Download as pdf or txt
Download as pdf or txt
You are on page 1of 1

O . ALBERT M . KRĄP1EC o .

p,

TYLKO REALIZM
gach". Celowo nie m ów iłem o nich w y ­
i. O RZETELNĄ raźnie, ale w skazałem ty lk o dom yślnie
dyskusję na ich ostateczną poo’staw ę rozum ienia,
na b y t u ję ty u. naszym poznaniu w fe r­
Jestem szcfeerze w dzięczny ks. dr m ie zasady tożsam ości, nlesprzeczności
Wł. G iszterow l, Profesorow i' S em ina­ oraz racji dostatecznej. P ro b lem więc
rium, D uchow nego we W łocław ku, za istn ien ia Boga jako racji d ostatecznej
sfo rm uło w anie na piśm ie sw oich uw ag istniejącego, św iata b y t w yraźnie, choć
dotyczących mego arty k u łu pt. „ T a je n i- ' niew ątpliw ie' sk tó to w o ' fiaszktcow any 1
mica i'a b s u r d $ ostatecznym tłum acze­ rozw iązany.
niu św iata". Na uw agi bow iem w y ra ż o ­
Z w róciłem uw agę, że n au k i szczegó­
ne na piśm ie można odpow iadać, tru d n o
łow e ta k z racj! sw ej m etody, jak i sw e-
zaś reagow ać4la pojaw iające się tu i ów­
fo przedm iotu, nie mogą stw ierdzić ist­
dzie anonim ow e głosy „oburzenia, p o tę ­
n ienia Boga i ta sp ra w a chyba je s t ja ­
pienia, zarzu ty deshruow ania system u
sną d!a tych, któ rzy w iedzą, co to Jrst
tom istycznego, niem al jaw n ej herezji i istnienia Boga pod groźbą realizacji a b ­
przedm iot i m etoda jak iejś n au k i. Nie w i połączyć się z przedm iotem sw ych
niew czesne (czy m oże' raczej za w czes­
znaczy to w szakże, by poszczególne b y ­ p ragnień, a przecież in te le k t nasz w i­ su rd u , jak im byłoby sam oistne istnie­
ne) p ro jek ty załatw ienia spo rn y ch sp raw
ty, aspektow o bad an e przez jaką§ n a u ­ dząc różne bytow e sk u tk i, chciałby po­ nie njesam oistnego św iata. A u to ry ta­
„odgórnie". W ydaje się, że zarów no
kę, w swym m etafizycznym rozum ieniu znać s a m ą w s o b i e ostateczną tyw ne zaś stw ierdzenie, że „dow ody na
tw órcza dyskusja, ja k i w y jaśn ien ie
były oderw ane od p ro b lem aty k i swej i w łaściw ą p r z y c z y n ę tych sk u t­ istn ien ie Boga posiadają w łasną bezpo­
pew nych m niej zrozum iałych, bo nieco
„dorzeczności“ (intellig ib ilita s), a więc śred n ią w artość m etafizyczną" w y m a ­
inaczej brzm iących ujęć, niż w tra d y ­ ków. Tom iści n azw ali to: „ n itu ra le in -
cyjnych sform ułow aniach, m oże doko­ od B ytu koniecznego. gałoby co n ajm n iej w ytłum aczenia, po­
effica x desid eriu m tńdendii D ćum prout
nać się tylko jaw nie.., D latego też dzię­ b) Zagadnienie n a tu ry. O statn ia szpal­ in se est“. Czyż to p rag n ien ie in telek ­ dobnie ja k i k w estia, co w nich jest
k u ję m ojem u polem iście za w ysunięcie ta arty k u łu , rozpoczynająca się od zda­ tu a ln e nie je st znane każdem u n a p raw ­ bezw zględną w artością, a co w tó rn ą ko­
swyoh zarzutów w form ie a rty k u łu d y s­ nia: „Czy Bóg, jako ostateczna rac ja dę poznającem u św iat? Ileż in te le k tu a l­ rzyścią. Z apytać m ożna, co stanow i tę
kusyjnego i tym sam ym dostarczenia d ostateczna św iata jest przez nas po­ nej tro sk i i niepokoju przynosi rzetelne bezw zględną w arto ść m etafizyczną?
okazji do w ytłum aczen ia n iek tó ry ch zn aw alny" — jak to niedw uznacznie o s o b i s t e poznaw anie św iata, — tro s­ Słowa?
trudniejszych może do uchw ycenia w y n ik a z sam ego u kładu tre ści i k o n ­
punktów , tak m ego ja k d jego a rty k u łu . ki obcej um ysłom ty lk o ' odtw órczym ? c) Polem ista tw ierdzi, że „w łaśnie
te k stu — odnosi się nie do zagadnie­
nia poznav, alności i s t n i e n i a Boga, Tyle w y jaśn ień w łasnych. P roblem Bóg jako ra c ja istnienia św iata jest
ale poznaw alności jego natury. pozytyw nego poznania n a tu ry Boga b ę ­ przedm iotem naszego m yślenia". Do tej
2. WYJAŚNIENIE
S tw ierdziłem , zresztą zgodnie n aw et z dzie zresztą nieco jeszcze rozśw ietlony pory było w iadom o, p rzy n ajm n iej tom i-
KWESTIONOWANYCH podręcznikam i, że Bóg sam , będący r a ­ dalszym i arty k u ła m i m oich w sp ó łp ra­ stom , że przedm iotem m yślenia, ściślej
MIEJSC cją dostateczną św iata, nie jest przez
cow ników . poznania, je st byt, i to w osłonach m a­
nas istotow o poznaw alny an i w tak terialn y ch . G dyby nie następ n e zdania,
Słusznie zauw ażono, że o statn ie p a r­ zw anych a try b u ta c h absolutnych, ani
3. SP R A W A posądzić by m ożna o ontologizm . W
tie — 1 tak już zbyt długiego a rty k u łu relaty w n y ch , czyli tych asp ek tach n a ­
gruncie rzeczy chodzi chyba o pom ie­
— stanow ią duże m yślow e skróty, w y­ tu ry Boga, k tó re po,’m u jem y jak o zre- NIEKTÓRYCH szanie „przedm iotu m yślenia" z „przed­
biegające dość d alek o n ap rzó d w sto ­ latyw izow ane do pochodnej rzeczyw i­
sun k u do głów nej jego p roblem atyki, stości. (Nb. m ój d y sk u ta n t w ypacza
ZARZUTÓW m iotem o k tórym m yślim y1’, a to dla
jak ą było w ykazanie, że k rańcow e w ty m m iejscu m yśl a rty k u ’u). Z asad­ filozofa są sp raw y różne.
a) „Czy Bóg jako ostateczna racja
(skrajno-ew olucjonistyczne i e sen cjali- nicza niepoznaw alność Boga je st w łaś­ d) J a k w reszcie zrozum ieć w niosko­
dostateczna św iata je st przez nas po-
styczne) filozoficzne tłum aczenie rzeczy­ nie jego analogiczną poznaw alnością w an ie: .... w poznaniu Boga posługuje­
znaw alny?" Po w y k azan iu koniecznoś­
w istości kończy się na bezdrożach ab ­ (s!m p lic ite r div ersu m , sec. qu id idem), m y się pojęciam i, k tó re w p e w ­
surdu, że .jedynym w yjściem z tak ich ci istn ien ia Boga, odpow iedziałem n a
a w iadom o, że analo g ia w trad y cy jn y m
ten n o w y , jak zaznaczyłem w yraźnie n y m s t o p n i u pozw alają nam go
ujęć jest realisty czn a w izja św iata, k tó ­ tom istycznym rozum ieniu je st bliższa
problem : „niestety, zasadniczo nie". M ój poznać. Z atem m am y w ł a ś c i w e po­
ra doprow adza w filozofii do stw ierd ze­ w ieloznaczności niż jednoznaczności.
n ia istn ien ia B ytu koniecznego. N astęp­ przeciw nik: zasadniczo tak . W m oim jęcia o Bogu"? Czy napraw dę? Może
e) Spraw a analogii. Z daje się, 1 chyba w e w niosku chodzi raczej o „pojęcia
nym w nioskiem , naszkicow anym tylko ko ntekście chodziło o N atu rę Boga, u
słusznie, że w łaśnie na skutek a n alo - p r a w d z i w e " . W łaściw e pojęcia to
w dużych skrótach, było zaznaczenie, że niego o istn ie n ie. Z w yczajne n ieporo­
giczności b y tu istn ieją w naszym po­
dojrzenie konieczności istn ien ia B ytu zum ienie. Ale ja k a jest „ra cja d osta- pojęcia in tu icy jn o -ab strak cy jn e, pod­
znaniu tajem nice, n aw et n a tu ra ln e ; ist­
pierw szego jest połączone z całym sze­ teczn a“ tego nieporozum ienia? T ekst czas gdy pojęcia k o n stru k cy jn e nie są
n ieje zasadnicza niepoznaw alność n a tu ­
regiem tajem nic, k tó re p o ja w ia ją się już pojęciam i w łr.iciw ym l, lecz w ja ­
ry Boga i jego k o n k retn y ch relacji do przecież czyta się w kontekście. Ja ze
wówczas, gdy pragniem y dostrzec spo­ kim ś stopniu rnalogicźnyrm . Innych
nas (np. działalność stw órcza, prem o- sw ej stro n y tylko z k o n te k stu a rty ­
soby realizow ania się re la c ji pom iędzy
cja fizyczna i in.); że w łaśnie w. w y n i­ k u łu m ego polem isty zrozum iałem , że zaś pojęć o Bogu niż przeniesionych ze
pochodnym i, ułom nym i a często złymi
ku a n a l o g i c z n o ś c i bytów , w szyst­ jego tw ierd zen ie, 4ż „Bóg jako o sta­ św iata, tj. k o nstrukcyjnych, niestety nie
tw oram i bytow ym i i B ytem koniecz­
ko to, co w irm y o Bogu jest raczej — teczna ra c ja św ia ta z a s a d n i c z o jest m am y.
nym , jvszechdoskonałym .
ja k tw ierdzi! i św. Tom asz — w y zn a­
S praw ę tę krótko, n a ile się da (pa­ p o znaw alny1’ odnieść należy do pozna- e) W reszcie te: p a rtie polem iki, k tó re
niem ra s z e j u zasadnionej niew iedzy o
m iętam o „now orocznym kazan iu B el­ w alności i s t ń i en i a, gdy nieco niżej rozw ażając atry b u ty Eoże, m nożą je
Nim. U zasadnienie te j niew iedzy i
zebuba’1 w Tyg. Powsz. n r 3!), p o staram zamieszczoną uw agę o pojęciach, „które przez nieskończoność ; w ykazują • ró ż­
w szelkiej tajem n icy n a tu ra ln e j Tom asz
się w yjaśnić. w idział w analogiczności bytow ej, N. w pew nym stopniu pozw alają nam Go ne aspekty n a tu ry Bożej, są pod w y­
a) P roblem istnienia. C zytający trz e ­ Ila rlm a n n nazyw ał to „p ierw iastk am i poznać" rozum ieć należy o istocie. D la­ raźnym , aczkolw iek może nie uśw iado­
cią część a rty k u łu bez tru d n o ści chyba irra c jo n a ln y m i" by!u, a np. J. P. S a rtre tego nie zarzucam m u w ew nętrznych m ionym w pływ em dw óch języków filo ­
dostrzeże, że je s t tam mow a, a n aw et w sw ej w izji św iata nazw ał to „nicoś­ sprzeczności. zoficznych: T om asza i D unsa Szkota.
— co w ięcej — został przedstaw iony tek cią" oraz „bytem nie d la siebie". U k aż­ b) Oto in n y zarzu t: „...chyba nie moż­ Ich rozbiór w tym m iejscu nie jest
dowodu, stw ierdzającego konieczność dego praw dziw ego filozofa zdającego m ożliw y. Z resztą trzeba by w pierw zre­
n a ’ tw ierdzić, że m y dow odzim y k onie­
istnienia Boga jako ostatecznej racji b y ­ sobie spraw ę z ograniczoności naszego
czności Jego (Boga) istn ien ia ty lk o po dagow ać ten ustęp tak, by w yrażał ja ­
tow ej dla w szystkich rzeczy realn ie poznania, m ożna dcslrzec podstaw y nie­
to, by u n ik n ąć ab su rd u i sprzeczności kąś m yśl zorganizow aną.
istniejących. K to zna arg u m en tację tzw. pełnej poznaw alno#ci św iata. N azw ałem
„pięciu dróg“ Tom aszow ych, ten nie to „trag ed ią m yśli", ale nie w sensie w naszej w izji św iata". — Ze swej R eszta uwag, choć w yrażona różnym i
mógł mleć w ątpliw ości, że przedstaw io­ w olityw no-ernocjonalnym , a więc „p e- stro n y ośm ielam y się zapytać, jak a więc językam i (epistem ologicznym , m e ta fi­
ne rozum ow anie jest ogólnym ujęciem sym i7m em ‘‘ i „rozpaczą", jak mi to za­ jest ostateczna moc dow odowa „pięciu zycznym, teologicznym ), w ydaje m l się
tego, co Tomasz w różnych bytow ych rzucono. T ragedia bow iem w ystępuje dróg"? Co one w szystkie razem w y ra ­ w e w łaściw ych im aspektach słuszna.
aspektach przedstaw ia w „pięciu d ro - wówczas, gdy nie je s t dane podm ioto­ żają, jeżeli n ie konieczność przy jęcia O. ALBERT M. KRĄPIEC O. P.

You might also like