdzie jest
pasja. Tego nie uczą w szkoáach, tego uczy Īycie. Trudno siĊ anga-
Īowaü, nie przeĪywając róĪnych emocji, czasami wrĊcz caáej ich palety.
Ludzie marzą o Īyciu spokojnym, bezpiecznym, wygodnym, a nale-
Īaáoby marzyü o Īyciu zaangaĪowa-
nym. Takim peánoetatowym, a nie
sezonowym. Jeden z moich mento-
rów mówi, Īe czasami trzeba wejĞü
w Īyciowy ogieĔ, i ja siĊ z nim zga-
dzam, co nie zmienia faktu, iĪ nie
budzĊ siĊ rano i nie marzĊ o tym, Īe to moĪe juĪ dziĞ. Dlatego lubiáem
to üwiczenie z „fire walk”, czyli chodzenie po rozĪarzonych wĊglach.
Tam trudno nie byü zaangaĪowanym i przejĞü trochĊ, do poáowy. Tam
trzeba doĞwiadczyü wszystkich faz odwagi: i zaufania do samego sie-
bie, i gotowoĞci do poniesienia ryzyka poparzenia, i decyzji o zrobie-
niu pierwszego kroku, i zaangaĪowania w przejĞcie. Chodzenie po
wĊglach to metafora Īycia. To, Īe inni wczeĞniej przeszli, nie zmienia
faktu, Īe kaĪda nastĊpna osoba musi siĊ zmierzyü ze swoim strachem.
PUK, PUK Ɇ STRACH PUKA DO DRZWI | 77

To, Īe inni mówią: „IdĨ, dasz radĊ”, nie zwalnia nas z wáasnej osta-
tecznej decyzji o wejĞciu w Īar. Z wielką uwaĪnoĞcią i podziwem
patrzyáem na ludzi, którzy pokonywali w sobie zwierzĊcy strach przed
Īywioáem. CzĊsto zaskakiwaáo mnie to, Īe osoby brylujące w towa-
rzystwie, których wszĊdzie byáo peáno i które miaáy peáne usta mądro-
Ğci, miĊkáy i czasami nawet wycofywaáy siĊ przed próbą ognia, nato-
miast te ciche, niepozorne, wrĊcz niezauwaĪane w zespole wchodziáy
z podniesioną gáową i strachem w oczach, a potem juĪ nigdy nie byáy
takie jak przed tą próbą. Ci, którzy nie przeszli, táumaczyli to nie-
chĊcią i niewiarą w takie szamaĔskie eksperymenty. PrawdĊ wiĊc
mówiá Albert Camus, Īe „zawsze siĊ znajdzie filozofia do braku
odwagi”.
Im bardziej chcemy wszystko kontrolowaü, sprawdzaü, oceniaü,
tym trudniej w peáni siĊ zaangaĪowaü. To tak, jak z wejĞciem do
zimnej wody: jedynym sposobem na zrobienie tego jest po prostu do
niej wejĞü ȸ aĪ po czubek gáowy. MoĪemy siĊ oczywiĞcie jakoĞ przy-
gotowaü, zahartowaü, ale samo doĞwiadczenie speáni siĊ dopiero po
wejĞciu. Z ciekawoĞcią przyjmujĊ wspóáczesne podejĞcie na przykáad
do związków: ludzie Īyją bez legalizacji, czyli de facto bez peánego
zaangaĪowania ȸ trochĊ na próbĊ, trochĊ dla minimalizacji ryzyka,
Īe to jednak nie ten partner czy partnerka. Tak na póá etatu. MoĪe
jestem staroĞwiecki, ale uwaĪam, Īe miáoĞü nie jest póáetatowa.
MiáoĞü jest stanem zaangaĪowania uczucia na sto procent, wiĊc dla-
czego legalizacja ma ją zabiü? To, Īe ludzie po symbolicznym „biorĊ
sobie ciebie za ĪonĊ/mĊĪa” mogą zmniejszyü swój poziom zaangaĪo-
wania w związek, nie oznacza, Īe to jest reguáa. To zaleĪy od kaĪdego
indywidualnie. Na pewno deklaracja Ğlubna nie zabija miáoĞci. Zatem
w wielu momentach Īycia powstrzymujemy peáne zaangaĪowanie,
co wedáug mnie nie pozwala dopeániü siĊ naszej Īyciowej odwadze.
Brakuje tego czwartego elementu ȸ wrĊcz najistotniejszego bo:

ODWAGA = ZAANGAĩOWANIE
78 | PE’NA MOC MO¿LIWO¥CI

Nie ma odwagi bez zaangaĪowania. Jest póáodwaga. Jest próba


zbliĪenia siĊ i dotkniĊcia odwagi. Tak jak nad ĞcieĪką ognia sprawdza
siĊ rĊką, czy jest gorąco ȸ jest, tylko Īe rĊkĊ trzymamy dwadzieĞcia
centymetrów nad ogniem, a bosa stopa ma wejĞü w bezpoĞredni zaan-
gaĪowany kontakt z rozĪarzonymi wĊglami. Nie moĪna przejĞü po
ogniu, nie angaĪując siĊ w to doĞwiadczenie. Albo inaczej: moĪna
przejĞü bez zaangaĪowania, ale z bardzo duĪym ryzykiem poparzenia.
AngaĪując siĊ, teĪ moĪna siĊ poparzyü, wiĊc ryzyko istnieje zawsze,
ale tym, co wyróĪnia te dwa poziomy doĞwiadczenia, jest Ğwiado-
moĞü i uwaĪnoĞü wchodzącego. A to, jak wspominaáem, jest miarą
mądrego Īycia.
A Ty jaką masz podrĊczną wymówkĊ od nieangaĪowania siĊ
w sytuacje, w które musisz wejĞü, a które są peáne niebezpiecznego
Īaru?
Rozdziaï 6.

Pasja rodzi profesjonalizm

Pasja rodzi profesjonalizm, profesjonalizm daje jakoĞü, a jakoĞü to


luksus ȸ nie wiem, kto jest autorem tych sáów. MoĪe usáyszaáem je
w jakiejĞ rozmowie, a moĪe przeczytaáem w jakiejĞ publikacji. Trudno
mi sobie przypomnieü moment, w którym staáem siĊ ich Ğwiadom,
ale wywaráy na mnie tak duĪy wpáyw, Īe chĊtnie siĊ nimi dzielĊ
z innymi ludĨmi.
Pasja rodzi profesjonalizm. Kiedy
bowiem coĞ robimy z pasją, staramy
siĊ zrobiü to najlepiej jak potrafimy.
Dla samych siebie. Dla osobistej sa-
tysfakcji.
Profesjonalizm daje jakoĞü. To zna-
czy, Īe im lepiej coĞ robimy, tym lep-
szą jakoĞü uzyskujemy. Profesjonalizm to proces, a nie punkt doce-
lowy. Trudno okreĞliü, w którym miejscu stajemy siĊ profesjonali-
stami. MyĞlĊ, Īe najwiĊkszymi profesjonalistami są amatorzy, czyli
miáoĞnicy tego, co robią ȸ ci, którzy nie robią tego dla pieniĊdzy.
CzĊsto o profesjonalizmie mówimy, mając na myĞli zawodowców,
czyli osoby czerpiące korzyĞci finansowe ze swojej pracy ȸ i wyáącz-
nie dla tych korzyĞci podnoszące swój profesjonalizm. Dla mnie naj-
wiĊkszym profesjonalistą jest amator, który robiáby to, co robi, nawet
wtedy, gdyby nikt mu za to nie páaciá.
JakoĞü to luksus w dzisiejszych czasach. W Ğwiecie szybko rotują-
cych dóbr trudno mówiü o jakoĞci ȸ ona zabiáaby rozwój. Wszystko
80 | PE’NA MOC MO¿LIWO¥CI

ma siĊ zmieniaü i pomnaĪaü w postĊpie geometrycznym. W latach


osiemdziesiątych samochody pewnej znanej marki przejeĪdĪaáy póá-
tora miliona kilometrów, dzisiaj natomiast psują siĊ tak samo jak
wszystkie inne, a to, Īe uznajemy je za luksusowe, nie jest juĪ kwe-
stią jakoĞci, lecz marketingu. To, co kupujemy, juĪ jest stare, poniewaĪ
producent ma nowe w oczekiwaniu na kolejny debiut ȸ i za miesiąc
poczujemy ten nieprzyjemny stan posiadania czegoĞ, co naleĪaáoby
juĪ upgrade’owaü. Bo wszystko siĊ bez przerwy aktualizuje, choü nie
znaczy to, Īe jest lepszej jakoĞci ȸ jest inne i w nieskoĔczonoĞü dąĪące
do prostoty i wygody, co teraz nazywamy intuicyjnoĞcią. A co z jako-
Ğcią? Nie jest potrzebna, bo to produkty na krótki czas uĪytkowania.
A co z pasją?
Zacznijmy od pasji. Kiedy byáem dzieckiem, mama czasami mó-
wiáa do mnie: „Ty byĞ siĊ, Jacusiu, zacząá czymĞ interesowaü”. Wtedy
siadaáem przy biurku, patrzyáem na ĞcianĊ przed sobą i myĞlaáem:
„Czym ja bym siĊ zacząá interesowaü?”. I nic mi nie przychodziáo do
gáowy. Bo rybki juĪ miaáem, chomika teĪ, nawet kanarka. Na psa nie
byáo zgody i wiedziaáem, Īe nie bĊdzie. Ale czy mieü psa to pasja albo
hobby? Nawet dzisiaj nie mógábym powiedzieü z czystym sumieniem,
Īe moją pasją jest na przykáad podróĪowanie. Bo podróĪnikiem nie
jestem, lecz raczej okolicznoĞciowym poszukiwaczem inspiracji
w podróĪach i bliĪej mi do turysty niĪ do globtrotera. Zbieraáem
znaczki, ale przestaáem, robiáem zdjĊcia, ale skoĔczyáem na kobiecych
aktach. Nie dlatego, Īe osiągnąáem mistrzostwo albo zakazaáa mi takiej
fotografii Īona, ale dlatego, Īe sprzedaáem aparat, aby dokoĔczyü
budowĊ domu. W czasach, kiedy budowaáem dom, za równowartoĞü
mojego aparatu moĪna byáo zbudowaü caáe piĊtro. I tak teĪ zrobi-
áem. Potem nigdy juĪ nie wróciáem do fotografii artystycznej. Zatem
pasji nie miaáem.
Pewnego razu po szkoleniu, wracając do domu, podwoziáem jed-
nego z uczestników. W takiej luĨnej samochodowej pogawĊdce nagle
PASJA RODZI PROFESJONALIZM | 81

zadaá mi pytanie o pasjĊ. Nie byáoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby


nie szczególny sposób podejĞcia do tematu pasji. Rozmówca zapytaá:
„Jacek, ty chyba duĪo pracujesz?”. To byáy czasy, kiedy byáem pra-
wie pracoholikiem, wiĊc odpowiedĨ byáa oczywista, ale spytaáem go,
dlaczego mnie o to pyta. Powiedziaá: „Wiesz, bo tak myĞlĊ, Īe inteli-
gentny i wyksztaácony czáowiek nie moĪe Īyü samą pracą, musi mieü
równieĪ jakąĞ pasjĊ. Jaką, Jacku, ty masz pasjĊ?”. Ratunku ȸ pomy-
Ğlaáem. A poczuáem siĊ, jakbym nagle zatrzasnąá siĊ w windzie, która
ruszyáa w dóá, czyli do przeszáoĞci i pytaĔ mojej mamy o zaintereso-
wania. W gáowie miaáem wirówkĊ, a w niej dwa sáowa: „inteligentny”
i „wyksztaácony”. PrzecieĪ ja speániam te kryteria. To jaką ja mam,
do cholery, pasjĊ. PracĊ? Nie, to niemoĪliwe, bo sam powtarzam, Īe
pasja to to, na co siĊ wydaje pieniądze, a nie to, na czym siĊ je zarabia.
Czy praca moĪe byü pasją? Niektórzy mówią, Īe tak mają, ale u mnie
zawsze byáo poczucie, Īe coĞ siĊ robi z pasją, ale równieĪ pasjĊ siĊ
posiada ȸ i to są dwie róĪne aktywnoĞci. To pytanie mojego rozmówcy
gnĊbiáo mnie jeszcze przez wiele dni. W koĔcu odpuĞciáo. Takim zda-
niem moĪna zmanipulowaü kaĪdego, a potem zaproponowaü mu
pakiet startowy dowolnej pasji, na przykáad komplet znaczków ze
sáoniem ȸ kaĪdy by je wziąá, byle tylko nie zostaü posądzonym o brak
pasji. NaleĪaáoby jeszcze dodaü, Īe znaczki to pasja ludzi wybitnie
inteligentnych i nietuzinkowych. MoĪe mój rozmówca miaá zamiar
mi coĞ sprzedaü, ale na pewno osiągnąá to, Īe zostawiá mi w gáowie
na kolejne lata owo niewinne pytanie: „Jacku, jaką ty masz pasjĊ?”.
Ja nie mam pasji. Do dzisiaj. Wszystkim, którzy cierpią z powodu
braku pasji, pragnĊ powiedzieü, Īe to nic záego. ĩe moĪna mieü sáo-
miany zapaá, jak mawiają czĊsto rodzice. MoĪna mieü trzydzieĞci pasji
przez trzydzieĞci lat, nawet po jednej na rok, a nie jedną od dzieciĔ-
stwa do staroĞci. Mnie oczywiĞcie imponują takie osoby jak Robert
Kubica. Wiedziaá od dziecka, czego chce, jednak gdyby jego rodzice mu
nie pomogli w realizacji tej wizji, czyli pasji, to pewnie nie mógáby
82 | PE’NA MOC MO¿LIWO¥CI

doĞwiadczyü jeĪdĪenia w Formule 1, choü fakt faktem, Īe sam jest


uparty i zdeterminowany. Dzieci mają wiele pasji ȸ czasami takich
jednodniówek, niekiedy sezonowych, jak zbieranie kart piákarskich,
a bywa teĪ, Īe dáuĪszych, jak uprawianie jakiejĞ dyscypliny sportu.
Rodzice czĊsto oczekują niebywaáej wrĊcz dojrzaáoĞci w podejĞciu do
pasji i dziwią siĊ lub irytują, gdy siĊ okazuje, Īe ostatnia pasja juĪ siĊ
zdezaktualizowaáa. Nazywają to sáomianym zapaáem. Ale trudno prze-
cieĪ oczekiwaü, by máody czáowiek (niemáody równieĪ) wiedziaá, czego
chce, jeĞli nie popróbuje kilku rzeczy, które wydają mu siĊ intere-
sujące. To jak z dzieümi na plaĪy: budują z piasku zamek, z wieĪami
i fosami, misternie obáoĪony kamyczkami i muszelkami, a potem
z dziką radoĞcią wskakują na niego, krzycząc z radoĞci. Rodzice,
z tym swoim szczególnym uwielbieniem oceniania, pytają: „No i dla-
czego go burzysz? Taki piĊkny zamek. To po co go budowaáeĞ?”. No
wáaĞnie po to: aby go zburzyü ȸ aby doĞwiadczyü burzenia i budowa-
nia, i burzenia. Z pasjami jest podobnie: kupujemy sprzĊt, toczek, buty,
bacik i nasze dziecko zaczyna jeĨdziü konno. A po wakacjach juĪ nie
chce. Wtedy kupujemy kimono, bo bĊdzie chodziü na karate. A po póá
roku juĪ nie chce. Potem bĊdzie graü w piákĊ. I tak dalej. Czy jest w tym
coĞ záego? Ja nic takiego nie widzĊ. MoĪe siedemnasta pasja bĊdzie
tą, która przyniesie najwiĊkszą satysfakcjĊ. A moĪe nie bĊdzie.
KiedyĞ przyszedá do mojej ksiĊ-
garni pewien máody czáowiek. Pisząc
„máody”, na ogóá mam na myĞli ludzi
przed trzydziestką. To nie znaczy, Īe
potem są starzy, wszak wielokrotnie
siĊ mówi na przykáad: „Taki máody
czáowiek, zginąá, mając piĊüdziesiąt lat…”. Ale ci przed trzydziestką
wydają mi siĊ máodzi, poniewaĪ są w takim przejĞciowym okresie
Īycia ȸ pomiĊdzy dzieckiem na utrzymaniu rodziców a dorosáym
mającym na utrzymaniu swoje dzieci. Pisząc „máody”, mam na myĞli
PASJA RODZI PROFESJONALIZM | 83

perspektywĊ widzenia swojego Īycia, a nie stan ducha. Jestem prze-


konany, Īe dusza nigdy siĊ nie starzeje i moĪna byü máodym do Ğmierci.
OtóĪ ten máody czáowiek poprosiá mnie, bym poleciá mu ksiąĪkĊ,
z której dowiedziaáby siĊ wszystkiego o swoich mocnych i sáabych
stronach. Spytaáem, dlaczego chce to wiedzieü. Powiedziaá, Īe nie chce
zmarnowaü dwudziestu lat po to, aby odkryü, iĪ praca, którą wykonuje,
nie jest tą, którą powinien wykonywaü ȸ czyli nie chce okoáo czter-
dziestki zdaü sobie sprawy, Īe zmarnowaá dwadzieĞcia lat na poszu-
kiwania tego, co jest dla niego najlepsze.
Powiedziaáem mu, Īe nawet gdybym taką ksiąĪkĊ miaá (a okazaáo
siĊ, Īe mam), to tak naprawdĊ caáa ta koncepcja sáabych i mocnych
stron jest mocno naciągana, czyli, mówiąc wprost, wedáug mnie maáo
istotna z perspektywy Īycia jednostki. Czáowiek moim zdaniem, i to
kaĪdy, jest predysponowany do robienia bardzo róĪnych rzeczy
w Īyciu. OczywiĞcie, Īe nie wszyscy bĊdą Ğwiatowej sáawy Ğpiewakami
czy malarzami, ale wyáączając kilka skrajnych talentów artystycznych,
reszta jest do nauczenia. JeĞli ktoĞ taki ewidentny talent ma, to na
ogóá do wieku dwudziestu paru lat juĪ zdąĪyá go odkryü. Czy w Īyciu
naleĪy robiü zawodowo to, co wynika z talentu, czy potraktowaü te
umiejĊtnoĞci jako przyczynek do rozwoju pasji ȸ to kwestia indywi-
dualnej decyzji. Znam ludzi, którzy piĊknie Ğpiewają, ale zarabiają
pracą w banku i nie widzą w tym Īadnej sprzecznoĞci. Nasze mocne
i sáabe strony moĪemy poznaü w peáni tylko w ekstremalnych Īycio-
wych sytuacjach ȸ gdy charakter i instynkty muszą poradziü sobie
ze skrajnie trudną sytuacją. Wtedy wychodzi z nas to, czego mogliĞmy
siĊ nie spodziewaü: wielkie bohaterstwo lub wrĊcz przeciwnie ȸ
totalna klapa, zaáamanie, poraĪka. Dlatego wdziĊczny jestem za to,
Īe nie ĪyjĊ w czasie wojny i nie muszĊ przejĞü tej próby charakteru,
która boleĞnie by mnie obnaĪyáa ȸ przed innymi i przed samym sobą.
Testy profesjonalne robiáem i wiem, co tam wychodzi. Opis mojej oso-
bowoĞci i moich predyspozycji zajmuje kilkadziesiąt stron. I co z tego
84 | PE’NA MOC MO¿LIWO¥CI

wynika? Intuicyjnie wiedziaáem to juĪ trzydzieĞci lat temu, zanim te


testy powstaáy. Ale czy mógábym teraz zmieniü branĪĊ, robiü coĞ innego,
wejĞü w inną rolĊ spoáeczną i zawodową? Mógábym. Usáyszaáem od
kolegi takie zdanie: „Robiü to, co potrafisz, to nic specjalnego”. KaĪdy
to moĪe. Zacznij robiü coĞ, na czym siĊ zupeánie nie znasz i musisz
siĊ wszystkiego nauczyü od początku. Mój kolega postanowiá zająü siĊ
branĪą kosmetyczną, nie mając o niej zielonego pojĊcia. Po dwóch
latach mówi, Īe moĪe prowadziü wykáady na temat przenikania tlenu
przez skórĊ, i to dla specjalistów z branĪy kosmetycznej, a nawet dla
lekarzy.
A co to w ogóle oznacza „mieü sáabe strony”? Do czego sáabe?
Od czego sáabsze? KaĪdy jest, jaki jest, i chociaĪ potocznie mówi siĊ
o tych stronach, wedáug mnie jest to coĞ bardzo ograniczającego roz-
wój Īyciowy, poszukiwanie i doĞwiadczanie. Wydawaáo mi siĊ kiedyĞ,
Īe jeĞli juĪ siĊ ma jakieĞ sáabe strony, to nie naleĪy ich zmieniaü,
tylko skoncentrowaü siĊ na tych silnych, aby wykorzystaü caáy swój
potencjaá z wiĊkszą mocą. Dzisiaj juĪ tak nie myĞlĊ. MoĪe wáaĞnie
naleĪy robiü coĞ, czego byĞmy siĊ po sobie w ogóle nie spodziewali.
MoĪe dotaráo do mnie po wielu latach, Īe szufladkowanie i specjali-
zacja to element atomizacji wspóáczesnego Ğwiata i Īyjących w nim
ludzi. KaĪdy krąĪy po swojej orbicie, perfekcyjnie, wedáug trajektorii
dla niego dobranej. Wszystko wyliczone i wymierzone. Zero miejsca
na wáasną inwencjĊ i eksperymenty. Od punktu do punktu konse-
kwentnie i beznamiĊtnie. Chyba zacząáem siĊ buntowaü przeciwko
mierzeniu bananów i sprawdzaniu, czy speániają normy. Chyba wku-
rzają mnie jednakowe jabáka, pomidory czy kapusty na póákach w mar-
kecie. PamiĊtam, Īe pomidory na krzaczkach u mojego dziadka miaáy
róĪne ksztaáty i byáy róĪnej wielkoĞci ȸ ale byáy smaczne. A te wyrów-
nane pomidory nie pachną i nie smakują. MoĪe tak samo zaczynam
patrzeü na siebie i na czáowieka w ogóle. Dlaczego ma odkrywaü swoje
mocne strony? Aby byü najlepszy w tym, co robi. A dlaczego ma byü
PASJA RODZI PROFESJONALIZM | 85

najlepszy? Czyli jaki? A pasjĊ teĪ powinien mieü taką, jaka jest zgodna
z jego osobowoĞcią zbadaną przez kolejny test? A jak chce robiü coĞ,
co jest wbrew tej osobowoĞci? To moĪe czy nie?
Dlatego wszystkim máodym ludziom na pytanie, co mają w Īyciu
robiü, czy koĔczyü takie czy inne studia, kontynuowaü czy przerywaü,
zmieniaü bardzo czy tylko trochĊ, pragnĊ odpowiedzieü, Īe nie wiem.
ĩycie pozostaje tajemnicą aĪ do Ğmierci. Losy ludzi potrafią byü bar-
dzo zawiáe i pogmatwane. Fascynujące, ale i dramatyczne. Peáne
nagáych zwrotów lub wrĊcz odwrotnie. Ale nigdy nie przestaną byü
tajemnicą ȸ taką, którą odkrywa siĊ kaĪdego dnia. Sprawdza jak
w pokerze. Czasami blefuje. I czasami nawet z kiepskimi kartami
wygrywa. Gdyby mi ktoĞ powiedziaá w momencie, kiedy zdaáem ze
Ğwietnym wynikiem na wydziaá weterynaryjny, Īe ostatecznie zostanĊ
psychologiem, to bym siĊ rozeĞmiaá. A to, Īe bĊdĊ prowadziá wykáady,
czuáa tylko moja polonistka. Kiedy odnosiáem sukcesy w branĪy rekla-
mowej i pochwaliáem siĊ tym na spotkaniu mojej klasy z liceum, to
ona powiedziaáa: „Jacku, rozczarowaáeĞ mnie, bo ja zawsze ciebie
widziaáam za katedrą”. I proszĊ, ostatecznie siĊ tam znalazáem. Ale ile
po drodze byáo zwrotów, wzlotów, upadków i nagáych olĞnieĔ ȸ to
wiemy tylko ja i mój Anioá StróĪ. A jeĞli o Anioáa StróĪa chodzi, to co
do jego obecnoĞci nie mam wątpliwoĞci. Kilka razy w Īyciu pociągnąá
mnie za rĊkaw i dziĊki temu obudziáem siĊ z niebezpiecznego letargu,
a nawet ze Ğmiertelnie (w znaczeniu dosáownym) groĨnej sytuacji. Ale
jeĞli nie wierzysz w anioáy, to tego nie zrozumiesz.
Kiedy mówiĊ, Īe pasja rodzi profesjonalizm, nie mam na myĞli
posiadania hobby; mam na myĞli Īycie z pasją. Sáowo „pasja”, podob-
nie jak „profesjonalizm”, nic nie znaczy. Jest podobne do páynącego
prądu ȸ on teĪ jest nic nie znaczący. Dopóki oczywiĞcie nie kopnie
kogoĞ lub nie zaĞwieci ulicznych latarni ȸ wtedy widzimy jego dzia-
áanie. Ale prąd sam w sobie jest nijaki, bezksztaátny, obojĊtny. I tak
samo jest ze sáowami „profesjonalizm”, „jakoĞü”, „pasja”. Te dwa
86 | PE’NA MOC MO¿LIWO¥CI

pierwsze wrĊcz siĊ zdewaluowaáy. Dzisiaj wszystko jest bowiem pro-


fesjonalne (a przynajmniej tak siĊ wszyscy chwalą, Īe jest): obsáuga,
sprzedaĪ, zarządzanie, usáuga itd. Pasja jest blisko spokrewniona
z zaangaĪowaniem, ale zaangaĪowanie równieĪ jest jak prąd ȸ bez
widocznych efektów trudno je zmierzyü i uchwyciü.
Kiedy mój syn chodziá do przedszkola, zawoziáem go tam na sku-
terze, a potem jechaáem do jedynego punktu w mojej dzielnicy, w któ-
rym o dziewiątej rano moĪna byáo wypiü kawĊ. Parkowaáem skuter
(maáa vespa, piĊüdziesiątka), zdejmo-
waáem kask i wchodziáem do prze-
szklonej kawiarni. Wszystkie te moje
operacje widziaáa kobieta stojąca przy
automacie z kawą. Mówiáem „dzieĔ
dobry”, na pytanie „co podaü?” odpo-
wiadaáem „latte z amaretto poproszĊ”,
páaciáem dziesiĊü záotych i wypijaáem kawĊ, rozkoszując siĊ ciszą
i początkiem dnia. NastĊpnego dnia po odwiezieniu syna jechaáem
w to samo miejsce, parkowaáem skuter, wchodziáem do kawiarni,
zamawiaáem latte z amaretto, a potem páaciáem i… I nastĊpnego dnia,
i jeszcze przez kilka miesiĊcy do wakacji scenariusz wyglądaá tak
samo. W poáowie czerwca, a wiĊc po okoáo czterdziestej wizycie w tej
kawiarni, kobieta po moim „dzieĔ dobry” pytaáa „latte z amaretto,
tak?” ȸ i to byá wielki przeáom w obsáudze mnie jako klienta, ponie-
waĪ nie musiaáem juĪ nic mówiü poza „tak”. Gdyby nie nadeszáy waka-
cje, to moĪe byĞmy siĊ nawet zaprzyjaĨnili i poznali swoje imiona,
ale niestety przedszkole siĊ skoĔczyáo. Czasami ludzie mnie pytają,
dlaczego lubiĊ jeĨdziü na poáudnie Europy, na przykáad do Chorwacji.
OtóĪ wáaĞnie dlatego, Īe gdybym podjechaá na skuterze do kawiarni
w, powiedzmy, Rovinj, to juĪ trzeciego, a moĪe nawet drugiego dnia
kelner wiedziaáby, co zamówiĊ, a kolejnego dnia pewnie laáby mi tĊ
kawĊ do szklanki w momencie, kiedy by zobaczyá, Īe parkujĊ skuter.
PASJA RODZI PROFESJONALIZM | 87

Dla mnie to jest wáaĞnie jakoĞü, która wynika z profesjonalizmu. A on


wynika z pasji ȸ z tego, Īe moĪna w Īyciu robiü wszystko, niekoniecz-
nie za wielkie pieniądze, i w tym, co siĊ robi, osiągnąü mistrzostwo
profesjonalizmu ȸ mistrzostwo wynikające z pasji. Czasami sáyszĊ,
Īe gdzieĞ jest niska jakoĞü obsáugi, bo tam maáo páacą. A jakie to ma
znaczenie, ile páacą? JeĞli tak podejdziemy do Īycia, to po pierwsze
na kaĪde swoje zachowanie bĊdziemy musieli mieü jakąĞ cenĊ, a po
drugie staniemy siĊ niewolnikami cennika. „Tego nie zrobiĊ, bo mi
za to nikt nie páaci”. UĞmiech chyba nie jest w cenniku uwzglĊdniony.
Dlatego ludzie coraz lepiej znają ceny, a do tego mogą je porównywaü
przez korzystanie z narzĊdzi internetowych, ale coraz mniej znają
wartoĞü. A pewne rzeczy w Īyciu są bezcenne. JeĞli chodzi o profesjo-
nalizm miejsc, w których bywam, to zawsze sprawdzam, czy w toa-
lecie ze znaczkiem „dla niepeánosprawnych” znajduje siĊ wieszak,
a przynajmniej kawaáek gwoĨdzia robiącego za haczyk, na którym
moĪna powiesiü kurtkĊ czy marynarkĊ. To drobne udogodnienie bar-
dzo podnosi jakoĞü korzystania z toalety ȸ mnie o dwieĞcie procent,
a czáowiekowi na wózku zapewne o tysiąc. Z moich obserwacji wynika,
Īe nawet w luksusowych hotelach, w których wszystko samo leci, spáu-
kuje siĊ i suszy, wieszaków moĪe nie byü. Nikt ich tam nie zaplanowaá,
bo moĪe nie miaá pasji w odkrywaniu potrzeb ludzi, którzy bĊdą z tego
miejsca korzystali, dlatego jakoĞü nie poszáa w parze z duĪymi pie-
niĊdzmi wydanymi na wystrój wnĊtrza i róĪyczki w wazonie. ProszĊ
mi uwierzyü, Īe haczyk jest bliĪej jakoĞci niĪ wszystkie dodatki, pach-
nideáka, mydeáka czy koszyczek z muszelkami z Morza ĝródziemnego.
ĩycie z pasją przynosi najwiĊksze korzyĞci temu, kto Īyje z pasją.
PoĞrednio inni teĪ z tego korzystają.
Kiedy w lutym 2012 roku padáa wysoka wygrana, okoáo bodajĪe
32 milionów záotych, dowiedziaáem siĊ o tym, leĪąc na áóĪku podczas
zabiegu z tak zwanego pola magnetycznego. Wpadáa kobieta i krzyk-
nĊáa: „KtoĞ wygraá 32 miliony záotych!”. Na to jedna z pielĊgniarek
88 | PE’NA MOC MO¿LIWO¥CI

ze smutkiem westchnĊáa: „Szkoda, Īe nie ja, bo juĪ by mnie tutaj nie


byáo”. Jako czáowiek refleksyjny, a do tego mający czas, bo zabieg
trwaá, pomyĞlaáem: „Gdzie ja bym byá, gdybym wygraá tyle milionów?”.
Druga refleksja byáa taka: „Ile z tych osób, które pomagają mi codzien-
nie i które zawodowo związaáy siĊ z rehabilitacją, rzuciáoby tĊ pracĊ,
mając takie pieniądze? A ile by nadal pomagaáo ludziom?”. Tego nie
wiem, ale tam, gdzie byáem, jakoĞü obsáugi jest na najwyĪszym Ğwia-
towym poziomie, wiĊc mógábym byü mile zaskoczony wynikiem takiego
eksperymentu. Co do pytania, gdzie ja bym byá, to mam prostszą sytu-
acjĊ, bo wiem gdzie: byábym tu, gdzie jestem. W moim Īyciu niewiele
by siĊ zmieniáo po otrzymaniu takich pieniĊdzy. Jestem tu, gdzie chcĊ
byü, i robiĊ to, co chcĊ robiü, i pieniądze by mi nic nie uáatwiáy. A moĪe
wrĊcz utrudniáyby dotychczasowe Īycie, wprowadzając ogromny zamĊt
do mojego umysáu i do umysáów moich bliskich. MoĪe to teĪ kwe-
stia wieku, a moĪe takich mistrzów jak David Neenan, który powta-
rza, Īe obfitoĞü to stan umysáu, a nie portfela. Wiem, Īe pieniądze
szczĊĞcia nie dają, i bardziej sensownie jest powiedzieü, Īe to szczĊĞcie
daje pieniądze ȸ czyli Īe ludzie robiący z pasją to, co robią, wczeĞniej
czy póĨniej cieszą siĊ przypáywem pieniĊdzy. JednakĪe na ogóá one
same w sobie nie są dla nich Ĩródáem satysfakcji i jak juĪ siĊ pojawią,
to sáuĪą do rozwijania tego, co ktoĞ robi, a nie do konsumowania.
Na szczĊĞcie ja nie gram w Īadne gry losowe, wiĊc raczej nie zostanĊ
poddany takiej próbie.
Czy moĪna robiü coĞ z pasją, mając piĊtnaĞcie lat? MoĪe to teĪ
przychodzi z wiekiem? Tego nie wiem, bo nie pamiĊtam juĪ, jak to
byáo, gdy miaáem tyle lat. Na pewno „intuicyjne” pokolenie wi-fi ma
mniej cierpliwoĞci, choü to wcale nie oznacza, Īe naleĪący doĔ ludzie
tego, co robią, nie robią z pasją i zaangaĪowaniem. CzĊsto dáugo szu-
kamy czegoĞ, w co moĪemy wáoĪyü caáe swoje serce. Pewnie im wiĊ-
cej i czĊĞciej coĞ robimy, tym bardziej potrafimy siĊ w to zaangaĪo-
waü. JeĞlibyĞmy systematycznie, w skupieniu, z uwagą obierali sto
PASJA RODZI PROFESJONALIZM | 89

kilogramów ziemniaków dziennie, to pewnie osiągnĊlibyĞmy coĞ zbli-


Īonego do stanu speánienia. Obawiam siĊ, Īe kluczem do pasji jest
poczucie sensu tego, co robimy ȸ sensu indywidualnego, kiedy siĊ
jest máodym, i w wymiarze szerszym, spoáecznym, kiedy siĊ jest juĪ
w wieku, w którym frajdĊ sprawia nie tylko branie od Īycia i ludzi,
ale równieĪ dawanie innym. Sensu wynikającego z poczucia spraw-
stwa, czyli z poáączenia myĞli, dziaáania i wyniku tego dziaáania.
PamiĊtam, jak sam mówiáem, Īe ten czy inny szkolny przedmiot
jest gáupi i do niczego niepotrzebny, wiĊc bez sensu jest siĊ go uczyü.
Po latach niektóre z tych przedmiotów wróciáy do mnie w sytuacjach,
kiedy potrzebowaáem wiedzy wáaĞnie z zakresu na przykáad logiki
czy matematyki. Mój syn pracowaá podczas wakacji w magazynie.
Gáównie jeĨdziá wózkiem i ustawiaá palety. To nie byáo jego marzenie.
MoĪna powiedzieü, Īe tak wyszáo. Nudna, nierozwojowa robota na
wakacje, po której nie zostanie ani Ğladu w pamiĊci. Jednak kiedy
juĪ po maturze rozpoczynaá pracĊ w znanej sieci gastronomicznej,
okazaáo siĊ, Īe doĞwiadczenie z magazynu jest bezcenne. OtóĪ po
remoncie punktu gastronomicznego syn byá w ekipie, która musiaáa
ten punkt uruchomiü. I kiedy dostawcy przywieĨli palety z towarami
i zostawili je na ulicy, wszyscy patrzyli przeraĪeni, co z tym zrobiü,
a mój syn, jak to sam powiedziaá z dumą, byá jedynym czáowiekiem,
który potrafiá jeĨdziü paleciakiem. Zabáysnąá, dokonując báyskawicz-
nej operacji logistycznej przemieszczenia towarów na wáaĞciwe miej-
sce. Zatem gdy oceniamy to, co robimy, pod kątem znaczenia danej
pracy w caáym naszym Īyciu, moĪemy, nie znając dalszych swoich
losów, nie doceniaü tego, co aktualnie wydaje nam siĊ nudne i pozba-
wione sensu. ĝwiat wokóá nas i my sami podlegamy tak dynamicznej
zmianie, Īe naprawdĊ trudno powiedzieü, co jest dla nas dobre, a co záe
z perspektywy caáego Īycia. ûwiczenie wkáadania pasji, czyli nadawa-
nia znaczenia temu, co robimy, moĪe byü bardzo przydatne w kaĪ-
dym wieku. JeĞli nie widzimy sensu w uczeniu siĊ caáek, to jak mamy
90 | PE’NA MOC MO¿LIWO¥CI

zobaczyü sens w wypeánianiu raportów w skomplikowanym arkuszu


kalkulacyjnym? To siĊ niczym nie róĪni. Z perspektywy wszechĞwiata,
czy nawet bardziej mikro, czyli naszej osobistej, są to rzeczy do pod-
trzymania naszego Īycia biologicznego zupeánie niepotrzebne. Ja bez
znajomoĞci caáek dobrze sobie radzĊ, a Ğwiat bez raportów „co, kto,
kiedy, jak, z kim i dlaczego” (ulubione narzĊdzie demotywacyjne, roz-
powszechnione zwáaszcza w dziaáach sprzedaĪy) byáby taki sam jak
jest, a moĪe nawet piĊkniejszy. Ale poniewaĪ w Īyciu na swojej dro-
dze wielokrotnie spotykamy zadania typu „kucnij i siĊ obróü, a teraz
podskocz” (dlatego, Īe tak chce ktoĞ, kto dysponuje jakąĞ wáadzą),
warto nauczyü siĊ angaĪowaü i odnajdowaü sens w pozornie bezsen-
sownych dziaáaniach, czyli wáoĪyü w to, co robimy, maksimum pasji,
aby nie tyle sprawiü przyjemnoĞü temu, kto te wedáug nas durne pro-
cedury, zadania czy nakazy wprowadziá, co samemu nie straciü poczu-
cia sensu Īadnej minuty z tych, które mamy do swojej Īyciowej dys-
pozycji i które powinniĞmy maksymalnie wykorzystaü, niczym
pies wylizujący miskĊ ȸ do ostatniej kropli, do ostatniej sekundy.
A wiĊc podskoczĊ i kucnĊ, bo chcĊ. Bo
chcĊ zobaczyü, ile razy dam radĊ. Bo
spróbujĊ to zrobiü na róĪne sposoby.
A kiedy juĪ dojdĊ do wniosku, Īe nie
chcĊ, to nie podskoczĊ i nie kucnĊ,
i chĊtnie poniosĊ tego konsekwencje
sáuĪbowe. PrzecieĪ, jak to mówią,
nie ma tego záego, co by na dobre nie wyszáo, wiĊc zmiana moĪe mi
tylko pomoc, a nie zaszkodziü.
Poczucie sensu pomaga w rozwijaniu pasji do tego, co robimy.
Mnie przez caáe lata wydawaáo siĊ, Īe zdrowie jest najwaĪniejsze. Tak
nawet napisaáem w poprzedniej ksiąĪce (Peána MOC Īycia). Jednak
w zeszáym roku ten mój osobisty ranking ulegá zmianie. OtóĪ po
obejrzeniu w telewizji wywiadu ze sparaliĪowanym mĊĪczyzną od-
PASJA RODZI PROFESJONALIZM | 91

kryáem, Īe jest coĞ waĪniejszego niĪ zdrowie. Ten mĊĪczyzna bo-


wiem powiedziaá do dziennikarza, Īe przeprasza go za to, iĪ nie
mógá siĊ z nim spotkaü wczeĞniej, ale przez ostatnie trzy tygodnie
byá bardzo zajĊty pracą. Mówiá to czáowiek, który nie rusza niczym
poza gáową. Wtedy dotaráo do mnie, Īe od zdrowia waĪniejsze jest
wáaĞnie poczucie sensu ȸ jeĞli je odnajdziemy w swoich dziaáaniach,
to bez znaczenia jest nawet, co robimy. MoĪliwoĞci pracy dostĊpne
dla tego czáowieka są naprawdĊ bardzo ograniczone, ale to, Īe odnaj-
duje sens, powoduje, iĪ moĪe pracowaü z wielką pasją, oferując re-
zultaty o wysokiej jakoĞci ȸ powiedzielibyĞmy: profesjonalne. My-
ĞlĊ teĪ, Īe pasja czáowieka, który jest sparaliĪowany od szyi w dóá,
niczym nie ustĊpuje pasji kogoĞ, kto nie odczuwa Īadnych dolegli-
woĞci i dyskomfortu fizycznego. A moĪe nawet jest wiĊksza. Wszak
nie wszyscy mogą robiü wielkie rzeczy, o których mówią w telewi-
zji i piszą w ksiąĪkach, choü wszyscy mogą maáe rzeczy robiü z wielką
miáoĞcią, nadając w ten sposób sens nawet najprostszym czynno-
Ğciom. I ten sparaliĪowany mĊĪczyzna wáaĞnie tak Īyje.
Pasja rodzi profesjonalizm, bo kiedy robimy coĞ, wkáadając w to
caáego siebie, swoje serce i swój umysá, to chcemy robiü to coraz lepiej.
Rozwijamy i udoskonalamy, poszukujemy i odkrywamy. Tak jak Edi-
son po setkach prób wynalazá ĪarówkĊ, tak my odkrywamy to, o czym
wczeĞniej nie mieliĞmy pojĊcia. Zaczynamy odczuwaü, Īe jesteĞmy
kreatorami Īycia. Czujemy, Īe ten proces twórczy to Ĩródáo wielkiej
satysfakcji. Czy to, ile nam zapáacą, moĪe regulowaü naszą pasjĊ? Oby
nie. WyobraĨmy sobie, Īe chcemy siĊ zaangaĪowaü w jakąĞ pracĊ,
na przykáad w sprzedawanie praĪonej kukurydzy. Chcemy 10 záotych
za godzinĊ pracy i bĊdziemy siĊ uĞmiechaü, zachĊcaü, nawet woáaü
jak na plaĪy, czyli twórczo i sproĞnie (kuuuukurydza praĪona, moja
babcia spróbowaáa i juĪ zawsze dziadkowi…). Ale ktoĞ oferuje nam
7 záotych i my tĊ kwotĊ akceptujemy, bo nie mamy alternatywnej
oferty pracy. A potem idziemy ulicą i mruczymy coĞ pod nosem
92 | PE’NA MOC MO¿LIWO¥CI

z poczuciem, Īe jesteĞmy wykorzystywani i za takie pieniądze nie


bĊdziemy siĊ wysilaü i pajacowaü. I codziennie przez osiem godzin
swojego Īycia áazimy smĊtni i z poczuciem krzywdy. Dajemy ludziom
kukurydzĊ tak, jakbyĞmy byli niewolnikami skazanymi na przymusową
pracĊ, a przynajmniej jakbyĞmy odwalali roboty spoáeczne. A wystar-
czyáyby 3 záote, a zawitaáby uĞmiech na naszej twarzy i kaĪdemu klien-
towi ĪyczylibyĞmy miáego dnia, nasze wierszyki zaĞ byáyby przykáadem,
jak za 3 záote za godzinĊ moĪna rozwinąü kreatywnoĞü, elokwencjĊ
i dowcip. Wieczorem od przyjacióá dowiedzielibyĞmy siĊ, Īe inny pra-
codawca za takie samo sprzedawanie kukurydzy páaci 12 záotych za
godzinĊ. Czy nastĊpnego dnia nasza i tak mizerna pasja utrzymaáaby
siĊ na poziomie z dnia wczeĞniejszego, czy raczej spadáaby jeszcze
bliĪej zera? A gdyby nam ktoĞ powiedziaá, Īe jemu páacą tylko 5 záo-
tych, to czy te 2 záote róĪnicy podniosáyby nam poziom zaangaĪowa-
nia? ObáĊd. JakĪe áatwo jest manipulowaü ludzkim Īyciem, satysfakcją
z niego, radoĞcią, uĞmiechem… A gdybyĞ wygraá te 32 miliony i ktoĞ
poprosiáby CiĊ o pomoc w sprzedaĪy kukurydzy, to co byĞ wtedy zro-
biá? I z jaką pasją?
Dlaczego kochamy Adama Maáysza? Dlatego, Īe skakaá najlepiej
jak potrafiá, najlepiej jak mógá w danym dniu i nigdy nie zadzieraá
nosa. Byá niezmiennie skromny i z niezmiennie wielką pasją skakaá.
Nawet nie odbieraá swoich nagród dla wspaniaáego sportowca, bo gdy
je wrĊczano, byá na wyjazdach. ûwiczyá, skakaá, üwiczyá i nas wzru-
szaá. A myĞmy przyjmowali te jego skoki jako coĞ naturalnego, choü
przecieĪ on tam w powietrzu leciaá z prĊdkoĞcią ponad stu kilometrów
na godzinĊ. To áadnie wygląda, ale aby móc wykonaü taki skok, trzeba
zaangaĪowaü caáego siebie ȸ i on to robiá. Dlatego jego wyniki bardzo
odbiegaáy od wyników innych skoczków. To tylko cztery elementy,
a mianowicie najazd na próg, odbicie, lot i lądowanie, jednakĪe zaan-
gaĪowanie w kaĪdy z nich czyni wáaĞnie tĊ róĪnicĊ, którą potem widaü
na tablicy wyników. Wyniki ludzi z pasją odbiegają od wyników tych,
PASJA RODZI PROFESJONALIZM | 93

co Īyją jak robotnicy przymusowi ȸ niezaleĪnie od tego, ile zara-


biają i co robią.
Tak, zgadzam siĊ w stu procentach, Īe pasja rodzi profesjona-
lizm. Ona sama w sobie nic nie znaczy, ale juĪ jakoĞü, która jest na-
stĊpstwem profesjonalizmu, jest do zmierzenia, odczucia, doĞwiad-
czenia. Kiedy ma siĊ dwadzieĞcia
kilka lat i pracuje jako kelner, rozda-
wacz ulotek czy konsultant infolinii,
ma siĊ wówczas poczucie, Īe to takie
tymczasowe, poniĪej moĪliwoĞci, dla
pieniĊdzy tylko, a moĪe i poniĪej god-
noĞci czáowieka wyksztaáconego. Nie-
którzy mówią, Īe do koĔca Īycia tego robiü nie bĊdą. JeĞli ktoĞ na
dodatek sáyszy, Īe ma umowĊ „Ğmieciową” (ktoĞ, kto wymyĞliá taki
termin dla umowy, na podstawie której ludzie mogą zarabiaü pienią-
dze, miaá spory myĞloĞmietnik w gáowie), to w ogóle czuje siĊ, jakby
byá gdzieĞ na marginesie normalnego Īycia. I jeszcze w wynajĊtym
maáym mieszkaniu, a nie wáasnym. Masakra ȸ jakby powiedziaá nie-
jeden. Wtedy czáowiek myĞli, Īe Īycie nabraáoby sensu, gdyby wszystko
wyglądaáo inaczej. Umowa na etat (z dwutygodniowym terminem
wypowiedzenia to chyba juĪ Ğmieciowa nie jest), na czas nieokre-
Ğlony, praca w wyuczonym zawodzie, najlepiej na stanowisku mene-
dĪerskim, i za godne (ile to jest dzisiaj?) pieniądze. Czy wtedy pasja
sama przyjdzie? Zamieni siĊ w profesjonalizm i bĊdzie Ĩródáem jakoĞci
naszych kontaktów z innymi ludĨmi? ħródáem jakoĞci naszego Īycia?
Nie sądzĊ. Znam takich ludzi, którzy mają pracĊ speániającą wymie-
nione przeze mnie kryteria, jednak nie zauwaĪyáem u nich profesjona-
lizmu ȸ bo najzwyczajniej im go brak. JeĞli nie bĊdziesz pracowaü
profesjonalnie (czyli z zaangaĪowaniem, z pasją) za 10 záotych, to nie
bĊdziesz i za 1000. „ĝmieciowoĞü” nie jest w umowach, tylko w po-
dejĞciu do siebie, Īycia i innych ludzi. Gdybym miaá przestaü robiü to,
94 | PE’NA MOC MO¿LIWO¥CI

co robiĊ, to robiábym coĞ innego, ale na pewno z zaangaĪowaniem,


nie ma bowiem nic gorszego jak poczucie zmarnowanego dnia, tygo-
dnia, Īycia caáego. A Īycie nie jest nieograniczone, wiĊc rachunek za
„Ğmieciowe” traktowanie Īycia przychodzi bardzo szybko. Poza tym,
jak mówi Ingvar Kamprad (zaáoĪyciel firmy IKEA): „Praca bez przy-
jemnoĞci musi byü piekáem”. Kamprad mimo podeszáego wieku byá
bardzo aktywny w odwiedzaniu swoich sklepów na caáym Ğwiecie.
Robiá to, poniewaĪ chciaá poznaü potrzeby klientów i pracowników.
Niektórzy mówią, Īe widzieli go dwa razy w Īyciu, ale juĪ za tym
drugim razem pamiĊtaá ich imiĊ. Robiá tak od zawsze, bo od samego
początku traktowaá swoją pracĊ jak sáuĪbĊ wartoĞciowej idei, sáuĪbĊ
ludziom, którym pomagaá podnosiü jakoĞü Īycia. Spowodowaá, Īe
miliony ludzi kaĪdego dnia obcują z estetyką, która ma im pomóc
cieszyü siĊ Īyciem. Wszak dom to gniazdo, azyl, miejsce najwaĪniejsze.
OczywiĞcie, Īe firma ma zyski, ale one są tylko dowodem na to, iĪ
jest Ğwietnie zorganizowana. JeĞli zysk jest tylko celem, to jakoĞü nie
jest priorytetem. Czáowiek nie Īyje dla zdrowia, lecz potrzebuje byü
zdrowym, aby w peáni cieszyü siĊ Īyciem, zatem zdrowie podnosi
jakoĞü Īycia. Tak samo firmy nie istnieją tylko dla zysku, przynajm-
niej te, o których warto mówiü. Strategie firmy nie są wieczne, bo
wczeĞniej czy póĨniej spadkobiercy, udziaáowcy czy inni ludzie, dla
których liczą siĊ tylko pieniądze, mogą caákowicie zmieniü, zaprzepa-
Ğciü dotychczasowy dorobek. Dlatego nawet IKEA moĪe staü siĊ inną
firmą, gdy Kamprad juĪ z niej odszedá. To najlepiej moĪe pokazaü, jak
waĪne są dáugoterminowe wizje, cele, wartoĞci, na których wszystko
siĊ opiera.
JeĞli nie odnajdziesz sensu, ucząc siĊ do jakiegoĞ egzaminu, na
przykáad na studiach, to nie odnajdziesz równieĪ sensu w uczest-
nictwie w jakimĞ szkoleniu juĪ w pracy zawodowej. JeĞli nie odnaj-
dziesz szczĊĞcia w maáej kawalerce na parterze, to nie odnajdziesz
go w wielkim domu z basenem. JeĞli potraktujesz klienta z pogardą,
PASJA RODZI PROFESJONALIZM | 95

bo páacą Ci za maáo na uprzejmoĞü, to kiedyĞ, gdy bĊdziesz juĪ robiü


wielkie biznesy, ta pogarda bĊdzie CiĊ równieĪ trawiü od Ğrodka. Tylko
Īe wielkie pieniądze umoĪliwiają wielką mistyfikacjĊ i moĪe áatwiej
Ci bĊdzie udawaü kogoĞ, kim nie jesteĞ. Jako dodatek do gadĪetów,
które sobie kupisz (dom, samochód, zegarek, podróĪe), nadal bĊdziesz
tym samym znudzonym i pozbawionym poczucia sensu czáowiekiem.
Bez pasji. Bez jakoĞci. Spranym.
O swoją pasjĊ do Īycia, do tego, co robimy, do ludzi naleĪy zadbaü
od najmáodszych lat, a juĪ na pewno warto ją pielĊgnowaü w tak zwa-
nym okresie formatywnym, czyli wedáug mnie pomiĊdzy dwudziestym
a trzydziestym rokiem Īycia. To czas na doĞwiadczanie Īycia, na
odkrywanie smaków i zapachów, na poznawanie stworzonych w sobie
ograniczeĔ tego, co ograniczone nie jest, na angaĪowanie siĊ w rze-
czy pozornie nieprzydatne, na podglądanie mistrzów, na refleksjĊ, na
wĊdrówkĊ do Ĩródáa poznania siebie. Tak uwaĪam. A jeĞli czegokol-
wiek ĪaáujĊ w swoim Īyciu, to tego, Īe jako máody czáowiek maáo
podróĪowaáem. Na usprawiedliwienie mam to, Īe czasy byáy trudne
i o paszport ciĊĪko, ale to tylko wymówka. Za to cieszĊ siĊ ze wszyst-
kich doĞwiadczeĔ, na które siĊ zdecydowaáem w póĨniejszym okresie.
CieszĊ siĊ, Īe wziąáem udziaá w róĪnych projektach, chociaĪ kiedyĞ
wydawaáo mi siĊ, Īe są bez sensu i tylko tracĊ czas. Te mniejsze i wiĊk-
sze przeszkody zmusiáy mnie do nauczenia siĊ czegoĞ nowego, do
skonfrontowania siĊ z „wrogami” i „przyjacióámi” Īycia, do odkrycia,
Īe tajemnica Īycia zawsze pozostanie tajemnicą ȸ moĪna tylko zgáĊbiü
ją na ile tylko siĊ da. Bo obok tych potrzeb, które wszyscy mamy, jest
jeszcze ta jedna, którą odkryáem: nadawaü sens kaĪdej chwili swo-
jego Īycia. Nadawaü, a nie tylko szukaü. Bo Īycie nie ma sensu. ĩycie
jest sensem.
Czasami, kiedy mamy juĪ wszystko poukáadane, nagle Īycie roz-
pada siĊ na drobne kawaáki smutków, Īali, lĊków i niepewnoĞci. Grunt
usuwa siĊ spod nóg. Wiele takich historii mam w mailach. Czasami
96 | PE’NA MOC MO¿LIWO¥CI

mamy wraĪenie, Īe to juĪ koniec. Wtedy odnajdywanie sensu to juĪ


nie tylko kwestia komfortu Īycia, lecz Īycia w ogóle. Dlatego polecam
ksiąĪkĊ Martina Greya KsiĊga Īycia. Autor opisuje w niej, jak pod-
nieĞü siĊ po doĞwiadczeniu, które nawet trudno nazwaü. Dzisiaj na
korek na autostradzie mówi siĊ „masakra”, wiĊc coraz trudniej odnaj-
dowaü sáowa do nazywania sytuacji, z którymi ludziom przychodzi
siĊ zmierzyü. Dlatego w poszukiwaniu osobistego sensu i rozwoju
osobistej pasji nigdy nie zapominaj o tym, aby widzieü i wspieraü
tych, którzy natrafili na wielkie Īyciowe przeszkody, albo na maáe, ale
dla nich równie uciąĪliwe i nieprzyjemne. Ze wszystkiego, co robimy,
pomaganie innym jest najbardziej szlachetnym zajĊciem, zarówno
w Īyciu osobistym, kiedy pomagamy jako zwykli ludzie, jak i w Īyciu
zawodowym, kiedy pomaganie jest czĊĞcią naszej profesjonalnej usáugi.
Jak wzbudziü pasjĊ do robienia tego, co robimy, i jak odkrywaü
sens w tym, co wydaje siĊ bezsensowne? To czĊste pytanie, które
zadają mi internauci. Nie wiem, jak moĪna to zrobiü w sposób uni-
wersalny, ale wiem, jak ja to robiĊ. Jak kaĪdy wychowany w kulturze
ocen mam tendencjĊ do wartoĞciowania napotykanych zjawisk. Na
przykáad wydaje mi siĊ, Īe bez sensu jest pomalowaü salon, a potem
zrobiü remont kuchni, a moim argumentem jest to, Īe przy remoncie
kuchni salon siĊ zakurzy. W przekonaniu, Īe mam racjĊ, bĊdĊ broniá
swojej koncepcji, aby poczekaü na remont salonu do momentu zakoĔ-
czenia remontu kuchni. A gdybym tak przyjąá, Īe to nie jest kwestia
sensu, lecz konsekwencji? Zawsze moĪna znaleĨü róĪne argumenty za
i przeciw. Patrząc z róĪnych perspektyw, widaü róĪne korzyĞci i róĪne
koszty. Czasami siĊ okazuje, Īe remont kuchni z jakichĞ powodów
siĊ nie rozpocząá. Wtedy ktoĞ moĪe powiedzieü, Īe gdybyĞmy poma-
lowali salon, to juĪ byĞmy mieli coĞ za sobą, a tak nie mamy nic. I tym
podobne. ĩycie rozumiemy wstecz, wiĊc zawsze lepiej widaü to, co
byáo, niĪ to, co bĊdzie. Bo to, co byáo, jest faktem, a to, co bĊdzie ȸ
tylko myĞlą, planem, wizją. A myĞli to tylko myĞli i moĪna je zmieniaü,
PASJA RODZI PROFESJONALIZM | 97

modyfikowaü. To nic nie kosztuje i nie pociąga Īadnych kosztów.


Dlatego kiedy patrzymy na pewne zdarzenia z perspektywy, widzimy
szerszy obraz i nierzadko diametralnie zmieniamy ich oceny. Ale to
nadal jest bycie niewolnikiem oceniania. Aby odnaleĨü sens w tym,
co robimy, warto siĊ od ocen uwolniü. Nawet gdybyĞmy przesypywali
piach z jednej kupki na drugą, to moĪna odnaleĨü w tym sens. Bo po
pierwsze mamy wypeániony czas, po drugie moĪemy przesypywaü
szybciej lub wolniej, przemyĞlanym sposobem lub improwizując,
rĊkami lub nogami, stojąc lub kucając, po trzecie moĪemy üwiczyü
cierpliwoĞü i samodyscyplinĊ, a po czwarte moĪemy üwiczyü miĊ-
Ğnie, odpornoĞü na zmĊczenie, mobilizacjĊ siá w sytuacji wyczerpania.
NaprawdĊ moĪemy bardzo wiele z tego przesypywania piasku wziąü
dla siebie i swojego osobistego rozwoju, pod warunkiem Īe nie
zaczniemy pracy od stwierdzenia, iĪ jest to gáupiego robota caákowi-
cie pozbawiona sensu. Dlatego czasami po prostu warto pomalowaü
ten salon, nie czekając na remont kuchni. Nawet gdy siĊ wydaje, Īe
to siĊ nie opáaca. I ja tak robiĊ ȸ niekiedy wbrew logice i opáacalnoĞci.
Z perspektywy czasu widzĊ jednak, Īe to miaáo sens. To tylko kwe-
stia zaakceptowania róĪnych konsekwencji, teĪ bez ich oceniania.
Dáugo siĊ uczyáem, aby nie uĪywaü sáów typu „drogi” i „tani”. Kiedy
myĞlĊ o swoim kamperze, za którego zapáaciáem sto tysiĊcy, a który
obecnie jest wart szeĞüdziesiąt, to nie mam poczucia straty pieniĊ-
dzy. Byü moĪe gdybym zamiast jego kupna zdecydowaá siĊ na jakąĞ
inwestycjĊ, miaábym na przykáad sto dwadzieĞcia tysiĊcy. Teoretycz-
nie wiĊcej, ale ja unikam takich sáów porównujących. OdnoszĊ siĊ do
faktów, a nie ich wartoĞciowania. Mam kampera, bo chciaáem mieü
kampera, a nie lokatĊ, bo jej nie chciaáem. Dla mnie jeden samochód
kosztuje sto tysiĊcy, a drugi piĊüdziesiąt ȸ i tyle. Nie myĞlĊ i nie mó-
wiĊ, Īe jeden jest drogi, a drugi taĔszy, lecz po prostu, Īe jeden ma
taką cenĊ, a drugi inną, bo to są róĪne samochody. Pytanie brzmi:
który chcĊ mieü i skąd na niego wziąü pieniądze? Samochód juĪ staá
98 | PE’NA MOC MO¿LIWO¥CI

siĊ dla mnie tylko Ğrodkiem transportu, wiĊc nie ma tej swojej
nadwartoĞci, którą miaá dwadzieĞcia lat temu, a to daje ogromny
komfort w podejĞciu do rzeczy materialnych. Dlatego dziĊki nieoce-
nianiu dobrze siĊ odnajdujĊ zarówno w azjatyckim barze, gdzie jem na
plastykowych talerzach ryĪ z warzywami za 12 záotych, jak i w luk-
susowej restauracji, w której sama herbata kosztuje 25 záotych. Jest
to dla mnie kwestia decyzji i tego, jakie konsekwencje chcĊ ponieĞü.
NaprawdĊ w barze przy bazarku, gdzie czĊsto jadam, czujĊ radoĞü ze
spoĪywania tych azjatyckich przysmaków typu sajgonki, a kiedy jeĨ-
dziáem na Mazury, do miejsca, gdzie poza pompą z wodą i dystrybuto-
rem z piwem nie byáo nic, a ja spaáem w namiocie, a potem w trzy-
dziestoletniej przyczepie kempingowej, to teĪ czuáem potĊgĊ sensu
tego doĞwiadczenia. A tak na marginesie to niewaĪne gdzie, waĪne
z kim.
W Ğwiecie zwierząt fascynuje mnie to, Īe kaĪde, nawet najmniejsze
zwierzątko wykonuje jakąĞ pracĊ dla siebie i jakąĞ dla reszty ekosys-
temu. Dla siebie zatrzymuje to, co potrzebuje do przeĪycia, a resztĊ
oddaje do wspólnego dobra. Podobno zatrzymuje tylko dwadzieĞcia
procent z tego, co wytwarza, a osiemdziesiąt oddaje innym. àatwiej
jest odnaleĨü sens, jeĞli mamy poczucie, Īe to, co robimy, sáuĪy innym,
poniewaĪ tak naprawdĊ jesteĞmy dla ludzi, a nie z ludĨmi. Zawsze
tak byáo, Īe ludzie potrzebowali siebie nawzajem, aby przetrwaü, dla-
tego áączyli siĊ w pary, a te pary w wiĊksze grupy i spoáecznoĞci. Nikt
nie byá samowystarczalny. Dzisiaj teĪ nie jest. Tylko dzisiaj straciliĞmy
to poczucie przez wyjątkowy egocentryzm i roszczeniowoĞü. Sáynne
„páacĊ i wymagam” pokazuje, jak bardzo zapominamy o wdziĊcznoĞci
za to, co robią dla nas inni. Bez poczucia godnoĞci, czyli otrzymywania
szacunku za to, co robimy, Īadne pieniądze nie są w stanie pomóc
nam w speánianiu siĊ. Byü moĪe kiedyĞ nikt tego tak nie nazywaá i jak
szewc robiá buty, a zdun piece, to nie potrzebowali nazywaü swojego
zadowolenia speánianiem siĊ. Ale dzisiaj, w dobie mody na samoro-
PASJA RODZI PROFESJONALIZM | 99

zwój, warto pamiĊtaü, Īe ten samorozwój czĊsto jest bardzo samoego-


centryczny ȸ zapominamy, Īe uczestniczą w nim równieĪ inni. Dlatego
poszukiwanie sensu zacząábym od wyzbycia siĊ oceniania i od odpo-
wiedzenia sobie na pytanie, jak to, co robiĊ, sáuĪy innym. Co wkáa-
dam do tego ekosystemu, w którym ĪyjĊ? A co z niego biorĊ? Co juĪ
mogĊ wáoĪyü, a co chciaábym, gdy juĪ bĊdĊ miaá to swoje wymarzone
miejsce pracy i bĊdĊ robiá to, o czym marzĊ, zarówno w wymiarze
materialnym, jak i niematerialnym,
czyli na przykáad emocjonalnym?
Jakie pozytywnie wspierające emocje
dostajĊ od innych? Wiele towarów,
które kupujĊ, jest mi Ğrednio potrzeb-
nych albo prawie wcale niepotrzebnych
do Īycia, ale je kupujĊ ȸ nie tylko
z osobistej próĪnoĞci i chĊci posiadania, lecz równieĪ z poczucia brania
udziaáu w grze pod tytuáem „podaj dalej”. CoĞ dostajĊ i coĞ podajĊ,
a tym czymĞ mogą byü takĪe informacje, inspiracje, uĞmiech, pomoc,
dobre sáowo. Ale równieĪ pieniądze. Wspóáczesnym noĞnikiem dobrej
energii moĪe byü teĪ ta tak czĊsto krytykowana kasa, szmal czy jak-
kolwiek nazywamy te kolorowe papierki (a dzisiaj nawet nie papierki,
tylko pliki czy bajty przepáywające z jednego konta na drugie). KupujĊ
róĪne produkty i usáugi bez wyrzutów sumienia, bez poczucia straty
i bez wraĪenia, Īe szastam pieniĊdzmi. KupujĊ, poniewaĪ wiem, Īe
za kaĪdym, nawet najmniejszym towarem kryje siĊ praca tysiĊcy ludzi.
W pewnej ksiąĪce autor na kilkunastu stronach (bo tyle ma caáa
ksiąĪka) opisuje, ile osób musi wziąü udziaá w procesie tworzenia zwy-
káego drewnianego oáówka z gumką, i na koĔcu konkluduje, Īe nie
jest w stanie tych wszystkich osób zliczyü i Īe nie ma takiej osoby na
Ğwiecie, która by sama zrobiáa oáówek, poniewaĪ musiaáaby sama
Ğciąü drzewo, ale bez uĪycia jakichkolwiek narzĊdzi, które wyprodu-
kowaá inny czáowiek, sama je obrobiü, potem sama wyprodukowaü
100 | PE’NA MOC MO¿LIWO¥CI

grafit z wydobytego przez siebie wĊgla, nie mówiąc juĪ o kauczukowej


gumce w metalowej obsadce. Tego nikt sam nie zrobi. Dlatego poszu-
kiwanie sensu warto zacząü od pytania, co chcesz, co moĪesz, co
potrafisz daü innym. Jak w swoim Īyciu moĪesz byü „dla” ludzi?
Jak byü dla firmy, dla klienta, dla przyjacióá, dla rodziny, dla partnera?
Samo bycie „z” kimĞ czĊsto szybko zamienia siĊ w bycie „obok”. JeĞli
robimy coĞ bez poczucia sensu, zaczynamy byü obok tej pracy. Im
wiĊcej takiego poczucia bycia obok, tym bardziej stajemy równieĪ
obok swojego Īycia.
Jak pomagasz innym, robiąc to, co robisz? Nie ma takich prac,
które byáyby poniĪej Twojej godnoĞci (oczywiĞcie nie mam na my-
Ğli Īadnych form przymuszania do pracy, ludzi w jakiĞ sposób znie-
wolonych, pozbawionych wolnoĞci). Powtarzam wielokrotnie, Īe
doĞwiadczenie jest fundamentem naszej Īyciowej prawdy i im wiĊcej
przeĪywamy doĞwiadczeĔ, tym ta prawda jest bogatsza, ale nadal to,
czego doĞwiadczasz, jest tylko Twoją rzeczywistoĞcią, wiĊc jeĞli kto-
kolwiek ma w tym doĞwiadczeniu odnaleĨü sens, to tylko Ty.
Są ksiąĪki, które wciągają czytelnika po trzydziestu dwóch stro-
nach, i są teĪ takie, które rozkrĊcają siĊ dopiero po sto dwudziestej
stronie. Potem widzimy, Īe ten wstĊp miaá sens, poniewaĪ zawieraá
istotne informacje do zrozumienia tego, co bĊdzie dalej. Są jednak
ludzie, którzy oceniają ksiąĪki po przeczytaniu piĊciu stron, filmy po
obejrzeniu piĊciu minut i ludzi po zamienieniu z nimi piĊciu zdaĔ.
Pierwsze wraĪenie jest przereklamowane ȸ jestem tego przykáadem,
dla wielu bowiem jestem ciekawym czáowiekiem, a dla wielu nudnym.
Ciekawym jestem dla tych, którzy dali mi szansĊ na piąte pierwsze
wraĪenie, bo w pierwszych czterech na ogóá wypadam blado. Zawsze
byáem nieĞmiaáy i raczej introwertyczny niĪ otwarty i spontaniczny,
ale rozkrĊcam siĊ i potrafiĊ byü naprawdĊ atrakcyjny, aczkolwiek dla
tych, którzy przebrną przez cztery rozdziaáy w kontaktach ze mną.
No moĪe teraz po latach wystarczy pierwsze dziesiĊü stron. Dlatego
PASJA RODZI PROFESJONALIZM | 101

do przebrniĊcia przez początek ksiąĪki, przez początek pracy, przez


początek kontaktu z róĪnymi czasami, miejscami, ludĨmi trzeba samo-
dyscypliny. Samodyscyplina to sztuka robienia tego, na co nie
mamy ochoty. Obok samokontroli, czyli sztuki nierobienia
tego, na co mamy ochotĊ, jest fundamentalną umiejĊtnoĞcią
pozwalającą osiągaü dáugoterminowe Īyciowe cele. Samodyscyplina
pozwala nie przerywaü pracy w momencie, kiedy juĪ mamy jej szczerze
dosyü. Pozwala bez Īadnej nagrody robiü dalej to, co moĪe nawet nie
sprawiaü nam przyjemnoĞci. Pozwala przebrnąü przez ten czas, kiedy
nasze Īycie, nasza kariera, nasz związek, nasze jakiekolwiek doĞwiad-
czenie dopiero siĊ rozkrĊca i niekoniecznie jest satysfakcjonujące.
Sens wielu naszych decyzji i dziaáaĔ, sens skoĔczonych kursów, szkoleĔ
i studiów, sens nierzadko trudnych doĞwiadczeĔ odkrywamy dopiero
po jakimĞ czasie. Byá kiedyĞ taki dowcip o tym, jak ojciec páynąá
z synem áódką. To byáy czasy, gdy ludzie uciekali z Polski, a dwóch
nastolatków uciekáo do Szwecji, ukrywając siĊ w ciĊĪarówce. Syn do
ojca: „Tato, daleko jeszcze do tej Szwecji?”. Ojciec do syna: „Nie gadaj,
tylko wiosáuj”. Kiedy stracisz poczucie sensu i pasjĊ, moĪe po prostu
przypomnij sobie te sáowa i nie gadaj, tylko rób swoje dalej. Poza tym
pamiĊtaj, Īe nasi dziadkowie, jak siĊ coĞ popsuáo, to starali siĊ to
zreperowaü. PamiĊtam takie punkty, które zajmowaáy siĊ repasacją
poĔczoch, czyli podnoszeniem oczek, które poszáy w poĔczochach,
a w szkole podstawowej uczyliĞmy siĊ na zajĊciach praktyczno-tech-
nicznych cerowania skarpet na tak zwanym grzybku. Dzisiaj nato-
miast to, co zepsute, co nie dziaáa, a nawet co dziaáa, ale juĪ jest stare,
wyrzucamy i siĊgamy po nowe ȸ niekoniecznie lepsze, ale bardziej na
czasie. W Īyciu osobistym teĪ mamy tendencjĊ do praktykowania
takiej filozofii i nie naprawiamy na przykáad relacji z innymi ludĨmi,
lecz po prostu wymieniamy ich na innych ȸ równieĪ z ograniczoną
datą waĪnoĞci. Zatem, chcąc nie chcąc, jakoĞciowo to nasze Īycie
podupada. Jak z opróĪnianiem ikonki kosza w komputerze: nawet po
102 | PE’NA MOC MO¿LIWO¥CI

skasowaniu wszystkich plików informatyk moĪe je odzyskaü, bo one


wcale nie znikają, a nasze przeszáe relacje, doĞwiadczenia, káamstwa,
kombinacje maáe i duĪe, nawet jeĞli je wykasujemy z pamiĊci, nadal
gdzieĞ w nas zalegają. Nie zaĞmiecaj swojego Īycia!
A teraz wypisz wszystkie swoje dotychczasowe pasje, które mogáy
byü sáomiane i chwilowe.
A teraz wypisz te pasje, na które masz jeszcze ochotĊ.
A teraz wypisz to, co chciaábyĞ robiü i wiesz, Īe na pewno robiábyĞ
to z pasją.
A teraz zacznij to robiü, zaczynając od pierwszego kroku, który
bĊdzie początkiem wielkiej podróĪy!
Rozdziaï 7.

Podróĝe ksztaïcÈ wyksztaïconych

Wiele przekonaĔ, które wydają siĊ bezdyskusyjne, bo od zawsze uwa-


ĪaliĞmy je za prawdziwe, takimi nie jest. PrawdĊ budujemy z drobnych
Īyciowych epizodów, a skáadają siĊ na nią zatrzymane w pamiĊci wra-
Īenia, emocje, informacje, oceny. Prawda podobno jest w sercu, bo
jeĞli przyjmiemy, Īe w gáowie są racje, czyli to, co raczej staáe, nie-
zmienne i czĊsto bronione do ostatka, to prawda powinna byü gdzieĞ
indziej. Ona ewoluuje, przez caáe Īycie
siĊ zmienia. Czasami w jednej chwili
przechodzi metamorfozĊ i juĪ jest
inna. KaĪdy ma swoją prawdĊ. Ludzie
lubią polemizowaü z tym, co mówią
inni. Zaczynają zdanie od: „Nie masz racji…”, dalej zaĞ przedstawiają
swoją racjĊ. W skrajnych przypadkach bronią wszystkich swoich racji
jako jedynych sáusznych i monolitycznych, czyli wykutych w kamie-
niu. Prawda nie jest wykuta, wiĊc jest plastyczna. Ludzie chorzy na
racjĊ są tak od niej uzaleĪnieni, Īe wrĊcz moĪna by ich nazwaü racjo-
holikami. Racja nimi zawáadnĊáa do tego stopnia, Īe są gotowi bro-
niü jej kaĪdą metodą, áącznie z siáową. IleĪ to ludzi zginĊáo przez to,
Īe ktoĞ, kto znalazá siĊ u wáadzy, byá racjoholikiem, a do tego para-
noikiem i psychopatą. W obronie swojej racji moĪna zmobilizowaü
tysiące ludzi, zaraĨliwoĞü tej choroby jest bowiem ogromna. Prawda
zaĞ jest cicha, prawie niezauwaĪalna i broni siĊ sama. Nie musi krzyczeü
i nawoáywaü. Kiedy siĊ zmieni w inną prawdĊ, teĪ nie robi z tego powodu
zamieszania. Z wieloma prawdami Īyáem, nie zastanawiając siĊ, czy
104 | PE’NA MOC MO¿LIWO¥CI

są moje czy moĪe poĪyczone, zastane juĪ na tym Ğwiecie czy narzucone
siáą w procesie edukacji. Przyjmowaáem je jako swoje. Niektóre mnie
uwieraáy i czuáem, Īe do mnie nie pasują. Byáy jak za ciasne, skrojone
na kogoĞ innego ubranie. W jakimĞ momencie odkryáem, Īe niektóre
moje prawdy są juĪ nieprawdziwe. Nie podpisaábym siĊ pod nimi.
Dzieciom bym ich nie poleciá. Te prawdy na pewno nie są moje.

Moja nieprawda pierwsza:


Co nie zabije, to wzmocni
To stwierdzenie Nietzschego dla mnie prawdą nie jest. Co nie zabije,
to nie zabije ȸ powiedziaábym, odnosząc siĊ do swojego doĞwiadcze-
nia. Z faktu, Īe przeszliĞmy przez coĞ trudnego, nie musi wynikaü
Īadne wzmocnienie, moĪe byü wrĊcz przeciwnie. Są sytuacje tak
traumatyczne, Īe potrafią sponiewieraü czáowieka i zostawiü go
w takim stanie na wiele lat. Mówi siĊ, Īe czas goi rany. MoĪe i goi,
ale blizny i tak zostają, jako Ğwiadectwo krzywdy. A poza tym to tak
jak z wybitym palcem: potrafi boleü przez caáe Īycie w róĪnych mo-
mentach; samoczynnie wraca ból, który jest równie nieprzyjemny
jak w chwili urazu. Niektórzy mówią, Īe najczĊĞciej boli na zmianĊ
pogody. RóĪne (nie byáo ich wiele) doznane krzywdy wcale mnie nie
wzmocniáy, lecz raczej zaznajomiáy z tym, co mogĊ jako krzywdĊ
odbieraü. Na przykáad sáowa, które ktoĞ wypowiedziaá, aby mnie zra-
niü, zostaáy we mnie ȸ nie wiem, czy na zawsze, ale potrafią siedzieü
i uwieraü. To, czy komuĞ wybaczyáem czy nie, nie pozbawi mnie
pamiĊci. Bo wybaczyü nie znaczy zapomnieü, choü pewnie tak byáoby
lepiej, ale wtedy musiaábym siĊ pozbyü jakiejĞ prawdy ȸ o Īyciu,
o sobie, o innych ludziach. Kiedy patrzymy na blizny wojenne Īoánie-
rza, nie widzimy tego, co one w sobie kryją: obrazu, dĨwiĊku, zapachu
tamtych traumatycznych chwil. Widzimy dzielnego Īoánierza.
PODRÓ¿E KSZTA’Ck WYKSZTA’CONYCH | 105

Czáowiek jest silnym stworzeniem i jego kruchoĞü psychiczna to


mit, moĪemy bowiem znieĞü bardzo wiele, co jednak nie oznacza, Īe
nas to wzmacnia. CzĊsto zaskakuje mnie w rozmowach z ludĨmi to,
jak wiele noszą w sobie krzywd z przeszáych zdarzeĔ, jak dzielnie
sobie w Īyciu radzą, choü wielki i trudny do udĨwigniĊcia mają bagaĪ.
Nie wszyscy widzą potrzebĊ zmniejszenia tego ciĊĪaru poprzez jakąĞ
formĊ pomocy psychologicznej ȸ ja to szanujĊ. Ale osobiĞcie uwaĪam,
Īe warto korzystaü z pomocy ludzi, którzy taką pomoc oferują. Zasko-
czyáo mnie, kiedy przeczytaáem, ile tysiĊcy rozmów odbyli hiszpaĔ-
scy psychologowie z osobami, które przeĪyáy zamach terrorystyczny,
jak równieĪ ze wszystkimi, których ta tragedia dotknĊáa, bo na przy-
káad zginĊáa w nim lub zostaáa ranna bliska im osoba, a nawet z tymi,
w których ten zamach po prostu wzbudziá záoĞü i smutek, gdy siĊ o nim
dowiedzieli. Dlatego kiedy czujesz, Īe to, co CiĊ nie zabiáo, równieĪ CiĊ
nie wzmocniáo, skorzystaj z pomocy specjalistów. Nie zaciskaj ust,
kiedy caáym sobą chciaábyĞ krzyczeü. Emocje pogrzebane Īywcem
nie umierają. Czasami trzeba je odkopaü, skonfrontowaü siĊ z nimi,
a dopiero potem sprawiü im pochówek. Zrób to.

Moja nieprawda druga:


Czïowiek uczy siÚ na bïÚdach
Jedni siĊ uczą, a inni siĊ nie uczą. Uczą siĊ ci, którzy wiedzą, Īe popeá-
nili báąd, a do tego są refleksyjni i odpowiedzialni, jak równieĪ potra-
fią zauwaĪyü korelacjĊ miĊdzy swoimi dziaáaniami a efektami, miĊdzy
wáasnymi decyzjami a ich konsekwencjami i uwolniü siĊ od roli ofiary,
której coĞ siĊ w Īyciu przydarzyáo i która uwaĪa, Īe odpowiedzialny
za to jest ktoĞ inny. „BáĊdy to wielkie chwile” ȸ powtarza Neenan na
swoim seminarium. Jednak báĊdy powtarzane wielokrotnie na pewno
wielkimi chwilami nie są. Niektórzy z uporem robiąc to samo, ocze-
kują innych rezultatów. A one nie mogą byü inne, nie moĪna bowiem
106 | PE’NA MOC MO¿LIWO¥CI

upiec nic nowego, posáugując siĊ starym przepisem. NaleĪy zrobiü coĞ
inaczej. BáĊdy to lekcje, ale to, czego siĊ z nich uczymy, zaleĪy juĪ
od nas, poniewaĪ zdolnoĞü uczenia siĊ jest w nas i nawet najgorszy
nauczyciel moĪe nas wiele nauczyü, na przykáad tego, jakim nie byü
nauczycielem i jak nie prowadziü lekcji. Do tych wniosków kaĪdy moĪe
dojĞü, zadając sobie pytania: „Czego siĊ teraz uczĊ?”, „Czego mnie
nauczyáo to konkretne wydarzenie?” i „Czy w jakikolwiek sposób
wykorzystam tĊ wiedzĊ w swoim Īyciu?”. Bez refleksji i uwaĪnoĞci
trudno siĊ czegoĞ nowego nauczyü. Ja swoje lekcje odrabiam sumien-
nie. Na kaĪdy rok kupujĊ notatnik i zapisujĊ w nim swoje refleksje,
potem je czytam i uzupeániam o nowe, a potem znowu ȸ i tak
powstają moje prawdy. PóĨniej siĊ nimi dzielĊ z innymi i sáucham, co
inni chcą mi powiedzieü. Czego siĊ nauczyáem przez ostatnie lata?
Tego, Īe moje decyzje zapadają w samotnoĞci. To znaczy, Īe ostatecz-
nie nikt mi nie powie, biorąc za to odpowiedzialnoĞü, co i jak mam
zrobiü. Tylko ja mogĊ zadecydowaü i mimo wielu doradców chĊtnych
do podsuwania swoich rozwiązaĔ ostateczny ciĊĪar odpowiedzialnoĞci
muszĊ wziąü na siebie. To mi odpowiada. Ale dlatego, Īe nauczyáem
siĊ wychodziü poza rolĊ ofiary. Dziaáam w obszarze swojego wpáywu,
a tam, gdzie wpáywu nie mam, to nie dziaáam, aby nie traciü niepo-
trzebnie energii. Konsekwencje moich dziaáaĔ mogą dotykaü mnie
osobiĞcie, lecz mogą teĪ wychodziü poza ten obszar. Staram siĊ pamiĊ-
taü o tym, Īe ĪyjĊ w przestrzeni spoáecznej i nic, co robiĊ dla siebie
i ze sobą, nie jest ostatecznie obojĊtne dla innych. JesteĞmy poáączeni
gĊstą siecią relacji, dlatego nasze báĊdy stają siĊ czyimiĞ konsekwen-
cjami i odwrotnie. A swoją drogą, jak siĊ uczyü na báĊdach, to lepiej
na cudzych, bo mniej bolą. Najlepiej jednak uczyü siĊ na sukcesach ȸ
swoich wáasnych i innych osób ȸ ale to chyba jeszcze trudniejsze niĪ
uczenie siĊ na báĊdach. Inspiracje są na pewno motywujące, lecz
desperacja, kiedy juĪ dojdzie siĊ do Īyciowej Ğciany, jest chyba bar-
dziej mobilizująca do zmian. Najtrudniej jest mi panowaü nad tym,
PODRÓ¿E KSZTA’Ck WYKSZTA’CONYCH | 107

aby nie angaĪowaü swojego dziaáania poza obszar, w którym mam


jeszcze wpáyw. W dobie zalewu informacjami, zanim zapanujĊ nad
swoimi emocjami, czĊsto juĪ zdąĪĊ siĊ zaangaĪowaü w sprawy, na które
nie mam wpáywu. To taka para w gwizdek, zbĊdnie wydatkowana
energia. Szczególnie mam na myĞli sprawy polityczno-spoáeczne, te,
które są niezaleĪne od mojej woli i mojego dziaáania. A jednak potrafiĊ
siĊ w nie wáączyü i, bijąc pianĊ, dyskutowaü, analizowaü, oceniaü, kry-
tykowaü czy wrĊcz siĊ oburzaü. Wtedy bardzo pomaga mi powrót do
dialogu ze sobą samym ȸ do zadania sobie pytania, czy to, co siĊ dzieje,
jest w obszarze mojego wpáywu. JeĞli
nie jest, to nie ma przecieĪ sensu siĊ
tym zajmowaü. JeĞli moĪna cokol-
wiek zrobiü, to trzeba to zrobiü ȸ
i równieĪ nie marnowaü czasu na bez-
produktywne glĊdzenie.

Moja nieprawda trzecia i czwarta:


Pokorne ciele dwie matki ssie
i w ĝyciu trzeba byÊ artystÈ i dyplomatÈ
Obydwie prawdy-nieprawdy odbieram jako pochwaáĊ hipokryzji. Osią-
gniĊcie peánej zgodnoĞci, czyli myĞlĊ, mówiĊ, robiĊ i czujĊ to samo,
jest pewnie niemoĪliwe, lecz warto przynajmniej do niej dąĪyü. Są
ludzie, którzy mówią, Īe im przykro, ale oni tak mają, iĪ zawsze
mówią prawdĊ, nawet jeĞli ona kogoĞ boli. Informują nas na przykáad,
Īe ubieramy siĊ bez gustu, Īe jesteĞmy za grubi, Īe nie radzimy sobie
w Īyciu albo Īe nasz maáĪonek to gbur. To z prawdą, i z prezentowa-
niem wewnĊtrznej zgodnoĞci, teĪ nie ma nic wspólnego. Gdyby wszy-
scy mówili, co myĞlą, to ludzie by siĊ pozabijali w tydzieĔ. Na pewno
jest wiele osób, którym chciaábyĞ coĞ szczerze powiedzieü, ale to nie
byáaby prawda, lecz jedynie Twoja subiektywna ocena, i to najczĊĞciej
108 | PE’NA MOC MO¿LIWO¥CI

wynikająca z aktualnego stanu ducha i umysáu. Dlatego wielu rzeczy


nie mówimy, aby nie sprawiaü innym przykroĞci. Sprawianie sobie
przyjemnoĞci takimi metodami jest po prostu niegodziwe. A nie ma
godziwej metody czynienia niegodziwoĞci. Nawet jeĞli nam siĊ
wydaje, Īe ta prawda, którą wypowiadamy, powinna zostaü wypowie-
dziana. Lepiej przymknąü na coĞ oko niĪ otwieraü usta peáne záych
sáów. Jeden z wpisów w moim dzieciĊcym pamiĊtniku koĔczyá siĊ
wáaĞnie takimi sáowami: „Lecz jeĞli prawdą masz zabiü czáowieka, to
wtedy káam”.
Wielokrotnie sáyszaáem, Īe naleĪy Īyü w zgodzie z samym sobą.
Od jednego ze swoich nauczycieli dowiedziaáem siĊ, Īe nigdy nie powi-
nienem mówiü „tak”, kiedy myĞlĊ „nie”, bo z tego wynikają moje
problemy. Przeanalizowaáem róĪne swoje decyzje i ich konsekwencje
i zgodziáem siĊ z tą koncepcją. Raz powiesz „tak” bez przemyĞlenia,
dla ĞwiĊtego spokoju, dla chwilowych korzyĞci, a potem juĪ brniesz
dalej i po pewnym czasie juĪ nie moĪesz siĊ wycofaü. Brniesz w Īyciowy
kanaá, ryjesz dalej, a powinieneĞ przestaü i prosiü o pomoc, aby ktoĞ
CiĊ wyciągnąá, a przynajmniej pokazaá wyjĞcie. A gdybyĞ od razu
powiedziaá: „Nie, nie zgadzam siĊ, nie chcĊ”, nie byáoby tych wszyst-
kich przykrych konsekwencji. Ale moĪe nie chciaáeĞ byü niemiáy,
a moĪe pomyĞlaáeĞ, Īe tak bĊdzie wygodniej, Īe to siĊ opáaca, Īe lepiej
tu siĊ uĞmiechnąü, a swoje poglądy schowaü w kieszeĔ. A moĪe wrĊcz
miaáeĞ niecne zamiary i trochĊ manipulacji mogáo Ci pomóc je zre-
alizowaü. Kiedy zaczniemy manipulowaü innymi ludĨmi, informa-
cjami, emocjami, wówczas zatracamy zdolnoĞü odróĪnienia, co tak
naprawdĊ myĞlimy czy czujemy. To trochĊ tak, jak patrzeü na trój-
wymiarowy obraz bez okularów: wszystko siĊ rozjeĪdĪa i jest niewy-
raĨne. MoĪna siĊ przyzwyczaiü, ale dyskomfort pozostaje. Tak widzimy
Ğwiat, kiedy decydujemy siĊ na coraz wiĊkszą niespójnoĞü. Chyba Īe
zaáoĪymy okulary hipokryzji i wtedy wydaje siĊ, iĪ wszystko jest trój-
wymiarowe. Manipulując innymi, uczymy siĊ teĪ manipulowaü samym
PODRÓ¿E KSZTA’Ck WYKSZTA’CONYCH | 109

sobą. Znieksztaácamy widzianą rzeczywistoĞü, aby pasowaáa do naszych


niespójnych wyobraĪeĔ o niej. To znaczy, Īe patrzymy na te same fakty
co inni, ale zupeánie co innego w nich widzimy. Z jednej strony potra-
fimy mówiü o tym, jak waĪna jest uczciwoĞü, a z drugiej bez problemu
opowiadamy o tym, jak omijamy lub wrĊcz áamiemy prawo i nie pono-
simy Īadnych konsekwencji. MoralnoĞü nie wymaga wzajemnoĞci,
wiĊc kiedy coĞ robimy w zgodzie z normami moralnymi czy etycznymi,
to nie oczekujemy, Īe inni teĪ tak zrobią. To nie ma znaczenia, ponie-
waĪ jesteĞmy uczciwi niezaleĪnie od uczciwoĞci innych, a gdy prze-
stajemy tacy byü, to zaczynamy szukaü usprawiedliwienia. I zaczyna
siĊ manipulacja umysáem.
ĩycie nauczyáo mnie, Īe Īadna decyzja nie jest neutralna i Īe
wszystko ma jakiĞ ciąg dalszy. Niekiedy historie domykają siĊ dopiero
za jakiĞ czas i nawet lata mogą upáynąü. Czytaáem, jak máoda osoba
wylądowaáa w wiĊzieniu na tydzieĔ przed maturą. Za co? Tak naprawdĊ
za to, Īe chciaáa wejĞü na dyskotekĊ, mając bodajĪe o rok za maáo niĪ
wymagano. W tym celu dokonaáa drobnej zmiany w dacie urodzenia
w legitymacji szkolnej, weszáa i Ğwietnie siĊ bawiáa. Jednak zostaáa
wylegitymowana przez patrol policji i ten drobny faász zostaá odkryty,
a sprawĊ skierowano do sądu, bo to zdawaáoby siĊ niewinne dziaáanie
stanowi przestĊpstwo faászerstwa dokumentów i jest na nie odpowiedni
paragraf w kodeksie karnym. Uczennica zostaáa skazana na prace
spoáeczne, ale zajĊta maturą, nie miaáa czasu ich odbyü, dlatego
sąd zamieniá je na kilkanaĞcie dni wiĊzienia i wáaĞnie wtedy, kiedy
jej rówieĞnicy zdawali egzamin dojrzaáoĞci, ona trafiáa za kratki. Nic
w tej historii samo siĊ nie zadziaáo, wszystko byáo czĊĞcią áaĔcucha
przyczynowo-skutkowego. Mądrzy ludzie mówią: nie káam. JeĞli
bowiem potrafisz káamaü, to moĪesz równieĪ ukraĞü, a jeĞli bĊdziesz
w stanie ukraĞü, to moĪesz nawet zabiü. I ja siĊ pod tym podpisujĊ.
Czasami te dramatyczne Īyciorysy ludzi siedzących w wiĊzieniach
czy Īebrzących na ulicy zaczynaáy siĊ od jednej niewinnej rysy na
110 | PE’NA MOC MO¿LIWO¥CI

spójnoĞci, na zgodnoĞci z uniwersalnymi wartoĞciami. Konsekwencje


mogą byü bardzo oddalone w czasie, ale zawsze co posiejesz, to zbie-
rzesz, i co dasz, to wróci. I zamiast mówiü „byü moĪe”, kiedy siĊ myĞli
„tak”, lepiej powiedzieü „tak”, a kiedy siĊ myĞli „nie”, lepiej powiedzieü
„nie”. Nie jestem dyplomatą (damą tym bardziej)1 ani zawodowym
negocjatorem, dlatego mogĊ sobie na to pozwoliü: na bycie w prawdzie.
Uczciwiej bĊdzie napisaü, Īe mogĊ
sobie pozwoliü, by próbowaü byü
w prawdzie, bo aĪ tak idealny to nie
jestem. Jednak jestem dumny z tego,
Īe jeĪeli nie jestem spójny, to przy-
najmniej wiem, kiedy i w jakim stop-
niu. A jeĞli trzeba póĨniej za to zapáa-
ciü jakąĞ cenĊ, to nie szukam winnych.
Gdy zaczynamy mówiü co innego,
niĪ myĞlimy, i zaczynamy robiü co innego, niĪ mówimy, wówczas
wpadamy w stan wewnĊtrznego napiĊcia, niepokoju, pobudzenia, roz-
biegania. Sami juĪ nie wiemy, co myĞlimy, a czego nie, kiedy gramy,
a kiedy wyraĪamy wáasne przekonania, komu co powiedzieliĞmy i jaką
maskĊ przed kim prezentowaliĞmy. Dlatego wczeĞniej czy póĨniej
osoba káamiąca siĊ odkryje. Czasami w rodzinie moĪna spotkaü sytu-
acje takiej paranoi: wszyscy wiedzą, Īe na przykáad babci nie moĪna
powiedzieü, iĪ wnuk pojechaá pod namiot z dziewczyną, bo bĊdzie
oburzona, przy dziadku nie naleĪy siĊ wypowiadaü na jakiĞ temat
historyczny, a przy cioci nie wolno czegoĞ jeszcze innego. MoĪe i kon-
trolowanie tego wszystkiego nazywa siĊ dyplomacją, ale ciĊĪko jest

1 Podobno (to jest dowcip) jak dyplomata mówi „tak”, to znaczy „byü moĪe”.
Jak dyplomata mówi „byü moĪe”, to znaczy „nie”. A jak dyplomata mówi
„nie”, to nie jest „dyplomatą”. Zupeánie inaczej ma siĊ sprawa z damą.
Jak dama mówi „nie”, to znaczy „byü moĪe”. Jak dama mówi „byü moĪe”,
to znaczy „tak”. A jak dama mówi „tak”, to nie jest damą.
PODRÓ¿E KSZTA’Ck WYKSZTA’CONYCH | 111

ciągle kontrolowaü, co siĊ mówi i co ktoĞ moĪe z tego zrozumieü.


àatwiej unikaü takich ludzi. A jeĞli dzieje siĊ to w najbliĪszej rodzinie,
to jak od tego uciec? Lepiej jest dowiedzieü siĊ, dlaczego ktoĞ ma takie
stanowisko, takie przekonania, takie podejĞcie niĪ polemizowaü, albo
ostatecznie w ogóle unikaü tematu. Z tego powodu widziaáem wielo-
krotnie bezsens spotkaĔ z ludĨmi, w których gronie byá jeden wielki
marketing osobisty i kreowanie swojego wizerunku. To jak udziaá
w spektaklu teatralnym. Sami aktorzy, najczĊĞciej kiepscy. Pozostaje
rola widza. I to jest jedyna rola, która daje szansĊ wytrwaü w takich
warunkach do koĔca.
Pytaáem wielu ludzi, dlaczego podoba im siĊ wykáad Peána MOC
moĪliwoĞci. Z tego, co mówili, wynikaáo, Īe treĞci nie są rewolucyjne
ani szczególnie odkrywcze i Īe oni to wiedzą, czytali w ksiąĪkach, sáy-
szeli, jednak oglądali wykáad juĪ naĞcie razy i za kaĪdym razem pomaga
im odzyskaü dobry nastrój, motywacjĊ, chĊü do dziaáania. Zatem gdzie
jest Ĩródáo siáy mojego przekazu? Tego Ĩródáa nie widaü, podobnie jak
prawa ciąĪenia, ale ono porusza coĞ w ludziach. Najogólniej moĪna
by powiedzieü, Īe to jest prostota przekazu, autentycznoĞü i spójnoĞü
tego, co mówiĊ i jak mówiĊ. ZdradzĊ teraz pewną tajemnicĊ. OtóĪ
kiedy stajĊ przed ludĨmi, staram siĊ byü maksymalnie spójny i skon-
centrowany. ChcĊ przekazaü kawaáek swojego Īycia tak, aby sáuchacz
mógá z nim skonfrontowaü swoje Īycie ȸ swoje doĞwiadczenia, myĞli,
przekonania, cele i lĊki. OdwoáujĊ siĊ do prawdziwych historii i tro-
chĊ ekshibicjonistycznie odkrywam to, co bardzo osobiste ȸ
wprowadzam w swój Ğwiat. Nie myĞląc o tym, jak zostanĊ oceniony,
jak sáuchacz odbierze to, co powiem, pokazujĊ swój sposób myĞlenia
i patrzenia na Īycie ȸ po prostu dajĊ kawaáek siebie. MówiĊ to, co
robiĊ, a robiĊ to, co myĞlĊ. I o tym, co myĞlĊ, mówiĊ tak, aby sáuchacz
chciaá przyjąü to w prezencie ȸ zakáadam, Īe ten prezent moĪe mu siĊ
przydaü, ale równieĪ zostawiam mu prawo do zadecydowania, czy to,
co usáyszy, bĊdzie chciaá do czegoĞ wykorzystaü. Wzrost jakoĞci tego,
112 | PE’NA MOC MO¿LIWO¥CI

co robiĊ, poczuáem wtedy, kiedy w Īyciu osiągnąáem wewnĊtrzną spój-


noĞü ȸ kiedy te cztery filary (myĞlenie, mówienie, robienie i odczu-
wanie) zintegrowaáy siĊ w jedną caáoĞü: w Jacka Walkiewicza, którego
ludzie poznali na Īywo lub na YouTubie. PamiĊtam zdanie wypowie-
dziane przez jednego z uczestników moich szkoleĔ: „Byü wolnym to
znaczy byü wolnym od opinii innych ludzi”. Takie podejĞcie pozwala
osiągnąü wiĊkszą spójnoĞü i niezaleĪnoĞü, choü w Ğwiecie ocen, gáów-
nie krytycznych i coraz czĊĞciej anonimowych, nie jest to áatwe. MoĪe
siĊ nawet nie opáaca? Ale na pewno warto.
Dlatego uwaĪam, Īe jeĞli czáowiek dąĪy do jakiegoĞ celu, to jeszcze
musi dąĪyü do niego w peánej osobistej zgodnoĞci. Bo jeĞli mówi, Īe
to jest jego cel, a jakaĞ niewidzialna czĊĞü jego jestestwa mówi, Īe
nie ma ochoty tego realizowaü i nie chce nic nikomu udowadniaü, to
mimo speánienia wszystkich kryteriów niezbĊdnych do osiągniĊcia
sukcesu caáy ten projekt moĪe siĊ zakoĔczyü wielką poraĪką. Chyba
to mamy na myĞli, kiedy mówimy „bądĨ sobą”. Ale co to oznacza?
Kiedy jestem sobą? WáaĞnie wtedy, gdy jesteĞ spójny. Nie obciąĪaj
siĊ wszystkimi przeszáymi decyzjami, podjąáeĞ je bowiem w dobrej
wierze, najlepiej jak potrafiáeĞ, a teraz, kiedy widzisz, do jakich kon-
sekwencji doprowadziáy, moĪesz tĊ wiedzĊ wykorzystaü przy nastĊp-
nych decyzjach. I tyle. ĩycie toczy siĊ dalej i naprawdĊ jest piĊkne.
A cielĊ moĪe sobie ssaü tyle matek, ile chce. Ja nie chcĊ naĞladowaü
krowy.

Moja nieprawda piÈta:


Podróĝe ksztaïcÈ
Tak, ale wyksztaáconych ludzi. KtoĞ mi kiedyĞ zarzuciá, Īe w ten sposób
naĞmiewam siĊ z ludzi prostych. Nic bardziej mylnego. ProĞci ludzie
(nie do koĔca potrafiĊ okreĞliü, kto to jest) bywają bardziej wyksztaá-
ceni od tych wyksztaáconych instytucjonalnie. Mówiąc o wyksztaáceniu,
PODRÓ¿E KSZTA’Ck WYKSZTA’CONYCH | 113

nie mam na myĞli ukoĔczonych szkóá, moĪna bowiem byü gáupim


czáowiekiem z kaĪdym tytuáem naukowym. Wyksztaácony profesor
to zjawisko sprzed 1939 roku, teraz profesura nie jest synonimem
mądroĞci ȸ wystarczy posáuchaü róĪnych profesorów aktywnych me-
dialnie, aby odnieĞü wraĪenie, Īe zmieniáy siĊ kryteria mianowania.
Czáowiek wyksztaácony to wedáug mnie osoba o wszechstronnych
zainteresowaniach, ciekawa Ğwiata i dociekliwa, o duszy twórcy, arty-
sty, marzyciela, podróĪnika. KtoĞ refleksyjny. KtoĞ zadający pytania
i sáuchający odpowiedzi z wielką ciekawoĞcią. Czáowiek otwarty na
nowe, nieznane. Czáowiek wyksztaácony to taki, który wyksztaáciá
w sobie chĊü odkrywania tajemnic Ğwiata. Taki czáowiek, kiedy widzi
piramidy, to mówi: „CieszĊ siĊ, Īe tutaj jestem. Kiedy pomyĞlĊ, Īe
tutaj, gdzie stojĊ, chodziá faraon, to mam dreszcze. Niezwykáe miejsce!
Jak oni to zbudowali trzy tysiące lat temu?”. A gdy ktoĞ mówi: „Patrz,
kurna, jaka niska ta piramida, a wydawaáa siĊ na zdjĊciach wyĪsza.
Dobra, chodĨ idziemy, bo gorąco”, do wyksztaáconych bym go raczej
nie zaliczyá, ale oczywiĞcie mogĊ siĊ myliü. To moje kryterium i na
dodatek bardzo subiektywne. Jednak nie zmienia to faktu, Īe niektó-
rych podróĪe niczego nie uczą. A innych uczą nawet weekendowe
spacery po lesie.
Warto podróĪowaü ȸ co do tego nie mam wątpliwoĞci ȸ zarówno
poza granice swojego miejsca zamieszkania, jak i poza granice swojej
wiedzy i swojego doĞwiadczenia. Warto, poniewaĪ podróĪe ksztaácą.
Uczą innego spojrzenia na dotychczasową wiedzĊ, na to, co uznajemy
za normĊ i standard. Są kraje i miejsca, gdzie normy i standardy są
zupeánie inne, gdzie ludzie Īyją tak samo jak my, ale opierają to Īycie
na innych paradygmatach. Wtedy moĪemy oderwaü siĊ od wzorców,
w których wyroĞliĞmy, i otworzyü siĊ na zupeánie nowe doĞwiadcze-
nie, a jest to moĪliwe, gdy tej nowej rzeczywistoĞci nie oceniamy, nie
mówimy, Īe coĞ jest bez sensu. ĝwiat jest bardzo róĪnorodny, jeĞli
chodzi o zachowania czy zwyczaje ȸ to zaskoczyáo mnie wielokrotnie.
114 | PE’NA MOC MO¿LIWO¥CI

Na przykáad w Amsterdamie byáem zafascynowany tym, Īe nie ma


zasáon ani firanek w oknach i mogĊ zajrzeü ludziom do domów. Ode-
braáem to jako znak ich otwartoĞci na ludzi ȸ wrĊcz symbolicznie
zapraszają obcych do siebie. Chodziáem ulicami i gapiáem siĊ, co siĊ
u nich dzieje. Po powrocie do Polski z niechĊcią oglądaáem okna zasáo-
niĊte firankami i zasáonami. JakieĪ byáo jednak moje zdziwienie, kiedy
jakiĞ czas póĨniej pewien Holender powiedziaá mi, Īe nienawidzi tego
zwyczaju odsáaniania okien i tego gapienia siĊ w nie przez przechod-
niów oraz Īe to pozostaáoĞü po tym, jak marynarze wypáywali na dáu-
gie miesiące w morze, a ich Īony nie zasáaniaáy okien, aby inni mogli
kontrolowaü ich moralnoĞü ȸ sprawdzaü, czy po domu nie krĊci siĊ
jakiĞ obcy facet. Nie ukrywam, Īe bardzo mnie ta prawda rozczarowaáa.
Ludzie wszĊdzie mają podobne potrzeby, dotyczy to zwáaszcza tej
najbardziej poĪądanej ȸ miáoĞci. Jednak to, jak ją wyraĪamy, uzaleĪ-
nione jest od norm i zwyczajów przyjĊtych w danej kulturze. Podobnie
oddychamy i trawimy, ale nasze menu takĪe jest uwarunkowane kul-
turowo. Psa bym na pewno nie
skosztowaá, lecz Ğwinia nie budzi mo-
ich obiekcji, a przecieĪ są kraje, gdzie
dobrze przyrządzony pies jest raryta-
sem, i kraje, gdzie ĞwiĔ siĊ nie jada.
Dlatego obserwując i akceptując bo-
gactwo norm, wartoĞci, zachowaĔ
i zwyczajów, moĪemy doceniü wáasną kulturĊ i tradycjĊ, zrozumieü
je i dziĊki nim odkrywaü korzenie, czyli to, dlaczego jesteĞmy tacy,
jacy jesteĞmy.
Rozwijam swoją refleksyjnoĞü poprzez robienie notatek. Gdy
czytam notatki sprzed kilku lat, odkrywam pewne treĞci na nowo.
WidzĊ wtedy, jak siĊ zmieniam. Nie jest bowiem áatwo zauwaĪyü
swoje zmiany wewnĊtrzne, kiedy postĊpują powoli, kaĪdego dnia.
Czáowiek refleksyjny nie mówi: „PrzecieĪ to oczywiste, Īe…”, „Prze-
PODRÓ¿E KSZTA’Ck WYKSZTA’CONYCH | 115

cieĪ kaĪdy wie, Īe…”, „PrzecieĪ mówiáem, Īe…”. Czáowiek refleksyjny


wie, Īe nic nie jest oczywiste. Dla mnie oczywiste są tylko moje do-
Ğwiadczenia, poniewaĪ braáem w nich udziaá i wiem, jak na mnie
wpáynĊáy. Ale kiedy sáucham innych ludzi, to staram siĊ poznaü Ĩró-
dáo tego, o czym mówią, dowiedzieü siĊ, co ich tak uksztaátowaáo. Bo
chociaĪ kaĪdy jest kowalem swojego losu, to ten los kaĪdemu z nas
daá odmienne narzĊdzia i odmienny materiaá, a na dodatek kaĪdy
inaczej z nich korzysta. Dlatego wáaĞnie z tego samego przepisu kaĪdy
upiecze inne ciasto ȸ czasami wystarczy minutĊ dáuĪej trzymaü je
w piekarniku czy dosypaü garĞü orzechów, by zmieniáo smak. Moja
babcia bardzo krzyczaáa, gdy ktoĞ chwaliá piekące siĊ ciasto, bo podobno
ono wtedy nie wyrasta tak, jak powinno. Babcia miaáa na to potwier-
dzenie. Zatem oprócz tego, co materialne, dokáadaáa jeszcze coĞ ma-
gicznego, nadprzyrodzonego. Ciasta droĪdĪowe babci byáy pyszne, a ja
wiedziaáem, Īe trzeba trzymaü jĊzyk za zĊbami, kiedy są w piekarniku.
W takiej tradycji siĊ wychowywaáem. Placki ziemniaczane mojego
taty są równieĪ zjawiskowe. Jadam te placki z cukrem, choü niektórzy
wolą na ostro, z gulaszem ȸ i to wáaĞnie jest inny paradygmat. Tak
naprawdĊ nie chodzi o placki, lecz o Ĩródáo poznania Ğwiata. Ten
skrypt czy program wykorzystujemy przez caáe Īycie. Trudno go zmie-
niaü, ale wáaĞnie podróĪe mi w tym pomagają.
Z natury jestem konserwatywny. Nie lubiĊ zmian. LubiĊ za to tĊ
nową jakoĞü, która nastĊpuje po zmianach, wiĊc przechodzĊ przez nie,
choü z wiĊkszym lub mniejszym bólem. To nie jest tak, Īe siĊ ich
bojĊ. Raczej chodzi o to, Īe wiem, iĪ trzeba bĊdzie siĊ rozstaü z tym,
co do tej pory uwaĪaáem za standard. WáaĞnie rozstawanie siĊ jest tą
umiejĊtnoĞcią, która zawsze sprawiaáa mi problem. Moment, w któ-
rym nauczyáem siĊ doĞwiadczaü smutku towarzyszącego zmianie ȸ
bo to przeĪycie smutku jest wáaĞnie kluczem do przechodzenia przez
zmiany ȸ związany jest z banalną historią. OtóĪ kiedyĞ pewien poznany
w niezwykáych okolicznoĞciach Hiszpan Luis podarowaá mi pozáacany
116 | PE’NA MOC MO¿LIWO¥CI

dáugopis znanej firmy. W owym czasie wartoĞü takiego dáugopisu byáa


równa dwóm pensjom moich rodziców. A na dodatek byá to prezent
od waĪnej dla mnie osoby. Nosiáem go caáy czas przy sobie, aĪ pod-
czas jakiejĞ imprezy w jakimĞ klubie studenckim nie zauwaĪyáem,
kiedy wypadá mi z kieszeni, i juĪ nigdy go nie odnalazáem. Jest taki
moment, gdy zgubimy coĞ dla nas waĪnego, Īe czujemy, jakby nam
siĊ usunĊáa ziemia spod nóg. Klucze, dokumenty, karta kredytowa,
komórka… Wpadamy w panikĊ, biegamy, szukamy i nagle znajdu-
jemy, a wtedy ogarnia nas na chwilĊ prawdziwe szczĊĞcie, czujemy
taką lekkoĞü, jakbyĞmy unosili siĊ nad ziemią. I kiedy tak biegaáem,
szukając dáugopisu, czekaáem wáaĞnie na ten moment radoĞci z odna-
lezienia, ale dáugopisu nie byáo, a ja czuáem, Īe lecĊ w dóá, na dno swo-
jego smutku. Gdy doleciaáem do samego dna i uderzyá mnie najwiĊk-
szy smutek, jaki mogáem sobie wyobraziü, to poczuáem ulgĊ. Nie wiem,
jak to siĊ staáo, ale wtedy dotaráo do mnie, Īe rzeczy mamy na chwilĊ,
Īe caáe Īycie jest na chwilĊ, Īe zdarzenia są chwilami i Īe wszystko
moĪe siĊ zacząü, ale teĪ moĪe w jednej chwili siĊ skoĔczyü ȸ miaáem
dáugopis i juĪ go nie mam. Po wielu latach, bĊdąc w jakimĞ sklepie
z dáugopisami, zobaczyáem taki sam. Byáo mnie na niego staü, ale
pomyĞlaáem, Īe wszystko w Īyciu ma swój czas, a czas tego typu gadĪe-
tów minąá wiele lat temu. Poza tym wartoĞü tamtego dáugopisu tkwiáa
w tym, Īe podarowaá mi go niezwykáy czáowiek poznany w niezwykáych
okolicznoĞciach w niezwykáych dla mnie czasach.
Dzisiaj, kiedy wchodzĊ w jakąĞ zmianĊ albo ona sama mnie porywa,
potrafiĊ ją przyjąü. Na przykáad gdy stojĊ w korku i muszĊ zmieniü
swoje plany, bo korek bynajmniej nie ewoluuje w stronĊ znikniĊcia,
mówiĊ sobie taką formuákĊ: „Jacek, zaáoĪyáeĞ, Īe dojedziesz na dzie-
siątą. RozstaĔ siĊ z myĞlą, Īe dojedziesz. Nie dojedziesz”. I po wypo-
wiedzeniu tych magicznych sáów akceptacji zmiany uspokajam siĊ.
W samochodzie zawsze mam jakąĞ dobrą ksiąĪkĊ do posáuchania,
wiĊc jak siĊ zasáucham, to czasami taki korek nawet jest mi na rĊkĊ.
PODRÓ¿E KSZTA’Ck WYKSZTA’CONYCH | 117

LubiĊ korki, kiedy wciągnie mnie fabuáa. Zatem nic nie jest tak do
koĔca záe.

Moja prawda pierwsza:


Kto z kim przystaje, takim siÚ staje
Ta prawda idzie za mną od dziecka i zgadzam siĊ z nią w stu procen-
tach. LubiĊ mówiü, Īe to, jakich mamy mistrzów i nauczycieli, decy-
duje o tym, dokąd dojdziemy. Jednak z pewnoĞcią od mistrzów waĪ-
niejsi są ci, z którymi spĊdzamy wiĊkszą czĊĞü swojego Īycia: rodzina,
przyjaciele i wspóápracownicy. To, co osiągnąáem, zawdziĊczam
w duĪym stopniu ludziom, którzy mnie wspierali ȸ czasami tylko
wysáuchując, a czasami dodając jeszcze: „Po prostu to zrób”. Niekiedy
sama zmiana „przyjacióá” wnosi nową jakoĞü do naszego Īycia. Nie
namawiam do traktowania instrumentalnie ludzi, z którymi siĊ przy-
jaĨnimy, ale jeĞli chcesz coĞ w Īyciu zmieniü, a wszyscy dookoáa
mówią: „Ale po co?”, „Ale jak?”, „No to polej!”, moĪliwe, Īe jest to
sygnaá, by poszukaü nowych Ĩródeá inspiracji. Niektórzy siĊ zastana-
wiają: „Ale ja mam demotywującego partnera, wiĊc co mam zrobiü?”.
Nie znam na to pytanie odpowiedzi. Albo inaczej: wiem, co ja bym
zrobiá, ale nie powiem, aby niczego nie sugerowaü w tak delikatnej
materii, jaką są związki. KaĪda decyzja ma swoje konsekwencje.
Ludzie siĊ zmieniają, wiĊc nic w związkach nie jest staáe. Rozwój oso-
bisty jest czymĞ wspaniaáym. Niektórzy mówią, Īe rozwijanie siĊ to
ich wielka pasja, hobby. Ale rozwój powoduje zmiany, dlatego rozwi-
jając siĊ, stajemy siĊ kimĞ innym. JeĞli nasz partner siĊ nie zmienia
w podobnym tempie, to moĪe zostaü w tyle, a potem moĪemy go stra-
ciü z oczu. Ci, którzy idą wolniej, na ogóá spowalniają tych, którzy idą
szybciej, wiĊc chyba czĊĞciej bywa, Īe osoby, które chciaáyby w Īyciu
zmian, które pragną czegoĞ nowego, dostosowują siĊ do ludzi, którzy
nie chcą zmieniaü tempa swojego Īyciowego marszu. Stado bawoáów
118 | PE’NA MOC MO¿LIWO¥CI

idzie w tempie najwolniejszego osobnika, a kiedy napadną na nie wilki


i zjedzą najwolniejsze bawoáy, to stado przyspieszy. W Īyciu jednak tak
prosto nie jest. Ludzie nawzajem siĊ modelują. Mówi siĊ, Īe nie-
daleko pada jabáko od jabáoni, co oznacza, Īe dzieci upodabniają siĊ
do rodziców. Podobno nawet wáaĞciciele psów upodobniają siĊ do
swoich pupili, a osobowoĞü szefa potrafi wpáynąü na caáy zespóá. Takie
modelowanie zachowaĔ moĪna zaobserwowaü w róĪnych grupach:
ludzie podobnie siĊ ubierają, podobnie siĊ zachowują, podobnie argu-
mentują i podobnie narzekają. Wystarczy na jakiĞ czas poddaü siĊ
innemu modelowi zachowaĔ, na przykáad wyjeĪdĪając na urlop i po-
znając innych ludzi, aby po powrocie stwierdziü, Īe zaczynamy odsta-
waü od starego towarzystwa. Kiedy patrzĊ na swoją osobistą skutecz-
noĞü i na czynniki, które na nią wpáywają, to wáaĞnie to, z kim przystajĊ,
stawiam na kluczowym miejscu. PoniewaĪ nie mam zwyczaju zrzu-
cania odpowiedzialnoĞci na innych, wiem, Īe moje decyzje, przekona-
nia, opinie, myĞli zawsze naleĪą do mnie i nie odpowiada za nie nikt
poza mną. Ale wiem równieĪ, Īe mogĊ mieü osáabiony organizm i záa-
paü od kogoĞ grypĊ. Nie jestem teĪ robotem, dlatego miewam róĪne
nastroje, wahania poczucia wáasnej wartoĞci czy zmienny poziom
zaufania do samego siebie. Gdy jestem w psychologicznym doáku,
bardzo dbam o higienĊ kontaktów i dla osobistego bezpieczeĔstwa
unikam ludzi zagrypionych pesymizmem, narzekaniem, krytycyzmem
i wszelkiego rodzaju lĊkami ȸ tych dyĪurnych nieszczĊĞników, któ-
rzy zawsze chĊtnie i bezinteresownie napeánią mnie wątpliwoĞciami
i obawami. Za to szukam wtedy osób peánych pozytywnej energii,
pomysáów, kreatywnoĞci, optymizmu, wiary i zaufania. Taka dbaáoĞü
o „pozytywnego modela” bardzo dobrze siĊ u mnie sprawdza. Oczy-
wiĞcie nie mogĊ uniknąü wszystkich tych, którzy mogliby na mnie
wpáynąü negatywnie, wiĊc staram siĊ zadbaü o osobistą odpornoĞü.
Dbam o higienĊ psychiczną. PamiĊtam o swoich wartoĞciach, wizjach
i celach. Nauczyáem siĊ zarządzaü swoimi emocjami i nastrojami.
PODRÓ¿E KSZTA’Ck WYKSZTA’CONYCH | 119

PamiĊtam o sáowach, które mnie wspierają. AkceptujĊ teĪ stany chwi-


lowych spadków energii. Nie walczĊ z tym. Wiem, Īe ta sinusoida jest
czĊĞcią róĪnych Īyciowych cyklów. Kiedy jestem na górze, na fali swoich
moĪliwoĞci, wykorzystujĊ ten stan maksymalnie. Kiedy zaĞ jestem na
samym dole, nie tracĊ energii na pierdoáy, na zachowania destruk-
cyjne, wyczerpujące energetycznie, niesáuĪące przetrwaniu. To tak,
jakby zostaü zamkniĊtym w maáym pomieszczeniu i traciü energiĊ
i powietrze, wykonując niepotrzebne ruchy miotania siĊ, krzyczenia,
záorzeczenia. Wiem, Īe nie jestem sklepem caáodobowym, dlatego nie
oczekujĊ od siebie otwartoĞci przez dwadzieĞcia cztery godziny na
dobĊ. Co jakiĞ czas mam prawo do remanentu, do zastanowienia siĊ
nad sobą, wyciszenia siĊ, przejrzenia zawartoĞci swojej gáowy i swo-
jego serca. W trakcie remanentu bardzo potrzebujĊ spokoju. Potem,
gotowy do nowego otwarcia, potrzebujĊ pozytywnej energii do dal-
szego Īyciowego marszu i ȸ co wydaje siĊ oczywiste ȸ poszukujĊ
wtedy Ĩródeá inspiracji i motywacji do dziaáania. Dlatego chociaĪ
jestem sceptycznie nastawiony do wiĊkszoĞci mądrych przekazów
wyniesionych z dzieciĔstwa, to ten jeden ȸ kto z kim przystaje, takim
siĊ staje ȸ uwaĪam w stu procentach za swój.

Moja prawda druga:


Nie pal za sobÈ mostów
Im dáuĪej Īyjemy, tym wyraĨniej widzimy, jak nasze przeszáe zacho-
wania wpáywają na nasze przyszáe losy. Jak nasze Īycie przeplata siĊ
z Īyciem innych ludzi ȸ czasami na chwilĊ, a czasami na lata. Czasami
spotykamy siĊ na skrzyĪowaniach Īycia przygodnie, a czasami idziemy
razem bardzo dáugo. àączy nas praca i róĪne w niej zaleĪnoĞci,
sąsiedztwo mieszkania, przyjaĨnie naszych dzieci i inne niezwykáe
korelacje, które tylko Īycie potrafi wymyĞliü. PamiĊtam, jak bĊdąc stu-
dentem, w amoku zostania máodym ojcem, zapomniaáem o reszcie
120 | PE’NA MOC MO¿LIWO¥CI

Ğwiata i nie oddaáem na czas efektów swojej pracy semestralnej. Nie


byáoby to nic wielkiego, gdyby nie fakt, Īe chodziáo o badanie szeĞcio-
latków na okolicznoĞü dojrzaáoĞci do rozpoczĊcia nauki w pierwszej
klasie. Dzieci czekaáy, rodzice czekali i pani psycholog, dla której jako
student wykonywaáem tĊ pracĊ, teĪ czekaáa. A ja, odciĊty od Ğwiata
(telefonów nie byáo), przeĪywaáem narodziny i rozwój swojego pier-
worodnego, aĪ w koĔcu odkryto moje miejsce pobytu i poproszono
o natychmiastowe dostarczenie wyników badaĔ. Nie ukrywam, mia-
áem ogromne poczucie winy, bo z natury jestem osobą rzetelną, punk-
tualną i odpowiedzialną. Moje usprawiedliwienie nie zmieniáo faktu,
Īe bardzo skomplikowaáem Īycie wielu ludziom. Ze spuszczoną gáową
wysáuchaáem opinii na swój temat, takĪe tego, jak pani psycholog
powiedziaáa, Īe nigdy nie chciaáaby
pracowaü z taką osobą jak ja. Nic nie
powiedziaáem, ale pomyĞlaáem, Īe nie
ma obaw, bo nie zamierzam w tej czĊ-
Ğci Warszawy rozpoczynaü praktyki
psychologicznej. JakieĪ byáo moje zdziwienie, kiedy po czterech mie-
siącach, rozpoczynając pierwszą swoją pracĊ w poradni, w miejsco-
woĞci oddalonej od Warszawy o kilkanaĞcie kilometrów, dowie-
dziaáem siĊ, Īe nie tylko ja zostaáem przyjĊty do pracy, zatrudniono
bowiem równieĪ drugiego psychologa, z duĪym doĞwiadczeniem. I tu
niespodzianka: to byáa psycholog, która trzy miesiące wczeĞniej
stwierdziáa, Īe nigdy nie chciaáaby ze mną pracowaü! Zatem nigdy nie
mów nigdy i mostów za sobą nie pal. ĩycie jest nieprzewidywalne.
Warto wysyáaü dobrą energiĊ, czyli byü dobrym dla ludzi, a wtedy ta
energia wróci. Co posiejesz, to zbierzesz, a Īe czasami za kilka miesiĊ-
cy, a czasami za kilka lat, nie zmienia to faktu, iĪ dobrze jest siaü
to, co dobre. Dzisiaj to siĊ nazywa „networking”, a kiedyĞ nazywaáo
siĊ „kontakty” lub „ukáady”. Kiedy mój syn stwierdziá, Īe w Īyciu trzeba
mieü ukáady, powiedziaáem mu, Īe juĪ powinien je mieü ȸ z przed-
PODRÓ¿E KSZTA’Ck WYKSZTA’CONYCH | 121

szkola, podstawówki, gimnazjum, liceum, kolonii, obozów i studiów.


Na tych relacjach buduje siĊ wielkie kariery biznesowe i polityczne.
Networking to przyszáoĞü. Ukáady byáy potajemne, kontakty niefor-
malne, a networking jest nowoczesny, wiĊc transparentny, przyjazny,
przyjemny, skuteczny i ȸ jak wiĊkszoĞü tego, z czego obecnie korzy-
stamy — intuicyjny. Spotykamy czáowieka i intuicja nam mówi, Īe
zna co najmniej sto osób, wiĊc warto siĊ dowiedzieü, kogo konkretnie.
KiedyĞ, w czasach, gdy ludzie bali siĊ swojego cienia i nie zadawaáo siĊ
pytaĔ wprost, wszystko byáo tajne i mroczne, a ukáad byá podejrzany
i niebezpieczny. Dzisiaj, w dobie portali spoáecznoĞciowych, moĪna zo-
staü budowniczym wielu mostów. Najtrudniej je potem utrzymaü.
Dlatego buduj mądrze.

Moja prawda trzecia:


Nie ma godziwej metody
czynienia niegodziwoĂci
Za kaĪdą niegodziwoĞcią stoi czáowiek ȸ nawet jeĞli czyni tĊ niego-
dziwoĞü w imiĊ prawa, zwyczajów, wáadzy. Kiedy wspinasz siĊ na
szczeble kariery, to czasami wyprzedzasz na tej drodze innych. Niektó-
rzy mają tendencjĊ do popychania czy wrĊcz spychania tych wyprze-
dzanych w dóá. Woda sodowa uderzyáa do gáowy niejednemu „wspi-
naczowi”, a kiedy byá juĪ na samej górze, to ten gaz wrĊcz buzowaá.
Gdy sáyszĊ, jakie róĪne formy mobbingu stosują ci nagazowani swoim
stanowiskiem, to zastanawiam siĊ, dlaczego nikt im nie powie, gdzie
jest granica ich wpáywu. Tak bezpoĞrednio i po mĊsku. Byü moĪe oni
po prostu nie wiedzą, gdzie ona przebiega, wáaĞnie dlatego, Īe nikt im
jej nie okreĞliá, a moĪe czáowiek o skáonnoĞciach sadystycznych zawsze
wypáynie w miejscu, gdzie moĪe daü upust swoim dewiacjom. Tak jak
szokowaáo mnie, Īe kilku straĪników w obozie moĪe zniewoliü dziesiąt-
ki ludzi, tak samo szokuje mnie, Īe jeden psychopata moĪe zniewoliü
122 | PE’NA MOC MO¿LIWO¥CI

nawet setki osób ȸ w warunkach pokoju i demokracji. Taki tyran mo-


Īe staü siĊ wolny od norm moralnych czy uniwersalnych wartoĞci.
Nie ma godziwej metody na mobbing, poniĪanie, zastraszanie, upo-
karzanie innych. Nigdy siĊ na to nie zgadzaj. Kiedy sáyszĊ, Īe umará
czáowiek, bo ktoĞ w majestacie prawa czy procedur nie zrobiá czegoĞ,
co by temu czáowiekowi uratowaáo Īycie, zawsze wracam do tego
stwierdzenia: na niegodziwoĞü nie ma przepisów. Kiedy waga jest faá-
szywa, to wszyscy widzą, jak waĪy, i mogą siĊ posáugiwaü tym wyni-
kiem. Ale poniewaĪ waga jest faászywa, to i wynik nie jest prawdziwy.
I ktoĞ, kto to odkryje, powinien o tym mówiü gáoĞno. Na pewno jest
wiele przepisów, regulaminów, aktów prawnych, za którymi równieĪ
stoją ludzie, a które pozwalają na róĪne niegodziwoĞci. One nie zwal-
niają nas z odpowiedzialnoĞci moralnej przed naszym sumieniem.
W Īyciu osobistym takĪe. Z miáoĞci nie moĪna zabiü, zraniü sáowem
czy w jakikolwiek inny sposób, poniewaĪ to by znaczyáo, Īe nie ma
miáoĞci. To niegodziwoĞü. Z miáoĞci nie moĪna karaü, oskarĪaü, mĞciü
siĊ. Dla dobra drugiego czáowieka nie moĪna go pozbawiaü wolnoĞci,
poniĪaü, gnĊbiü, bo to niegodziwoĞü. W Īyciu kaĪdy sam musi sobie
dokonaü normalizacji „wagi”. Ale niegodziwoĞci nie da siĊ w Īaden
godziwy sposób usprawiedliwiü. To, Īe moĪna coĞ zrobiü zgodnie
z prawem, nie oznacza, Īe naleĪy to zrobiü. Na niegodziwoĞü trzeba
byü wraĪliwym i ją wytykaü palcem. MoralnoĞü nie wymaga wzajem-
noĞci, wiĊc to, Īe inni robią coĞ záego, nie oznacza, iĪ naleĪy im tym
samym odpowiadaü. WartoĞci są kompasem i gdy inni wpadają na rafĊ
i idą na moralne dno, to nie oznacza, Īe mamy trzymaü ten sam kurs
tylko dlatego, iĪ zostaá odgórnie przyjĊty. Są takie momenty, kiedy
naleĪy otworzyü oczy i zabraü gáos. Codziennie czytam o tym, jak zgod-
nie z przepisami ktoĞ wyrządziá komuĞ krzywdĊ. Wiem, Īe nie zbawiĊ
Ğwiata i Īe nie mogĊ stanąü w obronie wszystkich, o których napisano
w mediach. Wiem, Īe tych skrzywdzonych, o których nie napisano, jest
wielokrotnie wiĊcej. Ale w obszarze swoich wpáywów mogĊ zrobiü coĞ,
PODRÓ¿E KSZTA’Ck WYKSZTA’CONYCH | 123

aby przeciwstawiü siĊ niegodziwoĞci. Dlatego czasami jestem bezkom-


promisowy. Na pewno nie dyplomatyczny. WrĊcz wulgarny. Zgadzam
siĊ z tymi wszystkimi hasáami, aby nie byü obojĊtnym na to, co siĊ
dookoáa nas dzieje. W kaĪdym wymiarze ȸ spoáecznym i politycznym,
lecz przede wszystkim ludzkim.
Rozdziaï 8.

Co mi siÚ udaïo, a co zrobiïem

Byáem Ğwiadkiem ciekawej sceny w restauracji. OtóĪ pewien klient


nawiązaá kontakt z kelnerką i w kilku sáowach zwierzyá siĊ jej ze swo-
jego Īycia. Opowiedziaá, jak jakaĞ záa kobieta, z którą sypiaá i która byáa
jego wspólnikiem w biznesie, okradáa go i porzuciáa. W czasie, kiedy
byá w szpitalu na operacji, wyniosáa wszystko, co daáo siĊ wynieĞü. Ale
ów klient byá czáowiekiem czynu i nie rozpaczaá z tego powodu, lecz
dziaáaá dalej ȸ jak powiedziaá: „Roz-
krĊcam nowy biznes, Īycie toczy siĊ
dalej”. A potem rzeká, ni to do siebie,
ni to do kelnerki, tak w powietrze
i gáoĞno, wiĊc usáyszaáem: „BĊdzie do-
brze, uda siĊ, musi siĊ udaü, daj BoĪe”.
Na co kelnerka odpowiedziaáa: „Powo-
dzenia”. Klient: „Nie dziĊkujĊ”.
Jest w tej historii sporo informacji
o Īyciu, ludzkich problemach, niegodziwoĞci, ale i o sile, gotowoĞci
podnoszenia siĊ z upadku, przesądach. Jest ukryty strach, brak spo-
koju ducha. Moje wprawne ucho wychwyciáo takĪe poczucie spraw-
stwa. Czy ten czáowiek czuje, Īe kieruje swoim Īyciem?
Zanim o tym napiszĊ, to pragnĊ zaznaczyü, Īe jestem w tym wieku,
w którym czáowiek budzi siĊ i zasypia z poczuciem pewnej Īyciowej
pokory. Pokory, która jest sumą wáasnych i cudzych doĞwiadczeĔ.
Wiem, Īe to, co posiejĊ, to zbiorĊ ȸ tak jest napisane w Biblii i ja siĊ
z tym zgadzam. Wiem, Īe zawsze najpierw siĊ sieje, a potem zbiera.
126 | PE’NA MOC MO¿LIWO¥CI

I wiem, Īe czasami w Īyciu moĪna zebraü wiĊcej, niĪ siĊ posiaáo, czyli
dostaü od Īycia coĞ ekstra. Ale wiem teĪ, Īe wichura, gradobicie czy
powódĨ moĪe caáe plony zniszczyü w jednej chwili. Wiem jeszcze, Īe
naleĪy znów posiaü. Dlatego kiedy mówiĊ, Īe kierujĊ swoim Īyciem
i nim zarządzam, to odnoszĊ siĊ do podejmowania decyzji, nie zaĞ do
konsekwencji. Decyzji typu: „BĊdĊ siaü”, „SiejĊ”, „BĊdĊ studiowaü”,
„StudiujĊ”, „BĊdĊ szukaü pracy”, „Szukam”, „Znalazáem”. RobiĊ krok
w prawo, w lewo, do przodu. I tu siĊ moje sprawstwo koĔczy. ChociaĪ
gáĊboko ufam w to, Īe dojdĊ tam, gdzie chcĊ dojĞü, to wiem, iĪ tak
nie musi siĊ staü, po drodze bowiem wiele moĪe siĊ zdarzyü. Wiem teĪ,
Īe nigdy nie przewidzĊ dalekich skutków wszystkich swoich decyzji.
Kiedy zbiorĊ plony, to z podniesioną gáową mogĊ powiedzieü:
„Zrobiáem to, to wszystko efekt mojej pracy”. A co powiem, gdy Īywioá
wszystko zniszczy? KiedyĞ pewnie zapytaábym: „Dlaczego mi siĊ to
przydarzyáo (waĪne sáowo w Īyciowych zmianach)? Dlaczego ktoĞ
siĊ na mnie uwziąá? Dlaczego ja?”. Dzisiaj juĪ nie zadajĊ sobie takich
pytaĔ, a to dlatego, Īe po prostu juĪ tak nie myĞlĊ. To zaĞ, Īe juĪ tak
nie myĞlĊ, wynika z tego, iĪ przestaáem kiedyĞ zadawaü sobie takie
pytania. àadne sprzĊĪenie zwrotne: nie mówiĊ tak, bo tak nie myĞlĊ,
bo tak nie mówiĊ.
Jak powiedziaá David Neenan na jednym ze swoich cudownych
seminariów, bycie ofiarą wiąĪe siĊ z cierpieniem. BĊdąc ofiarą, nie
moĪesz byü szczĊĞliwy. Ofiara ma poczucie, Īe wszystko, co siĊ dzieje,
jest od niej niezaleĪne ȸ po prostu jej siĊ przydarza. Takich „kolek-
cjonerów przydarzeĔ” kaĪdy z nas pewnie ma w swoim otoczeniu,
a czasami i my sami nimi jesteĞmy. Ofiary widzą sprawców swoich
nieszczĊĞü poza sobą: ktoĞ im zalaá mieszkanie, sprzedano im wadliwy
towar, zginĊáa im walizka na lotnisku. Z opowieĞci tych ludzi wynika,
Īe ktoĞ siĊ na nich uwziąá i ich karze. MoĪe to pozostaáoĞü z dzieciĔ-
stwa? Czasami rodzice straszą swoje dzieci Bozią. Jej gniewem. Mówią:
„Nie rób tak, bo Bozia ciĊ skarze”. Potem nagle dziecko siĊ potyka
CO MI SI} UDA’O, A CO ZROBI’EM | 127

i rozbija kolano, a rodzice stwierdzają: „A widzisz, masz za swoje.


Bozia widziaáa, jak siĊ do matki odzywasz, i ciĊ ukaraáa”. Dziecko
odbiera Ğwiat bardzo dosáownie, wiĊc karząca Bozia jest jak najbar-
dziej realna. Ma teĪ takie ludzkie cechy ȸ poczeka i siĊ odegra. JeĞli
Bóg stworzyá czáowieka na swój obraz i podobieĔstwo, to dlaczego
potem ludzie przepeánieni pychą stworzyli swojego nowego Boga na
swój obraz i podobieĔstwo, czyli takiego z ludzkimi cechami? ĩeby siĊ
nawzajem straszyü? Nie wiem, ale ta karząca Bozia siedziaáa we mnie
lata caáe. Zupeánie nie rozumiaáem, jak to jest, Īe Bóg jest miáoĞcią,
a ciągle wymierza mi za coĞ karĊ.
Ofiara cierpi i z wiekiem, stając siĊ osobą dorosáą, pewnie mniej
przypisuje Ĩródáo swojego nieszczĊĞcia Bozi, lecz nadal czuje, Īe ktoĞ
za tym stoi. KtoĞ záy. Wróg. Albo ofiara myĞli, Īe po prostu jest gorsza
od innych. Jak w tym dowcipie, w którym u psychologa klient siĊ Īali,
Īe ma pod górkĊ w Īyciu i nic mu nie wychodzi, dlatego ma kom-
pleksy i chciaáby spytaü, co z tym zro-
biü. A psycholog posáuchaá, pomyĞlaá
i powiedziaá, Īe on tu kompleksów nie
widzi. „Pan po prostu jest gorszy” —
podsumowaá.
Bycie ofiarą ma swoje dobre strony. MoĪna bowiem wszystko zwa-
liü na innych. MoĪna nie braü odpowiedzialnoĞci za swoje decyzje.
MoĪna cierpieü, a cierpiąc, moĪna dostaü trochĊ litoĞci, jaámuĪny,
zasiáku. MoĪna ciągle oczekiwaü, Īe inni rozwiąĪą nasze problemy, bo
to ich obowiązek. MoĪna Īyü w zgodzie z filozofią „im gorzej, tym
lepiej”. To bez sensu, powiesz, ale taki osobisty sabotaĪ obserwujĊ wie-
lokrotnie u swoich rozmówców. Ja nawet mam szacunek do ofiar ȸ ale
takich na sto procent, takich profesjonalnych, którym nic nie wycho-
dzi, wszystko przeszkadza, nic nie sprzyja i mają ciągle pecha.
ĩycie jest proste. Ale nie jest áatwe. Czy to znaczy, Īe jest trudne?
Tak, czasami wymaga trudu. „Trudziü siĊ” to sáowo i doĞwiadczenie,
128 | PE’NA MOC MO¿LIWO¥CI

które w dobie podejĞcia „teraz, juĪ, natychmiast i tylko tak, jak chcĊ”
moĪe nie byü atrakcyjne. CzĊsto jednak sáyszĊ, Īe Īycie jest ciĊĪkie,
ale nikt nie obiecywaá, iĪ bĊdzie áatwe. CiĊĪkie Īycie pomaga ofierze
siĊ w nim odnaleĨü. Jak w dowcipie Andrzeja Mleczki: na rysunku
mityczny Syzyf pcha swoją kulĊ pod górĊ, a podpis pod rysunkiem
gáosi: „MoĪe i robota ciĊĪka, ale pewna”. Ta kula ciągle mu spada,
wiĊc pcha ją od nowa. Na pewno moĪe powiedzieü: „Dlaczego mi siĊ to
przydarza?”, a z drugiej strony moĪe odczuwaü satysfakcjĊ z tego, Īe
znowu musi ją pchaü. Bo taki jego los.
Ludzie wchodzący w rolĊ ofiary zaraĪają innych ȸ ich postawa
jest bardziej zaraĨliwa niĪ postawa tych, którzy uwaĪają, Īe to, co
dzieje siĊ w ich Īyciu, wynika z ich decyzji, nastawienia, przekonaĔ,
energii i intencji. Z ofiary áatwo zmieniü siĊ w paranoika i widzieü
wszĊdzie dookoáa wrogów i zagroĪenia, spiski i záe zamiary innych.
Paranoja jest jak najbardziej zaraĨliwa ȸ wystarczy pobyü w otocze-
niu takich ludzi, aby zacząü oglądaü siĊ za siebie, idąc ulicą.
WiĊc co Ci siĊ ostatnio przydarzyáo?
Wáącz telewizor, weĨ gazetĊ, zajrzyj do internetu. Posáuchaj, co
ludzie mówią, i zwróü uwagĊ na sáowo „udaáo siĊ”. Jest ono czĊsto
uĪywane: udaáo siĊ zbudowaü drogĊ lub siĊ nie udaáo, piákarzom nie
udaáo siĊ strzeliü bramki, a jednemu olimpijczykowi udaáo siĊ zdobyü
medal, synowi udaáo siĊ zdaü egzamin, a córce nie udaáo siĊ dostaü
stypendium. Czy caáy ten Ğwiat podlega jakiejĞ przypadkowoĞci?
Wedáug zasady „na kogo wypadnie, na tego bĊc”? Czy ludzie nie mają
wpáywu na swoje Īycie, tylko ono im siĊ przydarza takie lub inne
i udaje im siĊ lub nie? Uwierz mi, Īe to nie jest tylko niewinny zwrot ȸ
to sposób myĞlenia, filozofia Īycia, podejĞcie do siebie i Ğwiata. Czy
Egipcjanom udaáo siĊ zbudowaü piramidy? One ciągle pozostają tajem-
nicą. Jak napisano by w gazecie, archeologom udaáo siĊ juĪ odczytaü
wiele z tego, co zapisano, i udaáo siĊ odkryü, jak te piramidy powsta-
waáy i jakie kryáy tajemnice. A ci, co kazali je zbudowaü, na pewno
CO MI SI} UDA’O, A CO ZROBI’EM | 129

wiedzieli, co robią i jaki ma byü efekt finalny. I zrobili dokáadnie to,


co chcieli, a nie to, co im wyszáo.
W Polsce mówi siĊ, Īe jak zwykle ktoĞ chciaá dobrze, a wyszáo jak
zawsze. To zdanie ma obĞmiaü kolejne nieudane przedsiĊwziĊcie.
A dlaczego nieudane? Byü moĪe dlatego, Īe ci, co zaczynali je reali-
zowaü, liczyli na to, Īe siĊ uda. A moĪe nawet mówili na gáos: „Daj
BoĪe, aby siĊ udaáo”. Jestem daleki od mieszania Boga do ludzkich
decyzji i konsekwencji tychĪe decyzji, daleki od zadawania pytania
typu: „Gdzie byá Bóg, gdy miaáa miejsce ta tragedia”. GáĊboko wierzĊ,
Īe Bóg nie odpowiada za Ğmierü ludzi zabijanych przez innych ludzi,
za nieszczĊĞcia bĊdące wynikiem ludzkich dziaáaĔ. Bo czy Bóg karze
nam wsiąĞü w samochód i jechaü dwieĞcie na godzinĊ? Ale co z tymi,
którzy jechali prawidáowo, a zginĊli, bo to na nich wjechano? Nic, tu
teĪ Bóg nie mógá pomóc, poniewaĪ kaĪde wyjechanie samochodem
na drogĊ jest obarczone ryzykiem wypadku i kaĪdy Ğwiadomy czáowiek
powinien o tym pamiĊtaü, przekrĊcając kluczyk w stacyjce. Bóg nie
odpowiada równieĪ za powódĨ czy huragan i na pewno nie odpowiada
za to, Īe Egipcjanie zbudowali piramidy, a nasi piákarze nie wygrali
meczu. MoĪe dlatego mam takie podejĞcie, Īe bardzo wziąáem sobie
do serca to, co mówiá ksiądz na religii: czáowiek ma wolną wolĊ. Ja
mam wolną wolĊ. I wiem, Īe jeĞli tylko bĊdĊ chciaá, to mogĊ liczyü na
MOC tych tajemniczych siá, które sprzyjają Īyciowym wĊdrowcom
w ich drodze, ale nie mogĊ w Īaden sposób na te moce zrzuciü odpo-
wiedzialnoĞci za wynik swoich dziaáaĔ. WĊdrowiec musi iĞü sam i decy-
zje, na kaĪdym etapie swojej drogi, takĪe podejmowaü sam. I konse-
kwencje tych decyzji teĪ musi wziąü na swoje barki.
BĊdąc pewnego razu na plaĪy, staáem siĊ Ğwiadkiem pouczającej
sceny. Mianowicie ojciec, z nadwagą wyraĨną (dlatego maáo ruchliwy)
i butelką niewyraĨną, ale na pewno alkoholową, wylegiwaá siĊ w graj-
doáku. PiĊcioletni syn biegaá, sypaá piachem, laá wodą, znikaá ojcu
i opalającej siĊ matce z pola widzenia, toteĪ byá caáy czas strofowany
130 | PE’NA MOC MO¿LIWO¥CI

i zmuszany do siedzenia w jednym miejscu. Jednak chyba nie byá


w stanie usiedzieü, wiĊc ojciec z matką krzyczeli gáoĞniej, syn biegaá
szybciej i ogólnie byáo bardziej nerwowo ȸ jak to na plaĪy. Nagle
synowi wpadáo coĞ do oka i zacząá páakaü. Ojciec do matki: „Czego on
ryczy?”. Matka do ojca: „CoĞ mu wpadáo do oka”. Ojciec do matki:
„Niech mu siedzi, nie wyjmuj, niech tak ma, skoro nie jest odpowie-
dzialny”. Wyáapaáem, jak zwykle, swoje ulubione sáowo.
Brzmi ono: „odpowiedzialny”. Wprawdzie ów malec nie mógá z tej
historii wychwyciü istoty odpowiedzialnoĞci za swoje Īycie, ale ja
wychwyciáem. Nie mógá, poniewaĪ bolaáo go oko, a na dodatek ci, co
podobno go kochają, uwaĪali, Īe jak go boli, to wáaĞnie tak powinno
byü, i nie chcieli mu pomóc. Po raz
kolejny to sáowo zmusiáo mnie do re-
fleksji. Co to oznacza byü odpowie-
dzialnym? Czy jeĞli ktoĞ myĞli, Īe mu
siĊ coĞ udaáo lub nie, to jest odpowie-
dzialny?
Bycie odpowiedzialnym zdewaluowaáo siĊ do tego stopnia, Īe mogĊ
siĊ utopiü w rzece na wáasną proĞbĊ i z wáasnej gáupoty i nieodpo-
wiedzialnoĞci, a jakiĞ urzĊdnik dojdzie do wniosku, Īe tam, gdzie siĊ
utopiáem, ktoĞ nie umieĞciá znaku, barierki czy pola minowego, aby
mnie nie dopuĞciü do rzeki, i z tego powodu moĪna komuĞ postawiü
zarzut na przykáad niedopeánienia obowiązków i poĞrednio stania siĊ
nieumyĞlnym sprawcą mojego „na dno pójĞcia”. Skoro McDonald’s
wypáaciá jakiejĞ kobiecie milionowe odszkodowanie za to, Īe zalaáa
sobie krocze gorącą kawą, to w takich absurdach „the sky is not the
limit”. Zawsze moĪna zwolniü siebie z odpowiedzialnoĞci za swoje
decyzje i dziaáania, a obciąĪyü nią tych, którzy z tymi decyzjami i dzia-
áaniami nie mają nic wspólnego ȸ to jak zabawa z gorącym karto-
flem: odrzuciü odpowiedzialnoĞü jak najdalej od siebie, bo parzy.
Trudno siĊ wiĊc dziwiü, Īe jest coraz mniej Īyciowych wojowni-
ków. Wojownicy z krwi i koĞci wiedzieli, Īe jak idą na polowanie, to
CO MI SI} UDA’O, A CO ZROBI’EM | 131

na wáasne ryzyko. Wiedzieli, Īe mogą wróciü lub nie, w caáoĞci lub


bez jakiejĞ czĊĞci ciaáa, ze zdobyczą lub bez. Wiedzieli, Īe jeĪeli nie
bĊdą skuteczni, to zginą. Nie mogli udawaü wojowników. Nie mogli
usiąĞü i ponarzekaü, Īe nie udaáo siĊ nic upolowaü, bo lamparty szybko
biegają, bo gáowa boli, bo kiepska pogoda, a tak w ogóle to Īarcie
powinno samo przyjĞü, a nie Īeby trzeba byáo siĊ tyle natrudziü. Tak
jak woda powinna lecieü z kranu, a Ğwiatáo Ğwieciü.
Wojownik musiaá byü skuteczny. A skutecznoĞü zaczyna siĊ od
odpowiedzialnoĞci za bycie skutecznym. Wojownik odnajdowaá siĊ
w rzeczywistoĞci, w której Īyá, bo gdyby siĊ nie odnalazá, to musiaáby
ponieĞü tego konsekwencje. Dzisiaj áatwiej narzekaü na rzeczywistoĞü
niĪ szukaü sposobu, jak w niej realizowaü swoje cele albo jak zmieniü
to, co nam nie odpowiada. Skoro bowiem mówimy, Īe coĞ jest záe,
to powinniĞmy powiedzieü sobie teĪ, jak znaleĨü rozwiązanie, aby takie
nie byáo. A jeĞli nie chcemy tego robiü, to najlepiej opuĞciü ten obszar,
w którym siĊ Īyje, i wyjechaü do innego Ğwiata. Lepszego. Ale tam teĪ
trzeba siĊ odnaleĨü w konkretnej rzeczywistoĞci. Dlatego malkontenci
nie odnajdują siĊ nigdzie.
OdpowiedzialnoĞü to równieĪ klucz do satysfakcji, czyli czegoĞ,
co nazwaábym gratyfikacją, nagrodą za trud i wysiáek. Wedáug mnie
satysfakcja zawsze áączy siĊ z wysiákiem. Z determinacją i uporem.
Z cierpliwoĞcią i doĞwiadczeniem pokonywania pojawiających siĊ na
drodze przeszkód. DostajĊ dreszczy, kiedy sáyszĊ, Īe „w normalnym
i cywilizowanym kraju wszystko jest idealne, a nie takie dziadowskie
jak u nas”. Zawsze siĊ zastanawiam, gdzie są te normalne i cywilizo-
wane kraje. MoĪe tam, gdzie za byle co moĪna trafiü na dwadzieĞcia
piĊü lat do wiĊzienia? A moĪe tam, gdzie zabiorą dziecko rodzicom,
którym obniĪyá siĊ standard Īycia? A moĪe tam, gdzie sąsiad donosi
na sąsiada i jest to dopuszczalny „donos spoáeczny”? Ofiara widzi
normalnoĞü tysiąc kilometrów od domu, ale piĊü metrów od siebie
juĪ jej nie widzi.
132 | PE’NA MOC MO¿LIWO¥CI

Zmiany w Īyciu zacznij od siebie (i na sobie poprzestaĔ). Zmiany


w Īyciu zacznij od tego, aby wziąü odpowiedzialnoĞü za swoje Īycie.
Piszą o tym w kaĪdej ksiąĪce o samorozwoju. To banaá, ale jakĪe
istotny. PrzestaĔ robiü z siebie ofiarĊ. CzĊsto otrzymujĊ maile zaczy-
nające siĊ od sáów: „Straciáem zaufanie do siebie i co dalej?”. Mam
takich dziesiątki. OdpowiedĨ brzmi: „Nic dalej. Odzyskaj je. Sam
poszukaj. A moĪe chcesz, abym Ci je daá? Ale to Twoje zaufanie, wiĊc ja
swojego nie mogĊ Ci podarowaü. Bo ten przeszczep siĊ nie przyjmie”.
JeĞli sam siĊ wprowadziáeĞ w ten stan, to sam siĊ z niego wyprowadĨ.
Co to znaczy „straciáem zaufanie”? KtoĞ mi zabraá? Zgubiáem? Zapo-
mniaáem zabraü z domu? Zostawiáem gdzieĞ po drodze? DostajĊ listy,
w których ludzie piszą, Īe zrobili to czy tamto, ale nie mają efektów,
i im siĊ juĪ nie chce. ĩe miaáo byü inaczej, piĊkniej, a na koĔcu drogi
siĊ okazaáo, iĪ nie ma tam tego, czego siĊ spodziewali, i czują siĊ oszu-
kani. Czyli jednak ktoĞ za tym stoi. Pewnie tak. Rodzice, rząd, Unia.
KtoĞ im nie daá tego, co im siĊ naleĪy.
Dlaczego piszĊ tĊ ksiąĪkĊ? Dlatego, Īe mój wykáad na YouTubie
spotkaá siĊ z duĪym zainteresowaniem. A jak to siĊ staáo, Īe prowadzĊ
wykáady, skoro przecieĪ miaáem byü lekarzem? Z lenistwa ȸ nie
chciaáo mi siĊ uczyü fizyki. JuĪ w szkole podstawowej mówiáem, Īe
bĊdĊ chirurgiem. Nie wiem dlaczego. Tak mówiáem, planowaáem
i dlatego poszedáem do klasy biologiczno-chemicznej. Jednak uporu
i chĊci do nauki fizyki nie miaáem, wiĊc zdaáem na wydziaá weteryna-
ryjny. A to niespodzianka. Z lenistwa, bo tam nie byáo fizyki. Tylko Īe
ja siĊ baáem zwierząt, wiĊc pierwsze dwa lat byáy ciĊĪkie, zwáaszcza
na zajĊciach w stajni, bo konie to czuáy i czasami bezczelnie wykorzy-
stywaáy, robiąc dokáadnie odwrotnie, niĪ chciaáem. Jeden taki nawet
sprawiá, Īe nigdy juĪ konno nie pojechaáem: po prostu on siĊ zatrzy-
maá w galopie, a ja siĊ nie zatrzymaáem, wiĊc lot miaáem dáugi i bole-
sny. Jednak nie to zadecydowaáo ostatecznie, Īe skoĔczyáem psy-
chologiĊ. Decyzja zapadáa w autobusie. (OpisujĊ tĊ scenĊ w swojej
CO MI SI} UDA’O, A CO ZROBI’EM | 133

poprzedniej ksiąĪce, dlatego nie bĊdĊ siĊ teraz rozpisywaá). A potem


na mojej drodze byáo jeszcze wiele zdarzeĔ bĊdących nastĊpstwem
wielu moich decyzji, a takĪe spotkaĔ z ludĨmi, z którymi nawet nie-
koniecznie musiaáem zamieniü choü sáowo, z ludĨmi, których nauki
przyjąáem lub nie. AĪ któregoĞ piĊknego dnia, na zaproszenie Marka
Kowalczyka, kolegi ze Stowarzyszenia Profesjonalnych Mówców, zna-
lazáem siĊ we Wrocáawiu i wygáosiáem dwudziestominutowy wykáad,
który przez niecaáe póá roku miaá na YouTubie 645 tysiĊcy odsáon.
Niektórzy mi mówili: „Fajnie, Īe ci siĊ tak udaáo”. Ale czy ja nie mia-
áem na to wpáywu? Czy ten wykáad oglądany jest przypadkowo? Czy ja
tam siĊ znalazáem niechcący? Czy mogáem dwadzieĞcia lat wczeĞniej
przewidzieü konsekwencje wszystkich swoich decyzji? A czy teraz
wiem, jak ta popularnoĞü mojego wystąpienia wpáynie na moje Īycie
za piĊü lat? Nawet nie próbujĊ zadawaü sobie takich pytaĔ. Bliska
mi jest filozofia wyĞpiewana przez Wojciecha Máynarskiego: „Róbmy
swoje” ȸ i do znudzenia ją sobie powtarzam.
Róbmy swoje i bierzmy za to odpowiedzialnoĞü, a potem, kiedy
juĪ zrobimy, powiedzmy: zrobiáem, zbudowaáem, zdaáem, osiągnąáem,
wygraáem albo nie zrobiáem, nie zbudowaáem, nie zdaáem, nie osiągną-
áem, nie wygraáem. OczywiĞcie wiele czynników miaáo na to wpáyw ȸ
tych, nad którymi mieliĞmy kontrolĊ, i pewnie teĪ tych, nad którymi
kontroli nie mieliĞmy. To te czynniki, które nam sprzyjają i są czĊĞcią
zjawiska nazywanego szczĊĞciem. Mówi siĊ „miaá szczĊĞcie”, „wstrzeliá
siĊ w temat”, ale przecieĪ gdy zaczynaá i ponosiá odpowiedzialnoĞü za
swoje decyzje, chociaĪby finansowe, to jeszcze nie wiedziaá, Īe kie-
dyĞ siĊ wstrzeli. Zatem pewnie to, co nazywamy szczĊĞciem, lubi siĊ
pojawiaü wtedy, gdy moĪe pomóc tym, którzy wyszli mu na spotkanie.
OczywiĞcie, Īe niektórzy znaleĨli siĊ we wáaĞciwym miejscu we wáa-
Ğciwym czasie ȸ ale teĪ byli wáaĞciwymi ludĨmi i wáaĞciwie dziaáali.
Ich umiejĊtnoĞci spotkaáy okazjĊ, a oni to zauwaĪyli i wykorzystali,
wiĊc tak naprawdĊ na to szczĊĞcie pracowali juĪ wczeĞniej. Czasami
134 | PE’NA MOC MO¿LIWO¥CI

wystarczy wysáaü jednego maila albo rozpocząü jedną rozmowĊ


w pociągu, ale jedni to robią, a inni nie. Jedni ciągle szukają puzzli,
z których ukáadają obraz swojego Īycia, a innym nie chce siĊ nawet
otworzyü pudeáka. Bywa, Īe Īycie przypomina nocną wycieczkĊ przez
las albo lot samolotem we mgle. W tym pierwszym przypadku ryzyko
pewnie mniejsze, ale emocje niekoniecznie. Wszystko straszy i prze-
raĪa, czáowiek idzie, poniewaĪ wierzy, Īe tam dalej jest wyjĞcie, lecz
serce ma w gardle. W przypadku samolotu korzysta z pomocy apara-
tury i wierzy, Īe dobrze odczytuje to, co mu ona pokazuje. DoĞwiad-
czenie w jednym i w drugim przypadku pomaga iĞü mimo tego, Īe nic
nie widaü. DoĞwiadczenie podpowiada, Īe wielokrotnie juĪ tak byáo
i naleĪy robiü to, co siĊ robi. Jednak zarówno w lesie, jak i w locie
kaĪda decyzja ma swoje konsekwencje. KaĪdy krok moĪe nas zbliĪaü
lub nie do szczĊĞliwego koĔca. A potem pozostaje siĊ z tego Ğmiaü
i wspominaü lub ponosiü doĪywotnio przykre nastĊpstwa swoich
decyzji.
TĊ ksiąĪkĊ piszĊ w swojej ksiĊgarni „Peána MOC Sáów” na Chmiel-
nej 10 w Warszawie. Pierwszą teĪ napisaáem w ksiĊgarni, ale nie swo-
jej. To byáo cztery lata temu i pomyĞlaáem wówczas, Īe chciaábym kie-
dyĞ napisaü ksiąĪkĊ „u siebie”. W kwietniu 2012 roku wystartowaáem
w przetargu na lokal, a w paĨdzierniku ksiĊgarnia ruszyáa. Zadbaáem
o wystrój i klimat zgodny z tym, co mi w duszy gra. Chciaáem, aby to
miejsce byáo przyjazne dla klientów, lecz przede wszystkim, abym ja
siĊ w nim dobrze czuá. Byáo to bowiem moje marzenie jeszcze z okresu
studiów. I ksiĊgarnia zostaáa otwarta! Wprawdzie bez fanfar, ale przy-
jaciele dopisali. A potem prawie nikt do niej nie przychodziá… Jest
trochĊ ukryta, na uboczu, a do tego malutka, z mniej wiĊcej tysiącem
ksiąĪek. W dobie wielkich sieciowych ksiĊgarni to jest maáy salonik.
Kiedy pytano mnie, co zamierzam zrobiü, aby przyciągnąü klientów,
rozkáadaáem bezradnie rĊce. Nie znam siĊ na marketingu tej branĪy.
Napisaáem ksiąĪkĊ, otworzyáem autorską ksiĊgarniĊ, prowadzĊ szko-
CO MI SI} UDA’O, A CO ZROBI’EM | 135

lenia od dwudziestu lat ȸ to wszystko razem ma sens, wiĊc co mam


jeszcze zrobiü, aby inni to zobaczyli? Podczas spotkania z osobą, która
miaáa mi pomóc w dziaáaniach promocyjnych, na pytanie, jaki mam
cel, odpowiedziaáem: „Chciaábym dziĊki tej ksiĊgarni poznaü ludzi,
których bym nie poznaá, gdybym jej nie miaá. Chciaábym, aby wyda-
rzyáo siĊ w moim Īyciu coĞ dobrego, co by siĊ nie wydarzyáo, gdyby
nie byáo tej ksiĊgarni”. To dla marketingowca na pewno nie jest cel ȸ
to jakaĞ halucynacja. Czuáem, Īe coĞ chcĊ, jednak to coĞ nie ma jeszcze
wyraĨnych ksztaátów i nie potrafiĊ tego dokáadnie nazwaü. Ale na
pewno chcĊ mieü tĊ ksiĊgarniĊ i oczywiĞcie chciaábym, aby ona byáa
przedsiĊwziĊciem biznesowym, czyli opartym na ekonomicznych prze-
sáankach i podstawach. Jednak wciąĪ nic siĊ nie dziaáo ze wzrostem
zainteresowania moją ksiĊgarnią. Odwiedzali ją znajomi i podziwiali
wnĊtrze. ZazdroĞcili i pytali, jaki mam pomysá na jej rozwój. A ja siĊ
uĞmiechaáem i mówiáem, Īe nie mam. To takie marzenie, fanaberia,
snobizm. Jestem autorem ze swoją ksiĊgarnią, a dalej to siĊ wszystko
samo uáoĪy ȸ mówiáem i wierzyáem w to, co mówiĊ. Natomiast Īad-
nego biznesplanu nie pisaáem. Nie wiem, czy to, co piszĊ, jest do wyko-
rzystania przez kogokolwiek. MoĪe to przykáad na to, jak nie prowa-
dziü biznesu, choü z drugiej strony nie otwieraáem tej ksiĊgarni dla
pieniĊdzy, lecz ȸ jak pisze w swoich ksiąĪkach sir Richard Branson —
dla funu. Z jego autobiografii najbardziej utkwiáo mi w pamiĊci wáa-
Ğnie to, Īe pieniądze do niego przychodzą same, kiedy robi coĞ, co
sprawia mu przyjemnoĞü. Zawsze uwaĪaáem, Īe jeĞli praca nie daje
radoĞci i satysfakcji, to naleĪy ją zmieniü. Ale Branson pisze takĪe, Īe
nie wie, czy fun prowadzi do pieniĊdzy ȸ on tylko dzieli siĊ swoimi
doĞwiadczeniami. Ja teĪ nie wiem, czy moje podejĞcie nadaje siĊ do
powielenia przez innych. A wracając do ksiĊgarni: któregoĞ dnia
w styczniu 2013 roku, stojąc na jej Ğrodku, pod specjalnie zaprojekto-
wanym sufitem (twórczynią wystroju ksiĊgarni jest Patrycja RabiĔ-
ska), na którym widnieją piĊkne anioáy, podniosáem rĊce w proszącym
136 | PE’NA MOC MO¿LIWO¥CI

geĞcie i powiedziaáem: „PoproszĊ, aby ta ksiĊgarnia zostaáa odkryta


przez ludzi”. I tyle. Taka jasno wyartykuáowana proĞba bez wskazania,
co by miaáo siĊ zdarzyü, aby ona zostaáa speániona, i jak to odkrycie
miaáoby wyglądaü. RobiĊ tak od wielu lat. ProszĊ o to, co chciaábym
dostaü. Zamawiam i czekam ȸ jak w restauracji, z tą róĪnicą, Īe nie
skáadam reklamacji i nie pytam siĊ niecierpliwie, kiedy dostanĊ to, co
zamówiáem. MówiĊ to na gáos, z podniesionym rĊkami. Sáyszaáem
i czytaáem wielokrotnie, Īe czáowiek moĪe przyciągaü to, czego pra-
gnie, wiĊc nie oceniając tego sposobu osiągania celów, nie Ğmiejąc siĊ
z niego i nie odrzucając go, zacząáem go stosowaü. Jestem wielkim
miáoĞnikiem fizyki kwantowej, i to jej przypisujĊ sprawstwo takich
zdarzeĔ. 16 lutego 2013 roku wykáad „Peána MOC moĪliwoĞci”, o któ-
rym juĪ dawno zapomniaáem, jak to napisali dziennikarze, podbiá
internet. W ciągu kilku dni miaá sto tysiĊcy odsáon. Wszystko zaczĊáo
siĊ w sobotĊ, a juĪ w poniedziaáek w ksiĊgarni pojawili siĊ pierwsi
klienci. I tak jest do dziĞ. PrzyjeĪdĪają z caáej Polski i z zagranicy.
Wchodzą i kupują moją ksiąĪkĊ, a takĪe inne, które mam i polecam.
Korzystają równieĪ z opcji internetowej. Na co dzieĔ jest w ksiĊgarni
i zarządza nią mój syn Jan, natomiast ja bywam tam czasami, a gdy
akurat jestem i mogĊ podpisaü komuĞ swoją ksiąĪkĊ, to mam ogromną
frajdĊ, widząc, jak wielką przyjemnoĞü komuĞ sprawiam. Jak to siĊ
staáo, Īe dotaráem do tak róĪnych ludzi? I dwudziestolatków, i szeĞü-
dziesiĊciolatków. Moje dwadzieĞcia lat pracy szkoleniowej, moja
ksiąĪka Peána MOC Īycia napisana cztery lata temu, moja ksiĊgarnia,
moje wizje i marzenia przez niektórych odbierane jako zwidy ȸ
wszystko to poáączyáo siĊ w caáoĞü. Nastąpiáa synergia MOCY. GáĊboko
wierzyáem w to, Īe kiedyĞ tak siĊ stanie, ale nie wiedziaáem kiedy i jak.
Rozwiązanie przyszáo z najmniej oczekiwanego kierunku.
Ale czy moĪna powiedzieü, Īe mi siĊ udaáo? Nie myĞlĊ w ten
sposób. PatrzĊ na to jak na ukáadankĊ z puzzli. Taką wielką. Taką na
wiele lat. Taką, gdzie sporo czĊĞci juĪ jest gotowych, lecz jeszcze nie
CO MI SI} UDA’O, A CO ZROBI’EM | 137

moĪna ich poáączyü w caáoĞü. I nagle odnalezienie jednego puzzla


pozwala poskáadaü juĪ istniejące czĊĞci. Nadal ukáadam swoje Īycie.
Nadal kaĪdy puzzel traktujĊ z ciekawoĞcią. W ciągu ostatniego póá roku
dostaáem tysiące maili, poznaáem osobiĞcie dziesiątki ciekawych ludzi,
podjąáem kolejne decyzje. Ukáadam Īyciowy obraz dalej. RobiĊ to.
RobiĊ swoje. Nie czekam, aĪ siĊ uda.
Wiem bowiem, Īe ten caáy obraz kiedyĞ
powstanie, ale najwiĊksza frajda jest
w poszukiwaniu brakujących czĊĞci,
w dokáadaniu ich i cieszeniu siĊ jak
dziecko, Īe juĪ coĞ widaü. ĩycie to pro-
jekt dáugoterminowy, wiĊc kiedy pa-
trzymy na efekty czyjejĞ pracy, to nie widzimy tych wszystkich wcze-
Ğniejszych lat peánych decyzji, obaw, radoĞci, smutków, zwątpieĔ. RÓB
SWOJE.
I pamiĊtaj, Īe zmieniając swoje sáownictwo, moĪesz zmieniü swoje
Īycie. Z osobistego sáownika wyeliminuj równieĪ sformuáowania
„muszĊ”, „trzeba”, „bojĊ siĊ, Īe…”, „przez to, Īe…”.

Przykïady:

x „MuszĊ coĞ zrobiü ze swoim Īyciem” zamieĔ na „ChcĊ zmieniü


w swoim Īyciu:…”.

x „Trzeba znaleĨü inne rozwiązanie” zamieĔ na „ZnajdĊ inne


rozwiązania”.

x „BojĊ siĊ, Īe jutro nie…” zamieĔ na „Ciekawe, jak jutro…”.

x „Przez to, Īe…” zamieĔ na „DziĊki temu, Īe…”.

Pomimo trudnoĞci znajdĊ rozwiązanie i zrealizujĊ swoje ma-


rzenie.
Pomimo tego, Īe nie zrealizowaáem swojego marzenia, jestem
zadowolony z tego, Īe podjąáem wyzwanie. CzujĊ siĊ zwyciĊzcą.
138 | PE’NA MOC MO¿LIWO¥CI

Refleksje pomagają korygowaü Īycie. Aby poczuü Īycie, skonfrontuj


siĊ z pytaniami. Zadaj je sobie. Zobacz, które z niĪej wymienionych są
Ci bliĪsze:

Ofiara pyta:

x Co mi siĊ przydarzyáo?

x Kto mnie niesprawiedliwie potraktowaá?

x Kto powinien mnie przeprosiü i naprawiü swoje báĊdy?

x Co siĊ stanie ze mną, jak on tego nie zrobi?

Czáowiek odpowiedzialny pyta:

x Czego doĞwiadczyáem?

x Jakie byáy skutki tego, co doĞwiadczyáem, co czuáem i co myĞlaáem?

x Czego siĊ nauczyáem dziĊki temu doĞwiadczeniu?

x Co w przyszáoĞci bĊdĊ mógá wykorzystaü, a co zmieniü?

x O jakich swoich osiągniĊciach myĞlisz: zrobiáem to, to moja praca,


jestem z siebie dumny?
Rozdziaï 9.

Ludzie listy piszÈ

Ludzie listy piszą, poniewaĪ chcą siĊ podzieliü swoim Īyciem. Mają
gáĊboką potrzebĊ dialogowoĞci ȸ potrzebĊ wymiany myĞli, konfron-
tacji przekonaĔ, dzielenia siĊ doĞwiadczeniami. Potrzebujemy przelaü
na papier to, co mamy w gáowie, aby to jeszcze raz przeczytaü, zrozu-
mieü, poprawiü, dopieĞciü w szczegóáach. Niektórzy robią to dla siebie
i chociaĪ liczą, iĪ ja te listy przeczytam, potrafią zaznaczyü, Īe chcą
tylko podzieliü siĊ swoimi refleksjami
i Īe nie oczekują odpowiedzi. Te listy
pokazują, jak bardzo jesteĞmy podobni
i jak bardzo nasze problemy są uni-
wersalne. Po przeczytaniu kilkuset
maili, gdy czytaáem kolejny, czuáem,
Īe juĪ to skądĞ znam. Imiona siĊ zmie-
niaáy, ale historie pozostawaáy podobne. Bo jesteĞmy podobni. Nasi
rodzice są podobni do siebie. Chodzili do podobnych szkóá i uczyli
siĊ z tych samych ksiąĪek. A jednak kaĪdy z nas swoje Īycie musi prze-
Īyü sam ȸ zanurzyü siĊ w nim jak ryba w oceanie, poznaü gáĊbiny
i mielizny, piĊkne kolorowe rafy i nieznane nikomu niebezpieczne
zakątki. SamotnoĞü, przed którą tak staramy siĊ uciec i która napeánia
nas smutkiem, jest tuĪ za nami ȸ bo Īycie jest doĞwiadczeniem osobi-
stym i nawet wĞród kochających nas osób moĪemy czuü siĊ samotni.
Nie sami, lecz samotni. Z wiekiem akceptacja tego stanu roĞnie. Przy-
najmniej u mnie. Ale bardzo potrzebujemy moĪliwoĞci wyjĞcia poza
swój Ğwiat i dlatego rozmawiamy, sáuchamy, piszemy, dzielimy siĊ.
140 | PE’NA MOC MO¿LIWO¥CI

Potrzebujemy obecnoĞci i bliskoĞci innych ȸ aby byü z samym sobą,


a jednoczeĞnie wĞród ludzi. Dlatego wszystkie maile, które dostajĊ,
sprawiają mi ogromną radoĞü. Kilkoma siĊ podzielĊ.

List 1
(…) Wiem, Īe ma Pan duĪo na gáowie, codziennie setki zabáąkanych
dusz szukają u Pana ratunku, ja chciaáam tylko podziĊkowaü, byü prze-
rywnikiem w tysiącu maili na oddech :) Caáe Īycie marzyáam o sta-
bilizacji, odkąd pamiĊtam. O tym, Īe skoĔczĊ studia, zaáoĪĊ rodzinĊ,
znajdĊ pracĊ i odetchnĊ z ulgą. Nie byáo mnie z mĊĪem staü, ale jesz-
cze na studiach sporo udaáo nam siĊ mimo wszystko zwiedziü, zoba-
czyü, choü ja wszĊdzie jechaáam z wyrzutami sumienia. W domu nigdy
siĊ nie przelewaáo, wiĊc kiedy powiedzieliĞmy, Īe lecimy do Egiptu,
potem Īe jedziemy wáasnym autem (na które teĪ nie byáo nas staü) na
WĊgry, do Chorwacji, mama mówiáa: „Ile byĞ za to sera kupiáa na
kanapki, to jeĨdzisz. Macie inne wydatki”. Moje poczucie winy za kaĪde
marzenie pogáĊbiaáo siĊ. Teraz widzĊ, Īe to byáa odwaga. Zamiesz-
kanie z cháopakiem na studiach — wbrew wszystkim, związanie siĊ
z „takim bez przyszáoĞci” z miáoĞci. Od początku wierzyliĞmy, Īe damy
radĊ, Īe razem przetrwamy wszystko. PiĊliĞmy siĊ wyĪej i przesuwali-
Ğmy razem granice tego, co niemoĪliwe. MąĪ zdaá maturĊ, poszedá
na studia, teraz koĔczy, a ja koĔczĊ podyplomowe. Ma dobrą pracĊ,
budujemy dom. A mama pyta: „A nie boicie siĊ kredytu? Porywacie
siĊ z motyką na sáoĔce”. Teraz widzĊ, iĪ tylko te wszystkie sáowa dokoáa
sprawiaáy, Īe traciáam wiarĊ w siebie, Īe moje skrzydáa byáy podcinane
na chwilĊ, a mnie coraz trudniej byáo siĊ wzbijaü w górĊ. Strach siĊ
udziela. Ale wracając do stabilizacji… Chciaáam mieü na Īycie plan,
a kiedy coĞ nie száo po mojej myĞli, byáam sfrustrowana, przeraĪona,
zniechĊcona. Obejrzaáam Pana wykáad.… Jeden, drugi, wszystkie…
Moja dusza jest wreszcie zdrowa :) Nagle zdaáam sobie sprawĊ, Īe
LUDZIE LISTY PISZk | 141

wszystko, co mnie spotkaáo, byáo dobre, potrzebne. ĩe wcale nie chcĊ


tej stabilizacji, za którą goniáam. ChcĊ ĩYû. Nie oglądaü siĊ na to, co
wypada, czego nie. Od początku wiele ryzykowaliĞmy, ale mój mąĪ jest
odwaĪny i zawsze powtarzaá: „Nic nie mamy, wiĊc nie mamy nic do
stracenia”. ZyskiwaliĞmy piĊkne chwile, wspomnienia. To spontanicz-
noĞü, nie stabilizacja przynosiáa mi szczĊĞcie. Za bardzo teraz zapa-
trzyáam siĊ na koleĪanki, wiele z nich ma juĪ dzieci, a ja jestem tuĪ
przed trzydziestką i mam wyrzuty sumienia, Īe ja jeszcze nie mam.
Ale wiem, Īe na szczĊĞcie trzeba trochĊ poczekaü i nie mogĊ traktowaü
Īycia jak poczekalniĊ na szczĊĞcie, tylko ĩYû tu i teraz. DziĊkujĊ,
moje Īycie dziĊki Panu nabraáo znowu barw :)

— XXX

List 2
JuĪ dawno nauczyáam siĊ nie oceniaü i nie krytykowaü, tylko braü
rzeczy takimi, jakimi są. KsiąĪka Peána MOC Īycia podobaáa mi siĊ,
jednak czuü, Īe napisaá ją facet. Dodaáabym do niej trochĊ kobiecej
rĊki i powstaáby bestseller :)) Taki maáy Īarcik.
Wiem jedno: Īeby pisaü o Īyciu, trzeba wiele przejĞü, wiele doĞwiad-
czyü ȸ zarówno wzlotów, jak i upadków. MyĞlĊ, Īe najwiĊcej nauki
wynosimy jednak z upadków, po których ciĊĪko nam siĊ podnieĞü.
Wiele potrafimy teĪ zrozumieü, gdy
dosiĊga nas choroba. OczywiĞcie na-
ukĊ z choroby wynoszą tylko ci, któ-
rzy zrozumieją, Īe choroba to sygnaá
do diametralnych zmian w naszym
Īyciu. Począwszy od zmiany diety, na-
stawienia do Īycia, przejĞcia procesu
wybaczenia i odciĊcia zbĊdnego balastu dawnych urazów (ciekawie
ten temat ująá Pan w swojej ksiąĪce), ale równieĪ zmiany negatywnych
142 | PE’NA MOC MO¿LIWO¥CI

przekonaĔ, a nawet sáownictwa. Po prostu trzeba przestaü narzekaü


i zacząü dziĊkowaü za wszystko, co dobre i piĊkne w naszym Īyciu.
Ja codziennie rano, kiedy tylko siĊ przebudzĊ, dziĊkujĊ za dobre zdro-
wie, za miáoĞü, szczĊĞcie i dobrobyt. ProszĊ teĪ o pokój na caáym Ğwie-
cie. Zajmuje to kilkanaĞcie sekund, a ile dobrej energii wprowadza
do naszego Īycia.
To, jak doceniam teraz Īycie, nie wziĊáo siĊ ot tak, znikąd. Dosta-
áam na swój grzbiet wystarczająco duĪo, Īeby siĊ opamiĊtaü i zmieniü.
ChociaĪ trzeba przyznaü, Īe doáoĪyáa siĊ do tego powaĪna choroba
i tak naprawdĊ to raczej ona uĞwiadomiáa mi, Īe w moim Īyciu dzieje
siĊ coĞ nie tak, i postawiáa taką przysáowiową kropkĊ nad „i”. PytaĔ
byáo wiele: dlaczego?, co ja komu zrobiáam?, co ja jestem winna?,
a moĪe spáacam winy za rodzinĊ? itd. PrzecieĪ staram siĊ byü dobrą
matką, Īoną, gospodynią, pracownicą. Sama wszystko potrafiĊ zrobiü,
dobrze gotujĊ, piekĊ ciasta, robiĊ przetwory, sprzątam, piorĊ, prasujĊ,
pomagam dzieciom w lekcjach, uczĊ je wszystkiego, nawet jazdy na
rowerze (chociaĪ to chyba powinien tato), ale ja wszystko chciaáam
sama, sama, sama, zwáaszcza Īe mąĪ raczej nie naleĪy do przejmują-
cych inicjatywĊ, wiĊc wszystko ja. No i jest odpowiedĨ. Przesadziáam.
Chciaáam byü matką, ojcem, babcią, dziadkiem i ĞwiĊtym Mikoáa-
jem, i nie wiem, kim jeszcze. Próbowaáam zapewniü swoim dzieciom
wszystko to, czego sama nie miaáam. Na szczĊĞcie przyszedá czas na
powiedzenie „stop orkiestra, grania nie bĊdzie”. Trzeba byáo poradziü
sobie z chorobą, i to w tajemnicy, bo to teĪ chciaáam zrobiü sama.
Przerobiáam w Īyciu wiele powaĪnych problemów, ale nigdy siĊ nie
poddawaáam, moĪe dlatego, Īe dzieciĔstwo moje byáo dosyü skompli-
kowane (najdelikatniej mówiąc) i dziĊki temu jestem silna. ChociaĪ
tak naprawdĊ to dopiero od jakiegoĞ czasu mówiĊ, Īe „dziĊki temu”,
a nie „przez to”, jest tak czy inaczej. Jednak Īeby przejĞü proces jakie-
gokolwiek uzdrawiania, potrzeba lat i chĊci siĊgniĊcia do odpowied-
niej literatury. Dzisiaj chyba mogĊ podaü swój przepis na pozbieranie
LUDZIE LISTY PISZk | 143

siĊ z róĪnych problemów Īyciowych, poczynając od trudnego dzieciĔ-


stwa, po konsekwencje tego w Īyciu dorosáym, rozpadające siĊ maáĪeĔ-
stwo czy chorobĊ. Bo trzeba sobie powiedzieü, Īe wszystko, co nas
spotyka w dzieciĔstwie, ma odbicie w dalszym Īyciu. Wielu autorów
ksiąĪek, które przeczytaáam, pisze o tym, jak to nasze choroby i róĪne
problemy biorą siĊ z negatywnych myĞli, dlatego uwaĪam, Īe zacząü
naleĪy od porządku we wáasnej gáowie. JeĞli chodzi o szybkie wycho-
dzenie z choroby, to warto posáuchaü równieĪ wykáadów wybitnego
chemika i wynalazcy Stanisáawa Szczepaniaka, podaje on bowiem
dokáadny przepis na to, co trzeba zrobiü, Īeby pozbyü siĊ choroby.
Jak siĊ okazuje, bardzo skuteczny.
Moją osobistą terapiĊ ȸ którą wáaĞciwie teraz nazywam rozwojem
duchowym, bo tak brzmi mądrzej :) ȸ rozpoczĊáam kilka lat temu.
KoleĪanka, która miaáa problemy maáĪeĔskie i poszukiwaáa pomocy
w ksiąĪkach, opowiedziaáa mi, jak bar-
dzo zmieniáa swoje nastawienie do Īy-
cia po przeczytaniu ksiąĪki Poznaj
moc, która jest w Tobie Louise Hay.
I jak mówi pewien czáowiek, z którym
kiedyĞ pracowaáam: „MoĪna coĞ robiü
w Īyciu i moĪna nic nie robiü, trzeba wybraü” ȸ to ja zaczĊáam „coĞ”
robiü. Przeczytaáam tĊ ksiąĪkĊ i od tego wszystko siĊ zaczĊáo. Zrozu-
miaáam wiele skomplikowanych sytuacji z mojego dzieciĔstwa, potra-
fiáam wytáumaczyü postĊpowanie rodziców, które byáo dla mnie trudne
do zrozumienia, i wreszcie wybaczyü to, co wydawaáo siĊ nie do wyba-
czenia. Po przeczytaniu tej ksiąĪki poczuáam siĊ naprawdĊ lepiej
i postanowiáam przeczytaü wszystkie pozycje, które wydaáa Louise
Hay, wáącznie z przerobieniem pisemnych warsztatów. Pewne fakty
trzeba spisaü, a potem je spaliü, aby poczuü uwolnienie siĊ od drĊczą-
cych myĞli z przeszáoĞci. NastĊpnie dostaáam w prezencie ksiąĪkĊ
BądĨ anioáem swojego Īycia Ewy Foley, dziĊki której wyüwiczyáam
144 | PE’NA MOC MO¿LIWO¥CI

pozytywne afirmacje i uwierzyáam, Īe wdraĪają siĊ one w moje Īycie,


oraz dostrzegáam w kaĪdym doĞwiadczeniu Īyciowym okazjĊ do na-
uczenia siĊ czegoĞ. ZaczĊáam zmieniaü negatywy na pozytywy, obser-
wowaáam swoje sáownictwo, staraáam siĊ wyeliminowaü sáowa typu
„muszĊ”, „powinnam”, „tak wypada”, „co ludzie powiedzą” itp. i uáo-
Īyáam wáasne, pozytywne afirmacje, które powtarzaáam codziennie.
Potem Rozmowy z Bogiem Donalda Walsha, po których nauczyáam
siĊ modliü w trochĊ inny sposób, niĪ wyuczono nas na zajĊciach
z religii ȸ zaczĊáam po prostu rozmawiaü z Bogiem. Robiáam podsu-
mowania swojego Īycia, zadawaáam pytania, co dalej mam robiü,
i dziaáo siĊ coĞ niesamowitego: pojawiaáy siĊ w mojej gáowie myĞli,
które byáy odpowiedzią na moje pytania. Moja wiara w Boga bardzo
siĊ pogáĊbiáa i nie chodzi tu wcale o to, Īe siedziaáam w koĞciele.
Poczuáam coĞ naprawdĊ gáĊbokiego, poczuáam OpiekĊ Boską, poczu-
áam, Īe nie jestem sama, Īe KtoĞ jednak czuwa nade mną, Īe to wszy-
stko, co siĊ do tej pory dziaáo w moim Īyciu, byáo po coĞ ȸ po to moĪe,
aby byü silniejszą, mądrzejszą, bardziej odporną na niemiáe niespo-
dzianki tego Ğwiata. Teraz to wiem. Jak czáowiek poszukuje rozwiązaĔ,
to je znajdzie, a nawet same przyjdą. Chciaáam siĊ rozwijaü i udaáo mi
siĊ. Poznaáam wiele róĪnych technik uwalniania siĊ od przeszáoĞci,
techniki emocjonalnej wolnoĞci, metody ustawieĔ rodzinnych Berta
Hellingera, zrobiáam nawet kurs reiki. Przeczytaáam tak duĪo ksiąĪek
na temat duchowoĞci, zdrowia, róĪnych diet, odkryü naukowych, Īycia,
medycyny duchowej, reinkarnacji i wierzeĔ, szamanizmu, a nawet
zdejmowania klątw, Īe w pewnym momencie zaczĊáam siĊ zastana-
wiaü, czy nie zwariowaáam. Stwierdziáam, Īe ja juĪ wszystko wiem
i nie chcĊ juĪ czytaü, bo w kolejnych pozycjach, które przerabiaáam,
tematy zaczĊáy siĊ powtarzaü. Daáam sobie czas, aby odpocząü od inten-
sywnego czytania, ale dáugo siĊ nie daáo. W kaĪdej ksiąĪce, nawet tej
nudnej, której nie chce nam siĊ juĪ czytaü, moĪe byü tylko jedno zdanie
wáaĞnie dla nas. MoĪe byü odpowiedĨ na pytanie, które od dáugiego
LUDZIE LISTY PISZk | 145

czasu nas nurtuje. Louise Hay teĪ o tym pisaáa, Īe jak myĞlisz o czymĞ
intensywnie, to przyciągniesz to do siebie. Warto przeczytaü Sekret
Rhondy Byrne, a takĪe jego drugą czĊĞü wydaną w 2012 roku pod
tytuáem Siáa, którą dostaáam od mojej wspaniaáej córki i szczególnie
polecam, a moĪe juĪ Pan ją przeczytaá, bo z treĞci Pana ksiąĪki czasem
pachnie tym samym przesáaniem. Z tej ksiąĪki nauczyáam siĊ z mi-
áoĞcią podchodziü nawet do przyziemnych zajĊü i muszĊ powiedzieü,
Īe to dziaáa. Staáam siĊ przez to bardziej tolerancyjna i cierpliwa. Po
przeczytaniu Boskiej matrycy Gregga Bradena (poáączenie cudu, wiary
i nauki) üwiczyáam, jak skupiaü myĞli nie na tym, czego chce siĊ
w danym momencie, lecz raczej na sytuacji, która nastĊpuje po tym,
czego oczekujemy, na przykáad nie skupiaáam siĊ na tym, Īeby moja
córka zdaáa maturĊ, lecz na wyobraĪeniu sobie jej zadowolenia z tego,
Īe dostaáa siĊ na uczelniĊ, o której marzyáa. I za jakiĞ czas zobaczyáam
ją wáaĞnie taką zadowoloną, tak jak to sobie wyobraziáam. W Sekrecie
teĪ jest o tym mowa. Tak jest ze wszystkimi marzeniami: powinniĞmy
skupiaü myĞli nie na tym, czego chcemy tu i teraz, lecz wyobraĪaü
sobie, jak to bĊdzie cudownie, gdy juĪ to osiągniemy. DziĞ wiem, Īe
to dziaáa. Dziaáają teĪ modlitwy. Nie trzeba wierzyü w Boga, Īeby siĊ
modliü. To, do kogo siĊ zwracamy, modląc siĊ, zaleĪy tylko od nas
samych ȸ moĪe to byü wszechĞwiat czy kaĪda siáa wyĪsza, w którą wie-
rzymy. MoĪna zastosowaü cudowną moc modlitwy báagalnej poáą-
czonej z modlitwą dziĊkczynną. Sáuchając róĪnych medytacji, które
pomagaáy mi osiągnąü spokój, natrafiáam na modlitwy huny poáączone
z piĊkną muzyką sakralną, które towarzyszyáy mi w trudnym okresie
mojego Īycia i pomogáy siĊ wyciszyü. Cudownie siĊ po tym czuáam,
jakby zeszáy ze mnie wszystkie problemy. Ponadto czuáam, jakby
wstąpiáy we mnie ogromne pokáady pozytywnej energii. Do dziĞ je
stosujĊ. Mam taki maáy zestaw reanimacyjny w postaci plików wgra-
nych do mojego telefonu i jeĞli mam okazjĊ podróĪowaü albo zdarza
siĊ, Īe jestem sama w domu, to sáuchawki na uszy i energetyzujĊ siĊ
146 | PE’NA MOC MO¿LIWO¥CI

tymi wspaniaáymi afirmacjami, modlitwami i doskonale podáoĪoną do


tego muzyką. To naprawdĊ poprawia samopoczucie. Jest taka bardzo
krótka modlitwa, którą razem z moimi córkami wypowiadamy na gáos
codziennie przed zaĞniĊciem. MoĪe i Panu siĊ spodoba :)

„Powierzam siĊ Tobie, Cudowny BoĪe Wszechmogący,


bo Ty jesteĞ MiáoĞcią i NajwyĪszym Dobrem,
dlatego chronisz mnie i dajesz mi zawsze coĞ znacznie
lepszego, niĪ ja oczekujĊ”.

I w tĊ modlitwĊ uwierzyáam. JeĞli myĞlĊ o czymĞ, a sprawy ukáa-


dają siĊ trochĊ inaczej, niĪ sobie to wymyĞliáam, to wiem, Īe dla mojego
dobra i wszystkich innych tak wáaĞnie ma byü. Jest duĪo cudownych
modlitw w ksiąĪce Modlitwy Ğwiatáa Maágorzaty Sochaczewskiej,
którą równieĪ polecam.
Pisaá Pan o swoich problemach z krĊgosáupem i wiem, Īe ma Pan
juĪ opracowany system üwiczeĔ, jednak proszĊ przeczytaü Tajemnice
Ĩródáa wiecznej máodoĞci Petera Keldera. Opisuje on sekrety tybe-
taĔskich rytuaáów i podaje do nich
praktyczne wskazówki. DziĊki temu
moĪna siĊ nauczyü, jak radziü sobie
z bólem krĊgosáupa i nie tylko. Cho-
dziáam kiedyĞ do wspaniaáej fizjote-
rapeutki, bo miaáam káopoty z krĊgo-
sáupem, korzystaáam takĪe z usáug
dobrej bioenergoterapeutki — trochĊ szamanki. Byáo duĪo lepiej, jed-
nak po zastosowaniu üwiczeĔ z ksiąĪki nareszcie poczuáam wyraĨną
poprawĊ. Nie wykonujĊ tych üwiczeĔ w takich iloĞciach jak robią to
mnisi tybetaĔscy, jednak to teĪ wystarcza. Jest to szczególnie waĪna
dla mnie ksiąĪka, bo specjalnie dobrane üwiczenia z elementami jogi
poprawiają nie tylko funkcje ruchowe, lecz takĪe pracĊ caáego orga-
nizmu. MoĪna pozbyü siĊ uciąĪliwego bólu zatok, gáowy i innych okolic.
LUDZIE LISTY PISZk | 147

Z wiekiem wokóá naszych czakramów ȸ czy teĪ, mówiąc jĊzykiem


naukowym, gruczoáów dokrewnych ȸ nie krąĪy juĪ tak energia, jak
w latach máodzieĔczych. Te dosyü proste üwiczenia potrafią odmáo-
dziü organizm. Wypróbowaáam i proszĊ wierzyü, Īe tak jest. Zwáaszcza
Īe sam autor poleca tĊ ksiąĪkĊ szczególnie dla osób po czterdziestce.
Podsumowując, chciaáam powiedzieü, Īe jestem dumna z siebie,
bo dziĊki mojej pracy nad sobą odzyskaáam równowagĊ psychiczną
i fizyczną. Co najwaĪniejsze, przezwyciĊĪyáam chorobĊ. Jednak nie
odpuszczam sobie, dalej czytam, üwiczĊ, modlĊ siĊ, medytujĊ, zdrowo
siĊ odĪywiam i staram siĊ z optymizmem i miáoĞcią podchodziü do
wszystkiego, co robiĊ.
Nie wiem, czy nie wprowadziáam za duĪo chaosu w tym, co napi-
saáam ȸ czasem nam siĊ zdaje, Īe wszystko, co piszemy, jest zrozu-
miaáe, jednak niekoniecznie tak jest. Mam nadziejĊ, Īe z mojego listu
i Pan Jacek znajdzie jakieĞ zdanie tylko dla siebie.

— Ewa

List 3
(…) OminĊ wstĊp i postaram siĊ pisaü krótko ze wzglĊdu na szacunek
dla Twojego czasu.
Kiedy byáem w liceum, mówiáem do swojej dziewczyny: „ChcĊ
przeĪyü wszystko”. Ona pytaáa: „A jakbyĞ miaá byü biedny i bezdomny,
to co? Chcesz to przeĪyü?”. Odpowiadaáem: „Tak, chcĊ to przeĪyü.
Nie bĊdĊ siĊ pchaá w to doĞwiadczenie, ale czerpaábym radoĞü i z tego,
bo dla mnie Īycie to ja, a nie to, co mam. JeĪeli nie wierzysz, jutro
mogĊ oddaü wszystko i zacząü od zera”. Nie wierzyáa mi ani ona, ani
obecna dziewczyna.
Sáuchając Pana, w koĔcu zrozumiaáem, Īe jestem normalny. Mój
dobry przyjaciel, o doĞü podobnym do mojego charakterze, powiedziaá
o nas: „JesteĞmy kolekcjonerami wspomnieĔ, wraĪeĔ i emocji”.
148 | PE’NA MOC MO¿LIWO¥CI

Powiedziaá teĪ wtedy: „Wiesz, chcĊ doĞwiadczyü w Īyciu wszystkiego:


smutku, Īalu, tĊsknoty za ojczyzną ȸ wszystkiego”.
Dwa lata po rozstaniu z dziewczyną odwiedziáem ją. Szukaáem
w pokoju czegoĞ, co moĪe kiedyĞ dostaáa ode mnie w prezencie, i nie
znalazáem nic, ale zobaczyáem jedną kartkĊ z napisem: „Nie martw siĊ,
to tylko Īycie”. To byáy moje sáowa, które kiedyĞ do niej powiedzia-
áem i sam o nich zapomniaáem. Na pytanie, czemu trzyma tĊ kartkĊ,
odpowiedziaáa: „Wiesz, zawsze, jak mi ciĊĪko, patrzĊ na to zdanie
i jest mi lĪej”.
ĩycie nie jest ciĊĪkie, ale czasami jest trudne.
Trudno jest na pytanie „kim jesteĞ” odpowiedzieü „jestem sobą”,
gdy wszyscy inni odpowiadają „jestem lepszy od…”, „lepiej umiem
niĪ…”, „wiĊcej mam od…”.
Trudno jest byü wolnym czáowiekiem przy tak wielu utartych
schematach Īycia, które kaĪdy wciska nam na kaĪdym kroku.
Trudno jest zbudowaü tratwĊ, gdy áódkĊ za 200 záotych moĪna
kupiü na Allegro.
Trudno jest napisaü do czáowieka czy powiedzieü mu o czymĞ przy
tak duĪym dostĊpie do informacji i faktów, jakie są na Ğwiecie.
Zapytaáem byáą dziewczynĊ, czy zapamiĊtaáa coĞ jeszcze, co jej
powiedziaáem. Odpowiedziaáa tak: „KaĪdy z nas jest tak naprawdĊ
sam, czasami tylko pojawiają siĊ ludzie, którzy przychodzą i odchodzą”.
I tą jakĪe radosną myĞlą koĔczĊ tego maila, bo tylko dziĊki temu
umiemy jeszcze przywitaü napotkanego w Īyciu czáowieka jak oczeki-
wanego goĞcia i poĪegnaü go z utĊsknieniem, gdy przyjdzie mu odejĞü.

— ZZZ
Rozdziaï 10.

MOC celów

Mam poczucie, Īe jesteĞmy zaprogramowani na realizacjĊ celów ȸ


zawsze tak byáo, tylko nikt tego nie nazywaá celami. Po prostu ludzie
kaĪdego dnia robili to, co byáo do zrobienia, aby mogli ten dzieĔ prze-
Īyü. I nadal tak Īyją w wielu zakątkach Ğwiata. Kobiety noszą na gáo-
wach dwudziestolitrowe baniaki z wodą i nie zadają sobie pytaĔ, czy
w tym momencie realizują jakieĞ cele. MĊĪczyĨni idą z bydáem tam,
gdzie jest woda i zielona trawa, i teĪ
nie traktują tego w kategoriach zarzą-
dzania swoim Īyciem przez cele. Cele
to drogowskazy ȸ pomagają siĊ zo-
rientowaü, gdzie aktualnie jesteĞmy,
a potem, kiedy juĪ dojdziemy tam,
gdzie planowaliĞmy, stawiamy na-
stĊpne, i tak dalej. Pewien starszy pan powiedziaá mi kiedyĞ, Īe
trzeba mieü cel na kaĪdy dzieĔ, kaĪdy miesiąc i kaĪdy rok, aby wie-
dzieü, po co rano wstaü z áóĪka. Z wiekiem to podobno jeszcze waĪ-
niejsze, bo coraz mniej siĊ chce wstawaü, gdy nie ma nic konkretnego
do zrobienia. Ludzie peáni energii to ci, co mają ĞwiadomoĞü wizji
swojego Īycia i codziennie realizując róĪne cele, zbliĪają siĊ do zreali-
zowania tejĪe wizji. Cel to cząstkowe dziaáania, które mogą byü same
w sobie skoĔczonym projektem, a mogą teĪ byü cząstką jakiegoĞ wiel-
kiego celu skáadającego siĊ z mnóstwa mniejszych. NiezaleĪnie od tego,
jak je sklasyfikujemy, na pewno są waĪne w Īyciu, bo pomagają nam
w podróĪy tak samo jak drogowskazy czy znaki informujące o mijanych
150 | PE’NA MOC MO¿LIWO¥CI

miejscowoĞciach. Jestem wielkim orĊdownikiem zarządzania przez


cele. To system, który ma wiele zalet, ale jedną najwiĊkszą: jest sku-
teczny. NaleĪĊ równieĪ do tej grupy ludzi, którzy swoje cele zapisują
i nadają im charakter osobistego zobowiązania.

Jakie powinny byÊ cele?


Brian Tracy mówi, Īe tylko kilka procent ludzi zapisuje sobie swoje
cele, naleĪĊ zatem do tych niewielu. Aby pomóc Ci w zapisaniu Twoich
celów, podajĊ dziesiĊü zasad, jak je formuáowaü. GáĊboko wierzĊ, Īe
zapisane cele są jak zamówienie záoĪone w dobrej restauracji ȸ czyli
zostaną zrealizowane. Luis Hay mówi, Īe Wielki Kucharz przygotuje
nam zamówione danie i nie ma potrzeby iĞü za kelnerem do kuchni,
aby kontrolowaü, czy tam aby na pewno pamiĊtają o naszym zamó-
wieniu. Tak teĪ sobie ten proces wyobraĪam: zamawiam, robiĊ, co do
mnie naleĪy w obszarze wpáywu, który mam, i spokojnie czekam. Nie-
zaleĪnie od tego, ile masz lat, Twoje cele mogą byü dalekosiĊĪne, ale
równieĪ bardzo cząstkowe. Twoje cele — Twój wybór. Zarówno jedne,
jak i drugie powinny speániaü dziesiĊü niĪej podanych reguá.
Cele powinny byü:

1. Zapisane
To znaczy, Īe prawdopodobieĔstwo odniesienia sukcesu wzrasta,
jeĪeli swoje cele utrwalisz w formie pisanej. Tracy mówi, Īe cele
zapisane mają przedziwną moc realizowania siĊ. Ja to potwier-
dzam. Pisząc, moĪesz teĪ lepiej skupiü siĊ na tym, co chcesz osią-
gnąü. PrecyzyjnoĞü wypowiedzi wzroĞnie, jeĪeli utrwalisz swoje
sáowa. Czytając to, co juĪ napisaáeĞ, moĪesz dokonaü korekty. Cele
zapisane są bardziej zobowiązujące i moĪe wáaĞnie dlatego wiĊk-
szoĞü ludzi ich nie zapisuje. Poza tym moĪesz zawsze pokazaü je
innym osobom, a to juĪ jest bardzo mobilizujące.
MOC CELÓW | 151

2. ĝciĞle okreĞlone
Cele ĞciĞle okreĞlone to takie, które precyzują, co dokáadnie chcemy
osiągnąü: czy to ma byü duĪy dom nad morzem czy maáy na wsi?
Precyzyjne cele áatwiej realizowaü niĪ rozmyte typu „chciaábym
mieü jakiĞ dom gdzieĞ w fajnym miejscu”. Aczkolwiek specjaliĞci
od przyciągania marzeĔ mówią, Īe
nie naleĪy siĊ ograniczaü, i wedáug
nich dobrze jest zostawiü ten wy-
bór wyĪszej opatrznoĞci. CzĊĞciowo
siĊ z tym zgadzam. CzĊĞciowo ȸ
dlatego, Īe takie podejĞcie wymaga
ogromnego zaufania do siá, których nie znam i nie wiem, czym siĊ
kierują. A poniewaĪ wychowany jestem w duchu prymatu rozumu
nad duchem, to trudno mi tak do koĔca pozbyü siĊ tej kontroli
i nie wyobraĪaü sobie precyzyjnie, czego chcĊ. Zatem, podsumo-
wując, myĞlĊ, Īe tam, gdzie siĊ da, warto próbowaü zostawiaü
furtkĊ siáom wyĪszym i prosiü o to, co dla nas najlepsze w danym
temacie, a tam, gdzie potrzebna jest precyzja, naleĪy trzymaü siĊ
sprawdzonych metod, to znaczy ĞciĞle okreĞlaü cele.

3. Mierzalne
Cele mierzalne to takie, które da siĊ zmierzyü, a to oznacza, Īe cel
typu „chcĊ byü bardziej szczĊĞliwy” moĪe byü trudny do osiągniĊcia.
PoniewaĪ trudno zarządzaü tym, co niemierzalne, zarządzanie
celami wymaga, aby moĪna byáo je jakoĞ zmierzyü. Pewnie najáa-
twiej zmierzyü rzeczy materialne, ale gdyby siĊ postaraü, moĪna
i swój poziom zadowolenia, sukcesu czy szczĊĞcia ȸ to kwestia
osobistej kreatywnoĞci w wymyĞlaniu narzĊdzi pomiarowych.

4. Uzgodnione
To oznacza, Īe powinieneĞ wyraziü zgodĊ na ich realizacjĊ. Cele
nie powinny byü narzucone, jeĞli bowiem realizujesz cele, z którymi
152 | PE’NA MOC MO¿LIWO¥CI

siĊ nie identyfikujesz, to szanse ich realizacji znacznie spadają,


a ponadto koszty psychosomatyczne mogą byü bardzo wysokie.
Czasami dopiero po wielu latach odkrywamy, Īe to, co uwaĪali-
Ğmy za swój cel, tak naprawdĊ nim nie byáo ȸ dostaliĞmy takie
cele razem z wyprawką w dorosáe Īycie. ĩycie w zgodzie z zasadą
„chcĊ — nie chcĊ” pozwala osiągaü wiĊkszą satysfakcjĊ niĪ wtedy,
gdy Īyjemy wedáug zasady „muszĊ — nie mogĊ”. PamiĊtaj: Twoje
Īycie — Twoje cele. Warto je poznaü, aby nie goniü celów jak
króliczka, to znaczy na oĞlep. Bo moĪemy realizowaü cel, a potem
siĊ zorientowaü, Īe jesteĞmy w punkcie wyjĞcia. Poza tym jeĞli cel
nie jest naprawdĊ nasz, to w którymĞ momencie, gdy napotykamy
trudnoĞci, brakuje nam chĊci do ich pokonania. Brakuje równieĪ
odwagi, poniewaĪ nie mamy motywacji do zmierzenia siĊ ze stra-
chem w imiĊ realizacji celów, których nie akceptujemy.

5. WyobraĪalne
Cele powinny byü wyobraĪalne, gdyĪ w przeciwnym razie, jeĞli
uznasz, Īe są abstrakcyjne, przestaną byü motywujące. Dzisiaj,
w dobie rozwoju technologii, wszystko wydaje siĊ wyobraĪalne
i nawet mówi siĊ, Īe dla czáowieka idei tylko niebo jest
ograniczeniem — ale to tylko zgrabna metafora, i do tego zdez-
aktualizowana, bo niebo juĪ od dawna nie stanowi Īadnego ogra-
niczenia, wszak kosmos jest zdobyty. W Īyciu, juĪ bez metafor,
spotkasz siĊ z ograniczeniami ȸ powiedzenie, Īe kaĪdy jest kowa-
lem swojego losu, jest prawdziwe, ale z tą adnotacją, Īe kaĪdy kuje
w innym materiale: jedni w záocie, a inni w czymĞ mniej szlachet-
nym. Nikt tego nie zmieni. Biedny bezdomny w Indiach na pewno
nie ma takich szans na zostanie gwiazdą Hollywood jak na przy-
káad córka Brada Pitta ȸ przynajmniej teoretycznie, bo na pewno
są przypadki, które temu zaprzeczą. W koĔcu Bianca, byáa Īona
Micka Jaggera, urodziáa siĊ w Nikaragui i w wyniku kilku zdarzeĔ
i decyzji jej los poáączyá siĊ z losem gwiazdy rocka. Przekonanie,
MOC CELÓW | 153

Īe jeĞli moĪesz sobie coĞ wyobraziü, to na pewno moĪesz


równieĪ to zrobiü, jest na pewno wspierające. Lepiej mieü takie
przekonania niĪ powtarzaü, Īe Īycie jest ciĊĪkie, a wszystkim kie-
rują ukáady i znajomoĞci. Na pewno wspierające jest takĪe przeko-
nanie, Īe moĪesz zrobiü to, co ktoĞ juĪ zrobiá. Ludzie zawsze
mierzyli siĊ z nieznanym, niebezpiecznym i nieprzewidywalnym ȸ
wszak taka jest natura czáowieka, a zmaganie siĊ z Īywioáami
towarzyszy nam od zarania dziejów. Posáuchaj swojej intuicji,
a dowiesz siĊ, co Ci w duszy gra. Wszystko jednak zaczyna siĊ
w gáowie, wiĊc jeĞli tylko wyobrazisz sobie to, czego chcesz, na
pewno moĪesz dąĪyü uparcie i konsekwentnie do realizacji. Po
drodze wydarzy siĊ wiele nowego
i nawet jeĪeli nie ukoĔczysz swo-
jego dzieáa, moĪe siĊ okazaü, Īe
caáa droga do niego byáa bardziej
wartoĞciowa, a takĪe to, kim siĊ
staáeĞ, krocząc tą drogą odkrywa-
nia swoich moĪliwoĞci. Czasami pomysáy muszą poczekaü, aĪ nauka
i technologia pomogą je zrealizowaü. Ale kiedy juĪ osiągamy swoje
dáugoterminowe cele, to bez znaczenia jest, Īe trwaáo to caáe Īycie.

6. OkreĞlone w czasie
To dosyü prosty warunek skutecznego celu: powinna byü jakaĞ data
graniczna realizacji celu. Trudno bĊdzie za piĊü lat osiągnąü to,
co chcemy, jeĞli nie bĊdziemy siĊ trzymali harmonogramów mie-
siĊcznych, a nawet tygodniowych czy dniowych. Wiem, Īe to nie
jest nasza mocna strona, bo jesteĞmy spontaniczni, ale zarządza-
nie projektami jest skuteczne wtedy, gdy są jakieĞ harmonogramy
i kamienie milowe. Niedawno rozmawiaáem z dyrektorem liceum,
do którego chodziáem trzydzieĞci lat temu, i powiedziaá, Īe „spon-
tan” to cecha dzisiejszej máodzieĪy: w piątek nikt nie wiedziaá,
jak bĊdzie wyglądaá szkolny piknik, a w sobotĊ staáy stoiska, byáy
154 | PE’NA MOC MO¿LIWO¥CI

atrakcje i wszystko graáo. MáodzieĪ siĊ zmailowaáa i zesemesowaáa


i impreza byáa. KiedyĞ studniówkĊ szykowaliĞmy juĪ na dwa mie-
siące przed jej datą. SpontanicznoĞü nie zawsze siĊ sprawdza. Ale
czy ktoĞ, kto Īyje w rytmie dalej, wiĊcej, prĊdzej, siĊ tym przejmuje?
Zatem okreĞl czas dla swoich projektów docelowych i dla tych
cząstkowych. Zawsze moĪesz zaktualizowaü terminy. Ja chyba nie
powinienem siĊ wypowiadaü na temat terminów, poniewaĪ to
zawsze byáa moja najsáabsza strona. Przez wiele lat obiecywaáem
sobie kaĪdego dnia, Īe wstanĊ nazajutrz o szóstej rano i odrobiĊ
lekcje ȸ i nigdy nie wstawaáem, bo lubiĊ spaü. Ale nastĊpnego
dnia, kiedy stawiaáem sobie ten sam cel, to naprawdĊ wierzyáem,
Īe dam radĊ. Dzisiaj juĪ tak nie robiĊ, ale skáonnoĞü do trzymania
wszystkiego na ostatnią chwilĊ i padania pod spiĊtrzonymi pro-
jektami mam nadal. Zaakceptowaáem to, chociaĪ zapewne jest
wiele sposobów, aby tak nie dziaáaü. Tobie ĪyczĊ, abyĞ je poznaá
i stosowaá. ZauwaĪyáem równieĪ, Īe przed samą datą koĔcową
mobilizujĊ siĊ na piĊüset procent ȸ stres jest wiĊkszy, ale ja to
akceptujĊ. A poza tym nie zapominam, Īe jeĞli czegoĞ nie zrobiĊ,
to i tak sáoĔce wzejdzie nastĊpnego dnia.

7. Elastyczne
To oznacza, Īe cele zero-jedynkowe nie są motywujące. JeĞli za-
áoĪysz, Īe chcesz zarabiaü 10 000 miesiĊcznie i jest to absolutnie
cel „ostry”, czyli inna kwota nie wcho-
dzi w grĊ, to Twoja frustracja przy
kwocie 9000 moĪe odebraü Ci ra-
doĞü z naprawdĊ niezáych pieniĊdzy.
JeĞli podejdziesz elastycznie i powiesz
sobie, Īe jest to cel „nieostry”, to swoją
pensjĊ okreĞlisz na 90% realizacji po-
stawionego celu. Nowy cel moĪe juĪ wynosiü 20 000, a zreali-
zowanie 90% daje 18 000. I tak dalej. Mówi siĊ, Īe poáówka
MOC CELÓW | 155

pomaraĔczy jest równie pyszna jak caáa ȸ i to prawda. Zbyt maáa


elastycznoĞü prowadzi do bólu krĊgosáupa, a to w konsekwencji
koĔczy siĊ na róĪnych innych bólach. Daj sobie jakiĞ margines
báĊdów, stawiaj cele nieostre. Niektóre są ostre z zaáoĪenia, na
przykáad cel „zajĞü w ciąĪĊ”, trudno bowiem zajĞü trochĊ. W 2009
roku spĊdziáem wakacje w Chorwacji. Miaáem ze sobą maáy pon-
ton (360 cm dáugoĞci) i maáy silnik marki Honda (5 KM). Páywa-
áem z Īoną i synem po Adriatyku áącznie siedem godzin. Mógáby
ktoĞ powiedzieü, Īe szkoda byáo pieniĊdzy i zachodu z trans-
portem, rozkáadaniem i skáadaniem, ale mój cel byá elastyczny:
chciaáem popáywaü po morzu i nawet gdybym miaá páywaü go-
dzinĊ, i tak miaáo to sens. ĩycie skáada siĊ z godzin, a 1 godzina
na morzu jest tak samo przyjemna jak 7 czy 27 godzin. WolĊ
cele elastyczne, bo są bardziej przyjazne.

8. Stanowiące wyzwanie
A to mój ulubiony warunek. Zrealizowanie postawionego celu
powinno wynosiü CiĊ powyĪej „prozy Īycia”, powinno sprawiaü,
byĞ czuá siĊ wzmocniony, silniejszy. Cele stanowiące wyzwanie są
czĊĞciami skáadowymi szalonych, dzikich i niczym nie okieázanych
marzeĔ. Cel, który jest wyzwaniem, wymaga wysiáku, wiedzy,
zaangaĪowania i tego wszystkiego, czego trzeba po drodze doĞwiad-
czyü, aby go zrealizowaü. Sam okreĞl sobie, co dla Ciebie dzisiaj
byáoby wyzwaniem. Wojownik mierzy siĊ sam ze sobą. KaĪdy ma
swoją poprzeczkĊ. ĩycie nie powinno byü rywalizacją, poniewaĪ
przy takim podejĞciu zawsze jest tylko jeden zwyciĊzca, a reszta
siĊ frustruje. W taką stronĊ idzie zawodowy sport, ale to puáapka.
Rywalizacja niszczy radoĞü z wáasnych osiągniĊü. Czasami sáyszĊ,
jak rodzice mówią, Īe ich dziecko jest na przykáad „za szybkie”,
bo zanim coĞ pomyĞli, to juĪ powie lub zrobi. Ale czy istnieją jakieĞ
normy szybkoĞci dla piĊcio- czy dziesiĊciolatka? Mówiąc o moty-
wacji, wszyscy mają na uwadze wyniki, a to, co naprawdĊ jest
156 | PE’NA MOC MO¿LIWO¥CI

waĪne, to wysiáek, on bowiem decyduje o satysfakcji. Jeden uczy


siĊ godzinĊ i dostaje szóstkĊ, a drugi siedzi nad ksiąĪkami piĊü
godzin i ma czwórkĊ, wiĊc aby dostaü piątkĊ, musi wáoĪyü duĪo
wiĊcej pracy niĪ ten pierwszy. Czy ktoĞ to docenia? Nie daj siĊ
wciągnąü w grĊ pod tytuáem „MaciuĞ jest lepszy, lepiej siĊ uczy, ma
wiĊkszy dom, wiĊkszy samochód i nowszą komórkĊ”. Bla, bla, bla.
WyjĞcie poza sferĊ komfortu pociąga mnie bardziej, kiedy czujĊ,
Īe wchodzĊ w sferĊ wyzwaĔ ȸ prawdziwych wyzwaĔ. I aby byáa
jasnoĞü: nie jestem urodzonym wojownikiem, lecz raczej spokoj-
nym zodiakalnym Wodnikiem o profilu melancholiczno-flegma-
tycznym. Ja naprawdĊ pokonujĊ swój strach ȸ albo raczej zarzą-
dzam nim ȸ bo gdybym tego nie robiá, to on by mnie zatrzymaá
w miejscu. Wielokrotnie zazdroĞciáem ludziom, którzy wykonują
ryzykowne, bohaterskie prace: wielkim podróĪnikom i zdobywcom
szczytów. Te, które ja zdobywam, są pewnie mniejsze, ale mnie
czasami wydają siĊ olbrzymie. Zatem kaĪdy podejmuje wyzwanie
na miarĊ swojej wyobraĨni i odpowiedzialnoĞci, a poniewaĪ apetyt
roĞnie czasami w miarĊ jedzenia, to i wyzwania moĪemy ksztaá-
towaü zaleĪnie od wielkoĞci swojego gáodu przygód. U mnie ten
gáód z wiekiem roĞnie, a nie maleje, ale to chyba coraz bardziej
powszechne zjawisko, bo siedemdziesiĊciolatek, który mówi, Īe
chce objechaü motocyklem EuropĊ, nie budzi juĪ zdziwienia, lecz
raczej podziw i zazdroĞü, wielu máodszym juĪ siĊ bowiem nie chce
mierzyü z takim wyzwaniem. PamiĊtaj, Īe staroĞü to kwestia decy-
zji: kiedy ją podejmiesz, staniesz siĊ stary w jednej chwili. Na taką
decyzjĊ masz caáe Īycie. Poczekaj do jego koĔca.

9. Musi z nich coĞ wynikaü


Trudno jest realizowaü ambitne cele dla samego ich zrealizowania.
Wprawdzie mówi siĊ, Īe nagrodą za wejĞcie na szczyt jest juĪ samo
wejĞcie na szczyt, jednak w codziennym Īyciu nauczyliĞmy siĊ ocze-
kiwaü konkretnych korzyĞci, dlatego dobrze, gdy nasz cel daje nam
MOC CELÓW | 157

jakieĞ profity: zdrowie, satysfakcjĊ, wiedzĊ, kontakty, pieniądze,


sáawĊ. Poczuü nagrodĊ za wáoĪony wysiáek — bezcenne. Ale gdyby
mieü alternatywĊ, Īe albo nie robimy nic, albo robimy coĞ tylko dla
samego zrobienia, to wolaábym i tak tĊ drugą opcjĊ. ĩycie jest
w ruchu. KaĪda nasza komórka i kaĪda komórka wszechĞwiata jest
w nieustannym stanie przemieszczania siĊ. To jest wáaĞnie Īycie.

10. Dopasowane do celu wyĪszego


W tym miejscu siĊ zapewne powtórzĊ, ale cele, które realizujesz,
powinny byü czĊĞcią wiĊkszej idei. Tym, co powoduje, Īe ruszamy
w drogĊ, jest jakaĞ wielka wizja Īycia zrodzona z idei, która przy-
száa nam do gáowy. Idee powstają poprzez poáączenie naszych
myĞli z silnymi emocjami. Idee przeáoĪone na konkretny obraz
tego, co byĞmy chcieli osiągnąü, tworzą wizjĊ. Im wiĊksza wizja,
tym wiĊksza z niej páynie energia. Ale aby po drodze nie zawróciü,
potrzebujemy intencji, czyli znaczącego motywu, dla którego
jesteĞmy gotowi podnosiü siĊ z codziennych upadków i iĞü dalej.
Intencja daje siáĊ, aby wytrwaü. A cele? Cele to tylko punkty, dro-
gowskazy niezbĊdne do tego, aby okreĞliü, gdzie aktualnie jesteĞ.
OczywiĞcie nad tym wszystkich czuwa Twoja Īyciowa misja zbu-
dowana w oparciu o najwaĪniejsze osobiste wartoĞci. Misja to
kompas ȸ pomaga nie zejĞü z drogi. Misja to to, co chcesz zosta-
wiaü po sobie, idąc drogą Īycia.

x Misja ȸ zbudowana na wartoĞciach, sáuĪy za Īyciowy kompas.


x Idea ȸ myĞl + towarzysząca jej silna emocja.
x Wizja ȸ wyraĨnie zwizualizowana idea.
x Intencja ȸ waĪny motyw realizacji wizji.
x Cele ȸ punkty kontrolne na drodze do zrealizowania wáasnej
wizji.

WeĨ kartkĊ i zapisz swoje konkretne cele na najbliĪsze kilka lat (sam
okreĞl, na ile). Najlepiej, jakby speániaáy wyĪej opisane kryteria i byáy
158 | PE’NA MOC MO¿LIWO¥CI

czĊĞcią wiĊkszej Īyciowej wizji. Ale pamiĊtaj, Īe to Twoje cele i mo-


Īesz je zmieniaü. Nie moĪesz byü ich niewolnikiem i goniü za nimi
bezrefleksyjnie. One mają pomagaü, a nie uzaleĪniaü. Kiedy ich reali-
zacja zacznie byü w sprzecznoĞci z Twoimi wartoĞciami, zawróü. „JeĞli
to moĪliwe, zawróü” ȸ ta znana komenda z GPS-u ma równieĪ zasto-
sowanie w codziennym Īyciu.
Rozdziaï 11.

Koncert ĝyczeñ,
czyli co ĝyczylibyĂmy sobie wiedzieÊ

Poprosiáem na Facebooku o pytania, na które odpowiem w ksiąĪce.


Otrzymaáem równieĪ setki maili od czasu ukazania siĊ wykáadu na
YouTubie i w nich równieĪ wiele pytaĔ. W zasadzie wiĊkszoĞü siĊ
powtarza i uzupeánia. Są na duĪym poziomie ogólnoĞci, ale charakte-
ryzuje je forma polegająca na tym, Īe zaczynają siĊ przewaĪnie od
zaimka pytajnego „jak?”. Są to zatem tak zwane „jaki” ȸ symbol
nowych czasów, na wszystko bowiem
jest odpowiedĨ, a tytuáy róĪnych po-
radników zaczynają siĊ wáaĞnie od
sáowa „jak”: jak przestaü siĊ martwiü
i uwierzyü w siebie, jak pozyskaü przy-
jacióá, jak sprzedaü, jak negocjowaü,
jak znaleĨü partnera i jak siĊ dobrze
rozwieĞü oraz jak wychowywaü dzieci po rozwodzie. Ale równieĪ jak
odzyskaü to i owo, jak pozyskaü, rozwijaü, zgáĊbiaü i pogáĊbiaü. Chyba
nastaáy czasy, w których zanim pomyĞlimy, jaki mamy problem, juĪ
otrzymujemy propozycjĊ jego rozwiązania. Albo dopiero po prze-
czytaniu poradnika dowiadujemy siĊ, Īe mamy problem, o którym
wczeĞniej nie mieliĞmy pojĊcia. Trudno wiĊc potem mieü pretensje,
Īe nasze Īycie jest maáo treĞciwe, nie doĞü esencjonalne czy po pro-
stu niezbyt sensowne. JeĞli wydaje nam siĊ, Īe inni wiedzą, jak roz-
wiązaü nasze problemy, to jesteĞmy w báĊdzie. Nie znają. A na pewno
ja nie znam. OczywiĞcie odpisujĊ na pytania, ale tylko starając siĊ
160 | PE’NA MOC MO¿LIWO¥CI

podzieliü tym, jak ja rozwiązujĊ podobne problemy lub jak próbowaá-


bym je rozwiązaü, gdybym akurat takie miaá. PoniewaĪ wiele proble-
mów siĊ powtarza i znam je z autopsji, to pozwalam sobie na maáe
wymądrzanie. ProszĊ jednak pamiĊtaü, czytając odpowiedzi, Īe z mo-
jego przepisu, który sprawdziáem i na którego podstawie upiekáem nie-
jedno Īyciowe rozwiązanie, komuĞ innemu moĪe wyjĞü tylko zakalec.
Przepisu na Īycie nie ma. Ci, co twierdzą, Īe go mają, najzwyczajniej
siĊ mylą. Jest tylko przepis na przepis. Czyli trzeba próbowaü, ekspe-
rymentowaü, odkrywaü.

Pytania od internautów (i nie tylko)

1. Nie wierzĊ w siebie i nie ufam sobie. Jak to zmieniü?


OdpowiedĨ brzmi: uwierzyü w siebie i zaufaü sobie. Nie wiem, jak
siĊ robi, Īe siĊ wierzy lub nie. Obszar wiary jest dla mnie osobi-
Ğcie bardzo abstrakcyjny. Kiedy mówiĊ, Īe w coĞ wierzĊ, to nie
potrafiĊ zdefiniowaü, co to dla mnie oznacza i skąd mam taką
wiarĊ. Gdy mam jakąĞ intencjĊ, to wierzĊ, Īe jak zacznĊ dziaáaü, to
wszechĞwiat bĊdzie mi sprzyjaá, ale to wynika bardziej z doĞwiad-
czenia i przekonania, Īe tak bĊdzie niĪ z wiary. A kiedy intencja
i dziaáanie przynoszą oczekiwany wynik, potwierdza mi siĊ moje
przekonanie, Īe ta metoda jest skuteczna. Zatem pielĊgnujĊ w sobie
raczej zaufanie do siebie i otaczającego Ğwiata niĪ wiarĊ. Dbam
o zaufanie do moĪliwoĞci znalezienia rozwiązania w kaĪdej sytu-
acji. Z perspektywy Īyciowej drogi, którą dotychczas przebyáem,
nie mogĊ przypomnieü sobie sytuacji, gdy rozwiązania nie byáo.
Zawsze byáo. ChociaĪ nie zawsze byáo áatwe do zaakceptowania.
JednakĪe ufaü samemu sobie nie oznacza przecieĪ kroczyü przez
Īycie najwygodniejszą drogą, bo gdyby tak miaáo byü, to zaufanie
nie byáoby potrzebne. Kiedy myĞlĊ o wierze, to mam na myĞli prze-
konanie, Īe coĞ, czego oczekujĊ, spodziewam siĊ, pragnĊ, przyjdzie
KONCERT ¿YCZE” | 161

do mnie, ale jeĞli nie przychodzi, to przyjmujĊ, iĪ czas nie jest wáa-
Ğciwy ȸ i ufam, Īe skoro tak jest, to tak ma byü, bo gdyby miaáo
byü inaczej, to by byáo inaczej. JeĞli nie mam wyników swoich
dziaáaĔ, to nie tracĊ zaufania do siebie i swoich decyzji, lecz przyj-
mujĊ tylko, Īe pewnie jest coĞ, czego nie wiem, i dopóki siĊ nie
dowiem, nie znajdĊ innego rozwiązania. A poniewaĪ w sytuacji,
kiedy nie wiem, czego nie wiem, mam maáe moĪliwoĞci dziaáania,
to albo spokojnie czekam, albo próbujĊ po omacku ȸ obie stra-
tegie siĊ sprawdzają. Czasami nic siĊ nie da przyĞpieszyü zbytnią
aktywnoĞcią osobistą, a czasami, kiedy popróbuje siĊ nowych roz-
wiązaĔ, nagle znajduje siĊ to wáaĞciwe. NarzĊdziem radzenia sobie
w trudnych sytuacjach jest dialog na gáos ze sobą ȸ tak samo
jak rano na gáos mówiĊ „Īycie jest piĊkne”, tak w trudnych sytu-
acjach mówiĊ „spokojnie, dam radĊ”, oddycham, uspokajam umysá.
Jak odzyskaü wiarĊ w siebie? Nie wiem. Jak odzyskaü zaufanie
do siebie? Przypominając sobie wszystkie sytuacje, w których
sobie poradziliĞmy. Ale najlepszym rozwiązaniem jest jak naj-
mniej analizowaü, a jak najwiĊcej dziaáaü i skupiaü siĊ na realizo-
waniu konkretnych celów ȸ widzieü swoje cele przed oczami i nie
rozpraszaü umysáu. Maáysz, zanim odniósá sukces, musiaá nauczyü
siĊ czterech bardzo konkretnych umiejĊtnoĞci, bez nich bowiem
i wiara, i zaufanie nie daáyby mu takich wyników. Gdybym dzisiaj
wszedá na skoczniĊ i gáĊboko wierzyá i ufaá, Īe dam radĊ, to i tak
nie miaábym szans na prawidáowy zjazd.

2. Jak Īyü?
Na to pytanie mam sprawdzoną odpowiedĨ: mądrze ȸ czyli odpo-
wiedzialnie, uwaĪnie i odwaĪnie. A tak poza tym to Īyü normalnie.
NormalnoĞü ulega ewolucji, wiĊc pozostaje odpowiedzialnie, uwaĪ-
nie i odwaĪnie.
162 | PE’NA MOC MO¿LIWO¥CI

3. Jak poradziü sobie z natrĊtnymi myĞlami dotyczącymi


przeszáoĞci i zamknąü stary rozdziaá Īycia i rozpocząü
nowy?
Jak poradziü sobie z natrĊtnymi myĞlami, opisujĊ w ksiąĪce.
Z przeszáoĞcią radzĊ sobie, akceptując wszystko, co siĊ wyda-
rzyáo ȸ to zawiera siĊ w sáowie „odpowiedzialnoĞü”. PrzyjmujĊ
odpowiedzialnoĞü za swoje Īycie, takĪe za to, co przykre, drama-
tyczne, nieodwracalne. Jak do tego doszedáem? Powiedziaáem sobie
na gáos setki razy w róĪnych sytuacjach: przyjmujĊ odpowiedzial-
noĞü za to, Īe zrobiáem to czy tamto. Po tak czĊstych powtórkach
mój umysá, ego czy jakkolwiek to nazwiemy daá sobie spokój z drĊ-
czeniem mnie pytaniem, czy mogáem zrobiü inaczej. RównieĪ na
gáos wielokrotnie powiedziaáem sobie: nie mogáem zrobiü inaczej,
bo zrobiáem tak jak zrobiáem ȸ w tamtym momencie wybraáem
rozwiązanie, które wybraáem, taki miaáem bowiem ogląd sytuacji,
a gdybym miaá inny, to bym zrobiá co innego, ale nie miaáem.
To, jak teraz to widzĊ, nie ma związku z przeszáoĞcią, lecz z teraĨ-
niejszoĞcią, dlatego tylko w teraĨniejszoĞci mogĊ cokolwiek zmie-
niaü. Mówi siĊ, Īe trzeba Īyü tu i teraz. To tu i teraz jest wáaĞnie
tu i teraz, zatem trudno byü tu i teraz, rozwaĪając nieustannie to,
co byáo tam i kiedyĞ. Zarządzam swoimi myĞlami w takim stop-
niu, aby nie biü piany i nie rozwaĪaü tego, co juĪ rozwaĪaniom
nie powinno podlegaü. JeĞli zrobiáeĞ komuĞ krzywdĊ, to wáaĞciwe
pytanie brzmi „jak moĪesz mu teraz zadoĞüuczyniü?”, a nie „czy
mogáeĞ tej krzywdy nie zrobiü?”. Twoje wyrzuty sumienia nie
zadoĞüuczynią ludziom, którzy przez Ciebie cierpią. Ja organicz-
nie brzydzĊ siĊ wchodzenia w rolĊ ofiary, która ciągle absorbuje
innych swoim nieszczĊĞciem i przypomina, jak bardzo cierpi. Praw-
dziwe ofiary naszych dziaáaĔ na ogóá milczą i nie afiszują siĊ ze
swoim nieszczĊĞciem.
KONCERT ¿YCZE” | 163

Wiem, Īe samemu trudno siĊ zamyka przeszáoĞü, dlatego korzy-


staáem z porad i pomocy specjalistów, czyli psychologów. OdciĊcie
zbĊdnego balastu bardzo pomaga, jednak przeszáoĞü nie zniknie
caákowicie z naszego Īycia. PamiĊtaü nie oznacza byü obciąĪonym.
Wiele dróg prowadzi do celu, wiĊc w poszukiwaniu skutecznych
metod pomogli mi bardzo róĪni specjaliĞci, takĪe ci, których, po-
tocznie nazywamy szamanami, co nie znaczy, Īe ich polecam czy
promujĊ, lecz jedynie informujĊ, Īe postĊpujĊ zgodnie z zasadą,
iĪ metoda nie jest istotna ȸ waĪny jest wynik. Ale wszystko odbyáo
siĊ w granicach moich wartoĞci. Zawsze byáem otwarty na holi-
styczne podejĞcie do Īycia. Nie analizujĊ metod, tylko ich wyniki.
Nie pytam, w co kto wierzy, tylko
jak Īyje. Nowy rozdziaá Īycia w ja-
kimĞ stopniu jest kontynuacją po-
przedniego ȸ dziĊki temu, co siĊ
wydarzyáo kiedyĞ, staliĞmy siĊ
kimĞ, kim jesteĞmy teraz. Gdy kon-
centrujĊ siĊ na tym, co jest teraz, nie mam czasu na rozwaĪanie,
co byáo. To tak jak z rzucaniem palenia: w kaĪdym momencie
moĪna to zrobiü. Wiem, Īe genetycy wszystko wyjaĞnią na bazie
DNA. PoniewaĪ co roku naukowcy odkrywają nowe rewelacje, nie
przywiązujĊ do nich wagi. Z przeszáoĞcią naleĪy siĊ zmierzyü nie-
zaleĪnie od DNA. Z teraĨniejszoĞcią równieĪ. A jeĞli chodzi o myĞli,
to uwaĪam, Īe myĞli to tylko myĞli ȸ moĪna je zmieniaü jak siĊ
chce. Dlatego kiedy páyną przez moją gáowĊ, nie zatrzymujĊ ich,
lecz jedynie wyáapujĊ te, które z jakichĞ powodów wydają mi siĊ
warte uwagi, a natrĊtne przepuszczam dalej ȸ mają priorytet na
opuszczenie mojej gáowy, a poniewaĪ u mnie nie mogą zagrzaü
miejsca, to pewnie idą do innych gáów -.
164 | PE’NA MOC MO¿LIWO¥CI

4. Jak przestaü zadrĊczaü siĊ wyrzutami, Īe zrobiáo sie tyle


záych rzeczy, które mają bardzo duĪy wpáyw na dalsze
Īycie? I co zrobiü, by nie popeániaü Īyciowych báĊdów?
Báąd to jest w ortografii, w Īyciu natomiast są lekcje, wyzwania,
nauki. Nie mam jednej drogi na przeĪycie Īycia, trudno wiĊc
powiedzieü, co jest báĊdem, a co nie. NaleĪy ponosiü konsekwen-
cje swoich decyzji i pamiĊtaü, Īe pewnych konsekwencji nie mo-
Īemy uniknąü, poniewaĪ trudno jest, jak w szachach, wyprzedziü
Īycie i wymyĞliü moĪliwe scenariusze. Związujemy siĊ z niewáa-
Ğciwą osobą i zadajemy pytanie „dlaczego?”. Dlatego, Īe wtedy,
gdy jej pragnĊliĞmy, ogląd Ğwiata i tej osoby byá pozytywny. To
leĪy nie tylko po naszej stronie, ta osoba bowiem teĪ mogáa ulec
w miĊdzyczasie Īyciowej transformacji. PamiĊtasz film Thelma
i Louise? To wspaniaáa historia o tym, jak jedna decyzja pociąga
nastĊpną. Thelma i Louise giną, ale nie miaáem odczucia, Īe to
tragiczny finaá, towarzyszyáo mi raczej uczucie, Īe czasami dla kilku
chwil warto zaryzykowaü Īycie, Īe czáowiek jest nieprzewidywalny
i Īe ta tajemnica, jaką kaĪdy z nas nosi w sobie, jest najpiĊkniejsza.
Nie jesteĞmy konsekwentnymi klonami jakiejĞ przewidywalnej
i pragmatycznej pramatki i takiegoĪ praojca. JesteĞmy ciągle dzicy,
jednak ta dzikoĞü ma inne oblicze niĪ u naszych przodków. MoĪe
jestem zbyt elastyczny czy tolerancyjny, ale kiedy czytam, Īe ktoĞ
zginąá w swoich ukochanych górach, które odwiedzaá od dwudzie-
stu lat, to nie mam takiej refleksji, Īe szkoda. Wiem, Īe ktoĞ, kto
wielokrotnie dotykaá Ğmierci, wielokrotnie podejmowaá decyzjĊ,
aby jej zajrzeü w oczy. A któregoĞ razu zapatrzyá siĊ w te oczy aĪ
do zatracenia. UwaĪam, Īe nie naleĪy tego oceniaü. Jak powiedziaá
znany himalaista, który niedáugo po wypowiedzeniu tych sáów
zginąá: „Ludzie w górach ginĊli, giną i ginąü bĊdą”. Oznacza to, Īe
ludzie wszystkie moĪliwe granice przekraczali, przekraczają i bĊdą
przekraczali. Ludzie byli, są i bĊdą nieprzewidywalni. ĝwiat byá,
jest i bĊdzie niebezpieczny.
KONCERT ¿YCZE” | 165

JeĞli zrobiliĞmy coĞ, co dotknĊáo innych fizycznie lub psy-


chicznie, to po prostu naprawmy, ile siĊ da. ZadoĞüuczyĔmy,
zróbmy coĞ dobrego tej osobie lub innej. A jeĞli to chodzi tylko
o decyzje, które z perspektywy dnia dzisiejszego uwaĪamy za
záe, to pamiĊtajmy, Īe patrząc wstecz, zawsze inaczej rozumiemy
siebie i swoje dziaáania. Im wyĪej wspinamy siĊ na górĊ Īycia,
tym szerszą mamy perspektywĊ. Ale pocieszające jest to, Īe w Īyciu
przychodzi taki moment, kiedy te przeszáe doĞwiadczenia rozu-
miemy jako lekcjĊ, naukĊ ȸ coĞ, czego potrzebowaliĞmy, aby staü
siĊ tym, kim jesteĞmy, i byü tu, gdzie jesteĞmy. Ja odkryáem to
doĞwiadczenie po czterdziestce. Tak, jakbym odkryá zakoĔcze-
nie kryminaáu, jakby wszystko, co do tej pory robiáem, uáoĪyáo
mi siĊ w jasny obraz Īycia. Ale poniewaĪ ciągle ĪyjĊ, to niewyklu-
czone, Īe kiedy znajdĊ siĊ jeszcze wyĪej, zobaczĊ coĞ, czego teraz
zupeánie nie dostrzegam ȸ teĪ jak w kryminale ȸ taki detal opisy-
wany na początku ksiąĪki, na który nie zwracamy uwagi, a który
okazuje siĊ kluczowy dla wyjaĞnienia caáej sprawy. W Īyciu równieĪ
mamy do czynienia z nagáymi zwrotami akcji, wiĊc ciągle noszĊ
w sobie przekonanie, Īe nikt nie zna caáego obrazu. Jestem na
51 stronie mojej ksiąĪki. Chciaábym doczytaü co najmniej do 91
(tyle Īyá mój dziadek).

5. Dlaczego Polacy ciągle narzekają na kogoĞ, kogo sami


wybrali? Ci, którzy nie gáosują, wspierają rządzących!
Dlaczego jesteĞmy narodem nierobów i leni? WiĊkszoĞü
báĊdów popeániamy z niewiedzy, którą notabene siĊ
szczycimy! Niczym siĊ nie interesujemy poza ogródkiem
sąsiada, szczególnie tego, któremu Īyje siĊ lepiej. Zamiast
go obgadywaü zapytajmy, jak do tego doszedá.
W tych sáowach jest wiele Īalu i frustracji osobistej. Jednak trudno
mi odpowiedzieü, poniewaĪ uwaĪam, Īe coĞ takiego jak „Polacy”
nie istnieje. To jak z lasem: las skáada siĊ z konkretnych drzew ȸ
duĪych i maáych, zdrowych i zarobaczonych, uschniĊtych i zielonych.
166 | PE’NA MOC MO¿LIWO¥CI

Konkretni ludzie prezentują konkretne zachowania, a dlaczego


konkretna osoba zazdroĞci innej konkretnej osobie ȸ trzeba by
z nią porozmawiaü, posáuchaü jej historii, dowiedzieü siĊ, co na
temat Īycia przekazali jej rodzice, jakie ma przekonania i skąd
siĊ one wziĊáy, co przeĪyáa, jakie ma tajemnice, czego siĊ boi, co
kocha i tak dalej. Na koĔcu tej rozmowy bĊdzie odpowiedĨ na
powyĪsze pytania. Brzmi ona tak: „Bo ludzie są róĪni”. I znaj-
dziemy takich róĪnych wszĊdzie, na caáym Ğwiecie. ZauwaĪyáem,
Īe na seminariach, konferencjach i szkoleniach najmniejszą popu-
larnoĞcią cieszą siĊ pierwsze rzĊdy widowni, a najwiĊkszą ostatnie.
Ludzie wchodzą i szukają miejsca jak najdalej od prowadzącego.
Ale kiedy prowadziáem wykáad w Londynie, ku mojemu zaskocze-
niu Polacy po otworzeniu drzwi do sali konferencyjnej szybko
zajĊli wáaĞnie pierwsze rzĊdy, a ostatnie zostaáy dla spóĨnialskich.
Zatem to nie jest tak, Īe Polacy zachowują siĊ jednakowo wszĊ-
dzie ȸ bo to nie Polacy, lecz konkretne osoby. I daleki byábym
od przypisywania jakichkolwiek etykietek komukolwiek, ponie-
waĪ ten sam czáowiek w róĪnych miejscach i warunkach potrafi
siĊ bardzo roĪnie zachowywaü. Polak do granicy w Cieszynie
potrafi jechaü jak rajdowiec, natomiast juĪ w Austrii niczym siĊ
nie wyróĪnia spoĞród pozostaáych kierowców przestrzegających
przepisów drogowych. Nawet kulturalny czáowiek moĪe siĊ oka-
zaü záodziejem, a ktoĞ, kogo omijamy szerokim áukiem, bo jego
powierzchownoĞü nas odstrĊcza, moĪe byü kulturalną i uczynną
osobą. JeĞli zaĞ chodzi o zazdroszczenie sąsiadowi, to problem
znika na wielkich osiedlach, gdzie nikt nikogo nie zna i nawet nie
widuje siĊ sąsiadów na klatce schodowej. Mieszkaáem w takim
bloku przez kilka lat. Sáyszaáem za Ğcianą jakiĞ ruch, ale nie wie-
dziaáem, kto tam siĊ rusza, poniewaĪ nie mieliĞmy okazji zoba-
czyü siĊ na korytarzu. SądzĊ, Īe ci sąsiedzi nie interesowali siĊ
moim Īyciem, tak jak ja nie interesowaáem siĊ ich.
KONCERT ¿YCZE” | 167

6. Jak przezwyciĊĪaü sáaboĞci? Jak nauczyü siĊ dostrzegaü


Īyciową mądroĞü i naukĊ nawet w trudnych sytuacjach?
JeĞli odkryjemy problem, to w jego definicji znajdzie siĊ rozwią-
zanie. Gdyby pytanie brzmiaáo: „Co nas moĪe ograniczaü i co z tym
zrobiü?”, odpowiedĨ byáaby nastĊpująca: „Mogą to byü nasze sáa-
boĞci i naleĪy je przezwyciĊĪaü”. A jak to zrobiü? Rozpoznając te
sáaboĞci i nie nazywając ich sáaboĞciami, lecz cechami, ale teĪ bez
przypisywania ich do siebie na staáe, bo na przykáad mówienie
o sobie: „Jestem nieĞmiaáy” czy „Mam sáomiany zapaá” to szkodliwe
etykietowanie. Dzisiaj mam sáo-
miany zapaá, a jutro odkryjĊ coĞ,
czemu poĞwiĊcĊ kawaáek Īycia.
Jestem nieĞmiaáy brzmi kokiete-
ryjnie, ale nic nie oznacza. W jakiej
sytuacji? W jakim towarzystwie?
Zawsze taki byáeĞ? ħle Ci z tym? Czy inni na to zwracają uwagĊ?
MoĪe jesteĞ po prostu skromny? Brzmi zdecydowanie lepiej. No to
moĪe oznacz siĊ inną etykietką, a moĪe bądĨ „no name”, takim
produktem bez etykietki. WyraĪamy siĊ poprzez tyle gadĪetów,
wiĊc to moĪe byü trudne. Jedni noszą markowe ubrania i są uwa-
Īani za snobów, inni nie noszą markowych ubraĔ, bo ich nie staü
i dlatego snobami byü nie mogą. KiedyĞ, jak ktoĞ znal grekĊ i áacinĊ,
to nawet jeĞli byá snobem, to jednak wyksztaáconym. Wymagaáo
to pracy osobistej. Dzisiaj za pieniądze rodziców moĪna poprzy-
czepiaü sobie wiele atrakcyjnych metek i etykietek. Zatem sáaboĞci
raz są sáaboĞciami, a innym razem nie są. Osoba wraĪliwa poma-
gająca cierpiącym jest tak samo potrzebna jak peáen energii i dow-
cipu komik cyrkowy. ĝwiat jest róĪnorodny i ludzie mają róĪne
cechy. Do róĪnych dziaáaĔ i zadaĔ potrzebujemy róĪnych kompe-
tencji. Czasami ich nie mamy i uczymy siĊ w trakcie dochodze-
nia do jakiegoĞ celu. Rozwijamy w sobie umiejĊtnoĞci, o których
nawet nie ĞniliĞmy, ale ich posiadanie okazaáo siĊ koniecznoĞcią,
168 | PE’NA MOC MO¿LIWO¥CI

dlatego nabyliĞmy ich ku wáasnemu zaskoczeniu. Czy jeĞli Ci


powiem, Īe jestem nieĞmiaáy, chociaĪ od dwudziestu lat prowa-
dzĊ wykáady, to mi uwierzysz? Ale prowadzĊ, poniewaĪ są inne
korzyĞci, które mi sprawiają frajdĊ, i dla nich nauczyáem siĊ za-
rządzaü swoim strachem, tremą, niepewnoĞcią i wáaĞnie nie-
ĞmiaáoĞcią. WiĊc jeĞli robisz coĞ z sercem, pasją i zadowoleniem,
coĞ, co jest w zgodzie z Tobą, to te „sáaboĞci” przestają mieü zna-
czenie. W zgodzie ze mną jest pomaganie ludziom i wybraáem
taką formĊ pomocy, poniewaĪ miaáem byü lekarzem, ale niechĊü
do fizyki zaprowadziáa mnie do miejsca, w którym teraz jestem.
Jedna sáaboĞü, a jak wiele uczyniáa dobrego! Wedáug numerologii
jestem jedenastką, a podobno jedenastki mają coĞ do zrobienia
na Ziemi dla innych ludzi ȸ czuáem to intuicyjnie nawet wtedy,
gdy jeszcze nie wiedziaáem, Īe nią jestem. Aby dostrzegaü w róĪ-
nych momentach swojego Īycia mądroĞci i nauki, trzeba rozwijaü
w sobie uwaĪnoĞü, refleksyjnoĞü i odpowiedzialnoĞü. Trzeba zada-
waü pytania i szukaü na nie odpowiedzi, czytaü ksiąĪki i rozmawiaü
z ludĨmi na róĪne tematy. Trzeba mieü radoĞü z odkrywania siebie
w Ğwiecie i Ğwiata w sobie. No i prowadziü swój osobisty notatnik,
aby móc do tych myĞli wracaü.

7. Jak odnaleĨü odwagĊ do dziaáania, którą utraciáo siĊ


wraz ze Ğmiercią bliskiej osoby?
Na to pytanie nie znam odpowiedzi. Wiem, Īe jest czas Īaáoby,
kiedy Īegnamy siĊ ze zmaráą osobą, pogrąĪeni w dojmującym
smutku. Dotykamy wówczas tymczasowoĞci naszego Īycia i mie-
rzymy siĊ ze ĞwiadomoĞcią jego ograniczeĔ. Zawsze zastanawiaáo
mnie pojĊcie wiecznoĞci ȸ wzbudzaáo we mnie lĊk, poniewaĪ nie
wiedziaáem, ile to jest wiecznoĞü. W odkrywaniu Ğmierci pomaga
mi doĞwiadczenie snu, bo kiedy zasypiam, przestajĊ istnieü w swo-
jej ĞwiadomoĞci, czyli nie wiem, gdzie jestem, chociaĪ fizycznie
jestem w áóĪku. Wydaje mi siĊ jednak, Īe ten aspekt fizyczny jest
KONCERT ¿YCZE” | 169

najmniej istotny. Rano, gdy siĊ budzĊ, odczuwam radoĞü z „naro-


dzin”, tak jakbym odkrywaá Ğwiat na nowo. Kiedy wiĊc myĞlĊ
o Ğmierci, to myĞlĊ o zasypianiu. W ciągu dnia staram siĊ Īyü
zgodnie z reguáami, które opisujĊ w ksiąĪkach i na wykáadach, to
zaĞ, co siĊ dzieje w nocy, podlega innym reguáom, i nie ja je usta-
lam. WiĊc cale Īycie traktujĊ jak jeden dzieĔ. To, co przyjdzie,
pozostawiam MOCY i innym reguáom, którymi nie muszĊ siĊ teraz
zajmowaü. Kiedy myĞlĊ o bliskich, którzy odejdą, to myĞlĊ w kate-
gorii swoich osobistych relacji z nimi i tego, Īe na tym ziemskim
poziomie juĪ siĊ nie spotkamy. JuĪ dzisiaj napeánia mnie taka myĞl
smutkiem, jednak wiem, Īe smutek jest czĊĞcią waĪnych Īycio-
wych doĞwiadczeĔ ȸ i go akceptujĊ. CzujĊ teĪ, Īe gdy umiera bliska
osoba, to kawaáek nas równieĪ umiera. Czasami moĪna usáyszeü od
starszej osoby, Īe nie ma juĪ po co Īyü, poniewaĪ nikt z rodziny
i znajomych nie Īyje, a o niej Pan Bóg zapomniaá. Wtedy myĞlĊ
o tym smutku, który musi byü wielki, skoro kaĪdy z bliskich tego
czáowieka, odchodząc, zabieraá cząstkĊ jego ducha. MyĞlĊ, Īe kiedy
tracimy ducha, to wraz z nim tracimy teĪ odwagĊ, przebojowoĞü,
gotowoĞü do wyzwaĔ, pasjĊ. Taki stan przejĞciowy pewnie jest
naturalny w Īaáobie, a trwający dáuĪej moĪe siĊ przerodziü w depre-
sjĊ, co juĪ jest powaĪną chorobą. Kiedy czytam opowieĞci ludzi,
którzy stracili bliskich, i to nie jedną osobĊ, ale nagle wszystkich
(czasy wojny, wypadki komunikacyjne), to zauwaĪam, Īe odnaj-
dowanie sensu Īycia zaczyna siĊ od akceptacji nieodwracalnoĞci
tragedii. Potem wiele osób Īyje z poczuciem intencji, Īe ich zmarli
bliscy chcieliby, aby oni Īyli, byli szczĊĞliwi, odnosili sukcesy.
Wiele osób odnajduje siĊ w niesieniu pomocy ludziom w podob-
nej do swojej sytuacji, w gáoszeniu idei, którą ksiądz Twardowski
ująá w piĊknych sáowach: „ĝpieszmy siĊ kochaü ludzi, tak szybko
odchodzą”. Jest Īycie i jest Ğmierü ȸ te dwa Ğwiaty wspóáistnieją
ze sobą kaĪdego dnia, lecz są z innych wymiarów. Wiem tylko,
170 | PE’NA MOC MO¿LIWO¥CI

jakie mam do wykonania zadanie tu na ziemi, i na tym siĊ kon-


centrujĊ. Nawet w bombardowanych w czasie wojny miastach
ludzie chcą kaĪdego dnia Īyü ȸ i czĊsto to Īycie jest bardzo inten-
sywne. Zatem aby podnieĞü siĊ i Īyü dalej po Ğmierci bliskiej osoby,
naleĪy robiü dokáadnie to samo co w kaĪdej innej Īyciowej chwili:
Īyü i kaĪdego dnia nadawaü Īyciu sens. Polecam Martina Greya
i jego KsiĊgĊ Īycia.

8. Jak zmierzyü siĊ z ocenianiem nas przez innych ludzi?


To wieczne poczucie, jakby siĊ byáo w szkole, jest depry-
mujące.
Dorosnąü do dorosáoĞci. Wiem, Īe áatwiej powiedzieü niĪ zrobiü.
ĩyjemy w Ğwiecie ocen i neurotycznego dąĪenia do perfekcjoni-
zmu, ale to, czy damy siĊ wciągnąü w grĊ typu „kto jest lepszy,
a kto ostatni”, zaleĪy od nas samych. Jak odkrĊciü dwadzieĞcia lat
wpáywu wychowania i szkoáy? MoĪe pracując nad tym przez kolejne
dwadzieĞcia lat? Na pewno przez wáasną autonomiĊ i ĞwiadomoĞü
wáasnej odrĊbnoĞci i unikalnoĞci. Na pewno przez zgodĊ na to,
Īe niektórzy nas nie zaakceptują ȸ ale nie dlatego, Īe my jesteĞmy
„jacyĞ”, lecz dlatego, Īe oni są „jacyĞ”. Ludzie nienawidzą tego,
czego siĊ boją, boją siĊ zaĞ wszystkiego, czego nie znają ȸ a tych
nowoĞci jest coraz wiĊcej. Spotykamy setki ludzi. Nasi dziadkowie
obracali siĊ w krĊgach tych samych osób przez cale lata. Spotka-
nie tych, co na nas krzywo spojrzą i skrytykują, to kwestia czasu,
ale to nie ich ocena nas boli, lecz nasza
wáasna samoocena, dlatego naleĪa-
áoby powoli oduczaü siĊ oceniania
najpierw Ğwiata zewnĊtrznego, a po-
tem spróbowaü nie oceniaü samego
siebie. Przejmowanie siĊ cudzą oceną
to teĪ ocena w kategoriach dobre – záe. GdybyĞmy przyjĊli czyjeĞ
sáowa tak jak falĊ, to one za chwilĊ dopáynĊáyby do brzegu i znik-
KONCERT ¿YCZE” | 171

nĊáy, jednakĪe my staramy siĊ z tą falą walczyü, uznając, Īe jest


wielka i moĪe nas pokonaü, jeĞli siĊ jej nie przeciwstawimy, a to
przecieĪ tylko trochĊ przemieszczającej siĊ wody (w przypadku
oceny ȸ fala sáów). Niektórzy lubią fale i im są one wiĊksze, tym
lepiej, wiĊc na nie wskakują. Kiedy ktoĞ mi mówi, Īe nie mam
racji, to mu odpowiadam, Īe siĊ zgadzam, Īe faktycznie nie mam,
i zaraz pytam tĊ osobĊ, czy teraz czuje siĊ lepiej, gdy jej przytak-
nąáem. To tak, jakbym wskoczyá na falĊ zamiast stawiaü jej opór.
Kiedy ktoĞ mi mówi, Īe mam sáomiany zapaá, to odpowiadam, Īe
to prawda ȸ i tak ma byü, poniewaĪ lubiĊ swój sáomiany zapaá,
dziĊki niemu bowiem i graáem w golfa, i miaáem rybki i chomika,
i áowiáem ryby, i kupiáem kampera, i tak dalej. KtoĞ mi kiedyĞ
powiedziaá, Īe jestem wredny, i przeĪyáem to tak bardzo, iĪ wylą-
dowaáem w szpitalu z powodu dziwnej choroby. Gdy bowiem znaj-
dujemy siĊ pod wpáywem silnego stresu, mogą siĊ do nas przypa-
áĊtaü rozmaite choroby. JakĪe mocno musiaáem przeĪyü tĊ falĊ
przykrych sáów, skoro mnie tak powaliáa! Od tamtego momentu juĪ
nie walczĊ z falami, nie kopiĊ siĊ z koniem i nie tarzam ze Ğwinią
w báocie ȸ robiĊ swoje. Ale z Īelaza nie jestem i są obszary, w któ-
rych dajĊ siĊ zraniü i wchodzĊ w rolĊ ofiary, aczkolwiek dzisiaj
áatwiej mi sobie z tym poradziü, poniewaĪ potrafiĊ nazwaü swoje
emocje i zrozumieü, Īe sam dajĊ sobie prawo do ich przeĪywania,
nikt bowiem bez mojej zgody nie moĪe zrobiü mi Īadnym sáowem
Īadnej przykroĞci. KaĪda obelga moĪe byü potraktowana jak pre-
zent ȸ moĪna odmówiü jej przyjĊcia. Wtedy zostanie u dawcy
obelg.

9. Dlaczego ludzie tak czĊsto mają sáomiany zapaá? Jak to


zmieniü? Mnóstwo osób wie, co naleĪy zrobiü, Īeby ich
Īycie wyglądaáo lepiej, natomiast niewiele wprowadza to
w czyn. Zatem sama wiedza nie wystarczy, Īeby zmieniü
tak zwany programming i nie powtarzaü tych samych
172 | PE’NA MOC MO¿LIWO¥CI

báĊdów. Wszyscy wiedzą, Īe papierosy szkodzą, Īe trzeba


siĊ gimnastykowaü, Īe naleĪy zdrowo siĊ odĪywiaü, jed-
nak znikoma liczba osób wprowadza tĊ teoriĊ w prak-
tykĊ. Gdzie jest to brakujące ogniwo? Jest sporo terapeu-
tów, którzy wiedzą jeszcze lepiej niĪ inni, a nie potrafią
swoich nauk zastosowaü we wáasnym Īyciu.
ZaáoĪenie, Īe skoro my coĞ wiemy, to wszyscy inni równieĪ to wie-
dzą, jest ryzykowne. MoĪe siĊ bowiem okazaü, Īe jednak sporo
osób tych oczywistych dla nas prawd czy przekonaĔ nie podziela
lub po prostu nie zna. Sáomiany zapaá to zupeánie jak lenistwo.
PamiĊtam, Īe mówiáo siĊ, iĪ nie ma ludzi leniwych, są tylko nie-
zmotywowani. WiĊc jeĞli ktoĞ mówi, Īe fajnie jest nurkowaü, i opo-
wiada nam o tym godzinami, a my juĪ czujemy, Īe teĪ tak chcemy,
to nie znaczy, Īe naprawdĊ chcemy. Raczej wydaje nam siĊ, Īe
byáoby fajnie teĪ spróbowaü. Ale to „wydaje siĊ” to raczej chwilowe
zauroczenie niĪ miáoĞü. Taki delikatny flirt. Czasami rozwija siĊ
niewinny romans z nową pasją. Nawet zapiszemy siĊ na kurs
nurkowania i moĪe piankĊ kupimy. I pojedziemy na jakąĞ rafĊ.
A potem lato minĊáo i Ğladu po romansie nie ma. Ot, wakacyjna
miáoĞü. O trwaáe związki w dziedzinie pasji i chĊci spróbowania
czegoĞ nowego nie jest áatwo, jest wrĊcz bardzo trudno, ale flirt
czy burzliwy romans teĪ ma sens. Jest kilka marzeĔ, które wydają
mi siĊ ciekawe do zrealizowania, lecz ich nie realizujĊ, poniewaĪ
nie dojrzaáem do nich, nie czujĊ ich jako swoje, nie chce mi siĊ
jeszcze. Nawet przez moment byáem zapalony i opowiadaáem róĪ-
nym osobom, co zamierzam zrobiü. A potem uszáo ze mnie po-
wietrze. I juĪ. Czy powinienem siĊ niepokoiü? Sáomiany zapaá to
wedáug mnie gáównie przywilej ludzi máodych. Próbują i znowu
próbują. Szukają. MówiĊ o tym na wykáadach. KaĪdy ma prawo
graü w tenisa dziesiĊü dni, trenowaü golfa miesiąc i zanurkowaü
raz. NaĞladujemy innych i odkrywamy, Īe nie sprawia nam przy-
jemnoĞci to, do czego chwilowo byliĞmy zapaleni. OczywiĞcie mamy
KONCERT ¿YCZE” | 173

jakieĞ wáasne wytáumaczenie, osobisty motyw, dlaczego tak siĊ


zachowujemy. MoĪe u niektórych osób jest to objaw jakiejĞ nie-
dojrzaáoĞci ȸ nic w Īyciu nie koĔczą, a wszystko zaczynają. Caáe
Īycie mają ciągle rozpoczĊte na wielu wymiarach. Dotyczy to
zarówno róĪnorakich celów, które rozpoczynają realizowaü i nie
koĔczą, jak i relacji z ludĨmi, które zaczynają i przerywają, aby
budowaü nastĊpne. A z drugiej strony myĞlĊ, Īe jeĞli ktoĞ wcho-
dzi w interakcje z takim czáowiekiem-motylem (ciągle w locie od
nowego do jeszcze nowszego), który ciągle jest na starcie do jakie-
goĞ celu, a za chwilĊ, nie osiągnąwszy jeszcze mety, znowu startuje
do innego, to nie powinien potem siĊ dziwiü, Īe konsekwencje spa-
dają równieĪ na niego. W koĔcu związek z marynarzem oznacza
ciągáe rozstania, a z alpinistą ȸ nieustanny strach, czy wróci z gór.
To siĊ nazywa odpowiedzialnoĞü i dojrzaáoĞü. Ludzie mają sáomiany
zapaá pewnie dlatego, Īe są róĪni i jedni są do bólu konsekwentni
i wytrwali, a inni do bólu niekonsekwentni i niecierpliwi. Jak to
zmieniü? Najpierw sobie to uĞwiadomiü, potem sprawdziü, czy
to zachowanie akceptujemy, a nastĊpnie, jeĞli nie akceptujemy,
poprzez samokontrolĊ i samodyscyplinĊ zmieniaü. àatwe to nie
jest, wiem, bo sam nie raz miaáem sáomiany zapaá. Niektórzy mogą
powiedzieü, Īe znowu coĞ nowego wymyĞliáem i bĊdzie jak z po-
przednim pomysáem. KiedyĞ obiecaáem synowi, Īe pojedziemy
razem w podróĪ dookoáa USA. Do dzisiaj mi wypomina z komen-
tarzem: „Kolejny pomysá taty”. Jeszcze nie pojechaliĞmy, a minĊáo
juĪ z dziesiĊü lat od deklaracji. Jednak jeszcze nie powiedziaáem
w tym temacie ostatniego sáowa. W tenisa teĪ graáem. Na karate
chodziáem. Nawet w golfa grywaáem. I miaáem skuter z dachem
i motorówkĊ, i ponton z silnikiem. I ambitny plan na nauczenie
siĊ paru nowych rzeczy. I nawet myĞlaáem, czy nie pójĞü z piel-
grzymką do Santiago de Compostela. Wiele z tych pomysáów
wykluáo siĊ z jajka inspiracji, jaka dotaráa do mnie od ludzi, któ-
rzy mieli te doĞwiadczenia juĪ za sobą. Mógábym tak wymieniaü
174 | PE’NA MOC MO¿LIWO¥CI

dáugo. Miaáem nawet kiedyĞ poczucie, Īe coĞ ze mną jest nie tak,
lecz odkąd pokochaáem siebie takim, jakim jestem, to wiem, Īe
wszystko jest jak najbardziej TAK. MogĊ sobie zmieniaü swoje
pasje i cele i regulowaü swój zapaá tak czĊsto jak bĊdĊ chciaá.
Jedyne, czego nauczyáy mnie te historie, to to, Īe inni mogą moje
sáowa odbieraü bardzo dosáownie ȸ jako pewnik, a nie jako opcjĊ ȸ
i mogĊ im w sposób niezamierzony sprawiaü przykroĞü, a nawet
ich rozczarowywaü. Dlatego o pewnych pomysáach wiemy tylko ja
i mój umysá. OczywiĞcie moĪe byü tak, Īe niektórzy mają sáomiany
zapaá, bo boją siĊ poraĪek i dlatego nic nie doprowadzają do finaáu.
Albo rodzice im nie dali poczucia autonomii, zaufania do samego
siebie i wiary w siebie, dlatego boją siĊ zmierzyü z wyzwaniami ȸ
poprzestają na początkowej fazie z lĊku przed tym, Īe okaĪe siĊ,
iĪ sobie nie poradzili. A moĪe po prostu niektórzy tacy sáomiani
siĊ urodzili. Nie wiem. Warto to przegadaü ze swoim coachem ȸ
to dzisiaj takie modne. A swoją drogą z moich kolejnych pomysáów
powinni cieszyü siĊ autorzy róĪnych ksiąĪek, poniewaĪ ilekroü mi
wpadnie do gáowy jakaĞ nowa idea, to kupujĊ ksiąĪki na ten temat,
aby siĊ jej lepiej przyjrzeü ȸ zaczynam zmiany od bibliografii.
Po ksiąĪkach w mojej biblioteczce widaü, jakie miaáem kiedyĞ
„fantazje”.
Deklaracje w dziaáanie zmieniam wtedy, gdy jestem gotów do
dziaáania, a jestem gotów wtedy, gdy wiem, Īe chcĊ, a nie ȸ muszĊ.
JeĞli nie chcĊ, to nie dziaáam. MoĪna by pytaü dalej: od czego
zaleĪy to, Īe chcĊ czy nie chcĊ? Od tego co mi w duszy gra. Nie
wiem, od czego zaleĪy, Īe mi gra, a czasami nie gra albo ja nie sáy-
szĊ Īadnej muzyki. Im bardziej to „coĞ” jest w zgodzie ze mną, tym
bardziej tego chcĊ. JednakĪe to, co jest w zgodzie ze mną, nie jest
teĪ staáe ȸ bo ja jestem dynamiczny i kaĪdego dnia ewoluujĊ, roz-
wijam siĊ. Dlatego to, co wczoraj zupeánie nie wibrowaáo z moją
duszą, jutro moĪe wibrowaü, i to mocno ȸ wystarczy, Īe pomiĊdzy
wczoraj a jutro spotkam kogoĞ nowego, usáyszĊ coĞ odkrywczego,
KONCERT ¿YCZE” | 175

przeczytam kolejne strony jakiejĞ ksiąĪki lub po prostu poczujĊ,


iĪ mam na coĞ ochotĊ. Wiem, Īe to enigmatyczne, ale czáowiek
jest istotą záoĪoną z atomów, które są w ciągáym ruchu, i ja czujĊ,
Īe brak stabilizacji jest integralną cechą kaĪdego Īycia. Dlatego
raczej wsáuchujĊ siĊ w muzykĊ swojej duszy, niĪ staram siĊ zro-
zumieü, o co w tym zjawisku zapaáu lub jego braku chodzi.
Co do terapeutów ȸ to teĪ ludzie. Kto widziaá, Īeby drogowskaz
szedá do miasta? WiĊc tak jak szewc bez butów chodzi, tak samo
wielu terapeutów równieĪ bez udanego Īycia kroczy. To nie ozna-
cza, Īe pogubiony terapeuta nie moĪe nam pomóc, choü oczywiĞcie
taki wewnĊtrznie spójny, zintegrowany, transparentny pewnie
moĪe pomóc lepiej, ale jak siĊ nie ma, co siĊ lubi… W koĔcu
z jakichĞ osobistych powodów ludzie psychologiĊ studiują, wiĊc
kaĪdy moĪe mieü coĞ nieprzepracowanego. Ja lubiĊ kontakt z natu-
ralnymi ludĨmi, dlatego taki, co to juĪ wszystko w sobie przepra-
cowaá, mógáby mi siĊ wydawaü sprany i wypáowiaáy. ParĊ razy
miaáem takie poczucie kontaktu z hologramem, a nie czáowiekiem
z krwi i koĞci, chociaĪ byá on zawodowo doĞwiadczony i obáoĪony
certyfikatami potwierdzającymi jego kompetencje w pomaganiu
innym.
A co do palenia, gimnastyki
i tak dalej, to mody siĊ zmieniają,
a postanowienia noworoczne to
raczej rytuaá niĪ początek zmian.
Normalne Īycie moĪe istnieü bez
ciągáego dąĪenia do doskonaáoĞci. Ludzie palą, bo chcą paliü, a kiedy
przestaną chcieü, to wtedy rzucą. Piją z tak wielu powodów, Īe
trudno wszystkich alkoholików wrzuciü do jednego worka przy-
czynowego. Jedzą i tyją równieĪ z wielu powodów. Gdyby czytaü
wyniki badaĔ, to by wyszáo, Īe naleĪy Īyü z linijką, wagą, kalku-
latorem, Excelem, a najlepiej z jakimĞ Īycioplanerem, bo zjedze-
nie iluĞ tam granatów dobrze robi na prostatĊ, czekolada jest
176 | PE’NA MOC MO¿LIWO¥CI

dobra na dobre samopoczucie, jeĞli przejdzie siĊ ileĞ kilometrów


dziennie, to Īycie siĊ wydáuĪy o piĊü lat, a wystarczy tylko dziesiĊü
minut dziennie poĞwiĊciü, aby… Aby popaĞü w uzaleĪnienie od
zdrowego Īycia. A poniewaĪ kaĪde uzaleĪnienie jest niebezpieczne,
naleĪaáoby coĞ z nim zrobiü ȸ i tak w kóáko. GdzieĞ jest granica
zdrowego rozsądku. Kiedy czáowiek chce, to robi, a kiedy nie chce,
to nie robi, i nawet ryzyko trzeciego zawaáu nie powstrzyma przed
paleniem paczki papierosów dziennie. Znany neurokardiolog byá
naáogowym palaczem. SądzĊ (ale mogĊ siĊ myliü, bo go nie zna-
áem osobiĞcie), Īe chciaá paliü. I tak jak alpinista ma prawo
iĞü w góry i zginąü, tak kaĪdy dorosáy czáowiek ma prawo paliü
i w konsekwencji zachorowaü na wszystkie moĪliwe choroby.
A kiedy juĪ zachoruje, to moĪe w akcie desperacji rzuci palenie.
Ale nie musi ȸ moĪe byü nadal konsekwentnie promotorem nie-
zdrowego stylu Īycia, za to przynoszącego jakieĞ inne osobiste
korzyĞci. Czáowiek wciąĪ jest istotą trudną do zrozumienia ȸ
powtarzam to do znudzenia, bo wydaje mi siĊ, Īe propaguje siĊ
filozofiĊ przeciwstawną do mojej, to znaczy sugeruje siĊ, Īe wszy-
stko da siĊ utrzymaü pod kontrolą, a jeĞli ktoĞ spod tej kontroli
chce siĊ wyrwaü, to trzeba go obezwáadniü jako niepoczytalnego.
A ja twierdzĊ, Īe ci, co najbardziej o tĊ kontrolĊ walczą (w róĪ-
nych aspektach naszego Īycia), stanowią najwiĊksze zagroĪenie.
Gdyby chcieü lepiej przyjrzeü siĊ pragmatycznemu podejĞciu do
Īycia, to pewnie szczury byáyby dobrym obiektem obserwacji:
czáowiek piĊü razy z rzĊdu otwiera lodówkĊ, aby znaleĨü w niej
coĞ dobrego do jedzenia, i ciągle siĊ denerwuje, Īe tam nic nie ma,
natomiast szczur juĪ po pierwszym razie wie, Īe nic nie ma i Īe
nikt nic nie doniósá od ostatniego otwarcia, wiĊc nie ma co otwieraü
ponownie. Jednak wolĊ byü nieprzewidywalnym czáowiekiem niĪ
przewidywalnym szczurem. I za Īadne skarby nie chcĊ siĊ krĊciü
w jakimĞ Īyciowym kóáku, systematycznie nabierając prĊdkoĞci,
a potem dziwiąc siĊ, Īe juĪ nie dajĊ rady tak Īyü.
KONCERT ¿YCZE” | 177

10. Bardzo trudno jest znaleĨü ludzi, którzy podjĊliby siĊ


pracy nad trudnym projektem, wymagającym duĪo czasu
i poĞwiĊcenia, ale pozwalającym zdobyü bardzo duĪe do-
Ğwiadczenie. Jak moĪna zachĊciü czáowieka do dziaáania?
Uczono mnie, Īe czáowiek jest istotą áasą na korzyĞci i jeĞli coĞ
mu damy, to za nami pójdzie. Antoine de Saint-Exupéry pisaá,
aby nie namawiaü ludzi do budowania statków, lecz opowiadaü
im o piĊknych morzach i krainach, do których warto dopáynąü.
A ja myĞlĊ, Īe te dwa podejĞcia siĊ nie wykluczają. Na rynku
dostĊpne są ksiąĪki o tym, jak sprzedaü wszystko kaĪdemu: Eski-
mosowi lodówkĊ, a wáaĞcicielowi zegara z kukuáką torbĊ karmy
dla ptaków. To siĊ nazywa sztuka wywierania wpáywu, perswazji,
negocjacji i uczą tego na setkach szkoleĔ i kursów, zaocznie, inter-
netowo i korespondencyjnie. Jak wywieraü presjĊ ȸ i udawaü, Īe
siĊ ją wywiera dla dobra klienta. Zatem dlaczego ludzie nie chcą
pracowaü nad trudnym projektem? W pytaniu jest odpowiedĨ:
bo jest trudny i trzeba siĊ natrudziü przy jego realizacji. A trudze-
nie siĊ wyszáo z mody, bo teraz wszystko ma byü áatwe i intuicyjne.
Dawniej zadanie matematyczne polegaáo na tym, aby obliczyü,
kiedy spotkają siĊ dwa pociągi jadące w przeciwnych kierunkach
z róĪną prĊdkoĞcią, dzisiaj zaĞ wystarczy pokolorowaü maszyni-
stĊ ȸ intuicyjnie, bo maáo kto wie, jakiego koloru jest maszynista.
Do tego ta trudna praca daje doĞwiadczenie, a to coĞ z „przyszáo-
Ğci”, dlatego w czasach „chcĊ teraz” maáo pociągające. Wymaga
teĪ duĪo czasu i poĞwiĊcenia, a to juĪ nie do przyjĊcia. Czasu duĪo
nikt nie ma, bo wszyscy narzekają na jego brak, a poĞwiĊcanie
siĊ to domena naszych babü. Dzisiaj ludzie chcą Īyü tak jak chcą,
nawet chcą, by ich kochaü tak jak oni chcą. Jednak jestem peáen
optymizmu i wierzĊ, Īe istnieje szansa na spotkanie ludzi, którzy siĊ
takiego zadania trudnego i czasocháonnego podejmą. Aby ich zapa-
liü, samemu trzeba páonąü ȸ kaĪdego dnia. PamiĊtam, jak co jakiĞ
czas ognisko dogasaáo i trzeba byáo doáoĪyü drzewa i podmuchaü.
178 | PE’NA MOC MO¿LIWO¥CI

Motywacja nie jest stanem przewlekáym, wiĊc podlega ciągáej re-


witalizacji. Nawet ci, co zaczynają projekty z zapaáem, potrafią
szybko straciü do nich serce, a ci, co zaczynają bez zapaáu, potrafią
rozpaliü siĊ w trakcie. Ale ktoĞ ten dyĪurny ogieĔ powinien pod-
trzymywaü ȸ jak w sztafecie niosącej ogieĔ olimpijski.

11. Jak uĞwiadomiü ludziom, Īe są manipulowani przez


innych, choü o tym nie wiedzą i myĞlą, Īe tak ma byü?
Jak pomóc im, aby mieli odwagĊ siĊ sprzeciwiü i posta-
wiü na swoim?
To jeszcze trudniejsze pytanie niĪ poprzednie. Manipulowanie nie
jest trudne i przy zastosowaniu dobrych Ğrodków moĪna z ludĨmi
zrobiü naprawdĊ wiele. BojĊ siĊ powiedzieü, Īe wszystko, ale byáem
na seansach hipnotycznych i widziaáem, co niemoĪliwego moĪna
wyczyniaü ludĨmi, którzy nawet nie mają ĞwiadomoĞci, co siĊ
z nimi dzieje. Ludzie w silnych związkach emocjonalnych z innymi
czĊsto są tak ubezwáasnowolnieni, Īe uĞwiadomienie im tego nie
jest proste. Sáynny syndrom sztokholmski pokazuje, Īe nawet
bĊdąc ofiarą terrorystów, moĪna siĊ z nimi zaprzyjaĨniü. JeĞli ktoĞ
jest pod silnym wpáywem innej osoby, to zapewne jest jakaĞ histo-
ria tego związania. Pewnie teĪ manipulowany otrzymaá korzyĞci,
które wydaáy mu siĊ atrakcyjne na tyle, aby zaufaü manipulatorowi.
Byü moĪe ta relacja trwa nawet od urodzenia, a sytuacja dotyczy
rodziców i dzieci. Przyczyn poddania siĊ wpáywowi drugiej osoby
moĪe byü bardzo wiele, a odciĊcie tej pĊpowiny z pewnoĞcią jest
moĪliwe, ale ja nie potrafiĊ daü na to krótkiej recepty i odpowie-
dzieü na pytanie „jak?”. Gdybym miaá siĊ jednak pokusiü o taką
recepturĊ na miksturĊ uwalniającą i odczarowująca, to powiedziaá-
bym tak: wziąü trochĊ miáoĞci, bliskoĞci, czasu na rozmowĊ, nie
oceniaü, wysáuchaü, zrozumieü, pokazaü alternatywĊ, nie naciskaü,
zasiaü ziarno refleksji, podlaü kolejną dawką bliskoĞci. I najlepiej
zrobiü to na innym, neutralnym terenie, gdzie ta osoba bĊdzie siĊ
KONCERT ¿YCZE” | 179

czuáa bezpiecznie i bĊdzie siĊ znajdowaáa w innym kontekĞcie emo-


cjonalnym i fizycznym. Ale ostatecznie to i tak manipulowany musi
sobie zdaü z tego sprawĊ, oceniü zyski i straty i podjąü decyzjĊ
o zerwaniu toksycznej, wyniszczającej wiĊzi. Zatem niezaleĪnie od
tego, czy przyjmiemy strategiĊ dziĊcioáa, czyli puk, puk, puk aĪ
do skutku, czy metodĊ áomu, czyli prawda miĊdzy oczy i juĪ, to
ostateczna decyzja naleĪy do osoby zainteresowanej zmianą (lub
niezainteresowanej). Ludzie potrafią waliü gáową w ĞcianĊ latami
i są juĪ na tyle wprawieni w znoszeniu bólu, Īe nie widzą powodu
do jakiekolwiek zmiany. Ja to szanujĊ i wyznajĊ zasadĊ, Īe moja
prawda nie moĪe byü waĪniejsza niĪ prawda drugiego czáowieka.
Nie uzurpujĊ sobie prawa do posiadania racji.

12. Jak pokonaü wáasne sáaboĞci, ludzką niedoskonaáoĞü?


„Czáowieczy los nie jest dobry ani záy” ȸ Ğpiewaáa Anna German.
Zatem czáowiek nie jest ani sáaby, ani silny ȸ jest taki, jaki jest:
uksztaátowany przez te czynniki, które juĪ potrafimy nazwaü, i te,
których nie znamy. Czáowiek bada siebie samego, ale nie mając
do siebie dystansu, nie moĪe poznaü siebie w stu procentach.
A w ilu moĪe ȸ to kolejna zagadka. Takie zgadywanki, w jakim
stopniu wykorzystujemy swój potencjaá, pokazują, Īe lepiej go po
prostu wykorzystywaü niĪ zadawaü sobie pytanie, ile nam jeszcze
brakuje do stu procent, bo taki perfekcjonizm moĪe tylko dopro-
wadziü do frustracji. StaliĞmy siĊ wiĊĨniami swoich wáasnych
autoanaliz, psychozabaw typu „czy jesteĞ romantyczny?” albo „czy
bliĪej mi do choleryka czy do melancholika?”. Jak na towarach
w sklepie poprzyczepialiĞmy sobie setki metek, ale z czasem, tak
jak towar zostaje przeceniony, tak i my obniĪamy waĪnoĞü nie-
których swoich przywar, dostrzegając ich bezuĪytecznoĞü. CzĊsto
te metki przepinamy z siebie na swoje dzieci i wnuki: Īe siĊ dobrze
uczą, Īe są grzeczne, Īe takie ambitne i tak dalej. One kupują ten
punkt widzenia, bo są zaleĪne emocjonalnie od dorosáych, dlatego
180 | PE’NA MOC MO¿LIWO¥CI

czekają na dobrą ocenĊ nie tylko z matematyki, lecz w ogóle z Īycia.


A potem áatwo je przekonaü, Īe są niedoskonaáe, to znaczy za bar-
dzo leniwe, za maáo konsekwentne, za szybkie w reakcjach, za bar-
dzo ufne, za maáo takie jak wedáug dla nich waĪnej osoby powinny
byü. A przecieĪ ludzka niedoskonaáoĞü jest piĊkna, sáaboĞci czynią
nas unikalnymi, poza tym coĞ, co jest sáaboĞcią, moĪe byü rów-
nieĪ przydatne i pomocne. KaĪdy wiĊc jest taki, jaki jest. SáaboĞci
przestają mieü znaczenie wtedy, gdy zaczynamy robiü to, co kocha-
my, a to, co kochamy, odkrywamy przez robienie róĪnych rzeczy,
przez próbowanie, ale teĪ przez wgląd w siebie, przez umiejĊtnoĞü
nazywania tego, co siĊ z nami dzieje, przez chwile, w których siĊ
zatrzymamy i posáuchamy ciszy. Nie jestem wielkim miáoĞnikiem
medytacji, ale to jedna z bardziej skutecznych metod do chwili
zwolnienia tempa i spojrzenia dookoáa siebie i na siebie. Czasami
w Īyciu przyspieszamy, bo chcemy
aby nas smutek nie dogoniá. Ale on
jest ciągle za nami. Ten smutek to lĊk
przed odkrywaniem siebie, wáaĞnie
swojej niedoskonaáoĞci, przemijania,
tego, co przeĪyliĞmy i nie zaakcepto-
waliĞmy, i tego, co niepewne, przyszáe i teĪ trudne do zaakcep-
towania. ĩycie w zgodzie ze sobą wymaga odkrycia, co jest nasze,
a co nie. MoĪe te sáaboĞci są bardziej nasze niĪ ten idealny i per-
fekcyjny wzór, do którego nigdy nie bĊdzie nam dane dotrzeü.
Czasami w rozmowach biznesowych pytano mnie, czym siĊ róĪ-
niĊ od innych szkoleniowców, ale jest to pytanie pozbawione sensu,
bo ja siĊ róĪniĊ wszystkim. Mam inną datĊ urodzenia i innych
rodziców. KaĪda cząstka mojego ciaáa i umysáu jest inna. Jestem
jedyny w swoim rodzaju. Warto mnie poznaü i wtedy siĊ przeko-
naü, ale aby mnie poznaü, trzeba najpierw uwierzyü, Īe warto,
zaprosiü mnie do wspóápracy, a potem dopiero zobaczyü, Īe byáo
KONCERT ¿YCZE” | 181

warto. To mądre podejĞcie: aby coĞ zobaczyü, najpierw trzeba


uwierzyü. ZauwaĪyáem jednak, Īe wiĊkszoĞü ludzi chciaáaby naj-
pierw zobaczyü, aby siĊ zdecydowaü na doĞwiadczenie. WáaĞnie
ten strach powoduje, Īe zanim zobaczymy, juĪ chcielibyĞmy przy-
czepiü jakąĞ metkĊ, gdyĪ wtedy bĊdziemy wiedzieli, jaką ma war-
toĞü nasz rozmówca. A jeĞli i on uzna tĊ metkĊ za prawdziwą, to
bĊdzie siĊ zachowywaá zgodnie z nią. Niektórzy moi rozmówcy
wrĊcz proszą o metkĊ. Mówią: „JesteĞ psychologiem, wiĊc powiedz
mi, co o mnie sądzisz”. MogĊ powiedzieü, ale wiem, Īe te sáowa nie
pozostaną neutralne, pytający nie prosi mnie bowiem o neutral-
noĞü, lecz o moją subiektywnoĞü, stronniczoĞü. Kiedy mu powiem,
Īe jest taki czy inny, to moĪe juĪ taki zostaü w swoim wyobraĪe-
niu i tak teĪ siĊ zacznie zachowywaü. I cale Īycie moĪe uwaĪaü,
Īe jest zbyt wraĪliwy, zbyt leniwy, za maáo atrakcyjny, taki prze-
ciĊtny. MoĪe siĊ jednak równieĪ zdarzyü, Īe ktoĞ powie mu, iĪ jest
niezwykáy, wyjątkowy i ma piĊkną duszĊ, a wtedy nagle poczuje, Īe
zostaá przestawiony na inną póákĊ cenową ȸ do klasy premium ȸ
i tak zacznie siĊ zachowywaü. Jakby byá luksusowy, ekskluzywny,
i nawet poczuje siĊ jak przedstawiciel modnej ostatnio grupy spo-
áecznej ȸ poczuje siĊ jak celebryta. A jeĞli páynąc na tej fali, zrobi
coĞ, co zaistnieje w internecie, to naprawdĊ ma szansĊ staü siĊ
celebrytą. A kiedy fala dojdzie do brzegu, to co wtedy? JeĞli wyko-
rzysta szansĊ, to wskoczy w odpowiednim momencie na nową falĊ,
a jeĞli nie, to przeĪyje rozczarowanie uderzenia gáową o brzeg. Nie
wiem, co lepsze. Nasze sáaboĞci to wymysá naszego ego i Ğwiata,
w którym Īyjemy. KiedyĞ znany aktor, którego córka chodziáa
z moim synem do przedszkola, zwierzyá mi siĊ, Īe nie ma kolegów
aktorów ȸ bo nie wie, kim oni są, gdy z nim rozmawiają. Ponie-
waĪ potrafią zagraü kaĪdą rolĊ, to obawia siĊ, Īe w relacjach z nim
grają kogoĞ, kim chcą byü, a nie kim są, a warunkiem przyjaĨni jest
przecieĪ szczeroĞü w relacjach. Czasami nie moĪemy dorównaü
182 | PE’NA MOC MO¿LIWO¥CI

standardom postawionym przez neurotycznych perfekcjonistów.


Czujemy siĊ gorsi. Te standardy ciągle idą w górĊ, wiĊc smutek
moĪe nas goniü przez caáe Īycie. On nigdy nie traci siá ȸ chyba Īe
siĊ zatrzymamy i spojrzymy mu w oczy, zaakceptujemy róĪnorod-
noĞü i indywidualnoĞü, a wtedy sáaboĞci znikną. Są takie momenty,
Īe ci, którym przypisujemy tchórzostwo, dokonują heroicznych
czynów, są teĪ takie chwile, kiedy ci, którzy byli symbolem odwagi,
padają ze strachu na kolana. Czáowiek tworzy swoje Īycie kaĪdego
dnia. I wczorajsza sáaboĞü moĪe byü jutrzejszą siáą.

13. Jak pozbyü siĊ wáasnych ograniczeĔ i blokad?


Sam bym siĊ chciaá dowiedzieü, czy jest jakiĞ uniwersalny sposób.
Ograniczenia są w nas ȸ i to wiem na pewno. Jednak ludzie nie
raz udowodnili, Īe jeĞli potrafią coĞ sobie wyobraziü, to są w stanie
to zrobiü. OczywiĞcie Leonardo da Vinci nie miaá szans na budowĊ
samolotu, dlatego niektóre jego pomysáy czekaáy setki lat, i byü
moĪe niektóre nasze teĪ poczekają. Ale Īyjemy w czasach takiego
przyĞpieszenia technologicznego, Īe
wiele produktów juĪ nie robi na nas
wraĪenia. KtoĞ je zobaczyá w swojej
gáowie i ktoĞ je wykonaá. Z drugiej
strony, gdyby wszyscy wychodzili
poza Ğwiat, w którym Īyjemy, to nie
byáoby chĊtnych do robienia banal-
nych rzeczy, dziĊki którym moĪemy jeĞü, piü i doĞwiadczaü nor-
malnego Īycia. Wydaje mi siĊ, Īe aby pokonaü w sobie ograni-
czenia i blokady, potrzebujemy czegoĞ, co jest na tyle dla nas
waĪne i wartoĞciowe, aby zmobilizowaáo nas do poszukiwaĔ róĪ-
nych sposobów dziaáania, do Īycia ze strachem, do zmierzenia
siĊ z nieudanymi próbami. Im bliĪej jesteĞmy swojego serca, tym
mamy wiĊkszą moc pokonywania trudnoĞci. Jedno z plemion
w Ameryce Póánocnej wita siĊ sáowami: „Jak siĊ dzisiaj czuje
KONCERT ¿YCZE” | 183

twoje serce?”. Nie chodzi im o miĊsieĔ sercowy, lecz o to coĞ, co


sprawia, Īe mamy ducha ȸ ducha wytrwaáoĞci, odwagi, konse-
kwencji, dziaáania. Potrzebujemy czegoĞ, co koresponduje z poczu-
ciem sensu tego, co robimy, bo kiedy jesteĞmy blisko siebie
samych, a nie narzuconych wzorców do naĞladowania, odczuwa-
my wewnĊtrzny spokój. Duchowy spokój charakteryzuje mądrych
starych ludzi, oni bowiem juĪ nic nie muszą i mogą sobie pozwoliü
na bycie blisko siebie samych, swoich wartoĞci, potrzeb, misji. Ten
stan przychodzi z wiekiem, a moĪna go teĪ osiągnąü, mając dwa-
dzieĞcia lat, ja zaĞ zbliĪyáem siĊ do niego okoáo piĊüdziesiątki.
Kiedy, jak Ğpiewa mój przyjaciel Zygmunt Pulsson, „na ĞcieĪce,
którą idziesz, Ğpiewasz swoją wáasną pieĞĔ”, ograniczenia znikają.
WierzĊ w wyĪszoĞü ducha nad materią i jeĪeli bojĊ siĊ jakich-
kolwiek blokad i hamulców, to tych niewidocznych ȸ w sercu.
Dlatego tak bardzo waĪne jest dla mnie byü w zgodzie z warto-
Ğciami, które wyznajĊ, byü uczciwym w stosunku do siebie samego,
byü lojalnym wobec swoich wartoĞci. DuchowoĞü jest trudna do
zdefiniowania i uchwycenia w jakieĞ wzory, ale jeĞli odnoszĊ siĊ
do tego, co jest dla mnie waĪne, co jest moim kompasem wskazu-
jącym wáaĞciwy kierunek tego, jak myĞlĊ, dlaczego tak myĞlĊ, jak
robiĊ i dlaczego tak robiĊ oraz jak to, co myĞlĊ, robiĊ, i mówiĊ, ma
siĊ do moich wartoĞci, które nazwaáem i zaakceptowaáem, to wtedy
mam poczucie, Īe doĞwiadczam czegoĞ duchowego. W praktyce
przekáada siĊ to na sposób, w jak inni odbierają kontakt ze mną,
w jaki ja dziaáam w Ğwiecie rzeczywistym, materialnym. Przekáada
siĊ to chociaĪby na moją karierĊ zawodową, na wizjĊ ksiĊgarni, na
treĞü mojej ksiąĪki, na przesáanie moich wykáadów. Do ksiĊgarni
ludzie przychodzą nie tylko po ksiąĪki, lecz równieĪ po ducha miej-
sca, ducha rozmowy, ducha inspiracji. I gdyby to miejsce, wystrój,
ksiąĪki nie byáy zgodne ze mną, to tego ducha by nie byáo. Dlatego
moĪna byü niezwykle uduchowioną osobą, trudniąc siĊ wyrobem
184 | PE’NA MOC MO¿LIWO¥CI

pierogów, i moĪna byü niezwykle nieuduchowioną osobą, bĊdąc


duchownym. Intuicyjnie, korzystając z naszych wszystkich zmy-
sáów, potrafimy wyczuü, z kim mamy do czynienia ȸ czy nasz roz-
mówca jest wewnĊtrznie spójny i zintegrowany czy nie. Dlatego
w niektórych momentach naszego Īycia te blokady i ograniczenia
wydają siĊ takie naturalne, wáaĞciwe, pomocne i pozostaje je tylko
zaakceptowaü, a takĪe zrozumieü, Īe mogą nas przed czymĞ chroniü.
Kiedy jako dzieci rozwijamy siĊ zbyt szybko fizycznie, to pojawiają
siĊ káopoty z kolanami, trudno im bowiem udĨwignąü metr osiem-
dziesiąt máodego czáowieka, skoro rok wczeĞniej nosiáy raptem metr
piĊüdziesiąt. Gdy rozwijamy siĊ harmonijnie w sferze duchowej,
intelektualnej czy materialnej, to nawet nie zauwaĪamy swoich
ograniczeĔ ȸ one wydają siĊ naturalne, a przez to akceptowalne,
a przez to z kolei áatwiejsze do zmiany. Moją najwiĊkszą blokadą
jest strach przed nowym, ale go zaakceptowaáem. BojĊ siĊ tego, Īe
w nowym i nieznanym nie poradzĊ sobie, lecz skoro juĪ wiem,
Īe mogĊ sobie nie poradziü, i wiem, jak wygląda najczarniejszy
scenariusz, który nie jest ostatecznie taki dramatyczny, poniewaĪ
nie są to dylematy Īycia lub Ğmierci, to mogĊ spokojnie robiü
swoje ȸ z poczuciem, Īe siĊ bojĊ, jednak kiedy dziaáam, strach
przestaje mnie interesowaü, gdyĪ koncentrujĊ siĊ na dziaáaniu.
On nie znika ȸ towarzyszy mi jak maápa na ramieniu, przygląda siĊ
wydarzeniom i czasami daje o sobie znaü. Wtedy mówiĊ sobie:
„Tak, strachu, wiem, Īe jesteĞ. Nie zostawiáem ciĊ, bo jesteĞ moim
kompanem w drodze. Pomagasz mi, bo przypominasz o zagroĪe-
niach”. I robiĊ swoje. A potem widzĊ, Īe to zrobiáem. Daáem radĊ,
wiĊc robiĊ kolejną rzecz, korzystając z doĞwiadczenia, które przy-
pomina mi, Īe na zmartwienie najlepsze jest dziaáanie, bo wów-
czas strach zostaje sprowadzony do maáej maápki na ramionach,
a nie wielkiego sáonia trzymającego mnie trąbą za nogi. Nie wiem,
czy w ten sposób áamiĊ blokadĊ, ale na pewno zabieram ją ze sobą.
KONCERT ¿YCZE” | 185

MoĪe kiedyĞ obudzĊ siĊ rano i poczujĊ, Īe strach sobie poszedá,


a moĪe to siĊ nigdy nie zdarzy. To tak jak czáowiek bez rąk i nóg
nie czeka, aĪ mu kiedyĞ odrosną, tylko organizuje sobie Īycie tak,
aby zminimalizowaü na nie wpáyw swoich ograniczeĔ. Spacer po
lesie bez jednej nogi jest moĪliwy. Odbiór tego, co piĊkne i zmy-
sáowe, nie jest zaleĪny od liczby nóg. Polecam wykáady Nicka
Vujicica.

14. Jak nie traciü celu z celownika i nie rozpraszaü siĊ roz-
praszaczami?
OdpowiedĨ jest dosyü prosta: koncentrowaü siĊ na celu i siĊ nie roz-
praszaü. To, co robimy w ciągu dnia, w jakiĞ sposób nas przybliĪa
do celów lub nie. Warto korygowaü
swoje dziaáania jak kurs statku.
Mając punkt docelowy i kompas,
moĪna to robiü w kaĪdym mo-
mencie. Jednak nierzadko odda-
lamy siĊ, halsujemy, aby potem
siĊ przybliĪyü. Pozorne oddalenie ma pomóc w przybliĪeniu. Od-
raczanie gratyfikacji jest waĪne na drodze do sukcesu, czyli do te-
go, aby mieü to, co siĊ chce. Czasami, jak w kostce Rubika, trzeba
zburzyü kilka juĪ uáoĪonych Ğcian, aby zbudowaü caáoĞü. Z celami
jest trochĊ jak z gonieniem króliczka: niektórzy mówią, Īe nie
chodzi o to, aby go dogoniü, lecz aby go goniü. Tylko Īe czasami
ten króliczek biegnie na oĞlep, a my za nim z wywieszonym jĊ-
zykiem. Niektóre cele nie są warte, aby za nimi goniü, poniewaĪ
ich realizacja nic nie zmieni i nic dobrego nie wniesie do nasze-
go Īycie. JeĞli postawimy sobie takie cele, to moĪe siĊ okazaü, Īe
brakuje nam siáy do dalszego mobilizowania siĊ do pogoni. Albo
nawet je zrealizujemy i okaĪe siĊ, Īe jesteĞmy w jakimĞ czarnym
zagajniku, z którego nie wiadomo, jak wyjĞü. Do takich celów na
pewno zaliczyábym nieustanną chĊü posiadania czegoĞ nowego.
186 | PE’NA MOC MO¿LIWO¥CI

Cele materialne w dzisiejszym Ğwiecie staáy siĊ jakimĞ fetyszem.


Kiedy gonimy jednego króliczka, a tu wyskakuje nastĊpny i nastĊp-
ny, to trudno trzymaü siĊ jednego kierunku i zaczynamy, miotając
siĊ, biegaü we wszystkich. Taka wielozadaniowoĞü na ogóá nie jest
skuteczna, dlatego naleĪy przyznawaü priorytety, czyli ustalaü
stopieĔ waĪnoĞci ȸ i to jest klucz do tego, aby nie traciü swoich
celów z oczu. Waga celów zmienia siĊ wraz z wiekiem, wiĊc nic nie
jest uniwersalnie waĪne lub niewaĪne. To my ustalamy cel, do
którego chcemy dopáynąü, i my korygujemy kurs swojego Īycia.
To my ustawiamy swoje Īagle, a Īyciowe sztormy, burze i huragany
mogą utrudniü nam dopáyniĊcie do osobistych celów, ale na
pewno nie mogą nas powstrzymaü.

15. Dlaczego boimy siĊ sukcesu?


To zjawisko czĊsto dotyka sportowców. MoĪe podĞwiadomie cza-
sami bronimy siĊ przed wielkimi zmianami, boimy siĊ wejĞü na
szczyt, poniewaĪ utrzymanie siĊ na nim moĪe siĊ wiązaü z kolej-
nym wysiákiem. Im wyĪej w saunie, tym czáowiek bardziej siĊ poci,
wiĊc kolejne wielkie sukcesy mogą wymagaü sporo potu, aby je
utrzymaü czy osiągnąü jeszcze wiĊksze. MoĪe to strach przed tym,
co burzy nasz spokój, dotychczasowe
Īycie. MoĪe boimy siĊ bycia wyekspo-
nowanym, bycia widocznym, bo czĊ-
sto sáyszymy, Īe nie naleĪy siĊ obnosiü
ze swoimi sukcesami. MoĪe to jeszcze
spuĞcizna po przedniej epoce politycz-
nej. KaĪdy sam musi sobie na to pytanie odpowiedzieü. Sukces
to mieü to, co siĊ chce mieü, czyli realizowaü swoje cele. MyĞląc
o sukcesie, nie myĞlĊ o wielkich pieniądzach czy obecnoĞci w me-
diach, lecz o Īyciu zbudowanym wedáug wáasnego projektu, ale
zgodnie z uniwersalnymi prawami moralnymi i etycznymi, o Īyciu
praktykowanym, a nie udawanym. Chodzi o to, abyĞmy patrząc na
KONCERT ¿YCZE” | 187

swoje Īycie, mogli powiedzieü: „Odniosáem sukces, bo wszystko,


co robiáem, wzmacniaáo mnie, dodawaáo mi siá, pomagaáo mi roz-
wiązywaü sytuacje na wyĪszym poziomie trudnoĞci. Tak, jestem
czáowiekiem sukcesu, poniewaĪ robiĊ to, co chcĊ, ale wiem rów-
nieĪ, Īe ĪyjĊ w Ğwiecie wspóázaleĪnoĞci, i akceptujĊ to, Īe pewnych
rzeczy nie robiĊ z powodu tych ograniczeĔ, które akceptujĊ. To
mój wybór. Jestem wolny, wiĊc to moja decyzja, dlatego pewnych
rzeczy, celów nie bĊdĊ realizowaá, bo nie chcĊ”. MoĪe lĊk przed
sukcesem to lĊk przed utratą kontroli nad sterownoĞcią swojego
Īycia. Czasami wydarzenia ludzi porywają i pozbawiają kontroli
nad sterem ȸ tak najczĊĞciej dziaáa duĪy sukces finansowy czy
medialny. Wówczas czáowiek trafia do wirówki: jest piĊknie i krĊci
siĊ w gáowie, trudno siĊ zatrzymaü i wyskoczyü. Dlatego niektórzy
do takiej wirówki nie chcą skakaü, trzymają siĊ od niej z daleka.
DoĞwiadczenie uczy, Īe wczeĞniej czy póĨniej po wyciĞniĊciu soków
wirówka gáoĞnej popularnoĞci wyrzuca czáowieka mocno wymiĊ-
tego. Historii wielkich wzlotów i upadków jest sporo w plotkar-
skich mediach. Ale to nie są historie, to są dramaty tych, którzy
zbudowali Īycie w oparciu o nie swoje paradygmaty, a kiedy siĊ
o tym dowiedzieli, trudno im byáo zawróciü. Dlatego moĪe lĊk
przed sukcesem ma swoje mocne strony, hamuje nas bowiem
przed dostaniem siĊ w oko Īyciowego cyklonu. Nie gram w gry
losowe wáaĞnie dlatego, aby mnie taki finansowy cyklon nie prze-
niósá do innego Ğwiata. MoĪe da siĊ to zinterpretowaü jako objaw
lĊku przed sukcesem, jednak intuicyjnie czujĊ, Īe wielkie pienią-
dze nie wzmacniają MOCY. Moja MOC páynie z innego Ĩródáa.
Niematerialnego.
DziesiÚÊ ksiÈĝek, które polecam

1. Eckhart Tolle, PotĊga teraĨniejszoĞci, Galaktyka

2. Ewa Foley, Zakochaj siĊ w Īyciu, Ravi

3. Osho, Odwaga. RadoĞü z podejmowania ryzyka, Czarna Owca

4. Martin Gray, KsiĊga Īycia, Wydawnictwo DolnoĞląskie

5. Anthony de Mello, Przebudzenie, Zysk i S-ka

6. Wáadysáaw Bartoszewski, To, co najwaĪniejsze, PWN

7. Wayne W. Dyer, Pokochaj siebie, Larum

8. Iwona Majewska-Opieáka, Logodydaktyka, GWP

9. Marek Skaáa, Psychologia zmiany, Helion

10. Grzegorz Turniak, Witold Antosiewicz, Praktyczny poradnik


networkingu. Zbuduj sieü trwaáych kontaktów biznesowych, Helion

You might also like