16 Leon Batista Alberti - O Malarstwie

You might also like

Download as pdf or txt
Download as pdf or txt
You are on page 1of 7

210 um III, 2: mm o um“ w qul cunuounu

IAYTIII'A Allll'll 27|

wistny, aby nie pochwalić Pippa architekta, widząc tutaj budowlę tak był wyraźnie przedstawiony. A uważam, że wystarczy zupełnie, jeżeli
ogromną, strzelającą w niebo, zdolną okryć swym cieniem wszystkie w tej dziedzinie trudnej i — o ile mi wiadomo — przez nikogo nie opraco-
ludy Toskanii, wykonaną bez pomocy krążyn i wielkiej ilości drewna, wanej zostanę zrozumiany przez czytelnika. Staram się więc, ażeby moje
która to sztuka, jak mniemam, w obecnych czasach niewiarygodna, dzieło wyjaśniało wszystko tak, jak gdyby pisał je nie matematyk, lecz
również u starożytnych może nie była znana i przyswojona4. Ale o two- malarz.
jej chwale i o umiejętności naszego Donato oraz o innych, szczególnie Przede wszystkim należy więc wiedzieć, że punkt jest to — że tak po-
miłych mi dzięki swym zaletom, opowiadać będziemy na innym miej- wiem — znak, którego już nie można podzielić na części. Znakiem nazy-
scu. Ty, co stale i uporczywie trudzisz się dzień za dniem, wynajdując wam w tym wypadku to, co mieści się na powier2chni tak, że może być
rzeczy, dzięki którym twój przedziwny talent zyskuje wieczną sławę widziane, a nikt nie przeczy, że malarza nie obchodzi to, co nie podpada
irozglos, jeśli znajdziesz kiedy chwilę wytchnienia, miło mi będzie, pod wzrok; malarz bowiem stara się odtworzyć to tylko, co jest widocz-
gdy przejrzysz to moje dziełko o malarstwie, jakie z myślą o tobie uło- ne przy świetle.
żyłem w języku toskan'skim. Ujrzysz trzy księgi: pierwsza, całkowicie Jeśli zaś punkty łączą się w szereg, utworzą one linię. Będzie więc u nas
matematyczna, wywodzi z korzeni natury ową piękną i szlachetną sztu— linią znak, którego długość można śmiało dzielić na części, lecz w szero-
kę; druga księga kładzie sztukę w ręce artysty, dzieląc ją na części kości swojej będzie tak cienki, że w żaden sposób nie można go przeciąć.
i wszystko wyjaśniając,- trzecia poucza artystę, jak może i powinien na— Linie są albo proste, albo krzywe. Linia prosta jest to znak, który prze-
bywać doskonałej umiejętności i znajomości całego malarstwa. Proszę chodzi od punktu do punktu prosto przeciągnięty; linia krzywa — prze-
cię przeto, czytaj mnie uważnie; a jeśli coś wyda ci się błędne — popraw chodzi od punktu do punktu nie prosto, lecz łukiem.
mnie. Żaden pisarz nie był nigdy tak uczony, aby nie przydali mu się Jeżeli większa ilość linii styka się ze sobą jak nici w tkaninie, tworzy
doświadczeni przyjaciele, a ja przede wszystkim od ciebie pragnę ko- powierzchnię. Powierzchnia bowiem jest to zewnętrzna część ciała, któ-
rekty, aby nie dogryzali mi obmówcy. rej nie mierzy się głębokością, lecz rozpoznaje się ją według długości,
przełożyła Maria Rzepińska szerokości i właściwych jej cech.
Z tych jedne są tak ściśle związane z powierzchnią, że nie można ich
Księga pierwsza. Zasady podstawowe ani usunąć, ani oddzielić, ażeby tym samym nie zmienić powierzchni. Są
zaś i takie cechy, przy których, chociaż powierzchnia pozostaje ta sama,
Mając pisać ten krótki traktat o malarstwie, przytoczę najpierw ~ aże- odnosi się wrażenie, że uległa ona zmianie.
by wywody moje stały się jaśniejsze — zaczerpnięte od matematyków Są dwie stałe cechy powierzchni: jedna — to ta linia, która wyznacza
uwagi, które wydają się związane z naszym tematem. Po zapoznaniu się zewnętrzny obwód zamykający powierzchnię; niektórzy nazywają ją
z nimi przedstawię, o ile mi zdolności pozwolą, sztukę malarstwa od horyzontem [horizon], my zaś nazwijmy ją — ze względu na pewne podo—
samych zasad natury. Lecz w całych moich wywodach usilnie będę sta- bieństwo słów łacińskich — rąbkiem [ora] lub, jeżeli kto woli, konturem
rać się o to, ażeby było widoczne, że poruszam te tematy nie jako mate- [fimbria]. Kontur ten będzie stanowiła albo jedna linia, albo będzie on
matyk, lecz jako malarz. Matematycy bowiem mierzą wygląd i kształty zamknięty kilkoma liniami. Jedną — w wypadku, jeżeli to będzie na przy-
rzeczy samym tylko rozumem, odrzucając całą ich materię; my zaś omó- kład linia kolista; jeżeli kilka linii będzie składać się na obwód, to wtedy
wimy wszystko grubszą jakby Minerwąs, ponieważ chcemy, ażeby temat jedna będzie prosta, druga krzywa; albo też będzie zamykać powierzch-
212 cu“ III, 2x un: o um“ w lum ounuocnun
llON IA'I'III‘I‘A Allll'l 273

nię kilka linii prostych lub krzywych. Linią kolistą jest właśnie taka linia,
zawarte wewnątrz jej piramidy, o której wkrótce we właściwym miejscu
która obejmuje i zawiera w sobie całą powierzchnię koła. Koło zaś jest to
powiemy, spełniają także swoje zadania: nasycają się bowiem tymi bar-
taki kształt powierzchni, który jest dokoła otoczony linią jak wieńcem. wami i światłem, jakimi mieni się sama powierzchnia. Te promienie na-
Jeżeli więc w środku będzie punkt, wszystkie promienie wyprowadzone zwiemy wewnętrznymi. Jest też wśród tych promieni taki, który podobnie
prosto z tego właśnie punktu do obwodu są jednakowej długości. A punkt jak średnica, o której była mowa, nazywa się promieniem centrycznym,
ten nazywa się środkiem koła. Prosta, która przetnie dwukrotnie obwód ponieważ spada na powierzchnię w ten sposób, że tworzy dokoła siebie
koła i przejdzie przez środek koła, nazywa się u matematyków diame- po obu stronach równe kąty.
trem koła, my nazwijmy ją średnicą i powtórzmy za matematykami twier— Są więc trzy rodzaje promieni: zewnętrzne, wewnętrzne i promień cen-
dzenie, że żadna linia, która przecina okrąg, prócz średnicy, nie wyzna- tryczny. Zbadajmy więc, jak każdy rodzaj promieni przyczynia się do
cza równych kątów na obwodzie koła. [. . .] widzenia. Trzeba więc najpierw powiedzieć o promieniach zewnętrz-
Zacznijmy od poglądu filozofo'wó, którzy twierdzą, że powierzchnie nych, z kolei o wewnętrznych, wreszcie o centrycznym promieniu.
mierzy się pewnymi promieniami, które są jak gdyby na usługach wzro- Promieniami zewnętrznymi mierzy się rozciągłości. Rozciągłość jest to
ku, i dlatego nazywa się je „promieniami widzenia”, ponieważ przez nie odległość pomiędzy każdą parą punktów leżących na obwodzie, prze-
uzyskuje się obrazy przedmiotów; te właśnie promienie rozpięte pomię- chodząca przez powierzchnię; rozciągłość tę oko wymierza jak gdyby
dzy okiem a widzianą powierzchnią z natury swej z niezwykłą jakąś do- cyrklem za pomocą zewnętrznych promieni. A tyle jest na powierzchni
kładnością doskonale zbiegają się z sobą. Przenikają przez powietrze i inne rozciągłości, ile jest na obwodzie odpowiadających sobie różnych par
ciala podobnie rzadkie i przejrzyste, aż trafią na coś gęstego i zupełnie punktów. Albowiem wysokość, która jest pomiędzy najniższym a naj-
nieprzezroczystego; tam uderzając swym ostrzem, zatrzymują się w miej- wyższym punktem, czy szerokość, która jest pomiędzy najdalszym pra-
scu. Lecz niemało zastanawiali się starożytni nad tym, czy promienie wym a lewym, czy głębokość, która rozciąga się pomiędzy punktem le-
wypływają z powierzchni czy z oka; kwestię tę, niewątpliwie trudną, żącym najbliżej patrzącego a najbardziej od niego odległym, czy inne
lecz dla nas bez znaczenia, pomin'my7. A można by wyobrazić sobie te jakieś rozciągłości — dostrzegamy wzrokiem, a posługujemy się przy tym
promienie jako niezwykle cienkie nitki, biegnące po liniach prostych owymi zewnętrznymi promieniami. Dlatego zwykle się mówi, że obraz
i zbiegające się w jednym wierzchołku, gdzie tworzą jak gdyby wiązkę; powstaje w oku przez trójkąt, którego podstawą jest widziana rozciąg-
są one przyjmowane przez wewnętrzne oko, gdzie zmysł wzroku ma łość, a ramionami te właśnie promienie, które z punktów rozciągłości
swoje siedlisko. W tym miejscu tworzą jak gdyby wiązkę promieni, z której dochodzą do oka. A to jest rzeczą zupełnie pewną, że nie widzi się żadnej
po liniach prostych rozchodzą się jakby rozgałęzione promienie, wydłu- rozciągłości inaczej jak tylko przez ten trójkąt. jasne więc jest, czym są
żone do przeciwległej powierzchni. ramiona trójkąta widzenia.
Lecz i pomiędzy tymi promieniami jest pewna różnica, o której — moim W trójkącie tym są dwa kąty stanowiące dwa przeciwległe wierzchołki
zdaniem — koniecznie trzeba powiedzieć. Różnią się one bowiem między tej rozciągłości. Trzeci zaś i główny kąt, przeciwległy do podstawy, opie-
sobą siłą i zadaniem, jakie spełniają. Jedne bowiem, obejmując obwód ra się w oku. Nie tutaj miejsce na rozważania, czy obraz powstaje na
powierzchni, odmierzają wszystkie jej rozciągłości. Nazwiemy je zewnętrz- spojeniu wewnętrznego nerwu, jak niektórzy utrzymują, czy też obrazy
nymi, ponieważ otaczają zewnętrzne części przedmiotu. Inne promie- tworzą się na powierzchni oka, jak gdyby na ruchomym zwierciadle”;
nie, czy to przyjmowane przez powierzchnię, czy wypływające z niej, tutaj nawet nie miejsce na omawianie wszystkich zadań wzroku; wystar-
214 cu“ lll, 1: uni. o "um w lum ounruounu LION IA'I'I'ISIA ALIIITI 275

czy bowiem w tym traktacie przedstawić w krótkości to, co wiąże się


tworzą piramidę, a odległością pomiędzy okiem i widzianą powierzch-
ściśle z tematem. nią istnieje ścisły związek.
Ponieważ więc w oku ma miejsce główny kąt widzenia, wymowa- Z kolei trzeba powiedzieć o wewnętrznych promieniach. Są to te wszyst-
dzono stąd taką zasadę: im bardziej ostry jest kąt opierający się w oku, kie promienie, które otoczone przez promienie zewnętrzne, mieszczą się
tym mniejsza wydaje się rozciągłość; dzięki temu staje się dla nas cał- wewnątrz piramidy. Promienie te mają taką właściwość, jaką przypisują
kiem zrozumiałe, dlaczego przy wielkim oddaleniu rozciągłość wydaje kameleonowi i innym podobnym mu dzikim zwierzętom, które przyjmują
się zmniejszona aż do punktu. Lecz chociaż rzecz się tak ma, na niektó- w strachu barwę otaczających je przedmiotów, aby ich nie mógł łatwo
rych powierzchniach zachodzi takie zjawisko, że im bliżej tej powierzchni dostrzec myśliwy. To samo osiągają promienie wewnętrzne. Poczynając
znajduje się oko patrzącego, tym mniejszą część jej widzi; o ile nato- bowiem od zetknięcia się z powierzchnią aż po sam wierzchołek piramidy,
miast jest bardziej oddalone, widzi większą jej część. Możemy się prze- tak nasycają się w całej swej długości rozmaitymi barwami i światłami, na
konać, że zjawisko takie zachodzi na powierzchni kuli. Rozciągłości które natrafiają, że w jakimkolwiek miejscu zostaną przerwane, tam odda-
więc wydają się patrzącym niekiedy większe, niekiedy mniejsze, w za- ją światło i taką samą barwę, jaką wchłonęły. A co się tyczy tych promieni,
leżności od oddalenia. Kto pojmie właściwie przyczynę tego, ten nie to najpierw poznano samo zjawisko, że przy wielkim oddaleniu tracą one
będzie miał żadnych wątpliwości, że wewnętrzne promienie stają się silę i prawie zanikają, aż wreszcie znaleziono przyczynę tego: otóż gdy te
niekiedy zewnętrznymi, a znów zewnętrzne,_jeśli się zmieni oddalenie promienie i wszystkie inne promienie widzenia, nasycone światłem i bar-
przedmiotu, stają się wewnętrznymi. Tym samym zrozumie, że tam, wami i ciężkie od nich, przedostają się przez powietrze, ponieważ samo
gdzie wewnętrzne promienie staną się zewnętrznymi, rozciągłość wy- powietrze posiada pewną gęstość, dochodzi do tego, że gdy przechodzą
daje się krótsza. Iprżeciwnie, gdy zewnętrzne promienie znajdą się przez nie, znaczna część osłabionych ciężarem promieni odpada. Dlatego
wewnątrz obwodu, rozciągłość wydaje się tym większa, im bardziej są słusznie twierdzą, że im większe jest oddalenie od widzianego przedmio-
one oddalone od obwodu. Toteż zazwyczaj głosiłem wśród przyjaciół tu, tym powierzchnia wydaje się ciemniejsza i bardziej niewyraźna”).
zasadę, że widziana rozciągłość wydaje się tym większa, im więcej zgro- Trzeba jeszcze powiedzieć o promieniu centrycznym. Promieniem cen-
madzi promieni widzenia; im zaś jest ich mniej, tym widziana rozciąg- trycznym nazywamy promień, który jeden jedyny tak pada na rozciągłość,
łość jest mniejsza. Zresztą te promienie zewnętrzne, obejmujące cały że po obu jego stronach kąty równe odpowiadają kątom przyległym. Co
obwód powierzchni, zahaczają o niego i pokrywają całą powierzchnię się tyczy tego promienia, to jest rzeczą niewątpliwą, że wyróżnia się on
jak gdyby wydrążonym lejem. Dlatego mówią, że widzi się za pomocą pośród wszystkich innych swą siłą i żywością. I nie można zaprzeczyć, że

piramidy promieni. Trzeba wobec tego powiedzieć, co to jest pirami- rozciągłość nigdy nie wydaje się większa niż wtedy, gdy na nią padnie

da. Piramida jest to bryła kształtu podłużnego, od której podstawy promień centryczny. Można by więcej mówić o wpływie i zadaniu pro-

wyprowadzone w górę linie proste zbiegają się z sobą w jednym wierz— mienia centrycznego, tego jednak nie należy pominąć, że ten jeden pro-

chołku”). Podstawą tej bryły jest widziana powierzchnia, a ściany bocz- mien' znajduje się jakby w jakimś zespole, otoczony szacunkiem przez

ne piramidy tworzą owe promienie widzenia, które —- jak powiedzieli- wszystkie inne promienie, tak że słusznie można nazwać go ich wodzem
i przodownikiem. [...]
śmy— nazywają się zewnętrznymi. Wierzchołek tej piramidy tkwi w oku,
Położenie więc promienia centrycznego i oddalenie przedmiotu mają
gdzie zbiegają się razem kąty poszczególnych rozciągłości. Dlatego —
największy wpływ na pewność widzenia. Jest jeszcze trzeci element, pod
jak na ogół wiadomo — pomiędzy zewnętrznymi promieniami, które
n.“ |||‚ z; mi; o urucl w nun orun-oc...”
216 LION IATTII'I'A ALIII'I'I
277
cm powierzchnie wydają Się patrzącym zniekS ZtałcOne
którego WPlYW ry ,' jak należy je stosować w malarstwie. Nie chciałbym narazić się na
. . , . . Można bowiem
tto recepcja. światła. . zauważy
izmienione. Jes ć na Po- zarzuty bardziej w tej materii doświadczonych, którzy idąc za filozofami,
ze135ll lest tylko jedno swiatło, po
wierzchni kulistej CZY WklęSlela WiP-uch- twierdzą, że w naturze są tylko dwa czyste kolory: biały i czarny, a wszyst—
jaśnie
strony przyciemniona, a z drugiej Strony
nia jest z jednej tych dwóch. Ja zaś jako malarz jestem
naWet oddaleniu ! przy poprzednim połoz-eniu
Isla, leśli kie inne powstają Z połączenia
zaś w tym samym pr0_ zdania, że z połączenia kolorów powstają coraz to inne kolory, wprost
centrycznego powierzchnia podpada pod inne światło niż
mienia ilości. Lecz dla malarzy istnieją cztery zasadnicze kolory,
po. w nieskończonej
ciemnymi są te części, które poprZednio
przednio, zobaczysz, że Przy według czterech elementów, a z tych dopiero powstają różne odcienie.
te natomiast, które poprzednio były prz
innym sw'ietle były jasne, a
jest bowiem kolor — że tak powiem — ognia, który nazywają czerwonym,
więcej świateł, to Zależnie od
ciemnione, są teraz jasne. Jeżeli będzie dalej kolor powietrza — błękitny lub niebieski, kolor wody — zielony; zie—
liczby i nasilenia będą rozmaicie mienić się plamy świateł i cieni Możn
› ) ' ' .
mia zaś ma kolor popiołu. Wszystkie inne kolory powstały, jak widzimy,
to stwierdzić, przeprowadzając doswradczenie”.
a

z połączenia kolorów w podobny sposób jak barwy jaspisu czy porfiru”.


Lecz teraz trzeba powiedzieć o światłach i kolorach. Jasną jest rzeczą Są więc cztery kolory, z których w zależności od stopnia połączenia z bia-
ze" barwy zmieniają się zależnie od światła, ponieważ każda barwa inna) łym lub czarnym powstają inne, wprost niezliczone. Widzimy bowiem, jak
jest w cieniu, a inna w promieniach światła. Cień bowiem czyni kolor zieleń drzew stopniowo zatraca zielonosc", aż dochodzi prawie do białości,-
przyciemnionym, światło natomiast wydobywa go jasno i wyraźnie. Fi- to samo obserwujemy w powietrzu, jak to często horyzont, rozpływając się
lozofowie powiadają: nie można widzieć niczego, co nie jest otoczone niemal w białych mgłach, powoli powraca do właściwego sobie koloru,-
światłem i nie posiada koloru; zachodzi więc przy widzeniu przedmio- dalej widzimy to zjawisko na różach, jak jedne mają pełną płomienną czer—
tów związek pomiędzy kolorami a światłem; jak silny jest ten związek, wień, inne przypominają policzki dziewcząt, inne jeszcze są białe jak kość
widzimy ztego, że kiedy zanika światło, same kolory stają się coraz ciem- słoniowa. Kolor ziemi zawdzięcza swój wygląd połączeniu czarnego z bia-
niejsze i powoli zanikają; powracają wraz ze światłem i wraz z nasile- łym; dodanie Więc białego koloru nie zmienia zasadniczego koloru, lecz
niem światła nabierają mocy. Wobec tego trzeba najpierw zapoznać się stwarza odcienie; podobną zdolność posiada kolor czarny. Przez dodanie
z kolorami, następnie zaś rozpatrzymy, w jaki sposób koloru czarnego powstaje wiele odcieni, pom'eważ w cieniu kolor się zmie—
zmieniają się one
pod działaniem światła”. nia, gdyż w miarę jak zwiększa się cień, słabru'e wyrazistość i jasność koloru,-
Pomińmy rozważania filozofów, kiedy zaś światło wzrasta, kolor rozjaśnia się i staje się wyraźniejszy. Wystar-
w których usiłują oni zbadać najpierw
pochodzenie kolorów. Na cóż bowiem czy więc, gdy malarz będzie przekonany, że biały i czarny nie są istotnymi
przyda się malarzowi, gdy Wie, W l'a“
k‘ SPOSOb powstaje dana barwa z połączenia ciała rzadkiego z gęstym CZY kolorami, lecz tylko — że tak powiem — wpływają na zmianę innych kolo-

gorącego Z SUChYm, CZY zimnego z wilgotnym? Nie lekceważę jednak rów,- malarz nie znajduje niczego poza białym kolorem, czym mógłby oddać
ty h filozofow,
dc ' ' ktorzy pełną jasność światła, i podobnie dla przedstawienia ostatecznych ciemno—
' prowadzą dyskusję na temat bar
ochodzą do ustalenia W i W jej Wyniku
siedmi u kolorów, wśród których biały i czarny. ści ma do dyspozycji tylko kolor czarny. Dodaj jeszcze, że nie znajdziesz
traktują jako kolory białego ani czarnego koloru bez połączenia z jakimś innym.
skralne. Jeden kolor jest środkowy, pomiędzy
dym zewn ętr znym a każ”
'
a środkowym - Z kolei powiemy o sile świateł”. Inne jest światło ciał niebieskich, jak
umieszczają dwa kolory, stanowlące
' Jak
.
, gdyż jeden z nich Słońca, Księżyca czy Wenus, inne — lamp i ognia. Znaczna jest między
w Większym stopniu czerpie barwę Z led”
nego ze skrajn h nimi różnica: światła ciał niebieskich rzucają bowiem cienie rowne cra-
YC kolorow.Dla malarza wystarczy, gdy wie, jakie są kolo-
LION IATYIC'I'A Allllïl 219
I1. en“ Ill, 2: nnn o neue: w "Aur ouAnnocnuA

łom, ognie zaś dają cienie większe od samych ciał”. Cień powstaje, kie-
dy promienie światła zostają zatrzymane. Promienie zatrzymane albo
dystans pomiędzy okiem l płaszczyzną.
załamują się w innym kierunku, albo wracają, skąd przyszły. Na przy- na którą widok jest rzutowany

kład promienie słoneczne przy zetknięciu z powierzchnią wody załamu.


ją się i kierują w górę; załamanie się wszystkich promieni następuje za-
wsze pod kątem równym [kątowi padania], jak twierdzą matematycy,
Lecz to odnosi się do innego zagadnienia malarstwa. Załamane promie-
nie wchłaniają częs'ciowo ten kolor, na jaki natrafiły na powierzchni, na
której się załamują. Widzimy, że zjawisko to zachodzi na twarzach ludzi i..-_'.",' .4
...'4'4'474
spacerujących po łące, które nabierają odcienia zielonawego”. [...] ,...??? .?‚x

"10.0.0232
""'
Poszczególne bowiem powierzchnie, jak wykazaliśmy, napełnione swoi- 4‚’4‚4'A'A'AI

Q
B C D E F
mi barwami i sw'iatłami, posiadają swoje własne piramidy, a gdy ciała po-
kryte są powierzchniami, całość widocznych rozciągłości ciał czy powierzchni
Schemat wykresu perspektywy centralnej
tworzy jedną piranu'dę; jest ona złożona z tylu małych piramid, ile powierzch-
m" w tym spojrzeniu jest objętych promieniami widzenia. Chociażby się tak
rzecz miała, może ktoś zapytać, czy te badania pomogą malarzowi w jego i przystają z daleka od przedmiotu malowanego, szukając wierzchołka

sztuce? Oczywiście są mu potrzebne, ażeby zrozumiał, że będzie prawdzi— piramidy, jak wskazuje im natura; zdają więc sobie z tego sprawę, że
wie doskonałym malarzem dopiero wtedy, gdy pozna doskonale różnice z oddali mogą wszystko lepiej zobaczyć i wymierzyć. Lecz ponieważ ma—
i proporcje powierzchni, na czym dotychczas zna się niewielu malarzy. Je- larz usiłuje przedstawić na jednej powierzchni, czy to obrazu, czy ściany,

żeli bowiem zapytać ich, co chcą osiągnąć na tej powierzchni, którą zamalo- wiele różnych powierzchni i piramid ujętych w jedną piramidę, będzie

wują, to na każde inne pytanie potrafią lepiej odpowiedzieć niż na pytanie: rzeczą konieczną przeciąć tę piramidę w jakimś miejscu, ażeby malarz mógł
do czego dązą'? Dlatego zaklinam, niech nas słuchają młodzi malarze, którzy oddać w liniach i barwach takie kontury i kolory, jakie da to przecięcie.
chcą pogłębić swą wiedzę. Nigdy przecież nie uchodziło za rzecz złą uczyć Wobec tego, patrząc na zamalowaną powierzchnię, widzi się pewne prze-

się od jakiegoś rm'strza tego, co przyniesie kiedyś korzyść. cięcie piramidy. Obraz więc będzie pewnym przecięciem piramidy widze-

Niech więc zapamiętają, że czy to znacząc obrys powierzchni, czy na- nia, utworzonym na danej powierzchni za pomocą linii i kolorów przy

rysowane powierzchnie pokrywając kolorami, nie dążą do niczego inne- stałym oddaleniu i przy ustalonym promieniu centrycznym i świetle. [...]

go jak tylko do tego, ażeby na jednej powierzchni przedstawić wiele W związku z tym tematem pominę wszystkie teorie, powiem tylko, jak

innych różnych powierzchni. Tak jak gdyby powierzchnia, którą pokry— ja sam postępuję, malując obraz”.

wają kolorami, była tak zupełnie przezroczysta i przejrzysta, że przez nią Najpierw na powierzchni, na której mam malować, kreślę dowolnej

przechodziłaby cała piramida widzenia oglądanych rzeczywistych przed- wielkości czworobok o kątach prostych, który stanowi dla mnie jak gdy-
by otwarte okno, przez które widać hi s to r i ę, którą mam przedstawić”.
miotów przy stałym oddaleniu oraz przy stałym położeniu promienia
Na nim wyznaczam, jak wielkimi chcę przedstawić na obrazie ludzi; wy—
centrycznego i światła w oznaczonych 2 dala miejscach w powietrzu;
sokość tego człowieka dzielę na trzy części; części te są oczywiście propor-
a że tak jest, potwierdzają sami malarze, kiedy to malując, oddalają się
tu“ III, 2x nnn o szwu w lum aunuounu
LION IATTIITA ALIII'I

cjonalne do miary zwanej pospolicie „łokciem" [braccizmz]”. Przeciętna


rzeczywistym, jeżeli nie pozostają wobec siebie wzajemnie we właściwym
wysokość czlowieka wynosi bowiem trzy łokcie, jak wskazują wymiary
stosunku. Zasady te wyjaśnię, gdy kiedyś będę pisać o pokazie moich ob-
ciała ludzkiego.
razów, które przyjaciele, podziwiając, nazwali cudami sztuki malarskiej-”l.
Według tej miary dzielę dolny bok narysowanego czworoboku na tyle
Do tego bowiem zagadnienia odnosi się przeważnie to, co dotychczas po-
części, ile ich pomieści - i dla mnie ten właśnie dolny bok czworoboku
wiedziałem. Powróćmy zatem do tego, o czym mówiliśmy. Co do sprawy,
jest proporcjonalny do najbliższej poprzecznej i równoległej rozciągłości
o której była mowa, odkryłem następujący najlepszy sposób malowania
widzianej na podłodze”. Potem wyznaczam jeden punkt w środku czwo-
i we wszystkich wypadkach przestrzegałem zachowania stosunku pomię-
roboku, a punkt ten ma zająć miejsce, na które pada promień centrycz-
dzy punktem centrycznym a linią dolną i przeprowadzenia z punktu cen-
ny; stąd też i ten punkt nazwijmy centrycznym. Punkt ten nie powinien
trycznego linii do poszczególnych punktów podziału linii dolnej.
leżeć wyżej ponad linią dolną czworoboku niż na wysokości postaci czło-
Lecz co do poprzecznych rozciągłości stosuję taki system: mam prze-
wieka, jaki ma być namalowany. W ten sposób wydaje się, że i patrzący,
strzeń, na której rysuję jedną linię prostą. Dzielę ją na takie części, na
i namalowane ciała są w równym poziomie. Wyznaczywszy punkt cen- jakie podzielona jest linia dolna czworoboku. Następnie zaznaczam po-
tryczny, przeciągam od tego punktu proste do miejsc podziałów linii nad tą linią, bezpośrednio ponad jednym jej końcem”, jeden punkt na
dolnej czworoboku; linie te wskazują mi, w jaki sposób rozciągłości, sięga- takiej wysokości, jaka jest odległość pomiędzy punktem centrycznym a po—
jące niemal w nieskończoność, zwężają się w miarę odległości. Byliby tu dzieloną linią czworoboku, i od tego punktu do poszczególnych punktów
może tacy, którzy przeprowadziliby wewnątrz prostokąta jedną linię podziału na linii prowadzę pojedyncze proste. Następnie wyznaczam do-
równoległą do linii podzielonej na części — i przestrzeń, jaka powstalaby wolną odległość pomiędzy okiem patrzącego a obrazem i w wyznaczo-
pomiędzy tymi dwiema liniami, podzieliliby na trzy części; potem do tej nym miejscu przecięcia linią, którą matematycy nazywają prostopadłą,
drugiej równoległej dodaliby następną, również równoległą, zachowu- tworzę przecięcie wszystkich linii, na które ona natrafia.
jąc taki stosunek, ażeby przestrzeń, jaka powstanie pomiędzy pierwszą Prostopadła jest to linia, która dzieląc drugą linię, ma po obu stronach
linią podzieloną a równoległą do niej podzieloną na trzy części, była kąty proste. Ta więc prostopadła wyznaczy mi swoimi przecięciami gra-
większa o jedną trzecią od przestrzeni, jaka jest pomiędzy drugą a trzecią nice odległości, jakie powinny być pomiędzy poprzecznymi równoległymi
linią; dalej dodawaliby następne linie, tak że zawsze następna przestrzeń liniami podłogi. W ten sposób mam narysowane wszystkie równoległe
między liniami „iteruje” ~ jak mówią matematycy”. Uważam jednak, że linie podłogi; wskazówką, czy zostały narysowane prawidłowo, będzie
ci, którzy by tak postępowali, chociażby dowodzili, że znaleźli najlepszą to, jeżeli jedna i ta sama linia przedłużona będzie przekątną połączonych
drogę malowania, myliliby się bardzo; bowiem gdy pierwszą linię rów- czworoboków na podłodze. Przekątną czworoboku wedlug matematy-
noległą nakreślą zupełnie przypadkowo, to chociażby następne linie rów- ków jest prosta przeprowadzona od jednego kąta czworoboku do kąta
noległe występowały według pewnych zasad i obliczeń, jednak nie wyzna- przeciwległego, dzieląca czworobok w ten sposób na dwie części, że
czają one stałego wierzchołka piramidy widzenia. Wskutek tego powstają z czworoboku tworzy dwa trójkąty.
łatwo niemałe błędy w obrazie. Dodaj jeszcze, że ten ich sposób malo- Kiedy już to zrobię dokładnie, przeprowadzam jedną linię prostą po-
wania byłby jeszcze błędniejszy, gdyby punkt centryczny padł powyżej przeczną, równoległą do niżej narysowanych, która przecina dwa stoją-
lub poniżej wysokości malowanego człowieka; nikt ze znających się na ce boki wielkiego czworoboku i przechodzi przez punkt centryczny. Ta
rzeczy nie zaprzeczy, że obrazy nie mogą odpowiadać przedmiotom właśnie linia jest dla mnie granicą i kresem, którego nie może przekro-
282 cuit III, 2x mvn o szwu w mm eunnoclnu

czyć żadna rozciągłość wyższa niż oko patrzącego. I tę linię, ponieważ


przechodzi przez punkt centryczny, nazwiemy centryczną”. Dzięki temu
ludzie namalowani na obrazie, którzy stoją w głębi na liniach równoleg-
łych, są o wiele mniejsi niż ci, którzy stoją na przodzie; nie robi to jednak
wrażenia, że są oni mniejsi, lecz że są bardziej oddaleni. [...]

Księga druga. O malarstwie

Ponieważ ta dziedzina nauki może się wydawać młodzieży wymagającą


zbyt wielkiego wysiłku, dlatego uważam za właściwe wykazać, jak bardzo
malarstwo zasługuje na to, ażeby włożyć weń cały nasz wysiłek izapał.
Posiada ono bowiem w sobie jakąś niemal boską moc; malarstwo nie tylko
-jak to mówią o przyjaźni” — nieobecnych obecnymi czyni, lecz także po
upływie całych wieków ukazuje zmarłych oczom żyjących, budząc naj-
wyższy podziw dla mistrza i przynosząc przyjemność tym, którzy mogą
portret oglądać. Plutarch opowiada”, że kiedy Kassander, jeden z wo-
dzów Aleksandra Wielkiego, oglądał portret nieżyjącego już wówczas Alek-
sandra, odczuł powagę majestatu królewskiego i zadrżał z wrażenia; Spar-
tanin Agezilaus, zdając sobie sprawę z tego, jak jest brzydki, nie chciał,
ażeby potomni znali jego wygląd, i nie pozwalał, ażeby go ktokolwiek
malował albo rzeźbił”. Tak więc dzięki sztuce malarskiej twarze zmarłych
wiodą jak gdyby dłuższy żywot. To zaś, że malarstwo daje wyobrażenie
bogów, których narody darzą czcią, uważać należy za niezwykły dar udzie-
lony śmiertelnym. Sztuka malarska bowiem przyczyniła się zarówno do
podtrzymywania kultów religijnych, które najbardziej wiążą ludzi z boga-
mi, jak i do zachowania serc w prawdziwej pobożności. Opowiadają, że
Fidiasz wykonał w Elidzie posąg Zeusa, którego piękno niemało przyczy-
niło się do utrzymania przyjętego tam kultu religijnego”. A jakie zadowo-
lenie przynosi malarstwo i w jakim stopniu przyczynia się do upiększenia
wszystkiego, widzi się już z tego, że nie znajdzie się rzeczy tak bardzo kosz-
townej, która nie zyskałaby na wartości przez ozdobienie jej sztuką malar-
ską. Kość słoniowa, drogie kamienie i inne tego rodzaju cenne materiały
nabierają wartości pod ręką malarza. Nawet samo złoto, upiększone sztu-

You might also like