Download as pdf or txt
Download as pdf or txt
You are on page 1of 66

Wszystkie szczeg ły dzie w biednego Wertera, akie tylko zebra zdołałem, zgromadzi- łem

skrz tnie i poda wam tuta , ufny, i wdzi czni mi b dziecie za to. Zaprawd , nie- podobna
odm wi podziwu i miło ci charakterowi ego oraz zaletom umysłu, a smutne kole e ego
ycia wycisn musz łz z oczu.
Zacna duszo, odczuwa ca te same, co on t sknoty, niech e ci z cierpie ego spłynie w
dusz pociecha i e li los zawistny, lub wina własna nie pozwoliły ci pozyska przy aciela
bli szego, niech e ci ksi ka ta przy acielem si stanie1.
Sielanka
Przy a Ksi ka
1niech e ci ksi ka ta... — Goethe wyst pu e tu ako wydawca zapisk w Wertera. Od
autora pochodz rzekomo tylko: ten kr tki wst p, kilka przypis w w cz ci pierwsze i ko cowe
wy a nienia wydawcy. [przypis redakcy ny]
CZ PIERWSZA
4 MAJA 1771
O ak e ciesz si , e wy echałem2! Powiesz drogi przy acielu, e niewdzi cznym est
serce
człowieka? Opu ciłem ciebie, kt rego tak kocham, z kt rym nierozł czny byłem i oto — ciesz
si ? Ale wiem, e mi przebaczysz, bo czy los nie uczynił wszystkiego, co mogłoby mnie
udr czy ? Biedna Leonora! Byłem ednak niewinnym, czy mog bowiem ponosi
odpowiedzialno za to, e pod wpływem zalotno ci e siostry i miłego z ni obcowania,
zrodziła si nami tno w biednym sercu? A mimo to — czy estem naprawd bez winy? Czy
nie podsycałem e uczu , czy nie dawałem si ponosi wra eniom, czy nie mia- li my si
z przer nych rzeczy, cho zgoła mieszne nie były? Czy wolno człowiekowi skar y si na losy
swo e? Przy acielu m drogi, przyrzekam popraw ! Nie b d u , ak to czyniłem do
te pory, bezustannie prze uwał owych nikłych zaprawd przeciwno ci, akie przyniosło mi
przeznaczenie. Chc u ywa tego, co mam przed sob , a zapomnie o tym, co było i przemin ło.
Zaprawd , masz słuszno m drogi: po r d ludzi mnie byłoby trosk, gdyby — o, czemu
si tak dzie e — gdyby nie wyt ali całe wyobra ni na wywoływanie z awy minionych
cierpie , a racze znosili obo tnie to, co niesie chwila bie ca.
Powiedz, prosz ci , matce mo e , e doło wszelkich stara , by nale ycie załatwi e
sprawy i rychło donios o wszystkim. Rozmawiałem z ciotk i zar czam ci, e nie est ona tak
zła, ak to si o nie u nas m wi. Jest to kobieta ywa i gwałtowna, ale serce ma złote.
Opowiedziałem e o skargach matki, spowodowanych trudno ciami uzyskania nale nego
e spadku. Wyło yła mi przyczyny swego post powania oraz podała warunki, pod akimi
gotowa est wyda wszystko, co nale y, a nawet da wi ce , ni e my dali. Nie chc si o
tym rozpisywa w te chwili, ale koniec ko cem, powiedz matce, e wszystko b dzie dobrze. Z
rac i tych spraw drobnych przekonałem si ponownie, drogi przy acielu, e nieporozumienia i
opieszało wywołu w r d ludzi wi ce mo e eszcze zam tu, ni zło liwo i podst p. Te
ostatnie przyczyny zła awi si w ka dym razie rzadzie .
Jest mi tuta zreszt bardzo dobrze. Samotno , to balsam nieoceniony dla mego skołatanego
serca. Mie scowo , gdzie przebywam, to ra prawdziwy, a wiosna tu w pełni uroczych pon t
swych i rozkwitu. Drzewa, ywopłoty, to akby ogromne kwietne ki cie, tak, e zbiera ochota
zmieni si w chrz szczyka, nurza si w te wonne toni i ywi si wył cznie zapachem.
Miasto samo niczym nie poci ga, ale za to okolica niewypowiedzianie pi kna. To wła nie skłoniło
zmarłego hrabiego M... do zało enia ogrodu na ednym ze wzg rz, kt re le tuta na
widnokr gu, porozdzielane uroczymi dolinami. Ogr d urz dzony est po prostu i wst piwszy
we , czu e si od razu, e nie est to dzieło kunsztowne człowieka biegłego w swe sztuce i
fachowego ogrodnika, ale, e plan ogrodu kre lił człowiek serca, kt ry chciał, by mu tuta było
dobrze. Uroniłem te nie edn łz ku czci zmarłego, siedz c w rozpadłym na poły pawilonie,
kt ry był dawnie ego ulubionym mie scem, a est dzisia moim. Niebawem stan si
panem owego ogrodu3. Mimo e bywam tu dopiero od kilku dni, ogrodnik okazu e mi
yczliwo i nie le na tym wy dzie.
10 MAJA
Przedziwna pogoda ogarn ła mo dusz , niby owo zaranie wiosny, kt rym po ci gle serce
mo e. Jestem sam i u ywam ycia w całe pełni, bo zaprawd , okolica ta stworzo- n est
wprost dla dusz takich, ak mo a. Drogi przy acielu, estem tak szcz liwy, tak bardzo
uton łem w ciszy słodkiego bytowania, e cierpi na tym sztuka. Niezdolny ryso- wa , niezdolny

􏰀




􏰀

􏰀
􏰀


􏰀
􏰀

􏰀
􏰀

􏰀

􏰀













􏰀




􏰀





􏰀

􏰀
􏰀



􏰀










􏰀


􏰀
􏰀
􏰀
􏰀



􏰀







􏰀



􏰀
􏰀
􏰀
􏰀
􏰀










􏰀

􏰀

􏰀


􏰀





􏰀






􏰀

􏰀








􏰀
􏰀

􏰀


􏰀


􏰀


􏰀



􏰀

􏰀





􏰀
􏰀

􏰀








􏰀
􏰀
􏰀
􏰀

􏰀


􏰀

􏰀

􏰀


􏰀




􏰀



􏰀
􏰀





􏰀


􏰀


􏰀
􏰀
􏰀
􏰀





􏰀


􏰀

􏰀

􏰀



􏰀



􏰀

􏰀





􏰀



􏰀





􏰀





􏰀














􏰀
􏰀

􏰀












􏰀







􏰀
􏰀


􏰀






􏰀
􏰀
􏰀
􏰀



􏰀


􏰀


􏰀

􏰀
􏰀

􏰀

􏰀




􏰀







poło y kreski, czu mimo to, e nigdy wi kszym nie byłem malarzem ak w te chwili.
Kiedy z urocze doliny podnosz si opary, a sło ce patrzy z wysoka na
2wyjechałem — Werter opu cił sw matk i przy aciela i wy echał do małego miasteczka pod
pozorem załatwienia z sw ciotk pewnych formalno ci spadkowych. Istotnym ednak celem
ego podr y est ch zako czenia stosunku, ł cz cego go dot d z Leonor . [przypis
redakcy ny]
3panem owego ogrodu — w tym znaczeniu Werter b dzie edynym ego go ciem. [przypis
redakcy ny] JOHANN WOLFGANG VON GOETHE Cierpienia młodego Wertera 3
Przy a , Rozstanie
Flirt, Los, Miło romantyczna
Kon ikt
Natura, Ro liny, Samotnik
Ogr d
Artysta, B g, Natura, Sztuka
Szcz cie

nieprzeniknion ciem 4 lasu, wysyła c eno małe wi zki promieni w gł b tego wi tego
przybytku, le sobie w wysokie trawie nad brzegiem szemrz cego potoku. Przytulony do
ziemi, dziwu si rozlicznym trawkom, czu blisko serca ro owisko mn stwa małych
robaczk w i komar w, snu cych si po r d d beł, i patrz na ich przedziwne, ta em- nicze
kształty. W wczas czu ywo obecno Wszechmocnego, kt ry stworzył nas na sw obraz i
podobie stwo, chwytam tchnienie Tego, kt ry wszystko sw miło ci ota- cza i utrzymu e wiat
przy yciu. Przy acielu, w wczas mi mi si w oczach, a cała ziemia wok ł i niebo spoczywa w
me duszy ak z awa ukochane . T skni wonczas i my l : ach... gdyby to wszystko m gł
wyrazi , gdyby przela m gł na papier to, co tak pełne, tak gor ce y e w tobie, natenczas
byłoby ono zwierciadłem twe duszy, podobnie, ak du- sza two a est odzwierciedleniem
boskie niesko czono ci. Przy acielu! Niestety, dlatego niszcze i upadam pod t nawał
wspaniało ci z awisk.
12 MAJA
Ra
Nie wiem, czy duchy łudz ce unosz si ponad t okolic , czy to płomienna, niebia ska
fantaz a mego własnego serca sprawia, e wszystko wok ł est takie ra skie. Niedaleko
Ra
pod miastem est studnia, studnia, do kt re przykuty estem, niby Meluzyna5 wraz ze
swymi siostrami. Po stoku małego wzg rza schodzi si , sta e pod sklepieniem, a potem,
zst piwszy w d ł po akich dwudziestu stopniach, zna du e si przeczyst wod , ze skał
marmurowych tryska c . Niewielki murek, okala cy studni od g ry, wysokie drzewa,
słoni ce6 cieniem, chł d, aki tu panu e, wszystko razem poci ga i prze mu e dr e-
niem. Nie ma dnia, bym tu nie sp dził boda godziny. Raz po raz awi si tu dziewcz ta z
miasta po wod , załatwia c ow czynno prost i konieczn , akie niegdy oddawały si
nawet c rki kr lewskie. Gdy siedz tuta , budzi si we mnie tak ywo patriarchalna wiz a
pradziad w, nawi zu cych u studni zna omo ci, stara cych si o r k wybranki7 i duch w
dobroczynnych, polatu cych wok ł r deł i studni. Zaprawd , nie krzepił si chyba u
chłodne studni po zno ne w dr wce w czas letni ten, kto tego odczu niezdolny.
13 MAJA
Pytasz, czyli przysła ksi ki mo e? — Drogi m , prosz ci , nie przysyła mi ich na
Boga! Nie trzeba mi kierownictwa, ni zach ty, czy podniety, wszak serce me samo przez Ksi ka
si t tni a nazbyt gwałtownie. Tylko kołysanka zda mi si , a znalazłem ich pod dostat-
kiem w moim Homerze8. O, ak e cz sto do snu kołysz wzburzon krew. Zaprawd ,
nie widziałe chyba nic tak niezr wnowa onego, niespoko nego ak serce mo e. Wszak e
nie potrzebu m wi o tym tobie, kt ry doznawałe nieraz przygn bienia patrz c, ak
przerzucam si z troski do rozp tania i ze słodkiego rozmarzenia do zgubne nami tno ci.
Post pu z moim sercem ak z chorym dzieckiem, powolny wszelakiemu ego zachceniu.
Nie rozgłasza tego, bo s tacy, kt rzy by mi to wzi li za złe.
4ciem — przestarzale: ciemno . [przypis edytorski]
5Meluzyna — według podania ona Ra munda — hrabiego Poitiers. Obdarzona niezwykł
pi kno ci , musiała w ka dy pi tek przybiera posta ryby. Gdy w te postaci raz m
􏰀


􏰀
􏰀

􏰀

fl

􏰀







􏰀


􏰀


􏰀
􏰀

􏰀


􏰀






􏰀





􏰀
􏰀


􏰀

􏰀
􏰀





􏰀
􏰀






􏰀
􏰀





􏰀
􏰀

􏰀
􏰀
􏰀



􏰀

􏰀





􏰀


􏰀









􏰀




􏰀
􏰀

􏰀

􏰀
􏰀





􏰀
􏰀


􏰀













􏰀
􏰀








􏰀

􏰀







􏰀



􏰀


􏰀

􏰀



􏰀

􏰀



􏰀





􏰀
􏰀
􏰀














􏰀

􏰀
􏰀
􏰀
􏰀

􏰀




􏰀
􏰀
􏰀







􏰀


􏰀
􏰀


􏰀
􏰀
􏰀

􏰀








􏰀


􏰀
􏰀
􏰀

􏰀
􏰀



􏰀
􏰀



􏰀


􏰀


􏰀

􏰀


􏰀


􏰀


􏰀
􏰀

􏰀




􏰀
􏰀

􏰀













zobaczył, znikła. Odt d z awiała si na wie y zamkowe tylko wtedy, gdy miał umrze kto z
tego rodu. Podanie to opowiedziane proz około r. 1390 przez Jana d’Arras, stanowiło osnow
ulubione powie ci ludowe , przeło one niemal na wszystkie zyki europe skie,
znane dobrze i w Polsce. [przypis redakcy ny]
6słoni ce — osłania ce. [przypis edytorski]
7Studnia była w dawnych czasach ulubionym punktem zbornym dla całe wsi, czy osady. W
Biblii spotykamy cz sto sceny odgrywa ce si u studni. Tu gromadz si patriarchowie na
narad , tu Eliezer stara si pozyska Rebek za on dla Izaaka, tu Jakub spotyka si z Rachel .
Przy studni wreszcie Jezus rozmawia z Samarytank . W literaturze niemieckie mamy dwie
sławne sceny „u studni” w Hermanie i Dorocie i w I cz ci Fausta. [przypis redakcy ny]
8w moim Homerze — ak pisał Zygmunt Zag rowski (s. IV–V i XV–XVI Wst pu do wydania
Cierpie młodego Wertera, b d cego podstaw ninie sze publikac i i dost pnego w
Bibliotece Cy owe Polona) — na dzieło Homera ( ak r wnie na Shakespeare’a, Os ana,
Bibli i pie ni ludowe) zwr cił uwag Goethego Herder, podczas pobytu pisarza w Strassburgu w
1770 r. Bawi c w Garbenheim, kt re stało si poniek d prototypem mie scowo ci opisane w
Cierpieniach młodego Wertera, Goethe — podobnie ak p nie ego bohater — roz-
czytywał si w Homerze, siadu c w cieniu lipy, nieopodal gospody. Wertera poci gały
szczeg lnie sielskie obrazy z Odysei, lektura Homera wyciszała go i uspoka ała. Z czasem
ednak bardzie zacz ła go poci ga lektu- ra mrocznych Pie ni Os ana; od tego czasu
zmienia si i postrzeganie wiata przez bohatera, i nastr powie ci. [przypis redakcy ny]
Serce
Woda
Serce
JOHANN WOLFGANG VON GOETHE Cierpienia młodego Wertera 4

15 MAJA
Prostaczkowie mie scowi zna mnie u i lubi , zwłaszcza dzieci. Gdym zrazu zbli ał si
do nich i rozpytywał poufale o to i owo, niekt rzy mniemali, e chc z nich drwi i od- prawiali
mnie w spos b co si zowie szorstki. Ale nie brałem sobie tego do serca, tylko uczuwałem nader
ywo to, co u nieraz zauwa yłem. Ludzie wy szych sfer trzyma si zawsze w pewnym
chłodnym oddaleniu od prostego ludu, akby si obawiali, e stra- ci co mog na zbli eniu,
ale zdarza si wartogłowy i kpiarze, okazu cy prostaczkom pozorn łaskawo po to
eno, by swawol sw dotkn tym bole nie eszcze.
Wiem, e nie este my r wni i r wnymi by nie mo emy, ale wedle mego zapatry- wania, ten,
kt ry odsuwa si od tak zwanego motłochu, by zachowa swe dosto e stwo, est r wnie
godny nagany ak tch rz, unika cy przeciwnika z obawy pora ki.
Niedawno przyszedłszy do studni, zastałem młod słu ebn . Postawiła naczynie na na ni szym
stopniu i rozgl dała si , czy nie z awi si aka towarzyszka, ch tna do pomo- cy w
d wigni ciu naczynia na głow . Zszedłem i spo rzałem na ni . Czy pom c panience? —
spytałem. Twarz e oblała si ywym rumie cem. — Jak eby te pan...? — powie- działa. —
Niewielka to rzecz. Wło yła na czoło nagł wek9, a a podałem e naczynie. Podzi kowała i
poszła schodami na g r .
17 MAJA
Porobiłem rozmaite zna omo ci, towarzystwa ednak nie znalazłem do te pory. Nie wiem,
co mog mie w sobie poci ga cego dla tych ludzi, wielu z nich mnie lubi, kupi si 10 wkoło
mnie, a kiedy zdarza si , e drogi nasze niewielk tylko przestrze razem biegn , przykro mi si
robi. Gdyby spytał, acy tu s ludzie, odparłbym, e tacy, ak wsz dzie. Rodza ludzki, to
rzecz nad wyraz ednosta na! Wi kszo sp dza na pracy przewa n cz ycia, by y , a
owa znikoma cz stka wolno ci, aka im pozosta e, napawa ich tak obaw , i czyni , co
mog , by e si wyzby co pr dze . O, akim e est przeznaczenie ludzi?
Ale est to lud dobry i poczciwy! Bardzo dobrze si czu , gdy si czasem zapomn , za y
z nimi rozrywek, na akie eszcze wolno sobie pozwoli , gdy siedz c u ob cie zasta- wionego
stołu, po artu w szczero ci ducha swobodnie, zrobi wycieczk , pota cz przy sposobno ci,
czy co podobnego uczyni . Lecz nie mie mi w wczas przy na my l, e tyle spoczywa we
mnie odmiennych, uta onych sił, niezu ytych, marnie cych, kt re mu- sz ukrywa tak
􏰀

􏰀


􏰀




􏰀






􏰀


􏰀
􏰀




􏰀
􏰀



􏰀
􏰀
􏰀

􏰀





􏰀
􏰀
􏰀



􏰀

􏰀
􏰀
􏰀

􏰀

􏰀



􏰀
􏰀




􏰀



􏰀







􏰀
􏰀



􏰀





􏰀


􏰀
􏰀



􏰀
􏰀

􏰀













􏰀

􏰀
􏰀



􏰀




􏰀


􏰀



􏰀


􏰀
􏰀
􏰀



􏰀


􏰀







􏰀

􏰀
􏰀







􏰀

􏰀
􏰀


􏰀


􏰀

􏰀

􏰀
􏰀



􏰀





􏰀


􏰀


􏰀


􏰀






􏰀


􏰀


􏰀
􏰀

􏰀






􏰀

􏰀
􏰀




􏰀








􏰀


fi


􏰀
􏰀




􏰀





􏰀
􏰀
􏰀







􏰀
􏰀






􏰀



􏰀




􏰀




starannie. Ach, ak e to obezwładnia serce... a przecie przeznaczeniem ludzi mnie podobnych
est nie znale zrozumienia.
Ach, czemu nie ma u przy aci łki młodo ci mo e ! Ach, ach, czemu pozna- łem?
Powinienem sobie powiedzie : nierozs dny este , szukasz, czego na ziemi znale
niepodobna! Posiadałem ednak, odczuwałem to serce, t wielk dusz i czułem si w
e obecno ci czym wi ce , ni estem, byłem bowiem wszystkim, czym zosta mo-
głem. O Bo e! Czy wonczas pozostała bezczynn boda edna z sił duszy mo e ? Czy
nie byłem w mo no ci rozwija przed ni wszystkich owych cudnych uczu , kt rymi serce mo e
ogarnia przyrod ? Wszak e stosunek nasz był nieustann tkanin , zło on z subtel- nych wra e
i bystro ci dowcipu, a wszystkie e mody kac e, dochodz ce czasem a do wybryk w,
nosiły na sobie pi tno geniuszu. C teraz! Wyprzedziła mnie wiekiem i ze- szła wcze nie , ni li
a do mogiły. Nigdy e nie zapomn , zawsze przytomn mi b dzie pot ga e rozumu i
niebia ska wyrozumiało 11.
Przed kilku dniami napotkałem tu młodego V. Jest to chłopak szczery, bardzo mi- łe
powierzchowno ci. Sko czył wła nie uniwersytet, nie uwa a si za m drca, a ednak
przekonany est, e wi ce posiada wiadomo ci od innych. Pracował, ak to zaraz wida ,
pilnie i nabył sporego zasobu wiedzy. Posłyszawszy, e du o rysu i znam greczyzn (dwie
niesłychane rzeczy tuta ), zwr cił si do mnie, rozło ył sw kramik naukowy, mieszcz cy
9nagł wek — okr gła poduszeczka, chroni ca m zg od nacisku ci aru, niesionego na głowie.
[przypis re- dakcy ny]
10kupi si — przestarzałe: skupia si . [przypis edytorski]
11Nigdy jej nie zapomn ... — przy aci łka Wertera tu wspomniana nosi rysy p. Roussillon, kt r
Goethe sławi w swych poez ach, ako „Urani ”. [przypis redakcy ny]
Dziecko
Chłop, Pozyc a społeczna, Szlachcic
Pozyc a społeczna, Sługa
Kondyc a ludzka
Chłop
Serce
Kobieta, Kochanek romantyczny, Miło romantyczna, Przy a , Serce, mier
Miło tragiczna, mier
JOHANN WOLFGANG VON GOETHE Cierpienia młodego Wertera 5

r no ci pocz wszy od Batteux12 do Wooda13 i od Piles’a14 do Winekelmanna15, zar czył mi,


e przeczytał cał pierwsz cz teorii Sulzera16 oraz, e posiada r kopis Heynego17 o studium
antyku. Przy łem to do wiadomo ci.
Poznałem tak e pewnego zacnego człowieka o szczerym i otwartym sercu, komisarza
ksi cego. Podobno niezmiernie miło si robi na duszy, gdy si go widzi po r d dzie- wi ciorga
ego dzieci, a zwłaszcza cuda głosz o na starsze c rce. Zaprosił mnie, tote zło mu
wizyt , ak si tylko da na rychle . Mieszka w ksi ce le nicz wce, o p łtore godziny
drogi st d, dok d si wyprowadził, uzyskawszy pozwolenie opuszczenia miasta i siedziby w
budynku urz dowym, kt re widok po stracie ony ranił go bole nie.
Poza tym natkn łem si na kilku dziwak w, w kt rych wszystko mnie razi, a na nie-
zno nie szymi s mi ob awy ich przy a ni.
Bywa zdr w! List ten zadowoli ci niezawodnie, est bowiem na wskro historyczny18. 22 MAJA
Nie ednemu u wydawało si , e ycie est snem tylko, a i mnie uczucie to nie opusz- cza
ni na chwil 19. Gdy spogl dam na szranki, w kt re wtłoczona est czynna, badawcza energia
człowieka i widz , e wszelka działalno nasza ogranicza si ostatecznie tylko do zaspoko enia
potrzeb, a potrzeby te ma eno ten edyny cel, by przedłu y marne istnienie nasze, gdy
dale widz , e owo uspoko enie co do niekt rych punkt w poszuki- wa naszych polega
eno na marzycielskie rezygnac i, bo przecie eno ciany wi zienia naszego przysłania
barwnymi kształtami i a nie cymi blaskami nadziei — gdy pomy l o tym wszystkim, drogi
Wilhelmie, słowa zamiera mi na ustach. Cofam si w siebie i tu odna du m wiat, co
prawda znowu racze zawarty w przeczuciu i mglistych pra- gnieniach, ak w oczywistych,
ywych, t tni cych sił kształtach. Wszystko — przesuwa si przede mn , u miecham si i
wnikam w ten wiat, rozmarzony.
Wszyscy przem drzali pedagogowie i ochmistrzowie godz si na to, e dzieci nie wiedz czego
chc , natomiast nikt uwierzy nie chce, mimo naoczne oczywisto ci tego faktu, e tak e
􏰀
􏰀
􏰀

􏰀
􏰀




􏰀


􏰀


􏰀




􏰀


􏰀


􏰀

􏰀
􏰀







􏰀
􏰀


􏰀





􏰀




􏰀












􏰀







􏰀
􏰀

􏰀
􏰀


􏰀


􏰀






􏰀
􏰀

􏰀
􏰀
􏰀




􏰀
􏰀

􏰀
􏰀




􏰀

􏰀
􏰀

􏰀
􏰀
􏰀





􏰀


􏰀
􏰀


􏰀


􏰀

􏰀

􏰀





􏰀







􏰀



􏰀

􏰀
􏰀

􏰀
fi









􏰀

􏰀

􏰀



􏰀
􏰀

􏰀




􏰀

􏰀






􏰀
􏰀
􏰀




􏰀

􏰀










􏰀






􏰀









􏰀

􏰀


􏰀







􏰀


􏰀


􏰀
􏰀



􏰀

􏰀




􏰀
􏰀

􏰀

􏰀
􏰀











􏰀


􏰀


􏰀





doro li wał sa si po te ziemi podobni dzieciom, r wnie ak one nie wiedz c wcale, sk d
si wzi li i dok d zmierza i e tak samo nie kieru swych czyn w ku prawdziwym celom i
tak samo podlega rz dom łakoci i łozowe r zgi20.
Przyzna ch tnie, wiedz c z g ry, co mi na to odpowiesz, e na szcz liwszymi s wła nie ci,
kt rzy y z dnia na dzie , piastu swe ulubione lalki, ubiera e i rozbiera ,z
nale ytym respektem przemyka koło szu ady, gdzie mama chowa pierniczki, a gdy na koniec
wpadnie im w r ce po dany przysmak, po era go chciwie, woła c: eszcze! Tak, s to
szcz liwe stworzenia. Dobrze si dzie e tak e tym, kt rzy swym marnym za- trudnieniom, albo
nawet własnym nami tno ciom nada wspaniałe nazwy i zachwala rodza owi ludzkiemu
ako gigantyczne czyny, dla ego dobra i pomy lno ci pod te. Do- brze si dzie e temu,
kto mo e tak post powa . Ale człowiek, zda cy sobie w pokorze
12Charles Batteux (1713–1780) — estetyk ancuski, tw rca ancuskie lozo i sztuki, znany ze
swych dzieł: Les Beaux arts (1746) i Cours des beltes lettres (1747–1750). Ostatnie dzieło
rozpowszechnione było w Niemczech w tłumaczeniu Ramlera (1756–1758). [przypis redakcy ny]
13Robert Wood (1717–1775) — archeolog szkocki. Jego dzieło O oryginalno ci geniuszu Homera
(1769) wywarło znaczny wpływ na upodobania poet w z epoki burzy i naporu. [przypis
redakcy ny]
14Roger des Piles (1635–1709) — ancuski malarz i estetyk. [przypis redakcy ny]
15Jan Joachim Winckelmann (1717–1768) — autor dzieła Dzieje sztuki staro ytnej, kt re stało si
podstaw wła ciwego odczucia i zrozumienia sztuki staro ytne . [przypis redakcy ny]
16Jan Jerzy Sulzer (1720–1779) — profesor akademii berli skie . Gł wne ego dzieło nosi tytuł
Allgemeine Theorie der sch nen K nste (1771–1774). [przypis redakcy ny]
17Chrystian Gottlob Heyne (1729–1812) — lolog i archeolog, profesor uniwersytetu w Getyndze.
Ob - cie przez niego katedry na tym uniwersytecie zapocz tkowało now er rozwo u lologii
na uniwersytetach niemieckich. [przypis redakcy ny]
18historyczny — o tyle słusznie nazywa Werter tre tego listu historyczn , e odzwierciedla on w
mnie sze mierze prze ycia duchowe Wertera, a poda e wiele realnych danych. [przypis
redakcy ny]
19 ycie jest snem tylko — po cie ycia ako snu est bardzo cz ste w literaturze. I tak np.
ycie snem, to tytuł ednego z dramat w Calderona (1600–1681). Por. tak e w Anhellim
Słowackiego Rozdział XII. w. 791 (w wyd. Biblioteki Narodowe Seria I., tom 7) —„Wszystko
est snem smutnym”. [przypis redakcy ny]
20podlegaj rz dom łakoci i łozowej r zgi — por. u Horacego, Satyr I, 1 w. 25–26 „ut pueris olim
dant crastula blandi doctores, elementa velint ut discere prima” — „R wnie ak bel y czasami
z dobroci chłopcom łakocie/ Da by ch tnie si brali do pierwszych nauki pocz tk w.”
(’’Satyry i listy Horacego’’, przeł. dr Paweł Popiel, Krak w 1903.). [przypis redakcy ny]
Serce
C rka, Rodzina
ycie snem
Dziecko, Kondyc a ludzka Dorosło
Szcz cie
Ciało, Kondyc a ludzka, Samob stwo, Wi zienie, Wi zie
JOHANN WOLFGANG VON GOETHE Cierpienia młodego Wertera 6

ducha spraw z ostatecznych wynik w tego wszystkiego, widz cy dobrze ak ka dy oby- watel,
wiod cy ywot szcz liwy, umie sobie ra em uczyni własny ogr dek, ak nawet nieszcz nik,
ugina cy si pod brzemieniem losu, kroczy dale sw drog w beztrosce zupełne , ak
wszyscy ednakowo wysila si , by o minut boda przedłu y sw ywot na ziemi, —
człowiek taki sta e si cichy, stwarza wiat własny, wywodz c go z siebie sa- mego i czu e si
tak e szcz liwym, bowiem est r wnie człowiekiem. Poza tym, mimo owe niewoli
􏰀

􏰀





􏰀






􏰀
􏰀






􏰀
􏰀
􏰀


􏰀

􏰀




􏰀






􏰀
􏰀




􏰀

􏰀
􏰀


􏰀









􏰀





􏰀

􏰀
􏰀
􏰀
􏰀


􏰀



􏰀



􏰀



􏰀



􏰀



􏰀



􏰀
􏰀

fi
􏰀


fl
􏰀
􏰀



􏰀
􏰀

􏰀




􏰀


􏰀


􏰀



􏰀






􏰀





􏰀
􏰀
􏰀
􏰀


􏰀

􏰀


􏰀





􏰀
􏰀

􏰀

􏰀

􏰀

􏰀



􏰀
􏰀



fi
􏰀

􏰀


􏰀

􏰀
􏰀

􏰀

fi
􏰀


􏰀
􏰀


􏰀
􏰀


􏰀

􏰀
􏰀
􏰀

fi






przyrodzone , ywi on w sercu słodkie uczucie swobody i wie, e opu ci mo e, gdy zechce,
wi zienie21.
26 MAJA
Znasz z dawien dawna m spos b zagospodarowywania si , budowania sobie w akim
zacisznym mie scu chałupki i wiesz, ak umiem y , poprzesta c na małym22. I tuta
znalazłem k cik, kt ry mnie poci gn ł ku sobie.
O niespełna godzin drogi od miasta zna du e si mie scowo , zwana Wahlheim232425.
Poło ona est bardzo uroczo na wzg rzu, a dotarłszy cie yn na ego szczyt za wiosk ,
mo na ob spo rzeniem cał dolin . Jest tu poczciwa gospodyni, nalewa ca go ciom
uprze mie i ochoczo mimo swych lat, to wina, to piwa, to kawy, a ponadto, rzecz gł wna, s tu
dwie lipy, cieni ce rozło ystymi konarami niewielki placyk przed ko ciołem, obsta- wiony wok ł
domami wie niaczymi, stodołami i zagrodami. Nigdy eszcze nie wynala- złem sobie tak
przytulnego zak tka, tote ka sobie tu wynosi z gospody st ł i krzesło, pij kaw i czytam
Homera. Gdym po raz pierwszy przypadkiem pewnego pogodnego popołudnia zaszedł pod te
lipy, placyk był niemal całkiem pusty. Wszyscy byli w polu, tylko czteroletni mo e chłopak siedział
na ziemi, trzyma c pomi dzy kolanami p łroczne
21opu ci mo e, gdy zechce, wi zienie — tu po raz pierwszy rodzi si u Wertera my l o
samob stwie. My l ta b dzie odt d wraca stale. Po cie ciała ako wi zienia duszy
spotykamy u u Platona w Fedonie. [przypis redakcy ny]
22umiem y , poprzestaj c na małym — entuz azm dla ycia sielskiego był charakterystyczny
dla epoki, w kt - re ogromn rol odgrywała tw rczo Jana Jakuba Rousseau — autora
utworu pod tytułem Emil, czyli o wy- chowaniu, w kt rym głosił hasła powrotu do natury. [przypis
redakcy ny]
23Czytelnik raczy nie fatygowa si szukaniem e na mapie, albowiem byli my zmuszeni
zmieni nazw mie scowo ci, zawart w oryginalnym li cie. [przypis autorski]
24Czytelnik raczy — notatka ma na celu wzbudzenie w czytelniku uczucia, e autor poda e
oryginalne listy Wertera. [przypis redakcy ny]
25Wahlheim — opisywane w powie ci mie scowo ci Wahlheim odpowiada w biogra i
Goethego Garben- heim pod Wetzlarem. W 1772r. Goethe przez 4 miesi ce przebywał w
Wetzlarze, aby po studiach prawniczych odby praktyki w s dzie. Garbenheim było celem ego
przechadzek podmie skich. Goethe poznał tu grup os b, kt rych portrety i losy zło yły si na
materiał do przyszłe powie ci. Jak pisze Z. Zag rowski (Wst p do Cierpie ..., s. V-VI), Goethe
zbli ył si „do grona młodych ludzi, praktykant w i urz dnik w s dowych, kt rzy niemieckim
zwycza em skupiali si w stowarzyszeniu, ma cem zreszt wył cznie cele towarzyskie.
Członko- wie tego towarzystwa schodzili si regularnie w edne z mie scowych gosp d. Do
tego grona nale eli młodzi dyplomaci i prawnicy: baron Kielmannsegge, Goue, Gotter, Wilhelm
Jeruzalem i inni. Tu wreszcie poznał Goethe starszego o osiem lat od siebie Jana Chryst ana
Kestnera. Wpierw ednak miał sposobno pozna i zbli y si do ego narzeczone , 19-
letnie Karoliny Bu , c rki Henryka Adama Bu a, ednego z mie scowych urz dnik w.
Poznanie odbyło si niemal dosłownie w tych warunkach, ak e Goethe opisu e w
Cierpieniach.... Z ko cem czerwca urz dziło grono prawnik w w trzeci dzie Zielonych wi t
zabaw wie sk w domku my- liwskim w Volpertshausen. Goethe, kt ry towarzyszył dwom
panienkom, pod ł si wst pi po drodze po nieznan sobie dotychczas c rk Bu a. Lota
podbiła od razu serce Goethego; przyszło e to tem łatwie , e wcale si o to nie starała. (...)
Zabawa, w kt re wzi li udział prawie wszyscy młodzi przy aciele Goethego, prze- ci gn ła si
do rana. Naza utrz Goethe uwa ał za stosowne dowiedzie si o zdrowie towarzyszki
wczora szego wieczoru — i odt d stał si stałym go ciem na le nicz wce, gdzie mieszkał
o ciec Karoliny. Goethe wszedł nie- ako w k łko rodziny Loty, kt ra była wy tkowo liczna.
Matka Karoliny odumarła w roku 1770 (wi c przed dwoma laty) dwana cioro dzieci, z kt rych
Karolina, w wczas 17-letnia, była drug z rz du. Karolina wkr tce zast piła matk w pracach
domowych i stała si dusz domu. Uznawana przez wszystkich, kochana przez na- rzeczonego,
uwielbiana przez rodze stwo, była sło cem, koło kt rego obracało si całe ycie tego skromnego
domu urz dniczego. Goethe kochał, kochał bez nadziei i bez zamiaru poł czenia si z Karolin ,
kt ra mo e niezupełnie obo tna na uczucia Goethego, kochała przecie Kestnera. Kestner nie
psuł idylli i mimo pewnych zastrze e , akie w duszy swe czynił, nie zdradzał niech ci ku
Goethemu, kt rego zalety i zdolno ci w pełni uznawał. Lecz ten nienaturalny stosunek nie m gł
􏰀





􏰀
􏰀




􏰀
􏰀
􏰀
􏰀





􏰀
􏰀

􏰀

􏰀


􏰀





􏰀



􏰀




􏰀
􏰀

􏰀
􏰀



􏰀


􏰀
􏰀

􏰀
ff


􏰀











􏰀
􏰀

􏰀























􏰀





􏰀

􏰀


􏰀
􏰀

􏰀






􏰀

􏰀
􏰀

􏰀
􏰀
ff
􏰀





􏰀
􏰀






􏰀





􏰀

􏰀




􏰀
􏰀



􏰀
􏰀






􏰀



􏰀






􏰀



􏰀

􏰀



􏰀

􏰀
􏰀

􏰀











􏰀












􏰀


􏰀


􏰀




ff

􏰀



􏰀



􏰀


fi
􏰀
􏰀

􏰀










trwa długo — musiało przy przesilenie.” I zn w miało ono podobny przebieg, ak w
powie ci. Kt rego dnia, podczas nieobecno ci Kestnera, „Goethe posun ł si tak daleko, e
ucałował Karolin , cudz narzeczon ”, o czym Karolina powiadomiła swego m a. Odt d Goethe
był chłodno przy mowany w domu Kestnera, a wreszcie opu cił Garbenheim i Wetzlar.
Wy echał nagle, bez po egnania, pragn c zapanowa nad uczuciem do Karoliny, kt re zmieniło
si w gwałtown nami tno . Kiedy Cierpienia młodego Wertera zyskały popularno , do
Garbenheim urz dzano pielgrzymki, odwiedza c m.in. zaaran owany gr b Wertera. [przypis
edytorski]
Serce
Drzewo
Chłop, Dzieci stwo, Dziecko, Wie
JOHANN WOLFGANG VON GOETHE Cierpienia młodego Wertera 7

male stwo i przytula c e do siebie. Słu ył mu w ten spos b za rodza krzesła i mimo y-
wo ci, przebłysku ce w czarnych oczach, siedział spoko nie. Zaciekawił mnie ten widok,
usiadłem na le cym opodal pługu i wyrysowałem ow scen braterskiego po wi cenia. Za tło
dałem pobliski płot, bram , szopy i kilka połamanych k ł od wozu, wszystko tak, ak było w
rzeczywisto ci. Po upływie godziny powstał ciekawy, dobrze skomponowany rysunek bez
akiegokolwiek dodatku własne fantaz i i to utwierdziło mnie w postano- wieniu trzymania
si w przyszło ci same tylko natury. Ona kry e na wi ksze skarby i ona sama wyda e
na wi kszych mistrz w. Mo na przytoczy wiele na korzy metod tw r- czych, niemal to samo,
co na pochwał społeczne organizac i mieszcza skie . Człowiek, powodu cy si e
zasadami, nie wytworzy nigdy czego wstr tnego i złego, podobnie ak ten, kto kieru e si
prawem i wzgl dami dobrobytu, nie stanie si nigdy niezno nym s - siadem, ni wybitnym
złoczy c ; mimo to, cokolwiek by kto przytaczał, ka da szkolarska metoda26 zniweczy musi
prawdziwe odczucie przyrody i rzeczywisty e wyraz. Powiesz mo e, e to zbyt ostry s d, e
metoda przycina eno wilcze p dy i tamu e ich bu anie?27. Przy acielu, czy mam ci to
ob a ni por wnaniem? Rzecz si tu ma tak, ak z miło ci . Serce młodzie ca garnie si do
dziewczyny, nie oddala si od nie ani na chwil w ci gu dnia, szafu e rozrzutnie wszystkimi
swymi siłami, całe bogactwo swe wkłada w to, by da pozna , e oddane est e bez
podziału. Naraz zbli a si lister, człowiek piastu cy urz d publiczny i powiada: Młodzie cze,
miło , to rzecz ludzka, ale winni cie si kocha , ak przystało ludziom serio. Musisz podzieli
sw czas, przeznaczy pewn ilo godzin na prac , a por odpoczynku mo esz po wi ci
swo e ukochane . Oblicz sw ma tek, a z tego, co ci pozostanie od kwoty
potrzebne na ycie, wolno ci b dzie kupi e podarek, byle nie zdarzało si to zbyt cz sto,
a wi c np. w dniu urodzin, imienin itp. Je li mło- dzieniec te rady usłucha, to wyro nie
niezawodnie na u ytecznego człowieka i mo na by zaleci ka demu panu cemu28, by
obdarzył go stanowiskiem w kolegium. Tylko miło ego przestanie istnie , a e li est to
artysta, to przepadł ako tw rca. O przy aciele dro- dzy! Dlaczeg to tak rzadko wzbiera
rw cy potok geniuszu i w podziw wprawia dusze? Oto dlatego, e po obu ego brzegach
rozsiedli si mo ni, spoko ni panowie, posiada- cy tu swe altanki, swe grz dy tulipan w i
pola kapusty, przeto chc c e uchroni od szkody, zawczasu u stara si usun gro ce
im niebezpiecze stwo przez tamowanie i odprowadzanie wzburzonych fal.
27 MAJA
Popadłem, widz , w zachwyt, przypowie ci i deklamac i zapomniałem z tego powodu
opowiedzie ci dokładnie, co si potem stało z dzie mi. Przesiedziałem blisko dwie go- dziny na
pługu, zatopiony w malarskie wra enia, kt re ci we wczora szym li cie bardzo urywkowo
nakre liłem. Pod wiecz r zbli yła si młoda niewiasta do dzieci, kt re przez cały czas nie ruszyły
si z mie sca. Niosła na r ku koszyk i zawołała z dala: Filipie, grzecz- ny chłopiec z ciebie! —
Pozdrowiła mnie, oddałem ukłon, zbli yłem si i spytałem, czy est matk tych dzieci.
Potwierdziła to, dała starszemu połow przyniesione bułki, po- tem, podni słszy z ziemi
male stwo, ucałowała e z macierzy sk miło ci . Kazałam — powiedziała — Filipkowi
pilnowa malca, a z na starszym synem udałam si do miasta po bułki, cukier i rynk . —
U rzałem to wszystko w koszyku, z kt rego zsun ła si po- krywka. — Musz memu Ja kowi
(takie było imi na młodszego) ugotowa na wiecz r zupki. Ten, na starszy, ladaco, stłukł mi
wczora rynk , gdy wyrywał Filipkowi, chc c dosta si do wyskrobk w lemieszki29! —
Spytałem o na starszego i zaledwie mi zdołała powiedzie , e up dza si po ł ce za g siami,
gdy nadbiegł w podskokach, przynosz c młodszemu bratu pr t leszczynowy. Z rozmowy z młod
􏰀



􏰀

􏰀
􏰀


􏰀

􏰀
􏰀









􏰀


􏰀

􏰀

􏰀









􏰀











􏰀
􏰀

􏰀
􏰀


􏰀

􏰀
􏰀


􏰀
􏰀

􏰀


􏰀






􏰀
fi
􏰀

􏰀

􏰀

􏰀



􏰀








􏰀
􏰀





􏰀












􏰀




􏰀


􏰀
􏰀

􏰀


􏰀





􏰀

􏰀
􏰀


􏰀
􏰀
􏰀



􏰀

􏰀

􏰀







􏰀
􏰀




􏰀
􏰀





􏰀




􏰀


􏰀




􏰀









􏰀


􏰀
􏰀








􏰀

􏰀
􏰀

􏰀



􏰀

􏰀


􏰀

􏰀
􏰀















􏰀
􏰀

􏰀
􏰀



􏰀



􏰀


􏰀

􏰀






􏰀


􏰀











􏰀



kobiet dowiedziałem si , e est c rk mie scowego nauczyciela i e m e udał si do
Szwa carii w sprawie spadku
26szkolarska metoda — metoda opiera ca si na uproszczonych szkolnych formułkach.
[przypis edytorski]
27metoda przycina jeno wilcze p dy... — por. Horacego Listy (II, 2 w. 122) m wi o dobrym poecie:
„Luxu- riantia conpescet, nimis aspera sano levabit cultu, virtute carentia tollet”, — por. tak e
Epody II, 13; „Inutilesve falce ramos amputans feliciores inserit”. [przypis redakcy ny]
28ka demu panuj cemu — gdy mowa w Werterze o panu cych, ksi tach itp., trzeba
uprzytomni sobie sto- sunki polityczne wczesnych Niemiec, rozdrobnionych na mn stwo
pa stewek, nad kt rymi panowali udzielni ksi ta, hrabiowie itp. Ka dy z nich miał sw dw r,
swoich zaufanych urz dnik w itd. [przypis redakcy ny]
29lemieszka — potrawa m czna, niekiedy z m ki i ziemniak w. [przypis edytorski]
JOHANN WOLFGANG VON GOETHE Cierpienia młodego Wertera 8
Artysta, Natura, Sztuka
Miło , Miło romantyczna, Sztuka, Władza
Urz dnik
Dzieci stwo, Dziecko, Matka, ona

po krewnym. Chciano go oszuka , powiedziała, nie odpowiadano na ego listy, przeto


po echał sam. — Oby mu si tylko co złego nie przydarzyło! — dodała. — Nie mam ode
wie ci! — Z trudno ci przyszło mi rozsta si z ow kobiet . Dałem obu chłop- com po groszu,
r wnie dla malca dałem grosz matce, by mu przyniosła z miasta przy okaz i bułk do polewki,
a potem po egnali my si .
Powiadam ci, m drogi, w chwilach, kiedy uczuwam zam t w głowie, wonczas chaos my li
łagodzi widok takiego oto stworzenia, trwa cego w szcz snym spoko u, obraca - cego si
w ciasnym kr gu bytowania swego, istoty y ce z dnia na dzie , kt ra patrz c, ak li cie
spada , my li tylko o tym ednym, e zima nadchodzi.
Od tego dnia bywam tam cz sto, dzieci przywykły do mnie. Gdy pij kaw , do- sta cukru, a
wieczorem po trochu chleba z masłem i po odrobinie kwa nego mleka. W niedziel nie mija ich
nigdy obowi zkowy grosz, a na wypadek, gdyby mnie nie było wieczorem, po godzinie modlitwy
wła cicielka gospody ma polecenie wypłaci t nale- yto .
Spoufaliły si ze mn , opowiada mi r no ci, a mnie bawi zwłaszcza ich roznami t- nienie i
naiwne ob awy po dania, gdy zbierze si wi ksza gromadka wie skich wisus w30. Z trudem
zdołałem przekona matk , e zbyteczne s e obawy, by miały si mnie
uprzykrzy . 30 MAJA
To, co ci niedawno pisałem o malarstwie, odnosi si niezawodnie r wnie do poez i31. Idzie
o to, by po to, co est doskonałe i mie odwag e wypowiedzie . Rzecz to niemała,
cho pokr tce u ta. Prze yłem dzi co , co po prostu przepisane, dałoby na pi knie sz
idyll w wiecie. Ale czym e est poez a, sceneria, idylla? Czy zawsze musimy smarowa ,
prze ywa c co , co est prze awem natury?
Zapewne po takim wst pie oczeku esz czego niezwykłego. Niestety, zawiedziesz si ; to ywe
zainteresowanie wzbudził we mnie zwycza ny parobczak wie ski. Opowiem rzecz, ak
zazwycza , le, a ty, ak zazwycza , pos dzisz mnie oczywi cie o przesad , bo oto zn w
eno Wahlheim i ci gle w k łko Wahlheim, est widowni owych niesłychanych i rzadkich
prze y .
Pod lipami zebrało si towarzystwo i raczyło si kaw . Poniewa mi niezupełnie od- powiadało,
przeto pod akim pozorem pozostałem na uboczu.
Z pobliskiego domu nadszedł parobczak i zacz ł ma strowa koło pługa, kt ry ryso- wałem
niedawno32. Podobał mi si , przeto zagadn łem go o to i owo, zapoznali my si szybko, a ak
mi si to zazwycza zdarza w obcowaniu z lud mi tego rodza u, pozyskałem ego zaufanie.
Powiedział mi, e słu y u pewne wdowy i e mu u nie bardzo dobrze. Opowiadał o nie
szeroko i wychwalał w ten spos b, e zauwa yłem niebawem, i od- dany e est dusz
i ciałem. M wił, e nie est u młod , doznała wiele złego ze strony m a i dlatego te nie
chce wychodzi powt rnie za m . Z opowiadania chłopaka prze- bijało wyra nie, e est
dobra, yczliwa i miła w obe ciu, a zarazem poznałem, ak bardzo pragnie, by go wybrała, by
mu pozwoliła zatrze w e pami ci bł dy i wady pierwszego mał onka. Musiałbym słowo w
słowo powt rzy , co m wił, by przedstawi przywi zanie, miło i wierno tego człowieka.
􏰀


􏰀











􏰀


􏰀





􏰀

􏰀

􏰀
􏰀




􏰀















􏰀
􏰀




􏰀








􏰀






􏰀
􏰀

􏰀
􏰀


􏰀








􏰀

􏰀



􏰀
􏰀
􏰀
􏰀



􏰀
􏰀





􏰀

􏰀




􏰀


􏰀

􏰀










􏰀
􏰀





􏰀
􏰀

􏰀





􏰀











􏰀


􏰀

􏰀


􏰀


􏰀
􏰀


􏰀
􏰀








􏰀

􏰀






􏰀




􏰀





􏰀









􏰀





􏰀

􏰀
􏰀

􏰀
􏰀



􏰀
􏰀
􏰀
􏰀



􏰀

􏰀


􏰀
􏰀
􏰀



􏰀

􏰀



􏰀



􏰀






Musiałbym ponadto posiada geniusz na wi kszego po- ety, by ci uzmysłowi ego gesty, da
po cie o harmonii głosu oraz przywie ywo przed oczy skryty ar ego spo rzenia. Nie,
zaprawd , adne słowa nie potra wyrazi subtel- ne delikatno ci, przepa a ce go i
u awnia ce si w całym zachowaniu. Wszystko, co m głbym o tym powiedzie , musiałoby
by prostackie. Wzruszała mnie zwłaszcza obawa ego, bym o stosunku, aki ich ł czył, nie
my lał le i nie w tpił w e dobre prowadze- nie si . Z ak niewysłowionym zachwytem
opowiadał o e postaci i ciele, kt re nawet bez wdzi ku młodo ci poci gało go ku sobie
nieprzeparcie, mog powt rzy sobie eno w gł bi własne duszy. W te czysto ci nie
widziałem w yciu płomienne dzy i t sknego pragnienia, co wi ce , o tak czyste ich
formach nie my lałem i nie marzyłem dot d ni- gdy. Nie ła mnie, gdy ci powiem, e dusza mnie
pali na wspomnienie owe niewinno ci
30wisus — dawne słowo okre la ce urwisa, psotnika. [przypis edytorski]
31Por. list z 10 ma a. Jak pierwe , Werter odczuwa cy w pełni pi kno przyrody, nie zdołał
odmalowa go w obrazie, tak nie potra teraz spotkania z parobczakiem odda w słowach.
[przypis redakcy ny]
32Por. list z 26 ma a. [przypis redakcy ny]
JOHANN WOLFGANG VON GOETHE Cierpienia młodego Wertera 9
Poez a
Kobieta, M czyzna, Miło , Miło platoniczna, Młodo , Sługa, Staro

i prawdy i e obraz te wierno ci i uczucia nie schodzi mi z my li, do tego stopnia, i sam
t skni i po dam.
Postaram si zobaczy ak na pr dze , a racze postaram si tego unikn . Lepie
patrze mi b dzie na ni oczyma zakochanego, bo mo e oczom moim własnym ukazałaby si
inn , ni teraz widz , a po c psu sobie pi kny obraz?
16 CZERWCA
Czemu do ciebie nie pisz ? — Pytasz o to, mimo e zaliczasz si przecie do uczonych?
Wszak e powiniene był odgadn , e mi musi by dobrze... Kr tko m wi c, zawi załem pewn
zna omo , kt ra dotyczy bli e mego serca. Ot ... c mam powiedzie ?
Trudno mi b dzie nad wyraz opowiedzie ci w porz dku, ak si to stało, e poznałem edno z
na milszych stworze wiata. Jestem zadowolony i szcz liwy, a zatem nie mam wcale zamiaru
zosta historykiem.
Jest e aniołem? — Nie, tym mianem zowie pierwszy lepszy sw uwielbian ! Nie e- stem
ednak w stanie uzmysłowi ci inacze e doskonało ci i nie mog wy a ni , dlaczego
est doskonał . Dosy na tym, e wzi ła w niewol cały m umysł.
Jak e est naiwna przy całym swym rozumie, ak e dobra, mimo stało ci charakteru, ak e
spoko n est e dusza, mimo o ywienia i ustawiczne ruchliwo ci!
Wszystko, co o nie pisz , to czcza gadanina, to same abstrakc e, niezdolne odda ni
ednego rysu e istoty. Innym razem — nie, nie innym razem, teraz ci musz opowiedzie
wszystko. Gdybym zaniechał, nie stałoby si to u nigdy. Prawd m wi c, od chwili
rozpocz cia tego listu, u trzy razy miałem ochot rzuci pi ro, kaza osiodła konia i echa .
Przysi głem sobie mianowicie, e przed południem nie po ad do nie i oto teraz, co chwila
zbli am si do okna, by zobaczy , czy sło ce eszcze wysoko...
Nie mogłem si przezwyci y , musiałem by u nie . Wr ciłem u teraz, zabieram si do
swe skromne wieczerzy i do pisania do ciebie. O, ak mi to sprawia rozkosz patrze na
ni , krz ta c si po r d miłych, wawych dzieciak w, po r d o miorga rodze stwa, akie
posiada!...
Czu , e nie dowiesz si niczego, e li b d w ten spos b pisał dale . Słucha tedy,
zmusz si bowiem wnikn we wszystkie szczeg ły.
Pisałem ci u , e poznałem komisarza S. i donosiłem, i prosił mnie, bym go odwie- dził
niedługo w ego pustelni, czyli racze w ego małym kr lestwie. Zaniedbałem uczyni tego i
pewnie nigdy nie byłbym si tam pokazał, gdyby przypadek nie odkrył mi skarbu, aki si kry e
w owym zak tku.
Młodzie mie scowa urz dziła zabaw wie sk , zaproszono mnie, a a zgodziłem si
ochotnie wzi udział. Danserk 33 mo została pewna ładna, przeci tna zreszt panienka
tute sza i postanowili my, e we miemy pow z i po edziemy razem z kuzynk me damy na
mie sce zabawy, zabiera c po drodze Karolin 34 S. — Zobaczysz pan liczn dziewczy- n !
􏰀
􏰀
􏰀

􏰀


􏰀
􏰀



􏰀

􏰀
􏰀
􏰀
􏰀

􏰀




􏰀


􏰀








􏰀

􏰀




􏰀


􏰀




􏰀

􏰀










􏰀
􏰀






􏰀
􏰀
􏰀

􏰀
􏰀


􏰀
􏰀
􏰀

􏰀

􏰀


􏰀
􏰀




􏰀



􏰀
􏰀



􏰀







􏰀






􏰀

􏰀



􏰀










􏰀


􏰀
fi



􏰀






􏰀


􏰀

􏰀
􏰀
􏰀


fi

􏰀
􏰀









􏰀


􏰀


􏰀
􏰀


􏰀

􏰀
􏰀


􏰀
􏰀







􏰀

􏰀






􏰀
􏰀


􏰀

􏰀




􏰀

􏰀

􏰀


􏰀

􏰀




􏰀





􏰀

􏰀








􏰀
􏰀









􏰀
􏰀



􏰀

􏰀



􏰀







􏰀

􏰀


􏰀
􏰀




􏰀

􏰀


􏰀
􏰀


􏰀


􏰀







􏰀


􏰀
􏰀

􏰀

􏰀
􏰀
􏰀




􏰀


􏰀




— powiedziała mi mo a towarzyszka, gdy my si zbli ali do le nicz wki drog wyci t w
wysokopiennym lesie. — Tylko nie zakocha si pan bro Bo e! — ostrzegała kuzyn- ka. —
Dlaczeg to? — spytałem. — Zar czona est z pewnym zacnym człowiekiem. Wy echał
wła nie, w celu doprowadzenia do porz dku spraw rodzinnych po mierci o ca oraz wystarania
si o wybitne stanowisko! — dodała mo a danserka. Wiadomo ta była mi zgoła obo tna.
Na dobr chwil przed zachodem sło ca stan li my przed bram w azdow le ni- cz wki.
Powietrze było parne i dziewcz ta obawiały si , e mo e nade burza. Szarawe, ci kie
chmurki zacz ły si te w istocie snu wok ł po widnokr gu. Starałem si roz- pr szy ich
przewidywania, popisu c si rzekomymi wiadomo ciami mymi z zakresu meteorologii, ale sam
miałem przeczucie, e zabawa nasza ulec mo e nie lada katastro e.
Wysiadłem, a słu ca, kt ra z awiła si u bramy, poprosiła, by my si na chwil zatrzy- mali, bo
panna Lota zaraz przyb dzie. Przeszedłem podw rze, zbli yłem si do okazałego domu,
wst piłem na schody i stan łem w drzwiach, a w wczas oczom moim przedstawił si tak uroczy
obraz, akiego dot d w yciu mo e nie widziałem. W obszerne komnacie
33Danserka — tancerka, partnerka do ta ca. [przypis edytorski]
34Karolina — u Goethego imi bohaterki brzmi: Charlotte, dzi ki czemu bardzie zrozumiałe
est zdrob- nienie: Lota (w oryg. Lotte). [przypis edytorski]
Kobieta, Miło
Siostra
Burza
Dziecko, Kobieta, Rodzina, Siostra
JOHANN WOLFGANG VON GOETHE Cierpienia młodego Wertera 10

cisn ło si sze cioro dzieci, w wieku od edenastu do dwu lat do dziewczyny rednie- go
wzrostu, zgrabne postaci, ubrane w biał sukienk z blador owymi kokardami na ramieniu i
u gorsu. W r kach trzymała bochenek ciemnego chleba i kra ała dzieciom kromki, kt rych
wielko zastosowana była do wieku i apetytu ka dego z nich. Rozda- wała e z serdeczno ci
wok ł, a dzieci, trzyma c r czki długo wzniesione w g r , zanim kromka została odkro ona,
wołały potem: — Dzi ku ! — i odbiegały wesoło, lub te od- chodziły spoko nie, stosownie
do swego usposobienia, ku bramie w azdowe , by obe rze przybyłych i pow z, kt ry miał
zabra ich Lot .
— Prosz mi wybaczy , — powiedziała — e pana fatygu a tuta , a pozwalam czeka
paniom. Ale z powodu ubierania si , r nych za domowych i zarz dze na czas me
nieobecno ci, zapomniałam da podwieczorku mo e gromadce, a dzieci domaga si ,
bym im sama wydzielała kromki. — Powiedziałem e kilka sł w pochlebnych bez znaczenia, a
dusz zawisłem na e postaci, intonac i głosu, ruchach i zaledwie miałem czas przy do
siebie ze zdziwienia, gdy wybiegła do drugiego poko u po r kawiczki i wachlarz. Malcy patrzyli
na mnie z oddali, rzuca c spo rzenia nieufne. Zbli yłem si do na młodszego o bardzo
miłe twarzyczce. Cofn ł si wła nie w chwili, gdy Lota stan ła z powrotem w drzwiach i
powiedziała: — Ludwiczku, poda kuzynkowi r czk ! — Chło- piec uczynił to ochotnie, a a
nie mogłem si powstrzyma od serdecznego ucałowania malca, mimo ego umorusanego
noska. — Wi c estem kuzynkiem? — powiedziałem, poda c e r k . — Czy s dzi pani,
e zasługu na to szcz cie? — O, prosz pana, — odparła, u miecha c si swobodnie, —
rodzina nasza est tak rozgał ziona, e byłoby mi przykro wył cza pana z nie ! Id c u ku
wy ciu, poleciła Zosi, na starsze po sobie, edenastoletnie mo e dziewczynce, by
pilnie baczyła na dzieci i by pozdrowiła o ca, gdy wr ci z prze a d ki. Malcom przykazała
słucha we wszystkim Zosi, akby była ni sam , a kilkoro przyrzekło to uroczy cie. Mała,
przekorna blondyneczka w wieku około sze ciu lat zauwa yła: — A przecie ona nie est tob ,
Lotko! My ciebie bardzie kochamy! Dwa na starsi chłopcy uczepiali si powozu z tyłu, a na
mo e wstawiennictwo pozwoliła im Lota echa razem z nami a do lasu, pod warunkiem, e
nie b d si sprzeczali i b d si trzyma dobrze po azdu.
Zaledwie my si nale ycie usadowili, kobiety si przywitały i poczyniły wst pne spo- strze enia
co do stro w, zwłaszcza kapelusik w oraz zlustrowały towarzystwo, akie si spodziewano
zasta , gdy Lota kazała si wo nicy zatrzyma i wezwała braci, by zsiedli. Chcieli ucałowa raz
eszcze e r k , starszy uczynił to z wylaniem wła ciwym wieko- wi lat pi tnastu, młodszy
pop dliwie i lekkomy lnie. Posłała raz eszcze pozdrowienie rodze stwu i po echali my
dale .
Kuzynka spytała , czy sko czyła czyta ksi k , ak e niedawno posłała. — Nie, —
􏰀

􏰀

􏰀
􏰀




􏰀

􏰀







􏰀








􏰀
􏰀

􏰀







􏰀



􏰀



􏰀

􏰀
􏰀



􏰀







􏰀


􏰀
􏰀
􏰀
􏰀

􏰀
􏰀











􏰀



􏰀




􏰀






􏰀
􏰀




􏰀
􏰀



􏰀


􏰀



􏰀
􏰀

􏰀


􏰀
􏰀
􏰀
􏰀



􏰀











􏰀
􏰀



􏰀







􏰀


􏰀
􏰀

􏰀
􏰀
􏰀




􏰀


􏰀





􏰀




􏰀

􏰀

􏰀
􏰀




􏰀


􏰀


􏰀



􏰀






fi




􏰀


􏰀


􏰀

􏰀

􏰀

􏰀


􏰀
􏰀

􏰀






􏰀
􏰀



􏰀
􏰀



􏰀
􏰀








􏰀
􏰀



􏰀







􏰀


􏰀
􏰀
􏰀
􏰀



􏰀









odrzekła Lota — nie podoba mi si ! Mog zaraz zwr ci . Poprzednia nie była te lepsza! —
Zdumiony byłem, dowiedziawszy si , co to za ksi ki i posłyszawszy e odpowied 35.
Wszystko, co m wiła, nosiło pi tno indywidualne, w ka dym słowie odkrywałem nowe powaby,
na twarzy e rozbłyskały wiatła ducha i a niały w całe pełni, odczuwała bowiem
instynktownie, e rozumiem.
— Za młodszych lat — m wiła — przepadałam za powie ciami. O, ak e miło było usi sobie
w niedziel w akim k ciku i uton my l w zmiennych kole ach losu akie miss
Jenny36. Nie zapieram si , e i dzi eszcze lektura tego rodza u ma dla mnie du o uroku.
Poniewa ednak rzadko mi si zdarza zdoby ksi k , tedy musi ona odpowia- da w
zupełno ci moim upodobaniom. Na milszym est mi autor, w kt rym odna du własny
wiat, kt ry kre li stosunki podobne tym, po r d akich y , kt rego opowie budzi we mnie
takie samo serdeczne zainteresowanie, akie mi da e własne codzienne y- cie, nie b d ce, co
prawda, ra em, kt re est ednak dla mnie w gruncie rzeczy r dłem niewysłowione
szcz liwo ci.
Starałem si ukry wzruszenie tymi słowami wywołane. Co prawda, nie bardzo mi si to udało, bo
kiedy zacz ła mimochodem, ale z niezwykłym zrozumieniem, m wi
35Musimy opu ci ten ust p listu, by nie wywoła za ale , mimo e przecie niewiele zale e
mo e autorowi na opinii edne dziewczyny o niewyrobionych pogl dach. [przypis autorski]
36miss Jenny — bohaterka powie ci Hermesa Miss Fanny Wilkes (1766). Jan Tymoteusz Hermes
(1738–1821), est autorem tak e napisane na wz r powie ci Goldsmith’a i Fieldinga powie ci
Podr Zo i z Kłajpedy do Saksonii, w kt re opisywał ycie i stosunki w Niemczech. [przypis
redakcy ny]
Ksi ka
Szcz cie
JOHANN WOLFGANG VON GOETHE Cierpienia młodego Wertera 11

o Pastorze z Wake eldu..., o...3738, nie mogłem wytrzyma i powiedziałem e wszystko, co


wiedziałem. Po dobre dopiero chwili, gdy Lota zwr ciła si do kogo innego, spo- strzegłem, e
reszta towarzystwa siedziała przez cały czas z otwartymi oczyma, niema, akby my byli sami.
Kuzynka spo rzała na mnie raz i drugi, robi c ironiczn min , ale było mi to zupełnie obo tne.
Rozmowa zeszła na uciechy ta ca. — Je li nawet ta nami tno est wad , — powie-
działa Lota — wyzna otwarcie, e nie znam niczego milszego nad taniec. Ile razy mi co
dolega, zaraz b bni sobie na mym rozstro onym fortepianiku kontredansa39 i wszystko sta e
si na nowo zno nym.
O, ak e, podczas gdy m wiła, poiłem si blaskiem e czarnych oczu! Jak e poci gały m
dusz ywe e usta i wie e policzki, ak e wtapiałem si w cudn tre e sł w, nie
słysz c nawet cz sto wyra e , w akie przybierała swe my li! Musisz sobie to wyobrazi
dobrze, znasz mnie bowiem. Słowem, wysiadłem z powozu odurzony i kiedy my stan li przed
budynkiem, tak dalece zapadłem w p łcieniu wiata sn w, e nie zwracałem niemal uwagi na
muzyk , dolatu c z o wietlone rz si cie balowe sali.
Dwa panowie, Audran i nie aki N. N. — kt zdoła spami ta tyle nazwisk — b - d cy
danserami Loty i kuzynki, przybiegli do powozu, porwali swo e damy, a a r wnie
wprowadziłem do sali t , kt ra mi przypadła w udziale.
Sun li my w skr tach menueta40 wok ł siebie, u mowałem dłonie edne kobiety po
drugie , a zdarzało si , e wła nie na mnie powabne oci gały si , tak, e nie mo na było
cz sto do do ładu, by sko czy w por gur . Lota z danserem swoim rozpocz ła
angleza41, a mo esz sobie wyobrazi , akie mn owładn ło uczucie, gdy w toku gury zbli yła
si z kolei do mnie. Niezr wnanie wygl da w ta cu! Odda e mu si cał dusz i całym sercem,
ciało e nabiera niewysłowione harmonii, sta e si beztrosk , swobodn , akby taniec
był dla nie wszystkim, akby nie my lała o niczym innym, niczego poza tym nie odczuwała i
zaprawd w te chwili wszystko znika sprzed e oczu.
Poprosiłem o drugiego kadryla, przyrzekła mi trzeciego i z powabn otwarto ci za- pewniła mnie,
e ponad wszystko przepada za walcem42. — Panu e tu zwycza — m wiła — e para,
nale ca do siebie, ta czy ze sob walca. Ale m kawaler walcu e nieszcze- g lnie i bardzo
wdzi cznym mi b dzie, gdy go zwolni z tego trudu. Pa ska danserka r wnie nie umie i nie lubi
tego ta ca, pan natomiast, ak to zauwa yłam w anglezie, do- brze ta czy. Je li mamy tedy
zata czy walca ze sob , to prosz , niech pan idzie do mego dansera i poprosi go, by panu





􏰀







􏰀






􏰀




􏰀





􏰀




􏰀
􏰀

􏰀
􏰀
􏰀
fi

􏰀


􏰀
􏰀

􏰀

􏰀
􏰀
􏰀



􏰀


􏰀








􏰀
fi




􏰀

􏰀




􏰀


􏰀


􏰀








􏰀



􏰀
􏰀







􏰀


􏰀



􏰀

􏰀


􏰀

􏰀





􏰀

􏰀


􏰀



􏰀



􏰀

􏰀

􏰀

􏰀


􏰀
fi



􏰀


􏰀



􏰀





􏰀
􏰀

􏰀

􏰀
􏰀


􏰀
􏰀



􏰀
􏰀










􏰀
􏰀







􏰀


􏰀


􏰀




􏰀



􏰀
􏰀




􏰀
􏰀


􏰀



􏰀
􏰀








􏰀
􏰀
􏰀

􏰀



􏰀


􏰀



􏰀

􏰀





􏰀



􏰀
􏰀

􏰀
􏰀

fi


















􏰀



􏰀







􏰀


ust pił, a za udam si do pa skie damy. Przyrzekłem, e tak uczyni i uło yli my, e e
kawaler przez czas trwania walca b dzie zabawiał mo danserk .
Znowu zacz ł si taniec i przez czas aki zabawiali my si splataniem i rozplataniem ramion. Z
akim e powabem, z ak lekko ci poruszała si ! A gdy przyszło do walca i zacz li my si
toczy dokoła siebie, niby dwie kule, szło nam zrazu nieskładnie, gdy wi kszo ta cz cych nie
umiała ta czy walca, z czego powstał pewien zam t. Uczyni- li my roztropnie i pozwolili my si
im wyhasa . Gdy na niezdarnie si usun li si z po- la, zacz li my wirowa i wraz z drug par ,
Audranem i ego danserk , trzymali my si m nie. Nigdy mi dot d nie szło tak dobrze. Nie
czułem si istot ludzk . Trzymałem w ob ciach niezr wnane stworzenie, szalałem niby burza,
miota ca si wok ł i oto... na uczciwo powiadam ci, uczyniłem lub, e nie zezwol pod
adnym warunkiem, cho by
37Tuta znowu opu cili my nazwiska kilku naszych autor w. Kto wie, e zasługu e na
pochwały Loty, odczu e to sercem, czyta c ten ust p, inni za nie potrzebu si
dowiadywa niczego. [przypis autorski]
38Pastor z Wake eldu — powie Oliwera Goldsmitha (1728–1774), ukazała si w r. 1766, w
tłumaczeniu niemieckim w r. 1767. Za po rednictwem Herdera zapoznał si z ni Goethe w czasie
pobytu w Strassburgu. Poza tym Goethe ma tu na my li prawdopodobnie autor w powie ci,
powstałych pod wpływem wy e wspomniane powie ci Goldsmitha, a wi c utwory Hermesa i
Zo i La Roche (1731–1807), autorki powie ci Dzieje panny Sternheim (1771). [przypis redakcy ny]
39kontredans ( . contredance) — lub: kadryl. Nazwa pochodzi st d, e w przeciwie stwie do
ta c w wi- rowych, ta cz go pary naprzeciw siebie. Kadryl był pierwotnie ta cem angielskim.
Ta czono go w 4, 6 lub wi ce par, z 5 lub 6 gurami. Muzyka w takcie 2/4 i 6/8 z 8–taktowymi
repetyc ami. [przypis redakcy ny]
40menuet — stary, wspaniały taniec ancuski. [przypis redakcy ny]
41anglez ( . anglaise) — taniec ywy, o lekkich i zwinnych ruchach w 2/4 i 3/8 taktach, bardzo
rozpowszech- niony we Franc i i Niemczech w drugie połowie XVIII wieku. [przypis
redakcy ny]
42walc — narodowy taniec niemiecki, polega cy na wirowym obrocie par, ta cz cych przy
tempie 3/4. Wła ciwy walc ludowy ust pił z czasem mie sca walcowi wiede skiemu. [przypis
redakcy ny]
Taniec
Przysi ga
JOHANN WOLFGANG VON GOETHE Cierpienia młodego Wertera 12

szło o me własne ycie, by dziewczyna, kt r b d kochał, do kt re b d miał prawo, ta czyła


walca z kim innym poza mn . Wszak mnie rozumiesz!
Obeszli my nast pnie kilka razy sal wkoło, by odetchn , potem usiadła, a pomara - cze,
ostatnie, akie mi si udało eszcze zdoby , orze wiły doskonale. Tylko za ka dym
kawałeczkiem, akim cz stowała z grzeczno ci sw natr tn s siadk , uczuwałem ukłucie w
sercu.
W trzecim kadrylu byli my drug z rz du par . Podczas gdy my przebiegali szeregi tancerzy w
akie gurze, a a, trzyma c e rami , z oczyma w nie utkwionymi, z nie-
wysłowion rozkosz poiłem si malu cym si w całe e postaci wyrazem
na szczerszego i na czystszego rozradowania, zbli yli my si do edne z dam, kt ra
zwr ciła m uwag u mu cymi rysami niemłode u twarzy. Na widok Loty dama owa
u miechn ła si i gro c palcem, z naciskiem powt rzyła kilka razy imi Albert, co pochwyciłem
uchem w przelocie.
— Kt to est Albert, e li wolno spyta , nie dopuszcza c si zuchwalstwa? — po-
wiedziałem do Loty. Zamierzała mi odpowiedzie , ale w te e chwili musieli my si roz- sta , by
uformowa wielk semk 43. Kiedy my si za chwil na moment zetkn li, do- strzegłem akby
cie zamy lenia na e czole. — Nie mam potrzeby kry si z tym, — powiedziała, poda c
mi dło do promenady44. — Albert, est to zacny człowiek, z kt - rym estem niemal po
słowie. — Nie było to dla mnie nowo ci (wszak e poinformowały mi u o tym w drodze me
towarzyszki), a ednak było to dla mnie niespodziank , gdy nie zwi załem dot d w my li te
wiadomo ci z istot , kt ra od chwil niewielu stała mi si tak blisk i drog . Zmieszałem si do
tego stopnia, e wszedłem w niewła ciw par . Z tego powstał istny chaos, kt ry tylko
􏰀

􏰀



􏰀
fi






􏰀



􏰀
􏰀


􏰀
􏰀
􏰀
􏰀




􏰀






􏰀

fi



􏰀





􏰀
􏰀




fi





􏰀


􏰀
􏰀


􏰀

􏰀
􏰀





􏰀
􏰀
􏰀







􏰀




􏰀

􏰀

􏰀

􏰀

􏰀


􏰀


􏰀






􏰀


􏰀
􏰀

􏰀


􏰀






􏰀

􏰀




􏰀





􏰀



fi




􏰀













􏰀


􏰀




􏰀
􏰀
􏰀


􏰀




􏰀

􏰀


􏰀

􏰀










􏰀




􏰀








􏰀
􏰀


􏰀




􏰀





􏰀






􏰀












􏰀


􏰀



















􏰀
􏰀

􏰀

􏰀

􏰀


􏰀


przytomno umysłu Loty, lekkie popchni cia i poci gnienia, akich si ła ywo, rozwikła
były zdolne.
Jeszcze si nie sko czył taniec, gdy wzmogły si błyskawice, od dawna rozdziera ce
rmament, a przeze mnie tłumaczone ako przebłyski zorzy p łnocne , a grzmoty roz- gło ne
przygłuszyły muzyk . Trzy danserki ulotniły si z szereg w, a za nimi pod yli kawalerowie.
Powstało zamieszanie, a muzyka gra przestała. Zwykła to rzecz, e e li co niepomy lnego
albo gro nego zdarzy nam si podczas zabawy, oddziaływa na nas silnie , ni zazwycza ,
u to przez kontrast, u awnia cy si ywo, u to skutkiem tego, e zmysły nasze
pobudzone s w wczas do sprawnie szego przy mowania wra e . Przyczynom tym przypisa
musz r norodne, przedziwne gesty, akie zauwa yłem u kobiet. Na roztrop- nie sza
usiadła tyłem do okna i zatkała uszy. Inna kl kła przy nie i ukryła twarz na e kolanach.
Trzecia wcisn ła si pomi dzy obie i ob ła swe siostry, płacz c rzewnie. Kilka wybierało si na
gwałt z powrotem do domu. Wreszcie niekt re do tego stopnia straciły wiadomo tego, co
czyni , e pozwalały obe mowa si bez oporu młodym ludziom i całowa w usta, szepc ce
błagalne modlitwy, kt re z tego powodu nie mogły ulatywa w niebiosy. Kilku m czyzn udało si
do przedsionka dla wypalenia w spoko u fa eczek, a całe towarzystwo przyklasn ło m dremu
pomysłowi gospodyni, kt ra o arowała si zaprowadzi nas do poko u, opatrzonego w ranki i
okiennice. Gdy my si tam znale li, Lota ustawiła co pr dze krzesła w kr g, a kiedy wszyscy na
e pro b za li mie sca, zaproponowała gr towarzysk .
Spostrzegłem, e nie eden w oczekiwaniu pon tnego fantu nastawiał u usta i poru- szał si z
o ywieniem.
Zagramy w liczby! — powiedziała Lota. — Prosz uwa a ! B d obchodzi wszystkich od
prawe strony ku lewe , a pa stwo musicie „wymienia t liczb , kt ra na ka dego
przypadnie. Tak b dzie szło w k łko, a do tysi ca, ale pr dko, piorunem. Kto si zawaha, albo
zmyli, dostanie po buzi. Wszyscy si rozbawili. Szła pr dko z wyci gni t r k . — Raz — zacz ł
pierwszy — dwa — pod ł drugi — trzy — krzykn ł trzeci i pocz ły si sypa liczby coraz to
pr dze . Nagle kto si pomylił... pac... dostał w twarz, zacz to si mia i zaraz drugi otrzymał
policzek. Liczby sypały si teraz z zawrotn chy o ci , a sam dostałem dwa policzki i zdawało
mi si , ku wielkiemu memu zadowoleniu, e były o wiele silnie sze, ni te, kt rymi obdzielała
innych. Og lny miech i gwar zako czył gr , eszcze zanim dosi gni to tysi czki. Bli si
zna omi porozchodzili si parami tu i owdzie, burza
43 semka — edna z gur ta ca. [przypis redakcy ny] 44promenada — edna z gur ta ca.
[przypis redakcy ny]
Burza, Niebezpiecze stwo, Szaleniec
Kobieta, M czyzna, Strach, Zabawa
JOHANN WOLFGANG VON GOETHE Cierpienia młodego Wertera 13

min ła, a wraz z Lot poszli my do sali taneczne . — Zapomniałe pan — powiedziała — o
burzy i wszystkim skutkiem tych policzk w, prawda? — Nie mogłem wyrzec ni słowa. — Bałam
si — dodała Lota — bardzie od innych mo e, ale wzi łam na odwag , chc c doda innym
otuchy i przezwyci yłam w ten spos b strach!
Zbli yli my si do okna. Grzmiało eszcze w oddali, cudny, rz sisty deszczyk siekł pola, a
orze wia cy zapach, przepa a cy ciepłe powietrze, płyn ł ku nam fal . Oparła si na
łokciu, zapatrzyła w kra obraz, potem spo rzała w niebo, na koniec na mnie. U rzałem łzy w
e oczach, dotkn ła dłoni me dłoni i szepn ła: — Pami tasz pan Klopstocka45? —
Przypomniałem sobie natychmiast przecudn Od 46, o kt re my lała i zatopiłem si we fali
wra e , wywołanych onym hasłem. Nie mog c si przezwyci y , pochyliłem si i ucałowałem
gor co e r k , oblewa c łzami upo enia. Potem spo rzałem znowu w e
oczy... O, wielki poeto47, c bym dał za to, by m gł widzie ub stwienie zawarte w tym
spo rzeniu i c bym a dał za to, by nie słysze blu nierstw, tak cz sto miotanych na ciebie.
19 CZERWCA
Nie wiem u doprawdy, na czym sko czyłem poprzedni sw opowie , wiem tylko, e dopiero
o drugie w nocy znalazłem si w ł ku48, i gdybym m gł gaw dzi z tob miast pisa ,
przetrzymałbym ci pewnie do białego rana.
Nie opowiadałem ci eszcze, co si działo podczas powrotu naszego z balu i dzi nie mam na to
czasu.
Był przecudny wsch d sło ca. Otaczał nas ocieka cy deszczem las i orze wione pola!
Towarzyszki nasze zdrzemn ły si . Lota spytała, czy bym nie zechciał na ladowa ich, nie
fi
􏰀
􏰀
􏰀





􏰀



􏰀
􏰀
􏰀






􏰀

􏰀

􏰀
􏰀


􏰀
􏰀

􏰀






􏰀







􏰀





􏰀


􏰀











􏰀

􏰀




􏰀
􏰀

fi
􏰀
􏰀
􏰀
􏰀



􏰀




􏰀



􏰀



fi

􏰀





􏰀
􏰀

􏰀
􏰀
􏰀








􏰀



􏰀
􏰀

􏰀

􏰀











􏰀



􏰀
􏰀


􏰀







􏰀

􏰀


􏰀


􏰀


􏰀










􏰀
􏰀









􏰀



􏰀
􏰀

􏰀
















􏰀





􏰀

􏰀







􏰀

􏰀


􏰀





􏰀


􏰀









􏰀


􏰀











􏰀





􏰀
􏰀




􏰀
􏰀
fi







􏰀
􏰀
fi










kr pu c si e obecno ci . — Jak długo spogl dam w oczy pani — odrzekłem, patrz c na
ni znacz co — nie zachodzi niebezpiecze stwo za ni cia! — Trzymali my si obo e dzielnie a
do le nicz wki. Słu ca otwarła bram i na e zapytanie odrzekła, e zar wno o ciec, ak i
dzieci ma si dobrze i wszyscy pi smacznie. Po egnałem , uprosiwszy, by mi pozwoliła
odwiedzi si dzisia eszcze. Zgodziła si , po echałem, a od tego czasu niech sobie sło ce,
ksi yc i gwiazdy robi co chc , nie wiem, czy dzie asny, czy noc na ziemi, a wiat cały znikł z
me wiadomo ci.
21 CZERWCA
Prze ywam dni tak szcz sne, akimi pewnie B g obdarza swych wi tych i cokolwiek by si
potem ze mn stało, nie b d miał zaprzecza , i nie dostało mi si w udziale szcz cie,
na czystsze szcz cie ycia. Znasz u mo e Wahlheim, ot osiedliłem si tuta na dobre,
bowiem dzieli mnie tu od Loty eno p ł godziny drogi, tuta y sam ze sob i z
niewysłowionym szcz ciem, na wy szym, akiego doznawa mo e człowiek.
Czy mogłem przypuszcza , obiera c Wahlheim za cel przechadzek, e poło one est ono
tak blisko nieba? Ile razy ogl dałem sw le nicz wk , ku kt re biegn teraz wszyst- kie
po dania mo e, podczas dalekich w dr wek u to z g ry, u od strony doliny, patrz c na
ni z drugie strony rzeki!
Drogi Wilhelmie, rozmy lałem długo nad pop dem ludzkim zdobywania coraz no- wych dziedzin,
czynienia nowych odkry , wał sania si z mie sca na mie sce i przekona- łem si , e
nadchodzi powrotna fala, wewn trzny p d ochotnego poddawania si ograni- czeniom,
po danie nawrotu do utartych cie ek nawyku, bez troski o to, co mamy po prawicy, czy lewicy
swo e .
To dziwne zaprawd ! Gdym tu eno przybył i spo rzał ze wzg rza w urocz dolin , do- znałem
nieprzepartego poci gu. — Oto lasek! — m wiłem sobie. — Jak eby rozkosznie było zaton w
ego cieniach! — A tam szczyt g ry! Jak e uroczy musi by stamt d wi-
45Klopstock, Fryderyk Gottlieb (1724–1803) — autor Mesjadu i słynnych d. [przypis redakcy ny]
46Od — Lota miała na my li od Klopstocka Die Fr hlingsfeier (1759). W drugie cz ci te
wspaniałe ody malu e poeta burz i da e wyraz miło ci i podziwu dla Stw rcy, kt rego
wielko prze awia si w grzmotach i błyskawicach, a dobro i miło w o ywczym działaniu
deszczu. [przypis redakcy ny]
47wielki poeto — wykrzyknik odnosi si tu do Klopstocka. [przypis redakcy ny]
48dopiero o drugiej w nocy... — Werter m wi nie o dniu wycieczki, lecz o dniu nast pnym, w
kt rym wie- czorem opisywał przy acielowi wra enia, prze yte poprzednie nocy. [przypis
redakcy ny]
Łzy
Miło
Miło , Szcz cie
JOHANN WOLFGANG VON GOETHE Cierpienia młodego Wertera 14

dok w dolin ? — W dali wyłania si cały ła cuch, zachodz cych na siebie wzg rz! O, ak eby
miło było tam w drowa i bł dzi .
Pobiegłem tam i wr ciłem, nie znalazłem tego bowiem, czego szukałem. Oddal49, zaprawd ,
podobn est do przyszło ci. Przed oczyma duszy nasze widnie e nikły zarys cało ci, a
uczucie nasze, zar wno, ak spo rzenie, gubi si w tym ma aku. T sknimy, ach, ak e
pragniemy wtopi si w to cał nasz istot , nasi kn nieogarnion rozkosz , cudnego uczucia
pełni i dosytu. Ach! Gdy przybiegniemy blisko, kiedy — tam — zmieni si w — tu, — wszystko
wraca do poprzednich kształt w, stoimy zbiedniali, ograniczeni, a dusza łaknie nektaru, kt ry znikł
bezpowrotnie.
Bezdomny wł cz ga st skni si te w ko cu za swo o czyzn i odna dzie w chatce
swo e , na łonie ony, po r d dzieci swoich i w zabiegach pod tych dla ich utrzymania,
ow rozkosz, kt re szukał w dalekim wiecie nadaremnie.
Rankiem, r wno ze witaniem, pod am ku memu Wahlheimowi, tam rw w ogro- dzie gospody
groch cukrowy, potem siadam i łuskam go, czyta c przy tym Homera. Nast pnie wyszuku
sobie w kuchni garnuszek, wkładam we kawałek masła, przysta- wiam groch do ognia,
przykrywam i siadam w pobli u, by od czasu do czasu zamiesza . W takich chwilach dozna
ywo tych samych wra e , akie prze ywali rozzuchwaleni wielbiciele Penelopy, rzn cy woły i
wieprze, by potem rozebra mi so i piec lub sma y 50. Nic mnie tak nie przepa a cichym
􏰀





􏰀




􏰀




􏰀
􏰀







􏰀




􏰀
􏰀
􏰀



􏰀
􏰀
􏰀


􏰀







􏰀

􏰀
􏰀







􏰀

􏰀





􏰀







􏰀




􏰀






􏰀
􏰀





􏰀









􏰀



􏰀

􏰀





􏰀



􏰀

􏰀


􏰀




􏰀





















􏰀

􏰀



􏰀
􏰀

􏰀
􏰀

􏰀

􏰀





􏰀
􏰀






􏰀


􏰀






􏰀


􏰀
􏰀


􏰀




􏰀
􏰀
􏰀
􏰀






􏰀
􏰀








􏰀














􏰀
􏰀

􏰀









􏰀
􏰀



􏰀



􏰀

􏰀
􏰀

􏰀



􏰀








􏰀

􏰀
􏰀
􏰀
􏰀






wra eniem prawdy, ak owe szczeg ły ycia patriarchal- nego51, kt re, dzi ki Bogu, bez
fałszywe afektac i52, mog sple z tokiem własnego ycia.
O, ak e szcz liwym si czu , e serce mo e odczuwa mo e ow pełn prostoty
rado człowieka, kład cego na własnym stole wyhodowan przez siebie gł wk kapusty,
rozkoszu cego si nie tylko ni sam , ale wspomnieniem wszystkich owych miłych dni i
cudnych porank w, kiedy sadził, onych wieczor w, kiedy podlewał i cieszył oczy e
wzrostem i rozwo em, u tymi w eden edyny moment prze ycia.
29 CZERWCA
Przedwczora z awił si w domu komisarza, przybyły z miasta lekarz i zastał mnie siedz -
cego na ziemi po r d dzieci Loty. Kilkoro wspinało si po moich plecach, inne prze- komarzały si
ze mn , a za łaskotałem to, kt re mogłem dosi gn , pobudza c e do niesłychanego
wrzasku. Doktor est sztywnym manekinem, rozmawia c, poprawia sobie manszety,
układa c e we fałdy53 oraz kr ci si i skubie bezustannie swe ubranie. Pozna- łem po ego
nosie, e post powanie me uznał za niegodne rozs dnego człowieka. Nie zwracałem zgoła uwagi
na ego niezmiernie m dre wywody i podczas gdy m wił, stawia- łem dzieciom na nowo domki
z kart, kt re poprzewracały. Udał si niebawem do miasta i rozgłosił, e Werter psu e do reszty
dzieci komisarza i bez tego na okropnie w wiecie rozzuchwalone i niesforne.
Tak, drogi Wilhelmie, dzieci s sercu memu na bli sze na ziemi. Patrz c na nie, do- strzegam w
onych małych istotkach zarodki wszystkich tych zalet i sił, kt rych im tak rychło b dzie potrzeba.
W uporze ich doszuku si przyszłe stało ci i siły charakteru, w zbytkach humoru i owe
nieocenione zdolno ci przemkni cia mimo niebezpiecze stw, akie gotu e ycie; widz to
wszystko w pełni istnienia nietkni te i nie zepsute, a w wczas powtarzam sobie zawsze, raz po
razu54 złote słowa nauczyciela ludzko ci55: — B d cie, ako edno z tych maluczkich! — A
pomy l m drogi tylko... oto miast traktowa e, ako pierwowzory nasze, post pu emy z
dzie mi, ak z niewolnikami! Czy nie ma mie
49Oddal — dal. [przypis edytorski]
50rozzuchwaleni wielbiciele Penelopy... — por wna Odysej , ksi ga XX. w tłum.
Siemie skiego: „Zgroma- dzeni uznali trafno dobre rady,/ I hurmem weszli w wn trze
gmach w Odyssowych:/ Chleny zd te na krzesłach kład c purpurowych,/ Obiatu c barany i
tuczne koziołki,/ Wieprze karmne i ze stad na pi knie sze ciołki,/ Skwarz c trzewia i nimi
racz c si nawza em...”. [przypis redakcy ny]
51Po ciu „patriarchalny” nada e Werter szerszy zakres. Obe mu e ono u niego nie tylko
wiat patriarch w (Starego Testamentu), lecz tak e wiat Homera. Por. list z 12 ma a. [przypis
redakcy ny]
52afektacja — przesada w okazywaniu uczu , egzaltac a. [przypis edytorski]
53manszety — autor ma na my li yzowane koronki, noszone w XVIII wieku u r kaw w, na wz r
ancuski. [przypis redakcy ny]
54raz po razu — dzi popr.: raz po razie. [przypis edytorski]
55słowa nauczyciela ludzko ci — por. Mt 18:3. „I rzekł: Za prawd powiadam wam; e li si nie
nawr cicie, i nie staniecie si ako małe dziatki, nie wnidziecie do Kr lestwa niebieskiego”.
[przypis redakcy ny]
Ogr d, Ro liny, Serce
Dziecko
JOHANN WOLFGANG VON GOETHE Cierpienia młodego Wertera 15

swe woli! Wszak e my robimy, co nam si podoba, sk d e tedy prawo do przywile u takiego?
St d, e este my starsi i rozs dnie si? Wielki Bo e, z nieba swego spogl dasz na same
eno stare i młode dzieci, bo poza tym nie ma nic, za syn tw od dawna u obwie- cił
wszystkim gło no, kt re z nich przypada ci lepie do serca56. Niestety ludzie wierz w
Boga, a nie słucha ego sł w... to stare ak wiat... a przeto wychowu swe dzieci na
swe własne podobie stwo! Bywa zdr w, Wilhelmie, pora sko czy t cał gadanin .
1 LIPCA
Czym Lota mo e by dla chorego, to oceni mog miar własnego biednego serca me-
go, w gorszym b d cego stanie, ni nie edno dogorywa ce na miertelnym ło u. Sp dzi kilka
dni u pewne zacne kobiety, kt re koniec zbli a si wedle zdania lekarzy, bo cho- ra chce
mie przy sobie Lot w swych chwilach ostatnich. Byłem z ni razem zeszłego tygodnia w

􏰀

􏰀
􏰀



􏰀




􏰀





􏰀




􏰀
􏰀
􏰀

􏰀

􏰀
􏰀



􏰀

􏰀
􏰀
􏰀
􏰀








􏰀


􏰀

􏰀
􏰀
􏰀
􏰀


􏰀


􏰀






􏰀

􏰀

􏰀



􏰀

􏰀


􏰀




􏰀
􏰀

􏰀




􏰀

􏰀








􏰀


􏰀
􏰀



􏰀

􏰀

􏰀


􏰀

􏰀
􏰀


􏰀



􏰀
􏰀
􏰀



􏰀



􏰀
􏰀










􏰀


􏰀



􏰀
􏰀




􏰀
􏰀


􏰀


􏰀
􏰀











􏰀


􏰀
􏰀

􏰀
􏰀

􏰀









􏰀


􏰀




􏰀

􏰀

􏰀







􏰀

􏰀
􏰀
􏰀


􏰀





􏰀

􏰀


􏰀


􏰀
􏰀


odwiedzinach u pastora w St..., małe wiosce, poło one w g rach o godzi- n drogi st d.
Przybyli my na mie sce około czwarte we tro e, bo Lota zabrała ze sob siostr . Gdy my
weszli do plebanii, ocienione dwoma rozło ystymi orzechami, siedział zacny kapłan na ławce
pod domem. U rzawszy Lot , o ywił si niezmiernie, zerwał si i zapomina c o lasce, chciał
biec ku nie . Pospieszyła do , usadowiła z powrotem na ławie, usiadłszy przy nim, zło yła mu
serdeczne pozdrowienie od o ca i u ciskała brzyd- kiego, umorusanego malca, b d cego
ulubie cem ego staro ci. Szkoda, e nie widziałe , ak si krz tała koło starca, ak wysilała
si , by m wi gło no, tak, by m gł słowa e po- chwyci na poły ogłuchłymi uszyma, ak
przytaczała przykłady niespodziewane mierci wielu młodych, silnych ludzi, ak wychwalała
mu cudowne zalety Karlsbadu57 i chwaliła ego zamiar udania si tam nast pnego lata. Poza
tym zapewniała, e wygl da nier wnie lepie i e est du o wawszy, ni był czasu ostatnie
e bytno ci, a a tymczasem zło y- łem swe uszanowanie pastorowe . Starzec rozruszał
si na dobre, a poniewa nie mogłem pomin sposobno ci pochwalenia pi knych drzew
orzechowych, da cych nam tak miły cie , zacz ł nam tedy nie bez pewnych trudno ci
opowiada ich dzie e.
— Nie wiadomo — m wił — kto zasadził ten stary orzech. Powiada , e ten, to zn w inny
pastor. Ale owo młodsze drzewo ma tyle lat, co mo a ona, a wi c w pa - dzierniku sko czy lat
pi dziesi t. O ciec e zasadził e rankiem tego dnia, w kt rym wieczorem przyszła na
wiat. Był moim poprzednikiem na stanowisku proboszcza, a trud- no wysłowi , ak bardzo
miłował ten orzech. Ja go r wnie bardzo kocham. ona mo a siedziała pod nim na belce i
robiła po czochy w chwili, kiedy w podw rzu z awił si tu po raz pierwszy biedny studencik.
Było to dwadzie cia pi lat temu. — Lota przerwała mu pytaniem, gdzie est ego c rka.
Odpowiedział, e poszła z panem Schmidtem na ł k pilnowa sianokosu, a potem ci gn ł
dale , opowiada c, ak ego poprzednik go polubił, a tak e i ego c rka, i ak został
zrazu ego pomocnikiem, a potem nast pc . Opowiadanie nie zbli ało si nawet eszcze do
ko ca, gdy od strony ogrodu nadeszła pastor wna z tak zwanym panem Schmidtem. Przywitała
si z Lot bardzo serdecznie i przyzna musz , e mi si dosy spodobała. Była to ruchliwa, rosła
brunetka, mog ca przez czas kr t- ki stanowi niezłe towarzystwo dla kogo , sp dza cego
lato na wsi. Je wybrany (gdy w te roli przedstawił si niebawem pan Schmidt) był to
skromny, cichy człowieczek, nie chc cy miesza si do nasze rozmowy, mimo e Lota
zaczepiała go raz po raz. Za- smuciło mnie spostrze enie, akie uczyniłem, a mianowicie, e
up r i zły humor bardzie , ni ciasnota umysłu czyniły go mało towarzyskim, co wyczytałem w
rysach ego twarzy. Okazało si to niezadługo a nadto wyra nie, bo oto, gdy Fryderyka udała
si z Lot , a przeto po rednio tak e ze mn , na przechadzk , oblicze tego pana, z natury u
smagłe, pociemniało tak niew tpliwie i oczywi cie, i Lota spostrzegłszy to, musiała mnie poci -
gn za r kaw i da mi do zrozumienia, i zbyt nadskaku Fryderyce. Nic mnie bardzie nie
martwi, ak widok ludzi dr cz cych si wza em, nie mog zwłaszcza znie , gdy ludzie młodzi
w rozkwicie samym ycia b d cy, na wra liwsi na wszelkie rado ci, psu sobie te kilka dni
wesela, akie ma przed sob , grymasami, a dopiero, gdy minie to, czego nie spos b
powetowa , przekonywa si , e byli marnotrawcami. Gryzło mnie to i gdy my
56Por. Mt 19:14: „Lecz Jezus rzeki im: Zaniecha cie dziatek, a nie zabrania cie im przychodzi
do mnie, albowiem takowych est kr lestwo niebieskie”. [przypis redakcy ny]
57Karlsbad — mie scowo k pielowa w Czechach. [przypis redakcy ny]
JOHANN WOLFGANG VON GOETHE Cierpienia młodego Wertera 16
Serce
Ksi dz, Opieka, Staro
Drzewo, Ksi dz, Rodzina
Szcz cie Obycza e, Zazdro
Młodo

wieczorem wr cili na plebani , zasiedli do mleka, a rozmowa skierowała si na rado ci i niedole


ycia, nie mogłem si przezwyci y , by nie pod tego w tku i nie wypowie- dzie szczerze,
co s dz o złym humorze. — My ludzie — powiedziałem — alimy si cz sto, e tak mało
prze ywamy miłych dni, a tak du o złych, ale moim zdaniem bez ad- ne podstawy. Mieliby my
do siły znosi zło, gdy nade dzie, gdyby my zawsze szczerym sercem umieli u ywa tego
dobra, akie nam B g da e co dnia. — Niestety, nie mamy władzy nad sercem naszym —
zauwa yła pastor wna, — du o zale y od ciała. Je li kto si le czu e, nie mo e si niczym
radowa . — Przyznałem e słuszno . — Przeto — m wiłem dale — uzna my to za
􏰀















􏰀
􏰀



􏰀




􏰀
􏰀




􏰀
􏰀








􏰀

􏰀



􏰀


􏰀

􏰀


􏰀


􏰀
􏰀
􏰀
􏰀
􏰀

􏰀
􏰀








􏰀





􏰀
􏰀


􏰀
􏰀
􏰀
􏰀





􏰀
􏰀


􏰀




􏰀


􏰀
􏰀





















􏰀
􏰀
􏰀


􏰀



􏰀


􏰀






􏰀



􏰀
􏰀




􏰀




􏰀

􏰀


􏰀

􏰀

􏰀




􏰀
􏰀








􏰀





􏰀


􏰀

􏰀







􏰀


􏰀














􏰀


􏰀
􏰀
􏰀

􏰀


􏰀

􏰀
􏰀



􏰀
􏰀



􏰀
􏰀








􏰀

􏰀


􏰀
􏰀



􏰀

􏰀
􏰀





􏰀









􏰀

􏰀
􏰀






􏰀

rodza choroby i zapyta my, czy nie ma na ni lekarstwa? — Trafne okre lenie, — odrzekła
Lota — a za s dz , e wiele zale y od nas samych. Bior przykład ze siebie. Gdy mi co
dolega i dra ni, biegn do ogrodu, piewam kilka kontredans w i u po całe biedzie! — To
wła nie miałem na my li — powiedziałem. — Zły humor, to zupełnie ak lenistwo, est on
nawet pewnym rodza em lenistwa. Natura nasza skłania si bardzo ku niemu, ale e li tylko
zdob dziemy si na odwag otrz nienia si 58 z tego, to praca idzie nam, ak z płatka i
zna du emy we własne działalno ci praw- dziwe zadowolenie. — Fryderyka słuchała bardzo
uwa nie, a młody człowiek zarzucił mi, e człowiek nie włada sob , nie mo e zwłaszcza by
panem swych uczu . — Mowa tuta — odrzekłem — o niemiłych uczuciach, kt rych ka dy si
rad pozby , a nikt nie wie, ak daleko si ga ego siły, zanim e wypr bu e.
Niezawodnie, człowiek chory b dzie si radził wszystkich lekarzy wokoło, podda si wszelkim
ograniczeniom i zniesie na gorsze lekarstwa, byle tylko odzyska upragnione zdrowie. —
Zauwa yłem, e staruszek wysila słuch, by wzi udział w nasze rozmowie, tote podniosłem
głos i zwr ciłem si wprost do niego. — Głosz kazania przeciw rozmaitym wyst pkom —
powiedziałem — ale nie słyszałem dot d, by kto gromił z kazalnicy zły humor5960. — Takie
kazania — rzekł starzec — powinni wygłasza kaznodzie e mie scy, chłopi nie cierpi na zły
humor. Ale nie zaszkodziłoby to czasem, bowiem byłoby dobr lekc dla mo e ony i pana
Schmid- ta61. — Całe towarzystwo roze miało si , a starzec wraz z innymi, a dostał kaszlu,
kt ry na chwil przerwał rozmow . Potem zabrał głos młody człowiek. — Nazwałe pan — zacz ł
— wyst pkiem zły humor, a mnie si to wyda e przesad ! — Dlaczeg to? — spytałem. —
Wszak e to, co szkodzi nam samym i bli nim naszym, zasługu e na takie miano! Nie dosy , e
nie mo emy si wza em uszcz liwia , ale w dodatku pozbawiamy si wza emnie owe
rado ci, ak mo e da ka demu własne ego serce! Czy mo esz mi pan wymieni boda
ednego człowieka, kt ry by miał na tyle m stwa, by ukry własny zły humor i cierpi c sam, nie
niweczył pogody innych? Jest to racze wewn trzne od- czucie własne niegodno ci, niech
do siebie samego i obrzydzenie, zawsze poł czone z zazdro ci i podbechtane pych ! Widzimy
wok ł ludzi szcz liwych, kt rym nie my dali my owo szcz cie i to nas gn bi niezmiernie!
Lota, widz c zapał, z akim m wiłem, u miechn ła si do mnie, spostrzegłem te łz w oku
Fryderyki i to mnie podnieciło. — Biada temu, — zawołałem — kto nadu ywa przewagi, ak
nad sercem drugiego posiada, w tym celu, by pozbawi go rado ci, kieł- ku ce na dnie
ego serca. aden podarunek, adna przysługa nie s w stanie zast pi rado ci, kt re nas
pozbawiła zawistna niech naszego tyrana.
Serce mo e było w te chwili wezbrane uczuciem, wspomnienia r nych prze y cisn ły mi si
do duszy, a łzy napełniły oczy.
— Pragn , — zawołałem z entuz azmem — pragn , by ka dy z nas powtarzał sobie co dnia: Nie
mo esz niczym bardzie przysłu y si swym przy aciołom, ak tym, e nie popsu esz im
ich rado ci, owszem, powi kszysz , bior c w nie udział. Czy mo esz
58otrz nienia si — otrz ni cia si . [przypis edytorski]
59Mamy u teraz po r d kaza Lawatera na temat ksi gi Jonasza doskonale kazanie przeciw
złemu humorowi. [przypis autorski]
60Przypisek ten pochodzi nie od Wertera, lecz, ak i poprzednie — od wydawcy. „Teraz” m wi
wydawca, bo mi dzy rokiem 1771, t. . data listu Wertera, a rokiem wydania dzieła (1774) ukazały
si kazania Lavatera, zawiera ce tak e kazanie na wspomniany temat. Lavater, Jan Kasper
(1741–1801), autor dzieła Physiognomische Fragmente zur Beforderung der Menschenkentniss
und Menschenliebe (1775–1778), w kt rym propagował my l poznawania charakter w ludzkich z
z onomii. Lavater był tak e autorem wielu pie ni religijnych i wieckich, kaza i rozpraw.
[przypis redakcy ny]
61Wynika z tego, e ona pastora i p. Schmidt ulegali napadom złego humoru. [przypis
redakcy ny] JOHANN WOLFGANG VON GOETHE Cierpienia młodego Wertera 17
Serce
Chłop, Mieszczanin
miech
Serce
Kondyc a ludzka, Szcz cie
Serce
Łzy, Serce Przy a
􏰀
􏰀
fi



􏰀


􏰀




􏰀






􏰀
􏰀
􏰀

􏰀
􏰀

􏰀

􏰀










􏰀



􏰀








􏰀



􏰀

􏰀


􏰀
􏰀






􏰀


􏰀


􏰀

􏰀




􏰀





􏰀








􏰀

􏰀


􏰀






􏰀








􏰀






􏰀
􏰀


􏰀







􏰀


􏰀
􏰀




􏰀












􏰀


􏰀
􏰀

􏰀



􏰀

􏰀
􏰀
􏰀











􏰀



􏰀

􏰀

􏰀


􏰀

􏰀


􏰀



􏰀



􏰀


􏰀
􏰀







􏰀


􏰀
􏰀


􏰀





􏰀






boda na mnie sz przynie im ulg , gdy dusz ich dr czy skryta nami tno , gdy dr y
i niszczy troska?
A pomy l, co b dzie, gdy na istot , kt re szcz cie podkopałe w chwili rozkwi-
tu, przy dzie ostatnia, straszna choroba i gdy zlegnie w strasznym wyczerpaniu z okiem bez
czucia utkwionym w niebo, z czołem uzno onym miertelnym potem? C uczynisz, sto cu
e ło a ak pot pieniec, w gł bokim poczuciu, e nie mo esz nic pom c, mimo całego
swego ma tku, a strach ci ułapi62 za trzewia, tak, e oddałby wszystko, byle te gin ce
istocie ludzkie da na drobnie sz ulg i wla w ni iskr boda otuchy?
Wspomnienie podobne sceny, kt re byłem wiadkiem, owładn ło mn w chwi- li
wymawiania tych sł w z sił niezmiern . Zakryłem chustk oczy, odszedłem na bok i dopiero głos
Loty, wzywa ce do powrotu, przywr cił mi r wnowag . O, ak e mnie ła ała w drodze za
to nadmierne prze mowanie si ka d rzecz , ak ostrzegała, bym si szanował, gdy mog
przez to p na marne! O ty aniele! Dla ciebie y pragn !
6 LIPCA
Przebywa u ło a kona ce przy aci łki, ci gle ta sama, ci gle czu na, niebia ska istota,
ustawicznie gotowa, gdziekolwiek rzuci okiem, nie ulg w cierpieniu i krzewi szcz cie po r d
ludzi. Wczora wieczorem udała si na przechadzk z Mariann i mał Melk 63. Wiedziałem o
tym, spotkali my si i poszli my razem. Po upływie p łtore godziny zna- le li my si z dala od
miasta, przy studni tak miłe mi, a stokro dro sze od te pory. Lota usiadła na przymurku,
my my stali przed ni . Rozgl dn łem si wok ł i w pami ci od yło wspomnienie owego czasu,
kiedy serce me było tak samotne. — Droga studnio — powiedziałem do siebie, — od dawna u
nie spocz łem w twym cieniu, cz sto nie dostrzegałem ci nawet, szparko mimo ciebie bie c! —
Spo rzałem na d ł i spostrzegłem Melk , id c pospiesznie po schodach z napełnion wod
szklank . Ob łem wzrokiem Lot i odczułem, czym est dla mnie. Melka zbli yła si z wod , a
Marianna chciała wzi z e r k. — Nie! — zawołało dziecko, robi c powabn mink . —
Ty Loteczko musisz napi si pierwsza! — Byłem tak zachwycony owym, z gł bi serca id cym,
ser- decznym okrzykiem, e musiałem da wyraz swym uczuciom, podniosłem przeto do g ry i
ucałowałem gor co mał , kt ra zacz ła natychmiast płaka i krzycze . — le pan po- st piłe ! —
powiedziała Lota, a a zmieszałem si . — Chod Melko, — ozwała si , bior c dziewczynk za
r k i sprowadza c na d ł po schodach — umy si , umy pr dko buzi wie wod ...
pr dko... pr dko... a wszystko b dzie dobrze. — Stała i przygl dała si , ak dziecko tarło
uporczywie buzi mokrymi r czkami, wierz c silnie, e cudowne r - dło zmy e wszelk zmaz i
nie dopu ci okrutne ha by posiadania szkaradne brody64. — Dosy ! Dosy ! — powiedziała
Lota. — Ale Melka myła si dale zapami tale, pami ta c sna , e dobrego nigdy nie mo e
by za du o. M wi ci, Wilhelmie, nie patrzyłem nigdy z wi kszym szacunkiem na obrz d chrztu,
a gdy Lota znalazła si na g rze, omal nie padłem przed ni na kolana, niby przed prorokiem,
kt ry zgładził winy całego narodu.
Uniesiony rozradowaniem wewn trznym nie mogłem si powstrzyma i wiecz r opo- wiedziałem
to zdarzenie pewnemu człowiekowi, o kt rym s dziłem, e odczuwa znaczenie czyn w ludzkich,
bowiem posiadał rozum. Ale le na tym wyszedłem. Odparł, e Lota le czyni, dzieciom nie nale y
opowiada ba d bezpodstawnych, gdy to da e pow d do przer nych pomyłek i
zabobon w, od kt rych strzec nale y młode pokolenie od sa- mego dzieci stwa. Przyszło mi na
my l, e człowiek ten dał przed tygodniem ochrzci swe dziecko65, przeto pu ciłem ego słowa
mimo uszu i pozostałem w sercu swoim wier- nym przekonaniu, e winni my post powa z
dzie mi, ako post pu e z nami B g, nie odbiera c nam czarownych ułud, akimi
owładni ci i szcz liwi, wał samy si po tym wiecie.
62ułapi — złapie. [przypis edytorski]
63Marianna, Melka — rodze stwo Loty. [przypis redakcy ny]
64ha by posiadania... brody — dziecko krzyczało, gdy wierzyło, e dziewczynce pocałowane
przez m czyzn ,
wyro nie broda. [przypis redakcy ny]
65Człowiek ten zgorszony był tym, e Werter obmywanie twarzyczki dziecka w r dle o miela si
por wny-
wa z obrz dem chrztu wi tego. [przypis redakcy ny]
JOHANN WOLFGANG VON GOETHE Cierpienia młodego Wertera 18
mier Wspomnienia
Anioł
Dziewictwo, Dziecko, Kobieta, M czyzna, Obrz dy, Woda
􏰀
􏰀











􏰀
􏰀



􏰀


􏰀







􏰀





􏰀
􏰀

􏰀

􏰀
􏰀


􏰀
􏰀


􏰀
􏰀









􏰀
􏰀


􏰀
􏰀

􏰀




􏰀

􏰀





􏰀
􏰀

􏰀


􏰀
􏰀











􏰀




􏰀





􏰀

􏰀







􏰀


􏰀


􏰀




􏰀









􏰀






􏰀




􏰀












􏰀

􏰀









􏰀


􏰀

􏰀

􏰀






􏰀
􏰀








􏰀
􏰀






􏰀





􏰀






􏰀






􏰀





􏰀








􏰀

􏰀














􏰀



􏰀




􏰀








􏰀

􏰀














􏰀









􏰀




􏰀

􏰀







Serce Woda
Obrz dy, Obycza e
Serce

8 LIPCA
O, akim e dzieckiem est człowiek? Jak e łaknie ednego boda spo rzenia! Jakie z
nas
dzieci! Udali my si do Wahlheimu. Panie po echały powozem, a podczas przechadzki wydało
mi si , e czytam w ciemnych oczach Loty... Jestem głuptak... przebacz mi... ale gdyby widział
te oczy! Pisz pokr tce, gdy powieki zapada mi sennie na oczy. Panie tedy wsiadły do
powozu, a przy nim stali my, młody W., Selstadt, Audron i a. Rozma- wiali my z dzie mi,
rozbawionymi i swawolnymi. ledziłem spo rzenie Loty, ale wodziła oczyma z ednego na
drugiego. Tylko na mnie, na mnie, kt ry stałem zrezygnowany, nie spo rzała ni razu. Serce
mo e egnało czule! A ona nie patrzyła na mnie. Gdy pow z ruszył, miałem łzy w oczach.
Patrzyłem za ni i nagle dostrzegłem wst ki na głowie Lo- ty, wychyla ce si przez okno
karetki. Obr ciła głow i obe rzała si za mn ... za mn , ach! Drogi m . Waham si w te
niepewno ci i ona est mi pociech ! Mo e si za mn obe rzała! Mo e za mn ! Dobranoc! O,
akim e dzieckiem estem!
10 LIPCA
Mam, powiadam ci, niesłychanie głupi min , ile razy kto w towarzystwie m wi o nie . Szkoda,
e tego widzie nie mo esz. A c dopiero dzie e si , gdy mnie kto zapyta, ak mi si
podoba!... Podoba? O, ak e znienawidziłem to słowo! C to musi by za człowiek, kt remu
si Lota tylko podoba, kt remu serca i duszy nie wypełnia po brzegi!... Podoba?... Niedawno pytał
mnie kto , ak mi si Osjan66 podoba!
11 LIPCA
Z pani M.67 bardzo le, modl si o e zdrowie, cierpi c wraz z Lot . Widu rzad- ko
u pewne zna ome , dzi ednak opowiedziała mi pewne szczeg lne wydarzenie. Stary M.
est nikczemnym, marnym sk pcem, przez całe ycie srodze dr czył on i pozba- wił
wszystkiego, ale umiała ona dawa sobie ako rad . Gdy przed kilku dniami lekarz o wiadczył,
e y nie b dzie, kazała przywoła m a. Lota była obecn . — Musz ci wyzna pewn rzecz —
ozwała si chora — albowiem mo e ona sprawi po me mierci du o zamieszania i kłopotu.
Gospodarowałam dot d tak dobrze i oszcz dnie, ak tylko byłam w stanie. Przebacz mi
ednak, e ci oszukiwałam przez lat trzydzie ci. W pocz t- kach naszego po ycia wyznaczyłe
niewielk kwot na op dzenie wydatk w kuchennych i potrzeby domowe. Gdy nasze
gospodarstwo i dochody zwi kszyły si , nie mogłam wy- prosi u ciebie, by podwy szył
stosunkowo pens , ak pobierałam co tydzie , słowem, ak sam wiesz, dałe w czasie,
kiedy wydatki były na wi ksze, bym wszystko pokrywała siedmiu guldenami68 tygodniowo.
Zgodziłam si na to bez oporu, ale dobierałam r nic konieczn z dochod w, nie natra a c na
trudno ci, gdy nikt nie przypuszczał, by ona mogła okrada własnego m a. Nie byłam
rozrzutn i mogłabym, nie wy awia c ci tego, nawet przenie si spoko nie do wieczno ci,
ale przyszło mi na my l, e osoba, kt re powierzysz gospodarstwo, nie da sobie rady, a ty
zechcesz si zapewne powoływa na to, e pierwsze onie wystarczała wyznaczona przez
ciebie kwota.
Rozmawiałem z Lot o tym niepo tym za lepieniu umysłu człowieka, kt ry nie do- my la si
nawet, e musi co w tym tkwi , e li komu wystarcza siedem gulden w na
66Os an — est to edyna wzmianka o Osjanie w I. cz ci Wertera, w kt re na og ł
dominu wzmian- ki o lekturze Homera. O znaczeniu zast pienia w „sercu” Wertera Homera
Os anem pisze Z. Zag rowski: „Homer to dobry, niezawodny przy aciel. A przecie egna go
Werter, z serca ego wypiera go Os an. Os an przem wił do niego gł bok sw melancholj ,
dał mu mo no roztopienia si w ponurych my lach, kierował ego dusz w mroki niebytu.
Gor ce odczucie przyrody, prawie e uosobienie, było tym mostem, po kt rym cienie
os anowych bohater w wkraczały w dusz Wertera i mrokiem osłaniały, prowadz c ku
bramie mierci. Os an wyrwał go z ramion Homera. Prze cie od rozkoszowania si
patriarchalnymi obrazami ycia homero- wych bohater w do odczuwania i prze ywania cierpie i
smutk w bohater w Os ana dokonywa si w miar zaciemniania si horyzontu uczu i my li
Wertera. Samob stwo poprzedza długie rozkoszowanie si w tonach Pie ni Selmy, a z epilogu
Berzathonu zapo ycza Werter azes w w przed miertn godzin . Kult Homera i kult Os ana
􏰀

􏰀

􏰀

􏰀
􏰀

􏰀
􏰀




􏰀







􏰀



􏰀







􏰀






􏰀






􏰀
􏰀

􏰀


􏰀
􏰀

􏰀



􏰀
􏰀



􏰀


􏰀




􏰀

􏰀
􏰀

􏰀
􏰀

􏰀








􏰀



􏰀



􏰀


􏰀


􏰀




􏰀



􏰀

􏰀

􏰀






􏰀


􏰀



􏰀


􏰀

􏰀





􏰀

􏰀
􏰀



􏰀







􏰀




􏰀


􏰀


􏰀





􏰀

􏰀





􏰀






􏰀

􏰀



􏰀




􏰀




􏰀

􏰀
􏰀





􏰀












􏰀


􏰀


􏰀





􏰀
􏰀
􏰀






􏰀

􏰀











fi




􏰀
􏰀

􏰀







dziel cały utw r na dwie cz ci. Tylko przez kr tk chwil wpływ ten si splata, — wpływ
Os ana est ednak pot nie szy. Os ana, nie Homera, Werter tłumaczy. Os an
zwyci a: Werter ginie...” (Z. Zag rowski, Wst p do Cierpie ..., s. XVI). [przypis redakcy ny]
67Pani M. wspomniana est tak e u wcze nie w listach z 1. i 6. lipca. [przypis
redakcy ny]
68gulden — dosłownie moneta ze złota, a wi c złoty. Guldeny srebrne wprowadzone zostały
około połowy XVII wieku. O takich mowa w tym utworze. [przypis redakcy ny]
Dziecko, Kondyc a ludzka Podr
Miło , Miło romantyczna
Serce
Mał e stwo, M , Obycza e, Sk piec, ona
Pieni dz
JOHANN WOLFGANG VON GOETHE Cierpienia młodego Wertera 19

wydatki, wynosz ce co na mnie dwa razy tyle. Sam atoli znałem ludzi, kt rzy bez zdzi- wienia
mniemali, i w domu swym posiada wieczy cie napełnia cy si oliw , cudowny dzbanek
proroka69.
13 LIPCA
O nie, nie łudz si ! Widz w e ciemnych oczach niekłamane wsp łczucie dla siebie
i za cie m dol . Czu i mog chyba tyle zaufa sercu memu... czu ... czy wolno mi
wyrzec to niebia skie słowo... czu , e mnie kocha!
Kocha mnie!... O, akie e przez to sam dla siebie nabrałem warto ci70... o ak e sam siebie
ub stwiam, od chwili, kiedy mnie ona kocha? M wi to tobie, bowiem zrozumiesz mnie!
Nie wiem, czy est to zuchwalstwo, czy eno odczucie prawdy, ale... nie znam czło- wieka, z
kt rego strony groziłby mi zamach na serce Loty. A ednak, ile razy m wi z takim ciepłem, z tak
miło ci o swym narzeczonym, wyda e mi si , e estem człowie- kiem, kt rego pozbawiono
wszystkich dosto e stw i zaszczyt w, człowiekiem, kt remu odebrano szpad .
16 LIPCA
Słodkie uczucie przenika mnie całego, gdy dło mo a przypadkiem dotknie e dłoni lub gdy
stopy nasze zetkn si pod stołem. Cofam si , ak gdybym si dotkn ł płomienia, ale
przemo na siła poci ga mnie z powrotem i czu zam t we wszystkich zmysłach. A ona est
tak niewinna, tak prost ma dusz , e nie czu e, ak bardzo mnie dr czy. Gdy po r d
rozmowy kładzie r k na mo e r ce i podniecona tematem zbli a si ku mnie tak, e e
niebia ski oddech dolata do ust moich, zda mi si , e gin , akby gromem ra ony. Wilhelmie!
Czy m głbym si kiedy o mieli nadu y tego anielskiego zaufania?... Ty mnie rozumiesz! O
nie, serce mo e nie est a do tego stopnia zepsute71! Słabe est... tak, bardzo słabe! A czy
słabo nie est wyst pkiem?
wi t mi est. Wszelka dza ga nie przy nie . Nie wiem doprawdy, co si ze mn dzie e w
e obecno ci, zda si , zmienia si we mnie dusza i inacze działa nerwy. Gra c na
fortepianie pewn melodi , posiada pot g anioła, prostot i uduchowienie niepo te. Jest to
e pie umiłowana, a gdy posłysz pierwsz nut , wolnym si czu od całe udr ki,
zmieszania i uro e moich.
W chwili, kiedy owłada mn owa prosta melodia, prawdopodobnym sta e mi si wszystko, co
powiada o czarodzie skie pot dze muzyki w czasach zamierzchłych72. A ona z
przedziwnym odczuciem ima si tego rodka w momencie, kiedy rad bym sobie wpakowa kul
w głow 73. W wczas znika obł d, pierzcha mroki z me duszy i oddy- cham znowu
swobodnie.
18 LIPCA
Czym e est, Wilhelmie, sercom naszym wiat bez miło ci? Tym zaprawd , czym byłaby bez
wiatła latarnia magiczna. Ledwo wstawisz w ni lampk , natychmiast awi si na białe
cianie barwne obrazy! A cho by były one tylko przelotnymi złudami, to ednak s nam
szcz ciem, stoimy ak młodziki i z zachwytem patrzymy na to cudowne z awisko. Dzisia
nie mogłem p do Loty, gdy musiałem przy nieuniknionych go ci. Nie by- ło rady.
Posłałem do nie słu cego, byle tylko mie obok siebie człowieka, kt ry si dzi
69cudowny dzbanek proroka — w rozdziale 17 Pierwszych Ksi g Kr lewskich (w. 10 i nast.),
opowiedziane est, ak prorok Eliasz przybywa do miasta Sarepty i tu nakarmiony przez ubog

􏰀
􏰀




􏰀
􏰀


􏰀
􏰀





















􏰀
􏰀
􏰀
􏰀

􏰀



􏰀



􏰀



􏰀
􏰀


􏰀

􏰀
􏰀
􏰀




􏰀

􏰀



􏰀





􏰀


􏰀
􏰀





􏰀
􏰀

􏰀

􏰀



􏰀
􏰀






􏰀


􏰀



􏰀


􏰀



􏰀



􏰀
􏰀


􏰀



􏰀


􏰀


􏰀









􏰀



􏰀
􏰀



􏰀





􏰀


􏰀

􏰀




􏰀


􏰀
􏰀

􏰀
􏰀


􏰀










􏰀

􏰀
􏰀
􏰀



􏰀







􏰀
􏰀
􏰀




􏰀

􏰀
􏰀


􏰀




􏰀




􏰀



􏰀


􏰀
􏰀



􏰀

􏰀



􏰀


􏰀

􏰀

􏰀
􏰀

􏰀
􏰀
􏰀




niewiast , sprawia, e nie ubywa m ki z garnca e i oliwy z ba ki „a do dnia, gdy Pan spu ci
deszcz na ziemi ”. [przypis redakcy ny]
70przez to sam dla siebie nabrałem warto ci — w oczach Wertera Lota u wi ca osoby i
przedmioty, z kt rymi si styka. U wi cony nie ako e zainteresowaniem, zysku e Werter
sam w swych oczach na warto ci. [przypis redakcy ny]
71Jak dalszy przebieg akc i pokazu e, Wilhelmowi nie uda e si zapanowa nad swymi
zmysłami. Por. list z 14 grudnia 1772 r. [przypis redakcy ny]
72o czarodziejskiej pot dze muzyki... — podania staro ytne o Orfeuszu, Am onie i Arionie m wi
nam o wpływie muzyki tak e na zwierz ta. [przypis redakcy ny]
73rad bym sobie wpakowa kul w głow — po raz drugi spotykamy my l o samob stwie
(por wna uwag do listu z dnia 22 ma a — tu u nier wnie silnie wyra on . [przypis
redakcy ny]
Kochanek romantyczny, Miło , Miło platoniczna, Miło romantyczna
Po danie
Serce
Anioł, Kobieta, Muzyka, Samob stwo
Miło , Miło romantyczna
JOHANN WOLFGANG VON GOETHE Cierpienia młodego Wertera 20

znalazł w e pobli u. Z ogromn niecierpliwo ci wyczekiwałem ego powrotu i powi- tałem


go z niewysłowion rado ci ! Ch tnie byłbym ob ł r kami ego głow i ucałował, gdybym si
tylko nie wstydził.
Opowiada , e kamie bolo ski74, wystawiony na sło ce, wci ga ego promienie i potem
wieci w nocy przez czas pewien. Tak si dla mnie rzecz miała ze słu cym. wiadomo , e
spo rzenie e spocz ło na ego twarzy, policzkach, guzikach i kołnierzu ego surduta,
uczyniło mi go tak wi tym i drogim, e za tysi c talar w nie pozbyłbym si był tego chłopaka.
Czułem si tak dobrze w ego towarzystwie! Nie mie si z mych sł w na miły B g! Wilhelmie,
czy mo e by uro eniem to, co nam da e zadowolenie?
19 LIPCA
— Zobacz ! — wołam budz c si rankiem i spogl da c rado nie na sło ce. — Zobacz
! — Na cały dzie nie mam pragnie innych. Wszystko, wszystko skupia si w te nadziei.
20 LIPCA
Nie mog si eszcze oswoi z pomysłem waszym, bym miał si uda z konsulem do ****. Nie
przepadam wcale za subordynac , a wiemy przecie dobrze wszyscy, e człowiek ten est
poprostu wstr tn osobisto ci . Powiadasz, e matka pragnie, bym si wzi ł do ycia czynnego?
Roze miałem si z tego. Czy nie estem czynny? I czy nie na edno wychodzi, czy si liczy
ziarnka grochu, czy soczewicy? Wszystko w wiecie est ostatecznie marno ci , a za głupca
uwa am człowieka, ubiega cego si o ma tek czy zaszczyty tylko ze wzgl du na innych,
e li to nie est ego własn potrzeb , ni nami tno ci .
24 LIPCA
Zale y ci, widz , na tym, bym nie zaniedbywał rysunku, wolałbym tedy pomin cał rzecz
milczeniem, ni wyzna , e odda si temu bardzo mało.
Zaprawd , nigdy mo e nie czułem si szcz liwszym, nigdy me odczuwanie przyrody, a do
na drobnie szego kamyczka, czy trawki, nie było pełnie szym, gł bszym, a mimo to... nie
wiem, ak to wyrazi ... Osłabła we mnie wyobra nia, wszystko myli mi si i chwie e przed
oczyma, tak, e nie mog uchwyci asno okre lonego kształtu samego przedmiotu. Wyda e
mi si , e gdybym miał glin , czy wosk, zdolny byłbym kształt ten wydoby . Wezm si do gliny,
e li stan ten potrwa dłu e i b d lepił, cho by z całe roboty miał powsta eno placek.
Trzy razy rozpoczynałem portret Loty i nie udało si , co mnie tym bardzie mar- twi, e do
niedawna z wielkim powodzeniem oddawałem podobie stwo. Narysowałem ostatecznie e
sylwetk i poprzesta na tym.
26 LIPCA75
Dobrze, droga Loto, wszystko załatwi i uczyni , co tylko chcesz, dawa mi zlece ak
na wi ce . O edno ci tylko prosz , oto nie zasypu piaskiem atramentu na karteczkach,

􏰀
􏰀
􏰀
􏰀
􏰀



􏰀










􏰀



􏰀




􏰀
􏰀

􏰀

􏰀


􏰀
􏰀
􏰀

􏰀


􏰀

􏰀








􏰀
􏰀



􏰀

􏰀


􏰀












􏰀



􏰀
􏰀





􏰀












􏰀
􏰀

􏰀
􏰀


􏰀




􏰀

􏰀







􏰀






􏰀




􏰀


􏰀



􏰀



􏰀


􏰀

􏰀



􏰀


􏰀
􏰀
􏰀



􏰀



􏰀




􏰀

􏰀
􏰀
􏰀


􏰀

􏰀


􏰀
􏰀


􏰀



􏰀

􏰀




􏰀

􏰀


􏰀







fi









􏰀




􏰀


􏰀



􏰀

􏰀
􏰀

􏰀




􏰀
􏰀


􏰀

􏰀




akie mi posyłasz. Dzisia przywarłem ustami do twego pisma i teraz zgrzyta mi piasek w
z bach.
26 LIPCA
Nieraz postanawiałem u nie widywa e tak cz sto. Ale ak e trudno dotrzyma ? Co-
dziennie ulegam pokusie i codziennie przyrzekam wi cie, e utro si nie poka . Kiedy za
nade dzie owo utro, awi si nagle nieodzowna konieczno i nim si spostrzeg , estem
zn w u nie . Zdarza si , e ona powiada wieczorem: — Wszak e si zobaczymy utro! — I
ak e mog nie i ? Albo znowu da mi akie zlecenie i wyda e mi si , e wypa- da
wywi za si ze osobi cie. Czasem tak e pogoda zbyt pi kna, by siedzie w domu, id
74kamie bolo ski — spat, odmiana baru, czyli barytu, zna du ca si blisko Bolonii w g rze
Paterno. Od- miana ta sproszkowana, ogrzana, a nast pnie wystawiona na działanie promieni
słonecznych, ma własno fosforyzowania, czyli wiecenia w ciemno ci. [przypis redakcy ny]
75Jedyny to w I. cz ci list do Loty dodany zreszt dopiero w drugie redakc i powie ci.
[przypis redakcy ny] JOHANN WOLFGANG VON GOETHE Cierpienia młodego Wertera 21
Kochanek, Kochanek romantyczny, Miło
Vanitas
Miło , Sztuka
List
Kochanek, Kochanek romantyczny, Miło , Miło romantyczna

tedy do Wahlheimu. Ale w wczas zna du si tylko o p ł godziny drogi od nie ... otacza
mnie u e atmosfera... przeto... nie ma rady... i oto u wkraczam w bram le nicz wki.
Babka opowiadała mi ba k o magnetyczne g rze76. Gdy si okr t znalazł w e pobli u,
nagle tracił wszystkie elazne cz ci i gwo dzie, i ruby p dziły ku one g rze, a biedni eglarze
ton li, przywaleni ci arem rozlatu cych si belek.
30 LIPCA
Albert przy echał, a tedy musz ust pi . Gdyby nawet był na lepszym, na szlachetnie -
szym człowiekiem, tak, e pod ka dym wzgl dem got w bym był uzna ego wy szo nad
sob , to i tak nie byłbym w stanie patrze na przyozdobionego tylu doskonało ciami człowieka.
Do tego Wilhelmie! Przy echał narzeczony! Jest to miły, zacny człowiek, kt remu nic zarzuci
nie mo na. Szcz ciem, nie byłem wiadkiem powitania! Serce by mi p kło chyba. Bardzo est
delikatny, w obecno ci mo e ani razu nie pocałował Loty. Niech mu to B g wynagrodzi.
Polubiłem go za szacunek, aki e okazu e. Jest mi yczli- wy i pode rzewam, e est
to racze dzieło Loty, ni wyraz ego własnych uczu . Kobiety s mistrzyniami w tych
sprawach i ma słuszno . Je li uda im si utrzyma zgod po- mi dzy dwu wielbicielami,
zysku na tym same na wi ce . Ale rzadko si to, co prawda, uda e.
Nie mog , mimo wszystko, odm wi szacunku Albertowi. Jego spok odbija bardzo
askrawo od mego wra liwego usposobienia i ukry tego nie spos b. Jest to człowiek uczucia i
wie, czym est dla Lota. Humor ma zawsze, zda si , dobry, a wiesz, e wady przeciwne
znie nie mog w ludziach i nienawidz ponad wszystkie inne.
Uwa a mnie za człowieka rozumnego, a przywi zanie mo e do Loty, rado , ak mnie
napełnia ka dy e krok, zwi ksza eszcze w nim poczucie zwyci stwa i kocha tym
mocnie . Niepodobna zbada , czy nie dokucza e czasem drobnymi ob awami zazdro ci,
ale na ego mie scu, a sam nie m głbym si op dzi temu szatanowi.
Zreszt mnie sza z tym, rzecz gł wna to to, e przepadła u mo a rado zwi zana z
odwiedzinami u Loty. Obo tne, czy nazw to głupot , czy za lepieniem! Nazwa nie ma tu
znaczenia, rzecz sama m wi za siebie. Przed przy azdem Alberta wiedziałem dobrze to
wszystko, co dzisia wiem, mianowicie, e nie mog sobie ro ci do nie adnych praw, nie
si gałem te po nie, przyna mnie o tyle, o ile est to mo liwe wobec tylu pon t. A teraz oto
ak bałwan wytrzeszczam oczy i dziwu si mocno, e tamten wr cił i zabiera mi dziewczyn
sprzed nosa.
Zaciskam z by i drwi z własne głupoty, a drwi po dwa i trzykro mocnie eszcze z
głupoty tych ludzi, kt rzy by mi tłumaczy chcieli, e winienem zrezygnowa i pogo- dzi si z
tym, czego zmieni niepodobna. — Precz z tymi kukłami! — Wł cz si po lesie, a wr ciwszy do
Loty, widz c, ak siedzi z Albertem w altanie pod lip , nie mog wytrzyma i zaczynam takie
błaze stwa, takie wybryki, takie stro miny i wyplatam głupstwa, e trudno to sobie wyobrazi .
— Na miło bosk , — prosiła mnie dzi Lota — nie powtarza e pan te sceny, z
􏰀
􏰀
􏰀
􏰀











􏰀




􏰀
􏰀

􏰀

􏰀
􏰀







􏰀
􏰀
􏰀
􏰀






􏰀
􏰀
􏰀

􏰀

􏰀


􏰀
􏰀

􏰀





􏰀

􏰀



􏰀





􏰀




􏰀
􏰀


􏰀



􏰀
􏰀
􏰀

􏰀

􏰀

􏰀
􏰀




􏰀


􏰀



􏰀

􏰀



􏰀
􏰀

􏰀


􏰀

􏰀
􏰀
􏰀









􏰀


􏰀
􏰀





􏰀




􏰀


􏰀

􏰀








􏰀

􏰀


􏰀







􏰀










􏰀


􏰀


􏰀
􏰀




􏰀
􏰀





􏰀



􏰀

􏰀

􏰀








􏰀

􏰀







􏰀


􏰀



􏰀
􏰀

􏰀
􏰀







􏰀



􏰀


􏰀



􏰀
􏰀
􏰀
􏰀


􏰀
􏰀



􏰀


􏰀


􏰀








􏰀


􏰀
􏰀
􏰀
􏰀




􏰀





wczora szego wieczoru! Bo si pana, gdy zaczynasz by tak wesoły! — Bogiem a prawd ,
polu na moment, kiedy on est czym za ty, a gdy go77 dopadn ... szast... u p dz
do Loty i radu si , zastawszy sam .
8 SIERPNIA
Zapewniam ci Wilhelmie, e nie my lałem o tobie, gromi c niezno nych ludzi, na- kłania cych
mnie do pogodzenia si z nieuchronnym losem. Nie s dziłem, zaprawd , by m gł ywi takie
zapatrywanie. Masz w gruncie słuszno . Jedno tylko m drogi: w wiecie rzadko załatwia si
co przez tak lub nie, a w zakresie uczu i post powania est tyle odmian, prze i p łton w,
ile kształt w po rednich pomi dzy nosem krogulczym a perkatym.
Nie bierz mi przeto za złe, e przyzna c bez zastrze e słuszno twe argumentac i,
postaram si prze lizgn pomi dzy owym: tak — i nie!
76bajk o magnetycznej g rze — podanie o g rze magnetyczne spotykamy u u Pliniusza, a
nadto w ba kach z 1001 nocy, w redniowiecznych poematach niemieckich (Gudrun) i starych
opowie ciach ancuskich. [przypis redakcy ny]
77go — w moment. [przypis edytorski]
JOHANN WOLFGANG VON GOETHE Cierpienia młodego Wertera 22
G ra
Kochanek romantyczny, Miło romantyczna
Zazdro
Kobieta, M czyzna
Zazdro
Zazdro
Kochanek romantyczny, Kon ikt wewn trzny, Miło romantyczna

Powiadasz mi: albo masz nadzie pozyska sobie Lot , albo nie. W pierwszym razie stara
si zmieni ow nadzie w rzeczywisto i zi ci swe zamysły, w przeciwnym za razie
otrz nij si i pozb d bezcelowego uczucia, kt re pochłon musi wszystkie twe siły! — M
drogi, dobrze i łatwo ci to m wi . Czy mo esz domaga si od człowieka, kt rego ycie
podkopu e powolna, nieuleczalna choroba, by pchni ciem sztyletu poło ył od razu kres
swo e m ce?
Czy zło, po era ce ego siły, nie odbiera mu zarazem odwagi wyzwolenia si ze ?
M głby mi odpowiedzie podobnym por wnaniem, m głby rzec: kt by racze nie wolał
pozby si ednego ramienia, ak przez wahanie i zwłok nara a ycie na niebezpie-
cze stwo? — Sprawa to niełatwa do rozstrzygni cia, przeto nie bawmy si w por wnania. Do
tego! Tak est m drogi, odczuwam i a chwilami porywy takiego m stwa, zdo- bywam si
na ch otrz ni cia i ucieczki i odszedłbym niezawodnie, gdybym wiedział, dok d si uda !
WIECZOREM
Wpadł mi dzi wła nie w r ce dziennik m 78, zaniedbany od nie akiego czasu i zdumie- wam
si czyta c, ak krok za krokiem, wiadomie, wpl tałem si w to wszystko. Widz , ak
asno zdawałem sobie zawsze spraw ze stanu rzeczy, a post powałem ak dziecko, a i teraz
wszystko mam przed oczyma, a nic nie wyda e si zmierza ku poprawie.
10 SIERPNIA
M głbym wie ycie na lepsze i na szcz liwsze pod sło cem, gdybym nie był głupcem.
Rzadko zdarza si zbieg r wnie pomy lnych okoliczno ci, kt re by mogły rozradowa dusz
człowieka, ak te, w r d kt rych y . Ach, to rzecz pewna, e samo eno serce nasze
wytwarza własne poczucie szcz cia. Jestem członkiem miłe rodziny, stary79 kocha mnie ak
syna, dzieci, ak drugiego o ca, a... Lota... Poza tym zacny Albert nie tylko nie burzy
grymasami, czy złym humorem mego szcz cia, ale przeciwnie, obdarza mi przy a ni swo
i uwa a po Locie za na bli szego sobie człowieka na wiecie.
Prawdziwa to przy emno , Wilhelmie, słucha , ak na przechadzce wsp lne o Locie
rozmawiamy. Nie ma chyba na wiecie nic ponad ten stosunek miesznie szego, a ednak
cz sto wyciska mi on łzy z oczu.
Albert opowiada mi, ak zacna matka Loty, umiera c, zdała na ni całe gospodar- stwo i
dzieci, za emu oddała Lot sam w opiek . Odt d wst pił w dziewczyn zgoła inny duch,
po r d trosk gospodarczych spowa niała i stała si prawdziw matk rodze - stwa. Ka d chwil
e ycia wypełnia czynna miło i praca, a mimo to nie zatraciła swe wesoło ci i pogody.
Opowiada, a id obok niego, zrywam kwiaty przydro ne, układam e starannie w bukiet,
􏰀
􏰀









􏰀


􏰀
􏰀












􏰀


􏰀




􏰀
􏰀



􏰀



􏰀
􏰀
􏰀

􏰀
􏰀





􏰀



􏰀



􏰀




􏰀





􏰀


􏰀

􏰀



􏰀
􏰀
􏰀


􏰀













fl

􏰀

􏰀


􏰀




􏰀

􏰀

􏰀










􏰀
􏰀


􏰀









􏰀




􏰀




􏰀


􏰀



􏰀








􏰀




􏰀














􏰀
􏰀








􏰀







􏰀



􏰀




􏰀





􏰀

􏰀
􏰀

􏰀


􏰀






􏰀


􏰀
􏰀
􏰀


􏰀





􏰀




􏰀



􏰀
􏰀





􏰀






􏰀
􏰀
􏰀




􏰀





potem rzucam go w płyn cy tu obok strumie i spogl dam, ak płynie, gin c z wolna w dali80.
Nie pami tam, czym ci doni sł, e Albert tuta pozostanie i otrzyma od ksi cia, kt ry go bardzo
lubi, stanowisko z przyzwoitym wyposa eniem. Ma- ło widziałem ludzi dor wnywa cych mu
zamiłowaniem porz dku, pracowito ci i punk- tualno ci w interesach.
12 SIERPNIA
Albert est na zacnie szym człowiekiem pod sło cem. Miałem z nim wczora niezr w-
nane prze cie. Przyszedłem po egna go, gdy napadła mnie ochota wy echa konno w
g ry, sk d wła nie pisz do ciebie. Chodziłem po poko u tam i z powrotem i nagle wpadły mi w
oczy ego pistolety. — Po ycz mi tych pistolet w na drog ! — powiedzia- łem. — I owszem,
musisz e tylko nabi . U mnie wisz tylko od parady! — Zd łem eden ze ciany, a on m wił
dale : — Nie chc z tym mie wi ce do czynienia, od kiedy przez sw własn przezorno
miałem niemił przygod . — Ciekawy byłem posłysze ,
78dziennik m j — o tym, e Werter pisał pami tnik, nie było dot d wzmianki. Notatk t Goethe
dodał dopiero w drugie redakc i. [przypis redakcy ny]
79stary — komisarz S., o ciec Loty. [przypis redakcy ny]
80Rzucony na fal bukiet kwiat w est symbolem beznadzie ne miło ci Wertera. Jak kwiaty
te zrywane z my l o Locie, nie dostan si do r k e , lecz płyn w dal niezmierzon , tak i
Wertera miło musi pozosta nieodwza emnion , nieopowiedzian te , kt ra est e
przedmiotem. [przypis redakcy ny]
Szcz cie
Kochanek romantyczny, Przy a , Rodzina
C rka, Dom, Kobieta, Matka
Kwiaty, Ro liny
JOHANN WOLFGANG VON GOETHE Cierpienia młodego Wertera 23

co si stało. — Bawiłem — opowiadał — u przy aciela na wsi przez kilka miesi cy, miałem par
nienabitych kr cic i czułem si całkiem bezpiecznym. Pewnego d d ystego popołudnia
siedziałem bezczynnie i nie wiem czemu, naraz przyszło mi na my l, e mo- e nas kto napa , a
w wczas przydałyby si nam kr cice. Dałem e przeto słu cemu z poleceniem wyczyszczenia i
nabicia. Chłopak zacz ł przekomarza si z dziewcz tami, chciał e nastraszy , nagle, nie
wiadomo dlaczego, bro wypaliła, a poniewa w lu e tkwił eszcze stempel, wpakował go wi c
edne z dziewcz t w r k , narusza c wielki palec. Był lament i krzyk, a ponadto musiałem
ponie koszta leczenia. Tote od te po- ry pozostawiam wszelk bro nienabit . Pomy l tedy
m drogi, co znaczy ostro no ! Niebezpiecze stwa przewidzie nie mo na! Wprawdzie... Tu
zacz ł wyw d81. Trzeba ci wiedzie , e bardzo lubi tego człowieka, ale tylko a po owo słowo:
wprawdzie. Natural- nie ka de zdanie og lne dopuszcza wy tki, ale Albert est tak
skrupulatny, e ile razy mu si zda e, i powiedział co zbyt pochopnego, zbyt og lnikowego,
lub niezupełnie zgod- nego z prawd , zaczyna zaraz mody kowa , uwarunkowywa ,
ode mowa i dodawa , a wreszcie z całego wyra onego zapatrywania nie zostanie i ladu. Tym
razem zatopił si tak w analizowaniu tematu, e przestałem go słucha , uczułem smutek i nagle
szybkim ruchem przyło yłem luf pistoletu do czoła tu ponad prawem okiem82. — Da e
spok — zawołał Albert, odci ga c bro od mo e głowy. — C to ma znaczy ? —
Przecie nienabity! — odparłem — A cho by nawet i tak było, — powt rzył niecierpliwie — c to
ma za sens? Po nie mog , by kto m gł by do tego stopnia nierozs dnym, by popełnia
samob stwo! Sama my l o tym napełnia mnie obrzydzeniem.
— Dziwne to, — zawołałem — e wy, ludzie, rozwa a c co , zaraz macie na po- gotowiu
słowa: to est głupie... to m dre... to dobre... a to złe! C to wszystko razem znaczy? Czy
e cie zbadali wewn trzne pobudki czynu? Czy z cał pewno ci wy a ni mo ecie przyczyny,
dla kt rych co si stało i udowodni , e si sta musiało? Gdyby cie to uczynili, nie byliby cie
tak pochopni w ferowaniu wyrok w.
— Przyznasz mi chyba — rzekł Albert — e pewne czyny s wyst pne, bez wzgl du na pobudki,
akie e wywołały.
Wzruszyłem ramionami i przyznałem mu słuszno .— Ale, m drogi, — ci gn łem dale — i
tuta s wy tki. Kradzie est bez kwestii zbrodni , ale powiedz, czy człowiek,
dopuszcza cy si rozbo u, by uchroni siebie samego i swo rodzin od nieuniknio- ne
mierci głodowe , zasługu e na kar , czy na lito ? Kt rzuci pierwszy kamie 83 na
mał onka, kt ry, uniesiony słusznym gniewem, po wi ca mu sw niewiern on i e
nikczemnego kochanka? Kt pot pi dziewczyn , kt ra poddała si w chwili upo enia
􏰀

􏰀






􏰀

􏰀
􏰀
􏰀




􏰀



􏰀
􏰀


􏰀

􏰀
􏰀

􏰀


􏰀
􏰀

􏰀






􏰀







􏰀


􏰀

􏰀















􏰀



􏰀

􏰀




􏰀





􏰀




􏰀




􏰀


􏰀










􏰀



􏰀


􏰀


􏰀


􏰀



􏰀






􏰀



􏰀












􏰀
􏰀


􏰀












fi

􏰀






􏰀

􏰀


􏰀



􏰀

􏰀

􏰀


􏰀




fi


􏰀


􏰀
􏰀


􏰀

􏰀
􏰀





􏰀




􏰀






􏰀



􏰀


􏰀



􏰀









􏰀






􏰀









􏰀
􏰀


􏰀

􏰀
􏰀







􏰀

􏰀



􏰀

􏰀



􏰀







􏰀



nieodpornemu84 przymusowi miło ci? Nawet prawa nasze, tak bezduszne i pedantyczne, da
si wzruszy i nie o miela si kara .
— To rzecz zgoła inna! — odparł Albert. — Człowiek, ulega cy swym nami tno- ciom, traci
cał sił rozumowania i uwa any est za pijanego, za szalonego.
— Ach, wy, ludzie m drzy! — zawołałem ze miechem. — Nami tno ! Pija stwo! Szał! Z
ak e obo tno ci i spoko em wygłaszacie te słowa? Przyganiacie pijakowi, czu e- cie
wstr t do szale ca, mijacie obu, ak kapłan z przypowie ci85 i ak faryzeusz dzi ku ecie
Bogu, e nie uczynił was takimi, ak oni86. Ja byłem nieraz pijany, a nami tno ci mo e unosiły
mnie zawsze na samo pogranicze szału, ale nie ału tego wcale, bowiem na sa- mym sobie
nauczyłem si rozumie , dlaczego okrzykiwano zawsze szale cami i pijakami ludzi niezwykłych,
kt rzy dokonywali czego ogromnego, czego niepo tego.
— Ale nawet w codziennym yciu, ze wstr tem słucha musimy, ak o człowieku,
spełnia cym akikolwiek miały, szlachetny, nieoczekiwany czyn, gawied powiada: to
pijanica, to szaleniec! O, ha ba wam ludzie trze wi! Wstyd cie si m drcy!
— Znowu napadły ci zwykłe uro enia i fantaz e, — odrzekł Albert — i przesadzasz ak
zazwycza . Ale w tym co na mnie mylisz si na zupełnie , e samob stwo, o kt -
81Werter przerywa tu opowiadanie rozmowy z Albertem i zwraca si wprost do Wilhelma. [przypis
redak- cy ny]
82W ten spos b wła nie Werter pozbawił si potem ycia. [przypis redakcy ny]
83Kt rzuci pierwszy kamie — zwrot z Ewangelii (J 8:7 przypowie o awnogrzesznicy).
[przypis redakcy ny] 84nieodpornemu — nieodpartemu. [przypis edytorski]
85kapłan z przypowie ci — z przypowie ci o lito ciwym Samarytaninie (Łk 10:31). [przypis
redakcy ny] 86jak faryzeusz dzi kujecie Bogu... — ak w przypowie ci o faryzeuszu i celniku
(Łk 18:10 i nast.). [przypis
redakcy ny]
JOHANN WOLFGANG VON GOETHE Cierpienia młodego Wertera 24
Samob stwo
Samob stwo M dro
Zbrodnia, Zbrodniarz
Pija stwo, Szaleniec, Szale stwo
Samob stwo

rym mowa, przyr wnywasz do czyn w wielkich, a tymczasem est ono edynie dowodem
słabo ci. O wiele łatwie umrze , ni znosi m nie i wytrwale ycie pełne m czarni.
Chciałem przerwa rozmow , gdy nic mnie tak nie wytr ca z r wnowagi, ak ko- munał,
wytoczony ako argument w chwili, kiedy m wi z gł bi duszy. Ale, poniewa słyszałem to u
nieraz i cz sto si zło ciłem, przeto zapanowałem nad sob i odparłem y- wo: — Zwiesz to
słabo ci ? Nie da si , prosz ci , łudzi pozorom. Czy nazwiesz słabym lud, kt ry cierpi c i
cz c długo pod arzmem tyrana, zerwie si nagle do buntu i strzaska okowy? Czy powiesz
to samo o człowieku, kt ry pod groz po aru, ogarnia cego ego dom, w wielkim napi ciu sił
przenosi ci ary, kt rych by ruszy niemal nie był w sta- nie w zwykłym, spoko nym czasie?
Albo, czy takim nazwiesz oszalałego w ciekło ci po doznane obrazie, kt ry rzuca si na
sze ciu przeciwnik w i pokonywa ich? A powiedz e mi teraz m drogi, e li wysiłek oznacza
sił , to czy by przesada miała oznacza słabo ?
Albert popatrzył na mnie i odrzekł: — Nie gniewa si , ale przytoczone przez ciebie przykłady s
zgoła nie na mie scu! — To bardzo mo liwe, — powiedziałem — zwraca- no mi u uwag , e
mo e rozumowanie graniczy cz sto z czczym gadulstwem. Przeto zastan wmy si nad rzecz w
inny u mu c spos b i pomy lmy, co odczuwa musi człowiek, kt ry postanowił zrzuci z
siebie przy emny zazwycza ci ar ycia. Musimy si we wczu , gdy w wczas tylko mamy
prawo w og le m wi o te rzeczy.
— Natura ludzka — ci gn łem dale — ma zakre lone sobie pewne granice, znosi rado ,
cierpienie i b l do pewnego eno stopnia, a musi ulec, gdy e przekroczy. Nie nale y przeto
pyta , czy kto est słaby, czy mocny, ale czy mo e ud wign brzemi cierpie swoich, bez
wzgl du na to, czy s one natury zyczne , czy moralne . Uwa am, e r wnie niestosownym
est nazywa samob c tch rzem, ak gdyby my tch rzem nazwali chorego, kt ry zmarł na
łt febr .
􏰀
􏰀
􏰀







􏰀







􏰀








􏰀




􏰀
􏰀

􏰀
􏰀
􏰀


􏰀
􏰀


􏰀

􏰀

􏰀




􏰀






􏰀
􏰀
􏰀
􏰀
􏰀



􏰀






􏰀














􏰀

􏰀



􏰀
􏰀






􏰀



􏰀

􏰀


􏰀
􏰀


􏰀


􏰀
􏰀
fi






􏰀



􏰀





􏰀




􏰀












􏰀



􏰀







􏰀

􏰀
􏰀
􏰀

􏰀










􏰀



􏰀


􏰀



􏰀


􏰀
􏰀


􏰀

􏰀

􏰀
􏰀












􏰀

􏰀


􏰀
􏰀



􏰀









􏰀
􏰀


􏰀






􏰀

􏰀
􏰀

􏰀







􏰀
􏰀






— Paradoksy! Paradoksy! — zawołał Albert. — Nie w tym stopniu, ak ci si to wyda e! —
odrzekłem. — Przyznasz mi chyba, e mierteln chorob nazywamy tak , kt ra niszczy cz
naturalnych sił człowieka, a cz drug obezwładnia, tak, e organizm nie est w stanie
zaradzi złemu i przesta e by zdolnym do przywr cenia normalnego toku funkc i yciowych
przy pomocy radykalnego przewrotu.
Zastosu my to, m drogi, do ducha. Sp rz na człowieka, y cego w danych warun-
kach, we pod uwag wra enia, akie odbiera i my li, kt re si w nim ustala i pomy l, e oto
niespodziana nami tno pozbawia go nagle spoko u, zdolno ci rozumowania i pro- wadzi do
zagłady.
Człowiek rozumny ogarnia spo rzeniem stan nieszcz nika i przekonywa go, ale wszyst- ko
nadaremnie. Podobnie człowiek zdrowy, sto c u wezgłowia chorego, nie est w stanie
udzieli mu ni odrobiny swych własnych sił.
Słowa mo e wydały si Albertowi zbyt og lnikowe. Przywiodłem mu tedy na pami
dziewczyn , niedawno wyci gni t z wody i powt rzyłem mu e dzie e. Była to młoda
istota, wzrosła po r d ciasnego kr gu za domowych i pracy z g ry na tydzie unor-
mowane . Nie znała ona innych rozrywek i uciech, ak ustro enie si w co mogła i po-
spacerowanie w niedziel po mie cie; czasem pota czyła przy okaz i w edno z wi kszych
wi t, lub przegaw dziła ze s siadk godzink , roztrz sa c ak kł tni , czy obmow . Ale z
biegiem czasu, uniesiona swym temperamentem, odczuła inne, istotnie sze potrze- by.
Rozpłomieniały przychlebne87 słowa m czyzn, poprzednie uciechy wydały e si mało
poci ga ce, a na koniec spotkała człowieka, do kt rego zbli yło nieznane dot d uczucie,
kt remu oprze si nie zdołała. U rzała w nim ziszczenie wszystkich swych na- dziei,
zapomniała o otacza cym wiecie, przestała słysze , widzie , czu , przed oczyma miała
tylko ego edynie, ako wył czny przedmiot t sknoty i po dania. Nie zepsuta a- łowymi
uciechami pr no ci, po danie swe skierowała wprost do tego celu, by mu si odda i w tym
z ednoczeniu znale zaspoko enie wszystkich uciech i całego szcz cia, o akim marzyła.
Obietnice, powtarzane raz po raz upewniły , e nadzie e e s nie- płonne, u ciski i
miałe pieszczoty roz arzyły e dz i ogarn ły cał e dusz . Zaton ła w
p ł wiadomym rozmarzeniu i przeczuciu rozkoszy, do na wy szego stopnia rozcieka- wiona
tym, co nade miało, rozwarła ramiona, by posi cel swych pragnie i oto w takie chwili
porzucił kochanek. Zmartwiała, bez zmysł w znalazła si nad przepa-
87przychlebne — przypochlebne, pochlebia ce, komplementu ce. [przypis edytorski]
JOHANN WOLFGANG VON GOETHE Cierpienia młodego Wertera 25
Powstanie
Samob stwo
Kobieta, Kochanek, Miło , Miło tragiczna, Po danie, mier

ci . Otoczyła ciem , w kt re przepadła nadzie a, otucha, pierzchło wszystko, bowiem


opu cił ten, kt ry był dla nie yciem. Nie dostrzegała teraz wiata zewn trznego, nie
widziała mn stwa m czyzn, mog cych e zast pi utraconego kochanka, uczuła si sa-
motna i opuszczona przez wszystkich. lep smagana sił , zap dzona w pułapk straszn
rozpacz udr czonego serca, rzuciła si w przepa mierci, by zatopi w e falach sw
m k okropn . Oto, drogi Albercie, historia wielu, wielu ludzi! Powiedz, czy nie po- siada ona
wszystkich cech choroby? Natura nie zna du e wy cia z labiryntu zmotanych, rozp tanych,
sprzecznych sił i człowiek musi umiera .
Biada temu, kto patrz c z dala, m wiłby ozi ble: — C to za głupia dziewczyna! Gdyby si
wstrzymała przez czas aki , rozpacz e niew tpliwie by si ukoiła, a pocieszy- ciel
z awiłby si niechybnie. Zupełnie tak samo m głby kto powiedzie : Głuptak eno umiera
mo e na febr . Gdyby zaczekał, a sił nabierze, soki si od wie , nap r krwi ustanie, w wczas
przetrzymałby był wszystko i ył a do dnia dzisie szego.
Albertowi owo por wnanie nie było dostatecznie asne, przeto stawiał r ne zarzuty, a
pomi dzy innymi powiedział, e przytoczyłem czyn naiwne dziewczyny, ale on nie po -
mu e, ak mo na uniewinnia człowieka rozumnego, nie y cego w ciasnych warunkach i
zda cego sobie spraw ze stanu rzeczy. — M drogi! — zawołałem. — Człowiek est tylko
człowiekiem, a owa odrobina rozs dku, aki mo e posiada , bardzo mało, albo nic zgoła nie
wa y na szali, gdy rozp ta si nami tno i niedola uciska. Przeciwnie nawet... Zreszt
pom wimy o tym eszcze! — zawołałem i chwyciłem kapelusz. Serce me było przepełnione...



􏰀
􏰀






􏰀


􏰀





􏰀




􏰀

􏰀
􏰀
􏰀
􏰀
􏰀
􏰀

􏰀






􏰀


􏰀




􏰀

􏰀







􏰀









􏰀
􏰀

􏰀



􏰀

􏰀




􏰀













􏰀


􏰀

􏰀






􏰀
􏰀

􏰀


􏰀



􏰀





􏰀












􏰀

􏰀
􏰀

􏰀
􏰀


􏰀
􏰀





􏰀
􏰀
􏰀

􏰀






􏰀





􏰀

􏰀


􏰀









􏰀


􏰀




􏰀

􏰀








􏰀
􏰀




􏰀

􏰀

􏰀





􏰀
􏰀

􏰀
􏰀
􏰀

􏰀











􏰀
􏰀

􏰀
􏰀
􏰀



􏰀

􏰀








􏰀





􏰀



􏰀

􏰀

􏰀
􏰀



􏰀

􏰀


􏰀
􏰀


􏰀

􏰀


􏰀
􏰀






􏰀
􏰀
􏰀
􏰀














Rozstali my si , nie osi gn wszy porozumienia. O, ak e trudno na tym wiecie człowiekowi
zrozumie drugiego człowieka.
15 SIERPNIA
Jest to pewnikiem, e tylko miło czyni człowieka potrzebnym na wiecie. Czu , e Lota nie
chciałaby mnie utraci , a dzieci nie ma inne my li ponad t , e b d przy- chodził
codziennie. Byłem dzi u nie , by e nastroi fortepian, ale nie zdołałem tego dokaza ,
bowiem malcy napierali si , bym im opowiadał ba k , a sama Lota nam wi- ła mnie, bym
uczynił, czego pragn . Wydzieliłem im podwieczorek i zauwa yłem, e przy mu ode mnie
kromki chleba niemal tak samo ch tnie, ak od Loty. Potem opo- wiedziałem im spory ust p z
ba ni o ksi niczce, obsługiwane przez czarodzie skie r ce88. Sam si nie ednego przy
tym opowiadaniu ucz i zdumiewa mnie wra enie, akie to na nich sprawia. Zmuszony estem
wymy la samodzielnie nie edno zawikłanie, o kt rym naza utrz zapominam, a w wczas
dzieci zarzuca , e wczora było inacze . Skutkiem tego pilnu si i przyuczam
recytowa to samo niezmiernie piewnym tonem bez za knienia. Przekonałem si przy te
sposobno ci, e autor psu e zawsze swe dzieło, gdy w drugim wydaniu zmienia opowie ,
cho by nawet starał si uczyni bardzie poetyczn i kom- pletnie sz . Ulegamy
pierwszemu wra eniu, a le y to u w naturze człowieka, e da w sie- bie wm wi rzeczy
na cudacznie sze. Owo pierwsze wra enie w era si ednak tak silnie w nasz dusz , e
odnosimy si niech tnie do tego, kto stara si e wymaza i usun .
18 SIERPNIA
O, czemu tak si dzia musi, e to, co stanowi szcz cie człowieka, przemienia si w kry- nic
ego niedoli?
Gor ce umiłowanie ywe przyrody, wypełnia ce po brzegi serce mo e, przenika ce mnie
tak rozkosz , e wiat otacza cy wydawał mi si ra em, est mi dzisia udr k ,
prze ladowczym demonem, krocz cym za mn wsz dzie, gdzie st pi 89.
Dawnie słałem wzrok od skał, poprzez rzek , a hen ku pag rkom i ogarnia c spo -
rzeniem urodza n dolin , ledziłem, ak wszystko kiełku e i ro nie. Patrzyłem na one g ry,
od podstaw do szczytu przybrane w g stw drzew, na doliny, wij ce si r no- kształtymi90
zakr ty, ocienione drzewami, na rzek , płyn c cicho po r d szepta cego91
88Ba ta opowiada o ksi niczce, kt ra zamkni ta w wi zieniu, tylko w ten spos b unikn ła
mierci, e czarodzie skie r ce, zwiesza ce si z pułapu, dostarczały e adła i
napo u. [przypis redakcy ny]
89gdzie st pi — st pn , postawi stop . [przypis edytorski] 90r nokształtymi —
r nokształtnymi. [przypis edytorski] 91szeptaj cego — szepcz cego. [przypis edytorski]
Serce
Serce
Kondyc a ludzka
Miło Dziecko
Literat
Kondyc a ludzka, Szcz cie Natura, Rozczarowanie
JOHANN WOLFGANG VON GOETHE Cierpienia młodego Wertera 26

szuwaru i odbija c urocze chmury, kołysane powiewem wiatru na niebie. Słyszałem głosy
ptasz t, o ywia ce wiegotem lasy, pogl dałem92 na ro e komar w, ta cz ce w r d
ostatnich promieni zachodz cego sło ca, na chrab szczyki czeka ce, a znikn , by wzle- cie
ze d bła trawy, ledziłem ro enie si owad w i r nych drobnych stworzonek po ziemi,
zamy lałem si nad mchem, dobywa cym z twardych głaz w po ywienie, nad po- rostami,
okrywa cymi ałowe piaszczyste pag rki i to wszystko u awniało mi ta emnice
wewn trzne czarownego, wi tego ycia przyrody. Całokształt onych prze aw w ogarnia- łem
gor cym sercem moim, czułem si przeb stwionym t bu no ci bytu, a cudne z awy
niesko czonego w swych formach wiata ywym rytmem t tniły w me duszy.
yłem po r d g r niebotycznych, widziałem pod stopami mymi przepa cie, przela- tywały koło
mnie wodospady, płyn ły pode mn rzeki, a lasy i g ry brzmiały yciem. Widziałem, ak
działa i tworz w gł bi ziemi skryte ta emne siły, za na powierzchni e , pod niebem,
ak ro si pokolenia r nolitych stworze . Wszystkom ogl dał w ruchu i postaciach
niezliczonych, patrzyłem, ak kupi si ludzie po domach, ubezpiecza si , osiedla i
rz dz po swo emu rozległym wiatem! O biedny, naiwny człowieku, za nic sobie masz to
􏰀


􏰀



􏰀









􏰀






􏰀




􏰀
􏰀
􏰀
􏰀
􏰀






















􏰀

􏰀

􏰀
􏰀
􏰀

􏰀

􏰀














􏰀












􏰀
􏰀







􏰀
􏰀


􏰀



􏰀
􏰀

􏰀


􏰀


􏰀


􏰀


􏰀







􏰀




􏰀




􏰀
􏰀

􏰀


􏰀
􏰀



􏰀





􏰀

􏰀







􏰀

􏰀
􏰀





􏰀


􏰀




􏰀


􏰀






􏰀
􏰀




􏰀

􏰀




􏰀


􏰀
􏰀

􏰀

􏰀









􏰀






􏰀


􏰀




􏰀





􏰀
􏰀
􏰀




􏰀
􏰀


􏰀



􏰀

􏰀

􏰀

􏰀
􏰀
􏰀

􏰀

􏰀


􏰀
􏰀






􏰀



􏰀




􏰀

􏰀
􏰀
􏰀









􏰀



wszystko, bowiem sam mały este i marny! Od g r niedost pnych a do pustyni, kt re nie
tkn ła stopa niczy a i a po kra ce niezbadanego oceanu wie e duch, tw rca wiekuisty,
radu c si ka demu pyłkowi, kt ry y e i po mu e go.
Ach, ak e w wczas t skniłem, by unie si na skrzydłach urawia, płyn cego po-
nademn 93, wzlecie ku wybrze om nieogarnionego morza i napi si z perl cego si pucharu
niesko czono ci onego nektaru ycia, ak e pragn łem uczu boda przez chwil w gł bi,
wezbrane moc , piersi własne tchnienie szcz liwo ci one istoty, kt ra w sobie tworzy
wszystko i z siebie wszystko wyłania.
O bracie, wspomnienie tych godzin słodk mnie przepa a rado ci . Sam wysiłek przy- zywania
na pami owych niewysłowionych uczu , owo u wiadamianie ich sobie wznosi m dusz ponad
ni sam , ale ednocze nie czu dzi podw nie straszny stan, w kt ry popadłem obecnie.
Jakby aka zasłona uchyliła si przed dusz mo , a widownia niesko czonych prze a-
w w ycia przemieniła mi si w bezdenn otchła otwartego wieczy cie grobu. Jak e mo- emy
m wi , e... co est... gdy wszystko przemija, gdy z chy o ci błyskawicy przesuwa si , gdy
wszystko niezdolne est eszcze rozwin całe swe siły ywotne , a u porwane
pr dem tonie i rozbija si na skałach? Nie ma chwili, kt ra by nie trawiła ciebie i twoich
na bli szych, nie ma chwili, w kt re by nie był, nie musiał by niszczycielem! Niewinny
spacer tw zabiera ycie tysi com robaczk w, edno potr cenie nogi niweczy pracowicie
wznoszon budowl mr wek i wtłacza cały lud bez celu w gr b. Ha! nie wzrusza mnie wielkie,
rzadko zdarza ce si katastro wiata, powodzie, spłuku ce wsi i osady, trz - sienia ziemi,
pochłania ce miasta, serce mo e cierpi katusze z powodu one chłon ce siły, skryte
na samem dnie natury, kt re wytwory po era same siebie i wszystko wo- k ł. Chwie si
na nogach z przera enia. Niebo i ziemia, i wszystkie ich tw rcze siły s mi ako potwory
wieczy cie głodne, co bez ustanku po era z awy i wieczy cie nowych łakn .
21 SIERPNIA
Daremnie wyci gam ku nie ramiona rankiem, kiedy budz si z gn bi cych, przykrych marze ,
daremnie noc szukam e w ł ku swoim94, gdym uległ złudzie szcz snego, nie- winnego
snu, akobym siedział wraz z ni na ł ce, trzymał za r k i okrywał e dło pocałunkami.
Kiedy wonczas, na poły eszcze rozespaniem ogarni ty, szukam e omac- kiem i wracam
do awy, z oczu tryska mi łzy, w sercu czu bolesny ucisk i płacz , i al si
beznadzie ne przyszło ci mo e .
22 SIERPNIA
Jestem nieszcz liwy, Wilhelmie, cała ywotna siła mo a zaton ła w targane niepoko em
92pogl dałem — spogl dałem, patrzyłem. [przypis edytorski]
93Re eks e Wertera przypomina rozmy lania Fausta w cz ci I Fausta. Scena: „Przed
bram miasta”. [przy- pis redakcy ny]
94Daremnie wyci gam ku niej ramiona... — słowa te s para az zwrot w biblijnych, a
mianowicie sł w Psalm w (Ps. 88:10) i Pie ni nad pie niami (PnP 3:1). [przypis redakcy ny]
Serce
B g, Kondyc a ludzka
Przemijanie, Rozpacz, mier
Serce
Kochanek romantyczny, Miło romantyczna, Miło tragiczna, Rozpacz
Sen Łzy
Melancholia, Praca
JOHANN WOLFGANG VON GOETHE Cierpienia młodego Wertera 27

bezczynno ci, nie mog pr nowa , a wzi si do czego nie estem w mo no ci. Znikła
mo a wyobra nia, przepadło odczucie natury, a do ksi ek mam wstr t nieprzezwyci ony. Gdy
si kto sam zatraci, brak mu wszystkiego. Zar czam ci, e czasem rad bym by wyrobnikiem
dziennym, byle tylko, budz c si rano, mie przed sob widoki na dzie pracy, pochop do nie i
nadzie . Cz sto zazdroszcz Albertowi, patrz c, ak nurza si a po uszy w aktach i wyda e
mi si , e czułbym si nad wyraz szcz liwym, b d c na ego mie scu. Kilka razy zabierałem
si pisa do ciebie, a tak e zwr ci si do ministra z pro b o mie sce w konsulacie, kt rego by
mi, ak zapewniasz, nie odm wiono. Tak i a sam my l . Minister lubi mnie od dawna i sam
nadmieniał, e powinienem wzi si do akie roboty. Czasem marz o tym przez godzin ,
ale zaraz potem przychodzi mi na my l ba ka o owym koniu, kt ry znudzony swobod , pozwolił







􏰀

􏰀
􏰀
􏰀
􏰀

􏰀
􏰀

fl



􏰀

􏰀












􏰀
􏰀

􏰀


􏰀

􏰀




􏰀


􏰀

􏰀





􏰀




􏰀


􏰀


􏰀










􏰀

􏰀
􏰀




􏰀




􏰀
􏰀


􏰀


􏰀











􏰀


􏰀
􏰀

􏰀
􏰀



􏰀







􏰀
􏰀







􏰀

􏰀



􏰀



􏰀


􏰀






􏰀








􏰀
􏰀
􏰀
􏰀


􏰀


􏰀

􏰀



􏰀


􏰀




􏰀



􏰀


􏰀



􏰀







􏰀
􏰀







􏰀







􏰀
􏰀


􏰀










􏰀
􏰀
􏰀

􏰀


􏰀



􏰀
􏰀




􏰀


􏰀




􏰀






􏰀

􏰀


􏰀


􏰀











􏰀



􏰀
􏰀



􏰀

􏰀

􏰀

􏰀

􏰀


si przybra w siodło i tr zl , a potem zgin ł, na mier za e d ony przez ludzi95. Nie wiem, co
pocz , a przy tym nie estem pewny, czy owe straszne uczucie niepoko u, owa d no do
zmiany stanu w akim si zna du , nie b dzie mnie prze ladowa , cokolwiek bym uczynił?
28 SIERPNIA
To prawda, e, o ile choroba mo a est uleczalna, to uleczy mnie mog eno ludzie. Dzi
est dzie mych urodzin96. Wczesnym rankiem dostałem pakuneczek od Alberta. Przy
otwieraniu wpadła mi w oczy blador owa przepaska, noszona przez Lot w dniu, w kt rym
poznałem i o kt r tyle razy prosiłem. W pakiecie znalazłem dwie małe ksi eczki,
na mnie szy format wetsteinowskiego wydania Homera97, o kt rym marzy- łem tyle razy, by
nie d wiga na przechadzki du ego ernesty skiego wydania98. Przy a- ciele spełnia w ten
spos b me pragnienia, wiadcz owe drobne przysługi, tysi c ra- zy cennie sze od wspaniałych
dar w, w kt rych przebija i ci y nam pycha o arodawcy. Ucałowałem tysi ce razy przepask i
pełn piersi wci gałem w dusz wspomnienie onych chwil szcz snych, kiedy ton łem w rado ci
i upo eniu. Tak u est, Wilhelmie, na wiecie i nie szemrz przeciw temu, kwiat ycia to
eno złuda! Ile z nich opada, nie pozostawia- c ladu, ak e niewiele wyda e owoc, a
ak e nieliczne okazy dochodz do do rzało ci? A mimo to... bracie m ... tyle ich wok ł i
powa amy si one do rzałe owoce zaniedbywa , pomiata nimi, pozwala , by zgniły
nieu ytecznie!
B d zdr w! Lato tuta przecudne, spinam si cz sto na drzewa owocowe w sadzie Loty,
u mu erdk i str cam gruszki z wierzchołka. Ona stoi pod drzewem i chwyta rzucone z g ry
owoce.
30 SIERPNIA
Nieszcz sny! Jeste naiwny, oszuku esz samego siebie. Do czeg doprowadzi ci mo e owa
nieposkromiona, nieustanna nami tno ? Modl si u tylko do nie , wyobra ni me awi
si wył cznie tylko e posta i dostrzegam o tyle eno cały wiat, o ile stoi w akim do
nie stosunku. I to mi da e czasem miłe chwile, tak długo trwa ce, p ki si znowu od nie
oderwa nie estem zmuszony. Siedz przy nie czasem przez dwie, lub trzy godziny, syc c
oczy e postaci , ledz c e ruchy, po c si niebia sk muzyk e słowa. Napi cie
wszystkich zmysł w moich wzrasta stopniowo, a nagle mi mi si przed oczyma, przesta
słysze , skurcz mnie chwyta za gardło skrytob czo, serce wali mło- tem i zwi ksza eszcze
zam t i uczucie rozpaczy. W wczas, drogi Wilhelmie, nie wiem doprawdy, czy y na wiecie!
Czasem znowu przygniata mnie smutek, a Lota nie od-
95bajka o... koniu... — wspomniana ba ka opowiada, ak ko przy pomocy człowieka
zwyci a elenia, lecz sta e si niewolnikiem człowieka. Ba ka była znana u przez
staro ytnych; liryk grecki Stesichoros (630–500 r. p.n.e.), miał opowiada mieszka com miasta
Himery na Sycylji. Spotykamy te u Horacego (Listy, ks. I, 10, w. 34–38. Por. tak e ba k
Lafointaine’a La cheval s’etant voulu venger du cerf (Ksi ga IV, ba ka XIII). [przypis redakcy ny]
96dzie mych urodzin — rzeczywi cie na 28 sierpnia przypadał dzie urodzin Goethego i ego
przy aciela Kestnera, m a Karoliny, ukochane Goethego z Garbenheim (por. przypis do listu
z 26 ma a). Wkr tce po swych urodzinach Goethe wy echał z Garbenheim, by zapanowa nad
sw nami tn miło ci do Karoliny. [przypis redakcy ny]
97wetsteinowskie wydanie Homera — Jan Henryk Wetstein, drukarz z Amsterdamu (1649–1726),
ego wydanie Homera ukazało si w r. 1707. [przypis redakcy ny]
98ernesty skie wydanie — znakomity lolog I. A. Ernesti (1707–1784) wydał w latach 1759–1764
dzieła Homera w 5 wielkich tomach. [przypis redakcy ny]
Przemijanie, Szcz cie Ksi ka Wspomnienia Przy a
Wspomnienia
Drzewo, Lato, Ogr d
Cierpienie, Kochanek romantyczny, Miło romantyczna, Miło tragiczna
JOHANN WOLFGANG VON GOETHE Cierpienia młodego Wertera 28

mawia mi te bolesne przysługi, bym m gł wypłaka na e dłoni łzy rozpaczy. Zrywam


si , odchodz , wybiegam, bł kam si po polach, wspinam si na urwiste wzg rza z dzik ak
􏰀
􏰀
􏰀
􏰀
􏰀




􏰀

􏰀




􏰀





􏰀

􏰀







􏰀

􏰀


􏰀


􏰀

􏰀







􏰀


􏰀



􏰀


􏰀








􏰀



􏰀
􏰀


􏰀
􏰀
􏰀
􏰀




􏰀


􏰀



􏰀



􏰀

􏰀


􏰀



􏰀





􏰀


􏰀
􏰀

􏰀



fi


􏰀

􏰀






fi


􏰀



􏰀
􏰀
􏰀
􏰀




􏰀



􏰀
􏰀
􏰀
􏰀




􏰀


􏰀



􏰀


􏰀
􏰀
􏰀



􏰀


􏰀





􏰀





􏰀
􏰀






􏰀
􏰀







􏰀

􏰀

􏰀
􏰀
􏰀



􏰀
􏰀



􏰀



􏰀
􏰀







􏰀
􏰀


􏰀


􏰀

􏰀

􏰀

􏰀

􏰀




􏰀

􏰀





􏰀




rado ci , pr si przez bezdro a le ne, toru c nowe cie ki, przeła przez płoty, dr ce mi
ubranie, przeciskam przez ciernie, kalecz ce mi ciało i w wczas dozna ulgi. Czasem
powalony znu eniem i spragniony padam gdzie na ziemi i le tak cz sto długo w noc p n , a
nade mn błyszczy ksi yc w pełni. Czasem siadam w lesie na krzywym pniu, lub konarze
drzewa, odpoczywam, da c folg okaleczałym od chodzenia stopom i drzemi uko ony
wyczerpaniem a do witu. O drogi Wilhelmie, dusza ma po da, ako na wy sze łaski,
samotne celi, włosiennicy i kolczastego pasa pokutnika. B d zdr w! nie widz , poza grobem,
ko ca te niedoli.
3 WRZE NIA
Musz echa ! Dzi ku ci Wilhelmie, e przewa ył szal mych chwie nych postanowie .
Od dwu u tygodni nosz si z my l , by si z ni rozsta 99. Musz wy echa . Ona est
znowu w mie cie100 u swe przy aci łki razem z Albertem... — musz echa !
10 WRZE NIA101
Straszn miałem noc. Teraz, drogi Wilhelmie, przetrwam u wszystko102. Nie u rz e
nigdy! O, aka szkoda, e nie mog zarzuci ci r k na szy i w r d łez i wzruszenia wyrazi
ci uczu , akie przepełnia serce mo e w te chwili. Siedz , dysz ci ko i stara c si
uspokoi , czekam ranka, gdy na chwil wschodu sło ca zam wiłem konie.
Ona pi spoko nie i nie przypuszcza, i mnie u nigdy nie zobaczy. Wyrwałem si , okazałem
do siły, by w ci gu dwugodzinne pogaw dki nie zdradzi swych zamiar w. C to była za
rozmowa, wielki Bo e!
Albert przyrzekł mi, e zaraz po wieczerzy przy dzie z Lot do ogrodu103. Stałem na
tarasie pod rozło ystymi kasztanami i spogl dałem po raz ostatni st d, ak sło ce, zacho- dz c
na kra cach urocze doliny, ton ło w nurtach rzeki. Jak e cz sto razem z ni rozko- szowałem
si tym wspaniałym widokiem, a dzi ... Zacz łem przechadza si po alei, kt r tak lubiłem,
ta emny poci g uczuwałem zawsze do tego mie sca, zanim eszcze poznałem Lot i
radowali my si bardzo w pocz tkach nasze zna omo ci, stwierdziwszy obop lne
upodobanie do tego zak tka na romantycznie szego104, zaprawd , aki stworzyła sztuka
ogrodnicza.
Z pocz tku widok ciele si szeroko poprzez pnie kasztan w..., tak... tak... pami tam, pisałem ci
o tym105... ciany zieleni otacza wchodz cego, a ale a, ł cz c si z drzewami
przylega cego do nie zaga nika, sta e si coraz to ciemnie sza i pos pnie sza, a
ko czy si nagle niewielk polank bez wy cia, budz c w w drowcu uczucie samotno ci i
powagi. Pami tam, ak miło mi było, — gdym si tam znalazł pewnego dnia letniego w samo
południe, wyda e mi si , e miałem nie asne przeczucie, i mie sce to b dzie widowni
szcz cia i b lu zarazem.
Sp dziłem niespełna p ł godziny na sm tnym, a słodkim zarazem rozwa aniu my li rozstania i
spotkania si kiedy 106, gdym usłyszał kroki na terasie. Pospieszyłem naprze- ciwko, z dr eniem
u łem i ucałowałem e dło ! Weszli my do alei, gdy wła nie ksi yc wyłonił si spoza
chmur. Rozmawia c o tym i owym, zbli yli my si niepostrze enie do ponurego pawilonu107.
Lota weszła i usiadła na ławce, obok nie za ł mie sce Albert,
99Wła ciwie od czterech tygodni, gdy u w li cie z 8 sierpnia m wi o tym. [przypis
redakcy ny]
100W mie cie Werter nie mo e Loty widywa swobodnie, zreszt est tam i Albert w e
na bli szym otoczeniu.
[przypis redakcy ny]
101Data ta odpowiada ci le dacie rozstania si Goethego z Charlott Bu . [przypis redakcy ny]
102przetrwam ju wszystko — przyszło poka e, e Werter si myli. [przypis redakcy ny]
103Por. ostatni ust p listu z 4 ma a. [przypis redakcy ny]
104Najromantyczniejszego — słowa „romantyczny” u ył Goethe dwa razy w Cierpieniach
młodego Wertera.
[przypis redakcy ny]
105pisałem ci o tym — Werter myli si ; w listach do Wilhelma nie ma o tym wzmianki. [przypis
redakcy ny] 106rozstania i spotkania si kiedy — Werter odnosi to powiedzenie do chwili
rozstania si tu na ziemi i spo-
tkania si w za wiatach. Wskazu na to słowa pocz tkowe listu: „Nie u rz e nigdy” i
ko cowe rozmowy z Lot : „Zobaczymy si kiedy ”. [przypis redakcy ny]
􏰀

􏰀


􏰀










􏰂



􏰂

􏰀




􏰀
􏰀


􏰀
􏰀
􏰀
􏰀


􏰀
􏰀











􏰀




􏰀



􏰀
􏰀



􏰀




􏰀

􏰀





􏰀


􏰀
􏰀




􏰀




􏰀


􏰀
􏰀







􏰀
􏰀
􏰀
􏰀


􏰀


􏰀
􏰀













􏰀
􏰀

􏰀


􏰀





􏰀
􏰀


􏰀



􏰀




􏰀



􏰀
􏰀



􏰀





􏰀

􏰀





􏰀



􏰀

􏰀



􏰀

􏰀









􏰀

















􏰀



􏰀

􏰀
􏰀


􏰀


􏰀








􏰀


􏰀

􏰀



􏰀
ff
􏰀
􏰀
􏰀
􏰀









􏰀







􏰀




􏰀


􏰀
􏰀
􏰀

􏰀

􏰀
􏰀

􏰀
􏰀




􏰀


􏰀
􏰀






107Ten sam pawilon, kt ry w pierwszym li cie nazywał Werter swym mie scem ulubionym.
[przypis redak- cy ny]
Ogr d
JOHANN WOLFGANG VON GOETHE Cierpienia młodego Wertera 29

a a po drugie stronie. Ale niepok nie pozwolił mi usiedzie , przeto wstałem, prze-
chadzałem si chwil i siadłem znowu. Byłem w przykrym stanie. Lota zwr ciła nasz uwag na
pi kny efekt wiatła ksi ycowego, o wieca cego asno teras , widzian przez długi, ciemny
tunel drzew. Widok był tym pi knie szy, e wokoło nas panował zupeł- ny mrok. Milczeli my, a
ona zacz ła po chwili: — Ile razy przechadzam si w wietle ksi yca, zawsze przychodz mi na
my l moi bliscy zmarli i wtedy rozmy lam o mierci i przyszłym yciu. B dziemy yli! — ci gn ła
dale głosem, wyra a cym na wznio le sze przekonanie. — Ale czy si spotkamy,
Werterze, czy si poznamy? M w pan, ak ci si wyda e?
— Loto, — odrzekłem z oczyma pełnymi łez, poda c e r k — zobaczymy si tu i tam! —
Nie mogłem dłu e m wi . Drogi Wilhelmie, czy musiała mnie o to spyta dzi , gdym wła nie
dr ał, nosz c w sercu ow blisk rozł k .
— Czy umarli nasi wiedz o nas? — ci gn ła dale . — Czy odczuwa , co si z nami
dzie e i czy u wiadamia sobie, e ich wspominamy z miło ci . Jawi mi si zawsze posta
matki mo e , gdy cichym wieczorem zna d si w kole e dzieci, to est moich dzieci,
skupionych wkoło mnie, tak, ak gromadziły si wokoło nie same . W wczas zwracam
zroszone łz t sknoty oko do nieba i pragn , by spo rzała, by si przekonała, e dotrzymu
słowa danego w godzinie mierci, i b d e dzieciom matk . Z gł bokim uczuciem wołam w
takie chwili: — Przebacz mi droga mo a, e mo e nie estem im tym, czym ty im była .
Czyni , co mog , s odziane, nie głodne, a tak e, co na wa nie sze, piel gnu ei
kocham. Czy widzisz wi ta nasza, w akie y emy zgodzie? Je li widzisz, to mo esz
zaprawd wielbi Boga, kt rego błagała o opiek nad dzie mi, wylewa c ostatnie, gorzkie łzy
na te ziemi.
Tak m wiła, Wilhelmie, a kt powt rzy zdoła, co m wiła? Jak e zimna martwa litera wyrazi
mo e ten niebia ski wykwit ducha! Albert przerwał e łagodnie: — Wiem, e dusza twa, droga
Loto, ma upodobanie w tego rodza u my lach, ale szkodz ci one, przeto prosz ci bardzo...
— Albercie! — pod ła na nowo. — Wiem, e nie zapomniałe owych wieczor w, sp dzonych
wsp lnie u małego, okr głego stoliczka, kiedy o ca nie było w domu, a dzieci pokładły si spa .
Miewałe cz sto dobre ksi ki, ale mało kiedy byłe w mo no ci czyta e. Czy obcowanie z t
pi kn dusz nie było nam dro sze ponad wszystko inne? O ak e wzniosł , słodk , pogodn i
niezmordowanie czynn była ta kobieta! B g eden widział łzy mo e, kt rymi zalana kl kałam
nieraz w ł ku błaga c, by mnie uczynił podobn do nie !
— Loto! — zawołałem, przykl ka c, u mu c e dło i rosz c rz sistymi łzami. —
Nad tob czuwa błogosławie stwo bo e i duch matki two e 108. — Szkoda, e e pan nie
znałe ! — powiedziała, ciska c m dło . — Warta była tego, by pan poznał! — Zdało mi
si , e zgin . Nikt nie wyrzekł o mnie szczytnie szego, dumnie szego słowa. Lota m wiła
dale : — Jak e smutno pomy le , e kobieta taka musiała opu ci ten wiat w kwiecie wieku,
kiedy na młodsze e dziecko miało ledwo p ł roku. Chorowała kr tko, egnała si z yciem
spoko nie, bez alu, niepokoił tylko los dzieci, zwłaszcza młod- szych. Gdy czuła, e si
zbli a ostatnia chwila, powiedziała do mnie: — zawoła dzieci! — Wprowadziłam malc w, nie
wiedz cych, co si dzie e oraz starsze, przygn bione bardzo. Stan ły wkoło ł ka, ona wzniosła
nad nimi r ce, pomodliła si , ucałowała ka de i odpra- wiła, a potem zwr ciła si do mnie: —
B d im matk ! — Przyrzekłam e i dałam r k . — Obiecu esz du o, mo a c rko! —
powiedziała. — Musisz da im serce matki i opiek matki. Czu , e wiesz, co to znaczy, m wi
mi o tym łzy two e. Dochowa tedy o cu twemu wierno ci i posłusze stwa ony, a
rodze stwu serca. Ty edna zdołasz pocieszy o ca. Spytała, gdzie est. Wyszedł, chc c
ukry straszny sw b l, tłocz cy go do ziemi.
Byłe Albercie w poko u obok. Słysz c kroki, spytała kto to, potem wezwała ci do siebie i
patrzyła długo, to na edno, to na drugie, a spo rzenie miała spoko ne, akby pewn była,
e b dziemy szcz liwi. — Albert ob ł za szy , pocałował i zawołał: Jeste my u i
b dziemy zawsze szcz liwi! — Spoko ny zazwycza Albert, stracił r wnowag w te chwili,
a za , po prostu nie wiedziałem, co si ze mn dzie e.
— Pomy l pan, Werterze — zwr ciła si do mnie, — czy podobie stwo, by ta kobieta istnie
przestała! Bo e, trudno sobie wyobrazi , e mo emy pozwala na to, by zabrano

􏰀



􏰀









􏰀


􏰀
􏰀


􏰀
􏰀






􏰀



􏰀



􏰀










􏰀









􏰀


􏰀



􏰀

􏰀

􏰀
􏰀

􏰀

􏰀

􏰀

􏰀
􏰀




􏰀





􏰀

􏰀




􏰀













􏰀


􏰀


􏰀




􏰀
􏰀


􏰀

􏰀

􏰀


􏰀

􏰀


􏰀










􏰀

􏰀

􏰀
􏰀



􏰀
􏰀
􏰀


􏰀





􏰀





􏰀

􏰀

􏰀

􏰀
􏰀
􏰀
􏰀
􏰀






􏰀





􏰀






􏰀

􏰀
􏰀


􏰀
􏰀


􏰀
􏰀
􏰀



􏰀
􏰀
􏰀
􏰀

􏰀
􏰀
􏰀
􏰀
􏰀
􏰀
􏰀

􏰀

􏰀


􏰀
􏰀
􏰀

􏰀



􏰀
􏰀






􏰀

􏰀




􏰀









􏰀

􏰀

􏰀
􏰀

􏰀



􏰀



􏰀

􏰀
􏰀

􏰀













􏰀

􏰀



􏰀












􏰀




􏰀






􏰀



􏰀

􏰀

􏰀














􏰀










108Tylko w chwilach na wy szego podniecenia przemawia Werter do Loty „przez ty”. [przypis
redakcy ny] JOHANN WOLFGANG VON GOETHE Cierpienia młodego Wertera 30
C rka, Matka, Obowi zek, Za wiaty
mier
Przysi ga
Dziecko, Matka, mier

z domu co , co nam było tak drogie! I tylko dzieci, odczuwa ce silnie , al si eszcze
przez długi czas, e czarni ludzie zabrali im mam .
Wstała, a si zbudziłem z marze , ale pozostałem na ławce i nie puszczałem e r ki. —
Musimy wraca , u czas! — powiedziała. Chciała uwolni sw r k , ale przytrzymałem
silnie. — Spotkamy si ! — zawołałem. — Poznamy si , rozpoznamy si , cho by my przybrali
odmienn posta ! Id , — dodałem — odchodz bez oporu, tylko nie mam sił, nie estem w
stanie powiedzie , e odchodz ... na zawsze! Bywa zdrowa, Loto! egnam ci , Albercie!
Zobaczymy si kiedy ... — Zaraz utro! — zauwa yła artobliwie. Odczułem ywo to
powiedzenie i nie spostrzegłem, kiedy wysun ła dło z me r ki. Poszli ale , a zostałem,
zobaczyłem ich w blasku wiatła ksi ycowego, padłem na ziemi i wypłakałem si , potem
zerwałem si na nogi, pobiegłem na teras i do rzałem stamt d e biał sukni ,
połysku c u furtki w cieniu wielkich lip. Wyci gn łem ku nie ramiona, ale w te chwili
wszystko znikło.
Łzy, Miło romantyczna
JOHANN WOLFGANG VON GOETHE Cierpienia młodego Wertera 31

CZ DRUGA109
20 PA DZIERNIKA 1771
Wczora przybyli my110 tuta . Konsul czu e si niezdrowym, przeto zatrzymamy si przez
dni kilka. Wszystko byłoby dobrze, gdyby tylko nie był tak niezno ny. O, czu dobrze, e los mi
gotu e straszne prze cia. To nic, trzyma my si ostro! Swobodny umysł zniesie wiele!
Swobodny umysł... miech mnie bierze, gdy widz , e słowo to napisa mogłem. Nieco wi ce
zaufania do siebie zdałoby mi si i uczyniłoby mi na szcz liwszym pod sło cem. Tam, gdzie
inni, ma c odrobin zaledwo siły i zdolno ci, pusz si niby pawie i za ywa błogiego
samozachwytu, tam a pow tpiewam w m talent i umie tno . Bo e, kt ry mnie
wyposa yłe tak ob cie, czemu nie zatrzymałe połowy swych dobro- dzie stw, zsyła c mi
w ich mie sce boda troch pewno ci siebie i skłonno ci poprzesta- wania na byle czym.
Trzeba by cierpliwym, a wszystko si zmieni na lepsze. Masz słuszno , przyzna ci, m
drogi. Czu si nier wnie lepie , odk d y po r d tłumu i patrz na to, co ludzie robi i
ak sobie radz . Le y u w naturze ludzkie , e por wnywamy wszystko ze sob , a siebie z
wszystkim, przeto poczucie szcz cia i niedoli zawisło od tych rzeczy, z kt rymi si zestawiamy, a
samotno est wobec tego na wi kszym niebezpiecze stwem. Nasza wyobra nia posiada
skłonno do wzlatywania wysoko, a czerpi c pokarm z fantastycz- nych mira y poez i, stwarza
mn stwo istot kcy nych, w por wnaniu z kt rymi este my niesko czenie mali, wszystko
poza nami wyda e nam si wznio le sze, a ka dy doskonal- szym od nas. I to dzie e si
zupełnie naturalnie. Odczuwamy bardzo cz sto swe braki, a to, czego nam brak, posiada cz sto,
ak nam si wyda e, kto drugi. Przyzna c mu t wy szo , wyposa amy go tak e i
naszymi, własnymi zaletami, odczuwa c w tym nawet pewne idealne zadowolenie. W ten
spos b powsta e w szczytny ideał, b d cy naszym własnym wytworem.
Pracu c natomiast mozolnie i u ywa c eno własnych niewielkich sił, spostrzegamy
cz stokro , e przy całe powolno ci i ucieraniu si z przeszkodami, doprowadzamy do czego
wi ce , ni inni, płyn cy pełnymi aglami i dzier cy silnie ster, a w wczas, widz c, e
dor wnali my innym, lub, e my ich nawet wyprzedzili, osi gamy poczucie własne warto ci.
26 LISTOPADA
Zaczyna mi tu by ako tako. Na lepszym est to, e pracy nie brak, a przy tym dusz mo
bawi ta mnogo ludzi i rozmaito nieznanych dot d postaci, da ca nad wyraz o ywio- ne
widowisko. Poznałem hrabiego C... i z ka dym dniem czu dla wi kszy szacunek. Posiada
umysł, ogarnia cy szerokie kr gi i gł boki, a przez to wła nie wolny od oschło- ci, e
uwzgl dnia wszystko. W zachowaniu ego przebija zdolno odczuwania przy a ni i miło ci.
Powzi ł dla mnie yczliwo , podczas załatwiania pewne sprawy urz dowe , gdy zauwa ył

􏰀
􏰀







􏰃
􏰀


􏰀


􏰀


􏰀

􏰀

􏰀
􏰀
􏰀





􏰀





􏰀





􏰀








􏰀
fi

􏰀




􏰀


􏰀





􏰀

􏰀
􏰀
fi



􏰀





􏰀



􏰀

􏰀
􏰀
􏰀














􏰀




􏰀

􏰀
􏰀




􏰀








􏰀
􏰀
􏰀


􏰀








􏰀




􏰀
􏰀

􏰀
􏰀
􏰀
􏰀


􏰀

􏰀













􏰀






􏰀
􏰀








􏰀

􏰀

􏰀






􏰀


􏰀






􏰀






􏰀
􏰀








􏰀







􏰀





􏰀
􏰀
􏰀


􏰀
􏰀






􏰀

􏰀



􏰀
􏰀

􏰀





􏰀
􏰀

􏰀

􏰀




􏰀
􏰀



􏰀



􏰀





􏰀





􏰀
􏰀


od pierwszych zaraz sł w, e si rozumiemy i e mo e m wi do mnie, ak nie do ka dego. Nie
mog si nacieszy ego yczliwym post powaniem ze mn . Nie ma chyba wi ksze ,
istotnie sze rado ci, ak gdy otwiera si przed nami prawdziwie wielka dusza.
24 GRUDNIA
Mam mn stwo przykro ci do zniesienia od mego konsula, ak to zreszt przewidywałem. Jest to
pedantyczny cymbał, akich mało na wiecie, powolny i drobiazgowy, ak stara kumoszka.
Nigdy nie est zadowolony z siebie, przeto niczym go zadowoli 111 nie spos b. Pracu
ch tnie i łatwo i nie cierpi poprawek. On za ma pas zwraca mi dany elaborat
109Pomi dzy ostatnim listem cz ci pierwsze , a pierwszym drugie upływa okres około
sze ciu tygodni. W tym czasie odbył Werter podr do stolicy, odwiedził ministra i wst pił do
słu by dyplomatyczne . O wszyst- kich tych prze yciach niczego si nie dowiadu emy.
[przypis redakcy ny]
110przybyli my — Werter i ego słu cy. [przypis redakcy ny] 111zadowolni — zadowoli .
[przypis edytorski]
Kondyc a ludzka, Szcz cie
Praca
Praca, Rozczarowanie
JOHANN WOLFGANG VON GOETHE Cierpienia młodego Wertera 32

i powiada zawsze: — Dobrze pan napisał, ale prze rzy pan to eszcze raz, zawsze mo na
znale odpowiednie sze wyra enie, czy a nie szy zwrot! — Diabli mnie bior nieraz. Nie
cierpi, by brakło ednego cho by — i, — ednego sp nika, a wrogiem miertelnym est
wszelkich dowolno ci w szyku zdania, akie mi si cz sto nasuwa pod pi ro. Nie rozu- mie
po prostu obrazu, nie odrz polonego wedle szacownych, prastarych zasad melodii,
obowi zu cych katarynk . Okropna to rzecz mie z takim człowiekiem do czynienia.
Nagrod edyn est mi zaufanie hrabiego C... Niedawno wyznał mi otwarcie, e est bardzo
niezadowolony z guzdralstwa i drobiazgowo ci mego konsula. — Ludzie — powiedział — ma
upodobanie w utrudnianiu sobie samym i innym wszystkiego. Ale trzeba si z tym pogodzi ,
podobnie, ak musi pogodzi si z istnieniem g ry w drowiec. Gdyby e nie było,
oczywi cie, droga byłaby w wczas kr tsza i łatwie sza, ale poniewa g ra istnie e, przeto
trzeba si na ni wspina !...
M szef domy la si naturalnie, e hrabia woli mnie od niego, to go zło ci, a skut- kiem tego
korzysta z ka de sposobno ci, by obmawia hrabiego przede mn . Ja, natu- ralnie, sta po
ego stronie, a to spraw eszcze bardzie pogarsza. Wczora wyprowadził mnie z
r wnowagi, gdy przy okaz i i mnie te przypi ł łatk . — Hrabia — powiedział — interesu e si
całym wiatem i do tego est edyny, praca mu idzie ak z płatka i ma łatwo pi ra, ale brak
mu gruntowne wiedzy, co est zreszt wad wszystkich dyletan- t w literatury i sztuki. —
Zrobił przy tym min , akby pytał: — Czy si dorozumiał, e to do ciebie pite? — Ale nie
odniosło to adnego skutku, gdy pogardzam lud mi, mog cymi tak my le i w ten spos b
post powa . Stawiłem mu czoło i dyskutowałem z pewnym uniesieniem. Powiedziałem, e
człowiek taki, ak hrabia, budzi musi szacu- nek, tak ze wzgl du na sw charakter, ak te i
wiedz . — Nie znam — powiedziałem — nikogo, komu by si powiodło rozszerzy zakres swych
wiadomo ci na tak rozliczne przedmioty, nie zatraca c ednocze nie zainteresowania dla
pospolitych spraw bie cego ycia. — Było to, dla ego ciasnego rozumu ba k o elaznym
wilku, przeto oddaliłem si , nie chc c dalsz gadanin ego burzy sobie łci.
Wy cie winni temu wszyscy, nam wili cie mnie112 bowiem do pod cia owego arz- ma,
rozwodz c si szeroko o potrzebie rozpocz cia czynnego ycia. Czynne ycie? Za- prawd ,
e li człowiek, sadz cy ziemniaki i wo cy na sprzeda do miasta zbo e, nie wie- dzie
czynnie szego ycia ode mnie, to zgodz si eszcze przez dziesi lat wykonywa t prac
galernika, przykuty ła cuchem, na kt ry mnie wzi ła owa ba ka o czynnym yciu.
Poza tym c za błyszcz ca n dza, aka nuda panu e po r d owych miernot, zebranych tu
pospołu. A aka wre pomi dzy nimi walka o pierwsze stwo, ak e czyha zawzi cie, by
boda krokiem uprzedzi drugiego, akie n dzne, ak poziome, zgoła nieosłonione113
niczym nami tnostki wypełnia ich dusze? Jako przykład poda pewn kobiet . Roz-
powiada ona ka demu szeroko o swym szlachectwie i swych posiadło ciach, tak, e kto obcy
musiałby wzi za głupi g , zarozumiał do niemo liwo ci ze swego pochodze- nia, oraz
sławy swego kra u i swych przodk w. Tymczasem est o wiele gorze , gdy owa osoba

􏰀
􏰀





􏰀




􏰀






􏰀

􏰀
􏰀






􏰀
􏰀
􏰀
􏰀
􏰀


􏰀








􏰀
􏰀
􏰀



􏰀
􏰀
􏰀





􏰀


􏰀


􏰀

􏰀


􏰀

􏰀

􏰀






􏰀
􏰀








􏰀

􏰀
􏰀



􏰀


􏰀



􏰀













􏰀



􏰀



􏰀









􏰀



􏰀



􏰀




􏰀




􏰀






􏰀
􏰀

􏰀

􏰀


􏰀
􏰀


􏰀
􏰀

􏰀


􏰀

􏰀


􏰀



􏰀

􏰀

􏰀
􏰀

􏰀





􏰀




􏰀
􏰀
􏰀
􏰀

􏰀






􏰀






􏰀

􏰀
􏰀

􏰀







􏰀


􏰀

􏰀


􏰀










􏰀
􏰀



􏰀

􏰀


􏰀





􏰀
􏰀



􏰀


􏰀
􏰀




􏰀




pochodzi z tych stron i est c rk biednego gryzipi rka. Nie mog po , by ludzie mieli tak
mało zastanowienia i wiadomo ci, e poni a si sami i ha bi .
Przekonywam si , m drogi, z dniem ka dym dowodnie , e nie nale y s dzi innych podług
siebie, ale poniewa mam tak du o do czynienia z sob samym i własnym, nie- okiełzanym
sercem, przeto na ch tnie pozwalam ka demu kroczy własn cie k , byleby mi inni nie
przeszkadzali czyni , co mi si podoba.
Na bardzie dra ni mnie fatalne zapatrywania na mieszcza stwo i r nice stanowe. Zda
sobie r wnie dobrze, ak ka dy inny, spraw z tego, e r nice, dziel ce poszczeg l- ne stany
s potrzebne, oraz ile mnie samemu przysparza korzy ci. Ale niech e nie sta mi na drodze
tam wła nie, gdzie mog za y eszcze boda troch rado ci, boda odrobiny szcz cia na
wiecie. Poznałem si niedawno na przechadzce z nie ak pann B... Jest to miła osoba, kt ra
zdołała zachowa du o prostoty w r d całego tego sztywnego otocze- nia. Rozmawiali my
bardzo przy emnie, a przy po egnaniu poprosiłem, by mi pozwoliła si odwiedzi . Zgodziła si
na to tak ochotnie, e ledwo mogłem si doczeka sposobne chwili, by p do nie . Nie
pochodzi z tych okolic, a mieszka razem z ciotk . Ta ciocia
112nam wili cie mnie... — por. list z 20 lipca. [przypis redakcy ny] 113nieosłonione —
nieosłoni te. [przypis edytorski]
G ra
Kłamstwo, Pozyc a społeczna, Pr no
Serce
JOHANN WOLFGANG VON GOETHE Cierpienia młodego Wertera 33

nie spodobała mi si od razu. Zachowałem si ednak wobec nie bardzo uprze mie, m -
wi c, zwracałem si przewa nie do nie i w ci gu p ł godziny dowiedziałem si pewnych
szczeg ł w, a mianowicie, e, ak mi to p nie potwierdziła siostrzenica... czcigodna da- ma
cierpi na staro niedostatek, niczego nie posiada: ani ma tku, ani inteligenc i, cał e
osto est długi szereg przodk w oraz stan, w r d kt rego mur w zabarykadowała si ,
poprzesta c na te rozkoszy, by z wy yn swoich spogl da z pogard na marny tłum
mieszczuch w. Podobno była pi kna w młodo ci, przebaraszkowała ycie, zrazu dr czyła
r nych biednych młodzie c w, za w wieku do rzalszym ugi ła si pod arzmo mał e - skie
pewnego starszego o cera, z kt rym za t cen i zno ne utrzymanie prze yła czas esieni ycia,
a potem go pogrzebała i na staro została samotna. Nie miano by dla nie teraz adnych
wzgl d w, gdyby nie siostrzenica, posiada ca sympati wszystkich.
8 STYCZNIA 1772
Straszni to zaiste ludzie, wkłada cy cał dusz w ceremoniał i wysila cy si całymi latami na
to, by posun si o edno boda mie sce wy e przy stole. Nie brak im wcale innego
za cia, przeciwnie, mn stwo rzeczy zalega wła nie dlatego, e drobnostkowe utarczki nie
pozwala im si spraw wa nych. W zeszłym tygodniu przez głupi zatarg w sprawie
azdy sankami114 cała przy emno poszła na marne.
Naiwni to ludzie, nie zda sobie bowiem sprawy z tego, e w istocie rzeczy pierwsze mie sce
nie ma adnego znaczenia, gdy ten, kto e za mu e, rzadko odgrywa gł wn rol ! Ilu
kr l w podlega władzy ministr w, a ak cz sto minister pełni wol swego sekretarza! Kt est
w takim razie pierwszym? Ten, wyda e mi si , kto przeniknie innych i przemoc , czy chytro ci
umie u y ich nami tno ci i sił do spełnienia swych zamierze .
20 STYCZNIA115
Pisz do pani, droga Loto, w małe karczemce wie skie , dok d zap dziła mnie burza.
Odk d przebywam w te sm tne norze, D...116, po r d ludzi tak całkiem obcych memu
sercu, nie miałem chwili, by mi dusza si nie rwała do skre lenia do pani sł w paru. I tuta była
pani pierwsz my l mo , w te chałupce, samotne i ciasne , gdzie siedz i patrz na
nieg, smaga cy szyby małego okienka. Gdym eno wszedł, przypomniałem sobie tw
posta i dusz tw Loto z tak gor c czci ! Bo e mocny! To pierwsza szcz sna chwila!
O, czemu mnie nie widzisz, droga mo a, ogarnionego tym wirem! Umysł m mar- nie e, nie
miałem ni na moment pełni odczuwania, ani edne szcz sne godziny! Nic! Nic! Mam
wra enie, akbym stał przed czarodzie sk szkatuł 117, widz małych ludzi, ko- niki itp.,
wszystko to rusza si , a a pytam, czy to nie est akie optyczne złudzenie. Sam odgrywam
ak rol , a racze rusza mn , ak marionetk , dotykam czasem drewniane r ki
s siada i czu dreszcz grozy. Wieczorem postanawiam zobaczy wsch d sło ca i nie ruszam

􏰀

􏰀







􏰀
􏰀




􏰀













􏰀

􏰀



􏰀
􏰀



􏰀




􏰀
􏰀
􏰀





􏰀




􏰀


􏰀










􏰀

􏰀


􏰀


fi
􏰀
􏰀



􏰀


􏰀
􏰀
􏰀
􏰀






􏰀


􏰀



􏰀



􏰀




􏰀


􏰀



􏰀

􏰀

􏰀

􏰀








􏰀
􏰀




􏰀
􏰀
􏰀



􏰀

􏰀



􏰀


􏰀





􏰀





􏰀


􏰀

􏰀
􏰀


􏰀


􏰀
􏰀

􏰀


􏰀




􏰀
􏰀



􏰀
􏰀


􏰀
􏰀





􏰀





􏰀


􏰀


􏰀






􏰀
􏰀







􏰀







􏰀

􏰀







􏰀
􏰀
􏰀











􏰀


􏰀



􏰀


􏰀
􏰀





􏰀







􏰀
􏰀


􏰀





􏰀

􏰀
􏰀





􏰀



􏰀

􏰀
􏰀

􏰀






si z ł ka. W ci gu dnia obiecu sobie ucieszy oczy wiatłem ksi yca i nie wychylam si z
poko u. Nie wiem, doprawdy całkiem, po co si budz i po co id spa .
Zaczyn, utrzymu cy ycie mo e w napi ciu, przepadł gdzie , podnieta, kt ra mi po nocach
sen sp dzała z powiek, a witem budziła na nowo, przestała istnie .
Jedyn naprawd niewie ci istot , ak tu poznałem, est panna B...,. podobna est do
pani, o ile do pani w og le mo e by kto podobny. Powie pani mo e, e sil si na płytkie
komplementy? Jest w tym nieco prawdy. Od nie akiego czasu stałem si bar- dzo ugrzeczniony,
bo inacze by nie mo e, dowcipku , a kobiety twierdz , e nikt nie potra lepie chwali
ode mnie (i kłama ... doda ..., bo bez tego ani rusz..., rozumie pani?). Wracam do panny B...
Dusza wyziera z e oczu, a stanowisko społeczne ci y e , nie zadowalnia c118
pragnie serca. Pragnie ucieka z tego ro owiska ludzkiego, snu emy tedy godzinami całymi
marzenia, za ywa c szcz cia, ni c o yciu na wsi, ach, i o pani!
114głupi zatarg w sprawie jazdy sankami — zatarg o to, kto ze wzgl du na swe stanowisko
urz dowe, pierwszy pu ci si sankami. [przypis redakcy ny]
115Jest to drugi list do Loty (Por. list z 26 lipca w cz ci I). [przypis redakcy ny]
116W li cie z 20 lipca znaczy Werter t mie scowo : ***. [przypis redakcy ny]
117czarodziejsk szkatuł — autor ma na my li przyrz d, składa cy si ze skrzyneczki,
zaopatrzone dwoma
otworami. Przez te otwory spogl dało si i widziało w skrzyneczce gurki, kt re poruszały si ,
umocowane na odpowiednie wst dze. Wst ga przesuwała si przed widzem zwijana lub
rozwijana korbk . [przypis redakcy ny]
118zadowalniaj c — zadowala c. [przypis edytorski]
JOHANN WOLFGANG VON GOETHE Cierpienia młodego Wertera 34
Mieszczanin, Pozyc a społeczna, Pr no , Szlachcic
Pozyc a społeczna, Władza
Theatrum mundi
Melancholia, Nuda
Kobieta, M czyzna, Obycza e

Nieustannie zachwyca si pani musi, nie musi racze , czyni to ochotnie, słucha o pani z
ochot , kocha pani !
O, czemu nie mog usi u st p twoich w uroczym, niezapomnianym pokoiku i patrze na
igraszki naszych drogich malc w. Czemu , kiedy sta si zbyt dla ciebie, pani, hała liwe, nie
mog ich uciszy opowie ci straszliwe ba ki akie .
Sło ce zachodzi, przel niewa c cudn biel okrytego niegiem widnokr gu, burza mi- n ła. A
a musz nadal pozosta w me klatce... egnam pani ! Czy Albert przy pani?... A czy...119
Bo e, przebacz mi to pytanie!
8 LUTEGO
Od tygodnia pogoda est okropna, ale mnie z tym bardzo dobrze. Odk d tu estem, nie
miałem ni ednego dnia pogody, kt rego by mi kto nie zepsuł i nie zatruł. Gdy deszcz pada,
wicher dmie, mr z ciska albo odwil nadchodzi, natenczas my l sobie: i w domu nie mo e by
chyba gorze , ak na dworze, czy przeciwnie i wtedy czu si zadowolony. Kiedy za
rankiem spostrzegam, e sło ce wieci i zapowiada si dzie pi kny, nie mog si powstrzyma ,
by nie zawoła : oto ludziom nastr cza si znowu sposobno pozbawienia si wza em tego
daru nieba. Odbiera edni drugim na przemian wszystko: zdrowie, sław , rado ,
spoczynek, a przewa nie przez głupot , brak zrozumienia i ciasnot umysłu, co zreszt czyni ,
ak twierdz , ...w na lepsze my li! Czasem zbiera mnie ochota rzuci si na kolana i błaga
ich, by nie grzebali z tak zaciekło ci we własnych wn trzno ciach.
17 LUTEGO
Zda e si , e z konsulem dłu e nie wytrzymam, ani on ze mn . To człowiek wprost nie do
zniesienia. Załatwia sprawy i wykonywa swe obowi zki w spos b tak mieszny, e nie mog si
powstrzyma od czynienia mu na przek r i post pu wedle własnego zapatrywania, co mu
oczywi cie est bardzo nie na r k . Wni sł na mnie za alenie do dworu, a minister udzielił mi
lekkie co prawda przygany, ale dotkn ła mnie ona tak, e miałem u wnie pro b o
dymis , kiedy otrzymałem od niego list prywatny120121. Tre listu była tego rodza u, e
ukl kłem z podziwu dla szlachetno ci i m dro ci tego człowieka. W podziwienia godny spos b
􏰀
􏰀





􏰀

􏰀


􏰀
􏰀

􏰀







􏰀


􏰀

􏰀


􏰀
􏰀










􏰀

􏰀

􏰀

􏰀




􏰀
􏰀

􏰀

􏰀
􏰀










􏰀








􏰀





􏰀

􏰀

􏰀




􏰀
􏰀


􏰀

􏰀

􏰀


􏰀





􏰀






􏰀





􏰀






􏰀








􏰀

􏰀





􏰀



􏰀


􏰀


􏰀


􏰀





􏰀





􏰀

􏰀
􏰀









􏰀
􏰀










􏰀

􏰀



􏰀




fi


􏰀











􏰀
􏰀







fi
􏰀





􏰀
􏰀

􏰀


􏰀



􏰀
















karci on m nadmiern wra liwo , uzna e me przesadne zreszt zapatrywania na potrzeb
czynu, oddziaływania na innych i prze cie si spraw , ako zapał młodzie czy, nie chce
zniszczy owych zalet, ale eno złagodzi i tam e pragnie skierowa , gdzie mog mie
odpowiednie pole działania i wywrze sw skutek. Uczułem si wzmocniony na duchu na cały
tydzie i pogodzony ze sob . Cudna to rzecz spok duszy i zadowolenie ze siebie. O, gdyby
eno, drogi przy acielu, kle not ten nie był r wnie kruchy, ak est cenny i pi kny!
20 LUTEGO
Niech e was, drodzy moi, B g błogosławi i darzy wszystkim dobrem, kt rego mnie od- m wił!
Dzi ku ci, Albercie122, e mnie zwi dł123. Czekałem zawiadomienia o dniu waszych
za lubin, postanowiłem w ten dzie zd uroczy cie ze ciany sylwetk Loty i pogrzeba
pod stosem innych papier w. Ju este cie pobrani, a wizerunek eszcze wisi! Niech e
119A czy... — Werter nie m gł si przem c, by skrystalizowa my l, kt ra go dr czyła. Pytanie
niedoko czone brzmie mogło: „A czy wkr tce odb dzie si lub Pani?” Por. list z 20 lutego.
[przypis redakcy ny]
120Z szacunku dla tego znakomitego m a, nie zamieszczamy wspomnianego listu, ak r wnie
i drugiego, o kt rym b dzie mowa, gdy tego zuchwalstwa nie mogliby my usprawiedliwi
na gor tsz nawet wdzi czno ci czytelnik w. [przypis autorski]
121O drugim li cie est mowa w dopisku do listu z 19 kwietnia 1772 r. Jak tu minister do Wertera,
tak w rze- czywisto ci pisał list prywatny ksi Brunszwicki do Wilhelma Jeruzalema, ednego
ze zna omych Goethego z Garbenheim, kt rego losy posłu yły pisarzowi za materiał przy
tworzeniu powie ci. [przypis redakcy ny]
122Jest to pierwszy list do Alberta. [przypis redakcy ny]
123zwi dł — zachowu c w ta emnicy termin lubu, o co Werter niedawno nie miał si
zapyta . Podobnie zata ono i przed Goethem termin lubu Charlotty Bu z Kestnerem. Goethe
pisze z tego powodu: „Gott segn’Euch, denn ihr habt mich uberrascht. Auf den Char eitag wollt
ich heilig Grab machen und Lottens Silhouette begraben. So hangt sie noch und soll denn auch
hangen, bis ich sterbe”.(„Niech Pan błogosławi was, bo mnie zaskoczyli cie. W Wielki Pi tek
chciałem robi wi ty gr b i pochowa sylwetk Lotty. A tak wisi dale i powinna wisie , a
umr .” tłum. Lucyna Sekuła) [przypis redakcy ny]
Trucizna
JOHANN WOLFGANG VON GOETHE Cierpienia młodego Wertera 35

zostanie, wiem, e i a bior w tym udział, bez szkody dla ciebie za mu drugie mie sce w
sercu Loty, chc i musz tam pozosta ! Oszalałbym chyba, gdyby mnie zapomniała. Ta my l,
Albercie, to piekło prawdziwe! B d zdr w, Albercie! egnam ci aniele niebia ski! egnam ci
Loto!
15 MARCA
Doznałem przykro ci, kt ra mnie st d wyp dzi. Zgrzytam z bami! Do licha! Nie da si to u
naprawi , a win ponosicie wy wszyscy, zach ca c mnie, dr cz c i nagl c, bym ob ł
stanowisko, kt re mi zupełnie nie odpowiadało. Mam tedy a i macie wy nagrod zasłu on !
Aby za nie m wił, e zepsuły cał rzecz mo e narwane pogl dy, opisu ci wszystko tak
szczeg łowo i asno, akby to uczynił zawodowy kronikarz.
Hrabia C... lubi mnie i wyr nia, wiesz to dobrze, bom ci donosił o tym sto razy.
Znalazłem si u niego wczora na obiedzie, a był, to wła nie dzie , w kt rym schodz si do
wieczorem wszyscy utytułowani panowie i dystyngowane damy. Nie my lałem o nich wcale i nie
przyszło mi na my l, e dla podwładnego urz dnika nie ma mie sca w ich towarzystwie. Kr tko
m wi c, byłem na obiedzie, a po edzeniu udali my si do salonu recepcy nego. Chodziłem
tam i z powrotem, rozmawiałem z hrabi , potem z puł- kownikiem B..., kt ry si z awił,
niepostrze enie nadeszła godzina przy cia. Dalib g, nie zauwa yłem tego. Nagle weszła
na dosto nie sza pani S... z arcywielmo nym mał on- kiem i nale ycie wyl gni t g sk ,
c runi sw o zapadłych piersiach i uroczym odwłoku. Przeszły mimo i podniosły dumnie do g ry
swe wysoko urodzone oczy i dziurki w nosie. Ma c serdeczny wstr t do te bandy, chciałem
si po egna i czekałem tylko, by hrabia uwolnił si na moment od tych plotkarzy obmierzłych,
gdy z awiła si mo a panna B... Poniewa na e widok troch ciepło mi si robi w sercu,
pozostałem i stan łem za e krzesłem. Po chwili dopiero zauwa yłem, e rozmawia ze mn z
mnie sz , ak zazwycza szczero ci , a nawet z pewnym zakłopotaniem. Uderzyło mnie to.
􏰀




􏰀
􏰀



􏰀

􏰀




􏰀

􏰀











􏰀


􏰀





􏰀







􏰀

􏰀
􏰀





􏰀
􏰀
􏰀




􏰀

􏰀

􏰀





􏰀

􏰀




􏰀




􏰀
􏰀
􏰀




􏰀


􏰀
􏰀






􏰀
􏰀



􏰀
􏰀







􏰀








􏰀








􏰀

􏰀





􏰀
􏰀
􏰀

􏰀








􏰀
􏰀
􏰀





􏰀


􏰀





􏰀

􏰀








􏰀


􏰀
􏰀

􏰀










ff
􏰀
􏰀


􏰀


􏰀






􏰀







􏰀


􏰀
􏰀






􏰀
􏰀











􏰀










Pomy lałem, e niczym si nie r ni od reszty zebranych, uczułem si dotkni tym i chciałem
ode . A ednak zostałem, gdy zapragn łem nabra o nie innego wyobra enia, nie
dowierzałem własne- mu s dowi, chciałem posłysze boda edno ciepłe sł wko..., chciałem
po prostu... my l sobie zreszt co chcesz! Tymczasem salon si zapełnił. Przybył baron F..., w
gardero- bie z czas w koronac i Franciszka I124, radca dworu R..., zwany tu po prostu panem
R... wraz ze sw przygłuch on ..., dale zmi toszony zawsze I..., kt rego str
staro anko - ski dopełniany był nowo ytn tandet ..., słowem, znalazło si całe stado.
Rozmawiałem z kilku zna omymi, ale wszyscy byli bardzo małom wni. Dziwiłem si , lecz
my lałem tylko o mo e pannie B... Nie spostrzegłem, e damy w drugim ko cu salonu szepc
sobie co , e szept ten ogarnia zaczyna r wnie m czyzn, e pani S... co powiedziała
gospodarzowi domu (wszystko to opowiedziała mi potem panna B...125), a na koniec zbli ył si
hrabia C... i poci gn ł mnie ku oknu. — Zna pan — powiedział — tute sze pogl dy na r nice
stanu? Towarzystwo, ak widz , nierade est obecno ci pa skie ! — O, przepraszam bardzo,
ekscelenc o! — odparłem — nie chciałbym za nic..., prosz o łaska- we przebaczenie...
winienem był o tym wcze nie pomy le ... prosz , racz mi pan, panie hrabio darowa t
niekonsekwenc ... Chciałem u nawet i , ale zatrzymał mnie m zły geniusz! — dodałem
z u miechem, składa c ukłon. Hrabia u cisn ł mi dło z uczuciem, kt re wyra ało wszystko.
Wysun łem si cicho z salonu, wyszedłem na ulic , siadłem do kabrioletu126 i po echałem do
M..., by tam z pag rka zobaczy zach d sło ca, a potem odczyta w Homerze wspaniał pie o
go cinie Ulissesa u zacnego winiopasa127. To było wy mienite.
Wieczorem udałem si na wieczerz . Było kilka os b w gospodzie. Grali w ko ci na rogu stołu,
odwin wszy nakrycie. Naraz wchodzi przezacny Adelin, wiesza kapelusz, spo- gl da na mnie,
zbli a si i m wi z cicha: — Spotkała ci nieprzy emno ? — Mnie? —
124Franciszek I Lotary ski był cesarzem rzymskim (narodu niemieckiego) w latach 1745–1765.
[przypis re- dakcy ny]
125Tu est autor poniek d niekonsekwentny: List ten pisany est 15 marca, a z pann B...
widział si Werter pierwszy raz po tym zdarzeniu, ak z nast pnego listu wynika, dopiero 16
marca, nie m gł wi c u w li cie z 15 marca pomie ci szczeg ł w, o kt rych rzekomo dopiero
od nie si dowiedział. [przypis redakcy ny]
126kabriolet ( . cabriolet) — lekki dwukołowy ednokonny w zek. [przypis redakcy ny]
127pie o go cinie Ulissesa u... winiopasa — Odyseja, Pie XIV, wiersz 72 i nast. [przypis
redakcy ny]
Mieszczanin, Obycza e, Pozyc a społeczna, Szlachcic
JOHANN WOLFGANG VON GOETHE Cierpienia młodego Wertera 36

zawołałem. — Hrabia wyprosił ci z towarzystwa! — Niech ich diabli bior ! — odrze- kłem. — Z
przy emno ci wydostałem si na wie e powietrze! — Dobrze, — zauwa ył — e sobie z tego
wiele nie robisz, tylko przykro mi, e o tym wszyscy m wi ! — Teraz dopiero zacz ła mnie gry
cała sprawa. Zdawało mi si , e wszyscy wchodz cy do sali spogl da na mnie z tego wła nie
powodu. Kipiało we mnie.
Gdziekolwiek si dzisia poka , wszyscy wyra a mi swe wsp łczucie, a zawistni
triumfu , m wi c: tak si dzie e pyszałkom, kt rzy ma c ledwo odrobin rozumu w gło-
wie my l , e ich to upowa nia do przekraczania wszelkich granic i do nieliczenia si ze
stosunkami. Gada r no ci bez ko ca, a a mam si ochot pchn no em. Niech kto co
chce m wi o poczuciu własne godno ci, ale chciałbym widzie człowieka, kt ry znosi bez
urazy, gdy bezkarnie ostrzy sobie na nim zyki hołota, ma ca nad nim przewag . Gdyby ta
gadanina nie miała podstawy... a... to co innego..., mo na sobie z nie kpi .
16 MARCA
Wszyscy si na mnie sprzysi gli. Spotkałem dzisia w alei pann B... i nie mogłem si
powstrzyma , aby, kiedy my si troch oddalili od towarzystwa, nie da e odczu alu z
powodu e zachowania si . — Jak e mogłe , Werterze, zna c mo e serce — odrzekła
tonem serdecznym w ten spos b wytłumaczy sobie mo e zmieszanie. Wycierpiałam wie- le z
powodu pana od chwili we cia do salonu. Przeczuwałam, co si stanie i pragn łam kilka razy
ostrzec pana. Byłam pewna, e zar wno pani S..., ak i T..., racze wynios si z salonu wraz
ze swymi m ami, akby miały znie towarzystwo pa skie. Wiedzia- łam te , e hrabia nie




􏰀
􏰀


􏰀

􏰀


􏰀





􏰀


􏰀


􏰀





􏰀



􏰀










􏰀



􏰀


􏰀

􏰀


􏰀

􏰀
􏰀

􏰀
􏰀

􏰀


􏰀


􏰀







􏰀







􏰀




􏰀


􏰀





􏰀



􏰀

􏰀



















􏰀


􏰀
􏰀

􏰀





􏰀




􏰀


􏰀



􏰀



􏰀
􏰀

􏰀
















􏰀



􏰀
􏰀

􏰀






􏰀
􏰀


􏰀

􏰀










􏰀

􏰀

􏰀

􏰀
􏰀
􏰀







􏰀
􏰀






􏰀















􏰀




􏰀



􏰀

















mo e narazi si na zatarg z nimi. Ach..., a... ta cała gadanina! — Jakto prosz pani? — spytałem,
a wszystko, czego si onegda dowiedziałem od Adelina, przemkn ło mi przez dusz , niby fala
płomienna. — Ile wycierpiałam do te pory! — zawołała słodka ta istota z oczyma pełnymi łez.
Przestałem panowa nad sob , miałem ochot pa e do n g. — M w pani wszystko! —
zawołałem. Łzy spływały e po policz- kach. Otarła e, nie kry c si z tym wcale. — Znasz
pan mo ciotk , — powiedziała — była na zebraniu i patrzyła na całe za cie z oburzeniem.
Musiałam zeszłe nocy i dzi ra- no wysłucha straszliwego kazania na temat zna omo ci z
panem. Musiałam słucha sł w złych, zawistnych, poni a cych pana, i nie mogłam ci nawet
broni , akbym pragn ła.
Ka de słowo przenikało, niby miecz serce mo e. Nie czuła, ak by mi wy wiadczyła łask ,
zata a c to wszystko przede mn przez sam lito . Nie poprzesta c na tym, dodała
eszcze wszystko, co ludzie m wi i m wi b d i wyliczyła tych, kt rzy b d si radowa i
triumfowa . Rozwodziła si , e uwa a b d m przygod , ako kar za me zuchwalstwo i
lekcewa enie innych, co mi u od dawna zarzucano i rozprawiała szeroko, ak ich to musi
cieszy i mieszy zarazem. Popadłem w rozpacz, a w ciekły estem dot d, rad bym przebi
szpad miałka, kt ry by si o mielił słowo rzec i czu , e tylko widok krwi m głby mnie
uspokoi . Sto razy chwytałem n , by ul y zbolałemu sercu. Podobno konie szlachetne rasy,
gdy s zdenerwowane biegiem i przedra nione, instynktownie nagryza sobie ył , by upu ci
krwi i przy do siebie. I a te cz sto rad bym sobie otworzy ył , by uzyska wolno
wieczyst .
24 MARCA
Poprosiłem o zwolnienie ze słu by i mam nadzie , e uzyskam to u dworu. Wybaczcie, e nie
starałem si uprzednio o wasz zgod na to. Nie mogłem pozosta na stanowisku, a z g ry
wiedziałem, co usłysz , ak mnie b dziecie namawiali, przekonywali, wszyst- ko wiem... i
dlatego... Uwiadom o tym matk w spos b ogl dny. Sam sobie poradzi nie umiem, przeto nic
dziwnego, e dla nie adne rady nie mam. Odczu e to bole nie, wiem dobrze. Po ału e
pi kne kariery syna, kt ra zawie go mogła do dosto e stw ta - nego radcy, czy
ambasadora, a tak nagle si sko czyła i rumak bo owy wr cił do sta ni. My lcie, co chcecie,
rozwa a cie wszystkie mo liwe sposoby i okoliczno ci, w kt rych m głbym zatrzyma
stanowisko... a odchodz . Je li chcecie wiedzie , co ze sob po- czn , to donosz wam, e
ksi ***, kt rego poznałem, polubił mnie i ch tnie ze mn przesta e. Posłyszawszy, o mym
postanowieniu, zaprosił mnie do siebie na wie na cał
Obycza e, Pozyc a społeczna
JOHANN WOLFGANG VON GOETHE Cierpienia młodego Wertera 37
Serce
Samob stwo
Matka, Pozyc a społeczna, Praca, Syn, Urz dnik

wiosn . Zapewnił mi zupełn swobod , poniewa za do pewnego stopnia rozumiemy si 128,


przeto zaryzyku i po ad z nim.
19 KWIETNIA
Post scriptum129.
Dzi ku ci za oba listy. Nie odpowiadałem, czeka c z wysłaniem listu a do otrzyma-
nia zwolnienia ze słu by, gdy obawiałem si , e matka zwr ci si do ministra i utrudni mi
przeprowadzenie zamiaru. Ale u po wszystkim: zwolnienie mam. Nie chc wam m wi , z
ak niech ci mi go udzielono i co mi napisał minister, gdy zacz liby cie narzeka . Nast pca
tronu przysłał mi na po egnanie dwadzie cia pi dukat w i skre lił kilka sł w, kt re mnie do łez
wzruszyły. Nie potrzebu przeto bra od matki pieni dzy, o kt re niedawno prosiłem130.
5 MAJA
Wy e d am st d utro, poniewa za me mie sce rodzinne le y w odległo ci zaledwo
sze ciu
mil od drogi, kt r po ad , przeto wst pi tam, by od wie y wspomnienia dawnych,
szcz snych, prze nionych czas w. W ad t sam bram , kt r wywiozła mnie po mierci
o ca matka po to, by si zamkn w obrzydliwym mie cisku. B d zdr w, Wilhelmie, donios ci
o szczeg łach me podr y.
9 MAJA
􏰀
􏰀
􏰀




􏰀



􏰀









􏰀
􏰀


􏰀
􏰀
􏰀


􏰀

􏰀
􏰀






􏰀








􏰀

􏰀



􏰀

􏰀





􏰀


􏰀
􏰀

􏰀


􏰀




􏰀
􏰀
􏰀



􏰀







􏰀



􏰀



􏰀


􏰀

􏰀


􏰀





















􏰀


􏰀


















􏰀









􏰀


􏰀


􏰀





􏰀

􏰀
􏰀






􏰀




􏰀



􏰀
􏰀

􏰀






􏰀


􏰀



􏰀













􏰀
􏰀



􏰀






􏰀
􏰀
􏰀







􏰀









􏰀








􏰀











􏰀







􏰀






Odbyłem z nabo nym skupieniem pielgrzyma w dr wk do mie sc rodzinnych131 i wznie- ciła
ona we mnie du o niespodziewanych uczu . Kazałem zatrzyma konie pod star lip , sto c o
kwadrans drogi od miasta S. Wysiadłem i poleciwszy pocztylionowi echa dale , ruszyłem
pieszo, chc c nacieszy si wedle upodobania dawnymi, wskrzeszonymi wspomnieniami. Stałem
oto pod lip , b d c za czas w chłopi cych celem i ostatnim kresem mych przechadzek. Jak e
si wszystko zmieniło! W wczas, szcz liwy nie wia- domo ci rwałem si w wiat nieznany,
kt ry obiecywał tyle pokarmu dla serca, tyle rozkoszy, ma cych wypełni i zaspokoi łakn c i
ut sknion dusz . Teraz, przy acielu drogi, wracałem z rozłog w wiata po utracie wielu
nieziszczonych nadziei i zburzonych plan w. Przede mn widniały g ry, w cel mych
nieustannych po da . Siadywałem tu godzinami i t skniłem do nich, pragn c cał dusz bł ka
si po borach i dolinach, wa- bi cych z te urocze , mgliste dali. Z ak e niech ci
opuszczałem ulubione to mie sce, zmuszony o pewne porze powraca ! Zbli yłem si do
miasta, pozdrawia c znane z dawna domostwa, okolone ogr dkami. Na nowe spogl dałem z
uraz i takie same uczucia bu- dziły we mnie wszystkie inne zmiany. Wszedłem bram i od razu
poczułem si u siebie. Drogi m , nie chc rozwodzi si szczeg łowo: to, co mi sprawiało tak
wielk rozkosz, wydałoby si w opowiadaniu bezbarwne i nu ce. Postanowiłem zamieszka w
rynku tu obok naszego dawnego domostwa. Po drodze zauwa yłem, e szkoła, gdzie zacna,
stara nauczycielka wi ziła taki tłum młodych istot, zamieniona została na kram. Wspomnia- łem
wycierpian w owe norze t sknot , wypłakane łzy, dławi ce oszołomienie i strach, uciska cy
serce. Za ka dym krokiem napotykałem rzeczy godne uwagi. Zaprawd , piel- grzym w Ziemi
wi te nie odna du e mo e tylu pami tek wiary, a trudno chyba, by dusz ego przenikało
wi tsze wzruszenie. Oto edno z tysi ca prze y : Szedłem z bie- giem rzeki, a do pewne
zagrody, k dy w drowałem dawnie i gdzie stale puszczali my kaczki po wodzie. Tuta szli my
ze sob o lepsze, czy kamyk na wi ce uczyni skok w po fali. Pami tam dobrze, ak
cz sto patrzyłem w płyn c wod , ro c cuda niesłycha- ne. Jak e fantastycznym wydał mi si
kra , w kt ry d y, i ak e rychło natra ałem na przeszkod dla wyobra ni. Ale nie dawała si
opanowa , biegła dale , dale , i ton łem
128rozumiemy si — por. list z 11 czerwca 1772. [przypis redakcy ny]
129Post scriptum — list z 19 kwietnia stanowi dopisek do listu z 24 marca, kt ry Werter wysłał
dopiero 19 kwietnia. [przypis redakcy ny]
130pieni dzy, o kt re... prosiłem — Werter musiał prosi matk o pieni dze w li cie, napisanym w
czasie mi dzy 19 kwietnia a 24 marca. W li cie tym oczywi cie nie wspominał o swoich
zamiarach. [przypis redakcy ny]
131w dr wk do miejsc rodzinnych — podobne wra enia spotykamy tak e w I cz ci List w z
Szwajcarii Go- ethego. [przypis redakcy ny]
Dom, Dziewictwo, Pielgrzym, Wspomnienia
Drzewo, G ra
Serce
Szkoła
Woda, Ziemia
JOHANN WOLFGANG VON GOETHE Cierpienia młodego Wertera 38

w kontemplac i niedosi one wzrokiem dali. Tak, powiadam ci, naiwnymi i tak szcz li- wymi
byli przodkowie nasi, tak dzieci ce ywili uczucia i tak była ich poez a. Wyra enia Ulissesa o
„niezmierzonym morzu”132, o „niesko czone ziemi”133 est tak prawdziwe, tak czysto
ludzkie, tak pełne ta emnic. C mi z tego, e mog dzi za ka dym uczniakiem powtarza , e
ziemia est okr gła? Człowiekowi starczy kilku zagon w, by y i u ywa ycia, a mnie
eszcze, by spocz pod ziemi .
Bawi tuta w ksi cym zameczku łowieckim i nie le mi z ego wła cicielem, est bowiem
szczery i pełen prostoty. Otacza go ednak dziwni ludzie, kt rych nie po mu . Nie s to
ludzie li, a przecie nie wygl da na uczciwych. Czasem — wyda si nawet całkiem
dobrymi, ale ufa im nie mog . Cz sto a przykro mi słucha , ak ksi m wi o r nych
rzeczach, kt re słyszał i czytał, nie zda c sobie sprawy, e powtarza biernie obce zapatrywanie,
nie za własne, mimo e e za swo e uwa a.
Ceni te wy e m rozum i talenty ni serce, z kt rego przecie estem dumny, gdy


􏰀





􏰀









􏰀
􏰀









􏰀









􏰀
􏰀














􏰀
􏰀



􏰀


􏰀

􏰀





􏰀
􏰀

􏰀

􏰀


􏰀

􏰀





􏰀




􏰀
􏰀
􏰀

􏰀




􏰀
􏰀
􏰀




􏰀


􏰀


􏰀
􏰀
􏰀


􏰀





􏰀
􏰀





fi
􏰀

􏰀





􏰀





􏰀










􏰀

You might also like