Download as pdf or txt
Download as pdf or txt
You are on page 1of 233

===LxssGywUIlFjWmtbaFkzBTFQZl8+CGoJO1k7CGxYbF1rW2pbblpj

Copyright © 2023
Joanna Chwistek
Wydawnictwo NieZwykłe
All rights reserved
Wszelkie prawa zastrzeżone
Redakcja:
Alicja Chybińska
Korekta:
Katarzyna Chybińska
Karolina Piekarska
Maria Klimek
Redakcja techniczna:
Paulina Romanek
Projekt okładki:
Paulina Klimek
Autor ilustracji:
Marta Michniewicz
www.wydawnictwoniezwykle.pl
Numer ISBN: 978-83-8320-852-7
Spis treści

Prolog
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
32
33
34
35
36
37
38
39
40
41
42
43
44
45
46
47
48
49
50
51
Epilog
Podziękowania
Prolog

Blue
Stałam na końcu pomostu, czekając na odpowiedni moment. Zachód słońca i niewielka jednostka
cumująca w Marina del Rey to doskonałe połączenie. Światło idealnie współgrało z białymi żaglami,
ostatnie promienie zachodzącego słońca rzucały na nie ogniste błyski. Ucieszyłam się, widząc
żaglowiec, tym bardziej że przeważnie można było tu spotkać tylko ekskluzywne jachty, które na tle
żaglówki wydawały się bezdusznymi, napędzanymi silnikiem maszynami. Trzymałam aparat,
czekając na odpowiednią chwilę.
Na pokładzie mignęła mi sylwetka, a dopiero po chwili wyostrzyłam obraz, żeby dostrzec
ubranego jedynie w krótkie szorty chłopaka, który walczył z linami, zmieniając ustawienia żagli.
Widziałam dokładnie grę jego mięśni napinających się przy każdym ruchu. Z zaciekawieniem
śledziłam jego poczynania, czekając na właściwy moment, żeby uchwycić to, co najcenniejsze. Być
może początkowo nie miałam zamiaru uwieczniać na zdjęciu ludzi, ale zmieniło się to w chwili, kiedy
się zorientowałam, że żaglówka bez tych mięśni i grymasów na twarzy była tylko pustym tworem. To
on tchnął w nią życie.
W jednej chwili łódka przestała być moim celem, stał się nim chłopak o jasnych włosach i, jak
okazało się chwilę później, niebieskich oczach. Zrobiłam dosłownie kilkanaście zdjęć żaglówki
i skierowałam obiektyw wprost na niego. Musiałam stwierdzić, że był prawdziwym dziełem sztuki.
Opalona skóra lśniła na tle zachodzącego słońca, a wyrzeźbione ciało sugerowało, że każdą wolną
chwilę musiał spędzać na siłowni. Nie miał sześciopaku, miał pieprzony ośmiopak!
– Jansa cholera – szepnęłam sama do siebie w przypływie podziwu dla tego anonimowego
herosa, który wkładał teraz całą energię we wprowadzenie żaglówki do kanału.
Nie mogłam oderwać od niego wzroku, a mój palec automatycznie naciskał guzik aparatu,
dokumentując jego ciężką pracę i skupioną minę. Miał ostrą linię szczęki, orli nos i musiałam
przyznać, że wyglądał jak główny bohater serialu dla nastolatków. Przesuwałam delikatnie aparat,
żeby znaleźć na jego ciele jakąkolwiek skazę, cokolwiek, co mogłoby świadczyć, że jest człowiekiem
z krwi i kości, ale nic takiego nie znalazłam. Był idealny.
W pewnym momencie lina wyślizgnęła mu się z dłoni, a na jego ustach wykwitł delikatny
uśmiech, po czym silne ręce ponownie chwyciły grubą linę, aby kontrolować żagle.
Mogłabym patrzeć na niego bez końca, ale jednostka powoli zbliżała się do kanału, a więc postać
lada chwila zniknie mi z oczu. Skorzystałam z ostatnich chwil i kiedy młody żeglarz odwrócił się do
mnie tyłem, oddaliłam obraz, by chwytać go w klatki zdjęć, podziwiając jego siłę.
Od kilku tygodni przesiadywałam tu niemal codziennie, ale jeszcze nigdy nie widziałam tu ani
tego statku, ani tego chłopaka. Przystań stała się moim ulubionym miejscem, bo nie mogłam znieść
widoku matki po tym, co nam zrobiła: mnie i Bobby’emu.
Powoli sunące po niebieskiej tafli łodzie dawały mi ukojenie, poczucie spokoju. Ten widok mnie
wyciszał, sprawiał, że nie myślałam, że moja matka po raz kolejny zniszczyła mi życie, wywracając je
do góry nogami.
Dopiero po chwili zorientowałam się, że żaglówka podpłynęła na tyle blisko, że mogłam oddalić
obraz w aparacie. Dokładnie w tej samej chwili chłopak spojrzał wprost na mnie. Palec, który chwilę
wcześniej z zapamiętaniem naciskał guzik, zamarł w powietrzu. Nieznajomy zobaczył mnie, a teraz
uśmiechał się lekko, patrząc wprost w mój obiektyw. Nie będzie i nie było lepszej okazji, więc
zaczęłam robić zdjęcia jego przystojnej twarzy. Miał piękne oczy, ich błękit przeszywał na wskroś,
a pełne i idealnie wykrojone usta wygięły się w lekkim uśmiechu, jakby był przeznaczony dla mnie.
Zapewne to kolejny bogaty bubek, którego rodzice spełniali każdą zachciankę, kupili żaglówkę,
sportowy wóz, którym dojeżdżał do elitarnej szkoły. Takich było tu na pęczki, zarozumiałych,
pogardliwie spoglądających na ludzi podobnych do mnie. Z jednej strony nienawidziłam
luksusowych dzielnic LA i ich mieszkańców, z drugiej, czasami chciałam zobaczyć, jak żyją, czym się
zajmują i jakie mają problemy.
Po chwili żaglówka zniknęła z zasięgu mojego wzroku, a ja poczułam dziwną pustkę i żal, że
więcej już nie zobaczę zmagań chłopaka z żywiołem. Byłam ciekawa, jakie miał zainteresowania, czy
jego głos był zachrypnięty, czy raczej łagodny. W pośpiechu zaczęłam przeglądać zdjęcia, które mu
zrobiłam, i jeśli miał osobowość równie ciekawą, jak twarz, to już zazdrościłam osobom, z którymi się
przyjaźnił. Dopiero po chwili zorientowałam się, że zdjęć żaglówki miałam zaledwie kilkanaście, cała
reszta przedstawiała twarz nieznajomego lub całą jego sylwetkę. Nie mogłam się już doczekać
chwili, kiedy wrócę do domu, do ciemni, którą zrobił dla mnie Bobby, i wywołam te zdjęcia.
Wydawało mi się, że każde żyło własnym życiem, przedstawiając grę mięśni chłopaka, a każda mina
była niczym arcydzieło. Zastanawiałam się, czy jego wygląd wiele ułatwiał mu w życiu, kiedy
usłyszałam za plecami lekko schrypnięty głos.
– Robiłaś mi zdjęcia.
Ze strachu wypuściłam aparat i dzięki Bogu, że miałam go zawieszonego na szyi, bo wpadłby do
wody. Odwróciłam się nagle i zobaczyłam górującą nade mną męską sylwetkę. Cholera, to chłopak
z żaglówki. Z bliska prezentował się jeszcze lepiej, mimo że zdążył już założyć czarną, opinającą
mięśnie koszulkę.
– Nie tobie, żaglówce – skłamałam gładko, powoli podnosząc się z pomostu i stając przed nim
twarzą w twarz.
Świdrował mnie spojrzeniem jasnych oczu, a na jego ustach wykwitł leniwy uśmiech.
– Ładny tatuaż – odezwał się, wskazując na moje przedramię.
Jakiś czas temu za zgodą matki zrobiłam sobie kolorowy tatuaż przedstawiający mój aparat. Dla
mnie tatuaż musiał mieć jakieś znaczenie i wiedziałam, że z aparatem nigdy się nie rozstanę. To była
moja pasja, hobby, z którego kiedyś zamierzałam żyć.
– Dzięki – odpowiedziałam niepewnie, przestępując z nogi na nogę.
Czego chciał ten chłopak? Po co tu przyszedł? Nie byłam do końca pewna, czy był zły, czy może
po prostu chciał mnie poznać.
Był sporo wyższy ode mnie, musiałam unieść głowę, by spojrzeć mu w oczy.
– London.
– Co? – zapytałam, zaskoczona, a wtedy chłopak wyciągnął do mnie rękę i zaśmiał się cicho.
– Mam na imię London – wyjaśnił, wyginając palce dłoni, jakby chciał mnie pośpieszyć, żebym
podała mu swoją. – Wszyscy mnie pytają, skąd takie dziwne imię, ale tylko tobie zdradzę tę
tajemnicę. Starzy zrobili mnie w Londynie podczas miesiąca miodowego. Oto cała historia.
Roześmiałam się cicho.
– Blue – wyjaśniłam, podając mu swoją rękę i już chciałam powiedzieć, że moje imię wzięło się
stąd, że mój biologiczny ojciec nienawidził tego koloru, ale kiedy palce Londona zacisnęły się na
moich, zamarłam.
Oboje patrzyliśmy na siebie zaskoczeni i byłam pewna, że on także poczuł ten prąd, który
przeszedł przez całe moje ciało. W następnej sekundzie wyszarpnęłam się z jego uścisku
i odskoczyłam od chłopaka, głośno przełykając ślinę.
– Ej, spokojnie. – Zaśmiał się cicho. – Zaraz wpadniesz do wody.
Faktycznie, zupełnie się nie zorientowałam, że stałam nad brzegiem pomostu. Bliskość Londona
nie działała na mnie dobrze, miałam wrażenie, że pierwszy raz w życiu jakikolwiek chłopak zrobił na
mnie takie wrażenie. Byłam w jednym poważnym związku, który trwał kilka miesięcy, aż nie doszłam
do wniosku, że między mną a Noahem powinno zostać tak, jak dawniej, czyli powinniśmy się
przyjaźnić. I chociaż on się z tym nie zgadzał, musiał zaakceptować taki stan rzeczy, a między nami
nigdy nie było takich…takich cholernych iskier!
– Więc, powiedz mi, Blue, dlaczego robiłaś mi zdjęcia. – London przerwał przedłużającą się ciszę,
a głos miał bardziej ochrypły niż chwilę wcześniej.
– Nie tobie, żaglówce – skłamałam po raz kolejny podczas naszej krótkiej rozmowy. Za nic
w świecie się nie przyznam, że jego twarz zafascynowała mnie tak mocno, że zapomniałam, co tak
naprawdę chciałam uchwycić.
– Nie kłam. – Zaśmiał się cicho. – Nie mam nic przeciwko, ale oczekuję czegoś w zamian, lecz
zanim o to poproszę, odsuń się od krawędzi pomostu, Blue.
London zrobił krok do przodu, ale natychmiast się zatrzymał, jakby się bał, że wpadnę do wody.
Posłusznie zrobiłam kilka kroków w jego stronę i znalazłam się dosłownie o kilkanaście
centymetrów od jego twardego ciała. Zaczęły pocić mi się dłonie, byłam zdenerwowana, chociaż nie
miałam powodów. Nigdy wcześniej nie bałam się kontaktów z innymi ludźmi, nie byłam wstydliwą
dziewczyną. Co się, do cholery, działo?
– Co za to dostanę?
– Słucham? – wydukałam zaskoczona.
– Co dostanę za bycie twoim modelem – odezwał się cicho, przeczesując palcami jasne włosy. –
Zawsze wydawało mi się, że to płatna robota, a wizerunek każdego jest chroniony. Więc jak będzie,
Blue?
Cholera, nie miałam kasy nawet na wodę z automatu, nie mówiąc już o tym, żeby zapłacić za to,
że robiłam mu zdjęcia.
– To tylko zdjęcia, nie wykorzystam ich nigdzie – obiecałam, przygryzając z nerwów dolną wargę.
I nie chodziło tu wcale o to, że się go bałam, ale o sam fakt, że był tak blisko.
– Mam pomysł, jak możesz mi zapłacić za tę drobną przysługę – oznajmił po chwili, pewnym
siebie głosem.
– Jak? – zapytałam cicho.
London w jednej chwili postąpił krok do przodu, a w drugiej położył dłoń na tyle mojej głowy
i przyciągnął mnie do siebie.
– Tak, Blue – szepnął mi prosto w usta, a następnie mnie pocałował.
Drgnęłam zaskoczona, czując jego ciepłe i wilgotne wargi na swoich, ale nie zrobiłam kompletnie
nic, żeby mu przeszkodzić. Powietrze wokół stało się duszne i ciężkie, a kiedy chłopak położył dłoń
na moim biodrze, przyciągając mnie lekko do siebie, znów zadrżałam. Na brzuchu poczułam jego
erekcję, a kiedy wsunął język do moich ust, westchnęłam głośno, wychodząc mu naprzeciw.
Smakował słodką gumą balonową i morską bryzą, kusił tajemniczością i mamił. Głaskał
delikatnie tył mojej głowy, podczas gdy jego język wił się z moim w szybkim tańcu. Nawet jeśli bym
chciała, nie potrafiłabym go odepchnąć, bo już od chwili, kiedy go zobaczyłam, przyciągał mnie jak
magnes.
Gdzieś w oddali usłyszałam głośny śmiech oraz nawoływania i byłam pewna, że London także to
usłyszał, bo jego ramiona się spięły, ale nie przerwał pocałunku. Mruknął tylko coś, mocniej
zaciskając dłonie na moich biodrach. Dopiero po chwili, kiedy głosy rozbrzmiewały coraz bliżej,
wypuścił mnie z wyraźną niechęcią, a kiedy spojrzałam mu w oczy, zobaczyłam w nich żar, którego
nie widziałam wcześniej. Dotknęłam palcami swoich ust, próbując złapać oddech, na co chłopak
tylko się uśmiechnął.
– Poczekaj tu na mnie – odezwał się cicho, spoglądając przez ramię.
Na końcu pomostu zauważyłam dwóch chłopaków, którzy zaczęli gwizdać i wołać go po imieniu.
– Muszę zacumować żaglówkę, bo wyskoczyłem z niej, kiedy tylko dopłynąłem bliżej brzegu.
– Ja… – zaczęłam, ale ten szybko mi przerwał, po raz kolejny spoglądając przez ramię na swoich
kolegów.
– Poczekaj tu – zażądał, dotykając wierzchem ręki mojego policzka. – Pozbędę się tych durni
i zaraz do ciebie wracam.
– Prawie się nie znamy i… – Ponownie chciałam coś powiedzieć, ale London uśmiechnął się
szeroko.
– Wydaje mi się, że jesteś idealnym powodem, żebym wreszcie coś zmienił w swoim życiu –
przerwał mi nagle. – Czekaj tu, mała, pogonię tych skurwieli, zakotwiczę i do ciebie wracam.
Z tymi słowami ruszył w kierunku zejścia z pomostu, a kiedy odchodził, ja wpatrywałam się
w jego szerokie plecy. Co się działo? I co to było, do cholery? Najwidoczniej to było coś, co
poczuliśmy oboje. Coś, co kazało nam się zatrzymać po kilku minutach rozmowy i jednym pocałunku.
Cholera, nigdy nie całowałam się z przypadkowym i ledwie poznanym kolesiem. Ale też wcześniej
żaden chłopak nie wywarł na mnie takiego wrażenia, żebym mu na to pozwoliła.
Wiedziałam, że nie prezentowałam się najgorzej, byłam raczej atrakcyjna, ale dzisiaj miałam na
sobie zwyczajne szorty, trampki i białą koszulkę, a moja twarz nie nosiła cienia makijażu. Włosy
zwinięte na czubku głowy w splątany kok nie mogły stać się czymś, co przyciągnęło do mnie takiego
chłopaka.
Na pierwszy rzut oka było widać, że London ćwiczył, podczas gdy ja często unikałam nawet zajęć
sportowych w szkole. Do tego sama koszulka chłopaka musiała kosztować tyle, ile mój nowy aparat
fotograficzny, na który zbierałam dwa lata.
Mimo wszystko chciałam na niego poczekać, zobaczyć, dokąd nas to zaprowadzi. To, co się
zdarzyło, było niezwykłe, hipnotyzujące i warte wszelkich konsekwencji.
W tej samej chwili zabrzęczał mój telefon, wyciągnęłam go natychmiast z kieszeni szortów. To
było przypomnienie, które ustawiłam, abym nie przegapiła godziny i wróciła na czas do domu!
Bobby miał dzwonić, cholera!
Rozejrzałam się spanikowana po nabrzeżu w nadziei, że zobaczę gdzieś chłopaka i zdołam wziąć
jego numer, żeby umówić się w innym terminie, ale nigdzie go nie widziałam, a czas pędził
nieubłaganie! Bobby w Iraku nie miał nielimitowanego dostępu do telefonu, mógł dzwonić jedynie
w określonych godzinach, kilka razy w tygodniu! Nie mogłam z nim rozmawiać tutaj! Nie mogłam
odpuścić naszej rozmowy. Bobby mnie potrzebował tak jak ja jego i nie mogłam go zignorować
nawet dla takiego faceta jak London!
Pośpiesznie zbiegłam z pomostu, po czym podniosłam rower z trawnika, rozglądając się dookoła
za chłopakiem, ale nabrzeże było puste. Nie miałam pojęcia, ile zajmowała taka czynność jak
kotwiczenie, ale nie mogłam czekać. Chociaż pożałowałam tego w chwili, w której wsiadłam na
rower, to wiedziałam, że podjęłam jedyną słuszną decyzję. Bobby był najważniejszym człowiekiem
w moim życiu i nie mogłam go zawieść.
1

Blue
Dziewiętnaście minut w samochodzie. Tyle wystarczyło, żeby za oknami zniknęły kartony
i prowizoryczne namioty, w których mieszkali bezdomni, a także skromne i niewielkie budynki
i odrapane piętrowe bloki, a w ich miejsce pojawiły się luksusowe wille, czyste chodniki i eleganckie
witryny sklepowe. Kilkanaście minut w luksusowym aucie Howarda wystarczyło, aby świat stał się
piękniejszy, lepszy i bezpieczniejszy. Ten kontrast aż bił po oczach, jakbym trafiła na inną planetę, do
innej czasoprzestrzeni, chociaż często zapuszczałam się w te rejony na rowerze razem z Noahem
i Lake.
Hollywood Hills od zawsze pozostawało dla nas w sferze marzeń. Przecież dzieciaki z Echo Park
nie miały szans na życie w najlepszej dzielnicy LA. Do tego trzeba było mieć grube siano, a naszym
rodzicom często nie wystarczało na rachunki.
Moja matka znalazła jednak na to genialny sposób ‒ bogaty fagas rozwiązał wszystkie nasze
problemy finansowe. Rozwiązywał je tak długo, aż w końcu zaproponował wspólne mieszkanie,
a Nicole na taką okazję tylko czekała. Oto z mieszkanki jednej z najniebezpieczniejszych dzielnic Los
Angeles, wkraczała właśnie na nową i pełną luksusu drogę. A ja razem z nią.
Rozparta wygodnie na tylnej kanapie starałam się nie słuchać jej podekscytowanego głosu. Tylko
ja dobitnie zdawałam sobie sprawę z faktu, że kompletnie tu nie pasowałyśmy. Ale dla niej to była
życiowa szansa, wygrany na loterii los w postaci faceta starszego od niej o ponad dekadę, z nadwagą,
zakolami i grubymi milionami na koncie. Howard był założycielem wytwórni płytowej, z którą
współpracowały największe gwiazdy w Stanach. Nie ma co, mojej matce się poszczęściło, kiedy
Howard postanowił zwrócić na nią uwagę. Wiedziałam, że poznali się na jakimś przyjęciu, na którym
moja matka była kelnerką. Za dnia pracowała w sklepie budowlanym, w weekendy zaś obsługiwała
gości na luksusowych przyjęciach, choć nie musiała tego robić. Bobby, jej eksmąż, jako żołnierz
zarabiał tyle, że Nicole nie musiała brać dodatkowych zajęć, ale od dawna wydawało mi się, że o to
chodziło jej od początku. Byłam niemal pewna, że ta praca z góry zakładała wyrwanie bogatego
gościa mogącego spełnić każdy jej kaprys.
Życie miłosne mojej matki mogłoby posłużyć za scenariusz do filmu. Cholernie kiepskiego filmu
klasy B, w którym ja już od siedemnastu lat odgrywałam rolę drugoplanową.
Nicole uciekła z domu, mając szesnaście lat. Postanowiła żyć na własny rachunek, mając dość
ojca alkoholika i bogobojnej matki. Tak trafiła do nocnego klubu, gdzie poznała mojego ojca. Nie
miałam pojęcia, jak się nazywał i kim był, wiedziałam jedynie, że połączył ich burzliwy romans,
a kiedy Nicole powiedziała mu o ciąży, ten dał jej czek, a następnie oświadczył, że ma już swoją
rodzinę i nie zamierza tego zmieniać. Kiedy się urodziłam, matka była w moim wieku. Zanim poznała
Bobby’ego, jedynego faceta, którego uważałam za ojca i który mnie wychował, kilkukrotnie
zmieniała partnerów, jakby życie w pojedynkę było dla niej czymś strasznym. I chociaż żyliśmy
skromnie, to nie brakowało nam na podstawowe rzeczy, a on kochał mnie i moją matkę.
– Blue? – Z zamyślenia wyrwał mnie głos siedzącej na przednim siedzeniu Nicole, która się do
mnie odwróciła. – Słuchałaś mnie?
Wzruszyłam ramionami, nie odrywając wzroku od mijanego krajobrazu widocznego za oknem
samochodu. Nigdy jej nie słuchałam, podobnie jak ona mnie.
– Tak myślałam. – Westchnęła teatralnie, przewracając oczami i wydymając pomalowane na
czerwono usta. – Przed chwilą mijaliśmy twoją nową szkołę. Skup się, dziewczyno, bo nie będziesz
wiedziała jak tam trafić.
– Zawiozę ją w pierwszy dzień – zaoferował szybko Howard, spoglądając na mnie we wstecznym
lusterku. – A później będziesz jeździła sama.
Samochodem, który próbował mi wcisnąć od kilku tygodni, żeby podlizać się mojej matce.
Miałam ich gdzieś, miałam rower, który kupił mi Bobby, i nie zamierzałam przyjmować od
nowego kochanka matki żadnych prezentów, zwłaszcza tak kosztownych. Nadal miałam żal do
matki, że podczas gdy mój ojczym był na misji w Iraku, ta wdała się w romans z pieprzonym
właścicielem wytwórni płytowej, a teraz chodziła w ciuchach ze światowych domów mody i jeździła
małym czerwonym porsche, które podarował jej kochanek. Bobby na to nie zasłużył, nienawidziłam
Nicole za to, co nam zrobiła, ale nie miałam wyjścia. Musiałam iść tam, dokąd ona pójdzie, bo nie
byłam pełnoletnia.
Nigdy nie traktowałam Bobby’ego jak ojczyma, był moim ojcem, najprawdziwszym na świecie.
Miałam dziewięć lat, kiedy go poznałam, a nasze początki były cholernie trudne. Buntowałam się
przy każdej przeprowadzce, przy każdym nowym facecie mojej matki, chcąc dać sprzeciw temu, że
w moim życiu ciągle coś się zmieniało. Nienawidziłam, kiedy kazała mi nazywać wujkiem każdego
nowego faceta, którego przyprowadzała do domu. Ale musiałam przyznać, że każdy kolejny jej
kochanek miał więcej kasy, aż w końcu Nicole trafiła na pieprzonego milionera.
Bobby naprawdę mnie wychowywał, poświęcał wiele czasu, żebym go polubiła i zaakceptowała.
Pół roku spędzał w domu, kolejne pół na misji i chociaż z początku udawałam, że wcale nie cieszył
mnie jego powrót, to szczerze za nim tęskniłam i to nie chodziło już o fakt, że dzięki niemu
wyprowadziłyśmy się z małej i śmierdzącej pleśnią kawalerki do niewielkiego domku na obrzeżach
miasta z małym ogródkiem. Naprawdę go lubiłam, kochałam go jak ojca, którego nigdy nie miałam.
To, co zrobiła Nicole, zniszczyło życie mnie i Bobby’emu, który kochał moją matkę. Niestety, ona
wywróciła wszystko do góry nogami, żeby teraz paradować w niedorzecznie drogich butach i z
torebkami, na które jej były musiałby pracować latami.
I chociaż Howard mnie także kupował prezenty, ja nie przyjęłam żadnego z nich, bo gdybym to
zrobiła, czułabym się nie fair w stosunku do mężczyzny, który mnie wychował i dał wszystko, czego
potrzebowałam. Wystarczały mi ciuchy z sieciówki i sklepów z używaną odzieżą, gdzie za grosze
można było trafić prawdziwe perełki. Nie potrzebowałam tego wszystkiego, co moja matka.
– Ekipa remontowa przygotowała ciemnię, do której wejście będzie z twojego pokoju – odezwał
się Howard, nie starając się kryć entuzjazmu. – Jestem pewien, że będziesz zadowolona, Blue.
Musiałam przyznać, że ten gość robił wszystko, abym przekonała się do ich związku, ale żadne
prezenty nie mogły zmienić mojego nastawienia. W domu Bobby’ego też miałam ciemnię, w garażu,
za stertą pudeł. Zrobił ją specjalnie dla mnie.
Teraz wszystko miało się zmienić, łącznie ze szkołą.
– Blue? – Ostry ton głosu Nicole wyrwał mnie z zamyślenia.
Matka patrzyła na mnie z wyraźną przyganą, próbując wymusić na mnie jakąkolwiek reakcję.
Niestety, nie miałam zamiaru dziękować, bo nie chciałam tego całego gówna, które dla mnie
szykowali.
– Daj jej czas. – Howard poklepał Nicole po kolanie, uśmiechając się uspokajająco. – To spore
zmiany.
Spore zmiany? To prawdziwe trzęsienie ziemi! Oboje powinni wiedzieć, że nie będzie łatwo.
Howard miał córkę, Mię, która była w moim wieku i nie cierpiała mnie z równą siłą, co ja jej.
Różniłyśmy się jak dzień i noc, ona ‒ wychowywana w blichtrze i przepychu pewna siebie
dziewczyna, ja półsierota, która nigdzie nie zagrzała na dłużej miejsca.
Howard był wdowcem, matka Mii umarła, a jej ojciec żył sam, aż do chwili, kiedy moja matka nie
zawróciła mu w głowie. Mia, podobnie jak ja, nie była przychylnie nastawiona do tego związku, nie
pałała sympatią ani do mnie, ani do mojej matki. Nasze nowe życie zapowiadało się naprawdę
ekscytująco.
Doskonale wiedziałam, że za buty, które miała wtedy na nogach, można by było kupić dom
w Echo Park i jeszcze by coś zostało. Obie z Nicole cholernie nie pasowałyśmy do tego świata, ale
moja matka zdawała się tego nie rozumieć. Dziewczyny z mojej dzielnicy nie powiększały ust
w wieku siedemnastu lat, nie latały na zakupy do Europy, ani nie spędzały wakacji w najdroższych
kurortach na świecie. Dziewczyny z mojej dzielnicy dzieliły czas między szkołę a dodatkową pracę,
żeby móc kupić sobie jakieś ubranie albo zeszyty.
Mój telefon zawibrował, a kiedy wyciągnęłam go z kieszeni, zobaczyłam wiadomość od
Bobby’ego. Natychmiast ją odczytałam.
Trzymaj się Blue, niedługo wracam. Będzie dobrze.
Nic, do cholery, nie będzie dobrze. Jeśli na drodze mojej matki stanie kolejny bogaty facet,
młodszy i przystojniejszy od Howarda, ta nie mrugnie nawet okiem, tylko kopnie McCoya w tyłek,
a ja znów będę musiała zmienić szkołę, otoczenie i mieszkanie, bogatsza o kolejnego wujka.
Bobby obecnie przebywał w Iraku, jego zmiana kończyła się za kilka miesięcy. Moja matka przez
wideorozmowę poinformowała go o swoim romansie, i chociaż ja na jego miejscu kazałabym się
wynosić Nicole z mojego domu, on pozwolił nam zostać. Ze względu na mnie. Nie robił też
problemów przy rozwodzie, podpisał to, co trzeba, żeby później znowu wyjechać na misję.
Wiedziałam, że kiedy tylko skończę osiemnaście lat, wyprowadzę się od matki. Tak umawialiśmy
się z Bobbym. Nie czułam się z nią związana, ona ze mną także i kompletnie nie rozumiałam, dlaczego
na siłę chciała zatrzymać mnie przy sobie, wyrywać siłą ze starego życia i kazała wchodzić na nowe
tereny. W ostatniej klasie musiałam zmienić szkołę i to cholernie mi się nie podobało, tym bardziej że
to Howard miał za nią płacić. Elitarna placówka miała pomóc mi dostać się na wymarzone studia.
Po chwili auto się zatrzymało i ruszyło ponownie, kiedy tylko kuta z żelaza brama się otworzyła.
Oto właśnie dotarliśmy na miejsce. Miałam tu mieszkać, tworząc z Nicole, Howardem i Mią nową,
szczęśliwą rodzinę.
Byłam już wcześniej w tym domu. Bogactwo i prestiż dało się wyczuć już przy samej bramie.
Dwupoziomową willę otaczał potężny ogród, w którym znajdowały się dwa baseny, kort do tenisa,
sauna i jacuzzi, a każdy pokój willi był wielkości domu Bobby’ego.
Kiedy auto zatrzymało się na podjeździe, zobaczyłam stojącą przy drzwiach Mię, która ubrana
w czerwoną sukienkę uśmiechała się szeroko, machając nam dłonią. Pieprzona gra. Nie cierpiała
mnie równie mocno, co mojej matki, ale musiała udawać, żeby tatuś nie odciął jej od kasy.
– Przybłędy – syknęła do mnie kilka tygodni temu, kiedy obie z Nicole byłyśmy gośćmi na
obiedzie w domu Howarda. Mia doskonale wykorzystała sytuację, czekając, kiedy wyjdę z toalety. –
Jeśli myślisz, że będę spokojnie patrzyła na to, jak twoja matka przepuszcza kasę mojego ojca, to
obie jesteście w grubym błędzie.
Nie odpowiedziałam jej wtedy, bo co miałam powiedzieć? Że miała rację, bo matce chodziło
jedynie o kasę jej ojca, a ja nie miałam z tym nic wspólnego? Że oddałabym wszystko, żeby było jak
dawniej i żebym mogła wrócić do domu Bobby’ego?
Mia podobnie jak ja musiała zaakceptować wybór rodzica, bo nie miała na niego wpływu.
– Mia zaprowadzi cię do twojego pokoju – oznajmił Howard z szerokim uśmiechem, kiedy
wysiedliśmy z auta. – O dziewiętnastej kolacja. Będziemy mieli gościa.
Pozwoliłam się odprowadzić dziewczynie na pierwsze piętro, niosąc ze sobą bagaż podręczny, bo
reszta rzeczy miała dotrzeć niebawem. Mia przestała się uśmiechać w momencie, kiedy weszłyśmy
na piętro. Jej ruchy stały się nerwowe, wzdychała ciężko, obrzucając mnie pełnym pogardy
spojrzeniem.
Wiedziałam już, że nawet jeśli będę chciała utrzymać między nami poprawne relacje, to nigdy
się nie uda. Nienawidziła mnie, nie chciała mnie tutaj. I ja także nie chciałam tu być, ale nie miałam
wyjścia.
Popatrzyłam na jej elegancko skrojoną sukienkę i swoje szorty. Ten kontrast między nami aż bił
po oczach i nie dało się ukryć, że w tej bajce to nie ja byłam księżniczką. Mia miała idealną figurę,
zapewne wypracowaną z prywatnym trenerem. Miała też idealną fryzurę, jasne pasemka bez cienia
odrostu. Ta dziewczyna cała była chodzącym ideałem i nawet jeśli nie robiłaby tych wszystkich
zabiegów, nadal byłaby śliczna.
Kiedy gwałtownie otworzyła drzwi na końcu korytarza, spojrzała na mnie z wyższością
i zadrwiła:
– To twój pokój. Nie wiem tylko, czy jest sens się rozpakowywać. Osobiście dopilnuję, by po
miesiącu już was tu nie było.
Z tymi słowami ruszyła wzdłuż korytarza, stukając szpilkami o marmurową podłogę.
Westchnęłam i weszłam do sypialni, którą kazał przygotować dla mnie Howard. Prawdę mówiąc,
ich pieniądze nigdy nie sprawią, że zechcę tu zostać, ale musiałam przyznać, że moje nowe lokum
robiło wrażenie. Naprzeciwko drzwi zobaczyłam lekko uchylone wielkie tarasowe okno. Miałam
swój balkon, co niesamowicie mnie ucieszyło. Czasami dla relaksu paliłam papierosy i marihuanę,
więc prywatna przestrzeń była dla mnie zbawieniem.
Pod oknem stało piękne białe biurko z obrotowym fotelem, który zapewne spełniał wszelkie
normy i nie wykrzywiał kręgosłupa. Po prawej stronie pod ścianą znajdowało się podwójne
metalowe łóżko z eleganckimi zdobieniami, a na nim leżała pudroworóżowa pościel z mnóstwem
poduszek w różnych pastelowych odcieniach. Naprzeciwko łóżka na ścianie wisiał telewizor, a pod
nim stała biała komoda. Jedną ścianę pomalowano na biało, kolejną na jasnoróżowo, a tę gdzie
znajdowały się drzwi do łazienki, na niebiesko. Na tej samej ścianie, w której były drzwi wejściowe,
zobaczyłam jeszcze trzy pary innych – dwie po prawej, jedną po lewej.
W pomieszczeniu po lewej stronie, znajdowała się wspomniana przez Howarda ciemnia. Być
może był to przeżytek w XXI wieku, kiedy królowały aparaty cyfrowe, ale miałam też kilka sprzętów
na klisze, z których korzystałam i uwielbiałam wywoływać zdjęcia.
W pomieszczeniu nie było okien, a kiedy zapaliłam światło, w rogu zobaczyłam zlew z niewielkim
kranem. Prawdę mówiąc, nie miałam wielkich oczekiwań, Howard nie znał się na fotografii, a jednak
zadbał, bym miała dostęp do wody.
Kiedy zobaczyłam przedmioty leżące na wielkim stole, niemal jęknęłam z zachwytu.
Powiększalnik, koreks, maskownica, profesjonalna lampa ciemniowa, kuweta, zlewki i wiele innych
potrzebnych rzeczy. Z lewej strony wzdłuż ściany został pociągnięty sznurek. Nie mogłam nie
docenić tego, co tu zobaczyłam.
Czując wyrzuty sumienia, że wystarczył taki prezent, żeby sprawić mi radość, wyszłam z ciemni
i ruszyłam wprost do następnych drzwi, za którymi znalazłam garderobę po brzegi wypełnioną
ubraniami. Półki ciągnęły się od podłogi, aż po sufit, a w niewielkich szufladach znalazłam nawet
biżuterię. Ciuchy i buty były w moim rozmiarze, eleganckie, z najlepszych materiałów. Na wszystkich
wisiały jeszcze metki i kiedy wzięłam do ręki pierwszą lepszą bluzkę i zobaczyłam cenę, natychmiast
wypuściłam materiał z dłoni. Czterysta pieprzonych dolarów za zwykłą białą szmatę!
Moja prywatna łazienka okazała się wielkości salonu w domu Bobby’ego i urządzona równie
gustownie, co reszta tej posiadłości. To wszystko zaczynało mnie przytłaczać, więc sięgnęłam do
płóciennej torby i wyciągnęłam z niej paczkę papierosów i zapalniczkę. Postanowiłam skorzystać
z balkonu i się odprężyć. Nie chciałam nawet myśleć, jak bardzo ja i Nicole nie pasowałyśmy do tego
miejsca.
2

Blue
Nie było mowy, że założę na siebie jakąkolwiek ze szmat, które znalazłam w garderobie. Z ciemni
chciałam korzystać, bo była mi potrzebna, ale ciuchów nie miałam zamiaru nawet dotykać. Być może
miałam na sobie rzeczy nie za czterysta, ale za dziesięć dolarów, ale to były moje ubrania, na które
zapracowałam podczas wakacji i dni wolnych, myjąc naczynia w barze niedaleko naszego domu.
Moja odzież była czysta i zadbana i nie czułam potrzeby, żeby zakładać coś, co kompletnie do mnie
nie pasowało. Gdybym pobrudziła bluzkę za takie pieniądze, w życiu bym sobie tego nie wybaczyła.
Ubrana w jasne jeansy z dziurami, białą koszulkę polo i białe trampki zeszłam na kolację. Jak się
okazało, sporo przed czasem. Miła starsza kobieta o imieniu Maria poinformowała mnie, że posiłek
będzie za dwadzieścia minut. Zaoferowałam jej swoją pomoc przy rozkładaniu zastawy, ale ta
odmówiła, wzruszyłam więc ramionami i udałam się na zwiedzanie domu. Musiałam wytrzymać
niecały rok w tym sanktuarium, a później wrócę do Bobby’ego, nie oglądając się za siebie. Jeśli
uzyskam wysokie oceny i dostanę się na studia, będę go odwiedzała. Lada chwila, i to najlepiej przed
egzaminami, powinnam podjąć decyzję, na jaką uczelnię chciałabym pójść i co studiować.
Ostatnio nie miałam do tego głowy, nie zależało mi kompletnie na niczym, włóczyłam się tylko po
okolicach na rowerze, mając nadzieję, że znajdę coś, co warto uwiecznić. I niestety, oprócz chłopaka
poznanego kilka tygodni temu, na mojej drodze nie stanął równie ciekawy obiekt. Byłam ciekawa, do
czego mogło nas doprowadzić tamto spotkanie, myślałam, co by się stało, gdybym została, ale czasu
nie mogłam cofnąć, a w tamtej chwili Bobby był dla mnie najważniejszy.
Mogłam też wrócić na przystań, mogłam tam jeździć każdego dnia, być może byłaby jeszcze jakaś
szansa, aby go spotkać, ale zrezygnowałam. Miałam wystarczająco dużo problemów, a London
wyglądał jak chłopak, który z łatwością zdołałby złamać mi serce.
Od dzisiaj mieszkałam w marmurowej willi przypominającej zimną archaiczną budowlę, w której
bałam się czegokolwiek dotykać. Moja matka natomiast była zachwycona, mieszkała w pieprzonym
pałacu, miała do dyspozycji służbę i złotą kartę kochanka. Howard się starał i nie mogłam tego nie
zauważyć, ale ja naprawdę nie chciałam tu zostać.
Ogród prezentował się o wiele lepiej, był bardziej przyjazny niż ten gmach bez życia. Wszędzie
dominowała zieleń, o wszystkie rośliny dbano i równo strzyżono. Wzdłuż każdej ścieżki
umieszczony został rząd czarnych latarni, a punktowe światła rzucały poświatę na dróżkę, choć nie
było jeszcze ciemno. Do zachodu słońca zostało jeszcze trochę czasu.
Dotarłam do basenu, gdzie wzdłuż krawędzi ustawiono kilkanaście leżaków. Obok stało jacuzzi,
z którego wydobywała się para. Moi przyjaciele marzyli o wakacjach w takim miejscu, chociażby na
kilka dni. Ja tu zamieszkałam i wcale nie byłam zadowolona.
– Blue?
Drgnęłam nagle na dźwięk głosu, który doskonale pamiętałam.
– London? – szepnęłam, patrząc, jak chłopak wstaje z leżaka ustawionego na końcu basenu.
Miał na sobie eleganckie spodnie i białą koszulę, a włosy zostały idealnie ułożone.
Podszedł do mnie powoli, nie kryjąc zdziwienia. Ja także byłam w szoku, nie spodziewałam się go
tu spotkać
– Co tutaj robisz? – zapytał, stając naprzeciwko.
Jego oczy uważnie śledziły każdy mój ruch, taksował mnie spojrzeniem, a w pewnej chwili
wyciągnął dłoń, ale zaraz szybko ją cofnął, jakby to, że chciał mnie dotknąć, było czymś
niewłaściwym.
– Mieszkam. – Wzruszyłam ramionami. – Od dzisiaj.
London cofnął się, jakby moja bliskość nagle stała się czymś nie na miejscu. W jego oczach nie
dostrzegałam już tej ciekawości, tego ognia, a jedynie rezerwę.
– Więc to ty – powiedział, przeciągając dłonią po jasnych włosach. – To ty jesteś przybraną
siostrą Mii.
– Znasz ją? – zapytałam szybko, kierowana złymi przeczuciami.
London nie był raczej ich ogrodnikiem, bratem Mii też nie, bo bym o tym wiedziała. Może to jej
kuzyn, nie wiem, może przyjaciel, albo cholerny sąsiad, który także został zaproszony na kolację, ale
czułam, że prawda była inna i wcale mi się nie spodoba.
– Mia jest moją dziewczyną.
Cofnęłam się o krok, zaskoczona, chociaż tak naprawdę właśnie to podejrzewałam. Mimo
wszystko zabolało. Cholera, prawie nie znałam tego chłopaka, ale napięcie między nami zdawało się
niemal namacalne.
Staliśmy od siebie w pewnej odległości, mierząc się spojrzeniami, w jego dało się dostrzec
rezerwę, chociaż kompletnie nie miał ku temu powodów!
– Pocałowałeś mnie – wyrzuciłam z siebie, oskarżycielsko celując w niego palcem.
Cofnął się pod wpływem tego zarzutu, a następnie wykrzywił wargi w złowrogim uśmiechu.
– Wtedy, kiedy to zrobiłem, mieliśmy przerwę ‒ wyjaśnił, zatrzymując wzrok na moich ustach,
przez co w tej samej sekundzie przeszedł mnie dreszcz. – Mia sporo mi o tobie opowiadała. O was.
Znając Mię, wiedziałam już, jakiego rodzaju były to opowieści, a napastliwy ton jego głosu,
utwierdził mnie w tym przekonaniu. To, co było między nami, zniknęło w chwili, kiedy dowiedział się,
kim jestem. Teraz bił od niego arktyczny chłód.
– Nie obchodzi mnie to. – Wzruszyłam ramionami. Dzielący nas dystans powiększał się z każdą
sekundą, chociaż wciąż pamiętałam smak jego ust, dotyk wielkich dłoni na swoich biodrach i ciężki
oddech.
– Kiedy wróciłem tam, gdzie cię zostawiłem, zniknęłaś – zaczął po chwili ze słyszalną w głosie
pretensją. – Przychodziłem na przystań jeszcze przez tydzień w nadziei, że cię tam spotkam.
Spojrzałam w jego niebieskie oczy i zobaczyłam w nich błysk żalu. A może mi się tylko wydawało?
– Miałam być idealnym powodem, żebyś zmienił coś w swoim życiu – przypomniałam mu, nie
starając się ukryć pogardy w głosie, bo wiedziałam już, o co wtedy mu chodziło. – Jak rozumiem,
miałeś zamiar zmienić Mię na inną dziewczynę, prawda?
Dostrzegłam błysk złości w jego oczach, a po chwili chłopak włożył dłonie w kieszenie spodni,
okazując mi tym samym kompletne lekceważenie.
– I dzięki Bogu, że tak się nie stało – parsknął, unosząc wysoko głowę i patrząc na mnie
z wyższością. – Polowałaś na przystani na bogatych facetów, tak jak twoja matka?
Zabolało. I chociaż miał rację, obrażając Nicole, ja w żaden sposób nie zasłużyłam na te okrutne
słowa. Nie byłam taka jak matka, wcale nie chciałam tu zamieszkać, nie chciałam poznawać tych
ludzi. Gdybym mogła, w tej samej chwili wróciłabym do Echo Park i każdego dnia mijałabym na ulicy
prowizoryczne kartonowe schronienia.
– Wiesz – westchnęłam głośno, kręcąc powoli głową. – Moja matka jest głupia, bo nie pojęła
jednej ważnej rzeczy. Ona dalej nie rozumie, że żadne pieniądze nie wynagrodzą jej życia z kimś
pokroju Howarda. Ty też jesteś taki sam, prawda? Bogaty bubek myślący, że wszyscy lecą na kasę
jego tatusia, drogie auta i zagraniczne wycieczki.
– A nie jest tak? – zadrwił, patrząc mi prosto w oczy.
Był zimny, a jego spojrzenie wrogie. Jak, do cholery, mogłam nawet pomyśleć, że ktoś taki mógłby
mi złamać serce?
– Żadne miliony nie skłoniłyby mnie do tego, żebym chciała być z kimś takim jak ty – wyrzuciłam
z siebie, patrząc na niego z pogardą. – Pieniądze nie są w stanie wynagrodzić podłego charakteru
i małego fiuta, London.
Uderzyłam w czuły punkt, widziałam to wyraźnie po jego minie. Kutas to nie był dobry temat do
żartów dla faceta z wybujałym ego. A London właśnie taki był, zblazowany synuś bogatych rodziców,
który myślał, że jest pępkiem świata i wszystko mu się należy.
– Jak rozepnę spodnie, to mój fiut podbije ci oczy – syknął, oskarżycielsko celując we mnie
palcem. – A jeśli mi nie wierzysz, mogę ci pokazać.
Parsknęłam śmiechem, choć do wesołości było mi daleko. Ledwo tu przyjechałam, a już zostałam
posądzona o to, że jestem taka jak moja matka i polecę na kasę. A co będzie dalej? Za kilka dni
miałam zacząć lekcje w nowej szkole, co będzie, jeśli oni będą odbierać mnie tak samo jak London?
Co się stanie, jeśli ludzie zaczną oceniać mnie przez pryzmat mojej matki?
– Nie, dziękuję – powiedziałam, krzywiąc się z obrzydzenia. – Nie interesują mnie używane
rzeczy. Zastanów się lepiej, co powiesz swojej dziewczynie.
Staliśmy naprzeciwko siebie niczym wrogowie, gromiąc się nawzajem spojrzeniem. Każdego dnia
myślałam o tym chłopaku jako o swoim niespełnionym marzeniu, o fantazji, a teraz? W jednej chwili
stał się moim nieprzyjacielem, kolejną osobą, która przekreśliła mnie na starcie.
– Sama jej powiedz – prychnął. – Ona mi wybaczy, ale tobie? Mieszkasz z nią, będzie miała do
ciebie żal i nawet jeśli kiedyś dojdzie do wniosku, że wcale nie jesteś taka zła, to nie wybaczy ci, że
przelizałaś się z jej facetem. Jesteś na to gotowa?
Miał rację. Byłam z góry skazana na przegraną. Zawsze w konflikcie pary, osoba postronna
wychodziła na tym najgorzej. A ja miałam mieszkać z Mią i chociaż przepełniała mnie ochota, by
utrzeć jej nosa, wiedziałam, że jeśli to zrobię, ona uczyni z mojego życia piekło.
– Pierdol się, London – prychnęłam, odwracając się na pięcie, z zamiarem powrotu do domu.
– Ty też się pierdol, Blue – odpowiedział natychmiast.
Nie zwracałam już na niego uwagi. Ruszyłam kamienistą ścieżką w kierunku willi Howarda,
zastanawiając się, ile potrwa ta cholerna kolacja i jak długo będę musiała znosić towarzystwo
Londona.
Kiedy go zobaczyłam w ogrodzie… cholera, ucieszyłam się, a dopiero po chwil przyszły
przemyślenia. Byłam głupią idiotką, myśląc, że cokolwiek w moim życiu wreszcie pójdzie tak, jak
należy. Z moim szczęściem mogłam się spodziewać, że chłopak, który mnie zauroczył, jest facetem
mojej przybranej siostry, zakazanym owocem.
Myślałam, że jakoś to będzie, że wytrwam ten rok, a kiedy stanę się pełnoletnia, zniknę z życia
Nicole. Z tym że najbliższy czas zapowiadał się o wiele gorzej, niż zakładałam i miałam niejasne
przeczucie, że to mnie zniszczy i już nigdy nic nie będzie tak samo.
3

Blue
Ta kolacja była koszmarem, z którego chciałam się natychmiast obudzić. Mia uśmiechając się
przyjaźnie, przedstawiła mi swojego chłopaka, a my oboje udawaliśmy, że się nie znamy,
a przynajmniej próbowaliśmy, bo spojrzenia, które posyłał mi nad stołem London, mówiły mi, jak
bardzo mną gardzi.
Bobby uratował mnie przed znajomością z tym chłopakiem, bo gdyby nie telefon od niego, na
pewno zostałabym wtedy na nabrzeżu i poczekała na Londona. A to nie skończyłoby się dobrze.
Mimo wyraźnej niechęci, którą okazał mi chłopak Mii, kilka razy przyłapywałam go, że mi się
przyglądał. Wtedy ja także odwzajemniałam jego spojrzenie, żeby sobie nie pomyślał, że się go
bałam czy unikałam. Pieprzyć to, ja zawsze stawiałam czoła problemom, nie byłam typem osoby,
która uciekała z podkulonym ogonem.
– Będziecie we trójkę chodzić do jednej klasy – poinformował mnie Howard, z zadowolonym
wyrazem twarzy.
No, kurwa, świetnie.
– To już jakiś początek, prawda, Blue? Nie będziesz sama w nowym miejscu.
Prawie prychnęłam, bo z nimi przy boku będę samotna jak nigdy wcześniej. Nie potrafiłam
zwalczyć tego bólu w piersi na samą myśl, że chłopak, który zawrócił mi w głowie, był facetem mojej
przybranej siostry! Gorzej być nie mogło.
– Pokażemy jej wszystko – zaoferowała szybko Mia, patrząc na swojego partnera z pobłażliwym
uśmiechem. – Prywatna szkoła chyba za wiele nie różni się od tej w Echo Park.
Ta dziewczyna chyba nie miała pojęcia, o czym mówi. Szkoła, do której chodziłam, znajdowała się
w najgorszej dzielnicy Miasta Aniołów, ściany w salach były odrapane, a remontu nie
przeprowadzono od lat. Komputery, które mieliśmy do dyspozycji, pamiętały chyba poprzedni wiek.
Widziałam, ile Howard zapłaci za dwa semestry mojej nauki i aż zrobiło mi się słabo. Oglądałam też
stronę internetową nowej placówki i, do cholery, te dwa miejsca dzieliła przepaść. W miejscu,
w którym miałam się teraz uczyć, wszystko było nowe, lśniło czystością i nowością, a szkoła była
położona w najlepszej dzielnicy LA. Sama okolica już zrobiła na mnie wrażenie, a co dopiero środek.
– Chodziłaś do szkoły w Echo Park? – zwrócił się do mnie London po raz pierwszy podczas kolacji.
Przełknęłam ślinę, patrząc na niego. Preferowałam, kiedy mnie ignorował. Rozmawianie z nim po
tym, co zaszło między nami i po tym, jakie zrobił na mnie wrażenie, wydawało się ponad moje siły.
– Tak – przyznałam po kilku sekundach. Jeśli myślał, że mnie sprowokuje, podkreślając różnice
między nami, to był w grubym błędzie. Nie wstydziłam się tego, skąd pochodzę ani do jakiej szkoły
uczęszczałam. Zostali tam moi przyjaciele i prędzej wybiję temu gnojkowi zęby, niż pozwolę ich
obrażać.
– I jak tam jest? – dopytywał, odkładając sztućce na talerz.
Reszta obecnych przy stole, jakby nie wyczuwała napięcia między nami. Nicole uśmiechała się
szeroko, w jednej dłoni trzymając lampkę wina, które zapewne kosztowało tyle, ile wcześniej matka
przeznaczała na miesięczne zakupy żywności, a drugą trzymała na dłoni Howarda.
Mia patrzyła na mnie uważnie z lekkim uśmiechem, jakby interesowało ją to, co powiem. Była
doskonałą aktorką i miałam pewność, że to dopiero początek. Ta dziewczyna zrobi wszystko,
żebyśmy z matką wróciły tam, skąd przyszłyśmy.
– Fajnie. – Wzruszyłam ramionami. – Nie mordują ani nie gwałcą – dodałam sarkastycznie. –
I nikt nie zwraca uwagi na kasę z prostej przyczyny: tam nikt jej nie ma.
Dłoń z kieliszkiem mojej matki zamarła w bezruchu. Kobieta spojrzała na mnie ze złością, jakby
miała pretensje, że wspominam o pieniądzach i o tym, że ich nie miałyśmy. Najwyraźniej Nicole
zaczęła nowe życie i wpasowała się już w nowe środowisko, zapominając o tym, z którego wyjechała
dokładnie dziś rano.
– Tam chyba jest niebezpiecznie. – Udawane przerażenie Mii prawie mnie rozbawiło.
– Niekoniecznie – odezwałam się, dzióbiąc widelcem w talerzu. Wszystko to, co przygotowała
Maria było naprawdę pyszne, jednak ja nie miałam apetytu. – Ponieważ dzielnica jest jaka jest,
pilnowaliśmy się nawzajem.
– Strzelaniny… – zaczęła Mia, ale natychmiast jej przerwałam.
– Strzelaniny są tylko w szkołach dla bogaczy – powiedziałam, uśmiechając się sztucznie i nawet
nie próbowałam tego ukryć. – Nie wiem, czy zwróciłaś na to uwagę, u nas nikogo nie stać na kupienie
pukawki.
W ciągu ostatniego roku w Stanach doszło do trzech takich akcji. W każdej ginęli uczniowie
i nauczyciele, a każda taka sytuacja miała miejsce w renomowanych placówkach, gdzie bogaci
gówniarze mieli nierówno pod sufitem zapewne w skutek tego, że wszystko podawano im na tacy,
o nic nie musieli walczyć, a kasa płynęła sama. Jednak w momencie, kiedy coś poszło nie tak,
wyciągali z sejfu gnata i biegli do szkoły.
Jeśli wcześniej po prostu nie chciałam przebywać w tym domu, to teraz go nienawidziłam. Byłam
pewna, że Mia i jej chłopak będą na każdym kroku zaznaczać dzielące nas różnice. Nie wstydziłam
się swojego pochodzenia, ale wiedziałam, że dla nich stanowi to idealny powód, żeby uprzykrzyć mi
życie.
Mia nie kryła się ze swoimi zamiarami od samego początku, ale przy ojcu udawała, że wszystko
jest w porządku, że akceptuje mnie, Nicole i całą sytuację. Ciekawiło mnie, do czego się posunie,
żeby pozbyć się ze swojego domu mnie i mojej matki.
– Wydaje mi się, że jesteś trochę przewrażliwiona. – Mia spojrzała na mnie z udawanym
współczuciem.
Ja, w przeciwieństwie do niej, nie kryłam się ze swoimi odczuciami do kasy Howarda.
– To nie grzech mieć pieniądze, Blue. Razem z ojcem wybraliśmy dla ciebie samochód, a także
wypełniliśmy twoją garderobę markowymi ubraniami. Korzystaj z nich.
Skrzywiłam się lekko na jej słowa, doskonale wiedząc, co się za nimi kryło. Mia chciała jeszcze
wyraźniej uwypuklić różnice między nami i pokazać, co zrobił dla mniej jej ojciec i ona, żebym
poczuła się dobrze w nowym domu.
London patrzył na mnie przez cały czas, jakby próbował odczytać cokolwiek z mojej twarzy.
Ramię wsparł na oparciu krzesła Mii, a jego wzrok błądził po mojej twarzy.
– Jak długo jesteście razem? – Nicole próbowała zmienić temat i zwróciła się do córki Howarda
z miłym uśmiechem. – Wyglądacie na dobraną parę, skarbie.
Nicole podlizywała się jej już od dawna, wiedząc, jak wiele zależy od jej opinii. Jednak udało jej się
omamić Howarda na tyle, że zdanie córki przestało się dla niego liczyć.
Wbiłam wzrok w talerz, nie mając ochoty słuchać o związku mojej przybranej siostry i chłopaka,
z którym całowałam się kilka tygodni temu. I którego nie potrafiłam zapomnieć, i wybić sobie
z głowy.
– Jesteśmy razem od roku – wyjaśniła.
Nadal grzebałam widelcem w sałatce, poświęcając temu zajęciu całą uwagę, bo nie zamierzałam
na nich patrzeć. Mimo tej przerwy, o której mówił London, poczułam się zdradzona i upokorzona.
– Cudownie – zaszczebiotała Nicole.
– Chcemy iść razem do college’u – kontynuowała Mia rozemocjonowanym tonem.
– Dokąd? – zapytała Nicole, a ja usłyszałam w jej głosie nadmierny entuzjazm.
Doskonale wiedziałam, co miało na celu to pytanie. Jeśli Mia wyniesie się z domu, moja matka
poczuje się bezpieczniej. Ona też wiedziała, że dziewczyna mogłaby knuć, by popsuć jej relację
z kochankiem.
– London gra w hokeja. – Głos Howarda był przepełniony dumą. – Jest najlepszym skrzydłowym,
jakiego w Los Angeles nie było od dawna.
Więc to wyjaśniało jego atletyczną posturę i masę mięśni, które wyhodował. Nie interesowałam
się hokejem, nie miałam pojęcia o zasadach gry, ale wiedziałam, że uprawianie niemal każdego
sportu sprzyjało budowaniu sylwetki.
– Biorę pod uwagę cztery uczelnie – odezwał się London, a ja zadrżałam pod wpływem jego
głosu. – W Detroit, Bostonie, Nowym Jorku i Los Angeles.
– Mam nadzieję, że nie wybierze Los Angeles. – Zaśmiała się cicho Mia. – Jednak wolałabym
wyjechać gdzieś dalej na studia.
Nicole zawtórowała jej cicho, a ja wyczułam, że popierała pomysł wyjazdu całą sobą i zapewne
jeszcze pomoże się Mii spakować.
– A ty, Blue? – London skierował pytanie bezpośrednio do mnie, co sprawiło, że uniosłam wzrok
i spojrzałam mu w oczy. I to był cholerny błąd. Zabolało.
Zabolał jego widok, kiedy Mia przytulała się do jego ramienia, a on ją obejmował. Cholera,
dlaczego? Przecież zanim się pojawił w domu Howarda, widziałam go tylko raz!
– Jeszcze o tym nie myślałam – skłamałam gładko.
Nie miałam zamiaru informować ich o swoich planach. Nie czułam takiej potrzeby.
Chciałam studiować Sztukę piękną w fotografii i mediach pokrewnych, ale wiele zależało od tego,
czy dostanę stypendium. W tym mógł mi pomóc konkurs New York Timesa, ale nadal szukałam
odpowiedniego zdjęcia, które mogłabym wysłać. Marzyłam o studiach w Nowym Jorku, ale jeśli nie
będę miała wyjścia, zostanę w LA.
– Jak to? – Mia spojrzała na mnie, zaskoczona. – Już musisz o tym myśleć! Za kilka miesięcy
trzeba już aplikować.
– Więc mam jeszcze kilka miesięcy, żeby przemyśleć sprawę – oświadczyłam obojętnie.
Starałam się przetrwać tę cholerną kolację. Na szczęście moja matka wzięła sprawy w swoje ręce
i zasypywała Londona i Mię gradem pytań o przyszłość, o to, gdzie zamieszkają, a nawet o to, czy
chcą mieć dzieci. Starałam się nie pokazać po sobie, że odpowiedzi na te pytania mnie interesowały.
Na samą myśl, że Mia i London mieliby dziecko, poczułam uścisk w dole brzucha, który wcale mi
się nie podobał. Nie powinno mnie to obchodzić, ten chłopak był okropny, a nasz pocałunek
przypadkowy i już nigdy więcej się nie powtórzy.
– Pójdę się położyć – oznajmiłam, zanim Mia i London zdążyli odpowiedzieć na pytania mojej
matki o potomstwo i ślub.
– Tak szybko? – zapytała zaskoczona Mia i spojrzała na złoty zegarek na przegubie. – Jest jeszcze
wcześnie.
– Wiem – odpowiedziałam, wstając z miejsca. – Ale za piętnaście minut ma dzwonić Bobby –
wyjaśniłam, patrząc, jak Nicole i Howard drgnęli niespokojnie.
– Twój chłopak? – zapytał London ostrym głosem, patrząc na mnie z wyraźną wrogością
w niebieskich oczach.
Miałam już na końcu języka to, aby powiedzieć, że nie jestem nim i nie całuję się na nabrzeżu
z nieznajomymi, mając chłopaka, ale się powstrzymałam.
– Nie. – Uśmiechnęłam się lekko. – To człowiek, który mnie wychował.
Z tymi słowami opuściłam przestronną jadalnię i udałam się do swojego pokoju. Kłamstwo
przyszło mi równie łatwo, jak pokonywanie kolejnych stopni schodów. Dziś to nie był dzień,
w którym Bobby mógł do mnie zadzwonić, ale nie chciałam dłużej siedzieć przy stole z tymi ludźmi i z
nim. Z Londonem.
Pierwsze, co zrobiłam, to udałam się na balkon z paczką papierosów. Zaciągnęłam się mocno
dymem, opadając na wiklinowe krzesło, które ktoś tam postawił.
Widok Londona u boku Mii zabolał o wiele mocniej, niż chciałam się do tego przyznać. Byłam
ciekawa, co by się stało, gdybym wtedy, na przystani, postanowiła odpuścić rozmowę z Bobbym
i została, poczekała na niego. Czasu nie mogłam cofnąć, wiedziałam tylko jedno: nie byłam typem
dziewczyny, która da sobie skakać po głowie, i jeśli Mia oraz London zechcą uprzykrzyć mi życie,
oddam wszystko z nawiązką.
4

Blue
Obraz i dźwięk zacinały się co chwilę, a Bobby znikał z ekranu, żeby pojawić się na nim za kilka
sekund, a dźwięk pędził z szybkością karabinu tak, że ledwie rozumiałam słowa. Pieprzony zasięg!
Cierpliwie czekałam, aż się ustabilizuje i znów będę widziała go wyraźnie. Siedział w sali
komputerowej, miał na uszach słuchawki, a za nim przy monitorach siedziało jeszcze kilku żołnierzy.
Bobby kilka miesięcy temu skończył czterdzieści lat, czyli był trochę starszy od mojej matki,
i musiałam przyznać, że był atrakcyjnym facetem z ciemnymi oczami, posiwiałymi skroniami
i zmarszczkami wokół oczu. Matka wcześniej była o niego cholernie zazdrosna, ale on nigdy nie
zrobił nic, żeby dać jej ku temu powód.
– Jak pierwsza noc w nowym domu? – zapytał na pozór spokojnym głosem, ale widziałam
malujące się w jego oczach napięcie.
Rozmawialiśmy już dobrą chwilę o głupotach, o moich zdjęciach, o tym, co jadał tam na kolację
i tylko kwestią czasu było, kiedy Bobby poruszy ten temat.
– Dobrze – skłamałam gładko, nie chcąc go martwić.
Nie przyznałam się, że niewiele spałam tej nocy, kręciłam się z boku na bok, próbując się
wyciszyć, ale zasnęłam dopiero nad ranem. Materac był idealny, podobnie jak pościel i temperatura
w pokoju, ale zbyt dużo myśli kłębiących się w głowie nie pozwoliło mi zasnąć.
– Czy ten kutas dobrze cię traktuje? – zapytał, a ja parsknęłam śmiechem, wiedząc, że miał na
myśli Howarda.
W jego głosie słychać było żal, który ja także czułam każdą komórką ciała. Przecież, do cholery,
byliśmy szczęśliwi, a Nicole musiała to wszystko schrzanić!
– Tak, nie mogę narzekać. – Westchnęłam głośno. – Jest miły i uprzejmy, a poza tym kupił mi
samochód i wszystkie te supermodne i drogie szmaty. Pieprzę go, mam swój rower i swoje ubrania.
Bobby skrzywił się lekko. Miał tylko nas, inni członkowie jego rodziny albo nie żyli, albo się z nimi
nie kontaktował i wiedziałam, jak mocno cierpiał, kiedy moja matka go zostawiła.
– Blue, może spróbuj zaakceptować sytuację – odezwał się po chwili głosem, w którym wyczułam
wahanie. – Może twoje nowe życie nie będzie takie złe, być może Howard nie okaże się złym
facetem.
– Oddałabym wszystko, żebyśmy mogły wrócić do ciebie – szepnęłam, siadając wygodniej na
wielkim łóżku.
– Wiesz, że to niemożliwe. Nie po tym, co zrobiła Nicole.
Przerażenie ścisnęło mnie za gardło. Cholera, cały czas się łudziłam, że Nicole nie wyjdzie
z Howardem i będziemy mogły wrócić do domu, a przecież to tak nie działało! Moja matka zdradziła
Bobby’ego, wodziła go za nos, wykorzystała. To było jasne, że nawet jeśli Howard się nią znudzi,
Bobby nie przyjmie nas z powrotem!
I co wtedy będzie? Co będzie, jeśli moja matka rozstanie się z tym bogatym kutasem? Gdzie się
podziejemy?
– Wiem – przyznałam po chwili. – Nienawidzę jej.
– Nie mów tak – powiedział ostro. – To twoja matka, Blue.
Naprawdę jej bronił? Po tym, co odwaliła? Ja nie potrafiłam, nie mogłam i nie chciałam zrozumieć
tego, co nam zrobiła. Nienawidziłam jej, powiedziałam prawdę.
– Wiem o tym – wyrzuciłam z siebie, nie mogąc zapanować nad złością. – Ona jest moją matką,
ale ty nie jesteś moim ojcem, więc dlaczego, do cholery, do mnie dzwonisz i się mną interesujesz? Po
co?
Widziałam, że moje słowa sprawiły mu ból, ale już nie mogłam ich cofnąć, choć niemal
natychmiast pożałowałam tego, co powiedziałam.
– Nie jestem twoim biologicznym ojcem – zaczął, przecierając dłońmi zmęczoną twarz. – Ale to ja
cię wychowałem, Blue, to ja jechałem z tobą do szpitala, kiedy rozwaliłaś kolano, i to ja broniłem cię
przed Nicole, kiedy coś zmalowałaś. Pamiętasz nasze pierwsze wspólne miesiące? To było cholernie
trudne. Buntowałaś się, stawiałaś, pamiętasz?
– Tak – szepnęłam. – Pamiętam.
– Wychowałem cię – oznajmił z mocą. – I kocham cię. Więzy krwi nie mają tutaj znaczenia. Byłaś
i jesteś moją córką i to się nie zmieni. Zdanie twojej matki nie ma tu nic do rzeczy. To ona mnie
zdradziła i zostawiła, nie ty. Zawsze, do końca mojego życia, możesz na mnie liczyć. Rozumiesz?
Pośpiesznie pokiwałam głową, starając się przełknąć gorące łzy, które niespodziewanie spłynęły
po policzkach. Przynajmniej z nim jednym mogłam być szczera, jemu mogłam powiedzieć o tym, jak
bardzo nienawidzę własnej matki.
– Przestań się nad sobą użalać, Blue, to nic nie da. Weź się w garść i żyj normalnie, korzystaj
z tego, co oferuje ci nowe życie. Zrób to.
Powoli pokręciłam głową, dając mu do zrozumienia, jak bardzo ten pomysł był chory, ale nie
miałam już szans odpowiedzieć.
– W e-mailu wspominałaś mi coś, że masz ciemnię w swoim pokoju. – Bobby szybko zmienił
temat, jakby chciał odciągnąć moje myśli od przykrych zdarzeń. – Opowiedz mi o niej.
Opowiedziałam. Bez emocji, bez radości, którą czułabym w innych warunkach. Miałam w ciemni
oryginalny sprzęt, nie prowizorkę jak u niego w garażu, ale co to zmieniało? Moja matka miała mnie
gdzieś, Mia mnie nienawidziła, podobnie jak jej chłopak, z którym się całowałam. Howard być może
udawał miłego, ale cholera wie, co przyniesie kolejny tydzień. Jedynie Maria, która zajmowała się
domem i gotowała, wydawała się naprawdę spoko.
– Muszę kończyć – powiedział w końcu Bobby, a za jego plecami dostrzegłam kolejnego
żołnierza, który stał nad nim i na mnie patrzył. – Teraz kolej następnej osoby na rozmowę. Trzymaj
się, mała, jesteśmy w kontakcie.
Połączenie zostało przerwane, obraz znikł z ekranu. Odrzuciłam telefon na łóżko i opadłam na
poduszki.
Miał rację. Powinnam przestać użalać się nad sobą i swoim życiem. Powinnam skupić się na sobie,
na swoich pasjach i nauce, bo już jutro miałam pójść pierwszy raz do nowej szkoły. Jaki miałam
wpływ na to, co działo się w moim życiu? Odpowiedź była prosta: żaden. Ale wszystko się zmieni,
kiedy skończę szkołę, wtedy będę decydowała sama o sobie.
Musiałam się skupić na konkursie i robić zdjęcia, a później wybrać najlepsze z nich. Jeśli zajmę
jakieś miejsce, jakiekolwiek, wtedy moje szanse na dostanie stypendium na uczelni w Nowym Jorku
staną się całkiem spore. Bez kasy nie miałam szans na wymarzone studia i nawet jeśli Howard
zaproponuje pokrycie kosztów, nigdy się na to nie zgodzę. Być może miałam więcej honoru niż moja
matka.
Powoli wstałam z łóżka i wyszłam z pokoju. Zbliżało się południe, a ja zgłodniałam. Czekałam
z zejściem do kuchni aż do momentu, kiedy Howard pojedzie do pracy, a moja matka na zakupy.
Nicole obudziła mnie rano i poinformowała, że w przyszłym tygodniu jej facet wydaje przyjęcie
w domu, na które zaprosił kilka gwiazd wytwórni i wpływowych znajomych, a ona nie ma, co na
siebie włożyć. No jasne, w jej nowej garderobie było mniej więcej tyle nowych szmat, ile ja miałam
włosów na głowie. Zaproponowała mi wspólne zakupy, ale odmówiłam. Nie ona za nie zapłaci, a ja
miałam się w co ubrać.
Kiedy skończyłam robić sobie kanapki, do kuchni weszła Mia.
– Rozpakowałaś się? – zadrwiła, patrząc na mnie z wyższością. – Nie? To dobrze, bo i tak tu długo
nie zabawisz.
Jak ta dziewczyna to robiła, że zawsze wyglądała, jakby wyszła z salonu kosmetycznego? Jasne
włosy zostały nienagannie ułożone, a niebieska sukienka idealnie przylegała do jej powabnego ciała.
Nie mogłam się dziwić, że London zwrócił uwagę właśnie na nią i że od roku byli razem. To między
nami nie mogło się udać, ja w porównaniu do niej wyglądałam jak szara mysz.
– Tym lepiej. – Wzruszyłam obojętnie ramionami. – A powiedz mi, doszliście już do porozumienia
z Londonem po tej przerwie?
Stanęłam naprzeciwko niej, opierając dłonie na kuchennej wyspie, a szok malujący się na jej
twarzy sprawił mi cholerną satysfakcję.
– Skąd o tym wiesz? – syknęła, czerwieniejąc na twarzy i mocno zaciskając pięści.
A więc trafiłam w czuły punkt. Wściekła się na samą myśl, że mogłam wiedzieć, że coś w jej
idealnym życiu poszło nie tak.
– Wiem – oznajmiłam, a następnie przejechałam językiem po górnej wardze, patrząc na nią
wyzywająco. – London zwierzał mi się nad basenem, tuż przed kolacją.
– Kłamiesz – krzyknęła, a po chwili obejrzała się, jakby w obawie, że ktoś mógł usłyszeć naszą
rozmowę.
– Ta, jasne – zadrwiłam. – Tak sobie zażartowałam, że kopnął cię w tyłek, bo mu się znudziłaś
i akurat trafiłam.
Niech mnie diabli, naprawdę odgadłam. Widziałam wyraźnie po jej minie, że to London ją
zostawił, nie ona jego!
– To nie twoja sprawa – warknęła, a mięsień na jej idealnym policzku zaczął drgać niebezpiecznie.
– I jeśli komuś o tym powiesz, to cię zabiję! Trzymaj się z daleka od mojego chłopaka, suko!
Wypluwszy z siebie te słowa, Mia wyszła z kuchni. Jeśli myślała, że stanę się bezbronną ofiarą, to
była w grubym błędzie. Jeśli czegokolwiek byłam pewna w swoim życiu to tego, że nie okażę się
kozłem ofiarnym ani dla niej, ani dla jej chłopaka! Być może to, co jej powiedziałam, będzie powodem
do ich kolejnej pieprzonej przerwy, ale niczego nie żałowałam.
5

London
Spojrzałem na licznik bieżni. Przebiegłem osiem mil w równym tempie.
– Ile? – sapnął Asher, ocierając strużkę potu z czoła.
– Osiem, a ty?
– Siedem i pół, kurwa – syknął.
Obaj notowaliśmy poważny spadek formy, a sezon lada chwila miał ruszyć pełną parą. Hokej to
było całe moje życie. W hokeja grał dziadek, ojciec, a teraz ja. I nie robiłem tego, bo to rodzinna
tradycja, grałem, bo kocham to, kurwa, całym sercem.
– Za dużo piwa, za dużo imprez – stwierdziłem, ocierając pot z karku.
– I za mało seksu – zarechotał Asher.
Łypnąłem na niego, a następnie wróciłem do licznika. Tempo mnie zadowalało, ale do szczytowej
formy było mi jeszcze daleko. Cholera. Ten rok miał przesądzić o wszystkim, o mojej karierze,
o przyszłości. Musiałem dać z siebie wszystko, wycisnąć, ile tylko się da. Ojciec dopilnował, żebym
szybciej nauczył się jeździć na łyżwach, niż chodzić. Na początku grałem jako skrzydłowy, ale trener
szybko doszedł do wniosku, że skuteczniejszy będę jako środkowy. I miał rację. W zeszłym roku
pobiłem rekord szkoły w zdobytych bramkach, a w tym miałem zamiar go poprawić. I wszystko po to,
by dostać się na wymarzoną uczelnię i do uniwersyteckiej drużyny. Kurwa, prawdę mówiąc, takich
uczelni miałem kilka.
– Chyba ty miałeś za mało seksu – zadrwiłem, unosząc lekko brew.
Prawda była taka, że na to akurat nigdy nie mogliśmy narzekać. Jako gwiazdy szkolnej drużyny ‒
ja, Asher i Kai seksu mieliśmy pod dostatkiem, kiedy chcieliśmy, jak chcieliśmy i gdzie chcieliśmy.
Z tym że ja od pewnego czasu byłem zajęty. Wracałem do gry jedynie wtedy, kiedy ja i Mia
definitywnie ze sobą kończyliśmy tylko po to, żeby wrócić do siebie po kilku tygodniach.
– A jak tam przybrana siostra twojej dziewczyny? – zapytał Asher, próbując stłumić śmiech.
Spojrzałem na niego ze złością, parskając cicho.
– Nijak – sapnąłem, choć wszystko się we mnie gotowało na wspomnienie tej dziewczyny.
W duchu dziękowałem Bogu za cokolwiek, co wtedy zmusiło Blue, żeby zniknęła z przystani. Jej
obecność nie wróżyła niczego dobrego. Gdy tylko Howard poznał matkę Blue, Mia wpadła w panikę,
że to kolejna harpia, czyhająca na fortunę bogatego faceta i niestety, miała rację. Dziwnym trafem
ktoś, kto pochodził z Echo Park, wyrwał gościa mieszkającego w Hollywood Hills. Czysty przypadek,
kurwa, albo wielka miłość. Jak dla mnie jedno i drugie nie wchodziło w grę. Matka Blue miała chyba
trzydzieści sześć lat, a Howard był przed pięćdziesiątką. Matka Blue była atrakcyjna, ojciec Mii miał
nadwagę, łysiał i oprócz kasy nie było w nim nic atrakcyjnego. Z tego, co wiedziałem, kobieta
porzuciła swojego dotychczasowego faceta, bo pokochała Howarda. Pierdolenie. Wystarczająco już
się naoglądałem takich akcji i chociaż ojciec Mii był wolny, wokół pełno było rodzin rozbitych przez
takie kobiety jak Nicole Anderson.
Moi kumple także coś o tym wiedzieli, chociaż w przypadku Kaia rolę łasej na pieniądze harpii
odgrywał ojciec, który zostawił rodzinę zaraz po tym, jak się okazało, że teściowie odcięli ich od kasy,
a on przez to musiał iść do pracy. Ojciec Ashera zaś rozwiódł się z jego matką i znalazł nową
partnerkę, a teraz chłopak miał problem z kontaktami ze swoim starym, ponieważ jego stuknięta
matka pilnowała go jak oka w głowie, żeby tylko nie spotkał się z jej byłym mężem. Tragedia. Z naszej
trójki tylko ja miałem pełną i normalną rodzinę i żywiłem nadzieję, że moim rodzicom nic nie odwali
na stare lata.
– Mia wie, że już się spotkaliście? – Głos Ashera wyrwał mnie z zamyślenia.
Ten fiut wiedział o wszystkim, kilkanaście minut temu powiedziałem mu ze szczegółami o mojej
rozmowie z Blue nad basenem w domu Mii.
– Nie i się nie dowie – zapewniłem, bo nie miałem zamiaru informować dziewczyny o tym fakcie.
Jeśli bym jej o tym powiedział, Mia zmieniłaby moje kolejne dni w piekło, a ja potrzebowałem
cholernego spokoju, żeby jakoś przeżyć mecz otwarcia sezonu i nie nawalić.
Kiedy pocałowałem Blue, byłem wolny. Zerwaliśmy z Mią. Nie miałem sobie nic do zarzucenia.
Kiedy płynąłem żaglówką i zobaczyłem dziewczynę siedzącą na pomoście i robiącą mi zdjęcia, od
razu poczułem się zaintrygowany, nie miałem nawet pojęcia dlaczego. Może to przez jej zwinięte na
czubku głowy włosy, które wydawały się ciemne, a kiedy jej głowę oświetliły ostatnie promienie
słońca, nabrałem pewności, że są złocistobrązowe. Miała tak ciekawy kolor włosów, że czułem
ekscytację na samą myśl, że dziewczyna odsunie aparat od twarzy, a ja będę mógł ją zobaczyć. Nie
zrobiła tego jednak, więc postanowiłem do niej podejść, zostawiając żaglówkę w rękach Ashera
i Kaia, obawiając się, że jeśli będę zwlekał, nieznajoma zniknie. Kurwa, przez chwilę nawet
uwierzyłem, że ta dziewczyna mogłaby być dobrym powodem, żebym raz na zawsze skończył z Mią.
Blue miała osobowość równie ciekawą, co twarz i te cholerne zdjęcia wcale nie były powodem, że
do niej podszedłem. Nie miałem też pretensji, że mi je robiła, ale nie mogłem nie wykorzystać okazji,
żeby ją pocałować. Kiedy zniknęła, byłem wkurwiony. Przychodziłem na nabrzeże o wiele częściej
niż wcześniej, w nadziei, że ją spotkam i zdobędę numer telefonu, ale ona się nie zjawiła. A później
pogodziłem się z Mią i przestałem tam przychodzić.
– Niezły kwas – sapnął Asher, biorąc potężny łyk wody z bidonu, który następnie odstawił na
grubą ramę bieżni.
– Nie ma żadnego kwasu – zaprzeczyłem ostro.
Nie ma i nie będzie, do cholery, bo ostatnie, o czym myślałem, to umawianie się z laską, która
liczyła na łatwe życie dzięki romansowi matki. I chociaż wyglądała… cholernie dobrze, musiałem się
trzymać od niej z daleka. To nic, że miała duże zielone oczy w kształcie migdałów, i to nic, że
smakowała tak cholernie dobrze. Kiedy zobaczyłem ją ponownie nad basenem w domu Mii, mój
kutas drgnął i w kilka sekund był już w pełnej gotowości, jakby ucieszył się na jej widok. Zdrajca.
– W sumie sam byłem zdziwiony, że cię zainteresowała. Zazwyczaj nie poświęcasz zbyt wiele
uwagi naturalnym dziewczynom.
Miałem ochotę trzasnąć go w łeb za to, co powiedział, i to nie ze względu na Mię, ale na to, że
obrażał moje gusta, jakbym, kurwa, uwielbiał plastik, a to nie do końca tak było.
Mia była atrakcyjna i mogłem się założyć, że dziewięćdziesiąt procent dupków w naszej szkole,
chciałaby znaleźć się na moim miejscu. Pozostałe dziesięć procent, które by nie chciało, zapewne nie
miało pojęcia, jak i gdzie włożyć fiuta, a jeśli już by wiedzieli, to zapewne bardziej interesowały ich
tyłki kumpli niż cipka mojej dziewczyny.
Czułem dumę, bo Mia była dla mnie kolejnym trofeum, kolejnym dowodem, że byłem pieprzonym
królem tej szkoły. Miałem najlepsze oceny, najlepsze wyniki w sporcie, najlepszych kumpli i moja
dziewczyna też musiała być najlepsza. Wyjątkowa. Bo tak się właśnie buduje legendę.
Kreowanie swojego wizerunku należy zacząć od pracy nad sobą. Jeśli ty wierzysz w siebie, jeśli
uważasz, że jesteś najlepszy, reszta matołów też w końcu w to uwierzy.
Miałem cztery tysiące znajomych na Facebooku i prawie sto tysięcy obserwujących na
Instagramie. Na Twitterze ta liczba już dawno przekroczyła sto pięćdziesiąt tysięcy. Być może
przemawiała przeze mnie próżność, ale zasłużyłem na to wszystko, byłem najlepszy.
– Miałem ochotę na odmianę – rzuciłem od niechcenia.
Miłą odmianą było to, że Blue miała naturalne usta i zapewne także cycki. Ciekawym
doświadczeniem okazało się całowanie dziewczyny, pozbawionej grama makijażu na twarzy, która
nie odepchnęła mnie oburzona faktem, że właśnie rozmazuję jej tapetę, nad którą siedziała rano
dwie godziny. Chociaż prawdę mówiąc, Mia miała makijaż permanentny wszędzie, gdzie się dało. Czy
lubiłem sztuczność? Lubiłem atrakcyjność, a moja dziewczyna właśnie taka była.
– Całkiem spora ta odmiana – zadrwił Asher, dysząc ciężko.
Kolejne metry pokonywaliśmy ostatkiem sił.
– Fajna z niej dupa.
– Lepiej trzymaj się od niej z daleka – syknąłem, zanim zdążyłem pomyśleć. – Ona tu nie pasuje
i nie pasuje też do ciebie. Chyba że chcesz drogimi prezentami płacić za seks. Tylko po co, skoro
możesz mieć to za darmo u naszych dziewczyn, które zrobią to z chęcią, za nic, bo kasy nigdy im nie
brakowało?
– Skąd wiesz, że ona taka jest, co?
Prychnąłem. Mia sporo opowiadała mi o niej i jej matce. Nie byłem idiotą.
– Rób, co chcesz. – Machnąłem ręką, nie mogąc pozbyć się z głowy twarzy dziewczyny i jej
cholernie długich i zgrabnych nóg w krótkich szortach. Wkurzała mnie też sama wizja, że Asher
mógłby się nią interesować. – To nie mój problem.
Miałem już wyłączyć bieżnię, kiedy drzwi do siłowni trzasnęły o ścianę, a do środka wpadła Mia.
Na pierwszy rzut oka było widać, że jest wściekła, a ja dziękowałem Bogu, że trenowałem w siłowni
we własnym domu, a nie w mieście, gdzie bez wątpienia także by mnie znalazła. Co, do cholery,
zrobiłem tym razem?
Mia chwyciła po drodze butelkę wody, a następnie cisnęła nią we mnie, ale w porę zdążyłem ją
złapać.
– Co ci odbiło? – zawołałem, wyłączając bieżnię.
Asher zrobił dokładnie to samo, odchodząc w najdalszy kąt siłowni.
– Powiedziałeś jej! – krzyknęła, zupełnie nie zważając na obecność mojego kumpla i rzuciła we
mnie ręcznikiem, który zwinęła po drodze.
Ręcznik nikomu nie mógł wyrządzić poważniejszej krzywdy, ale na wszelki wypadek upewniłem
się, że Mia w drodze do mnie nie minie cięższych przedmiotów.
– Komu powiedziałem? I co powiedziałem? – zapytałem, stając na podłodze i czekając, aż do mnie
dotrze i rzuci się na mnie z pięściami.
Znałem już doskonale jej furię, wiedziałem, do czego jest zdolna w tym stanie, więc bez problemu
pochwyciłem jej nadgarstki, żeby w porę zatrzymać ciosy. I chociaż nie mogła mi zrobić krzywdy, nie
zamierzałem pozwolić jej się bić, nie tym razem.
– Powiedziałeś jej, że rozstaliśmy się na jakiś czas, ty podły pieprzony kutasie! – wypluła z siebie,
próbując się szarpać.
– Komu?! – zapytałem zaskoczony.
– Blue! – wykrzyknęła. – Powiedziałeś jej, że mnie zostawiłeś na jakiś czas, a prosiłam cię, żebyś…
– Nikomu nic nie powiedziałem, do cholery! – warknąłem jej prosto w twarz. – A już na pewno nie
jej!
Dopiero po chwili przypomniałem sobie, że to nie do końca była prawda. Mówiłem Blue, że
mieliśmy przerwę, żeby wytłumaczyć, że nie zdradziłem Mii, całując się z nią, ale ‒ do cholery ‒ nie
powiedziałem, że to ja ją zostawiłem. Nigdy bym tego nie zrobił, pamiętając, jak Mia była wyczulona
na swoim punkcie.
– To skąd ona wiedziała, co?
– Nie wiem, do cholery! – krzyknąłem sfrustrowany jej atakiem i faktem, że Asher po raz kolejny
był tego świadkiem. – Może twój stary powiedział coś jej matce, a ona Blue. Przecież ja nie znam tej
dziewczyny!
Za plecami usłyszałem parsknięcie kumpla, ale na szczęście Mia nie zwróciła na to uwagi.
Musiałem ją uspokoić, zanim moja matka usłyszy, co się działo w siłowni.
– Jeśli kłamiesz…
– Przestań – syknąłem, wypuszczając jej dłonie i odpychając ją lekko od siebie. Jeśli znów na mnie
naskoczy, to ją złapię, ale miałem dość tego jej zachowania. Kiedyś mocno jarał mnie ten jej
temperament, ale z biegiem czasu stawało się to męczące. – Uspokój się, Mia, bo nie będę już więcej
dla ciebie pobłażliwy, rozumiesz?
– Nie chciałam, żeby ktoś się dowiedział, że mnie zostawiłeś! – wyrzuciła z siebie z pretensją.
– Ale, do cholery, tak było! Było tak, a ja nie mam pojęcia, skąd ta dziewczyna o tym wie! Przestań
mnie winić! Doskonale wiesz, dlaczego rozstaliśmy się jakiś czas temu, dlaczego rozstawaliśmy się
kilka razy podczas naszego związku! Panuj nad sobą!
Z tygodnia na tydzień to wszystko stawało się coraz bardziej męczące.
Dopiero po chwili zobaczyłem wyrzuty sumienia malujące się na jej twarzy, jakby właśnie się
zorientowała, że wpadła jak burza do mojej siłowni, chciała mnie zabić butelką wody i podrapać
twarz.
– London, ja myślałam, że mnie zraniłeś, że…
– To przestań, kurwa, myśleć – warknąłem, odpychając ją od siebie, kiedy chciała się przytulić.
Nawet jej ciasna cipka i zajebiste ciało nie mogły mi wynagrodzić tego, co odpierdalała, kiedy
wpadała w szał. – Idź już, Mia, nie mam siły na to całe gówno.
Dziewczyna spojrzała na mnie jeszcze z wyraźnym żalem w oczach, ale odpuściła i ze zwieszoną
głową ruszyła w kierunku wyjścia. Ojciec był w pracy, ale mama kręciła się po domu i miałem
nadzieję, że nie widziała tego, jak Mia tu wtargnęła, oraz nie słyszała jej krzyków.
Kiedy opadłem na ławkę, obok mnie usiadł Asher i poklepał mnie po ramieniu.
– Plastik jest toksyczny – powiedział cicho.
Być może miał rację, ale nie potrafiłem się z tego wygrzebać, nie potrafiłem skończyć raz na
zawsze z Mią, bo kiedy jej ataki szału i dzikiej zazdrości przechodziły, naprawdę uwielbiałem tę
dziewczynę.
– Tylko czasami, dupku – stwierdziłem, wzruszając ramionami.
Wiedziałem, że ani Kai, ani Asher nie lubili mojej partnerki, ale miałem to gdzieś, bo ona była
moja, nie ich. Nie zależało mi na czyjejś aprobacie, bo to było moje cholerne życie.
– Z czasem będzie jeszcze gorzej – stwierdził po dłuższej chwili. – Ostatnim razem przysięgała ci,
że to się więcej nie powtórzy i co?
Pośpiesznie wstałem z ławki i ruszyłem w stronę ciężarów, nie zważając na jego słowa.
– Bierz się do roboty, jeśli nie chcesz, żeby skopali nam dupy na otwarciu sezonu – warknąłem
w przypływie irytacji.
Asher pośpiesznie ruszył za mną, a ja po chwili skupiałem się już tylko na tym, żeby utrzymać
ciężar w powietrzu i nie zrzucić go sobie na klatę. Miałem ważniejsze rzeczy na głowie niż wahania
nastrojów Mii i jej dzikie sceny zazdrości.
6

London
Przy kolacji Chase jak zwykle dawał popalić. Rozwydrzony gówniarz rzucał warzywami, żądając
czekolady.
– Mama, nie! – zaprotestował, kiedy matka chciała mu wcisnąć kawałek gotowanej marchewki.
Moi rodzice zrobili sobie dzieciaka na stare lata i teraz ponosili konsekwencje. Brat był narwany,
uparty i krzykliwy, jakby odziedziczył wszystkie najgorsze cechy Westów.
– Chase, proszę. – Nancy niemal go błagała, żeby coś zjadł, ale ten uparcie kręcił głową.
Widziałem, że ojciec tracił już powoli cierpliwość do tego małego gnojka, ale ja nie zamierzałem
się wtrącać. Miałem swoje problemy, jutro zaczynał się nowy rok szkolny, a ja musiałem skupić się na
swoich celach. Przez ostatnie lata ciężko pracowałem na to, żeby ktoś mnie zauważył i teraz na
ostatniej prostej nie mogłem tego schrzanić.
– Liam już ustalił z wami taktykę na najbliższy mecz? – zagadnął ojciec, starając się nie zwracać
uwagi na wrzaski małego.
– Jeszcze nie – poinformowałem, wrzucając na talerz brata kawałek kurczaka, czym natychmiast
zwróciłem jego uwagę, a matka spojrzała na mnie z wdzięcznością, kiedy ten go chwycił i włożył
sobie do ust. – Może on zwyczajnie nie lubi gotowanej marchewki – podsunąłem matce tę myśl
w nadziei, że przestanie go katować i wreszcie będziemy mogli zjeść w ciszy.
– Warzywa są zdrowe – próbowała protestować, ale widziałem, jak z ulgą patrzyła, jak Chase
wcina kurczaka.
– Możesz spróbować z innymi – podsunąłem uprzejmie. – Szczerze, mamo? Mnie samemu już się
cofa na widok marchewki.
– To prawda, Nancy – zgodził się ze mną ojciec. – Marchewka w naszym domu jest przy każdym
posiłku. ‒ Brett wrzucił młodemu na talerz kawałek cukinii, którym Chase natychmiast się zajął i na
dłuższą chwilę zapanował spokój.
– Dzięki ci Boże – westchnęła, a następnie wzniosła oczy do nieba i już po chwili zajęła się swoim
posiłkiem.
Chase miał dwa lata, podczas gdy ja prawie osiemnaście. Rodzice nie chcieli mieć więcej dzieci,
ale pojawił się on i jakby nie było już wyjścia. Ojciec wpadł na pomysł, żeby przenieść mój pokój na
drugi koniec korytarza, abym mógł się spokojnie uczyć, nie słuchając nocnych, wieczornych
i porannych wrzasków brata. Zbudowali też domek dla gości na końcu ogrodu, żebym miał gdzie
zapraszać kumpli i się uczyć.
Ojciec był deweloperem, miał ciężką i odpowiedzialną pracę i prawdę mówiąc, przez większość
dnia nie było go w domu, a wszystko spoczywało na barkach mamy, ale zmieniło się to trochę, kiedy
urodził się Chase. Ojciec od tamtej pory zawsze wracał na kolację, a weekendy spędzał w domu.
– Jak nastrój przed rozpoczęciem nowego roku szkolnego? – zagadnęła Nancy, uśmiechając się
do mnie lekko.
Niekiedy wybuchały między nami konflikty, ponoć z mojej winy, bo przechodziłem okres buntu,
ale to gówno prawda, moi starzy zwyczajnie czasami byli wkurzający, ale kochałem ich i nie mieliśmy
poważniejszych problemów. Przeważnie staraliśmy się nawzajem zrozumieć i dojść do
kompromisów.
– Może być – mruknąłem.
Byłem zestresowany, że coś pójdzie nie tak i nie dostanę się na uczelnię, która mogła otworzyć mi
drzwi do dalszej kariery. To moje ambicje, pasja, szczyt marzeń i pieprzona rodzinna tradycja. Mój
ojciec znał mojego trenera, Liama, bo razem grali w lidze. Później dorobili się żon, dzieciaków
i skończyli kariery, zajmując się poważnymi zadaniami. A tak poważnie, to hokej był jedną z tych
bardziej kontuzjogennych dziedzin sportu. Mojemu ojcu wysiadło kolano, a Liamowi bark.
To dzięki grze w lidze NHL mój ojciec uzbierał sporo kasy, a to umożliwiło mu otwarcie własnego
biznesu. Pieniądze także motywowały, żebym grał w hokeja. Średnia roczna zarobków w lidze
wynosiła ponad cztery miliony dolarów, a jeśli byłeś gwiazdą, ta suma mogła być o wiele większa.
Chciałem się usamodzielnić, żyć na własny rachunek, nie ciągnąc kasy od rodziców, a powiedzmy
takie skromne pięć milionów mocno by mnie satysfakcjonowało.
– Nadal chcesz iść na zarządzanie? – zapytał ojciec, nalewając wody do wysokiej szklanki,
jednocześnie podając plastikowy kubek mojemu bratu.
– Na tę chwilę nie mam lepszego pomysłu – przyznałem po chwili.
Chciałem studiować, chciałem mieć papier w razie, gdyby nie wyszło mi w lidze, ale to nie był mój
priorytet.
– Masz jeszcze trochę czasu. – Nancy uśmiechnęła się pokrzepiająco. – A co słychać u Mii? –
zapytała, a po chwili skupiła wzrok na swoim talerzu i wtedy już wiedziałem, że coś jest cholernie nie
tak.
– Dobrze.
– Słyszałam ją dzisiaj – wyznała po kilku sekundach, a ja przymknąłem oczy.
– Małe nieporozumienie – wytłumaczyłem szybko.
Ojciec skupił na mnie wzrok, a matka posłała mu porozumiewawcze spojrzenie.
– Nie podoba mi się to, jak traktuje cię ta dziewczyna.
Brett brzmiał stanowczo, dokładnie tak jak zawsze, kiedy wymagał ode mnie czynnego
uczestnictwa w rozmowie. Zazwyczaj ich zbywałem, nie czułem potrzeby tłumaczenia się ze
swojego życia, zwłaszcza im.
– To nie wasza sprawa.
– Owszem, nie nasza – kontynuował niezrażony moim tonem. – Ale życie masz tylko jedno, synu,
a każdy wybór niesie za sobą konsekwencje i ja cholernie nie chcę, aby te konsekwencje były dla
ciebie nieprzyjemne. Nie chcę, byś za kilka lat obudził się z gromadką dzieci i u boku kobiety, na którą
nie będziesz mógł patrzeć.
Przełknąłem głośno ślinę. Prawdę mówiąc, czasami też o tym myślałem, ale zdecydowanie lepiej
znosiłem bycie z Mią niż życie bez niej.
– Czasami wydaje mi się, że dopadłeś najlepszą laskę w szkole i twoja duma i honor nie pozwalają
ci jej puścić – drążył ojciec, a jego monolog sprawił, że poczułem wściekłość, bo w głębi duszy
wiedziałem, że każde cholerne słowo było prawdą, a do tego nie chciałem się przyznać.
– Nie masz o niczym pojęcia – powiedziałem cicho, mając nadzieję, że odpuści.
– Mam swoje lata – rzucił, parskając cicho. – I nie takie laski w życiu widziałem, ale tu nie chodzi
o dupę i cycki, synu, ale o coś więcej.
Chase zazwyczaj niewiele mówił i wydawało mi się też, że nic jeszcze nie rozumiał, ale bez trudu
podchwycił jedno z niewłaściwych słów, których użył ojciec, i zaczął w kółko powtarzać:
– Cycki!
Matka przewróciła oczami, z dezaprobatą patrząc na ojca, ale ten tylko wzruszył ramionami.
– Jeśli w związku nie ma wzajemnego szacunku, to długo nie pociągnie. – Brett nadal się nade
mną pastwił i wyglądało na to, że wcale nie chciał kończyć tej cholernej pogawędki.
– Tato – westchnąłem. – Wiem, co robię, okej?
– Mój ojciec nigdy nie wtrącał się w moje życie, dawał mi wybór, ale nieustannie raczył dobrymi
radami – wyjaśnił. – Mam zamiar robić to samo, bo to dobra metoda. Będę ci radził, ale nie
zamierzam się wtrącać i musisz to zaakceptować.
Zaśmiałem się cicho. Pieprzenie. Asher i Kai robili to samo, wiecznie wtrącali swoje trzy grosze.
– Okej, zrozumiałem – powiedziałem pojednawczo.
Dalszą dyskusję przerwał dzwonek od domofonu. Natychmiast wstałem, bo w naszym domu nie
było nikogo, kto mógłby się tym zająć. Ojciec był po całym dniu pracy, a mama po całym dniu z tym
małym smrodem, więc wstałem i ruszyłem do holu. Dwa razy w tygodniu przychodziła ekipa
sprzątająca, gotowaniem i resztą zajmowała się moja mama. Chociaż było nas stać, na to, żeby ktoś
stale pilnował porządku i gotował, to Nancy pragnęła prywatności, co ogromnie z ojcem
docenialiśmy. Poświęciła siebie i swoją karierę architekta, żeby zajmować się nami i domem.
W kamerce zobaczyłem mały sportowy wóz Mii.
Co robiła tutaj o tej godzinie?
Otworzyłem bramę i wyszedłem na zewnątrz, czekając, kiedy wjedzie na podjazd. Nie do końca
miałem pewność, czy przyjechała, aby mnie przeprosić, czy może dokończyć to, co zaczęła rano.
Kiedy wysiadła z samochodu i zobaczyłem jej skruszoną minę, wiedziałem już, w jakim celu
przyjechała. Jak zwykle czuła się głupio i żałowała swojego wybuchu.
Zszedłem po schodach, a ona natychmiast rzuciła się w moje ramiona, wcale nie przejmując się
tym, że zniszczy sobie makijaż albo że jej sztuczne rzęsy się posklejają. Przytuliła się do mnie, a ja
odetchnąłem z ulgą, że nie czekała mnie kolejna wojna. W chwili, kiedy poczułem ulgę, że Mia nie
przyjechała tu, by rzucić się na mnie z pięściami, zrozumiałem, jak chore było to wszystko, jak
toksyczne było to, co nas łączyło. Ale nie potrafiłem tego przerwać. Kiedy przychodziła,
przepraszała i obiecywała, że to się więcej nie powtórzy, miękłem jak plastelina. Byliśmy power
couple całej pieprzonej szkoły i tej części Los Angeles i nie chciałem tego zmieniać.
– Przepraszam, London – szepnęła w moją koszulę, a ja poczułem ciepło jej oddechu na piersi.
Co miałem, kurwa, zrobić?
– Mała – westchnąłem głośno. – Wiesz dobrze, że tak nie może być.
– I nie będzie – zapewniła mnie gorąco.
Sam już nie pamiętałem, ile razy przeprowadzaliśmy podobną rozmowę.
– Zrozum mnie, London, byłam zdenerwowana, tylko Asher i Kai wiedzieli o naszym rozstaniu.
Wiesz, jakby się to na mnie odbiło, gdyby ktoś się dowiedział, że mnie zostawiłeś?
Tak, wiedziałem. Mia była niezaprzeczalnie królową szkoły. Nikt nie zagrażał jej pozycji ani nikt
nie był w stanie przyćmić jej blasku. Nikt nie śmiałby powiedzieć o niej złego słowa, bo ja bym na to
nie pozwolił. Ale jeśli ktokolwiek dowiedziałby się, że zostawiłem kogoś takiego jak Mia, zaraz
zaczęłyby się plotki, że coś z nią nie tak, zaczęto by grzebać, szperać, doszukiwać się. Szeptano by za
jej plecami. I być może ktoś kiedyś odkryłby, że Mia nie była taka nieskazitelna, na jaką się kreowała.
– Wiem – przytaknąłem. – A wiesz, jakby się to skończyło, jeśli ktoś postronny zobaczyłby twój
atak furii i to, jak okładasz mnie pięściami?
– Wiem – zaskomlała. – Wybacz mi, London.
Odsunęła się ode mnie, a następnie chwyciła mnie za dłoń i pociągnęła w stronę zaciemnionej
części ogrodu. Wiedziałem już, do czego zmierza, kiedy popchnęła mnie na drzewo i zaczęła
rozwiązywać sznurek moich spodenek. Jęknąłem, odrzucając głowę do tyłu.
Jak miałem, kurwa, z tego zrezygnować? Mia w obciąganiu osiągnęła szczyty, była wzorem
godnym naśladowania i mogłaby udzielać pieprzonych lekcji z zakresu ssania fiuta.
Kiedy jej mokry i ciepły język owinął główkę członka, jęknąłem po raz kolejny.
– Kocham cię – szepnęła, a następnie połknęła mnie niemal całego, biorąc głęboko do gardła.
Mruknąłem z aprobatą, mocno zaciskając pięści na jej blond włosach, a ona mnie nie
powstrzymała, mimo iż właśnie niszczyłem jej fryzurę. Kierowałem jej ruchami, a ona wbiła palce
w moje uda, chcąc utrzymać równowagę. Sam fakt, że rodzice mogli w każdej chwili pojawić się
w ogrodzie, nadawał temu wszystkiemu pikanterii, a ciche pomruki Mii posyłały, wibracje do mojego
fiuta.
Nie potrzebowałem wiele, by dojść w jej ustach. Połknęła wszystko do ostatniej kropli,
a następnie oblizując usta, pociągnęła moje spodenki i zawiązała sznurki.
– Odbija mi na samą myśl, że przestaniesz być mój – szepnęła, znowu się do mnie przytulając.
Bez wątpienia na mojej koszulce zostaną ślady tego gówna, które nakładała na twarz, ale zbytnio
się tym nie przejmowałem. Miałem gorsze obawy niż brudny T-shirt. Zaczynałem się zastanawiać, do
czego nas to wszystko zaprowadzi i jakie poniosę tego konsekwencje.
7

Blue
Ledwo tknęłam śniadanie, kiedy okazało się, że jednak to nie Howard odwiezie mnie do szkoły,
ale Mia miała mnie tam zabrać.
– Uznałem, że tak będzie lepiej – wyjaśnił, obdarzając swoją córkę lekkim uśmiechem, który ta
natychmiast odwzajemniła. – Mia i tak jedzie do szkoły. Jutro wybierzesz się sama, będziesz już
znała drogę.
Po raz kolejny wspominał coś o nowym samochodzie, który dla mnie kupił, ale przecież miałam
rower od Bobby’ego. Nie zamierzałam korzystać z takich luksusów, tym bardziej że prędzej czy
później Mia zrobi z tego jakiś użytek, a byłam pewna, że zrobi to szybciej niż myślę.
– Po szkole umówiłam się z dziewczynami – zaszczebiotała Mia, podchodząc do Howarda
i cmokając go w policzek. – Na jakieś zakupy i tego typu sprawy.
Howard w lot zrozumiał, o co chodziło dziewczynie, bo wyciągnął portfel z marynarki,
a następnie położył na stole plik banknotów, który Mia natychmiast pochwyciła, i ponownie
cmoknęła ojca w pulchny policzek.
– Dziękuję, jesteś najlepszy! – wykrzyknęła, siadając ponownie za stołem w wielkiej jadalni.
Howard nie schował jednak portfela, odliczył kolejny plik banknotów i przesunął go w moim
kierunku.
– Może masz ochotę wybrać się z Mią na zakupy? – zapytał, zerkając na swoją córkę, a ta szybko
skinęła głową na znak zgody. Dwulicowa suka.
– Nie – zaprzeczyłam szybko. – Po szkole pojadę robić zdjęcia.
Nie miałam ochoty łazić po galerii z tą żmiją i jej koleżankami, jeśli oczywiście miała jakiekolwiek,
w co mocno wątpiłam.
– Szkoda – westchnęła teatralnie Mia, posyłając mi smutne spojrzenie.
Musiałam przyznać, że była świetną aktorką, na moje nieszczęście.
Nie ruszyłam pieniędzy, które chciał mi dać Howard, po prostu wstałam od stołu i odniosłam
miskę po płatkach do kuchni. Tylko ja pozbierałam swoje rzeczy po śniadaniu, ani Howard, ani Mia
nie kłopotali się z niesieniem talerzy, a moja matka wsiąknęła chyba już w ich środowisko i również
wstała od stołu, nie oglądając się za siebie.
– Miłego dnia w szkole, dziewczynki! – powiedziała radośnie, machając nam na pożegnanie.
Wzięłam z holu swój plecak i pomaszerowałam do drzwi, słysząc za sobą stukot obcasów Mii,
która wyglądała, jakby szła raczej na wybieg, a nie do szkoły. Miała na sobie krótką różową sukienkę
i eleganckie szpilki, a przez ramię przewiesiła torebkę, która wyglądała na zrobioną z jakiegoś
krokodyla albo innego gada.
Włosy jak zwykle ułożyła perfekcyjnie, a wachlarz jej sztucznych rzęs rzucał cienie na policzki.
Ja miałam na sobie dżinsowe szorty i zwykłą białą bokserkę, a czarny worek, w którym miałam
zeszyt, przerzuciłam przez ramię.
Bez słowa wsiadłam do jej czerwonego sportowego samochodu i czekałam, aż dziewczyna zrobi
to samo. Jechałyśmy w milczeniu, aż do chwili, kiedy auto znalazło się za bramą posiadłości. Tylko
czekałam, kiedy moja przybrana siostra się odezwie. I wcale nie musiałam długo się niecierpliwić.
– Jeśli próbujesz mnie pokłócić z Londonem, to ci się to nie uda – warknęła, nawet na mnie nie
patrząc.
Zaciskała wypielęgnowane dłonie na kierownicy, a czerwone paznokcie lśniły w słońcu.
– Mam gdzieś ciebie i Londona – prychnęłam, skupiając wzrok na drodze, aby dobrze ją
zapamiętać. Nie miałam zamiaru więcej z nią jechać.
– Nie zamydlisz mi oczu – syknęła, zatrzymując gwałtownie auto na światłach. – Chłopak taki jak
London podoba się wszystkim dziewczynom. Ale on jest mój.
– Gdyby był naprawdę twój, nie musiałabyś wszystkim o tym przypominać – zauważyłam
z satysfakcją, na co Mia mocno się spięła.
Poznałam już jej czuły punkt i planowałam zrobić z tej wiedzy dobry użytek. Wiedziałam, że Mia
mi nie odpuści, a ja nie miałam zamiaru być bezbronną ofiarą.
Ta dziewczyna od początku nie kryła się ze swoimi intencjami, ale doskonale je maskowała przy
swoim ojcu i mojej matce. Grała i ja też miałam zamiar grać.
– Trzymaj się od niego z daleka, bo inaczej sprawię, że ten rok szkolny będzie dla ciebie
koszmarem, rozumiesz?
Wiedziałam, że mówiła prawdę, że byłaby w stanie to zrobić. Nie dam się jednak zastraszyć.
– Nie tknęłabym go patykiem, nawet jeśli byłby ostatnim chłopakiem na tej planecie. –
Zaśmiałam się cicho, patrząc na nią z politowaniem. – Tak że bądź spokojna, Mia, z mojej strony nic ci
nie grozi.
Byłam pewna, że dziewczyna już się nie odezwie, bo wszystko zostało już powiedziane, ale się
myliłam.
– Wysadzę cię w bocznej uliczce – powiedziała, zmieniając pas. – Nie podchodź do mnie i nie waż
się mówić, że mieszkamy razem. Spalę się ze wstydu, jeśli ktokolwiek się o tym dowie. Spójrz na
siebie. Jak ty wyglądasz?
– Jakbym szła do szkoły. – Wzruszyłam ramionami, poprawiając kosmyk włosów, który łaskotał
mój policzek.
– Co ty masz na sobie? – prychnęła. – Ciuchy od armii zbawienia?
– Wolę swoje niż te od twojego ojca – zripostowałam.
Mia z pogardą spojrzała na mojego niechlujnie zrobionego koka na czubku głowy, a następnie na
moją bokserkę.
– Nie znamy się – powtórzyła, parkując samochód na poboczu. – I lepiej, żebyś o tym pamiętała.
Chwyciłam swój worek i wysiadłam z auta, które po chwili odjechało z piskiem. Mia pozbyła
się mnie jak psa na poboczu, ale miałam to gdzieś. I wcale, do cholery, nie prezentowałam się tak źle!
Wyglądałam normalnie, jak zwyczajna nastolatka, a nie niewolnica mody i salonów piękności! Dzisiaj
nawet wytuszowałam rzęsy! Co za pieprzona idiotka!
Ruszyłam wzdłuż ogrodzenia, kierując się w stronę bramy prowadzącej na dziedziniec szkoły dla
bogatych dupków. Poznałam już dwoje z nich ‒ Londona i Mię ‒ i ostatni rok w szkole średniej nie
zapowiadał się optymistycznie. Jeśli wszyscy bogacze byli właśnie tacy, wolałam do końca życia
mieszkać w Echo Park i wcale stamtąd nie wychodzić.
Wyciągnęłam z worka plan zajęć, zastanawiając się, czy to w głównym gmachu odbędą się
pierwsze lekcje. Kilka dni temu zapisałam się już na zajęcia, więc teraz spokojnie musiałam odnaleźć
salę i budynek.
Kiedy weszłam na dziedziniec, zobaczyłam grupki ludzi, którzy śmiali się i głośno rozmawiali.
Fakt, większość dziewczyn sprawiała wrażenie żywcem wyjętych z magazynów mody, ale widziałam
też takie, które wyglądały normalnie, jakby przyszły do szkoły się uczyć, a nie razić swoim blaskiem.
Kierując się w stronę budynku, czułam na sobie ciekawskie spojrzenia, ale nie zamierzałam
się nimi przejmować. Nie byłam przecież jakaś najgorsza, mogłam się pochwalić niezłą urodą, a jeśli
mieli mnie oceniać na podstawie grubości portfela, to mogli iść do diabła.
8

Blue
Kiedy przechodziłam obok głównego budynku, zobaczyłam, że na parkingu obok auta Mii stała
ona wraz z tym dupkiem Londonem. Nie byli sami. Obok nich kręciło się dwóch chłopaków
i dziewczyna, która wyglądała identycznie, jak Mia i byłam pewna, że jeśli stałaby tyłem, nie byłabym
w stanie odróżnić, która jest którą. Identyczna długość włosów, to samo ich ułożenie i wydawało mi
się też, że jasne pasemka zostały zrobione dokładnie w tych samych miejscach. Prawie parsknęłam
śmiechem na myśl, że London mógłby się kiedyś pomylić. Przecież one wyglądały jak klony!
Założyłam na uszy słuchawki, a kiedy weszłam do budynku, w którym miałam mieć lekcje, moją
skórę owiało chłodne powietrze z klimatyzatora. W mojej poprzedniej szkole z luksusowych rzeczy
była jedna tablica multimedialna i to tyle.
Bez problemu znalazłam swoją szafkę mieszczącą się na parterze, a później odnalazłam salę
lekcyjną, pod którą stało już kilka osób.
Rzuciłam im krótkie „cześć”, na co odpowiedzieli lekkimi kiwnięciami głów, a następnie usiadłam
na podłodze i postanowiłam zerknąć na Facebooka.
Lake już dodała zdjęcia z pierwszego dnia szkoły. Razem z Noahem pozowali przed budynkiem
przy swoich rowerach. Tak cholernie żałowałam, że nie mogłam być z nimi, ale do starej szkoły
musiałabym jechać godzinę rowerem, zresztą matka nie zgodziła się, bym tam została, zwłaszcza że
Howard opłacił mi cały rok nauki w tym miejscu.
Drżącym palcem nacisnęłam serduszko, a także dodałam komentarz, że za nimi tęsknię.
Kiedy zajrzałam na Twittera, zobaczyłam tam wpisy ubolewające nad końcem wakacji i kilka
zdjęć z plaży. Generalnie nic ciekawego.
Kiedy dostałam wiadomość na Messengerze od Noaha, natychmiast ją otworzyłam. Wczoraj
późnym wieczorem wreszcie miałam chwilę spokoju, żeby do niego zadzwonić, ale nie
rozmawialiśmy zbyt długo z uwagi na późną porę i to, że chłopak dzielił pokój z bratem.
Jak tam? Czy ta krowa dała Ci spokój?
Uśmiechnęłam się, zauważając, jak Noah nazywał Mię. Sporo mu o niej opowiadałam.
Nie dajemy sobie spokoju z wzajemnością :D
Już po kilku sekundach dostałam odpowiedź.
Spotkajmy się po szkole, Blue. I to nie jest prośba :D
Co miałam więcej do roboty? Nic. Wizja późniejszego powrotu do willi Howarda była dla mnie
zbawieniem.
Jasne. Na przystani?
Musiałam jak najszybciej zacząć działać ze zdjęciami do konkursu, żebym składając aplikację na
studia, mogła się pochwalić czymkolwiek, nawet udziałem. Kategoria człowiek i natura jakoś
najbardziej do mnie przemawiała.
Noah odpisał niemal natychmiast, że się zgadza i mu pasuje, a ja odparłam, że będę musiała
jeszcze wrócić do domu po aparat. Na szczęście nie było to daleko, problem stanowił jedynie fakt, że
będę musiała wrócić na nogach. Mia na pewno nie okaże się na tyle wspaniałomyślna, żeby mnie
odwieźć.
Mimo słuchawek usłyszałam dzwonek zwiastujący rozpoczęcie lekcji, a kiedy uniosłam głowę,
zobaczyłam, że koło sali zebrało się już kilka osób. Wiedziałam, że moja klasa będzie liczyła jedynie
dwanaście osób, podczas gdy w starej szkole klasy były tak liczne, że czasami brakowało miejsc.
Moje serce zabiło mocniej, kiedy zobaczyłam Mię, która wtulała się w Londona. Rozmawiali
o czymś cicho, a chłopak marszczył ciemne brwi, patrząc jej w oczy. Oczywiście obok nich stał klon
Mii i byłam ciekawa, jak dziewczyna mogła mieć na imię. Mia 2.0?
Kiedy powoli wstawałam, wzrok chłopaka na kilka sekund przesunął się z Mii na mnie, a ja
zadrżałam widząc w jego oczach złość i dezaprobatę. Jemu także nie pasowała moja obecność tutaj.
Ledwie zarejestrowałam, że ktoś do mnie podszedł, a kiedy ściągnęłam słuchawki usłyszałam
obcy męski głos.
– Cześć, jestem Asher.
Zupełnie nieświadomie uścisnęłam wyciągniętą dłoń i uśmiechnęłam się lekko.
– Cześć – powiedziałam onieśmielona faktem, że ten nadal trzymał moją dłoń i wyglądało na to,
że nie miał zamiaru jej puścić.
Jego chłopięcy uśmiech ukazywał białe i równe zęby, a ciemne oczy przyglądały mi się uważnie.
Był wysoki, niemal tak wysoki jak London i równie dobrze zbudowany. Jego ciemne włosy opadały
lekko na czoło.
Cholera, naprawdę było z niego niezłe ciacho!
– Jak masz na imię? – zapytał, w końcu puszczając moją dłoń.
– Blue.
Uśmiechnął się jeszcze szerzej, a po chwili odsunął się, żeby zrobić miejsce nauczycielowi, który
właśnie zmierzał w stronę klasy.
Kiedy spojrzałam na Mię, zobaczyłam, że ta przygląda się nam ze złością, szarpiąc Londona za
rękaw.
Z tą dziewczyną naprawdę było coś nie tak. Wściekła się, że jakiś chłopak do mnie podszedł.
Klasa była duża, a ławki wyglądały na nowe. Nie chciałam siedzieć ani z tyłu, ani z przodu, więc
zajęłam miejsce w rzędzie przy ścianie, mniej więcej pośrodku. Kiedy tylko usiadłam, zobaczyłam
nad sobą postać i uniosłam głowę.
– Ja tu siedzę – odezwał się klon Mii.
Dziewczyna stała, podpierając się pod boki i gromiąc mnie spojrzeniem. Co miałam, do cholery,
zrobić w tej sytuacji? Jeśli wstanę i posłusznie zmienię miejsce, pokażę wszystkim, że jestem
zwykłym popychadłem. W szkole, do której chodziłam, nauczyłam się, że nie można było pokazywać
słabości, bo inni natychmiast to wyczuwali.
Stresowałam się nową sytuacją, frustrowałam wyborami mojej matki, ale nie byłam ani głupia,
ani tchórzliwa.
– Jak widać, już nie – odpowiedziałam, mierząc ją spojrzeniem i uśmiechając się lekko.
Wróciłam do wyciągania przyborów z worka i kompletnie zignorowałam stojącą nade mną
dziewczynę, aż ta w końcu z cichym prychnięciem poszukała miejsca gdzie indziej.
Już wiedziałam, dlaczego klon chciał usiąść właśnie tutaj. Dokładnie obok mnie miejsce chciał
zająć London, ale Mia pośpiesznie usiadła na krześle, a chłopak wzruszywszy ramionami, zajął
miejsce obok niej. Wyglądało na to, że ten rząd należał do nich.
Myślałam, że Mia pośle mi wściekłe spojrzenie lub zrobi cokolwiek, ale ona wydawała się
zupełnie niezainteresowana moją osobą, udawała, że nie istniałam.
Chwilę zajęło wszystkim zajęcie miejsc, a kiedy w końcu nastała cisza, stojący przy biurku
nauczyciel zabrał głos. Facet w wieku może mojej matki witał wszystkich, pieprząc o tym, jak cieszy
go kolejny rok szkolny, nowe wyzwania bla, bla, bla. Kolejne gadki motywacyjne, jak ważny to będzie
czas, znudziły mnie już po kilku sekundach, więc zaczęłam rozglądać się po sali.
W klasie dosłownie pachniało, wszystko było nowe i zadbane, każdy element wystroju lśnił
czystością. Z daleka widziałam tablicę multimedialną, pomoce naukowe, obrazy i wszystko to, czego
nie było w mojej starej placówce. Rozglądając się, napotkałam spojrzenie Londona, który
natychmiast je odwrócił, kiedy zorientował się, że go przyłapałam. Czyżby Mia wydała mu wyraźny
zakaz nawet patrzenia w moim kierunku? Wszystko możliwe, ta dziewczyna była mocno pokręcona
i mocno zapatrzona w siebie. Miałam wrażenie, że gdyby jej idealnie wyprostowany kosmyk zaczął
się kręcić, ta wpadłaby w panikę.
Zbyt skupiona na rozglądaniu się po pomieszczeniu i na własnych myślach nie zorientowałam się,
że nauczyciel coś do mnie mówił. Poczułam, że ktoś stuknął mnie w plecy, a kiedy się odwróciłam,
zobaczyłam siedzącego za sobą Ashera, który wskazał głową na nauczyciela. Natychmiast
spojrzałam wprost na mężczyznę.
– Tak? – zapytałam, po czym odchrząknęłam.
Nauczyciel uśmiechnął się lekko.
– Rozumiem, że pierwszy dzień w nowej szkole jest stresujący – zaczął, podchodząc do rzędu
pierwszych ławek. – Dlatego wybaczam ci dzisiaj brak skupienia i powtórzę to, co powiedziałem.
Mówiłem, że mamy w klasie nową uczennicę i chciałbym, żebyś się przedstawiła.
Zamarłam. Cholera, tego się nie spodziewałam!
– Wstań – szepnął Asher za moimi plecami.
Zrobiłam to, co kazał. Uwaga wszystkich skupiła się na mnie i wcale mi się to nie podobało.
– Nazywam się Blue Anderson – powiedziałam, wbijając wzrok w nauczycielu.
– A powiesz coś więcej o sobie? – dopytywał, kiedy milczałam przez dłuższą chwilę. – Czym się
interesujesz, co robisz w wolnym czasie.
– Interesuję się fotografią – odpowiedziałam automatycznie, przełykając głośno ślinę. Stanie
w tłumie tych ludzi to zupełnie co innego, niż wypowiadanie się na forum – Także w wolnym czasie.
Powietrze w sali zdawało się ciężkie i pełne napięcia, chociaż mogło mi się tylko wydawać.
– A skąd do nas przyjechałaś, Blue?
Nie miałam pojęcia, co odpowiedzieć, ale ktoś mnie uprzedził. Rozbrzmiał gdzieś ze środka sali
dziewczęcy głos.
– Z Echo Park, proszę pana!
Zapadła pełna napięcia cisza, podczas której słychać było jedynie mój ciężki oddech, a po chwili
cała klasa wybuchnęła śmiechem. Zdziwione spojrzenie nauczyciela wcale nie pomagało mi
odzyskać równowagi.
Kiedy spojrzałam na Mię, która siedziała obok, zobaczyłam, że ta śmiała się najgłośniej, udając,
że ociera policzki z łez rozbawienia i wtedy zrozumiałam, że to ona musiała wszystkim powiedzieć,
skąd jestem. Cholerna żmija!
Nie wstydziłam się swojego pochodzenia, byłam od tego daleka, ale nie mogłam znieść tych
śmiechów. I wiedziałam doskonale, kto był za nie odpowiedzialny.
– Tak, pochodzę z Echo Park – odezwałam się mocnym, pewnym siebie głosem.
W klasie natychmiast zapadła cisza.
– A teraz mieszkam z Mią McCoy. Jesteśmy przybranymi siostrami.
Wyszczerzyłam zęby w sztucznym uśmiechu, a w klasie ponownie zapadła cisza. Wzrok każdego
skupiony był na Mii, która zbladła tak bardzo, że London złapał ją za dłoń i spytał, czy wszystko
w porządku.
– Mia? To prawda? – zawołała Mia 2.0, patrząc na nią kompletnie zdumiona.
Słyszałam cichy śmiech Ashera za plecami.
– Mocna jesteś, Blue – rzucił po chwili, próbując tłumić śmiech, na co London spojrzał na niego
z mordem w oczach.
Po chwili Mia zerwała się z miejsca i wybiegła z klasy, wzbudzając tym spore zamieszanie.
Dziewczyna mogła się tego wyprzeć, zarzucić mi kłamstwo, ale nie zrobiła tego, przypuszczałam, że
była w szoku. Stałam się jej małym wstydliwym sekretem, który wyszedł na światło dzienne, ale ona
na to zasłużyła! Mogła im nic o mnie nie mówić, a zrobiła to!
– Siadaj, Blue. – Nauczyciel podszedł do biurka z rezygnacją wymalowaną na twarzy. – A ty,
London, idź i zobacz, czy z Mią wszystko dobrze.
Zanim London wstał, spojrzał jeszcze na mnie, a ja nie uciekłam wzrokiem, wytrzymałam to
spojrzenie. Nie miałam zamiaru czuć się winna ani pozwolić, żeby ktoś tę winę zrzucał na mnie. Nie ja
to zaczęłam, do cholery!
Jednak we wzroku Londona nie było złości, czy przygany, za to czaiło się w nim coś innego ‒
ciekawość i jakby… ekscytacja?
Milczenie i natarczywe spojrzenia odprowadziły chłopaka do drzwi, a ja zdałam sobie sprawę, że
przez cały czas wstrzymywałam powietrze. Wypuściłam je dopiero wtedy, kiedy London wyszedł
z sali.
Byłam pewna, że cała ta sytuacja przysporzy mi wielu wrogów. Teraz wszyscy dowiedzą się o
tym, jak bardzo tu nie pasowałam.
9

Blue
Wychodziło na to, że po tym, co powiedziałam w klasie, część jej społeczności patrzyła na mnie
z jawną wrogością, co zupełnie mi nie przeszkadzało, miałam ich gdzieś. Trafiały się też osoby, które
patrzyły na mnie, jakbym była cholernym ufoludkiem i znalazły się może ze trzy takie, które patrzyły
jak na ósmy cud świata, przypuszczałam, że to w wyniku faktu, że mieszkałam z kimś takim jak Mia.
Z gwiazdą szkoły.
London i Mia nie wrócili już na lekcję, więc myślałam, że będę miała ich dzisiejszego dnia z głowy,
ale się myliłam. Pojawili się na kolejnej, a dziewczyna była blada jak płótno. No cóż, brudny sekret
w mojej postaci ujrzał światło dzienne.
Asher co chwila szczerzył do mnie zęby, co najwyraźniej nie podobało się ani Mii, ani Mii 2.0.
Miałam to gdzieś, podobnie jak chłopak, bo nadal to robił. Ten jego uśmiech nie był drwiący tylko
przyjazny i dodawał mi otuchy w tym gnieździe żmij. Kiedy podczas długiej przerwy siedziałam pod
drzewem na dziedzińcu szkoły, podeszła do mnie dziewczyna chodząca do tej samej klasy. Patrzyłam
na nią czujnie, kiedy stanęła nade mną, zasłaniając mi promienie słońca. Chciałam kazać jej spadać,
ale coś mnie powstrzymało.
– Hej – odezwała się niepewnie. – Mam na imię Sandra.
Wyprostowałam się nagle, czując, że miała pokojowe zamiary. W innym wypadku raczej nie
zaczęłaby od przedstawienia się. I musiałam też przyznać, że wyglądała w miarę normalnie. Jeansy
i koszulka chociaż markowe nie rzucały się tak w oczy, jak kreacje Mii i jej klona.
– Blue – powiedziałam tylko.
– Mogę usiąść obok? – zagadnęła, wskazując puste miejsce na trawie.
– Jasne – przesunęłam się odrobinę – siadaj.
Przez chwilę po prostu trwałyśmy tak w milczeniu. Miałam przeczucie, że dziewczyna jest
odludkiem, chociaż miała na sobie cholernie drogie szmaty. A więc społeczność szkolna nie
odrzucała ludzi jedynie dlatego, że nie mieli kasy. Chociaż w tej szkole każdy musiał ją mieć, kogo
innego byłoby stać na tak diabelnie drogie czesne?
Gówniarze musieli mieć jakieś powody, żeby znaleźć kozła ofiarnego. Jeśli wszyscy mieli
pieniądze, zapewne znaleźli sobie inny powód.
– Naprawdę mieszkasz z Mią? – zapytała po dłuższej chwili.
– Niestety – przyznałam natychmiast.
Nie miałam nic do ukrycia, nie wstydziłam się ani siebie, ani miejsca, z którego pochodziłam.
– Tym, co zrobiłaś, przysporzyłaś sobie sporo wrogów – szepnęła dziewczyna, patrząc mi
w napięciu w oczy. – Mia ma duże grono fanów.
– Jeśli są tacy jak ona, to nie ma czego zazdrościć – prychnęłam, na co Sandra cicho się zaśmiała.
Po moich słowach zrobiła się jakaś… mniej spięta.
– Ale są też tacy, w oczach których jesteś teraz bohaterką, Blue.
Tak właśnie czułam, że dla oferm bojących się własnego cienia urosłam po tej akcji do rangi
jakiegoś herosa. A tak wcale nie powinno się stać. Nikt nie powinien wstydzić się ani siebie, ani
miejsca, w którym się wychował. Nie powinno się oceniać ludzi po stanie portfela, prawda? Ale ja też
to robiłam. Też oceniałam tych nadętych bubków, bo byli bogaci.
– Mam gdzieś bycie taką bohaterką – powiedziałam z niesmakiem, skubiąc źdźbło trawy. – Chcę
mieć święty spokój – dodałam po chwili, skupiając na dziewczynie uważne spojrzenie. – A co z tobą
jest nie tak, Sandra? Dlaczego cię odrzucili?
Widziałam wyraźnie, że dziewczyna się zmieszała i uciekła wzrokiem w bok. A więc jednak coś
było na rzeczy. Upośledzony brat? Matka alkoholiczka? A może nałogi?
– London… – szepnęła cicho. – Był kiedyś moim chłopakiem.
Wytrzeszczyłam na nią oczy, niemal krztusząc się własną śliną. Cóż, Sandra była ładna, ale nie
była zrobiona ani wypacykowana. Po prostu była normalna.
– Masz sztuczne cycki? – zapytałam szybko.
Dziewczyna spojrzała na mnie, zdziwiona, ale pokręciła głową.
– No to masz już odpowiedź, dlaczego nie jest już twoim chłopakiem.
Sandra wybuchnęła śmiechem, a ja zrobiłam dokładnie to samo. Zwróciłyśmy na siebie uwagę
małej grupy, która siedziała na trawie niedaleko nas, ale się tym nie przejęłam. To nie był pogrzeb, do
cholery, tylko przerwa na drugie śniadanie, a ja nie miałam ochoty iść na stołówkę, bo prawdę
mówiąc, już tam byłam, a kiedy zobaczyłam wielki stół, przy którym siedziała Mia i jej cała świta,
dałam sobie spokój.
– Kochałam go – wyznała cicho Sandra, kiedy już przestałyśmy się śmiać.
– Ale ci przeszło. – Bardziej stwierdziłam, niż zapytałam.
Sandra pokiwała lekko głową.
– Co się stało, że się rozstaliście?
Już wiedziałam, że została skreślona przez Mię, jej bandę i wszystkich, którzy nie chcieli z nią
zadzierać tylko dlatego, że chodziła z Londonem.
– Jakoś tak wyszło. – Wzruszyła ramionami. – Wiesz, on zaczął osiągać sukcesy w hokeju, a jak
wiadomo, dziewczyny sportowców muszą być z najwyższej półki.
– Nie gadaj, że zostawił cię dla Mii – zawołałam zaskoczona, nie mogąc uwierzyć, że London
okazałby się na tyle głupi, żeby zostawić dziewczynę taką jak Sandra, dla kogoś takiego jak Mia.
– Nie do końca – wyznała po chwili. – Ja byłam… miałam kompleksy, przeszkadzało mi to, że
wszystkie dziewczyny się nim interesowały, że o niego zabiegały. Zaczęliśmy się od siebie odsuwać,
aż w końcu z nim zerwałam.
– A on wziął się za Mię – dokończyłam, na co dziewczyna zaprzeczyła gwałtownym ruchem
głowy.
– Nie, to nie tak, to ona za nim chodziła. Wprawdzie London nie próbował mnie odzyskać, nie
walczył o nas, ale długo nie reagował na zaloty Mii. Do czasu, aż nie zrozumiał, że mogą być
najsławniejszą parą w szkole, że razem mogą być prawdziwymi szkolnymi celebrytami. Bo przecież
w sporcie i w życiu chodzi o to, żeby błyszczeć, prawda?
– Wiesz, że gwiazdy świecą najmocniej chwilę przed upadkiem? – zażartowałam, nie mając
pojęcia, czy to faktycznie prawda, ale jakoś to stwierdzenie najbardziej pasowało mi do sytuacji.
Chciałam ją jakoś pocieszyć, tylko nie wiedziałam, czy dobrałam właściwe słowa.
– Przyjaźniłam się z Mią – wyrzuciła z siebie jednym tchem.
– Cholera – sapnęłam.
– No właśnie, cholera. – Jej głośne westchnienie rozniosło się po moim ciele powodując dreszcze.
Nie musiała nic więcej mówić, wiedziałam już wszystko. Przyjaźń między nimi się skończyła, Mia
wzięła sobie Londona, a Sandra stała się wrogiem i znając Mię, ta zrobiła wszystko, żeby wykluczyć
rywalkę ze szkolnej społeczności. I jej się to udało.
Dzwonek na lekcję zakończył dalsze dyskusje. Wróciłyśmy razem do szkoły, gdzie pod klasą
czekali już inni na zajęcia z matematyki. Z cholerną satysfakcją zauważyłam, że ta żmija jest nadal
blada. Kompletnie nie czułam wyrzutów sumienia, tym bardziej że to ona zaczęła, nie ja. Być może
Mia pójdzie po rozum do głowy i zostawi mnie w spokoju. Może w końcu dotrze do niej, że nie jestem
potulnym barankiem prowadzonym na rzeź. Będzie musiała się liczyć z moją reakcją i miałam
nadzieję, że ma tego świadomość.
10

Blue
Spodziewałam się wszystkiego, ale nie tego, że kiedy po lekcjach pójdę do toalety, ktoś zatrzaśnie
za mną drzwi z taką mocą, że podskoczę w miejscu. I też nie spodziewałam się tego, że oprze się o nie
plecami sam London, blokując mi możliwość ucieczki.
– Czego chcesz?
Zatrzymał wzrok na dłużej na moich nogach, żeby po chwili przesunąć go nieco wyżej, na goły
pasek skóry na moim brzuchu. Pośpiesznie naciągnęłam koszulkę, która musiała się podciągnąć,
kiedy zarzucałam worek na plecy.
To spojrzenie było niepokojące, odważne i pełne ognia, zupełnie inne niż to, którym obdarzał
mnie na szkolnym korytarzu i w sali lekcyjnej. To parzyło, tamto zdawało się obojętne lub pełne
pogardy. To wszystko wyglądało tak, jakby London pozwalał sobie na szczerość jedynie
w zamkniętym pomieszczeniu. Cholerny obłudnik.
– Pogadać – mruknął i zatrzymał wzrok na wysokości moich piersi, żeby po kilku długich
sekundach przenieść go na twarz, omiatając po drodze moje włosy.
Cholera, nie byłam z kamienia. To raczej normalne, że kiedy taki chłopak taksuje cię pożądliwym
spojrzeniem w toalecie, gdzie jesteśmy sami, nogi robią ci się miękkie. Tak było ze mną i poczułam
wściekłość na samą myśl, że tak na niego reaguję.
– Nie mamy o czym – oznajmiłam, opierając się plecami o ścianę i zaplatając ręce na piersi.
Moja postawa i wzrok wyraźnie mówiły, że nie chciałam z nim mieć do czynienia. I dokładnie
wiedziałam, o czym, a raczej o kim, chce ze mną gadać.
– Mylisz się – warknął, robiąc krok do przodu, ale nagle się zatrzymał, jakby doszło do niego, że
nie powinien do mnie podchodzić. – Daj spokój Mii, rozumiesz?
Wybuchnęłam cichym śmiechem. Napuściła go na mnie? Poważnie?
– Z ciekawości zapytam, czy Mia wysłała cię do mnie w charakterze adwokata, czy może błazna?
– zadrwiłam, patrząc prosto w jego niebieskie oczy.
Prychnął zniecierpliwiony, a następnie przejechał dłonią po jasnych włosach. Tą samą dłonią,
którą trzymał na moim biodrze, kiedy mnie całował.
– Nie drażnij mnie – powiedział pełnym złości głosem. – Doskonale wiesz, o co chodzi.
– Wiem – przyznałam, biorąc oznaki jego irytacji jako swoje zwycięstwo. Z naszej dwójki tylko ja
byłam spokojna. – Ona cię przysłała? Nie potrafi sama wyjaśniać swoich spraw?
– Mia nie wie, że tu jestem – wyznał, robiąc kolejny krok w moją stronę. – Pojechała
z koleżankami na zakupy.
– Rycerz na białym koniu – szydziłam, śmiejąc się cicho. – Obrońca uciśnionych. Dla wszystkich
jesteś taki miły? Czy tylko sieroty takie jak ona bierzesz pod swoje skrzydła?
Widziałam, że tracił cierpliwość, ale także pewność, jakby zastanawiał się, co tu właściwie robił,
sam ze mną, w damskiej toalecie. Jakby dopiero teraz doszło do niego, co tak naprawdę zrobił. Przez
kilka sekund widziałam malujące się na jego twarzy wahanie, ale ono szybko minęło.
– Nikogo nie biorę pod swoje skrzydła – zaprzeczył gwałtownie, robiąc kolejny krok i znowu się
zatrzymał. – Chcę ci tylko powiedzieć, że stąpasz po kruchym lodzie, Blue.
Oboje stąpaliśmy, tutaj, teraz, będąc sam na sam w damskiej łazience. Wyraźnie widziałam, że
chłopak przesuwał się w moją stronę zupełnie wbrew swojej woli, po czym się zatrzymywał,
słuchając resztek zdrowego rozsądku.
– Nie strasz mnie, London – warknęłam, w przypływie złości. – Dobrze wiesz, że to ona
powiedziała wszystkim, skąd jestem i dobrze wiesz, że zabroniła mi mówić, że u niej mieszkam.
Chciała mnie ośmieszyć? W porządku, ale musi pamiętać, że ten kij ma dwa końce.
– Powiedziałaś jej, że wiesz o tym, że ją zostawiłem – wyrzucił z siebie, wlepiając palący wzrok
w moje usta.
Poczułam mrowienie na twarzy, a po chwili ciepło rozlewające się na policzki. Ten chłopak nie był
mi obojętny, mimo że go nie cierpiałam. A to nie wróżyło niczego dobrego. Moje serce zerwało się do
galopu, choć z całych sił starałam się uspokoić. Nie mogłam pozwolić, by London tak na mnie działał.
– Powiedziałam jej, że mieliście przerwę, resztę sama dopowiedziała.
Tym razem London zrobił krok do przodu tylko po to, żeby w następnej sekundzie zrobić dwa do
tyłu. Próbował zwalczyć to dziwne napięcie panujące między nami. Nie powinien tu przychodzić, nie
powinniśmy przebywać sami w jednym pomieszczeniu.
– Dlaczego jesteś taka? – zapytał cicho, jakby sam siebie.
– Jaka?
– Tak cholernie irytująca. I kusząca.
Nie zdążyłam nawet mrugnąć, a on znalazł się przy mnie w kilku długich krokach. Dłonie położył
na ścianie po obu stronach mojej głowy i przyparł mnie do niej swoim wielkim ciałem. Nie mogłam
złapać tchu, zaczęło mi wirować w głowie od nadmiaru emocji i jego zapachu. Byłam niczym młode
drzewo poddane sile wichury, nie mając żadnego wpływu na niszczycielski żywioł.
– Co ty robisz? – zapytałam, ale nie zrobiłam kompletnie nic, żeby się odsunąć.
Bijące od niego ciepło było przyjemne, a nacisk jego bioder nie był mi wstrętny, wręcz
przeciwnie. Poczułam uderzenie gorąca, a po chwili jego miętowy oddech owiał moje policzki.
– O tym, że cię zaraz pocałuję, też jej powiesz? – zapytał cicho, a następnie jego usta opadły na
moje.
Powinnam się wyrywać, krzyczeć, próbować go odepchnąć, ale w chwili, kiedy poczułam jego
wilgotne wargi na swoich, przestałam myśleć. Jego zapach mnie odurzył, a język penetrujący
wnętrze moich ust był tak bardzo znajomy i kuszący, że nie potrafiłam tego zrobić. Odwzajemniłam
każde smagnięcie jego języka, każde przygryzienie wargi. Jakbym była w najwłaściwszym miejscu na
świecie, w dokładnie tych ramionach, w których powinnam się znaleźć.
Nasze oddechy mieszały się ze sobą, a języki toczyły zaciętą walkę. Jego dłonie nagle znalazły
się na moich biodrach i przycisnęły mnie mocniej do niego. Między nami coś było i nie dało się temu
zaprzeczyć. W innych okolicznościach przecież bym go odepchnęła, dała w twarz i kazała iść do
diabła. Był zajęty, a ja nie tykałam zajętych, ale to nie było najgorsze. On był chłopakiem mojej
przybranej siostry! Mimo wszystko nie potrafiłam się uwolnić spod jego uroku, a powiedzenie „stop”
było niemalże niewykonalne!
Nie miałam pojęcia, skąd wzięłam tyle siły i w którym momencie odzyskałam rozum, ale kiedy
jego dłoń znalazła się na mojej piersi, odepchnęłam go mocno, a London cofnął się, patrząc na mnie
zaskoczony. Po chwili zaklął cicho i dysząc ciężko, oparł czoło o zimne kafelki.
– Masz dziewczynę – wyrzuciłam z siebie. – Ty cholerny zdrajco!
Spojrzał na mnie z żalem, ruszył się, ale ponownie oparł się o kafelki i przymknął oczy, jakby
opuściły go wszystkie siły.
– Wiem.
Co za drań! A ja, do cholery, nie byłam lepsza, bo mu na to pozwoliłam!
– Upominasz mnie, a sam ją krzywdzisz!
– Wiem.
Jego głos był zbolały, jakby cierpiał. Ja także cierpiałam, bo chciałabym go znowu pocałować,
a doskonale wiedziałam, że nie mogłam tego zrobić. Chodziło o zasadę, a nie o to, że nienawidziłam
Mii. Nikt nie zasługiwał, żeby zostać zdradzanym, nawet ona.
– Idź już. – Czułam, że mój głos drżał, że straciłam całą pewność siebie, tak samo jak straciłam
zdrowy rozsądek, kiedy mnie pocałował. To nie powinno się wydarzyć, London był dla mnie
zakazanym owocem. Tak jak ja dla niego.
– Cholera, Blue…
– Nie przyszedłeś tu po to, żeby mnie upominać, prawda? – szepnęłam, mając przeczucie, że
London po prostu znalazł pretekst, a upewniłam się w tym, kiedy nieznacznie kiwnął głową. – Idź już.
Idź stąd.
Spojrzał na mnie, napinając mięśnie i zaciskając mocno szczęki.
– To się więcej nie powtórzy – obiecał uroczyście, a następnie odwrócił się na pięcie i zwyczajnie
wybiegł z łazienki.
W jego słowach słychać było moc i obietnicę, że dotrzyma słowa. Tylko dlaczego miałam
wrażenie, że to nie było do końca szczere? Dlaczego byłam niemal pewna, że to jednak się powtórzy?
11

Blue
Chociaż pisałam tylko z Noahem, ucieszyłam się, że na przystań przyjechała także Lake. Rzuciłam
się na nich jak szalona, ściskając mocno. Cholernie potrzebowałam teraz ich obecności w swoim
życiu, chciałam zapomnieć o nowej szkole, Londonie, Mii i całej bandzie tych bogatych dupków.
Z nimi mogłam być sobą, nie musiałam o nic walczyć, zabiegać. Nie musiałam udowadniać
nikomu, że dziewczyna z Echo Parku też jest coś warta.
Lake niemal zgniotła aparat na mojej szyi, a długi obiektyw wbił mi się w brzuch, przez co
jęknęłam żałośnie.
– Opowiadaj! – krzyknęła przyjaciółka, kiedy wreszcie się od niej uwolniłam.
– Ale co mam opowiadać? – Zaśmiałam się cicho.
Już wiedziałam, że z robienia zdjęć nici, do tego musiałam mieć spokój, a Lake ciągle gadała jak
najęta. Noah zresztą też nie był milczkiem. W dodatku nasza rozłąka sprawiła, że chciałam teraz być
tylko dla nich.
– Jak tam jest, jak nowy dom, nowe życie – zagadnął Noah.
– Pisałam wam co nieco – prychnęłam cicho. – Dokładnie wczoraj i przedwczoraj. Nie mam nic do
dodania.
– Nie mówiłaś, jak poszedł pierwszy dzień w nowej budzie – wtrącił przyjaciel, obejmując mnie
ramieniem.
Siedzieliśmy na trawie, ja pośród nich, i opowiadałam im o wszystkich zdarzeniach dzisiejszego
dnia. Noah od czasu do czasu kręcił głową, przeklinając siarczyście, a Lake nie szczędziła „ciepłych”
słów pod adresem Mii.
– A to szmata!
I tak w kółko. Jedyne, o czym im nie powiedziałam to, że spotkałam Londona na przystani i że
mnie pocałował. Nie powiedziałam też całej prawdy o sytuacji w łazience, jedynie tyle, że tam
przyszedł i że rozmawialiśmy.
Nie powiedziałam tego z kilku powodów ‒ po pierwsze, wstydziłam się przyznać, że całowałam
się z zajętym facetem, a po drugie dlatego, że kiedyś mnie i Noaha coś łączyło, coś na tyle
poważnego, że kilka razy poszliśmy do łóżka. To on był moim pierwszym w każdym tego słowa
znaczeniu i chociaż zakończyliśmy ten rozdział, w sumie ja zakończyłam, chciałam mu oszczędzić
opowieści o moich miłosnych podbojach, bo wiedziałam, że by go to zabolało. O ile ja wyleczyłam się
z niego całkowicie, tak jemu nie do końca udało się wyleczyć ze mnie.
Owszem, w łóżku nie było nam źle, ale nie mogłam nazwać tego trzęsieniem ziemi czy
fajerwerkami. Oboje kierowaliśmy się bardziej ciekawością niż uczuciem, bo dla chłopaka ja także
byłam pierwszą dziewczyną. Kochałam go jak przyjaciela, ale to nie wystarczyło, aby utrzymać nasz
związek i zrobić z niego coś poważnego.
Nie chciałam tego robić, porównywanie nie było tutaj na miejscu, ale mimowolnie na myśl
przyszedł mi pocałunek Londona. To, co pojawiło się między nami, było niczym huragan najwyższej
kategorii, podczas gdy to, co przeżyłam z Noahem, przypominało jedynie lekki zefirek. Dlatego
wiedziałam, że zrobiłam dobrze, proponując mu przyjaźń.
– A jak u was? – zapytałam, kiedy skończyłam swoją opowieść.
Lake była ze mnie dumna i zadowolona, że nie pozwoliłam sobie skakać po głowie.
– Nudy – oznajmił Noah, żując źdźbło trawy i spoglądając na zacumowane jachty. – Ponoć jakaś
laska z naszego rocznika urodziła w wakacje dziecko. O ile pamięć mnie nie myli, musiała chodzić
w ciąży jakieś dziewięć miesięcy, więc przed wakacjami musiała być gdzieś w siódmym, może
szóstym. A nikt nic nie widział.
– Mówiłam ci, głupku, że jeśli była gruba, to nikt nie zauważył i tyle. – Lake pochyliła się za moimi
plecami i pacnęła Noaha w tył głowy, na co ten głośno się zaśmiał.
Kolejne kilkanaście minut poświęciliśmy na wymienianie wszystkich grubych dziewczyn ze
szkoły. Trochę ich było, ale za cholerę nie potrafiliśmy jednogłośnie wytypować tej, która mogła nie
dopilnować antykoncepcji.
Od razu pomyślałam, że jeśli dziewczyna pochodziłaby z takiej rodziny jak Mia, ona i dziecko
byliby bezpieczni. W Echo Park jednak nie czekało ich nic dobrego.
– Pewnie rodzice zmuszą ją do oddania dzieciaka do adopcji – stwierdził Noah, delikatnie
wzruszając ramionami. – Zresztą tak chyba będzie najlepiej.
Nie miałam pojęcia, co zrobiłabym w takiej sytuacji, ale wizja oddania własnego dziecka sprawiła,
że poczułam chłód w okolicy serca. Teraz to może było jedyne słuszne wyjście, ale co będzie za kilka
lat? Co wtedy, kiedy dziewczyna będzie miała trzydziestkę na karku i rodzinę? Czy będzie myślała
o tym dziecku? Tęskniła za nim?
– Pani Smith też jest w ciąży – poinformowała Lake, kładąc się na trawie. – Nie wróciła do szkoły.
– Może to i lepiej. – Kumpel rzucił niedużym kamieniem w kierunku wody, ale zanim wziął
zamach, ja wiedziałam już, że to się nie uda. Odległość była zbyt duża. – Wkurzała mnie.
Pani Smith była dla nas okropnym utrapieniem. Wymagająca i zrzędliwa mimo młodego wieku.
– W sumie to dobrze – zaśmiałam się cicho. – Tylko szkoda dzieciaka, jeśli będzie go traktowała
tak samo jak nas.
Noah podał nam bidon z wodą, z którego najpierw napiła się Lake, a później ja. Było już późne
popołudnie, a mnie wcale nie chciało się wracać do domu. Ani trochę, tym bardziej że nie miałam
pojęcia, co powie Mia swojemu ojcu i mojej matce, a znając ją, dziewczyna tak nakręci, że nie będę
w stanie się z tego wyplątać.
– Bobby dzwoni? – zapytała cicho moja przyjaciółka.
– Kilka razy w tygodniu – potwierdziłam. – Ale to i tak za mało. Szkoda, że mają limity nawet na
pieprzone telefony.
Każdego dnia drżałam o jego życie, ale nic nie mogłam na to poradzić. Nauczyłam się już żyć
z tym strachem.
Spędziłam z przyjaciółmi naprawdę niesamowity czas i kiedy musieliśmy się rozstać, poczułam
palące pod powiekami łzy, ale zacisnęłam mocno zęby i nie pozwoliłam im popłynąć.
Ściemniało się, kiedy dotarłam do domu. Nicole i Howard siedzieli w potężnym salonie i oglądali
telewizję.
– Hej – powiedziałam, próbując przemknąć w kierunku schodów, ale facet matki mnie zatrzymał.
– Jak minął pierwszy dzień w nowej szkole? – zagadnął, prostując się na wielkiej kanapie.
Nie był zły ani zaniepokojony, podobnie jak moja matka. Oboje patrzyli na mnie z ciekawością.
– W porządku. Jestem zmęczona.
Chciałam jak najszybciej iść do siebie.
– Kolacja jest w kuchni – poinformowała Nicole, ale machnęłam tylko ręką.
– Już jadłam, dzięki – rzuciłam, wbiegając na schody.
Prawdę mówiąc, nie czułam głodu. Już od kilku dni miałam ściśnięty żołądek i nie mogłam nic
przełknąć. Z trudem wmuszałam w siebie śniadania, żeby jakoś przetrwać dzień.
Odłożyłam aparat na półkę, a następnie poszłam pod prysznic. Jutro czekał mnie kolejny
parszywy dzień. Kolejna walka o to, żeby utrzymać się na powierzchni wśród tej całej elity miasta
aniołów. Na tę chwilę miałam jeszcze siły, by przetrwać nierówne starcie, ale jak długo to potrwa?
12

London
Mia była w coraz gorszym stanie, a ja nie miałem pojęcia, jak jej pomóc. Sytuacji nie poprawiał
fakt, że Sandra przykleiła się do Blue, a to wyglądało mniej więcej jak wspólny front przeciwko mojej
dziewczynie.
Kompletnie zaskoczył mnie fakt, że Mia nie reagowała na tę sytuację we wcześniej znany przeze
mnie sposób – agresją. Ona zwyczajnie zrobiła się jakaś… wycofana i trudno było mi do niej dotrzeć.
Do cholery, przecież nic takiego się nie stało. To, że ludzie się dowiedzieli, że Blue mieszka u niej?
Że ich rodzice są razem? No i co z tego?
Jednak widziałem wyraźnie wzrok innych i ciche szepty, kiedy szliśmy szkolnym korytarzem.
Wyglądało na to, że hieny wyczuły krew, niewielką szczelinę w złotej zbroi Mii, pokazującą, że jej
życie wcale nie było takie idealne, jak wszyscy myśleli.
Moja dziewczyna miała pod dachem byłą kelnerkę i jej córkę, które nie miały grosza przy duszy.
Więc wartość Mii na szkolnym rynku jako królowej szkoły spadła. Nie była już nieskazitelna,
a wszyscy się dowiedzieli, że ona także skrywała w szafie jakieś potwory.
Byłem pewny, że Blue czując krew, rzuci się na moją dziewczynę, żeby pogrążyć ją jeszcze
bardziej, ale nie zrobiła tego. Trzymała się od nas z daleka.
Chociaż sam fakt, że Blue siedziała teraz na szkolnym dziedzińcu z Sandrą, dzieląc się śniadaniem
i grzebiąc coś na iPadzie tej drugiej, sprawiał, że Mia miała łzy w oczach. Widać było, że dziewczyny
nawiązały bliższą relację, która nie podobała się mojej pannie. Jakby podskórnie czuła, że obóz
wroga może się lada chwila powiększyć.
Asher też nie pomagał. Zawsze byliśmy razem: ja, Mia, Noemi ‒ jej przyjaciółka ‒ Kai i Asher
i nigdy nikt nie wyłamał się z drużyny. Teraz jednak mój przyjaciel ciągle zagadywał Blue, okazując
nam w ten sposób brak lojalności, bo przecież tak to, kurwa, zawsze działało. Jeden za wszystkich,
wszyscy za jednego.
Fakt, na początku liceum chodziłem z Sandrą, ale to były stare dzieje. Dziewczyna nie mogła
poradzić sobie z zainteresowaniem, którego miałem aż w nadmiarze. Kłóciliśmy się, zrywaliśmy,
zupełnie jak teraz z Mią. Wpakowałem się ponownie w coś podobnego, chociaż tego nie chciałem.
Mia miała częste napady złości, ale nie tyle z zazdrości, a z faktu, że ktoś mógłby o niej źle
pomyśleć, śmiać się, szydzić. Była cholernie przeczulona na tym punkcie. Przez Sandrę przemawiała
zwykła zazdrość, że ktoś jej mnie odbierze. Zupełnie niepotrzebnie, bo kiedy byłem z nią,
pozostawałem jej wierny, nie oglądałem się za innymi. I mimo że z Mią nie układało nam się najlepiej,
to też…
Kurwa, stop. Nie byłem uczciwy w stosunku do swojej dziewczyny, od kiedy pojawiła się Blue.
Pocałowałem ją przecież w damskim kiblu, kiedy poszedłem tam, żeby jej nawtykać.
Kolejne kłamstwo. Wcale nie poszedłem jej nawtykać. Poszedłem tam, bo chciałem sprawdzić,
czy magia przystani nadal działała, czy dziewczyna ponownie sprawi, że nie będę mógł nad sobą
zapanować.
Byłem pewny swego, byłem święcie przekonany, że wygłoszę swoją kwestię i wrócę do domu, ale
kiedy wszedłem do łazienki…
Wszystko zniknęło. Z wyjątkiem nas.
Cholera, ona nawet nie była w moim typie. Fakt, miała zajebiste ciało i śliczną buzię, ale
kompletnie nie była typem dziewczyny, na którą zwróciłbym uwagę. Nie miałem więc pojęcia,
dlaczego tak na nią reagowałem. Lubiłem dziewczyny, które eksponowały swoje atuty, były
seksowne i atrakcyjne, wymalowane, zrobione, zwracające na siebie uwagę, kiedy tylko pojawiały się
w zasięgu wzroku.
Blue taka nie była. Zwykłe szorty w połączeniu z bawełnianą koszulką, żadnych spódniczek,
makijażu, nic. A mimo wszystko, kiedy tylko pojawiała się w pobliżu, musiałem się mocno pilnować,
żeby nie wodzić za nią oczami.
Nie miałem też pojęcia, dlaczego po raz kolejny ją pocałowałem. Na przystani byłem wolny,
zerwałem z Mią, ale te kilka dni temu miałem, do cholery, dziewczynę.
Mógłbym powiedzieć, że urwał mi się film i przysięgam, że tak to wyglądało. Nie pamiętałem
momentu, w którym znalazłem się przy Blue, żeby przyprzeć ją do ściany i zacząć pożerać jej usta. Po
prostu się tam znalazłem, a kiedy ją pocałowałem, nie mogłem przestać. Nie potrafiłem tego zrobić.
Nigdy wcześniej nie czułem takiego przyciągania do drugiej osoby, takiej chemii, takiego
pieprzonego pragnienia, by poczuć czyjeś usta, wsadzić dłoń w majtki. Zawsze, ale to zawsze,
potrafiłem się opanować. Kilka tygodni temu, kiedy zabawialiśmy się z Mią w nocy, na parkingu na
plaży, przerwałem to, bo nie miałem ze sobą gumek, a dzieciak byłby dla nas obojga gwoździem do
trumny. Jednak wtedy, w toalecie z Blue, wiedziałem, że gdyby tylko zrobiła pierwszy krok,
cokolwiek, wsadziłbym w nią fiuta bez zabezpieczenia, którego wtedy ze sobą nie miałem, bo nie
nosiłem gumek do cholernej szkoły.
Bałem się siebie, tego, co czułem. I bałem się tego, co będzie, kiedy znów znajdę się blisko niej,
dlatego z premedytacją jej unikałem, nie patrzyłem nawet w jej stronę, a właściwie to bardzo się
starałem tego nie robić. Unikałem nawet przychodzenia do domu Mii, kilka razy spotkaliśmy się po
prostu na mieście.
Zacząłem też treningi i po przerwie wakacyjnej byłem cholernie zmęczony, a Liam dawał nam
taki wycisk, że czułem każdy mięsień. Unikałem zbliżeń z Mią, wykręcając się zmęczeniem, ona nie
nalegała, przypuszczałem że było jej to na rękę.
Wiedziała, że kłamałem. Byłem siedemnastoletnim chłopakiem, który mógł wszędzie i o każdej
porze, ale kiedy tylko patrzyłem w twarz swojej dziewczyny, czułem wyrzuty sumienia, że
całowałem jej przybraną siostrę w szkolnej toalecie i posunąłbym się dalej, gdyby tylko powiedziała,
że także tego pragnie.
Blue nie pojawiła się na stołówce, lunch jadła razem z Sandrą, siedząc na trawie na szkolnym
dziedzińcu. Z dnia na dzień przybywało osób, które szły w jej ślady. Mia też to zauważyła i coraz
trudniej było mi do niej dotrzeć. Jednakże cieszyłem się, że chociaż tam mogłem odetchnąć od Blue.
W klasie podczas lekcji zawsze siadałem jak najdalej. W moje ślady szła też Noemi, Mia i Kai, ale
Asher jakby na siłę szukał towarzystwa Blue i Sandry. Pieprzony zdrajca, będę musiał z nim o tym
pogadać.
– Hej – zagadnąłem do Mii, która odwróciła wzrok od telefonu i spojrzała na mnie nieobecnym
wzrokiem. – Co robisz?
Od kilku dni zachowywałem się wobec niej miło i uczynnie. Odgarnąłem jej włosy z twarzy, na co
dziewczyna natychmiast odepchnęła moją dłoń, zdążyłem jedynie musnąć palcami jej sztywne od
lakieru jasne pasmo. No tak, zapomniałem. Mia nienawidziła, kiedy robiłem coś, co mogłoby
zniszczyć jej fryzurę lub makijaż.
– Przeglądam Twittera – oznajmiła, wracając do przesuwania palcem po ekranie.
Na moje oko ostatnio spędzała tam zbyt wiele czasu, ale nigdy nic nie pisała. To do niej
niepodobne.
Noemi robiła to samo, skupiona na przeglądaniu kolejnych wpisów, a Kai wpieprzał kanapkę,
popijając izotonikiem.
– Dzisiaj też czysto – mruknęła Noemi w kierunku Mii, a następnie odłożyła telefon do torebki.
Czysto? Spojrzałem na Noemi z niemym pytaniem.
– Przeglądamy go kilka razy dziennie, żeby w porę wyłapać coś, co ta suka mogłaby jeszcze
powiedzieć – wyjaśniła dziewczyna, a ja w lot pojąłem, kim była owa „suka”.
Wiedziałem, że Blue ma konta społecznościowe i prawdę mówiąc, od kiedy spotkałem ją nad
basenem w domu swojej dziewczyny, przeglądałem je kilka razy.
Przedwczoraj późnym wieczorem pojawiła się relacja na Instagramie z przystani. Widziałem trzy
pary nóg na zdjęciu, w tym jedne męskie, z widokiem na jachty, które stały zacumowane przy brzegu.
Dziewczyny przesadzały, Blue nie zrobiła nic, żeby wejść nam ponownie w drogę, a to, co
odwaliła na pierwszej lekcji, spowodowane było tym, że Mia niepotrzebnie powiedziała kilku
osobom, że nowa dziewczyna, która przyszła do naszej klasy, pochodziła z Echo Park.
Widziałem wyraźnie, że Blue nieatakowana, była zupełnie niegroźna, jednak liczyłem się z tym,
że jeśli ktokolwiek zacznie z nią wojnę, będzie musiał liczyć się z konsekwencjami, bo ta mała nie
chowała głowy w piasek, ale celnie atakowała, czego skutki Mia mogła już poczuć.
– Dajcie już spokój – mruknął Kai, spoglądając na Ashera, który gapił się w okno. – Ona jest
nieszkodliwa.
Noemi prychnęła, powoli kręcąc głową, a twarz Mii wykrzywiła się w grymasie wściekłości.
– Jesteś z nami czy z nią? – warknęła moja dziewczyna w przypływie irytacji.
– Z wami – odezwał się, odkładając kanapkę na tackę. – Ale było minęło i sami widzicie, że jeśli
nikt jej nie zaczepia, jest spokój.
Każdy jeden problem w szkole zawsze rozwiązywaliśmy za pomocą pięści lub zastraszania,
dlatego nikt nigdy nie odważył się wejść nam w drogę. Z tym że Blue okazała się niebezpiecznym
przeciwnikiem, mieszkała z Mią, była jej brudnym sekretem i z tym nie mogliśmy zrobić nic. Przecież
nie mogliśmy uderzyć dziewczyny, a straszenie jej to śliski temat. Mia mogłaby mieć kłopoty, jeśli
Blue poskarżyłaby się w domu.
Wiedziałem, dlaczego Mia nie wymagała od nas żadnej interwencji w tej sprawie: bała się, że
Blue mogłaby powiedzieć coś jeszcze, zdradzić, jak mało idealne było życie mojej dziewczyny.
Blue mogła wzbudzić w ludziach odwagę swoją postawą, mogła sprawić, że inni przestaną się bać
mówić o tym, co powszechnie wiadome.
Matka Mii zupełnie się nią nie interesowała. Poznała Howarda, uwiodła go, mając nadzieję, że
ten otworzy jej drzwi do muzycznej kariery i tak właśnie się stało. Znalazła się u szczytu sławy,
a ciąża wszystko mocno komplikowała, więc postanowiła ją usunąć. I wcale się z tym nie kryła, ale
Howard zdecydował się zainterweniować. Pilnował jej do momentu rozwiązania. Później wszystko
potoczyło się w błyskawicznym tempie: próba powrotu na szczyt, narkotyki, romanse. Howard
wychowywał Mię sam przez cztery lata. A później… później jej matka przedawkowała, a ojciec robił
wszystko, żeby zastąpić jej oboje rodziców.
I Mia miała na tym punkcie pierdolca. Wcześniej, w poprzedniej szkole, była wyśmiewana z tego
powodu, a tragiczna historia matki przypominana na każdym kroku. Nie mogłem pozwolić, by
spotkało ją to znowu i ona także się tego bała. Obawiała się pogardy w oczach innych. Niestety Blue
mogła być osobą, która doda ludziom odwagi, żeby wytknąć Mii, że nie była ideałem, że nie miała
prawa traktować innych z góry.
– Chcę, żeby ona zniknęła – szepnęła Mia, patrząc w okno tak jak Asher.
Ja także to zrobiłem. Blue siedziała na trawniku, a obok niej Sandra i jakieś dwie inne dziewczyny.
Asher miał rację, Blue nie była popychadłem, kolejną osobą, która ugnie się pod wpływem
naszego gniewu. Co nie znaczyło, że nie będę próbował jej usadzić na tyłku. Na tę chwilę jednak nie
widziałem ku temu powodów.
Dziewczyna siedziała po turecku, śmiejąc się z czegoś, co powiedziała Sandra. Musiałem
przyznać, że minął niespełna tydzień szkoły, a ona już się tu zadomowiła. Mia nigdy nie usiadłaby na
trawniku, tak jak ona. Mia nigdy nie oparłaby się o pień drzewa, ani nie położyła na trawie, gdzie za
poduszkę służyłaby jej jedynie torba.
Blue przyciągała innych swoim luzem. Była zwyczajną dziewczyną, a ludziom chyba brakowało
tej właśnie przeciętności. Każdy za czymś gonił, każdy dbał o swoją opinię, idealny strój i perfekcyjny
wygląd, a Blue miała to gdzieś.
Dodatkowo zaczynało mnie mocno wkurwiać, jak patrzył na nią Asher. I Mia także to zauważyła.
– Trzeba jej uświadomić pewne rzeczy – mruknęła Noemi, patrząc znacząco na moją dziewczynę.
– Nastraszyć – dodała konspiracyjnym szeptem. – London, Asher, Kai, przecież wszyscy się was boją
i ona także powinna.
– Nikogo nie będę, kurwa, straszył – burknął Asher, obdarzając Noemi wkurzonym spojrzeniem.
– Mam prawie dwa metry, mam straszyć dziewczynę, która ledwie sięga mi do ramienia? Pojebało
cię?
Westchnąłem, kiedy Noemi i Mia spojrzały na mnie wyczekująco.
– Porozmawiam z nią – westchnąłem przeciągle.
Kilka razy wdałem się w bójkę, bywało i tak, że straszyłem innych uczniów, dopadając ich
w najmniej spodziewanych momentach, ale Asher miał rację. Nigdy żadna dziewczyna nie była moim
celem.
– Kai? – zagadnęła Noemi, patrząc na mojego przyjaciela.
– Można z nią pogadać, ale o czym? – zapytał, skupiając uwagę na mnie. – Prawdę mówiąc, co ona
zrobiła? Odegrała się na Mii i tyle.
Kai miał rację, ale coś zaczynało się psuć między nami wszystkimi, Blue to psuła. Wcześniej
poszlibyśmy za sobą w ogień, ale teraz?
– Jesteśmy w ostatniej klasie – odezwał się Asher, wreszcie odrywając spojrzenie od okna. – Nie
szukajmy problemów na siłę, okej? Chcę się skupić na hokeju, na nauce i moim zdaniem nic takiego
się nie stało. Mia rozpuściła plotki, że nowa pochodzi z Echo Park, nie mówiąc przy tym, że mieszka
w jej domu. No i cóż, okazało się, że to nie jest kolejna ofiara losu. Uderzyła ją? Znieważyła?
Przestańcie szukać problemów tam, gdzie ich nie ma.
Mia zerwała się z miejsca tak szybko, że krzesło, na którym siedziała, upadło z hukiem.
– Nie widzisz, co się dzieje? – warknęła, nachylając się nad Asherem tak, żeby nikt jej nie słyszał,
bo zwróciła na siebie uwagę już samym gwałtownym poderwaniem się z miejsca. – Ona zbiera ludzi
przeciwko mnie!
Asher zaśmiał się cicho i wskazał palcem za okno.
– Nazywasz tę czwórkę dziewczyn armią przeciwko tobie? – zadrwił, spoglądając na mnie, jakby
oczekiwał jakiejkolwiek reakcji z mojej strony.
Co miałem, kurwa, zrobić?
– Jeszcze nie – stwierdziła Mia. – Ale ona do tego dąży, nie widzisz? Powoli zjednuje sobie moich
wrogów.
Tak mogło to wyglądać, bo oprócz Sandry obok Blue siedziały osoby, z którymi Mia miała na
pieńku.
– Nie będę nic robił – warknął Asher, również zrywając się z miejsca. – Bo nic się nie stało.
Przyjaciel opuścił stołówkę odprowadzany ciekawskimi spojrzeniami, a Mia opadła na krzesło,
burcząc cicho, że przez sposób, w jaki Asher wyszedł, wszyscy się domyślą początku nieciekawych
relacji między naszą piątką.
Szczerze, zaczynałem mieć dość tych wszystkich zagrań, tych pozorów, tego teatrzyku, w którym
Mia brała udział od pierwszej klasy. Miałem już dość zwracania uwagi na to, kto co o nas pomyśli
i kto będzie przeciwko nam.
– Zrobisz coś, London? – zapytała Noemi ze słyszalną w głosie drwiną.
Pokręciłem powoli głową, na co Mia zmierzyła mnie wściekłym spojrzeniem.
– Asher ma rację – powiedziałem dobitnie. – A ja zmieniłem zdanie. Nie będę z nią rozmawiał,
dopóki naprawdę coś się nie stanie. Teraz nie mam do tego podstaw. Skupmy się na nauce, niedługo
mam ważny mecz, na którym może pojawić się ktoś ważny. Skończcie z tym, okej?
Wiedziałem doskonale, że na rozgrywkach międzyszkolnych mógł pojawić się ktoś z uczelni, ktoś,
kto mnie zauważy, doceni. To była dla mnie ogromna szansa i na tym teraz musiałem się skupić, nie
na dramatach Mii.
Ja także wstałem od stołu i nie czekając na resztę, ruszyłem prosto pod klasę. Wiedziałem, że
Mia będzie niezadowolona, że ją zostawiłem, w końcu od ponad roku dreptałem za nią jak piesek.
Nie przejmując się jednak jej humorami, usiadłem obok Ashera, który czekał już pod salą. Obaj
spojrzeliśmy na siebie, uśmiechając się lekko. Mia będzie musiała się pogodzić z faktem, że w szkole
pojawiła się pierwsza osoba, która nie zawaha się przez oddaniem jej ciosu. W głębi duszy czułem, że
to było doświadczenie, które przyda się mojej dziewczynie.
13

London
Na geografii Mia siedziała obok tak jak zawsze, ale odsuwała się za każdym razem, kiedy zetknęły
się nasze ramiona. Akurat w tej sali ławki były podwójne, więc mogłem zauważyć jej niechęć
w stosunku do mnie. Noemi zerkała w moją stronę, unosząc wymalowane kredką brwi, jakby chciała
powiedzieć „a nie mówiłam?”.
Nie byłem, do diabła, pantoflem, żeby straszyć inną dziewczynę tylko dlatego, że moja miała z nią
konflikt. Chłopak to co innego, nie raz już dałem w pysk, że inny koleś nie tak spojrzał na Mię.
Blue siedziała po przekątnej, kilka ławek bliżej nauczyciela, i miałem na nią doskonały widok.
Siedziała z Sandrą, obie wlepiały wzrok w podręcznik.
Mogłem się spodziewać, że moja była przyjmie wspólny front z największym wrogiem obecnej.
To było do przewidzenia.
– Wymieńcie największe atrakcje Los Angeles – odezwał się nauczyciel, stając przed rzędem
środkowych ławek. – Coś, co ściąga turystów do naszego miasta. Śmiało.
Padały takie odpowiedzi jak Rodeo Drive, Dolby Theatre i inne, w co zbytnio się nie
wsłuchiwałem, bo ta wiedza nie była mi do niczego potrzebna.
– Może nasza nowa koleżanka powie nam, co można ciekawego zobaczyć w Echo Park – rzuciła
na głos Noemi, na co po klasie przeszedł szmer, a kilka osób zaczęło się śmiać, w tym Mia.
Jej śmiech był czysty i naturalny, zupełnie tak, jakby jej tydzień wściekłości wcale nie miał
miejsca. Szturchnąłem ją delikatnie, bo wiedziałem, że to było ustawione. Umyślnie zaczepiała Blue.
– Mogę jedynie powiedzieć, czego nie można zobaczyć – odezwała się Blue, na co reszta klasy
zamilkła. – Plastikowych i wymalowanych lafirynd ze sztucznymi brwiami, cyckami, ustami i tyłkami.
Weź swoją przyjaciółkę na wycieczkę i zobacz, o czym mówię.
W klasie zaległa cisza. Nawet nie spojrzałem na Mię, ale słyszałem jej ciężki oddech.
– Anderson – odezwał się nauczyciel ostrym głosem. – „Lafirynda” to nie jest pożądane słowo
w tej klasie podczas lekcji, rozumiesz?
– Tak – odpowiedziała dziewczyna pewnym siebie głosem.
– Świetnie, a teraz wracamy do tematu.
Widziałem, jak Mia mocno zacisnęła pięści. Byłem niemal pewny, że razem z Noemi umówiły
się na ten atak. Asher siedzący obok mnie trząsł się ze śmiechu, na co Mia spojrzała na niego
z nienawiścią w oczach.
Cholera, po co one to zaczynały? Dlaczego prowokowały ją po raz kolejny? Mia najwidoczniej
chciała tej wojny, prosiła o nią. Niestety, żeby stanąć do walki z Blue, trzeba było czegoś, czego nie
miała moja dziewczyna. Twardą dupę.
Położyłem dłoń na kolanie Mii, ale ta natychmiast ją strąciła, sycząc do mnie, że nie jestem
w stosunku do niej lojalny. Co miałem, kurwa, zrobić? Wstać na forum klasy i zacząć wyzywać Blue?
– Ona się broniła – odpowiedziałem, odsuwając się od dziewczyny tak, żeby nawet nasze
ramiona w przelocie się nie dotykały. Miałem tego dość. – Sama to prowokujesz i uwierz mi, że gdyby
ona to zaczęła, ja stanąłbym za tobą.
Większość dziewczyn patrzyła teraz na Blue z jawną wrogością, bo ta wytknęła im brak
naturalności i niestety miała rację. Dzięki kasie rodziców dziewczyny nie wahały się korzystać
z zabiegów i innych rzeczy, aby tylko poprawić sobie urodę.
Reszta lekcji upłynęła w napięciu, które wyraźnie czułem w każdym ruchu Mii i Noemi. Nie
spodziewały się, że Blue z taką łatwością odwróci atak na swoją korzyść.
Kiedy na przerwie szliśmy szkolnym korytarzem, obok szafek zebrał się spory tłum. Już z oddali
słyszałem śmiechy, okrzyki i odgłosy głośnych rozmów. Doskonale wiedziałem, że to nie wróżyło
niczego dobrego.
– Coś się dzieje – zauważyła Noemi, a następnie udała się w tamtym kierunku.
Ja, Asher i Mia ruszyliśmy zaraz za nią. Kiedy przepchnęliśmy się przez spory tłum, zauważyłem
wielki napis na czerwonej szafce, zapewne napisany sprejem. „Szmata”.
Mia i Noemi zaczęły się śmiać, podobnie jak większość osób ze sporego tłumu.
Miałem podejrzenia, do kogo mogła należeć ta szafka. Żywiłem tylko nadzieję, że Mia tego nie
zrobiła ani nie kazała zrobić komuś innemu.
– O Boże – pisnęła Noemi, klaszcząc w dłonie. – Postawię temu, kto to zrobił największą kawę
z karmelem, jaką znajdę.
– Baby są okropne – mruknął Asher, powoli kręcąc głową.
Kątem oka zauważyłem ciemne włosy związane na czubku głowy. Blue.
– Jestem pewna, że zaraz się poryczy – powiedziała Mia ze słyszalną w głosie ekscytacją.
Nie stało się jednak nic takiego. Ponieważ byłem wysoki, widziałem wyraźnie, jak Blue podeszła
do szafki, spojrzała na napis, a następnie otworzyła ją, żeby włożyć tam książki, i cicho zamknęła
drzwiczki. Z jej twarzy nie można było niczego wyczytać, ale kiedy nas mijała i zauważyła Mię oraz
Noemi, zatrzymała się. Moja dziewczyna odruchowo cofnęła się o krok.
– Ulżyło wam? – zapytała Blue, mierząc Mię i Noemi spojrzeniem ciemnych oczu. – Tylko na tyle
was stać?
– To nie my – zaprzeczyła gwałtownie Noemi. – Najwidoczniej masz więcej wrogów, niż myślałaś.
Blue uśmiechnęła się lekko, czym kompletnie mnie zaskoczyła. Moja dziewczyna i jej przyjaciółka
wpadłyby w szał po takiej akcji, nakazując mnie, Asherowi i Kaiowi natychmiastowe działania. Na
twarzy panny Anderson malował się spokój. Odchrząknąłem, czując, że cała krew spływa mi do fiuta
na jej widok, ale nie mogłem na to nic poradzić.
– A, to super – stwierdziła, wzruszając ramionami. – Uwielbiam wrogów, którzy nie mają na tyle
odwagi, żeby stanąć ze mną twarzą w twarz. Wiesz, w Echo Park takie rzeczy załatwia się inaczej, ale
tam nie mieszkają tchórze.
Blue minęła nas, potrącając przy tym ramieniem Noemi, i ruszyła w kierunku wyjścia ze szkoły.
– Trzy dwa dla Blue – oznajmił Asher, kiedy dziewczyna zniknęła nam z oczu, a następnie spojrzał
na Mię i Noemi. – Skończcie tę wojnę, bo jej nie wygracie. Ona nie da sobie skakać po głowie.
– Zamknij się – syknęła prawa ręka Mii, chcąc uderzyć go w ramię. – Jesteś z nią czy z nami?
– Nie jestem z nikim – oświadczył. – A przynajmniej na razie, bo jeśli nadal będziecie ją zaczepiać,
pomogę jej wam dokopać.
Z tymi słowami Asher odszedł, nawet nie oglądając się za siebie. Zostałem tylko z Kaiem i dwoma
rozwścieczonymi laskami. Zajebiście.
Kiedy zaczęła się kolejna lekcja, wśród uczniów panowało niezdrowe podekscytowanie.
Szeptano między sobą, wskazując to na Mię, to na Blue, która wyglądała, jakby miała wszystko
gdzieś. Widziałem, jak trzymała pod ławką telefon i coś na nim wystukiwała, zapewne wiadomości.
Natomiast moja dziewczyna była spięta, nerwowa i jak zwykle wściekła. To dla niej coś nowego, że
ktoś stawiał opór, że ją atakował. Trafiła kosa na kamień i im szybciej Mia i Noemi to zrozumieją, tym
lepiej dla wszystkich.
– Mia nie jest niewiniątkiem – mruknął do mnie Asher, który zajął miejsce za mną. – Ona zaognia
tę cholerną sytuację, London.
Tak, wiedziałem o tym, nie musiał mi tego tłumaczyć.
– Jesteś jebanym pantoflem, stary – kontynuował niezrażony moim milczeniem.
Już nie raz dokuczał mi w ten sposób, ale nigdy nie zwracałem na to uwagi, bo miałem gdzieś jego
żarty. Ale teraz poczułem, że miał, kurwa, rację. Powinienem postawić Mię do pionu. I zrobię to, ale
na osobności. Kiedy będziemy sami, powiem jej, co myślę o tym zachowaniu.
– Mam gdzieś, z kim zadziera Mia – odwróciłem się do przyjaciela i spojrzałem mu prosto w oczy.
– Mam gdzieś, czy ma rację, czy nie. Ma prawo jej nie lubić, a ja zawsze będę stał po jej stronie,
kapujesz?
Ona była moją dziewczyną. Ja też nie cierpiałem kilku kolesi z naszej szkoły i Mia pod tym
względem była lojalna wobec mnie. Też ich nie znosiła, więc dlaczego ja miałbym teraz brać stronę
tej przybłędy z Echo Park?
– Jesteś pojebany – parsknął Asher.
– Jeszcze słowo, a dostaniesz w łeb – zagroziłem, odwracając się od niego.
– Boisz się tej furiatki, przyznaj – zaczepiał mnie dalej, nie mając pojęcia, że moja cierpliwość też
miała jakieś granice. – Boisz się, że znów dostaniesz po gębie albo gorzej.
Zacisnąłem dłonie w pięści. Właśnie ponosiłem konsekwencje, że zwierzałem mu się
z problemów w swoim związku. Wprawdzie Asher niejedno już widział, ale sam mówiłem mu, jak
mocno ryje mi psychikę zachowanie mojej dziewczyny, kiedy coś idzie nie tak. Kurwa.
Nie to, że się bałem, ale miałem dość już akcji z Mią. Przed nami trudny i przesądzający
o wszystkim rok, nie chciałem dodatkowo babrać się jeszcze w gównie, którym były kompleksy Mii
i strach przed odrzuceniem. O tym też Asher wiedział, ale nie wahał się tego wypomnieć.
– Zamknij się – syknąłem, chcąc zakończyć tę dyskusję.
Nauczyciel sprawdzał coś na laptopie i lada chwila rozpocznie lekcję. Nie chciałem awantur, ale
jeśli ten skurwiel nie przestanie, to będzie nieuniknione.
– Nie masz jaj – kontynuował ten dupek, chyba nie przypuszczając, że byłem o krok od wybuchu.
– Nie potrafisz się postawić i powiedzieć jej, że nie ma racji.
Wstałem z miejsca, a krzesło, na którym siedziałem, upadło z łoskotem do tyłu. Po sali przeszedł
szmer, kiedy złapałem Ashera za bluzę i szarpnąłem do góry.
– Pierdol się – wycedziłem przez zęby. – Nie masz pojęcia, o czym mówisz, fiucie.
– West! – Krzyk nauczyciela rozniósł się po klasie, ale mimo to nie puściłem tego dupka.
Patrzyłem mu w oczy, mówiąc wzrokiem, że mnie zdradził, że wykorzystał moje słowa przeciwko
mnie i wypomniał je w najmniej spodziewanym momencie.
– Wiesz, że mam rację – powiedział Asher spokojnie, nawet nie próbując się wyrwać. Dobrze
wiedział, że go nie uderzę. – Tylko ty nie chcesz nic z tym zrobić.
– West, puść go!
Puściłem, tak jak kazał nauczyciel, a następnie odwróciłem się w jego stronę.
– Co się z wami dzieje? – Zapytał pan Ronnie, przyglądając się nam uważnie, jakby obawiał się
dalszej eskalacji konfliktu.
– Nic – zaprzeczył szybko Asher. – Drobne nieporozumienie, ale już jest okej.
– Jeśli to powtórzy się jeszcze raz, obaj pójdziecie do dyrektora – zagroził, wskazując dłonią moje
krzesło. – A teraz siadaj, West.
Podniosłem je, a następnie posadziłem tyłek, zupełnie ignorując zaskoczone spojrzenie Mii,
która siedziała w pojedynczej ławce zaraz przede mną.
Kiedy napotkałem wzrok Blue, zauważyłem, że ta się uśmiechała, jakby zdawała sobie sprawę, że
to ona wprowadziła zamieszanie w obozie wroga. I wydawała się cholernie z tego dumna.
Musiałem stać murem za Mią, bo to moja dziewczyna. Nie miałem innego wyjścia, to jedyna
słuszna decyzja.
14

Blue
Nigdy nie dopuszczę, żeby ta zgraja bogatych dzieciaków wiedziała, jak to cholernie bolało.
Nigdy nie pozwolę, żeby widzieli moje łzy. To dałoby im satysfakcję, a ja nie chciałam im jej zapewnić.
Nie byłam gorsza od nich, biedniejsza owszem, ale nie, do cholery, gorsza.
Gdy tylko skończyły się lekcje, natychmiast wsiadłam na rower i pojechałam prosto na przystań,
gdzie umówiłam się z Noahem. Pisaliśmy ze sobą przez większą część lekcji. Nie chciałam być teraz
sama ani nie chciałam wracać do domu, gdzie na pewno natknę się na Mię, a może nawet Londona.
Nie chciałam ich oglądać, nie chciałam nawet na nich patrzeć z daleka.
Z pełną świadomością wybrałam na spotkanie z przyjacielem inną część przystani niż tę, w której
pierwszy raz spotkałam chłopaka. Teraz jego widok mógłby powodować jedynie mdłości.
Wiedziałam, że London zaatakował Ashera na lekcji, bo ten wytknął mu bierność. Kilka dni temu
przyjaciel Londona odnalazł mnie na Facebooku i napisał wiadomość. Podobnie postąpili dzisiaj na
lekcji.
Asher ponoć mocno sprzeciwiał się zaczepkom Mii i Mii 2.0, ale London nie widział w tym
żadnego problemu. Nie chodziło mi o ich akceptację, ale święty spokój, którego najzwyczajniej
w świecie nie chcieli mi dać.
Nie lubiłam się z Mią i to się raczej nigdy nie zmieni, ale mogłyśmy przecież żyć spokojnie,
omijając się, ignorując. Jednak bez względu na ilość łez, które będę musiała wylać, nie dam się. Nie
pozwolę, żeby mnie stłamsiła, żeby cała jej pieprzona sfora mnie atakowała.
Kiedy w oddali zauważyłam Noaha, który na mnie czekał, z oczu popłynęły mi łzy, zupełnie
samoistnie. Nie mogłam zadzwonić do Bobby’ego, nie mogłam go obarczać swoimi problemami, nie,
kiedy był w Iraku i w każdej chwili mógł zginąć.
Kiedy tylko Noah mnie zauważył, natychmiast wstał z trawnika. Drgnął, kiedy zobaczył moją
załzawioną twarz i w chwili, kiedy rzuciłam rower na trawę, on rozłożył ramiona, w które
natychmiast wpadłam.
– Ej, co jest? – zapytał zaniepokojony.
Wtuliłam twarz w jego koszulkę i wypłakiwałam cały ból, który dzisiaj stał się moim udziałem.
Nie wstydziłam się tego, skąd pochodzę, ale sam fakt, że wypominano mi to na każdym kroku i to
w negatywnym znaczeniu, sprawiał, że czułam się cholernie źle. To bolało.
Do tego napis na szafce, za który na pewno odpowiedzialna była moja przybrana siostra. Nie
zmazałam go, wręcz przeciwnie, chciałam, żeby tam został, bo zamierzałam im pokazać, że to mnie
nie ruszało, chociaż w głębi duszy umierałam.
– Blue. – Noah zaczął głaskać dłonią moje włosy, a ja pod wpływem tej czułości rozkleiłam się
jeszcze bardziej. – Powiedz mi, co się dzieje.
Płacząc w jego koszulę, opowiedziałam mu cały dzisiejszy dzień w szkole, wyrzuciłam z siebie
wszystko, nie przebierając w słowach.
Wcześniej obawiałam się zamieszkania z Mią, ale okazało się, że w domu widuję ją tylko przy
śniadaniach. Większą część dnia spędzała z koleżankami na mieście albo z Londonem, a kiedy
wracała, ja już dawno byłam u siebie, a ponieważ miałam w pokoju wejście do własnej łazienki, nie
musiałam opuszczać swojej sypialni. W szkole za to widziałam ją na przerwach i na każdej lekcji.
Czekałam tylko, kiedy ona albo jej klon zrobią coś, żeby mnie zdyskredytować. Ostatni tydzień
żyłam w ciągłym napięciu. I miałam już tego dość.
– Co za suki – warknął Noah, głaskając delikatnie moje plecy. – Ten cały London też nie jest
lepszy.
Stał za tą żmiją, kiedy ta robiła to wszystko, ale czy miałam prawo się temu dziwić? Był w końcu
jej chłopakiem.
– Mam ich gdzieś – chlipnęłam, kiedy usiedliśmy na trawie, a Noah objął mnie ramieniem. Moja
przyjaciółka skręciła kostkę i nie mogła się z nami dzisiaj spotkać. Byliśmy tylko we dwoje. – Nie dam
sobie skakać po głowie, wiesz?
Noah uśmiechnął się lekko, a następnie parsknął cichym śmiechem.
– Tak, to prawda. Kto jak kto, ale ty na pewno sobie na to nie pozwolisz.
– Jest jak jest i obie nie mamy wpływu na to, jak układają sobie życie nasi rodzice – zaczęłam,
ocierając mokre od łez policzki. – Ale czy ona nie może zająć się sobą i swoją bandą, do cholery?
– Najwidoczniej z jakiegoś powodu bardzo ich drażnisz. – Noah westchnął, podając mi butelkę
wody. – Podejrzewam, że Mia robi to wszystko ze strachu. Boi się o swoją pozycję w domu i w szkole.
– Pozycję? – wykrzyknęłam, patrząc na niego z niedowierzaniem. – W czym niby ja mogę jej
zagrozić? Ona jest na swoim terenie, wśród przyjaciół.
– Wygląda na to, że ona nie ma przyjaciół. – Chłopak wzruszył ramionami. – Wygląda na to, że
ludzie mieli na uwadze tylko jej pozycję, którą szybko można stracić. Oprócz garstki durni, którzy
biegają za nią na każde zawołanie, nie ma nikogo. I czuje zagrożenie, że ty zdobędziesz większą
popularność. Tak jest, prawda? Masz już kilka koleżanek, a minął dopiero tydzień, podczas gdy Mia
ma tylko swojego klona i chłopaka idiotę.
Noah mógł mieć rację. Faktycznie, oprócz Sandry poznałam dwie inne dziewczyny chodzące do
równoległej klasy. Podeszły do mnie same.
Co było z tą dziewczyną nie tak? Czy w jej życiu liczyła się tylko popularność?
– Powiedz mi lepiej, co u ciebie. – Płynnie zmieniłam temat, aby przestać myśleć o własnych
problemach.
– Mama dostała nową pracę w supermarkecie – oznajmił Noah, a mnie kamień spadł z serca.
Jego ojciec był mechanikiem, a mama pracowała na stacji benzynowej, którą zamknęli kilka
tygodni temu. Noah miał troje rodzeństwa i z pensji ojca ledwo wiązali koniec z końcem. Każdego
ranka przed szkołą rozwoził gazety, żeby mieć chociaż na swoje wydatki. Teraz z pewnością ich
sytuacja finansowa się poprawi.
Ja także pracowałam w każde wakacje, aby odciążyć domowy budżet, ale kiedy przychodził rok
szkolny, Bobby stanowczo kazał mi się zwolnić, bo miałam skupiać się na nauce. Cieszyłam się, że
u Noaha już lepiej, napięta sytuacja w domu nie pomagała małżeństwu jego rodziców, bardzo często
kłócili się o pieniądze.
– To świetnie – odezwałam się z nieskrywanym entuzjazmem.
Ja w przeciwieństwie do niego nie musiałam się już martwić rachunkami mojej matki, które
pokrywał teraz Howard.
– Teraz mów, jak idą ci zdjęcia do konkursu – zagadnął, łaskocząc mnie źdźbłem trawy w nos, na
co pacnęłam go w dłoń.
– Nie idą – przyznałam po chwili. – Nie mogę się skupić.
Prawda była taka, że miałam w zanadrzu kilka zdjęć, które świetnie nadawały się, aby je wysłać.
Z tym że ja się wahałam…
– Lenisz się. – Zaśmiał się Noah, a następnie popchnął mnie na trawę. – Weź się do roboty,
Anderson, bo marnie skończysz!
Noah usiadł mi na udach, a następnie zaczął łaskotać. Znał mnie na tyle, żeby wiedzieć, gdzie
miałam czułe punkty, i nie omieszkał tego wykorzystać.
– Przestań! – krzyknęłam, próbując go odepchnąć.
– Anderson leniuch!
– Noah! – Zaśmiałam się głośno, kiedy złapał jedną dłonią moje nadgarstki i unieruchomił je nad
głową. – Przestań, durniu, słyszysz? Pomocy!
Bałam się, że przez niego się posikam, ale nie mogłam powiedzieć tego na głos. Wierzgałam pod
nim, próbując go z siebie zepchnąć, ale Noah jedną ręką podciągnął mi koszulkę, położył mi dłoń na
biodrze i ponownie zaczął łaskotać, pochylając się nade mną tylko po to, żeby polizać moje ramię! Co
za świnia!
– Puszczaj mnie, idioto, słyszysz! Puszczaj, do cholery!
Brzuch bolał mnie od powstrzymywanego śmiechu ale mimo to nadal krzyczałam, niemal
zdzierając gardło, ale Noah nie przestawał mnie torturować. Być może chciał, żebym zapomniała
o problemach, o bólu, który czułam, ale wybrał niewłaściwy sposób, do diabła.
Po chwili Noah zniknął. Dosłownie. Coś oderwało go ode mnie z taką siłą, że straciłam go z oczu
dosłownie w ciągu sekundy. Kiedy szybko usiadłam na trawie, zobaczyłam dwójkę chłopaków
kotłujących się na trawniku. Zerwałam się na równe nogi i dopiero po chwili zauważyłam, że to
London! Okładał pięściami Noaha, który wcale nie pozostawał dłużny.
– Co ty wyprawiasz? – krzyknęłam, a następnie dopadłam do nich, żeby ściągnąć Londona
z Noaha, bo ten siedział na nim i tłukł go na oślep. – Puść go, do cholery!
Podziałało dopiero wtedy, kiedy szarpnęłam go za ramię. Noah wykorzystał okazję i uraczył
Londona lewym sierpowym.
– Nic ci nie jest? – Nie wiadomo skąd, obok mnie pojawił się Asher.
Przyciągnął mnie do siebie, odciągając od walczących, a następnie zlustrował uważnie moje ciało.
– A co niby ma mi być? – zapytałam, próbując się uwolnić, aby rozdzielić Noaha i Londona.
– Krzyczałaś, myśleliśmy…
– Krzyczałam, bo on mnie łaskotał! – wykrzyknęłam, odpychając od siebie Ashera.
Kiedy spojrzałam w stronę walczących, zobaczyłam, że London wstał już z trawy, otrzepując
spodnie. Miał siniaka na policzku oraz rozciętą wargę.
Bez słowa podbiegłam do Noaha, żeby pomóc mu wstać. Ten wyglądał o wiele gorzej, oprócz
rozciętej wargi krwawił z nosa, a jego powieka zaczynała puchnąć.
– Zdurniałeś do reszty? – warknęłam, patrząc na Londona ze złością.
Przygładził jasne włosy wierzchem ręki i otarł krew z brody.
– Darłaś się na całą przystań – warknął, patrząc na mnie z nieskrywaną pogardą.
Kto by pomyślał, że chłopak Mii rzuci mi się na ratunek.
Noah wsparł się na moim ramieniu, a kiedy zaprowadziłam go do miejsca, w którym siedzieliśmy
jeszcze przed chwilą, usiadł na trawie i sięgnął po butelkę z wodą.
– Swoją drogą dobrze wiedzieć, że ten idiota jednak ma na tyle rozumu, żeby rzucić się z pomocą
komuś, kto jej potrzebuje – parsknął Noah, upijając łyk wody.
Musiał się domyślić, że to był właśnie ten sam London, chłopak Mii. Noah nie spuszczał wzroku
z napastnika, który nadal dyszał po niedawnym wysiłku.
Tylko Asher zachowywał spokój, podczas gdy tamta dwójka patrzyła na siebie spod byka.
– Muszę powiedzieć Howardowi, że powinien zwracać większą uwagę, z kim zadaje się Blue.
Powinienem mu powiedzieć, żeby nie wypuszczał jej z domu z tym kolesiem, bo wystarczy minuta,
żeby spuścić mu wpierdol – odgryzł się London.
Asher natychmiast stanął obok niego, łapiąc go za ramię, jakby chciał go powstrzymać, chociaż
ten nawet nie zrobił kroku w kierunku Noaha. Jednak w spojrzeniu Westa coś buzowało, coś
mrocznego i niebezpiecznego.
Noah zaczął wstawać, ale w porę go powstrzymałam. Złapałam go za rękaw koszulki i zerknęłam
na niego błagalnie.
– Proszę, nie – szepnęłam, patrząc mu w oczy z niemą prośbą. – Nie chcę bójek z mojego powodu,
Noah, proszę.
Przez chwilę myślałam, że nie posłucha, ale po kilku długich sekundach skinął głową, a ja
odetchnęłam z ulgą.
– Kim on jest? – usłyszałam za sobą głos Londona i wiedziałam, o co pytał.
Nie miałam zamiaru mu odpowiadać, nie musiałam mu nic tłumaczyć. Wcale nie zmieniłam o nim
zdania nawet po tym, jak chciał mnie ratować, bo myślał, że dzieje mi się krzywda.
– Jej chłopakiem – rzucił Noah, czym wprawił mnie w kompletne zaskoczenie.
Uniosłam brew, przyglądając się przyjacielowi, zdumiona jego zachowaniem, a ten tylko
się uśmiechnął.
– Chłopakiem? – zadrwił London.
Nie miałam innego wyboru, jak tylko grać. Nie mogłam zaprzeczyć słowom Noaha, byłam na tyle
lojalna, że nie chciałam, aby wyszedł na kłamcę. I chciałam też zobaczyć reakcję Londona.
Kiedy spojrzałam na Westa, zauważyłam, że był wściekły. Patrzył na mnie z podobną pogardą jak
wtedy w ogrodzie Howarda.
– Idź sobie, okej?
Asher stał obok, ale nie trzymał go już za ramię. Widziałam wściekłość malującą się w oczach
Londona, jakby zaraz miał wybuchnąć. Czyżby ubódł go fakt, że miałam chłopaka? Myślał, do
cholery, że będę wypłakiwała sobie za nim oczy? Niedoczekanie.
– Ty mała…
– Radzę ci tego nie kończyć, fiucie – warknął Noah, wstając z miejsca, ale popchnęłam go
z powrotem na trawę.
– Mała, co? – zadrwiłam, powtarzając jego słowa.
– Masz chłopaka – stwierdził jak idiota, spoglądając na mnie z mordem w oczach.
– A tobie nic do tego, dupku – sapnęłam.
London roześmiał się, na co Asher pociągnął go za ramię, jakby chciał go jak najszybciej zabrać.
Lecz West na to nie pozwolił, szarpnął się, dotykając rozciętej wargi, z której nadal sączyła się krew.
– Mnie nic do tego, ale on – London wycelował w Noaha palcem – na pewno chętnie się dowie, że
całowałaś się ze mną. Dwa razy.
Przymknęłam oczy, czekając na reakcję Noaha. Ten dupek nie mógł mi zaszkodzić, bo nie byłam
z Noahem w żadnym związku, ale London wydał mnie z premedytacją, chociaż sam oczekiwał, że
będę milczała i Mia o niczym się nie dowie. Skurwiel! Zrobił to specjalnie, chciał, żebym miała
kłopoty!
– Wiem o tym – odezwał się nagle Noah, wprawiając mnie w kompletne osłupienie. – Blue
o wszystkim mi mówi, łącznie z tym, że nie byłeś tak dobry, jak tego oczekiwała.
London z cichym warknięciem rzucił się w stronę mojego przyjaciela, na co Asher złapał go za
ramię i mocno przytrzymał.
– Pierdolenie – syknął London, patrząc to na mnie, to na Noaha, który nagle wstał, podszedł do
mnie i przytulił mocno. – Przelizałem ją dwa razy, a tobie to nie przeszkadza?
Noah zaśmiał się cicho.
– Nie, i to tylko dlatego, że byłeś przeciętny, stary. Gdyby Blue się to podobało, byłbym wściekły.
West zacisnął dłonie w pięści, ale Asher nie czekał już na dalszy rozwój wypadków, tylko zaczął
mocno ciągnąć przyjaciela w stronę drogi. Ten na początku stawiał opór, ale po chwili zaczął się
cofać, wlepiając we mnie i Noaha wściekłe spojrzenie.
Pieprzony hipokryta, sam nie powiedział swojej dziewczynie, co zrobił, a mnie wydał bez
mrugnięcia okiem.
– Jeszcze nie skończyliśmy tej rozmowy – zagroził London z oddali, ale widziałam, że Asher
złapał go mocniej, żeby przypadkiem mu się nie wyrwał.
Kiedy zniknęli nam z oczu, Noah westchnął głośno, a następnie odwrócił mnie twarzą do siebie
i położył dłonie na moich ramionach.
– A teraz gadaj, jak to było – odezwał się nieznoszącym sprzeciwu głosem. – Wszystko od
początku, bez kłamstw, Blue.
Przełknęłam głośno ślinę, kiwając powoli głową. Obrażenia na twarzy Noaha były
wystarczającym powodem, żebym powiedziała mu o pierwszym moim spotkaniu z Londonem i o
tym, co działo się w szkolnej toalecie zaraz po lekcjach.
15

London
– Puść mnie, do chuja! – warknąłem do przyjaciela, bo ten nadal mnie trzymał, mimo że już jakiś
czas temu straciliśmy Blue i Noaha z oczu.
Rozsadzała mnie wściekłość. Byłem wkurwiony na samą myśl, że miała mnie za kutasa, który
zdradził swoją dziewczynę, a zrobiła dokładnie to samo. Jeszcze się do tego przyznała, a ten dupek
wydawał się nie mieć z tym żadnego problemu.
– Wsypałeś ją – stwierdził Asher, gdy wsiedliśmy już do zacumowanej przy brzegu żaglówki. –
A ona tego nie zrobiła.
Tak, wiedziałem, ale mój język w tamtej chwili nie współpracował.
Byłem wkurwiony jak nigdy wcześniej, wściekły, że on jej dotykał, miał ją. A ja nie mogłem. Nie
mogłem, bo na przeszkodzie stała Mia, a jak się teraz okazało, jeszcze ten dupek.
Lepiej mi było znieść myśl, że nie mogę jej przelecieć, bo mam dziewczynę. Teraz, skoro
wiedziałem, że miała chłopaka, szlag trafiał mnie na samą myśl, w jaki sposób spędzała z nim czas.
Kiedy już z oddali usłyszałem krzyk na przystani, popędziłem w tamtym kierunku, a za mną
Asher. Jakoś podświadomie czułem, że to jej wołania o pomoc i się nie myliłem. Dostałem białej
gorączki, kiedy zobaczyłem jej ciemne włosy rozsypane na trawie, a na niej tego dupka. Pierwsze,
o czym pomyślałem to, że chce ją skrzywdzić i że ja na to nie pozwolę. Ale prawda okazała się
zupełnie inna. To był jej pieprzony chłopak!
– Zupełnie nie rozumiem twojego wkurzenia, stary – parsknął Asher, podając mi butelkę wody.
On nie miał pojęcia, nawet nie podejrzewał, że trząsłem się ze złości na samą myśl, że ten kutas
trzymał na niej łapy, że robił z nią o wiele więcej niż pieprzone lizanie.
– Nie drąż – powiedziałem ostrzegawczym tonem. – Nic nie mów.
Byłem ogromnym hipokrytą, ale nie potrafiłem się opanować. Suka mnie okłamała, wzbudzając
wyrzuty sumienia, że z naszej dwójki to ja byłem tym złym, podczas gdy ona też zrobiła kogoś
w balona.
Zrobiła ze mnie idiotę! O ile wcześniej miałem wątpliwości co do Mii, że nie trzymałem jej strony,
tak teraz wiedziałem już, że wskoczę za swoją dziewczyną w ogień tylko po to, żeby dokopać tej
smarkuli.
Bez chwili wahania wyciągnąłem telefon, a następnie w grafice Google wyszukałem odpowiedni
obrazek, który powinien się nadać.
Kierowała mną urażona duma i żądza zemsty, której nie potrafiłem opanować. Nie potrafiłem
powstrzymać palców przed tym, co chciało zrobić serce. Ona na to zasłużyła, do diabła! Mia w końcu
będzie zadowolona i być może nawet mi obciągnie za to, co zrobię tej suce.
– Co robisz? – Asher próbował zajrzeć mi przez ramię, ale mu na to nie pozwoliłem.
– Nie twój interes – burknąłem, odpalając Twittera.
Okłamała mnie, robiąc ze mnie większego potwora, niż byłem. Mała hipokrytka. I pomyśleć, że
jeszcze dziś rano zastanawiałem się nad tym, co powinienem zrobić. Miałem nawet zamiar
porozmawiać z Mią i Noemi, że powinny dać jej spokój.
Już po chwili, dosłownie po kilku sekundach dostałem pierwsze powiadomienia. Po pięciu
minutach sześćdziesiąt osób z naszej szkoły podało mojego twitta dalej. Lawina ruszyła, a Blue zginie
w niej za to, że tak perfidnie mnie wykorzystała i okłamała.
16

Blue
Powiedziałam Noahowi wszystko jak na spowiedzi, a on dzięki Bogu mnie nie osądzał, bo nie
wiem, jakbym zniosła, gdyby jednak zaczął. Ale też nie był zadowolony, widziałam to wyraźnie. Ból
w jego oczach, kiedy mówiłam mu, jak trudno było mi zostawić ledwie poznanego chłopaka na
przystani, mówił wszystko. On wciąż coś do mnie czuł, a ja nie potrafiłam dać mu nic więcej ponad
przyjaźń.
Kiedy wróciłam do domu, matka z Howardem siedzieli nad basenem, popijając drinki.
Zauważyłam ich, kiedy odstawiałam rower do garażu. Nie chciałam z nimi rozmawiać, miałam dość
bezsensownych pytań o to, jak było w szkole. Musieli zdawać sobie sprawę, że nigdy nie będę tam
pasowała, nawet za milion lat.
Kiedy ruszyłam do kuchni, żeby wziąć z niej butelkę wody, zastałam tam Mię siedzącą przy
kuchennej wyspie i popijającą lemoniadę. Obok szklanki stała jej mała torebka. Minęłam
dziewczynę, pewna tego, że nie będzie próbowała mnie zaczepiać, ale bardzo się myliłam.
– Jak minęło popołudnie? – zapytała podejrzanie zadowolonym głosem, odkładając telefon na
marmurowy blat.
– W porządku – burknęłam dziwnie przekonana, że jej dobry humor zwiastował dla mnie
kłopoty, zwłaszcza po tym, co zrobiłam na lekcji, a później przy szkolnej szafce.
Uśmiechająca się Mia, zwłaszcza do mnie, to już powód do niepokoju.
– W porządku? – zadrwiła, odwracając się na krześle w kierunku lodówki, gdzie właśnie stałam. –
Na pewno?
Chwyciłam butelkę wody, a następnie zatrzasnęłam mocno drzwi lodówki, patrząc dziewczynie
prosto w oczy. Była naprawdę zadowolona z siebie, niczym kot, który właśnie dostał miskę
śmietanki. Czyżby rozmawiała z Londonem? Cieszyła się z bójki? Nie, byłam pewna, że wściekłaby
się, gdyby ten powiedział jej, że stanął w mojej obronie, nawet jeśli nie potrzebowałam pomocy.
– Szukasz guza, Mia? – zapytałam po prostu.
Ceniłam w ludziach szczerość, sama miałam tę cechę i oczekiwałam wzajemności. Głupie zabawy
mnie nie rajcowały.
– Nie, skąd. – Wzruszyła ramionami, niby obojętnie. – Ale wygląda na to, że to ty oberwałaś.
Parsknęłam śmiechem. Ona coś wiedziała, coś co być może miało cokolwiek wspólnego
z dzisiejszą sytuacją, a może tylko grała, żeby mnie zirytować. Nie miałam pojęcia, jednak byłam
daleka od tego, żeby zacząć się jej zwierzać.
– Chciałaś coś jeszcze? – zagadnęłam uprzejmie. – Bo jeśli nie, to radziłabym ci się zastanowić,
czy lada chwila nie czeka cię kolejna przerwa z Londonem. I w sumie będę pierwszą osobą, która
ogłosi to całej szkole.
Mia zbladła, a następnie jednym szybkim ruchem zwinęła z blatu torebkę, a następnie wstała.
Coś wypadło z niej na blat, jakaś fiolka potoczyła się najpierw po blacie, a potem spadła na podłogę
i zatrzymała się tuż pod moimi nogami.
Podniosłam niewielkie opakowanie i zobaczywszy tabletki, chciałam je oddać, ale zupełnie
bezwiednie przeczytałam nazwę i zamarłam. Kurwa, to był xanax, jeden z najsilniejszych leków na
uspokojenie, których nie dało się zdobyć bez ingerencji lekarza. Dawka też była dość spora, dlatego
cofnęłam dłoń, gdy tylko Mia wyciągnęła po opakowanie swoją.
– Skąd to masz? – zapytałam ostro.
Nie lubiłam jej, wkurzała mnie, ale musiałam zapytać. Być może ta dziewczyna potrzebowała
pomocy. Owszem, mogła być żmiją, ale nie chciałam, by stała jej się krzywda, nie byłam taka.
– Nie twoja sprawa – warknęła, próbując wyrwać mi opakowanie. – Oddaj to, głupia szmato!
Jeszcze nie widziałam w niej takiej agresji. Mia była cwana, ale raczej pilnowała tego, co mówiła.
Teraz na jej twarzy widziałam czystą wściekłość, jakby od tego pojemniczka zależało całe jej życie.
– Wiesz, że to są silne leki? – zaczęłam łagodnie, cofając się z każdym jej krokiem, aż dotknęłam
plecami zimnej ściany. – Wiesz, że one uzależniają, Mia?
Nawet idiota o tym wiedział, a Mia przecież idiotką nie była. Może była lekko trzaśnięta, ale nie
głupia.
– Oddaj to! – wrzasnęła, ruszając na mnie.
Z niespotykaną siłą odwróciła mnie do siebie tyłem, a następnie przycisnęła do ściany, wykręciła
rękę i odzyskała opakowanie.
– Zajmij się swoimi sprawami, dziwko ze slumsów.
Z tymi pogardliwymi słowami opuściła kuchnię, a ja stałam jak skamieniała, zastanawiając się, co
robić. To nie był wiek ani problemy na branie takich leków. Bo jakie kłopoty mogła mieć Mia? Była
gwiazdą szkoły, cieszyła się wyjątkową urodą, miała chłopaka. Na pierwszy rzut oka nie wyglądała
na nieszczęśliwą. Miała wspaniałego ojca, który spełniał wszystkie jej zachcianki. Kiedy
zastanawiałam się, czy powinnam porozmawiać o tym z matką, ta właśnie weszła do kuchni.
– Jak w szkole? – rzuciła uprzejmie, ale wyraźnie widziałam, że obchodziło ją to tyle samo, co
sytuacja ekologiczna Amazonii.
– Okej – powiedziałam z wahaniem.
Przez chwilę patrzyłam, jak matka robiła dwa drinki, burcząc pod nosem, że Howard dał wolne
Marii, a to przecież ona miała spełniać wszelkie ich zachcianki. Doprawdy skandal, żeby kobieta taka
jak ona miała pojawiać się w kuchni. To szczyt wszystkiego. Nie skomentowałam tego jednak, ale
postanowiłam powiedzieć matce, co przed chwilą miało miejsce. Dla dobra Mii. To były zbyt silne leki
i zbyt łatwo można było je przedawkować.
Kiedy skończyłam mówić, Nicole rozejrzała się dookoła, a następnie nachyliła nade mną
i szepnęła:
– Nie wtrącaj się, Blue. – Jej głos był zgrzytliwy i nieprzyjemny. – Mia to problem Howarda, nie
nasz, rozumiesz?
– Ale mamo… – jęknęłam, przerażona jej obojętnością, ale natychmiast mi przerwała.
– Żadne „ale”, Blue – warknęła, potrząsając mną lekko za ramiona. – To nie nasz problem, zrozum
to. Niech sobie radzi sama, chciałam być dla niej dobra, ale ona robi wszystko, żebym rozstała się
z Howardem, nie widzisz tego? Kilka dni temu, niby mimochodem, powiedziała mu, że widziała, jak
rozmawiałam z jakimś facetem. Że pocałowałam go w policzek, na ulicy. Howard jest okropnie
zazdrosny. Pokłóciliśmy się przez to, że ona kłamała.
Moja matka najwidoczniej udawała dobrą macochę, a wcale nie obchodził jej los Mii. Nie byłam
wcale zdziwiona, ale tu chodziło o jej życie i zdrowie.
– Mamo…
– Przestań, Blue, zakończ ten temat.
Z tymi słowami opuściła kuchnię. Wzięłam butelkę wody i udałam się na górę, wprost do swojego
pokoju. Myślałam, co zrobić, chwilę stałam przed drzwiami do sypialni Mii, aby zapukać,
porozmawiać z nią. Nie przepadałam za nią, to fakt, ale nie mogłam przejść obojętnie obok wiedzy
zdobytej przed kilkunastoma minutami. Ale zrezygnowałam. Mia nie była do mnie pozytywnie
nastawiona, więc z rozmową mogłam poczekać, aż dziewczyna się uspokoi.
Kiedy tylko weszłam do pokoju, mój telefon zaczął wibrować jak szalony. Dosłownie. Wcześniej
nie słyszałam, żeby ktoś dzwonił, ale kiedy tylko odblokowałam ekran, zobaczyłam osiem
nieodebranych połączeń, dwa od Noaha, a reszta od Lake. I SMS-y, które postanowiłam przeczytać w
pierwszej kolejności. Prawie każdy z nich zawierał podobną treść „Wejdź na Twittera! Szybko”.
Kiedy to zrobiłam, moje serce przestało bić na kilka długich sekund. Tweet podano dalej
osiemset razy. Na dwóch zdjęciach widniały dwa tak różne od siebie obrazy. Na jednym z nich był
karton, który stał nad brzegiem rzeki, a w środku spał bezdomny. Na drugim zobaczyłam willę,
z czterema autami na podjeździe, lokajem i pięknym ogrodem. Napis głosił „Kiedy twoja matka
wyrywa bogatego gościa, a twoje życie zmienia się o sto osiemdziesiąt stopni”.
Autorem tweeta był… London, a w komentarzach kilkukrotnie padało moje imię i nazwisko,
osiem osób odważyło się nawet mnie oznaczyć.
Poczułam, jak grunt osuwa mi się spod nóg. Nie spodziewałam się po nim aż takiej podłości. To
wyjaśniało, dlaczego Mia była taka zadowolona i nawet się do mnie uśmiechała. Postanowiłam
pozwolić sobie tylko na kilka łez. Na więcej nie miałam siły, nie mogłam się poddać, musiałam
działać, żeby wyjść z tej sytuacji z twarzą. To, co zrobił London, cholernie zabolało. Ten fiut pożałuje,
że wszedł mi w drogę, ja już o to zadbam.
17

Blue
Ponieważ w mojej szafie znajdowało się mnóstwo obciachowych gadżetów, postanowiłam zrobić
z nich dobry użytek. Zdecydowałam się wejść do szkoły z dumnie uniesioną głową, bo nie dam
się złamać. Nikt tego nie dokona, a zwłaszcza taki kutas jak London West. Mógł sobie być mistrzem,
królem tej pieprzonej budy, ale nie będzie mną pomiatał. Chcieli wojny? To ją dostaną, nie miałam nic
przeciwko. Bez względu na to, ile łez wyleję, nie miałam zamiaru się poddawać, a na każdy cios
odpowiem swoim, dwa razy mocniejszym.
Wczorajszego wieczoru długo kopałam w walizce, której nawet nie rozpakowałam, pamiętając,
że mam w niej koszulkę idealną na tę okazję. I zrobiłam nawet makijaż. Cóż, być może makijaż to za
dużo powiedziane, ale wytuszowałam rzęsy i nałożyłam róż na policzki. I tym razem rozpuściłam
włosy, pozwalając im opadać falami na plecy. I założyłam na tyłek najlepsze dżinsy, a białe trampki
porządnie umyłam.
Kiedy wjechałam rowerem na dziedziniec szkoły, zobaczyłam kilkadziesiąt par wgapiających się
we mnie oczu. Naprawdę liczyli na to, że przyjdę do szkoły zapłakana? Niedoczekanie.
Dopiero kiedy zsiadłam z roweru i przerzuciłam przez ramię torbę, w całości widoczny był napis
znajdujący się na mojej piersi: „Bezdomność to stan umysłu”.
Przeszłam przez dziedziniec, mijając grupkę kilku osób, które patrzyły na mnie z rozdziawionymi
ustami. Naprawdę myśleli, że zaleję się przy nich łzami? Po moim trupie. Na to będzie czas, kiedy
wrócę do domu i znajdę się sama w moim pokoju lub w ciemni. Innej opcji nie było.
Kiedy po drodze spotkałam Sandrę, ta spojrzała na mnie ze współczuciem. Uśmiechnęłam się do
niej i poklepałam ją po ramieniu. Nie potrzebowałam litości.
– Jest dobrze – zapewniłam ją.
– Kiedy wczoraj to zobaczyłam… – odezwała się drżącym głosem.
– Cóż, nie było mi miło. – Wzruszyłam lekko ramionami. – Ale walić ich, Sandra. Idziemy do
szkoły, zaraz zaczną się lekcje.
Ta koszulka to było nic w porównaniu do tego, co razem z Lake miałyśmy zamiar zrobić. London
był kutasem najwyższych lotów i zapłaci za to z nawiązką. Ja nie puściłam pary z ust, jeśli chodzi
o nasz pocałunek, natomiast on wykorzystał pierwszą nadarzającą się okazję, żeby zniszczyć mi
życie. Gdybym naprawdę była w związku z Noahem, miałabym poważne kłopoty.
Kiedy szłam długim korytarzem, każdy odprowadzał mnie wzrokiem. Kilka osób nawet zrobiło
zdjęcie mojej koszulce. I dobrze, powinni myśleć, że nic mnie to nie obchodzi.
Mia zauważyła mnie już z oddali, szeroko się uśmiechała, wciskając się w Londona. Wytrzymałam
siłę jej spojrzenia, uśmiechnęłam się jeszcze szerzej, idąc w jej stronę. W pewnym momencie
zauważyłam, że się speszyła, najwidoczniej mój uśmiech wydał się jej niepokojący. I słusznie.
Na Londona nawet nie spojrzałam, obawiałam się, że zwymiotuję na widok jego parszywej gęby.
Przesadził i już za kilka minut zapłaci mi za to razem z Mią. To, co planowałam, być może było
okrutne i dotknie tylko tę żmiję, ale cała złość mojej przybranej siostry skupi się na tym kutasie.
Byłam pewna, że Mia umili mu życie.
Asher złapał mnie za ramię, kiedy przechodziłam obok, a następnie przyciągnął do siebie, aż
wpadłam w jego objęcia. Co on, do cholery, wyprawiał?
– Tak cholernie mi przykro, Blue – wymruczał w moje włosy.
Obok nas słyszałam niezadowolone pomruki, westchnienia, a także wściekły głos Mii 2.0.
Poczułam szarpnięcie i wiedziałam, że to ona chce odciągnąć Ashera.
– Spadaj – zwrócił się do niej, a następnie spojrzał mi w oczy.
– Po co to robisz? – zapytałam cicho, kompletnie nie zwracając uwagi na resztę tej bandy. Był
jeszcze chłopak imieniem Kai, ale on zachowywał się, jakby nic, co działo się wokół go nie
interesowało.
– Bo mam dość tego wszystkiego – powiedział, rzucając złowrogie spojrzenia w kierunku Mii
i Noemi. – Bo na to nie zasłużyłaś.
Jego słowa sprawiły, że byłam naprawdę blisko tego, żeby się załamać. Żeby się rozpłakać.
Wiedziałam, że tak będzie, jeśli ktokolwiek okaże mi litość. Nie chciałam się nad sobą rozczulać,
zamierzałam im pokazać, żeby uważali, bo ja też mam pazury. Jeśli ich tego nauczę, do końca roku
będę miała spokój. A tego chciałam najbardziej. Musiałam teraz wyprowadzić silny cios, być może
Mia na niego nie zasługiwała, ale nie oszukujmy się, to, jak zostałam przyjęta w tej szkole, w głównej
mierze było jej zasługą. I nie miałam zamiaru jej żałować, bo mnie nikt nie oszczędzał.
– Nic się nie stało – powiedziałam na tyle głośno, żeby London usłyszał. – Nie wstydzę się tego,
skąd pochodzę.
Asher spojrzał na mnie jakoś smutno, a ja zrozumiałam, że on był najnormalniejszy z tej całej
bandy, a przynajmniej najmniej podły.
Kiedy zadzwonił dzwonek, usiadłam w pojedynczej ławce wyprostowana jak struna, a torbę
położyłam pod nogami. W niej miałam telefon. Wszyscy musieli widzieć wyraźnie, że miałam dłonie
na stole i nie bawiłam się telefonem. Resztą zajmie się Lake.
Minęło jakieś kilkanaście minut lekcji, kiedy usłyszałam szmer i przyciszone głosy. Nauczyciel
starał się zapanować nad klasą, ale nie był w stanie tego zrobić. Tak jak przypuszczałam, w mediach
społecznościowych pojawiło się zdjęcie. Nie miałam nic na Londona, ale miałam coś na Mię i byłam
pewna, że na tym fiucie także się to odbije. Upokorzenie mnie to sprawka ich obojga, dlatego nie
męczyły mnie wyrzuty sumienia względem Mii. Wiedziałam, że miała w tym swój duży udział, to ona
wywierała presję na swojego chłopaka i znajomych.
Nie byłam święta, o nie, i nigdy wcale tak nie twierdziłam. Potrafiłam oddawać ciosy z nawiązką.
Zapamiętałam dokładnie, co moja matka mówiła o żonie Howarda, gdy jeszcze mieszkałyśmy
w Echo Park. Skoro oni tak zawzięcie przyczepili się do miejsca, z którego pochodzę, i do tego,
w jakiej rodzinie się urodziłam, ja miałam zamiar zrobić dokładnie to samo. Z pomocą Lake, żeby nie
mieli pewności, że to ja za tym stałam.
Dopiero po chwili w klasie zrobił się taki szum, że nauczyciel w żaden sposób nie mógł przerwać
toczących się dyskusji. Odwróciłam się do tyłu, trafiając na uważne spojrzenie Londona.
Podejrzewał mnie, widziałam to wyraźnie. Mia siedziała blada jak ściana, wpatrzona w ekran
swojego telefonu, podobnie jak Noemi, Sandra i reszta klasy.
– O co chodzi? – zapytałam, udając zaskoczenie.
– Twitter – rzucił tylko Asher w moim kierunku.
Podobnie jak reszta klasy postanowiłam zobaczyć, o co ten cały szum choć dobrze to wiedziałam,
ale nikt nie mógł mnie podejrzewać. Specjalnie dość długo szukałam telefonu w torbie.
W międzyczasie Mia wybiegła z sali, a zaraz za nią London.
Bidulka.
Tak jak ustaliłyśmy, na Twitterze pojawiło się zdjęcie matki Mii oraz informacja, że się zaćpała,
kiedy jej córka była jeszcze mała. I to nie wszystko, bo obok niego Lake zamieściła zdjęcie
opakowania po xanaxie z podpisem, że nie daleko pada jabłko od jabłoni i że córka wschodzącej
gwiazdy podąża tą samą drogą.
Miałam gdzieś, że ta żmija domyśli się, że maczałam w tym palce, bo przecież znalazłam te
tabletki. Miałam to głęboko w tyłku. Postanowiłam walczyć taką bronią, jaką miałam do dyspozycji,
nie zważając na konsekwencje i ich uczucia, podobnie jak oni nie interesowali się tym, jak ja
się poczuję.
Nauczyciel widząc, że nie poradzi sobie z klasą, sam sięgnął po telefon i zbladł nieco na
informacje, jakie w nim znalazł. Nikt z uczniów mnie nie podejrzewał, siedziałam w pierwszej ławce
i nie miałam w dłoniach telefonu. Zresztą informacja ta pojawiła się z anonimowego konta, a reszta
szybko ją podchwyciła i zaczęła cytować.
Skoro Mia publicznie wyciągała na wierzch moje brudy, jej także powinny zostać wyciągnięte, bo
ona również nie była nieskazitelna.
Miałam nadzieję, że czuła się w tej chwili chociaż w połowie tak jak ja wczoraj. Z tym że ja szybko
podniosłam rękawice, ona będzie chodziła blada przez kolejny tydzień.
Pod koniec lekcji London wrócił do klasy, ale sam, Mii z nim nie było. Zupełnie przypadkiem
usłyszałam, że przyjechał po nią ojciec z macochą i zabrali ją do domu.
London nawet nie patrzył w moją stronę, ale widziałam, że to była tylko gra. Wszystko w nim
buzowało, zaciskał mocno pięści.
Musiałam jeszcze znaleźć coś na niego, cokolwiek. Rachunki zostaną wyrównane dopiero wtedy,
gdy on także dostanie za swoje.
Czy byłam mściwa? Owszem, jeśli ktoś robił mi krzywdę. Nie byłam typem ofiary i wiedziałam, że
nigdy nią nie zostanę.
Na zajęciach sportowych, które odbywały się na boisku szkolnym, pod koniec lekcji sprawa Mii
nadal była na tapecie. Z tego, co widziałam, post dodany z anonimowego konta poszedł w viral i miał
jeszcze lepsze zasięgi niż ten z moim pochodzeniem. Gdzieś w głębi duszy czułam, że jednak ta kara,
którą wybrałam dla Mii, była okrutna i bardziej szkodliwa niż to, co spotkało mnie, ale starałam się
o tym nie myśleć. Starałam się odsunąć na bok wyrzuty sumienia i walczyć o swoje, o spokojny rok
szkolny. Kiedy skończę osiemnaście lat, uwolnię się od matki, Howarda i Mii. Wrócę do Bobby’ego,
a później pójdę na studia. Musiałam tylko wybrać cholerne konkursowe zdjęcie, aby mieć
jakiekolwiek szanse.
Chłopcy grali w koszykówkę, natomiast wszystkie dziewczyny biegały, aby zaliczyć bieżnię.
Byłam u kresu sił już przy pierwszym okrążeniu. Ponieważ te wszystkie lalunie okazały się o niebo
lepsze, niż ja, już piętnaście minut przed końcem lekcji mogły iść do szatni. Mnie zostały jeszcze dwa
okrążenia. Nawet Sandra skończyła wcześniej i proponowała, że ze mną zostanie, ale nie chciałam jej
zatrzymywać, wiedziałam, że po lekcjach jechała ze swoją matką na zakupy.
Kończyłam, kiedy męska grupa schodziła z boiska. Podobno oni zaliczyli biegi na zajęciach
pozalekcyjnych, ale podejrzewałam, że jako reprezentacji hokeja wszystko uchodziło im płazem.
Kiedy doczołgałam się do szatni, wychodziła z niej ostatnia dziewczyna. Będę musiała poćwiczyć,
żeby następnym razem nie wyjść na zwykłą ofermę.
Kiedy weszłam pod prysznic i poczułam na rozgrzanym ciele strumień chłodnej wody,
mimowolnie się wzdrygnęłam. Nie chciałam wracać do domu cała spocona, mimo że na rowerze też
się trochę zmęczę, ale takie biegi to była inna para kaloszy. Dostałam najniższą pozytywną ocenę,
zapewne z litości, bo nie powinnam tego wcale zaliczyć.
Kiedy owinięta białym ręcznikiem ruszyłam w stronę szafki, usłyszałam trzaśnięcie drzwiami.
Byłam pewna, że któraś z dziewczyn czegoś zapomniała, ale kiedy przez dłuższą chwilę nikt się nie
pojawił, poczułam niepokój. I jak się okazało, całkiem słusznie.
Po kilku sekundach w zasięgu mojego wzroku wyrosła postać.
– Ukrywanie się nic ci nie da – odezwał się London ochrypłym, wściekłym głosem, a kiedy na
niego spojrzałam, zobaczyłam, że jego oczy ciskały gromy.
Przełknęłam głośno ślinę, widząc, jak mierzył mnie gorącym spojrzeniem. Przymknęłam oczy,
przygotowując się na kolejną walkę. Z tym że tym razem stałam przed nim w samym ręczniku.
18

Blue
Cóż, znalazłam się w niekomfortowej sytuacji, zwłaszcza że damska szatnia była już pusta, a ja
miałam na sobie jedynie ręcznik, który zasłaniał mi piersi i tyłek. Jeśli przesunę go kilka
centymetrów w dół lub górę, może nastąpić lekka kraksa.
Trzymałam biały materiał przy piersi, a mokre włosy oblepiały moje plecy i ramiona.
– Wynoś się – powiedziałam spokojnym głosem. – To damska szatnia.
– Wiem, że to ty jesteś odpowiedzialna za to, co trafiło na Twittera – syknął, robiąc krok do
przodu.
Byłam pewna, że London musiał się bardzo śpieszyć, żeby tu przyjść, przecież z boiska
schodziłam równo z nim. Najwidoczniej postanowił nie brać prysznica, żeby mnie dopaść.
– Wiem, że jesteś odpowiedzialny za to, co trafiło na Twittera – odpowiedziałam, próbując
naśladować jego głos.
Skrzywił się lekko, jego wzrok błądził po moim ciele, chociaż widziałam, jak usilnie próbował
skupić go na mojej twarzy.
– Coś jeszcze? – zapytałam, unosząc brew. – Jeśli nie, to wybacz, ale jestem zajęta.
Szerokie bary niemal w całości zasłaniały wyjście z szatni. Chłopak miał na sobie jasne dżinsy
i opiętą czarną koszulkę, pod którą wyraźnie rysowały się jego mięśnie. Cholera, on nadal działał na
moje zmysły, nawet po tym, co mi zrobił. I to nie było tylko jednostronne, widziałam wyraźnie jego
palący wzrok, który sunął po mojej mokrej po prysznicu skórze.
– Powiem to tylko raz – warknął, robiąc kolejny krok do przodu, ale zatrzymał się nagle, jakby
doszło do niego, że nie powinien się do mnie zbliżać. – Odczep się od Mii. To ja wrzuciłem tego
tweeta, nie ona.
Zaśmiałam się cicho. Pieprzony hipokryta!
– Power couple tej cholernej szkoły działa osobno? – zadrwiłam. – Bez porozumienia? Myślisz, że
jestem kretynką, London? Myślisz, że nie wiem, że działacie razem?
– Ona o tym nie wiedziała.
Parsknęłam krótkim, urywanym śmiechem. Myślał, że uwierzę w te bajeczki?
– Przestań pieprzyć, masz mnie za idiotkę? – syknęłam, a następnie podeszłam do szafki
i otworzyłam ją gwałtownie. Zaczęłam wyciągać z niej swoje rzeczy. – Wiem, że działacie razem,
a ona cholernie cieszyła się z tego, co zrobiłeś. Mam nadzieję, że ulżyło ci też, kiedy powiedziałeś
Noahowi o naszym pocałunku.
– O dwóch pocałunkach, bo to, kurwa, nie była jednorazowa sytuacja.
Wściekłość w głosie Londona sprawiła, że zerknęłam w jego stronę. Wydawało mi się, że
znajdował się o kilka kroków bliżej niż chwilę wcześniej.
– A no tak, całowaliśmy się dwa razy – westchnęłam teatralnie. – Chyba nie będziesz zdziwiony,
jeśli także powiem o tym Mii. Skoro mój chłopak został poinformowany, czuję się w obowiązku, aby
także powiedzieć o tym twojej dziewczynie.
Zupełnie się nie spodziewałam, że on w kilku krokach dopadnie do mnie, chwyci za ramię
i trzaśnie szafką, z której właśnie wyjmowałam bieliznę. Sapnęłam, zaskoczona, próbując go
odepchnąć, a wtedy mój ręcznik zjechał niżej. Złapałam go w porę, aby całkowicie nie spadł na
podłogę, ale to wcale nie znaczyło, że zdążyłam uchronić się przed wpadką, bo moja lewa pierś
została całkowicie odsłonięta, a London patrzył dokładnie na nią. Słyszałam jego ciężki oddech,
a dłoń mocniej zacisnęła się na moim ramieniu.
– W sumie będzie to… sprawiedliwie. – Wzruszył obojętnie ramionami, przenosząc wzrok na
moją twarz.
Jego spojrzenie dosłownie wypalało dziurę w moim ciele. Powinnam go odepchnąć, ale nie
zrobiłam tego i to wcale nie dlatego, że musiałam trzymać ręcznik, aby nie zsunął się niżej.
– Jeśli masz jej powiedzieć…to i tak bez różnicy, co teraz zrobię.
Gwałtownym ruchem przyciągnął mnie do siebie, a następnie wpił się w moje usta. Jedną dłonią
trzymał mnie za kark, drugą zacisnął na moim biodrze. Mój Boże, jeśli ktoś tu wejdzie i zastanie nas
w takiej sytuacji, bez wątpienia oboje wylecimy ze szkoły. London był w damskiej szatni, a ja, do
cholery, miałam na sobie jedynie zsunięty ręcznik, który teraz w całości zasłaniał mój tyłek, czego
nie można było powiedzieć o piersiach ocierających się o materiał koszulki chłopaka.
Jego usta były miękkie, wilgotne, a pocałunki nie miały w sobie nic z agresji, którą widziałam
w jego oczach. Patrzył na mnie, wpychając mi język do ust, jednocześnie zapraszając mój do wspólnej
zabawy i mimo że jęknęłam cicho z przyjemności, czując wzbierającą wilgoć między nogami, nie
mogłam mu na to pozwolić. Nie po tym, co mi zrobił. I miał przecież dziewczynę, której bronił, robiąc
mi świństwa.
Położyłam dłonie na jego klatce piersiowej i odepchnęłam go mocno. Wiedziałam, że nie miałam
tyle siły, żeby go przewrócić, ale London zatoczył się bardziej z zaskoczenia niż pod wpływem
mojego ruchu.
Kiedy odzyskał równowagę, przejechał językiem po górnej wardze, wlepiając we mnie spojrzenie
niebieskich oczu.
– Nie rób tego więcej, słyszysz? – krzyknęłam, wcale się nie przejmując, że ktoś mógł nas
usłyszeć.
Nienawidziłam go tak bardzo, że byłam gotowa powiedzieć, że napadł na mnie w damskiej szatni,
podczas gdy miałam na sobie jedynie ręcznik kąpielowy, który zresztą szybko naciągnęłam na piersi,
aby London nie mógł się na nie gapić.
– Teraz powiedz o tym Mii – rzucił obojętnie. – Widok twoich cycków będzie tego warty.
Zaczerwieniłam się na jego słowa. Czułam, jak szkarłatny rumieniec wypływa na moje policzki,
ale nie dałam się zbić z tropu. Uniosłam dumnie podbródek.
– Wynoś się – powtórzyłam po raz kolejny – i daj mi spokój. Zajmij się lepiej swoją dziewczyną, bo
zdjęcie xanaxu nie trafiło na Twittera przypadkowo.
Widziałam na jego twarzy szok i dezorientację, jakby kompletnie nie miał pojęcia, o czym
mówiłam. Dopiero po chwili odzyskał rezon.
– Kłamiesz – warknął. – Chcesz pogrążyć ją jeszcze bardziej.
– To twoja sprawa i twoja dziewczyna. – Wzruszyłam obojętnie ramionami. To nie był mój interes.
– Widocznie nie znasz jej tak dogłębnie, jak wszyscy myślimy. A teraz wynoś się, London, po prostu
się wynoś. Liczę do dziesięciu, a jeśli nadal tu będziesz, zacznę wrzeszczeć tak głośno, że popękają ci
bębenki. Rozumiesz?
Wydawało mi się, że moje groźby nic nie dały, bo chłopak nawet nie ruszył się z miejsca. To było
cholernie odważne z jego strony. Mogłam go posądzić o napaść, a z tego tak łatwo by się nie
wywinął.
– Raz… – zaczęłam spokojnie.
– To nie jest koniec, Blue. – W jego głosie słyszałam zawoalowaną groźbę. A także obietnicę.
– Dwa…
– Nie odpuszczę ci, słyszysz?
– Trzy…
– Owszem, bronisz się, ale uderzasz zbyt mocno. I zbyt celnie. Nie pozwolę, byś wszystko
zniszczyła.
– Cztery…
– Nie zniszczysz naszego związku i przyjaźni – powiedział ochrypłym z emocji głosem.
– Pięć…
London w tej samej chwili odwrócił się na pięcie i opuścił szatnię, trzaskając mocno drzwiami.
W chwili, kiedy chłopak zniknął mi z oczu, opadłam na kolana i ukryłam twarz w dłoniach.
Nienawidziłam go jak nikogo innego. Nawet Mia nie wywoływała we mnie takich emocji. Było na to
jedno wytłumaczenie – Mia nie mogła mnie zranić, przynajmniej nie tak mocno jak London, chłopak,
który był dla mnie zakazanym owocem. A mimo wszystko nie potrafiłam wyrzucić go ze swoich
myśli.
19

Blue
Siedziałam na tarasie, zaciągając się dymem i patrząc, jak ekipa uwija się w ogrodzie. Dziś
Howard organizował jakieś superważne przyjęcie, na które zaprosił kilkanaście osób, w tym
członków jakiejś rockowej kapeli.
Miałam się tam pokazać, Howard przyszedł do mojej sypialni, by poprosić, żebym się ładnie
ubrała i zachowywała się grzecznie. Był miły, więc postanowiłam spełnić jego prośbę.
Nadal nie wybrałam zdjęcia na konkurs, chociaż poczyniłam już postępy i miałam dokładnie
trzydzieści fotografii, które uznałam za najlepsze. Niestety, dziesięć z nich przedstawiało Londona na
żaglówce. Musiałam przyznać, że właśnie te były najlepsze, miały w sobie to coś, nie były pustym
i martwym tworem. Jedno z tych zdjęć przedstawiało żaglówkę na tle zachodzącego słońca
i umięśnioną sylwetkę chłopaka. Na mięśnie jego pleców padały ostatnie promienie słońca. Ten blask
sprawiał, że odwrócona tyłem postać była majestatyczna i jakby… nie z tego świata. Cholera, lada
chwila będę musiała podjąć jakąś decyzję.
– Blue! – Krzyk matki wyrwał mnie z zamyślenia, a kiedy spojrzałam w dół, zobaczyłam, że stała
pod moim balkonem. – Mówiłam ci, żebyś rzuciła to świństwo, do cholery.
Tak, moja matka była przeciwniczką fajek i niezdrowego trybu życia. Nigdy wcześniej się mnie nie
czepiała, więc dlaczego robiła to teraz? Już po chwili uzyskałam odpowiedź ‒ niedaleko niej stał
Howard. Przecież nie mógł pomyśleć, że Nicole nie interesuje się własnym dzieckiem.
Zgasiłam papierosa, a następnie wstałam z wiklinowego krzesła i weszłam do swojego pokoju.
Wczoraj, kiedy po szkole wróciłam do domu, Mia była na mieście z koleżankami, a matka
i Howard pojechali do jakiejś restauracji. W towarzystwie Marii zjadłam kolację i poszłam do siebie,
aby trochę popracować w ciemni i wywołać kilka starych zdjęć. Później długie godziny siedziałam
z laptopem, próbując podjąć decyzję co do zdjęcia, które miałam wysłać.
To ważne, bo oprócz tego, że jakiekolwiek miejsce mogło mi zapewnić przyjęcie na studia, to
jeszcze do wygrania była spora kasa. A tej potrzebowałam, nawet jeśli dostanę stypendium. Gra więc
była warta świeczki, ale ja wciąż się wahałam, bo nie chciałam wysyłać zdjęcia, na którym znalazł się
ten dupek, chociaż nie dało się zobaczyć jego podłej gęby.
Byłam w kropce, a czas leciał nieubłaganie. Od spotkania z Londonem w damskiej szatni minęły
dwa dni. Dupek nawet nie spojrzał w moją stronę, nie przekonywał, żebym nie mówiła niczego Mii.
Moja przybrana siostra nawet na mnie nie patrzyła. Nie powiedziała też nic ojcu ani mojej matce
o tym, co pojawiło się na Twitterze. Liczyłam, że właśnie tak zrobi, żeby wykręcić jakąś aferę. Ale
wcześniej musiałaby wygadać, co razem ze swoim chłopakiem zrobili mnie, a to najwidoczniej jej się
nie kalkulowało.
Mia nie posyłała mi już tych swoich uśmieszków, omijała mnie, podobnie jak Noemi. Kai
uśmiechał się do mnie, a nawet pożyczył mi swój długopis, kiedy okazało się, że mój gdzieś przepadł.
Noah dzwonił do mnie teraz częściej niż zwykle, mocno interesował się sytuacją w szkole. Razem
z Lake byli odpowiedzialni za ten post na temat Mii, oczywiście za moim całkowitym przyzwoleniem.
Poczułam się pewniej, spokojniej, bo wydawało mi się, że przybrana siostra nie odważy się już
zrobić niczego głupiego. Wiedziała przecież, że nie odpuszczę, że każdy cios oddam z nawiązką.
Bobby oprócz krótkiej wiadomości, że u niego wszystko dobrze, nie kontaktował się ze mną. Dziś
rano napisał, że najbliższy miesiąc będzie dość ciężki, bo mają przeprowadzić jakąś ważną misję
i kontakt z nim może być utrudniony. Liczyłam się z tym, bo nie pierwszy raz nasze rozmowy musiały
zostać ograniczone.
Miałam jeszcze trochę czasu do przyjęcia, toteż zajęłam się pracą w ciemni, wywołując zdjęcia
moje i ojczyma. Jeśli nie mogłam z nim rozmawiać, będę mogła chociaż na niego popatrzeć.
Zdjęcia z klisz miały w sobie magię, której nigdy nie zastąpi żadna cyfrówka. Fotografie robione
takim aparatem musiały być precyzyjne. Klisze sporo kosztowały, więc nie można było cykać zdjęć
bez opamiętania, bo ta kiedyś się kończyła, a właściwie to tak szybko, że nie można było się tego
spodziewać.
Miałam dwa aparaty, jeden cyfrowy z zestawem obiektywów, drugi właśnie na klisze. Na oba
musiałam zapracować, chociaż nie całkowicie. Bobby za każdym razem dokładał mi jakąś kwotę,
zarówno do aparatów, jak i do laptopa. Pracowałam w każde wakacje, odkąd pamiętam, ale kiedy
miałam trzynaście lat i ojczym pokazał mi stary aparat, który dostał od ojca, i nauczył, jak robić
dobre zdjęcia, zakochałam się. Było coś pięknego w tym, że mogłam jednym ruchem palca zatrzymać
chwilę, która ożyje później w ciemni.
Kiedy usłyszałam dzwonek telefonu, weszłam do sypialni, a kiedy zobaczyłam na ekranie zdjęcie
Lake z durnym uśmiechem, natychmiast odebrałam.
– Co słychać? – zapytała niby od niechcenia, ale obie wiedziałyśmy, o co jej naprawdę chodziło.
A chodziło o Mię i o to, czy dała mi spokój.
– Wszystko okej – odpowiedziałam, siadając na wielkim i nowym łóżku.
Tak naprawdę nic nie było w porządku. Zostałam brutalnie wyrwana z mojego dawnego życia,
z mojego domu, od moich przyjaciół. I próbowałam jakoś przetrwać w tym nowym świecie, którego
za cholerę nie potrafiłam zrozumieć.
– Ta żmija usiadła na dupie?
Zaśmiałam się cicho.
– Tak, usiadła – potwierdziłam, ale nie dodałam, że to milczenie trochę mnie martwiło.
Mia była… jakaś inna, cicha. Nie rzucała w moją stronę tych swoich pogardliwych uśmiechów.
Wcale na mnie nie patrzyła, a jeśli już, to z jej oczu zionęła pustka, nicość. To mnie niepokoiło, ale za
nic w świecie nie zamierzałam przyznać się do tego przyjaciółce. Zapewne wyśmiałaby mnie, że
współczułam przeciwniczce.
Nie powiedziałam jej też, co stało się w szatni, kiedy wtargnął do niej London. Mur tajemnic
między mną a przyjaciółmi piętrzył się z każdym dniem, a ja nie miałam pojęcia, czy kiedykolwiek
powiem im o tym, jak mocno London mnie zranił.
– No to ekstra – słyszałam wyraźnie, że Lake klasnęła w dłonie.
Zapewne jak zwykle, kiedy ze mną rozmawiała, w uszach miała słuchawki.
– Cel osiągnięty, wróg zniszczony. Jakie masz plany na dziś?
Raczej nie do końca, bo byłam pewna, że gdy tylko Mia dojdzie do siebie po tym skandalu,
odwdzięczy mi się z nawiązką.
– Howard wydaje jakieś przyjęcie – westchnęłam przeciągle. – Muszę na nim być.
Przez otwarte okno w sypialni, słyszałam hałas dochodzący z ogrodu. Ekipa chyba zaczęła
rozstawiać namioty pod dyktando mojej matki, która czuła się jak w siódmym niebie.
– Wysłałaś zdjęcie na konkurs? – dopytywała.
– Jeszcze nie wybrałam – odpowiedziałam z wahaniem.
Lake widziała zdjęcie, które chciałam wysłać. I powiedziała, żebym to zrobiła, mimo obecności
tego dupka na fotografiach. Stwierdziła, że w końcu to tylko jego zad i plecy i żebym nie przesadzała.
A ja nie chciałam, by moja ewentualna wygrana kojarzyła mi się z jego osobą.
– Wybrałaś – prychnęła do słuchawki. – Dobrze wiemy, które zdjęcie nadaje się najlepiej. Wyślij
je, do cholery, inaczej skopię ci ten twój gruby zad!
Zaśmiałam się cicho.
– Sama masz gruby zad – odcięłam się szybko. – I małe cycki.
– Twoje za to są obwisłe – odparowała Lake bez chwili zastanowienia. – Masz wysłać to zdjęcie,
Blue, i nie rozłączę się, dopóki tego nie zrobisz.
Westchnęłam.
– Myślisz, że to dobry pomysł?
Nadal nie byłam pewna, czy powinnam wysłać akurat to zdjęcie. I nie chodziło wyłącznie
o Londona.
– Najlepszy! – zawołała. – Wiem, że masz już gotowy e-mail, więc siadaj przy biurku, załącz to
pieprzone zdjęcie i je wyślij! Czas ucieka, Blue, a ty musisz wykorzystać szansę. Ten konkurs jest raz
w roku! Wysyłaj, no już!
Zrobiłam dokładnie to, co kazała Lake. Usiadłam przy biurku, trzymając ramieniem telefon przy
uchu, i otworzyłam laptopa. E-mail ze zgłoszeniem miałam gotowy w wersjach roboczych, musiałam
tylko załączyć do niego zdjęcie, które nie mogło być poddane obróbce graficznej, taki był warunek.
Mój palec zawisł na chwilę w próżni.
– Ociągasz się, Blue. Wysłałaś?
Przez jedną sekundę się wahałam, następnie nacisnęłam klawisz myszy. Dźwięk, że wiadomość
została wysłana, dotarł także do uszu Lake, bo ta pisnęła cicho.
– No i ekstra – zawołała. – To teraz idź na tę imprezę, wyrwij jakiegoś gościa i dobrze się zabaw.
Nie przeszkadzam, pa! – Tymi słowami zakończyła połączenie, a ja przełknęłam głośno ślinę, w tej
samej chwili żałując podjętej decyzji.
20

Blue
Już od kilku minut gapiłam się na SMS-a, którego wysłała mi Lake zaraz po tym, jak zakończyła
połączenie. Co gorsza, zaczynałam myśleć o tym naprawdę poważnie.
Powinnaś się odwalić. Powinnaś wyciągnąć z garderoby najlepszą kieckę i się wymalować. Zrób to dla
mnie, Blue, wyglądaj jak milion dolarów i wyślij mi zdjęcie miny tej żmii, kiedy Cię zobaczy :D
Nie, to nie wchodziło w grę. To nie było w moim stylu. Jasne, potrafiłam zrobić sobie ładny
makijaż, ale nigdy nie lubiłam tego robić. Wolałam zająć się czymś, co naprawdę mnie interesowało.
Lecz z drugiej strony, dlaczego miałabym ten jeden jedyny raz nie wziąć czegoś z tej wielkiej
garderoby? Dlaczego miałabym nie zejść tam i nie pokazać Mii, że potrafiłam się odstawić, jeśli
chciałam?
Ta wizja była coraz bardziej kusząca. Pośpiesznie wskoczyłam pod prysznic, myśląc sobie, że tam
podejmę decyzję.
Z jednej strony nie chciałam dawać jej do zrozumienia, że próbuję być taka jak ona, jak oni
wszyscy, ale z drugiej czułam potrzebę udowodnić, że nie chodziłam odstawiona każdego dnia, bo
zwyczajnie to nie było w moim stylu, ale jeśli się postaram, powalę na kolana niejednego faceta.
Lake miała rację. Ten jeden jedyny raz mogę coś zrobić ze swoimi włosami, twarzą i ubraniami.
I ta wizja podobała mi się coraz bardziej. Pełna energii wyszłam spod prysznica, mając już gotowy
plan działania.
Z walizki, której w dalszym ciągu nie rozpakowałam, wyjęłam lokówkę. Udałam się do garderoby,
bo tam widziałam białą toaletkę stojącą przy oknie, a na niej znajdowały się kosmetyki. I to nie byle
jakie kosmetyki.
Najpierw jednak postanowiłam poszukać odpowiedniej na tę okazję sukienki, bo od niej zależało,
jaką zrobię fryzurę i makijaż.
Natychmiast zaczęłam przesuwać wieszaki, na których wisiały eleganckie kreacje i niemal
prychnęłam ze śmiechu, widząc ich liczbę. Wieczorami chodziłam jedynie do kina albo do łóżka, więc
ten wydatek był całkowicie zbędny. Howard najwidoczniej chciał mi zaimponować.
Czerwony materiał natychmiast zwrócił uwagę, a kiedy sukienka znalazła się w moich rękach,
poczułam ekscytację, lecz ona szybko ustąpiła miejsca zniechęceniu. Nie mogłam włożyć tej sukni.
Jak będę wyglądała w sukience, której materiał kończył się tuż przed kolanami, mając na widoku
niemal cały brzuch? Sukienka była przepiękna, ale od pasa w górę składała się z samych… sznurków!
Przypuszczałam, że paski te trzeba było obwiązać na szyi, aby w ten sposób utrzymały one piersi, ale
po chwili zrozumiałam swoją pomyłkę. Rozkładając suknię na dużym pufie, zauważyłam zrobioną
z materiału obrożę, od której do talii szły dwa kilkunastocentymetrowe paski, które ‒ jak
przypuszczałam ‒ miały zasłaniać piersi. Ze środka tej obroży szedł w dół cieniutki paseczek
krzyżujący się z kolejnym kilka centymetrów pod piersiami. Jasna cholera, kto kupił mi tę sukienkę?
Howard? Sam kolor był już wyzywający, ale ten krój?
Biłam się z myślami, ponownie biorąc sukienkę w dłonie. Nie chciałam jej założyć, ale też nie
chciałam jej odłożyć! Co za posrana sytuacja.
Gdyby Bobby zobaczył mnie w czymś takim, z pewnością zszedłby na zawał. I być może taka też
będzie reakcja Mii, namyślałam się długo, aż wzięłam sukienkę ze sobą do sypialni. Klamka zapadła,
decyzja została podjęta. Widziałam na półce z butami w garderobie czarne sandałki z cienkimi
paseczkami na niskich obcasach, w których z pewnością się nie zabiję.
Dłuższą chwilę poświęciłam na makijaż i chociaż podkładu nałożyłam raczej oszczędnie, tak oczy
mocno podkreśliłam, robiąc sobie smokey eyes. Wiedziałam, że to piekielnie odważne z mojej strony,
ale nie potrafiłam się powstrzymać. Czerwona szminka na ustach będzie się doskonale komponować
z sukienką, którą wybrałam, a która była tak niewłaściwa. Ale pojawię się w niej na przyjęciu
Howarda, nie mogłam postąpić inaczej.
Udowodnię tej żmii, że każda dziewczyna, mając jej pieniądze, mogłaby wyglądać tak jak ona,
albo jeszcze lepiej.
Postanowiłam zostawić rozpuszczone włosy i zrobić tylko lekkie fale. Ponieważ na moim
dekolcie i tak już działo się zbyt wiele, zdecydowałam się włożyć jedynie niewielkie kolczyki. Kiedy
założyłam buty, wzięłam telefon i postanowiłam zrobić sobie zdjęcie przed wielkim lustrem
w garderobie.
Po chwili uznałam, że ujęcie jest odpowiednie, widać moją wymalowaną twarz i całokształt,
wysłałam je Lake, która odpisała niemal natychmiast i to całą serię SMS-ów.
O kurwa
To Ty
Nie wierzę
Blue, to naprawdę ty?
Uśmiechnęłam się do siebie szeroko. Moja przyjaciółka zawsze była ze mną szczera, więc
uznałam, że musiałam wyglądać dokładnie tak, jak się czułam: seksownie, olśniewająco,
uwodzicielsko, pięknie.
To ja. I sama mnie na to namówiłaś. Odpisałam, a na odpowiedź nie musiałam długo czekać.
A niech mnie, wcale tego nie żałuję! Uważaj na siebie!
Z ogrodu już od dłuższej chwili dochodziły głośne rozmowy, a kiedy spojrzałam na zegarek,
zorientowałam się, że powinnam zejść na parter już pół godziny temu.
Jeśli wyjdę teraz z sypialni, zdążę jeszcze na kolację.
Ruszyłam powoli do drzwi, w duchu czując, że popełniałam błąd, próbując upodobnić się do osób,
którymi tak naprawdę się brzydziłam. Ale ten jeden jedyny raz chciałam po prostu zobaczyć, jak to
jest, kiedy masz do dyspozycji najlepsze ciuchy i kosmetyki. Chciałam się przekonać, jakie to uczucie
wyglądać jak oni. Poczuję się lepiej? A może wtedy zdołam pojąć postępowanie mojej przybranej
siostry…
Już w korytarzu słyszałam rozmowy, chociaż spory tłum zgromadził się w ogrodzie. Jak
się okazało, w holu spotkałam moją matkę i Howarda. Kiedy tylko mnie zobaczyli, przestali
rozmawiać, a Nicole wpatrywała się we mnie szeroko otwartymi oczami.
– Blue? – zapytała, zaskoczona, jakby nadal nie docierało do niej, że to ja we własnej osobie.
– Wydawało mi się, że zależało ci na tym, abym tu przyszła i jakoś wyglądała. – Wzruszyłam
obojętnie ramionami, nie chcąc jej pokazać, że mnie to w jakikolwiek sposób interesowało.
– Wyglądasz wspaniale – przemówił Howard, odchrząkując delikatnie. – Cieszę się, że wreszcie
postanowiłaś skorzystać z ubrań, które ci kupiłem.
– To jednorazowa sytuacja – zaznaczyłam natychmiast. Niech sobie nie myśli, że będę zależna od
niego oraz od pieniędzy, które chciał mi wszelkimi sposobami wcisnąć.
– Mam nadzieję, że zmienisz zdanie, a teraz chodźmy, goście czekają – oznajmił Howard,
wskazując dłonią drzwi. – Przyszliśmy po ciebie, bo byliśmy pewni, że trzeba będzie cię namawiać do
zejścia – wyjaśnił ich obecność w domu, podczas gdy w ogrodzie zebrał się już spory tłum.
Ruszyłam z nimi do wyjścia, a następnie wybrukowaną ścieżką w stronę eleganckiego namiotu
oświetlonego wiszącymi lampkami. Musiałam przyznać, że moja matka mocno się starała podczas
organizacji tego przyjęcia. Biały namiot w środku ogrodu, a pod nim stoły i krzesła, wszystko w bieli.
Na blatach paliły się świece, a eleganckie kryształowe wazony podświetlane były od spodu
delikatnymi niebieskimi lampkami. Znajdujące się w nich kompozycje kwiatowe były piękne
i zapewne kosztowały majątek.
Jeśli wcześniej czułam jakiekolwiek wątpliwości odnośnie do tego, czy nie za dużo ciała
odsłaniała moja sukienka, tak przestałam je mieć, widząc inne kobiety stojące i rozmawiające
w grupkach. Duże dekolty, krótkie sukienki, odkryte plecy rzucały się w oczy przy każdym moim
kolejnym kroku.
Kiedy byłam już blisko namiotu, idąc kilka kroków za matką i Howardem, poczułam dziwny
dreszcz, a wtedy uniosłam wzrok i skierowałam go w lewo, zrozumiałam, co było tego powodem.
London stał obok Mii, która witała się z trzema mężczyznami ubranymi w skórzane kamizelki
i znoszone jeansy. Wszyscy mieli długie włosy i grube srebrne łańcuchy na szyjach, ale nie to
wzbudziło mój niepokój, ale wzrok Londona. Gapił się na mnie, jakby widział mnie pierwszy raz
w życiu. Palące spojrzenie mierzyło mnie od czubka głowy, po palce stóp w sandałkach na niskich
obcasach, a kiedy skończył, jego wzrok na dłużej zatrzymał się na kombinacji pasków, które
podtrzymywały moje piersi.
Po chwili jeden z mężczyzn podążył za wzrokiem Londona, a za nim kolejny, aż wreszcie
dostrzegła mnie także Mia. Nie poznała mnie, widziałam to wyraźnie, obrzuciła mnie zaciekawionym
spojrzeniem, uśmiechając się lekko i dopiero po kilku sekundach, kiedy zrozumiała, kto idzie w jej
kierunku, trzymając się za Howardem i Nicole, zamarła. Lekki uśmiech natychmiast zniknął z jej
twarzy, a w jego miejsce pojawił się wściekły grymas. Oczy rzucały błyskawice, a policzki
natychmiast straciły rumiany odcień, mimo grubej warstwy makijażu.
– To córka Nicole, Blue. – Howard chwycił mnie lekko za ramię, aby przedstawić stojącym obok
Mii mężczyznom.
Bez wątpienia byli oni członkami tej rockowej kapeli, o której ciągle opowiadał. To oni nagrywali
płytę w jego studiu.
– To Drake, Cade i Rebel.
Przywitałam się grzecznie, ściskając kolejno każdą wyciągniętą dłoń. Czułam się dziwnie,
poddawana tym uważnym spojrzeniom, a kiedy facet imieniem Cade, pocałował wierzch mojej ręki,
wzdrygnęłam się, czując, jak jego zarost zadrapał skórę.
– Wow, Blue – powiedział, patrząc mi prosto w oczy. – Gdzie Howard cię ukrywał tyle czasu, co?
– Blue mieszkała w Echo Park – wtrąciła szybko Mia, ściągając na siebie uwagę zebranych.
Jak było widać, ta żmija nie przepuści każdej okazji, żeby pokazać mi, jak bardzo do nich nie
pasowałam.
– Mieszka z nami od niedawna.
– Cholera, wychowywałem się tam! – zawołał Cade, puszczając wreszcie moją dłoń tylko po to,
żeby przycisnąć mnie do swojego boku.
Przez jedną krótką chwilę spojrzenia moje i Londona się spotkały. Nie było już w jego oczach tej
fascynacji, kiedy mnie zobaczył, ale złość. Dostrzegłam też, że chłopak mocno zaciskał pięści,
wlepiając we mnie natarczywe spojrzenie. Mia wyglądała, jakby właśnie połknęła jakiegoś robaka,
jej ruchy były nerwowe, a uśmiechy sztuczne i nie miały już w sobie nic z dawnej kokieterii. I tylko
moja matka oraz Howard zdawali się zadowoleni z faktu, że zeszłam tu odstrzelona jak ludzie,
z którymi się zadawali.
– Mieszkałeś kiedyś w Echo Park? – zagadnęła Mia, uśmiechając się sztucznie.
– Jasne – potwierdził natychmiast Cade, a następnie poprowadził mnie w stronę jednego
z zastawionych stołów pod wielkim namiotem. – I jak widać chyba wreszcie znalazłem kogoś, z kim
będę mógł porozmawiać o prawdziwym życiu.
Usłyszałam ciche prychnięcie Mii, ale nie poświęciłam temu więcej uwagi. Właśnie znalazłam
towarzysza, dzięki któremu ten wieczór wydawał mi się mniej straszny.
21

Blue
Cade był starszy ode mnie o pięć lat i był frontmanem zespołu, którego nazwę zapomniałam już
po chwili, ale widząc, jak Howard trząsł się nad chłopakami, podejrzewałam, że musieli być sławni
i bardzo, ale to bardzo dochodowi. Wydawali się normalni, zabawni, a Cade skupiał na mnie całą
swoją uwagę, kompletnie ignorując Mię, która co chwilę próbowała wtrącać się do naszej rozmowy.
Widziałam wyraźnie, że była na granicy wybuchu, ale nadal próbowała zwrócić na siebie uwagę
Cade’a, chociaż miała obok siebie swojego chłopaka, a także Drake’a próbującego nawiązać z nią
rozmowę. Mia jednak ignorowała go, podobnie jak Londona, bo nie mogła znieść faktu, że
ktokolwiek z tak znamienitych gości poświęca uwagę osobie takiej jak ja.
– Moja matka była sprzątaczką w supermarkecie, ojca nie znałem – powiedział, kiedy zaczęliśmy
rozmawiać o tym, jak to się stało, że zaczął śpiewać i wyniósł się z tej dzielnicy. – Śpiewałem na
ulicach, na szkolnych przedstawieniach, dosłownie wszędzie. Nie myślałem, że coś z tego będzie,
przecież ledwie nazbierałem na gitarę i to jeszcze używaną.
– Więc jak to się stało? – zapytałam, ciekawa tego, w jaki sposób osiągnął tak wiele, mając tylko
dwadzieścia trzy lata.
– Byłem pijany. – Cade machnął lekceważąco ręką, a następnie zaśmiał się cicho. – Jakimś cudem
trafiłem na eliminacje do talent show. Zanim przyszła moja kolej, ogarnąłem się na tyle, że byłem
w stanie grać i śpiewać. I cóż, dostałem się.
Słuchając Cade’a, starałam się nawet nie spoglądać w kierunku Londona. Wystarczyło mi już
samo to, że Mia gotowa była wskoczyć na stół, żeby tylko Cade przestał ze mną rozmawiać, aby
również mnie wykluczył.
– Blue opuściła Echo Park, bo jej matka wyrwała bogatego faceta. – Głos Mii sprawił, że przeszły
mnie ciarki. – Ty, Cade, wydostałeś się stamtąd dzięki swojej ciężkiej pracy.
Howard siedział kilka metrów od nas i doskonale usłyszał to, co powiedziała Mia.
– Uspokój się – odezwał się stanowczym głosem, na co Mia spuściła wzrok.
Widziałam wyraźnie, jak drgała jej dolna warga, jakby popadała w obłęd, bo nie miała pojęcia, jak
poradzić sobie z tą sytuacją i jak się mnie pozbyć.
Kilka par oczu zwróciło się w naszą stronę.
– Ty mieszkasz w Hollywood Hills, bo masz bogatego ojca – zwrócił się do dziewczyny Cade,
który w pokrzepiającym geście położył dłoń na moim kolanie, a następnie lekko je ścisnął. – A nie
dzięki swojej ciężkiej pracy, Mia. Więc myślę, że jesteś ostatnią osobą, która powinna kogokolwiek
oceniać.
Mia zbladła jeszcze bardziej, a kiedy spojrzałam na Londona, widziałam, że nerwowo miął
w dłoniach serwetkę.
Na przyjęciu, które wyprawił Howard, pojawiło się też kilku aktorów i działaczy społecznych.
Siedzieli w pewnej odległości od nas, a szum rozmowy i nastrojowa muzyka zapewne zagłuszały
ostrzejszą wymianę zdań. Mia wydawała się coraz bardziej nerwowa i nieobliczalna, jakby nie mogła
znieść mojej obecności i faktu, że ktoś taki jak Cade poświęca mi uwagę.
Nie miałam zamiaru reagować na jej zaczepki, przynajmniej na razie. Sama kopała pod sobą
dołek, do którego zapewne lada chwila wpadnie. Nie musiałam się do tego dokładać, bo byłam
pewna, że Mia poprzez swoją zazdrość sama wpadnie w zastawioną przez siebie pułapkę.
– Nie mówię, że to coś złego. – Mia zaśmiała się cicho, ale jak na moje oko był to nerwowy
śmiech. – Ale takie są fakty.
Wszystkiego bym się spodziewała, ale nie tego, że London się odezwie. I to wcale nie po to, by
wziąć ją w obronę.
– Przestań – syknął na tyle głośno, że Howard ponownie skupił na nas swoją uwagę.
Tylko tyle? Tylko jakieś zwykłe „przestań”? Przysięgam, że ten chłopak był zwyczajnym
pantoflem, który bał się przeciwstawić swojej dziewczynie, a ta zmierzyła go spojrzeniem
i natychmiast wróciła do rozmowy.
– Mój ojciec jest bogaty, więc ja jestem bogata, proste, prawda? – kontynuowała niezrażona
faktem, że słyszał ją Howard, przed którym grała od kilku tygodni dobrą córkę akceptującą jego
decyzje. – Ale ona – dziewczyna wycelowała we mnie palcem – jest biedna. Jej matka jest biedna,
a ojciec nieznany. Więc wytłumacz mi, dlaczego ona jest bogata, chociaż to moja rodzina i mój ojciec?
Wydawało mi się, że jej zdania są nieskładne, a głos drżący. Byłam pewna, że albo połknęła zbyt
wiele swoich pastylek albo zwyczajnie się upiła. Przyzwyczaiłam się do ataków ze strony
dziewczyny, ale w chwili, kiedy robiła to na oczach tak wielu ludzi, poczułam się dziwnie. Było mi
przykro, a zwłaszcza że jej chodziło wyłącznie o pieniądze.
Dłoń rockmena jeszcze mocniej zacisnęła się na moim kolanie.
– Właśnie, twój ojciec jest bogaty, nie ty – odparował Cade, patrząc Mii prosto w oczy. – I nie
powinnaś rozporządzać jego majątkiem.
Nie wierzyłam, że to dzieje się naprawdę. Nie wierzyłam, że Mia nie miała na tyle taktu, żeby
przeprowadzać tę dyskusję na oczach obcych ludzi. Była na tyle zdesperowana, że nie obchodził ją
nawet fakt, że Howard wszystko słyszał.
– Idziemy. – Warknięcie Londona spowodowało, że kolejni ludzie siedzący przy długim stole,
zaczęli zwracać na nas uwagę. – Wstawaj, Mia, wychodzimy.
Dziewczyna spojrzała na niego ze złością, a kiedy nie zrobiła nic, London chwycił ją za ramię
i pomógł się podnieść. Mia parsknęła ze złością, a następnie wzięła papierowy kubek ze stołu
i pociągnęła z niego potężny łyk. London natychmiast odebrał jej kubek, aby go powąchać. Skrzywił
się lekko, a następnie odstawił go na stół.
Howard nie powiedział ani słowa, kiedy jego córka odeszła w stronę domu razem ze swoim
chłopakiem. Podejrzewałam, że w kubku był alkohol, a przecież Mii sporo brakowało do dwudziestu
jeden lat, nie była nawet pełnoletnia.
– Rozpieszczona gówniara – szepnął mi Cade do ucha, na co uśmiechnęłam się lekko. – Chodź,
Blue, pójdziemy na basen, tam będzie można spokojnie pogadać. Jestem więcej niż pewien, że po
kilkuminutowej gadce oni tu wrócą.
Skinęłam szybko głową, a następnie wstałam z miejsca. Moja matka spojrzała na mnie z szerokim
uśmiechem. Wiedziałam, z jakiego powodu była zadowolona. Właśnie oddalałam się w ustronne
miejsce z gwiazdą rocka, która zapewne miała kasy jak lodu.
Ja i Cade udaliśmy się nad basen, gdzie stał szklany stół i kilka krzeseł. Kiedy tylko usiadłam,
chłopak poczęstował mnie papierosem, którego przyjęłam. Jasny blask ognia oświetlił jego
przystojną twarz chwilę przed tym, zanim odpalił moją fajkę.
– Daje ci się we znaki? – zagadnął, kiwając w stronę jasnej łuny światła, pochodzącej z namiotu,
w którym siedzieli goście.
– Trochę – przyznałam po chwili. Nie czułam się na siłach, aby opowiadać mu, jak gigantycznym
wrzodem na tyłku jest dla mnie Mia. – Ale nie pozostaję jej dłużna.
Cade zaśmiał się cicho, a następnie powoli pokiwał głową.
– Jeśli nie będziesz stawiać czoła swoim wrogom, to zanim się zorientujesz, oni cię zjedzą,
zniszczą. Każdy opór, nawet najmniejszy, jest lepszy od bierności.
Musiałam przyznać mu rację. Mia pewnego dnia utopi się we własnym sosie, we własnym jadzie
i nienawiści. Ja miałam zamiar jedynie odpierać ataki.
– Howard jest dla ciebie miły? – zagadnął po raz kolejny.
– Tak, jest w porządku – przyznałam zgodnie z prawdą.
– To spoko gość, naprawdę. Ale ta mała żmija przechodzi samą siebie już od dawna.
Musieli znać się lepiej, skoro Cade wiedział, jaka była Mia.
– Bywa różnie. – Wzruszyłam obojętnie ramionami. – Mam zamiar zostać tu tylko do ukończenia
szkoły.
Cade spojrzał na mnie zaciekawiony, strzepując popiół z papierosa na ziemię.
– Jakie masz plany?
Mimo że był gwiazdą estrady, cieszył się sławą i bogactwem, rozmawiało mi się z nim całkiem…
normalnie. Cade miał w oczach coś takiego, co wzbudzało zaufanie. Nie było między nami tego
napięcia, które odczuwałam, kiedy London znajdował się blisko, ale jego towarzystwo było miłe.
Cieszyłam się, że opuściliśmy namiot, miałam już dość tych zaciekawionych spojrzeń.
– Mam kilka planów – wyznałam, zaciągając się dymem, a kiedy wypuściłam z płuc chmurę,
kontynuowałam: – Gdy tylko skończę osiemnaście lat, wracam do ojczyma. Jest teraz w Iraku
i będzie tam jeszcze przez kilka miesięcy. Złożę też papiery na studia. Interesuje mnie fotografia
i chciałabym się uczyć w tym kierunku. Wystartowałam w konkursie New York Times i to może być
dla mnie duża szansa, jeśli dostanę choć wyróżnienie. Bez stypendium moje studia pozostaną poza
zasięgiem.
– Howard ci nie pomoże? – zagadnął, gasząc papierosa, a następnie przydeptując go ciężkim
butem.
– Chciałby, ale ja nie chcę pomocy. Ani jego pieniędzy – zaznaczyłam dobitnie, na co Cade cicho
się zaśmiał.
– Opowiedz mi coś o swojej pasji – poprosił cichym głosem.
Więc zaczęłam mu opowiadać o tym, jak Bobby pokazał mi swój aparat, a później pomógł mi
zbierać na własny. Mówiłam mu o wywoływaniu zdjęć, moich kilometrach pokonywanych na
rowerze tylko po to, żeby uchwycić coś ciekawego. Już od dawna nikt nie słuchał mnie z takim
zainteresowaniem. Kiedy skończyłam, Cade lekko się uśmiechał. Mimo tej całej aury rockmana,
widziałam bijący z jego oczu ciepły blask.
Miał długie związane w kucyk włosy i kilkudniowy zarost. Dopiero teraz zwróciłam uwagę na
jego tatuaże, pokrywające całe przedramiona. Miał ostre rysy twarzy i musiałam przyznać, że był
atrakcyjnym chłopakiem, a właściwie mężczyzną. Nie gustowałam w rockmanach, ale jeśli każdy
wyglądał tak jak on, chyba zmienię swoje zwyczaje.
– A więc robisz zdjęcia – mruknął jakby sam do siebie. – Chciałabyś trochę zarobić?
Drgnęłam na te słowa.
– Co znaczy trochę zarobić? – zapytałam natychmiast. – Co masz na myśli?
– Zdjęcia oczywiście. – Zaśmiał się cicho. – Niedługo wchodzimy do studia, aby nagrać kolejny
kawałek. Przydałyby się nam materiały na Social Media, a jeśli się sprawdzisz… cóż, wtedy będziemy
rozmawiać dalej.
– Poważnie? – zapytałam, zaskoczona. – Dasz mi szansę?
W głowie pojawiało się milion myśli. Jeśli oni wrzucą moje zdjęcia na swoje strony, będę mogła to
wpisać w papiery, które zamierzałam wysłać na uczelnię. To była dla mnie niesamowita szansa!
– Proponuję na początek tysiąc dolarów za dzień zdjęciowy – zaczął, wyciągając z kieszeni
telefon. – Jeśli coś z tego będzie, jeśli będziesz dobra, stawka ulegnie zmianie. Podaj mi swój numer,
Blue, zadzwonię do ciebie, żeby dać ci znać, kiedy nagrywamy.
Podałam mu numer, a w głowie tak bardzo szumiało mi z ekscytacji, że prawie nie słyszałam
własnego głosu. Tysiąc dolarów, mój Boże! I to za jeden dzień!
– Jesteś pewny? – zapytałam, próbując ukryć radość. – Nie musisz jeszcze z kimś pogadać?
Miałam na myśli cały zespół, nie wiem, menadżera albo kogokolwiek, z kim podejmowali decyzje.
– Jestem pewny – powiedział, patrząc mi w oczy, a następnie wstał z krzesła. Nabrałam
przekonania, że wrócimy na to cholerne przyjęcie, a tego nie chciałam. – Znasz chłopaka Mii?
To pytanie mnie zaskoczyło, ale nie na tyle, żebym straciła rezon.
– Poznaliśmy się – odpowiedziałam wymijająco. Nie miałam zamiaru zdradzać mu szczegółów
i opowiadać o naszym pierwszym spotkaniu. Ani o kolejnych, a zwłaszcza tych w szatni.
– Gapił się na ciebie, dlatego pytam – wzruszył lekko ramionami. – Poczekaj tu, przyniosę nam
coś do picia. Nie jesteś pełnoletnia, prawda?
– Nie – potwierdziłam uczciwie.
– W takim razie przemycę ci coś w kubeczku – mrugnął do mnie, a następnie odszedł w stronę
namiotu.
Jak ktoś taki jak on, gwiazda, wolał spędzać czas ze mną nad basenem, zamiast bawić się w
namiocie pełnym gości? Jakaś część mnie nie wierzyła, że Cade wróci nad basen. Z pewnością ktoś
go zatrzyma. Byłam tylko nastolatką, żadna ze mnie dusza towarzystwa ani gwiazda takich imprez.
Postanowiłam jednak zaczekać na Cade’a. Wstałam, podchodząc do krawędzi basenu i patrząc
w wodę, oświetlaną przez punktowe światła zamontowane w środku.
Jeśli się sprawdzę i będę miała swój dochód… Boże, to byłoby fantastyczne. I nie musiałabym
pracować w barze ani w żadnym tego typu miejscu, żeby mieć własne pieniądze. Wystarczy kilka
godzin zdjęć, bym była ustawiona na cały miesiąc. To wizja, która sprawiła, że zaczęłam widzieć
swoją przyszłość w jaśniejszych barwach.
22

London
Gdy przyjechałem do Mii, ta była już lekko wcięta, ale nie robiłem z tego problemu. Sam przecież
piłem piwo z chłopakami, chociaż nie mieliśmy jeszcze dwudziestu jeden lat, ale robiłem to tylko
w wakacje, kiedy nadchodził sezon, nie brałem do ust alkoholu.
Byłem jednak pewny, że Mia skończy na kilku drinkach i będzie się odpowiednio zachowywała.
Myliłem się. Coraz trudniej przychodziło mi okiełznanie tej dziewczyny, od jakiegoś czasu
kompletnie jej nie rozumiałem.
Po tym, co zaczęła odstawiać przy stole, zabrałem ją do jej pokoju, po drodze zgarniając butelkę
wody z kuchni. Mia protestowała, ale poddała się, kiedy wyczytała z mojej twarzy, że nie odpuszczę.
Miałem dość jej chorych zagrywek i ataków zazdrości.
Wydawało mi się, że apogeum nadeszło, kiedy Blue pojawiła się na dole tak odstawiona, że przez
chwilę jej nie poznałem. I Mia także.
Walczyłem ze sobą, żeby oderwać od niej wzrok, ale bezskutecznie. Moje oczy zupełnie wbrew
mojej woli wracały do dziewczyny, aby podziwiać jej kształty. Nie potrafiłem nad sobą zapanować,
a już zwłaszcza wtedy, kiedy usiedliśmy przy stole i doczepił się do niej ten dupek, Cade. Pieprzona
gwiazda od siedmiu boleści.
Miałem wrażenie, że ten fiut trzymał łapę na jej kolanie, ale nie mogłem być tego pewny, bo stół
zasłaniał mi widok.
– O co ci chodzi, London? – zapytała zaczepnie Mia, siadając na wielkim łóżku.
– O twoje zachowanie – warknąłem, zirytowany.
Mia parsknęła, a następnie otworzyła butelkę wody, którą jej podałem.
– Bronisz jej? – zapytała, podejrzliwe marszcząc brwi.
– Tłumaczyłem ci to już – westchnąłem, stając przy oknie w jej sypialni, skąd miałem doskonały
widok na namiot i siedzących w nim ludzi. Zupełnie bezwiednie i wbrew zdrowemu rozsądkowi
szukałem w tym tłumie Blue. Ale nie widziałem jej, a parkiet, który ustawiony został z boku namiotu,
pozostawał poza zasięgiem mojego wzroku.
– Nie jesteś po mojej stronie! – wykrzyknęła Mia, a ja automatycznie odwróciłem się w jej stronę,
spodziewając się ataku.
Kurwa, to było chore!
Wcześniej nasz związek jakoś się układał, ale ostatnie dni, a nawet tygodnie były nie do
zniesienia. Towarzystwo mojej dziewczyny stanowiło dla mnie karę i nawet mistrzowskie obciąganie
nie mogło mi tego wynagrodzić. Odsuwałem się od niej mentalnie i nic nie potrafiłem na to poradzić.
Miałem jej dość, chociaż jeszcze jakiś czas temu byłem pewny, że ją kocham.
– Jestem po twojej stronie zawsze, o ile nie upokarzasz kogoś i nie poniżasz. – Ponownie
wróciłem wzrokiem do namiotu. I nadal nie było tam Blue. Drgnąłem, kiedy uświadomiłem sobie, że
Cade także zniknął. – Mam dość twojego zachowania, Mia. Każdą ładniejszą dziewczynę traktujesz
jak wroga i niszczysz jej życie, próbując wplątać w to także mnie.
– Ładniejszą?! – Ostry krzyk rozniósł się po pokoju, a ja w tej samej chwili poczułem ból między
łopatkami. Butelka z wodą. – Ona jest ładniejsza? To próbujesz mi powiedzieć?
Nie zorientowałem się, że źle dobrałem słowa, ale było już za późno. Szał Mii zaczął się w chwili,
kiedy Blue zeszła do ogrodu, wyglądając jak milion dolarów i przyciągając uwagę innych,
pozostawiwszy Mię w cieniu.
Odwróciłem się do dziewczyny i ujrzałem furię w jej oczach. Już to przerabialiśmy.
– Nie mówiłem o niej – skłamałem gładko, podnosząc butelkę wody z podłogi, żeby Mia nie
mogła nią rzucić po raz kolejny. – Mówię ogólnie. Mam dość, rozumiesz?
Nie ukończyłem jeszcze osiemnastu lat, a już tkwiłem po uszy w gównianym związku, przed
którym ostrzegali mnie rodzice. To nie był pierwszy raz, kiedy ona nie panowała nad sobą do tego
stopnia, że użyła siły.
– Czego masz dość? – szepnęła, a w jej oczach błysnęły łzy. – Mnie?
– Nas – powiedziałem, nie chcąc zwalać w całości winy na nią, nie wtedy, kiedy wiedziałem, jak
boli ją każda uwaga skierowana w jej stronę. – Mam dość nas.
– London, czy ty…
– To jest popieprzone – przerwałem, robiąc krok w jej stronę. – A ja mam dość twojego
zachowania. Bo ono się nie zmieni, nieważne, ile razy będziesz mnie przepraszała, Mia. Wydaje mi
się, że potrzebna ci pomoc.
Spojrzała na mnie ze złością, zaciskając mocno pięści. Furia w jej oczach była wyraźnie widoczna.
Powinienem być czujny, zwłaszcza teraz.
– Sugerujesz, że jestem nienormalna?
– Nie, sugeruję, że wizyta u psychologa może ci pomóc – odpowiedziałem spokojnie, chociaż
wszystko się we mnie buntowało. Miałem już dość chodzenia wokół niej na palcach i pilnowania
każdego pieprzonego słowa, które wydostaje się z moich ust.
– Nie potrzebuję psychologa – zaprzeczyła ostro.
Chciałem ją przytulić, pocieszyć, ale wiedziałem, że nie tędy droga, nie tym razem. Mia
przestawała nad sobą panować. Miejsce między łopatkami nadal pulsowało po niedawnym
uderzeniu butelką z wodą.
– Potrzebujesz, do cholery – warknąłem w przypływie irytacji. – Jesteś cudowną dziewczyną,
Mia, ale w pewnym momencie się pogubiłaś, nie widzisz tego? Posłuchaj, gdybym to ja uderzył cię
w twarz przy byle jakiej kłótni, kiedy wpadasz w ten swój szał, zostałabyś ze mną?
– London…
Próbowała mi przerwać, ale nie pozwoliłem jej na to.
– Gdybym cię bił za każdym razem, kiedy jestem wściekły, to byłoby w porządku? – zapytałem,
nie bacząc na jej pełne łez spojrzenie. – Byłbym damskim bokserem, do chuja, ale najwidoczniej to
działa tylko w jedną stronę. Bicie faceta jest w porządku? Jest w porządku, że za każdym razem ty
przepraszasz, zajmujesz się moim fiutem, a ja pozwalam ci wrócić? Walnęłaś mnie jebaną butelką,
Mia.
– Przepraszam, ja…
– Mam dość już przeprosin, które niczego nie zmieniają.
– Zostawiasz mnie, tak? Zrywasz?
Przetarłem dłońmi zmęczoną twarz. Mia była wyraźnie na rauszu, a to nie był dobry moment na
takie rozmowy.
Nie miałem ochoty jej dalej ulegać, wybaczać po raz kolejny tylko dlatego, że były momenty,
kiedy było nam naprawdę zajebiście. Miałem po dziurki w nosie tkwienia w czymś tylko dlatego, że
chodziliśmy do jednej szkoły i byliśmy parą od jakiegoś czasu. Przestało mi zależeć na wszystkim, co
związane z Mią, miałem dość.
– Porozmawiamy jutro – zaproponowałem, ruszając do drzwi. – Odpocznij, Mia. Widzimy się
jutro.
Usłyszałem jej płacz, ale kompletnie nie zareagowałem. Widok jej łez nadal bolał, zwłaszcza że to
moje słowa były tego powodem, ale nie działały już na mnie w ten sam sposób, co na początku
naszego związku. Nie czułem już potrzeby zostania z nią i sprawienia, żeby przestała płakać. Tak
naprawdę już po trzech miesiącach naszego związku zdołałem dostrzec wady Mii, a dziewczyna
każdy atak tłumaczyła rozstrojeniem nerwowym, ciężką sytuacją i przepraszała, obiecując, że to się
więcej nie powtórzy, a ja w to wierzyłem.
Postanowiłem zejść na dół i pożegnać się z Howardem, życząc dobrej nocy, ale w tej samej chwili,
kiedy stanąłem obok białego namiotu, zobaczyłem, że Cade wracał znad basenu. A Blue nadal nie
było przy stole.
Powinienem pójść do auta i odjechać z tego domu, ale moje nogi jakoś automatycznie skierowały
się w stronę basenu. Wiedziałem, że ją tam znajdę i nie powinienem pogarszać sytuacji, ale zrobiłem
to. Bo chciałem ją zobaczyć.
– Mam nadzieję, że nikt nie widział, jak przemycasz mi alkohol – zaśmiała się cicho, słysząc moje
kroki i nawet się nie odwróciła, pewna tego, że to Cade wracał do niej.
Skrzywiłem się z obrzydzenia na samą myśl, że miała chłopaka, całowała się ze mną, a teraz
czekała nad basenem na pieprzoną gwiazdę rocka. Podła mała intrygantka.
– Mam nadzieję, że Noah pewnego dnia się dowie, jaka z jego dziewczyny jest puszczalska suka –
syknąłem, zupełnie nie panując nad tonem głosu.
Blue odwróciła się nagle i spojrzała na mnie, zaskoczona. Czułem pulsowanie w głowie i cholerną
złość na tę dziewczynę. Grała na kilka frontów, zapewne próbując iść w ślady matki i polepszyć
swoje zasrane życie.
– Odholowałeś już do pokoju swoją pijaną dziewczynę? – zadrwiła, prostując się i unosząc dumne
podbródek.
Nie potrafiłem oderwać wzroku od jej twarzy, a kiedy to zrobiłem, gapiłem się na jej cycki
osłonięte tylko dwoma paskami. Miałem wrażenie, że materiał zasłaniał jedynie sutki, a reszta była
na wyciągnięcie ręki. Do tego te jej cholernie długie i zgrabne nogi. I oczy.
– Mia poszła się przebrać – skłamałem, robiąc krok do przodu, aby znaleźć się bliżej niej. – A twój
chłopak? Gdzie się podział?
– Nie twój interes – odpowiedziała spokojnie.
Wiedziałem, że trudno wyprowadzić ją z równowagi i żałowałem tego. Oddałbym wszystko, żeby
straciła w moich oczach, żeby okazała się taka jak Mia, żebym przestał o niej myśleć. Ale ta
dziewczyna siedziała w mojej głowie, odkąd zobaczyłem ją pierwszy raz i nie mogłem wyrzucić jej
z myśli, chociaż nienawidziłem Blue z całego pieprzonego serca.
Wszystko mogło potoczyć się inaczej, gdyby poczekała na mnie na tej przystani. Ale nie zrobiła
tego, a ja popełniłem błąd, wracając do Mii. Nienawidziłem Blue za to, że wszystko mogło być inne,
lepsze.
– Każdego swojego chłopaka zdradzasz z kim popadnie? – drążyłem dalej, aby ją wkurzyć, aby
wkurzyć siebie i nie czuć tego pociągu, który kazał mi zrobić kolejny krok w jej stronę.
Tylko nienawiść do tej dziewczyny mogła mnie uratować i sprawić, że nie będę chciał już jej
dotykać, całować, że nie będę marzył, by wbić w nią fiuta po same jaja, nieważne, jak i gdzie.
– A ty każdą swoją dziewczynę? – odgryzła się szybko, czego mogłem się spodziewać, bo taka
właśnie była. Zadziorna, pewna siebie i bezkompromisowa.
– Zdradziłem Mię raz i …
– Raz? – zadrwiła. – I co to zmienia? Zdrada to zdrada, London, będziemy się teraz licytować, kto
zrobił to więcej razy?
– Ten facet to ćpun. I alkoholik.
W lot pojęła, o kim mówiłem, ale tylko zaśmiała się cicho.
– No i? Masz z tym jakiś problem?
Tak, miałem z tym problem, z nią, ze sobą, ze wszystkim. Zamiast skupić się na grze i nauce, ja
myślałem tylko o tym, że chciałem przybranej siostry mojej dziewczyny, która była zajęta, a w
dodatku zdradzała. Co było ze mną nie tak? To było jakieś fatalne zauroczenie, które nie pozwalało
mi normalnie funkcjonować. Winiłem Blue też za to, że zaczynało mi brakować cierpliwości do Mii,
że nie chciałem po raz kolejny jej wybaczać, że pragnąłem się od niej uwolnić.
– To nie moja sprawa – oświadczyłem obojętnie. – Ale Noaha jak najbardziej, prawda?
– Posłuchaj – syknęła, robiąc krok w moją stronę. – To też sprawa Mii, że całowałeś mnie
w łazience i szatni, prawda? Że wlazłeś tam, kiedy się kąpałam. Mam jej o tym powiedzieć?
To już nie było ważne. Decyzja, którą podjąłem, kiełkowała we mnie od jakiegoś czasu
i wiedziałem już, że nie chcę być z Mią. Ale też nie chciałem, by dowiedziała się, że złamałem dane jej
słowo. Zanim jednak zdążyłem cokolwiek powiedzieć, obok mnie coś przeleciało, a następnie
usłyszałem głuchy jęk. Mia pojawiła się nad krawędzią basenu tak szybko, że nie zdążyłem jej złapać.
Już była przy Blue, która zaczęła chwiać się na nogach, zanim jeszcze Mia do niej podbiegła.
To działo się tak cholernie szybko, a ja byłem zbyt wolny, żeby powstrzymać moją dziewczynę
przed uderzeniem przybranej siostry szklaną butelką w głowę. Dobiegłem tam w chwili, kiedy Blue
wpadała do wody, a Mia dyszała wściekle.
– Ty podły zdrajco! – wrzeszczała do mnie, okładając mnie pięściami po torsie.
Próbowałem ją odepchnąć, chcąc zajrzeć do basenu, czy aby z dziewczyną wszystko w porządku.
– Całowałeś się z nią!
Próbowałem ją od siebie odsunąć, bo nie słyszałem nawet najcichszego dźwięku dobiegającego
z basenu, ale Mia wczepiła się pazurami w moją koszulę i nie chciała puścić. Odwróciłem nas w taki
sposób, że mogłem w końcu zobaczyć, dlaczego panowała ta przerażająca cisza, która świadczyła
o tym, że Blue nie młóciła rękoma, żeby dopłynąć do brzegu. I w tej samej chwili Mia też to
zobaczyła. Blue unosiła się na wodzie, twarzą w dół kompletnie nieruchomo. Widziałem wyraźnie
krew wypływającą z jej głowy, która rozcieńczona z wodą, stawała się jasna.
Odepchnąłem Mię z całej siły, aż ta upadła tyłkiem na trawę.
– Jeśli za nią wskoczysz, to koniec z nami!
Nie miałem pojęcia, czy byłem bardziej wstrząśnięty tym, co zrobiła, czy tym, że widząc Blue
nieprzytomną w wodzie, nie chciała, żebym ją ratował. Kiedy tylko moje ciało zetknęło się z taflą,
natychmiast zacząłem płynąć w stronę dziewczyny i już po kilku sekundach trzymałem ją przy sobie.
Pociągnąłem ją za włosy, aby utrzymać jej twarz ponad powierzchnią i ruszyłem w stronę brzegu.
– Co tu się stało? – niespodziewanie usłyszałem mocny, lekko schrypnięty głos, świadczący
o tym, że towarzysz Blue wrócił.
Zanim jeszcze dopłynąłem do brzegu, Cade uklęknął, aby pomóc mi wyciągnąć Blue na
powierzchnię.
Mokra sukienka przywierała do jej ciała niczym druga skóra. Byłem, kurwa, przerażony
i nienawidziłem siebie za to, że poruszałem się zbyt wolno. Zanim wydostałem się z basenu, Cade
położył ją na boku i zaczął mocno klepać po plecach. Miałem krzyczeć, że powinien najpierw
sprawdzić, czy oddycha i rozpocząć reanimację, kiedy Blue zaczęła mocno kaszleć i wymiotować
wodą z basenu. Mężczyzna usiadł na płytkach, trzymając ją między swoimi nogami i opierając sobie
o tors. Zobaczyłem krew w miejscu, w którym dziewczyna leżała chwilę wcześniej, a także na
rękawie koszulki Cade’a, gdzie Blue opierała głowę.
– Blue? – zapytałem, kucając obok niej. – Wszystko w porządku?
Popatrzyła na mnie na wpół przytomnie, a następnie powoli pokiwała głową.
– Co się stało? – zapytał Cade, patrząc na mnie uważnie.
Odwróciłem się za siebie, patrząc w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą leżała Mia, ale nikogo
tam nie było.
– Mia – powiedziałem tylko. – Rzuciła w nią czymś i uderzyła butelką.
Delikatnie ująłem głowę dziewczyny w dłonie i odchyliłem ją lekko, aby sprawdzić, jak poważna
była jej rana. Niestety, rozcięcie okazało się ogromne i wymagało szycia. Do tego nie mogłem być
pewny, czy nie miała wstrząśnienia mózgu po uderzeniu.
– Trzeba ją zabrać do szpitala – oznajmiłem, wstając z miejsca, a następnie wziąłem ją delikatnie
na ręce, nie przejmując się zupełnie reakcją Cade’a, który nie był z tego zadowolony. – Zawołaj jej
matkę, Mią zajmiemy się później.
Ruszyłem w stronę podjazdu, gdzie zaparkowałem swoje auto. Blue leżała w moich ramionach
zupełnie nieruchomo, a kiedy na nią spojrzałem, nasze oczy się spotkały.
– Kręci ci się w głowie? – zapytałem, wiedząc, że to mógł być jeden z objawów wstrząśnienia
mózgu.
– Trochę. – Jej głos był tak słaby, że nie byłem całkowicie przekonany, czy naprawdę to
słyszałem, czy to tylko moja wyobraźnia.
Niosąc ją, podświadomie byłem czujny, bo obawiałem się, że Mia pojawi się w najmniej
spodziewanym momencie i zrobi coś równie okropnego. Prawdę mówiąc ignorowałem wszystkie
znaki, bagatelizowałem zachowania Mii, a to wszystko zmierzało ku jednemu. Mogło dojść do
tragedii, a ona jeszcze chciała mnie szantażować, abym nie wskakiwał po Blue.
– Zabiorę cię do szpitala – powiedziałem, wsadzając ją na przednie siedzenie mojego samochodu,
po czym obejrzałem się za siebie, czekając na Nicole.
Blue oparła głowę o fotel i przymknęła oczy.
– Hej. – Delikatnie potrząsnąłem ją za ramię. – Nie powinnaś zasypiać.
– Nie śpię.
Gdzie ten Cade, gdzie jej cholerna matka?! Wydawało mi się, że minęły wieki, zanim facet się
pojawił, ale nie było z nim Nicole.
– Nie mogę znaleźć ani Howarda, ani Nicole – oznajmił, wsiadając na tylne siedzenie mojego
samochodu. – Jedźmy, będę próbował się do nich dodzwonić.
Pośpiesznie zająłem miejsce za kierownicą, po czym wycofałem samochód zaparkowany obok
dwóch innych, które zapewne należały do gości. Co chwila zerkałem na Blue, ale ona nadal nie
otwierała oczu.
– Blue – zagadnąłem ochrypłym z emocji głosem. – Będzie lepiej, jeśli otworzysz oczy i z nami
pogadasz.
Była cholernie blada, po chwili też zaczęła drżeć. Zupełnie przestało mnie obchodzić, że mnie
wkurzała, że jej nie cierpiałem, że miała chłopaka. To wszystko przestało mieć znaczenie.
– Gdzieś z tyłu jest moja marynarka – zwróciłem się do Cade’a, który bez słowa zarzucił materiał
na drżące ciało dziewczyny.
– Co tam się stało? – zapytał po raz kolejny.
Kiedyś byłem na tyle głupi, że chroniłem swoją dziewczynę, stałem za nią murem. Ale teraz wiele
się zmieniło, a ona posunęła się do czegoś tak okropnego, że nawet nie chciało mi się o tym myśleć.
Byłem w szoku, przerażony tym, co chciała, żebym zrobił. A raczej czego nie robił. Blue mogła przez
nią stracić życie.
– Mia pojawiła się Bóg wie skąd – wyznałem zgodnie z prawdą, bo przez gardło nie przeszłoby mi
żadne kłamstwo, nie w takiej sytuacji. – Czymś w nią rzuciła, ale nie jestem pewny, czy trafiła,
natomiast widziałem, jak uderzyła ją butelką w głowę i wrzuciła do basenu.
– Co za chora mała suka – warknął Cade, przesuwając się do przodu, aby pogłaskać Blue po
policzku.
Chciałem do niego krzyknąć, żeby jej nie dotykał, żeby zabierał od niej swoje łapska, ale nie
miałem do tego prawa.
– Blue? – zagadnąłem po raz kolejny, czując wyrzuty sumienia, że to ja byłem winny tej sytuacji,
w której się znalazła. Gdybym tam nie poszedł, nie zaczął z nią dyskutować, Mia by się o niczym nie
dowiedziała. – Nie zasypiaj.
– Nie śpię.
W tym momencie wiele oddałbym za to, żeby znów się z nią pokłócić, żeby mi nawtykała jakim
byłem dupkiem. To było o niebo lepsze, niż jej milczenie. Martwiłem się, nie mając pojęcia, co w tej
sytuacji zrobić z Mią. Powinienem zadzwonić na policję, ale tym się zajmę zaraz po tym, jak ta
dziewczyna trafi w ręce lekarzy.
Kiedy podjechaliśmy pod szpital, wysiadłem szybko z auta, aby Cade nie zdążył jej dotknąć.
Odgarnąłem jej wilgotny kosmyk za ucho i wziąłem na ręce, patrząc na twarz i przymknięte oczy.
– Nie mogę się dodzwonić – mruknął sfrustrowany Cade.
Kiedy weszliśmy na izbę przyjęć, zaraz pojawiła się obok nas pielęgniarka. Kazała zanieść mi ją do
gabinetu zabiegowego i wyjść. Cade czekał na korytarzu, nadal próbując dzwonić.
W tej samej chwili zadzwonił mój telefon, który wyciągnąłem z kieszeni spodni. Howard!
– W którym szpitalu jesteście? – zapytał natychmiast. – Już jesteśmy w drodze. Mia o wszystkim
nam powiedziała.
Podałem Howardowi nazwę szpitala, zastanawiając się, co dokładnie powiedziała mu jego córka.
Zacząłem podejrzewać, że wymyśliła jakąś chorą historyjkę, żeby tylko oczyścić się z zarzutów.
Weszli do szpitala dokładnie po piętnastu minutach. Nicole wyglądała na roztrzęsioną, podobnie
jak Howard. Matka Blue natychmiast udała się do dyżurki pielęgniarek, a mężczyzna usiadł obok
nas.
– Nieprawdopodobne – westchnął, przecierając dłońmi spoconą twarz. – Napad w moim domu
podczas przyjęcia. Jak ona się czuje?
Ja i Cade spojrzeliśmy na siebie. Ani ja, ani on nie byliśmy zaskoczeni bajeczką, którą wcisnęła im
Mia. To było całkiem w jej stylu.
– To nie był napad – powiedziałem, patrząc mu prosto w oczy. – Mia uderzyła Blue butelką
w głowę, a następnie wepchnęła ją do basenu. Próbowała mnie powstrzymać, abym za nią nie
wskoczył.
Howard patrzył na mnie w kompletnym zdumieniu. Zbladł tak bardzo, że obawiałem się, czy nie
zemdleje. Kiedy spojrzał pytająco na Cade’a, ten tylko kiwnął głową.
– Widziałem, jak Mia uciekała – odezwał się cicho. – Przyszedłem nad basen w chwili, kiedy
London wyciągał Blue z wody.
Howard ukrył twarz w dłoniach.
– Dzwoniliście po policję? – zapytał cicho.
– Nie – zaprzeczył chłopak. – Jeszcze nie.
– I nie zrobicie tego – warknął, odrywając dłonie od twarzy i patrząc na nas uważnie.
Mój wzrok spotkał się ze spojrzeniem Cade’a, rozumiałem, że Howard chciał chronić swoją córkę,
ale Mia próbowała zabić Blue i co do tego nie miałem wątpliwości.
– Howard… – zaczął spokojnie Cade, ale ten natychmiast mu przerwał.
– Nie zadzwonicie – burknął. – To moje jedyne dziecko, do diabła.
– To też jedyne dziecko Nicole, twojej kobiety – zripostowałem, aby doszło do niego, co chciała
zrobić jego córka. – I gdyby nie ja, straciłaby je. Jak sobie to wyobrażasz, co? Że po tym, co się stało,
będą razem mieszkać? A co, jeśli Mia posunie się do czegoś gorszego?
– Nie posunie – zapewnił mnie z mocą. – Zajmę się tym, wyślę ją na terapię, zrobię wszystko, ale
nie pozwolę, żeby moja córka poszła do więzienia.
Usiadłem na krześle w poczekalni, zupełnie nie wiedząc, co mam dalej ze sobą zrobić. Ciągnąć
ten temat? Zadzwonić na policję? Howard miał takie wtyki i tyle kasy, że bez wątpienia wyciągnie
Mię z tego bagna. Jedyne, co przyszło mi do głowy, to bycie nadal z Mią tylko po to, by jej pilnować,
mieć kontrolę nad tym, co robi. Nie mogłem tego zrobić.
Nie miałem pojęcia, ile czasu minęło, kiedy dołączyła do nas Nicole.
– Blue ma dziesięć szwów – poinformowała nas, siadając obok Howarda, który pod wpływem
bliskości, drgnął nieznacznie i odsunął się, sprawiając, że Nicole spojrzała na niego zdziwiona. –
I lekki wstrząs mózgu. Zostanie na obserwacji do jutrzejszego wieczora. Muszę jechać do domu, żeby
przywieźć jej rzeczy. Wy też już jedźcie, nic tu po was.
Miałem gdzieś, że nikt nam nie podziękował za to, że przywieźliśmy dziewczynę do szpitala, bo
ich nigdzie nie było. Miałem to gdzieś, podobnie jak Cade. W milczeniu udaliśmy się do auta, a ja
myślałem jedynie o tym, że Blue jutro będzie musiała wrócić do domu. A Mia na pewno jej nie
odpuści, nie po tym, co usłyszała.
23

London
Totalnie miałem gdzieś fakt, że kilkanaście osób zebrało się w korytarzu, aby patrzeć, jak
rozpuszczalnikiem i wacikami próbuję usunąć napis na szafce Blue. Na tę chwilę usunąłem jedynie
„S” i „U”. Zmywanie tego szło mi opornie, tym bardziej że napis został zrobiony już jakiś czas temu,
świeży zapewne schodziłby lepiej.
Wczoraj, po powrocie do domu, nie miałem pojęcia, co ze sobą zrobić. Nie chciałem o niczym
mówić rodzicom, nie mogłem ich martwić. Leżałem, nie mogąc zasnąć niemal do rana, a jedyne, co
przychodziło mi do głowy, to telefon na policję.
Mia nie pojawiła się w szkole, a Blue miała wyjść ze szpitala dopiero dzisiaj wieczorem. To była
moja wina, to ja ją nachodziłem i to ja ją pocałowałem.
Nie mogłem znieść myśli, że dawałem Mii kolejne szanse, a ona wciąż używała przemocy, żeby
przeforsować swoje racje.
Jeszcze zanim zaczęły się lekcje, powiedziałem Asherowi o wszystkim, co stało się wczorajszego
wieczoru. Nie mógł uwierzyć w tę całą historię, nawet jeśli wiedział, że Mia była pokręcona.
– Porąbało cię? – Kobieca dłoń chwyciła mnie za ramię i próbowała odciągnąć od szafki Blue.
– Odwal się, Noemi – warknąłem, wyrywając ramię z jej uścisku.
Patrzyła na mnie z nienawiścią i wściekłością, dobrze wiedząc, co oznaczało to wszystko.
Czyściłem szafkę wroga mojej dziewczyny. Myłem napis, który albo zrobiła sama, albo kazała to
zrobić komuś innemu, a wszyscy się na to gapili. To jednak nie był mój problem, co sobie pomyślą.
Mia mogła nawet powiedzieć, że to ona ze mną zerwała, miałem to gdzieś.
Kiedy obok pojawił się Asher i wziął wacik, aby mi pomóc, usłyszałem jeszcze więcej szeptów za
plecami i ciche parskanie Noemi. Mia zapewne wiedziała już o wszystkim.
Ta niema manifestacja była powodem szkolnych plotek i kilku postów na Twitterze. Wyrzuty
sumienia paliły mnie żywym ogniem.
– Dobrze, że poszedłeś po rozum do głowy – odezwał się Kai, który stał obok nas, jedząc
wegetariańską kanapkę.
Nie musiał pomagać, wystarczyło, że tu był, kiedy my zajmowaliśmy się tym bałaganem. To także
było aktem solidarności.
Zaraz po lekcjach miałem iść na trening, a po nim chciałem jechać do szpitala. Wiedziałem, że
Blue przez najbliższy tydzień nie pojawi się w szkole, a musiałem ją zobaczyć, czułem taką potrzebę.
Dokładnie za siedem dni mieliśmy rozgrywać mecz, jeden z ważniejszych w tym sezonie.
Musiałem być skupiony, bo mógł się na nim pojawić ktoś z uczelni, ktoś, kto mnie zauważy i da
szansę. Byłem pewny swoich możliwości, grałem na tyle zajebiście, że w duchu liczyłem, że prosto po
szkole trafię do NHL. A wtedy… wtedy nie będę już musiał myśleć o studiach, pieprzyć je.
Noemi niemal na każdej lekcji nie wypuszczała z rąk telefonu. Oczywistością dla mnie było, że
zdawała Mii relację, jak się zachowuję i co robię. Na ostatniej lekcji przyszedł do mnie SMS.
Przepraszam, nie chciałam tego.
Niemal prychnąłem śmiechem na samą myśl, ile razy już to słyszałem. Ile razy obiecywała
poprawę? Ile razy przysięgała, że wszystko się zmieni? Aż doszło do tego całego bałaganu, a ja
czułem się winny tej sytuacji.
Zaraz po lekcjach pojechałem na lodowisko. Już w drodze próbowałem się skupić, wyciszyć,
zapomnieć o wszystkim, chociaż w głowie nadal miałem Blue i myśl, czy wszystko z nią w porządku.
Kiedy wszedłem do szatni, Kai i Peyton byli już przebrani i walili się po kaskach. Pieprzeni idioci.
Sporo czasu poświęciłem, żeby dobrze ułożyć ochraniacz na jaja oraz nakładkę na zęby. Reszta
nie była ważna. Znając moje szczęście w ostatnim czasie, jeśli tylko bym coś zaniedbał, natychmiast
bym to stracił, normalka.
Wiązałem już łyżwy, kiedy do szatni wpadł zdyszany i jak zwykle spóźniony Asher. W pośpiechu
zrzucał z siebie ubrania, sapiąc ciężko.
– Gdzie byłeś, kutasie? – zapytał Kai, przerywając pojedynek z Peytonem. – Niech zgadnę –
zadrwił. – Leila?
Asher prychnął, dopadając do swojej szafki i w pośpiechu wyciągając z niej łyżwy i strój.
– Pojebało was – warknął, ale ja doskonale wiedziałem, że tylko ta dziewczyna mogła być
powodem jego zdenerwowania.
– Co tym razem zmalowała twoja siostra? – zagadnął Peyton i przysięgam, jeśli wzrok mógłby
zabijać, padłby trupem w tej samej sekundzie.
– Leila nie jest moją siostrą, do chuja! – ryknął na całą szatnię, pośpiesznie zrywając z siebie
koszulkę.
Peyton i Kai wrócili do walki, nie poświęcając więcej uwagi Asherowi. Widziałem wyraźnie po
jego minie, że coś nie grało, ale nie miałem zamiaru pytać. Jeśli będzie chciał, sam mi powie.
Wiedziałem, że partnerka jego ojca ma córkę w naszym wieku, chodzącą do szkoły w Beverly Hills.
Asher kilka razy o niej wspominał, mówiąc, że to roztrzepana wariatka, która sama prosi się
o kłopoty. Złościł się, kiedy pytaliśmy, czy jego nowa siostra jest ładna i czy miałby ochotę ją
przelecieć. Za każdym razem odpowiadał, że ta „smarkula” nie jest jego siostrą i jest brzydka jak noc.
Być może chłopaki nie przykładali do jego słów i zachowania większej wagi, ale ja czułem, że coś
mogło się za tym kryć. Ashera trudno było wyprowadzić z równowagi, a tej małej udawało się to
bezbłędnie.
– Mia do mnie wypisuje – rzucił szybko, kiedy tylko się uspokoił. – Że jej nie odpisujesz.
Nie miałem zamiaru tego robić, to nie rozmowa na telefon. Planowałem oznajmić jej prosto
w oczy, że to koniec.
– Pogadam z nią – zapewniłem przyjaciela, wcześniej wyciągając z gęby ochraniacz.
– Zrywasz z nią? – zapytał Kai, nagle przestając się okładać z Peytonem.
Skurwiel nie słuchał mnie dzisiaj przy czyszczeniu szafki.
– Najwyższy czas ‒ stwierdziłem.
Powinienem zrobić to już dawno, ale wierzyłem w bajki, które wciskała mi Mia. Po tym, co
zobaczyłem wczoraj, nie wiedziałem, jak zdołam znieść jej towarzystwo w jednej klasie.
Kiedy wyjechaliśmy na taflę, od razu dostrzegłem, że Liam nie był w najlepszym humorze. Nie
sypał żartami, warczał tylko, wytykając każdy najmniejszy błąd. Cóż, przynajmniej nie tylko w moim
życiu wszystko się sypało.
Byłem zdradzieckim kutasem, który całował przyrodnią siostrę swojej dziewczyny, o czym ta
przypadkiem się dowiedziała i próbowała ją zabić. No zajebiście!
– West! – Ostry krzyk Liama sprawił, że niemal wylądowałem tyłkiem na tafli. – Co się z tobą
dzieje, do cholery? Powiedziałem wyraźnie, że dzisiaj grasz jako obrońca! Zbierz więc swoje dupsko!
Przysięgam, że nie słyszałem, kiedy to mówił, ale pośpiesznie zająłem swoją pozycję
i próbowałem poradzić sobie jak najlepiej w nowym miejscu. Być może Liam wyczuł moją frustrację i
pozwolił mi się wyżyć. Co chwila wpadałem na czyjeś ciężkie ciało i walczyłem z całych sił
o utrzymanie krążka albo jego odebranie. Krzyki Liama towarzyszyły nam niemal przez cały trening.
To dla nikogo nie był dobry dzień, nawet Kai przestał się wygłupiać z Peytonem. Na koniec treningu,
kiedy pot ciekł nam wszystkim po jajach, Liam zebrał nas na motywacyjną gadkę.
– Jeśli nadal będziecie się poruszać na lodzie jak baletnice, to równie dobrze możecie tu nie
wracać – warknął, mierząc każdego po kolei uważnym spojrzeniem. – Wakacje się skończyły,
dziewczyny! Brać dupy w troki i zapieprzać, bo to ostatni rok dla wielu z was. Zginiecie w tłumie, do
cholery! Kolejny trening zrobimy na siłowni w szkole. Musicie przypomnieć sobie, do czego służą
wasze nogi! A teraz jazda, zejdźcie mi z oczu!
Trzymając kask pod pachą, szedłem do szatni wsłuchany w komentarze innych zawodników.
– Żona mu nie dała.
– Albo kochanka.
Faktycznie, Liam dzisiaj nie zachowywał się jak zwykle. To był nasz kolejny trening po wakacjach,
a na poprzednich było o wiele gorzej. Mimo iż ćwiczyłem podczas wolnych dni, podobnie jak reszta
chłopaków, trochę się opuściliśmy, a mecz był coraz bliżej.
Kiedy brałem prysznic, myślałem o tym, co powiem Blue, kiedy do niej pojadę. To nie będzie
łatwe, przecież nawet się nie lubiliśmy, ale potrzebowałem, chciałem ją zobaczyć, upewnić się, że
wszystko okej i przeprosić za to, co stało się jej z mojej winy. Powinienem dać jej spokój, nie
prowokować kolejnych utarczek, nie szukać jej. Ale ten jeden jedyny raz powinienem się z nią
zobaczyć.
To, co zrobiła moja dziewczyna, otworzyło mi oczy. Blue wcale nie była taka, jak przedstawiała ją
Mia. Wiedziałem już, że większość z tego, co o niej opowiadała, to nieprawda. Nie widziałem, żeby
Blue rzuciła się w wir życia, wydając kasę Howarda. Nadal nosiła swoje ciuchy, nie korzystała
z nowego auta, które czekało na nią w garażu, tylko jeździła rowerem. Czułem, że popełniłem
ogromny błąd, wierząc w każde słowo Mii.
Kiedy się ubierałem, nie potrafiłem się skupić na rozmowie z innymi, nie słuchałem ich dennych
i sprośnych żartów, po prostu się wyłączyłem. Wyszedłem w końcu z szatni, z torbą przewieszoną
przez ramię, i ruszyłem do swojego samochodu. Chwilę po prostu siedziałem w ciszy, zastanawiając
się, czy powinienem jechać do tego szpitala. Jakby automatycznie odpaliłem silnik, wiedząc już, że
musiałem się z nią zobaczyć.
Po drodze kupiłem kwiaty, dwa razy zmieniłem trasę, bo się rozmyśliłem, ale koniec końców i tak
trafiłem pod szpital. Kiedy szedłem długim korytarzem, dokładnie tym samym co wczoraj, żeby
spytać pielęgniarkę o salę, w której leżała Blue, napotkałem tego dupka, jej chłopaka, który szedł
z jakąś dziewczyną. Nie miałem ochoty na bójki, zwłaszcza w szpitalu, ale najwidoczniej nie wyżyłem
się wystarczająco na treningu, bo mijając go, walnąłem chłopaka ramieniem tak mocno, że ten
poleciał na ścianę.
– Ej, zostaw go, Noah – zawołała dziewczyna, na co natychmiast się zatrzymałem.
Jeśli miał ochotę na starcie, służyłem pomocą.
– Co jest, koleś? – zapytałem, odwracając się w ich stronę.
Dziewczyna trzymała go za ramię, próbując pociągnąć go w stronę wyjścia.
– Trzymaj na smyczy swoją dziewczynę – warknął do mnie.
Nie miałem zamiaru mu się spowiadać, że między mną a Mią to był koniec, ale zdziwił mnie fakt,
że ruszył w stronę wyjścia, zupełnie nie przejmując się faktem, że zobaczył mnie w szpitalu
z kwiatami. Musiał podejrzewać, że szedłem do niej, a mimo wszystko mnie nie powstrzymał. Ja
wybiłbym mu zęby, gdyby był na moim miejscu.
– Idę do twojej dziewczyny, fiucie – krzyknąłem za nim, na co towarzysząca mu dziewczyna
natychmiast się zatrzymała, patrząc na niego, zaskoczona.
Przyglądałem się temu z nieskrywanym zainteresowaniem. Wystarczyła ta jedna myśl, żeby
wzbudzić moje podejrzenia co do ich związku.
– Jesteście razem? – zapytała ze zdziwieniem w głosie, na co fiut tylko przymknął oczy i skinął
lekko głową.
Dziewczyna zatkała dłonią usta, a następnie wybiegła ze szpitala, zostawiając Noaha kompletnie
osłupiałego. Uśmiechnąłem się szeroko, na co chłopak pokazał mi środkowy palec.
Wyglądało na to, że ktoś oszukał mnie albo tę dziewczynę. Być może uda mi się pociągnąć Blue
za język, żeby dowiedzieć się prawdy. Byłem jednak prawie pewny, że nie byli parą, a to było
cholerne kłamstwo.
Pielęgniarka wskazała mi salę, w której leżała dziewczyna, a ja ruszyłem w tamtą stronę, nadal
się wahając. Nie miałem pojęcia, czy dobrze robię, idąc do niej. Co miałem powiedzieć? Czułem się
odpowiedzialny za jej wypadek i to doprowadzało mnie do szału.
Zanim otworzyłem drzwi do sali, wciągnąłem kilka razy powietrze. Stresowałem się, choć nie
należałem do tchórzliwych typów. Ale nigdy wcześniej sytuacja nie była aż tak poważna.
Blue leżała na łóżku w piżamie w różowe kwiaty. Włosy miała zaczesane na bok, a jedną rękę
uniesioną nad głową. Miała opatrunek na głowie i była okropnie blada. Wydawało mi się, że spała,
ale gdy tylko zrobiłem kilka kroków, otworzyła oczy. I wydawała się mocno zdziwiona moim
widokiem.
– Jak się czujesz? – zapytałem, głośno przełknąwszy ślinę.
Podszedłem bliżej, kładąc kwiaty na stoliku. Blue patrzyła na nie jak na pułapkę, z której lada
chwila może coś wypełznąć. Nie ufała mi i wcale się jej nie dziwiłem. Brałem stronę psychopatki, nie
dostrzegałem faktów i niesprawiedliwie ją oceniałem, dręczyłem i utrudniałem życie.
– Co tu robisz? – zapytała, próbując się podnieść, ale niemal natychmiast znowu opadła na
poduszki, lekko się krzywiąc.
– Chciałem zobaczyć, jak się czujesz – odpowiedziałem, bez pytania siadając na krześle stojącym
przy jej łóżku.
Blue zaskoczyło moje zachowanie, patrzyła na mnie podejrzliwe.
– Jeśli to jakieś wasze chore gierki…
– Nie, Blue, wysłuchaj mnie – przerwałem jej nagle, boleśnie świadomy, że miała prawo tak
myśleć. – Bardzo mi przykro z powodu tego, co się stało. Czuję się za to odpowiedzialny. Nie mogłem
przestać o tym myśleć, musiałem zobaczyć, jak się czujesz.
W jej oczach dostrzegłem zrozumienie i ból, które sprawiły, że poczułem się nieswojo. Blue nigdy
nie okazywała uczuć, była twarda jak skała, a teraz… a teraz leżała ledwie żywa, bojąc się, że
przyjechałem tutaj, żeby ją dręczyć. Czułem się jak ostatni idiota, a wyrzuty sumienia zjadały mnie
od środka.
– To nie twoja wina – szepnęła, przymykając oczy, ale ja wcale nie poczułem się rozgrzeszony,
wręcz przeciwnie.
To, że zareagowała w ten sposób wywołało we mnie jeszcze większe obrzydzenie dla samego
siebie.
– To ja powiedziałam to wszystko, a Mia usłyszała. Ona jest chora, London, nie widzisz tego? To
nie jest ani moja, ani twoja wina.
Ulżyło mi, że tak do tego podchodziła, ale mimo wszystko nadal czułem się winny. I bałem się
o nią. Nie miałem pojęcia, co mogło jeszcze strzelić do głowy mojej byłej.
– Nie powinienem za tobą łazić i cię prowokować – wyznałem zgodnie z prawdą, zaciskając
mocno pięści. – Powinienem był wcześniej zareagować, o wiele wcześniej. Powinienem
porozmawiać z jej ojcem, bo Mia nie raz wybuchała agresją, nie panowała nad sobą.
– Co się właściwie wczoraj stało? Pamiętam tylko moment, kiedy Mia nagle pojawiła się przede
mną.
Powiedziałem jej o tym, jak dostała w głowę, jak Mia nie pozwoliła mi za nią wskoczyć do basenu,
jak wyciągałem ją z niego przy pomocy tego rockmana, a następnie zawiozłem do szpitala. Pytała też
o Mię, ale na jej temat nie potrafiłem powiedzieć nic sensownego, nie kontaktowałem się z nią.
– Dzisiaj wychodzisz? – zapytałem, na co Blue pokręciła lekko głową.
– Miałam wyjść, ale wypuszczą mnie jutro.
– Jest jakiś tego powód? – zapytałem lekko zaniepokojony faktem, że przetrzymują ją
kolejną dobę, bo coś było nie tak.
– Spodziewali się, że szybciej dojdę do siebie. – Wzruszyła lekko ramionami.
– Widziałem twojego chłopaka na korytarzu – powiedziałem, uważnie studiując jej mimikę.
Lekko się zaczerwieniła, dlatego brnąłem dalej: – Dziewczyna, która z nim szła, nie była zadowolona
z informacji, że jesteście parą.
Blue przyłożyła dłoń do ust, a w jej oczach zobaczyłem panikę. Chwyciła telefon z szafki tak
szybko, że gdybym w porę go nie złapał, ten spadłby na podłogę. Nie zważając na moje towarzystwo,
szybko zaczęła pisać wiadomości. Trwało to dobrych kilka minut, aż w końcu odłożyła smartfon
z westchnieniem ulgi.
– Sprawiasz same kłopoty – oświadczyła, patrząc mi z przyganą w oczy. – Po co się odzywałeś?
– Bo nie mogłem się powstrzymać – oznajmiłem, uśmiechając się lekko.
Miałem wrażenie, że pierwszy raz, odkąd ją znałem, siedzieliśmy w normalnej atmosferze, nie
próbując skakać sobie do oczu. Wyjątkiem było nasze spotkanie na przystani, ale wtedy jeszcze
zachowywaliśmy anonimowość, bez żadnych uprzedzeń.
– Wiedziałem, że coś tu śmierdzi już w chwili, kiedy Noah minął mnie na szpitalnym korytarzu,
wiedząc, dokąd idę, ale mnie nie powstrzymał. Ja będąc na jego miejscu, połamałbym sobie nos.
Blue uśmiechnęła się delikatnie. Miałem pewność, że mnie wyrzuci, będzie wyzywać, ale nie stało
się nic takiego. Być może na początku była zaskoczona, nawet niezbyt pozytywnie nastawiona, ale
teraz… odnosiłem wrażenie, że cieszyła się, że przyszedłem. I wcale nie miałem żalu, że mnie
oszukała, mówiąc, że ten fiut był jej facetem. Poczułem ulgę, kiedy się upewniłem, że to nieprawda.
– Po co drążysz, co? – zapytała zaczepnie.
– Nie drążyłem – rzuciłem obojętnie. – Po prostu tak wyszło.
– Nie wiedziałam, że coś ich łączy – zaczęła Blue, przełykając głośno ślinę.
Krzywiła się lekko przy każdym ruchu i często przymykała oczy, jakby próbowała powstrzymać
zawroty głowy.
– Dzisiaj, właściwie przed chwilą, mi o tym powiedzieli. Mogłeś to zniszczyć swoim długim
językiem, London.
Machnąłem ręką, uśmiechając się lekko. Miałem to gdzieś.
– Matka była u ciebie?
Blue szybko kiwnęła głową, a następnie odwróciła wzrok w stronę okna.
– A Howard? – dopytywałem dalej, chcąc wiedzieć, co będzie dalej z Mią. Miałem niejasne
przeczucie, że mogli obwiniać Blue za tę całą sytuację. – Blue? Spójrz na mnie.
Zrobiła to, a w jej oczach zobaczyłem coś, co kompletnie mi się nie spodobało.
– Co powiedziała im Mia? – zapytałem, pełen złych przeczuć.
Byłem pewny, że Blue nic mi nie powie, ale stało się zupełnie inaczej. To był dla mnie kolejny cios.
Nie chciałem, by dziewczyna cierpiała przez moje zachowanie. W końcu każdy nasz pocałunek
wydarzył się z mojej inicjatywy.
– Że ją zdradziłeś – szepnęła, a po chwili dodała: – Ze mną.
– Kurwa. – Nerwowo przejechałem dłonią po włosach.
To się na niej odbije, a Mii ujdzie na sucho, byłem tego pewny. I wszystko przeze mnie.
– Porozmawiam z Howardem – powiedziałem szybko.
– Nie – zaprzeczyła gwałtownie, patrząc mi w oczy. – Nie rób tego. I nie przychodź tu więcej, nie
potrzebuję kolejnych kłopotów.
Przymknąłem oczy w przypływie beznadziei. Czego się spodziewałem? Że przyjdę tu z kwiatami,
zerwę z Mią i będę znów mógł ją całować? Byłem idiotą.
– Przepraszam cię – szepnąłem, choć moja skrucha na niewiele się teraz zda. – Przepraszam za
to, co napisałem na Twitterze, za wszystko, Blue. Ja… wcale taki nie jestem. Myślałem, że ty i twoja
matka…
– Z moją matką masz rację – przerwała mi gwałtownie, unosząc się lekko na łokciach. Kosmyk
włosów opadł na jej policzek, a ja miałem ochotę założyć go za ucho, tak jak wczoraj. – Ona taka jest,
ale ja nie.
Kolejny cios. Oceniłem ją przez pryzmat postępowania jej matki. Broniłem Mii, bo myślałem, że
każde jej słowo jest prawdą. Zachowywałem się jak dupek, a Mia nie była tego warta.
– Powiedz mi, jak mogę to wszystko naprawić, Blue.
Dziewczyna powoli pokręciła głową, pozbawiając mnie resztek nadziei.
– Nic nie możesz zrobić. Po prostu mnie zostaw, trzymaj się ode mnie z daleka. Dziękuję, że
wyciągnąłeś mnie z wody, ale nic nie jesteś mi winien, London. Po prostu nie dręcz już słabszych,
biedniejszych, bo tak kazała ci dziewczyna. I idź już, jeśli ktoś cię tu zobaczy, matka zrobi z mojego
życia piekło.
– Przepraszam – szepnąłem jeszcze, a następnie wstałem z miejsca, nawet na nią nie patrząc.
Nie miałem pojęcia, na co liczyłem, przychodząc tutaj, ale gdzieś w głębi duszy żywiłem nadzieję,
że to będzie nasze pojednanie. Owszem, myślałem, że Blue miała chłopaka, ale mogłem poczekać.
Już dawno żadne słowa nie zabolały tak bardzo, jak to, co powiedziała Blue. Miała przeze mnie
kłopoty w domu, a Mia wyszła na ofiarę. Wiadome było, że łasa na kasę matka Blue nie weźmie
strony córki. A ja nie chciałem dokładać jej problemów, dlatego postanowiłem spełnić jej życzenie
i trzymać się od niej z daleka.
24

Blue
To, że moja matka nie była wytrawnym kierowcą, nigdy nie przeszkadzało mi z prostego powodu
‒ prawie nigdy nigdzie z nią nie jeździłam. Jednakże teraz nie miałam wyjścia, ktoś musiał mnie
odebrać ze szpitala, a jazda autobusem z zawrotami głowy to nie była optymistyczna perspektywa.
Nie miałam pojęcia, czy Nicole ledwo panuje nad sportowym autem, bo jest dla niej nowe, czy
może dlatego, że była zdenerwowana.
Nadal potwornie bolała mnie głowa i nie miałam pojęcia, co będzie dalej. Wydawało mi się, że
Howard i Nicole są wściekli bardziej na mnie niż na Mię.
– Nie waż się więcej patrzeć w stronę tego chłopaka – syknęła moja matka, kiedy zatrzymała
samochód na pierwszych światłach. – Co ty chciałaś zrobić, dziewczyno, co?
– Przypominam tylko, że to ona rozbiła mi butelkę na głowie i wepchnęła do basenu –
stwierdziłam z kwaśną miną, mając nadzieję, że moja matka zrozumie, że ja tylko pocałowałam
chłopaka Mii, a właściwie on mnie, nie chciałam nikogo zabić.
– Chcesz zniszczyć nam życie – parsknęła Nicole, uderzając dłonią w kierownicę. – Ta suka jest
jego córką, jak myślisz, czyją stronę weźmie Howard? Chcesz wylądować na bruku?
Miałam już dość tej dyskusji, obwiniania mnie za to, że Mia chciała mnie zabić. Nikt nie dał jej
prawa mnie dotykać bez względu na to, co bym zrobiła, ale moja matka tego nie rozumiała. Kasa była
dla niej najważniejsza, a wizja opuszczenia willi Howarda straszniejsza niż moja śmierć. Świetnie.
Jak miałam tam wrócić? Jak miałam tam żyć? Co jeszcze kombinowała ta żmija?
– Kiedy wróci Bobby, chcę zamieszkać z nim.
Nicole parsknęła śmiechem, jakby właśnie usłyszała dobry dowcip.
– Jesteś głupia – prychnęła. – Od lat robię wszystko, żeby dać nam dobre życie, nie widzisz tego?
Pójdziesz do Bobby’ego i co dalej, Blue? On niedługo wraca z Iraku, co zrobisz, kiedy kogoś sobie
znajdzie? A tak będzie, bo mój eks to przystojny facet. Myślisz, że kobieta, która z nim zamieszka,
pozwoli zostać pod swoim dachem obcej dziewczynie?
Prawdę mówiąc, nigdy o tym nie pomyślałam. Bobby był jedyną stałą w moim życiu, moim
pewniakiem. Nigdy nie myślałam, co zrobi ze swoim życiem po naszym odejściu.
– Rozmawialiście z tą wariatką? – zapytałam po chwili, aby zmienić temat.
– Tak, ma się więcej do ciebie nie zbliżać. Howard powiedział jej, że rozważasz zgłoszenie sprawy
na policję. Wystraszyła się, tym bardziej że wczoraj wieczorem ten chłopak przyjechał do niej tylko
po to, by z nią zerwać.
Cholera, wczoraj późnym popołudniem London mnie odwiedził. Zaraz po wizycie w szpitalu
pojechał do niej? To całkiem możliwe, najważniejsze jednak, że przejrzał na oczy. To, co mi zrobił,
nadal bolało, ale wybaczyłam mu, bo zrozumiał swój błąd. W końcu każdy je popełnia.
– Ona jest uzależniona od xanaxu, mamo.
Nicole zaśmiała się cicho, jakby ją to bawiło.
– A to nie moja sprawa – odparła beztrosko. – Ale wspominałam także o tym Howardowi. Być
może dlatego przyjął tak spokojnie fakt, że coś było między tobą a chłopakiem tej smarkuli.
– Nic między nami nie było – zaprzeczyłam ostrzej, niż chciałam.
– No tak – westchnęła. – Pocałunki to nie zdrada, ale ta żmija się wkurzyła.
Podejrzewałam, że Howard martwił się, że skończy jak jej matka. A moja matka się myliła,
pocałunki to także była zdrada. Nic nie usprawiedliwiało w tym względzie ani mnie, a tym bardziej
Londona.
– Jej potrzebna jest terapia, mamo – brnęłam nadal w tę dyskusję, mimo że głowa bolała mnie
coraz mocniej. Marzyłam tylko o tym, żeby się położyć i zasnąć.
– O tym, co jest jej potrzebne, zdecyduje jej ojciec – ucięła ostro. – Nie chcę cię widzieć
w towarzystwie tego chłopaka, mówię poważnie. Fakt, powiedział Howardowi o wszystkim,
o każdym jej dziwnym zachowaniu, ale jeśli będziesz się z nim spotykać, możemy mieć problemy.
Howard nie zniesie braku lojalności.
– Nie mam zamiaru się z nim spotykać – burknęłam tylko.
Jakiś czas temu wszystko mogło się zdarzyć, ale teraz? Teraz zbyt wiele nas dzieliło i nawet jego
usta nie mogły zmniejszyć tej odległości między nami. To nierealne i zupełnie niemożliwe.
Pochodziliśmy z dwóch różnych światów, a ja lada chwila chciałam wrócić do swojego, kończąc tę
okrutną bajkę, do której wepchnięto mnie siłą.
– Więc wszystko ustalone. – Nicole odetchnęła z ulgą. – Mia cię przeprosi, ale nie dzisiaj. Dzisiaj
kazałam jej dać ci spokój.
Bogu dzięki, bo nie miałam sił, żeby ustać na nogach, a co dopiero patrzeć jej w twarz
i przyjmować nieszczere przeprosiny.
Ciągle czułam wibracje w kieszeni spodni i byłam pewna, że to Lake na zmianę z Noahem próbują
się ze mną skontaktować. Wczoraj niewiele by brakło, a nasze kłamstwo wpędziłoby tę dwójkę
w kłopoty. Coś było między nimi, a ja nie chciałam stać im na przeszkodzie. I dużo nie brakowało,
a słowa Londona na szpitalnym korytarzu mogły zniszczyć wszystko. Dzięki Bogu, że Lake pozwoliła
sobie wytłumaczyć i zrozumiała nasz podstęp.
Cieszyłam się, że kiedy dojechaliśmy do domu, nikt na nas nie czekał i mogłam spokojnie
przemknąć do swojego pokoju niezauważona, a tam natychmiast rzuciłam się na łóżko. Usnęłam
niemal od razu, zupełnie nie przejmując się brzęczeniem w kieszeni spodni. Obudziłam się późnym
popołudniem i z braku lepszych perspektyw, w końcu sięgnęłam po telefon. Mój Boże, skala
wiadomości mnie przeraziła.
Już wczoraj Sandra pisała mi, że London i Asher na oczach całej szkoły umyli moją szafkę,
zmywając ogromny napis „suka”, o czym natychmiast doniosła Mii Noemi, bo ta pierwsza nie
pojawiła się w szkole. Tym razem jednak napisała mi, że Mia zerwała z Londonem. Gówno prawda, to
on ją zostawił po tym, co zobaczył.
Lake wysłała mi tyle wiadomości, że poświęciłam kilkanaście minut na nadrobienie tego
wszystkiego. Nadal miałam zawroty głowy, dlatego to nie była łatwa sprawa.
Cade także wczoraj dzwonił do mnie, pytając o samopoczucie. Później napisał, że Mia ma szlaban
na zakupy, wyjścia i jakiekolwiek rozrywki, łącznie z wizytami u fryzjera i salonach piękności. Też mi
kara za próbę zabójstwa, nie ma co, Howard to sprawiedliwy gość.
Dziś Cade napisał mi kilka SMS-ów, pytając o samopoczucie i moją głowę. To było naprawdę miłe
i cieszyłam się, że go poznałam. Ponoć to on walił mnie po plecach z taką siłą, że prawie odbił mi
płuca, ale tym samym uratował życie, więc nie miałam o to pretensji.
Napisałam do niego, że gdy tylko wejdą do studia, ma dać mi znać. Nie chciałam stracić takiej
szansy, nie przez Mię i to, co zrobiła.
Przeleżałam w łóżku całe popołudnie, a kolację do pokoju przyniosła mi Maria. Kobieta nie
mówiła zbyt wiele, ale jej pełne współczucia spojrzenia mówiły same za siebie.
Cóż, leżałam w łóżku ze wstrząśnieniem mózgu, szwami na głowie, a moja matka nie pokazała się
u mnie ani razu. Zapewne była zajęta zakupami albo jakimiś innymi bzdurami.
Kiedy zobaczyłam wiadomość na Facebooku w folderze „inne”, z ciekawości sprawdziłam, kto
mógł do mnie pisać. London! Poważnie? Nie dalej jak wczoraj powiedziałam mu, żeby trzymał się ode
mnie z daleka. Nie chciałam dodatkowo wkurzać matki, która i tak ledwo nad sobą panowała.
Jak się czujesz, Blue? W domu wszystko dobrze?
Usiadłam na łóżku, trzymając w dłoniach telefon. Zastanawiałam się, co zrobić. London miał
wyrzuty sumienia, martwił się. Powinnam mu odpisać, dać znać, że u mnie wszystko dobrze. Tylko
bałam się, że to pociągnie za sobą lawinę kolejnych zdarzeń, a bałam się ich konsekwencji. To nie był
zwykły chłopak, to ktoś, z kim całowałam się na przystani, ktoś, do kogo wyrywały się moje dłonie,
ilekroć go widziałam.
Jest okej, naprawdę. Dzięki, że pytasz.
Odpisałam mu, nie chcąc zostawiać go w niepewności. Wiedział, co Mia powiedziała, żeby się
wybronić i zapewne przypuszczał, że powrót do domu ze szpitala nie będzie dla mnie miłym
przeżyciem.
Martwiłem się.
Cholera, robiło się poważnie. Nikt nie martwi się o obcą osobę. Postanowiłam mu nie odpisywać,
bo tak było bezpieczniej. Poszłam pod prysznic, aby zmyć z siebie zapach szpitala i środków
odkażających. Musiałam też się wyspać, bo sen był najlepszym lekarstwem na wszystkie bolączki.
Musiałam dojść do siebie jak najszybciej, aby wrócić do szkoły i do robienia zdjęć. I tak jakoś
wytrwać kolejny rok. Lada chwila będę musiała pisać egzaminy, więc powtarzanie wiedzy też
musiałam gdzieś upchnąć.
Natłok obowiązków pomoże mi zapomnieć o chłopaku, który był dla mnie zakazanym owocem,
zwiastunem problemów. Musiałam się tego trzymać, inaczej sprowadzę na swoją głowę kłopoty.
25

London
Mia wróciła do szkoły, ale ja wyglądałem raczej za czarnym rowerem niż sportowym
samochodem. Po szkole rozeszły się plotki, że Mia mnie zostawiła, a ja nie zamierzałem ich
dementować ani czegokolwiek wyjaśniać. Miałem to gdzieś.
Zaraz po tym, jak wyszedłem od Blue ze szpitala, pojechałem do domu Mii, aby ostatecznie,
definitywnie z nią zerwać. Odbyliśmy tę rozmowę w ogrodzie, ale doskonale wiedziałem, że Howard
kręcił się w pobliżu.
Przedstawiłem Mii argumenty, dlaczego ją zostawiam i poprosiłem, aby poszła do psychologa,
głównie ze względu na mieszkającą z nią Blue. Miałem poważne wątpliwości co do stanu swojej
byłej. Wcześniejsze ataki agresji nijak się miały do tego, co zrobiła swojej przybranej siostrze.
Mia kilka razy postanowiła odwieść mnie od moich zamiarów, ale nie pozwoliłem na to, nie tym
razem. Sprawy zaszły za daleko, żebym mógł tak po prostu z nią zostać, już jej nie chciałem.
Kiedy zostawiłem ją w ogrodzie, natychmiast poszedłem do Howarda, aby powiedzieć mu
o wszystkich swoich wątpliwościach. Próbował zrzucić winę na mnie i Blue za to, że się całowaliśmy,
i oczywiście, zgodziłem się z nim, że Mia miała prawo być urażona, nawet wściekła, ale nikt nie dał jej
prawa zrobić tego, co zrobiła. Kiedy Howard odprowadzał mnie do auta, dał mi wyraźnie do
zrozumienia, że nie będzie zadowolony, jeśli będę kontynuował znajomość z Blue, bo to nie fair
w stosunku do Mii. I musiałem się z nim zgodzić. Jednak nic mu nie obiecywałem, nie potrafiłem tego
zrobić. Cholera, sam nie wiedziałem, czego chcę.
Z jednej strony czułem potrzebę, aby jej pilnować, z drugiej chciałem zapomnieć o niej, o Mii
i tym całym gównie, które się wylało. Miałem wyrzuty sumienia, czułem ciężar na piersi już od
dawna, ale kierowany głupią lojalnością w stosunku do mojej już byłej dziewczyny, popełniałem
kolejne błędy. Pętla na szyi zaciskała się coraz bardziej aż do chwili, kiedy Mia posunęła się do
ostateczności.
Lekcje upływały spokojnie, starałem się skupić i robić notatki, ale mimowolnie mój wzrok często
uciekał do pustego miejsca obok Sandry, gdzie powinna siedzieć Blue.
Mia i Noemi kompletnie nie zwracały uwagi na mnie i na Ashera, natomiast Kaia próbowały
przeciągnąć na swoją stronę podczas długiej przerwy. Kumpel wysłuchał, co miały do powiedzenia,
a następnie odszedł i dosiadł się do nas. Cała szkoła aż huczała od plotek i nawet gdzieś na kontach
społecznościowych mignęło mi zdjęcie moich pleców, kiedy czyściłem szafkę Blue.
– Blue będzie w szkole w przyszłym tygodniu – oznajmił Asher, kiedy siedzieliśmy pod drzewem
na długiej przerwie.
Przestałem przesiadywać w stołówce, odkąd Mia wróciła do szkoły. Nie wyobrażałem sobie
siedzieć z nią przy jednym stole.
– Skąd wiesz? – Próbowałem zapanować nad głosem, żeby nie dało się w nim usłyszeć
podejrzliwości.
– Pisałem do Blue. – Asher wzruszył ramionami.
Pisał z nią. Ten fiut z nią pisał, podczas gdy mnie nie chciała odpowiedzieć na wiadomości, które
wysyłałem do niej wczoraj wieczorem. Była dostępna, widziałem to.
– Piszesz z nią? – zapytałem na pozór obojętnym tonem.
– Tak – potwierdził, wgryzając się w kanapkę.
– Jak długo? – zapytałem po raz kolejny, zwracając tym samym uwagę chłopaków.
Asher spojrzał na mnie, marszcząc brwi, a Kai odchrząknął cicho. Czułem narastające napięcie,
ale nie miałem zamiaru doprowadzać do konfliktu. Wszystko już wystarczająco się skomplikowało.
– Odkąd pojawiła się w naszej szkole, jakoś tak.
Poczułem się… oszukany. Asher nie mówił mi, że pisał z Blue, nie pisnął nawet słówka.
– O czym gadacie? – Z całej siły starałem się, aby mój głos brzmiał obojętnie, ale nie sądziłem, że
mi się to udało.
Asher drgnął niespokojnie.
– O wszystkim. Masz z tym jakiś problem, London?
Tak, miałem, bo Asher widział, że całowałem się z nią na nabrzeżu. O kolejnych incydentach nie
miał pojęcia, bo się tym nie chwaliłem. Mimo wszystko czułem się oszukany, zdradzony
– Tak, mam problem – warknąłem. – Całowałem się z nią, a teraz ty…
– To stare dzieje, London, ty miałeś dziewczynę, a Blue mi się podoba.
Zajebiście. Dopiero niedawno pozbyłem się Noaha, który jednak nie był jej chłopakiem, a teraz
to. Mój najlepszy kumpel. Dziewczyna prosiła, żebym się do niej nie zbliżał i miałem zamiar jej
posłuchać i postąpić, jak chciała, ale nie zakładałem, że mój najlepszy kumpel będzie mógł być blisko
niej.
– Ej, stary, spokojnie – zawołał Kai, sprzedając mi kuksańca w ramię. – Musicie wypracować
kompromis.
– Jaki kompromis? – zapytał podejrzliwie Asher, odkładając na trawę telefon.
– Niemal cała klasa jest już podzielona – odezwał się Kai, patrząc na nas uważnie. – Jest Mia
i Noemi plus kilka lasek, które zostały z nimi. Jesteśmy my we trójkę i jest Blue i Sandra. Wszystko się
sypie, nie widzicie tego? Jeśli jeszcze wy pokłócicie się o laskę, to będzie koniec. Ogarnijcie się.
Wasze spory nie pomogą nam na lodzie.
Kai miał rację. Lada chwila nadejdą egzaminy, składanie podań na studia, najważniejsze mecze.
Musieliśmy dbać o sytuację w klasie, bo nasz komfort psychiczny był równie ważny, co forma.
– Co proponujesz? – zagadnął Asher, a w jego oczach zobaczyłem błysk wściekłości.
– Proponuję, żebyście obaj ją odpuścili – podsunął Kai uprzejmie, rzucając nam wrogie
spojrzenia. – To będzie sprawiedliwe i skończy się to całe gówno. Musimy skupić się na grze, do
cholery, nie na awanturach. Jeśli zaczniecie walczyć o dziewczynę, to się odbije na całej drużynie, na
naszej grze i wynikach. A ja chcę iść na studia, do najlepszej drużyny, podobnie jak wy i Peyton. Nie
schrzańcie nam życia, dobra?
Obaj z Asherem spojrzeliśmy na siebie, wiedząc, że Kai miał rację. Miał cholerną rację, mówiąc,
że każdy konflikt między nami odbije się na grze.
– Co ty na to? – zapytałem Ashera, który nerwowo przygryzał dolną wargę.
– To rozsądne – mruknął. – A ty? Co o tym myślisz?
Co myślałem? Myślałem o tym, że pocałowałem ją pierwszy, że mi się podobała, że… Ta sytuacja
była kompletnie beznadziejna. I nie miałem wyjścia.
– Myślę, że Kai ma rację – skłamałem gładko.
Każde moje słowo wzbudzało we mnie sprzeciw, ale nie miałem wyjścia. Moja przyszłość miała
się rozstrzygnąć w ciągu kilku miesięcy. Byłem zdeterminowany i nie mogłem pozwolić, żeby
pojawienie się Blue zniszczyło moje marzenia.
– No to jesteśmy dogadani – stwierdził Kai, podnosząc się z miejsca, a Asher poszedł w jego ślady.
– Za pięć minut zaczyna się lekcja, ruszajcie te spasione dupska, fiuty.
Poszliśmy pod salę lekcyjną, widziałem po minie Ashera, że był równie mocno wkurzony tym, co
wymusił na nas Kai, jak ja. Ale obaj nie mieliśmy wyjścia, dalsze drążenie tematu groziło eskalacją
konfliktu.
Na kolejnej przerwie poszedłem do biblioteki, zostawiając chłopaków na dziedzińcu. Chciałem
wypożyczyć książkę potrzebną do napisania wypracowania z historii, ale głównym powodem tego,
że oddaliłem się od nich, była chęć pobycia w samotności, ułożenia sobie tego wszystkiego. Gdzieś
w głębi duszy czułem, że nie będę w stanie dotrzymać złożonej obietnicy, po prostu to wiedziałem.
Kiedy przeglądałem książki, usłyszałem za sobą stukot szpilek i nie musiałem się odwracać, żeby
wiedzieć, kto właśnie stanął za moimi plecami. Czekałem na cios, ale ten nie nadszedł. Po Mii
spodziewałem się już tylko samych najgorszych rzeczy.
– Ty podły zdrajco – syknęła, ale ja dalej wertowałem książkę, nie poświęcając jej nawet chwili
mojej uwagi. Tak będzie lepiej. – Całowałeś się z nią.
Naprawdę? Przerabialiśmy to już podczas rozmowy w jej domu, kiedy definitywnie
oświadczyłem, że między nami to koniec.
– Odpuść – rzuciłem przez ramię, starając się skupić na książce.
– Jak mogłeś mi to zrobić?
Płaczliwy ton jej głosu nie zrobił na mnie wrażenia. Widziałem już wystarczająco dużo, żeby
przestać się tym przejmować.
– Przeprosiłem cię za to i nie mam już nic więcej do powiedzenia, Mia, więc odpuść, okej?
Powinnaś się cieszyć, że Blue nie złoży zawiadomienia na policję.
Usłyszałem ciche parsknięcie.
– Ojciec by na to nie pozwolił – odpowiedziała butnie.
No tak, Howard by na to nie pozwolił, podobnie jak matka Blue. Jeśli Mia spróbuje czegoś
jeszcze, wezmę sprawy w swoje ręce i nie będę zważał na nic. Sam pójdę na policję i opowiem
o wszystkim.
– Coś jeszcze, Mia? Bo jeśli to wszystko, to chciałbym wreszcie wybrać tę cholerną książkę.
– Wszyscy myślą, że to ja z tobą zerwałam.
– Nie obchodzi mnie, co myślą wszyscy – odparowałem.
Nie powinienem jej odpowiadać, powinienem ją ignorować. Jeśli myślała, że przejmowałem się,
co myślą inni na temat tego, kto kogo rzucił, to była w cholernym błędzie. Miałem to gdzieś.
Odwróciłem się do niej i spojrzałem na idealną twarz z perfekcyjnym makijażem. Miała na sobie
różową sukienkę do połowy ud i wysokie szpilki. Mia była typem dziewczyny, za którą każdy facet by
się obejrzał, i to bez względu na wiek. Ale ja już wiedziałem, co kryje się w tym złotym papierku i nie
chciałem tego gówna rozwijać po raz kolejny.
– Możemy to jeszcze naprawić i…
Parsknąłem śmiechem. Co ona chciała naprawiać, do diabła?
– Poważnie? – zapytałem, szybkim ruchem zamykając książkę, i popatrzyłem jej w oczy. – Co
chcesz naprawiać? Chcesz wymazać z mojej pamięci to, co zrobiłaś Blue? Jak próbowałaś na mnie
wymóc, abym za nią nie wskoczył? Jesteś popieprzona, Mia, i trzymaj się ode mnie z daleka, inaczej
zgłoszę sprawę na policję i nawet Howard nie uratuje twojego tyłka.
Minąłem ją, nie czekając na to, co powie, i wyszedłem z biblioteki, odłożywszy książkę na
pierwszą lepszą półkę, bo chciałem jak najszybciej opuścić to miejsce. Sama myśl, że przez rok byłem
z kimś takim jak Mia, budziła we mnie wstręt.
Po szkole pojechałem na trening. Gra nam się kompletnie nie kleiła i wiedziałem już dlaczego. Kai
miał rację, jeśli chodziło o mnie Ashera i Blue. Niby mieliśmy wszystko ustalone, a jednak pozostał
między nami dystans. Obaj nie pogodziliśmy się jeszcze z naszymi ustaleniami, co cholernie mocno
wpływało na jakość naszej gry. Miałem wrażenie, że Asher specjalnie trafił mnie krążkiem prosto
w jaja.
– Co ty odpierdalasz? – zapytałem, kiedy znalazłem się bliżej niego.
Mimo ochraniacza na zęby, na pewno mnie zrozumiał, bo uśmiechnął się tylko, a następnie
odjechał w stronę bandy.
Liam przyglądał się nam w każdej minucie. Byliśmy pod baczną obserwacją już od samego
początku roku szkolnego chociażby z tego względu, że to był nasz ostatni sezon. I wielka szansa.
Po szkole nie umawiałem się z chłopakami, musiałem pobyć sam, odprężyć się, pomyśleć.
Jedynym takim miejscem była przystań i moja żaglówka.
Skłamałem, że po lekcjach wracam do domu, obawiając się, że jeśli powiem chłopakom, że chcę
jechać na przystań, ci będą chcieli do mnie dołączyć. A dzisiaj nie chciałem ich towarzystwa.
26

Blue
Howard przyprowadził Mię do mojego pokoju trzeciego dnia po moim powrocie do domu. Nie
czułam się komfortowo w tej sytuacji i z ulgą przyjęłam fakt, że dziewczyna po rzuceniu suchego
„przepraszam” pośpiesznie opuściła pomieszczenie.
Howard został, a ja poczułam niepokój na samą myśl, co chciał mi powiedzieć. Jeśli był
nastawiony do mnie tak samo jak moja matka, to miałam przechlapane.
Fakt, całowałam się z Londonem, ale to on zawsze zaczynał, z tym że ja na to pozwalałam. Było to
nie fair w stosunku do Mii i musiałam to przyznać sama przed sobą. Czy miałam wyrzuty sumienia?
Nie, absolutnie, a zwłaszcza po tym, co robiła mi od samego początku. Nie byłam typem osoby, który
nadstawia drugi policzek.
Howard usiadł na brzegu łóżka, a następnie spojrzał na mnie wzrokiem, który mówił, jak bardzo
mężczyzna czuł się zakłopotany tą sytuacją.
– Mia… ona miała trudne dzieciństwo – zaczął spokojnie, ale wyraźnie słyszałam, że drżał mu
głos. – Wiem, że nie była dla ciebie najmilsza, ale nie powinnaś odbijać jej chłopaka.
– Myślę, że też nie powinnam dostać butelką w głowę i mieć szwów ani wstrząśnienia mózgu –
odcięłam się, mając nadzieję, że Howard zrozumie, jak idiotycznie brzmiały jego słowa.
– Wiem, że Mia postąpiła źle, ale…
– Mia skutecznie umilała mi życie w domu i w szkole – warknęłam w przypływie złości. – Ona i jej
banda, do której zresztą należał London. To on mnie całował i nie dawał mi spokoju, rozumiesz? Nie
obwiniaj mnie za coś, czego nie zrobiłam i nie usprawiedliwiaj Mii. Gdyby nie London i Cade
leżałabym w tej chwili na cmentarzu. I tylko dlatego, że moja matka mnie o to prosiła, nie zgłosiłam
tej sprawy na policję, bo to mogłoby się odbić na waszym związku, więc zamiast mnie oceniać, po
prostu mi podziękuj, Howard. I zajmij się swoją córką, bo wydaje mi się, że ona potrzebuje pomocy.
Kasa to nie wszystko, wiesz?
– Mia…
– Mia, Mia – przedrzeźniałam go, nie mogąc zapanować nad złością. – Zacznij lepiej od siebie i od
tego, jak uczestniczyłeś w wychowaniu córki po śmierci jej matki. Zostawiałeś ją pod opieką służby
czy sam zabierałeś na spacery, co? Dawałeś kasę, żeby wyjść na zajebistego tatusia, a miałeś ją
gdzieś. Mia cierpi na syndrom niekochanego dziecka i nie trzeba mieć dyplomu uczelni wyższej, żeby
to zrozumieć.
Howard wydawał się zszokowany moim wybuchem, a słowa padające z moich ust najwidoczniej
go zabolały, bo przymknął oczy na kilka sekund, a następnie spojrzał na mnie z wyraźną złością.
– Ty byłaś kochana, Blue? Miałaś idealne dzieciństwo?
– Tak, byłam i jestem kochana. Bobby, pamiętasz? Moja matka też nie była najgorsza,
przynajmniej do chwili, kiedy cię poznała. Opiekowała się mną, bawiłyśmy się, z rodziną jeździliśmy
na wycieczki. Poświęcała mi czas aż do chwili, kiedy twoje pieniądze nie pokazały jej, że są lepsze
rozrywki niż siedzenie z własnym dzieckiem. Oboje jesteście siebie warci, a ja jestem tu tylko
dlatego, że nie mam osiemnastu lat. A ty zastanów się lepiej, co zrobiłeś ostatnio dla swojego
dziecka, co? Gdzie byliście razem, o czym rozmawialiście. Podpowiem ci, oprócz wyciągnięcia
z portfela pliku dolarów nie potrafisz niczego więcej jako ojciec.
Howard wstał gwałtownie, a następnie ruszył nerwowym krokiem w stronę drzwi, którymi
trzasnął tak mocno, że aż podskoczyłam na materacu.
Opadłam na poduszki, mając go gdzieś. Lada chwila spodziewałam się wizyty swojej matki, która
zrobi mi piekło za to, co mu powiedziałam, ale zupełnie mnie to nie obchodziło. Być może Mia była
potworem z jego powodu. Być może ta dziewczyna żyjąc latami bez miłości, przestała odczuwać
jakiekolwiek ludzkie emocje. Zależało jej tylko na sławie, pieniądzach i prestiżu, podobnie jak jej
ojcu, z którego brała przykład.
Jeśli Howard się spodziewał, że będę go przepraszać, kiedy tu przyjdzie, to był w grubym błędzie.
To nie ja byłam winna temu, że Mia mnie zaatakowała.
Mimo zawrotów głowy poczułam, że muszę wyjść z tego domu, oczyścić umysł, zdystansować
się.
Ruszyłam powoli w stronę garderoby, aby włożyć dżinsowe szorty, koszulkę oraz trampki,
a włosy zaplotłam w warkocz, który przerzuciłam przez ramię. Z biurka wzięłam aparat i byłam już
gotowa do drogi.
W drodze do garażu, gdzie stał mój rower nie spotkałam żadnego z domowników. Kiedy
wsiadałam na rower, poczułam wibracje w tylnej kieszeni spodni. Pozostawałam w stałym kontakcie
z Lake i Noahem, ale teraz nie miałam ochoty się zatrzymywać, żeby odpisać. Cade także się ze mną
kontaktował, podobno rozmawiał też z Howardem na temat zaistniałej sytuacji, ale najwyraźniej to
nie pomogło. Mia była święta, ja to jedynie córka jego kochanki.
Początkowo miałam lekki problem z jazdą na rowerze, wydawało mi się, że ulica była zbyt blisko
mojej twarzy, a krawężnik falował, ale nie poddawałam się, brnąc do przodu, żeby dotrzeć na
przystań. Nie miałam pojęcia, czy w tym stanie zdołam zrobić jakiekolwiek zdjęcia, ale nie o to
chodziło w mojej ucieczce z domu. Chciałam nabrać dystansu, uspokoić się i przestać myśleć o tym,
co czekało mnie dalej w domu Howarda. Oczywistym był fakt, że Mia była i będzie na wygranej
pozycji bez względu na to, co jeszcze zrobi.
Bobby dzwonił do mnie wczoraj wieczorem, a ja starałam się trzymać kamerę tak, żeby ukryć
opatrunek na głowie. Nigdy w życiu nie powiem mu o tym, co się stało, zwłaszcza teraz, kiedy
stacjonował w Iraku. Rozmawialiśmy o bzdurach, ale też o nadchodzących egzaminach i mojej
przyszłości. Opowiadałam mu o tym konkursie i o swoich modlitwach, żebym zdobyła w nim chociaż
wyróżnienie.
Kiedy dotarłam do ulubionego miejsca, na górkę porośniętą trawą, spojrzałam na zegarek. Jazda
tutaj zajęła mi piętnaście minut dłużej niż zwykle, ale winę za to ponosił mój stan.
Kiedy usiadłam wygodnie na trawie, przez chwilę przyglądałam się zacumowanym jachtom
i łodziom, próbując złapać oddech. Byłam kompletnie bez sił.
Sięgnęłam po bidon przymocowany do stelaża na rowerze i położyłam go przy nodze,
a następnie wyjęłam aparat z futerału. Moim pierwszym celem stały się ptaki, które co chwila
przylatywały i odlatywały z metalowej poręczy oddzielającej chodnik od tafli wody.
Nie miałam siły wstać, żeby podejść bliżej, więc czekałam, kiedy to ptaki się zbliżą. Próbowałam
się skupić, chcąc uchwycić jak najlepszy kadr.
To zajęcie sprawiało, że myślałam już tylko o swoim celu, nie o tym, co było w domu. Czułam jak
moje mięśnie zaczęły się stopniowo rozluźniać, a kark nie był już taki spięty, jak wcześniej. Byłam
w swoim żywiole i chociaż zawroty głowy i mdłości nadal mi przeszkadzały, nie żałowałam tego, że
wyszłam z domu. Mogłam się założyć, że matka i tak nie zauważy mojej nieobecności, zapatrzona
w Howarda jak w pieprzone bożonarodzeniowe drzewko zaraz po ubraniu.
– Blue? – Głos za moimi plecami wyrwał mnie z zamyślenia. Nie musiałam się odwracać, żeby
wiedzieć, kogo tam zobaczę.
Położyłam aparat na udach, a następnie kątem oka dostrzegłam postać, która pojawiła się obok.
Barczyste ramiona, jasne włosy i niebieskie oczy stanęły mi przed oczami, mimo że nawet nie
spojrzałam w jego kierunku.
– Co tutaj robisz? – zapytał, siadając obok mnie tak blisko, że nasze ramiona otarły się o siebie,
a ja natychmiast się odsunęłam.
Miałam już dość problemów przez niego i Mię, nie potrzebowałam kolejnych.
– Odpoczywam – oznajmiłam, wpatrując się w taflę wody. Nie chciałam i nie mogłam na niego
patrzeć, nie teraz, kiedy byłam rozchwiana i rozemocjonowana ostatnimi wydarzeniami.
Potrzebowałam wsparcia, czułości, słów pocieszenia, a on nie mógł mi ich dać, a Lake i Noah byli
zajęci sobą, nie chciałam im przeszkadzać. Pojawienie się Londona mogło dla mnie zwiastować tylko
kłopoty.
– Powinnaś leżeć w łóżku – odezwał się cicho, a ja niemal parsknęłam śmiechem.
– Nie jesteś moim ojcem, więc nie mów mi, co powinnam, a czego nie.
Owszem, wybaczyłam mu, pogodziliśmy się, ale to wcale nie znaczyło, że będzie mógł mnie teraz
upominać, wydawać polecenia, czy pouczać.
– Ja… po prostu się martwię. Masz wstrząśnienie mózgu, powinnaś siedzieć w domu, pod opieką.
W jego głosie słyszałam autentyczną troskę. Niemal podskoczyłam, kiedy poczułam jego dłoń na
swoim udzie. Dreszcz przeszył moje ciało, a ja szybko odepchnęłam jego rękę. Nie pragnęłam czuć
jego dotyku, nie chciałam na niego patrzeć. Serce waliło mi w piersi, dłonie zaczęły się pocić. Ten
chłopak nie działał na mnie dobrze.
– Daruj sobie, okej? Przeprosiłeś mnie, jest po sprawie. Nie musisz wciskać mi bajeczek o tym, jak
bardzo się o mnie martwisz.
Chciałam, żeby sobie poszedł, zostawił mnie samą, ale nie zrobił tego. Uparcie siedział obok,
jakby szukał kolejnych słów, jakby myślał, co ma mi powiedzieć. I nie myliłam się.
– Byłem pewny, że jesteś taka sama jak twoja matka – wyznał cicho. – Małżeństwo rodziców
mojego znajomego rozpadło się właśnie przez taką kobietę. Oceniłem cię pochopnie, przyznaję.
Wściekłem się, kiedy pomyślałem, że masz chłopaka.
– Ty miałeś dziewczynę – odgryzłam się szybko.
– Wiem – westchnął przeciągle.
Nadal na niego nie patrzyłam, bojąc się tego, co się stanie, kiedy nasze spojrzenia się spotkają.
Czułam jego bliskość każdą komórką ciała.
– Byłem wkurzony, miałem cię za zupełnie inną osobę.
– Co się zmieniło? Dlaczego masz mnie już za kogoś innego?
– Przestałem słuchać Mii. – Jego szept sprawił, że po raz kolejny poczułam dreszcze. – Zacząłem
słuchać siebie.
Znów zapadło milczenie, a ja nie miałam pojęcia, co powiedzieć ani co zrobić. Z jednej strony
chciałam, żeby sobie poszedł, z drugiej sama jego obecność dawała mi ukojenie, dziwny spokój. Nie
potrafiłam tego zrozumieć, ale właśnie tak się działo. Między nami coś było, coś na tyle silnego, że
nie potrafiłam wybić sobie go z głowy i on najwyraźniej także nie mógł zapomnieć o mnie. W innym
wypadku nie pisałby do mnie ani tu nie siedział, prawda?
– Nie chcę kłopotów przez ciebie, London.
– Nie będziesz ich miała, Blue, obiecuję.
– To wyrzuty sumienia przez ciebie przemawiają? – zadrwiłam, nie mogąc pojąć jego motywacji. –
Wiesz, że nie mogę z tobą przebywać, widywać cię.
London roześmiał się, ale wyraźnie słyszałam, że to nie był wesoły śmiech.
– Ja też nie mogę – powiedział po chwili. – Asher… podobasz mu się, a to powoduje między nami
pewne zgrzyty, które odbijają się na naszej grze. Trener to zauważył, każdy to widzi. Obiecaliśmy
więc sobie, że damy sobie z tobą spokój, Blue, bo tak będzie najlepiej dla wszystkich.
– Więc dlaczego tu jesteś? – zapytałam, zaskoczona jego szczerością.
To, że Asher do mnie uderzał, nie było dla mnie zdziwieniem, ale konflikt między nimi już tak. I to
z mojego powodu.
– Nie wiem – rzucił szybko. – Nie potrafię przestać o tobie myśleć, Blue. Jesteś w mojej głowie,
odkąd pierwszy raz spotkaliśmy się na przystani. Próbowałem cię znienawidzić, bo nie mogłem cię
mieć, a teraz, kiedy mogę… To, kurwa, też nie mogę, rozumiesz?
Prawdę mówiąc, doskonale go rozumiałam, bo czułam to samo. Nie mogliśmy się spotykać,
przyjaźnić, chociaż oboje z innych powodów. Dla naszego dobra powinniśmy to urwać, zakończyć,
lecz tak naprawdę jeszcze nic się nie zaczęło.
– Rozumiem – przyznałam po chwili. – Dlatego powinieneś iść, London, i dać mi spokój.
– Czy mogę mieć do ciebie jedną jedyną prośbę? – szepnął, a zbolały, cierpiący ton jego głosu
sprawił, że spojrzałam na niego, choć nie powinnam.
Błękit jego spojrzenia wypalał dziurę w mojej głowie, nie potrafiłam się na niczym skupić, a każda
myśl odpływała z mojego umysłu. Wiedziałam, że jedno spojrzenie na niego może zmienić mój mózg
w papkę i tak właśnie się stało.
– Jaką? – zapytałam drżącym głosem.
– Chciałbym cię pocałować – szepnął. – Ostatni raz.
Gapiliśmy się na siebie dłuższą chwilę w zupełnym milczeniu. Gdzieś w oddali dało się słyszeć
silnik motorówki i trele ptaków. Przełknęłam głośno ślinę, próbując zrozumieć, co się właściwie
stało i dlaczego ta prośba sprawiła, że poczułam motyle w brzuchu. Nie powinniśmy tego robić, to
było złe i niewłaściwe, a jednak bardzo chciałam ulec, poddać się.
Ten jeden jedyny raz chciałam znowu poczuć jego dłonie we włosach, jego usta na swoich. Co
nam zależy? Co to zmieni? Nic, oboje nie byliśmy sobie pisani.
– Blue? – Jego schrypnięty głos spowodował drżenie mojego ciała. Jasna cholera, mimo tego, co
mi zrobił, nie potrafiłam go nienawidzić, wymazać z pamięci.
– Nie powinniśmy…
– Wiem, ale chcę to zrobić. Po raz ostatni wrócić do tego, jak się czułem wtedy na przystani. Bez
złości, bez tego całego gówna, które się na nas wylało.
Powinniśmy przestać i to natychmiast, a nie dokładać sobie wspomnień, ale się zgodziłam. Zanim
zdążyłam pomyśleć, skinęłam powoli głową.
W tej samej chwili London wyciągnął po mnie dłonie, chwycił za biodra i posadził na swoich
kolanach. Powinnam się odezwać, zejść z jego ud, bo prosił tylko o pocałunek, jeden jedyny, ale
w chwili, kiedy połączył nasze wargi, przestałam o tym myśleć, obejmując go za szyję. Przysięgam, że
nigdy wcześniej z nikim tak się nie czułam. Nie potrafiłam się skupić na niczym innym. Jego bliskość
pozbawiała mnie zmysłów, gorące i wilgotne usta smakowały moich warg, a jego język penetrował
moje wnętrze i w tej samej chwili pomyślałam, że przyjemnie byłoby czuć go w innym, bardziej
intymnym miejscu. Ciche jęki wydobywały się na zmianę z głębi naszych gardeł, podczas gdy dłonie
Londona delikatnie głaskały moje plecy.
Ten pocałunek nie był agresywny ani zaborczy, był czuły i delikatny, a jednocześnie najbardziej
namiętny ze wszystkich, które przeżyłam. Jego usta delikatnie muskały moje wargi, a kiedy
odważyłam się unieść powieki, zobaczyłam, że London patrzył na mnie, a jego oczy błyszczały
podejrzanie. Dopiero po chwili położyłam dłonie na jego piersi i popchnęłam delikatnie. To był
koniec, musieliśmy to przerwać.
Kiedy schodziłam z jego kolan, London pomógł mi usiąść na trawie, trzymając delikatnie moje
ramię. Powinien już iść, ale nadal się nie ruszał. Siedzieliśmy tak po prostu wpatrzeni w wodę,
zupełnie niegotowi na pożegnanie, chociaż będziemy się widywać w szkole. I chyba tylko to, że nie
stracę z nim kontaktu, trzymało mnie przy zdrowych zmysłach. Jak to się stało, że zależało mi na
chłopaku, który tak bardzo mnie krzywdził?
– Chyba powinieneś już iść – szepnęłam.
Nadal na siebie nie patrzyliśmy, słyszałam tylko jego przyśpieszony oddech.
– Odwiozę cię – zaproponował szybko.
Nie mogłam się na to zgodzić. Miałam rower to po pierwsze, po drugie… mnie i jemu zależało na
tym, by nikt nie zauważył nas razem. On miałby piekło w drużynie, ja w domu.
– Nie trzeba, nie możesz, London.
Westchnął, jakby zrozumiał, że to koniec, choć nic się jeszcze nie zaczęło. Oboje wiedzieliśmy, że
to co mogłoby się wydarzyć między nami, musiało umrzeć śmiercią naturalną.
– Napisz mi, proszę, gdy dojedziesz do domu – szepnął, a następnie wstał z miejsca i po prostu
odszedł.
Nie miałam pojęcia, czy oglądał się za siebie, bo nie potrafiłam spojrzeć w jego stronę. Nie
mogłam. London był niewłaściwym chłopakiem, a ja niewłaściwą dziewczyną. I na tym ta historia
powinna się zakończyć, prawda?
27

Blue
Kilka tygodni później
Czas do najważniejszych egzaminów w moim życiu minął w zastraszającym tempie, a kiedy było
już po wszystkim i pojawiły się wyniki, które bardzo mnie satysfakcjonowały, zaczęłam kompletować
dokumenty na studia, pisać esej, a także poprosiłam kilku nauczycieli o listy polecające.
Przebywanie w tej samej klasie z Londonem okazało sie ponad moje siły, ale musiałam to
przetrwać, ignorując jego spojrzenia. Asher także dotrzymał danego Westowi słowa, trzymał się ode
mnie z daleka. Została mi tylko Sandra.
W moim życiu zapanował prawdziwy spokój, Mia oraz jej klon zachowywały dystans ode mnie
i nikt nie próbował mi dokuczać, przynajmniej przez pewien czas. W domu zarówno matka, jak
i Howard notorycznie mnie ignorowali, co było dla mnie zbawieniem.
Bobby dzwonił dość często, a za kilka tygodni miał wrócić do domu. Nie mogłam się już doczekać
chwili, kiedy go zobaczę.
Lake i Noah już oficjalnie zostali parą. Poświęciłam kilka godzin, aby przekonać Lake, że trzymam
za nich kciuki, a o krótkim epizodzie, kiedy byłam z Noahem, nawet nie pamiętam.
Pewnej soboty robiłam zdjęcia w studiu Howarda, na wyraźne życzenie Cade’a, a kiedy je
obrobiłam i wysłałam, ich menadżer wstawił kilka na ich oficjalne konto na Instagramie, a ja
dostałam kasę i mogłam wypełnić kolejną rubryczkę w podaniu na studia, w której musiałam wpisać
osiągnięcia. Nie posiadałam się z radości, bo wydawało mi się, że to już będzie dla mojej uczelni spore
dokonanie. Zależało mi na stypendium, bo bez niego nie było szans, abym mogła pozwolić sobie na
studia. Gdybym dostała je chociaż w kwocie, która pokryje czesne, będę wniebowzięta.
Święta Bożego Narodzenia zbliżały się wielkimi krokami. Nie miałam pojęcia, jak będzie
wyglądała świąteczna kolacja, bo od dawna nie jadłam już wspólnych posiłków z matką, Howardem
i Mią, a oni to akceptowali. Miałam wrażenie, że cieszył ich fakt, że nie wchodziłam im w drogę.
Byłam niczym duch.
Podobno Sandra gdzieś usłyszała, że Mia starała się zbliżyć do Londona, ale on jej na to nie
pozwolił, unikał jej i ignorował wiadomości. Usłyszała też, że London każde próby zdyskredytowania
mnie przez kogokolwiek dusił już w zarodku. Podobno Noemi usiłowała kilka dni temu przykleić
gumę do mojego krzesła, co zobaczył London i natychmiast ją zabrał, rzucając nią w Noemi. I ponoć
to sprawiło, że Mia się wściekła, chociaż doskonale wiedziała, że wcale nie rozmawiałam
z Londonem. Kilka razy na przerwie chłopak usiadł razem z Asherem i Kaiem na trawniku obok mnie
i Sandry, ale wtedy również nie nawiązaliśmy żadnego kontaktu.
Kolejna sytuacja, którą sama widziałam, zdarzyła się na zajęciach sportowych. Lecąca z zawrotną
szybkością ciężka piłka do koszykówki prawie trafiła mnie w głowę, ale wtedy na linii jej lotu nie
wiadomo skąd pojawił się London i złapał ją, wyskakując wysoko. Podziękowałam mu cicho,
a następnie wróciłam do rozciągania się, a chłopak odszedł bez słowa.
Z każdym kolejnym dniem ta sytuacja przytłaczała mnie jeszcze bardziej, jeszcze trudniej było mi
znieść jego rzucane w moim kierunku spojrzenia. Asher także się gapił, być może nie tak jak London,
ale jednak.
Pewnego dnia na swojej szkolnej szafce znalazłam dużą samoprzylepną kartkę, na której już
z oddali zobaczyłam obraźliwe słowo. Szmata.
Zanim jednak zdążyłam tam podejść, London był tam pierwszy, szarpnął za kartkę, którą zwinął
w kulkę, a następnie wsadził do torebki Noemi, warcząc coś pod nosem.
Nawet nie spojrzał w kierunku stojącej przy ścianie Mii, jej policzki natychmiast zrobiły
się niemal blade. Widziało to ze dwadzieścia osób, co z pewnością było dla niej ciosem w sam środek
serca.
Mia nie próbowała mnie atakować, ale Noemi po kilku tygodniach względnego spokoju zaczęła
się rozkręcać. Kiedy pewnego dnia wchodziłam do sali lekcyjnej, ta próbowała przytrzasnąć mnie
drzwiami i to by się jej udało, gdyby nie wyciągnięta w porę dłoń Londona i ramię, które
przytrzymało drzwi. Ten chłopak z mojego oprawcy stał się obrońcą. Dziękowałam mu za każdym
razem, ale starałam się przy tym na niego nie patrzeć. Nie byłam w stanie przewidzieć swoich reakcji.
Zdarzyło się też tak, że London odnalazł moją torbę, która zniknęła w dziwnych okolicznościach
podczas zajęć sportowych. Oddał mi ją na oczach całej klasy i przede wszystkim Mii i Noemi, a ja
ponownie musiałam mu podziękować. Czasami wydawało mi się, że London czekał na jakiekolwiek
inne słowa, ale nie miałam na tyle odwagi, żeby to zrobić. Wiedziałam, jak to mogło skomplikować
nam obojgu życie. Starałam się go unikać także dlatego, że nie ręczyłam za siebie. Ciągnęło mnie do
niego tak mocno, że gotowa byłam zaryzykować wszystko za jeszcze jeden pocałunek, za kolejne
minuty spędzone na jego kolanach.
Tak mijały kolejne dni, przepełnione walką o siebie, zmaganiami z rozsądkiem i z własnymi
pragnieniami. Przy zdrowych zmysłach pozwalali mi się utrzymać tylko aparat oraz kolejne zlecenia
od Cade’a. Zarobiłam już prawie trzy tysiące dolarów, chowając te pieniądze na czarną godzinę.
Dawały mi poczucie bezpieczeństwa, jakąś pewność, że w razie czego miałam cokolwiek swojego.
Cade był naprawdę w porządku, chwalił moją pracę i pozwalał zostawać w studio, jeśli nie
chciałam wracać do domu. Za każdym razem też upierał się, że zapłaci za zamawiane jedzenie, kiedy
nagrania się przedłużały, a kiedy pewnego razu szarpałam się z nim przy dostawcy i wygrałam, bo
jednak byłam dziewczyną, a on nie chciał użyć siły, to gdy nie patrzyłam, ten drań wrzucił mi
pieniądze do torby i znalazłam je dopiero kolejnego dnia.
Nauczyciel wychowania fizycznego zmuszał nas do uczestniczenia w meczach hokeja
i kibicowania kolegom, którzy walczyli w międzyszkolnych turniejach o kolejne awanse i wymarzone
studia. Gra szła im świetnie, przegrali tylko jeden mecz, a ja mimo iż oglądałam ich kilka, nadal nie
byłam w stanie pojąć zasad tej gry. London poruszał się na lodzie, jakby się tam urodził, zupełnie tak,
jakby miał to we krwi. Bywał też agresywny, przyciskał przeciwników do bandy, aby odebrać im
krążek i go utrzymać. I nie byłam w stanie zliczyć, ile razy siedział za karę na ławie po kilka minut, po
czym wracał na lód w blasku chwały.
Z początkiem grudnia na jednej z lekcji literatury Pan Dealz powiedział, że na zaliczenie semestru
mamy zrobić projekt, który musi zostać skończony do Świąt Bożego Narodzenia. Nie bałam się
wyzwań, od zawsze dobrze się uczyłam, o czym świadczyły moje oceny. I chociaż na początku bałam
się, że w tej szkole poziom będzie o wiele wyższy, okazało się, że było niemalże tak samo, z tym że
tutaj miałam do dyspozycji najnowsze sprzęty, i to w takiej ilości, że wystarczało dla każdego.
– Żeby uniknąć kłótni, co w tej klasie coraz częściej się zdarza, sam was podzielę – oznajmił
nauczyciel, kiedy po sali rozeszły ciche pomruki i rozmowy, świadczące o tym, że uczniowie już sami
zaczęli ustalać, kto z kim będzie robił projekt. – Tak więc, podział będzie prosty: Pierwsza osoba
z dziennika, dobiera się w parę z ostatnią, druga z przedostatnią i tak dalej. Pozwólcie, że
przeczytam, żeby uniknąć pomyłek. Blue Anderson i London West to pierwsza para. Wy zajmiecie
się tematem śmierci w średniowieczu, forma jest dowolna, może to być referat, prezentacja
multimedialna, plakaty…
Kolejnych słów nauczyciela już nie usłyszałam, nie byłam w stanie się skupić. Nie mogłam
odmówić, nie mogłam zawalić tego projektu, przecież tak wiele od niego zależało…
Kiedy zerknęłam na Londona, pochwyciłam jego spojrzenie. Boże, wyglądało na to, że najbliższy
czas spędzimy wspólnie…
Nie chciałam widzieć wyrazu twarzy Mii ani Noemi, ale obstawiałam, że nie były z tego powodu
zadowolone. Nie mogłam stwierdzić, czy bardziej mnie to martwiło, czy cieszyło, że wreszcie będę
mogła spędzić z nim trochę czasu bez poczucia winy i strachu, bo teraz naprawdę nie mieliśmy
wyjścia, a wszyscy inni musieli się z tym pogodzić.
28

London
Nie mogłem uwierzyć w swoje szczęście oraz w to, że ten plan wypali, ale się udało, a wściekły
wzrok Ashera tylko uzmysłowił mi, że wcale się nie przesłyszałem.
– Nie taka była umowa – warknął Asher, zaciskając mocno pięści.
Starałem się pohamować, ukryć jakoś ekscytację, ale nie byłem pewny, czy mi się to udawało.
– Myślisz, że ja jestem zadowolony? – prychnąłem, mierząc przyjaciela wkurzonym spojrzeniem.
– Ale co niby mam zrobić, co? Powiedzieć, że nie zrobię tego projektu, bo mi się moja para nie
podoba? Zależy mi na ocenach, tak jak tobie, a jeśli masz jakieś obiekcje, to zgłoś je do Dealza. Ja jej
nie wybrałem ani ona mnie.
Asher był wkurzony, ale już nie na mnie, tylko na sytuację. Przecież doskonale wiedział, że nie ja
wybierałem sobie parę. Chociaż to nie do końca prawda.
Mój ojciec doskonale znał się z naszym trenerem Liamem, a ten z kolei znał się dobrze z naszym
nauczycielem od literatury. Kosztowało mnie to sporo nerwów, ale kiedy jakiś czas temu
dowiedziałem się, że Dealz planował ten projekt, postanowiłem działać.
Musiałem przede wszystkim wyznać rodzicom całą prawdę. Powiedziałem im o Mii i że
dziewczyna, którą spotkałem na przystani, to jej przybrana siostra. Przyznałem się do wszystkiego,
do tego, co zrobiłem, i tego, czego nie zrobiłem. Rodzice byli zaskoczeni, ale widząc, jak zależy mi na
projekcie z Blue, postanowili mi pomóc. Martwili się o to, że Blue mieszkała z Mią pod jednym
dachem, a także o to, że się zaangażowałem. Mimo wszystko ojciec dał Liamowi cholernie drogi
koniak i obiecał, że zrobi dla niego, cokolwiek on zechce. Liam poleciał na bogato, zażyczył sobie
weekend w domku na plaży mojego ojca. Natomiast Pan Dealz przystał na ten pomysł
z entuzjazmem, mając nadzieję, że pochodząca z Echo Park dziewczyna przestanie być wycofana
i milcząca.
Liam nie miał pojęcia o tym, jak umawialiśmy się z Asherem. W pewnym momencie czułem się jak
oszust, który łamie daną kumplowi obietnicę, ale zaczynałem mieć to w dupie. Ostatnie tygodnie,
kiedy znajdowałem się blisko, a jednocześnie tak daleko Blue, dały mi w kość. Nawet rodzice widzieli,
że skupiałem się mocno na nauce i sporcie tylko po to, żeby nie myśleć. Chcieli mi pomóc i w tym
momencie zyskali w moich oczach jeszcze więcej. Mogłem na nich liczyć w każdej chwili, a teraz
tylko dobitnie mi to udowodnili. Miałem tylko trzymać się od Mii z daleka i nie odwiedzać Blue w jej
domu. Z tym że nie było takiej konieczności, bo ten projekt będziemy robić w moim. Cudownie.
Wiedziałem, że Blue została po lekcjach na zajęciach z social mediów, których potrzebowała,
żeby dostać się na studia. Miałem dziś trening, ale okłamałem Liama, że nie pojawię się na nim
z powodu wizyty u dentysty, a wszystko po to, żeby móc na nią zaczekać. Kręciłem się wokół szkoły,
aby się upewnić, że reszta klasy wróciła już do domu, a zwłaszcza Mia i Noemi.
Żeby zmylić Ashera, zaraz po lekcjach wsiadłem do samochodu i wyjechałem z parkingu tylko po
to, aby za chwilę na niego wrócić i czekać na Blue. Kilka metrów od mojego auta stał jej rower, więc
na pewno nie przegapię momentu, kiedy skończy już zajęcia.
Ostatnie tygodnie próbowałem się trzymać od niej z daleka, ale im dłużej to wszystko trwało,
tym było dla mnie trudniejsze. Czułem się ograniczany, nieszczęśliwy, wręcz apatyczny. Doszedłem
do momentu, w którym zacząłem myśleć, że gdzieś mam grę w hokeja, że gdzieś mam wszystko.
Chciałem się spotykać z Blue i byłem skłonny zrobić bardzo wiele, żeby osiągnąć cel.
Kiedy ją zobaczyłem, natychmiast wysiadłem z auta i podszedłem bliżej jej roweru, żeby nie
mogła mnie zignorować. Robiła to od kilku tygodni i oprócz słowa „dziękuję” nie usłyszałem nic
więcej.
– Hej – powiedziałem, kiedy stanęła tuż obok mnie.
– Hej – odpowiedziała niepewnie, wyciągając dłoń po rower i stopą chowając nóżkę.
– Robimy wspólny projekt – odezwałem się ponownie, widząc, że dziewczyna chciała mnie
zignorować. – Chciałem się dogadać.
Wreszcie na mnie spojrzała, tak po prostu. Prawie wcale jej nie znałem, a głupiałem na sam jej
widok, czekałem na każde słowo. Po to łapałem te jebane piłki, trzymałem drzwi, a także
pilnowałem Noemi, żeby usłyszeć chociaż jedno zwykłe cholerne „dziękuję”. O większości rzeczy nie
wiedziała, nie miała pojęcia, ile razy uniknęła przykrych sytuacji, bo ja znalazłem się obok. I nie
chciałem, by o tym wiedziała, chciałem ją chronić. Mia już jakiś czas temu usiadła na tyłku, ale Noemi
nadal próbowała.
– A no tak – westchnęła przeciągle, rozglądając się dookoła. – I co teraz, London?
Wzruszyłem ramionami i powiedziałem jej dokładnie to samo, co Asherowi. Nie mieliśmy wyjścia
ani wpływu na decyzje nauczyciela. I chociaż okłamywałem wszystkich, nawet przyjaciół, miałem to
gdzieś.
– Co proponujesz? – zapytała, analizując moje słowa.
– Pytasz o formę projektu?
Miałem gdzieś to, w jakiej będzie formie, pod warunkiem, że zrobimy go razem, a ja wreszcie się
dowiem, dlaczego ciągnęło mnie do tej dziewczyny i nie potrafiłem przestać o niej myśleć.
– Pytam o to, jak to wszystko ma wyglądać – rzuciła na pozór obojętnym tonem. – Jak to się ma
do tego, co obiecałeś Asherowi, i do mojej sytuacji w domu.
– Blue, nie mamy na to wpływu – powtórzyłem, żywiąc nadzieję, że nie będzie się stawiać i nie
poświęci swojej oceny w imię tego, że inni oczekiwali od nas separacji. – Chcesz zawalić ocenę?
Chcesz tego?
– Nie – szepnęła, ale widziałem, że się wahała.
– Projekt będziemy robić u mnie – powiedziałem pewnym siebie głosem.
Wszystko było już ustalone, będziemy siedzieć w domku dla gości, który składał się z salonu,
kuchni i łazienki na dole i trzech sypialni oraz łazienki na górze. Moja matka sama doszła do wniosku,
że tak będzie lepiej, bo w obliczu spustoszenia, jakie siał Chase, obawiała się o efektywność naszej
pracy. A ja zacierałem ręce na samą myśl, że będziemy na drugim końcu posesji, sami, we dwoje.
– W poniedziałki, wtorki, środy i czwartki mam treningi. Jestem za to wolny w weekendy i piątki.
Dostosujesz się do tego, Blue?
– Tak, chyba że Cade zleci mi kolejne zdjęcia.
A więc robiła temu dupkowi jakieś cholerne zdjęcia… Musiałem się temu uważniej przyjrzeć.
– Jaka forma projektu ci pasuje?
– Nie myślałam nad tym.
Ja także nie, bo nie to miałem w głowie.
– Dzisiaj jest czwartek, więc spotykamy się jutro po lekcjach – odezwałem się po chwili. – Jeśli
możesz zostawić rower w domu, zabierzemy się razem, a później cię odwiozę.
Blue powoli skinęła głową. Widziałem, że była zaniepokojona. Nie miałem innej możliwości, żeby
zbliżyć się do niej bez jakichkolwiek podejrzeń. Musiałem wykorzystać tę szansę.
– Myślę o prezentacji multimedialnej – odezwała się po chwili.
Miałem to w nosie, równie dobrze mogłem narysować kościotrupa na papierze toaletowym. Nie
interesowało mnie to.
– Okej, jak uważasz. To do jutra – rzuciłem, ruszając w stronę auta, aby nie pomyślała, że ją
osaczam.
Wróciłem do domu zadowolony z siebie. W kuchni czekała na mnie mama.
– Udało się? – zapytała z wyraźną nadzieją w oczach.
Była typem osoby, której szczęście zależało od szczęścia innych, a zwłaszcza mojego. Przez
ostatnie tygodnie była świadkiem tego, jak się męczyłem. I ona przez to też cierpiała.
– Udało – potwierdziłem z szerokim uśmiechem.
Z projektem zejdzie nam do końca grudnia. To był prawie cały miesiąc, który po lekcjach
spędzimy razem, a później się zobaczy. Rozgrywki też nie będą trwały wiecznie, być może to, co
działo się między nami wypali, a wtedy… cóż, a wtedy będziemy myśleć co dalej, o studiach
i wszystkim. Chciałem po prostu spróbować, przekonać się, z jakiego powodu Blue trzyma w garści
moje jaja, odkąd tylko ją zobaczyłem.
– Mam nadzieję, że to normalna dziewczyna. – Matka spojrzała na mnie z wyraźną obawą,
próbując zatrzymać Chase’a w foteliku, aby zjadł porcję owoców, które dla niego przygotowała. –
Naprawdę, London, mam dość twoich podbojów miłosnych zwłaszcza po tym, co powiedziałeś nam
na temat Mii.
Moi rodzice mieli swoje przypuszczenia, które tylko się potwierdziły. Ale w żaden sposób Blue
nie była podobna do Mii, owszem, miała swoje za pazurami i nie dała się tłamsić, oddając celniejsze
i bardziej precyzyjne ciosy, ale nie była tak podła jak jej przybrana siostra.
– Sama zobaczysz, że Blue jest zupełnie inna – zapewniłem ją szybko. – I normalna. Nie jest
przewrażliwiona na punkcie swojego wyglądu ani nic z tych rzeczy. To dziewczyna, z którą można się
zabawić i popłakać.
– Kiedy zaczynacie?
– Jutro. – Uśmiechnąłem się, a następnie usiadłem przy stole, żeby zjeść kolację.
Jutro będziemy sami, w domku na końcu ogrodu. I tym razem Blue nie powie mi, żebym trzymał
się od niej z daleka. Zresztą ostatnie tygodnie pokazały, że to było niemożliwe.
29

Blue
Doskonale wiedziałam, że Mia nie zatrzyma dla siebie informacji o tym, że będę robiła projekt
z Londonem. Ciekawiło mnie tylko, czy będę miała z tego tytułu kłopoty. Kiedy wróciłam do domu,
zrobiłam sobie kanapki i stałym zwyczajem udałam się do swojego pokoju. Nie miałam zamiaru
schodzić na kolację. Już od dawna nie jadałam z nimi wspólnych posiłków i najwidoczniej nikomu to
nie przeszkadzało.
Zdziwiłam się, kiedy kolejnego dnia z samego rana w mojej sypialni pojawiła się Nicole. Czułam
w kościach kłopoty, bo od kiedy tu zamieszkałyśmy, moja matka tylko kilka razy wstała wcześnie.
– Blue? – usłyszałam jej głos, gdy weszła do środka.
– Jestem w garderobie! – odkrzyknęłam.
Pośpiesznie wciągnęłam na tyłek obcisłe jeansy, które kupiłam rok temu na wyprzedażach za
cztery dolary. Były wygodne i wyglądałam w nich dobrze, a dzisiaj po prostu chciałam włożyć coś
ładnego, dlatego też zamiast zwykłej koszulki założyłam biały sweterek w granatowe paski. I nowe
buty Nike, które kupiłam za pieniądze zarobione w studiu. Na to postanowiłam narzucić jeszcze
kamizelkę. Dzisiaj miało być piętnaście stopni, ale rano panował chłód, a ja miałam iść do szkoły
pieszo, bo po lekcjach razem z Londonem planowaliśmy robić projekt.
Odwróciłam się w stronę wejścia do garderoby, gdzie pojawiła się moja matka, zaspana i jeszcze
w szlafroku. Najwidoczniej chciała mnie złapać, zanim wyjdę do szkoły.
– Mia powiedziała nam wczoraj, że spędzisz teraz dużo czasu z jej chłopakiem – powiedziała,
uważnie przyglądając się mojej twarzy.
– Z byłym chłopakiem – sprostowałam, a następnie dodałam obojętnym tonem: – Tak jakoś
wyszło.
– Howard nie jest zadowolony – stwierdziła, opierając się o futrynę i czekając na moją reakcję.
– Mam gdzieś to, czy Howard jest zadowolony – odpowiedziałam spokojnie. Nie dam się nikomu
wyprowadzić z równowagi. – Mam do zrobienia projekt, rozumiesz? To polecenie nauczyciela, a nie
próba wkurzenia Mii. Chcesz, żeby wyrzucili mnie ze szkoły? Albo abym dostała negatywną ocenę?
Wiesz, że teraz liczy się każdy punkt, każda opinia. Chcę iść na studia, mamo.
Wszystko można było powiedzieć o Nicole, ale nie to, że nie dbała o moją edukację. Od zawsze
bardzo pilnowała moich ocen, powtarzała, że muszę się uczyć, aby nie skończyć jak ona ‒ kelnerka,
sprzedawczyni i popychadło dla szefostwa.
Zanim jeszcze wprowadziłyśmy się do Howarda, była podekscytowana faktem, że pójdę do
prywatnej szkoły, a nawet jeśli nie dostanę stypendium, jej kochanek zapłaci za moje studia. Z tym że
ja nie chciałam niczego od niego brać, poradzę sobie sama.
– Wiem – westchnęła głośno. – Obawiam się kłopotów, Blue, rozumiesz? Ta żmija nie odpuszcza,
wypłakuje oczy na ramieniu Howarda, prosi go, aby ten porozmawiał z rodzicami Londona i z nim
samym. To cholernie żałosne.
Cóż, mimo pogłosek w szkole, że to Mia zostawiła Londona, słyszałam też, że stara się go
odzyskać. Chłopak jednak nawet nie patrzył w jej stronę, a jeśli już, to ze wstrętem i odrazą. Nawet
nie przesiadywał na stołówce, kiedy była tam Mia.
– Nie obchodzi mnie to, mamo – zaznaczyłam wyraźnie, chociaż prawda była zupełnie inna. Nie
mogłam rozmawiać z Londonem, trzymałam się od niego z daleka, ciesząc się, że mogłam go
widywać chociaż podczas przerw i lekcji. Nie potrafiłam pojąć, dlaczego aż tak cierpiałam, gdy
musiałam go unikać, przecież nawet dobrze się nie znaliśmy. – Muszę zrobić projekt, choćby Mia
miała dostać rozstroju żołądka.
Nicole uśmiechnęła się delikatnie, a następnie kiwnęła lekko głową, mocniej zaciskając pasek
szlafroka.
– Tylko nie rób głupstw, Blue – ziewnęła, przykładając wierzch ręki do ust. – Na świecie są
miliony innych chłopaków, tego zostaw w spokoju.
– Okej – potaknęłam, ale w głębi duszy wiedziałam, że to nie będzie łatwe, a ten projekt wszystko
jeszcze bardziej skomplikuje.
Moje życie uczuciowe nie było zbyt bujne, nie mogłam poszczycić się doświadczeniem, ale po
historii z Noahem, miałam już jakieś porównanie.
Rozstaliśmy się, pozostając przyjaciółmi, i nigdy nie ciągnęło mnie do niego w taki sposób, jak do
Londona. Nie myślałam o nim całymi dniami i nocami, nie miałam dreszczy ani bólów brzucha, kiedy
się pojawiał. Nie marzyłam o tym, żeby go dotknąć, pocałować. Nie myślałam rozpaczliwie nad tym,
co zmienić w swoim życiu, aby móc z nim być.
Kiedy matka opuściła garderobę, opadłam ciężko na wielki puf i zakryłam dłońmi twarz. Nie
chciałam się zauroczyć Londonem naprawdę tego nie chciałam, ale nawet jeśli nie rozmawialiśmy, to
każdy jego gest sprawiał, że miękły mi nogi.
Zatrzymywał każdą próbę ataku na mnie, mocno ingerował w działania Noemi, które zlecała jej
Mia. Cała szkoła o tym szeptała, widzieli, co się działo, ale nikt nie śmiał powiedzieć tego na głos.
Kiedy kilka dni temu biegałam, aby zaliczyć kolejny dystans, zabrakło mi wody. Leżałam
wyczerpana na trawie, kiedy pojawił się London, postawił przy mnie butelkę, a następnie odszedł.
Takich sytuacji było mnóstwo i sprawiały, że jeszcze bardziej żałowałam położenia, w którym się
znalazłam. Żałowałam też, że w ogóle go poznałam. Gdyby London nie stanął na mojej drodze,
mogłabym się skupić na zdjęciach, nauce, na życiu. Niestety, czasu nie zdołam cofnąć.
Kiedy byłam w połowie drogi do szkoły, obok mnie przejechała Mia. Dzisiaj musiałam zostawić
rower w domu, ale spacer także mi się przydał.
Drgnęłam, przestraszona, kiedy jej auto na chwilę zwolniło tylko po to, żeby zaraz przyśpieszyć
i zniknąć mi z oczu. Mia nie próbowała mnie atakować bezpośrednio, nie miała na to odwagi,
przecież w każdej chwili mogłam iść na policję za to, co zrobiła, i miałam świadków. Trzymała się ode
mnie z daleka, ale Noemi nadrabiała za nie obie.
Kiedy szłam przez parking w stronę budynku, Mii już nie było, ale Sandra czekała na mnie przy
swoim samochodzie. Ona też nie była zadowolona z faktu, że będę robiła projekt z Londonem.
Wyglądało na to, że wszystko sprzysięgło się przeciwko nam.
– Gdzie masz rower? – zapytała, zaskoczona.
– Po szkole jadę do Londona – odpowiedziałam pewnym siebie głosem. Cholera, przecież to było
pieprzone zadanie, które musieliśmy zrobić, nie pozwolę każdemu wylewać na siebie frustracji
z tego powodu.
Sandra zacisnęła mocno usta, widziałam wyraźnie, że próbowała ukryć niezadowolenie, ale nie
bardzo jej to wychodziło. Myślała, że stanowimy wspólny front przeciwko Mii, Londonowi, Noemi
i reszcie. Faktycznie, w praktyce tak było, bo przecież trzymałyśmy się razem, z daleka od tej bandy,
nawet jeśli oni podzielili się na mniejsze grupki.
– Nie podoba mi się to – odezwała się, rzucając mi czujne spojrzenie.
Tak, wiedziałam, że to jej się nie podobało i mogłam przypuszczać dlaczego. Wyeliminowała Mię
i być może chciała spróbować z Londonem kolejny raz, ale pojawiłam się ja, a Sandra wielokrotnie
zauważała i komentowała fakt, że chłopak się na mnie gapił. Wszyscy też widzieli, jak udaremniał
każdy zamach na moją osobę.
– Mnie też, ale zależy mi na ocenie, to wszystko.
Już jakiś czas temu zrozumiałam, że nie powinnam jej mówić wszystkiego. Być może Sandra mnie
nawet nie lubiła, ale nie miała innego wyjścia, jak się ze mną zakolegować.
– Może porozmawiaj z nauczycielem, żeby pozamieniał pary – zaproponowała.
Tak, z pewnością chciałaby się ze mną zamienić.
– Nie ma takiej potrzeby – ucięłam krótko. – Dostałam zadanie i je wykonam. Nie chcę robić
zamieszania.
Sandra drgnęła nerwowo, ale już się nie odezwała. Sytuacja wydawała się coraz bardziej napięta
i to między wszystkimi. Mała, biedna dziewczynka, która pojawiła się w świecie bogaczy, zniszczyła
ich spokój, przyjaźnie, związki. A przecież tak naprawdę nie zrobiłam nic złego, po prostu trafiłam do
niewłaściwego domu, a moja matka na nieodpowiedniego partnera, który miał stukniętą córkę.
Kiedy weszłyśmy do klasy, w środku byli już niemal wszyscy. Usiadłyśmy z Sandrą obok siebie,
akurat przed Asherem, Kaiem i Londonem. Kiedy szłam do ławki, czułam na sobie wzrok całej trójki,
ale nie odwzajemniłam się tym samym. Starałam się unikać kontaktu wzrokowego, zwłaszcza
z Londonem, bojąc się, że zobaczę w jego oczach te same emocje, które malowały się w nich na
przystani, kiedy pocałował mnie po raz ostatni.
– Pamiętasz o imprezie w sobotę? – zagadnęła Sandra niby przypadkiem, ale na tyle głośno, żeby
siedzący przed nami i za nami usłyszeli to wyraźnie.
Tak, pamiętałam. Rodzice dziewczyny wyjeżdżali na weekend i Sandra postanowiła skorzystać
z okazji i zrobić domówkę. Zaprosiła sporo osób ze szkoły i swojej okolicy. Miałam u niej spać, aby nie
wracać po nocy do domu, a później pomóc jej posprzątać.
Zupełnie się nie spodziewałam, że w pewnym momencie dziewczyna odwróci się do siedzących
za nami Londona, Ashera i Kaia.
– Jeśli macie ochotę do nas dołączyć, to zapraszam. – Powiedziawszy to, odwróciła się do mnie
i mrugnęła.
Cholera, przecież nie rozmawiała z nimi od roku, więc dlaczego zaprosiła ich na imprezę do
swojego domu? Miałam wrażenie, że Sandra była równie przebiegła, co Mia, że próbowała
wykorzystać okazję, aby zbliżyć się do Londona, zwłaszcza że od kilku tygodni był wolny, a Mia nie
stanowiła już przeszkody.
Nie usłyszałam, by odpowiedzieli jej cokolwiek, zignorowali to zaproszenie, a ja poczułam cień
ulgi. Jeszcze tego by brakowało, żebym znalazła się na wspólnej imprezie z Londonem.
Powinniśmy oboje ograniczać nasze spotkania i chociaż ten projekt stanowił poważną
przeszkodę, to nie było sensu, aby dokładać jeszcze do tego kolejne. Ani ja, ani on nie mogliśmy sobie
na to pozwolić, stawka była zbyt wysoka.
– W następną sobotę Mia robi imprezę w swoim domu. – Głos Noemi wyrwał mnie z zamyślenia.
Kiedy spojrzałam w stronę dziewczyn, zobaczyłam na twarzy Mii lekki uśmiech. Coś planowały,
widziałam to wyraźnie. Przecież w następny piątek Howard i Nicole mieli lecieć na weekend do Las
Vegas.
– I zaprasza wszystkich!
Po klasie rozniósł się szmer podekscytowania. No tak, chciały postawić Sandrę w złym świetle,
bo ta zaprosiła tylko chłopaków i mnie, podczas gdy Mia, królowa szkoły, zaprasza całą klasę do
swojego domu. Sandra poczerwieniała ze złości, jej dłonie nerwowo przerzucały kolejne kartki
z podręcznika. Wiedziałam już, że kolejne dni będą trudne, miałam dziwne przeczucie, że coś się
stanie i nie mogłam się go pozbyć przez resztę dnia.
30

Blue
Już pod koniec lekcji poczułam pulsujący ból w głowie, który wynikał zapewne ze
zdenerwowania faktem, że lada chwila miałam zostać sam na sam z Londonem. Z bożyszczem całej
szkoły, asem hokeja i wybornym uczniem.
Pasowaliśmy do siebie jak pięść do nosa, a mimo wszystko nie przestawałam myśleć o tym, jak
mogłoby być: ja z nim na żaglówce, na spacerze, trzymając się za ręce, później na meczu hokeja,
wiwatując jak szalona, kiedy London zdobędzie kolejny punkt. Byłabym nawet gotowa nauczyć
się tych wszystkich cholernych zasad, które obowiązują w tej grze.
Ale to były tylko moje pobożne życzenia, nie rzeczywistość. Dzieliło nas zbyt wiele, by to
wszystko mogło się udać, byśmy mogli trzymać się za ręce podczas spacerów i całować się, kiedy
przyjdzie nam na to ochota. Ja miałabym piekło w domu, London natomiast problemy w drużynie,
które rzutowałyby na jego dalszą karierę.
Mimo że Asher odpuścił, nie pisał do mnie ani nie rozmawialiśmy, także pomagał Londonowi,
kiedy Noemi brała mnie na cel. Byli przyjaciółmi, a ja nie chciałam stawać między nimi, nie chciałam
im komplikować życia.
Był piątek, więc większość klas kończyła zajęcia wcześniej niż zwykle. Miałam pewność, że
Sandra stałym zwyczajem spakuje szybko swoje rzeczy i pójdzie do auta, ale nie tym razem. Jakby
specjalnie się ociągała, co było dziwne, bo zawsze po lekcji miała coś do roboty i nigdy na mnie nie
czekała.
Kiedy wyszłyśmy z klasy, zobaczyłam Londona. Stał oparty o ścianę, z plecakiem niedbale
przewieszonym przez ramię i grzebał w swojej komórce. Kiedy tylko podniósł wzrok, poczułam
mrowienie na twarzy. Cholera, to nie skończy się dobrze. Ten projekt stanie się moim ostatnim
gwoździem do trumny i byłam tego pewna.
– Pomogę wam z tym projektem – zaoferowała Sandra, patrząc na Londona, kiedy ten oderwał
się od ściany i podszedł do nas. – Wiesz, że doskonale rysuję i…
– To będzie prezentacja multimedialna – wszedł jej w słowo, nie spuszczając ze mnie wzroku.
Cholera, jeśli London się nie opanuje i będzie się na mnie tak gapił, zaraz cała szkoła weźmie nas
na języki. I jeśli nadal zamierza patrzeć na mnie w ten sposób, zrobię coś, czego będę później
żałować, bo moja wolna wola przy nim zdawała się czymś tak samo abstrakcyjnym jak śnieg w Vegas
w połowie wakacji. Jezu Chryste!
– To nic, jestem dobra w te klocki i…
– Masz swój projekt, Sandra. – Szorstki ton Londona sprawił, że Sandra cofnęła się o krok. –
Zajmij się nim, okej?
– Chciałam pomóc. – Dziewczyna nadal próbowała, ale London był nieugięty. – We trójkę pójdzie
nam szybciej.
W co ona grała? Nigdy nie miała czasu po lekcjach, zawsze do czegoś jej się spieszyło, a teraz tak
po prostu proponowała nam swoją bezinteresowną pomoc?
– Dzięki, ale nie. – Głos Londona był coraz ostrzejszy, West wyglądał, jakby chciał zabić ją
wzrokiem. – Projekt jest nasz i nie potrzebujemy pomocy. – Kiedy spojrzał na mnie, jego wzrok
momentalnie złagodniał. – Chodź, Blue, spadamy.
Kiwnęłam głową na pożegnanie Sandrze, która wlepiała zaskoczone spojrzenie w Londona. Przez
ułamek sekundy widziałam, jak mocno zacisnęła pięści. Chciała go odzyskać, byłam tego pewna.
Kiedy ruszyliśmy do wyjścia, słyszałam kroki podążającej za nami Sandry. Stukot jej obcasów
odbijał się echem w długim korytarzu.
London po chwili ściągnął z ramienia moją torbę i zarzucił ją sobie na plecy.
– Hej, co robisz? – zapytałam, kiedy otwierał już drzwi wyjściowe.
– To jest ciężkie. – Wzruszył ramionami, przepuszczając mnie przez drzwi, które puścił
natychmiast po tym, jak znalazłam się na zewnątrz.
Po chwili usłyszałam jęk frustracji Sandry, która musiała otworzyć je sobie sama.
– Masz tam podręcznik?
– Aha – potwierdziłam.
– Po co, skoro mam swój w domu?
Sandra szła dosłownie kilka kroków za nami, jakby chciała usłyszeć, o czym rozmawialiśmy.
Oboje z Londonem poruszaliśmy się dość szybko, więc ona prawie biegła w swoich szpilkach.
Byłam na nią zła, potwornie wkurzona za jej zachowanie. Poczułam, że byłam dla niej tylko
środkiem do celu, aby zdyskredytować Mię i odzyskać Londona. Zachowanie Sandry było po prostu
żałosne.
Kiedy doszliśmy do auta, London natychmiast otworzył mi drzwi, a następnie zamknął je za mną,
i wrzucił moją torbę na tylne siedzenie. Widziałam, że Sandra ociągała się z odjechaniem ze
szkolnego parkingu, grzebiąc w swoim telefonie i zerkając na nas co chwilę, jakby myślała, że zaraz
zaczniemy się szaleńczo całować.
Kiedy London zajął miejsce za kierownicą czarnego sportowego wozu, natychmiast odpalił silnik,
który zamruczał przyjemnie, pokazując tym samym, że pod maską krył się porządny silnik.
W samochodzie panował porządek, nie widziałam nigdzie żadnego papierka czy grama kurzu.
Milczeliśmy, kiedy chłopak wyjeżdżał ze szkolnego parkingu, patrząc we wsteczne lusterko.
– Sandra jedzie za nami – odezwał się po chwili.
Boże, czy naprawdę w tej szkole nie było jednej normalnej osoby, która nie miałaby obsesji na
jego punkcie?
– Nie poznaję jej – powiedziałam cicho, a po chwili odetchnęłam z ulgą, widząc, że jednak skręciła
i już nas nie śledzi.
– Uważaj na nią, Blue – ostrzegł mnie, mocniej zaciskając dłonie na kierownicy. – Sandra nie bez
powodu się do ciebie przyczepiła, uwierz mi.
Spojrzałam na niego, zaskoczona, i już miałam coś powiedzieć, ale jego profil przykuł moją uwagę
do tego stopnia, że wszystkie myśli uciekły mi z głowy. Pełne wargi, orli nos i mocny zarys szczęki
sprawiały, że Londona można było uznać za przystojniaka. Gęste jasne włosy miał zmierzwione, ale
wyglądały perfekcyjnie. Potężne ramiona i dłonie, które zaciskał na kierownicy, jakby musiał je
czymś zająć, jakby kierownica była jedyną deską ratunku.
– Mam wrażenie, że wszystkie dziewczyny niezdrowo fascynują się twoją osobą – parsknęłam
cicho, odwracając wzrok od jego przystojnej twarzy.
– Myślisz, że tego chciałem? – zapytał cicho, a ja kątem oka zauważyłam, że na mnie patrzył. –
Myślisz, że o tym marzyłem? Nie, Blue. Nie chciałem związać się z psychopatką i manipulatorką,
która wypłakiwała mi się na ramieniu za każdym razem, kiedy ktoś na nią źle spojrzał. Ale… byłem
lojalny.
– Zdradziłeś ją – przypomniałam mu.
Nie chciałam i nie mogłam na niego patrzeć, bojąc się tego, co zobaczę w jego oczach. Przestrzeń
auta była zbyt mała dla nas obojga, a mnie zaczynało się robić duszno. Zapach Londona uderzał mi
do głowy jak najlepsze wino, a ja bałam się tego, co się stanie, kiedy zostaniemy sami.
– Wiem – westchnął głośno. – Ale broniłem jej, bo myślałem, że miała rację. Ogromnie tego
żałuję, wiesz? Ale nie potrafię cofnąć czasu. Przeprosiłem cię i przysięgam, że żałuję wszystkiego, co
ci zrobiłem. I że jej wierzyłem.
– Kochałeś ją? – zapytałam, już po chwili ubolewając nad swoimi słowami. Doskonale wiedziałam,
że jego odpowiedź może złamać mi serce.
– Byłem nią… zauroczony. Jej urodą, wdziękiem. Dogadywaliśmy się, przynajmniej na początku.
Kiedy Mia poczuła się ze mną pewniej… przestała nad sobą panować. Przepraszała mnie miliony
razy, a ja wierzyłem, że to będzie jej ostatni wyskok. Niestety, nie był, i sama się o tym przekonałaś.
– Więc dlaczego ciągnąłeś wasz związek? Dlaczego do niej wracałeś?
Zapadła dłuższa chwila ciszy i już myślałam, że London się nie odezwie. Drgnęłam, kiedy
usłyszałam jego głos.
– Bo wierzyłem, że się zmieni, a właściwie chciałem w to wierzyć. Czekałem na moment, kiedy
znów wszystko wskoczy na właściwe tory i będzie jak dawniej. Że będzie mnie wspierała, a nie
okładała pięściami. Nie wiem, nie potrafię jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Może byłem
zbyt leniwy, żeby przestać się babrać w tym całym bagnie, które urządziła Mia.
Jego szczerość mnie zaskoczyła, podobnie jak sam fakt, że mówił mi o tym wszystkim. A nie
musiał się tłumaczyć, przecież nic nas nie łączyło. I nie mogło połączyć, choćbyśmy chcieli. Ten
projekt był dla nas kolejną komplikacją, której nie chciałam w swoim życiu. I tak już wszystko było
wystarczająco posrane.
– Wierzyłem jej, że jesteś harpią, która chce odebrać jej ojca, pozycję i pieniądze – odezwał się po
chwili, na co poczułam bolesne pulsowanie w skroniach. – Ale nie mogę powiedzieć, że tylko dlatego
zrobiłem ci… krzywdę, Blue.
– A dlaczego?
Mimo iż ta rozmowa była trudna i niepotrzebna, chciałam dobrnąć do końca, poznać jego
motywy, zrozumieć, że to, co mi zrobił, miało jakiś sens, jakieś wytłumaczenie. To nadal bolało,
pomimo że London przez tych kilka tygodni czuwał nade mną, bronił mnie, chociaż w milczeniu.
Nikomu nie pozwolił zrobić mi krzywdy.
– Kiedy poszedłem do ciebie wtedy do toalety czy wszedłem do szatni, ja… chciałem tylko cię
zobaczyć, przekonać się, czy jeśli zostaniemy sami, nadal będziesz działała na mnie w ten cholerny
sposób, którego nawet nie potrafiłem wytłumaczyć. Kiedy byliśmy w tłumie na przerwach czy
w klasie łatwiej mi było znieść twoją obecność i nie zrobić czegoś głupiego. Ten Twitt… Cholera,
odwaliło mi, kiedy się dowiedziałem, że masz chłopaka, że być może go… kochasz. Poczułem się
oszukany, myślałem, że się mną bawiłaś i że tylko ja byłem zdruzgotany tym, co nas spotkało. Asher
próbował mnie powstrzymać, ale ja wtedy nie myślałem. Chciałem cię skrzywdzić i to cholernie
mocno, żebyś chociaż przez chwilę cierpiała, tak jak ja. Nie panowałem nad sobą, Blue, i okropnie
tego żałuje.
– Kiedy zrozumiałeś, że nie jestem… taka? – zapytałam cicho.
Musiałam doprowadzić to do końca, dowiedzieć się wszystkiego, aby wyciągnąć wnioski.
– Oddawałaś ciosy, nigdy nie zaczynając wojny pierwsza – wyznał po chwili. – To dało mi do
myślenia. Bez obrazy, ale nadal jeździłaś tym swoim starym rowerem, zamiast korzystać z wozu,
który kupił ci Howard. Mimo pełnej garderoby nadal nosiłaś te swoje… swoje ubrania. I byłaś taka…
normalna. Nie obchodziło cię zdanie innych ani to, że twój kucyk przekrzywił się w lewą stronę. Nie
próbowałaś zdobyć niczyjej sympatii na siłę.
Słuchał swojej dziewczyny, wierzył jej, zanim sam zdążył się przekonać. Czy to rozumiałam? Tak,
trochę.
– Zapomnijmy o tym – powiedziałam pojednawczo, spoglądając na jego profil. Wzrok miał
utkwiony w przedniej szybie, a dłonie zacisnął jeszcze mocniej na skórzanej kierownicy. – To już nie
ma znaczenia. Uratowałeś mnie, London, wyciągnąłeś mnie z basenu, a teraz… teraz też mi
pomagasz. Nie mam do ciebie żalu, że popełniłeś błąd. Zapomnijmy o tym.
Widziałam, jak jego ramiona się rozluźniają. Najwidoczniej potrzebował rozgrzeszenia,
zapewnienia o tym, że wszystko było okej. Ostatnimi czasy zrobił już dla mnie tyle, że nie mogłabym
chować urazy. Każdy z nas popełniał błędy, ja także. Nawet w stosunku do Mii. Za post dodany przez
Londona, zemściłam się na niej.
Już po chwili auto zatrzymało się przed wielką żelazną bramą, a on nacisnął guzik na pilocie, aby
ją otworzyć.
– Za chwilę poznasz moją mamę – oznajmił, zerkając na mnie z lekkim uśmiechem. – Zjemy z nią
obiad, bo ojca jeszcze nie ma, i zajmiemy się robotą.
Drgnęłam na te słowa. Mieliśmy tylko zrobić projekt, a nie poznawać swoich rodziców. W co on,
do cholery, grał? Nie chciałam jeść obiadu z jego matką!
– Eee, London…
– Nie panikuj, Blue – sapnął, wjeżdżając na teren posesji. – Zachowujesz się, jakbyś miała
zobaczyć matkę swojego chłopaka.
Miał rację, więc dlaczego tak się czułam? Dlaczego poczułam ogromną gulę w gardle na samą
myśl, że za chwilę poznam jego matkę, a ona mnie nie polubi?
Jeśli mogłabym cofnąć czas, jeszcze na ulicy wyskoczyłabym z jego samochodu, ale było już za
późno, bo kobieta właśnie wyszła przed dom z małym chłopcem na rękach, machając do nas
radośnie.
31

Blue
Miałam spocone ze strachu dłonie, które natychmiast zaczęłam wycierać w jeansy. London
widząc to, zaczął się śmiać. Odkąd wjechaliśmy na teren jego posesji, był jakiś taki bardziej
rozluźniony, zupełnie tak, jakby cieszył się z tego, że od chwili, kiedy zamknęła się brama, nie
mogłam już uciec.
– Ty się naprawdę denerwujesz, Blue – zarechotał, patrząc na mnie z szerokim uśmiechem. –
Spokojnie, moja matka nie gryzie. Wie, że robimy razem projekt, więc wyluzuj.
Łatwo mówić, trudniej zrobić. Mimo wszystko wysiadłam z auta, zanim London zdążył otworzyć
mi drzwi, a chciał to zrobić. Nie byłam jakąś pieprzoną księżniczką ani jego dziewczyną, by tak mnie
traktował.
Matka Londona, trzymając na rękach małego chłopca, który mógł mieć około dwóch lat, zeszła
do nas po kamiennych stopniach, uśmiechając się szeroko.
Dom Westów był dość duży, dwupiętrowy, ale nie tak wielki jak ten, w którym obecnie
mieszkałam. Natomiast ogród okazał się ogromny i zadbany, a wielki plac zabaw i piaskownicę
oddzielał od basenu nie za wysoki płot. Zapewne względy bezpieczeństwa.
– Blue – odezwała się kobieta, wyciągając do mnie dłoń i próbując utrzymać na rękach
wiercącego się chłopca. – Miło mi cię poznać, jestem Nancy, mama Londona.
Zanim uścisnęłam jej rękę, London odebrał dziecko od matki, a następnie podrzucił wysoko do
góry, na co chłopiec zaczął piszczeć z radości.
– Dzień dobry – powiedziałam, starając się, aby mój głos brzmiał silnie i pewnie. – Miło mi panią
poznać.
– To Chase – przedstawił go London, chwytając chłopca w ramiona i całując jego czerwone
policzki. – Mój brat. Różnica wieku między nami jest spowodowana tym, że Chase był wpadką.
– London! – upomniała go matka, śmiejąc się cicho.
Było coś pięknego w tym, jak London trzymał brata, jak patrzył na niego pełnym czułości
wzrokiem. Chłopiec spoglądał na mnie z ciekawością, a kiedy wyciągnął do mnie małą rączkę,
natychmiast ją uścisnęłam, a on uśmiechnął się, ukazując rząd maleńkich białych zębów.
– Chodźmy. – Nancy objęła mnie ramieniem, a następnie poprowadziła na schody prowadzące do
drzwi wejściowych.
London szedł za nami, z bratem w ramionach.
– Zrobiłam wam zapiekankę, mam nadzieję, że będzie ci smakować, Blue. London ją uwielbia.
Pozwoliłam się zaprowadzić na górę, a następnie długim korytarzem prosto do jadalni. W domu
Londona w większości ściany składały się z okien, przez co pomieszczenia były jasne i przytulne.
Dom lśnił czystością, a samochodziki i zabawki porozrzucane w jadalni sprawiały, że widać było,
iż mieszkali tu ludzie, że nie było to bezduszne wnętrze. I chociaż urządzone jak z katalogu,
w drewnie, bieli i szarościach, to dodatki w postaci miękkich foteli czy ogromnej liczby rodzinnych
zdjęć sprawiały, że panowała tu przytulna atmosfera.
– Siadaj, rozgość się – powiedziała Nancy, a następnie ruszyła w stronę kuchni oddzielonej od
jadalni holem, w którym znajdowały się również schody prowadzące na wyższe piętro.
– Pomogę z obiadem – zaoferowałam i natychmiast za nią ruszyłam.
Nie chciałam stać bezczynnie, nie wtedy, kiedy ta kobieta specjalnie dla nas zrobiła obiad i tak
miło mnie powitała. Byłam lekko zestresowana tym spotkaniem i musiałam zająć czymś ręce.
London zmarszczył brwi, a następnie z bratem na rękach podążył za nami.
Nancy pozwoliła mi wziąć stertę talerzy oraz sztućce i rozłożyć je na stole w salonie, czym
natychmiast się zajęłam, podczas gdy ona wyciągała z piekarnika posiłek.
Przyjemny zapach natychmiast rozniósł się po całym domu, a mnie ślinka napłynęła do ust. Nie
pamiętałam już, kiedy ostatnio jadłam ciepły posiłek, być może było to drugiego dnia po
przeprowadzce do domu Howarda. Unikałam rodzinnych spotkań, praktycznie zawsze po powrocie
ze szkoły szłam do siebie, a jeśli nikogo nie było na dole, robiłam sobie kanapki.
Kiedy chciałam usiąść obok krzesełka, w którym miał siedzieć Chase, Nancy próbowała mnie
odwieść od tego pomysłu.
– On rozrzuca jedzeniem, skarbie. Będzie lepiej, jeśli siądziesz obok Londona.
Chłopak zajął miejsce przy stole po drugiej stronie, ja zaś naprzeciwko.
– Jest w porządku – zapewniłam szybko. – Nic się nie stanie, jeśli dostanę kawałkiem zapiekanki.
Nancy zaśmiała się cicho, siadając po drugiej stronie krzesełka do karmienia. London nałożył mi
na talerz słuszną porcję, podobnie jak Nancy i swojemu bratu.
Już po chwili doszłam do wniosku, że popełniłam błąd, siadając naprzeciwko Londona. Czułam
każde jego spojrzenie, a kiedy ja unosiłam wzrok, ten swojego nawet nie odwracał, nie próbował
ukryć, że zwyczajnie się na mnie gapił. Jeśli siedziałabym obok, mógłby mnie dotknąć, otrzeć się o
mnie ramieniem lub udem. Nie wiedziałam, co było gorsze.
Nancy westchnęła głośno, kiedy na mój talerz spadł kawałek makaronu, który ugryzł wcześniej
Chase.
Zaśmiałam się głośno, odgarniając jasne włoski chłopca za ucho, na co ten uśmiechnął
się szeroko, pokazując mi zęby.
– Przepraszam – mruknęła kobieta, zabierając widelcem makaron z mojego talerza.
– Nic się nie stało. – Ponownie się zaśmiałam, bo Chase znowu próbował przerzucić na mój talerz
ugryziony makaron. – To tylko dziecko.
Śmiałam się za każdym razem, kiedy Chase robił te swoje sztuczki albo wtedy, kiedy napił się
wody tylko po to, żeby zaraz wypluć ją do kubka. Nigdy nie miałam do czynienia z dziećmi, byłam
jedynaczką, nie miałam w rodzinie małych dzieci, dlatego towarzystwo malucha było dla mnie czymś
nowym i zabawnym.
Po chwili to ja podrzuciłam na talerz chłopca ugryziony makaron, a on z radości aż klasnął
w dłonie.
– Bubu – powiedział, celując we mnie małym paluszkiem.
– Blue, powtórz – zachęciłam go, na co znowu się zaśmiał i powiedział:
– Bubu!
Nancy również się zaśmiała, próbując powstrzymać synka przed wrzuceniem mi kolejnej porcji
pogryzionego makaronu, który po chwili wylądował na moich spodniach, zostawiając tłustą plamę.
– Przepraszam cię – westchnęła.
– To tylko plama, spokojnie, nie ma się czym przejmować.
Nawet jeśli miałabym wyrzucić te spodnie zaraz po powrocie do domu, towarzystwo tego
malucha było tego warte.
– Jakie masz plany, Blue? Co zamierzasz po skończeniu liceum?
– Chciałabym studiować fotografię, ale na tę chwilę… dużo zależy od konkursu, w którym
wzięłam udział.
– Jaki to konkurs? – zapytała, wyraźnie zaciekawiona.
Nie umknęło mi także uważne spojrzenie Londona.
Powiedziałam jej o wszystkim z wyjątkiem tego, że to zdjęcie jej syna wysłałam e-mailem na
adres redakcji. Tym będę się martwiła dużo później, jeśli uda mi się coś wygrać.
– To cudownie – oświadczyła, próbując wsadzić chłopcu kolejną porcję do ust. – A jeśli nie
dostaniesz stypendium?
– Będę musiała odpuścić studia i uzbierać trochę pieniędzy. – Wzruszyłam ramionami,
a następnie nabrałam na widelec kolejną porcję makaronu.
Widziałam wyraźnie, że Nancy chciała o coś zapytać, ale się powstrzymała.
– Bubu! Bubu!
Chase rozkręcał się coraz bardziej, a ja nie potrafiłam powstrzymać śmiechu. Nawet jeśli Nancy
chciała kontynuować rozmowę, Chase na to nie pozwolił, wydając z siebie różne dźwięki.
Po skończonym posiłku zaczęłam zbierać brudne talerze, a London mi pomógł.
– Dziękuję wam bardzo, dzieciaki – powiedziała kobieta, kiedy zaczęliśmy ładować zmywarkę.
Chase był wyraźnie senny, wił się w ramionach matki i popłakiwał, chociaż chwilę wcześniej był
w najwyższej formie do zabawy jedzeniem.
– Czas na popołudniową drzemkę. Owocnej nauki.
Zostaliśmy sami, w milczeniu kończąc pakować talerze do dużego szarego koszyka. London
milczał, ale czułam na sobie jego uważne spojrzenie.
Dlaczego miałam wrażenie, że to wszystko mu pasowało? Dlaczego pomyślałam, że ucieszył się,
że mieliśmy ten projekt razem i spędzimy nad nim kolejne dni, jeśli nie tygodnie?
– O czym myślisz? – Jego cichy szept rozniósł się po moim ciele niczym pieszczota.
Tak, teraz już byłam pewna, że nasz projekt skończy się dla mnie złamanym sercem. Ten chłopak
działał na moje zmysły jak żaden inny. Oczami wyobraźni widziałam już siebie za jakiś czas, kiedy
przestaniemy się spotykać. Będę zdruzgotana.
– O niczym – skłamałam gładko, zamykając zmywarkę. – Chodźmy, czas ucieka.
Kiedy szłam z nim w stronę domku na końcu ogrodu, a on niósł moją torbę, to wszystko
wydawało mi się takie… naturalne. Jakbym wreszcie była w odpowiednim miejscu, we właściwym
czasie i z właściwą osobą. Najgorsze było to, że nie powinnam się tak czuć, a jednak się tak działo.
Domek okazał się mały, ale przytulny. W salonie z kominkiem, w którym buzował ogień, stał stół
jadalny, a na nim leżały książki i laptop Londona.
Na ścianie naprzeciwko kanapy wisiał duży telewizor, a na komodzie pod nim stały rodzinne
zdjęcia. W domku panowało przyjemne ciepło, więc ściągnęłam kamizelkę oraz sweterek, pozostając
w koszulce na ramiączkach.
London także ściągnął bluzę, a kiedy to zrobił, koszulka, którą miał pod spodem, uniosła się, a ja
zobaczyłam jego umięśniony, opalony brzuch i pieprzoną literkę „V”, która sprawiała, że każda
normalna i zdrowa kobieta dostawała szału. I ja tu nie byłam wyjątkiem.
Poczułam, że napięcie panujące między nami od dawna jeszcze wzrosło. Dosłownie słyszałam
swój przyśpieszony oddech i mocno bijące serce.
I nie tylko ja to czułam, bo London także miał przyśpieszony oddech, jego klatka piersiowa
unosiła się i opadała o wiele szybciej, niż powinna, a ramiona miał spięte. Bałam się spojrzeć w dół,
na rozporek jego jeansów, jednocześnie zupełnie wbrew woli mój wzrok powędrował właśnie tam.
I wcale się nie myliłam. Widoczne wybrzuszenie kierujące się ku lewej nogawce mówiło samo za
siebie. Przełknęłam głośno ślinę i spojrzałam mu w oczy. Staliśmy naprzeciwko siebie, w odległości
kilka kroków, a jego spojrzenie dosłownie parzyło odkrytą skórę.
– London… – szepnęłam, nie mając pojęcia co dalej.
– Ty też to czujesz. – Jego cichy głos sprawił, że po moim ciele kolejny raz przeszły dreszcze. –
Przyznaj, że wcale mi się nie wydaje.
Poczułam ogromny ciężar na piersi, który sprawił, że niemal spazmatycznie zaczęłam łapać
powietrze. Było mi duszno, dziwnie, cholernie słabo. Miałam przeczucie, że wybrał ten domek, nie
po to, by Chase nam nie przeszkadzał, ale dlatego, żebyśmy byli sami.
Ciepło wydobywające się z kominka jakby się zwiększyło, w pomieszczeniu zaczął panować
nieznośny upał.
– Proszę, weźmy się za ten projekt. – Mój głos brzmiał tak słabo, że ledwo dało się go usłyszeć,
jakby docierał do mnie z oddali.
Próbowałam przekonać i jego, i siebie, żebyśmy się wzięli za naukę, za projekt, ale tak naprawdę
jedyne, o czym marzyłam, to żeby go dotknąć.
– Przyznaj, do cholery, że nie jestem w tym sam – warknął w przypływie irytacji, robiąc kolejny
krok do przodu.
– Nie możemy, wiesz o tym, London…
– Powiedz to – naciskał. – O tym, co możemy albo co musimy, pogadamy później, Bubu.
Celowo przekręcił moje imię, tak jak robił to Chase, co spowodowało, że topiłam się niczym
pierwszy śnieg na rozgrzanej jeszcze ziemi. Jeśli stąd nie wyjdę, stanie się coś, co stać się nie
powinno.
– London… – Próbowałam po raz kolejny przenieść rozmowę na inne tory, ale dosłownie
rozpływałam się pod wpływem jego spojrzenia.
Miał na sobie pieprzoną bokserkę, a ja widziałam każdą linię jego ciała, każdy mięsień i czułam
narastającą panikę. Bo wiedziałam, że nie mogłam tego zrobić.
– Myślałem, że jesteś szczerą i uczciwą dziewczyną, Blue. Myliłem się? Nie potrafisz
odpowiedzieć na jedno proste pytanie?
Przełknęłam głośno ślinę, czując wzbierające w dole brzucha ciepło. To prowadziło tylko do
jednego i oboje o tym wiedzieliśmy. Nie wyjdę z tego domku taka sama, jak tu weszłam, nie było
szans.
– Też to czuję – przyznałam po chwili wahania.
Zanim zdążyłam mrugnąć, London znalazł się przy mnie. Położył wielkie dłonie na moich
biodrach, przyciągając mnie mocniej do swojego ciała. Przepadłam.
– Chcę cię pocałować – szepnął, opierając swoje czoło o moje i patrząc mi w oczy. – Ten jeden raz.
Już był ten jeden jedyny pożegnalny raz kilka tygodni temu na przystani, kiedy było jeszcze
ciepło. Kogo chcieliśmy oszukać?
Kiwnęłam tylko głową, a jego usta natychmiast opadły na moje, by całować mnie z szaleńczym
opętaniem, ekscytacją i głodem, jakiego nigdy wcześniej nie czułam.
Zarzuciłam mu ręce na szyję, przysięgając sobie, że za chwilkę to zakończę, odepchnę go
i wrócimy do projektu, ale wiedziałam, że to tylko pobożne życzenia. Nie zrobię tego, nie byłam
w stanie i wiedziałam, że tak będzie, jeśli tylko pozwolę, żeby się do mnie zbliżył.
Te tygodnie frustracji i narastającego między nami napięcia sprawiły, że oboje byliśmy
wygłodniali, a London już nie panował nad własnymi dłońmi. Po chwili obok kominka znalazła się
moja koszulka i jego bokserka. Obejmowaliśmy się przyciśnięci do siebie, a ja zyskałam pewność, że
dotyk jego skóry na mojej to najlepsze, co mnie w życiu spotkało.
– Twoja mama – szepnęłam między pocałunkami.
Stałam na środku salonu w jego objęciach, mając na sobie jedynie jeansy i koronkowy stanik.
Miałam jednak na tyle zdrowego rozsądku, żeby mieć na uwadze, że nie byliśmy zupełnie sami.
– Chase… będzie spał… dwie… godziny – wydyszał mi prosto w usta między pocałunkami. –
Nikt… tu nie przyjdzie.
To mnie uspokoiło, ale nie na tyle, żeby nie poczuć ciężaru własnej decyzji, której nie miałam
zamiaru zmieniać. Popełnialiśmy błąd, ale ja chciałam go popełnić, od kilku tygodni nie myślałam
o niczym innym.
Nigdy nie czułam czegoś takiego, kiedy męskie dłonie błądziły po moim ciele, a sztywny kutas
wbijał się w moje podbrzusze.
Nasze ruchy stały się rozgorączkowane i precyzyjne. Nawet nie poczułam chwili, w której
straciłam także swój stanik.
– Nie tutaj – szepnął, kiedy zaczęłam walczyć z guzikiem jego spodni.
W tej samej sekundzie złapał mnie za tyłek, a następnie podniósł, nie przestając całować.
Owinęłam nogi wokół jego bioder, czując teraz jego twardość jeszcze lepiej niż wcześniej.
London wchodził po schodach powoli i mozolnie, nie odrywając ust od moich. Kilka razy
się potknął, a ja jeszcze mocniej zacisnęłam chwyt na jego szyi.
Jakimś cudem otworzył drzwi do pierwszej lepszej sypialni, a następnie zatrzasnął je kopniakiem.
Pisnęłam z zaskoczenia, kiedy rzucił mnie na materac. W następnej sekundzie dopadł do mnie
i patrząc mi w oczy, zaczął ściągać ze mnie spodnie, a po chwili pozbył się także swoich, jęcząc
cierpiętniczo, że od tego nacisku zaraz wybuchną mu jaja.
London padł na łóżko obok mnie, a następnie pochylił się, aby otworzyć szufladę szafki nocnej,
z której wyciągnął paczkę prezerwatyw i położył ją tuż obok mojej głowy. Westchnęłam z ulgą
ciesząc się, że chociaż jedno z nas było w tej sytuacji odpowiedzialne.
Już po chwili klęczał między moimi udami w samych bokserkach, ściągając mi koronkowe majtki
i odrzucając je na bok. Widok był nieziemski, on taki potężny i majestatyczny, układający się między
moim udami, aby po chwili doprowadzić mnie do utraty zmysłów sprawnym językiem. I wszystko to
patrząc mi w oczy.
– London… – jęknęłam, kiedy zanurzył język w mojej cipce, a po chwili zastąpił go palcami.
Patrząc mi w oczy, pieprzył mnie palcami, ssąc i podgryzając moją łechtaczkę. Robił to po
mistrzowsku, tak doskonale, że już po chwili ciągnęłam go za włosy w spazmach orgazmu, który
zafundował mi po kilkunastu sekundach.
– Powiedz jeszcze raz moje imię – warknął, nie przestając mnie posuwać.
– London – jęknęłam posłusznie, bo to, co robił ze mną, było tak cholernie przyjemne.
– Jeszcze raz – zażądał ochrypłym głosem.
Jęknęłam, kiedy ponownie, przyśpieszył ruchy i nie potrafiłam wydobyć z siebie głosu.
– Powiedz moje pieprzone imię, Blue!
– London!
– Dobrze, maleńka – pochwalił, a następnie uniósł się na łokciach.
Spojrzałam na niego, zaskoczona, bo byłam dosłownie o krok od kolejnego orgazmu, ale on
nachylił się nade mną, a następnie sięgnął po paczkę gumek.
– Chcesz to zrobić? – zapytał, wyciągając pojedyncze zafoliowane opakowanie.
Widząc sztywnego i ogromnego fiuta, który napierał na materiał bokserek, nie marzyłam
o niczym innym, ale brakowało mi doświadczenia. Cholera. Po chwili chłopak ściągnął z siebie
bokserki, prezentując się w całej okazałości. Był… ogromny.
– Nie wiem, czy potrafię – szepnęłam, unosząc się na łokciach.
– Jesteś dziewicą? – zapytał, pełnym napięcia głosem.
Niemal parsknęłam śmiechem na to pytanie, kręcąc szybko głową.
– Nie, po prostu…
London westchnął, wbijając we mnie mroczne spojrzenie. Mięsień na jego policzku zaczął
niebezpiecznie drgać.
– Z kim miałaś swój pierwszy raz, Blue?
Zamarłam na te słowa. Byłam podniecona, zostawił mnie chwilę przed orgazmem, a zadawał
takie pytania?
Świdrował mnie wzrokiem, jednocześnie rozrywając opakowanie prezerwatywy zębami. To było
tak podniecające, że niemal zapomniałam, że kilka sekund temu doprowadził mnie do białej gorączki
swoim idiotycznym pytaniem.
– Poważnie? – sapnęłam, bo idiota najwyraźniej oczekiwał odpowiedzi. – Czy będziesz mnie
w takiej chwili spowiadał z takich rzeczy? Ja też mam to zrobić?
Mrugnął, a następnie zaczął zakładać kondom, oczywiście nadal patrząc mi w oczy.
– Nie, przepraszam – przyznał po chwili. – Poniosło mnie.
Sekundę po tym, jak skończył zakładać prezerwatywę, kilka razy przejechał dłonią po fiucie,
a następnie rozchylił mocniej moje nogi, układając się między nimi.
Poczułam ekscytację na samą myśl, że zaraz dokończy to, co zaczął chwilę wcześniej. London
oparł się na ramionach po obu stronach mojej głowy i spojrzał mi w oczy.
– Nie będę cię pytał, czy jesteś pewna, bo nie jesteś. – Uśmiechnął się z widocznym napięciem. –
I ja też nie jestem, Blue. Ale nie obchodzi mnie to, muszę się w tobie znaleźć, bo marzyłem o tobie
tygodniami.
Kiedy tylko z jego ust wybrzmiało ostatnie słowo, poczułam jego główkę przy swoim wejściu. Nie
byłam zbyt doświadczona, ale wiedziałam, że zaboli, zwłaszcza że miałam kilkumiesięczną przerwę,
a on był wielki.
Syknęłam z bólu, kiedy zaczął we mnie wchodzić, ale nie zatrzymał się, jedynie zwolnił.
– Wszystko w porządku, Blue? – wychrypiał, a ja szybko kiwnęłam głową. – Kłamczucha…
Jego wargi ponownie opadły na moje, a jego dłoń znalazła się w miejscu, w którym łączyły się
nasze ciała.
London wychodził ze mnie i wchodził, powolnymi płytkimi ruchami, bawiąc się moją łechtaczką,
a z każdym ruchem jego fiut wnikał jeszcze głębiej w moje wnętrze.
– Nie spinaj się – szepnął w moje usta. – Rozluźnij się i pozwól mi… wejść głębiej…
Nawet jeśli chciałam się spinać, to nie było to możliwe z jego palcami na mojej kobiecości
i sztywnym fiutem w cipce, a w dodatku z jego ustami na moich. Już po chwili London zaczął bez
problemu się poruszać, bo moje ciało nie stawiało oporu. Ciepłymi wargami zajął się moimi
piersiami, przygryzając i liżąc sutki.
Złapałam go za pośladki, aby przyśpieszył, dał mi to, co przerwał w ostatniej chwili, by
wynagrodził mi to oczekiwanie. London dyszał ciężko, napinając ramiona, jakby próbował się
powstrzymywać. Wiedziałam, że był blisko, czułam to w każdym jego ruchu.
Jęknął gardłowo, opadając na mnie i wciskając twarz w zagłębienie mojej szyi. Przyśpieszył
ruchy, nasze mokre od potu ciała uderzały o siebie, a odgłos tego niósł się po całej sypialni.
Słyszałam jego ciche warknięcia, kiedy znów oparł się na ramionach i zaczął rżnąć mnie mocno
i szybko.
Po kilku takich niekontrolowanych pchnięciach, krzyknęłam cicho, czując, jak moje całe ciało
ogarnęła obezwładniająca rozkosz. Usłyszałam tylko, jak London zawołał moje imię, a następnie
opadł na moje wiotkie ciało.
Dopiero po dłuższej chwili zeszłam na ziemię, słysząc ciche tykanie zegara i szum wiatru za
oknem. Zaczęło do mnie dochodzić, co zrobiliśmy, i nie chciałam nawet myśleć o konsekwencjach.
Popełniliśmy poważny błąd.
32

London
Gapiłem się na nią, ponownie czując, że fiut napierał na materiał spodni. I najgorsze było w tym
wszystkim to, że nic nie mogłem na to poradzić. Nawet przywoływanie wspomnienia o nagim ciele
babki Ashera nie pomagało.
– Słuchasz, co do ciebie mówię? – fuknęła, podczas gdy ja nadal gapiłem się na jej opuchnięte od
pocałunków usta.
– Słucham – skłamałem gładko, przypominając sobie moment, kiedy poszedłem na dół po jej
ubrania. Kiedy wróciłem do niej, znowu miałem erekcję. Miałem ją też wtedy, kiedy się ubierała
i poprawiała włosy.
– Zadałam ci pytanie, London.
Siedzieliśmy przy dużym stole w jadalni, przed moim laptopem, próbując sklecić sensowne zdania
i zrobić z tego pierwszy slajd.
– Nie słuchałem, przepraszam – przyznałem się w końcu, wiedząc, że Blue i tak się tego domyśli.
– Pytałam, czy na pierwszym slajdzie uwzględniamy ramy czasowe i robimy wprowadzenie do
epoki.
Jezu, jedyne wprowadzenie, jakie chciałem zrobić, to wprowadzenie jej znowu do łóżka na górze.
– Myślę, że to dobry pomysł – stwierdziłem po chwili, ale tak naprawdę miałem to kompletnie
gdzieś.
Nie chciałem myśleć o europejskiej literaturze średniowiecza, jedyne, o czym pragnąłem myśleć
to jej cycki. Nadal byłem napalony i to nawet bardziej niż wcześniej. Zanim poszliśmy się pieprzyć,
żyłem tylko wyobrażeniami, jak mogło by być, ale teraz już to wiedziałem, a mój chory mózg
dostarczał mi kolejnych obrazów, co mógłbym zrobić z jej ciałem.
Blue miała na wewnętrznej stronie uda pieprzyk, który kształtem przypominał chmurkę. Być
może chciałem się roześmiać, kiedy go zobaczyłem, ale o wiele bardziej chciałem ją pieprzyć i wtedy
nie poświęciłem temu większej uwagi.
Mój telefon kilka razy wibrował, Asher pisał do mnie z pierdołami na szczęście już po tym, jak
wróciliśmy na dół. Skurwiel chciał sprawdzić, czy byłem na tyle zajęty, że nie dam rady odpisać.
Niestety, musiałem go okłamywać i odpowiadałem na każdą wiadomość, chociaż jakąkolwiek
beznadziejną minką. Żeby tylko się odpieprzył i dał mi spokój.
Kiedy poszedłem do domu po przekąski dla nas, mama akurat serwowała mojemu bratu
podwieczorek. Była zachwycona Blue i tym, jak zabawiała tego małego smroda. Zapewne
przypominały się jej chwile, kiedy Mia gościła u nas na obiadach i chciała siedzieć jak najdalej od
Chase’a, by ten nie upieprzył jej drogich ubrań.
Jednak pewnego razu kawałek mięsa w sosie przeleciał na drugi koniec stołu, a wielka plama na
sukience Mii sprawiła, że dziewczyna poczerwieniała ze złości i natychmiast wstała, żeby ją
wyczyścić. Mama ją przeprosiła, bo jednak Chase nie powinien rzucać żarciem, ale to przecież
jeszcze dzieciak, nie rozumiał tego. Mia jednak się wściekła i nie chciała słuchać tłumaczeń.
– A po wprowadzeniu wspomnimy także o malarstwie? – zapytała Blue, kompletnie wytrącając
mnie z zamyślenia.
Skupiłem na niej uwagę, widząc, że przyglądała mi się, przygryzając dolną wargę. Znów chciałem
ją pocałować, o wiele bardziej niż wcześniej.
– Sztuka też miała wpływ na literaturę.
Fakt, racja. Odchrząknąłem, próbując się skupić na czymś innym niż smak jej cipki, który czułem
do teraz.
– To może jeszcze muzyka, co?
– Świetnie – podchwyciła Blue, a następnie wpisała w Google odpowiednią frazę.
Ja także to zrobiłem, z tym że na swoim telefonie, szukając zagadnień z malarstwa, które mogły
nam się przydać.
– Jeszcze tło historyczne – podchwyciła Blue, notując szybko w zeszycie leżącym obok
komputera. – Ściągniemy jakieś obrazy, co?
– Wspomnimy o trubadurach – dodałem szybko, co dziewczyna także skrupulatnie zapisała,
pilnując, aby żaden pomysł nie zdołał nam umknąć. – Za cholerę nie rozumiem, dlaczego Dealz
wcisnął nam takie gówno, zamiast coś amerykańskiego i przede wszystkim współczesnego.
Blue wzruszyła ramionami, wracając do wyszukiwania potrzebnych informacji.
– Nie wiem, też mnie to irytuje.
Odkąd zeszliśmy na parter, rozmawialiśmy tylko o projekcie, zupełnie pomijając fakt, że się
pieprzyliśmy. Nie wiedziałem, czy mi się to podobało, czy raczej wkurwiało. Miałem mieszane
uczucia.
– Zamierzasz iść jutro do Sandry na tę imprezę? – zapytałem po chwili, ciekawy, jakie miała plany.
– Tak, wybieram się – przyznała, skubiąc wargami końcówkę długopisu, a mnie zrobiło się gorąco
na samą myśl, że to mógłby być mój fiut. – Ale najpierw muszę jechać do studia, Cade nagrywa,
jestem im potrzebna.
Tak, wiedziałem, że robiła im zdjęcia, wiedziałem o wszystkim, bo śledziłem profil zespołu.
Zdjęcia Blue były świetne, a oni umieścili je na swojej stronie. Cade ją lubił, ona jego także i bałem
się, że będzie próbował do niej startować.
– Czyli w sobotę dajemy spokój z tym szajsem? – zapytałem, wskazując dłonią komputer.
– Tak, nie dam rady, przykro mi.
Widziałem wyraźnie, że wcale nie było jej przykro. Kłamczucha.
– Nie upij się, Bubu. – Żartobliwie nazwałem ją tak jak Chase, na co dziewczyna zaśmiała się
cicho. – Pilnuj swojego tyłka, aby nikt nie chciał go tknąć, jasne?
– Mój tyłek to nie twoja sprawa, London. – Wykrzywiła wargi we wrednym uśmieszku i puściła
do mnie oczko.
– Był, jeszcze godzinę temu – warknąłem, w przypływie irytacji.
To tylko seks, bo nie byliśmy razem, ale szlag mnie trafiał na samą myśl, że mogłaby pozwolić
innemu na to, na co pozwoliła mnie. Jasna cholera.
Nie mogłem zaproponować jej związku, nawet przyjaźni, ze względu na jej sytuację w domu
i kłopoty, które mogłaby mieć, gdyby ktoś się o nas dowiedział. Ja z kolei musiałem trzymać gębę na
kłódkę ze względu na Ashera. I tak koło się zamykało, wyraźnie uświadamiając mi, że nie było
żadnych „nas”. I nigdy nie będzie.
– Ale już nie jest, więc odpuść, okej? – sapnęła, kręcąc powoli głową i wracając do komputera.
Czyli że miałem spokojnie się przyglądać, jak wyrywa ją jakiś koleś albo, co gorsza, wiedzieć, że
pieprzy ją kto inny?
– Masz kogoś na oku? – zapytałem szybko. – Z kim miałaś swój pierwszy raz?
Blue odwróciła się do mnie z mordem w oczach, a ja instynktownie się odsunąłem. Zapomniałem,
że to nie była Mia, a ja zaraz nie oberwę w głowę za to, że ją uraziłem.
– Na oba pytania odpowiem jednym zdaniem: to nie twoja sprawa, London. Możemy wrócić do
robienia projektu?
Skinąłem, próbując przerwać natłok myśli. Najgorsze było właśnie to, że ona nie była moją
sprawą mimo tego, do czego doszło między nami i mimo faktu, że od dawna czułem do niej silny
pociąg, silniejszy niż kiedykolwiek wcześniej. W zasadzie to nad zwykłym przyciąganiem dałoby się
jeszcze zapanować, ale to, co działo się między nami, okazało się trudne do okiełznania.
– Tak, jasne. – Wziąłem od niej laptopa i położyłem pośrodku między nami, aby także skupić się
na czytanym tekście.
Skupianie się szło mi opornie, ale Blue także nie była w najwyższej formie. Zaledwie chwilę po
tym, jak wyszliśmy z sypialni, znów chciałem zabrać ją do łóżka. Obawiałem się o powodzenie misji
zwanej projektem, chociaż sam ją zainicjowałem, by pomóc trochę swojemu losowi.
Dochodziła ósma, kiedy Blue oznajmiła, że powinna wracać do domu i mimo naszej wcześniejszej
umowy upierała się, że wróci do domu na pieszo.
– Oszalałaś, Bubu? – zapytałem, kiedy wkładała jasny sweterek i kamizelkę, celowo używając
nowego przezwiska. – Zanim dojdziesz do domu, zapadnie zmrok. Umawialiśmy się, że będę cię
zabierał ze szkoły i odwoził do domu.
Protestowała, ale złapałem ją za ramię i po prostu wyprowadziłem z domku, niosąc jej ciężką
torbę. Nie pozwolę jej włóczyć się po nocy samej.
Kiedy siedzieliśmy już w aucie, a ja jechałem ku bramie, zastanawiałem się, czy Blue poruszy
temat tego, co stało się w domku dla gości, ale dziewczyna uparcie milczała, wpatrując się w boczną
szybę.
Chciałem tego, chciałem, żeby podjęła tę rozmowę, wtedy łatwiej by mi było określić na czym
stoję, co ona o tym wszystkim myśli. Gdzieś w głębi duszy marzyłem, żeby powiedziała: „Chrzanić to,
London, spróbujmy być razem. Spieprzę do reszty swoje relacje rodzinne, być może nawet będę
musiała opuścić dom Howarda, a ty postawisz na szali swoją karierę i przyjaźń”.
No zajebisty pomysł. Niemniej jednak chciałem o tym pogadać. Musiałem wiedzieć, co siedziało
jej w głowie, a przede wszystkim, czy pozwoli mi znowu się dotknąć, kiedy się spotkamy.
– Kiedy masz czas? – zagadnąłem, kiedy zatrzymałem auto na czerwonym świetle.
– Poniedziałek? – zaproponowała, na co stanowczo pokręciłem głową.
– Od poniedziałku do czwartku mam treningi, Bubu. W grę wchodzą tylko pozostałe dni.
– Nie mów na mnie Bubu – sapnęła, ale widziałem wyraźnie, że na jej ustach zaigrał lekki
uśmiech. – Następny piątek?
– Niedziela? – rzuciłem szybko. Nie będę czekał całego tygodnia, żeby znowu z nią być, to nie
wchodziło w grę.
– W sumie czemu nie. – Wzruszyła ramionami. – I tak nie mam nic ciekawszego do roboty.
Uśmiechnąłem się lekko. W sobotę spotkam się z chłopakami i jakoś zleci.
– Dwunasta? – zaproponowałem, na co Blue chętnie przystała. – Przyjadę po ciebie i odwiozę cię,
zamówimy pizzę.
– Przyjadę sama, London, i…
– Przyjadę po ciebie – przerwałem jej stanowczo. – Będę czekał w bocznej uliczce. I nie dyskutuj
ze mną.
Westchnęła, jakby już nie miała do mnie sił, ale to był dopiero początek. Początek projektu,
podczas którego będziemy mogli bezkarnie spędzać ze sobą czas. A później się pomyśli. Jeśli obojgu
nam będzie zależało, coś wymyślimy, jakoś to poukładamy.
Kiedy zatrzymałem auto, Blue rzuciła mi krótkie „cześć” i wysiadła. Czego innego się
spodziewałem? Buziaka na do widzenia?
Czekałem do chwili, kiedy zniknie mi z oczu, a następnie odjechałem. Wiedziałem, że dla naszego
dobra powinienem dać jej spokój, ale nie potrafiłem. Nigdy wcześniej nie czułem się tak jak teraz
i chciałem sprawdzić, do czego nas to zaprowadzi. Musiałem to zrobić bez względu na to, jak wysoką
cenę przyjdzie nam za to zapłacić.
33

Blue
Od rana siedziałam w studiu, próbując uchwycić najlepsze momenty z nagrań ich krążka. Jeśli się
sprawdzę, kolejny tysiąc trafi na moje konto, a zdjęcia na stronę, o czym wspomnę po raz kolejny
w moich dokumentach na studia, które systematycznie uzupełniałam o dodatkowe informacje.
Cade miał piękny głos, męski i lekko schrypnięty. Czasami nie potrafiłam się skupić na tym, co
robiłam, bo jego śpiew sprawiał, że zaczynałam marzyć o rzeczach niemożliwych, o czymś, czego
mieć nie mogłam. O Londonie.
Nie wiedziałam jeszcze, czy seks z nim był najlepszym, co mnie w życiu spotkało, czy raczej
ekspresem ku zagładzie. Po wszystkim po prostu zajęłam się projektem, a London bujał w obłokach
i wyraźnie widziałam, że nie mógł się skupić.
Nie zamierzałam jednak wybiegać w przyszłość. Na święta Bożego Narodzenia miał przyjechać
Bobby, a moja matka zgodziła się, żebym spędziła z nim ten czas. Nie mogłam się już doczekać chwili,
w której spakuję walizkę i zostawię dom Howarda za sobą, choćby na dwa tygodnie.
– Ej, mała – zagadnął Cade, kiedy zrobili chwilową przerwę. – Wszystko gra?
– Tak, jasne. Czemu pytasz?
– Wyglądasz, jakbyś myślami była gdzie indziej. – Chłopak zaśmiał się cicho, siadając obok mnie
na kanapie. – W domu spokojnie? Czy mam po raz kolejny porozmawiać z Howardem?
Po raz kolejny? Że z nim rozmawiał raz, wiedziałam doskonale, ale co oznaczało to „po raz
kolejny”?
– Nie, wszystko okej, naprawdę – zapewniłam go pośpiesznie. – Prawie ich nie widuję.
– To pewnie nie wiesz, że ta wariatka poszła na terapię, a Howard osobiście wozi ją na te
wszystkie sesje.
Nie, nie wiedziałam o tym, ale cieszyłam się, że wreszcie ktoś się nią zajął.
– Nie wiedziałam – przyznałam zgodnie z prawdą.
– No to już wiesz. – Cade wzruszył lekko ramionami, podając mi butelkę z wodą. – Gdyby coś było
nie tak, wal jak w dym, mała, pomogę ci.
– Dlaczego? – zapytałam cicho, a kiedy ze zdziwienia uniósł brew, dodałam szybko: – Dlaczego mi
pomagasz? Przecież prawie się nie znamy. Rozmawiasz z Howardem w moim imieniu, do tego płacisz
mi tyle za dwa dni zdjęciowe, ile nie zarobiłabym przez dwa miesiące, pracując codziennie po osiem
godzin. I chcę wiedzieć, z jakiego powodu.
Bobby wielokrotnie mi powtarzał, że nie ma nic za darmo, a jeśli coś jest za darmo, to prędzej czy
później ktoś upomni się o przysługę, dlatego chciałam wiedzieć, czego oczekuje ode mnie Cade i czy
będę potrafiła mu to dać. Fakt, był przystojnym chłopakiem, nawet bardzo i miał w sobie to coś,
jednak… nie był Londonem.
Boże, jeśli miałabym ich porównywać pod względem wyglądu, wyszłoby na to samo. Charakteru?
Zdecydowanie wygrałby przyjazny i pomocny Cade, który nigdy nie powiedział mi niczego złego.
A mimo to wszystkie moje myśli kierowały się do Londona. Kiedy siedziałam z Cade’em nic się nie
działo, kiedy blisko mnie był London, każda komórka mojego ciała dosłownie wariowała.
– Wiesz dlaczego? – zapytał po chwili, patrząc na mnie uważnie. – Bo wiem, co to znaczy
startować od zera, łapiesz, mała? Wiem, co to znaczy nie mieć nic, i kiedy ktoś wyciągnie do ciebie
pomocną dłoń, a ty ją łapiesz i wychodzisz z bagna. Ja wiem, komu podać taką dłoń, Blue, czuję, że
jesteś osobą, która wykorzysta okazję i pójdzie po swoje. Ja tylko trochę ci pomogę, nie zrobię reszty
za ciebie.
Oczy zaszkliły mi się po jego słowach, ale uśmiechnęłam się, nie chcąc okazać słabości. Przecież
nie byłam beksą, ale wzruszało mnie to, że zupełnie obcy człowiek, gwiazda, ruszył mi z pomocą.
– Dziękuję – szepnęłam, a Cade pochylił się nade mną i wziął w ramiona. – Nie zmarnuję tej
szansy.
Kiedy poczułam jego dłonie na swoim ciele, było zupełnie inaczej niż wtedy, kiedy dotykał mnie
London. Gdzieś podświadomie czułam potrzebę, aby to wszystko porównać, sprawdzić, czy aby
fascynacja Londonem nie była wytworem mojej wyobraźni, ale wszystko wskazywało na to, że nie.
Tylko przy nim czułam się tak, jakby moje ciało płonęło żywym ogniem. I nie byłam z tego
zadowolona.
Po chwili wróciliśmy do zdjęć, a później Cade zamówił pizzę dla wszystkich, za którą oczywiście
nie pozwolił mi zapłacić. Kiedy po raz kolejny szarpaliśmy się przy dostawcy, Rebel chwycił mnie od
tyłu w pasie i odciągnął. Znajdowałam się na przegranej pozycji, więc usiadłam na kanapie
i zwyczajnie się poddałam.
Jeszcze zanim wyszłam ze studia, na moim koncie znalazł się kolejny tysiąc dolarów, a ja nie
posiadałam się z radości, że zarabiałam pieniądze na swojej pasji, największej miłości. To było dla
mnie prawdziwe szczęście.
Po południu wróciłam do domu i zamiast szykować się na imprezę, zaczęłam obrabiać zdjęcia,
które zrobiłam chłopakom. Po dwóch godzinach wysłałam im kilka najlepszych, ale nikt nie odpisał,
a po godzinie zdjęcia pojawiły się na fanpage grupy i Instagramie.
Klaszcząc z radości w dłonie, pośpiesznie zanotowałam to wydarzenie, a także wkleiłam link do
folderu. Moją aplikację na studia wysłałam zaraz po otrzymaniu wyników z egzaminu, teraz
stopniowo dosyłałam pocztą elektroniczną osiągnięcia. Wreszcie los się do mnie uśmiechnął
i zaczynałam wierzyć, że mogę coś zmienić w swoim życiu. Wierzyłam nawet w to, że dostanę jakieś
wyróżnienie w konkursie „New York Times’a”.
Tuż po szóstej zaczęłam szykować się na imprezę, na którą zaprosiła mnie Sandra. Postanowiłam
zrobić sobie mocniejszy makijaż oraz ułożyć włosy w miękkie fale. Tradycyjnie do ciemnych jeansów
dobrałam białe trampki, a także czarny top z jednym grubszym ramiączkiem, a na to skórzaną kurtkę.
Kiedy wychodziłam z domu, w salonie panował półmrok. Znowu nikogo nie było. W tym miejscu
każdy żył osobno w swoim pokoju, salon był pustym i pozbawionym życia miejscem. Matka i Howard
albo byli na kolacji, albo na zakupach lub w swojej sypialni. Mię widywałam tylko przelotem i nawet
na siebie nie patrzyłyśmy.
Byłam ciekawa, co będzie, kiedy Howard i Nicole pojadą na długi weekend, a ja zostanę w domu
sama z Mią, która miała robić imprezę.
Nie byłam tchórzem, ale po tym, co się stało na przyjęciu, nie miałam pewności, czy nic mi nie
groziło, czy dziewczyna nie wykorzysta nieobecności rodziców, żeby mnie skrzywdzić. Być może
mogłabym sobie z nią poradzić, ale co będzie, jeśli ta przyprowadzi do domu Mię 2.0 i kilka innych
harpii pragnących mojej krwi? Miałam jeszcze tydzień, aby się nad tym zastanowić, teraz nie
chciałam zaprzątać sobie głowy.
Pojechałam rowerem do domu Sandry, droga zajęła mi niecałe piętnaście minut. Przed
ogrodzeniem stało już kilkanaście aut, a muzykę dało się słyszeć z daleka. Po jej ostatnim
zachowaniu w szkole nie miałam zamiaru długo tam zabawić, najwyżej godzinę lub dwie. Nie czułam
się już swobodnie w jej towarzystwie, jednak nie chciałam przekreślać tej znajomości.
Nie było sensu dzwonić domofonem, bo i tak nikt by go nie usłyszał, więc po prostu wjechałam na
teren posesji, bo ktoś zostawił lekko uchyloną furtkę. Postawiłam swój rower niedaleko schodów,
a następnie weszłam do środka. Ciepłe powietrze owiało mi policzki, a dudniący bas niemal ogłuszył,
ale szybko przyzwyczaiłam się do hałasu i ruszyłam w głąb domu.
Kojarzyłam kilka twarzy z naszej szkoły, ale reszta osób była mi kompletnie obca. Paru
chłopaków było o wiele starszych niż my, wydawało mi się nawet, że dobiegali trzydziestki.
Dopiero po chwili znalazłam Sandrę, która uśmiechnęła się szeroko na mój widok. Najwidoczniej
myliłam się co do niej i dziewczyna naprawdę mnie lubiła.
– Wreszcie jesteś – wykrzyknęła, ciągnąc mnie w stronę patio, aż wyszłyśmy na zewnątrz przez
otwarte drzwi tarasowe.
Mimo że na dworze panował chłód, wiele osób siedziało w ogrodzie, palili nawet ognisko
i popijali piwo.
– Jak praca nad projektem?
– W porządku – odparłam zdawkowo, ale Sandra najwidoczniej czekała na ciąg dalszy. Którego
nie dostanie, bo nikomu nie miałam zamiaru zdradzać swojego sekretu.
– Próbował czegoś? Dotknął cię? – dopytywała, patrząc na mnie podejrzliwie, jakby chciała
sprawdzić, czy mówiłam prawdę. – Całowaliście się?
Parsknęłam cichym śmiechem, patrząc jej w oczy. Już wiedziałam na pewno, że Sandrze wcale nie
chodziło o mnie, ale o Londona.
– Oszalałaś? Nawet go nie lubię!
Widziałam na twarzy Sandry niedowierzanie i dopiero po chwili dziewczyna wzruszyła
ramionami.
– Przyniosę ci coś do picia, poczekaj tutaj. – Chwyciła za ramię jednego ze starszych chłopaków,
który stał obok nas z grupką przyjaciół i pociągnęła go w moją stronę. – To Mathew, Mathew to Blue,
opowiadałam ci o niej, jest wolna. Zajmij się nią, a ja zaraz wracam.
Chłopak stanął naprzeciwko mnie, szeroko się uśmiechając, a ja poczułam się kompletnie
osłupiała zachowaniem koleżanki. Co ona wyprawiała? Próbowała mi kogoś znaleźć?
– Cześć – przywitał się, na co ja także odpowiedziałam, tyle że niechętnie.
Nie powinien myśleć, że chciałam go poznać, tym bardziej że musiał być koło trzydziestki.
Owszem, podobali mi się starsi chłopcy, Cade przecież taki był, ale bez przesady. Zresztą facetowi
nie patrzyło dobrze z oczu.
Zanim Sandra wróciła z moim napojem, zdążyłam usłyszeć już, że mam zajebisty tyłek i nogi,
które chciałby zobaczyć owinięte wokół swoich bioder.
– Niedoczekanie – prychnęłam mu prosto w twarz, biorąc od dziewczyny plastikowy kubek
i oddaliłam się od typa, który nadal stał w tym samym miejscu i wlepiał we mnie obleśnie spojrzenie.
– Co z tobą nie tak? – zapytała Sandra, ruszając za mną.
Upiłam łyk napoju, a następnie oparłam się o ścianę. Całe szczęście nie przyniosła mi alkoholu.
Nie to, że nigdy nie piłam z racji swojego wieku, ale dzisiaj po prostu nie miałam ochoty. I nie czułam
się na tyle pewnie w tym miejscu, żeby się rozluźnić. Prawdę mówiąc, czułam się… osaczona,
a Sandra zachowywała się bardzo dziwnie.
– O co ci chodzi? – zapytałam, patrząc w jej rozzłoszczoną twarz.
– Podobasz się Mathew.
– Ale on mnie nie – syknęłam, pociągając kolejny łyk.
– Jesteś okropną sztywniarą, Blue.
Pierwsze, co mi się mocno nie spodobało, to jej złość z faktu, że nie byłam zainteresowana
facetem, którego do mnie przyprowadziła. Jak można denerwować się na coś takiego? Przecież go
nie znałam ani on mnie.
Kolejną rzeczą, która wzbudziła mój niepokój to fakt, że zaczęły drżeć mi nogi, a obraz lekko się
rozmazywał.
– Pij – powiedziała Sandra, uśmiechając się sztucznie.
I to była trzecia rzecz, która mocno mnie zaniepokoiła. Wcisnęłam plastikowy kubek w jej dłoń,
a następnie szybkim krokiem weszłam do domu w poszukiwaniu łazienki. Jak mogła mi to zrobić?
I po co, do cholery? Doskonale wiedziałam, co się ze mną działo, a serce mocno tłukło się w klatce
piersiowej na myśl o tej perfidnej zdradzie.
Musiałam jak najszybciej zostać sama, aby ktoś nie wykorzystał mojego stanu, i wezwać pomoc.
Wpadłam do pierwszej lepszej łazienki, zamknęłam się od środka i osunęłam na podłogę, czując, że
z każdą chwilą odpływam coraz bardziej. Ostatkiem sił wyciągnęłam z tylnej kieszeni spodni telefon
i wybrałam numer pierwszej osoby, która przyszła mi na myśl, a która wiedziałam, że nie zostawi
mnie samej w tej sytuacji.
34

London
Siedziałem z chłopakami w garażu Ashera, próbując zrozumieć ostatnią decyzję trenera, który
powiedział, że na treningu w poniedziałek znowu będę obrońcą, a Asher środkowym. Kurewsko mi
się to nie podobało, ale obaj doskonale wiedzieliśmy, że z Liamem się nie dyskutuje. To nie było tak,
że grałem źle na obronie, bo robiłem, co mogłem, jak zwykle, ale wiedziałem, że nie do tego zostałem
stworzony.
– Wydaje mi się, że Liam próbuje przygotować nas na wszystko, przed ćwierćfinałami
i półfinałami – odezwał się Kai, obracając w dłoniach butelkę piwa. – Nie wiadomo, co się tam odwali.
Też brałem to pod uwagę, ale cholernie nie podobały mi się te metody. Dzisiaj rano nawet
rozmawiałem o tym z ojcem, ale on nie był specjalnie zdziwiony, rozumiał decyzje trenera.
Koniec rozgrywek zbliżał się nieubłaganie, a my zamiast przygotowywać się do zajęcia swoich
pozycji, skupialiśmy się na gównie. Na meczu i tak nie wystawi mnie na obronie, więc nie widziałem
kompletnie sensu w jego decyzjach.
Ja w przeciwieństwie do chłopaków zadowoliłem się wodą z lodówki. Jutro nie chciałem mieć
kaca, musiałem jechać, bo z Blue mieliśmy kończyć projekt. Być może znów wylądujemy w sypialni
na górze, na co zresztą mocno liczyłem.
Po chwili w garażu pojawił się także Peyton, chłopak z naszej drużyny, z którym trzymaliśmy
sztamę. On także wziął browara, którego natychmiast otworzył kluczykiem od auta, i opadł na
kanapę obok Ashera.
– Co tam, cipki? – zagadnął, patrząc na nasze naburmuszone miny. – Aaa, niech zgadnę. Obrońca
już nie jest obrońcą, środkowy nie jest środkowym, tylko bramkarz pozostał ten sam. Zdrówko!
Skurwiel nie musiał nas irytować swoimi marnymi żarcikami.
– Stul pysk, fiucie – odgryzłem się. – Mogę pogadać z Liamem, chcesz tego? Wtedy zamiast na
bramce, będziesz grzał ławę i nam kibicował.
– Wal się, złamasie.
Rzuciłem w niego kapslem, który leżał na stole, a następnie zapalniczką Kaia używanej do
podpalania zioła.
– Goń się, kutasie! – Peyton rzucił we mnie szmatą brudną od smaru, którą chwilę wcześniej
czyścił swój motor.
– Koniec tych czułości, kurwa – krzyknął Asher.
Prychnąłem, ponownie opadając na fotel. Nie byłem w najlepszym nastroju, nie dzisiaj, kiedy
Blue poszła na imprezę, na którą nie miałem wstępu. A tak właściwie, to miałem, przecież Sandra
mnie zaprosiła… Nie, nie mogłem tego rozważać na poważnie. Nie pójdę do domu swojej byłej.
– Jak tam projekt, London? – zagadnął Peyton, ale ja wiedziałem, że zrobił to specjalnie.
On i Kai doskonale wiedzieli o naszej umowie z Asherem i to, że temu fiutowi nie podobał się fakt,
że musiałem widywać się z Blue po lekcjach.
– Dobrze, mamy już wstęp.
Asher odchylił się na oparcie fotela, a następnie spojrzał na mnie uważnie, jakby chciał dokopać
się do wnętrza mojej głowy i wniknąć w moje myśli.
– Wstęp, kutasie? – warknął. – Przez cały dzień zrobiliście tylko wstęp?
Peyton zaryczał, a ja poczułem ogromny ciężar tej chorej sytuacji. Musiałem okłamać
najlepszego kumpla. Okłamywałem go i oszukiwałem.
– Jaki cały dzień? Rano byliśmy w szkole, idioto.
Co nie przeszkodziło mi w ruchaniu i zrobieniu wstępu.
Czułem ciężki oddech goniącej mnie sprawiedliwości. Mogłem go stracić, wszystko mogło się
wydać, a jeśli on mnie znienawidzi, posypie się także nasza gra.
– Macałeś, London? Bzykałeś? A może ci obciągnęła?
Spojrzałem na Peytona z mordem w oczach. Wkurwiało mnie, że zaogniał sytuację, chociaż nie
powinien tego robić.
– Przestań, Peyton – warknął Kai, przerywając krępującą ciszę. – On dał słowo Asherowi, nie
zrobiłby tego.
Ból, który przeszył moją klatkę piersiową, niemal pozbawił mnie oddechu. Nawaliłem i to po całej
linii. Okłamywałem i zdradziłem swojego przyjaciela, z którym przyjaźniłem się od dziecka. I czułem
się z tym okropnie.
– Kurwa, to tylko projekt, idioto! – warknąłem, mając świadomość, że teraz powinienem
powiedzieć prawdę i zakończyć to wszystko między mną i Blue, dopóki nie było za późno. Jeśli Asher
dowie się o tym za jakiś czas, nigdy go nie odzyskam. Stracę najlepszego kumpla i być może szansę na
dalszą karierę. Ale nie potrafiłem tego zrobić, na samą myśl, że będę musiał zakończyć to, co tak na
dobrą sprawę jeszcze się nie zaczęło, po plecach spływał mi zimny pot. Pragnąłem zaryzykować.
– I ona ci się nie podoba, tak? – drążył dalej Peyton, przez co Asher nadal mi się przyglądał, jakby
szukając jakiejś oznaki, że mógłbym kłamać.
– Stary, mam oczy – prychnąłem starając się wyglądać na rozluźnionego. – To fajna dupa i całkiem
miła. I normalna. Po Mii to przyjemna odmiana.
– Powiedz mi, że jest jakieś, kurwa, „ale” do tej wypowiedzi – odezwał się cicho Asher.
– No jest – przyznałem. – Nasza umowa.
Asher rozluźnił się nieco, a ja mogłem odetchnąć z ulgą. To wszystko nie było na moje nerwy
i widziałem wyraźnie, że Asherowi nadal zależy na Blue.
Kiedy poczułem wibracje w kieszeni spodni, wyciągnąłem telefon. Zamarłem, widząc na ekranie
jej numer. Akurat teraz. Nie powinienem odbierać tego połączenia, powinienem je odrzucić
i schować telefon, z tym że… Dzwoniła do mnie z imprezy. Pytanie tylko dlaczego. Zaryzykowałem
wszystkim, dotykając zielonej słuchawki, a kiedy usłyszałem jej drżący głos, wiedziałem już, że
zrobiłem dobrze.
– London?
– Co się dzieje? – Natychmiast zerwałem się z miejsca, ruszając w stronę wyjścia z garażu.
Wiedziałem, że coś było nie tak i musiałem jechać do domu Sandry.
– Nie wiem… ja… jestem pewna, że ktoś mi czegoś dosypał.
Wtedy ruszyłem biegiem w stronę samochodu, nie zważając na nic.
– Gdzie jesteś, Blue? – Opanowanie w moim głosie zdziwiło nawet mnie.
Słyszałem za sobą szybkie kroki, chłopaki także biegli do mojego samochodu. Nie obchodziło
mnie, że zaczną pytać, dlaczego dzwoniła właśnie do mnie, miałem to gdzieś.
– W łazience, na parterze.
– Jadę po ciebie, słyszysz?
Wsiadłem do auta, a następnie odpaliłem silnik. W tej samej chwili Asher wskoczył na przednie
siedzenie, a Kai i Peyton na tylne. Ruszyłem z piskiem opon.
– Blue? – zapytałem spokojnie, nie chcąc jej przerażać.
Siedzący obok mnie Asher gapił się na mnie, zupełnie zaskoczony. Zdawałem sobie sprawę, że jej
głos słychać było w aucie, mimo że nie miałem telefonu na głośnomówiącym. Mogły wyniknąć z tego
kłopoty, ale w tej chwili mało mnie to obchodziło. Musiałem jej pomóc.
– Jestem.
Jej głos był coraz słabszy, a ja wariowałem na samą myśl, że do domu Sandry będę jechał dobrych
pięć minut. Po chwili w słuchawce usłyszałem huk i głośne przekleństwa.
– Skarbie, co to za hałas? – zapytałem, a następnie pochwyciłem zaniepokojone spojrzenie
Ashera.
– Ktoś… chce się dostać… do łazienki.
Ślepa furia, która mną zawładnęła, sprawiła, że docisnąłem gaz do dechy, pędząc ulicami miasta
jak szalony. Jeśli zgarną mi prawko, trudno, ale dojadę tam na czas.
Po chwili połączenie zostało zerwane, a ja rzuciłem telefon Asherowi.
– Dzwoń do niej, kurwa!
Bez słowa zrobił to, co mu kazałem, ale Blue już nie odbierała.
– Co się stało? – zapytał Peyton, trzymając się uchwytu nad drzwiami.
Jechałem jak wariat, ale w tej chwili liczyło się dla mnie tylko to, żeby jak najszybciej dotrzeć na
miejsce.
– Ktoś jej czegoś dosypał, zamknęła się w łazience. Jest na imprezie u Sandry – wyjaśniłem
szybko, skupiając się na drodze.
– I zadzwoniła akurat do ciebie?
Słyszałem podejrzliwość w głosie Kaia, ale olałem to. Będę się tłumaczył z tego później.
– Tylko my broniliśmy jej przed Mią i Noemi, więc to chyba nie jest dziwne, co? – stwierdziłem,
żeby uciąć dalsze dyskusje.
Gwałtownie zatrzymałem auto pod bramą, a następnie wszyscy pobiegliśmy do domu Sandry.
Nie bawiłem się w pukanie, wpadłem tam razem z drzwiami, pamiętając, że w jej domu na dole była
tylko jedna łazienka i od razu tam pobiegłem.
Kiedy zobaczyłem o wiele starszego od nas typa w skórzanej kurtce, który ramieniem próbował
wyważyć drzwi do łazienki, złapałem go za poły tej cholernej kurtki i rzuciłem na ścianę. Być może
był starszy, ale ja spędzałem wiele godzin tygodniowo na siłowni i lodowisku. Pierwszy cios spadł na
jego nos, kolejny na oko, następne wycelowałem w brzuch i żebra. Okładałem go bez pamięci,
podczas gdy Kai i Asher próbowali otworzyć drzwi, wołając Blue. Kiedy wreszcie się to udało,
puściłem zakrwawionego kolesia, sprzedając mu jeszcze kopa w jaja, a następnie wpadłem do
łazienki.
Blue leżała na podłodze, ze swoim telefonem w dłoni, a Kai i Asher pochylali się nad nią,
sprawdzając puls. I wtedy dziewczyna otworzyła oczy.
Nie mogłem tam podejść i ich odepchnąć, pozwoliłem im więc, aby pomogli jej usiąść. To bolało,
że nie mogłem być przy niej, ale w tej sytuacji miałem związane ręce.
– Co tu się dzieje? – Za plecami usłyszałem głos Sandry. – Co się stało z moimi drzwiami?
Odwróciłem się do niej, wymierzając w nią oskarżycielsko palec. Powinna jej pilnować,
zamartwiać się jej zniknięciem i tym, że do drzwi toalety, w której była, dobijał się jakiś obcy koleś,
podczas gdy Blue była niemal nieprzytomna.
– To się stało, że zapraszasz do domu podstarzałych typów, którzy chcą wykorzystać twoją
koleżankę. To się stało.
– Och – sapnęła, wyciągając telefon z kieszeni.
Na początku myślałem, że Sandra chciała wezwać policję, ale ustawiła telefon pod takim kątem,
że od razu się zorientowałem, że miało to wyglądać, jakby coś pisała, ale ta suka tak naprawdę robiła
zdjęcia leżącej na podłodze Blue.
Natychmiast wyrwałem jej telefon, a następnie usunąłem trzy zdjęcia i to na dobre, razem z całą
galerią. Na dokładkę wrzuciłem telefon do kibla, a następnie złapałem ją za ramię i wypchnąłem
z pomieszczenia, usiłując zamknąć za nią drzwi, które nie chciały się domknąć, bo moi kumple
rozwalili zamek.
Pośpiesznie ściągnąłem z siebie kurtkę, a następnie narzuciłem ją na Blue, zakładając jej kaptur.
– Przesuńcie się.
Zrobili, co kazałem, a następnie wziąłem dziewczynę na ręce. Jej głowa opadła bezwładnie na
moje ramię.
– Popraw kaptur – zwróciłem się do Ashera. – Tak, żeby nie było widać jej twarzy. Idź za nami
i patrz, czy nikt nie próbuje robić zdjęć. Ty, Peyton, idź przodem razem z Kaiem.
Asher zarzucił na Blue jeszcze swoją bluzę, a następnie otworzył rozjebane drzwi.
Muzyka nadal grała, kilka par oczu zwróciło się w naszą stronę. Zakrwawiony typek spod drzwi
zniknął podobnie jak Sandra.
Kiedy doszliśmy do samochodu, posadziłem Blue z tyłu, między Kaiem a Peytonem, żeby ją
pilnowali.
Blue spojrzała na mnie, mówiąc coś cicho. Wiedziałem doskonale, że jutro nie będzie tego
pamiętała, więc nawet nie prosiłem, żeby powtórzyła.
– Co z nią robimy? – zapytał Kai, kiedy ruszyłem, upewniając się wcześniej, że dziewczyna miała
zapięte pasy.
– Nie mogę odwieść jej takiej do domu – Trzasnąłem dłonią w kierownicę. – Mia może zechcieć
wykorzystać okazję, żeby coś odjebać. To nie wchodzi w grę.
Zresztą po ostatniej akcji ze szpitalem i moją byłą dziewczyną, nie chciałem, by Blue miała
kolejne problemy. Jej matka, Howard, a tym bardziej Mia, nie powinni widzieć jej w takim stanie.
– Co proponujesz? – zapytał Asher, uważnie mi się przyglądając.
Wiedziałem, że jedynym słusznym wyjściem było zabranie jej do swojego domu. Nie pozwolę na
to ani Asherowi, ani Kaiowi, ani tym bardziej Peytonowi.
– Mój domek dla gości.
– Powaliło cię, stary? – parsknął Asher, z niedowierzaniem kręcąc głową.
Wcześniej byłem o krok od wybuchu, ale teraz cała czara goryczy się wylała. Miałem dość.
Ostatnie kilkanaście minut prawie mnie wykończyło, a Asher dokładał jeszcze swoje.
Pchnąłem go mocno, puszczając kierownicę.
– Ciebie powaliło, głupi fiucie – wydarłem się na cały samochód. – Myślisz, że wykorzystam
naćpaną i nieprzytomną dziewczynę tylko dlatego, że mi się podoba? Pogięło cię do reszty? Ty ją
weźmiesz, co? I przedstawisz od razu matce, matole? A może zabierzesz ją do ojca, co? A nuż
zaprzyjaźni się z Leilą – parsknąłem, kręcąc głowa. – Dobrze wiesz, że domek dla gości to jedyne
rozsądne wyjście. Moi starzy jej nie zobaczą, a ty jeśli chcesz, zostań do rana i jej pilnuj, żebym nie
włożył jej rąk w majtki.
Mój wybuch najwyraźniej go otrzeźwił, bo uniósł dłonie w geście poddania. Wiedziałem
doskonale, że tylko ja mogłem ją przenocować.
– Dobra, stary, przepraszam. Nie chciałem, by tak to zabrzmiało. I masz rację. Zabierz ją do siebie.
W milczeniu dojechałem pod dom Ashera, gdzie mieszkał z matką. Kumple w milczeniu wysiedli
z auta. Jeszcze raz obejrzałem się do tyłu, żeby sprawdzić, czy z Blue wszystko w porządku,
a następnie ruszyłem. Miałem nadzieję, że bez problemu dostanę się do domku dla gości
niezauważony. Nie chciałem, by rodzice zobaczyli ją w takim stanie, nie chciałem się tłumaczyć.
Z duszą na ramieniu wjechałem na posesję, już przy bramie gasząc światła samochodu.
Zaparkowałem nieco dalej od domu i niemal natychmiast wyłączyłem silnik.
Dziewczyna jęczała cicho przez sen, kiedy niosłem ją ogrodem po betonowej ścieżce. Światło
w sypiali rodziców nadal się paliło, mimo późnej pory, a ja miałem nadzieję, że żadne z nich nie
spojrzy teraz przez okno.
W końcu po chwili dotarłem do domku dla gości, a następnie udałem się do sypialni na górze,
w której wcześniej… Nie, nie mogłem o tym myśleć, zwłaszcza teraz.
Ściągnąłem z dziewczyny swoją bluzę, jej skórzaną kurtkę, a następnie zdjąłem jej spodnie,
pozostawiając w bluzce i bieliźnie i przykryłem grubym kocem.
Nie było opcji, żebym wrócił do domu i zostawił ją tu samą. Była pod wpływem narkotyków,
bałem się, że zacznie wymiotować i się udławi. Albo dokądś pójdzie. Nie, to nie wchodziło w grę, nie
mogłem pójść do domu i jej zostawić.
Z kieszeni spodni wyciągnąłem jej telefon, który zabrałem z imprezy, a następnie rozebrałem się
do bokserek. Ze swojego telefonu napisałem SMS do mamy, że będę spał w domku dla gości. Nie
powinno ich to dziwić, często tak robiłem, aby mieć trochę spokoju od wrzasków mojego brata. Nie
mogłem napisać, że zostanę u Ashera lub Kaia, bo przecież auto zostało na podjeździe.
Kiedy położyłem się na łóżku obok Blue, przekręciłem ją na bok, tak dla pewności, że w razie
gdyby wymiotowała, nic się nie stanie.
Wiedziałem, że nie powinienem tego robić, ale przysunąłem się bliżej niej, kładąc dłoń na jej
biodrze, aby zachować czujność i obudzić się w razie konieczności.
Jutro musiałem z nią pogadać o tym, co zapamiętała. Miałem poważne obawy, że za wszystkim
stała Sandra, a ta impreza zakończyła się dla Blue w ten sposób z jej powodu.
Tym zajmę się jutro. Teraz chciałem po prostu zasnąć i nie myśleć, że to nasza pierwsza wspólna
noc. Szkoda tylko, że w tak beznadziejnych okolicznościach.
35

London
Pierwszy raz obudziłem się o pierwszej w nocy, bo Blue kręciła się, niespokojnie mamrocząc coś
pod nosem, a po chwili siedziała już na łóżku. Nocna lampka rzucała lekką poświatę na sypialnię.
– Myślę, że powinieneś już wracać, Bobby – odezwała się, patrząc mi prosto w oczy.
Nie byłem żadnym cholernym Bobbym, ale wiedziałam, że środek, który dostała na imprezie,
nadal działał i dziewczyna bredziła.
– Połóż się, Blue – odezwałem się łagodnie.
– To niebezpieczne i strasznie za tobą tęsknię – szepnęła, ze łzami w oczach.
Doskonale wiedziałem, o kim mówiła. Mia opowiadała mi, że jej ojczym przebywał w Iraku, a Blue
była z nim bardzo związana.
– Zaśnij – poleciłem, popychając ją delikatnie na poduszkę.
Położyła się, mamrocząc coś pod nosem, i spała kolejne dwadzieścia minut. Ja także zasnąłem,
trzymając dłoń na jej brzuchu. Zazwyczaj miałem twardy sen, a chciałem wiedzieć, kiedy Blue znowu
się przebudzi.
Zanim jeszcze otworzyłem oczy, czułem już jej dłoń na swoim fiucie. Jęknąłem, próbując ją od
siebie odsunąć, ale dziewczyna jeszcze mocniej do mnie przywarła, wtulając się w mój bok.
– London – szepnęła uwodzicielsko.
Przynajmniej tym razem zdawała sobie sprawę, kto spał obok niej. Pośpiesznie usiadłem na
łóżku, odsuwając ją od siebie.
– Blue, przestań – skarciłem ją, kiedy ponownie chciała złapać mnie za kutasa.
Moje ciało zdawało się nie rozumieć, że dziewczyna była naćpana. Mój wzwód boleśnie napierał
na materiał bokserek, a ciało oblał zimny pot.
– Nie chcesz się pieprzyć? – zapytała podejrzliwie, a jej dłoń ponownie rozpoczęła wędrówkę od
mojej piersi prosto w dół.
– Jestem zmęczony. – Te słowa ledwie przeszły mi przez gardło, bo choćbym padał na pysk, nigdy
nie odmówiłbym przelecenia jej słodkiej cipki. Wiedziałem jednak, że jej nie dotknę, przynajmniej aż
do momentu, kiedy narkotyk przestanie działać. – Ty też już śpij.
Znów popchnąłem ją na poduszki, zaciskając mocno zęby. Do rana sytuacja powtórzyła się
jeszcze dwa razy, ale Blue już nie próbowała mnie przelecieć, dzięki Bogu.
Byłem normalnym zdrowym chłopakiem, do cholery, nie potrafiłem zapanować nad swoim
ciałem, kiedy ona próbowała mnie zerżnąć, a ponieważ ja także tego chciałem, męczyłem się niemal
do rana z permanentnym wzwodem i kręcącą się przy moim boku Blue.
Już świtało, kiedy przebudziła się po raz kolejny. Wsparłem się na łokciu, przyglądając się jej
uważnie i mając nadzieję, że tym razem już wiedziała, co się z nią działo.
Blue usiadła na łóżku, a następnie wzrokiem pełnym niepokoju rozejrzała się dookoła.
– London? – zapytała cicho. – Co się dzieje? Co ja tu robię?
Nie zdążyłem wyjaśnić jej okoliczności, bo dziewczyna zerwała się szybko z łóżka, a następnie
wpadła jak burza do łazienki, która przylegała do sypialni.
Usiadłem, wyraźnie słysząc odgłosy torsji i zastanawiałem się, co zrobić. Powinienem tam wejść
czy zostać tu, gdzie byłem? Dać jej trochę prywatności? Nie miałem pojęcia, co robić. Nigdy
wcześniej nie byłem w takiej sytuacji i miałem nadzieję, że nigdy więcej się nie znajdę.
Po chwili wstałem, kiedy odgłosy z łazienki ucichły, a ja poczułem niepokój, że Blue mogła
zemdleć i rozwalić głowę. Zapukałem cicho do drzwi, a kiedy nie usłyszałem odpowiedzi, nacisnąłem
klamkę i wszedłem do środka.
Dziewczyna siedziała oparta o ścianę, z głową wspartą na kolanach. Oddychała ciężko, a jej
ramiona drżały.
– Hej – zagadnąłem, podchodząc bliżej, i kucnąłem naprzeciwko niej. – W porządku?
Pokręciła powoli głową.
– Nie. – Jej szept był ledwie słyszalny. – Nic nie jest w porządku.
Wstałem, a następnie zmoczyłem ręcznik, który położyłem jej na karku. Może powinienem był
zawieźć ją do szpitala? Może powinienem był poinformować jej matkę? Cholera, ale nie chciałem
kłopotów, nie miałem pewności, czy Blue piła alkohol i nie wiedziałem, co tam się właściwie stało. Jej
ubrania były w nienaruszonym stanie, więc z góry założyłem, że do niczego nie doszło. Między jej
telefonem, a moim dotarciem do domu Sandry minęło może siedem minut, a wtedy i tak była sama
w zamkniętej łazience.
Po chwili Blue ściągnęła ręcznik z karku i spojrzała na mnie. Oczy miała zaczerwienione, a twarz
bladą jak płótno. Jej spojrzenie było mętne i wiedziałem już, że nie do końca doszła do siebie.
– Zrobię ci herbaty – zaproponowałem, starając się nie gapić na jej nagie nogi. Kolana
obejmowała dłońmi, kładąc na nich policzek. – W szufladzie jest nowa szczoteczka. Weź prysznic,
jeśli czujesz się na siłach.
Wyszedłem z łazienki, cicho zamykając za sobą drzwi. Zszedłem do kuchni zrobić jej coś ciepłego
do picia i najlepiej z dużą ilością cytryny. Co chwila zerkałem na zegarek, aby się upewnić, że dam jej
wystarczającą ilość czasu, ale też niezbyt długo na wypadek, gdyby źle się poczuła.
Kiedy wróciłem na górę, usłyszałem szum prysznica. Postawiłem kubek na szafce nocnej,
a następnie wciągnąłem spodnie na tyłek.
Jej pobyt w łazience wydawał się trwać wieczność, ale czekałem spokojnie, słysząc dźwięki
świadczące o tym, że po prostu brała prysznic, a nie straciła przytomność. Trzy razy butelka zapewne
z żelem albo szamponem stuknęła o półkę, a kiedy Blue wyłączyła wodę, słyszałem, że wychodziła
z kabiny.
Po chwili pojawiła się w sypialni, mając na sobie mój szlafrok, który sięgał jej do połowy łydki.
Włosy miała mokre, a skórę lekko zarumienioną. Zdecydowanie wyglądała o wiele lepiej niż
kilkanaście minut temu.
Unikała mojego wzroku, kiedy sięgała po kubek z ciepłą herbatą.
– Jak się czujesz? – zapytałem, żeby przerwać przedłużające się milczenie.
– Słabo.
Faktycznie tak też brzmiał jej głos. Usiadła na łóżku obok mnie, a ja poczułem zapach mojego
żelu pod prysznic. Cudowna mieszanka, mój ulubiony zapach w połączeniu z moim ulubionym
ciałem. Kutas drgnął mi w spodniach i wiedziałem, że kwestią czasu będzie, kiedy będę miał pełny
wzwód. Pech chciał, że miałem na sobie szare dresy. Jednak kiedy wczoraj wychodziłem z domu, nie
planowałem spotkania z nią.
– Co się wczoraj stało? – Jej cichy szept wytrącił mnie z zamyślenia.
W lot pojąłem, że urwał się jej film i nie pamiętała tego, że stłukłem gościa, a moi kumple wyjebali
drzwi łazienki, aby się do niej dostać.
– Nie bój się, Bubu, nic się nie stało. – Położyłem dłoń na jej kolanie, nie bacząc na fakt, że nie
powinienem jej dotykać, nie, kiedy siedziała tak blisko i to w samym szlafroku. – Dojechałem na czas.
Dzięki Bogu, że zamknęłaś się w łazience i zadzwoniłaś po mnie. Pamiętasz cokolwiek? Coś, dzięki
czemu moglibyśmy namierzyć winnego?
– Pojechałam do Sandry – zaczęła cicho, a ja słyszałem wyraźnie, że jej głos drżał, i poczułem, że
dłonie zaczęły się trząść. – Przedstawiła mnie jakiemuś kolesiowi, który był… nachalny. Sandra
przyniosła mi sok i dosłownie chwilę później zaczęły mi drżeć nogi, a obraz się rozmazywał.
Zacisnąłem dłonie w pięści. Wiedziałem, że tej suce nie można było ufać.
– Dosypała ci czegoś – stwierdziłem, starając się zachować spokój.
– Też mi się tak wydaje, London. – Wyraźnie słyszałem, jak mocno roztrzęsiona była, podobnie
jak ja. Z tym że ja musiałem zachować spokój. Musiałem się opanować, bo inaczej zrobiłbym
coś naprawdę głupiego. Gdyby nie to, że Blue znalazła w sobie jeszcze tyle siły, żeby do mnie
zadzwonić, mogło dojść do tragedii. A wtedy zabiłbym tego dupka. I Sandrę.
– Jak wyglądał ten facet, któremu cię przedstawiła?
Blue opisała go, a ja już po pierwszym zdaniu wiedziałem, że to koleś, który dobijał się do drzwi
łazienki, w której się zamknęła.
– Czy jesteś pewny, że… eee… nic mi się nie stało?
– Jestem pewny – uspokoiłem ją, dokładnie wiedząc, o czym myślała. – Dojechałem do ciebie
w pięć, może siedem minut. Byłaś sama, zamknięta w łazience i kompletnie ubrana.
Odetchnęła z wyraźną ulgą, zaciskając mocniej dłonie na kubku
– Mój rower tam został – szepnęła.
Nawet nie pomyślałem o tym, jak dostała się do Sandry.
– Zajmę się tym – zapewniłem ją. – A ty napisz do matki, że zostałaś na noc u koleżanki
i zostaniesz u niej do kolacji. Nie wypuszczę cię stąd, nie w takim stanie.
Blue prychnęła cicho.
– Myślisz, że moja matka zarejestruje fakt, że nie wróciłam na noc? – Zaśmiała się cicho. – Nie
wiem, czy zorientowałaby się po tygodniu.
Cholera, moja matka miała tak wielki radar, że wiedziała nawet o każdym moim spóźnieniu.
Dlatego jeszcze wieczorem pisałem jej, że zostaję w domku dla gości. Nie chciałem, żeby się
martwiła.
– Jejku, miałam przy sobie telefon…
– Jest na stoliku, zobacz – przerwałem jej, a następnie zobaczyłem ulgę malującą się na jej
twarzy.
– Przepraszam, ale nie czuję się najlepiej i dzisiaj raczej nie dam rady robić naszej pracy
semestralnej.
– Odpocznij, ja niedługo wracam. Przyciśniemy temat w przyszły weekend, co ty na to?
Blue kiwnęła głową. Wskazałem jej ręką posłanie, na którym natychmiast się położyła.
Narzuciłem na nią kołdrę, a następnie przejechałem dłonią po delikatnym policzku.
– Prześpij się – poleciłem, ruszając do drzwi. – Niedługo wrócę, na co masz ochotę? Pizza?
Makaron?
– Makaron – szepnęła. – Dziękuję…. Za wszystko, London, za to, że przyjechałeś.
Nie mógłbym inaczej. Ciarki przechodziły mnie na samą myśl, że przez chwilę rozważałem, aby
nie odebrać połączenia. Nie chciałem sobie nawet wyobrażać, co mogłoby się wtedy stać.
– Odpocznij, niedługo wracam.
Poszedłem prosto do domu, aby pożyczyć od ojca ciężarówkę, która stała w garażu. Ojciec na co
dzień jeździł vanem, więc nie powinien mieć z tym problemu.
Siedzieli w jadalni, kiedy wszedłem do środka, a Chase wyciągnął do mnie ręce, licząc, że
wyciągnę go z fotelika boleści.
– Bubu! – krzyknął.
– Nie ma Bubu – odpowiedziałem, ignorując jego wyciągnięte macki. Matka mnie zabije, jeśli
wyjmę go z fotelika podczas śniadania. Później ten smród nie da się do niego wsadzić za żadne
skarby.
– Nie ma? – zapytała Nancy, patrząc na mnie wymownie.
Ojciec odłożył poranną gazetę i także wlepił we mnie wzrok.
– Bubu! – krzyknął ponownie Chase.
– Zanim sprzedasz nam jakąś bajeczkę, powiem tylko, że wczoraj nie spaliśmy i twój brat także
nie spał – odezwał się ojciec, nie spuszczając ze mnie spojrzenia. – Chase siedział przy oknie
balkonowym, gapiąc się na światełka. Zobaczył cię, gdy szedłeś w stronę domku dla gości, niosąc
kogoś na rękach i jak podejrzewam, nie był to ani Asher, ani Kai, ani tym bardziej Mia.
Odsunąłem krzesło, które stało obok brata, a następnie opadłem na nie ciężko. Nie było sensu
kłamać.
– Alkohol w waszym wieku jest nielegalny. – Karcący głos Nancy sprawił, że się wzdrygnąłem.
Mama zazwyczaj była wyrozumiała, ale ta wyrozumiałość także miała swoje granice.
– Do tego nie pochwalam sprowadzania dziewczyn na noc, London, nie w tym wieku, rozumiesz?
– Mając na uwadze to, że twoja koleżanka była nieprzytomna, nie muszę pytać, czy się
zabezpieczyłeś, prawda?
Wiedziałem, co mieli na myśli. W zeszłym roku szkolnym koleś z ostatniej klasy miał spore
problemy przez to, że przespał się z pijaną laską, która później oskarżyła go o gwałt.
– To nie tak – westchnąłem głośno. – Blue była na imprezie u Sandry.
– Tej Sandry? Twojej dziewczyny?
– Byłej dziewczyny – zaznaczyłem ostro, o wiele ostrzej niż chciałem. – Sandra przyniosła jej sok,
w którym było jakieś gówno. Blue zadzwoniła do mnie w ostatniej chwili. Dojechałem tam
z chłopakami w ciągu kilku minut. Blue na całe szczęście zamknęła się w łazience i nic się nie stało.
Ale wpieprzyłem kolesiowi, który dobijał się do drzwi.
– Sandra jej czegoś dosypała? – zapytała Nancy, kompletnie zaskoczona tym, co powiedziałem.
– Tylko od niej brała napój.
– Nie masz szczęścia do dziewczyn, synu – stwierdził mój ojciec, powoli kręcąc głową. – Jak ona
się czuje?
– Lepiej, ale teraz jadę odzyskać jej rower. Blue zostanie u mnie do wieczora. Nie dobierałem się
do niej, nie jestem fiutem.
– Jutem! – wykrzyknął Chase, na co matka niemal zamordowała mnie spojrzeniem.
– Nie chcieliśmy pochopnie cię osądzić. – Wyglądała na skruszoną, więc byłem skłonny jej to
wybaczyć, tym bardziej że to, co widzieli, nie było normalne, ale niepokojące, zwłaszcza w moim
wieku.
– Nie mam żalu. – Uśmiechnąłem się lekko. – Chciałem tylko pożyczyć ciężarówkę, żeby jechać
po jej rower.
– Wiesz, gdzie są kluczyki – oznajmił ojciec, a po chwili zapytał: – Jechać z tobą?
– Nie trzeba.
Pośpiesznie wstałem, a następnie chwyciłem kluczyki i wybiegłem z domu. Miałem nadzieję, że
dorwę tam jeszcze tego dupka, który chciał ją skrzywdzić. Miałem zamiar także przemówić do
rozumu Sandrze. Zdecydowanie moje byłe dziewczyny nie należały do normalnych. Gdzie ja miałem
oczy?
Już po chwili byłem pod domem Sandry i z oddali zobaczyłem rower Blue, stojący oparty
o budynek, tuż obok schodów. Mimo wszystko wszedłem do środka, bo miałem jeszcze coś do
załatwienia.
Wszędzie wokół panował bałagan, puste butelki i puszki walały się po klejącej od wylanych
napojów podłodze. Na kanapie w salonie spały dwie osoby, dziewczyna i chłopak. Widziałem stanik
leżący na stoliku, a spod koca wystawał goły tyłek chłopaka, ale dziewczyną nie była Sandra, a to jej
szukałem, więc ruszyłem dalej.
Doskonale pamiętałem, gdzie znajdował się jej pokój, więc udałem się prosto tam. Kiedy tylko
otworzyłem drzwi, zobaczyłem, że bałagan tutaj był o wiele mniejszy niż na dole, ale śmierdziało
rzygowinami i moczem.
Na środku wielkiego łóżka leżała sprawczyni zamieszania, naga, jak ją pan Bóg stworzył, a obok
niej równie nagi facet. Kiedy podszedłem bliżej, zauważyłem, że musiał być sporo starszy od nas. Być
może był kumplem tego kutasa, który zaatakował Blue.
Wyciągnąłem z kieszeni jeansów telefon, a następnie cyknąłem im kilka uroczych fotek,
a następnie potrząsnąłem Sandrą za ramię.
Kiedy na mnie spojrzała, była w kompletnym szoku. Pośpiesznie zerwała się z łóżka, a następnie
obudziła leżącego obok niej faceta. Niemal natychmiast wskoczyła pod kołdrę, aby się zasłonić, facet
natomiast nadal siedział na łóżku, kompletnie zbity z tropu.
– Co tutaj robisz? – krzyknęła, wskazując mi palcem drzwi. – Wynoś się!
Bez ceregieli odblokowałem ekran, a następnie pokazałem jej trzy ostatnie zdjęcia. Sandra
zbladła, a w jej oczach zobaczyłem łzy.
– Nie zrobię z tego użytku, pod jednym warunkiem.
Schowałem smartfon do kieszeni, licząc się z tym, że facet będzie próbował mnie zaatakować, ale
nic bardziej mylnego. Gapił się na mnie przepitym wzrokiem i sprawiał wrażenie, jakby zaraz miał się
porzygać.
– Jakim? – zapytała drżącym głosem.
– Jeśli zbliżysz się do Blue albo spróbujesz jej zaszkodzić w jakikolwiek sposób, te zdjęcia trafią
na Twittera, Instagrama, a nawet na strony jebanych rządowych agencji. Dopilnuję tego i zapłacę,
komu będzie trzeba. Wiem, co zrobiłaś, i dobrze ci radzę, Sandra, jeśli nie chcesz kłopotów, trzymaj
się od Blue z daleka.
Odwróciłem się na pięcie, a następnie opuściłem jej sypialnię. Mogłem tylko przypuszczać, że
zauważyła, że coś było między mną a Blue i chciała jej zaszkodzić. Nie od dziś wiem, że chciałaby do
mnie wrócić. Miałem pierdolonego farta do dziewczyn, nie było co ukrywać.
Wpakowałem rower Blue na pakę, a następnie ruszyłem w kierunku pizzerii, w której po drodze
zamówiłem pizzę i makaron. Kiedy wróciłem do domu, Blue nadal spała, a sytuacji nie poprawił fakt,
że w moim domku dla gości pojawił się Asher.
Bogu dzięki, że siedziałem na kanapie na dole, bo jeśli zastałby nas razem na górze…
– Odwiozłeś ją? – zapytał, uważnie rozglądając się po wnętrzu salonu.
– Nie, śpi na górze. – I ja na całe szczęście zostałem na dole, czekając, aż Blue wstanie.
Byłem pewny, że Asher będzie zadawał pytania, ale nic bardziej mylnego. Powiedziałem mu
o rozmowie z Sandrą oraz o tym, co zobaczyłem w jej pokoju, a raczej kogo.
Oglądaliśmy powtórkę ligi NHL, a kiedy Blue się obudziła, zjedliśmy przywieziony przeze mnie
obiad.
Asher nie opuszczał nas do wieczora, oglądał z nami filmy, dyskutował i wyglądało na to, że nie
miał zamiaru wynieść z domku swojego dupska.
A mogłem spędzić naprawdę przyjemną niedzielę.
Asher zaproponował także, że odwiezie Blue, ale niestety, w jego sportowym wozie nie
zmieściłby się jej rower, więc miałem z nią chociaż chwilę sam na sam. Odwiozłem ją do domu
i chociaż dziewczyna nie była rozmowna, to czułem się po prostu dobrze, mając ją tak blisko siebie.
Ponownie czekałem pod bramą posiadłości, patrząc, jak wchodziła do środka, prowadząc rower.
Ta niedziela mogła wyglądać zupełnie inaczej, ale najważniejsze było, że Blue była cała i zdrowa.
A nam przybyła kolejna wrogo do nas nastawiona osoba. Zajebiście.
36

Blue
Poniedziałkowy poranek był dla mnie równie tragiczny, co niedziela. Nadal źle się czułam, byłam
zmęczona i apatyczna, a przede wszystkim świadoma konsekwencji tego, jak ta impreza mogła się
skończyć. Na samą myśl zimny pot oblewał moje skronie. Boże, tak niewiele brakowało, aby ten facet
mnie wykorzystał, a to wszystko z winy Sandry.
Ta szkoła, całe to otoczenie było toksyczne i niebezpieczne i nie miałam już co do tego żadnych
wątpliwości. Zostałam zupełnie sama, a Sandra, jedyna przyjazna osoba, okazała się równie wredna
jak cała reszta.
Wychodząc do szkoły, natknęłam się na moją matkę, która oczywiście nie zauważyła, że niemal
cały weekend spędziłam poza domem.
Kiedy brałam z garażu rower, który odzyskał dla mnie London, Mia akurat odpalała silnik. Nawet
na mnie nie spojrzała, po prostu mnie wyminęła, jakbym wcale nie istniała. Najważniejsze jednak
było to, że naprawdę bała się tego, że zgłoszę sprawę na policję i dała mi spokój, a przynajmniej tylko
napuszczała na mnie swojego klona, Mię 2.0.
Kiedy tylko wjechałam rowerem na szkolny dziedziniec i stanęłam tuż obok metalowej poręczy,
aby go przypiąć, obok mnie pojawił się najpierw Asher, a chwilę później Kai.
– Jak się czujesz? – zapytał ten pierwszy, mierząc mnie uważnym spojrzeniem.
– W porządku – odparłam spokojnie. – Tobie, Kai, jeszcze nie miałam okazji podziękować, więc
zrobię to teraz.
– Żaden kłopot. – Machnął ręką, jakby zupełnie normalne było to, że wpadli do cudzego domu,
aby wyciągnąć z niego naćpaną nastolatkę.
– Eeee, jeszcze raz dziękuje – powiedziałam, bo ani jeden, ani drugi nie ruszyli się z miejsca.
– Mówił ci Kai, że nie ma za co – odezwał się Asher, ale wyglądało na to, że nie mieli zamiaru
zostawić mnie w spokoju. Co się z nimi działo?
Po chwili na parking wjechało auto, a z niego wysiadł London i także do nas podszedł.
– Przepraszam za spóźnienie, Chase zarzygał mi spodnie.
Kai zarechotał, ja także się zaśmiałam i mimo że kiedy London szedł w naszą stronę, wcale na
mnie nie patrzył, skupiając wzrok ponad moją głową, tak teraz spojrzał wprost na mnie.
– Pośmiali się? – warknął w stronę chłopaków, chociaż ja także nie pozostawałam obojętna na
informację o jego porannym kłopocie. – Możemy iść?
– Chase – parsknął Kai, nadal nie ruszając się z miejsca.
Mój Boże, czy oni mieli zamiar długo tu stać?
– Nie zwalaj winy na brata, fiucie. Pewnie waliłeś sobie i…
– Stul pysk. – Asher uderzył go w ramię. – Jest z nami dziewczyna, idioto.
– Ty pewnie nawet nie wiesz, jak się wali, Kai, bo swojego fiuta musiałbyś szukać z lupą – odgryzł
się London z szerokim uśmiechem, a następnie chwycił mnie za ramię i pociągnął w kierunku szkoły.
– Rusz tyłeczek, Anderson, zaraz zaczynają się lekcje.
Ruszyłam w stronę budynku z Londonem po prawej stronie i Asherem po lewej. Co tu się działo?
Kiedy wchodziliśmy do budynku, przepuścili mnie przez drzwi, ale już po chwili znowu zajęli
swoje pozycje.
– Co wy wyprawiacie? – szepnęłam, kiedy podszedł do nas chłopak imieniem Peyton, który
chodził z nami na niektóre zajęcia.
Po szybkim przywitaniu i zbiciu piątek oddalił się, zapewne do swojej grupy.
– Co tu się dzieje? – zapytałam po raz kolejny, kiedy Kai popchnął mnie pod ścianę i zaraz cała
trójka mnie otoczyła.
Kątem oka widziałam Mię i Noemi, które wręcz gotowały się z wściekłości. Sandra stała sama
pod ścianą kilka metrów od nas, ale tylko przez chwilę. Kiedy uniosła wzrok znad telefonu i nas
zobaczyła, odeszła kilkanaście metrów dalej.
Czy oni robili za moją ochronę?
– Może chcesz mieć koleżanki, ale w naszej klasie to niewykonalne. – Asher wzruszył lekko
ramionami. – Koledzy muszą ci wystarczyć.
– Postaramy się nie pierdzieć przy tobie ani nie drapać się po jajach – obiecał uroczyście Kai tak
poważnym tonem, jakby składał jakąś przysięgę. – Postaramy się też nie gadać o naszych wielkich
fiutach.
– Debil – prychnął London, kręcąc głową.
Tę dyskusję przerwało pojawienie się nauczyciela. Kiedy ruszyłam na swoje miejsce, by usiąść
obok Sandry, London pociągnął mnie za rękę i wylądowałam między nim a Kaiem. Świetnie, do
cholery. Jeśli wcześniej słyszałam ciche rozmowy, tak teraz szepty były coraz głośniejsze. Wszyscy
zobaczyli, co się działo, a Sandra siedziała sama.
Tak było podczas każdej kolejnej lekcji, a wszystkie przerwy spędziłam z nimi na trawniku przed
szkołą. Problem pojawił się, kiedy chciałam iść do toalety. Zerwali się nagle wszyscy, mówiąc, że im
też chce się „lać”. Damska toaleta znajdowała się obok męskiej, a oni nie weszli do niej razem, tylko
jeden za drugim, czekając, aż wyjdzie ten poprzedni. Doskonale wiedziałam, że w środku było kilka
kabin i pisuarów.
– Co tu się dzieje? – zapytałam po raz kolejny Londona.
– Nic, a co się ma dziać? – zapytał głupkowato i przejechał językiem po górnej wardze, wlepiając
wzrok w moje usta.
Patrzył na mnie, dopóki Asher nie wyszedł z toalety, wtedy jakby się otrząsnął i skupił wzrok na
ławce stojącej pod ścianą.
Przebywanie z nimi było nie lada próbą cierpliwości. Obrzucali się obelgami, bili się po dłoniach,
opowiadali głupie żarty, w których główną rolę odgrywał fiut. Nie mogłam przyznać, że nie była to
przyjemna odmiana od codzienności. Pierwszy raz w tej szkole poczułam się naprawdę… dobrze.
– Przyjdź na nasz mecz – zaproponował Kai, na co Asher i London zmierzyli go morderczym
spojrzeniem.
– A kiedy? – zapytałam, zaciekawiona.
– W środę. W tę środę – wyjaśnił London po chwili.
Generalnie zachęcano nas, aby pozostali uczniowie dopingowali swoich kolegów, ale ja byłam
tylko na kilku meczach, bo hokej mnie nie interesował. I nie chciałam też oglądać Londona. Ale teraz?
Teraz bardzo chciałam tam być, patrzeć na niego już zupełnie inaczej niż wtedy. Więc się zgodziłam.
Po lekcjach poszłam do biblioteki, a chłopcy pojechali na trening. Przynajmniej tak pomyślałam,
bo widziałam, jak wszyscy trzej plus Peyton odjeżdżali ze szkolnego parkingu, ale nie minęło pięć
minut, jak na mój stolik padł cień, a kiedy uniosłam głowę, zobaczyłam Londona.
Dyszał ciężko, jakby właśnie biegł, a jego wzrok błądził po moim ciele. Wiedziałam doskonale, co
to oznaczało, bo ja także to czułam ‒ dziwne napięcie i przerażające pragnienie, aby go dotknąć.
– Blue – powiedział cicho, podając mi rękę, abym wstała. – Chcę cię pocałować.
– Myślałam, że pojechałeś i…
– Wyjechałem spod szkoły – wydyszał, chwytając mnie za ramiona i przyciskając do półki
z książkami. – Ale zadzwoniłem do Kaia, że zapomniałem z domu ochraniaczy.
London obejrzał się jeszcze, sprawdzając, czy nikogo nie ma obok, a następnie przycisnął się
mocniej do mojego ciała i gwałtownie mnie pocałował.
Cholera, to nie był dobry pomysł, a zwłaszcza w takim miejscu jak biblioteka, i chociaż byliśmy
schowani za regałami, ktoś w każdej chwili mógł nas nakryć.
Jego palce znalazły się w moich włosach, przycisnął moją głowę do siebie, bliżej swoich ust. Kilka
razy nasze zęby stuknęły głośno o siebie, a narastające napięcie między nami zwiastowało kłopoty.
Wiedziałam, że London był już na granicy samokontroli, kiedy włożył drugą dłoń pod mój sweterek
i objął pierś, wcześniej przejeżdżając wierzchem ręki po brzuchu.
– Pieprzyć trening, jedźmy do mnie – jęknął mi prosto w usta, opierając czoło o moje.
Oboje oddychaliśmy ciężko, bałam się, że ktoś mógł nas usłyszeć. Kiedy poczułam dłoń Londona
na udzie, a następnie dobrał się do guzika moich jeansów, próbowałam go odepchnąć.
– Zrobię ci dobrze – szepnął wprost do mojego ucha. – Niech choć jedno z nas pozbędzie się tego
napięcia.
Co my wyprawialiśmy, do cholery? Dlaczego mu na to pozwalałam? Dlaczego dopuściłam do
tego, żeby London wkładał łapy w moje majtki w szkolnej bibliotece? Nie potrafiłam odpowiedzieć
na to pytanie, a kiedy poczułam jego kciuk na swojej łechtaczce, przestałam o tym myśleć.
– Wypieprzę cię palcami, żebyś mogła się skupić na nauce – zaproponował cicho, patrząc mi
prosto w oczy.
Jęknął, kiedy poczuł moją wilgoć na palcach. Mogłam go oszukiwać słowami, ale moje ciało
zawsze mówiło prawdę. Byłam rozpalona i pragnęłam go, a już zwłaszcza po tym, gdy się
dowiedziałam, co ten chłopak potrafił i jak na niego reagowałam.
Drgnęłam, kiedy London wsunął we mnie dwa palce, a kciukiem zaczął okrążać łechtaczkę.
Zdusił mój jęk pocałunkiem.
– Nie mamy dużo czasu – syknął, skubiąc moją dolną wargę.
Nie obchodziło mnie w tej chwili to, że ktoś mógł nas nakryć, że ktoś mógł mnie zobaczyć, kiedy
London pieprzył mnie palcami, zagłuszając każdy mój jęk swoimi ustami.
Doszłam po kilkunastu sekundach, czując, że nogi odmawiają mi posłuszeństwa, i gdyby mnie nie
przytrzymał, osunęłabym się na podłogę.
Wyjął dłoń z moich majtek, uśmiechając się szeroko, a następnie teatralnym gestem oblizał
swoje palce.
Pośpiesznie zapinałam guzik spodni, podczas gdy on próbował w swoich ułożyć fiuta tak, żeby
choć w części ukryć wzwód. Prychnął w końcu zirytowany, a następnie ściągnął bluzę i związał ją na
biodrach, w taki sposób, że jej bok zakrywał krocze. Miało to wyglądać tak, jakby bluza przekręciła
się niby przypadkiem, ale oboje znaliśmy prawdę.
– Będę myślał o tobie podczas całego treningu – mrugnął do mnie. – I nie umyję rąk.
To mówiąc, odszedł swobodnym krokiem, a ja ciężko opadłam na krzesło, zupełnie pozbawiona
sił. Nigdy bym nie pomyślała, że zrobię coś takiego w szkole.
Nigdy bym nie pomyślała, że spotkam chłopaka, na którego punkcie totalnie zwariuję i będę
zdolna złamać dla niego wszelkie zasady. Nawet jeśli nie cierpiałam Mii, przecież on był jej byłym
chłopakiem, a ona moją przybraną siostrą.
Nie potrafiłam jednak tego przerwać, powiedzieć „stop”, choć przez kilka tygodni naprawdę
próbowałam o nim zapomnieć. I nie udało się. Ogarnęło mnie też przeczucie, że długo będę
dochodzić do siebie, gdy już nasza historia się skończy i każde będzie musiało pójść w swoją stronę.
37

Blue
Wszystko tak bardzo się zmieniło, od kiedy Mia wepchnęła mnie do basenu. Teraz na każdej
przerwie miałam towarzystwo w postaci trzech, czasami czterech hokeistów, którzy nie opuszczali
mnie na krok. Byłam bezpieczna, lubiana i po prostu czułam się dobrze nawet wtedy, kiedy
opowiadali sobie te swoje obleśne żarty.
Mimo iż z dnia na dzień robiło się coraz zimniej, my i tak każdą przerwę spędzaliśmy na zewnątrz.
Święta Bożego Narodzenia zbliżały się wielkimi krokami, a szkolne korytarze aż błyszczały od
świątecznych ozdób.
– W piątek wyjeżdżam na weekend z matką – westchnął głośno Asher, kiedy szliśmy w stronę sali
lekcyjnej. – Już się nie mogę doczekać tych wspólnych chwil.
Chłopak najwyraźniej nie był zadowolony z takiego obrotu spraw. Z tego, co wywnioskowałam
z ich rozmów, rodzice Ashera się rozstali, a on został z matką. Jego ojciec mieszkał teraz w innej
części L.A. z nową kobietą i jej córką, Leilą, która była w naszym wieku. Asher denerwował się za
każdym razem, kiedy któryś z chłopców wspominał o dziewczynie. Albo winił ją i jej matkę za rozpad
małżeństwa rodziców, albo zwyczajnie dziewczyna była okropna. Znając chłopaka i pamiętając, jak
mnie bronił, obstawiałam raczej to drugie.
Kilka razy usłyszałam, że owa Leila była roztrzepana, wkurwiająca i irytująca. Chłopak znalazł się
między młotem a kowadłem, a jego matka się denerwowała, kiedy ten chciał spędzać czas z ojcem.
Współczułam mu, sama pochodziłam z wielokrotnie rozbitej rodziny.
Howard i Nicole także wyjeżdżali na weekend, a ja z dwojga złego wolałabym chyba jechać z nimi,
niż zostać sam na sam z Mią.
Musiałam jednak uzbroić się w cierpliwość, być może umówię się z Lake na nocowanie u niej. Ten
pomysł jednak szybko przestał być ekscytujący, bo wiedziałam, że przyjaciółka każdą wolną chwilę
spędza z Noahem, a ja nie chciałam im przeszkadzać, tym bardziej że byli parą dopiero od kilku
tygodni. Zresztą miałam też wrażenie, że odsunęliśmy się od siebie. To nie było już to samo, prawie
się nie spotykaliśmy, a Lake rzadko się odzywała. Wcześniej mnie i Noaha coś łączyło, a Lake zaczęła
się ode mnie odcinać, mimo początkowych zapewnień, że jej to nie przeszkadza, jeśli ja nie mam nic
przeciwko. Postanowiłam dać im czas, nie narzucałam się.
Próbowałam skupić się na lekcjach, ale przeważnie siedziałam między Asherem a Londonem,
a bliski kontakt z tym drugim nie działał dobrze na moje szare komórki. Mogłabym przysiąc, że
London z premedytacją ocierał się udem o moje.
Po tym, jak zrobił mi dobrze w bibliotece, nie mieliśmy już okazji być tak blisko. Dziś
o osiemnastej planowałam pojawić się na lodowisku, aby im kibicować. Niemal na każdej przerwie
Asher, Kai i London rozmawiali o taktyce na dzisiejszy mecz, a ja słuchałam ich zaciekawiona, chociaż
kompletnie nic nie rozumiałam. Ale to nie było ważne, zdawałam sobie sprawę, że musieli trafić do
bramki przeciwnika i ta wiedza powinna mi wystarczyć. Gdy tak się dzieje, wszyscy zrywają się
z ławek i skandują, tak samo reagują, gdy zawodnicy zaczynają przepychanki.
Kiedy na jednej z przerw postanowiłam sprawdzić pocztę elektroniczną, niemal zachłysnęłam się
własną śliną.
– Ej, w porządku? – zapytał London, klepiąc mnie po plecach.
Siedziałam na ławce nieopodal parkingu, a miejsce obok mnie zajął Kai. London i Asher stali
naprzeciwko nas, grzebiąc w swoich komórkach.
– Tak – skłamałam gładko, próbując skupić wzrok na wiadomości, która pochodziła z redakcji
„New York Timesa”!
Nie mogłam uwierzyć w to, że dostałam od nich wiadomość, a to mogło oznaczać tylko jedno.
Pośpiesznie wstałam z ławki, aby odejść od chłopaków i móc się skupić.
– Coś się stało? – zawołał za mną London, kiedy oparłam się o pień drzewa kilka metrów od nich.
Potrzebowałam spokoju, do cholery.
– Wszystko okej, po prostu muszę odczytać wiadomość.
Próbowałam opanować drżenie dłoni. Skoro do mnie napisali, to powinny być to dobre
wiadomości.
Szanowna Pani,
w związku z rozstrzygnięciem konkursu informuję, że swoją pracą, która znalazła się w kategorii
„Człowiek i natura”, zdobyła Pani wyróżnienie.
Wygrana to dwadzieścia tysięcy dolarów, dlatego proszę, aby w informacji zwrotnej podała Pani swój
numer konta oraz przesłała nam zgodę na publikację Pani pracy.
Pozdrawiam
Samantha Jones
Telefon niemal wypadł mi z ręki, kiedy pociemniało mi przed oczami. To nie działo się naprawdę!
– Blue? Wszystko w porządku?
Nie wiedziałam, kiedy London pojawił się obok, chwytając mnie mocno za ramię. Spojrzałam
w jego pełne niepokoju oczy.
– Zrobiło mi się słabo – przyznałam, przełykając głośno ślinę.
London poprowadził mnie do ławki, a kiedy na niej usiadłam, kucnął obok i podał mi wodę.
– Musisz zacząć jeść – skarcił mnie, a Kai szybko pokiwał głową. – Mocno schudłaś, do tego
w szkole pijesz tylko wodę. Masz problemy w domu, Blue? Co to za wiadomość?
– To dobra wiadomość, a ja jadam normalnie, więc odpuść.
London zmarszczył brwi, ale nie odezwał się więcej.
Podczas kolejnych lekcji czułam się jak w letargu. Byłam nieobecna, a West chyba także to
zauważył, bo kilka razy mnie szturchnął, abym wróciła na ziemię.
Wyglądało na to, że będę musiała mu o tym powiedzieć, przecież jeśli ogłoszą wyniki oficjalnie,
prędzej czy później chłopak się dowie, że on i jego żaglówka wygrali dla mnie sporo kasy
i wyróżnienie.
– Co się z tobą dzieje? – zapytał, patrząc na mnie z wyraźną troską, kiedy po lekcjach razem
z chłopakami ruszyliśmy w stronę parkingu. – Odwiozę cię do domu.
– Nie – zaprzeczyłam szybko. – Mam rower, naprawdę nic mi nie jest.
Musiałam z nim pogadać, ale nie teraz, kiedy nie potrafiłam spokojnie zebrać myśli. Będzie na
mnie zły? Wścieknie się, kiedy się dowie?
Wróciłam do domu właściwie tylko po to, żeby się przebrać. Kiedy weszłam do środka, z kuchni
wyłoniła się Mia, mierząc mnie krytycznym wzrokiem. To był pierwszy nasz kontakt od kilku tygodni,
zazwyczaj obie schodziłyśmy sobie z drogi, teraz jednak stałyśmy naprzeciwko siebie, a ona
najwidoczniej nie miała zamiaru się przesunąć.
– Myślisz, że on jest twój? – syknęła, patrząc na mnie ze złością. – Myślisz, że ktoś taki jak ty
może się przyjaźnić z ludźmi takimi jak ja? Odczep się od Londona, Ashera i Kaia, idiotko!
Widziałam, że Mia zaciskała dłonie w pięści z zazdrości, że teraz cała uwaga chłopaków była
skupiona na mnie.
– Najwidoczniej oni potrzebują przerwy od ludzi takich jak ty. – Zrobiłam w powietrzu cudzysłów
palcami, a następnie ominęłam ją, wchodząc na schody. Ta dyskusja była kompletnie bezcelowa. A ja
się jej bałam po tym, co mi zrobiła, więc nie pozwoliłam jej tego kontynuować.
Pośpiesznie udałam się do swojego pokoju, aby poszukać ciuchów odpowiednich na dzisiejsze
wyjście. Jeszcze kilka godzin temu miałabym to gdzieś, bo i tak London nie mógłby mnie zobaczyć,
ale teraz…Teraz miałam plan, musiałam poczekać, aż wyjdzie z meczu, bo powinniśmy porozmawiać.
Mój Boże, miałam nadzieję, że nie będzie zły za to, że wysłałam na konkurs zdjęcie z nim w roli
głównej. Od jego reakcji zależało tak wiele, jeśli London się nie zgodzi, nie będę mogła wysłać zgody
na publikację zdjęcia.
Pośpiesznie wskoczyłam pod prysznic, a następnie wysuszyłam i ułożyłam ciemne włosy.
Zrobiłam lekki makijaż, skupiając się najbardziej na oczach. Założyłam krótką szarą sportową
sukienkę z kieszeniami, a na to skórzaną kurtkę. Na stopy włożyłam czarne zamszowe kozaki, które
kończyły się tuż przed kolanami. Być może nie był to strój odpowiedni na mecz, ale czułam potrzebę,
by dobrze wyglądać. Chciałam dobrze się czuć i podobać się Londonowi, ale nie tylko dlatego, żeby
dał mi zielone światło. Chciałam też, żeby mnie zrozumiał.
Zbyt mocno marzyłam o rzeczach, których nigdy nie będę mogła mieć, więc zamierzałam cieszyć
się chociaż swoimi osiągnięciami w fotografii. Pragnęłam wreszcie poczuć, że byłam w czymś dobra.
38

Blue
Za każdym razem, kiedy obserwowałam poczynania chłopaków na lodzie, miałam świadomość,
że ten sport nie należał do najbezpieczniejszych. Nigdy nie miałam na nogach łyżew, nie potrafiłam
sobie nawet wyobrazić, jak trudne mogło być utrzymanie się w pionie i manewrowanie kijem, aby
poprowadzić krążek albo skutecznie go podać.
Wiedziałam, że Kai, Asher, Peyton i London jako jedyni z ostatniej klasy dawali z siebie wszystko,
aby zakończyć sezon jak najlepiej. Cała czwórka wiązała swoją przyszłość z hokejem i wiedziałam, że
nie wybiorą uczelni ot tak, tylko dlatego, że ta była dobra. Wybrany przez nich uniwersytet musiał
mieć najlepszą możliwą drużynę hokeja w całym kraju.
Z daleka zobaczyłam rodziców Londona, którzy próbowali opanować Chase’a, jednocześnie
skupiając się na podziwianiu starszego syna na lodzie.
Pod koniec pierwszej tercji nasza drużyna wygrywała różnicą kilku punktów, a mimo wszystko
słyszałam z trybun krzyk ich trenera. Nie mieli z nim lekko, facet był wymagający i zazwyczaj
niezadowolony, nawet jeśli wygrywali.
W drugiej tercji sytuacja stała się napięta i dość nerwowa, straciliśmy kilka bramek, a London
zarobił karę i musiał usiąść na ławce na całe dwie minuty.
Z daleka trudno byłoby mi stwierdzić, którym graczem był London, ale doskonale wiedziałam, że
nosił koszulkę z numerem dziewięć. I prawdę mówiąc, tylko na niego się gapiłam, inni zawodnicy
zupełnie mnie nie interesowali. Kiedy na lodowisku robiło się gorąco, a kilka razy gracz z przeciwnej
drużyny z premedytacją wpadł na Londona, automatycznie wstałam z miejsca. Kiedy po raz kolejny
West stał się celem ataku, do akcji dołączył Asher, który grał z numerem trzecim i zaczęła
się szarpanina, którą już po chwili zakończył sędzia.
Po kolejnej bramce Londona znów walczyli na środku o krążek, który był świętością i żaden
zawodnik nawet na sekundę nie spuszczał z niego wzroku. Kiedy mecz wreszcie dobiegł końca,
odetchnęłam z ulgą, widząc, że nasza drużyna wygrała pięcioma punktami.
Musiałam przyznać, że gdyby nie London, w ogóle nie chciałabym tego oglądać, hokej był
kompletnie poza okręgiem moich zainteresowań. Czułam emocje jedynie dlatego, że on był na
lodzie, a ja kibicowałam mu z całych sił.
Trybuny zaczęły pustoszeć, kiedy chłopcy zjechali z boiska do szatni i ja też postanowiłam wyjść
na zewnątrz. Kiedy szłam długim korytarzem w stronę wyjścia, przez szum przebił się głos Chase’a,
a ja natychmiast się obróciłam.
– Bubu!
Widziałam matkę Londona, która z chłopcem na rękach przeciskała się w moją stronę, a kiedy do
mnie podeszła, Chase wyciągnął w moją stronę rączki, więc wzięłam go w ramiona.
– Miło cię widzieć, Blue – powiedziała, uśmiechając się szeroko. – Ładny mecz, prawda?
– Hej – przywitałam się, cmokając w policzek chłopca. – Tak, ładny mecz – skłamałam, bo
kompletnie nie wiedziałam, czy był ładny, kiepski, a może dobry. Nie znałam się.
– To mój mąż, a ojciec Londona, Brett.
Spojrzałam na mężczyznę stojącego obok i skinęłam lekko głową. Wiedziałam już, że London
miał sylwetkę i oczy po ojcu. Ich spojrzenia były niemal identyczne. Czułam się lekko skrępowana
tym spotkaniem. Nie powinno mnie obchodzić, czy rodzice Londona mnie polubią i zaakceptują, ale
tak właśnie było. Czułam się jak jego dziewczyna, której zależało na aprobacie najbliższych mu osób.
– Cześć, Blue, miło cię w końcu poznać – odezwał się mocnym, męskim głosem.
– Mnie również.
– Jak podobał ci się mecz? – zagadnął, a ja poczułam, że moje policzki pokrywają się purpurą.
Chase przytulił się do mnie, mrucząc słodko, kiedy ruszyliśmy w stronę wyjścia. Było już późno
i nie wątpiłam, że chłopczyk musiał być zmęczony.
– Prawdę mówiąc, nie znam się na hokeju, ale moim zdaniem było w porządku.
– Będę musiał pogadać z Londonem, żeby nauczył cię tego i owego. Nie wypada, żebyś nie znała
się na hokeju.
Nie miałam pojęcia, co naopowiadał im London, ale nie widziałam powodu, aby zagłębiać się
w reguły tej gry. Nie byliśmy i nie będziemy z Londonem parą, mimo tego, że ze sobą spaliśmy.
Dzieliło nas zbyt wiele, żeby to mogło się udać, a jedyne, co mogliśmy mieć, to skradzione chwile,
poparte kłamstwem. Kiedy zakończy się nasz projekt, skończy się też nasza relacja. I to było
straszne. Nie potrafiłam sobie wyobrazić tej chwili, prawdę mówiąc teraz jedyne, co trzymało mnie
w pionie, to czekanie na weekend.
Kiedy znaleźliśmy się na zewnątrz, Chase usnął na moim ramieniu. Nancy odebrała chłopca,
przytulając go do piersi.
– Odwieźć cię czy czekasz na Londona? – zagadnął Brett, patrząc na mnie uważnie.
– Wrócę autobusem, dziękuję. – Uśmiechnęłam się lekko, a następnie pomachałam im na
pożegnanie.
Kiedy odeszli, ja zaczęłam szukać na parkingu czarnego samochodu Londona. Miałam zamiar na
niego poczekać, żebyśmy mogli spokojnie porozmawiać. Nie mogłam zostawić tego do piątku, aż
się spotkamy.
Parking z minuty na minutę zaczął coraz bardziej pustoszeć, zostało na nim ledwie kilkanaście
aut. Mocniej objęłam się ramionami, wiedząc, że London nie pojawi się zbyt szybko, zapewne mieli
w szatni spotkanie z trenerem, a później musiał wziąć prysznic.
Dopiero po godzinie zobaczyłam wychodzących z budynku zawodników. Schowałam się za auto
Londona, żeby czasami Asher nie zobaczył, że tutaj byłam. Nie chciałam wywołać między nimi
konfliktu.
London pojawił się po chwili, otworzył tylne drzwi auta, a następnie wrzucił na kanapę dużą
torbę.
– Psst, London!
Chłopak drgnął, obracając się za siebie.
– Blue? – zapytał, zaskoczony. – Co tutaj robisz?
– Musimy pogadać – odpowiedziałam, nadal kucając obok jego auta.
– Wskakuj – odparł, wskazując na już otwarte tylne drzwi, gdzie przed chwilą wrzucił swoją
torbę. – Jesteś cała zmarznięta, Blue. Odbiło ci? Ta rozmowa nie mogła poczekać?
– Nie, nie mogła – zapewniłam go, gramoląc się na tylne siedzenie.
Zepchnęłam jego torbę, kładąc się na kanapie, aby nikt nie widział, że London odjeżdża
z parkingu ze mną. Kiedy chłopak odpalił silnik i włączył ogrzewanie, poczułam ogromną ulgę.
Dopiero po dłuższej chwili, kiedy znaleźliśmy się na głównej drodze, przesiadłam się na przednie
siedzenie.
– Cholernie podoba mi się ta niespodzianka – oznajmił z szerokim uśmiechem. – Kupię ci coś
ciepłego do picia i pogadamy, okej?
– Okej – potwierdziłam.
– Mam nadzieję, że to nie będzie rozmowa w stylu, że nie możemy się już dotykać, spotykać i inne
gówna, prawda? Gdyby tak było, nie czekałabyś na mnie tyle czasu w tym zimnie.
– To rozmowa na trochę inny temat – przyznałam.
Robiło mi się coraz cieplej, ale z ulgą przyjęłam kubek z ciepłym napojem oraz hamburgera.
London dla siebie zamówił tylko wodę.
Pojechaliśmy na obrzeża miasta, dokładniej nad niewielkie jezioro. Było już ciemno mimo to nie
bałam się, wiedziałam, że nic mi z nim nie groziło. Zanim jeszcze dojechaliśmy, a on zaparkował auto
na poboczu, zdążyłam już zjeść bułkę i wypić herbatę.
Całe szczęście chłopak nie zgasił silnika, a jedynie światła, bo nadal było mi zimno.
Oboje odpięliśmy pasy i odwróciliśmy się przodem do siebie. West zmarszczył brwi, widząc moją
minę.
– Mam, kurwa, nadzieję, że nie chcesz mi powiedzieć, że wróciłaś do tego dupka albo przespałaś
się z tym pieprzonym rockmenem? – zapytał cicho, a w jego oczach zobaczyłam błysk złości.
Już prawie parsknęłam śmiechem na jego podejrzenia, kiedy coś do mnie doszło. Nie miał prawa
mnie pytać o takie rzeczy!
– A nawet jeśli to co? – prychnęłam, rozeźlona.
Nie miał prawa mieszać się do mojego życia! Niczego sobie nie obiecywaliśmy i nawet gdybym to
zrobiła, nie miał prawa mnie z tego spowiadać!
– Żartujesz sobie? – warknął, chwytając mocno moją dłoń. – Jeśli tak to przestań, bo mnie wcale
to nie bawi.
– Nie jesteśmy w związku, London – poinformowałam ozięble. – I nigdy nie będziemy.
Chłopak uderzył dłonią w kierownicę w przypływie złości, która narastała w nim z każdą kolejną
sekundą. Już nic nie zostało w nim z tej radości, którą widziałam na jego twarzy, kiedy zobaczył mnie
schowaną za swoim samochodem. Cholera, nie powinnam go drażnić zwłaszcza teraz, kiedy
potrzebowałam jego zgody, żeby w razie czego uniknąć kłopotów. Nie miałam pojęcia, czy mógłby
mnie za to zdjęcie podać do sądu i wywalczyć odszkodowanie. Nie znałam się na tym.
– Sypiamy ze sobą – syknął, znów patrząc na mnie z wściekłością. – I liczyłem na to, że jeśli się
pieprzymy, to nie będziemy robić tego z nikim innym.
– Nic ci nie obiecywałam. Ty mnie też nie.
– Spałaś z nim? Odpowiadaj, do cholery!
– Z kim? – zapytałam zaskoczona jego wybuchem.
– Z tym rockmenem. Albo Noahem.
Z jednej strony byłam oburzona jego terytorialnością, a z drugiej… cieszyło mnie to.
– Oszalałeś? Z nikim nie spałam, co wcale nie znaczy, że masz prawo mnie o to pytać, do cholery!
To moje życie i moja sprawa, London, a kiedy skończymy ten projekt, nie będziemy się więcej
widywać.
Westchnął głośno, a na jego twarzy wymalowała się wyraźna ulga.
– Ja też z nikim nie spałem i nie zamierzam tego robić – oznajmił po chwili pewnym siebie głosem.
– I ty też tego nie zrobisz, Blue. Za kilka miesięcy skończy się szkoła oraz moje rozgrywki i oboje
będziemy wolni, rozumiesz? Nie będziemy musieli się ukrywać. Musimy to tylko przeczekać,
niemniej nie zniosę tego, że będziesz…
– London, ja chcę wyjechać do Nowego Jorku – przypomniałam delikatnie. – Ty też masz plany.
– Tak, mam – potwierdził. – Złożyłem podanie na tę samą uczelnię w Nowym Jorku co ty.
– Wiesz, że może wyjść tak, że trafimy w dwa różne miejsca, być może nawet na dwóch różnych
wybrzeżach.
– Wiem. – Uderzył dłonią w kierownicę po raz kolejny. – Ale to, co jest między nami… Czuję, że to
jest coś wyjątkowego, Blue. Coś innego, co po raz kolejny może nam się nie zdarzyć. I chcę
spróbować, rozumiesz? Dajmy sobie czas, spotykajmy się.
Zaskoczyły mnie jego słowa, a także to, że poczułam radość. To było chore, szalone,
niebezpieczne, ale pragnęłam tego!
– Jak chcesz się spotykać? Wiesz, przecież… – Resztki zdrowego rozsądku dały o sobie znać, ale
London szybko mi przerwał. Widziałam na jego twarzy determinację.
– Nikt nie musi o tym wiedzieć – powiedział cicho, kładąc dłoń na moim nagim udzie. – Nie chcę
komplikować ci życia, Bubu, ale muszę i chcę spróbować. Jeśli tego nie zrobimy, oboje będziemy
żałować.
– A jeśli ktoś się dowie? – zapytałam, chcąc się zgodzić na ten jego szalony pomysł, bo o niczym
innym nie marzyłam. Z tym że resztki zdrowego rozsądku kazały mi powiedzieć stanowcze „nie”. To
zbyt ryzykowne.
– Będziemy uważać, a jeśli coś się sypnie, wtedy zaczniemy się martwić – oświadczył pewnym
siebie głosem, a jego dłoń zaczęła sunąć wzdłuż mojego uda, przez co moja sukienka podwinęła się
bardzo wysoko. – To, co jest między nami, musi dostać szansę, Blue, nie rozumiesz tego?
Rozumiałam i to bardzo dobrze, tylko że to było kompletnie nieodpowiedzialne i mogło
sprowadzić na naszą głowę kłopoty. Jednak przestałam o tym myśleć w chwili, kiedy jego dłoń
znalazła się w moich majtkach. Jęknęłam żałośnie, odrzucając głowę, kiedy zaczął pieścić mnie
palcami.
– Jesteśmy tylko my – wyszeptał chrapliwym głosem. – Ja i ty, na wyłączność.
Zaskoczył mnie, kiedy nagle zabrał dłoń i patrząc mi w oczy, odsunął fotel kierowcy do tyłu,
a następnie opuścił lekko spodnie, uwalniając naprężonego fiuta. Z portfela wyciągnął kondom
i rozerwał opakowanie zębami, patrząc mi prosto w oczy.
– Chcesz założyć? – zaproponował, ale pokręciłam powoli głową. – Wskakuj – poprosił, kiedy
gumka znalazła się na twardym penisie, a ja nie czekałam na dalszą zachętę, tylko przeniosłam się na
drugą stronę samochodu i usiadłam na nim okrakiem.
London jedną dłonią chwycił moje biodro, drugą zaś odchylił materiał majtek, a następnie
mocnym ruchem nabił mnie na sztywnego kutasa.
Jęknęłam z bólu i przyjemności, odrzucając głowę. Kierownica boleśnie wbijała mi się w plecy, ale
przestałam zwracać na to uwagę, kiedy on opuszczał mnie, wchodząc głęboko, i unosił, wysuwając
się prawie całkowicie, czym niemal sprawiał mi ból.
– Tylko ty i ja – warknął, wychodząc naprzeciw moim biodrom.
Mokre odgłosy naszych ciał roznosiły się po całym aucie, a szyby już po chwili zaczęły parować.
– Powiedz to, że jesteśmy dla siebie na wyłączność.
– Tak – jęknęłam, opierając czoło o jego czoło.
– Co „tak”? – warknął mi prosto w usta.
– Jesteśmy… na wyłączność.
London zaczął pieprzyć mnie jeszcze szybciej i mocniej, a ja objęłam go za szyję ramionami, żeby
czegokolwiek się przytrzymać. Jego głośne jęki uderzały mi do głowy i byłam pewna, że całe auto
trzęsło się pod wpływem naszych ruchów.
Kiedy opadłam na niego ciężko, widząc przed oczami eksplodujące gwiazdy, poczułam
pulsowanie jego kutasa, a po chwili przeciągłe warknięcie wydarło się spomiędzy jego warg.
Wróciliśmy na ziemię, zdyszani, spoceni, zmęczeni. Przesiadłam się na swoje miejsce,
poprawiając ubranie, a London pozbył się gumki i poprawił spodnie.
Teraz wydawał się rozluźniony i spokojniejszy niż chwilę wcześniej.
– Więc o czym chciałaś pogadać? – zapytał, patrząc na mnie i opierając policzek o oparcie fotela.
– Pamiętasz, że wtedy, kiedy się poznaliśmy, robiłam zdjęcia – zaczęłam ostrożnie, na co chłopak
kiwnął głową. – No i robiłam te zdjęcia tobie, na żaglowce.
– I co dalej? – ponaglił mnie, a w jego oczach zobaczyłam ciekawość.
– No i „New York Times” co roku ogłasza konkurs fotograficzny, a ja pierwszy raz postanowiłam
wziąć w nim udział – kontynuowałam spokojnie. – Jednym z tematów był człowiek i natura, a ja
miałam świetne zdjęcie, które chciałam wysłać. Na tym zdjęciu byłeś ty, bez koszulki, w samych
szortach. Nie widać na nim twojej twarzy, stałeś odwrócony tyłem.
– Wysłałaś to zdjęcie do konkursu, tak? – dopytywał, patrząc mi w oczy.
– Tak. I zdobyłam wyróżnienie.
London uśmiechnął się szeroko, a następnie pochylił się nade mną i pocałował w usta.
– Gratulacje! To zajebiście.
– I nie masz nic przeciwko? – zapytałam podejrzliwie.
– Jasne, że nie. – Zaśmiał się cicho. – Już mi za to zapłaciłaś, nie pamiętasz?
Kiwnęłam głową, zaskoczona, chociaż pamiętałam tę sytuację, kiedy za zdjęcia chciał, żebym go
pocałowała.
– I to wszystko? – drążyłam, zaintrygowana. – Przyjmujesz to z takim spokojem? Robiłam ci
zdjęcia z ukrycia, wysłałam je do „New York Times’a” i dostałam wyróżnienie. To zdjęcie opublikują
na łamach gazety i w internecie.
– Zajebiście, może ogrzeję się w blasku twojej sławy. Musisz koniecznie pokazać mi to zdjęcie.
Parsknęłam śmiechem, zadowolona i zaskoczona jego postawą. Z piersi spadł mi potężny ciężar.
Teraz wszystko wydawało mi się łatwiejsze, ten nasz układ, czymkolwiek był, sprawiał wrażenie
idealnego. Mogliśmy być razem, chociaż w tajemnicy. Do tego wygrałam kupę kasy i miałam już
jakieś zaplecze, oszczędności, które zapewniały lepszy start. Byłam zachwycona.
– Odwieziesz mnie do domu? – zapytałam cicho. – Wysiądę w uliczce obok.
– Jasne, Bubu, dla ciebie wszystko – powiedział, poprawiając swój fotel i zapinając pasy, a ja
poszłam w jego ślady. – Howard i twoja matka wyjeżdżają w sobotę?
– W piątek – poprawiłam go.
– Świetnie, w takim razie w piątek spakuj potrzebne rzeczy, zabieram cię do siebie.
– Co? – zapytałam, zaskoczona. – Nie mogę!
– Możesz i musisz – oznajmił ostro. – Nie zostaniesz sama w domu z Mią, która do tego robi
jeszcze imprezę. Mieliśmy nauczkę już ostatnio, prawda?
– Twoi rodzice i … – próbowałam mu przetłumaczyć, ale natychmiast mi przerwał.
– Pogadam z nimi, a jeśli chcesz, nawet się nie dowiedzą, że u mnie jesteś. Niemniej jedno nie
ulega wątpliwości, nie zostaniesz w swoim domu na weekend, po moim trupie.
– Asher…
– Asher wyjeżdża w piątek zaraz po zajęciach – przypomniał mi. – Zrobimy tak: w piątek po
lekcjach pojedziesz do domu spakować swoje rzeczy. Kiedy będziesz gotowa, dasz mi znać i przyjadę
po ciebie. Będę stał w tej uliczce.
– Nie jestem pewna…
– Masz dwa wyjścia Bubu: albo ty jedziesz do mnie, albo ja zostanę u ciebie, ale oboje wiemy, że
to nie jest dobre wyjście. Więc jak będzie?
– Pojadę do ciebie – oznajmiłam, za co chłopak nagrodził mnie szerokim uśmiechem.
– Grzeczna dziewczynka.
Pacnęłam go w ramię, wkurzona, że odzywał się do mnie w ten sposób. W głębi duszy jednak
cieszyłam się z tego, że będę mogła spędzić u niego ten weekend. Bałam się Mii i nie chciałam zostać
z nią sama w domu.
I już nie mogłam się doczekać piątku. Byłam pewna, że projekt będzie ostatnią rzeczą, o której
będziemy myśleć.
39

Blue
Już od samego rana, odkąd tylko pojawiłam się w szkole, Noemi rzucała mi dziwne spojrzenia,
szepcząc coś Mii na ucho. Być może te małpy planowały coś w związku z dzisiejszą imprezą, ale nie
wiedziały jeszcze, że mnie tam nie będzie i że wrócę dopiero w niedzielę.
Prawdę mówiąc, propozycja Londona okazała się dla mnie zbawieniem. Nie chciałam przebywać
w domu, kiedy nie będzie w nim Howarda i mojej matki. Nie mogłam zostać z tą wariatką sam na
sam, nie po tym, co mi zrobiła.
Asher nie przyszedł w piątek do szkoły, napisał do Londona, że wyjeżdża ze swoją matką już
z samego rana. Spędzałam więc przerwy w towarzystwie Londona i milczącego Kaia, a na lekcjach
siedziałam między nimi.
Sandra nawet nie patrzyła w moją stronę, nie podjęła też prób rozmowy, zachowywała się, jakby
mnie nie znała. Byłam więcej niż pewna, że to ona dosypała mi do napoju tego gówna. I byłam
przekonana, że zrobiła to z zazdrości o Londona. Bo jaki miałaby inny powód?
Z pewnych względów cieszyłam się, że moja była koleżanka nie podejmowała prób, żeby ze mną
porozmawiać, nie czułam się na siłach, aby to zrobić. Jej zachowanie mnie zraniło i miałam pewność,
że nie będę w stanie wybaczyć jej tego, że spróbowała mnie skrzywdzić. Jakby się to skończyło,
gdybym nie zdołała zadzwonić po Londona? Co by się stało, gdyby on nie mógł mnie odebrać albo
przyjechać?
Wyglądało na to, że miałam wrogów przez Westa i z zazdrości o niego. To było dziwne i cholernie
do bani. Czy mogłam go za to winić? Nie, z prostej przyczyny: nie był winny temu, że miał szczęście
do psychopatek.
Życie w Hollywood Hills powinno być łatwiejsze niż w Echo Park, przecież pieniądze wiele
ułatwiały, ale wcale tak się nie stało. W mojej starej szkole, w dawnym życiu, wszystko wydawało się
łatwiejsze, lepsze. Naszym głównym problemem było, żeby zdążyć do domu na kolację i się nie
spóźnić oraz wykombinowanie kasy na słodycze, a później papierosy.
Teraz pieniądze nie były moim problemem – lada chwila dostanę przelew za wyróżnienie
i miałam też trzy tysiące za zdjęcia w studiu. Planowałam kupić sobie coś ładnego, być może nawet
sukienkę, ale nie zamierzałam przeznaczać na to więcej niż pięćset dolarów.
Podczas lekcji matematyki poczułam w kieszeni spodni wibrację. Postanowiłam sprawdzić, kto
chciał się ze mną skontaktować, tym bardziej że z Bobbym nie słyszałam się już od kilku dni. Jeśli to
on, opuszczę lekcję, żeby móc z nim pogadać.
Jednak to nie Bobby, a Cade wysłał mi SMS.
Nagrywamy w sobotę koło jedenastej. Dasz radę?
Cholera, jasne, że dam! Tysiak piechotą nie chodził, a tym bardziej za kilka godzin z aparatem.
Jasne! Do zobaczenia jutro :)
Odpisałam szybko, trzymając telefon pod ławką, aby nauczyciel się nie zorientował.
Po zdjęciach wyskoczysz z nami na miasto?
Cholera. Chciałabym wyjść z chłopakami, ale umówiłam się z Londonem. Mieliśmy na głowie
projekt i chciałam spędzić z nim trochę czasu.
Następnym razem, Cade. Ten weekend muszę poświęcić na projekt.
Luz, mała :) Ale następnym razem nie odpuszczę.
Kątem oka zobaczyłam, że London pochylał się, żeby zobaczyć, z kim piszę, a kiedy na niego
spojrzałam, ten pośpiesznie odwrócił wzrok. Schowałam telefon do kieszeni spodni, nie komentując
jego zachowania ani nie reagując na pytające spojrzenia.
Ponieważ dzisiaj było wyjątkowo zimno, postanowiliśmy spędzić przerwę na stołówce. Na
szczęście wolny był stolik, który znajdował się daleko od tego, przy którym siedziała Mia i Noemi.
Kai pisał z Asherem, który dotarł już na miejsce swojego wypoczynku i za chwilę miał iść z matką
na zakupy. Ja z kolei sprawdziłam, czy Lake odczytała moją wiadomość z wczoraj, ale tego nie
zrobiła. Chciałam umówić się z nią i Noahem na lody po lekcjach w przyszłym tygodniu. Już od
jakiegoś czasu podświadomie czułam, że działo się coś nie tak. Wcześniej potrafiłyśmy gadać
godzinami przez telefon, a teraz? Teraz ledwie wymieniałyśmy wiadomości. Lake odpisywała albo po
kilku godzinach, albo wcale.
Kiedy Kai poszedł do toalety, London odetchnął z ulgą.
– Pilnuje nas – mruknął.
– Asher mu kazał? – zapytałam, patrząc na chłopaka.
– Nie wiem. – Wzruszył lekko ramionami. – Być może Kai pilnuje, abyśmy dotrzymali umowy.
Każdemu zależy na tym, żeby nie spieprzyć sezonu.
Wiedziałam, jak cholernie to było nieuczciwe, widziałam doskonale, że Londona także męczyła ta
sytuacja i miał wyrzuty sumienia.
– London, jeśli…
– Przestań – przerwał mi natychmiast. – Wiem, co chcesz powiedzieć, ale to nie wchodzi w grę.
To, co robimy, to całe ukrywanie się, jest cholernie męczące i ryzykowne, ale nie mamy innego
wyjścia.
– Chyba że poczekamy do zakończenia szkoły – zaproponowałam, na co gwałtownie pokręcił
głową.
– To prawie pół roku – syknął, przeczesując palcami jasne włosy. – Nie ma takiej pieprzonej
możliwości.
Podejrzewałam, że nawet jeśli poczekalibyśmy do zakończenia szkoły, ograniczając kontakty, to
i tak przyjaźń Londona i Ashera byłaby zagrożona. Czas nic nie zmieni w tej kwestii, chyba że Asher
znajdzie sobie dziewczynę i odpuści mnie.
Na ostatniej lekcji miałam zajęcia sportowe. Kiedy weszłam do szatni, większość dziewczyn była
już przebrana i gotowa, w tym Mia i Noemi. Obok nich stała Sandra, co kompletnie mnie zszokowało.
Najwidoczniej nawiązała się między nimi nić porozumienia przeciwko mnie i Londonowi. Świetnie,
naprawdę.
Kiedy je mijałam, usłyszałam za sobą szepty i ciche parsknięcia. Nie reagowałam na to, nie
miałam takiego zamiaru. Miałam gdzieś to, z kim przyjaźni się Sandra. Wyglądało na to, że wszystkie
trzy były siebie warte.
Zaczęłam się przebierać dopiero wtedy, kiedy z szatni wyszły wszystkie dziewczyny. Czułam się
dziwnie ze świadomością, że mam przeciwko sobie trójkę wściekłych dziewczyn, tym razem w jednej
drużynie. Do zajęć zostało dziesięć minut, które postanowiłam spędzić w szatni. Usiadłam na ławce
obok swojej szafki, bawiąc się telefonem, kiedy usłyszałam skrzypienie drzwi. Podniosłam wzrok
i zobaczyłam Londona w niebieskich koszykarskich spodenkach i białej koszulce. Obejrzał się
jeszcze za siebie, sprawdzając, czy nikt za nim nie szedł, a kiedy się upewnił, że teren czysty,
podszedł do mnie i pociągnął za rękę, aż stanęłam na nogi.
– Co ty wyprawiasz? – szepnęłam, kiedy przycisnął mnie do szafki, patrząc intensywnie w oczy.
Uśmiechnął się lekko, a następnie chwycił mój kucyk i odciągnął mi głowę do tyłu.
– Korzystam z okazji, że jesteś sama – wymruczał, a następnie jego usta opadły na moje
w zaborczym i gwałtownym pocałunku.
Jasna cholera, jeśli on miał zamiar robić mi takie niespodzianki podczas zajęć, prędzej czy później
ktoś nas nakryje. Ale nie potrafiłam go odepchnąć, powiedzieć, że zachowywaliśmy się źle,
niewłaściwie. Uwielbiałam się z nim całować, uwielbiałam czuć jego dłoń na swoich włosach i wzwód
na brzuchu, kiedy przyciskał się biodrami do mojego ciała.
Gardłowe pomruki, które z siebie wydawał, były cholernie elektryzujące i seksowne, a sam fakt,
że głupio ryzykowaliśmy, sprawiał, że przez moje ciało przebiegł dreszcz ekscytacji i podniecenia.
Drgnęłam, kiedy poczułam dłoń Londona na swoim brzuchu, a on następnie odchylił brzeg moich
sportowych spodenek i włożył dłoń za ich gumkę.
– London…
Jezu, to nie był dobry pomysł. Nie chciałam mieć orgazmu w szkolnej szatni chwilę przed
zajęciami. Ktoś mógł tu wejść…
– Chcę pobawić się twoją cipką – warknął mi prosto w usta. – Teraz.
Kiedy jego dłoń wślizgnęła się w moje majtki, rozchyliłam lekko nogi, aby zrobić mu więcej
miejsca. Długie i sprawne palce zaczęły pieścić moją łechtaczkę.
– To… nie jest dobry pomysł – wydusiłam z siebie.
– To jest dobry pomysł – zareagował ostro. – A mam jeszcze lepszy. Orgazm za orgazm, co ty na
to?
Na dowód słuszności swojej propozycji poruszył kilka razy biodrami, a sztywny fiut, którego
dokładnie poczułam przez jego spodenki, otarł się o mój brzuch. Jasna cholera…
London, nie wyciągając dłoni z moich majtek, popchnął mnie za szafki tak, aby zapewniły nam
one minimum prywatności. Jeśli ktoś otworzy drzwi do szatni, nie od razu nas zobaczy.
Po chwili poczułam jego palce w cipce, a kciuk na łechtaczce. Wiedziałam, że to było cholernie
niewłaściwe, ale nie potrafiłam powiedzieć jednego jedynego słowa: „przestań”.
Dyszał ciężko w moje usta, jednocześnie pieprząc mnie palcami.
– Nie potrafię trzymać się od ciebie z daleka – wymruczał, kąsając moją szyję, podczas gdy jego
ręka ani na chwilę nie zwolniła tempa. – Byłem pewny, że… jakoś wytrzymam do wieczora, ale nie
dam rady.
W jego głosie słyszałam desperację graniczącą z obłędem. To ona kazała mu wtargnąć do
damskiej szatni w czasie przerwy, żeby pieprzyć mnie palcami. I ja też to czułam. Głód i pragnienie,
których nie zaznałam nigdy wcześniej. Stąpaliśmy po cienkiej linie nad krawędzią i najwidoczniej dla
nas obojga to wszystko okazywało się warte ryzyka. Albo zwyczajnie byliśmy zbyt głupi.
Ujeżdżałam jego palce, uderzając plecami o szafkę, a London jęknął cicho, kiedy spomiędzy moich
nóg zaczęły dochodzić mokre odgłosy. To było cholernie ekscytujące. Z frustracją wsadziłam dłoń za
gumkę jego spodenek, aby odnaleźć fiuta, a kiedy zacisnęłam na nim dłoń, London syknął przeciągle.
Poruszałam dłonią na jego kutasie w rytm ruchów palców, którymi mnie pieprzył. Zaczął mnie
całować tak mocno, że byłam pewna, że zostawi ślady. Nie mogłam jednak przestać, nie chciałam mu
kazać tego skończyć. Jego biodra zaczęły się poruszać z ogromną szybkością, i już po chwili to on
pieprzył moją zaciśniętą dłoń.
Doszłam z cichym jękiem, który natychmiast zagłuszył pocałunkiem. Dopiero po chwili zabrał
dłoń, przestając poruszać biodrami. Kiedy w końcu spojrzałam mu w oczy, zobaczyłam w nich
pragnienie i determinację.
– Klękaj – wydyszał, zsuwając swoje spodenki.
Patrzyłam na swoją dłoń owiniętą wokół jego penisa, wykonując polecenie. Miałam gdzieś
konsekwencje, chciałam go poczuć i sprawić mu przyjemność.
Z Noahem nigdy nie posunęłam się tak daleko, nie miałam na tyle odwagi, żeby zrobić mu loda.
I nie chciałam tego. Ale teraz? Teraz nie marzyłam o niczym innym.
London oparł jedną dłoń na szafce, aby utrzymać równowagę, a drugą złapał mnie za kucyk.
– Dalej, mała, nie mamy całego dnia. – szepnął ochrypłym z emocji głosem.
Pochyliłam się, a następnie zabrałam dłoń i wzięłam go do ust. Jego smak i zapach uderzyły mi do
głowy i chociaż kilka minut temu miałam orgazm, to i tak znowu poczułam podniecenie.
Pierwszych kilka ruchów wykonałam sama, biorąc główkę do ust i przesuwając po niej językiem.
London jęknął cicho, a następnie zacieśnił chwyt na kucyku i zaczął kierować moimi ruchami.
– Dasz radę? – sapnął, wbijając się we mnie głęboko, ale nie brutalnie.
Czułam, że kontrolował moje ruchy, wyczuwał, kiedy miałam dość i pośpiesznie się wysuwał, aby
za chwilę powrócić. W odpowiedzi kiwnęłam głową i uniosłam wzrok, żeby na niego spojrzeć. Widok
był fascynujący: zamglony wzrok, falujące nozdrza, lekko rozchylone usta. London wlepiał we mnie
rozognione spojrzenie, jakby nie chciał przegapić ani sekundy z pieprzenia mnie w usta.
– Kurwa, Blue – syknął, kierując moją głową i dodając do tego wszystkiego ruchy swoich bioder.
Wiedziałam jednak, że się hamował, że nie wchodził do końca.
– Zaraz dojdę.
Czułam to, wiedziałam, że był blisko. Jego kutas zaczął lekko drgać, a ruchy chłopaka stały się
chaotyczne, niekontrolowane. Powinnam się odsunąć, zrobić cokolwiek, ale nadal otaczałam ustami
jego członka, manewrując językiem po główce, gdy tylko się wysuwał. Moja ciekawość i ekscytacja
w oczach Londona sprawiły, że nie zrobiłam kompletnie nic, kiedy drgnął i pierwsze krople spermy
rozlały się na moim języku. Chłopak nie odrywał ode mnie spojrzenia nawet na sekundę. Zacisnął
pięść i włożył ją sobie do ust, a z głębi jego piersi wydobył się głuchy jęk. Połknęłam wszystko, a jego
smak nie wzbudził we mnie wstrętu, czy obrzydzenia. Był… przyjemny.
Po chwili West pomógł mi wstać z kolan, a następnie poprawił spodenki. Pocałował mnie szybko,
prawie niedbale, a po kilku sekundach klepnął w tyłek.
– Nie mam pojęcia, co ze mną wyprawiasz, Blue, ale ogromnie mi się to podoba. Doprowadź się
do porządku i do zobaczenia niedługo.
Mrugnął do mnie, a następnie opuścił szatnię, zostawiając mnie samą. Dopiero w chwili, kiedy
usłyszałam trzaśnięcie drzwiami, doszło do mnie, że zachowaliśmy się bardzo nieodpowiedzialnie.
Jęknęłam, gdy w lustrze zobaczyłam swoje odbicie. Byłam rozczochrana, a usta miałam
opuchnięte od pocałunków.
Pośpiesznie poprawiłam włosy, a na usta nałożyłam błyszczyk, żeby choć trochę ukryć ślady
obecności Londona.
Kiedy w końcu byłam gotowa, ruszyłam w stronę sali gimnastycznej, gdzie już rozgrzewały się
dziewczyny z mojej klasy. I chłopcy. Zdążyłam na czas, chwilę później pojawił się nauczyciel, który
swoim zwyczajem kazał nam zacząć od czterech okrążeń.
Kilka razy zupełnie przypadkiem spojrzałam w stronę ćwiczących chłopaków, a mój wzrok
napotykał Londona. Mój Boże, samo jego spojrzenie sprawiało, że niemal dochodziłam w sali pełnej
innych uczniów.
Oboje nie zachowywaliśmy się racjonalnie i byłam pewna, że nasza nieostrożność prędzej czy
później sprowadzi na nasze głowy kłopoty. Nie mogłam się jednak powstrzymać i z dnia na dzień
brnęłam coraz bardziej w tę znajomość. Moje serce i rozum poszły ze sobą na wojnę, wyniszczającą
walkę zdrowego rozsądku z uczuciami. Znałam już rozstrzygnięcie, wiedziałam doskonale, że żadne
argumenty nie będą dla mnie na tyle istotne, żeby przestać widywać Londona. To było niemożliwe.
40

Blue
Kiedy po lekcjach wróciłam do domu i odstawiałam rower do garażu, auto Mii już tam stało. Lada
chwila miałam wejść do domu, w którym nie było ani mojej matki, ani Howarda. Czułam niepokój,
może nawet strach na samą myśl, że nie było nikogo, kto powstrzymałby tę wariatkę. Nie miałam
pewności, czy Maria, pomoc domowa Howarda, odważyłaby się przeciwstawić Mii.
Kiedy weszłam do domu, w holu zobaczyłam dużą różową walizkę, która zapewne należała do
Mii 2.0. Nawet nie zamierzałam jeść czegokolwiek, od razu ruszyłam na górę, aby się spakować.
Chciałam jak najszybciej opuścić ten dom. Byłam wdzięczna Londonowi za to, co dla mnie zrobił.
Przyjęłam jego pomoc, bo nie miałam innego wyjścia, chociaż to nie jedyny powód. Cieszyłam się, że
spędzę z nim weekend.
Słyszałam dochodzące z kuchni ciche śmiechy oraz rozmowy i kiedy postawiłam nogę na
pierwszym stopniu, usłyszałam głos Noemi:
– Dokąd tak biegniesz? – Zaśmiała się cicho. – Uciekasz, Blue?
Zatrzymałam się w półkroku i nieśpiesznie odwróciłam w stronę przyjaciółki Mii. Obie stały
w holu, patrząc na mnie z pogardą w oczach.
– Nie uciekam. – Uśmiechnęłam się lekko. Być może się bałam, ale nie na tyle, aby pozwolić im na
te uszczypliwości. – Niby przed kim mam uciekać? – Parsknęłam cicho. – Przed tobą?
Noemi przewróciła oczami.
– Pewnie się ucieszysz, że na imprezę przyjdzie twoja najlepsza przyjaciółka Sandra –
poinformowała przybrana siostra, która do tej pory raczej się do mnie nie odzywała.
Unikałyśmy się, ale najwidoczniej to, że byłyśmy teraz bez rodziców, dodało jej odwagi.
To, że zawarły przymierze przeciwko mnie, wcale już nie dziwiło, jednak obecność Sandry
świadczyła o tym, że to porozumienie musiało być o wiele głębsze, niż myślałam do tej pory.
– Tak, cieszę się – potwierdziłam z uśmiechem. – Muszę tylko załatwić jakąś maskę gazową, bo
stężenie suk w tym domu znacznie przekroczy dopuszczalne normy.
Mia poczerwieniała ze złości, zaciskając mocno pięści, ale widziałam, że nie miała zamiaru
odpuścić. Ja z kolei nie planowałam informować dziewczyn, że zaraz stąd spadam i wrócę w niedzielę
wieczorem. Musiałam się wymknąć, gdy tylko spakuję swoje rzeczy.
– Jak idzie projekt? – zapytała zaczepnie Mia. – Siedzicie z Londonem w domku na końcu ogrodu?
Zabrał cię już do sypialni na górze? Pierwsze drzwi po prawej? Korzystałaś już z wanny
z hydromasażem, którą ma w łazience? Napalił specjalnie dla ciebie w kominku?
Nie chciałam dać po sobie poznać, że te słowa mnie dotknęły. Przecież oni nie tak dawno byli
razem, Mia na pewno przebywała w tym domku, pieprzyli się tam. Nie mogłam mieć o to pretensji,
a jednak zabolało mnie, że ona też tam przychodziła, że robili to w tym samym łóżku.
– Nie chciał iść do sypialni na początku korytarza – odpowiedziałam spokojnie, chociaż w środku
wszystko się we mnie gotowało – Poszliśmy do ostatniej. – Wzruszyłam lekko ramionami. –
Powiedział, że pierwsza sypialnia jest skażona twoją obecnością. Złe fluidy i te sprawy, sama
rozumiesz. A teraz wybaczcie dziewczyny, muszę przygotować się na jutrzejsze zdjęcia. Cade
zaprosił mnie na kolejne nagrania. Do zobaczenia później!
Nie czekałam już na odpowiedź, pobiegłam prosto na górę i zamknęłam za sobą drzwi na zamek.
Z garderoby wyciągnęłam torbę i zaczęłam ją pakować. Oprócz kilku kosmetyków, szczotki, bielizny
i ciuchów, wsadziłam tam dwa aparaty i laptopa. Nie mogłam zostawić tych rzeczy w domu. Mia była
nieobliczalna i miałam pewność, że mogłaby zniszczyć moją własność. A oprócz aparatów
i komputera nie miałam nic cennego.
Kończyłam pakowanie, kiedy przyszedł SMS od Londona.
Czekam w uliczce.
Cholera, miał przyjechać dopiero wtedy, kiedy do niego napiszę. Co on wyprawiał? A jeśli ktoś go
zobaczy?
Jestem prawie gotowa, ale umawialiśmy się inaczej. Miałeś przyjechać, gdy do Ciebie napiszę!
Nie mogłem się doczekać! Przyciągnij tu swój tyłek, Anderson. Czekam.
Jeśli London nadal będzie postępował w ten sposób, kierowany impulsem, prędzej czy później
wpędzi nas w kłopoty. Musieliśmy uważać.
Przerzuciłam torbę przez ramię, a następnie podeszłam do drzwi, aby nasłuchiwać. Chciałam
wyjść niezauważona, a nie miałam pojęcia, gdzie teraz kręciły się te żmije. Miałam pewność, że będą
miały piękną niespodziankę, kiedy za kilka godzin zaczną mnie szukać.
Po kilku minutach usłyszałam kroki w korytarzu i ciche śmiechy. Noemi i Mia szły do pokoju
mojej przybranej siostry. Odetchnęłam z ulgą, kiedy drzwi trzasnęły.
Pośpiesznie opuściłam sypialnię, kierując się na dół. Do bramy dotarłam w ekspresowym czasie,
a kiedy wyszłam na ulicę, poczułam niewyobrażalną ulgę.
Natychmiast skierowałam się w stronę uliczki, przy której London wysadził mnie jakiś czas temu.
Nie czekał na mnie w swoim sportowym wozie, ale w furgonetce ojca.
Kiedy mnie zobaczył, natychmiast z niej wysiadł, a następnie odebrał moją torbę.
– Co ty wyprawiasz? – sapnęłam, rozglądając się dookoła. – Ktoś cię zobaczy.
– Wskakuj – zbył mnie tylko, otwierając drzwi auta, do którego natychmiast wsiadłam.
Milczałam aż do chwili, kiedy stanęliśmy na światłach.
– Miałeś czekać, aż zadzwonię…
– Przestań. – Uciszył mnie machnięciem ręki. – Miałaś jakieś problemy z wyjściem?
A więc przyjechał wcześniej, bo bał się, że nie wydostanę się z domu?
– Nie, ale Noemi już jest u Mii – wyjaśniłam, wzdychając głośno.
Kiedy znalazłam się w jego aucie, wszystkie problemy natychmiast przestały mieć znaczenie.
Czekał mnie cudowny weekend i nie miałam zamiaru myśleć o tej małpie.
– Wiem, dlatego przyjechałem wcześniej – wyjaśnił po chwili. – Słyszałem, jak rozmawiały, że
Noemi ma już w aucie walizkę. I zaprosiły Sandrę.
Prychnęłam cicho.
– Tak, mają przymierze przeciwko nam.
– Walić je, Blue, nic nie mogą zrobić – stwierdził London, wzruszając ramionami, a następnie
spojrzał mi prosto w oczy. – Nie mogłem się już doczekać, aż znajdziesz się w moim wozie. Ale zanim
będę miał cię tylko dla siebie, czeka nas obiad z moimi rodzicami i moim bratem. I jeśli chcesz zostać
czysta, dobrze radzę, nie siadaj obok niego.
Zaśmiałam się cicho. Chase był słodkim dzieciakiem, a żadna plama na ubraniu nie mogła mnie
powstrzymać przed tym, żeby usiąść obok niego, co też powiedziałam Londonowi. Mój Boże,
wstydziłam się do tego przyznać, ale miło będzie ogrzać się w blasku rodziny Westów, znów poczuć
to ciepło ogniska domowego, jakie panowało w ich towarzystwie. I chociaż ojciec Londona sprawiał,
że czułam się skrępowana pod jego uważnym spojrzeniem, nie mogło to zepsuć mojego weekendu.
– Słuchaj, mała – zaczął ostrożnie London, kiedy zatrzymaliśmy się na kolejnych światłach. –
Będę musiał koło jedenastej wracać do swojego pokoju.
– Nic nie szkodzi – zapewniłam go szybko.
To było dla mnie zrozumiałe, że jego rodzice nie zgodzili się, byśmy nocowali razem.
– To nie do końca tak. – Zaśmiał się cicho. – Wrócę do domku zaraz po prysznicu. Wyjdę oknem,
a rano nastawię budzik, żeby wrócić do swojego pokoju, zanim wstanie Chase.
– Sprytnie to wymyśliłeś – oznajmiłam z autentycznym uznaniem.
– Musiałem, bo wychodzimy w nocy.
– Wychodzimy? – zapytałam zaskoczona. – Dokąd?
– Niespodzianka – odparł tajemniczo.
– Jutro muszę jechać do studia. Umówiłam się z…
Chłopak spojrzał na mnie, a ja urwałam, zaskoczona, widząc irytację malującą się na jego twarzy.
– Poważnie? Mamy weekend tylko dla siebie i taka okazja może się już więcej nie powtórzyć.
Rozumiałam jego frustrację, ale moje problemy życia codziennego były zupełnie inne niż
Londona. Postanowiłam mu to wytłumaczyć.
– Posłuchaj – zaczęłam ostrożnie, zerkając w jego stronę. – Wiesz, że chcę iść na studia. Do tego
jednak potrzebne są pieniądze. Wiesz, że nie korzystam z tego, co chce dać mi Howard, przeważnie
nawet nie jem w domu. Jeśli mam możliwość zarobić tysiąc dolców za kilka godzin zdjęć, nie mogę
przepuścić takiej okazji. Nie mam pojęcia, czy dostanę stypendium, a nawet jeśli, to nie wiem w jakiej
kwocie.
London znajdował się w tej dobrej sytuacji, że jego rodzice zapłacą za studia. Mojej matki nie
było na to stać, a nie miałam zamiaru brać czegokolwiek od ojczyma.
– Masz rację, Blue – powiedział pojednawczo. – Zawiozę cię tam i poczekam, aż skończysz.
– Nie trzeba, ja…
– Nie dyskutuj – przerwał mi szybko. – Chyba że masz coś na sumieniu, Bubu. Jeśli tak, to lepiej
będzie, jeśli powiesz mi o tym teraz.
Prychnęłam cicho, sprzedając mu kuksańca w bok, na co London roześmiał się wesoło.
Obiad z jego rodzicami upłynął w naprawdę wspaniałej atmosferze. Usiadłam obok małego
brzdąca, który niemal natychmiast przerzucił na mój talerz kawałek marchewki, a później ziemniaka.
Miałam tłustą plamę na spodniach, ale wcale się tym nie przejmowałam, a zwłaszcza wtedy, kiedy
Chase w szerokim uśmiechu pokazał mi swoje małe i białe ząbki.
– Bubu – wołał za każdym razem, kiedy próbował czymś we mnie rzucić.
Matka Londona ubolewała nad tym, że Chase zamiast jeść, woli się bawić, ale spojrzała na mnie
z wdzięcznością, kiedy dzięki tej zabawie zdołałam przemycić do ust chłopca trochę warzyw.
Po posiłku pomogłam matce Londona pozbierać naczynia, podczas gdy Brett zajął się młodszym
synem.
– Przykro mi z powodu twojej sytuacji rodzinnej. – Nancy niespodziewanie położyła dłoń na
moim ramieniu, a ja drgnęłam niespokojnie. – Chcę, żebyś wiedziała, że możesz na nas liczyć, Blue.
Nie chciałam się rozklejać, nie wtedy, kiedy matka Londona patrzyła na mnie ze współczuciem.
Nie miałam pojęcia, jak dużo powiedział jej syn, prawdę mówiąc, nie chciałam by ktokolwiek wiedział
o mojej sytuacji. Nie potrzebowałam współczucia, ale przyjemnie było wiedzieć, że nie zostałam
z tym sama.
– Dziękuję… ja…
Dosłownie odebrało mi mowę. Nie spodziewałam się, że Nancy zacznie delikatnie gładzić moje
ramię i uśmiechać się pokrzepiająco.
– Nie dziękuj, bo nie masz za co. Chcę, żeby London był szczęśliwy i ostatnio po prostu… jest.
Mam nadzieję, że wytrzymacie to wszystko, Blue. Nie będzie łatwo, ale wierzę, że wam się uda. Jeśli
tylko zechcesz, domek dla gości jest do twojej dyspozycji w każdej chwili.
– Dziękuję – szepnęłam, przejęta do głębi dobrocią tej kobiety.
Czułam się w ich towarzystwie po prostu… dobrze.
– Blue, spadamy – usłyszałam dochodzący z holu głos Londona. – Musimy podgonić trochę to
pieprzone i nikomu niepotrzebne średniowiecze.
Nancy przewróciła oczami, wychodząc ze mną z kuchni. London objął mnie ramieniem,
a następnie wyszliśmy z domu, ruszając w stronę domku dla gości. Chłopak po drodze wziął z auta
moją torbę, w której miałam swoje rzeczy. Odetchnęłam pełną piersią, mając świadomość, że
czekało mnie kilka wspaniałych dni, licząc z dzisiejszym, jeszcze trzy. Dni pełne spokoju, odprężenia
i Londona. To była przyjemna perspektywa.
41

Blue
Kiedy tylko weszliśmy do domku, London zatrzasnął za nami drzwi i rzucił moją torbę na kanapę
w salonie, a następnie przerzucił mnie sobie przez ramię, by ruszyć schodami prosto do sypialni.
– Co robisz? – krzyknęłam, kompletnie zaskoczona jego zachowaniem.
– Korzystam z okazji – oznajmił, kopniakiem otwierając drzwi.
Do pierwszej sypialni z prawej strony, tej samej, o której wspominała Mia.
– Rodzice pójdą się położyć z tym małym smrodem. Będziemy mieć święty spokój.
– Ale projekt… – próbowałam protestować, wciąż słysząc w głowie słowa Mii.
Ona była w tej sypialni, w jego wannie, kochali się w tym samym łóżku. Wiedziałam, że nie
powinnam mieć o to pretensji, w końcu to przeszłość, a każdy w końcu jakąś miał, ale nie potrafiłam
przejść obok tego obojętnie. Nie mogłam.
– Chrzanić projekt – sapnął, rzucając mnie na łóżko. – Chcę być w tobie. Teraz.
Odruchowo usiadłam na materacu, odgarniając włosy z twarzy.
– Poczekaj – powiedziałam, odpychając od siebie jego natarczywe dłonie.
London spojrzał na mnie niepewnie, zauważając moje wahanie.
– Co jest? ‒ Zacisnął mocno usta, próbując odczytać cokolwiek z wyrazu mojej twarzy.
Postanowiłam mu wszystko wyjaśnić, nie potrafiłam grać w jakieś chore gierki.
– Mia… ona powiedziała, że spałeś z nią… tutaj.
Przewrócił oczami, a następnie zmarszczył brwi.
– Mia tu nie spała – oznajmił z rozbrajającą szczerością. – Nie mogła tu spać, bo rodzice
wybudowali ten domek na moją prośbę kilka miesięcy temu. Wtedy już między nami nie układało się
najlepiej. Owszem, była tutaj, razem z chłopakami i Noemi, ale nigdy tu nie spała.
Odetchnęłam z wyraźną ulgą. Ogromny ciężar spadł mi z serca. Nie chciałam się z nim pieprzyć
na tym samym łóżku, na którym posuwał Mię.
– Ta żmija coś ci nagadała? – zapytał, patrząc na mnie uważnie.
Potwierdziłam, opowiadając mu o rozmowie, którą przeprowadziłyśmy, kiedy wróciłam do
domu.
– Ona jest zazdrosna – stwierdził. – I założę się, że jeszcze wiele usłyszysz, dlatego proszę cię o
jedno: jeśli nagada ci jeszcze raz coś takiego, po prostu mi o tym powiedz. Pogadamy o tym, tak
będzie łatwiej, okej?
Kiedy przytaknęłam, London ściągnął przez głowę swoją bluzę, a następnie uśmiechnął się
szeroko.
– Świetnie, teraz możemy zająć się czymś konkretnym. Ściągaj spodnie, mała, bo jeśli ja się do
nich dorwę, nie wiem, czy cokolwiek z nich zostanie.
Mimo tych słów dopadł do mnie, gdy jego bluza wylądowała na podłodze, i ściągnął mi sweter,
a następnie spodnie. Popchnął mnie na materac, jednocześnie sięgając do szuflady szafki nocnej,
i wyciągnął z niej pudełko prezerwatyw.
– Dzisiaj w szatni perfekcyjnie zajęłaś się moim fiutem – zauważył chrapliwie, a następnie
ściągnął mi majtki, układając się między moimi nogami. – Odwdzięczę się, a za chwilę zerżnę twoją
cipkę.
Cholera, to jego słownictwo nakręcało mnie jeszcze bardziej, chociaż nie miałam pojęcia, jak to
w ogóle było możliwe. Na początku naszej znajomości London jeszcze się hamował, nie był wulgarny,
ale teraz… Podobała mi się ta jego nowa strona, sprośna i tak bardzo ekscytująca.
Kiedy jego usta opadły między moje uda, jęknęłam żałośnie, chwytając go za włosy. Nie dalej jak
kilka godzin temu oboje mieliśmy orgazm w damskiej szatni, a mimo to nasze ruchy przepełnione
były desperacką potrzebą spełnienia. Jego sprawne palce i język już po chwili doprowadziły mnie
nad krawędź, doszłam mocno, szarpiąc go za włosy. Nie minęła minuta, a London klęczał między
moimi nogami, w pośpiechu zakładając prezerwatywę.
Po kilku sekundach był we mnie głęboko, poruszając się szybko i całując moją szyję i obojczyk. To
było desperackie pieprzenie, nie miało nic wspólnego z czułym połączeniem kochanków, a mimo
wszystko bardzo mi się podobało. Jego wielkie dłonie zaciskające się na moich biodrach, ciche jęki
oraz zaborcze i gwałtowne pocałunki, doprowadzały mnie do szaleństwa. Można było powiedzieć
wiele o tym naszym dziwnym układzie, ale na pewno nie to, że między nami nie było chemii
i pożądania. Nigdy wcześniej nie czułam się tak jak z nim.
Zanim na dobre usiedliśmy do projektu, pieprzyliśmy się jeszcze dwa razy. London posadził mnie
na sobie okrakiem, tyłem, tylko po to, żeby przyciągnąć moją cipkę nad swoją twarz. Cholera, nie
potrafiłam skupić się na ssaniu jego fiuta, gdy operował językiem i palcami.
Kiedy skończyliśmy się zabawiać, byłam pewna, że usnę lada chwila i nie będę w stanie sklecić
jednego sensownego zdania do projektu. London usiadł na wielkiej kanapie, sadzając mnie między
swoimi masywnymi udami. Trzymał w dłoniach podręcznik, w którym mieliśmy zaznaczyć wybrane
fragmenty, lecz po chwili ja zasnęłam, wsparta o jego ramię.
Kiedy się obudziłam, fragmenty były zaznaczone, a ja spałam na jego klatce piersiowej, przykryta
kocem.
– Wyspana? – zapytał, uśmiechając się lekko. – Mam nadzieję, że tak, bo zdążyłem już obejrzeć
trzy powtórki meczów.
Faktycznie, w tle słyszałam ciche głosy spikera, a kiedy spojrzałam na ekran, zobaczyłam mecz
hokeja. Byłam wypoczęta, ale nadal obolała po godzinach spędzonych w sypialni na górze.
– Eeee, mogłeś mnie obudzić – powiedziałam, prostując się i siadając na kanapie. Było mi głupio,
że zwyczajnie zasnęłam.
– Słodko wyglądasz, kiedy śpisz. – London mrugnął do mnie. – Nie chciałem cię budzić.
Poprawiłam włosy, a następnie wstałam z kanapy, chłopak poszedł w moje ślady, żeby zrobić nam
kakao. Z lodówki wyjął też ciasto, które postawił na wielkim stole.
Usiadłam przy komputerze, czekając, aż do mnie dołączy, a kiedy usiadł obok, wyszeptał mi
wprost do ucha:
– Chciałbym cię przelecieć, Blue.
Drgnęłam na dźwięk jego głosu i wyraźnie słyszalnego w nim podniecenia.
– Daj mi spokój, koleś – prychnęłam, cmokając go w policzek. – Już teraz ledwo siedzę.
London zaśmiał się cicho, otwierając podręcznik na zaznaczonych fragmentach.
– Bierzesz tabletki? – zapytał cicho, nawet na mnie nie patrząc.
Poruszyłam się niespokojnie.
– Pękła prezerwatywa? – zapytałam, zaniepokojona.
– Nie, na szczęście nie. – Zaśmiał się cicho. – Ale istnieje taka możliwość, prawda? Raczej nie
pieprzymy się spokojnie, a ja w pewnym momencie… po prostu nie panuję nad tym, czy kondom
nadal jest na moim fiucie. W naszym wypadku, zwłaszcza teraz, taki czort jak Chase byłby
katastrofą.
– Biorę tabletki – przyznałam po chwili wahania, na co London spiął ramiona.
Miałam problemy z cyklem, do tego przecież uprawiałam już seks i wolałam być zabezpieczona.
– Mam badania – oznajmił. – Od kilku miesięcy nie sypiałem z nikim oprócz ciebie.
Uprawianie seksu bez prezerwatywy było wejściem na kolejny poziom. Nie miałam pewności, czy
tego chciałam, dodatkowe zabezpieczenie w naszym wieku było raczej niezbędne.
– Ja też jestem czysta – przyznałam po chwili. – Ale nie wiem, czy to dobry pomysł…
– W tym tempie kasa, którą dostaję od rodziców, nie wystarczy mi na kupowanie gumek, Blue –
zażartował cicho, lekko ściskając pod stołem moje kolano. – Albo ograniczamy pieprzenie, albo
wprowadzamy pewne zmiany. Na trzy razy, raz bez gumki.
Cholera.
– London…
– Chcę chociaż spróbować, jak jest bez. – Wzruszył ramionami. – Przemyśl to, nie naciskam.
Rzuciwszy tą informacją, wrócił do wertowania podręcznika, podczas gdy ja włączyłam już
komputer. Po chwili już całkowicie skupialiśmy się na projekcie i kilka razy poważnie
się posprzeczaliśmy tylko po to, żeby już po chwili całować się jak szaleni.
Przez tych kilka godzin zrobiliśmy sporo, byłam zaskoczona naszą efektywnością. London tylko
od czasu do czasu odgarniał moje włosy za ucho albo trzymał dłoń na moim udzie, co sprawiało, że
wszystkie myśli uciekały mi z głowy. Przy tym projekcie widać było, jak dobrym uczniem był West.
Miał rozległą wiedzę, fantastyczne pomysły i kreatywny umysł.
Byliśmy w trakcie kolejnej ożywionej dyskusji, kiedy usłyszeliśmy pukanie do drzwi, a następnie
do środka weszła Nancy razem z Brettem, który trzymał na rękach Chase’a.
– Nie przeszkadzamy? – zapytała kobieta, wchodząc do salonu
– Przeszkadzacie – parsknął London, odkładając książkę na stół. – Co tam masz?
Dopiero teraz zauważyłam, że mama Westa trzymała w dłoniach naczynie żaroodporne, które
postawiła na desce w kuchni. Z tej odległości poczułam przyjemny zapach i mimo że zjadłam ciasto
i tak zaburczało mi w brzuchu.
– Zrobiłam wam lasagne – poinformowała, podczas gdy Chase próbował wyrwać się swojemu
ojcu, wyciągając do mnie pulchne rączki.
– Bubu!
Nie ma co, naprawdę się polubiliśmy. Chłopiec był cudownym rozrabiaką, a ja miałam do niego
słabość.
Pośpiesznie wstałam, biorąc go na ręce.
– Wychodzimy, Chase – odezwał się ojciec Londona. – Wpadliśmy tylko sprawdzić, czy naprawdę
zajmujecie się projektem. I czy nie jesteście głodni.
Brett mrugnął do mnie, a Chase pociągnął mnie za nos, uśmiechając się szeroko. Opieka nad nim
musiała być nie lada wyczynem, widziałam wyraźnie, że Nancy wyglądała na wykończoną. Mieli
pieniądze, więc mogli wynająć nianię, ale przypuszczałam, że ktoś tak pełny ciepła, jak Nancy, nie
chciał powierzać chłopca obcym osobom.
– Jesteśmy głodni – potwierdził natychmiast London.
– To my lecimy – oznajmiła matka chłopaka. – Owocnej nauki, dzieciaki.
Brett odebrał ode mnie malucha, ku jego widocznemu niezadowoleniu, a następnie opuścili
domek dla gości.
Po zjedzeniu lasagne, która była mistrzostwem świata, wróciliśmy do projektu. Gdzieś koło
jedenastej London oświadczył, że musi wracać do domu.
– Ale nie martw się, wrócę do ciebie po dwunastej. – Mrugnął do mnie. – Rodzice są padnięci
przez obowiązki i tego małego gnojka, więc nie zauważą mojego wyjścia. A ty ubierz się wygodnie,
wychodzimy.
– Dokąd? – zapytałam zaskoczona.
– Niespodzianka – rzucił na odchodne i po chwili zniknął.
Byłam podekscytowana tym, co planował i chociaż nawet nie domyślałam się celu naszej
wycieczki, pobiegłam na górę, zmienić spodnie i wyciągnąć kurtkę. Na zewnątrz było już zimno.
Czekając na Londona, postanowiłam sprawdzić swój telefon. Nicole pisała do mnie SMS
z pytaniem, gdzie się podziewam. Mia doniosła jej, że wróciłam do domu, ale zniknęłam.
Odpisałam matce, że w czasie ich wyjazdu będę nocowała u koleżanki. Mogłam się domyślić, że
moja matka nie będzie dociekała, u której koleżanki zamierzam spać. Napisała tylko suche „okej”
i było po sprawie.
Najwidoczniej Mia na dzisiejszy wieczór planowała dla mnie atrakcje, które jednak będą musiały
poczekać. Pokrzyżowałam jej plany, z czego byłam ogromnie zadowolona.
Siedziałam na kanapie w domku dla gości Westów, patrząc na języki ognia w kominku i myśląc
o tym, jak dobrze było być tutaj, dokładnie w tym miejscu z daleka od Mii, Howarda i mojej matki.
Bez trosk, problemów i strachu. Chciałabym tu zostać już na zawsze.
42

Blue
Denerwowałam się, kiedy London przyszedł po mnie chwilę po północy, a następnie zaprowadził
do swojego samochodu.
– Twoi rodzice się nie obudzą? – zapytałam zaniepokojona, kiedy odpalił silnik.
– Oboje byli tak padnięci, że po szybkim „dobranoc”, od razu poszli do siebie. Zasypiali w salonie
na siedząco, wyglądało na to, że czekali tylko na mnie. – Uśmiechnął się lekko, a następnie skierował
auto w stronę bramy.
Uspokoiłam się trochę, ale nie na tyle, żeby nie zerkać niepewnie za siebie. London najwidoczniej
oszalał, a ja miałam wrażenie, że to, co miał zamiar zrobić było albo nielegalne, albo niebezpieczne.
Postanowiłam mu jednak zaufać.
– Co kombinujesz? – dopytywałam niemal przez całą drogę, ale nie doczekałam się odpowiedzi.
Posyłał mi jedynie tajemnicze uśmiechy, skupiając się na drodze.
Po kilkunastu minutach drgnęłam niespokojnie, widząc, że zbliżaliśmy się do lodowiska.
– Co my tu robimy? – dociekałam zaskoczona, na co London tylko się zaśmiał.
– Nauczę cię jak poruszać się na lodzie – stwierdził, parkując auto niedaleko drzwi. – Sama
mówiłaś, że nie potrafisz. To jest niedopuszczalne, żeby moja dziewczyna nie potrafiła jeździć na
łyżwach.
Faktycznie, mówiłam mu, że nie miałam nawet ku temu okazji, ale bardziej od tej niespodzianki
zaskoczyło mnie, że nazwał mnie swoją dziewczyną. Pieprzyliśmy się tylko, fakt, że wyłącznie ze
sobą, ale nie składaliśmy sobie innych deklaracji. Chcieliśmy po prostu zobaczyć, dokąd nas to
zaprowadzi. Nie myślałam o nas w kategoriach pary, nie wtedy, kiedy musieliśmy się ukrywać niemal
przed wszystkimi, z wyjątkiem jego rodziców.
– London, lodowisko jest zamknięte. – Wskazałam na drzwi, prowadzące do środka.
– Bez obaw, mam klucz.
– Skąd? – zawołałam, na co chłopak wzruszył tylko ramionami.
– Nie mogę powiedzieć – odpowiedział, odpinając mój pas. – Mamy godzinę, zanim pojawi
się ochrona. Uzbrojone alarmem są tylko pomieszczenia, w których jest sprzęt. Sprawdzałem to.
Chodź, Bubu, czas się przekonać, czy jeździsz równie kiepsko, co biegasz.
Parsknęłam zirytowana faktem, że śmiał wytknąć mi te drobne ułomności. Nigdy nie byłam ani
nie będę sportsmenką. Wysiłek fizyczny mnie nie interesował, no może z wyjątkiem jazdy na
rowerze. To naprawdę lubiłam.
– Co nam zrobią, jeśli nas złapią? – zapytałam ostrożnie, ale pozwoliłam się wyciągnąć
z samochodu.
– Pewnie wezwą policję – rzucił mimochodem, wyciągając coś z bagażnika.
– Jesteś chory – stwierdziłam, kiedy podał mi białe łyżwy. – Skąd to masz?
– To mojej matki – oznajmił, sięgając po swoje. – Sprawdzałem, macie identyczny rozmiar.
Powinny być dobre.
Zaskoczyło mnie, jak London to wszystko zaplanował.
– Ruszaj tyłeczek, mała, nie mamy całej nocy.
Założyłam łyżwy przy aucie, tak jak kazał. Później podałam mu swoją dłoń, aby pomógł mi dojść
do drzwi, które otworzył kluczem. Szłam ciemnym korytarzem trzymając jego dłoń, czując jego
bliskość, a dreszczyk emocji i strachu jedynie potęgował moją ekscytację. To było
supernieodpowiedzialne, ale nie mogłam się doczekać.
– Nie mogłeś zabrać mnie tu w dzień? – szepnęłam.
– Nie pamiętasz, że się ukrywamy?
Towarzystwo Londona i jego bliskość stały się dla mnie naturalne, normalne i całkowicie
zapomniałam, że jeśli ktoś się o nas dowie, skończy się to katastrofą.
– Zapomniałam – przyznałam skruszona.
Czułam się z nim… idealnie, dlatego też kompletnie wyleciało mi z głowy, że jakakolwiek relacja
z tym chłopakiem była dla mnie zakazana. Dla niego także.
– Gdy już skończy się rok szkolny… zaprzepaścisz przyjaźń z Asherem? – zapytałam pod
wpływem impulsu.
– Pogadam z nim, a jeśli nie zrozumie… będę musiał się z tym pogodzić.
Boleśnie zdawałam sobie sprawę, że oboje stracimy wiele, London więcej niż ja, bo tak naprawdę,
jeśli matka się ode mnie odwróci, nie stracę zbyt wiele.
Powiało chłodem, kiedy London otworzył podwójne drzwi prowadzące na lodowisko.
To on pierwszy wszedł na taflę, wyciągając po mnie ręce, i dzięki Bogu, bo gdyby mnie nie złapał,
leżałabym jak długa na lodzie.
– Ej, Bubu, nie możesz być sztywna jak kłoda – upomniał mnie łagodnie, pomagając odzyskać
równowagę. – Nogi lekko ugięte, poprowadzę cię.
London odwrócił mnie do siebie przodem, kładąc dłonie na moich biodrach. Mimo że światła były
pogaszone, dokładnie wszystko widziałam dzięki oświetleniu przeciwpożarowemu. Przez dłuższą
chwilę staliśmy naprzeciwko siebie, patrząc sobie w oczy. Dostrzegałam wyraźnie ekscytację
malującą się na twarzy chłopaka. Nie potrafiłam ukryć uśmiechu, mimo że potwornie bałam się tego,
że mnie puści, a ja upadnę na tyłek. Nie czułam się stabilnie, nie czułam się pewnie na lodzie, jednak
magia tej chwili zrobiła swoje, ogarnęły mnie spokój i odprężenie. Byliśmy sami, w środku nocy na
lodowisku i jeśli ktoś nas nakryje, zrobi się z tego niezły bajzel, ale wcale mnie to nie obchodziło.
– Gotowa? – zapytał London lekko schrypniętym głosem, a ja kiwnęłam głową.
Drgnęłam zaskoczona, kiedy pod wpływem jednego ruchu London zaczął jechać do tyłu, nadal
zaciskając dłonie na moich biodrach. Z początku się potykałam, chwiałam, ale jego pewne dłonie
mocno trzymały mnie w pionie, dzięki czemu nie upadłam, a z każdą upływającą sekundą czułam
coraz większą przyjemność i czerpałam radość z faktu, że oto stałam na lodzie.
– Świetnie ci idzie – pochwalił mnie z uśmiechem, chociaż wiedziałam, że nie szło mi wcale.
Gdyby nie on w życiu nie przejechałabym kilku metrów.
Mój Boże, jakie to było przyjemne. Wpatrzeni w siebie, sunęliśmy powoli, wsłuchani w swoje
ciężkie oddechy. Nie potrafiłam zrozumieć, jakim cudem tak duży chłopak mógł się poruszać po
lodzie z taką gracją. Ja co chwilę spoglądałam na swoje nogi, żeby się nie zabić, London zaś cały czas
jechał tyłem, nie spuszczając ze mnie spojrzenia.
– Wiesz co, Blue? – szepnął w pewnej chwili, mocniej zaciskając na mnie dłonie.
– Co? – zapytałam, uśmiechając się lekko.
– Chyba… się w tobie zakochuję.
Po tych słowach przestałam patrzeć już na własne nogi, które dzięki Bogu zaczęły
współpracować. Gapiłam się na niego, jakbym widziała go po raz pierwszy w życiu. Oczy Londona
dziwnie błyszczały, a usta miał lekko rozchylone. Widziałam, że oddychał szybko w oczekiwaniu na
moją reakcję. Już od naszego pierwszego spotkania na przystani wiedziałam, że to było coś
absolutnie wyjątkowego. To przyciąganie, które czuliśmy oboje, było czymś niezwykłym. To ono
wbrew zdrowemu rozsądkowi kazało nam tak ryzykować tylko po to, żeby być razem. I ja też to
czułam.
– Ja chyba też się w tobie zakochuję, London – szepnęłam, na co chłopak nie przestając sunąć po
lodzie, przyciągnął mnie do siebie.
Obejmował mnie ciasno ramionami i całował mnie jak szalony, podczas gdy moje łyżwy nie
dotykały tafli. Nie miałam pojęcia, jak on to robił, że całował mnie, nadal jadąc, do tego dźwigając
mój ciężar.
– To warte jest wszystkiego, Blue – wyszeptał między pocałunkami. – To, co jest między nami,
warte jest każdego ryzyka. Poczekamy do końca szkoły, aż skończysz osiemnaście lat. Wyjedziemy
stąd do Nowego Jorku. Zamieszkamy razem. Walić ich wszystkich.
To brzmiało tak pięknie, tak bardzo optymistycznie i marzyłam o tym, jak o niczym innym.
Czułam w głębi duszy, że wszystko się ułoży, że będziemy razem na dobre i na złe. Nie mogło być
inaczej, nie w przypadku, kiedy oboje byliśmy w sobie zakochani.
– Walić ich – powtórzyłam między pocałunkami.
Mimo zimna, które dokuczało mi na lodowisku, coś grzało mnie od środka, sprawiając, że z każdą
chwilą uśmiechałam się coraz szerzej. To nadzieja, wiara i miłość. Przekonanie, że przyszłość
rysowała się dla nas w jasnych barwach, że z nim, Londonem Westem, gwiazdą szkoły i lodowiska,
będę najszczęśliwsza na świecie.
43

Blue
Święta Bożego Narodzenia nadeszły szybciej, niż się tego spodziewałam. Zajęta Londonem,
lekcjami i zdjęciami zupełnie nie czułam upływającego czasu. Czekałam na Bobby’ego, nadal
ukrywając mój związek z Westem. W szkole robiliśmy wszystko, żeby na siebie nie patrzeć, ale
czasami okazywało się to niewykonalne. Ten chłopak był jedynym jasnym punktem w moim życiu.
Matka wierzyła, że spędzam czas z Lake, chociaż prawda wyglądała zupełnie inaczej. Ona i Noah
złamali mi serce i tylko dzięki Londonowi zdołałam się jakoś poskładać do kupy.
Moje próby kontaktu z dawnymi przyjaciółmi spełzały na niczym, a kiedy zapytałam wprost, o co
chodzi, Lake napisała mi, że przerasta ją fakt, że kiedyś coś mnie łączyło z jej chłopakiem. Nie chciała
się ze mną spotkać, po prostu napisała, że musi to sobie przepracować. Noah nawet mi nie odpisał,
nie odczytywał od jakiegoś czasu moich wiadomości. Lake wyraźnie dała mi do zrozumienia, że mam
się z nim nie kontaktować.
Wychowywałam się z nimi, od zawsze trzymaliśmy się razem, dlatego z trudem radziłam sobie
z faktem, że straciłam oboje. Taka była prawda, Noah i Lake nie byli już moimi przyjaciółmi, a stare
dobre czasy nie wrócą. Wypieli się na mnie, wiedząc, że miałam tylko ich w swoim cholernie
posranym życiu. O Londonie nie wiedzieli, już od tak dawna nie mieliśmy kontaktu.
London próbował mnie pocieszyć, ale nawet kolejne włamanie na lodowisko i ciche wyznania
miłości nie uleczyły mojego złamanego serca. Do końca życia będę za nimi tęskniła, za ludźmi,
z którymi się wychowałam, którzy byli mi bliscy.
Nasz projekt został ukończony w czasie, przygotowywaliśmy się też w weekend do prezentacji
na forum klasy. Spałam u Londona, wciskając matce bajeczkę, że śpię u przyjaciółki. London
tradycyjnie musiał iść do domu przed jedenastą, ale wrócił godzinę później i kochaliśmy się niemal
do samego rana.
Cade co jakiś czas wzywał mnie do studia, a ja biegłam tam jak na skrzydłach, żeby spotkać się
z chłopakami i zarobić trochę kasy. Przelew za wyróżnienie także miałam już na koncie, ale wolałam
zbierać pieniądze na czarną godzinę. W duchu liczyłam, że dostanę się na studia do Nowego Jorku,
tam, gdzie startował także mój ukrywany chłopak, ale nie byłam pewna, czy dostanę na tyle duże
stypendium, żeby sobie poradzić. Każdy dolar był dla mnie na wagę złota i chociaż wiedziałam, że
London nie był tym zachwycony i tak robiłam swoje.
Wieść o wygranym przeze mnie konkursie rozniosła się po szkole lotem błyskawicy. Gdy tylko
opublikowano zwycięzców, od razu znalazłam się na językach, a ponieważ głównym bohaterem
mojego zdjęcia był London, matka wezwała mnie do siebie na rozmowę, pieprząc w kółko o tym, że
Howard jest niezadowolony. Wyjaśniłam jej grzecznie, że zdjęcie zostało zrobione kilka miesięcy
temu, kiedy jeszcze go nie znałam. Musiałam ponownie skłamać i zapewnić matkę, że trzymam się
od niego z daleka. Nicole wyjawiła mi, że Howard kilka razy dzwonił do rodziców Londona, aby ci
wpłynęli na decyzję syna, aby ten jeszcze raz porozmawiał z Mią. I jak się okazało, za trzecim razem
Brett nie wytrzymał i kazał trzymać z daleka od jego syna tę chorą psychopatkę. Howard się oburzył,
ale nic nie mógł zrobić z tym fantem, na co Mia przepłakała w swoim pokoju kilka godzin.
W szkole moja przybrana siostra trzymała się ode mnie z daleka, natomiast Noemi i Sandra cały
czas próbowały swoich sił, żeby mi dopiec. Na szczęście, London, Kai i Asher, a także Peyton nie
pozwolili na realizację żadnego planu. Miałam obstawę tak skuteczną, że te żmije nie były w stanie
się przez nią przebić.
Wydawało mi się także, że Asher coś podejrzewał, ale nie mogłam mieć pewności, bo nie
powiedział tego na głos. Oboje z Londonem staraliśmy się, zwłaszcza w szkole, nie patrzeć na siebie,
jeśli nie było takiej konieczności.
Kiedy nadeszła wreszcie świąteczna przerwa i dzień przylotu Bobby’ego, byłam już gotowa
i spakowana. Miałam zamiar powitać go na lotnisku, a następnie wrócić z nim do domu, w którym
mieszkałam przez niemal całe swoje dzieciństwo. Matka zgodziła się już jakiś czas temu, bym święta
i Nowy Rok spędziła u Bobby’ego. Byłam dla niej balastem, którego chciała się pozbyć, więc nam obu
pasowało to rozwiązanie.
London czekał na mnie w bocznej uliczce, tak jak się umówiliśmy, w furgonetce ojca, aby zabrać
mój rower. Niemal podskakiwałam z ekscytacji na fotelu pasażera, kiedy jechaliśmy
w stronę lotniska. Bobby wiedział o mnie i Londonie, powiedziałam mu wszystko o naszym
potajemnym związku i chociaż ojczym nie był przekonany, ani do tej relacji, ani do niego, nie
próbował mnie pouczać. Bobby był za podejmowaniem własnych decyzji, ale jak zawsze pomoże mi,
jeśli będę musiała ponieść ich konsekwencje.
– Na pewno nie zostaniesz? – dopytywałam po raz kolejny.
London miał odwieźć nas z lotniska do domu i za nic nie chciał zostać na kolacji, którą miałam
zamiar zrobić dla nas wszystkich. Oprócz spakowanych rzeczy z tyłu miałam też zakupy spożywcze,
które miały wystarczyć na kolejne dni.
– Nie, Blue – odpowiedział pewnym siebie głosem. – Przyjadę jutro, okej? Twojego… eee…
Bobby’ego nie było pół roku, powinnaś spędzić z nim czas. Nie będę wam przeszkadzał.
Doceniałam to, jednak szkoda mi było każdej chwili, której nie spędzałam z Londonem. Czekała
nas długa przerwa świąteczna, a później powrót do szkolnych obowiązków. Z tego, co mówił London,
rozgrywki hokeja wkraczały na coraz wyższy poziom, zaczynało być ciężko, a atmosfera w drużynie
stawała się napięta. London mówił, że to decydujący czas, kiedy może zostać zauważony lub
wyróżniony. Musiał dzielić czas między naukę, nasz związek, mecze oraz treningi. Zapowiadał
się trudny etap i wiedziałam, że przyjdą takie tygodnie, że będziemy mogli widywać się jedynie
w szkole.
Chodziłam na każdy mecz hokeja, próbowałam zrozumieć zasady i nie drzeć się jak szalona, kiedy
ktoś go popychał albo, co gorsza, uderzył na lodowisku. Nie mogłam wzbudzać niezdrowej
fascynacji, przecież dla reszty otoczenia byliśmy sobie kompletnie obcy i tylko ja i London
wiedzieliśmy, ile tak naprawdę nas łączyło.
Wojskowy samolot wylądował zgodnie z planem, ale te wszystkie formalności i pożegnania
trwały blisko godzinę. Kiedy zobaczyłam idącego w mundurze Bobby’ego, z workiem
przewieszonym przez ramię, bez namysłu rzuciłam się w jego stronę i wpadłam mu w ramiona.
– Blue – zawołał, wyraźnie słyszałam, jak łamał mu się głos. – Ale wyrosłaś, jasna cholera.
– Tęskniłam, strasznie długo cię nie było.
Widziałam, że Bobby kątem oka zerkał na Londona, grożąc mu spojrzeniem, które wyraźnie
mówiło, że jeśli West mnie skrzywdzi, mój ojczym powiesi go za jaja na najbliższym płocie. Ich uścisk
dłoni też zawierał zawoalowaną groźbę, ale London się nie ugiął, wytrzymał spojrzenie starszego
faceta, do tego wojskowego.
Droga z lotniska minęła nam szybko, przeważnie to ja mówiłam, albo Bobby, London milczał,
prowadząc auto. Bobby opowiadał o swoich obowiązkach, o tym, jak miał zapalenie żołądka kilka
tygodni temu, ale unikał podawania szczegółów. Nie powiedział ani słowa, czy zabijał tam ludzi,
a kiedy zapytałam, czy wszyscy wrócili z Iraku cali i zdrowi, zbył moje pytanie, szybko zmieniając
temat.
Wiedziałam, że powinnam odpuścić, Bobby przeżywał tę całą wojnę, wielokrotnie słyszałam, że
miał koszmary. Mimo wyraźnego zmęczenia malującego się na jego twarzy, uśmiechał się łagodnie,
ciesząc się z mojego towarzystwa.
Ani razu nie zapytał o mamę i Howarda, jedynie, co go interesowało, to fakt, czy jest mi tam
dobrze.
Kiedy pożegnałam się z Londonem, wspólnie z Bobbym zajęliśmy się kolacją. W końcu czułam się
dobrze, w końcu znalazłam się w domu, w którym nie było moich wrogów, gdzie ktoś mnie kochał.
Miałam przeczucie, że to będą cudowne święta.
– Wiem, że nie mówisz mi wszystkiego – odezwał się w pewnej chwili Bobby, a ja próbowałam
skupić się na krojeniu warzyw do kurczaka. – Wiem, że między tobą, a tą dziewczyną musiało być
naprawdę ostro.
Mój ojczym nie był głupim facetem, był czujny i inteligentny, a ja wiedziałam, że jeśli powiem
o wszystkim, co zrobiła mi Mia, ten pojedzie do domu Howarda i zrobi się z tego afera. Gruby,
ociężały kochanek mojej matki nie miał żadnych szans z żołnierzem, który mimo tego, że miał ponad
czterdzieści lat, poszczycić się mógł nienaganną sylwetką i sprawnością fizyczną. A ja nie
potrzebowałam kolejnych kłopotów.
– Jest wredna i tyle. – Obojętnie wzruszyłam ramionami. – I ta szkoła jest do bani. Liczy się tylko
kasa i nic więcej.
– Twój chłopak też ma kasę? – dopytywał Bobby, chcąc wyciągnąć ze mnie jak najwięcej.
– To prywatna szkoła, każdy tam opływa w luksusy.
– Wiesz, że gdy tylko skończysz osiemnaście lat, możesz tu zamieszkać – zapewnił mnie szybko,
zresztą po raz kolejny, powtarzał to wiele razy. – Wprawdzie przez większą część roku będę w Iraku,
ale możesz tu zostać, Blue.
– Wiem, dziękuję. – Spojrzałam na niego z wdzięcznością. – Jeśli nie dostanę się na wymarzone
studia, tak właśnie zrobię.
– Potrzebujesz czegoś? Kasy, czegokolwiek? – dopytywał, na co zaśmiałam się cicho.
– Wiesz, że wygrałam ten konkurs – oznajmiłam, dumnie unosząc podbródek. – Do tego kilka
razy w miesiącu zarabiam po tysiąc dolarów, więc lepiej to ty mi powiedz, czy nie potrzebujesz kasy.
Bobby zaśmiał się głośno, klepiąc mnie po ramieniu. Spędziliśmy miło wieczór i chociaż mieliśmy
zacząć oglądać serial, sprzątaliśmy, dyskutując w najlepsze. Od miesięcy nikt nie mieszkał w tym
domu, więc musieliśmy uporać się z zalegającym niemal wszędzie kurzem. Sprzątaliśmy, wymieniając
się plotkami, gadając o rzeczach ważnych i ważniejszych.
Kiedy późnym wieczorem poszłam do mojego dawnego pokoju, łzy radości pociekły mi po
twarzy. Wreszcie od bardzo dawna poczułam się jak w domu, jak w prawdziwym domu, gdzie zostały
jeszcze niektóre moje rzeczy. Pierwszy raz od wielu miesięcy spałam naprawdę dobrze, nie mając
w nocy dziwnych snów ani koszmarów. Los podarował mi kolejne wspaniałe tygodnie, które spędzę
razem z Bobbym. Nie potrzebowałam więcej do szczęścia.
44

London
Czułem, że Bobby nie ufał mi ani trochę, ale starałem się to zrozumieć. Traktował Blue jak córkę,
a jeśli ja miałbym córkę, nie odpuściłbym żadnemu dupkowi, ba, nie dopuściłbym do swojej córki
żadnego skurwiela. Musiałem więc uzbroić się w cierpliwość, znosić groźne spojrzenia i błyski złości,
kiedy zupełnie przypadkiem jej dotykałem. Przy nim jednak starałem się tego nie robić, choć czasami
chęć poczucia bliskości była silniejsza niż cokolwiek innego.
Zostałem zaproszony na świąteczny obiad do Blue i Bobby’ego, więc na tę okazję włożyłem
odświętną koszulę i ciemne jeansy. Zaraz po obiedzie mieliśmy jechać do mnie, moi rodzice i Chase
czekali na nas z kolacją.
Kiedy zadzwoniłem dzwonkiem do drzwi niewielkiego domku na obrzeżach Echo Park,
otworzyła mi uśmiechnięta od ucha do ucha Blue. Ja także się uśmiechnąłem, prawdę mówiąc, nigdy
wcześniej nie widziałem jej tak szczęśliwej, jak teraz, kiedy mogła wrócić do swojego starego domu.
Ta suka, jej matka, prawie wcale się z nią nie kontaktowała. Gdybym mógł, udusiłbym ją gołymi
rękoma za to, że nie interesowała się własnym dzieckiem i chociaż Blue mogła mówić, że wcale ją to
nie obchodzi, doskonale wiedziałem, że dziewczyny, zwłaszcza w jej wieku, potrzebują matki.
Do tego pieprzony Noah i jego dupa Lake odsunęli się od niej, zakończyli znajomość, jakby nic dla
nich nie znaczyła. Byłem wściekły, chciałem do nich jechać, ale wiedziałem, że nic nie wskóram.
Mogłem jedynie być przy Blue i próbować jej zastąpić osoby, które od niej odeszły.
Cholera, prawdę mówiąc, ja także zaniedbywałem swoich kumpli. Skupiałem się jedynie na
nauce, hokeju i Blue. Reszta była nieistotna, a jeśli miałem czas między meczami i treningami,
wolałem się skupić na swojej dziewczynie.
– Cześć, czekaliśmy na ciebie.
Chciałem się pochylić by ją pocałować i prawie mi się to udało, ale Blue w ostatniej chwili
zawstydzona odchyliła głowę i cmoknąłem ją w policzek.
– Jak na dziewczynę, która jeszcze wczoraj ssała mojego fiuta w aucie, wydajesz się bardzo
wstydliwa – szepnąłem jej wprost do ucha, na co jej policzki spłonęły rumieńcem.
– Chodź, obiad stygnie.
Przy stole siedział już Bobby, ubrany w elegancką koszulę. Wstał, aby się ze mną przywitać,
ściskając mocno moją dłoń. Znów rzucił mi to swoje spojrzenie i gdybym był mięczakiem, wziąłbym
nogi za pas i uciekał jak najdalej od tego faceta. Ale zrobiłem już tak cholernie wiele, oboje zbyt
mocno ryzykowaliśmy i jakieś rzucane mi ukradkiem mordercze spojrzenia nie mogły mnie przerazić
na tyle, żebym zostawił Blue.
Miałem dla niej prezent, coś, co chciałem jej dać, kiedy będziemy sami, nie przy Bobbym i nie przy
moich rodzicach.
– Blue mówiła, że chcecie studiować w Nowym Jorku – zaczął mężczyzna, ale ja miałem dziwne
wrażenie, że coś się za tym kryło.
– Tak – potwierdziłem. – Mamy takie plany.
Nowy Jork nie był szczytem moich marzeń, ale wiedziałem, że nie zaszkodzi to mojej karierze,
a chciałem być tam, gdzie ona. Związki na odległość nie miały sensu, prędzej się wykończę, niż
zgodzę na coś takiego. Widywanie się kilka razy w roku nie wchodziło w grę.
– Rozumiem – przytaknął, kiwając powoli głową. – Chcecie razem zamieszkać?
Jasna cholera, to była pułapka. Jeśli odpowiem, że nie, pomyśli, że nie miałem poważnych
zamiarów, a jeśli potwierdzę, może poczęstować mnie śrutem za samą myśl, że chciałem z nią
mieszkać.
– To zależy od Blue, ale nie ukrywam, że wspólne mieszkanie bardziej do mnie przemawia.
Spojrzałem na dziewczynę, która usiadła przy stole, daleko ode mnie. Przekazałem jej piłeczkę,
myśląc, że byłem cholernym dyplomatą.
– Chcemy razem zamieszkać – potwierdziła, uśmiechając się lekko.
Odetchnąłem z ulgą. Już po chwili zostałem poddany gradobiciu pytań o sport, nałogi, plany na
przyszłość. Liczyłem się z tym, wiedziałem, że Bobby nie wypuści jej z domu z nie wiadomo kim.
– Jestem sportowcem i z hokejem wiążę swoją przyszłość – wyjaśniłem, próbując nie dać zbić się
z tropu. Czułem, że facet czekał na moje najmniejsze potknięcie, a ja nie miałem zamiaru dać mu tej
satysfakcji. – I nie mam nałogów, nie mogę ich mieć, jeśli chcę zawodowo uprawiać sport. Plany są
takie, że wyjeżdżamy na studia, a później się zobaczy.
– Ale co chcesz zobaczyć później, co? – odezwał się Bobby, a ja czułem, że zjebałem.
– Jeśli zaproponują mi grę w NHL, rzucę studia – odpowiedziałem zgodnie z prawdą. – To moje
marzenie.
– A gdzie w tym wszystkim jest miejsce dla Blue? – Padło kolejne pytanie.
– Bobby – upomniała go łagodnie, ale ten tylko pokręcił głową.
– Przy mnie. Ona będzie studiować, ja grać. Będę dbał o nią, przysięgam.
Musiał to usłyszeć, musiałem go zapewnić, że będę dla niej najlepszym facetem.
– Planujesz ślub? Dzieci? – dopytywał dalej.
– Bobby! – Tym razem Blue poczerwieniała na twarzy i spojrzała na swojego ojczyma ze złością.
Uśmiechnąłem się lekko, miałem na to pytanie doskonałą odpowiedź. Nie dalej jak wczoraj rano
o tym myślałem. Widziałem siebie i Blue za kilka lat na Manhattanie, w apartamentowcu. W myślach
widziałem siebie, jak wracam z treningu zmęczony i obolały, a ona czeka na mnie w domu,
z dzieciakiem podobnym do mojego brata przy boku.
– Mój ojciec powiedział mi kiedyś coś ważnego – zacząłem spokojnie, aby nie zaogniać sytuacji. –
Powiedział mi, że kiedy spotykasz kobietę, wiesz, że ona jest tą jedyną po tym, że patrząc na nią,
widzisz wasze przyszłe dzieci. I ja to widzę, Bobby.
– Jesteście zbyt młodzi! – Jego gwałtowny wybuch wcale mnie nie zaskoczył.
– Nie mówię o najbliższej przyszłości – uspokoiłem go szybko. – Ale tak będzie.
Wydawało mi się, że mężczyzna zrobił się spokojniejszy, ale nadal próbował mnie brać pod włos.
Jedno z ostatnich pytań, brzmiało:
– Obiłeś kiedyś komuś gębę poza lodowiskiem?
Oczywiście, że tak. Z tym że nie mogłem odpowiedzieć na to pytanie z entuzjazmem.
Odchrząknąłem.
– Tak.
– Kiedy?
Blue z początku nie była zadowolona z tej przepytywanki, ale teraz wyglądała, jakby się
doskonale bawiła. Musiałem upaść na głowę, że cieszyłem się jak szczeniak, kiedy tu jechałem.
– Niedawno – odpowiedziałem enigmatycznie, bo doskonale pamiętałem ten moment, kiedy
krew lała się strumieniami, brudząc hol w domu Sandry.
– Z jakiego powodu to była bójka?
Ten facet powinien pracować w FBI. Marnował się w tym cholernym Iraku.
– Z mojego – weszła nam w słowo Blue. – Jakiś obcy typ próbował się do mnie dobierać.
I przestań już, Bobby, błagam.
Mężczyzna rzucił mi ostatnie spojrzenie, a następnie zajął się posiłkiem. Odetchnąłem z ulgą na
myśl, że przesłuchanie dobiegło końca. I miałem rację, bo do samego końca Bobby nawiązywał
jedynie uprzejmą rozmowę, rzucał drobnymi żartami i opowiadał o dzieciństwie Blue. Słuchałem
tego, zainteresowany, bo chciałem wiedzieć, jaka wtedy była. Czy uśmiechała się więcej, czy psociła,
musiałem wiedzieć o wszystkim.
Dochodziła szósta, kiedy postanowiliśmy jechać do moich rodziców. Blue trzy razy pytała
Bobby’ego, czy aby na pewno nie będzie mu przykro, ale ten tylko z uśmiechem na twarzy wyciągnął
z lodówki piwo, a następnie ruszył w stronę kanapy.
– Wybacz, Blue, ale teraz niech on się tobą zajmie. Ja chciałbym w spokoju obejrzeć wszystkie
powtórki meczów, które przegapiłem, będąc na misji.
Dziewczyna pogroziła mu palcem, ale oboje wiedzieliśmy, że w pewien sposób chciał jej pokazać,
że wolał samotność, choć to niekoniecznie musiała być prawda, a zwłaszcza w święta.
Blue założyła krótką czerwoną sukienkę i byłem pewny, że pod spodem miała czarne rajstopy, ale
kiedy się pochyliła, żeby założyć kozaki, zobaczyłem, że to cholerne pończochy. Idealnie, wystarczy
tylko przesunąć jej majtki i odpiąć rozporek.
Pomogłem jej założyć płaszcz, a kiedy przyniosła ze swojego pokoju potężną torbę, spojrzałem
na nią pytająco.
– Co to jest?
– Prezenty. – Wzruszyła lekko ramionami. – Są ciężkie, więc musisz to wziąć.
To było niemal większe ode mnie! Ale okej, zapakowałem to do furgonetki ojca, pożegnałem się z
Bobbym, mówiąc, że odwiozę Blue punktualnie o jedenastej i ruszyliśmy w drogę. Dobrze, że facet
wypuścił nas wcześniej, bo miałem jeszcze plany.
Miałem pewność, że ludzie świętowali i nikogo nie będzie w pobliżu lodowiska. Chciałem, żeby
było romantycznie i jednocześnie pragnąłem spełnić jedną ze swoich seksualnych fantazji z Blue
w roli głównej. Od kiedy tylko przyszliśmy tu pierwszy raz marzyłem, żeby wypieprzyć ją w szatni,
przy mojej szafce, i niech mnie diabli, zaraz dopnę swego.
– Co my tu robimy? – zapytała zaskoczona.
– Tutaj odbierzemy nasz wspólny prezent – wyjaśniłem, pomagając jej wysiąść z auta.
Jakiś czas temu podwędziłem Liamowi klucze, żeby zrobić sobie duplikat. Wiedziałem, że dopóki
musieliśmy się ukrywać, będę z nią tutaj przychodził nocami albo w święta. Jazda na łyżwach
kompletnie jej nie szła, ale próbowałem, być może na marne, ale nie o to w tym wszystkim chodziło.
Znów jeździliśmy, ja tyłem, trzymając ją mocno, bo nadal chwiała się na nogach, a nie chciałem,
żeby potłukła swój śliczny tyłek. Gapiłem się na nią, co chwila całowałem, ciesząc się jazdą i tym, że
mam ją blisko.
Blue śmiała się, ufając mi bezgranicznie, bo przestała patrzeć na swoje nogi podczas jazdy. Kilka
razy poluźniłem chwyt na jej biodrach, a ona prawie się wywróciła, więc zrezygnowałem
z puszczenia jej. To jeszcze trochę potrwa zanim nauczy się poruszać na lodzie, a znając jej talent do
sportów spodziewałem się, że to nigdy nie nastąpi.
W zasadzie mój prezent gwiazdkowy był całkiem zbyteczny, byłem przekonany, że Blue nigdy
w życiu nie oderwie się ode mnie na lodowisku, ale musiałem spróbować. Nawet jeśli będę musiał do
końca życia jeździć z nią w ten sposób, będę to robił i nic mnie nie powstrzyma.
Po kilkunastu minutach postanowiłem zabrać ją z lodowiska, przed oczami ciągle miałem jej
czarne koronkowe pończochy. Nie pieprzyliśmy się już od kilku dni, dokładnie od trzech, a ja czułem,
że mimo walenia konia nagromadzona we mnie sperma uderza mi do głowy.
– Co ty robisz? – zapytała, kiedy pociągnąłem ją korytarzem w stronę szatni.
Nadal mieliśmy na sobie łyżwy, nasze buty zostały w samochodzie. Musiałem trzymać ją w pasie,
kiedy szliśmy ciemnym korytarzem.
Kiedy niemal wepchnąłem ją do szatni i przycisnąłem plecami do mojej cholernej szafki, Blue
jęknęła, zaskoczona.
– Poważnie? Tutaj?
Zaśmiałem się chrapliwie, podciągając jej czerwoną kieckę, walcząc z rozporkiem swoich
eleganckich spodni.
– Masz lepszy pomysł? – zapytałem, szarpiąc jej majtki i odchylając je lekko w bok. – Mam
pokazać się na świątecznej kolacji z pełnym wzwodem? Pogięło cię, Bubu?
Kiedy wsadziłem w nią palce, poczułem, że była gotowa. Nie potrzebowałem większej zachęty do
działania.
– Prezerwatywa…
– Dziś wypada bez…
Dogadaliśmy się, jeśli chodziło o zabezpieczenie. Blue czasami robiła wyjątki w takich miejscach
jak pod prysznicem albo jeśli wychodziła spontaniczna akcja, a ja nie miałem przy sobie gumek. Teraz
miałem, ale sytuacja była wyjątkowa, a ja chciałem poczuć ją całą, bez barier.
Owinąłem sobie jej nogi wokół bioder, a następnie wszedłem w nią głęboko po same jaja,
przyciskając jej plecy do szafki z moim nazwiskiem. Pieprzone spełnienie marzeń, zaznaczenie
terenu, wbicie jej do głowy, że należała do mnie. Od dawna chciałem ją pieprzyć właśnie tutaj,
w szczególnie ważnym dla mnie miejscu, z łyżwami na nogach, z plecami obijającymi się o moje
nazwisko.
Chwyciłem ją za tyłek, żeby unieść trochę wyżej, a następnie wgryzłem się w jej odsłoniętą szyję.
Nie potrafiłem się nią nasycić, od tygodni miałem fioła na jej punkcie i to wcale mi nie przechodziło,
wręcz przeciwnie, pogłębiało się z każdym mijającym dniem i nawet fakt, że oszukiwałem
najlepszego kumpla, nie wzbudzał już we mnie wyrzutów sumienia. Bo tak miało być, bo ona była
moja.
Kiedy moje pchnięcia stały się ostrzejsze i głębsze, usłyszałem jej ciche westchnienia. Zaciskała
się na mnie cholernie mocno, a ja wiedziałem, że miną sekundy, zanim dojdzie. Bez gumki było
o wiele łatwiej o orgazmy, zwłaszcza u niej. Wykorzystałem dobrą passę, zaciskając mocno zęby,
kiedy doszła, trzęsąc się niczym strzała wbita w środek tarczy. Ugryzła mnie w szyję tak mocno, że
z pewnością zostawi ślady. Poczułem, że zrobiła się jeszcze bardziej mokra.
– Kurwa – syknąłem, sfrustrowany faktem, że byłem cholernie blisko, a chciałem, by doszła
jeszcze raz. Jutro miała jechać z Bobbym na wycieczkę, pojutrze robiła zdjęcia w studiu, a jej ojczym
z pewnością nie łyknie tego, że planuje spać u koleżanki. Na następne ruchanko będziemy musieli
trochę poczekać, więc postanowiłem sprawić, by miała za czym tęsknić.
Zatrzymałem się na chwilę, skupiając całą uwagę na jej ustach i po prostu w niej tkwiłem
zupełnie bez ruchu. Dopiero kiedy poczułem, że jedno pchnięcie nie doprowadzi mnie do końca,
zacząłem ponownie w nią brnąć, raz za razem, głębiej i mocniej niż wcześniej.
Poczułem nieziemską satysfakcję, kiedy doszła po raz kolejny z moim imieniem na ustach,
szarpiąc mnie za włosy. Przyśpieszyłem, sprawiając, że szafka dudniła pod wpływem moich ruchów.
Czułem na sobie jeszcze jej skurcze, kiedy doszedłem mocno, tryskając głęboko w niej. Dysząc
ciężko, oparłem czoło o jej czoło i próbowałem odzyskać panowanie nad sobą.
– Wiesz co, Bubu? – zapytałem urywanym szeptem.
– Co? – wydyszała mi prosto w usta.
– Chyba się w tobie zakochuję jeszcze bardziej niż kilka dni temu.
Zaśmiała się cicho, przygładzając moje potargane włosy.
– Nie mam pojęcia, jak w takim stanie pokażemy się na oczy twoim rodzicom – wymamrotała,
próbując wyrwać się z mojego uścisku.
Kiedy stanęła na nogi, musiałem ją przytrzymać. Łyżwy nie ułatwiały jej złapania równowagi.
Kiedy lekko się skrzywiła, byłem przekonany, że to z powodu bólu między nogami, ale kiedy
spojrzała na mnie spanikowana, a następnie na swoje pończochy, które widziałem w całej okazałości,
bo sukienkę nadal miała zwiniętą na brzuchu, uśmiechnąłem się szeroko.
Moja sperma wypływała z jej cipki na udo, brudząc czarny cienki materiał.
– Z czego się śmiejesz? – syknęła, sięgając do kieszeni płaszcza, który nadal miała na sobie.
Zapiąłem rozporek, przyglądając się temu, jak próbuje się pozbyć śladów naszego uniesienia, ale
mimo wysiłków, zasychająca plama była widoczna.
– Powinnaś się cieszyć. – Wzruszyłem ramionami. – Akurat ten fragment zasłoni sukienka i tylko
ja będę wiedział, co to za plama.
Pomogłem poprawić jej kieckę, a następnie złapałem ją za rękę i zaprowadziłem do auta. Kiedy
siedzieliśmy już w środku, we własnych butach, podałem jej pudełko, które trzymałem na tylnym
siedzeniu.
– To dla mnie? – zapytała niepewnie, widząc ozdobny papier.
– Nie, dla mojej babki – zadrwiłem, na co pokazała mi język. – Dla ciebie. Mam nadzieję, że ci się
spodoba.
– Myślałam, że prezenty znajduje się pod choinką.
– I znajdziesz – zapewniłem ją szybko. – Moja matka oszalała, szukając dla ciebie czegoś
wyjątkowego. Poświęciła na to chyba z tydzień. Ale moje prezenty chcę dać ci sam. To nasze
pierwsze święta i chcę twoją radość mieć tylko dla siebie, zwłaszcza że oddałem całe serce
poszukiwaniom.
Blue z zaciekawieniem rozrywała ozdobny papier, a kiedy wreszcie zobaczyła białe łyżwy
z kolorowymi aparatami fotograficznymi, które zdobiły miękką skórę, w jej oczach zobaczyłem łzy
wzruszenia.
– Są piękne – szepnęła. – To doskonały pretekst do tego, żeby nauczyć się jeździć.
Pocałowałem ją mocno, oczarowany jej radością.
– Cieszę się. Na tę chwilę idzie ci tragicznie, ale mam nadzieję, że się ogarniesz.
Znowu mnie pacnęła, a ja dałem jej pstryczka w nos.
– Wiesz, że nie jestem najlepsza w aktywnościach fizycznych. – Próbowała się bronić, na co tylko
się zaśmiałem.
Nie musiała być najlepsza, do cholery, uwielbiałem w niej też te słabsze strony.
– W jednej jesteś mistrzynią. – Mrugnąłem do niej. – W ujeżdżaniu mojego kutasa.
Znów niemal oberwałem, ale w porę złapałem jej dłoń i ucałowałem kostki palców, sięgając do
kieszeni kurtki po kolejny prezent, który chwilę później wcisnąłem jej w dłoń.
– To kolejna niespodzianka. Obejrzyj, pomogę ci zapiąć.
Widziałem zafascynowanie w jej spojrzeniu, kiedy zerwała papier, a następnie otworzyła
pudełeczko, w którym na wyściełanej aksamitem poduszce, leżał wisiorek. Szukałem go dniami
i nocami, bo chciałem jej podarować coś wyjątkowego. Aż w końcu znalazłem. Łańcuszek
z białożółtego złota, a na nim przywieszka. Misternie wykonany stary model aparatu
fotograficznego wysadzany diamentami. Chciałem, by miała coś wyjątkowego, coś, co przy każdym
ruchu przypominałoby jej o mnie. Zachwyt w jej oczach mówił więcej niż tysiąc słów, rzuciła się na
mnie i zaczęła mnie całować, kompletnie nie przejmując się faktem, że zniszczę jej fryzurę, makijaż,
paznokcie i cholera wie co jeszcze.
– Jest piękny!
Odgarnąłem jej włosy z szyi, a następnie zapiąłem zapięcie. Pasował do niej idealnie, musiałem to
przyznać.
– Ja też coś dla ciebie mam – oznajmiła, sięgając po ogromną torbę.
Wzięła z niej największe pudełko, które zasłoniło niemal całą przednią szybę. Kiedy zacząłem
rozrywać papier, poczułem narastające napięcie.
Ogromne zdjęcie na płótnie przedstawiało mnie na żaglówce. Zrobiła mi to zdjęcie, kiedy
się poznaliśmy, kiedy pierwszy raz ją pocałowałem.
– Cholera, dziękuję – szepnąłem, zaskoczony jej talentem. – Jest piękne.
Odłożyłem go do tyłu, a następnie sięgnąłem po nią, bo chciałem ją pocałować, ale powstrzymała
mnie, sięgając po kolejną paczkę.
– A to jest prezent praktyczny, który osłoni naszą najcenniejszą rzecz. Klejnoty rodowe Westa.
Śmiałem się jak dzieciak, wyciągając z paczki ochraniacz na jaja. Lepszego prezentu nie mogła
znaleźć, żeby osłonić wspólne dobra.
To były jedne z najpiękniejszych świąt w moim życiu. Kiedy dojechaliśmy pod mój dom,
wyglądaliśmy już normalnie. Blue poprawiła włosy, ja także. Nikt nie powinien się domyślić, co
robiliśmy całkiem niedawno w szatni na lodowisku.
Moja matka kupiła Blue sukienkę i to taką, w której z pewnością będę chciał ją zerżnąć. Gołe
plecy, odsłonięte udo i dekolt w łódeczkę. Moja dziewczyna była zachwycona i stwierdziła, że włoży
ją na bal. Chase dostał od Blue pluszaka, z którym później za cholerę nie chciał się rozstać, a ojciec
krawat. Dla Nancy z kolei wybrała srebrną bransoletkę, którą moja matka od razu założyła. Kiedy
rodzice zobaczyli obraz, jaki dostałem, koniecznie chcieli powiesić go w salonie, ale na to nie
pozwoliłem. To był mój prezent i zawiśnie na ścianie tuż nad moim łóżkiem.
Bardzo pilnowałem godziny, żeby nie narażać się Bobby’emu i odwiozłem ją kilka minut przed
czasem, odprowadzając pod same drzwi, nie miałem zamiaru przeginać. Kiedy kładłem się spać,
wysłałem jej jeszcze kilka sprośnych SMS-ów i zapytałem, czy będzie myślała o mnie, robiąc sobie
dobrze. Wysłała mi emotkę środkowego palca i bakłażana, ja jej brzoskwinkę. Jeszcze kilka dni
i sprzedamy Bobby’emu bajeczkę o tym, że spędzimy Nowy Rok z przyjaciółmi, tymczasem będę
ją pieprzył bez opamiętania w domku dla gości. To był plan idealny.
45

Blue
Kilka tygodni później…
Wydawało mi się, że jeszcze wczoraj stałam na lotnisku, czekając na Bobby’ego, a dziś musiałam
już się z nim żegnać. Czas pędził jak szalony i nie sposób go było zatrzymać. Trzy miesiące minęły
cholernie szybko, a ja nie potrafiłam powstrzymać łez.
Pierwszy kwietnia nadszedł tak nagle i niespodziewanie i chociaż do końca szkoły zostało ledwie
kilka tygodni, wiedziałam, że ten okres będzie mi się dłużył.
Po świętach musiałam wrócić do domu Howarda, ale do Bobby’ego mogłam jeździć w każdy
weekend, moja matka nie miała z tym na szczęście żadnego problemu. Widziałam, że to nie do końca
podobało się Londonowi, który namawiał mnie, abym spała u niego, ale koniec końców odpuścił,
mówiąc, że gdy tylko mój ojczym wyjedzie, nie będzie już dla mnie wymówek.
Przez ten czas spotykaliśmy się w domu Bobby’ego. Kilka razy London zabrał mnie na obiad do
swoich rodziców, raz też pilnowaliśmy jego brata w piątek wieczorem, bo Brett zaplanował dla
Nancy randkę niespodziankę.
W szkole miałam spokój: London, Kai i Asher nie dopuszczali na tyle blisko Mii i jej bandy, żeby
któraś mogła słowami sprawić mi przykrość.
– Gdyby coś się działo, dzwoń. – Bobby po raz kolejny tego dnia powiedział tę samą frazę, a ja
tylko kiwnęłam głową. – Wiem, że to wcale tak dobrze nie wygląda, jak usiłujesz mi wmówić, Blue.
Być może mężczyzna czegoś się domyślał, szukając w półprawdzie, którą mu wciskałam
istotnych informacji, ale ja nie chciałam go martwić. Gdyby się tylko dowiedział, co zrobiła mi Mia,
nie skończyłoby się to dobrze dla nikogo. Nie chciałam go też martwić, po trzech miesiącach w domu
miał spędzić kolejnych sześć na misji. Musiał się skupić na sobie, a nie na moich problemach.
– Możesz tu zostać, Blue, masz przecież klucze.
Kiwnęłam szybko głową, ale doskonale wiedziałam, że moja matka nie pozwoli mi zostać tu
samej, a szkoda, bo przecież i tak kompletnie się mną nie interesowała. Co za różnica gdzie spałam,
skoro praktycznie nie widywałam Nicole, zbyt zajętej albo Howardem, albo zakupami.
– Gdy tylko skończę osiemnaście lat, nic mnie nie zatrzyma – zapewniłam go szybko.
– Wracam dopiero we wrześniu – oznajmił z widocznym smutkiem malującym się na twarzy. –
Nie będę na twoich urodzinach.
– To nic, naprawdę – zapewniłam go szybko. – Nadrobimy to, kiedy wrócisz.
– To moja ostatnia misja – odezwał się cichym głosem. – We wrześniu wracam już na stałe.
– Cudownie – wykrzyknęłam, bo to była jedyna pozytywna wiadomość dzisiejszego dnia.
– I dzwoń do mnie, Blue, słyszysz? – Bobby chwycił mnie za ramiona i potrząsnął lekko. – I weźże
ten samochód, do diabła! Nie chcę, byś jeździła rowerem.
Już któryś raz mnie namawiał, abym wzięła jego auto, ale nie chciałam tego robić. Nie lubiłam
korzystać z nie swoich rzeczy, ale przytaknęłam w końcu, wiedząc, że będzie czuł się lepiej z faktem,
iż korzystałam z auta, a nie chodziłam na pieszo.
– Dobra – zgodziłam się po chwili wahania.
– W takim razie odwieziesz mnie na lotnisko.
Zgodziłam się na to. Bobby tradycyjnie, zanim jeszcze wsiądzie w samolot i poleci do Iraku,
musiał stawić się w bazie. Była sobota, dość wcześnie rano, więc korki okazały się umiarkowane,
jechało się szybko, o wiele szybciej niż bym chciała.
– Wydaje mi się, że ten chłopak… – zaczął ostrożnie Bobby, a następnie odchrząknął. – Jest fajny.
Prawie zakrztusiłam się śliną na jego słowa. Nigdy bym nie powiedziała, że mój ojczym to
przyzna. Minęło kilka miesięcy, London mnie odwiedzał, czasami spędzaliśmy czas we trójkę w domu
mojego ojczyma, kilka razy byliśmy też na meczach drużyny Londona. Bobby był pod wrażeniem jego
gry, kilka razy wspomniał mi, że nigdy by nie przypuszczał, iż licealne drużyny tak świetnie sobie
radzą.
Na tę chwilę nasza szkolna drużyna znajdowała się na trzecim miejscu w tabeli, a wyglądało na
to, że będzie jeszcze lepiej. Wszyscy byli zdeterminowani, napaleni na wygraną i zmobilizowani.
Niekiedy mimo bólu całego ciała London nawet się nie krzywił. Czytałam ostatnio trochę na temat
tego, jak ulżyć mu w cierpieniu. Niemal po każdym meczu masowałam jego obolałe mięśnie, a on
jęczał z ulgi, mamrocząc, że kiedy trafi do NHL, zatrudni mnie jako masażystę. Liam z każdym
tygodniem stawał się dla nich ostrzejszy i bardziej wymagający, a nieobecność na treningu musiała
zostać dobrze umotywowana.
Wymagał od nich naprawdę bardzo wiele, czasami London po treningu był tak skonany, że ledwie
patrzył na oczy. Ale wiedziałam, że teraz każdy jego wysiłek i poświęcenie mogą zaowocować
w przyszłości, czego bardzo mu życzyłam, podobnie jak Asherowi, Peytonowi i Kaiowi. To oni jako
jedyni z całej drużyny kończyli liceum już w połowie czerwca, więc od nich trener wymagał najwięcej
i London musiał grać nawet wtedy, kiedy dopadła go grypa.
– Bobby, ja jestem zakochana – wyznałam cicho.
– Jeśli ten dupek cię skrzywdzi, zabiję go!
Wiedziałam, że tak powie, ale kompletnie się nie martwiłam. Byłam pewna Londona jak niczego
innego na świecie, oprócz Bobby’ego stał się najbliższą mi osobą.
Uczył mnie jeździć na łyżwach po nocach, kiedy na lodowisku nie było nikogo, i chociaż szło to
bardzo opornie, on się nie poddawał. Śmiał się ze mnie, owszem, ale zaraz dodawał, że jestem mądra,
zdolna i na pewno za chwilę załapię. Niestety, nic takiego się nie działo, wciąż poruszałam się na
lodzie niczym betonowy kloc i chociaż West nie musiał już trzymać mnie w pasie, a jedynie za rękę,
to i tak jeździłam koszmarnie.
Niemal po każdej naszej lekcji na lodzie szliśmy do szatni tylko po to, żeby pieprzyć się przy jego
szafce, miał na tym punkcie niezdrową obsesję, albo jakiś posrany fetysz, ale nie miałam nic
przeciwko.
Spędziłam niemal idealne trzy miesiące, mając przy boku Londona i Bobby’ego. Teraz mój ojczym
przez pół roku będzie w Iraku, ale wróci i zostanie w LA na stałe i chociaż ja prawdopodobnie będę
już na studiach, chociaż zyskamy możliwość regularnych spotkań.
Płakałam, kiedy Bobby szedł przez halę odlotów. Już za nim tęskniłam, chociaż wiedziałam, że
będziemy do siebie dzwonić. Połączenia wideo to jednak nie to samo, co bezpośredni kontakt.
Ponieważ była sobota, mogłam zostać w Echo Park do niedzieli i zamierzałam to zrobić. Nie
chciałam wracać do domu Howarda w takim stanie, cierpiąca i zapłakana. Nie chciałam dać tej
satysfakcji Mii.
Kiedy leżałam na niewielkiej kanapie w salonie, wylewając w chusteczkę swoje żale, zadzwonił
dzwonek.
Byłam niemal pewna, kogo zobaczę za drzwiami, dlatego nie próbowałam ukrywać opuchniętych
od płaczu powiek ani czerwonego nosa.
– Cholera, Blue – powiedział London, kiedy tylko otworzyłam drzwi. – Gdybym wiedział, w jakim
jesteś stanie, pojechałbym na lotnisko z wami.
Mocno mnie do siebie przytulił, a ja ponownie się rozpłakałam. Zaprowadził mnie do salonu,
usiadł na kanapie i wziął mnie na kolana.
– Ten czas szybko zleci, mała – zapewnił mnie cicho, głaskając delikatnie moje plecy. – Nawet się
nie obejrzysz, a Bobby wróci do domu.
– Wiesz, te miesiące, kiedy go nie ma, wcale tak szybko nie lecą – szepnęłam, wtulając się w jego
twarde i ciepłe ciało.
– Postaramy się, żeby jednak szybko ten czas minął, co? – mruknął w moje włosy. – W środę
w nocy wyskoczymy na lodowisko, a w piątek zabiorę cię do siebie. Rozpuścimy plotki, że wyjeżdżam
z rodzicami za miasto.
Skinęłam powoli głową. Perspektywa weekendu z Londonem była niczym plaster na moje rany.
Nicole powiem, że będę nocowała u Lake, a matka jak zwykle powie tylko „okej”.
Moglibyśmy zostać tutaj, w domu Bobby’ego, ale widziałam, że London nie sprzeda rodzicom
bajeczki o nocowaniu u kumpla. Odkąd nie mieliśmy już projektu, musieliśmy się zabezpieczyć na
wypadek, gdyby któryś z kolegów chciał odwiedzić Londona, a jeśli ten powie, że wyjeżdża, nikt do
niego nie przyjdzie.
Koniec roku szkolnego zbliżał się nieuchronnie, a ja wiedziałam, że to będzie czas trudnych
rozmów i wyjawienia naszych sekretów. Nie bałam się o siebie, nie bałam się matki ani Howarda, bo
nie miałam zamiaru z nimi mieszkać, ale bałam się o Ashera i Londona, nie chciałam, by chłopak
stracił przyjaciela tylko z tego powodu, że się we mnie zakochał. Ale nie potrafiłam zrezygnować
z tego wszystkiego, z nas. Cena, jaką zapłacimy za nasz związek, będzie ogromna, ale byliśmy tego
warci. Wierzyłam w to całym sercem.
46

London
Jak zwykle czekałem na nią w bocznej uliczce i chociaż miała do dyspozycji samochód Bobby’ego,
wolałem osobiście po nią przyjechać. Nie chciałem, żeby w razie czego ktoś widział jej auto pod
moim domem.
Domek dla gości, który wybudowali moi rodzice, abym mógł się spokojnie uczyć, bez wrzasków
tego małego smroda, i zapraszać do siebie kumpli, był naszą oazą spokoju. Tylko tam byliśmy wolni,
nie musieliśmy się ukrywać. Tylko tam mogłem pokazać, jak bardzo ważna się dla mnie stała.
Kilka dni temu jakiś gnojek, w dodatku o rok od nas młodszy, próbował do niej zarywać.
Siedziałem jak na szpilkach, nie mogłem, kurwa, nic zrobić, a zwłaszcza wtedy, kiedy obok był Asher.
Zaciskałem więc mocno zęby, a tego małego fiuta dorwałem na osobności, kiedy szczał w męskim
kiblu.
Przywaliłem mu, ale lekko. Powiedziałem też, że go zabiję, jeśli jeszcze raz zobaczę go obok niej.
Nie mogłem się, do cholery, powstrzymać, nie mogłem patrzeć na to, jak kutas wodzi za nią oczyma.
Nie potrafiłem znieść myśli, że nie mogę po prostu powiedzieć im wszystkim, że Blue jest moja i mają
spadać.
Mia nadal do mnie pisała, wprawdzie już nie tak często, jak kiedyś, ale jednak. Sandra także
próbowała, ale miała na myśli zdjęcia, które nadal miałem w swoim telefonie. Pieprzyć ich
wszystkich, nie miałem zamiaru nic robić, przynajmniej dopóki nie ruszą Blue.
Jak zwykle matka przygotowała dla nas obiad, a Blue tradycyjnie zajęła miejsce obok mojego
brata, który uwielbiał ją chyba równie mocno, co ja. Kilka razy go pilnowaliśmy, żeby moja matka
mogła iść do fryzjera albo zwyczajnie wyjść z domu, bo nie chciała zatrudniać opiekunki, a ojciec był
całymi dniami w pracy.
Blue miała podejście do dzieci, widziałem to wyraźnie. Nie było żadnych problemów, aby Chase
zasnął, kładła się obok niego, głaskała go po plecach, a dzieciak odlatywał jak ja chwilę po orgazmie.
Moja matka ją uwielbiała, ojciec zachowywał dystans, ale wyraźnie widziałem, że też polubił moją
sekretną dziewczynę. Oboje zresztą nas wspierali. Kilka razy Asher wpadł bez zapowiedzi i gdyby
rodzice nie skłamali, że pojechałem na basen, bez wątpienia mielibyśmy kłopoty. Nie wyobrażałem
sobie rozmowy z Asherem po zakończeniu rozgrywek, nie potrafiłem pogodzić się z tym, że go
stracę, a na bank tak właśnie się stanie, jeśli wyznam mu, że przez pół roku ukrywałem swój związek
z dziewczyną, która mu się podobała, że go okłamywałem, żeby tylko utrzymać w kupie drużynę…
– O czym myślisz? – zapytała Blue, kiedy relaksowaliśmy się na kanapie, w domku dla gości.
Dziewczyna leżała między moimi nogami, głowę wsparła na mojej piersi, a ja bawiłem się jej
ciemnymi włosami.
– O tobie – odpowiedziałem, bo to po części była prawda.
– A możesz jaśniej? – Odchyliła się i przyjrzała mi się uważnie.
– Zawsze myślę o tobie. – Uśmiechnąłem się lekko. – Nawet nie masz pojęcia, jak często.
Pogłaskała mnie czule po policzku. Zrobiło mi się dziwnie na myśl, że na takie gesty mogliśmy
sobie pozwolić jedynie tutaj, kiedy nikt nie widział. Musieliśmy się ukrywać, a to zaczęło być z dnia
na dzień coraz bardziej uciążliwe, męczące i bolesne.
– Robisz się wyjątkowo sentymentalny. – Zaśmiała się cicho, wracając do oglądania telewizji,
i ułożyła się na mnie wygodnie.
Objąłem ją ciaśniej ramionami, wiedząc, że uwielbia bliskość, i ciesząc się z tego, że spędzaliśmy
wspólnie czas, dzięki czemu dziewczyna przestała myśleć o rozstaniu z ojczymem.
Wcześniej spędzałem weekendy na imprezowaniu, spotkaniach z przyjaciółmi, a teraz, niczym
stary kanapowiec, zaszywałem się z Blue w domowym zaciszu, pieprząc się, jedząc, oglądając
telewizję. To było dla mnie coś nowego, ale czy mi to przeszkadzało? Trochę i musiałem to przyznać.
Uwielbiałem imprezki, spotkania z chłopakami, a teraz każdą wolną chwilę poświęcałem Blue.
Fakt, było mi zajebiście, ale marzyłem o tym, kiedy w końcu będziemy mogli wyjść razem do ludzi,
trzymając się za ręce, bez ukrywania swoich uczuć, swojego związku. Chciałem być razem
z kumplami i z nią, nie musieć wybierać. Pragnąłem przestać się ukrywać, kłamać w żywe oczy,
maskować swoich uczuć. Męczyło mnie to. Blue miała tylko mnie, więc dla niej siedzenie w domu
zapewne nie robiło większej różnicy. Jeśli gdzieś wychodziła, to tylko po to, żeby robić zdjęcia. Miała
kontakt z tym rockmanem, co także cholernie mnie uwierało.
Chyba pierwszy raz w życiu byłem totalnie i beznadziejnie zakochany, ale nieszczęśliwy
jednocześnie. Powoli moja więź z chłopakami zaczynała się urywać, czułem to i miałem pewność, że
oni także.
Kiedy drzwi do domku dla gości się otworzyły, byłem przekonany, że moja matka przyszła do nas
z czymś do żarcia, ale gwałtowne trzaśnięcie sprawiło, że szybko spojrzałem w tamtą stronę.
W drzwiach stał Asher, wściekły jak nigdy wcześniej, i patrzył na mnie z mordem w oczach.
Siedziałem w bezruchu, gapiąc się na niego, ogarnęły mnie wyrzuty sumienia, a w powietrzu zawisły
nadciągające kłopoty. Straciłem go, czułem to wyraźnie.
Blue usiadła między moimi nogami, patrząc w stronę drzwi, a kiedy zauważyła Ashera, zakryła
usta dłonią. Nie zrobiłem kompletnie nic, nawet się nie poruszyłem. Na to było już za późno,
a tłumaczenia nie miały już sensu.
– Ty skurwielu – syknął mój były już przyjaciel. – Jak długo to trwa, co? Jak długo mnie, do
cholery, oszukujesz? Nas wszystkich?
Przełknąłem głośno ślinę.
– Od grudnia.
Asher przymknął oczy. Widziałem ból na jego twarzy. Zawiodłem go.
– Jak, kurwa, mogłeś…
– Stary… – Próbowałem mu przerwać, ale mi na to nie pozwolił.
– Wiedziałem, kurwa, że coś było na rzeczy, dlatego postanowiłem tu przyjść. – Asher odwrócił
się do nas tyłem, otworzył drzwi, a następnie wyszedł, rzucając tylko przez ramię: – Nie znamy się,
London.
Byłem świadomy konsekwencji od samego początku, a mimo wszystko to zabolało. Poczucie
straty paliło żywym ogniem.
Blue wstała z kanapy, patrząc na mnie ze współczuciem. Cholera, jeśli Asher nie będzie trzymał
języka za zębami, będzie po nas.
Musiałem z nim pogadać, teraz, natychmiast, a że wiedziałem, gdzie go znaleźć postanowiłem
tam pojechać.
– Poczekaj tu na mnie – powiedziałem, zakładając kurtkę i buty.
– London…
– Muszę z nim pogadać, Blue. Jeśli nie ze względu na naszą przyjaźń, to na ciebie. Mia nie może
się dowiedzieć, a wkurwiony Asher jest zdolny do wszystkiego.
Wyszedłem z domku, nie czekając na jej reakcję. Musiałem chociaż spróbować to posklejać.
Kiedy dojechałem pod dom Ashera, zobaczyłem światło palące się w jego garażu. Miałem tylko
nadzieję, że był sam. Nie chciałem, by ktoś był świadkiem naszej rozmowy.
Kiedy tylko wszedłem do środka, Asher zamarł, zdziwiony, a następnie leniwie odstawił otwartą
butelkę piwa na blat roboczy. Pierwszy cios nadszedł nagle, kompletnie się go nie spodziewałem, ale
nie zrobiłem nic, żeby się obronić. Czułem krew ściekającą z nosa po brodzie, otarłem ją tylko
wierzchem ręki i czekałem.
– Po co tu przyszedłeś? – warknął.
Asher cofnął się. Najwyraźniej zauważył, że nie miałem się zamiaru bronić i odpuścił.
– Mam do ciebie tylko jedno pytanie.
– Jakie? – warknął, patrząc na mnie z wściekłością.
– Kochasz ją? – zapytałem i ujrzałem zdziwienie malujące się na twarzy przyjaciela.
– Oszalałeś? – Zaśmiał się ponuro.
– Wiedziałeś, jak cholernie mnie kręci – zacząłem spokojnie. Chciałem wyłożyć wszystkie karty
na stół. – Ona ci się tylko podobała, a mimo to wymogłeś na mnie tę chorą obietnicę. Wiedziałeś jak
cierpiałem? Wiedziałeś, że przez tych kilka tygodni nie mogłem sobie z niczym poradzić?
– Umawialiśmy się…
– Wiem, ale ja ją kocham, Asher – wyznałem cicho. – Wiem, że zachowałem się jak kutas, ale ty
jesteś jeszcze większym, skoro wymagałeś ode mnie dotrzymania tej popieprzonej obietnicy,
wiedząc, że coś do niej czułem.
– Nie wiedziałem, że ją kochasz! – wykrzyknął, zrzucając butelkę piwa z blatu. – Nie miałem
pojęcia!
– To teraz już wiesz. – Wzruszyłem ramionami. Powiedziałem, co miałem do powiedzenia i teraz
powinienem dać mu czas. – Mogłem ci od razu powiedzieć, ale kłamałem, bo nie chciałem cię stracić.
Jesteś moim najlepszym kumplem.
– Co byś zrobił, gdybym powiedział, że ją kocham?
Zaskoczył mnie tym pytaniem, kompletnie rozwalił na łopatki.
– Zakończyłbym nasz związek – odparłem zgodnie z prawdą. – Bo nie chciałbym, żebyś cierpiał.
– Idź już. – Asher gestem wskazał mi drzwi. – Idź, London. I nie martw się, nikomu o tym nie
powiem.
Ruszyłem do drzwi, przekonany, że dotrzyma słowa, że Blue będzie bezpieczna, ale miałem
wrażenie, że Asher nigdy mi tego nie wybaczy i że straciłem najlepszego kumpla.
Kiedy wróciłem do domku, Blue czekała na dole. Patrzyła na mnie z niepokojem.
– I co?
– Nic się nie zmieniło – odpowiedziałem cicho. – I chyba już się nie zmieni, Blue, ale Asher
obiecał, że nikomu o tym nie powie.
Nie widziałem na jej twarzy ulgi, nadal była głęboko poruszona całą sytuacją. Gdyby nie była dla
mnie taka ważna, gdybym jej nie kochał…
Zabrałem ją na górę, chcąc się pozbyć tego żalu, wściekłości i frustracji. Pieprzyłem się z nią do
rana, próbując znaleźć pocieszenie w jej ramionach.
47

London
Poniedziałkowy trening był swoistego rodzaju walką, nie o formę czy drużynę, ale potyczką
między mną a Asherem. Widziałem zaciętość malującą się na jego twarzy, kiedy kilka razy z rzędu po
prostu wbił mnie w bandę.
– Co wy wyprawiacie? – wrzeszczał Liam.
Gołym okiem było widać, że nie walczyliśmy o krążek, ale sami ze sobą.
Żebra paliły mnie żywym ogniem, starałem się unikać bliskiego kontaktu z Asherem, ale on
pojawiał się nie wiadomo skąd, kiedy tylko dotykałem krążka, i wbijał mnie w bandy.
– Asher, jesteśmy przed ważnym meczem, możesz, do diabła, przestać? – Głos trenera poniósł się
echem po całym lodowisku.
Wszyscy się na nas gapili, szeptali między sobą. Wiedziałem, że to się tak skończy, kiedy na jaw
wyjdzie mój związek z Blue. Zaciskałem zęby, znosząc te cholerne ataki, bo na nie zasłużyłem. Gdzieś
z tyłu głowy już od dawna wiedziałem, że poniosę konsekwencje, z tym że nie myślałem, że stanie się
to tak szybko, a przynajmniej nie przed najważniejszym meczem sezonu.
Dla nikogo nie było tajemnicą, że szliśmy po finały. Być może pierwszy raz w historii szkoły nasza
drużyna miała szansę wygrać. A ja to wszystko schrzaniłem. Hokej był całym moim życiem,
marzeniem, tradycją rodzinną, którą chciałem kontynuować. Jeśli reszta drużyny się dowie, co
zrobiłem, wykluczą mnie, będę przegrany. Rozpadniemy się jak domek z kart i niczego nie ugramy.
Jednak nie miałem zamiaru już więcej rozmawiać z Asherem. Powiedziałem wszystko, teraz mogłem
liczyć jedynie na jego wybaczenie i zdrowy rozsądek. Być może, jeśli trochę się wyżyje i nabije mi
kilka siniaków, będzie w stanie mnie zrozumieć.
Nie wyobrażałem sobie życia bez hokeja, ale bez Blue także. To, co nas łączyło, było naprawdę
wyjątkowe i nie chciałem tego stracić. Z tym że jeśli miałbym dokonywać wyboru, czy wybrać ją, czy
karierę… nie byłem pewny, na co bym postawił.
– Asherowi odjebało – powiedział Kai, kiedy do mnie podjechał.
Liam wezwał do siebie Ashera, który teraz słuchał reprymendy z pochyloną głową.
– Co za głupi fiut. Pokłóciliście się?
– Można tak powiedzieć – sapnąłem, kręcąc biodrami. Miałem nadzieję, że w ten sposób pozbędę
się skurczu, który złapał mnie w okolicy żeber.
– Wyjaśnijcie to – warknął Kai, patrząc na mnie lodowatym wzrokiem. – Zjebiecie wszystko.
Reszta treningu wyglądała trochę lepiej, ale to nie było to samo. Nic się nie kleiło ani mnie, ani
chłopakom. Jedyne, czego się bałem to, że Asher postawi warunek: drużyna albo Blue. Nie byłbym
w stanie podjąć tej decyzji. Postawienie na szali przyszłości, marzeń i całego życia nie wchodziło
w grę.
W szatni panowała pełna napięcia cisza. Wydawało mi się, że wszyscy chcą jak najszybciej się
stąd zmyć. Patrzyłem na swoją szafkę, na nazwisko „West”, które się na niej znajdowało i nie byłem
pewny, czy zdołałbym to poświęcić, nawet dla niej. Jednocześnie przypominałem sobie, jak
pieprzyłem ją opartą o drzwiczki, a krew napłynęła mi do fiuta. To był wybór, którego nie chciałem
podejmować.
Kiedy wyszedłem spod prysznica, byłem kompletnie sam. W szatni nie było już nikogo
i przyjąłem to z niejaką ulgą. Czułem się wykończony, zmaltretowany i pokonany przez trening
i życie. Kiedy zapinałem guzik ciemnych jeansów, drzwi do szatni się otworzyły, a w nich stanął
Asher.
Zaskoczyło mnie, że został, ale nie odezwałem się, wpatrywałem się w niego w milczeniu. Wszedł
do środka powolnym krokiem, wyraźnie zmierzając w moją stronę. Czekałem, jedno było pewne,
jeśli ponownie mnie uderzy, nie oddam mu. Zasłużyłem na to gówno, które się wylało.
– Kochasz ją, tak? – zapytał spokojnie, siadając na drewnianej ławce.
Włożyłem jasny sweter, starając się zebrać myśli.
– Powiedziałem ci ostatnio, więc jeśli przyszedłeś się nade mną pastwić, to spadaj.
Kumpel patrzył na mnie, opierając łokcie na udach. Był zamyślony, skupiony, a jego twarz
wykrzywiał dziwny grymas. Nie chciałem słyszeć kolejnych słów, bałem się, że zażąda niemożliwego.
– Dlaczego nie powiedziałeś mi o tym od razu? – zapytał po chwili. – Dlaczego nie powiedziałeś,
że się zakochałeś, ty głupi fiucie?
Przełknąłem głośno ślinę. Asher najwidoczniej był gotowy na rozmowę, a ja uznałem, że trzeba
załatwić to jak najszybciej. Nie chciałem się dłużej męczyć i musiałem wiedzieć, na czym stoję.
– Wtedy, kiedy zgodziłem się na tę idiotyczną umowę, jeszcze… hmmm wtedy ona mnie
zwyczajnie… nie wiem Asher. Wtedy byłem pewny, że to kolejna laska, o której zaraz zapomnę, ale
dzisiaj… dzisiaj wydaje mi się, że to była miłość od pierwszego wejrzenia.
– Wydaje ci się? – zadrwił.
– Nie – zaprzeczyłem szybko, siadając obok niego dokładnie w tej samej pozie. – Jestem pewny.
Zapadła pełna napięcia cisza, w której słyszałem jedynie swój przyśpieszony oddech. Czekałem
na jakiekolwiek jego słowo kosmicznie zestresowany, że skurwiel, którego kochałem jak brata,
zniszczy mi zaraz życie, w ten czy inny sposób. W swoim życiu miałem dwie miłości: Blue i hokeja
i wyglądało na to, że z którejś będę musiał zrezygnować. Jeśli pozbędą się mnie z drużyny ze
względu na atmosferę, moja kariera będzie skończona.
– Okłamywałeś mnie skurwielu przez kilka miesięcy.
Emocje ścisnęły mnie za gardło, ale postanowiłem być szczery.
– Wiem – westchnąłem. – Ale nie miałem wyjścia. Kocham ją i kocham hokeja, a wydawało mi się,
że ona jest dla ciebie fajną dupą, którą chciałbyś zgarnąć z nadzieją, że coś poczujesz.
– I tak było – przyznał Asher po chwili. – Ja też zachowałem się jak dupek, godząc się na te
warunki, ale gdybym wiedział… Byłoby inaczej. Nic do niej nie czułem, podobała mi się, ale gdybym
miał świadomość, że dla ciebie jest kimś więcej, odpuściłbym. Jesteśmy kumplami, stary, braćmi. Nie
zrobiłbym ci tego.
– Gdybyśmy obaj byli wobec siebie szczerzy…
– Ale nie byliśmy – odparł szybko Asher. – Poczułem się zdradzony, oszukany, ale prawda jest
taka, że… powinniśmy to zakończyć, London.
– Co masz na myśli? – Mój puls przyśpieszył, a dłonie zaczęły się pocić.
– Nie będę dłużej odstawiał tego cyrku – stwierdził po chwili. – Dostałeś za swoje dzisiaj na
boisku i przez ostatnie dni, kiedy się nie odzywaliśmy. I na tym koniec. To nie ma sensu, Blue nie była
i nie jest dla mnie na tyle ważna, żeby stracić najlepszego kumpla, a ponieważ dla ciebie jest i nie
zaprzeczaj, bo obaj wiemy, kogo byś wybrał, to postaw mi browara i jesteśmy kwita.
Nie mogłem w to uwierzyć, zwyczajnie byłem zaskoczony tym, co usłyszałem. Potworny ciężar
spadł mi z piersi, a ja pierwszy raz od wielu dni mogłem normalnie oddychać.
– Jasne, stary, przywiozę całą skrzynkę – zapewniłem go szybko.
Asher powoli wstał z ławki, a kiedy wyciągnął do mnie dłoń, natychmiast ją uścisnąłem,
chociaż prawdę mówiąc, chciałem mu dziękować, że zdołał mi wybaczyć.
– A i jeszcze jedno – powiedział, uśmiechając się lekko. – Skoro już wiem, że jesteś zakochanym
kundlem… – Skrzywił się w udawanym obrzydzeniu, ale przysięgam, nie miałem do niego pretensji. –
Wtajemniczymy w to Kaia.
– Po co? – zapytałem szybko.
Im mniej osób wiedziało o mnie i Blue, tym lepiej.
– Po to, durniu, że chcę nadal spędzać z tobą czas – parsknął, idąc w kierunku drzwi. – Unikałeś
nas ostatnio, bo siedziałeś z nią i to jest okej, ale bez przesady. W piątek macie oboje przyjść do
mojego garażu. Jedna dziewczyna w mojej świątyni spokoju nie powinna stanowić zagrożenia. Jeśli
żeby widywać ciebie, będę musiał widywać także ją, to nie ma problemu.
Z tymi słowami opuścił szatnię, a ja opadłem ponownie na ławeczkę, zakrywając twarz dłońmi.
Kiedy po powrocie z treningu zadzwoniłem do Blue i powiedziałem jej o wszystkim, była
zachwycona. Cieszyła się, że Asher zrozumiał i że ona także była mile widzianym gościem w jego
garażu.
W szkole znów spędzaliśmy czas w czwórkę, a ja czułem ulgę, że nie musiałem okłamywać
najlepszego kumpla i Kaia. Zgodnie z umową pojechaliśmy w piątek do garażu Ashera i chociaż Blue
początkowo czuła się niepewnie, szybko zrozumiała, że ma w chłopakach przyjaciół. W garażu
Ashera też nie musieliśmy się ukrywać, mogłem trzymać ją za rękę albo klepnąć w tyłek. Byłem
wniebowzięty, że w końcu kumple wiedzieli o wszystkim i nie czułem się już tak podle.
Blue szybko przywykła do naszych żartów, o wiele ostrzejszych niż te, którymi częstowaliśmy ją
w szkole, a wyzywanie się od kutasów czy głupich fiutów też nie robiło już na niej wrażenia. Czułem
się szczęśliwy i kompletny, a kiedy Blue będzie miała osiemnaście lat, wyjdę z nią na spacer i będę
trzymał za rękę, kiedy będziemy szli głównymi ulicami Los Angeles. Wiedziałem już, że teraz
wszystko się ułoży.
48

Blue
Jechałam na rowerze w stronę domu Ashera, który znajdował się dokładnie trzy kilometry od
miejsca, w którym mieszkałam. Od pamiętnej rozmowy chłopaków minęły już dwa tygodnie
i wszystko wydawało się być okej, ale stresowałam się, bo pierwszy raz miałam zostać sam na sam
z przyjacielem Londona. Zazwyczaj spędzaliśmy wspólnie przerwy, a w weekendy wpadaliśmy do
jego garażu, ale nigdy nie byłam z nim sama. Jeśli będzie chciał poruszyć temat tego, jak
okłamywaliśmy go przez kilka miesięcy, przeproszę i wyjaśnię, że nie mieliśmy wyjścia, chociaż
wydawało mi się, że Asher już dawno się z tym pogodził. Przez ostatni tydzień wymieniałam z nim
wiadomości, ale żadna nie dotyczyła tamtej sytuacji, omawialiśmy jedynie konkrety na temat
urodzin Londona.
Był dość ciepły sobotni ranek, dlatego postanowiłam nie brać auta Bobby’ego, ale pojechać
rowerem i kiedy tylko stanęłam przed bramą domu Ashera, napisałam mu, że jestem. Po chwili
brama zaczęła się otwierać, a ja wjechałam na teren posesji. Moim oczom ukazał się duży biały dom,
a na jednej z brukowanych ścieżek pojawił się Asher.
Zatrzymałam się tuż obok niego, a rower postawiłam na nóżce.
– Cześć – powiedziałam, orientując się, że byłam bardziej zestresowana niż chwilę wcześniej.
– Hej – odpowiedział, a następnie wskazał mi dłonią garaż, który stał pod rozłożystym drzewem.
– Chodźmy, mam wszystko.
Ruszyłam za nim w stronę miejsca, w którym ostatnio spędzaliśmy wspólnie czas. Dopiero teraz
dostrzegłam, jak London wiele tracił, kiedy ukrywaliśmy się przed jego przyjaciółmi. Ogólnie życie
z tajemnicami było do bani i cieszyłam się, że chociaż przed chłopakami nie musieliśmy się kryć.
Kiedy Asher otworzył przede mną metalowe drzwi, w środku dostrzegłam Kaia. Siedział
rozparty na wielkim fotelu, a w dłoniach trzymał telefon i kiedy tylko mnie zobaczył, natychmiast
wstał, podczas gdy Asher zamykał za nami drzwi.
– Hej – przywitałam się szybko, na co chłopak odpowiedział skinieniem głowy.
Jedyne, o co się teraz martwiłam, to aby London nie wpadł tu przypadkiem i nas nie nakrył.
Pisałam z nim rano, ale nie miał w planach nigdzie wychodzić, zamierzał ćwiczyć w domowej siłowni,
a później czekać na mnie.
– Mam wszystko. – Asher podszedł do niewielkiego starego biurka, które znajdowało się po
lewej stronie pomieszczenia, a następnie spod sterty papierów wyciągnął to, co interesowało nas
wszystkich. – Trzymaj – rzucił, podając mi dwie plakietki. – To twoje i Londona.
– Macie swoje? – zapytałam szybko, na co Asher skinął głową.
Zanim schowałam do kieszeni kurtki dwa dowody osobiste, najpierw się im przyjrzałam.
Przysięgam, że wyglądały na prawdziwe, nikt nie powinien się zorientować. To Kai je załatwił, za co
byłam mu ogromnie wdzięczna. Do klubów wpuszczali od dwudziestu jeden lat i wszystkim nam
jeszcze trochę brakowało, a właściwie to kilka dobrych lat. Nie było więc innego wyjścia, dziś London
miał osiemnaste urodziny, a ja chciałam uczcić je z nim w wyjątkowy sposób, taki, żeby zapamiętał je
do końca życia.
West myślał, że zaszyjemy się w jego domku dla gości i będziemy się bzykać całą noc, ale nie takie
były plany. Ja, Kai, Peyton i Asher wszystko dokładnie obmyśliliśmy.
Dla Londona jego kumple byli bardzo ważni, dlatego pomyślałam, że podzielimy jego urodziny na
dwie tury: pierwsza to ta, którą spędzimy wspólnie z chłopakami, bawiąc się w klubie, a druga tura…
No właśnie. Wynajęłam apartament na jednym z wyższych pięter w centrum miasta i szykowałam
dla niego kilka atrakcji, większość z nich wiązała się z seksem i miałam pewność, że chłopakowi
spodoba się moja niespodzianka.
– Pisałeś już do jego mamy? – zapytałam, na co Asher pokiwał szybko głową. – Ona wie, że to
tajemnica? Niespodzianka?
– Wie – potwierdził.
Nancy miała wiedzieć, że London będzie nocował u przyjaciela i nie wróci na noc. Wszystko było
zaplanowane w najdrobniejszych szczegółach.
Chciałam, by ten dzień był udany i wyjątkowy, nie mogłam więc pozbawić Londona towarzystwa
najlepszych kumpli. Wszystko dało się jakoś ogarnąć i miałam nadzieję, że mój ukrywany chłopak
będzie zadowolony. Wiele ryzykowaliśmy tym podrabianiem dokumentów, ale raz się żyje, prawda?
A to przecież nasze pierwsze wspólne urodziny.
Sporo wydałam na to, żeby spędzić jedną noc w luksusowym apartamencie, gdzie przy oknach
w salonie, w podłodze znajdowało się jacuzzi, z którego rozciągał się widok na panoramę miasta.
Ogromne łóżko stało na środku i mogło pomieścić spokojnie pięć osób.
Chciałam, by ten dzień był niezapomniany i wyjątkowy, a ja miałam trochę pieniędzy na koncie za
wygrany konkurs i to, co zarobiłam, robiąc zdjęcia w wytwórni płytowej. Jako prezent postanowiłam
podarować Londonowi bilety na mecz hokeja jego ukochanej drużyny z Nowego Jorku i naszej
tutejszej z Los Angeles. Mecz miał odbyć się za dwa tygodnie, toteż musiałam wymyślić coś jeszcze,
aby jakikolwiek prezent dostał dzisiejszego dnia. I dostanie, mnie, we własnej osobie.
– Będę leciała – oznajmiłam. – Reszta zgodnie z planem, tak?
Równocześnie kiwnęli głowami.
– Odprowadzę cię – powiedział Asher, a następnie otworzył drzwi garażu.
Oboje wyszliśmy na zewnątrz, ruszając w stronę mojego roweru. Dom Ashera był ogromny
i równie ekskluzywny, co ten Mii czy Londona, ale chyba zbyt duży na potrzeby jego rodziny.
Wiedziałam, że chłopak nie miał rodzeństwa, a po rozwodzie rodziców mieszkał jedynie z matką i z
tego, co mówił London, ta miała do niego pretensje, kiedy spotykał się z ojcem. Współczułam mu,
niełatwo było być dzieciakiem z rozbitej rodziny.
– Nie mieliśmy jeszcze okazji pogadać w cztery oczy.
Drgnęłam na te słowa. Prawdę mówiąc, myślałam, że nie dojdzie do tej rozmowy, ale czy nie
lepiej było oczyścić sytuację i usłyszeć, co miał do powiedzenia?
Uniosłam głowę i spojrzałam na niego. Szliśmy obok siebie kamienną ścieżką w stronę podjazdu,
na którym zostawiłam rower. Asher był przystojnym chłopakiem, ciemne włosy, przenikliwe
spojrzenie i cała jego sylwetka sprawiały, że miał duże powodzenie u dziewczyn, podobnie jak
London. Jednak on w przeciwieństwie do mojego chłopaka od początku był dla mnie miły, nie
dręczył mnie, nie obrażał ani nie uprzykrzał życia. Jednak moje serce wybrało Londona i nic nie
mogłam na to poradzić.
– Tak, nie mieliśmy – przyznałam, nie mając zamiaru udawać głupiej. Doskonale wiedziałam,
czego miała dotyczyć ta rozmowa.
Zatrzymaliśmy się obok mojego roweru, a Asher westchnął głośno, przeciągając dłonią po
ciemnych włosach. Widziałam, że był zakłopotany.
– Zrobiłaś się spięta, a nie powinnaś. – Chłopak uśmiechnął się lekko, czym dodał mi otuchy.
– Nie chciałam, by tak wyszło, nie chcieliśmy cię oszukiwać – wyznałam zgodnie z prawdą.
Asher utkwił spojrzenie w mojej twarzy, a w jego oczach coś zamigotało. Rozbawienie?
– Myślę, że gdyby London od początku był ze mną szczery, nikt nie musiałby nikogo okłamywać. –
Skrzywił się lekko, a następnie przejechał językiem po górnej wardze. – Ale to już nieważne, Blue.
Było minęło. Chciałbym tylko, żebyś przestała patrzeć na mnie z rezerwą. Między nami jest już okej,
rozumiesz?
– Tak. – Skinęłam szybko głową. – I nie patrzyłam z rezerwą – zaprzeczyłam.
Asher pokiwał lekko głową, a z wyrazu jego twarzy można było wyczytać, że nie bardzo mi
wierzył.
– Miałem pretensje do Londona, nie do ciebie. – stwierdził. – Ale żeby była jasność, tylko mi się
podobałaś, okej? – Mrugnął do mnie, a lekki zawadiacki uśmieszek zmienił się w szeroki i pełen
rozbawienia. – Byłem pewny, że Westowi też, dlatego nie chciałem odpuścić, rozumiesz? Męska
dominacja i zaznaczanie terenu, łapiesz?
Skrzywiłam się lekko, a następnie pokręciłam głową.
– Nie bardzo – wyznałam.
– Nieważne. – Asher machnął ręką. – W każdym razie nie musisz chodzić wokół mnie na palcach.
Nadal cię lubię, Londona też. Nie wyobrażam sobie poważnych i stałych związków, zwłaszcza
w naszym wieku, ale mam nadzieję, że wam się uda. A teraz zmykaj, Blue. Widzimy się za kilka
godzin.
Wzięłam swój rower, a następnie pomachałam chłopakowi na pożegnanie. Czy czułam ulgę po
tym, co mi powiedział? Tak i to wielką. Wprawdzie to siedziało, jak widać, tylko w mojej głowie, ale
cieszyłam się, że Asher powiedział mi to wszystko. Chyba brakowało mi zapewnienia, szczerej
rozmowy. Cieszyłam się, że London miał przyjaciół, którzy zarazem stali się moimi przyjaciółmi.
Jakoś przetrwamy do końca roku z naszą tajemnicą, chociaż coraz częściej myślałam o tym, żeby
z tym skończyć, wyznać wszystko matce, a później przenieść się do domu Bobby’ego. Jeśli nadal
będziemy żyć w ukryciu, ominie nas tyle rzeczy… Właściwie to już nas omijało. Musieliśmy trzymać
dystans w szkole, a także poza nią, żeby nikt nas nie zobaczył. Wyjątkiem był tu domek dla gości
w ogrodzie Londona lub dom Bobby’ego. Przed nami bal, rozdanie świadectw, piękny i magiczny
czas, ale my będziemy musieli trzymać się na dystans… To zaczynało mi przeszkadzać, uwierało,
raniło. Być może znalazłby się na to pewien sposób, ale musiałam to jeszcze przemyśleć. Mogłam
wszystko zniszczyć, robiąc jeden fałszywy ruch, ale istniała też możliwość, że wszystko zmieni się na
lepsze. Musiałam mieć tylko dość odwagi, żeby zaryzykować.
London
Uwielbiałem spędzać czas z moją rodziną, nawet z moim męczącym bratem, ale tak naprawdę nie
mogłem się już doczekać chwili, kiedy przyjedzie Blue. Moja matka upiekła dla mnie tort, który
podała zaraz po obiedzie. Zdmuchnąłem świeczki, podziękowałem za prezenty i czekałem na nią. Nie
mogła pojawić się na rodzinnym obiedzie, musiała rano coś załatwić, a w południe umówiła się
w studiu na sesję, kiedy Cade i reszta tej bandy będą nagrywać płytę. Wiedziałem, że chciała odłożyć
jak najwięcej pieniędzy, więc nie grymasiłem, tym bardziej że miała przyjechać do mnie wieczorem.
Plan był prosty: najpierw ją zerżnę, a później włamiemy się na lodowisko.
Od rodziców tradycyjnie dostałem kasę, abym sam sobie coś wybrał, i to jak najbardziej mi
odpowiadało. Chase zrobił mi laurkę, która była tak wygnieciona i ośliniona, że z trudem
powtrzymałem grymas obrzydzenia na twarzy, kiedy wręczał mi ją z zadowoloną miną.
Później poszedłem pod prysznic, ogoliłem się wiedząc, że Blue nie bardzo lubi, kiedy drapię ją
zarostem. Wciągnąłem na tyłek ciemne dżinsy i czarną koszulkę z krótkimi rękawkami, co chwila
zerkając na zegarek. Umówiliśmy się na ósmą, ale czas cholernie się dłużył.
W ciągu tygodnia prawie się nie widywaliśmy, więc kiedy przychodził weekend, cieszyłem się, że
miałem ją tylko dla siebie, że będę mógł ją dotykać, pieprzyć i całować. Wkurwiał mnie Cade, bo
kradł nam te krótkie chwile, które mogliśmy spędzić razem, ale nie miałem wyboru, nie mogłem
robić Blue pod górkę, więc czekałem cierpliwie, bo wiedziałem, że spędzimy razem tę noc i całą
niedzielę.
Blue wciskała matce bajeczki o nocowaniu u koleżanki, a ta nigdy nawet nie spytała, co to była za
koleżanka. Nicole miała ją w dupie, podczas gdy ja musiałem spowiadać się rodzicom dosłownie ze
wszystkiego. Ku mojemu zdziwieniu dzisiaj nie pytali o moje plany, nie mówili, że mam wrócić na noc
do domu ani nic z tych rzeczy. Cudownie, nie będę musiał nastawiać budzika.
Pół godziny przed czasem siedziałem na kanapie w salonie, w domku dla gości, czekając na moją
dziewczynę i oglądając powtórki meczów z zeszłego sezonu. Co chwila spoglądałem na zegarek,
poprawiając w spodniach sztywniejącego fiuta, który też nie mógł się doczekać, kiedy ją zobaczy.
Kiedy po kilkunastu minutach usłyszałem ciche pukanie, natychmiast wyłączyłem telewizor
i poderwałem się z miejsca. Drzwi otworzyły się po chwili, a ja zamarłem, widząc w nich Blue. Nie
była ubrana jak na kolejny nasz wspólny weekend w domku.
– Co ty masz na sobie? – wykrztusiłem, omiatając wygłodniałym wzrokiem jej postać.
– Ubrania. – Zaśmiała się cicho, a następnie weszła do środka. – Podobają ci się?
Jasne że mi się podobały. Blue miała na sobie obcisłą czarną, krótką sukienkę z potężnym
dekoltem, zza którego wyłaniały się jej piersi. Kiedy do mnie podeszła, zobaczyłem, że te poruszają
się z każdym jej krokiem. Nie miała stanika!
Na tę cholernie kusą kieckę miała narzucony brązowy płaszcz, a na stopach czarne szpilki. Jej
oczy były mocno podkreślone, a usta pomalowała czerwoną szminką, która z pewnością zaraz
zostawi ślady na moim kutasie, chwycę ją za ten wysoki kucyk i będę przytrzymywał, kiedy będzie
przede mną klęczała. Zrobiłem krok w jej stronę, a następnie chwyciłem za dłoń, którą natychmiast
przyłożyłem do rozporka swoich spodni.
– Masz jakieś wątpliwości? – mruknąłem, na co Blue uśmiechnęła się, czując mój wzwód.
– Już nie. – Zaśmiała się cicho i próbowała odepchnąć mnie od siebie, kiedy chciałem ją
pocałować. – Zbieraj się, West. Wychodzimy.
Drgnąłem, zaskoczony.
– Dokąd? – zapytałem, na co dziewczyna uśmiechnęła się enigmatycznie.
– Niespodzianka. – Blue podeszła do wieszaka, a następnie rzuciła mi moją kurtkę. Włożyłem ją
posłusznie, ciekawy, co dla mnie przygotowała, a po chwili wyciągnęła z kieszeni płaszcza szal,
i kazała mi się odwrócić.
– Co robisz? – dopytywałem, zaciekawiony i podekscytowany, ale posłusznie się odwróciłem. –
Kiedy zdejmiesz mi to z oczu, będziesz naga, tak? – drążyłem, chociaż gdyby miała zrobić coś takiego,
nie kazałaby mi zakładać kurtki.
– Nie, London – prychnęła zniecierpliwiona. – Tobie jedno w głowie. To niespodzianka,
wychodzimy.
– Ale… – Poczułem nagłą potrzebę, aby zaprotestować, bo mój fiut potrzebował teraz uwagi, nie
pieprzonej niespodzianki.
– Nie marudź – burknęła, zawiązując supeł z tyłu mojej głowy, a następnie pociągnęła mnie do
wyjścia.
Trudno, ruchanie będzie musiało poczekać. Miałem tylko nadzieję, że szybko się uwiniemy
i będziemy mogli wracać do domu. Czułem delikatny zapach jej perfum, kiedy prowadziła mnie za
rękę cholera wie gdzie.
– Pachniesz obłędnie – zagadnąłem, żeby przerwać ciszę. – I wyglądasz cholernie seksownie.
Mów, dokąd mnie zabierasz. Wolałbym się pieprzyć, niż włóczyć z zawiązanymi oczami.
Zaśmiała się cicho i przystanęła, ciągnąc mnie delikatnie za rękę. Po chwili usłyszałem, że
otwierała drzwi do auta, a kiedy usiadłem, jak mniemam, na przednim siedzeniu pasażera, poczułem
pod tyłkiem miękki fotel i ten specyficzny zapach. Siedziałem w aucie Bobby’ego.
Po chwili usłyszałem, że Blue usiadła obok i poczułem, że położyła dłoń na moim udzie,
a następnie odpaliła silnik. Na bank siedziałem z przodu.
– Mała, widzisz – zacząłem spokojnie, kiedy ruszyła. – Lubię niespodzianki, ale byłoby
zdecydowanie lepiej, gdybyś najpierw pozwoliła zaprowadzić się na górę i zerżnąć. Zniósłbym to
lepiej…
– London!
W jej głosie wyraźnie słyszałem oburzenie, chociaż zawsze lubiła moje sprośne gadki.
Najwidoczniej coś się jednak zmieniło, a mimo wszystko próbowałem dalej. Miałem cholerną
nadzieję, że zawróci to pieprzone auto albo przynajmniej zaparkuje w ustronnym miejscu.
– Nie widziałem cię cały tydzień. – Na początek postawiłem na taki argument. – Cieszę się
z niespodzianki, ale rozpaczliwie potrzebuję cię przelecieć Blue, twoja cipka…
W tym momencie zdarzyły się dwie rzeczy na raz: Blue zaklęła głośno, w jej głosie słyszałem
wściekłość, i usłyszałem ciche parsknięcie, które na bank nie pochodziło z jej ust. Co jest?
Natychmiast zerwałem opaskę z oczu i odwróciłem się do tyłu. Na środku siedział Peyton,
wpychający sobie pięść do ust, aby stłumić śmiech, po jego lewej Kai, który z kamienną twarzą
podziwiał widoki za oknem, a po prawej Asher, który już nie powstrzymywał śmiechu, tylko ryknął
na cały samochód, a następnie zawył niczym pies.
– Do końca życia nie zapomnę tego skamlenia! – Peyton wreszcie wyciągnął z gęby swoją pięść
i szczerzył się do mnie w szerokim uśmiechu.
– Błagam, daj mi się przelecieć, tylko raz. – Asher próbował naśladować mój ton głosu, robiąc
zbolałą minę. – Od roku nie widziałem cipki i…
Wychyliłem się z przedniego siedzenia, a następnie trzasnąłem go w łeb, jednocześnie śmiejąc
się z całej sytuacji. Kiedy spojrzałem na Blue zobaczyłem, że moja dziewczyna była cała czerwona
z zażenowania i złości.
– Dzięki, kurwa, Bogu, że to nie moi starzy siedzą w tym samochodzie – westchnąłem z udawaną
ulgą. – Następnym razem powinnaś mnie uprzedzić, że nie jedziemy sami, a zwłaszcza kiedy mam
związane oczy.
Prychnęła cicho, kręcąc z rezygnacją głową.
– Jesteś erotomanem – stwierdziła, zmieniając pas. Byliśmy w centrum Los Angeles
i najwidoczniej zmierzaliśmy w stronę innej części miasta, w stronę Long Beach.
– Dzięki Bogu, że nie gadał o swoim fiucie – parsknął Kai, nadal wgapiając się w okno. –
Przechwalanie się ośmioma centymetrami jest do bani.
Chciałem go trzasnąć, ale Blue położyła dłoń na moim udzie, co sprawiło, że skupiłem się na niej.
– Cudowna niespodzianka. – Uśmiechnąłem się do niej szeroko, bo moja dziewczyna nadal
wydawała się zażenowana. – Co będzie dalej, mała?
– Pięciokąt – zawył Peyton, szturchając Kaia i Ashera.
Wszyscy trzej wybuchnęliśmy śmiechem. Żeby Kai się zaśmiał, potrzeba było cudów, a gadanie
o seksie zbiorowym do nich nie należało. Blue prowadziła auto i widziałem wyraźnie, że była już
w lepszym nastroju.
– Jesteście nienormalni – mruknęła, a na jej ustach pojawił się lekki uśmiech.
– Pięciokąt to może przesada – wtrącił Peyton natychmiast. – Ale trójkąt to domena Ashera
i Kaia, prawda, chłopaki?
Blue posłała mi zaskoczone spojrzenie, na co tylko wzruszyłem ramionami. To, co powiedział ten
fiut, było prawdą. Kiedy tylko nadarzała się okazja i chętna laska, Asher i Kai korzystali. Lubili
obracać wspólnie jedną pannę, zwłaszcza jeśli ta miała wielkie cycki. Nie myślałem tylko, że Peyton
poczuje się na tyle pewnie przy Blue, żeby gadać jej o takich rzeczach.
– Trójkąt, w sensie, że London, Kai i Asher? – zapytała niewinnie moja dziewczyna, na co kumple
wybuchnęli salwą śmiechu. Nawet na ustach Kaia zaigrał lekki uśmiech.
– Nie, kurwa! – zawołał Asher. – Nie dotknąłbym czyjegoś fiuta nawet za milion dolarów.
– Dotknąłeś moich jaj kolanem, kiedy chciałeś wejść na tę cycatą brunetkę, która mnie ujeżdżała
i… – zaczął spokojnie Kai, ale Blue nie pozwoliła mu dokończyć.
– Zamknijcie się! – wrzasnęła na całe auto i natychmiast zapanowała upragniona cisza. – Nie
chcę tego wiedzieć!
– Już dobrze – Asher uniósł dłonie w pojednawczym geście. – Nie będziemy więcej o tym gadać,
ty głupi kutasie – zwrócił się do Kaia z mordem w oczach. – London dziś ma urodziny, jest trochę
wkurzony, bo nie dostał cipki, więc musimy zapewnić mu inne rozrywki.
Znów rozległy się głośne śmiechy, wśród których słyszałem ciche mamrotanie swojej
dziewczyny, że nie ma pojęcia, co robi z tym stadem baranów.
Przejechałem wierzchem ręki po jej policzku z wdzięczności, że to, co robiła, było dla mnie,
z mojego powodu. Uwielbiałem spędzać z nią czas, ale najwidoczniej Blue zdawała sobie sprawę, jak
bardzo ważni byli dla mnie przyjaciele.
Kiedy dziewczyna pochwyciła moje spojrzenie, uśmiechnęła się lekko. Była doskonała. I moja.
– Co to za niespodzianka? – zagadnąłem, nie zwracając uwagi na toczącą się z tyłu walkę na
słowa.
– Zaraz zobaczysz. – Poruszyła sugestywnie brwiami, a następnie skupiła się na drodze. –
Pomyślałam, że chciałbyś spędzić ten dzień ze wszystkimi, którzy są dla ciebie ważni.
Doceniałem to, naprawdę. Faktycznie, wolałbym być teraz między jej nogami, ale to, co zrobiła
dla mnie, było niesamowite. Podobała mi się ta niespodzianka, chociaż nawet nie wiedziałem, dokąd
jechaliśmy.
Poprzednie urodziny spędziłem z Mią. Zarezerwowała stolik w najlepszej restauracji
i spędziliśmy tam dwie godziny na rozmowie i jedzeniu. Pamiętam też, że dostałem pieprzony zielony
sweter, a nienawidziłem swetrów jak niczego innego. Prawda była taka, że Mia nigdy o mnie nie
myślała, chyba że narozrabiała. Wtedy panika powodowała w niej to, że zaczynała dostrzegać, co
mam do powiedzenia. W innym wypadku liczyły się tylko perfekcyjne zdjęcia na jej Instagrama,
prezentowanie cudownego życia, doskonałego chłopaka. Nasz związek był jej kolejnym planem,
środkiem do celu, a nawet każdy gest był pod publiczkę.
Nie mogłem się powstrzymać od tych porównań, nie kiedy miałem przy sobie Blue, dziewczynę,
która z chęcią pozwalała bym dotykał jej włosów, twarzy, nie bała się, że pogniotę jej ubrania. Nie
dostawała ataków wściekłości, kiedy tylko Chase zrobił plamę na jej ciuchach.
Blue była prawdziwa, a ja tęskniłem za autentycznością. I dostałem ją. Byłem szczęściarzem.
Zdziwiłem się, kiedy auto zatrzymało się niedaleko klubu. Co oni, do diabła, kombinowali?
– Wyłaź, West. – Ciężka dłoń Ashera opadła na moje ramię.
– Zapomnij, że tu wejdziemy – prychnąłem, zdając sobie sprawę, że do takich miejsc nie można
było wejść przed ukończeniem dwudziestu jeden lat.
– Nie powiedziałabym. – Blue szeroko się uśmiechając, podała mi plakietkę.
Cholera! Miała dowód osobisty na moje nazwisko i z moim zdjęciem! Spojrzałem na nią,
zaskoczony, wiedząc, że to było cholerne przestępstwo, ale widząc radość w jej oczach, sam ją
poczułem. Pieprzyć to, już zdarzało mi się robić w życiu równie pokręcone i nielegalne rzeczy.
– Nie wierzę. – Powoli pokręciłem głową, spoglądając na chłopaków, którzy pomachali mi przed
nosem swoimi dowodami. – Pojebało was?
– Idziemy się zabawić – odparł podekscytowany Peyton, który już przez okno dostrzegł dwie
samotne laski stojące pod ścianą i palące papierosy.
Wysiadłem z auta, podszedłem do swojej dziewczyny i objąłem ją mocno. Wybrała klub na
drugim końcu miasta, specjalnie, aby nikt nas tu nie zobaczył. Mądre posunięcie. Byłem pod
wrażeniem tego wszystkiego.
– Czyja to sprawka? – mruknąłem jej do ucha, odgarniając z policzka niesforny kosmyk.
– Moja – przyznała, dumnie unosząc podbródek. – Ja jestem odpowiedzialna za to wszystko.
– Tak myślałem. – Westchnąłem przeciągle, a następnie cmoknąłem ją prosto w usta. Zapewne
część szminki przedostała się na moje wargi, ale miałem to gdzieś. – Dziękuję.
– To twój dzień, London, a wiem, że ci idioci to ważna część twojego życia – stwierdziła, na co
zaśmiałem się krótko.
Ta dziewczyna była niesamowita.
– Jednakże nie myśl sobie, że będę się tobą dzieliła przez cały wieczór.
– Nie? – Uniosłem brew w udawanym zdziwieniu.
– Nie. – Pacnęła mnie w ramię. – To jest pierwsza niespodzianka tego wieczoru. Czekają cię
kolejne.
– Seks w kibelku? Lodzik? – dopytywałem, ale Blue śmiejąc się cicho, pociągnęła mnie w stronę
klubu. Wpuścili nas do niego bez najmniejszych problemów, kiedy całą piątką pokazaliśmy fałszywe
dowody.
Jak się okazało, mieliśmy zarezerwowaną lożę, cztery wielkie czerwone kanapy okrążały czarny
stół. W klubie dudniła już muzyka, a kilka par tańczyło na parkiecie w jej rytmie. Nigdy wcześniej tu
nie byłem, chociaż ten klub cieszył się popularnością w Los Angeles. Tylko raz byłem w podobnym
miejscu i tylko dlatego, że jakiś kuzyn Peytona stał na bramce jako ochroniarz, w innym wypadku
nigdy nie miałbym szans znaleźć się w takim miejscu.
Nasza loża mieściła się na piętrze, skąd doskonale było widać cały tłum i parkiet. Nie mieliśmy
problemów z dostaniem alkoholu, skoro tu weszliśmy, musieliśmy okazać dokumenty, więc kelnerki
nie dociekały, po prostu przyniosły butelkę whiskey, którą zamówił Kai, oraz colę i lód, a na
przystawkę chipsy, nachosy i tego typu gówno.
– Poprowadzę auto – zaproponowałem Blue, kiedy Asher zaczął rozlewać do szklanek
bursztynowy płyn. Nie miałem ochoty pić, wiedziałem, że tylko raz w tygodniu mogę spędzić z nią
całą noc i nie chciałem tracić tej możliwości przez whiskey. Po alkoholu robiłem się senny, a po dużej
ilości zwyczajnie pijany i chociaż nawet pod wpływem nie miałem problemów z erekcją, to wolałem
zrezygnować z alkoholu. – Napij się z chłopakami.
Blue pokręciła głową, nalewając sobie do szklanki coli.
– Nie – oznajmiła, zakładając nogę na nogę, a jej czarna sukienka podjechała wyżej wzdłuż
zgrabnego uda. Powinna była włożyć dłuższą sukienkę, do tego ten ogromny dekolt. – Ja prowadzę.
Nie dam nikomu auta Bobby’ego.
Wiedziałem, że to tylko wymówka. Przyjąłem szklankę, którą podał mi Kai, i postanowiłem, że
pozwolę sobie maksymalnie na trzy. Na więcej nie było opcji.
Blue miała dla mnie kolejną niespodziankę i miałem ogromną nadzieję, że wiązała się ona z jej
nagim ciałem, więc nie chciałem przesadzić.
Siedziałem obok niej, wygodnie wsparty o kanapę, obejmując ją ramieniem. Dyskutowałem
z chłopakami, często uciekając wzrokiem w kierunku jej nóg i dekoltu. Powinna włożyć cholerny
stanik, ale najzwyczajniej w świecie chyba specjalnie tego nie zrobiła. Jeśli chciała mnie dręczyć, plan
wypalił w stu procentach.
– Patrz na te laski. – Peyton wskazał palcem na parkiet, gdzie tańczyły dwie dziewczyny.
Cholera, gdyby Blue nie siedziała obok, gwizdnąłbym, zwłaszcza na tę rudą. Długie niemal do
tyłka wyprostowane włosy, skórzane spodnie i biały top na idealnym ciele sprawiały, że nie tylko my
ją zauważyliśmy, zrobiła to także znaczna część facetów znajdujących się w klubie.
Fakt, miło popatrzeć, ale ja już miałem dziewczynę. I ta moja była dla mnie najpiękniejsza.
– Ale ma tyłek – zachwycał się Asher.
Z naszej pozycji, nawet siedząc, doskonale widzieliśmy parkiet. Blue zacisnęła dłoń na moim
kolanie i spojrzała na mnie ze złością, na co tylko się uśmiechnąłem.
– Zazdrosna? – zapytałem zaczepnie.
Spodziewałem się, wszystkiego, ale nie tego, że Blue nagle wstanie, prezentując mi się w całej
okazałości, i będzie chciała pójść na dół.
– Ja nie, ale ty zaraz możesz być – oznajmiła z szelmowskim uśmiechem.
Złapałem ją za rękę i pociągnąłem z powrotem na kanapę.
– Jeśli zejdziesz na parkiet, to tylko ze mną. – Wiedziałem, że mój ton był zgrzytliwy, rozkazujący
i nieprzyjemny, ale nie potrafiłem się powstrzymać.
Miałem świadomość, że jeśli Blue pojawi się sama na dole, zaraz zleci się sfora, tak jak zleciała się
już koło rudej, która tańczyła, wywijając tyłkiem. Nie zamierzałem na to pozwolić, a już na pewno nie
chciałem spędzić w areszcie swoich urodzin, a tak to się na pewno skończy, jeśli ktoś się zbliży do
Blue. Nigdy wcześniej się tak nie czułem, nie byłem zaborczy ani tak cholernie zazdrosny, chociaż
Mia chodziła na imprezy i to często sama, bo ja albo miałem trening, albo mecz, albo chciałem
się uczyć. I nigdy mi to nie przeszkadzało. Teraz? Teraz nigdy bym nie puścił Blue samej na imprezę.
Mimo gwaru, a także głośnej muzyki rozmawialiśmy, często do siebie krzycząc. Blue dyskutowała
z Peytonem na temat jazdy na łyżwach i najwyraźniej czuła się dobrze wśród moich kumpli, na czym
mocno mi zależało. Nie chciałem już nigdy więcej stawać przed wyborem, chociaż jeśli bym musiał,
wybrałbym ją, innej opcji nie było. Uwielbiałem ich, ale Blue była kimś więcej niż dziewczyną, była
moją przyszłością i wiedziałem o tym.
– Musisz się rozluźnić. – Teraz Kai zaczął tłumaczyć Blue, jak powinna zachowywać się na lodzie.
– Nie możesz być betonowym klocem, musisz się uginać, dopasować.
– Sam jesteś betonowym klocem – prychnęła, rzucając chłopakowi karcące spojrzenie. – Robię,
co mogę, ale nie jestem dobra w sportach ani letnich, ani zimowych.
– W biegach nawet mój żółw cię wyprzedzi – parsknął Asher.
Skurwiel niemal cały czas wlepiał wzrok w parkiet, jakby czekał, kiedy w końcu ruda panna
odwróci się w naszą stronę i pokaże twarz.
– Masz żółwia? – zapytała na pozór spokojnym głosem, na co Asher skinął głową. – Z nim też
preferujesz trójkąty?
Niemal zakrztusiłem się alkoholem, podobnie jak Kai, który po raz drugi tego wieczoru się
uśmiechnął, a następnie powiedział:
– Ja w to nie wchodzę. – Powoli pokręcił głową.
Nabijaliśmy się z Ashera jeszcze dobrych kilka minut, wyciągając większość jego sprośnych
sekretów, a także to, że przeleciał w zeszłym roku swoją o dziesięć lat starszą sąsiadkę, do tego
mężatkę.
Byliśmy w fantastycznych nastrojach, zwłaszcza ja, bo liczyłem na ciąg dalszy tego wieczoru, już
w domu. Bawiłem się świetnie, słuchając przekomarzań, śmiechów i czasami dodając coś od siebie.
W pewnej chwili Asher zerwał się z miejsca, głośno przeklinając i podszedł do barierek, z których był
lepszy widok na znajdujący się w dole parkiet.
Wszyscy spojrzeliśmy w tamtą stronę, chcąc sprawdzić, co tak wyprowadziło go z równowagi.
Asher gapił się w tłum, zaciskając mocno dłonie na metalowej barierce.
– Kurwa – powiedział Peyton, odwracając się w moją stronę. – To Leila.
Leila? Tutaj?
– Gdzie? – zapytał Kai, także wstając z miejsca i podchodząc do Ashera.
– Ta ruda to Leila – oznajmił Peyton, śmiejąc się głośno.
Spojrzałem jeszcze raz w stronę parkietu, ale tylko na kilka sekund, aby Blue nie poczuła się źle
z faktem, że obczajałem inną dziewczynę. Cholera, nie chciałbym, żeby ona gapiła się na innych
facetów.
Rudowłosa dziewczyna faktycznie była Leilą, a wyprostowane włosy mogły zmylić każdego,
zazwyczaj miała na głowie burzę nieokiełznanych loków. I ten strój…
Widziałem wyraźnie, że Asher był wściekły, mocno zaciskał szczęki, dłonie, a jego ramiona były
napięte, jakby szykował się do ataku.
– Kim jest Leila? – zapytała mnie na ucho Blue.
Pociągnąłem łyk whiskey, aby pozbyć się suchości w ustach, a następnie wziąłem ją na kolana,
zadowolony z faktu, że Asher pilnował teraz parkietu i rudzielca, a Peyton i Kai poszli się odlać.
– To… – Odchrząknąłem, nie do końca wiedząc, jak wytłumaczyć jej zawiłą historię rodzinną
kumpla. – Widzisz, rodzice Ashera się rozwiedli, bo jego matka jest lekko… pokręcona, a jego ojciec
znalazł sobie kobietę. I jego partnerka ma córkę. I to właśnie ona. Rozumiesz?
– Czyli ta dziewczyna na dole jest jego… przybraną siostrą?
– Dokładnie – potwierdziłem, kładąc dłoń na jej nagim udzie. Ciepły dotyk jej skóry pobudził
moje zmysły do tego stopnia, że podsunąłem dłoń wyżej, aby chociaż przez majtki dotknąć jej cipki.
Ale trzasnęła mnie po łapach.
– Nie rozumiem jego zdenerwowania. – Blue kiwnęła głową na Ashera, który nadal stał przy
barierkach i wlepiał mordercze spojrzenie w parkiet.
Z normalnego punktu widzenia Asher nie miał powodów do złości, to, że nie lubił dziewczyny, nie
znaczyło wcale, że powinien mordować ją wzrokiem. Nie potrafiłem jednak tego rozgryźć, Asher
niewiele mówił na jej temat, a jeśli już, nazywał ją rudą wiedźmą albo potworkiem.
– Szczerze? Ja też nie – wyznałem, próbując znowu dostać się do jej majtek. Chciałem sprawdzić,
czy była podniecona, czując mojego kutasa wbijającego się w jej krągły tyłek. Ale znów mi nie
pozwoliła i zapewne było to winą ludzi siedzących na sąsiadującej kanapie.
– Jest bardzo ładna. – Blue nieznacznie przechyliła się w bok, żeby ponownie przyjrzeć się
dziewczynie.
Powinienem przyznać, że jest? A może zachować taktowne milczenie? Walić to.
Ściągnąłem ją ze swoich kolan, a następnie pociągnąłem w stronę schodów.
– Idziemy potańczyć – rzuciłem do Ashera, ale ten nawet na mnie nie spojrzał, tylko skinął lekko
głową.
Doskonale wiedziałem, że Blue była mocno przeciętna w sportach i ciekawiło mnie, jak radziła
sobie na parkiecie. Szczerze? Ja nie radziłem sobie praktycznie wcale. Potrafiłem się ruszać, owszem,
ale jakiekolwiek kroki nie wchodziły w grę, a Blue poruszała się fenomenalnie, kręciła tyłkiem,
doprowadzając mnie do obłędu już przy pierwszych sekundach. Złapałem ją za biodra, przycisnąłem
do siebie i mocno pocałowałem. Powinniśmy byli uważać, żeby nikt nas nie widział, ale kompletnie
olałem temat, kiedy tylko owinęła dłonie wokół moich ramion.
– Świetnie tańczysz – wyszeptałem z uznaniem wprost do jej ucha, na co Blue cmoknęła mnie
w policzek.
– Wiele rzeczy robię świetnie. – Mrugnęła do mnie.
– Udowodnij – rzuciłem wyzwanie. – Jedźmy do domu.
– Jeszcze nie. – Żartobliwie pogroziła mi palcem. – Świętujemy, nie pamiętasz?
Westchnąłem w poczuciu rezygnacji, zaciskając zęby, żeby jakoś to przetrwać. Jedna szybka
wizyta w kiblu mogła rozwiązać moje problemy, ale najwidoczniej Blue nie była chętna. Odwracała
się, kręciła tyłkiem, drażniła mnie z premedytacją i dziką satysfakcją. I podobało mi się to, mimo że
z każdą chwilą byłem coraz bardziej sfrustrowany seksualnie.
Kiedy spojrzałem w stronę tarasu, zobaczyłem, że Asher nadal tam stał, gapiąc się na potworka.
Szybko znów skupiłem się na Blue.
Kiedy kątem oka zobaczyłem, że tańczący obok koleś gapi się na nią, posłałem mu groźne
spojrzenie. Powinien spadać i poszukać szczęścia gdzie indziej, ale najwidoczniej nie miał zamiaru,
tańczył coraz bliżej nas. W zaborczym geście położyłem dłonie na jej tyłku, wyraźnie pokazując
typowi, żeby spadał, bo nic nie ugra. Odpuścił dopiero, kiedy odsunąłem Blue na bok i chciałem do
niego podejść, żeby osobiście powiedzieć mu, żeby spieprzał. Pomogło, koleś zniknął tak szybko, jak
się pojawił.
Nie przepadałem za tańcami, ale z Blue wszystko wyglądało inaczej i prawdę mówiąc, zaczęło mi
się to podobać. Ten taniec był czymś w rodzaju gry wstępnej, cholernie pobudzającym
doświadczeniem. Nasze ciała nieustannie się dotykały, czułem żar jej skóry na każdym fragmencie
swojej. Dudniąca muzyka, szum alkoholu i jej szeroki uśmiech sprawiały, że czułem się kompletny.
– London – usłyszałem jej głos przebijający się przez hałas i spojrzałem w stronę, gdzie patrzyła
Blue.
Asher już nie stał na tarasie, ale znajdował się po mojej lewej, obok rudzielca i jej tlenionej
koleżanki. Najwidoczniej próbował odgonić jakiegoś faceta, który nie bardzo miał na to ochotę.
Obejmując w talii Blue, czekałem na rozwój sytuacji. Nie miałem zamiaru się wtrącać, przynajmniej
na razie.
Po chwili facet odpuścił, odszedł w stronę baru, a Asher złapał za rękę Leilę i pociągnął w stronę
korytarza.
– Boże, on jest wściekły – powiedziała zaskoczona Blue.
Prawdę mówiąc, widziałem go wkurwionego tylko raz. Wtedy, kiedy się dowiedział, że go
oszukałem.
– Jest – przyznałem. – Tylko nie bardzo wiem na co.
Obok nas pojawili się Peyton i Kai. Ten pierwszy śmiał się, pokazując w stronę korytarza, gdzie
przed chwilą zniknęli Asher i Leila.
– Odbiło mu – stwierdził, na co Kai tylko wzruszył ramionami.
– Ile ona ma lat? – Przez szum dobiegł mnie głos mojej dziewczyny.
Prawdę mówiąc, nie miałem pojęcia. Nigdy się w to nie wgłębiałem aż tak mocno.
– Jest w naszym wieku – odpowiedział Kai. – I najwyraźniej weszła tu dzięki znajomościom albo
tak jak my.
Przestałem o tym myśleć, po prostu zaczęliśmy tańczyć już w grupie, bez zbędnych macanek,
chociaż gdy tylko miałem okazję ścisnąć tyłek Blue, nie zawahałem się tego zrobić.
Asher wrócił do nas po dłuższej chwili, prawie po godzinie.
– Gdzie cię wcięło, stary? – krzyknął do niego Peyton.
Nadal znajdowaliśmy się na parkiecie, zeszliśmy z niego dosłownie na chwilę, żeby się napić. Ja
nalałem sobie jedynie coli, nie zamierzałem więcej pić.
– Odwiozłem ją, kurwa, do domu – warknął, stając obok mnie na niemal pełnym już parkiecie. –
Była pijana. I miała fałszywy dowód.
– Zupełnie jak my. – Wzruszyłem ramionami, na co Asher tylko machnął ręką i zaczął tańczyć.
Coś było na rzeczy, ale ja nie chciałem dociekać. Asher powie mi o wszystkim, kiedy będzie
gotowy. Był typem osoby, z której nie dało się nic wyciągnąć, jeśli sama nie chciała powiedzieć.
Szanowałem to, nie miałem zamiaru naciskać.
Już po kilku minutach Asher znalazł sobie partnerkę do tańczenia, cycatą blond lalę w krótkiej
spódniczce, a w jego ślady poszedł Peyton. Tylko Kai wrócił na górę, ale ja doskonale wiedziałem, że
jego chmurna mina, niezadowolona gęba i mrok, który aż od niego bił, zaraz ściągną na jego kolana
jakąś dupę, która nie będzie chciała się od niego odkleić, a ten w efekcie przeleci ją bez słowa w kiblu
albo za rogiem budynku.
Nie mogłem powiedzieć, że kiedyś nie korzystałem z takich okazji, bo tak nie było. Kiedy nie
byłem z Mią albo się rozstawaliśmy, miewałem szybkie numerki bez zobowiązań. Z tym że wcale za
tym nie tęskniłem, bo miałem coś o wiele lepszego. Być może był to ukrywany związek, ale stały i z
dziewczyną, na której punkcie doszczętnie mi odjebało.
Znalazłem się w siódmym niebie, kiedy w końcu zarzuciła mi ręce na szyję i wyszeptała do ucha:
– Już późno, zbieramy się?
Uśmiechnąłem się szeroko.
– No jasne, że tak!
***
Spodziewałem się wszystkiego, ale nie tego, że nie wrócimy ani do mnie, ani do domu Bobby’ego.
Blue zatrzymała auto na podziemnym parkingu drapacza chmur.
– Co my tu robimy? – zapytałem zaskoczony.
– Niespodzianka! – zawołała, a następnie wysiadła z auta.
Poszedłem w jej ślady, rozglądając się, czy gdzieś za filarem nie czaił się jakiś cholerny napastnik,
jak w tych filmach grozy, ale wszędzie panowała cisza.
Zatrzasnąłem drzwi auta, przyglądając się, jak Blue wyciągała z bagażnika niewielką czarną
torbę.
– Jakiego rodzaju jest to niespodzianka? – zapytałem podejrzliwie, a następnie podszedłem do
niej i odebrałem z jej rąk torbę, gapiąc się w dekolt jej sukienki.
– Chodź, pokażę ci.
Chwyciła mnie za rękę, a następnie pociągnęła w stronę wind, znajdujących się w garażu.
Wpisała kilkucyfrowy kod i już po chwili drzwi się otworzyły i weszliśmy do windy, która była cała
w lustrach. Gdzie bym nie spojrzał, miałem doskonały widok na Blue. Rewelacja.
Rzuciłem torbę na podłogę i zacząłem się dobierać do dziewczyny. Cokolwiek dla mnie
szykowała, nie było to na tyle istotne, żebym nie próbował teraz dostać się jej do majtek po tylu
godzinach oczekiwania.
Pozwoliła mi na to, żebym podwinął jej sukienkę i złapał za tyłek, a także splotła palce dłoni na
moim karku, kiedy zacząłem ją całować. Próbowałem po omacku sięgnąć do guzików i zatrzymać to
pudło, ale mnie powstrzymała.
– London, wytrzymaj jeszcze przez kilka minut.
Przystałem na jej prośbę, opierając czoło o jej czoło. Pachniała obłędnie, czekoladą i jakąś
pieprzną nutą, przez co nie potrafiłem przestać pociągać nosem. Przysięgam, że byłem napalony jak
nigdy wcześniej i nie miałem pojęcia, czy sprawił to jej wygląd, zapach czy może długi, bo prawie
tygodniowy post. A może było to efektem tego napięcia, niespodzianki, którą dla mnie szykowała?
Nie miałem pojęcia, w każdym razie mój kutas boleśnie domagał się uwolnienia, a ta winda jechała
zbyt wolno.
– Mam nadzieję, że kiedy drzwi windy się otworzą, nie zobaczę kolejnych ludzi, Blue –
mruknąłem prosto w jej usta.
Oddychała ciężko, podobnie jak ja, a jej policzki były mocno zarumienione.
– Będziemy sami – szepnęła, na co aż jęknąłem w poczuciu ulgi.
Całowałem ją, znowu, kiedy usłyszałem kliknięcie, a następnie drzwi windy zaczęły się otwierać,
a moim oczom ukazało się pomieszczenie rodem z jakiegoś filmu dla dorosłych.
Chwyciłem torbę z podłogi i obejmując Blue, wszedłem do środka. Jasna cholera, okna rozciągały
się na całej ścianie, a na wzniesieniu pośrodku stało wielkie łóżko.
Spojrzałem zaskoczony na dziewczynę, a ta się tylko uśmiechnęła. Kiedy weszliśmy dalej, okazało
się, że jest jeszcze ciekawiej, niż myślałem. Na podłodze leżały czarne marmurowe płytki, a sufit był
cholernym lustrem. Pomieszczenie miało może około sześćdziesięciu metrów i oprócz drzwi,
zapewne do łazienki, nie widziałem innych.
Po lewej stronie, pod ścianą tuż obok okna, zobaczyłem jacuzzi, wypełnione parującą wodą
i płatkami kwiatów.
Nie chciałem pytać, ile musiała za to zapłacić.
– Podoba ci się?
Położyłem torbę obok łóżka i rozejrzałem się po pomieszczeniu. To była najlepsza niespodzianka,
jaką kiedykolwiek dostałem.
– Jeszcze pytasz? – Uśmiechnąłem się szeroko. – Jestem wniebowzięty!
– Twoja mama myśli, że zostajesz na noc u Ashera – wyjaśniła, na co mój uśmiech jeszcze
się poszerzył. Ta mała była genialna, przysięgam.
– Nie wiem, co powiedzieć, zaskoczyłaś mnie.
W chwili, kiedy dziewczyna ściągnęła płaszcz, nie potrafiłem się już skupić na podziwianiu
panoramy miasta czy apartamentu. Ruszyłem w jej stronę, mając zamiar zrobić coś, o czym myślałem
przez cały wieczór, ale Blue w tym momencie sięgnęła do czarnej torby i wyjęła z niej kopertę.
– Wszystkiego najlepszego – szepnęła, całując mnie w usta, a następnie podała mi papier. –
Otwórz, mam nadzieję, że prezent ci się spodoba.
– Maleńka, dziękuję, ale nie trzeba było. – Cmoknąłem ją w policzek, odbierając podarunek. Nie
chciałem, by narażała się na koszty. Ten apartament, impreza, jeszcze prezent.
– Nie marudź, otwieraj – ponagliła mnie, a następnie mrugnęła łobuzersko. – I pośpiesz się, mam
plany na dalszą część wieczoru.
Byłem mocno zainteresowany tymi planami, dlatego pośpiesznie rozdarłem kopertę.
– Bilety – mruknąłem, kiedy wyciągnąłem zawartość mojego prezentu. – Na mecz – dodałem,
rozpoznając bilety na mecze hokeja w Los Angeles. – Kurwa, to bilety na mecz Los Angeles Kings
i New York Rangers! Mów, jak to zrobiłaś, dziewczyno!
Przyciągnąłem ją do siebie i pocałowałem mocno. Bilety na mecze tej rangi były praktycznie nie
do zdobycia. Dostawały je jedynie jakieś ważne persony, a na resztę odbywały się losowania, których
jeszcze nigdy nie wygrałem. Kilka razy mój ojciec zdobywał wejściówki, ale nigdy nie udało mi się być
na meczu drużyny z Nowego Jorku!
– Nieważne. – Zaśmiała się cicho.
Miałem podejrzenia, że to Cade pomógł jej zdobyć bilety, ale nie zamierzałem się czepiać. Zrobiła
wiele, żeby uczynić ten dzień niezapomnianym i nie będę szukał problemu, a przynajmniej nie dzisiaj.
Ten rockman był nią zainteresowany, widziałem to już na imprezie u Howarda. Kilka razy
poruszałem z Blue ten temat, ale na niczym nie stanęło. On jej zlecał zdjęcia, ona je robiła, a ja po
prostu byłem piekielnie zazdrosny.
– Pójdę się teraz przygotować. – Blue sięgnęła po torbę, a następnie kręcąc tyłkiem, ruszyła
w stronę łazienki. – Poczekaj tu na mnie.
– Nigdzie się nie wybieram – zapewniłem ją szybko. – Tylko błagam, pośpiesz się! Ile można
czekać, żeby przelecieć swoją dziewczynę we własne urodziny.
Usłyszałem jej dźwięczny śmiech, a drzwi łazienki się zamknęły. Ściągnąłem bluzę, a następnie
powiesiłem ją przy drzwiach windy. Podszedłem do łóżka i położyłem się, zakładając ręce za głowę.
Czekałem na nią, gapiąc się w blask świateł miasta. Widoki były nieziemskie, przysięgam.
Przytłumione światło wprawiało w nastrój, a kilka palących się przy jacuzzi świec wyraźnie mówiło,
że ktoś musiał tu przyjść chwilę wcześniej i je podpalić.
Każda sekunda, kiedy na nią czekałem, dłużyła się niczym godzina.
– Blue, wyłaź – rozkazałem, odpinając pasek spodni. Rozpiąłem jeszcze trzy górne guziki koszuli.
Jeśli chciała się odświeżyć, mogła z tym poczekać. Miałem zamiar zerżnąć ją szybko i mocno, bez
zbędnych wstępów, a pod prysznic mogliśmy iść razem. To oczekiwanie niemal mnie dobijało.
Drgnąłem, kiedy usłyszałem ciche dźwięki, które stopniowo roznosiły się po pomieszczeniu. Na
początku byłem pewny, że to jakaś uspokajająca muzyka, ale po chwili usłyszałem pierwsze takty
i niech mnie, ale to było coś, co jeszcze bardziej rozpaliło moje zmysły.
Kiedy tylko usłyszałem, że drzwi łazienki zaczęły się otwierać, natychmiast usiadłem na wielkim
łóżku.
– A niech mnie – sapnąłem, kiedy stanęła w nich moja dziewczyna.
Powolnym krokiem, w wysokich czerwonych szpilkach ruszyła w stronę okna. Kręciła tyłkiem,
robiąc krok za krokiem, a ja przełknąłem głośno ślinę, bo to, co miała na sobie Blue niemal
przyprawiło mnie o zawał. Przełknąłem głośno ślinę, wlepiając w nią spojrzenie. Uśmiechnęła się,
widząc, że pożerałem ją wzrokiem.
Miała na sobie cholernie seksowną czarną bieliznę z pasem do pończoch i tym całym gównem,
którego nawet nie potrafiłem nazwać. Jeśli wcześniej byłem podniecony, tak teraz płonąłem niczym
pochodnia. Poderwałem się z miejsca, ale usiadłem, słysząc jej rozkazujący ton.
– Nie waż się ruszać, London. Poczekasz, aż ci na to pozwolę.
Miałem nadzieję, że zrobi to zaraz, inaczej naprawdę oszaleję! Siedziałem na łóżku, gapiąc się na
nią, kiedy stanęła przy oknie i zaczęła powoli kołysać biodrami, przejeżdżając dłońmi od głowy,
poprzez piersi, a następnie złapała się za tyłek.
Jezu, jej ruchy były kosmiczne, fenomenalne. Nie potrafiłem oderwać od niej oczu, kiedy
spoglądała na mnie zalotnie przez ramię, odwracając się do mnie plecami. Obie dłonie oparła na
szybie, zaczynając ponownie zmysłowy taniec, kusząc mnie swoim tyłkiem w czarnych koronkowych
stringach.
– Jezu – zawyłem. – Chcesz mnie zabić?
Nie zareagowała, jakbym wcale się nie odezwał. Skupiona na tańcu, znów odwróciła się do mnie
przodem, kładąc dłonie na swoich piersiach. Chciała mnie wykończyć, to było pewne.
Dzisiaj zauważyłem, że na parkiecie radziła sobie świetnie, ale to, co odstawiała tutaj, przy tym
cholernym oknie, to było mistrzostwo.
– Chodź tutaj – warknąłem, czując, że zaczynam tracić kontrolę. – Taniec dokończysz za chwilę.
Nie odezwała się, jedynie opuściła ramiączko biustonosza, a po chwili drugie. Kiedy kucnęła,
rozszerzając mocno nogi, błagałem w myślach, aby ta pieprzona melodia wreszcie się skończyła.
Blue prostując się powoli, sięgnęła za plecy, a po chwili jej stanik osunął się lekko na brzuch.
Ściągnęła go, wzięła zamach, a następnie rzuciła na łóżko, tuż obok mnie.
Pieprzyłem ją wzrokiem, kiedy pochylała się, wyginała, zasłaniając cycki tak, że widziałem tylko
ich zarys. Zafundowała mi prawdziwe urodzinowe tortury. Powinna najpierw dać mi się przelecieć,
żebym później mógł na spokojnie obejrzeć ten zajebisty pokaz.
Była uwodzicielska, diabelnie seksowna i niesamowicie piękna. I cała moja, calusieńka.
Jęknąłem, kiedy jedną ręką osłoniła piersi, a następnie uniosła tę wolną i włożyła wskazujący
palec do ust i zaczęła go ssać, przymykając oczy. Nie byłem z kamienia, czekałem już wystarczająco
długo, żeby ją przelecieć.
Jednym ruchem zerwałem z siebie koszulę, a następnie rzuciłem ją na podłogę. Po chwili w jej
ślady poszły buty, spodnie i skarpety. Blue otworzyła oczy w momencie, kiedy ściągałem bokserki.
Uśmiechnęła się szeroko, widząc, że ruszyłem w jej stronę.
– Taniec dokończysz później – oznajmiłem, przyciskając ją do chłodnej szyby.
Chwyciłem obie jej dłonie i unieruchomiłem nad głową, trzymając mocno jej nadgarstki, żeby nie
mogła się ruszyć. Te seksowne szpilki sprawiły, że była kilka centymetrów wyższa, ale i tak musiałem
się pochylić, żeby ją pocałować.
Wolną dłoń zacisnąłem na jej piersi i wpiłem się w jej usta z furią i dzikim pragnieniem. Blue
jęczała cicho, a kiedy zsunąłem dłoń niżej, wsadzając ją do jej, jak się okazało, przemoczonych
majtek, odrzuciła głowę. Najwidoczniej ją także podniecił ten pokaz, a kiedy wsunąłem w nią palec,
wiedziałem, że nie będę musiał się starać o to, żeby była gotowa. Mimo wszystko pieprzyłem ją
palcem, jednocześnie kciukiem pocierając łechtaczkę. Wtuliłem twarz w jej szyję i lekko kąsałem
delikatną skórę. Czekałem na jakiekolwiek oznaki zbliżającego się orgazmu. Nie pozwolę jej dojść,
nie w ten sposób.
Kiedy dziewczyna przygryzła dolną wargę i zadrżała, natychmiast zabrałem dłoń, uwalniając
także jej ręce. Jednym szybkim ruchem zerwałem z niej majtki, a następnie chwyciłem ją za tyłek
i uniosłem. Obcasy jej butów wbiły mi się w tyłek, kiedy owinęła mnie nogami.
– Grzeczna dziewczynka – szepnąłem z aprobatą, opierając ją o szklaną taflę.
Dziękowałem Bogu, że Blue brała tabletki, bo nie miałem sił, żeby teraz szukać gumek. Prawdę
mówiąc, nawet jeśli by ich nie brała i tak bym w nią wszedł, nie bacząc na konsekwencje. Zbyt mocno
jej pragnąłem, zbyt mocno na mnie działała.
– London … – jęknęła przeciągle.
Widziałem malującą się na jej twarzy ekstazę. Wierciła się, czekając na mojego kutasa, bo nie
pozwoliłem jej dojść. Uśmiechnąłem się z dziką satysfakcją, a następnie ustawiłem fiuta przy jej
wejściu. Chciałem się z nią jeszcze podroczyć, czując, jak zacisnęła pięści na moich włosach, i widząc,
jak patrzyła na mnie zamglonym wzrokiem.
Pchnąłem mocno, a mój cichy jęk zmieszał się z jej westchnieniem. Przycisnąłem ją mocniej do
okna, wchodząc w jej cipkę po same jaja. Przez chwilę pozostałem w bezruchu, opierając czoło o jej.
Musiałem wziąć wdech, żeby nie skończyć po trzech szybkich ruchach.
Zacząłem ją całować, czując, jak ciśnienie rozpierdala mi czaszkę. Pulsowanie w jajach
przybierało na sile z każdym ruchem. Blue dyszała ciężko w moje usta, ja także miałem problem ze
złapaniem oddechu. Pieprzyłem ją, ukrywając twarz w zagłębieniu szyi dziewczyny. Mamrotałem
coś nieskładnie, podgryzając ją i liżąc, nadal trzymałem stałe tempo pchnięć. Nie chciałem tego
kończyć, jeszcze nie teraz. Ta dziewczyna kompletnie i nieodwracalnie zawróciła mi w głowie,
zdominowała całe moje życie. To, jaka była, jej charakter, ciało, każda odsłona jej osobowości
sprawiało, że oszalałem na jej punkcie.
Poczułem, że zbliżał się jej orgazm w chwili, kiedy drgnęła, a następnie przygryzła dolną wargę.
Utrzymałem stałe tempo, rejestrując jej coraz mocniej zaciskające się na moich włosach palce.
Cholera, ja także byłem blisko.
Kiedy Blue wykrzyknęła moje imię, odleciałem, przeszyty obezwładniającą błogością.
Wystrzeliłem cały ładunek wprost w jej cipkę, drżąc i jęcząc jak potępieniec. Po chwili, z nią
w ramionach, osunąłem się na podłogę, pozbawiony tchu i sił, bo ten orgazm wyciągnął ze mnie całe
życie.
– To było… nieziemskie – sapnęła, gładząc delikatnie mój kark.
– Chyba się w tobie zakochuję – mruknąłem, próbując złapać oddech.
– Ja też chyba się w tobie zakochuję – odpowiedziała, kładąc głowę na moim ramieniu.
Uśmiechnąłem się, przymykając oczy. Gdy tylko dojdę do siebie, zabiorę ją do tego jacuzzi tylko
po to, żeby mnie ujeżdżała. Później wrócimy pod okno, znowu do jacuzzi i skończymy w łóżku.
To były najlepsze urodziny w moim życiu.
49

Blue
Mijały kolejne tygodnie przepełnione nauką, zdjęciami, a także oczekiwaniem na wymarzoną
wiadomość. Wprawdzie London dostał już informację, że chętnie przyjmą go na studia w Seattle, ale
nie na taką wiadomość czekaliśmy. Część uczniów z naszej klasy dostała korespondencję o przyjęciu
na wymarzoną uczelnię, ale my jeszcze nie, a przynajmniej ci, którzy chcieli studiować w Nowym
Jorku.
Mia nadal trzymała z Noemi i Sandrą, ale ja miałam święty spokój. Nie odważyły się zaatakować
mnie wprost, jednak Mia kilka razy, kiedy byłyśmy same, próbowała mnie zaczepiać.
– Ciekawe, gdzie znikasz, kiedy przychodzi weekend – zadrwiła, gdy mijałyśmy się w holu. –
Dobrze wiemy, że nie masz już przyjaciół, Blue.
Czyżby wiedziała o Lake i Noahu? Jeśli tak, to skąd? Nie miałam z nimi obojgiem kontaktu już od
kilku miesięcy. Nie zamierzałam się narzucać, sami podjęli tę decyzję i wiedziałam doskonale, że
wbrew temu, co pisała Lake, oboje tego nie przetrawią, a zwłaszcza ona. Odkąd była z Noahem,
stanowiłam dla niej zagrożenie, konkurencję i chociaż próbowałam jej wytłumaczyć, że nic już do
niego nie czułam, Lake postawiła na swoim. Być może, gdybym powiedziała im o Londonie,
przestaliby traktować mnie jak wroga, ale postanowiłam milczeć. Nie będę się im narzucać, nie
byłam tego typu osobą.
– Mam Kaia, Ashera, Peytona i Londona. – Uśmiechnęłam się do niej, celowo wymieniając mojego
chłopaka na samym końcu.
– Jeśli coś łączy ciebie i Londona, to cię zniszczę – syknęła, mocno zaciskając dłonie w pięści.
– Mia, a powiedz mi, skąd ty na to armię weźmiesz, co? – zadrwiłam z niej, nie poświęcając więcej
uwagi ani jej, ani jej słowom.
Koniec roku szkolnego i bal zbliżały się wielkimi krokami, moje urodziny także. Byłam w stanie
sama się utrzymać, więc prawdę mówiąc, czekałam niecierpliwie na moment, kiedy wyprowadzę się
z domu Howarda.
W mojej głowie układał się nawet mały plan. Niemal miałam pewność, że wcielę go w życie, aby
triumfować, aby pokazać, że miałam ich gdzieś.
Na dworze było coraz cieplej, więc znów mogłam wyciągnąć swoje szorty i bluzki z krótkimi
rękawkami. Pogoda sprzyjała wypoczynkowi na dworze, więc teraz częściej jeździliśmy na przystań,
zazwyczaj wspólnie z przyjaciółmi Londona. Oni byli naszą przykrywką. W końcu mogliśmy wyjść
gdzieś razem i chociaż zawsze towarzyszyli nam jego kumple, a my staraliśmy się trzymać ręce przy
sobie, to i tak się cieszyłam.
Robiłam im zdjęcia, mnóstwo zdjęć, pływałam nawet żaglówką. Nadal spędzaliśmy czas
z Londonem w jego domku dla gości, ale dopiero wieczorami lub nocami.
Towarzystwo innych dobrze wpływało na nas oboje, a ciążąca presja wydawała się mniej
dotkliwa.
Postanowiłam zrobić coś kompletnie szalonego, coś, co mogło zapewnić mi święty spokój albo
poważne kłopoty. Zostały dwa miesiące do moich urodzin, niespełna półtora do rozdania dyplomów.
Czułam, że muszę zaryzykować z kilku o ile nie kilkunastu powodów. Bal na zakończenie szkoły był
czymś, co zapamiętuje się do końca życia, a ja nie chciałam udawać, że kompletnie nic nie łączyło
mnie i Londona. Nie chciałam zostać nakryta niczym przestępca, chciałam sama oznajmić światu, na
własnych warunkach, że byliśmy razem.
Drużyna Londona dostała się do finału szkolnych rozgrywek hokeja, co było ogromnym
osiągnięciem. To pierwsze finały w historii szkoły, a chłopcy sporo czasu poświęcali treningom, a jeśli
ich nie mieli, chodzili na siłownię, biegali. I oczywiście ciągnęli mnie za sobą, oczekując zdjęć albo
chcąc zwyczajnie wyciągnąć mnie z domu.
Kiedy podczas jednej z przerw Asher sprawdzał swoją skrzynkę mailową, najpierw zbladł,
a później zaczął szybko łapać powietrze.
– Co jest? – zawołał Kai, klepiąc go po plecach. – Co ty odwalasz, chłopie?
– Dostałem się! – wykrzyknął niemal na cały dziedziniec. – Dostałem się na pieprzone studia i do
uniwersyteckiej drużyny hokeja!
Kilka osób spojrzało na nas i zaczęło coś szeptać między sobą. Po chwili ja, London i Kai
zaczęliśmy sprawdzać swoje skrzynki mailowe.
– Cholera, też się dostałem – szepnął London, a trzęsącą się dłoń położył na moim kolanie.
– Ja także – potwierdził Kai.
Niestety, moja skrzynka była pusta, a w każdym razie nie dostałam żadnej wiadomości
z uniwersytetu w Nowym Jorku. London natychmiast posmutniał, podobnie jak Kai i Asher.
Mój Boże, przecież nie zniosę rozstania z nim, nie dam rady studiować gdzie indziej. Mieliśmy
plany, wspólne mieszkanie, studia, imprezy…
– Blue, nie martw się, jakoś to załatwimy… – zaczął London, próbując dodać mi otuchy.
– London, co chcesz załatwiać? – zapytałam drżącym głosem. – Nowy Jork od zawsze był twoim
marzeniem i nie pozwolę ci z niego zrezygnować.
Choćbym miała umrzeć, nie pozwolę, żeby się dla mnie poświęcał. Nigdy bym sobie tego nie
wybaczyła i pewnego dnia on także mógłby mnie obwiniać za niespełnione marzenia, choćby
podświadomie. Nie chciałam stać na drodze do realizacji jego marzeń, nie zniosłabym tego.
– W Stanach jest tyle uniwersytetów, Blue, że…
W tej samej chwili usłyszałam dźwięk przychodzącej poczty.
Asher i London niemal powalili mnie na ziemię, żeby zobaczyć, co to za wiadomość. Z trudem
opanowałam drżenie dłoni, czując ogromne napięcie, kiedy zobaczyłam, że nadawcą był uniwersytet
w Nowym Jorku.
London zaczął się cieszyć, zanim jeszcze ją otworzyłam, mówiąc, że przecież nie wysyłali
informacji o odmowie, ale ja musiałam się upewnić. Rozpłakałam się jak dziecko, widząc pogrubioną
czcionką jedno słowo: „PRZYJĘTA”.
– Masz stypendium za osiągnięcia – mówił gorączkowo London, czytając wiadomość z uczelni. –
A niech mnie, udało się! Jedziemy wszyscy razem na pieprzone studia!
Musiałam przyznać, że to był jeden z piękniejszych dni w moim życiu. Nauczyciel literatury, który
między innymi pisał mi list polecający, podszedł do nas, widząc niezdrową fascynację, która
zapanowała w naszym gronie, a kiedy powiedzieliśmy mu o tym, że cała czwórka dostała się na
studia, nie posiadał się z radości.
Po ciężkim, wręcz koszmarnym początku w tej szkole, wreszcie czułam, że wszystko szło tak, jak
tego chciałam, a ciężka praca się opłacała. Już wkrótce wyjadę na wymarzone studia z miłością
mojego życia i ludźmi, którzy stali się dla mnie bliscy, zostawiając za sobą moją matkę, jej kochanka
i piekielną Mię. Wreszcie będę spokojna.
***
Siedziałam na trybunach obok Nancy i Bretta, trzymając na kolanach Chase’a. Dziś przed
Londonem prawdziwe wyzwanie i mimo że dostał się już do wymarzonej drużyny i na studia, chciał
dać z siebie wszystko, aby zapisać się na kartach historii szkoły jako mistrz szkolnej ligi hokeja, i ja to
doskonale rozumiałam. Jeśli się uda, będą pierwszą drużyną w historii szkoły, której udało się
sięgnąć po mistrzostwo. Na trybunach siedziała już cała nasza klasa, a także większość rodziców
i nauczycieli, idealna okazja do mojej małej demonstracji.
Długo myślałam nad tym, co zrobić, ale miałam już serdecznie dość ukrywania swojego szczęścia
i miłości. Postanowiłam postawić wszystko na jedną kartę i pomyśleć o sobie i swojej przyszłości.
Być może moje zachowanie spowoduje lawinę zdarzeń, ale miałam pewność, że moja matka nie była
na tyle głupia, żeby po tym, co się stanie, trzymać mnie przy sobie na siłę i udawać dobrego rodzica.
Kilka dni temu pojechałam do domu Bobby’ego, aby posprzątać i przygotować się na
nadchodzącą przeprowadzkę. Nie mogłam się jej już doczekać.
– Jesteś tego pewna? – zapytała mnie na ucho matka Londona, a ja skinęłam lekko głową,
głaskając jasne włoski jej syna. – Wiesz, że możesz na nas liczyć, prawda?
Kilka dni temu wtajemniczyłam ją w swój plan i jak się okazało, Nancy stanowiła dla mnie
ogromne wsparcie. Nie potępiała mojego pomysłu, wręcz przeciwnie, popierała mnie.
– Wiem – przyznałam, uśmiechając się lekko. – I dziękuję. Podjęłam już decyzję i jestem jej w stu
procentach pewna.
Widziałam napięcie malujące się na jej twarzy, ale nie próbowała mnie powstrzymać. Wiedziała,
że muszę to zrobić, aby stać się w końcu wolna. I szczęśliwa.
Nadal do końca nie rozumiałam zasad hokeja, ale krzyczałam razem ze wszystkimi. Mecz
odbywał się na naszym terenie, z naszą publicznością, co dodatkowo zagrzewało chłopaków do
walki o mistrzostwo. London nie wiedział o moim planie i chyba on jako jedyny, bo Kai i Asher
doskonale zdawali sobie sprawę z tego, co miałam zamiar zrobić po ostatnim gwizdku. Zresztą,
potrzebowałam ich pomocy, a oni mi jej nie odmówili.
Chase wędrował z rąk do rąk, zaciekawiony wszystkim, tylko nie meczem. Z trudem byliśmy
w stanie go opanować i widziałam wyraźnie, że Brett tracił już cierpliwość. Sam grał kiedyś w hokeja
i zapewne chciał w całości obejrzeć mecz swojego starszego syna, co Chase mocno utrudniał.
Pierwsza tercja zakończyła się minimalną przewagą przeciwników, a chłopcy zjechali na przerwę
z lodowiska w wisielczych nastrojach. Mimo że każdy z nich już osiągnął swój cel, dostając się na
wymarzone studia, wiedziałam, jak ważne było dla nich to zwycięstwo.
Peyton też dostał się na studia, z tym że on miał wyjechać do Seattle, nie ciągnęło go do Nowego
Jorku.
W duchu modliłam się o zwycięstwo naszej drużyny, zdając sobie sprawę, że mój plan razem ze
zwycięstwem będzie miał słodszy smak, będzie pokazem naszego triumfu.
Już pod koniec drugiej tercji założyłam łyżwy, które podarował mi London, modląc się, żebym nie
skompromitowała się na oczach tłumu. Dopiero od jakiegoś czasu utrzymywałam się sama na lodzie,
ale ciężko pracowałam nad tym, żeby nasze nocne randki na lodowisku były wyjątkowe i nie wiązały
się tylko z pieprzeniem przy szafce Londona.
Czułam narastającą w gardle gulę, kiedy związałam łyżwy, a następnie wstałam ze swojego
miejsca. Nancy przytuliła mnie mocno, natomiast Brett poklepał pocieszająco po ramieniu.
– Masz jaja, Blue – powiedział cicho, nachylając się nade mną. – I to trzeba ci przyznać.
Powoli zeszłam po schodach, odprowadzana ciekawskimi spojrzeniami innych. Kątem oka
widziałam Noemi, Mię i Sandrę, które zaczęły coś do siebie szeptać. Miałam to gdzieś, podobnie jak
to, co się stanie, kiedy wrócę do domu. Być może robiłam to wszystko z egoistycznych pobudek, żeby
wreszcie móc wyprowadzić się z domu Howarda, ale także dlatego, że miałam dość traktowania
naszego związku jak wstydliwego sekretu. Kochałam Londona i chciałam wykrzyczeć to całemu
światu.
Końcówka meczu była dosłownie koszmarna. Obie drużyny szły łeb w łeb i wydawało mi się, że
stanie się cud, jeśli wszyscy zejdą z boiska cali i zdrowi. London kilka razy wpadł na bandę i upadł na
lód, przywalony ciałem zawodnika z przeciwnej drużyny, ale dzięki Bogu wstał i podjął grę bez
większych obrażeń.
Upływały kolejne sekundy, do końca zostało kilka minut, kiedy London wyrównał wynik, ku
ogromnej radości wszystkich kibiców. Byłam z niego cholernie dumna.
Błagam, jeszcze jeden, prosiłam w myślach.
Musieli wygrać, aby to, co miałam zamiar zrobić, okazało się jeszcze bardziej wymowne, miało
pokazać naszą siłę i niezwyciężony hart ducha.
Oboje sporo przeszliśmy, żeby być razem, wiele ryzykowaliśmy, aby to wszystko się udało, a teraz
chciałam pokazać, jak byliśmy silni i nieustraszeni. Dość chowania głowy w piasek.
Dosłownie na kilka sekund przed ostatnim gwizdkiem London strzelił zwycięskiego gola, a cała
hala dosłownie zwariowała z radości i ja także. Skakałam jak szalona, patrząc, jak London ginie pod
ciałami innych zawodników. Dopiero po chwili Asher podjechał do mnie, aby otworzyć barierkę, bym
mogła wjechać na lodowisko.
Zrobiłam to, przy jego pomocy, a następnie puściłam dłoń chłopaka i zaczęłam samodzielnie
sunąć w stronę Londona. Wiwatom nie było końca, a ja okropnie się stresowałam, że lada chwila się
przewrócę, ale jakimś cudem podjechałam bliżej, a wtedy tłum zawodników rozstąpił się przede
mną. W oczach mojego chłopaka zobaczyłam kompletne zaskoczenie. W ustach nadal miał
ochraniacz. Spoglądał to na mnie, to na kolegów z drużyny, kompletnie nie rozumiejąc, co się
właściwie działo.
– Kocham cię – powiedziałam bezgłośnie, na co chłopak otworzył swoje ramiona, w które
natychmiast wpadłam i dzięki Bogu, bo nadal nie potrafiłam hamować.
Znajdując się w jego ciasnym uścisku, wiedziałam, że nie grozi mi kompromitacja, bo London
trzymał mnie mocno, jakby nigdy nie miał zamiaru wypuścić z rąk. Słyszałam gromkie brawa, wiwaty,
oklaski i przeciągłe gwizdy.
Tłum zaczął skandować, abyśmy się pocałowali, a wtedy London ściągnął kask razem z nakładką
na zęby i odrzucił go na lód. Staliśmy otoczeni przez jego kolegów i przyjaciół, a ja obejmowałam go
mocno za szyję.
– Nie wiem, co wyprawiasz – szepnął, przejęty tą sytuacją. – Ale diabelnie mi się to podoba.
– Chciałam im wszystkim pokazać, że jesteś mój. – Cmoknęłam go w policzek, ku ogromnej
radości tłumu. – I dać mojej matce dobry powód ku temu, żeby pozwoliła mi odejść.
– Wygląda na to, że rozegrałaś to bezbłędnie – szepnął, a następnie złączył nasze usta
w namiętnym pocałunku, tutaj, na środku lodowiska, chwilę po zwycięstwie w finałowym meczu.
Nikt nie mógł mieć już wątpliwości co do tego, że byliśmy razem.
50

Blue
Chociaż byłam świadoma, co może się stać, kiedy wrócę do domu, to i tak ogarnął mnie strach.
Wiedziałam jednak, że nie było sensu odwlekać w czasie tego, co nieuniknione. Postawiłam
wszystko na jedną kartę i miałam tylko nadzieję, że moja matka pozwoli mi się wyprowadzić na kilka
tygodni przed uzyskaniem pełnoletności. I tak jej nie obchodziłam, więc jaki sens był w tym, żebym
została w domu Howarda?
Po meczu i oficjalnym przekazaniu pucharu kilkanaście minut spędziłam w szatni chłopaków
razem z ich przyjaciółmi i rodzinami. Ich trener był najwyraźniej przygotowany na zwycięstwo, bo
przyniósł chyba ze trzydzieści szampanów dla dzieci, rozdając je zawodnikom, którzy zwyczajnie
zaczęli się nimi polewać. Chase był wniebowzięty, a zwłaszcza wtedy, kiedy lepka ciecz posklejała
mu jasne włosy.
– Jeśli stanie się to, co wszyscy myślimy, że się stanie, wolałabym, abyś zamieszkała w naszym
domku dla gości – szepnęła Nancy ponad moim ramieniem, a jej słowa przeznaczone były jedynie dla
moich uszu.
Zaskoczyła mnie jej propozycja.
– Oczywiście wiem, że będziecie mieszkać razem w Nowym Jorku, ale teraz, do czasu waszego
wyjazdu, London będzie musiał wracać na noc do domu. – Kobieta mrugnęła do mnie, a ja nie miałam
pojęcia, czy uśmiechała się dlatego, że wiedziała iż jej syn zaraz po prysznicu i powiedzeniu im
„dobranoc” wracał do domku dla gości tylko po to, żeby spać ze mną przez kilka godzin. I się pieprzyć.
– Dziękuję za propozycję – odpowiedziałam nieśmiało. – Muszę to przemyśleć.
Miałam gdzie mieszkać, dom Bobby’ego był do mojej dyspozycji. I jeszcze tak naprawdę nie
wiedziałam, czy Nicole pozwoli mi odejść. Nie miałam zamiaru teraz podejmować takich decyzji.
Przez kilkanaście minut patrzyłam na radość drużyny, śmiałam się, kiedy tańczyli i śpiewali, aż
w końcu stwierdziłam, że powinnam się zbierać i pozwolić im świętować.
Wymknęłam się cicho z szatni, kierując się prosto do auta Bobby’ego, którym tutaj przyjechałam.
Nie było sensu odwlekać pewnych spraw. Parking był już opustoszały, a kibice odjechali stąd
kilkanaście minut temu.
Zanim jeszcze ruszyłam, spojrzałam na ekran telefonu, by zobaczyć cztery nieodebrane
połączenia. Od mojej matki. A więc już wiedziała.
Odpaliłam silnik, myśląc, że w pewnym stopniu lepiej, że Mia ją o wszystkim poinformowała, bo
przecież nie dzwoniłaby do mnie bez powodu. W zasadzie odkąd mieszkaliśmy u Howarda, moja
matka nigdy do mnie nie dzwoniła.
Droga do miejsca, w którym mieszkałam w ostatnim czasie, zajęła mi kilkanaście minut. Celowo
skorzystałam z auta Bobby’ego, wiedziałam przecież, że nie zabiorę się ze swoimi rzeczami rowerem.
Prawdę mówiąc, szykowałam się do tego wszystkiego już jakiś czas, systematycznie wywożąc swoje
rzeczy, a dziś rano spakowałam ostatnie dwie walizki i swoje aparaty. Byłam gotowa do wyjścia
w ciągu kilku minut.
Jakaś część mnie marzyła o tym, żeby Nicole mnie zrozumiała, żeby stanęła za mną murem
i przeciwstawiła się Howardowi, po prostu chciałam, żeby moja matka wybrała mnie, a nie luksus
zapewniany przez kochanka.
Kiedy wjechałam na teren posiadłości Howarda, z oddali zobaczyłam na podjeździe auto Mii.
Fakt, że zaparkowała je niechlujnie, nie wjeżdżając do garażu, świadczył o tym, że bardzo się
śpieszyła.
Przybrałam na twarz najbardziej stanowczą minę, na jaką było mnie w tej chwili stać, i wysiadłam
z samochodu.
Już z oddali słyszałam podniesione głosy mojej matki i Howarda, a kiedy weszłam do środka, ta
dwójka od razu pojawiła się w holu.
Matka była wściekła, podobnie jak jej partner. Oboje wlepiali we mnie mordercze spojrzenia, a z
oddali słyszałam szloch Mii.
– Możesz mi powiedzieć, co ty, do cholery, wyprawiasz, Blue? – wrzasnęła Nicole, odsuwając się,
kiedy ją mijałam i wchodziłam do salonu.
Na kanapie siedziała Mia, jej twarz była zalana łzami. Zacisnęła mocno pięści, a następnie wstała,
i ruszyła w moją stronę, ale Howard w porę ją zatrzymał, chwytając dziewczynę za ramię.
Nie usiadłam, bo doskonale wiedziałam, że nie zabawię tu na tyle długo. Po prostu stanęłam przy
kominku, a moja matka przycupnęła obok Mii i stojącego przy niej Howarda.
– Jestem z Londonem już od kilku miesięcy – wyjaśniłam spokojnie, patrząc im w oczy. Nie byłam
winna temu, że zakochałam się w chłopaku, który kiedyś związany był z Mią. Oni rozstali się na kilka
tygodni, zanim my zaczęliśmy się spotykać i nie dam sobie wmówić, że byłam w tym wszystkim
agresorem, a Mia ofiarą.
Moja matka przymknęła oczy, a Mia zaszlochała jeszcze głośniej. Howard mierzył mnie
zabójczym spojrzeniem, które kompletnie zignorowałam.
– Oszukiwałaś nas! – krzyknął mężczyzna, pocierając ramiona swojej córki. – Zdradziłaś swoją
rodzinę!
Prychnęłam cicho.
– Bez obrazy, Howard, ale nie jesteś ani nigdy nie byłeś moją rodziną.
Gdyby wzrok mógł zabijać, bez wątpienia padłabym martwa na dywan pod wpływem spojrzenia
swojej matki.
– Prosiłam cię, żebyś zostawiła tego chłopaka w spokoju, do cholery! Jak sobie to wszystko teraz
wyobrażasz, co? – wykrzyknęła Nicole, wyrzucając ręce w górę. – Mamy udawać, że wszystko jest
okej? Mia nadal go kocha, cierpi, a ty… a ty po prostu z nim jesteś od kilku miesięcy, tak?
– Kocham go – wyznałam zgodnie z prawdą, ale już nie miałam nadziei, że coś zmieni się w
podejściu mojej matki, bo Howarda i Mię miałam totalnie gdzieś.
Mia zawyła jeszcze głośniej i mimo że powinnam jej współczuć, nie czułam nic z wyjątkiem
pogardy do tych ludzi i ich stylu życia.
– Przestaniesz się z nim spotykać – zażądał Howard, patrząc mi prosto w oczy. – Zadzwonisz do
niego i mu o tym powiesz. Przy nas.
Zaśmiałam się cicho, unosząc brwi w niemym zdziwieniu. On tak na poważnie?
– Jesteś dla mnie nikim, Howard – powiedziałam bez ogródek. – I nie zadzwonię do Londona.
– Dlaczego, do cholery? – warknęła moja matka.
– Bo London już tu jest. – Za plecami usłyszałam tak bardzo znajomy głos i odwróciłam się w jego
stronę.
Nie miałam pojęcia, jakim cudem się tutaj znalazł, nie słyszałam otwierających się drzwi. Nadal
miał na sobie koszulkę, w której grał, i ochraniacze, ale na tyłek włożył jasne jeansy. Jego włosy były
posklejane od szampana dla dzieci i wyglądało na to, że nie zdążył wziąć nawet prysznica.
London patrzył na trójkę ludzi, którzy siedzieli na kanapie. Dziewczyna, kiedy tylko go zobaczyła,
natychmiast otarła policzki.
– Jak mogłeś mi to zrobić? – wrzasnęła Mia do mojego chłopaka, próbując wstać, ale Howard
ponownie ją powstrzymał.
Najwidoczniej pilnował tej kretynki, aby na nikogo nie rzuciła się z pazurami.
– Nic ci nie zrobiłem – odpowiedział obojętnym tonem, nawet na nią nie patrząc, bo teraz całą
swoją uwagę skierował na mnie, jakby próbował ocenić, czy byłam cała. I widziałam wyraźnie, że
London nie był zadowolony tylko zły i wydawało mi się, że na mnie. – Powinnaś odpuścić, Mia.
– Blue zachowała się podle w stosunku do mojej córki – warknął Howard, uspokajająco gładząc
ramię dziewczyny. – Nie będę tego tolerował.
– Nie rozstaniemy się, bo ty tego chcesz – prychnął London, wlepiając w mężczyznę wściekłe
spojrzenie. – Wyjeżdżamy razem na studia.
To podziałało na nich jak płachta na byka. Mia ponownie próbowała wstać, a Howard nie był
w stanie już jej zatrzymać bez użycia siły. Furiatka ruszyła w moją stronę, ale London natychmiast
podszedł do mnie i wepchnął za siebie.
– Nie próbuj, Mia – warknął, na co nagle się zatrzymała. – Inaczej pożałujesz.
– Wiedziałaś o tym wszystkim? – Wściekła wypowiedź Howarda skierowana była do mojej
matki.
Kobieta zbladła i natychmiast pokręciła głową.
– Nie miałam o niczym pojęcia! Przysięgam!
Nicole była spanikowana, wystraszona. Kompletnie nie wiedziałam, co zrobi Howard, ale
wyglądało na to, że winił za to także Nicole, patrząc na nią ze złością.
Stałam za plecami Londona, a kiedy próbowałam się wychylić, ten mi na to nie pozwolił. Sięgnął
z tyłu po moją dłoń, a następnie lekko ją ścisnął.
– Nie będę tego tolerował – oznajmił Howard twardym głosem, odciągając Mię od Londona, na
co ta ponownie zaczęła zanosić się płaczem.
Nie mogłam wiecznie ukrywać się za plecami Westa, toteż postąpiłam krok do przodu i nie
pozwoliłam już Londonowi wepchnąć się za jego plecy.
– Jest na to jedna rada – oznajmiłam, na co spojrzenia wszystkich oczu skierowały się na mnie. –
Jestem już spakowana, chcę się wyprowadzić.
– To dobry pomysł – warknął Howard, patrząc na Nicole. – Będzie lepiej, jeśli twoja córka opuści
mój dom.
Nicole zbladła, postawiona pod ścianą. Widziałam niepewność malującą się na jej twarzy i przez
kilka sekund miałam nadzieję, że wybierze mnie, a nie kasę tego grubasa, którego tak naprawdę
wcale nie kochała. Uwielbiała prestiż i pieniądze, ale nie jego.
– Pomogę ci się spakować. – Słowa Nicole niemal złamały mi serce, ale nie dałam niczego po
sobie poznać, jedynie dumnie uniosłam podbródek.
– Nie trzeba, jestem już spakowana – oznajmiłam, ruszając w kierunku schodów.
London poszedł za mną, pozostając w pewnej odległości za moimi plecami. Czujnie obracał się za
siebie, jakby się bał, że Mia mogła coś jeszcze odwalić.
Kiedy weszliśmy do mojego pokoju, który zajmowałam przez tak długi czas, London zatrzasnął za
nami drzwi, a następnie złapał mnie za ramiona i lekko potrząsnął. Był wściekły.
– Dlaczego, do cholery, nie poczekałaś na mnie? – warknął wprost w moją twarz.
– Świętowałeś, a ja musiałam załatwić to sama – stwierdziłam tylko.
– Mia to wariatka – syknął. – Oszalałaś, Blue? Mogłaś poczekać.
Uwolniłam się z jego uścisku, wchodząc do garderoby po swoje walizki. Czułam nie tylko
niewyobrażalną ulgę, ale też smutek z powodu zachowania mojej matki, która nawet nie starała się
wziąć mojej strony. Prawdę mówiąc, spodziewałam się tego, ale mimo wszystko zabolało.
– Kiedy się zorientowałem, że zniknęłaś, wkurzyłem się – kontynuował London, kiedy wróciłam
do sypialni. – Zdążyłem tylko założyć buty i spodnie. Nie powinnaś tu sama przyjeżdżać.
Widziałam, że już trochę się uspokoił, ale nadal mięsień na policzku drgał mu nerwowo.
– Nic się przecież nie stało. – Wzruszyłam obojętnie ramionami, zgarniając z biurka torbę
z laptopem.
– Ale mogło – parsknął. – Planowałaś to, Blue?
– Od jakiegoś czasu – przyznałam, ruszając do ciemni po moje aparaty. Ciemnia była jedynym
miejscem w tym domu, za którym zatęsknię. – Miałam tego dość. Chcę wyjść z tobą na miasto, we
dwoje. Chcę iść z tobą na bal i nie ukrywać tego, że jesteśmy razem. Nie robię nic złego, do diabła!
Czy nasz związek jest zbrodnią? – kontynuowałam, pakując swój sprzęt do obszernej torby.
– Mogłaś mi powiedzieć – stwierdził tylko, stając w drzwiach.
– Chciałam zrobić ci niespodziankę – ucięłam stanowczo.
– I udało ci się. – Chłopak zaśmiał się cicho. – Moja matka wiedziała o twoich planach?
– Tak – przyznałam bez chwili wahania.
– To dlatego kilka dni temu mówiła mi, że jeśli będziesz chciała, możesz zamieszkać w domku dla
gości. Z tym że ja mam wracać na noc do domu.
– Nie myślałam o tym jeszcze – wyznałam, mijając go w drzwiach ciemni. – Teraz… po prostu chcę
stąd wyjść.
London skinął szybko głową, sięgając po moją torbę ze sprzętem fotograficznym i dwie walizki,
które wyciągnęłam na środek pokoju. Ja wzięłam jedynie torbę z laptopem i ruszyliśmy do drzwi.
Opuszczałam to miejsce niemal po roku pieprzonej katorgi.
– Wszystko będzie dobrze. – London uśmiechnął się do mnie, a ja odwzajemniłam ten uśmiech. –
Masz mnie, Bubu, inni są ci kompletnie niepotrzebni.
Miał rację. Nie potrzebowałam w swoim życiu ludzi takich jak Howard, Mia czy moja matka.
Jednak strata kolejnej bliskiej osoby bolała, mimo iż wiedziałam, że to stało się już dawno, w chwili,
kiedy moja matka poznała zawartość portfela swojego kochanka.
Kiedy zeszliśmy po schodach, w salonie siedziała tylko moja matka, Mii i Howarda już nie było.
Nie miałam zamiaru się żegnać, zwyczajnie ruszyłam do wyjścia z Londonem u boku.
– Zadzwoń, jeśli czegoś będziesz potrzebowała – odezwała się Nicole, a w jej głosie słyszałam
smutek.
Zaśmiałam się cicho, nawet na nią nie patrząc. Proponowała to dlatego, że nikogo już nie było na
dole?
– Nie zadzwonię, bo niczego od ciebie nie potrzebuję, Nicole – oznajmiłam, a następnie wyszłam
na zewnątrz, nie oglądając się za siebie.
51

Blue
Kolejne tygodnie minęły jak w bajce, chociaż cudowne chwile przeplatały się z wizytami
demonów przeszłości, których oddech ciągle czułam na karku.
Próbowałam sobie wmówić, że tak miało być, że wcale nie zależy mi na matce ani przyjaciołach,
których straciłam, ale prawda była zupełnie inna. Tęskniłam za Nicole, za osobą, którą była, zanim
poznała Howarda. Nie kontaktowałam się z nią i ona także nie dała żadnego znaku. Natomiast Lake
i Noah… Dokładnie w połowie maja odezwała się Lake. Napisała do mnie wiadomość, pytając, co
u mnie i kiedy się spotkamy. Po całych miesiącach milczenia i tęsknoty za przyjaciółką chciałam
odpisać, ale coś mnie powstrzymywało. Szacunek do siebie samej i moje uczucia. Lake mnie zraniła,
odcięła się ode mnie na długi czas, a teraz oczekiwała, że po prostu zaczniemy pisać i się spotykać?
Prawdę mówiąc, ona i Noah zostawili mnie w najtrudniejszym okresie mojego życia.
Kilka dni myślałam nad tym, co zrobić i wtedy odezwał się do mnie także Noah. Byłam
zaskoczona, że postanowili odnowić kontakty po tak długim czasie. Zapytałam Noaha wprost, o co
chodzi, a kiedy ten wyjaśnił, że rozstali się z Lake, po raz kolejny poczułam się zdradzona i oszukana.
Chcieli odnowić naszą znajomość tylko dlatego, że ich związek przestał istnieć, a ja już nie byłam
niewygodnym ciężarem. Długo zastanawiałam się nad tym, jak powinnam postąpić i czy jestem na to
gotowa. W ostatnim czasie przeszłam zbyt wiele i nie chciałam ponownie zostać zraniona. Sporo
rozmawiałam o tym z Londonem, który nie chciał wpływać na moją decyzję, ale wyraźnie nie
podobał mu się fakt, że Lake i Noah ponownie chcieli wrócić do mojego życia.
– Ja i ty sporo ryzykowaliśmy, żeby być razem – powiedział pewnego wieczoru, kiedy
siedzieliśmy w domku dla gości, szukając dla siebie odpowiedniego lokum w Nowym Jorku. – Oni nie
musieli ryzykować niczym, żeby być przy tobie. Nie są ciebie warci, Blue.
Dopiero po kilku dniach odpisałam im, że nie mam czasu i lada chwila wyjeżdżam na studia. Oni
nie mieli oporów, żeby pozbyć się mnie ze swojego życia, a ja na tę chwilę nie byłam gotowa na
kontakt.
Pamiętnego wieczoru po opuszczeniu domu Howarda, kiedy skończył się mój koszmar,
pojechaliśmy prosto do domu Bobby’ego. Mimo próśb mojego chłopaka i jego matki zostałam tam,
a na weekendy jeździłam do Londona. Mimo początkowych oporów teraz jego rodzice nie ingerowali
w to, gdzie spał, a nocował cały czas u mnie. Jego rzeczy zalegały w łazience i moim pokoju, ale
kompletnie mi to nie przeszkadzało. W każdy weekend jednak wracaliśmy do niego, spotykaliśmy się
z chłopakami, czasami szliśmy na miasto.
Kolejną cudowną rzeczą było to, że nie musieliśmy się ukrywać. Chodziliśmy wszędzie, trzymając
się za ręce. Uczestniczyliśmy też w kilku imprezach, jedną zrobił Peyton, kolejną Kai.
Okazało się też, że po tym, jak poinformowałam wszystkich, że ja i London jesteśmy razem,
Howard zabrał ze szkoły Mię, załatwiając jej indywidualne nauczanie. Teraz Sandra trzymała się
tylko z Noemi, a we dwie już nie były takie jadowite. Noemi nawet nie patrzyła w moją stronę,
przypominała raczej cień, który nie chciał zostać zauważony.
Oboje z Londonem byliśmy jeszcze młodzi, ale wyglądało na to, że mieliśmy jasno sprecyzowane
plany na wspólną przyszłość i uparcie do nich dążyliśmy, szukając mieszkania w Nowym Jorku, jak
najbliżej uczelni. Kiedy go zapytałam, czy nie wolałby dać nam trochę luzu, ten obraził się na mnie na
całe trzy godziny, a kiedy w końcu się odezwał, oznajmił głosem twardym jak stal, że nie sądził, iż
nasz związek jest dla mnie pieprzonym więzieniem.
Kompletnie nie o to mi chodziło, tłumaczyłam się przez kolejne dwie godziny, że nie to miałam na
myśli.
Fakt, byliśmy młodzi, a ja jeszcze nigdy nie czułam się tak wolna, jak z nim. Wiedziałam, że
wspólnie mogliśmy osiągnąć wszystko, jeśli będziemy się kochać i wspierać, a wiek nie miał tu
znaczenia.
Kiedy nadszedł dzień balu na koniec szkoły, matka Londona zaciągnęła mnie do domku dla gości,
aby tam przygotować mnie do wielkiej imprezy. I chociaż nie potrzebowałam pomocy przy makijażu
i fryzurze, cieszyłam się, że kobieta towarzyszyła mi w tym dniu, zastępując moją matkę. To nadal
bolało, ale nauczyłam się już akceptować otaczającą rzeczywistość. Ponure myśli nie mogły
zniszczyć nam tego wspaniałego wydarzenia, bo przecież wyjechałam na lodowisko pod koniec
finałowego meczu, w myślach mając to, że będę musiała trzymać się od Londona z daleka podczas
balu na zakończenie szkoły. Musiałam zadbać, żebyśmy zachowali piękne wspomnienia, które być
może kiedyś przekażemy swoim dzieciom i wnukom.
Nie zmieniłam zdania co do ubioru, założyłam sukienkę, którą Nancy i Brett podarowali mi na
Święta Bożego Narodzenia. Pasowała na mnie idealnie, mimo że trochę przytyłam, co zapewne było
wynikiem tego, że zaczęłam prowadzić normalny tryb życia i regularnie jeść.
Kiedy o wyznaczonej godzinie London przyszedł po mnie do domku dla gości, widziałam zachwyt
malujący się w jego oczach. On także wyglądał obłędnie w ciemnym garniturze, z elegancko
ułożonymi jasnymi włosami.
W limuzynie, która stała już przed domem, czekali na nas Ash, Kai i Peyton ze swoimi
partnerkami, które zaprosili dosłownie chwilę przed balem.
Rodzice Londona wpadli dosłownie tylko na parę minut do szkoły, w której odbywał się bal,
i tylko po to, żeby zrobić nam kilka zdjęć. Staliśmy z Londonem na ściance, uśmiechając się szeroko,
pozując do zdjęć jego rodzicom i fotografowi. Dopiero po dłuższej chwili zauważyłam, że na balu
pojawiła się także Mia w długiej czerwonej sukni. Musiałam przyznać, że wyglądała zjawiskowo,
a wiele par oczu zwróciło się w jej stronę. Ale nie oczy mojego chłopaka, dzięki Bogu.
Coś zakuło mnie w piersi, kiedy zauważyłam towarzyszącego jej Howarda i… moją matkę.
– Jebać to, Blue – szepnął mi do ucha chłopak. – Nie pozwól, żeby zniszczyli ci te wspomnienia.
Łatwiej mówić, trudniej zrobić, tym bardziej że Nicole nie podeszła do mnie, a kiedy mnie
zauważyła, szybko opuściła wzrok. Rodzice Londona wynagradzali mi jej nieobecność i brak
zainteresowania, jak tylko mogli, ale to jednak nie było to samo.
Na szczęście zarówno Nicole, jak i Howard z Mią szybko zniknęli. Asher powiedział nam, że
usłyszał rozmowę nauczycieli, mówiących o tym, że Mia miała spore problemy związane z xanaxem
i swoją psychiką.
Po przedstawieniu, które przygotowali inni uczniowie, kilku sesjach fotograficznych, nadeszła
pora na dyskotekę. Bawiłam się świetnie, obejmując Londona w tańcu. Dziękowałam Bogu za swoją
odwagę, bo nie wyobrażałam sobie tego dnia inaczej. Gdybym tego nie zrobiła, nadal musielibyśmy
udawać, zwłaszcza tego wieczoru, w towarzystwie uczniów i nauczycieli.
Teraz oboje z Londonem budowaliśmy piękne wspomnienia bez strachu i presji i mimo
drastycznych kroków, które musiałam podjąć, było warto.
Kiedy przyszedł moment wyłonienia króla i królowej balu, poczułam napięcie. Byłam pewna, że
lada chwila korona znajdzie się na głowie mojego chłopaka, który będzie musiał zatańczyć z inną
laską, a mnie ogarnie totalna zazdrość. Mimo to uśmiechałam się szeroko, nie dając poznać po sobie
dzielących nas różnic. London nadal był gwiazdą szkoły, a ja tylko jego dziewczyną i chociaż już nikt
nie wytykał mnie palcami, dało się odczuć, że pochodziliśmy z różnych światów.
Zaskoczyło mnie, kiedy przewodnicząca szkoły wywołała na środek Peytona, który kompletnie
nie wydawał się zaskoczony, a także Ashley, blondynkę, która chodziła z nami na niektóre zajęcia.
Nie mogłam skłamać, mówiąc, że nie poczułam ulgi. Oboje z Londonem byliśmy zadowoleni i tylko
Kai mruczał pod nosem, że głosowanie zostało ustawione, a Peyton maczał w tym swoje grube
paluchy.
Po tańcu króla i królowej wróciliśmy na parkiet, gdzie bawiliśmy się do ostatniej minuty.
Przysięgam, że jeśli to, co było między mną, a Londonem kiedyś się rozpadnie, skończę jak Mia,
z xanaxem i depresją, chociaż doskonale wiedziałam, że dziewczyna miała problemy ze sobą o wiele
wcześniej niż po rozstaniu z Londonem.
Kiedy szłam z nim za rękę, w stronę czekającej na nas limuzyny, gwiazdy świeciły jaśniej niż
zwykle, a powietrze pachniało… miłością. London narzucił na mnie swoją marynarkę i objął mnie
ramieniem, przyciskając do swojego twardego ciała, a ja czułam, że jestem w miejscu, w którym od
zawsze chciałam być.
Punktowe lampki w chodniku oświetlały nam drogę, a ja wiedziałam, że dokładnie takie będzie
nasze dalsze życie – jasne, proste, długie i szczęśliwe. Ryzyko, jakie oboje podjęliśmy, się opłaciło, bo
miłość była silniejsza niż uprzedzenia, czy stojące na jej drodze przeszkody.
Epilog

Blue
Trzy lata później…
Leżałam na brzuchu, wsparta na łokciach z nogami skrzyżowanymi w kostkach, mając na sobie
koszulkę drużyny New York Rangers z wielką niebieską dziesiątką na plecach. Oprócz koszulki
miałam na sobie białe skarpety, które kończyły się w połowie uda. Wiedziałam doskonale, że London
miał na ich punkcie fioła.
I oczywiście żadnej bielizny.
Samolot wylądował jakąś godzinę temu, więc West lada chwila powinien się pojawić. Nie
widziałam go od sześciu dni i specjalnie uporałam się z pracą semestralną podczas jego nieobecności,
aby kolejne dni mieć wyłącznie dla niego. Dzięki Bogu, że był już piątek. Miałam pewność, że przez
najbliższe dwa dni nie wyjdziemy z łóżka.
Mieszkaliśmy w Nowym Jorku niemal trzy lata i musiałam przyznać, że wcale nie tęskniłam za
Los Angeles, jedynie za ludźmi, którzy tam zostali. Rodzice Londona często nas odwiedzali, podobnie
jak Bobby, a my lataliśmy do nich na święta i w każdej wolnej chwili. Chase, mimo że sporo urósł,
nadal uwielbiał podrzucać ugryzione rzeczy na mój talerz, a Bobby po zakończeniu swojej wojskowej
kariery otworzył zakład mechaniczny i naprawiał teraz stare samochody. Cade także nas odwiedzał,
zwłaszcza kiedy podczas trasy był w pobliżu. London musiał się pogodzić z jego towarzystwem
i chociaż na początku nie było łatwo, wydawał się go akceptować.
Ze swoją matką nadal nie miałam kontaktu, a z tego, co mówił mi Cade, zaręczyła się
z Howardem, który zaraz po rozdaniu dyplomów wysłał swoją córkę do specjalnego ośrodka, który
miał jej pomóc w walce z nałogiem i z chorą głową. Było trochę za późno na tak zdecydowane
działania i jeśli Howard podjąłby ten krok wcześniej, Mia mogłaby w spokoju skończyć szkołę.
Niemniej jednak teraz podobno miała chłopaka i poszła na studia.
Nie tęskniłam za swoim dawnym życiem ani za przyjaciółmi, których straciłam. Asher i Kai
również mieszkali w Nowym Jorku i często się spotykaliśmy, mimo że w naszym życiu zaszły pewne
zmiany.
Oboje z Londonem wyjechaliśmy na studia, z tym że obecnie uczyłam się tylko ja. London był
studentem przez niecałe dwa semestry i radził sobie świetnie aż do chwili, kiedy zgłosił się do niego
menadżer New York Rangers, proponując mu kontrakt i astronomiczne sumy za grę w NHL, o której
przecież zawsze marzył.
Natomiast ani jego rodzice, ani on sam nie spodziewał się, że to nastąpi tak szybko. Owszem,
marzył o tym, ale liczył, że to stanie się nie szybciej niż po zakończeniu studiów pierwszego stopnia.
Widziałam radość w jego oczach oraz obawę, bo wszystko w naszym życiu miało się zmienić.
Wiedziałam, że gra w lidze wiązała się z wyjazdami, codziennymi treningami i masą restrykcji. Nancy
i Brett nie byli zadowoleni, nie chcieli, by ich syn rzucał studia. Bali się, że zostanie bez niczego, jeśli
nabawi się jakiejś kontuzji. Ja jednak wiedziałam, że to jego największe marzenie, do którego dążył
od momentu, kiedy pierwszy raz założył łyżwy.
– Rób to, co kochasz, London – powiedziałam mu wtedy, gotowa wspierać jego karierę, która
także wiązała się z rozłąką. – Powinieneś słuchać siebie, nie innych. To twoje życie, twoje marzenia.
Jeśli nie zrobisz tego, czego naprawdę chcesz, pewnego dnia się obudzisz i będziesz tego cholernie
żałował.
– To już nie jest zabawa, Blue. – Spojrzał na mnie jakoś smutno. – To długie wyjazdy, będziemy
musieli podporządkować wszystko pode mnie.
Widziałam wątpliwości malujące się na jego twarzy, ale nie miałam zamiaru być osobą, przez
którą nie spełni swoich marzeń. Wiedziałam, że wytrzymam wszystko i będę czekać na niego
najpierw w naszym pierwszym mieszkaniu, a potem w apartamencie w najlepszej dzielnicy miasta,
z widokiem na panoramę Nowego Jorku, do którego przeprowadziliśmy się już po kilku miesiącach.
London zarabiał astronomiczne kwoty i nawet nie chciał słyszeć, żebym dokładała się do
rachunków. Uparł się na tę przeprowadzkę, a ja prawdę mówiąc, ledwie byłabym w stanie pokryć
koszty energii elektrycznej w tym miejscu.
Chciał, abym podczas jego wyjazdów mieszkała w komfortowych warunkach, w budynku
z ochroną, w najlepszej dzielnicy.
Kilka tygodni zajęło jego rodzicom pogodzenie się z decyzją syna, aż w końcu zrozumieli, że
spełnianie marzeń było warte każdych poświęceń. London mógł przecież wrócić na studia w każdej
chwili, a podobna szansa mogła mu się więcej nie trafić.
Pierwszych kilka miesięcy było dla niego frustrujących, bo spędził je na ławce rezerwowych, ale
kiedy tylko dostał szansę, wykorzystał ją tak dobrze, że teraz znajdował się w pierwszym składzie,
jako najmłodszy zawodnik drużyny.
Oglądałam wszystkie jego mecze w telewizji, nie opuściłam ani minuty, a jeśli grali na miejscu,
szalałam na trybunach, będąc jego największą fanką.
London poświęcał sporo czasu na to, żeby nauczyć mnie przyzwoicie jeździć na łyżwach. Przez
przyzwoicie rozumiał chyba piruety i jazdę do tyłu. Dla mnie było okej, potrafiłam jeździć bez
większych wywrotek i spędzałam przyjemnie czas na lodowisku.
Nasz związek rozkwitał każdego dnia, a nasza rozłąka jeszcze bardziej go cementowała.
Widziałam znaczącą różnicę między tym, co było w Los Angeles, a tym, co mieliśmy tutaj, w Nowym
Jorku. Tam byliśmy zakochani, a tu się kochaliśmy. Byliśmy starsi, odpowiedzialni i w pełni świadomi
łączącej nas więzi, która nigdy wcześniej nie była tak silna, jak teraz. I chociaż na moim palcu już od
kilku miesięcy lśnił wielki diament, przyjęcie zaręczynowe mieliśmy zrobić w domu jego rodziców
podczas Świąt Bożego Narodzenia.
Teraz czekałam na niego, mając na sobie to, co lubił najbardziej, i chociaż wiedziałam, że po tak
długiej podróży doskwierał mu głód, to będzie wolał mnie najpierw przelecieć, niż zjeść risotto
z kurczakiem, które dla niego zrobiłam.
Kiedy usłyszałam ciche kliknięcie oznajmiające przyjazd windy do apartamentu, drgnęłam
podekscytowana. Dokładnie słyszałam jego kroki na marmurowej podłodze. Nie wołał mnie, nie
szukał, bo doskonale już wiedział, gdzie mnie znajdzie. Takie powitania praktykowaliśmy od samego
początku jego gry w lidze. Czasami czekałam na niego w seksownej bieliźnie, bywało też, że
siedziałam całkiem naga na łóżku, ale przeważnie zakładałam na siebie jego koszulkę.
Coś upadło na podłogę, po chwili usłyszałam brzęk paska i monet, rozsypujących się po
podłodze. Uśmiechnęłam się szeroko, wiedząc, że teraz London ich nie podniesie, zrobi to o wiele
później.
Kiedy drzwi do sypialni się otworzyły i wreszcie go zobaczyłam, zauważyłam, że nie miał już na
sobie ani kurtki, ani butów, a pasek spodni trzymał zwinięty w dłoniach. Jego biała koszula była
rozpięta do połowy, podobnie jak guzik dżinsów.
Wzrok, jakim omiótł moje ciało, sprawił, że w sekundę zrobiłam się gotowa i wilgotna.
– Mam nadzieję, że pod tą koszulką nie masz nic więcej – odezwał się chrapliwym głosem, a w
jego oczach zobaczyłam autentyczny głód.
London patrzył na mnie, jakby chciał mnie zjeść.
Nie ruszyłam się z miejsca, patrząc, jak podchodzi do łóżka, nie spuszczając ze mnie palącego
spojrzenia.
– Mam przeczucie, że będziesz idealną żoną – powiedział i ściągnął koszulę przez głowę,
ukazując idealnie wyrzeźbione mięśnie.
Przełknęłam głośno ślinę, wodząc oczami po jego ciele, kiedy się rozbierał.
– Najlepszą – zapewniłam go.
– Tęskniłaś? – wymruczał, sięgając do zamka spodni.
– Nawet nie masz pojęcia, jak bardzo.
Uśmiechnął się zwycięsko i zarozumiale.
– Twoja cipka też? – Poruszył sugestywnie brwiami, wpatrując się w moje nogi.
– Ona przede wszystkim.
Z jego gardła wydarł się gardłowy pomruk. Patrzyłam, jak z prędkością światła pozbył się spodni,
a następnie bokserek. London zawsze był po prostu piękny i majestatyczny, ale z upływem czasu stał
się bardziej mężczyzną niż chłopakiem, a mnie te zmiany bardzo odpowiadały.
– To zajebista wiadomość – oznajmił, prezentując mi swojego sztywnego fiuta. – Nie mam sił na
gry wstępne, mała. Zbyt długo czekałem, żeby się w tobie znaleźć.
Pisnęłam cicho, kiedy przerzucił mnie na plecy, a następnie ułożył się między moimi udami,
składając na moich ustach agresywny pocałunek. Owinęłam nogi wokół jego bioder, a on wtargnął
we mnie jednym szybkim pchnięciem, mrucząc pod nosem niezrozumiałe słowa.
– Będę cię pieprzył, gdy masz na sobie moją koszulkę – oznajmił, chwytając mnie za nogę pod
kolanem i unosząc ją lekko, aby wejść jeszcze głębiej.
Wiedziałam, że zachowam ją na sobie przynajmniej do momentu, aż nie pójdziemy pod prysznic.
Byłam podniecona już od chwili, kiedy napisał, że samolot wylądował, więc teraz poruszał się bez
problemu, a ja nie potrzebowałam gry wstępnej.
Seria gwałtownych pchnięć sprawiła, że zagłówek łóżka zaczął uderzać o ścianę. London opierał
się na dłoniach po obu bokach mojej głowy i patrzył mi w oczy.
Uwielbiałam go obserwować, kiedy mnie rżnął, jego wzrok był zamglony, a usta lekko rozchylone,
a gdy opadł na mnie, wtulając twarz w zagłębienie mojej szyi, i szeptał, jak cholernie uwielbia
pieprzyć moją cipkę, jak kocha to uczucie, kiedy oplatam go nogami i kocha słyszeć ten dźwięk jego
jaj obijających się o mój tyłek, odpłynęłam.
London doszedł chwilę po mnie, a z jego ust wydobył się przeciągły jęk. Poczułam pulsowanie
jego kutasa w swoim wnętrzu na chwilę przed tym, zanim się spuścił, ciężko dysząc.
Po chwili przetoczył się na bok, biorąc mnie w ramiona, i zakrył ramieniem oczy, próbując złapać
oddech. Wiedziałam, że po jego powrocie nie było szans na długie bzykanie. I pod prysznicem też nie
będzie, ale stanie się to o wiele później, zaraz po tym, jak podam mu kolację.
– Umówiłem się z chłopakami na piwo – mruknął, na co pacnęłam go w ramię.
– Jeśli dzisiaj, to wykluczone – oznajmiłam twardym głosem, na co on tylko się zaśmiał.
– Dzisiaj nie mam zamiaru wypuszczać cię z łóżka – wyjaśnił, przewracając się na bok, podparł
głowę dłonią i spojrzał mi w oczy. – Umówiłem się z Kaiem i Asherem pojutrze.
– Masz szczęście – prychnęłam, przygładzając jego jasne i nieco dłuższe niż zwykle włosy. –
Myślałam, że będziesz w kiepskim nastroju po przegranym meczu.
London tylko wzruszył ramionami. Przegrali różnicą kilku punktów, a w telewizji widziałam
grymas wściekłości na jego twarzy, kiedy schodził z lodowiska.
– Pieprzyć to, skoro jestem teraz w domu, z tobą – odpowiedział łagodnie, odgarniając z mojego
policzka ciemny kosmyk.
Przytuliłam się do niego i przez chwilę leżeliśmy po prostu w ciszy, napawając się swoim
towarzystwem. Jego powroty do domu były dla mnie zawsze bardzo emocjonującym przeżyciem,
a tęsknota, która nas ogarniała, zdawała się jeszcze potęgować nasze uczucie i chociaż London miał
grono fanek, nie byłam zazdrosna. Ufałam mu i wiedziałam, że nie zrobiłby nic, żeby zniszczyć to, co
było między nami. Kiedy wyjeżdżaliśmy z Los Angeles, liczyłam się z tym, że byliśmy jeszcze zbyt
młodzi na poważne deklaracje, a nowa rzeczywistość i nowe obowiązki mogły spowodować wiele
komplikacji i owszem, tak się stało, ale nie między nami. Mimo że byliśmy młodzi, trwaliśmy przy
sobie pełni wiary, że miłość przezwycięży wszelkie komplikacje. I tak właśnie było. Teraz nasza
miłość była bardziej dojrzała i mocniejsza niż kiedykolwiek.
– O czym myślisz? – zagadnął London, przerywając ciszę.
– O tym, że dobrze mieć cię znowu w domu.
London pocałował mnie w skroń, wzdychając głośno.
– Nie na długo, Bubu. Teraz gramy u siebie, ale za dwa tygodnie znowu wylatuję.
Uśmiechnęłam się lekko, aby dodać mu otuchy. Tak właśnie wyglądało nasze życie, w które
nieustannie była wpisana tęsknota.
– Odpoczynek mi się przyda, panie West – stwierdziłam, wzruszając lekko ramionami. – Jesteś
trochę zaborczy, marudny i wymagasz wiele uwagi.
Zaśmiał się cicho, a następnie dał mi pstryczka w nos. Zaczęliśmy się szamotać, walcząc ze sobą
jak dzieciaki, a kiedy znalazłam się pod nim, poczułam jego sztywnego fiuta przy swoim wejściu.
– Odszczekaj to – rozkazał, poruszając lekko biodrami, przez co wszedł we mnie na kilka
centymetrów i pozostał w bezruchu.
– Nie. – Pokręciłam powoli głową, przygryzając dolną wargę, bo już nie mogłam doczekać się
ciągu dalszego.
London złamał swój rytuał i wyglądało na to, że nie miał zamiaru zabrać mnie pod prysznic, ale
ponownie przelecieć w łóżku.
– Cofnij swoje słowa – odezwał się znowu, wchodząc we mnie na kilka kolejnych centymetrów
tylko po to, żeby po chwili znów się wycofać.
Narastające napięcie sprawiło, że nie byłam w stanie dłużej ciągnąć tej gierki.
– Cofam – sapnęłam. – Nie potrzebuję odpoczynku.
Zwycięski uśmiech zagościł na jego twarzy, a jego fiut wniknął głębiej we mnie, sprawiając, że
odrzuciłam głowę.
– Kocham cię – szepnął, zaczynając się poruszać, powoli i bardzo delikatnie.
– Ja też cię kocham – odpowiedziałam, patrząc mu prosto w oczy.
Byliśmy najlepszym przykładem na to, że szkolne miłości były w stanie funkcjonować także
w dorosłym życiu. Byliśmy dowodem na to, że miłość naprawdę wygrywa, że wybierasz właśnie ją
bez względu na to, ilu ludzi masz przeciw sobie.
Razem stawaliśmy się najsilniejsi, a jeśli ktokolwiek zdobędzie się na odwagę, żeby próbować nas
rozdzielić, spłonie w ogniu naszej miłości, a my ruszymy dalej, nie oglądając się za siebie.
Podziękowania

Uwielbiam tę część książki, której pisanie jest jednocześnie ogromną przyjemnością


i wyzwaniem. Za każdym razem, kiedy zabieram się za ten etap, dopada mnie ogromne wzruszenie
i wdzięczność za to, że Was mam, jednocześnie obawiając się tego, że żadne słowa nie będą w stanie
oddać w pełni moich uczuć.
Dziękuję całemu zespołowi Wydawnictwa NieZwykłe, współpraca z Wami to niesamowita
przygoda!
Szczególne podziękowania składam także mojej cudownej Pani Redaktor, która poznała już
wszystkie moje bolączki, dzielnie z nimi walczy i eliminuje. :) Ala, współpraca z Tobą to czysta
przyjemność, dziękuję za Twoje rady i wsparcie!
Czasami bywa tak, że kiedy wpadam w wir pisania, znikam na długie dni, a nawet tygodnie, staję
się dostępna jedynie dla swoich czytelników na Wattpadzie, którzy kilka lat temu skradli moje serce.
Wtedy moje życie towarzyskie kompletnie umiera, więc chciałam podziękować moim przyjaciołom
i rodzinie, że to rozumieją i czekają, aż wrócę zadowolona i szczęśliwa, bo oto ukończyłam kolejny
projekt. Kochani, dziękuję za wszystko! To ogromne szczęście mieć Was obok siebie! Szczególnie
P. Burkatów. :)
Dziękuję moim wspaniałym patronkom, recenzentom oraz wszystkim, którzy w jakikolwiek
sposób promują moje książki. Ogromnie Was doceniam!
Odnosząc swoje małe sukcesy, porażki, zwycięstwa, mam zawsze obok siebie moich wspaniałych
mężczyzn, którzy są dla mnie ogromnym wsparciem, pocieszeniem i wielką motywacją!
Damian, Ty jak nikt inny wiesz, co mi w duszy gra. :) Jestem ogromną szczęściarą, mając takiego
męża i przyjaciela. Dziękuję Ci za każdą wspólną godzinę i każdy kolejny dzień, za to, że umiesz mnie
pocieszyć, kiedy nikt inny nie potrafi. <3
PS mam nadzieję, że oprócz Prześladowcy, który tak bardzo Ci się podobał, przeczytasz też inne
moje książki. :D
Szymuś, każdego dnia, w każdej sekundzie jestem z Ciebie ogromnie dumna! Jesteś wspaniałym
chłopcem i kocham Cię jak stąd do Księżyca, tylko proszę Cię, ubieraj się ciepło i nie mów mi, że
dziesięć stopni to upał, żeby wyjść z domu w krótkich spodenkach…
PS za leki będziemy potrącać z kieszonkowego :D
Bez względu na to, ile ma się lat, mama potrzebna jest w każdym wieku. Kochana mamo, dziękuję
Ci za wszystko! Za czas, ogromną pomoc, pyszne obiady i ciepłe słowa otuchy, kiedy bywa ciężko!
PS Nie pytaj mnie, kiedy dorosnę, to się nigdy nie stanie :D
Nieustannie mam wrażenie, że czuwasz przy mnie, pilnujesz, otaczasz opieką, to uczucie jest
niemalże namacalne. Minęło już tyle lat, być może już tak nie boli, ale tęsknota z każdym kolejnym
dniem jest coraz większa. Doskonale pamiętam Twój głos, chociaż twarz już dawno rozmyła się
w mojej pamięci. Kocham Cię, mam nadzieję, że jesteś ze mnie dumny!
Kochani czytelnicy, jesteście dla mnie ogromnym wsparciem, moją siłą i radością. Bez was nie ma
mnie i nie znam słów, którymi mogę opisać to, jak bardzo was uwielbiam!
Dziękuję za to, że sięgacie po moje książki!
Ściskam mocno
Joanna Chwistek

You might also like