Historyczne Bitwy 028 - Gaugamela 331 P.n.e, Edward Dąbrowa

You might also like

Download as pdf or txt
Download as pdf or txt
You are on page 1of 164

HISTORYCZNE BITWY

EDWARD DĄBROWA
GAUGAMELA 331 p.n.e.

Wydawnictwo
Ministerstwa Obrony Narodowej
Warszawa 1988
R O D O W Ó D P E W N E J IDEI

Latem 337 roku p.n.e. 1 na wezwanie króla Macedonii, Fili-


pa II, do Koryntu przybyli przedstawiciele prawie wszystkich,
z wyjątkiem Sparty, miast greckich 2 . Celem spotkania było
wspólne podjęcie decyzji mających uregulować sytuację polity-
czną powstałą w Grecji po stoczonej jesienią poprzedniego roku
bitwie pod Cheroneją. Z inicjatywy Filipa II zebrani powołali
do życia związek miast greckich, który przeszedł do historii pod
nazwą Związku Korynckiego. Jego przywództwo zostało powie-
rzone macedońskiemu monarsze. Do zadań Związku miało na-
leżeć utrzymanie ładu i spokoju we wszystkich miastach związ-
kowych, tak w sprawach wewnętrznych, jak i we wzajemnych
stosunkach. Przynależność do niego miała gwarantować obronę
przed agresją ze strony państw trzecich, wolność żeglugi i au-
tonomię wewnętrzną. Do Zgromadzenia Związku należeć miało
czuwanie, aby w miastach członkowskich nie dochodziło do
gwałtownych ruchów politycznych i społecznych mogących za-
grozić istniejącemu w nich porządkowi. W razie potrzeby miało
ono również występować w charakterze arbitra rozstrzygającego
spory i konflikty wewnątrz Związku. Na Zgromadzeniu spo-
czywał też obowiązek występowania przeciw tym wszystkim,

1
Wszystkie pozostałe daty wymienione w tej książce dotyczą lat p.n.e.
2
J u s t y n, IX, 5,1 — 3.
8

którzy próbowaliby naruszyć zasady nowego ładu polityczne-


go 3.
Zebrani podjęli jeszcze jedną ważną decyzję — uchwałę o
wspólnej, macedońsko-greckiej wyprawie wojennej przeciw
Persji. Dowództwo tej wyprawy powierzono królowi macedoń-
skiemu 4 .
W Grecji nie zdążono jeszcze zapomnieć gorzkiego smaku
porażki pod Cheroneją ani też oswoić się z zasadami świeżo
narzuconego przez Filipa II porządku politycznego. W takiej
sytuacji oczywisty staje się fakt, że decyzja ta nie mogła być
spontanicznym gestem zainteresowanych stron, lecz została
wymuszona przez najsilniejszego z partnerów.
Stosowanie metod nacisku przez monarchę macedońskiego
wskazuje, jak bardzo zależało mu na tej uchwale. Z jednej stro-
ny była ona ukoronowaniem jego polityki wobec Grecji, z dru-
giej zaś czyniła go jej przywódcą, i to nie tylko politycznym, ale
i ideowym. Otwierała zupełnie nowy rozdział jego panowania,
dając mu formalne podstawy do podjęcia kroków umożliwiają-
cych realizację najbardziej ambitnego zamiaru — powziętego
wcześniej, ale po raz pierwszy ujawnionego właśnie w Koryn-
cie. Czas i forum, na którym to nastąpiło, dowodzą, że Filip II
uczynił wszystko, aby temu wydarzeniu nadać właściwą oprawę.

Utworzenie Związku Korynckiego pozwalało mu zrezygno-


wać z osobistego czuwania nad biegiem spraw w Grecji. Od tej
pory miał czuwać nad nimi sam Związek, co pozwalało
macedońskiemu monarsze poświęcić całą energię
przygotowaniom do wyprawy. Droga, jaką Filip II musiał
pokonać, aby doczekać tej chwili, była niełatwa i długa.
Kiedy w 359 roku objął — jako regent — władzę w Macedo-
nii, stanął w obliczu bardzo trudnej sytuacji politycznej, tak
wewnątrz kraju, jak i na jego granicach. Mimo wielu przeszkód

3
A. M o m i g 1 i a n o, Filipo II Macedone. Saggio sulla storia greca del IV
secolo a. C., Firenze 1934, s. 162 nn.; G. C a w k w e l l , Philip of Macedon,
London — Boston 1978, s. 169 nn.; G. T. G r i f f i t h, w: N. G. L.
H a m m o n d , G. T. G r i f f i t h , History of Macedonia, vol. I I : 550 —
336 B. C., Oxford 1979, s. 623 — 646.
4
D i o d o r, XVI, 8 9 , 1 — 3; J u s t y n, IX, 5 , 4 — 7; A r r i a n, VII, 9, 5.
9

trudności te udało mu się pokonać. Przy pomocy szybko zgro-


madzonych sił zdołał zlikwidować główne źródła niepokojów
wewnętrznych i powstrzymać napierających nieprzyjaciół.
Ustabilizowanie sytuacji pozwoliło mu zająć się umocnieniem
własnej pozycji w państwie i przygotowaniem planów dalszych
kroków.
W chwili objęcia władzy przez Filipa II Macedonia była prak-
tycznie pozbawiona dostępu do morza. Miasta greckie leżące na
wybrzeżu macedońskim, zrzeszone w tzw. II Związku Mor-
skim założonym przez Ateny w 378 roku, były niezależne od
macedońskich królów. Wykorzystując swoje położenie bogaciły
się, kontrolując cały eksport macedoński. Jednocześnie z dużym
powodzeniem mogły ingerować w wewnętrzne sprawy Mace-
donii i w żadnym wypadku nie były zainteresowane wzrostem
jej siły. Dały tego dowody popierając w 359 roku przeciwników
Filipa II.
Opanowawszy sytuację w państwie Filip II zdał sobie sprawę
z konieczności szybkiego usunięca niebezpieczeństwa grożącego
ze strony tych miast i zlikwidowania tworzonej przez nie barie-
ry oddzielającej jego państwo od morza. Dla osiągnięcia tego
celu nie wystarczała siła — potrzebna była również umiejętna
dyplomacja. Podjęcie działań przez Filipa II groziło nie-
uchronnie konfliktem z Atenami, gdyż trudno było przypu-
szczać, że pogodzą się one z utratą pozycji zajmowanych na
macedońskim wybrzeżu. Sytuacja w państwie nakazywała
władcy Macedonii unikanie za wszelką cenę otwartej konfron-
tacji z silniejszym przeciwnikiem.
Pierwszym miastem, które skupiło na sobie uwagę Filipa II,
było Amfipolis. Z racji swego położenia miało dla Macedonii
ogromne znaczenie, gdyż nie tylko mogłoby bronić jej bezpie-
czeństwa od strony wschodniej, ale również umożliwić podjęcie
ekspansji w tym samym kierunku. Okoliczności te sprawiały, że
Amfipolis było przedmiotem licznych, choć nieudanych, prób
podporządkowania go sobie przez dotychczasowych władców
macedońskich.
Zajęciem Amfipolis zainteresowane były także Ateny, które
za obietnicę pomocy Filipa II w opanowaniu tego miasta wyco-
fały się z koalicji przeciwników władcy Macedonii. Jednakże Fi-
10

lip II daleki był od realizacji tego zobowiązania. Wzmocniwszy


w 358 roku swoje pozycje w Peonii i Ilirii zyskał swobodę dzia-
łania na wschodzie i od razu postanowił ją wykorzystać. Wiosną
357 roku wyruszył pod Amfipolis. Jego zamiarom sprzyjało
uwikłanie Aten w konflikt na Eubei, co sprawiło, że nie były
one w stanie przeszkodzić mu. Wprawdzie zagrożone Amfipolis
zwróciło się o pomoc do Aten deklarując w zamian gotowość
podporządkowania się im, lecz Filip II wystąpił pod adresem
Ateńczyków z jeszcze korzystniejszą ofertą. Zaproponował tajny
układ, w którym zobowiązywał się oddać Amfipolis Atenom za
uzyskanie od nich Pydny. Propozycja ta wydawała się tak ko-
rzystna, że Ateńczycy przyjęli ją.
Jesienią 357 roku Amfipolis zostało zdobyte przez króla ma-
cedońskiego. Jednakże wbrew wcześniejszym obietnicom i zo-
bowiązaniom Filip II uznał jego polityczną niezależność. In-
tencja tej deklaracji była aż nazbyt jasna, gdyż towarzyszyło jej
wypędzenie przez nowe władze tego miasta zwolenników
związków z Atenami. Wkrótce Filip II stał się również panem
Pydny. Reakcją Aten na postępowanie macedońskiego monar-
chy było wypowiedzenie mu wojny, lecz w tym momencie krok
taki nie miał większego znaczenia. Ateny, w dalszym ciągu
uwikłane w walki, nie były w stanie podjąć jakichkolwiek kro-
ków wojennych przeciw Macedończykowi.
Niemal w tym samym czasie Filip II został nieoczekiwanie
wciągnięty w krąg szeroko rozumianych spraw greckich. Na
przełomie 357 i 356 roku mógł uważać, że bezpieczeństwo gra-
nic jego państwa jest ugruntowane, z jednym tylko wyjątkiem.
Źródło potencjalnego zagrożenia kryło się w Tesalii, leżącej na
południe od Macedonii. Doświadczenia poprzednich kilkudzie-
sięcu lat wskazywały, że nie należy go lekceważyć, gdyż jaki-
kolwiek silny politycznie ośrodek na jej terenie mógł zagrozić
bezpieczeństwu Macedonii.
W latach siedemdziesiątych IV wieku Jazon, tyran tesalskiego
miasta Feraj, dzięki zgromadzeniu licznej i silnej armii, zdołał
podporządkować sobie prawie całą Tesalię oraz sąsiadującą
z posiadłościami macedońskimi Perrhebię. Nie zamierzał na tym
poprzestać i nosił się z jeszcze ambitniejszymi zamiarami. Cho-
11

ciaż Jazon pozostawał w sojuszu z ówczesnym władcą Macedo-


nii, Amyntasem I, to siły, jakimi dysponował, stanowiły poten-
cjalne zagrożenie dla macedońskiego państwa. Zniknęło ono
dopiero z chwilą zabójstwa Jazona w 370 roku. Pod koniec lat
sześćdziesiątych IV wieku następcy Jazona przystąpili do od-
budowy dawnych pozycji, co przez pewien czas uniemożliwiała
polityczna obecność Teb w Tesalii; miasto to, przeżywające
wtedy okres swojej świetności politycznej i wojskowej, było
zbyt silnym przeciwnikiem, by chcieli oni ryzykować wejście
z nim w konflikt. Poczynania panów Feraj zmusiły przywódców
zagrożonej przez nich Larisy do zwrócenia się o pomoc do Fili-
pa II, który chętnie jej udzielił. Korzyścią, jaką z tego odniósł,
było nawiązanie bliższych kontaktów z Larisą, utrwalonych
związkiem małżeńskim, i osłabienie wpływów Aten na tym te-
renie.
Nadal jednak uwaga Filipa II była skoncentrowana przede
wszystkim na sprawach wschodniej granicy państwa. Stan woj-
ny z Atenami stwarzał konieczność pozyskania przychylności
Związku Chalkidyckiego, zrzeszającego trzydzieści dwa miasta
leżące na półwyspie Chalkidyka. Związek ten był tak silny, że
Filip II nie mógł w żadnym wypadku dopuścić, by sprzymie-
rzył się przeciw niemu z Atenami. W zamian za obietnicę po-
parcia pewnych roszczeń Związku doszło do zawarcia w 357
roku dwustronnego sojuszu. Dał on Filipowi swobodę działa-
nia, którą wykorzystał do dalszego rozszerzenia granic Mace-
donii poprzez przyłączenie Krenides i wraz z tym uzyskanie
kontroli nad złożami srebra i złota w pobliskich górach Panga-
jon 5. Uwikłanie Aten w wojnę z własnymi sprzymierzeńcami
nie tylko nie pozwoliło im na jakiekolwiek przeciwdziałanie, ale
pociągnęło za sobą dalsze osłabienie ich pozycji w tym rejonie.
Pozbawiony pomocy ateńskiej król tracki, Ketriporis, musiał
uznać zwierzchnictwo Filipa II. Wykorzystując sprzyjającą sy-
tuację król macedoński nadal powiększał swój stan posiadania.
W 355 roku zdobył Abderę i Maroneję, a następnie uderzył na
Metone, ostatnią ważną bazę ateńską na wybrzeżu Macedonii.

5
D i o d o r, XVI, 8, 6 — 7; por. J u s t y n , VIII, 3, 8.
12

Tymczasem sytuacja polityczna w Grecji zaczęła się coraz


bardziej komplikować. Przyczyną tego była tzw. I I I święta
wojna, która rozgorzała w 356 roku angażując znaczną liczbę
miast-państw środkowej Grecji. Dodatkowo ogólny chaos po-
głębiany był przez ogniska lokalnych niepokojów będących
bezpośrednim efektem owej wojny. Jedno z takich ognisk znaj-
dowało się w Tesalii.
Interwencja Filipa II z 357 roku nie wyeliminowała na trwa-
łe zagrożenia ze strony tyranów z Feraj. W 354 roku rozpoczęli
oni ponownie działania przeciwko miastom tesalskim, które
znowu zwróciły się z prośbą o pomoc do macedońskiego mo-
narchy. Jego sukcesy skłoniły przeciwników do szukania popar-
cia u Fokejczyków*. Zanim je otrzymali, latem 353 roku
Filip II pokonał ich po raz kolejny, lecz jeszcze jesienią tego
samego roku sytuacja uległa zmianie. Przy pomocy Fokejczy-
ków tyranom z Feraj udało się dwukrotnie pokonać macedoń-
skiego króla i zmusić go do wycofania się z Tesalii. Filip II nie
zamierzał ustąpić. Wiosną 352 roku podjął kontrofensywę,
w wyniku której Feraj znalazło się w oblężeniu. W obliczu tak
trudnego położenia tyrani tego miasta po raz kolejny zwrócili
się o pomoc do Fokejczyków, a także do Aten. Zdając sobie spra-
wę z tego, czym może to grozić, Filip II przekonał miasta te-
salskie, aby przekazały mu komendę nad własnymi wojskami.
Argumenty, które przedstawił na poparcie swych racji, musiały
być tak przekonywające, że uzyskał więcej, niż mógł się spo-
dziewać. Miasta tesalskie powołały go na archonta, czyli for-
malnego przywódcę tworzonego przez nie Związku.
Z punktu widzenia następstw tej decyzji, należała ona do
niezwykle doniosłych. Stanowisko archonta Związku Tesalskie-
go było godnością dożywotnią. Z jej sprawowaniem wiązały się
szerokie uprawnienia wykonawcze, w tym także prawo
kontrolowania dochodów państwowych miast — członków
Związku.
Otrzymanie przywództwa Związku Tesalskiego było nie tylko
równoznaczne z dalszym umocnieniem pozycji i prestiżu Fili-

* Objaśnienie niektórych terminów znajdzie Czytelnik w słowniczku na


końcu książki.
13

pa II jako króla Macedonii, ale oznaczało także istotną zmianę


charakteru roli, jaką do tej pory odgrywał w konflikcie dzielą-
cym Greków. Jako archont Związku stawał się on jego
formalnym reprezentantem w Radzie Amfiktionii Delfickiej,
a wobec tego także stroną w toczącej się świętej wojnie.
W ten sposób Filip II zyskał znakomitą sposobność do
mieszania się w sprawy greckie.
Do starcia sił macedońsko-tesalskich z oddziałami tyranów
z Feraj i wspierającymi ich Fokejczykami doszło w 352 roku na
tzw. Krokusowym Polu. Dzięki zręcznemu manewrowi udało
się Filipowi II nie dopuścić posiłków z Aten na pole bitwy i
odnieść błyskotliwe zwycięstwo. Umożliwiło mu ono ostateczne
uporządkowanie wewnętrznych spraw Związku Tesalskiego.
Kontynuując operacje wojenne, latem 352 roku Filip II ru-
szył wraz z armią w kierunku Termopil, lecz wieści o zagroże-
niu interesów macedońskich w Tracji przez Kersobleptesa,
jednego z królów niepodległej części tej krainy, zmusiły go do
odwrotu. Zaabsorbowanie króla macedońskiego sprawami trac-
kimi zamierzały wykorzystać Ateny dla zintensyfikowania dzia-
łań wojennych mających na celu uniemożliwienie mu zajęcia
Chersonezu. O tym, czy operacje ateńskie przyniosły jakiekol-
wiek godne uwagi sukcesy, źródła milczą.
Około połowy 349 roku Filip II wystąpił przeciwko Związ-
kowi Chalkidyckiemu. Według zachowanej tradycji, przyczyną
konfliktu była odmowa wydania przez Olint dwóch przyrod-
nich braci króla macedońskiego, Arridajosa i Menelaosa, wy-
gnanych z ojczyzny za działalność przeciw Filipowi II 6. Rze-
czywisty powód tego wystąpienia był jednak nieco innej natury.
Związek Chalkidycki, dotychczas pozostający w dobrych sto-
sunkach z Macedonią, nawiązał kontakty z Atenami. Te ostat-
nie, poza względami historycznymi — Olint należał do I Z-
wiązku Morskiego — w odnowieniu tych kontaktów widziały
sposób na powstrzymanie ekspansji macedońskiej i ochronę
własnych pozycji. W tej sytuacji Filip II nie mógł pozostać
bezczynny.
6
D i o d o r , XVI, 53, 2; J u s t y n , V I I I , 3, 10 — 11; zob. G r i f-
f i t h, op. cit., s. 699 nn.
14

Jak wynika z przekazów źródłowych, przede wszystkim


skierował on swe działania przeciwko najsłabszym członkom
Związku7. Trudności, jakie jednocześnie pojawiły się w Tesalii,
zmusiły króla macedońskiego do chwilowego osłabienia działań
w Chalkidyce. W sposób bardziej zdecydowany podjął je dopie-
ro wiosną 348 roku. W ich efekcie, już w lipcu tego roku, przy-
stąpił do oblężenia Olintu, który w obliczu zagrożenia zwrócił
się o pomoc do Aten. Posiłki ateńskie — za szczupłe, by zmie-
nić bieg wydarzeń — przybyły jednak zbyt późno i we wrześ-
niu wojska macedońskie zdobyły miasto.
Pomoc ateńska miała raczej dość symboliczny charakter,
gdyż w tym samym czasie (przełom 349 i 348 roku) Ateny były
uwikłane w konflikt z pragnącą usamodzielnić się Eubeją. Po-
rażka na tym froncie oznaczałaby zagrożenie bezpieczeństwa
samych Aten, przeto nie mogły one dopuścić do rozproszenia
swoich sił.
Zwycięski Filip II gotów był do nawiązania rozmów poko-
jowych z Atenami. Pokonanie Związku Chalkidyckiego i zdoby-
cie Olintu były niebagatelnymi atutami w zamierzonej przez
niego grze politycznej i w jego odczuciu czyniły go godnym
partnerem Aten. Pierwsze, nieformalne kontakty, próbował
z nimi nawiązać jeszcze przed zdobyciem Olintu, a po jego zaję-
ciu podjął ponownie odpowiednie starania. W Atenach gestów
tych jednak nie dostrzegano, co więcej, szermując hasłami za-
grożenia z północy, doprowadzono do stworzenia koalicji miast
greckich, które — wspólnie z Ateńczykami — miały ewentual-
nie zażegnać rosnące niebezpieczeństwo. Mimo to Filip II nie
podjął żadnych poważniejszych kroków wojskowych, ogranicza-
jąc się tylko do niewielkich operacji morskich wymierzonych
przeciwko bazom ateńskim na Lemnos, Imbros i Skyros. Pro-
wadząc je chciał wywołać efekt nieustannego zagrożenia pozycji
Aten, zaś jego agenci stale informowali go dokładnie o dominu-
jących w miastach greckich poglądach w odniesieniu do ewen-
tualnego konfliktu z Macedonią.
Pokój z Atenami był dla Filipa II bardzo ważny w perspek-
7
M o m i g 1 i a n o, op. cit., s. 110 nn.; C a w k w e 1 1, op. cit., s. 82 nn.;
G r i f f i t h, op. cit., s. 316 n.
15

tywie jego dalszych planów działań w Grecji. Przede wszystkim


pozwoliłby mu doprowadzić do końca świętą wojnę, w której
Ateny po cichu sprzyjały Fokejczykom, będącym jego przeciw-
nikami 8. Także dla Aten pokój z Macedonią był ze wszech
miar pożądany, zwłaszcza że przedłużająca się wojna mogła
przynieść następstwa trudne do przewidzenia. W marcu 346
roku Ateny zdecydowały się na wysłanie poselstwa do Filipa II
celem nawiązania rozmów o pokoju i przedyskutowania spraw
interesujących obie strony, w tym także kwestii sojuszu, z któ-
rej władca macedoński uczynił jeden z głównych warunków
zawarcia układu.
Po wielu dyskusjach warunki Filipa II, przekazane przez
posłów ateńskich, przedstawiały się następująco:
— podstawą układu pokojowego ma być uznanie aktualnego
stanu posiadania obydwu stron, bez kwestionowania jego legal-
ności;
— między Filipem II a Atenami zostanie zawarty nie tylko
pokój, ale i sojusz obronny. Ponadto przewidywano w trakta-
cie klauzulę dotyczącą wspólnego przeciwstawienia się piratom 9.
Zasady pokoju i sojuszu dotyczyły również sprzymierzeńców
obydwu partnerów. Jedynym wyjątkiem, jakiego zażądał Fi-
lip II, byli Fokejczycy, z którymi zamierzał się rozprawić. To
zastrzeżenie wywołało też największą dyskusję na Zgromadze-
niu Ludowym w Atenach. Jako najwyższa władza państwowa
miało przedłożone mu dokumenty zaakceptować bądź odrzucić.
Po długich debatach przedstawione propozycje zostały przyjęte,
zaś sprawę Fokejczyków dyplomatycznie ominięto mając na-
dzieję na rozwiązanie jej po zaprzysiężeniu traktatu przez Fi-
lipa II.
Aby zrozumieć postawę Aten w kwestii Fokejczyków w trak-
cie rokowań z królem macedońskim, należy na nią spojrzeć
przez pryzmat konfliktu absorbującego w owym czasie uwagę
miast środkowej Grecji, który z racji swego religijnego podłoża
przeszedł do historii pod nazwą III świętej wojny. Fokejczycy,
po złupieniu Delf oskarżeni przez Teby o świętokradztwo, stali
8
Zob. J u s t y n , VIII, 1,10 — 11.
9 G r i f f i t h, op. cit., s. 338 — 339.
16

się — zgodnie z prawem i tradycją — obiektem ataku ze strony


pozostałych członków Amfiktionii Delfickiej. Jednakże Ateń-
czycy, mimo próśb Filipa II, nie kwapili się do udziału w ope-
racjach wojskowych przeciw Fokejczykom, widząc w tym spo-
sób na osłabienie pozycji swoich odwiecznych przeciwników —
miast beockich, zwłaszcza Teb, i tesalskich 10. Natomiast mo-
narcha macedoński zbyt wiele planów na przyszłość wiązał
z Atenami i nie chciał, aby ten incydent stał się — tuż po podpi-
saniu pokoju — źródłem nowych zatargów. Nadzieje Aten na
osiągnięcie politycznych korzyści w wyniku świętej wojny nie
ziściły się. Termopile, pozostające dotychczas pod kontrolą Fo-
kejczyków, dostały się w ręce Filipa II, zaś o ich losie miała za-
decydować Rada Amfiktionii, a dokładniej mówiąc — beoccy
i tesalscy sprzymierzeńcy króla macedońskiego, do których na-
leżała większość głosów w tej Radzie.
Dla ostatecznego uregulowania spraw związanych ze świętą
wojną Rada Amfiktionii zebrała się późnym latem roku 346.
Jedną z pierwszych jej decyzji Fokejczycy zostali pozbawieni
członkostwa w Amfiktionii, zaś należące do nich dwa głosy
otrzymał Filip II. Kolejną decyzją postanowiono zachować Fo-
kejczyków przy życiu — choć zgodnie z tradycją powinno się
ich wymordować — z tym jednak, że ich miasta miały być
przekształcone w wioski, natomiast oni sami rozproszeni po ca-
łym obszarze Fokidy 11. Niezależnie od tego mieli płacić 60 ta-
lentów grzywny rocznie aż do czasu, kiedy spłacą wartość za-
garniętych w Delfach dóbr. W podjęciu tych surowych, ale
i tak znacznie złagodzonych w porównaniu z tymi, jakich wy-
magały normy zwyczajowe, sankcji najprawdopodobniej zna-
czny udział miał król macedoński. Jego zakulisowe działania nie
miały jednak nic wspólnego ze współczuciem — spowodowane
były głównie wyrachowaniem politycznym. Wymordowanie
Fokejczyków mogło sprawić, że należące do nich ziemie znalaz-
łyby się w rękach Beotów, co znacznie by ich wzmocniło, a do
tego, chociaż byli oni jego sprzymierzeńcami, Filip II nie chciał
dopuścić.
10
D i o d o r, XVI, 57,1 — 4; J u s t y n , VIII, 1,1M
11 D i o d o r, XVI, 60, 1 — 2; por. J u s t y n, VIII. S, 7l 1
17

Rada Amfiktionii ukarała też miasta, które popierały bądź też


współdziałały z Fokejczykami, m.in. Spartę i Ateny. O ile wo-
bec Sparty okazała się surowa usuwając ją z szeregu swych
członków, o tyle Ateny zostały potraktowane stosunkowo ła-
godnie, za czym z pewnością kryła się ręka Macedończyka12.
Spośród wszystkich postanowień podjętych w Delfach najwa-
żniejsze było to, które uczyniło Filipa II członkiem Amfiktio-
nii, ponieważ wynikały z niego określone konsekwencje na
przyszłość. Wprawdzie Amfiktionia Delficka była stowarzysze-
niem religijnym, nie mającym praktycznie żadnych możliwości
wyegzekwowania — poza swym kręgiem — postanowień włas-
nej Rady, to jednak cieszyła się dużym prestiżem w Grecji. Fi-
lip II, będąc członkiem Amfiktionii, zyskiwał bardzo wiele, zaś
siła, jaką reprezentował, nie mogła pozostać bez wpływu na
wzrost znaczenia jej samej. Jednakże siła była tym czynnikiem,
jakiego Filip II chciał w tym momencie jak najmniej używać,
ponieważ dysponował o wiele skuteczniejszym politycznie
narzędziem. Spośród dwudziestu dwóch głosów w Radzie w ra-
zie potrzeby mógł dysponować trzynastoma — dwoma swoimi
i jedenastoma Związku Tesalskiego, którego był archontem. To
właśnie dawało mu nowe i szerokie możliwości oddziaływania
w Grecji.
Pozycja Filipa II różnie była oceniana przez współczesnych.
Część z nich widziała w niej niebezpieczeństwo, grożące wol-
ności miast greckich, inni stali się gorącymi zwolennikami jego
potęgi. Należy do nich zaliczyć Izokratesa, wybitnego polityka
ateńskiego, zwolennika jedności politycznej całego świata grec-
kiego. Swoim przekonaniom dał on wyraz w opublikowanym
w 346 roku, niedługo po podpisaniu pokoju macedońsko-ateń-
skiego, traktacie „Filip".
Pokój z Atenami, zakończenie świętej wojny i decyzje Rady
Amfiktionii pozwoliły królowi macedońskiemu zająć się spra-
wami ważnymi dla ochrony interesów jego państwa. Pierwszym
krokiem w tym kierunku była wojna, którą w 345 roku podjął
w Ilirii. O tym, jaki był powód tej kampanii, źródła milczą.
12
G r i f f i t h, op. cit., s. 454 — 456.
18

Niewiele też da się powiedzieć o jej przebiegu. W i a d o m o jed-


nak, że pozwoliła mu ona podporządkować sobie tereny dzisiej-
szej Albanii. Sam Filip II został w czasie walk ciężko ranny.
Długotrwała rekonwalescencja spowodowała, że w następnym
roku nie przejawiał większej aktywności na zewnątrz, ale też
nie pozostawał bezczynny. W 344 roku przeprowadził reformę
administracyjną w Związku Tesalskim.
Wiosną 342 roku Filip II wyprawił się do E p i r u przeciw
Arybbasowi, władcy Molossów. Celem tej wyprawy było
u m o c n i e n i e wpływów macedońskich. Wprawdzie Arybbas był
od r o k u 350 wasalem macedońskim, Filip II wolał zastąpić go
jednak Aleksandrem, b r a t e m swojej żony Olimpias. Jego osoba
dawała mu nie tylko rękojmę lojalności, ale — co istotniejsze —
większego bezpieczeństwa południowej granicy państwa Argea-
d ó w13. Pod koniec czerwca tego samego roku Filip II podjął
kolejną, szeroko zakrojoną kampanię, w pierwszej fazie skiero-
waną przeciw królowi Kersobleptesowi, a następnie rozszerzo-
ną także na inne rejony Tracji. W rezultacie prowadzonych
działań wojska macedońskie dotarły do doliny rzeki Maricy. W
340 roku oddziały Filipa II przystąpiły, do oblężenia Perintu 14.
Fakt ten odbił się szerokim echem w świecie greckim i spowo-
dował głębokie zmiany sytuacji politycznej w Grecji.
Pokój z 346 roku już w chwili jego podpisywania miał w
Atenach przeciwników. Dla p e w n e j g r u p y polityków, wśród
których pierwsze miejsce zajmował Demostenes, był on nie do
przyjęcia, gdyż w ich odczuciu zmuszał Ateny do rezygnacji
z własnych aspiracji politycznych na korzyść Macedonii. Dla-
tego też, ilekroć tylko nadarzała się okazja, starali się podsycać
nastroje antymacedońskie wszędzie tam, gdzie było to możliwe.
Te wrogie Macedonii działania nasiliły się po 344 roku, kiedy
to poselstwo Filipa II przedstawiło propozycję umocnienia po-
koju z 346 roku poprzez przekształcenie go w kojne cirene dla
wszystkich Greków, w k t ó r y m jakakolwiek agresja pociągałaby
za sobą wspólną akcję wszystkich przeciw napastnikowi.

13
Zob. D i o d o r, XVI, 72,1; J u s t y n, VIII r.
14 O przebiegu walk pod tym miastem , 74,2 - 76, 4 .
19

W trakcie dyskusji nad propozycją stronnictwo wojenne stało na


stanowisku, że umocnieniu pokoju najlepiej posłuży zwrócenie
Amfipolis Atenom przez Filipa II. Niezależnie od tego prowo-
kacyjnego żądania podjęło ono akcję przeciw zwolennikom
współpracy z Macedonią, w wyniku której przed sądem stanęli
dwaj członkowie poselstwa pokojowego do Macedonii — Fi-
lokrates, od imienia którego pokój ten wziął swoją nazwę,
i Ajschines. Nie brakło jednak stronników pokoju, którzy —
choć uznawali go za upokarzający — uważali, że jego utrzyma-
nie leży w interesie Aten i całego świata greckiego. W Filipie II
widzieli przywódcę zdolnego poprowadzić Greków przeciw
Persji, jak również „męża opatrznościowego", który był w sta-
nie zapewnić bezpieczeństwo małym miastom greckim przed
atakami ze strony silniejszych sąsiadów.
Mimo coraz bardziej wrogich nastrojów w Atenach Filip II
w 342 roku wystąpił raz jeszcze z propozycją umocnienia poko-
ju, ale i ona została zlekceważona. On sam był coraz gwałtow-
niej atakowany przez Demostenesa i jego zwolenników. Wysiłki
króla macedońskiego w celu utrzymania korzystnego dla niego
pokoju zostały przekreślone przez działania Aten. Na przełomie
343 i 342 roku zostali wysłani na Chersonez Tracki osadnicy,
mający umocnić tam ateńskie pozycje. Na czele osłaniających
ich oddziałów najemników stał strateg Diopeites. Splądrowana
przez najemników Kardia, pozostająca w przymierzu z Fili-
pem II, zwróciła się ze skargą do swego macedońskiego pro-
tektora. Odpowiedzią na jego interwencję w Atenach była mowa
Demostenesa „O Chersonezie", w której stwierdził, że akcja
ateńskiego stratega była uzasadniona, ponieważ Macedonia jest
faktycznie w stanie wojny z Atenami. Filip II zareagował wy-
słaniem wojska do Kardii. Diopeites odpowiedział dalszymi ak-
cjami zbrojnymi.
Tymczasem Demostenes czynił wysiłki, żeby stworzyć ligę
miast greckich, skierowaną przeciw Macedonii. Podróż do wie-
lu z nich nie przyniosła spodziewanych wyników. Nie przesz-
kodziło mu to jednak propagować ewentualnego poparcia dla
ateńskich działań w nader obiecujących słowach. W 342 roku
20

udało się Atenom zawrzeć kilka sojuszy z różnymi miastami, ale


ich rzeczywista wartość była, jak pokazały późniejsze wydarze-
nia, dość iluzoryczna. Większą wartość miały ateńskie działania
w roku następnym. Ich efektem było odzyskanie wpływów na
Eubei i przystąpienie miast eubejskich do Ligi Greckiej, orga-
nizowanej przez Ateny. Inną inicjatywą Demostenesa było wy-
słanie poselstwa do Persji w sprawie uzyskania pomocy finanso-
wej od jej króla na cele wojny z Filipem II; misja ta nie przy-
niosła jednak spodziewanych efektów.
Sytuacja polityczna w chwili podjęcia przez Filipa II oblęże-
nia Perintu nie była dla niego zbyt pomyślna, tym bardziej że
oblężonemu miastu pośpieszyło z pomocą Bizantium i satrapo-
wie perscy, dostarczając żywność i uzbrojenie. Udział Persów
spowodowany był zaleceniem ówczesnego króla perskiego,Ar-
takserksesa I I I Ochosa, obawiającego się wzrostu potęgi Mace-
donii 16. Przedłużające się oblężenie skłoniło Filipa II do podję-
cia akcji wymierzonej przeciw Bizantium 17 . Wiadorność o tym
wywołała w Atenach głębokie zaniepokojenie, ponieważ sukces
Macedończyka oznaczałby dla nich odcięcie od Morza Czarne-
go. Władze ateńskie postanowiły wesprzeć miasto. Z pomocą
wojskową pośpieszyły też Chios, Rodos i Kos, sprzymierzone
z Bizantium. W tej sytuacji, we wrześniu 340 roku, Filip II
wypowiedział wojnę Atenom. Decyzja ta skłoniła go do odstą-
pienia od oblężenia Bizantium 18. Jakkolwiek, ze strategicznego
punktu widzenia, zajęcie tego miasta dawało bardzo wymierne
korzyści, to jednak nie było ono w tym momencie zdobyczą,
o którą należało walczyć bez względu na cenę, zwłaszcza że
walka z koalicją śpieszącą na pomoc oblężonym musiałaby spo-
wodować trudne do uniknięcia straty.
Przed rozpoczęciem działań wojennych w Grecji Filip II zi-
mą z 340 na 339 rok podjął kampanię przeciw Scytom w Do-
brudży. Wysuwa się przypuszczenie, że jej celem, mimo stanu
wojny z Atenami i ich sprzymierzeńcami, było dążenie do za-
16
D i o d o r, XVI, 74,4; 75,1 — 2;76,3.
17D i o d o r , XVI, 76,3 — 4; J u s t y n, XI, 1,2 — 6; P l u t a r c h,
Demoslenes 17, Fokiem 14,2.
18
D i o d o r , XVI, 77,2 — 3.
21

pewnienia bezpieczeństwa tyłom na wypadek dojścia do skutku


wyprawy przeciw perskiemu imperium 19. Pokonawszy Scytów,
Filip II powrócił do Macedonii, aby przygotować się do wojny
w Grecji.
Jesienią 339 roku armia Filipa II wyruszyła na południe.
Ateńczycy sądzili, że marsz ten uda się im zatrzymać, ponieważ
Termopile, przez które wiodła główna droga do centralnej Gre-
cji, były kontrolowane przez Teby, uczestniczące — za sprawą
Demostenesa — w koalicji antymacedońskiej 20. Wbrew tym
oczekiwaniom Filip II wybrał drogę, której istnienie, aczkol-
wiek powszechnie wówczas znane, zostało zignorowane. Była to
bowiem trudna, górska droga wiodąca z Fokidy. Oddziały ma-
cedońskie przebyły ją — przez nikogo nie niepokojone —
w listopadzie 339 roku i zajęły Elateję, oddaloną o trzy dni mar-
szu od granic Attyki. Łatwość, z jaką udało się Macedończy-
kom pokonać tę drogę, była nie tylko wynikiem zaskoczenia
przeciwnika, ale i owocem wcześniejszej, przychylnej Fokidzie
polityki Filipa II.
Sukces ten nie od razu mógł być wykorzystany w pełni, bo-
wiem drogą do Fokidy przeszła armia bez taborów i ciężkiego
sprzętu wojennego, co uniemożliwiało Filipowi rozpoczęcie
dalszych, skutecznych działań. W grę wchodziły jeszcze inne
okoliczności. Król macedoński zwlekał z podjęciem kampanii
mając nadzieję, że dzięki dyplomacji uda mu się pozbawić Ate-
ny sprzymierzeńców i tym samym znacznie ograniczyć rozmia-
ry konfliktu. Przede wszystkim usiłował przeciągnąć na swoją
stronę Teby, proponując im zawarcie sojuszu lub przynajmniej
wyrażenie zgody na przejście taborów przez Termopile. Tebań-
czycy odrzucili tę ofertę, gdyż takiej postawy wymagała wier-
ność sojuszowi z Atenami.
Do starcia sił antymacedońskiej koalicji miast grec-
kich — z Atenami na czele — i wojsk macedońskich doszło
ostatecznie w sierpniu 338 roku pod Cheroneją. Po obu stro-
nach stały armie liczące ponad 30 tysięcy żołnierzy. Mimo że
oddziały koalicji zajmowały korzystniejsze pozycje, w bezpoś-
19
C a w k w e 11 , op. cit., s.140.
20
D i o d o r, XVI,84,5; 85,1; J u s t y n , IX, 3,5 — 7.
22

rednim starciu musiały uznać wyższość Macedończyków.


O zwycięstwie Filipa II w dużej mierze zadecydowało uderze-
nie oddziałów jazdy dowodzonej przez jego syna, Aleksandra,
na lewe skrzydło wojsk greckich 21. Ostateczny rezultat bitwy
był dla pokonanych opłakany. Armia ateńska została rozbita
i ok. 6 tysięcy Ateńczyków znalazło się w niewoli; ,,święty
hufiec", Tebańczyków został wycięty w pień. Oddziały
dostarczone przez inne miasta doznały również ciężkich strat.
Na wieść o klęsce te miasta, które opowiedziały się po stronie
Aten, rozpoczęły gorączkowe przygotowania do obrony, jed-
nakże Filip II zrezygnował z dalszych działań 22.
Postawa zajęta przez króla macedońskiego nie była gestem
wielkoduszności, lecz wynikała z trzeźwej kalkulacji. Odniesio-
ne zwycięstwo sprawiło, że plany polityczne Filipa II zyskały
na aktualności. Jakkolwiek były to tylko jego własne koncepcje,
ich realizację uzależniała w decydującej mierze pomoc Gre-
ków. W związku z tym nie było dla niego rzeczą obojętną, czy
za partnerów będzie miał miasta greckie pokonane, ale zasobne
w ludzi i środki materialne, czy też miasta nie dość że pokona-
ne, to jeszcze wyniszczone. Świadoma rezygnacja z dalszych
operacji wojennych przeciwko miastom greckim nie była by-
najmniej równoznaczna z darowaniem im błędów. Przeciwnie,
poprzez ukaranie ich chciał uświadomić wszystkim zaintereso-
wanym nowe realia, w jakich — po Cheronei — Grecja miała
żyć.
Główny sprawca wojny, Ateny, został potraktowany przez
Filipa II wyjątkowo łagodnie, co wskazuje, że mimo wszystko
macedoński monarcha chciał w nim widzieć ważnego partnera.
Spośród miast walczących przeciw Filipowi II najdotkliwsza
kara spotkała Teby 23. Został w nich umieszczony macedoński
garnizon, zaś przywódców politycznych skazano lub wygnano,
konfiskując należące do nich dobra. Jeńcy tebańscy mieli być
21
D i o d o r, X V I , 8 5 , 1 — 8 6 , 6 ; J u s t y n , I X , 3 , 9 — 11;
P 1 u t a r c h, Aleksander 9,2 — 3.
22 P o 1 i b i u s z, V,10,l — 5; D i o d o r, XVI,87,3; J u s t y n ,
IX,4,1; P 1 u t a r c h, Demostenes, 20.
23 D i o d o r, XVI,83,4; J u s t y n , IX,4,6 — 10; C a w k w e 1 l,
op. cit., s. 168.
23

zwalniani tylko za okup. Ponadto Tebańczycy mieli zapłacić za


prawo pogrzebania swych poległych. Każdy z pozostałych,
mniej znaczących uczestników koalicji antymacedońskiej, miał
zawrzeć dwustronny traktat pokojowy z Filipem II. Oprócz
Teb, garnizony macedońskie zostały umieszczone także w Ko-
ryncie i w Chalcis.
Filip II zajął się również sprawami Peloponezu, a ściślej bio-
rąc — Sparty, będącej źródłem ciągłych niepokojów na tym
obszarze. Szczegóły decyzji podjętych celem zapewnienia spokoju
sąsiadom wojowniczych Spartan nie są znane, lecz popularność,
jaką monarcha macedoński cieszył się w miastach pelopone-
skich, wskazuje, że zyskały mu one wielu sympatyków 24.
Poza wszystkimi względami doraźnymi, kompleksowe uregu-
lowanie spraw miast greckich poprzez zjednoczenie ich w ra-
mach wspomnianego Związku Korynckiego było dla króla ma-
cedońskiego podstawowym warunkiem umożliwiającym mu
uczynienie następnego kroku — uzyskanie jednomyślnej apro-
baty dla jego wojennych planów wobec Persji.
Dążenie Filipa II najpierw do narzucenia hegemonii światu
greckiemu, a następnie uzyskania z jego rąk dowództwa w woj-
nie z państwem perskim, można uznać za jeden z przejawów
idei politycznej, której korzenie sięgają w głąb V wieku. Po raz
pierwszy zrodziła się ona w 480 roku, w obliczu agresji króla
perskiego Kserksesa. Wtedy to zagrożenie miast całej Grecji
przez wspólnego wroga skłoniło je do utworzenia związku woj-
skowego, w którym po raz pierwszy udało się zjednoczyć liczbę
miast-państw greckich, pomimo dzielących je różnic polity-
cznych, a nawet odwiecznej wrogości.
Pozornie oba te Związki, Panhelleński i Koryncki, miały ten
sam cel: stworzenie frontu miast greckich przeciw temu same-
mu wrogowi — Persji. Jednakże powstanie Związku Panhel-
leńskiego było wynikiem indywidualnych decyzji podjętych
w obliczu zagrożenia ze strony Wielkiego Króla, natomiast utwo-
rzenie Związku Korynckiego zostało na miastach greckich
wymuszone siłą.

24
C a w k w e 11, op. cit., s. 168 — 169.
24

W okresie między 480 a 337 rokiem idea zjednoczenia świata


greckiego pojawiała się kilkakrotnie 25. W ciągu V wieku towarzy-
szyła ona, pozostając zarazem w jej cieniu, rywalizacji ateńsko-
-spartańskiej o przywództwo w świecie greckim. Później pojawi-
ła się po zakończeniu wojny peloponeskiej (411— 404), lecz
w zupełnie innym kontekście politycznym. Jej odrodzenie było
następstwem ingerencji Persji w sprawy greckie25. Według za-
chowanej tradycji koncepcja ogólnogreckiego frontu antyper-
skiego została po raz pierwszy przedstawiona przez Gorgiasza
z Leontinoj w trakcie igrzysk olimpijskich w 392 roku. W wy-
głoszonej tam mowie wyraził opinię, że podzielone i ograbiające
się wzajemnie miasta Grecji powinny zjednoczyć się i zwrócić
swoją energię przeciw barbarzyńcom i u nich szukać zdobyczy
i łupów 26.
W cztery lata później, na kolejnych igrzyskach olimpijskich,
do tego samego tematu powrócił Lizjasz 27. W swej mowie za-
chęcał Greków do podjęcia wspólnego wysiłku zbrojnego prze-
ciw „tyranom i barbarzyńcom". Pojęcie barbarzyńców budziło
u ówczesnych Greków jednoznaczne skojarzenie, mianem tym
bowiem określano przede wszystkim Persów. Natomiast tyra-
nem, do walki z którym nawoływał Lizjasz, był władający
Syrakuzami Dionizjusz.
Myśl zespolenia wysiłków wszystkich Greków do walki
z „tyranami i barbarzyńcami" była wspólna dla obu autorów. Za-
sadniczo różnili się oni w kwestii przywództwa. Gorgiasz wi-
dział w tej roli Ateny, natomiast Lizjasz — Spartę.
W 380 roku, roku kolejnej olimpiady, pojawił się następny głos
podejmujący myśl rzuconą przez Gorgiasza. Należał do Izokra-
tesa, który swoje stanowisko przedstawił w Panegiryku28. Moment
wygłoszenia mowy został specjalnie wybrany. Obecność
przybyszów ze wszystkich zakątków świata greckiego w czasie
igrzysk olimpijskich mogła bez wątpienia przyczynić się do sze-
25
G. M a t h i e u , Les idées politiques d'Isocrate, Paris 1925, s. 7-28.
26
F i l o s t r a t , Vitae Sophistarum, 1,493; A r y s t o t e l e s , Retoryka
1414 b,29; M a t h i e u , op., cit., s. 23 nn.
27
M a t h i e u, op. cit., s. 25 nn.; M o m i g l i a n o, op. cit., s. 184.
28
M a t h i e u , op.cit., s.28 nn.; t e n ż e , Isocrate, Discours, vol. II, Paris
1938, s. 5, przyp. 1; M o m i g 1 i a n o, op. cit., s. 184 nn.
25

rokiego rozpropagowania prezentowanej koncepcji. Z przeka-


zów źródłowych różnych autorów wiadomo, że Izokrates po-
święcił ok. 10—15 lat swego życia na przygotowanie tego dzie-
ła. Porównując daty można stwierdzić, że pracę nad nim podjął
prawie w tym samym czasie, w którym Gorgiasz po raz pierw-
szy wypowiedział myśl o potrzebie zjednoczenia Greków. Ta
zbieżność dat nie jest przypadkowa, ponieważ w Panegiryku
można odnaleźć echa wystąpień Gorgiasza i innych współczes-
nych zwolenników jedności greckiej. Tak długi czas powstawa-
nia Panegiryku wynikał z faktu, że Izokrates chciał zgromadzić
jak najwięcej opinii i argumentów na poparcie słuszności swego
stanowiska; o wiele więcej niż zdołali ich przytoczyć poprzed-
nicy. Wywody autora Panegiryku koncentrują się wokół dwóch
wątków: konieczności przywrócenia zgody i jedności wśród
Greków, niezbędnej dla podjęcia wspólnej wyprawy przeciw
Persom, oraz uzasadnienia potrzeby takiej wyprawy.
Według Izokratesa sprawą pierwszorzędnej wagi jest przede
wszystkim ułożenie wzajemnych stosunków Sparty i Aten na
zasadach partnerstwa. Przywództwo w zjednoczonej Grecji
powinno jednak przypaść Atenom z tytułu zasług i dokonań
w przeszłości. Sparta z powodu swej powszechnie znanej ok-
rutnej polityki wobec własnych poddanych i sprzymierzeńców
oraz wielu miast greckich — tak w przeszłości, jak i w czasach
współczesnych Izokratesowi — zdobyła zbyt złą sławę, aby
mogła sprawować tak ważną funkcję. Jej przywództwo mogłoby
wzbudzać uprzedzenia i rodzić obawy przed wykorzystaniem
go do realizacji własnych, złych celów. Kiedy weźmie się pod
uwagę możliwe skutki walki między Atenami i Spartą, ich rywa-
lizacja może wydać się obserwatorowi z zewnątrz czystym sza-
leństwem, skoro jednocząc swe siły mogłyby uzyskać w Azji
rozległe tereny i ogromne bogactwa. W istniejącej sytuacji król
perski we własnym interesie podsyca konflikt między tymi
miastami. Tymczasem słabość państwa Achemenidów
i nienawiść, jaką Grecy żywią do Persów, powinna zachęcić
oba miasta do wspólnego wysiłku, który może jak najlepiej słu-
żyć umocnieniu jedności świata greckiego. Wojna przeciw
Persji przyniesie wszystkim Grekom korzyści materialne i bę-
26

dzie odwetem za wszystkie krzywdy doznane od Persów. Gre-


cy, mając przed sobą takie perspektywy, powinni — zdaniem
Izokratesa — wzajemnie zachęcać się do działania i przyczy-
niać się do pogodzenia Sparty z Atenami, aby wyprawę uczynić
realną.
Apel Izokratesa pozostał jednak bez echa, przede wszystkim
z tego powodu, że został przedstawiony w okresie dominacji
Sparty w życiu politycznym Grecji. Jednakże do myśli wypo-
wiedzianych w Panegiryku Izokrates powracał jeszcze wiele ra-
zy w swych dalszych dziełach. Pozostając wiernym zasadni-
czym założeniom swej koncepcji, modyfikował ją jedynie
w pewnych szczegółach dotyczących głównie kwestii przywódz-
twa. Początkowo Izokrates przyznawał palmę pierwszeństwa
miastom, a następnie — współczesnym mu politykom. Na
przywódców zdolnych stanąć na czele Greków kreował on m.in.
Jazona z Feraj, Dionizjusza, tyrana Syrakuz, Archidamosa, kró-
la Sparty 29. Ostatecznie, po wielu rozczarowaniach, Izokrates
związał swoje nadzieje z osobą króla Macedonii, Filipa II. Stało
się to w 346 roku z chwilą, kiedy zaaprobowanie pokoju Filo-
kratesa przez ateńskie Zgromadzenie Ludowe przyczyniło się do
unormowania stosunków ateńsko-macedońskich. Wyrazem po-
stawy Izokratesa była mowa Filip wygłoszona wiosną tego roku,
wkrótce po ratyfikowaniu pokoju przez Ateny.
W mowie tej Izokrates zwraca się bezpośrednio do Filipa II,
ponieważ — jego zdaniem — wystąpienia kierowane do ogółu
nie przynoszą pożądanych rezultatów. Autor zachęca macedoń-
skiego władcę, aby podjął się zadania pogodzenia wszystkich
Greków i poprowadzenia ich przeciw Persom. Realizację tego
trudnego dzieła umożliwi mu rozbudowanie dyplomacji, zgro-
madzenie środków materialnych i armii. Jeśli mu się nie uda
pokonać całkowicie państwa perskiego, powinien zdobyć przy-
najmniej Azję Mniejszą, założyć na jej terenie kolonie najemni-
ków i w ten sposób zapewnić bezpieczeństwo Helladzie.
Jednocześnie Izokrates przestrzega Filipa przed użyciem siły
29
M.M. M a r k 1 e (III) Support of Athenian Intellectuals for Philip.
A Siudy of Isocrates „Philippus" and Speusippus'Letter for Philip, „Journal of
Hellenie Studies", 96 (1976), s. 80.
27

w stosunkach z Grekami — zaleca jedynie stosowanie perswazji.


Początkiem drogi do celu winno być — zdaniem Izokrate-
sa — pogodzenie Argos, Sparty, Teb i Aten. Miasta te, z racji
dzielących je odwiecznych konfliktów, nigdy nie zgodziłyby się
na powierzenie przywództwa jednemu ze swego grona. Filip,
jako osoba z zewnątrz, powinien wykorzystać niestabilną sytua-
cję w Grecji, przejąć rolę przywódcy i uczynić wszystko, aby
być dla Greków dobroczyńcą, królem — ale nie tyranem —
dla Macedończyków i panem jak największej liczby barbarzyń-
ców 30.
Izokrates wielce się przejmował losami swoich planów i na-
dziei. Świadczy o tym jego list do Filipa II z 344 roku 31. Został
on napisany na wieść o odniesieniu przez króla Macedonii cięż-
kiej rany w walkach w Ilirii. Zwracając się do władcy autor wy-
jaśnia, że list ten pozostaje w ścisłym związku z ideami sformu-
łowanymi w Filipie. Uważa bowiem, że w sytuacji, kiedy w ca-
łej Grecji wiąże się wielkie nadzieje z osobą Filipa II, nie powi-
nien on zdobywać sławy z narażeniem życia, bo jego śmierć ni-
komu nie przyniesie korzyści. Nie wypada królowi Macedonii
wdawać się w takie walki, zwłaszcza z sąsiadami, którzy
i tak — zdaniem Izokratesa — nie są nazbyt niebezpieczni dla
jego państwa. Powinien podjąć walkę z Wielkim Królem (mia-
nem tym określano perskich monarchów), która okryje go sławą
i zjednoczy u jego boku wszystkich Greków. Wprawdzie
w Atenach nie brak polityków nieprzyjaznych Filipowi II, to jed-
nak są one partnerem, na jakim można polegać.
Zarówno Filip, jak i list do króla są od dawna przedmiotem
licznych dyskusji i interpretacji, gdyż w jakimś stopniu stano-
wią odbicie pragnień i nastrojów panujących w ówczesnej Gre-
cji. Analizujący te źródła badacze usiłują dociec, za jakim pro-
gramem politycznym opowiadał się autor, jaki był wpływ za-
wartych w nich koncepcji na świadomość ogółu Greków i ich
30
Zob. S. P e r 1 m a n, Isocrates' Advice on Philip's Attitude towards Bar-
barians (V, 154), „Historia", 16(1967), s. 338—343; t e n ż e Isocrates' „Philippus"
and Panhellenism, „Historia", 18 (1969), s. 370—374; t e n ż e , Panhellenism, the
Polis and Imperialism, „Historia", 25 (1976), s. 1—30.
31
M a t h i e u , Isocrate, Discours, vol. IV, Paris 1962, s. 175.
28

postawy 32. Chociaż problemy te są bardzo ważne dla poznania


realiów epoki, to jednak jeszcze istotniejsza jest odpowiedź na
pytanie, jak dalece rady i sugestie Izokratesa wpłynęły na po-
stawę i politykę ich adresata w Grecji. Wszyscy badacze są jed-
nomyślni co do tego, że bezpośrednio nie wywarły one żadnego
wpływu. W latach, kiedy wspomniane dzieła zostały ogłoszone,
władca macedoński prowadził politykę, który była zupełnym
przeciwieństwem tej, jaką zalecał Izokrates. Zamiast dążyć do
zjednoczenia i pogodzenia miast greckich, Filip II podsycał
dzielące je animozje, aby w ten sposób zyskać jak największy
wpływ na bieg wydarzeń w Grecji. Nie jest wykluczone, że nie-
które z koncepcji Izokratesa zostały wykorzystane przez Filipa
II, ale dopiero po 338 roku, kiedy nikt w Grecji nic był w sta-
nie zakwestionować jego pozycji 33 .
Uregulowawszy sprawy greckie Filip II przystąpił z całą ener-
gią do przygotowań wojennych. Już wiosną 336 roku wysłał do
Azji Mniejszej 10-tysięczny korpus ekspedycyjny. Oficjalnie je-
go zadaniem miało być wyzwolenie greckich miast na tym tere-
nie spod panowania Wielkiego Króla, a faktycznie — stworze-
nie przyczółka dla ataku w głąb imperium Achemenidów. Na
czele korpusu stali Parmenion i Attalos 34. Filip II zamierzał do-
łączyć z resztą wojsk później, gdyż przed wyruszeniem w po-
le musiał uporządkować sprawy polityczne w Macedonii. For-
malnym powodem wszczęcia działań wojennych było — tak,
jak to przedstawiał na spotkaniu w Koryncie — ukaranie Per-
sów za profanację świątyń greckich, jakiej dopuścili się w czasie
wyprawy Kserksesa w 480 roku 35. Dzięki temu wyprawa nabie-
rała charakteru krucjaty. Jednak nie wszyscy Grecy byli do niej
całkowicie przekonani, chociaż hasła, pod jakimi wyruszali na
Wschód wraz z Macedończykami, propagandowo wydawały się

32
Zob. M a t h i e u , Les idées, s. 28 nn; U. W i l c k e n , Philip II. von Make-
donien und die Panhellenische Idee, Berlin 1929; J. L u c c i o n i, Démosthene et
panhellénisme, Paris 1961; P. C l o c h é , Isocrate et son temps, Paris 1963; S. P e r 1 m a
n, Isocrateé „Philippus" — a Reinterpretation, „Historia", 6 (1957), s. 306—317; M a r k
1 e (III), op. cit., s. 80 — 99.
33
M a t h i e u , Isocrate, Discours, vol. IV, s. 16.
34
D i o d o r, XVI, 91,2; XVII,2,4; J u s t y n, IX,5,8.
35
D i o d o r, XVI,89,2.
29

atrakcyjne. Nie bez powodu obawiano się, że w ostatecznym


rachunku stroną, która na tej wojnie zyska najwięcej, będzie
monarcha macedoński, zaś ewentualne zwycięstwo nie pozosta-
nie bez wpływu na jego postawę wobec Grecji 36. Te właśnie
obawy sprawiły, że greccy sojusznicy nie śpieszyli się z realiza-
cją swoich zobowiązań podjętych wobec Filipa II 37.
Mimo tych nastrojów król macedoński był pewien powodze-
nia swoich wojennych planów. Utwierdzała go w t y m pomyślna
odpowiedź wyroczni delfickiej i pełna sukcesów działalność
Parmeniona, który idąc od Hellespontu wzdłuż wybrzeża Jonii
dotarł aż do Efezu, nie napotykając po drodze żadnego oporu.
Dopiero pod Magnezją marsz jego oddziałów został zatrzymany
przez najemników greckich w służbie Wielkiego Króla pod wo-
dzą Memnona z Rodos 38. Jak się miało rychło okazać, były to
pierwsze i ostatnie sukcesy, jakie udało się odnieść Macedoń-
czykom w walce z Persami za życia Filipa II. Dalsze operacje
wstrzymała jego niespodziewana śmierć — w wyniku zama-
chu — w lecie 336 roku.
Następcą Filipa II został jego syn, Aleksander, chociaż nie
był on ani jedynym, ani najbardziej uprzywilejowanym kandy-
datem do tronu macedońskiego. Skłócenie Aleksandra z zamor-
dowanym królem w okresie bezpośrednio poprzedzającym
zamach stawiało pod znakiem zapytania jego nadzieje na suk-
cesję. Koronę zawdzięczał przede wszystkim zdecydowanemu
poparciu a r m ii 39.
Władzę Aleksandra uznały prawie wszystkie miasta greckie.
Nie obyło się jednak bez niepokojów. Na wieść o śmierci Filipa
II tak w Grecji, jak i regionach przygranicznych Macedonii do-
szło do ataków na garnizony macedońskie, prób zrzucenia
zwierzchności, a nawet odmowy uznania pozycji Aleksandra.
Największymi ośrodkami tych niepokojów były Argos, Sparta,
Ateny i Teby, którym śmierć Filipa II stwarzała nadzieję na

36
M o m i g l i a n o, op. cit., s.165—168.
37
P l u t a r c h, Fokion, 16,5; G r i f f i t h, op. cit., s. 632 n.
38
P. G i e e n , Aleksander Wielki, Warszawa 1978, s. 97—98;
C a w k w e 11, op. cit., s. 117.
39 D i o d o r, XVII, 2,1; J u s t y n, XI,1,8.
30

odzyskanie dawnej wolności. Liczyły nie tylko na pomoc króla


perskiego, ale i wodzów macedońskich walczących w Azji
Mniejszej, zwłaszcza Parmeniona 40. W swych rachubach srodze
się zawiodły. Aleksander, uzyskawszy przywództwo Związku
Tesalskiego i Amfiktionii Delfickiej, zmusił Ateny i Teby do
poddania się. Parmenion, wbrew nadziejom opozycji, poparł
młodego króla, a kilku potencjalnych konkurentów do tronu
zapłaciło głową za swe aspiracje 41.
Dzięki tym posunięciom pozycja Aleksandra nie była już
przez nikogo kwestionowana. Obrady zwołanej przez niego je-
sienią 336 roku Rady Związku Korynckiego miały charakter
czysto formalny i nie pozostawiły żadnych wątpliwości co do
tego, że nowy władca Macedonii nie tylko pragnie zachować ro-
lę hegemona w świecie greckim, ale zamierza również podjąć
wyprawę przeciw Persji, której nie zdążył zrealizować ojciec.
Jak w 337 roku Filipa II, tak teraz Aleksandra Rada jedno-
myślnie uznała przywódcą Związku i naczelnym wodzem jego
sił w wyprawie na Wschód 42. W przeciwieństwie do ojca Ale-
ksander od razu ustalił bardzo szczegółowo wielkość i charakter
obowiązków, jakie miały spoczywać na każdym z uczestników
planowanej wojny 43.
Po spotkaniu w Koryncie, późną jesienią 336 roku, Aleksan-
der powrócił do Macedonii. Od razu przystąpił do szkolenia
wojsk i przygotowywania kampanii, którą planował na wiosnę
335 roku. Przed wyruszeniem na Persję chciał jeszcze umocnić
północną granicę państwa macedońskiego i doprowadzić do
trwałego usunięcia zagrożenia ze strony plemion trackich. Za-
mierzał to osiągnąć przez przesunięcie tej granicy aż na linię
Dunaju, przy czym walkę z Trakami traktował jako element
praktycznego sprawdzianu poziomu wyszkolenia swojej ar-
mii 44.
40
D i o d o r , XVII,3,1 — 5.
41
D i o d o r, XVII,4,1 — 9; 5,1 — 2; J u s t y n , XI,2,3 — 4.
42
D i o d o r , XVII,4,9; J u s t y n , X 1,2,5 — 6; A r r i a n, 1,1,2;
P 1 u t a r c h, Aleksander 14,1.
43
Por. D i o d o r, XVI, 89,3.
44
D i o d o r , XVII,8,; A r r i a n, 1,1,4 — 4,8; P 1 u t a r c h, Aleksander 11,5.
31

Pochód zwycięskich wojsk macedońskich znad Dunaju został


zahamowany przez wieści o buncie w Ilirii 45. Aleksander,
wspierany przez Langarosa, króla Agrian, został zaangażowany
w nową wojnę, co natychmiast postanowili wykorzystać jego
przeciwnicy. Demostenes rozpuścił wiadomość o śmierci mło-
dego króla, popierając jej prawdziwość sfabrykowanymi dowo-
dami 46. Efektem tego były wystąpienia przeciw garnizonom
macedońskim; w Tebach doszło nawet do powstania, potaje-
mnie wspieranego przez Ateny 47. Sytuacja w Macedonii była
również niepokojąca, a co gorsza, do akcji przeciwko Aleksand-
rowi włączył się król perski, wspierając finansowo jego wrogów.
Stan spraw w Azji Mniejszej nie przedstawiał się dobrze, gdyż
Macedończycy utracili tam większość swych zdobyczy. Spraw-
cą porażek był Memnon z Rodos, który po zwycięstwie pod
Magnezją w 335 roku stojąc na czele najemników greckich zajął
Efez i wyparł wojska Parmeniona z wielu wcześniej zdobytych
przez nie terenów. Macedończycy zdołali jedynie utrzymać
swą bazę w Kyzikos 48.
Chcąc zahamować niekorzystny rozwój wydarzeń, Aleksan-
der przesłał swej matce, przebywającej w Pelli, polecenie usu-
nięcia najniebezpieczniejszych rywali, sam zaś, na czele 30-ty-
sięcznej armii, wyruszył z Ilirii pod Teby. Pokonanie tej odleg-
łości zajęło mu tylko dwa tygodnie, co już starożytni uważali za
niebywały wyczyn, gdyż droga wiodła przez trudno dostępne
górskie tereny 49. Teby, mimo zdecydowanej przewagi Ale-
ksandra, nie zamierzały kapitulować, czym podpisały wyrok na
siebie. Kiedy zostały zdobyte, Aleksander wydał je na łup żoł-
nierzom, a potem zrównał z ziemią. Część Tebanczyków zginęła
w walce, większość dostała się jednak w ręce wroga i — z wyjąt-
kiem niewielkiej grupy — została sprzedana w niewolę. Sprze-
45 A r r i a n , 1,5,1—6,11.
46 J u s t y n, XI,2,8.
47 D i o d o r , XVII,8,1 — 2; J u s t y n , XI,2,7 — 9; A r r i a n , 1,7,1 —4.
48 D i o d o r , XVII,7,2; 7,8 — 10.
49 D i o d o r , XVII,4,4; J u s t y n , XI,2,10; A r r i a n , 1,7,5; P 1 u -

t a r c h, Aleksander 11,6.
32

daż ta przyniosła podobno Aleksandrowi 440 talentów 50. Wo-


bec Aten, które miały spory udział w wywołaniu powstania,
Aleksander nie wyciągnął praktycznie żadnych konsekwencji.
Postąpił tak świadomie, gdyż pragnąc jak najszybciej wyruszyć
na Wschód nie chciał wdawać się w sprawy i koflikty, które
moment ten mogły niepotrzebnie odwlec51. Kampania przeciw
Persji stawała się zaś dla niego sprawą coraz pilniejszą, nie tyle
ze względów ambicjonalnych czy propagandowych, ile ekono-
micznych.
W chwili śmierci Filipa II skarb macedoński był nie dość że
pusty, to jeszcze zadłużony52. Jego deficytu nie były w stanie
zmniejszyć nawet wpływy z eksploatacji kopalń złota w 1'anga-
jon. Ogromne sumy pochłaniało przede wszystkim utrzymanie
armii i finansowanie kampanii, które praktycznie nie
przynosiły żadnych większych łupów. Sytuacja finansowa
Macedonii uległa dalszemu pogorszeniu z chwilą objęcia władzy
przez Aleksandra. Ten bowiem, chcąc pozyskać sobie sympatię
Macedończyków, zniósł płacone przez nich podatki bezpo-
średnie53. Jedynym wyjściem z tego położenia mogło być tylko
zdobycie łupów na Persach. Nikt w Macedonii nie wątpił w
ich wartość, gdyż bogactwo Wielkiego Króla było w świecie
greckim przysłowiowe 54.
Mimo to decyzja o wyruszeniu na Wschód nie była prosta.
Przed jej podjęciem Aleksander musiał załatwić jeszcze kilka
spraw, od których zależały tak losy państwa, jak i zamierzonej
wyprawy. Rozwiązania wymagała zwłaszcza kwestia władzy po-
litycznej w Macedonii i Grecji w czasie jego nieobecności.
Ostatecznie Aleksander zdecydował się przekazać ją Antypa-
trowi, wiernemu słudze dynastii Argeadów, którego zdecydo-
waniu zawdzięczał swój tron. Antypater miał rządzić dysponu-

50
K 1 e i t a r c h, w: F. J a c o b y, Die Fragmente der griechischen Historikern,
Berlin — Leiden 1923, n° 137, Fl; D i o d o r , XVII,14,1 — 4; J u s t y n , XI,3,6 —
4,8; A r r i a n , 1,7,7 — 8,8; 9 , 9 — 10 ; P 1 u t a r c h,
Aleksander 11,7 — 12,6.
51 Por. D i o d o r, XVII,9,4.
52
Zob. A r r i a n, VII,9,6.
53
J u s t y n, XI,1,10.
54
Por. t a m ż e , XI,5,9.
Filip

Aleksander
Awers monety
Filipa II
z jego portretem

Korynt — centralna część storożytnego miasta


Filippi — pozostałości
antycznego miasta

Olint — ruiny miasta


odkopane przez
archeologów
Pella — odkryty
fragment mace-
dońskiej stolicy

Ajgaj
Król macedoński
Przeciwnicy:
Wielki Król
Anatolijski krajobraz
Termessos, teatr hellenistyczny
„Wrota Cylicji"
33

jąc 12 tys. żołnierzy pieszych, 1,5 tys. jazdy i prawem dokony-


wania — w razie potrzeby — dodatkowych zaciągów 55.
Pod wpływem nacisków Aleksandra rada dowódców wyzna-
czyła termin rozpoczęcia wyprawy na wiosnę 334 roku 56 .
W związku z tym Aleksander musiał zdobyć środki umożliwiające
utrzymanie armii do tego czasu pod bronią i wypłatę żołdu
przynajmniej w początkowym okresie wyprawy. Nie mogąc li-
czyć na pomoc bankierów, zdecydował się zastawić dobra ko-
ronne u macedońskich arystokratów 57. Tym sposobem udało się
mu zebrać 800 talentów. Pewną kwotę otrzymał od nich w da-
rze, lecz jej wysokość nie jest znana.
Utrzymanie armii w gotowości bojowej pochłonęło prawie
wszystkie zasoby finansowe Aleksandra i — jeśli wierzyć trady-
cji — w chwili wymarszu dysponował zaledwie 70 talentami 58.
Kiedy porównamy zasoby materialne Macedonii i wielkość
armii macedońskiej z siłami, którymi dysponowali Persowie,
zamiar podboju imperium perskiego, podjęty najpierw przez
Filipa II, a następnie przez Aleksandra, może wydać się tak ry-
zykowny, że niemal szalony. Konsekwencja, z którą ojciec
i syn dążyli do jego zrealizowania, nieodparcie nasuwa pytanie,
czy byli tak pewni swej siły, czy też może liczyli na szczęśliwy
zbieg okoliczności i błędy przeciwnika?
W okresie, kiedy królowie Macedonii snuli plany swych
podbojów, państwo perskie przeżywało głęboki kryzys we-
wnętrzny. Jego początki sięgają pierwszej połowy V wieku, cza-
sów nieudanych wypraw Dariusza i Kserksesa przeciw Grecji.
Przegrana Persów w bitwie pod Maratonem w 490 roku zapo-
czątkowała długą serię ich porażek w walkach z Grekami, któ-
rych negatywnych skutków nie zdołało w żądnej mierze zre-
kompensować perskie zwycięstwo pod Termopilami w 480 roku.
Niepowodzenia te tak dalece nadwerężyły morale armii per-
skiej, że od połowy V wieku nie była ona już zdolna do podjęcia
55
D i o d o r , XVII, 15,5; A r r i a n , 1,11,3.
56
D i o d o r, XVII,16,1 — 3.
57
J u s t y n , XI,5,5; A r r i a n , XII,9,6; P 1 u t a r c h, Aleksander 15,3 — 6.
58
P 1 u t a r c h, Aleksander 15,2.
34

żadnej znaczniejszej kampanii. Doszło nawet do tego, ż.e królo-


wie perscy, chcąc utrzymać spokój w swym ogromnym pań-
stwie, od początku IV wieku zostali zmuszeni do zatrudniania
na służbę najemników greckich.
Upadkowi siły i morale armii perskiej towarzyszyło równo-
legle postępujące osłabienie autorytetu władzy centralnej Przy-
czyniała się do tego nieudolność władców zasiadających na tro-
nie Achemenidów, intrygi i walki koterii dworskich. Następ-
stwem podkopywania pozycji Wielkich Królów były coraz
liczniejsze bunty ludów zamieszkujących imperium oraz satra-
pów. Ci ostatni wykorzystywali każdą nadarzającą się okazję do
coraz większego usamodzielniania się. Dążyli do przekształce-
nia podległych im satrapii w samodzielne państwa, formalnie
tylko uznając zwierzchnictwo panującego. Zjawisko to przybra-
ło najszersze rozmiary w Azji Mniejszej. Tamtejsi satrapowie,
dysponujący licznymi armiami, prowadzili na własną rękę poli-
tykę zagraniczną, nie zawsze zgodną z perską racją stanu. Wy-
siłki Artakserksesa III Ochosa (358—338), podejmowane w ce-
lu przywrócenia dawnej potęgi imperium Achemenidów, mimo
początkowych sukcesów zakończyły się niepowodzeniem. Jego
śmierć przekreśliła wszystko to, co udało mu się osiągnąć, i po-
grążyła państwo w chaosie rozgrywek o władzę. Pewne uspoko-
jenie tych walk przyniosło dopiero objęcie w 336 roku tronu
przez Dariusza III Kodomana, lecz w najmniejszym stopniu
nie wpłynęło ono na poprawę wewnętrznej sytuacji państwa
perskiego.
Wszystkie te kłopoty Achemenidów były doskonale znane
w Pełli. Dlatego też Aleksander, wyruszając na Wschód, był
całkowicie przekonany o sukcesie swych planów. Gwarancję ich
powodzenia widział w słabości wewnętrznych struktur perskiej
monarchii.
PIERWSZE ZWYCIĘSTWA

Wczesną wiosną 334 roku armia macedońska licząca wraz ze


wspierającymi ją oddziałami Związku Helleńskiego 32 tys. pie-
choty i ok. 5 tys. jazdy wyruszyła ku Hellespontowi 1. Z tą chwi-
lą Aleksander rozpoczął nowy rozdział swego życia. Oficjalnie
był wodzem sił świata helleńskiego, przy pomocy których miał
wywrzeć zemstę na państwie perskim za wszystkie krzywdy
wyrządzone Grekom. Prywatnie Aleksander traktował tę wy-
prawę jako powtórzenie wyprawy Achillesa pod Troję. Do tra-
dycji wojny trojańskiej, związanych z nią osób i wydarzeń wie-
lokrotnie się odwoływał, zwłaszcza w początkowej fazie wojny.
Po dwudziestodniowym marszu siły macedońskie dotarły do
Sestos nad Hellespontem, gdzie czekała na nie flota złożona ze
160 statków, które miały przetransportować je na drugi brzeg 2.
Nadzór nad przeprawą Aleksander powierzył Parmenionowi,

1
D i o d o r , XVII, 17,3 — 4; J u s t y n , XI, 6,2; A r r i a n, 1,11,3;
P l u t a r c h , Aleksander 15,1. Zob. P. A. B r u n t , Alexander's Macedonian
Cavalry, „Journal of Hellenic Studies", 83 (1963), s. 32—36, 46; R. D.
M i l n s, Alexander's Macedonian Cavalry and Diodorus XVII, 17,4, „Journal
of Hellenic Studies", 86 (1966), s. 167.
2
A r r i a n, 1,11,5. Szerzej na temat tej floty pisze: H. B e r v e, Das
Alexanderreich auf prosopographischer Grundlage, Bd. I, München 1926, s. 159
n.; H. H a u b e n, The Command Structure in Alexander's Mediterranean
Fleets, „Ancient Society", 3 (1972), s. 55—56; t e n ż e , The Expansion of Ma-
cedonian Sea-Power under Alexander teh Great, „Ancient Society", 7 (1976),
s. 80—81.
36

sam zaś, z kilkutysięcznym oddziałem, udał się do Elajos, leżą-


cego na południu Chersonezu Trackiego, po to, by uczcić pa-
mięć Protesilaosa— pierwszego spośród Achajów idących pod
Troję, który wylądował w Azji, a zarazem pierwszej ofiary tej
wojny; gdyż zginął natychmiast po dotknięciu azjatyckiej ziemi.
U grobu Protesilaosa Aleksander pragnął pozyskać przychyl-
ność bóstw dla własnego przedsięwzięcia. Po uczczeniu jego
pamięci złożył ofiarę Zeusowi, Atenie i Heraklesowi na ołtarzu
ustawionym w miejscu, w którym pożegnał się z Europą. Tym
samym bóstwom wzniósł ołtarz i złożył ofiary na azjatyckim
brzegu Hellespontu; według tradycji Aleksander był pierwszym
spośród uczestników wyprawy, który go dotknął.
Po przeprawieniu się na drugą stronę Hellespontu Aleksan-
der udał się do Ilion, by tam z kolei uczcić pamięć Achillesa,
którego czynom pragnął dorównać 3 . W Ilion złożył również
w ofierze, w tamtejszej świątyni bogini Ateny, własną zbroję,
w zamian za co otrzymał elementy uzbrojenia uznawane za po-
chodzące z czasów wojny trojańskiej 4.
Z Ilion podążył do Arisby koło Abydos, gdzie oczekiwała nań
jego armia. Do zgromadzonych tam żołnierzy wygłosił mowę
zawierającą charakterystyczny akcent — zakazał im pustoszenia
zajmowanych terenów tłumacząc to tym, że należą one do nich
samych, a własne dobro należy oszczędzać 5. Spod Arisby Ale-
ksander ruszył wraz z armią w kierunku północno-wschodnim,
mijając po drodze Lampsakos i Kolonaj. Postąpił tak mając na
względzie konieczność oszczędzania sił i środków. Każda zbęd-
na potyczka czy niepotrzebny dłuższy postój powodowały ich
uszczuplenie. W tej fazie działań Macedończykowi nie pozo-
stawało nic innego, jak liczyć na życzliwą postawę mieszkańców
małoazjatyckićh miast. W rachubach tych się nic zawiódł.
Właśnie owej życzliwości zawdzięczał pokojowe opanowanie
Priapos. Chociaż zdążył już przebyć spory szmat Azji Mniej-
szej, nie napotkał jeszcze żadnego znaczniejszego oporu ze

3
D i o d o r , XVII, 17,3; J u s t y n , XI, 5, 12; A r r i a n , 1, 12, 1; P l u t a r c h ,
Aleksander 15,7—9.
4
D i o d o r , XVII, 18,1; A r r i a n , 1,11,7.
5
J u s t y n , XI, 5,1.
37

strony perskiej. Jego brak mógł wynikać z zaskoczenia, jakim


było pojawienie się armii greckiej w Azji, ale i lekceważenia.
Z zachowania się sił perskich w Azji Mniejszej wynika, że po-
czątkowo ich dowództwo nie potraktowało z należytą uwagą
Aleksandra sądząc, że uda się go łatwo powstrzymać. Dopiero po
upływie pewnego czasu Persowie postanowili stawić mu czoła 6.
W tym celu Aristes, satrapa Frygii Hellespontyjskiej, na te-
renach której znajdował się Aleksander, zwrócił się o pomoc do
innych dostojników: Spitrydatesa, satrapy Lidii i Jonii, oraz
Arsamenesa, satrapy Cylicji. Spotkali się wszyscy koło Zelei
i po naradzie postanowili stawić czoła Macedończykowi, chociaż
Memnon z Rodos, dowódca najemników greckich w służbie
perskiej, znając zalety armii macedońskiej stanowczo im to od-
radzał. Uważał, że siły perskie powinny wycofać się na wschód
i, odstępując, zastosować taktykę „spalonej ziemi". Wiedząc
o kłopotach aprowizacyjnych Aleksandra sądził on, że jest to naj-
skuteczniejszy sposób na powstrzymanie jego marszu. Nie uda-
ło mu się jednak przeforsować swojego stanowiska 7.
Oddziały perskie, aby zyskać w oczekującym ich starciu jak
najwięcej szans powodzenia, zajęły pozycję nad Granikiem,
w pobliżu tzw. Wrót Azjatyckich 8. Gwarantowała ona skuteczną
obronę, gdyż obsadzony przez Persów stromy brzeg tej rzeki
umożliwiał łatwe powstrzymanie wszelkich prób jej sforsowa-
nia. Ponadto Granik był w tym miejscu głęboki i miał rwący
nurt.
Posuwając się na wschód armia Aleksandra maszerowała
w szyku umożliwiającym jej w każdej chwili odparcie niespodzie-
wanego ataku. Podyktowane to było ostrożnością, gdyż donie-
sienia zwiadu macedońskiego informowały o obecności wojsk
perskich w okolicy. Na wieść o ich bliskości Aleksander poczy-
nił przygotowania do starcia. W literaturze antycznej zachowały
się trzy opisy bitwy nad Granikiem. Autorem jednego z nich
6
J u s t y n, XI, 6,8—10.
7
D i o d o r , XVII, 18,2—4; A r r i a n , 1,12,8—10.
8
P l u t a r c h , Alexander 16,1 — 2; N. G. L. H a m m o n d , Alexan-
der the Great. King, Commander and Statesman, Park Ridge 1980, s. 70 i 72. In-
ne opinie w odniesieniu do miejsca tej bitwy: J. S e i b e r t, Alexander der
Grosse, Darmstadt 1972, s. 83—85.
38

jest Diodor Sycylijski9 drugiego — Arrian, trzeciego Plu-


t a r c h 10 . O p i s , jaki wyszedł spod pióra Arriana, traktowany jest
jako najbardziej wiarygodny i zasługujący na uwagę; do niego
warto się tutaj odwołać, by przedstawić przebieg bitwy 11 :
„Gdy Aleksander znajdował się już w niewielkiej odległości
od rzeki Granikos, kilku zwiadowców przybyło don pośpiesznie
z meldunkiem, że na drugim brzegu Graniku stoją Persowie
w szyku bojowym. Wobec tego Aleksander przygotował całe woj-
sko do walki. Wtedy Parmenion przystąpił do Aleksandra
odzywając się w te słowa: »Wydaje mi się, królu, że będzie
słuszną rzeczą, jeśli w obecnej sytuacji rozłożymy obóz na tym
brzegu rzeki, gdzie się znajdujemy w tej chwili Sądzę, że nie-
przyjaciel nie odważy się biwakować w pobliżu nas, dysponując
piechotą o wiele słabszą, a w tej sytuacji wojsko nasze przepra-
wi się o świcie dnia następnego bez trudu przez rzekę. Prze-
prawimy się na drugi brzeg, zanim nieprzyjaciel zdąży przygo-
tować się do boju. Teraz przystępować do walki wydaje mi się
rzeczą ryzykowną, gdyż trudno jest przeprawić wojsko na drugi
brzeg całym frontem. Wiele, jak widać, jest tu głębin, a brzegi
rzeki po tamtej stronie, jak sam widzisz, są bardzo wysokie
i strome. Jeśli zaś wojsko nasze przeprawiać się będzie nie
w szyku bojowym, lecz długą kolumną, pozbawiając się w ten
sposób siły uderzeniowej, to jazda nieprzyjaciela zwartym fron-
tem uderzy na naszą falangę. Pierwsze zaś niepowodzenie
przykre jest nie tylko w danej chwili, ale zwykle ma wpływ na
wynik całej wojny«.
Aleksander na to mu odrzekł: »Rozumiem to wszystko, Par-
menionie, lecz wstydziłbym się, skoro przeszliśmy bez trudu
Hellespont, gdyby ten mały strumyk — określeniem tym po-
mniejszał rzekę Granikos — miał nas powstrzymać od prze-
prawy w tej chwili. I nie byłoby to zgodne ani ze sławą Mace-
dończyków, ani z moją pogardą dla niebezpieczeństwa. Sądzę,
że to tylko ośmieliłoby Persów do zmierzenia się z Macedoń-
czykami, gdyby nie odczuli teraz żadnego lęku«.
9
XVII, 19,1—21,6.
10
Aleksander..., 16,3—15.
11
1,13,-16,3.
39

Po tych słowach wyznaczył Parmeniona na głównego dowód-


cę lewego skrzydła, sam zaś objął komendę nad prawym skrzyd-
łem, którego skrajną pozycję z konnicą królewską, łucznikami
i procarzami zajmował Filotas, syn Parmeniona. Tuż obok Fi-
lotasa stał Amyntas, syn Arrabajosa, z jazdą zbrojną w dzidy,
z Peonami i szwadronem Sokratesa. Dalej z kolei zajęli stanowi-
sko hypaspiści z gwardii pod dowództwem Nikanora, syna Par-
meniona. Jeszcze dalej falanga Perdikkasa, syna Orontasa, po-
tem oddział Koinosa, syna Polemokratesa, następnie zaś falanga
Kratera, syna Aleksandra, potem znów oddział Amyntasa, syna
Andromenesa, wreszcie wojsko dowodzone przez Filipa. Na
skraju lewego skrzydła stali jeźdźcy tesalscy pod dowództwem
Kalasa, syna Harpalosa, dalej jazda sprzymierzeńców, którą
dowodził Filip, syn Menelaosa, następnie Trakowie pod do-
wództwem Agatona. Tuż obok nich zajęła stanowisko piechota,
której oddziały ciągnęły się aż do środka całej linii frontu,
a dowódcami jej byli Krateros, Meleager i Filip.
Jazda perska liczyła około 20 tysięcy ludzi, a liczba pieszych
wojsk najemnych dochodziła prawie do 20 tysięcy. Jazda usta-
wiła się w rozwiniętym szyku na długiej linii wzdłuż brzegu
rzeki, z tyłu za jazdą zajęła stanowisko piechota. Teren nad
brzegiem rzeki był dość wyniosły. Toteż Persowie łatwo rozpo-
znawali Aleksandra stojącego naprzeciwko ich lewego skrzydła.
Wyróżniał się bowiem wspaniałą zbroją spośród swego otocze-
nia, które odnosiło się do niego z wielką czcią i usłużnością.
Ustawili więc naprzeciwko niego na brzegu zwarte hufce jazdy
perskiej.
Przez pewien czas obydwa wojska, stojące na przeciwległych
brzegach rzeki, zachowały zupełny spokój w niepewnym ocze-
kiwaniu tego, co nastąpi. Po jednej i drugiej stronie panowała
głęboka cisza. Persowie czekali, aż Macedończycy wejdą do
rzeki, żeby ich zaatakować, gdy będą z niej wychodzili. Ale-
ksander zaś dosiadłszy konia rozkazał swojemu oddziałowi po-
stępować za nim i nie tracić odwagi, a jednocześnie dał znak
Amyntasowi, synowi Arrabajosa, dowodzącemu wysuniętą na-
przód jazdą i Peonami, oraz jednemu oddziałowi piechoty, by
wszyscy rzucili się wpław przez rzekę. Przed nimi miał ruszyć
40

szwadron Sokratesa, którym dowodził Ptolemajos, syn Filipa.


Temu właśnie szwadronowi wypadało w tym dniu występować
w czołówce całej konnicy. Sam Aleksander dowodząc prawym
skrzydłem przy dźwięku trąb i gromkich okrzyków bojowych
rzucił się do rzeki, zachowując ciągle ukośny szyk bojowy i lek-
ko poddając się prądowi, aby Persowie nie natarli na wycho-
dzących z rzeki z flanki, lecz by w miarę możliwosi i także swo-
ją falangą na nich uderzyć.
Gdy pierwsi żołnierze Amyntasa i Sokratesa uczepili się
brzegu, Persowie natychmiast uderzyli na nich z góry. Jedni
rzucali pociski z wysokiego brzegu w stronę rzeki, drudzy zaś
schodzili na niski skraj brzegu wstępując nawet do wody. Tam
wywiązała się zacięta walka między jeźdźcami, gdyż jedni usi-
łowali wyjść z rzeki, drudzy nie dopuszczali do tego. Persowie
nacierali mocno kopiami, Macedończycy zaś bronili się dzida-
mi. W pierwszym starciu znacznie ucierpieli Macedończycy,
gdyż było ich dużo mniej i musieli się bronić na niepewnym
gruncie rzeki, Persowie zaś walczyli z wysokiego brzegu Poza
tym wystąpił tam do walki najsilniejszy oddział jazdy perskiej,
w którym znajdowali się synowie Memnona, a i sam Memnon
wraz z nimi brał udział w walce. Toteż ci spośród Macedoń-
czyków, którzy pierwsi starli się w boju z Persami i nie wycofali
się do nadciągającego Aleksandra, padli walcząc dzielnie do
ostatka. Aleksander bowiem znajdował się już blisko, prowa-
dząc prawe skrzydło, i pierwszy uderzył na Persów w tym
miejscu, gdzie zgrupowała się ich konnica i gdzie stali perscy
wodzowie. Wokół niego wywiązała się zażarta walka. Tymcza-
sem oddziały macedońskie jeden po drugim przechodziły przez
rzekę bez żadnej trudności.
Rozegrała się zacięta walka jazdy, przypominająca raczej
walkę piechoty. W zaciętym zmaganiu sprzęgły się tam konie
z końmi, a ludzie z ludźmi. Macedończycy usiłowali za wszelką
cenę wyprzeć Persów z brzegu rzeki i pchnąć ich na równinę,
Persowie zaś starali się przeszkodzić Macedończykom wyjść
z rzeki i zepchnąć ich z powrotem do wody. Przy tym wszystkim
żołnierze Aleksandra znajdowali się jeszcze w tym pomyślnym
położeniu, że walczyli za pomocą dereniowych dzid przeciwko
41

perskim włóczniom, nie mówiąc już o ich niepospolitej odwa-


dze i dużym doświadczeniu.
Podczas walki złamała się wtedy włócznia Aleksandra, więc
zażądał natychmiast drugiej od Aretisa, koniuszego królew-
skiego. Ten jednak miał też złamaną, gdyż i on brał udział
w walce, ale bił się mimo to dalej dzielnie, operując strzaskaną do
połowy włócznią. Pokazując ją Aleksandrowi mówił, by zażą-
dał drugiej od kogo innego. Demaratos rodem z Koryntu, jeden
spośród gwardzistów, podał mu więc szybko swoją włócznię.
Pochwycił ją, a widząc Mitrydatesa, zięcia Dariusza, wysuwają-
cego się naprzód na koniu na czoło swego oddziału jazdy, sfor-
mowanego jakby w klin, wyskoczył także szybko przed swój
oddział i uderzył Mitrydatesa w twarz swoją włócznią, zrzuca-
jąc go z konia. W tej chwili Rojsakes podjechał do Aleksandra,
uderzając go w głowę mieczem, ale ukruszył tylko kawałek
hełmu, na którym skupiła się siła ciosu. Aleksander i tego zwalił
na ziemię, przebijając mu lancą pierś przez pancerz. Spitridates
szykował się już z mieczem na Aleksandra od tyłu, lecz uprze-
dził go Keitos, syn Dropidesa, tnąc go w ramię tak, że odciął
mu je wraz z mieczem. Tymczasem coraz więcej jeźdźców wy-
chodziło na brzeg, o ile tylko na to pozwalał prąd rzeki, i oni
dołączyli się do grupy walczącej koło Aleksandra.
A Persowie, jak również ich konie, kłuci ze wszech stron
włóczniami i odpierani przez jazdę macedońską, a częstokroć ra-
nieni także przez lekkozbrojnych, którzy wcisnęli się między
wojsko konne, zaczęli się cofać najpierw z tego miejsca, gdzie
toczył bój Aleksander. Gdy ich linia w środku się załamała,
oderwały się także oba skrzydła oddziału konnego i wówczas
rozpoczęła się sromotna ucieczka. Jeźdźców perskich zginęło
około tysiąca. A pościg nie trwał długo, ponieważ Aleksander
rozkazał zawrócić i skierować się przeciwko wojskom na-
jemnym. Zwarte ich oddziały stały nieporuszone na tym samym
miejscu, w którym ustawione były jeszcze przed walką, zasko-
czone raczej tym, co się dzieje, niż powziętym z góry planem.
Aleksander zaatakował je całą falangą piechoty, rozkazując
jednocześnie jeździe nacierać na nich zewsząd. Toteż w krótkim
czasie rozgromił ich na otwartym polu tak, że nikt nie mógł
42

ujść stamtąd, chyba że ukrył się wśród poległych. Do niewoli


wzięto około dwóch tysięcy".
Po bitwie Aleksander zadbał o pogrzebanie wszystkich zabitych i
ich należyte uczczenie. Uczynił też gest propagandowy mający
ukazać we właściwym świetle stoczoną bitwę. Do Aten zostało
wysłanych, jako ofiara dla bogini Ateny 300 zbroi perskich z
inskrypcją; ,,Aleksander, syn Filipa i wszyscy Grecy z wyjątkiem
Lacedemończyków, składają tę ofiarę z łupów zabranych przez
barbarzyńców zamieszkujących Azję", jako dar jego i Greków wal-
czących wespół z nim przeciw Persom 12. W ten sposób Aleksander
po raz kolejny zaakcentował panhelleński charakter wyprawy, której
przewodził. Jednocześnie robił wszystko, by pozbyć się greckich
sprzymierzeńców. Okazją, jaką w tym celu wykorzystał, było
pozostawienie części ich oddziałów Kalasowi, którego mianował
swym reprezentantem na terenie Frygii Hellespontyjskiej.
Na opanowanych ziemiach Aleksander zaczął wprowadzać
własne porządki. W istocie niewiele różniły się od perskich —
tak ludność miejscowa, jak i mieszkańcy miast greckich mieli
płacić swoje podatkowe powinności w nie zmienionej wysokoś-
ci l3 . W miastach greckich wspierał przemiany polityczne, opo-
wiadając się za systemem demokratycznym. Nie zaniedbywał
również sposobności zwiększania swego stanu posiadania —
z tą myślą powierzył Parmenionowi zadanie opanowania Da-
skylejon.
Wszystkie te działania nie zahamowały w najmniejszym
stopniu marszu Aleksandra. Jego kolejnym celem stało się Sar-
des, stolica satrapii lidyjskiej. Miasto to zajął bez większego
trudu, gdyż zostało mu ono wydane przez dowódcę stacjonują-
cego tam garnizonu perskiego. W miejsce Persów wprowadził
własny garnizon, który powierzył — wraz z władzą nad satrapią
lidyjską — Asandrowi, bratu Parmeniona. Z Sardes Aleksander
podążył do Efezu. Tam też podjął kolejne decyzje dotyczące
umocnienia własnej pozycji; wymuszał je bieg wydarzeń. Do
12
A r r i a n , 1,16,7; P l u t a r c h , Aleksander 16,17—18.
13
Zob. D i o d o r , XVII, 24,1; A r r i a n , 1,17,1; 17,10 — 11; 18,2;
S e i b e r t, op. cit., s. 85—90; H a m m o n d , op, cit., s. 77 nn.; R. S e a-
g e r t, The Freedom of the Greeks in Asia: from Alexander to Antiochus, „Classi-
cal Quarterly", 31 (1981), s. 106 n.
43

Efezu przybyli delegaci Magnezji oraz Tralles i poddali


swoje miasta Macedończykowi. Wykorzystując przyjazne
nastroje w miastach greckich Aleksander wysłał Parmeniona i
Alkimachosa do Jonii i Eolidy z zadaniem zajęcia tamtejszych
miast.
Jednakże w kilka dni po zajęciu Efezu położenie Macedoń-
czyków skomplikowało się wskutek przybycia na Morze Egej-
skie okrętów perskich. Zaobserwowano, że płynęły one na pół-
noc, prawdopodobnie do Miletu. Ich obecność rodziła u Ale-
ksandra obawy, że mogą się one przyczynić do umocnienia
oporu walczących jeszcze w Jonii oddziałów najemników grec-
kich. W celu ograniczenia rozmiarów niebezpieczeństwa Ale-
ksander wysłał do Miletu okręty Związku Helleńskiego; zdążyły
one zablokować ów port, zanim pojawiły się okręty perskie.
Wkrótce po wyruszeniu floty Aleksander podążył w ślad za nią,
wzywając jednocześnie do Miletu Parmeniona i Alkimachosa.
Chociaż port w Milecie był w rękach macedońskich, to samo
miasto nadal pozostawało we władaniu garnizonu perskiego.
Początkowo Aleksander próbował rokowań. Dwuznaczna po-
stawa perskiego dowódcy, który najpierw deklarował gotowość
poddania miasta, a później, pod wpływem wieści o płynących
mu z odsieczą okrętach, nagle ją zmienił, skłoniła w końcu
Macedończyka do wydania rozkazu szturmu Miletu. Flota
perska w następnych dniach próbowała kilkakrotnie
sprowokować okręty greckie do bitwy, lecz bez powodzenia.
Kiedy już minęło zagrożenie Miletu ze strony perskich sił
morskich, Aleksander podjął decyzję o rozwiązaniu własnej flo-
ty l4 ; zatrzymał tylko niewielką eskadrę przeznaczoną do zadań
transportowych. Ten dość nieoczekiwany krok uzasadniał bra-
kiem pieniędzy na utrzymanie floty, która i tak była zbyt mała,
by móc zagrozić flocie perskiej. Aleksander zamierzał wyelimi-
nować niebezpieczeństwa wynikające ze zdecydowanej przewa-
gi Persów na morzu poprzez zajęcie wszystkich miast porto-
wych we wschodniej części basenu Morza Śródziemnego. Flota
perska, pozbawiona baz operacyjnych, przestałaby być wówczas
groźna. Wielu badaczy sądzi jednak, że decyzja Aleksandra

14
D i o d o r, XVII, 22,5—23,1; A r r i a n , 1, 20,1.
44

o likwidacji własnych sił morskich była podyktowana przede


wszystkim brakiem zaufania do floty Związku. W praktyce
przydatność okrętów greckich była niewielka, natomiast ich
ewentualna dezercja mogła wywrzeć fatalny wpływ na morale
armii 15.
Aleksander podążył z Miletu poprzez Alindę, Jassos, Bargy-
lię do Halikarnasu. Zdobycie tego miasta było koniecznością,
gdyż — wykorzystując dogodny port i dobrze ufortyfikowaną
twierdzę — schroniła się w nim zarówno flota perska, jak i duża
liczba żołnierzy perskich oraz najemników greckich. Całością
tych sił dowodził Memnon z Rodos, który został mianowany
przez Dariusza naczelnym wodzem wszystkich sił perskich
w Azji Mniejszej, tak lądowych, jak i morskich 16. Podjęte przez
Macedończyka oblężenie przeciągało się nie przynosząc ża-
dnych sukcesów, ale powtarzające się ataki macedońskie nie po-
zostały jednak bez śladu. Nadwerężyły one mury Halikarnasu,
co skłoniło Memnona i dowodzącego oddziałami perskimi
Orontobatesa do opuszczenia miasta. Wycofujące się oddziały
podpaliły pozostawiony sprzęt wojskowy. Wiejący silny wiatr
rozprzestrzenił ogień na całe miasto. Większość Persów opuś-
ciła Halikarnas, jednak w rękach perskich pozostał nadal port
i kilka silnie umocnionych punktów. Próby zlikwidowania ich
pochłonęły tak wiele wysiłku, że Aleksander zdecydował się w
końcu z nich zrezygnować.
Władzę nad Halikarnasem, całą dawną satrapią frygijską
i wydzielonym do jej ochrony garnizonem Aleksander przekazał
królowej Adzie, przedstawicielce starej, miejscowej dynastii,
odwdzięczając się jej w ten sposób za okazaną pomoc 17 .
Niedługo po zdobyciu Halikarnasu Aleksander podjął kilka
ważnych decyzji dotyczących dalszych losów wyprawy. Żołnie-
rzy, którzy wstąpili w związki małżeńskie tuż przed wyrusze-
niem na wojnę, wysłał na urlop zimowy do Macedonii. Wyru-
15
C. L. M u r i s o n, Darius III and the Sattle of Issus, „Historia", 21
(1972), s. 400—401; H a u b e n , The Expansion..., s. 81.
16
D i o d o r , XVII, 23,6; 27,5; 29,1; A r r i a n , 1,20,3; 23,1; 11,1,1.
17
D i o d o r , XVII, 24,2; A r r i a n, I, 23,7 — 8; P 1 u t a r c h, Ale-
ksander 22,7.
45

szyli oni do domów w zwartej grupie dowodzonej przez Ptole-


meusza, syna Seleukosa. Oficer ten, jak i dwaj inni przydani
mu do pomocy, otrzymał rozkaz nie tylko bezpiecznego
doprowadzenia urlopowanych tam i z powrotem, ale i
zwerbowania nowych żołnierzy.
Zbliżająca się zima groziła trudnościami aprowizacyjnymi.
W celu ich ograniczenia Aleksander zdecydował się podzielić-
swoje siły na dwie części. Pierwszą z nich, składającą się z od-
działów hetairów i Tesalów, oddziałów sprzymierzeńców oraz
taborów powierzył Parmenionowi. Resztę sił zachował pod swo-
ją komendą. Parmenion miał się najpierw udać do Sardes, a pó-
źniej kontynuować marsz w głąb Azji Mniejszej, w kierunku
Frygii. Natomiast Aleksander ruszył wzdłuż wybrzeża w kie-
runku Licji i Pamfilii, stawiając sobie za cel opanowanie por-
tów, które znajdowały się na terenie tych krain. W ten spo-
sób — zgodnie z wcześniejszą deklaracją — przystępował do
operacji likwidowania baz floty perskiej 18.
Działania w Licji zakończyły się sukceseni — około 30 miast
i wsi poddało się królowi macedońskiemu. Dalszy pochód Ale-
ksandra w głąb lądu, w celu nawiązania kontaktu z Parmenio-
nem, został zahamowany, gdyż na drodze wojsk znajdowało się
pasmo górskie trudne do przebycia w warunkach zimowych.
Śnieg, mróz i obecność nieprzyjaznych plemion skłoniły Ale-
ksandra do powrotu i kontynuowania marszu wzdłuż wybrzeża.
Po drodze zatrzymał się w Faselis, którego mieszkańcy otwo-
rzyli przed nim bramy miasta, a następnie podążył do Pamfilii
i w krótkim czasie opanował wszystkie ważniejsze ośrodki tej
krainy.
Po zajęciu Licji i Pamfilii Aleksander postanowił wyruszyć
do Frygii, aby połączyć się z Parmenionem. Droga najeżona by-
ła trudnościami — przede wszystkim musiał wywalczyć sobie
przejście przez górzyste rejony Pizydii. Wielu kłopotów przys-
porzyli mu mieszkańcy Termessos — miasta tego, leżącego
w trudno dostępnym terenie, Aleksander nie próbował nawet
zdobywać — i Sagalassos.

18
D i o d o r, XVII,27,6 — 7; A r r i a n , 1,24,3.
46

Po przebiciu się przez góry i ominięciu Jeziora Askańskiego


Aleksander zatrzymał się w Kielajnaj 19 . Głównym powodem
postoju było oczekiwanie na kapitulację perskiej załogi bronią-
cej tamtejszego zamku. Chcąc zapewnić sobie spokój na zaple-
czu, nie mógł pozostawić tej tak ważnej pozycji. Z kolei oblega-
nie silnie ufortyfikowanej twierdzy pociągnęłoby za sobą niepo-
trzebne straty w szeregach macedońskich, a ewentualny czas
jego trwania trudny był do określenia. Aleksander mógł uni-
knąć tego wszystkiego, bo dowódca perski skłonny był skapitu-
lować nawet bez walki, ale dopiero wtedy, gdy w ciągu wyzna-
czonego czasu nie otrzyma posiłków od Dariusza. Termin był
wprawdzie dość długi, ale rozwiązanie to było ze wszech miar
korzystne i Aleksander przystał na przedstawiony mu warunek.
Wykorzystując czas oczekiwania podjął wiele decyzji
personalnych dotyczących obsady różnych stanowisk, m.in.
Antygona, syna Filipa, mianował satrapą Frygii. Spod
Kielajnaj wysłał też kurierów do Parmeniona polecając mu
udać się z wojskiem do Gordion, gdzie wyznaczył miejsce
spotkania.
Opanowawszy Kielajnaji pod koniec kwietnia 333 roku przy-
był do G o r d i o n 2 0 Zastał tam już Parmeniona, urlopowanych
w Halikarnasie żołnierzy oraz posiłki zwerbowane w Macedonii
i Grecji: 3 tys. piechoty macedońskiej, 300 jeźdźców macedoń-
skich, 200 jeźdźców tesalskich i 150 żołnierzy z Elei.
Aleksander musiał się dłużej zatrzymać w Gordion, gdyż
wymagała tego sytuacja, która wytworzyła się na Morzu Egej-
skim. Przeniesienie działań z wybrzeża w głąb Azji Mniejszej
spowodowało wzrost aktywności floty perskiej — Memnon
z Rodos przystąpił do zdecydowanej kontrofensywy. Stała się
ona możliwa dzięki środkom finansowym, które otrzymał od
Dariusza wiosną 333 roku. Podstawowym założeniem strategi-
cznego planu Memnona było zlikwidowanie wszystkich pozycji
Aleksandra w basenie Morza Egejskiego. W tym celu rozpoczął
systematycznie prowadzoną akcję zajmowania tych wysp, które
się opowiedziały za Aleksandrem. W dalszej perspektywie za-
19
K u r c j u s z R u f u s , 111,1,6 — 8; A r r i a n , 1,29,1 — 3.
20
A r r i a n , 1,29,4; por. J u s t y n , XI,7,3 — 4; M u r i s o n, op. cit.,
s. 404.
47

mierzał przerzucić działania także na teren Grecji; pracowali tam


już jego agenci i nietrudno sobie wyobrazić, do czego ich dzia-
łalność — przy nastrojach wrogich Macedonii — mogła do-
prowadzić. Miasta greckie, zachęcane pieniędzmi perskimi, roz-
poczęły przygotowania do anty macedońskiego wystąpienia 21.
Wieści o efektach działań wojskowych i propagandowych Me-
mnona dotarły do Aleksandra. Nawet w jego odczuciu sytuacja
była nadzwyczaj trudna. Miał do wyboru dwa rozwiązania: albo
zrezygnować z dalszego marszu i wrócić na wybrzeże, albo kon-
tynuować go podejmując jednakże próbę powstrzymania Me-
mnona dostępnymi środkami. Musiał mieć przy tym na wzglę-
dzie to, że od jego postawy w tym momencie zależeć mogą losy
wyprawy. Błędna decyzja mogła zaprzepaścić cały dotychcza-
sowy dorobek.
Aleksander zdecydował się na drugie rozwiązanie. Przesądził
o tym w dużej mierze epizod z „węzłem gordyjskim''. W Gor-
dion znajdował się wóz, którego dyszel połączony był z jarz-
mem kunsztownym węzłem z dereniowego łyka. Lokalna tra-
dycja głosiła, że ten, kto ów węzeł rozwiąże, będzie panem
AzjiJ2. Aleksander nie mógł pozwolić sobie na zlekceważenielak
ważnej propagandowo przepowiedni. Ponieważ nie zdołał roz-
wiązać węzła, ostatecznie rozciął go mieczem 23. Jeśli nawet ten
sposób rozwiązania mógł wśród świadków wydarzenia budzić
pewne wątpliwości co do spełnienia przepowiedni, to fakt, że
jeszcze tego samego dnia nastąpiły rzadkie w tej okolicy wyła-
dowania atmosferyczne, musiał ostatecznie rozwiązać wszelkie
zastrzeżenia w odniesieniu do niezwykłego przeznaczenia Ale-
ksandra. Zdarzenie to z pewnością ugruntowało jego prestiż nie
tylko wśród najbliższego otoczenia, ale i wśród mieszkańców
Anatolii, a ponadto pomogło mu podjąć właściwe decyzje.

21
D i o d o r, XVII,29,1 — 4; 31,3 — 4; zob. A r r i a n, 11,1,1 — 2,5;
A.R. B u r n , Notes on Alexander's Campaigns, 332 — 330, „Journal of Helle-
nic Studies", 72 (1952), s. 81 — 84.
22
J u s t y n , XI,7,4; K u r c j u s z R u f u s , 111,1,14 — 18; A r -
r i a n, 11,3,6; P l u t a r c h , Aleksander 18,2.
23
J u s t y n, XI,7,16; K u r c j u s z R u f u s , 1 1 1 , 1 , 1 4 — 1 8 ; A r-
r i a n, 11,3,7 — 8; P l u t a r c h , Aleksander 18,3; zob. W. W. T a r n , Ale-
xander the Great, 2nd ed., Cambridge 1979, vol. II, s. 262—265.
48

Aleksander postanowił odbudować swoje siły morskie i po-


wierzyć im zadanie powstrzymania okrętów Memnona. W tym
celu wysłał do Grecji, z 500 talentami, Amfoterosa, który —
zebrawszy od sprzymierzeńców okręty — miał bronić Hel-
lespontu oraz odbić Lesbos, Chios i Kos; obronę bazy w Aby-
dos powierzono Hegelochosowi 24 . Oprócz tego wysłał pozo-
stawionemu w Pełli Antypatrowi 600 talentów na pokrycie
kosztów zorganizowania obrony wybrzeża Macedonii i Grecji.
Szczęśliwym zbiegiem okoliczności do inwazji floty perskiej
w końcu nie doszło, ponieważ na początku czerwca 333 roku
zmarł Memnon. Wprawdzie rozpoczęte przez niego przywra-
canie rządów perskich na wyspach Morza Egejskiego prowadził
dalej jego następca, Farnabazos, ale kilka tygodni później siły
tegoż zostały skierowane do Tripoli w Fenicji, ponieważ na
wieść o śmierci Memnona Dariusz postanowił osobiście po-
prowadzić swoją armię przeciwko Aleksandrowi. Z tego też
powodu najemnicy greccy, stanowiący trzon sił Farnabazosa,
potrzebni byli w jego obozie 25.
W Gordion zatrzymywała Aleksandra nie tylko konieczność
podjęcia działań mających powstrzymać Memnona 26, ale i naj-
prawdopodobniej trudności aprowizacyjne, z którymi musiała-
by się borykać jego armia w razie dalszego marszu o tej porze
roku. Jego kontynuowanie stało się możliwe dopiero w porze
dojrzewania zbóż, czyli — w tej części Anatolii — na przełomie
lipca i sierpnia 27.
Z Gordion Aleksander podążył do Ankyry, gdzie uregulował
sprawy Paflagonii i Kapadocji, po czym szybkim marszem,
24
K u r c j u s z R u f u s , 111,1,19 — 21; A r r i a n, 11,2,3; B e r v e,
op.cit., Bd.I, s.160 n.; P. A. B r u n t , Persian Accounts of Alexander's Cam-
paign, „Classical Quarterly", 12 (1962), s. 153 n.; H a u b e n, The Command...,
s. 56 nn.; t e n ż e, The Expansion..., s. 82 nn.; J. S e i b e r t, Die Eroberung
des Perserreiches durch Alexander den Grossen auf kartographischer Grundlage,
Wiesbaden 1985, s. 60 nn.
25
K u r c j u s z R u f u s , 111,3,1; A r r i a n , 11,2,1; D i o d o r,
XVII,29,4 — 30,7; B r u n t , Persian... s. 150, 154 n.; S e i b e r t, Erobe-
rung, s. 58 nn.
26
M u r i s o n, op. cit., s. 405 i przyp. 21.
27
D. W. E n g e l s , Alexander the Great and the Logistics of the Macedo-
nian Army, Berkeley — Los Angeles — London 1978, s. 37.
49

przypuszczalnie przez Cezareę-Mazake i Tianę, ruszył w kie-


runku wybrzeża Cylicji. Największą przeszkodę, która znajdo-
wała się na jego drodze — Wrota Cylicji — ku swemu zasko-
czeniu pokonał bez większych trudności. Stało się tak dzięki
temu, że perski satrapa Cylicji, Arsames, obsadził je tylko nie-
wielkim oddziałem. Za najlepszą metodę walki uznał on pusto-
szenie terenu Cylicji. Sądził, że zastosowanie w tym momencie
taktyki „spalonej ziemi", którą na samym początku wojny do-
radzał Memnon, zdoła powstrzymać marsz Aleksandra. Ten,
dowiedziawszy się o zamiarze Arsamesa, wysłał naprzód Par-
meniona. Niespodziewane pojawienie się macedońskiego wodza
wraz z dowodzonymi przez niego jednostkami w Cylicji skłoni-
ło satrapę do ucieczki 28 .
Aleksander dotarł do Tarasu już 3 września 333 roku. Szybki
marsz armii macedońskiej — przebycie drogi z Gordion do
Tarsu zajęło jej tylko nieco ponad miesiąc — został wstrzyma-
ny z powodu choroby młodego króla. Upłynęły aż dwa miesiące,
nim zdołał on odzyskać pełnię sił 29 ; nie był to jednak czas
całkowicie stracony.
Z chwilą, kiedy choroba minęła punkt krytyczny, Aleksander
przejął osobisty nadzór nad przygotowaniami do dalszej kam-
panii. Były one niezbędne, bo dotarła już do niego wieść o wy-
ruszeniu Dariusza wraz z armią z Babilonu. Zadanie prze-
prowadzenia zwiadu i rozpoznania we wschodniej, graniczącej
z Syrią części Cylicji Aleksander powierzył — jak zwykle —
Parmenionowi. Sam zaś podjął drobne, ale konieczne operacje
wojskowe w zachodniej części Cylicji, w tzw. Cylicji Trachei.
Ich celem była likwidacja punktów oppru przyjaznej Persom
ludności miejscowej. W perspektywie bliskiego starcia z Dariu-
szem bezpośrednie zaplecze armii macedońskiej musiało być
zabezpieczone 30.
28
K u r c j u s z R u f u s , 111,4,3 — 5; A r r i a n, 11,4,1 — 6; M u-
r i s o n, op. cit., s. 402.
29
D i o d o r, XVII,31,4; J u s t y fl, XI,8,3 — 9; Kurcjusz
R u f u s , 111,5,2 — 16; A r r i a n, 11,4,7 — 6,4; P l u t a r c h, Aleksan-
der 19,2.
30
D i o d o r, XVI 1,32,2; A r r i a n , 11,5,1 — 9; 6,4; H a m m o n d ,
op. cit., s. 93 n.; S e i b e r t, Eroberung..., s. 64 nn.
50

Parmenion, mając do dyspozycji znaczne siły, obsadził woj-


skiem najważniejsze przełęcze między Cylicją i Syrią. Czołówka
jego oddziałów dotarła aż do Myriandros na wybrzeżu Syrii.
Panowanie nad przejściami górskimi i nad wybrzeżem zatoki
Issos miało dla Aleksandra bardzo istotne znaczenie — z jed-
nej strony chroniło jego armię przed niespodziewanym atakiem
perskich sił lądowych, z drugiej zaś uniemożliwiało flocie per-
skiej, przebywającej wtedy w Tripoli, dostawę zaopatrzenia dla
wojsk lądowych i ewentualne z nimi współdziałanie.
Na wieść o tym, że Dariusz wraz z armią przebywa w So-
choi, Aleksander, który znajdował się wtedy w Mallos, ruszył
na spotkanie z Parmenionem. W ciągu pięciu dni dotarł do tzw.
Wrot Syryjskich, w starożytności zwanych też „Słupami Jona-
sza". Tutaj następnego dnia dowiedział się, że siły perskie znaj-
dują się od dwóch dni na jego tyłach w Issos 3I . Pojawienie się
Persów było zupełnym zaskoczeniem — podczas gdy Aleksan-
der przegrupowywał swoje siły i wraz ze sztabem zastanawiał
się nad wyborem taktyki: czy czekać na króla perskiego w Cyli-
cji, czy podążyć dalej, Dariusz wyruszył z Sochoi na północ ku
Wrotom Amańskim (ob. przełęcz Hasanbeyli), które nie zostały
obsadzone przez Macedończyków 32. W celu przyśpieszenia
marszu Wielki Król odesłał swoje tabory i skarbiec do Damasz-
ku, pozostawiając przy sobie tylko najbliższych. Nie był zorien-
towany w ruchach przeciwnika i — przekonany o tym, że Ale-
ksander nadal przebywa w Tarsie — postanowił uderzyć na Cy-
licję, by w ten sposób rozdzielić siły macedońskie na dwie częś-
ci, a następnie każdą z osobna łatwo pokonać 33.
Kiedy Aleksander opuścił Issos i podążył do Myriandros,
Dariusz przekroczył Wrota Amańskie. Zajął opuszczone przez
Macedończyków miasto i wymordował wszystkich pozostawio-
nych tam przez nich rannych. Wielki Król, dowiedziawszy się
o tym, że Aleksander wyprzedza go, uświadomił sobie niereal-
ność nadziei na łatwe rozgromienie przeciwnika. Nie pozostawa-
31
M u r i s o n, op. cit., s. 404 — 405, przyp. 16 — 17.
32
A r r i a n, 11,7,1. O przypuszczalnej drodze marszu Dariusza zob.
M u r i s o n, op. cit., s. 407 n.
33
M u r i s o n, op. cit., s. 410—422; H a m m o n d , op. cit., s. 94.
51

ło mu nic innego, jak podążyć za Macedończykiem, tym bardziej


że znajdował się mimo wszystko w korzystniejszej strategicznie
sytuacji — mógł nie tylko odciąć armii macedońskiej drogę
odwrotu, ale i narzucić jej miejsce starcia.
Aleksander nie chciał dać wiary informacjom o obecności
Dariusza w Issos. Dopiero wtedy, gdy potwierdził to raport
zwiadowców, zezwolił żołnierzom na całonocny odpoczynek,
aby wzmocnili swe siły przed czekającą ich walką, i obsadził
wojskiem Wrota Syryjskie, chcąc uniknąć ewentualnego zasko-
czenia przez wroga. Nad ranem ruszył ze swymi oddziałami
z powrotem w kierunku Issos 34. W siódmym dniu od opu-
szczenia Mallos — był to jeden z dni drugiej połowy listopada
333 roku — obie wrogie armie stanęły naprzeciw siebie nad
rzeką Pinaros 35. Miejscem ich spotkania był stosunkowo wąski
pas równiny nadmorskiej 36.
Pojawienie się wojsk macedońskich przed pasmem wzgórz
zamykających równinę od strony lądu było dla Persów komp-
letnym zaskoczeniem. Dariusz dysponował wprawdzie przewa-
gą liczebną, ale miejsce, w którym został zmuszony do przyjęcia
bitwy, było dla niego wyjątkowo niekorzystne, bowiem jeszcze
przed rozpoczęciem walki jego armia została pozbawiona swego
głównego atutu — możliwości zmasowanego uderzenia jazdy.
Warunki terenowe sprzyjały natomiast Aleksandrowi, gdyż da-
wały mu szansę zniwelowania przewagi Wielkiego Króla.
Dokładne odtworzenie przebiegu bitwy pod Issos nie jest
możliwe, gdyż uwaga antycznych narratorów skoncentrowana
jest głównie na osobie i czynach Aleksandra. Spośród znanych

34
A r r i a n, II, 7,2.
35
P o 1 i b i u s z, XII, 17,3; K u r c j u s z R u f u s , III, 8,16; 8,28;
A r r i a n, II, 8,5. Identyfikacja miejsca, gdzie leżało Issos ( M u r i s o n, op. cit., s. 406
n. i przyp. 22; H. H e 11 e n k e m p e r, Das wiedergefundene Issos, w:J. O z o l s , V. T
h e w a l t , Aus dem Osten des Alexanderreiches, Koln 1984, s. 43 — 50), jak i tej rzeki
jest od dawna przedmiotem sporów. Od niej zależy bowiem lokalizacja miejsca bitwy
(zob. M u r i s o n, op. cit., s. 403, przyp. 10). Argumenty przytoczone przez E n g e l s a
(op. cit., s. 131 — 134) i H a m m o n d a (op. cit., s. 96 — 100) pozwalają Pinaros
utożsamić z rzeką Payas. Zob. także S e i b e r t, Alexander..., s. 98 — 102.
36
Przedstawiona chronologia wydarzeń oparta jest na ustaleniach M u r i s o n a (op.
cit.) i E n g e l s a (op. cit., s. 46 — 52).
52

opisów tej bitwy 37 relacja Arriana jest uznawana za jedną


z pełniejszych, oddajmy mu zatem głos 38:
„[Aleksander] O świcie sforsował przełęcz i wkroczył na
właściwą drogę. Dopóki droga była ze wszech stron zwężona,
prowadził wojsko kolumną. Gdy zaś otwarła się w równinę,
rozwijał stale kolumnę w szyk bojowy, wysuwając oddział łu-
czników jeden po drugim to na prawo w kierunku góry, to
znów na lewo w kierunku morza. Jeźdźcy posuwali się dotych-
czas za piechotą, gdy się jednak znaleźli w szerokiej dolinie,
ustawił wojsko w szyku bojowym, a mianowicie na skraju pra-
wego skrzydła od strony gór oddział przybocznej piechoty i hy-
paspistów, którymi dowodził Nikanor, syn Parmeniona, obok
nich oddział Koinosa, a jeszcze dalej oddział Perdikkasa. Tak
ustawione były oddziały na prawym skrzydle, rozciągające się
ku środkowi, gdzie stykały się z ciężkozbrojnymi. Na lewym
skrzydle stał najpierw oddział Amyntasa, obok niego Ptolema-
josa, dalej zaś oddział Meleagra. Piechotą dowodził na lewym
skrzydle Krateros, całe zaś lewe skrzydło podlegało Parmenio-
nowi, który otrzymał rozkaz nieodrywania się od morza, aby
nie dopuścić do osaczenia przez nieprzyjaciół, którzy mogliby
otoczyć ich ze wszech stron swoim przeważającym liczebnie
wojskiem.
Gdy Dariusz się dowiedział, że Aleksander posuwa się na-
przód gotów do walki, wysłał za rzekę Pinaros około trzydziestu
tysięcy jeźdźców i do tego około dwudziestu tysięcy lekko-
zbrojnych, aby resztę wojska przygotować spokojnie do boju.
W pierwszym rzucie spośród ciężkozbrojnej piechoty ustawił
greckie oddziały najemne w liczbie około trzydziestu tysięcy
żołnierzy na wprost macedońskiej falangi, na obu zaś skrzy-
dłach około sześćdziesięciu tysięcy tak zwanych kardaków,
również ciężko uzbrojonych. Na ustawienie takiej ilości wojska
w pojedynczym szyku bojowym pozwalał teren, na którym je
rozmieszczono. Na górze po lewej stronie ustawił naprzeciwko

37
P o l i b i u s z, XII, 17,1 — 22,6; D i o d o r , XVII, 33,1 — 34,9;
J u s t y n , X I , 9 , 9 —10; K u r c j u s z R u f u s, III, 9,1 — 11,27; P l u-
t a r c h, Aleksander 20,5 — 11.
38
11,8,2 — 11,6; H a m m o n d , Alexander..., s. 109 n.
53

prawego skrzydła Aleksandra około dwudziestu tysięcy żołnie-


rzy, którzy częściowo się znaleźli na tyłach wojsk Aleksandra.
Góra bowiem, gdzie stały te oddziały, miała głęboką wnękę
przypominającą swym zagłębieniem jakby morską zatokę,
a tworząc następnie łukiem wysuwający się naprzód przyczółek
sprawiała, że oddziały ustawione na jego zboczach znalazły się
na tyłach prawego skrzydła Aleksandra. Reszta wojska lekko-
i ciężkozbrojnego, stanowiąca olbrzymią masę, ustawiona w
głąb według narodowości i nie mająca widoków na wykorzysta-
nie, znalazła się na tyłach greckich żołnierzy najemnych i usta-
wionego w szyku bojowym wojska perskiego. Cała bowiem siła
zbrojna Dariusza wynosiła, jak powiadano, około sześciuset ty-
sięcy żołnierzy.
Gdy Aleksander posuwając się naprzód wkroczył na teren
rozszerzający się nieco w równinę, wysunął na czoło swoją kon-
nicę, tzw. gwardię przyboczną, jeźdźców tesalskich i macedoń-
skich i ustawił ich na prawym skrzydle obok siebie, a jazdę pe-
loponeską i resztę sprzymierzeńców posłał na lewe skrzydło do
Parmeniona.
Skoro już oddziały perskie były ustawione w szyku, Dariusz
wezwał umówionym znakiem z powrotem jazdę, którą przerzu-
cił za rzekę, aby zabezpieczyć ustawienie wojska. Spośród niej
wielu ustawił na prawym skrzydle nad morzem naprzeciwko
Parmeniona, gdyż tutaj teren dogodny był dla jazdy, część zaś
z nich odesłał na lewo w kierunku góry. Gdy się jednak okaza-
ło, że są oni tam nieprzydatni skutkiem braku miejsca, kazał
wielu z nich stanąć na prawym skrzydle. Sam Dariusz zajmo-
wał środek całego szyku zgodnie ze zwyczajem królów perskich.
Cel takiego ustawienia wyłuszczył Ksenofbnt, syn Gryllosa.
Gdy tymczasem Aleksander spostrzegł, że nieomal cała jazda
perska przesunęła się nad morze naprzeciwko jego lewego
skrzydła, gdzie znajdowała się tylko jazda peloponeska i innych
sprzymierzonych, posłał pośpiesznie także tesalskich jeźdźców
na lewe skrzydło. By nie zdradzić nieprzyjacielowi tego mane-
wru, nie pozwolił im przeciągnąć przed frontem swych wojsk,
lecz kazał przesunąć się niepostrzeżenie poza linią szyku. Na
prawym skrzydle jazdy ustawił oddział zwiadowczy, którym
54

dowodził Protomachos, oraz Peonów pod dowództwem Aristo-


na, z piechoty zaś łuczników na czele z Antiochem. Agrianów
pod dowództwem Attalosa i kilku jeźdźców, i łuczników ustawił
na zakręcie góry z tyłu tak, że jego prawy szyk rozpadał się na
dwa skrzydła; jedno stało naprzeciwko Dariusza i wszystkich
Persów, znajdujących się po drugiej stronie rzeki, drugie zaś
naprzeciwko wojska zajmującego pozycję na górze poza jego li-
nią bojową. Na lewym skrzydle stała piechota: łucznicy kre-
teńscy i Trakowie pod dowództwem Sitalkesa, tuż obok nich
jazda lewoskrzydłowa, a poza wszystkimi oddziałami obcy na-
jemnicy.
Gdy się Aleksander zorientował, że jego falanga stojąca na
prawym skrzydle nie jest zbyt zwarta i że o wiele więcej oddzia-
łów postawili Persowie właśnie w tym miejscu, wydał rozkaz,
aby dwa oddziały jazdy przybocznej przeszły nieznacznie ze
środka na prawe skrzydło, jeden zwany antemusyjskim, którego
dowódcą był Peroidas, syn Menesteusa, drugi zwany leugej-
skim, którym dowodził Pantordanos, syn Kleandra. Rozkazał
również przejść łucznikom i części Agrianów oraz najemnikom
greckim na skraj swego prawego skrzydła, rozciągając w ten
sposób linię frontu poza skrzydło Persów. Gdy zaś ustawieni na
górze Persowie nie zeszli w dół po dokonanym na nich
z rozkazu Aleksandra ataku Agrianów oraz kilku łuczników,
lecz szybko uciekli z podnóża góry na jej szczyt, wówczas wi-
dział, że może użyć także żołnierzy, postawionych naprzeciwko
nich, do wydłużenia swej falangi. Naprzeciw nich wystarczyło
postawić trzystu jeźdźców.
W tym szyku ruszył naprzód, czyniąc postoje, gdyż w ogóle
uważał za właściwe posuwać się powoli. Dariusz bowiem by-
najmniej nie wyprowadzał swego wojska naprzód z miejsca, na
którym od samego początku zajęło ono pozycję, lecz pozostawał
na brzegu rzeki, w wielu miejscach stromym, wznosząc przy
tym Wały obronne tam, gdzie widział zbyt łatwe dojście. I przez
to właśnie od razu okazywał wobec Aleksandra i jego otoczenia
swoją niepewność. Gdy wojska znajdowały się już w niewielkiej
odległości od siebie, Aleksander objeżdżał wokół konno, zachę-
cając, by wszyscy okazali się mężni, i wymieniał z uznaniem nie
55

tylko imiona wodzów większych jednostek, lecz również do-


wódców mniejszych oddziałów konnicy i piechoty oraz obcych
wojsk najemnych, którzy już się dali poznać z męstwa lub ja-
kichś odważnych czynów. I ze wszystkich stron wołano do nie-
go, by już nie zwlekał, lecz uderzył na nieprzyjaciela. On zaś
posuwał się w dalszym ciągu w zwartym szyku naprzód i po-
czątkowo marszem powolnym, chociaż miał już w polu swego
w idzenia całą armię Dariusza. Nie chciał bowiem dopuścić do
przerwania się linii bojowej przez wygięcie jej w marszu przyś-
pieszonym. Gdy się natomiast znaleźli w zasięgu strzał, rzuciły
się najpierw najbliższe oddziały Aleksandra i on sam z prawego
skrzydła pędem do rzeki, aby przerazić Persów szybkim natar-
ciem i, gdyby przyszło do walki wręcz, jak najmniej ucierpieć
od strzał łuczników.
I stało się tak, jak przewidywał Aleksander. Bo gdy tylko do-
szło do walki wręcz, od razu zostały odparte oddziały wojska
perskiego, ustawione na lewym skrzydle. Tu Aleksander i jego
towarzysze odnieśli wspaniałe zwycięstwo. Gdy na prawym
skrzydle przerwała się linia Macedończyków, gdyż Aleksander
rzucił się w pośpiechu do rzeki i odepchnął w walce wręcz sto-
jące na brzegu oddziały Persów, a Macedończycy ze środka
szyku nie przystąpili z podobną szybkością do dzieła i z powo-
du stromych brzegów nie zdołali utrzymać swego frontu na li-
nii szyku bojowego, wówczas greccy najemnicy, należący do
oddziałów Dariusza, rzucili się na Macedończyków tam, gdzie
ujrzeli największą lukę w ich falandze. Rozgorzała zacięta wal-
ka, gdyż najemnicy greccy pragnęli zepchnąć Macedończyków
z powrotem do rzeki i zapewnić zwycięstwo swoim oddziałom,
znajdującym się już częściowo w odwrocie, a Macedończycy nie
chcieli pozostawać w tyle, w chwili gdy Aleksander odnosił
zwycięstwo, i plamić sławy swej falangi, która uchodziła do-
tychczas za niezwyciężoną. A poza tym ponosiła też trochę am-
bicja narodowa tak Greków, jak również Macedończyków.
W tej walce padł Ptolemajos, syn Seleukosa, mąż wielkiej sła-
wy, oraz około stu dwudziestu nie mniej znakomitych Mace-
dończyków.
Wówczas oddziały piechoty z prawego skrzydła, widząc że
56

wystawieni przeciw nim Persowie znajdują się już w rozsypce,


zawróciły ku cudzoziemskim najemnikom Dariusza, gdzie swoi
walczyli w ciężkim zmaganiu, i odrzuciły ich od rzeki, a prze-
biwszy się przez wyrwę w wojsku perskim, wpadły wrogom we
flanki i urządziły straszliwą rzeź. Także jeźdźcy perscy, usta-
wieni naprzeciwko Tesalczyków, nie pozostali podczas tejże
walki na drugim brzegu rzeki, lecz przeprawiwszy się przez nią
zaatakowali gwałtownie konne oddziały Tesalczyków. I tu roz-
gorzała zacięta bitwa konna. Persowie nie wcześniej się wycofa-
li, aż zauważyli, że sam Dariusz uciekł i najemnicy rozbici
przez Macedończyków od nich się oderwali. Od tej chwili roz-
poczęła się zdecydowana i powszechna ucieczka. Konie perskie
niemało ucierpiały podczas tego odwrotu, dźwigając na swych
grzbietach ciężkozbrojnych jeźdźców, i sami jeźdźcy cofając się
tłumnie w ciżbie, w bezładzie i w popłochu po wąskich drogach
ucierpieli nie mniej od swoich przez wzajemne najeżdżanie się,
niż od ścigających ich nieprzyjaciół. Tesalczycy parli na nich
całą siłą, toteż nie mniejsza była rzeź podczas pościgu wśród
jazdy perskiej niż wśród piechoty.
A Dariusz, gdy tylko ujrzał, że jego lewe skrzydło zostało
rozbite przez Aleksandra i oddzieliło się od reszty wojska, na-
tychmiast, tak jak stał, uciekł na swym wozie jako jeden z pier-
wszych. Dopóki podczas ucieczki mknął po równinach, ratował
się na wozie. Gdy jednak natknął się na wąwozy i inne przesz-
kody terenowe, zostawił wóz i tarczę, i swą wierzchnią szatę,
i porzucił nawet łuk na wozie, i uciekał dalej na koniu. Noc, któ-
ra wnet zapadła, uratowała go przed pochwyceniem przez Ale-
ksandra. Aleksander zaś ścigał go wytrwale, dopóki był dzień.
Gdy zaś zapadł zmierzch i już na krok przed siebie spojrzeć nie
było można, wrócił do obozu, zabierając ze sobą wóz Dariusza,
jego tarczę, na nim porzuconą wierzchnią szatę i łuk".
Chociaż zwycięstwo Aleksandra było niekwestionowane, jego
położenie bynajmniej nie na wszystkich odcinkach uległo rady-
kalnej poprawie. Na pewno łupy zdobyte w czasie bitwy,
a w kilka dni potem przejęcie przez Parmeniona skarbca Wiel-
kiego Króla pozostawionego przezeń w Damaszku, poprawiły
zdecydowanie sytuację finansową Aleksandra; po raz pierwszy
57

od początku wyprawy nie mógł narzekać na brak pieniędzy 39.


Trudności tkwiły jednak gdzie indziej.
Mimo odniesionego zwycięstwa Aleksander musiał pamiętać
o tym, że strona perska nadal dysponowała siłami zdolnymi
przysporzyć mu wielu kłopotów. Spod Issos uratowała się zna-
czna grupa greckich najemników. Część z nich podążyła w ślad
za uciekającym w głąb swego państwa Dariuszem i na jakiś czas
przestała zagrażać Macedończykom. Jednakże inna ich grupa
licząca około 8 tysięcy żołnierzy skierowała się do Tripoli
i stamtąd została przewieziona na okrętach perskich na Cypr.
Ponadto na Morzu Egejskim operowała nadal dość liczna i silna
flota perska pod dowództwem Farnabazosa i Autofradatesa,
z którymi próbował nawiązać kontakt król Sparty, Agis, przy-
gotowujący wystąpienie przeciwko rządom macedońskim w Gre-
cji. Wprawdzie na wieść o przegranej Dariusza aktywność sił
perskich na Morzu Egejskim znacznie zmalała, ale ich koncen-
tracja u wybrzeży Fenicji nadal nie pozwalała Aleksandrowi na
wykorzystanie wszystkich owoców zwycięstwa pod Issos 40.
Sytuacja, w której znalazł się Aleksander, po raz kolejny
zmusiła go do zastanowienia się nad wyborem dalszej taktyki.
Mógł udać się w pościg za Dariuszem lub kontynuować realiza-
cję swojego wcześniejszego zamiaru opanowania kontrolowa-
nych przez Persów odcinków wybrzeży Morza Śródziemnego.
O konieczności likwidacji perskich baz morskich przekonywała
Aleksandra działalność Farnabazosa i Autofradatesa.
Pogoń za Dariuszem, niezależnie od wszelkich argumentów,
które w tym momencie mogły za nią przemawiać, była jednak
praktycznie niemożliwa z powodu trudności w uzyskaniu jesie-
nią na terenie północnej Mezopotamii zaopatrzenia w ilości
niezbędnej do zaspokojenia potrzeb całej armii macedońskiej.
Aleksander mógł uniknąć tych kłopotów wybierając drugą moż-
liwość, gdyż na wybrzeżu Syrii trwała właśnie w tym czasie po-

39
D i o d o r, XVII,35,2 — 4; J u s t y n , XI,9,11; 10,1; K u r c j u s z
R u f u s, III, 8,12; 11,20; 13,16; A r r i a n , 11,11,10; P l u t a r c h, Ale-
ksander 20,11; 24, 1 — 3.
40
D i o d o r , XVII,48,1 — 6 ; K u r c j u s z R u f u s , IV,1,27; 1,34
— 40; A r r i a n , II, 13,1 — 6.
58

ra opadów — przypada ona zwykle na okres od października do


kwietnia, a towarzyszy jej intensywny rozwój roślinności. Nie
brakowałoby zatem paszy dla zwierząt. Niezależnie od tego bo-
gato zaopatrzone spichlerze miast na wybrzeżu Fenicji pozwala-
ły Macedończykowi żywić nadzieję na zaspokojenie potrzeb ap-
rowizacyjnych jego armii.
Mimo że większość władców miast fenickich pozostała nadal
wierna Wielkiemu Królowi, Aleksander mógł uznać początek
swego marszu wzdłuż wybrzeża Syrii za pomyślny, ponieważ
bez walki udało mu się zająć ważne miasto Maratos. Należało
ono do króla wyspy Arados, walczącego u boku Autofradatesa.
Rządy w jego imieniu sprawował syn, który — nie mając ani
żadnych środków, ani też szans na stawianie skutecznego oporu
Macedończykom — uznał zwierzchność Aleksandra. Jedno-
cześnie oddał mu do dyspozycji całe swoje władztwo. Oprócz
Arados w jego skład wchodziło kilka miast na stałym lądzie,
m.in. Maratos, Sigon, Mariamne 41 .
Z pobytem Aleksandra w Maratos związany jest bardzo wa-
żny i ciekawy epizod, który pozwala zorientować się w jego
planach dotyczących dalszej kampanii przeciw Persom. Do
miasta tego przybyli wysłannicy Dariusza z listem, w którym
prosił on Aleksandra o odesłanie mu najbliższych członków ro-
dziny pojmanych przez Macedończyków pod Issos 42. Jedno-
cześnie wyrażał w nim chęć zawarcia sojuszu i traktatu przyja-
źni. Odpowiadając na ten list Macedończyk wyeksponował od-
wetowy charakter swojej wyprawy. Według niego była ona
zemstą nie tylko za krzywdy wyrządzone Grekom przez Per-
sów, ale także za ingerencje perskie w sprawy macedońskie: po-
pieranie wrogów Filipa II, przyczynienie się do jego śmierci,
udzielanie materialnego wsparcia opozycji antymacedońskiej
w Grecji. Pouczał przy tym Dariusza, by traktował go jako
władcę Wszechazji, a więc jako swego pana. W wypadku, gdy-
by władca perski nie zechciał uznać roszczeń i tytułu Aleksan-
dra, powinien zbrojnie bronić swych praw stając do rozstrzyga-
jącego starcia.

41
K u r c j u s z R u f u s , IV,1,5 — 6; A r r i a n, 11,13,7 — 8.
42
D i o d o r , XVII,39,1 — 3; J u s t y n , XI,12,1 — 2; K u r c j u s z
R u f u s, IV,1,7 — 14; A r r i a n, 11,14,1 — 9.
59

List ten zawiera wiele interesujących akcentów nieobojęt-


nych dla jego interpretacji. Z jednej strony wyeksponowane są
w nim te argumenty, które towarzyszyły projektowi wyprawy
od samego początku, czyli od czasów Filipa II, i do których
odwoływał się również wielokrotnie Aleksander już w czasie jej
trwania; ostatni raz pod Issos. Z drugiej strony pojawiają się
w nim zarzuty, które wzbogacają uzasadnienie tej wyprawy
o nowe elementy. Nie jest wykluczone, że były one potrzebne
Aleksandrowi dla stworzenia ideowych podstaw jego dalszych
działań na wypadek, gdyby otoczenie zaczęło zgłaszać swoje
wątpliwości co do sensu ich kontynuowania, skoro wcześniej
deklarowany główny cel wyprawy: zdobycie Azji
Mniejszej i wyzwolenie tamtejszych Greków, został już
osiągnięty.
Na początku stycznia 332 roku Aleksander opuścił Maratos
i ruszył na południe, wzdłuż wybrzeża Fenicji. Miasta leżące
na jego drodze podporządkowywały mu się dobrowolnie 43.
Zresztą wszelkie próby stawiania przez nie oporu były z góry
skazane na niepowodzenie, gdyż praktycznie miasta te były
bezbronne. Ich władcy wraz z okrętami wojennymi — zgodnie
z rozkazem Dariusza wydanym po nieudanej próbie porozu-
mienia się z Aleksandrem w Maratos — uczestniczyli w opera-
cjach na zapleczu armii macedońskiej u wybrzeży Azji Mniej-
szej i na Morzu Egejskim.
Kiedy Aleksander dotarł pod Tyr, poselstwo jego władz zade-
klarowało gotowość wierności i posłuszeństwa pod warunkiem, że
miasto zachowa neutralność w walce między Macedończykami i
Persami 4 4 . Władzom Tyru zależało przede wszystkim na
tym, by nie wpuścić króla macedońskiego w mury swego mia-
sta. Deklaracja neutralności miała — według zamysłów jego
przywódców — ochronić Tyr przed zajęciem go przez Mace-
dończyków, gdyż ich prawdziwe sympatie były po stronie per-
skiej.
Aleksander, chcąc przekonać się o szczerości propozycji
43
D i o d o r, XVII,40,2; J u s t y n , XI,10,4 — 8; K u r c j u s z
R u f u s, IV,1,15; 2,1; A r r i a n, 11,15,6; P l u t a r c h , Aleksander 24,4.
44
D i o d o r, XVI I,403; J u s t y n , XI,10,10; K u r c j u s z Ru-
f u s , IV,2,2; A r r i a n, 11,15,6 — 7; 16,7 — 8.
60

władz Tyru, zwrócił się z prośbą o zgodę na złożenie ofiary


Heraklesowi w jego tyryjskim przybytku na wyspie. Tyryjczycy
nie zgodzili się na to, proponując w zamian dopełnienie tego
ceremoniału w świątyni w Starym Tyrze, położonym na lądzie.
Nie obawiali się specjalnie reakcji Aleksandra na tę odmowę,
Nowy Tyr leżał bowiem na wyspie oddalonej o kilkaset metrów
od lądu stałego, był silnie ufortyfikowany i dysponował liczną
flotą, co czyniło zeń twierdzę nie do zdobycia. Aleksander zda-
wał sobie sprawę z tego, że obleganie Tyru pokrzyżuje mu dal-
sze plany wojenne i narazi na znaczne i niepotrzebne straty.
Nie miał wystarczająco dużej floty, której działania mógłby
skoordynować z operacjami od strony lądu. Był jednak świadom
tego, że sprawa Tyru musi być jednoznacznie wyjaśniona, nim
opuści jego terytorium, ponieważ nierozstrzygnięcie jej groziło
mu w niedalekiej przyszłości daleko idącymi ujemnymi następ-
stwami politycznymi. Próby rokowań zakończyły się niepowo-
dzeniem i w tej sytuacji nie pozostawało Aleksandrowi nic in-
nego, jak podjąć rzucone mu wyzwanie. Po ciężkich walkach
dopiero w lipcu 332 roku wojska macedońskie zdobyły Tyr 45.
Operacje pod Tyrem na długo zatrzymały Aleksandra, jed-
nakże w tym czasie z jego punktu widzenia sytuacja polityczna
i wojskowa we wschodniej części basenu Morza Śródziemnego
ulegała ciągłej poprawie. Przyczyniło się do tego zwycięstwo
pod Issos i sukcesy w Fenicji. Szeroko rozchodzące się wieści
o dokonaniach Macedończyka sprawiły, że wielu dotychczaso-
wych sprzymierzeńców Dariusza zaczęło od niego odstępować.
Na stronę Aleksandra przeszli — wraz ze swymi licznymi flo-
tami — królowie Arados i Byblos. Przyłączyły się do niego
okręty z Sydonu i Cypru 46 . W efekcie tego układ sił na morzu
tak pod murami Tyru, jak i w skali całego teatru działań mor-
skich przechylił się na korzyść Aleksandra. Ta zmiana szybko
znalazła odbicie w postawie samego Wielkiego Króla.

45
D i o d o r , XVII,40,2 — 46,5; J u s t y n, XI,10,11 — 14; K u r -
c j u s z R u f u s , IV,2,3 — 4,19; A r r i a n, 11,16,1 — 24,6; P l u t a r c h ,
Aleksander 24,5 — 25,3.
46
K u r c j u s z R u f u s , IV,3,11; 8,14; A r r i a n, 1 1 3 , 1 — 3;
P l u t a r c h , Aleksander 24,2; H a u b e n , The Expansion..., s. 87 n.
61

Wymownym świadectwem tego była treść listu, z którym


przybyli do Aleksandra wysłannicy Dariusza 47. Ofiarowywał
on królowi Macedonii ogromną kwotę za zwrot swoich najbliż-
szych, rękę córki wraz z propozycją zawarcia traktatu przyjaźni
i sojuszu oraz całą zachodnią część swoich włości aż do Eufratu.
Jednocześnie — jeśli uznać za wiarygodne szczegóły tego listu
zachowane u Kurcjusza Rufusa — Dariusz ostrzegał Ale-
ksandra przed nadmiernymi roszczeniami i zbyt daleko idącymi
ambicjami, które mogą stać się przyczyną zguby Macedończy-
ka. Zwracał jego uwagę na to, że nadal dysponuje ogromnymi
rezerwami ludzkimi i wielkim państwem, w którym Aleksander
wraz ze swoją armią może się po prostu zagubić. Król
macedoński i tym razem odrzucił zaproponowane mu
warunki. Dla Dariusza było to równoznaczne z koniecznością
bezzwłocznego przystąpienia do gromadzenia sił i przygotowań
do decydującego starcia 48.
Po zdobyciu Tyru, prawdopodobnie na przełomie lipca
i sierpnia 332 roku, Aleksander podążył dalej na południe
wzdłuż wybrzeża. Oddziały jego, nie napotkawszy nigdzie opo-
ru, zatrzymały się dopiero pod Gazą. Twierdza ta, z racji swego
położenia, miała duże znaczenie strategiczne dla obrony Egiptu
i z tego względu Aleksander nie mógł jej ominąć. Nadzieje na
szybkie opanowanie Gazy rozwiały się, ponieważ dowódca sta-
cjonującego tam perskiego garnizonu zgromadził ogromne za-
pasy w czasie, gdy Macedończycy byli zajęci zdobywaniem Ty-
ru i dzięki temu mógł przetrzymać długotrwałe oblężenie. Do-
piero po dwumiesięcznych walkach Gaza skapitulowała 49.
47
J u s t y n , XI, 12,3 — 4; K u r c j u s z R u f u s , IV,5,1 — 8; A r-
r i a n, 11,25,1 — 2; por. D i o d o r , XVII, 54,1 — 7; P l u t a r c h , Ale-
ksander 29,7 — 9, wydarzenie to umieszcza w 331 roku, w czasie drogi powrot-
nej Aleksandra z Egiptu. Zob. G. R a d e t, Alexandre en Syrie. Les offres de
paix que lui fit Darius, w: Melanges syriennes offerts a Monsieur R.Dussaud,
vol. I, Paris 1939, s.235 — 247; J. R. H a m i l t o n, Plutarch „Alexander".
A Commentary, Oxford 1969, s. 76 n.
48
K u r c j u s z R u f u s , IV,6,1 — 3; A r r i a n, 11,25,3; por. D i o-
d o r, XVII,39,3 — 4.
49
D i o d o r, XVII,48,7; K u r c j u s z R u f u s , IV,5,10; 6,7 — 31;
A r r i a n, II, 25,4 — 27,7; P l u t a r c h , Aleksander 25,4 — 5;
F. M. A b e l , Alexandre le Grand en Syrie et en Palestine, „Revue Biblique",
44 (1935), s. 42 — 48.
62

Opanowanie Gazy oznaczało ostateczne zakończenie opera-


cji likwidowania baz floty perskiej — głównego celu dotychcza-
sowych działań wojennych 50. Przełomowym momentem było
niewątpliwie zdobycie Tyru, spowodowało ono bowiem rady-
kalne zmiany w układzie sił na korzyść króla macedońskiego.
Zdawać by się mogło, że Aleksander, osiągnąwszy tak wiele,
może przystąpić do realizacji następnej fazy wojny: ostateczne-
go pokonania Dariusza. Jednakże — wbrew tym oczekiwa-
niom — skierował się do Egiptu.
50 H a u b e n, The Expansion..., s. 90 n.
KU OSTATECZNEMU ROZSTRZYGNIĘCIU

Zajęcie Egiptu przez Aleksandra jest traktowane przez wszyst-


kich biografów jako oczywista konsekwencja jego dokonań
i urzeczywistnienie wcześniejszych planów 1. Akcentują oni
przy tym różnorakie następstwa polityczne tego wydarzenia
pomijając bądź nie dostrzegając zupełnie jego związku z kwe-
stiami wojskowymi. Wyjątkiem jest pogląd E. W. Marsdena 2 .
Badacz ten twierdzi, że wyprawa Aleksandra do Egiptu była
spowodowana jego planem taktycznym sprowadzającym się do
świadomego odwlekania momentu ponownego starcia z Dariu-
szem, aby — gdy ten zbierze nową armię — zadać mu ostate-
czny, druzgocący cios.
Nie wiemy, jak wyglądały plany wojenne Aleksandra przed
przystąpieniem do oblężenia Tyru i jakie miejsce zajmował
w nich Egipt. Nie wdając się w niepotrzebne spekulacje należy
stwierdzić, że w związku z przeciąganiem się walk pod tym fe-
nickim miastem, a później także pod Gazą, musiały one ulec
dalęko idącym zmianom. Przesądzał o tym choćby ten fakt, że
pod murami obu twierdz Aleksander stracił 9 miesięcy. Walki
1
Zob. A r r i a n , 11,17,1; 111,1,1.
2
E. W. M a r s d e n, The Campaign of Gaugamela, Liverpool 1964, s. 10;
por. także F. S c h a c h e r m e y r , Alexander der Grosse. Das Problem Seiner
Persönlichkeit und seines Wirkens, Wien 1972, s. 233 — 234. O innych możli-
wych motywach wyprawy do Egiptu zob. S e i b e r t, Alexander...,
s. 109 — 111.
64

te, niezależnie od czasu ich trwania, spowodowały także zna-


czne straty w ludziach. Wprawdzie wojska zostały szybko uzu-
pełnione nowymi zaciągami, niemniej wszyscy żołnierze po-
trzebowali dłuższego odpoczynku. Inną ważną konsekwencją
tych zmagań, zwłaszcza pod Tyrem, było wyczerpanie miej-
scowych zapasów zboża na rozległych terenach; mogły być
one uzupełnione dopiero zbiorami następnego roku 3 . Podkreś-
lenie tego faktu jest istotne dlatego, że Aleksander, zdobywszy
Gazę w początkach października 332 roku, nie mógł w zasadzie
liczyć na dostawy zaopatrzenia w ilości niezbędnej dla zaspoko-
jenia potrzeb całej armii. W tej sytuacji — nawet gdyby bardzo
tego pragnął — nie mógł zawrócić.
Jedynym miejscem, w którym Aleksander mógł w tym mo-
mencie znaleźć niezbędne zapasy żywności, zapewnić żołnie-
rzom znośne warunki odpoczynku i przywrócić swojej armii
pełną wartość bojową, był Egipt. Mając w perspektywie nie-
uniknione starcie z Dariuszem, musiał brać pod uwagę przewa-
gę liczebną jego armii i konieczność zniwelowania jej poprzez
gruntowną odnowę sił swojego wojska.
W świetle powyższych uwag wyprawa Aleksandra do Egiptu
zyskuje — naszym zdaniem — nieco inny wymiar niż ten, jaki
się jej zazwyczaj przypisuje. Trudno zatem zgodzić się z twier-
dzeniem, że była ona jedynie manewrem taktycznym mającym
umożliwić ostateczną rozprawę z Dariuszem.
Zachowane przekazy w całej rozciągłości potwierdzają, że
pobyt w Egipcie został przez Aleksandra wykorzystany do sta-
rannego przygotowania kampanii 331 roku. Kiedy około poło-
wy Tćwietmśftego roku jego armia wyruszała z Memfis w kie-
runku Syrii, wszystkie potrzebne przeprawy mostowe były już
gotowe 4 . Została także zorganizowana służba kwatermistrzow-
ska, na barkach której spoczywało odpowiedzialne zadanie
utrzymania stałych dostaw zaopatrzenia.
Zadania transportowe — podobnie, jak w czasie drogi do
Egiptu 5 — powierzono flocie. Od czasu oblężenia Tyru Ale-
3
Zob. E n g e l s, op. cit., s. 55 n.
4
A r r i a n, III, 6,1.
5
K r u c j u s z R u f u s , IV, 5,10.
Krajobraz Cylicji
Syryjskie Wrota" (widok w kierunku Issos)

Nad rzeką Pinaros (widok w stronę morza)


Nad rzeką Pinaros (wi-
dok w kierunku nad-
brzeżnych wzgórz)

Paradny kołczan
macedońskiego króla
Ostrze sarissy

Ostrze włóczni uży- Metalowa pięta sa-


wanej w armii rissy z kolcem
macedońskiej umożliwiającym
wbicie jej w ziemię
Hoplita wkładający zbroję
yym

Hoplita przygotowujący się do boju


Hoplita spełniający libację przed wyruszeniem do walki
Atakujący
hoplita

Hoplita
w boju
65

ksander dysponował dużą liczbą okrętów, które mogły pływać


bezpiecznie po szlakach wschodniej części Morza Śródziemne-
go, ponieważ w tym momencie siły morskie Persów już nie ist-
niały 6 . Wprawdzie pewne zagrożenie stanowili piraci, trudno
jednak przypuszczać, by odważyli się oni atakować konwoje
płynące pod znakami Aleksandra. Tak więc Macedończyk miał
pewność, że dostawy zaopatrzenia dla armii będą regularne
i wystarczające.
Powierzenie flocie zadań zaopatrzeniowych nie oznaczało
wcale, że Aleksander całkowicie się od niej pod tym względem
uzależnił. Nieprzypadkowo wymarsz Macedończyków nastąpił
w porze, kiedy tak w Egipcie, jak i w Palestynie rozpoczynają
się żniwa i kiedy oddziały maszerujące przez Palestynę mogły
bez żadnych ograniczeń korzystać z lokalnych źródeł wody 7.
Dzięki temu Aleksander ograniczył do minimum skutki poten-
cjalnych zakłóceń na morskich szlakach zaopatrzeniowych.
Około połowy czerwca Aleksander dotarł do Tyru 8 . Oczeki-
wała go już flota, której wcześniej wyznaczył tutaj miejsce spot-
kania. Upłynęło jednak nieco czasu, zanim wyruszył dalej.
Przerwa w marszu była spowodowana koniecznością załatwie-
nia bieżących spraw administracyjnych i politycznych, a przede
wszystkim — potrzebą należytego przysposobienia odcinka
drogi do Tapsakos nad Eufratem. Przygotowania te sprowadza-
ły się nie tylko do ustalenia trasy marszu i zorganizowania
w różnych jej miejscach baz zaopatrzeniowych, ale również do
budowy przepraw przez Eufrat 9 . Wydaje się, że postój w Ty-
rze był dłuższy, niż pierwotnie zaplanowano. Spowodowała to
nieudolność namiestnika Syrii, Arimmasa, który nie zdołał na
czas wywiązać się z nałożonych na niego obowiązków organiza-

6
Sprawił to niekorzystny dla Persów rozwój wydarzeń, jakie nastąpiły po
zdobyciu Tyru przez Aleksandra: K u r c j u s z R u f u s , IV,5,13 — 22;
8, 15; A r r i a n, III, 2,3 — 7.
7
E n g e l s , op. cit., s. 63 n.
8
A r r i a n, 6,1; por. D i o d o r, XVII,52,7; K u r c j u s z R u -
f u s , IV,8,16; E n g e l s , op. cit., s. 64. Wśród badaczy brak jest jedno-
myślności co do czasu przybycia Aleksandra do Tyru, zob. S e i b e r t
Eroberung..., s. 89 n., przyp. 2.
9
A r r i a n, 111,7,1.
66

cyjnych. Niedociągnięcia te były tak poważne, że Aleksander


zdecydował się usunąć go z zajmowanego stanowiska 10.
Nie zachowały się żadne informacje pozwalające dokładnie
ustalić drogę, którą wybrał Macedończyk wyruszając w ostat-
nich dniach czerwca lub pierwszych dniach lipca 331 roku
w kierunku Tapsakos. Zdaniem niektórych badaczy Aleksan-
der podążył tam przez Damaszek, Homs i Aleppo 11. Trudno
się z tym zgodzić, ponieważ droga ta wiodła przez tereny, na
których zorganizowanie łączności i komunikacji wymagało
ogromnych wysiłków i gdzie mogły wystąpić kłopoty związane
z zaopatrzeniem w wodę tak dużej liczby ludzi 12. Wyczerpanie
żołnierzy pokonujących tak trudną drogę nie było dla Ale-
ksandra — w perspektywie oczekiwanego starcia — obojętne.
Dlatego też wydaje się prawdopodobne, że zdecydował się on
na inną, bardziej korzystną trasę. Prowadziła ona z Tyra
wzdłuż wybrzeża Fenicji aż do ujścia Orontesu, a następnie
w głąb lądu przez Aleppo w kierunku Eufratu l3 . Za jej wybo-
rem przemawiały przede wszystkim względy logistyczne, do
których Aleksander przywiązywał wielką wagę we wszystkich
swych operacjach. Na znacznym odcinku tak wybranej trasy
marszu zaopatrzenie mogło być bowiem dostarczane drogą
morską, co bez wątpienia sprzyjało szybszemu poruszaniu się
armii. Prawdopodobnie z tego powodu Aleksander zgromadził
swoją flotę w Tyrze w maju 331 roku 14. Ponadto na trasie
nadmorskiej znajdowała się większa liczba źródeł wody pitnej
oraz więcej paszy i zboża z miejscowych zasobów 15. Żaden
z wodzów choć trochę orientujących się w warunkach tereno-
wych, mając do wyboru dwie drogi o różnej skali trudności,
lecz wiodące do tego samego celu, nie wahałby się z decyzją.

10
Tamże, 111,6,8.
11
S c h a c h e r m e y r , op. cit., s. 265; G r e e n , op. cit., s. 255
i przyp. s. 258 (mapa).
12
E n g e l s , op. cit., s. 65, przyp. 63.
13
H a m m o n d, op. cit., s. 130 n.
14
O liczebności tej floty nic konkretnego nie wiadomo. Jedynie w przybli-
żeniu można ją określać na ok. 100 statków: B e r v e, op. cit., Bd. I, s. 161 —
163; H a u b e n, The Expansion..., s. 88 n.
15
Por. E n g e l s , op. cit., s. 54 — 55.
67

Aleksander, który prowadził bardzo dokładne rozpoznanie,


z pewnością wybrał drogę wygodniejszą.
Armia macedońska dotarła do Tapsakos najwcześniej w dru-
giej połowie lipca, nie później jednak niż w pierwszych dniach
sierpnia 331 roku 16. Przeszła przez Eufrat korzystając z dwóch
wcześniej przygotowanych mostów i nie napotykając praktycznie
żadnego przeciwdziałania ze strony perskiej. Po kilku dniach
odpoczynku wojsko Aleksandra ruszyło w głąb nieprzyjaciel-
skiego kraju.
Kiedy Dariusz uświadomił sobie, że nie ma żadnej szansy na
powstrzymanie Aleksandra, a tym bardziej na jakiekolwiek
z nim porozumienie, nie pozostało mu nic innego, jak przystą-
pić do organizowania i szkolenia nowej armii. Nie było to łat-
wym zadaniem, mimo że jeszcze wówczas dysponował ogrom-
nymi zasobami materialnymi i ludzkimi. Wskutek odcięcia od
Azji Mniejszej i wybrzeża Morza Śródziemnego Dariusz był
praktycznie pozbawiony możliwości zaciągnięcia na swoją służ-
bę nowych najemników greckich, a rozległość terytorium pozo-
stającego pod jego władzą była tak duża, że ściągnięcie po-
trzebnych kontyngentów wojskowych z najodleglejszych rejo-
nów wymagało sporo czasu. Ponadto konieczne było ich
przeszkolenie, aby potrafiły przynajmniej ze sobą współdzia-
łać — dopiero wówczas zgromadzona masa wojsk zyskałaby ja-
kąkolwiek wartość bojową.
Przebieg kampanii Aleksandra w 332 roku w pewnym sensie
sprzyjał wysiłkom Dariusza, ponieważ walki pod Tyrem i Gazą,
które na miesiące zatrzymały marsz wojsk macedońskich, dały
mu czas niezbędny dla odtworzenia armii. Oprócz odbudowy
sił militarnych musiał dokonać wyboru strategii i taktyki
w walce z Macedończykiem, od niego bowiem w dużej mierze
mogły zależeć ostateczne losy toczącej się wojny. Jedynym
pewnym atutem Dariusza była znajomość terenu przyszłych
walk i możliwość narzucenia przeciwnikowi miejsca bitwy l7 .
Kiedy Dariusz dowiedział się, że Aleksander opuścił Egipt,
16
A r r i a n, 111,7,1; E n g e l s, op. cit., s. 62, przyp. 62.
17
Por. D i o d o r, XVII,53,4.
68

postanowił zgromadzić swoje siły pod Babilonem 18. Wybór te-


go miejsca na koncentrację wojsk dawał mu swobodę manewru
i szansę skutecznej obrony. Mając rozeznanie co do kierunku
marszu Aleksandra, mógł przygotować odpowiedni wariant
działań obronnych i we właściwym czasie skierować swoje od-
działy w wybrany rejon Dwurzecza. W takiej sytuacji pow-
strzymanie wojsk macedońskich wydawało się Dariuszowi za-
daniem stosunkowo łatwym. Zarówno on sam, jak i jego do-
wódcy sądzili, że Aleksander, przeprawiwszy się przez Eufrat,
podąży najkrótszą i zarazem najdogodniejszą drogą do Babilo-
nu, czyli doliną tej rzeki, tak jak to uczynił kilkadziesiąt lat
wcześniej Cyrus Młodszy.
Miejsce planowanej przeprawy wojsk Aleksandra przez Euf-
rat nie stanowiło dla Persów żadnej tajemnicy — wyznaczały je
dwa mosty. Saperzy macedońscy, obawiając się przeciwdziałań
ze strony oddziałów perskich, nie przerzucili jednak tych mo-
stów przez całą szerokość rzeki, uniemożliwiając w ten sposób
ich zniszczenie. Dariusz, nie mogąc przeszkodzić działaniom
Macedończyków, powierzył jednemu z satrapów, Mazajosowi,
zadanie niedopuszczenia do ich przeprawy. Mazajos mając tyl-
ko 6 tysięcy żołnierzy nie był w stanie przeszkodzić armii ma-
cedońskiej w przejściu na drugi brzeg Eufratu — mógł jedynie
pilnie ją obserwować 19. Wnioski, wynikające z tego rozpozna-
nia, były dla Persów nieoczekiwane.
Ku ich całkowitemu zaskoczeniu Aleksander poszedł do Ba-
bilonu drogą okrężną, wiodącą przez obszar północnej Mezopo-
tamii, wzdłuż podnóża gór Tauru i Zagros w kierunku Tygry-
su. Droga ta, chociaż na mapie wygląda na dość skomplikowa-
ną, pozwalała mu uniknąć tych wszystkich niebezpieczeństw,
które niechybnie czekały jego armię, gdyby podążała wzdłuż
Eufratu. Ponadto, zaskakując Persów jej wyborem, uniemożli-
18
D i o d o r, XVII,53,1 — 3; K u r c j u s z R u f u s , IV,9,1 — 5;
S e i b e r t, Eroberung..., s. 93 n.
19
K u r c j u s z R u f u s , IV,9,12. Według A r r i a n a, 111,7,1
przeprawa ta odbyła się między 10 lipca a 9 sierpnia 331 roku. A. B. B o-
s w o r t h, A Historical Commentary on Arrian's History of Alexander, vol.1:
Commentary on Books I — III, Oxford 1980, s. 285 — 286, przypuszcza, że nastą-
piła ona co najmniej o miesiąc później.
69

wiał im dokonanie spustoszeń na trasie marszu, co bez wątpie-


nia pozwoliło mu uniknąć wielu kłopotów z zapewnieniem
aprowizacji żołnierzy — brak żywności dla ludzi i paszy dla
koni mógł spowodować zwolnienie tempa marszu jego armii
czy nawet jej zatrzymanie. Aleksander unikał też konieczności
zdobywania potrzebnych zapasów w obwarowanych miastach
doliny Eufratu; w tym czasie życie osiadłe na terenie północnej
Mezopotamii — żyznej i obfitującej w wodę — koncentrowało
się głównie w wioskach i niewielkich osadach. Pozwalało mu to
oszczędzać siły żołnierzy i unikać niepotrzebnych strat 2 0 .
Kiedy Dariusz zebrał dokładne informacje o kierunku marszu
armii macedońskiej, wyruszył na jej spotkanie z całością swoich
sił. Prawdopodobnie początkowo chciał stoczyć z nią walkę na
płaskich terenach Mezopotamii, między Eufratem i Tygrysem,
ale szybko porzucił ten zamiar na rzecz bardziej wyrafinowanej
taktyki. Przeprawiwszy się przez Tygrys, ruszył wzdłuż jego
biegu na północ 21. Można się domyślać, że za tą decyzją kryła
się nadzieja łatwiejszego powstrzymania sił Aleksandra na linii
Tygrysu 22. Była ona uzasadniona, jako że w północnej części
Mezopotamii rzeka ta jest głęboka, rwąca i nie można się przez
nią bezpiecznie przeprawić w dowolnym miejscu. Dariusz, ob-
sadzając wszystkie znane brody w tej części jej biegu, mógł
uniemożliwić Macedończykom przeprawę przez rzekę lub
przynajmniej nadszarpnąć ich siły i — osłabionych, pozbawio-
nych możliwości ucieczki — zmusić do przyjęcia bitwy.
Obronę brodów i prowadzenie działań zwiadowczych Da-
riusz powierzył Mazajosowi. Ponadto zlecił mu niszczenie
wszystkich źródeł żywności na wschód od Tygrysu. Decyzja ta
nie zagrażała interesom armii perskiej, gdyż zaopatrzenie dla
niej było stale dostarczane rzeką ze zgromadzonych na połud-
niu Mezopotamii zapasów 23.
20
K u r c j u s z R u f u s , IV,9,14; A r r i a n, 111,7,3; S c h a-
c h e r m e y r, op. cit., s. 266; E n g e l s , op. cit., s. 68 — 69; S e i b e r t,
Eroberung..., s. 92; por. opinię B o s w o r t h , op. cit., s. 286 — 287.
21
D i o d o r, XVII,53,3; K u r c j u s z R u f u s , IV,9,6 — 7.
22
D i o d o r , XVII,55,1.
23
D i o d o r , XVII,55,1 —2; K u r c j u s z R u f u s , IV,9,7 — 8 ;
A r r i a n, 111,7,1 — 2.
70

Chociaż od przekroczenia Eufratu przez armię macedońską


minęło już kilka tygodni, Aleksander nic nie wiedział o zamie-
rzeniach Wielkiego Króla. Zorientował się w nich dopiero
z chwilą schwytania śledzących jego posunięcia zwiadowców
perskich. Uzyskane od nich informacje skłoniły go do marszu
w kierunku Tygrysu. Sforsował rzekę około 18 września 331
roku bez najmniejszego przeciwdziałania ze strony Mazajosa.
Nie napotkawszy wcześniej sygnalizowanych sił Dariusza Ale-
ksander zarządził postój, był on najprawdopodobniej potrzebny
dla przeprawienia taborów macedońskich.
W trakcie tego postoju, w nocy z 20 na 21 września 331 roku,
nastąpiło zaćmienie księżyca 24. Znając dokładną datę tego zja-
wiska jesteśmy w stanie ustalić przybliżoną chronologię wyda-
rzeń poprzedzających spotkanie obu armii.
Zaćmienie księżyca głęboko poruszyło żołnierzy, dlatego też
Aleksander — chcąc rozładować niespokojne nastroje — ran-
kiem 21 września zarządził wymarsz. Około 25 września —
według chronologii wydarzeń podanej przez Plutarcha — zwia-
dowcy macedońscy zasygnalizowali bliskość oddziałów per-
skich. Rychło się jednak okazało, że były to jedynie oddziały
rozpoznawcze. Aleksander postanowił zaatakować je wychodząc
z założenia, że od jeńców można uzyskać aktualne dane o dzia-
łaniach i zamiarach Wielkiego Króla. Ruszył na ich spotkanie
prowadząc ze sobą oddział konnej gwardii królewskiej (ile basi-
like), hetajrów i jazdy peońskiej. Ze zdobytych informacji wy-
nikało, że armia perska stacjonuje w niewielkiej odległości.
(Obóz Dariusza miał się znajdować w pobliżu wioski Gauga-
mela nad rzeką Bumelos 25. Według powszechnie przyjętej opi-
nii wioska ta jest identyfikowana z Tell Gomel, leżącym na
północ od pasma Jebel Maqlub, na równinie Nauqur, zaś Bu-
melos z rzeką Gomil będącą zachodnim dopływem rzeki Khazir
wpadającej do Wielkiego Zabu. Przyjmując tę identyfikację

24
K u r c j u s z R u f u s , IV,10,1 — 8; A r r i a n, 111,7,4 — 5;
P 1 u t a r c h, Aleksander 31,8; H a m i l t o n, op. cit., s. 81; B o s w o r t h,
op. cit., s. 287.
25
K u r c j u s z R u f u s , IV,9,10; A r r i a n, 111,8,7; P l u t a r c h,
Aleksander 31,6.
71
72

można ustalić, że Gaugamela leżała około 35 kilometrów na


północny wschód od Tygrysu i około 80—95 kilometrów na
północ od Arbeli 26 . Miejsce, które Dariusz wybrał na swoj
obóz i pole bitwy było w jego odczuciu najlepsze z możliwych.
Rozległa i płaska równina świetnie się nadawała do użycia jaz-
dy i zaopatrzonych w kosy wozów bojowych, będących
w uzbrojeniu armii perskiej. W celu zapewnienia oddziałom
własnej jazdy jeszcze dogodniejszych warunków dla manewrów
saperzy perscy oczyścili teren bitwy z wszelkich przeszkód.
Aleksander, mając rozeznanie w odniesieniu do położenia
przeciwnika i wielkości jego sił, podjął decyzję o rozbiciu obo-
zu 27. Bliskość oczekującego żołnierzy ciężkiego starcia skłoniła
go do zezwolenia na odpoczynek. Jednocześnie podjął kroki nie-
zbędne dla ochrony taborów i szpitala; postanowił pozostawić
je w miejscu rozbitego obozu, z dala od prawdopodobnego pola
walki, aby ich bezpieczeństwo nie absorbowało jego uwagi
w czasie bitwy i nie ograniczało swobody manewrów.
Dariusz, zabiegający głównie o staranne przygotowanie pola
przyszłej bitwy, zbyt mało uwagi poświęcił umocnieniu własnej
pozycji i zagwarantowaniu sobie inicjatywy w tym starciu.
W odległości kilku kilometrów od obozu perskiego leżało do-
minujące nad okolicą pasmo wzgórz Jebel Maqlub. Obsadzenie
ich przez Persów mogło zapewnić im nie tylko możliwość pro-
wadzenia obserwacji we wszystkich kierunkach i na dużą odleg-
26
S c h a c h e r m e y r, op. cit., s. 270, przyp. 311; H a m i l t o n , o p .
cit., s. 80; H a m m o n d , op. cit., s. 135; B o s w o r t h, op. cit., s. 293 n.;
A. S t e i n, Limes Report, Oxford 1985, s. 127 nn. W części tradycji antycznej
starcie to określane jest jako bitwa pod Arbelą. Wyjaśnienie przyczyn używa-
nia tej nazwy daje A r r i a n (VI,11,4 — 6): „...o ostatniej bitwie stoczonej
z Dariuszem... podają, że odbyła się pod Arbelą, a przed nią bitwa pod Issos
oraz pierwsza bitwa konna nad Granikiem. Istotnie nad Granikiem rozegrała
się bitwa konna, pod Issos zaś bitwa z Dariuszem, Arbela natomiast jest odda-
lona od tej miejscowości, gdzie ostatnią bitwę stoczył Aleksander z Dariuszem,
o jakie sześćset stadiów, jak to najczęściej podają pisarze, inni zaś powściągliwsi
liczą tę odległość na jakie pięćset stadiów. Ptolemajos zaś i Aristobulos podają,
że bitwa toczyła się koło Gaugameli nad rzeką Bumelos. Gaugamela nie była
miastem, lecz dużą wsią. Nazwa tej miejscowości nie była ani głośna, ani przy-
jemna dla ucha. Stąd wydaje się, ża na Arbelę, jako na miasto, przeniesiono
sławę tej wielkiej bitwy".
27
A r r i a n, 111,9,1; zob. B o s w o r t h, op. cit., s. 294.
73

łość, ale także pozwalało zmusić Aleksandra — który pasmo


tych wzgórz musiał sforsować — do walki w niekorzystnych dla
niego warunkach. Dariusz dostrzegł te korzyści, zlecił nawet
Mazajosowi zajęcie tych wzgórz, ale ten, gdy zauważył w od-
dali zbliżające się oddziały Aleksandra, zrezygnował ze stawia-
nia jakiegogolwiek oporu i opuścił — wraz z przydzielonymi mu
żołnierzami — zajmowane pozycje. W efekcie sforsowanie
Jebel Maqlub nie nastręczało Macedończykom żadnych kłopo-
tów. Jak się później okazało, opanowanie tych wzgórz dało Ale-
ksandrowi nie tylko dogodne pozycje wyjściowe, ale również
doskonałe warunki do wglądu w obóz Dariusza.
Dużym błędem władcy perskiego było też nieosłonięcie włas-
nego obozu. Dopóki Macedończycy znajdowali się daleko, do-
póty brak zabezpieczeń nie był zauważany; król perski, operu-
jąc na terytorium własnego państwa, nie miał powodów oba-
wiać się jakiegokolwiek zagrożenia. Jednakże bezpośrednie
sąsiedztwo Aleksandra zmusiło Dariusza do utrzymywania od-
działów w ciągłej gotowości do odparcia niespodziewanego ata-
ku. Spowodowało to osłabienie sprawności wojska perskiego
w najmniej odpowiednim momencie.
Po czterodniowym odpoczynku, rankiem 29 września, armia
Aleksandra ruszyła w szyku bojowym na spotkanie sił Dariusza.
Z chwilą, gdy pierwsze jednostki macedońskie weszły na wzgó-
rza Jebel Maqlub, oddzielające do tej pory obie wrogie armie,
Aleksander wstrzymał ruch swoich oddziałów. Decyzja ta była
podyktowana koniecznością przemyślenia planu oczekującego
go starcia, mógł bowiem albo uderzyć z marszu, albo — za radą
Parmeniona — dopiero po rozpoznaniu terenu i szyku bojowe-
go oddziałów perskich. Wybrał drugi wariant i rozkazał żołnie-
rzom rozbić obóz na wzgórzach.
Cały następny dzień, 30 września, Aleksander, mając przy
boku kilka lekkozbrojnych oddziałów jazdy i oddział hetajrów,
poświęcił na objazd terenów wokół Gaugameli. Po jego zakoń-
czeniu zwołał naradę dowódców, aby wydać ostatnie zalecenia
i rozkazy. M.in. polecił zachować na polu bitwy zupełne
milczenie; mogło być ono przerwane dopiero na jego znak.
Słońce chyliło się już ku zachodowi i żołnierze byli przeko-
nani, że atak odbędzie się następnego dnia. W przekonaniu tym
74

utwierdziła ich decyzja Aleksandra, który polecił podwładnym


spożyć wieczerzę i udać się na spoczynek. Spokojny sen gwa-
rantowały macedońskim żołnierzom pozycje zajmowane na
wzgórzach, chroniące przed niespodziewanym nocnym atakiem
wojsk perskich.
Według tradycji, w kwaterze Aleksandra zastanawiano się
nad podjęciem nocnego ataku. Propozycja ta przypisywana jest
Parmenionowi. Aleksander odrzucił ją twierdząc, że atak taki
byłby ryzykowny, gdyż armia macedońska znajdowała się
w głębi nieprzyjacielskiego kraju. Ponadto — źródła są co do
tego zgodne — nie chciał narażać na szwank swej wodzowskiej
chwały 28 .
Dariusz nie mógł znać stanowiska Macedończyka i obawiał
się nocnego ataku. Obawy te pogłębiał dodatkowo fakt, że jego
własny obóz, wobec braku jakichkolwiek zabezpieczeń fortyfi-
kacyjnych, mógł być bardzo łatwo zdobyty przez atakujących.
Dlatego też przez całą noc z 30 września na 1 października od-
działy perskie pozostawały w pełnym pogotowiu 29.
Słońce już było wysoko, kiedy oddziały macedońskie zaczęły
zajmować pozycje na równinie koło Gaugameli. Sprawcą tej
zwłoki był sam Aleksander. Udał się na spoczynek bardzo póź-
no, gdyż przez znaczną część nocy zastanawiał się jeszcze nad
sposobem rozegrania oczekującej go decydującej bitwy. Spał
potem tak twardo, że Parmenionowi nie udało się go obudzić
o świcie. Zdziwionym jego spokojem dowódcom wyjaśnił, że
spał tak długo, bo wie, że jego najgorsze obawy przed rejteradą
Dariusza nie spełniły się. Pora jego przebudzenia nie ma naj-
mniejszego znaczenia, skoro Wielki Król zdecydował się z nim
walczyć, i nie może ona zmienić biegu nadchodzących wypad-
ków.

28
Zob. B o s w o r t h, op. cit., s. 295 — 296.
29
Na podstawie wyliczeń P l u t a r c h a (Aleksander 31,8) powszechnie
przyjmuje się, że bitwa pod Gaugamelą została stoczona 1 października 331 ro-
ku: H a m i l t o n , op. cit., s. 81. Nie brak jednak i innych datowań tego
starcia: B u r n (op. cit., s. 84 n.) proponuje 27 września, natomiast M a r s-
d e n (op. cit., s. 75) 30 września.
30
D i o d o r , XVII,56,3 — 4; J u s t y n, XI,13,1 — 3; K u r c j u s z
R u f u s , IV,13,17 — 24; P l u t a r c h , Aleksander 32,1 — 3.
PRZECIWNICY

ARMIA MACEDOŃSKA

1 października 331 roku Aleksander stał na czele armii liczącej


ok. 40 tys. piechoty i ok.7 tys.jazdy, składającej się z oddzia-
łów macedońskich, greckich oraz jednostek rekrutujących się
z różnych plemion bałkańskich
Pod względem wojskowym i politycznym prym w armii
Aleksandra wiodły oddziały macedońskie. Stanowiły one pra-
wie połowę jej stanu liczebnego. W zależności od składu społe-
cznego, przeznaczenia i uzbrojenia dzieliły się na szereg róż-
nych formacji.
Największym prestiżem cieszyły się oddziały ciężkozbrojnej
jazdy, hetajrów (hetairoi, „towarzysze"). Formacja ta liczyła
ok. 1700 żołnierzy, podzielonych na osiem szwadronów; sie-
dem z nich miało po ok. 200 żołnierzy, natomiast ósmy — 300.
Większa od przeciętnej liczba żołnierzy tego szwadronu wska-
zuje na jego specjalny charakter. Stanowił on bowiem gwardię
przyboczną króla macedońskiego i nosił nazwę ile basilike, czyli
oddziału gwardii królewskiej; niekiedy określany Był mianem
agema, czyli gwardii 2 . W ramach formacji każdy szwadron sta-

1
A r r i a n, III, 12,5; M a r s d e n, op. cit., s. 24 — 31, 38; B o s-
w o r t h , op. cit., s. 303 — 304; por. E n g e l s , op. cit., s. 146 — 147,
tab. 4.
2
T a r n , op. cit., vol. II, s. 139, przyp. 4.
76

nowił samodzielną jednostkę taktyczną. Utrwaleniu tej samo-


dzielności sprzyjała ściśle przestrzegana zasada ograniczonej
terytorialnie rekrutacji do każdego z nich.
W źródłach zachowały się nader skąpe informacje o uzbroje-
niu hetajrów. Wiadomo, że jego podstawę stanowiła charakte-
rystyczna dla macedońskich formacji długa włócznia T=_sflnssa
i miecz 3. Reszta ekwipunku była przypuszczalnie podobna do
tego, jakim dysponował Aleksander: hełm z metalowym kołnie-
rzem, kolczuga, pancerz, nagolenniki 4 . Na temat tego, czy mie-
li oni również tarcze, zdania są podzielone, gdyż poza Arrianem
nikt nie wspomina o nich 5.
Hetajrowie walczyli w szyku przypominającym swym kształ-
tem klin. Szyk ten, przejęty najprawdopodobniej od Scytów
i Traków, był typowy dla wszystkich formacji macedoń-
skich — dawał im dużą siłę uderzenia i większą możliwość ma-
newrowania niż w uszeregowaniu prostokątnym czy rombo-
idalnym 6 .
Wśród badaczy macedońskiej wojskowości nie ma zgody co
do czasu sformowania pierwszego oddziału hetajrów. Informa-
cja na ten temat, przekazana przez Anaksymenesa z Lampsa-
kos, jest dość niejasna 7 . Autor ten, współczesny Filipowi II
i Aleksandrowi III Wielkiemu, wspomina, że stworzenie jej
było zasługą króla Aleksandra. Nie precyzuje jednak, którego
z Argeadów noszących to imię ma na myśli. Część badaczy
opowiada się za poglądem, że w przekazie może chodzić wyłą-
cznie o któregoś z poprzedników Aleksandra Wielkiego 8, inni
3
A r r i a n, I, 15,5 — 8. Wprawdzie mówi on tylko o dereniowych włó-
czniach, lecz ich identyczność z sarissami nie budzi wątpliwości: M. M.
M a r k 1 e (III), The Macedonian Sarissa, Spear and Related Armour, „Ameri-
can Journal of Archaeology", 81 (1977), s. 337; N. G. L. H a m m o n d , Trai-
ning in the use of a Sarissa and its Effect in Battle, 359 — 333 B.C., „Anticht-
hon", 14 (1980), s. 63.
4
P l u t a r c h , Aleksander 32,8 — 10.
5
A r r i a n, 1,6,5; zob. G r i f f i t h , op. cit., s. 413, przyp. 1.
6
G r i f f i t h , op. cit., s. 413 — 414.
7
J a c o b y, op. cit., s. 72: Anaximenes, F 4.
8
B e r v e, op. cit., Bd. I, s. 104; M o m i g l i a n o, op. cit., s. 9 n.;
R. D. M i 1 n s, The Army of Alexander the Great, w: Alexandre le Grand
Image et realite, Vandoeuvres — Geneve 1976, s. 92 nn; C a w k w e l l, op.
cit., s. 31 nn.; por. H a m m o n d , Alexander..., s. 25.
77

wskazują jednak na syna Filipa II 9 . Zasadność tej identyfikacji


jest wątpliwa, bo o hetajrach wspominają źródła odnoszące się
do czasów przed Filipem II. Krytyka ta nie jest jednak całkiem
słuszna. Termin hetairoi jest bardzo stary i jego treść ulegała
różnym zmianom l0 . Przed Filipem II i w pierwszych latach
jego rządów oznaczał on wąskie grono przedstawicieli arysto-
kracji macedońskiej, pozostające w bardzo bliskich kontaktach
z panującym 11. Kiedy władca ten zaczął prowadzić liczne woj-
ny, dla ochrony jego osoby został utworzony — z przedstawi-
cieli arystokracji — oddział ciężkozbrojnej jazdy, który także
zaczęto określać mianem hetairoi. Z chwilą powiększenia tery-
torium państwa drogą podbojów, Filip II zaczął nadawać ary-
stokracji zdobyte ziemie w zamian za służbę wojskową w od-
działach konnicy.
Pod koniec panowania Filipa II w oddziałach hetajrów służy-
ło już ok. 800 żołnierzy, zaś Aleksander powiększył ich stan li-
czebny więcej niż dwukrotnie. Zmienił jednocześnie charakter
tej formacji, mimo że zachowała swą dotychczasową nazwę. Do
grona „towarzyszy" zaczął zaliczać bowiem także tych, którzy
zwrócili jego uwagę osobistymi walorami. Hetajrowie Filipa II,
stanowiący grono najbliższych doradców, liczące kilkadziesiąt
osób (nie należy ich mylić z hetajrami służącymi w oddziałach
konnicy), pod rządami jego syna stali się elitą polityczną, spoś-
ród której wybierał kandydatów na najwyższe stanowiska woj-
skowe i państwowe.
Obok ciężkozbrojnych hetajrów istniała także, złożona z Ma-
cedończyków, formacja lekkozbrojnej jazdy. W źródłach okreś-
lana jest dwoma nazwami: prodromoi lub sarissophoroi.
Pierwsza z nich akcentuje jej taktyczny charakter, natomiast
druga pochodzi od nazwy podstawowego uzbrojenia
żołnierzy tej formacji — sarissy. Przez długi czas wśród
specjalistów panowało przekonanie, że oddziały prodromoi
składały się głównie z żołnierzy pochodzenia greckiego
bądź bałkańskiego l2 .
9
T a r n , op. cit., vol. II, s. 138 n.; G r i f f i t h , op. cit., s. 405 n.
10
B r u n t , Macedonian Cavalry..., s. 40, przyp. 43; Hammond,
Alexander..., s. 25.
11
B e r v e , op. cit., Bd. I, s. 30 nn.
12
T a r n, op. cit., vol. II s. 158.
78

Obecnie powszechnie jest przyjęty pogląd o ich macedońskim


obliczu l3 .
W armii Aleksandra były cztery szwadrony prodromoi. Jak się
przypuszcza, etat każdego z nich odpowiadał liczebności
szwadronu „towarzyszy". Oddziały te służyły do wykonywania
zwiadu i rozpoznania oraz do prowadzenia pościgów. W czasie
marszu armii jednostki prodromoi znajdowały się zwykle na cze-
le kolumny. W bitwach walczyły na prawym skrzydle, w bez-
pośrednim sąsiedztwie hetajrów.
Podstawę uzbrojenia prodromoi stanowiła sarissa; wydaje się
jednak, że była ona przez nich używana tylko w bitwach, nato-
miast przy wykonywaniu zadań zwiadowczych posługiwali się
uzbrojeniem wygodniejszym i bardziej przydatnym w tego typu
misjach 14.
Ciężkozbrojna piechota macedońska dzieliła się na pedzetaj-
rów (pezhetairoi, „piesi towarzysze") i hypaspistów (hypaspi-
stai). Nie było natomiast nigdy w jej szeregach formacji zwanej
falangą. Termin ten używany był na określenie szyku bojowego
pedzetajrów, a zupełnie wyjątkowo obejmowano nim również
hypaspistów15. Cytowany wyżej Anaksymenes z Lampsakos
przypisuje zorganizowanie oddziałów pedzetajrów, podobnie
jak i hetajrów, bliżej nie określonemu królowi Aleksandrowi
z dynastii Argeadów, panującemu przed Filipem II; dzisiaj
owego Aleksandra utożsamia się coraz częściej z synem Fili-
pa II.
Dla uniknięcia nieporozumień konieczne jest zwrócenie uwa-
gi na zmiany znaczenia terminu pezhetairoi. Formacja o tej na-
zwie, słynąca ze swej waleczności, była znana w czasach Fili-
pa II. Wspominają ją, w sposób nie budzący wątpliwości, dwaj
współcześni tego króla: Demostenes i Teopomp 16. Dokładna
13
B e r v e, op. cit., Bd. I, s. 129 n.; B r u n t , Macedonian Cavalry...,
s. 27. n.; M i l n s, Macedonian Cavalry and Diodorus..., s. 167 — 168;
G r i f f i t h, op. cit., s. 412, 413.
14
Zob. M. M. M a r k l e (III), Use of the Sarissa by Philip and Alexander
of Macedon, „American Journal of Archaeology", 82 (1978), s. 492 n.
15
A r r i a n, I, 14,2; V, 20,3; 21,5; B e r v e , op. cit., s. 114; T a r n, op.
cit., vol. II, s. 142; G r i f f i t h, op. cit., s. 114:
16
J a c o b y, op. cit., no 115: Theopompos, F 348; G r i f f i t h , op. cit.,
s. 416 n.
79

analiza źródeł pozwala jednak dostrzec istotną różnicę między


„pieszymi towarzyszami" Filipa II i Aleksandra. Według Teo-
pompa za panowania pierwszego z nich byli oni elitarnym od-
działem jego gwardii, utworzonym ze specjalnie dobranych
żołnierzy. Natomiast Anaksymenes stwierdza, że Aleksander
nazwę tę rozciągnął na ogół — z wyjątkiem swej gwardii — od-
działów ciężkozbrojnej piechoty macedońskiej. Zmiany te
wskazują, że w miejsce stałych, specjalnych oddziałów zostały
utworzone inne, powoływane pod broń w razie potrzeby, rekru-
towane z ogółu Macedończyków zdolnych do służby wojsko-
wej.
Wybitny znawca dziejów Macedonii, Guy T. Griffith, biorąc
udział w dyskusji nad przeobrażeniami pedzetajrów, wysuwa
hipotezę, według której zmiany te sprowadzały się jedynie do
przeniesienia nazwy. Jego zdaniem Aleksander nadał stworzo-
nej przez Filipa II formacji nazwę hypaspistów, zaś świeżo
przez siebie powołanej do życia — pedzetajrów 17.
W trakcie wyprawy przeciwko Persji w ramach formacji
„pieszych towarzyszy" pojawiły się — po raz pierwszy prawdo-
podobnie wkrótce po bitwie nad Granikiem — oddziały asthe-
tairoi 18. Pod Gaugamelą miano to nosiły dwa albo trzy pułki
rekrutujące się z Górnej Macedonii. Dało to asumpt do przy-
puszczenia, że nazwa asthetairoi (dokładne znaczenie tego ter-
minu budzi wątpliwości) 19 była używana dla odróżnienia jed-
nostek tam rekrutowanych 20. Analiza danych dotycząca tych
oddziałów prowadzi jednak do wniosku, że nazwa ta miała cha-
rakter honorowy i była przyznawana pułkom falangi za szcze-
gólne męstwo na polu bitwy 21.
Pod Gaugamelą Aleksander dysponował sześcioma pułkami
(taxeis) „pieszych towarzyszy". Każdy z nich liczył ok. 1500
żołnierzy. Poszczególne oddziały nazywane były najczęściej
17
M i l n s, Army..., s. 94 nn.; G r i f f i t h, op. cit., s. 414 nn.; zob.
T a r n , op. cit., vol. II, s. 141.
18
A. B. Bosworth, (ASTHETAIROI), „Classical Quarterly",
23 (1973), s. 245 — 253.
19
Tamże, s. 250 n.
20
Tamże, s. 249.
21
G r i f f i t h , op. cit., s. 428, 709 — 713.
80

imieniem dowódcy; niekiedy dodawano też nazwę obszaru,


z którego dany pułk się rekrutował 22 . W hierarchii stanowisk
w armii Aleksandra dowódcy pedzetajrów zajmowali bardzo
wysokie miejsca.
W czasach Filipa II pedzetajrowie byli wyposażeni w hełm,
nagolenniki, małą tarczę o średnicy ok. 60 cm 23 i sarissę o dłu-
gości do 5,5 m. Napierśniki mieli tylko oficerowie. Oszczędność
ta była podyktowana ograniczonymi możliwościami finanso-
wymi tego władcy 24. Praktyka wojenna wykazała, że wyposaże-
nie każdego żołnierza w napierśnik wcale nie było konieczne,
ponieważ długa sarissa skutecznie chroniła walczących w zwar-
tym szyku pedzetajrów przed ciosami broni siecznej atakujące-
go lub atakowanego przeciwnika 25. Mimo to sądzi się, że w cza-
sach Aleksandra napierśniki, jako element indywidualnego wy-
posażenia, stały się bardzo powszechne 26 . Wyposażenie
pedzetajrów w tarcze miało bardziej symboliczny niż prakty-
czny charakter. W czasie bitwy zarzucano je na plecy, gdyż
technika walki sarissą wymagała użycia obu rąk.
Z racji miejsca zajmowanego w strukturze armii macedoń-
skiej „pieszych towarzyszy" można porównać z greckimi hopli-
tami. Pod względem taktycznym obie te formacje niewiele jed-
nak miały ze sobą wspólnego. Uzbrojenie hoplitów w dużej
mierze służyło indywidualnej obronie, umożliwiając jednocześ-
nie toczenie pojedynków w czasie bitwy. Pedzetajrowie mieli
pierwszą z tych możliwości znacznie ograniczoną, drugiej zaś
byli praktycznie pozbawieni. Przesądzał o tym rodzaj ich uz-
brojenia, które dawało szansę skutecznej obrony i powodzenia
w ataku pod warunkiem, że formacja walczyła w zwartym szy-
22
M i l n s, Army..., s. 101 n., 103 nn.
23
M a r k l e (III), Macedonian Sarissa..., s. 326, 331; G r i f f i t h, op. cit.,
s. 421, przyp. 3 — 4. Wg W. K. P r i t c h e l l a (Ancient Greek Military Prac-
tices, vol. I, Berkeley — Los Angeles — London 1975, s. 145 nn) średnica li-
czyła 80 cm.
24
R. D. M i l n s, Philip II and the Hypaspists, „Historia", 16 (1967)
s. 510 n.; t e n ż e, The Hypaspists of Alexander III — some Problems, „Histo-
ria", 20 (1971), s. 188; zob. M a r k l e (III), Macedonian Sarissa..., s. 327 n.
25
M i l n s, Army..., s. 102 n.; 103, przyp. 2.
26
C a w k w e l l , op. cit., s. 33; G r i f f i t h, op. cit., s. 422. Przypuszczenie
to nie znajduje jednak wyraźnego potwierdzenia w źródłach.
81

ku (w ramach pułku stosowano ustawienie w ośmiu, dziesięciu


i szesnastu szeregach) 27 i miała dobrze osłonięte skrzydła.
Duża zwrotność, którą odznaczali się pedzetajrowie dzięki
doskonałemu wyszkoleniu, pozwalała im stawić czoło niespo-
dziewanym sytuacjom, wynikającym z przebiegu bitwy. Jed-
nakże specyfika uzbrojenia i techniki walki sprawiała, że nie by-
li oni przydatni w innych formach działań wojennych 28.
Hypaspiści byli formacją pod względem taktycznym niemal
bliźniaczo podobną do pedzetajrów i już antyczni autorzy mieli
kłopoty z ich rozróżnieniem 29. Nowożytni badacze dopatrywali
się tych różnic przede wszystkim w odmienności uzbrojenia.
To, co dzisiaj wiemy na temat hypaspistów, pozwala stwierdzić,
że różnice te wynikały głównie z odmiennych dziejów obu for-
macji i sposobu ich rekrutacji. Hypaspiści, tak samo jak „piesi
towarzysze", rekrutowali się z macedońskiego chłopstwa. O ile
jednak w stosunku do pedzetajrów przestrzegano zasady powo-
ływania do jednostek rekrutów pochodzących z tego samego re-
gionu i czas ich służby określano potrzebami wojennymi, o tyle
w stosunku do hypaspistów żadnej z tych zasad nie stosowano.
Służyli oni bezterminowo i stanowili formację zawodowych
żołnierzy. Byli specjalnie dobierani pod względem tężyzny fizy-
cznej, wytrzymałości i cech psychicznych. Hypaspiści składali
przysięgę wierności panującemu, co ich w szczególny sposób
z nim łączyło. Wyjątkowy charakter tej formacji nadał jej cechy
pieszej gwardii królewskiej, zawsze wiernej i oddanej swemu
władcy.
Pierwszy oddział hypaspistów został utworzony przez Fili-
pa II, lecz data jego powstania nie jest dokładnie znana. Autor
jednej z najnowszych hipotez dotyczących tego problemu przy-
puszcza, że nastąpiło to wkrótce po 356 roku, kiedy zdobycie
27
C a w k w e l l , op. cit., s. 33; G r i f f i t h, op. cit., s. 420.
28
M a r k l e (III), Macedonian Sarissa..., s. 331, 332. Badacz ten przytacza
świadectwa zarówno pisane, jak i archeologiczne, które zdają się przekonywać,
że pedzetajrowie opanowali umiejętność walki nie tylko sarissą, ale także i in-
nymi typami włóczni, w zależności od warunków, w jakich mieli walczyć (Use
of Sarissa..., s. 491 n. i przyp. 43 — 44).
29
Dokładne znaczenie słowa hypaspistes budzi wiele dyskusji; M i l n s, Phi-
lip II..., s. 512 i przyp. 24; t e n ż e, Hypaspists..., s. 186 n.; G r i f f i t h, op.
cit., s. 415 n.
82

przez króla macedońskiego kopalni złota w górach Pangajon


dostarczyło mu środków niezbędnych do wyposażenia
pierwszych oddziałów hypaspistów 30.
Pod Gaugamelą Aleksander miał ok. 3 tys. hypaspistów 31.
Byli oni podzieleni na trzy oddziały liczące po tysiąc żołnierzy.
Jeden z nich — przypuszczalnie ten, którego początki sięgały
czasów Filipa II — stanowił gwardię przyboczną Aleksandra —
agema 32.
Spośród wszystkich niejasnych kwestii związanych z hypas-
pistami niewątpliwie najwięcej kontrowersji wywołuje problem
ich uzbrojenia. Źródła pisane milczą na ten temat, zaś ikonogra-
ficzne nie zawsze dostarczają jednoznacznych informacji. Je-
szcze do niedawna sądzono, biorąc pod uwagę dużą ruchliwość
tych oddziałów i częste wykorzystywanie ich przez Aleksandra
do pościgów, że hypaspiści byli znacznie lżej uzbrojeni niż pe-
dzetajrowie 33. Obecnie przyjmuje się, że uzbrojenie obu tych
rodzajów wojsk było jednakowe 34.
W armii Aleksandra znajdowały się również oddziały lekko-
zbrojnej piechoty macedońskiej, określane mianem psiloi35. Za-
liczano do nich procarzy, oszczepników i łuczników 36.
Kontyngenty wojskowe, dostarczone przez miasta — człon-
ków Związku Korynckiego oraz sprzymierzeńców, dość znacznie
różniły się między sobą pod względem uzbrojenia i wartości bo-
jowej. Niewątpliwie na pierwsze miejsce wśród nich wysuwały
się oddziały jazdy tesalskiej. W wyprawie uczestniczyły one za-
równo z tytułu przywództwa Aleksandra w Związku Tesalskim,
jak i przynależności tego Związku do Ligi Korynckiej. O war-
tości jazdy tesalskiej decydowała niezwykła dzielność jej żołnie-
30
M i l n s, Philip II..., s. 511; t e n ż e , Hypaspists..., s. 186 n.
31
M i l n s, Army..., s. 96, przyp. 3.
32
T a r n , op. cit., vol. II, s. 148, 150, 151; M i l n s. Hypaspists..., s. 189.
33
B e r v e, op. cit., Bd. I, s. 125; S c h a c h e r m e y r , op. cit., s. 136; zob.
M i l n s, Philip II..., s. 509; M a r k 1 e (III), Macedonian Sarissa..., s. 329 n.
34
T a r n , op. cit., vol. II, s. 153 n.; J. R. E l l i s, Alexander's Hypaspists
again, „Historia", 24 (1975), s. 617 n.; M i l n s, Philip II..., s. 510; t e n ż e ,
Hypaspists..., s. 187 n.; t e n ż e, Army..., 96 — 97, przyp. 4; 100 — 101;
118 — 124.
35
B e r v e, op. cit., Bd. I, s. 130 n.
36
B o s w o r t h , Commentary..., s. 302.
83

rzy i znakomite opanowanie przez nich sztuki jeździeckiej.


Swoją liczebnością dorównywała hetajrom 37. Walory Tesalów
sprawiały, że Aleksander nader często używał ich do ważnych
zadań operacyjnych. W bitwach walczyli na lewym skrzydle,
pełniąc funkcję oddziałów przybocznych Parmeniona. Poszcze-
gólne jednostki były dowodzone przez rodzimych oficerów, ale
komenda nad wszystkimi spoczywała w rękach jednego z wyż-
szych dowódców macedońskich. Jeźdźcy tesalscy uzbrojeni byli
prawdopodobnie tak samo, jak macedońscy.
Kontyngenty wojskowe dostarczone przez innych sprzymie-
rzeńców greckich liczyły w 334 roku ogółem 7 tys. piechoty
i 600 jeźdźców. Z przekazów źródłowych wynika, że w bitwie
pod Gaugamelą uczestniczyły tylko oddziały sprzymierzonej
jazdy 38.
Osobną grupę wojsk greckich stanowili najemnicy. Według
Diodora Sycylijskiego w 334 roku w armii Aleksandra znajdo-
wało się ich 5 tys. W późniejszym czasie liczba ta znacznie wzro-
sła 39. Pod względem rodzajów broni oddziały najemne były
znacznie zróżnicowane, gdyż w ich skład wchodziły jednostki
jazdy, hoplitów i lekkozbrojnej piechoty.
Większość greckich żołnierzy najemnych stanowili hoplici.
Wyposażeni byli w hełmy, napierśniki, nagolenniki, charaktery-
styczne duże tarcze, włócznie długości ok. 2,5 m. oraz miecze 40.
Walczyli najczęściej w zwartym szyku o głębokości ośmiu sze-
regów. W czasie wyprawy Aleksandra ich czynny udział w wal-
kach był znacznie ograniczony, ponieważ Dariusz używał
w nich na szeroką skalę jazdy, której hoplici nie zawsze byli
w stanie stawić czoło. Ta okoliczność przesądzała o tym, że
Aleksander w zasadzie nie wystawiał hoplitów do wielkich
37
D i o d o r, XVII, 17,4; zob. B e r v e, op. cit., Bd. I, s. 140 i przyp. 1;
s. 141 — 142.
38
B o s w o r t h , Commentary..., s. 303.
39
1 października 331 roku w służbie Aleksandra pozostawało ok. 14 tys. na-
jemników (A r r i a n, 1,19, 6; II, 20,5; III, 5,1; K u r c j u s z R u f u s , IV,
3,11; IV, 5,18); zob. także M a r s d e n, op. cit., s. 30 — 31, 38, 73;
G. W i r t h, Zu einer schweigenden Mehrheit, Alexander und die griechischen
Söldner, w: O z o 1 s, T h e w a l l, op. cit., s. 9 — 31.
40
Zob. J. K. A n d e r s o n , Military Theory and Practice in the Age of Xe-
nophon, Berkeley — Los Angeles 1970.
84

starć, lecz wykorzystywał ich głównie jako wojska okupacyjne 41.


Dlatego też w obozie pod Gaugamelą nie było z pewnością zbyt
wielu hoplitów. Wiadomo jednak, że w ostatniej bitwie z Wiel-
kim Królem udział wzięły przynajmniej dwa ich oddziały 42.
Bardzo chętnie natomiast posługiwał się Aleksander w bitwach
lekkozbrojnymi najemnikami, zwłaszcza kreteńskimi łucznika-
mi. Ich aktywny udział w starciu pod Gaugamelą, podobnie jak
dwóch oddziałów najemnej jazdy, poświadczają źródła.
Jak wspomniano, najemnicy greccy, mimo swych walorów,
pozostawali nieco na uboczu w czasie najcięższych starć i
licznych potyczek. Natomiast z reguły uczestniczyły w nich
oddziały konnicy i piechoty złożone z przedstawicieli ludów
bałkańskich. Jeźdźcy rekrutowali się przede wszystkim spośród
Traków i Peonów. Na początku wyprawy było ich 900, zaś do
bitwy pod Gaugamelą liczba ta uległa podwojeniu 43, przy
czym na podstawie dostępnych danych można «twierdzić, że
była to jazda ciężkozbrojna 44 , rekrutująca się głównie
z Traków. Natomiast kontyngent jazdy peońskiej był jednym
z najmniejszych, gdyż z szacunkowych rachunków wynika, że
liczył ok. 200 żołnierzy. Źródła wspominają o nich jako
lekkozbrojnych, odznaczających się dużą dzielnością w walce 45.
Waleczność i ruchliwość wymienionych oddziałów sprawiała,
że niekiedy uczestniczyły one w pościgach, a w bitwach
Aleksander powierzał im samodzielne, ważne taktycznie zadania.
O ile liczebność oddziałów jazdy rekrutujących się spośród
plemion bałkańskich była dość niewielka, o tyle jednostki piesze
zajmowały pod tym względem w armii Aleksandra drugie
miejsce po macedońskich. W przeddzień bitwy pod Gaugamelą
liczyły one ok. 8 tys. żołnierzy 46.
Na szczególne wyróżnienie spośród nich zasługuje kontyn-
gent Agrian, zamieszkujących tereny leżące dzisiaj w grani-
cach Bułgarii. Po raz pierwszy w służbie władców Macedonii
41
G r i f f i t h, op. cit., s. 440; H a m m o n d , Alexander..., s. 440.
42
B o s w o r t h , Commentary..., s. 302 — 303.
43
A r r i a n , III, 5, 1.
44
B e r v e , op. cit., Bd. I, s. 134.
45
A r r i a n, I, 14,6; II, 7,5; 9,2.
46
M a r s d e n, op. cit., s. 38.
85

znaleźli się oni za panowania Filipa II. Cieszyli się także dużym
uznaniem Aleksandra. Zawdzięczali je nie tylko więzom przyja-
źni łączącym Macedończyka z ich królem, Langarosem, ale
i swoim wysokim walorom bojowym. Świadczy o tym fakt, że
Agrianie z reguły uczestniczyli wraz z hypaspistami we wszel-
kiego rodzaju akcjach zaczepnych i operacjach o dużej skali
trudności; w bitwach walczyli najczęściej na skrzydłach, osła-
niając oddziały głównej linii. Pod koniec 331 roku pod sztanda-
rami króla macedońskiego było ich ok. tysiąca 47. Jak się sądzi,
główną bronią Agrian były oszczepy 48.
Oddziały piechoty bałkańskiej w przeważającej części rekru-
towały się spośród Traków. Dzieliły się na jednostki oszczepni-
ków (akontistai) i peltastów (peltastai). Oszczepy nie były naj-
skuteczniejszym orężem w walce z ciężko uzbrojonym przeciw-
nikiem, dlatego też Trakowie, mimo swej dzielności, ucze-
stniczyli głównie w drobnych starciach, natomiast w wielkich
bitwach wspierali lub osłaniali oddziały ciężkiej piechoty mace-
dońskiej. Zdarzało się też, że Aleksander powierzał im samo-
dzielne zadania taktyczne o mniejszej wadze.
Trzecią, liczniejszą grupę oddziałów bałkańskich tworzyły
lekkozbrojne jednostki Tryballów i Ilirów. O pierwszych z nich
wiemy tylko tyle, że wchodziły w skład armii Aleksandra w 334
roku. Natomiast udział Ilirów w wielkich bitwach tej wojny —
także w bitwie pod Gaugamelą — potwierdzany jest w źród-
łach wielokrotnie 49. Podkreślana jest ich niezwykła wojowni-
czość i umiejętność walki w terenie górskim. Głównym uzbro-
jeniem żołnierzy iliryjskich, podobnie jak innych oddziałów
bałkańskich, był oszczep. Niektórzy z nich przypuszczalnie pos-
ługiwali się także procami 50.
Dla pełniejszej charakterystyki armii macedońskiej warto do-
rzucić jeszcze kilka uwag o najbardziej powszechnej w jej wy-
posażeniu broni — sarissie.
47
Por. A r r i a n, IV, 25,6; B e r ve,op. cit., Bd. I, s. 138; M a r s d e n ,
op. cit., s. 38.
48
A r r i a n, I, 14,1; B e r v e, op. cit., Bd. I, s. 137—138.
49
J u s t y n , XI, 9,4; K u r c j u s z R u fu s, III, 10,9; IV, 13,31; A r r i a n ,
II, 7,5.
50
B e r v e, op. cit., Bd. I, s. 139.
86

Sarissa została wprowadzona do uzbrojenia oddziałów


macedońskich przez Filipa II 51. Najpierw otrzymała ją
piechota 52, nieco później — chociaż nawet w przybliżeniu
trudno określić kiedy — formacje jazdy53. Przydatność i
walory tego nowego typu broni bardzo szybko zostały
potwierdzone w czasie kampanii Filipa II przeciw Ilirom.
Sarissy piechoty różniły się nieco od tych, jakimi walczyła
konnica. Różnice sprowadzały się do ich długości i ciężaru.
Włócznia piechura miała od 4,5 do 5,5 m długości i średnią wa-
gę ok. 7 kg, natomiast jeźdźca — ok. 4,5—4,8 m długości i nieco
ponad 5 kg wagi 5 4 . Dla obniżenia ciężaru sarissy i zapewnienia
jej odpowiedniej sztywności do sporządzania drzewc używano
drewna dereniowego 55.
Dzięki znalezionym w 1962 roku w Verginii metalowym
elementom sarissy można dość dokładnie zrekonstruować jej
wygląd. Drzewce były dwuczęściowe. Jedna część zakończona
była okazałym ostrzem o ok. 28 cm długości i ok. 7 cm szero-
kości, druga — metalową piętą o ostrym końcu 56. W całość łą-
czyła je metalowa tuleja. Ten element konstrukcji jest niezwy-
kle ciekawy, oznacza bowiem, że w warunkach obozowych sa-
rissę można było demontować.
Technikę walki sarissą znakomicie ilustrują źródła ikonogra-
ficzne: sławna mozaika z Pompejów, przedstawiająca scenę
bitwy pod Issos, i tzw. sarkofag Aleksandra, powstały pod ko-
niec IV wieku. Analiza tych źródeł dowodzi, że w czasie ataku
jeźdźcy posługiwali się sarissą za pomocą jednej ręki 5 7 . Z prze-
kazów pisanych wiadomo natomiast, że piechurzy w czasie
walki trzymali sarissę obiema rękami. Elementem konstrukcji
51
D i o d o r , XVI, 3,1.
52
H a m m o n d , Training..., s. -54 nn; M a r k l e (III), Use of Sarissa...,
s. 489. n., uważa, że najpierw zostały w nie uzbrojone oddziały jazdy.
53
H a m m o n d , Training..., s. 63; por. M ar k l e (III), Use of Saris-
sa..., s. 486.
54
M a r k l e (III), Macedonian Sarissa..., s. 324 n., 331, 333. Same meta-
lowe części sarissy ważyły łącznie ok. 2,5 kg; M. A n d r o n i c o s, Sarissa,
„Bulletin de Correspondance Hellenique", 94 (1970), s. 98.
55
A r r i a n, I, 15,5; M a r k l e (III), Macedonian Sarissa..., s. 324.
56
A d r o n i c o s , op. cit., s. 91—107.
57
M a r k l e (III), Macedonian Sarissa..., s. 333 n.
87

sarissy piechura, przydatnym w walce obronnej, był kolec


stanowiący zakończenie metalowej pięty, umożliwiający żołnie-
rzowi zablokowanie włóczni przez wbicie go w ziemię.
O wysokiej wartości bojowej armii macedońskiej obok uzbro-
jenia decydowała także stosowana przez nią taktyka walki. Ok-
reśla się ją mianem taktyki połączonych broni. Po raz pierwszy
zaczął ją stosować Filip II. Jej podstawową zasadą było ścisłe
współdziałanie formacji pieszych i konnych we wszystkich ope-
racjach wojennych. Właśnie to rozwiązanie zapewniło armii
macedońskiej sukcesy w starciach z przeważającym liczebnie
przeciwnikiem.

ARMIA PERSKA

Zgromadzone pod Gaugamelą oddziały perskie przewyższały


swą liczebnością siły Aleksandra 58, ale ustępowały im pod
względem wartości bojowej, choć nie w takim stopniu, jak się
na ogół sądzi 5 9 . Niższa wartość armii Dariusza wynikała prze-
de wszystkim z faktu, że spora część tworzących ją oddziałów
została niedawno sformowana i nie zdążyła jeszcze osiągnąć
właściwego poziomu wyszkolenia bojowego. Dariusz, zdając
sobie z tego sprawę, niedostatki te próbował zrównoważyć
przez wzmocnienie uzbrojenia swych oddziałów, a także
przezbrojenie niektórych z nich — pewna liczba jednostek pie-
szy58ch została przekształcona w konnicę 60. Przeobrażenia te
58 Dokładna liczba wojsk Dariusza III nie jest znana. Liczby podawane

przez antycznych autorów znacznie się między sobą różnią, niezależnie od tego,
że są niewiarygodnie wysokie: D i o d o r, XVII, 53,3: 200 tys. jazdy i 800 tys.
piechoty; K u r c j u s z R u f u s , IV, 12,13: 45 tys. jazdy i 200 tys. piechoty;
A r r i a n, I I I , 8,6: 40 tys. jazdy i ok. 1 mln piechoty; P l u t a r c h ,
Aleksander 31,1: ok. 1 mln żołnierzy; The Oxyrhynchus Papyri, vol. XV,
London 1922, n° 1798, frg. 44, kol. II, ww. 2—4: 600 tys. żołnierzy; por.
M a r s d e n, op. cit. s. 31—37; H a m i l t o n , op. cit., s. 80; B o s w o r t h,
Commentary..., s. 293.
59
G. G r o p p , Herrscherethos und Kriegs/uhrung bei Achameniden und
Makedonen, w: O z o 1 s, T h e w a 11, op. cit., s. 34—36.
60
D i o d o r , XVII, 53,1 — 2 ; K u r c j u s z R u f u s , IV, 9,3 — 4 ;
A r r i a n, I I I , 8,6. Diodor wspomina, że pod wpływem wcześniejszych
doświadczeń z walk z Macedończykami Dariusz wprowadził do uzbrojenia
swojej armii nowy typ miecza i dłuższe włócznie. Zob. także R.N. F r y e,
The History of Ancient Iran, M ünchen 1984, s. 120.
88

uczyniły armię perską bardziej ruchliwą i Dariusz miał nadzieję,


że dzięki temu uzyska przewagę nad armią Aleksandra.
Ze źródeł dotyczących bitwy pod Gaugamelą niewiele można
się dowiedzieć o uzbrojeniu i wartości armii Dariusza. Relacje
te informują głównie o jej składzie. Dokładniejsze dane o nie-
których formacjach armii perskiej zawdzięczamy w dużej mie-
rze Herodotowi i źródłom ikonograficznym, przede wszystkim
sławnym reliefom z Persepolis 61. Wiarygodność przekazu grec-
kiego historyka nie budzi wątpliwości (mimo że powstał on po-
nad wiek przed relacjonowanymi tutaj wydarzeniami), ponieważ
opisywane przez niego formacje niemal od samych początków
państwa Achemenidów wchodziły zawsze w skład każdej armii
perskiej.
Spośród oddziałów jazdy na specjalną uwagę zasługują jed-
nostki złożone z Persów, Baktrów, Scytów i Indów. O ich war-
tości bojowej decydował przede wszystkim wysoki kunszt jeź-
dziecki tworzących je żołnierzy. Pod względem uzbrojenia wy-
różniały się oddziały Persów. W czasach Kserksesa — według
świadectwa Herodota — Persowie byli uzbrojeni w łuskowe
pancerze, małe wiklinowe tarcze, duże łuki, włócznie oraz krót-
kie miecze (akinakes)62. Tradycyjne uzbrojenie konnicy baktryj-
skiej, scytyjskiej i indyjskiej stanowiły krótkie włócznie i łuki
bądź też tylko łuki 63 . W ramach przygotowań do walnego
starcia z Aleksandrem oddziały te zostały prawdopodobnie
zaopatrzone w pancerze dla koni 64.
Większość jazdy Dariusza stanowiły oddziały ciężkozbrojne;
skąpe informacje źródłowe uniemożliwiają dokładniejsze po-
znanie ich uzbrojenia.
61
O samym uzbrojeniu używanym w armii perskiej wiele cennych informa-
cji zawdzięczamy Ksenofontowi, zob. M. W. G o r e l i k, Zaszczitnoje wooru-
żenije Piersow i Midian Achetnenidskogo wriemieni, „Wiestnik Driewniej Istorii",
1982 (3), s. 90 nn.
62
H e r o d o t, VII, 83; por. również VII, 61.
63
G r o p p, op. cit., s. 33.
64
Por. K u r c j u s z R u f u s , III, 11,15; IV, 9, 3; A r r i a n, III,
13,4; zob. też P. B e r n a r d , Une piece d'armure perse sur un monument lycien,
„Syria", 41 (1964), s. 195 — 212; G o r e l i k, op. cit., s. 102 nn.
89

Wśród oddziałów piechoty szczególne miejsce przypada


„nieśmiertelnym" 65 Była to jedyna zawodowa, perska formacja
w armii Wielkich Królów, Liczyła ona 10 tys. żołnierzy. Nazwa
jej wywodzi się stąd, że ich liczba, bez względu na ponoszone
przez „nieśmiertelnych" straty w walkach, pozostawała zawsze
ta sama. Miejsce rannych lub zabitych zajmowali bowiem naty-
chmiast ich zastępcy. Żołnierzy tych Grecy nazywali także me-
loforami. Nazwa ta pochodzi od charakterystycznie ukształto-
wanej, przypominającej jabłko granatu (melos) koncówki ich
włóczni 66 . „Nieśmiertelni" byli formacją elitarną, cieszącą się
specjalnymi przywilejami. Rekrutowali się spośród Persów,
Medów i Elamitów 67. Pod względem organizacyjnym formacja
ta dzieliła się na mniejsze jednostki, wśród których szczególne
miejsce zajmował oddział 1000 gwardzistów królewskich, tzw.
krewnych. Podczas gdy włócznie pozostałych meloforów za-
kończone były srebrnym jabłkiem, ich włócznie miały jabłka
złote. W warunkach pokojowych meloforowie wyróżniali się
paradnym, bogato złotem zdobionym strojem. W zależności od
miejsca pochodzenia każdy z „nieśmiertelnych" nosił strój
narodowy, duży łuk z kołczanem, włócznię i krótki miecz.
W czasie wyprawy wojennej osobiste wyposażenie każdego
z nich wzbogacał stalowy pancerz i mała tarcza 68.
Duże walory bojowe reprezentowały również oddziały
piechoty perskiej i medyjskiej, uzbrojone podobnie jak
meloforowie 69, oraz najemników greckich w perskiej służbie.
Na podstawie dostępnych źródeł można ustalić, że tych
ostatnich w armii Wielkiego Króla stojącej pod Gaugamelą
było ok. 6 tysięcy 70.
65
F r y e , op. cit., s. 109; G r o p p, op. cit., s. 323.
66
B o s w o r t h, Commentary..., s. 299.
67
A. T. O l m s t e a d, Dzieje imperium perskiego, Warszawa 1974, s. 231
n.; G r o p p, op. cit., s. 33; F r y e, op. cit., s. 120.
68
Por. H e r o d o t, VII, 61; 83. Taki rodzaj tarczy używany był tylko
przez tę formację. Zdaniem badaczy tarcza miała wyłącznie charakter ekwipun-
ku paradnego ( G o r e l i k, op. cit., s. 102). W powszechnym użyciu była na-
tomiast tarcza prostokątna o wysokości ok. 130 — 140 cm i szerokości ok. 50 —
70 cm, wykonana z drewnianych prętów i obciągnięta skórą (tamże, s. 101 —
102).
69
H e r o d o t, VII, 61 — 62.
70
N. G. L. H a m m o n d , Dzieje Grecji, Warszawa 1973, s. 774.
90

Kontyngenty piechoty dostarczone przez ludy zamieszkujące


państwo perskie nie przedstawiały szczególnej wartości, składa-
ły się bowiem najczęściej z żołnierzy uzbrojonych zbyt słabo,
by byli zdolni sprostać macedońskim formacjom.
Dariusz zamierzał przejąć inicjatywę na polu bitwy i zdobyć
przewagę nie tylko dzięki swej konnicy, ale i poprzez użycie
słoni bojowych i wozów z kosami. Wozów tych zgromadził aż
200 i miały one być jego „cudowną bronią" 71. Konstrukcja
tych pojazdów służyła jednemu celowi — wyrządzeniu jak
największych strat w szeregach przeciwnika. Opis takiego wozu
podaje Kurcjusz Rufus: „z końca dyszla wystawały zakończone
żelaznymi grotami włócznie, a z obu stron zaprzęgu umocowano
po trzy miecze; między szprychami kół sterczało wiele ostrzy
nastawionych wprost, a w obręczach kół tkwiły kosy skierowane
ku górze bądź opuszczone ku ziemi; one to miały ścinać
wszystko, co znajdzie się na drodze rozpędzonych koni" 72.
W tym czasie była to jednak broń przestarzała, gdyż zastoso-
wana przeciwko dobrze wyszkolonym i zdyscyplinowanym od-
działom okazywała się bezużyteczna. Potwierdził to w pełni
przebieg bitwy pod Gaugamelą.
Sprawdzianem umiejętności obu wodzów — Aleksandra
i Dariusza — i wartości bojowej ich armii miała stać się nad-
chodząca bitwa, od której zależały losy imperium Achemeni-
dów.
71
D i o d o r , XVII, 53, 1 — 2; K u r c j u s z R u f u s, IV, 9,4; A r -
r i a n, III, 8,6; H a m m o n d , Alexander..., s. 139 — 140.
72
IV, 9,5; por. IV, 15,3 — 4; zob. także D i o d o r , XVII, 53,2.
B I T WA

Bitwa pod Gaugamelą jest najważniejszą, a zarazem najbardziej


znaną spośród tych bitew, które Aleksander Macedoński sto-
czył w czasie swojej wyprawy przeciwko państwu perskiemu.
Nie zmienia to jednak w niczym faktu, że dokładne odtworze-
nie jej przebiegu nastręcza wiele trudności. Wynikają one prze-
de wszystkim z rozbieżności w opisach tej bitwy, które pozo-
stawili nam starożytni autorzy. Najobszerniejsze z nich znaj-
dujemy w dziełach Arriana 1 i Kurcjusza Rufusa 2, zaś bardziej
skondensowane przedstawienie związanych z nią wydarzeń —
u Diodora Sycylijskiego 3 i Plutarcha z Cheronei 4 .
Wydawać by się mogło, że — dysponując tyloma relacja-
mi — powinniśmy wiele wiedzieć o wydarzeniach, które nastą-
piły 1 października 331 roku na polach w pobliżu Gaugameli.
Niestety, brak zgodności w opisach bitwy, uproszczenia i po-
minięcia lub szczegóły, które wzajemnie się wykluczają, stwa-
rzają znaczne trudności interpretacyjne i zamazują prawdziwy
obraz tego starcia. Tak duże różnice w opisach tego samego
wydarzenia wynikają z kilku istotnych przyczyn. Pierwszą
1
III, 13,1 — 15,6.
2
IV, 15,1 — 16, 32.
3
XVII, 58,1 — 61,2.
4
Aleksander 32,4 — 34,1. Wspomnieć także należy o relacji Justyna (XI,
14,1 — 6). Dla odtworzenia przebiegu bitwy jest ona jednak zupełnie bezużyte-
czna.
92

z nich są źródła, z których autorzy czerpali swe informacje. Na-


stępną — by poprzestać tylko na najistotniejszych — charak-
ter i cel dzieł, w których opisy te zostały zamieszczone, oraz —
o czym także nie można zapominać — umiejętności autorów 5.
Powszechnie uznaje się, że najbardziej wiarygodny spośród
wymienionych autorów jest Arrian, ponieważ przedstawiając
przebieg bitwy pod Gaugamelą korzystał z dzieła o wyprawie
Aleksandra napisanego przez jej uczestnika — Ptolemeusza,
jednego z wodzów macedońskich, późniejszego króla Egiptu.
Fakt ten niewątpliwie przydaje dokładności i wiarygodności re-
lacji Arriana, pamiętać jednak należy, że autor ten patrzył na
opisywane przez siebie wydarzenia oczami Ptolemeusza, którego
dzieło zawierało wiele subiektywnych ocen. Powstało ono
w kilkanaście lat po bitwie, już po śmierci Aleksandra, kiedy wie-
lu spośród walczących pod Gaugamelą wodzów macedońskich
było przeciwnikami politycznymi Ptolemeusza. Należy więc
wziąć pod uwagę to, że przekazane przez niego opinie o ich
postawach w tym starciu mogły być tendencyjne i niesprawied-
liwe i w takim samym kształcie zostały powielone przez Arria-
na 6.
Relacje pozostałych autorów, którzy swoją wiedzę o bitwie
pod Gaugamelą czerpali z innych, mniej wartościowych źródeł,
nie są pozbawione pewnych wartości. Ich odmienny rodowód
sprawia, że do Arrianowego obrazu tej bitwy wnoszą one mniej
znane bądź też pominięte szczegóły czyniąc go przez to pełniej-
szym i bardziej zrozumiałym. Nie oznacza to bynajmniej, że
mechaniczne połączenie w jedną całość uznawanych za wiary-
godne informacji, jakie się o tym wielkim starciu zachowały,
pozwala nam poznać jego przebieg ze wszystkimi szczegółami.

5
O wartości źródeł dotyczących tej bitwy zob.: B u r n , Notes..., s. 87 n.;
H a m i l t o n, op. cit., s. 83; A. B. B o s w o r t h, Errors in Arrian, „Classi-
cal Quarterly", 26 (1976), s. 124 n.; t e n ż e , Commentary..., s. 300.
6
W odniesieniu do wartości dzieła Ptolemeusza i źródeł, z jakich korzystał,
istnieje obszerna literatura przedmiotu. Sądy, jakie o tym dziele wyrażano, da-
lekie są od jednomyślności: E. K o r n e m a n n , Die Alexander geschichte des
Königs Ptolemaios I. von Ägypten, Leipizg 1935; J. S e i b e r t, Untersuchun-
gen zur Geschichte Ptolemaios I., München 1969; t e n ż e , Alexander...,
s. 19 — 21; por. także B o s w o r t h , Errors..., s. 117 nn.
93

Gdyby istotnie tak było, to spory na ten temat, trwające wśród


badaczy od kilkudziesięciu lat, byłyby bezprzedmiotowe.
Dużą liczbę studiów nad bitwą pod Gaugamelą przyniósł ok-
res po II wojnie światowej — koniec lat czterdziestych i lata
sześćdziesiąte 7. Pozwoliły one wyjaśnić wiele spornych czy
wręcz nawet niezrozumiałych jej epizodów. Postęp w badaniach
nad przebiegiem bitwy jest znaczny, chociaż nie wszystkie pro-
pozycje zgłaszane w trakcie dyskusji zostały zaaprobowane.
Przygotowując się do bitwy na terenie zupełnie płaskim, Ale-
ksander musiał tak ustawić swoje wojsko, by związać walką jak
najwięcej oddziałów liczniejszej armii perskiej. Aby nie dopuś-
cić do oskrzydlenia własnych sił, wybrał dość niezwykły szyk
bojowy, nigdy dotąd przez niego nie stosowany, przypominają-
cy swym kształtem trapez.
Trzon głównej linii wojsk macedońskich tworzyli pedzetaj-
rowie i hypaspiści. Jako pierwsi z oddziałów pieszych na pra-
wym skrzydle znaleźli się hypaspiści pod wodzą Nikanora;
obok nich stały kolejno pułki pedzetajrów Koinosa, Perdikkasa,
Meleagra, Polyperchona, Simmiasa i Kraterosa. Po obu stro-
nach główną linię zamykały doborowe oddziały jazdy — na
prawym skrzydle hetajrowie, formalnie pod komendą Filotasa,
a faktycznie samego Aleksandra, zaś na lewym — oddział jazdy
dostarczonej przez greckich sprzymierzeńców pod wodzą Ery-
giosa i jazdy tesalskiej pod dowództwem Filipa.
Oddziały, które miały osłaniać obydwa skrzydła, zostały
ustawione przez Aleksandra w eszelonie, ukośnie w stosunku
do głównej linii 8 . Na prawym skrzydle, przed główną linią, sta-
ła część oddziału Agrianów i procarzy Balakrosa z zadaniem os-
łaniania gwardii królewskiej. Na prawo od nich, niemal na wy-
sokości gwardii Aleksandra i w jej bezpośrednim sąsiedztwie
znalazła się druga część Agrianów pod dowództwem Attalosa;

7
Do najważniejszych spośród nich zaliczyć należy: G. T. G r i f f i t h ,
Aleksander's Generalship at Gaugamela, „Journal of Hellenic Studies", 67 (1947),
s. 77 — 89; T a r n, op. cit., vol. I, s. 46 — 51; vol. II, s. 182 — 190; B u r n ,
Notes..., s. 85 — 90; M a r s d e n, op. cit., s. 40 — 64; A, M. D e v i n e ,
Grand Tactics at Gaugamela, „Phoenix", 29 (1975), s. 374 — 385.
8
B u r n , Notes..., s. 85.
94

za nią znajdował się oddział łuczników macedońskich na czele


z Brisonem i „starzy najemnicy greccy" pod komendą Kleandra.
Na prawo, równolegle do linii wymienionych jednostek, Ale-
ksander umieścił dwa oddziały lekkiej jazdy: macedońskich
prodromoi, na czele których stał Aretes, i jeźdźców peońskich,
dowodzonych przez Aristona. Na samym skraju prawego
skrzydła, a zarazem najbardziej wysunięty do przodu, stał od-
dział najemnej jazdy greckiej Menidasa.
Lewe skrzydło, złożone z sześciu oddziałów, zostało ugrupo-
wane w podobny sposób. Najbliżej głównej linii stał oddział
trackich oszczepników, dowodzony przez Sitalkesa, za nim kre-
teńscy łucznicy i oddział achajskich najemników. Na lewo od
nich znalazły się, podobnie jak na prawym skrzydle, dwa od-
działy jazdy. Jeden z nich, dowodzony przez Koiranosa, two-
rzyli greccy sprzymierzeńcy, natomiast drugi — Odrysowie;
dowodził nimi Agaton. Odpowiednikiem oddziału Menidasa
był na lewym skrzydle oddział najemnej jazdy, nad którym ko-
mendę sprawował Andromach 9 .
Szyk macedoński zamykała druga linia piechoty, stojąca
w sporej odległości za pierwszą, znacznie od niej słabsza i krót-
sza. Jej udział w głównym starciu nie był przewidywany, ale
spoczywało na niej bardzo odpowiedzialne zadanie. Miała nie
dopuścić do uderzenia oddziałów perskich na tyły pierwszej li-
nii w wypadku, gdyby się im udało okrążyć siły macedońskie.
W razie pojawienia się takiego zagrożenia linia ta miała odwró-
cić swój front i kontratakować. Do obrony obozu macedońskie-
go znajdującego się na tyłach wojsk Aleksandra i odległego od
pola bitwy o kilka kilometrów został wyznaczony oddział lekkiej
piechoty trackiej.
W nadchodzącej bitwie komendę nad prawym skrzydłem
miał sprawować Aleksander, natomiast nad lewym —
Parmenion l0 .
Szyk bojowy oddziałów Dariusza jest także dobrze znany.
9
D i o d o r , XVII, 57,4; B u r n, Notes..., s. 86 n.
10
D i o d o r , XVII, 57,6; K u r c j u s z R u f u s, IV, 13,35; 16,1;
A r r i a n , III, 11,10; 13,2; P l u t a r c h, Aleksander 32,5; H a m i l t o n ,
op. cit., s. 84.
95

W odniesieniu do armii perskiej jest to jedyny przypadek tak


pełnych i szczegółowych informacji. Zawdzięczamy je zdobyciu
przez Macedończyków w obozie perskim pisemnego planu bit-
wy sporządzonego przez sztab Dariusza. Jak podaje Arrian,
został on opublikowany przez greckiego historyka Arystobulo-
sa. Wśród współczesnych badaczy jego informacje są w zasa-
dzie jednomyślnie uznawane za wiarygodne 11.
Dariusz ustawił swoją armię w linii prostej o różnej głębo-
kości rzędów. Długość frontu perskiego znacznie przewyższała
długość frontu armii Aleksandra. Pierwszy rząd jednostek per-
skich tworzyły trzy oddziały wozów bojowych zaopatrzonych
w kosy. Mniej więcej w połowie prawego skrzydła perskiego stał
pierwszy z nich; liczył on 50 wozów. Drugi, o takiej samej li-
czebności, stał na wysokości centrum. Miało go wspierać 15 in-
dyjskich słoni bojowych, które nie wzięły jednak udziału w bit-
wie, gdyż z nieznanych powodów zostały odesłane do obozu.
Trzeci oddział, najliczniejszy, bo liczący 100 wozów, stał na
wprost hypaspistów. Za linią wozów bojowych znajdowała się
linia oddziałów jazdy w trzech ugrupowaniach. Na skraju pra-
wego skrzydła stały jednostki jazdy armeńskiej i kapadockiej.
W centrum, osłaniając Dariusza, stały od prawej: oddział Ka-
ryjczyków, mardyjskich łuczników, indyjskiej i perskiej jazdy.
Tuż za nimi był ulokowany oddział królewskiej gwardii konnej.
Na lewym skrzydle, ukośnie do głównej linii, była ustawiona
jazda baktryjska i scytyjska.
Podstawową linię wojsk Dariusza, z wyjątkiem jej części
środkowej, tworzyły oddziały jazdy pochodzące w przeważają-
cej części ze wschodnich satrapii imperium Achemenidów. Pa-
trząc od prawej były to oddziały złożone z mieszkańców Coele
Syrii i Mezopotamii, Medów, Partów, Saków; obok nich stały
jednostki Tapuriów i Hyrkanów, Baktrów, Albańczyków i Sa-
kesianów. Środek szyku składał się z oddziału meloforów
i najemników greckich; wśród nich zajął pozycję Dariusz. Le-
wą połowę głównej linii tworzyły kontyngenty Kaduzjów, Suzja-

11
A r r i a n , III, 11,3; por. K u r c j u s z R u f u s , IV, 12,6 — 13;
zob. także B o s w o r t h , Commentary..., s. 297.
96

nów, Persów, Baktrów, Dahów i Arachotów. W środkowej


części główną linię wojsk Dariusza wspierały jeszcze jednostki
lekkiej piechoty Uksjów, Babilończyków, mieszkańców wybrze-
ży Zatoki Perskiej i Sittakenów.
Głównodowodzącym sił perskich był Dariusz, ale ze wzglę-
dów praktycznych komenda nad wojskiem została podzielona.
Dariusz sprawował ją nad centrum złożonym z najlepszych od-
działów jazdy i piechoty, Mazajos nad prawym skrzydłem, zaś
Bessos — nad lewym l2 .
Jak się można zorientować, Dariusz, koncentrując na obu
krańcach swej głównej linii liczne oddziały jazdy, planował atak
skrzydłami, aby okrążyć wojska Aleksandra i unieruchomić je.
Natomiast zgromadzone w centrum oddziały piechoty uderza-
jąc na wprost miały rozbić macedońską falangę. W ten sposób
król perski zamierzał uzyskać przewagę, a w konsekwencji —
zwycięstwo. Ustawienie wozów bojowych na wysokości skrzy-
deł i centrum wojsk Aleksandra i wysunięcie ich do przodu
oznaczało, że Dariusz wiązał z ich użyciem wielkie nadzieje.
Był przekonany o tym, że wywołają one zamieszanie w szere-
gach przeciwnika i w ten sposób umożliwią pozostałym forma-
cjom realizację wyznaczonych celów.
Kiedy obie armie podeszły do siebie, okazało się, że prawe
skrzydło macedońskie jest na wprost pozycji Dariusza. Widząc
to Aleksander polecił wydłużyć jego linię bardziej w prawo. Na
ten manewr Dariusz odpowiedział wydłużeniem swego lewego
skrzydła i atakiem jazdy scytyjskiej, która miała powstrzymać
marsz oddziałów macedońskich. Akcja ta była nieskuteczna i od-
działy Aleksandra posuwały się nadal w prawo, na ukos w stosun-
ku do linii wojsk perskich. Dalsze kontynuowanie marszu groziło
zniweczeniem planów Dariusza, ponieważ oddziały macedoń-
skie mogły znaleźć się poza granicami terenu przygotowanego
do ataku wozów bojowych. Aby uniemożliwić Aleksandrowi
rozwinięcie linii prawego skrzydła, Dariusz polecił oddziałom
jazdy baktryjskiej i scytyjskiej okrążenie przeciwnika. Aleksan-
der zareagował kontratakiem żołnierzy Menidasa. Oddział ten

12
D i o d o r , XVII, 59,2; 59,5; 60,5; K u r c j u s z R u f u s, IV, 14,8.
Hoplita
walczący
z jeźdżcem

Atakujący
jeździec
Jeździec
i słoń bojowy

Pochwa perskiego miecza


Perski rydwan
bojowy

Suzjańscy gwar-
dziści
Perski i medyjski gwardzista (widok z prawej strony)
Perski i medyjski gwardzista (widok z lewej strony)
Elamiccy gwardziści
Żołnierze perskich i medyjskich formacji armii Achemenidów
(rysunek współczesny)
Scena bitwy Greków z Persami z "Sarkofagu Aleksandra"

Aleksander w walce z Persami


97

był jednak zbyt słaby (liczył 400 jeźdźców), by powstrzymać


kilkakrotnie silniejsze jednostki perskie. Pod naporem przeciw-
nika musiał wycofać się. W tej sytuacji Aleksander skierował do
ataku jeźdźców Aretasa i Aristona wspieranych przez najemni-
ków Kleandra. Udało im się zatrzymać jazdę scytyjską, ale tyl-
ko na krótką chwilę. Na pomoc cofającym się Scytom Bessos
posłał jazdę baktryjską, której pojawienie się powstrzymało ich
odwrót.
Na prawym skrzydle Aleksandra wywiązała się zacięta walka,
w której oddziały macedońskie zaczęły ponosić znaczne straty.
Atakujący Persowie mieli przewagę liczebną i byli dobrze uz-
brojeni. Mimo ich naporu Macedończycy nie ustąpili z pola
i bronili się tak zaciekle, że w końcu zmusili atakujących do
cofnięcia się. Widząc to Dariusz zdecydował się na atak wozów
bojowych. Jego celem na prawym skrzydle macedońskim mieli
być hypaspiści. Zakończył się on jednak całkowitym fiaskiem,
podobnie zresztą jak na pozostałych dwóch odcinkach. Agrianie
i procarze Balakrosa, osłaniający hypaspistów od frontu, spra-
wili się nadzwyczaj dzielnie i skutecznie. Część atakujących
wozów została powstrzymana wypuszczonymi przez nich poci-
skami, zanim zdołała zbliżyć się do linii macedońskich oddzia-
łów. Te zaś, które osiągnęły ją, wpadły w pułapkę. Na ich wi-
dok Macedończycy otworzyli swoje szeregi i przepuścili je bez
większego dla siebie szwanku. Po minięciu linii wojsk Ale-
ksandra wszystkie wozy stały się łupem jego żołnierzy.
Dotychczasowy wysiłek bojowy oddziałów perskich nie po-
szedł jednak całkiem na marne, mimo że atak wozów nie przy-
niósł oczekiwanych przez Dariusza rezultatów. Persom udało
się zatrzymać ruch Macedończyków w prawo i Dariusz, chcąc
wykorzystać ten drobny sukces, skierował do walki swoją pie-
chotę. Wielki Król marzył o możliwości takiego ataku zapewne
od początku starcia, licząc na sprawność swoich meloforów
i waleczność greckich najemników. Niestety i tym razem jego
nadzieje nie ziściły się. Bessos, atakując prawe skrzydło Ale-
ksandra, oprócz Scytów i Baktrów wysłał do boju także część sił
wchodzących w skład lewego skrzydła głównej linii perskiej.
Spowodowało to jej osłabienie i — co gorsza — przerwanie jej
98
99
100
101
102
103
104

ciągłości. Sytuację tę postanowił wykorzystać Aleksander.


W lukę powstałą w linii wojsk Dariusza skierował uformowa-
nych w klin hetajrów, hypaspistów i pedzetajrów. Ich uderze-
nie zostało skierowane wprost na pozycję Wielkiego Króla,
a jego siła okazała się tak duża, że oddziały perskie mimo zacię-
tej obrony nie były w stanie powstrzymać naporu Macedończy-
ków. Dariusz, przekonany o beznadziejności swego położenia
i niemożności stawiania dalszego oporu, rzucił się do ucieczki.
W pogoń za nim ruszył Aleksander wraz z hetajrami. Oddziały
jazdy perskiej, atakujące ciągle jeszcze prawe skrzydło armii
macedońskiej, widząc króla opuszczającego pole bitwy zanie-
chały walki i także rozpoczęły odwrót.
Chociaż Aleksander uzyskał na swoim odcinku zdecydowaną
przewagę, to losy bitwy w tym momencie nie były jeszcze cał-
kowicie przesądzone. Sytuacja na lewym skrzydle nagle się bo-
wiem skomplikowała. Szturmujący je Mazajos uwikłał Parme-
niona w ciężkie walki, unieruchamiając w ten sposób jego od-
działy. Kiedy hypaspiści i pedzetajrowie wykonali zwrot
w prawo za Aleksandrem i hetajrami ruszającymi w pogoń za
wycofującymi się oddziałami Dariusza, jednolity dotąd front
macedoński uległ rozerwaniu. Jego przerwanie nastąpiło na
styku pułków Polyperchona i Simmiasa. Simmias, ostro atako-
wany przez Persów, nie mógł wypełnić rozszerzającej się luki.
Wdarły się w nią natychmiast oddziały jazdy perskiej oraz in-
dyjskiej i ruszyły wprost w kierunku obozu macedońskiego 13.
Pilnujący go niewielki oddział Traków nie był w stanie pow-
strzymać atakujących jeźdźców. Dodatkowo sytuację skompli-
kowała obecność w obozie macedońskim nie znanej bliżej liczby
jeńców perskich, którzy na widok zbliżających się oddziałów
armii Dariusza przystąpili do walki. Zimną krew zachowali
jednak dowódcy drugiej linii. Zgodnie z wcześniej otrzymany-
mi rozkazami odwrócili front swoich jednostek i przystąpili do
kontrataku. Dzięki temu Macedończykom udało się odbić
własny obóz.
W czasie gdy toczyły się boje w obozie, lewe skrzydło mace-
13
Zob. B u r n , Notes..., s. 88 nn.
105

dońskie nadal znajdowało się w trudnym położeniu. Ataki od-


działów Mazajosa nie ustawały i były tak silne, że Parmenion
zdecydował się wysłać kurierów do Aleksandra z prośbą o po-
moc l4 . Ten, dowiedziawszy się o trudnościach na lewym
skrzydle, zrezygnował z pościgu za Dariuszem i wraz ze swymi
hetajrami zawrócił w kierunku pola bitwy 15. Wtedy to doszło
do starcia jeźdźców Aleksandra z wycofującymi się oddziałami
konnymi Indów, Partów i Persów. W ocenie źródeł był to naj-
bardziej zacięty bój oddziałów jazdy w całej bitwie. Świadect-
wem tej zaciętości były znaczne straty w szeregach hetajrów,
których około 60 padło w walce, a wielu innych odniosło rany;
wśród rannych znalazł się m.in. Hefajstion. Tak twardy opór
oddziałów Dariusza nie wynikał wcale z ich woli walki, lecz był
spowodowany koniecznością przebicia sobie drogi odwrotu.
W tym czasie, kiedy oddziały Aleksandra rozbijały najlepsze
formacje jazdy Dariusza, Parmenionowi udało się przejąć ini-
cjatywę. Pomógł mu w tym z jednej strony brawurowy atak
jazdy tesalskiej, z drugiej — upadek ducha wśród atakujących
oddziałów Mazajosa, do których dotarła wreszcie wieść
o ucieczce króla. Aleksander, pewien ostatecznego zwycięstwa,
widząc, że dalsza jego obecność na polach pod Gaugamelą nie
jest potrzebna, postanowił wznowić pościg za Dariuszem. Lik-
widację ostatnich ognisk perskiego oporu pozostawił Parmenio-
nowi. Ponieważ dzień się miał już ku końcowi, stary wódz zde-
cydował się na szybki szturm obozu perskiego. W efekcie w je-
go ręce wpadły całe tabory, wszystkie słonie bojowe i duża
liczba jucznych wielbłądów.
Końcowy bilans bitwy był ze wszech miar korzystny dla Ale-
ksandra, gdyż udało mu się ostatecznie zniweczyć potęgę mili-
tarną imperium perskiego — co było jego marzeniem od czasu
bitwy pod Issos — przy stosunkowo niewielkich stratach włas-
nych 16, stać się nie kwestionowanym przez nikogo panem Azji
14
K. W. W e l w e i, Der Kampf um das makedonische Lager bei Gaugame-
la, „Rheinisches Musuem fur Philologie", 122 (1979), s. 222 — 228.
15
Reakcja Aleksandra na tę prośbę jest przedmiotem wielu dyskusji, zob.
B o s w o r t h , Commentary..., s. 309 nn.
16
W źródłach brak zgodności co do rozmiarów tych strat: D i o d o r,
XVII, 61,3 — 500 zabitych; K u r c j u s z R u f u s , IV, 16,26 — 300 zabi-
106

i — z tego wynika — państwa Achemenidów. W tym momen-


cie do pełni sukcesu brakowało mu jedynie obecności Dariusza
wśród jeńców. Osoba Wielkiego Króla nie była jednak potrzebna
Macedończykowi jako ozdoba zwycięstwa, lecz jako atut polity-
czny. Zmuszenie go do abdykacji i przekazania korony zwycięz-
cy uczyniłoby Aleksandra w oczach Persów legalnym dziedzi-
cem Achemenidów. Akt taki niewątpliwie ułatwiałby realizację
jego dalszych planów politycznych, zwłaszcza we wschodnich
satrapiach, przywiązanych do perskiej tradycji dynastycznej.
Właśnie z tego powodu Aleksander tak gwałtownie atakował
w czasie bitwy stanowisko Dariusza, a następnie przez cały
dzień usiłował go dogonić. Jak wiadomo, pogoń ta zakończyła
się niepowodzeniem. Dariuszowi udało się umknąć, a Aleksan-
der zagarnął w Arbeli jedynie jego skarbiec polowy i należące
do Wielkiego Króla części ekwipunku wojskowego.
Z wojskowego punktu widzenia bitwa pod Gaugamelą jest
świadectwem talentów dowódczych Aleksandra. Przede wszyst-
kim na uwagę zasługują oryginalne rozwiązania zastosowane
przez Macedończyka w ustawieniu jego oddziałów. Należy do
nich zaliczyć rozbudowanie obu skrzydeł dla osłony pierwszej
linii — przede wszystkim falangi. W odniesieniu do frontu ma-
cedońskiego, znacznie krótszego od perskiego, było to zadanie
bardzo ważne. Falanga uzbrojona w długie, nieporęczne sarissy
nie miała możliwości wykonywania szybkich zwrotów oraz ma-
newrów i — bez właściwej osłony skrzydeł i tyłów — mogła
być łatwo rozbita. Warto przy tym zwrócić uwagę na ustawie-
nie skrzydeł. Na ich najbardziej wysuniętych krańcach znajdo-
wały się oddziały lekkiej jazdy dysponujące łatwością manewru,
co umożliwiało im wiązanie walką oddziałów przeciwnika
w dużej odległości od pozycji własnych głównych sił. W bez-

tych; A r r i a n, III, 15,6 — 100 zabitych; The Oxyrhynchus Papyri, vol XV,
London 1922, n° 1798, frg. 44, col. IV, ww. 10 — 13: 1000 pieszych i 200
jeźdźców. Przytaczane przez poszczególne źródła rozmiary strat poniesionych
przez Persów w czasie walk są tak duże, że aż szokują: D i o d o r — 90 tys.;
K u r c j u s z R u f u s — 40 tys.: A r r i a n — 300 tys.; P. Oxyr. 1798,
frg. 44, col. IV, ww. 13 — 17: 50 tys. piechoty, 3 tys. jazdy i nieznana liczba
najemników. Zob. też H a m m o n d , Aleksander..., s. 148; B o s w o r t h ,
Commentary..., s. 312.
107

pośrednim sąsiedztwie pierwszej linii znajdowały się natomiast


oddziały procarzy i łuczników, które mogły skutecznie osłabić
impet ataku perskich wozów bojowych i zmniejszyć do mini-
mum straty w falandze.
Innym nowatorskim rozwiązaniem Aleksandra było wprowa-
dzenie drugiej linii piechoty, ustawionej w pewnej odległości za
pierwszą, i powierzenie jej zadania osłony tyłów głównej linii
własnych oddziałów. Słuszność tej decyzji w pełni potwierdził
przebieg bitwy. Gdyby nie interwencja oddziałów drugiej linii
w czasie ataku jazdy indyjskiej i perskiej na obóz macedoński,
losy starcia mogły potoczyć się w niekorzystnym dla Macedoń-
czyków kierunku. Z całą pewnością zapobiegła ona ewentual-
nemu powrotowi jazdy wroga na pole bitwy.
W taktycznym rozegraniu starcia pod Gaugamelą Aleksander
wykorzystał bardzo umiejętnie, co najmniej dwukrotnie, ele-
menty gry psychologicznej. Jednym z nich było zalecenie za-
chowania ciszy w szeregach. Pozornie może się ono wydawać
niezrozumiałe, zwłaszcza jeśli się weźmie pod uwagę mobilizu-
jącą funkcję okrzyku bojowego. Sens tego zalecenia uwidocznił
się w chwili, kiedy Persowie znaleźli się blisko milczących sze-
regów macedońskich, które dopiero wówczas, na dany sygnał,
wydały okrzyk. Musiał on zachwiać pewnością siebie nawet
najodważniejszych żołnierzy, a ponadto wywołał zamieszanie
spowodowane spłoszeniem koni. Drugim przykładem wykorzy-
stania przez Aleksandra efektu psychologicznego w tej bitwie
jest otwarcie szeregów oddziałów macedońskich przed atakują-
cymi perskimi wozami bojowymi. Żołnierze, uprzedzeni o gro-
żącym im niebezpieczeństwie, zachowali zimną krew na widok
tych dziwacznych pojazdów. W spokoju i porządku wykonali
manewr, który całkowicie zniweczył nadzieje Dariusza związa-
ne z użyciem tej broni.
Aleksander nie uniknął błędów mimo wielkiej staranności
w przygotowaniu planu bitwy. Wynikły one jednak raczej
z jego nadmiernego temperamentu niż niekompetencji. Do naj-
ważniejszych zaliczyć należy dopuszczenie do rozerwania fron-
tu macedońskiego i stworzenia w nim luki. W jego wyniku
Parmenion został zdany na własne siły, a obóz macedoński wy-
108

stawiony na niebezpieczeństwo. Błąd ten był spowodowany


przemożną chęcią pojmania Dariusza; ona to przesłoniła Alek-
sandrowi w tym momencie konieczność zachowania, zimnej
krwi w ocenie sytuacji.
Atak Menidasa, dysponującego siłami zbyt szczupłymi dla
powstrzymania przeciwnika, uważany był za kolejny błąd Ale-
ksandra w sztuce dowodzenia. Twierdzenie, że Macedończyk
wydając ten rozkaz fałszywie ocenił stosunek sił, jest bezpodsta-
wne. Jak się dzisiaj sądzi, atak ten był podyktowany przede
wszystkim względami taktycznymi i one uzasadniały jego celo-
wość. Miał on osłabić siłę uderzenia atakujących oddziałów jaz-
dy scytyjskiej i baktryjskiej przez przyhamowanie ich pędu
i doprowadzenie do złamania szyku przeciwnika, aby ułatwić
stawienie mu oporu przez następną linię macedońskiego pra-
wego skrzydła 17.
Przygotowania do bitwy pod Gaugamelą i sposób jej ro-
zegrania dowodzą jednoznacznie, że zwycięstwo odniesione
przez Aleksandra było efektem jego trzeźwej oceny własnych
możliwości, nadzwyczaj precyzyjnego planowania oraz umie-
jętności przewidywania rozwoju wydarzeń w poszczególnych
fazach rozstrzygającego starcia.

17
D e v i n e, op. cit., s. 383 — 384.
ZAKOŃCZENIE

Historycznego wymiaru bitwy pod Gaugamelą nie da się i nie


można sprowadzać wyłącznie do błyskotliwego zwycięstwa Ale-
ksandra Macedońskiego nad znacznie liczniejszymi siłami Da-
riusza III, odniesionego dzięki taktycznie mistrzowskiemu jej
rozegraniu. Oceniając bitwę tylko z takiej perspektywy trudno
dostrzec to, co wyróżniałoby ją w wyjątkowy sposób spośród
innych bitew wielkiego Macedończyka i tych, które były
wcześniej stoczone w świecie greckim. W każdej z nich umie-
jętności wodzów decydowały przecież o ostatecznym wyniku.
Trudno uznać bitwę pod Gaugamelą za przełomową w histo-
rii wojen pod względem rozwiązań taktycznych zastosowanych
przez Aleksandra. Chociaż niektóre z nich okazały się niezwy-
kle skuteczne, to przecież żadne nie było tak uniwersalne, by na
stałe wejść do późniejszej praktyki. O wyjątkowym znaczeniu
tego starcia przesądzają głównie jego wielorakie konsekwencje,
zarówno te bezpośrednie, które wpłynęły na dalsze losy wypra-
wy Aleksandra, jak i te, które zdeterminowały bieg wydarzeń
historycznych na wiele następnych wieków.
Bitwa, która się rozegrała 1 października 331 roku na równi-
nie koło Gaugameli, była ostatnią bitwą państwa Achemeni-
dów. Przegrana Dariusza wyznaczyła kres jego politycznego
istnienia, otworzyła bowiem drogę Macedończykom do stolic
perskich i skarbów Wielkiego Króla, do wschodnich satrapii je-
110

go państwa. Wprawdzie niektórzy satrapowie jeszcze przez


dłuższy czas stawiali Aleksandrowi zacięty opór, lecz wynikał
on głównie z pragnienia zachowania zajmowanej przez nich po-
zycji, a nie z przywiązania do pokonanego króla. Zwycięstwo
uczyniło Aleksandra jedynym godnym spadkobiercą obalonej
dynastii, a zarazem wyniosło go do rangi najpotężniejszego
władcy w ówczesnym świecie.
Współcześni na pewno nie potrafili uświadomić sobie długo-
falowych konsekwencji tego zwycięstwa. Dzisiaj, patrząc
z perspektywy wieków, wiemy, że stało się ono kamieniem wę-
gielnym nowej epoki historycznej, określanej w historiografii
mianem hellenistycznej. Można rzec, że Gaugamela była miejs-
cem jej narodzin. Przed Grekami i Macedończykami otworzyły
się ogromne możliwości na Wschodzie. Ich łupem wojennym
były rozległe tereny i niezmierzone bogactwa. Aleksander po-
trzebował rzeszy ludzi dla zagospodarowania swego państwa,
zapewnienia sprawnego funkcjonowania administracji i umoc-
nienia swego nad nim panowania. Ludziom tym, połączonym
z wodzem wspólnotą interesów i języka, dawał szansę radykalnej
poprawy warunków bytu i nadzieję kariery w zamian za wierną
i oddaną służbę. Nic więc dziwnego, że mieszkańcy Macedonii
i Grecji, najpierw pojedynczo, później coraz większymi grupa-
mi podążali do Azji Mniejszej, Syrii, Egiptu, na teren Mezopo-
tamii i Iranu zaszczepiając na Wschodzie to wszystko, co było
dla nich najcenniejsze, dawało poczucie wzajemnej więzi,
przypominało opuszczone rodzinne miasto, a zarazem pod-
trzymywało serdeczne z nim związki: język, wzory organizacji
politycznej, zasady wychowania, normy estetyczne, wierzenia
religijne.
Pielęgnowanie języka i tradycji kultury helleńskiej w najod-
leglejszych krainach monarchii Aleksandra, a po jego śmierci
w powstałych na jej gruzach państwach wodzów, armii mace-
dońskiej, nie pozostało bez wpływu na postawę ludności au-
tochtonicznej. Nowi władcy stale potrzebowali dużej liczby od-
danych i kompetentnych urzędników na różnych szczeblach
administracji swych państw oraz wiernych żołnierzy. Możliwości
awansu społecznego i błyskotliwych karier otwierały się także
111

dla ambitnych jednostek spośród ludności miejscowej pod wa-


runkiem, że przyjmą one za własny język przybyszów i ich spo-
sób życia.
Pozostając w ciągłych licznych kontaktach z autochtonami,
Macedończycy i Grecy również ulegali wpływom lokalnych
kultur, czerpiąc z nich wiele tym chętniej, im bardziej ułatwia-
ło im to zaadaptowanie się do nowych warunków życia. W efe-
kcie owych wzajemnych oddziaływań powstała w stosunkowo
krótkim czasie cywilizacja o całkiem nowym obliczu. Wyrosła
ona na fundamencie języka greckiego i ideałów kultury helleń-
skiej, łącząc jednocześnie w sobie najróżniejsze wzory i tradycje
kulturowe Wschodu. Trzeba jednak pamiętać, że nie wszystkie
ludy zamieszkujące dawne imperium perskie w równej mierze ule-
gły hellenizacji. Najbardziej oporne okazały się ludy irańskie
stanowiące wcześniej społeczno-polityczną bazę monarchii
Achemenidów. Zachowanie przez nie pod rządami hellenisty-
cznych władców tradycyjnych struktur organizacji społecznej
pozwoliło tym ludom w późniejszym czasie ponownie odbudo-
wać własną państwowość.
ANEKS

AUTORZY ANTYCZNI O BITWIE

Przytoczone poniżej relacje są zestawione tak, aby Czytelnik miał mo-


żność zapoznania się z tymi dwoma nurtami tradycji antycznej na te-
mat bitwy pod Gaugamelą, o których była wcześniej mowa.

Flawiusz Arrian, Wyprawa Aleksandra Wielkiego,


przełożyła H. G e s z t o f t - G a s z t o l d , Wrocław —
Warszawa — Kraków 1963, księga III, rozdz. 11,3 — 15,6

11. (...) Wojsko było ustawione w następujący sposób (później bo-


wiem, jak podaje Aristobulos, znaleziono szkic rozmieszczenia wojska
dokonanego przez Dariusza): skraj lewego skrzydła zajmowali bak-
tryjscy jeźdźcy, a z nimi Daowie i Arachotowie. Obok nich ustawieni
byli Persowie, jeźdźcy i piechota w mieszanych oddziałach, za Persami
Suzjowie, za Suzjami Kadysowie. Taki był szyk lewego skrzydła, się-
gającego aż do środka falangi. Na skraju prawego skrzydła ustawieni
byli Celesyryjczycy i Mezopotamijczycy oraz Medowie, obok nich
Partowie i Sakowie, dalej Topeirowie i Hyrkanowie, dalej Albanowie
i Sakesynowie, którzy dochodzili aż do środka falangi. W środku zaś,
gdzie znajdował się król Dariusz, ustawieni byli jego krewni i perscy
meloforowie, Indowie i tak zwani przesiedleni Karyjczycy oraz mar-
dyjscy łucznicy. Uksjowie zaś i Babilończycy, mieszkańcy znad Morza
Czerwonego i Sittakenowie byli ustawieni w głębi. Przed lewym
skrzydłem stojącym naprzeciw prawego skrzydła Aleksandra wysunię-
ci byli jeźdźcy scytyjscy i około tysiąca Baktrów oraz sto wozów z ko-
sami. Słonie i około 50 wozów z kosami stały na wysokości oddziału
królewskiej jazdy przybocznej Dariusza. Przed prawym skrzydłem
ustawieni byli jeźdźcy armeńscy i kapadoccy oraz pięćdziesiąt wozów
z kosami. Greccy najemnicy stali z obydwu stron Dariusza i otaczają-
113

cych go Persów dokładnie naprzeciwko falangi macedońskiej, jako je-


dynie zdolni jej się przeciwstawić. Natomiast wojsko Aleksandra było
ustawione w taki sposób: prawe skrzydło zajmowała konna gwardia, na
czele której stał oddział królewski pod dowództwem Kleitosa, syna
Dropidasa, obok niego oddział Glaukiasza, dalej Arystona, potem So-
polisa, syna Hermodora, następnie oddział Herakleidesa, syna Antio-
cha, za nim oddział Demetriosa, syna Altaimenesa, potem oddział Me-
lcagra. Ostatnim oddziałem królewskiej konnicy dowodził Hegelochos,
syn Hippostrata. Naczelnym dowódcą całej konnicy macedońskiej był
Filotas, syn Parmeniona.
Z falangi macedońskiej stał najbliżej konnicy oddział gwardii hy-
paspistów, za nimi inni hypaspiści. Dowódcą ich był Nikanor, syn
Parmeniona, za tymi stał oddział Koinosa, syna Polemokratesa, dalej
oddział Perdikkasa, syna Orontesa, następnie oddział Meleagra, syna
Neoptolema, następnie oddział Polyperchona, syna Simmiasa, jeszcze
dalej Amyntasa, syna Filipa. Nim dowodził jednak Simmias, ponieważ
Amyntas wysłany był do Macedonii celem zwerbowania żołnierzy. Na
lewym skrzydle falangi macedońskiej stał oddział Kratera, syna Ale-
ksandra, i sam Krateros dowodził lewym skrzydłem piechoty. Tuż za
nim zajęła stanowisko konnica sprzymierzeńców pod dowództwem
Erigyjosa, syna Laricha, za nimi na skraju lewego skrzydła jeźdźcy te-
salscy pod dowództwem Filipa, syna Menelosa. Naczelne dowództwo
nad całym lewym skrzydłem miał Parmenion, syn Filotasa, a blisko
niego z jednej i drugiej strony zajęli pozycję jeźdźcy farsalscy, stano-
wiący najliczniejszą część jazdy tesalskiej.
12. Tak więc ustawiony był pierwszy rzut wojska Aleksandra. Za
nim ustawił jeszcze drugi szyk, tak że falanga miała front dwurzutowy.
Dowódcy drugiego rzutu otrzymali rozkaz obrócić w tył wojska, gdyby
zauważyli, że osaczają je wojska perskie, i uderzyć na nieprzyjaciół.
Żeby falangę w razie konieczności bardziej rozwinąć lub ścieśnić,
ustawiono na prawym skrzydle frontem wygiętym w sąsiedztwie kon-
nego oddziału królewskiego połowę jazdy Agrianów pod dowództwem
Attalosa, a z nimi razem macedońskich łuczników, którymi dowodził
Brison. Do nich dołączyli się tak zwani cudzoziemscy weterani, na
czele których stał Kleander.
Przed Agrianami i łucznikami ustawiona była przednia straż konna
oraz Peonowie pod dowództwem Aretesa i Aristona. Przed tymi
wszystkimi zaś oddziałami stali najemni jeźdźcy pod dowództwem
Menidasa. Przed konną gwardią królewską i przed resztą konnicy kró-
lewskiej ustawiona była druga połowa Agrianów i łuczników oraz pro-
carze Balakrosa. Stali oni naprzeciw wozów z kosami.
Menidas i jego żołnierze otrzymali rozkaz, żeby w razie próby osa-
czenia ich przez nieprzyjacielską konnicę obrócić się i uderzyć na nią
z boku. Tak więc Aleksander ustawił wojsko na prawym skrzydle. Na
114

lewym skrzydle umieścił wygiętym frontem Traków pod dowództwem


Koirana, dalej zaś jeźdźców odryzyjskich pod dowództwem Agatona,
syna Tyrimmasa. Przed tymi wszystkimi ustawiony był oddział cudzo-
ziemskiej jazdy najemników pod dowództwem Andromacha, syna Hie-
rona. Dla osłony taboru wyznaczono piechotę tracką.
Cała siła zbrojna Aleksandra liczyła około siedmiu tysięcy jazdy
i około czterdziestu tysięcy piechoty.
13. Gdy wojska zbliżyły się ku sobie, okazało się, że Dariusz i jego
świta, perscy meloforowie, Indowie, Albanowie i przesiedleni Karyj-
czycy oraz łucznicy mardyjscy ustawieni byli dokładnie naprzeciwko
Aleksandra i jazdy królewskiej. Aleksander kazał nieco wydłużyć linię
frontu swego wojska na prawym skrzydle. Na to Persowie odpowie-
dzieli jeszcze większym wydłużeniem swego lewego skrzydła. Wnet też
wkroczyli jeźdźcy scytyjscy próbując zaatakować oddział Aleksandra,
wysunięty przed linię frontową. Mimo to Aleksander prowadził swe
wojsko w kierunku na prawo i był już bliski wykroczenia poza wyrów-
nany przez Persów teren. Wtedy Dariusz obawiając się, by wozy jego
nie stały się bezużyteczne, jeśliby Macedończycy przeszli na nierówny
teren, rozkazał żołnierzom stojącym na lewym skrzydle otoczyć prawe
skrzydło, którym dowodził sam Aleksander, aby nie dopuścić do dal-
szego rozwijania się skrzydła.
Skoro tylko to nastąpiło, rozkazał Aleksander najemnym jeźdźcom,
którymi dowodził Menidas, uderzyć na nich. Lecz natychmiast kontr-
atakiem odpowiedzieli jeźdźcy scytyjscy i stojący z nimi Baktrowie,
i mając znaczną przewagę liczebną odrzucili niewielki oddział. Wów-
czas Aleksander wydał rozkaz grupie Aretesa, Peonom i cudzo-
ziemcom zaatakować Scytów. Barbarzyńcy zaczęli się cofać, lecz inna
grupa Baktrów ruszyła wówczas przeciw Peonom i cudzoziemcom, za-
pędziła swoich towarzyszy będących już w rozsypce znów do walki
i doprowadziła do starcia się jazdy obydwu stron. Padło tam dość dużo
żołnierzy Aleksandra, zmożonych liczebną przewagą barbarzyńców,
jak również tym, że sami Scytowie i ich konie, mając lepsze pancerze,
zdolniejsi byli do obrony. Ale mimo to przyjmowali Macedończycy
ich ataki i całymi oddziałami silnie na nich napierali, aż wreszcie wy-
parli ich z linii bojowej. Wówczas barbarzyńcy skierowali swe wozy
z kosami wprost na Aleksandra, aby wywołać zamieszanie w jego fa-
landze. Lecz w tym wypadku zawiedli się srodze.
Albowiem natychmiast, gdy tylko wozy ruszyły naprzód, Agriano-
wie i procarze dowodzeni przez Balakrosa i stanowiący osłonę królew-
skiej gwardii obrzucili je pociskami. Zdarzało się też, że niektórzy
chwytali za lejce, ściągali woźniców i otaczając konie dobijali je. Nie-
które wozy przemknęły przez linię bojową, ponieważ oddziały rozstę-
powały się na dany znak, gdy wozy nadjeżdżały.
Tak się stało, że i wozy wyszły cało, i nie uczyniły szkody tam, dokąd
115

dotarły. Lecz i te w końcu zagarnęli koniuszowie z wojska Aleksandra


i królewscy hypaspiści.
14. A gdy Dariusz ruszył naprzód całą swoją falangą, wtedy Ale-
ksander rozkazał Aretesowi uderzyć na jazdę wykonującą ruchy zmie-
rzające do okrążenia jego prawego skrzydła. On sam prowadził tym-
czasem swój oddział na skrzydle naprzód. Gdy jednak jeźdźcy perscy
przybyli na pomoc otaczającym jego prawe skrzydło i w ten sposób
stworzyli pewną lukę we własnej linii bojowej, wtedy zawracając ku tej
luce uformował jakby klin ze swej konnej gwardii i z falangi tam sto-
jącej i pośpiesznie z okrzykiem bojowym uderzył na samego Dariusza.
Przez krótki czas toczyła się walka wręcz. Lecz gdy jeźdźcy Aleksandra
i sam Aleksander dzielnie nacierali falami i razili włóczniami Persów
w twarze i gdy zwarta falanga macedońska najeżona dzidami wdarła
się do ich linii, a Dariuszowi przestraszonemu cała groza sytuacji sta-
nęła przed oczyma, wtedy on pierwszy rzucił się do ucieczki.
Tak samo stracili odwagę również jeźdźcy perscy, którzy próbowali
otoczyć prawe skrzydło Aleksandra, gdy rzucili się na nich z całą siłą
żołnierze Aretesa. Rozpoczął się wtedy na tym odcinku straszliwy
odwrót Persów, a Macedończycy zabijali w pościgu uciekających.
Simmias i cały jego oddział nie zdołał jeszcze podjąć pościgu równo-
cześnie z Aleksandrem, toteż zatrzymawszy falangę, toczył bój na
miejscu, zwłaszcza że otrzymał wiadomość, iż lewe skrzydło Macedoń-
czyków znajduje się w trudnej sytuacji.
Istotnie, przerwała się tu linia bojowa i w ten wyłom wdarła się
część Indów i jazdy perskiej, kierując się aż do taboru macedońskiego,
gdzie doszło do strasznej walki. Persowie odważnie napierali na prze-
ważnie nie uzbrojonych, którzy w ogóle nie przypuszczali, że ktoś
przerwie podwójny szyk i przedrze się aż do nich. Ponadto jeńcy bar-
barzyńscy, gdy tylko Persowie napadli, dopomagali im w walce z Ma-
cedończykami.
Gdy jednak dowódcy z drugiej linii niebawem dowiedzieli się o tym
fakcie, zgodnie z rozkazem zmienili natychmiast front i z tyłu zaata-
kowali Persów. Wielu spośród nich zmagających się z obsługą taboru
zabili, inni cofając się uciekli. Tymczasem jeźdźcy z prawego skrzydła
Persów, nie wiedząc jeszcze nic o ucieczce Dariusza, otoczyli lewe
skrzydło Aleksandra i napadli z flanki na oddział Parmeniona.
15. W tej początkowo trudnej dla Macedończyków sytuacji wysłał
Parmenion natychmiast posłańca do Aleksandra z wiadomością, że je-
go odcinek znajduje się w ciężkim boju i potrzebuje natychmiastowej
pomocy. Gdy to oznajmiono Aleksandrowi, zaniechał dalszego pości-
gu, a zawróciwszy z całą swą jazdą towarzyszącą skoczył galopem na
prawe skrzydło barbarzyńców. Najpierw uderzył na uciekającą nieprzy-
jacielską jazdę, na Partów, na część Indów oraz na główne i najsilniej-
sze oddziały Persów. I tu rozegrała się najstraszliwsza tego dnia bitwa
116

konnicy. Barbarzyńcy ustawieni w głąb całymi oddziałami zawrócili


i wpadli wprost na wojsko Aleksandra, nie robiąc już użytku ani ze
swych włóczni, ani też nie manewrując końmi zgodnie z prawidłami
walki konnej, lecz każdy przebijał się na własną rękę, jakby to było je-
dynym ich ratunkiem. W rozpaczliwej sytuacji cięli i byli bezlitośnie
cięci, walcząc już nie o czyjeś zwycięstwo, lecz o własne ocalenie.
Padło wówczas około sześćdziesięciu z gwardii przybocznej Ale-
ksandra, a i sam Hefaistion był ranny, jak również Koinos i Menidas.
Aleksander również i tu odniósł zwycięstwo. Ci zaś, którzy przedarli
się przez szeregi Aleksandra, uciekali co sił. Aleksander był już bliski
starcia się z prawym skrzydłem nieprzyjaciół, lecz jeźdźcy tesalscy sto-
czywszy wspaniałą walkę już nic nie pozostawili dla Aleksandra.
Z prawego skrzydła uciekali już nieprzyjaciele, gdy Aleksander roz-
począł natarcie. Wówczas Aleksander zawrócił, by na nowo podjąć
pościg za Dariuszem, i ścigał go tak długo, dopóki nie zapadł
zmierzch. Także wojsko Parmeniona dotrzymywało mu kroku ścigając
oddziały na jego odcinku się znajdujące. Tymczasem Aleksander po
przejściu przez rzekę Lykos rozłożył obóz, aby dać choć na krótko od-
poczynek ludziom i koniom. Parmenion zaś zdobył obóz nieprzyjaciel-
ski, cały ich tabor, słonie i wielbłądy. Aleksander pozwolił wytchnąć
swoim jeźdźcom aż do północy, a potem znów pośpiesznie ruszył na
Arbele, aby tam schwytać Dariusza i jego skarby, i w ogóle wszelki
dobytek królewski.
Rzeczywiście, przybył następnego dnia do Arbel, zrobiwszy od pola
bitwy w sumie najmniej ze sześćset stadiów. Dariusza jednak nie zastał
w Arbelach, gdyż uciekał on dalej bez żadnego odpoczynku. Aleksan-
der zagarnął wszystkie jego skarby i cały dobytek jego, zdobył znów
wóz Dariusza, jego tarczę i łuk. Z żołnierzy Aleksandra zginęło około
stu, koni zaś około tysiąca z ran i wycieńczenia w czasie pościgu,
w tym połowa koni jazdy królewskiej. Po stronie nieprzyjacielskiej po-
legło podobno około trzystu tysięcy,do niewoli wzięto znacznie więcej
niż zabito, zabrano również wszystkie słonie i wozy, które nie zostały
zdruzgotane podczas walki.

D i o d o r i, Bibliotheca Histórica, recognovit F. V o g e l e t


C.Th. F i s c h e r , vol. I — V, Lipsiae 1886—1906, ks.XVII,
rozdz. 56,4 — 61,3; parafraza autora.

56. (...) [Aleksander] zwołał swoich dowódców i zachęcał do oczeku-


jącej ich bitwy. Następnie wyprowadził swoje wojsko ustawione
w szyku przeciwko Persom, polecając oddziałom jazdy osłanianie
skrzydeł falangi.
57. Na prawej flance ustawił Aleksander oddział gwardii królewskiej
[ile basilike], którym dowodził Kleitos zwany Czarnym, obok niego
117

oddział hetajrów pod komendą syna Parmeniona, Filotasa. Za nim ko-


lejno siedem pozostałych dowodzonych przez niego batalionów hetaj-
rów. Z kolei za tymi stał oddział piechoty — Srebrne Tarcze — wyró-
żniający się blaskiem swego uzbrojenia i odwagą jego żołnierzy; pro-
wadził go Nikanor, syn Parmeniona. Obok niego stał oddział
z Elimiotis [hypaspiści], pod dowództwem Koinosa. Jako następna
była brygada Orestów i Lynkestów, mająca za dowódcę Perdikkasa. Za
nimi kolejno oddział Meleagra i Polyperchona dowodzącego żołnie-
rzami pochodzącymi z Tymfai. Filip, syn Balakrosa, miał komendę
nad kolejnym, zaś nad następnym Krateros.
Co się tyczy jazdy, połączone siły Peloponezyjczyków i Achajów sta-
nowiły przedłużenie linii oddziałów, o których wspomniałem. Za nimi
jeźdźcy z Ftioitis i Malis, Lokrowie i Fokejczycy. Wszyscy oni byli
pod komendą Erygiosa z Mitylene. Obok nich stali Tesalowie, którymi
dowodził Filip; pod względem swojej waleczności i umiejętności jeź-
dzieckich przewyższali oni daleko pozostałych. Za nimi znajdowali się
łucznicy kreteńscy i najemnicy z Achai.
Na obu flankach Aleksander cofnął swoje skrzydła, tak aby nieprzy-
jaciel ze swą przewagą liczebną nie mógł okrążyć krótszej linii
Macedończyków. Aby zapobiec zagrożeniu ze strony wozów
uzbrojonych w kosy, polecił żołnierzom falangi złączyć tarcze i
uderzać w nie włóczniami, skoro tylko rozpoczną one atak, po to by
konie przestraszone wywołanym hałasem zawróciły, albo gdyby się
to nie powiodło, żeby otworzyli przejścia w szeregach, którymi wozy
te mogłyby przejechać nie wyrządzając Macedończykom szkody.
Aleksander dowodził swym prawym skrzydłem. Maszerując ukośnie
zamierzał rozstrzygnąć wynik bitwy własnymi działaniami.
58. Dariusz swój szyk bitewny oparł na poszczególnych narodowych
kontyngentach. Sam zająwszy pozycję naprzeciw Aleksandra ruszył do
ataku na wrogów. Kiedy szyki przeciwników zbliżyły się do siebie,
trębacze po obu stronach dali sygnał do walki i oddziały ruszyły na
siebie z głośnym krzykiem. Pierwsze ruszyły galopem do ataku wozy
uzbrojone w kosy wywołując wielki strach i grozę wśród Macedończy-
ków, tym bardziej że dowodzący jazdą Mazajos uczynił ich atak je-
szcze bardziej przerażającym wspierając go licznymi oddziałami kon-
nicy. Wtedy falanga połączyła tarcze i wszyscy zaczęli uderzać w nie
włóczniami, tak jak zalecił Aleksander, i rozległ się wielki hałas. Gdy
konie spłoszyły się, większość wozów zawróciła; skierowały się one ku
własnym szeregom. Pozostałe kontynuowały swój atak przeciwko ma-
cedońskim liniom, ale żołnierze otworzyli szerokie przejścia w szere-
gach i wozy zostały przez nie przepuszczone. W kilku wypadkach ko-
nie zostały zabite uderzeniami osaczepów, w innych rozbiegły się
i uciekły. Niemniej parę wozów pędząc siłą rozpędu użyło swoich Mi-
lowych ostrzy siejąc śmierć wśród Macedończyków. Taka był oitfoik
118

i siła tych kos przeznaczonych do niszczenia zbroi, że odcięły wielu


żołnierzom ramiona razem z tarczami. W niemałej liczbie przypadków
przecięły szyje i odcięte głowy toczyły się po ziemi z otwartymi ciągle
oczami i nie zmienionym wyrazem twarzy. W innych jeszcze kosy te
cięły przez piersi zadając śmiertelne rany i powodując szybką śmierć.
59. Kiedy główne szeregi obu armii zbliżyły się do siebie, użyły na-
wzajem łuków, proc i oszczepów. Po wyczerpaniu pocisków przystąpi-
ły do walki wręcz. Pierwsza rozpoczęła walkę jazda. Ponieważ Mace-
dończycy byli na prawym skrzydle, Dariusz, który dowodził swoim
lewym skrzydłem, poprowadził przeciw nim jazdę „krewnych". Byli to
żołnierze wybrani dla ich odwagi i lojalności; oddział liczył ich tysiąc.
Wiedząc, że patrzy na nich król, z radością stawili czoło wszystkim po-
ciskom wyrzuconym w ich kierunku. Wraz z nimi ruszyli meloforowie,
dzielni i liczni. Oprócz nich także Mardowie i Kossajowie, podziwiani
dla ich siły i odwagi, także wszystkie oddziały pałacowe, i najlepsi wo-
jownicy spośród Indów. Wszyscy oni podnieśli głośny krzyk bojowy
i dzielnie zaatakowali wroga. Dzięki przewadze liczebnej silnie
napierali na Macedończyków.
Mazajos dowodzący prawym skrzydłem perskim miał do dyspozycji
najlepsze oddziały konnicy. W pierwszym starciu zabił niemało prze-
ciwników, ale niezależnie od tego wysłał dwa tysiące Kaduzjów i tysiąc
wyborowych kawalerzystów scytyjskich z rozkazem okrążenia nieprzy-
jacielskiego skrzydła i uderzenia na jego obóz po to, by zdobyć tabory.
Dokonali tego bardzo szybko. Jak tylko wdarli się do macedońskiego
obozu, część przebywających tam jeńców zdobyła broń i zaczęła po-
magać Scytom w łupieniu juków. Z powodu tego nieoczekiwanego
wydarzenia w całym obozie słychać było krzyki i zamieszanie. Więk-
szość z pojmanych kobiet perskich ruszyła witać Persów, ale matka
Dariusza Sisygambris nie reagowała, kiedy te kobiety do niej wołały.
Pozostała spokojnie tam, gdzie była, ponieważ ani nie wierzyła nie-
pewnym kolejom Fortuny, ani też nie chciała okazać się niewdzięczna
wobec Aleksandra.
Kiedy w końcu Scytowie zdobyli większość taborów, ruszyli do Ma-
zajosa, aby donieść mu o swym sukcesie. Również w tym samym cza-
sie część jazdy Dariusza, ufna w przewagę liczebną, atakując zmusiła
do ucieczki nacierających Macedończyków.
60. Ponieważ był to już drugi sukces Persów, Aleksander starając się
własną interwencją zrekompensować niepowodzenie swoich sił, z od-
działem konnej gwardii królewskiej [ile basilike] i resztą doborowej
jazdy [hetajrów] uderzył na Dariusza. Król perski przyjął ich atak.
Sam walczył z wozu ciskając oszczepy w swoich przeciwników. Wielu
czyniło to samo. Kiedy królowie zbliżyli się do siebie, Aleksander rzu-
cił włócznię w Dariusza, ale chybił. Trafił jednak woźnicę stojącego
obok Dariusza strącając go na ziemię. Na ten widok podniósł się krzyk
119

Persów wokół ich króla. Słysząc go ci, którzy byli najdalej, pomyśleli, że
Dariusz został zabity. Oni też pierwsi zaczęli uciekać, za nimi ci, co
byli obok nich, i tak powoli, ale systematycznie zwarte szeregi gwardii
Dariusza rozpadły się. Ten zaś zagrożony z obu stron przestraszył się
i zaczął wycofywać, przez co odwrót stał się powszechny. Kurz wznie-
siony przez uciekającą perską jazdę podniósł się wysoko. Ścigające
Persów oddziały Aleksandra z powodu ogromnej liczby uciekinierów
i gęstości wzniesionego przez nich kurzu nie mogły się zorientować,
w którym kierunku Dariusz uciekł. Powietrze zaś było wypełnione ję-
kami rannych, galopem jazdy i nieustannym trzaskiem biczy woźni-
ców.
Tymczasem Mazajos, dowodzący na prawym perskim skrzydle,
z najlepszą konnicą nacierał silnie. Ale Parmenion przy pomocy tesal-
skiej jazdy i reszty swych sił stawiał silny opór. Przez chwilę wydawało
się, że dzięki walorom bojowym Tesalów weźmie górę, ale przewaga
liczebna sił Mazajosa sprawiła, że macedońska jazda znalazła się
w trudnym położeniu. Rozpoczęła się wielka rzeź i Parmenion utra-
ciwszy nadzieję, że potrafi się oprzeć sile Persów, wysłał kilku ze
swych jeźdźców do Aleksandra prosząc, by ten przybył szybko go
wesprzeć. Popędzili oni z otrzymanymi rozkazami w pośpiechu, ale
stwierdziwszy,że Aleksander znajdował się w pościgu za Dariuszem,
z dala od pola bitwy, zawrócili nie wykonawszy swej misji. Mimo to
Parmenion dowodził Tesalami z największą jak potrafił zręcznością
i w końcu zabijając wielu nieprzyjaciół rozgromił Persów, bardzo znie-
chęconych do dalszej walki wieścią o ucieczce Dariusza.
61. Dariusz był przezornym strategiem. Wykorzystał obłok kurzu
unoszący się nad polem bitwy i wycofał się nie do tyłu, jak czynił to
ogół, ale skręcił w przeciwnym kierunku. Zakryty przez kurz oddalił
się bezpiecznie i poprowadził swoje oddziały do wsi, które leżały za
macedońskimi pozycjami. W końcu wszyscy Persowie uciekli, a Mace-
dończycy dobijali jeszcze maruderów. Wkrótce cały obszar, na którym
toczyła się bitwa, zasłany był zabitymi Po stronie perskiej w bitwie
padło łącznie — jazdy i piechoty — więcej niż dziewięćdziesiąt tysię-
cy. Z Macedończyków zabitych było około pięiciuset i bardzo wielu by-
ło rannych. Z grupy najwyższych dowódców ranny został Hefaistion,
dowódca gwardii osobistej Afeksandra, pchnięty w ramię włócznią.
Z grupy generałów ranni byli także Perdikkas i Koinos, a również Me-
nidas oraz inni spośród wysokich dowódców.
Taki był wynik bitwy niedaleko Arbeli.
120

K w i n t u s K u r c j u s z R u f u s , Historia Aleksandra
Wielkiego, przekład zespołowy pod redakcją L. W i n n i c z u k,
Warszawa 1976, ks. IV, rozdz. 12,5 — 16,33

12. (...) Mazajos, gdy ujrzał z daleka wywiadowców (Aleksandra),


wrócił do obozu i oznajmił o zbliżaniu się wroga. Dariusz więc, który
pragnął decydującego spotkania na rozległych polach, wydał rozkaz,
ażeby żołnierze zbroili się, i ustawił ich w szyku bojowym. Na lewym
skrzydle umieścił konnicę Baktrów, około 1000 ludzi, tyleż Dahów,
Arachozjów i mieszkańców Suzy — ogółem 4000, za nimi sto wozów za-
opatrzonych w kosy; tuż za wozami stał Bessos na czele 8000 jazdy
Baktrów. Jego oddział zamykali Massageci w liczbie 2000 ludzi. Król
dodał do nich piechotę zebraną z różnych narodów, nie połączył ich
jednak, tak że każdy naród tworzył oddział odrębny. Dalej stali Perso-
wie wraz z Mardami i Sogdianami pod dowództwem Ariobarzanesa
i Orontobatesa. Objęli oni komendę nad częścią sił zbrojnych, całością
zaś dowodzić miał Orsines, który wyprowadzał swój ród od jednego
z „siedmiu Persów", a także powoływał się na związki rodzinne z Gy-
rusem, sławnym królem perskim. Następnie stały inne plemiona, mało
znane nawet ich towarzyszom broni, za nimi Fradates z wielkim od-
działem Kaspiów i pięćdziesięcioma kwadrygami. Za wozami Indowie
i inni mieszkańcy znad Morza Czerwonego — był to tylko tłum,
pomoc w walce — żadna. Zamykały szyk bojowy wozy uzbrojone
w ostrza, do których Dariusz przydzielił żołnierzy cudzoziemskich. Za
nimi — oddziały z Armenii zwanej Mniejszą, dalej wojska babilońskie,
potem Belitowie i mieszkańcy Gór Kossajskich oraz Gortuajowie
(wywodzący się z Eubei), którzy kiedyś musieli osiedlić się w Medii,
ale już się wynarodowili i zapomnieli o greckim pochodzeniu. Do nich
dołączył się król Frygów i Kataończyków. Kolumnę zamykał lud Par-
tyajów; zamieszkiwali oni tereny obecnie należące do Partów, którzy
przyszli ze Scytii.
Tak wyglądało lewe skrzydło. Prawe stanowiły oddziały z Armenii
Większej, poza tym — Kaduzjowie, mieszkańcy Kappadocji, Syrii
i Medii. Oni także mieli pięćdziesiąt wozów uzbrojonych w kosy. Ca-
ła armia składała się z 45 000 jazdy i 200 000 piechoty. W takim szyku
przeszli dziesięć stadiów. Potem, na rozkaz króla, stanęli i w pogoto-
wiu oczekiwali nieprzyjaciela.
Wojsko Aleksandra opanował nieuzasadniony lęk; zaczęli się trząść
jak opętani, gdyż każdego ogarniał wewnętrzny niepokój. Blaski na
niebie, w okresie lata podobne do płomieni, robiły wrażenie pożaru,
wszyscy byli przekonani, że to łuna bijąca z obozu Dariusza i że nieos-
trożnie wpadli na jego oddziały. Gdyby Mazajos, który trzymał straż
przy drogach, zaskoczył ich wówczas, prawdopodobnie Macedończycy
ponieśliby straszną klęskę. Tymczasem on siedział spokojnie na wzgó-
121

rzu, które zajął, zadowolony, że nikt go nie atakuje; kiedy Aleksander


zorientował się, że wśród żołnierzy szerzy się panika, kazał dać hasło,
by się zatrzymali, poradził im złożyć broń i odpocząć; zapewniał, że
nie ma żadnego powodu do niepokoju, bo wróg przecież jest daleko.
Wreszcie żołnierze opanowali się, wzięli do ręki broń i znowu nabrali
odwagi. W tej sytuacji najbardziej bezpieczne okazało się rozłożenie
obozu w miejscu, w którym stali.
Następnego dnia Mazajos — który z doborowym oddziałem jazdy
zajął wzgórze, skąd można było widzieć obóz macedoński, powrócił
do Dariusza, nie wiadomo, czy ze strachu, czy może wysłany był tylko
dla dokonania zwiadu. Macedończycy zajęli opuszczone przez niego
wzgórze, gdyż było tam bezpieczniej niż na równinie i lepiej można
było obserwować wojsko nieprzyjacielskie, jak rozwijało swe szyki na
polu. Ale mgła unosząca się nad wilgotnymi górami, chociaż nie przys-
łoniła widoku całkowicie, nie pozwalała dojrzeć poszczególnych od-
działów i ich rozstawienia. Chmara wojska zapełniła pole, a zmieszane
głosy tylu tysięcy ludzi dochodziły aż do uszu żołnierzy macedońskich,
chociaż stali daleko. Aleksander zaczął się wahać i — późno co prawda
— rozważać to swój plan, to radę Parmeniona: znalazł się bowiem
w takiej sytuacji, że wojsko jego mogło się wycofać stąd tylko po od-
niesieniu zwycięstwa. Ukrywając więc niepokój kazał najemnej jeździe
z Pajonii ruszyć przodem. Sam rozdzielił, o czym już była mowa, fa-
langę na dwa skrzydła, a każde skrzydło osłaniać miała konnica. Już
mgła się rozpłynęła i przy jaśniejszym świetle dziennym ukazały się
szyki nieprzyjacielskie. Nagle Macedończycy — czy to uniesieni zapa-
łem, czy zniechęceni wyczekiwaniem — podnieśli wielki okrzyk wo-
jenny, który podjęli ze swej strony Tjiersowie; budząca przerażenie
wrzawa napełniła okoliczne lasy i doliny. Nie można już było dłużej
powstrzymywać Macedończyków od uderzenia na wroga. Aleksander
nadal był przekonany, że lepiej będzie obwarować obóz na wzgórzu,
rozkazał więc usypać wał, a kiedy pracę szybko wykonano, udał się do
namiotu, z którego widać było całą armię nieprzyjacielską.
13. Ujrzał wtedy przed sobą pełny obraz przygotowań do mającej
się rozegrać bitwy. Błyszczała wspaniała zbroja na koniach i ludziach;
gorliwość wodzów nieprzyjacielskich, którzy przejeżdżali konno mię-
dzy oddziałami, wskazywała, że wrogowie przygotowują się z większą
niż zazwyczaj starannością; także inne objawy, jak wrzawa, rżenie ko-
ni, olśniewający wszędzie blask oręża — zaniepokoiły króla, który był
już podniecony samym oczekiwaniem. Toteż, czy dlatego, że był nie-
zdecydowany, czy też chciał wybadać swoich dowódców, zwołał ich na
naradę i zapytał, jakie ich zdaniem jest najlepsze wyjście z sytuacji.
Parmenion, który w gronie wodzów miał największe doświadczenie
wojenne, był zdania, że trzeba użyć podstępu i że bitwa jest niepo-
trzebna. Można rozgromić wroga uderzając późną nocą — kiedyż to
122

w nocnym zamieszaniu pozbierają się żołnierze, którzy różnią się ję-


zykiem, a ponadto zbudzeni zostaną nagle ze snu i zaskoczeni nagłym
niebezpieczeństwem? Tłumaczył dalej, że za dnia pojawią się najpierw
straszne postacie Scytów i Baktrów, o zarośniętych twarzach i nie
strzyżonych włosach, a przy tym są to przecież ludzie ogromnego
wzrostu, żołnierze zaś ulegają panice raczej z przyczyn nieistotnych
niż z uzasadnionych powodów, ponadto takie masy wojska mogą mieć
przewagę nad ich mniej licznymi oddziałami, ponieważ walka ma się
toczyć nie w wąwozach i bezdrożnych przejściach Cylicji, lecz na ot-
wartej, szerokiej równinie. Niemal wszyscy zgadzali się z Parmenio-
nem, a Polyperkon był zdania, że przeprowadzenie tego planu przy-
niesie bez wątpienia zwycięstwo.
Aleksander, mierząc go wzrokiem (Parmenionowi nie chciał robić
uwagi, ponieważ niedawno potraktował go surowiej niż zamierzał),
powiedział: „Te podstępne metody, jakie radzicie mi zastosować, są
godne bandytów i złodziei — to ich jedynym pragnieniem jest móc
działać podstępnie. Ja nie dopuszczę do tego, żeby sława moja poniosła
uszczerbek dlatego, że samego Dariusza nie będzie na polu walki, albo
dlatego, że terenem decydującego spotkania będą wąwozy górskie, albo
że walka będzie podstępna pod osłoną nocy. Postanowiłem uderzyć
jawnie, za dnia; wolę żałować potem niepomyślnych wyników niż
wstydzić się odniesionego zwycięstwa. A jeszcze i to: wiem dobrze, że
nieprzyjaciel rozstawia straże nocne i jest stale pod bronią, tak że nie
można go podejść podstępnie. Szykujcie się więc do bitwy!" Po tych
słowach kazał im odejść i wypocząć.
Dariusz przewidując, że nieprzyjaciel postąpi tak właśnie, jak radził
Parmenion, wydał rozkaz, żeby przez całą noc konie były okiełznane,
znaczna część wojska — pod bronią, a straże nocne by zachowały
większą czujność. Dlatego to w całym obozie płonęły ogniska. Sam
król w otoczeniu wodzów i krewnych obchodził oddziały gotowe do
boju, wzywając Słońce, Mitrę i Święty Wieczny Ogień, ażeby natchnę-
ły żołnierzy męstwem godnym dawnej sławy Persów oraz pamiętnych
czynów przodków; mówił, że jeżeli myśl ludzka jest w stanie pojąć
znaki wróżebne, to bogowie są niewątpliwie po jego stronie. Oni to
niedawno przepełnili nagle serca Macedończyków uczuciem lęku —
oto biegają tam w panice jak szaleni, rzucając broń. Tak to bogowie
mający pieczę nad państwem perskim domagają się kar dla szaleńców.
I nawet sam ich wódz nie posiada więcej rozsądku. Wpatrzony tylko
w zdobycz, na którą mógłby się rzucić — tak jak to robią dzikie zwie-
rzęta — sam wpada w zastawioną na nią zasadzkę.
Niepokój panował także wśród Macedończyków, toteż noc spędzili
przejęci strachem, jakby w oczekiwaniu bitwy. Aleksander, niespokoj-
ny jak nigdy, kazał wezwać Aristandra. Ten w białej szacie, trzymając
gałązki drzew poświęconych bogom, z zasłoniętą głową mówił modlit-
123

wy, które król za nim powtarzał, by zjednać sobie Jowisza i Miner-


wę—Wiktorię. Po złożeniu ofiary zgodnie z obowiązującym zwycza-
jem, Aleksander wrócił do namiotu zamierzając wypocząć przez resztę
nocy. Lecz ani usnąć nie mógł, ani zaznać spokoju: to przychodziło
mu na myśl, żeby oddziały, które zajęły grzbiet górski, rzucić przeciw-
ko prawemu skrzydłu armii perskiej, to znów żeby zaatakować nie-
przyjaciół czołowym uderzeniem, niekiedy nawet zastanawiał się, czy
nie ruszyć na lewe skrzydło. Wreszcie wyczerpany dręczącymi go myś-
lami zapadł w głęboki sen.
Nastał już dzień i wodzowie zeszli się, by otrzymać rozkazy, a tu za-
skoczyła ich niezwykła cisza wokół namiotu: przecież w innych wy-
padkach Aleksander zazwyczaj sam ich wzywał, a niekiedy nawet
udzielał surowej nagany, jeśli ktoś się spóźniał. Dziwili się, że w tak
krytycznym momencie nie czuwa, myśleli, że może nie śpi, lecz że za-
łamał się pod uczuciem strachu. Jednak nikt z jego przybocznej straży
nie śmiał wejść do namiotu. Czas naglił, ale żołnierze bez rozkazu wo-
dza nie mogli ani się zbroić, ani stanąć w szeregach. Parmenion długo
zwlekał, wreszcie sam zarządził, żeby spożyto posiłek. Następnie, po-
nieważ powinni już wyruszyć, zdecydował się wejść do namiotu. Kilka-
krotnie wezwał Aleksandra, lecz gdy to nie odniosło skutku, zbudził
go, silnie nim potrząsnąwszy. „Jest już jasny dzień — powiedział —
wróg na polu walki gotów do ataku, a twoje wojsko dotychczas nie uz-
brojone czeka rozkazów! Gdzież twoja energia? Przecież to ty zawsze
budzisz straże". Na to Aleksander: „Czy przypuszczasz, że mogłem
usnąć, dopóki nie pozbyłem się myśli, które nie dawały mi spokoju?"
— i rozkazał, by trąby dały sygnał do boju. A gdy Parmenion nie mógł
wyjść ze zdziwienia, że król zasnął beztrosko, Aleksander rzekł: „Nic
w tym dziwnego. Kiedy Dariusz palił kraj, burzył wsie, niszczył zapa-
sy żywności — byłem bezsilny; ale czegóż mam się obawiać teraz, kiedy
on gotów jest stoczyć decydującą walkę? Na Herkulesa! przecież speł-
nił moje życzenie! Lecz o mojej taktyce powiem wam później. Idźcie
do swoich oddziałów, ja wnet przyjdę i przedstawię moje plany".
Aleksander rzadko używał pancerza, i to .tylko ulegając namowom
przyjaciół, nigdy zaś z obawy przed grożącym mu niebezpieczeń-
stwem. Tym razem jednak nałożył zbroję i stanął przed wojskiem.
Nigdy jeszcze nie widzieli króla tak pewnego siebie, a w wyrazie jego
twarzy czytali zapowiedź zwycięstwa.
A on najpierw rozkazał zwalić wał, a potem wystąpić wojsku, które
zaczął ustawiać w szyku bojowym. Na prawym skrzydle ustawił konni-
cę, zwaną agema (dowodził nią Kleitos), dołączył do niej oddziały
konne Filotasa, a po bokach kazał stanąć oddziałom konnym, które by-
ły pod komendą innych wodzów. Ostatnia stała jazda Meleagra, za nią
falanga. Za falangą był oddział zwany „Srebrne Tarcze", którym do-
wodził Nikanor, syn Parmeniona. Rezerwę stanowił Koinos ze swoim
124

oddziałem, za którym stali Orestowie i Lynkestowie, dalej Polyperkon,


a tuż za nim oddziały cudzoziemskie. Zamiast nieobecnego Amyntasa
dowodził nimi Filip, syn Balakrosa, który niedawno sprzymierzył się
z Aleksandrem. Tak wyglądało prawe skrzydło. Na lewym Krateros
prowadził konnicę z Peloponezu, dodano mu także oddziały konnicy
achajskiej, lokryjskiej i malijskiej z Tesalii. Zamykała ten szyk jazda te-
salska pod wodzą Filipa. Wojsko piesze osłaniała jazda. Był to front
lewego skrzydła. Lecz by wróg nie mógł ich otoczyć, Aleksander zam-
knął ich silnym oddziałem piechoty. Także skrzydła wzmocnił rezer-
wowymi oddziałami, nie od frontu, lecz po bokach, ażeby gotowe były
do boju, gdyby wróg spróbował dokonać okrążenia. Byli tu Agrianie
pod dowództwem Attalosa, a przy nich łucznicy kreteńscy. Ostatnie
szeregi ustawił król w przeciwnym kierunku od frontu, żeby zabezpie-
czyć wojsko ze wszystkich stron. Stały tu oddziały z Illirii oraz wojska
najemne, rzucił tu także lekkozbrojnych Traków. Ustawiając oddziały
w ten sposób, zapewnił taką łatwość manewru, że ostatnie szeregi, aby
uniknąć okrążenia, mogły wykonać zwrot i przesunąć się na czoło.
Dzięki temu front był równie dobrze zabezpieczony jak boki, a boki
równie pewne były jak tyły wojska.
Ustawiwszy w ten sposób wojsko, wydał rozkaz, ażeby w wypadku,
gdy nieprzyjaciel, podnosząc wielką wrzawę, wyśle na nich wozy z ko-
sami, otworzyli szeregi i przepuścili je w zupełnej ciszy, a wtedy wozy
przejadą nie wyrządzając na pewno nikomu krzywdy, chyba że ktoś
znajdzie się na ich drodze; natomiast jeśli Persowie rzucą wozy do ata-
ku nie podnosząc wrzawy, to jego żołnierze mają krzykiem wzniecić
wśród nich panikę i spłoszone konie razić z obu stron pociskami. Tym
natomiast, którzy dowodzili skrzydłami wojska, rozkazał je rozwinąć
tak, żeby nie dali się otoczyć, stojąc w bardziej zwartych szeregach,
a równocześnie nie odsłaniali tyłów. Tabory i jeńcy, wśród których by-
ły pod strażą matka i dzieci Dariusza, pozostawił na pobliskim wzgó-
rzu. Osłonę jego stanowić miał niewielki oddział wojska. Lewe skrzy-
dło — jak zawsze, powierzył Parmenionowi, sam stał na prawym.
Jeszcze wojska nie zbliżyły się na odległość rzutu pociskiem, kiedy
zbieg, imieniem Bion, przybiegł do króla i zdradził mu, że Dariusz ka-
zał wbić w ziemię żelazne kolce na drodze, którą, jak przypuszczał,
Aleksander skieruje oddziały konne; oznaczono te miejsca wiadomymi
Persom znakami, ażeby ich konnica mogła ominąć zasadzkę. Aleksan-
der kazał zatrzymać zbiega, zwołał wodzów, przekazał im tę wiado-
mość i przestrzegł, ażeby omijali oznaczony teren oraz by uprzedzili
o niebezpieczeństwie swoje oddziały jazdy.
Kiedy sam usiłował przemówić do żołnierzy, słów jego nie mogli
usłyszeć, gdyż wrzawa po obu stronach zagłuszała je.Więc przejeżdża-
jąc konno pomiędzy szeregami tak, że wszyscy go widzieli, przemawiał
do wodzów i do tych, którzy stali najbliżej.
125

14. Mówił, że teraz, kiedy przemierzyli już tyle ziem dążąc do zwy-
cięstwa (o które trzeba walczyć), czeka ich jeszcze ta bitwa. Ażeby
rozbudzić w nich nadzieję triumfu i rządzę sławy, przypomniał, że
rzekę Granikos, góry Cylicji,Syrię i Egipt opanowali bez walki Mó-
wił, że wojsko perskie, które ocalało, będzie walczyć, ponieważ uciekać
już nie może. Trzeci już dzień, bladzi ze strachu, uginając się pod cię-
żarem broni, tkwią w jednym miejscu. A że stracili wszelką nadzieję,
najlepszym dowodem jest to, że sami palą własne miasta, własne pola,
przyznając tym samym, że to, czego nie zniszczą, stanie się łupem
wroga. Nie trzeba się obawiać nic nie znaczących nazw nieznanych
narodów, nie ma to bowiem wpływu na zwycięstwo, czy nazywają się
Scytami czy Kaduzjami. Dlatego właśnie, że są nieznani, nie są godni
rozgłosu: mężni — zawsze są znani, a unikający walki, wyciągnięci ze
swych kryjówek, wnoszą tylko do historii swą nazwę. Macedończycy
męstwem swym osiągnęli to, że nie ma zakątka na świecie, gdzie by nie
słyszano o takim narodzie! Niechaj spojrzą na bezładne wojsko prze-
ciwnika: jedni z nich mają tylko oszczepy, inni tylko rzucają kamienie
z proc, niewielu ma prawdziwą broń. Toteż z tamtej strony więcej lu-
dzi stoi na placu boju, z tej strony więcej żołnierzy, którzy będą wal-
czyć. On, Aleksander, nie wymaga, by dzielnie stawali w boju, o ile
sam nie da im przykładu męstwa. On będzie walczyć na przedzie,
przed pierwszym szeregiem. Rękojmią jego odwagi są te wszystkie bli-
zny — każda z nich to chlubne odznaczenie. Żołnierze wiedzą, że chy-
ba on jeden nie ma udziału w łupach, a zdobyczy, jakie daje zwycię-
stwo, używa w tym celu, żeby ich wyróżnić i zaopatrzyć we wszystko.
Mówi to do nich jako do bohaterów. Gdyby byli inni, mniej odważni,
wtedy powiedziałby, że dotarli do miejsc, skąd już nie ma odwrotu. Ci,
którzy przeszli takie obszary, taki szmat ziemi, pozostawili za sobą tyle
rzek i gór, muszą powrót do ojczyzny, do własnych domów utorować
sobie uzbrojoną dłonią.
W taki sposób dodał odwagi dowódcom i najbliżej stojącym żołnie-
rzom.
Dariusz stał na lewym skrzydle, otoczony potężnym wojskiem (była
to doborowa konnica i piechota), i z lekceważeniem patrzył na nieliczne
siły wrogów, sądząc, że rozwinięcie skrzydeł wskazuje, iż linia bojowa
jest słaba. Potem podniósł się na wozie, widoczny zewsząd, i patrząc
oraz wyciągając ręce to na prawo, to na lewo ku stojącym dokoła od-
działom powiedział: „My, do niedawna jeszcze panowie tych ziem,
które z jednej strony oblewa Ocean, a z drugiej zamyka Hellespont,
musimy walczyć już nie o sławę, ale o życie, i o to, co jest dla nas
droższe od życia — o wolność! Ten dzień albo utrwali, albo obali pań-
stwo — największe w ciągu dziejów. Nad Granikos starła się z wro-
giem bardzo mała część naszej armii; gdy zostaliśmy pokonani w Cyli-
cji, mogła nas przyjąć Syria; Tygrys i Eufrat stanowiły silną osłonę
126

królestwa. Teraz w razie klęski nie mamy już dokąd uciekać. Za na-
mi — pustkowie powstałe wskutek długotrwałej wojny, miasta bez
mieszkańców, ziemia bez rolników. A przecież za wojskiem idą także
nasze żony i dzieci, łatwa zdobycz dla wroga, jeżeli nie osłonimy na-
szych najbliższych własnymi ciałami.
Co do mnie należało — wypełniłem; zebrałem wojsko, które ta
ogromna równina zaledwie może pomieścić; rozdałem broń, konie,
pomyślałem o tym, żeby nie zabrakło żywności dla takiej masy ludzi,
wybrałem teren, na którym szyk bojowy można odpowiednio rozwi-
nąć. Reszta od was zależy. Zdobądźcie się na odwagę, żeby zwyciężyć,
i nie przejmujcie się tym, co mówią o męstwie naszych wrogów; roz-
głos to najsłabsza broń przeciwko dzielnym mężom. To, co budziło
w was zawsze taki lęk, to nie było męstwo Macedończyków, lecz ich
ryzykanctwo, które staje się bezsilne, jak tylko wyrzucą oni z siebie
pierwszą zaciekłość, podobnie jak niektóre owady stają się niegroźne,
kiedy stracą żądło. Dopiero te pola ujawniły małą liczebność wojsk
wroga, którą góry Cylicji taiły. Widzicie, jak ich szeregi stoją luźno,
skrzydła daleko rozciągnięte, centrum nie zabezpieczone; bo ci usta-
wieni plecami do nas — już zapowiadają ucieczkę. Przecież, na Herku-
lesa, mogą ich zmiażdżyć kopyta końskie, jeżeli rzucę przeciwko nim
same wozy z kosami!
A przecież zwycięstwo w tej właśnie bitwie decyduje o wygraniu
wojny. Oni bowiem nie mogą nawet uciekać, są jak w pułapce: z jednej
strony odcina im drogę Eufrat, z drugiej — Tygrys. Sytuacja, która
przedtem dawała im szanse, zmieniła się na naszą korzyść. Nasze woj-
sko ma łatwość manewru i jest gotowe do walki, tamto zaś — obciążo-
ne zdobyczą. Obładowanych więc tym, co zdobyli na nas, wymordu-
jemy, odniesiemy zwycięstwo i zagarniemy jego owoce. Jeżeli więc na
kimś z was robi wrażenie słowo »Macedończycy«, niech uświadomi
sobie, że jest tam ich oręż, lecz ludzi — brak. Wiele bowiem krwi
przelano po obu stronach, ale słabszy liczebnie ponosi większe straty.
Jakkolwiek Aleksander może wydawać się wielki ludziom słabym i
tchórzom, jest po prostu człowiekiem, i to, możecie mi wierzyć, nie-
rozważnym i szalonym, a że dotychczas szczęście mu bardziej sprzyja-
ło, sprawiał to raczej nasz strach niż jego męstwo. Nic nie może trwać
wiecznie, a nie może utrzymać się długo to, co nie opiera się na rozwa-
żnym działaniu. Chociaż wydaje się, że komuś szczęście sprzyja, w
końcu ryzykanctwo ponosi klęskę. A przy tym los jest zmienny i wyro-
ki jego nigdy nie są znane. Może bogowie tak zrządzili, żeby pań-
stwem perskim, które przez dwieście trzydzieści lat w pomyślnym
rozwoju wynieśli na szczyt potęgi, raczej wstrząsnąć niż je obalić,
i w ten sposób przypomnieć nam o znikomości człowieka, o czym
w powodzeniu łatwo się zapomina?
Nie tak dawno my ruszaliśmy na Grecję w wyprawie wojennej, teraz
127

na naszych ziemiach bronimy się przed inwazją. Tak to zależni jesteś-


my od wyroków zmiennego Losu. Widocznie ani jeden, ani drugi na-
ród nie jest w stanie utrzymać zdobytej władzy, skoro przechodzi ona
kolejno od jednego do drugiego. Zresztą, gdyby nawet nie było nadziei
zwycięstwa, to jednak okoliczności, w jakich się znaleźliśmy, powinny
być dla was bodźcem w walce.Aleksander trzyma pod strażą, jak prze-
stępców, moją matkę, dwie córki, Ochosa, który miał odziedziczyć po
mnie to państwo, ludzi zajmujących pierwsze stanowiska w państwie
— potomków królewskiego rodu, waszych wodzów. Pozostaje mi tylko
nadzieja, jaką w was pokładam, bo w pewnym sensie jestem już jeń-
cem. Wyrwijcie z rąk jego krew i ciało moje, przywróćcie mi moich
najbliższych — przecież nie wahacie się zginąć za nich, za moją matkę
i dzieci, bo żonę utraciłem już w tym ich więzieniu. Wierzcie mi,
wszyscy oni wyciągają do was ręce, wzywają bogów ojczystych, doma-
gają się waszej pomocy i litości, okazania wierności, proszą, abyście ich
wyzwolili z kajdan, z niewoli i od łaskawego kawałka chleba. Czy myś-
licie, że mogą spokojnie być sługami tych, których królami być nie
chcą?
Widzę, że armia nieprzyjacielska rusza naprzód, ale im bliższa staje
się chwila decydującej rozprawy, tym bardziej wydają mi się niewy-
starczające słowa, z jakimi się do was zwróciłem. Zaklinam was na bo-
gów ojczystych, na Wieczny Ogień noszony na ołtarzach przed naszym
wojskiem, na blask słońca wschodzącego w granicach mego królestwa,
na nieśmiertelną pamięć Cyrusa, który pierwszy wyrwał władzę Me-
dom i Lidom, by przekazać ją Persji, uchrońcie naród perski i jego
sławne imię przed ostateczną hańbą! Ruszajcie co sił do boju pełni za-
pału i męstwa, abyście mogli sławę odziedziczoną po przodkach prze-
kazać potomności! W waszych rękach spoczywa teraz wolność, ratu-
nek, nadzieja na Przyszłość! Ujść może śmierci, kto ma dla niej pogar-
dę, a tchórza ona dosięga. Ja sam jadę na wozie nie dlatego tylko, że
taka jest u nas tradycja, lecz — aby można było mnie widzieć; i nie
mam nic przeciwko temu, abyście szli w moje ślady nie tylko wtedy,
gdy będę dla was przykładem męstwa, ale także — gdy zabraknie mi
odwagi".
15. Tymczasem Aleksander skierował swoje wojsko w bok, ażeby
ominąć zasadzkę, o której powiedział mu zbieg, a także żeby spotkać
się z samym Dariuszem, który dowodził skrzydłem wojska. Dariusz
w tym samym kierunku zwrócił swoje oddziały, a Bessosowi wydał
rozkaz, ażeby jazda Massagetów natarła na lewe skrzydło Aleksandra.
Sam Dariusz miał przed sobą wozy z kosami. Gdy dał hasło, ruszyły
wszystkie naraz na wroga. Woźnice gnali co sił, aby niespodziewanym
atakiem zniszczyć więcej wrogów. I rzeczywiście, jednych raniły wy-
stające sporo poza dyszel włócznie, innych cięły kosy umieszczone po
obu stronach wozów. Więc też Macedończycy nie wycofywali się po-
128

woli, ale rzucili się do bezładnej ucieczki wywołując zamieszanie


w szeregach. Ponadto Mazajos wywołał panikę wśród przerażonych
żołnierzy, na jego rozkaz bowiem tysiąc konnych rozsypało się, ażeby
zagarnąć tabory nieprzyjaciela. Liczył na to, że także jeńcy, których
tam trzymano, uwolnią się, gdy zobaczą nadchodzących Persów. Ale
nie udało mu się zmylić czujności Parmeniona, który stał na lewym
skrzydle. Wyprawił on szybko Polydamanta, ażeby zwrócił uwagę kró-
la na niebezpieczeństwo i zapytał, jak mają postąpić. Aleksander wys-
łuchawszy Polydamanta powiedział: »Idź, powiedz Parmenionowi, że
jeżeli odniesiemy zwycięstwo w bitwie, nie tylko odzyskamy naszą
własność, ale zabierzemy to, co jest w rękach wrogów. Nie chodzi o to,
żeby Parmenion zabierał z pola walki część naszych sił, lecz żebyśmy
tak, jak to godne jest mnie i ojca mego Filipa, walczyli dzielnie, nie
zważając na utratę mienia." Tymczasem barbarzyńcy wywołali zamęt
w taborach i wymordowali większą część straży, dzięki czemu uwol-
nieni jeńcy chwycili broń, jaka im wpadła w ręce, przyłączyli się do
konnicy perskiej i zaatakowali Macedończyków, którym w ten sposób
zagroziło niebezpieczeństwo z obu stron.
Persowie, którzy znaleźli się w pobliżu Sisigambis, oznajmili jej
z radością, że Dariusz odniósł zwycięstwo, a wrogowie zostali rozgro-
mieni, stracili nawet całkowicie tabory. Wierzyli bowiem, że wszędzie
bitwa przebiega tak samo i że zwycięscy Persowie rozproszyli się w po-
szukiwaniu łupów. Sisigambis jednak, chociaż jeńcy pocieszali ją
chcąc, żeby otrząsnęła się ze smutku, była wciąż przygnębiona. Nie
powiedziała ani słowa, nie zmienił się wyraz jej twarzy; siedziała nieru-
chomo, bojąc się, jak myślę, przedwczesnej radości — tak, że ci, którzy
patrzyli na nią, nie wiedzieli, czyjego zwycięstwa bardziej pragnie.
W tym czasie Menidas, dowódca jazdy Aleksandra, przybył z kil-
koma oddziałami na pomoc taborom — nie wiadomo, czy z własnej
inicjatywy, czy na rozkaz króla — lecz nie wytrzymał natarcia Kaduz-
jów i Scytów, co więcej, po pierwszym starciu zawrócił do króla, był
więc raczej świadkiem utraty taborów niż ich obrońcą. Przykry ten
zawód wpłynął na zmianę planów Aleksandra, który obawiał się,
i słusznie, że chęć odzyskania mienia może odciągnąć żołnierzy od
udziału w bitwie. Wysłał więc przeciwko Scytom Aretesa, dowódcę
włóczników (nazywano ich sarisoforami).
A tymczasem wozy, które poprzednio wywołały zamieszanie na polu
bitwy w pierwszych szeregach, teraz najechały na falangę. Macedoń-
czycy nabrawszy odwagi wpuścili je do środka kolumny. Ustawiłi się
tworząc jakby zwarty mur, nastawili włócznie jedną przy drugiej i kłuli
w brzuchy konie pędzące na oślep po obu stronach. Potem zaczęli Ota-
czać wozy i strącać z nich żołnierzy. Pole bitwy przedstawiało obraz
pogromu koni, woźniców: ludzie nie mogli utrzymać spłoszonych
zwierząt, które nie tylko zrzucały zaprzęg, lecz nawet przewracały wo-
129

zy; ranni ciągnęli zabite konie, lecz brakło im sił. Kilku kwadrygom
udało się przedostać na tyły kolumny, ale ci, na których najechały,
zginęli stratowani. Na ziemi leżały porozrzucane części ciał ludzkich,
a ponieważ bezpośrednio po otrzymaniu ciosu nie odczuwa się bólu,
niektórzy okaleczeni i osłabli nie wypuszczali broni z rąk, dopóki
wskutek upływu krwi nie padli martwi.
Tymczasem Aretes zabił dowódcę Scytów, którzy grabili tabory,
i zaczął silniej nacierać na przerażonych żołnierzy. Nadciągnęli też wys-
łani przez Dariusza Baktrowie i wtedy na polu bitwy nastąpiła gwał-
towna zmiana: już przy pierwszym ich natarciu zginęło wielu Mace-
dończyków, a większość zbiegła do Aleksandra. Wówczas Persowie
wznieśli okrzyk — jaki wznoszą tylko w chwili zwycięstwa — i natarli
z całą gwałtownością na wroga, jakby szeregi jego były już rozbite.
Aleksander skarcił zdjętych strachem żołnierzy, podnosił ich na du-
chu, sam jeden starał się rozniecić na nowo bitwę, która już słabła;
wreszcie, kiedy odzyskali odwagę, kazał im ruszyć na wroga.
Na prawym skrzydle Persów szyk był mniej zwarty, stąd bowiem
odeszli Baktrowie, którym kazano opanować tabory. Aleksander ude-
rzył więc na przerzedzone szeregi i przedarł się przez nie kładąc wielu
wrogów. Persowie stojący na lewym skrzydle liczyli na to, że uda się
im otoczyć Aleksandra, i zajęli pozycje na tyłach jego oddziału. Król
byłby się znalazł w wielkim niebezpieczeństwie, gdyby nie to, że kon-
nica Agrianów spiąwszy konie uderzyła na rozsypanych dokoła nie-
przyjaciół i szerząc pogrom zmusiła ich do zwrócenia ataku przeciwko
niej. Zamieszanie powstało w obu wojskach. Aleksander miał wrogów
i przed sobą, i na tyłach — na tych jednak, którzy nacierali na tyły, na-
pierała konnica Agrianów. Kiedy Baktrowie wrócili po splądrowaniu
taborów macedońskich, nie mogii już zająć swoich stanowisk w szere-
gach, wiele także innych oddziałów, które oderwały się od reszty woj-
ska, walczyło tam, gdzie rzucił je przypadek. Dwaj królowie, których
armie złączyły się niemal w jedną, zagrzewali swoich żołnierzy do wal-
ki. Więcej ginęło Persów, liczba rannych po obu stronach była niemal
ta sama. Dariusz jechał na wozie, Aleksander — konno. Jednego
i drugiego osłaniały doborowe oddziały żołnierzy, gotowych walczyć
do ostatka. W razie śmierci króla nie mogli ujść z życiem, a nawet —
nie chcieli. Każdy z nich uważał, że w takim wypadku najszczęśliw-
szym wyjściem jest zginąć. Jednak na największe niebezpieczeństwo
narażali się ci właśnie, których najbardziej ochraniano, gdyż tak jeden
jak i drugi władca pragnął sławy, jaką mógł zdobyć — zabijając prze-
ciwnika.
Macedończycy byli przekonani — może ulegli złudzeniu, a może
było tak istotnie — że widzieli orła unoszącego się spokojnie nad głową
Aleksandra; nie spłoszyły go ani szczęk oręża, ani jęki umierających,
lecz długo był widoczny, i to nie krążył, lecz jakby zawisł wprost nad
130

koniem króla. Oczywiście wróżbita Aristander, ubrany w białą szatę,


z gałązką laurową w ręce, wskazywał ptaka żołnierzom wciągniętym
w wir walki jako pewny znak zwycięstwa. Chociaż niedawno jeszcze
zdjęci byli strachem, teraz zapaleni płomieniem walki i wiarą w zwy-
cięstwo podjęli bój, a zapał ich wzmógł się, gdy woźnica Dariusza, któ-
ry powoził siedząc na wozie przed królem, został przeszyty włócznią.
I Persowie, i Macedończycy byli przekonani, że został zabity sam król.
Więc krewni Dariusza i jego straż przyboczna podnieśli żałobny la-
ment; krzyki i jęki wywołały zamieszanie w całej armii, która dotąd nie
ustępowała w dzielności wojsku nieprzyjacielskiemu. Lewe skrzydło
w rozsypce rzuciło się do ucieczki pozostawiając wóz królewski, wzięli
go jednak w środek kolumny żołnierze zgromadzeni na skrzydle pra-
wym. Pódobno Dariusz dobył szabli i zastanawiał sią, czy nie popełnić
samobójstwa, aby uniknąć hańby, jaką ściągnie na niego Ucieczka. Za-
wstydził się jednak tej myśli widząc z wysoka, z wozu, że nie wszyscy
jego żołnierze opuścili szeregi i wycofali się z pola walki. Ale kiedy
niezdecydowany wahał się pomiędzy uczuciem nadziei i rozpaczą, Per-
sowie powoli zaczęli ustępować, a szeregi wojska zaczęły się rozlu-
źniać.
Aleksander zmienił znów konia (niejednego już zajeździł) i ciął tych,
którzy stawiali jeszcze opór, a uciekających raził w plecy. Była to już
nie bitwa, ale rzeź. Wówczas i Dariusz zawrócił swój wóz i począł
uciekać. Zwycięzca napierał na uciekających, ale widoczność przysłoni-
ły tumany kurzu, które wzbijały się pod niebo, żołnierze więc błądzili
jak w ciemnościach, idąc za znanym im głosem albo sygnałem. Do-
chodził jednak do ich uszu szum lejców, którymi woźnice popędzali
wciąż konie. To był jedyny dowód ucieczki nieprzyjaciół.
16. Natomiast na lewym skrzydle wojska macedońskiego — stał
tam, jak już wspomniałem, Parmenion — walka przebiegała zupełnie
inaczej, tak z jednej, jak i z drugiej strony. Mazajos z całą swoją konni-
cą przypuścił silny atak na oddziały konnicy macedońskiej. Kiedy ope-
rując większą liczbą żołnierzy już zamierzał otoczyć zewsząd, Parme-
niona, ten rozkazał swoim żołnierzom zawiadomić Aleksandra, w jak
ciężkim znajduje się położeniu. Mieli mu powiedzieć, że nie będzie
w stanie zapobiec ucieczce swojej jazdy, jeżeli szybko nie nadejdzie
pomoc. Aleksander zapuścił się już daleko w pogoni za uciekającymi
Persami, gdy otrzymał złą wiadomość od Parmeniona. Kazał ściągnąć
cugle, oddział zatrzymał się a Aleksandra ogarnęła złość, że wydziera-
ją mu z rąk zwycięstwo i że Dariuszowi dopisuje większę szczęście
w ucieczce niż jemu w pościgu.
Tymczasem do Mazajosa doszła wiadomość o tym, że Dariusz
został pokonany, więc chociaż miał przewagę nad wrogiem,
wstrząśnięty klęską Persów słabiej już nacierał na przerażonych
Macedończyków. Parmenion nie wiedział, dlaczego walka słab-
131

nie, ale zręcznie wykorzystał sposobność pokonania wroga. Roz-


kazał przywołać konnicę tesalską i rzekł: „Czy widzicie tych, któ-
rzy dopiero co ostro atakowali, a teraz nagle zawracają zdjęci
strachem? Nic w tym dziwnego, zwycięstwo króla przyniosło
i nam zwycięstwo. Całe pole bitwy zasłane jest ciałami Persów.
Na co czekacie? Czy nie jesteście w stanie sprostać nawet ucieka-
jącym wrogom?" Zdawało się, że mówił prawdę, nadzieja pod-
niosła na duchu nawet najbardziej zniechęconych. Popędziwszy
konie runęli na wroga. A ci już nie powoli, lecz w pośpiechu co-
fali się, i właściwie była to już ucieczka, tyle tylko, że nie odwró-
cili frontu. Parmenion jednak wstrzymał swoich żołnierzy, po-
nieważ nie wiedział, jaka jest sytuacja króla na prawym skrzydle.
Mazajos dzięki temu, że przerwano bitwę, wycofał się i nie prostą
wprawdzie drogą, lecz okrążając, dalszą, i tym samym bezpie-
czniejszą, przeprawił się przez Tygrys i przybył do Babilonu
z resztkami rozgromionego wojska.
Dariusz z kilkoma ludźmi, którzy towarzyszyli mu w ucieczce,
skierował się w stronę rzeki Lykos. Przeprawiwszy się przez nią
począł się zastanawiać, czy nie wydać rozkazu zerwania mostu,
dochodziły już bowiem wieści, że nieprzyjaciel nadciąga. Jed-
nakże zdawał sobie sprawę z tego, że jeżeli zerwie most, to wiele
tysięcy jego żołnierzy, którzy jeszcze nie doszli do rzeki, stanie
się łupem wroga. Podobno kiedy odchodził, pozostawiając most
nienaruszony, powiedział, iż woli ułatwić drogę tym, którzy go
ścigają, aniżeli odciąć ją uciekającym. Sam pośpiesznie przebył
wielki szmat drogi i około północy znalazł się w Arbeli.
Któż mógłby pojąć albo wyrazić słowami te wszystkie igraszki Lo-
su, te najprzeróżniejsze rodzaje śmierci żołnierzy, ucieczki po-
konanych, klęskę każdego z nich i wszystkich razem? Los zgro-
madził w tym jednym dniu wydarzenia, które mogłyby wypełnić
niemal wiek cały! Jedni podążali w kierunku najkrótszej drogi,
inni ku bezdrożom i ścieżkom, których nie znaleźli ich prześla-
dowcy. Jazda zmieszała się z piechotą, nie było dowódcy; bez-
ładnym tłumem szli uzbrojeni przy tych, którzy już broni nie
mieli, a silni przy słabych. Wreszcie strach okazał się silniejszy od
litości — i wśród obopólnego żalu zaczęto opuszczać tych, któ-
rzy już iść nie mogli. Szczególnie męczyło wyczerpanych i ran-
nych pragnienie. Napotkawszy strumień rzucali się do brzegów
i usiłowali zaczerpnąć ustami wody. Ponieważ jednak pijąc tak
chciwie, mącili nurt, muł, który połykali, powodował natychmiast
wzdęcia, leżeli więc osłabieni i bezwładni. Gdy jednak nadszedł
wróg, zmuszały ich do ucieczki nowe rany. Byli i tacy, którzy wi-
dząc, że na brzegach najbliższych rzek nie ma już miejsca, poszli
dalej, ażeby zaczerpnąć wody z ukrytych gdzieś daleko źródeł.
132

Spragnieni nie pogardzili nawet leżącą na uboczu i prawie wy-


schniętą kałużą.
Ze wsi leżących blisko drogi dochodziło zawodzenie ludzi sta-
rych i kobiet. Swoim zwyczajem wzywali oni Dariusza — jeszcze
jako króla.
Aleksander, o czym była już mowa, przerwał natarcie swoich
żołnierzy i skierował się ku rzece Lykos, gdzie ogromny tłum
uciekających skłębił się na moście; gdy Macedończycy zaczęli
napierać, wielu rzuciło się do rzeki, ale obciążeni zbroją i zmę-
czeni walką i ucieczką tonęli w jej wirach. Już nie tylko most nie
był w stanie pomieścić uciekających, lecz nawet rzeka nie zagar-
niała tej chmary ludzi, którzy bezmyślnie skakali do wody. Wia-
domo, że kiedy strach opanuje człowieka, boi się on tego, co by-
łopierwszym powodem lęku.
Chociaż żołnierze Aleksandra nalegali, by nie przerywał pości-
gu i nie pozwolił ujść bezkarnie wrogom, on jednak usiłował ich
przekonać, że broń się już stępiła i ręce osłabły, że długa pogoń
wyczerpała ich samych. Ponadto zbliża się już noc. W rzeczywi-
stości jednak niepokoił się o lewe skrzydło, które, jak przypu-
szczał, toczyło jeszcze walkę, i postanowił zawrócić, ażeby nieść
pomoc swoim szeregom. Dał właśnie hasło do powrotu, gdy
jeźdźcy przysłani przez Parmeniona przynieśli mu wiadomość
o zwycięstwie. Ale w największym niebezpieczeństwie tego dnia
znalazł się śam Aleksander, gdy odprowadzał wojsko do obozu.
Miał przy sobie niewielu żołnierzy, szli gromadą, ciesząc się zwy-
cięstwem- — wierzyli przecież, że już wszyscy wrogowie albo
rozpierzchli się w ucieczce, albo padli w boju, gdy nagle — na-
przeciw nich ukazał się oddział konnych. W pierwszej chwili
jeźdźcy zatrzymali się, ale kiedy zobaczyli, że Macedończyków
jest tak niewielu, rzucili się na nich.
Aleksander szedł pierwszy, starając się nie okazywać, że zdaje
sobie sprawę z niebezpieczeństwa. Lecz i tym razem nie opuściło
go szczęście, które sprzyjało mu zawsze w trudnych sytuacjach.
Otóż dowódca jazdy, żądny walki i dlatego właśnie nie zachowu-
jący ostrożności, uderzył na króla, ten zaś przeszył go włócznią;
gdy spadł z konia, król tą samą włócznią przebił następnego żoł-
nierza, a potem wielu innych. Także przyjaciele króla zaatakowa-
li Persów, wśród których powstało zamieszanie. Ale za śmierć
Persów płacili życiem Macedończycy, bo też te oddziały starły się
w walce bezładnej z nie mniejszą zaciekłością, niż uczyniłyby to
całe armie. Wreszcie Persowie wycofali się w rozsypce, gdyż
o zmroku ucieczka wydawała im się bezpieczniejsza niż walka.
Król wyszedłszy cało z niezwykłej opresji, odprowadził swoich
żołnierzy do obozu.
133

Według przypuszczeń zwycięzców zginęło wówczas 40 000


Persów. Macedończycy stracili mniej niż trzystu żołnierzy. Lecz
to zwycięstwo zawdzięczał król raczej swojemu męstwu niż
szczęściu; zwyciężył dzięki swej odwadze, a nie — jak poprzed-
nio — dzięki dogodności terenu, bo i wojsko umiejętnie rozsta-
wił, tak jak to mógł zrobić tylko bardzo doświadczony wódz,
i sam z całym zapałem brał udział w bitwie, i bardzo rozsądnie
postąpił lekceważąc w rozstrzygającym momencie stratę łupów
i taborów, i wreszcie, chociaż wynik walki nie był jeszcze przesą-
dzony, on już zachowywał się jak zwycięzca. A rozgromiwszy
ogarniętych paniką nieprzyjaciół, ścigał ich kierując się raczej
rozwagą niż ulegając zawziętości — czemu trudno wprost uwie-
rzyć znając jego porywczość. Gdyby bowiem uparcie ścigał cofa-
jącego się nieprzyjaciela, podczas gdy część jego wojska walczyła
jeszcze na polu bitwy, albo zostałby pokonany z własnej winy,
albo odniósłby zwycięstwo — ale dzięki cudzemu męstwu. Gdy-
by zaś uląkł się ataku wielkiego oddziału konnicy, musiałby —
mimo że już zwyciężył — albo pohańbić się ucieczką, albo
nędznie zginąć.
Nie można też odmówić uznania dowódcom Aleksandra. Już
rany, jakie odnieśli, stanowią dowód ich męstwa: Hefajstionowi
ramię przeszyto włócznią, a Perdikkas, Koinos i Menidas omal
nie zginęli od strzał.
By sprawiedliwie ocenić ówczesnych Macedończyków, należy
przyznać, że zarówno król był godny takich podwładnych, jak
i oni takiego króla.

P l u t a r c h z Cheronei, Żywoty sławnych mężów, prze-


łożył i opracował M. B r o ż e k, Wrocław — Warszawa —
Kraków — Gdańsk 1976; Aleksander Wielki, rozdz.
32,4 — 34,1

32. Zresztą nie tylko przed bitwą, ale także w samym niebez-
pieczeństwie okazał się Aleksander człowiekiem o wielkim i sil-
nym charakterze pełnym rozwagi i męstwa. Oto lewe skrzydło,
którym dowodził Parmenion, zaczęło się w bitwie załamywać
i cofać pod gwałtownym naporem konnicy baktriańskiej, ataku-
jącej Macedończyków z niezwykłą siłą, gdy równocześnie Maza-
jos wysłał okrężną drogą poza ich falangę oddziały konnicy, ma-
jące zaatakować straże pilnujące taborów. Parmenion więc ata-
kowany przez jednych i drugich znalazł się w niebezieczeń-
stwie i musiał wysłać do Aleksandra gońcow z meldunkiem, że
obóz wraz z taborami stracony, jeżeli nie przyśle natychmiast
silnego oddziału ludzi z frontu na pomoc tym, co walczą na ty-
134

łach. Nadejście tego meldunku od Parmeniona do Aleksandra


wypadło w momencie, kiedy Aleksander dał właśnie swoim lu-
dziom hasło do ataku. Odpowiedział zatem tamtemu, że stracił
rozum i nie umie myśleć rozsądnie, zapominając w tym zamie-
szaniu, że jeśli zwyciężą, zdobędą nawet nieprzyjacielski obóz,
a jeśli ulegną, to nie czas myśleć wtedy o bogactwach i pojmanych
niewolnikach, lecz tylko o bohaterskiej i zaszczytnej śmierci na polu
chwały.
Po tej odpowiedzi założył na głowę hełm, bo resztę zbroi
wdział na siebie już przedtem, w namiocie: podpasaną koszulkę
sycylijską i pancerz z podwójnym dnem, pochodzący z łupów
zdobytych pod Issos. Hełm miał żelazny, ale błyszczący jak czyste
srebro. Był on dziełem Teofilosa. Do hełmu przylegał kołnierz,
również żelazny, wykładany drogimi kamieniami. Miecz Ale-
ksandra odznaczał się przedziwną hartownością i lekkością, a da-
rował mu go król miasta Kitionu. Bo Aleksander walczył w bit-
wach przeważnie mieczem. Poza tym miał na sobie spinany
klamrą na ramionach płaszcz, zbytnio zresztą odbijający swą
wspaniałością od pozostałego uzbrojenia. Płaszcz ten był dziełem
Helikona Starszego, a otrzymał go Aleksander jako zaszczytny
dar od Rodyjczyków i lubił w nim iść do walki.
Kiedy ustawiał wojska i zagrzewał do bitwy, pouczając przy tym
żołnierzy i dokonując ich przeglądu, jeździł nie na Bucefale, lecz
na innym koniu. Bucefała, gdy już był starszy, oszczędzał. Przy-
prowadzono mu go dopiero przed samym przystąpieniem do
dzieła, a gdy go dosiadł, natychmiast ruszał do ataku.
33. Ną razie przemówił w dłuższych słowach do Tessalów i do
reszty Hellenów tak, że sami zachęcali go wołając, by ich prowa-
dził na Persów. Wziął więc włócznię do lewej ręki, a prawą
wzniósł do góry i wzywał bogów, jak opowiada Kallistenes, mod-
ląc się, by jeżeli on jest potomkiem Zeusa, bronili i wspomagali
Hellenów. Tu wieszczek Arystandros nadjechał konno w białej
szacie, i w złotym wieńcu na głowie i wskazywał na wiszącego
nad głową Aleksandra orła, który niebawem lot swój skierował
nagle w stronę nieprzyjaciela.
Patrzącym dodało to bardzo dużo otuchy i najpierw konnica,
wzajemnie się zachęcając, ruszyła galopem na barbarzyńców,
a za nią wałem posuwała się falanga wojsk pieszych. I Persowie
zaczęli się cofać, zanim przyszło do pierwszego spotkania, ścią-
gając na siebie gwałtowne natarcie przeciwnika, przy czym Ale-
ksander starał się pędzić te ustępujące tłumy wprost na Dariusza.
Widział Dariusza z daleka. Tuż za pierwszą linią frontu piękna
jego postać na wysokim rydwanie wybijała się z głębi królewskiej
świty, a dokoła niego stały gęsto ustawione liczne oddziały do-
135

borowej konnicy, gotowe na przyjęcie wroga. Kiedy jednak zo-


baczono z bliska przejmującą strachem postać Aleksandra, który
uciekających spychał na tych, co jeszcze stali w miejscu, więk-
szość uległa przerażeniu i poszła w rozsypkę. Najdzielniejsi jed-
nak i najznakomitsi bili się i osłaniając króla padali jedni na dru-
gich, i w ten sposób ludzie i konie, zbici i razem zmieszani,
wśród gmatwaniny i szamotania się ze śmiercią stwarzali prze-
szkodę dla pościgu.
Dariusz, patrząc na ten straszny widok przed sobą, spostrzegł,
że ustawione przed nim dla jego osłony siły walą się wprost na
niego. Już i rydwanu nie można było obrócić, by się łatwiej
przedrzeć, bo koła grzęzły we krwi i masie trupów, a konie
uwięzione i przegrodzone wałem poległych stawały dęba, wpra-
wiając .woźnicę w bezradność. Zeskoczył więc Dariusz z rydwa-
nu, zrzucił uzbrojenie i uciekł, jak opowiadają, na jakiejś klaczy,
która niedawno się oźrebiła.
Tym razem już nie udałoby mu się uciec, gdyby nie to, że
znowu od Parmeniona przyszli ludzie, którzy wzywali tam Ale-
ksandra na pomoc, mówiąc, że w tamtej stronie znajdują się je-
szcze potężne siły nieprzyjacielskie i przeciwnik dotychczas sta-
wia skuteczny opór.
Parmenionowi w ogóle zarzucają, że w tej bitwie był jakiś mało
energiczny i przedsiębiorczy, czy to z powodu starszego już wie-
ku, który osłabił w nim dawną odwagę, czy też z powodu za-
zdrości i niezadowolenia ze wzrostu potęgi i samowładnej du-
my Aleksandra, jak mówi Kallistenes.
Otóż Aleksander przyjął wtedy to wezwanie, choć bardzo nie-
chętnie, żołnierzom jednak na razie nic nie powiedział, o co
chodzi, lecz tak jakby sam chciał zaprzestać rzezi z powodu zbli-
żającego się zmroku, dał hasło do odwrotu. Śpiesząc zaś potem
w kierunku zagrożonego skrzydła odebrał w drodze wiadomość,
że i tam nieprzyjaciel został już całkowicie pobity i rozpoczął
ucieczkę.
34. Wobec takiego końca tej bitwy miało się wrażenie, że kró-
lestwo perskie przestało istnieć. Aleksander ogłoszony królem
Azji, złożył zaraz uroczyste ofiary ną cześć bogów, a przyjacio-
łom rozdawał bogactwa, pałace i satrapie.
SŁOWNICZEK

Achemenidzi — dynastia rządząca w Iranie od VII do IV wie-


ku p.n.e., której nazwa wywodzi się od Achemenesa, pierwszego
jej przedstawiciela i założyciela.
Agrianie — znane z waleczności plemię trackie zamieszkujące góry
Rodopy. Władca Agrian pozostawał w bliskich stosunkach z Fili-
pem II i Aleksandrem Macedońskim.
Amfiktionia Delficka — religijny związek 12 miast-państw północnej
i środkowej Grecji, skupiony wokół sanktuarium Apollona w Del-
fach. Głównym zadaniem tego związku było zapewnienie mu
bezpieczeństwa, organizowanie uroczystości religijnych i związa-
nych z nimi igrzysk sportowych. Z racji roli odgrywanej w świecie
greckim przez tę świątynię amfiktionia delficka miała także duże
znaczenie polityczne. Opieka nad sanktuarium nakładała na
członków amfiktionii obowiązek wspólnego występowania przeciw
każdemu państwu, które dopuściło się naruszenia bezpieczeństwa
świątyni bądź też należącego do niej majątku.
Argeadzi — dynastia panująca w Macedonii. Jej nazwa pochodzi od
miasta Argos, skąd według tradycji miał pochodzić król Perdikkas
(ok. poł. VII wieku p.n.e.), pierwszy przedstawiciel tej dynastii.
Arrian z Nikomedii (95 — 175 n.e.), autor dzieł filozoficznych, geo-
graficznych, wojskowych i historycznych. Jako historyk intereso-
wał się czynami Aleksandra Macedońskiego (Wyprawa Aleksand-
ra) oraz okresem walk politycznych po śmierci tego władcy.
Coele Syria — antyczna nazwa północno-wschodniej części Syrii.
Cyrus Młodszy — syn perskiego króla Dariusza II (424 — 404 p.n.e.),
satrapa Lidii, Wielkiej Frygii i Kapadocji. W 404 roku, po
śmierci ojca, uknuł spisek przeciw wyniesionemu na tron star-
szemu bratu, Artakserksesowi II. Ułaskawiony, powrócił do sa-
137

trapii. W 401 roku wystąpił zbrojnie przeciw królowi wyruszając


z Sardes na czele armii złożonej z Persów i najemników greckich.
W tym samym roku zginął pod Kunaksą, w bitwie z wojskami
Artakserksesa II.
Diodor Sycylijski (I wiek p.n.e.), autor Biblioteki, historii powszechnej
od czasów mitycznych do 54 roku p.n.e. Zachowane fragmenty
tego dzieła stanowią cenne źródło do poznania m.in. czasów Fili-
pa II i Aleksandra Macedońskiego.
Fokejczycy — mieszkańcy Fokidy, górzystej krainy w środkowej Gre-
cji. Na zamieszkiwanym przez nich terenie leżały Delfy. Słynęli
z odwagi i waleczności. W rozwoju politycznym i cywilizacyjnym
pozostawali nieco w tyle za resztą Greków, co było przyczyną ich
nie najlepszej opinii o Fokejczykach.
Herodot z Halikarnasu (485 — ok. 425 p.n.e.), historyk grecki. Napi-
sał Dzieje, w których przedstawił historię państwa perskiego od
jego powstania do V wieku p.n.e. oraz przebieg wojen grecko-per-
skich za panowania króla Dariusza I i Kserksesa.
Hetajrowie — zob. s. 75
Hypaspiści — zob. s. 81
Illiria — górzysta kraina na Bałkanach, od zachodu przylegająca do
Adriatyku, od wschodu granicząca z Peonią i Macedonią, zaś od
południa z Epirem. Zamieszkana przez liczne plemiona, które do-
piero w IV wieku p.n.e. zdołały stworzyć pierwszą większą orga-
nizację państwową.
Koine eirene — „wspólny pokój", termin oznaczający wysuwaną w V
i IV wieku p.n.e. przez niektórych polityków greckich koncepcję
powszechnego pokoju w stosunkach między miastami-państwami
całej Hellady bez względu na dzielące je różnice polityczne.
Kurcjusz Rufus — historyk rzymski z okresu cesarstwa (I — III
wiek n.e.), autor zachowanej w dużej części Historii Aleksandra
Wielkiego w 10 księgach. Dzieło to jest bardziej powieścią history-
czną niż pracą ściśle naukową, mimo że zawiera wiele cennych,
nie znanych skądinąd informacji, dotyczących wyprawy Ale-
ksandra Macedońskiego.
Peoni — mieszkańcy Peonii, krainy sąsiadującej od północnego zacho-
du z Macedonią, której obszar był obiektem ich częstych napa-
dów. W 356 roku p.n.e. występowali w koalicji wrogiej Filipo-
wi II. Pokonani przez niego uznali zwierzchność tego władcy, jak
i jego syna.
Perrhebia — kraina w północnej Grecji, na pograniczu Tesalii i Mace-
donii.
Plutarch z Cheronei (ok. 50 — ok. 120 n.e.), filozof, moralista, dy-
daktyk i biograf. Napisał m.in. Biografie parelne w których
138

przedstawił sylwetki 50 wybitnych wodzów i polityków z historii


Grecji i Rzymu. W swych biografiach dużą wagę przykładał do
ukazania zarówno pozytywnych, jak i negatywnych cech charakte-
ru swych bohaterów, mniejszą natomiast do wiernego przedsta-
wienia faktów historycznych, chyba że wymagały tego względy
narracji. Jedną z owych 50 biografii poświęcił Aleksandrowi Ma-
cedońskiemu.
Prodromoi — zob. s. 77
Satrapa — tytuł perskiego namiestnika prowincji (satrapii). Dyspono-
wał on pełnią władzy administracyjnej, sądowniczej i wojskowej
na wyznaczonym obszarze. Bardzo często stanowisko to sprawo-
wali członkowie rodziny Achemenidów.
„Święty hufiec" lub „święty zastęp" — nazwa 300-osobowego oddzia-
łu gwardii w armii tebańskiej. Do życia powołany został jako jed-
nostka przeznaczona głównie do obrony cytadeli miejskiej (akro-
polu). Na przełomie lat osiemdziesiątych i siedemdziesiątych
IV wieku p.n.e. oddział ten został zreorganizowany i wyszkolony
do walki w szyku falangi. Z reformą tą związana była zmiana jego
oblicza. Tworzących go hoplitów łączyły bardzo bliskie związki
uczuciowe, co decydowało o ich niezwykłej waleczności. Autor-
stwo tych zmian najczęściej wiąże się z imieniem Pelopidasa, wy-
bitnego wodza i polityka, twórcy potęgi Teb w pierwszej połowie
IV wieku p.n.e. Część tradycji przypisuje je innemu jeszcze Te-
bańczykowi, Gorgidasowi.
Tesalia — kraina w północno-wschodniej Grecji. Na północy graniczy-
ła z Macedonią, na zachodzie z Epirem, na południu z Etolią
i Beocją. Wschodnią jej granicę wyznaczało wybrzeże Morza
Egejskiego. Przez jej obszar przebiegał jeden z głównych szlaków
komunikacyjnych między Macedonią a środkową Grecją.
Wojny święte — mianem tym określano wojny prowadzone przez am-
fiktionie w obronie świątyń, którymi się opiekowały. Najbardziej
znane są, trzy wojny święte w obronie sanktuarium Apollona
w Delfach.
Wrota Cylicji — najważniejsze przejście drogowe w zachodniej części
pasma Tauru, w pobliżu miasta Tars. Umożliwiało ono komunika-
cję między wybrzeżem Cylicji a obszarami leżącymi w głębi
Anatolii.
Wrota Syrii — przełęcz w leżących na pograniczu Cylicji i Syrii gó-
rach Amanus, umożliwiająca komunikację między wybrzeżem
Morza Śródziemnego a wnętrzem kraju.
BIBLIOGRAFIA

ŹRÓDŁA

F l a v i i A r r i a n i , Alexandri Anabasis, edidit A.G. R o o s,


Lipsiae 1967 (wyd. pol.: F l a w i u s z A r r i a n , Wyprawa
Aleksandra Wielkiego, przekład H. G e s z t o f t-G a s z t o ł d,
Wrocław — Warszawa — Kraków 1963).
Q. C u r t i i R u f i, De Gestis Alexandri Magni regis Macedonum li-
bri qui supersunt octo, recognovit H. E. F o s s, Lipsiae 1871
(wyd. pol.: Kwintus K u r c j u s z R u f u s , Historia Ale-
ksandra Wielkiego, przekład zespołowy pod redakcją Lidii
W i n n i c z u k, Warszawa 1976).
D i o d o r , Bibliotheca Historica, recognovit F. V o g e l et C. Th.
F i s c h e r , vol. I—V, Lipsiae 1886 — 1906.
P l u t a r e h u s , Vitae parallelae, recognovit K. Z i e g 1 e r, vol.
I — III, Lipsiae 1964 — 1973 (wyd. pol.: P l u t a r c h z Che-
ronei, Żywoty sławnych mężów (z Żywotów, równoległych), przełożył
i opracował M. B r o ż e k , Wrocław — Warszawa — Kra-
ków — Gdańsk 1976).
P o 1 y b i i, Historiae, retractavit Th. B ü t t n e r - W o b s t , vol.
I — III, Lipsiae 1905 (wyd. pol.: P o l i b i u s z, Dzieje, prze-
łożył, opracował i wstępem opatrzył S. H a m m e r , tom I —
II, Wrocław — Warszawa — Kraków 1957 — 1962).
J a c o b y F., Die Fragmente der griechischen Historikern, Berlin
Leiden 1923 — 1958.
140

OPRACOWANIA

A d c o c k F, E., The Greek and Macedonian Art of War, Berkeley —


Los Angeles 1957.
A n d e r s o n J. K., Military Theory and Practice in the Age of Xe-
nophon, Berkeley — Los Angeles 1970.
B e r v e H., Das Alexanderreich auf prosopographischer Grundlage, Bd.
I — II, München 1926.
B i t t n e r S., Tracht und Bewaffnung des persischen Heeres zur Zeit
der Achaimeniden, München 1985.
B o s w o r t h A . B., A Historical Commentary on Arrian's History of
Alexander, vol. I: Commentary on Books I — III, Oxford 1980.
B r u n t P. A., Alexander's Macedonian Cavalry, „Journal of Hellenic
Studies", 83 (1963), s. 27 — 46.
B u r n A. R., Alexander the Great and the Hellenistic World, 2nd ed.,
Oxford 1964.
B u r n A. R., Notes on Alexander's Campaigns, 332 — 330, „Journal
of Hellenic Studies", 72 (1952), s. 81 — 91.
B u r n A. R., The Generalship of Alexander, „Greece and Rome", 12
(1965), s. 140 — 154.
C a w k w e l l G., Philip of Macedon, London — Boston 1978.
D a n d a m a j e w M. A., Politiczeskaja istorija Achemenidskoj die-
rzawy, Moskwa 1985.
D e v i n e D. W., Grand Tactics at Gaugamela, „Phoenix", 29 (1975),
s. 374 — 385.
D o m a s z e w s k i A. von, Die Phalangen Alexanders und Caesars
Legionen, w: Aufsatze zur romischen Heeresgeschichte, Darmstadt
1972, s. 257 — 340.
E n g e l s D. W., Alexander the Great and the Logistics of the Macedo-
nian Army, Berkeley — Los Angeles — London 1978.
F o x R. L., Alexander the Great. A Biography, London 1973.
F r y e R. N., La Persia Preislamica, Milano 1967.
F r y e R. N., The History of Ancient Iran, München 1984.
G o r e 1 i k M. fa., Zaszczitnoje wooruzenije Piersow i Midian ache-
menidskogo wriemieni, „Wiestnik Driewniej Istorii", 1982 (3),
s. 90 — 105.
G r e e n P., Aleksander Wielki, Warszawa 1978.
G r i f f i t h G.T., Alexander's Generalship at Gaugamela, „Journal of
Hellenic Studies", 67 (1947), s. 77—89.
H a m i 1 t o n J. R., Plutarch „Alexander". A Commentary, Oxford
1969.
H a m m o n d N. G. L., Dziefe Grecji, Warszawa 1973.
H a m m o n d N.G .L. G r i f f i t h G.T., A History o f Macedo-
nia, vol. II: 550—336 B.C., Oxford 1979.
141

H a m m o n d N. G. L., Alexander the Great. King, Commander and


Statesman, Park Ridge 1980.
H a m m o n d N. G. L ., Training in the use of a Sarissa and its Effect
in Battle, 359—333 B.C., „Antichthon", 14 (1980), s. 53—63.
K r a w c z u k A., Ród Argeadów — Filip i Aleksander, Kraków 1982.
K r o m a y e r J., V e i t h G., Heerwesen und Kriegsführung der
Griechen und Römer, München 1928.
M a r k 1 e M. M. (III), The Macedonian Sarissa, Spear and related
Armour, „American Journal of Archaeology", 81 (1977),
s. 323 — 339.
M a r k 1 e M. M. (III), Use of Sarissa by Philip and Alexander of Ma-
cedon, „American Journal of Archaeology", 82 (1978), s. 483—497.
M a r s d e n E. W., The Campaign of Gaugamela, Liverpool 1964.
M i l n s R. D., Philip II and the Hypaspists, „Historia", 16 (1967),
s. 509—512.
M i 1 n s R. D., The Hypaspists of Alexander III — some Problems,
„Historia" 20 (1971), s. 186—195.
M i 1 n s R. D., The Army of Alexander the Great, w: Alexandre le
Grand. Image et réalité, Vandoeuvres — Genève 1976, s. 87—130.
M o m i g 1 i a n o A., Filippo II Macedone. Saggio sulla storia greca del
IV secolo a. Ć., Firenze 1934.
O l m s t e a d A. T., Dzieje imperium perskiego, Warszawa 1973.
O z o l s J., T h e w a l t V., Aus dem Osten des Alexanderreiches,
Köln 1984.
P r i t c h e t t W. K., Ancient Greek Military Practices, vol. I — II,
Berkeley — Los Angeles — London 1971—1974.
S c h a c h e r m e y r F., Alexander der Grosse. Das Problem seiner
Persönlichkeit und seines Wirkens, Wien 1972.
S e i b e r t J., Alexander der Grosse, Darmstadt 1972.
S e i b e r t J., Die Eroberung des Perserreiches durch Alexander den
Grossen auf kartographischer Grundlage, Wiesbaden 1985.
T a r n W. W., Alexander the Great, 2nd ed., vol. I — II, Cambrid-
ge 1979.
W o l s k i J., Iran — siedziba imperiów w starożytności, t. I, Achemeni-
dzi, Wrocław — Warszawa — Kraków — Gdańsk — Łódź 1986.
W Y K A Z ILUSTRACJI

Filip. Repr. z: „National Geographic", vol. 154 (1), VII 1978, s. 56.
Aleksander. J. w., s. 62.
Awers monety Filipa II z jego portretem. Repr. z: C. M. K r a a y,
Greek Coins, New York 1969.
Korynt — centralna część starożytnego miasta. Repr. z: R. V.
S c h o d e r, La Grece antique vue du ciel, Paris 1975, s. 121.
Filippi — pozostałości antycznego miasta. J.w., s. 77.
Olint — ruiny miasta odkopane przez archeologów. J. w., s. 167.
Pella — odkryty fragment macedońskiej stolicy. J.w., s. 171.
Ajgaj. Repr. z: „National Geographic", vol. 154 (1), VII 1978, s. 76.
Przeciwnicy: Repr. z: J. O z o l s, V. T h e w a l t, Aus dem Osten
des Alexanderreiches, Köln 1984.
Król macedoński...
Wielki Król
Anatolijski krajobraz. Repr. z: L. B u d d e , Türkei, Osnabrück
1963, s. 66.
Termessos, teatr hellenistyczny. Repr. z: J. und H. W a g n e r, Die
Türkische Sünküste, Frankfurt/M. — Wien 1978, s. 125.
„Wrota Cylicji". J.w., s. 239.
Krajobraz Cylicji. J.w., s. 238.
„Syryjskie Wrota" (widok w kierunku Issos). Repr. z: F. S c h a -
c h e r m e y r, Alexander der Grosse, Wien 1973, Taf. 10 a.
Nad rzeką Pinaros (widok w stronę morza). J.w., Taf. 11 a.
Nad rzeką Pinaros (widok w kierunku nadbrzeżnych wzgórz). J.w.,
Taf. 11 b.
Paradny kołczan macedońskiego króla. Repr. z: „National Geograp-
hic", vol. 154 (1), July 1978, s. 64.
143

Ostrze włóczni używanej w armii macedońskiej. Repr. z: „Bulletin de


Correspondance Hellenique", 94/1970, s. 100.
Ostrze sarissy. Repr. z: „Bulletin de Correspondance Hellenique",
94/1970, s. 99.
Metalowa pięta sarissy z kolcem umożliwiającym wbicie jej w zie-
mię. J.w.
Hoplita wkładający zbroję. Repr. z: J. K. A n d e r s o n , Military
Theory and Practice in the Age of Xenophon, Berkeley — Los
Angeles 1970, tab. 5.
Hoplita przygotowujący się do boju. J.w., tab. 7.
Hoplita spełniający libację przed wyruszeniem do walki. J.w., tab. 6.
Atakujący hoplita. J.w., tab. 4.
Hoplita w boju. Repr. z: G. K. J e n k i n s , Monnaies grecques, Pa-
ris 1972, n° 267.
Hoplita walczący z jeźdźcem. J.w., n° 383.
Atakujący jeździec. J.w., n° 494.
Jeździec i słoń bojowy. J.w., n° 504.
Pochwa perskiego miecza. Repr. z : H . H . v o n d e r O s t e n ,
Die Welt der Perser, 3 Aufl., Stuttgart 1956, Taf. 74.
Perski rydwan bojowy. Repr. z: W. H i n z , Alt-iranische Funde und
Forschungen, Berlin 1969, Taf. 38 b.
Suzjańscy gwardziści. Repr. z: R. C h i r s h m a n, Iran. Protoira-
nier, Meder, Achameniden, München 1964, s. 172.
Perski i medyjski gwardzista (widok z prawej strony). Repr. z: v o n
d e r O s t e n , op. cit., Taf. 58.
Perski i medyjski gwardzista (widok z lewej strony). Repr. z: R.
C h i r s h m a n, op. cit, s. 189.
Elamiccy gwardziści. J. w., s. 141.
Żołnierze perskich i medyjskich formacji armii Achemenidów (rysunek
współczesny). Repr. z: M. W. G o r e l i k, Zaszczitnoje wooruże-
nije Piersow i Midian achemenidskogo wriemieni, „Wiestnik
Driewniej Istorii", 1982 (3), s. 104.
Scena bitwy Greków z Persami z „Sarkofagu Aleksandra". Repr. z:
Ch. M. H a v e l o c k , Hellenistic Art. The Art of The Classical
World from the Death of Alexander The Great to the Battle of
Actium, London 1971, n° 151.
Aleksander w walce z Persami. Repr. z: S c h a c h e r m e y r, op.
cit., Taf. 12.
SPIS TREŚCI

Rodowód pewnej idei 7


Pierwsze zwycięstwa 35
Ku ostatecznemu rozstrzygnięciu 63
Przeciwnicy 75
Bitwa 91
Zakończenie 109
Aneks — Autorzy antyczni o bitwie 112
Słowniczek 136
Bibliografia 139
Wykaz ilustracji 14 2

You might also like