Rothbard w tym artykule porusza zagadnienia z zakresu teorii, polityki i
historii. W dziedzinie teorii autor zgadza się z Ludwigiem von Misesem, że pieniądz pojawił się w wyniku dobrowolnej wymiany wolnorynkowej. Pieniądz nie został powołany do życia na mocy umowy społecznej ani dekretu rządu. Jego istnienie jest naturalną konsekwencją tego, że jednostki odczuwały potrzebę budowania relacji gospodarczych o strukturze bardziej złożonej niż barter. Inaczej niż ma to miejsce w przypadku wszystkich innych towarów, wzrost ilości pieniądza nie przynosi społeczeństwu korzyści, ponieważ najważniejszym zadaniem pieniądza jest ułatwianie wymiany innych towarów i usług. Konsekwencje zwiększania ilości pieniądza przez bank centralny, taki jak Bank Rezerwy Federalnej, są wręcz przerażające. Rothbard przedstawia niezwykle klarowne wyjaśnienie zjawiska inflacji. Twierdzi, że politycy powinni kierować się zasadą, że produkcja i dystrybucja pieniądza może i powinna należeć do wolnego rynku. Nie ma potrzeby, by stanowiła monopol należący do ministerstwa finansów ani tym bardziej do kartelu bankowego, jakim jest Bank Rezerwy Federalnej. Dobry pieniądz musi mieć tylko trwałe zakorzenienie w towarze, który najlepiej nadaje się do użytku monetarnego, oraz musi być wsparty systemem prawnym, który umożliwia egzekwowanie umów i karze za kradzież i oszustwo. Na wolnym rynku tym towarem było i pozostałoby nadal złoto. W takim systemie wolnorynkowym pieniądz byłby wymienialny na rynku wewnętrznym oraz w skali międzynarodowej. Dla depozytów na żądanie utrzymywano by stuprocentową rezerwę, a poziom rezerwy dla depozytów terminowych zależałby od roztropności bankierów i czujności konsumentów. Praca autora jest przekonująca w swojej warstwie historycznej. Zapoznaje czytelnika z dziewiętnastowiecznym klasycznym standardem złota i dochodzi do wprowadzenia światowego pieniądza papierowego bez pokrycia. Rothbard dowodzi, że rząd zawsze i wszędzie pozostawał wrogiem mocnego pieniądza. Rząd i uprzywilejowane grupy interesu za pomocą karteli bankowych i inflacji grabią dochody ludzi, osłabiają wartość pieniądza na rynku oraz powodują recesje. Główny nurt ekonomii zaprzecza tym faktom lub je lekceważy. Koncentruje się niezmiennie na „najlepszych” rozwiązaniach w obrębie polityki pieniężnej. Czym powinno się kierować? Wskaźnikiem PKB? Stopami procentowymi? Krzywą dochodowości? Wartością dolara w innych walutach? Indeksami towarowymi? Rothbard powiedziałby, że rozważanie tych czynników zakłada istnienie centralnego planowania, a ono właśnie stanowi źródło zła, które zalęgło się w systemie monetarnym. Rozwiązania upatruje w likwidacji Systemu Rezerwy Federalnej i powrotu do standardu złota. Zgadzam się z ideą powrotu do złotej waluty Murraya N. Rothbarda, który był jednym z najwybitniejszych kontynuatorów myśli Ludwiga von Misesa, a przeczytanie książki “Co rząd zrobił z naszymi pieniędzmi?”, chyba na zawsze zmieniło moje spojrzenie na politykę pieniężną. Rothbard już w 1995 r. pokazywał, jakie kroki powinny podjąć Stany Zjednoczone, by przywrócić standard złota, natomiast w dzisiejszych czasach, gdy światowa ekonomia nie może uporać się z kryzysem, a System Rezerwy Federalnej wciąż drukuje nowe pieniądze, głosy zwolenników powrotu do standardu złota stają się coraz donioślejsze, zwłaszcza w USA. Pozytywnie do złota odniósł się całkiem niedawno Robert Zoellich, prezes Banku Światowego – zaproponował mianowicie, aby w czasach kryzysu targającego obecnie światową gospodarką, zbudować międzynarodowy system walutowy oparty na posiadanych rezerwach złota. Miałoby to zahamować niczym nieograniczone drukowanie nowych pieniędzy przez banki centralne, głównie System Rezerw Federalnych. Słowa prezesa Banku Światowego odbiły się szerokim echem w światowej gospodarce. Jednym z największych krytyków słów Zoellicka okazał się Brad DeLong, ekonomista z uniwersytetu w Berkeley. Suchej nitki na jego wypowiedzi nie pozostawił również „New York Times” – eksperci piszący dla tej gazety zgodnie stwierdzili, że przywrócenie standardu złota zacieśni tylko politykę monetarną i spowoduje wzrost niestabilności na światowych rynkach. Nie brak innych przeciwników powrotu do standardu złota. Jeden z komentatorów Bloomberga, największej na świecie agencji prasowej pisze, że sytuacja, w której kraje przywiązują swoje waluty do określonej ilości metalu, a przez to jedną do drugiej jest złym pomysłem, a systemy monetarne oparte na złocie są zbyt sztywne i restrykcyjne. Mogą być również niestabilne, a długoterminowa inflacja uzależniona jest wtedy od tempa wydobycia kruszcu na całym świecie. Jednym z najżarliwszych krytyków idei powrotu do parytetu złota jest Nouriel Roubini, amerykański ekonomista. Twierdzi mianowicie, że złoto ogranicza działania banku centralnego, parytet uniemożliwia stymulowanie przez instytucje finansowe wzrostu cen, a banki centralne nie mogą wtedy zapewnić ostatecznej linii kredytu. Jego argumenty starają się obalić zwolennicy Szkoły Austriackiej, twierdząc, że przytoczone przez Roubiniego wady standardu złota to de facto jego największe zalety. O powrót do standardu złota zaapelował też niedawno Steve Forbes, wydawca prasy ekonomicznej. Amerykański magnat prasowy uważa złoto za jedyny historycznie sprawdzony surowiec, który może stanowić pewną podstawę nowego systemu walutowego, a za jedną z największych zalet takiego systemu, oprócz stabilności, uważa fakt, że „złoto dokonuje rozdzielenia pieniądza od polityki”. Forbes tłumaczy, że jeśli Ameryka ma kiedykolwiek podjąć próbę odzyskania dawnej energii gospodarczej, musi wrócić do tradycji stabilnego pieniądza powiązanego ze złotem. System waluty złotej na miarę XXI w. opierałby się na stałej relacji dolara do złota. Mogłaby być oparta ona na dziesięcio lub pięcioletniej średniej ostatnich cen złota, powiększonej o jakąś wartość w ramach ochrony przed deflacją – tłumaczy Forbes. Z wyraźnym niesmakiem Forbes ocenia działalność Georga Sorosa, który bogaci się cynicznie wykorzystując słabości systemu pieniężnego, a w systemie złotej waluty być może wcale nie zrobiłby majątku. Nie podobają się Forbesowi np. ataki spekulacyjne, jakie Soros przypuszcza na niektóre kraje. Najbardziej znany jest atak na brytyjskiego funta szterlinga. „W 1992 r., gdy funt powiązany był z marką niemiecką, spekulanci pod przywództwem Sorosa zaatakowali, pożyczając funty, a następnie sprzedając je w celu nabycia marek. Gdy okazało się, że aby ratować Wielką Brytanię, trzeba by podnieść stopy procentowe aż o 100 proc., jej upokorzone władze poddały się i uwolniły kurs funta. Następnie Soros (i inni) sprzedaje swoje marki za większą liczbę funtów, niż pierwotnie pożyczyli. Zarobili na tym miliardy”, pisze Forbes. W perspektywie kilku kolejnych lat powrót do standardu złota w drodze łagodnej ewolucji systemu jest mało prawdopodobny. Istnieje duża i bardzo bogata grupa interesu, która zrobi wszystko, aby sabotować takie rozwiązanie. Kartel finansowo – bankowy doskonale wie, że powrót systemu „złotego pieniądza” odebrałby im olbrzymie zyski, jakie czerpie z obecnego systemu kosztem większości społeczeństwa. Systemu napompowanego pustym pieniądzem, który trzeszczy w szwach i wszyscy już wiedzą, że jest niewydolny, i niedługo się zawali powodując ogólnoświatowy kataklizm finansowy, ale do samego końca, czerpiący z niego korzyści, będą stać w jego obronie. Przywrócenie pieniądza opartego na standardzie złota byłoby rozwiązaniem korzystnym dla większości obywateli każdego demokratycznego społeczeństwa. Zaczynając od budżetów domowych, przez budżet państwa, a kończąc na płaszczyźnie międzynarodowej wymiany handlowej. Niestety przeważająca większość współczesnych ludzi nie umie powiedzieć czym jest pieniądz. Dlatego można wykorzystywać ich nieświadomość i dowolnie nimi manipulować w kwestiach finansowych. Cytując Henry’ego Forda “Dobrze, że ludzie nie rozumieją naszego systemu bankowości i finansów, ponieważ gdyby zrozumieli, wierzę, że do jutra rano wybuchłaby rewolucja”. Przeciętny Kowalski lub Smith, rozumiejąc pieniądz, podejmowałby bardziej racjonalne decyzje dotyczące oszczędzania, pożyczania oraz inwestowania swoich pieniędzy. Nie byłoby dziś „frankowiczów”, „nabitych w polisolokaty”, okradzionych przez ZUS. Nie byłoby pomysłu pt. Otwarte Fundusze Emerytalne. Zaletą standardu złota byłaby stabilizacja, obecnie płynnych kursów walutowych, co w znacznym stopniu ułatwiłoby międzynarodową wymianę towarową. Tutaj nie byłoby przedsiębiorców oszukanych na opcjach walutowych. Na arenie międzynarodowej nie byłoby państw, które korzystając ze wspaniałej międzynarodowej pomocy finansowej zostały tak bardzo wyprzedane, zrestrukturyzowane i zadłużone, że przez następne kilka pokoleń nie mają szans na spłatę swoich zobowiązań. Symbolem takiego złodziejstwa jest dzisiejsza Grecja. Pieniądz oparty na standardzie złota byłby prostszy do zarządzania na wszystkich poziomach decyzyjnych. Byłoby to rozwiązanie proste i uczciwe dla wszystkich użytkowników pieniądza. Jednak, żeby miało to bezpośrednie przełożenia na gospodarkę na całym globie, śladem USA musiałyby pójść inne państwa. Patrząc na historię funkcjonowania różnych systemów pieniężnych można dojść do wniosku, że nie jest to realny pomysł na solidny fundament światowej gospodarki. Moim zdaniem, nawet jeśli świat powróci do standardu złota, gdy to nastąpi fizyczne złoto inwestycyjne osiągnie taką cenę, że o jego zakupie będziemy mogli tylko marzyć.