Professional Documents
Culture Documents
Św. Augustyn O Życiu Szczęśliwym O Porządku
Św. Augustyn O Życiu Szczęśliwym O Porządku
AUGUSTYN
DIALOGI
FILO ZO FIC ZN E
fr C I V i1
<
u
Pp
Bpl H
>
-ś
O <
S)
i
♦ PAX *
ŚWIĘTY AUGUSTYN
L O G
OFICZNE
O ŻYCIU SZCZĘŚLIWYM
PRZECIW AKADEMIKOM
O P O R Z Ą D K U
WARSZAWA * PAX* 9 5 3
Tytuły oryginałów;
DE B E A T A V IT A
tłum. A N N A S W ID E R K Ó W N A
C O N T R A A C A D E M IC O S
tłum. K A T A R Z Y N A A U G U S T Y N IA K
DE O R D IN E
tłum. JÓZEF M ODRZEJEW SKI
Redaktorzy;
J U L IU S Z DOM AŃSKI
W Ł A D Y S Ł A W SENKO
Wydanie pierwsze
W Y D A W N IC T W O „P A X “ W A R S Z A W A 19 53
Nakład 7500 +. 350 egz. Papier druk. sat. ki. V 70 g 61X86. Obj. ark. druk. 141/«
Ark. wyd. 12. Format A5. Druk- ukończono w e wrześniu 1953. N r zam. 551,
5. VI. 1953. E-4-14123
Wstęp
— Bynajmniej.
— ■A czy jest możliwe, aby nie lękał się człowiek, któ
ry może utracić to, co kocha?
— Niemożliwe — odpowiedział.
— A przecież łatwo* jest utracić te rzeczy podlegające
przypadkowi. A więc ten, kto je kocha i posiada, nie może
być szczęśliwy.
Nie miał żadnych zastrzeżeń. Wtedy odezwała się
matka:
— Choćby nawet był pewny, że tego wszystkiego nie
utraci, nie mógłby jednak nasycić, się takim dobrem. Dla
tego więc także jest nieszczęśliwy, że zawsze odczuwa nie
dostatek.
— A cóż będzie — zapytałem — jeśli ktoś obdarzony
tym i rzeczami hojnie i obficie będzie umiał ograniczyć
swoje pożądania i zadowolony tym, co posiada, będzie
z-weselem korzystał ze wszystkiego we właściwy sposób?
Czyż taki człowiek nie będzie według ciebie szczęśliwy?
— Szczęśliwym — rzekła matka — uczyni go wów
czas jego umiarkowanie, a nie dobra,- które posiada.
— Doskonale — powiedziałem — nie można było
w ogóle inaczej odpowiedzieć na to pytanie i od ciebie
także nie należało innego rozstrzygnięcia oczekiwać. A za
tem nie mamy już wątpliwości, że jeśli ktoś postanowił
być szczęśliwy, powinien sobie zdobyć to, co trwa zawsze
i czego żadne okrucieństwo- losu nie może go pozbawić. 19
■9 *
— Na to —- pow iedział. Trygecjusz — jużeśmy się
dawno zgodzili.
■
— Cz.y nie 'sądzicie — rzekłem — że Bóg jest wieczny
i niezmienny? x
— —J- Jest to przecież tak pewne :— odparł Licencjusz —
że nie ma potrzeby się pytać.
I wszyscy przyznali mu słuszność w zbożnym posza
nowaniu.
—• A zatem — powiedziałem — szczęśliwy jest ten,
kto Boga’ posiada.
Boga posiada każdy, kto dobrze żyje, kto
spełnia Jego wolą i nie ma ducha nieczystego,..
i Tj. upadający.
macie rację. Ja jednak, podobnie jak i wy, nie wiem, co
dla was zostało przygotowane. Kto inny bowiem wszyst
kim bez ustanku wszelakiego pożywienia dostarcza,
a zwłaszcza takich, potraw, o jakich w tej chwili myślimy.
Nam zaś najczęściej czy to głupota, czy przesyt, czy za
jęcia przeszkadzają, z nich korzystać. On to- przebywając-
w ludziach czyni ich szczęśliwymi. I to jest właśnie, jeśli
się nie mylę, owa prawda, którąśmy wczoraj jako nie
wątpliwą z wielką żarliwością ustalili. Rozumowanie bo
wiem ' wykazało, że szczęśliwy jest ten, kto posiada Boga..
Nikt z was temu twierdzeniu nie zaprzeczył. Zastanawia
liśmy się zatem, co< to według was znaczy: posiadać Boga.
W tej sprawie, jeśli dobrze pamiętam, zostały wypowie
dziane trzy zdania. Jedni uważali, że Boga posiada czło
wiek, który czyni to, czego Bóg chce; inni powiadali, że
ten Boga posiada, kto dobrze żyje; pozostali zaś sądzili,,
że Bóg przebywa w sercach, w 'których nie mieszka duch
zwany nieczystym. ;
18. Może jednak wszyscy różnym i słowami wyraża
liście treść tę samą. Jeżeli rozważymy bowiem dwa pierw
sze zdania,-to przekonamy się, że zarówno każdy, kto żyje
dobrze, czyni to, czego- Bóg chce, jak też i każdy, kto czyni
to, czego Bóg chce, żyje dobrze i że życie dobre polega
właśnie na czynieniu tego, co się Bogu podoba. Czy jeste
ście tego samego zdania?
Potwierdzili.
— Trzecie zaś zdanie należy rozważyć dokładniej, po
nieważ, o ile wiem, w języku świętej służby Bożej zwykło
się używać słowa „duch nieczysty“ w dwóch różnych zna
czeniach. Czasami jest to określenie ducha, który z ze-
wnątrz wdziera się do duszy, zakłóca zmysły i ludzi,
w jakiś szał wprawia. Ci, którzy go wypędzają, wkładają,
jak mówimy, ręce na opętanych, czyli odprawiają egzor-
cyzmy, to jest wypędzają ducha nieczystego zaklinając go
imieniem Bożym. Poza tym zaś słowo „duch nieczysty“ ma
jeszcze inne znaczenie — ■nazywa się tak każdą w ogóle
duszę -nieczystą, to jest każdą, która zbrukana jest wadami
i występkami. A więc pytam -cię, chłopcze, który może
wypowiedziałeś to zdanie w całkowitej pogodzie i 'czy
stości serca, kto według ciebie nie posiada ducha (nieczy
stego. Gzy ten, kto nie ma w sobie ducha złego, takiego, 25
który to w szał wprawia ludzi, czy też ten, kto oczyścił
ju ż swoją duszą z wszystkich wad i grzechów?
— W ydaje mi się — odpowiedział — ■że człowiek nie
ma ducha nieczystego', jeśli życie jego jest czyste.
— A le jakiego człowieka — zapytałem. — nazwiesz
czystym? Tego, eo> wcale nie grzeszy, czy tego, co- po
wstrzymuj e się tylko od niedozwolonego- związku cieles
nego?
— W jakiż sposóib — powiedział -chłopiec — mógłby
b yć -czysty człowiek, który powstrzymuje się jedynie od
niedozwolonego związku -cielesnego, a nie przestaje sią
plamić innymi grzechami? Ten jest prawdziwie .czysty, kto
ku Bogu dąży i tylko do Niego jest zwrócony.
Poleciwszy zapisać te słowa chłopca tak, jak zostały
wypowiedziane, rzekłem:
— Taki 'człowiek musi zatem żyć dobrze, a każdy, kto
ż y je dobrze, musi być właśnie takim człowiekiem. Czy nie
jesteś tego zdania?
Zgodził sią ze mną i on, i wszyscy inni.
— A zatem — stwierdziłem — wypowiedzieliście tu
wszyscy myśl tą samą.
' Szczęście polega na znalezieniu Boga, ą nie na samym szukaniu Go.
i Gratas (C. Śergius Ora tas- — prz-ydo-iiiek -Gratas, lub Aurata po
zostaje w .związku-z aurum — złoto),,- znany • ze swego -majątku i wystaw
nego życia. B y ł pretorem w 97 r. prz', Chi. (Cyoero, Hortensius fragm. 76
M eller. Bor; D e finibu§:% 22, 70).
3*
dostatek, jakbyśmy powiedzieli, że ktoś ma nagość, Nie
dostatek jest bowiem słowem oznaczającym nieposiadanie,
Dlatego też chcąc myśl moją wyjaśnić najlepiej, jak po
traf ię,:dodam jeszcze, że mówiąc O kimś, iż „ma niedosta
tek“ , powiadamy niejako, że „posiada nieposiadanie“ .1
Skoro więc wykazaliśmy, że głupota jest właśnie
prawdziwym i niewątpliwym niedostatkiem, zastanówcie
się teraz, -czy nie zostało już rozstrzygnięte zagadnienie,
iktórym się zajęliśmy. Nie byliśmy bowiem pewni, czy
mówiąc „nieszczęście“ nie określamy tylko innym słowem
niedostatku. Dowiedliśmy zaś, że głupotę słusznie nazy
wamy niedostatkiem. Podobnie więc jak każdy głupiec
jest nieszczęśliwy i każdy nieszczęśliwy jest głupcem, tak
też musimy uznać, że nie tylko musi być nieszczęśliwy
każdy, kto cierpi niedostatek, ale również i to-, że niedo
statek cierpi każdy człowiek nieszczęśliwy. A jeśli z tego
ze każdy głupiec jest nieszczęśliwy i każdy nieszczęśliwy
jest głupcem, wynika, że głupota jest nieszczęściem, dla
czego z tego, że nieszczęśliwy jest każdy 'człowiek cierpiący
Niedostatek i że niedostatek cierpi każdy człowiek nie- ’
szczęśliwy, nie mielibyśmy wyprowadzić wniosku, że nie
szczęście jest tym samym, co niedostatek?
30. A kiedy wszyscy uznali, że tak właśnie jest, mó
wiłem dalej: ‘
— Teraz z kolei powinniśmy się zastanowić, jaki to
człowiek nie odczuwa niedostatku: 'Człowiek ten będzie
bowiem mądry i szczęśliwy. Otóż głupota jest niedosta
tkiem i nazwą niedostatku. To zaś słowo zazwyczaj ozna
czą jakąś, (niepłodność i ubóstwo. Rozważcie zatem dokład
niej, z jak wielką starannością w dawnych czasach two
rzyli ludzie słowa, jeżeli nie wszystkie, to przynajmniej
niektóre, a zwłaszcza — . jak to- wydaje się oczywiste -— te,
których znajomość była koniecznie potrzebna. Zgadzacie
się już ze mną, że każdy głupiec odczuwa niedostatek i że
głupcem jest każdy, kto niedostatek cierpi; sądzę, iż zgo
dzicie się także, że każda dusza głupia jest pełna wad- i że
nazwa głupoty obejmuje wszystkie wady duszy. Pierwsze
go. zaś dnia tej naszej rozmgwy powiedzieliśmy, że rozpusta
uznajemy to, co w ydaje nam się praw dziw e; -co jest praw dziw e
dla nas, ponieważ praw dy jako takiej uchwycić nie podo»bna. Filon,
chociaż uznawał pogląd Kam eadesa o niemożliwości rozeznania
między naszymi fałszywym i i praw dziw ym i wyobrażeniami, przy
pisywał jednakże tym ostatnim obiektywne prawdopodobieństwor
Rozróżnił on wśród wyobrażeń takie, które -są spowodowane przez;
rzeczywiste przedmioty, oraz wyobrażenia, które są samorzutnymi
czynnościami umysłu. Pierwsze wyobrażenia śą prawdziwe, -drugie,
nie mające żadnej przedmiotowej treści, »są fałszywe. Mimo w yraź
nych różnic genetycznych między wyobrażeniami, nie zachodzą
jednakże między niani różnice ze względu na nasze .poznanie. Róż
nice między wyobrażeniami ¡prawdziwymi a fałszywym i nie u jaw
niają się w wyobrażeniach jako takich, stąd nasze poznanie mat
w sobie -coś z niepewności, a- ¡każde uznanie twierdzeń coś z ryzyka,
O ile jednakże U Kam eadesa człowiek rozporządzał wyłącznie
swoimi własnymi subiektywnymi przekxmaniami, o .tyle pogląd Pi
lona zbliżał nasze poznanie do rzeczywistości, o której nie-możemy
mieć wprawdzie wiedzy pewnej, ale mamy .obiektywnie zapra
wienie prawdopodobieństwo.
Jakże można .jednak mówić o prawdopodobieństwie, skoro nie
wierny, co »to -jest prawda? Zarzut ten, stawiany Filonowi przez
współczesnych, powtarzany przez św. Augustyna w dialogu Prze
ciw akadeijiikom, wskazuje, że ewolucja Akadem ii sceptycznej nie
zatrzymuje się na osobie Pilona. Rozważania dalsze-podjął A n t i o -
c h o s z Ą i s k a - l o n u , uczeń Pilona i zarazem jego przeciwnik,
46 po 'którym objął rządy w szkole platońskiej, założyciel piątej, tzw.
dogmatycznej . Akademii. Antioehos 'przyjął stanowisko Zenona
w -sprawie kryterium prawdziwości i stwierdził, że wśród w yobra
żeń istnieją wyobrażenia stanowiące kryterium ¡nie tylko ¡podmio
towej, ale i przedmiotowej prawdziwości. Zgotdnie z Zenonem uczył
Antioehos, że cedhą wyobrażenia prawdziwego jest jego w yjątkow a
jasoość; dodawał jednakże, że wym aga ono dla swego ujęcia w y -,
jątkowego ^wyrobienia osobistego u poznającego. Do absolutnie
prawdziwego poznania zdolny jest idealny mędrzec. W ystarczają-
cym 'kryterium prawdziwości jest jednakże zgodność poglądów
trzech najwybitniejszych um ysłów starożytności: Platona, •Arysto
telesa i Zenona. N a miejsce rozumu, zdyskredytowanego przez
sceptyków, przychodzi autorytet jako najwyższe i 'ostateczne kry
terium uznawalności wszelkich twierdzeń. Eklektyzm Antiochosa
z Askalonu, mimo że przełamał zasadniczo wątpi eonie w możliwość
podania, nosi ha sobie głębokie piętno sceptycyzmu: niewiarę, że
źródłem poznania może być rozum, człowieka.
*
Sw, xAugustyn wystąpił przeciw poglądom akademików w e
wszelkiej ich postaci. Wytoczone -w niniejszym traktacie zarzuty
przeciw sceptykom zachowały dla niego w agę i w późniejszym
życiu. Jeszcze w Retractationes podtrzymuje Augustyn wszystkie;
swoje rozumowania skierowane i przeciw sceptycyzmowi.
Sceptycyzm, chociaż był przejściowym etapem w duchowym
rozwoju Augustyna, pozostał w 'gruncie rzeczy >dLa niego czymś
zupełnie obcym. Umysłowość Augustyna, unikającego połowicznych
rozwiązań i odznaczającego się nieustępliwą .pasją w szukaniu roz
wiązań prawdziwych, wyjątkowo trudno poddawała się sceptycyz
mowi pojętemu jako rezygnacja z intelektualnych dociekań i rozu
mowego poznania. Sceptycyzm św. Augustyna, o którym świadczą
strony niniejszego: dialogu noszącego na sobie ślady niedawnych
osobistych przeżyć autom, miał z pewnością inny charakter niż
zarysowane powyżej i zwalczane przez Augustyna w yw ody aka
demików.
„Otóż wiesz chyba — pisze Augustyn w dziele Przeciw akade
mikom — że do tej pory nie znalazłem własnego poglądu, a w znar-
lezieniu go przeszkadzają m i argumenty i rozprawy akademików?
N ie wiem, w jaki sposób narzucali m i jatoo-.ooś wiarygodnego po
gląd, że •człowiek nie może znaleźć prawdy. Z tego powodu stałem
się leniwy ’■i zupełnie gnuśny i n ie miałem odwagi szukać tego,
czego nie udało się znaleźć najbystrzejszym i najbardziej w y
kształconym ludziom.“ (2, 23.)
Św. Augustyn nigdy nie był skrajnym .sceptykiem, nigdy ¡nie
wątpił w prawdziwość sądów dialektycznych d matematycznych,
był przekonany .zawsze o istnieniu Boga, szukał jednakże dla
styych przekonań rozumowego: uzasadnienia. "Własne .przekonania/
nie poparte zobiektywizowanymi racjami, pozostawały d la niego
tylko półrtacj.ami, które domagały się uzupełnienia. Sceptycyzm
skazywał człowieka na intelektualną bezczynność i uczył wygod
nego przystosowywania się do życia; .był on twierdzą sub-iektyw--
nego indywidualizmu, który każdego 'człowieka w ydaw ał na pastwę
własnych,, (niekomunikatywnych przeżyć, stawiając niaprzezwycią-
żoną przegrodę pomiędzy nim a światem. Praw da, której możliwo
ści poznania sceptycy zaprzeczali-, była 'dla św. Augustyna rzeczy
wistością mieziałeżną od umysłu człowieka, chociaż ¡najwyższym
i najszczytniejszym celem duszy jest uchwycenie prawdy. M ożli
wość, znalezienia praw dy (o jej istnieniu był Augustyn przekonany
na podstawie analizy -własnej świadomości i twierdzeń dialektyfci)
gwarantuje możliwość: osiągnięcia, szczęścia, z którym .prawda jest
nierozdzielnie związana. To problem szczęścia rozbija ostatecznie
„bezczynność“ Augustyna — pozostałość sceptycyzmu — i pobu
dza go do wysiłków zmierzających do uchwycenia prawdy. Ich-
wynikiem są następne dialogi Augustyna, zwłaszcza Solilokwia,
i O wielkości duszy,
PRZECIW AK AD EM IK O M
Księga pierwsza
Wafcep
4*
raba (płuc zmusiła mnie do (porzucenia próżnego zajęcia 1
i do szukania ucieczki w filozofii. Ona teraz żyw i mnie
i leczy tym spokojem, którego pragnęliśmy obaj tak bar
dzo^ ona uwolniła mnie zupełnie od owego obłędu, w który
pociągnąłem -cię za sobą. Filozofia bowiem uczy — i ma
rację — że nie należy czcić niczego, cokolwiek widzą
śmiertelne oczy, cokolwiek podpada pod jakiś zmysł,1 2 lecz
że . to wszystko zasługuje na pogardę. Ona przyrzeka po
kazać wyraźnie prawdziwego i ukrytego Boga i już prawie
pozwala Go dojrzeć poprzez prześwietlone blaskiem
chmury.
4. Jej z całym zapałem oddał się wraz ze mną nasz
Lieencjusz. Zaniechawszy rozkoszy, którymi nęci młodość,
poświęcił się jej całkowicie, tak że z całą rozwagą ośmielę
się przedstawić go ojcu jako wzór do naśladowania. Bo
filozofia ma tę właściwość, że żaden w iek życia ludzkiego
nie będzie mógł-się skarżyć na to>, iż nie został dopuszczony
do jej pokarmu. I choć 'znam doskonale tw oje pragnienie,
postanowiłem jednak wysłać ci dla zaostrzenia smaku
próbę, chcąc zachęcić cię w ten sposób, żebyś jeszcze gor
liw iej przywiązał się do filozofii i żebyś z niej czerpał
Pragnę tylko, bym nie na próżno żyw ił nadzieję, że sprawi
ci to wielką przyjemność i posłuży za rodzaj wprowadze
nia do filozofii.
Posyłam ci spisaną dysputę, którą prowadzili ze sobą
Trygecjusz i Lieencjusz (bo krótka służba wojskowa spra
wiła, że również ten drugi młodzieniec pozbył się wstrętu
do nauk i zapalił niesłychanie do umiejętności wielkich
i szlachetnych). Otóż po upływie kilku dni od naszego
przybycia na wieś, zachęcając ich do dociekań i badań filo
zoficznych, stwierdziłem, że są bardziej przygotowani, niż
sobie wyobrażałem, i po prostu palą 'się do tego*. Toteż
chciałem zrobić próbę młodych sił, tym bardziej że, jak
się wydawało, pismo Cycerona Hortensjusz3 pozyskało
ich już w dużej mierze dla filozofii. Zaangażowałem tedy
stenografa, aby wiatry nie rozproszyły naszej pracy,
1 Zawodu retora w Mediolanie. Por. Wyznania 9, 2, 2.
2 W Retractationes czynią Augustyn poprawkę zaznaczając, że chodzi
tu o zmysł cielesny, istnieje bowiem i zmysł wewnętrzny (sensus. mentis),
który jest władzą duchową. „Używałem — mówi w dalszym ciągu Augustyn
:— wyrażenia sensus w znaczeniu zmysłu nieleśnego, a sensibilia tylko'
w znaczeniu doznań zmysłowych i dlatego niekiedy nie zdołałem- uniknąć
dwuznaczności poza tymi miejscami, gdzie o znaczeniu w yrazu rozstrzygał
zwyczaj językowy.“
3 P ot. O życiu szczęśliwym 10.
i w ten sposób nie pozwoliłem niczemu przepaść.1 Rzeczy
wiście więc znajdziesz w tej książce tematy - poruszone
przez tamtych, dwóch, i ich poglądy, a jeśli idzie o mnie
i Alipiusza, to nawet słowa nasze.
Prawda a szczęśliwość.
Na czym polega szczęśliwość?
i Hic plane, inquam, non erras, quod tibi omen sit ad reliqua li-
benter optaverim. W Retractationes tłumaczy się św. Augustyn z powodu
użycia tego słowa omen, które przytoczył w żarcie, a nie poważnie. Dla
oskarżenia siebie stwierdza Augustyn, że zaklęcie omen nie występuje
w Piśmie św. ani u pisarzy chrześcijańskich, chociaż słowo abominatio —
szharadność, które pochodzi od omen, spotyka się w Piśmie św. często.
U w aga ta świadczy, jak pilnie wystrzegali się chrześcijanie używania nazw _
związanych z. kulkowymi obrzędami pogańskimi. 61
szkód będzie odbywał p>rzez długi oz as i śmierć ubiegnie
go w drodze? Czyż nie jest prawdą, że zawsze szukał
i nigdy nie znalazł, a mimo tego nie błądził?
— Nie zawsze szukał — odpowiedział Trygecjusz.1
Obiektywne i subiektywne rozumienie błędu.
64 l Eneida, l, 402.
dzie się jakieś (pojęcie tak jasne, żebym nie miał prawa w y
magać jego definicji? N ie ma chyba słowa, któremu by
natura nadała sens jaśniejszy, niż słowu mądrość! Lecz
nie wiem, jak to się dzieje, że gdy samu pojęcie opuści,
niby port, nasz umysł i roizwinie żagle słów, natychmiast
tysiące fałszywych interpretacji grozi mu rozbiciem. Nie
żądaj więc definicji mądrości albo niech nasz sędzia zechce
stanąć w jej obronie.
Ponieważ -ciemność przeszkadzała już w notowaniu,
a stwierdziłem, że powstaje jakaś poważna kwestia, jakby
zupełnie nowa, odłożyłem dyskusję do następnego dnia.
Rozpoczęliśmy ją bowiem już pod zachód słońca; cały zaś
dzień zszedł- na zajęciach gospodarskich i na objaśnianiu
pierwszej księgi Wergiiiusza.
Kontoluzijia rozmowy-
Księga druga
Wstęp
Apostrofa do Romaniana.
l T e k s t w e d ł u g w y d a n i a b e n e d y k t y ń s k ie g o . 73
Łaby pogrzebana razem z ciałem samego Karneadesa i Cy
cerona. Tymczasem jednak wiedza rzadko staje się udzia
łem ludzi, i to-tylko nielicznych, ponieważ nie szukają jej
gorliwie, jeśli w ogóle szukają, i zatracają w sobie prag
nienie szukania. Sprawiają to rozmaite przyczyny: albo
przeróżne a liczne przeciwności życiowe, czego ty, Roma-
nianie, doświadczyłeś na sobie, albo jakieś odrętwienie,
apatia czy ociężałość umysłowa, albo zwątpienie w znale
zienie prawdy — bo nie tak. łatwo zapala się dla umysłów
gwiazda mądrości, jak wschodzi dla wzroku światło dnia
— ■ albo wreszcie mylne przekonanie, że się już znalazło
prawdę. Ten ostatni błąd jest powszechny i w tym leży
przyczyna,.że broń akademików, ilekroć dojdzie z nimi do
starcia, wydaje się niezwyciężona i jakby ,,wykuta przez
Wulkana“ 1, i to nie tylko przeciętnym mężom, lecz by
strym i wszechstronnie wykształconym. Dlatego, musimy
opierać się owym nawałnicom i burzom losu posługując
się wiosłami wszystkich cnót, lecz w pierwszym rzędzie
'trzeba z całą pokorą i pobożnością prosić o pomoc Boga,
by natężenie szlachetnych usiłowań nie. słabło, lecz utrzy
mało swój stały -kierunek, nie zbaczając w żadnym w y
padku, i żeby doprowadziło' do owej najbezpieczniejszej
i najprzyjemniejszej pizystani filozof ii. To jest -twoje naj-
pierwsze zadanie. Z tego powodu lękam się o ciebie, z tego
powodu pragnę twej wolności i z tego powodu nie prze
staję prosić w codziennych modlitwach o pomyślne dla
ciebie warunki. Żebym tylko był godny uprosić! Zwracam
zaś swe błagania do tego, który jest Mocą i Mądrością naj
wyższego Boga. Bo czy nie w ten sposób Objawienie przed-
stawia nam Syna Bożego.? 1 2
2. W tych modlitwach za ciebie pomożesz mi bar
dzo, jeśli nie będziesz wątpił, że mogę być wysłuchany,
i jeśli będziesz współdziałał ze mną nie tylko przez mo
dlitwę, lecz także wolą i właściwą tobie głębią umysłu.
Ona każe mi szukać ciebie, ona sprawia mi szczególną ra
dość, wywołuje ciągle mój zachwyt, lecz teraz na nie
szczęście spowiła jest w t-obie, n iby' piorun, chmurami
domowych trosk. Wielu ludzi nie widzi jej, a właściwie
niemal wszyscy. Nie może ona jednak ukryć się przede
mną lub którymś z twoich najbliższych przyjaciół. M y
1 Wergiliusz, Eneida 8, 535; 12, 739.
74 2 1 Kor. 1, 24.
często słuchaliśmy z uWagą nie tylko jej głuchych odgło
sów, lecz widzieliśmy również niejedną z tych błyskawic,
które zapowiadaj ą bliski grom. •
Ze względu na czas pominę tu inne szczegóły,
a wspomnę tylko ó jednym. Czyjaż to energia — pytam — ■
odezwała się kiedykolwiek tak nagle i z taką siłą, czyj
umysł rozbłysnął kiedy takim światłem, że jeden głos ro
zumu i jeden jakiś odruch powściągliwości zdołał wynisz
czyć w jednym dniu, i to doszczętnie, tę pożądliwość, któ
ra jeszcze wczoraj tak bardzo cię dręczyła? Czy więc nie
wydostanie się kiedyś ta cnota niby grom z chmury? Czy
nie wprawi w ’ trwogę i osłupienie tych, którzy teraz w y
śmiewają się, zwątpiwszy w twoją wartość? Czy pozosta
wiając na ziemi jakby jakąś 'zapowiedź przyszłości nie
zrzuci całego ciężaru spraw cielesnych, aby powrócić zno
wu do nieba? Czy Romanianus zawiedzie^nadzieje Augu
styna? Nie, do tego nie dopuści Ten, któremu oddałem się
całkowicie, którego teraz zaczynam nieco rozpoznawać,
II— 3, ZbMż się więc ze mną do filozofii. W niej znaj
dzie się to wszystko, co nieraz w cudowny sposób dodaje
ci bodźca w częstych niepokojach i wątpliwościach. U cie
bie bowiem nie obawiam się ani moralnej apatii, ani umy
słowego lenistwa. Gdy tylko miałeś wolną chwilę, nikt
uważniej ód ciebie nie słuchał naszych rozmów, nikt nie
okazał w nich więcej bystrości. Jakże więc miałbym ci
n ie odpłacić? Czyż mało ci zawdzięczam?
T y dałeś utrzymanie biednemu młodzieńcowi udające
mu się na studia, otworzyłeś mu dom swój, a cc więcej —
serce; w twojej przyjaźni znalazłem pociechę po stracie
•ojca, zachętę i pokrzepienie, pomoc materialną. Darząc
mnie względam i, i przyjaźnią, dopuszczając do udziału
w swoim życiu domowym, sprawiłeś, że stałem się prawie
ma równi z tobą człowiekiem sławnym i pierwszym o-by-
‘w atelem 1 w naszym mieście. Gdy chciałem wrócić do
Kartaginy, aby zdobyć bardziej zaszczytne stanowisko, ni
komu z bliskich poza tobą jednym nie zdradziłem mego
zamiaru i nadziei z nim związanej. Przejąłeś się wpraw
dzie niemało moimi planami, ale trudno ci było zdecydo
l Bor. y/yznania Z, 3, 5.
wać się z miłości do rodzinnego miasta, w którym juz
wykładałem. Kiedy jednak nie mogłeś przezwyciężyć
pragnień młodego człowieka, śpieszącego do zajęć, które
wydawały mu się lepsze, już nie odradzałeś, lecz z podzi
wu godną życzliwością stałeś się moim pomocnikiem. Za
opatrzyłeś mnie na drogę we wszysltko, co 'było potrzebne.1
I jak czuwałeś nad moimi studiami, niby nad kołyską czy
gniazdem, tak znowu w Kartaginie wspierałeś pierwsze
próby lotu. A gdy w czasie twej nieobecności i bez twej
wiedlzy puściłem się na m'orze,1 2 rozgniewałeś się trochę,,
że nie powiedziałem ci o tym, jak to miałem w zwyczaju,,
lecz podejrzewając zupełnie co innego niż hardość n ie
zmieniłeś się w swojej przyjaźni i nie więcej myślałeś
o dzieciach opuszczonych przez nauczyciela, jak o< uczci
wości moich zamiarów i mojego serca.3
4. Na koniec, jeżeli cieszę się od niedawna spokojem,,
tobie to zawdzięczam. T y to swoją zachętą sprawiłeś, że
wyzwoliłem się z pęt zbędnych pożądań, że oddycham
swobodnie i wracam do siebie pozbywszy się ciężarów do
czesnych trosk; że usilnie szukam prawdy 4 już zaczynam
znajdować; że spodziewam się .dojść do samej najwyższej
Miary.4 A kto mi cię' zesłał, wskazuje mi dotąd raczej
wiara niż rozum. Przedstawiłem ci w cztery oczy ta
jemne niepokoje mojej duszy i często z przekonaniem po-
wtarzałerp, że tylko, ten los wydaje mi się pomyślny, któ
ry przyniósłby mi czas wolny, przeznaczony na filozo
ficzne dociekania, jak też, że jedynie życie poświęcone
filozofowaniu uważam za szczęśliwe. Lecz mówiłem ci rów
nież, że powstrzymuje mnie troska o moich najbliższych,,
których utrzymanie zależało od wykonywania mego za
wodu, i wiele inych przeszkód, wynikających z nieuza
sadnionej nieśmiałości, bądź też spowodowanych nieznośną-
biedą mojej rodziny. Moje zwierzenia napełniły cię w ielką
radością i rozbudziły w tobie święty zapał do takiego-
życda. Oświadczyłeś, że jeśli w jakiś sposób wydobędzdesz
się z pęt tamtych uciążliwych procesów, zerwiesz wszyst
kie moje więzy, dzieląc się ze mną nawet swoim mająt
kiem rodzinnym.
1 .Por. Wyznania 30 1, 5.
2 Por, W yznania 5, 8, 14 cns,
3 Por, Wyznania 6, 14, i24.
4 Por. O życiu szczęśliwym 34.
5. Otóż gdy dawszy m i taką podnietę odszedłeś, ja
bez przerwy tęskniłem za filozofią i myślałem tylko o tym
życiu, które spodobało się nam obydwom, i wprawdzie w y
trwale, ale niezbyt usilnie starałem się wprowadzać te
myśli w czyn; uważałem jednak, że czynię dosyć. A po
nieważ nie przyszedł jeszcze ten płomień, który miał mnie
porwać na szczyty, tamten, którym zwolna płonąłem, uwa
żałem bodaj za największy. Aż tu naraz pewne księgi cię
żarne treścią,1 jak mówi Celsinus,1 2 owionęły mnie won
nością Arabii i dolały do «tamtego- płomyka kilka kropel
cennego olejku. I stała się, Romanianie, rzecz niewiary
godna! Wznieciły one we mnie pożar, przechodzący może
nawet to, czego ty spodziewasz się po- mnie — powie
działbym nawet przewyższający wszystko-, do czego sam
czuję się zdolny.
Odtąd nie obchodził mnie- już żaden zaszczyt, żaden
przepych ludzki ani chęć pustej chwały, ani też żadna
z tych" przyjemności, które wiążą nas ze śmiertelnym ży
ciem. W pośpiechu skupiałem się gorliwie cały w sobie.
Obejrzałem się — wyznaję — tylko jakby z drogi.na tę
religię, która, wszczepiona za lait dziecinnych, zapuściła
głęboko korzenie; -a właściwie 'to ona sama ciągnęła mnie
ku sobie, gdy* ja nie zdarwałem sobie z tego- sprawy. A za
tem pędząc w pośpiechu, potykając się, chwiejąc, chwy
tam Apostoła Pawła. Bo przecież — mówię sobie — nie
m ieliby ci pisarze tak wielkiej mocy i takiej aktualności,
jaką właśnie posiadają, gdyby myśli zawarte w ich pis
mach przeciwstawiały się temu ogromnemu dobru. Pa
wła przeczytałem całego, w największym napięciu i z naj
lepszą intencją.3
6. Wtedy zaś dzięki kilku już promieniom światła
w takiej okazałości ukazało mi się oblicze filozofii, że
gdybym mógł ją pokazać, nie powiem: tobie, który łak
nąłeś jej zawsze gorąco, mimo że była ci nie znana, lecz
gdybym mógł ją ukazać twemu przeciwnikowi, z kto-
6*
że mędrzec wcale nie wzbrania się od pełnienia obowiąz
ków, ponieważ wie, jak ma postępować, natomiast prawda
albo kryje się w mroku otaczającym naturę rzeczy, albo
zaciera ją podobieństwo, jakie zachodzi między rzeczami.
Wszelako, twierdzili, że samo powstrzymanie i jakby za
wieszenie sądu wymaga od mędrca wielkiej aktywności.
Sądzę, Alipiuszu, że, tak jak chciałeś, wyłożyłem po
krótce wszystko i nie odstąpiłem w niczym od twej wska
zówki, czyli działałem, jak .to- się mówi, w dobrej wierze.
A jeśli czegoś nie przedstawiłem zgodnie z rzeczywistością
liib może pominąłem, nie uczyniłem tego rozmyślnie. By
ła więc według mego wewnętrznego przekonania dobra
wiara. Bo trzeba pouczyć człowieka, który się myli, a w y
strzegać się tego, kto oszukuje. Pierwsze wymaga dobrego
nauczyciela, drugie ostrożnego ucznia.
13. Na to. odezwał się Alipiusz;
— Dziękuję ci za to, że spełniłeś prośbę Licencjusza,
i za to, że uwolniłeś mnie od ciężkiego zadania, które mi
nałożono. Bo chyba ja miałem większy powód do obawy,
gdybym musiał cię poprawiać, niż ty, że pominiesz coś
w zamiarze wybadania moich, wiadomości (gdyż tylko
w ten sposób mogło się to stać). Zrób mi jeszcze jedną
przyjemność i uzupełnij' nie tyle swoją odpowiedź, ile
wiadomości •Dicencjusza,'przedstawiając, na czym polega
różnica między nową i starą Akademią.1
— Muszę wyznać — rzekłem — że mi się nie chce.
Dlatego wyświadczysz mi dobrodziejstwo, jeśli dasz mi
chwilę odpoczynku, podczas którego ty zechcesz wyjaś
nić różnicę, jaka zachodzi między tymi dwiema nazwami,
i podać przyczynę powstania nowej Akademii (bo nie mogę
zaprzeczyć, że to, o czym wspominasz, łączy się ściśle
z naszym tematem).
■
— Gotów jestem przypuszczać — zażartował Alipiusz
— że mnie również chcesz odciągnąć od obiadu, ale sądzę
raczej, że to Licencjusz tak cię nastraszył, gdy zażądał
od nas, abyśmy mu wyjaśnili wszelkie niejasności tego za
gadnienia przed posiłkiem.i
Księga trzecia
Wstęp
7*
szym wysiłkiem dążyć do odkrycia prawdy i że czyni to
wytrwale. Lecz ponieważ prawda ich zdaniem albo kryje
się w mrokach, albo jawi się niewyraźnie, mędrzec akade
mików kieruje się w życiu praktycznym tym; co przedsta
wia się jako wiarygodne i prawdopodobne.
Na tym samym wniosku skończyła się wasza pierwsza
dyskusja. Bo chociaż jeden twierdził, że człowiek osiąga
szczęście przez znalezienie prawdy, drugi zaś, że tylko
przez pilne jej szukanie, żaden z nas nie wątpi, że właśnie
szukanie jej musi być naszym najważniejszym zadaniem.
Toteż powiedzcie, proszę, co sądzicie o moim wczorajszym
dniu? W y wprawdzie mieliście możność spędzić czas na
swoich ulubionych zajęciach. Ty, Trygecjuszu, delektowa
łeś się pieśniami Wergiliusza, Licencjusz miał czas na two
rzenie wierszy, do których tak się roznamiętnił, że głównie
z jego powodu uważałem za stosowne rozpocząć tę rozmo
wę, żeby filozofia — teraz jest bowiem czas po temu —
zawładnęła jego umysłem w większej mierze niż poetyka
czy jakakolwiek inna nauka.
II— 2. Lecz pytam was, czy nie szkoda wam mnie
i Alipiusza, Poszliśmy spać poprzedniego -dnia z tym za
miarem, że wstaniemy, aby zająć się tylko odłożonym za
gadnieniem. Tymczasem trzeba było koniecznie załatwić
ważne sprawy gospodarskie. Zajęci nimi całkowicie, mo
gliśmy poświęcić sobie samym zaledwie dwie ostatnie go
dziny dnia. Toteż zawsze byłem zdania, że człowiekowi,
który już jest mędreem, nie potrzeba niczego; ale do tego,
żeby stał się mędreem, najbardziej jest mu potrzebna
przychylność losu, A le może Alipiusz sądzi inaczej?
— Nie zdaję sobie jeszcze dokładnie sprawy — odpo
wiedział Alipiusz — jaką rolę przypisujesz losowi. Jeśli
uważasz, że do tego, by gardzić losem, potrzeba pomocy
samego- losu, przyłączam się do twego zdania. Jeśli zaś
przypisujesz łasce losu wyłącznie zaspokajanie potrzeb'
cielesnych, nie zgadzam się z tobą; bo albo ten, kto jeszcze
nie jest mędreem, ale pożąda mądrości, może mimo sprze
ciwu losu zdobywać to, co uważamy za konieczne do życia,
albo należy przyznać, że los wywiera decydujący wpływ
także w całym życiu mędrca, ponieważ nawet mędrzec nie
100 może obyć się bez rzeczy, których potrzebuje ciało-.
3. — A zatem •twierdzisz — odezwałem się — że pomoc
losu jest konieczna dla tego, kto szuka mądrości, ' ale
nie dla mędrca,
—: Nie od rzeczy będzie — odpowiedział Alipiusz —
powtórzyć to samo. Pytam cię więc jeszcze raz: czy sądzisz,
że sam los może w czymkolwiek przyczynić się do tego,
by można było wzgardzić losem? Jeśli tak sądzisz, twier
dzę, że ten, kto pożąda mądrości, w wielkim stopniu po
trzebuje pomocy losu.
— Sądzę tak — rzekłem — ponieważ dzięki niemu
osiągnie taką postawę życiową^ która pozwoli mu wzgar
dzić losem. I nie ma w tym niedorzeczności. Podobnie bo
wiem, gdy jesteśmy mali, potrzebujemy koniecznie po
karmu z piersi, który sprawia, że możemy obejść się bez
niego w dalszym życiu i cieszyć się zdrowiem.
— Widzę wyraźnie — powiedział Alipiusz — że zga
dzamy się, o ile tylko mamy to samo na myśli. Mógłby
tylko ktoś się sprzeczać, że nie sam los pomaga nam w y
zwolić się z zależności od losu, lecz coś innego; podobnie
jak nie sam pokarm matki powoduje w człowieku wstręt
do takiego pokarmu, lecz działa inna przyczyna.
— Nie trudno — powiedziałem — znaleźć jeszcze
inny przykład. Nikt nie może przebyć Morza Egejskiego,
jeśli nie ma okrętu albo jakiego bądź środka przewozowe
go lub też — nie zlęknę się użyć tu porównania z Deda-
lem — jeśli pozbawiony jest wszelkich przyrządów, przy
stosowanych do takiej przeprawy, czy też jakiejś tajemnej
siły. A przecież jedynym jego celem jest dostać się na
drugi brzeg; kiedy mu się to uda, gotów jest odrzucić
z pogardą wszystko, co mu pomogło w drodze. Podobnie
ktokolwiek chciałby zawinąć do przystani mądrości i w y
lądować niejako na mocnym i spokojnym gruncie, koniecz
nie potrzebuje, moim zdaniem, pomocy losu, żeby posiąść
to, czego zapragnął, ponieważ, pomijając inne okoliczności,
nie może dojść do tego będąc na przykład ślepym lub głu
chym; a to jest zależne od losu. Gdy osiągnie mądrość,
wtedy, chociaż według ogólnego mniemania potrzebuje
pewnych rzeczy koniecznych do utrzymania zdrowia fi
zycznego, to jednak wiadomo, że potrzebuje ich nie po to,
żeby być mądrym, lecz żeby móc żyć wśród ludzi.
— Co więcej — powiedział Alipiusz — gdyby był śle
py i głuchy, słusznie, moim zdaniem, wzgardzi zarówno 101
zdobywaniem mądrości jak i samym życiem, któremu ma
służyć poszukiwana przez ludzi mądrość.
4. — A jednak — rzekłem — skoro samo nasze życie
na ziemi zależy od losu, a mądrość może osiągnąć tylko
ten, kto żyje, czy nie należy przyznać, że trzeba przychyl
ności losu, żeby dojść do mądrości?
— Lecz mądrośćL— odparł Alipiusz — potrzebna jest
tylko tym, którzy żyją, a pozbawienie żyda usuwa po
trzebę mądrości; wobec tego nie ¡Lękam się wcale, że los
skróci mi życie. Bo pragnę mądrości dlatego, że żyję, a nie
dlatego chcę żyć, że pragnę mądrości. Toteż jeśli los za-
bierze mi życie, odejmie mi powód szukarda mądrości.
Chcąc więc zostać mędrcom, nie muszę pragnąć łaski losu
lub obawiać się jego przeszkód. Ale może podasz jakieś
inne argumenty?
Na to ja:
— Sądzisz zatem, że los, nawet nie odbierając życia
człowiekowi, który pragnie mądrości, może przeszkadzać
mu w drodze do niej?
—■Nie sądzę.
Czy m ed rcem jest ten, kto posiada m ądrość, czy ten, k to ty lk o sądzi,
że ją posiada?
8*
mówią, stąd wzięła swoją nazwę, żę była ukryta przed
ludem.1 Tutaj rozprawiajmy, o ile potrafimy, już nie o sła
wie, bo to jest błahe i dziecinne, lecz o samym życiu i ja
kiejś nadziei szczęścia, które osiągnie dusza.
Akademicy twierdzą, że nic nie można wiedzieć. Skąd
wzięliście taki pogląd wy, ludzie żądni wiedzy i tak nie
zmiernie uczeni? Podziałała na nas — powiadają — defini
cja Zenona. Dlaczego? — pytam. Przecież jeśli jest praw
dziwa, ten, kto- ją zna, zna coś prawdziwego-, jeżeli zaś
fałszywa, nie powinni przejmować się nią ludzie o takich
niewzruszonych zasadach.
Lecz zobaczmy, co mówi Zenon. „W ydaje się powia
da on — że tylko takie wyobrażenie można uchwycić
w sposób dający zupełną pewność, które nie ma wspólnych
cech z fałszem.“ 1
2 Czy to tym tak bardzo przejąłeś się, w y
znawco- Platona, że ludziom spragnionym prawdy wszel
kimi siłami odbierasz nadzieję poznania, aby znajdując
dodatkowego sprzymierzeńca w jakimś opłakanym leni
stwie umysłu porzucili -cały trud filozoficznych dociekań?
1>9. Lecz jakże nie miał przejąć się definicją Zenona,
skoro- nie można znaleźć takiego wyobrażenia, a tylko takie
wyobrażenie jest przedmiotem niezawo'dnego poznania?
Jeśli tak jest, należało- raczej powiedzieć, że -człowiek nie
może osiągnąć mądrości, zamiast twierdzić, że mędrzec nie
wie, -dlaczego żyje, nie wie, w jaki sposób żyje, nie wie,
czy ży ją a wreszcie, że równocześnie jest mędr-cem i nie
.zna mądrości. Przecież nie można so-bie wyobrazić bardziej
przewrotnego-, niedorzecznego i szalonego powiedzenia niż
to- -ostatnie. Bo- co jest bardziej rażące — -czy to, że czło
wiek nie może zostać mędrcem, czy że mędrzec nie zna
mądrości? Nie ma miejsca na dalszą dyskusję, jeśli samo
to pytanie sformułowane w ten sposób nie wystarcza do
rozstrzygnięcia. Lecz gdyby byli podtrzymywali pierwsze
twierdzenie, ludzie zaniechaliby w ogóle zajmowania się
filozofią. Ale i tak trzeba ich mamić najsłodszym i n a j -
D ruga teza akadem ików — „na n ic nie należy w yrażać zgod yc< —
jest rów nież błędna. M ędrzec uznaje mądrość.
9*
w ydało, mi się, że dojrzałem jeden otwór, przez który
wkrada się błąd i opanowuje tych, którzy czują się bez
piecznie. Sądzę mianowicie, że nie tylko ten błądzi, kio
idzie fałszywą drogą, lecz także ten, kto nie idzie praw
dziwą.
Wyobraźmy sobie dwóch podróżnych zdążających
w jedno miejsce; jeden z nich postanowił nikomu nie wie-
rzyć, drugi zaś jest zbyt łatwowierny. Przychodzą na roz
droże. Tamten łatwowierny zwraca się do jakiegoś paste
rza, który się tam znajduje, lub do jakiegokolwiek wieś
niaka: „ Witaj, poczciwy człowieku! Wskaż mi, proszę, do
brą drogą do tamtego-.miejsca.“ - Odpowiedź brzmi: ,,Jeśli
pójdziesz tędy, na pewno nie zbłądzisz.“ Na to tamten do
towarzysza: ,,Mówi iprawdę, chodźmy tą drogą“ . A le
ostrożniś śmieje się i dowcipkuje na temat takiej szybkiej
zgody i zostaje na rozdrożu, gdy tymczasem tamten od
chodzi. I już zaczyna mu się wydawać, że hańbą jest takie
próżnowanie, gdy oto z drugiej strony drogi ukazuje się
świetnie ubrany, wytworny jeździec i zaczyna zbliżać się
ku niemu. On winszuje sobie, następnie przywitawszy
przybywającego mówi o swoim zamiarze, pyta o drogę,
podaje nawet przyczynę, dla której zatrzymał się na roz
staju — by nastroić go przychylniej do siebie przez to-,
że wolał jego informację niż informację pasterza. Jeździec
zaś był przypadkowo z tych włóczęgów, których lud nazy
wa sąmardokami. Niegodziwiec postąpił zgodnie ze swym
charakterem, nie mając w tym nawet żadnej korzyści:
— Idź tędy, bo ja stamtąd przybywam.“ — Oszukał i od
jechał.
Lecz w jakich warunkach było możliwe takie oszu-
kaństwo? — „ Uznaję tę informację —■ powiada oszuka
n y — nie dlatego, że jest ona prawdziwa, lecz dlatego, że
jest prawdopodobna, a nie jest zaszczytne ani pożytećzne
stać tutaj bezczynnie.“ — Tymczasem tamten, który „po
pełnił błąd“ polegający na wyrażeniu zgody — dlatego, że
tak szybko uznał za. prawdziwe słowa pasterza — odpo
czywał już w miejscu, do którego zmierzali. Ten zaś „nie
popełniając błędu“ — ponieważ kierował się prawdopo
dobieństwem — obszedł wkoło nié wiem. jakie lasy i nie
znalazł już nikogo, komu. byłoby znane to miejsce, do kto-
132 rego postanowił dojść.
Powiem wam szczerze: gdy myślałem o tym, nie mo
głem powstrzymać śmiechu. Bo według słów akademików
dzieje się w niewiadomy dla. mnie sposób tak, że błądzi
ten, kto choćby przypadkiem idzie właściwą drogą, a nie
błądzi, jak się im zdaję, taki, który idąc za prawdopodo
bieństwem poprzez górskie bezdroża nie znajduje okolicy,
do której zmierzał. Przecież jeśli już trzeba potępić lekko
myślną zgodę, łatwiej powiedzieć, że obaj błądzą, niż że
tamten nie błądzi. Od tego czasu zacząłem być ostrożniej
szy wobec słów akademików, a przypatrywałem się ich
czynom i obyczajom ludzi. A wtedy przyszło* mi na myśl
tak wiele zasadniczych argumentów przeciw akademikom,
że już nie śmiałem się, lecz po części gniewałem się, po
części smuciłem, że ludzie tak bardzo wykształceni i in
teligentni stoczyli się w takie zgubne i haniebne poglądy.
P la to ń s k i p o d z ia ł ś w ia ta : św ia t u m y s ł o w y i z m y s ł o w y „
O PO RZĄD K U *
Księga pierwsza
Wstęp
B e d y k a c ja d ia lo g u Z e n o b i u s z o w i P o z n a n i e p a n u ją c e g o w e w s z e c h ś w ie c ie :
p o rz ą d k u , /k t ó r y m k ie r u je B ó g , m o ż liw e je s t t y l k o d la d u s z y s k u p io n e f
w s o b ie, o g a r n ia ją c e j n ie s z c z e g ó ły , a le ca ło ść r z e c z y . ,
B ó g k ie ru ją cy porząd kiem dopuszcza istn ien ie zła, ale nie jest jego»
sprawcą i zła nie kocha.
i PS. 79, 8.
u*
— Powiedz mi prawdę, i niech będzie tak, jak chcesz:
co .sądzisz o mnie?
Odparłem ujmując dłoń młodzieńca:
— To, co- sądzę o-- tobie, ty wyczuwasz, jesteś przeko
nany, rozumiesz. Myślę, że nie na próżno wczoraj śpie
wałeś prosząc B oga. zastępów, aby Tobie nawróconemu
się ukazał.
On zaś, przypomniawszy sobie, rzekł W zachwycie:
- — Mówisz; mi wielką prawdę. Niemało mnie to przej
muje, że z talami trudnościami odrywano mnie od tych
błahostek mego poematu, a teraz powrócić do nich nie
chce mi się i wstyd mi, tak mnie coś -całego* porywa do
owych rzeczy wzniosłych i godnych podziwu. Czy to nie
-jest prawdziwe nawrócenie ku Bogu? Alle jednocześnie
cieszę się i z tego, żerna próżno- robiono- mi zabobonne
zarzuty, iż w takim miejscu śpiewałem tego rodzaju słową.
— Co do mnie— odparłem -— nie jestem tym zgor
szony i wydaje mi się, że porządek rzeczy, o którym roz
prawiamy, wymaga, aby i na ten temat -coś powiedzieć.
W istocie, moim zdaniem, i to miejsce, z powodu którego
moja matka była tak zgorszona, i nocna pora były sto
sow n ego tego rodzaju śpiewu. Skąd bowiem wznosi się
nasza modlitwa do Boga, aby nas wydobył, nawrócił i uka
zał nam swe -oblicze, jeśli właśnie nie z owego błota, bru
du 'cielesnego, z ciemności, w które zepchnął nas grzech?
'Czyż nawrócenie nie znaczy właśnie: podnieść się w e
wnątrz siebie przez opanowanie błędów, w cnocie i umiar
kowaniu? Czyż oblicze B-oże jest czym'innym, jak właśnie
samą prawdą, do której wzdychamy i której, umiłowanej
przez nas, -oddajemy się czyści i piękni?
— Nie mogłeś tego- lepiej wyrazić — wykrzyknął.
A potem, ciszej, jakby szepcząc do ucha, dodał: — Po
patrz., proszę, ile faktów gromadzi się na to, bym uwierzył,
że to ze względu na nas dzieje się coś dzięki przychylniej
szemu już porządkowi rzeczy.
24. — Jeśli obchodzi cię ów porządek — mówię mu
—- to musisz wrócić do twych wierszy. Bo studium nauk
wyzwolonych, oczywiście skromne i właściwe, przysparza
prawdzie godnej umiłowania wielbicieli bardziej zagorza-
164 łych, hardziej wytrwałych i stałych, tak że z jeszcze
większym zapałem do* niej dążą, z jeszcze większą upor
czywością jej szukają, a na koniec znajdują jeszcze więk
szą słodycz w wytrwaniu przy n ie j1 — ■oto-, Licencjuszu,
co się nazywa życiem szczęśliwym. Na te słowa wszyscy
się podnoszą i spoglądają ci na ręce, żeby zobaczyć, czy
masz tam coś do podarowania nieszczęśliwym i nękanym
rożnymi chorobami. Skoro jednak mądrość nakaże takim
ludziom, aby poddali się lekarzowi i z pewną dozą cierpli
wości pozwolili się leczyć, znów zagrzebują się w swe
łachmany. Rozgrzani ich ciepłem — ■ tak jak «chorzy na •
świerzb drapią swoje rany — tak oni jeszcze chętniej
wracają do swych nieszczęsnych rozkoszy i nie są już
zdolni wykonywać poleceń lekarza, nieco uciążliwych
i przykrych w chorobie, aby znów odzyskać trochę zdrb«-
wia i światła. Oto dlaczego wiodą tak nieszczęsny żywot.
I tak zadowalając się, jak jałmużną, imieniem Boga Naj
wyższego i wyobrażeniem o Nim, wiodą nędzny żywot!
Są jednak jeszcze i inni ludzie, lub .—- mówiąc bardziej
dokładnie — inne dusze, których szuka, w ich życiu ziem
skim, jako godnych swego łoża, wielki i wspaniały Mał
żonek dusz; dla nich nie wystarcza samo życie, lecz -do
piero życie szczęśliwe. Tymczasem jednak powróć do
swych Muz. A le czy wiesz, co chciałbym, żebyś zrobił?
— Rozkazuj, jak ci się podoba — odparł.
— ■ Skoro twój Pyram poświęcił swe życie, a Tysbe
zabiła się nad martwym jego ciałem — bo tak przecież
ma opiewać twój poemat — ' to w bólu, którym utwór twój
powinien potężnie się rozpalić, znajdziesz najlepszą okazję,
by mnie zadowolić. Ukaż klątwę ohydnej żądzy zatrutych
ogni, które przynoszą takie nieszczęścia, potem wychwalaj
z całym zapałem miłość czystą i prawdziwą, dzięki któ
rej dusze wzbogacone przez umiejętności i upięknione
cnotą zespalają się z rozumem za pośrednictwem filozofii
i nie tylko unikają śmierci, lecz nawet zażywają naj
większego* szczęścia w życiu.
Pb tych słowach Licencjusz siedział milcząco* i zatopił
się w długim rozmyślaniu; później pokiwał głową-i od
szedł.
1 P o r . Retractationes 1, 3, 2. 165
Świat jest urządzony rozumnie i. pięknie —
wszystko mówi nam o istnieniu porządku.
Definicja porządku
32. Bo żeby nic n ieb yło ; dla ciebie, moja matko, nie
jasne, musisz wiedzieć, że greckie słowo* ,,filozofia“ ozna
cza ,,miłość mądrości“ . Stąd też i Pismo święte, które tak
uwielbiasz, nakazuje odrzucić i nic sobie nie robić nie
z filozofów w ogóle, lecz «z filozofów tego'świata.1 Istnieje
bowiem jeszcze inny-świat, niedostępny dla naszych ziem
skich oczu, k tó ry ' oglądać mogą ' tyfUko nieliczne czyste
umysły; dostatecznie wyraźnie objawił nam to Chrystus
mówiąc: ,,Królestwo moje nie jest z tego świata“ , nie zaś:
,,Królestwo moje nie jest ze świata“ .1 2 Uważać bowiem, że
należy się wyrzec wszelkiej filozofii, to to samo, co być
zdania,. że nie trzeba kochać mądrości. Potępiłbym cię
w tych moich pismach, gdybyś nie kochała mądrości; ale
nie potępiłbym cię, gdybyś ją kochała choć trochę,
a tym bardziej, gdybyś ją kochała tak, jak ja ją kocham.
Skoro jednak kochasz ją o: w iele bardziej niż mnie same
go — a wiem, jak bardzo mnie kochasz — skoroś po-
1 Por. Kol. 2, 8.
2 W Retractationes (1, 3, 8) wyjaśnia Augustyn, że nie miał tu na
myśli jakiegoś 'drugiego świata w .dosłownym znaczeniu - (jakby można
błędnie zrozumieć z cytowanych słów Chrystusa „Królestwo moje nie jest
z tego świata“ „J. 18, 36“), lecz posłużył się tym terminem platońskim na
oznaczenie odwiecznej myśli, według której Bóg stworzył świat. W tym
samym sensie u ży w a ł. terminu „świat um ysłowy“ również Platon, którego
wyrażenia Augustyn używa, -jak stwierdza, tylko dlatego, że nie- był je
szcze-dostatecznie zaznajomiony z literaturą kościelną.
czyniła w niej tak wielkie postępy, że nie lękasz się już
ani nieszczęśliwego jakiegoś przypadku, ani śmierci samej,
co nawet największym mędrcom z wielką przychodzi trud
nością i co, jak wszyscy przyznają, stanowi najwyższy
szczyt filozofii — jakżebym mógł nie zostać chętnie twoim
uczniem?
33. Na te słowa matka moja ze słodyczą i zarazem
z bojaźnią odparła, że chyba jeszcze nigdy tyle nie nakła
małem. A ja widziałem, że wypowiedzieliśmy tyle słów,
które koniecznie trzeba było zanotować, a tu już cała księ
ga się wypełniła i poza tym zabrakło tabliczek — postano
wiłem więc odłożyć na później dalszy ciąg dyskusji; jedno
cześnie chciałem zaoszczędzić -trochę swoje gardło, na któ
rego stan gorzej, niż mógłbym sobie pozwolić, wpłynęły
nagany, których musiałem udzielić młodym ludziom, bo
mi się to wydawało konieczne. A le kiedy zbieraliśmy się
już dio odejścia, Lioencjusiz powiedział:
— Pamiętaj, ile ważnych i koniecznych dla nas rze
czy mamy się od ciebie dowiedzieć dzięki temu ukrytemu,
Bożemu porządkowi, nawet gdybyś sam czegoś nie
wiedział.
Odpowiedziałem mu na to:
— Wiem i wdzięczny jiestem Bogu; sam bowiem fakt,
iż tak was to zajęło, pozwala mi przypuszczać, że staniecie
się lepsi.
To było ostatnie moje zajęcie w tym dniu.
Księga druga
WSTĘP
Porządek kieruje dobrem i złem.
3. Na to ja mu mówię:
— Czy według twego- zdania te rzeczy, którymi Bóg
kieruje i rządzi, są ruchome czy nieruchome?
— Uważam, że wszystko, co powstaje na tym świę
cie, podlega ruchowi ■— brzmi odpowiedź.
— A reszta — powiadam mu — ■nie podlega?
— To, co jest zjednoczone z Bogiem 1 — odparł —
nie poruszaksię; ale wszystko inne, jak sądzę, porusza się.i
i Quid sit esse cum Deo et quid sit non esse sine Deo.
. — Zastanów się więc, czy zgodzisz- się na .przykład
z taką definicją: Złączone z Bogiem.'jest wszystko to,
co zna Boga.
— Zgadzam się ■ — rzekł Licencjusz.
A więc dobrze — mówię —- czy 'twoim zdaniem;
mędrzec zna Boga?
— Tak — pada odpowiedź.
—: No, ale jeżeli mędrcy poruszają się, i to nie tylko
po domu lub mieście, ale przebywając olbrzymie prze
strzenie lub żeglując po morzach, to jakże może być praw
dziwe zdanie, że to, CO' jest złączone z Bogiem, nie po
rusza się?
— Zmuszasz mnie do śmiechu — powiada. — Czyż
ja twierdzę, że czynności mędrca są złączone z Bogiem?
Ja mówię o tym, co on zna.
" — A czy mędrzec nie zna -dobrze swojej książki, pła
szcza, tuniki, sprzętów, jeśli ma jakie, i innych przed
miotów tego rodzaju, które znają doskonale także głupcy?
Wtedy Licencjusz:
— Przyznaję, że zna on tunikę i zna płaszcz, które
nie są złączone z Bogiem.
5. — A więc — powiadam do niego — mówisz tak:
Nie wszystko to, co zna mędrzec, jest złączone z Bogiem,
ale wszystko to*, co je s t ,w nim złączone z Bogiem, mę
drzec zna. ’ '
. — Świetnie — odparł — bo wszystko- to, co mędrzec
poznaje przy pomocy zmysłów cielesnych, nie jest złączone
.z‘Bogiem, lecz tylko to, co pojmuje umysłem. Odważę się
powiedzieć może zbyt wiele, ale powiem; mając bowiem
was za krytycznych słuchaczy albo utwierdzę się w mym
mniemaniu, albo- się czegoś nauczę: Jeśli ktoś zna tylko
tó, co podpada pod zmysły -cielesne, to wydaje mi się,
że nie tylko nie jest on z Bogiem 'złączony, ale nawet ze
samym sobą.
W tym momencie zauważyłem z wyrazu twarzy Try-
gecjusza, że chce on coś powiedzieć, lecz powstrzymuje
go nieśmiałość i obawa, że się odezwie nie w porę; skoro
więc zamilkł. Licencjusz, skłoniłem go, by wypowiedział,
co pragnie. On zaś rzekł: -
— Mnie się wydaje, że nikt nie zna tego, co podpada
pod zmysły cielesne. Inna to* bowiem rzecz odczuwać coś 179
12 *
zmysłami, a inna — znać.1 Jeżeli coś znamy, to mieści
się to — jak sądzę — w umyśle d tylko umysłem może
być ogarnięte. Wynika stąd, że jeśli to, co mędrzec zna
dzięki swemu rozumowi, jest złączone z Bogiem, to wszyst
ko, co- mędrzec zna, może być złączone z Bogiem.
Licencjusz przytaknął tym słowom, ale później do
rzucił jeszcze jedną' uwagę, której w żaden sposób nie
mogłem zlekceważyć. Rzekł mianowicie:
— Z pewnością mędrzec jest złączony z Bogiem, bo
zna również samego siebie. Wynika to zarówno z defini
cji, jaką -mi podałeś, że to jest złączone z Bogiem, co zna
•Boga, jak i z tego, co myśmy powiedzieli, mianowicie
że to, co zna mędrzec, jest złączone z Bogiem. Lecz jeśli
chodzi o tę jego władzę, przy pomocy której posługuje
się zmysłami (sądzę, że nie należy jej tu wliczać, jeżeli
mówimy o mędrcu), to wyznaję, że nie wiem i nawet
w ogóle nie domyślałem się, jaka jest jej natura.
i aliud est enim sentire, aliud nosse. Por. O wielkości duszy 45—46
t K
183 56—57.
jest imienia mędrca i nie w nim nic innego, co by w takim
stopniu zasługiwało sobie na to imię. Wszelkiego zaś ro
dzaju, że tak powiem, nieczysta powłoka, z której mędrzec
się oczyścił, skupiając się w sobie, stoi na usługach jego
duszy, albo też, jeśli trzeba tu mówić o całej duszy, służy
i podlega tej części duszy, która sama zasługuje sobie
na imię mędrca. Sądzę, że również i pamięć mieści się
w tej niższej części duszy. Mędrzec posługuje się nią, jakby
sługą, któremu rozkazuje i naznacza, ujarzmionemu już
i uległemu, granice zakreślone przez prawo w ten sposób,
że dopóki sługa ów posługuje się zmysłami — nie ż po
wodu czegoś, co potrzebne jest mędrcowi, lecz czego po
trzebuje on sam — nie waży się unosić ani pysznić wo
bec pana, ani też używać bezmyślnie i bez umiarkowania
tego, co do* niego, sługi, należy. Do* tej to właśnie naj
mniej wartościowej części duszy może należeć to, co -się
zmienia i mija. A do czegóż potrzebna jest pamięć, jale
nie do chwytania rzeczy przemijających i niejako pierz
chających? Mędrzec łączy się więc z Bogiem i cieszy się
Tym, który jest wieczny i na którego- nie trzeba ani cze
kać, by był, ani obawiać się, że przestanie być, lecz któ
ry — przez to* samo*, że jest prawdziwie — jest zawsze
obecny. Zatem mędrzec, nieruchomy i zamknięty w so
bie, czuwa, jeśli tak można powiedzieć, nad peculium 1
swego niewolnika, aby pilny i rzetelny sługa dobrze go
używał i troskliwie 'strzegł.
7. Z podziwem słuchałem wypowiedzi Licencjusza
i przypomniałem sobie, że sam kiedyś te same poglądy
wygłosiłem pokrótce w jego obecności. Potem mówię
z uśmiechem:
— Podziękuj temu twojemu niewolnikowi, Licencju-
szu; gdyby nie wydzielił ci trochę ze swojego peculium,
to być może, że. nie miałbyś nam teraz co* powiedzieć.
Jeżeli bowiem pamięć należy do> tej części duszy, która
pozwala umysłowi mędrca .rządzić sobą tak jak sługą, to
wierz mi, że sam zasięgnąłeś jej pomocy, by wypowie
dzieć te słowa, które przed chwilą padły. A więc — zanim
powrócimy do zagadnienia porządku rzeczy — czy nie
uważasz, że pamięć potrzebna jest mędrcowi właśnie dlai
i
i Peculium — w praw ie rzymskim oznacza część majątku dzierży-
ciela władzy, oddaną do dyspozycji -osoby tej władzy podległej, np. nie
wolnika lub syna (przyp. tłum.).
tego rodzaju rzeczy, to jest dla wiedzy szlachetnej d za
razem niezbędnej?
Idcencjusz zaś odpowiedział:
— Po cóż mu potrzebna pamięć, jeśli wszystkie swoje
sprawy ma stale w świadomości? Nie uciekamy się prze
cież do pomocy pamięci tylko w zakresie odczucia zmy
słowego, gdy idzie o- to, co mamy przed oczami. Po co
więc, proszę cię, pamięć potrzebna mędrcowi, który wszy
stkie rzeczy ma przed owymi wewnętrznymi oczami umy
słu, to znaczy niezmiennym i stałym spojrzeniem ogląda
samego Boga, a w Nim wszystko- -to-, co umysł może do
strzec i ogarnąć? Mnie była ona potrzebna, żebym mógł
zachować to, co. od ciebie usłyszałem, ale też ja nie je
stem jeszcze panem tego sługi, lecz albo mu służę, albo
walczę z nim, żeby mu nie służyć, i sam dopominam się
-o swoje wyzwolenie. A jeśli -czasem daję mu rozkaz,, a on
wypełniając go pozwala mi dzięki swemu, posłuszeństwu
mniemać, że jestem zwycięzcą, to przy innej okazji tak
mi się silnie przeciwstawia, że kładę się, nieszczęsny, u je-,
go stóp. Dlatego też, jeżeli rozważamy sprawę mędrca,
niech nie będzie mowy o mnie.
— Ani o mnie -— dodałem. — Tymczasem jednak
czy mędrzec,. o którym wspominasz, może zrezygnować
z niesienia pomocy swoim przyjaciołom? Czy może w ja
kiś sposób, dlatego że czyni to ciało-, w którym na mocy
swych uprawnień więzi tego sługę, zaniechać obowiązku
świadczenia dobrodziejstw, komu tylko- można, a w szicze-
gólności tego dobrodziejstwa, którego się najbardziej go
rąco od niego oczekuje, a mianowicie pouczania o- samej
mądrości? Kiedy naucza, to żeby czynić to w sposób wła
ściwy i rozsądnie, często zmuszony jest rozłożyć sobie
materiał wykładu lub dysputy; gdyby nie po-sługiwał się
przy tym pamięcią, cała praca musiałaby pójść na marne l
Wobec tego albo zaprzeczasz, że mędrzec ma obowiązek
świadczyć dobrodziejstwa, albo przyznajesz, że niektóre
rzeczy przechowuje on w swej pamięci. A może powiesz, że
mędrzec musi wprawdzie koniecznie powierzać pieczy owe
go sługi część 'swoich dóbr, ale nie ze względu na siebie,
lecz ze względu na swoich bliskich, tak że sługa ten, przy
tom nie! pod starannym kierunkiem swego pana,’ nie strze
że niczego więcej, tylko- tego, co jest potrzebne, by głup-
ców doprowadzić do. mądrości, ale d tego jednak strzeże
tylko-, na rozkaz swego pana.
— Bynajmniej nie myślę — odparł Licencjusz — aby
mędrzec powierzał -cokolwiek swej pamięci; bo- czy mil
czy .on, czy tez zwraca się do ludzi, zawsze wzrok ma
skierowany ku Bogu. Sługa ten jednak, dobrze wyszko
lony, starannie przechowuje to, co -trzeba od -czasu'do
czasu w ciągu dyskusji podszepnąć swemu panu, i w ten
sposób wiernie pełni swą powinność wobec tego spra
wiedliwego pana, pod którego władzą się znajduje. A w y
pełniając tę służbę nie rozumuje, lecz słucha wyższego
prawa i wyższego porządku, o którym mówimy.
— Nie sprzeciwiam się już twoim argumentom —
odrzekłem na to- — bo chciałbym już raczej poprowadzić
dalej podjęte przez nas zagadnienie. Jeśli zaś chodzi o- ten
problem — tak ważny i nie dający się zbyć w paru sło
wach — to stwierdzimy innym -razem, jak rzecz się ma,
jeśli Bóg, dzięki porządkowi, da nam ku temu sposobność.
1 1, 25.
a Solecyzmy są to błędy gramatyczne przeciw zasadom składni, bar
baryzm y — to w adliw y sposób wyrażania się (tak co do składni jak
i słowotwórstwa) pod wpływem języków obcych.
3 Ustęp ten naśladowany jest z traktatu Plotyna O opatrzności
i&nneady 3, 2, 1). •
Filozofia i wiara prowadzą do zrozumienia porządku.
13*
— Mój pogląd pozostaje bez zmiany, ale już widzę,
co masz zamiar powiedzieć; chcesz zapytać, czy Bóg rządzi
również i tymi rzeczami, o których mówimy, że źle się
rozwijają.
— Doskonale — wykrzyknąłem — przeniknąłeś moje
myśli. A le skoro już odgadłeś, co chciałem powiedzieć, to
domyśl się również, proszę, jaką należałoby dać na to od
powiedź.
Licencjusz potrząsnął głową i wzruszył ramionami,
a potem rzekł:
— Narobiliśmy sobie kłopotu.
W momencie, kiedy właśnie zadawałem Licencjuszo-
w i to pytanie, przypadkiem nadeszła moja, matka. On zaś
po chwili milczenia poprosił, abym jeszcze raz pytanie to
powtórzył. N ie zwrócił wcale uwagi na to-, że Trygecjusz
już poprzednio dał na nie odpowiedz.1 Mówię mu więc:
—- Jakie pytanie mam <ci powtórzyć i po co? „N ie rób
— powiadają — tego, co jesit już zrobione.“ 2 1 Radzę ci ra
czej, abyś przeczytał sobie to, co już zostało powiedziane,
jeśli nie byłeś zdolny usłyszeć. Bez gniewu znosiłem, żeś
był (nieobecny duchem przy naszej dyskusji, d wytrzym a
łem to długo', aby ci nie przeszkadzać, kiedy byłeś pogrą
żony i zatopiony w myślach; dyskusja toczyła się dalej,
a dzięki naszym notatkom nie stracisz możliwości pozna
nia jej przebiegu i wyników.
Autorytet i rozum.
i W o ry g. a e ta s senatoria. 20-Ł
nowiH prowadzić talki tryb ż y c ia , o jakim właśnie mówiłem.
Otóż aby osiągnąć wiedzę, musimy się opierać na dwóch
czyrmikaoh: autorytecie i rozum ie.1 Chronologicznie auto
rytet wyprzedza rozum; logicznie zaś — rozum jest na
pierwszym miejscu. Co innego znaczy bowiem, jeśli mamy
coś wykonać na pierwszym miejscu, w trakcie jakiejś czyn
ności, a co- innego-, jeżeli jakiejś rzeczy przypisujemy więk
szą wagę w naszychrdążeniach. I tak, chociaż wydaje się,
że dla ludzi prostych skuteczniejszy jest autorytet ludzi
stojących na wyższym poziomie, rozum zaś bardziej od
powiada ludziom uczonym, to jednak — ponieważ każdy,
:zanim zostanie uczonym, najpierw musiał być ignorantem,“
żaden zaś ignorant nie wie, w jakim stanie powinien się
przedstawić swym nauczycielom i jaki tryb życia będzie
sprzyjał nauce — wynika stąd, że bramy do- przybytków
w iedzy tym,, którzy chcą poznać jej wielkie i niezbadane
' skarby, otwiera tylko autorytet.
Ktokolwiek jednak bramę tę przekroczy, przestrzega
"bez najmniejszego- wahania zasad doskonałego- życia; dzięki
nim, gdy stanie się pojętny, uświadamia sobie wreszcie,
na jak silnych podstawach rozumowych opierało- się to
wszystko-, -czym ‘k ierował się, zanim zaczął używać rozumu;
pojmuje również, czym jest rozum, za którym dąży i dzięki
któremu pojmuje, wyszedłszy solny i sprawny z powija
ków autorytetu; pojmuje wreszcie, -czym jest myśl,i2w któ
rej wszystko- się mieści, lub raczej która jest wszystkim
i która — poza^wszysikim — • jest zasadą wszystkiego'.
. Niewielu jest takich, -którzy w tym życiu doszli do
poznania tego-, a nawet i po tym życiu nikt poza to pozna
nie wyjść nie może. Jeśli zaś idzie o- tych, ’k tórzy zadówa-
1-arją się samym autorytetem i starają się tylko, stale o do
bre obyczaje i prawe myśli, czy to lekceważąc sztuki w y
zwolone,, czy też niezdolni kształcić się w nich, to nie
wiem, jak mógłbym nazwać ich szczęśliwymi podczas ich
życia wśród ludzi; wierzę jednak niezłomnie, że kiedy
Definicja rozumu.
i
nam, że nie powinniśmy nie czynie bez zastanowienia;
druga — że ’trzeba nauczać w sposób prawidłowy; trzecia.
— że trzeba szukać szczęśliwości w -kontemplacji. Pier
wsza dotyczy obyczajów; dwie pozostałe •— ■nauk, o któ
rych właśnie rozprawiamy.. To, co jest w nas rozumne,
czyli to, -co- posługuje się rozumem i tworzy rzeczy rozu
mowe lub kieruje się tym,, co jest zgodne z rozumem, zdra
dza tendencje do łączenia się pewnego rodzaju natural
nym węzłem z innymi bytami, z którymi posiada pewną
rozumową wspólność (człowiek nie może zbliżyć się z.dru
gim człowiekiem bez pomocy słów, dzięki którym swoje
.myśli i poglądy niejako przelewa w duszę towarzysza),
zdajje sobie sprawę, że rzeczy powinno- się wyrażać sło
wami, to znaczy dźwiękami, które coś oznaczają, a to
w tym celu, żeby ludzie nie mogąc odczuć bezpośrednio
swych dusz — łączyli swoje dusze z duszami innych lu
dzi, używając pomocy zmysłów, tak jak gdyby tłumacza.
Było jednak rzeczą niemożliwą słuchać kogoś, kto
jest nieobecny; rozum wynalazł więc pismo, które jest
w stanie wyrazić i rozróżnić wszystkie dźwięki, j.akie w y
powiada język ludzki. N ie mógłby on jednak tego uczynić,
gdyby mnogość rzeczy rozciągała się gdzieś w nieskończo
ności, bez określonych granic. Nieodparta konieczność na
kazała wtedy uznać pożytek liczb. Przez dokonanie tych
dwóch wynalazków narodziła się początkowa nauka pisma
i rachunków, jak gdyby okres dziecięcy sztuki gramatycz
nej — W.arro nazywa to- „litteratio“ greckiej nazwy nie
mogę sobie w tej chwili przypomnieć.
3t6. Idąc naprzód rozum spostrzegł, że wśród dźwię
ków, •jakie składają się na mowę ludzką i jakie oznaczono
już poszczególnymi literami, są takie, które wymawia się
otwierając szerzej lub węziej usta i które wydobywają
się wprost z krtani bez żadnej przeszkody; inne znów 'wy
mawiają się przy różnym układzie warg, ale są dźwięczne;
wreszcie inne jeszcze nie mogą być inaczej wymówione
jak w połączeniu z pierwszymi. Stąd też rozum nadał li
terom, według powyższej kolejności, nazwy: ,,samogłoski“ ,
„pół^samogłoski“ i „spółgłoski“ . Następnie oznaczył on
sylaby, potem podzielił wyrazy na osiem rodzajów i form i
14*
i ustalił z.subtelną precyzją reguły ich odmian, popraw
ność wyrażania i zasady wiązania ich ze sobą. Nie zapom
niał też rozum o cyfrach i miarach; zwrócił uwagę na
samą długość dźwięków i sylab i.odkrył, że jedne z nich
wymagają pojedynczej, a inne podwójnej ilości' czasu do
wymówienia, a wskutek tego tworzą zgłoski długie i krót
kie. Określił on to wszystko i ujął w pewne zasady.
3(7. W ten sposób gramatyka mogła już być gotowa.
Że jednak sama jej nazwa wskazuje, iż zajmuje się ona
literami — stąd też nazwa łacińska „litteratura“ — rzecz
ma się tak, iż wszystko, cokolwiek utrwalono na piśmie
jako- godne pamięci, wchodzi z konieczności w obręb tej
dziedziny. Tak więc do- gramatyki należy historia, wiedza
kryjąca pod jedną nazwą nieskończoną obfitość różnorod
nych zagadnień, przynosząca więcej trosk niż przyjemno
ści lub prawdy, bardziej uciążliwa dla samych historyków
niż dla gramatyków. Czy można dopuścić, żeby posądzono
0 ignorancję człowieka, który nie słyszał, iż Dedal latał
przy pomocy skrzydeł,1 a za kłamcę uznano autora tej
bajki, za głupca — tego, co w nią uwierzył, a za naiwnego
tego, co będzie się o nią dopytywał? I jakżeż nie mam
ubolewać głęboko- nad naszymi przyjaciółmi, jeżeli oskarża
się ich o- ignorancję dlatego, że nie potrafią odpowiedzieć,
jak nazywała się matka Euryala,1 2 a oni nie ważą się po
stawić zarzutu głupiego dziwactwa tym, którzy zadają
takie pytanie?
X III— 38. Ułożywszy i uporządkowawszy gramatykę
rozum skierował się znów ku szukaniu zasady dzięki 'któ
rej powstała owa sztuka'; przy pomocy definicji, analizy
1 syntezy nie tylko ustalił w tej dziedzinie pewien porzą
dek, lecz również uchronił ją przed wśliznięciem się do
niej wszelkiego rodzaju błędów. Czy mógłby przejść znów
do innych odkryć, gdyby najpierw nie wyodrębnił, nie’
określił i nie zanalizował narzędzi i środków, jakimi po
sługuje się ta nauka nauk, którą nazywają diałektyką,
i gdyby nie wydobył jej tym samym na światło dzienne?
Ońa to uczy nas, jak nauczać i jak posługiwać się rozu
mem; w niej objawia się sam rozum i ukazuje, czym jest,
do czego zmierza i jaka jest jego moc. Ona wie, jak trzeba
1 Quid est autem dissentire nisi non unum sentire? Gra słów sentire
i dissentire zatraca się zupełnie w przekładzie.
2 Etymologia, która nie da się dosłownie oddać w tłumaczeniu pol
skim. (przyp. tłum).
nieprzyjemną i niebezpieczną wiązać się w jedność z tym,
od czego można zostać nagle oderwanym.
X IX — 49. Z różnych materiałów, rozrzuconych naj
pierw tu i ówdzie, a później powiązanych w jedną całość,
tworzę jeden dom. Ja sam jestem więce wart niż on, po
nieważ to ja go tworzę, a on jest tylko przeze mnie two
rzony; przez to właśnie, że tworzę, jestem lepszy; nie ule
ga wątpliwości; iż przez to jestem więcej wart niż dom.
A le nie wynika z tego* bynajmniej, że jestem więcej wart
niż jaskółka albo- pszczółka, bo i ta w ije sobie zręcznie
swoje gniazdka, a tamta lepi plastry; natomiast jestem
lepszy od nich dzięki temu, że jestem stworzeniem./rozum
nym. A jeżeli rozum objawia ..się w dokładnych propor
cjach, to czyż gniazdka, jakie sobie budują ptaki, nie są
obliczone dokładnie i wymierzone z precyzją? Przeciwnie,
panuje tam najdoskonalsza harmonia! A zatem nie 'dlatego
jestem lepszy od nich, że potrafię tworzyć rzeczy dające
się wyrazić w harmonii liczb, -ale dlatego, że jestem zdolny
poznać liczby.
Cóż zatem? Czyż ptaki mogą tworzyć rzeczy harmo
nijne i dające się-obliczyć, same nie rozumiejąc tego? N ie
wątpliwie mogą. Skąd otrzymują tę naukę? Stąd, skąd
i myśmy się nauczyli dotykać w ściśle określony sposób
językiem zębów i podniebienia tak, aby z just dobywały
się głoski i słowa, a przecież mówiąc nie zastanawiamy się
nad tym, przy pomocy jakich-ruchów ust mamy to czynić.
Czy jakikolwiek dobry śpiewak, nawet je ż e li-nie zna się
na muzyce, nie zachowuje w śpiewie —■ tylko na pod
stawie naturalnego wyczucia — i rytmu, i melodii, którą
sobie kiedyś zapamiętał? A czy może być coś bardziej
harmonijnego i dającego się obliczyć niż śpiew? Otóż taki
śpiewak nie wie wprawdzie przy swym braku wykształ
cenia, co właściwie robi, odtwarza jednak rzeczy tak do
skonałe przy pomocy naturalnych właściwości. A na czym
opiera się Wyższość człowieka w stosunku do zwierząt
i jego zwierzchność nad nimi? Na tym, że ’wie, co czyni.
Przecież nic nie daje mi wyższości wobec zwierząt, tylko
to, że jestem stworzeniem rozumnym.
50. W jaki sposób przeto rozum może być nieśmier
telny, jeżeli określiłem siebie jako istotę rozumną i śmier
telną zarazem? Czyż rozum n ie'jest nieśmiertelny? Jest
jednak bezwzględną prawdą stosunek między jednym
a dwoma lub między dwoma a czterema; ta prawda nie
była mniej prawdziwa wczoraj niż dziś i będzie tak samo
prawdziwa jutro i po roku; i nawet gdyby cały świat się
zawalił, to ta prawda nie może przestać istnieć. Zawsze
bowiem będzie ona taka sama. Świat ten zaś nie miał
wczoraj, ani jutro mieć nie będzie, 'tego, co ma dzisiaj: słoń
ce nie pozostaje stale na tym samym miejscu w ciągu ca
łego dnia, a nawet w ciągu jednej godziny. Tak więc, sko
ro na tym świecie nie ma nic nieprzemijającego, nic na
nim nawet w najkrótszym przeciągu czasu nie pozostaje
bez zmiany. A zatem jeżeli rozum jest nieśmiertelny, ja
zaś, który wszystko to rozróżniam i kojarzę, jestem rozu
mem, wobec tego to, dzięki czemu nazywam się śmiertel
nym, nie należy do mnie. I nawet jeśli dusza nie jest tym
samym, co rozum,1 a mimo to posługuje się rozumem i je
mu zawdzięczam swoją wyższość, to wobec tego należy
zrezygnować z rzeczy niższego rzędu dla rzeczy wyższej,,
z tego, co jest śmiertelne— dla tego, co nieśmiertelne.i2
O takich to i innych problemach rozprawia i nad nimi
zastanawia się dusza dobrze wykształcona. Nie chcę już
dalej rozwijać tego tematu, a to z obawy, żeby — pragnąc
nauczać was o porządku —- nie przekroczyć nagle stosow
nej miary,3 która jest źródłem porządku. Dusza bowiem
dąży do obyczajów i życia doskonałego stopniowo, i to już
nie dzięki samej tylko wierze, lecz kierowana rozumem,
który zdobył pewność. Dla takiej, która pilnie bada war
tość i potęgę liczb, wyda się rzeczą bezwzględnie niegod
ną i opłakaną zużytkować swą wiedzę tylko na to, żeby
dobrze ułożyć wiersz czy też dobrze grać na cytrze, i po
zwolić swemu życiu, oraz sobie samej, to jest duszy, kro
czyć błędną drogą, oddać się pod władzę żądz i jęczeć ha
niebnym krzykiem grzechów.
Od redakcji
O Ż Y C IU S Z C Z Ę Ś L IW Y M str. 5
Księga pierwsza
W s t ę p . Dedykacja dialogu Romanianowi. Zachęta do filo-
zodąL (1— 4, str. 49).
P r a w d a a s z c z ę ś l i w o ś ć . N a czym polega szczęśli
wość? (5, ,str. 53). Ozy do szczęśliwości wystarczy pilne po- 227
szukiw.anie prawdy? (6— 9, str. 54), Praw dy nie osiągnie ten r
kito błądzi N a czym więc polega błądzenie? (10, str. 59), F ał
szywa definicja biędiu (11, filtr. 80). Obiektywne i subiektywne
rozumienie błędu, (12, str. 62). Czym jest mądrość? Fałszywe
definicje. (13, str. .63), Czy mądrość, polega na dążeniu do
prawdy, ozy na jej posiadaniu? (14— 15, str. 64). Czy mądrość
to wiedza spraw bosikicłi i ludzkich? (16— 22, str. 65). Czy
mądrość jest pilnym badaniem spraw boskich i ludzkich
odnoszących się do szczęśliwego życia? (23, str. 70),
K o n k l u z j a r o z m o w y . Definicje podane przez, roz
mówców były fałszyw e.'Zdobycie praw dy jest konieczne dla
osiągnięcia szczęśliwości (24— 25., sir. 71). *
Księga druga
W s t ę p . Apostrofa do Romaniana (1— 9., str. 73).
P o g l ą d y a k a d e m i k ó w . 'Człowiek nie może posiąść
prawdy. Mądrość polega jedynie na gorliwym jej szukaniu
i na zrezygnowaniu ze zdecydowanych i stałych poglądów-
(10-—13' str. 81). Powstanie nowej Akademii. (14— 15, str.. 85).
Akademicy uznają prawdopodobieństwo nie znając prawdy.
(16— 18, str. 87), Wiarygodność i prawdopodobieństwo; (19— 24,
str. 90). N a -czym polega wiarygoidność i prawdopodobień
stwo, (25— 30, str. 95).
Księga trzecia
W s t ę p . Gzy przychylność losu jest potrzebna do- osiągnię
cia mądrości? <1— 4, str. 99).
0 p r a w d z i w y m m ę d r c u. Różnica między mędrcem
a człowiekiem dążącym do m ądrości (5, str. 10i2). Czy mędr
cem jest ten, feto posiada mądrość, czy ten, kto tylko sądzi,
że ją posiada? (6— 10, str, 104). Czy na żadne twierdzenie
nie należy wyrażać zgody? Praw dę należy uznawać. (11— 13,
str. 109). W alka z argumentami akademików. Pochlebna, ale
błędna opinia Cycerona o akademikach. (14— 17, str. 111).
Stoicka definicja praw dy; akademicy w yciągają z niej błędne
wnioski. (18— 21, str. 115). Twierdzenie, że niczego nie można
poznać, jest błędne. (22, str. 119).. Prawdziwość zdań roz
łącznych (alternatyw). (23, str. 120). Świadectwo' ‘ zmysłów
a istnienie świata; przekonanie o istnieniu świata ,nie jest
fałszem. Prawdziwość twierdzeń matematycznych. (24— 25,
str. 122). Prawdziwość .subiektywna poznania zmysłowego.
(26, str. 123). Znajomość najwyższego dobra ¡jest niezależna
od błędów poznania zmysłowego. (27— 28, str. 125). Pewność
praw logicznych. <29, str. 126). D ruga teza akadem ików —-
„na nic nie należy wyrażać zgody“ — jest również błędna.
Mędrzec uznaje mądrość. <30— 32, *str. 128). Wiarygodność
1 prawdopodobieństwo nie 'chroni od błędów. <33— 34, sitr. 131).
Konsekwencje moralne przyjm owania wyłącznie prawdopo
dobieństwa. (35— 3i6} str. 133).
Ź ró d ła filo z o fii -akademickiej. Platoński -po
dział świata: świat umysłowy i zmysłowy. (37, str. 136). P o
stawa średniej Akadem ii wobec materializmu stoickiego;
filozofia Platona Jako wiedza tajemna. (38— 39 str. 137)._
Przyjęcie „wiarygodności“ przez *Kameaidesta. Spory w łonie
nowej Akademii. (40— 41, str. 139). Prawdziwa^ filozofia.
(42, sitir. 141).
Z a k o ń c z e n i e; W iara i rozum j.aiko' dwie drogi ¡poznania.
Plafon — mistrzem poznania rozumowego. (43— 45, sin 142).
O POHiZĄDKU str> 144
Księga pierwsza
W s t ę p . Dedykacja dialogu Zenobiuszo-wi. Poznanie panu
jącego w e wszechświecie porządku, którym kieruje Bóg,
możliwe jest -tylko -dla -duszy skupionej w sobie, ogarniającej
nie szczegóły, ale całość rzeczy. (1— 5, sir. 146).
Z a g a d n i e n i e p o r z ą d k u i p r z y c z y n y . Istnienie
porządku jest rzeczą pewną. (6— 10, sir. 150). Wszystko- ma
sw oją przyczynę. Porządek rzeczy polega na zazębianiu się
wielu przyczyn. (11— 14, sir. 154). Zagadnienie Opatrzności
Bożej i zła. W ramach porządku mieści się zło- i dobro.
(15— 16, sitr. 158). Bóg kierujący porządkiem dopuszcza istnie
nie zła, ale nie jest jego sprawcą i zła nie kocha. (17— 20,
str. 159). Pochwała filozofii i życia cnotliwego-. (21— 24,
str. 163). Świat jest urządzony rozumnie i pięknie — wszyst
ko m ówi nam o istnieniu porządku. (25, str. 166).
D efin icja porządku. Porządek kieruje wszystkimi
rzeczami stworzonymi przez Boga. (27— 31„ str. 167).
K o n k l u z j e k s i ę g i p i e r w s z e j . Um iłowanie (mądro
ści skłania nas do zajm owania się filozofią. (32— 33, sitr. 173).
Księga druga
W s t ę p . Porządek kieruje dobrem i złem. (1— -2., str. 174).
Ł ą c z n o ś ć m ę d r - c a z B o g i e m . Wszystko--jest zależne
od Boga; to, co jest z Nim złączone, nie porusza się.
(3, str. 176). Z Bogiem jest zjednoczony ten, 'kto zna Boga.
Mędrzec jest zjednoczony z Bogiem. (4— 5, str. 178). Pamięć
mędrca przechowuje jedynie to, co zmienne i przemijające.
(6— 7, str. 180). Um ysł mędrca nie zna głupoty, tak jak oczy
jego nie widzą ciemności (8— 10, str. 183).- Zło; które Bóg
włączył w porządek rzeczy, jest elementem harmonizującym
z całością. (11— 13, str. 187). Filozofia i w iara prowadzą do
zrozumienia porządku. (14— 17, str. 190). Dusza mędr-ca jest
niezmienna i złączona z Bogiem. (18— 19, str. 192). N a -czym
polega stan oddzielenia od Boga? (20— 21, sitr. 195).
S p r a w i e d l i w o ś ć B o ż a a z ł o . Sprawiedliwość Boża
i porządek ¡są -odwieczne. (22— 24, str. 196). Znajomość praw
Boży-ch i stosowanie się do- nich pouczy o istnieniu porządku
rzeczy. (25* str. 200).
A u t o r y t e t i r o z u m . D w ie drogi prowadzące do- zdo
bycia wiedzy. (26, str. 201). Autorytet boski i ludzki'. (27,
sitr. 203). Postęp rozumu i porządek studiów. (28— 29,. str. 204).
Definicja rozumu. (30— 31, sitr. 206). W czym się przejawia
rozum człowieka. (32— 42, str. 207). Zrozumienie liczb pro
wadzi do- zrozumienia wielu nauk, które z kolei zbliżają do
rzeczy Bożych. (43— 47, str. 216). Pojęcie jedności kluczem
do rozwiązania zagadnienia porządku. Nieśmiertelny rozum:
dostrzega jedność wszechświata. (48— 50, str. 220). Człowiek
mądry i sprawiedliwy rozumie porządek rzeczy, bo ogarnia
swym umysłem całość. (51— 54, str. 224).