Download as pdf or txt
Download as pdf or txt
You are on page 1of 149

Machine Translated by Google

Machine Translated by Google

NOWA KSIĄŻKA UFO

KONTAKT UFO Z PLANETY ARIAN


Z
ALDEBARON

O rozwoju rasy ludzkiej


Przez

Martin Wiesengrun

INTERES HUMANITARNY

Martin Wiesengrun jako 15-letni młodzieniec mieszkający na północno-


wschodniej niemieckiej wyspie RUGEN na wybrzeżu Bałtyku w 1957 roku, wówczas
pod panowaniem rosyjskim, kiedy była całkowicie odizolowana od Zachodu i
całkowicie niedoinformowana o doniesieniach o zjawisku UFO na Zachodzie, stał
się mimowolnym „kontaktem” UFO odwiedzanym przez wysokie istoty ludzkie,
które powiedziały mu, że pochodzą z zamieszkanej planety w Układzie Gwiazd
Aldebaron.
Odwiedzali go wielokrotnie i wielokrotnie zabierali na pokład statku o średnicy
50 metrów. Zabrali go na pokład wahadłowca do i na znacznie większy statek-
matkę, gdzie cały statek wszedł do większego i tam zaparkował. Któregoś razu
zatrzymał się u nich na trzy dni.

Opowiedzieli mu wiele o starożytnej historii Ziemi, a nawet opisali wizyty


Aldebarona na przestrzeni bardzo długiego czasu, nawet milionów lat, oraz udział
ich przodków w rozwoju współczesnego Człowieka Ziemi, który miał zająć tę
planetę. Pokazali mu wiele rzeczy.
Musiał o tym wszystkim milczeć ze względu na niegościnny ówczesny system
polityczny, ale prowadził na ten temat bardzo szczegółowe notatki, które dopiero
teraz zostały opublikowane w niniejszej Autobiografii.
Praca wyróżnia się niezwykłą szczegółowością opisów oraz liczbą oddzielnych i
odrębnych typów ras współpracujących z Aldebaronami.

Przeczytaj i pobierz BEZPŁATNIE pierwsze strony pierwszego rozdziału tej


nowej książki. Kolejne rozdziały można czytać i pobierać za symboliczną opłatą
wynoszącą tylko jednego dolara za rozdział, płaconą kartą kredytową w systemie
Pay Pal.
Machine Translated by Google

Kontakt z UFO
Planeta ARIA

ALDEBARONA

O rozwoju rasy ludzkiej

Przez

Martin Wiesengrun

Przetłumaczone
przez E. Angeliko Feldman

Opublikowane
przez Wendelle C. Stevens
ARCHIWUM ZDJĘĆ UFO
Machine Translated by Google

KONTAKT UFO Od
Planeta ARIA

ALDEBARONA

O rozwoju rasy ludzkiej

Przez

Martin Wiesengrun

Przetłumaczone
przez E. Angeliko Feldman

Opublikowane
przez Wendelle C. Stevens
ARCHIWUM ZDJĘĆ UFO
Machine Translated by Google

POTWIERDZENIE

Pragniemy podziękować za pomoc Herr.


Gerhardowi Almowi z Portugalii za zwrócenie naszej uwagi na
tę niezwykłą historię, a zwłaszcza na pracę Lady E.
Angeliko Feldman z Tucson w Arizonie za sumienną pracę nad
tłumaczeniem tej historii z języka niemieckiego na angielski.
„Angelica” Feldman, artystka klasyczna znana i wystawiana na
całym świecie, łaskawie przedstawiła swoją koncepcję
artystyczną przedstawiającą niektóre obce istoty pozaziemskie
namalowane na podstawie szczegółowych opisów oryginalnego
autora.
Machine Translated by Google

WSTĘP

Celem tej książki jest opisanie doświadczeń mojej młodości w ówczesnej NRD, w Niemczech
Wschodnich. Nigdy więcej nie przeżyłem takich przeżyć jak wtedy, ale doświadczenia z młodości
towarzyszyły mi do dziś, kiedy nabrałem zdrowego rozsądku.

Przez długi czas nie mogłem o tym mówić. Nie mogłam ryzykować swojego istnienia, pracy i
wszystkiego. Nawet dziś wolę rozmawiać na ten temat z nielicznymi osobami. A także wybieram
pseudonim dla siebie jako autora. Imię będzie moje własne. Imię jest prawidłowe.

Błagam Cię, abyś nie utrudniał sobie życia w taki sposób, abyś nie spieszył się z podjęciem decyzji co
do tego, co będziesz czytać i czy coś jest prawdą, czy nie. Pomyśl, ile razy w życiu czytałeś z przyjemnością
literaturę science fiction i przygodową. Proszę zrobić to samo z tą informacją. Pozwól sobie być – pozwól,
że zabiorę Cię w ten cichy, wyjątkowy świat, który otworzę przed Tobą, bo nasz świat nas dusi.

Któregoś dnia w Niemczech Wschodnich, kiedy już nie istniały, udało mi się zdobyć i przeczytać w
bibliotece kilka książek. Dzięki tym książkom zdałem sobie sprawę, że inni ludzie tutaj również mieli pewne
doświadczenia takie jak moje. Mieli także kontakt z istotami pozaziemskimi.

Nie jest całkowicie pewne, czy ci inni ludzie wiedzieli o rozwoju rasy ludzkiej.

Byłem też kiedyś u nich trzydniowym gościem. Pan Alex Collier opisał istoty pozaziemskie z dwudziestu
jeden cywilizacji ludzkości.
Oscarowi Magcosi, Lee Carol i innym powiedziano, że około sto tysięcy lat temu ludzie z Plejad zmieszali
się z młodymi ludźmi z Ziemi. Księga Urantii mówi o wydarzeniu czterdzieści tysięcy lat temu, kiedy wysoka
blond para ludzi o niebieskich oczach przybyła na Ziemię, aby się rozmnażać.

Uważam za bardzo interesujące, że autor El Yah i obywatel Republiki Południowej Afryki James Forbes
zostali przez to zmienieni, ponieważ uznają, podobnie jak ja, przybliżony wiek ludzkości na Ziemi.

W drugiej połowie XIX wieku było kilku mieszanych wyznawców, którzy byli przyjaźnie nastawieni do
idei, że ludzkość powstała tu miliony lat temu.

Lekcja Darwina na temat tego, skąd pochodzą istoty ludzkie, nie została jeszcze ustalona, więc w
tamtym czasie nie uznawano jeszcze faktów, tak jak to ma miejsce obecnie, co potwierdzili teraz nasi
naukowcy.
Autorzy Cremo i Thompson, którzy podążali za starymi raportami spodków
ustanowił je jako takie dla starożytnych społeczeństw.
Już w 1862 roku w hrabstwie Macoupin w stanie Illinois w USA odkryto w warstwach węgla ludzki
szkielet mający 300 milionów lat. W innych miejscach znaleźli pewne napisy z kolonii ukazujące ich
zainteresowanie UFO i wysiłki w obronie.
Machine Translated by Google

W miejscach, gdzie polowali na nie ludzie, odnaleziono wiele milionów lat kości
starożytnych zwierząt. Niektóre napisy pokazują styl polowania na nie i używane
przybory.
Zapraszam Cię teraz do wejścia w świat piętnastoletniego niemieckiego chłopca
żyjącego na wyspie Rugia w 1957 roku. Proszę, podążaj za mną w te wspaniałe życia.

Martin Wiesengrun
Machine Translated by Google

ROZDZIAŁ 1
Przed moim pierwszym kontaktem

Baldereck to dziś małe, senne miasteczko niedaleko Glowe na wyspie Rugia w pięknym
kraju zamieszkałym tylko przez kilka osób. Wysokie, piękne drzewa otaczały nasz dom, w
którym mieszkałam. Dom stał na zboczu nieco wyższym niż miasto na zboczu wzgórza.
Mój pokój znajdował się na górze, pod dwuspadowym dachem, skąd z mojego pokoju
mogłem dobrze widzieć okolicę i okolicę. Z okna miałem najpiękniejszy widok.

Czasami w nocy, kiedy gwiazdy świeciły jak maleńkie diamenty, siedziałem i


wpatrywałem się w nie, aż bolały mnie oczy.
Dzięki wysokiemu wzniesieniu na zboczu mogłem widzieć całą dolinę.
Co może znajdować się w głębinach nieskończonego Kosmosu? Co było tam dla nas
nieznane? Mogłabym dać z siebie wszystko, żeby dowiedzieć się więcej na ten temat.

Do dziś, 18 lipca 1957 r., około godziny 11:00, chodziłem po okolicy do mojej tajnej
kryjówki na wybrzeżu tamtejszych wód. Chmury i słońce regularnie zamieniały się
miejscami. Od czasu do czasu wiatr rozdzierał białe chmury unoszące się na wietrze.
Takie dni lubiłem. To naprawdę przyciągało mnie raz po raz do tego surowego skalistego
wybrzeża.
Aby dotrzeć do mojej małej kryjówki, oddalonej o jakieś dwa kilometry na północny
wschód i aby nie zostać zauważonym z domu, musiałbym biec w tamtą stronę. Zanim
udało mi się znaleźć tę wiejską ścieżkę prowadzącą do wioski Kohsdorf, zwykle
zatrzymywałem się, aby złapać oddech. Przytulnie, od czasów starożytnych usiadłbym
trochę w tym miejscu. Z tego małego miejsca zwykle cieszyłem się cudownymi i pięknymi
dniami oraz pięknym widokiem na to głębokie wybrzeże. Stamtąd do swojego miejsca
zamieszkania musiałem przejść jeszcze kilometr.

Spojrzałem w kierunku drugiego końca dużego pola ziemniaków, które kończyło się
koniczyną. Pole to było bardzo żyzne i tam zauważyłem, że z tego kierunku zbliżał się do
mnie słaby cień. Miał średnicę pięciu metrów. Zdziwiony, obejrzałem to uważnie. Jego
krawędzie były „frędzlami” wokół owalnego kształtu, który cicho sunął nade mną.

Po kilku chwilach stanąłem pośrodku! Znowu byłem zamknięty, pomyślałem, i nie


widziałem swojej ścieżki.
Zdarzyło się to kilka razy w czerwcu i lipcu. Za każdym razem działo się to w chwili,
gdy już miałem dotrzeć do swojej kryjówki. Na początku tego nie zauważyłem, bo nie
działo się nic szczególnego. Jedyną rzeczą, która wydała mi się dziwna i niezwykła, było
to, że po spotkaniu z cieniem ogarnęło mnie bardzo niezwykłe uczucie, piękny sen. I
wydało mi się to bardzo zabawne lub trochę zabawne, gdy towarzyszył temu cień

Ja.

Moja kryjówka znajdowała się w kierunku północno-wschodnim, w kierunku miejsca


zwanego Wulfes, a przynajmniej tak ludzie nazywali tę część wybrzeża Bałtyku. Wokół tego
Machine Translated by Google

miejscu, bardzo obficie rosły orzechy laskowe, owoce dzikiej róży i wysokie sosny oraz inne krzewy i
krzewy. Drzewa to głównie drzewa iglaste zdeformowane przez wiatr.
W jednym miejscu w pobliżu Wulfes można było znaleźć obszar trawiasty o średnicy dwudziestu
metrów i głębokości około dwóch metrów, miejsce, z którego mogłem widzieć daleko dalej.

Od tego miejsca aż do kamienistej plaży, 15 metrów w dół znajdował się biały kredowy klif. Aby
lepiej dotrzeć do swojej kryjówki, zszedłem do niej kilka kroków w dół. Tylko ja znałem to miejsce.

Stąd roztaczał się najwspanialszy widok. Przy dobrej pogodzie widziałem bardzo wyraźnie Przylądek
Arcona.
To właśnie tutaj, w tym miejscu, przy małej górze i wybrzeżu, w pobliżu urwistego klifu na skalistym
wybrzeżu przylądka, niedaleko latarni morskiej na wodzie, wydarzyło się to, co się wydarzyło.

Kiedy przepływał statek ze Szwecji, łodzie rybackie wypływały z wiatrem na wodę, a za nimi podążali
ludzie. Wszystko to mogłem zobaczyć z mojego panoramicznego widoku. To było to maleńkie miejsce
na Ziemi, które kochałem, kochałem je głęboko ponad wszystko inne. W drodze na to pole ziemniaków
zrobiłem skrót w kierunku północno-wschodnim i przez nie.

Czasami miałem wrażenie, że jestem obserwowany, ale nigdy nic nie widziałem. Daleko i szeroko
nie widziałem ani jednej ludzkiej duszy. Tylko kilka krów jadło na polu koniczyny przede mną.

Im bardziej skupiałem się na swoich niezwykłych uczuciach, tym bardziej przypominałem sobie
wcześniejsze spotkania z tymi „cieniami”. Powtarzało się to osiem lub dziewięć razy w różne dni i o
różnych porach, tak delikatnie i spokojnie. Ale dzisiaj było uczucie jak nigdy dotąd. Jeśli miało to związek
z tymi niezwykłymi cieniami, to dzisiaj będę się z tym musiał uporać, ale jeśli to wynik cieni z ostatnich
dni, pomyślałem, to może poczekać.

Wkrótce dotarłem do wąskiej ścieżki prowadzącej na pole. Prowadziło to do bujnego lasu, potykałem
się i czasami upadałem na małe kamienie na polu,
Wkrótce, w tej chwili, mój Boże, zauważyłem, że jestem już po drugiej stronie pola, na skraju
ogromnego pola koniczyny. Z wielką uwagą przyciągnęła mnie chęć uważnego spojrzenia w stronę
Wybrzeża. Nic!
Nie było nic, ani jednej ludzkiej duszy. Tylko te piękne ptaki śpiewające swoje zwykłe melodie. Zrobiłem
krok do przodu. Był tam piękny śpiewający ptak, który wyrósł z krzaka i wzbił się wysoko w powietrze.
Zaskoczony, rozejrzałem się za nim i tam na niebie odkryłem dwa duże, jasnożółte, świecące koła.
Brzegi były jak „frędzle”, frędzle na zasłonie. Przesuwały się powoli na moich oczach, po czym rozdzieliły
się, minęły i kontynuowały stromo w górę w kierunku północno-wschodnim.

Myślałem, że migotanie lub świecenie w powietrzu będzie kontynuowane.


Tym razem w kierunku południowo-wschodnim. Zamknęłam oczy i je otworzyłam, bo chciałam poznać
efekt. Po chwili już nie świeciło
nie więcej.
Wydawało mi się, że moje oczy są zmęczone od patrzenia. Przyspieszyłem swój marsz w stronę
mojej specjalnej kryjówki, żeby móc patrzeć daleko i szeroko i odkrywać różne rzeczy. Po kilku chwilach
dotarłem do swojego sekretnego miejsca. Zjadłem kęs jedzenia,
Machine Translated by Google

10

i zacząłem moją ulubioną czynność. Szukałem i szukałem we wszystkich kierunkach wokół


siebie, obserwując piękną scenę, która mi się podobała. Za każdym razem, gdy przebywałem w
otoczeniu natury, za każdym razem wiedziałem.
Po chwili zmęczyło mnie to całe patrzenie. Zrobiłem sobie małe miejsce do leżenia na ziemi.
Założyłam okulary przeciwsłoneczne i koc na plecy i na wpół sennie spojrzałam w niebo.
Nieustannie i bez przerwy wiatr pchał chmury przed siebie. Czasem mniejsze, czasem większe
chmury, a czasem ogromne zwoje skumulowanych chmur. Wyglądało to tak, jakby słońce
przeskakiwało z jednej chmury na drugą.

Po chwili zmęczenie zwyciężyło i szybko zasnąłem.


Po kilku godzinach bardzo pięknego snu obudził mnie chłód wiatru. Wiało nieco mocniej i
intensywniej niż poprzednio. Powoli otworzyłam oczy. Bardzo ostre, jasne słońce i atmosfera
świeciły i przenikały moje oczy.

O mój Boże, znowu to dziwne światło świeci tak intensywnie i myśli przelatują mi przez mózg.
Zamknęłam oczy i otworzyłam je ponownie. Niedługo potem mrugnąłem nimi ponownie. Te
światła! Jasno, jasnożółty, ciemnożółty, znowu jasnożółty, potem czerwony, potem ciemnoczerwony.
Te kolory nadal się utrzymywały, a strach wkradł się do moich kości. Czy moje zdrowie tak bardzo
ucierpiało, zadałem sobie pytanie? Trochę zmartwiony, wstałem i spojrzałem na morze. Teraz nic,
nie było nic. Światła zgasły. Poczułem się już lepiej i położyłem się z powrotem. Może po prostu
śniłem.

Spojrzałem w górę i spojrzałem w niebo, na dryfujące chmury. Ale to dziwne świecenie trwało
nadal. Ciekawość zwyciężyła i chciałam dowiedzieć się, co to jest. Dzięki moim słabym okularom
przeciwsłonecznym mogłem to zbadać, ale skoncentrowałem się na migoczącym świetle, które
wdzierało się do mojego wzroku. Chociaż słońce od czasu do czasu wydawało się bardzo jasne, w
rzeczywistości byłem w stanie spojrzeć w przeciwne oświetlenie.

Powoli, stopniowo poznawałem zaokrąglony okrąg i spiczaste trójkątne kontury. I natychmiast


pojawiło się także to wielokolorowe, migoczące światło, jakby ktoś używał wielu kolorowych lamp,
które w jakiś sposób otwierały się i zamykały, włączały i wyłączały, i zamykały się zdecydowanie za
szybko. Poczułem rosnący niepokój, a moje serce zaczęło bić jak młotek, bum, bum, bum, co to
może być? Co to intensywne, kolorowe światło może robić w moim mózgu? Niecierpliwie czekałem.
Wkrótce wiatr wypchnie kolejną chmurę przed słońcem

Miałem mnóstwo czasu na zbadanie tego zjawiska i dowiedzenie się, co ono powoduje
to wszystko oznacza, dziwne chmury itp. i nagle słońce znów jest wolne.
Wtedy zobaczyłem pochodzenie tego dziwnego ruchu tego zjawiska świetlnego. Składał się z
dwóch gigantycznych pierścieni. Jeden pierścień był okrągły, a drugi trójkątny. Na wysokości około
150 do 200 metrów stanęli nade mną.
Poniżej znajdowało się potężne, stale pulsujące światło. Nagle to koło zaczęło się trząść. Szybował
wysoko, w górę i w dół, jak huśtawka, w lewo i prawo. Po chwili przystanęli i zatrzymali się, jakby
ktoś je tam zawiesił jako lampę. Zacząłem panikować. Jak kij leżę bez życia,
Machine Translated by Google

11

bez ruchu na kocu, który zabrałem ze sobą na łąkę. Oddychałem powoli i przestraszony
patrzyłem ponad siebie. Nagle coraz mocniej w mojej głowie rozległ się bum, bum, bum,
głośny dźwięk. Prawie miałem zawroty głowy.

Nawet przy całym tym podekscytowaniu byłem w stanie obserwować zjawę, te


rzeczy, a kilka sekund później rozdzieliły się i odleciały wielkim kręgiem, a potem wróciły
w to samo stare miejsce nade mną.
To owalne koło czasami samo z siebie dawało informacje, które z niego pochodziły.
Skręcał coraz szybciej, a potem jak pętla znikał z fantastyczną, niesamowitą prędkością
w kierunku wschodnim.
Trójkątny okrąg wciąż stał nieruchomo na niebie. Zaskoczony, czekałem. Co by się
teraz stało? Nagle i niespodziewanie ten trójkąt, ten trójkątny okrąg spadł w moją stronę
jak gwiazda. W tym momencie całe moje ciało przeszło w coś, co można nazwać
skurczem. Serce biło mi coraz mocniej. Miałem niewytłumaczalne uczucie w środku,
jakby ktoś miał mnie rozerwać na kawałki. W panice wyskoczyłem z kryjówki tak szybko,
jak tylko mogłem, i pobiegłem na południe, do dawnego folwarku w Kusdorfie. Dawno
temu stały tu stare domy. Jedyne, co tam teraz istniało, to ogromne, stare drzewa
otoczone gęstymi, starymi krzakami i zaroślami. Była też mała stara łódka, widoczna z
odległości około 150 do 200 metrów. W tej starej łodzi, pośród krzaków, szukałem
ochrony.

I bez tchu, jak zaszczuty lis, całkowicie wyczerpany, usiadłem oparty o pień drzewa.
Desperacko próbowałam się uspokoić. Kiedy już się trochę uspokoiłem, spojrzałem
przez gałęzie drzewa w kierunku, z którego przyszedłem, i nie zobaczyłem niczego
niezwykłego. Tylko wiatr poruszał liśćmi. Spojrzałem na zegarek kieszonkowy. Było trzy
minuty po siódmej. Nadszedł czas, kiedy musiałem wracać do domu. Wyszedłem ze
swojej kryjówki w stronę przeciwną, z której do niej wszedłem. Na tej bardzo szerokiej
łące rozglądałem się. Spojrzałem za siebie, a nad łodzią znajdował się trójkątny kształt,
wciąż unoszący się w powietrzu. Znów się przestraszyłem i bum, bum, jak grzmot, znów
rozległ się w mojej głowie. Krew krążyła mi w żyłach, jakby miały pęknąć. Przyznałem, że
ta niezwykła rzecz podążała za mną, a co więcej, odkryła mnie teraz. Nie mogłem się
nawet ukryć. Wtedy pomyślałam, że może powinnam zostać zauważona, że powinnam
być

widziany.

Nagle usłyszałem dźwięk przypominający pracę turbiny. Nie mogłam nawet krzyczeć.
Nie przychodziła mi do głowy ani jedna inteligentna myśl. Coś było ze mną nie tak.
Poczułem się, jakby ktoś kręcił palcami w moim mózgu, jakby ktoś czegoś w moim
mózgu szukał. Prawie czułem się, jakbym miał wybuchnąć. upadłem. Moje zmysły
zniknęły.
Po pięciu, sześciu minutach obudziłem się ponownie. Leżałam na ziemi bez emocji.
Na szczęście miałem odwagę spojrzeć, spojrzeć w stronę Koches. Nie widziałem nic
niezwykłego, nic. Wokół mnie wydawało się, że wydarzyło się coś naprawdę niezwykłego.
Ze strachem wstałam na nogi, ale to dziwne uczucie nie chciało mnie opuścić. Czy to
były moje nerwy. Czy nerwy mnie zwyciężyły?
Machine Translated by Google

12

Teraz nagle wielki wewnętrzny spokój i równowaga ogarnęły moją istotę.


Nawet poczucie wielkiej radości. Odważnie skakałem po łące.
Nie rozumiałem, co się stało. Co się stało? Na szczęście, jedna po drugiej, ogarniały
mnie niezwykłe emocje. Na szczęście w drodze do domu miałem różne myśli. Co to
wszystko znaczyło? To naprawdę pochłonęło mnie całkowicie.

Nawet nie zdawałem sobie sprawy, że minąłem własny dom. Nieoczekiwanie


stanąłem na głównej ulicy, ulicy, która miała mnie bezpiecznie doprowadzić do domu.
Czy to doświadczenie było całkowicie takie, zadałem sobie pytanie?
Skończyłem chodzić kilka metrów od głównej drogi, po czym wróciłem. Wpadłam
w ramiona mojej matki. Chciałem ją przytulić, ale ona trzymała mnie mocno w swoich
ramionach.
„Zatrzymaj się, mój duży, skąd przychodzisz?”
"Cóż wiesz. Z wybrzeża.
„Dlaczego, które wybrzeże?”, chciała wiedzieć. „Wydajesz się taki blady. Mieć
zrobiłeś coś?”
„O nie, ale przeżyłem coś ekscytującego”.
„Jakiej ekscytującej rzeczy mogłeś doświadczyć, taki mały chłopiec?” powiedziała.

– Naprawdę nie mogłem ci powiedzieć. I tak byś w to nie uwierzył.” Powiedziałem.


Puściła mnie i delikatnie popchnęła w stronę wnętrza domu.
„No dalej, wejdź tam. Obiad jest gotowy."
Cieszę się, że mogłem teraz uniknąć niektórych jej dociekliwych pytań, wszedłem do
środka i uciekłem do mojego sanktuarium, do swojego pokoju.
Oczywiście byłem wyczerpany i zmęczony opadłem na łóżko. Trochę spałem i przez
mój mózg przechodziło wiele różnych myśli. Z głośnym hukiem trzasnąłem oknem.
Ten straszny hałas wytrącił mnie nagle z zamyśleń, wstałam i umyłam się. Zauważyłem
czerwony kolor na skórze mojego ciała. Nie czułem nic niezwykłego. Mimo że
zmęczenie nadal dokuczało mi, nadal nie mogłam spać. To doświadczenie nieustannie
zmuszało mnie do myślenia.

Po umyciu zauważyłem czerwony kolor na skórze ciała. Mimo że zmęczenie nadal


dokuczało mi, nie mogłam zasnąć. Mimo wszystko to doświadczenie wciąż zmuszało
mnie do myślenia. Trwało to chwilę, ale stopniowo z powodu łamania drzew za naszym
domem nie mogłem spać. Sen by mnie opuścił.

Miałem bardzo nietypowy sen. Na początku zobaczyłem we mgle dwa solidne


drzewa o bardzo dziwnych kształtach i wyszły z nich dwie istoty. Powoli mgła znikała.
Dwie istoty z czułkami na głowach stały tam w srebrzysto błyszczących garniturach
przed wysokimi drzewami. Dawali mi znaki rękami i kiwali głowami. Wkrótce
przyznałem, że zapraszali mnie, abym się do nich zbliżył. Mniejsza istota nazywała
mnie nazwiskiem w moim języku. Bardzo uwodzicielska moc zachwyciła mnie na
śmierć w rozwoju. Istoty zapytały mnie:
Machine Translated by Google

13

„Masz odwagę pójść z nami? Nic groźnego Ci się nie stanie. Po prostu odłóż swój
strach. Jesteśmy gotowi pokazać wam coś, czego żaden ziemski człowiek nie widział
wcześniej od bardzo, bardzo długiego czasu.
"Pójdę." Powiedziałem: „ale mogę to zrobić dopiero 23 lipca, za 5 dni”.
Zgadzali się wtedy z tą datą, ale teraz nalegali i
pragnąc, abym pojawił się wcześnie rano, około czwartej.
Stopniowo ten senny obraz zniknął. I właśnie dostałem to pole ze wspaniałymi
kwiatami, najpiękniejszymi kwiatami, jakie kiedykolwiek widziałem. To dopełniło
obraz snu.
Obudził mnie głośny dźwięk silnika z zewnątrz, ale poczułem się bardzo dobrze
odmłodzony. Nawet zaczerwienienie mojej skóry również się zmniejszyło i wróciło.
Jednak nie miałam ochoty wstawać tak wcześnie. Zrobiłbym to dopiero około ósmej
rano i po zjedzeniu śniadania. A potem muszę wypełniać codzienną pracę i zadania
moich rodziców. To, co chcieli, żebym robił w czasie pracy. Potem z sennością
wykonywałem swoje obowiązki. Mogłem robić, co chciałem, ale obrazy ze snu nie
chciały mnie opuścić. Kontynuowali.
Machine Translated by Google

14

ROZDZIAŁ 2
Mój pierwszy kontakt

Gdy tylko nadszedł dzień, w którym miałem spotkać się z tymi istotami, gdzieś moje nerwy
się napięły, rozwinęły i po prostu pojawiły się na ten pierwszy kontakt. Co zaskakujące, w noc
poprzedzającą to spotkanie wcale nie byłem podekscytowany.
Już zorganizowałem i umówiłem się na wcześniejsze opuszczenie domu.
Rankiem dwudziestego trzeciego dnia lipca obudziłem się wcześnie.
Mój wewnętrzny zegar obudził mnie bardzo, bardzo wcześnie. Kiedy się ubierałem, ogarnęły
mnie duże wątpliwości. Gdybym naprawdę chciał tego doświadczyć, dokładnie tego
doświadczenia, przez które przeszedłem we śnie.
Czy to nie mogło być tak, że nerwy mi się wystraszyły, bo za długo leżałem na polu, na
świeżym powietrzu, a może dopadły mnie halucynacje. Myśl, która naprawdę zaczęła mnie
niepokoić, dotyczyła tego, czy może mi się stać krzywda.

Ogarnęła mnie chęć zbadania sytuacji do samego dna. Ale także przerażające uczucie w
żołądku, którego nie mogłem się otrząsnąć. Jeszcze raz wyjrzałem przez okno i wdychałem
czyste, świeże poranne powietrze. Dopiero wczoraj zauważyłem, jak od czasu do czasu
chmury się rozstępowały i nastał poranek.

Zatem po trzeciej nad ranem wyszedłem i ruszyłem ku mojej przygodzie. Gdy dotarłem
do ścieżki w polu, która prowadziła do naszego małego domku, musiałem jeszcze przejść
około pół kilometra, zanim dotarłem do szerokiego wejścia na pole ziemniaków. Było to
wyraźnie widać. Do pokonania pozostało jeszcze jakieś sto metrów. Uważnie rozglądałem się
po otoczeniu. Im bliżej byłem mojego zamku, tym więcej nachodziło mnie wątpliwości.

Była 3:40 rano, kiedy wszedłem do tego starego miejsca, na starym gospodarstwie. To
było okropne. Moje uczucia były upiornie dziwne. Nie więcej niż dwa kroki zrobiłem do
przodu, gdy podejrzliwie rozejrzałem się po swoim położeniu. Nagle dostrzegłem w krzakach
słabe, czerwonawe, migające światło. Zatrzymałem się bez tchu. Strach, jakiego doświadczało
całe moje ciało, serce biło coraz szybciej, a krew krążyła w żyłach.

Moje czoło się pociło. Stałem i patrzyłem w stronę migającego światła.

Po trzech do pięciu minutach ktoś odsunął krzaki na bok. Kości mi się trzęsły i myślałam,
że zapadnę się pod ziemię. Nagle sen powrócił do mnie wyraźnie i na skraju lasu pojawiły się
dwie istoty w hełmach. Dokładnie tak jak we śnie, w tym starym miejscu stały dwie istoty w
hełmach i stały tam i nie poruszały się przed krzakami.

W porównaniu z ich wzrostem wynoszącym 2 metry 20 i 2 metry 30, ja wyglądałem jak


karzeł, karzeł. Mniejsza istota zrobiła krok w moją stronę i zdjęła hełm. Pojawiła się
miedzianobrązowa skóra i długie brązowe włosy opadające na ramiona.
Machine Translated by Google

15

Ta istota musiała zauważyć, w jakim jestem położeniu, bo patrzyła mi w oczy bardzo


uważnie i bardzo przenikliwie. Stopniowo moje uczucie strachu opadło, a nerwy
uspokoiły się i znów byłem w stanie normalnie się skoncentrować, dopiero teraz
całkowicie zauważyłem tych dwóch nieznajomych.

Oboje mieli na sobie srebrne, błyszczące, ściśle dopasowane skafandry kosmiczne typu kombinezon.
Ich hełmy lśniły jak chrom, a hełmy miały przyłbice, jak za dawnych czasów średniowiecza,
z kolorowym szkłem jako częścią hełmu, które lekko wystawały. Na górze skafandra
widać elastyczny podwójny pierścień łączący go z hełmem.

Od nadgarstka dłoni po ramię, wzdłuż


ramionami, był kilkucentymetrowy wąż, który był przywiązany do ramion.
W tym starym gospodarstwie, mniejszy podszedł do mnie. Miała długie,
kawowobrązowe włosy, które sięgały jej do ramion. Miała bardzo dobrze przystrzyżone,
długie, wąskie brązowe brwi i czerwonawe oczy. Była bardzo łaskawa i potrafiła
przeniknąć do mojego mózgu oraz zmienić jego układ i myśli. Mogła zaszczepić te myśli,
jak chciała.
A na jej dłoniach można było znaleźć na każdej z jej dłoni tylko cztery palce.
Jej wzrost oszacowałem na około dwa metry i dwadzieścia centymetrów.
Na jej plecach znajdował się pojemnik o wymiarach około 20 na 60 centymetrów.
Pojemnik ten miał mały wąż biegnący pod jej ramieniem, a stamtąd wzdłuż boków jej
ciała i w dół do nóg. Na wysokości piersi, po lewej i prawej stronie, znajdowały się duże
kieszenie z jakimiś instrumentami.
Od ramienia do górnej części uda zapinany był na ten „zamek błyskawiczny”. Zamek
błyskawiczny mógłby zacisnąć kieszenie i zamknąć skafander kosmiczny. Na wysokości
jej uda znajdowało się pudełko, a w środku znajdował się przedmiot przypominający
podwójny wtryskiwacz lub aerozol, który miał chronić ją przed bezpańskimi owadami.
Trzymała ten pojemnik z aerozolem z podwójnym wtryskiwaczem w lewej ręce. Po
prawej stronie, na wysokości piersi obu istot, błyszczał jasnożółtym kolorem prostokątny
symbol lub znak z gwiazdami, zaprojektowany w formie wąskiej odwróconej litery „Z”.
Znak ten wydawał się mieć szczególne znaczenie.

Teraz zdjęcie mężczyzny o wzroście 2 metrów i 30 centymetrów (około 7 stóp),


stojącego w tym starym gospodarstwie, który stał przede mną. Jego głowa w porównaniu
do wzrostu ciała była stanowczo za mała. Choć początkowo wielkość ciała budziła we
mnie strach, emanowała z niego dobroć i życzliwość oraz spokój. Miał okrągłą twarz z
ciężkimi brwiami, które prawie stykały się z ciemnymi, błyszczącymi, skośnymi oczami i
tym, co było bardzo zauważalne, był niewiarygodnie duży nos. Kolor skóry był lekko
brązowy.
Przypominał co najwyżej środkowego Europejczyka.
Z ciekawością przyglądałem się temu dziwnemu, świecącemu urządzeniu latającemu.
Tuż na górze, patrząc od przodu, znajdowało się migające czerwonawe światło, z boku
żółte i zielone światło pozycyjne. Podczas gdy migały, na maszynie następowała ciągła
zmiana koloru.
Pod statkiem można było zobaczyć po prawej i lewej stronie dwa półkoliste ciała.
Błyszczały jasnym, białym światłem. Jak ja byłem
Machine Translated by Google

16

Gotowa spojrzeć jeszcze trochę i naprawdę dobrze się temu przyjrzeć, moja wróżka nagle
odciągnęła mnie od siebie, wydając bardzo dziwny, gwiżdżący dźwięk, i to głośny. Wydawało się,
że oznacza to: „Proszę, nie idź w stronę tych błyszczących, białych, okrągłych kul”.

Pośrodku pod spodem widać było aparat sygnalizacyjny o szerokości około 6 metrów. Jest
wiele, wiele otworów, z których wyszło to wspaniałe, lśniące białe światło.

W tylnej części obiektu latającego znajdowały się pod nim długości około sześciu metrów i
przymocowane ogromne lampy sygnalizacyjne. Świeciły słabym, żółto-białym światłem. Dawali to
światło.
Około 20 metrów od lasu, po lewej, prawej i z tyłu, znajdowały się podpory o grubości 3
metrów, ułatwiające poruszanie się obiektu latającego po ziemi. Koła te wyglądały jak kute żelazo.
Po prawej stronie tego urządzenia latającego, w pobliżu podwozia i bardzo z przodu, znajdowały
się stopnie wejściowe i otwór wejściowy. Z tego wpisu widać było czarną drabinę sięgającą do
ziemi.

Średnica tej maszyny latającej wynosiła od 50 do 60 metrów. Mógłbym to stosunkowo


dokładnie obliczyć, ponieważ za tą maszyną latającą stało 10 słupów linowych oddalonych od
siebie o 5 metrów.
Maszyna miała trójkątną konstrukcję i ciężkie, zaokrąglone końcówki skrzydeł, które sięgały
daleko do tyłu. I dlatego to ciało latające było w stanie poruszać się i startować z taką łatwością.
Końcówki skrzydeł, końcówki, jeśli można to tak nazwać, osiągnęły szerokość w przybliżeniu 3
metry.
Były zaokrąglone i mocno ukształtowane i łączyły się z kabiną bez żadnego szwu ani połączenia z
resztą kabiny. Wokół maszyny przymocowano dodatkową lekką czarną metalową ramę.

Z przodu lub na dziobie tej maszyny można było zobaczyć pośrodku trzy otwory, każdy o
długości od 4 do 5 lub więcej metrów, umieszczone jeden na drugim, z tego samego materiału, co
czarna rama wyglądająca na kute żelazo. Górne krzywizny maszyny łączyły się dynamicznie.
Owalne okna kabiny w kształcie „byczego oka” miały ten sam kolor, co zewnętrzne poszycie, i to
tak, aby pasowały do koloru i zmian temperatury reszty statku.

Trzeba było się dobrze przyjrzeć, żeby je rozróżnić. Ale ze statku miałeś gwarantowany, całkowicie
czysty widok na Wszechświat. Całkowita wysokość maszyny latającej, od dołu do góry kabiny,
wynosiła około 8 do 10 metrów, ponieważ za lądującym statkiem nadal widziałem koronę wysokich,
popularnych drzew.

Po pewnym czasie ponownie stanąłem pomiędzy istotami pozaziemskimi, a ten wielki olbrzym
położył jedną ze swoich ogromnych dłoni na moim małym ramieniu, a drugą ręką kilkakrotnie
wskazywał w stronę drabiny wejściowej.
A gdy to robił, mamrotał coś, czego nie rozumiałem. Oto rysunek tej maszyny.
Machine Translated by Google

17

ROZDZIAŁ 3
Moja wizyta na pokładzie małego statku

Wskazał mi wejście do maszyny latającej. Ogarnęło mnie bardzo nieprzyjemne, niezwykłe


uczucie. Oczywiście ta kobieca istota, „Wróżka”, ta kobieta zauważyła to i spojrzała na mnie
przyjaźnie i kilka razy łaskawie kiwnęła głową. Powtórzyła to samo zaproszenie do wejścia
do maszyny, co wysoka istota.

„Idź” – powiedziała – „obiecaliśmy ci”.


Zastanawiałem się, z wahaniem, zastanawiałem się wewnątrz. Skąd ta istota wie, co
czułem? Poczułam się tak, jakby ktoś wyrwał ze mnie wszystkie straszne uczucia. Nie było
ich.
Moje wejście do statku kosmicznego. Stałem się już odważniejszy.
Moje kroki stały się bardziej ożywione i przebiegłem kilka metrów do drabiny wejściowej, a
ja dzięki lekkości mojego młodego ciała szybko wspiąłem się po drabinie i wszedłem do
statku.
Przez chwilę próbowałem – chciałem chwycić się drabiny. Mała kawowo-brązowa dłoń
chwyciła mnie i wepchnęła w górę po drabinie na statek. Po kilku sekundach stałem na
podłodze we
wnętrzu obiektu latającego, a te istoty mówiły wysokim, szybkim głosem przypominającym
śpiew: i pogłaskali mnie po policzkach, prawdopodobnie w formie powitania na swój własny
sposób. Ale nic nie mogłem zrozumieć.

Nagle zdałem sobie sprawę, że usłyszałem ciche, metaliczne „kliknięcie”. Stopnie


wejściowe zostały teraz wycofane i zamknięte. Znalazłem się w dużym pokoju o powierzchni
45 do 50 metrów kwadratowych, który był oświetlony od wewnątrz, jak w letni wieczór.
W półkolu widziałem zakrzywiony, w pełni wypełniony panel sterowania. Przed tym
panelem kontrolnym stało sześć obrotowych jasnobrązowych siedzeń. Zostały obite
delikatną skórą o wzorze waflowym. Zainteresował mnie ten rodzaj siedzenia.
Z ciekawością przesunąłem ręką po tym krześle. Nie sprawiałam wrażenia, że jestem ze
skóry naturalnej, ani sztucznej, ani syntetycznej. Dotknąłem tego materiału i w dotyku
przypominał aksamit. Ktoś przymocował do tego siedzenia nieznany mi rodzaj rozciągliwego
materiału. Nie widziałem żadnego miejsca na krześle, gdzie ktoś mógłby zrobić sobie
krzywdę. Wszystko było bardzo gładkie.
Po prawej stronie, patrząc w kierunku slajdu, świeciło duże jasnoniebieskie światło, w
słabym jasnoniebieskim kolorze, jak dwu-trzymetrowy monitor telewizyjny. Można było
zobaczyć przyciski, małe migające lampki i małe przełączniki, a także wiele małych szklanych
okienek (tarczy instrumentów) lub rozmieszczonych tam mierników i wskaźników.

W końcowych pomieszczeniach lub częściach statku znajdowały się dwa półfilary


tworzące okrągłe drzwi, a na każdych drzwiach widniał znak ostrzegawczy. Znaleźliśmy się
pod trzydziestocentymetrowym obiektem ze szkła – sygnałem ostrzegawczym złożonym z
trzech trójkątów stykających się końcami. A drugi znak ostrzegawczy miał pięć kątów i
elektrometr, i te kąty
Machine Translated by Google

18

świeciły kolejno: biały, zielony, niebieski i żółty. Przypuszczałem, że te symbole


wyrażają swoje funkcje. I zabroniono mi się do niego zbliżać. Mocowano go wówczas
na drzwiach kabiny transportowej.
Pełen ciekawości zabrałem się za otwieranie tych drzwi. Przerażająco ta mniejsza
istota stanęła mi na drodze. Istota, która chwilę temu wciągnęła mnie na stopień
wejściowy. To ona zablokowała mi drogę. Spojrzałem na nią trochę zawstydzony.
Następnie spojrzałem na sygnał ostrzegawczy i skinąłem głową.
Przyznałem, że zdałem sobie sprawę, że dalsze zapuszczanie się mogło być dla
mnie niebezpieczne. Lekko zawstydzony odwróciłem się.
Komendantką (którego naszkicowałem) tego małego statku kosmicznego była
mniejsza istota żeńska. Jej kolor skóry był jaśniejszy niż ten z pierwszego spotkania.
Jej szczupła twarz miała szczególnie wydatne kości policzkowe i małe usta, zwykle
duży lub długi nos, ciemne, błyszczące oczy i długie, połyskujące czerwonobrązowe
włosy, które sięgały jej ramion. Jej twarz w ogólnym zarysie wydaje się owalna.

Sprawiała wrażenie osoby odważnej, pełnej przygód. Była trochę mniejsza, miała
około 1 m 19 do 2 m 0 metrów wzrostu. Kiedy się odwróciłem, wszystkie istoty nie
miały na sobie żadnych zewnętrznych nawyków ani skafandrów kosmicznych. Bardzo
uważnie analizowałem – przyglądałem się im wszystkim.
Dopiero teraz zacząłem czuć się jak intruz. Dopiero teraz mogłem w pełni
uświadomić sobie, że te istoty to tak naprawdę trzy kobiety i dwóch mężczyzn. Moja
„wróżka” miała właściwie 2 m 20 wzrostu (6 stóp 10 cali), obie pozostałe kobiety
oszacowałem na 1 m 90 i 2 m 0. Wysokość ich ciał była imponująca.
Mniejsza kobieta była „chuda” i drobnego wzrostu. Miała jasny kolor skóry i owalny
kształt twarzy, wysokie kości policzkowe, skośne oczy i krzaczaste brwi, które były
jeszcze bardziej skośne. Pod jej długim, prostym nosem znajdowały się małe, dobrze
uformowane usta z małymi wargami. Ze względu na czerwonobrązowe, połyskujące
włosy, które opadały jej na ramiona, wyglądała bardzo odważnie, prawie jak pirat.

Skóra większego z jej dwóch kolegów była jaskrawoniebieska. Miał wokół


mongoloidalnej twarzy, czarne kędzierzawe włosy i szeroki nos oraz nieco zmysłowe
usta. Miał też pięć palców u rąk. Ogarnął mnie wielki szacunek, gdy spojrzałem na
jego niezbyt gigantycznie zbudowanego, niższego towarzysza. Istota ta miała
jaśniejszy kolor skóry i środkowoeuropejskie rysy twarzy. Poruszał swoimi silnymi
rękami pięcioma jednakowo długimi palcami. Były zapięte na zdecydowanie za
krótkich brązowych przedramionach i wyglądało to niemal komicznie.

Mimo że wszystkie istoty były bardzo wysokie, prawie jak olbrzymy, nie odczuwałem
już żadnego strachu w związku z ich bliskością, ponieważ wyglądały tak podobnie do
nas, ziemskich istot, i to mnie uspokoiło.
Moja „wróżka”, olbrzymka, która opiekowała się mną od początku, wzięła mnie za
rękę i poprowadziła do okrągłego pokoju o powierzchni 4 metrów kwadratowych. W
tym małym, przestronnym pokoju była trzecia kobieta. Ta kobieta miała okrągłą twarz
z murzyńskimi ustami, ale normalną mongolską twarz. Jej skóra miała niebieskawy
połysk. Włosy były głęboko czarne i kędzierzawe. Miała pięć palców u ręki. Oceniłem
jej wzrost na około 2 m 0 wzrostu.
Machine Translated by Google

19

„Musisz się szybko rozebrać” – powiedziała przyjaźnie. „A potem połóż na tym rękę”
i wskazała na symbol, który był spiczastym wzorem na kwadracie przerywanym falistymi
liniami.
Zgodnie z jej radą, po rozebraniu się, położyłem rękę na tym symbolu. Potem
cudowny aromat, który przypominał mi mech i przez kilka sekund płynął w moją stronę
niczym ciepła mgła. Spadł z sufitu i otoczył mnie. Weszło do znajdującego się tam
pokoju. Słychać było jedynie ciche buczenie w różnych tonach.

Usłyszałem przez ścianę inne dźwięki i głosy ludzi, które przerwały ciszę i wtedy
dostałem rozkaz. Usłyszałem głos, który mówił, że mam położyć rękę na okrągłym
symbolu i tam pojawią się moje rozkazy – gdzie mam położyć swoje rzeczy i suknię oraz
gdzie mogę otrzymać nowe ubranie. Położyłem rękę na okrągłym symbolu z dwoma
małymi kwadratami. Obok nich cicho pojawiły się dwie szuflady, a w nich moje nowe
ubrania. Wyszli cicho ze ściany.

W pierwszej szufladzie zobaczyłam bieliznę, wykonaną z najlepszej białej, żółtawo


połyskującej tkaniny. Była pończocha przypominająca rajstopy wzmocniona z tyłu. Obok
leżała para skarpetek z wbudowaną podeszwą i koszula z krótkim rękawem.

W drugiej szufladzie leżał żółty garnitur z grubszego materiału, a wraz z nim lekkie,
specjalne buty, rękawiczki i czapka z tego samego materiału co tapicerowane siedzisko.

Ubranie było bardzo elastyczne i rozciągliwe. Ubrałem się.


Rękawiczkę i czapkę włożyłem do kieszeni.
Kiedy się ubrałem, otworzyły się drugie drzwi. Moja „wróżka” tam czekała na mnie.
Od tamtej pory już nigdy mnie nie opuściła. Wzięła mnie za rękę i poprowadziła do
siedzenia po prawej stronie, ostatniego po prawej, żebym mógł widzieć kierunek lotu.

„Więc to będzie twoje miejsce” – powiedziała pani. „Usiądź, proszę, Synu Człowieczy.
Posłusznie usiadłem i położyłem ręce na oparciach krzesła, a potem ona dotknęła
kilku przycisków i wyregulowała krzesło, a krzesło dopasowało się do mnie bezpiecznie
i wygodnie do mojego ciała.
Chwilę później obserwowałem otoczenie. Pozostali ludzie na pokładzie siadali jedna
po drugiej na swoich miejscach. Podobnie jak ja, ich siedzenia dopasowywały się do
każdego z osobna.
Szybko odkryłem, że grupą roboczą kierowała kobieta o rudawo-błyszczących
włosach i brązowawej skórze. Myślałem, że jako komendantka ponosiła dużą
odpowiedzialność.
Wtedy nagle moja „wróżka” poklepała mnie czule po ramieniu.
„Dobrze pomyślałeś” – powiedziała.
Nagle spojrzałem na nią ze zdziwieniem. Skąd ona mogła znać moje myśli?
Zapytałem siebie. Nie miałem odpowiedniego wyjaśnienia.
Po lewej, obok mnie siedziała ta komendantka. Skupiła się na różnych gadżetach i
urządzeniach elektronicznych. Pośrodku siedział Pilot, olbrzym, ten, który ma
odpowiadać przed komisją.
Machine Translated by Google

20

Szybko i energicznie dotykał rękami różnorodnych przycisków i symboli, po czym


wyciągał coś w jednym z bardzo nietypowych gadżetów, na przykład tłoczek.

Swoimi ogromnymi pazurami i rękami pisał na czymś, na maszynie.


Jak klawiatura. A potem wepchnął ten gadżet z powrotem do pierwotnej pozycji.

Pozostałe miejsca były zajęte przez inne istoty. Wydawali się być nawigatorami
lub naukowcami, a także pracowali z różnymi gadżetami.

Moja „wróżka” była teraz bardzo zajęta kalkulatorem, bardzo zajęta.


Jej palce poruszały się przy tym bardzo szybko. Urządzenie cicho szumiało w różnych
miejscach, wydając różne dźwięki i tony.
Kiedy skupiała wzrok na swoich czynnościach, trzymając rękę na dużym ekranie,
poprosiła mnie, abym spróbował spojrzeć na ten duży ekran, na ten duży ekran.
Wskazała i powiedziała:
"Patrzeć! Będziesz mógł zobaczyć i zapoznać się z interesującymi zajęciami,
którymi się zajmujemy.”
Od początku czułem, że powietrze, którym oddycham, zaczyna się zmieniać.
Wdychałem świeże powietrze pachnące sosną, zmieszane z orientalnymi zapachami
kwiatowymi. To wprowadziło mnie w bardzo nietypową atmosferę uczuć.
Nagle padły polecenia. Słyszałem i brzmiało to tak, jakby śpiewał cały chór, a wraz
z nim szczekały psy. Nagle w pokoju zrobiło się coraz ciemniej. Pokazywały się tylko
maleńkie światełka, gdy wszystko przygasło.

Ten duży ekran emanował różowym światłem i wydawało się, że jest podłączony
do panoramicznej kamery, ponieważ mogłem na nim widzieć wewnętrzne ruchy
aparatury lotniczej, tak jak i tam, gdzie można było zobaczyć otoczenie w ich
naturalnych kolorach.
Najpierw usłyszałem krótkie pukanie, a potem mocny syk. I powoli ten duży
obiekt podnosił się z ziemi. Mniej więcej na wysokości wierzchołków wysokich sosen
wszystkie hałasy ucichły.
Nagle stamtąd potężna, gigantyczna moc wypchnęła się w górę.
Ciśnienie rosło coraz większe, większe i większe. Ekran podglądu pokazywał krajobraz
pod nami.
Nagle poczułem przemożną tęsknotę za domem.
Wzruszyłem się i wielki strach wszedł w moją istotę. Trzęsłam się na całym ciele.
Dagolo natychmiast przyznał się do moich obaw. Położyła swoją dłoń na mojej dłoni
i uważnie spojrzała mi w oczy. Mój niepokój zniknął. Moje zdenerwowanie zniknęło i
znów poczułem się dobrze.
Niespodziewanie zatrzymaliśmy się na wysokości około 150 do 200 metrów.
Wszystkie istoty, a także ja, zapięliśmy hełmy na głowach.
Moja „pani opiekunka” bardzo uważnie mnie obserwowała i doceniała.
Sprawdziła, czy wszystko działa prawidłowo. Właśnie teraz, gdy mnie sprawdzała i
kończyła, poczułem, jak aparat latający wepchnął mnie z powrotem na siedzenie.
Machine Translated by Google

21

Nagle, w ciągu kilku sekund, cały statek kosmiczny został zepchnięty


z niewiarygodną mocą, prawie z tej Ziemi i na daleką orbitę.
Teraz był czarny, a ekran zmienił kolor z mlecznobiałego na lazurowy
kolor, ze złotymi kropkami dookoła. Jesteśmy teraz w głębokim kosmosie.
Liczne gadżety i aparatura pokazałyby mi to. Te
były maszynami i urządzeniami, których społeczeństwo ziemskie jeszcze nie rozwinęło.
Potem zaoferowali mi mały wgląd w moją duszę. Pomiędzy tymi wszystkimi
czynnościami przedstawią mi ludzką młodość, która nie urodziła się na Ziemi, ale
powstała tutaj na Ziemi.
Całkowicie słusznie, moja „wróżka” przedstawiała ten wspaniały kompleks
obowiązków, jakie ma i które zamierzała ze mną przepracować.
Sądząc po jej gestach, widziałem, że moja opieka jest wyłącznie w jej rękach, chociaż
praktycznie nic z tego nie rozumiałem, zauważałem i kiwałem głową na wszystko, co
mówiła. Choć dość trudno było mi to wszystko pojąć.

Przez kilka minut z rozbawieniem wpatrywałem się w wielkie ekrany, ale delikatny
głos mojej „wróżki” wyrwał mnie z zadumy i myślenia, rozumowania i marzeń

"Patrzeć!" powiedziała. „Statek łączący jest w drodze” i wskazała na ekran. Spojrzałem


na ekran, ale jeszcze nic nie widziałem. I trochę zawstydzony zapytałem ją ponownie.

"Gdzie?"
„Nie widzisz tego? Tam! Tam, na górze, po prawej stronie, jest. Nie widzisz tego?”

Znowu na próżno patrzyłem na ekran podglądu i wtedy odkryłem Zubringera, który


łączył się z tym statkiem kosmicznym, jak już wspomniano.
Zauważyła, że na próżno patrzę na ekran i zaznaczyła to miejsce.

"O tak. Widzę to” – wskazała palcem miejsce na ekranie


ekran. Dotknęła kilku przycisków i powiedziała:
„Tutaj możesz dotknąć tych przycisków, a potem możesz je znaleźć dla siebie,
wtedy będziesz mógł to lepiej zobaczyć, OK?”
A potem potwierdziła swój kontakt komunikacyjny za pomocą tych wielu, wielu
przycisków. Poruszała rękami i poruszała się po tego rodzaju tablicy dotykowej, a potem
ekran szybko wypełnił się iskrą, którą był wielki statek kosmiczny, Zubringer. Po raz
pierwszy pojawił się w kolorze zielonym.
"Czy możesz to teraz zobaczyć?" zapytała.
„Absolutnie” – powiedziałem. Wreszcie mogłem to wyraźnie zobaczyć na ekranie.
Byłem tak pełen radości, że byłem cały mokry, „król wie”. Moja „wróżka” zauważyła moją
radość na ten widok i czule poklepała mnie po ramieniu i uśmiechnęła się w specyficzny
sposób. Na ekranie widać było statek wielkości mniej więcej piłki tenisowej, ten ogromny
statek, zaokrąglony, przypominający samochód wyścigowy. Poruszał się powoli i świecił
jak podświetlona kula na ekranie, gdy zbliżał się do nas.
Machine Translated by Google

22

Zgodnie z moją świadomością czasu ziemskiego, czekaliśmy około półtorej


godziny, zanim mogłem zobaczyć na ekranie tę małą oświetloną kulę światła,
Zubringera, w miarę jak stawała się coraz większa.
Oszołomiony i zafascynowany spojrzałem na ekran, który uchwycił nieskończony
ogrom przestrzeni w tym Wszechświecie. Wspaniałe piękno tej kosmicznej sceny
przytłaczało mnie coraz bardziej. Poddałem się temu uczuciu i zacząłem marzyć,
marzyć o tym gwiaździstym niebie. Niebo pełne gwiazd było wspaniałe. Moja
„wróżka” zwiększała wartości, aż udało mi się zobaczyć na ekranie ogromne formacje
mgławicowe w postaci kół iskier, ogromnych kół iskier, a wraz z nimi setki jasnych
gwiazd. Jednocześnie odczuwałem w duchu wielką radość z tego wszystkiego. Byłem
podekscytowany, że ten statek kosmiczny, ten Zubringer, pojawił się na tle tysięcy
promieniście świecących gwiazd takich jak ta, że mogłem go zobaczyć w polu gwiazd.
Mogłabym tam po prostu wskoczyć w Kosmos, byłam taka pełna radości – taka pełna
radości!

Znowu moja „wróżka” telepatycznie poruszyła mój mózg. Z pewnością chciała


sprawdzić, jak mocno pracuje i czuje się mój mózg, i nagle zaczęła napływać ogromna
ilość nowych informacji, bardzo dużo.
Kiedy pozwoliła mi zanurzyć się w tym wielkim uczuciu najwyższej ekstazy i
radości, wyjaśniła mi, że zbliża się Zubringer. Powiększył się i stawał się coraz większy
na ekranie. Ale zanim dotrze, minie jeszcze dwie i pół godziny. Czy po dwóch i pół
godzinie naprawdę będziemy w stanie ocenić jego rozmiary i cały zarys statku.

Gdy już zostaliśmy wyprzedzeni i połączeni z nią, jedliśmy i piliśmy. Dla mnie,
podobnie jak dla pozostałych istot na pokładzie, dostępne będą trzy posiłki dziennie.
Nasze menu składałoby się z płynów i głównie dań wegetariańskich. Jeśli teraz będę
spragniony, natychmiast będę mógł się napić. Przyjąłem jej ofiarę i podziękowałem
jej cicho. Przyniosła mi napój w bardzo pięknym i wąskim, kamiennym naczyniu,
przypominającym kielich do wina, a nie szklankę, wypełnionym wodą. Woda miała
smak orzechów włoskich. Jeśli jej to nie umknęło, bardzo szybko zdała sobie sprawę,
ile mi to dało, i skinęła głową. Potem opróżniłam swój
kamienny kubek. Kiedy było puste, usiadłem i wpatrywałem się w nie bardzo
głęboko. Przyjrzałem się temu dość uważnie. Piękno i prostota bardzo mi się
podobały. Filiżanka była wykonana z szarobrązowego marmuru. Było to piękne
dzieło sztuki z dziwnego, obcego świata.
Kiedy z wielką uwagą przyglądałem się temu kamiennemu pucharowi, na ekranie
podglądu, wielkości piłki nożnej, pojawił się ciemnożółty obraz. Kontur był połyskującą
zielenią. Fascynowało mnie to, ponieważ rozmiar i światło wzrastały ze względu na
prędkość, z jaką się poruszał. Zauważyłem, że moja „wróżka” przeszukiwała, skupiała
się i dostosowywała bardzo uważnie do zbliżającego się statku kosmicznego, statku
Zubringer. I na tym małym ekranie odczytywała czas przybycia, kiedy nadejdzie.

Położyła swoją smukłą dłoń na mojej i wyjaśniła sytuację.


Machine Translated by Google

23

„Nie potrwa długo, synu ludzi, kiedy będziemy mogli zobaczyć statek Zubringera
z bliska. Ponieważ jednak mamy mało czasu, skorzystam z okazji, aby wyjaśnić
Państwu, co jeszcze będzie się działo, gdy Zubringer przejmie stery”.

Zawsze, gdy te istoty dotykały mnie cieleśnie, patrzyłem im ostro w oczy i czułem,
że się uspokajam i czułem się dobrze cieleśnie. Naprawdę nie potrafiłem tego
wyjaśnić – nie miałem logicznego wyjaśnienia dlaczego.
„Ponadto” – kontynuowała – „pokażę ci, gdzie będziemy musieli się udać, aby się
połączyć. Ponadto pokażę Ci, jaki obszar będziemy musieli realizować, aby się
połączyć.”
Wzięła mnie za rękę i poprowadziła w stronę półkola. Wskazano na drzwi, na
których widniały znaki ostrzegawcze. Znaki na panelu drzwi zaświeciły się. Wnętrze
tego pokoju wyglądało jak nowoczesna kabina prysznicowa. Przypominał nowoczesny
prysznic. Materiał prześwitujący ze złotą nitką w prześwitującym materiale. Podłoga
miała kształt wafla (kwadrat), ale świeciła w półmroku.

Od czasu do czasu można było usłyszeć czerwonawe migotanie i ciche, monotonne


buczenie zmieszane z delikatnym, metalicznym dźwiękiem pukania. Nadało to temu
obszarowi bardzo mistyczną atmosferę.
W tym wnętrzu znajdował się dwudziestocentymetrowy spiczasty przedmiot z
podobnym wewnętrznym trójkątem w brązowo-żółtym, świecącym kolorze. Widoczne
były na nim także ciągłe czarne faliste linie. Te świecące trójkąty zafascynowały mnie
bardziej niż wnętrze dziwnego pokoju przypominającego prysznic. O technologii
tutaj nic nie wiem. Po krótkim czasie oglądania tej przypominającej kabinę
prysznicową wróciliśmy na swoje miejsce.
Pod ekranem, który w międzyczasie nieco się zmienił, pojawiło się mnóstwo
różnych znaków i symboli, a statek kosmiczny Zubringer zbliżał się do nas. Mogliśmy
to zobaczyć. A moja „wróżka” z dużą uwagą patrzyła na znacznie mniejszy ekran
obok, a gdy dotknęła tego symbolu rękami, wyświetlił się jedynie obraz. Były tam
słowa i liczby, które można było zobaczyć i zobaczyć za pomocą dziwnych znaków w
czerwonawym kolorze.

Reakcją mojej „wróżki” było przemówienie w stronę ekranu.


Byłem zaskoczony, jak szybko zmieniał się ten ekran przeglądania. Ukazywało nową
istotę kobiecą, która swoim strojem i rysami twarzy przypominała moją „wróżkę”.
Obie kobiety od razu włączyły się w rozmowę.
Mówili oczywiście o mnie, a ja bardzo uważnie słuchałem ich dziwnego i
niezwykłego sposobu mówienia w ich języku. Czasami, gdy rozmawiali, wymieniali
moje imię raczej ostrożnie, a ja słuchałem uważnie.
Moje imię brzmiało dość dziwnie w ich wymowie. Ona, moja „wróżka”, swobodnie
przemawiała w przestrzeń. Nie zauważyłem, żeby dotknęła w tym celu jakiejś
specjalnej kontroli. A na monitorze od czasu do czasu pojawiał się Zubringer, który
po zniknięciu kobiety znów świecił w normalnym rozmiarze.
Teraz statek kosmiczny Zubringer emanował bardzo dużo światła. Prawdziwy
obraz tego wszystkiego stawał się coraz wyraźniejszy.
Machine Translated by Google

24

„Spójrz, człowieczy synu, być może nie zobaczysz tego w najdrobniejszych


szczegółach, ale za godzinę zobaczysz cały zarys. Ma około 120 metrów długości i
50 metrów szerokości. Na tym statku Zubringera żyje i pracuje 320 istot z wielu
różnych światów. Statek Zubringer waży wiele tysięcy ton i może przemieszczać się
z prędkością 500 razy większą od prędkości światła.
Moja „wróżka” przerwała przemowę, bo rozmawiała z drugą panią na
instrumencie. W międzyczasie próbowałem domyślić się, jakie wydarzenia wyjaśniła
mi „wróżka” i jakie techniczne wyjaśnienia mi udzieliła. Musiałem to zrobić, żeby
sobie to poukładać w głowie. Bardzo się starałem, ale w ogóle nie mogłem za nią
nadążyć. Nie mogłem sobie wyobrazić ani wyobrazić sobie, co mi wyjaśniła i jak duży
będzie, kiedy sprowadzą statek kosmiczny. Kiedy zapytała mnie, czy wszystko
zrozumiałem, posłusznie skinąłem głową.

– Cóż, mamy jeszcze trochę czasu na rozmowę. Dagolo to moje imię. Da-go-lo
przedstawiła się, ale wymówiła to „da”, kiedy rozmawialiśmy w bramce, i wycisnęła
„a” z gardła, a obie formy „o” wymówiła przez nos, jakby była przeziębiona. To było
bardzo dziwne, bardzo niezwykłe, bardzo odmienne, ale mimo to rozumiałem ją
całkiem dobrze. Tak, nawet podobała mi się jej dziwna wymowa, bo była dla mnie
całkiem przyjemna.
„Mam 1230 lat według czasu ziemskiego, ale według czasu ariańskiego mam 61
lat. Pochodzę z planety Arian, z gwiezdnego obrazu Aldebaron.
Tutaj wymawia się Al-de-bar-own. Planeta Arian i Ziemia znajdują się w odległości
59 lat świetlnych od siebie. Arian to czwarta planeta od słońca, która ma mniej wody
niż Ziemia. Nadal Arian bardzo przypomina Ziemię, ale na Arianach żyje o wiele
mniej istot niż na Ziemi.
Arianie żyją zwykle 235 lat ariańskich
tysiące waszych ziemskich lat.”
Wyobraź sobie, że jeśli 61 lat ariańskich to 1230 lat ziemskich, 1 rok ariański równa się 20,18
lat ziemskich pomnożonych przez 235 lat ariańskich średni wiek, co równa się 4742 latom
ziemskim równoważnym średniemu wiekowi istoty ariańskiej.
„Jesteśmy dalekimi, zagranicznymi krewnymi ziemskich ludzi. Od czasu do czasu
odwiedzamy waszą planetę. Jestem wyszkolonym antropologiem, psychologiem,
biologiem, genetykiem i specjalistą ds. genów oraz badaczem języków
międzygalaktycznych.
„Zajmuję się badaniami nad rozwojem samca lub
męskich istot dla naszej Galaktyki.”
„Więc na razie tak to zostawimy. Dla mnie będę po prostu Dagolo, a ty będziesz
dla mnie, Andreas. Może tak to zostawimy? Czy zgadzacie się?”

– Tak, Dagolo.
Kiedy mówiłem i wymawiałem jej imię, odwróciła twarz w moją stronę z pewnym
uśmiechem.
Prawdopodobnie mój sposób mówienia był dla niej równie dziwny i niezwykły.
Wyjaśniła mi jednak, że komendant obiektu latającego, który jest w drodze, statku
Zubringer, również pochodzi z planety Arian, ale pochodzi ze strony północnej,
która jest znacznie cieplejsza niż strona południowa.
Machine Translated by Google

25

Prowadziliśmy dość długą rozmowę, aż zbliżający się statek kosmiczny, Zubringer,


wypełnił cały ekran i teraz wyglądał jak humongus. Spojrzałem na ten ogromny statek i
istotę ariańską, Dagolo powiedział:
„To tylko statek kosmiczny Zubringer, który zaparkuje 150 kilometrów dalej
od nas, a my zajmiemy jego miejsce w przestrzeni.”
Było to połączenie między nami, Statkiem Kosmicznym Akcji, a dla nas i innymi
obiektami latającymi. Statek Matka znajdował się wciąż w odległości 12 godzin świetlnych
od tego miejsca parkingowego. Statek Zubringer, którego oczekiwaliśmy, nie przypłynął
tylko z naszego powodu. Miał swoje własne obowiązki i odpowiedzialność w związku ze
swoją działalnością badawczą. Czasami był też czas na specjalne obowiązki związane z
rozwiązywaniem problemów i specjalne obowiązki, a za te specjalne obowiązki ona
ponosi pełną odpowiedzialność za ich wykonanie. I dlatego w tej chwili jestem dla niej
ważną istotą.
„Mój Boże!”, pomyślałem, „Jakiego rozmiaru będzie rzeczywisty Statek-Matka, jeśli to będzie to
Zubringer ma taki rozmiar?
Próbowałem poczuć, co to było; Nie mogłem – to przekraczało moje ludzkie pojęcie.
Po prostu nie mogłem sobie wyobrazić, ani oszacować, jakie musi mieć rozmiary, to
znaczy prawdziwy Statek-Matka. Miałem jednak świadomość, że dla mnie 800-metrowy
statek Zubringer będzie gigantyczny.
Niewiarygodne, że coś takiego może latać i osiągać tak niesamowitą prędkość, że
może ją aż tak zwiększyć. Bardzo skoncentrowany – w dużym skupieniu wpatrywałem
się w ekran. Z fascynacją i wielkim oczekiwaniem zastanawiałem się, co się teraz stanie?

Kiedy czekałem, Dagolo rozmawiał z ekranem podłączonym do innych ekranów.

Po zakończeniu i zakończeniu komunikacji z innymi ekranami obraz stopniowo się


zmieniał. Po kilku sekundach zobaczyłem duży obraz tego ogromnego liniowca
Zubringera. Byłem zdumiony ogromnymi rozmiarami tego statku.

Wisiał nieruchomo w przestrzeni i całkowicie wypełniał duży ekran. Powyżej, pod


spodem i dookoła świeciły świecące, jasne gwiazdy. Ten niezwykły aparat latający miał
formę ogromnego cylindra, który pośrodku miał gigantyczną sekcję, przypominającą
przegrodę, z wyraźnie widoczną częścią środkową.
Machine Translated by Google

26

ROZDZIAŁ 4
Czekam na Zubringera

Zubringer natychmiast zmienił swoją pozycję z pionowej na pionową. „Widzisz,


Andreas,
teraz zmienia swoją pozycję” – wyjaśniła. „Za kilka minut statek kosmiczny
Zubringer będzie gotowy na przyjęcie tutaj wszystkich istot z naszego statku. Teraz
musimy poczekać, ponieważ nigdy nie jest za późno na zapewnienie bezpiecznego
zabezpieczenia, co w tej chwili nie byłoby możliwe, ponieważ statek potrzebuje całej
swojej energii, aby wykonać manewr i połączyć się z naszym statkiem.

„Już widzimy, że niebezpieczną sytuację możemy wykluczyć.


W tej chwili nie ma tu żadnego zagrożenia. Dzięki naszym bardzo szybkim maszynom
liczącym możemy oszacować i obliczyć dokładny czas w przestrzeni – jak manewrować
i jak rozpoznać możliwe niebezpieczeństwa podczas manewrowania w kierunku
połączenia z naszym statkiem właśnie teraz.
Znów bardzo starałem się podążać za nią intelektualnie, wiesz, w myślach, aby
zrozumieć, pojąć. Moja zdolność jasnego wyobrażania sobie i wizualizacji całkowicie
mnie teraz opuściła. Ale Dagolo był tam, żeby pomóc mi zrozumieć.

Ona znowu swoim niewidzialnym palcem zawróciła mój mózg, aby zaprowadzić
jakiś porządek w moim rozumieniu. Nagle poczułem bardzo przyjemny spokój
wewnętrzny. Nie musiałem już używać tak dużej siły, żeby ją zrozumieć, zrozumieć
ją właściwie, podążać za nią i zdać sobie sprawę, co próbowała wyjaśnić.

Teraz mogłem zrozumieć jej wyjaśnienia z wielką łatwością i bez większego


wysiłku.
O tej wielkiej, dużej dzielnicy oddzielającej statek Zubringera ciągnęła dalej:

„To jest serce energii napędzającej ten statek i wszystko, co na nim jest
elementy sterujące ruchem statku.” Wyjaśniła.
„Zainstalowane są dwie nasze maszyny do zgrzewania, które działają w próżni.
Są szczególnie chronione i wykonane ze specjalnych materiałów. Po uruchomieniu
tych działających maszyn rozgrzewają się przez kilka tygodni, zanim będą gotowe do
długich lotów.
„Gdybyśmy nie mieli tych specjalnych maszyn, nie moglibyśmy odbywać tak
długich lotów kosmicznych. Jesteśmy całkowicie zależni od tej technologii i jej
bezpiecznego działania. Musimy móc mu całkowicie zaufać.
Tego rodzaju maszyny na Statku Matce są znacznie większe i mogą również
wykonywać to działanie energetyczne ze znacznie większą mocą.
„Teraz dostosujemy się nieco bardziej, abyśmy mogli dotrzeć do Zubringera
statku, abyśmy mogli zebrać i wymienić więcej osób.
Machine Translated by Google

27

Zubringer zakończył manewr pionowy i teraz wykonał tylko połowę manewru


maszyna wypełniła ekran.
Następnie obraz zniknął z ekranu i obrazu
Na jego miejscu pojawiła się komendantka Zubringera, kobieta.
Zaczęła lekką dyskusję z Dagolo. Byłem przekonany, że najpierw mówili o mnie, a
potem o innych rzeczach. Kilka razy usłyszałem moje imię. Nazwisko komendantki nie
zostało dotychczas wymienione. Dagolo, moja „wróżka”, śmiała się, a ona odwróciła się
do mnie i powiedziała:

„A więc, Andreas, teraz możemy przygotować się do połączenia ze statkiem Zubringer”.


Wzięła mnie za rękę i razem poszliśmy do tej „szafki prysznicowej”. Wyjęła mi z kieszeni
spodni żółtą szmatkę i założyła mi ją na głowę. Uważnie obserwowała, czy garnitur jest
na mnie dobrze dopasowany.

Stojąc w małej kabinie prysznicowej, rozejrzałem się dookoła, co zakończyło się


kliknięciem i okazało się, że jest zamknięte. Byłem zamknięty! Otrzymałem instrukcje
z Dagolo. Jak powinienem, jak muszę się zachować na początku, gdy będę przenoszony
na statek kosmiczny Zubringera.
Dagolo dawał mi instrukcje, jak mam się zachować i co
Musiałem to zrobić, kiedy statek kosmiczny Zubringer zaczął przenosić ludzi.
Potem poczułem silne wibracje i drżenie w kończynach, aż do kończyn, a chwilę potem
wszystko zaczęło przepływać mi przed oczami i zemdlałem.

Przez chwilę przez ułamek sekundy poczułam się jak piórko. Moje zmysły
byli nieobecni. Ale to uczucie minęło bardzo szybko.
Gdy odzyskałem świadomość i ubrałem się, Dagolo otworzył drzwi do szafki, tej szafki
prysznicowej, i zaprosił mnie do pokoju o powierzchni czterech metrów kwadratowych.
To był pokój kwarantanny, w którym musieliśmy zostać kilka minut.
Ledwo zająłem swoje miejsce, gdy zostaliśmy pochłonięci i zanurzeni w dziwnie
pachnącej mgle o piżmowym zapachu. Była podobna do mgły, kiedy po raz pierwszy
wszedłem na wahadłowiec. Było to urządzenie chroniące przyszłość wszystkich istot,
które weszły do tego obiektu lotu.
Pomyślałem, że wkrótce ograniczą procedury dezynfekcji. Podczas gdy trwała faza
dezynfekcji, Dagolo rozmawiał z innymi istotami.
Pod koniec tej rozmowy wybuchnęła szczerym śmiechem, co zdarzało jej się rzadko. To
dziwne szczekanie nie brzmiało jak autorytańska aura, wyraz władzy. Myśli krążyły po
moim mózgu. Tam Dagolo podtrzymał moje ramię.

„Tak jest. Tak jest” – powiedziała.


Kiedy zachowywała się w ten sposób, stało się dla mnie jasne, że dawała mi do
zrozumienia, że dobrze myślę. Kiedy się nad tym zastanawiałem i rozmyślałem,
zastanawiałem się, jaką zdolność miała do poruszania palcem mojego mózgu. Jak ona to
zrobiła? Kiedy ta myśl dojrzewała w mojej głowie, Dagolo zawołał mnie do pokoju. Po tym
jak przemówiła, cicho otworzyły się drzwi.
Machine Translated by Google

28

ROZDZIAŁ 5
Na pokładzie Zubringera

Razem weszliśmy do małego korytarza oświetlonego słabym czerwonawym światłem. Korytarz


był zakrzywiony i kończył się na środku transportu osobowego, niczym na lotnisku.

Nagle, kiedy dotarliśmy na miejsce, kiedy skręciliśmy w ostatni zakręt, od razu zauważyłem
coś szklanego. Jak szklany materiał, który zamknął się za nami. Przynajmniej wyglądało to jak
rodzaj drzwi. Transport zaczął się poruszać. Wkrótce się zatrzymał i drzwi się otworzyły.

Następnie przeszliśmy do furgonetki do transportu personelu i wszystko, co mogłem zobaczyć


i zobaczyć, zostało stworzone i zbudowane z materiałów, jakich nigdy nie widziałem na Ziemi. Były
podłogi gładkie i błyszczące jak lustra, chociaż nie było niebezpieczeństwa poślizgnięcia się na
śliskiej lub ślizgającej się powierzchni. I mogłem całkowicie podziwiać upiększone pokoje i
korytarze. Wszystko było takie piękne, że pomyślałam, że mogłabym być w galerii sztuki.

Dagolo podchwycił moje myśli. Zauważyła, że jestem mile zaskoczony i pogłaskała mnie po
włosach po głowie. I położyła mi rękę na ramieniu i szliśmy z jednego korytarza do drugiego i dwa
razy pojechaliśmy windą.

Potem musieliśmy przejść jeszcze tylko kilka metrów, minąć mały pusty korytarz i znaleźliśmy
się w pokoju z wieloma szklanymi drzwiami. Drzwi wykonane z jakiegoś przezroczystego materiału
przypominającego szkło.
Przed jednymi z tych „szklanych” drzwi zatrzymaliśmy się i gdziekolwiek spojrzałem, w górę i
w dół, wszystko było w połyskującym kolorze, różowym, niebieskawym i zielonkawym odcieniu, i
w każdym miejscu i czasie migotały tam obrazy roślin i kwiatów. W jednym była główka kukurydzy,
a jedno ziarno tej kukurydzy miało co najmniej dwa centymetry wielkości i powiedziałem:

„Takich dużych kłosów kukurydzy nigdy nie widziałem na naszej Ziemi” – powiedziałem. „To
coś ogromnego”.
Ucieszyłem się ze swojego odkrycia i palcem oceniłem to zdjęcie
akwaforta na szklanych drzwiach.
Dagolo spojrzał na mnie z szerokim uśmiechem i skinął głową.
„Jesteś bardzo dobrym obserwatorem” – powiedziała. „Ładne to kłos, a jedyną różnicą w
porównaniu z twoją kukurydzą jest to, że twoja kukurydza pochodzi z tego życia, pochodzi z naszej
kukurydzy, ale twoje ziarna są znacznie mniejsze ze względu na inne warunki uprawy.

Mówiąc mi to, sięgnęła do kieszeni i wyjęła płaski trójkątny przedmiot, z którym weszła do
drzwi. Dzięki temu udało jej się otworzyć drzwi.

Nagle drzwi się otworzyły. Weszliśmy do dużego pokoju. Tam przydarzyło mi się coś dziwnego.
Stałem się całkowicie gejem i szczęśliwym. Jak zawsze
Machine Translated by Google

29

Dagolo zauważył. Zawsze znała wszystkie moje myśli i uczucia. Ale tym razem nie wtrąciła
się ani nie skomentowała. Coś w kącie w magiczny sposób przyciągnęło moją uwagę.
Znajdował się tam świecący przedmiot o wysokości od 180 do 200 centymetrów i gładkiej
powierzchni. Położyłem na nim rękę i przeszły mnie wibracje. Bezgranicznie miałem
wrażenie, że stoję na szczycie niewielkiej wysokości i że mogę patrzeć na to pomieszczenie
z góry. Z fascynacją wróciłem do tego 180-centymetrowego obiektu, który nazwali „cuada” i
dotknąłem przeciwnej strony jego błyszczącej powierzchni. Teraz miałem wrażenie, że
jestem w dolinie, ogromnej dolinie.

Szybko Dagolo mnie odciągnął.


„Chodź, chodź” – powiedziała. „Będziemy jeść”.
Przeszliśmy przez salę, gdzie znajdowały się artystyczne filary ozdobione dziełami sztuki.
Pomiędzy nimi rosły fantastycznie piękne zielone rośliny i małe drzewka, gustownie
posadzone i zaaranżowane. Były niesamowite kolory i kwitnące rośliny, które odwiedzały
tysiące owadów. Wszystkie te zajęcia w pewnym sensie rozluźniały pomieszczenie.

Pamiętam dwie bardzo egzotycznie wyglądające rośliny. Szczególnie je pamiętam.


Widziałem drzewo wysokie na około 3 metry, z brązowym futrem o długości jednego metra,
przypominającym pień drzewa futrzanego. Na końcu pokazywały dwa jasnozielone liście, a
pomiędzy tymi dwoma jasnozielonymi liśćmi wisiało wiele, wiele ognistoczerwonych,
włochatych kulek wielkości pięści. Dagolo zapukała ręką w ten pień i nagle ta dziwna roślina
otworzyła swoje gałęzie, a liście zaczęły zwisać, jakby były uszkodzone. Na podłodze
utworzyły się małe ognistoczerwone kulki, a ich fragmenty pozostały nieobrane. Po kilku
sekundach te rurkowate liście ponownie urosły, ale rozpadły się i szybko zniknęły. Potem
opadły ognistoczerwone kwiaty. Stopniowo czerwony pył pyłkowy opadał niczym śnieg.
Wkrótce przyleciały te fantastyczne, duże, intensywnie ubarwione owady i chętnie zjadały
ten pyłek.

Kolejna fantastyczna roślina miała kształt ogromnego melona, na którym znajdowały


się co najmniej 150-centymetrowe duże białe kwiaty. Wydłużyłoby to wnętrze
brzoskwiniowych kwiatów o kilka centymetrów. Tym razem Dagolo stworzyła dłonią
odrobinę wiatru i wzniosła w powietrze czerwonawy pył kwiatowy. Gdy kurz opadł ponownie
wokół rośliny, utworzył się przypominający klej, gryzący, śmierdzący film, który przyciągał
wiele różnych rodzajów owadów. Dwa duże, półzielone motyle opadły na kwiat, który
zatonął w fałdach wewnętrznej części główki kwiatowej i kwiat się zamknął.

„Widzisz, Andreas, owady służą jako system alarmowy. Kiedy zmieniają swoją działalność
i zachowują się nieprzyjaznie, musimy dostosować przeciwne działania, aby zapewnić
bezpieczeństwo statku.
Za ostatnim filarem, gdy skręciliśmy w lewo i weszliśmy do dużego okrągłego
pomieszczenia o powierzchni około 80 do 100 metrów kwadratowych, mogliśmy zobaczyć;
pośrodku tego ogromnego pokoju stał czarny stół w kształcie trójkąta i cztery siedzenia.
Ktoś już nakrył stół, a na nim leżały głównie dania wegetariańskie. Zauważyłem wiele
nieznanych odmian owoców i warzyw, a także ziemniaki, fasolę, kukurydzę, melony i gruszki.
Machine Translated by Google

30

Przybory do jedzenia były wykonane z błyszczącego metalu i miały niewiele inną


formę od przyborów do jedzenia, których my, ludzie, używamy w domu na Ziemi.

Gdy weszliśmy i usiedliśmy przy stole, przybyło dwóch nowych gości.


Byli to kobieta o wzroście 1 m 17 i mężczyzna o wzroście 1 m 50. Kolor skóry kobiety
był żółtawy, a jej falowane włosy opadały do ramion. Miała też twarz wyróżniającą się
wysokimi kośćmi policzkowymi i bardzo zmysłowymi, grubymi ustami, spiczastym
podbródkiem i małym, okrągłym, przypominającym kulę nosem. Pod tym nosem
znajdował się mały owalny otwór. Miała ciemne, błyszczące, skośne oczy i małe brwi.
Kiedy szła, jej biodra z gracją kołysały się na boki, niczym modelka. Była piękną istotą.

Kiedy mężczyzna wszedł z tą piękną istotą, choć niewielkiego wzrostu, zrobił


niezwykłe wrażenie. Kolor jego skóry miał jasnoszary połysk. Nie miał włosów na
głowie, ale rysy jego wyglądały na europejskie.
Obie istoty miały na sobie bardzo obcisłe brązowe garnitury, które były ciemniejsze
od pasa w dół. Na nogawkach spodni, po lewej i prawej stronie, widziałem żółty pasek
o szerokości pięciu centymetrów po zewnętrznej stronie.
Obie te istoty miały symbol w kształcie gwiazdy na małej naszywce na swoich
garniturach oraz symbol w postaci stylizowanej litery „Z” na prawej kieszeni na piersi.
Jedna gwiazda wyróżniała się w insygniach i wskazywała, z której gwiazdy domowej
pochodzą. Ich macierzysta gwiazda była o trzy gwiazdki wyższa od gwiazdy Dagolo.
Machine Translated by Google

31

ROZDZIAŁ 6
Pomysły dla grupy badawczej

Nagle moja „wróżka” wskazała mi gestem gości i dała mi znak, żebym usiadł.
Niedługo potem wdali się w bardzo luźną rozmowę. Nic nie rozumiałem, ale bawiłem
się ogromnie rozglądając się. Tak szybko, jak rozmowa się zaczęła, tak szybko się
skończyła
Istoty zaczęły łatwo i cicho jeść obiad, nie odzywając się ani razu
słowo i dali sobie wystarczająco dużo czasu na jedzenie i zabawę.
Wziąłem nieznane owoce i warzywa, ryby i fasolę i zjadłem. Gdy już byłem
usatysfakcjonowany, odłożyłem przybory do jedzenia i odchyliłem się do tyłu na
krześle. Wszyscy spojrzeli na mnie zaskoczeni.
Bez słowa ten drugi człowiek podał mi coś zwiniętego, błyszczącego, zielonego
koloru – nazywamy to trującą zielenią, ponieważ jest to kolor, który zwykle wskazuje
na truciznę, jak zieleń kozów, liść wielkości dłoni i spojrzał na mnie z figlarnym
uśmiechem. Gdy wziąłem ten liść, spojrzałem na Dagolo, a ona również spojrzała na
mnie z figlarnym uśmiechem i skinęła głową.

Chciałem być grzeczny i nie chciałem nikogo zawieść, bo byli dość przyjaźni. Więc
wepchnąłem ten liść do ust i przeżułem. Bardzo szybko zauważyłem, jakie miały
intencje wręczając mi ten przysmak, ten zwinięty liść

Zebrana gorąca ostrość w pełni rozwinęła się w moich ustach, a łzy wypełniły
moje oczy. Reakcja na ten ostry smak była dość silna i szybko chwyciłem jedną ze
szklanek. Miał w sobie czerwonawy, soczysty płyn i wypiłem go pusty.

Przypadkowo sięgnąłem po odpowiedni płynny napój, gdyż bardzo szybko ten


mocny, chrzanowy smak zniknął z moich ust.
Po jedzeniu druga kobieta z okrągłym nosem dotknęła czegoś na końcu tego
stołu i pojawił się pięknie zdobiony pojazd, który podjechał do naszego stołu w
jadalni. Wszyscy postawili na nim swoje naczynia, ja też. A teraz posiłek dobiegł
końca. Na tym ozdobnym pojeździe znajdowały się kolorowe przyciski do naciskania.
Kobieta podjęła się manewrowania tymi przyciskami tego pojazdu.

Pojazd sam dojechał do małego rogu w pobliżu windy, wrócił i zaparkował w


miejscu, z którego przyjechał. Dagolo zapytał mnie, czy uważam, że był to smaczny
posiłek, czy mi smakował i czy czułem się usatysfakcjonowany. I była
usatysfakcjonowana moją odpowiedzią.
Nagle między tą trójką rozpoczęła się bardzo luźna rozmowa. Pewnie rozmawiali
o tym, czy mogą mi wytłumaczyć, czy i co mają mi pokazać. Według mojego szacunku
czasu, rozmowa trwała około pół godziny, zanim udało im się to między sobą
wyjaśnić.
O tym, co byłoby dla mnie odpowiednie i jak sobie z tym poradzę.
Machine Translated by Google

32

Po kilku chwilach wszyscy wstaliśmy, wstaliśmy i razem poszliśmy w stronę tych drzwi z
wygrawerowanymi kolbami kukurydzy. Dagolo pierwsza dotarła do drzwi, a ona otworzyła je swoją
błyszczącą trójkątną kartą, po czym przeszliśmy przez korytarz z bardzo gładką, błyszczącą podłogą, w
stronę windy.
Następnie patrzyliśmy na ekran, na którym znajdowało się wiele przycisków i symboli wykonanych z
różnych geometrycznych wzorów i pomalowanych na jasny i ciemny żółty kolor.

Dagolo aktywował jasnożółty okrągły symbol. Na tablicy widniał układ symboli z innymi jasnożółtymi
znakami. Moja „wróżka” powiedziała kilka słów i od razu na monitorze pojawiło się ujęcie miejsca na
stacji, stacji, do której chcieliśmy jechać.

Drzwi otworzyły się cicho i ukazały się w dużej windzie o wymiarach cztery na cztery metry kwadratowe.
Windę wykonano z tego samego materiału, co drzwi „kukurydziane”.
Na tym „szklanym” materiale w windzie widniały takie same ryciny, jak obrazy kukurydzy. Pokazywały
zwierzęta niebędące zwierzętami, ale także zwierzęta mitologiczne. Spojrzałem w górę i ujrzałem wiele
zwierząt, takich jak skrzydlate lwy wodne, centaury, jednorożce i inne mniej mityczne, jak dinozaury,
skrzydlate konie i ryby o dziwnym wyglądzie itp. Jedna z tych istot miała pływające błony między palcami
rąk i nóg.

Były też przykłady łączonych zwierząt i wiele innych podobnych figur.

Kiedy w skupieniu i głębokiej kontemplacji przyglądałem się tym postaciom,


Dagolo dał mi trochę czasu na przyswojenie wszystkich tych rycin.
Po wyjściu z windy weszliśmy do jej pracowni, pokoju do pracy lub biura.
Siedziała już przez kilka chwil na jasnej kanapie należącej do większej aranżacji.

Bez pytania usiadłem tam. Jej pracownia, czyli pokój do pracy, jak ktoś chce to nazwać, miała pięć
narożników i zajmowała powierzchnię od 50 do 60 metrów kwadratowych. Ściany wykonano z podobnego
materiału przypominającego szkło, jak w windzie. Ozdobione były wieloma rycinami podobnymi do tych
w windzie, a podłogi lśniły jak lustro.

W bardzo subtelny sposób szuflady zostały wpuszczone w ściany, a mała, pięknie zdobiona fontanna
brzęczała ściekającą wodą. Były tam zielone rośliny i nastrojowe oświetlenie harmonizujące ze wszystkim.

„Widzisz, znaleźliśmy się teraz w Centrum Badań Galaktycznych, Centrum, które prowadzę. Mamy
mało czasu i będziemy musieli bardzo intensywnie pracować.
Za tymi drzwiami jest moje łóżko. Znajdziesz tu wszystko, czego potrzebuje człowiek na Ziemi. Jeśli chcesz,
możesz się odświeżyć.
Z całą pewnością skorzystałem z jej oferty. Wchodząc do pokoju byłem zdziwiony. Zobaczyłem coś,
co wyglądało jak ładny pokój hotelowy, bardzo podobny do ziemskiego, o powierzchni około 20 do 25
metrów kwadratowych. Na łóżku leżała piżama.
Postanowiłem wziąć prysznic przed odpoczynkiem. Ostrożnie otworzyłem panel i otworzyła się kabina
kąpielowa. Wszedłem. Wraz z mgłą napłynęła lekka mgła o bardzo orzeźwiającym i przyjemnym zapachu
jodeł. Potem spryskała mnie ciepła woda. Miał ten sam przyjemny zapach co jodły. Najprzyjemniej płynął
po moim ciele.
Machine Translated by Google

33

Wycierając się, ręcznik, którego użyłam, najchętniej chłonął wodę. Ale


teraz, w tym czasie, poświęcałem temu zajęciu bardzo mało uwagi.
Ubrany ponownie wszedłem do pokoju pracy Dagolo. Już wykryła
znowu moja obecność. Po kąpieli poczułam się bardzo zregenerowana.
„OK”, powiedział Dagolo, „Proszę wejść i usiąść”.
Poszedłem za jej sugestią. W tej chwili była jak migoczące słońce w Kosmosie. Puściła
kontakt na swoim siedzeniu i nagle podłoga się otworzyła i pojawił się „szklany” stół w
kształcie stolika telewizyjnego wraz z pasującym krzesłem, które również się pojawiło. Na
stole znajdował się mały ekran, a na jego krawędzi pojawiły się dwa małe symbole
geometryczne.

Pomiędzy tymi dwoma symbolami dostrzegłem znaki bardzo niezwykłej formy pisma.
Ponieważ przygotowywała się do spotkania, wręczyła mi gadżet przypominający bardzo
wygodne słuchawki.
„Teraz jest to urządzenie do tłumaczenia języków galaktycznych dla ciebie.
Kiedy będziesz do niego mówić, Twój język dotrze do Kontenera wiedzy językowej, a
następnie zostanie przekonwertowany. W ten sposób możemy bez problemu wygodnie
rozmawiać ze sobą we wszystkich językach innych światów.

W naszym centralnym banku wiedzy znajdują się wszystkie przeszłe i wszystkie obecne języki oraz
pisma Ziemi. Oni wszyscy tam są.
Aby aktywować tłumaczenie wystarczy dotknąć odpowiednich przycisków. Na nasze
spotkanie przyjedzie jeszcze trzech naukowców. Dwóch z nich poznałeś już w jadalni.
Kiedy przyjdą usiąść tutaj z wami i nami, goście ci przyniosą ze sobą swój sprzęt do
tłumaczeń. Dzięki swojemu sprzętowi do tłumaczenia będziesz mógł mówić i być
zrozumianym bez żadnego problemu. Będziesz w stanie zrozumieć i pojąć, a także
będziesz w stanie tłumaczyć równie łatwo.

W tym momencie drzwi windy otworzyły się i do studia Dagolo weszła kobieta z
okrągłym nosem i smukłą, szarą, łysą, w ciemnobrązowym garniturze, mężczyzna o
wzroście 1 m i 70 cm.
W milczeniu usiedliśmy i pokiwaliśmy głowami, a on przyjacielsko skinął mi głową. I ja
też go przywitałem. Założyłem nakrycie głowy do tłumaczenia. Ale najpierw spojrzałem i
kontemplowałem tę nowo przybyłą brązową obcą istotę. Był piękny, ale miał też
europejskie rysy twarzy. Kształtem i rozmiarem ciała był mi bliski. Ale jego dłonie, które
widziałam, miały tylko cztery długie, chude palce. Byłam ciekawa i dotknęłam jego dłoni.
Potem spojrzał na mnie i był wzruszony. Ostrożnie ujęłam moją dłoń i pogłaskałam go po
skórze i linii włosów. Mój wyraz twarzy dał mi świadomość, że ma zupełnie inny rodzaj
skóry niż moja.

Miał maleńkie, maleńkie, krótkie brązowe włosy na twarzy i na całej reszcie


jego ciała i dlatego istoty te miały brązowawy kolor.
Dagolo włączył się do naszej rozmowy. Następnie zaczęła otwierać spotkanie. Zajęła
się wykonywaniem zadań przeglądania ekranu podglądu ze wszystkimi przyciskami na
ekranie podglądu w tabeli.
Machine Translated by Google

34

Prawdopodobnie wchodziła w powiązania ze sprzętem wiedzy Centrum Badań


Galaktycznych, bo potem rozmawiała ze sprzętem.

Wspomniała o dacie i godzinie, ale nie zrozumiałem. Następnie wprowadziła do


tego sprzętu wszystkie istoty biorące udział w spotkaniu, które zebrały się w celu
przeprowadzenia tych badań. W ten sposób przedstawiła każdego z nich i ich obowiązki.
Mówiła bardzo szybko. Mimo że bardzo się koncentrowałem, przez większość czasu
nie mogłem za nią podążać. Dopiero pod koniec zacząłem trochę podążać. Następnie
wydała sprzętowi mówiącemu rozkaz opublikowania pewnych informacji. A potem
wprowadziła instrukcje do maszyny. Szklana ściana przesunęła się w określonym
kierunku i na panelu o wymiarach 4 na 4 metry pojawił się duży, płaski i błyszczący,
drobno tkany, metalowy ekran.
Na tej metalowej ramie stopniowo pojawiał się wyraźny obraz dla pożądanych i
wprowadzane były pożądane bloki dla grupy badawczej.
Następnie maszyna komunikowała się z Dagolo i członkami grupy badawczej w
różnych językach. Ledwo nadążałem za tym, o czym rozmawiali. Z pewnością byłem
zafascynowany inteligencją tej maszyny. Był to myślący, inteligentny sprzęt
elektroniczny od dziwnych, obcych hominidów. Nie wiedziałem, co hominid miał na
myśli. W jednej milionowej sekundy, w nanosekundach, szybko otrzymał instrukcje
od Dagolo. Następnie
na ekranie pojawiły się tajemnicze znaki i symbole przypominające pismo
arabskie i chińskie.

Dagolo zmienił maszynę. Dotknęła symbolu na stole na ekranie. Chętnie


wydawała mu rozkazy i kazała wszystko rysować i porównywać.

Ponieważ to doświadczenie było tak fascynujące, nie śledziłem uważnie, kiedy


Dagolo zaczął do mnie mówić. Znów poczułem ogromną prędkość, a ona ponownie
to potwierdziła i w moich myślach podążyła za nią z drugą prędkością.

Przez krótką chwilę wydawało mi się, że czuję, jak porusza moim mózgiem. Za
każdym razem, gdy to robiła, obejmowała mnie ramieniem. Tym razem było inaczej.
Poszła dalej. Spojrzała mi z miłością w oczy i czule pogładziła mój policzek.
Zadowolona zauważyła, że mogę kontynuować koncentrację.

Nasienie, porządek nasienia, kiedy byłem tam, aby otrzymać moje instrukcje, był
taki sam aż do końca. Dagolo powiedział dwa słowa w moją lewą stronę.
Ta istota z błyszczącymi, delikatnymi włosami siedziała po mojej prawej stronie.
Naprzeciwko Dagolo siedział ten mały, szary mężczyzna, a za nim ta piękna istota z
zaokrąglonym nosem. Jej nos bardziej przypominał pączek. Ale ona była piękną
istotą.
Na początku spotkania niższy mężczyzna wstał i zebrał od wszystkich obecnych
trójkątne żetony i położył je w miejscu obok ekranu, gdzie znajdowała się szczelina.
Machine Translated by Google

35

W ciągu sekundy ekran podglądu zwracał się do każdego gościa i wyświetlał tekst,
pole tekstowe wielkości metra kwadratowego, w języku odpowiednim dla wpisu.

Na ekranie pojawił się drugi czworokąt, zawierający informacje w odpowiednich


językach, każdy w kolorze niebieskim, ze świecącymi na żółto znakami i fioletowym
tłem. Znaki te powstały z wielu falistych linii i okręgów przeplatanych kropkami i
krótkimi liniami. Chociaż nic z tych pokazów nie mogłem rozróżnić, ucieszyłem się z
tego nagromadzenia symboli i mnogości języków, kiedy mogłem rozpoznać niektóre
figury geometryczne, formy geometryczne ułożone na różne dziwne sposoby. Cóż za
pożywienie dla mojego mózgu! Reagowałem i uśmiechałem się w stronę Dagolo,
który zauważył i zauważył moją radość.

Znalazłem się w innym świecie z wieloma nowymi znakami, ale byłem szczęśliwy,
ponieważ mogłem rozpoznać niektóre ze znaków, które były mi znane. Nie było dla
mnie aż tak ważne, co one oznaczają, ale cieszyłem się, że w ogóle mogłem je odkryć.
Moja radość nie umknęła pozostałym gościom i ten mały człowiek skorzystał z okazji,
aby rozpocząć swoją prezentację.
„Synu Człowieczy” – powiedział – „uznajemy twoją gotowość do nauki. Wyjaśnię,
dlaczego okazaliśmy zainteresowanie Tobą. Jesteś bardzo młody i bardzo kreatywny
– a jednocześnie wolny od wpływów życia miejskiego. Będziesz w stanie zobaczyć
rzeczy, których żadna ziemska istota nie widziała od bardzo długiego czasu. Naszym
celem jest, aby wszystko, czego tutaj doświadczysz, mogło zostać udostępnione innym
ludziom w przyszłości – kiedy nadejdzie odpowiedni czas. Formuły naukowe nie będą
ci wyjaśniane. I tak nie byłbyś w stanie ich zrozumieć. Ale jesteśmy gotowi zapewnić
wam edukację techniczną i rozwój oraz pokazać reakcje, prawdopodobieństwa i
możliwości, które wam pokażemy. Tobie także zostaną pokazane rzeczy, których
jeszcze nie ma twoje człowieczeństwo. Wszystko, co tu zobaczysz i przeżyjesz, we
właściwym czasie zapamiętasz.”

„A teraz przedstawię grupę naukowców, którzy są szczególnie


interesuje się rasami hominidów i ich rozwojem.”
„Dagolo jest ci znajomy. Jest liderem tej grupy badawczej. Pochodzi z Arian,
czwartej planety od jej słońca. Od jej planety do waszej Ziemi, której słońce nazywamy
Raulą, jest 59 lat świetlnych czasu ziemskiego.
„Jestem Ti. Nasza planeta nazywa się Uru. Mamy to samo słońce co planeta Arian,
rodzinna planeta Dagolo. Uru to druga planeta od naszego słońca. Uru jest prawie
tak duży jak Arian i ty –“
„A ty, i on patrzył na panią z pączkowatym nosem, pochodzicie z planety Gne.
Kiedy mieszkańcy Gne udają się na planetę Arian, będą musieli podróżować z
prędkością około 850 razy większą niż rok świetlny, a zajmie to trzydzieści lat.
Ze względu na przeszkody pomiędzy nimi, większe prędkości są niedopuszczalne.
Planeta Gne jest tak duża jak planeta Ziemia, ale ma znacznie mniej wody. Kiedy
planeta Gne się wyczerpie, w tym samym układzie planetarnym nadal pozostanie
planeta tej samej wielkości zwana Pu, planeta zaprojektowana przez Gnezjan i
Machine Translated by Google

36

przystosowano się do zamieszkania i obecnie żyją tam także niektóre istoty z Gne. Gne to
trzecia planeta oddalona od ich słońca.
„Ti, tam, pochodzi z planety Pall. Planeta Pall jest siódmą planetą, ale jest to jedyna
planeta zajęta przez jej słońce i jest dwukrotnie większa od planety Ziemia, ale jej słońce
jest trzy razy większe od słońca Ziemi.
Pallianie potrzebowaliby około sześćdziesięciu pięciu lat lotu przy prędkości 1875 razy
większej niż prędkość światła. Na tej planecie Pall jest dość wody, ale trzeba ją bardzo
głęboko kopać. Lud Palliański zwykle nie jest ani mężczyzną, ani kobietą.
Dopiero gdy odkryją, że kochają się głęboko i nie rozdzielają, ten, który kocha najgłębiej,
przekształci się w kobietę. Wtedy urodzi dziecko, a czasem dwójkę dzieci.

„Istoty Palliańskie mogą żyć do 360 lat, ale ich populacja zawsze pozostaje taka sama.
Nie zwiększają się ani nie zmniejszają znacząco. Pozostają na tym samym poziomie
populacji. Są jedyną rasą ludzką na ich planecie, „homininderem”, jak mówi. Oni, łącznie
(naukowcy biorący udział w tym panelu), należą do społeczności hominidów składającej się
z 12 ras hominidów, które ewoluowały do podróży kosmicznych, a niektóre robią to od
milionów lat, licząc według czasu ziemskiego”.

Po krótkiej przerwie na oddychanie kontynuował.


„Wszystkie te istoty, które się tu zebrały” – i machnął ręką – „należą do niezliczonych
ras ludzkich z naszych Galaktyk. Należą do wielu społeczności ludzkich, które aktywnie
praktykują podróże kosmiczne”.
Machine Translated by Google

37

ROZDZIAŁ 7
Ludzkość w czasach twoich dinozaurów

Tymi słowami Ti zakończył swoje przedstawienie tej najważniejszej grupy naukowej. Podczas
pisania na tej maszynie (komputerze) wyjaśnił, że da mi mały wgląd w mój własny świat.

Potem wydał rozkaz i pojawił się błyszczący pojemnik, przypominający chrom. Wyciągnął go
ze ściany. Ten nowy pojemnik ma wymiary około 30 na 30 centymetrów, jest płaski na dnie i ma
około jednego metra wysokości. Pojemnik ten natychmiast zniknął z tyłu dużego ekranu.
Następnie podłączył się do baterii informacyjnej, która pasowała do rzeczy. Tego wyrażenia
użyłem na początku mojego pamiętnika, rysunku i zapisów z tych dni, które już przytoczyłem.

Następnie pojawiła się maszyna przypominająca pudełko, wypełniona informacjami z


ostatnich 70 milionów lat na Ziemi. Miał coś w rodzaju kalkulatora, w którym przechowywano
wszystkie te informacje. I dlatego mogłem zobaczyć tylko krótkie fragmenty tych 70 milionów
lat.
Bardzo nietypowa siatka druciana stopniowo wbudowywała się w nasz Układ Słoneczny i
zaczęła działać.
Nasze słońce, które obcokrajowcy nazywają „Arulą”, widoczne jest w bardzo przenikliwym
żółtym kolorze. Potem pojawiły się jedna po drugiej planety należące do tego słońca. Nasza
Ziemia pokazała się jako trzecia, Mars jako czwarta planeta, a także planeta zwana Szatanis jako
piąta. Wszystkie te planety były tak zwanymi planetami życia.

Można je rozpoznać po świecących niebieskich i brązowawych kulach. Przez te kilka sekund


na ekranie wyglądały wspaniale w najpiękniejszych kolorach naszego Układu Słonecznego.

Niedługo potem mały człowiek polecił baterii informacyjnej zamanifestować i wyświetlić


dzisiejszą sytuację na Ziemi. W kolejności sekwencyjnej trzy Planety Życia zmieniły się. Nasza
Ziemia została wystawiona na eksplozję Szatana i została wypchnięta na wiele kilometrów.

Od tej katastrofy, od tego czasu, Szatan ma teraz swoje własne trasy w kosmosie. Planeta ta
była wówczas pokazywana z dużymi białymi czapami na obu biegunach, północnym i
południowym. Mars o brązowawym kolorze podróżował równomiernie po swojej orbicie, prawie
bez żadnych zmian. Z Szatana powstał pas asteroid.
Komputer otrzymał instrukcje, aby przekazać nam dane 70 milionów lat temu. Planeta
Ziemia zbliżała się coraz bardziej do ekranu, aż ekran całkowicie wypełnił się jej rozmiarem.
Widziałem życie na naszej planecie takie, jakie istniało 70 milionów lat temu.

Widziałem rośliny i zwierzęta, które istniały w tamtych czasach. Widziałem starożytną florę i
faunę w tym wspaniałym, tajemniczym świecie. Zostało to podobnie opisane i pokazane w mojej
książce „Worldspace Earth Humans”, ale znacznie żywsze.
Pojawiły się gigantyczne i mniejsze Sauria i pojawiły się we wszystkich
kształty i kolory oraz inne dziwne zwierzęta żyjące w tym czasie.
Machine Translated by Google

38

Widziałem żywe bogactwo kolorów gigantycznych drzew, a także kolorowe


owoce i starożytne rośliny, które je niosły
Widziałem także małe hominidy o ciemnej i jasnobrązowej skórze w lasach i na bagnach,
gdzie szukały pożywienia. W tamtym czasie istniały tu dwie różne rasy. W lasach i tundrze żyła
jedna rasa istot, podczas gdy inna odrębna rasa
żyła na obrzeżach bagien i zarośli.

Rasa żyjąca w lesie miała jasnobrązową skórę. Żywili się głównie wieloma owocami, których
było wówczas pod dostatkiem, a także trawami. Zjedli także niektóre z tych traw. Jadalne trawy
i owoce. Czasami jedli mięso małych zwierząt i małej niebieskogłowej rośliny żywiącej się
salamandrą. Te małe zwierzęta żyły na skraju lasu i można je było łatwo schwytać.

Odbyło się także polowanie na tę ptasią jaszczurkę. Zwierzęta takie dorastały do trzech
metrów wysokości i potrafiły biegać bardzo szybko i długo.
Zwierzęta te miały bardzo bogate kolory, z żółtawym haczykowatym dziobem, czerwonawymi
głowami i brązowymi piórami, a także żółtymi szponiastymi łapami. Mieszkali na skraju lasu i w
pobliżu bagien.
Ich mięso było bardzo pożywne. Można go przechowywać długo bez gnicia. Kiedy jedna z
tych małych, przypominających ludzi istot upolowała i schwytała małe zwierzę, zapewniało mu
pożywienie przez długi czas, całymi dniami.

W przypadku większych zwierząt polowano na nie wspólnie, a nie w pojedynkę. Czasami


mniejsi ludzie wymieniali ten rodzaj mięsa z ludźmi z bagien na specjalny rodzaj ryb, na które
polowali. W ten sposób mogliby zapewnić większą różnorodność spożycia przez obie rasy.

Ponieważ bardzo łatwo ulegały chorobom, wymordowały wiele swoich roślin i nie były
jeszcze zdolne do rozmnażania się i powiększania swojej społeczności.

W przeciwieństwie do innych ras, mieszkańcy bagien większość swoich polowań odbywali w


wodach. Między palcami wyrastały pływające skóry lub sieci błon. Rasa ta, która polowała
głównie w wodach, miała błoniaste palce u rąk i nóg, a także duże dłonie i stopy i pod innymi
względami różniła się od mieszkańców lasów. Miały bardzo mocną budowę kości.

Nie znali głodu, ponieważ byli bardzo skutecznymi myśliwymi, a zwierzyna była obfita.
Czasami jednak nie byli w stanie rozmnażać się i rozwijać jako rasa, ale przynajmniej byli dobrze
chronieni przed chorobami.
Przez długi czas te dwie rasy wymieniały mięso, futra i narzędzia oraz drewniane pojemniki
na ryby, muszle i tkane kosze. Z powodu tej wymiany handlowej czasami mężczyźni z bagien
zabierali kobiety z lasu. Ale nigdy na odwrót. Z tych związków nigdy nie pochodziły dzieci.

Potomkowie obu ras znali ogień. Używali go w swoich chatach do gotowania i ogrzewania
Machine Translated by Google

39

Aby się kąpać, mieszkańcy bagien stworzyli oddzielne łaźnie społeczne, wykonane ze
specjalnych traw i pewnego rodzaju paproci, z gałęziami drzew, które je stabilizowały. Istniało
kilka odmian takich łaźni.

Mieszkańcy lasów używali wyłącznie okrągłych kształtów, podczas gdy mieszkańcy bagien
budowali je w formie prostokątnej jako preferowany styl, a ich budynki często były łączone ze
sobą.
Obie rasy używały broni myśliwskiej wykonanej z twardego drewna i kamienia
kości i z tych samych materiałów wykonywali narzędzia codziennego użytku.
Rasa zamieszkująca bagna odniosła największe sukcesy jako myśliwi, ponieważ polowali
głównie w wodzie. Ale z tego powodu byli również narażeni na większe niebezpieczeństwo niż
ich leśni krewni.
Mieszkańcy bagien budowali z pni drzew łodzie, które mogły pomieścić do ośmiu
sztuk zwierząt wraz ze zdobyczami myśliwskimi.
Po tych scenach obrazy na ekranie uległy zmianie. Teraz widzimy bardziej nowoczesną
technologię, która rozerwała ich Ziemię i wydobyła surowce do produkcji, zbudowała maszyny,
które wgryzły się w Ziemię i wykopała gigantyczne wykopaliska, z których wydobywano i
rozprowadzano zebrane metale i materiały.

W pobliżu tych obiektów wydobywania materiałów znajdowała się zjeżdżalnia i lotnisko.


Stamtąd statki transportowe przywiozły surowce na orbitę. Istniała kosmiczna fabryka, która
odbierała sztabki żelaza i innych metali i przetwarzała je do stanu, w którym można było je
przerobić na inne produkty.

Wokół tych miejsc znajdowały się miasta, w których mieszkali. rasy hominidów. W
największych miastach mieszkało łącznie około 100 000 istot. Żyli i pracowali przez 400 ziemskich
lat i wszyscy żyli razem w pokoju. W sumie istniało 35 miast, w których mieszkało łącznie ponad
milion istot, wyjaśnił znajdujący się tam komputer. Od czasu do czasu ten mały człowieczek
kontynuował swoje uwagi w tej prezentacji.

W tym miejscu, gdzie transportowano tony metali i żelaza, których goście potrzebowali
odnowić zewnętrzne pokrycie swoich ogromnych statków-matek. Było to dla nich konieczne w
tamtym czasie..
Był to bardzo wyjątkowy stop żelaza, mieszanina dużej ilości aluminium, manganu, miedzi i
srebra, a także części złota, cyny i niklu oraz innych mniejszych pierwiastków. Takie metale w
pożądanych ilościach można było wydobyć jedynie z naszej Ziemi, a miejscami wydobycia były
kopalnie odkrywkowe.

Z powodu tego pracochłonnego wysiłku potrzebowali tysięcy


importowali pracowników do tej pracy i szukali alternatyw.
W jakiś sposób odkryli na Ziemi te dwie rodzime rasy homenidów. Chcieli wykorzystać je do
tych konkretnych działań i zbadali zdolność hominidów do wykonywania tego rodzaju prac przy
wydobywaniu tych metali.
Odkryli, że nie mają takiego rodzaju siły i rozwoju mięśni i są nieodpowiedni.
Machine Translated by Google

40

Ale potem pojawił się pomysł wykorzystania ich materiału genetycznego do tworzenia
wystarczającą liczbę pomocników i tylu robotników, ilu potrzeba do ich produkcji.
Po pierwsze, trzeba było zmienić napięcie swoich dzieci.
Większość ras tych gości przypominała dzisiejszych ludzi na Ziemi. Byli wśród nich
Palianos z planetarnej ludzkości palijskiej i inni podobni. Kiedy połączyli je z genami rasy
hominidów Ludzi Bagien, pomyślnie osiągnęli cel swoich pomysłów i stworzyli ludzi
wystarczająco silnych do pracy w kopalniach.

Kiedy skrzyżowali geny z innymi rasami hominidów, wynik był nie do zaakceptowania.

Wygląda na to, że włochata rasa Paliani, która nie była ani płci męskiej, ani żeńskiej,
miała szczególne względy etyczne, które silnie odwracały ich uwagę od takiego użycia.
Ale pewnego dnia nawet oni byli gotowi pozwolić na tę masową manipulację w tym celu.
I tak powstała bardzo inteligentna, zdolna do pracy połowa rasy, która była zdolna do
ciągłej ciężkiej pracy na Ziemi.
Powstała wielka liczba tych stworzonych stworzeń. Jakiś czas później, kiedy zawartość
surowców w kopalni nie była już opłacalna, istoty kosmiczne opuściły Ziemię, a
zmanipulowane hybrydowe stworzenia pozostawiono, aby radziły sobie same. Szybko się
rozmnożyły.
Na przestrzeni 100 000 lat rasa leśna i rasa bagienna
wymarły, pozostawiając jedynie stworzenia hybrydowe zamieszkujące tę planetę.
Po około 4 milionach lat te zmanipulowane typy ras zmutowały, nieoczekiwanie
rozmnożyły się i stworzyły więcej potomków. Większość z tych potomków kontynuowała
prymitywne geny i pozostawiła po sobie kilka różnych typów ras. Nie przypominały już
swoich rodziców w tym gatunku.
Razem przenieśli się do oddzielnych społeczności podobnego typu.
Nieliczni pozostali potomkowie ludzi bagiennych wrócili do urodzajnych lasów i
stworzyli nowe ojczyzny.
Nie przejmowali się zbytnio swoimi pierwotnymi rodzicami i nic z tym nie robili
zachować ich pamięć.
Spośród tych zmanipulowanych genów niespodziewanie wyłoniła się rasa bardzo
owłosionych potomków o opadających czołach. Nie przypominali zbytnio swoich
pierwotnych przodków rasy bagiennej.
Te nowe istoty były bardzo podatne na choroby i z tego powodu cała ta zmanipulowana
genetycznie rasa tych włochatych istot wymarła. Nieliczni potomkowie tych ras
manipulujących genami, którzy pozostali, ponownie się rozmnożyli.

Po wielu setkach tysięcy lat, po wzroście ich populacji, wyprowadzili się z lasów na
otwarte tereny i utworzyli nowe społeczeństwa.
Machine Translated by Google

41

ROZDZIAŁ 8
Meteoryt uderza w Ziemię

Mały, szary człowieczek zakończył swój wykład. Wszystkie istoty spojrzały teraz na mnie.
Oczywiście chcieli sprawdzić moje odczucia po tych odkryciach, po tej prezentacji.

Znów poczułem się, jakby ktoś wchodził do mojego mózgu i mieszał się z moimi myślami, wydobywając
je. Dagolo i tak by wiedział, ale słuchałem z niemal niedowierzaniem.

Oczywiście myślała lub wierzyła, że teraz będę musiała poradzić sobie z całą tą nową wiedzą. Prawidłowe
wspomnienie pojawi się jednak znacznie później, gdy mój umysł się uspokoi. Chociaż bardzo się starałem,
aby podążać za tym, co mi pokazywano, tak naprawdę nie rozumiałem wówczas tego wykładu.

„Teraz jemy lunch i odpoczywamy” – powiedział Dagolo.


Wszyscy po cichu opuściliśmy pracownię, czyli gabinet Dagolo. Winda przeniosła nas na inne piętro,
gdzie znajdowała się jadalnia.
Kiedy weszliśmy do jadalni, fioletowe oświetlenie roślin wyglądało wspaniale. Kolory były bardzo
nietypowe. Słychać było cichą muzykę. Dźwięki i tony przypominały cicho graną muzykę azjatycką.

Jadalnia, którą zauważyłem, została zmieniona od pierwszego razu. Książęcy


zapewniono obsługę stołową.
Gdy przyjechaliśmy do jadalni, zauważyłem bardzo nietypowy, bogato zastawiony stół, zastawiony
wieloma, wieloma rzeczami do jedzenia. A niektórzy byli w białych misach i naczyniach ozdobionych złotymi
obrazami. Były tam malowane owoce i nie-owoce zupełnie mi nieznane. A tym razem do picia była tylko
woda, woda o słodkim smaku.

Na marmurowych talerzach leżało mnóstwo niesamowitych sałatek, co bardzo pobudziło mój apetyt.
Specjalnie dla mnie na talerzu stała bardzo prosta
drewniana miska, a w niej trzy kawałki chleba, a obok chleb kukurydziany.

Obok stał mniejszy talerz, na którym leżały grubo pokrojone plastry mięsa przypominającego szynkę.
Dagolo wyjaśnił mi, że jest to mięso węża, które jest dość smaczne i łatwo strawne. Wąż pochodzi z planety
Arian. Hodowano je na statku-matce w celach spożywczych ze względu na ich wartość odżywczą.

Menu składało się głównie z różnych ryb, małży i krabów oraz innych odmian owoców morza, a także
dziesięciu centymetrów długości, wielkości mojego środkowego palca i grubości, delikatnych różowych
miękkich robaków do jedzenia. Zjadłem wszystko, ale nie robaki. Wierzę, że w moich działaniach był rodzaj
zrozumienia,
Machine Translated by Google

42

mimo że jadłem inne zwierzęta i jedzenie, czymś w rodzaju połączenia widelca i łyżki.

Danie główne naszej wieczornej kolacji składało się z najróżniejszych znanych i


nieznanych warzyw i ziół. W zestawie znajdowały się potężne i piękne kwiaty. Te
kwiaty były cudowne i można było cieszyć się niesamowicie cudownym zapachem
podczas jedzenia. Moją uwagę szczególnie przykuł jeden z cudownie egzotycznych
kwiatów. Miał kształt głębokiego pąka róży. Wewnątrz była ognistoczerwona, a na
krawędziach płatków miała delikatny róż, podczas gdy sama krawędź płatków
przybrała odcień jasnoniebieskiego i została zjedzona jako ostatnia. Po przeżuciu
kwiatu wszyscy w przedziwny sposób wysuwali dolną wargę do przodu. Ale nie
skubałem kwiatu i nie wiedziałem dlaczego.

Wybrałam kawałek jednego, dobrze wyglądającego mięsa i razem z ziemniakami


smakowało wyśmienicie.
Następnie spróbowałem bardzo dobrej sezonowanej sałatki z zielonych liści i ziół.

Istoty piły ze smakiem i popijały drinki z wielką przyjemnością. Kolacja była


wyśmienita. Szczególnie podobała mi się chłodna, świeża woda smakowa. Według
mojego wyczucia czasu, ten lunch mógł trwać pół godziny.

Po posiłku ponownie rozpoczęła się ożywiona dyskusja. Jak zwykle zrozumiałem


niewiele więcej niż szczekanie i dźwięk szarpania wydawany językiem.
Nic innego nie mogłem zrozumieć. Podczas tej burzliwej dyskusji Dagolo zawsze
podnosił na mnie wzrok i unosił brwi. Całą tę rozmowę uznałam za zabawną, ale
powstrzymałam się od śmiechu.
Na szczęście nie umknęło to uwadze Dagolo, bo sam to poczułem
jej wzrok mnie przeniknął.
Bardzo mnie ciekawił ten włochaty. Nie odezwał się jeszcze ani słowem.
A teraz podekscytowany prowadził dyskusję. Mój Dagolo nie raz prosił go, żeby
zakończył dyskusję, ale on nie słuchał i nie puszczał.
Najwyraźniej debata dotyczyła ludzi na Ziemi.
Podczas gdy ten włochaty, istota Pallian. mówił, spoglądał na mnie od czasu do
czasu i uśmiechał się, jakby chciał potwierdzenia słuszności swojej hipotezy.
Fascynował mnie jego temperament.
Dagolo wykorzystał krótką przerwę w rozmowie, aby zarządzić zakończenie
ożywionej dyskusji.
Następnie Dagolo zainicjował ruch i udał się do windy, która przywiozła
nas szybko do jej pokoju pracy w studiu.
Gdy tylko usiedliśmy, ekran podglądu komputera oznajmił gotowość do kolejnego
posiedzenia. Dla mnie to było fantastyczne. Maszyna, która sama rozpoczynała
wykład, a także potrafiła samodzielnie otwierać i sterować ekranem.

Piękna pani z planety Gne kierowała działaniami komputera.


Ale ten mały człowieczek Dagolo i włochaty Pallian obserwowali mnie teraz uważnie.
Przez krótką chwilę znów poczułem, jak Dagolo mógł wejść do mojego aparatu
myślowego, mojego mózgu.
Machine Translated by Google

43

Oto wykład.
Po około 10 000 latach te zmutowane nowe istoty żyły na Ziemi niezakłócone przez katastrofę naturalną,
komputer uruchomił nowy temat.

Pokazuję teraz część trzech regionów zaznaczonych na brązowo. Arianie, o których mówimy, byli
istotami, które żyły około 65 milionów lat temu. Stopniowo na ekranie podglądu pojawiały się mapy
geograficzne. Można było zobaczyć ogromne obszary, przeoczyć tutaj ogromne obszary. W tle widać było
krajobrazy z dawno zapomnianych czasów.

Między Afryką a Europą nadal istniało połączenie kontynentalne.


Krawędzie masy lądowej otoczone były ogromnymi obszarami bagiennymi, które sięgały daleko w głąb
oceanów.
Grenlandia była w tym czasie bez lodu i śniegu. Leżało bliżej Europy
i był połączony łańcuchem zielonych wysp z Europą
Na jednym z brązowawo oznaczonych obszarów znajdował się kontynent australijski. Dwa regiony leżą
w Afryce Środkowej na żyznym obszarze bogatym w jeziora i głębokie doliny leśne. Trzy tamtejsze populacje
liczyły łącznie ponad milion istot.

Przed wielkim upałem, sięgającym około 50 stopni Celsjusza, chronili się ciemnym kolorem skóry. Te
małe, żałosne istoty żerowały na terenach łowieckich swoich przodków. Ich wyprostowany chód i anatomia
były bardzo podobne do współczesnych ludzi. Ich twarze miały cechy bardzo podobne do współczesnych
ludzi. Komputer zamilkł. Spełniło swój obowiązek.

Jeszcze przez kilka sekund w tle było jeszcze widać


cudownie piękne krajobrazy, a potem i one zniknęły.
Na ekranie pojawiła się nasza Ziemia. Stopniowo zaczął się kurczyć w miarę oddalania się od pola
widzenia. I poszedł gdzieś na ogromny, oświetlony gwiazdami firmament. Od czasu do czasu można było
zobaczyć, jak wędrujące ciało przemierzało kosmos i ponownie znikało w ciemnych głębinach wszechświata.

Całość stanowiła bardzo imponujący scenariusz.


Podczas gdy patrzyłem na to z wielkim skupieniem i uwagą, ten włochaty podał mi rękę
mi szklankę wody, którą wypiłem pusty jednym, długim łykiem.
Pośród miliardów świecących gwiazd stopniowo jedna po drugiej pojawiały się trzy jasno świecące
ciała poruszające się mniej więcej razem. Widziałem te potężne planetoidy, które miały biec z niewiarygodną
prędkością w stronę Ziemi.

Komputer kontynuował. W tym czasie wokół Ziemi krążyły dwa palliańskie statki badawcze z planety Pali.
Ich system komputerowy natychmiast pokazał, jakie niebezpieczeństwo grozi Ziemi.

Zespół badawczy wymownie i natychmiast nakazał i nakazał zorganizowanie wysiłków, aby uniknąć
tego wielkiego niebezpieczeństwa. Mniejszą planetoidę lub meteor można zamienić w chmurę pyłu.
Średniej wielkości udało się skierować na inny kurs i oddalić. Trzeci, największy i najbardziej odległy, ważył
od trzech do czterech milionów ton masy. W związku z tym mieli kilka komplikacji. Istoty palliańskie zdały
sobie z tego sprawę
Machine Translated by Google

44

nie uda się skierować tego kolosa na inną orbitę, całe życie wszystkich zostanie
zniszczone. Szybko Pallianie wycelowali w stronę tego potwora dwie specjalne
rakiety, które zostały trafione i rozbite na trzy nierówne części. Nie udało im się
jednak uniknąć ani objechać jednego ogromnego kawałka o masie prawie stu
tysięcy ton, który przedostał się przez atmosferę ziemską. Widziałem, jak przy
najwyższej prędkości ten wielki meteoryt uderzył teraz z dużą prędkością i przebił
skorupę ziemską. Miliony ton kamienia i ziemi wypłynęły do atmosfery, pozostawiając
w skorupie ziemskiej w miejscu uderzenia ogromny krater uderzeniowy o
niewiarygodnych rozmiarach i głębokości.
Uderzenie to spowodowało ogromne katastrofy dla Ziemi.
Powierzchnia w wielu miejscach pękła i wypłynęła gorąca, świecąca lawa, która
pokryła znaczną część lądu.
Przez wiele miesięcy potężne siły i trzęsienia ziemi przemieszczały się po
oceanach i lądach. Wytworzył fale pływowe o wysokości od 60 do 70 metrów, które
niosły ze sobą gigantyczne masy lądowe. Gigantyczna powódź deszczu wywołana
straszliwymi burzami z wyładowaniami elektrycznymi dokonała reszty zniszczeń.
To, co rozwijało się przez miliony lat, zostało w ten sposób zniszczone
jedna katastrofa w ciągu zaledwie kilku miesięcy. To był obraz grozy.
Dowiedziałem się z komputera, że kiedy katastrofa się skończyła, istoty palliańskie
ogarnęły obawy o ludzi na Ziemi, wysłałem naukowców i badaczy na Ziemię, aby
ocenili, czy istoty hominidalne na Ziemi przeżyły tę katastrofę.

Ich nadzieje się spełniły. Ziemska rasa ludzka przetrwała.


Dziś, po namyśle, myślę, że to uderzenie meteorytu i wynikająca z niego
katastrofa mogły być przyczyną wymarcia dinozaura mniej więcej w tym czasie.
Machine Translated by Google

45

ROZDZIAŁ 9
Moja pierwsza noc na statku kosmicznym

Tym razem to Dagolo zainicjował gorącą dyskusję. Wkrótce ponownie doszło do


dyskusji na temat pomysłów.
Kiedy mówiła, ramiona i dłonie Dagolo, a także całe jej ciało wyrażały jej
podekscytowaną debatę. Luźno w gestach, ale całkowicie wyraziście w prezentacji,
ona i wszystkie inne istoty obdarowywały się nawzajem – wdawały się w żarliwą
dyskusję
Pomyślałem sobie, to brzmi jak orkiestra na początku tańca, z melodiami, które
nie były w harmonii, ale które stawały się coraz bardziej harmonijne w miarę upływu
wieczoru.
Wydawało się, że nagle zdali sobie sprawę, że jest wśród nich gość, ponieważ
zmienił się temperament ich dyskusji i nadal mówili cichszym głosem. Potem zrobiło
się spokojniej. Nie rozumiałem tego, bo to byli tylko ludzie. Musieli wyjaśnić swoje
ważne problemy i dojść do jakichś wniosków.

Dagolo podchwycił moje myśli i z uśmiechem opowiedział je innym.


Po czym wszyscy roześmiali się naraz. Gdy roześmiali się szczerze, rozpoczęła się
kolejna gorąca debata. Pierwsza debata nie została zakończona i teraz trwa kolejna
debata. Mały człowiek rozpoczął drugą debatę, która nigdy się nie zakończyła. To nie
miało końca.
Oglądając zajęcia i słuchając tej niekończącej się debaty, znudziło mi się, a potem
zmęczenie sprawiło, że poczułem się bardzo śpiący. Ledwo i z wielkim trudem
mogłem utrzymać oczy otwarte. Teraz było mi już wszystko jedno.

Dagolo był bardzo zaskoczony moją apatią. Rozumiała, że moja ciekawość mnie
odmłodzi, a nowe otoczenie pobudzi mnie do większej czujności. Ale się myliła.

Mimo, że minęło już kilka godzin, a normalnie byłby to wystarczający czas na


odświeżenie i zregenerowanie sił, Dagolo w końcu przyznał, że nie mogę walczyć ze
zmęczeniem. Użyła kilku sztuczek, żeby pobudzić moją uwagę, ale w końcu się
poddała.
Dagolo dał znak innym istotom, że muszę odpocząć. Następnie debatę można
będzie wznowić. Wszyscy podeszli i położyli ręce na mojej głowie. Pewnie chcieli mi
tylko życzyć dobrej nocy.
W milczeniu wszyscy ruszyliśmy w stronę windy. Winda miała pięć jasnożółtych
kształtów o rogach, a w obrębie pięciu rogów znajdował się zintegrowany kwadrat.
Dagolo aktywował go.
Już gdy weszliśmy do windy, zmęczenie zwyciężyło jeszcze bardziej i poczułem się
wyczerpany. Winda się zatrzymała, a Dagolo i ja weszliśmy do jej pokoju do pracy –
biura. Usiedliśmy na jej kanapie i śmialiśmy się głośno.
Poza tym było przyjemnie cicho. Usłyszałem tylko ciche, metaliczne pukanie i odgłos
pędzenia.
Machine Translated by Google

46

Oderwany, spojrzałem na stół, na którym znajdował się ekran, i odkryłem na


prawej zewnętrznej krawędzi duży czerwonawo świecący kwadrat. Pulsowało coraz
ciemniej i jaśniej.
Natychmiast się obudziłem. Ciekawość wzięła górę. Dagolo wstał i powiedział; –
Przyniosę nam coś do picia.
W tym momencie z ciekawości zostałem ponaglany, wyciągnąłem rękę i dotknąłem
tego kwadratu. Nagle oświetlenie przyjemnie przygasło, a ze ściany popłynęła
melancholijna muzyka. Słuchając tej muzyki, miałem wrażenie, że siedzę w sali
koncertowej, a wspaniała orkiestra czule gra partyturę.

W tym momencie moja „wróżka” przyniosła tacę z dwoma szklankami z motywem


cebuli. Zawierały w sobie sok owocowy. Po chwili próbowała mi dać do zrozumienia,
że wszyscy ludzie są istotami niecierpliwymi i ciekawymi i dlatego tak się zachowują.
Dotykanie przycisków.
Wziąłem swoją szklankę, wypiłem około połowy i podobało mi się. Po raz kolejny
ogarnęło mnie zmęczenie do tego stopnia, że Dagolo pomógł mi usiąść na kanapie.
Natychmiast zapadłem w głęboki sen. Otworzył się cudownie wspaniały sen z
fantastycznymi kwiatami i wspaniałym krajobrazem.
Ten piękny sen pomógł mi się odmłodzić. W tym śnie wkroczyłem na nową
ścieżkę. Na końcu ścieżki płytki, czysty strumyk płynął przez dolinę i spływał kaskadą.
W wodzie stał wielki kamień, woda płynęła w kółko i tańczyły kolorowe bąbelki.
Sięgnąłem, by dotknąć oceanu kwiatów i poczułem interakcję pomiędzy ciałem i
duszą.
Machine Translated by Google

47

ROZDZIAŁ 10
Eksperyment genetyczny nieludzki na Ziemianie

Dagolo usiadł na skraju mojego łóżka. Czekała na moje przebudzenie. Niczym


kochający anioł spojrzała mi w oczy.
„A więc, Andreas” – powiedziała swoim łagodnym, cichym głosem – „w końcu nastał
dla ciebie nowy dzień. Czy czujesz się dobrze?"
Milczałam i kiwałam głową.
„OK, wspaniale, w takim razie możemy zaczynać natychmiast. Mamy jeszcze kilka
godzin. Proszę się ubrać i przyjść do mojego biura. Porozmawiamy trochę, a teraz
możemy zająć się resztą czasu.
Znów milczała. Zaskoczył mnie mój niezwykle długi sen.
Naturalnie Dagolo podążył za moim tokiem myślenia, a ona uśmiechnęła się i zachichotała
jak dziewczynka. Jeszcze cztery godziny, pomyślałem, a potem śmialiśmy się serdecznie.
Bawiła się tym, kiedy weszliśmy do jej biura. Szybko i wymownie zakończyłem poranne
chwile i wszedłem do jej pokoju. Poczułem, że coś jest inaczej, ale w tej chwili nie byłem
jeszcze w stanie tego wszystkiego ogarnąć. Im bliżej byłem swojego miejsca zamieszkania,
tym bardziej byłem podekscytowany. I ogarnęła mnie nieopisana radość i uczucie
niepewności, jakbym była bliżej lub w siódmym niebie. Kilka sekund później byłam
zaciekawiona, a potem
zdystansowana i smutna. Moje emocje szalały, gdy ponownie zająłem swoje miejsce.
Miałem wrażenie, że za kilka godzin wszystko, czego doświadczyłem, odejdzie w cień, że
zblednie w porównaniu z tym, co ma nastąpić.

"Czy dobrze spałeś?" Dagolo zapytał mnie: „Tak,


bardzo dobrze”, dałem jej do zrozumienia.
„Twoje sny, czy były piękne?”
„O tak, z najpiękniejszych kwiatów i krajobrazów” – powiedziałem. Uśmiechnęła
się lekko i pokiwała głową.
„Hm, hm” to wszystko, co usłyszałam, a potem odkryłam, że jako dziecko znałam
odpowiedź. Ale nie mogłem zrozumieć dlaczego...
„Piękny Andreasie, porozmawiajmy o tym, co będziemy robić po obiedzie”.

„Dagolo, zanim zaczniesz, powinieneś wiedzieć, że nie jestem głodny”.


– Akceptuję to, ale pozwól, że dam ci trochę płynów. Powinnaś przyjmować trochę
płynów, ponieważ dla zdrowia bardzo ważne jest utrzymanie wody w organizmie i jej
stała równowaga.”
Dawała zamówienia na lunch, a dla mnie tylko drinki.
Aktywowała symbol na stole i komunikowała się z mechanicznymi danymi o
dodatkowym życiu, skomputeryzowaną pamięcią. Komputer będzie miał wszystkie dane
w pamięci.
Dagolo z radością obserwował teraz każdy mój ruch, niczym matka czuwająca nad
krokami dziecka. Naprawdę nie mogłem pojąć, dlaczego tak uważnie się mną opiekowała.
Machine Translated by Google

48

„Andreas, czy czujesz ból? Ani trochę?" zapytała.


"Nie? Nie. Ale dlaczego pytasz?”
„Wyjaśnię ci to w ten sposób. Kiedy wchodzimy w tę duszę istoty ludzkiej,
podłączamy ją do komputera, który musi dokładnie powiązać jakość biologiczną z
jakością duszy. Zanim jednak będziemy mogli Cię podłączyć, przyczepimy w różnych
punktach Twojego ciała elektrody cieńsze niż ludzki włos. Elektrody takie zostały
opracowane przez specjalnie wykwalifikowanych ekspertów. Dlatego sprawiliśmy, że
Twoje marzenie było tak piękne. Ci eksperci usuną te cienkie elektrody z Twojego
ciała. Bardzo ostrożnie przesuwając dłonie do wewnątrz pokazała mi kilka miejsc
gdzie były podłączone elektrody. Czy widzisz na przykład na swojej lewej i prawej
dłoni, na każdej ręce elektrody na małym palcu i pod paznokciem dużego palca i
miałeś je w najważniejszych częściach ciała?

W twoich stopach, uszach i policzkach znajdują się ciemne elektrody, które łączą się
z bokiem szyi, skąd łączą się z mózgiem. Elektrody które są w głowicy to najgorsze z
tych jakie podłączyliśmy
komputer. Wykonane są z bardzo szlachetnych, specjalnych materiałów, które są bardzo
bezpieczne i nie są niebezpieczne.
Nie dowierzając, z wielkim zdziwieniem patrzyłem na swoją rękę. Dla kogoś tak
niewykształconego jak ja nie było to możliwe – te cienkie jak włos elektrody. To było
medyczne arcydzieło, jak wprowadzono te elektrody do mojego ciała bez żadnego
bólu, a jednocześnie dokonano bardzo silnego wstrzyknięcia do mojego ciała.

„A kiedy elektrody znajdują się w twoim ciele, można je poddać elektronicznej


mikroanalizie i praktycznie rzecz biorąc, manipulować nimi, mimo że dusza i ciało to
dwie różne istoty. Ciało od czasu do czasu umiera, ale dusza każdego człowieka jest
nieśmiertelna.”
Takie myśli chodziły mi po głowie. Nawet jeśli to było dziwne lub jakieś obce
pomysły, to było tak fantastyczne, że Dagolo natychmiast nadawał na moich falach i
dodała coś, dodała kilka słów, które wyjaśnią, jak to zostało zrobione.

„Bardzo słusznie o tym pomyślałaś, moja droga. Powiem to tylko w ten sposób.
Tylko o tym myślałeś, ale w rzeczywistości jest to znacznie bardziej złożone.
Wygłoszenie ci wykładu na ten temat zajęłoby zbyt wiele czasu i nie miałoby dla ciebie
większego sensu. Zanim wejdziemy i zbadamy Twoje ciało i duszę za pomocą tych
elektrod, pozwalamy danej osobie wejść w piękny sen. To zrelaksowałoby ciało.
Następnie wprowadzamy elektrody do ciała. Natychmiast podłączamy komputer, a
następnie komputer zbierze potrzebne informacje na temat sytuacji. W Twojej sytuacji
zebraliśmy wszystkie wartości, a jednocześnie zebraliśmy wszystkie informacje o
chorobach i wszystkie informacje o dobrostanie. Kiedyś w przyszłości będziesz mieć
pełną pamięć i będziesz mógł otworzyć nowe drogi, nowe umiejętności, a w twoim
przyszłym życiu otworzą się przed tobą nowe możliwości.

To, co teraz wyjaśniła, i tak nie miałoby żadnego sensu dla mojego małego mózgu.
Nawet nie mogłem zadać więcej pytań na ten temat
Machine Translated by Google

49

procesie, więc po prostu zgodziłem się z tym, co próbowali mi powiedzieć, i niech tak zostanie.

"Rozumiem cię. Będzie raczej trudno przetworzyć to wszystko, te informacje, bo będą rosły i
rosły, ale zadbaliśmy o to, jak to się rozwinie. Powiedział Dagolo.

Kiedy Dagolo mi to wyjaśniał, wstałem z miejsca i pobiegłem w stronę windy. Tam już na nas
czekali.
Gdy weszliśmy do windy, wszyscy przyglądali mi się bardzo uważnie i uprzejmie. Już w
windzie czułem, że zaraz doświadczę czegoś wyjątkowego.

Gdy tylko skończyłem tę myśl, już się zatrzymaliśmy i drzwi się otworzyły. Grzecznie pozwolili
mi wyjść pierwszej. Kiedy wyszedłem, wszystkie istoty grzecznie pokiwały głowami i wyszły za
mną.
Jakby lekki wiatr pchał mnie lekko, gdy szedłem z tą piękną kobietą z dziwnym nosem.
Pospieszyła przede mną do drzwi do jadalni, przytrzymała je otwarte, czekała tam i przytrzymała
je otwarte, abym mógł wejść bez konieczności robienia tego. Zwracała na nią szczególną uwagę

Ja.

Kiedy usiedliśmy przy stole, zaczęła się cicha, pełna miłości muzyka. Zmieniło to moją
świadomość i popadłam w melancholię.
Specjalne efekty świetlne zdawały się tworzyć piękny letni dzień. Tego rodzaju atmosfera
obejmowała dźwięki oceanu i efekt delikatnej, delikatnej bryzy. Poczułem się tak znajomo,
jakbym był w mojej kryjówce w Rugii na wybrzeżu. Miałem dziwne wrażenie, że szybuję nad
stołem i patrzę na niego z góry. Potem wylądowałem na krześle, ale kilka cali nad nim.

„Muszę mieć halucynacje” – pomyślałam. „Prawdopodobnie coś mi pokazali, wpływ implantów


na moją psychikę” – powtarzałam sobie w kółko.

„To nie może być prawdziwe to, co czuję w tej chwili, gdy myślę o domu”.
Powoli moje wrażenia mózgowe zniknęły. Udało mi się to stworzyć
sam, żeby wyeliminować te dziwne odczucia.
Delikatnie Dagolo poklepał mnie po ramieniu.
– Że dobrze się spisałeś – powiedziała.
Dopiero teraz mogłem cieszyć się owocnymi snami.
Poczułem się przytulnie, więc odchyliłem się na krześle i z wielką uwagą przyglądałem się
tym istotom, gdy jadły obiad. Wierzę, że to zauważyli, ale nie przeszkadzało im to, że się na nich
gapiłem. To znaczy, że byli w tym fajni, że oglądałem je z większą uwagą.

Również i tym razem zjedli wszystko radykalnie, zjedli wszystko całkowicie. Ale gdy jedli, nie
rozmawiali. Wydawało się, że kryje się w tym tajemnica, jakby coś tajemniczego wisiało w
powietrzu, ponieważ istoty te zachowywały się inaczej niż zwykle.

Dagolo przerwał ciszę.


„Proszę wstać z krzeseł, musimy kontynuować”. Powiedziała do wszystkich tych istot.
Machine Translated by Google

50

Nawet w drodze do windy nikt się nie odezwał. Winda ponownie zawiozła nas
do biura Dagolo, gdzie zajęliśmy miejsca i usiedliśmy.
Machine Translated by Google

51

ROZDZIAŁ 11
Wgląd we współpracę ciała i duszy

Nie usiedliśmy jeszcze całkowicie, kiedy nowy wykładowca wszedł niczym piórko
do gabinetu Dagolo.
Był Szatanem z planety Szatanis. Miał blond falowane włosy, jasnoszare oczy,
długą, smukłą lub wąską twarz z rzymskim nosem, truskawkową głową i ustami
przypominającymi ziemskiego człowieka. Miał bardzo jasny kolor skóry. Pięć długich
palców każdej ręki sprawiło, że pomyślałem, że byłby dobrym pianistą. Był wysoki,
miał metr siedemdziesiąt. Był bardzo magnetyczną osobą. Stał przede mną, być
może potomek Europejczyków, nawet takich jak dzisiejsi. Powiedział:

„A więc jesteś ziemskim synem człowieka, z którym wszystko się teraz wiąże.”

Mówił bardzo wysokim głosem i wyciągał rękę w bardzo przyjacielski sposób


gestem i przywitał mnie.
Nie odsuwając się ode mnie, zapytał Dagolo, czy poszła za nim i przygotowała
wszystko zgodnie z jego życzeniem. Dagolo potwierdził skinieniem głowy. Ku
mojemu zdziwieniu otworzył komputer programem Human Son i tak się zaczęło.

Wkrótce pojawił się dla niego program. Ekran pokazywał mój pokój (w mieszkaniu
Dagolo), w którym znajdowały się trzy małe istoty ubrane na żółto, które opiekowały
się moim ciałem, gdy spałem. Zadałem sobie pytanie, czy to były te roboty, o których
wspomniał mi Dagolo?
Według moich szacunków każdy robot lub maszyna miała metr pięćdziesiąt
centymetrów wzrostu (około czterech i pół stopy). Poza tym istoty te miały ogromną
głowę lub jakiś sprzęt do jej kontrolowania. Mieli ciemnobrązowe, błyszczące,
szkliste oczy, prawdopodobnie soczewki aparatu, a przynajmniej tak mi się wydawało.

Po tym jak zakończyli swoją czynność z moim ciałem, bez słowa opuścili moją
komnatę sypialną i przy tym spojrzeli po sobie, pozornie usatysfakcjonowani. Skinęli
głowami i dość szybko opuścili mój pokój.

Potem wszedł ponownie blondyn z falowanymi włosami i podłączył mnie do


komputera. Po tym, jak wszystkie informacje zostały przesłane z mojego mózgu do
komputera i do mózgu dotarły nowe informacje, odłączył komputer od mojego
ciała. To, co zobaczyłem, mnie zafascynowało.
Ale jednocześnie ogarnął mnie straszny strach, wewnątrz mnie pukało i
przepływały przez nie wszelkiego rodzaju dziwne doznania i...

Gdyby te małe istoty tego chciały, mogłyby mnie rozerwać na kawałki. Mogłyby
rozebrać całe moje ciało i je zbadać, a ja nigdy więcej nie zobaczę mojej ojczyzny.

Tylko najmniejsza część sekundy później


Machine Translated by Google

52

Od tego czasu Dagolo odbierała moje fale myślowe i ponownie przywróciła porządek
w moim umyśle.
Ze współczuciem istota, która miała wszystkie delikatne włosy na całym ciele,
położyła dłoń na mojej dłoni i przyjemne ciepło wpłynęło do mojego ciała. I poczułam
się bezpiecznie, poczucie bezpieczeństwa i komfortu.
Nie musiałem się bać. Nie spotkało mnie nic złego. Ale poradził mi też, że
powinnam sama trochę lepiej uporządkować swoje nerwy, żeby mieć trochę lepszą
samokontrolę.
Ten argument do mnie dotarł i miał sens. Resztę zajęć śledziłem już spokojniej i
bardziej zebranie.
Znowu zobaczyłem ogromne pole kwiatów, te same, które widziałem we śnie.
Przyznałem, że w tej chwili Szatani komunikowali się szczególnie z istotą, która miała
te maleńkie włoski na całym ciele.
Od czasu do czasu wspominano moje imię, ale ponieważ mówili cicho, nie mogłem
za nimi nadążać. Ich komunikacja została nagle przerwana. Tylko ekran, na którym
wciąż widziałem ten fantastyczny ocean kwiatów, wydawał brzęczący i szumiący
dźwięk, bardzo nieznacznie.
Nagle szatan stanął obok włochatej istoty, aby rozpocząć głośną rozmowę.
Włochaty i Szatan najwyraźniej podzielają zainteresowanie badaniami w tej nauce o
duszach.
Rzucali specjalne wyrażenia, za którymi nawet najbardziej wykształcone istoty
trudno byłoby nadążyć. Moje urządzenie do tłumaczenia w ogóle mi nie pomogło. To
było bezużyteczne. Mówili zdecydowanie za szybko.
„Mój Boże” – pomyślałem – „wdają się w wielką, zaciekłą kłótnię”.
W końcu Dagolo zdecydował, że wgląd w duszę jest naprawdę rzadki i
przeznaczony wyłącznie do dozwolonych badań, ponieważ dusza i ciało to dwie różne
rzeczy. Dusza każdego człowieka jest nieśmiertelna i niesie ze sobą wszystkie
informacje potrzebne istocie do ewolucji na Ziemi.
Nie mogę dodać do tego nic więcej, ponieważ to wyjaśnienie zajęłoby po prostu
zbyt dużo czasu. Jej wyjaśnienia wydały mi się niesamowite.
Spojrzałem na piękną twarz Dagolo i ze zdziwieniem zauważyłem, jak zmieniły się
jej oczy. Patrzyła na mnie ze smutną melancholią, kręciła głową w lewo i prawo, po
czym szepnęła mi do ucha: „Nie musisz wszystkiego
rozumieć, przynajmniej nie teraz”.
I dobrze, że mi powiedziała, bo mnie uspokoiła, bo co ja
Widziałem, że po tej chwili spadła na mnie jak bajka.
Szatani poinstruowali komputer, aby pokazał program. Ponownie ekran pokazywał
mnie w dużym powiększeniu, gdy spałem, ale z innej perspektywy niż poprzednio.
Poczułem, że tam leżałem, biedne i bezbronne ludzkie dziecko, pogrążone w
chwalebnych snach, gdy brałem udział w tym wielkim eksperymencie. Nic nie czułem,
a jednak było to niesamowite i po prostu wspaniałe, prawie przerażające. To też było
fascynujące, ale trochę się obawiałem. Znów zauważyłem w sobie pewien rodzaj
kontroli. Moje serce biło jak silnik na pełnym gazie. Najpierw krew lekko pulsowała
mi w głowie, potem uczucie nasiliło się, aż głowa zaczęła pulsować jak podczas burzy.
W każdej chwili wierzyłem, że wybuchnę.
Machine Translated by Google

53

Nawet Dgaolo ledwo mógł – musiała dołożyć wszelkich starań, aby mnie uspokoić. Wkrótce
na ich twarzach pojawił się bardzo szczególny wyraz, jakby wyraz godności, wyraz godności.

Dopiero teraz zdałem sobie sprawę, że nadchodzi coś wyjątkowego. Wydarzeniem było
wejście w głąb ludzkiego mózgu i wejście do duszy. Dagolo objęła mnie ramieniem i przyciągnęła
do siebie, a ona mówiła do mnie cicho i delikatnie, ale mówiła zbyt szybko dla mnie i nie
wszystko rozumiałem. Próbowała mnie uspokoić. Zdziwiłem się, bo do tej pory nie odezwała się,
kiedy złapał mnie wzrokiem.

Cóż, wydawało się, że trzeba podjąć jakąś bardzo ważną decyzję.


Rozjaśnienie ducha opuściło mój mózg. I Dagolo wszedł w częstotliwość moich myśli. Czasami
takie emocje pojawiały się i zakłócały zmysły.
Ale tak szybko, jak się pojawiły, tak samo szybko zniknęły. Nawet sataniści i istota będąca głową
będą wiedzieć o okolicznościach. milczałem.

„Synu ludzki, wkrótce dowiesz się, jak dusza i ciało współdziałają.” Gdy zaczął swój nowy
wykład, sataniści wkroczyli w moje milczenie. „Harmonii pomiędzy duchem a ciałem towarzyszą
działania przedskórne i biochemiczne, a inne aspekty odgrywają rolę, ale próba ich wyjaśnienia
nie miałaby dla ciebie w tej chwili sensu. Mówiąc prosto, dla waszego zrozumienia dusza jest
żywą istotą, żywą i zawsze istniejącą.

Ciało również żyje naturalnie, ale nie jest nieśmiertelne.


„Dusza łączy się z ciałem, poprzez specjalne przygotowania z ciałem przed jego wejściem, i
ciało zaczyna żyć. Pokażę ci twoją duszę, człowieczy synu. Jesteś gotowy?"

Spojrzał na mnie głęboko, ale zabrakło mi słów. Nie wiedziałem, co mógłbym powiedzieć,
dlatego pokiwałem głową. Wystarczył mu mój gest i dał komputerowi nowe instrukcje.

Znów zobaczyłem siebie na ekranie, leżącego w łóżku, w dużym i kolorowym powiększeniu.


Po chwili zobaczyłam cień obok mnie. W pierwszej chwili miałem wrażenie, że to elektroniczne
przebłyski. I ten kształt, po chwili mogłem widzieć bardzo wyraźnie, a moja twarz…

Nagle postać mojej duszy oddzieliła się od ciała i przez kilka sekund poruszała się radośnie
po pokoju. Moja twarz była teraz bardzo wyraźna na tej postaci i rozpoznawalna. Moje śpiące
ciało nie poruszyło się – ani trochę, bo znajdowało się w innej przestrzeni. To było imponujące,
ale i przerażające. Powoli moja dusza wraca do ciała. Po zjednoczeniu moje ciało przewróciło się
na bok. A na ekranie widziałem wyraźnie, że śniłem piękne sny ze świecącym słońcem, łagodnymi
wiatrami i szerokim statkiem, a ja byłem kapitanem tego statku. Ale tego, co widziałem, nie
byłem w stanie pojąć. To było dla mnie niewiarygodne. Spróbuj tak, jakbym nadal nie rozumiał.
Aby uporządkować to w moim mózgu. Żeby to miało sens.

„Widzisz, Synu Człowieczy? To, co właśnie obejrzałeś, zajęło tylko dwie minuty, dłużej nie
możemy. Wyjaśnili Szatani: „a teraz pokażemy wam, gdzie w mózgu łączy się wasza dusza i ciało.
Bez
Machine Translated by Google

54

przy tym połączeniu całe ciało nie może funkcjonować. Tutaj możemy uzyskać
dostęp do wszystkich informacji i udostępnić je na ekranie podglądu istot
hominidów, których życie zostało ożywione i gdzie jest przechowywane. Tylko tutaj
można pozytywnie wpłynąć na każdą chorobę duszy. Tylko w mózgu możemy
gromadzić informacje, zadawać pytania i przeszukiwać je. Przyjrzyjmy się jeszcze
raz ludzkiemu mózgowi.”
Ponownie szatani poinstruowali komputer i nakazali mu wyświetlanie
chronologicznie i zbieranie punkt po punkcie oraz w kolejności chronologicznej,
aby wyświetlał się na ekranie. Jego ostatnia informacja wciąż znajdowała się w
atmosferze, a na ekranie ludzkim wyświetlały się niezliczone fragmenty informacji,
przygotowane na następną.
Szatani poinstruowali teraz komputer, aby wprowadził opis punkt po punkcie w
porządku chronologicznym, aby pokazać chronologiczny opis mojej duszy, tak aby
przeszłość powiązała się z teraźniejszością.
Teraz ten włochaty zwrócił się do mnie i poprosił, abym stanął na wypolerowanej
płycie o wymiarach pięćdziesiąt na pięćdziesiąt centymetrów. Zrobiłem to i
odwrócona miska opadła mi nad głowę. Poczułam słabe wibracje na całym ciele.
Kiedy to zniknęło, moje ciało pojawiło się na dużym obrazie na ekranie z bardzo
różnych perspektyw. Zafascynowany podążałem za dużym elektronicznym ekranem
przedstawiającym moją postać. Wszystko, co czyni człowieka człowiekiem, zostało
poprawnie pokazane na ekranie. Wszystkie narządy ludzkiego ciała stały się
widoczne. Można było zobaczyć, jak wszystko na siebie oddziałuje, jak wszystkie
narządy współdziałają.
Stopniowo cała ta demonstracja narządów zniknęła i tylko część mojego mózgu
była nadal widoczna. Obok mojego mózgu znajdował się szkic konstrukcyjny
funkcjonowania mózgu, a miliony, miliardy, a nawet biliony sprzedanych nerwów
pojawiły się i stały się widoczne. Pokazano, jak współdziałały z każdą częścią mojego
ciała i jak współpracowały.
Na kwadratowym obrazie na ekranie podglądu pojawiły się mózgi różnych ras
hominidów. Na tej grafice szczególnie uwidoczniono pojemność ludzkiego mózgu
na Ziemi.
Było tam, jeśli ktoś chce to porównać z innymi rasami hominidów, innymi
istotami, które były tam ze mną na statku kosmicznym. Za każdym razem dla
ułatwienia wizualizacji wyświetlano obok siebie dwie grafiki, a następnie jedną
nakładano na drugą dla porównania. Wyraźnie widziałem chwilową pojemność
mojego mózgu i jego funkcjonowanie, ale moja pojemność nie była zbyt wysoka.
Teraz włochaty Palliano wyjaśnił, że w mózgu mają większą zdolność do
zdobywania wiedzy, ponieważ udoskonalili swoje metody uczenia się, w miarę jak
mózg dostosowywał się do rosnącej zdolności gromadzenia i przechowywania
informacji we wszelkich możliwościach.
Z konsternacją obserwowałem, jak rozbierali na części ludzkie ciało – jak mogli
je elektronicznie rozdzielić do badań.
Wszystko, co reprezentuje człowieka, zostało poprawnie pokazane i
zademonstrowane na tym ekranie. Wszystkie narządy ludzkiego ciała stały się
widoczne. Można było naprawdę wyraźnie zobaczyć, jak te narządy funkcjonowały
i jak współpracowały.
Machine Translated by Google

55

Stopniowo te demonstracje narządów zniknęły w tle, pozostawiając jedynie mózg. Ekran


wyświetlał schemat milionów i miliardów komórek nerwowych niezbędnych do współdziałania
wszystkich części ciała. W ramce na ekranie można było zobaczyć graficznie pojemność
różnych mózgów wszystkich badanych hominidów. Pojemność każdego mózgu wszystkich
ludzi na Ziemi była tutaj szczególnie widoczna i wydawało mi się, że porównują pojemność
mojego mózgu z pojemnością wszystkich innych ras ludzkich, które leciały ze mną na tym
statku.

Za każdym razem miały obok siebie dwa opisy graficzne, a następnie mogły pokazać, a
ja mogłem zobaczyć, że moje chwilowe możliwości są bardzo niskie.

Teraz Palliani wyjaśnili, że zdolność przechowywania i rosnąca pojemność ich mózgu


zwiększała się na przestrzeni wieków i rozwijała.
Powodem jest to, że zmienili swoje metody uczenia się i dostosowali metody rozwoju i
rosnącą pojemność swojego mózgu do informacji we wszystkich obszarach dyscypliny.
Pokazali mi, że dzięki temu dostosowaniu możliwe jest lepsze i szybsze myślenie i
skuteczniejsze niż my, obecni ludzie na Ziemi, jesteśmy w stanie to zrobić.

Oni, w porównaniu z maksymalną zdolnością przechowywania wiedzy w mózgu,


porównując możliwości tego młodego człowieka w moim wieku, ale który nie urodził się na
Ziemi, pokazali mi normalnie nieużywaną część mojego mózgu, która była uśpiona. Właściwie
to ten młody człowiek został mi przedstawiony osobiście później. Aby móc mi wyjaśnić
funkcje różnych części mózgu, pokazali, jak przechowywać informacje w czterech kategoriach.

Pokazali w czterech kategoriach, gdzie znajdują się te cztery części mózgu, które są w
stanie przechowywać informacje. Tutaj jest na przykład pamięć osobista. Dla naszej ogólnej
informacji i wiedzy o tym, jak doświadczenia są wyrażane i przenoszone za pomocą środków
fizycznych i zdolności koordynacyjnych. W przypadku ludzi na Ziemi pojemność
przechowywania faktów i wiedzy nie jest właściwie wykorzystywana, ponieważ ludzie na
Ziemi nie byli jeszcze w stanie zastosować odpowiednich metod. I nie znaleźli ani nie
rozwinęli metod pomagania w tym kierunku.

Coś niezwykłego wydarzyło się w tym schematycznym pokazie naszej zdolności


przechowywania wiedzy ogólnej w moim mózgu. Za każdym razem, gdy próbowałem
zrozumieć, co się dzieje, ten obszar mojego mózgu rozjaśniał się. Zatem mój mózg w tym
momencie otrzymywał impulsy. Wyjaśniłem to sobie w ten sposób. Kiedy początkowo
pobudziły obszary pojemności w moim mózgu, przygotowały mnie do ciągłego
przechowywania informacji.
Niesamowicie przyjazna i zainteresowana istota z Szatana
teraz zapytał mnie:
„Co chciałbyś zobaczyć w swojej przeszłości.”
"Czy mógłbyś to zrobić?" Zapytałam.
Machine Translated by Google

56

Po tym wszystkie istoty spojrzały na siebie i roześmiały się serdecznie.

Dagolo nieustannie klepał mnie po ramieniu. Piękna pani z niezwykłym nosem


pogłaskała mój policzek chichocząc. Reszta istot roześmiała się w duchu.

Po chwili Dagolo przestał mnie klepać po ramieniu. Radosnym głosem


Istota Pallian, z włosami na ciele, powiedziała:
„Chętnie przyjmiemy wasze pytania. Widzę, że interesuje cię spojrzenie na swoją
przeszłość, synu ludzi.
W międzyczasie istota Szatana stanęła za mną i delikatnie i ostrożnie dotknęła
przycisku i przepuściła moją głowę – połączył cienki jak włos drut na mojej głowie z
przypominającym miskę przedmiotem, który założyli na moją głowę. Nie umknęło mi,
że Pallianin i Szatan kiwali sobie głowami. Po chwili poczułem lekkie wibracje w głowie.

Natychmiast wykres pojemności pamięci w mózgu przesunął się w stronę pamięci


trwałej, a kolory zmieniły się z płomienistej czerwieni na różowo-fioletowy. Kiedy to
zobaczyłem, przez głowę przeleciały mi różne myśli i nie czułem strachu. Wręcz
przeciwnie, przepełniała mnie ciekawość
Dagolo natychmiast dostrzegł fale strumienia mojego sposobu myślenia
i w ramach tego wyprostowałem swoje myśli.
„Teraz jesteśmy w stanie pokazać wam mały wycinek człowieczeństwa. Będziesz
teraz będziesz mieć żywe wspomnienia związane z bliskimi Ci osobami.”
I wybrali różne rzeczy i wydarzenia. Między życiem mojej duszy a życiem innych
istniała interakcja. Ale bez wzajemnego oddziaływania ciała i duszy oraz społeczeństwa,
nie byłoby obecnie możliwe doświadczenie czegokolwiek na Ziemi.

Wszystko ucichło, wszyscy skupili się i skupili na mnie.


Zauważyłem, że patrzyli na mnie słodko-gorzko i z bólem. Jedna istota po drugiej
wstawała i ściskała mnie za rękę z wyrazem twarzy, jakby chcieli mnie zaskoczyć,
pomyślałem.
Podobał mi się ich udział i zaangażowanie w to, co miało się wydarzyć. Przez kilka
sekund nie wydarzyło się nic niepokojącego i nic nie pojawiło się na ekranie.

Ale potem zobaczyłem otoczenie mojego wczesnego dzieciństwa. Z perspektywy


patrząc w dół, widziałem moją matkę niewiarygodnie. Jasne, że to była ona.
Wyciągnęła mnie z mojego małego łóżeczka i trzymała w ramionach. Karmiła
Ja.

W innej scenie wszystkie meble w domu wydawały się ogromne. I zaczęły się
nawet trząść, i pomyślałem, że to było wtedy, gdy uczyłem się chodzić, i upadłem. W
następnej scenie miałem około trzech i pół roku i siedziałem na kolanach mojego
ojca. Usiadł ze mną przy stole i razem zjedliśmy ciasto.

Znów inna scena przedstawiała słój, w którym trzymaliśmy cukier. Cukiernica


wypadła mi z rąk i stłukła się. Potem nastąpiło jeszcze kilka scen, w których
zobaczyłem, że jestem starszy. Nie miałem już świadomych widoków na te sceny, ale
one bardzo dokładnie wryły się w moją pamięć. To było
Machine Translated by Google

57

nie do wiary. Wszystkie te sceny na ekranie wyglądały dokładnie tak, jakbym właśnie
przeżył to wydarzenie
Po tych demonstracjach na ekranie zapadłem w półmrok, zadumę. Nie mogłam
się od tego uwolnić. Dagolo mi pomógł, a ja próbowałem. Miałem dziwne uczucie
tęsknoty, tęsknoty za moją przeszłością. Dlaczego tak było, nie wiem.

Aby mnie uspokoić, pocieszali mnie z miłością. Mocno i


zawzięcie ten satanista, który mnie testował.
„Wszyscy ludzie płaczą, gdy zobaczą swoją przeszłość. Kiedy zrozumieją, prawie
wszyscy ludzie płaczą z powodu swojej przeszłości, która jest obecna w teraźniejszości.

Ciekawe, że wszystkie te doświadczenia były przechowywane w moim mózgu i


mogły zostać przerwane, doświadczenia, które ledwo pamiętałem. Jednak w
nietypowych sytuacjach mogą one powstać automatycznie, jeśli w teraźniejszości
są odpowiednie warunki. A kiedy to zobaczysz, nawet wtedy będziesz płakać.
Delikatnie i ostrożnie Dagolo wziął mnie za rękę. Oprowadziła mnie po swoim
pokoju pracy, biurze. Używała wszelkich środków, żeby mnie uspokoić, bo przed
nami jeszcze czternaście godzin, które trzeba było intensywnie wykorzystać.

Więcej informacji dla mnie, ponieważ miałem czas. Wtedy Dagolo bardzo się
zaangażował i starał się skrócić program informacyjny. Poprosiła Szatana, aby nie
przedstawiał mi więcej scen z mojej przeszłości.
Machine Translated by Google

58

ROZDZIAŁ 12
Wgląd w ludzkie ciało

To emocjonalne doświadczenie z moją przeszłością zaczęło działać mi na nerwy i poczułem się


bardzo spragniony. Ale nie musiałem prosić Dagolo o drinka. Sama to zauważyła. Poprosiła mnie,
żebym poszła do swojego pokoju, bo będzie tam dla mnie przygotowana mała puszka soku
owocowego i będę mogła tam chwilę posiedzieć, jeśli będę chciała. Zadzwoni do mnie w
odpowiednim momencie.

Drzwi do mojej sypialni zamknęły się za mną cicho. Byłem bardzo zestresowany, ale kiedy
wypiłem ten chłodny sok owocowy, naprawdę mnie odświeżył i poczułem się znacznie lepiej. Kiedy
usiadłam na skraju łóżka, jakbym dryfowała przede mną, jak w zadumie.

Nie zauważyłem, że Dagolo wszedł za mną. Delikatnie i


stopniowo bez wahania dotykała mnie i niemal szeptała:
„Popatrz” – powiedziała – „co ci przyniosłam”.
Rozejrzałem się i zauważyłem i spojrzałem na młodzieńca, młodzieńca, o którym często mi
mówiła.
Naprawdę przede mną stała istota, pozornie ziemski człowiek, który nie urodził się na Ziemi.
Jego wygląd ciała niewiele różnił się od mojego. Tylko język był inny.

„A więc jesteś młodzieńcem, który nie urodził się na Ziemi” – powiedziałem.


Zauważyłem, że kiedy podaliśmy sobie dłonie i przywitaliśmy się, jego rudawe włosy sięgające
ramion poruszały się tam i z powrotem, gdy poruszał głową. Świetnie wyglądał w swoim skafandrze
kosmicznym i nagle przemówił do mnie, ale nie zrozumiałem ani słowa z tego, co mówił. Roześmiał
się z tego serdecznie. Położył na głowie przedmiot do tłumaczenia i w ciągu kilku sekund
pokonaliśmy barierę językową.

„Nazywam się Krotk i dorastałem na Statku Matce, który widziałeś na ekranie.”

W ten sposób przedstawił się. Chciał mi wyjaśnić, gdzie się urodził, ale to stwarzało trudności,
bo i tak nie mogłam za nim podążać. To, co wyjaśniał, nawet przy użyciu gadżetu do tłumaczenia,
było niejasne.

„Dagolo wyjaśnił mi, że masz 15 lat. Czy wiesz, ile mam lat?"

"NIE…"
„Według czasu obliczonego na statku kosmicznym mam 130 lat, ale według czasu ziemskiego
mam 17 lat. Studiuję nauki przyrodnicze i technologię kosmiczną. Zadzwonię do ciebie Andreasie.
Andreas, zostałem przedstawiony z Departamentu Badań, gdzie kazano mi badać istoty ludzkie na
Ziemi i byłem zobowiązany zostać twoim towarzyszem do końca pozostałego czasu.
Machine Translated by Google

59

Nie umknęło mi, że Dagolo stopniowo znikał. Zostawiła nas samych z naszymi zajęciami. Nie chciała,
żeby nam przeszkadzano, a mimo to obserwowała nas uważnie.

„Chodź, Andreas, usiądziemy tam”. Powiedział Krotk i on


pokazał mi niszę w rogu.
Krotk poprowadził mnie do ogromnego ekranu i fachowo wprowadził informacje na ekranie.
Poinstruował komputer, aby wyświetlał widoki i demonstracje mojego ciała. Natychmiast moje ciało pojawiło
się na ekranie i zostało rozebrane na wiele części, podzielonych na sekcje. I pokazano mi, jak to się oblicza,
jak się to oblicza i jak przeszukuje się ciało żywego człowieka technikami, które znali już od dawna.

Krotk poprosił męską istotę z Satanis, aby stanął na talerzu, na którym stałem wcześniej. Następnie
Krotk manipulował komputerem i szukał części, aby rozpocząć demonstrację wszystkich części ciała.

Bardzo szybko ciało Szatana znalazło się obok mojego, a ja przyznałem i uświadomiłem sobie, że
Szatanowi brakuje prawej ręki i że na prawej nodze brakuje mu kolana. Teraz zaczął powstawać projekt
techniczny. Zamiast odciętych kończyn znajdowały się dokładne rysunki techniczne funkcji mikroelektroniki.
Na ekranach wyświetlających
pojawiły się zespoły funkcji i pokazane zostały połączenia naszych nerwów z brakującymi kończynami.
Pokazano połączenia sztucznych kończyn z połączeniami nerwowymi żywego ciała i połączono syntetyczne
kończyny. Rysunek pokazał, jak mierzono, obliczano i łączono ze wszystkimi żywymi komórkami nerwowymi
ludzkiego ciała

Przyjrzałem się rysunkom bardzo skromnego procesu mikroelektronicznego. Krotk opowiedział mi, jak
doszło do wypadku. Od czasu do czasu na plantację owoców na Statku Matce przyjeżdżała grupa gości.
Któregoś razu skorzystał z zewnętrznej windy, która zawiozła go do najdalszej części plantacji.

Ponieważ jednak była to niewielka operacja, ten konkretny podnośnik był używany rzadko. A także dlatego,
że w przeszłości inny mały sprzęt silnikowy uszkodził ten podnośnik. Kiedy spotkali się na plantacji, dwa
zmotoryzowane ciała zmiażdżyły mu ramię i nogę.

Technicy mikroelektronicy i lekarze zbudowali mu nowe kończyny, które były


nie różni się niczym od naturalnych kończyn, a także kolorem i wyglądem normalnej kończyny. Wszystko
zostało przywrócone przez naszych specjalistów.
Machine Translated by Google

60

ROZDZIAŁ 13
Demonstracja technologii czeteńskiej

Krotk wszedł teraz do instrukcji komputera, aby podłączyć go do części


laboratorium fizyko-chemicznego.
Natychmiast mogłem to zobaczyć, co zostało pokazane na ekranie, przy użyciu
różnych technik, szukali, patrzyli i penetrowali ten kamień, który ze sobą przyniosłem.

Kamień był przymocowany do jakiegoś gadżetu lub urządzenia i robili badania.


Widziałem, jak delikatny promień światła wszedł w ten twardy kamień i był w stanie
go przeciąć, gładki jak wypolerowane lustro. Zostało to powiększone specjalnie dla
mnie, mojego małego kamienia. Stamtąd położyli połowę tego kamienia na
błyszczącym talerzu, a drugą połowę włożyli do miski wykonanej ze specjalnych
materiałów. Kolejna wiązka światła uderzyła w kamień na płycie z błyskiem niczym
błyskawica i rozpłynęła się w parę. Drugą połowę kamienia, włożoną do miski, wylano
na nią mocnym płynem.
Stopniowo z tej połowy kamienia utworzyła się płynąca masa, którą wlewano do
specjalnego urządzenia przypominającego misę, kwadratowego naczynia. Po kilku
minutach w kwadracie pojawił się cudownie piękny nowy kamień, a w kwadratowej
misie pojawił się nowy sześcian kamienia. Po uwolnieniu niewidzialnych mocy, nowe
pola energii weszły w mój nowy kwadratowy kamień. Weszły energie znajdujące się
w atmosferze.
Kilka sekund później kamień powrócił do swojego pierwotnego kształtu, a kamień
„zbladł”, jakby podążała za nim ledwie widoczna para. I co dziwne, widziałem kamień
wyraźnie przez parę, gdy para stopniowo znikała. Talerz był teraz pusty, ale mój
kamień pojawił się na innym odległym talerzu i znów był cały.

Następny eksperyment wykazał coś z wodą. Zwykłą, oczyszczoną i wysoce


skoncentrowaną wodę wtłoczono do urządzenia, które było w stanie przeniknąć przez
każdy twardy i miękki materiał i stworzyć najdrobniejsze „dziury”, tak drobne, że nie
mógł przez nie przejść ludzki włos. Jest to technika stosowana w nauce o
mikroelektronice. Ponieważ drobny promień wody ma zdolność jednoczesnego
chłodzenia, odciski wszystkich materiałów składowych można zobaczyć i przeanalizować
bez niszczenia znajdujących się pod nimi warstw.
Następnie Krotk pokazał mi fale dźwiękowe i sposób ich wykorzystania.
Pstryknął palcami i zapytał, czy słyszę. Powiedziałem tak."
„Zobacz, bardzo proste fale dźwiękowe emitują się, gdy powstają poprzez
pstryknięcie palcami. Ale teraz pokażę ci, jak nawet bardzo proste fale dźwiękowe są
zdolne do wszelkiego rodzaju pracy. Całkowicie normalne fale dźwiękowe zostaną
wzmocnione tysiące razy i będziemy mieli użyteczną moc. Pokażę wam, jak ludzki głos
może na nas wpłynąć w bardzo uzdrawiający lub bardzo destrukcyjny sposób. Oraz w
jaki sposób wykorzystywane są fale dźwiękowe
Machine Translated by Google

61

są odpowiednio kontrolowane. Odpowiednio sterowane mogą grzać lub chłodzić. Czego


przedsiębiorstwo użyteczności publicznej nie mogłoby z tym zrobić.
A teraz zademonstrował, jak te same fale dźwiękowe wzmocnione tysiąc razy mogą wykonywać
różnorodne zadania. Krotk poinstruował komputer, aby zademonstrował taką zdolność. Kiedy Krotk
wyjaśnił mi, na czym polega funkcja – co i dlaczego się dzieje – pomyślałem o kilku gigantycznych
dźwiękach na trąbce, które wypływałyby z wielkiej jamy. Widziałem, jak ta prawidłowo trąbiona fala
dźwiękowa potrafiła poruszyć wzgórze – jak z łatwością pchała się niczym wiatr w różne strony, Krotk
pokazał mi kolejną świetną maszynę, która stała w laboratorium.

Powiedział:
„Ta maszyna działa na krótkich falach dźwiękowych z niewiarygodną mocą
energie, które są na nią skierowane.”
„Dzięki tej maszynie” – powiedział – „można na przykład sprawić, że powietrze, które zwykle jest
niewidoczne dla ludzkiego oka, stanie się widzialne. A fizyk potrafi rozpoznać, czym jest powietrze.

Na ekranie tej laboratoryjnej maszyny, bezpośrednio przeniesionym, widziałem, że powietrze w


laboratorium wyglądało jak bardzo lekka para, coś w rodzaju widzenia przez taflę szkła, ale to „szkło” było
pęknięte i za nim wrzało powietrze.

Tak to zostało uwidocznione i jak to wyglądało w tym przykładzie.


Szczególnie widoczne było potłuczone szkło i wrzenie za nim, ale pęknięcia wydawały się widoczne tylko
wtedy, gdy były ładunki elektrostatyczne. Rozdarcia w odłamkach są istotne, bo można je powiększyć i
przez to powstanie czasowa „łza” lub dziura. Dzięki temu można było polecieć do dowolnego miejsca w
przeszłości i przyszłości.

Po schodach tym razem można zwiedzać inne terminy. Widzisz więc, że dzięki tej zdolności możesz z
największą łatwością odwiedzać nowe i odległe światy.

Jeśli naruszysz fundamentalne prawa natury, będziesz całkowicie i całkowicie zagubiony, znikniesz.
Tym wyjaśnieniem Krotk całkowicie mnie zmylił. Do tej pory byłem w stanie podążać za wyjaśnieniem w
połowie, ale teraz mój mózg się poddał. To było tak, jakbym został oczarowany. Poczułem się psychicznie
sparaliżowany. Naturalnie Krotk był przygotowany na moją niezdolność umysłową. Przerwał swój pokaz i
razem usiedliśmy obok Dagolo, który już podał nam orzeźwiającego drinka. Wierzę, że w czasie, gdy Krotk
i ja wypiliśmy nasz sok, Dagolo na nowo uporządkował mój mózg, bo inaczej by mi zabrakło.

Po krótkiej przerwie ponownie usiedliśmy przed dużym ekranem.


Wciąż można było na nim dostrzec nieskończoną przestrzeń Kosmosu. Zmartwiony Krotk zapytał mnie,
czy wszystko w porządku, a ja odpowiedziałem, że tak.
„Dobrze, w takim razie możemy kontynuować”.
Wskazał na ekran, wpisał na niego instrukcje, aby zatrzymać się w pewnym miejscu i wyświetlić
technologię „dziury czasowej” oraz zademonstrowano, w jaki sposób została ona stworzona. Jak zwykle,
zaledwie kilka sekund później, ekran ponownie się zmienił. Zatem istota z planety Pallian
Machine Translated by Google

62

pojawił się i zaczął stopniowo wprowadzać potrzebne dane, aby poszerzyć i


pomnożyć rozmiar dziury czasowej, przejścia w czasie.
„Uważaj, Andreas, wkrótce zobaczysz, jak to się aktywuje”.
Krotk wskazał na duży ekran, na którym siedziała istota z planety Palian.
Koncentrowano się na naszym celu. Niedługo potem pożądany obraz znalazł się na
pierwszym planie.
Krotk ponownie zwrócił się do ekranu podglądu i teraz w ekranie umieszczono
patyk. Wkrótce obraz się zmienił i zdawało się, że wrze, jakby w ekran dmuchał
palacz. Nagle pojawiła się wielka ilość kąkolu (rozdarć). Największe rozdarcie miało
około pięciu centymetrów długości na ekranie i szerokości ołówka. Odniosłem
wrażenie, że ekran emitował falę upałów i przez to był podarty i wyrwany. Wskaźnik
wskazywał prawą górną krawędź obszaru. Pojawił się różowy kolor i trzy zaznaczone
kąkole, każdy o długości pięciu centymetrów i dwa kolejne o długości około
dziesięciu centymetrów.

Powoli pęknięcia powiększały się i powiększały. Krotk poprosił mnie, abym skupił
się na tych rozdarciach. Wkrótce zauważyłem, co poruszało się pomiędzy tymi
pęknięciami.
„To, co teraz widzisz, Andreas, nazywamy „wtórnymi podziałami czasu”. Ale to
też jest materia. Istnieje tylko w innej formie. Ten podział czasu pozwala nam
również na wielokrotne powiększenie, a czas i prędkość działają w taki sposób, jak
teraz wyjaśnię. Możesz teraz wyglądać przez okno, biegać po podwórku i ważyć się,
obserwować siebie, aby móc zsynchronizować wydarzenia.

Podobnie jak poprzednio, słuchałem Krotka bardzo uważnie i z dużą uwagą, lecz
zupełnie nie rozumiałem, co mówił. Nie spodziewali się, że teraz wszystko
zrozumiem. Wiedzieli, że to dla mnie zbyt skomplikowane. Ta techniczna
demonstracja przekraczała moje możliwości zrozumienia.

Krotk wiedział oczywiście o słabości mojego mózgu. I wcale nie miał mi tego za
złe. Wręcz przeciwnie, po przyjacielsku poklepał mnie po ramieniu i pocieszył,
mówiąc, że kiedyś w życiu usłyszę o takich rzeczach. Był całkowicie pewien, że ludzie
na Ziemi wkrótce opracują takie technologie. Kontynuował: „Rakiety i samoloty są
już u progu takiej wydajności”.

„Pewnego dnia sami ludzie będą mogli podróżować daleko w głąb Wszechświata,
ale zanim będą mogli to zrobić, będą musieli także stworzyć wszystkie te
przygotowania techniczne, których obecnie używamy. I muszą stworzyć podstawy,
na których teraz będziemy pracować.”
„Bez tych baz nie jest możliwe podjęcie krótko- lub długoterminowych podróży
kosmicznych. Aby powiększyć rozdarcie czasu, nie mogę wam teraz tego
zademonstrować, ponieważ wymaga to dużej ilości energii. To, co do tej pory
zobaczyliście, to oczywiście nie wszystko. To przygotowanie pozwala również na
wiele znacznie potężniejszych broni obronnych. Ma taką pojemność.”
Machine Translated by Google

63

„Naturalnie to funkcjonowanie możemy wykorzystać na wiele różnych sposobów. Jak


widzieliście, możemy rozszerzyć wtórne dziury czasowe. Możemy je stworzyć. Kiedy
jednocześnie wytworzymy potężne pole magnetyczne, wówczas będziemy mogli z
powodzeniem posługiwać się bronią fal promieni. Ale te fale promieni można doświadczyć
tylko z odległości maksymalnie 2000 metrów. Wszystko, czego dotknie pole magnetyczne,
ulegnie wówczas rozpadowi, w wyniku czego obiekt zamieni się w pył. Woda może
natychmiast zniknąć w postaci pary. Ludzie i zwierzęta umierają natychmiast i w równym
stopniu zamieniają się w pył.”

Gdy tylko Krotk zakończył swój wykład dla mnie, Pallianin wniósł do sali kwadratowy
przedmiot o wymiarach 20 x 20 centymetrów na tabliczce i podał go Krotkowi. Krotk
zapytał mnie, czy wiem, z jakiego materiału został wykonany ten przedmiot. Miałem
wrażenie, że jest wykonany z jakiegoś metalu. Metal w kształcie, bo naprawdę wyglądał
jak metal, po czym powiedział:
„Tak, faktycznie jest wykonany z metalu. Weź ten kwadratowy przedmiot do swojego
ręce” – zapytał mnie Krotk.
Wziąłem go z tabletu i byłem zdumiony, jak lekki był.
Pierwotnie miał to być masywny metal, ale teraz ma wagę zaledwie kawałka drewna.

„Proszę wziąć obie ręce i obrócić przedmiot. Odwróć to – polecił.

Odwróciłem rzadki przedmiot zgodnie z prośbą Krotka i bez żadnego oporu ten
kwadratowy metalowy przedmiot zamienił się w piasek, jak piasek w moich dłoniach.
Kilka sekund później na tablecie leżała niewielka kupka sypkich pozostałości. Byłem
zafascynowany i całkowicie zszokowany tym, co ta maszyna może zrobić jako broń.

W końcu Krotk polecił komputerowi narysować rysunek a


lotu, aby zademonstrować działanie tych potężnych obiektów latających.
Ekran widokowy został aktywowany i zmieniony i wyraźnie wskazywał nieskończony,
szeroki wszechświat z milionami i miliardami jaśniejszych i słabiej świecących gwiazd.

Wraz ze statkiem-matką czerwony kamień osiągał dużą prędkość. Teraz widziałem


silne efekty błyskawic wycelowane w kilkaset ton tego ogromnego kolorowego kamienia,
który rozpadł się na cząsteczki pyłu w ogromną, wielosettysięczną przestrzeń.

Jest to bardzo potężne źródło energii, tak potężne jak Słońce na waszej Ziemi. Ma
zdolność wytwarzania energii podobnej do słonecznej.
Machine Translated by Google

64

ROZDZIAŁ 14
Statek Matka

Wewnętrzne tętno dostawcy energii to życie Statku-Matki. Statek-Matka jest


prowadzony i zasilany przez formę syntezy próżniowej.
Dostawca energii był sercem Statku-Matki. Ta fuzja próżniowa może generować
bardzo dużą moc wyjściową. Było wyższe niż u Zubringera i było prawie nieskończone.

Krotk wyjaśnił mi, że gwiazdy, a także wszystkie inne ciała krążące we


wszechświecie, w rzeczywistości stanowią tylko bardzo małą część rzeczywistej masy,
z której składa się Wszechświat. Reszta masy, ta część, która jest dla nas niewidoczna,
wszystko, co ludzkie oko widzi jako czarne, to większa masa. Z tego, co postrzegamy
jako czerń, należy wydobyć energię, która ożywia mechanizm termojądrowy i
niezbędny mechanizm antymaterii.
Znów w ogóle nie rozumiałem, co Krotk próbował mi wytłumaczyć.
Moje wykształcenie nie było wystarczające, aby przygotować mnie na skomplikowane
wyjaśnienia. Gdzieś w przyszłym życiu doświadczę tego więcej i wtedy prawdopodobnie
przypomnę sobie wszystkie wyjaśnienia Krotka, pomyślałem.
Naturalnie nie umknęło Krotkowi, że byłem nad tym głęboko zamyślony
całe znaczenie. Poklepał mnie przyjacielsko po ramieniu i powiedział:
„Twoja zdolność pojmowania i rozumienia tego, co wyjaśniłem, ujawni się z
czasem”.
Spojrzał na ekran, a ja poszłam za nim. Stopniowo zniknęła gigantyczna chmura
mgły i kłębiących się oparów.
Teraz stała się widoczna i pojawiła się na ekranie bardzo jasno oświetlona żółta,
świecąca gwiazda, która wypchnęła się na pierwszy plan i stopniowo stała się czymś,
co wyglądało na gigantyczny statek kosmiczny w postaci jedenastu potężnych
pierścieni. Pierścienie te były połączone długimi rurami lub rurkami, które biegły od
zewnętrznej krawędzi do poza pierwszym, czyli wewnętrznym pierścieniem, i
wchodziły w ogromną, potężną okrągłą kulę światła. Ta ogromna cudowna świeca
w kształcie pierścienia ciągnęła miliony ton ciężkiego supermiasta z niewyobrażalną
prędkością przez trasy wiecznego Wszechświata.
„To, Andreas” – powiedział pełen dumy Krotk – „jest nasz Statek-Matka. Tam
żyjemy, podróżując po wszechświecie i wielu wymiarach. Odnosi się to do wielu
warunków, rzeczy i wymiarów, które są potrzebne do życia. Przyjrzyj się temu
uważnie, a nigdy nie zapomnisz, ponieważ utkwi ono w Twojej pamięci, a nawet w
Twoich snach będzie Ci na zawsze przypominać.”
Byłem pod wrażeniem. Kiedy Krotk wyjaśniał jeszcze kilka szczegółów
technicznych, oniemiałem. Wierzyłem, że mój mózg się przegrzeje, jak silnik pod
obciążeniem. Wszystko było tak niesamowite, niewyobrażalne.
„Statek-Matka rozciąga się od punktu do punktu, od jednego końca do drugiego,
ma około 600 kilometrów długości” – powiedział Krotk – „a na pierścieniach ma
średnicę około 510 kilometrów. I nawet sam kompleks jednostki napędowej jest obok
Machine Translated by Google

65

sam w sobie, o masie w przybliżeniu siedem na osiem razy jedenaście kilometrów


kwadratowych, łącznie z podłączonymi automatami do stapiania próżniowego.
Maszyna wytwarzająca energię próżniową, choć ma masę milionów ton, może
poruszać się z prędkością 1940 razy większą od światła. Tylko z takimi prędkościami
jesteśmy w stanie wejść do innych wymiarów, światów i wszechświatów. Możemy
je penetrować tylko przy takich prędkościach.
„Każdy z jedenastu pierścieni ma w sobie całe, kompletne światy istnienia. Na
Statku Matce żyje około 1,5 miliona istot o bardzo zróżnicowanych poglądach na
życie i kulturę. Ich systemy życia są wystarczająco duże, aby zapewnić rodzime
środowisko każdej rasie hominidów, jakie istnieje na ich pierwotnych planetach
macierzystych.
Statek kosmiczny, który widziałem, był najmniejszym tego typu, ale najszybszym
w swojej klasie. Obywatele zamieszkujący ten Statek-Matkę są chronieni przez jego
bardzo skuteczne systemy uzbrojenia. W każdej chwili, jeśli zajdzie taka potrzeba,
są w pełni zdolni do opanowania nieprzewidzianych sytuacji. Statek-matka może w
ciągu kilku nanosekund stworzyć i wznieść potężne tarcze ochronne, a poprzez te
tarcze ochronne może strzelać z tej straszliwej broni, ale nigdy nie było konieczne
użycie tej broni, która może wszystko sproszkować.
„Do uzupełnienia zdolności obronnych Statku-Matki należą także wahadłowce
typu Zubringer. Z tych wahadłowców, które obsługują statek-matkę, wokół
wahadłowców będzie stale latać kilka mniejszych (w kształcie dysku) statków
Universum. Zawsze jest pewna liczba mniejszych Universum gotowych do działania.”

Wszystkie jedenaście ras hominidów, o których opowiadał mi Krotk, są w stanie


same się utrzymać i wyżywić. Można liczyć na każdą istotę zamieszkującą Statek-
Matkę, która w razie potrzeby będzie go bronić.
Ledwie te słowa zostały wypowiedziane, gdy na ekranie pojawił się mały,
nieopisanie wspaniały raj. Były tam plantacje owoców i warzyw oraz gigantyczne
pola pszenicy i zbóż bardzo wydajnego rodzaju, wszystkie widocznie rosły w
świecącej delikatnej zieleni i żywych złotożółtych kolorach, a także bardzo jaskrawo
ubarwione pola kwiatów, które dzieliły pola zbóż. Te kwietniki biologicznie chroniły
pola zbożowe przed możliwymi szkodnikami i stworzeniami niszczącymi plony.
Zaopatrywali także pola w pożywne witaminy i minerały.

Widoczne były także niewielkie jeziora uprawne, w których hodowano różne


gatunki ryb i stworzeń wodnych, co zakłócało porządek krajobrazu. To nadało
różnorodności sztucznemu środowisku.
W tym pięknie stworzonym raju żyły pożyteczne owady i wszelkiego rodzaju
małe zwierzęta. Bardzo niezwykły ptak ciągle wbijał się w ziemię, aby łapczywie
zjadać robaki, ale zauważyłem, że nie potrafi latać. W naszym świecie nie było
ptaków tak dużych jak indyk, gęś czy nawet kaczka. Gdy tylko ten ptak odwrócił
głowę, nie mogłem się powstrzymać od śmiechu. Krotk również się roześmiał na
widok tego niezwykłego ptaka. Stanowiło to pierwszą udaną krzyżówkę trzech
zwierząt. To niezwykłe zwierzę jest hybrydą i nie może się dobrze rozmnażać, ale
ponieważ jest zwierzęciem bardzo pożytecznym, pozwala się mu żyć.
Teraz zamilkłem. Moja wyobraźnia mnie opuściła. Krotk szybko dodał.
Machine Translated by Google

66

„Wiem, że masz trudności ze zrozumieniem tego wszystkiego w swoim mózgu.


Dlatego zrobimy sobie małą przerwę, małą przerwę na odpoczynek, którą dajemy
od czasu do czasu, OK?”
„W porządku, teraz będziemy jeść obiad” – powiedział Dagolo.
Winda sprowadziła nas na dół w ciągu kilku sekund. Zanim wyszliśmy z windy,
Krotk dotknął mojego nadgarstka i wskazał w stronę drzwi.
Oboje wyszliśmy i weszliśmy do jadalni, która była już otwarta
nas.
Natychmiast poczułam zmysłowe, piękne zapachy, które zaprosiły nas na
wieczorny posiłek.
Kiedy przyjechaliśmy na talerze tej kulinarnej rozkoszy, najbardziej zaskoczyło
mnie niezwykle bogate i obfite danie, wypełnione wszelkiego rodzaju pięknymi i
wspaniałymi potrawami. Pod szklanymi pokrywami znajdowały się kwiaty, a także
wszelkiego rodzaju świeże owoce i zielone warzywa oraz talerz rybny, z których
wszystko składało się na wieczorny posiłek w najbardziej jaskrawych kolorach.

Pomiędzy tymi naczyniami znajdowały się małe miseczki z zielonymi przyprawami


i różnymi małymi owocami oraz najróżniejszymi napojami. Z fascynacją oglądałam
stół i jedzenie i zastanawiałam się, czy to wszystko jest jadalne.

„Naturalnie, że można to wszystko zjeść” – odpowiedział Krotk. Kwiaty na przykład


ożywią i wspomogą krążenie, a także wspomogą trawienie i krew. Te kwiaty będą
działać uspokajająco na nerwy.
Różne małe rośliny ziołowe dodadzą sił naszym ciałom, uczynią je silniejszymi. Owoce
tam oczyszczą nasz żołądek i jelita, co reguluje także wszystko inne.

Cicho i dyskretnie obserwowałem, jak ten, który sterował statkiem kosmicznym,


jadł. Bardzo zabawne było dla mnie obserwowanie, jak smakowano te różowe kwiaty
i płatki o niebieskich krawędziach, jak interesujące było to doznanie smakowe.

Potem po każdym kęsie brali te małe roślinki, zioła, niecięte, a potem bardzo
świadomie i powoli sięgali po napój i przykładając go do ust, popijali ze szklanki duże
łyki. Potem poruszali ustami w bardzo nietypowy sposób, ich dolne wargi były
przesunięte do przodu, ponad górną wargę, a ja nie mogłem powstrzymać
żartobliwych myśli na ten temat.

Dagolo znów przykuł moją myśl. Z lekkim uśmiechem wyciągnęła rękę i podała
mi swoją szklankę oraz małą szklaną miseczkę z dwoma kwiatami. Były różowe i
niebieskie. Razem z innymi roślinkami ziołowymi i napojem gazowanym dała mi to i
jedno też Krotkowi.
„Spróbuj jednej z tych małych roślin” – powiedział Krotk i wyjął jedną ze swojej
szklanej miski.
Nagle wszystkie istoty obserwowały mnie, gdy ostrożnie wkładałem ten kwiat i
zioło do ust. Kiedy zacząłem go żuć, najbardziej wybuchowe doznanie smakowe
uderzyło w mój język. Smakowało jak miód i
Machine Translated by Google

67

pietruszką i cytryną, ale im dłużej żułem, tym bardziej tłusty stawał się smak.
To odrętwiało wnętrze moich ust, tak że zacisnęłam usta.
Szybko sięgnąłem po dołączonego do zestawu drinka i wypiłem go bardzo obficie.
Mimo że starałem się zachować normalne usta, działo się to samo, co z innymi
istotami. Nie mogłem już kontrolować części ust. Po przełknięciu tego wszystkiego
poczułem wibracje wchodzące w moje ciało, co szybko dało mi bardzo przyjemne
uczucie.
Teraz byli rozbawieni moją reakcją, bo musiałem wyglądać bardzo
dla nich zabawne. Odprężyli się i kontynuowali wieczorny posiłek.
Jak zwykle wszystko poszło bardzo łatwo, jednak tym razem nikt nie rozpoczął
żadnej z tych ożywionych i gorących dyskusji, bo czas płynął szybko. Krotk i ja
wstaliśmy i poszliśmy do windy.
Kiedy dotarliśmy do biura Dagolo, każda istota usiadła na swoim pierwotnym
miejscu. Dagolo nie usiadła całkowicie, gdy dotknęła czegoś na panelu sterowania i
na ekranie podglądu pojawił się nowy program.
Machine Translated by Google

68

ROZDZIAŁ 15
Historia pisania

„Teraz istota gnezyjska będzie cię pouczać” – powiedział Dagolo. „Ona rozpocznie
nowy temat. Jeśli się zmęczysz, zerwiemy, OK”
Po tych słowach istota z Gne wstała i stanęła na podłodze
kwadratowy talerz, na którym stałem wcześniej.
Dała komputerowi instrukcje, aby pokazał kilka przykładów pisania.
Natychmiast ekran podglądu zmienił kolor na delikatny różowy, a następnie
pociemniał. I wtedy na ekranie pojawił się pożądany obiekt w sześciu małych
pudełkach o różnych rozmiarach. W prawym górnym polu widniały 42 znaki pisma.
Była to mieszanina symboli, linii, punktów i okręgów o bardzo nieregularnych
liniach.
„W małym fragmencie pokażemy wam, jak rozwinęła się komunikacja na waszej
Ziemi i teraz najprawdopodobniej będzie się nadal rozwijać. Litery pisane, które
widzisz w górnych ramkach, to te, których używamy dzisiaj w naszej społeczności.
Oto pisemne znaki jedenastu ras ludzkich na naszych statkach kosmicznych, którymi
razem latamy. Chociaż każda rasa ludzka ma swój własny język, tutaj wszyscy
używamy tego samego kodu pisma. Każda istota, która przychodzi z nami i
podróżuje z nami, musi opanować kody pisma w języku naszego Statku Matki.

„Kiedy około 70 milionów lat temu istniała zjednoczona ludzkość na Ziemi, która
rozwinęła się z ras leśnych i bagiennych, używali podobnych listów, ale gdy różni
goście opuścili Ziemię, pozostało tylko kilka tysięcy nowych istot ludzkich, które
opanowali i zrozumieli pisemną formę cudzoziemców, ponieważ byli oni jedynie
sługami gości, ludzi spoza Ziemi. Po kilkuset latach pojawił się nowy język pisany. Z
czasem zaniknęło kilka różnych języków, zanikły także nowe wyrażenia”.

Komputer wypełnił puste pola obok 24 symboli. Były to symbole geometryczne


znaków pisanych. Obok znajdowało się dziesięć do dwunastu szyfrów liczbowych.

„Teraz wracamy do młodej części ludzi na Ziemi – do czasu, kiedy dano im i


nauczono nowego języka pisanego. Później pokażę jeszcze kilka rzeczy na temat
tych znaków.
„Dawno temu, około 937 000 lat, prawie milion lat temu, zniknęła z Ziemi
największa część istot szatańskich.
Szatani, którzy odeszli, wzięli na swoje sługi najbardziej rozwinięte i inteligentne
istoty ludzkie z Ziemi i nauczono ich nowego języka pisanego.

„Z powodu różnych chorób występujących w tym czasie większość Szatanów


wymarła. Potem dawni słudzy rasy szatańskiej wznieśli się do poziomu, na którym
tylko słudzy mogli opanować pisany język szatanów”.
Machine Translated by Google

69

„Stopniowo mniejsze społeczności przekształciły się w większe społeczności, ale


tylko pomocnicy dyrektorów mogli uczyć się języka pisanego”.

„Pewnego dnia te społeczności stały się tak duże, że musiały się podzielić, a różne
części udały się do różnych regionów. Ale w ich nowych regionach zmieniono język
pisany. Z tego powodu pojawiły się różne formy pisane.”

„Forma pisemna była obecnie główną formą wyrazu. Komputer nazwał to formą
zapisu w pustych małych polach na ekranie monitora. Pojawiło się około 80 do 100
formularzy pisanych. Pojawił się jeden latający symbol jaszczura, a nad nim znajdowało
się słońce. To był jedyny znak, który stał samodzielnie w pudełku.
„Wszystkie te znaki były kombinacjami różnych symboli, a symbole mrówki,
pszczoły i słonia często pojawiały się jako symbole towarzyszące. Poza tym znajdowały
się symbole składające się tylko z pojedynczych i podwójnych linii, a także łuki i do 10
punktów. Pisma te zawierały najbogatszą informację. Jednak pismo to nie przetrwało
ze względu na wiele różnych symboli graficznych”.

Komputer kontynuował. Częściowo to stare pismo symboliczne pomieszało się i


zostało zredukowane do kilku ogólnie rozumianych znaków. To zredukowane pismo
zaczęło przedstawiać zrozumiałe znaki, a kiedy się pojawiło, zaczęło się utrzymywać
wśród niektórych ludzi. To szczególne pismo bardzo różniło się od pisma
symbolicznego, dla którego rozwinęła się grupa znaków i symboli.

Symbole geometryczne, takie jak trójkąty i koła, prostokąty, sześcioboki i inne


figury geometryczne były tam, gdzie na przykład znajdowały się obrazy ryb, krabów i
węży oraz kule z liniami i punktami, które były w nie wciągane i tworzyły najbardziej
zupełnie inne kombinacje.

W jednym małym okienku obok napisu obrazkowego pojawiało się około 40 do 50


różnych znaków. Tylko przywódcy i ich słudzy w ich małym społeczeństwie ludowym
byliby w stanie opanować to nowe pismo obrazowe przez wiele setek lat.
W jakiś sposób zmieszało się to ze starszym pismem symbolicznym. To mieszane
pisanie budowało nowy fundament dla nowszych języków pisanych. Te nowsze formy
z czasem dostosowały się do niektórych starszych symboli. W ostatnim pudełku
można było rozróżnić symbole pisma kiszerskiego i celtyckiego.
Znaki te przetrwały zaledwie kilkaset lat, po czym zniknęły. Potem pojawiły się
mówiące runy Celtów, które rozwinęły się w język mówiony szybciej niż forma pisana.
Powoli bardziej wyrazisty język mówiony wypierał bogaty w symbole język pisany.
Zdominowałby stary język celtycki. Dopóki ten świat nie upadł, nie uległ zmianie.

Chociaż w przyszłości pojawi się wiele języków, które mogłyby to zrobić


będą przydatne dla danych, przetrwa tylko niewielka ich część, wyjaśnił komputer.
„Andreas” – wtrąciła piękna kobieta z niezwykłym nosem – „używamy również
wspólnego języka i języka komputerowego.
Jest to całkiem konieczne, ponieważ tylko najszybsza komunikacja jest
Machine Translated by Google

70

możliwe do wykorzystania przez wszystkie połączone różne istoty z naszych innych


ras. Niezbędne informacje zostaną pobrane z głównego kalkulatora w naszej
centrali. I tam jest tłumaczone z języka na język. Proces ten przebiega w ciągu kilku
tysięcznych nanosekundy i przebiega stabilnie i niezawodnie. Wszystkie istoty
żyjące na statku-matce mogą bez problemu wymieniać informacje.

Następnie w ciągu nanosekund na ekranie monitora pojawiło się nowe, małe


pudełko z jasną ramką, na którym pojawiły się znaki o mieszanej formie obrazu i
symbolu, które przypominały poprzednie pudełko. Piękna pani wyjaśniła mi, że jest
to jej powszechny język pisany w tej chwili, ale symbole pisma, które utworzyły się
jak piramida, należały do wszystkich innych społeczności ludzkich na Statku Matce.

Zadałem sobie pytanie, czy pojawi się to również w naszym świecie. I jakby Krotk
i Dagolo byli w tajnym porozumieniu, wyrazili jednocześnie komentarz. Kiedy
przyjrzałeś się trochę dłużej i dokładniej, zobaczyłeś podobieństwo różnych
pojedynczych symboli pisma, mimo że w większości miały one różne znaczenia.

W małych pudełkach można było sortować różne znaki, napisy i języki, które były
bliżej siebie. Im bardziej rozwijała się technologia i społeczności, wydawało się, że
jest to naturalne prawo, że jeśli różne, różnie mówiące narody i ludy będą chciały
się ze sobą porozumiewać, wkrótce stanie się jasne, który język jest najbardziej
przydatny do szybkiego porozumiewania się i wyrażać i wymieniać pomysły
najszybciej i najskuteczniej.
Machine Translated by Google

71

ROZDZIAŁ 16
Druga noc na statku kosmicznym

Zmęczenie zwyciężyło i musiałem włożyć wiele wysiłku w słuchanie i uważność.


Dagolo oczywiście to zauważyła i natychmiast przerwała pouczenie i prezentację.

„Chodź, Andreas, zaprowadzę cię do twojego pokoju” – powiedziała cichym głosem.

Gdy dotarliśmy do drzwi, zatrzymała się i odwróciła jeszcze raz. Wszystkie istoty
pokiwały w moją stronę bardzo przyjacielsko głowami. Piękna kobieta powtórzyła
miłe błogosławieństwo na dobranoc, ponieważ jako jedyna z nich rozumiała mój
język. Potrafiła bardzo szybko nauczyć się języka obcego.

Dopiero gdy Dagolo zaprowadził mnie do łóżka, puściła moje ramię.


„Jutro będziesz musiał przetłumaczyć bardzo dużą ilość informacji i dlatego teraz
potrzebujesz odpoczynku” – chciała, żebym zrozumiała.
Potem wyszła z mojego pokoju, nie odwracając się już.
Chwilę później usiadłam na skraju łóżka i rozmyślałam o wszystkich niezwykłych
rzeczach, których do tej pory doświadczyłam. Znowu złapałem się na tym, że
zastanawiam się, czy teraz śnię, czy nie. Dopiero gdy byłam pod prysznicem, unoszący
się w powietrzu zapach sosnowej wody odświeżył mnie i przywrócił do rzeczywistości.

Po tym jak wytarłem się różowym miękkim ręcznikiem, który zauważyłem,


wystarczyło położyć go na skórze, aby wchłonął całą wilgoć. Moje odkrycie
spowodowało, że natychmiast całkowicie się obudziłem. Wpuściłem trochę wody do
miednicy i włożyłem do niej róg ręcznika.
Stopniowo wchłanianie ręcznika spowodowało wyciągnięcie wody z basenu, aż basen
był suchy. W tę grę grałem wielokrotnie, aż ręcznik przestał wchłaniać wodę. Ręcznik
stawał się coraz cięższy, ale nie kapał.
Następnie wycisnęłam ręcznik, aby wycisnąć z niego nadmiar wody. Nie było to
możliwe, więc odwiesiłem ręcznik ponownie i położyłem się do łóżka.
Znowu miałem najwspanialszy i najpiękniejszy sen o cudownych łąkach, rozległych,
zielonych lasach, rzekach i jeziorach. I bardzo egzotyczne dźwięki. Zwierzęta śpiewały
piosenki w moich snach. Który miał ludzkie głowy, a pomiędzy tymi głowami Dagolo
mnie wołał. Potem mój sen zniknął i obudziłem się. Z półotwartymi oczami rozglądałem
się po otoczeniu.

Dagolo usiadł obok mnie na małym stołku z ciastem i ciastkiem


jej szczupła dłoń na moim czole nieustannie szeptała do mnie: „Obudź
się, już czas, obudź się!”
A kiedy w końcu otworzyłem oczy, Dagolo pochylił się nade mną. Jej piękne, długie,
lśniące włosy opadały trochę na moją twarz. Im bardziej się pochylała, tym bardziej
czułem jej spokojny, regularny oddech. Nagle się zatrzymała
Machine Translated by Google

72

w środku jej akcji i szepnąłem mi do ucha, tak jak nikt inny nie miał słyszeć.

„Wy, mała ziemska młodzież, śniliście naprawdę mocno. Dzwoniłem do ciebie."

Znów usiadła prosto na stołku i głęboko zamyślona patrzyła na mnie przez kilka
sekund, a ja zobaczyłem, jak jej oczy błyszczały, co pokazało mi trochę jej radości i
błogości.
– Proszę, wstań, porozmawiamy później, kiedy już to zrobisz
zrobiłeś poranną toaletę. Oczekuję cię w moim biurze, moim pokoju do pracy.
– Ubiorę się szybko – powiedziałem.
„O nie, nie spiesz się. Mamy bardzo dużo pracy i nie powinno to wprowadzać Cię
w stan niepokoju. Chcemy cofnąć się w czasie.” Odpowiedziała.
Wstała i energicznym krokiem ruszyła w stronę drzwi. Zanim opuściła pokój,
odwróciła się jeszcze raz i jej bardzo ciepłe spojrzenie uderzyło
Ja.

W ciszy i spokoju dokończyłam poranną toaletę i higienę ciała. Podczas suszenia


ciała zauważyłem i obserwowałem ogromną zdolność mojego ręcznika do wchłaniania
dużej ilości wody. To mnie zaintrygowało. Chciałem się dowiedzieć, czy moje
obserwacje były słuszne, czy też zmysły mnie zdradziły. Wpuściłem do umywalki
około litra wody, wziąłem ręcznik i ponownie zanurzyłem go w wodzie. Ręcznik ten
miał wielkie pragnienie, ponieważ powoli wchłaniał całą wodę z miednicy, całkowicie.
Mimo że ja i umywalka byliśmy już suchi, z ręcznika nie spłynęła ani kropla wody.

Woda dostała się do ręcznika i pomyślałam, że powinna gdzieś z niej wypłynąć.

Rozłożyłem ręcznik na podłodze, a potem zwinąłem go jak kiełbasę i łapiąc go za


oba końce, dobrze go wykręciłem, tak że nie wypłynęła ani kropla wody.
Ponownie wykręciłem oba końce jak poprzednio, aż nie mogłem już ich obrócić.
Znowu nic. Jak zaczarowana, woda po prostu pozostała wchłonięta w ręcznik.
Przestałem próbować.
W porządku, powiedziałem sobie i pewnym ruchem pociągnąłem za oba końce
na raz i „zobacz”, jak woda spłynęła z ręcznika na oba końce. Przyjrzałem się mu i w
tym stanie odwiesiłem go na swoje miejsce. Po chwili poczułam tę cudowną tkaninę
i nie było w niej ani kropli.
Bardzo podekscytowany tym, wróciłem do łóżka i ubrałem się. Kiedy moje myśli
wciąż były zajęte dziwnym ręcznikiem, zauważyłem muzykę, miękką i łagodną dla
mojego słuchu. Chciałem, żeby było głośniej i nagle zrobiło się głośniej. Zadziwiło
mnie to i poczułem potrzebę zrobienia czegoś wielkiego.
Coś za tym musi się kryć i nagle Dagolo odzyskał przytomność. Wydawało się, że
zawsze tak robiła, kiedy koncentrowałem się na jakiejś konkretnej rzeczy. Potrafiła
dopasować swoje myśli do fal moich myśli i pracowała nad moją zdolnością do
przechowywania myśli w mózgu.

Wcale mi to nie przeszkadzało, bo ostatecznie zaopiekowała się mną od samego początku


początku i czułem, że jej troska była bardzo przyjemna.
Właśnie teraz, gdy zakładałem skarpetki, usłyszałem głos Dagolo:
Machine Translated by Google

73

„Andreasie, oczekuję cię tutaj. Czekam na Ciebie. Przychodzić."


Odwróciłem się, a ona stała za mną.
„Chwileczkę, zaraz skończę”. Odpowiedziałem.
Kiedy wszedłem do biura Dagolo, byłem dość przygnębiony. Dagolo siedział przed lustrem z małą
pęsetą. Bardzo delikatnie i ostrożnie wsunęła za prawe ucho bardzo mały, bardzo malutki elektroniczny
gadżet. Byłam przerażona. Może miałem do czynienia z istotą-robotem. Myśli krążyły mi po głowie.

„Usiądź, zaraz skończę” – powiedziała przyjaźnie.


Ostrożnie nadal poruszała się za uchem i to, co teraz zauważyłem, całkowicie mnie zdezorientowało.
Ale Dagolo rozwiał zdziwienie tą sytuacją i wyjaśnił mi, co właśnie zobaczyłem.

„To maleńkie urządzenie elektroniczne, które właśnie umieściłem za uchem, zwiększa częstotliwość
mózgu sto tysięcy razy. Dzięki temu małemu wzmacniaczowi częstotliwości mózgu jestem w stanie
znacznie lepiej penetrować każdy mózg, a także mogę lepiej manipulować mózgiem dowolnej osoby za
pomocą tego urządzenia. To powinno wystarczyć, żebyś mógł zrozumieć. milczałem.

„OK, na razie idziemy na śniadanie, zanim będziemy kontynuować” – powiedziała, czesając swoje
piękne, długie, lśniące włosy. Tylko skinąłem głową.
Kiedy skończyła, Dagolo położyła mi rękę na ramieniu,
i tak połączeni ze sobą, weszliśmy do windy.
W jadalni przy stole siedziało już wiele istot, które rozpoznałem. Na moim talerzu stało kilka różnych
napojów i miski z zielonymi, żółto-pomarańczowymi i czerwonawymi liśćmi warzyw. Zwieńczeniem mojego
menu był cudownie pachnący niebieskawy kwiat, przypominający goździk. Liść na kwiecie wyglądał jak
gigantyczna koniczyna.

Krotk wskazał na to palcem i powiedział: „To jemy


ostatnie”. A ja skinąłem głową na znak zgody.
Nie umknęło Krotkowi, że bardzo mnie zaskoczył ten mały drobiazg
śniadanie. Wyjaśnił mi, dlaczego jadłem tylko płynne śniadanie.
„Podczas transferu konieczne jest utrzymywanie zrównoważonego poziomu wody, ponieważ
niezbędny jest zrównoważony poziom wody w organizmie. Na dzisiaj musimy przenieść Cię z naszego
statku kosmicznego Zubringer na mniejszy obiekt latający, wahadłowiec, który przewiezie Cię z powrotem
na Ziemię, dlatego możesz coś zjeść tylko na kilka godzin przed transferem. Niedobrze jest przesiadać się
z pełnym brzuchem.”

Podczas gdy Krotk wyjaśniał mi dalej naturę przeniesienia, patrzył na mnie przenikliwie. Nie pozostało
mi nic innego, jak tylko pokiwać głową na znak zgody i zrozumienia. Następnie życzył mi bardzo dobrego
apetytu.
I z wielką przyjemnością zjadł śniadanie. Ale próbowałem wypić kilka tych bardzo smacznych soków.
Potem zjadłem kilka liści sałaty i poczułem się nimi pełny. Tak jak Krotk radził, zjadłam je dopiero pod
koniec posiłku, a potem ten wielki, mieniący się kwiat bzu. Początkowo smakował słodko jak miód, potem
stał się tłusty, a potem gorzki. Kilka sekund później poczułam się, jakbym narodziła się na nowo, a nowa
energia pobudziła mnie do działania.
Machine Translated by Google

74

Ponieważ jako pierwszy skończyłem posiłek, miałem czas, aby poznać i bliżej
przyjrzeć się tym istotom. Z wielką przyjemnością zjedli podane im posiłki. Pod
koniec w tej bogato zdobionej misce pozostał jeden zielonkawo-żółty liść sałaty.
Włochaty Pallian i mały człowieczek z Uru sięgnęli po jedyny pozostały liść sałaty.
Najpierw wyciągnął rękę mały człowieczek, potem włochaty. Obaj trzymali go
mocno i żaden nie chciał zwolnić uścisku.

Nagle na twarzach obojga pojawił się uśmiech. Delikatnym pociągnięciem liść


podzielił się na dwie części i obie były zadowolone. Ze zdumieniem
obserwowałem, jak każdy z nich zjadał połówkę liścia sałaty. Wydało mi się to tak
zabawne, że roześmiałem się głośno. Najpierw na mnie popatrzyli, a potem
przeżuwając wygodnie, zrelaksowali się. I wtedy zrozumieli, dlaczego byłem tak po
królewsku rozbawiony.
Machine Translated by Google

75

ROZDZIAŁ 17
Długie powstanie Czeteńczyków

Dagolo spojrzała na mnie z rozbawieniem i rozpoczęła krótką przemowę przy stole.


Żałowałam, że nie mogę tego śledzić, ponieważ moje urządzenie do tłumaczenia wciąż
znajdowało się w jej pokoju pracy.
Kiedy mówiła, istoty uśmiechały się do mnie uprzejmie. Poczułem, że chodzi o mnie.
Gdy Dagolo zakończyła swoje przemówienie, wszystkie istoty podniosły się w zamyśleniu i
weszły do windy. W ciągu kilku sekund znaleźliśmy się w pokoju do pracy Dagolo, gdzie
wszyscy usiedli. Dagolo od razu przeszedł do jej tematu, bo przez resztę czasu po prostu
ścigał się zbyt szybko. Spędziliśmy już razem tyle czasu, że wymieniliśmy tak niewiarygodnie
dużo informacji. Zaczęła: „Zostało nam tylko trochę czasu i musimy go wypełnić, ile się da”.

Komputer otworzył się, wyświetlając obraz niewyobrażalnego ogromu nieskończonego,


rozległego Wszechświata. Ponownie pojawił się jako ogromny ciemny bezmiar wypełniony
milionami gwiazd i mglistymi formacjami gwiazdowymi.
W tle ekranu było wiele scen, które mam
doświadczeni w tym promie, przylatując i odlatując.
Na początku wydawało się, że ktoś podwoił widok, co ustąpiło miejsca bardzo cichemu,
głębokiemu dźwiękowi, który przenikał moje uszy i dla mojego słuchu był bardzo piękny.

Im dłużej wpatrywałem się w tę niekończącą się scenę, tym bardziej odczuwałem


głęboką, głęboką tęsknotę. Już miałem się nad sobą użalać. Naturalnie Dagolo znów
pomógł mi pozostać niewzruszonym tymi scenami. Zawsze, gdy dotykała mojego ciała,
natychmiast wracałem do normalnych uczuć. Tak samo było i tym razem.
Moje zdezorientowane uczucia zniknęły.
„Andreas” – zaczął Dagolo dość ceremonialnie – „Teraz wkraczamy w ostatnią część
twoich lekcji, dotyczącą tego, skąd pochodzą dzisiejsi ludzie. A tutaj naczelnik Pallian (z
futrem) będzie cię uczył, a Krotk będzie mu pomagał. Następnie obie istoty gnezyjskie (z
pączkowatymi nosami) opiszą działalność ludzi na Ziemi. Kiedy skończą ze swoimi
instrukcjami, pozwolą przemówić przywódcy (Pallianowi).

Po krótkiej pauzie umiejętnie zwróciła się do komputera. Poleciła mi zwrócić szczególną


uwagę na ekran. Chciała, żebym zaczął od jeszcze jednego spojrzenia na ekran, na
Wszechświat, aby było dla mnie całkowicie jasne, skąd pochodzą ziemscy ludzie.

„Czy nie jest to absolutnie interesujące i fascynujące, gdy patrzysz na ogrom


Wszechświata?” Błagała.
„Czy widzisz miliony i miliardy świecących ciał zawieszonych w ogromnej ciemności
kosmosu? W rzeczywistości nic nie stoi w miejscu we Wszechświecie. Wszystko jest w
ciągłym ruchu. To się zaczyna, będzie ewoluować, starzeje się, rozpada i rodzi się na nowo.
Machine Translated by Google

76

„Stare było Słońce istot czeteńskich. Znajdowała się tysiące lat świetlnych od
waszego Słońca, które nazywają Arulą. Do Słońca Czeteńczyków należało siedem
planet. Stamtąd Czeteńczycy zajęli trzy planety, drugą, trzecią i piątą w oddaleniu
od ich słońca, a ostatnią planetą, którą uprawiali, była piąta. Pomiędzy drugą a
trzecią planetą upłynęło wiele długich lat. I przez wiele długich lat druga i trzecia
planeta były zaangażowane w straszliwe konflikty i wojny.

Komputer kontynuował prezentację. W jakiś sposób walczące siły zaczęły zdawać


sobie sprawę, jak bezużyteczne były wojny, a następnie zaprzestały produkcji broni
wojennej; i zebrali się, połączyli swoje wysiłki oraz stworzyli i kultywują swoje
odpowiednie planety, aby uczynić je bardziej znośnymi i przyjemnymi, jako znak
pokoju i wierności.

Był to początek wspaniałej epoki technicznej i naukowej, pełnej cudownych


odkryć i wynalazków przydatnych dla żyjących wówczas istot.

Dzięki temu udało im się stworzyć technologię i statki do niewiarygodnie długich


lotów kosmicznych w fantastycznie zbudowanych statkach kosmicznych. Teraz loty
na odległość znacznie przekraczającą 50 000 lat świetlnych były możliwe i nierzadko
wykonywane.
Dzięki tym długim lotom udało im się dotrzeć do innych istot i ras hominidów i
nawiązać z nimi kontakt, a także zbudować z nimi wspaniałą społeczność.

Gdy jeden statek kosmiczny badawczy o długiej podróży powrócił z długiej misji
i wylądował na drugiej planecie, wybuchła straszliwa choroba, która zniszczyła
planetę. Dwie trzecie żyjących tam istot spotkało straszliwą śmierć w ciągu dziesięciu
lat Chetenów.
Również trzecia planeta została niespodziewanie zarażona tą straszliwą chorobą
wirusową, lecz nie była ona tak zła jak druga planeta. A potem zrodziło wiele
ułomnych i bezowocnych istot.
Bardzo nagle i szybko zaczęli szukać przyczyny tej strasznej choroby. Po pewnym
czasie i stopniowo odkryto pochodzenie we własnej krwi istot Czeteńskich, ponieważ
wirus ten stale zmieniał swoją formę (retrowirus). Jeden pilnie potrzebował serum.
Kiedy udało się go odkryć i stworzyć, przy życiu pozostała tylko jedna trzecia do
połowy istot czeteńskich na drugiej i trzeciej planecie.

Istoty, które żyły na piątej planecie, w liczbie 8 milionów, wkrótce usłyszały o


chorobie wirusowej i wielu ofiarach śmiertelnych na drugiej i trzeciej planecie i
użyły wszelkich środków, aby uniknąć tej choroby na swojej własnej planecie.

Znów zbudowali straszliwą broń i nie wahali się jej użyć.


I po tych wszystkich spokojnych latach wojny zaczęły się na nowo. Obrońcy zniszczyli
zbliżające się statki transportowe na oczach.
Istoty z drugiej i trzeciej planety dowiedziały się, że wojna ponownie wybuchła i
że nie mogą już podróżować na piątą planetę, nie narażając się na straszliwą śmierć.
Machine Translated by Google

77

Minęło wiele czeteńskich lat i nauczono się wielu nowych rzeczy. I nie pragnęli już
zemsty na obywatelach piątej planety, ponieważ każdy miał wszystko, czego potrzebował

Tymczasem udało im się osiągnąć świadomość i wiedzę medyczną


w celu zwalczania choroby wirusowej u Czeteńczyków i zwierząt.
Nadszedł czas, kiedy osiągnięto najlepsze środki komunikacji i dalekosiężne
technologie przemysłowe dla przyjemności całego narodu oraz niesamowite technologie
kosmiczne, a także wspaniałe środki przetrwania i pożywienia. Wszystko zmieniło się na
lepsze.
Właśnie wtedy zdecydowali się wyruszyć w nową podróż kosmiczną, nowe podejście
do podróży kosmicznych. Ponownie udostępniono loty takie jak dawniej. Powstały trzy
niezwykle ogromne, nowoczesne statki kosmiczne, z których każdy przewoził 480 000
istot na pokładzie. Mając możliwość pomieszczenia tak wielu istot, starali się zbadać
Układ Słoneczny oddalony o 14 000 lat świetlnych.

Wreszcie pewnego dnia mogli wyruszyć w tę podróż. Trzy nowoczesne statki


kosmiczne – najnowocześniejszy, jaki kiedykolwiek zbudowali Czeteńczycy – wyruszyły
w długą, ryzykowną podróż do niekończącego się, rozległego Wszechświata.

Każdy z tych trzech statków kosmicznych był w stanie osiągnąć maksymalnie 1480
razy większą prędkość światła. Pierwsze 12 lat minęło stosunkowo spokojnie, bez
żadnych szczególnych problemów.
Czeteńczycy dokonywali nowych odkryć oraz wymyślali i realizowali wiele badań i
wynalazków, które mogli wykorzystać w swojej podróży. W 17. roku lotu, pod koniec
tego roku, na pierwszym statku ponownie wybuchła nowa, straszliwa choroba wirusowa.
Wszyscy pasażerowie musieli ponownie zastosować wszystkie leki, które odkryli, aby
zapobiegać chorobom wirusowym, a było ich mnóstwo, a także więcej leków, które
wymyślili na statkach. Ale ten wirus był szczególnie złożony i mieli niewielkie szanse na
przeżycie, ponieważ wirus ten pokazał się w tak niezwykły sposób, że znowu musieli
zacząć go badać od nowa.

Ginąca już załoga pierwszego statku wprowadziła do komputera nawigacyjnego, ze


względów bezpieczeństwa, instrukcje skierowania swojego statku w stronę gorącej
gwiazdy, co następnie wykonano. Gorąca gwiazda ostatecznie pochłonęła pierwszy
statek wraz z martwymi pasażerami i wirusem.
Bardzo bolesna żałoba po koniecznym zniszczeniu tego statku
zwyciężyło, ale było konieczne dla powodzenia misji.
Pół roku po katastrofie wirusa na pierwszym statku, na drugim statku
doświadczyli podobnego wybuchu i powtórzyli tę samą procedurę.
Ze względów bezpieczeństwa wnętrze zespołu napędowego do termojądrowania próżniowego
musiało zostać zmniejszone. Z największym trudem udało im się przeprowadzić niezbędną
operację naprawczą. Wkrótce udało się ponownie uruchomić znajdujący się na statku zespół
napędowy wykorzystujący syntezę próżniową, lecz nigdy już nie osiągnął on pełnego potencjału ciągu.
Machine Translated by Google

78

Statek zwalniał i pozostawał w tyle, a jednocześnie gubił się na rzecz trzeciego


statku. Uruchomiono jednostki poszukiwawcze, które próbowały go znaleźć, ale
bezskutecznie. Miała nadzieję, że pewnego dnia uda się go odnaleźć.
Majestatycznie trzeci statek z 480 000 istotami na pokładzie poszybował dalej po
Wszechświecie. Mimo wszystko żadna z istot na pokładzie nie chciała zawracać.
Tak naprawdę nie było takiej potrzeby, gdyż przebyli już ponad połowę dystansu do
punktu docelowego.
Aby utrzymać kurs i uniknąć niebezpieczeństw na trasie, pozwolono im przez
długi czas przyspieszać statek kosmiczny bez większego niebezpieczeństwa. Byli w
stanie stale utrzymywać prędkość 1980 razy większą od światła.
Do 23. roku lotu ich podróże w przestrzeni kosmicznej trwały nieprzerwanie. Z
tego powodu istoty na pokładzie i załoga cierpiały na monotonię i w tamtych czasach
instrumenty nie były już dokładnie monitorowane.
Teraz nie traktowali wszystkiego tak poważnie.
W połowie 24. roku życia zaniedbują rozwój
przyjdzie ich prześladować.
Główny zespół napędowy wykorzystujący syntezę próżniową zaczął tracić ciąg.
Przy tych prędkościach i z wielkim niepokojem chcieli włączyć rezerwowy mechanizm
syntezy próżniowej. Nie było jednak możliwe, aby od razu działał zgodnie z
oczekiwaniami, w związku z czym statek stracił niewiarygodną prędkość.
Po kilku manipulacjach udało im się uruchomić rezerwowy silnik termojądrowy,
a po kilku miesiącach mogli odzyskać żądaną prędkość.

Pod wielkim zagrożeniem życia weszli i zbadali bardzo niebezpieczne obszary


statku, szukając wad i błędów oraz przyczyn awarii w sercu głównego zespołu
syntezy próżniowej. Technicy pilnie pracowali nad rewitalizacją głównej jednostki
syntezy próżniowej, aby pewnego dnia mogli osiągnąć pierwotną prędkość w
przemierzaniu tego rozległego wszechświata.
Nikt już nie narzekał. Drobne problemy zostały szybko rozwiązane i naprawione.

Zapewniono środki niezbędne do przeżycia, żywność itp. dla wszystkich członków


załogi i pasażerów, a wszyscy cieszyli się najlepszym zdrowiem.

Nagle i bez wyraźnego powodu gigantyczny statek kosmiczny niesamowicie


zwiększył prędkość. Załoga natychmiast sprawdziła zespół zgrzewania próżniowego
pod kątem problemów w działaniu, ale nie znalazła przyczyny wzrostu. Analiza
komputerowa statku i systemów wykazała, że wszystko działa normalnie.

Istoty Cheten zdały sobie sprawę, że jeśli to przyspieszenie będzie trwało nadal i
nie będą w stanie go zatrzymać, mogą zostać rozsypane w pył. Jeśli szybko nie
odkryją przyczyny wzrostu i nie poprawią jej, znają wynik.

Analiza komputerowa ujawniła wiele nietypowych krzywizn na monitorach


komputerów. Wprowadzono dane do analizy i zapewniono o ich poprawności.
Ich komputer pokazał ogromne skażenie, jak w
medycynie. Kilka obliczeń na komputerze
Machine Translated by Google

79

dał im wynik „trafiony”. Prędkość statku kosmicznego przekroczyła już prędkość maksymalną o
5%. Musieli zwiększyć granice statku, aby uniknąć najbardziej niebezpiecznego pola
magnetycznego na swojej drodze.
Z tego powodu ich statek dryfował w locie daleko od rzeczywistego celu.
Nie byli już w stanie wypełniać swojej misji polegającej na badaniu docelowego układu
słonecznego w pobliżu ich własnego układu słonecznego, a ich marzenia stały się fikcją.

Kilku członków chciało wrócić do swojego własnego układu słonecznego, a inni nie.
Zastanawiali się, czy powinni udać się do innego układu słonecznego, gdzie mogliby znaleźć
planety zapewniające odpowiednie warunki życia.
Prawie 5 lat po tym, jak pozostawili za sobą to bardzo niebezpieczne pole magnetyczne,
musieli obniżyć wydajność swojego głównego zasilacza termojądrowego próżniowego.

A chwilę później znów mogli użyć pełnej mocy.


Można go jednak używać jedynie jako rezerwowego źródła energii na potrzeby konserwacji.
Od tego momentu załoga stanęła w obliczu najtrudniejszego i nieobliczalnego ryzyka. Ten
wciąż działający główny zespół napędowy wykorzystujący syntezę próżniową mógłby przestać
działać, a wówczas przetrwanie byłoby wątpliwe. Zmniejszyli więc maksymalną prędkość do 90%.

Podczas gdy statek wciąż pędził przez Wszechświat, przeszukali otaczającą przestrzeń w
poszukiwaniu planety nadającej się do zamieszkania, którą mogliby skolonizować.
Wreszcie, po 13 długich latach, w końcu otrzymali odpowiedzi na swoje sygnały z układu
słonecznego składającego się tylko z trzech planet oddalonych od ich statku o mniej więcej dwa
lata lotu.
Jeszcze tego samego dnia komputery nawigacyjne na ich statku rozpoczęły obliczenia
nowego celu. Gdy tylko poprawili swój kurs, rozpoczęli intensywny ruch komunikacyjny z żywymi
istotami tego układu słonecznego należącymi do rasy innej niż hominidalna. Ci zaprosili
Chetenów w przyjazny sposób na ich planetę oddaloną o pół lat świetlnych. Czeteńczycy na
pokładzie statku zmniejszyli prędkość głównego silnika próżniowego do 80%. Teraz zwolniliby
prędkość lotu i skierowali się na orbitę w nieznanym układzie słonecznym.

Na zewnętrznej trzeciej planecie tego obcego układu słonecznego żyły najdziwniejsze i


najbardziej osobliwe inteligentne istoty, jakie kiedykolwiek widzieli. Żyli w świecie bardzo
przypominającym świat Czeteńczyków.
I była to szansa dla Czeteńczyków, aby dać z siebie wiele
potrzebowali odpoczynku i przygotowania się do spotkania z istotami nieludzkimi.
W ciągu czterdziestu dni do lądowania przygotowano trzy wahadłowce. Dwa promy i osiem
myśliwców zatrzymano w rezerwie i w razie potrzeby w celu umożliwienia przeprowadzenia
działań ratowniczych. Istniały dwa statki badawcze, które mogły monitorować na odległość i
które były wyposażone w rodzaj broni promieniowej. Dwa czeteńskie wahadłowce z 60 członkami
załogi opuściły statek-matkę 41. dnia w celu podejścia.

Około 200 kilometrów nad obcą planetą Czeteńczycy skierowali swoje statki na orbitę
parkingową w przestrzeni kosmicznej. Tam spodziewali się spotkać statki wahadłowe obcej
planety. Następnie Czeteńczycy prześwietlili przypływające obce statki i nie znaleźli żadnej broni.
Machine Translated by Google

80

ROZDZIAŁ 18
Przystanek na planecie Aron

Wyjaśniono postój istot Czeteńskich na planecie Aron


w ten sposób przez komputer.
Istoty Czeteńskie rozpoczęły swoje pierwsze spotkanie w ten sposób: przybliżyły
jeden ze statków wahadłowych do jednego z tych składanych przezroczystych tuneli
lub rur. Ta składana rura ściśle przylegała do drzwi wyjściowych statku Cheten.

Czeteńczycy wyrazili zdziwienie, ponieważ pomimo ich haju


rozwoju technologicznego, ta metoda przekazywania była im obca.
Gdy dowódca Czeteńczyków po raz pierwszy wszedł do tunelu zagranicznego
wahadłowca, podążyło za nim 8 kolejnych Czeteńczyków. I teraz nagle mogli
porównać szczegóły obcego statku z własnymi. Zostały przyjęte ciepło, prosto z
serca.
Dowódca Cheten odetchnął z ulgą. Stanęli przed tymi istotami, które nie były ani
hominidami, ani nawet podobnymi do ludzi. Jednak zaoferowano im łaskawą
gościnność. Dziwne, życzliwe jednostki miały zupełnie inną historię swojego
pochodzenia. I szukali porównań z anatomią Chetenów.

Ich maksymalny wzrost wynosił 1 metr 50 centymetrów, a ich ciała były lub
sprawiały wrażenie raczej krępych. Czarne, perwersyjne, lśniące włosy pokrywały ich
szarą, pomarszczoną skórę. Na ich długich, smukłych dłoniach można było policzyć
pięć cienkich palców o podobnej długości. Potrafili nimi mocno chwycić. Okrągłe,
wyłupiaste oczy spoglądały z wąskich twarzy. Mieli mały romański nos. Miały różowe
uszy, a pomiędzy nimi widać było czerwonawe, płaskie zęby, które przypominały
gnoma z bajki.
Istoty te odżywiały się głównie dietą wegetariańską i wystarczyło im jedzenie co
trzy dni, łącznie z wodą. Ich matki nosiły w swoich ciałach potomstwo przez 18
miesięcy. Pod tym względem różnili się zupełnie od naszej rasy ludzkiej.

Ale ich wysoka inteligencja uczyniła ich wielkimi mistrzami swoich technologii.
Na ich planecie żyło około 300 milionów tych inteligentnych indywidualnych istot.
Zadbali o to, aby ich liczebność nigdy się nie zwiększała.

Wszystkie różnice i nieporozumienia zostały rozwiązane w sposób pokojowy.


Jeśli doszło do walki lub wojen z różnymi istotami, miały one do dyspozycji bardzo
potężną niszczycielską broń i dlatego nie toczyły żadnych wojen w swoim Układzie
Słonecznym.
Nazwali swoje słońce ARGLAYA. Swoją planetę nazwali ARON, a siebie Lavaner,
ponieważ żyli w dolinach wygasłych wulkanów.

Otwarte morze wulkaniczne daje im ogromne rezerwy energii.


Machine Translated by Google

81

Jeden dzień na planecie ARON trwał dłużej niż 27 godzin czasu ziemskiego. Mają
sezon letni i zimowy z zimami w temperaturze –10 stopni Celsjusza i letnim klimatem
w temperaturze około 110 stopni F.
Kontakt między Lavanerami i Chetenami przedłużył się do trzech długich dni.
Zanim Lavanerowie zabrali Chetenów na ich rodzinną planetę, nalegali na pełne
informacje o swoich gościach.
Okazało się, że istoty Lavaner były całkiem dzielnymi i bardzo elokwentnymi
rozmówcami.
Trzeciego dnia wahadłowiec Lavanian opuścił orbitę i wrócił do Aron, gdzie
wylądował na jedynym kosmodromie na ich planecie, aby przygotować się na wizytę
gości.
Czwartego dnia Lavanerowie wysłali statek transportowy. Kiedy ten statek przybył
i połączył się ze statkiem Cheten, byli ponownie zaskoczeni, widząc, że pod wieloma
względami był on podobny do ich własnego statku.
Zgodnie z ustaleniami między nimi, dowódca Cheten i trzech członków załogi
weszli na pierwszy statek transportowy Lavanera. Kiedy weszli w atmosferę planety
ARON, zaskoczył ich dziwny aparat latający, który połączył się ze statkiem. Następnie
połączył się ze statkiem Aron i po kilku minutach wleciał i wylądował na długim pasie
startowym.

Przedstawił się fantastyczny obraz niesamowitej architektury. Przykładem wysoce


technicznego i cywilizowanego społeczeństwa były wspaniałe budynki i konstrukcje,
a wszystko to w harmonii z naturą i otoczeniem. Ci obcy stworzyli na swojej planecie
gigantyczny ogród.

Rozpoczęto przygotowania do zakwaterowania około tysiąca Czetenów, którzy


pełnili głównie obowiązki naukowe, i trwało to prawie rok. Pomiędzy tymi dwoma
niezwykle różnymi inteligentnymi gatunkami rozwinął się bardzo wysoki stopień
współpracy naukowo-technicznej. Połączyli swoje badania i rozpoczął się wielki
wspólny rozwój.
Rozwinęła się bardzo aktywna podróż pomiędzy planetą Aron a Statkiem Matką
Czeteńską. Z wielkim zainteresowaniem naukowcy z Lavanii badali statek-matkę
Czeteńczyków. Biolodzy z Lavanii byli zafascynowani, a ich zainteresowania dotyczyły
głównie plantacji, pól i ogrodów rzemiosła czeteńskiego. Inni specjaliści chcieli, aby
Chetenowie zademonstrowali im techniki przesadzania roślin i nasion oraz
skutecznego rozmnażania wybranych roślin w celu nabycia ich do rozwoju na Aron.

W zamian Lavanianie zaoferowali Czeteńczykom materiał do ich technologii


termojądrowej, a także pomogli im w zbudowaniu bardzo skutecznych systemów
broni obronnej.
Poza tym badali nowe sposoby badań nad technologią genową, aby Czeteńczycy
mogli, dzięki zaawansowanym badaniom Lavanian w tym kierunku, opracować i
zbadać nowe sposoby manipulowania wszystkimi żywymi istotami, a nawet tworzyć
nowe.
Machine Translated by Google

82

Czeteńczycy przyjęli tę ofertę i rozwinęła się tam bardzo aktywna wymiana


towarów i technologii. W ciągu kilku miesięcy Arona powoli rosła armada statków
transportowych, a nawet otworzyła nowe, gwiezdne szlaki handlowe.

Na planecie Aron Lavanianie stworzyli wielkie sfery nowej działalności z nowymi


roślinami, roślinami Cheteńczyków. Z wdzięcznością przećwiczyli nowe technologie
przenoszenia i uprawy roślin i zapasów roślinnych.
Dopiero gdy te dziwne arońskie istoty mogły zobaczyć kiełkowanie nowych nasion
na swoich polach i zobaczyć, jak rosną, a kiedy byli usatysfakcjonowani rezultatem,
lawańscy naukowcy dotrzymali swoich obietnic, a Lavanianie weszli na Czeteński
Statek-Matkę. Poprosili swoich gospodarzy, aby pozwolono im przetestować ich broń
promieniową na pierwszej planecie Alaya, ich własnego Słońca. Ta planeta była już
wcześniej wykorzystywana do testowania i eksperymentowania z taką bronią. Ale
dowódca czeteński początkowo odmówił takiego użycia tej broni. Dopiero po
zbadaniu przyczyn takiego żądania wyraził zgodę.

Statek-Matka Cheten wystrzelił rakietę promieniową w kierunku celu.


Następnie Lavanianie wystrzelili swoją broń obronną w stronę tego samego celu.
Po kilku godzinach rakieta Cheten osiągnęła swój cel. Na ekranie widać było, jak
uderzył w cel i eksplodował. Kilka nanosekund później rakieta Lavaniana dotarła do
celu i zdetonowała. Ponownie kilka nanosekund później zaobserwowano, że broń
obronna Lavanii dała lepszy wynik. Nieco później goście z Lavanii przedstawili
Chetenom jeszcze potężniejszą broń.

Podczas demonstracji związany promień energii wywołał efekt stopienia skały w


ciecz. Zaczęło wrzeć jak wulkan. Energia, którą udało im się wydobyć z jeziora lawy,
była energią potrzebną do osiągnięcia tego wyniku.

Czeteńczycy ze zdumieniem przyglądali się tak potężnym wynikom.


Po zakończeniu demonstracji swojej broni przekazali Czeteńczykom plany
konstrukcyjne dotyczące naukowego projektu ich systemu uzbrojenia. Teraz obie
strony pozwoliły sobie na zbadanie tego, co zebrały w trakcie badań naukowych i
eksploracji.
Jednak największa wymiana naukowa dotyczyła technologii genowej. W tej
technologii naukowcy z Lavanii wyrazili siebie jako stworzenia Bogów w tak znakomity
sposób. Praktycznie nie było żywej istoty, której nie mogliby stworzyć.

Na szczęście i z wielkim uznaniem czeteńscy naukowcy zajmujący się genami


przekazali Lavanianom w zamian całą swoją zgromadzoną wiedzę naukową na temat
mikroelektroniki, w tym naukę o przeniesieniu.
Po tym, jak Czeteńczycy spędzili prawie dziesięć lat na planecie Aron i wymieniali
się technologią, a także po odnowieniu swoich własnych technologii, zdecydowali
się kontynuować swoją pierwotną trasę eksploracji. Wciąż poszukiwali nowych
światów. Lanańczycy zdali sobie sprawę z zmartwień Czeteńczyków.
Machine Translated by Google

83

Doradzili im na temat układu słonecznego, który nazwali Araula, w którym krąży


kilka planet. Wiedzieli, że co najmniej dwie z tych planet będą gościnne do życia i będą
miały odpowiednie warunki do życia. Przodkowie istot z Lavanii znali ten układ słoneczny
i podali potrzebne współrzędne lotu.

Gdyby Czeteńczycy chcieli dotrzeć do tego słońca Araula, musieliby tam udać się do
ramienia spiralnego naszej galaktyki.
Gdyby leciały z prędkością 800 razy większą niż prędkość światła, byłyby w stanie
dotrzeć do Arauli w ciągu około 113 lat świetlnych. Gdyby udało im się to przekroczyć,
mogliby nieco skrócić ten czas.
Według Lavanian Droga Mleczna ma średnicę około 130 000 lat świetlnych. Leżymy
blisko końca naszego ramienia spiralnego. Aron według Lavanian leży w kierunku
centrum galaktyki od nas.
Machine Translated by Google

84

ROZDZIAŁ 19
W drodze ku ziemi

Następnie komputer wyjaśnił mi, w jaki sposób istoty Czeteńskie przybyły do naszego
Układu Słonecznego.
Z wielką przyjemnością Czeteńczycy przyjęli tę informację. Zebrali wszystkie te
dane w swoim centralnym systemie komputerowym. Według ich obliczeń, po
dziesiątym roku Arona opuścili orbitę wokół słońca Arona Arglya i zaryzykowali
niebezpieczną drogę do nowego świata.
Po dwóch latach lotu osiągnęli współrzędne tego lotu do tego nowego świata.
Zanim zdążyli wyruszyć na nową, zaprogramowaną trasę, wybuchła nieoczekiwana
różnica zdań, która przerodziła się w walkę o dominację, w wyniku której zginęło
kilka osób. Jedna frakcja chciała wrócić do Arglya, a inna chciała kontynuować podróż
do nowego świata.
Na szczęście walka szybko się zakończyła i nastała cisza i spokój
panował, a nowe współrzędne pozostały w centralnym komputerze.
Przez dwa lata lotu podążali nową trasą. Nie było na co narzekać, bo cała
opracowana technologia faktycznie działała jak należy.

Pewnego dnia odkryli na swojej drodze lotu kolosalny kamień, który ważył kilkaset
ton. Było niebezpiecznie blisko. Wydali centralnemu komputerowi instrukcje, aby
użył jednej z nowych broni obronnych i zniszczył ten kamień. W ciągu kilku sekund
broń obronna, którą otrzymali od Lavanian, spowodowała jego zniszczenie. Bardzo
niebezpieczne zagrożenie zamieniło się w nieszkodliwą, gigantyczną mgłę.

Siedem dni lotu po tej akcji elektroniczne sterowanie systemami podtrzymywania


życia uruchomiło alarm. Liczniki zarejestrowały brak zasilania w energię, co
natychmiast przełączyło się w program awaryjny w komputerze. Czeteńczycy byli
bardzo przestraszeni. Przeprowadzili kilka analiz i zauważyli pewne uszkodzenia
cieplne w swoim bloku energetycznym.
Podjęli się natychmiastowej naprawy. Z tego powodu musieli poczekać kilka dni na
swoim pobycie, zanim ponownie będą mogli skorzystać ze zwiększonych dostaw
energii.
Na szczęście tylko kilka części uległo przegrzaniu i spaleniu, wkrótce je naprawiono
lub wymieniono i nie było już żadnych problemów.
Cały ich system energetyczny znów działał bez zarzutu.
Ale żal w ich sercach nadal był, ponieważ podczas prac remontowych zginęło
kilku czeteńskich inżynierów. Była to bolesna strata, ale było to także pierwsze użycie
nowego robota-technika, który mógł przejąć bardzo ryzykowne i niebezpieczne
czynności.
Chcieli wejść do tamtejszego centrum komputerowego, gdzie energia była bardzo
niebezpieczna, a ludzie nie mogli pozostać w tym centrum energetycznym zbyt
długo. Nie było to łatwe zadanie, ponieważ ta maszyna musiała myśleć, działać,
uruchamiać oraz wysyłać i odbierać komunikację. Tak samo jak Czeteńczycy
Machine Translated by Google

85

osiągnęli i zrobili to, co umożliwiłoby im podejmowanie decyzji przy mniejszym ryzyku.

Początkowo naukowcy z Cheteń zbudowali urządzenie mikroelektryczne, które


mogło odbierać i przechowywać informacje z żywego mózgu specjalisty technicznego,
a następnie kopiować je do robota. Udało im się zebrać pełne informacje w
najkrótszym czasie, ale nie wszystko mogło zostać wykonane zgodnie z oczekiwaniami.
Widzenie, odczuwanie, działanie, obliczanie oraz przesyłanie, odbieranie i
uruchamianie tego robota.
Według nich zbudowali bardzo złożoną maszynę, a złożonym kolekcjonerem tej
maszyny była dusza. Gdy pierwsza energia ożywiła tę maszynę zgodnie z ich
pragnieniami, nadal nie byli usatysfakcjonowani, ale w ciągu kilku godzin ten cud
techniki był w stanie nauczyć się tyle samo, co Czeteńczyk przez całe swoje życie. A w
ważnych i niebezpiecznych obszarach robot potrafił działać z satysfakcją.

Stopniowo dodali jeszcze kilka funkcji, które ulepszyłyby robota.


Dopiero czwarta generacja tej produkcji, która trwała tak długo, spełniła ich najwyższe
oczekiwania. Roboty były w stanie przedostać się do najważniejszych i
najniebezpieczniejszych obszarów, dzięki czemu ani jeden Czeteńczyk nie musiał
zginąć podczas takich operacji.
Regularna działalność tych wysoce naładowanych robotów wymagała dużej ilości
energii. Z roku na rok budowali coraz to nowsze, większe i lepsze wersje robotów,
niemal do najwyższej perfekcji.
Pewnego dnia małe meteoryty uszkodziły i rozbiły szkło niczym ściany plantacji.
Spowodowało to spore zaburzenie w stałym zaopatrzeniu w żywność i dotknęło wielu
Czeteńczyków, którzy cierpieli wówczas z powodu niedożywienia, niedożywienia i
pragnienia, w wyniku czego zapadli na nieznane im wcześniej choroby.

Roboty szybko przystąpiły do pracy i naprawiły uszkodzone obszary ścian plantacji,


a także były w stanie ponownie przywrócić środowisko dla pól i plantacji.

Piętnaście miesięcy lotu później zebrali wystarczającą ilość żywności na swoje


potrzeby. Po użyciu robotów technicy ponownie sprawdzili ich stan techniczny.
Naukowcy ze zdziwieniem odkryli, że wydajność myślenia i działania robotów
poprawiła się i jest obecnie lepsza niż wcześniej obliczano.

Zatem Czeteńczycy stworzyli bardzo cenną pomoc techniczną, która mogła


samodzielnie rozpoznać uszkodzenia i je naprawić. Mogli całkowicie polegać na
robotach, jak je z miłością nazywali, ponieważ zapewniały one statkowi nowe,
codzienne bezpieczeństwo techniczne.
Lekarze na statku byli bardzo zaniepokojeni przyczyną głodu. Nowe choroby
wynikały z głodu i niedożywienia. Wszyscy członkowie załogi dotknięci chorobami
zostali zatrzymani. Mimo że mieli doskonałych lekarzy o orientacji naukowej, żaden z
nich nie był w stanie odkryć pochodzenia tej nowej choroby.
Machine Translated by Google

86

Na początku i u początku tej tajemniczej choroby ofiara doświadczała przez wiele dni
wysokiej gorączki, która przerodziła się w obfite pocenie się i odwodnienie. Następnie
pojawiał się letarg i u pacjenta rozwijała się apatia. Gdy pacjent przeżył tę chorobę przez
sześć do dziewięciu tygodni lotu, jego skóra często marszczyła się i stawała się bolesna.

Prawie osiemdziesiąt procent członków załogi było nękanych tą nowością


choroby, ale nie zanotowano ani jednego przypadku śmiertelnego.
Po wielokrotnych badaniach i testach odkryte wyniki uświadomiły sobie, że Chetenowie,
którzy nie zjedli tej małej czerwononiebieskiej rośliny z Arona, nie zostali dotknięci. Kiedy
dalej badali na swoich plantacjach czerwono-niebieskie warzywo spożywcze, które otrzymali
od Lavanian, odkryli, że w sumie były dla nich niejadalne. Nie mieli pojęcia, że ich prędkość
setki razy większa od światła wpływa na tę roślinę i że w rezultacie stała się ona niszczycielska.
Z tego powodu ogrody tych roślin zostały zniszczone, a w archiwach zachował się jedynie
okaz naukowy ze względu na jego wartość historyczną.

Wszystkim chorym członkom podawano przez kilka dni zupę z korzenia zwanego Kohbald
Root. Pochodzi z ich rodzinnej planety Cheten i rosła tam na wysokich płaskowyżach w
obszarach położonych wyżej.
Do tej pory kohbald korzeń, sproszkowany, był uważany za silny eliksir życia, ale jak dotąd
nie mogli go jeść na surowo. Ponieważ sproszkowana wersja przyjmowana w małych ilościach
wykazywała duże właściwości lecznicze, następnie podawali chorym pacjentom pewną
odmierzoną ilość korzenia kohbalda w sproszkowanej formie. W końcu udało im się poprawić
stan zdrowia i po kilku dniach choroba została opanowana.

Teraz odkryli, że po około czwartym miesiącu długotrwałego stosowania korzenia


Kohbald, gdy stosowali go w postaci surowej, wiele kobiet w ciąży straciło dzieci lub urodziło
przedwcześnie po siedmiu miesiącach. Pomimo doskonałej opieki lekarskiej nie przeżył ani
jeden poród. Wydawało się, że jeśli tak będzie dalej, członkowie załogi wymrą, zanim osiągną
swój cel.

Z niepokojem czeteńscy lekarze szukali przyczyny tego zjawiska


konkretny problem z rootem. Rozwiązanie przyszło na światło dzienne w prosty sposób.
U wszystkich kobiet w ciąży, które spożywały zaledwie kilka gramów tego leczniczego
korzenia Kohbald dziennie, proces porodu stopniowo wracał do normy.
Lekarze i genetycy kontynuowali swoje badania przez kilka kolejnych miesięcy, podczas gdy
trwało wiele nieudanych porodów, aż w końcu zdali sobie sprawę, że poronienia doprowadziły
z powrotem do używania korzenia Kohbald. A jego użycie było ograniczone.

Godzina lotu po godzinie lotu Chetenowie zbliżali się do celu. Potężny, gigantyczny statek
kosmiczny kontynuował podróż z przyspieszoną prędkością przez 110 lat lotu. I w końcu
zbliżył się do obrzeży Układu Słonecznego Araula.
Dokładnie tak, jak powiedzieli ich przyjaciele z Lavanii, pośrodku układu słonecznego
promieniowało potężne słońce. Nieskończona energia została wypromieniowana do
Wszechświata z układu słonecznego zwanego Araula.
Machine Translated by Google

87

Aby osiągnąć swój cel, potrzebowali jeszcze tylko kilku dni lotu i zaczęli spowalniać
swój cudowny statek-matkę.
Zanim zdecydowali się wylądować na jakiejkolwiek planecie, wysłali swoje roboty, aby
zbadały trzecią, czwartą i piątą planetę wewnętrzną ich nowej Sun Araula. Po kilku
miesiącach istoty-roboty wróciły z wynikami swoich badań.

Czeteńczycy zmierzyli nasz Układ Słoneczny. O działaniach i zaangażowaniu w naszym


Układzie Słonecznym komputer dostarczył mi wielu danych. Na przykład po przeszukaniu
i przeanalizowaniu wyników przeglądu robota odkryli, że piąta planeta wewnętrzna
bardzo przypomina ich starożytną, macierzystą planetę. Pełni radości nazwali tę nową
planetę Cheten, na cześć ich własnej, pierwotnej planety macierzystej.

Delikatnie poprowadzili swój ogromny statek kosmiczny na orbitę wokół tej nowej
planety macierzystej. Ale nieoczekiwanie jednostka napędowa ich statku osłabła i
zaparkowali duży statek na orbicie wokół swojej nowej rodzimej planety.
Aby zbadać szkody, wysłali kilka swoich robotów do kompleksu reaktorów statku-
matki. Stamtąd zasygnalizowali załodze istniejące promieniowanie otoczenia i uszkodzenia
wewnętrznej części reaktora oraz że jakakolwiek naprawa awaryjna nie wchodzi w rachubę.

Komputer zakończył tę prezentację i stopniowo obraz wraz ze wszystkimi


towarzyszącymi mu danymi zniknął z pola widzenia. Następnie na ekranie ponownie
pojawił się fascynujący, nieskończony Wszechświat
„Andreas”, powiedział włochaty pallian, „jeśli z naszych obliczeń czasu wynika, że
statek kosmiczny Cheten latał na swojej orbicie wokół planety New Cheten przez około
950 000 lat. Stał tam przez wiele lat, aż pewnego dnia nie był już potrzebny.

Siedziałem jak posąg na krześle. Nie dowierzając, wpatrywałem się w palliańską istotę.
Trudno było mi uwierzyć w to, co przed chwilą zobaczyłem. Pokazano podróż pełną ryzyka
i niesamowitych niebezpieczeństw. Na tym statku toczyła się ciągła walka o przetrwanie.
Walka o przetrwanie i poszukiwanie nowego domu znęcały się nad moim biednym
mózgiem i dopadł mnie silny ból głowy.
Dagolo uspokoiła ból głowy swoimi zdolnościami telepatycznymi. Ona
podał mi szklankę wody i powiedział: „Pij, to
cię orzeźwi”.
Zrobiłem to i po chwili ból głowy zniknął i poczułem się trochę lepiej.
"Jak się teraz czujesz." Dagolo chciał wiedzieć.
– Już wiesz – powiedziałem.
Machine Translated by Google

88

ROZDZIAŁ 20
Czeteńczycy w swoim nowym układzie słonecznym

„W porządku”, powiedział Dagolo, „będziemy kontynuować, ponieważ mamy


mało czasu, więc będziemy kontynuować ten temat”.
Dagolo skinął na Pallianina, aby kontynuował prezentację. Spojrzał na mnie,
położył rękę na mojej piersi i skinął głową. Dopiero gdy odpowiedziałam podobnym
gestem i położyłam mu rękę na piersi, pozwolił komputerowi kontynuować
wyjaśnienia
Bardzo ostrożnie Czeteńczycy przygotowywali się do zejścia na nową planetę.

Przeszukali dolinę, w której znajdowały się szerokie, płytkie rzeki


przekroczą ją i tam zbudują swoje pierwsze miasto.
Już samo lądowanie w dolinie zafascynowało ich niesamowicie. Był pięknie
nietknięty i niezniszczony, pokryty kwiatami. Wyglądało jak cała kopia ich starej
planety. Miał cudowne szerokie zielone doliny, szerokie lasy, rzeki i jeziora, a w
oddali wspaniałe góry. Występowały tam nieskończone odmiany zwierząt
zamieszkujących piękną dolinę, w której wylądowali po raz pierwszy.

Minęło dziesięć lat, zanim wszystkie istoty na pokładzie statku-matki wylądowały


i osiedliły się na powierzchni nowej planety oraz do chwili, gdy ponownie
zainstalowały wszystkie swoje maszyny i urządzenia oraz wszystkie instrumenty
techniczne ze statku kosmicznego w dolinie.
Po czterdziestu latach stary i zniszczony statek-matka nie nadawał się już do
użytku. Systemy starego reliktu posłużyły do ostatniej i ostatecznej podróży bez
powrotu. Nieco później świecący statek-matka zniknął z pola widzenia na zawsze.

Od pierwszego miasta stopniowo objęli w posiadanie to, za czym tak długo


tęsknili. Aby wykorzystać swoje niezwykle nowoczesne instrumenty, urządzenia i
maszyny, zbudowane według planów ich dawnej ojczyzny, stworzyli pulsujące życiem
miasta wyniesione z ziemi. Przemysł, rolnictwo, rozwój itp. dostosowały się do
rozwoju swoich wsi i budownictwa mieszkaniowego.

Stopniowo ich zainteresowanie lotami kosmicznymi zniknęło w przypadku Czeteńczyków.


Niegdyś bardzo pożądane szybkie jednostki wsparcia dla statku-matki nie były już
używane. Pogarszały się beznadziejnie. Stary port wyładunku został przekształcony
w park przyrody.
Od czasu do czasu wspominano czasy przeszłe, ale nawet te wspomnienia szybko
blakły. Kolejne pokolenia czytały jedynie o doświadczeniach z lotu kosmicznego, ale
nie potrafiły już sobie wyobrazić trudów, jakie ich spotkały.

Prawie 700 lat żyli w zadowoleniu i wolni od zmartwień. Naród istot podróżujących
w przestrzeni kosmicznej coraz bardziej popadał w zapomnienie.
Machine Translated by Google

89

Tylko kilka osób, głównie naukowców, zajmowało się wspomnieniami dawnych lotów
kosmicznych. Po dłuższym czasie nawet oni nie mogli już odnaleźć archiwów. Przodkowie
Czetenów prowadzili niegdyś dobre zapisy dotyczące migracyjnych i międzyplanetarnych lotów
kosmicznych, ale nawet one z czasem zaginęły i stały się legendą.

Pewnego dnia podczas wykopalisk w Parku Przyrody natrafiono na starannie zabezpieczony


system bunkrów, który okazał się zaginionymi archiwami dotyczącymi lotów kosmicznych i
technologii. Dla kolejnych pokoleń wszystkie te zapisy zostały skopiowane do mikroelektronicznego
systemu przechowywania.
Znalazcy byli absolutnie podekscytowani. Znaleźli to, czego szukali od tak długiego czasu.
Przez wiele tygodni relacjonowali i opowiadali sobie nawzajem o odkryciu tych cennych
informacji.
Jednak choć nie udało im się w pełni rozszyfrować tych informacji, minęło niewiele czasu,
zanim specjalistom zajmującym się badaniem danych udało się rozszyfrować i w pełni
zinterpretować stare zapisy.
Odtąd rozpoczęła się nowa era. Czas, kiedy na nowo przypomniano sobie loty kosmiczne i
cała historia zaczęła się rozwijać wokół starych zapisów lotów kosmicznych. Każde dziecko,
każdy stary człowiek zaczął zdawać sobie sprawę z tego, co wydarzyło się dawno temu. Z tego
rozwinęło się silne pragnienie ponownego wejścia w Kosmos i latania.

W ciągu zaledwie 50 lat udało im się zremasterować stare technologie i techniki, stosowane
przez ich przodków. Pojawił się gigantyczny obiekt kosmodromowy. Stamtąd codziennie mały
statek transportowy wznosił się w niebiosa, aby testować najnowsze rozwijające się technologie
i urządzenia.

Nie trwało długo, zanim ponownie budowali potężne statki kosmiczne.


Pierwszego z nich pieszczotliwie nazywali „CENTRO”. Był to punkt wyjścia dla wielu udanych,
ciągłych misji w przestrzeń kosmiczną.
Życzenia potężnego zespołu dojrzały i zostały spełnione. Teraz chcieli szczegółowo zbadać
te loty w kosmos. Ale dla tych ambicji niezbędne surowce były na planecie Czeteńskiej bardzo
ograniczone.
Gorączkowo poszukiwali materiałów i znaleźli je na czterech księżycach krążących wokół planety
Cheten. Znaleźli tam metale o najwyższej czystości. Znaleziono potężne warstwy skrystalizowanych
piasków o wysokim stopniu czystości, a także wiele innych ważnych surowców.

Najmniejszy księżyc zawierał specjalne żelazo w złożu trimetalu, zawierające duże ilości
platyny, srebra i aluminium, a także mniejsze ilości złota, molibdenu, magnezu itp. Czeteńczycy
nazywali ten trimetal „shirateen”, mieszaninami, których nie mieli w ogóle na Cheten.

W rezultacie produktu matrycowego uzyskano metal o rzeczywistej jakości, który był


potrzebny do stworzenia nowego statku kosmicznego. Był bardzo twardy i miał dużą odporność
na zimno, ciepło i kwasy.
Ten materiał matrycowy umożliwił im zbudowanie zewnętrznej powłoki najszybszych statków
kosmicznych. Natychmiast zaczęli przetwarzać to wszystko na skalę przemysłową.

Nawiasem mówiąc, był to jedyny księżyc zdolny do wspierania takich wysiłków.


Machine Translated by Google

90

ROZDZIAŁ 21
Chetenen Rekonesans Ziemi

Dagolo dotknęła klawiatury komputera w swoim gabinecie i natychmiast na


ekranie pojawił się obraz wielkiego, niewiarygodnie szerokiego Wszechświata.

Z komputera dowiedziałem się, że Czetenowie (byli mieszkańcy piątej planety


od naszego słońca, obecnie krążącej wokół nas jako asteroidy) rozpoczęli wyprawę
i przeszukali trzecią planetę, naszą Ziemię, ponieważ ta planeta, planeta nadziei,
była już prawie identyczny z ich rodzimą planetą, którą nazwali „Cheten”.

Im bliżej byli, tym bardziej ujawniało się piękno. Wydawało się, że zbliżają się do
pięknie kolorowego szklanego marmuru, wokół którego od czasu do czasu unosi
się mleczna zasłona, jakby kryjąca jego tajemnice.
Wraz z małym laboratorium badawczym wylądowali na niemal owalnym płaskowyżu.
Było to jedyne wzniesienie w odległej i szerokiej dolinie. Na horyzoncie zobaczyli
wysokie góry. Znaleźli się w kraterze wygasłego wulkanu.
Odkryli, że przez deszcz i wiatr rozgałęziała się i była podlewana przez tysiące lat.
Powoli pracowali nad ziemią i ostrożnie testowali mieszaniny Ziemi. Mimo że
planeta, na której wylądowała grupa badawcza, przypominała ich planetę Cheten,
była prawie jak bliźniacza, tyle że wokół było mniej tlenu. Nie stanowiło dla nich
większego zagrożenia i tylko od czasu do czasu korzystali z aparatu oddechowego

Ich głównym zajęciem było badanie i przeszukiwanie najbliższej okolicy, do


czego wykorzystywali swoje mobilne roboty kroczące. Badając jego naturę, grupa
badawcza wielokrotnie odkrywała ogromne podobieństwa we florze i faunie z ich
rodzinną planetą Cheten.
Rok później, po intensywnych przygotowaniach, zbudowali pierwszą stację
kosmiczną, która służyła jako punkt wejścia i wyjścia dla kolejnych kontynuowanych
stacji. Instalacja ta służyła także jako baza operacyjna dla dalszej działalności.

W sumie utworzono 21 fundacji badawczych rozciągających się na całą planetę,


„Planetę Nadziei”, jak nazywano Ziemię. Dziewięć z tych stacji ponownie rozwinęło
się w duże miasta. A u szczytu rozkwitu ich kultury naliczyli 2 900 000 Czeteńczyków
i tylu mieszkało w tych miastach.

Niezliczone wyprawy wkroczyły głęboko w wciąż nietkniętą dziewiczą przyrodę i


powracały z nową wiedzą i nowymi wynikami swoich badań. Wrócili do swoich
podstawowych punktów. Jedna z wielu grup ekspedycyjnych zaginęła i uznano ją
za zaginioną.
Po około czterech i pół roku ta zaginiona grupa badawcza pojawiła się ponownie,
niespodziewanie, i weszli do instytutu badawczego
Machine Translated by Google

91

rewelacyjne wyniki swoich badań. Tego rodzaju badania zmieniłyby od razu całą działalność badawczą w
tym miejscu.
Na obszarze bogatym w wodę, tysiąc kilometrów od tego punktu podparcia, od podstawy
fundamentów, grupa badawcza, która powróciła, natknęła się na kilka plemion inteligentnych,
wyprostowanych, ciemnoskórych stworzeń. Używali narzędzi, a nawet opanowali już posługiwanie się
ogniem.

Ale te istoty miały jedynie słabą, przędzioną suknię z włosów, która nie mogła chronić ich przed
zimnem, same sobie taką suknię stworzyły.

Przez większość czasu jedno plemię mieszkało w bardzo dobrze zbudowanych chatach, w których
centrum znajdowało się otwarte miejsce na ognisko. Prowadzili już bardzo dobrze zorganizowane życie,
które miało ogromne znaczenie dla przetrwania całego plemienia.

Grupa badawcza spotkała także istoty podobne do pierwszej grupy, ale potężniejsze i silniejsze w
budowie ciała, które poruszały się w pozycji bardziej zgiętej niż wyprostowanej. Dla nich ubranie było
niepotrzebne, ponieważ mieli grube, przypominające włos futro, które chroniło ich przed zimnem. Istoty
te były w równym stopniu zbieraczami, jak i myśliwymi.

Ich metody polowań znacznie różniły się od metod chodzenia w wyprostowanej pozycji.
Te drugie istoty nie odniosły takiego sukcesu, ponieważ miały słabiej zbudowaną broń i narzędzia do
polowania. Dlatego też plemię to dopadł straszliwy głód i nie było ono tak płodne, gdyż ograniczało to
jego zdolność reprodukcyjną. Mieszkali głównie w jaskiniach, gdzie nauczyli się rozpalać ogień, aby się
dodatkowo ogrzać.

Mimo że byli podobni do swoich sąsiadów, tej mniejszej rasy, całkiem sporo, mieli zupełnie inne
cechy. Czasami nie byli w stanie utrzymać tego, na co zapracowali, i dalej go rozwijać

Przez długi czas Czetenowie poświęcali się badaniom, gdzie i dlaczego takie
Odkryto ogromne różnice pomiędzy tymi dwiema różnymi rasami.
Po intensywnych badaniach i porównaniach doszli do wniosku, że był to przypadek dwóch bardzo
przeciwstawnych, bardzo różnych linii ewolucyjnych rozwoju.

Pionowo chodzące, mniejsze istoty były w stanie gromadzić nową wiedzę podczas polowań i w życiu
codziennym i potrafiły przełożyć ją na swoje życie, były bardzo inteligentne i niewątpliwie nosiły w sobie
geny hominidów.

To był znowu moment, kiedy ekran i głośnik wbijały tę informację do mojego bardzo zestresowanego
mózgu, że znowu poczułem ból głowy. Ale Krotk uwolnił mnie od tego dziwnego bólu głowy. Intuicyjnie
zrozumiałem, że Krotk posiadał zdolności telepatyczne, podobnie jak Dagolo. To, że był w stanie użyć tej
mocy, ogromnie mnie zdumiało, bo o ile wiedziałem, tylko Dagolo mógł to zrobić. Ale Krotk także
przechodzi przez mój mózg, przechodzi przez moją głowę, jak Dagolo.

"Dlaczego jesteś zaskoczony? Dlaczego cię to dziwi, Andreas?” Powiedział.


Machine Translated by Google

92

„Myślałem, że tak naprawdę tylko Dagolo był zdolny do telepatii


przechodzi mi przez głowę.
„Tak, jest bardziej zdolna, ponieważ znacznie łatwiej ją opanowuje, aby wejść w
proces myślowy”. On kontynuował.
:
„Mieszkam z Dagolo. Czasami trenujemy razem, aby rozwijać nasze zdolności
parapsychologiczne. Moje możliwości są raczej skromne. Dagolo jest jednym z niewielu,
którzy udoskonalili tę umiejętność telepatii. A kiedy korzysta ze swoich elektronicznych
urządzeń pomocniczych, jej zdolności w tym obszarze ulegają zwiększeniu. Właściwie
każdy człowiek ma pewne zdolności parapsychologiczne, ale bardzo niewielu ludzi o
tym wie. Jeśli chcesz je rozwijać, trenuj więcej. Należy to bezwzględnie robić pod
nadzorem kompetentnej osoby.”
Pozostałam cicha. Komputer zapytał teraz, czy kontynuować wykład.

„Czy dobrze słyszę?” – pomyślałem.


Pallianin prowadzony na komputerze za pomocą klawiatury. Potem to technologiczne
cudo trwało dalej z instrukcją, w najkrótszej formie, gdyż w prawej krawędzi ekranu
podglądu pojawił się mały płomyk, być może w tych miejscach, gdzie komputer
przygotował dla mnie informację.

Badania genu Czeteniana odbywały się w oparciu o wiedzę tej zaginionej grupy
badaczy – badacze genów Czetena byli początkowo raczej sceptyczni co do wiedzy
badawczej oferowanej przez zaginioną grupę badawczą.
Jednak dowody, które ze sobą przywieźli, zostały wykorzystane jako dowód istnienia
tych dwóch różnych ras ludzkich na Ziemi i zaakceptowali to.
Byli bardzo zaskoczeni, ponieważ wierzyli, że na Planecie Nadziei żyją co najwyżej
zwierzęta wysoko rozwinięte, takie jak te na Planecie Cheten.

Nadal pozostawali nieco sceptyczni i dlatego w jak najkrótszym czasie utworzyli


grupę badawczą, która miała zająć się tymi nowo odkrytymi istotami. Nadszedł dzień,
kiedy wrócili z niektórymi z tych ludzkich stworzeń. Była to niekończąca się historia
badań, która wciąż się rozwijała i zmieniała życie społeczne Czeteńczyków. I tak zaczęła
się historia badań.
Machine Translated by Google

93

ROZDZIAŁ 22
Manipulacja genami u Ziemiana

Kilka lat później intensywne badania nad genami wydobyły na światło dzienne
sensacyjną wiedzę. W historii swojej ewolucji humanoidalne istoty, które odkryli,
miały więcej genów zmanipulowanych przez różne rasy podróżujące w kosmos,
które odwiedziły tę planetę, niż przewidywano. Odkryli, że ta manipulacja genami
pomogła i zapobiegła wymarciu tych hominidów.

Spekulowano, że rasa hominidów pozyskiwała materiał genetyczny od tych istot,


aby zapobiec wymarciu własnej rasy. Podobnych wniosków było więcej. Spekulowano,
że hominid żyjący w bardziej rozrzedzonej atmosferze odziedziczył informacje, które
zostały zmanipulowane w tych istotach za pomocą technologii genowej, aby
zapewnić im zdolność do większej elastyczności w obliczu zmian klimatycznych.
Gdyby klimat się zmienił, mieliby niezbędne informacje odziedziczone w genach i
byliby w stanie przetrwać. Mniej więcej tak się domyślali. Nie mogli bardziej
szczegółowo przedstawić swoich nowych wniosków.

Kiedy istota w pewnym momencie uległa mutacji i zostało to dotknięte tylko


kilkoma określonymi częściami ciała, wówczas przyczyną mogła być wcześniejsza
manipulacja genami. Czasami np. stwierdzano tylko w głowie – że nagle zmutowała
się głowa, a nie całe ciało. Odkryli, że pierwsza manipulacja genami rozpoczęła się
już 17 milionów lat temu. Aż do 17 milionów lat temu ta rasa hominidów była
niezależna, starożytna i czysta w swojej rasie. Pojawiły się około 125 milionów lat
temu na kontynencie, a wiele milionów lat później podzieliły się na dwie główne linie
ewolucyjne, na stworzenia bagienne i plemiona leśne. Obie te rasy utraciły zdolność
mieszania się ze sobą, mieszania się ze sobą. A około 69 milionów lat temu te dwie
rasy zniknęły.

W przypadku drugiego modelu, hybrydowych istot służących, które przypominały


rasę humanoidalną, sytuacja była inna. Ich historia ewolucyjna była inna. Ich historia
ewolucyjna rozpoczęła się od istot zwierzęcych przypominających małpy, które
mogły żyć zarówno na drzewach, jak i na ziemi. Zeszły z drzew kilka milionów lat
temu, ale historia ich rozwoju genetycznego przekroczyła już swój szczyt i groziły im
wymarcie. Bardzo często cierpieli na groźne choroby, a wiele ich plemion zostało
zdziesiątkowanych, co wymagało długiego czasu, zanim ponownie doszli do siebie.
Kolejną ważną kwestią był ich niski poziom inteligencji. Mieli trudności z
przystosowaniem się do różnych sytuacji, co ponownie skutkowało negatywnym
podejściem do pomnażania się plemienia.

Wkrótce czeteńscy badacze genetyki zaczęli eksperymentować na ludziach i ich


dziedzictwie genetycznym, a w miarę jak zagłębiali się w swoje badania, przepełniło
ich pragnienie stworzenia nowej istoty, bardziej odpowiadającej ich pomysłowi.
Machine Translated by Google

94

Nie trwało długo, zanim instytut badawczy na Planecie Cheten dowiedział się o
tym i zakazał proponowanego działania i nie pozwolił na nie. Dla naukowców
zajmujących się badaniami Cheten tutaj na Ziemi nie miało to wówczas znaczenia i
kontynuowali manipulację genami ludzkim dziedzictwem na mniejszą skalę i bez
pozwolenia.
Akcja ta zapoczątkowała walkę wśród badaczy czeteńskich. W rezultacie zamknęli
laboratoria badawcze na Ziemi i wstrzymali programy.

Cała pełna wiedza badawcza na temat ziemskiego dziedzictwa ludzkiego została


przeniesiona na planetę Cheten. Tam zabezpieczyli swój materiał badawczy w
archiwum oraz przejęli i zabrali wszystkie dokumenty z zamiarem całkowitego i na
zawsze przerwania i zaprzestania wszelkich badań genów na Ziemi.
Proces wprowadzania wszelkich informacji do archiwum Chetena został
przeprowadzony bardzo dokładnie i z dużą starannością. Badacze genetycy bardzo
intensywnie zajmowali się zagadnieniami i problemami etyki oraz znajomością
programu badawczego; co wolno było wiedzieć, a czego nie. Jaki byłby rezultat takiej
ingerencji w dziedzictwo ludzkie poprzez manipulację genami?

Gorączkowo poszukiwali i badali w czeteńskich bibliotekach państwowych


literaturę dotyczącą dziedzictwa. Szukali odpowiedzi. Co było etyczne? Jak daleko
mogli się posunąć w swoim wtargnięciu do ziemskich ludzi?
W bibliotekach państwowych nie mogli znaleźć wszystkiego, czego szukali, więc
zwrócili się do inżynierów genów, ekspertów, którzy otrzymali zadanie uzupełnienia
brakującej wiedzy. Nigdy nie planowali eksperymentować w ten sposób, ale
kontynuowali eksperymenty na ludziach i ich dziedzictwie genetycznym.

Ich działalność badawcza rozwijała się gigantycznie. Stopniowo


instytucje badawcze zostały ponownie otwarte, a nawet rozbudowane.
Pewnego dnia w końcu nadszedł dzień, w którym odważyli się ponownie
przeprowadzić eksperymenty genetyczne na starej rasie hominidów na Ziemi.
Urodził się mężczyzna ze zmienioną twarzą. Miał podobieństwo do Czeteńczyków.
To był bardzo --- wynik był niesamowity, ale jeszcze nie byli w pełni usatysfakcjonowani.
Nastąpiły dalsze eksperymenty. Krok po kroku nowo stworzone istoty miały
niewątpliwie twarze Czeteńczyków.
Na początek wszystkie noworodki wraz z matkami kierowano do Cheten do
specjalnie przygotowanych kwater. Ale noworodek i jego matka zachorowali. Nowe
istoty sprowadzone z Ziemi na planetę Cheten tak naprawdę nie przyswajały
kombinacji powietrza i dlatego wszystkie te nowo stworzone istoty zostały wysłane
z powrotem na Ziemię, a nie do Cheten.

Kilka miesięcy później, zaledwie kilka miesięcy po ich powrocie na Ziemię,


choroba zniknęła. Po czwartym roku zaczęto uczyć nowo stworzoną istotę poprzez
manipulację genami – dzieci. Poziom ich inteligencji był godny podziwu. Zadziwiające
było, jak szybko zrozumieli i nauczyli się. Poziom ich inteligencji przekroczył
oczekiwania, znacznie więcej, niż się spodziewali.
Machine Translated by Google

95

Z tego powodu nauczali ich dokładnie i głęboko. Wszystkie te


stworzył dorastające dzieci, które weszły na służbę Czeteńczykom.
Pewnego dnia niektórym z tych dorastających dzieci pozwolono zobaczyć inaczej
wyglądające istoty i zaopiekować się nimi. Byli całkowicie przestraszeni, myśląc, że
nigdy wcześniej nie widzieli takich istot. Zaniepokojeni wrócili do swojego pięknego
raju i opowiedzieli swoim Panom, czego doświadczyli i widzieli.

Ale kiedy Czeteńczycy (ich panowie) wyjaśnili im, że pochodzą od tych istot,
przeżyli głęboki szok. Przez wiele dni odosobnieli się i rozmyślali o swoim
przeznaczeniu; ich niepewnych pytań – czy ich matki były wśród nich, wśród tych
bardzo różnych istot?

Odpowiedź brzmiała: tak. Na początku poczuli się zdegustowani. Stopniowo


zaczęło im być żal tych biednych istot na Ziemi. Któregoś dnia powiedzieli panom
czeteńskim lub nadzorcom, że koniecznie chcą poznać swoje matki. Na początku ci
czeteńscy lordowie nie ulegli ich życzeniom, ale stopniowo się poddali. Ale wydali
rozkaz specjalnie tej genetycznie stworzonej młodzieży, że muszą wrócić. Jeśli zechcą
żyć wśród tych dziwnych istot i będą się z nimi mieszać, zostaną surowo ukarani.
(Pamiętajcie o napomnieniach kierowanych do Hebrajczyków przez ich bogów
Jehowę).

Naturalnie, ta stworzona młodzież obiecała przestrzegać nakazów i nie zadawać


się z tymi istotami, jeśli będą wśród nich mieszkać.
Kilku z tych stworzonych młodych ludzi złamało swoją obietnicę i przestrogi i
związało się z tymi obcymi istotami. Wkrótce się pomnożyły i powstał wynik. Bardzo
przypominały istoty manipulowane genami. Dlatego te istoty mogły być ukryte przed
swoimi Panami przez długi czas. W końcu przebaczono im i ostrzeżono, że jeśli
ponownie powtórzą to przestępstwo, zostaną surowo ukarani.

Surowo zabraniano łączenia się w pary z rasami Ziemi, a ci, którzy złamali prawo,
musieli sprowadzić tych potomków z powrotem do swoich Panów. Z ciężkim sercem
wykonali polecenie.
Powiedziano im, że ich dzieciom będzie dobrze i że będą dorastać w odległym,
ukrytym miejscu. Kilku z tych hybrydowych uczonych nie zastosowało się do przestróg
i połączyło się w pary bez pozwolenia. Potem złapali ich Cheteńscy Lordowie i
wezwano ich z powrotem, ponieważ działali przeciwko i odmówili wykonania
rozkazów wydanych przez Lordów, i zostali ukarani. Dwóch z nich podano jako
przykład, a pozostałej młodzieży aż do śmierci nie pozwolono przebywać w
pomieszczeniach mieszkalnych Czeteńczyków na Ziemi. Choć żadna z osądzonych
młodzieży nie cierpiała głodu, pragnienia czy ubóstwa, nie podobała im się ta okolica
i w pewnym momencie uciekli na wolność.

Technicy czeneccy niestrudzenie eksperymentowali dalej. Pewnego dnia na świat


przyszło dziecko, które było do nich bardziej podobne w każdym szczególe. Te nowe
istoty nie były w stanie zjednoczyć się z rasami Ziemi i stworzyć potomków Ziemi. Te
okazały się wielkim sukcesem.
Machine Translated by Google

96

W rezultacie inżynierowie genetyczni ponownie wpadli w ekstazę badawczą. Chcieli


wiedzieć, czy byliby w stanie stworzyć inne istoty za pomocą tych środków. I tak zaczęli
tworzyć i mieszać zwierzęta, które mogłyby wzbogacić ich menu. Ale w pewnym
momencie wbudowali w to ludzkie geny, aby przyspieszyć proces wzrostu.

Na początku wydawało się to uzasadnione. Później umożliwili rozwój istot będących


w połowie ludźmi, a w połowie zwierzętami. Stworzyli te urocze małe zwierzęta, które
nie były w stanie się rozmnażać. Zostały stworzone dla czystej przyjemności, były
rozpieszczane, pieszczone i używane czule jako zwierzęta domowe.

Mimo że otrzymali pilne instrukcje od Instytutu Badań Genetycznych Cheten, aby


zaprzestać takich eksperymentów na zwierzętach, nie zastosowali się do nich.

Rozpoczęła się długa i zacięta walka pomiędzy Ziemią a Chetenem. Walka ta stała
się tak intensywna, że z czasem statek kosmiczny Chetanii w ramach ostrzeżenia użył
broni, a promienie laserowe zniszczyły kilka laboratoriów badań genetycznych na Ziemi.

Ostatecznie eksperymenty na ludziach i zwierzętach zostały przerwane na Ziemi.


Na początku genetycy przestrzegali nakazu Czetena, aby ich uciszyć, ale ostatecznie
odbudowali zniszczone instytucje badawcze w różnych obszarach i ukryli je, kontynuując
swoje eksperymenty w odosobnieniu.

Czenecjanie, którzy żyli na Ziemi, zbuntowali się i stworzyli coraz to nowe laboratoria
badań genów i instytucje badawcze dla czerpania przyjemności z badań, a także
stworzyli nowe stworzenia hybrydowe. Te hybrydowe stworzenia nie mogły się
rozmnażać, ale ich inteligencja wystarczyła, aby wykorzystać je do różnych celów.

Brzydkie wyniki tych eksperymentów wykorzystano jako środek do umieszczenia


wywieranie presji na nowo stworzone humanoidy, aby wymusiły na nich posłuszeństwo.
I tak w ten sposób Czeteńczykom udało się zachować te nowe
ludzie stopniowo izolowali się od dzikich, jak ich nazywali.
Chociaż tym nowym ludziom pozwolono żyć wśród Czeteńczyków, darzyli oni
wielkim szacunkiem swoich Panów. Byli dla nich jak bogowie, którzy mogli tworzyć i
niszczyć życie.
Potrafili opanować wszystkie elementy natury. Wiele razy ci nowi ludzie widzieli
błyskawice na niebie, a długie szlaki pędziły w kierunku Ziemi i rozpadały się.

Od czasu do czasu dochodziło do konfliktów pomiędzy Lordami a nowymi ludźmi, a


Czeteńczycy żyjący na Ziemi nie pozwalali, aby jakiekolwiek czeteńskie statki z rodzimej
planety tu lądowały. Ludzie i Czeteńczycy, którzy tu mieszkali pewnego dnia, zaatakowali
swoich braci z Cheten i zniszczyli ich główne bazy oraz kilka statków kosmicznych, a
także ich główne fabryki na Ziemi.

Niezrażeni napastnicy powrócili do swoich baz. Na razie odcięli kontrolę nad


rodzimą planetą Czeteńczyków i wypędzili tych Lordów.
Machine Translated by Google

97

Dla planety Cheten ich los był znacznie gorszy. Gigantyczny meteoryt o wadze
miliona ton rzucony w stronę ich planety groził jej zniszczeniem.
Wszystkimi pozostałymi środkami gorączkowo pracowali nad zbudowaniem nowego
systemu obronnego. Ale nie udało im się ukończyć tego na czas. Około trzeciego
roku po odkryciu meteoru uderzył on w planetę Czeteńską i zniszczył ją.

Całe życie zostało zniszczone. Eksplozja była tak gigantyczna, że uniosła Ziemię,
Planetę Nadziei, z jej orbity liczącej miliony lat. Miało to straszliwe konsekwencje,
przez wiele, wiele lat na Ziemi pojawiały się jedna katastrofa naturalna po drugiej.
Okresy upałów i mrozów, straszliwe burze z wyładowaniami elektrycznymi, susze,
powodzie i trzęsienia ziemi całkowicie zmieniły cały świat. Po tym czasie świat
wyglądał mniej więcej tak, jak teraz.
Komputer zakończył swój wykład. Po tej informacji zapadła cisza.
Znów spojrzałem na nieskończony, fascynujący, rozległy Wszechświat na ekranie i
wydawało mi się, że nic go nie zakłóciło.
Stopniowo ten obraz zniknął z ekranu i został zastąpiony przez
widok na nasz Układ Słoneczny.
Jedna część tej byłej piątej planety, Cheten, stała się pasem asteroid.
Jednak większa część tej masy wystrzeliła w przestrzeń kosmiczną i uderzyła w
katastrofalne kratery na innych planetach, a wokół niektórych pozostała jako satelity.
Zaschło mi w ustach, ale Dagolo dał mi szklankę wody i pochylił się
mnie i szepnąłem:
– Widzę, że nie czujesz się zbyt dobrze. Spojrzałem jej w oczy i milczałem. Po raz
kolejny byłem zdumiony, jak szybko Dagolo czytał moje wewnętrzne myśli i reagował
na moje uczucia. Z jej pytań zdałem sobie sprawę, że bardzo dobrze przygotowała
mnie do tej roli i że mogłem zobaczyć i nie dałem się tak łatwo odłożyć na bok.

Komputer natychmiast wykonał jej polecenia. To było niesamowite


jak ta maszyna, komputer, może odpowiedzieć, gdy ktoś do niej mówi.
Lekcja była kontynuowana w miejscu, w którym się zatrzymała i dostosowała
prezentacji w ograniczonym czasie, jaki pozostał.
Po wielu dziesięcioleciach nastąpiło wiele kolejnych katastrof naturalnych. Po tej
serii katastrof jedna po drugiej, Ziemia znów się uspokoiła. Ogromne masy lądowe
zniknęły, a pojawiły się nowe. Były wielkie straty wśród Czeteńczyków i ludzi czystej
krwi.
Nie istniało już kilka ważnych fabryk produkujących zaawansowaną technologię.
Fabryki wypełniły się i zapadły w ziemię oraz zostały zalane ogromnymi ilościami
wody.
Czeteńczycy, którzy przeżyli, byli w stanie wraz ze swoimi podwładnymi skromnie
i pokornie wznowić swój przemysł. Bardzo sprytnie zintegrowali nowe hybrydy w tym
celu, aby utrzymać ten skromny restart.
Odtąd nowe hybrydy były dozwolone, ale ogrodzone i wewnątrz
pozwolono mieszkać wśród Czeteńczyków.
Chociaż nie byli w stanie na chwilę wznowić lotu kosmicznego, byli w stanie
wyprodukować wystarczającą ilość odpowiedniej energii. Stopniowo i powoli
wyewoluowało małe państwo, w którym Czeteńczycy mogli żyć.
Machine Translated by Google

98

Jedna trzecia ocalałej populacji Czeteńczyków była bardzo stara i wyemigrowała, a dwie trzecie
nowych hybryd ludzkich pozostało, ale ich tempo namnażania było godne podziwu. Wyewoluowali
ściśle uporządkowany system z wieloma setkami zasad i ścisłymi kodeksami postępowania,
zgodnie z przykładem Czeteńczyka. Wszyscy żyli razem w pokoju i harmonii.

Po wielu ziemskich latach ich spokojna egzystencja została zakłócona. Dwa ogromne czeteńskie
statki kosmiczne wróciły z długiego lotu. Najwyraźniej w pewnym momencie zostali poinformowani
o zniszczeniu ich niegdyś macierzystej planety Cheten. I tak, zgodnie z tymi informacjami, doszli
do wniosku, że Czeteńczycy, którzy pozostali na Ziemi i tam żyli, że dawno temu zniszczyli swoją
rodzinną planetę i że byli współodpowiedzialni za to zniszczenie.

Tego samego dnia, w którym przybyli na Ziemię i okrążyli ją, odkryli regiony, w których żyli
Czeteńczycy i ich pomocnicy. Przerażające promienie ciepła rozbłysły i zniszczyły wszystkie
technologie, które budowali latami z takim wielkim wysiłkiem. Czeteńczycy na Ziemi nie mieli już
nic, czym mogliby się bronić przed dużymi podniebnymi statkami. Stanęli przed stosami zniszczenia.

Kilka tygodni po niszczycielskiej katastrofie wybuchła krwawa walka pomiędzy ocalałymi


Czeteńczykami a ich podwładnymi. Czeteńczycy zwyciężyli i tylko dzięki przebiegłości zdobyli
przewagę. I byli w stanie utrzymać nowe hybrydy pod ciągłą kontrolą. Przyjmowali na swoją służbę
jedynie absolutnie wiernych spośród poddanych mieszańców.

Hybrydy otrzymały przywilej panowania nad jedną częścią własnej rasy hybrydowej. Pozwolono
im nawet wybierać i przenosić się do wybranych przez siebie regionów, a także tworzyć ze swoimi
zaufanymi podwładnymi miasto i rządzić sobą.

Po nieoczekiwanej katastrofie Czeteńskie Boskie Istoty rozglądały się za nową siedzibą.


Przenieśli się na wielką wyspę na środku Atlantyku. Leżało pomiędzy wybrzeżami Afryki i Hiszpanii
i zbudowali tam potężne państwo. Było to sprytnie wybrane miejsce, które było dla nich najbardziej
odpowiednie pod względem klimatycznym. Region o najlepszym dla nich środowisku.

Średnia temperatura wynosiła wówczas około 20 stopni Celsjusza.

Wszystko, co rolne, wspaniale rosło tam, a Ziemia była bardzo urodzajna. Mieli studnie cieplne,
a mały kontynent wyspiarski był bogaty w minerały i metale, które mogli wykorzystać do odbudowy
swojego skromnego przemysłu. Tylko pozostali Czeteńczycy mogli żyć na tym wyspiarskim świecie.
Nawet dla najwierniejszych i najbardziej oddanych sług ta Boska Wyspa była tematem tabu.
Pozwolono im co najwyżej zbliżyć się do tej wyspy i obejrzeć ją ze statku, ale nie wolno im było
faktycznie wchodzić na wyspę.

Na załączonej mapie zaznaczono jedynie głębokości 2000 metrów. Na północ od Afryki i w


kierunku Półwyspu Iberyjskiego pokazano duży obszar o głębokości mniejszej niż 2000 metrów.
Było tam wiele płytkich bagien
obszar.
Machine Translated by Google

99

Przez prawie 500 lat zamieszkiwali Wyspę Boga, aż do następnego


katastrofa dla Czeteńczyków.
Pamiętam, że pokazali mi potężną wyspę na Atlantyku z lotu ptaka w wyraźnym
zarysie. Główne miasto Akross leżało dokładnie pośrodku miejsca wygasłego
wulkanu. Z tego martwego wulkanu wygotowano studnię termalną.

Główne miasto liczyło około 1,5 miliona mieszkańców. Cała wyspa liczyła około
4,5 miliona mieszkańców.
Na ekranie widziałem i słyszałem, jak pod potężnym grzmotem i wielkimi falami
przypływowymi to wspaniałe miasto zostało zalane i stopniowo zatopione w oceanie.

Potężna fala przypływowa rozerwała zaawansowaną technologię i większa część


boskich istot zeszła w głębiny oceanu. Przeżyła tylko setka rosy. Ci przebywali w
pozostałej części kraju, dokąd został wysłany przez władcę, aby kontrolowali i
kontrolowali lud.
Ci, którzy przeżyli, nie mieli wyboru. Ich los został przesądzony. Władcy
kontynentu szybko zorientowali się w sytuacji i podporządkowali sobie ocalałych
Boga-Ludzi. Udało im się je zdominować i zabrać w sekretne miejsce.

Następnie królowie kontynentu ogłosili się świętymi władcami. Później popadli


w nieustanną walkę ze sobą i zniszczyli istniejącą cywilizację światową.
Machine Translated by Google

100

ROZDZIAŁ 23
Ostatnia godzina w Zubringerze

Z fascynacją śledziłem wszystko, co pojawiało się na ekranie. Ale z jakiegoś powodu żadna
scena mnie tak naprawdę nie poruszyła. Wydaje się więc, że istota ludzka może udźwignąć
wielkie ciężary na swoich nerwach.
Chciałem chwilę pomyśleć o tych działaniach, o wszystkim, co widziałem.
Ale tym razem nie było. Dagolo uśmiechnęła się do mnie i po raz kolejny udowodniła mi, jak to
często robiła, skąd zna wszystkie moje myśli.
Przerwała instrukcję i dała komputerowi znak, aby wszedł i zademonstrował inny temat. Na
ekranie widziałem wiele pięknych krajobrazów takich, jakie były kiedyś.

Krotk, który siedział obok mnie podczas tej ostatniej nauki, był wiernym przyjacielem i teraz
położył mi rękę na ramieniu.
„Na szczęście możemy pokazać wam tylko ułamek tego, co wydarzyło się dawno temu na
waszej Ziemi. Fortuna z wydarzenia, które rozegrało się dawno temu na waszej Ziemi. Nie
sposób szczegółowo przedstawić wszystkich najważniejszych wydarzeń. Aby zobaczyć je
wszystkie, potrzeba byłoby lat, zanim pojawi się ekran oglądania. Jestem przekonany, że nawet
w ten sposób było to dla ciebie bardzo ekscytujące. Niektóre rzeczy, które widziałeś, na długo
pozostaną w Twojej pamięci.”
„Kiedyś, w jakiś sposób, to wspomnienie będzie ci przydatne, a tego wszyscy pragniemy.
Ważne jest nie tyle to, jakie doświadczenia widzisz, ale jak je wykorzystujesz.”

Choć Krotk patrzył na mnie uważnie, nie odpowiedziałem, ale doskonale zrozumiałem, co
miał na myśli. Jeszcze około dwóch do trzech godzin, pomyślałem, i wtedy mój pobyt dobiegnie
końca, jak się dowiedziałem.
„Zakończenie tych lekcji pokaże teraz najmłodszą historię waszej rodzimej planety.
Moglibyśmy o wiele mówić, ale pozostały czas nie będzie wystarczający. Dlatego przekazują mi
jedynie krótkie przebłyski informacji. Ale to będzie równie interesujące, jak widziałem do tej
pory.
Krajobraz na ekranie ukazywał świat sprzed około 30 do 40 tysięcy lat, kiedy były tam
niekończące się zielone lasy, wspaniałe zielone łąki i doliny, góry, jeziora i rzeki, wypełnione
niezliczoną liczbą żywych, poruszających się zwierząt. Żadna z tych żywych istot nie cierpiała
głodu ani pragnienia, a także nie za ludzi tamtych czasów.

Kiedy zimno stopniowo ustąpiło, na te tereny przybyło jeszcze więcej ludzi. Na początku
nadal żyli z naturą, ale kiedy ich liczba urodzeń rosła, rosła i rosła, zaczęli czerpać z natury, nie
oddając jej. To, co mogłem zobaczyć na ekranie, było okropne. Tam, gdzie była jeszcze nietknięta
przyroda, widziałem jałowe, przeciw człowiekowi ziemie, bez drzew i przyrodę zniszczoną przez
człowieka, który ją niszczył bez poszanowania ciągłości życia. Wszedł głód
Machine Translated by Google

101

ponieważ w regionach, w których żyli, ludziom nie wystarczało tego, czego mogła
zapewnić natura.
Ludzi było więcej, niż natura była w stanie wyżywić. Był to region, w którym
toczyło się wiele walk, w których wielu ludzi zginęło między sobą. Wydało mi się to
bardzo dziwne. Patrzyłem i oglądałem tę sekcję, gdzie odbywały się wojenne
konfrontacje. Poczułem się jak w filmie, oglądającym sceny służby wojskowej, historię
spraw wojskowych.
Musiałem zobaczyć, czego używali wojownicy, od prostej włóczni i tarcz po
zrzucenie bomby atomowej. Nieco wolniej kontynuowane były wojenne obrazy
naszej najmłodszej historii. Wyglądało jakbym tam był. Patrzyłem, jak te sceny
pojawiały się i znikały ponownie. Obserwowałem walczących żołnierzy w pięknych
mundurach, uczonych i ćwiczonych, jak się zabijać. Patrzyłem, jak mordowali się
nawzajem. Użyli wszystkiego, co potrzebne i zorganizowane do masowego zabijania
ludzi.
Widziałem ludzi w czołgach, na statkach na morzu, w maszynach latających i
samolotach; armaty, pistolety i wiele innych groteskowych i strasznych urządzeń i
maszyn stworzonych wielkim kosztem bogactwa, wyłącznie po to, aby angażować
się w wojnę i zniszczenie. Rzeczywiście szaleństwo!
W walce przywódców narodów świata dopuszczalne były wszelkie środki.
Wykorzystywano wszystko, co można było wykorzystać do zabijania i niszczenia.
Wiele milionów ludzi zginęło. Im dłużej patrzyłem na ekran, tym bardziej byłem
świadomy doskonałości działań wojennych. Wojna ludzi o siebie nawzajem.

Nic tylko chaos i horror. Wszystkie te rzeczy, które ziemscy ludzie opracowali, aby
świadomie i naukowo zabijać masy ludzkie.
Czy my, ludzie, nie mamy nic innego do roboty, jak zachowywać się tak szaleńczo,
zadałem sobie pytanie. Myśl ta nie opuściła mojego mózgu, gdy Krotk poklepał mnie
po ramieniu. Oczywiście chciał mi pokazać, że myślę o właściwej długości fali.

Nagle na ekranie rozbłysła błyskawica, jakby nadchodziła burza, a potem na


niebie pojawiła się ogromna chmura w kształcie grzyba, grzyb, który był potężną
eksplozją. Stopniowo na obrazie pojawiły się dwa miasta, które w ciągu kilku sekund
zostały całkowicie zniszczone.
Wszędzie leżały martwe i zwęglone osoby oraz inni ludzie, którzy odnieśli poważne
obrażenia, a którzy przeżyli. Biegali z krzykiem po zniszczonych miastach. Ale nikt
nie przyszedł z pomocą. To były bomby atomowe nad Hiroszimą i Nagasaki.

Zostało to nakazane przez państwo w celu masowego zabijania ludzi. Chcieliśmy


pokazać światu, jaką władzę osiągnęliśmy, bo teraz mogliśmy szantażować wszystkie
inne kraje.
Gdy tylko obróciłem rękę, Dagolo wszedł w częstotliwość mojego mózgu.
„Andreasie, twoje myśli znów mi pokazują, że główna ludzkość z przerażeniem
odrzuca wojenny konflikt, co jest już wielkim krokiem naprzód w ludzkim myśleniu, i
będą myśleć bardziej w kierunku pokoju. Jednak przed nami jeszcze bardzo długa
droga, zanim wszyscy ludzie będą czuć i myśleć w ten sposób
Machine Translated by Google

102

wszyscy ludzie przestaną walczyć, ponieważ tylko pokój w ogóle dla wszystkich ludzi
w waszym świecie przyniesie najwyższy postęp naukowo-techniczny.”
„Głównym czynnikiem powodującym wojny między ludźmi jest populacja świata,
ponieważ Ziemia nie jest w stanie wyżywić tak wielu ludzi, jak obecnie. Wystarczającą
populacją dla Ziemi byłoby maksymalnie jeden miliard ludzi.
Walki prowadzące do wojen między ludźmi zostaną wówczas wykorzenione. Aby
przetrwać, liczba ludzi na waszej planecie musi się zmniejszyć o rozsądną liczbę.
Jeśli ludzie nie przyznają się do tego na czas i nie podjęli pewnych działań
redukcyjnych, pewnego dnia natura podejmie działania, aby dokończyć dzieło. W
regionach, w których żyją i są skupione masy ludzkie, choroby, głód i brak wody
pitnej będą miały straszliwe skutki”.

„Bez wątpienia te słowa mogą z tym walczyć lub coś z tym zrobić.
Macie wspaniałe religie, które na waszej Ziemi mogą pomóc. Za nimi podążają masy
ludzi. Mogliby cię nauczyć, jak zmniejszać liczbę ludzi na świecie.
Ich kapłani nie powinni namawiać człowieka, aby był płodny i rozmnażał się,
ponieważ nie służy to waszej Ziemi. Tacy kapłani powinni głosić: „Człowieku, bądź
płodny i rozmnażaj się mądrze i rozsądnie”, ponieważ jest to stwierdzenie zupełnie
inne niż dotychczas i o tym warto wspomnieć.
I wszystkie religie mogły zachować wiarę. Podczas ceremonii, kiedy głoszą, musieliby
wpisać tylko jedno słowo, a tym jednym słowem byłoby „inteligentnie”.

„Nie rozumiem też, dlaczego ludzie niszczą swoją piękną Matkę Ziemię. Dlaczego
nie zauważają i nie wspominają o pięknym otoczeniu.”

„Dokąd twoi ludzie zamierzają się udać? Jest tylko jedna Ziemia. Ludzie nie
rozumieją, że wykorzystanie energii atomowej na Ziemi jest dla człowieka i przyrody
najbardziej destrukcyjne. A kiedy na Ziemi energia atomowa jest już wykorzystywana,
nie ma technologii niezbędnej do udoskonalenia i opanowania materiału.

„Energia atomowa, której używasz, jest brudną energią i oznacza jedynie terror
i strach dla całej ludzkości. Pojawienie się materiału rozszczepialnego, plutonu,
uranu itp. jest bardzo rzadkie na waszej Ziemi. Wasi ludzie powinni obejść się bez
uranu, nie powinni używać go jako źródła energii. Kiedy za wiele lat zaczniecie
realizować programy promów kosmicznych i będziecie chcieli je dalej rozwijać,
będzie to wymagało wykorzystania całego uranu, jaki posiadacie, i będziecie go
pilnie potrzebować do projektów kosmicznych”.
Na chwilę przerwała przemowę. Spojrzała na mnie przyjaźnie, jakby liczyła na
konkretne pytanie z mojej strony. Pozostałam cicha. Zresztą nie wiedziałem, jak
można zadać inteligentne pytanie przy tak skomplikowanym temacie. A gdybym
zapytał, czy byłbym w stanie zrozumieć następującą odpowiedź? Wolałem więc
ciszę i z wielką uwagą wpatrywałem się w ekran, w sceny wojny i zniszczeń, i przez
głowę przeszło mi, jak i dlaczego Czeteńczycy byli zdolni i zainspirowani do
odtworzenia takiego wydarzenia, ponieważ między pierwszym a ostatnia wojownicza
demonstracja trwała tysiące lat.
Machine Translated by Google

103

Gdy tylko piękna pani z zadartym nosem przerwała prezentację przed komputerem,
widok na ekranie zmienił się w dwa okna. Jedna strona przedstawiała sekcję dotyczącą
technologii lotniczej na przestrzeni ostatnich stuleci aż do chwili obecnej. A druga
strona pokazywała technologie, podobne technologie, które zostały już opracowane i
zastosowane na Ziemi setki tysięcy lat temu. Rzeczywiście obie technologie były warte
porównania.

Jedną rzeczą, której nie udało się Czeteńczykom, było całkowite zniszczenie się
nawzajem, tak jak my, ludzie, i to przy użyciu zaawansowanej technologii.
Jeśli chodzi o broń ataku, zrobili to wyłącznie po to, aby zyskać nad sobą wyższą
technologię. Kiedy ta działalność została zniszczona, było to niezamierzone. Ponownie
zmienił się ekran oglądania i ponownie ujrzałem piękną, cudowną Ziemię, a moje
instrukcje dobiegły końca.
Dagolo wziął kontrolę nad maszyną w jej ręce. Manipulowała komputerem za
pomocą klawiatury i w mgnieniu oka duży ekran zamknął się, tak że cienka, złota rama
markizy, czyli strukturalna forma, pochłonęła go w cudownie wspaniałym panelu z
wygrawerowanymi słowami.
Wciąż siedzieliśmy na swoich miejscach, gdy Dagolo dotykał różnych klawiszy
komputera. Włochaty Palliano, Krotk i piękna dama zaczęli rozmawiać. Mówili bardzo
szybko, tak dużo, że nie mogłem nadążyć za ich rozmową. Delikatnie Dagolo przerwał
dyskusję.
„Chodźmy do sąsiedniego pokoju” i wskazała ręką w przeciwnym kierunku. Nawet
nie zauważyłem, ale obok mojego pokoju były drzwi.
Te drzwi były teraz otwarte. Następnie wszedłem do pomieszczenia trapezoidalnego
tak dużego jak biuro pracy w studiu Dagolo i podobnie skonstruowanego. Wewnątrz,
pośrodku, znajdował się bardzo bogato rzeźbiony, ciężki stół, a wokół niego znajdowały
się tapicerowane krzesła. Ze ścian dobiegała spokojna, relaksująca muzyka. Na
zaproszenie Dagolo Krotk podstawił pod stół wóz usługowy z napojami i każdy wziął
swój ulubiony wybór.
Tym razem odezwał się tylko Dagolo. Jeszcze raz opowiedziała o czasach ziemskich
io problemach emocjonalnych, które mnie spotkają w przyszłości.
Ale ona też komplementowała i pochwaliła moją odwagę. I z tego powodu przygotowali
dla mnie mały, ale przydatny prezent. Zdecydowanie było to dzieło stworzone specjalnie
dla mnie. Szybko go rozdarłem, bo powiedzieli, że jestem jedynym człowiekiem, który
będzie posiadał taki gadżet. Nie mogłam zaprzeczyć, bardzo mnie zaciekawiły.
Natychmiast przeszukałem swój umysł.
„Jaki byłby to prezent?” Moje pytanie zdumiało wszystkich.
„Słuchaj, on nawet może zadawać pytania. Myślałem, że odebrało mu mowę” –
powiedział włochaty Pallian. Pozostali zgodzili się i wszyscy oklaskiwali mnie za moje
pierwsze i ostatnie pytanie w ciągu ostatnich 24 godzin.
Z kieszeni, które miał przy sobie, Krotk wyciągnął skórę
futerał. Ostrożnie podał go Dagolo. Ostrożnie je otworzyła.
Wydawało się, że przedmiot w środku spełnił jej upragnione życzenie, bo nagle
wydała z siebie gwiżdżący dźwięk i szczeknęła stanowczo.
Co ciekawe, zastanawiałem się, jakie szczęśliwe uczucie może osiągnąć upragnione życzenie.
Pomyślałem, że w tym opakowaniu musi znajdować się bardzo cenny przedmiot. Miałem intuicję
Machine Translated by Google

104

– dotarło do mnie – że dzięki supermózgowi Dagolo oświecenie moich myśli jej nie
umknie. I tak to było. Kontynuowała i mówiła, aby udowodnić, jak prawidłowe były
moje myśli.
„Postanowiliśmy wręczyć Ci mały prezent, który przyniesie Ci radość i użyteczność.
I w ten sposób dziękujemy za odwagę. Krotk zademonstruje i zapozna Cię z jego
funkcją. A poza tym poprowadzi Cię do domu. Ty i Krotk macie jeszcze pół godziny,
zanim obiekt lotu was przejmie i zabierze do domu.

Moja grupa badawcza i ja żegnamy się teraz i życzymy powodzenia”.

Teraz przy stole zostaliśmy już tylko ja i Krotk. Krotk z uśmiechem wziął walizkę i
otworzył ją. Delikatnie wypchnął – wysunął coś dla mnie i powiedział: „Patrz!”

Byłem zaskoczony. Wyglądało jak kieszonkowa latarka, latarka wykonana z


chromowanego metalu.
„Niezupełnie poprawne” – powiedział. „Chrom nie jest tym czymś. Jest to specjalny
stop palladu i nie można dopuścić do jego zamoczenia. W przeciwnym razie rozpuści
się stopniowo, a wnętrze uniesie się w dymie i parze.
Właściwie nie jest to zwykła latarka kieszonkowa. Przypomina to raczej pracę o małej
mocy i działa dokładnie przez 50 lat ziemskich. Będzie ci służyć przez pięćdziesiąt lat.

„Pięćdziesiąt lat funkcjonowania?” – powtórzyłem zdumiony.


– Pięćdziesiąt lat, Andreas, ale tylko pod warunkiem, że sobie z tym poradzisz, jak to
teraz wyjaśnię.
Krotk wyjął z pojemnika lampę o długości 20 centymetrów i średnicy 6 centymetrów.
Na głowicy lampy znajdowało się pięć soczewek. W każdej z tych soczewek znajdowała
się mała metalowa płytka. Krotk ujął jego dłoń i dotknął znajdującego się na boku
kontaktu energetycznego. Kilka sekund i wtedy się zaświeciło.

"Czy ty widzisz? Więc musisz zrobić podobnie. Ciepło dłoni jest niezbędne jako
drugi element aktywujący proces. Jeśli chcesz skrócić promień światła, dotknij kontrolki
z trójkątem świetlnym.
I długim promieniem światła dotykasz ciemnego trójkąta, którego dotkniesz tutaj.
Dzięki temu możesz także oświetlić pokój. Jeśli dotkniesz tutaj okrągłego, okrągłego
kontaktu, oto jak” i nasz pokój natychmiast się rozjaśnił. Bez problemu to małe cudo
wypełniło światłem ten dość duży pokój. Byłem zafascynowany i zachwycony.

"Czy ty widzisz? To nie wszystko. Jeśli obrócisz główkę lampy wokół a


trochę, możesz stworzyć więcej światła lub ograniczyć połysk do ciemniejszego.”
Krotk przekręcił główkę lampy maksymalnie w prawo. Gdy tylko się obrócił, zrobiło
się jaśniej i nie było już widać rozproszonego światła jak wcześniej. Cóż za wspaniały
występ!
Po zakończeniu demonstracji wręczył mi cudo.
„Teraz. Jest twoje” – powiedział cicho i przyjacielsko. I pchnął lampę w moją stronę,
uśmiechając się przy tym. Podekscytowany radością I
Machine Translated by Google

105

ponownie zbadał ten piękny kawałek. Z przycisków nic nie widziałem.


Działało to tylko po dotknięciu w określonych miejscach. Lampa ta ważyła około 400 do 500 gramów i
była niewiele cięższa od zwykłej wąskiej latarki z sześcioma bateriami.

Jak długo Krotk i ja pozostaliśmy jeszcze w sali konferencyjnej, nie wiem. Mogła to być godzina. W
pewnym momencie ktoś dał mi znak, abym wszedł do kabiny transferowej.

Po kilku sekundach winda transferowa zawiozła nas do sali, która prowadziła do


ta hala przesiadkowa.
„Przeniesienie, którego już doświadczyłeś” – powiedział Krotk, gdy stałem przed kabiną. Ukłoniłem
się.
– W takim razie wejdź tam teraz – powiedział cicho. A potem delikatnie wepchnął mnie do kabiny.

Rozejrzałem się i znalazłem się już w innym obiekcie latającym. Pokój miał dziesięć metrów
kwadratowych. Oboje przybyliśmy w tym samym czasie.
„Tym razem nie musimy przechodzić kwarantanny. Nie jest to konieczne, gdy przychodzimy od
wewnątrz. Powiedział.
Machine Translated by Google

106

ROZDZIAŁ 24
Lot powrotny na Ziemię

Nie więcej niż dwie sekundy później Pallianin otworzył drzwi. Tylko kilka kroków i
weszliśmy do sterowni statku. Leciały trzy palliańskie istoty i dwie kobiety. Obie panie
przypominały piękną panią z Gne z pączkowym nosem.

Wydawało się, że wszystko jest takie samo. Obiekt lotu był tego samego typu, którym
przyleciałem. Tylko załoga była inna, więc nic nie mogło mnie już przestraszyć ani zaskoczyć,
ponieważ bardzo szybko przyzwyczaiłem się do wszystkiego i poczułem się bardzo znajomo

Zanim zająłem swoje miejsce, przebrałem się i usiadłem przy centrali. Przydzielono mi
to samo miejsce, co kilka dni temu. Krotk usiadł obok mnie. Rozmawialiśmy trochę na różne
tematy.
Stopniowo Krotk wyjaśniał mi, jak działa układ napędowy aparatu lotu – tego, którym
lecieliśmy.
Przykładowo w tym aparacie latającym wykorzystano siłę przyciągania grawitacyjnego
Ziemi – wyjaśnił Krotk, ale trudno mi było to sobie wyobrazić.
„Wyobraźcie sobie prosty okrąg wykonany z najwyższej jakości, najlepszych metali” –
kontynuował.
„Pręt prowadzony po okręgu obraca się bardzo szybko w lodowatym ośrodku o stałej
temperaturze. Wytwarzanie tego zimnego ośrodka oraz ruch obrotowy koła zużywają
bardzo dużo energii. Ciepło wytwarzane przez generator energii musi zostać od niego
oddzielone. Urządzenie obraca się jak normalny silnik elektryczny, ale kilkadziesiąt tysięcy
razy szybciej.”

„A teraz dzieje się tak: im szybciej obraca się ten krąg, tym bardziej spada siła grawitacji.
Grawitacja reagująca z obiektem lotu jest kontrolowana przez ten mechanizm. Zobacz szkic.
Masę rzeczywistą przekształca się w „masę pozorną”. Grawitacja Ziemi nie ma wpływu na tę
pozorną masę. Pierścienie wokół statku powstają i powstają pod wpływem ciśnienia
atmosfery ziemskiej, które wypycha statek do góry (odpycha grawitację).

Wytworzona i nagrzana energia będzie otaczać ciało latające i pod wpływem tego ciepła
ciało latające będzie się ślizgać i rozpoczyna się ruch, ale ten ruch nie jest wystarczający do
podtrzymania reakcji. W tym działaniu wykorzystywana jest już istniejąca energia cieplna.

Nie od razu zauważyłem, że członek załogi Palliana gestem sygnalizował, że lądujemy.

„Więc teraz jesteśmy gotowi”. Powiedział cicho Krotk.


„Bardzo cię kocham, przyjacielu” – powiedział.
Nakrycie głowy do tłumaczenia oddałem Krotkowi. Odtąd nie rozumiałem już ani słowa.
Krotk spojrzał na pilota i otrzymał od niego skinienie głową
Machine Translated by Google

107

jego. Krotk towarzyszył mi do komnaty, gdzie faktycznie zostałem przeniesiony na


dół.
W przyjazny sposób pożegnał się.
„Finito, gotowe” – powiedział. „Jest gotowe”.
Machine Translated by Google

108

ROZDZIAŁ 25
Powrót do domu

Gdy tylko wstałem w kabinie, moje ciało znów zaczęło swędzieć. Miałem wrażenie, że moje
zmysły odpływają.
W następnej chwili stałem na twardym podłożu. Znowu znalazłem się na tej samej łące.
Stopniowo zdawałem sobie sprawę, gdzie jestem. Znajdowałem się około 100 metrów od
pierwotnego miejsca startu, w którym po raz pierwszy wszedłem na ten aparat latający. Rozejrzałem
się po tym małym, starym gospodarstwie. Tak więc o siódmej wieczorem wróciłem na Ziemię.

Było chłodniej, w każdym razie chłodniej niż trzy dni temu. Nie potrafię powiedzieć, z jakiej
wysokości mnie przenieśli na dół, ale mimo to było to arcydzieło transakcji.

O tej późnej godzinie byłem jedyną duszą, o ile mogłem sięgnąć wzrokiem. Nie inna dusza.
Tylko ja. Tylko wiatr był ze mną i bawił się ze mną w swoje małe gierki.
Jak długo tu siedziałem, już nie pamiętam. Naprawdę całkowicie przebudziłem się i
uświadomiłem sobie rzeczywistość tego wszystkiego, gdy szedłem przez krzaki w stronę starej
stodoły. I obudziłem się całkowicie dopiero, gdy gałąź musnęła moją twarz.

Czego właściwie tu chcę? A potem ogarnęła mnie obawa i zacząłem się trząść jak liść na gałęzi.
Kiedy odepchnąłem gałąź, znów trząsłem się niekontrolowanie, a nawet słyszałem szczękanie
zębów.

W lewej ręce trzymałem skórzane etui z symbolem gwiazdy.


Teraz wiedziałem, że nie śniło mi się to wydarzenie, ponieważ miałem w ręku prawdziwy przedmiot
tego wydarzenia.
Otworzyłem obudowę, żeby sprawdzić, czy instrument, czyli lampa, nadal tam jest. Moje serce
zaczęło bić szybciej. Ostrożnie otworzyłem etui i o tak, naprawdę tu jest. Myśli przeleciały mi przez
głowę.
Delikatnie wyjąłem go z etui. Próbowałem go używać tak, jak pokazał mi Krotk, i naprawdę
działał w ten sam sposób. Moje straszne chwile zostały rozwiane. Byłem pełen radości jak „Król
Śniegu”. Poczułem się w tej kwestii jak król. Najpierw zachichotałem w duchu, a potem chichotałem
głośniej. I tak nikt mnie nie słyszał.

Gdybym nie miał tej latarki w dłoni, zmuszony byłbym powiedzieć, że miałem fantastyczny sen.
W tym momencie nie zdawałam sobie jeszcze sprawy, że te kilka godzin mojego doświadczenia
zmieniło całe moje życie, a co więcej, że będzie mnie to nieustannie prześladować.

Poczułem głód, więc pobiegłem szybko do domu. Pośpiesznie opuściłem to stare pastwisko i
poszedłem najkrótszą drogą przez pola, a mimo to zajęło mi to pół godziny. Było już ciemno, kiedy
dotarłem do naszej małej doliny. Jeszcze jakieś sto metrów i byłbym w domu.
W korytarzu i salonie paliło się już światło. Planowałem się wkraść
Machine Translated by Google

109

domu, ale drzwi do domu były zamknięte. Spojrzałam w okno i zobaczyłam, kto jest w domu.

Cicho zapukałem kilka razy w okno.


"Kto tam?" zadzwoniła moja mama.
„Proszę otworzyć. To tylko ja. Odpowiedziałam.
Wkrótce weszłam do domu i dość ostrymi słowami powiedziała: „Teraz
wreszcie jesteś” – przywitała mnie.
Nie patrząc dalej na mnie, ponownie usiadła przy stole.
Z powodu jej zachowania widziałem, jak rozwijały się ciemne chmury. Naturalnie, że
nie zauważyłem. Gdy już się odświeżyłem, usiadłem przy stole.
Nie umknęło mojej uwadze, że mama od czasu do czasu dziwnie na mnie patrzyła.
Spojrzała na mnie z dezaprobatą. Niedługo będzie mi zadawać mnóstwo pytań,
pomyślałem.
„Kiedy będziemy sami, porozmawiamy” – powiedziała. „Rozumiesz?” Jej słowa
zabrzmiały gniewnie. Dlatego milczałem.
Nie chciałem rozpoczynać bezsensownych dyskusji. Chociaż ona
zachowywała się strasznie spokojnie, cicho, widziałem, że była wściekła.
Okazało się, że nie mogłem tego wiedzieć podczas mojej nieobecności
rozpaczliwie potrzebowaliby mojej pomocy, mojej pomocy w rolnictwie.
Wiele razy wyjeżdżałem na jeden lub dwa dni poza dom i wtedy też nikt się o
mnie nie pytał.
Ciągle szukałem właściwych słów; jak mogłem znaleźć dla niej sens i wyjaśnić
pewne rzeczy. Szkoda tylko, że nie mogłem znaleźć dobrej wymówki. Miałem
wrażenie, że za chwilę wpadnę w głęboką dziurę. Było dla mnie jasne, że za kilka
minut, kiedy zeejdzie z góry, zbombarduje mnie dwoma ważnymi pytaniami.

Usłyszałem jej kroki. Aha, niedługo się zacznie, mówiłem sobie. Kiedy weszła do
pokoju, szukałem w myślach wymówek. Ale ona już stanęła przede mną i zapytała:

„Skąd przyszedłeś? Co robiłeś? O co ci chodziło? I w pewnym sensie negatywnym:


„Gdzie byłeś i co robiłeś? Gdzie spałeś? Ponieważ
najwyraźniej zapomniałeś ogłosić się w domu. Nie masz jeszcze 18 lat i nie
możesz cieszyć się taką niezależnością.”

Zastanawiałem się, dlaczego mnie tak potraktowała? Nie zrobiłem nic złego.
Jej słowa stawały się coraz bardziej ostre. Im dłużej mówiła, tym bardziej wściekała
się, co było dla mnie sygnałem, żebym wkrótce odpowiedział, zanim wpadnie w
jeszcze większą wściekłość.
Czego chciałam jak najbardziej uniknąć. Kiedy próbowałem jej odpowiedzieć,
krzyknęła znowu, zupełnie od
nowa; „Ponieważ ktoś... nikogo nie było w garażu. Powinieneś tam być i pomóc.
Ale od wspaniałego małego Pana, ani śladu skąd?
Co się z tobą stanie? Gdzie byłeś?"
Machine Translated by Google

110

Och, dlatego moja obecność została przegapiona. Zwykle nie mieli nic przeciwko temu,
kiedy wracałem do domu. Nawet teraz zachowywałem spokój i ciszę, ale czułem w sobie głęboki
rozłam, dużą odległość między mną a nimi.
Chętnie bym odpowiedział, ale nie wiedziałem, jak powinienem odpowiedzieć.
Że swoim zachowaniem tak bardzo wpłynąłem na matkę, kobietę, która jest tak cierpliwa. To,
że potrafiła się tak zdenerwować, było dla mnie nowością. Zerwała się z krzesła i podniosła rękę,
jakby chciała mnie porządnie zbić.

Chcąc wymusić na mnie odpowiedź, krzyknęła: „Gdzie byłeś? Co


ty zrobiłeś? Powiedz mi, twój ojciec chce wiedzieć. Martwiliśmy się.” A jej pierś falowała ze
zdenerwowania.

Nagle zatrzymała się i zaczęła nerwowo chodzić tam i z powrotem. Wtedy ona
odwrócił się i znowu krzyknął:
"Gdzie byłeś?"
Mimo to była bardzo podekscytowana i zdenerwowana. Jej oczy pokazały mi wszystko.
Przebili mnie jak wiertłem.
„Przybyłem z nieba, z istot pozaziemskich”. Odpowiedziałem chłodno: „i przywiozłem od
nich piękny prezent.
Najpierw zbladła, a potem zrobiła się czerwona jak pomidor, kiedy uderzyła mnie w twarz. I
widziałem gwiazdy.
"Więc!" powiedziała: „To jest ode mnie, a to z nieba, klutz!” I znowu uderzyła mnie za uszy.

Kiedy skończyła na mnie reagować i jej wściekłość opadła, usiadła


usiadła przy stole i popijając herbatę, mamrotała;
„Co mam powiedzieć twojemu ojcu?” I łzy stanęły jej w oczach.
"Powiedz mu prawdę. Twój syn był cały czas w niebie. To prawda."
„Przestań z tym szaleństwem, bo znowu cię uderzę – daj jeszcze kilka…” Ale teraz stała się
dużo
spokojniejsza.
"Pogadamy jutro." Powiedziała.
W tej sytuacji wykorzystałem chwilę, aby przedstawić kilka argumentów.
„Tak naprawdę nie wysłuchałeś mnie, co ci powiedziałem. Pokażę ci coś bardzo szybko. Nie
słyszałeś tego, co ci powiedziałem przed chwilą.
Patrzeć! Zobaczyć, że? To jest lampa. Tę lampę dostałem w prezencie”
Włączyłem światło. W całej pokorze włączyłem lampę.
„Powiedz mi, czy w naszym regionie znajdziesz tak świetną lampę?”
„Nie” – powiedziałem – „jeszcze nie teraz, więc co teraz powiesz? Zaskoczony?
Zaskoczony?" Powiedziałem głosem triumfu i nadziei.
Mój pokaz zainteresował ją dość mocno, ponieważ była dość zaznajomiona z kieszonkowymi
lampami błyskowymi, ponieważ zawsze ich używaliśmy. Zgodziła się, że ten, który pokazałem,
był zupełnie inny. Na razie nie do końca mi wierzyła, ale przynajmniej życzliwość wróciła.

Ucieszony tym faktem, pospieszyłem do swojego pokoju. Dopiero gdy położyłem się do łóżka, poczułem się głęboko
wyczerpany. Wkrótce zasnąłem głęboko.
Machine Translated by Google

111

Następnego dnia, gdy tata wrócił do domu, a mama poinformowała go o mojej


nieobecności, zabrał mnie do salonu i powiedział: „No
dobrze, strzelaj!” Znaczy zacząć.
Od samego początku opowiedziałam mu o swoich przeżyciach. Oboje z
niedowierzaniem mnie słuchali. W tym momencie nie byli do końca niczego pewni.
Powiedzieli mi, żebym nie rozmawiała o tym doświadczeniu z nikim, łącznie z bliskimi,
bo zawód mojego ojca będzie zagrożony i mogą wystąpić zakłócenia. Gdybym
wspomniał o tym jakimkolwiek władzom, byłyby one zmuszone sprowadzić
psychiatrę. I najprawdopodobniej chciałby zabrać mnie do kliniki, a to nie byłoby w
moim interesie, prawda?
Obiecałam, że nie będę nikomu mówić o tym doświadczeniu i nie będę o tym
wspominać, nawet przy moich braciach.
Po tym dniu wszystko się między nami zmieniło. Dziwność
rozwinęło się między nami. Miałem tylko wrażenie, że ledwo mnie tolerowano.
Przez kilka tygodni moja latarka pozostawała w swoim tajnym schowku, jednak
pewnego dnia zaczęłam jej szukać bez rezultatu. Byłam przekonana, że mój ojciec
go znalazł i prawdopodobnie po prostu wyrzucił.
20 listopada 1957 r . ponownie jadłem kolację. Mój ojciec poczynił ostatnio uwagi
na temat tych kiepskich baterii do latarek.
Nie zawsze byli wyposażeni do tej pracy i nie funkcjonowali dobrze.
Powiedział, że marzył o lampie na dynamo, która byłaby zdecydowanie lepsza.

Kiedy usłyszałem światło latarki, nie mogłem się już opanować.


„Zniszczyłeś moją lampę?” wykrzyknęłam.
Od czasu naszej nieprzyjemnej sytuacji latem tak naprawdę nie wymieniłem
z nim jakiekolwiek słowa. Jego twarz zrobiła się czerwona i rzucał mi nieprzyjemne spojrzenia.
„Nie wiedziałem, że latarki trzeba się bać.”
– Ten musi się ich bać? Powiedziałem sarkastycznym głosem.
Oczywiście moje słowa trafiły w sedno, ponieważ wpadł we wściekłość i w tym
momencie ujawnił, nie zdając sobie sprawy, gdzie to zostawił.
Absolutnie chciałem dowiedzieć się, gdzie jest moja latarka. Wściekły na mnie
nakrzyczał”
„Wrzuciłem to do stawu!”
Aha, więc to miejsce, w którym rzucił, przeszło mi przez głowę.
To mógł być powód, dla którego woda w stawie zmieniła kolor na niebieskawoszary
z żółtymi wzorami i przez wiele dni wzburzyła się na środku stawu. Być może
przyczyną była moja latarka. Krotk wyraźnie stwierdził, że latarka nie powinna mieć
kontaktu z wodą, ponieważ w przypadku kontaktu z wodą uległaby rozpuszczeniu –
dodał. Więc to musiała być moja latarka.

Ale tak czy inaczej, zostało utracone na zawsze.


Po tym doświadczeniu z ojcem zmieniłem swoje podejście. W rezultacie zmieniłem
swoje życie i szedłem własną drogą. Rozmawialiśmy ze sobą tylko wtedy, gdy nie
było sposobu, aby tego uniknąć.
We wrześniu 1989 roku ponownie spotkałem ojca w mieście Hallis. Rozmawialiśmy
trochę w pogawędce, jak gdyby nic się nie wydarzyło
Machine Translated by Google

112

pomiędzy s. Zapytał mnie, czy mógłbym go kiedyś odwiedzić. Byłoby lepiej, gdybym
przyszła sama, bo chciał ze mną porozmawiać o ważnej sytuacji. Kiedy nadejdzie
odpowiedni czas, da mi znać.
Wspiąłem się i pożegnałem, rozstając się z nim.
Wracając do domu, dokładnie przeszukałem głowę w myślach, szukając powodów.
Dlaczego i o czym chciał ze mną rozmawiać?
Już tydzień po naszym spotkaniu dał mi znać, że mogę już przyjechać. Bardzo
mnie to zaskoczyło. Rozmawialiśmy o tym, co wydarzyło się dawno temu między
mną a nim i powiedział, że jest mu przykro, że doszło do takiego konfliktu. Mówił o
tym dość długo. Jednak zawsze zwlekał z podjęciem działań w tej sprawie. A teraz
chciał formalnie przeprosić.
Kiedy mi to powiedział, spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem. Powiedział, że bardzo
mu przykro z powodu jego surowego i brutalnego zachowania wobec mnie.
Naturalnie przyjąłem jego przeprosiny, mimo że starzec ich żałował
błąd. Złożenie przeprosin zajęło mu dużo czasu.
Nie jestem pewien, czy w międzyczasie znalazł literaturę i czytał o doświadczeniach
podobnych do moich, czy też miał teraz własne wskazówki, które skłoniły go do
przeproszenia w ten sposób. Ale na pewno nie dał mi znać, czy WIERZYŁ w moje
ówczesne doświadczenia.
Machine Translated by Google

113
Machine Translated by Google

114
Machine Translated by Google

115
Machine Translated by Google

116
Machine Translated by Google

117
Machine Translated by Google

118
Machine Translated by Google

119
Machine Translated by Google

120
Machine Translated by Google

121
Machine Translated by Google

122
Machine Translated by Google

123
Machine Translated by Google

124
Machine Translated by Google

125
Machine Translated by Google

126
Machine Translated by Google

127
Machine Translated by Google

128
Machine Translated by Google

129
Machine Translated by Google

130
Machine Translated by Google

131
Machine Translated by Google

132
Machine Translated by Google

133
Machine Translated by Google

134
Machine Translated by Google

135
Machine Translated by Google

136
Machine Translated by Google

137
Machine Translated by Google

138
Machine Translated by Google

139
Machine Translated by Google

140
Machine Translated by Google

141
Machine Translated by Google

142
Machine Translated by Google

143
Machine Translated by Google

144
Machine Translated by Google

145
Machine Translated by Google

146
Machine Translated by Google

147
Machine Translated by Google

148
Machine Translated by Google

149

You might also like