Niższe cła i nowe rynki otwierające się na inwestycje zagraniczne skomplikowały
decyzję o tym, jak powinna być zorganizowana produkcja, mówi Nikki Tait. Odwiedź dowolny zachodni sklep z zabawkami, a większość podstawowych produktów będzie miała napis "Wyprodukowano w Chinach" lub, być może, w Malezji lub Indonezji. Dopóki nie dotrzesz do działu Lego. Nagle pudełka częściej wskazują Danię, Szwajcarię lub USA jako kraj pochodzenia. Mogłoby się wydawać logiczne, że globalna firma, prowadząca sprzedaż na wielu rynkach krajowych i mierząca swój udział w rynku w kategoriach globalnych, powinna umieszczać zakłady produkcyjne tam, gdzie koszty są najniższe. Jednak Lego, prywatna duńska firma, od lat koncentruje swoją produkcję w Europie i Stanach Zjednoczonych, argumentując, że najlepiej spełnia to wymagania projektowe i jakościowe. Dla Lego pojęcie kosztów jest tylko niewielką częścią obrazu produkcji. Jak więc globalna firma organizuje swoją sieć produkcyjną? Decyzja ta stała się bardziej skomplikowana w ciągu ostatnich dwóch dekad ze względu na szereg czynników. Z jednej strony, bariery handlowe w dużej części świata gwałtownie spadły. Jednocześnie wiele nowych rynków - zwłaszcza w Azji i Europie Wschodniej - otworzyło się na inwestycje zagraniczne. Dzięki temu globalna produkcja stała się o wiele bardziej możliwa. Zmniejszyło to również zapotrzebowanie na wiele zagranicznych fabryk. Rynki, które wcześniej wymagały lokalnych zakładów produkcyjnych - ponieważ poziomy ceł sprawiały, że import był zbyt drogi - mogą być teraz zaopatrywane z innych krajów. Oczywiście w tym nowo zliberalizowanym środowisku podstawowe koszty produkcji stają się bardziej znaczące. Istnieją jednak ograniczenia podejścia opartego wyłącznie na kosztach. Wiele firm zbudowało swoją obecną strukturę produkcyjną poprzez przejęcia na przestrzeni wielu lat, a nie w sposób zaplanowany. Innym problemem jest to, że same koszty mogą podlegać szybkim zmianom, sprawiając, że na przykład dzisiejsza Indonezja jutro będzie Hongkongiem. Dodaje to kolejny wymiar do procesu podejmowania decyzji inwestycyjnych przez każdą globalną firmę. W rzeczywistości firmy produkcyjne muszą również myśleć: jak szybko możemy wyciągnąć wtyczkę? Niektóre firmy rozwiązały tę kwestię za pomocą modelu zwanego "konfiguracją części". Wiąże się to z wyborem kilku regionalnych baz produkcyjnych, które są postrzegane jako inwestycje długoterminowe, i uzupełnieniem ich o zakłady montażowe o niższych kwalifikacjach, które można łatwiej przenosić między rynkami. Podczas podejmowania decyzji inwestycyjnych należy również przeanalizować dostępność odpowiednich pracowników. Mogą istnieć ścisłe powiązania między produkcją a innowacjami produktowymi, a jeśli zbyt duży nacisk kładzie się na nisko kosztowe operacje montażowe, zwykle cierpi na tym innowacyjność produktów. Być może najgorętszym tematem jest to, czy globalna firma w ogóle musi być producentem. Zlecanie produkcji innym dostawcom daje firmie większą elastyczność i dobrze wpisuje się w globalną strategię. Firma może być lepiej przygotowana do dostarczania zróżnicowanych produktów na różne rynki regionalne i prawdopodobnie może szybciej dostosować się do zmieniających się kosztów. Te korzyści operacyjne stanowią dodatek do korzyści finansowych wynikających z podwykonawstwa, takich jak niższe nakłady kapitałowe. Może to jednak wiązać się z pewnymi pułapkami. Być może żadna firma nie jest lepszym przykładem trendu zlecania zadań na zewnątrz niż Nike, grupa produkująca obuwie sportowe. Na papierze, jej strategia zlecania produkcji butów lokalnym fabrykom wygląda bardzo rozsądnie. Jednak w ostatnich latach ustalenia te przerodziły się w katastrofę wizerunkową, ponieważ obrońcy praw człowieka skarżyli się na warunki panujące w " zakładach wyzyskujących siłę roboczą " w wielu azjatyckich fabrykach produkujących produkty Nike. Wygląda na to, że brak własności nie zwalnia z odpowiedzialności.