Annie Besant Karma

You might also like

Download as pdf or txt
Download as pdf or txt
You are on page 1of 75

Annie Besant

KARMA
Pracownia „Borgis” Wrocław MCMXCIX

Annie Besant (1847-1933), głośna przywódczyni Towarzystwa Teozoficznego, znana była z


prowadzenia badań metodami nad-zmysłowymi w świecie subtelnej materii. Dzięki umiejętności
jasnowidzenia przyczyniła się do rozwoju chemii okultystycznej, podała nadto wiele szczegółów
dotyczących „myślokształtów”, tj. form tworzonych przez myśli. Korzystając z możliwości
świadomej ekste-rioryzacji do świata zmarłych badała prawa rządzące reinkarnacją, w jakimś
sensie opiekowała się też zmarłymi, pokazując im właściwą drogę.

W książce Karma A. Besant przedstawia działanie kosmicznego prawa przyczyny i skutku w


naszym świecie przeciwieństw, w świe-cie dobra i zła. Wskazuje ona, że prawo to ma charakter
korygujący, jest prawem wyrównania, odpłaty, ową Boginią z opaska na oczach, ślepym losem.
Ale „ślepym” nie znaczy nierozumnym, lecz bezwzględnym. To, co cała ludzkość stworzyła siłą
swych pozytywnych i negatywnych myśli, uczuć, pożądań i czynów (karma zbiorowa), jak też
odpowiednio, co stworzyła jednostka (karma indywidualna) powraca do nich. Sami decydujemy
o przeznaczeniu swoim i świata, możemy je zmienić. Niniejsza publikacja daje właśnie
odpowiedź na pytanie, jak człowiek kształtuje swoja karmę, swój los.

Przedmowa

Przed wypuszczenie tej publikacji w szeroki świat należy dodać kilka słów przedmowy. Jest ona
czwartą z serii podręczników, które mają na celu zaspokojenie żądań publiczności, domagającej
się prostego i przystępnego przedstawienia nauk teozoficznych. Wiele osób narzekało, że
literatura nasza jest obecnie zbyt abstrakcyjna, nazbyt fachowa i nazbyt wytężająca dla zwykłego
czytelnika; spodziewam się, że obecna seria zdoła uczynić zadość tej pilnej potrzebie. Teozofia
jest nie tylko dla wykształconych; jest dla wszystkich. Być może, iż wśród tych, którzy z tych
książek czerpać będą pierwsze wiadomości o niej, znajdą się i tacy, co podchodząc do jej
abstrakcyjnych zagadnień z gorliwością studenta i zapałem nowego zwolennika zechcą, aby ich
wprowadziły głębiej w jej filozofię, wiedzę i religię. Książki te jednak są przeznaczone nie dla
pilnych studentów, których nie odstraszy żadna trudność początkowa. Zostały one napisane dla
zapracowanych mężczyzn i kobiet dzisiejszego świata i mają wyjaśnić kilka wielkich prawd,
które czynią życie lżejszym do dźwigania, a śmierć mniej straszną. Napisane przez służebników
Mistrzów, którzy są Starszym Braćmi naszej rasy, nie mają innego zadania, jak tylko służyć
naszym bliźnim.

Karma

Każda myśl ludzka w chwili swego powstania przechodzi w świat wewnętrzny1 i staje się w nim
istotnością zdolną do działania przez połączenie się - możemy to też nazwać skojarzeniem się z
elementalem, to znaczy z jedna z pólinteligentnych sił, znajdujących się w przyrodzie. Żyje ona
jako działająca inteligencja - stworzenie zrodzone przez umysł - przez dłuższy lub krótszy
przeciąg czasu, stosownie do natężenia wysiłku mózgowego, który jej dał początek. Tak więc
dobra myśl znajduje przedłużenie w postaci aktywnej dobroczynnej siły, zła zaś w postaci
złośliwego demona. W ten sposób człowiek nieustannie zaludnia otaczające go prądy w
przestrzeni całym własnym światem, przepełnionym potomstwem jego fantazji, pożądań,
impulsów i namiętności. Prądy te działają na każdy wrażliwy lub nerwowy ustrój, gdy tylko się z
nimi zetknie, proporcjonalnie do ich siły dynamicznej. Buddyści nazywają to „Skandhą ", a
Hindusi nadają temu miano „Karmy". Adept tworzy te kształty świadomie, inni ludzie rzutują je
nieświadomie 2

Nie dano dotąd nigdy bardziej obrazowego przedstawienia karmy, aniżeli w powyższych
słowach, wyjętych z jednego z najwcześniejszych listów Mistrza K. H3. Jeśli się je
zrozumie należycie, razem z wszystkimi zawartymi w nich wnioskami, to znikną po większej
części niejasności, jakie otaczają pojęcie karmy i stanie się zrozumiała główna zasada, na której
się opiera działanie karmy. Można zatem przyjąć powyższe słowa za najlepszą linię
wytyczaną do studium, i dlatego też zaczniemy od rozważenia zdolności twórczych człowieka.
Wszelako na wstępie, konieczne jest jeszcze jasne naświetlenie pojęć o niezmienności praw i o
wielkich planach natury.
Niezmienność prawa

Jest spowszedniałym pewnikiem, że żyjemy w królestwie prawa i że dokoła nas rządzą prawa,
których nie możemy złamać. A jednak nieraz, gdy ten fakt odkrywamy bezpośrednio w życiu i
gdy dostrzegamy, że ten fakt zachodzi tak samo w świecie myśli i moralności jak i w świecie
fizycznym, opanowuje nas pewnego rodzaju poczucie bezradności, tak jak gdybyśmy się
znajdowali w kleszczach jakiejś ogromnej potęgi, która zawładnąwszy nami, kręci nami jak
zechce. Tymczasem w rzeczywistości jest wręcz przeciwnie, gdyż ta ogromna potęga - jeśli ją
tylko dostatecznie zrozumiemy - zaniesie nas posłusznie tam, gdzie my zechcemy; wszelkimi
bowiem siłami Natury możemy się posługiwać w tym stopniu, w jakim je rozumiemy. „Naturę
zwycięża się posłuszeństwem'', a jej bez spoczynku działające energie czekają na nasze rozkazy,
jeśli tylko z pomocą wiedzy potrafimy działać razem z nimi, a nie przeciw nim. Możemy
wybierać w jej bezgranicznym bogactwie sił, które będą wspierać nasze wysiłki co do kierunku,
napięcia i tak dalej, a ich bezwzględna niezmienność daje nam rękojmię powodzenia.

Na niezmienności prawa opiera się pewność doświadczenia naukowego, wszelka możliwość


planowania i przewidywania przyszłości. Na niej polega z zaufaniem chemik pewny, że Natura
odpowie mu zawsze tak samo, ilekroć dokładnie w ten sam sposób postawi jej pytanie. Jeśli mu
się przytrafi jakaś zmiana w wynikach doświadczenia, to jest przekonany, że zaszła także jakaś
zmiana w jego postępowaniu, nie zaś w Naturze. Podobnie też jest z wszelkim ludzkim
działaniem; im bardziej opiera się ono na wiedzy, tym pewniejsze jest w przewidywaniach, gdyż
wszelki „przypadek” jest skutkiem nieznajomości sprawy i należy go przypisać działaniu praw,
których wpływ albo był nieznany albo został przeoczony. W mentalnym i moralnym świecie
można tak samo jak i w fizycznym przewidywać skutki, planować i obliczać wszystko z góry.
Natura nigdy nas nie zawodzi; przynosi nam zawód tylko nasza własna ślepota. We wszystkich
światach przyrost wiedzy jest zarazem przyrostem siły, a wszechwiedza i wszechpotęga są
jednym i tym samym.

Prawo jest niezmienne w światach myśli i moralności, tak samo jak i w fizycznym, wszechświat
bowiem jest przejawieniem JEDYNEGO, a to, co nazywamy prawem, jest tylko wyrazem
Natury Boskiej. Jak jedno jest Życie, które wyłoniło z Siebie wszystko, tak jedno jest Prawo,
które podtrzymuje wszystko; światy wspierają się na tej opoce Natury Boskiej jako na pewnym i
niewzruszonym fundamencie.

Plany Natury

Chcąc studiować działanie karmy zgodnie z kierunkiem wskazanym przez Mistrza, należy
posiąść jasne pojęcie o trzech niższych planach, lub dziedzinach, wszechświata i o
odpowiadających im pierwiastkach człowieka4. Nadawane im nazwy oznaczają stany
świadomości, pracujące w tych dziedzinach. Pomoże nam zorientować się w tym diagram, który
wskazuje nam plany i odpowiadające im pierwiastki człowieka i narzędzia (ciała), z pomocą
których świadoma istota może je odwiedzać i poznawać. W praktycznym okultyzmie uczeń uczy
się zwiedzać te plany i z pomocą własnych badań przemieniać teorię w wiedzę. Najniższe
narzędzie, ciało z grubej materii, służy świadomości do działania na fizycznym planie, przy
czym świadomość jest ograniczona uzdolnieniami mózgu. Nazwa „ciało subtelne” obejmuje
różnorodność ciał astralnych, które dostosowują się odpowiednio do zmieniających się
warunków bardzo złożonej dziedziny, określanej mianem planu psychicznego.
Atma

Na planie mentalnym występują dwa wyraźnie odmienne plany: świat form (kształtów) i świat
bez form. Na niższym z nich świadomość posługuje się ciałem złudy (mdydvirupa); nazwa
„ciało umysłu” wydaje się bardzo dla niego odpowiednia, gdyż wskazuje, że materia z której się
ono składa należy do planu Manasu. Na planie bez kształtu używa człowiek
ciała przyczynowego. O planie Buddhi nie zachodzi potrzeba aby mówić.

Materia poszczególnych planów nie jest jednakowa i - mówiąc najogólniej - materia każdego z
nich jest cięższa od materii planu bezpośrednio wyższego. Jest to zgodne z ogólnym charakterem
Natury, gdyż ewolucja na linii zastępującej dokonuje się od rzadkiego ku gęstemu, od subtelnego
ku ciężkiemu. Co więcej, na planach tych mieszkają ogromne hierarchie istot, od wzniosłych
inteligencji dziedziny duchowej poczynając, a kończąc na najniższych, podświadomych
elementalach fizycznego świata. Na wszystkich planach Duch i Materia są zespolone z sobą w
każdej drobinie - gdyż każda drobina ma Materię jako swe ciało i Ducha jako swe życie, a
wszelkie swobodne skupienia drobin, wszelkie wyodrębnione kształty jakiegokolwiek rodzaju,
mają za duszę owe żyjące istoty, które różnią się między sobą co do poziomu zależnie od
poziomu tych kształtów. Nie ma kształtu, który by nie miał takiej duszy, choć tą rozświetlającą
kształt istnością może być najwyższa inteligencja lub najniższy ele-mental lub jakaś istność
pochodząca z jednego z niezliczonych zastępów pośredniego stopnia.

Istnościami, którymi wypada nam się obecnie zająć, są głównie istności psychicznego planu,
gdyż one użyczają człowiekowi ciała pragnień (Kdma-Rupa) - ciała wrażeń i wzruszeń, jak się to
nieraz określa - są istotnie wbudowane w jego astralną matrix i ożywiają jego zmysły astralne.
Są one, użyjmy technicznej nazwy, elementalami kształtu (Rupa Devatas) zwierzęcego świata;
one są czynnikami przemian, które przekształcają drgania dochodzące do zmysłów człowieka we
wrażenia.

Najbardziej widoczną cechą elementali działających na niższym planie astralnym (kama) jest
zdolność nie tylko odpowiadania na wibracje, lecz także odczuwania ich; plan
psychiczny (astralny) jest zapełniony tymi istnościami o różnym stopniu świadomości, które
odbierają różnego rodzaju podniety i przetwarzają je we wrażenia. Wskutek tego istota, w której
ciele znajdują się wplecione te elementale, jest zdolna do odczuwania; człowiek czuje poprzez
takie właśnie ciało. Człowiek nie ma świadomości w drobinach swego ciała, ani nawet w
komórkach; mają one swoją własną świadomość i dzięki niej prowadzą różne procesy
swego wegetatywnego życia; jednakże człowiek, którego ciało one tworzą, nie ma udziału w
ich świadomości, nie pomaga ani nie przeszkadza im świadomie, gdy dokonują one doboru
materiałów, przyswajają, wydzielają lub budują, i nie może ani na chwilę zetknąć swej
świadomości ze świadomością komórki swego serca w takim stopniu, aby mógł powiedzieć, co
się w niej dzieje. Świadomość jego działa normalnie na planie psychicznym, lecz nawet
wtedy, gdy umysł pracuje w wyższych dziedzinach psychicznego świata, umysł jest zmieszany z
niższym planem astralnym (kama), gdyż czysty umysł nie działa na astralnym planie.

Plan astralny jest zatłoczony elementalami, podobnymi do tych, które wchodzą w skład
ludzkiego ciała pożądań i tworzą również prostsze ciała pożądań niższych zwierząt. Przez ten
dział swej natury człowiek wchodzi w bezpośredni związek z tymi elementalami i za ich
pośrednictwem stwarza sobie kontakt z wszystkimi przedmiotami dokoła siebie, czy to w postaci
przyciągania, czy też odpychania. Przez swą wolę, przez swe wzruszenia i przez swe pożądania
wywiera on wpływ na te niezliczone istoty, które reagują, wrażliwe na każde drgnienie uczucia,
rozchodzące się zawsze we wszystkich kierunkach. Ciało pożądań człowieka działa jak aparat
nadawczy, i podobnie jak składa i przetwarza wibracje, które przychodzą z zewnątrz, na uczucia,
tak samo powstające w nim samym uczucia przetwarza na wibracje.

Rodzenie myślokształtów

Możemy teraz jaśniej zrozumieć słowa Mistrza. Umysł, pracując w swej własnej dziedzinie, w
subtelnej materii wyższej części psychicznego planu, rodzi obrazy, myślokształty. Słusznie też
zalicza się wyobraźnię twórczą do władz umysłu; a jest nią ona w o wiele bardziej dosłownym
znaczeniu, aniżeli to przypuszcza wielu z tych, którzy używają tego określenia. Ta zdolność
tworzenia obrazów jest charakterystyczną władzą umysłu, a słowo jest tylko niezgrabną próbą
częściowego bodaj przedstawienia obrazu myślowego. Pojęcie, wyobrażenie myślowe, jest
rzeczą złożoną i właściwie wymaga całego zdania aby je należycie oddać, a gdy zawiera ono
jakiś rzucający się w oczy moment, to słowo nazywające ten moment określa całość w sposób
niedoskonały. Mówimy np. „trójkąt" i słowo to wywołuje w umyśle słuchacza obraz, który aby
go w pełni wyrazić słowami, wymagałby długiego opisu. Czynimy wysiłki na jakie nas tylko
stać, ażeby myśleć o symbolach, a następnie pracowicie i niedoskonale sumować te symbole w
słowa. W dziedzinach, gdzie umysł mówi bezpośrednio do umysłu, myśl znajduje doskonały
wyraz, przekraczający wszystko co mogłyby wyrazić słowa; nawet wtedy gdy w najbardziej
ograniczonym zakresie, przekazuje się myśli na odległość, przesyła się nie słowa lecz pojęcia.

Mówca wkłada w swe słowa tyle obrazów myślowych, na ile go stać, a słowa jego wywołują w
umysłach słuchaczy obrazy odpowiadające obrazom w umyśle mówcy. Umysł ma do czynienia z
obrazami i wyobrażeniami, a nie ze słowami i dlatego połowa sporów i nieporozu-

mień pochodzi stąd, że ludzie łączą z tymi samymi słowami różne obrazy lub używają różnych
słów na oznaczenie tych samych obrazów myślowych.

Myślokształt jest zatem obrazem mentalnym, czyli myślowym, stworzonym - lub


ukształtowanym przez umysł - z subtelnej materii wyższej części planu psychicznego, na którym
on pracuje. Kształt ten, złożony z szybko drgających atomów materii tej dziedziny rozsyła
drgania we wszystkich kierunkach; drgania te wywołują wrażenia dźwięku i barwy w
pewnych istnościach, uzdolnionych do przenoszenia ich, a gdy myślokształt schodzi - lub zniża
się, obojętne jakie słowo wybierzemy na wyrażenie przechodzenia - w gęstszą materię
niższego planu psychicznego, drgania te dźwięczą we wszystkich kierunkach jako śpiew -
barwa i przywołują do myślokształtu, od którego pochodzą elementale związane z tą właśnie
barwą.

Wszystkie elementale, jak w ogóle wszystko we wszechświecie, należą do jednego z siedmiu


zasadniczych Promieni, siedmiu prawiecznych Synów Światła. Białe Światło, wytryskające z
Trzeciego Logosu, który jest przejawionym Boskim Umysłem, rozpryskuje się w
siedem Promieni, w „Siedem Duchów, które stoją przed Tronem”, a każdy z tych Promieni
składa się z siedmiu „podpromieni” i tak dalej w dół w kolejnych podziałach. Dlatego też, wśród
nieskończoności zróżnicowań, które tworzą wszechświat, istnieją elementale należące do
rozmaitych podziałów; porozumiewają się one z sobą w języku barw, opartym na właściwej
im barwie zasadniczej. Oto przyczyna, dla której prawdziwa wiedza o dźwiękach, barwach i
liczbach - liczba jest u podstaw zarówno dźwięku jak i barwy - była zawsze tak
troskliwie strzeżona; wola bowiem przemawia do elementali za ich pośrednictwem, a wiedza
daje moc panowania nad nimi.

Mistrz K. H. mówi bardzo jasno o tym języku barw; powiada On:

Jakże moglibyście zrozumieć, a zatem w istocie rzeczy rozkazywać tym półinteligentnym siłom,
których środkiem porozumiewania się z nami nie są mówione słowa, lecz dźwięki i barwy,
związane z nimi tym samym drganiem? Albowiem dźwięk, światło i barwa są głównymi
czynnikami, kształtującymi te rodzaje inteligencji, istoty, o których prawdziwym istnieniu
nie macie żadnego wyobrażenia, w które nie wolno wam nawet wierzyć - ateiści i
chrześcijanie, materialiści i spirytualiści, wszyscy wysuwają swe odrębne argumenty przeciw
tego rodzaju wierze, - skoro Nauka przeciwstawia się jeszcze mocniej od tamtych tego rodzaju
poniżającemu przesądowi.5

Badacze przeszłości mogą sobie przypomnieć zagadkowe, tu i ówdzie czynione wzmianki

0 języku barw; mogą także zwrócić uwagę na fakt, że w starożytnym Egipcie święte
rękopisy pisano różnymi barwami, a pomyłki w przepisywaniu karano śmiercią. Ale muszę
zaniechać tej pociągającej dygresji. Obchodzi nas tylko fakt, że do elementali przemawia się w
barwach

1 że barwy-słowa są dla nich tak zrozumiałe jak dla człowieka słowa wypowiadane.

Odcień dźwięczącej barwy zależy od natury pobudki, kierującej twórcą myślokształtu. Jeśli
pobudka jest czysta, jeśli wynika z miłości i życzy dobra, wytworzona barwa przyciągnie
do myślokształtu elementala, którego zasadnicze cechy będą zgodne z charakterem
wyciśniętym przez motywy na myślokształcie i który będzie działał wzdłuż linii przez nie
wyznaczonej; elemental ten wchodzi w myślokształt, odgrywając rolę jego duszy i w ten sposób
powstaje w świecie astralnym niezależna istność, istność o dobroczynnym charakterze. Jeśli zaś
pobudka jest nieczysta, mściwa i złośliwa, wytworzona barwa przyciągnie do
myślokształtu elementala, który również posiada zasadnicze cechy myślokształtu, wyciśnięte
przez pobudkę i będzie działał wzdłuż tak określonej linii; w tym wypadku elemental również
wchodzi w myślokształt i odgrywa rolę jego duszy, a stawszy się niezależną istnością w
świecie astralnym, jest istnością o charakterze złym i szkodliwym. Na przykład myśl gniewu
wzbudzi błysk czerwieni, myślokształt bowiem gniewu drga w ten sposób, że wytwarza
czerwień; ten błysk czerwieni jest zewem ku elementalom, które w odpowiedzi nań płyną w jego
kierunku i jeden z nich wchodzi w myślokształt, który daje mu możność swobodnej działalności
o destrukcyjnym, niszczącym charakterze. Ludzie nieustannie przemawiają całkiem
nieświadomie w tym języku barw i przywołują ze wszystkich stron dokoła hordy elementali,
które zamieszkują w tworzonych przez nich myślokształtach. W ten to sposób człowiek
nieustannie zaludnia otaczające go prądy w przestrzeni całym własnym światem, przepełnionym
potomstwem jego fantazji, pożądań, impulsów i namiętności. Aniołowie i demony, przez nas
samych stworzone, tłoczą się ze wszystkich stron dokoła - sprawcy pomyślności lub nieszczęścia
dla drugich, posłańcy dobra lub biedy dla nas samych - zaprawdę zastępy karmy.

Jasnowidzący mogą widzieć barwne, wciąż zmieniające się błyski w aurze, jaka otacza każdą
osobę: każda myśl, każde uczucie po takiem ujawnieniu się w świecie astralnym jest widzialne
dla astralnego wzroku. Osoby nieco więcej rozwinięte od przeciętnych jasnowidzów mogą też
widzieć myślokształty oraz skutki wywołane przez błyski barw wśród hord elementali.

Działanie myślokształtów

Okres życia tych wyposażonych w duszę myślokształtów zależy przede wszystkim od


początkowej ich żywotności, od energii w jaką je wyposażył ich ludzki rodziciel; następnie po
urodzeniu, od zasilania ich, jakim jest powtarzanie myśli przez tę samą lub inną osobę.
Życie myślokształtu może być nieustannie wzmacniane przez takie ponawianie myśli, a myśl,
która jest długo piastowana, która jest przedmiotem powtarzanej stale medytacji, uzyskuje
wielką stałość kształtu na psychicznym planie. Nadto myślokształty o pokrewnym charakterze
przyciągają się wzajemnie i wzmacniają, stwarzając kształt o wielkiej energii i napięciu,
zdolny do działania w świecie astralnym.

Myślokształty są związane ze swym stwórcą przez to, co - z braku lepszego określenia - musimy
nazwać węzłem magnetycznym; oddziałują one z kolei same na niego, aby wywołać w nim
wrażenie, które pobudzi go do ponownego ich odtworzenia, a w tym wypadku, gdy myśl jest
wciąż zasilana przez jej powtarzanie, może powstać stały nawyk myśli, może się wytworzyć
forma, w którą myśl łatwo wpływa - forma pomocna, jeśli ma prawdziwie szlachetny charakter,
jak np. wzniosły ideał, lecz w większości sytuacji krępująca i przeszkadzająca we wzroście
umysłu.
Zatrzymajmy się na chwilę przy tworzeniu się nawyku, gdyż pomoże nam ono wyjaśnić
działanie karmy. Wyobraźmy sobie świeżo stworzony umysł, który nie ma jeszcze za sobą
żadnej działalności - rzecz niemożliwa oczywiście, lecz wyobrażenie to da nam pożądany
punkt wyjścia. Wyobraźmy sobie dalej, że umysł ten działa z doskonałą swobodą, spontanicznie,
i stwarza myślokształt; niechaj powtarza on ten akt wiele razy, aż wytworzy się nawyk
myśli, zupełnie wyraźny nawyk, tak aby umysł wymykał się całkiem nieświadomie ku tej myśli,
aby jego energia spływała w nią bez jakiegokolwiek świadomego, segregującego działania
woli. Przyjmijmy wreszcie, że umysł dochodzi do przekonania, że ten nawyk myślowy jest
naganny i uznaje go za przeszkodę dla swego postępu; kanał, który do tej chwili nadawał się
do bezpośredniego działania umysłu i ułatwiał wylew energii mentalnej i który był
stworzony właśnie do tego celu, staje się obecnie ograniczeniem; jeśli umysł ma się go teraz
pozbyć, to może się to stać tylko przez nowe spontaniczne działanie umysłu, skierowane ku
wyczerpaniu i ostatecznemu zniszczeniu tych żywych okowów.

Mamy na tym przykładzie krótko przedstawiony doskonały mały cykl karmiczny; wolny umysł
stwarza nawyk i następnie musi pracować w ograniczeniu jego ram; umysł zatrzymuje jednak
swą wolność w tym ograniczeniu i może działać przeciw niemu tak długo, aż je całkowicie
zniszczy. Oczywiście nigdy nie jesteśmy na początku wolni, gdyż przychodzimy na świat
obciążeni kajdanami naszych przeszłych czynów; ale proces zrywania każdych bez wyjątku
kajdan przebiega opisaną powyżej koleją - umysł kuje je i dźwiga, a jednak dźwigając może je
przepiłowywać.

Myślokształt może też być skierowany przez swego stwórcę ku takim lub innym osobom, które
zależnie od natury ożywiającego myślokształt elementala, mogą doznać pomocy lub szkody. To
nie tylko fantazja poetycka, że dobre życzenia, modlitwy i myśli miłości mają swą wartość dla
osób, ku którym się je śle; tworzą one ochronny zastęp, który otacza osobę ukochaną i odpiera
wiele złych wpływów i niebezpieczeństw.

Człowiek nie tylko tworzy i wysyła od siebie własne myślokształty, lecz także jak magnes
przyciąga ku sobie myślokształty innych osób z otaczającej go przestrzeni astralnego
planu; myślokształty te należą do tej samej grupy co i elementale, które ożywiają jego własne
myślokształty. Może on w ten sposób przyciągać z zewnątrz ku sobie duże ilości energii, a
od niego samego zależy, czy te siły, które ściąga do swej istoty z zewnętrznego świata, są
dobre czy też szkodliwe. Jeśli myśli człowieka są czyste i szlachetne, to skupi dokoła siebie
zastępy dobroczynnych istności i może się nieraz dziwić, skąd bierze siłę do podejmowania prac,
które zdają się - i słusznie się takimi zdają - o wiele przekraczać jego własne siły.
Podobnie człowiek, który żywi złe i nikczemne myśli, przyciąga do siebie zastępy złośliwych
istności i wskutek tego zasilenia swych skłonności do złego popełnia zbrodnie, które zdumiewają
jego samego, gdy na nie spogląda. „Chyba diabeł mnie skusił" pragnie krzyczeć, a w
istocie rzeczy te siły demoniczne, przywołane ku niemu przez jego własny grzech, wzmocniły
od zewnątrz siłę jego grzechu.

Elementale, które stają się duszą myślokształtów, zarówno dobre jak i złe, przyłączają się do
elementali znajdujących się w ciele pożądań człowieka oraz do innych, ożywiających
jego myślokształty, i dzięki temu działają w nim, choć przychodzą z zewnątrz. W tym celu
jednak muszą w nim znaleźć istności pokrewne sobie, inaczej bowiem nie mogłyby wywrzeć
żadnego wpływu. Co więcej, elementale myślokształtów należące do przeciwnych sobie
rodzajów odpychają się; dzięki temu człowiek dobry odpędza precz od siebie samą swą
atmosferą, samą aurą, wszystko co jest złe i okrutne. Otacza go ona jak wał ochronny i
powstrzymuje zło z dala od niego.

Istnieje jeszcze inny rodzaj działalności elementali, który daje niezmierne skutki i który dlatego
nie może być pominięty przy tym wstępnym przeglądzie sił uczestniczących w tworzeniu się
karmy. Podobnie jak poprzedni rodzaj ich działalności zawiera się on w twierdzeniu, że
myślokształty zaludniają prądy, które działają na każdy wrażliwy lub nerwowy ustrój, gdy tylko
się z nimi zetknie, proporcjonalnie do ich siły dynamicznej. Z nielicznymi wyjątkami wywierają
one wpływ na każdego, przy czym jest on tym większy, im wrażliwszy jest ustrój człowieka.
Elementale przyciągają się wzajemnie według swego podobieństwa, skupiają się w gromady i
żyją w stadach na własny sposób. Myślokształt wyłoniony przez człowieka nie tylko że ma
magnetyczny związek z nimi, lecz także jest przyciągany przez inne myślokształty tego samego
typu i wskutek tego przyłącza się do nich na planie astralnym, tworząc zależnie od okoliczności
dobrą lub złą siłę, która przybiera postać zbiorowej istności. Te skupienia podobnych
myślokształtów posiadają cechy charakterystyczne, czasem silnie zarysowane, opinii rodzinnej,
lokalnej lub narodowej; tworzą one rodzaj astralnej atmosfery, a wszelką rzecz widzi się poprzez
nią i w jej zabarwieniu; oddziałują one odwrotnie na ciała astralne osób, należących do
wspomnianych ugrupowań i wzbudzają w nich drgania sobie właściwe. To karmiczne
środowisko rodzinne, lokalne lub narodowe poważnie zmienia działalność jednostki i ogromnie
ogranicza możliwość przejawiania przez nią zdolności, jakie ona posiada. Jeśli się komuś ukaże
jakąś ideę, to może on ją zobaczyć tylko poprzez ową otaczającą atmosferę, która ją zabarwia i
może silnie zniekształcić. Tkwią w tym daleko sięgające karmiczne ograniczenia, którymi
wypadnie jeszcze zająć się szerzej.

Wpływ tych hord elementali nie ogranicza się tylko do wpływu wywieranego na ludzi poprzez
ich ciała pożądań. Jeśli ta zbiorowa istność, jak ją nazwałam, składa się z myślokształtów
destrukcyjnych, elementale które je ożywiają działają jako niszcząca energia i powodują często
wiele zniszczeń na fizycznym planie. Wiry niszczących energii są obfitym źródłem
„wypadków”', wstrząsów w naturze, burz, cyklonów, huraganów, trzęsień ziemi i powodzi.
Omówimy w dalszym ciągu szerzej i te skutki karmiczne.

Tworzenie się karmy w ogóle

Po ustaleniu w ten sposób stosunku pomiędzy człowiekiem, królestwem elementalnym i


kształtującymi się energiami umysłu - zaprawdę, twórczymi energiami, gdyż one powołują do
bytu wszystkie opisane powyżej żyjące kształty - jesteśmy w stanie bodaj częściowo zrozumieć
jak powstaje i działa karma podczas jednego okresu życia. Mówię ,,okres życia”, a nie „życie”,
ponieważ życie oznacza za mało, jeśli użyjemy go w zwyczajnym znaczeniu jednej inkarnacji, a
równocześnie oznacza zbyt wiele, jeśli go użyjemy na określenie całości życia, złożonego z
wielu okresów istnienia w fizycznym ciele i z wielu okresów istnienia bez niego. Przez okres
życia rozumiem mały cykl ludzkiego istnienia, obejmujący jego doświadczenia na planach
fizycznym, astralnym i mentalnym aż do powrotu ku progowi fizycznego bytu - cztery wyraźne
stadia, przez które przechodzi Dusza, aby wypełnić swój cykl. Stadia te ponawiają się stale w
ciągu wędrówki Pielgrzyma Niebieskiego poprzez naszą obecną ludzkość i choć doświadczenia
człowieka w każdym okresie są odmienne zarówno co do jakości jak i ilości, każdy okres życia
przeciętnej ludzkiej istoty zawiera te cztery stadia i poza tym nic więcej.
Ważną jest rzeczą uświadomić sobie, że pobyt poza ciałem fizycznym trwa znacznie dłużej od
pobytu w ciele; dlatego też nasza znajomość działania prawa karmy byłaby bardzo
niedostateczna, gdybyśmy nie zbadali działalności Duszy w warunkach pozafizycznych.
Przypomnijmy słowa Mistrza, które wskazują, że życie poza ciałem jest jedynym rzeczywistym
życiem:

Wedantyści, choć uznają dwa rodzaje świadomych istnień, ziemskie i duchowe, mówią tylko o
drugich jako o stanowiących aktualnie niewątpliwą rzeczywistość. Życie ziemskie z powodu swej
zmienności i krótkości nie jest niczym więcej jak tylko złudzeniem naszych zmysłów.
Za rzeczywistość należy uważać nasze życie w sferach duchowych, tam bowiem żyje nasze
wieczyste, niezmienne, nieśmiertelne Ja, Sutratma ... Oto przyczyna, dla której życie
pośmiertne nazywamy jedyną rzeczywistością, natomiast życie ziemskie, razem z osobowością,
złudą. 6

Podczas życia ziemskiego działalność Duszy przejawia się jak najbardziej bezpośrednio w
tworzeniu opisanych już myślokształtów. Chcąc jednak śledzić działanie karmy z
większą dokładnością, winniśmy zanalizować głębiej termin „myślokształt” i dodać pewne
rozważania, które pominęliśmy w przedstawionym na początku ogólnym szkicu. Dusza pracując
jako umysł stwarza obraz mentalny, pierwotny myślokształt; przyjmijmy termin „obraz
mentalny” na oznaczenie wyłącznie tylko tego pierwszego bezpośredniego tworu umysłu i
zachowajmy go odtąd na oznaczenie pierwotnego stadium tego, co powszechnie nazywa się my-
ślokształtem. Ten obraz mentalny pozostaje związany ze swym twórcą jako część jego
świadomości; jest on żyjącym drgającym kształtem z subtelnej materii, słowem pomyślanym,
lecz jeszcze nie wyrzeczonym, poczętym, lecz jeszcze nie zamienionym w ciało. Niechaj
czytelnik skupi na chwilę uwagę na tym obrazie mentalnym i wyrobi sobie o nim ścisłe
pojęcie, różne od wszystkiego innego, odrębne od wszystkich skutków, jakie on wytworzy na
innych planach poza własnym. Tworzy on, jak już powiedziano, część zawartości świadomości
swego twórcy, część jego niedostępnej własności; nie można ich oddzielić od siebie; twórca
nosi go z sobą w ciągu całego ziemskiego życia, niesie go z sobą poprzez bramy śmierci i
wnosi w dziedziny pośmiertnego życia. A jeśli w czasie wznoszenia się coraz wyżej w te
dziedziny wejdzie w zbyt rzadką dla tego obrazu atmosferę, to odrzuci z niego najcięższą
materię, zatrzymując nadal matrycę mentalną, esencję formy. Przy powrocie człowieka w niższą
dziedzinę materia jej wplata się z powrotem w mentalną matrycę i przez to odtwarza
właściwy gęstszy kształt. Obraz mentalny może pozostawać przez długie okresy w stanie jak
gdyby uśpienia, lecz może też być zbudzony i ożywiony na nowo; każdy nowy impuls od strony
jego twórcy i od strony jego potomstwa (o czym będzie mowa poniżej) lub istności tego samego
rodzaju co potomstwo - zwiększa jego energię życiową i zmienia jego kształt.

Jak zobaczymy, obraz mentalny rozwija się według określonych praw, a zespól takich obrazów
mentalnych stwarza charakter; to co zewnętrzne w człowieku jest tylko odzwierciedleniem
wewnętrznego i podobnie jak komórki składają się na tkanki ciała i ulegają często w czasie pracy
poważnym zmianom, tak obrazy mentalne składają się na cechy charakterystyczne umysłu i
również się zmieniają. Badanie działania karmy rzuca wiele światła na te zmiany. Twórcze siły
Duszy mogą użyć wielu rozmaitych materiałów przy tworzeniu obrazów mentalnych; może na
przykład pobudzić Duszę do działania pożądanie (kama), a wtedy kształtuje ona obraz według
tego co poddaje namiętność lub ochota; może też Dusza sama z siebie skierować się ku
wzniosłemu ideałowi i według niego formować obraz; tak samo może ona kształtować ten obraz
czysto intelektualnie, jeśli taka jest tendencja dominująca. Jednak niezależnie od tego, czy jest on
wzniosły czy niski, intelektualny czy namiętny, pożyteczny lub szkodliwy, boski lub zwierzęcy,
zawsze istnieje w człowieku obraz mentalny, wytwór Duszy tworzącej i od jego istnienia zależy
karma jednostkowa. Bez takiego obrazu mentalnego nie mogłoby być w ogóle karmy
jednostkowej, która łączy jeden okres życia z następnym: do stworzenia elementu
permanentnego (trwałego), w którym utrwala się karma jednostkowa, konieczny jest udział tej
jakości, jaką jest Manas. Brak Manasu w królestwie mineralnym, roślinnym i zwierzęcym
powoduje, że nie powstaje w nich indywidualna karma, rozciągająca się poprzez śmierć ku
następnemu urodzeniu.

Zastanówmy się teraz nad stosunkiem pierwotnego myślokształtu do następnej jego postaci, a
więc nad stosunkiem myślokształtu czystego i prostego, do myślokształtu ożywionego własną
duszą, czyli obrazu mentalnego do obrazu astromentalnego, który jest myślokształtem
na niższym planie astralnym. Jak on powstaje i czym on jest? Posługując się symbolem
użytym powyżej możemy odpowiedzieć, iż powstaje on przez to, że słowo pomyślane staje się
słowem wypowiedzianym; Dusza wydaje z siebie myśl, a jej dźwięk stwarza kształt w
materii astralnej. Podobnie jak Idea Umysłu Powszechnego staje się przez wydech
wszechświatem przejawionym, tak obrazy mentalne umysłu ludzkiego stają się przejawionym
światem swego stwórcy. Zaludnia on otaczające go prądy w przestrzeni własnym światem.
Drgania obrazu mentalnego wzbudzają podobne drgania w gęstszej materii astralnej, a te tworzą
wtórny my-ślokształt, który nazwaliśmy obrazem astromentalnym. Obraz mentalny, jak to już
powiedziano, pozostaje w świadomości swego twórcy, natomiast drgania obrazu wychodzące
poza tę świadomość odtwarzają jego kształt gęstszej materii w niższej części planu
astralnego. Kształt ten dostarcza pomieszczenia dla cząstki życia elementalnego, wyodrębniając
ją na czas istnienia kształtu, gdyż element Manasu wyrażony przez kształt daje życiu elemental-
nemu, które stwarza jego duszę, piętno indywidualności. (Jakże są cudowne i ile rzeczy w
Naturze rozświetlają !) Tym oto jest owa istność zdolna do działania, wspomniana w
opisie Mistrza i ten to astromentalny obraz buja w świecie astralnym, a zachowując zaznaczony
poprzednio węzeł etyczny ze swym twórcą, oddziałuje z powrotem na swe źródło
(mianowicie na obraz mentalny), jak również na inne obrazy astromentalne. Okres istnienia
obrazu astro-mentalnego może trwać dłużej lub krócej zależnie od okoliczności, a jego
rozwiązanie się w niczym nie wpływa na trwałość obrazu mentalnego, z którego się zrodził;
każdy nowy impuls w kierunku obrazu mentalnego pobudza go do zrodzenia na nowo swego
odpowiednika astralnego, tak każde powtórzenie słowa stwarza nowy kształt.

Drgania obrazu mentalnego nie tylko że przenikają w dół do niższej części świata astralnego,
lecz także przenikają w górę do planu duchowego7 8. I tak samo jak drgania wywołują kształt na
niższym planie, tak dają one również początek daleko subtelniejszej formie - lecz czy można to
nazwać formą? To nie jest dla nas formą - na wyższym planie (akasza), planie materii
kosmicznej wypromieniowanej przez sam LOGOS. Akasza jest składem wszelkich kształtów,
skarbcem, do którego spływają - z nieskończonego bogactwa Umysłu Powszechnego - bogate
zapasy wszelakich Idei, które mają się ucieleśnić w danym Kosmosie; tamże docierają drgania z
Kosmosu - drgania wszystkich myśli od wszelkich Inteligencji, drgania wszystkich pragnień od
wszelkich istot świata kamy, drgania wszystkich poczynań dokonywanych w jakiejkolwiek
postaci na którymkolwiek planie. Wszystko to budzi w nas względne wrażenie bezkształtności,
jednak dla wzniosłych Inteligencji Duchowych jest to zbiorem wyraźnie uformowanych obrazów
wszystkiego co się dzieje; te obrazy (akasza) - jak je odtąd będziemy nazywać - pozostają na
zawsze i są prawdziwą Kroniką Karmy, Księgą Lipika , która może być czytana przez tych,
którzy mają „otwarte oko Dangmy”9. Z pomocą działania wyćwiczonej uwagi można rzucić
odbicie obrazów akaszy na ekran materii astralnej - tak jak lampą magiczną można rzucić obraz
przeźrocza na ekran - tak iż sceny przeszłości można odtworzyć w całej ich żywości i z
dokładnością każdego szczegółu, choćby chodziło o jak najdawniejsze zdarzenie; istnieje ono
bowiem w kronikach akaszy utrwalone raz na zawsze dla wszystkich. Wyrobiony jasnowidz
może wybrać z jakiejś stronicy tej kroniki dowolnie żywy obraz, rozwinąć i przetworzyć go w
dramat oraz przeżyć go na astralnym planie.

Idąc za tym niedoskonałym opisem może sobie czytelnik wytworzyć choć słabe pojęcie o
Karmie jako Przyczynie. W akaszy odzwierciedla się obraz mentalny, stworzony przez Duszę i
to nieodłącznie od niej; tak samo odzwierciedla się wytworzony przezeń obraz astro-mentalny,
żywe i czynne stworzenie, które przebiega plan astralny i stwarza najrozmaitsze skutki; skutki te
odzwierciedlają się również z całą dokładnością razem z obrazem astromen-talnym i dlatego dają
się z nim połączyć, a przezeń z jego twórcą; przy tym każdy wątek -tkany przez obraz
astromentalny z własnej materii, podobnie jak pająk snuje z siebie przędzę - daje się odróżnić
przez własny odcień barwy, i ile by nie było takich wątków splecionych w jeden fakt, każdy z
nich daje się odróżnić i połączyć ze swym twórcą, Duszą, która zrodziła obraz mentalny. Tak to
w naszej ubogiej i niedokładnej mowie możemy przedstawić dla naszych ciasnych,
przyziemnych inteligencji obraz jednostkowej odpowiedzialności, tak jak się on przedstawia dla
wzroku wielkich Władców Karmy, wykonawców karmicznego Prawa: pełnej odpowiedzialności
Duszy za każdy obraz mentalny, jaki stworzy i częściowej odpowiedzialności za ich daleko
sięgające skutki, mniejszej lub większej, zależnie od innych wątków karmicznych, które splatają
się w przyczynę. Dzięki temu możemy zrozumieć, dlaczego to pobudki odgrywają tak wielką
rolę w tworzeniu się karmy i dlaczego to działanie jest tak ściśle podporządkowane dającej mu
początek energii; dlaczego karma działa na każdym planie zgodnie z jego podstawowymi
cechami i nadto łączy poszczególne plany ciągłością wątków karmicznych.

Jeśli więc wiele rozjaśniające pojęcia Odwiecznej Mądrości rzucają snop światła na świat,
rozpraszają jego ciemności i odkrywają absolutną Sprawiedliwość, jaka działa pozorami
niedorzeczności, nierówności i przypadkowości życia, to czy jest coś dziwnego w tym, że
serca nasze wypełnia niewypowiedziana wdzięczność dla Wielkich Istot - niech będą
błogosławione! - które niosą Pochodnię Prawdy w mroczne ciemności i wyzwalają nas od
łamiącego naporu, od bezradnej agonii na widok zła, pozornie niepowetowanego, od zwątpienia
w Sprawiedliwość i od rozczarowania na punkcie Miłości:

Jesteście wolni! Słodka jest Dusza Rzeczy,

Sercem Bytu jest niebiański pokój,

Wola króluje nad złem; co było Dobrym,

Będzie Lepszym - aż stanie się Najlepszym.

***

Takie jest prawo, które rządzi sprawiedliwie,


Że nikt przy końcu nie zostanie w tyle;

Sednem jego jest Miłość, a jego końcem Pokój i słodkie Wypełnienie! Słuchajcie Go!

Zyskamy może na jasności, jeżeli ułożymy w tabelę trojakie skutki działania Duszy, które
traktując rzecz ogólnie z pominięciem szczegółów, stwarzają Karmę jako Przyczynę.
Mamy wtedy w ciągu jednego okresu życia:

Człowiek tworzy

Na planie Z materii Skutki

duchowym akasza obrazy akasza, tworzące Kronikę Karmy

wyższego

astralu obrazy mentalne, pozostające w świadomości twórcy

niższego
psychicznym
astralu obrazy astro-mentalne istności działające na planie psychicznym

Dalsze skutki wyrażają się jako skłonności, uzdolnienia, czyny, korzystne sposobności, warunki
otoczenia i tak dalej, głównie w przyszłych okresach życia, a zawsze ściśle według określonych
praw.
Szczegóły tworzenia karmy

Każdy kto studiuje prawo karmy powinien pamiętać, że Dusza Człowieka, Ego, Twórca Karmy,
jest istotą rosnącą, żywą indywidualnością, która wzrasta w mądrości i w postawie mentalnej w
miarę jak kroczy po swej drodze wieczystej ewolucji; nie należy też tracić ani na chwilę z oczu
zasadniczej tożsamości wyższego i niższego Manasu. Dla wygody odróżniamy je, jednakże jest
to tylko różnica ich funkcji, a nie natury; Manas wyższy jest Manasem pracującym na planie
duchowym w pełni świadomości swej przyszłości; manas niższy jest manasem, który pracuje na
psychicznym czyli astralnym planie, spowity w materię astralną, ponoszony przez karmę, we
wszystkich czynnościach splątany z naturą pożądań i przez nie zabarwiony; w wielkiej mierze
jest on zaślepiony materią astralną, która go spowija, i posiada tylko cząstkę całkowitej
świadomości Manasu, cząstkę, która dla ogromnej większości ludzi składa się z ograniczonej
ilości wybranych, najbardziej rzucających się w oczy doświadczeń jednej, bieżącej inkarnacji. Z
punktu widzenia praktycznego życia manas niższy według tego jak się przedstawia większość
ludzi, jest „ja” i jest tym co nazywamy ego osobowym; głos świadomości, uważany
nieokreślenie i bałamutnie za nadnaturalny, za głos Boga, jest dla człowieka jedynym
przejawieniem się Manasu wyższego na psychicznym planie; pomimo mylnych poglądów na
jego istotę, jest on przyjmowany zupełnie słusznie jako autorytet. Ale ten, kto studiuje teozofię,
powinien sobie żywo uprzytomnić, że manas niższy jest jednym z wyższym, tak jak promienie są
jednym ze słońcem: Słońce - Manas świeci zawsze na niebie duchowego planu, a promienie
manasu przenikają do psychicznego planu; gdyby się je rozróżniało jako zasadniczo odmienne,
zapominając, że to rozróżnienie ma na celu tylko dogodność rozdzielenia ich funkcji, mogłoby
powstać beznadziejne pomieszanie.
Ego jest zatem istotą i jakością, która wzrasta. Promień wysłany przez Ego w dół jest jako dłoń
zanurzona w wodzie, aby schwytać jakiś przedmiot i wyciągnąć go w zamkniętej dłoni. Wzrost
Ego zależy od wartości przedmiotów, które zbierze wyciągnięta dłoń, a wartość wszelkiej pracy
po wycofaniu się promienia jest ograniczona i uwarunkowana przez doświadczenia, jakie zostały
zebrane podczas działania promienia na psychicznym planie. Podobnie rolnik wychodzi w pole,
aby pracować w deszczu i blasku słońca, w chłodzie i upale, i wraca na noc do domu; ponieważ
rolnik jest też właścicielem pola, więc owoce pracy wypełniają mu spichlerze i zwiększają jego
bogactwo. Każde ego osobowe jest bezpośrednią, działającą częścią trwałego Ego -
Indywidualności, reprezentuje je w niższym świecie i jest zawsze mniej lub więcej rozwinięte
zależnie od poziomu jaki osiągnęło Ego, jako całość, jako indywidualność. Jeśli się to jasno
zrozumie, to zniknie poczucie rzekomej niesprawiedliwości, jaka się dzieje ego osobowemu z
powodu dziedzictwa karmicznego, poczucie, które stanowi nieraz trudność dla początkujących
studentów teozofii. Trzeba bowiem zrozumieć, że karmę tworzy Ego i zbiera jej owoce. Ono jest
rolnikiem, który posiawszy zboże zbiera je w żniwa, choć ubranie, w którym je zasiewał mogło
zniszczeć w czasie od siewu do zbiorów. Astralny strój Ego również rozpada się w kawałki
pomiędzy czasem siewu i porą żniw; zbiera ono w nowym stroju. Ważne jest, że to ,,ono”
właśnie posiało i ono zbiera. A jeśli posiało za mało, lub źle wybrało ziarno, to ono, nie kto inny,
zbierze ubogie żniwo, gdy wyjdzie je zbierać.

W pierwszych okresach ewolucji rozwój Ego jest niezmiernie powolny10, gdyż ulegając
podnietom fizycznego planu daje się ono prowadzić pożądaniom tu i tam; obrazy mentalne, które
tworzy, noszą najczęściej piętno namiętności i dlatego obrazy astromentalne są gwałtowne i
raczej krótkotrwałe, aniżeli silne i długo działające. W miarę tego jednak, jak w
obrazie mentalnym przybywa elementu Manasu, wzrasta trwałość obrazu astromentalnego.
Zwarta i stała myśli stwarza wyraźnie zarysowane obrazy mentalne i co za tym idzie
odpowiednio silne i trwałe obrazy astromentalne. Życie ma wtedy określony cel przed sobą,
wyraźny ideał, ku któremu umysł nieustannie się zwraca i przy którym się zatrzymuje. Ten obraz
mentalny zdobywa sobie dominujący wpływ na życie umysłu i on też kieruje większością energii
Duszy.

Zbadajmy teraz jak się tworzy karma na podstawie obrazu mentalnego. Podczas życia człowiek
tworzy nieprzeliczony zbiór obrazów mentalnych. Niektóre z nich są mocne, wyraziste i
nieustannie zasilane dzięki ponawianiu impulsu przez umysł, inne znów są słabe i
mgliste, zaledwie zostały stworzone, a już uległy zapomnieniu przez umysł. W chwili śmierci
Dusza jest bogata w tysiące obrazów mentalnych, które różnią się zarówno swym charakterem,
jak i wyrazistością. Jedne z nich przedstawiają dążenia duchowe gorące pragnienia służenia,
szukanie po omacku wiedzy, przyrzeczenia poświęcenia się Wyższemu Życiu; inne mają
charakter czysto intelektualny: są to jasne kiełki myśli, wyniki i owoce głębokich studiów; inne
należą do emocjonalnych i namiętnych, tchnąc miłością, współczuciem, tkliwością,
poświęceniem, przywiązaniem, gniewem, ambicją, dumą lub chciwością; są też i takie, które
zrodziły się wskutek apetytów samego ciała, zasilonych niepohamowanym pożądaniem i
przedstawiają myśli obżarstwa, pijaństwa i zmysłowości. Każda Dusza posiada własną
świadomość, zapełnioną takimi obrazami mentalnymi, owocami jej życia mentalnego; nie
brakuje tam ani jednej, choćby najbardziej przelotnej myśli. Choć wiele obrazów mentalnych
może się już dawno rozpadło, choć niektóre z nich mogły istnieć zaledwie kilka godzin, to
obrazy mentalne pozostają trwałą własnością Duszy; ani jednego nie zabraknie. Wszystkie
obrazy mentalne Dusza zbiera ze sobą, gdy poprzez bramę śmierci przechodzi w świat astralny.
Kamaloka, czyli „miejsce pożądań”, dzieli się na wiele, nazwijmy to tak, sfer, a Dusza
przechodząc do kamaloki bezpośrednio po śmierci jest obciążona całym swym ciałem pożądań
czyli kama-rupa; wszystkie obrazy mentalne, utworzone przez Kama-Manas, a mające charakter
zwierzęcy i prostacki, posiadają siłę działania tylko na najniższych poziomach świata astralnego.
Dusza mało rozwinięta zatrzyma się nad tymi obrazami i ożywi je, przygotowując się w ten
sposób do powtórzenia ich i odtworzenia w świecie fizycznym podczas swego najbliższego
życia. Człowiek, który za życia zatrzymuje się przy myślach zmysłowych i tworzy odpowiednie
obrazy mentalne, nie tylko że zostanie przyciągnięty ku tym scenom życia ziemskiego, które są
związane z zadowalaniem zmysłów, lecz będzie je również nieustannie odtwarzał w swym
umyśle, zasilając w swej naturze coraz to bardziej skłonności do popełnienia odpowiednich
przekroczeń. Podobnie się dzieje z innymi obrazami mentalnymi, stworzonymi z materiałów
dostarczonych przez ciało pożądań, a należącymi do innych poziomów kamaloki. W miarę tego
jak Dusza wznosi się z niższego na wyższy poziom, obrazy mentalne zbudowane z materiałów,
należących do niższych poziomów, tracą te składniki i przechodzą w stan uśpienia w
świadomości; jest to ten sam stan, który H. P. Bławatska zwykła była nazywać „pozbawieniem
materii”, kiedy to obraz może istnieć, choć nie jest przejawiony w materii. Szata kama-rupa
oczyszcza się z grubszej materii stopniowo w miarę tego, jak niższe ego cofa się w górę, czy
raczej ku wewnątrz, ku dziedzinie niebiańskiego życia. Poszczególne „warstwy” tej szaty
odpadają po kolei i rozpadają się we właściwym sobie czasie, aż w końcu odpadnie ostatnia i
promień Duszy wycofa się całkowicie, wolny od wszelkiej powłoki astralnej. Przy powrocie Ego
do życia ziemskiego te uśpione obrazy mentalne ulęgają jakby wyrzuceniu na zewnątrz i
przyciągają ku sobie właściwy im rodzaj materii astralnej, dzięki czemu odzyskują możność
przejawienia się na planie astralnym, stając się pragnieniami, namiętnościami i innymi niższymi
uczuciami ciała wzruszeń na nową inkarnację.

Możemy zauważyć mimochodem, że niektóre obrazy mentalne otaczające Duszę przybyłą w


nowy świat, bywają źródłem wielu jej trudności podczas pierwszych stadiów jej życia
po śmierci. Tak na przykład wierzenia przesądne przesuwają się przed Duszą w postaci
obrazów mentalnych i męczą ją widokami okropności, których w ogóle nie ma w jej
rzeczywistym otoczeniu11. Wszystkie obrazy mentalne, zbudowane pod wpływem namiętności i
pragnień, podlegają opisanemu powyżej procesowi, aby następnie przejawić się przy powrocie
Ego do życia ziemskiego. Jak powiada autor The Astral Plane:

Gdy w kamaloce odbywa się ostateczny rozpad pierwiastków człowieka, LIPIKA, wielkie bóstwo
kosmiczne Karmy, ważą jego czyny i jak gdyby stwarzają formę jego sobowtóra eterycznego,
ściśle dostosowaną do Karmy, jaka mu przypadnie w udziale w najbliższym życiu. 12

Wyzwolona z tych niższych składników Dusza przechodzi w dziedzinę życia niebiańskiego na


planie mentalnym, gdzie spędza okres czasu proporcjonalny do mniejszego lub
większego bogactwa obrazów mentalnych, dostatecznie na to czystych, aby się dostać w tę
dziedzinę. Tutaj Dusza odnajduje każdy swój wznioślejszy wysiłek, chociażby najsłabszy i jak
najbardziej przelotny, i tutaj przepracowuje go, budując z materiału, jaki on przedstawia,
uzdolnienia na przyszłe życie.

Życie niebiańskie jest ciągłym przyswajaniem; doświadczenia zebrane podczas życia na Ziemi
przetwarza się tu na tkankę Duszy i dzięki temu właśnie Ego wzrasta; rozwój Ego zależy od
liczby i różnorodności obrazów mentalnych stworzonych podczas życia ziemskiego oraz od ich
przyswojenia i przetworzenia na trwałe cechy. Zbierając razem obrazy mentalne poszczególnych
rodzajów, Ego wydobywa z nich najistotniejszą treść; medytacja w czasie życia ziemskiego
stwarza dla Ego jakby organ mentalny, w który wlewa ono tę właśnie treść w postaci uzdolnień.
Na przykład: człowiek stworzył wiele obrazów mentalnych dzięki pragnieniu wiedzy i wysiłkom
zrozumienia subtelnych rozważań o wzniosłych, oderwanych sprawach; przyjmijmy, że
umierając opuszcza on swe ciało, posiadając przeciętne zdolności umysłowe; podczas życia
niebiańskiego przerabia on wszystkie te obrazy i rozwija je w uzdolnienia, tak że Dusza jego
wróci na ziemię z lepszym, aniżeli w poprzednim życiu, aparatem umysłowym, z bardziej
rozwiniętymi zdolnościami intelektualnymi, z możliwością rozwiązywania zagadnień, które
przedtem były dla niej całkiem niedostępne. Po tego rodzaju przekształceniu obrazy mentalne
przestają istnieć dla Ego; jeżeli w późniejszych wcieleniach Dusza zechce je zobaczyć ponownie
takimi, jakimi były kiedyś, musi ich poszukać w kronikach karmy, gdzie pozostają na zawsze
jako obrazy akaszy. Wskutek tego przetworzenia przestają one istnieć jako obrazy mentalne,
które stwarza i przepracowuje Dusza, a stają się jej siłami i zdolnościami, nierozłączną częścią
jej prawdziwej natury. Jeżeli więc człowiek pragnie posiąść wyższe, aniżeli dzisiaj posiada,
zdolności mentalne, to może sobie zapewnić ich rozwój przez świadomą wolę ich osiągnięcia i
przez stałą dbałość o ich rozwój, albowiem pragnienie i pożądanie w jednym życiu zamienia się
na zdolności w następnym, a to, co jest wolą zdziałania czegoś staje się zdolnością wykonania.
Należy jednak zaznaczyć, że zakres tak wytworzonej zdolności jest ściśle zależny od materiałów,
jakich dostarczy do budowy budowniczy; z niczego nic nie powstaje i dlatego Dusza, która
zaniedba na ziemi rozwijania swoich władz przez posiew właściwych pragnień i aspiracji, ubogie
będzie mieć żniwo w niebie.

Stale odtwarzane obrazy mentalne, które jednak nie zawierają w sobie dążeń, tęsknot i wysiłku
ku dokonaniu czegoś większego, aniżeli pozwalają słabe siły duszy, przekształcają się w
skłonności umysłu, w łatwe i wygodne dla energii mentalnej koryta. Dlatego to tak ważne jest,
aby nie pozwalać umysłowi na bezcelowe uganianie się wśród błahych, nic nie znaczących
przedmiotów, na próżniacze tworzenie trywialnych obrazów mentalnych i na zatrzymywanie ich
w umyśle. Utrwalają się bowiem przez to i tworzą kanały, którymi w przyszłości wylewać się
będzie siła spływając krętymi liniami ku niższym poziomom w nawykowe łożyska - po drodze
najmniejszego oporu.

Jeżeli wola i pragnienie dokonania jakichś czynów spełznie na niczym nie z braku zdolności,
lecz z braku sposobu lub z powodu niekorzystnego układu warunków, to wola ta i
pragnienie dadzą początek obrazom mentalnym, które - jeśli czyny miały być wielkie i czyste w
swych pobudkach - urzeczywistnią się w sferze myśli na planie mentalnym w okresie życia
niebiańskiego i następnie po powrocie człowieka na ziemię odbiją się tam jako działania. Jeśli
obraz mentalny powstał pod wpływem pragnienia spełnienia czynów dobroczynnych, to czyny
te zostaną dokonane na planie mentalnym; dokonanie to pozostawi trwały ślad w Ego w
postaci wzmocnionego obrazu mentalnego działania, które urzeczywistni się na planie
fizycznym jako akt fizyczny w momencie, gdy korzystna sposobność będzie mogła wywołać
krystalizację myśli w czynie. Czyn fizyczny staje się nieunikniony, jeśli jego obraz mentalny
urzeczywistni się w postaci działania na planie mentalnym podczas życia niebiańskiego. To
samo prawo odnosi się również do obrazów mentalnych, ukształtowanych pod wpływem
niższych pożądań; chociaż pożądania te nie dochodzą do sfery życia niebiańskiego, to podlegają
one także opisanemu powyżej procesowi, aby móc urzeczywistnić się w czasie powrotu
człowieka na ziemię. Tak na przykład ponawiające się zazdrosne pragnienia, tworzą właściwe
sobie obrazy mentalne, które w sprzyjających okolicznościach skrystalizują się jako akty
kradzieży. Karma, jako przyczyna, staje się pełna, a czyn fizyczny staje się nieuniknioną
koniecznością wtedy, gdy osiągnie się ten stopień, że każde ponowne odtworzenie obrazu
mentalnego wystarcza do przekształcenia go w czyn. Nie należy zapominać, że powtarzanie
jakiejś czynności czyni ją stopniowo automatyczną i że to prawo działa nie tylko na planie
fizycznym, lecz i na innych; jeżeli zatem jakaś czynność powtarza się stale na planie
psychicznym, to staje się ona automatyczna, a gdy nadarzy się po temu sposobność zostanie ona
automatycznie odtworzona na planie fizycznym. Jakże często słyszy się po zbrodni: „Stało się
zanim pomyślałem." lub: „Gdybym się zastanowił, nigdy bym tego nie uczynił.” Prawdę mówi
mówca, gdy używa wymówki, że nie kierował się w mowie jakąś świadomą pobudką;
oczywiście, jest on nieświadomy myśli, które poprzedziły fakt, jest nieświadomy tego łańcucha
przyczyn, które doprowadziły do nieuniknionego skutku. W ten sam sposób zestala się roztwór
nasycony, jeśli się wrzuci do niego choćby najmniejszy kryształ; przez samo zetknięcie się, masa
roztworu przechodzi w stał stały. Jeśli skupienie obrazów mentalnych dojdzie do punktu
nasycenia, to dodanie jeszcze jednego, zestala je w czyn. Czyn zaś staje się wtedy koniecznością,
gdyż wolność wyboru została wyczerpana w ciągłym tworzeniu danego obrazu mentalnego, a
dziedzina działania fizycznego jest podporządkowana impulsom mentalnym.
Pragnienie zdziałania czegoś w jednym życiu działa w następnym życiu jako wewnętrzny
przymus czynu; wygląda to tak, jak gdyby pragnienie było rozkazem w stosunku do Natury,
która w odpowiedzi na rozkaz dostarcza sposobności do czynu.

Obrazy mentalne, nagromadzone przez pamięć jako wyraz doświadczeń, przez które dusza
przeszła podczas swego życia na ziemi - dokładna i wierna kronika oddziaływań na nią ze strony
zewnętrznego świata - są materiałem, nad którym Dusza musi też pracować. Przez badanie ich,
przez medytację nad nimi, Dusza uczy się dostrzegać łączące je związki i ich wartość dla
zrozumienia działania Umysłu Powszechnego w Naturze przejawionej; jednym słowem przez
cierpliwe przemyśliwanie nad nimi wydobywa z nich wszystkie nauki, jakich może się z nich
nauczyć: nauki przyjemności i bólu, przyjemności płodzących ból i bólu rodzącego przyjemność;
nauki mówiące o istnieniu prawd niezłomnych, do których trzeba się nauczyć dostosowywać;
nauki powodzeń i zawodów, spełnionych oczekiwań i rozczarowań, nieuzasadnionych lęków i
niespełnionych marzeń; nauki o sile nie wytrzymującej próby, o rzekomej wiedzy okazującej się
ignorancją, o cierpliwej wytrwałości wydzierającej zwycięstwo z widocznej porażki, o
zuchwalstwie zamieniającym pewne zwycięstwo w klęskę. Nad tym wszystkim przemyśliwa
Dusza i z pomocą właściwej jej alchemii przemienia całą tę miksturę doświadczeń w szczere
złoto mądrości, dzięki czemu może wrócić na ziemię jako Dusza mądrzejsza i uzbrojona w
doświadczenia przeszłych wcieleń, aby stawić czoło wyda-rżeniom nowego życia. Gdy obrazy
mentalne przejdą przez to przekształcenie, przestają jako takie istnieć. W dawnej ich postaci
można je odnaleźć tylko w kronikach karmy.

Dzięki mentalnym obrazom doświadczeń, a zwłaszcza dzięki tym, które uczą jak nieznajomość
Prawa powoduje cierpienie, rodzi się i rozwija świadomość. Podczas kolejnych wcieleń
ziemskich Duszy pożądanie sprawia, że rzuca się ona na oślep za różnymi kuszącymi
przedmiotami; w pogoni tej zderza się ona z Prawem i pada rozbita i skrwawiona. Wiele
takich doświadczeń uczy ją, że spełnienie pragnień wbrew Prawu jest źródłem bólu, a gdy w
jakimś nowym życiu ziemskim, ciało pożądań ma ochotę ponieść Duszę ku grzesznym
uciechom, pamięć przeszłych doświadczeń odzywa się jako świadomość, z krzykiem stawia
swój zakaz i ściąga cugle rozpędzonym koniom namiętności, które chciałyby się rzucić
niebacznie na łeb i szyję w pościg za przedmiotem pożądania. W obecnym stadium ewolucji
wszyscy, z wyjątkiem Dusz najbardziej opóźnionych w rozwoju, przeszli już przez dostateczną
ilość doświadczeń, aby rozpoznać w liniach zasadniczych „dobro" i „zło", tzn. harmonię z Boską
Naturą lub dysonans; przy tym obszerne i długie doświadczenie uzdolniło Duszę do jasnego i
ścisłego wypowiadania się w zasadniczych sprawach etyki. Jednak w wielu bardziej subtelnych i
trudnych sprawach, odnoszących się do obecnego stadium ewolucji, nie zaś do stadiów, które są
poza nami, doświadczenie to jest jeszcze tak ograniczone i niewystarczające, że nie mogło się
jeszcze przekształcić w Świadomość, i dlatego Dusza może się mylić w swych
rozstrzygnięciach, chociażby czyniła jak największe wysiłki jasnego widzenia sprawy i
słusznego działania. Wola poddania się Prawu harmonizuje Duszę z Naturą Boską na planach
wyższych, natomiast jej niezdolność zobaczenia jak to zrobić na planach niższych znaj dzie w
przyszłości rozwiązanie przez ból, którego Dusza dozna, gdy zbłądzi wobec Prawa; cierpienie
nauczy ją tego, czego przedtem nie znała, a bolesne doświadczenia zostaną przetworzone przez
Duszę w świadomość, która uchroni ją przed takim samym bólem w przyszłości i która da jej
radość pełniejszej wiedzy o Bogu w Naturze, o swobodnej i świadomej harmonii z Prawem
Życia, o swobodnej i świadomej współpracy w dziele ewolucji.

Widzimy zatem, że jeśli chodzi o przetwarzanie obrazów mentalnych w przyczyny, to


zasadnicze linie działania prawa karmy są następujące:

Pragnienia i dążenia ku wyższemu przemieniają się w Uzdolnienia,

Myśli ciągle ponawiane przemieniają się w Skłonności,

Akty woli dokonania czegoś przemieniają się w Działania,

Doświadczenia przemieniają się w Mądrość,

Doświadczenia bolesne przemieniają się w Świadomość.

Wpływ prawa karmy na obrazy astromentalne rozpatrzymy bliżej w rozdziale o spełnianiu się
karmy, do którego obecnie przechodzimy.

Spełnianie się karmy

Gdy Dusza zakończy okres swego niebiańskiego życia i przyswoi sobie wszystko, co tylko
można z materiałów zebranych w czasie ostatniego życia na ziemi, zaczyna ulegać
wpływowi pragnień, które przyciągają ją ponownie ku ziemi i wiążą ją z materialnym istnieniem.
Otwiera się przed nią nowy, ostatni etap tego okresu jej życia, etap w czasie którego
ponownie przyobleka się w ciała do nowych doświadczeń ziemskiego życia, etap, który zamyka
się Bramą Narodzin.

Dusza przekracza próg nieba i wkracza w to, co zostało nazwana planem reinkarnacji, niosąc z
sobą mniejsze lub większe owoce swej pracy w niebie. Jeśli jest to Dusza młoda, to niewiele
sobie przyswoiła; postęp bowiem we wczesnych okresach ewolucji duszy jest bardzo powolny,
dużo powolniejszy, aniżeli wyobrażają to sobie studiujący; w czasie dzieciństwa Duszy dni jej
życia następują po sobie monotonnie, a że siew w każdym z tych wcieleń jest skąpy, przeto
niewiele owoców dojrzewa w czasie życia w niebie. W miarę jednak jak się rozwijają zdolności
Duszy, wzrost jej przyspiesza się coraz bardziej, Dusza wchodzi do nieba z wielkim zapasem
materiałów i dzięki temu wychodzi zeń z dużym przyrostem zdolności wypracowanych według
opisanych powyżej praw ogólnych. Dusza opuszcza niebo, okryta jedynie tą powłoką, która
trwa, rozrasta się i doskonali poprzez całą manwantarę, otoczoną aurą, która należy do niej jako
jej indywidualność; aura ta jest mniej lub więcej wspaniała, bogata w odcienie, świetlista,
wyrazista i rozciągła, zależnie od osiągniętego przez Duszę stopnia ewolucji. Została ona wykuta
w ogniu niebieskim i objawia się jako Król Soma13.

Wchodząc podczas swej wędrówki ku ziemi na plan astralny, Dusza przywdziewa nowe ciało
pożądań; w ciele tym spotykamy pierwszy przejaw spełniania się karmy jej przeszłości. Obrazy
mentalne zbudowane w przeszłości „z materiałów dostarczonych przez ciało pożądań”, które
przeszły w stan uśpienia w świadomości lub stan, który H. P. Bławatska zwykła była nazywać
„pozbawieniem materii”, kiedy to obraz może istnieć, choć nie jest „przejawiony w materii”,
otóż te obrazy Dusza wyrzuca teraz na zewnątrz, a one przyciągają natychmiast ku sobie z
materii astralnego planu elementy karmy, spowinowacone z ich naturą, i stają się „pragnieniami,
namiętnościami i innymi niższymi uczuciami ciała wzruszeń na nową inkar-nację”. Gdy ta praca
zastanie dokonana - czasem bardzo prędko, a niekiedy po dłuższym czasie - Ego staje w szacie
karmicznej, jaką sobie przygotowało, gotowe do „ubrania", tj. do otrzymania z rąk
przedstawicieli Wielkich Władców Karmy sobowtóra eterycznego14, zbudowanego odpowiednio
do elementów przygotowanych przez Ego; na wzór sobowtóra będzie się kształtować ciało
fizyczne, dom, w którym Ego będzie musiało zamieszkać podczas swego nadchodzącego życia
ziemskiego. Tak więc zostaną zbudowane, jak gdyby same przez siebie, Ego indywidualne i ego
osobowe; o czym Ego myślało, tym teraz się stanie; własności jego, posiadane przez niego „dary
natury”. Wszystko to przychodzi doń jako bezpośredni skutek jego własnego myślenia; człowiek
zaprawdę sam stwarza siebie i jest odpowiedzialny w najpełniejszym tego słowa znaczeniu za
wszystko czym jest.

Jednakże człowiek ma wejść w posiadanie ciała fizycznego i eterycznego, które ograniczą w


wielkiej mierze możność rozwinięcia i wykorzystania posiadanych zdolności; wypadnie mu
także żyć w pewnym oznaczonym środowisku, a zewnętrzne warunki jego życia muszą się
dopasować do tego środowiska; pójdzie po drodze, którą wytyczyły wprawione dawniej w ruch
przyczyny, a przy tym różne od tych, na jakie stać jego nowe uzdolnienia; idzie na spotkanie
radosnych i smutnych zdarzeń, które są owocem jego własnych wysiłków. Wydaje się, że dla
wyjaśnienia tych okoliczności potrzeba czegoś więcej aniżeli indywidualna i osobowa natura
człowieka; w jaki bowiem sposób zostaje przygotowany teren potrzebny do rozwinięcia energii
tej natury? Jak znaleźć potrzebne narzędzia i przystosować przeciwstawiające się okoliczności?

Dochodzimy do dziedziny, o której niewiele się da powiedzieć, do dziedziny potężnych


Inteligencji Duchowych, których natura przekracza całkowicie zakres naszych ograniczonych
zdolności rozumienia, których istnienie i rodzaj działania mogą nam być znane, lecz
wobec których stajemy w tej pozycji, jaką wobec nas zajmują najmniej inteligentne z niższych
zwierząt, którym wiadomo, że istniejemy, lecz które nie mają najmniejszego pojęcia o
horyzontach i pracy naszej świadomości. Daje się tym Wielkim Istotom miano Lipika i czterech
Maharadżów. Jak niewiele możemy wiedzieć o Lipika, wynika z następującego ustępu:

Lipika, których opis podano w komentarzu szóstej strofy czwartej stancy, są Duchami
Wszechświata (...). Należą do najbardziej tajemnej części kosmogenezy, której nie można podać
w tym miejscu. Czy Adepci - nawet najwyżsi - znają w całości ten anielski zastęp z jego trzema
stopniami, czy też tylko stopień najniższy związany z kronikami naszego świata, autorka nie jest
w stanie dać odpowiedzi, choć skłania się raczej do drugiej możliwości. Odnośnie do
najwyższego ich stopnia, nauczą się tylko jednego: a mianowicie, że Lipika pozostają w ścisłym
związku z Karmą, gdyż są jej bezpośrednimi Kronikarzami15.

Są Oni „Drugimi Siedmioma” i Oni prowadzą archiwa astralne zawierające obrazy akaszy, o
których była już poprzednio mowa. Są oni związani z przeznaczeniem każdego człowieka i
z narodzeniem każdego dziecięcia.16

Oni stwarzają formę sobowtóra eterycznego, który ma służyć za pierwowzór ciała fizycznego i
który jest tworzony pod kątem widzenia potrzeby wyrażenia mentalnych i
uczuciowych zdolności, rozwiniętych przez Ego mające w nim zamieszkać: Oni też oddają go
„Czterem” -Maharadżom, którzy są opiekunami rodu ludzkiego i zarazem wykonawcami Karmy
na Ziemi.17

O nich to pisze jeszcze raz H.P. Bławatska, cytując piątą stancę Księgi Dzyan:

Cztery „Koła Skrzydlate w każdym rogu... dla Czterech Świętych Istot i Ich zastępów ”. Są to „
Czterej Maharadżowie ” lub Wielcy Królowie z Dhyan Czohanów, Dewy, które rządzą
nad każdą z czterech stron świata... Istoty te są również związane z działaniem Karmy w
momencie, gdy zachodzi potrzeba fizycznych i materialnych pośredników do wykonania jej
wyroków ”18.

Otrzymawszy od Lipika formę - ową „pozbawioną materii" - Maharadżowie dobierają składniki


sobowtóra eterycznego zgodnie z cechami, jakie ma on wyrazić. Sobowtór eteryczny staje się
przez to dla Ego podatnym narzędziem karmicznym, dając mu jak gdyby podstawę do wyrażenia
zdobytych już zdolności, a zarazem i ograniczające ramy, wyznaczone dlań przez jego przeszłe
upadki i stracone sposobności. Tę formę skierowują Maharadżowie do kraju, rasy, rodziny i
środowiska społecznego, które przedstawiają najkorzystniejsze pole do spełnienia się karmy
wyznaczonej na dany okres życia, a nazywanej przez Hindusów prara-bhdą, to znaczy karmą
stającą się, czyli tą, która się ma dokonać w ciągu rozpoczynającego się okresu życia. Jedno
życie nie wystarcza do wyczerpania całej nagromadzonej w przeszłości karmy - nie można
stworzyć takiego narzędzia-formy ani też znaleźć takiego środowiska, ażeby mogły się wyrazić
naraz wszystkie rozwijające się powoli zdolności Ego, ani też nie można dostarczyć warunków
koniecznych do zebrania całego zasianego w przeszłości żniwa, ani też dać możliwości do
wywiązania się z wszystkich zobowiązań, zaciągniętych wobec innych Ego, z jakimi zetknęła się
Dusza w ciągu swej długiej ewolucji. Forma eteryczna jest zatem dostosowana do tej tylko
części całkowitej karmy, która może się spełnić w jednym okresie życia. Następnie forma ta
zostaje skierowana ku właściwemu środowisku i zatrzymuje się w miejscu, gdzie Ego może
wejść w związki z innymi takimi Ego, z którymi się stykało w przeszłości, a które albo żyją w tej
chwili w ciele fizycznym albo też narodzą się podczas rozpoczynającego się życia danego Ego.
Wybór kraju zapada w taki sposób, aby warunki religijne, polityczne i społeczne w nim panujące
odpowiadały pewnym uzdolnieniom Ego, i aby przedstawiały pole dogodne dla dokonania się
zdarzeń, które tkwią w karmie Ego. Wybiera się taką rasę - fakt podlegający oczywiście
ogólniejszym prawom reinkarnacji, którymi nie możemy się tu zajmować - której cechy
charakterystyce są podobne do zdolności Ego, dojrzałych już do działania i potrzebnych Duszy
w danej inkarnacji. Następnie dobiera się rodzinę, w której na podstawie dziedziczności
rozwinęło się takie podłoże materialno-fizyczne, aby złączone z sobowtórem eterycznym
dopasowało się do jego budowy; rodzinę, której ogólne lub szczególne cechy fizyczne dadzą
swobodne pole dla gry natury mentalnej i wzruszeniowej Ego. Spośród różnorodnych
właściwości Duszy i spośród różnorodnych typów fizycznych, jakie istnieją na świecie, można
dobrać takie, któreby najlepiej do siebie wzajemnie pasowały, i można dzięki temu stworzyć
powłokę, najbardziej odpowiednią dla oczekującego narodzin Ego; powłokę będącą narzędziem i
zarazem polem działania, które pozwoli na wyczerpanie się pewnej części karmy. Choć głębie
wiedzy i potęgi, potrzebnej do takiego dostosowania zewnętrznych warunków do wewnętrznych
możliwości Duszy, nie dadzą się wymierzyć krótką sondą naszego umysłu, możemy przecież
bodaj mgliście zobaczyć, że jest to możliwe i że się może urzeczywistnić doskonała
Sprawiedliwość; tkanina ludzkiego przeznaczenia może się istotnie składać z niezliczonych dla
nas wątków, które tworzą wzór niepojęcie dla nas złożony; jakiś wątek może zniknąć - lecz w
rzeczywistości poszedł on tylko na drugą stronę, aby niebawem pojawić się znów na wierzchu;
inny wątek może się nagle pojawić - w rzeczywistości on się tylko wyłonił ponownie na górnej
stronie po długim pozostawieniu pod spodem; ponieważ widzimy tylko cząstkę tkaniny, nasz
słaby wzrok może nie rozpoznać wzoru. Napisał kiedyś pełen mądrości Jamblichus:

„ To, co nam się wydaje ścisłym określeniem sprawiedliwości, nie jest takim samym dla Bogów.
My bowiem, patrząc na to, co jest najbliżej nas, kierujemy naszą uwagę na rzeczy
teraźniejszości, na życie chwili i na sposób, w jaki ono istnieje. Natomiast potęgi, które są wyższe
od nas, znają całe życie Duszy i wszystkie jej poprzednie istnienia19.

Twierdzenie, że „światem rządzi Sprawiedliwość doskonała” znajduje coraz to nowe


potwierdzenie w miarę jak rozwijającą się Dusza wzrasta w wiedzę; albowiem w miarę jak
Dusza postępuje naprzód oraz zaczyna widzieć na wyższych planach i przekazywać swą wiedzę
do zwykłej świadomości, zaczynamy rozumieć z coraz większą pewnością, a przez to i
ze wzrastającą radością, że Dobre Prawo działa z niezawodną dokładnością, że jego
wykonawcy stosują je wszędzie z bezwzględną bystrością i z niezłomną mocą, i że zatem na tym
świecie, będącym polem walki Dusz, wszystko dzieje się słusznie i dobrze. Wśród ciemności
rozbrzmiewa okrzyk: „Wszystko się dzieje dobrze” powtarzany przez Dusze, które czuwają i
niosą pochodnię światła Boskiej Mądrości po mrocznych drogach naszych ludzkich
społeczeństw.

Możemy poznać niektóre z zasad, według których działa Prawo, a znajomość ich pozwoli nam
odkryć przyczyny i zrozumieć skutki.

Zobaczyliśmy już, że myśli budują charakter; spróbujmy teraz zrozumieć, jak czyny stwarzają
środowisko człowieka.

Spotykamy się tu z pewną ogólną zasadą o daleko sięgających skutkach; dobrze więc będzie
przestudiować ją nieco w szczegółach. Czynami swymi człowiek oddziały wuj e na
swych bliźnich na fizycznym planie, rozprzestrzenia dokoła siebie szczęście lub też powoduje
rozpacz, zwiększając przez to lub zmniejszając stan ogólnej pomyślności ludzkości. To
zwiększanie lub zmniejszanie szczęścia ludzkości może pochodzić z różnych pobudek:
dobrych, złych lub mieszanych. Człowiek może spełniać czyny budzące dokoła zadowolenie i
przyjemność z prostej uczynności i z pragnienia uszczęśliwienia swego otoczenia; przepuśćmy,
że z takich właśnie pobudek ofiaruje on miastu park na swobodny użytek jego
mieszkańców; ktoś inny uczyni to samo jedynie w celu pokazania się, pragnąc zwrócić na siebie
uwagę tych, co rozdają zaszczyty (rzec można, iż płaci cenę kupna zaszczytu); ktoś trzeci może
podarować ów park z mieszanych pobudek, częściowo egoistycznych, a częściowo
bezinteresownych. Pobudki te oddziałają w różny sposób na charaktery tych trzech ludzi podczas
ich przyszłych inkarnacji: pierwsze z nich będą działać w kierunku udoskonalenia
charakteru, drugie w kierunku poniżenia człowieka, pozostałe wydadzą w ogóle małe rezultaty.
Jednakże sam skutek czynu, jakim jest zadowolenie wielkiej liczby ludzi, nie zależy od pobudki
dawcy; wszyscy na równi cieszą się parkiem bez względu na to, co spowodowało dar, a
radość ich, mająca źródło w darze, stwarza dla ofiarodawcy dług karmiczny u Natury, dług,
który zostanie mu jak najskrupulatniej spłacony. Toteż otrzyma on w przyszłości wygodne lub
nawet zbytkowne otoczenie fizyczne, albowiem szerokim gestem dawał innym
przyjemność fizyczną; ofiara fizycznego bogactwa przyniesie mu należną odpłatę - owoc
karmiczny jego czynu. Takie jest jego prawo; jednakże użytek, jaki uczyni on ze swego
stanowiska, szczęście, jakie zbuduje dzięki temu bogactwu i otoczeniu, będzie zależeć głównie
od jego charakteru, a tu narasta mu także słuszna odplata, gdyż każde ziarno przynosi właściwy
mu owoc.

Całkowite wyzyskanie sposobności do oddania komuś usługi stworzy jako rezultat w


późniejszym życiu szersze możliwości służenia; tak więc człowiek, który w ramach swych
ograniczonych możliwości pomaga każdemu, kto znajdzie się na jego drodze, narodzi się w
późniejszym życiu w warunkach, w których będzie miał liczne i poważne możliwości służenia.

Podobnie, pominięcie możliwości, powróci przekształcone jako ograniczenie możności działania


i jako niepowodzenie wśród otoczenia. Tak na przykład mózg sobowtóra eterycznego może być
zbudowany wadliwie, co spowoduje również niedoskonałość fizycznego mózgu; gdy Ego będzie
coś planować, samo odkryje, że brak mu zdolności wykonania; gdy pojmie jakąś ideę, samo
ujrzy, że jest niezdolne wyrazić ją należycie w mózgu. Pominięcie sposobności wyrazi się w
postaci daremnych tęsknot, w postaci pożądań, które nie zdołają się urzeczywistnić, w postaci
pragnień służenia pomocą nie mogących znaleźć realizacji, już to przez brak uzdolnień, już to
przez brak sposobności.

Z tej zasady wynika często strata ukochanego dziecka lub ubóstwianego młodzieńca czy
dziewczyny. Jeśli Ego źle się odnosi lub zaniedbuje kogoś, komu jest winne miłość i opiekę lub
pomoc jakiegokolwiek rodzaju, to prawdopodobnie narodzi się w środowisku, które połączy go
ściśle z zaniedbaną osobą; być może, że się przywiąże do niej serdecznie, ale tylko po to, aby
przedwczesna śmierć wydarła mu ją z obejmujących ją ramion; ubogi, pogardzany krewniak
może się pojawić kiedyś jako uwielbiany jedynak, dziedzic nazwiska, a gdy niepocieszeni
rodzice ujrzą swój dom pusty, będą się dziwić „niezbadanym drogom Opatrzności”, która
zabiera im jedynaka, przedmiot ich wszystkich nadziei, choć pozostawia nietknięte liczne grono
dzieci sąsiadów. Tak to sprawiedliwe są drogi karmy, choć niełatwe do odkrycia dla ludzi, którzy
nie mają otwartych oczu.

Wrodzone braki ciała pochodzą z usterek sobowtóra eterycznego i są karą na całe życie za
poważne wyłamanie się spod prawa lub za krzywdy wyrządzone drugim. Powstają one zawsze
pod wpływem działania Władców Karmy i są fizycznym wyrazem zniekształceń w tworzonej
przez nich formie sobowtóra eterycznego, wywołanych przez błędy Ego, przez jego nadużycia i
występki. Tak samo ich sprawiedliwemu wykonywaniu Prawa przypisać należy głęboko wyryte
skłonności do zapadania na rodzinne choroby, odpowiednią do tego strukturę sobowtóra
eterycznego oraz skierowanie go do rodziny, w której skłonność do choroby jest dziedziczna i
która może dostarczyć „plazmy ciągłej” korzystnej dla rozwoju właściwych zarodków.

Rozwój zdolności artystycznych - weźmy inny rodzaj zdolności - zapewniają Władcy Karmy w
ten sposób, że stwarzają taką formę sobowtóra eterycznego, aby według niego mógł powstać w
ciele delikatny system nerwowy, a często też w ten sposób, że kierują tę formę ku rodzinie,
której członkowie rozwijają i to nieraz od wielu pokoleń te szczególne zdolności Ego. Do
wyrażenia bowiem takich i zdolności, jak na przykład muzyczne, potrzeba specjalnego ciała
fizycznego, potrzeba wrażliwości fizycznego ucha i fizycznego dotyku, a do rozwoju takiej
wrażliwości przyczyni się wybitnie dobrze dobrana dziedziczność fizyczna.

Oddawanie ludzkości usług zbiorowo jak na przykład książką lub przemówieniami


zawierającymi wzniosie idee, rozprzestrzenianiem za pomocą słowa i pisma idei podnoszących
ludzi na duchu, stwarza dla Natury inny rodzaj zobowiązania starannie wyrównywany przez
potężnych Wykonawców Prawa. Pomoc dawana w ten sposób wraca do człowieka również
jako pomoc, jako należne mu z prawa wzmożenie zdolności, sił mentalnych i duchowych.

Rozumiemy teraz główne zasady działania prawa karmy oraz rolę zarówno Władców Karmy, jak
i Ego w przeznaczeniu jednostki. Ego dostarcza wszelkiego rodzaju materiałów,
jednak materiałów tych używają Władcy i Ego, zgodnie ze swą naturą; Ego buduje charakter i
stopniowo rozwija się; Władcy Karmy budują formę, która ogranicza, wybierają otoczenie i w
ogóle dostosowują i dostrajają wszystko tak, aby Dobre Prawo mogło znaleźć bezbłędny wyraz,
pomimo przeciwnych dążeń ludzkich.

Jak odnosić się do skutków karmy

Wydaje się nieraz ludziom, którzy zdobyli zaledwie ogólne zrozumienie istnienia karmy, że
skoro wszystko jest skutkiem działania Prawa, to oni sami są niewolnikami
przeznaczenia. Zanim więc zastanowimy się, w jaki sposób można wyzyskać Prawo do
kierowania przeznaczeniem, przestudiujmy krótko jedną typową sytuację, która pozwoli nam
zobaczyć jak konieczność i wolna wola - użyjmy utartych terminów - działają równocześnie i to
działają w harmonii ze sobą.

Oto przychodzi na świat człowiek z pewnymi wrodzonymi, powiedzmy przeciętnymi,


zdolnościami umysłowymi, z naturą uczuciową, która wykazuje wyraźne cechy
charakterystyczne, niektóre dobre, niektóre złe; przychodzi z sobowtórem eterycznym i ciałem
fizycznym zdrowym i nieźle zbudowanym, choć nie wyróżnia się ono niczym
szczególnym. Takie są granice, wyraźnie zaznaczone, w których musi się poruszać; gdy
dochodzi on do dojrzałego wieku, staje wobec konieczności jak najlepszego wyzyskania swego
umysłowego, wzruszeniowego, astralnego i fizycznego „kapitału”. Oto spotyka on liczne szczyty
intelektu, na które nie jest w stanie wedrzeć się, pojęcia, których nie jest zdolny ogarnąć; spotyka
pokusy, ku którym ciągną go własne namiętności, pomimo że walczy z nimi; istnieją triumfy
siły i sprawności fizycznej, których nie może zdobyć; jednym słowem stwierdza, że nie jest
zdolny myśleć jak geniusz, ani też nie może rywalizować pięknością z Apollinem. Znajduje się
w zamkniętym kręgu, którego nie może przekroczyć, choćby jak najbardziej pragnął wyzwolenia
z niego. Co więcej, nie może uniknąć rozmaitych kłopotów; uderzają w niego, a on może tylko
nieść swój ból; nie może uciec przed nimi. Takie jest jego położenie.

Jest on ograniczony własnymi przeszłymi myślami, zaprzepaszczaniem przez siebie wielu


sposobności, błędami w wyborze, nierozsądną ustępliwością; wiążą go zapomniane pragnienia,
krępują łańcuchy błędów przeszłości. A przecież to nie on, rzeczywisty Człowiek, jest związany.
On, który stwarzał przeszłość krępującą obecnie jego teraźniejszość, może pracować w swym
więzieniu i stworzyć przyszłość pełną wolności. Ba, wystarczy, aby poznał, że w istocie swej jest
wolny, a skruszą się i spadną z jego członków kajdany; im głębsze będzie to jego poznanie, tym
żywsze będzie poczucie pozorności tych więzów. Jednak u przeciętnego człowieka, u którego
poznanie to zjawia się jako iskra, a nie jako płomień, pierwszym krokiem ku wolności będzie
uznanie swych ograniczeń za własny twór i próba ich rozluźnienia. Prawdę mówiąc, nie jest on
jeszcze w stanie myśleć na miarę geniusza, ale może on myśleć na miarę największych swych
możliwości, a powoli stanie się geniuszem; może on stworzyć sobie na przyszłość wielkie
uzdolnienia i istotnie posiądzie je. Prawda, że na razie nie może on uniknąć szaleństw swych
namiętności, mimo to może przeciw nim walczyć, a upadłszy, może powstać do dalszej walki z
głębokim przekonaniem, że niebawem zwycięży. Prawda, że istotnie posiada on różne słabości i
przywary astralne i fizyczne; ale w miarę jak myśli jego będą się stawać coraz silniejsze,
czystsze i piękniejsze, a czyny jego pożyteczniejsze, zapewni sobie coraz to doskonalsze formy
w przyszłości. Wewnątrz swego więzienia jest zawsze sobą, wolną Duszą i może rozwalić ściany
przez siebie zbudowane. W więzieniu tym, poza nim samym, nie ma innego dozorcy; może on
zechcieć wolności, a jeśli zechce, na pewno ją zdobędzie.

Przypuśćmy, że spotyka tego człowieka cierpienie, że wskutek straty przyjaciela popełni


poważny błąd. Mniej sza z tym, zgrzeszył w przeszłości w sferze myśli, musi więc teraz cierpieć
w sferze działania. Strata przyjaciela nie jest jednak całkowita; można go zatrzymać dla siebie na
stałe przez miłość, a w przyszłości odnaleźć z powrotem; tymczasem zaś pełno jest ludzi dokoła
i można im oddawać usługi, które by można oddać przyjacielowi. Niechże nie zaniedba on tych
sposobności i nie posieje nasienia, które by mu przyniosło podobną stratę w przyszłości.
Dany człowiek popełnił niewątpliwy błąd i cierpi teraz karę; lecz gdyby nie popełnił tego błędu
kiedyś w myśli, nie byłby go też zrobił teraz; karę, na którą zasłużył swą myślą, niech znosi
cierpliwie i niechaj tak myśli dzisiaj, żeby jego jutro było wolne od wstydu. W dotychczasową
bowiem ciemność wpadł promień światła, a światło to śpiewa do niego:

Ty, który cierpisz, wiedz,

Że cierpisz tylko przez siebie.

Nikt cię do tego nie zmusza.

Prawo, które zdawało się być kajdanami, staje się skrzydłami, a z ich pomocą może się człowiek
wznieść do dziedzin, o których inaczej mógłby tylko marzyć.

Budowanie przyszłości

Tłumy dusz płyną przed siebie z powolnym prądem czasu. Ziemia tocząc się po orbicie niesie je
ze sobą; a gdy nowy glob następuje po starym, one przechodzą na nowy. Jednakże Odwieczna
Mądrość głosi na nowo światu, że wszyscy, którzy zechcą, mogą przestać płynąć, i że mogą
nauczyć się, jak wyprzedzić powolną ewolucję światów.

Skoro ten, kto studiuje, pojmie choć nieco z istoty Prawa, z jego absolutnej pewności, z jego
bezwzględnej dokładności zaczyna ujmować siebie we własne dłonie i kierować swą ewolucją.
Bada swój charakter i zaczyna go zmieniać, starając się ćwiczyć rozważnie zalety mentalne i
moralne, rozszerzając swe zdolności, wzmacniając to co słabe, uzupełniając braki, usuwając
przerosty; wiedząc, że stanie się tym, nad czym medytuje, medytuje umyślnie i stale nad
wzniosłym ideałem, rozumie bowiem dlaczego to wielki chrześcijański wtajemniczony Paweł
Apostoł kazał swym uczniom „rozmyślać” o rzeczach, które są prawdziwe, szlachetne,
sprawiedliwe, czyste, które zasługują na miłość i mają dobrą sławę. Będzie on codziennie
medytował nad swoim ideałem; co dzień będzie usiłował żyć według niego, a będzie to czynił
wytrwale i spokojnie, „bez pośpiechu i bez wypoczynku”, wie bowiem, że buduje na pewnej
podstawie, na opoce Wieczystego Prawa. Odwołuje się do Prawa i oddaje się pod jego opiekę.
Dla takiego człowieka nie ma w życiu zawodu; nie ma takiej potęgi na ziemi, ani na niebie, która
by mu mogła zagrodzić drogę. Podczas życia na ziemi zbiera on doświadczenia, wykorzystując
wszystko, co stanie na jego drodze; podczas życia niebiańskiego przyswaja je sobie i planuje swe
przyszłe dzieła.

W tym właśnie leży wartość prawdziwej teorii życia, nawet wtedy, gdy opiera się ona nie na
własnej wiedzy, lecz na świadectwie innych. Gdy człowiek przyjmie i choć w części zrozumie
działanie prawa karmy, może od razu rozpocząć budowę swego charakteru, kładąc każdy kamień
rozważnie i troskliwie, jak przystoi temu, który wie, że buduje na całą Wieczność. Znika
pośpiech i zamieszanie w budowaniu i burzeniu, kiedy to jednego dnia pracuje się według
jednego planu, drugiego dnia według innego, a trzeciego dnia nie posiada się w ogóle planu;
natomiast teraz posiada człowiek szkic dobrze przemyślanego - powiedzmy - planu charakteru,
według którego buduje. Dusza bowiem staje się zarówno architektem jak i murarzem i nie traci
już czasu na poronione poczynania. Stąd pochodzi prędkość, z jaką dokonują się ostatnie stadia
ewolucji człowieka, zdumiewające, prawie niewiarygodne postępy, które czyni silna Dusza
osiągnąwszy dojrzałość.
Jak wpływać na kształtowanie się karmy

Człowiek, który podjął rozważnie budowanie swej przyszłości, zrozumie dzięki zwiększaniu się
swej wiedzy, że może uczynić coś więcej, aniżeli tylko kształtować swój charakter i tworzyć
przez to swój przyszły los. Zaczyna rozumieć, że znajduje się w centrum wszystkiego, w bardzo
rzeczywistym znaczeniu tego słowa, że jest Istotą żyjącą, aktywną i samodzielnie rozstrzygającą
i że może także oddziaływać na okoliczności i to równie dobrze, jak na siebie samego.
Przyzwyczaił się już od dawna do postępowania według wielkich praw moralnych, podanych
ludzkości przez Boskich Nauczycieli, którzy rodzą się z wieku na wiek. Obecnie j ednak rozumie
także, że prawa te opierają się na podstawowych zasadach Natury i że moralność jest wiedzą
zastosowaną do postępowania. Spostrzega, że w codziennym swym życiu może neutralizować
złe skutki, jakie mogą wynikać ze złych czynów, a to przez przyłożenie w tym samym punkcie
odpowiedniej siły skierowanej ku dobru. Oto przypuśćmy na przykład, że ktoś posyła ku niemu
złą myśl; może on ją przyjąć, odpowiadając na nią inną myślą tego samego rodzaju, a wtedy oba
myślokształty, lecąc razem jak dwie krople wody, zasilą się i wzmocnią wzajemnie; jeśli jednak
ten, ku któremu leci zła myśl, zna prawo karmy, to temu złośliwemu myślokształtowi
przeciwstawi siłę współczucia i rozbije go; rozbitego kształtu nie może już ożywiać dalej życie
elementalne, wraca więc ono do swego źródła, a kształt się rozpada. W ten sposób siła
wyrządzania zła przez myślokształt zostanie unicestwiona, a „nienawiść ustąpi miejsca miłości”.

Mamiące kształty kłamstwa przepełniają świat astralny; człowiek wiedzy śle naprzeciw nim
myślokształt prawdy; czystość wypiera brud, a miłość - egoistyczną chciwość. W miarę
jak wzrasta wiedza człowieka, jego działanie staje się coraz bardziej bezpośrednie i celowe:
myślą jego kieruje wyraźny cel, a uskrzydla ją potężna wola. Tak zła karma ulega
sparaliżowaniu w najgłębszej swej istocie i w rezultacie nie może się stać nic innego oprócz
powstania węzła karmicznego pomiędzy tym, który wypuścił strzałę krzywdy, a tym, który ją
zniszczył swym przebaczeniem. Boscy Nauczyciele, którzy z całą powagą mówili o obowiązku
człowieka zwalczania zła dobrem, opierali swe zalecenia na znajomości prawa; uczniowie
ich, którzy kierują się nimi, nie znając nawet w całości głębszej, naukowej podstawy
wskazania, unikają ciężkiej karmy, jaka by mogła powstać, gdyby na nienawiść odpowiadali
nienawiścią. Ludzie, którzy posiadają wiedzę, niszczą umyślnie złe kształty, rozumieją bowiem
sens faktów, na których opierało się zawsze nauczanie Mistrzów; wyjaławiając nasiona zła,
unikają przyszłego żniwa bólu.

Doszedłszy do pewnego stadium rozwoju, dalej posuniętego aniżeli stadium płynącej powoli z
prądem przeciętnej ludzkości, człowiek nie tylko że świadomie buduje własny charakter i działa
z określonym zamiarem na myślokształty, które spotyka po drodze, lecz także zaczyna widzieć
przyszłość i dzięki temu rzetelniej oceniać teraźniejszość, gdyż odnajduje kar-miczne przyczyny
skutków. Osiąga możność kształtowania przyszłości przez uruchomienie sił, które zmieniają
kierunek innych sił już działających. Wiedza pozwala mu stosować prawo z taką samą
niezawodnością, z jaką uczony stosuje je w każdej dziedzinie Natury.

Zatrzymajmy się na chwilę i przypatrzmy się prawom ruchu. Ciało wprawione w ruch porusza
się wzdłuż pewnej określonej prostej; jeśli poddamy je działaniu innej siły, mającej kierunek
odmienny od siły, która dała ciału impuls początkowy, ciało będzie się poruszać wzdłuż innej
prostej; kierunek tej nowej prostej będzie wypadkową kierunków obu impulsów; żadna ilość
energii nie może być stracona, jednakże część siły, która dała ciału impuls początkowy, zostanie
zużyta, na częściowe przeciwdziałanie nowej sile, a kierunek, wzdłuż którego ciało będzie się
poruszać, nie będzie kierunkiem ani pierwszej, ani drugiej siły, lecz kierunkiem ich wypadkowej.
Fizyk może obliczyć dokładnie pod jakim kątem należy uderzyć ciało będące w ruchu, aby mu
nadać ruch w kierunku pożądanym, i chociaż nawet ciało to będzie poza sferą jego
bezpośredniego zasięgu, może skierować ku niemu siłę o wyliczonym natężeniu i uderzyć w nie
pod oznaczonym kątem, wytrącając je z dotychczasowego toru i nadając mu nowy kierunek. W
danym wypadku nie będzie wcale pogwałcenia prawa, ani też zahamowania jego działania; to
tylko prawo zostanie wyzyskane przez wiedzę, a siły natury ujarzmione w celu wypełnienia
ludzkiej woli. Jeśli zastosujemy tę samą zasadę do kształtowania karmy, wnet zobaczymy -
niezależnie od faktu nienaruszalności prawa - że nie jest to wcale „wstrzymanie działania prawa
karmy’ jeśli dzięki wiedzy zmieniamy jego działanie. Posiłkujemy się wtedy tylko siłami tej
samej karmy, aby zmienić skutki karmiczne, i jeszcze raz zwyciężamy Naturę przez
posłuszeństwo jej samej .

Przypuśćmy teraz, że daleko posunięty w rozwoju uczeń patrząc w przeszłość widzi, jak linie
działania karmy przeszłości zbierają się w pewnym punkcie, aby dać niepożądany skutek; może
on wprowadzić pomiędzy te zbiegające się energie nową siłę i przez to zmienić wydarzenie,
które musi być rezultatem wszystkich sił dających mu początek i możliwość zaistnienia. Do
takiego działania potrzebuje on nie tylko zdolności widzenia przeszłości i umiejętności
przeprowadzenia linii, które łączą ją z teraźniejszością, ale także wiedzy i
umiejętności dokładnego obliczenia wielkości zmiany, jaką wywrze siła, którą wprowadzi w
ruch, a także skutków, jakie wynikną z tego zdarzenia, jeśli się je będzie uważać za nową
przyczynę. W ten sposób, wprowadzając dobre siły w strumień sił karmy, może uczeń
zmniejszać lub w ogóle zapobiegać skutkom zła, które sam popełnił w przeszłości; nie może on
cofnąć przeszłości, nie może jej zniweczyć, jednakże - o ile jej skutki należą jeszcze do
przyszłości -może je zmienić lub zapobiec im z pomocą nowych sił, które wprowadzi w ruch
jako nowe współdziałające przyczyny. W tym wszystkim korzysta jedynie ze znajomości prawa i
działa z niezawodnością uczonego, który jedną siłę równoważy drugą i chociaż nie może
zniszczyć ani cząstki energii, może przecież wprawić ciało w ruch, kiedy zechce, przy pomocy
obrachunku kątów i ruchów składowych. Podobnie można przyspieszać lub zwalniać
działanie karmy, oraz poddawać ją zmianom przez działanie na środowisko, w którym ma się
ona dopełnić.

Rozważmy jeszcze raz tę sprawę z nieco innego punktu widzenia, gdyż należyte jej zrozumienie
jest ważne i pożyteczne. W miarę wzrostu wiedzy coraz łatwiej jest uwalniać się od karmy
przeszłości. Wszystkie przyczyny, w miarę jak dojrzewają do wydania swych skutków,
pojawiają się w polu widzenia Duszy zbliżającej się ku wyzwoleniu; przegląda ona bowiem swe
przeszłe wcielenia i patrzy z góry na łańcuch wieków, w ciągu których wdrapywała się coraz
wyżej; może więc zobaczyć, w jaki to sposób tworzyły się jej więzy, przyczyny, które wprawiła
w ruch; może zobaczyć, jak wiele z tych przyczyn dopełniło się i wyczerpało, a ile ich jeszcze
ma się wyładować. Może ona patrzeć nie tylko wstecz, w przeszłość, lecz i przed siebie, oraz
może widzieć skutki, jakie wytworzą te przyczyny; tak więc, gdy patrzy w przód, dostrzega w
polu widzenia przyszłe skutki, jakie wytworzą przyczyny, a gdy patrzy wstecz widzi także
przyczyny tych skutków. Nie ma żadnej przeszkody, ażeby - kierując się analogią do fizyki,
gdzie znajomość pewnych praw pozwala nam przepowiadać skutki i określać prawo, które
zapewnia te skutki - przenieść tę ideę na wyższy plan i wyobrazić sobie taki stan duszy
rozwiniętej, w którym może ona widzieć zarówno karmiczne przyczyny, które kiedyś stworzyła,
jak i skutki karmiczne, które pojawią się w przyszłości.

Przy takiej znajomości przyczyn i przy takiej zdolności przewidywania ich działania można
stwarzać nowe przyczyny, które zneutralizują poprzednie, oraz przygotowywać
zawczasu przyszłe fakty, które uważamy za pożądane, a wszystko to możemy uczynić przez
zastosowanie prawa, polegając całkowicie na jego niezmienności i stałości oraz przez staranne
obliczenie sił, wchodzących w grę. Jest to tylko rzeczą dobrego obrachunku.

Przypuśćmy, że w przeszłości zostały puszczone w ruch wibracje nienawiści; możemy starać się
unicestwić je i zapobiec ich działaniu w teraźniejszości i w przyszłości, przeciwstawiając im
wibracje miłości. Dokładnie w ten sam sposób, jak stwarzając w tym samym ośrodku najpierw
jedną falę dźwiękową, a następnie drugą następującą po pierwszej w tak krótkim odstępie czasu,
aby zagęszczeniom pierwszej fali odpowiadały rozrzedzenia drugiej, możemy zamiast dźwięku -
przez interferencję - wywołać milczenie, możemy także w wyższych dziedzinach z pomocą
wibracji nienawiści i miłości użytych z dostateczną wiedzą i kontrolowanych przez wolę,
wyrównać i zakończyć działanie przyczyn karmicznych, a przez to osiągnąć stan równowagi,
który jest innym mianem wyzwolenia.

Wiedza ta - jeśli chodzi o jej zdobycie - przekracza znacznie zdolność przeważającej większości
ludzi. To co może uczynić ta większość, jeśli chce korzystać z wiedzy duszy - to przyjąć
świadectwo ludzi, którzy sprawdzili tę wiedzę; to przyjąć przepisy moralne Wielkich
Nauczycieli religii świata i przez posłuszeństwo tym przepisom - które potwierdza im własna
intuicja, choć nie rozumieją metod jej działania - osiągnąć w działaniu ten sam wynik,
który można osiągnąć na drodze ścisłej i mądrze użytej wiedzy. Tak to oddanie się i
posłuszeństwo Nauczycielowi może prowadzić ku wyzwoleniu, podobnie jak w sposób
odmienny czyni to wiedza.

Stosując te zasady na każdym kroku i w każdym kierunku, widzi się coraz lepiej, jak bardzo
człowiek jest upośledzony przez swą niewiedzę i jak wielką rolę gra wiedza w ewolucji
ludzkości. Ludzie idą z prądem ku łatwiźnie, bo nie wiedzą; są bezradni, ponieważ są ślepi;
człowiek, który pragnie pozostawić leniwy tłum poza sobą, ,,tak jak koń wyścigowy zostawia w
tyle konia dorożkarskiego”, potrzebuje zarówno mądrości jak i miłości, wiedzy jak i sa-
mooddania. Nie ma on potrzeby ścierania powoli ogniw łańcucha, ukutych w dalekiej
przeszłości; może je przepiłować szybko i wyzwolić się z nich całkowicie tak, jak gdyby
były przeżarte zupełnie przez rdzę.

Wygasanie karmy

Karma każe nam się rodzić wciąż na nowo, ona przywiązuje nas do koła narodzin i śmierci.
Dobra karma zatrzymuje nas równie nieustępliwie, jak i zła, a łańcuch ukuty z naszych
cnót trzyma równie mocno i twardo jak ukuty z naszych błędów. Jakże więc położyć kres
przedłużaniu się tego łańcucha, jeśli człowiek dopóki żyje musi myśleć i czuć, a myśli i
uczucia wciąż rodzą nową karmę? Odpowiedzią na to pytanie jest wielka nauka Bhagawadgity
dana księciu wojownikowi. Nie jest to nauka dana pustelnikowi lub uczniowi, lecz
wojownikowi walczącemu o zwycięstwo, księciu pogrążonemu w obowiązkach swego stanu.
Nie w działaniu lecz w pożądaniu, nie w działaniu lecz w przywiązaniu do jego owoców tkwi
tworząca więzy siła działania. Działa się pod wpływem pragnienia radości z powodu
jego owoców, postępuje się według pewnego trybu życia pragnąc jego skutków; gdy dusza
oczekuje, Natura musi jej dać odpowiedź; gdy dusza daje rozkaz, Natura musi go spełnić.
Każda przyczyna ma swój skutek, każde działanie ma swój owoc, a pragnienie jest sznurem,
który wiąże ze sobą przyczynę i skutek, nicią, która biegnie pomiędzy nimi. Gdyby można
było przepalić tę nić, związek zostałby zerwany; gdy pękną wszystkie więzy serca, Dusza
będzie wolna. Wtedy karma nie będzie mogła zatrzymać jej dłużej, nie będzie mogła więzić jej
dalej; koło przyczyny i skutku będzie się toczyć dalej. Dusza jednak osiągnęła już życie
wyzwolone.

Wolny odprzywiązań, czyń zawsze co jest powinnością, kto bowiem działa bez przywiązania
osiąga zaprawdę to, co jest najwyższe20.

Aby pełnić tę karmajogę - jogę czynu, tak się ją zwie - winien człowiek spełniać każdy czyn
tylko jako powinność, działając zawsze w harmonii z Prawem. Starając się dostosować do Prawa
na każdym planie bytu, na którym jest zajęty - winien dążyć ku temu, aby się stać
siłą współdziałającą z Boską Wolą ewolucji i starać się o doskonałe posłuszeństwo w
każdym okresie swego działania. Wtedy każdy jego czyn zyska cechę ofiary, będzie bowiem
ofiarowany dziełu toczenia się Koła Prawa, a nie osiąganiu owoców, które czyn może
przynieść; czyn będzie spełniony jako powinność, a jego owoc będzie oddany radośnie dla
wspomagania drugich. Człowiek nie będzie zajmował owocami czynu, gdyż należą one do
Prawa i Prawu pozostawi ich podział.

Toteż czytamy:

Czyje działania są wolne od piętna pożądań, czyje czyny są przepalone ogniem mądrości, tego
Rozumni Duchem zwą Mędrcem.

Kto pozbył się wszelkiego przywiązania do owoców czynu i zawsze zadowolony w nikim nie
szuka oparcia, choćby też działał, właściwie nie działa.

Kto wolny od pragnień nadzoruje Jaźnią swe myśli, a wyzbyty z wszelkiego przywiązania działa
samym tylko ciałem, ten nie popełnia grzechu.

Zadowolony z wszystkiego co otrzymuje, niezależny od par przeciwieństw, wolny od zazdrości i


pełen równowagi w powodzeniu i niepowodzeniu, chociażby działał, nie wiąże się wcale.

Gdy bowiem przywiązanie zamarło, gdy się przebywa w harmonii, gdy myśli skierowane są
ciągle ku mądrości, a każdy czyn jest ofiarą, wszelkie działanie rozpływa się zupełnie

Ciało i umysł uczestniczą w działaniu w całej swej pełni; ciało dokonuje wszelkiego cielesnego
czynu, a umysł mentalnego; Jaźń natomiast pozostaje pogodna, niezmącona, nie użyczając nic ze
swej wieczystej esencji na wykuwanie łańcuchów czasu. Dobrego czynu nie należy nigdy
zaniedbać; należy go spełnić dokładnie, aż do ostatnich granic posiadanych sił, wyrzekając się
owoców i nie pozwalając sobie ani na odrobinę lenistwa lub opieszałości w działaniu:

Jak niewiedzący działa z przywiązania do czynu, Bharato, tak mądry winien czynić wolny od
przywiązania, pragnąc jedynie utrzymania ludzkości.

Niechaj nikt z mędrców nie wywołuje niepokoju w umysłach ludzi niewiedzących, przywiązanych
do swego działania, niechaj działający w harmonii (ze Mną) pozwolą im czynić, co ich pociąga21
22.

Człowiek, który osiągnął ten stan „niedziałania w działaniu”, nauczył się już tajemnicy
wyczerpywania karmy; z pomocą wiedzy niszczy działanie, któremu dał początek w przeszłości i
przez samooddanie spala swe teraźniejsze czyny. Osiąga wtedy stan, o którym mówi Jan Apostoł
w swym Objawieniu, że będąc w nim nie wychodzi się już więcej ze Świątyni. Dusza bowiem po
wiele, wiele razy wychodzi ze Świątyni na płaszczyzny życia, ale nadchodzi dla niej czas, kiedy
staje się słupem, „słupem w Świątyni mego Boga”; Świątynią tą jest wszechświat wyzwolonych
Dusz i tylko ci, którzy ze względu na siebie nie są przywiązani do niczego, mogą być
przywiązani do wszystkiego w imię Jedynego Życia.

Te zatem więzy pożądania osobistego, ba, nawet pożądania dla indywidualności, muszą zostać
zerwane. Jesteśmy w stanie zobaczyć, jak należy zacząć to zrywanie. Tu jednak zdarza się
nieporozumienie, na które jest narażonych wielu młodych studiujących, nieporozumienie tak
naturalne i łatwe, że stale się przydarza. Nie zerwiemy „więzów serca” próbując zabić serce. Nie
zerwiemy więzów pragnienia usiłując stać się kamieniami lub bryłami metalu, niezdolnymi do
czucia. W miarę zbliżania się ku wyzwoleniu uczeń staje się nie mniej, lecz coraz to bardziej
wrażliwy; staje się bardziej delikatny, a nie coraz bardziej twardy; albowiem „uczniem
doskonałym jako Mistrz” jest ten, w kim powstaje oddźwięk na każde drgnienie w otaczającym
go wszechświecie; kto wzrusza się wszystkim i kto odpowiada na wszystko; kto odczuwa i daje
odzew na wszystko i kto jest zdolny - właśnie dlatego, że nic nie pragnie dla siebie - dać
każdemu wszystko. Takiego człowieka nie zdoła karma powstrzymać, albowiem nie wykuwa on
już kajdan, które by krępowały duszę. A gdy uczeń staje się coraz to w większej mierze kanałem
życia Bożego dla świata, nie pragnie niczego innego jak tylko stawać się coraz to szerszym
kanałem, ażeby wielkie życie mogło nim płynąć swobodnie; jedyne jego życzenie, to stać się
szerszym i pojemniejszym przewodnikiem, przewodnikiem zawierającym w sobie jak najmniej
przeszkód, które by mogły tamować wylew życia; pracować tylko dla służenia i dla niczego
więcej, oto istota życia na drodze uczniostwa, zrywającego pęta, które wiążą.

Jeden jest tylko węzeł, który nie może być nigdy zerwany. Węzeł tej rzeczywistej jedności, która
nie więzi, gdyż tego węzła nie można w ogóle odróżnić jako czegoś oddzielnego; on to jednoczy
Jedyne z Wszystkością, ucznia z Mistrzem i Mistrza z jego uczniem; Życie Boskie, które zawsze
unosi nas naprzód i w górę, a które nie przywiązuje nas do koła narodzin i śmierci. Ku ziemi
bowiem przyciąga nas z powrotem najpierw pragnienie przyjemności, których możemy na niej
zaznać, a później coraz to wznioślejsze i subtelniejsze pragnienia, których dziedziną spełnienia
jest jednak zawsze ziemia: pragnienia duchowego poznania, duchowego wzrostu, duchowego
przywiązania.

A cóż wiąże jeszcze Mistrzów ze światem ludzi, skoro dla Nich wszystko się już dokonało? Nic
z tego wszystkiego, co by mógł im świat ofiarować. Nie ma na ziemi wiedzy, której by Oni nie
mieli; nie ma na ziemi mocy, którą by Oni nie władali; nie ma już na niej doświadczenia, które
by mogło wzbogacić ich życie; nie może im Świat dać niczego, co mogłoby ich przywieść do
nowych narodzin. A jednak przychodzą, ponieważ wysyła ich ku Ziemi, którą by mogli opuścić
na zawsze, Boski nakaz, ten który płynie z wnętrza ich istoty - nie z zewnątrz - po to, aby
pomagać swym braciom, aby pracować wiek za wiekiem, tysiąclecie za tysiącleciem dla radości
i służenia, które czynią ich miłość i pokój tak niewypowiedzianie wielkim. Przychodzą, choć
ziemia nie może Im dać niczego oprócz radości widoku innych dusz, które rosną na ich
podobieństwo i zaczynają dzielić z Nimi świadome życie Boga.

Karma zbiorowa

Skupienie się dusz w grupy, tworzenie rodzin, klas i kast, narodów i ras, wprowadza w skutki
karmiczne nowy element powikłania, który jest źródłem tego, co nazywamy zwykle
„wypadkami”, jak i powodem ciągłych przystosowań, przeprowadzanych przez Władców
Karmy. Okazuje się, że choć nie może spotkać człowieka nic, czego nie było w jego karmie jako
jednostki, to przecież na przykład katastrofa narodu lub trzęsienie ziemi może być
wykorzystane do spełnienia się takiej cząstki jego złej karmy, która normalnie nie mogłaby
przypaść na dany okres obecnego jego życia; wydaje się - a o tym mogę mówić jedynie na
podstawie swych rozmyślań, a nie dokładnej wiedzy w tej sprawie - jak gdyby nagła śmierć nie
mogła dotknąć ciała człowieka, jeśli na nią nie zasłużył według Prawa; bez względu na to, w jaki
wir katastroficznych nieszczęść zostałby wciągnięty, zostanie on „cudownie ocalony” wśród
śmierci i ruin, które ogarną wszystko dokoła, i wyjdzie bez szkody z huraganu lub płomienistej
eksplozji. Ale jeśli jest dłużny karmie swe życie i jeśli zostanie wciągnięty w obręb tego
rodzaju katastrofy przez swą narodową lub rodzinną karmę, to nawet wtedy, gdy możliwość
nagłej śmierci nie została zaznaczona w jego sobowtórze eterycznym na dane życie, nie można
dokonać żadnej skutecznej interwencji dla uratowania go; można go najwyżej otoczyć
szczególną opieką, aby nie cierpiał niewinnie z powodu nagłego wyrwania z życia na ziemi,
natomiast sposobność spłacenia przezeń długu, sposobność, jaką wytwarza szeroki zasięg
działania karmy zbiorowej, zostanie wykorzystana całkowicie.

Podobnie może to pośrednie działanie Prawa przynieść człowiekowi także korzyści, jeśli należy
do narodu, który cieszy się z owoców dobrej karmy narodowej; może dzięki temu uzyskać
wcześniejszą spłatę niektórych długów Natury wobec niego, długów, które nie byłyby
uregulowane w obecnym jego życiu, gdyby to zależało tylko od jego osobistej karmy.

0 urodzeniu się człowieka w pewnym określonym narodzie rozstrzygają pewne ogólne zasady
ewolucji oraz jego bezpośrednie właściwości. Podczas swego powolnego rozwoju dusza musi
przejść nie tylko przez siedem ras głównych globu (mam na myśli normalną
ewolucję ludzkości), lecz także przez ich podrasy. Konieczność ta stwarza pewne ograniczenia,
do których musi się dostosować karma jednostkowa, a naród należący do podrasy, przez którą
dusza ma przejść, powinien dostarczyć pola do znalezienia tych szczególnych warunków,
jakie są duszy potrzebne. Tam gdzie obserwowano dłuższe serie inkarnacji, stwierdzono, że
pewne dusze przechodzą bardzo regularnie od podrasy do podrasy, podczas gdy inne, które
bardziej błądzą, rodzą się w pewnych podrasach kilkakrotnie. W ramach danej podrasy
właściwości osobiste człowieka pociągają go ku temu lub innemu narodowi i dlatego możemy
zauważyć, że pewne dominujące właściwości narodowe pojawiają się na arenie historii en bloc
po przeciętnym okresie pięciuset lat; w ten sposób wielu Rzymian narodziło się ponownie jako
Anglicy, a ich zdolności do przedsiębiorczości, kolonizowania, zdobywania i panowania
pojawiają się jako właściwości charakteru narodowego. Człowieka, w którym te narodowe
cechy mocno się zaznaczają i dla którego nadszedł czas narodzin, skieruje własna jego karma
ku narodowi angielskiemu i będzie on dzielił przeznaczenie narodu zarówno w dobrym, jak

1 złym w tej mierze, w jakiej to przeznaczenie pokrywa się z jego osobistym losem.

Węzeł pokrewieństwa rodzinnego ma oczywiście o wiele bardziej osobisty charakter aniżeli


przynależność narodowa, a ci, co zawiążą związek bliskiego silnego uczucia, mają skłonność do
powrotu do tej samej rodziny. Często te więzy powtarzają się bardzo regularnie życie za życiem,
a losy dwóch osobników bywają bardzo ściśle ze sobą splecione w kolejnych inkar-nacjach.
Czasem jednak, wskutek różnic w długości okresów życia niebiańskiego wywołanych różnicami
w aktywności intelektualnej i duchowej podczas wspólnego życia na ziemi, członkowie jednej
rodziny mogą być rozproszeni i nie spotykać się ze sobą aż dopiero po kilku inkarnacjach.
Ogólnie biorąc im ściślejszy jest związek w wyższych dziedzinach życia, tym większe
prawdopodobieństwo ponownego narodzenia się w tej samej grupie rodzinnej. Tu znów karma
jednostki splata się ze zbiorową karmą rodziny, wskutek czego jednostka może doznawać
radości i cierpień nie zakreślonych na dane życie przez własną karmę jednostkową i w ten
sposób odbierać lub płacić swe długi karmiczne - jakbyśmy mogli powiedzieć - przed terminem.
Jeśli chodzi o osobowość, to zdaje się to pociągać za sobą pewne wyrównanie lub kompensację
dla niej w kamaloce i w niebie, tak aby doskonała sprawiedliwość mogła być udziałem nawet
przemijającej osobowości.

Szczegóły sprawy wypełniania się karmy zbiorowej z


Śmierć, a co potem?

Tj. niewidzialny (przyp. tłumacza).

Świat Tajemny, A. P. Sinnett'a s. 92.; cytat pochodzi z wydania angielskiego; por. też polskie
tłumaczenie: A.P. Sinnet, Świat Tajemny. Wiedza transcendentalna na Wschodzie. Przekład i
przedmowa Z. Skorobohata-Stankiewicz, Warszawa 1996, s. 80.

'Mistrz K.H., Mistrz Kuthumi (Kont Homi Lal Sing) - jeden z inicjatorów założenia
Towarzystwa Teozoficz-nego. W drugim dziale Hierarchii, prowadzącym nauczanie
Świata(religia, lecznictwo, oświata), kierowanym przez Jezusa, Adept Kuthumi był Czochanem
Drugiego Promienia Boskiej Iluminacji, najważniejszym wykonawcą, bezpośrednio
odpowiedzialnym przed Jezusem. Obecnie wraz z Jezusem służy w urzędzie Nauczyciela Świata.
Mahatma Kuthumi ma swe siedziby na planie eterycznym w Szigatse (Tybet) i w Kaszmirze
(Indie). Jest głową zakonu Braci Złotej Szaty, tj. istot oddanych płomieniowi mądrości oraz
Hierarchą Katedry Natury w Kaszmirze, gdzie nad jednym z ogrodów sąsiadujących z jeziorem
Kaszmir, na planie eterycznym ma swą siedzibę. Najważniejsze zadanie Mistrza K.H. stanowi
pobudzenie miłości utajonej w sercach wszystkich ludzi i budzenie w nich świadomości
powszechnego braterstwa. Stara się on też uzyskać wpływ na społeczności i Kościoły
chrześcijańskie, na ruchy filantropijne oraz wielkie kierunki filozoficzne (myślowe). W jednej
ze swych siedzib w Szigatse, w Tybecie, za pomocą świętej muzyki granej na organach podciąga
dusze ze sfer astralnych do eterycznych siedzib Braterstwa. Ma bardzo szeroki zakres wiedzy. W
jego bibliotece w Himalajach znajduje się znaczna liczba współczesnych wydawnictw z różnych
krajów. Podobnie jak Mistrz Morja, Mistrz Kuthumi jest znaną postacią dla mieszkańców
Szigatse, odległej wioski w Himalajach. Poprzednie in-karnacje: faraon Totmes III, Pitagoras,
Baltazar(jeden z trzech Mędrców), Franciszek z Asyżu, władca Indii Szach Dżahan.

A. Besant: The Seven Principles of Man and Karma, 1892.

A. P Sinnett, Świat Tajemny, str. 103 (wydanie angielskie); por. cytowane wydanie polskie, s.
89-90.

Lucifer, October 1892, art. Life and Death.

Słowa w dół i w górę są dość bałamutne; wszystkie plany oczywiście przenikają się wzajemnie
- przypis Autorki.

Secret Doctrine, I. 157-159.; zob. też ostatnie polskie wydanie: H. P. Bławatska, Doktryna
Tajemna, T. 1. Ewolucja kosmiczna, Warszawa 1995, s. 155 i n. (stanca czwarta Księgi Dzyan).

Tamże, stanca I. Księgi Dzyan, s. 77; cyt. wyd. polskie, s. 81.

10

Patrz: Birth and Evolution of the Soul (Narodzenie i ewolucja Duszy).

11

Patrz: C. W. Leadbeater: The astral Plane, s. 45, 46.

12

Tamże, s. 86.

13

Imię mistyczne, wiele mówiące studiującemu, który rozumie rolę Soma w niektórych
misteriach starożytnych - przypis Autorki,
14

Dawniej zwany Linga Śarira; nazwa, która dawała powód do wielu nieporozumień - przypis
Autorki.

15

Secret Doctrine, I. 153; cyt. wyd. polskie, s. 187 - 188.

16

Tamże, s. 156-157; cyt. wyd. polskie, s. 156 - 157.

17

Tamże, s. 151; cyt. wyd. polskie, s. l 79-180 i 185.

18

Secret Doctrine I, s. 147; cyt. wyd. polskie. s. 179 - l 80.

19

On the Mysteries, IV 4. Patrz s. 209 i 210 angielskiego tłumaczenia Thomasa Taylora.

20

Bhagawadgita, III. 19.

21

Bhagawadgita, IV. 19-23.

22

Bhagawadgita, III. 25-26.


Szczegóły sprawy wypełniania się karmy zbiorowej zaprowadziłyby nas daleko poza granice tej,
bądź co bądź, elementarnej pracy, a nawet poza granice wiedzy autorki. Na razie można dać
studiującym tylko te fragmentaryczne wskazania. Dla dokładnego poznania sprawy konieczne
byłyby długie badania indywidualnych sytuacji, które trzeba by przeprowadzić na przestrzeni
wielu tysięcy lat. Próżne byłoby spekulowanie na ten temat, konieczna jest tu cierpliwa
obserwacja.

Istnieje natomiast inna strona karmy zbiorowej, o której można powiedzieć kilka słów; jest nią
związek, jaki zachodzi pomiędzy ludzkimi myślami i uczynkami a aspektami zewnętrznej
natury. Oto co pisze o tej trudnej sprawie H. P. Bławatska:

Idąc za Platonem Arystoteles wyjaśnia, że wyraz „pierwiastki” był rozumiany tylko w znaczeniu
bezcielesnych zasad związanych po jednej z każdym z czterech wielkich działów naszego
kosmicznego świata, aby nim kierować. Tak więc poganie, tak samo jak i chrześcijanie, nie
uwielbiają ani nie czczą żywiołów-Pierwiastków, ani też (imaginowanych) stron świata, lecz
„Bogów ”, którzy nimi rządzą. Dla Kościoła istnieją dwa rodzaje niebieskich istot, anioły i
diabły. Dla kabalisty i okultysty istnieje tylko jeden rodzaj, i ani okultysta ani kabalista nie robi
różnicy pomiędzy „Rządcami Światła” i „Rectores Tenebrarum” czyli „Rządcami Kosmosu”
(Cosmocratores), których Kościół Rzymski wyobraża sobie i widzi w „Rządcach Światła” od
czasu, jak jeden z nich nosi inne miano aniżeli się należy. To nie Rządca lub Maharadża karze
lub nagradza człowieka za lub bez pozwolenia czy rozkazu „Boga”, lecz sam człowiek - jego
własne czyny, lub karma, przyciągają jednostkowo lub zbiorowo (jak to czasem miewa miejsce w
przypadku całych narodów) wszelkiego rodzaju zło i nieszczęścia. To my sami stwarzamy
Przyczyny, a one budzą odpowiednie moce w Gwieździstym Świecie i przyciągają je
magnetycznie w sposób nieodparty ku tym, co stworzyli takie właśnie przyczyny i działają na
nich - obojętne, czy to w praktyce będą złoczyńcy, czy też tylko „myśliciele”, którzy knują
niegodziwość. Myśl bowiem jest materią, tak uczy współczesna nauka, a każda cząsteczka
istniejącej materii jest kroniką wszystkiego, co się zdarzyło, jak to opowiadają profanom
Panowie Jevons i Babage w swych Principles of Science. Współczesna nauka jest wciągana z
każdym dniem coraz bardziej w maelstrom okultyzmu; niewątpliwie nieświadomie, a jednak
bardzo wyraźnie.

Myśl jest materią, jednak oczywiście nie w sensie niemieckiego materialisty Moleschotta, który
zapewnia nas, że myśl jest ruchem materii - twierdzenie niezrównanie absurdalne. Stany
mentalne i stany ciała jako takie, stanowią całkowity kontrast. Nie dotyczy to jednak twierdzenia,
że każda myśl, której towarzyszy akompaniament fizyczny (przemiany w mózgu), przedstawia
obiektywny - choć dla nas obiektywny ponadzmysłowo - aspekt na planie astralnym1.

Gdy człowiek rodzi wielką ilość złośliwych myślokształtów o charakterze destrukcyjnym i gdy
gromadzą się one na planie astralnym w ogromnych masach, to zdaje się, że energia ich może
być, i często jest, rzutowana na plan fizyczny wywołując wojny, rewolucje, zaburzenia socjalne i
wszelkiego rodzaju przewroty, które spadają jako karma zbiorowa na głowy twórców i szerzą
szeroko spustoszenia. Tak więc człowiek, i zbiorowo także, jest panem swego przeznaczenia, a
jego świat jest wykuty jego własnym twórczym działaniem.

Epidemie zbrodni i chorób, łańcuchy wypadków mają podobne pochodzenie. Myślokształty


gniewu podniecają mordercę do czynu; elementale tej kategorii żywią się zbrodnią, a skutki
zbrodni - nienawiść i myśli pełne zemsty tych, którzy kochali ofiarę zbrodni, gwałtowne
oburzenie i zawziętość zbrodniarza oraz jego bezsilna wściekłość, gdy zostanie usunięty
gwałtownie z tego świata - zasilają tylko w dalszym ciągu ich zastępy wieloma złymi kształtami;
te zastępy elementali pobudzają znów złego człowieka od strony astralnego planu do nowej
zbrodni, i znów tworzy się łańcuch nowych impulsów, a w rezultacie konstatujemy epidemię
zbrodni. Gdy szerzą się choroby, to myśli strachu, które im wszędzie towarzyszą, działają
bezpośrednio w ten sposób, że wzmacniają siłę zarazy; powstają wtedy i rozszerzają się
magnetyczne zaburzenia, które działają na sfery magnetyczne ludzi znajdujących się w obrębie
ich wpływu. W każdej stronie i to na wszelki możliwy sposób czynią spustoszenia złe myśli
człowieka; człowieka, który zamiast stać się boskim współbudowniczym wszechświata używa
swych twórczych sił do niszczenia.

Zakończenie

Taki jest zarys wielkiego Prawa Karmy i jego działania; dzięki jego znajomości człowiek może
przyspieszyć swoją ewolucję, przez posługiwanie się nim może się wyzwolić z niewoli i stać się
dużo wcześniej, zanim jego rasa przebiegnie swą drogę, jednym z Pomocników i Zbawicieli
Świata. Głębokie i niezłomne przekonanie o prawdziwości tego Prawa nadaje życiu
niewzruszoną pogodę i doskonałą nieustraszoność: nie może nas nic dotknąć, czegośmy sami nie
uczynili, nie może nas nic skrzywdzić bez naszej własnej winy. A jeśli wszystko, cośmy posiali,
musi dojrzeć do żniwa we właściwym czasie i musi być zżęte, próżne jest narzekanie na żniwo,
jeśli jest bolesne; może ono być zebrane równie dobrze dziś, jak i kiedyś w przyszłości,
albowiem jest nieuniknione; ale gdy zostanie raz zebrane, nie wróci, aby nas niepokoić
ponownie. Należy zatem radosnym sercem przyjmować bolesną karmę, jako rzecz, którą się
chętnie widzi poza sobą; lepiej jest mieć ją za sobą, niż przed sobą; a każdy dług spłacony
zmniejsza ilość długów, które pozostają nam do spłacenia. Gdybyż to świat wiedział o tym i
mógł odczuć moc, jaka się rodzi z takiego polegania na Prawie. Niestety, na Zachodzie Prawo to
jest wyłącznie chimerą i nawet wśród członków Towarzystwa Teozo-ficznego wiara w Karmę
jest raczej intelektualnym jej przyjęciem, aniżeli żywym i owocnym przekonaniem, według
którego stale się żyje. Potęga wiary, powiada profesor Bain, mierzy się wielkością jej wpływu na
postępowanie, a wiara w karmę winna uczynić nasze życie czystym, mocnym, pogodnym i
radosnym. Tylko nasze własne czyny mogą nam stanąć w życiu na przeszkodzie; tylko nasza
własna wola może nas spętać. Oby ludzie poznali tę prawdę, a wybije godzina ich wyzwolenia.
Natura nie może niewolić duszy, która przez Mądrość zdobyła Moc i używa ich obu z Miłością.

Prawo przyczyny i skutku Przypisy do Karmy Annie Besant

Za każdym razem, gdy dusza anielska przyobleka ludzki kształt zostają jej przydzielone dwie
tablice, na których wyryte są główne linie losu człowieka, od narodzin do śmierci. Jedna z nich
jest tablicą niezmienną, albo Tablicą Strzeżoną. Nic nie jest w mocy wpłynąć na zapis w niej
zawarty; Bóg tylko zna jego treść i treści tej nie zmienia. Tablica Strzeżona jest ustalona w
sposób nieodwołalny.

Druga tablica jest tablicą zmienną. Święci i prorocy mogą poznać jej treść.(...)

Niekiedy Bóg ujawnia fragmenty Tablicy Strzeżonej istotom o bardo wysokiej randze duchowej,
ale jej zawartość nie może być zmienio-na(...).

Bahram Elahi

1. Jej postać i misja

Annie Besant (1.10.1847 - 20.09.1933) znana jest nie tylko teozofom, gdyż odegrała ona pewną
rolę w historii współczesnej. Zaprezentowano ją już zresztą w serii „Archiwum ezoteryczne”,
stąd też w tym miejscu podaję tylko pewne dane biograficzne (19 oraz 23 i 24). Urodziła się w
Londynie, z domu Wood, z matki Irlandki. W 1867 r. poślubiła anglikańskiego pastora Franka
Besant, brata powieściopisarza i filantropa Sir Waltera Besant. Związek ten nie był udany,
wobec czego po sześciu latach pożycia odeszła ona od męża, zabierając ze sobą syna i córkę, a
finałem było uzyskanie rozwodu w 1873 r. Musiała samodzielnie zacząć zarabiać na siebie i
dzieci. Bliski osobisty stosunek z Charlesem Bradlaughem zaowocował w życiu Annie Besant
zwrotem w kierunku socjalizmu fabiańskiego oraz neomaltuzjanizmu. Podjęła ona szeroko
zakrojoną działalność w ruchu robotniczym, a także wolnościowym. W 1888 r. wybrano ją w
skład władz „Fabian Society" (Towarzystwa Fabiańskiego), organizacji współtworzonej przez
Georga Bernarda Shawa, z którym - nawiasem mówiąc - połączyła ją trwała, zażyła przyjaźń.
Los w tym okresie życia nie szczędził Annie Besant doświadczeń. Frank Besant wytoczył jej
proces sądowy i odebrał córkę Mabel. Później doszło do zerwania związku z Ch. Bradlaugh'em.

Istotna zmiana w dotychczasowej postawie A. Besant nastąpiła dopiero w 1889 r., pod wpływem
zetknięcia się z lekturą Doktryny Tajemnej, sygnowanej przez H. P. Bławatską. O recenzję tej
książki, dla jednego z londyńskich czasopism, poprosił panią Besant znany publicysta William
Stead. Dopiero teraz nabrały właściwego kształtu jej poszukiwania w kierunku spirytyzmu,
hipnozy, okultyzmu, które zaczęła przejawiać po rozejściu się z Bradlaughem. Wkrótce
socjalista Herbert Burrows przedstawił ją H. P. Bławatskiej. Pod wpływem wygłoszonej przez
Bławatską przemowy i promieniowania osobowości, A. Besant entuzjastycznie przystąpiła do
Towarzystwa Teozoficznego jako uczennica i uzyskała od madame Bławat-skiej
błogosławieństwo w imieniu Mistrza Koot Hoomi. Od początku powierzono jej ważne funkcje
organizacyjne w Towarzystwie: była jego sekretarzem, a po śmierci Bławatskiej (1891), zgodnie
z jej ostatnią wolą, współprzewodniczącą Sekcji Ezoterycznej; z kolei prezes H. Steel Olcott
wysunął ją przed swą śmiercią na swoją następczynię. W istocie decyzję w tej sprawie podjęli
sami Mistrzowie. Przez wiele lat pełniła ona więc funkcję prezesa Wszechświatowego
Towarzystwa Teozoficznego (1907-1933). Cieszyła się w Towarzystwie ogromnym uznaniem i
poważaniem, choć niektóre poczynania nadszarpnęły mocno jej opinię. Przede wszystkim
uznanie Jiddu Krishnamurtiego (Alcyone) za nowego mesjasza, wcielenie Chrystusa (Maitreji).
Pan Maitreja miał wstąpić w strukturę mikrokosmiczną ucznia Alcyone. Zstąpienie to
teozofowie obchodzili uroczyście w Benares w Indiach 11 grudnia 1911 r. Sam Krishnamurti
zdystansował się później od przypisanej mu roli „Nauczyciela Świata” rozwiązując,
przygotowujący ludzkość do nadejścia Nauczyciela, Zakon Gwiazdy Wschodu, a powody swej
decyzji wyłożył on na kongresie teozoficznym na zamku Ommen w Holandii 3 sierpnia 1929
roku (4; s. 3 - 13). I tu pewna refleksja: oczekiwany przez teozofów i łączony z Krishnamurtim,
Pan Maitreja, którego kroki z Himalajskich wąwozów Annie Besant posłyszała już w 1908 r. w
Adyarze, objawia się obecnie w wielu miejscach na świecie, począwszy od lipca 1977 roku (5).
Warto przy tym pamiętać, iż jest to ezoteryczna emanacja siły Chrystusowej. W istocie powrót
Chrystusa dokonuje się w sferze eterycznej, jest promieniowaniem nowych eterów, świętych
potraw dla całej ludzkości; jednak od niej zależy, jak to promieniowanie przyjmie. Nie chodzi tu
o żadną fizyczną postać. Każdy poważny uczeń ma za zadanie umożliwienie połączenia swej
odnowionej postaci cielesnej z powszechnym, ze-wnątrzkosmicznym polem promieniowania
Chrystusa, z nowym polem Życia. Chrystus musi powrócić i przeniknąć, ukazać się w obłokach
aury ucznia. ( 6, s. 51, 99 - 100, 243 - 244; 7, s. 70, 89, passim). Ów incydent z Krishnamurtim
przedstawiany jest niekiedy w środowiskach ezoterycznych wywodzących się z ruchu
teozoficznego w bardzo ostrym świetle. Mianowicie, Annie Besant miała w tym względzie ulec
machinacjom ze strony ciemnych sił. Jako służebnica Światła, była ona poddawana kuszeniu,
przy czym tej ostatniej próby nie wytrzymała i popełniła błąd. A. Klizowski pisze: Za błąd ten
Besant ucierpiała więcej niż inni. Pozbawiła się wzniosłej funkcji duchowej, którą pełniła, po
czym powierzono ją innej osobie (18, s. 262). Ale pokusą jest też łatwość ferowania wyroków.
Wyraźnie świadczy o tym przedstawiona przez Klizowskiego jednostronna, niesprawiedliwa,
pozbawiona głębszego duchowego wglądu ocena Steinera i antropozofii (18, s. 263 - 269).
Wracając do głównego wątku: innym przykrym momentem był konflikt pani Besant z
adwokatem Williamem Q. Judge'm, który jako współprzewodniczący kierował amerykańskim
odłamem Sekcji Ezoterycznej, wywołany zresztą przez Judge'a i zakończony secesją jego
zwolenników z Towarzystwa. Wzięła też ona na siebie wydanie formalnej decyzji o wykluczeniu
z Towarzystwa Teozoficznego Rudolfa Steinera (14.01.1913), czemu skądinąd zawdzięcza swe
powstanie Towarzystwo Antropozoficzne (19, s. 98 - 100).

Annie Besant pozostawała pod bezpośrednią opieką Mistrzów. Już na początku jej działalności
teozoficznej, podczas podróży z H. P. Bławatską do Fontainebleau, ujrzała po raz pierwszy przed
sobą postać Mistrza El Morji. Od Mistrzów otrzymywała inspirację do wewnętrznej pracy w
Towarzystwie, opieki nad ruchem wolnomularskim, badań ezoterycznych nad praprzeszłością
ludzkości, badań metodą nadzmysłowej percepcji nad myślokształtami, nad strukturą materii,
opieki w przestrzeni pozafizycznej nad zmarłymi, a także działalności na innych jeszcze
płaszczyznach. Wraz z Jamesem Wedgwoodem i Marie Russak założyła na początku XX
stulecia w ramach Towarzystwa Teozoficznego tajny, wewnętrzny Zakon Świątyni Różokrzyża
(Ordre du Tempie de la Rose Croix). W 1902 r. wstąpiła do wolnomu-larskiej organizacji
Międzynarodowy Zakon Mieszany „Prawo Ludzkie” z siedzibą w Paryżu, znany w krajach
anglosaskich jako Universal Co-Masonry „Human Duty”, w którym z czasem objęła funkcję
wiceprezydenta „Najwyższej Rady Powszechnej”, później zaś jeszcze stanęła na czele „Wielkiej
Rady” Federacji Brytyjskiej Zakonu: Universal Co-Masonry in Great Britain and the British
Dependencies, jako Wielka Mistrzyni. Wraz ze znanym teozo-fem W. Scott-Elliottem
prowadziła badania nad zaginionym lądem - Lemurią, poprzedzającym jeszcze Atlantydę.
Wspólnie z Ch.W. Leadbeaterem obserwowała i opisywała formy stworzone przez myśli na
planie mentalnym, astralnym i eterycznym (Thought Forms, 1901). Oboje ci teozofowie
przyczynili się w znacznej mierze do rozwoju „chemii okultystycznej”, dali ponadto dokładną
ilustrację tak zwanej dziś teorii kwarków, z którą uczeni wystąpili po raz pierwszy w 1984 roku,
opisując atom wodoru „mikro-psi” i jego budowę (Occult Chemis-try, 1919). Oboje też,
eksterioryzując do sfery astralnej, pomagali zmarłym odnaleźć właściwą drogę, a podczas pobytu
tam oraz w sferze mentalnej, czynili cenne obserwacje dotyczące prawa reinkarnacji
(Reincarnation, 1898).

Annie Besant od 1893 r. zamieszkiwała już na stałe w Indiach, w ubogim wiejskim domu
niedaleko Benares, albo w kwaterze głównej teozofów w Adyar, na przedmieściach Madrasu, a
to w związku z pełnionymi przez siebie funkcjami. Znany francuski podróżnik P. Loti, będący w
Indiach między innymi gościem teozofów, tak opisał ów dom, w którym przebywała z gronem
przyjaciół A. Besant: W głębi starego ogrodu - dom ubogi indyjski, całkiem niski, przez czas już
nieco naznaczony. Cały biały od wapna, z zielonymi okiennicami, jak domy staroświeckie w
moim kraju rodzinnym. Dach jedynie, wysunięty znacznie naprzód, by utworzyć dokoła werandę
na białych kolumnach, uprzytomnia gdzie jestem, zwiastuje krainę wiecznego słońca. Ogród
natomiast, dosyć zapuszczony, nie ma w sobie nic obcego, ni egzotycznego; chodniki podobne do
naszych i wiele klombów z różami bengalskimi, wynurzającymi się na małe uliczki modą
staroświecką. Samą zaś Annie Besant następująco scharakteryzował: Piękna jeszcze królewsko
pod swą białą fryzurą, żyje tu w oderwaniu od świata, bosa, skrzętna, jako żona jednego z
braminów i surowa, jako ascetka (21, s. 118 i 120). Całą swoją działalność na płaszczyźnie
humanitarnej, edukacyjnej i politycznej związała ona teraz z Indiami. Oprócz prowadzenia akcji
humanitarnych, założyła w Benares w 1898 r. Central Hindu School, specjalne kolegium
hinduskie mające na celu zbliżenie do siebie kultur Wschodu i Zachodu, w którym nauczali sami
teozofowie, przekształcone w 1915 r. przy udziale Mariana Mohana Malaviji w Uniwersytet
Hinduski, obecnie słynną już uczelnię. Uniwersytet ten, w uznaniu zasług, nadał jej w grudniu
1921 r. tytuł doktora honoris causa w zakresie nauk humanistycznych. Utworzyła również
pierwszą indyjską szkołę dla kobiet, przyczyniła się do powstania innych szkół. Znane jest
historykom jej zaangażowanie w walkę o autonomię Indii. To ona zorganizowała w 1916 r., przy
współudziale G. B. Tilaka, Indian Home Rule League, mającą na celu przebudzenie indyjskiej
świadomości narodowej, przekonanie Hindusów o przynależnych im prawach, niezależnie od
dobrej woli Anglików. W związku z tym, wraz z teozofem Georgiem S. Arundale, została w
1917 r. internowana przez władze brytyjskie. Na skutek gwałtownych protestów opinii
publicznej władze te wypuściły ją jednak na wolność. W 1919 roku powierzono jej
przewodniczenie Indyjskiemu Kongresowi Narodowemu. Przez całe swe życie Annie Besant
niezmordowanie rozprzestrzeniała teozofię w różnych krajach świata, a należała - obok
wiceprezesa C. Jinarajadasy - do najlepszych mówców Towarzystwa. Warto wspomnieć, że w
1927 r. gościła ona w Polskim Towarzystwie Teozoficznym w Warszawie. To w dużej mierze
dzięki jej talentowi organizacyjnemu ruch teozoficzny na świecie stał się liczącą siłą i skupiał
dziesiątki tysięcy członków. Niemało wysiłku włożyła też w kształcenie teozofów, w tym
młodzieży. W październiku 1922 roku odbył się w Adyarze pierwszy międzynarodowy roczny
kurs dla starszej młodzieży, która miała po powrocie do swoich krajów pełnić różne funkcje w
Towarzystwie Teozoficznym. Wielką pomoc dla wszystkich stanowią po dziś dzień jej niektóre
publikacje. Pełny ich wykaz obejmuje trzysta dwadzieścia sześć książek i broszur z zakresu
teozofii oraz zagadnień społecznych i politycznych.

Annie Besant była wybitną, charyzmatyczną postacią naszych czasów. Jej odejście ze świata nie
pozostało niezauważone. Przed zewnętrzną szatą tak aktywnej niegdyś osobowości - zanim
dokonano uroczystości kremacji i rozsiania prochów po wodach Gangesu - pochyliły się
sztandary 54 narodów. Depesze kondolencyjne przesłali politycy i ludzie kultury. Odeszła w
przekonaniu, że wkrótce powróci, aby żyć dla Indii (22, s. 32).

2. Kosmiczne prawo przyczyny i skutku

Pojęcie „karma", w sanskrycie „karman" - działanie, uczynek - odnosi się do jednego z trzech
wielkich praw ewolucji, o których naucza teozofia. Pierwsze z nich to prawo jedności,
wyjaśniające początek i cel wspólny wszystkim istotom żyjącym. Wszystkim nam dane są te
same właściwości ciała i duszy i przenika nas iskra Boska. Dzięki niej posiadamy w sobie
potencjalnie możliwości Stwórcy, które objawiają się stopniowo, na drodze od stanu
zwierzęcego, nieświadomego, do stanu Boskiej Mądrości. Drugie z tych praw to właśnie prawo
karmy, czyli samo działanie i jego skutek, prawo przyczynowości, prawo wyrównania. Trzecie
zaś, to prawo reinkarnacji, prawo ponownych wcieleń, zarówno samej Ziemi, jak i jej
mieszkańców. Karma to podstawowe, niezmienne i ostateczne prawo wszechświata, praźró-dło
oraz prapoczątek wszelkich innych praw przyrody.

Tak więc mówiąc o karmie mamy na myśli kosmiczną wibrację, energię w ruchu, jak też prawo
przyczyny i skutku, prawo odpłaty. H. P. Bławatska zwięźle ujęła prawo karmy w następujących
słowach: Karma jest nieomylnym prawem, które dostosowuje skutek odpowiadający każdej
przyczynie, w fizycznej, myślowej i duchowej sferze myślenia. Żadna przyczyna nie pozostaje bez
właściwego jej skutku, od najmniejszej do największej; od olbrzymich ruchów kosmicznych do
drobnego gestu ręki; a że podobne rodzi podobne, więc karma jest tym niewidocznym i
nieznanym prawem, które dostosowuje rozumnie, sprawiedliwie i z niezawodną mądrością każdy
skutek do jego przyczyny i nawiązuje do jej sprawcy. Choć samo prawo jest niepochwytne i
niepoznawalne, działanie jego jest widoczne i oczywiste (25, s. 64).

Prawo karmy pozostaje w ścisłym związku z prawem reinkarnacji, gdyż cały ciąg przyczynowo-
skutkowy tworzony przez duszę podczas jej oddziaływań wzajemnych z innymi duszami,
zapisany jest zarówno w kronice akasza, w odwiecznej pamięci wszechświata, jak i w ciele
przyczynowym człowieka, w jego lipice, w istocie aurycznej.

Towarzyszy on kolejnym wcieleniom mikrokosmosu, a przy tym rodzimy się tam, gdzie może
nas dosięgnąć przeznaczenie. Tradycja ezoteryczna przekazuje głęboką wiedzę o Aniele
przydzielonym duszy, by zapisywać wszystkie jej myśli, uczucia, słowa i uczynki. Zapis ten
przekazywany jest Strażnikowi Zwojów stojącemu na czele wszystkich Aniołów zapisujących,
które zostały przydzielone poszczególnym falom życiowym ewoluującym w czasie i przestrzeni.
Tylko Anioł opiekujący się danym mikrokosmosem ma świadomość tego, co przechodzi z
inkarnacji na inkarnację, przechowuje on pamięć tak długo, póki sam człowiek nie jest w stanie
tego uczynić. Już na pewnym niższym stopniu wtajemniczenia człowiek może jednak zapytać
swego Anioła o poprzednie inkarnacje (26, s. 78; 27, s. 76).

Jak widzimy, kosmiczne prawo karmy występuje w swym aspekcie subiektywnym jako pewna
Istota. Istoty te noszą w sanskrycie zbiorową nazwę Lipika (Pisarze), rejestratorzy tego, co było,
jest i będzie w zjawiskowym wszechświecie, Piszący Karmiczną Księgę. Prowadzą oni rachunki
wszechświata i rozpatrują ów zapis. Są oni Duchami Wszechświata, uszeregowanymi w trzy
główne grupy, dzielące się z kolei na siedem podgrup - są Siedmioma Planetarnymi Duchami,
Duchami Gwiazd. Obok Lipików, Boskich Istot, opiekunów czterech części niebios,
połączonych z karmą, tradycja wedyjska mówi o Czterech Maharadżach, Dhyani Czohanach,
władcach czterech stron świata, będących opiekunami ludzkości i pośrednikami

karmy na Ziemi. Ta hierarchia Cherubinów i Serafinów wykonuje zadania prawa karmy na


Ziemi (32, s. 155 157, 179 - 188; 33, s. 107 - 108; 34, s. 111 - 112).

Istnieje więc hierarchia Istot wymierzających sprawiedliwość w tym systemie światów,


nazywana Radą Karmiczną, Władcami Karmy. Są to wielkie Anioły, określane mianem
Budowniczych, Bogów naszej planety. Również one tworzą trzy grupy, podzielone na siedem
podgrup. W świetle przekazu Wniebowstąpionego Wysłannika, Marka L. Propheta (Lanello),
hierarchia ta przedstawia się następująco:

- Bogini Wolności,

- Wielki Boski Przewodnik,

- Porcja, Bogini Sprawiedliwości,

- Wniebowstąpiona Mistrzyni Nada,

- Pallas Atena, Bogini Prawdy,

- Kwan-Yin, Bogini Miłosierdzia, zwana też Boskim Głosem, boskim patronem Tybetu oraz
wyspy Puto w Chinach

- Potężny Cyklopea

Rada ta decyduje, kiedy dusza zostanie dopuszczona do uwolnienia od karmy oraz od koła
narodzin i śmierci (26, s. 94 - 95). Władcy karmy układają karmę danego człowieka na następne
wcielenie, nie mogą jednak tu nic dodać, ani ująć, nie jest to więc wymierzanie kar czy też
udzielanie nagród. Chodzi o takie uporządkowanie energii wytworzonych przez duszę w
przeciągu wszystkich inkarnacji, by w jak najkrótszym czasie osiągnęła ona swój ostateczny cel,
ku któremu się zwraca. Stosunek dobrej do złej karmy przewidziany na daną inkarna-cję nie
powinien przewyższać sił i możliwości człowieka, toteż zawsze zostaje przydzielona z
karmicznego zapasu energii danej jednostki pewna nadwyżka czynów dobrych. Podczas rozwoju
embrionu w łonie matki, z dostarczonych przez rodziców fizycznych elementów Władcy Karmy
wybierają i zasilają te, które będą najbardziej użyteczne dla stworzenia postaci odpowiadającej
potrzebom duszy. W ten sposób zbyt słabo rozwiniętej jeszcze duszy, aby podjąć samodzielną
decyzję, udzielają oni pomocy, stosownie do zadań i prac, jakie zgodnie z przebiegiem swej
karmy, ma do wypełnienia dany człowiek (35, s. 88, 96 - 99).

Skoro karma jest kosmicznym prawem przyczyny i skutku dotyczy ona nie tylko nas jako
jednostek. W istocie splatają się ze sobą różne prądy karmy: a) karma Wszechświata, to znaczy
przyczyny karmiczne wykraczające poza byt ziemski, a oddziaływujące w procesie ewolucyjnym
na Ziemię i jej mieszkańców, b) karma Ziemi, tj. naszej siedmiokrotnej planety w jej objawieniu
oraz w procesie rozwojowym, c) karma zbiorowa (ogólnoludzka), będąca wytworem naszych
myśli, wyobrażeń, uczuć, pragnień, słów, uczynków, w biegu dziejów i d) karma osobista
(indywidualna), którą - mówiąc obrazowo - dźwigamy na sobie. Brak ciała mentalnego, Manasu,
w królestwach mineralnym, roślinnym oraz zwierzęcym powoduje, że nie powstaje w nich
indywidualna karma. Choć więc zwierzęta wcielają się wielokrotnie, to nie mogą one przeżywać
tego, co określamy jako losy ludzkiej indywidualności po śmierci. Nie mogą tym samym
przenosić osobistej karmy na kolejne wcielenie. Wyżej rozwinięte gatunki zwierząt przechodzą
tym niemniej w określonym momencie fazę indywidualizacji, a w rezultacie otrzymują postać
ludzką, dysponującą bardzo prymitywnymi jeszcze właściwościami. Poszczególne prądy karmy,
zgodnie ze wspomnianą już zasadą, są ze sobą ściśle powiązane, co w postaci zwięzłej formuły
wyraża Rudolf Steiner: Związek musi być (...) tego rodzaju, że skutek działa z powrotem na
przyczynę, a istota, do której się to działanie odnosi, istnieje nadal jako ta sama istota (30, s. 26
oraz s. 23 - 26; 27, s. 46). Poprzez nasze czyny wywołujemy zmiany w świecie gwiezdnym, nie
tylko zaś w przestrzeni, w której żyjemy. Ponieważ zagadnienia karmy Wszechświata i karmy
Ziemi wkraczają głęboko w teozoficzną kosmogenezę i antropogenezę, a poza tym o przejawach
karmy na tych płaszczyznach wiemy bardzo niewiele, Annie Besant ograniczyła się wyłącznie
do karmy indywidualnej i karmy zbiorowej, te bowiem jesteśmy w stanie, przynajmniej w
jakimś stopniu, objąć umysłem i wyciągnąć z tego istotne praktyczne wnioski.

3. Karma indywidualna i karma zbiorowa

Zwykliśmy łączyć prawo karmy z naukami Wschodu, jak też uważać, że myśl ta obca jest
tradycji judeochrześcijańskiej. Tak głosi wszelka ortodoksja i każe nam w to wierzyć. Praw
kosmicznych nie da się jednak znieść na mocy decyzji jakiegokolwiek gremium, a prawda,
choćby bardzo zniekształcona, przebija z Pism Świętych. Ezoteryczny judaizm i ezoteryczne
chrześcijaństwo nigdy nie miały żadnych wątpliwości co do istnienia prawa przyczyny i skutku,
prawa odpłaty, wyrównania.

Czy sięgniemy do kabalistyki, czy do gnostycznych Ewangelii, choćby tych z Nag Hammadi,
uzyskujemy głęboką wiedzę o samym prawie oraz o jego funkcjonowaniu. Ale również w Biblii
zachowały się cenne, dotyczące tego sentencje, nie tylko w postaci znanej zasady talionu. Kilka z
nich warto przypomnieć i poddać pod rozwagę:

(...) dasz duszę za duszę, oko za oko, ząb za ząb, rękę za rękę, nogę za nogę (Exodus, 21.2324;
Leviticus, 24.20; Deuteronomium 19.21),

(...) sieją wiatr i będą zbierać burzę (Ozeasz 8. 7),

(...) Ja, Pan, Bóg twój jestem Bogiem (...), który karze winę ojców na synach do trzeciego i
czwartego pokolenia... (Exodus 20.5),

Pomsta do mnie należy, Ja odpłacę (Deuteronomium 32.35),

Nie mścijcie się sami, ale pozostawcie to gniewowi Bożemu, albowiem napisano: Pomsta do
mnie należy, Ja odpłacę (List do Rzymian 12.19; List do Hebrajczyków 10.30),

Kto się lituje nad ubogim, pożycza Panu, a ten mu odpłaci za jego dobrodziejstwo (Proverbia
Salomonis 19.17; Deuteronomium 15.7-8),

Daj temu, kto cię prosi i nie odwracaj się od tego, kto chce pożyczyć od ciebie (Mateusz 5.42;
Łukasz 6.30),

A jeśli pożyczacie tym, od których się spodziewacie odebrać, jakąż łaskę macie? Albowiem toż i
grzesznicy czynią (Łukasz 6.34),

Kiedy (...) dajesz jałmużnę, niech nie wie lewa twoja ręka, co czyni prawa, aby twoja jałmużna
pozostała w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie (Mateusz 6.3-4),

A co człowiek sieje, to i żąć będzie; kto sieje w ciele swoim, jako plon ciała zbierze zagładę; kto
sieje w duchu, jako plon ciała zbierze życie wieczne (List do Galatów, 6. 7-8),
Kto skąpo sieje, skąpo też żąć będzie, kto hojnie sieje, ten obfity zbierze plon (2 List do
Koryntian, 9. 6.), (...) wszyscy, którzy za miecz chwytają, od miecza giną (Mateusz 26.52),

Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni. Bo takim sądem, jakim sądzicie, i was osądzą; i taką miarą,
jaką wy mierzycie, wam odmierzą (Mateusz 7.1-2).

W ogólności Stary Testament, Stare Przymierze, to faza Prawa Karmy; Nowy Testament, Nowe
Przymierze, to faza Prawa Łaski. Nie chodzi tu o żadne historyczne ujęcie, ale o stan bytu, w
którym znajduje się człowiek, przekraczający już Prawo, ale nie omijający go:

Słyszeliście, iż rzeczono: < <Oko za oko, ząb za ząb> >. Ale Ja wam powiadam: Żebyście się nie
sprzeciwiali złemu, ale kto by cię uderzył w prawy policzek, nadstaw mu i lewy. I temu, który się
chce z tobą prawować, a suknię twoją wziąć, oddaj mu i płaszcz. A kto by cię przymuszał iść milę
jedną, idź z nim i dwie (Mateusz, 5.38-41; Łukasz 6.29),

Podczas gdy Prawo zostało nadane przez Mojżesza, łaska i prawda przyszły przez Jezusa
Chrystusa (Jan 1.17),

Co bowiem było niemożliwe dla Prawa, ponieważ ciało czyniło je bezsilnym, tego dokonał Bóg.
On to zestal Syna swego w ciele podobnym do ciała grzesznego i dla usunięcia grzechu wydał w
tym ciele wyrok potępiający grzech, aby to, co nakazuje Prawo, wypełniło się w nas, o ile
postępujemy nie według ciała, ale według Ducha (List do Rzymian 8.3),

Nie sądźcie, że przyszedłem znieść Prawo albo Proroków. Nie przyszedłem znieść, ale wypełnić
(Mateusz 5.17).

Prawo karmy ma do spełnienia określone zadanie. Ma nas doprowadzić z powrotem do Domu


Ojca, do Królestwa Niebios. Nigdy nie zostało ono zamierzone przez Ojca Wszechrzeczy, ale
jest skutkiem kosmicznego upadku Praczłowieka, kosmicznej katastrofy, upadku w grzech, to
znaczy w stan bycia poza Światłem. Ma swój początek i swój koniec. Historycznie patrząc,
tworzenie przez człowieka karmy rozpoczęło się w momencie spolaryzowania energii, rozdziału
na pierwiastek pozytywny i negatywny, męski i żeński, czyli zwycięstwa materii nad duchem, co
odpowiada w naszym cyklu rozwojowym środkowemu okresowi trzeciej rasy zasadniczej, a
więc czasom lemuryjskim (18, s. 124 - 129). Dla całej ludzkości -jak wyjaśnia Rudolf Steiner -
nadejdzie kiedyś okres, w którym człowiek, podobnie jak wyrzucił dawniej ze swej istoty świat
zwierzęcy, tak wyrzuci z siebie w przyszłości karmę, dobro i zło, w świat zewnętrzny. Powstanie
wtedy dobra i zła rasa, a zło będzie czynione w sposób świadomy, wyrafinowany, przy
wykorzystaniu wysoko rozwiniętego rozumu. To właśnie do walki z tym złem Zakon
Manichejczyków przygotowywał na przyszłe inkarnacje swych członków. Przetworzone zło
przemieni się w szczególne dobro. Stan świętości będzie wtedy normalnym stanem na Ziemi.
Kiedy człowiek przezwycięży już zło, będzie on mógł wyzwolić zepchnięte przez siebie niżej
stworzenia, kosztem których wzniósł się niegdyś w górę (29, s. 62 - 63).

To, co nazywamy karmą jest w istocie energią trzech światów: fizycznego, astralnego i
mentalnego, przy czym każda przyczyna wywołuje skutek w tym samym świecie. Na planie
fizycznym są to nasze czyny, na planie astralnym - pożądania i uczucia, na planie mentalnym -
myśli. Energie tych światów posiadają jednak niejednakową siłę, wartość, różnie też przedstawia
się ich wpływ na los człowieka. Najłatwiej jest wyczerpać karmę na planie fizycznym, bowiem
jednostka energii fizycznej ma niewielką siłę w porównaniu z jednostką energii astralnej, a tym
bardziej energii mentalnej. Aby ów fakt lepiej uzmysłowić C. Jinarajadasa nadał każdej z tych
energii umowną wartość liczbową:

a) energia fizyczna - 1,

b) energia emocjonalna - 5,

c) myśl konkretna - 25,

d) myśl abstrakcyjna, wyższa, tworząca ideały - 125 (35, s. 87).

Nic dziwnego, że Annie Besant poświęciła tyle miejsca myślokształtom i głównie przez ich
pryzmat przedstawiła prawo karmy.

Karma to samo działanie i jego skutek. Każdy uczynek, na planie mentalnym, astralnym oraz
fizycznym, wywołuje magnetyczne wibracje w otoczeniu i zgodną z tym odpowiedź. Skutek
dotyczy tego świata, w którym powstała przyczyna. Przytaczany często przez teozofów przykład
jałmużny obrazuje tę zależność bardzo dobrze. Ktoś daje jałmużnę z obojętnością, na
odczepnego, ktoś inny zaś ze współczuciem, serdecznie. Obaj ci ludzie spełnili dobry czyn i
skutki w świecie fizycznym dla obu z nich będą jednakowe, ale ten drugi uzyska jeszcze
dodatkowy skutek w sferze astralnej, psychicznej, gdyż spotka go jakieś radosne, miłe
wzruszenie (35, s. 85).

Dobra karma jest nagromadzeniem pozytywnych uczynków, zła - negatywnych. Jedna i druga
nieuchronnie uruchamia jednak koło narodzin i śmierci, ponowną inkarnację. To, co zostało
posiane w systemie ludzkim, w mikrokosmosie, w poprzednich wcieleniach, zbieramy dzisiaj,
kolejny zaś mieszkaniec mikrokosmosu albo osiągnie korzyści, albo będzie cierpiał na skutek
naszych myśli, uczuć, słów i uczynków, czy też ich braku. Kiedy przekraczamy prawo bogini
Nemezis (greckie nemem - przydzielać), musi ona zadziałać korygująco i występuje wówczas w
charakterze mścicielki - losu. Tak właśnie znamy ją w naszym świecie przeciwieństw, w świecie
dobra i zła, jako boginię z opaską na oczach, jako ślepy los (12).

Prawo przyczyny i skutku działające w naszym życiu może mieć przebieg prostoliniowy, a także
przebieg cykliczny. To, co miało miejsce najwcześniej jako przyczyna, jako skutek występuje
najpóźniej. Przykład takiego cyklu podaje Rudolf Steiner: dopiero w przedostatnim okresie życia
wystąpią skutki tego, jak traktowaliśmy dziecko, kiedy miało ono od siedmiu do czternastu lat
(30, s. 16). Wiedzę o cyklicznym przebiegu karmy wykorzystuje prawdziwa boska astrologia,
będąca w swej istocie astrosofią. Tytułem ilustracji jedynie, ograniczam się w tym miejscu do
aspektu wyznaczania cyklu lat. Są to cykle dwunastoletnie, podobnie jak rok ma dwanaście
miesięcy. Tak więc w wieku lat szesnastu otrzymujemy szansę, która pojawi się ponownie
dopiero w wieku lat dwudziestu ośmiu, w wieku lat dwudziestu czterech dana nam jest szansa,
która powróci w wieku lat trzydziestu sześciu i tak dalej. W tym samym wieku wszyscy
przechodzą przez te same próby i otrzymują możliwość prze-transmutowania karmy. Kiedy nie
wykorzystujemy tej okazji i po dwunastu latach pojawia się kolejna szansa, karma może się
okazać znacznie trudniejsza do przepracowania, a nawet niemożliwa już do odrobienia w tej
inkarnacji (36, s. 28 - 33).
Nikt nie jest w stanie uciec od skutków swoich działań, od przyczyn, które stworzył. Niektóre
przyczyny działają natychmiast, bezpośrednio, inne po pewnym czasie, krótszym bądź dłuższym.
Stosownie do tego pewna część karmy wygasa już w życiu bieżącym, pozostała natomiast część
zostaje zachowana, do chwili, aż zaistnieją warunki umożliwiające jej rozwiązanie. Zapisana w
naszym ciele kauzalnym karma wykazuje często sprzeczne tendencje, których nie można
rozładować w tym samym ciele fizycznym. Niekiedy więc odebranie skutków stworzonych
przyczyn opóźnia się w czasie, zawsze jednak jest nieuchronne (18, s. 137). Mądrość Wschodu
opiera się tu na nauce o rodzajach karmy, którą przejęła teozofia. Jeden z największych
duchowych Mistrzów Śankaraczarja, na pytanie, ile jest rodzajów karmy odpowiedział w
traktacie TattvaBodha (cz. II, 12-17), że istnieje karma przyszła (agami, krijamana), karma
nagromadzona (samczita) oraz karma początkowa (prarabdha). Karma przyszła jest karmą
powstającą na skutek naszych myśli, uczuć i czynów w obecnym życiu. Może ona dosięgnąć
jeszcze tę osobowość, która ją stworzyła, ale na ogół jej następstwa objawiają się dopiero w
przyszłym wcieleniu. Karma nagromadzona, czyli zapis naszych dokonań we wszystkich sferach
bytu przez niezliczone inkarnacje, dojrzała już do przejawienia się, lecz jak dotąd nie mogła być
wyczerpana, bowiem do tego potrzebuje ona odpowiednich warunków. Pamiętać też należy, iż w
każdym wcieleniu spłacamy co prawda dawne długi, ale równocześnie zaciągamy nowe,
niekiedy większe od poprzednich. Ponieważ jednak w znacznej swej części karma ta składa się z
myśli, pobudek, skłonności, można na nią wpływać, poprzez osłabianie lub wzmacnianie
określonych właściwości. Zarówno karma nagromadzona, jak i karma przyszła wygasają wtedy,
gdy w człowieku obudzi się samowiedza, gdy przez samowolnomularstwo urzeczywistni on
wiedzę o tożsamości swej najgłębszej istoty z Ojcem Wszechrzeczy. Karma początkowa, to ta
część karmy nagromadzonej, z którą przychodzimy na świat w danej inkarnacji, gdyż prawo
karmiczne wyznaczyło nam ją do zrealizowania w tym życiu. Odpowiada ona greckiej Ananke,
przeznaczeniu, losowi, a także kiszmetowi, w wierzeniach islamu, tj. losowi uwiązanemu przez
Boga u szyi każdego człowieka przy jego narodzinach. Karmę tę należy traktować w znacznej
mierze jako nieuniknioną i nie jest dobrze jeśli człowiek - patrząc jednostronnie - widzi tylko
aspekt niesprawiedliwości losu. Karma ta wyczerpuje się bowiem wtedy, kiedy cierpliwie ją
znosimy, kiedy spłacamy w ten sposób swe długi, a tym samym wygasają w nas przyczyny
powodujące jej powstanie. Natomiast jeśli znosząc przykre sytuacje przeklinamy swój los, a z
kolei dobra karma stanowi dla nas powód do pychy, czy nawet nadużyć, zostaje wtedy co
prawda wyżyta karma początkowa, jednak równocześnie stwarzamy w ten sposób nową karmę
przyszłą, częstokroć znacznie cięższą, niż spłacana karma początkowa. To, co od nas odpadło,
już nie powróci, ale jeżeli nie zrozumiemy lekcji, będziemy musieli ją powtórzyć w bardziej
drażliwej postaci (37, s. 128-133; 35, s. 89-92; 38, s. 51-54; 39, s. 45-47; 18, s. 138; 40, s. 190-
191, 200-201).

Rozważając prawo karmy i jego działanie, zapewne wielokrotnie odnosiliśmy już w życiu
wrażenie, że i tak wszystko wymyka nam się z rąk. Między przyczyną a skutkiem istnieje
bowiem coś, z czego człowiek uruchamiający łańcuch nie zdaje sobie bezpośrednio sprawy.
Skutki czynów wykraczają poza jego bezpośrednie zamierzenia. Jest on dosłownie popychany do
takich a nie innych zachowań, w takie a nie inne warunki oraz okoliczności. W tym kontekście
intrygująco brzmią słowa Rudolfa Steinera: Musimy sobie zdać sprawę, że w życiu kierują nami
moce, których my sami nie znamy. Na nasze ciało eteryczne działają formy, które niegdyś sami
wytworzyliśmy na planie astralnym; to zaś, co działa jako nasz los w zewnętrznych
wydarzeniach, są to istoty i siły z wyższych sfer dewachanu, przez nas samych wpisane do
kroniki akasza. Te siły lub istoty nie są bynajmniej nieznane wtajemniczonemu. Musimy sobie
zdać sprawę, że ciało astralne, eteryczne i fizyczne człowieka znajduje się pod wpływem innych
istot. Wszystkie czyny nie płynące bezpośrednio z naszej woli, czyny, do których nas coś
wewnętrznie popycha, są wynikiem wpływu tych istot; nie biorą się one znikąd. Poszczególne
ogniwa natury ludzkiej są rzeczywiście ciągle przeniknięte rozmaitymi istotami, a znaczna część
ćwiczeń, jakie zaleca wtajemniczony nauczyciel, ma na celu uwolnienie człowieka od nich, aby
był coraz bardziej wolny wewnętrznie (28, s. 56-57). Człowiek sam powołuje do życia te istoty, a
przy ponownej inkarnacji decydują one o jego wewnętrznym i zewnętrznym losie. Można mówić
o czterech rodzajach takich istot, od których musimy się uwolnić. Są to:

1) demony, czyli istoty przenikające ciało astralne i ograniczające jego wolność,

2) widma, istoty przenikające ciało eteryczne,

3) fantomy, istoty przenikające ciało fizyczne i

4) duchy, istoty usiłujące zawładnąć naszym ciałem mentalnym, Jaźnią (28 , s. 57).

Przypomina się stara wiedza o golemach, tworzonych przez psychiczną i mentalną siłę
określonej rasy ludzkiej lub pojedynczych rodzin kapłańskich. Takie elementale zaludniają też
pole oddechu każdego człowieka. Powołujemy je do życia bezustannie, o czymś intensywnie
myśląc, czegoś oczekując, czegoś pragnąc, za ich pośrednictwem dokonujemy rzeczy przy
użyciu normalnie właściwych nam sił niemożliwych do wykonania. Istoty te, które można w
pewnym sensie porównać do mikroorganizmów, posiadają własną technikę oddychania i
zmuszają nas do tego, abyśmy je stale odżywiali. To, że człowiek tworzy wiele tych ele-mentali,
stanowi tu jednocześnie pewien wentyl bezpieczeństwa. Są one przeciwstawne sobie co do
rodzaju i istoty, powstały na skutek różnych myśli, nie mają więc wspólnych interesów, stąd
walczą one ze sobą i osłabiają się nawzajem. Odbierają sobie wzajemnie fluid życiowy
stanowiący ich pożywienie, a pochodzący ze spinalnych, astralnych i eterycznych sił aury,
spotykających się w naszym ciele wplexus Solaris, w splocie słonecznym. Pewne elementale
posiadają jednak większą siłę, gdyż ożywiamy je intensywniej od innych. Brak dostatecznej
ilości pożywienia, głód, zmusza je do całkowitego opanowania naszej istoty. Zazwyczaj dzieje
się to w trzech stadiach: natręctw myślowych, rozszczepienia świadomości, wreszcie zaś
opętania. Ostatnie stadium jest straszne. Elemental napiera do wnętrza człowieka, przeważnie po
prawej stronie wątroby i zmusza do całkowitej produkcji fluidu życiowego dla siebie. W
rezultacie w okropnych cierpieniach ginie stwórca i jego twór. Niekiedy cały ten proces ulega
przyspieszeniu, jak choćby przy atakach zazdrości czy silnej namiętności. Elemental rozwija się
błyskawicznie, w związku z czym niemal nie występuje faza natręctw myślowych i
rozszczepienia świadomości. Opętanie ma miejsce bezpośrednio i natychmiast, po czym ofiara
zostaje porzucona w stanie całkowitego wyczerpania. Tak to człowiek sam tworzy swój los,
swoją karmę (17; 19, s. 107 ).

Zaludniające nasze pole auryczne twory po pewnym czasie ulatniają się i rozpadają na atomy,
pozostaje jednak rezultat, jądro tych eterycznych kształtów, w postaci nieustannego strumienia
sił. Przez ten strumień odżywiane są dwa elementale w naszej sferze aurycznej, z których jeden
uosabia całe nagromadzone w nas przez kolejne inkarnacje zło tej natury, drugi natomiast dobro.
Pierwszy z nich to strażnik progu, drugi zaś to anioł stróż. Uczeń misteriów musi przestać
dostarczać pożywienie eteryczne obu tym tworom. Musi je przezwyciężyć poprzez nie-działanie
(16; 31, s. 76-95).

Nie ma chyba sensu procentowo określać w jakim stopniu życie ludzkie jest zdeterminowane.
Jak wiadomo, udzielano na takie pytanie różnych odpowiedzi. Niewątpliwie jest to kwestia w
pewnym stopniu indywidualna. Jeden będzie miał więcej swobody, inny mniej, zależnie od tego,
na ile przepracował on swoją karmę, na ile uległa ona spaleniu. W każdym razie, ponieważ
prawo karmy stanowi też prawo wyrównania, w kolejnych wcieleniach spotykamy się z tymi
samymi mikrokosmosami, aż nasza wzajemna karma nie wygaśnie. Nie mniej niż połowa
wszystkich ziemskich spotkań pochodzi z poprzednich inkarnacji (18, s. 131). Związki
karmiczne z poszczególnymi ludźmi mają różny charakter i możemy być związani jednym lub
kilkoma z nich. Najczęstszy jest związek poprzez miłość i nienawiść. Wszystko winniśmy czynić
z miłością, gdyż wtedy zachodzi pozytywna wymiana karmiczna z otoczeniem. Nienawiść,
gniew i inne podobne uczucia powodują negatywną wymianę karmiczną Weźmy przykładowo
pod uwagę gwałtowny wybuch gniewu. Siła życiowa człowieka wstępuje wtedy do kanału
centralnego - suszumna, jak go określa tradycja wedyjska. Anatomicznie odpowiada on
systemowi kręgosłupa, natomiast mieści się w ciałach subtelnych. Kiedy to nastąpi, dochodzi do
wymiany karmicznej z osoba, do której skierowany został gniew. Podobna sytuacja zachodzi w
wypadku silnego strachu. Szczególnie gwałtowna wymiana karmiczna następuje podczas
współżycia seksualnego mężczyzny i kobiety, bowiem wiry prany partnerów łączą się, a
wymiana ta może wpłynąć na ich jednostkowe lub wspólne losy. Toteż związkowi takiemu
powinna towarzyszyć miłość, brak egoistycznej motywacji. Bardzo niepożądany jest przygodny
seks, a im więcej partnerów, tym większe karmiczne zawikłania. Potężne nagromadzenie karmy
powoduje wtedy nawet zmiany w charakterze człowieka, całkowicie obce jego zasadniczej
naturze (41, s. 92-95). Starożytne teksty wedyjskie, tantryczne i taoistyczne, ze względu na to, że
mężczyzna traci nasienie, a więc swą siłę życiową na rzecz kobiety, udzielały tym pierwszym
licznych wskazań, jak doprowadzić do wyrównania, a nie do utraty energii. Mężczyzna, który
miał wiedzę w tym zakresie przejmował na siebie dobrą karmę kobiety, jeśli natomiast jej nie
posiadał, zachodziła obawa, że to ona przejmie jego dobrą karmę, nie dając nic w zamian. Jedna
z najstarszych Upaniszad - Brihandaranjaka, poświęcająca niemało miejsca tym zagadnieniem
(VI.4.3 - VI.4.11), potwierdza powyższe w następujących słowach:

Zaprawdę, jak wielki jest świat odprawiającego ofiarę Wadżapaja,

Tak wielki świat tego, kto znając to, miłość uprawia,

I dobre uczynki kobiet ku sobie obraca.

Kto tego nie zna uprawiając miłość,

Jego dobre uczynki kobiety obracają ku sobie (VI. 4.3).

Inny jeszcze rodzaj karmy to więzi rasowe, narodowe, państwowe, rodzinne, religijne, więź
przynależności do określonej warstwy społecznej, zawodowej, więzi organizacyjne, czy pewna
misja historyczna, a więc więź poprzez jakąś wspólną ideę. W tym ostatnim wypadku osobisty
związek uczuciowy może istnieć lub nie, elementem wiążącym jest wspólna idea, wspólne
zamiary i cele. Ludzkie mikrokosmosy inkarnują wyznaczoną przez prawo karmy ilość razy w
danej rasie i podrasie. Niekiedy też karma musi się wypełnić w pewnym narodzie, lub w
określonej sytuacji społecznej, zawodowej, gdyż w poprzednich wcieleniach zaszły okoliczności
wywołujące taki rodzaj karmy. Jak widać karma indywidualna splata się z karmą zbiorową. Ta
pierwsza jest wiodąca, toteż ma wpływ na powstanie i wygaśnięcie innych rodzajów karmy, ale
nie da się ich rozdzielić, gdyż wszystko w kosmosie tworzy jedną całość. Cała ludzkość stanowi
magnetyczny związek wspólnego losu. Poprzez negatywne, destrukcyjne, nieczyste, egoistyczne
uczucia i myśli powołujemy do życia kolektywne byty astralne, będące niszczącą siłą, która musi
się wyładować w świecie fizycznym. Te astralne wiry powodują atmosferyczne zjawiska i
katastrofy: trzęsienia ziemi, powodzie, huragany, tajfuny, burze i tym podobne. W ten sposób
powstają również zjawiska społeczne oraz inne zdarzenia - psychozy tłumów, gwałty, rewolucje,
wojny, epidemie chorób, plagi, serie przestępstw bądź katastrof. Niektóre te zjawiska mogą być
jednak skutkiem ingerencji wyższych sił i stanowić coś w rodzaju niezbędnej korekty. Ponieważ
stwarzamy takie a nie inne warunki w środowisku społecznym, bierzemy udział w karmie
indywidualnej innych ludzi, w tym zakresie, w jakim swoje skłonności i czyny zawdzięczają oni
wpływom warunków oraz otoczenia ( 35, s. 94, 100; 38, s. 39, 54, 55, 64; 18, s.137-138; 30, s.
118-119; 40, s. 194, 198199; 19, s. 110-111). Niezwykle ważne znaczenie dla karmy zbiorowej
ma odpowiednie wychowanie. I tak, karma narodu, owe Biblijne winy, za które Bóg karze do
trzeciego i czwartego pokolenia, ulegnie zmianie, jeżeli i osoby, i grupy o tym decydujące,
zatroszczą się o dobre przyzwyczajenia ludzi. U przyszłych pokoleń poprawie ulegnie w ten
sposób nie tylko aspekt moralny, ale także zdrowotność narodu. I na odwrót (29, s. 56-57).
Wreszcie w tym kontekście wspomnieć należy o karmie rodzinnej. Wiadomo, że związki
karmiczne w rodzinie są szczególnie silne i nadzwyczaj zawikłane. Ten aspekt wydaje się być
oczywisty i nie wymaga komentarza. Natomiast interesujące jest zagadnienie wpływu
poprzednich pokoleń na następne, a co za tym idzie, na ile zachodzi dziedziczenie pewnych cech
i zdolności. Wiadomo, że to dziecko, a ściślej ujmując określony mikrokosmos wybiera
rodziców, a nie odwrotnie. Dziecko rodzi się więc tam, gdzie rodzice są najbardziej podobni do
niego, w szczególności zaś, decydujące są tutaj wibracje matki. Karma przodków ma
niewątpliwy wpływ na ich następców. Ciekawy przykład podał Rudolf Steiner: dzieci i wnuki
osób o przekonaniach materialistycznych cierpią z tego powodu, gdyż zostają wyposażone w
nieodporny system nerwowy, w związku z czym wykazują skłonność do chorób nerwowych. W
ogólności fizyczna predyspozycja organizmu człowieka pojawia się w następnej inkarnacji
karmicznie i częściowo przechodzi na następne pokolenia. W jakimś zakresie dziedziczone są też
pewne cechy i własności, jak choćby specyficzny kształt ucha u muzyków. W istocie jednak
dziedziczność ma charakter wtórny. Przyszła ona bowiem niejako z zewnątrz - sam
mikrokosmos w okresie przed kolejnym wcieleniem poszukiwał tych właśnie cech. Inny jeszcze
przejaw karmy rodzinnej stanowi martwe urodzenie się dziecka. Decyduje o tym niezgodność
krwi rodziców, pomimo że odpowiadają oni sobie pod względem ducha i duszy (28, s. 58, 62-63;
29, s. 57-58, 65; 30, s. 90-91; 6, s. 125-126).

Może się zdarzyć, że teraźniejsze życie człowieka nie ma nic wspólnego z jego nagromadzoną
karmą. Tak bywa w wypadku wielkich indywidualności historycznych, które sprowadzane są w
dół, w celach wyznaczonych przez rozwój ludzkości, bez względu na to, czy same miały już
inkarnować i w jakich warunkach. Niekiedy zostaje komuś przeznaczone, aby w dwóch lub
trzech następujących po sobie wcieleniach zmarł młodo, bowiem to, co miał dać ludzkości, mógł
uczynić tylko wtedy, gdy dysponował odpowiednimi siłami. Także śmierć na skutek kataklizmu
nie musi być wynikiem dawniejszego przewinienia. Wszystkie te sytuacje mogą wystąpić jako
przyczyny, a wtedy wyrównanie będzie miało miejsce w późniejszym życiu (30, s. 130-132). Na
skutek rzucenia klątwy kościelnej na kogoś, kto nie wyzwolił się jeszcze z ucisku świata
zmarłych, zostaje on pchnięty do inkarnacji przeznaczonej dla niego całkowicie z zewnątrz (6, s.
112-113).

Kolejne wcielenia mają oczywiście na celu postęp duchowy człowieka, a nie polepszenie
warunków jego bytu. Każde z nich przynosi określony rezultat w postaci magnetycznego zapisu
w ciele kauzalnym, w naszej indywidualnej lipice. Istnieje z inkarnacji na inkarnację ścisły
związek pomiędzy ciałami subtelnymi a ciałem fizycznym. Rudolf Steiner, który niezwykle
wnikliwie przebadał te zagadnienia, ujął go tak: Żyjemy od wewnątrz na zewnątrz. Widzimy więc,
że to, co żyje w naszym ciele astralnym jako radość i smutek, rozkosz i ból, przejawia się później
w ciele eterycznym, że skłonności i popędy, których siedzibą jest ciało eteryczne, odnajdujemy w
ciele fizycznym jako predyspozycje organizmu, a czyny przy których spełnieniu ciało fizyczne
było narzędziem, przejawiają się w następnym wcieleniu jako zewnętrzne koleje losu. W ten
sposób życie i działanie ciała astralnego staje się losem ciała eterycznego; ciało eteryczne
tworzy los ciała fizycznego, zaś skutki czynów ciała fizycznego wracają do nas w swoim
działaniu z zewnątrz jako fizyczna rzeczywistość w następnym wcieleniu (28, s. 55). Wynikają z
tego trzy ważne zasady. Po pierwsze - wszystko, co w jednym życiu przejawia się w ciele
astralnym, w następnym wcieleniu przejdzie karmicznie w swej podstawowej postaci na ciało
najbliższe pod względem wibracji, czyli na ciało eteryczne. Po drugie -wszystko, co w jednym
życiu zachodzi w ciele eterycznym to znaczy charakter, usposobienie, skłonności,
przyzwyczajenia człowieka, w następnej inkarnacji odradza się w ciele fizycznym, jako
skłonność do zdrowia i choroby. Po trzecie - skutki naszych czynów wracają do nas w kolejnym
życiu jako nasz fizyczny los (28, s. 53; 29, s. 54, 55).

Wielką zasługą teozofii jest zwrócenie uwagi świata Zachodu na związek pomiędzy myślami,
uczuciami, skłonnościami i działaniami człowieka w jednym życiu, a jego losem i
właściwościami w następnym wcieleniu. Steiner wniósł tu chyba zresztą najwięcej (30, s. 58-
159; 28, s.52-58; 29, s. 53-65; oraz 38, s. 45, 56, 100-101; 39, s. 39, 49, 88-89). Na podstawie
tychże badań, przeprowadzonych metodami nadzmysłowej percepcji, można podjąć próbę
zestawienia niektórych przyczyn i ich skutków. Nie należy jednak przywiązywać się zbytnio do
tego obrazu, bo jest on tylko ilustracją działania pewnych duchowych praw. Indywidualne
przyczyny i skutki są różnorodne, z reguły bardzo skomplikowane i wymykają się one
całkowicie ludzkiej świadomości mózgowej.

Jedna inkarnacja Następna inkarnacja

1. Charakter, skłonności, właściwości, warunki, los człowieka:

Wiele prawdy w myślach człowieka Dobre ciało astralne

Ciało astralne wyposażone w odpowiednie


Wiele doświadczeń
zdolności, mądrość
Wiele radości Ciało eteryczne skłonne do radosnego
temperamentu

Przebywanie w samotności, mizantropia Temperament melancholijny

Ciężkie warunki życiowe Choleryk

Przyjemne życie, pozbawione większych walk


i trudności lub przechodzenie obok wielu Flegmatyk lub sangwinik
rzeczy, jedynie przyglądanie się im

Stale powtarzane myśli i uczucia Ukształtowany charakter

Altruizm, miłość do wszelkiego stworzenia Zachowana długo młodość i świeżość

Wiele dobrych uczynków Wrażliwe sumienie, wybitna moralność

Słaba organizacja cielesna jako skutek


Egoizm, krytyka, zgryźliwość nienawiść i przyjęcia w siebie tendencji skierowanych
antypatia do wszystkich stworzeń przeciwko własnej istocie, szybkie starzenie
się, kurczenie się ciała fizycznego

Dopuszczanie do siebie tylko tego, co dostępne


dla zmysłów Brak silnego ośrodka woli

Pomocne czyny Dobre środowisko

Wola pomagania innym Uduchowienie

Szkodzące czyny Złe środowisko

Cierpienie i ból Mądrość


Ucieczka od bólu Brak podłoża dla mądrości

Głęboka miłość „Wielkie serce"

Tęsknoty i marzenia Zdolności

Powodzenie w zamiarach i pracy Entuzjazm, zapał

Życie powierzchowne Skłonność do kłamstwa

2. Choroby, ułomności fizyczne, przedwczesna śmierć

Dobre założenia, ale niemożność ich


Uzyskanie zdrowego organu jako korekta
zrealizowania na skutek ułomności fizycznej,
poprzedniego życia i przedwczesna śmierć,
pozostawanie w tyle za innymi, specyficzny
nawet już w dzieciństwie
charakter doświadczeń życiowych

Uroda, piękne ciało fizyczne (może być jednak


Dużo cierpień na skutek chorób
wypracowana także w inny sposób)

Choroba przebyta na skutek infekcji Piękne otoczenie

Dobre skłonności Siła fizyczna, odporność, zdrowie

Złe popędy Skłonność do ciągłych chorób

Dopuszczanie istnienia tylko tego, co dostępne


Skłonność do chorób nerwowych
dla zmysłów

Wiara w istnienie wyższych światów Spokojnie funkcjonujący system nerwowy

Dysharmonia pomiędzy ciałem eterycznym i


Cherlactwo
astralnym
Poczucie, że wszystkiego ma się dosyć, że jest
się z siebie niezadowolonym Chroniczna choroba

Jedna inkarnacja Następna inkarnacja

Strach w wielkich skupiskach ludzkich


Trąd
(karma narodów)

Szczególnie egoistyczne dążenie do


zysku, popęd gromadzenia rzeczy dla Skłonność do chorób infekcyjnych
siebie

Praca dla dobra ludzkości Wyjątkowa odporność na choroby infekcyjne

Zbyt słabe poczucie własnej Jaźni (ciało


Cholera
kauzalne)

Zbyt silne poczucie własnej Jaźni Malaria

Uleganie silnym emocjom Błonica

Brak troski o świat zewnętrzny,


zamknięcie się w wewnętrznym życiu Odra w późnym wieku
duszy

Skłonność do rozwijania egoizmu, brak


Ospa
miłości do bliźnich, w znacznym stopniu

Skłonność do nadużyć zmysłowych,


Zapalenie płuc
wpływy lucyferyczne

Napór zewnętrznej materialności, wpływy


Gruźlica płuc
arymaniczne
Przywiązanie do ziemi, wpływ
arymaniczny Chora wątroba

Rozwój pewnych odmian drobnoustrojów


Kłamstwa ludzi, kłamstwa wielkich chorobotwórczych, jako fizycznego wcielenia
osobistości (karma zbiorowa) demonów kłamstwa

Słaba organizacja cielesna, nieprawidłowo


Indywidualna skłonność do kłamstwa
zbudowane organy wewnętrzne

Uparte łamanie praw przyrody albo


okrucieństwo, Kalectwo, wielkie zniekształcenia i anormalności
fizycznego ciała, zwłaszcza od urodzenia lub
poważne krzywdy wyrządzane bliźnim wczesnego dzieciństwa

Okrucieństwo, przewrotność, wielkie


krzywdy zadane innym, bardzo poważne Choroby umysłowe
błędy psychiczne

Wiele myśli, słów oraz czynów powraca do nas jeszcze w tym wcieleniu i albo nas wzmacnia,
albo działa niczym burza, zależnie od tego, co i do kogo wysłaliśmy, co uczyniliśmy innym.
Podobnie różne choroby i dolegliwości sami na siebie ściągamy, sami tworzymy czy
utrzymujemy ich przyczynę w sobie (42, s. 155-229). Jest to zawsze objaw dysharmonii i napięć
pomiędzy trzema ja tej natury, pomiędzy 1) systemem głowy, 2) systemem serca i 3) systemem
miednicy (wątroba - splot słoneczny - śledziona) - pierwotnym, nie poddającym się żadnej
kulturze ja tej natury (6, s. 35-37).

Karma człowieka nie jest całkowicie zdeterminowana. Może ona ulec zmianie i to zarówno w
sensie pozytywnym, jak i negatywnym. Przez egocentryzm i samowolę zawsze pogarszamy swój
los. Niekiedy przybiera to skrajną postać, jak w wypadku samobójstwa, gdyż praob-raz, matryca
naszego ciała tworzona przez Hierarchię, w ramach wyznaczonych przez prawo karmy,
przewiduje określoną żywotność na dane wcielenie, pewien potencjał, który w tych ramach
można mniej lub bardziej racjonalnie wykorzystać. Samobójstwo burzy ten plan. Jan van
Rijckenborgh przekazuje wiedzę na ten temat:

Jeżeli śmierć następuje w wyniku samobójstwa, to skutki tego są straszliwe. Praobraz w takim
przypadku dysponuje jeszcze pełnią sił, jednakże istniejący potencjał nie jest przyjmowany w
wyniku rozpadu ciała materialnego. Powstaje wtedy okropne cierpienie, bez możliwości
wyzwolenia się poprzez reinkarnację, bez szansy wejścia do sfery przejściowej, oczyszczenia się i
wejścia do sfery niebiańskiej. Istnieje tylko świadomość, trwale mentalne i moralne
doświadczanie tego ponurego czynu, zgroza i wyrzuty sumienia bez możliwości ukojenia.
W takim przypadku ratunek jest możliwy tylko wtedy, gdy krewni bądź przyjaciele, powodowani
uczuciem miłości, będą w stanie nawiązać kontakt z praobrazem nieszczęśnika i zechcą wziąć na
siebie odrzucony przez niego karman (14, s. 146-147). W przeciwnym razie samobójca będzie
musiał cierpieć do momentu, w którym nastąpiłaby normalna śmierć (6, s. 175; 43, s. 82).

Karma pewnej osoby może też zostać wytrącona ze swego biegu przez czyny innych ludzi nie
przewidziane w jej losie. Z wyrównaniem karmicznym mamy do czynienia w dalszej in-karnacji.
Poprzez niezwykłe ustosunkowanie się do okoliczności życiowych sami mamy szansę zmienić
swój los. Szczególnie wtedy, gdy jesteśmy czujni i nie przegapiamy okazji, jaką daje nam
przygodne spotkanie ze Szkołą Duchową czy z Nauczycielem. Pomimo tego, że pójście ścieżką
w tej inkarnacji nie jest jeszcze nieodzowne, na skutek zetknięcie się z duchowym
promieniowaniem, podejmujemy pozytywną decyzję, nawiązujemy kontakt (35, s. 99).
Niezależnie od wyniku, zawsze jest to zasiew na przyszłość. Spotkanie takie zostaje zapisane w
subtelnych nośnikach człowieka i nie da się go już wymazać.

4. Prawo Łaski

Wstąpienie na ścieżkę, które nieuchronnie następuje w jakiejś kolejnej inkarnacji zmienia los
człowieka. Braterstwo bowiem w odpowiednim momencie przegrupowuje i na nowo układa
karmę ucznia, na tyle, na ile jest to niezbędne. W ogólności karma ulega przyspieszeniu, w
związku z tym, że łańcuch wcieleń ma się zamknąć wcześniej, niżby to wynikało z normalnego
przebiegu karmy ucznia. Przyspieszenie jest gwałtowne, jeśli wyrwanie z uchwytu koła narodzin
i śmierci zostaje dane jako możliwość już w tej inkarnacji, tym większe, im więcej wcieleń
pozostałoby jeszcze danej osobie przy zachowaniu zwykłej kolei rzeczy.

Także uczeń na ścieżce poprzez plexus sacralis, poprzez biegun południowy swej istoty, system
ognia wężowego, połączony jest z całym światowym karmanem i z własnym karmanem
mikrokosmicznym. Nie ma ona żadnej kontroli nad będącą nośnikiem karmy podświadomością
(8, s. 71, 91, 92; 9, s. 33-34). Elisabeth Clare Prophet, posługując się w stosunku do
podświadomości określeniem „pas elektroniczny”, stwierdza:

Określenia tego używamy w stosunku do podświadomości, która może być przedstawiona na


wzór zegara. Pas elektroniczny znajduje się w waszym polu od pępka do miejsca poniżej stóp.
Wygląda jak wielki kocioł o cementowym dnie. Wszyscy mamy to cementowe dno, gdzie
zgromadzony jest zapas naszej ludzkiej świadomości i to on właśnie trzyma nas na ziemi. Kiedy
go przetransmitujemy, nie będzie nic, co mogłoby nas trzymać na ziemi i będziemy mogli wznieść
się w górę, tak jak to uczynił Jezus (Dz. 1, 9).

Ten pas po prostu ma wagę, karmiczną wagę, a Władcy Karmy wyznaczają ilu ludzi może
ewoluować na planecie, określając ogólną „wagę karmiczną” wszystkich strumieni życia na
planecie. Im więcej ludzi będzie transmutowało swój pas elektroniczny, tym więcej będzie
miejsca dla innych do przyjścia na świat, by mogli pracować nad własną karmą. Ludzie
transmutują karmę i dlatego nie chcą nikogo więcej na ziemi, ponieważ czują, że ziemia staje się
zbyt ciężka. Zbyt ciężka w tym sensie, że wibracje są ciężkie, nie do zniesienia - stąd mamy teorię
zerowego wzrostu ludzkości (36, s. 27-28 oraz 44, s. 23-31).

Uczeń nie jest jednak w stanie sam tego dokonać. Pomocą służy mu Hierarchia Chrystusowa,
która wypromieniowuje w ten świat prawo łaski, prawo odpuszczenia, wymazania win. To siła
Światła w nas, tworząc tak zwany drugi obieg magnetyczny, system nerwu sympatycznego,
pokonuje ostatecznie starego węża kundalini. Karma nie jest już wtedy prawem losu, lecz zostaje
pochłonięta mocą Chrystusa. Wtajemniczony uczeń przechodzi przez proces przyspieszonej
osobistej ewolucji, staje się pionierem nowej ery ludzkości (14, s. 73-76; 8, s. 190-192 oraz s. 72;
6, s. 165-167, 194, 197, 208, 211, 223, 226; 11, s. 235; 45, s. 17-19).

Odpuszczanie win nie może dotyczyć wszystkich ludzi w ich aktualnym stanie bytu. Jest to
przecież prawo łaski, a nie „łaska pańska”. Działa ono zgodnie z magiczną formułą wyrażoną w
modlitwie Ojcze nasz. Wymaga więc całkowitego zwrotu życiowego, życia według Kazania na
górze, przy czym chodzi tu o ezoteryczny aspekt tych świętych nauk (10). Dobre uczynki,
chociaż konieczne, nie są wybawiające. Uczeń postępuje zgodnie z praktyką nie-działania, nie-
czynienia, ani niczego nie przyciąga, ani też nie odrzuca (wu - wei). Nie pragnie niczego dla
siebie, także i zbawienia, żyje dla świata, dla innych. Kroczy spontanicznie ścieżką, nie dbając o
wynik.

Światło jednak również parzy. Nie tylko, że odsłania ono nasze wady i niedoskonałości, ale
ponadto odrzucona przez świadomość siła Światła mści się na zdrowiu, fizycznym lub
psychicznym. Nie może być inaczej, bo zatrzymuje się ona wówczas u bram plexus sacralis i
musi przez nie przejść. Nie znajduje innej drogi. Skutkiem tego jest silne poruszenie całej
nagromadzonej karmy. Przywołana, ale nie zasymilowana siła światła krąży w systemie cza-
kramów, od czakramu gardła począwszy, aż po plexus sacralis i przez wszystkie odpowiednie
organy z powrotem. W tym procesie cyrkulacji uszkodzeniu oraz zakłóceniu ulega wiele
narządów, z czym wiążą się również spustoszenia psychiczne. Tak więc negatywna odpowiedź
na Światło może być przyczyną różnych dolegliwości i groźnych chorób, nawet śmiertelnych.
Ponadto w nadchodzącej epoce Wodnika rewolucja kosmiczna i atmosferyczna będzie działała
niszcząco na ciała wszystkich ludzi, którzy silnie trzymają się ziemskiej natury. Wywoła ona
poważne, trudne do opanowania choroby i dolegliwości (9, s. 33-34, 38; 7, s. 63; 15, s. 123; 13).

Istnieje jarzmo Prawa, istnieje też wolność Ewangelii. Poprzez wypełnienie Prawa dochodzimy
do wolności. I to jest ta wielka obietnica dla wszystkich. To jest droga każdej ludzkiej istoty,
która bez forsowania się, we własnym tempie, powraca do Domu Ojca.

Wrocław, 24.07.1999 r. Leonard Górnicki

Literatura
1. Biblia to jest Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu. Nowy Przekład z języków
hebrajskiego i greckiego opracowany przez Komisję Przekładu Pisma Świętego, Warszawa
1982.

2. Pismo Święte Nowego Testamentu i Księga Psalmów w przekładzie z języków oryginalnych.


Opracował Zespół Biblistów Polskich z inicjatywy Benedyktynów Tynieckich, Poznań -
Warszawa 1976.

3. Upaniszady. Przełożyła i wstępem opatrzyła Marta Kudelska, Kraków 1998.

4. J.Krishnamurti, Rozwiązanie Zakonu Gwiazdy. Tłum. Helena Bołoz - Antoniewiczowa,


Warszawa 1929.

5. Czas Zmian. Wypisy z „Share International Magazine”, Warszawa b. r. (numer w całości


poświęcony Maitreji).

6. J. van Rijckenborgh, Nadchodzący nowy człowiek, Katowice 1992.

7. J. van Rijckenborgh, Dei Gloria Intacta. Chrześcijańskie Misteria Wtajemniczenia Świętego


Różokrzyża dla czasów nowożytnych, Wrocław 1995.

8. J. van Rijckenborgh, Gnoza w aktualnym objawieniu, Katowice 1990.

9. J. van Rijckenborgh, Uniwersalny lek, (Bielsko - Biała 1993).

10. J. van Rijckenborgh, Światło Świata, Wrocław 1999.

11. J. van Rijckenborgh, Egipska Pragnoza i jej wołanie w wiecznym teraz. Ponownie
obwieszczona i objaśniona na podstawie Tabula Smaragdina i Corpus Hermeticum Hermesa
Trismegistosa. T. I, Wrocław 1997.

12. J. van Rijckenborgh, Egipska Pragnoza i jej wołanie w wiecznym teraz. T. II (w


przygotowaniu przez Wydawnictwo Rozekruis Pers).

13. J. van Rijckenborgh, Wielki przewrót. Wolny przekład z niemieckiego T. W., Gliwice 1969
(mszp.). Rozdział I Rewolucja atmosferyczna i obecne katastrofy samolotowe oraz rozdział XV.
Przyczyny chorób.

14. J. van Rijckenborgh, Elementarna filozofia nowoczesnego Różokrzyża, Warszawa 1989.

15. J. van Rijckenborgh, C. de Petri, Powszechna Gnoza, Bielsko - Biała 1993.

16. J. van Rijckenborgh, C. de Petri, Die Elementalen in der aurischen Sphaere des Menschen,
Pentagramm, Nr 10 i 11, 1979.

17. C. de Petri, Der Golem, Pentagramm Nr 6 - 7 i 8, 1980.

18. A. Klizowski, Uprogu epoki Ducha. Wprowadzenie do Agni Jogi, Warszawa 1994.
19. L. Górnicki, Myśli to rzeczy Komentarz do Potęgi myśli Annie Besant, w: A.Besant, Potęga
myśli, Wrocław 1997.

20. Bahram Elahi, Droga do doskonałości, Tłum. Aleksandra Kurczab, Warszawa 1990.

21. P.Loti, Indie. Przeł. Józef Jankowski, T. II, Warszawa 1905.

22. Uroczystość kremacji Annie Besant, Wiedza Duchowa 1934, T. I.

23. A.Nethercot, The frrst five lives of Annie Besant, London 1960.

24. A.Nethercot, The last four lives of Annie Besant, London 1963.

25. H. P. Bławatska, Klucz do teozofii. Przeł. Wanda Dynowska, T. 2, Warszawa 1996.

26. Kuthumi. Studia nad aurą ludzką. Podyktowane Wysłannikowi Markowi L. Prophet. Wydane
przez Andrzeja Sychowicza, Olsztyn 1993.

27. R. Steiner, Duchowe hierarchie i ich odzwierciedlenie w świecie fizycznym. Zwierzyniec,


planety kosmos. Tłum. Michał Waśniewski, Gdynia 1995..

28. R. Steiner, Teozofia Różokrzyżowców. Tłum. Michał Waśniewski, Gdynia 1996.

29. R. Steiner, U bram teozofii. Tłum. Michal Waśniewski, Gdynia 1997.

30. R. Steiner, Przejawy karmy. Tłum. Michał Waśniewski, Gdynia 1997.

31. R. Steiner, Księga wiedzy tajemnej. T. 2. Tłum. W. Wolański i M.K, Sosnowiec 1991.

32. H. P. Bławatska, Doktryna Tajemna. Ewolucja kosmiczna, T. 1, Warszawa 1995.

33. J. C. Chatterji (Brahma-charin-Bodhab-Kiskhu), Filozofia ezoteryczna Indii. Przekład z


angielskiego B.C., Warszawa 1926.

34. M. Heindel, Światopogląd Różokrzyżowców. Ezoteryczne chrześcijaństwo przyszłości.


Tłum. Irena Brudnikowa, Warszawa 1993.

35. C. Jinarajadasa, Człowiek we wszechświecie. Przeł. Wanda Dynowska, T. 1, Madras 1957.

36. E. C. Prophet, Do Boskiego mistrzostwa poprzez Zegar Kosmiczny, wykreślanie cykli karmy
i inicjacji. Opracowane i wydane przez Andrzeja Sychowicza, Olsztyn 1993.

37. Śankaraczarja, Klejnot Mądrości Wschodu. Spolszczył i objaśnił Józef Switkowski.


Komentarzem opatrzył Leonard Górnicki (w druku - Wydawnictwo Pracownia „Borgis”).

38. Jak kierować swoim przeznaczeniem czyli prawo przyczyny i skutku. Opracowała Wanda
Dynowska według A. Besant i C. Jinarajadasy, Katowice 1995.

39. Prawo karmy. Prawo przyczyny i skutku. Wybór i redakcja tekstów Leszek Podżorski,
Wrocław - Cieszyn 1993.

40. Jogi Rama - Czaraka (W. W. Atkinson), Dżniani - Joga. Joga mądrości. Książka o
najwyższych naukach jogów. Przeł. Wacław Dunin - Goździkowski, Warszawa (1929 ?).

41. N. Douglas, P. Slinger, Tajemnice seksu. Alchemia ekstazy. Przeł. Jacek Sieradzan, T. 1,
Kraków, W Roku Żelaznej Owcy.

42. B. J. Baginski i S. Sharamon, Reiki. Uniwersalna energia życiowa. Tłum. Jolanta Herian -
Ślusarska, Kraków 1995.

43. F. Hartman, Niektóre tajemne wiadomości z koła Tybetańskich Mistrzów. Przeł. I.T.A.,
przejrzany i poprawiony przez E. Polończyka, Warszawa 1992.

44. Saint Germain, Złota Księga, Rzeszów b. r.

45. Co ma wspólnego karma z boską sprawiedliwością, Pentagram Nr 28, Wrocław 1997.

Dodatek:

Annie Besant

Secret Doctrine, I. 148,149; cyt. wyd. polskie, s. 181-182.


Śmierć, a co potem?

(fragment)

Bazmstek - symbol Śmierci


Wstęp

Któż nie zna opowiadania o tym misjonarzu paulińskim w starej Anglii, który pewnego wieczoru
wystąpi przed królem saksońskim Edwinem, otoczonym przez swych starostów, aby mu
wyłożyć i wyjaśnić nauki wielkiego Mistrza!

Podczas gdy właśnie mówił o śmierci i nieśmiertelności, zdarzyło się, że jakiś ptak wleciał przez
otwarte okno do sali, pewien czas krążył po niej i potem znowu zniknął w ciemnościach nocy.

Stary apostoł wiary skorzystał z tego zdarzenia, aby przedstawić królowi wfrunięcie ptaka do
sali, jako symbol znikomości życia ludzkiego, twierdząc że zniknięcie tegoż uzmysławia naukę
jego wiary, iż dusza po krótkim pobycie na sali życia uchodzi z niej, prawda, nie, aby zniknąć w
mroku nocy, lecz aby wzbić się do glorii słonecznej wspaniałego świata. Człowiek rodzący się
wstępuje z mroku przez otwarte okno do życia ziemskiego; tylko krótki czas tego życia pozostaje
on widzialny dla naszych oczu, aby przez śmierć zniknąć nam znowu w otwartym oknem. Po
wszystkie czasy szukał człowiek w religii odpowiedzi na to ważne pytanie: „Skąd pochodzi to
życie i dokąd uchodzi?”. Ale odpowiedzi religii na nie bywały nader różne...

W naszych czasach, wiele stuleci po wspomnianej rozmowie misjonarza paulińskiego z królem


Edwinem, jest w chrześcijaństwie wielu ludzi. którzy pytają się, czy człowiek w ogóle ma jakąś
duszę, która skądkolwiek pochodzi lub dokądkolwiek pójść może, i jest wątpliwe, czy był kiedyś
w historii powszechnej okres, w którym by równocześnie żyło tylu niedowiarków (co do duszy).
Z drugiej strony wyznawcy tejże nauki Chrystusowej, która ich wszakże poucza, że okropności
śmierci nie istnieją więcej, otoczyli łoże śmierci i trumnę daleko posępniejszymi i smutniejszymi
ceremoniami pogrzebowymi, niż wyznawcy jakiejkolwiek innej religii. Czyż może być coś
bardziej przygniatającego nad głuchą boleść, jaka zwiesza się nad domem, w którym mają
chować zmarłego! Czyż jest coś bardziej odpychającego, jak te stroje żałobne z matowej krepy i
wyszukana obrzydliwość welonu wdowiego, w którym pozostała żona opłakuje „uwolnienie się
od więzów ciała” jej małżonka! Czy jest coś wstrętniejszego jak te sztucznie ponure miny
żałobników, zawodzenia płaczek pogrzebowych i tym podobne zwyczaje!

Ostatnie lata przyniosły pod tym względem wielki i godny uwagi postęp: nastąpiła niejedna
pożądana zmiana i unika się coraz bardziej powiększania bólu ludzkiego przez drażnienie go.

Ten ponury pogląd na śmierć jest cechą charakterystyczną „chrześcijaństwa” i znalazł sobie
wyraz zarówno w jego sztuce, jak i literaturze. Śmierć przedstawiono jako szkielet z kosą w
ręku, jako szyderczo uśmiechniętego upiora, albo jako grożącą, straszną postać, z groźnym
obliczem i podniesioną maczugą, albo też, jako klekoczące straszydło, trzymające klepsydrę -
słowem - wszystko wywołujące strach i odpychające, co tylko fantazja mogła wymyślić -było
używane dla wytworzenia sobie obrazu tego słusznie przezwanego „Króla strachu”.

Milton, który tak bardzo usiłował w swoich wspaniałych poezjach nadać obrazową postać
kursującym pomiędzy ludem wyobrażeniom „chrześcijańskim” jego czasu, zużył całą siłę i
rozmach swojej niezrównanej sztuki opisowej, aby postać śmierci otoczyć strachem.

Jego Raj utracony jest przepełniony straszliwymi opisami śmierci:

(...) Inna postać -


Jeżeli można zwać postacią to, czemu braknie postaci.

Co jest niepoznawalne przez członków zlane formy:

Jeżeli można zwać istotą to, co zdaje się li cieniem -Jako noc czarna, widniała przed nami,

Patrząca gniewnie, jak dziesięć Furii, i jako piekło straszna,

Groźnie wstrząsając straszliwą maczugą; a miejsce,

Gdzie łeb jej być się zdawał, zdobiło coś w rodzaju Korony. Tuż obok niej stał Szatan. A
monstrum, miejsca swego.

Podniósłszy się, podeszło wraz bliżej, coraz bliżej,

Takim okropnym krokiem, że piekło pod nim drżało(..)

(...) Straszliwa była mowa ohydnego,

A gdy, tak mówiąc, wciąż groził, dziesięciokroć jeszcze byt straszniejszy Ipotworniejszy (...)

(...) Ale on, mój wróg odwieczny

Zbliżał się coraz bardziej, maczugą potrząsając,

Stworzon li dla zagłady. Uciekłem, krzycząc: „Śmierć!"

Na słowo to drży piekło, rozlega się jęk skargi Z wszystkich otchłani jego, a echo „Śmierć!"
powtarza(...).

(Raj utracony, Ks. II, w. 666-789)

Jest więcej niż dziwne, że ludzie mający się za wyznawców i uczniów Nauczyciela, który -jak
wiadomo - głosił otwarcie i jasno naukę o nieśmiertelności życia, mogą mieć tak straszne
wyobrażenie o śmierci. I zaprawdę, należy wprost głupim nazwać to twierdzenie, które pomimo
napraszającego się zewsząd, zupełnie przekonywającego materiału dowodowego, daje się
czasem słyszeć, jakoby nauka o nieśmiertelności duszy była zwiastowana i wystawiona na
światło dzienne po raz pierwszy od początku świata dopiero przed osiemnastoma wiekami.
Gdyby nawet pozostał, jako jeden jedyny w swoim rodzaju tylko obszerny rytuał egipski, do
którego także zalicza się omawiająca wędrówki duszy Księga Umarłych to wystarczyłoby, aby
takie na niczym nie oparte twierdzenie raz na zawsze obalić i usunąć. Posłuchajmy kilku
wyjątków ze wspomnianej księgi:

O wy! którzy należycie do orszaku Boga, wyciągnijcie ku mnie ramiona swoje, albowiem i ja
chciałbym powiększyć wasze grono (XVIII, 22).

Chwała ci, Ozyrysie, Panie Światła, który mieszkasz w źródle potęgi, w sercu ciemności zupełnej.
Staję oto przed tobą, jako dusza oczyszczona; obydwie ręce moje wyciągają się do ciebie. (XXI,
I).
Otwieram sobie niebo, bowiem wypełniam przykazania dane w Memphis. Poznaję moją istotę
najwewnętrzniejszą, zdobyłem ją sobie; ramiona moje uczyniłem posłusznymi sobie i nogi moje
poddałem woli mojej. Moja dusza już nie jest uwięziona w ciele, bowiem stoi przed wrotami
Amenti (XXVI, 5-6).

Aby nie nużyć czytelnika zbyt wieloma przytoczeniami z księgi, której treścią wyłączną są
czyny i przemowy człowieka wyzwolonego z ciała, poprzestanę na przytoczeniu tu jeszcze
ustępu dotyczącego wyroku ostatecznego na zwycięską duszę:

Zmarły ma być przyjęty do grona bogów niższych sfer boskich, skąd nigdy więcej nie ma być
wykluczony. Ma on pić z nurtów rzeki niebieskiej (...) Jego dusza nie ma schnąć w więzieniu; jest
to bowiem dusza, która niesie błogosławieństwo wszystkiemu w pobliżu niej. Robactwo nie ma
jej toczyć! (GLXIV, 1-I - I 6).

Wiara w reinkarnację dowodzi wystarczająco, że wszystkie religie, w których tworzyła ona


punkt środkowy nauki, wierzyły w trwanie duszy po śmierci; ale pomimo to chciałabym
przytoczyć tutaj, jako przykład, wyjątek z „Kodeksu Manu”, który następuje po rozprawie

0 metampsychodzie i odpowiada na pytanie co do uwolnienia się od dalszych wcieleń:

Twierdzą, że ze wszystkich tych przymiotów świętych najprzedniejsze jest samopoznanie (lub,


lepiej wyraziwszy się, poznanie Jaźni, albo Atmy); ono bowiem jest, zaprawdę, najdoskonalsze ze
wszystkich umiejętności, gdyż przez nie osiągamy nieśmiertelność. (XII, 85).

Bardzo dobitnie wypowiada się także na temat owego pytania wzniosła religia Zaratustry, jak
tego dowodzi następujący ustęp, wyjęty z Awesty, w którym ta stara księga, opisawszy różne
wędrówki pośmiertne jednej duszy, tak ciągnie dalej:

Dusza człowieka sprawiedliwego przekracza pierwszy stopień i dostaje się do Humaty (nieba),
potem przekracza drugi stopień i dostaje się do Hukhty, następnie przekracza trzeci stopień i
dostaje się do Harastu; wreszcie dusza sprawiedliwego wzbija się na czwarty stopień

1 dociera do światła wiecznego.

Tako rzecze do niego jeden z dawniej umarłych: Jak ty - umarły w sprawiedliwości i czystości z
twego więzienia cielesnego, z twojej posiadłości ziemskiej, ze świata fizycznego - znalazłeś się tu,
w świecie niewidzialnym, ze znikomości wzbiłeś się do wieczności? Wjaki sposób dokonałeś tego
- o ty, którego pozdrawiam?

Na to odpowiada Ahura-Mazda: Nie pytaj tego, do którego skierowałeś zapytanie swoje, bowiem
przebył on straszną, okropną drogę rozłączenia duszy z ciałem.

Również jasno i dobitnie wyraża się perski Desatir. To składające się z 15 ksiąg dzieło,
stworzone przez proroków perskich, było początkowo ułożone w języku Avesta. Bóg zwie się
tam Ahura-Mazda, albo Yazdan. Czytamy tam:

Bóg dal człowiekowi wyższość nad zwierzętami przez nadanie mu duszy, która jest wolną, prostą,
niematerialną, niezłożoną, nie znającą pragnienia substancją, i która przez wydoskonalenie się
zostaje aniołem.

Jego niezgłębiona mądrość i niezbadana wiedza złączyła duszę z ciałem materialnym.

Jeżeli on (człowiek) czyni dobrze w ciele materialnym, oraz posiada właściwą wiedzę i religię, to
jest on Hartasp...

Z chwilą, gdy opuszcza on swoje ciało materialne, przyjmuję go Ja (Bóg) do świata aniołów, aby
mógł z nimi obcować i Mnie oglądać.

Lecz jeżeli on nie jest Hartasp, pomimo to jednak jest mądry i wolny od występków, podniosę go
do stopnia aniołów.

Każdy człowiek znajdzie właściwe sobie miejsce, według miary jego mądrości i pobożności, w
rzędzie mędrców w niebie, albo na gwiazdach. A w tych regionach szczęśliwości pozostanie on
na wieki. (PrzekładMirzy MohamedHadi: The Platonist s. 306).

Panujący w Chinach odwieczny zwyczaj czczenia duchów przodków dowodzi, że i tu była


ogólnie rozpowszechniona wiara w ciągłość życia ludzkiego za grobem. Księga Szu-king, którą
Mr. James Legge uważa za najstarsze dzieło klasyczne Chin i które zawiera zapiski historyczne z
lat 2357-627 p.n.e., roi się od wskazówek co do tych dusz, które łącznie z innymi istotami
duchowymi czuwają nad interesami ich potomków oraz nad dobrem państwa. Tak na przykład
upomina Pan-Kang, który panował od 1401-1374 p.n. e., swoich poddanych:

Dążeniem moim jest wszystkich was wspierać i żywić. Wspominam przy tym moich przodków,
którzy są obecnie duchami władczymi... Gdybym popełniał błędy w panowaniu moim i długo
szedł tą błędną drogą, to mój wzniosły władca (założyciel naszej dynastii) zesłałby na mnie
dotkliwą karę za moje przewiny i wykrzyknąłby: „ Czemu ciemiężysz lud mój? ” Zaś jeżeli ty,
ludu, liczący się na miliony, nie będziesz mocno wierzył w nieśmiertelność życia twego i mnie -
jednego - popierał w przeprowadzaniu planów moich, wówczas dawni królowie ześlą na ciebie
ciężkie kary i zawołają: „Dlaczego sprzeciwiacie się naszemu młodemu wnukowi, tracąc przez to
cnotę waszą? A od kar tych, które oni z góry ześlą na was, nie będziecie mogli uciec(...) Wasi
dziadowie i pradziadowie wyrzekną się was wtedy i zostawią was na pastwę śmierci! ”.

(Sacred books of the East - III, 109-110).

Ale praktyczny skutek tego starego wierzenia, przy którym Chińczycy trwają również
niezłomnie do dziś dnia, jak i w tych dawno zamierzchłych stuleciach, jest nader nikły i zmiana,
którą ludzie nazywają śmiercią, wyciska na życiu i myśleniu mieszkańców tego kwiecistego
kraju bardzo nieznaczne piętno.

Cytat w rodzaju poprzednich można by dodać jeszcze setki, ale i te wystarczą dla wykazania jak
niedorzeczny jest pogląd, jakoby wiara w nieśmiertelność miała do zawdzięczenia swoją genezę
chrześcijaństwu. Całą starożytność opromieniała wiara w nieśmiertelność człowieka, która
przejawiała się nie tylko w życiu codziennym, ale i w literaturze, i dzięki której ludzie ze
spokojną powagą przekraczali wrota śmierci.

Pozostaje nierozwiązana zagadka, w jaki sposób chrześcijaństwo, którego nauka przecież jak
najenergiczniej i jak najradośniej wiarę tę na nowo wzmocniła, wyhodowało nigdzie indziej nie
spotykany strach przed śmiercią - strach, który nie tylko w życiu społecznym, ale także w
chrześcijańskiej sztuce i literaturze, gra rolę tak wybitną. Nie sama wiara w piekło otoczyła
mogiłę ludzką tym strachem; inne religie bowiem posiadają także swoje wierzenia w piekło, a
pomimo to wyznawcy ich nie znają tej strasznej bojaźni wobec śmierci.

Tak na przykład Chińczycy, którzy uważają śmierć za przebieg tak nieznaczny i błahy, wierzą w
cały szereg piekieł, jedynych w swoim rodzaju z ich różnymi mękami i udręczeniami. Możliwe,
że różnica w pojmowaniu śmierci leży raczej w charakterze rasowym, niż w wyznaniu wiary,
albo także w tym, że czynne życie zachodnioeuropejczyka wzdraga się przed przeciwieństwem
tegoż i jego pozbawiony fantazji, zmaterializowany rozsądek uznaje, że stan bezcielesny jest co
najmniej niedogodny; podczas gdy mieszkaniec Wschodu, bardziej skłonny do marzeń i mistyki,
czuje do medytacji pociąg i stara się wytrwale już podczas życia ziemskiego otrząsnąć się z
naporu zmysłów, uważając stan bezcielesny za nader pożądany i w zupełności odpowiedni do
oddania się bez przeszkody rozmyślaniu.

Zanim wszakże przystąpimy do bliższego rozpatrzenia wypadków pośmiertnych, musimy podać,


przynajmniej w krótkim zarysie, z jakich różnorodnych części składa się człowiek, według nauk
filozofii ezoterycznej, bowiem, nie znając jego pojedynczych składników, nie moglibyśmy także
zrozumieć ich rozłączenia.

A więc, człowiek składa się:

Atma

Buddhi

Manas

Nieśmiertelnej troistości

Kama

Prana

i ze śmiertelnej czworakości

Linga Śarira Sthula Śarira

Sthula Śarira (rupa) jest to ciało fizyczne, złożona z różnorodnych narządów, widoczna i
dotykalna postać zewnętrzna. Linga Śarira jest to ciało astralne, albo sobowtór astralny ciała
fizycznego (cień, „widmo"). Prana jest to siła życiowa, ta niezbędnie potrzebna siła do
wprowadzenia molekuł astralnych i fizycznych w stosunek skoordynowany i wytworzenia z nich
pewnego organizmu. Prana jest to ów znajdujący się w każdym organizmie odem życiowy*, ta
część uniwersalnego odemu życiowego, jaką organizm przyswoił sobie na okres czasu , który
nazywamy „życiem". Kamarupa jest to zbiorowisko skłonności, pragnień żądz i namiętności,
które człowiek posiada na równi ze zwierzęciem, a więc ciało astralne. Manas jest to to, co w nas
myśli, inteligencja, rozum. Buddhi jest to nośnik, albo wehikuł, w którym mieszka Duch. Atma =
Duch, w którym jedynie Buddhi może się objawić.

Chodzi o magnetyczny fluid życiowy, który K. von Reichenbach określił jako „od”.

Ogniwem łączącym pomiędzy nieśmiertelną triadą, a śmiertelną czworakością jest Manas, który
podczas życia ziemskiego, czyli inkarnacji, posiada naturę podwójną i działa, jako manas
wyższy i niższy. Manas wyższy wydziela promień - manas niższy, który pracuje w mózgu i za
pomocą mózgu w człowieku, tworzy jego intelekt. Ten manas niższy łączy się z kamą, naturą
namiętnościową, i tym tłumaczy się pogląd filozofów zachodnich, według którego namiętności i
żądze są uważane za części składowe rozumu. Przez to połączenie wytworzył się most pomiędzy
wyższą a niższą naturą człowieka, jako że ów kama-manas przez swoje wyższe elementy,
pochodzące z manasu, należy do wyższej, a przez swoje niższe elementy kamy - do niższej
natury tegoż. Manas ów tworzy nie tylko pole walki na czas życia ziemskiego, ale i w życiu
pośmiertnym odkrywa jeszcze poważną rolę. Ze względu na zmieszanie w kama-manasie
elementów śmiertelnych z nieśmiertelnymi zaproponuję następującą nieznaczną zmianę w
naszym podziale siedmiu pryncypiów człowieka:

Nieśmiertelne:

względnie

śmiertelny:

Śmiertelne:

Atma (Duch pozostający w łączności z Absolutem) Buddhi (duchowa dusza)

Manas wyższy (zawiera zapis karmiczny)

Kama-Manas (lub Manas niższy):

Prana (siła życiowa, ciało eteryczne) Linga Śarira (ciało astralne)

Sthula Śarira (ciało fizyczne)

Podobny podział znajdujemy także u niektórych pisarzy chrześcijańskich, którzy nauczają: Duch
jest, dzięki swemu początkowi boskiemu, w swojej istocie najbardziej wewnętrznej
nieśmiertelny; dusza natomiast posiada tę własność tylko względnie, tj. może osiągnąć
nieśmiertelność przez połączenie się z Duchem; zaś ciało jest dzięki całej naturze swojej
śmiertelne. Większość niedostatecznie poinformowanych „chrześcijan" dzieli człowieka tylko na
dwie części: ciało, które przez śmierć rozkłada się, i coś, co śmierć przeżywa, a co nazywa się tu
duszą, ówdzie duchem. Ta ostatnia klasyfikacja, o ile to w ogóle można nazwać podziałem, jest
zupełnie niewystarczająca, jeżeli szukamy jakiegokolwiek rozumnego wyjaśnienia lub
oświetlającej hipotezy co do zjawisk pośmiertnych. Natomiast przyjęcie podziału istoty ludzkiej
na trzy elementy daje nam już daleko trafniejszy obraz jej całej natury, ale i ono nie wystarcza
jeszcze do wyjaśnienia niektórych zjawisk. Jedynie podział na siedem elementów daje nam obraz
zarówno odpowiadający rozumowi, jako też faktom, które mamy tu bliżej rozpatrzyć. Dlatego
też każdy początkujący uczyni dobrze, zapoznając się z tym podziałem, chociażby wydał mu się
nieco zbyt rozciągły. Wszakże, gdyby poświęcił studium swoje wyłącznie zbadaniu ciała i jego
ruchów, musiałby pocić się nad przyswojeniem sobie jeszcze bardziej rozciągłej i daleko więcej
wchodzącej w szczegóły klasyfikacji, niż ta, której tu od niego żądamy. Wtedy musiałby się
zapoznać z różnicą pomiędzy muskułami a komórkami nerwowym i tak dalej, jak również z
różnymi zdarzającymi się tu wariacjami, i gdyby chciał w nieświadomości swojej zbuntować się
przeciw temu tak starannie i do najdrobniejszych szczegółów wypracowanemu systemowi,
wytłumaczono by mu, że tylko na mocy tak dokładnego zbadania różnych części składowych
ciała mogą być zrozumiane różnorodne i tak skomplikowane zjawiska działalności życiowej.

Jeden rodzaj komórek jest przeznaczony do karmienia ciała, inny zabezpiecza ruch, jeszcze inny
umożliwia wydzielanie, et cetera, i jeżeliby nie każdy oddzielny rodzaj posiadał swoją własną
nazwę, to powstałoby stąd okropne zamieszanie i niekończące się nieporozumienia, i funkcje
fizyczne pozostałyby niezrozumiałe. Wobec długości drogi, jaka nam pozostaje jeszcze do
odbycia, oszczędzi nam czasu i przyda jasności, jeżeli przede wszystkim przyswoimy sobie kilka
wyrażeń technicznych; a że jasność konieczna jest zwłaszcza tam, gdzie chodzi o wyjaśnienie i
zrozumienie skomplikowanych procesów pośmiertnych, czuję się przeto nawet zmuszona -
wbrew mojemu dotychczasowemu zwyczajowi - od początku posługiwać się tymi wyrażeniami
technicznymi; nie posiadamy bowiem dotychczas w naszym języku żadnych słów oddających
wyczerpująco ich znaczenie, zaś używanie długich zwrotów objaśniających jest nie tylko nader
uciążliwe, ale często ponadto niedostateczne.

Co do mnie, to uważam, że w sporach pomiędzy zwolennikami filozofii ezoterycznej a spiry-


tystami, zawiniło przeważnie wynikające z nieścisłości sposobu wyrażania się niezrozumienie
wzajemnych poglądów. Pewien wybitny spirytysta wyraził się niedawno z niecierpliwością, że
nie pojmuje zupełnie, do czego mają być potrzebne dokładne definicje; co do niego, to rozumie
on pod słowem „duch” wszystkie te części natury ludzkiej, które trwają po śmierci i nie należą
do ciała. Idąc za tym przykładem, można by równie dobrze powiedzieć: ciało ludzkie składa się z
kości i mięsa, zaś na pytanie: co to jest krew? - odpowiedzieć: „Pod krwią rozumiemy wszystko,
co nie jest kością”.

Jasna definicja i ścisłe trzymanie się raz przyjętego określenia umożliwi nam przynajmniej
wzajemne rozumienie się, a to jest przecież pierwszy krok do skutecznego porównania różnego
rodzaju doświadczeń.

Ciało fizyczne

Ciało fizyczne podlega nieustannemu procesowi rozkładu i odnawiania. Najpierw tworzy się ono
jako forma astralna w łonie matki, a następnie przez nieustanne przyciąganie nowej materii
dopełnia bez przerwy swoją budowę. Podczas, gdy z jednej strony wypycha ono co chwila
maleńkie molekuły, z drugiej - wchłania w siebie również co chwila takie molekuły.
Wypływający strumień rozlewa się następnie po całym otoczeniu i służy do budowy nowych ciał
różnego rodzaju, zarówno w świecie mineralnym, jak zwierzęcym i roślinnym, ba, nawet i
ludzkim, bowiem podstawy fizyczne wszystkich tych istot są wszędzie jednakowe.

W Secret Doctrine Heleny Bławatskiej (tom I, s. 260 i 261)* czytamy:

W wyobrażeniu, iż powłoka ludzka składa się, podobnie do skalistej skorupy naszej ziemi, z
niezliczonych „istot żyjących” nie ma dla prawdziwego mistyka nic odpychającego (...). Wiedza
uczy nas, że żywy, jak i martwy, organizm ludzi i zwierząt roi się od setek rodzajów bakterii; że
przez każdy oddech nasz jesteśmy zagrożeni wtargnięciem mikrobów z zewnątrz, podczas gdy we
wnętrzu naszym zagraża nam cały szereg innych maleńkich żyjątek. Nauka poszła w nowszych
czasach nawet tak daleko, że zgodnie z wiedzą okultystyczną twierdzi, iż zarówno ciała nasze, jak
ciała zwierząt, roślin i kamieni składają się z takich żyjątek, które, z wyjątkiem gatunków
większych, są tak drobne, że żaden mikroskop nie może ich odkryć. O ile chodzi tylko o zbadanie
człowieka materialnego i zwierzęcego, nauka znajduje się na drodze do odkryć, które teorię tę
potwierdzą w najszerszym zakresie. Chemia i fizjologia -oto dwaj wielcy czarodzieje przyszłości,
których zadaniem jest otworzyć oczy ludzkie na poznanie wielkich prawd natury. Z każdym
dniem identyczność pomiędzy zwierzęciem a człowiekiem, pomiędzy rośliną a człowiekiem, ba,
nawet pomiędzy płazami i służącymi im za kryjówkę kamieniami a człowiekiem, stanie się
jaśniejsza i wyraźniejsza. Z chwilą jednak odkrycia, że fizyczne i chemiczne składniki wszystkich
tworów są identyczne, chemia może postawić dalsze twierdzenia, mianowicie, że nie ma różnicy
pomiędzy materią, z której została wytworzona małpa, a materią człowieka. Nauka okultystyczna
idzie wszakże jeszcze o wiele dalej,

Cytat pochodzi z wydania w języku angielskim.

ucząc, że nie tylko składniki chemiczne są identyczne, ale te same nieskończenie małe,
niewidzialne istnienia tworzą atomy, z których składa się zarówno materia gór jak i bratków,
człowieka jak i mrówki, słonia jak i chroniącego go od słońca drzewa. Każda oddzielna
cząsteczka - bez względu na to, czy przywykliśmy nazywać ją organiczną, czy nieorganiczną -jest
ożywiona.

Te pojedyncze, niezależne od siebie istoty żyjące należą wszystkie do planu prany, albo ciała
eterycznego i tworzą jako całość molekuły i komórki ciała fizycznego. Podczas całego życia
fizycznego nieustannie wpływają one i wypływają, tworząc w ten sposób ciągły związek
pomiędzy człowiekiem a jego otoczeniem.

Kierują nimi pewne istoty, zwane „ognistymi"*, które zmuszają swoich podwładnych do
wykonywania ich zadania, polegającego na budowaniu komórek ciała, i stoją na straży, aby
wykonywano to dzieło harmonijnie i porządnie, w należnym poddaniu się wyższym przejawom
życiowym w skomplikowanym organizmie, który nazywamy „człowiekiem”. Te „istoty ogniste”
odpowiadają przez swoją działalność kontrolującą i organizującą w naszym planie Jedynemu
Życiu w uniwersum; i z chwilą, gdy przestaną spełniać w ciele ludzkim to zadanie swoje, wtedy
niższe istoty rozzuchwalają się, nadużywają swojej mocy i poczynają niszczyć organizm
fizyczny, dotychczas spoisty.

Podczas życia cielesnego są one podzielone jak armia i kroczą w regularnym porządku pod
zwierzchnią komendą generała, wykonują najróżniejsze ewolucje, idą krok w krok i poruszają
się jak jedno ciało. Po śmierci wszakże stają się zdezorganizowanym, buntowniczym tłumem ,
który rzuca się to tu, to tam, albo wzajemnie na siebie; ani nie posiada wspólnego celu, ani też
nie podlega wspólnej komendzie.

Ciało nigdy nie jest tak bardzo ożywione jak wtedy, kiedy jest martwe; ale jest ono wtedy
ożywione tylko w swoich oddzielnych częściach, a martwe, jako całość; żywe - jako podrzędna
gromada istotek, martwe - jako organizm.

WIsis unveilde pisze H. Bławatska:

Nauka rozpatruje człowieka jako agregat atomów, które są złączone na pewien czas przez
tajemny węzeł, tzw. zasadę życiową. Dla materialisty nie ma pomiędzy ciałem martwym a żywym
żadnej innej różnicy, jak tylko ta, że w ostatnim wypadku ta siła jest aktywna, w pierwszym zaś
utajona. Jednakże, kiedy wygasła ona zupełnie, lub zupełnie wycofała się, wtedy molekuły
ulegają wyższemu prawu przyciągania, które rozrywa je i rozprasza w przestrzeni. Otóż to
rozproszenie jest właśnie tym, co nazywamy śmiercią, o ile w ogóle można nazywać śmiercią
proces, przez który molekuły ciała martwego przejawiają dopiero naprawdę intensywną siłę
życiową ... Elifas Levi powiada: Zmiana jest dowodem ruchu, a tylko ruch dowodzi życia. Trup
nie rozłożyłby się, gdyby był martwy: natomiast wszystkie te molekuły, z których on jest złożony,
są żywe i walczą, aby nawzajem oderwać się od siebie!

Kto czytał wydaną poprzednio przeze mnie książkę The seven principles of man, wie, że lin-ga-
śarira, albo ciało astralne, jest nośnikiem prany, albo zasady życiowej. Za pośrednictwem linga-
śarira prana wykonuje, jak to było co dopiero wspomniane, tę czynność kierowniczą i
porządkującą; zaś śmierć zawładnie tryumfalnie ciałem z chwilą, gdy linga-śarira oddzieli się od
niego zupełnie i delikatny węzeł, który łączył je z ciałem fizycznym przerwie się. Ja-

Chodzi o ogniste zasady duszy, tzw. „salamandry".

snowidzący obserwowali ten przebieg rozłączenia i dokładnie go opisali. Tak na przykład


Andrew Jakson Davis, wielki jasnowidz opisuje, jak sam obserwował oddzielanie się ciała
eterycznego i twierdzi, że węzeł magnetyczny przerwał się dopiero mniej więcej w 36 godzin po
śmierci pozornej. Inne osoby przebywające w transie opisywały w podobny sposób, jak widziały
wydzielającą się ze zmarłego słabą fioletową mgłę, która stopniowo zagęszczała się w figurę,
będącą sobowtórem osoby zmarłej i złączoną z nią przez jaśniejący węzeł. Przerwanie się tego
węzła oznacza ustanie wszelkiego połączenia magnetycznego pomiędzy ciałem fizycznym a
przeżywającymi je składnikami istoty ludzkiej; ciało wtedy jest uwolnione od człowieka,
człowiek zaś jest pozbawiony ciała. Bezpośrednio po śmierci sześć jeszcze składników jego
istoty pozostaje w połączeniu, podczas, gdy siódmy, sthula śarira, został porzucony, jak
znoszone ubranie.

I, zaprawdę, śmierć jest rzeczywiście tylko powtarzającym się procesem rozbierania, albo
odsłaniania. Część nieśmiertelna człowieka odrzuca kolejno wszystkie swoje osłony zewnętrzne
- jak wąż swoją skórę, jak motyl kokon przechodząc stopniowo do coraz wyższego stanu i
świadomości. Zostało wszakże stwierdzone przez fakty, że porzucenie ciała fizycznego i
przebywanie pewnej istoty świadomej bądź w sobowtórze astralnym, bądź też nawet w jeszcze
subtelniejszym ciele myślowym, może być dokonane już podczas życia ziemskiego, tak że
człowiek może zapoznać się w ten sposób ze stanem bezcielesnym, przez co ten ostatni traci dlań
wszelką grozę, która otacza zazwyczaj wszystko nieznane.

W ciele astralnym nie może się on wprawdzie oddalać zbyt daleko od ciała fizycznego, bowiem
muszą one pozostawać ciągle połączone przez ten delikatny węzeł magnetyczny, którego
zerwanie jest równoznaczne ze śmiercią. W każdym razie może on rozpoznać się, jako świadomą
istotę, zamieszkującą tę powłokę astralną i znaleźć dla własnego zadowolenia dowód na to, że
życie nie zależy od funkcji ciała fizycznego. Ale z chwilą, gdy nauczy się używać swego ciała
myślowego, nie jest już zależny od oddalenia ciała materialnego i poznaje z całą świadomością
niezależność inteligencji duchowej.

Jak mógłby człowiek, który w ten sposób odrzucił niejednokrotnie swoje ciało fizyczne i jego
sobowtóra z subtelnej materii, oraz przekonał się przy tym, że przebieg ten nie sprowadza
bynajmniej „nieświadomości”, ale przeciwnie wynika z niego daleko szerszy zakres swobody i
wzmożona intensywność życia - jak mógłby człowiek taki żywić jeszcze obawę przed
ostatecznym zupełnym odrzuceniem więzów i przed uwolnieniem swojej nieśmiertelnej duszy
od tego, co poznał, jako „swoje więzienie w ciele i krwi”?

Takie pojęcie życia ludzkiego tworzy znaczną część filozofii ezoterycznej. Człowiek posiada
przede wszystkim naturę boską, jest iskrą życia boskiego. Po oddzieleniu się od centralnego
ognia, ten żywy płomień otacza się powłokami, które zamieszkuje, stając się triadą Atma-
Buddhi-Manas, albo nieśmiertelną Jaźnią. Ta ostatnia wysyła ze swojej strony znowu promień,
który otacza się grubszymi materiami: ciałem namiętności (albo elementami kamy, naturą
namiętnościową), następne ciałem eterycznym i wreszcie - fizycznym. Przedtem wolna,
nieśmiertelna, teraz wszakże zamknięta, osłonięta i uwięziona inteligencja może działać obecnie
tylko z trudem i z przykrością poprzez otaczające ją powłoki; jednakże w swojej naturze
właściwej pozostaje pomimo to wolnym ptakiem nieba; jej skrzydła są tylko związane i
wstrzymane przez materię, w której chwilowo mieszka. Gdy tylko człowiek uświadomi sobie
należycie swoją prawdziwą istotę, uczy się stopniowo otwierania drzwi swego więzienia i
porzucania swojej celi. Najpierw musi się on nauczyć czucia się identycznym ze swoją trójcą
nieśmiertelną, pokonywania swego ciała i jego namiętności i podnoszenia się do życia czystego,
duchowego i moralnego. Wtedy dochodzi do przekonania, że pokonane ciało nie może go
więzić; otwiera drzwi i wychodzi na słońce swego prawdziwego życia. A gdy później śmierć
otworzy mu te wrota, to kraina, do której ma przejść teraz, nie jest mu już nieznana, gdyż już
przedtem dobrowolnie po niej wędrował. Ale wreszcie wzbija się on do poznania tak ważnego
faktu, że życie jest zupełnie niezależne od ciała i tego planu materialnego -że życie jest niczym
innym, jak jego świadomym bytem nieśmiertelnym, i że krótkie okresy życia ziemskiego są
tylko zupełnie znikomymi cząstkami jego świadomego istnienia, podczas których nawet,
wskutek gniotących i gnących powłok, życie jego jest o wiele mniej intensywne. Tylko podczas
takich pobytów w ciele fizycznym może on - z nielicznymi wyjątkami - utracić świadomość
swego nieprzerwanego, ciągłego życia, ponieważ jest właśnie otoczony przez powłoki, które go
do tego stopnia zaślepiają i łudzą przedstawiając mu jako rzeczywistość to, co jest tylko
złudzeniem, co jest znikome na tyle, że zatraca on zupełnie wiedzę o prawdziwym stanie rzeczy.

Ponad uniwersum jest światło słoneczne; w czasie inkarnacji przechodzimy z niego w mrok
życia cielesnego, podczas którego wzrok nasz jest przyćmiony. Ale wraz ze śmiercią
występujemy znowu z ciemności naszego więzienia na słońce i zbliżamy się do jedynej
Realności. Krótkie więc są okresy ziemskie, długie natomiast czasy blasku słonecznego; ale w
naszym stanie zaślepienia nazywamy mrok „życiem” i uważamy go za byt prawdziwy, podczas
gdy światło słoneczne nazywamy „śmiercią” i drżymy na myśl o nim. Giordano Bruno, jeden z
najznakomitszych nauczycieli naszej filozofii z czasów średniowiecza, doskonale określił
stosunek rzeczywisty pomiędzy człowiekiem a ciałem jego. 0 człowieku prawdziwym mówi on:
Będzie on do tego stopnia tkwił w swoim ciele, że najlepsza część jego jaźni nie przemówi w nim,
a odnajdzie samego siebie, jeżeli przez niewzruszoną przysięgę tak całkowicie zwróci się do
rzeczy boskich, że dla rzeczy ziemskich nie będzie już czuł ani miłości, ani nienawiści. Poznaje
on Pana w sobie i wie, że nie jest ani sługą, ani niewolnikiem swego ciała, uważając je tylko za
więzienie, w którym tęskni do wolności, za więzy, które hamują lot jego skrzydeł, za łańcuch,
który krępuje jego ręce, za kij, który mu się plącze pod nogami, za welon, który mu wzrok
przesłania. Nie może być on ani sługą, ani więźniem, ani zamkniętym, związanym, zmuszonym do
bezczynności, ani też bałamuconym i ślepym; bowiem ciało, które on sam (dobrowolnie)
opuszcza, nie może go do tego stopnia ujarzmić, aby ducha uważał poniekąd za świat cielesny;
materia zaś pozostaje podwładna Bogu i prawom natury.

Z chwilą, gdy tylko osiągniemy taki pogląd na ciało i wywalczymy sobie wolność przez
zwalczenie go, wtedy i śmierć traci dla nas całą grozę. Przez dotknięcie jej opada z nas ciało
ziemskie jak ubranie, a my wznosimy się nienaruszeni i wolni.

Tę samą myśl tak wyraża Dr Franz Hartmann w artykule o paleniu zwłok:

Według poglądu nowszych uczonych człowiek jest udoskonaloną małpą. Ale według poglądu
mędrców indyjskich, którzy zgadzają się tutaj z mistykami chrześcijańskimi, człowiek jest
Bogiem, który na czas tego życia ziemskiego przez swoje skłonności ziemskie łączy się ze
zwierzęciem (tj. ze swoją naturą zwierzęcą). Przebywający w człowieku Bóg daje mu mądrość;
zwierzę wyposaża go w siłę. Podczas śmierci uwalnia się Bóg sam od człowieka, opuszczając
ciało zwierzęce. Ponieważ zaś człowiek nosi w sobie tę świadomość boską, przeto jest jego
zadaniem zwalczać w sobie zwierzęce żądze i przy pomocy zasady boskiej wznosić się ponad nie;
zadanie, którego zwierzę nie może spełnić i którego przeto od niego także się nie żąda.

(Theosophical Sifting, tom III).

Człowiek - o ile używa się tego słowa w znaczeniu osobistości, w którym także jest ono użyte w
drugiej części tego cytatu - jest tylko względnie nieśmiertelny; ale człowiek prawdziwy, boski,
jest bezwzględnie nieśmiertelny i zbawia sam siebie, a z osobowości zabiera ze sobą tylko tyle,
ile było potrzebne do połączenia się z Bóstwem.

Ciało, przedtem miejsce igrzysk dla niezliczonych istnień, które prana utrzymywała w porządku
i posłuszeństwie, działając przez swój nośnik tj. linga śarira, poczyna wreszcie rozkładać się, to
znaczy rozwiązywać, a z rozkładem komórek i molekuł jego oddzielne cząstki przechodzą w
inne połączenia.

Jeżeli powrócimy znowu na ziemię, może się zdarzyć, iż zejdziemy się z jednym z tych
niezliczonych istnień, które w dawniejszej inkarnacji gościły w naszym ówczesnym ciele; ale tu
mamy do czynienia tylko z rozkładem ciała, którego okres życia zakończył się i które czeka los
zupełnego rozkładu. Dla sthula śarira więc śmierć oznacza rozkład organizmu, albo zerwanie
węzła, który wiele elementów połączył w jedność.

Ciało astralne

Linga śarira, albo sobowtór astralny, jest to cień ,,widmo” grubo-materialnego ciała ludzkiego.
Cień ten jest niekiedy widoczny już za życia, w pobliżu ciała fizycznego, a jego wyjściu z ciała
towarzyszy w zasadzie uczucie ciężkości w ciele fizycznym, albo także popadnięcie tegoż w stan
półletargu. Ponieważ w ciągu życia ziemskiego jest on nośnikiem zasady życiowej, przeto
wydalenie się jego z ciała daje się oczywiście zauważyć przez ustanie wszystkich funkcji
życiowych, jeżeli nawet węzeł łączący te dwa ciała nie jest zupełnie przerwany. Zupełne
zerwanie tegoż węzła oznacza, jak już wiemy, śmierć ciała.

Gdy linga śarira opuszcza ciało ostatecznie, to nie ulatuje natychmiast daleko od niego, ale w
zasadzie unosi się nad zwłokami w sennym, spokojnym stanie świadomości, o ile nie mają
miejsca zbyt porywcze wybuchy rozpaczy i zbyt wielkie zamieszanie w najbliższym otoczeniu
co dopiero opuszczonego ciała. Na miejscu będzie tu uwaga, że w czasie stopniowego przebiegu
śmierci, podczas którego linga śarira wydziela się z ciała, w pokoju zmarłego powinien panować
największy spokój i panowanie nad sobą. Bowiem wtedy przed umierającym przesuwa się
szybko, jakby w kalejdoskopie, raz jeszcze całe życie; jak to wiemy zresztą z opowiadań ludzi,
którzy byli bliscy śmierci od utonięcia i popadli już w stan, w którym świadomość zanikła i puls
zdawał się ustać. Pewien Mistrz (Adept) pisze o tym:

W ostatniej chwili pamięć nasza odzwierciedla raz jeszcze cale życie ze wszystkimi szczegółami,
wydobywając z najtajniejszych kącików i skrytek obraz po obrazie, zdarzenie po zdarzeniu...
Może się często zdarzać, że uważamy już człowieka za zmarłego, ale w chwili pomiędzy ostatnim
uderzeniem pulsu, lub ostatnim drgnięciem jego serca, a wyjściem ostatniej iskry ciepła
zwierzęcego, mózg nieustannie jeszcze myśli i ego przeżywa w tym krótkim okresie czasu raz
jeszcze całe swoje życie. Mówcie przeto tylko szeptem - wy, którzy otaczacie łoże śmiertelne i
znajdujecie się wobec majestatu śmierci. Zwłaszcza jednak cicho powinniście się zachowywać
bezpośrednio po tym, gdy śmierć położyła swoją łagodną rękę na ciele; mówić tylko szeptem,
powtarzam, aby nie przerywać spokojnego biegu myśli i nie przeszkadzać przeszłości w
skrzętnym tkaniu welonu dla przyszłości.

(Man, fragments of forgotten history, 119-120).

W chwilach tych gromadzą się obrazy myślowe ubiegłego życia ziemskiego wokół ich twórcy i
grupują się w całkowity obraz tego życia. Zostaje on następnie utrwalony w świetle astralnym.
Najważniejsze skłonności, najsilniejsze kierunki myślowe wyciskają swój stempel na
charakterze następnej inkarnacji i występują w tejże, jako cechy wrodzone. To rozważanie sumy
doświadczeń życiowych, to przejście wspomnień karmicznych jest zbyt ważnym i poważnym
przebiegiem, aby miał być zakłócany przez niewczesne lamenty krewnych i przyjaciół zmarłego.

H. P. Bławatska stwierdza: W poważnej chwili śmierci, także i przy nagłym nastąpieniu tejże -
widzi każdy człowiek całkowity obraz swojego życia do najdrobniejszych szczegółów,
przeciągający przed nim. Na krótki moment osoba jednoczy się z indywiduum, wszystko
wiedzącym Ego. Ta krótka chwila wystarcza jednak, aby pokazać mu całą kolejność przyczyn,
które działały podczas jego życia. Widzi teraz i poznaje siebie takim, jakim jest rzeczywiście, a
nie już w łagodzącym blasku samo pochlebstwa i samo złudzenia. Widzi on cale życie swoje, jak
ciągnie przed nim i patrzy na nie, niby widz na scenę, którą właśnie ma opuścić.

(Key to theosophy, 624) 1

Po tym szybko przeciągającym obrazie następuje u zwykłego człowieka wspomniany już senny,
spokojny stan półświadomości, podczas którego sobowtór astralny okrąża jeszcze ciało, do
którego kiedyś należał, a od którego obecnie zupełnie się oddzielił.

Sobowtór ten może być widziany przez domowników lub w sąsiedztwie, jeżeli myśl zmarłego
zwróciła się z wielką intensywnością na jedną z osób pozostałych, albo - jeżeli duch jego został
w ostatnich chwilach przez coś nader zaniepokojony, albo - jeżeli coś, co powinno było jeszcze
stać się koniecznie, nie stało się, albo wreszcie - jeżeli spokój umierającego został zakłócony
przez jakieś lokalne warunki. W takich, lub podobnych wypadkach, sobowtór może być
widziany lub słyszany. Jeżeli jest widzialny, to przejawia wspomniany już senny stan
półświadomy, zachowuje się milcząco; postać jego jest zatarta i na zadane pytania nie daje
żadnej odpowiedzi.

Po pewnym okresie czasu wyższe składniki człowieka pozbywają się stopniowo także i powłoki
linga śarira i zrzucają tę ostatnią z siebie również, jak niedawno zrzuciły grube ciało materialne.
Po opuszczeniu tych dwu ciał, przy czym sobowtór astralny staje się podobnie do ciała
fizycznego trupem, przechodzą wyższe zasady, jako istota składająca się z pięciu części w stan
inny, wyższy. Natomiast skorupa astralna pozostaje w pobliżu trupa fizycznego i zaczynają się
one rozkładać. Jasnowidzący mogą obserwować na cmentarzach takie upiory astralne, które raz
są podobne do ciała zmarłego, to znów mają tylko postać fioletowych mgiełek, albo światełek.
Jeden z moich przyjaciół widział raz takiego trupa astralnego w okropnym, odstraszającym
stanie rozkładu - widok, który z pewnością nie należy do przyjemności jasnowidzenia! Proces
rozkładu postępuje w obydwu ciałach równocześnie, aż całe ciało fizyczne z wyjątkiem szkieletu
nie zgnije i cząsteczki jego nie przejdą do innych formacji.

Jedną z wielkich zalet kremacji - nie dotykając zupełnie strony sanitarnej - jest szybkie oddanie
materialnych elementów ciała fizycznego, eterycznego i astralnego matce naturze, czego może
dokonać właśnie tylko samo spalenie zwłok. Zamiast powolnego, stopniowego rozkładu,
następuje szybkie zniszczenie i nie pozostają żadne resztki fizyczne, eteryczne lub astralne, które
mogą w planie fizycznym, bądź też astralnym szkodzić.

Także i ciało astralne może po swojej śmierci być na krótki czas do pewnego stopnia ożywione.
W dziele swoim Die weisse und schwarze Magie III, 109-10, pisze Dr Fr. Hartmann:

Świeży jeszcze trup zmarłego nagle człowieka może być przez zastosowanie galwanizmu
przywrócony do czegoś w rodzaju pozornego życia. W podobny sposób może być także trup
astralny człowieka sztucznie ożywiony, jeżeli przeniesie się nań część zasady życiowej medium.
Jeżeli ma się do czynienia z trupem osobistości, która była obdarzona wybitnymi siłami
duchowymi, to może on także mówić bardzo rozumnie; jeżeli natomiast ma się do czynienia z
głupcem, to będzie on także mówić tylko głupstwa; bowiem dzieje się tu jak z katarynką, która -
jeżeli ją się nakręci - gra to, na co jest nastawiona.

Ta szkodliwa procedura może dokonywać się tylko w pobliżu zwłok i tylko w czasie krótkiego
okresu pośmiertnego; posiadamy wiadomości o wypadkach podobnego galwanizowania trupów
astralnych na grobie zmarłego. Nie potrzeba chyba dodawać, że czyn podobny należy
bezwarunkowo do dziedziny czarnej magii i jako taki zasługuje na stanowcze potępienie.

Zwłoki astralne należy, również jak i fizyczne - o ile nie uległy przez spalenie szybkiemu
zniszczeniu - pozostawić nie zakłócając ich ponurego spokoju; wszelkie zaś zakłócanie tego
spokoju jest awanturniczym nadużyciem!

Cytat pochodzi z wydania w języku angielskim; por. też ostatnie wydanie polskie: H.P.
Bławatska, Klucz do teozofii. Przekł. W. Dynowska, T. 2, Warszawa 1996, s. 24.

You might also like