Beksiński

You might also like

Download as pdf or txt
Download as pdf or txt
You are on page 1of 2

zdzisław Beksiński

Po maturze zdawał zarówno na architekturę jak i na Akademię Sztuk Pięknych. Wybrał


jednak los architekta, by po latach powiedzieć: „Dlatego tak nie znosiłem architektury, że
architektura to plan, projekt i nudna jak piła realizacja. Ja chciałem zostać reżyserem
filmowym, ale ojciec mnie wepchnął na architekturę, bo uważał, że Polska jest zniszczona i
architekci będą mieli niesłychane pole do popisu i zarobków”. W 1960 w Polsce odbył się
Międzynarodowy Kongres Krytyków Sztuki (AICA). Wystawę odwiedził wówczas dyrektor
Muzeum Guggenheima w Nowym Jorku James Johnson Sweeney i to prawdopodobnie on
zaproponował Beksińskiemu stypendium. Artysta jednak odmówił wyjazdu. Po kilku latach
powie: „a ja się broniłem nogami i rękami, że mi się nie chce jeździć, bo nie każdy Polak
chce podróżować i mieć samochód. A ja właśnie chcę sobie majsterkować, a pogląd na świat
mam eudajmonistyczny i zwykłem robić to, co lubię, a nie to, co trzeba”. Artysta cierpiał na
nerwicę natręctw od wczesnej młodości. Nerwice zmieniały się na przestrzeni lat, stąd
niechęć do podróży, zmian, niezapowiedzianych wizyt. “Wszystko, co odrywa mnie od bazy
(jaką jest dom lub oddane do własnej dyspozycji mieszkanie), naraża mnie na swoiście
uwarunkowane napięcie nerwowe”. „Setki, jeśli nie tysiące razy podkreślałem, że na
otwarciach własnych i nie własnych wystaw nie bywam, bo jest to dla mnie potworny stres!
Nie trawię takich sytuacji”.

Zdzisław Beksiński był bardzo płodnym artystą, zwykle tworzył kilkadziesiąt dzieł rocznie.
Większość z nich sprzedawał albo usiłował sprzedać albo rozdawał rodzinie i znajomym.
Jednak niektóre z nich zostawiał dla siebie wieszając je na ścianach swojego mieszkania bądź
mieszkania swojego syna Tomasza. Tą swoistą prywatną kolekcję swoich obrazów nazywał
„zwierzęta domowe”.

Przesiąknięta apokaliptycznymi wizjami twórczość pomagała mu oswoić lęk przed śmiercią,


która nieustannie towarzyszyła rodzinie Beksińskich, stąd nazywanie jej “przeklętą”. Od
dzieciństwa obcował ze śmiercią. Gdy miał dziesięć lat, wybuchła II wojna światowa, a
miejscem zabaw jego i rówieśników zostały podwórka upstrzone niewybuchami. Przez jedną
z takich zabaw stracił w lewej dłoni część kciuka oraz palca wskazującego. Dużą traumą dla
Zdzisława Beksińskiego była śmierć żony Zofii i syna, który popełnił samobójstwo niedługo
po śmierci matki. Już od okresu nastoletniego przejawiał postawę o cechach rezygnacji,
beznadziejności, bezsensu życia. Swoje skłonności samobójcze przejawiał już od czasów
młodości, wyrażane zarówno w podejmowanych próbach pozbawienia się życia, jak też w
otwartym mówieniu o tym swoim znajomym. Miał za złe swoim rodzicom ratowanie go.
Zdzisław Beksiński mierzył się z zarzutami, że był przyczyną problemów psychicznych syna.
Wypominano mu, że nie radził sobie z wychowaniem dziecka i nie potrafił mu poświęcić
odpowiedniej uwagi w latach młodości. Problemy w relacjach z synem miały źródło w
dzieciństwie Zdzisława Beksińskiego. Sam nie miał dobrych relacji ze swoim ojcem –
Stanisławem Beksińskim. Źle wspominał dzieciństwo i ograniczenia narzucane przez ojca,
dlatego postanowił dać nieograniczoną swobodę swojemu synowi. 24 grudnia 1999 roku
Tomasz Beksiński na antenie pożegnał się ze słuchaczami słowami “To była ostatnia audycja
w tym roku, a może ostatnia w ogóle” – tego samego dnia popełnił samobójstwo. W
przekazanej mu wiadomości Tomasz Beksiński oświadczył, że rozczarował go świat i że od
zawsze chciał żyć w innym, gdzie panują inne reguły, np. dotyczące wartości.

Malarz nigdy nie nadawał swym pracom tytułów, które w jego odczuciu mogłyby
zmanipulować zmysł postrzegania odbiorcy i nakłonić do wymuszonego kierunku
interpretacji.

Zdzisław Beksiński został zamordowany w swoim mieszkaniu w Warszawie w nocy z 21 na


22 lutego 2005. Zabójcą okazał się Robert Kupiec, liczący wówczas 19 lat mieszkaniec
Wołomina. On sam, jego ojciec, matka i siostry od lat pracowali dla artysty, zajmując się
dokonywaniem drobnych napraw i sprzątaniem. Motywem morderstwa miało być to, że
Beksiński odmówił udzielenia pożyczki sprawcy. Zabójca zadał malarzowi siedemnaście
pchnięć nożem, po czym razem ze swoim 16-letnim kuzynem wyniósł ciało na balkon i
usiłował zatrzeć ślady zbrodni (m.in. usuwając ślady krwi). Ukradł także z mieszkania dwa
aparaty fotograficzne i płyty CD. Sprawcy zostali zatrzymani przez policję dwa dni po
zabójstwie. I aż nie chce się wierzyć, że wartość życia człowieka została sprowadzona do tak
niewiele wartych, nieistotnych przedmiotów.

You might also like