Professional Documents
Culture Documents
Jak Plynie Wodeczka Na Wsi I W - Krzysztof Daukszewicz
Jak Plynie Wodeczka Na Wsi I W - Krzysztof Daukszewicz
Projekt okładki
Zdjęcie na okładce
Redaktor prowadzący
Michał Nalewski
Korekta
Grażyna Nawrocka
ISBN 978-83-8295-532-3
Warszawa 2022
Wydawca
www.proszynski.pl
Wszyscy kiedyś przestaną pić,
Karta redakcyjna
Dedykacja
Meneliki
Meneliki
Zygmuś romantyczny
Himilsbach
Z Putramentem w łóżku
Opozycjonista
Menel sentymentalny
Matka menela
Menel z Wrocławia
Menel nieprzygotowany
Kac
Menelka towarzyska
Usłyszane w Suwałkach
Menel zmartwiony
Menel serocki
Menel spostrzegawczy
Menel rzecznik
Menel polsko-kreteński
Menel z podstawówki
Menel wyrafinowany
Menel wyborczy
Menel niedoinwestowany
Menel romantyczny
Menel górski
Menel lękliwy
Menel belgijski
Menel smakosz
Menel rzeszowski
Menel prorodzinny
Menel skromny
Menel konsekwentny
Menel szarmancki
Menel znawca
Menel przedobrzający
Menelka zapobiegliwa
Menel należący
Menel życzliwy
Menel trafiony
Menel godny
Menel szarżujący
Wszechwiedzący
Menel niedoinformowany
Menel kontestujący
Menel wzruszający
Menele zagraniczni
Menel zaskoczony
Menel frywolny
Menel niedouczony
Menel zdegustowany
Menel uczący
Menel progresywny
Menel arabskojęzyczny
Żarty o menelach
Menel uwielbiający
Menel teleturniejowy
Menel dramatyczny
Menel troskliwy
Menel krzyworyjowy
Pogrzeb Nałoga
Limeryki
Spinacz
Epitafia
Wniosek końcowy
Z czasów po 13.00
Policjanci z Chicago
Black Dunajec
Pana Maćka
Pana Lecha
Kanada
Grecja
W Brodnicy
Borne Sulinowo
Z Poznania
Bydgoszcz
Koło Dzierżoniowa
W Łodzi
Warszawa
W Opatowie
W Śremie
W Ostródzie
Puławy
Z Dobrodzienia
Katowice
Warszawa
Malbork
Jelenia Góra
Z Piły (miasta)
Z Nieporętu
Wrocławska latarnia
Warszawa
W Hermanowie
Warszawa
I na Żoliborzu
Brodnica
W Tczewie
Też na przystanku
Częstochowa
Potęgowo
Warszawa-Ursynów
SMS nawalonego
Szczytno
Pani Zofii
Rafała
Piotra
Rafała
Pana Mariusza
Pani Kasi
Pani Urszuli
Pana Jana
Pana Tomka
Pani Eli
Pani Agaty
Pana Tomasza
Pani Haliny
Pana Jana
Pani Beaty
Pani Magdy
Christiana
Krzysztofa ze Stawigudy
Pana Michała
Pana Roberta
Pani Anny
Pana Bronisława
Definicja
Szczytno
Pana Zygmusia
Pana Dariusza
Aloszy Awdiejewa
Aloszy z okazji jego jubileuszu napisałem taki oto limeryk:
Stefana Friedmanna
Adama Andryszczyka
Piotra Bałtroczyka
Jurka Derfla
Tereni Drozdy
Profesora Miodka
Jurka Iwaszkiewicza
Tomka Szweda
Wojciecha Adamczyka
Z zeszytu szkolnego
Przedszkole
Msza
Kolbudzkie
Kultury trochę…!
Pana Bogumiła
Pana Grzegorza
Arka z Krakowa
Pana Przemka
Pana Adriana
Pana Zenka
Pana Arkadiusza
Pani Ewy
Pana Ireneusza
Zbyszka Władzińskiego spod Szczytna
Pana Adama
świeżynki
W akwarium morskim
Kazimierza Kuca
Antoniego Macierewicza
W Rzeszowie
Meneliki
Meneliki
Przez kilka lat zbierałem po Polsce opowiastki o menelach, o których się
mówi, że ich nieszczęście w życiu polega na tym, że pili alkohol nie ten co trzeba,
Pierwszy żart, jaki zapadł mi na całe życie w głowie, a który trzymał mnie
mi koncerty.
I tyle go, szczerze mówiąc, widziałem. Ale zanim odjechał w siną, zachodnią
mniejsze zło, bo mogło do nas przyjść zło większe, ale społeczeństwo mi w to nie
wierzy, że mogło przyjść większe, i chciałbym sprawić jakiś cud, żeby przekonać
ludzi do siebie. Ale nie chciałbym tak jak Jezus zamienić wodę w wino, ponieważ
A na to Pan Bóg:
– Nie ma sprawy. Jeżeli tak ci zależy na tym, żeby przekonać naród do siebie,
cudu dokonasz.
Wisłą, sprawdza butem wodę, woda trzyma, wchodzi, nic się złego nie dzieje,
idzie swoim sztywnym generalskim krokiem przez rzekę i stoi na moście dwóch
– Jaruzel!
– I widzisz Józek – mówi ten pierwszy – a mówiłem ci, że ten chuj nawet
wiem, kiedy pan wróci, a ja, szczerze mówiąc, już bym się napił.
I propozycja trzecia, to kupi pan ode mnie ten oto katalog samochodowy
z roku 1995.
I już wiedziałem, że mam przed sobą nie byle kogo. Udowodnił to jakieś trzy
tygodnie później.
Jest godzina 16.00, ulica Koszykowa w Warszawie, widzę, że pan Zygmunt już
mnie namierzył. Powoli przesuwa się w moją stronę. Zastawia drogę i zaczyna:
– Jak ja się cieszę, że pana widzę w zdrowiu. Musi mnie pan poratować, bo ja
wczoraj poszedłem w taką szkodę, że dopiero co z domu wyszłem. I jak pan mnie
pięć złotych, ale ponieważ prosił mnie w sposób ujmujący, a w dodatku była
samemu sobie.
Przyjemnego czytania.
Zygmuś romantyczny
Od ponad dwudziestu lat kwestuję na Powązkach i bardzo często podchodzą
do mnie ludzie nie tylko wrzucić pieniądze, ale i porozmawiać. Jedni z dobrym
gwałtownie zapytała:
– Nie wiem.
– Kwestuję.
– Jak się kwestuje, to się powinno i wiedzieć, gdzie jest kwatera 253!! –
W roku 2002 pojawił się przede mną pan Zygmuś, co mnie trochę zaskoczyło,
niesamowitego, że się ostała ulica Waryńskiego. Tyle przecież ulic padło na bazie
Waryński.
Stanął na tym cmentarzu przede mną, a był tego dnia solidny mrozik,
i zaczyna mi współczuć.
grób brata, to pan już w tem miejscu stał i trząchał tą puszeczką, wracam,
a pan dalej trzącha. Ale ile się trzeba nastać, żeby uzbierać trochę grosza, to ja
kończę kwestę, pojadę do domu, zrobię sobie herbatkę z prądem i ziąb przejdzie.
A na to pan Zygmuś:
grobie brata.
towarzystwo.
– No… za komuny.
pytanie sędziego:
– I co było dalej?
– Wstąpiła do Solidarności!?
nóżkami po asfalcie.
Korzeniowskiego.
– Widziałem.
Zadzwoniłem do domu koło 21.00, żeby się dowiedzieć, jakie są wyniki, ale nikt
– Prawie wszyscy.
– A on jak wygląda?
– A co to za partia?
– A bliźniacy?
– Bracia Kaczyńscy wyglądają tak, jakby Jaś Fasola z Benny Hillem zagrali
u Hitchcocka.
– A co z Unią Wolności?
most za daleko.
– Nie.
– Nie, panie Krzysieńku, on raczej wygląda jak byk, który pierwszy raz
– A co z Lepperem?
– Mam mówić?
– Aż tak źle?
– Ależ skąd, panie Krzysieńku, on wygląda tak pięknie jak Marilyn Monroe...
– O Jezu, a jakie?
– A co w pętli?
– Oczywiście, że Balcerowicz.
– Z Norwegii – odpowiedziałem.
wracaj pan.
tylko dolewam.
– Wiem, Jasiu.
kupuję drugą połówkę, patrzę, a za mną stoi Śmigiełko, taka kurwa z Hożej, nie
szóstej kwaterze. A już się robi ciemno… Wchodzimy, Jonasz, do tego grobowca
i umfa… nie wierzę własnym oczom… patrzę, a tam jedna kurwa już leży.
Leonid Breżniew, co usta miał także słodsze od malin. Jan walnął więc jeszcze
jedną setkę dla kurażu i poszedł na trasę przejazdu. Przecisnął się przez
do asfaltu.
zjeść, nie ma co wypić i boi się zasnąć, bo na recepcji powiedziano mu, że będzie
miał jeszcze jakiegoś pisarza za lokatora, ale nie wiadomo, kto nim będzie,
a klucz jest tylko jeden. Siedzi na łóżku, patrzy na zegarek, mija godzina (to jest
opowieść samego Putramenta). Nikt się nie pojawia. Wreszcie o czwartej w nocy
rynsztunku, zapytał:
– Na ciebie.
zlewu.
popełnili ten kaskaderski wyczyn, tuż przed spotkaniem zaczęli go prosić, żeby
– Nie bójta się, kurwa, starego robola. – Uspokoił organizatorów pan Jan, po
rogu ulicy stoi pan Józef z niewiadomego wyglądu cegiełkami, a tuż obok
w bramie menel, który dajmy na to zbiera na wino marki „Viagra”, i obaj mają tę
samą nadzieję.
się od bramy. Już mnie oszacował jako jelenia, w myśl żartu krążącego w tym
środowisku.
– Pan Dauszkiewicz?
– Tak.
– Krzysztof.
– Tak.
– Panie Krzysztofie, czy pan wie, że ja przez pana całom noc płakałem!
– A co się stało?
mnie tak:
której pan śpiewa, że miał porządną matkę. I ja przez cały wieczór i noc
– Czy mogę uścisnąć panu rękę za to, że pan szanuje chociaż nasze mamusie?!
– Słuchaj, Wojtek, powiedz mi, może ty wiesz, czy Dygat jest chory, czy
zdrowy?
– A czemu pytasz?
się dzisiaj napić, a na mieście ludzie pierdolą, że Dygat jest chory. To ja nie pójdę
wypada.
– No i co w związku z tym?
– Widzisz, Wojtek, skoro nie wiesz, czy Dygat jest zdrowy, czy chory, to ty mi
o jakiejś kinetyce.
A na to menel:
lat, a ja dożyję, to napiję się z nim wódeczki… i ja dożyłam… i niech pani powie,
– Nie, nie, tylko nie białą wódeczkę, bo mój świętej pamięci mąż pił właśnie
– To znaczy jaką?
– To cytrynówka.
– Pewnie kwaśna?
– Nie, słodka.
– A ta z tą trawką?
– To żubrówka, znakomita.
I tu nie wytrzymał menel, który nie mógł się doczekać swojej kolejki, nachylił
bardzo grzecznie:
– Dlaczego?
– Jak się sąsiad opije już tej siary i na drugi dzień wstanie, to kac nie męczy?
lat temu.
wieczorem nie wie, z kim zasiądzie do stołu i jaki będzie. To dopiero kac.
umywalki i wrzeszczący:
– Tak.
Imię tej rudej!? Pseudonimy!? Ale raus!!! Nie pamiętasz!? – I wodą w twarz. –
A teraz przypominasz!?
gdzieś się nie wygadałem!? Tylko co miałbym wygadać!? Czego ten cham ode
mnie chce!?
– Nie męcz mnie dłużej, przestań, błagam. I o nic nie pytaj, bo nie pamiętam.
Ale kac trzyma za gardło fachowo jak komandos, gnie do ziemi i wrzeszczy:
A ty:
– No to zabij! Albo oszczędź. Wymyśl łagodną karę dla organizmu, bo nie
Ale łagodnego wyroku nie będzie, bo jeszcze za wcześnie, bo kac jeszcze młody
jaśniejszy, już ciało zaczyna funkcjonować, ale to jeszcze nie jest wolność. To
bunt.
Tak! Utopić! Przecież swołocz nie lubi mokrego!! A więc pić! Pić! Pić!
I szklanka wody prosto z kranu. I ulga… Ale tylko przez moment. Czujesz, że
znowu wraca. Więc teraz kefir. Jest. Przedwczorajszy, ale jest. I do dzioba.
Przycichł. Mam cię, kacu. Ale on za moment znowu pełznie, znowu podchodzi
pod gardło. O Matko Przenajświętsza, kiedy się to skończy!? Że też nie ma już
nic kwaśnego.
Może kawa? Tak, kawa stawia na nogi! Będzie ulga! Jest! Ale kac wychodzi
ze dwie, trzy godziny. A trzy godziny w życiu kaca to wieczność. To jest całe
życie mężczyzny po sześćdziesiątce, kiedy ręce już się trzęsą, nogi chodzą
I nagle: pyk. A co to?! Nic nie czuję. Matko moja, nic nie czuję. I do łazienki,
do lustra. Tak, to ja. Oddychasz… lżej. Teraz nogi… lżej. Mój dobry Boże, ja żyję.
Ja naprawdę żyję!
– Słyszysz, ty gnojku!! Ciebie już nie ma!!! Zdechłeś!!! A ja, bandyto jeden,
żyję!!!
który tego nie przeżył, nie mógł tak napisać. Szacunek i gratulacje.
boku piła z własnym psem, który pod wpływem alkoholu śpiewał swojej pani jak
policję sąsiedzi, która stwierdziła, że zarówno pani domu, jak i jej wierny kundel
męskiej”.
brzozowych i mówi:
pomagają.
niegroźna, ale policja potrzebna. Świadkiem całego tego zdarzenia był menel
– Widziałem, ale lepiej by było powiedzieć glinom, że pan wjeżdżał, a nie cofał.
– Dlaczego?
głową i stwierdził:
– Słuchaj, stary, tobie się powodzi, a ja nic dzisiaj nie jadłem, daj złoty
pięćdziesiąt.
i szeptem mówi:
– Słuchaj, stary, skręciłem przed chwilą złoty pięćdziesiąt, dołóż dwa złocisze
i kupimy flaszkę.
– Jest.
– Tak.
Na to menel do kolegi:
– Przepraszam, a co tu będzie?
– Basen.
– Ja.
– Sam?
– Nie… Z panienkami.
kiedy to władza ludowa chciała zatrudniać obywateli z byle powodu, żeby potem
– O czym?
nie pracowałem, to gdybym teraz poszedł do roboty, tobym tylko coś zepsuł.
– A dlaczego?
(Usłyszane na Wybrzeżu)
akwizytorem.
ze zrozumieniem głową.
A na to menel:
– Panie, a na chuj jemu ta cała pasta. Przecież u nas we wsi tylko dwóch ma
zęby.
menelem, ale od czasu do czasu z nimi pijał, a słynął przy tym z wyjątkowo
mocnej głowy. Któregoś dnia wracał samochodem do domu, będąc lepiej niż po
zdaniem:
jak ja z pobytu na Krecie. Pan Marek, bo tak miał na imię, zamieszkał w dobrej
pałace.
w większości z naszego kraju. Wśród nich wyróżniał się jeden, ubrany w kultowe
dresy, czyli składające się wyłącznie z pasków i logo sportowych firm. Miał on
Facet ten wyróżniał się i tym, że miał ze sobą trzy jaskrawe, różnej wielkości
walizki plus niewielki plecak, w którym trzymał dresy na zmianę. Jak się
były ciuchy dziecka lat trzy, w średniej sukienki małżonki, a w trzeciej, tej
że od rana siedział nad basenem i pił wódkę. Co dwie godziny szedł po nową
flaszkę, siadał i znowu pił, niechętnie dzieląc się cieczą nawet z żoną.
Niestety, przyjechał on z dzieckiem, które jeszcze nie potrafiło tak się dobrze
jak inne maleństwa zbiorowo pracują na plaży i taplają się w morzu. Zaczęło
więc molestować ojca, żeby choć na chwilę zmienił swój tryb odpoczywania.
pójść!?! No chodź!!!
I tatuś, pewnego dnia żegnając się z trzecią półlitrówką, rozejrzał się dookoła,
– Nie za bardzo.
zmieniłeś.
– W rzeczy samej.
– To powiedz mi, Stefan, jak ci mija ten dzień orkiestry Jurka Owsiaka.
Na to on ze szczerością odpowiedział:
żadnej orkiestry.
– Na Jacka Kuronia.
– …żeby on co?
– A dlaczego?
– Bo Kuroń pije.
krzyknęła:
w torbie.
– Przepraszam panią, ale nie zrozumiałem, co tam jest. Czy nuty, czy flaszka?
wraca z uczelni, nagle zza słabo oświetlonego budynku wyłania się dwóch
zabrakło na musztardkę.
– Mistrzu, niech pan nam pomoże rozwiązać zagadkę. Czy to, co pana ciągnie
I otóż idzie sobie Jan ulicą i nagle w podwórzu, które mija, słyszy głos,
damski.
miasta jeszcze z pół godziny drogi, więc żeby zabić czas, opowiada, co można
– Bywają.
podnosić do góry wielka kupa liści. Część grupy ze strachu zaczyna się cofać,
– 18.00.
– A jaki dzień?
– Wtorek.
sposób, rozmawia z pacjentem, wypytując go, czego się w życiu nałykał i jak do
tego dochodził.
– Otóż bałem się, panie doktorze, że po wypiciu tego denaturatu będę sikał na
niebiesko.
pytania.
– Jeżeli osioł – powiedział – będzie miał przed sobą wiadro wódki i wiadro
– …a dlaczego?
– Bo osioł.
Dostał złotóweczkę.
proszę posłuchać… rybki mogą być, pierożki proszę pana wyjątkowo udane,
natomiast proszę pod żadnym pozorem nie dać się namówić na specjalność
– Dlaczego?
szepnął:
trzeba coś zjeść i się odstresować, więc cała ekipa, a był w niej i Czesław
Niemen, znalazła jakiś mało schludny lokalik obok. Jak wiadomo, Czesław był
faceta, który leżał z twarzą w drugim daniu. Usiadł, zamówił dewolaja i kiedy
zaczął jeść, być może zbudzony szczękiem noża i widelca śpioch podniósł twarz
– O Jezu! Brudas!
tego już nie pamiętam, wymyślił, że czwartek będzie dniem bez alkoholu.
dwie panie ciekawej urody, które miały ze sobą torbę z gustownego sztucznego
drzwi. Panie te, jak się okazało, prowadziły w mieście sklep drogeryjny i zabrały
W środku ani jednej osoby trzeźwej. Mało tego, rzuciła się nam w oczy
widoczna przesada w spożywaniu jedynego trunku, jak się później okazało, była
to wódka Gastronomiczna pędzona prawdopodobnie z karbidu i mazutu. Ale to
rozumieliśmy, bo był jeszcze stan wojenny i różne stosowało się metody oporu
– Państwo z Rzeszowa?
– Nie, z Warszawy.
najbliższych.
– I co wymyśliłeś, synu?
Ten, wiedząc, że tak się nie stanie, i że w przeszłości był to najbogatszy rolnik
we wsi, powiedział:
– Nie dam więcej żadnych pieniędzy panu, chodzi pan i prosi o 10 złotych! To
wstyd! Przecież za te złotówki, które pan przepił przez swoje życie, mógłby pan
flaszkę.
nie pamiętam, lecę bez rękawic i szalika, nagle drogę zastawia mi obywatel
wychodzi mu kichawą.
– Tak.
– Jak ja się cieszę, że pana spotkałem. Ja tak lubię czytać to, co pan napisze,
Podaje, a ja czuję, że coraz mi zimniej pod tym sklepem, więc mówię do niego:
– Lepiej na dwa.
i mówi:
– Mam dwie.
– Dziękuję szanownej pani, ale na sucho mnie takie bułeczki nie podchodzą.
Na to zadowolony menel:
do leżącej:
– Proszę, madame.
otrzymał, rzekł:
– Oczywiście.
– Słucham.
i powiada:
– Dziękuję panu bardzo serdecznie i życzę, żeby pan całe życie jeździł takim
– Po salicylowy?
i połyka.
od środka.
Uporali się z korkiem przy pomocy łokcia i w tym momencie pojawił się nie
i zapytał:
– Wy innastarancy?
– Tak.
– Odkuda?
– Z Polszy.
wino.
której z powodu pachołków nie można było rozwinąć wielkich szybkości. I miał
– A wolno panu?
się do załogi:
– To nie sprzedamy.
A na to menel:
doniosę.
drzwiami stoi miotła, weź i posprzątaj naszą stację, a będziesz miał ten
autowidolek za darmo.
A na to menel:
– Dlaczego?
– Bo jak chłopaki zobaczą, to będą się tydzień śmiali… Już wolę być trzeźwy.
i powiedział uprzejmie:
– Dlaczego aż tyle?
solidniej zatankować.
cięgi. I któregoś dnia koledzy, żałujący go z tego powodu, widząc, że znowu idzie
Ten sam sierżant opowiedział mi, że pewnego dnia będąc na patrolu, widzą
nie dzieje. Otwierają drzwi i okazuje się, że kierowca jest w sztok pijany.
Na to kierowca wybełkotał:
pracują już pięć godzin, kiedy za płotem pojawia się dwóch kumpli.
– Co robicie?
– Sprzątamy.
– Płacą.
– Na trzeźwo?
I tych dwóch odchodzi. Nie uszli nawet dziesięć metrów, kiedy właścicielka
A na to drugi:
kominiarz, który przed chwilą skończył robotę, przebrał się w cywilne ciuchy, ale
– A niby dlaczego?
wódki.
– A dlaczego wódkę?!
– Bo garnitur za drogi.
opierał się już o sufit, dogadała się więc z koleżanką mieszkającą na tym samym
osiedlu, a która miała wyższe mieszkanie, że jej ten swój niebywale wybujały
spacerówka.
Idą sobie bardzo powoli i widzą, jak obserwuje ich para meneli siedząca na
Minęły ten sklep, idą dalej i nagle słyszą, jak jeden z nich do drugiego mówi
tak:
– Popatrz, Józek, ja pierwszy raz w życiu widzę, jak ktoś roślinę na spacer
wyprowadza.
A na to znajomy odpowiada:
– Przepraszam pana bardzo, ale nie dam panu żadnej złotóweczki, ponieważ
– A co pan robi?
– Odkręcam koło.
A na to menel:
– Jak panu nie wstyd!?!? Przede wszystkim alkohol pije się w domu, a poza
tym, jak nas przed wojną uczono, wódkę pije się tylko w dwudziestogramowych
kieliszkach!!!
w interesach, ale ponieważ boi się jeździć samochodem po stolicy, zostawia auto
– Proszę pani cudownej urody, za dwa złote przypilnuję tego oto wykwintnego
A na to menel:
odganiał.
Na to menel:
– Nie mam.
A na to dresiarz:
– A skąd mam, kurwa, brać!! Przecież widzisz, jak się to chamstwo odgradza.
patrzeć.
odszedł kilka kroków, usłyszał: – Pytałaś mnie, Jadźka, kilka razy, jak wygląda
i powiedział:
– Proszę pana, poproszę pięćdziesiąt groszy na bułeczkę, ale gdyby pan nie
Egiptu zobaczyć na żywo piramidy. Kupił dobrą walizkę, ubrał się w markowe
z pokoju, powiedział:
– Tylko, Andrzejku, nigdzie nie wychodź, bo tutaj można się łatwo zgubić
– Dobrze, poczekam.
Pan Tomek, bo tak miał kuzyn na imię, wraca po godzinie, patrzy, a nasz
globtroter siedzi w holu przy stoliku, w jednej ręce trzyma szklankę whisky
arabsku prosić, ale nie wiem jeszcze, jak się mówi do kelnera, żeby oddał resztę.
Żarty o menelach
Podobno w Krakowie jakiś dostojny pan profesor miał wykład dla
alkoholików.
powiedział:
W sklepie monopolowym.
– Tak.
– A na tej niższej?
– Też moje.
– Moje.
– Sprzedaję.
– I co z tego?
A na to menel:
wysłać po zakupy?!?!
– Nie krzycz, Zocha, nie krzycz na mnie, ponieważ ja ciebie w ten wyjątkowy
dzień potraktowałem dokładnie tak samo jak nasz miliarder Jan Kulczyk swoją
żonę.
– Kupiłem ci browar.
Menele znanych i lubianych
Menel Gustawa Holoubka
Wiele lat temu był pogrzeb wspaniałego aktora na Powązkach i grabarz, który
wywodził się z elity smakoszy alkoholi świata, tak jak i reszta zatrudnionych
– Mistrzu, my was tak chowamy i chowamy, ale żeby później jeden z was
– A z izby wytrzeźwień!!!
popularnością po filmie Ziemia obiecana i jej szokującej jak na tamte czasy roli.
Były listy z pogróżkami, pełne nienawiści i bezgranicznej miłości, ale też historie
wyrażające podziw.
wędrówce do Sejn, a ponieważ zbliżał się już wieczór, zaczęli szukać miejsca na
można zjeść śniadanie, okazuje się, że można. Pytają od której, okazuje się, że
od 7.00 rano, pasuje, idą spać. Budzą się, schodzą na śniadanie punktualnie
mężczyzn, siedzących bez ruchu, a jedyne dwa wolne miejsca znajdują się przy
pomocy grubego metalowego pręta, pięć pełnych skrzynek piwa. Bierze skrzynkę
– Tobie ile?
– Trzy.
– A tobie?
– Dwa.
– Tobie?
– Cztery.
– A ty?
– Dwa.
głosem:
– Słucham panów?
– Jak najbardziej.
– I dwie kawy.
I nagle Andrzej widzi osłupiałych meneli, którzy nie mogą oderwać wzroku
z wdziękiem:
w jakiejś wiosce, której nazwy nikt nie pamiętał, i w którym to sklepie w części
– Tak.
– Ale na talony.
– Nie.
– Za gotówkę?
– Tak.
bardzo nieprzyjemnym i cała czwórka rusza w ich stronę. Dystans się zmniejsza,
adrenalina rośnie i nagle Tadeusz widzi, że jeden z nich zwalnia i zaczyna się
– No.
– I nie poznajesz?
– Nie.
kieleckim, żeby coś przekąsić, podczas swojej wędrówki przez kraj. W barze, jak
się okazało, nie ma żadnego klienta, jest tylko szefowa, która stoi za barem,
zamówienie, poszła do kuchni, za chwilę wraca i Krzyś słyszy, jak zwraca się do
niej barmanka.
– A dlaczego?
A na to pani Zosia:
nie będę.
Menel Piotra Bałtroczyka
Będąc młodym, niedoświadczonym, ale już uroczym chłopcem, Piotrek
towar, czyli denaturat, ale jak się okazało – w dwóch kolorach. Z jednej strony
w spokoju, był ich świętą krową. Jednak pewnego dnia któryś z nich poderwał
się na jego widok, najpierw, kiedy go rozpoznał, chciał się wycofać, ale zebrał się
na odwagę i powiedział:
– Ja przepraszam pana bardzo, panie Alku, pan jest taki łagodny, że nie
do niego:
– Patrz pan, świat stanął, kurwa, na krawędzi. Butelka wina kosztuje 3,50…
korkociąg 720.
– Dlaczego?
– No dobrze, a jak ja dam panu te pieniądze, a panu zechce się sikać i pójdzie
– Mam pampersy.
Staś: – Nie.
Pani Stanisława przez dłuższy czas go zbywała, ale za którymś razem pękła
i zapytała:
z Radia dla Ciebie, pojechała do Łodzi zrobić uliczny reportaż dotyczący tego, co
siedzącego na ławeczce. Czy im się podoba taki pomysł i co myśli ten wielki
poeta, patrząc przed siebie. Ponieważ odpowiedzi w większości były takie sobie,
– Kiedy?
– Dzisiaj.
wieczora postanowili zdrowo się odstresować, nie mając przy sobie żadnej kasy.
błagalnych spojrzeń.
A „Ciocia” na to:
Zbyszek.
w telewizji Cafe Fusy, ponieważ wydawało nam się, że przyzwoity żart nie musi
odchodzić w niepamięć.
Stoi kolejka do kasy złożona z kilku meneli, po nich bardzo ładna dziewczyna,
– Piwo!
– Wino!
– Piwo!
– Wino!
i delicje.
sprzedawał takiego towaru. Powiało horrorem… I nagle w tej ciszy odezwał się
głos menela:
celu podeszli do meneli siedzących na ławeczce przy parku i zapytali, gdzie tutaj
– Pokaż pan.
Menel pokazał.
– Tyle i tyle.
– Coś to za łatwo nam poszło. Musi być tutaj jakaś zdrada. Wracamy.
jednego z nich:
– Pewnie.
– To pij.
– No i co?
– To wal.
i kręci.
– Panie kompozytorze, czy mógłby mnie pan podarować sześć złotych na trzy
piwa?
sobie na murku i dla relaksu walnę piwko drugie, a potem kiedy trafię do domu,
– Ale mimo tego bardzo misternego planu obawiam się – konstatuje Andrzej –
– No i tu jest pana wielka rola, przecież Korzeniowski na start też nie idzie
piechotą.
Menel krzyworyjowy
Pewnego pięknego poranka Andrzej Poniedzielski, idąc do sklepu po bułki
win krajowych.
Andrzej sięgnął do kieszeni, w której, jak się okazało, było tylko pięć złotych.
fan i zapytał, czy może zadzwonić do mnie z historią, którą przeżył latem
ubiegłego roku.
poczekaniu, co powoduje o tej porze spory hałas w całej okolicy. I nagle rozlega
– A jo chcę żyć!
– A jo przepraszam.
zastanawialiśmy się, czy w takim razie warto iść na te wybory, bo po co iść, gdy
i tak się przegra, ktoś przyleciał z wiadomością, że umarł Nałóg, menel, który
całe życie spędził w miejscowej knajpie, w której pił za pieniądze nas wszystkich,
bo swoich nigdy nie miał. A ksywę miał taką dlatego, że po pierwszym wypitym
Tydzień temu pierwszy raz nie dostał od nikogo ani grosza, ani pięćdziesiątki,
dziecko, ale bufetowa na kredyt nie daje, bo też ma męża pijaka i Nałoga nie
jakiś niebywały cud. Czekał, że ktoś przyjdzie i postawi, tak jak było od zarania
dziejów, tak jak w świecie, w którym przebywał do dzisiaj, było ułożone. Nie
przyszedł nikt.
mózgotrzepa. Ale Nałóg nie chciał skończyć jak złodziej. Bo do tej pory nigdy się
godzina wybiła.
gdzie już są cztery takie groby. W tym jeden świeżuteńki, po zagubionej w życiu
nieletniej.
bliźnimi. A żeby mu było raźniej, to w czwartej kwaterze, gdzie już leży kilku
pijakowi nie może pęknąć serce. Bo gdyby serce miał, toby nie pił i odszedłby
z Panem Bogiem.
własnej remizy, ale nie Nałogowi, który rzadko się kąpał i jeszcze rzadziej dawał
na tacę. Jeżeli w ogóle kiedykolwiek dał, bo nikt takiego przypadku nie pamięta.
I wiele różnych historii można opowiedzieć o ludziach tutaj mieszkających.
Historii dobrych i złych. A niekiedy to i jak najgorszych, ale jedno jest pewne: na
pogrzeb Nałoga wybrało się całe miasteczko. I nikt tak naprawdę nie wie
dlaczego.
I mu pękło.
Limeryki
Raz w Gdyni profesora Miodka
niedziela chodzi do spowiedzi, mimo tego że, jak powiedział, sam nie grzeszy.
– Z Krakowa.
– Znaczy z Polski.
– Tak.
– A z czego dostała?
– Z literatury.
i powiedział:
i emigrował… do Mławy.
> < > <
W Krakowie do Miłosza
Teraz zrobimy tak zwaną klamrę, czyli coś, co spina w życiu mężczyzny
spodnie, a w książce dwa pokrewne utwory, tematy czy jak autorowi w duszy
zagra. Mnie zagrało, że dwa limeryki połączą wybitni aktorzy: Gustaw Holoubek
i Zbigniew Zapasiewicz.
Spinacz
Opowiadał Zbigniew Zapasiewicz taką oto historię. Jest początek stanu
– Do teatru poproszę.
tokować:
– Popatrz pan, tyle lat był w tych związkach, a teraz wziął i powiedział
powiedział im, żeby skoczyli na drzewo. To nawet ja nie wiem, czybym się
– Proszę pana – mówi Zbyszek – Gustaw Holoubek nigdy nie był w partii, on
A na to taksówkarz:
– Widzisz pan, jaki on honorowy, nie miał legitymacji, to pierdolnął tym, czym
miał.
Ów odpowiedział: – Kutasie,
nic nie wiesz o Arrasie.
a spróbuj z samorządem.
Co z tym Balcerowiczem!?
Żyła z pensji.
nie wie, ile jego jest, ale z tego, co po chwili powiedział, wyszło, że przebija
Trójcę. I pomyślałem, że nawet dobrze byłoby dla nas, gdyby się nie dowiedział,
że „imię jego czterdzieści i cztery”, bo mógłby się później nie rozplątać, ale zaraz
A teraz państwu pokażę, jak autor może się pomylić, pisząc komuś epitafium
– Spod Hajnówki.
– Pewnie autobusem?
kilkuletniego chłopca.
– Bo są wakacje.
> < > <
takie epitafium:
Leży
że jeszcze za życia
sługa boży,
Bo leży z magnetofonem.
Mężczyzno rozumny,
w biało-czerwonym grobie
zjednoczony w sobie.
Tu na Wawelu spoczywa
Jarosław Kaczyński.
Wspólnie z demokracją
A tak naprawdę,
Nazywam się ...... i jako poseł będę reprezentował wasze województwo (nazwa
PRAWICY KONSERWATYWNO-LIBERALNEJ.
partia, do której należę, jest za długa w swojej nazwie, ale tu raz jeszcze
się komuniści nie czepiali, że do partii nie należę. Była to moja SIŁA SPOKOJU,
jest też bardzo ważne dla naszego kraju, i wyrwałem się w trakcie dyskusji
radykałem.
się na wsi i jak wygląda krowa, wiem. Tak więc lud to moje korzenie.
Być może, drodzy rodacy i szanowne panie, zastanawiacie się teraz, skąd
kontakt. Jeden już taki poza świadomością, a drugi wyraźnie uradowany tym, że
mnie zobaczył. Wiem, że zostałem namierzony, ale nie wiem, jak chcą mnie
akcentem:
– Mistrzu, czy ja mógłbym mistrzowi rękę uścisnąć? Nic więcej nie chcę.
Czyli jaki szacunek dla mojej osoby. W tym momencie ocknął się chwilowo ten
– Bieniu, a co to za mistrz?
– Proszę bardzo.
zadać?
– Oczywiście.
Przez następne trzy dni namiętnie oglądałem ten serial, żeby się dowiedzieć,
kogo tam gram, ale czwartego znudziłem się i do dzisiaj żyję w nieświadomości.
się w te słowa:
– Wie pan co, panie Krzysztofie, według mnie, nie chciałbym panu kadzić, to
komplement, zapytałem:
– Dlaczego?
larum grają” – to przysięgłem sobie, że już żadna inna książka nie zmusi mnie
do płaczu.
i mieczem. A ponieważ nie chcę być posądzony o zawłaszczanie tytułu albo wręcz
o plagiat, dałem pierwszemu rozdziałowi bardziej przystający do naszych, jakże
KRZYSZTOF SIENKIEWICZ-DAUKSZEWICZ
TYLKO OGNIEM
i Zagłoba. Zagłoba musi być tradycyjnie gruby i mieć koniecznie widoczne bielmo
na oku.
– To będzie trudne – wtrącił się castingowiec – bo żaden polityk nie chce się
do niego przyznać.
prawda tej cegły nie czytałem, ale z tego co dziadek mi streszczał, był to mąż
państwa rysów.
– Nie w kogo, tylko jak, podobno głowę miał ogromną, cerę bladą, oczy czarne,
a nad ustami wąs. Było w tej twarzy coś pociągającego i odpychającego zarazem.
scenograf.
miał zapadły pod piersią, że można go było wziąć za głodomora, chociaż ubrany
był dostatnio.
dostatnio.
obsadę słuchowiska.
z którym jakiś czas temu zjechałem kawał świata, a który opowiedział mi kilka
lat temu o jego pijącym koledze, też aktorze, pijącym na umór i coraz bardziej
– Otwarte.
krześle.
– Tak.
– Kiedy?
– Natychmiast.
– Dlaczego natychmiast?
przeniósł się duch Lwowa i nie tylko duch. Mój przyjaciel Andrzej Łagoda
– A dlaczego?
Idę w Warszawie ulicą Kruczą, zaczepia mnie taki mocno sponiewierany dzidek
z prośbą o dwa złote. Dostał i po chwili na drugim rogu ulicy zaczepia mnie
następny.
potrzebujący na wisienkę odzywa się do pani przed domem, która męcząc się,
z wyższą kwotą?
Na to pani:
ogródek.
– A to niby dlaczego?
– A dlaczego odprowadzić? Tam stoi mój samochód, proszę wziąć ten wózek,
I większość z nich na to się godziła, bo pchać wózek to nie taka znowu hańba.
– Dlaczego?
wynalazki się nie zderzyli, ale za to mają zabawne anegdoty ze swojego życia
– Menelika nie mam żadnego, ale opowiem panu coś z mojego życia. Jestem
Wszedł do koszar. Wojsko na korytarzu karnie stoi, ten nagle zaczął pociągać
– A co tu tak śmierdzi?
– Ponieważ równy z pana gość, to damy panu list, który w naszych obecnych
Poborowy Jerzy K.
Ciechanów
Do
Aleksandra Kwaśniewskiego
WIELCE SZANOWNY PANIE PREZYDENCIE
znalazłem.
A mianowicie. Mam 24 lata i ożeniłem się z wdową lat 44. Moja żona ma
córkę lat 25. Tak się złożyło, że mój ojciec ożenił się z córką mojej żony. Tym
samym, mój ojciec stał się moim zięciem, gdyż poślubił moją córkę. W związku
Mojej żonie i mnie urodził się w styczniu syn. To dziecko jest bratem żony
mojego ojca, czyli jego szwagrem. Jednocześnie, będąc dzieckiem mojej macochy,
Żona mojego ojca, czyli moja córka, powiła na Wielkanoc chłopczyka, który
jest jednocześnie moim bratem, gdyż jest synem mojego ojca, i wnukiem,
Jestem więc bratem mojego wnuka, a będąc mężem teściowej ojca tego
dziecka, pełnię właściwie funkcję ojca mojego ojca. Jestem więc, wygląda na to,
własnym dziadkiem.
To koniec, nie wiem czy jest to autentyk, czy napisał jakiś wybitny mój kolega,
anonimowego twórcy.
wzrostu i wagę coś około 60 kg. Stanąłem na komisji poborowej, tak jak mnie
Pan Bóg stworzył. Przede mną dwóch bardzo rozweselonych lekarzy, obok major
Na to drugi:
tylko raz.
Już nie pamiętam gdzie, w jakim mieście – tak opowiadał mi fan po koncercie
się do sklepu nocnego, który był jakieś dziesięć minut piechotą od hotelu.
chleb.
powiedział, że punkt usługowy jest poza miastem, ale za wódkę i co tam jeszcze
już się kończyło, kiedy nagle zobaczyliśmy sznur stojących na poboczu aut,
ławie pod ścianą oranżada, słoiki z ogórkami i grzybkami oraz bardzo świeżo
wyglądająca kiełbasa, jeszcze chyba i nawet ciepła, oraz chleb, jakby przed
chwilą był przywieziony z piekarni. Widok był taki, że nie wiedzieliśmy, co robić;
czy pić, czy jeść. Kiedy wyszliśmy z tych nocnych delikatesów, z drugiego auta
z wyrzutem:
marudzicie.
który kręci się koło MDM-u w Warszawie, ja co prawda rzadziej teraz bywam
w tamtych okolicach, ale czasami wpadamy na siebie, co za każdym razem
– Bo wczoraj była straszna balanga. Straszna, panie Krzysiu. Stara tak się
Piast na zajęcia do Domu Kultury i nagle widzę, jak odpala w moją stronę
chwiejący się, poznany już wcześniej, mieszkaniec tego zacnego grodu. Przywitał
warta.
dam rady zanieść jom do skupu metali kolorowych, bo od tych bełtów mam już
zajebał.
chcę, żeby pan opowiedział w Szkle kontaktowym, jakie jest teraz u nas
złodziejstwo.
I skoro jesteśmy przy cmentarzu, to teraz będzie historia podsłuchana na
– No?
– Około południa zwlokłem się z wyra i poszłem do Jadźki, żeby kupić jakiś
zajzajer, a u niej zamknięte, to idę do Hienia, a u niego też, to myślę przejdę się
do sklepu pani Krystyny, bo ta lubi pracować i klienta nie lekceważy. A tam też
– Jak? Człowieku, ja pierwszy raz od dwudziestu trzech lat nic nie wypiłem.
– I jakie to uczucie?
wyglądają tak samo i właściwie chodzą tak samo. Nie mają wieku. Kiedyś
i mówi:
Na to ja spokojnie:
Na to nagabujący:
Znowu Zygmuś:
– Panie Krzysieńku, mam takie przemyślenie na temat rodziny dawniej
i dziś.
– Za ile?
– Przybite.
– Otóż dawniej było tak: Ojciec, matka i jakaś córka albo syn.
– A teraz?
takiego, czasami jeszcze jeden przedmiot na ich drodze, który nie daje biec
wzruszona.
Na to menel:
– Daj pani spokój, niech pani popatrzy, wiosna przyszła i ławeczka jest już
czynna.
I go posłuchałam. Torby postawiłam obok, wyciągnęłam się tak jak on, ludzie
Tu mi pasuje jak ulał anegdota, jak to w parku na ławeczce leżał sobie taki
mocnego light… są takie, ja już ponad dwadzieścia lat nie palę, ale kilka lat
temu jak zobaczyłem extra mocne light, to kupiłem jedną paczkę i długi czas
trzymałem w barku, żeby od czasu do czasu widzieć, że na pewno jest jeden świr
większy ode mnie. Mało tego, tę paczkę położyłem obok butelki z winem
Polski.
– Dlaczego Viagra?
Usłyszałem odpowiedź:
Czasami staram się poczęstować nim gości, a szczególnie męski ich odłam, ale
wszyscy na widok tej już omszałej butelki natychmiast chcą żyć w trzeźwości…
ale, ale, ale… dowiedziałem się nie tak dawno od jednego ze znajomych, który
to ich jedno euro, wypijają, a ciałka mają zazwyczaj drobne, więc ścina ich tak,
u nas bar sushi jest już prawie na rogu każdej ulicy, ale zacząłem o naszej
park na spotkanie, będąc ubranym tak elegancko, jak nasz poseł, czyli miał na
sobie garnitur, który się nie mnie, buty na obstalunek, na szyi krawat w jakieś
wiadomo jakiej marki, ale za to torba była od Gucciego, którego spotkał osobiście
w Wołominie.
– Ja bym panu dał nawet i sto złotych, gdybym miał jednocześnie pewność, że
pan te pieniądze zainwestuje w jakiś dobry interes, że pan je rozmnoży tak, jak
– Co potem?
wspólnikowi, pojadę na Kanary, położę się pod palmą i będę popijał drinki.
w tym czasie pogrążył się w swoim bycie, czyli zastanawiając się nad tym, czy
ktoś mniej upierdliwy nie pojawi się za chwilę tylko po to, żeby ulżyć jego
skacowanej doli.
wypowiedzenia.
– Wino poprosię.
– Jakie? – zapytała. – Mamy francuskie, włoskie, hiszpańskie, argentyńskie,
niego, bo wysłała go żona, żeby z okazji ślubu w rodzinie kupił sobie nową. I ma
– Też turkusowy.
Pana weterynarza
– Sąsiad.
Warszawa-Powiśle.
Na tej samej ulicy co pani Iwona mieszka pan, który nieodmiennie, kiedy ją
tylko spotka, prosi o wsparcie. Wtedy pani Iwona zawsze zadaje mu jedno i to
samo pytanie:
– A na co?
Nawalony w lodziarni
– Nie. Mrożone.
– A to przepraszam.
po drugiej stronie ulicy, tak że nie zauważył kumpla, który raz i drugi zawołał go
– A co się stało?
– To znaczy co?
– A po czym to poznałeś?
– Od dwóch dni słucha tej samej płyty Chopina i nie wychodzi z domu.
A słucha na okrągło.
– To co w tym złego?
i marynarkę, kupił w sklepie cztery puszki jedzenia dla psów i dwie butelki
whisky.
Za nim stał miejscowy degustator, który nagle trącając przy kasie tego pana,
zapytał:
i wątrobę.
– I co w związku z tym?
córką. Chodziło o to, żeby starsza pani przestała pić. Ta w pewnym momencie
– Co to jest? Hotel!?
– A co to ja jestem informacja?
Na to policjant:
13.
ciężarówki, która zatrzymała się przy sklepie. Namawiają go, żeby udzielił im
wsparcia, ponieważ źle się czują po wczorajszym, i podbijają prośbę tym, że obaj
– To się tylko cieszcie. Nie pracujecie, to i nie macie takich problemów jak ja.
Na to jeden z proszących:
z lodem.
– Dlaczego na wisienki?
– Dlatego nie wypiję. Musi to być straszne świństwo, skoro przez tyle lat nikt
– Mój wikary słyszał, jak na pogrzebie stoi dwóch przyjaciół zmarłego i jeden,
– Ładnie wygląda.
Menela odwiedził komornik, ponieważ miał mu coś zająć. Drzwi otworzył sam
i przepadł.
Komornik zadzwonił jeszcze raz, i jeszcze raz, i wtedy delikwent pojawił się
mnie w domu.
umysłowej i fizycznej, stanął przed kierownikiem i stoi, nie ruszając się, bo wie,
Na to menel:
– Za co?
od pracy, szukała tych, co pracować nie chcą. Trafiła kiedyś przy budce z piwem
– A dlaczegoż to?
nie ma.
– Torreadorem!
I prezes oświadczył:
czekając.
Współczujący
puka do drzwi o pierwszej w nocy. Ten nad czymś pracuje. Otwiera menel.
– No co się stało?
– Nie mam.
– Szkoda.
– No, co znowu?
– A masz wino?
– Nie mam.
– No to bieda.
– A piwo masz?
Poszedł. Minęło pół godziny, nasz opowiadający już zbiera się do spania.
Pukanie do drzwi.
– Co znowu?
– Nie mogę patrzeć, jak w sobotnią noc siedzisz tak o suchym pysku. Tu
Do upadłego
Dialog dwóch przyspawanych do baru po wypiciu pięciu, a może nawet
Moja żona, opowiadał mi pan, w 1996 roku kupiła sobie Renault Megane
Obserwator
– Mianowicie?
– Jak?
– Eksternistycznie.
– I co pan obserwuje?
– W jakim celu?
– I co?
sąsiedzku, który w jednej ręce niósł butelkę taniego wina, a w drugiej karton
– To, proszę pani, dla kota, ktoś w domu musi być trzeźwy.
rzekł:
I jeszcze jeden z psem w tle. Inna pani idzie z jamnikiem i mija dwóch panów
sączących pod sklepem piwo. Nagle jeden z nich pokazuje na psa i pyta
drugiego:
– To jest chart – usłyszała pani – to jest chart, tylko sól mu łapy zżarła.
południa.
– Jak panu nie wstyd tańczyć w poście?! Jak panu nie wstyd!
Na to ten nietańczący:
i rzekł:
życiu.
Pana Mirmiła
a pod nim stoi takich dwóch już nieźle narąbanych i jeden z nich mówi do mnie:
– Dlaczego?
– Ze względów sentymentalnych.
– Szampana, proszę pani, nie pije się z gwinta, bo za bardzo w nos włazi.
Skoro jest mama, to musi być i ojciec. Otóż tata mojej koleżanki wybrał się po
głos:
Na to Józek:
– Nie mam.
– To może słoiczek.
– A po co to panu?
– Bo kupiłem z kumplami kilka flaszek na spółkę, ale oni są ode mnie lepsi
– Jest.
– To poproszę dwa.
– Proszę bardzo.
– Tak?
– Wino poproszę.
– Co podać? – usłyszał.
z nogą już było wszystko dobrze. Przed wyjściem wyjmuje ćwiartkę z prośbą,
Ten wkłada łyżkę w talerz, podnosi ciecz do góry, wlewa w talerz, znowu wkłada
łyżkę, podnosi, znowu wlewa i czynność tę wykonuje jeszcze kilka razy. Góra dół,
punkt skupu złomu. Kierownikiem był pan Józef, który bardzo dobrze
wizycie ów dzielny radziecki dostarczyciel metali zobaczył, że plac jest pusty, bez
dnia pojechał do huty, o czym ów szlachetny, jak się okazało, towarzysz nie
– Józef, ty taki dobry czeławiek, a tobie tego żelastwa nie brakuje? Bo widzę,
i powiedział: – Niet, tanka nie prywiezu. Kamandir tanki każdy dień wieczerom
sczitajet.
– Czemu je liczy?
wiecznie pijących, chce setkę wódki i wywiązuje się z bufetową taki oto dialog:
Ona: – Jest taki przepis, wisi nad bufetem: BEZ ZAKĄSKI NIE
OBSŁUGUJEMY.
On: – Dobrze. Niech będzie z zakąską. Poproszę 100 gram i 10 deko szynki.
pod takim to, a takim numerem jest wino. W tych czasach rarytas. Lecimy.
W kolejce stoi już ze dwadzieścia osób i sprzedają po dwie flaszki na łeb. Gość
sklepowej:
„Do Izby Wytrzeźwień trafiłem przez ostatnią piłkarską środę cudów i rażącą
w drzwiach pojawia się niemłoda para, kompletnie pijana. Po zajęciu miejsc przy
– Kelner, kawy!
Ten nasz lata między stolikami, podając to, co już zamówione, a tamten
znowu:
– Kelner, kawy!
– Słucham. Co podać?
koncert przy jakiejś knajpie. Wchodzą do środka. Kelner ich rozpoznał i zaczął
wszystkim klientom.
Na to ten z gracją:
– Kapuśniak poproszę.
– Nie polecam.
– To pomidorową z ryżem.
– To z makaronem.
– Słusznie.
– Dlaczego?
– Czuć je nieświeżością.
– Inną restaurację.
z roboty.
– Za co?
Janusza jeszcze nie ma. Siadam przy dosyć odległym stoliku. Odległym
od kuchni. A przy drzwiach do niej siedzi starszawy kelner, który czyta gazetę
Zbaraniałem.
– A co się stało?
osiemdziesiątych.
z tego, że pokoje w nim były wielkości łazienek, mniej więcej dwa na trzy,
Janusz, Władek Komar i ja. My, to znaczy Władek i ja, zamawiamy jajecznicę,
a Janusz prosi o jajka w szklance, czyli po wiedeńsku, kelnerka się zdziwiła, ale
poszła.
a Januszowi podaje filiżankę do kawy, w której kołyszą się dwa nieobrane jajka.
zatrudniał bardzo dobrego fachowca – w czymś tam – ale bardzo ostro pijącego,
który co jakiś czas łapał cug, na kilka dni przepadał, a kiedy wracał, opowiadał
niesamowite historie, co to się stało, że nie mógł dotrzeć do roboty. Nikt mu nie
wierzył, ale dobry majster, nie ma jak go zwolnić. I pewnego razu po kilku
a może nawet i dyrektor, ale na pewno nie prezes, bo prezes nie zatrudnia i nie
– Szefie, nie uwierzysz pan ani jednemu mojemu słowu, ale klnę się na
abstynencję mojego brata, ponieważ jest już świętej pamięci, a także i mojej
Idę sobie o zmierzchu z żoną pod rękę, żona lekko nieprzytomna i ja też,
i nagle mija nas osobnik ze złym spojrzeniem i deską w ręku, który łypnął na
Pani, która z banku podjęła spore pieniądze, podjechała pod dom, chce
powierzchowności.
Przestraszyła się, że może wiedzieć o gotówce, którą posiada przy sobie, i chce
prosi:
– Po-po-poproszę pie-pie-pie…
– Słucham?
dawni mieszkańcy Nowego Targu i Małkini przepijali to, co przez tydzień ciężko
albo i mieszka dalej góral, który w każdy szósty dzień tygodnia podjeżdżał swoją
„carą” pod tę samą restaurację. Wypijał tę samą ilość wódki, ćwiartkę na dzień
samochodu, przy którym już czekali na niego ci sami policjanci, obojętnie czy
mieli tego dnia patrol czy nie, otrzymywali bez słowa sto dolarów i Jędruś na ich
oczach wsiadał do auta i jechał do domu, który miał trzy ulice dalej.
I taki był odwieczny rytuał, albo nawet i nowy świecki obrządek, aż do dnia,
kiedy nasz bohater był jeszcze daleko przed ćwiartką oznaczającą koniec
Pointę tej historii usłyszałem kilka lat później, będąc znowu w Stanach. Otóż
dwa miesiące poleciał do kraju i kiedy wrócił, ci, zamiast ucieszyć się, że źródło
Tu usłyszałem też przepiękny żart o tym, jak inny góral trafił przed oblicze
– Czemu! Czemu!? Całe swoje życie żeś chlał gorzałeczkę, rżnął cepróweczki
czy zima czy lato, prał ciupażeczką na każdym weselu i przeklinał takimi
słowami, że aż Panu Bogu uszy więdły. Masz coś na swoją obronę po tym, co
– Mom.
Na to Święty Piotr:
Solidarność rzucali się nam na szyję i od razu ciągnęli do baru. My staliśmy się
Bóg wie kim. Objawiało się to czasami w przedziwny sposób, czego dowodem
stała się przygoda w Detroit, gdzie po robocie trafił do nas do motelu, takiego,
golnięciu dwóch szklaneczek whisky zaczął do nas mówić takim mniej więcej
językiem:
– Ja tu juź mieszkam trzy roki i za bardzo nie pamiętam polski język, a nie
dokładnie to samo, co on widzi w moich, że jak ten gówniarz nie dostanie zaraz
– Otworzysz drzwi?
– Z przyjemnością – usłyszałem.
Tadzio zamknął drzwi z taką samą elegancją, jak i je otworzył, zrobiliśmy sobie
Odkąd przyjechał do Ameryki, to coś takiego zrobiło mu się pod czachą, że już
nie pamięta ani Polski, ani Polaków, ani polskiego. Mam nadzieję, że ten wieczór
czegoś go nauczy.
z tego miasta. Któregoś dnia, pod wpływem sporej ilości alkoholu wlewanego
w nas przez miejscowych, którzy wmawiali nam, że jak wrócimy do domu, to nie
o niczym innym nie marzył, jak tylko zagrać bluesa z Murzynami. A mnie
z Tadziem już było wszystko jedno poza tym, że wiedzieliśmy, że Wojtka nie
przedstawiając się:
Mógł on wchodzić z jeszcze jednego powodu. Miał siłę taką jak bokser Tyson
i bił jak Tyson. I skoro Black Dunajec przywiózł tych trzech ze sobą, to i oni
Ten właśnie Staszek, chyba tak miał na imię, na pomysł Wojtka, żeby pograć
I pojechaliśmy.
Im dalej w środek, tym bardziej ciemno i coraz mniej fantazji w nas. Wreszcie
dotarliśmy do knajpy tak wielkiej, jak lokale disco polo w okolicach Łomży.
Taksówkarz zrobił kółko na czole, zanim nas wypuścił, i pożegnał się, wracając
do świata, w którym latarnie świecą jasno i przyjaźnie. Już na starcie miał sto
na godzinę. My, dodając sobie otuchy piersiówką, którą miał przy sobie Staszek,
„pauza”.
z kapelą Misty i dostał brawo za to, że biały, a potrafi grać, a po nim weszła na
scenę „Mam”, która opuściła miejsce za barem i zaczęła śpiewać tak, że nigdy
później już czegoś podobnego nie słyszałem. Ale po dwóch godzinach, kiedy
kurwa z nimi grać bluesy i fuck z nimi śpiewać, a ja z żoną byliśmy na waszym
A szef na to:
– Po jakiemu to ja, fuck, nie wiem, ale jest z nimi Black Dunajec, a ci przy
Jademy odbijać!
późnej kolacji około 0.30 wybraliśmy się na spacer. Już z daleka zobaczyliśmy
odczepi. Powiedziała:
dodatek jeszcze wiązane na troki, czyli można rzec zabytkowe. Radość publiki
premier Putin (premier Putin to jest ten facet, który jedną ręką tulił Donalda
sądzi na temat tych zmian w kulturalnym życiu obywateli. I jeden z nich dopadł
na wakzale (dworcu) takiego batiuszkę (dziadka), który nawet jeżeli jeszcze coś
pił, to i tak przez szalik, bo inaczej to już szklaneczka nie trafiała do ust, i pyta
go:
– A co takiego prohibicja?
Lecą nad Rosją. Tym razem rozgląda się bardzo czujny John, który nagle
rzecze:
– Kuda ty jedziosz?
– Z Maskwy w Nowosybirsk.
Na to drugi.
stwierdza:
– Napijemy się?
– Winko poproszę.
w tym kraju).
kanadyjskiej.
– Napijemy się?
– Nie piję.
– Nawet piwa?
– Jak ktoś macha do ciebie lizakiem, to nie znaczy, że w taki sposób witamy
z baru wytoczył się tubylec i próbował wsiąść do samochodu, ale za żadne skarby
– Ajax.
– Nie jestem ani fanką, ani Greczynką, ale powiem panu, że mam i drugiego
– Odys.
Na to siedzący na murku:
Tu pasuje jak znalazł żart, na który trafiłem jakiś czas temu, jak to pijany
wysłuchaj, dlaczego tak długo mnie nie było. W poniedziałek wiał wiatr
w świnię. Tam przebywałem cztery dni i oto jestem. Powiedz, droga żono, gdzież
są twoi zalotnicy?
radyjko na chodzie, czyli zdobył fortunę, i kiedy już ma wyruszyć dalej, pojawia
ten Nowy Rok, ale nie mamy za co. Daj pan dwójeczkę na ten toast.
poklepał dwie książki, bardzo ciężko westchnął, ukłonił się i wyszedł. Panie,
inną historię, która wydarzyła się koło kina bodajże Atlantic, albo bardziej, tuż
niedługo księgarnia.
Na to pani menelowa:
Sąsiadka do sąsiada:
– A niby czym?
a nie alkohol. I przechodzi to nasze zjawisko koło ich ławki i nagle słyszy, jak
Na to pani do nich:
– Witajcie, dżentelmeni!
pozostałych:
Na to pani mówi:
którą przed chwilą kupiłam, jeszcze ciepłą, dołożę do tego dwa plasterki
szyneczki i twarożek light, chociaż z tego co widzę odchudzać się pan nie musi
A na to pan:
– Poproszę denaturat.
Dostał. Pan dający pół złotego kupił co trzeba, wychodzi; pod sklepem stoi
popijają piwko.
– Jak mamy pracować – odpowiedział jeden – kiedy styliska parzą w ręce. Nie
usychających?
Na to jeden z nich:
– Szefowo, za ten wielki, płynący z serca dar to my szefowej, dokąd pani chce,
poniesiemy torebkę.
dzidków. Duży i mały. Między nimi dziewczynka z lodem w ręku. Mija ich
Duży:
Facet:
– Nie mam.
– A w trąbę chcesz!?
Facet:
Mały:
Dziewczynka:
Duży:
Dziewczynka:
– A co to znaczy retoryczne!?
Mały:
Duży:
– Do Rzeszowa!?
Na to pytany:
– Do Rzeszowa!? A po co!?
„towar”:
Na to skupujący, żartując:
I usłyszał:
– Gotówką na przelew.
– Pamiętaj, gdyby żona pytała, kim jesteś, to mów jej, że moją siostrą.
poczuciem humoru. Otóż do sklepu spożywczego weszła pani, która nie mogła się
wagę, kupi tyle, ile waży, wróci do domu i jeszcze wmówi mężowi, że zrobiła
żeby nadać opowieści dramaturgii, stał menel na straszliwym kacu, który jeśli
nie wypije piwa w ciągu najbliższych pięciu minut, będzie miał zgon przy ladzie,
bo to był niewielki sklepik osiedlowy z ladą, taki w jakim robi zakupy Jarosław
zaczynała od słów:
– A i tego nie mam w domu… I chlebka nie mamy. Biały poproszę, nie, nie,
biały proszę odłożyć, bo się ostatnio gulbacił, a mąż jest w depresji, to robił
z niego kulki i pstrykał w telewizor. I nawet nie chciał powiedzieć, w kogo chce
To już raczej poproszę wileński… nie, broń Boże, to jeszcze gorzej niż ten
I serka nie mamy w domu… Żółty poproszę. Nie, tylko nie żółty… bo
w żółtym to ostatnio babcia swoje zęby zostawiała, to już raczej biały poproszę,
tylko żeby był heterogenizowany… bo mój nie lubi tych homo… genizowanych,
– Nie oglądałam.
– A niby dlaczego?
I cornflake’ów nie mamy w domu. To znaczy nigdy nie mieliśmy, ale mąż
To postanowiliśmy sobie już kupić, ale takie bez żadnej ekstrawagancji, bez
miodu i bez rodzynek, i bez czterech zbóż… poproszę te najtańsze za trzy złote,
to trzy jeszcze sobie przychomikuję.
wiejską, tylko mam taką prośbę do pani, żeby pani pokroiła dziesięć deko tak,
– O żeż kurwa jego mać! Ona nawet noża w domu nie ma.
ludzi.
spożyciu zastanawiało się nad tym, czy już iść do domu, czy jeszcze uzbierać na
jednego „gleborzuta”, ale to był wstęp do innej historyjki, otóż przed barem
– Tak!? No i co tego?
– On stoi za panem.
Warszawa
Na Dworcu Centralnym w poczekalni. Ludzie oglądają, jak Grażynka
Torbicka, moja była sąsiadka, wręcza Wiktory, jednego z nich otrzymuje Piotr
I fryzjer go zaciął.
miejscowe wynalazki, i któregoś dnia jakoś tak się stało, że słoiczki się
– Bardzo mi zależy.
– A to niby czemu?
– Słucham?
– Na to gospodyni:
natknął się pod sklepem na wyjątkowo namolnego, który szukał pieniędzy, żeby
się dobić.
– A pięćdziesiąt groszy?
mówiąc do siebie:
się w te słowa:
klasy. Zawsze brudny, nieogolony i los sprawił, że jest kaleką, ma jedną nogę
Lewa wisi sztywno, a prawą pedałuje tak, że sunie ulicami jak burza. Jest też
„traktorzysta”, bo ciągle chce się piąć w górę i nikomu nie odpuści. Pewnego dnia
prosi mnie o złotóweczkę, a robi to tylko dwa razy w miesiącu, tak jakby
– Co się stało? Tomek mnie złapał, jak jechałem po pijaku, zabrał mi rower
I usłyszałem:
świeże powietrze, żeby je wypić, i nagle słychać huk… Pan wychodzi przed sklep
drugiego. Nic się specjalnie nie stało, ten uderzony ma tylko trochę uszkodzony
zderzak i nic więcej, ale jego właściciel wyskoczył od razu z twarzą pełną
z pięć tysięcy, i że tak naprawdę to potrzebna jest tutaj policja. Z tyłu robi się
piwoszy:
kilkaset metrów dalej jest odcinek w ogóle nienaruszony. Mróz i sól nie dały mu
a trochę dalej wszystko wygląda prawie idealnie. I przysłuchuje się tej naszej
pozostałych dróg.
odpalić skoda i poradzono mu, żeby do czegoś tam dolał denaturatu i silnik
powinien zaskoczyć. Poszedł do sklepu, poprosił dwie flaszki i słyszy, jak za nim
– Widzisz, mówiłem, że podrożeje, ten gościu przed nami też dostał cynk
Dwa dni później wraca nasz antykwariusz do domu, po chwili przyjeżdża jego
– Była.
I nagle na horyzoncie pojawił się zdrowo już wcięty facet, który na jej widok
– Wiesz co, żyjemy obok siebie już trzydzieści kilka lat i nawet żeśmy się
– Faktycznie miało miejsce takie zdarzenie, że nie było kłótni między nami,
– Gdybyś nie mieszkał obok, a na przykład pode mną, tobym cię chociaż zalał
i powód by był.
Rozmowa podsłuchana.
– Co mamy dzisiaj?
– Czternastego.
– Czerwiec.
– Maj.
– A jeszcze wcześniej?
– Kwiecień.
Zapadła głęboka cisza przerywana siorbaniem zup, nagle znowu się odzywa
ten, co pytał.
– Wiesz co?
– No.
– Słucham.
– Dlaczego dwadzieścia?
– Bo… potrzebuję.
– A to spierdalaj!
– Pracujesz?
– Nad sobą.
tak:
Na to pan:
– Dziękuję za słowo „łaskawy”, ale ja tu widuję pana pod tym sklepem prawie
powiedzieć, ale z ust wydobywa się tylko bliżej nieokreślony bełkot. Koncentruje
się, bierze więcej powietrza i znowu ani jednego zrozumiałego słowa. Chwila
którym zawsze roiło się od smakoszy win. Tym razem zastał tylko jednego.
– Do jakiej?
– 50 złotych.
gwałtownie macha rękoma. Myślą, że ten ich chce skubnąć na kasę, więc
– Taką właśnie dziewczynę pani doktor mnie zaleciła, tylko że nie dała
recepty.
– Bo jak uzbieram dwadzieścia, to pójdę do kina, a jak nie, to będę się musiał
napić.
– Mocie prąd?
Na to jeden z nich:
przyniesiemy.
babcia i pyta:
– A dlacego pytocie?
– A dlaczego?
Któregoś dnia, oczywiście w poniedziałek, pan Józio nie stawił się do pracy,
na Grochowie.
– Bierz trzy.
– Pan Andrzej?
Daukszewicza.
W tym samym miejscu, na tak zwanej podwójnej BP, miałem i taką przygodę.
dnia wyglądałem jak hipis; długie włosy, kolorowa koszula, sandały na nogach,
mnie z pytaniem:
– Tak.
lubimy i czy moglibyśmy zrobić z panem zdjęcie, to rodzice się bardzo ucieszą, że
Pan mocno potrzebujący byle jakiego alkoholu, byle szybko, zaczepił panią
Na to ten, zbulwersowany:
– Raczej nie.
– Ależ skąd!
– A co?
– Wszystko.
niego:
czasie!!!
– W Norwegii.
znajomych, czekający na pociąg, jeden z tych, dla których czas się nie liczy. Na
dozorca wyposażony w dużą sipę, drugi odśnieża miejscowy łowca frajerów z sipą
o połowę mniejszą.
miejsce, gdzie mogę zaparkować, a spadł śnieg i ciężko takie znaleźć. Staję.
Parkuję. Wychodzę.
– Popilnować? – słyszę.
– Takich jak mój nie kradną – odpowiadam – ale dam panu za to, że pan tak
Na to on:
Odkręcił szybę i zwrócił uwagę, że tak nie może się odzywać do kobiety.
Na to pouczony:
potrąciła menela, który chciał jej pomóc. Ta otworzyła okno i zamiast przeprosić,
menelika.
kościoła:
Zero reakcji.
Ksiądz odpuścił, idzie dalej. I do pieska odzywa się facet, który już niejedno
w życiu wypił:
Pierwszy mówi:
– Wiesz, mam same sukcesy. Jeden tydzień latałem nad Kowalskimi – będą
nad Biernackimi i też coś tam się szykuje, bo Biernacki łóżeczko zniósł
ze strychu. A ty?
– I co?
– I nic, ale stracha napędziłem.
na wygłodzonych nóżkach.
– Wczoraj byli u mnie goście i za dużo wypiłam… I dzisiaj od rana tak boli
Na to przysłuchujący się:
mnie stały okoliczny bywalec, odżywiający się tutaj na tak zwanego sępa, i mówi:
taki dialog:
Drugi:
– Święcone.
nam, machając przy tym rękoma jak wiatrakami. Podziękowałem i już miałem
myśli. W końcu doznał olśnienia. Przestał się drapać, otworzył oczy, jak mógł
najszerzej, jak człowiek, który nareszcie znalazł to, czego długo szukał,
i powiedział:
– O czym myślisz?
– Ale wymyśliłaś.
a ponieważ był ciepły poranek, okna były szeroko otwarte i nagle słyszymy
Przysiadł się do mnie zmęczony życiem i wczorajszym dniem pan i zapytał, czy
– Tfuuuu. Mentolowe!
Kiedyś taki pan zaczepił mojego tatę i poprosił o dwa złote na chleb. Tata
powiedział:
Na to będący w potrzebie:
dwaj lekko usmarowani dżentelmeni i proszą o dwa złote. Starszy pan mówi:
– Nicht fersztejn.
– Zwei euro.
drzwi. Stał w nich jeden z nich i grzecznie kłaniając się brudną czapką,
powiedział:
z mięskiem, ale nie mamy gdzie usmażyć. Czy pani mogłaby to zrobić?
pana:
– Aha – usłyszałam.
– Będzie wojna?
– Słucham?
Zdumiony wystękałem:
– Nie wiem.
Któregoś dnia wracałam z nimi ze spaceru. Pod blokiem stał mocno zawiany
wdzięcznie ogonkiem. A Nika to mała futrzasta kulka typu shih tzu, więc
machać ma czym.
i wymamrotał:
na eleganckich stojakach win w cenie 3 zł, 3,50, 4,00, 4,50 i de lux po 5,50, które
I cały czas jest pod nim sporo próbujących trafić sponsora amatorów. Kiedyś
– I nie wyglądasz.
okienka i prosi panią magister o krople żołądkowe. Pani magister klienta zna.
– Po co panu te krople?
postojach). Przede mną był tylko bardzo wstawiony pan z mizernym bukiecikiem
charakterystycznym głosem:
nieważkości, pytając:
mnie facet, który mógłby dostać dziesięć lat kryminału już za sam wygląd
– Widzę, że szanowny pan jest też poszkodowany przez życie. A my, ludzie
– Prawda.
– No jaki?
– Wrona.
I to był koniec dialogu. Wrócili do wina. Mnie sytuacja wrony i jej status
ma dosyć utrudniony dostęp. A jak już uda mu się wejść na ten strzeżony teren
wypraszany.
wolno, bo później przy kontenerach jest tylko bałagan. A w ogóle jakim prawem
wytłumaczył:
Trzech pijaczków pod sklepem omawia bieżące sprawy dziejące się w polityce
panem Bronkiem.
– Pani nazwisko?
– Izabella Pociupana.
– Tu się wybiera?
– Tak, tu.
– To jeszcze powiedzcie, na kogo mam głosować, bo mąż tak się uwalił, że nie
pamięta nazwiska.
– To jest pani wybór, tu wybieramy samorząd i ani my, ani małżonek nie może
od wczoraj nie mówi… tylko ebe ebe, ebe ebe… Gdzie jest ta lista?
– Tam.
– Dajcie mi długopis.
– Jest w kabinie.
– Nie trzeba, tego, co robię, to się nie wstydzę. – Obejrzała przy stole ogromną
na Kowalskiego.
– Już nie mogę patrzeć na tego Kaczyńskiego, zresztą moja była też.
– Która?
– A dlaczego?
– To znaczy?
Komorowskiego.
– I co z tego?
– Dlaczego?
– Ze czterysta złotych.
– Na rękę?
– Raczej tak.
tak się stało i z tymi menelikami wyborczymi. Zadzwonili moi znajomi, którzy
– Ja tam na tej całej polityce to się nie znam, ale wiem jedno, że jak idzie
– Czy zastanawiał się pan kiedyś, dlaczego nasza władza nie bawi się
z ludźmi w chowanego?
– Nie.
że osłabia nogi.
– My, panie władzo, nie jesteśmy pijani, my przed chwilą wrócilim z Filipin.
– Nie dam żadnych pieniędzy ani dzisiaj, ani nigdy, ponieważ przez takich jak
Po chwili proszący go o parę groszy puka do okna. Ten odkręca szybę i pyta:
– Czego znowu?!
mówiąc:
– Łaskawy panie…
Łaskawy pan budzi się na moment, otrzepuje się ze śniegu i przerażony pyta:
– Co się stało?
– Po borygo?
domów dziecka, biorą w tej zbiórce udział znani aktorzy i piosenkarze, między
– Nie za bardzo.
– Zbieramy na dzieci.
jeść. Trzeba im pomóc, tu nikt nie weźmie dla siebie ani okruszka.
się.
Wraca za jakieś pół godziny, taszcząc ze sobą dziesięć kilo mąki, włożył
delikatnie do kosza.
z pewnym wyczekiwaniem.
– No co jest? – pyta.
– A gdzie balonik?
Historyjka I
wiatą, ubrany standardowo, ale w dobrym guście, bo były to czasy, kiedy jadąc
nawet autobusem za granicę, każdy podróżny starał się wyglądać tak, jakby był
zewsząd, byle nie z Polski. Stoję i widzę, jak zza rogu poczekalni wyłania się
najwyraźniej raduje na myśl o zdobyczy. I kiedy był przede mną jakieś dwa
ubiegłem go:
– Uuuu, człowieku – wyjęczał – to masz gorzej niż ja. Mi tylko dwa złote
potrzeba.
Potem oddalił się z wyrazem wyższości i pogardy. Gdy był już jakieś
piętnaście kroków ode mnie, odwrócił się i krzyknął tak, żeby słyszał cały
dworzec:
– Jak się w takich ciuchach chodzi, to ma się chuj wie jakie wymagania.
Historyjka II
Podczas imprezy trwającej w moim domu chyba już trzecią dobę sąsiedzi
wezwali policję.
Marianek.
Na to Marianek:
Historyjka III
od trzech dni, nie mogąc znaleźć miejsca dla siebie, zachodzę do niego z wizytą,
– To czemu już teraz pijesz wodę? Kaca będziesz miał dopiero jutro.
– A dlaczego dychę?
Druga
Do menela:
– Złotóweczkę?
– Lepiej dwie.
– Dlaczego dwie?
– Bo myślę perspektywicznie.
Trzecia
Sprzedawczyni:
– Denaturat?
– Nie.
– Co w takim razie?
– Wino.
taką. Poszła do sklepu i już przy ladzie zapomniała, jak się ten trunek nazywa,
– Poproszę wódkę.
– Jaką?
– Najlepszą.
Dostała mu się woda do piwnicy i nasączyła dywan, który tam leżał, czekając
na lepsze czasy, i przez to nasączenie stał się niebywale ciężki. W związku z tym
Na to jeden z nich:
– Lubię.
– A Andrzeja Leppera?
– Lubię.
– A Donalda Tuska?
– Lubię.
– A Leszka Millera?
– Lubię.
– A braci Kaczyńskich?
– Podwójnie.
świeżą prasę. Nagle z bramy, którą mijał, wyłonił się menel. Nawet nie menel,
naderwany, a twarz miał taką, jakby przez tydzień całował się z deską. I on
pieczywo:
– Maluję. A ty?
drugiego:
abstynentów.
– To ja.
– Kto?
– Nie.
– Przypomnij.
– Nie przypomnę.
wyjąć trochę pieniędzy, i odzywa się do niego „łowca kasy”, tubylec leżący na
Na to nasz aktor:
Na to tamten:
dychę i powiedział:
na to nie ma czasu. Tak było i tym razem. Zabrałem też ze sobą laptopa, który
na dzień dobry się zawiesił. Pani w recepcji powiedziała, że tuż obok jest sklep
jeden z nich podchodzi do sprzedawcy i pyta, czy może wziąć ulotki reklamujące
ich działalność.
co było na ladzie.
samochodzików).
w pokoju 202, ona was wpuści i dam wam bardzo dużo gazet. Przyjdziecie?
– Tak.
Daję. Ich aż przygięło, bo tego papieru było z sześć kilo, już wychodzą, kiedy
zapytałem:
na dobry początek.
Dostali, wychodzą, ale jeden już w drzwiach, wyraźnie cwańszy, odwrócił się
i powiedział:
– Pani na dole powiedziała, żebyśmy byli bardzo grzeczni, bo pan jest wielkim
rozmowa:
– Wiesz – mówi mała Hania do Stasia – będziemy się bawić w dom. Chcesz?
– Tak.
– Dobrze.
Chcesz?
Na to Mateuszek:
– Noooo.
Pani: – W co?
zająć, ale słabo jej to wychodzi. Zbliża się koniec, wierni przyjmują komunię
minuty, albo i więcej. Tu mała nie wytrzymała i nagle cały kościół usłyszał:
podszedł z lasu jelonek i nie przejmując się dziećmi, podgryzał trawkę. Pani
Na to jeden z maluchów:
– A ja wiem, co to jest Ukraina, to jest prosę pani zagranica i tatuś tam jeździ
drugi dzień nie boli go głowa, a ja, jak będę dorosły, to też na pewno pojadę, bo ja
talerz.
skąd się biorą na świecie dzieci. Ta nagle wstała, zaczęła pakować zabawki do
W drzwiach zderzyła się z tatą, który zdziwiony jej determinacją spytał, dokąd
to się wybiera. Kasia oświadczyła, że nie może już wytrzymać z mamą, która
Digest”, chciała zrobić kawał swojemu starszemu bratu, ale nie przychodziło jej
drogowego (nie zdarza mi się co prawda za często, ale święty nie jestem), proszę
opowiedzieli mi taką:
Za kierownicą siedzi zapłakana, pijana kobieta. Łzy jej lecą ciurkiem i rozlega
– Nic się nie stało… yyyy, yyyy… nic się nie stało, tylko że ja już dalej nie
mogę jechać.
– Nie… nieee. Co to, to nie. Mogłabym jeszcze drugie tyle… bo ja mam bardzo
mocną głowę.
– To co się stało?
nieboszczyk, ale jak wiadomo, u nas takie unijne normy nie trzymają
parametrów, zresztą jakiś czas temu facet prowadzący malucha miał ponad
Ale wracajmy do sytuacji. Kierowca ma 4,3, a obok niego siedzi trzeźwa żona
posiadająca prawo jazdy, ale on bał się dać jej prowadzić, bo jak powiedział:
Nagle jest zwrot sytuacji. Okazało się, że żona tego pijanego jest kumpelą
żony jednego z tych policjantów, więc panowie zrobili tak. Zabrali nietrzeźwemu
prawo jazdy, ale oddali kluczyki jego małżonce, żeby odprowadziła auto pod dom.
– Od kiedy?
– Zwariowaliście!!! – usłyszeli.
pan jechał!
– No i co z tego, że niedziela!?
z pierwszych rzędów:
który jechał bardzo szybko krętymi drogami w swoich okolicach, a są one tutaj
wszystkich znam.
Na to hierarcha:
bardzo denerwowało, jak ten dzidek przeklina pod jej balkonem. Ta, widząc
Na to wylegitymowany:
jazdy. W lewym oku miała +16 dioptrii, a na drugie nie widziała prawie nic.
– Dlaczego?
– Panie doktorze, niech mi pan tego nie robi, ja przysięgam panu, że daleko
nie daje, bo idiota jest zawsze idiotą. Ale są i historyjki warte opowiedzenia.
depnęli na gaz, a mieli czym, i oddalają się. To i ja depnąłem, bo też mam czym.
Podpisałem autografy dla całego posterunku i już mam odjeżdżać, kiedy jeden
z nich mówi:
– Ale niech pan, panie Krzysiu, uważa na tych drogach (była to końcówka
lutego, początek marca), niech pan uważa, bo jest jeszcze ślisko. I opowiem, co
panem!
Ja na to:
– Wie pan, to by mi nic nie pomogło, bo ten za mną moja żona prowadziła.
innymi policyjne auta, i kilka dni wcześniej do tego warsztatu zadzwonił kumpel
– A co się stało?
drogach.
Dzień kabaretonu w Opolu, który tego roku prowadzi Jurek Kryszak, mój
według wskazań radaru 147. Wysiadam z auta, idę do policjantów jakieś trzysta
widok do drugiego:
kolega z branży pochwalił się kilka miesięcy później po tym, jak opowiedziałem
– Jak mnie puścicie wolno, to wam powiem, kto za najdalej pół godziny będzie
– Młody Stuhr.
Rzymem. I tam właśnie trafił nasz pan Bogumił. Siedzi w kącie z kolegą i pije
byle było w kuflu. Nagle wahadłowe drzwi idą w ruch i wpada do środka facet,
– Kultury…
– Poproszę dwa wiśniowe i jeden jabłkowy, albo nie, wiśniowego mogą nie
lubić, w takim razie zrobimy inaczej, niech będzie jeden pomarańczowy, jeden
wiśniówki moje dzieci nie lubią, poproszę w takim razie dereniówkę i żołądkową
jeszcze inaczej, żołądkową zostawimy, niech pani po prostu da pół litra wódki
i jeszcze niech pani dołoży herbatkę miętową, bo moja córka lubi miętę, a jest
abstynentem.
Pana Grzegorza
Pan Grzegorz, będąc człowiekiem przejmującym się na co dzień krajem, jego
się pod sklepem w dyskusję z takim właśnie jednym, który go zaczepił, prosząc
– Pewnie nie chciało się kiedyś pracować, a teraz, będąc w takim stanie, to
więc ci powiem. Wypalony papieros skraca podobno życie o dwie minuty. Czy
tak?
– A teraz, panie śledczy, słuchaj pan bardzo uważnie, bo będzie bardzo istotny
wniosek końcowy.
– Jaki mianowicie?
zapytał:
Nikt nie odpowiedział, nasz bohater schował więc bilet do kieszeni i usiadł.
Ledwie drzwi się zamknęły i tramwaj ruszył, zerwał się z siedzenia rosły
– Bileciki do kontroli!
Dwóch facetów, którzy nie widzieli się przez całą zimę, opowiadało sobie,
rozbiórki.
– Wiem, która to jest, byłem tam kiedyś, ale szybko z niej spierdoliłem, bo
komuś?
– A co to, kurwa, przy rowerach prądu nie ma?! Jest dynamo, to musi być
i prąd… ale żeśmy się długo tej telewizji nie naoglądali… bo przyszedł ten… jak
– A jak on wygląda?
– To Mordka.
Tańca z gwiazdami.
– A co go tak pojebało?
– Nic go nie pojebało, tylko postawił wisienkę na telewizorze, potem nie mógł
złapać pionu, złapał się go i cały bełt wlał się do środka. Jezu, jaki smród był,
on, kurwa, jest głupszy od rządu. Poszedł i przyniósł, tylko że to był monitor
monitorem?
– Mordka dostał nim wpierdol drugi raz.
Krakowskie pana Andrzeja
Połowa lat osiemdziesiątych. Niewidomy kolega idzie przez środek rynku.
Długa biała laska weszła nagle między nogi jakiegoś strasznego babsztyla, który
zboczeńca!
Kumple menele oglądający to zdarzenie zaczęli się strasznie śmiać, więc ten
pyta:
Na to jeden z nich:
– Czemu?
Ten sam kolega niewidomy jedzie autobusem i przyspawał się do niego mocno
wcięty menel.
– Co robię?
Na to zaczepiony:
i polityce. Widzimy kątem oka, jak krąży wokół nas znany w okolicy specjalista
My do niego grzecznie:
Ten znowu to samo, że dzieci głodne, matka chora i jest coraz gorzej.
Facet nie daje za wygraną, wymyślając nowe argumenty, które mają nas
– Spieprzaj, dziadu!
– Tralalalalalllla
A śpiewał Józek.
kiedy wyruszał do miasta, a wychodził zawsze mniej więcej o tej samej porze,
czaiło się na niego dwóch dzidków z prośbą o wsparcie „na dobry początek dnia”.
– Dziękujemy mistrzowi.
I któregoś dnia nie miał albo drobnych, albo humoru, albo chęci do
mnie piosenkę. Może to być jedna zwrotka, ale niech będzie, bo inaczej to koniec
naszej znajomości.
Przez kilka dni nie rzucali mu się w oczy, aż czwartego czy piątego dnia na
– Przepraszam.
Po minucie znowu.
siebie:
– Zeniu, nie bój się, ja inflacji nie uwzględniam. Wciąż potrzebuję tylko dwa
złote.
– Słuchaj, Arek, ty wiesz, że ja się żadnej roboty nie boję, ale dopiero jak
– Nie.
i utrzymanie świeżości przez dwa dni. Miałam więc eleganckie ubranko, pazurki
kawę, wyjęłam coś do czytania i nagle drzwi się otworzyły i weszło dwóch
a drugi przy drzwiach po mojej stronie. Ten pierwszy był wyraźnie zmęczony, bo
jak się najszybciej stąd ewakuować, gdy drugi pan, opacznie widać rozumiejąc
– Pani sie nie martwi, niech sie kładzie, jakoś prześpim sie razem.
Na to druga:
– Ale bylim!
ulicy zaczepił mnie facet, który jak było widać, lubi wieść żywot człowieka
się żebrać.
Mój kolega szedł z ojcem i tego ojca zaczepił też taki luzak słowami:
Ojciec zażartował:
– A kiedy oddasz?
Na to tamten:
– Pije pan?
– Piję.
– Dużo?
– A co pan pije?
– Jaki zastrzyk?
Wiola, nie szukając drobnych, daje mu dwadzieścia złotych, czego zazwyczaj nie
można robić, bo taka kwota może gościa zabić. Ten obejrzał banknot,
– Homeopatia.
w śniegu przy drodze. Zbyszek ma siostrę Hanię, która jest lekarzem, więc
w razie czego pomoc była na miejscu. Kiedy go dobudził, a było niełatwo, zapytał
– Długo spałeś?
– Ile kosztuje?
– 78 złotych.
– Nie uwierzysz.
– No?
– 12,5.
Zazwyczaj nie rozdaję w ten sposób pieniędzy, ale tym razem z jakiegoś, bliżej
złotówki.
Ja do niego:
Na to on:
noszę.
przez ulicę. Trzymali się za ręce i bardzo ciężko im to szło. Jeden z nich wreszcie
Na to ten drugi:
– Nie wiem.
Menel sięgnął do kieszeni i wyjął z niej całą garść drobnych, w sumie było
Na to pani Ewa:
Na to menel:
– O matko, a co to za okazja!?
– I co ma?
– Żytnią.
Kumpel do kumpla:
– Bo ma raka.
– I co z tego?
– Bo umiera.
różni Piotrowicze.
że najgorszym sortem
towarzysze broni.
brat.
na wysokiej skale,
przygnieciony Caracalem.
epitafium, które być może trafi i do jakiegoś mauzoleum, które, w to nie wątpię,
powstanie.
na partyjnym pikniku
zjadł po rogaliku,
by pamiętali potomni,
i to niemały wcale.
Z dużym
biało-czerwonym rogalem.
A w piekarniach wielu
Teraz kiedy IPN powoli odkrywa, że za stan wojenny odpowiada też Platforma
Jaruzelski spostponował,
fantastyczny człowiek.
– Nie będę brała pigułki po… Nie będę brała pigułki po…
z nich powiedział:
i jeden z nich potknął się o płytę chodnikową. Podniósł się i otrzepując się,
powiedział do kumpla:
– W porządku, a co u pana?
– Jaki?
– Zabrakło.
– Tak. Mogę. Im mniej piję, panie doktorze, tym bardziej mnie mdli.
– W żołądku?