Download as doc, pdf, or txt
Download as doc, pdf, or txt
You are on page 1of 51

Michael Grant

Gladiatorzy

SŁOWO WSTĘPNE
Starożytność stworzyła wzorce, z których wiele wciąż jeszcze funkcjonuje w
najrozmaitszych dziedzinach ży-cia. Być może właśnie dlatego zainteresowanie tym okre-
sem dziejów, mimo okrawywania szkolnych programów z wiadomości 0 antyku, bynajmniej
nie upada. Każda nowa książka budzi żywy oddźwięk, co piękniej zaś wy-dane, szybko
znikają z półek księgarskich. Bestsellerem wśród wydawnictw poświęconych starożytności
powinna
- miejmy nadzieję - okazać się również praca znakomite-go znawcy historii rzymskiej,
Michaela Granta, o gladia-torach.
O gladiatorach słyszeliśmy wszyscy. Powszechnie zna-ne jest imię najsławniejszego z
nich, Spartakusa, bunto-wnika i szlachetnego obrońcy interesów niewolników stanowiących
warstwę najbardziej upośledzoną w rzym-skim społeczeństwie. Z walkami gladiatorskimi
kojarzą się nam wspaniałe budowle amfiteatrów, prawzorce sta-dionów, których
budowniczowie tak jak i dziś prześciga-ją się w chęci upiększenia tworzonego obiektu i
uczynie-nia go zdolnym do pomieszczenia jak największej ilości widzów. Widownia bowiem
w amfiteatrze była równie ważna jak to, co rozgrywało się na arenie. Widownia swym
dopingiem, presją, rykiem czy gwizdami zdolna była pognębić silniejszego lub wywalczyć
zwycięstwo
dla swego faworyta. Im zaś większa widownia-, tym silniej oddziaływać mogły owe presje i
szantaże, które w wywia-dach ze sportowcami, trenerami i działaczami nazywane są
skromnie atutem własnej publiczności lub boiska.
Zapasy gladiatorskie kojarzą się też nam z tężyzną, siłą mięśni ludzkich, zręcznością.
Przydomek gladiatora na-dawany dziś bywa najlepszemu, coś więc zachowało się z aury
uwielbienia, otaczającej zwycięskich zawodników w starożytności, z podziwu dla ich siły i
męstwa niezależnie od bardzo niskiego statusu społecznego gladiatorów. Czy zdajemy sobie
przy tym sprawę z drugiej strony medalu? Czy pamiętamy o krwawej rzeźni ujawniającej
najohyd-niejsze zakamarki przed tłumami rozwydrzonej publicz-ności, równie okrutnej w
swych krwiożerczych instyn-ktach, jak i ci wystawiani na pokaz zabójcy, mordujący na
arenie swych towarzyszy? Postępowanie gladiatorów można jednak zrozumieć. Dla nich
zwycięstwo oznacza-ło życie, klęska równała się śmierci. Stawali do walki z przymusu, do
rzadkości bowiem należeli ochotnicy, dla których dreszcz emocji towarzyszący widokowi
zarzyna-nego rywala wart był narażenia własnego życia.
Ile wspólnego mogły mieć walki gladiatorskie ze spor-tem? O ile chodzi o reakcje
widzów, to dają się one poró-wnać ze współczesnymi. Zaś same zmagania zawodni-ków
różnią się stopniem nasycenia brutalnością i okru-cieństwem, a jeśli nawet nie tym właśnie,
bo również niektóre współczesne rywalizacje sportowe (nie tylko te określane mianem
pseudosportowych) bywają brutalne, to przynajmniej samym założeniem i celami rywa-
lizacji. Dziś żaden sportowiec, wychodząc na arenę, nie zapowiada śmierci przeciwnika, jeśli
zaś nawet ogłasza pokonanie go, to nie używa sformułowań zbyt drastycz-nych, mówi tylko
o „starciu przeciwnika na proch”, o „zmieceniu go z ringu” itp., natomiast w rzymskich amfi-
teatrach zasadą było zmierzanie do uśmiercenia rywala nawet wówczas, gdy walka
ostatecznie nie kończyła się dobiciem zwyciężonego czy jego śmiercią w czasie zma-gań.
Jakie zatem były walki gladiatorskie, jaki wywierały wpływ na społeczeństwo, jak
należałoby je dzisiaj oce-niać? Próbę takiej oceny, nie tylko przedstawienia fak-tów, ale
właśnie oceny zjawiska społecznego, jakim były igrzyska z udziałem gladiatorów, podejmuje
Grant. Nie-wątpliwie w pełni należy podpisać się pod jego negatyw-ną opinią na ten temat.
Wzajemne mordowanie się ludzi czy tylko poddawanie zawodników próbom, w najszczę-
śliwszych tylko wypadkach nie kończących się śmiercią, wszystko zaś to wyłącznie dla
zaspokojenia żądzy krwi rozpasanych tłumów, dla ich rozrywki, nie może znaleźć żadnego
usprawiedliwienia moralnego. Z pewnością było nieetyczne i społecznie szkodliwe. Czy
wszakże uznać można walki gladiatorskie za zjawisko świadczące o degradacji i moralnym
upadku społeczeństwa rzym-skiego? Czy można je rozpatrywać tylko na płaszczyźnie
moralno-etycznej? Czy wreszcie całkowite ich potępie-nie jest w pełni uzasadnione? Na
każde z tych pytań trud-no byłoby dać jednoznaczną odpowiedź, tak jak trudno odrzucać
wszystkie argumenty, z jednej strony, zwolen-
ników i apologetów tzw. „męskich” sportów, którzy nie bacząc na ich brutalność, wskazują
na oddziaływania wy-chowawcze, kształcenie pozytywnych cech charakteru, męstwa,
odwagi, dyscypliny czy nawet szlachetności, z drugiej zaś strony, totalnych przeciwników
tych sportów, którzy wskazują na budzenie uczuć krwiożerczości, sa-dyzmu. okrucieństwa,
nawet jeśli nie u samych zawodni-ków, to przynajmniej u części widzów, zwłaszcza tych
bardziej skłonnych do chuligaństwa.
Największy rozkwit rzymskie circenses osiągnęły w czasach wczesnego cesarstwa, w
czasach pokoju we-wnętrznego, stabilizacji gospodarczej i świetnego roz-kwitu państwa,
które z niezwykle zróżnicowanego zlep-ku najrozmaitszych ziem i ludów przekształciło się w
jed-nolity organizm, w sprawnie działającą machinę. Cha-rakterystycznymi dla tego okresu
cechami były zjawiska romanizacji i urbanizacji. Na wzór stołecznego Rzymu powstawały
lub przebudowywały się .w Italii i w prowin-cjach (zwłaszcza zachodnich) setki miast
większych, śre-dnich i małych, których budownictwo, urządzenia społe-czne i polityczne
starały się naśladować stołeczne wzor-ce. Państwo popierało taki właśnie rozwój podbitych
krajów, znajdując w miastach oparcie dla swej władzy, a stwarzając cały system awansów, w
których ważną rolę odgrywało obywatelstwo rzymskie czy obdarowywanie miast prawami
municypalnymi lub nawet podnoszenie ich do rangi kolonii, pozostawiało sobie możliwość
stero-wania nastrojami ludności i jej przywiązaniem do tronu
cesarskiego. • Powstawały więc jak grzyby po deszczu miasta na skrzyżowaniach dróg
handlowych, przy przej-ściach mostowych i brodach przez rzeki. Liczna grupa ośrodków
miejskich zaczynała swój rodowód od osad wojskowych i cywilnych (tzw. canabae) w
miejscach sta-cjonowania wojsk. Właśnie I i II wiek stanowią okres najintensywniejszego
zakładania miast i ich największe-go rozkwitu.
Tak jak miasta powstawały na wzór Rzymu jako stoli-ce otaczającego terytorium,
również i wewnętrzne ich urządzenia wzorowane były na rzymskim ustroju. Każde zatem
miasto miało swoje władze samorządowe oraz urzędy. Kierowali nim urzędnicy, najczęściej
nazywani duumwirami, wzorujący się na rzymskim konsulacie. Na wzór senatu powstawały
w miastach prowincjonalnych rady dekurionów reprezentujące społeczeństwo, zwłasz-cza
jego średnie i bogatsze warstwy. Samorządność, głó-wnie w dziedzinie gospodarczej, ale
także kulturalnej, religijnej czy administracyjnej, dawała miastom poczu-cie swobody i
możliwości decydowania o swoich spra-wach wewnętrznych, chociaż w praktyce ingerencja
ze strony władz centralnych była zawsze możliwa, a poprzez naciski fiskalne,
administracyjne, sądownicze czy w osta-teczności stosowanie brutalnej przemocy mogły one,
przy dużej swobodzie miast, zapewnić sobie pełną nad nimi kontrolę.
Na wzór architektury rzymskiej powstawały w mia-stach świątynie i budowle
użyteczności publicznej, bru-kowane ulice i urządzenia komunalne. Kanalizacja i wo-
9
dociągi należały więc do stałego wyposażenia najmniej-szych nawet ośrodków, tak jak i
pewne rodzaje budowli powielane w każdym mieście. Do takich należały loko-wane
zazwyczaj przy centralnym placu miejskim, jakim było forum, świątynia trójcy bóstw
państwowych, Jowi-sza, Junony i Minerwy, zwana Kapitolem, budynek rady miejskiej, kuria
czy bazylika, będąca miejscem rozpraw sądowych, a na co dzień punktem zbornym kupców i
fi-nansistów, którzy zawierali tam swoje transakcje handlo-we. Prawie obowiązkowo w
każdym mieście rzymskim znajdowały się łaźnie, zwane termami, zaopatrzone w cały szereg
urządzeń technicznych służących wygodzie obywateli. Termy pełniły też funkcję ośrodków
kultury, w nich bowiem, w części wypoczynkowej i rekreacyjnej, mieszczącej czasem całe
ogrody, boiska sportowe, place zabaw, pod portykami, na dziedzińcach, ozdabianych
posągami dłuta najlepszych mistrzów, mozaikami i mar-murem, zbierali się ludzie zarówno
na przyjacielskie po-gawędki, jak i na poważne dysputy o charakterze polity-cznym lub
naukowym.
Do nierzadko spotykanych w miastach rzymskich bu-dowli należały teatry. Wprawdzie
tradycje teatru grec-kiego, z jego poważnym repertuarem tragicznym oraz za-angażowaną
komedią, we wczesnym cesarstwie należały do odległej przeszłości, ustępując farsie i
rozrywce, samo jednak istnienie teatrów świadczy najlepiej o wysokim poziomie kultury
społeczeństw miejskich. Obok teatrów dramatycznych budowano też mniejsze zazwyczaj
teatry muzyczne, zwane odeonami. Przeciętny Rzymianin był
też człowiekiem zupełnie dobrze wykształconym. Sztuka czytania i pisania była powszechnie
dostępna, w war-stwach zaś bogatszych do zwyczaju należało kształcenie młodzieży na
wyższym od tego podstawowego stopniu. O powszechności wykształcenia świadczą tysiące
napi-sów dotyczących działalności urzędowej, religijnej czy prywatnej Rzymian w
najdalszych nawet zakątkach im-perium i bogactwo bibliotek, nie tylko tych wielkich, pu-
blicznych lub naukowych, ale również prywatnych, znaj-dujących się w zwykłych domach
mieszczańskich, jak to obserwować można na przykładzie Pompejów.
To stojące bardzo wysoko pod względem kultury spo-łeczeństwo, zdolne do dyskusji na
tematy filozoficzne, do wysłuchiwania recytacji utworów nowych i dawnych mistrzów, do
spędzania długich godzin w teatrach, miało jednak umiłowane nade wszystko rozrywki,
których do-starczały mu emocjonujące widowiska cyrkowe. W tym względzie Rzym
najbardziej chyba odbiegł od greckich wzorców. Miejsce rywalizującej na stadionach
młodzie-ży zajęły ulubione wyścigi, a stadiony przekształciły się w tory wyścigowe, w cyrki
zdolne pomieścić na trybunach ogromne,ilości widzów. Wyścigi nie były wprawdzie wy-
nalazkiem Rzymian, znaleźć je można również w progra-mie igrzysk greckich, ale nie miały
one tam tak wielu zwolenników, jak w rzymskich cyrkach. Po zatym były tylko jedną z wielu
dycyplin, nie zaś jedynym punktem programu.
Zupełną wreszcie nowością w życiu rozrywkowym były organizowane na tak wielką
skalę walki gladiator-
skie, będące w pewnym sensie wynaturzeniem greckich walk zapaśniczych, mających na celu
rywalizację wyłącz-nie sportową, nie zaś uśmiercanie przeciwnika. Grant w swojej książce
zwraca uwagę na rozpowszechnienie tego rodzaju widowisk w całym świecie
śródziemnomorskim, nie tylko w jego zachodniej, zromanizowanej części, a zatem na fakt
ich popularności również w świecie grecko- języcznym, którego nie uchroniły przed tym
wynaturze-niem tradycje greckiej kultury, w dalszym ciągu przecież żywe i kultywowane w
wielu dziedzinach życia.
Należałoby się zatem zastanowić nad tym, jak było możliwe, aby w tak doskonale
zorganizowanym, tak przesiąkniętym kulturą i cywilizacją społeczeństwie wła-śnie w okresie
jego najświetniejszego rozkwitu mogło dojść do potworności, jakie niosły ze sobą widowiska
z udziałem gladiatorów. Nie wydaje się, by przyczyn nale-żało szukać w upadku obyczajów
czy wynaturzeniach władzy. Pierwsze dwa wieki cesarstwa cechuje wysoki poziom moralny
rzymskiego społeczeństwa. Wprawdzie władza cesarska nie zawsze znajdowała się w rękach
lu-dzi odpowiednich, ale nawet tacy cesarze, jak Tyberiusz, Kaligula, Neron czy Domicjan,
któryph panowanie peł-ne było skandali i zbrodni, poza życiem prywatnym okazywali się
często władcami dbającymi o sprawy pańs-twa, zwłaszcza jego części prowincjonalnej.
Niechęć, z jaką odnoszą się do nich autorzy, zdaje się więc wynikać w znacznym stopniu z
tendencyjności prosenatorskiej hi-storiografii. Zbrodnie, przestępstwa, szalbierstwa polity-
czne w większym stopniu i natężeniu, jak i w szerszym za-
kresie obserwować można w czasach republikańskich, zwłaszcza w okresie schyłku
republiki, kiedy to prywatne interesy jednostek dysponujących siłą w każdym niemal
wypadku brały górę nad interesem publicznym. Cesar-stwo ukróciło czy nawet wręcz
zlikwidowało takie nega-tywne zjawiska w życiu politycznym i społecznym Rzy-mu, jak
przekupstwa wyborcze, wojny wewnętrzne, zdzierstwa w prowincjach, a nawet złagodziło
wyzysk niewolników, których sytuacja uległa znacznej w porów-naniu z czasami republiki
poprawie. Zatem rozwój czy popularność walk gladiatorskich niewiele miały wspólne-go z
poziomem moralnym rzymskiego społeczeństwa.
Grant w swojej książce pomija sferę spraw ekonomicz-no-społecznych, co zresztą jest
zrozumiałe zarówno z uwagi na temat zainteresowań, jak i niewielką objętość książki.
Wydaje się jednak, że przyczyn rozrostu ilościo-wego widowisk w pewnym przynajmniej
stopniu można szukać właśnie w panujących stosunkach. To, co działo się w amfiteatrach,
stanowiło niejako klapę bezpieczeń-stwa dla napięć społecznych, jakie narastały w dobie
pryncypatu. Trwający przez dziesiątki lat pokój we-wnętrzny, którego nie były zdolne
naruszyć nawet walki dynastyczne czy skrytobójstwa na dworze cesarskim, sprzyjał
rozwojowi gospodarczemu państwa i bogaceniu się społeczeństwa. Jednakże powszechny
wzrost zamoż-ności nie był równomierny. Nie tylko w Rzymie, ale w każdym niemal mieście
prowincjonalnym daje się obser-wować rosnące zróżnicowanie majątkowe zarówno w
warstwach obywatelskich, jak i wśród całej ludności wo-
Inej, a nawet w kręgach niewolniczych. Obok wielkich la- tyfundystów w miejskich
społecznościach egzystowały rzesze biedaków. Ci pierwsi należeli zazwyczaj do uprzy-
wilejowanych stanów, senatorskiego czy ekwickiego, i wyobcowani byli ze społeczności
miejskiej, w której rzą-dy sprawowały warstwy średnie, należące do tzw. ordo decurionum,
natomiast biedota, której koszty utrzyma-nia zarówno w stolicy, jak i w miastach
prowincjonalnych w znacznym stopniu obciążały budżet społeczny, nie po-siadała ani
majątków, ani udziału we władzy. O wadze problemów społecznych świadczyć może rola i
ogromna popularność rozdawnictw państwowych i prywatnych, notowanych w źródłach
literackich i epigraficznych.
W tym tak bardzo zróżnicowanym społeczeństwie mu-siało dochodzić do ostrej walki
klasowej, grożącej wciąż wybuchem rozruchów, buntu czy wręcz wojny domowej.
Wprawdzie społeczeństwo wolnych, samo w sobie, prze-ciwstawione było*klasie
niewolników, ale różnice prawne zacierały się w obliczu podobnej sytuacji majątkowej i
znane są przecież przykłady masowego popierania po-wstań niewolniczych przez ogromne
rzesze wolnej biedo-ty, co w szczególnym nasileniu miało miejsce podczas po-wstania
Spartakusa. Rozdawnictwa były zatem jednym źe sposobów rozładowywania napięć
społecznych i utrzy-mywaniu pokoju wewnętrznego .W źródłach spotykamy in-formacje o
rozdawnictwach pieniędzy, zboża, urządza-niu uczt itp. Do największych dobrodziejstw
ofiarowy-wanych ludności należały też igrzyska gladiatorskie, urządzane przez cesarzy,
kuratorów miast i przedstawi-cieli najbogatszych warstw ludności. Przysłowiowe „pa-
nem cl circenses" nic było tytko zawoianienvrozwydrzo~ nych tłumów. Byki to hasło
propagandowe władz rzym-skich. mające skierować uwagę społeczeństwa na bezpie-czne
rejony zainteresowań konsumpcyjnych. Zapewnie-nie ludowi podstawowych środków
najskromniejszego nawet utrzymania przy dużej ilości taniej rozrywki stano-wiło jeden z
arkanów władzy skutecznie wykorzystywa-ny przez cesarstwo. Propagandowe znaczenie
igrzysk gladiatorskich polegało też na ich wielkim demokratyz- mie. W ogromnych
amfiteatrach spotykali się ludzie po-chodzący ze wszystkich warstw społecznych, biedni i bo-
gacze. władcy świata i nędzarze; nie mający najmniejsze-go znaczenia w życiu miejskim.
Właśnie tam biedak mógł odczuć wspólnotę z cesarzem, tak jak i on. jak wszyscy,
emocjonującym się widokiem toczonych na arenie walk. Ta równość widzów, dzielących się
co najwyżej na zwo-lenników jednego czy drugiego zawodnika, miała z pew-nością wielkie
znaczenie polityczne, łagodziła kontrasty, zbyt ostre w innych dziedzinach. Co więcej,
przeciętny obywatel mógł nawet poczuć się czasem ważniejszy od cesarza, kiedy przyszło
mu współdecydować o losie po-konanego gladiatora.
Traktowanie zatem walk gladiatorskich jako wynatu-rzenia obyczajów
zdemoralizowanego społeczeństwa wydaje się zbytnim uproszczeniem. Igrzyska spełniały
określone zadania społeczne oraz polityczne i mieściły się w pełni w ramach obowiązujących
zasad moralno-ety- cznych. tym bardziej że rodowód walk gladiatorskich wywodził się z
najstarszych zwyczajów religijnych.
Igrzyska pogrzebowe, których głównym punktem pro-gramu była walka lub zapasy
zawodników, spotykamy u wielu ludów, w tym również u Greków i Etrusków. Krwawe
ofiary składane bóstwom były częścią religii pu- nickiej. Również religie Celtów i Traków
nie były po-zbawione elementów krwiożerczości i cech, które dzisiaj zaliczylibyśmy do
okrutnych. Zasady ustroju niewolni-czego usprawiedliwiały,przymuszanie ludzi do walki,
zre-sztą również ofiary religijne nie były zapewne w większo-ści wypadków dobrowolne.
Jeśli zatem można byłoby mówić o wynaturzeniu, to dotyczy ono raczej rozmiarów niż istoty
zjawiska. Wiadomości o tysiącach zawodników występujących, a nawet uśmiercanych
podczas jednora-zowych zawodów czy o igrzyskach trwających dziesiątki dni nie należą do
rzadkości. Grant przyczynę zwyrodnie-nia widowisk widzi w zwyrodnieniu społeczeństw.
Nowe-go ducha, nowe spojrzenie na świat miało przynieść do-piero chrześcijaństwo,
potępiające walki gladiatorskie i przyczyniające się - zdaniem autora - do ich zlikwidowa-nia.
Należałoby się jednak zastanowić nad tym, czy potę-pienie igrzysk wynikało tylko z ducha
nowych zasad mo-ralnych i doktryny Kościoła. Krytykę czy nawet potępie-nie walk
gladiatorskich znaleźć możemy już w literacko- filozoficznej tradycji pogańskiej, i to nie
tylko w dziełach filozofów stoickich, którzy najwięcej przyczynili się do stworzenia nowej
doktryny moralnej. Chrześcijaństwo nie było tu więc w swych poglądach oryginalne. Wybór
takiej właśnie postawy jest zrozumiały, stanowił bowiem konsekwencję społecznego zasięgu
chrześcijaństwa,
będącego we wczesnym okresie swego rozwoju religją przede wszystkim warstw
upośledzonych. Była to zatem naturalna reakcja na krzywdę społeczną. Niewątpliwie zaś do
najbardziej pokrzywdzonych przez los mieszkań-ców imperium zaliczyć można gladiatorów,
zwłaszcza tych, którzy do podjęcia tak niebezpiecznego rzemiosła przymuszeni zostali siłą,
wbrew ich predyspozycjom psychicznym i przygotowaniu fizycznemu.
Niepopularność igrzysk gladiatorskich w doktrynie chrześcijańskiej wynikała również
stąd, że prześladowa-nia pociągały za sobą niejednokrotnie przymuszanie wy-znawców
Chrystusa czy to do walki ze zwierzętami, czy pomiędzy sobą, identycznie zresztą jak innych
przeciw-ników imperium przemienianych z więźniów w gladiato-rów. Wczesne
chrześcijaństwo, chociaż wyrosło na gruncie rzymskim i przejęło ogromną część tradycji an-
tycznej , było zatem z konieczności antyrzymskie czy ra-czej antycesarskie. Na takiej bazie
wyrosła jego nauka, dlatego też, kiedy od IV wieku poczynając Kościół przy-stąpił do
współpracy z cesarstwem, nie byl już w stanie przeciwstawić się tradycjom wykształconym
we wcześ-niejszym okresie. Kościół w swym poparciu państwa rzymskiego nie posunął się
też zbyt daleko i z ogromną łatwością dostosował swoją doktrynę do potrzeb rodzą-cego się
świata feudalnego, stając się jednym z głównych motorów przemian, jakie doprowadziły do
upadku im-perium Romanum. Zatem podobnie jak i inne przejawy życia obyczajowego,
kultury, a zwłaszcza religii rzym-skiej , również i igrzyska gladiatorskie musiały znaleźć w
oczach moralistów chrześcijańskich tylko wyrazy potę-pienia.
Niezależnie zresztą od stosunku Kościoła do walk gla- diatorskich nie mogły one
przetrwać poza okres staroży-tności. jako przejaw obyczajowości właściwej dla ustro-ju
niewolniczego i społeczeństwa zurbanizowanego. Bo-wiem tylko niewolnictwo mogło
dostarczyć potrzebnej liczby zawodników, skoro niebezpieczeństwa profesji hamowały
napływ ochotników. Igrzyska nierozłącznie związane też były z amfiteatrami, budowlami z
reguły potężnymi, zdolnymi pomieścić liczną widownię, jakiej istnienie też było warunkiem
powodzenia widowiska. Zarówno budowa amfiteatru, jak i jego utrzymanie były
przedsięwzięciami opłacalnymi tylko w mieście. Miesz-kańcy wsi zbyt byli rozproszeni, aby
mogli zapewnić do-statecznie liczną widownię. Niezależnie więc od poglą-dów
gladiatorskich, że złagodzeniu uległy obyczaje, lecz raczej dlatego, że nie było warunków do
ich dalszego utrzymywania. Potępienie przez Kościół walk gladia-torskich nie miało
większego znaczenia, kiedy bowiem stworzone zostały warunki do odrodzenia podobnych
idei, odżyły one przy aprobacie chrześcijaństwa w krwa-wych turniejach rycerskich.
Pamiętając zatem o uwarunkowaniach społecznych i negatywnie oceniając okrutne
praktyki stosowane na rzymskich arenach, pamiętać trzeba, że walki gladiator- skie były
częścią starożytnego świata, i w ich ocenie mu-szą być uwzględniane kryteria tamtej
zamierzchłej epo-ki. Zniknięcie walk gladiatorskich wraz z upadkiem sta-
rożytnego świata nie oznaczało jednak upadku idei, które w takich lub innych, mniej lub
bardziej anachro-nicznych formach odradzały się w późniejszych epo-kach.
Andrzej Ładomirski
PRZEDMOWA
Instytucja gladiatorów tak głęboko zakorzeniła się w rzymskiej mentalności i duszy, że
narosło wokół niej wiele dziwnych przesądów. I tak utrzymywano, że ciepła krew
zarżniętego gladiatora leczy epilepsję, a kiedy młode mężatki robiły według zwyczaju
przedziałek we włosach ostrzem włóczni, przynosiło im szczęście, jeśli włócznia ta należała
do człowieka śmiertelnie rannego na arenie. W atmfiteatrach w Anglii, i nie tylko tam,
znaleziono magiczne emblematy, mające rzekomo wpływ na wyniki pojedynków między
gladiatorami. Sy-cylijski astrolog Firmikus Maternus twierdził, zanim przeszedł na
chrześcijaństwo, że porażkę i śmierć, cze-kające gladiatorów, da się przewidzieć przez
studiowa-nie gwiazd. Magiczne papirusy mówią o gwałtownej śmierci, jaka oczekiwała
gladiatorów. Co więcej, lu-dziom często śniło się, że są gladiatorami. W II wieku n.e.
interpretator snów Artemidoros z Daldis w Azji Mniejszej utrzymywał, że jeśli
przeciwnikiem w twoim śnie jest gladiator „Trak”, sen ma znaczenie matrymo-nialne.
Oznacza, że poślubisz bogatą, wyrachowaną i sa-molubną kobietę. Dodawał przy tym, w co
łatwo było uwierzyć, że długoletnie uprawianie profesji gladiator- skiej (a było to udziałem
niewielu) wytwarzało skłonno-ści do przeżywania koszmarów nocnych.
Były to wszystko uboczne produkty instytucji, która obciąża Rzymian nieskończenie
wielką winą. Oczywiś-cie nikt nie neguje ich wkładu w szereg wspaniałych osiągnięć, jakie
przekazali potomności i naszej cywiliza-cji. Bez tej spuścizny nie mielibyśmy wielu wartości
na-szego świata, a odnosi się to w równym stopniu do syste-mu rządów, prawa, literatury,
filozofii, sztuki i życia ma-terialnego. To właśnie pax Romana zapewniła przetrwa-nie i
zachowanie się kultury greckiej, a pokojowe roz-przestrzenianie się władzy Rzymu
umożliwiło chrześci-jaństwu zapuszczenie korzeni i dalszy jego rozwój.
Ale historia nie pozwala na wystawianie poszczegól-nym ludziom złych lub dobrych
ocen. Niemniej jest to możliwe w odniesieniu do Rzymian, gdyż ich osiągnię-ciom
towarzyszyły i równoważyły je potworne okrucień-stwa, z których najstraszliwsze były walki
gladiato- rów.To nastawianie jednych ludzi, by zabijali drugich, publicznie, dla rozrywki, jest
najobrzydliwszym krwa-wym sportem, jaki kiedykolwiek wynaleziono.
Brutalność, jaką objawił ten sport w wynaturzonej postaci, występowała obficie w wielu
formach w świecie starożytnych Rzymian. Dlatego oddalibyśmy złą przy-sługę prawdzie,
gdybyśmy zbagatelizowali instytucję gladiatorów lub szukali wątpliwego pocieszenia w wiel-
kości Rzymu. Zajęcie realistycznego stanowiska wobec tego aspektu Romanitas jest tym
bardziej konieczne w wieku XX, że czasy obecne - mimo wielu zdobyczy cywi-lizacji
niedostępnych dla Rzymian - to jedna z niewielu epok w historii ludzkości, w której
okrucieństwo uj awni-
ło się na skalę masową, jak w starożytnym Rzymie, cho-ciaż Asyryjczycy, Dżyngis-chan i
Timur, Anglicy i hand-larze niewolników innych narodowości mogliby także stawać w
szranki.
Żadne tłumaczenie nie zaneguje okrucieństwa. A jed-nak w najróżniejszy sposób z tego
niemal największego zła wyniknęły i rzeczy godne. Zrodziło ono bowiem nie-zliczone akty
najwyższej odwagi, przyczyniło się do stworzenia jednej z najwspanialszych form
architektoni-cznych świata. Zainspirowało też wielu myślących po-gan, głównie Greków lub
zhellenizowanych ludzi Wschodu, a sporadycznie i Rzymian, do wyrażenia na piśmie
gwałtownego protestu, który oparł się mocno po-tężnemu naporowi opinii. Barbarzyńskie
okropności wi-dowisk gladiatorskich umocniły pozycję chrześcijaństwa i ujawniły potrzebę
istnienia religii chrześcijańskiej, gło-szącej szacunek dla życia jednostki, co w końcu dopro-
wadziło do zniesienia instytucji gladiatorów w ogóle. Na te historyczne aspekty należałoby
zwrócić uwagę, gdyż są równie istotne, jak okrucieństwo tego sportu.
I. GLADIATORZY W REPUBLIKAŃSKIM RZYMIE
Pierwsze pokazy gladiatorskie
Herodot zanotował, że barbarzyńscy Scytowie w Tracji składali ofiary z ludzi w czasie
uroczystości pogrzebo-wych, a czytelnicy Iliady z przerażeniem dowiadują się, jak to armia
grecka pod Troją odprawiała podobne obrzędy, gdy chowano Patroklesa. W Italii ceremonie
upamiętniające jego śmierć występują często w malar-stwie grobowym Etrusków, których
przedstawienia tego tematu, powtarzane w wielu nekropolach, zdają się na-wiązywać do
jakiejś znanej wówczas wersji oryginalnej, dziś zaginionej. Ci Etruskowie, zamieszkujący na
pół-noc od Tybru luźno sfederowane ze sobą państa-miasta, zawdzięczające swoją
zamożność wyrobom z metalu i rydwanom, mieli żywą, barwną sztukę, hellenizującą i
orientującą, lecz pełną rodzimego geniuszu. Ich sztuka w swych najlepszych dziełach
wyrażała wysoce zrutyni- zowaną religię.
Sieć grobów komorowych ukazuje jednak, że religia ich była pełna smutku i lęku. W
szczególności wydaje się, że Etruskowie pozostali wierni zwyczajowi składa-nia ofiar z
jeńców wojennych cieniom swych własnych
poległych wojowników, co jest też tematem pogrzebu Patroklesa. Czasami-jak można sądzić-
ofiary żywe za-stępowano kukłami. Jednakże trafiały się i ponure na-wroty do ofiar
rzeczywistych. W VI wieku p.n.e. miesz-kańcy Caere (Cerveteri) ukamieniowali greckich i
karta- gińskich jeńców wziętych do niewoli podczas bitwy mor-skiej u brzegów Alalii
(Aleria). W 358 r. p.n.e. trzystu siedmiu rzymskich jeńców wojennych zarżnięto w ofie-rze
na forum w Tarkwinii. W 40 r. p.n.e. Oktawian, przyszły August, złożył ofiarę zmarłym
członkom rodu Julijskiego z trzystu znamienitych wojowników buntow-niczej Peruzji
(Perugii), wskazując z potworną ironią, że musi zastosować wobec etruskich nieprzyjaciół
rytuał stanowiący część ich własnego obrządku ludowego. Wkrótce potem Wergiliusz,
nawiązując do homeryckich obrządków na cześć Patroklesa, skłania pobożnego Eneasza do
złożenia ofiary z ludzi podczas pogrzebu młodego księcia Pallasa:
Z rękami związanymi w tyle, chyląc głowy,
Idą jeńce, co zbroczą krwią stos pogrzebowy1.
Ale na kilka wieków przed Eneidą zrodził się zwyczaj już nie składania ofiar z jeńców
wojennych, lecz zmusza-nia ich, by walczyli na arenie jako gladiatorzy. Gdy Rzy-mianie
przejęli tę praktykę, w pewnych kręgach utrzy-
mywano (chociaż, jak zobaczymy, można też przyjąć inny pogląd), że zwyczaj ten -
podobnie jak wiele innych zwyczajów, tradycji i ceremonii-przyszedł z Etrurii. Je-śli tak było
naprawdę, nastąpiło to przypuszczalnie wte-dy, gdy Rzym w VI wieku p.n.e. pozostawał pod
pano-waniem Etrusków. To pochodzenie walk gladiatorów zostało szczegółowo opisane
przez grecko-syryjskiego historyka okresu augustiańskiego - Mikołaja z Damasz-ku. Pewne
znane nam cechy rzymskich widowisk prowa-dziłyby do tego samego wniosku: np. kiedy
gladiator pa-dał na piasek, zwlekał go z areny niewolnik ubrany w strój etruskiego demona
śmierci, Char u na (z którego Wergiliusz zrobił Charona), trzymający w ręku młotek, jego
atrybut. Płaskorzeźby, które przedstawiały zmaga-nia gladiatorów, pojawiają się na urnach
grobowych z Etrurii w III wieku p.n.e. Co więcej, łacińskie określe-nie nauczyciela i
dyrektora gladiatorów, lanista, uważa-ne jest przez niektórych etymologów (może nie bez ra-
cji) za słowo etruskie. Nawiasem mówiąc, malowidła z VI wieku p.n.e., odkryte w Tarkwinii,
wykazują, że Etruskowie także znali i przekazali Rzymowi jeszcze je-dną charakterystyczną
dlań instytucję. Były nią walki z dzikimi zwierzętami, widowiska przerażająco krwawe,
nadzorowane przez specjalistów, zwanych bestiarii, któ-rzy nie byli gladiatorami i mieli
własną skomplikowaną organizację; w Hiszpanii, a wcześniej na minojskiej Kre-cie, ich
specjalnością były walki byków. Wojownicy na malowidłach etruskich mogli być
przestępcami rzucony-mi na pożarcie zwierzętom, co było jeszcze jednym okrutnym
zwyczajem rzymskim.
Jeśli zaś chodzi o samych gladiatorów, to wokół ich po-jedynków unosiła się nadal aura
ofiary religijnej, głów-nie w Galii, lecz także i gdzie indziej. Większość widzów
rozkoszowała się zapewne widokiem samej rzezi, bez od-niesień do dawnych praktyk, ale
bardziej myślący pisa-rze starożytności zdawali sobie dobrze sprawę z tego, że instytucja
gladiatorów zrodziła się z ofiar całopalnych na cześć zmarłych. Afrykański chrześcijanin
Tertulian, pi-szący w dwa wieki po narodzeniu Chrystusa, określał po-jedynki w amfiteatrze
jako najsławniejsze i najbardziej popularne widowiska:
widowiska zapaśnicze urządza się ku pamięci zmarłych przodków... walkę gladiatorów
(munus) na-zwano od słowa obowiązek... starożytni sądzili, że tym widowiskiem spełniają
należny zmarłym obowiązek. Póź-niej obowiązek ten zastąpili łagodniejszym okrucień-
stwem. Niegdyś bowiem wierzono, że tylko krwią ludzką można sobie zjednać przychylność
dusz zmarłych. Skła-dali więc w ofierze w czasie pogrzebu jeńców wojennych lub
niewolników złego stanu zdrowia, kupionych specja-lnie w tym celu. Potem postanowiono
ten brak litości osłonić, łącząc go z przyjemnością. W tym celu przygoto-wali ofiary,
wręczali im broń, która w owych czasach była w użyciu, uczyli ich walczyć, ale tylko na tyle,
aby mogli zabijać, i niedługo potem w oznaczonym dniu ofiar dla zmarłych wyprowadzali
ich nad groby. I tak oto w smut-ku nad śmiercią pocieszali się morderstwami ludzi”2.
Z tych to wzglądów gladiatorów czasami nazywano bustuarii lub ludźmi funeralnymi. W
ciągu wielu wieków historii Rzymu ten rodzaj oddawania czci zmarłym sta-nowił jedną z
głównych okazji do takich pojedynków. W istocie kult zmarłych i deifikowanych cesarzy
tworzył ty-powe okoliczności. Ludzie sporządzający testamenty często zastrzegali sobie
walkę gladiatorów w czasie uro-czystości pogrzebowych. We wczesnych latach I wieku n.e.
mieszkańcy Pollentii (Pollenzo w Ligurii) przeciw-stawili się siłą pogrzebowi jednego z
urzędników, dopó-ki jego spadkobiercy nie zgodzili się na opłacenie walk gladiatorów. Jeden
z testatorów zastrzegł sobie pojedy-nek kobiet gladiatorek, wybranych ze względu na urodę,
a inny walkę między chłopcami, których darzył miłoś-cią, chociaż w tym wypadku
publiczność z niezwykłą ry-cerskością postarała się o anulowanie testamentu.
Munera, a słowa tego nie używa się nigdy dla innych widowisk poza gladiatorskimi, z
czasem zaczęto wyzna-czać w grudniu w czasie saturnalii. To święto, wyprze-dzające nasze
Boże Narodzenie, było świętem boga Sa-turna, którego imię wiązano z ofiarami ludzkimi.
Działo się tak dlatego, że utożsamiano go z greckim bogiem Kro nosem, pożerającym dzieci,
a za jego pośrednic-twem z innym jeszcze bóstwem kartagińskim, domaga-jącym się
szczególnie krwawych ofiar. Podziemne, rolni-cze, resurekcyjne bóstwa rozmiłowane były w
ludzkiej krwi. Ofiary przebłagalne uważano za konieczne w okresach klęsk; lokalne munera
zaczęto z czasem orga-
nizować z okazji urodzin, ceremonii erekcyjnych no- J wych budowli, rocznic śmierci i
poświęcania posągów i I świątyń, zwycięstw, nieszczęść, początku nowych epok i j stuleci
etc.
Już wspomniano, że instytucję gladiatorów czasami przypisuje się Etruskom. Ci z kolei u
szczytu potęgi mieli podporządkowany sobie ważny obszar w Kampanii, od-dzielony od
trzonu ich państwa rzeką Tybr oraz Rzy-mem i Lacjum. Mieszkańcy Kampanii, a także
Lukano- wie na południu utrwalili pojedynki gladiatorów w swej sztuce. Jednakże nie można
uznać za pewne, że te poje-dynki przejęli od Etrusków, a przynajmniej od nich bez-
pośrednio. Kampanię w V wieku p.n.e. zamieszkiwali Samnici lub ludy sabelskie, górale z
terenów środko-wych, którzy następnie po długotrwałym oporze ulegli Rzymowi (c. 290
r.p.n.e.). Otóż malowidła samnickie przedstawiają pojedynki gladiatorów już w pierwszych
latach IV wieku p.n.e., a więc wyprzedzają znane nam rysunki w Etrurii. Aż do I wieku p.n.e.
Rzymianie uwa-żali określenie „gladiator” i *,Samnita” za synonimiczne.
W każdym razie, niezależnie od tego, czy pojedynki te przyszły z Sam ni um, czy z Etrurii - a
może z Etrurii za pośrednictwem Samnium - przyjęły się one powszech-nie w Kampanii i w
Lukanii, o czym świadczą malowidła z kampańskiej metropolii Kapua i z Posejdonii (Pae-
stum) w Lukanii. Ukazują one gladiatorów w hełmach, z tarczami i dzidami, pokrytych
ranami i ociekających krwią.
Przez długi czas głównym ośrodkiem gladiatorskim była Kapua. To miasto i jeszcze inna
miejscowość w Kampanii, Puteoli, miały największe znane nam amfite-atry (przed
Koloseum), a zawodnicy z Kampanii mieli szczególną pozycję. Jeszcze w 249 r. p.n.e.
tematem przechwałek w Mintumae było to, że w czasie cztero-dniowych widowisk padło nie
tylko dziesięć dzikich nie-dźwiedzi, lecz także jedenastu czołowych gladiatorów z Kampanii
(GLAdiatores PRIMores CAMPaniae XI).
Takimi oto wzorami dysponowali Rzymianie. Dla Rzymu punktem zwrotnym w historii
gladiatorów był rok 264, gdy rozpoczęła się pierwsza wojna punicka. W dniu pogrzebu
Brutusa Pery - człowieka, który według Mikołaja wziął ten pomysł od Etrusków - jego dwaj
sy-nowie urządzili po raz pierwszy na targu bydła trzy rów-noczesne pojedynki gladiatorskie.
Do 216 r. liczba walk odbytych przy jednej okazji wzrosła do dwudziestu dwóch. W dwa lata
później Nowa Kartagina (Cartagena w Hiszpanii) była sceną podobnych pojedynków funera-
łnych, a monarcha seleucydzki, Antioch Epifanes, wprowadził ten zwyczaj w Syrii.
Tymczasem w samym Rzymie ten typ rozrywki rozwijał się dalej, aż wreszcie w 174 r. p.n.e.
w czasie pokazów Flaminiusza, wydanych na cześć ojca, 74 zawodników walczyło ze sobą w
czasie widowiska trwającego trzy pełne dni. Następnie, około roku 165 p.n.e., dramaturg
Terencjusz donosił, że przedstawienie jego sztuki Świekra zostało przerwane pogłoskami o
mających się zacząć walkach gladiator-
skich. Pojedynki takie stawały się coraz kosztowniejsze i Scypio Emilianus musiał dołożyć
pewną sumę pienię-dzy, gdy jego brat nie mógł sobie pozwolić na urządzenie takiego pokazu
na własny rachunek.
W 105 r. p.n.e. po raz pierwszy obydwaj konsulowie tegoż roku urządzili z urzędu
pokazy gladiatorskie. Nie-wątpliwie wydarzenie to miało tło religijne, ale jego ce-lem była
też propaganda hartu i żołnierskiego rzemio-sła, co miało przeciwdziałać wpływom miękkiej
kultury greckiej poza granicami właściwej Grecji. Ten ksenofo-biczny rys rzymskiego ducha,
prowadzący do takiej bru-talności, od dawna pielęgnowano jako rzecz męską. Jed-nym z
tych, którzy później opiewali jego chwałę, był Horacy.
Ciasny niedobór znosić bez szemrania Niech młodzian w twardej przywyka żołnierce,
Niech konno Partów zuchwałych pogania Włócznią straszliwy, co dziurawi serce.
Pod niebem wietrznym, w niebezpieczeństw tłoku Tężeć mu!3
Niektórzy rzymscy władcy i myśliciele tym właśnie uzasadniali pokazy glądiatorskie.
Kapua, główna siedziba gladiatorów na przestrzeni wie-ków, była miastem, gdzie doszło do
największej sensacji gladiatorskiej wszechczasów - buntu kierowanego przez Spartakusa w
73 r. p.n.e. To, co się wówczas wydarzyło, zostało odnotowane przez Salustiusza w
trzydzieści pięć lat później w jego Historiach. Dzieło to prawie w całości zaginęło, ale
przebieg wypadków można zrekonstruować z dwóch różniących się od siebie relacji dwóch
greckich autorów z II w. n.e. - Plutarcha i Appiana.
Spartakus, cełowiek o wybitnym charakterze i inte-ligencji, pochodził z Tracji, kraju
jeszcze niezależnego, ale już narażonego na odwetowe akcje Rzymu. On sam był żołnierzem
rzymskim, ale zdezerterował z wojska i został rozbójnikiem. Ponownie schwytany przez
Rzy-mian i sprzedany w niewolę, trafił do szkoły gladiatorów w Kapui; Tam zorganizował
bunt. Siedemdziesięciu gla-diatorów, w większości Traków lub Galijczyków, towa-rzyszyło
mu w tym uwieńczonym powodzeniem przed-sięwzięciu. Uzbrojeni w noże kuchenne (gdyż
gladiato-rom nie wolno było mieć własnej broni) odparli atak strażników i wydostali się na
wolność. Już poza murami miasta stoczyli walkę ze ścigającym ich oddziałem i zdo-byli
broń. Z dwoma Galami, Oinomaosem i Kriksosem, przy boku Spartakus poprowadził swój
oddział ku We-zuwiuszowi. Tam rozłożył się obozem w kraterze (wów-czas nieczynnym,
uważanym za wygasły) i czekał, aż
W\
Rzymianie go obiegną. Rzymskim dowódcą, jaki nad-ciągnął, był Klaudiusz Glaber, wysłany
przez pretora Publiusza Wariniusa, któremu rząd zlecił te drobną ope-rację wojskową.
„Potem, kiedy pretor Klaudiusz wysłany został z Rzy-mu z trzema tysiącami ludzi i
oblegał ich [gladiatorów] na wzgórzu, na które wiodła jedna tylko ścieżka, stro-ma, wąska i
pilnie strzeżona przez Klaudiusza, a z wszystkich innych stron były strome i śliskie urwiska,
oni z dzikiej winorośli, porastającej szczyt wzgórza, wycięli nadające się do tego pędy i
splatając z nich drabiny mo-cne i długie, tak że spuszczone z góry po skałach sięgały równiny
u stóp wzgórza, zeszli po nich bezpiecznie wszy-1_ scy z wyjątkiem jednego. Ten pozostał,
aby pilnować broni, a kiedy zeszli, spuścił na dół broń, i kiedy już wszystko zrzucił, sam
bezpiecznie zszedł. Rzymianie
0 tym nie wiedzieli. Więc tamci [gladiatorzy] okrążyli ich
1 znienacka zaatakowali, a kiedy Rzymianie rzucili się do ucieczki, opanowali ich obóz.
Wtedy dołączyło do nich wielu tamtejszych pasterzy stad i trzód, ludzi bitnych i szybkich w
nogach, a oni jednych z nich uzbroili, a inny-mi posługiwali się jako zwiadowcami i
lekkozbroj- nymi”4.
Rzymianie, których polityczni wodzowie bez kwalifi-kacji wojskowych często
przegrywali swoje pierwsze bi-twy w kampaniach, doznali dalszych poniżających pora-
żek w okolicach Wezuwiusza, a następnie koło Herkula-num, aż wreszcie sam pretor
Warinius został przez Spartakusa pokonany. Gladiatorzy mogli teraz bez prze-szkód rabować
i pustoszyć Kampanię i Lukanię. Sparta-kus, tak wówczas jak i potem, usiłował pohamować
ich okrucieństwo, ale to mu się nie powiodło i doszło do nie-bezpiecznych rozdźwięków w
dowództwie. Sam Sparta-kus nie miał nadziei odniesienia ostatecznego zwycięst-wa nad
dysponującym przecież ogromnymi rezerwami ludzkimi Rzymem, dlatego plan jego zasadzał
się na marszu ku północy i przejściu przez Alpy, co by umożli-wiło jego ludziom
rozproszenie się i dotarcie do włas-nych krajów i domostw. Jego przyjaciel Kriksos pragnął
natomiast nadal plądrować Italię i w tym celu zostawił Spartakusa, zabierając ze sobą
galijskich i germańskich gladiatorów.
Spartakus nie pomaszerował wprost na północ, ale przezimował niedaleko Turioj
(Terranova di Sibari) w Lukanii, planując tam następną kampanię. Tymczasem napływali
nowi rekruci - wynędzniali i obdarci włóczę-dzy, których było pełno w Italii, zbiegli
niewolnicy i sku-ci łańcuchami więźniowie, których buntownicy uwalnia-li z wielkich
posiadłości ziemskich. Zgromadzono także wiele koni i utworzono oddział jazdy.-
W roku następnym senat rzymski zdał sobie wreszcie sprawę z powagi sytuacji. Wysłano
cztery legiony w pole pod dowództwem członków rzymskich władz, konsulów Lucjusza
Gelliusa i Lentulusa Klodianusa. Niedaleko góry Garganus rozgromili oni wojska Kriksosa i
zabili
samego wodza. Spartakusowi jednak udało się potykać na płaskowyżu Picenum (Marche) z
każdym z konsulów oddzielnie i odnieść dwa kolejne zwycięstwa. Appian opowiada, jak to
Spartakus - na urągowisko ze zwycza-jów rzymskich - zmusił trzystu jeńców, aby walczyli ze
sobą jak gladiatorzy dla przebłagania ducha Kriksosa.
Utrzymuje się, że w tym stadium buntu Spartakus ro-zważał możliwość marszu na Rzym.
Gdyby nawet tak było, zarzucił on ten projekt jako nierealny i nadal trwał przy planie
ewakuacji swoich oddziałów z półwyspu po-przez Alpy. Kiedy zwyciężył prefekta Galii
Przedalpejs- kiej (północnej Italii), wydawało się to możliwe. Coś je-dnak zmusiło go do
zmiany planów, a może utracił kon-trolę nad swymi ludźmi, i wycofał się znów na południe.
Teraz jednak miał stawić czoło bardziej wytrawne-mu przeciwnikowi, gdyż
zdyskredytowanych wodzów rzymskich zastąpił Krassus, przebiegły milioner i poli-tyk,
który odbył cenną praktykę wojskową u boku Sulli. Po początkowych niepowodzeniach
Krassusowi udało się zapędzić Spartakusa do cypla Italii, gdzie natych-miast zaczął wznosić
fortyfikacje z zamiarem odcięcia gladiatorom drogi powrotu. Spartakus liczył, że korsa-rze
śródziemnomorscy, wrogowie Rzymu, przewiozą jego wojska na Sycylię, ale rachuby jego
zawiodły. Wo-bec tego przedarł się przez nie zakończone jeszcze umo-cnienia rzymskie i
znów znalazł się na otwartym terenie Italii.
Krassusowi zaczynało coraz bardziej zależeć na szyb-kim zakończeniu kampanii przeciw
Spartakusowi, gdyż
zniecierpliwiony Rzym mianował jego politycznego ry-wala Pompejusza drugim wodzem.
Przed nadejściem Pompejusza zdawało się, że Krassus może odnieść zwy-cięstwo w
pojedynkę, gdyż w dowództwie gladiatorów nastąpił ponownie rozłam, w rezultacie którego
dwóch wodzów galijskich wystąpiło z armii, pociągając za sobą swoich ludzi. Ich oddział
został wkrótce rozbity przez Rzymian, ale Spartakus przyszedł mu na pomoc i rozgo-rzała
wielka bitwa u źródeł rzeki Silarus (Sele) w Luka-mi. Krassus zadał straszliwą klęskę
gladiatorom, odzys-kując insygnia pokonanych konsulów i wiele sztandarów rzymskich.
Spartakus ponownie powrócił do południo-wego cypla Italii. Odniósł zwycięstwo w jeszcze
jednej bitwie, ale ostatecznie uległ ogromnej armii Krassusa. Zasługa pokonania Spartakusa
przypadła jednak Pom- pejuszowi, który w swym marszu na południu natrafił na resztki
wojsk Spartakusa i rozgromił je doszczętnie.
„I tak - pisze Rice Holmes - zginął bohaterski gladia-tor, który utworzył z pasterzy,
rozbójników i przestęp-ców zwycięską armię, dostarczył jej broni i ekwipunku, potrafił ją
wyżywić przez dwa lata i uczynić z niej zorga-nizowaną siłę, zrobił wszystko, co było w jego
mocy, aby uchronić niewinnych ludzi przed żądzą grabieży i odwe-tu, dziewięć razy pokonał
armie rzymskie i zmusił rząd do zaangażowania całej swej potęgi dla pokonania rebe- Ini
Już poprzednie dziesięciolecia były świadkiem wojen
niewolniczych, które zadały krwawe rany społeczeńst-wu antycznego świata, ten bunt
jednak, kierowany przez gladiatorów, był najstraszliwszy ze wszystkich - i trzeba było
dziesięciu legionów rzymskich, aby go uśmierzyć. Imię Spartakusa żyło nadal, a obecnie stał
się on posta-cią sztandarową marksizmu. Dzieje jego opowiedział we wzruszającej powieści
Arthur Koestler. Po rozbiciu armii gladiatorskiej przyszła bezlitosna zemsta, jakiej zawsze
mogli się spodziewać oporni niewolnicy. Sześć tysięcy jeńców ukrzyżowano na drodze
appijskiej od Rzymu do Kapui, gdzie bunt się rozpoczął.
Zatrwożone niebezpieczeństwem, jakie z takim tru-dem i wysiłkiem udało się zażegnać,
władze rzymskie narzuciły żelazną dyscyplinę następnym pokoleniom gladiatorów. Jednakże
w dalszym ciągu wprowadzali oni polityczny zamęt i niepokój. Rzymscy politycy o zapę-
dach dyktatorskich i dygnitarze wojskowi przejawiać za-częli rosnącą chęć wyzyskiwania
gladiatorów do swych własnych celów, widząc w nich pożyteczne uzupełnienie armii
prywatnych, za których pośrednictwem wywierali presję na państwo. W czasie nieudanego
prawicowego spisku Katyliny (63 r. p.n.e.) zagrożenie ze strony gla-diatorów wydawało się
w Rzymie tak żywe, że Salustiusz cytuje decyzję senatu, na mocy której oddziały gladiato-
rów, znaj dujące się w mieście miano wysłać poza jego granice i rozdzielić między Kapuę i
inne miasta. W samej Kapui spiskowcy usiłowali wejść w kontakt z gladiatora-mi z
miejscowej szkoły, a jeden z ich wysłanników nawet się z nimi pojedynkował, pragnąc
pozyskać sobie ich
przyjaźń. Jednakże zanim coś mogło z tego wyniknąć, spisek zakończył się klęską.
Później, w początkach wojny domowej (49 r. p.n.e.), zwolennicy Pompejusza obawiali
się, aby Cezar nie po-wołał gladiatorów z Kapui do służby w wojsku. Konsul Pompejusz
Lentulus zaproponował nawet, że skontak-tuje się z nimi pierwszy, ale z jednego z listów
Cycerona wynika, że zamiast tego Pompej usz „przezornie rozpro-szył gladiatorów,
przydzielając po dwóch z nich głowom rodzin. W szkole znajdowało się wówczas 5000
ciężko-zbrojnych gladiatorów. Mówiono, że planują bunt. Ak-cja Pompejusza była
roztropnym posunięciem na rzecz bezpieczeństwa państwa”. W ten sposób gladiatorów
rozbrojono jako potencjalną jednostkę wojskową i za-trudniono ich jako straż przyboczną.
Później znów, w czasie kolejnych wojen domowych po śmierci Cezara, Antoniusz trzymał
swoich gladiatorów w Kyzikos (pół-nocno-zachodnia Azja MniejszM, gotowych walczyć po
jego stronie przeciw Oktawianowi; pozostali mu oni wierni nawet po przegranej bitwie pod
Akcjum.
Tymczasem stało się zwyczajem, że pokazy gladiator- skie urządzali nie tylko zwycięscy
wodzowie, dla których był to atrybut ich tryumfu, lecz także urzędnicy różnych szczebli. Na
przykład funkcjonariusze państwowi, zwani edylami, zabiegali o popularność urządzając ludi
hono- rarii, igrzyska stanowiące uzupełnienie przedstawień te-atralnych i cyrkowych. To
właśnie Juliusz Cezar jako edyl zorganizował pokazy gladiatorskie na cześć swego ojca (65 r.
p.n.e.), ale-jak pisze Swetoniusz-„mnogo-
ścią swoich zapaśników zewsząd ściągniętych ogromnie wystraszył nieprzyjaciół
politycznych, odtąd już praw-nie ograniczono ilość szermierzy, ponad którą nikt więk-szej w
Rzymie mieć nie mógł”6. W konsekwencji walczy-ło znacznie mniej par, niż zapowiadano.
Mimo to naWet ten pomniejszony zastęp liczył 320 par! Dwa lata póź-niej , w niespokojnym
okresie spisku Katyliny, o którym już wspominaliśmy, senat przeforsował ustawę, która
odsuwała od sprawowania urzędu każdego kandydata, który by sfinansował taki pokaz na
dwa lata przed wybo-rami7. Cycero był wściekły na swego wroga politycznego Watyniusza,
gdy ten zabiegał o popularność, lekcewa-żąc decyzję senatu, jeszcze w czasie trwania
wyborów.
Czterokrotny tryumf Cezara nad jego wrogami (46 r. p.n.e.) dał okazję do widowisk o nie
spotykanej dotąd wspaniałości i krwiożerczości. Oprócz zastraszająco li-cznych walk z
dzikimi zwierzętami urządzono bitwę gla-diatorów w cyrku; uczestniczyło w niej po 500
piechoty, 30 jazdy i 20 słoni po każdej stronie. Cezar także pierw-szy urządził takie
widowiska dla uczczenia pamięci ko-biety, swojej córki Julii.
Walki gladiatorów były nie tylko popularne, lecz tak-że zyskowne dla tych, którzy je
urządzali. „Jak mi bóg miły - pisał Cycero do swego bogatego przyjaciela,
Attyka - świetnieś kupi! trupę gladiatorów; słyszę, że doskonale walczą. Gdybyś chciał ich
wynająć po dwóch tych widowiskach, odbiłbyś sobie ten wydatek”8.
8
Marek Tullius Cycero, Wybór listów, przeł. G. Pianko, Wroc-ław - Warszawa - Kraków
1962, s. 147.
II. PROFESJA GLADIATORSKA
Kim byli gladiatorzy?
Na zastępy gladiatorów wszystkich epok, a w każdym ra-zie ludzi, którzy niezależnie od
stopnia przygotowania musieli walczyć na arenie, składały się nieprzeliczo-ne tysiące jeńców
wojennych. Żydowski historyk Józef opisuje, co uczynił Tytus z jeńcami wojennymi z czasu
rebelii żydowskiej. „Poginęli w walkach ze zwierzętami, na stosach, w zapasach, a liczba ich
wynosiła przeszło dwa tysiące pięćset. Ale choć Żydzi na ten i na tysięczny inny sposób w
mękach ginęli, Rzymianom wciąż się zda-wało, że jeszcze nie zostali dostatecznie ukarani” 1.
Wśród tych, których zmuszano do występowania na arenie, znajdowali się nie tylko
jeńcy, lecz także przestę-pcy. W okresach straszliwych prześladowań za wiarę byli wśród
nich liczni chrześcijanie; wielu z nich zyskało trwałą chwałę męczenników. Walka na arenie
była więc jednym z wyroków skazujących za świętokradztwo, o ja-kie obwiniano
wyznawców religii chrześcijańskiej z po-
wodu zarzucanej im wyraźnie anarchistycznej, aspołecz-nej, zdradzieckiej odmowy
oddawania czci cesarzowi. Martyrologjczne dzieła często opowiadają o chrześcija-nach,
których zmuszano, jak początkujących gladiato-rów, do przebiegania między dwoma rzędami
chłoszczą- cych żołnierzy. Innym razem rzucano ich na pożarcie dzikim bestiom. Jedno z
takich prześladowań zorganizo-wał w Galii urzędnik Marka Aureliusza, który sam bę-dąc
człowiekiem do przesady szlachetnym uważał mę-czenników chrześcijańskich za
histerycznych ekshibicjo-nistów.
Jego przedstawiciel zezwolił, aby chrześcijan, podda-wanych ogólnej fali prześladowań,
zmuszać do tego, by występowali jako ludzkie ofiary (trinąui), zgodnie ze starym obyczajem
galijskim. Było to następstwem skar-gi głównego kapłana prowincji galijskich, utyskującego
na to, że wobec aktualnie wysokiej ceny gladiatorów wi-dowiska, do których urządzania był
zobowiązany, do-prowadzą go do ruiny. Jeszcze w trakcie debaty nad ce-nami Aureliusz
upoważnił swojego agenta, aby ten do-starczył kapłanowi trinąui za cenę sześciu sztuk złota
od głowy.
Wśród gladiatorów znajdowali się też przestępcy ska-zani na śmierć. Zbrodniami, za
jakie skazywano na wal-kę na arenie, były: morderstwo, zdrada, rabunek i pod-palenie.
Możemy się znów powołać na Józefa w sprawie rzezi takich przestępców, urządzonej
przez marionetkowego króla Ągryppę w Berytus (Bejrut). W swym kosztow-
nym, świeżo wzniesionym amfiteatrze (a takie pokazy były obce obyczajom hebrajskim do
chwili wprowadze-nia ich przez Heroda) Agryppa „kazał wystąpić przeciw sobie dwom
oddziałom liczącym po siedmiuset ludzi. Do tego celu wybrał wszystkich przestępców... W
ten spo-sób wytracił ich co do jednego”2. Przestępców skaza-nych na przymusowe roboty
często zmuszano do służby gladiatorskiej i skazywano ich kolejno na trzy lata wystę-pów na
arenie i dwa lata pobytu w szkole. Ten wyrok da-wał się porównać z zesłaniem do kopalni,
choć ten pierwszy rodzaj kary (występy na arenie), mimo że da-wał stosunkowo nikłą szansę
przetrwania, uznawano za mniej surowy. Czasami wyroki różnicowano w zależnoś-ci od
przynależności klasowej: i tak za pewne przestęps-twa, które w wypadku niewolnika karano
śmiercią, ludzi wolnych lub wyzwoleńców skazywano na występowanie na arenie. Ten fakt
— oczywiście - nie czynił z nich gla-diatorów, chyba że przeszli uprzednio specjalne szkole-
nie, a tego nie zawsze wymagano od tych, którzy mieli dostarczyć widzom tego rodzaju
rozrywki. W istocie, w miarę jak ceny gladiatorów rosły w II w. n.e., wzmagało się
wykorzystywanie nie przeszkolonych przestępców do walki w amfiteatrze.
Korespondencja między cesarzem Trajanem a Pliniu-szem Młodszym, legatem cesarskim
w prowincji Bity- nia-Pontus (północna Azja Mniejsza), zawiera wzmian-
ki o zaistniałym problemie sądowniczym, gdy miasta tego rejonu zezwalały na zwalnianie
przestępców ze służby gladiatorskiej lub z kopalń i pełnienie przez nich obowiązków
niewolników publicznych lub niższych urzędników. Pliniusz zwraca się o poradę w tym
sporze, gdyż sam nie jest w stanie zadecydować, co ma w takich wypadkach uczynić:
„Z jednej strony, odesłanie ich po długiej przerwie do zakładów karnych (wielu się
zestarzało i zachowuje się, jak mi mówią, skromnie i przyzwoicie) byłoby, jak są-dzę,
posunięciem zbyt surowym, z drugiej strony, dalsze zatrudnianie przestępców w służbie
publicznej nie wy-daje się zgodne z zasadami przyzwoitości. Uznałem jed-nocześnie, że
zezwalanie tym ludziom na próżniactwo obciążałoby niepotrzebnie kasę publiczną, a
skazanie ich na niedostatek mogłoby się okazać niebezpieczne”3.
Głos cesarskiego Rzymu zabrzmiał, jak zwykle, suro-wo i twardo, chociaż
(uwzględniając stan współczesnego społeczeństwa i mentalności) sprawiedliwie:
„Musimy ci przypomnieć, że wysłano cię do Bitynii głównie w tym celu, abyś usunął te
wszystkie niedomogi, na jakie prowincja ta zdawała się cierpieć. Żadna z prak-tyk nie
wymaga reformy w stopniu większym niż ta, któ-ra zezwala nie tylko na wypuszczanie
przestępców na wolność (o czym twój list mnie informuje) bez upoważ-nienia, lecz w
dodatku przywraca im status szacownych
urzędników państwowych. Dlatego tych spośród nich, którzy otrzymali wyroki sądowe w
ciągu ostatnich dzie-sięciu lat, a których wyrok nie został anulowany przez właściwy sąd,
należy odesłać do właściwych zakładów karnych. Jeżeli jednak upłynęło już więcej niż
dziesięć lat od wyroku, a oni zestarzeli się i zniedołężnieli, należy zezwolić na zatrudnianie
ich przy czynnościach podob-nych do wykonywanych w zakładach karnych - to zna-czy w
łaźniach publicznych, przy czyszczeniu kanalizacji miejskiej, naprawianiu ulic i dróg, do tych
wszystkich posług, do jakich takie osoby się zwykle kieruje”4.
Większość gladiatorów, w Rzymie i poza nim, była niewolnikami. Zawsze jednak
znajdowali się ludzie wo-lni, którzy zostawali gladiatorami z własnej woli. Profe-sja ta
stanowiła swoisty azyl dla różnych mętów społecz-nych. Poeta Maniliusz we wczesnych
latach I wieku n.e. i Tertulian w dwa wieki później dają świadectwo, że de-speraci i
awanturnicy decydowali się na taką karierę. Po-dobnie czynili ludzie spragnieni przygód,
których nużyła monotonia pax Roniana. A kiedy cesarz Septymiusz Se- werus zdecydował
się^Ba wykluczenie wszystkich Rzy-mian ze swej gwardii pretoriańskiej, składającej się głó-
wnie z Germanów, ci ze zwolnionych, którzy nie zeszli na drogę przestępstwa i nie wzięli się
za rozbój, wstąpili do szkół gladiatorskich. Co więcej, jak wynika z licznych inskrypcji, było
powszechne, że wysłużeni gladiatorzy powracali do swego zawodu. Musiało być na nich
wiel-
kie zapotrzebowanie, jeżeli Tyberiusz wykładał do 1000 sztuk złota, aby ich nakłonić do
jednego występu na are-nie.
Jeśli gladiatorzy byli niewolnikami w okresie służby gladiatorskiej, wyzwalano ich, gdy
ją kończyli, a kiedy powracali na arenę, czynili to już jako ludzie wolni. Wśród nowo
zwerbowanych rekrutów znajdował się za-wsze pewien odsetek wolnych ludzi. Pochodzili
oni za-zwyczaj z najniższych kategorii ludzi wolnych, mianowi-cie wyzwoleńców, którzy
sami byli kiedyś niewolnikami lub synami niewolników. W inskrypcjach zawierających
wykazy gladiatorów ludzi wolnych odróżniała od niewo-lników forma nazwisk. I tak
inskrypcja z wyspy Tazos wymienia dwóch ludzi wolnych na dziesięciu niewolni-ków, gdy
inskrypcja z Aegae (Nemrut Kalesi) w Azji Mniejszej notuje odpowiednio: pięć i trzy.
Istniało zna-czniejsze zapotrzebowanie na ludzi wolnych niż na nie-wolników,
przypuszczalnie dlatego, że wykazywali większy zapał do walki. I tak u Petroniusza gość na
ucz-cie Trymalchiona czyni następującą uwagę: „...wkrótce będziemy mieć w święta
wspaniałe igrzysko trzydniowe, nie zwykłych gladiatorów, lecz wielu wyzwoleńców”5.
Swoistym rekordzistą w sztuce przetrwania był gladia-tor Publiusz Ostorius w
Pompejach, wyzwoleniec wal-czący jako ochotnik, który wystąpił w 51 pojedynkach. Taki
ochotnik zwykłe dostawał dodatek, jeżeli dożył do
końca kontraktu. W okresie kontraktu musiał jednak składać straszliwą przysięgę, że godzi
się na palenie og-niem, zakucie w kajdany, chłostanie rózgami, zabijanie mieczem (uri,
uinciri, uerberari, ferroąue necari). Mu-siał także przedstawić oficjalnie deklarację
posłuszeńst-wa urzędnikowi państwowemu - pretorowi. W istocie cała ta procedura
równoznaczna była z uznaniem prawa właściciela do jego życia i śmierci. Na czas trwania
służ-by gladiator stawał się po prostu niewolnikiem, niemniej jednak mógł nadal kupić sobie
wolność, jeszcze przed rozpoczęciem występów na arenie. Szkoły retoryki, te swoiste
uniwersytety cesarstwa, wyzyskiwały tego ro-dzaju sytuacje jako sposobność do spekulacji.
Na przy-klap wychowawca Kwintylian w późnych latach I wieku n.e. cytuje temat mowy, w
której siostra występowała przeciw bratu, często wykupywanemu przez nią ze szko-ły
gladiatorskiej, kiedy ten wystąpił wobec niej z oska-rżeniem, domagając się, by okaleczono
ją tak, jak ona jego (obcięła mu kciuk podczas snu). „Zasługujeszna to - wykrzykuje siostra -
abyś miał wszystkie palce”, co miało oznaczać: „zasługujesz na to, aby być gladiatorem
przez całe życie”. O innym romantycznym wydarzeniu opowiada filozof Lukian z Samosat
(II wiek n.e.), gre- ko-syryjczyk, nienawidzący areny. W eseju Toksaris opowiada, jak to w
Amastris (Amasra) nad Morzem Czarnym Sisinnes zgłosił się do walki z gladiatorem za
sumę 10 000 drachm, by ratować przyjaciela z opresji. Inna historia dotyczy młodego
arystokraty, który rzeko-mo został gladiatorem, aby móc opłacić koszty pogrzebu ojca.
Arystokraci lub zwykli obywatele rzymscy, którzy obrali taką karierę, byli wielkim
źródłem niepokoju i przedmiotem potępienia moralistów i satyryków. Ocho-tników z
wyższych klas społecznych było stosunkowo niewielu, lecz znaczących. Osławiony Hiszpan
Lucjusz Korneliusz Balbus z Gades (Kadyks) dwukrotnie usiło-wał zmusić swojego wroga
politycznego do walki na are-nie, a gdy ten odmówił, kazał go spalić żywcem. W cza-sie
jednego z pokazów, wydanego przez Cezara, na are-nę wyszedł patrycjusz z adwokatem,
także członkiem se-natu, i potykali się ze sobą aż do rozstrzygnięcia. Cyce-ron ustawicznie
wyszydzał brata Antoniusza, Lucjusza, za to, że walczył jako gladiator w Azji Mniejszej i
poder-żnął gardło swemu przeciwnikowi. Podobne pojedynki z udziałem członków
szanowanych rodów odnotowano za panowania dwóch pierwszych cesarzy. Kaliguli wielką
przyjemność sprawiało zmuszanie patrycjuszy i senato-rów do walki na arenie. Uważano to
jednak za skandal i Tacyt notuje jedno z niewielu zaleceń dyscyplinarnych wydanych przez
krótko panującego władcę Witeliusza (69 r. n.e.):
„. ..surowo zabroniono rycerzom rzymskim plamić się igrzyskami gladiatorów. Poprzedni
cesarze pieniędzmi i częściej jeszcze gwałtem do tego ich skłaniali, a wiele municypiów i
kolonii z nimi współzawodniczyło, aby najbardziej zepsutych młodzieńców zapłatą w tym
celu przywabić”6.
Satyryk Juwenalis, piszący w tym samym mniej więcej czasie co Tacyt, z furią
relacjonuje sytuację, prawdziwą lub wymyśloną, kiedy to właściciel sławnego nazwiska,
Semproniusz Grakchus, poniżył się obierając karierę gladiatora.
Nie dziw, gdy władca - grajkiem, patrycjusz - idiota.
A co tam jeszcze widać? Ot, Grakchus bez broni myrmilona, bez tarczy, miecza nie ma w
dłoni.
- Hańbo miasta!7-
Tak więc fakt obrania profesji gladiatorskiej przez osobę z wyższych sfer dawał się
porównać z występowa-niem na scenie („władca - grajkiem”), a może nawet był czymś
gorszym. W istocie od jednego do drugiego jest tylko jeden krok i czasami cesarze zmuszali
takich ludzi do walki na arenie dlatego, że już uprzednio się oni zhańbili występując na
scenie. Jeden ze zdyskredytowa-nych senatorów zapewnił Marka Aureliusza, wśród ogólnego
zakłopotania, że widzi wokół siebie wielu pre-torów, którzy występowali z nim kiedyś w
amfiteatrze.
Innym bogatym źródłem skandali było obieranie ka-riery gladiatorskiej przez kobiety.
Można dostać zawro-tu głowy, gdy się pomyśli, jak mogła wyglądać taka rzymska
gladiatorka; jest jednak faktem bezspornym, że one istniały. Domicjan, który miał zabójcze
poczu-cie humoru, rozkoszował się walkami kobiet; niektóre
z nich odbywały się przy świetle pochodni. Płaskorzeźba w Muzeum Brytyjskim pochodząca
z Halikamasu (Bod- rum), na wschodnim brzegu Morza Egejskiego, pokazu-je dwie
walczące ze sobą gladiatorki; inskrypcje z tego samego obszaru odnotowują gladiatorki o
imionach Achillia oraz Amazonka i poeta oczywiście porównuje je do amazonek. Petroniusz
wspomina o essedarii, gla- diatorce walczącej z brytyjskiego rydwanu. Za najbar-dziej
poniżające jednak uznawano czynny udział arysto- kratek rzymskich w widowiskach.
Według Tacyta prak-tyka ta stała się zastraszająco częsta w dziewiątym roku panowania
Nerona - 63 r. n.e. Za panowania tego cesa-rza wprowadzono jeszcze jedną innowację. W
czasie wi-zyty monarchy armeńskiego Tiridatesa w Italii wyzwole-niec cesarski Patrobius
zorganizował w Puteoli (Pozzuo- li) specjalne widowisko, w którym uczestniczyli zarówno
mężczyźni, jak kobiety w różnym wieku - wszyscy afry-kańskiego pochodzenia.
Juwenalis wystąpił z całą siłą piekącego szyderstwa przeciw kobietom gladiatorkom:
Kto nie zna butów z Tyru. treningów niewieścich?
Któż nie widział dziur, jakie pal na sobie mieści.
Który wyzywa tarczą, potem rąbie piką - Godna trąby Floraliów, z wytrwałością dziką
Matrona, chyba że ją mocne zamierzenie Ku zaiste prawdziwej prowadzi arenie.
Może wstyd mieć kobieta, pokryta orężem,
Która płeć zmienia? - Kocha silę, lecz być mężem Nie chciałaby. Przyjemność tu do nas
należy.
Miło, gdy można sprzedać czfcść żonki odzieży:
Pasy, hełmy, okowy i ochronę nogi.
Jak zmieni rodzaj sportu - masz już żywot błogi: Nagołennice własna wysprzedaje żona.
Czy to ta, co od tkanin cykladzkich spocona,
Której jedwab cieniutki mocno rani wdzięki?
Popatrz! Ciosy, z jakimi naśladuje jęki,
A pod ciężarem hełmu jakże się ugina,
Jak gęsta jej kolana ugniata wiklina,
I śmiej się, gdy po walce dzban chwyta w rączęta Lepida, Fabia Gurga, Metella wnuczęta.
Mówcie! Jaka aktorka wdziałaby te stroje Kiedyś? Azyla żona szłaby w takie boje? 8
W 200 r. n.e., po szczególnie intensywnej serii walk gladiatorskich między kobietami, cesarz
Septymiusz Se- werus, którego rządy, przy całej surowości, spoczywały w rękach światłych
prawników, zakazał pojedynków ko-biet gladiatorek.
Cesarskie pokazy i szkoły gladiatorskie
Nie było końca w Rzymie przeróżnym rozrywkom publi-cznym. Po pierwsze, istniały
rozrywki stałe. Liczba dni w roku przeznaczonych na urządzanie corocznych gier i widowisk
takiego czy innego rodzaju była zadziwiająco wysoka i stale wzrastała. Za czasów Augusta
było tych dni 66, za Marka Aureliusza liczba ich wzrosła do 135, by osiągnąć w IV wieku
n.e. liczbę 175 dni w roku
lub więcej. W tych liczbach nie mieszczą się wielkie i powtarzające się widowiska specjalne,
urządzane przez każdego z kolejnych cesarzy.
W pokazach tych uczestniczyła wielka liczba gladiato-rów. August dawał
„nadzwyczajne” widowiska gladia- torskie, tj. pokazy nie mieszczące się w ramach regular-
nych widowisk organizowanych przez funkcjonariuszy państwowych - trzykrotnie we
własnym imieniu i pięć razy w imieniu swoich synów i wnuków. Nie szczędząc wydatków i
krwi (uczestniczyło w nich nie mniej niż
10 000 zawodników) zmonopolizował on niemal te wido-wiska, pragnąc, aby prestiż,
jaki zyskały, był tylko jego udziałem. Inne ambitne przedsięwzięcie podjął Klau-diusz,
którego tryumf w 44 r. n.e., urządzony na Polu Marsowym, wyobrażał realistycznie zdobycie
miasta, a następnie poddanie się wodzów nieprzyjacielskich. W czasie krótkotrwałego
panowania Witeliusza jego wo-dzowie, Caecina i Walens, zorganizowali masowe poka-zy
gladiatorskie w Kremonie i Bononii (Bolonia), a póź-niej uczcili urodziny cesarza zawodami
gladiatorskimi na skalę bez precedensu - we wszystkich 265 okręgach Rzymu. Na otwarcie
Koloseum Tytus zorganizował stu-dniowe widowiska, w których uczestniczyły „wszystkie
narody świata”.
Następnie, w 107 r. n.e., uczcił Trajan swoje zwycię-stwa w Dacji (Rumunia)
czteromiesięcznym okresem rozrywek, w czasie których wysłał na arenę 10 000 zwie-rząt i
10 000 gladiatorów, co było liczbą równą tej, jaka
przypadła na okres panowania Augusta. Nie wyrażało to bynajmniej całej energii Trajana.
Fragment kalenda-rza, niedawno znalezionego w Ostii, podaje kilka liczb dotyczących
innych widowisk gladiatorskich, jakie urzą-dził kolejno w latach 108-113. Inskrypcja
odnotowuje dwa stosunkowo mniejsze pokazy, w których uczestni-czyło odpowiednio 350 i
202zawodników, oraz rekordo-we, trwające 117 dni igrzyska, podczas których wystąpi-ło
4941 par. W sumie między rokiem 106 a 114 n.e. gla-diatorzy walczący pod auspicjami
cesarza osiągnęli prze-rażającą liczbę co najmniej 23 000.
Późniejsi cesarze robili, co mogli, by nie pozostać w tyle. Tysiące zawodników rzucono
przeciwko sobie pod-czas uroczystości zorganizowanych z okazji tysiąclecia Rzymu (248 r.
n.e.) przez Filipa Araba, a w czasie tryu-mfów lat następnych wystąpiły tysiące
(przeszkolonych lub nie) jeńców wojennych, świadczących o wydobyciu się cesarstwa z
okresu anarchicznego chaosu i prze-kształceniu go w potężną totalitarną machinę późnej sta-
rożytności.
Głównym patronem tej gigantycznej działalności był zawsze cesarz. Igrzyska
gladiatorskie stały się nieodłącz-ną częścią rozrywek, jakie władca winien ludowi zapew-nić
celem utrzymania popularności i pozycji. Sami cesa-rze musieli przyglądać się tym
widowiskom i stale mieć się na baczności. Obserwowało ich tysiące widzów: wszystkie oczy
śledziły ich zachowanie i osądzały, czy jest łaskawe, czy niechętne, poufałe czy oficjalne,
uważ-
ne czy niedbałe, sadystyczne czy względnie ludzkie. To, co tłumy zobaczyły i usłyszały o
swych władcach w amfi-teatrze, zostało następnie odnotowane w niezliczonych anegdotach.
Niektóre wrażenia, jakie pozostawili cesa-rze w amfiteatrach, były wręcz groteskowe.
Podsłuchi-wano nawet ich rozmowy i dostrzeżono na przykład, że „przez cały czas trwania
walk gladiatorów stał u jego (Domicjana) stóp chłopczyk strojny w purpurę, o małej,
potwornej głowie, z którym najwięcej rozmawiał, nie-kiedy poważnie. Słyszano z całą
pewnością, jak Do- micjan pytał go, czy nie wie, dlaczego przy ostatnim ob-sadzeniu
urzędów on, Domicjan, oddał władzę nad Egiptem Mecjuszowi Rufusowi”9.
Cesarze obserwujący pokazy gladiatorskie byli ekspo-nowani i podatni na presję
widowni, której gdzie indziej nie można było ujawnić. Był to jeden z powodów, dla których
igrzyska nie były łubiane przez takich cesarzy jak Marek Aureliusz. Gdy jakiegoś gladiatora
uwolnio-no w wyniku nalegań publiczności w amfiteatrze, naka-zał on, aby taką decyzję
anulować. Aureliusza nudziły pokazy gladiatorskie i w ogóle nie wykazywał zbytniego
entuzjazmu dla rozrywek rzymskich. Wcześniej już Ty- beriusz wywoływał nieprzyjazne dla
siebie komentarze, gdyż także należał do nielicznej grupy cesarzy, którzy nie lubili
pojedynków gladiatorów i okazywali swą nie-chęć publicznie.
„Na przedstawieniu igrzysk gladiatorskich - mówi Ta-cyt - które Druzus w imieniu brata
Germanika i włas-nym był przyrzekł, tenże Druzus przewodniczył, nad-miernie ciesząc się
widokiem małowartościowej, co pra-wda, krwi; to w prostym ludzie lęk obudziło, a także oj-
ciec miał zganić. Dlaczego on sam od tego widowiska stronił, rozmaicie tłumaczono: jedni
wstrętem do maso-wych zebrań, drudzy ponurością charakteru i obawą przed porównaniem,
bowiem August z uprzejmą miną brał w tym udział. Nie mógłbym uwierzyć, że przez to
synowi chciał dać sposobność do popisania się swą sro- gością i obudzenia niechęci ludu,
jakkolwiek to także mówiono”10.
Tacyt nie sugeruje, iż Tyberiusz uważał pojedynki za nudne lub nieludzkie, chociaż
pierwsze przypuszczenie zdawałoby wystarczająco tłumaczyć jego wyniosłość, a drugie - w
wypadku człowieka tak głęboko przesiąknię-tego filozofią grecką, jak Tyberiusz - jest też do
przyję-cia.
Tak wyglądała wielka i popularna działalność cesars-ka. Ale czy na jej dnie nie skrywała
się nutka wstydu? Numizmatyk byłby skłonny takie przypuszczenie wysu-nąć. Pozbawieni
nowoczesnych środków reklamy wład-cy rzymscy zwykli byli ogłaszać całemu światu na
przeró-żnych, znajdujących się w powszechnym obiegu mone-tach te tematy
samouwielbienia, które uznali za zaszczy-tne. Pewne tematy, jak zwycięstwa militarne lub
wier-
ność, stały się monotonne w swej częstotliwości; ale i tu-taj trafiały się istotne pominięcia.
Na przykład rozdawa-nie żołnierzom pieniędzy, które przyczyniło się w nie-małym stopniu
do ruiny imperium, zbywano milcze-niem , za to za rzecz godną szacunku i pochwały
uważano rozdawnictwo gotówki i żywności wśród ludności cywil-nej . Jeżeli zaś chodzi o
rozrywki publiczne - tę drugą część hasła „panem et circenses” - to akcenty są znów
rozłożone nierównomiernie. Niektóre z rozrywek znala-zły się na monetach, a inne zostały
pominięte. I tak polo-wanie na dzikie zwierzęta i walkę z nimi (kierowaną przez bestiarii)
wyraźnie utrwalono na monetach y które np. ukazują dzikie zwierzęta zabijane podczas
widowisk urządzonych przez Antoninusa Piusa i Filipa. W istocie ten pierwszy, uważany za
jednego z najbardziej oświe-conych władców rzymskich, określił zabijanego słonia mianem
MVNIFICENTIA AVG(usti) - szczodrobliwo-ści cesarza. Tymczasem walki gladiatorów,
które towa-rzyszyły polowaniom na dzikie zwierzęta, należą do te-matów, jakie cały
ogromny zestaw monet rzymskich zu- pełnie pomija11. To prawda, że Tytus i Domicjan
przed-stawili rysunek Koloseum na bardzo nielicznych mone-tach, a Sewerus Aleksander i
Gordian III powtórzyli ten motyw na medalionach, ale stały brak gladiatorów na monetach i
medalionach wyraźnie kontrastuje z upodo-baniem do przedstawiania walk ze zwierzętami i
na pew-no było to posunięcie celowe. Można jedynie przypu-
szczać, że jacyś urzędnicy, odpowiedzialni za wybór pro-jektów monet, wydali obowiązujące
instrukcje menni-com; najwidoczniej uznano, że przelewanie krwi ludz-kiej dla sportu, choć
konieczne dla pozyskania łask ludu, nie było rzeczą, którą należało się chwalić.
Cesarze musieli wkrótce mianować wysokiego urzęd-nika, który by zawiadywał tą całą
działalnością w ich imieniu. Kaligula np. zaangażował taką osobę. Okazało się jednak, że
stanowisko to jest nie do pozazdroszcze-nia, gdyż - jak podawano - cesarz „zarządcę igrzysk
i walk z dzikimi zwierzętami przez całe dnie kazał w swej obecności bić kajdanami i nie
pozwolił dobić wcześniej, aż urażać go począł odór z gnijącego mózgu”12. Niem-niej za
następnego cesarza, Klaudiusza, urząd ten uzna-no za stały, a sprawujący go urzędnik
otrzymał tytuł pro- curator a muneribus lub munerum. On i jego zwierzchnik brali rekrutów
do widowisk z cesarskich szkół gladiatorskich. W czasach republiki najstarsze ze znanych
szkół znajdowały się w Kapui i Kampanii, a działały w warunkach, które sprowokowały bunt
Spar-takusa. Pod koniec republiki podobna instytucja mieści-ła się w Rzymie, być może w
pobliżu teatru Pompejusza. Z kolei Horacy wymienia gladiatorski Ludus Aemillius; istniała
też inna szkoła augustiańska (jeżeli nie chodzi tu
o te same szkoły) przy nowym amfiteatrze Statyliusza Taurusa. Ta szkoła znajdowała się w
rękach prywat-nych, niewątpliwie rodziny Statyliuszów, rozmiłowanej w arenie.
Odtąd jednak główne ośrodki szkolące gladiatorów były własnością cesarza. Trzy ważne
szkoły cesarskie (prócz jednej, specjalizującej się w walkach z dzikimi zwierzętami) skupiały
się w Rzymie; największą z nich, kierowaną przez wysoko postawionego urzędnika, Wiel-ką
Szkołę (Ludus Magnus) w okolicy Via Labicana i Via S. Giovanni w Lateranie, założył
przypuszczalnie sam Klaudiusz. W 1960 r. rozpoczęto tu prace wykopalisko-we. Starożytny
plan miasta (Forma Urbis Romae) wyka-zuje, że instytucja ta miała własną eliptyczną arenę;
było tam znacznie mniej miejsc siedzących niż w amfiteatrze, lecz za to powierzchnia areny
była proporcjonalnie więk-sza. Budynki mieszkalne podzielono na sale zbiorowe lub pokoje,
w zależności od rangi gladiatorów.
W innych częściach Italii szkoły cesarskie znajdowały się w Kapui i Rawennie13. Nie jest
pewne, czy szkołę w Praeneste (Palestrina) także przejął cesarz, czy też po-została w rękach
prywatnych. W Pompejach - chociaż utrzymywano, że miasto to nie miało własnych
gladiato-rów - istniała prawdopodobnie jeszcze jedna szkoła, gdyż inskrypcje odnoszące się
do członków tej profesji- „Julianus” i „ Augustianus” i „Neronianus”, zdają się na-wiązywać
do cesarskich oddziałów gladiatorskich stacjo-nowanych w mieście. Odkopany budynek,
zidentyfiko-wany następnie jako baraki gladiatorskie, gdyż zawierał ' malowidła, rysunki i
inskrypcje odnoszące się do ich działalności, pełnił prawdopodobnie funkcje szkoły.
Około 100 pokoi zgrupowano wokół prostokąta o wy-miarach 53 na 42 m. Część z nich
znajdowała się na pię-trze , do którego wiodły schody prowadzące poprzez dre-wnianą
galerię, część jej obecnie zrekonstruowano. Po-koje na pozostałych piętrach, o powierzchni
od 3 do 4 m2 pozbawione były okien; w tych ponurych, ciemnych i wilgotnych klitkach
mieszkali gladiatorzy. Na terenie szkoły w Pompejach odnaleziono szkielety 64 osób, któ-re
zginęły podczas wybuchu Wezuwiusza (79 r. n.e.).
Poza terenem Italii była jeszcze szkoła gladiatorów w Aleksandrii. Papirus z 260 r. n.e.
wymienia odzież zare-kwirowaną na jej użytek. Prawdopodobnie istniały jesz-cze inne
szkoły w wielu prowincjach imperium, być może w każdej z nich. Jeśli szkoły te były
niewielkie, mogły one tworzyć kompleks administrowany przez jed-nego urzędnika.
Każda z tych szkół, pozostająca pod ogólnym nadzo-rem kierownika, miała rozbudowany
i różnorodny per-sonel. Wiele inskrypcji upamiętnia zawodowych nau-czycieli (doctores).
Szkolenie gladiatorów było sprawą wielce skomplikowaną, wymagającą doświadczenia i fi-
nezji, co w pełni doceniali widzowie, którzy przychodzili do amfiteatru nie tylko dla samej
krwi i emocji. Istniała cała wypracowana teoria sztuki gladiatorskiej, dostoso-wana do
różnych rodzajów tej profesji. Każdy z nich, gladiatorów - zdaniem Ludwiga Friedlandera -
miał specjalnego instruktora. Nowicjusze ćwiczyli za pomocą drewnianego miecza na kukle
ze słomy lub na słupie (dwumetrowej wysokości). Broń, jaką się posługiwano
w skomplikowanych ćwiczeniach, była cięższa od uży-wanej na arenie; bardzo ciężką broń,
znalezioną w Pom-pejach, używano właśnie do ćwiczeń. Sam fechtunek był wiedzą, a jego
określenia techniczne były powszechnie znane. Kwintylian porównuje przemówienie
adwokata do fechtunku gladiatorów: „»...jak pchnięcie gladiato-ra, zwane drugim, bywa
trzecim, jeśli pierwsze służyło do wywołania ataku przeciwnika, a i czwartym, jeśli fin-tę
powtórzono, tak że trzeba było dwukrotnie sparować cios i dwukrotnie ripostować«”14.
Niewątpliwie większo-ści widzów obce były sztuczki techniczne, ale niektórzy na pewno się
na nich znali.
Poziom szkolenia gladiatorów był niezwykle wysoki. Pliniusz Starszy krytykował
wychowanków szkoły Kali- guli za to, że nie mogli się powstrzymać od mrużenia oczu, gdy
przed nimi potrząsano im mieczem. A jednak mimo tak wytrawnego szkolenia Juliusz Cezar,
pragnąc zapewnić swoim gladiatorom najlepsze lekcje z wówczas dostępnych, szukał poza
terenem szkoły doświadczo-nych instruktorów amatorów. „Powierzał ich wyszkole-nie -
mówi Swetoniusz - rycerzom rzymskim, nawet se-natorom, biegłym we władaniu bronią,
prosząc usilnie, co widać z jego listów, żeby ćwiczyli każdego pojedyn-czo i żeby sami
udzielali wskazówek walczącym”15.
Dyscyplina była surowa, a kary egzekwowano bezlito-śnie. Cele więzienne w barakach
gladiatorskich były tak niskie, że pensjonariusze mogli w nich tylko siedzieć lub leżeć. W
murach budynku znaleziono, obok wspomnia-nych już szkieletów, żelazne dyby na 10
więźniów. Gla-diatorom nie zezwalano też na posiadanie broni z obawy przed ucieczką lub
samobójstwem. W IV w. n.e. Sym- machus dość nieżyczliwie relacjonuje straszną historię 29
saksońskich jeńców wojennych, którzy woleli się wzajemnie pozabijać niż występować na
arenie.
Z drugiej strony dbano skrupulatnie o zdrowie gladia-torów. Ich szkoły budowano w
okolicach o sprzyjającym klimacie, angażowano najlepszych lekarzy. W istocie, w
II wieku n.e. jeden z najsłynniejszych lekarzy wszyst-kich czasów, Galen z Pergamonu
(Bergama), gdy miał 29'lat, zanim został nadwornym lekarzem Marka Aure-liusza, pracował
jako medyk w szkole gladiatorów w ro-dzimej Azji Mniejszej. Utrzymywał, że gdy się
opieko-wał gladiatorami, w wyniku jego starań i doglądania straszliwych ran nastąpił
znaczny spadek śmiertelności. Szkoły miały także stałych konsultantów medycznych, którzy
sprawowali nadzór nad sposobem żywienia gla-diatorów; zarówno Galena, jak i innego
wybitnego me-dyka z wieku poprzedniego, Scryboniusza Largusa, pro-blem ten bardzo
interesował. Gladiatorów nazywano hordearii, ludźmi jęczmienia, z powodu spożywanego
przez nich jego wielkich ilości - pożywienia budującego mięśnie, ale krytykowanego przez
Galena za to, że po-wodowało miękkość ciała, gdy się je łączyło z fasolą, jak
w Pergamonie. Współczesny Cyceronowi encyklopedy-sta Warron wspomina, że osiągano
znakomite rezultaty podając gladiatorom do łykania po ćwiczeniach specjal-ny popiół.
Inskrypcje odnotowują także usługi wykwali-fikowanych masażystów (unctores). W skład
personelu wchodzili też księgowi, zbrojarze, właściciele zakładów pogrzebowych oraz
strażnicy.
Cesarz zatrudniał specjalnych ludzi, którzy zajmowali się handlem gladiatorami,
kupowaniem ich i sprzedawa-niem, a Kaligula, który osobiście uczestniczył w licytac-jach
mienia pozostawionego przez właścicieli po ich straceniu lub z innych przyczyn, dokonał
wielu korzyst-nych transakcji. Niektórych obywateli zmuszonych do udziału w takich
licytacjach system cesarskich aukcji po-pychał do samobójstwa lub bankructwa. Mniej
katastro-falny, lecz nieprzyjemny wstrząs spotkał Aponiusza Sa- tuminusa, który zdrzemnął
się w czasie licytacji. Kaligu-la „zwrócił uwagę woźnemu, aby nie pomijał byłego pretora,
który częstymi ruchami głowy mu przytakuje, oraz nie wcześniej zamknął licytację, aż
przyznano Satu- rninowi trzynastu gladiatorów za dziewięć milionów se- stercjów” 16.
Niektórzy z cesarzy przestrzegali też dawnego kampa- ńskiego (a może etruskiego)
zwyczaju urządzania pry-watnych pokazów gladiatorskich dla gości. Domicjan urządzał takie
przyjęcia w Albanum i praktykę tę pod-trzymywali lub odnawiali dwaj inni władcy o wcale
nie
budujących gustach - Lucjusz Werus i Heliogabal. W tym celu cesarze utrzymywali własne
prywatne oddziały gladiatorów pod nadzorem byłych niewolników.
Organizacja widowisk w imperium
Eksponowana pozycja cesarza jako organizatora wido-wisk gladiatorskich pozostawiała
nieco pola do działania innym, ale ich uprawnienia były zazdrośnie kontrolowa-ne. W 22 r.
n.e. August zarządził, że żaden urzędnik nie może organizować pokazów gladiatorskich z
wyjątkiem pretorów (najwyższy obok konsula stopień urzędniczy), a nawet i pretorzy mieli
za każdym razem działać na pod-stawie specjalnego dekretu senatu. August zezwolił pre-
torom na urządzanie widowisk tylko dwa razy w roku z udziałem nie więcej niż 120
zawodników. Piętnaście lat później wprowadzono dalsze obostrzenia, nie zezwala-jąc
pretorom na korzystanie z funduszy państwowych. Klaudiusz uznał, że pretorzy są zbyt
ważni, by im można powierzać organizację widowisk gladiatorskich, i prze-niósł to prawo, a
raczej obowiązek, na młodszych, mniej wpływowych oraz liczniejszych kwestorów, i
zwyczaj ten się utrzymał17. Czasami jednak zezwalano jakiemuś bogatemu obywatelowi,
którego cesarz darzył pełnym zaufaniem, na urządzanie pokazów gladiatorskich, jeże-
li nawet nie sprawował urzędu kwestora. Na przykład pod koniec II wieku n.e. przyszły
cesarz Gordian I jako edyl nie tylko pobił wszelkie rekordy, aranżując obrzy-dliwą rzeź
dzikich zwierząt (wśród których znalazło się 300 mauretańskich strusi, 200 jeleni i 200
giemz), ale także wystawił w ciągu roku urzędowania nie mniej niż dwanaście widowisk
gladiatorskich, po jednym na mie-siąc, których uczestniczyło co najmniej 150 par gladiato-
rów, a czasem nawet 500.
Ale już w epoce wczesnego cesarstwa, przypuszczał- . nie za Domicjana, osobom
prywatnym zakazano utrzy-mywania własnych gladiatorów w Rzymie. Gdzie indziej zakaz
ten nie obowiązywał. W innych częściach Italii (a także w prowincjach) pokazy gladiatorów
były ciągle urządzane przez osoby prywatne i mamy wiele inskrypc-ji poświadczających ich
inicjatywę, co umożliwiało reali-zację takich przedsięwzięć. Organizator (editor) poka-zów
przeżywał też swoje momenty chwały. W czasie wi-dowisk miał prawo nosić insygnia
wysokiego urzędnika. Wynosił też znaczne korzyści z patronatu, oferując bo-wiem wiele
miejsc bezpłatnie, część odnajmował z zys-kiem lub traktował jako swój wkład do robót
publicz-nych. Poeta Marcjalis, sławiąc walecznego gladiatora Hermesa, nazywa go „źródłem
bogactwa dla sprzedaw-ców biletów” (divitiae locaciorum).
Wybierani corocznie urzędnicy miejscy, duumwiro- wie (duoviri) i edylowie, urządzali
pojedynki gladiator-skie; najwystawniejszych oczekiwano jednak od quin-
ąennales, wybieranych co pięć lat, którym powierzani szczególne funkcje religijne. Wybitna
rola wśród organi-zatorów igrzysk przypadała kapłanom miejskim; można by to uznać za
szczególną cechę widowisk, gdyby nie fakt, że u źródeł pojedynków gladiatorskich
znajdowały się przecież wierzenia religijne. Poza Rzymem działało wielu organizatorów
widowisk i Marcjalis sarkastycznie i kostycznie wypowiada się na temat niskiej pozycji spo-
łecznej tych, którym udało się zrealizować swe ambicje. Utyskuje, że szewc finansował
pokazy w starej Bononii, a folusznik w Mutinie (Modena), zastanawiając się iro-nicznie nad
tym, jakiemu to miastu przypadnie pokaz zorganizowany przez szynkarza. Czasami dla
urządzenia widowisk zawiązywano spółkę, a inskrypcje mówią o ta-kich spółkach (socii) lub
wypowiadają się o kierownic-twie pokazów w liczbie mnogiej.
Satyryk Persjusz przedstawia się jako organizator igrzysk gladiatorskich, połączonych z
bezpłatnym roz-dawnictwem żywności, na cześć rzekomego zwycięstwa Kaliguli nad
Germanami.
Czy ty wiesz, mój kochany, że z okazji klęski Germanów laur przysłał nasz Cezar zwycięski?
A więc bogom, wodzowi za czyny wzorowe dam .sto par gladiatorów...
Daję motłochowi
chleb i olej18.
Fabrykant płacht szmacianych u Petroniusza opowia-da o organizatorach widowisk oraz o
tym, jak je wyzys-kują dla pozyskania sobie popularności wyborców.
„A nasz Tytus jest we wszystkim, co robi, wspaniały i zapalona głowa: albo - albo, w
każdym razie coś! Jestem z nim w zażyłości, nie robi niczego przez pół. Będzie naj-
prawdziwsze żelazo, bez uciekania, z dorżnięciem na arenie, by cały amfiteatr mógł widzieć.
I ma środki na to: odziedziczył trzydzieści milionów sestercji, przecie umarł mu ojciec. Gdy
zużyje czterysta tysięcy, nie po-czuje tego jego majątek, a będą wiecznie mówić o nim. Ma
już kilka chwatów i jedną niewiastę, która walczyć będzie na wozie... Przeczuwam jednak, że
Mammaea ugości nas; ja i moi ludzie dostaniemy po dwa denary. Jeśli to zrobi, zakasuje
całkiem Norbanusa. Zobaczycie, że pobije go o kilka długości”19.
Organizator pokazów mógł zakupić gladiatorów albo mógł ich skompletować na jeden
występ: można ich było wynajmować na godzinę. W kilku miejscowościach, tak-że w
Praeneste (Palestrina), gladiatorów brano z miejs-cowego ośrodka. Organizator igrzysk
zwykle jednak zle-cał trenerowi-kierownikowi rekrutację gladiatorów i na-dzór nad
większością lub nad całą grupą. Te podejrzane i często lżone kreatury nazywano lanistami
(lanistae) - nazwa prawdopodobnie etruska, przywołująca na myśl (być może z pewną
etymologiczną dokładnością) słowo
lani us. tj. rzeźni k. Laniści znajdowali się wszędzie za czasów republiki i wczesnego
cesarstwa, a i później ich działalność nie osłabia, z wyjątkiem Rzymu.
„W epoce, o której mówimy - zauważa Jérôme Carco- pino - organizacja krwawych
zapasów nie pozostawiała niestety wiele do życzenia. W municipiach italskich i w miastach
prowincjonalnych miejscowi urzędnicy, na których spadał co roku obowiązek urządzania
munera, zwracali się, chcąc temu zadaniu sprostać, do specjal-nych przedsiębiorców -
lanistae. Ci okryci hańbą ludzie, których zawód był w literaturze i prawie otoczony tą samą
niesławą, co zawód stręczycieli - lenones, byli wła-ściwie pośrednikami śmierci.
Duumwirom i edylom do-starczał lanista po niskiej cenie do walk, w których z re-guły ginęła
połowa gladiatorów, drużynę gladiato-rów .
Utrzymując własnym sumptem oddział gladiatorów (familia), kupując ich i wynajmując,
organizując wido-wiska dla zysku, lanista był infamisem, obrzucanym obelgami, poza
nawiasem społeczeństwa. Poeta Mac- jalis porównywał lanistów do oszczerczych donosicieli
i kłamców.
Wobec nieprzyjemnych skojarzeń, jakie przywodziło na myśl słowo „lanista”, jeden z
nich określał się eufemi-stycznie mianem „kierownika finansowego trupy gladia- torskiej”
(negotiatorfamiliaegladiatoriae). Jeszcze inny,
Gajusz Salwiusz Kapito, ujawnił, na jak małych nieraz kapitałach opierała się działalność
lanisty: z dziewiętna-stu zawodników w jego trupie tylko jeden był jego włas-nością. a
pozostałych powierzyło mu dziesięciu różnych właścicieli. Osobnik, który reklamował swe
pokazy na murach Pompejów, Numeriusz Fcstus Ampliatus, był prawdopodbnie wędrownym
lanistą. O istnieniu takich osobników mówi opowieść Swetoniusza, dotycząca nie-stałych
związków cesarza Witeliusza z jego przyjacielem Azjatykiem:
„...przez większą część panowania rządził wedle rad i zachcianek co najlichszych
aktorów i woźniców, szcze-gólnie wyzwoleńca Azjatyka. Z tym jeszcze jako mło-
dzieniaszkiem uprawiał stosunek miłosny bądź w roli mężczyzny, bądź kobiety. Wreszcie
Azjatyk sprzykrzył to sobie i uciekł. Gdy w Puteolach sprzedawał lemonia-dę. przyłapał go
Witeliusz. zakuł w kajdany, lecz zaraz zwolnił i wziął znowu na kochanka. Następnie,
niezado-wolony z jego zbytniej krnąbrności i skłonności do kra-dzieży, powtórnie się z nim
rozstał, sprzedając wędrow-nemu właścicielowi szkoły gladiatorów. Gdy Azjatyka
przeznaczono na koniec igrzysk, Witeliusz nagle go wy-kradł”21.
Cesarz, jak każdy inny właściciel niewolników, miał prawo sprzedać swoich
niewolników na arenę. Prawo to nie było niczym ograniczone aż do nieco bardziej huma-
nitarnych czasów wieku II n.e.. kiedy to Hadrian nasta-
wał. aby nie wysyłać niewolników do szkół gladiators- kich, przynajmniej do chwili
przedstawienia przez właś-ciciela odpowiedniego wyjaśnienia urzędnikowi miejs-kiemu.
Wielkich prawodawców tego okresu mocno ab-sorbował ten problem, a kiedy gusty uległy
pewnemu złagodzeniu, Makrynusa (217-218 r.n.e.) krytykowano za to, że skazywał
zbiegłych niewolników na występy na
EM
Jeśli chodzi o zachodnie prowincje cesarstwa, to Scy- pion Africanus urządził zawody
gladiatorskie w Nowej Kartaginie (Cartagena) już w 206 r. p.n.e. Z kolei z Hi-szpanii
pochodzi cenny dokument z 44 r. p.n.e., Lex Ur- sonensis z Urso (Osuna), z którego wynika,
że urzędnicy miejscy, duumwirowie i edylowie, byli zobowiązani do urządzania dorocznych
„widowisk lub pokazów drama-tycznych”. Ustalono minimalny pułap wydatków, ale
organizatorzy mogli zawsze liczyć na zapomogę, a miej-scowe korporacje mogły dostarczać
potrzebnych fundu-szy drogą prywatnych zapisów lub darów, np. obywateli wdzięcznych za
wybór na urząd miejski. Podobnie jak w Italii rola kapłanów wśród organizatorów widowisk
gla- diatorskich była szczególnie eksponowana. Dla kapła-nów miejskich było to zapewne
zajęcie dodatkowe, a dla starszych kapłanów prowincji - przymusowe.
Niektórzy organizatorzy igrzysk w prowincjach rzymskich odnotowali na inskrypcjach,
że organizują widowiska na życzenie lub żądanie ludu (ex volúntate po- puli, postulante
populo). Inne jednak dowody epigrafi- czne wskazują na istnienie cesarskich dotacji i subsy-
diów, kiedy to widowiska odbywały się „z łaski cesarza”; tego samego zwrotu użyło miasto
Patras (Patrae), gdy zezwolono mu na bicie własnej monety. Podobnie jak inne ciężary
finansowe nakładane na klasy rządzące w prowincjach rzymskich ten rzekomy lub faktyczny
obo-wiązek urządzania pokazów gladiatorskich mógł się wy-dawać nieznośnie uciążliwym.
Jednakże urzędnik lut> kapłan zobowiązany do urządzania widowisk mógł się od tego
obowiązku odwołać. Za Marka Aureliusza senat w istocie zredukował obciążenia finansowe.
Dekret se-natu wraz z tekstem mowy nieznanego senatora znajdu-je się w inskrypcji
odnalezionej w Italice (Sewilla; „Lex Italicensis”). Ustalał on maksymalne ceny na różne ka-
tegorie gladiatorów w całym cesarstwie. Pobór gladiato-rów do armii za Marka Aureliusza
zwiększył ich wartość rynkową do niebotycznych rozmiarów. Jednym ze skut-ków tego był
wspomniany już wcześniej cridecoeur głó-wnego kapłana Galii. Sytuację złagodziła
przejściowo tania partia skazanych złoczyńców i wkrótce nastąpiło wprowadzenie stałych
cen. Był to gest wobec klas posia-dających, o których poparcie zabiegał cesarz w okresie'
kryzysu w armii. Jednocześnie Aureliusz przyszedł z po-mocą lanistom, obniżając im stopę
opodatkowania. Tra-cił na tym skarb państwa, ale „pieniądze cesarskie mu-siały być czyste!”
Dowodom historycznym z Zachodu dorównują mate-riały z posługujących się językiem
greckim prowincji rzymskiego imperium. Wschód był znacznie bardziej okrutny i mniej
skąpy w urządzaniu pokazów gladiators-
kich, niż to przypuszczano jeszcze kilka lat temu. Kiedy monarcha z rodu Seleukidów
Antioch Epifanes zainicjo-wał walki gladiatorów w Syrii w II wieku n.e., napotkał z początku
miejscowy opór. Ale już od czasu wczesnego cesarstwa dysponujemy wystarczającymi
dowodami świadczącymi o rozwoju sztuki gładiatorskiej w basenie Morza Śródziemnego.
Mamy nawet jedną monetę loka-lną z Synada (Suhut) w centralnej Azji Mniejszej z okre-su
panowania Gallienusa (253-268), która przedstawia pojedynek gladiatorów22 - wyróżnienie
wątpliwe, nie spotykane w prowincjach zachodnich.
W prowincjach wschodnich, podobnie jak na Zacho-dzie, niektórzy organizatorzy
widowisk wywodzili się z grona osób prywatnych. Inskrypcyjna notatka z Tazos wymienia
gladiatorów będących własnością jakiejś ko-biety. Ale podobnie jak w prowincjach
zachodnich poje-dynki były tam organizowane głównie przez kapłanów z miast, prowincji i
regionów. W prowincji azjatyckiej (zachodnia Azja Mniejsza), gdzie znajdowały się szkoły
w Smyrnie (Izmir), Filadelfii (Alasehir), Kyzikos i Per- gamonie, Galen praktykował jako
lekarz w szkole gła-diatorskiej w czasie kolejnych kadencji pięciu głównych kapłanów.
Kapłani często utrzymywali własne oddziały gladiatorskie; niektóre z nich składały się z ich
własnych niewolników, inne z niewolników kupionych, a jeszcze inne składały się z ludzi
wolnych, którzy zgłosili się do-browolnie. Pewne inskrypcje, zwłaszcza z Tazos i Traja-
na Augusta (Stara Zagora w Bułgarii), odnoszą się do urzędnika zajmującego się bronią, tzn.
gladiatorów, a określenie to dotyczy wybieranego co cztery lata przez miasta greckie
urzędnika ze sfer kapłańskich, od które-go oczekiwano, podobnie jak od quinquennales
wybie-ranych co pięć lat w miastach zachodnich, wystawienia szczególnie wspaniałych
widowisk. W Sagalassos (dzi-siejsze Aglasun w Turcji azjatyckiej) twierdzono, że sła-wa,
jaką zyskał starszy kapłan Tertullus zarówno dzięki swym czynom, jak i z powodu swego
pochodzenia, zna-cznie wzrosła w wyniku hojnie urządzanych polowań na dziką zwierzynę i
pokazów gladiatorskich, co według prostackiego formułowania inskrypcji wskazywało, że
„przekładał swój kraj nad pozycję finansową”. Mamy także wzmianki o żonach kapłanów,
które uczestniczyły wraz z mężami w wystawianiu widowisk. Podobnie jak w wielu
prowincjach zachodnich, tak i na Wschodzie dzia-łalność ta wiązała się ściśle z kultem
cesarzy w miastach
i prowincjach: ściany świątyni Romy i Augusta w Anky- rze (Ankara) w Galicji dają
świadectwo szczodrobliwoś-ci kapłanów.
W na wpół cywilizowanej Galicji, podobnie jak w Poncie na północy, walki gladiatorów
były ulubionym sportem. Największą popularnością jednak cieszyły się one w ośrodkach
miejskich, takich jak Aleksandria, po-siadająca własną cesarską szkołę gladiatorską. Mia-
stem, z którego sport ten rozprzestrzenił się po całym Wschodzie, był jednak
najprawdopodobniej kosmopo-lityczny, zromanizowany Korynt - port i kolonia. Apu-
lejusz opowiada dzieje jednego z głównych urzędników Koryntu, Tiazusa, który podróżował
po Grecji w poszu-kiwaniu gladiatorów i dzikich zwierząt:
ażeby zaś godnie uświęcić objęcie swego urzędu, zapowiedział trzydniowe igrzyska z
walkami gladiato-rów. Ale że hojność jego sięgała jeszcze dalej, a także ponieważ na rozgłos
publiczny bardzo był łasy, przybył w tym czasie nawet do Tesalii, aby tu zakupić jak najpię-
kniejsze zwierzęta i sławnych gladiatorów”23.
W dawniejszych czasach rzymscy zarządcy prowincji mogli także urządzać podobne
widowiska. Ale Neron zakazał tej praktyki, utrzymując, że ta „ostentacyjna hojność jest
równie dokuczliwa dla skarbu państwa, jak wymuszanie pieniędzy, a celem namiestników
jest prze-de wszystkim pozyskanie sobie zwolenników, którzy by osłaniali ich nieprawości”.
W 200 r. n.e. ze względów bezpieczeństwa cesarz zarządził, że namiestnicy muszą uzyskać
jego zezwolenie, gdy chcą wywieźć gladiatorów poza teren swojej prowincji. Cesarze byli
podejrzliwi i ostrożni w udzielaniu zezwoleń na urządzanie widowisk gladiatorskich innym
wybitnym osobistościom. Wido-mym środkiem ostrożności był także wybór takich wysp, jak
Tazos i Kos, na siedzibę oddziałów gladiatorskich.
III.GLADIATORZY W AKCJI
Różne kategorie gladiatorów
Od kolejnych napływających rzesz jeńców wojennych wcielanych do oddziałów
gladiatorskich profesja ta przejęła swe dziwaczne, egzotyczne stroje, które były dodatkowym
źródłem atrakcji dla publiczności. Już od czasów republiki jeńców zmuszano do walki przy
użyciu ich własnej broni i we własnym stylu. Z czasem z tej nie-szczęsnej masy, zapędzonej
na arenę, wyłoniły się odrę-bne kategorie gladiatorów.
Takie np. było pochodzenie gladiatorów, znanych pod nazwą „Samnitów”. Ogólnie
uważani za pierwow-zór gladiatorów rzymskich, mieli oni pojawić się na sce-nie historycznej
wkrótce po wprowadzeniu przez sam- nickich nieprzyjaciół Rzymu nowego wspaniałego ryn-
sztunku wojskowego w 310 r. p.n.e. W bitwie rozegranej dwa lata później Samnici ponieśli
ciężkie straty, a miesz-kańcy Kampanii - domniemani sprzymierzeńcy Rzymu z Kapui -
zdobyli wielkie ilości sprzętu wojskowego i broni. Następnie, jak podaje Liwiusz, ci
Kampanowie „wyposażyli w ten sprzęt gladiatorów, którzy dostarczali im rozrywek na
uroczystościach, i nadali im miano Sam-
nitów”. Rzymianie przyjęli ten ekwipunek, gdy wysta-wili swe pierwsze widowiska w 264 r.
p.n.e. Ci „Samnici” nosili ciężkie, wspaniałe zbroje żołnierzy, którzy byli ich wzorem.
Wyposażenie ich składało się z dużej, owalnej tarczy (scutum), skórzanego lub w części
metalowego nagolennika na lewej nodze (ocrea) i hełmu ze spuszczo-ną przyłbicą (galea), z
wielkim grzebieniem i piórami. Do tego dochodził miecz (gladius) lub włócznia (hasta)
i rękaw na prawym ramieniu, który stanowił część ogól-nego ekwipunku gladiatora. Przez
długi czas ci „Samni-ci” byli jedynymi gladiatorami, jakich znał Rzym.
Później pojawiły się inne typy zawodników o nazwach pochodzących od narodowości -
„Trakowie” i „Gallo-wie”. Chociaż „Trakowie” byli wynalazkiem Sulli (78 r. p.n.e.) i
pierwszą literacką wzmiankę o nich mamy u Cy-cerona, i chociaż według jednej wersji
„Galowie” nie pojawili się w Rzymie przed wojnami galijskimi Cezara, występowanie
obydwu typów zawodników na etruskich urnach grobowych już w III wieku p.n.e. - dwie
płasko-rzeźby ukazują „Galla” walczącego, z „Gallem”, a jedna „Galla” walczącego z
„Trakiem”-wskazuje, że przynaj-mniej w Etrurii znano już zawodników tego rodzaju
wcześniej. „Trakowie” mieli zakrzywiony miecz (sica) o różnym kształcie i małą,
kwadratową lub okrągłą tarczę (parma). Oprócz przepasek ze skóry (fasciae) wokół nóg lub
ud nosili nie jeden nagolennik, jak „Samnici” (prze-ciwko którym czasem występowali), lecz
dwa. Te cha-rakterystyczne szczegóły ich wyposażenia można np. zi-dentyfikować na
płaskorzeźbie w Smyrnie (Izmir),
przedstawiającej gladiatora nazwiskiem Priskus, które-go nazywa się wprost „Trakiem”.
Ludy celtyckie miały także swych własnych gladiato-rów. Trinqui byli ofiarami
sakralnymi, cruppelłarii nosili ciężkie pancerze. Zawodnicy tego rodzaju zostali wcie-leni do
zbuntowanych wojsk galijskich przeciwko Rzy-mowi w 21 r. n.e. Rzymscy gladiatorzy,
znani jako „Gal-lowie”, należeli do innej kategorii i mogli przeniknąć do Etrurii z terenu
północnej Italii (Galia Przedalpejska), zamieszkanego przez ludność galijską, a stamtąd prze-
dostać się do Rzymu za pośrednictwem etruskiej Kam-panii. W okresie cesarstwa „Gallów”
stopniowo zastąpił typ gladiatora znany pod nazwą myrmilo od rysunku ryby morskiej
(mormylos, mormyros), jaką miał na heł mie.
Innym typem zawodnika z okresu późniejszego był se- kutor, czyli ścigający. Zwykle
uważano sekutora za na-stępcę ciężko zbrojnego „Samnity”1, ale przy obecnym stanie wiedzy
nie zawsze można go łatwo odróżnić od „Galla” i myrmila, i od jeszcze innego, mało
znanego typu gladiatora, zwanego provocator - prowokujący. Najprawdopodobniej te
kategorie gladiatorów były zró-żnicowane, ale większość zachowanych rysunków posta-ci
gladiatorów wydaje się odnosić do dającego się ogól-nie określić typu, obejmującego
większość różnych ka-
tegorii gladiatorów2. Tors i nogi tego typowego zawod-nika są zwykle, lecz niekoniecznie,
obnażone. Ma okrą-gły lub wysoki hełm z przyłbicą (czasem z metalowym grzebieniem),
dużą, prostokątną lub owalną tarczę (nie-podobną do małej tarczy trackiej), sztylet lub krótki
miecz i nagolennik tylko na lewej nodze (rzadko na dwóch), stanowiący dopełnienie ochrony
lewej strony ciała, osłanianej w wyższych partiach przez tarczę; w ten sposób zawodnik był
zabezpieczony przed ciosem od szyi do kolana. Nosi pas, czasem szeroką przepaskę z metalu,
lecz najczęściej ze slęóry, biegnącą w dół ku udom, zakrywającą genitalia. Przepaska
skórzana (ma- nicae) osłania wysuniętą prawą rękę, w której trzyma sztylet. Czasami
noszono też przepaski na kostce lub łydce, powyżej lub poniżej kolana, albo w obydwu miej-
scach lub wokół uda.
Myrmilon mógł walczyć z „Trakiem”, retiariusem, czyli sieciarzem. Głównym
przeciwnikiem tego ostatnie-go bywał jednak sekutor; określenie „ścigający” odnosi się
właśnie do pościgu za retiariusem. Różny od niego retiarius wyposażony był w trójząb lub
harpun z ości tuń-czyka (fascina), sztylet i sieć, do której przyczepiony był sznur, tak że
gladiator mógł ją cofnąć, jeśli nie udało mu się usidlić swej ofiary3. Głowa retiariusa była
zwykle ob-
nażona, chociaż czasami nosił przepaskę. Miał pas i na-golenniki lub ochraniacze kostek, a
jego lewe ramię osłaniał skórzany lub metalowy naramiennik (galerus). Jeden z takich
naramienników, znaleziony w Pompe-jach, był ozdobiony wizerunkiem kraba, delfina i
kotwi-cy. Te symbole przypominały, że retiarius wyekwipowa-ny był jak rybak: dlatego
myrmilon, czyli człowiek-ryba, był dlań odpowiednim partnerem obok sekutora.
Chociaż mogły istnieć precedensy metody walki pole-gającej na zarzucaniu siatki, brak
pełnej zbroi (która myrmilonowi zastępowała ruchliwość) sprawiał, że nie-szczęsnego
retiariusa uważano za zawodnika niższego rzędu i przydzielano mu gorsze kwatery. Kiedy
Juwena- lis boleje nad występami potomka rodku Grakchów w amfiteatrze, chodzi o to, że
zaangażował się on nie jako mniej godny wzgardy ciężko zbrojny gladiator, lecz jako'
zwykły, na wpół nagi retiarius, uganiający się po arenie.
A co tam jeszcze widać? Ot, Grakchus bez broni myrmilon^ bez tarczy, miecza nie ma w
dłoni...
- Hańbo miasta! - już takie zbroje mu obrzydły.
Nienawidzi ich; nie ma hełmu, za to widły Trójzębne wznosi w górę prawicą, bez drżenia,
I potrząsa tą siatką, co zwisa z ramienia.
Lecz na próżno; odkrywa twarz więc i udeka.
Gdyż poznała go cała publiczność z daleka.
Wierzyć tunice, która-z szyi zwisa złotem,
I frędzlom, co z kołpaka płyną długim splotem4.
Czasami napotykamy wzmiankę lub analogię do ho-moseksualnego ekshibicjonizmu; tu
należy nadmienić, że niektórzy gladiatorzy przybierali imiona słynnych pięknych chłopców z
mitologii: Hylas, Narcyz i Hiacynt, a pewne pochwalne inskrypcje na cześć gladiatorów zda-
ją się wskazywać na określone skłonności ich autorów.
Retiarius przypuszczalnie zyskiwał na znaczeniu, je-żeli potrafił walczyć jako „Samnita”,
a taka wszechstronność wcale nie była rzadkością. Retiariów, podobnie jak innych
gladiatorów, często przedstawiano na różnych malowidłach. Mozaika w Madrycie ukazuje
jednego z nich, jak sprawnie oplata sekutora swą siecią, a płaskorzeźba grecka przedstawia
innego na wzniesie-niu, gdy odparowuje cios przeciwnika stojącego poni-żej.
Jeszcze innym typem gladiatora był andabatae; nazwa ta jest tytułem jednej z zaginionych
satyr Warrona z I wieku p.n.e. Ubrani w kolczugi jak kawaleria wschodnia (cataphracti), w
hełmach z przyłbicami bez otworów na oczy, szarżowali oni konno na oślep jeden na
drugiego. Pojedynek tego rodzaju został naszkicowany na jednej ze ścian amfiteatru w
Pompejach. Gladiator innego typu, eąues, walczył - jak wskazuje jego nazwa - konno, nosił
tunikę i miał okrągłą tarczę. Velites walczyli pie-szo, a każdy z nich miał włócznię z
przymocowanym do niej rzemieniem lub pasem (hasta amentata). Essedarii, wprowadzeni
przypuszczalnie przez Juliusza Cezara, szarżowali na siebie stojąc na konnych rydwanach, na
modłę brytyjską, z woźnicą u boku. Marcjalis wspomina
o gladiatorce tego typu, a płaskorzeźba w Augusta Tre-
virorum (Trewir) przedstawia essedariusa ściganego przez panterę. Dimachaeri byli, jak sama
nazwa wskazu-je , zawodnikami walczącymi dwoma sztyletami, bez heł-mów. Płaskorzeźba
w Amissus (Samsun) ukazuje parę zawodników w pojedynku. Byli także sagittarii z lukami
i strzałami, walczący z dzikimi zwierzętami, a także z in-nymi gladiatorami. Inskrypcja
odnotowuje też gladiato-rów znanych pod nazwą scissores, ale o tych wiemy nie-wiele albo
nic.
Zazwyczaj gladiatorzy, niezależnie od kategorii, wy-stępowali przeciwko sobie
pojedynczo, ale często zda-rzały się pojedynki grupowe lub masowe. Jedna z takich walk
wywołała - według plotkarskiego Swetoniusza - szczególną reakcję u Kaliguli:
„Raz pięciu gladiatorów siatników, ubranych tylko w tuniki i walczących w zespole,
poddało się bez żadnego starcia tyluż przeciwnikom. Publiczność domagała się ich śmierci.
Jeden z pokonanych, chwyciwszy znów trój-ząb, zabił wszystkich zwycięzców. Kaiigula w
publicz-nym obwieszczeniu wyraził swe ubolewanie nad tym czynem, jakoby okrutną rzezią,
i złorzeczył wszystkim, którzy mogli-znieść taki widok”5.
Chociaż stronnicze uczucia wyrażano w amfiteatrze w sposób mniej żywiołowy niż w
cyrku, występowało dość wyraźne faworyzowanie (podkreślane zakładami) jed-nego typu
gladiatorów przeciw drugiemu. Inskrypcja
sprzedawcy oliwek, Krescensa, określa go jako zwolen-nika „niebieskich” w cyrku i
„Traków” w amfiteatrze. Cesarz Kaligula sprzyjał „Trakom” i sam szkolił się jako „Trak”.
„Na czele swej przybocznej gwardii germańskiej po-stawił grupę gladiatorów walczących
orężem trackim, uszczuplił uzbrojenie gladiatorów - myrmilonów. Gdy jeden z nich,
Kolumbus, zwyciężył, lecz został lekko zraniony, Kaligula zatruł mu ranę trucizną, którą
odtąd nazywał kolumbijską. W każdym razie z całą pewnością znaleziono ją wśród innych
trucizn, wpisaną pod tą na-zwą własnoręcznym pismem Kaliguli”6.
Innym cesarzem, który upodobał sobie „Traków”, był Tytus:
„...zapowiadając zapasy gladiatorów oświadczył za-raz, że urządzi je nie według swego
upodobania, lecz że zastosuje się do smaku publiczności, i tak istotnie uczy-nił. Niczego nie
odmówił proszącym i ze swej strony za-chęcał, aby śmiało przedstawiali swe żądania. A że
upo-dobał sobie szczególnie występy trackich szermierzy, często przekomarzał się z
publicznością słowem, ge-stem, jako jej gorący poplecznik, nie umniejszając po-wagi
cesarskiej ani nie okazując stronniczości”7.
Z drugiej strony brat Tytusa, Domicjan, był chorobli-wie zafascynowany myrmilonami,
co pociągało straszne
skutki dla tych, co przedkładali „Traków”. „Pewien oj-ciec rodziny wyraził się [w czasie
igrzysk], że tracki szer-mierz wart jest nie mniej niż myrmilon, ale nie tyle, ile sam
organizator igrzysk. Za to kazał go Domicjan po-rwać z widowni i rzucić psom na arenę z
tym napisem: »Oto zwolennik tarczowych zapaśników, który wyraził się niegodnie«”8.
Marek Aureliusz twierdził, że jest w takich sprawach bezstronny, zgodnie z radą, jakiej
udzielił mu jego nau-czyciel Fronto, który „zalecił mu, aby nie patronował »zielonym« lub
»niebieskim« w cyrku, lekko- lub ciężko-zbrojnym w amfiteatrze”.
Ceremoniał areny
Pokazy gladiatorów były bardzo reklamowane. Opisy ma-jących się odbyć pojedynków,
wypisane kolorowo przez specjalnego skrybę, pojawiły się na murach i kamieniach
nagrobnych wzdłuż gościńców. Na dwóch takich kamie-niach, odkrytych poza Pompejami,
widnieją zapowiedzi widowisk w Noli i Nucerii (Nocera). Numeriusz Amplia- tus z
Pompejów oświadcza, że cały świat podziwia jego trupę gladiatorów; są oni totius orbis
desiderium. Po-dobne zapowiedzi odkryto też np. na Bałkanach, w Tessalonice (Saloniki),
Serdice (Sofia) i Nikopo- lis ad Istrum (Nikjup). Celem podtrzymania zaintere-sowania
publiczności dodawano do obwieszczeń wiado-mości z ostatniej chwili, anonsując nowe pary
zawodni-
ków, dzień po dniu. Te listy następnie przepisywano, sprzedawano na ulicach,
rozprowadzano. Angażowano także heroldów do wykrzykiwania nazwisk przyszłych
zawodników, a specjalni ludzie nosili płachty, na któ-rych te same informacje wypisano
wielkimi literami. Istniały także programy zawodów. Owidiusz, zaintere-sowany zwłaszcza
możliwościami, jakie stwarzał amfi-teatr kochankom, poddawał myśl pożyczania programu
jako dobry sposób zawarcia znajomości.
Posępny i wspaniały ceremoniał zaczynał się już w wi-gilię rozpoczęcia widowisk.
Organizator igrzysk urzą-dzał wtedy wystawny bankiet dla zawodników mających nazajutrz
wystąpić na arenie. Notowano sceny histerycz-ne, a niektórzy z ludzi korzystali z tej
makabrycznej oka-zji i wyzwalali własnych niewolników. Publiczność była dopuszczana do
udziału w uczcie, aby mogła na własne oczy zobaczyć, że niczego tam zawodnikom nie
skąpio-no.
„Publiczności wolno było przychodzić - według J. Carcopina - na tę cena libera, toteż
wielu ciekawych, podnieconych niezdrową radością, krążyło wokół sto-łów. Spośród
biesiadników jedni, otępieni albo zrezygno-wani, zdawali się na bieg wypadków i żarłocznie
się ob-jadali. Inni, pragnąc powiększyć swoje szanse przez tro-skę o zdrowie, opierali się
pokusom dobrego jadła i miarkowali swe apetyty. Najnieszczęśliwsi, których na-wiedzało
przeczucie bliskiego końca i którym strach spa-raliżował już żołądek i gardło, oddawali się
lamentom”9:
Zawodnicy greccy - jak powiadają - w czasie takich bankietów żegnali się z przyjaciółmi,
gdy natomiast Tra- kowie i Celtowie mieli skłonności do objadania się.
Wydarzenia tego krwawego dnia rozpoczynały się przejazdem rydwanów i defiladą.
Prowadzeni i przed-stawiani przez organizatora igrzysk zawodnicy występo-wali w swych
strojach, z narzuconymi na ramiona purpu-rowymi płaszczami, które pokrywał złoty haft
(fragment takiego płaszcza odnaleziono w Pompejach). Po zejściu z rydwanów zawodnicy
maszerowali wokół areny, a za nimi postępowali niewolnicy, niosący broń i zbroje. Gla-
diatorzy, ci zwłaszcza, którzy należeli do oddziału cesar-skiego, byli często świetnie
wyekwipowani. Na przykład rzeźbiony hełm z przyłbicą, znaleziony wśród kilku in-nych w
Pompejach, jest arcydziełem; pióra na takich hełmach bywały często bażancie lub strusie.
Juliusz Ce-zar wyposażał swych gladiatorów w posrebrzaną broń. Po zabójstwie cesarza-
gladiatora Kommodusa lista jego broni wystawionej na sprzedaż obejmowała okazy wysa-
dzane klejnotami i drogimi kamieniami.
Gdy zawodnicy doszli przed podium cesarskie, wycią-gali prawice ku władcy i wołali:
„Witaj, cesarzu, idący na śmierć cię pozdrawiają” (Ave, imperator, morituri te salutant).
Słowa tego słynnego pozdrowienia, wypowie-dziane w czasie pozorowanej bitwy morskiej
wystawio-nej przez Klaudiusza na Jeziorze Fucyńskim, zostały od-notowane przez
Swetoniusza. Dodaje on, że cesarz ze-psuł cały ich efekt, odkrzykując: „Albo i nie!” Ten
wątpli-wej jakości dowcip władcy spowodował pewne kompli-
kacje, gdyż gladiatorzy odmówili podjęcia walki, utrzy-mując, że zwalniają ich z niej
słowa cesarza, równozna-czne z ułaskawieniem. „Klaudiusz długo się wahał, czy nie warto
by ich wszystkich zgładzić ogniem i żelazem, wreszcie skoczył ze swego miejsca i biegając
dokoła je-ziora na szpetnie chwiejących się nogach częściowo groźbą, częściowo zachętą
skłonił ich do walki”10.
Widowiska, inscenizowane z dramatycznym wyczu-ciem narastania emocji aż do punktu
szczytowego, roz-poczynały drugorzędne, bezkrwawe pokazy, których za-daniem było
rozgrzanie widowni. Jeden typ takich ćwi-czeń demonstrowali zawodnicy pozorujący walkę,
zwani paegniarii. Mozaika znaleziona w Nenning w Niemczech przedstawia jednego z nich,
trzymającego kij, i drugie-go, potrząsającego biczem; czterech takich zawodników widnieje
na pomniku z Amiternum. Czasami walczyli oni w czasie przerwy widowiska w środku dnia,
ale naj-częściej stanowili rodzaj hors d’oeuvre. Kaligulę bawiło zatrudnianie jako paegniarii
szanownych ojców rodzin, którzy odznaczali się jakąś widoczną ułomnością fizycz-ną. Drugi
typ zawodników, lusorii, posługiwał się tech-niką walki gladiatorskiej przy użyciu broni
drewnianej. Ich pokazy nazywano prolusiones lub lusiones - trwały one czasami cały dzień
lub kilka dni.
Kiedy paegniarii lub lusorii zaostrzyli już apetyty wi-downi, wybierano głównych
zawodników drogą losowa-nia, publicznie, na dowód, że wszystko odbywa się uczci-
wie. Odtąd broń była ostra i niebezpieczna, a organiza-tor igrzysk musiał dokonać ceremonii
próby, aby stwier-dzić, czy jest taka naprawdę11. Jeden typ miecza nazwa-no imieniem syna
Tyberiusza, Druzusa, który lubił do-brze wyostrzone miecze. Ostre miecze cenił też Domic-
jan, a jego nadworny poeta Marcjalis opiewa powrót „prostszej”, antycznej praktyki
stosowania mieczy rze-czywiście zabójczych, przecinających gardła.
Pierwszą walkę z zastosowaniem ostrej broni zapo-wiadały poważne tony trąbki wojennej
(tuba). Następ-nie, już w trakcie pojedynku, rozbrzmiewały nadal dźwięki trąbek i rogów*,
ż'także ostrzejsze trele fujarek i fletów. Płaskorzeźby na monumentach upamiętniają-cych
gladiatorów przedstawiają organy hydrauliczne; występowali też prawdopodobnie i
śpiewacy. Całemu widowisku mógł towarzyszyć więc jakiś rodzaj muzycz-nego
akompaniamentu.
Podczas pojedynku trenerzy stali przy zawodnikach i zachęcali ich do walki. Oprócz
trenerów na arenie amfi-teatru znajdowali się niewolnicy, trzymający skórzane pasy (lorarii),
którymi na znak trenera chłostali nie dość aktywnych zawodników lub popędzali ich prętami
z że-laza, rozpalonymi do czerwoności. Tymczasem widow-nia wykrzykiwała wskazówki i
pouczenia na przemian z okrutnymi wezwaniami do chłosty, zabijania i przypala-nia.
Kiedy gladiator padał, heroldowie unosili w górę trąb-ki, a widzowie wrzeszczeli:
„Dostał go, trafił go!” (Ha- bet, hochabet). Pokonany zawodnik, jeżeli był jeszcze w stanie
się poruszyć, odkładał na bok tarczę i wznosił kciuk lewej dłoni, prosząc o łaskę. Decyzja,
czy należy życie gladiatora oszczędzić, należała do organizatora igrzysk, ale ten zwykle
uważał za wskazane odwołać się do głośno wyrażanych opinii widzów. Według znanej
tradycji wzniesienie kciuków w górę (czemu towarzyszy-ło wymachiwanie chusteczkami)
oznaczało, że zawodni-ka należy oszczędzić, kciuki zaś opuszczone w dół - że go trzeba
uśmiercić; na płaskorzeźbach mamy chyba pierwszy gest, zalecający łaskę. Towarzyszące
temu ła-cińskie słowa (vertere, premere pollicem) mogą jednak oznaczać też coś wręcz
przeciwnego: kciuk w górę móg-łby naśladować śmiertelny cios, a w dół - że broń należy
odrzucić. Interpretacja tego gestu pozostaje więc nadal niepewna. W każdym razie widownia
rzymska odnosiła się bezlitośnie do gladiatora, który zdawał się cenić swe życie zbyt
wysoko. „Niech mój los będzie dla was ostrze-żeniem!” -głosi patetyczne epitafium. - „Nie
ma żadnej litości dla zwyciężonych, kimkolwiek by byli”.
Widownia rzeczywiście odnosiła się bardzo krytycznie do przedstawienia, które nie
spełniło jej oczekiwań. Pe- troniusz opowiada o gościu Trymalchiona, Echionie, który kilka
przykrych słów powiedział o igrzyskach urządzonych przez niejakiego Norbanusa.
„I w rzeczy samej, coż zrobił dla nas wielkiego? Dał gladiatorów niewartych grosza,
zdechlaków, na których
gdybyś dmuchnął, to by upadłi; widziałem już lepszych łudzi walczących z dzikimi
zwierzętami. Jeźdźcy, któ-rych kazał zabijać, byli jak człowieczki na pokrywach lamp,
rzekłbyś, że widzisz przed sobą koguty: jeden, jak osieł przetrącony w lędźwiach, drugi
powłóczący noga-mi, trzeci, zastępca padłego, sam półmartwy z rozwalo-nymi ścięgnami.
Jeden był jeszcze niezłej miary, »Trak«, który też walczył prawidłowo. Słowem, wszyscy
zostali potem ochłostani, tak natarczywie wołano z tłu-mu: »Dajcież im«. Naprawdę, po
prostu tchórze. A on powiada jeszcze: »Dałem ci przecież igrzyska gladiato-rów«. A ja ci
klaskałem za to. Policz, a zobaczysz, że daję ci więcej, niż otrzymałem. Ręka rękę myje” 12.
Tacy drugorzędni zawodnicy mogli mówić o szczęściu, jeśli kończyło się na chłoście.
Przez całe wieki jednak dziesiątkom tysięcy innych na terenie całego imperium nie udało się
ujść z amfiteatru z życiem. Byron ze wzru-szeniem opisywał jedną z ofiar - jeńca wojennego
z Da-cji:
On-ci je [oklaski] słyszał, lecz na nie nie baczył:
Oczy za sercem w drogę słał daleką! •
Coż mu już żywot i cóż poklask znaczył?
On widział chatkę nad Dunaju rzeką,
Tam, gdzie pod dackiej swej matki opieką Młodych barbarząt gronko się ochoci,
Gdy tu Rzymianom słodkie chwile cieką Razem z krwią jego!13
ES
W tym czasie, gdy chłopcy afrykańscy grabili skrwa-wiony piasek, poległych gladiatorów
zabierano z areny. Wstrząsającej widowiskowości, przypominającej o reli-gijnej
proweniencji zawodów, przydawały stroje posłu-gaczy usuwających ciała z areny, którzy
ubrani byli jak Merkury (Hermes Psychopompos), boski przewodnik dusz zmarłych po
obszarach piekieł. Odrażający nastrój wprowadzali także specjalni ludzie przebrani za Charo-
nów. Gdy zawodnik leżał w przedśmiertnej agonii, za-daniem ich było dobicie go.
Zarżniętych ludzi wywleka-no tzw. bramą libytyńską, od nazwiska Libityny, bogini
pogrzebów.
Po orgii zabijania sporządzano dokładne zapisy wyda-rzeń. Niektóre z nich ocalały;
wymieniają one nazwiska zawodników, po których następowały brzemienne lite-ry: P(eriit) -
zginął, V(icit) - zwyciężył lub M(issus) - przegrał, lecz oszczędzono go, aby mógł walczyć w
dniu następnym. Tym missi darowywano życie; schodzili oni z areny specjalną bramą (Porta
Sanavivaria). Niektórzy organizatorzy widowisk chełpili się tym, że pragnąc wyjść naprzeciw
krwiożerczym gustom tłumów nie wy-razili zgody na żadną missio, tj. z dumą stwierdzali, że
polecili dobić wszystkich pokonanych zawodników. Au-gust, choć sam lubił szafować
życiem gladiatorów, zmu-sił wyniosłego i ekstrawaganckiego dziadka późniejsze-go cesarza
Nerona do zaprzestania tej praktyki, ostrzegłszy go wpierw poufnie, by tak uczynił. Takie de-
cyzje oczywiście zależały często od samego cesarza, naj-
bardziej eksponowanej postaci na widowni, a zarazem głównego organizatora igrzysk. W
obrzydliwie sykofan- tycznym utworze Marcjalis wychwala Domicjana - któ-ry nie uchodził
za łagodnego - za przerywanie pojedyn-ków nie rozstrzygniętych, co równało się darowaniu
ży-cia obydwu zawodnikom.
Gdy długo walczył Priskus, długo walczył Werus,
I długo jednakowe było męstwo obu,
Wielkim krzykiem żądano kresu zmagań mężów,
Lecz Cezar swemu tylko był posłuszny prawu,
Prawu, że o nagrodę walczy się do końca,
I za to i posiłki dawał, i podarki.
Przyszedł nareszcie koniec wyrównanej walki - Jednakowo walczyli, jednakowo padli.
Obydwu tępe miecze i palmy dał władca - Taka była nagroda za dzielność i zręczność.
Tylko za twojej władzy to zaszło, Cezarze,
Źe kiedy dwu walczyło, obaj zwyciężali!14
Z kolei Trajan przy innej okazji prawdopodobnie uła-skawił wszystkich zawodników.
Jeżeli występ zawodnika nie usatysfakcjonował wido-wni lub jeśli gladiator był przestępcą,
którego ułaska-wienie nie było wskazane, o jego życiu decydowano tego samego dnia,
nakazując mu się stawić do następnego po-
MAjhMeiaams fiber. fepigr; 29:
-1
ul
k
jedynku ze specjalnie wprowadzanymi zastępcami lub dublerami (suppositicii, tertiarii).
Uważano jednak za nieetyczne, gdy Karakalla (211-217 n.e)r wprowadził dwóch zastępców
przeciw gladiatorowi Bato, którego w ten sposób zmuszono do wystąpienia w trzech
kolejnych pojedynkach jednego dnia. Było to jawne morderstwo- którym zresztą cesarz się
rozkoszował - i za trzecim ra-zem Bato został zabity. Karakalla uczcił go wspaniałym
pogrzebem.
Kiedy żadna ze stron w pojedynku nie osiągnęła wyra-źnej przewagi i obydwu
zawodnikom darowano życie, określano każdego z nich jako stans missus i taki rezultat
często odnotowywano w inskrypcjach. Epitafium gla-diatora Flamma, który dożył lat
trzydziestu, podaje, że zwyciężył w 25 pojedynkach, 4 razy był missus, a stans missus - 9
razy. Zdarzały się jednak i patetyczne skargi na zasadzki i cios w plecy. W Amisus (Samsun)
na płas-korzeźbie nagrobnej zawodnika imieniem Diodorus znajduje się stwierdzenie, że
zginął on od zdradzieckie-go ciosu już po wygranym pojedynku.
Zwycięskim gladiatorom ofiarowywano w nagrodę gałązki palmowe, a w greckich
prowincjach cesarstwa otrzymywali oprócz gałązek lub zamiast nich wieniec bądź koronę.
Zarówno palmy, jak korony są często przedstawiane na nagrobkach; niejaki Faustus twierdzi,
że otrzymał trzydzieści siedem koron. Organizator igrzysk dawał także nagrody pieniężne
według stawek zastrzeżonych w kontraktach. Marek Aureliusz ustalił
najwyższe stawki, zależne od cen zakupu poszczegól-nych zawodników. Nagroda pieniężna
wynosiła jedną piątą tej ceny w wypadku niewolnika, a jedną czwartą, gdy gladiator był
człowiekiem wolnym. Nagrody te wy-płacano zawodnikom po występach, w obecności
wido-wni, która krzykliwie uczestniczyła w ich odliczaniu. Ce-sarz Klaudiusz na
dodatkowym widowisku, które na-zwał „obiadkiem”, uczestniczył w zabawie, rozdając na-
grody. Opowiadając dowcipy i zachęcając widzów do śmiechu, nieprzystojnie obnażył lewą
dłoń, zamiast trzymać ją pod togą, i liczył głośno na palcach wypłaca-ne złote monety. Przy
takich okazjach monety wkłada-no do kosztownych czar, które stanowiły część nagrody.
Czasami zdarzały się jeszcze większe sensacje - Neron np. obdarował myrmilona Spikulusa
(który grał także na lirze) posiadłościami i rezydencjami równie cennymi, jak te, które
otrzymywali wodzowie, którzy zasłużyli so-bie na tryumf z odniesionego zwycięstwa.
Areny
Na początku pojedynki gladiatorów odbywały się na różnych terenach publicznych, będących
własnością pań-stwa, ale później, za cesarstwa, typowym miejscem wi-dowisk był amfiteatr.
Był to owalny plac, otoczony rzę-dami miejsc siedzących, skierowanych ku piaskowi, któ-
rym, podobnie jak dzisiaj, wysypywano eliptyczną arenę
centralną i w który wsiąkała krew mordowanych ludzi i zwierząt. Kaligula i Neron zamiast
piasku woleli koloro-wy miał, biały lub niebiesko-zielony, i czerwoną minię.
Pierwszy stały amfiteatr znajdował się nie w Rzymie, lecz w Kampanii - kraju
szczególnie rozmiłowanym w zawodach gladiatorskich. Stąd pomysł tej budowli mógł zostać
przeniesiony do RzynVu.,vMamy tu na myśli amfi-teatr w Pompejach, chociaż bardziej
jeszcze znaczący ośrodek gladiatorski w Kampanii - Kapua - dysponował zapewne starszym
amfiteatrem, który został następnie zastąpiony znacznie większym; pozostałości jego można
oglądać do dziś. Są to największę budowle (obok innych w mieście Puteoli), o których coś
nam wiadomo, z okre-su przed wzniesieniem Koloseum w Rzymie. Budowla w Pompejach,
datowana na okres tuż po 80 r. p.n.e., była jak na to nieduże miasto olbrzymia - liczba miejsc
sięga-ła 20 000. Amfiteatr ten, wykopany głęboko w ziemi, z niskim frontonem i
zewnętrznymi schodami wiodącymi ku szczytowi audytorium, przypomina, że areny w cza-
sach dawniejszych były naturalnymi zagłębieniami z wzniesionym wokół ich obwodu wałem
ziemnym.
Za panowania Nerona (59 r. n.e) amfiteatr w Pompe-jach był sceną gwałtownej bójki
między tamtejszymi mieszkańcami a mieszkańcami sąsiedniej Nucerii, dzi-siejszej Nocera.
Ten zatarg ukazujący, jak zacięta-pod pozornym spokojem pax Romana - była rywalizacja
miast, został następnie utrwalony na rysunku sporzą-dzonym przez jednego z uczestników
zamieszek, wido-cznym na murach Pompejów, a sam incydent ukazany
na malowidle ściennym, które ukazuje nam widok amfi-teatru i zamieszek z góry, z lotu
ptaka. O tym, jak powa-żnie potraktowały te zaburzenia władze w Rzymie, mówi Tacyt:
„Właśnie w tym czasie z błahej pobudki przyszło do okropnej rzezi między nuceryńskimi
a pompejańskimi kolonistami podczas igrzysk gladiatorskich, jakie wydał Liwinejusz
Regulus, o którym doniosłem, że został z se-natu usunięty. Mianowicie obyczajem
swawolnych ma- łomieszczan, wzajemnie się drażniąc, przeszli oni do obelg, potem jęli się
kamieni, wreszcie broni, przy czym lud z Pompei, gdzie igrzyska wydawano, był górą. Wielu
tedy Nuceryńczyków z okaleczałym od zadanych ran ciałem zawieziono do stolicy, a bardzo
wielu opłakiwało śmierć dzieci albo rodziców. Śledztwo w tej sprawie po- ruczył cesarz
senatowi, a senat konsulom. Kiedy zaś sprawa znowu weszła pod obrady senatu, oficjalnie
za-kazano Pompej ańczykom na przeciąg dziesięciu lat tego rodzaju zebrań i rozwiązano
stowarzyszenia bezprawnie przez nich założone; Liwinejusza i innych sprawców roz-ruchu
ukarano wygnaniem”15.
Amfiteatr w Pompejach, w rozmiłowanej w gladiato-rach Kampanii, wyprzedził swój
rzymski odpowiednik o pół wieku. W stolicy najwcześniejsze walki odbywały się na placach
targowych, a następnie na Forum Romanum, na którym Ustawiono tymczasowe trybuny dla
widzów. Jeszcze w czasach Augusta konserwatywny doradca do
spraw architektury, Witruwiusz, doradzał budowniczym forum, by uwzględniali wymogi
takich widowisk.
Jednakże wtedy Rz^m miał już swe własne amfitea-try. W 53 r. p.n.e., w tym samym
roku, w którym w sto-licy wzniesiono pierwszy teatr z kamienia, młody polityk Gajusz
Skryboniusz Kurion, przyjaciel Juliusza Cezara, zbudował amfiteatr drewniany16. Według
Pliniusza Starszego składał się on z dwóch półkolistych scen, usy-tuowanych do siebie tyłem.
Pliniusz dodaje, że wyposa-żone były one w mechanizm obrotowy, umożliwiający
przekształcenie scen, na których urządzano pokazy gla- diatorskie i boje z dzikimi
zwierzętami, w jeden eliptycz-ny amfiteatr. Pliniusz (albo jego informator) mógł to wszystko
wymyślić w mylnym przekonaniu, że tak nale-ży tłumaczyć słowo „amfiteatr”. Tymczasem
jednak je-szcze przedtem najwcześniejszy stały budynek tego typu został wzniesiony w
Rzymie przez kata Augusta, Tytusa Statyliusa Taurusa, którego rodzina miała prawdopodo-
bnie swoją szkołę gladiatorską w pobliżu. Budynek Tau-rusa (29 r. p.n.e.) uległ
przypuszczalnie zniszczeniu pod-czas wielkiego pożaru miasta za Nerona. Był on częścio-wo
zbudowany z kamienia, a częściowo z drewna.
Drewniane amfiteatry były bardzo często bardzo niebezpieczne i od czasu do czasu
budowle te - jak notu-je historia cesarstwa - waliły się. Tacyt daje żywy opis ta-kiej
katastrofy w Fidenie, na północ od Rzymu, za pano-wania Tyberiusza (27 r. n.e.):
. jedna nieprzewidziana katastrofa dorównała klęs-ce ogromnych wojen; ta sama chwila
była jej począt-kiem i końcem. Mianowicie w Fidenie niejaki Atyliusz, pochodzący z rodziny
wyzwoleńców, podjął się budowy amfiteatru w celu wydania igrzysk gladiatorskich; jed-nak
ani fundamentów na trwałym gruncie nie założył, ani drewnianej nadbudowy mocnymi
krokwiami nie spoił, gdyż nie z nadmiaru pieniędzy czy z małomiesz- czańskiej ambicji, lecz
dla brudnego zysku przedsię-wzięcia tego się chwycił. Napływali chciwi takich wido-wisk -
jako że za rządów Tyberiusza trzymano ich z dala od rozrywek - ludzie wszelkiego wieku,
mężczyźni i ko-biety, a to tym tłumniej, że miejscowość była bliska Rzy-mu. Stąd
nieszczęście było tym cięższe, gdy natłoczony już budynek zawalił się; runął on częścią do
wnętrza, częścią na zewnątrz się rozsypał i niezmierną moc ludzi, zaciekawionych
widowiskiem albo stojących wokoło, w gruzy swe porwał i pogrzebał. Otóż ci, których
waląca się budowla od razu zabiła, wyszli na tym lepiej - o ile to w takim nieszczęściu
możliwe - gdyż przynajmniej unik-nęli katuszy. Bardziej pożałowania godni byli ci, którzy
mając część ciała urwaną, życia jeszcze nie utracili, któ-rzy we dnie z twarzy, a w nocy po
zawodzeniach i jękach usiłowali swe żony lub dzieci rozpoznać. Już i innych wieść o
nieszczęściu przygnała: ten opłakuje brata, ów krewnego, inny rodziców. Nawet ci, których
przyjaciele albo krewni z całkiem innej przyczyny nie zjawili się w domu, drżeli jednak z
obawy, bo póki nie ustalono, kogo
ta katastrofa dotknęła, wskutek niepewności szerzył się tym bardziej niepokój.
Kiedy zaczęto usuwać gruzy, zbiegli się ludzie do zmarłych, obejmowali ich, okrywali
pocałunkami, czę-sto też wynikał spór, jeżeli twarz była zbyt zniekształco-na, lecz
podobieństwo postaci lub wieku rozpoznawaj ą- cych myliło. Pięćdziesiąt tysięcy ludzi w tej
katastrofie okaleczało lub zostałp zmiażdżonych. Senat zastrzegł na przyszłość uchwałą, że
nie wolno nikomu wydawać igrzysk gladiatorskich, czyj majątek wynosi mniej niż czterysta
tysięcy sestercji, a amfiteatr można wznosić tylko na takim gruncie, którego stałość została
stwier-dzona. Atyliusza wygnano. Zresztą zaraz po nieszczęś-ciu domy wielmożów stanęły
otworem, wszędzie dostar-czano bandaży i medyków, a miasto, choć o smutnym wyglądzie,
przypominało w owych dniach urządzenia praojców, którzy po wielkich bitwach rannych
hojnymi datkami i pielęgnacją wspierali”17.
Następny cesarz, Kaligula, w typowy dla siebie sposób wyraził żal, że za jego panowania
nie wydarzyła się rów-nie interesująca katastrofa, jak ta w Fidenie. Niektórzy z późniejszych
władców nie mogli powiedzieć tego sa-mego, gdyż drewniane budowle tego rodzaju ciągle
się waliły, np. za Antoninusa Piusa, gdy zginęło 1112 osób, czy ISO lat później.
Jednakże już wtedy istniały także wielkie kamienne amfiteatry. Neron poza wzniesieniem
drewnianego am-

fiteatru na Polu Marsowym położył podwaliny pod wspaniałą budowlę tego typu z kamienia.
Wkrótce po-tem w miejscu dawnego jeziora, na terenach Złotego Domu cesarza, dynastia
Flawiuszy rozpoczęła wznosze-nie najsłynniejszego i największego amfiteatru. Otwarte przez
Tytusa w 80 r. n.e. Koloseum, nazwane tak od olb-rzymiego posądu Nerona stojącego
opodal, to - mimo swego straszliwego przeznaczenia - jedna z najwspanial-szych budowli na
świecie. Jej masywne wymiary wyno-szą 187 na 155 m, sama arena 86 na 54 m. Znajdowało
się tam 45 000 miejsc siedzących i 5000 miejsc stojących. Widzowie dochodzili do swoich
miejsc przez 76 z 80, ja-kie wybito w fasadzie, numerowanych bram arkadyjs-kich. Dwa
wejścia przeznaczone dla cesaiza i jego oto-czenia, a dwa pozostałe dla defilujących
gladiatorów. Pod areną znajdowała się sieć korytarzy na dekoracje sceniczne, zagrody dla
zwierząt, a także pomieszczenia na magazyny oraz mechanizm, za pomocą którego pod-
noszono na arenę dekoracje i inne urządzenia18.
Podium cesarskie znajdowało się w środku jednego z długich boków amfiteatru,
naprzeciw części widowni przeznaczonej dla urzędników i organizatorów wido-wisk. Osobne
miejsca rezerwowano dla kapłanów i we- stalek, których tradycyjna obecność podczas innych
widowisk zobowiązywała także do przyglądania się tym
krwawym zapasom. Odrębne miejsce przeznaczono dla patrycjuszek z otoczenia cesarza oraz
dla władców i przedstawicieli innych narodów. Wielu obcokrajowców siedziało też w
innych, mniej reprezentacyjnych częś-ciach amfiteatru. Według ekstatycznycH strof
pochlebcy Marcjalisa:
Spieszył tutaj i Arab, spieszył i Sabejczyk.
Cylicyjczyk we własnym nurzał się szafranie,
Z włosem w kok zakręconym przybyli Sugambrzy,
A na inny znów sposób skręconym Murzyni.
Różne słychać języki ludów, ale jeden,
Kiedy Cię głoszą Ojcem prawdziwym ojczyzny19.
Wielkie tłumy, omdlewające z gorąca w górnych częś-ciach amfiteatru, czasami osłaniała
wielka zasłona płó-cienna, podtrzymywana przez maszt lub maszty, rozsta-wione wzdłuż
obwodu budynku. Na jednym z widowisk Nerona była ona usiana gwiazdami.
Półkoliste fasady teatrów greckich miały zazwyczaj dwie kondygnacje arkad. Za Augusta
w Rzymie wznie-siono kamienny teatr Marcellusa posiadający już jednak trzy kondygnacje.
Koloseum w swej ostatecznej formie miało cztery piętra. Łuki trzech pierwszych kondygnacji
spoczywały na filarach, do których przystawiono trzy- ćwierciowe, kolumny spiętrzonych
porządków: dory- ckiego, jońskiego i korynckiego. Najwyższa kondygna-cja nie ma arkad;
podobnie jak trzy poprzednie repre-zentuje ona porządki greckie, które przybierają tu formę
kolumn prostokątnych (pilastrów) z kapitelami koryn- ckimi. Te klasyczne porządki
zastosowano w celu nada-nia budowli właściwych proporcji i ornamentyki. Zasad-niczymi
elementami konstrukcyjnymi są masywne fila-ry, podtrzymujące łuki; zapewniało to
organiczny zwią-zek pomiędzy zewnętrzną a wewnętrzną częścią budynku.
Spiętrzenie arkad, jednej nad drugą, do nie spotyka-nej dotąd wysokości czterech
kondygnacji, było możli-we dzięki epokowemu wynalazkowi betonu (zaprawy cementowej).
Arcydzieło konstrukcji, jakim jest Kolo-seum, wykazuje, że takie związane betonem łuki,
zape-wniające maksymalną użyteczność budynku, dają też imponujące efekty dekoracyjne.
Mamy tu do czynienia z istotnym udoskonaleniem innego rzymskiego wynalaz-ku -
pojedynczego lub potrójnego luku trumfalnego, tj. arkady, wielkiego szeregu łuków
tworzącego jednolitą kompozycję.
„Te niemal nie mające końca, powtarzające się arka-dy ukazują w swej najbardziej
majestatycznej formie in-stynktowną italską umiejętność dramatycznego przed-stawienia.
Architektura Rzymian ma także swoje wiel-kie religijne budowle, ale ich ogromne amfiteatry
przy-pominają, że w przeciwieństwie do greckiej sztuki sakra-lnej architektura rzymska była,
w równym przynajmniej stopniu, świecka; określenie jej jednak mianem archi-tektury
humanistycznej może wzbudzić zastrzeżenia, je-śli się zważy, dla jakich okrutnych celów
wznoszono te wspaniałe budowle”20.
Z budynku tego nadal emanuje potężne, niezwyciężos ne zło. Benvenuto Cellini
opowiada, jak dokonał tu swoich eksperymentów spirytystycznych. Właśnie tutaj, w
budynku, który Byron nazwał „szlachetną i doskonałą ruiną”:
Tu, gdzie mord buchał wyziewem posoki, Gdzie tłum się cisnął wśród szmeru i wrzasku, Jak
potok górski, gdy spada z opoki Albo się wije po kamiennym piasku;
Tu, gdzie w naganie Rzymian lub oklasku Życie, bywało, śmierć spoczywa -
Lecz gdy się wspinać zacznie miesiąc siny Na łuk najwyższy i spocznie u góry;
Gdy gwiazdki mrugną przez czasu szczeliny,
A wiatr pomuska leciutkimi pióry Jak na pierwszego cezara łysinie Laur; gdy blask spływa
bez żarów purpury, Zmarli do życia wstają w tej ruinie - Szermierze, których prochy depcesz
ninie21.
Bohaterowie deptali po tej arenie. Dobro wyniknęło tutaj ze zła, gdyż nie da się
zaprzeczyć, że igrzyska gla-diatorów, tak barbarzyńskie, dały początek jednemu z
najwspanialszych osiągnięć architektonicznych.
Żadna inna budowla nie wywarła tak dalekosiężnego wpływu. Wzór Koloseum był
pomocny przy kształtowa-
niu stylów renesansowych. Obok teatru Marcellusa od-działa! on na podwórzec Palazzo
Farnese, zaprojekto-wany przez Michała Anioła w tym samym mieście, a przedtem jeszcze
zainspirował fasadę jednego z najstar-szych cennych pałaców Rzymu - Palazzo della
Cancelle-ría Andrea Bregna (Montecavallo) i Bramanta (1483- 1511); warto wspomnieć, że
oba pałace, podobnie jak inne budynki przed nimi, zostały zbudowane z kamieni wydobytych
z ruin Koloseum22. System komunikacji we-wnętrznej tego amfiteatru zapoczątkował także
zasady projektowania, które dały pałacom Włoch i Europy układ klatek schodowych.
Decydujący wpływ miały też ceglane żebra beczkowego sklepienia tej budowli - jed-ne z
najwcześniejszych przykładów takiej formy struk-turalnej .
O Koloseum powiadano w VIII wieku n.e.: „Rzym będzie stał, j ak dł ugo stoi
Koloseum; a gdy ono upadnie, upadnie i Rzym; gdy zaś upadnie Rzym, zawali się świat”.
Często bywało ono plądrowane, lecz nie zawali-ło się nigdy. Służyło wielu celom. Urządzano
tu uroczy-stości sakralne - odprawiano nabożeństwa, wystawiano sztuki pasyjne, kapucyni
wygłaszali nauki do biednych kobiet; dostarczało też schronienia pustelnikom. Podo-bnie jak
wiele podobnych budowli w innych miastach było wystarczająco masywne, aby oprzeć się
wszelkim formom łupiestwa, i ten w istocie niezniszczalny budy-nek jeszcze dziś góruje nad
miastem.
Ponad 70 podobnych budowli różnej wielkości, wszystkie jednak mniejsze od Koloseum,
zidentyfiko-wano w innych rejonach cesarstwa rzymskiego, a naj-prawdopodobniej było ich
znacznie więcej. Przede wszystkim istniał szereg aren różnej wielkości w każdej części Italii.
W samym Rzymie amfiteatr gwardii preto- riańskiej (castrense) pochodzi prawdopodobnie z
cza-sów panowania cesarzy Heliogabala i Sewera Aleksan-dra z III wieku n.e. Ta
trzykondygnacyjna budowla z areną o wymiarach 38 na 25 m wykazuje typowe dla pó-źnego
cesarstwa zastosowanie ceglanej licówki i pila- strów. Fragmenty najniższej kondygnacji
widoczne są do dziś i można ustalić miejsce włączenia arkad do syste-mu murów miejskich
za Honoriusza (zmarł w 423 r.).
Orsię tyczy Italii, to o Pompejach i Kapui już wspomi-naliśmy . Podobny budynek w
Weronie, określany w cza-sach merowińskich jako labirynt, a w późnym średnio-wieczu
wyzyskiwany jako miejsce pojedynków i egzeku-cji, zachował prawie wszystkie kamienne
miejsca sie-dzące, ale tylko cztery wykusze ścian zewnętrznych. Ina-czej w Pola (Pula),
gdzie w amfiteatrze na 22 000 wi-dzów, zbudowanym Tzekomo przez siły nadprzyrodzo-ne,
zachowały się ściany zewnętrzne, a uległy zniszcze-niu miejsca siedzące; podobnie jak w
Pompejach istnia-ły tam cztery występy z otwartymi arkadami i schodami. Casinum (S.
Germano) ma za to arenę nie eliptyczną, lecz okrągłą. Augusta Praetoria (Aosta) ma
wyjątkowo swój amfiteatr wewnątrz murów miejskich (zwykle w
miastach znajdowały się one poza murami), przypusz-czalnie ze względów bezpieczeństwa, z
uwagi na bliskość gór i zamieszkujące je plemiona. W Sutrium (Sutri) w Etrurii miejsca
siedzące, korytarze i arena były wykute w twardej skale. Ostia pozostaje zagadką - mamy
późną wzmiankę o amfiteatrze, ale nie znaleziono tam żadnych śladów. Album Intimilium
(Ventimiglia) ma bardzo mały budynek (35 na 31 m), stosownie dla miasta skrom-nych
rozmiarów. W Katana (Catania na Sycylii) amfite-atr zachował się pod warstwą lawy. W
wielu miejscowo- wściach we Włoszech należałoby jeszcze podjąć wielkie prace
wykopaliskowe.
Ten sam wzór powielano w całym imperium, w każ-dym możliwym do wyobrażenia
wariancie i skali; roz-miary budowli częściej zależały od możliwości finanso-wych miasta
niż od liczby mieszkańców. „W niektórych wypadkach - zauważa sir Mortimer Wheeler -
wały zie-mne otaczające owalną przestrzeń, wzmocnione drew-nem lub zaprawą murarską,
uważano za wystarczające. Nawet taka forteca legionowa, jak w Deva (Chester), o cienkiej
strukturze kamiennej, mogła powstać z drew-nianego amfiteatru, wzniesionego przez
garnizon wojs- kpwy w pierwszych dniach okupacji rzymskiej, jak to czyni współczesna
armia, pospiesznie improwizująca boisko sportowe”23.
Wojskowe amfiteatry na prowincji to amfiteatry w
Lambaesis w Numidii - zbudowany przez Trajana (z are-ną w wymiarach 38 na 25 m) - i
Kamuntum (Petronell) nad Dunajem (98 na 75 m), gdzie rozbudowywano go stopniowo,
wyposażając w dodatkową trybunę dla ofic-jalnych gości i wspierając kolumnami wzdłuż
długiego boku od strony rzeki. Akwinkum (Budapeszt), podob-nie jak Rzym, miało 2
amfiteatry - dla wojska i ludności cywilnej. Ogólnie biorąc, w całym imperium przeważa-jąca
część takich budowli przeznaczona była dla ludnoś-ci cywilnej. Niektóre z nich były
niewielkie, jak np. Ci- miez, gdzie mieściło się początkowo 500-600, a później 3000 widzów;
z drugiej strony Arelate (Arles) i Nemau- sus (Nîmes) miały wspaniałe dwukondygnacyjne
amfi-teatry. Budowlę w Arelate (136 na 108 m, arena o wy-miarach 69 na 39 m), z trzema
obronnymi wieżami, w wiekach średnich zamieszkiwało 2000 osób mówiących własnym
dialektem. Nemausus miało amfiteatr (132 na 101 m, arena 69 na 39 m) datujący się z
czasów Augusta,
o ciężkiej konstrukcji z poprzecznych belek, przypomi-nającej drewniane rzymskie
prototypy; pozostałości tej budowli wywarły wielkie wrażenie na Franciszku I. Ich
odpowiednik w Forum Julii (Fréjus) był wystarczająco masywny, aby stawić czoło wezbranej
fali po przerwaniu tamy Reyran w 1959 r. W Augusta Trevirorum (Trewir) obok granicy
trzykondygnacyjny amfiteatr służył za for-tyfikację. Wiele takich ruin, małych lub wielkich,
fascy-nowało późniejsze generacje, które tworzyły o nich le-gendy. Resztki ruin w Burdigala
(Bordeaux) i Limonum (Poitiers) znane były jako Palais Galliennes, od nazwis-ka
mauretańskiego księcia, faworyta Karola Wielkiego.
Emerita w Luzytanii (Merida, zachodnia Hiszpania) miała amfiteatr wykopany w środku
niewielkiej kotliny. Miasto tak odległe od Rzymu jak Cezarea w Mauretanii (Cherchel)
szczyciło się areną o wymiarach 140 na 60 m, znacznie dłuższą od areny Koloseum. W
Tyzdrus (El Djem w Tunezji) Gordian III (238-244 n.e.) zaczął wznosić amfiteatr o 64 łukach
z wyjątkowo szeroką mię- dzykolumnadą. Roboty murarskie z miejscowego ka-mienia były
tam pierwszorzędnej jakości, ale budowla nigdy nie została ukończona.
Werulamium (St. Albans), podobnie jak Lutetia Pari- siorum (Paryż) i inne miasta
średniej wielkości w Galii i w Germanii, zastosowało formułę łączącą funkcje amfi-teatru i
teatru. W niektórych miastach w prowincjach wschodnich natomiast teatry zastępowano
amfiteatra-mi, ponieważ coraz okrutniejsze, zromanizowane gusty domagały się częstszych i
wspanialszych pokazów gla- diatorskich i walk z dzikimi zwierzętami. Miało to miej-sce np.
w Dodoni w Episze i w Ksantous (Kinik) w Azji Mniejszej. Błędny pogląd o niepopulamości
gladiato-rów w greckich prowincjach Rzymu opierał się głównie na fakcie, że występowało
przeciw nim kilku helleńskich lub zhellenizowanych filozofów. Ich protesty jednakże,
o których napiszemy w innym miejscu, ani nie były wy-razem powszechnej opinii, ani też nie
miały na nią naj-mniejszego wpływu; ludność zarówno w prowincjach wschodnich, jak i
zachodnich cesarstwa domagała się widowisk tego rodzaju i żądania jej bywały zaspokaja-
W Grecji i dalej na wschód pokazy gladiatorskie cza-sem urządzano na stadionach,
częściej natomiast w tea-trach. Istniały prowizoryczne amfiteatry, np. w Antio-chii w Pizydii
(Yalvaę). Wiele jednak miast miało stałe budowle. Wśród nich należy wymienić np. Korynt
w Grecji, Gortynę na Krecie, Antiochię (Antakya) i Bery- tus (Bejrut) w Syrii i Fenicji,
Cezareę (Sdot Yam) w Pa-lestynie, Pergamon (Bergama), Kyzikos, Nysę (Sul- thanhisar), a
może także i Laodicea ad Lycum w Azji Mniejszej i Dura-Europos aż w Mezopotamii. W
Alek-sandrii w Egipcie, niedaleko meczetu Nabi Danial, ist-nienie amfiteatru ujawniły
ostatnio prowadzone pod kupą gruzu wykopaliska. Także Ateny mimo sprzeciwu kilku
szlachetnych obywateli urządzały pokazy gladiator-skie. Igrzyska takie organizowano w
okazałej budowli, gdzie wielcy tragicy wystawiali swoje sztuki - w teatrze Dionizjusza obok
Akropolu.
Bitwy morskie
Jedną z najbardziej wyszukanych form pojedynku była naumachia, czyli bitwa morska.
Zalewano wielkie ob-szary wodą, aby utworzyć sztuczne jeziora dla okrętów, i szkolono
gladiatorów, a także jeńców wojennych, do walki z pokładu.
Pierwszą z takich bitew morskich na wielką skalę zor-ganizował Juliusz Cezar na
specjalnie utworzonym je-ziorze na Polu Marsowym w Rzymie. Rywalizujące ze
sobą floty, składające się z okrętów różnego typu, na których znajdowało się 1200 marynarzy
i 2000 wioślarzy, przedstawiały floty Egiptu i Tyru. Swetoniusz tak opo-wiada o tych
wesołych rozrywkach: „Na te wszystkie wi-dowiska tyle zewsząd napłynęło ludzi, że wielu
przyjez-dnych obozowało na ulicach albo po gościńcach pod na-miotami; niejednokrotnie z
powodu wielkiego tłoku moc osób pognieciono i poduszono, między tymi dwóch
senatorów”24.
Po śmierci Cezara jamę tę zasypano, gdyż wydzielała niezdrowy odór, ale August zlecił
wykopanie wielkiego dołu na prawym brzegu Tybru, aby rozrywki tego rodza-ju moąna było
kontynuować. Dół ten mierzył 557 na 536 m - był trzy razy większy od Koloseum -
wypełniała go woda, otaczająca sztucznie utworzoną wyspę, obrzeżo-ną zaroślami i parkami.
Tutaj, aby uczcić poświęcenie wzniesionej na cześć Cezara świątyni Marsa Mściciela,
August wydał bitwę morską między „Ateńczykami” a „Persami” (2 r. n.e.). Oprócz wioślarzy
w bitwie tej bra-ło udział 6000 gladiatorów. Dla Owidiusza wydarzenie to było okazją do
niezliczonych schadzek.
A gdy niedawno Cezar w udawanej bitwie Morskiej okręty perskie puścił i cekropskie -
Czyż od obu mórz chłopcy, obu mórz dziewczęta Nie przybyli? - i cały świat się spotkał w
Mieście.
Któż w tym tłumie nie znalazł przedmiotu kochania?
Eheu - iluż dręczyła miłość do przybyłych?25
Największą gladiatorską bitwę morską wszystkich czasów urządził jednak cesarz
Klaudiusz dla uczczenia zakończenia przekopu góry między Jeziorem Fucyńskim w
Abruzzach a rzeką Liris (Garigliano). Zawodnicy, płynący w statkach trzy- i
czterorzędowych, wyobrażali sycylijskich i rodyjskich wojowników i żeglarzy. Sygna-łem do
rozpoczęcia walki był dźwięk rogu, w który dął srebrny Tryton, wynurzający się z głębiny.
„Klaudiusz uzbroił trój- i czterowiosłowce tudzież 19 000 ludzi i opasał łodziami cały
obwód, aby bezładną ucieczkę uniemożliwić, objął jednak przestrzeń odpo-wiednią dla całej
siły wioślarzy, zręczności sterników, rozpędu okrętów i zwykłych w bitwie ewolucji... Brze-
gi, wzgórza i szczyty gór zapełniły jak w amfiteatrze nie-zliczone tłumy z najbliższych miast
municypalnych, inne zaś z samej stolicy - spragnione widowiska albo oddając winny hołd
cesarzowi. On sam, odziany wspaniałym płaszczem wojennym i opodal Agryppina w
przetykanej złotem chlamidzie, przewodniczyli zapasom. Te, jak-kolwiek między
przestępcami, prowadzone były z odwa-gą dzielnych mężów i dopiero po otrzymaniu wielu
ran uwolniono walczących od zupełnej zagłady.
Lecz po skończeniu widowiska otwarto drogę dla wód. Wtedy ujawniła się niedbałość
wykopu, który nie dość był pogłębiony do dna albo do środka jeziora. Dla-tego po upływie
jakiegoś czasu głębiej wykopano kanały i w celu ściągnięcia ponownie tłumów wydano
igrzyska gladiatorów, przerzuciwszy nad wodą mosty dla pieszej
potyczki. Nawet ucztę zastawiono przy odpływie jeziora, co wszystkich wielkiej nabawiło
trwogi, gdyż wydobywa-jąca się gwałtownie woda najbliższe rusztowania z sobą porywała, a
dalsze obaliła albo trzaskiem i szumem wznieciła tam popłoch. Agryppina skorzystała przy
tym z przerażenia cesarza i oskarżyła Narcyza, przedsiębior-cę tego dzieła, o zachłanność i
rabunek. Lecz i on nie za-milkł , obwiniając ją o kobiecą żądzę władzy i nadmierne
nadzieje”26.
Tytus uświetnił zakończenie budowy Koloseum i przy-ległych doń łaźni igrzyskami
gladiatorskimi na wodzie i na lądzie. Posługując się dawnym terenem Augusta na
wystawienie naumachii na prawym brzegu Tybru (80 r. n.e.) „urządził bitwę morską na
dawnym miejscu nauma-chii, tam również zawody gladiatorów. Tego samego dnia pokazał
pięć tysięcy dzikich zwierząt wszelkiego ro-dzaju*’27. Kilka wierszy dalej Swetoniusz czyni
dziwną uwagę, że Tytus „z usposobienia był bardzo dobrotliwy”. Jego popularność na pewno
nie podlegała dyskusji, a jego brat i następca, Domicjan, zawsze był o nią za-zdrosny i
usiłował prześcignąć brata. Wystawił więc bi-twę morską w Koloseum, zalewając na tę
okazję arenę wodą. Polecił też wykopanie innego jeziora „w nowym miejscu” niedaleko
Tybru dla następnych pokazów
morskich (89 r. n.e.). Marcjalisowi dało to okazję do dalszych służalczych zachwytów.
Augusta dzieleni było dać się zetrzeć flotom I niepokoić głębie rykiem trąb bojowych.
Jakaż to cząstka tego, co zdziałał nasz Cezar?
Potwory w morzu widzą Tetis, Galatea...
Wszystko, co dadzą ujrzeć cyrk i amfiteatr,
To hojna fala Tobie, Cezarze, przynosi.
Zamilczmy o Fucynie, o stawach Nerona,
Wieki tę jedną tylko będą znać naumachię?28
Wiele wydarzeń przekazano zarówno w wersji ko-rzystnej dla cesarza, jak i dlań
nieprzychylnej. Wszystko zależało od tego, czy się lubiło władcę, czy go nienawi-dziło. I tak
grecki historyk Dion Kasjusz, pisząc sto lat później, odziedziczył w spadku już mniej
korzystny dla cesarza ojtis urządzonego przezeń widowiska. W jego wersji wszyscy
zawodnicy uczestniczący w nim polegli, zginęło też wielu widzów. „Bo kiedy nagle nadeszła
ogromna ulewa i gwałtowna burza, nie pozwolił nikomu opuścić widowiska, ale sam
zmieniwszy strój na ciepłe wełniane okrycie, tamtym nie pozwolił w nic się prze-brać, przez
co bardzo wielu ludzi pochorowało się i umarło. Po czym, aby ludność jakoś pocieszyć,
wydał dla niej całonocną ucztę na koszt państwa”29.

Trajan zbudował Naumachia Vaticana, na północny zachód od przyszłego mauzoleum
Hadriana (Castel St. Angelo). W średniowieczu kawał gruntu rozciągający się od bazyliki
Św. Piotra znany był jako „teren nauma- chii”. W tym lub innym miejscu cesarz Filip Arab
wysta-wił bitwę morską jako część uroczystości upamiętniają-cych tysiąclecie istnienia
Rzymu (248 r. n.e.).
Pozycja gladiatorów w społeczeństwie
Gladiatorzy wzbudzali w publiczności różne uczucia - przede wszystkim lęk. Nigdy nie
zapomniano Spartaku-sa, a incydenty, jakie się od czasu do czasu wydarzały, oraz
sporadyczne próby korzystania z ich pomocy w cza-sie buntów lub wojen domowych obawy
te jeszcze pod-sycały.
Kiedy po wstąpieniu na tron Tyberiusza wybuchł gro-źny bunt legii naddunajskich, jeden
z czołowych bunto-wników, Wibulenus, twierdził, że gladiatorzy ze straży przybocznej
dowódcy armii Blaesusa mają zadanie lik-widować politycznie niepożądanych legionistów.
Jedną zich ofiar miał być jego własny brat: kazał [Blaesus] go zeszłej nocy swoim
gladiatorom zadławić, których na zgubę żołnierzy trzyma i uzbraja”1. W rzeczywistości brat
Wibulenusa nigdy nie istniał, ale pomysł ten świad-czy o tym, jak w celach propagandowych
umiano wyzys-kiwać histeryczny lęk, jaki wzbudzały takie pogłoski. Podobne obawy
ujawniły się, gdy Sakrawir wcielił do
wojska galijskich gladiatorów (cuppellarii) w czasie na-rodowej rebelii przeciw Rzymowi (21
r. n.e.), chociaż nie walczyli oni dobrze.
Kaligula obsadził trackimi gladiatorami swoją straż przyboczną. Po jego śmierci wielu
gladiatorów przeszło do obozu pretorianów, gdzie znów ujawniły się ich bun-townicze
skłonności. Kiedy Klaudiusz zorganizował sztuczną bitwę morską, wzmocnione kompanie
preto-rianów i innych oddziałów wojska z katapultami i miota-czami kamieni znajdowały się
w pogotowiu za wałami na wypadek, gdyby walczący gladiatorzy wymknęli się spod
kontroli. Za Nerona wybuchła panika, gdy gladiatorzy w Praeneste (Palestrina) wzniecili bunt
na arenie. „.. .zo-stali poskromieni przez załogę wojskową, która ich pil-nowała, podczas gdy
lud roznosił już pogłoski o Sparta-kusie i o dawnych nieszczęściach, jako że zwyczajnie po-
żąda on przewrotu, a zarazem go się lęka”2.
Wojny domowe po śmierci Nerona nie uśmierzyły także obaw przed powtórnym
występieniem gladiato-rów. I tak w czasie kampanii przeciw Witeliuszowi Otho wcielił dwa
tysiące gladiatorów do swej armii. „... ohyd-ne posiłki w dwóch tysiącach gladiatorów -
powiada Ta-cyt - którymi jednak w wojnach domowych nawet suro-wi wodzowie się
posługiwali”3. Nawiasem mówiąc, incy-dent ten utwierdził przekonanie wyniesione z buntu
Sa- krowira, że przeszkolony gladiator niekoniecznie bywał
dobrym żołnierzem, zwłaszcza gdy nie dochodziło do walki wręcz. Rekruci Othona ze szkół
gladiatorskich, broniący rzeki Pad przed wojskami Witeliusza, nie wy-kazali odwagi
regularnych żołnierzy. Witeliusz też utwo-rzy! oddział gladiatorski, który ostatecznie
zdezertero-wał do jego zwyciężającego przeciwnika - Wespazjana. Gladiatorzy nie pomogli
mu zresztą wiele, gdyż w zamie-szaniu pod Tarracina tylko „niewielu ... opór stawiało i nie
bez pomsty padło, reszta na okręty pędziła”4. Gla-diatorów w dalszym ciągu uważano za
element niepewny i to przekonanie na pewno umocniło się od czasu, gdy członek gwardii
przybocznej cesarza Domicjana uczest-niczył w jego zamordowaniu.,
Następnie w czasie zagrożenia Rzymu przez inwazje germańskie Marek Aureliusz
powołał do wojska nie tyl-ko przestępców i niewolników, lecz także gladiatorów, tworząc z
nich oddział zwany Posłuszni (Obedientes). Posunięcie to Rzymianie przyjęli nieprzychylnie,
nie tyle ze względu na bezpieczeństwo publiczne, ile z uwagi na to, iż lękali się, aby cesarz -
pozbawiając ich rozrywek - nie pragnął zmusić ich do zajęcia się filozofią! Podobnie w
punkcie kulminacyjnym wojny domowej z Sewerusem (193 r. n.e.) stacjonujący w Italii
cesarz Didiusz Julianus dał broń uczniom szkoły gladiatorskiej w Kapui. Póź-niej, za rządów
Probusa (276-282), osiemdziesięciu gla-diatorom stacjonującym w Rzymie udało się zbiec;
bunt ten z największym trudem stłumiono.
Tak więc społeczeństwo rzymskie nigdy nie mogło za-pomnieć, że gladiatorzy są dlań
potencjalnym niebez-pieczeństwem. Podobnym zagrożeniem były też - oczy-wiście - masy
niewolników i dlatego ich przestępstwa ka-rano z taką surowością. Jeżeli niewolnik zabijał
swego pana, wszyscy jego towarzysze płacili za to życiem. Z gladiatorów element
szczególnie niebezpieczny czynił już sam fakt, iż byli oni specjalnie przeszkoleni. Co wię-
cej, ich moralna i prawna pozycja była bardzo niska. Byli to najgorsi z najgorszych, nie lepsi
od prostytutek, i w istocie do męskich prostytutek porównywał ich zaró-wno Seneka, jak i
Juwenalis. Gdy za Augusta wystąpiły braki w zaopatrzeniu Rzymu w żywność, wśród ludzi
ob-cych i niepożądanych, jakich wówczas wydalono z mia-sta, znaleźli się gladiatorzy.
Podobnie jak inne hańbiące zawody i niektóre kategorie przestępców byli oni infami- sami -
bez osobistej godności, poza nawiasem społecze-ństwa. Inskrypcja z Sasina lub Sarcina
(Mercato Sarace- no) mówi o zakazie pochówka na nowym cmentarzu trzech kategorii
obywateli: tych, którzy się powiesili, trudnili się niemoralnymi zawodami oraz gladiatorów.
Po śmierci gladiatorowi odmawiano honorowego po-chówka, chyba że zażądała tego jego
rodzina lub właści-ciel, cech miejski, przyjaciel bądź wielbiciel. Czasem zdarzało się to i
inskrypcje odnotowują pogrzeby urzą-dzane przez wymienione grupy obywateli. W wypadku
gdy właściciele gladiatorów otaczali opieką ich ciała, chodziło zapewne o reklamę. Niektórzy
właściciele po-zostawiali epigraficzne dowody swej szczodrobliwości,
chowając wszystkich zawodników poległych w jednym dniu we wspólnym wielkim
grobowcu. Tak np. uczynił niejaki Konstancjusz w Tergeste (Triest), który wysta-wił
gladiatorom wspólny nagrobek za to, że pozwolono mu zorganizować igrzyska. Można by się
zastanowić nad tym, czy gladiatorzy byli wdzięczni za hojny gest Nero-na, gdy ten polecił,
by przyozdobiono ich mary burszty-nem.
Podziw, a nawet entuzjazm, jaki wzbudzali gladiato-rzy - na co mamy liczne dowody -
równoważył ich niską pozycję społeczną. Horacy i Epiktet mówią, że wyczyny gladiatorów
były stałym tematem rozmów. Co więcej, niektórzy z nich przeniknęli nawet do cenionych,
ele-ganckich kręgów miejscowej arystokracji. Wynika to ja-sno z inskrypcji w Hierapolis
(Pomukkale) i Mylasa (Mi- las) w Azji Mniejszej; emerytowany gladiator w Ankyra
(Ankara) otrzymał obywatelstwo nie mniej niż siedmiu miast na obydwu brzegach Morza
Egejskiego. Juwenalis pisze o społecznym awansie synów gladiatorów, chociaż bynajmniej
tego faktu nie aprobuje. Narzeka, że usuwa się zubożałych synów szanowanych rodów z
lepszych miejsc w amfiteatrze, i dodaje (zgodnie z rzeczywistoś-cią, a może w myśl stałych
tematów sztuki retorycznej), że wśród motłochu, jaki zajmuje ich miejsca, znajdują się i
potomkowie gladiatorów.
Niech wyjdzie - powiada - Jeśli wstyd ma, gdzież w ławie rycerskiej on siada,
Skoro pusto w kieszeni? Niech miejsce zostanie Dla potomków rajfurów, zrodzonych na
sianie;
Syn świetnego Herolda niech tu bije brawo,
Mając szczep giadiatorski na lewo i prawo5.
Przykład takiego awansu społecznego stanowi Kur- cjusz Rufus, któremu Klaudiusz
przyznał prawo do try-umfu i którego mianował zarządcą Afryki. Snobistyczny Tacyt czyni
wiele hałasu wokół wątpliwego pochodzenia Kurcjusza: „O pochodzeniu Kurcjusza Rufusa,
o któ-rym niektórzy opowiadali, że był synem gladiatora, nie chciałbym kłamstw przytaczać,
a wstyd mi powiedzieć prawdę . Jednocześnie zauważa z satysfakcją, że czło-wiek o takim
pochodzeniu wyróżniał się gburowatością, był pochlebcą wobec wyższych od siebie,
zarozumiały wobec niższych, a trudny w obejściu między równymi so-bie.
Jakiekolwiek by były losy gladiatora i jego potomstwa po wycofaniu się z areny, kariera
zawodnicza miała mo-menty sławy. Potwierdzają to dobitnie liczne przekazy sławiące
gladiatorów i ich czyny. Już w 145 r. p.n.e. nie-jaki Gajusz Terencjusz Lukanus umieścił w
świątyni Diany w Aricia malowidło przedstawiające opłacone przez siebie pojedynki.
Znajdujący się poza murami Pompejów grobowiec bogatego wytwórcy pasty rybnej,
Umbricjusza Skaurusa, przyozdabiały stiukowe płasko-rzeźby, obrazujące sceny walk z
dzikimi zwierzętami i pojedynki gladiatorskie: przy każdym zawodniku umie-
szczono nazwisko, nazwę szkoły gladiatorskiej i szcze-góły jego kariery. Ogromne,
przerażające mozaiki przedstawiające pojedynki gladiatorów odkryto też w Torre Nuova pod
Tuskułum (III w. n.e.). Postacie gla-diatorów pojawiają się również na wielkich mozaikach z
Kos, na malowidłach nagrobnych w miejscowościach tak od siebie odległych, jak Kercz w
południowej Rosji i Kyrene w Afryce Północnej, a także na bardzo wielu lampach, gemmach
i pomnikach nagrobnych. O czci dla gladiatorów świadczyły też proste malowidła oraz in-
skrypcje ścienne, np. w łaźni w Milecie i w sanktuarium trackiego boga Azzanathkona w
Dura-Europos w Me-zopotamii.
Epigraficznym wzmiankom o amatores towarzyszyły domniemania poetów o ukrytych
wątkach homoseksua-lnych w kulcie, jakim otaczano gladiatorów; dysponuje-my też
horoskopem młodzieńca, Antigonosa z Nikoi, urodzonego 6 kwietnia lir. n.e., który był
„zmysłowy i lubił gladiatorów”. U młodych kobiet wzbudzali oni ró-wnież „autentyczne
wybuchy wcale nie dziewiczego po-dziwu”7. Grafitti w Pompejach wykazują, że gladiatorzy
obdarzeni byli tym samym gwałtownym uczuciem, ja-kie obecnie nieletnie dziewczęta żywią
dla słynnych pio-senkarzy. Autorzy inskrypcji na ścianach w Pompejach nazywają Traka
Celadusa bohaterem dziewcząt, przy-prawiającym je o bicie serca (suspirium et decus puella-
rum); inny zapis określa retiariusa Krescensa mianem władcy i lekarza dziewcząt w nocy
(dominum et rriedi- cum puparum nocturnarum).
Szczególnie wynaturzona forma kaprysu erotycznego natchnęła artystów do
przedstawienia pojedynku mię-dzy Kupidynami. Ukazuje się ich, jak potrząsają bronią
„tracką” trzymaną w tłustych rękach, a mozaika w Eig- nor przedstawia dwoje dość
okrągłych niemowląt, wal-czących jako retiarius i sekutor.
Jeden z najostrzejszych purytańskich utworów Juwe- nalisa dotyczy również
znieprawionej jak Messalina Ep- pii, która uciekła z krostowatym, pokrytym bliznami
gladiatorem o kaprawych oczach.
Lecz do jakiego Eppia piękna lub młodości Pałała? Cóż za widok nadal jej godności Aktorki?
Oto Sergiusz z pręgą na ramieniu Skrobał gardło i miał się już oddać wytchnieniu.
Twarz bezkształtna i hełmem jak gdyby przytarty Na środku nosa garb wielki i zadarty I
cierpką złością wiecznie wypełnione oczy.
Był to jednak gladiator, więc... Hiacynt uroczy,
Co lepszy mili dzieci, mąż, siostra, ojczyzna.
Żelazo to ich miłość!8
Cesarski wódz Kurcjusz Rufus nie był bynajmniej je-dyną wybitną osobistością, której
ojciec był prawdopo-dobnie gladiatorem. Doradca Nerona, Nimphidius Sa- binus, także miał
być synem gladiatora Martianusa, z
którym romansowała jego matka, kobieta wyzwolona. Najgłośniejszym bohaterem takiej
plotki był jednak ce-sarz Kommodus, którego ojcem miał być gladiator, a nie Marek
Aureliusz. To przypuszczenie mogły jednak zro-dzić szczególne upodobania cesarza.
Kommodus był zjawiskiem wyjątkowym w społeczeństwie Rzymu - nie-zależnie od tego,
czy jego matka Faustyna pozwoliła so-bie na niestosowną miłostkę, czy nie - gdyż
występował aktywnie i zawodowo na arenie, i to zarówno zanim zo-stał cesarzem, jak i po
objęciu władzy. Od dawna wystę-powali na arenie ochotnicy z warstw wyższych, a nawet
cesarze: Kaligula, Hadrian, Lucjusz Werus, zajmowali się tym sportem; podobnie czynił
cesarz Didiusz Julia- nus (któremu jednak zarzucano, że występował zbyt długo), a także
bracia: Karakalla i Geta. Uważano, że jest to stosowne zajęcie dla młodych ludzi. Zawodowi
gladiatorzy nie mogli być jednak zapewne zachwyceni udziałem w ich pojedynkach Kaliguli,
jeżeli prawdą jest to, że „pewien gladiator (myrmilon) ze szkoły zapaśni-czej w&cżył z nim
na rapiery i dobrowolnie zwalił się na ziemię. Kaligula przebił go żelaznym sztyletem i
zwycza-jem zwycięzców dokonał objazdu z palmą w ręku”9.
Kommodus jednak posunął się znacznie dalej. We-dług greckiego senatora, historyka i
naocznego świadka, Diona Kasjusza, ten młody cesarz „poświęcał większą część życia
rozrywkom, koniom i walkom z dzikimi zwie-
' ’,':''~,:r<!l'i<-Pliszczyń-
rzętami i z ludźmi”. Do chwili śmierci w wieku 31 lat (192 r. n.e.) wystąpił on w amfiteatrze
w co najmniej tysiącu pojedynków różnego rodzaju - w 365 za życia swojego ojca, a w
pozostałych, gdy był już samodzielnym wład-cą. Dumny ze swej umiejętności leworęcznego
fechtun- ku zabijał zawsze dzikie zwierzęta, gdy się z nimi zmie-rzył, a żaden z gladiatorów
nie miał odwagi go pokonać.
„Występował też jako gladiator, u siebie w domu na-wet czasem, tak że kogoś zabijał
(albo z niektórymi nie-mal do tego doprowadzał, bo niby to ucinając im włosy, jednym
obrzynał nos, innym ucho, jeszcze innym jakąś część ciała), a publicznie bez użycia żelaza i
bez rozlewu krwi. Zanim się udał do teatru, przywdziewał jedwabny chiton z długimi
rękawami, biały, przetykany złotem (i w tym to stroju kornie go witaliśmy), a kiedy już
wcho-dził - chiton cały purpurowy, wyszywany złotem, i taką samą chlamidę wedle obyczaju
greckiego oraz złotą ko-ronę wysadzaną indyjskimi perłami, w ręku dzierżył las-kę herolda,
taką jak Hermes; lwią skórę i maczugę no-szono przed nim na ulicach, a w teatrach kładziono
na pozłacanym krześle, zarówno wtedy gdy się zjawiał oso-biście, jak i pod jego
nieobecność”10.
To wszystko miało na celu podsycać płomień żarliwej identyfikacji Kommodusa z
Herkulesem, zabójcą zwie-rząt i ludzi. Na posągu przedstawiającym cesarza jako
boga wyrył on napis głoszący, że zwyciężył 12 000 prze-ciwników na arenie.
Kommodus polecił, by wszystkie jego hospitacje w szkołach gladiatorskich zapowiadał
specjalny herold. W każej szkole miał on swoją własną kwaterę w pierwszej sali, tak jak
sekutor pierwszej klasy, którym zresztą był i on sam. W ostatnim, pełnym szaleństw roku
życia ten częściowo obłąkany cesarz uczestniczył w czternasto-dniowej serii występów na
arenie. Po pierwszym dniu, w czasie którego, siedząc na swym podium, zastrzelił z łuku sto
niedźwiedzi, poświęcał czas rano zabijaniu zwierząt, a po południu walce jako gladiator. Na
arenie towarzyszyli mu czasem prefekt pretorianów Kwintus Emiliusz Laetus i cubicularius
Eklektus, którzy już wó-wczas planowali jego zabójstwo.
„Występował przeciw niemu jakiś siłacz lub gladiator uzbrojony w kij, czasem ktoś, kogo
[cesarz] sam wyzwał do walki, czasem ktoś, kogo wybrał lud, bo i w tym, i w innych
sprawach postępował tak jak inni gladiatorzy, z tą różnicą, że tamci występują za niewielką
zapłatą, a Kommodusowi wypłacano codziennie milion sestercji 2 funduszu na igrzyska
gladiatorskie. W czasie walki sta-wali przy nim prefekt Emiliusz Laetus i cubicularius ce-
sarza Eklektus, których po stoczeniu tej pozornej walki
i oczywiście odniesieniu zwycięstwa całował przez hełm, w którym wystąpił. Potem staczali
walki inni. I pierwsze-go dnia ustawiał ich wszystkich w pary, występując w przebraniu
Hermesa, ze złotą różdżką, wstąpiwszy na złocone podium, cośmy uważali za istne
dziwowisko.
Potem zasiadał na swym zwykłym miejscu i stamtąd z nami oglądał resztę widowiska. A to
już nie były dziecin-ne igraszki, bo bardzo wielu ginęło ...
Kiedy sam cesarz brał udział w walkach, my, senatoro-wie, wraz z ekwitami zawsze
byliśmy obecni i wznosiliś-my takie okrzyki, jak nam polecano, a szczególnie wciąż bez
przerwy to samo: »Tyś pan, tyś pierwszy, tyś najszczęśliwszy ze wszystkich. Zwyciężasz,
zwyciężasz! Wiecznie, o Amazoński, zwyciężasz!«”11.
Gdy pewnego razu cesarz wymachiwał ze złośliwą ra-dością odciętą głową strusia, Dion
Kasjusz i jego przyja-ciele z trudem powstrzymywali się, by nie wybuchnąć nerwowym
śmiechem, co mogło mieć dla nich fatalne na-stępstwa; zrywali więc liście laurowe ze swych
wieńców i żuli je, aby czymś zająć szczęki.
Gdyby Kommodus żył o jeden dzień dłużej, rozpo-cząłby w stroju sekutora swój konsulat
w Nowy Rok 193 r. n.e. Najwidoczniej jednak wyczerpała się cierpliwość jego doradców i
kochanki, która wysłała atletę o imieniu Narcissus z poleceniem uduszenia cesarza w czasie
kąpie-li.
Profesja gladiatorska nie mogła się na co dzień szczy-
cić cesarzem-gladiatorem12. Jednakże jeśli nawet nie było w niej innych cesarzy, istnieją
materiały z wielu epok świadczące, że zwykli gladiatorzy mimo warunków swej profesji
zachowali pewne poczucie dumy i ducha solidarności. Seneka Młodszy słyszał o myrmilonie
wy-rzekającym, gdy Tyberiusz skąpił na pokazy gladiators- kie, że jego czas się marnotrawi;
niektórzy gladiatorzy cesarscy popadli w szał, jeżeli nie dawano im możności walki.
Zagorzali zwolennicy igrzysk gladiatorskich utrzymywali, podobnie jak to czynią obecnie
obrońcy polowania na lisa lub walki byków, że ich uczestnikom sprawiają one równie wiele
przyjemności, co widzom.
Byli z siebie tak dumni, że przybierali wspaniałe naz-wiska, nawiązujące do zwycięstwa
lub mitologii heroicz-nej. Co więcej, duma niektórych nie pozwalała im wal-czyć z kimś
gorszym. To poczucie własnej wartości, a może częściowo rzymskie zamiłowanie do
porządku, stworzyło całą skomplikowaną hierarchię sztuki gladia- torskiej, na której szczycie
znajdował się primus palus, czyli zawodnik pierwszej klasy. We wszystkich szkołach każda
kategoria sztuki gladiatorskiej miała swoją pierw-szą, drugą, trzecią i czwartą klasę, a każda z
nich zajmo-wała oddzielne pomieszczenia.
Żywot gladiatorów był w większości wypadków okru-tnie krótki. Typowe epitafium
mówi o gladiatorze, który zakończył życie w wieku 22 lat - po pięciu pojedynkach, w
szóstym roku małżeństwa. A jednak teoretycznie nie-
wolnik-gladiator mógł przeżyć, uzyskać wolność i wyco-fać się z areny po otrzymaniu
symbolicznej drewnianej laski (rudis). Czasami decydował o tym kaprys władcy. Według
Swetoniusza, „pewnemu gladiatorowi, za któ-rym prosili jego czterej synowie, darował ku
powszech-nemu zadowoleniu laskę. Zaraz puścił w obieg tabliczkę między widzów z
następującym napomnieniem, »jak ba-rdzo powinno się dbać o posiadanie dzieci, skoro
widzą, że nawet dla gladiatora okazały się one skuteczną pomo-cą«”13. Epitafium byłego
zawodnika pierwszej klasy (summus rudiarius) głosi, że dożył 60 lat. Takich wetera-nów
pierwszej i drugiej klasy zatrudniano w szkołach gladiatorskich w charakterze nadzorców i
nauczycieli- hospitantów. Syryjski gladiator Flamma otrzymywał czterokrotnie drewniany
miecz i za każdym razem zeń rezygnował. Zwolniony gladiator mógł pracować nadal w
szkole albo występować na arenie, albo zatrudnić się równocześnie tu i tam.
Silny esprit de corps wykazywali też niektórzy gladia-torzy Kommodusa, którzy
utworzyli swą własną organi-zację, także o strukturze hierarchicznej. Głównym ich celem
było oddawanie czci bogowi Sylwanusowi. Z in-nych bóstw, którymi gladiatorzy okazywali
zbiorowo i indywidualnie szczególną cześć, wymienić należy Mar-sa, Dianę, a przede
wszystkim Herkulesa. Oddawano także cześć Wiktorii, Fortunie i Nemezis, chociaż jedno z
epitafium ostrzegało gladiatorów, by nie ufali zbytnio protekcji tej ostatniej.
Ml
Inne epitafium z pomnika ze Smyrny (Izmiru) mówi o tym, jak cały oddział gladiatorów
złożył się na pochó-wek dziecka jednego ze swych kołegów. Podobne uczu-cie koleżeństwa
demonstruje nagrobek retiariusa z Wielkiej Szkoły w Rzymie, wzniesiony przez myrmilo- na,
który był jego przyjacielem. Na innym nagrobku uwiecznił sekutora jego kolega. Cała grupa
„tracka” (armatura) wyświadczyła podobną przysługę jednemu ze swego grona, a Krispus,
gladiator provocator, został podobnie uhonorowany przez swych kompanów.
Jeden z papirusów głosił tragiczny cri de coeur kobiety po stracie kochanka gladiatora.
Na życzenie dumnego władcy, ty, myrmilonie.
Wśród zapaśników sieciowych - i już cię nie ma!
Trzymając w mocnych dłoniach miecz, jedyną broń, r Zostawiłeś mnie samą w mym
bólu.
W wielu epitafiach poległych gladiatorów brzmi ta sama nuta: niektóre z nich ufundowali
im fanatyczni zwolennicy (amatores), lecz większość-wdowy. Często stwarzano pozory, że
epitafia zostały napisane przez sa-mych zawodników, nakłanianych do tego dość naiwnie, by
świadczyli o własnej sile i wytrwałości, hojności, do-broci i pogodnym usposobieniu.
Podobnie jak na pła-skorzeźbach, ukazujących ich w walce lub już zwycię-skich,
dominującym motywem epitafiów jest sława; zna-leźć też można wiele tragicznych
akcentów: „Zabity nie przez człowieka, lecz przez los”, „Zwyciężył, lecz zmarł z ran”,
„Pomszczony przez towarzysza”, „Kochany
przez wszystkich”. „Nikt przeze mnie nie cierpiał, lecz teraz sam cierpię”, „Oszczędził wiele
żywotów ludz-kich”.
W osobie zwycięskiego, rycerskiego gladiatora Her-mesa takim ludziom oddawał cześć
poeta Marcjalis:
Hermes - wprzód bije, nim zadaje rany,
Hermes - sam sobie zastępcą wybrany...
Hermes - sam jeden z wyjątkowej gliny,
Hermes - sam wszystkim i trzykroć jedyny14.
Byron mówiąc o Koloseum, że „bohaterowie stąpali w tym miejscu”, ma na myśli
męczenników chrześcijańs-kich, których odwaga, okazana w tak straszliwym miejs-cu, była
godna szacunku. Podobnie wielkie i pełne pato-su było indywidualne męstwo milionów
gladiatorów w ciągu całych stuleci. Ich odwaga głęboko wstrząsnęła Cyceronem, który
zapytywał, dlaczego my nie możemy zachowywać się godniej, niż się zachowujemy, jeśli ci
lu-dzie z marginesu społecznego są tak dzielni.
„Jakież ciosy znoszą gladiatorzy, a są to przecież stra-ceńcy łub barbarzyńcy! Jakże
mężnie ci z nich, którzy są dobrze wyćwiczeni, wolą odbierać ciosy niż ich hanieb-nie
unikać? Jakże nieraz rzuca się w oczy, iż jedynym ich pragnieniem jest, by zadowolić pana
czy lud. Nawet okryci ranami, posyłają do swoich panów zapytanie, czego sobie życzą;
jeśliby sprawiło to panom zadowolenie, pragną zginąć. Czyż nawet mierny gladiator wydał
kie-
dykolwiek jęk, czy który zmienił się na twarzy? Czy nie tylko, że nie walczył w sposób
haniebny, lecz nawet w taki sposób nie padł? Czy który, gdy padł i gdy mu kaza-no przyjąć
śmiertelny cios, skurczył szyję? Tak wiele znaczy wprawa, gotowość, nawyk. Do tego więc
zdolny będzie Samnita, człek podły, co zasłużył na takie życie i stan, a człowiek urodzony do
sławy będzie miał jakąś cząstkę duszy tak słabą, iż nie będzie mógł jej umocnić
rozmyślaniem i rozumem?”15 Augustiański historyk Dionizjusz z Halikarnasu po-dobnie
wyrażał zdziwienie, do jakiego poświęcenia zdor lni byli gladiatorzy, by zdobyć palmę
zwycięstwa. Ich hart, ustawicznie wykazywany na arenie, był tym bar-dziej godny podziwu,
że znali oni i oglądali z bliska nie-wypowiedziane cierpienia. Widok poranionych i powa-
lonych towarzyszy zapewne osłabiał ich niezłomną wy-trwałość, a rzeź, jaka poprzedzała ich
własny występ, nie mogła nie wstrząsnąć nawet najbardziej odpornym zawodnikiem. Nie
można także ich heroizmu traktować jako zwykłe otępienie. Ludzki wydźwięk wielu epita-
fiów świadczy o czymś wręcz przeciwnym.
Stanowisko władców i publiczności
Walki gladiatorów miały swe źródło w uroczystościach pogrzebowych, organizowanych dla
zmarłych celem za-spokojenia ich żądzy krwi, i przez całe wieki głównymi
okazjami do tych widowisk były pogrzeby. Unosił się nad nimi duch ofiary religijnej,
przynajmniej w mniema-niu wykształconych kręgów tradycjonalistów. • Istniały jednak także
inne motywy, które sprawiały, że rzymskie warstwy panujące patrzyły na pojedynki
gladiatorów przychylnym okiem. Starodawny pretekst o zachęcaniu do żołnierskiego hartu
był aktualny aż do początków średniowiecza, chociaż brzmiał coraz bar-dziej niezręcznie i
nieludzko. Innym celem, jaki przy-świecał władcom rzymskim, było pragnienie, by niespo-
kojną i niebezpieczną ludność miejską zabawić i uspoko-ić, dając jej rozrywki, jakich
pragnęła, niezależnie od tego, jak bardzo one były odrażające.
W istocie główną siłą atrakcyjną walk gladiatorów było właśnie ich okrucieństwo.
Rozkoszowanie się Rzy-mian tym sportem było okrutne i perwersyjne. Jeśli wy-maga to
udokumentowania, wystarczy skierować wzrok na lożę cesarską, gdyż reakcje osób
zajmujących ją były eksponowane i w konsekwencji zostały odnotowane. To właśnie tam,
dostrzeżemy zainteresowanie rozlewem krwi przejawiane przez syna Tyberiusza, Druzusa,
lub odrażające wybryki Kaliguli.
W czasie pokazów gladiatorskich w upalne dni cesarz - jak mówi Swetoniusz - „kazał
zdejmować zasłony płó-cienne, jednocześnie nie pozwalając nikogo wypuścić. To znów
odwoływał zwykły skład występujący na are-nie, podstawia) zdychające dzikie zwierzęta,
wybrako-wanych i zużytych starością gladiatorów, zamiast pospo-
litych szermierzy - znanych ojców rodzin, lecz odznacza-jących się jakąś ułomnością
fizyczną”16.
Co więcej, okrucieństwu często towarzyszyła zazd-rość. Ezjusz Prokulus, syn znanego
centuriona, był tak piękny, że przezwano go „wielkim Kupidynem”. Kali- gula polecił, by
wywleczono go z widowni i kazał mu walczyć z retiariusem, a następnie z sekutorem. Mimo
że oba pojedynki zakończyły się zwycięstwem Prokulusa, poprowadzono go w łachmanach
ulicami Rzymu, a na-stępnie stracono.
Niektóre z tych wydarzeń mogły być zmyślone, ale nie wszystkie. Nie były to wypadki
odosobnione. Trudno też być zbyt dobrego mniemania o następnym cesarzu, Klaudiuszu,
jeśli jest prawdą, że kazał pokonanym za-wodnikom, a zwłaszcza retiariusom, podrzynać
gardła w taki sposób, by mógł oglądać ich twarze, gdy umierali. Podobnie postępował i
Domicjan, który przy akompa-niamencie wesołego chóru swoich poetów dworskich
wystawiał do walki nie tylko kobiety, lecz także karłów
i kaleki. Cesarz-gladiator Kommodus posuwał się w swym okrucieństwie jeszcze dalej. „Raz
zebrał w mieś-cie tych wszystkich, którzy czy na skutek choroby, czy jakiegoś innego
wypadku utracili nogi, kazał im przy-wiązać do kolan coś, co przypominało tułowie wężowe,
i dać do rąk gąbki zamiast kamieni, po czym pozabijał ich ciosami maczugi jako niby
gigantów”17 - dziwaczny
rodzaj mitologicznego okrucieństwa, które miało sym-bolizować boską rolę cesarza,
herkulesowego zabójcy potworów. Po czymś takim jego stosunek do gladiato-rów można
uznać za prawie normalny. „Kiedy raz nie-którzy z gladiatorów zwlekali z mordowaniem
pokona-nych, kazał powiązać przeciwników ze sobą i walczyć wszystkim razem. Tak więc
powiązani walczyli każdy z każdym i niektórzy pozabijali nawet tych, którzy w ogó-le nie
należeli do ich grupy, zetknięci z nimi w tłoku”18.
Jeżeli władcy imperium pozwalali sobie na tak wstręt-ne pomysły, trudno się było
spodziewać, by reakcje wi-dzów były subtelniejsze. Wielu z nich zapewne umiało ocenić
techniczne walory pojedynku, ale prawie wszyscy ogarnięci byli niepohamowaną żądzą krwi.
Echion u Pe- troniusza z niecierpliwością oczekuje zbliżających się igrzysk, gdyż „będzie
najprawdziwsze żelazo, bez ucie-kania, z dorżnięcifem na arenie, by cały amfiteatr mógł
widzieć”!9. A nic nie brzmi bardziej przekonywająco niż inskrypcja z Mintumae, która
wychwala Publiusza Bae- biusa Justusa - zresztą z okazji rzezi nie gladiatorów, lecz
dziesięciu dzikich niedźwiedzi - za to, że zwierzęta uśmiercono CRVDELiter, tj. okrutnie.
Słowo to umie-szczono najwidoczniej jako pochwałę. Zatem większa doza okrucieństwa
oznaczała lepszą zabawę.
Ta stała, niczym nie skrępowana żądza krwi w ciągu długich stuleci jest jednym z
najbardziej przerażających objawów zła, jakie zna świat. Reakcje widzów przyjmo-wały
bezbłędnie tę formę perwersyjnej zmysłowości, która jest znana jako sadyzm - jedna z
istotnych cech na-szego współczesnego świata. Sporadyczne morderstwa sadystyczne
wstrząsają i zatrważają społeczeństwo, a krwawe widowiska często obwinia się o wywieranie
złe-go wpływu na ich uczestników; głównym objawem tej tendencji jest tania literatura,
przedstawiająca sadysty-czne majaki i ich masochistyczne odpowiedniki. Różne
społeczeństwa wytworzyły różne klapy bezpieczeństwa. Hiszpańskie zamiłowanie do silnych
emocji i krwi znala-zło ujście w walce byków; hitlerowcy zabijali ludzi na skalę większą
nawet niż Rzymianie.
Nasza wiedza o związkach między literackimi lub wi-zualnymi formami rozrywek
sadystycznych a gwałtow-nymi zbrodniami i warunkami społecznymi jest nadal ni-kła.
Schopenhauer twierdził, że człowiek w bezlitosnym okrucieństwie przewyższa tygrysa i
hienę, a Zygmunt Freud, uważając sadyzm i masochizm za wrodzone ce-chy, opracował
szereg teorii o impulsach czyniących z lu-dzi „dzikie bestie, którym myśl oszczędzania
innych jest obca”. W przeciwieństwie do tego, Karen Horney wy-mienia Arapezów z Nowej
Gwinei i Indian Zuni z Nowe-go Meksyku, gdzie takich wstrętnych tendencji nie
stwierdzono. jObecnie Konrad Lorenz twierdzi, że cho-ciaż człowiek z natury nie jest zbyt
agresywny, odkrycie przezeń przed wiekami broni dostarczyło dla naturalne-
go braku zwierzęcej wściekłości straszliwego substy-tutu.
Współpracownik i rywal Freuda Wilhelm Stekel stwierdza - podobnie jak Freud - że
„okrucieństwo spo-czywa w duszy ludzkiej jak bestia skuta łańcuchami, lecz gotowa do
skoku”. Badacz ów, studiując ten problem, wiele uwagi poświęcił gladiatorom starożytnego
Rzymu, uważając, że instytucja ta wyraża nienawiść i żądzę wła-dzy, te cechy rzymskie,
które doprowadziły do podbo-jów (i do pax Romana). To prawda, że zaborcze, mocar-stwa
wykazują prostackie lub agresywne gusty sporto-we, ale to nie tłumaczy, samo przez się,
intensywnej, ciągłej rzezi i żądzy krwi na arenie. Co więcej, jak wyka-zał Otto Kiefer w
swym studium rzymskiej zmysłowości, nie należy rozpatrywać wyłącznie rozwiniętych form
okrucieństwa okresu cesarstwa, twierdząc, że są one ob-jawem degeneracji społeczeństwa.
Przeciwnie, okru-cieństwa te istniały już we wczesnym okresie istnienia Rzymu, wyrażając
się np. w licznych rodzajach tortur i w biczowaniu, a także sposobach egzekucji tak odrażają-
cych, że musiano przypisać człowiekowi funkcje zwie-rzęcia ofiarnego. Nie były to późne,
zwyrodniałe okru-cieństwa, lecz wczesne, endemiczne, zawsze bliskie ży-cia codziennego.
Innym czynnikiem, jaki należy wziąć pod uwagę, była absolutna władza
wczesnorzymskiego ojca rodziny nad dziećmi. „Rzymski prawodawca-pisał DionizjuszzHa-
likamasu - oddał ojcu absolutną władzę nad synem, władzę, która trwała całe życie. Mógł go
uwięzić, ochło- stać, wysłać na.wieś, by tam pracował jak więzień, a na-
wet zabić”. A chociaż prawa te z czasem uległy modyfi-kacji, wiele z ich ducha pozostało.
Psychoanalitycy wy-kazali, jak agresja rodzicielska wykształca sadyzm u dzieci. Co więcej,
sadysta - podobnie jak podpalacz czy uczestnik zbiorowego samosądu - rozładowuje swe
wła-sne utajone lęki, odnosząc się do innych w taki sposób, w jaki by nie chciał, aby się doń
odnoszono. Rzymianin, poddany presji nie tylko w dzieciństwie, żył w społe-czeństwie, które
mogło z całą gwałtownością zwrócić się przeciw niemu samemu. Inne ludy rozpoczęły swą
egzy-stencję także od okrucieństw, ale z czasem z nich wyro-sły. Rzymianom natomiast
zupełnie się to nie powiodło; zamiast tego zezwolili, aby najgorsze z tych okrucieństw -
walki gladiatorów - stało się z czasem rozbudowaną, trwałą i oficjalnie popieraną formą
sportu.
Gdy następcy Freuda przenieśli punkt ciężkości z czynnika biologicznego na czynnik
socjologiczny i kultu-ralny, powszechną agresywność i brutalność zaczęto przypisywać
frustracji, strasznym warunkom życiowym i „niemożności zdobycia miłości”.
Pogląd Ericha Fromma na temat sadyzmu jako jedne-go ze zjawisk wynikających z
nieświadomych prób ucie-czki z nieznośnej, beznadziejnej izolacji ma pewien związek z
sytuacją Rzymu. Już wcześniej, gdy prowinc-jonalne miasta-państwa Grecji zostały
wchłonięte przez wielkie helleńskie królestwa lub znalazły się w ich cie-niu, bezradność
samotnej jednostki, jaką to za sobą po-ciągnęło, doprowadziła do ogólnego „załamania
nerwo-wego”. W ogromnym świecie Rzymu symptomy te zys-
136
kały na wyrazistości, nabrały cech trwałości, stały się powszechne. Miliony ludzi miały
przekonanie niestabil-ności, nie posiadały stałego punktu oparcia, były bez-bronne,
zagubione, a przede wszystkim znudzone.
Ucieczka w religię była jedną reakcją kompensacyj-ną. Inną było pogrążenie się w
krwawym sadyzmie. Re-ligia miała też w tym swój udział zwłaszcza przez upior-ny zwyczaj
zanurzania w krwi bydła, co było bardzo po-pularnym rodzajem pogańskiego chrztu,
zwanym tauro- bolium. Nic jednak nie mogło się równać z pojedynkiem gladiatorów, jeżeli
chodzi o nastrój ekscytacji. Miliony obywateli rzymskich oddały się tym pojedynkom bez re-
szty, tym chętniej, że do szukania tego sposobu wyżycia się zachęcali ich sami cesarze, nie
dopatrujący się w tym szczególnego zła w zestawieniu z polityczną niepewnoś-cią i
nastrojami buntu, jakie się mogły zrodzić przy bra-ku takich rozrywek.
Stanowisko pisarzy
Stosunek wielu Rzymian, nawet tych o najwyższej kul-turze, do areny był niewłaściwy,
wręcz nieludzki, albo jeśli bywał dezaprobujący, to w stopniu niewystarczają-cym. Cyceron
mówił, że ludzie znużeni są nadmiarem widowisk gladiatorskich. „Niektórzy zwykli
mniemać, że widowiska gladiatorskie są okrutne i nieludzkie i nie wiem, czy nie mają racji,
gdy chodzi p obecne widowis-ka. Atoli wówczas, gdy walczyli na miecze skazańcy, nie
mogło być dla oczu lepszego ćwiczenia przeciwko bólo-
137
wi i śmierci, choć dla uszu mogły być zapewne inne”20. Cyceron sugeruje, że poziom walk
obecnie znacznie się obniżył i stały się one niezdolne do sprawiania jakiejko-lwiek
przyjemności, lecz początkowo były sztuką szla-chetną i wychowawczą, dobrym męskim
sportem, i tak też je traktowali władcy republiki. Zdanie to wyraża pe-wną hipokryzję,
charakterystyczną dla Cycerona, który, choć rozmiłowany w kulturze greckiej, często
poddawał krytyce jej obcą Rzymowi miękkość, częściowo dla za-chowania pozorów, ale
także z powodu rzeczywistej am- biwalencji.
W150 lat później Pliniusz Młodszy wypowiada się ró-wnie niejednoznacznie. Chwali
swojego przyjaciela, który urządził igrzyska, i aprobuje pogardę śmierci oraz szacunek dla
zaszczytnych ran, do czego takie pojedynki zachęcały, rozbudzając ambicje w sercach nawet
prze-stępców i niewolników. Z niestosownych wypowiedzi tego skądinąd wartościowego
człowieka wynika jasno, co oznaczała egzystencja w społeczeństwie, w którym pewni ludzie
nie mieli żadnych praw, a polityka i tradyc-ja doprowadziły do trwałego i w takiej sytuacji z
góry za-łożonego zinstytucjonalizowania okrucieństwa.
Równie nieciekawa już pod koniec starożytności, w okresie rosnącego humanitaryzmu
chrześcijańskiego, jest postawa wysoce kulturalnego poganina Symmachu- sa.
Wspominaliśmy już o rozdzierającej scenie, kiedy to 29 jeńców saksońskich wolało
pozabijać się wzajemnie
niż walczyć w igrzyskach urządzonych przez Symmachu- sa. A oto co on sam ma do
powiedzenia: „Najwidoczniej nawet najbardziej czujni dozorcy nie są w stanie dopil-nować
tej desperackiej rasy”. Presja opinii publicznej zachęciła jeszcze Konstantyna Wielkiego,
pierwszego chrześcijańskiego cesarza, do rzucenia mas jeńców ger-mańskich (bructeri) na
pożarcie dzikim bestiom, co przez całe wieki było udziałem chrześcijan. Wytrawny
panegirysta skomentował ten fakt następująco: „Cesarz zachwycił lud, unicestwiając jego
wrogów, a jakiż triumf może być wspanialszy?”
Z drugiej strony, już od czasów wczesnego pryncypa- tu szkoły retoryczne, które składały
się na system szkol-nictwa wyższego Rzymu, opracowały zestaw tematów, krytykujących
okrucieństwo walk gladiatorów. W prak-tyce znaczenie tych zastrzeżeń było niewielkie lub
żad-ne, istotne jednak było to, że je w ogóle wypowiadano, a następnie transponowano na
język protestów literac-kich. ^’najwcześniejszym i najostrzejszym protestem wystąpił
rzymsko-hiszpański filozof, eseista i drama-turg, Seneka Młodszy. Mimo dwuznaczności
jego pozy-cji jako doradcy Nerona należy mu zapisać na dobro ten pierwszy, znany nam,
niewątpliwy atak na instytucje gladiatorów i na ogólne rozkoszowanie się rozlewem krwi.
Seneka powołuje się na stoickie powszechne bra-terstwo. „Człowiek - twierdzi - jest dla
ludzkości rzeczą świętą. Ale dzisiaj zabija się go na arenie, dla zabawy! Kiedyś uważano za
grzech pokazywanie mu, jak zada-wać rany i parować ciosy. Za to dzisiaj wyprowadza się
go na arenę nagiego i bezbronnego, a jego śmierć ma do-starczyć rozrywki widzom”.
Seneka demonstruje swoją nienawiść do takiego zła na przykładzie pewnego typu
pojedynku odbywającego się w południe. Zawodnicy, których wysyłano w czasie przerwy na
arenę, nie mieli przeszkolenia i byli prawie bezbronni. Pojedynek ich to prawdziwy pokaz
czystej rzezi.
„Przypadkiem trafiłem raz na południowe przedsta-wienie, spodziewając się tam
rozgrywek, dowcipów i nieco odprężenia, dzięki któremu oczy widzów mogłyby .wypocząć
od patrzenia na rozlew krwi ludzkiej. Stało się wręcz przeciwnie: walki, które toczyły się tam
przed-tem, były jeszcze wyrazem miłosierdzia. Teraz bowiem, pozostawiwszy na boku
wszelkie pozory, odbywają się zwyczajne morderstwa. [Uczestnicy zapasów] nie mają czym
się osłonić i wystawieni całym ciałem na wzajemne ciosy nigdy rąk nie podnoszą na próżno.
Większość obe-cnych przekłada to ponad zwyczajne pojedynki i ponad walki dodatkowe
odbywające się na żądanie widowni. Bo i dlaczegóż nie mieliby przekładać? Ni hełm, ni tar-
cza nie broni tu przed ciosem miecza! Po co środki ochronne? Po co umiejętność walki?
Wszystko to tylko odwleka śmierć. Z rana więc wydaje się ludzi na pastwę lwom i
niedźwiedziom, a w południe - widzom. Każą za-bójcom rzucić się na tych, którzy mają być
zabici, a zwy-cięzców zachowują do dalszych morderstw. Bo przezna-czeniem walczących
jest śmierć. Załatwia się sprawę og-niem i mieczem. Trwa zaś to tak długo, jak długo arena
nie zostaje pusta. Atoli niejeden z nich dopuścił się roz-boju, zabił człowieka! I cóż z tego?
Tamten, ponieważ zabił, zasłużył, aby to odcierpieć; a ty, nieszczęśliwcze, czym żeś zasłużył,
aby to na to patrzeć? »Zabij, chłoszcz, pal! Dlaczego tak lękliwie nadziewa się na miecz?
Dlaczego nie dość odważnie ginie? Dlaczego nie dość chętnie idzie na śmierć? Niech razy
bicza podgonią go bliżej ku cięciom! Niechaj ciosy wzajemne przyjmu-ją, wystawiając na nie
ochoczo nagie piersi!« Oto nastę-puje przerwa w tym widowisku. »Niechże i teraz zarzyna
się ludzi, aby nie było chwil, w których nic się nie dzieje!«”21
Komentarz Seneki do tych okrucieństw brzmiał nastę-pująco:
„Nic wszelako nie jest tak zgubne dla obyczajności, jak przesiadywanie na jakichś
widowiskach. Wtedy bo-wiem przywary poprzez przyjemność łatwiej wkradają się do naszej
duszy. Jak sądzisz, o czym mówię? O tym, że powracam skąpszy, próżniejszy, rozwiąźlejszy,
ba, nawet okrutniejszy i bardziej nieludzki - ponieważ prze-bywałem między ludźmi” 22..
Taki protest przeciw upodlaniu ducha ludzkiego był tylko kroplą w morzu powszechnego
barbarzyństwa, podsycanego w dodatku urzędowym poparciem. A jed-nak byli i inni
filozofowie, i myśliciele epoki cesarstwa,
raczej z Grecji i z prowincji wschodnich niż z Rzymu, którzy wypowiadali się równie
bezkompromisowo jak Seneka. Artemidoros z Daldis, o którego interpretacji snów już
wspominano na początku niniejszej pracy, określał karierę gladiatorską jako niegodną,
okrutną i bezbożną, powstałą na ludzkiej krwi. Był on prawdopo-dobnie stoikiem jak Seneka.
W jeszcze wybitniejszym odeń stoiku, Epiktecie, chromym niewolniku frygijs- kim, te
igrzyska także wzbudzały obrzydzenie23; pisał z gorzką ironią o wytwornym arcykapłanie,
który troskli-wie doglądał znakomitej grupy gladiatorów, w którą wiele zainwestował.
Podobne uczucia wyrażali też inni greccy i zhellenizo- wani filozofowie z II w. n.e. Dla
Diona Chryzostoma z Prusy pojedynki gladiatorów były czymś potwornym, Plutarch zalecał
miastom, by zaniechały urządzania igrzysk lub przynajmniej starały się ograniczyć ich licz-
bę. Nieustraszony krytyk Lukian pisze o pojedynkach gladiatorskich w Anacharsis, gdzie
określa je jako be-stialskie, ordynarne, szkodliwe i niszczące rzesze ludz-kie, które by można
wyzyskać przeciw rzeczywistym wrogom Rzymu. Podobna nuta brzmi w Żywocie Demo-
naksa Lukiana; mówi on tam, że gdy Ateńczycy w cza-sach cesarstwa, rywalizując z
Koryntem, przemyśliwali nad zainicjowaniem widowisk gladiatorskich, wystąpił filozof
Demonaks, który powiedział: „Ateńczycy, przed
zatwierdzeniem tego wniosku nie zapomnijcie zburzyć ołtarza Litości”. Dionizjusz opowiada
o innym jeszcze filozofie, którego skazano na wygnanie za głoszenie ta-kich niepopularnych
poglądów.
Ale z najostrzejszym potępieniem wystąpił nie ziden-tyfikowany zwolennik starej szkoły
pitagorejskiej, któ-rego dzieło O zjadaniu mięsa, napisane za cesarstwa, za-wiera ostrzeżenie,
bardziej jeszcze dobitne niż przestro-ga Seneki, przed zepsuciem moralnym, jakim zaraża wi-
dzów fascynacja walkami gladiatorów. Ich rezultatem jest - jak to słusznie określił
anonimowy neopitagorej- czyk - „nieczułość wobec innych istot ludzkich i okrucie-ństwo”.
Były to jednak nieliczne i rozproszone głosy występu-jące przeciw zgubnym wpływom
na publiczność nigdy nie kończących się rzezi gladiatorów. Przeciwnicy takich widowisk nie
mogli też nie znaleźć zwolenników wśród stale rosnących rzesz chrześcijan, których religia
zaleca-ła szacunek dla życia ludzkiego i opiekę nad opuszczony-mi i prześladowanymi.
Około 200 r. n.e. cała namiętna retoryka Tertuliana afrykańskiego poświęcona jest temu
tematowi; zaatakował on zwłaszcza haniebny po-gląd, że śmierć na arenie jest tylko
sprawiedliwą karą za zbrodnie.
„Wzdryga się przystąpić do trupa człowieka zmarłego w naturalny sposób, ale ten sam w
amfiteatrze zimnymi oczyma patrzy na pogryzione, roztargane i we krwi wła-snej pławiące
się ciała. Co więcej - ten, który przychodzi na widowisko z powodu wymierzania kary
zabójcy,
sam popędza do morderstwa biczami i rózgami gladiato-ra niechętnego do walki”24.
„Jeśli potrafimy udowodnić, że wolno nam dopusz-czać się okrucieństwa, bezbożności,
dzikości - chodźmy od amfiteatru. Jeśli jesteśmy rzeczywiście takimi, jak o nas mówią,
rozkoszujmy się krwią ludzką. Dobrze się dzieje, jeśli karzą przestępców, któż poza samym
zbrod-niarzem temu zaprzeczy? Jednak nie trzeba, aby ludzie szlachetni cieszyli się z kaźni
drugiego. Bardziej wypa-da, aby człowiek smucił się, że ktoś równy mu pod względem
ludzkiej natury stał się wielkim zbrodnia-rzem, że musi w tak okrutny sposób spłacać swoje
winy”25.
Dopiero jednak Augustyn w swych Wyznaniach, na-pisanych prawie dwa wieki później,
przedstawił w dosa-dnych i nie dających się zapomnieć słowach (którym wtórował Mérimée
pisząc o walkach byków w Hiszpa-nii) tę straszliwą fascynację walkami gladiatorów, jakiej
uległ jego młody przyjaciel Alipiuśz - dawniej bardzo niechętny widz.
udał się był jeszcze przede mną do Rzymu, aby studiować prawo, i tam w sposób
niepojęty dał się opa-nować nieprawdopodobnej namiętności dla igrzysk gla- diatorskich. Bo
kiedy on z pogardą i oburzeniem do nich się odnosił, jącyś jego przyjaciele i koledzy, którzy
spo-tkali go przypadkiem, wracając ze śniadania, po przyja-
Wybór
iźni, a przemocą, mimo iż się gwałtownie wzbraniał i opierał, zaprowadzili go do amfiteatru
w czasie tych okrutnych i nieszczęsnych zabaw. Tłumaczył im: »Jeśli nawet zaciągniecie na
to miejsce moje ciało i tam je usa-dowicie, czy przez to zdołacie skierować ku tym widowi-
skom także ducha i oczy moje? Będę tam obecny, choć mnie tam nie będzie - i tak zwyciężę i
was, i owe głupst-wa«. Mimo te jego protesty owi zabrali go tam, może właśnie w chęci
zbadania, czy potrafi on postawić na swoim. Gdy przybyli i zajęli miejsca, które mogli zdo-
być, wokoło wrzała już dzika namiętność. Alipiusz, za-mknąwszy podwoje oczu, zakazał
duchowi udziału w tych okropnościach; ale gdybyż był i uszy zatkał! Bo oto w jakimś
momencie walk, gdy ogromny krzyk całego tłumu uderzył nagle z siłą o jego uszy, zdjęty
ciekawoś-cią i gotów niejako, bez względu na to, co się tam stało, widok zlekceważyć i wyjść
zwycięsko, otworzył oczy. I cięższą ranę poniósł on sam na duszy niż na ciele tamten,
którego ujrzeć zapragnął. I bardziej pożałowania godny był upadek jego niż owego
gladiatora, który upadając stał się przyczyną krzyku. A ten krzyk, wszedłszy przez uszy,
otworzył jego oczy, by tamtędy został rażony i po-walony jego duch, dotąd raczej zuchwały
niż dzielny, tym słabszy, że wiele sobie przypisywał zamiast polegać na Tobie. Bo kiedy
ujrzał krew, wchłonął od razu w sie-bie całą dzikość zabawy i nie odwrócił się, lecz utonął
tam wzrokiem i nieświadomie karmił się szaleństwem, cieszył się zbrodniczością walki,
upajał krwawą rozko-szą. I nie był to już ten, który przyszedł, lecz jeden z tłu-mu, do którego
przyszedł, i prawdziwy towarzysz tych,
którzy go przyprowadzili. Na cóż więcej słów? Patrzał, krzyczał, roznamiętniał się i uniósł ze
sobą stamtąd ów obłęd, który podniecał go tak, iż wracał tam, i to nie tyl-ko z tymi, którzy go
tam zaciągnęli, lecz nawet przed nimi, i innych jeszcze pociągając za sobą” 26.
Nie należy jednak sądzić, że bolesne wyrzuty Wyznań były szczególnie typowe dla tego
czy późniejszego okre-su. Okrutne w swej rzeczywistości uwagi panegirysty ce-sarza
Konstantyna i Symmachusa już cytowano, a inny współczesny Augustynowi autor, Libanios,
reprezen-tant najwyższej kultury klasycznej i hellenizmu, przy-znawał, że szczególną
sympatią darzy walki gladiato-rów, których nazywał „uczniami bohaterów spod Ter- mopil”
(później jednak zmienił zdanie).
Zniesienie instytucji gladiatorów
Chociaż Konstantyn Wielki zmuszał jeńców germańs-kich do występowania na arenie,
później w Berytus (Bejrut) wydał jednak edykt znoszący igrzyska gladiato- rskie w ogóle
(326 r. n.e.). Inicjatywa ta mogła być wyni-kiem nacisku Ojców Kościoła zebranych na
soborze w Nicei. Edykt dodawał, że wszyscy przestępcy, których dawniej zmuszano by do
walki na arenie, mają być w przyszłości skazywani na pracę przymusową w kopal-niach. Tę
część edyktu cesarskiego prawdopodobnie
wprowadzono w życie (chociaż wobec ciężkich warun-ków pracy w kopalniach nie było to
chyba dobrze przyję-te przez zainteresowanych), ale zakazu walk na arenie w zasadzie nie
przestrzegano, przynajmniej w Italii. Właś-ciwie Konstantyn sam zanegował swój edykt, gdy
napi-sał do miasta Hispellum (Spello), wyrażając zgodę na to, aby kapłani w miastach
Umbrii nadal urządzali widowi-ska gladiatorskie, a inni kapłani w miastach etruskich
połączyli swe wysiłki, by skupić widowiska w religijnym ośrodku Etrurii - w Wolsinni
(Orneto). Igrzyska grud-niowe, organizowane przez kwestorów w Rzymie we-dług
kalendarza Filokalusa, nadal figurują na liście do-rocznych festiwali w roku 354 n.e. Kościół
katolicki wprawdzie ogłosił, że gladiatorzy i ich nauczyciele, a także ludzie zajmujący się
urządzaniem igrzysk gladia- torskich i widowisk z udziałem dzikich zwierząt, nie mogą być
ochrzczeni, ale nawet ogłoszenie chrześcijańs-twa za religię państwową cesarstwa nie
położyło od razu kresu walkom gladiatorów.
Restrykcyjne prawodawstwo zaczynało już jednak działać. Edykt Konstancjusza(357
r.n.e.) zabraniał żoł-nierzom i urzędnikom w Rzymie uczestniczenia w wido-wiskach,
nakładając kary na nieposłusznych; w osiem, a następnie dziesięć lat później Walentynian I
zabronił kierowania chrześcijan do szkół gladiatorskich; wkrótce też zakazano senatorom
werbowania wychowanków tych szkół do ich straży przybocznej (397 r. n.e.). Pięć lat
wcześniej św. Jan Chryzostom wspominał o występach gladiatorów w Antiochii -
przypuszczalnie ostatnich, ja-
kie się odbywały w tej wschodniej prowincji cesarstwa. W Rzymie w 399 r. n.e.
zachodniorzymski cesarz Hono-riusz zlikwidował istniejące jeszcze szkoły gladiatorów.
Nawet wówczas jednak nie nadszedł kres istnienia tej profesji. Gdy Augustyn w swoich
Wyznaniach (c. 400 r. n.e.) opowiada o zafascynpwaniu swego przyjaciela wal-kami na
arenie, brzmi to tak, jakby niebezpieczeństwo to było nadal aktualne, a dwa lub trzy lata
później poeta Prudencjusz, występujący przeciw poganinowi Symma- chusowi, nalega na
cesarza, aby zabronił traktowania ta-kich widowisk jako kary śmierci dla przestępców. Jed-
nocześnie, a może to się wydać dziwne, sugerował, by cesarz zezwalał na walkę ich z dzikimi
zwierzętami; ten rodzaj widowisk jeszcze istniał, chociaż państwo było już chrześcijańskie.
W Cesarstwie Wschodniorzymskim surowy i skąpy władca Anastazjusz zabronił, jak się zda-
je, pojedynków ludzi z dzikimi zwierzętami, ale nadal zezwalał na walkę między
zwierzętami. W Italii po za-kończeniu panowania cesarzy zachodnich ostrogocki władca
Teodoryk (493-526) prawdopodobnie wydał po-dobny nakaz, gdyż - jak wspomina Kasjodor
- w 523 r. wyraził dezaprobatę wobec takich widowisk. Ostatecz-nie igrzyska zniesiono w
681 r.
Po apelu Prudencjusza w sytuacji gladiatorów nastą-piła istotna zmiana. Przyspieszona
została, jeżeli histo-ria ta jest prawdziwa, czynem Telemachusa (znanego także jako św.
Almachius), mnicha z Azji Mniejszej, który rzucił się na arenę, by rozdzielić walczących gla-
diatorów , i został rozdarty na strzępy przez rozwścieczo-
ny tłum. Honoriusz skorzystał z tej okazji, aby ostatecz-nie znieść instytucję gladiatorów.
Wydarzenie to datuje się na rok 404. Niektórzy utrzymują, że podobny wypa-dek miał
miejsce w 392 r. i że tę datę należy uznać za pe-wniejszą. Widowiska gladiatorskie nie
zakończyły się je-dnak w 392 r., chociaż szkoły gladiatorskie zostały za-mknięte w tym
mniej więcej czasie. W rzeczywistości po-jedynki gladiatorów nie zakończyły się w 404 r.,
lecz przetrwały prawdopodobnie aż do lat 439-440.
Optymistycznym faktem dla tych, których instytucja gladiatorów napawa odrazą, jest to,
że orgie okrucieńst-wa musiały z czasem zrodzić chrześcijańskie posłannict-wo miłości,
które się im przeciwstawiło i w końcu dopro-wadziło do likwidacji tych widowisk. Twierdzi
się też, że igrzyska były jedną z przyczyn zapanowania chrześcijań-stwa w imperium
rzymskim. Jest to rozumowanie nieco obosieczne. To prawda, że tendencje humanitarne, ja-
kie przejawiały się już w pogańskim Rzymie, zwłaszcza w pismach wielkich legislatorów,
znalazły bardziej wy-raźny kształt w doktrynach chrześcijańskich, które z ko-lei zyskały
sobie tak szeroką popularność m.in. dlatego, że popierały słabych i nieszczęśliwych. Ta
istotna zmia-na znalazła wyraz w ataku Tertuliana i św. Augustyna na instytucję gladiatorów.
Jednakże inne, bardzo ostre ata-ki na nią można odnaleźć i u pogan, m.in. u Seneki, u
greckich i zhellenizowanych pisarzy. Co więcej, należą-ce do najkrwawszych ofiar ludzkich
na arenie spełniły się za sprawą Konstantyna Wielkiego, który przekształ-cił imperium
rzymskie w państwo chrześcijańskie, a po-
jedynki gladiatorów zniesiono dopiero sto lat po widzę-, niu, które miał cesarz, a może i
później. Ze wszech miar właściwy był jednak fakt, że to właśnie mnichowi przy-padła w
udziale inicjatywa ostatecznego zniesienia tej skandalicznej instytucji. Mimo tak długiej
zwłoki odstą-pienie od widowisk tego rodzaju było wynikiem rozprze-strzeniania się idei
chrześcijańskich. Nie ukróciły one, co prawda, innych rodzajów masowych mordów w świe-
cie rzymskim. Masakry dzikich zwierząt trwały nadal, prześladowania kwitły, a i inne
okrucieństwa nie zani-kły. Ci jednak, co wyznawali naukę Chrystusa, nie mogli I tolerować i
na dłuższą metę nie tolerowali pojedynków gladiatorów dla rozrywki publicznej.

You might also like