Professional Documents
Culture Documents
Chrześcijańska Filozofia Życia. T. 1
Chrześcijańska Filozofia Życia. T. 1
^ s 0 0 TOM VII. B 0
C HRZEŚCIJAŃSKA
F I L O Z O F J A ŻYCIA
I
KRAKÓW
DRUKARNIA „PRZEGLĄDU P O W S Z E C H N E G O 11
0 . TILMANN PESCH T. J. <
124W/
A
CHRZEŚCIJAŃSKA
FIL O Z O F JA ŻYCIA
PRZEKŁAD Z NIEMIECKIEGO
TOM PIERWSZY
Hi
(Mg [ • .: : v, -i
f=f
■.: <\
r4 - i i
iOrC
■
Ul
.•■ ■ i • : - :■••
Ń'-, -j!
vW-ublitAŁ ,-f
K R A K Ó W 1924
WYDAWNICTWO KSIĘŻY J E Z U I T Ó W
N ihil obstat
./. Urban S. J.
censor
L. 9 75 /24
POZWALAMY D R U K O W A Ć
f A dam Stefan
W s z e r e g u l udzi, k t ó r z y w zeszłe tu st ul eci u
p r z y c z y n i l i się w y b i t n i e do o d r o d ze n ia fi lo zo f ii
c h r z e ś c i j a ń s k i e j i do r oz bu dz en ia duch u k a t o l i
c k ie g o naprzćtd w N i e m c z e c h , n a s t ę p ni e i poza
ich g r a n i c a m i , z a j m o w a ł ni e p o ś le d ni e s t a n o w i
s k o O. T i l m a n n P e $ c h T. J .
U r o d z i ł się 1 l u t e g o 183(1 r. w K o l o n j i , g dz i e
s p ę dz ił l a t a c hło pi ę ce i o d e b r a ł p i e r w s z e w y
k s z t a ł c e ń ie. J a k o s i e d m n a s t o l e t n i młodz ie nie c,
z d o l n y i pełen z ap a łu , w s t ę p u j e do z a k o n u 0 0 .
J e z u i t ó w . Tu o d b y w s z y n o w i c j a t i g r u n t o w n e
s t u d j a f ilozof i cz ne i t eologiczne, p o ś w i ę c a ż y c i e
s w o j e b a r d z o r u c h l i w e j i o w o c n e j p r a c y n a ni
w i e p r o f e s or s k ie j , a p o s t o l s k i e j i p i s a r s ki e j, i) y-
k ł a d a ł f i lo z of j ę na s c h o l a s t y k a c h z a k o n n y c h
w Ma r i a- La a ch , a z w ł a s z c z a w Bl ie nb ec k, g d z ie
przez 8 lat był profesorem kosmologji i psycho
l og ji. R ó w n i e ż s tr o ją p r a c ę p i s a r s k a s k i e r o w a ł
p r z e w a ż n i e ku z a g a d n i e n i o m fil ozof ji. P a n o s z y ł
się wó w c z a s p r z e m o ż n i e t. z w. i deal iz m ni e
mi e cki, o p a r t y p r z e d e w s z y s t k i e m o K a n t a . J e s t
to k i e r u n e k f i l o z o f i c z n y s p r z e c z n y ze z d r o w y m
r o z s ą d k i e m l u d z k i m ., a p r z e z to s a m o i p o d r y
w a j ą c y f u n d a m e n t a r el i g j i o b j aw i o n ej . W i ę c e j
m oż e s p u s t o s z e n i a r e l i g i j n e g o s p r a w i ł w urny
słach, n i ż j a k a k o l w i e k herezj a.
6
Żebj/ je g o z g u b n y m u p ł y w o m p r z e c i w d z i a
łać, tr z e b a b y ł o p r z e d e w s z y s t k i e m s z e r z y ć z n a
jo m o ś ć p r a w d z iw e j f ilo z o fj i eh rze śc ij a ń s k iej,
f i l o z o f j i o p a r t e j o s y s t e m A r y s t o t e l e s a i św.
T o m a s z a ,z A k w i n u . P isz e w t y m celu O. P esch
sz e re g g r u n t o w n y c h r o z p r a w , j a k ^ S o k o l a s t y
c z n a m e t o d a k s z t a ł c e n i a «, » F ilo z o f ja p r z e s zło śc i
i j e j z n a c z e n ie d la p r z y s z ł o ś c i «, y>N o w o c z e s n a
n a u k a a j e j za sa d n icza p o d s ta w a « , b e z p o d s t a
w n o ś ć w s p ó łc z e s n e j n a u k i, c z y l i k r y t y k a K a n
i o w s k i e j K r y t y k i r o z u m u A i t. d. P r a c e te p r z e
zn a c z o n e dla s z e r s z y c h k ó ł c z y t e l n i k ó w c i e s z y ł y
sic z n a c z n a w z i ę t o ś d a .
B o z n a c z n i e j s z y c h d z ie l O. P e s c h a należ,u
p r z e d e w s z y s t k i e m » P h ilo s o p h ia L a c e n s i s « i d w u
t o m o w a » D ie g r o s s e n W e l t r d t s e l « . » P h i l o s o p h i n
Lacen sis« j e s t to p e ł n y i o b s z e r n y k u r s f i l o
zo fj i ch rześcija ń skiej, u w z g lę d n ia ją c y w y n ik i
w s p ó łc z e s n e j n a u k i. I n i c j a t o r e m teg o k u r s u
i n a j p ł o d n i e j s z y m je g o w spó łtw órca, b y ł s a m
O. P esch , a lb o w ie m 3 t o m y lo g ik i, 3 p s y c h o l o g ji
i 2 tro n y k o s m o lo g ji, w c h o d z ą c e w s k ł a d tego
k u r s u , w y s z ł y z p o d je g o pióra. D la k ó ł ś w i e
c k ic h c z y t e l n i k ó w za ś p r z e z n a c z y ł d r u g i e w ie l
k ie d z ie ło s w o j e » D ie g r o s s e n W e l t r d t s e l « . R o z -
1. T y t u ł y o r y g i n a ł ó w : »Die sc h o lastisc h e B i l d n n g s m e t h o -
<le«, »ł)ie P h i l o s o p h i c d e r V o rzeit in i h r e r B e d e u t n n g fiir die
Z u ku nft* , »Die n i o dern e W i s s e n s c h a f t b e t r a c h t e t in i h r e r
G run dleste* , »Die H a l t l o s i g k e i t d e r nio d ern en W is se n s c h a f t.
E in e K r i t i k d er K a n t s c h e n V e r n u n l't k r itik « .
7
to c z y ł w n ic ni s z e ro k i, logicznie, z b u d o w a n y
c h r z e ś c ija ń s k i p o g lą d n a ś w i a t i ż y c ic , p r z e -
ć i w s t a w i a j ą c go g r a s u j ą c e m u m o n iz r n o w i.
P ró c z p r a c y p r o fe s o r s k ie j i p is a r s k i e j , roz
w i j a ł O. Pesch b a rd zo ż y w a i r u c h l i w a d z i a ł a l
ność apostolska,. O dznaczał się zwłaszcza j a k o
k a z n o d z ie ja m is y j n y , b y ł ś w ie t n y m m ów ca ; p o
le m ic z n y m i k o n fe re n c jo n is ta , r e k o le k c y j n y m .
Z p o w o d u s w e j n a u k i i szerokiego dośw iadcze
n ia w y w i e r a ł w i e l k i w p ł y w zwłaszcza n a i n t e
lig e n c ję męska-' w ie lu do w ia ry n a w ró c ił,
a jeszcze w ię c e j w y w i ó d ł z n ie w o li g nu śnego
i n d y f e r e n ł y z m u . Ow ocem częstego s t y k a n i a się
z lu d ź m i, k t ó r e m u d a ło duża, z n ajom o ść serca
lu d z k ie g o , je g o tru d n o ś c i, z w ą tp ie ń , tę skno t
i p otrzeb, je s t k s ią ż k ą p od t y t u ł e m » C h rz e ś c i
ja ń s k a f i l o z o f j a ż y c ia " . M n ie js z a ona r o z m i a r a
m i i znaczeniem naukowem niż y>Philosophta
LacPnsis« lu b » D ie grossen \Y c lt r d t s c l« , ale za to
m a w sobie coś, przez co r o z s ła w iła szerzej im ię
a u to ra , n iż inne je g o dzieła. P o rusz a bow iem
w n i e j te m a ty , na k t ó r e żaden c z ło w ie k m y ś lą
c y o b o ję tn y m pozostać nie może, bo n ik t nie
może p r z e jś ć o b o ję tn ie obok ta k ic h z a g a d n ie ń ,
j a k z a g a d n ie n ie p r a w d y , z a g a d n ie n ie m o r a l n o
ści, j a k z a g a d n ie n ie k t o d la c z ło w ie k a je s t m i a
r o d a j n y m ide ałe m , w e d łu g k tó r e g o ma. sw oje
ż ycie urządzić, d a le j z a g a d n ie n ie c ie r p ie n ia ,
a wreszcie j a k i je s t o stateczn y kres, k t ó r y nas
czeka, k i e d y ś m ie r ć p r z e tn ie n ić naszego i s t n o '-
8
W a l k a o byt.
1. Człouńek urodzony z niew iasty, żyjąc przez
czas krótki, napełnion bywa wielą nędz. K tó r y
wychodzi ja k kwiat, i skruszony by wa, a ucieka
jako dzień, i nig d y nie trwa w tym że stanied
Człowiek żyje na tej ziemi otoczony wielo
rakiemu dobram i: jedne z nich są przeznaczone
do zaspokojenia jego koniecznych potrzeb, inne
aby mu dostarczały uciech godziwych. Posiada
człowiek zmysły i rozum, żeby te dobra pozna
wał, by je rozróżniał, by ich używał. W życiu
doczesnem sp o ty k ają człowieka liczne u tra p ie
nia, byt jego w ypełniony troską i sta ra n ia m i
0 u trzym anie się i doczesną pomyślność. Zdoby
wanie i spożywanie — oto najbliższa treść ziem
skiego istnienia.
Nie bez słuszności przeto nazw ano te s ta ra
nia, zabiegi i troski w a l k ą . Rzeczy bowiem
1 ludzie, którym i każdy człowiek jest otoczony,
znajdują się często we wrogim do niego stosun
ku. 1 w tern w łaśnie znaczeniu można mówić
o »walce o byt«.
Tę walkę, w godziwych prow adzoną g ra n i
cach, nie ludzie w yw ołali; jest ona konieczna
16
i E k i. i , :s.
w najkorzystniejszych okolicznościach nie zape
wni ci tyle szczęścia, żebyś nie m usiał kiedyś
wyznać z Goethem: »Przy tein w szystkiem czu
leni się, jak szczur, k tó ry zjadłszy truciznę, bie
gał po w szystkich norach, próbow ał w szystkich
płynów, pożerał wszystko, co po drodze spotkał,
a m im o to wnętrzności jego p alił nieugaszony
i niszczący ogień«. Goethe, ten poeta tak hojnie
wyposażony w dobra duchowe i m aterjalne, mó
wił w starości, że »jego życie było jakby cią
giem toczeniem się kam ienia, k tó ry co chw ila
m usiał być przez coś nowego popchnięty; przez
75 lat życia nie zaznał czterech tygodni praw -
d zł w e g o zad o w o1e n i a «.
2. I jakżeby mogło być inaczej? Toż dobra,
0 które chodzi w walce o byt, nie są tego ro
dzaju, żeby mogły zaspokoić człowieka w jego
szlachetniejszych dążeniach. A choćby i zdołały
tego dókazać, jakże one są przem ijające!
W szystko jest tu, jak b y w locie; zaledwo się
czegoś dotkniem y, już tego niem a; zaledwo coś
zauważym y, już uleciało.
Prędko znika sław a św iata. Gdzież są ci mo
carze, ci bogacze, ci sław ni uczeni, co swoją
chw ałą św iat napełniali, nic jednak nie zrobili
takiego, eoby samo w sobie było wielkie i cen
ne! In n i zajęli ich m iejsce i ledwie kto o nich
wspomni. A gdzie ich dusze? ł cóż im to po
może, że za życia zdawało się im, iż wszelkie
posiedli znaczenie? »Co mi z tego, że byłem
w szystkieni?« skarżył się um ierający Sewerus.
Kto tylko o ziemskie dba rzeczy, podobny jest"
do w stępującego n a zieloną górę życia, aby tam
wysoko umrzeć wśród zim nych lodowców.
Dlatego to nieum ia rkow ana, nieograniczona
1 bezwzględna żądza dóbr ziemskich jeszcze
C h rzęść, filo zo f j a ży cia. 2
18
23
1. K olos. 3, 9.
dem ludzkiej n a tu ry : dom aga się on od .rozumu
przyjęcia tego sofizm atu, że w szystkie sprzecz
ności są w gruncie rzeczy ze sobą zupełnie zgo
dne; dom aga się od człowieka, aby obojętnie
i bezm yślnie szedł naprzeciw strasznej a lte rn a
tyw y, k tó ra w k ró tk im czasie stanie przed nim
w godzinę śmierci.
Od trucizny indyferentyzm u n ajlepiej się za
bezpieczymy, jeżeli życie prow adzić będziemy
w edług n au k i K ościoła katolickiego.
RO ZDZIAŁ V II.
Wolnomyślność.
1. Są ludzie, którzy in teresu ją się praw dą li
tylko dla zabicia czasu. W ychodzą oni z tego za
łożenia, że praw da nie istnieje, lub jeżeli istn ie
je, to przez ludzi nie może być poznana. I cho
ciaż znalezienie praw dy uw ażają za niemożliwe,
to jednak w szukaniu jej d o p a tru ją się najw ięk
szej m ądrości. W edług nich może sobie człowiek
dowoli według upodobania, tw orzyć przekona
n ia; może je uw ażać za praw dę, chociaż wie, że
p raw d y poznaw alnej niem a, W jakikolw iek spo
sób być przekonanym o czemś, byle nim być,
to już według nich znaczy w szystko; o czem zaś
jest się przekonanym , — czy o praw dzie, czy
o fałszu — to rzecz obojętna.
W olnom yślność poprzednich wieków u ję ła to
swoje stanow isko w n a stę p u jąc ą przypowieść.
B ył pewien mąż, k tó ry posiadał drogocenny
pierścień. Poniew aż m iał trzech synów, a każ
demu z nich chciał pierścień zostawić w spadku,
kazał zrobić dw a fałszyw e zupełnie -do praw dzi
wego podobne. P o śm ierci ojca wszyscy synowie
otrzy m ali pierścienie i każdy był przekonany,
że tylko jego pierścień praw dziw y. I cóż to szko
dziło, że dw aj z nich byli w błędzie, kiedy
wszyscy byli zadowoleni'? N a posiadaniu więc
praw dziw ego pierścienia nic tu nie zależało;
zn aczenie m iało tu ty lk o podm iotow e z a p a try
w anie.
P o d o b n ie rzecz się m a, m ów ią w olu om y sini,
z p ra w d z iw ą i fałszy w ą re lig ją ; w szystkie, n a
w et n a jb a rd z ie j z sobą sprzeczne re lig je , m ogą
człow ieka zadow olnić; n a praw dziw ości' re lig ji
w cale n ie zależy.
2. T a k a w olnom yślność je st n ieg o d n a czło
w iek a; j e s t ona córką k ła m stw a , a m a tk ą o b łu
dy. F ałszem jest, ażeby p ra w d a i b łą d m ia ły
je d n a k ą w arto ść.
W olnom yślność jest nieszczęściem człow ie
ka. C złow iek może znaleźć szczęście ty lk o
w przedm iotow ej p ra w d zie i rzeczy w isto ści;
m usi dążyć rzeteln ie do jej p oznania. P o zó r
p ra w d y n ig d y nie zdoła za stą p ić rzeczyw istej
p ra w d y . T ylko rzeczy w ista p ra w d a może u cz y
nić n as w olnym i, b y śm y nie żyli ja k n ie w o ln i
cy czy to p ra c y czy rozkoszy. B łąd je st ch w iej
n y, słab y , zm ien ia się w edług u p o d o b an ia;
p ra w d a zaś stoi m ocno, ja k a r m a ta : w k tó rą k o l
w iek n a k ie ru je s z ją stro n ę, zawsze w b łą d tr a f ie
może.
N ic n iem a b ard ziej fałszyw ego i sm utnego,
ja k to osław ione zdanie L e s s i n g a , że w ieczne
dążenie do p ra w d y n ależ y w ięcej cenić n iż sam o
jej po siad an ie. R ó w n ie m ąd rze m o żnaby p o w ie
dzieć, że w ieczne p ra g n ie n ie i w ieczne m a rz n ię
cie je st lepsze, an iżeli orzeźw iające źródło lu b
ciepły, ożyw czy p ro m ień słońca.
D uch w olnodum cy n ie u z n a je n a w e t w ieczne
go p ra w a m oralnego. A b y ło b y przecież rzeczą
d o p ra w d y dziw ną, g d y b y ty lk o »człowiekowi-
zw ie rzę ciu « w olno b y ło d ep tać w szy stk ie p r a
w a, d la za sp o k o je n ia sw oich z a ch cian e k i k a
prysów .
W sk u te k ta k ie j w oln om yślności doszło do te
go, że pew ien m y ślic ie l m ógł się odw ażyć n a t a
kie zdanie, iż »św iat dzieli się n a ło tró w i głup-
ców«; różnicę m iędzy d aw n y m , a now oczesnym
pogan izm em w idzi w tern, że ja k d aw n y niebo
n a p e łn ia ł bogam i, ta k dzisiejszy z a lu d n ia św iat
d jab łam i.
Życie ludzkie w ted y ty lk o m a znaczenie, k ie
dy się je w y p ro w ad za od pierw szej p rz y czy n y ,
a p ro w a d zi do o stateczn eg o celu. C złow iek żyje
n a ziem i, ab y z a l e ż e ć od p ra w d y ; k to -z a ś
człow ieka zo staw ia sam em u sobie, te n go czyni
strasz y d łe m .
Życie lu d zk ie je st d ro g ą w iodącą do o k reślo
nego celu; ono nie jest spacerem , d la k tó reg o
każda d ro g a jest d obra. Dla życia nie je s t rzeczą
obojętn ą, ja k ą d ro g ą pójdziesz.
Życie tw oje n ie jest d la siebie celem , je st ono
ty lk o p lacó w k ą dla o siąg n ięc ia celu. Życie po
w inno być ro lą, w k tó re jb y m ąd ro ść m o g ła za
p uścić k o rzen ie; jeżeli w tę rolę n ie rzucisz
z iarn a, n ie u ro śn ie ci z n iej drzew o p rz y n o szą
ce owoc.
S k o ro istn ie je cel życia, to może on być t y l
ko w przyszłości, boć szybko m k n ą c a i o g ra n i
czona obecność n ie może być celem ; może być
ty lk o śro d k iem w io d ącym do celu.
C h rz e śc ija n in k a to lik p o tra f i ro zró żn ić p o
m iędzy b łąd zą cy m a błędem , pom iędzy b łą d z ą
cym bez sw ej w in y a b łąd zący m dobrow olnie.
B łęd u n ien aw id zi i g ard zi nim , błąd ząceg o w do
b re j w ierze ż a łu je i u n ie w in n ia , ale przez to
n ie je s t 011 jeszcze w o lnom yślnym , gdyż pom ię
dzy błędem , n aw et z d o b rej w ia ry pochodzącym ,
a p ra w d ą w idzi on isto tn ą , g łęb o k ą różnicę.
2. P o m ię d zy ro z m a ite m i celam i, ja k ie k aż d y
człow iek m a tu n a ziem i, m u si być cel jeden
n ajw y ż szy i o sta tn i, do k tó reg o się in n e odnoszę,.
A w szy stk o tu n a ziem i m a p o m ag ać człow ie
kow i do tego, a b y odpow iedział n ajw y ższem u
i o sta tn ie m u celowi. _ t .
I k to sp ełn ia cel ży cia swego, m ian o w icie ten
n ajw y ż szy i o stateczn y , te n je s t d o b ry m czło
w iekiem . Może k to ś b y ć d o b ry m m alarzem , .ale
zły m człow iekiem i p rzeciw nie, złym m alarzem ,
a d o b ry m człow iekiem .
Z drow ie, s iły fizyczne, zdolności — w szystko
to m a d la człow ieka w ielk ą w arto ść, lecz n ie n a
n ic h p o leg a w łaśc iw y cel jego życia. R aczej
przez n a le ż y te ich u ży w an ie p o w in ien zdążać do
sw ego celu.
K to n ie sp e łn ia sw ego n ajw y ższeg o i o s ta te
cznego celu ży cia je st czems bezpożytecznem ,
żyje n a d a rm o , ży je n a w ła sn ą zgubę.
S ługę, k tó ry sw ojego celu n ie sp ełn ia, w y
d a la się; m io tłę iłie z d a tn ą do z a m ia ta n ia łam ie
się n a k a w a łk i i rz u ca w piec.
J e s t to d la . człow ieka sp ra w a n ajw ięk sz ej
doniosłości, by p o zn ał sw ój o statec zn y i n a j
w yższy cel ży c ia ; m u si w iedzieć poco o sta te
cznie n a św iecie istn ie je . .
J a k ż e b y p ie lg rz y m p o tr a f ił w y b ra ć z p ośród
w ielu d ró g w łaściw ą, g d y b y n ie w iedział, do
k ą d m a iść i d o k ąd chce iść? Ja k ż e b y człow iek
m ógł dobrze żyć, g d y b y n ie w iedział, poco żyje?
Z ew n ętrzn a łu p in a lu d zk iej eg z y ste n c ji nic
da z a d a w a la ją c e j odpow iedzi n a k w e stję celu.
N ie m ożna też u m k n ą ć od n ie j przez zajęcia
św ieckie, czy choćby duchow ne. Z n ac zen ia bo
w iem ży cia n ie w y c z e rp u ją in te re s y z d n ia n a
dzień sp ełn ian e.
4*
Tak, nie w zakresie zewnętrznego św iata le
ży cel człowieka. Tego, co św iat ofiarow ać może,
zbyt często n ie.o trzy m u ją ci, co na to zasłużyli;
a to co wogóle otrzym ują, nie zadaw ala ich
zgoła.
I choćby pewne przyjem ności życia m ogły
człowieka na jak ą ś chwilę zaspokoić, to ciągle
będzie się nasuw ać p y tan ie: A co dalej? Poco
to wszystko? J a k i jest ten najw yższy p u n k t wi
dzenia, z którego człowiek m a spoglądać i oce
niać pracę swego życia?
W jak i sposób poznaje człowiek swoje n a j
wyższe i ostateczne zadanie życia? Nie zawsze
poznaje się cel jak iejś rzeczy z jej właściwości;
m ożna n. p. użyć k am ienia do w bijania gwoździ,
ale stąd nie w ynika, że ta k i jest cel kam ieni.
Ale jeżeli przyczyna w ew nętrzna jakiegoś
bytu nadała m u stały, określony kierunek, to
trzeba stąd wnosić, że w tym k ieru n k u jest to,
co w skazuje n a cel tego bytu.
N asuw a się więc przedewszystkiem pytanie:
Skąd pochodzimy? Co jest najgłębszą ra c ją n a
szej istoty?
RO ZDZIAŁ IX .
N asze pochodzenie •
1. Zew nętrzne i w ew nętrzne doświadczenie
mówi mi o istn ien iu św iata i o m ojem w łasnem
istnieniu. I ta znajom ość o p a rta na doświadcze
niu nie ulega żadnej wątpliwości.
Lecz skąd pochodzi moje w łasne »ja«? Skąd
cała n a tu ra ? Czy sam jestem przyczyną swoje
go' bytu?
Skąd to św ietlane praw o mojego poznania;
skąd ten potęgi pełen porządek, którem u czuję
się w moich prag n ien iach uległy? Skąd ta celo
wa h a rm o n ja instynktów , które żądają odemnie
jakiegoś kierunku, odpowiedniego' zasadzie mo
raln ej ?
Skąd to cudowne urządzenie mego o rg an i
zmu, którego żaden duch ludzki jeszcze nie
pojął? , p
Skąd moje sum ienie? — Bo chociaż jego
święte, nieprzedaw nione n igdy p raw a płyną
z m ojego poznania, nie pochodzą one wszakże
z mojej praw odaw czej powagi. Nie ludzka wola
m ię związała, gdyż ona dosyć często burzy się
przeciw ko więzom, i tylko zmuszona nosić je
musi.
Skąd cały św iat z jego zm ianam i, przeobra
żeniam i i rozwojem? R ozw ija się poszczególny
człowiek, rozw ija się zwierzę, roślina się rozwi-
ja, rozw ija się system gw iaździsty i p lan etarn y .
A w szystko co się rozw ija, ja k tw ierdzi nauka,
ma jak iś początek. M niem anie, że rozwój ten
może być odwieczny, jest niedorzecznością.
I któż n a początku św iat stw orzył! N a to p y
tan ie jest tylko j e d n a odpowiedź: »Na po
czątku stw orzył Bóg niebo i ziemię«.
2. Ju ż to samo, że przekonanie o bycie ja
kim ś nieskończonym, o istocie wszechwładnej,
istnieje u wszystkich, ta k różnych m iędzy sobą
narodów, jest wskazówką, że m a ono podstaw ę
w rozum nej natu rze człowieka. W szystkie rze
czy na tym świecie są w arunkow e, p rzypadko
we, m ogłoby ich nie być, lub m ogłyby być in-
nenii niż są, od czegoś więc innego m ają prze
znaczenie, żeby były, a by ły takiem i, jakiem i
są. To coś innego nazyw a się »przyczyną«, któ
ra znów suponuje ja k ą ś in n ą przyczynę. C ała
zaś se rja w arunkow ych przyczyn suponuje ja
kąś pierw szą bezw arunkow ą przyczynę, gdyż
inaczej skutek byłby większy od przyczyny.
T ak więc jest jed n a przyczyna pierw sza, k tó ra
rację swego b y tu m a sam a w sobie, nie w ezem
i linem.
W szystkie rzeczy na świecie przy zm ianach,
jak im podlegają, zależne są od obcych w pły
wów. S tąd zaś w ynika, że m usi być jak aś isto
ta, k tó ra jest przyczyną zm iany, a sam a zm ia
nie nie ulega.
Odnosi się to przedew szystkiem do przedm io
tu rozum u ludzkiego .i woli ludzkiej. Tym
przedm iotem , Avywierającym ustaw iczny w pływ
n a ducha naszego, jest praw da i dobro wogóle.
Otóż dobro i p raw d a w swej ogólności nie może
być czemś rzeczywistem, m usi jednak mieć
podstaw ę w czemś, co jest rzeczywiste. Podsta-
9 9
55
59
i .\ >
■' it; * '
63
1. 1>S. 13, i.
C h rzęść, filo zo f,ja ż y c ia .
Człowiek, k tó ry zaprzecza Boga, sam siebie
czyni Bogiem. J e st to rzeczą praw ie konieczną
dla człowieka, czcić jako Boga to, co uw aża za
najwyższe. Człowiek zwykle albo ulega p raw
dziwemu Bogu, albo w ym arzy sobie jak ąś la r
wę, która w ygląda ja k Bóg, by w nią wsunąć
swoje ja. Lecz ani człowiek zbiorowy, ani po
jedynczy, nie może być przedm iotem czci bo
skiej. Człowiek, k tó ry nic nie-uznaje ponad so
bą, staje się z czasem m arnym pyszałkiem , p lu
gawą istotą, nędznikiem , który, aby mógł
istnieć, m usi przybrać przynajm niej jak iś pozór
cnoty i) w ykształcenia.
Zarozum iałe ig ran ie z praw dą wiedzie do
sam oubóstw iania. Pokorne poddanie się p raw
dzie prow adzi do Boga prawdziwego.
2. Głupi mówi w swem s e r c u , że niem asz
Boga. R acje, które popychają do zaprzeczenia
Boga, nie z rozum u pochodzą, lecz z nam iętno
ści serca. Ten tylko zaprzecza Boga, kto widzi
dla siebie potrzebę, żeby Boga nie było. Powia
dając się mądrymi, głupim] się słali.2
Znany wolnom yśliciel X V II I w., d’A lem
bert, był zdania, że »chęć zapew nienia nam ię
tnościom zupełnej swobody, połączona z próżno
ścią, w i ę c e j zrobiła niedow iarków , niż
wszystkie w ykrętne i fałszywe książki«.
Je st niezliczona liczba ludzi słabego um ysłu,
którzy ulegając zm ysłowym popędom, dają się
pociągnąć w głęboką kałużę występków i, s ta
jąc się niew olnikam i swych złych nałogów,
wkoucu w padają w rozpacz o m iłosierdziu bo-,
skiem lub w zw ątpienie o istn ien iu Boga. I w te
dy nic dziwnego, że nienaw idzą Tego, którego
67
1. I . Jan 4. Ki.
■A
RO ZDZIAŁ X III.
Bóstwo.
1. Św iat .jest »bytem od Boga«, Bóg jest »by-
tem od siebie samego«. Poniew aż św iat jest »by-
tem pochodzącym od kogp innego«, ma w sobie
tyle doskonałości, ile mu jego Stw órca zechciał
udzielić. Bóg zaś, ponieważ jest »bytem od sie-
bie«, jest nieskończony pod każdym względem:
nieskończony w wiedzy, w woli i we wszelkiej
doskonałości.
Żadne słowo ludzkie, żadna myśl ludzka nie
może objąć bosk oś ci; wszystko, co się powie
o Bogu, zostawia po sobie wrażenie, jakby było
czemś niegodnem bóstwa. K toby chciał w yczer
pująco opisać, ozem Bóg jest, m usiałby sam być
Bogiem.
Jeżeli się Bogu przypisuje jak ąś doskona
łość właściwą stworzeniom , to trzeba ją w pierw
oczyścić w m yśli od wszelkiej niedoskonałości.
Bóg żyje, ale nie żyje tak,' jak żyje stworzenie.
Bóg posiada wiedzę, lecz ta jego wiedza nie po
w stała, ani została nabyta, tak jak wiedza stw o
rzenia, ale jest niezależna i niezm ienna.
W Bogu są nieskończone doskonałości, je
dnak bez wielości. Bóg jest w ielki bez m iary,
bez objętości, bez rozciągłości. On jest wszę
dzie, a jednak poza przestrzenią; jest wieczny,
a jednak bez liczby czasów.
73
C h rzęść, f i lo z o f a ży cia. (i
RO ZDZIAŁ XV.
N asze przeznaczenie .
Dla nas wszystko od tego zawisło, żebyśm y
spełnili cel życia swego. Co m i pomoże w szyst
ko na. świecie, jeżeli się rozm inę z moim celem,
z mem przeznaczeniem ?
Im bardziej zdum iew am y się n a d wielkością
wszechświata, tak w drobnych ja k i we w spa
niałych jego przejaw ach, tern żywiej narzuca
się nam pytan ie: Poco to wszystko? Ja k ie m a
znaczenie człowiek pośród bezgranicznego św ia
ta ? Ja k ie m a znaczenie życie ludzkie na szero
kich i niestałych falach w ielkich i m ałych w y
padków? D okąd dążę? Czy życie moje wogóle
ma jakieś przeznaczenie, jak iś cel, jak ąś w a r
tość?
Jeżeli Bóg działa, to m usi mieć w tern jakiś
zam iar, jak iś ceł. D ziałać bezcelowo znaczy tyle,
co działać bezrozumnie. Człowiek, k tó ry się nam
w ydaje postępować bez celu, wzbudza w nas
litość. 0 ileż przeto więcej Bóg, nieskończenie
doskonała inteligencja, m usi mieć jak iś cel!
Radości, cierpienia tego życia dowodzą, że
użycie doczesności nie może być celem mojego
życia,
Ja k iż tedy cel m iał Bóg, kiedy postanow ił
powołać mię do bytu? Bóg jest nieskończenie
doskonały i pod każdym względem niezależny.
83
w n ę t r z n e z ja w is k o j e s t p o sz c z e g ó ln y c z ło w ie k
n i k ł y m p y ł k i e m we w sze c b św ie c ie, lecz pod
w z g lę d e m s w o je j w a r t o ś c i w e w n ę t r z n e j je s t on
c zem ś n a j w y ż s ze m .
J a k o dzieło B o g a , j a k o stw o rz e n ie , m u s i czło
w iek i to z ż e la z n e j k o n ie c z n o śc i b y ć n a r z ę
d ziem bożej c h w a ły , m u s i B o g a u w ie lb ić , czy
chce czy n ie chce. J a k k o l w i e k b y p o s tę p o w a ł,
m u s i ten sw ó j cel z a s a d n ic z y sp e łn ić . B o je śli
w pysze sw o je j w y r w i e się z p o r z ą d k u bożej m i
łości, to w p a d n i e w p o r z ą d e k b o sk ie j s p r a w i e
d liw o ś c i i w t y m p o r z ą d k u b ę d z ie n a zaw sze
n a r z ę d z ie m bożej c h w a ły .
3. L e c z p o n a d t y m z a s a d n ic z y m p o r z ą d k i e m
uczczenia B o g a , z pod k tó r e g o ż a d n e s tw o r z e n ie
w y ł a m a ć się nie może, b u d u j e się w c z ło w ie k u
w edle m i a r y d a n e j m u od B o g a n a t u r y w y ż szy
p o r z ą d e k . C z ło w iek n ie je s t ty l k o t a k i e m s t w o
rz e n ie m , j a k k a m ie ń lu b z w ie rz ę ; nie, je st 011
sto s o w n ie do s w o je j n a t u r y , p rz e z n a c z o n y do
tego, a ż e b y w sp o só b sz c z eg ó ln y i sobie w ł a ś c i
w y czcił B o g a ; do te g o c z u je się z o b o w ią z a n y
i w tein m a z n a le ść szczęście sw oje.
Bóg, m ó j S tw ó r c a , o c z e k u je w ię c ode m n ie
ta k i e j czci, j a k a o d p o w ia d a n a t u r z e , k t ó r ą m i
dał. W n a t u r z e m o je j leży n ie s k o ń c z o n y p o p ę d
do szczęścia; leży w niej s u m ie n ie i w olność
woli.
4. Czegóż w ięc B ó g ode m n ie o c z e k u je ! Ocze
k u je , a b y m go z d o b r e j woli c h w a lił, czcił, j e m u
s łu ż y ł i a b y m n a te j d ro d z e o s ią g n ą ł w re sz c ie
szczęście, do k tó r e g o m n ie p r z e z n a c z y ł. C h w a
lić z n a c z y ty le , co g o d n e s z a c u n k u p r z y m i o t y
i z a le ty d r u g i e g o u z n a w a ć . C h w a lić B o g a to
z n a c z y u z n a w a ć , że 011 j e s t n a jw y ż s z ą isto tą ,
n a jw y ż s z e m d o b r e m , ź r ó d łe m w s z y s tk ic h d ó b r
85
n a sz y c h , że d o n ie g o z u p e łn ie n a le ż y m y . T o
u z n a n ie m u si się o k a z a ć w z e w n ę trz n e j i w e
w n ę tr z n e j czci, w p o k o r n y m i g łę b o k im s z a c u n
ku, w św ię te j b o ja ź n i, by B o g a n ig d y n ie
o b ra z ić .
T a cześć m u s i się p rz e k s z ta łc ić w słu ż b ę B o
g u . S łu ż b a zaś p o leg a n a p o d d a n iu sw ej w oli
i sw ego p o s tę p o w a n ia w oli teg o , k o m u s łu ż y
m y. W o lę sw o ją o b ja w ia n a m B ó g p rz e z s u m ie
n ie , w p r z y k a z a n ia c h sw o ich , w o b o w ią z k a c h
s ta n u , a ta k ż e w ró ż n y c h d o p u sz c z e n ia c h i z r z ą
d z e n ia c h . P o w in n o ś c ią n a s z ą je s t p o d d a ć się
w tern w s z y s tk ie m p o k o rn ie B o g u . C o k o lw iek
o fia ro w a ć m o ż e m y B o g u z z u p e łn e g o z d a n ia się
n a n ie g o , z d o b ro w o ln e j s łu ż b y je g o B o s k ie m u
M a je s ta to w i, p o c z y n a ją c od z a c h o w a n ia p iz > -
k a z a ń , d o b re j in te n c ji aż do n a jw y ż sz e g o d ą ż e
n ia ku d o s k o n a ło śc i, w sz y s tk o to m ie śc i się
w o b rę b ie te j c h w a ły i s łu ż b y , w o b rę b ie p rz e
z n a c z e n ia lu d z k ie g o .
B óg je s t m o je m d o b re m je d y n e m i całk o w i-
te in . K to B o g a k o c h a , te n p o t r a f i w szęd zie d o
b ro z n a le ź ć i o cen ić.
K to się n ie p o tr z e b u je o b a w ia ć w z ro k u B o
g a, te n i w z ro k k a ż d e g o c z ło w ie k a w y tr z y m a ć
p o tr a f i.
Z n a jd z ie sz B o g a ta m , g d zie sa m s ie b ie o p u
ścisz; g d y z aś s a m e g o sie b ie p o za B o g ie m s z u
k a ć będziesz, B o g a u tr a c is z .
T e r a z p o w in ie n e ś z ro z u m ie ć , do czego ci s to
s u n k i ze ś w ia te m s łu ż y ć m a ją . P o w in n y cię p r o
w a d z ić do tw e g o p rz e z n a c z e n ia , c h ro n ić od p y
c h y i p o d n o sić do B o g a .
Ś w ia t n ie je s t d la cie b ie celem , lecz ś ro d k ie m
do celu . M a o n ci d o s ta rc z y ć w sz y s tk ie g o , co
k o n ie c z n e d la d o c z e sn e g o ż y c ia , m a ci d o s ta i-
8fi
Wola Boża.
N a jsz la c h e tn ie jsz a m ąd ro ść człow ieka na
tern polega, żeby w iedział, że ja k sarn z siebie
niezem jest, ta k przez podp o rząd k o w an ie się
B o g u w szy stk iem sta ć się może.
ł. N a jsz la ch etn iejsza n a u k a człow ieka na
tern polega, ażeby poznał, iż ja k sam z siebie
jest niezem , ta k w szy stk iem się stać może przez
p o d d an ie się B ogu.
W ola boża p rz e to p o n ad w szystko! Bóg nie
m ógł ci dać niezależności, k tó ra b y sprzeciw iała
się p ra w d zie tw o jej i jego n a tu ry . J e s te ś bo
żym po d d an y m , B óg położył ręk ę sw ą n a tobie
i p o w iedział ci: należysz do m nie. S tw o rzy ł cię
w p raw d zie Bóg, a b y cię u czynić szczęśliw ym :
chce jed n ak , ażeb y ś w sp ó łp raco w ał n a swe
szczęście, słu żąc m u dobrow olnie.
T w o ja słu żb a niech będzie słu żb ą stw orzenia,
k tó re je s t B ogu b a r d z i e j poddane, niż słu g a
sw em u P a n u .
T w o ja słu żb a n iech będzie słu żb ą żołnierza,
k tó ry m im o w szelkich przeszkód sp ełn ia rozkaz
swego wodza.
T w o ja słu żb a niech będzie słu żb ą dziecka,
k tó re w B ogu w idzi i u zn a je sw ego ojca i n a j
w iększego dobroczyńcę.
W ola boża objaw ia ei się w twem własnem
sum ieniu.
Wolę swoją objaw ia ci Bóg w dziesięciorgu
przykazali.
W olę swoją objaw ia ci Bóg w obowiązkach
twego stan u i powołania.
Wolę sw oją objaw ia ci Bóg we w szystkich
zrządzeniach i dopuszczeniach swej św iętej
Opatrzności.
Wolę swoją objaw ia ci Bóg w tych we
w nętrznych poruszeniach i zachętach do dobre
go, które w sobie czujesz i jasno poznajesz, że
od Boga pochodzą.
2. W olę bożą poznawać i jej ulegać — to
jest cały człowiek.
Tu na ziemi nie o to chodzi, by robić to, co
się ludziom wielkiem w ydaje, bo praw dziw ie
wielkie rzeczy czyni tylko ten, kto sta ra się we
wszystkiem Boga uw ielbić i takich spraw się
podejm uje, których Bóg od niego żąda. W tedy
czyni wszystko, co czynić powinien.
Bóg jest nieskończenie wielki, wszystko co
stworzone jest nieskończenie małe, dlatego stw o
rzone rzeczy powinieneś cenić tylko przez
wzgląd n a najśw iętszą wolę bożą.
Lepiej jest z wolą bożą podnieść słomkę z zie
mi, ja k bez woli bożej opanować św iat cały.
W ola boża ponad wszystko. Gdyby ci ktoś
powiedział: obejrz się poza siebie, gdyż inaczej
św iat cały w gruzy się rozsypie, a Bóg ci oglą
dać się zabronił, powinieneś Boga słuchać, choć
by św iat cały m iał runąć.
N ajśw iętszą wolę Boga możesz zawsze w y
pełniać we wszystkich okolicznościach życia.
Będziesz się jeszcze wahhł? P atrz, ja k blisko
91
ROZDZIAŁ X V II.
Vere dignum et justum est, aequum
et salutare.
1. Służba Bogu niech będzie zasadniczym
rysem twojej istoty; służyć Bogu jest rzeczą
g o d n ą, s 1 u s z n ą, s p r a w i e d l i w ą i z b a-
w i e n n ą.
J e s t rzeczą g o d n ą. Godność i wzniosłość
stw orzenia na tern polega, że jest ono stosownie
do swej n a tu ry objaw ieniem w spaniałości Boga.
Ta godność znajdzie swoje dopełnienie
w tern, jeśli nie tylko n a tu rą swoją, ale i uspo
sobieniem będziesz objaw ieniem Stw órcy. Im
bardziej twoje m yśli z Bogiem się sty k ają, tern
są wznioślejsze i cenniejsze.
K to chce Boga uwielbić, ten sobie przysw a
ja m yśli i zam iary boże.
Nic nie jest wielkiem ani na niebie, ani na
ziemi, co nie zmierza do uczczenia i w ysław ie
nia Boga.
C hrystus nie znał innego celu życia na ziemi,
jak przez życie, cierpienie i pracę stać się n a
rzędziem czci i uw ielbienia Boga.
Uległość Bogu jest podstaw ą wszelkiej do
skonałości i ogniskiem praw dziw ego szczęścia.
Czyni ona człowieka m ądrym , roztropnym , od
ważnym. ofiarnym , praw dom ów nym , praw ym ,
uprzejm ym , zadowolonym. Nic milszego nad tę
cnotę, k tó ra wszystko do Boga odnosi, nic nie
ma w strętniejszego nad człowieka, k tó ry wszę
dzie tylko siebie szuka.
W szyscy, którzy nie szukają Boga, są słu g a
mi bałw anów : jedni służą bałw anow i próżnej
chwały, drudzy bałw anow i interesu, in n i wresz
cie bałw anow i użycia.
Ten jest najszlachetniejszym człowiekiem,
kto w yciągnął w szystkie wnioski z tej praw dy,
że jest stw orzeniem bożem i całe życie swoje
według niej układa.
Raczej pozwolić, aby tysiące św iatów w prze
paść runęło, niż okiem m rugnąć przeciw n a j
świętszej woli Boga.
2. Służba Bogu jest jeszcze obowiązkiem
s p r a w i e d l i w o ś c i . N ależysz nie do siebie,
lecz do B oga; Bóg m usi cię uw ażać za swoją
własność, inaczej nie może. Mógł cię stw orzyć
tylko dla siebie, dla swej chwały. W szystko n a
leży do Boga, do ciebie nic; strzeż się, ażebyś
nie przyw łaszczył sobie cudzych dóbr.
Gdy oddaliwszy się od Boga, w łasnej czci
i wygody szukasz, okradasz Boga z tego, co mu
się należy; targ asz się na nieprzedaw nione p r a
wo boże.
Konieczność należenia do Boga w ypływ a nie
z jakiegoś tylko zew nętrznego urzędu lub s ta
nu; leży ona w głębinach istoty każdego stw o
rzenia; jest fundam entem wszelkich innych
obowiązków, fundam entem tak osobistego jak
i społecznego szczęścia.
Boga się bać i jego przykazania zachow y
wać jest n a tu rą , zadaniem i głównym obowiąz
kiem człowieka; jest jego h istor ją, jego wielko
ścią, jego chw ałą i jego szczęściem. A więc o to
95
1. O rig.: C. Celsum 1, 8.
103
2. T u scu l. 1, 12.
104
7
RO ZDZIA Ł X X .
Z ycie pozagrobow e jako postulat
godności ludzkiej,
1. Godność ludzka! N aw et m a t e r i a l i z m
mówi o godności ludzkiej. Przew odnicy .jego
pow iadają nam , że »człowiek jest tylko zwierzę
ciem: m a te same organa, te same objaw y życia,
takie samo życie i takąż śmierć. W ęgiel, kwaso-
ród i inne pierw iastki, które się na ciało ludz
kie składają, są tejże n a tu ry , co i pierw iastki
składające się na ciało zwierzęce. I to w łaśnie
stanow i godność ludzką. Duch człowieczy jest
cząstką w ielkiej m ate rji św iata. A cóż może być
wspanialszego, p y ta ją , co wznioślejszego, jak
być umieszczonym, jako m ałe kółko w wielkiej
m aszynie św iata? N ajbardziej idealną rzeczą,
jakiej człowiek może p rag n ąć na świeeie, jest
zwierzęca rozkosz płciow a; najtreściw szą zaś
i najpożyteczniejszą, k tóra najw ięcej do tam tej
idealnej się przyczynia -— jak najw iększa ilość
chemicznych pierw iastków . Cząstki żelaza, k tó
re d rg ały w skroniach poety, m yślały w mózgu
filozofa, które w irow ały w piersi nieludzkiego
ty ra n a , lub cierpiały w sercu niew innie prze
śladowanego, teraz może szum ią w kołaćli loko
m otyw y«.
Piękne słowa! ale kto z m yślących nie od
wróci się z obrzydzeniem od tak iej godności
107
108
w sz y s tk ie g o b y ł r e z u lta t? . — C ie rp ie n ie , b ło to ,
z w y ro d n ie n ie .
N ie, n ie w te in leży z n a c z e n ie c z ło w ie k a , a b y
sił sw eg o ro z u m u , sw o ich z d o ln o śc i u m y s ło
w y c h u ż y w a ł je d y n ie d la d o p ię c ia w ię k sz y c h
w y g ó d w ż y c iu z ie m sk ie m . C h o c ia ż z d r u g ie j
s tr o n y m oże, p o w in ie n n a w e t, d a r u m y ś le n ia
u ż y w a ć n a to ró w n ie ż , by m u się w ż y c iu p o d
w z g lę d em d o c z e sn y m le p ie j d z ia ło , b y to ży cie
w o d p o w ie d n ie j m ie rz e u p ię k s z y ć , by zm u sić
s iły n a t u r y do s łu ż e n ia so b ie; m oże i p o w in ie n
ze s w o ją m o c ą d u c h a w e jść w z a p a s y z s iła m i
w ro g ie m i je g o z ie m sk ie j p o m y śln o śc i.
L ecz to n ie je s t rz e c z ą p ie rw s z ą i n a jw a ż n ie j
szą. W s z y s tk o to m u s i b y ć o p ro m ie n io n e i u z a
ćmione czem ś w y ższem , a b y b y ło g o d n e m c z ło
w iek a . T o za ś w y ższe le ż y w d z ie d z in ie p r a w d y ,
do k tó r e j z d o b y c ia je s te ś m y p o w o ła n i i o b d a
rz e n i z d o ln o ś c ia m i cłuchow em i.
4. C z ło w ie k p a tr z ą c w sie b ie w id zi, że sto i
o w iele w y ż e j n iż o ta c z a ją c a go p r z y r o d a , d l a
teg o n ie p o w in ie n się je j p o d d a w a ć , a n i się w o
bec n ie j p o n iż a ć . P a t r z y w g ó rę i p o z n a je , że
on sa m i w sz y s tk o in n e zale ż n e je s t od B o g a ,
k tó r y je s t s tw ó rc ą i c e le m w sz ech rzeczy , d la
te g o n ie p o w in ie n się p y c h ą u n o s ić i b o żk a
z sieb ie c z y n ić . S k o ro się w y n o s i p o n a d sieb ie,
s p a d a p o n iż e j sieb ie.
G o dność z a te m i w ie lk o ść c z ło w ie k a n a te in
p o leg a , żeb y p a n o w a ł n a d w s z y s tk ie m , co od n ie
go niższe, w z a le ż n o śc i je d n a k od B o g a . » 0 ile
m i to pom oże do s łu ż b y bożej?« W tern p y t a n iu
d a n a je s t n o r m a czło w iek o w i d la w s z y s tk ic h
je g o d ą ż n o śc i, d la w sz y s tk ie g o , co go sp o tk a .
C zem żeb y je d n a k b y ła t a s łu ż b a B o g u , od
k tó r e j z a le ż y g o d n o ść c z ło w ie k a , g d y b y n ie b y ło
112
'I .
M ożnaby sobie zadać pytanie, dlaczego ty lu
ludzi z takim uporem odrzuca życie przyszłe
i nie chce się z niem liczyć? N a to py tan ie ła
two można znaleźć odpowiedź. L a B ru y ere mó
wi: »Chciałbym znaleźć kiedy człowieka trzeź
wego, um iarkow anego, czystego i spraw iedli
wego, któryby zaprzeczał istnieniu Boga i nie
śm iertelności duszy ludzkiej, bo ten p rz y n a j
m niej byłby bezstronny; ale takiego człowieka
niema«. Podobnie w yraża się K a n t , że nigdy
nie było na świecie praw ej duszy, k tóraby mo
gła znieść tę m yśl, iż ze śm iercią wszystko się
kończy.
Pod adresem tych, co życie- przyszłe i nie
śm iertelność duszy odrzucają, tak mówi poeta:
»Cnota ze swym i przyjaciółm i walczy w obro
nie tej praw dy, tylko w ystępek i jego zwolenni
cy w ypow iadają jej wojnę«.
2. O nieśm iertelności duszy m ożna to po
wiedzieć, co o każdej zasadzie życia m oralnego,
że posiada dosyć św iatła, aby serca niezepsute,
kochające praw dę, m ogły ją zrozumieć, i dosyć
ciemności, żeby serca zepsute n ią się zaślepiły.
Nie rozum, ale wola pow inna decydować o losie
człowieka. Człowiek powinien c h c i e ć praw dy.
Otóż czy wola skłonna, a naw et p rąca do po
g ard y życia przyszłego, nie jest dla człowieka
m yślącego dowodem choćby tylko pośrednim ,
jak ułom ne i kruche jest nowoczesne pojm ow a
nie życia. Godne to uw agi. Choćby praw dziw a
nauka, wychodząc z niezbitych faktów, nie była
w możności rzucić św iatła na istotę człowieka:
to pośrednie dowodzenie w ystarczyłoby zupeł
nie, by tę spraw ę dla nas ostatecznie rozstrzy
gnąć. H isto rja bowiem w ykazuje, że zawsze za
niedbanie życia pozagrobowego łączyło się nie
141
10*
148
2, T u s c u l. 1. 1.
za podścielisko m aterjaln e, i że tym sposobem
podstaw a pewności życia zewnętrznego znajdu
je się w nadzm ysłow ej dziedzinie działalności
duchowych i że w skutek tego ta dziedzina czyli
ten św iat nadzm ysłow y jest, istotnie rzeczy
wistym.
Jeżeli wogóle w nauce są jakieś zasady do
wiedzione, to jest nią i ta, że dusza ludzka jest
niezłożona i w ew nętrznie od m ate rji niezaw isła,
a stąd, że odpowiednio do swej n a tu ry nie ulega
zniszczeniu. Gdyby dusza nie m iała innego za
dania jak ożywiać m aterję dla celów o rg an i
cznego życia; gdyby nie m ogła inaczej działać
ja k w połączeniu z narządam i ciała, wtedy m u
siałaby z chw ilą rozkładu tychże narządów zni
knąć podobnie jak się druzgoce i ginie form a
zegarka kieszonkowego pod uderzeniem m łotka.
Lecz dusza, oprócz organicznej, posiada jeszcze
inną, od m a te rji niezaw isłą działalność, a od
powiednio do tego i b y t od m a te rji niezawisły.
S tąd też nie może ginąć w skutek tego, że ciało
staje się niezdolne do czynności życiowych.
9. Stosownie do swej n a tu ry dusza ludzka
jest duchowa, niezłożona, nienaruszalna, nie
śm iertelna. Ale czy będzie trw ać rzeczywiście
po śm ierci! Ten, k tó ry duszę stw orzył, może ją
zniszczyć: czy to jednak zrobi! W odpowiedzi
na to w ystarczy wskazać na ten fakt, że nigdzie
w n atu rze substancja, posiadająca zdolność by
tu, nie ginie: dlaczegożby więc dusza ludzka
m iała stanow ić w y jątek ! Dlaczego po krótkiem
istnieniu m iałaby ginąć, kiedy każdy atom
trw a ! Co m ogłoby m nie przekonać, że duch
ludzki pod względem trw a n ia jest w gorszem
położeniu, niż najzw yklejszy gwóźdź do butów !
A nadto dla każdego m yślącego człowieka
jest rzeczą jasną, że m ądry Stw órca nie poto
uposażył tw ory swe w doskonałości, by je ob
dzierać z ich n atu raln eg o przeznaczenia.
10. Z psychologicznym dowodem jużeśm y się
uporali. Lecz cóż znaczą tego rodzaju dówody
dla tych, dla których znaczenie m a tylko to,
czego można się dotknąć, co można ująć ręk a
mi, zracłiować, zważyć! »Czego się nie możecie
dotknąć, jest wam obce; czego nie chwycicie
w ręce, tego wcale nie znacie; czego nie po ra
chujecie, nie wierzycie, żeby praw dą było; cze
go nie zważycie, to nie m a dla was znaczenia;
czego nie możecie w ym ienić na pieniądz, nie
rozumiecie, jak może mieć wartość#.
T ym um ysłom , ślizgającym się po powierzch
ni rzeczy, nie tylko b rak zrozum ienia dla głęb
szych dowodów, oni s ta ra ją się jeszcze niena
w istną sobie praw dę zaciemnić, przytaczając
dowody rzekomo zaczerpnięte z sam ej przyrody.
M ówią naprzód: Je st faktem , że człowiek
jest tylko »m aterją«, jest »zwierzęciem« i niezem
więcej, gdyż faktem jest, że między człowie
kiem a zwierzęciem jest uderzające podobień
stwo. Odpowiedź: Czyż kiedykolw iek w ątpił ro
zum ny człowiek, że jedną połową swojej isto
ty — swojem ciałem i życiem zmysłowem — n a
leży całkowicie do św iata zwierzęcego! A jeżeli
tak jest, to oczywiście człowiek w wielu rzeczach
m usi być do zwierzęcia podobny. Lecz cóż stąd
w ypływ a! Czyż worek pełen złota dlatego nie
jest więcej w a rt od w orka z kam ieniam i, że oba
są do siebie zupełnie podobne!
Mówią też: Człowiek pochodzi od zwierzęcia,
jest więc również zwierzęciem. W edług jedno
głośnego św iadectw a wszystkich mężów p raw
dziwej nauki, pochodzenie człowieka od zwie-
M it!!
151
166
178
MMI
179
C ud i praw o natury.
1. W ielu u w aża się dziś za g o rliw y ch zw olen
ników c h ry s tja n iz m u , ale m u si to być chrześci
ja ń s tw o bez cudów. » C h ry stjan izm czynu«, p i
szę, » relig ja ja k o d u ch i siła je st dziś potrzebą
czasu w ięcej, an iżeli k ied y in d ziej. W a lk a bo
wiem , k tó rą n a m w y p o w ia d a ją w ew nętrzne,
stra sz liw ie w zm ag ające się p o tęg i przew rotow e,
je st ta k g ro ź n a ; zadanie, k tó re n a m sta w ia co
ra z to bliższe niebezpieczeństw o pow szechnego
przełom u, je s t ta k w ielkie; ty le jest nędzy ze
w n ę trzn ej i w e w n ętrzn e j; ta k i krzy czący n ie
d o sta te k ; że w szyscy, k tó rzy o zbaw czej sile
c h ry s tja n iz m u są p rz ek o n an i, zg ad zają się
w tern serdecznem p ra g n ie n iu , ab y ta siła m o
gła z zu p e łn ą sw obodą i bez przeszkód działać
i ab y w szystko, co p rzeszk ad za jej rozw ojow i,
było z d ro g i u sunięte«.
Ale to m u si być c h ry stja n iz m bez cudów!
»W y m ag a n ie, ab y śm y w ierzy li w cuda, m ów ią,
i sw oje życie re lig ijn e n a tem o p ierali, jest
ta rg n ię c ie m się n a jedność naszego m yślenia,
co m u sim y odeprzeć; ja k o ludzie swego czasu
m u sim y eu d a odrzucać, gdyż p rz ek o n an i je s te ś
m y o niezm ienności p ra w n a t u r y «.
G dyby ci, co ta k m ów ią, m ieli słuszność, to
n ależało b y się pożegnać z rzeczyw istym chry-
192
1. Łuk. 13, 32; Mat. 20, 17. — 2. J an 13, 26. — 3. Mat, 26, 34.
4. Jan 21, 28. — 5. Łuk. 19, 41, M at. 24, 2 i n.
6. Łuk. 21, 24. — 7. Jan 10, 16; 16, 2.
197
2. P s . 112, 7.
z gnoju w y p row adził^2 Dzisiejsze odchrześci-
janione czasy są znowu w niebezpieczeństwie,
że się zadław ią gnojem (doczesności).
P o w t ó r e w skazuje chrześcijaństw o na ce
le i przynosi praw dy, które zasadniczo wzno
szą się ponad horyzonty ludzkiego poznania
i n a tu ra ln y c h jego sił. W nauce C hrystusa są
praw dy, k tórych m ożna doświadczyć, ale są
i takie, w które można tylko wierzyć, p rzy jm u
jąc je jako niew zruszone i pewne z czci dla bo
żej praw dom ów ności. Sp raw iedliw y z w ia ry
żyje.3
Im w ierniej stosujem y się do pierwszych
praw d, których możemy doświadczyć, tern obfi
ciej bije z nich źródło pociechy i radości dla
nas; nie pow inniśm y przeto m ieć żadnej tru d n o
ści przyjąć całą isto tą swoją i drugich praw d,
których doświadczyć nie możemy.
5.. Często słyszy się zarzut: w relig ji chrze
ścijańskiej jest pełno ciemności. — To praw d a;
ale czy poto żyje człowiek n a ziemi, żeby
wszystko zrozum iał? Nie ucieknie od tych cie
mności, jak ie są w wierze chrześcijańskiej, chy
ba że chce popaść w jeszcze głębsze, ciemności;
nie ucieknie od tego, co upokarza jego rozum,
chyba że chce popaść w błędy sprzeczne z rozu
mem. Przecież i n a tu ra pełna jest tajem nic, bo
na świecie niem a nic' takiego, czegoby nie po
k ry w ała m gła niejasności. Dlaezegóżby więc
nie m iało być tajem n ie w dziedzinie religji
Chrystusow ej?
Mówią także: W »cuda« w ierzyć nie m ogę.—
Dziwna niekonsekw encja! Jeżeli ponad n a tu rą
jest Bóg, chcący dopiąć celów, dla których
3. R z y m . 1, 17.
205
1. J a n 20, 21.
213
6. E fe z . 4, 15. 14.
218
224
W iedza i wiara.
1.W iedzieć znaczy tyle, co n a p e w n o poznać
rzecz w jej przyczynie. W ierzy ć zaś znaczy być
p rz e k o n a n y m o p ra w dzie ja k ie jś rzeczy nie d la
tego, żeśm y sam i ją poznali, ale dla pow agi
tych, co n am o n iej zaświadczyli.
W iedza człowieka jest n a d e r ograniczona.
Człowiek nie poto żyje na ziemi, a b y w szystko
w iedział i a b y osobiście poznał choćby to w szyst
ko, co do jego życia jest konieczne. N a każdy m
k ro k u m usi spuszczać się n a to, co mu inni
mówią.
Człowiek p ra w ie ciągle żyje z w ia r y ; po zna
nie osobiste jest rzadkie, w większości w y p a d
ków p o legam y na zd a n iu cudzem.
B łądzą więc ci, k tó rz y m ówią, że w ia ra h ań b i
rozum ludzki. Czemże bowiem jest ten rozum
lu d zk if B ędąc dziećmi nie zn a m y go, będąc m ło
dym i nie idziem y za n im ; w w ieku m ęsk im czy
ni 011 n am w y rz u ty , w staro śc i opuszcza liąs.
P o z n a jm y ty lko swój rozum, a zobaczymy, czy
n iem a w nim m iejsca na w iarę! U większej czę
ści ludzi n ie d o w iarstw o w je d n y m p u n k cie opie
ra się n a ślepej wierze w dru g im .
2. Jeżeli nie jest rzeczą niestoso w ną dla czło
w ieka wierzyć in n y m ludziom, ja k a ż w tern
235
X
239
1. Mądr. 2, 1—20.
245
1. 1. K or. 7, 29.31.
f
wmm
254
■ m i
261
1. J a k . 4, 4.
267
2. Ł u k . 6, 25. — 3. P s. 75, 6.
268
1. M at. 5, 17.
278
2. G a l. 6, 17.
ROZDZIAŁ L.
O bow iązki sumienia wzglądem ludzi.
1. Czwarte przykazanie układa stosunek mię
dzy przełożonymi i podwładnymi. P iąte przy
kazanie reguluje stosunek pomiędzy ludźmi od
nośnie do życia. Szóste przykazanie porządkuje
życie rodzajowe.
Bóg wyraźnie wypisał w naturze swoją wolę,
że między ludźmi ma być stosunek posłuszeń
stwa i przełożeństwa. Kto więc prawowitych
przełożonych słucha, ten słucha Boga; kto prze
ciw nim powstaje, powstaje przeciw Bogu.
Przełożeni, a zwłaszcza rodzice, zastępują
miejsce Boga. Z woli bożej rodzina winna być
szkołą, w której by się człowiek nauczył słuchać,
być posłusznym Bogu i wszelkiej władzy.
Dzieci winne są rodzicom miłość, uszanowa
nie i posłuszeństwo. Synowie, posłuszni bądźcie
rodzicom we w szystkiem .1 K to o ojcu i matce
nie pamięta, zapomni o nim Bóg %dopuści nań
hańbę.2 Oko, które urąga ojcu, niech w ykłują
krucy i wyjedzą orlęta.3
Czwarte przykazanie także wprowadza po
rządek między przełożonymi duchownymi
a wiernymi, między władzą świecką a poddany
mi, między państwem a służbą.
1. K ol. 3, 20. — 2. Eccl. 23, 18. 19. — 3. Ks. P rzyp. 30, 17.
\
2. Nie można ani sobie, ani drugiem u szko
dzić na zdrowiu, nie wolno szkodzić ani na ciele,
ani n a duszy.
Grzeszy się przeciwko w łasnem u życiu, gdy
się przez nieum iarkow anie n ara ż a swoje zdro
wie, czy swoje życie bezpotrzebnie na niebez
pieczeństwo. Przeciw ko życiu duszy grzeszymy,
gdy się dobrowolnie narażam y n a najbliższą
okazję grzechu, albo gdy przez niedbalstw o, lub
nam iętność opuszczamy to, co jest konieczne
do podtrzym ania w sercu uczuć chrześcijań
skich.
Przeciw ko bliźniem u w ykracza się przez nie
nawiść, nieprzyjaźń, dobrow olnie żywiony
w stręt, przekleństw o, gniew, nieużytość, krzyw
dę, pom iatanie, zabójstwo.
Przeciw ko duchowem u życiu bliźniego w y
kracza się przez uwiedzenie i zachętę do grze
chu, przez zgorszenie i zły przykład.
Jeżeli żyjesz w nieprzyjaźni, w inieneś obu
dzić w sobie dobrą wolę i przebaczyć n iep rz y ja
cielowi. Gdyś bliźniem u tw em u w yrządził szko
dę na ciele lub na duszy, jesteś obowiązany w y
nagrodzić mu wedle możności.
3. W szóstem przykazaniu nakazuje Bóg po
skram ianie najniebezpieczniejszej i najzgu-
bniejszej pam iętności. W szystko jest zabronio
ne, co się bez odpowiedniej ra c ji robi, mówi lub
słucha, na co się p atrzy, co się czyta, a co jest
zdolne rozbudzić w nas w nieporządny sposób
niską zmysłowość.
Niebezpieczną m ate rją p aln ą nie wolno się
bawić. D latego wszystko, co przeciw tem u przy-
kazaniu z nam ysłem dobrowolnie się czyni, lub
m yśli jest grzechem ciężkim.
N a stu takich, którzy się odsunęli od życia
z Kościołem, dziewiędziesięciu dziewięciu nie
p rak ty k u je przepisów relig ji dlatego, że są nie
w olnikam i nieczystości.
ROZDZIAŁ. LI.
O bow iązki sumienia wzglądem własno
ści i dobrego imienia bliźnich.
1. Siódme przykazanie zaibrania złodziejstwa,
rabunku, oszukaństw a, szkód i zatrzym ania cu
dzej własności. Grzeszy się przeciw ko tem u
przykazaniu, gdy się bliźniem u tajem nie coś za
biera; gdy się go w h an d lu i w stosunkach oszu
kuje lub zwodzi; dalej, gdy się cudzej w łasno
ści szkodę w yrządza i rzeczy znalezionych we
dle możności nie zw raca. Rzeczy, do innego n a
leżącej, nie można zatrzym yw ać. Szkodę w yrzą
dzoną trzeba w ynagrodzić.
W n a tu rz e ludzkiej leży praw o nabyw ania
i posiadania w łasności osobistej. Bez praw a
p ry w atn eg o posiadania społeczeństwo ludzkie
nie m ogłoby istnieć. Lecz n ik t nie m a p raw a
absolutnego do p ry w atn ej własności. P raw o ta
kie m a tylko Bóg, k tó ry zażąda od człowieka
rach u n k u z używ ania własności.
2. W ósmem przykazaniu zabrania Bóg wszel
kiego szkodzenia n a sław ie bliźniem u, oraz
wszelkiego fałszu. Dobre im ię jest wielkiem
dobrem każdego człowieka. Poczucie sław y
i w stręt przed hań b ą są głęboko zakorzenione
w naszem sercu. J a k przeto każdy pow inien się
troszczyć o swoje dobre im ię we w łaściw y spo-
285
296
nM M B M n H H
307
21 *
RO ZDZIAŁ L X IV .
W yznanie grzechów •
^ 1 . T roska o sum ienie znajduje w spowiedzi
swój najlepszy wyraz, najpotężniejszą pobudkę
i najdzielniejszą kontrolę.
D la kogo troska o sum ienie nie jest n a jw a
żniejszą troską, ten nie rozum ie w artości spo
wiedzi, jak a się p ra k ty k u je w katolickim K o
ściele od najdaw niejszych czasów. Lecz kto się
troszczy rzetelnie o swoje sum ienie, ten spo
wiedź m usi uznać za wielkie dobrodziejstwo.
\ j Spowiedź odpowiada n aturze ludzkiej. Z n a
tu ry czuje człowiek popęd do zwierzenia się
przyjacielow i, gdy m u coś leży na sercu.
Spowiedź odpowiada sum ieniu, które się po
czuwa do winy. Pow iada sta ry Seneka: ^Z a
w stydzające w yznanie w iny zbliża nas n a jb a r
dziej do niewinnością. Spowiedź odpowiada cha
rakterow i chrystjanizim u. C hrystjanizm jest to
w ładanie boskiej spraw iedliw ości i boskiego m i
łosierdzia. Spraw iedliw ość dom aga się odpowie
dniego w spółdziałania ze strony człowieka. P o
nieważ człowiek działał z w łasnej woli, gdy
grzeszył, w ypada więc aby również dobrowol
nie w spółdziałał, kiedy chodzi o pojednanie się
z Bogiem. Poniew aż człowiek zgrzeszył przez
pychę, m usi przeto zadośćuczynić przez odpo
wiednie poniżenie się.
325
1
bowiem, co m am y zwalczać, jest to nasze w łasne
»ja« ze swoim popędem do pychy i zmysłowo
ści. I w niezem nie jesteśm y bardziej zakochani,
ja k w sobie sam ych, w swoich narow ach i głup-
>stwach.
Przezw yciężenie siebie samego uszlache
tn ia człowieka i czyni go wolnym. Niem a wyż
szego panow ania od panow ania nad sobą sa
m ym i nad swojemi uczuciam i; to panow anie
jest trium fem wolnej woli.
2. Przezw yciężenie siebie samego jest niezbę
dne z najrozm aitszych względów.
Je st niezbędne, by grzechy trzym ać zdała od
siebie, gdyż niepoham ow ane skłonności i nam ię
tności ciągną gw ałtow nie do grzechu.
J e s t niezbędne do .w ypełnienia naszych obo
wiązków stanu. Zwierzę jest zwierzęciem i zwie
rzęca n a tu ra trzym a je na właściwej drodze.
Człowiek zaś, o ile chce iść właściwą drogą, m u
si w sobie poskram iać silną ręką zwierzę i sie
bie samego.
J e st niezbędne do ćwiczenia się w cnotach.
K to dąży do cnoty, na każdym kroku napotyka
trudności, płynące z popędów i skłonności n a
tury. Tylko przym us, jak i sobie zadajem y, nie
zaś chęci i zam iary, nie opinja, jak ą o sobie
m am y, ale czyny są m iarą rzeczywistego po
stępu w cnocie.
Cnotę można porównać do w spanialej róży,
każdyby ją chciał zerw ać i zerw ałby, gdyby nie
m iała ostrych cierni — przezw yciężania siebie.
Zwyciężanie siebie samego nie jest jeszcze
333
340
■****"
W iecznie! W ieczność to bowiem czyni pie
kło piekłem. W szelka nadzieja, że te m ęki kie
dyś się skończą, jest wykluczona. Przedstaw
sobie za pomocą w yobraźni najdłuższe okresy
czasu, a gdy one m iną, wieczność niepom niej-
szona ani o sekundę rozpocznie się na nowo.
5. Bóg radzi nam często pam iętać o piekle,
nie dlatego, żebs^ m yśl o niem za jm ow ała pierw
sze m iejsce w naszej duszy, lecz abyśm y w cza
sie pokus i doświadczeń, w ciem nych chw ilach
naszego życlia świętą bojaźnią przerażeni mocno
pokusy zwalczali, a ciężkie nieraz obowiązki
sum iennie spełniali.
Są ciężkie chwile w życiu, w których wyższe
pobudki żadnego w rażenia nie robią na ducha
uw ikłanego w ziemskie ułudy. W tedy żywa m yśl
o wiecznej męce ognia m usi nas wzmocnić na
walkę z m am idłam i ciała i św iata.
Pow inniśm y w takich chw ilach przyzyw ać
ku pomocy tę m yśl o męce bez końca; pow in
niśm y m yśleć o tern, jakieśm y cierpienia i mę
ki sam i przeżyli, jakie przenieśli inni — nasi
znajom i, chorzy, ran n i, nieszczęśliwi; pow inniś
my sobie przypom inać te męki, o jakich czyta
liśm y w książkach. Gdyby piekło niczem w i ę
c e j nie było, tylko jedną jak ąś m ęką, lecz
w i e c z n i e trw ającą, już byłoby niew ypow ie
dzianie straszne! Tym czasem jest ono czemś nie
skończenie większem: w szystkie ziemskie męki
są tylko kropelką wobec m ąk piekielnych.
Przedstaw m y sobie obrazowo za wzorem
Pism a św. tę praw dę tak pełną dla nas zna
czenia
Zmyślone obrazy pociągają tak często ludzi
do brudnych występków, czemużbyśmy nie
m ieli posłużyć się obrazam i, które zgodne są
z praw dą, by się um ocnić przeciw ułudom
grzechu!
I cóż oczy zobaczą w piekle! Ogień i pło
mienie, ludzi dręczonych o k ru tn ą m ęczarnią
ognia, inne straszne i w strętne zjaw iska.
Ucho słyszeć będzie jęki i wycia z bólu i roz
paczy, żałosne sk arg i na niewymowne nieszczę
ście, przekleństw a i złorzeczenia, w zgardę i szy
derstw a złych duchów.
D otyk będzie cierpiał palenie ognia, ra n y
i wszelkiego rodzaju bóle.
Dla innych zmysłów najw strętniejsze udręki,
jakie sobie można wyobrazić, pogrzebanie żyw
cem, wieczne w ygnanie, straszna m onotonja.
Niemożliwość ucieczki, naw et ruszenia się kro
kiem! I to wszystko bez końca, bez nadziei, bez
pociechy, bez miłości!
I to wszystko będzie m iał człowiek do za
wdzięczenia s a m e m u s o b i e . W szystko bę
dzie wołać n a nieszczęśliwego: M o g ł e ś , aleś
n i e c h c i a ł ! W spom inając z całą w yrazisto
ścią rzeczy przeszłe, potępiony będzie m usiał
wyznać: >>Wielki Boże, nie T y ś mię potępił,
lecz j a s a m siebie potępiłem ; tak łatw o mo
głem siebie w yratow ać, ale nie chciałem ; teraz
już zapóźno«. I takiem będzie przez całe wieki
to gryzące przeświadczenie, takim ów robak,
k tóry nie zamrze.
Jakiem że głupstw em jest zam ykać oczy na
tę przepaść, aby tern pewniej w nią się stoczyć!
P rzek ład ajm y tw ard ą praw dę nad fałszyw y
spokój.
6. Dobre św iatło na tę doniosłą praw dę rzu
ca znana przypowieść o Łazarzu i bogaczu.'
344
346
RO ZDZIAŁ L X IX .
Zm ysłowość.
1. W łaściw ością naltury ludzkiej jest jej zło
żoność z pierw iastka zwierzęcego i duchowego.
Z tą właściwością idzie człowiek przez życie
ziemskie i m usi się sta ra ć utrzym ać swoje kro
ki na właściwej i dobrej drodze.
P ierw iastek zwierzęcy sam w sobie, podobnie
jak i duchowy, nie jest zły. Lecz w pierw iastku
zwierzęcym leżą silne popędy, których rozumne
opanow anie decyduje o doli i niedoli większości
ludzi. Ciało ludzkie nie powinno być narzędziem
ślepych popędów, ale w yrazem i narzędziem
wolnego ducha. Także przeciw popędowi do zmy
słowości m usim y bronić porządku i ładu. P o tra
fim y to tylko wtedy, gdy się Boga uczepimy.
Człowiek nie pow inien się hańbić. H ańbi się
zaś w najokropniejszy sposób, gdy dogadza tej
nam iętności, któ ra nie zasługuje na żadną uczci
wą nazwę, jak tylko na nazwę słabości. Zm y
słowość podobna jest do wielkiego ognia; p rzy
ciąga czarodziejską siłą m iljony istot, aby im
zadać o k ru tn ą śmierć.
Pokryw ać grzechy i w ystępki, uspraw iedli
wiać je pod pozorem, że i zmysłowość m a swoje
praw a, że jej powaby są za potężne, a słabość
ludzka za wielka — oto jak i był po wszystkie
czasy wybieg pokusy, jakie było tłóm aczenie
w iną zmazanego sum ienia. D latego to Apostoł
napom ina: N iechaj was n ik t nie zwodzi próżne-
m i słow y.1
Bez szczególnej pomocy łaski niem ożliwą
jest rzeczą zachować czystość. D latego to mo
d litw a jest twoim obowiązkiem.
Zmysłowość znajduje swój pokarm w tej
lekkom yślności, k tó ra ze w szystkiem igra, ze
wszystkiem się cacka, baraszkując, a nigdy se-
rjo nie m yśli; w tej powierzchowności, która
się całkowicie oddaje zew nętrznym troskom
i rozrywkom , a praw ie n igdy serdecznie się
nie modli i nie m yśli o rzeczach nadprzyrodzo
nych; w wygodnem i próżniaczem życin, które
się lęka wszelkiego natężenia i przezw yciężania
siebie; dalej w nieporządnej ciekawości, która
0 wszystkiem , a szczególnie o rzeczach gorszą
cych chce wiedzieć; we wścibstwie zmysłów, że
by wszystko widzieć, słyszeć, czytać, w szystkie
go doświadczyć; w nieokiełznaniu wyobraźni
1 uczucia, które wszystko sobie mogą wyobrazić,
do wszystkiego przylgnąć i zaw ikłać się w n a j
niebezpieczniejsze czułostki i m iłostki.
2. N a świadectwo, że w ystępek nieczystości
godzien jest pogardy, można przytoczyć:
a) Poganizm . Pom im o swego zepsucia nazy
w ał on ten w ystępek »w ystępkiem «, a czystość
m iał w najw yższem poważaniu.
b) Sąd mędrców św iata, którzy n a przeróżne
sposoby w ystępek ten piętnow ali.
c) N a tu ra ln y w stręt do zmysłowości. Czło
wiek nieczysty zwykł nieczystości i nierządy in
nych najsurow iej sądzić, siebie tylko undewin-
349
■■■■M M M M M M
EO ZD ZIA Ł LX X .
Grzech pow szedni.
1. Nie każdy grzech czyni tego, kto go po
pełnia, nieprzyjacielem Boga.
Do ciężkiego grzechu potrzeba najprzód
przedm iotu, k tó ryby był' zdolny serce od Boga
oderw ać; powtóre, ażeby grzeszący całkowicie
jasno wiedział i był świadom tego, że grzeszy.
Tylko w tedy dopuszcza się człowiek grzechu
ciężkiego, gdy te trzy w aru n k i zachodzą, Gdy
któregokolw iek z nich brakuje, nie może być
mowy o grzechu śm iertelnym .
Człowiek uczciwy nie tak łatw o popełnia
grzech śm iertelny. Grzech śm iertelny jest ezemś
nie wypowie dzianie złem.
Są więc grzechy popełniane przez ludzi s p ra
wiedliwych, które im zasadniczej spraw iedliw o
ści niie o dbierają; grzechy te nie są całkow item
porzuceniem dążenia do ostatecznego celu, lecz
tylko osłabieniem tego dążenia. Siedm kroć upa
dnie sprawiedliwy i powstanied
2. Lecz i grzech niie będący ciężkim, a n a
zwany powszednim, jest nadzw yczaj wielkiem
złem; jest on obok grzechu ciężkiego złem naj-
większem.
Grzech powszedni również jest także buntem
1. P r z y p o w . 24, 16.
353
2. M a t. 12, 36.
357
24*
BO ZDZIA Ł L X X V I.
Sąd.
1. Główną cechą obecnego ducha czasu jest
dążność, by n a wszelki sposób osłabić żywe po
czucie o d p o w i e d z i a ł m o ś e i. Zaprzeczono
naw et, że człowiek posiada wolną wolę, byle go
tylko oid odpowiedziałności uwolnić. I co to
wszystko pomoże?
Za to, co nie leży w mocy człowieka, nie jest
on odpowiedzialny, lecz odpowiadać będzie za to,
co jest w jego m ożności
Życie, śmierć, a potem :sąd — oto przebieg
życia ludzkiego.1
Ze śm iercią w szystkie rzeczy uboczne zni
kają, pozostaje tylko rzecz głów na: sposób,
w ja k i człowiek postępow ał wobec najśw iętszej
woli Boga,.
Zasłona zmysłowości opadła-, dusza jasno po
znaje praw dziw ą w artość swego postępow ania.
A z tern poznaniem łączy się sąd.
Sędzią jest Bóg-Człowiek, Jezus C hrystus,
Bóg wszystko w iedzący A najspraw iedliw szy.
Oskarżonym jest człowiek, przedm iotem są
du są w szystkie jego stosunki, spraw y, słowa,
m yśli, opuszczenia i otrzym ane łaiski.
Co pom ogą wszystkie w ykręty? »Nie m iałem
1. Ż y d . 9, 27.
8 f!:
czasu«, powiesz. M iałbyś go, gdybyś Był chciał;
sp ra w a najw ażniejsza przedewszystkiem . P o
wiesz: »Nie m iałem dostatecznego ośw iecenia«,
pow inieneś się był o nie postarać. Powiesz:
»Pokusa była za siln a «; była za silna, boś się
nie m odlił i nie spełniałeś p ra k ty k religijnych.
Powiesz: »Świat był zanadto zwodniczy«; a m i
mo to n a rażałeś się dobrowolnie na niebezpie
czeństwa i okazje do grzechu. Powiesz jeszcze:
»Dałem się pociągnąć przykładow i innych«;
a dlaczegoś nie daw ał posłuchu praw dzie, rozu
mowi, sum ieniu, przykazaniom bożym, p rzy k ła
dom dobrych ludzi?
2. Sąd zakończy się wyrokiem ro zstrzy g ają
cym na zawsze. Je śli kogoś przypadkiem ro
zerwie, czy zmiażdży ślepa siła n a tu ry , rzecz to
straszna, lecz straszniejszą stokroć rzeczą bę
dzie wpaść w ręce rozgniew anego Boga
Dla jednych będzie brzm iał w yrok: »Idźcie
precz w ogień w ieczny«. Dla drugich: »Pójdź,
sługo dobry i w ierny, n a d wielą cię postanow ię,
w nijdź do wesela P a n a swego«. W ielu jednak
będzie spraw iedliw ych, którzy się jeszcze nie
w ypłacili zupełnie spraw iedliw ości bożej, któ
rzy nie są zupełnie czyści. Tych w yrok boży ska
że na jak iś czas n a oczyszczenie, do m iejsca k a r
zwanego czyścem.
Jeżeli chcesz w ygrać n a sądzie bożym, sądź
się sam zawczasu. P ra w d a n ie będzie sądzona
w edług ciebie, lecz t y m usisz być sądzony we
dług praw dy. Sądź się teraz n a swoją pociechę
sądem pokuty, ażebyś kiedyś nie był osądzony
na swoją zgubę.
W e wszystkiem, co tylko dobrowolnie robisz,
mówisz, myślisz, m iej to żywe przeświadczenie,
że kiedyś będziesz za to odpow iadał przed Bo-
giem. Nie p y ta j więc: co l u d z i e powiedzą?
lecz p y taj, co B ó g p o w i e ? Ale w tedy tylko
p otrafisz być sum iennym , gdy gorliw ie spełniać
będziesz swoje religijne obowiązki.
M ądrym i szczęśliwym jest ten, kto teraz za
życia s ta ra się być takim , jakim p rag n ą łb y być
na sądzie.
Przedm ow a . , 5
W s t ę p .................................................................................................. 9
MIŁOŚĆ P R A W D Y .
T y d z i e ń p i e r w s z y , część pierw sza .
Rozdział Str.
I. W alka o b y t .................................................... 15
II. ■ W alka o i d e a ł y ............................................... 20
III. Stanow isko człowieka w ż y c i u ....................26
IV. Żądza w i e d z y ....................................................32
V. Praw dziw a i fałszyw a n a u k a ....................36
VI. I n d y f e r e n t y z m ....................................................40
V II. W olnom yślność : . . . . ' .........................47'
V III. Z agadnienie c e l u ............................................... 50
IX . Nasze p o c h o d z e n ie ...........................................53
X. S t w o r z e n i e ......................................................... 60
X I. Co pow iedział g łupi w sercu swojem? . . 65
X II. Świadectwo n a u k i ...........................................69
X I II. Bóstwo ........................ 72
X IV . P a n t e i z m ............................................................. 77
XV. Nasze p r z e z n a c z e n i e ...................................... 82
X V I. W ola B o ż a .........................................................89
X V II. Vere dignum et justum est, aequum et sa-
lu ta re , , ............................................................. 93
X V III. Szczęście i zbawienie c z ło w ie k a ............... 99
X IX . T rw anie po ś m i e r c i ..................................... 102
XX. Życie pozagrobowe jako p o stu lat godności
l u d z k i e j ........................................................... 106
X X I. T ęsknota serca l u d z k i e g o ............................ 114
X X II. Doczesność jako niedokończony początek
czegoś ..................................................................... 125
X X III. Konieczność prześw iadczenia o życiu przy-
szłem , , ............................................................133
X X IV . Duch i m a t e r j a ...............................................139
X X V. W yobrażenie życia pozagrobowego . . . . 156
X X V I. N ajw ażniejsza t r o s k a ..................................... 161
X X V II. Optym izm i p e s y m i z m .................................165
X X V III. Nowoczesna r e l i g i j n o ś ć .................................168
X X IX . Praw dziw a r e l i g i j n o ś ć .................................173
XXX. R elig ja jako podstaw a m oralności . . . . 177
X X X I. R elig ja źródłem w ierności pow ołaniu . . . 181
X X X II. N a tu ra i o b j a w i e n i e ...................................... . 184
X X X III. Cud i praw o n a t u r y ..................................... 191
R ozdział S tr.
X X X IV . C uda E w a n g e l j i ....................................................196
XXXV. N a tu r a i nad n a t u r a l n o ś ć ................................ 200
X X X V I. Gzem je s t d la n a s Je z u s C h r y s tu s . . . . 207
X X X V II. Czem je s t d la n a s K o ś c i ó ł ................................ 212
X X X V I I I. T rw ało ść K o ścio ła ja k o dow ód jeg o bo
sk ie g o p o c h o d z e n i a .........................................227
X X X IX . Ł a s k a i w s p ó ł d z i a ł a n i e ..................................... 230
XL. W ied za i w i a r a ....................................................234
X L I. S cep ty cy zm ................................................................ 238
X L II. P rz e c iw ie ń stw u dw u św ia to p o g lą d ó w . . . 242
XLT1T. W a rto ść doczesnego życia ...................................248
X L IV . W a rto ść czasu ................................................. 253
XLV. 'C h w a le b n a lek k o m y śln o ść 255
X L V I, Ś m ierć ja k o n a u c z y c ie l p r a w d y ................. 259
X L V II. S łu żb a św ia tu alb o słu ż b a B o g u ..................204
SUMIENNOŚĆ.
T y d z ie ń m e r w s z y , część dru ga.
X L V I II . S u m i e n i e .............................. 273
X L IX . O bow iązki su m ie n ia w zględem B o g a . . . 279
L. O bow iązki s u m ie n ia w zględem lu d zi . . . 281
L I. O b o w iązk i, s u m ie n ia ■względem w łasn o ści
i d obrego im ie n ia b l i ź n i c h .............................284
L II . G rzechy o p u s z c z e n i a ..................................................280
L III. Żądze w ż y c iu l u d z k i e m ........................................ 287
L IV . P ra k ty c z n a tro s k a o s u m i e n i e .............................. 290
LV. N a jw ię k s z a p r z e s z k o d a ........................................... 293
L V I. O g ran iczo n o ść lu d zk ieg o b y t u .............................. 297
LVTI. P o jęcie i is to ta g r z e c h u .............................................300
L V II1 . G rzech y p rz e d są d em B o g a ................................... 304
L IX . P oczucie w i n y .............................. 308
LX. Żal ..................................................................... 310
L X 1. M iło sierd z ie B o ż e ........................................................... 315
L X II . O dpuszczenie g r z e c h ó w ............................................. 318
L X III. P o k u t a ................................ 321
L X IV . W y z n a n ie g r z e c h ó w ................................................. 324
LXV. P o p ra w a ż y c ia . .......................................................328
L X V I. W a lk a n a śm ie rć i ż y c i e ........................................33r
L X V II.' Z m a rn o w a n y cel ż y c i a .............................................330
L X V II I . B o jaźń b o ż a ..................................................................... 345
L X IX . Z m y s ł o w o ś ć ......................................................................347
LXX. G rzech p o w s z e d n i .......................................................352
L X X I. O czyszczenie w ży ciu p r z y s z ł e m ......................... 355
L X X T I. D laczego B óg n ie p rze sz k a d z a grzechom ? . 358
L X X III. O d w ag a i n i e u s tr a s z o n o ś ć ................................... 303
L X X IV . P rz ezo rn o ść i c z u w a n i e .............................. 360
LXXV. W a lk a z n a m i ę t n o ś c i a m i ........................................308
L X X V I. S ą d .................................................................................... 372
?B N |
^ ooO *
B I B I I O T E KA
NARODOWA