Professional Documents
Culture Documents
Camus Albert - Eseje
Camus Albert - Eseje
ESEJE
Wybór i przekład
JOANNY GUZE
Wstęp napisał
JERZY KOSSAK
II
D o p o ł o w y X I X w i e k u w s z y s t k i e k i e r u n k i filozoficzne,
n a w e t te, o k t ó r y c h m ó w i m y , ż e m i a ł y z n a m i o n a m y ś l i
e g z y s t e n c j a l i s t y c z n e j , g ł o s i ł y tezę, ż e ludzkość l u b j e d n o s t
ka mają swój cel. T y m celem mógł być B ó g lub idea ab
solutna, r o z w ó j n a t u r a l n y , rozwój c a ł e j ludzkości; m ó g ł t o
b y ć c e l j e s z c z e n i e poznany, k t ó r y t r z e b a o d n a j d y w a ć .
Wreszcie celem t y m mógł być spokój wewnętrzny jedno
s t k i . D o p i e r o u S c h o p e n h a u r e a w dziele Świat jako wola
i wyobrażenie w y s t ę p u j e n o w y m o t y w filozoficzny, k t ó r y
u t w i e r d z a ideę, że ż y c i e n i e ma celu w ogóle, że j e s t bez-
r o z u m n y m d ą ż e n i e m b e z c e l u . I s t o t n ą siłą ludzką w e d ł u g
S c h o p e n h a u e r a j e s t wola, a l e j e s t ona ślepo d z i a ł a j ą c y m
popędem. A ponieważ jest to popęd, który działa irra
cjonalnie, bezrozumnie, n i e m a żadnego celu, uzasadnie
nia, żadnego u k i e r u n k o w a n i a , w i ę c też n i e m o ż n a znaleźć
żadnego ukojenia. A ponieważ nie może nigdy znaleźć
ukojenia, więc człowiek ma s t a ł e poczucie niezadowole
nia, n i e p o k o j u , s t a ł e g o n i e z a s p o k o j e n i a . Ż y c i e z a t e m s t a
nowi sumę drobnych trosk, gonitwę za podstawowymi
potrzebami, samo natomiast szczęście jest nieosiągalne.
Człowiek, który ugina się pod ciężarem życiowych po
t r z e b , s t a l e ż y j e pod g r o ź b ą ś m i e r c i , z a g r o ż o n y j e s t ś m i e r
cią, l ę k a się t e j ś m i e r c i .
F i l o z o f i a , r e l i g i a s t w a r z a j ą pozory rozwiązań, i l u z j ę c e
lu l o s u ludzkiego, s e n s u i s t n i e n i a i dają c h w i l o w ą u l g ę lu
dziom, k t ó r z y u w i e r z y l i w te m i r a ż e . F i l o z o f i a w i ę c i r e
ligia dają tylko złudzenie znalezienia pewnych wartości,
k t ó r y c h n i e m a , k t ó r e n i e i s t n i e j ą w ogóle. C z ł o w i e k , któ
r y pozbędzie s i ę t y c h ułud, m a p e w i e n rodzaj satysfakcji
typu poznawczo-etycznego, ale tym bardziej czuje mękę
ż y c i a i ma d o k ł a d n ą ś w i a d o m o ś ć t e j m ę k i .
C o m o ż e p r z y n i e ś ć m u u l g ę w t y m c i e r p i e n i u ? S ą dwie
rzeczy, k t ó r e w e d ł u g S c h o p e n h a u e r a d a j ą t ę ulgę. P r z e d e
w s z y s t k i m k o n t e m p l a c j a c i e r p i e ń i n n y c h ludzi. Nie jakaś
ocena cierpień innych, która by wiodła do pomocy cier
p i ą c y m . P o p r o s t u w s p ó ł c z u c i e , k t ó r e d a j e c h w i l o w e oder
w a n i e się o d w ł a s n e g o c i e r p i e n i a . K o n t e m p l a c j a złego l o
su innych pozwala nam łatwiej znosić swój własny los,
twierdzi Schopenhauer.
C h w i l o w ą u l g ę m o ż e p r z y n i e ś ć k o n t e m p l a c j a dzieł sztu
k i . K o n t e m p l o w a n i e dzieł sztuki z a t r z y m u j e b o w i e m dzia
ł a n i e woli. T o roztopienie s i ę w p i ę k n i e daje j e d n a k t y l
k o c h w i l o w e pocieszenie.
S t o lat temu młody Nietzsche, podejmując Schopenhau-
e r o w s k i m o t y w t r a g e d i i l u d z k i e g o losu, pisał: „Winniśmy
poznać, ż e wszystko, c o powstaje, m u s i b y ć p r z y g o t o w a n e
na bolesny upadek, jesteśmy zmuszeni wejrzeć w grozę
5
jednostkowego istnienia." J e ś l i coś m o ż e u t r z y m a ć p r z y
życiu stworzenia ludzkie, bezradne wobec bólu istnienia,
i z m u s i ć je do dalszej w e g e t a c j i — to siłą t a k ą m o ż e b y ć
t y l k o złuda, o m a m w a r t o ś c i . T r z y s ą s t o p n i e z ł u d y — t w o
r z ą j e : wiedza, s z t u k a i filozofia. Pisze więc Nietzsche:
„Jednego pęta sokratyczna uciecha z poznania i urojenia,
ż e zdoła n i m z a l e c z y ć w i e c z n ą r a n ę i s t n i e n i a , i n n e g o usid
l a p o w i e w a j ą c a p r z e d j e g o o c z y m a u w o d n a zasłona p i ę k
n o ś c i sztuki, i n n e g o znowu p o c i e c h a m e t a f i z y c z n a , ż e pod
wirem zjawisk życie wieczne niezniszczalnie dalej bieg
6
swój toczy." Pociecha metafizyczna, która „wyrywa nas
7
chwilowo z mrowia zmiennych postaci" , i artystyczna
fantazja czerpią s w o j ą moc z mitycznego obrazu świata.
Obrazy mitu są wszechobecnymi demonicznymi stróżami,
pod k t ó r y c h pieczą w z r a s t a n o w e p o k o l e n i e i k t ó r e n a d a j ą
s e n s c z y n o m i d ą ż e n i o m d o r o s ł y c h . Z n i s z c z o n e przez r a c
jonalizm, intelektualizm, demokratyzm — wygnane z kul
t u r y w s p ó ł c z e s n e j — p o z o s t a w i ł y po s o b i e m o r a l n ą pusty
n i ę . B e z m i t ó w w s z e l k a k u l t u r a t r a c i s w e t w ó r c z e s i ł y , po
zbawiona jest jedności, tuła się bez wyboru. Myśl pozba
wiona zostaje prawideł, wyobraźnia zbawiennych hamul
c ó w . K u l t u r a o d c i ę t a o d s w y c h praźródeł, od rodzimego
gruntu, od opiekuńczych tradycji skazana jest na ślepe
próbowanie wszystkich możliwości i czerpanie nędznego
p o k a r m u z w s z e l k i c h spichlerzy. „I oto stoi c z ł o w i e k b e z
m i t u , w i e c z n i e g ł o d n y w ś r ó d w s z y s t k i c h przeszłości, i szu
ka, g r z e b i ą c i d ł u b i ą c , k o r z e n i , c h o ć b y i c h szukać m i a ł n a
w e t w najodleglejszych starożytnościach. O czym świadczy
ta niezmierna historyczna potrzeba nie zaspokojonej kul
t u r y n o w o c z e s n e j , t o g r o m a d z e n i e w o k o ł o s i e b i e niezliczo
n y c h i n n y c h kultur, ta trwająca chęć poznania, j a k n i e
o stracie mitu, o stracie ojczyzny mitycznej, macierzyń
skiego łona mitycznego? Spytajmy się, czy gorączkowe
i n i e s a m o w i t e poruszenie t e j k u l t u r y j e s t c z y m i n n y m j a k
łakomym gonieniem i chwytaniem strawy głodnego —
i k t ó ż by c h c i a ł dać coś j e s z c z e t a k i e j kulturze, k t ó r a n i
c z y m p o ł k n i ę t y m n a s y c i ć się n i e może i za k t ó r e j d o t k n i ę
c i e m najtęższa, n a j l i c z e b n i e j s z a żywność z w y k ł a s i ę zmie
n i a ć w «historię i k r y t y k ę » . " 8
Narodziny tragedii z ducha muzyki były jednym z pier
w s z y c h m a n i f e s t ó w w s p ó ł c z e s n e g o i r r a c j o n a l i z m u godzące
go w wartość poznania i postępu, krytykującego cywili
z a c j ę nowoczesną z p o z y c j i ideowego w s t e c z n i c t w a . W prze
ciągu ostatniego wieku rozkładowa myśl mieszczańskiego
ś w i a t a w y d a ł a c a ł y zastęp ideologów k r y t y k u j ą c y c h , z róż
n y c h stanowisk, niezależną m y ś l l a i c k ą — logos, p r z e c i w
stawiając ją systemom irracjonalnych, uzasadniających
przewagę mythos — myślenia mitycznego, religii. Róż
ne — n i e k i e d y b a r d z o o d l e g ł e od s i e b i e — k i e r u n k i m y ś l i
idealistycznej spotykały się w punkcie, w którym głosiły
pochwałę tradycyjnego irracjonalizmu lub tworzyły dlań
nową wykładnię mitologiczną. Nietzsche przy skrajnym
relatywizmie głosił hasło powrotu do źródła pradawnej
m o c y — odrodzenie m i t u n i e m i e c k i e g o . S z u k a ł k o r z e n i m i
tologicznej jedności narodu. Ale również w koncepcji
c h r z e ś c i j a ń s k i e j — t a k d a l e k i e j , w y d a w a ł o b y się, od filo
zofii dziewiętnastowiecznego niemieckiego antychrysta —
o d n a j d z i e m y p o d o b n y ton, p o d o b n e h a s ł o n a w r o t u d o źró
deł podupadającej mitologii. Myśliciele chrześcijańscy,
zwłaszcza katoliccy, upatrują przyczyny moralnego i in
telektualnego chaosu czasów obecnych w upadku religij
n e g o d u c h a ś r e d n i o w i e c z a . Głoszą k o n i e c z n o ś ć p o w r o t u d o
p o w s z e c h n o ś c i idei B o g a , b e z k t ó r e g o o b e c n o ś c i w duszy
l u d z k i e j — świat n a t u r y z e w n ę t r z n e j i w e w n ę t r z n e j prze
k s z t a ł c a się w b e z s e n s o w n y i p o n u r y k o s z m a r , a społeczeń
stwo ulega rozbiciu na atomy zagubionych jednostek. P é -
g u y i M a r c e l , G i l s o n i D a n i e l - R o p s głoszą w p o d o b n y c h
słowach ideał średniowiecznego świata chrześcijańskiego.
P a n o w a n i e c h r z e ś c i j a ń s k i e j k o n c e p c j i ż y c i a — twierdzą —
oznaczało, i ż B ó g , i s t n i e j ą c y poza c z ł o w i e k i e m , t ł u m a c z y ł
s e n s życia z e w n ę t r z n e g o i w e w n ę t r z n e g o . R o z k ł a d i p r z e
miana ideału średniowiecznego w epoce antropocentrycz-
nego humanizmu spowodowały kryzys duchowy. Jednost
ka, p o z b a w i o n a B o g a , s a m o t n a , s k a z a n a n a w o l n o ś ć i n i e
pewność, s t a c z a ł a s i ę s i ł ą n a t u r a l n e g o zła, t k w i ą c e g o w j e j
naturze skalanej grzechem pierworodnym, w coraz więk
szy zamęt moralny i chaos intelektualny. „Ideałem histo
rycznym średniowiecza rządziły dwie d o m i n a n t y — pisze
J a k u b M a r i t a i n — z j e d n e j s t r o n y i d e a lub m i t (w z n a c z e
niu, j a k i e J e r z y S o r e l n a d a w a ł t e m u w y r a z o w i ) ; s i ł a n a
służbie B o g a ; z drugiej strony, ten fakt konkretny, że na
wet cywilizacja ówczesna była niejako funkcją tego, co
9
sakralne, i gwałtownie wymagała jedności religii." „Po
triumfie racjonalizmu i liberalizmu, to znaczy filozofii
wolności, która z każdej jednostki abstrakcyjnej i z jej
poglądów czyni źródło wszelkiego prawa i wszelkiej praw
dy, s k o ń c z y ł a s i ę j e d n o ś ć duchowa i moglibyśmy zaznać
10
dobrodziejstw rozproszenia."
Laicko-egzystencjalistyczna koncepcja kultury odwra
c a ł a się od eschatologii, postulowała j e d n a k także koniecz
ność mitu epoki, mitu scalającego sztucznie amorficzny
z b i ó r l u d z k i c h j e d n o s t e k , s k ł a d a j ą c y c h się n a s p o ł e c z e ń s t w o
d a n e g o czasu. W e d ł u g t e j k o n c e p c j i p o z b y ć się złudzeń —
t o z r o z u m i e ć b e z s e n s ś w i a t a społecznego, w ł a s n e j indywi
dualnej e g z y s t e n c j i . O w o poczucie b e z s e n s u jest wyrazem
rozdźwięku między duchem, który pragnie, a światem, któ
ry rozczarowuje. Nasza tęsknota do jedności, scalania, kla
r o w n e g o k s z t a ł t u i s t n i e n i a r o z b i j a się o w i e l k o ś ć i c h a o s
r z e c z y w i s t y c h z j a w i s k . A j e d n a k c z ł o w i e k , n i e m o g ą c y po
j ą ć , u c h w y c i ć i n t e l e k t u a l n i e i r e a l n i e rzeczywistości, w k t ó
rej tkwi, i swego własnego wnętrza, ogarnięty jest roz
paczliwym pragnieniem jasności. Żyjąc w świecie rozbi
t y m , g u b i ą c się w ś r ó d s w o i c h w ł a s n y c h d u c h o w y c h sprzecz
ności, p r a g n i e i n n e g o ś w i a t a — ś w i a t a lepszego. „ A l e l e p -
szy — t ł u m a c z y A l b e r t C a m u s — n i e z n a c z y inny. P r a g
nienie trawiące jego serce w świecie rozbitym, którego
w y r z e c się przecież n i e c h c e , j e s t p r a g n i e n i e m j e d n o ś c i .
R o z w i ą z a n i e m n i e b ę d z i e j e d n a k n ę d z n a ucieczka, l e c z
roszczenie j e s z c z e b a r d z i e j u p a r t e . K a ż d y w y s i ł e k ludz
ki — r e l i g i a t a k s a m o , j a k zbrodnia — podporządkowuje
się w końcu temu irracjonalnemu pragnieniu i próbuje
n a d a ć życiu f o r m ę . " 1 1 C z ł o w i e k n i e t y l k o s a m t w o r z y
s w o j ą t r a d y c j ę h i s t o r y c z n ą — k r e u j ą c s u b i e k t y w n i e kon
s t r u k c j e przeszłości. T a k ż e każda e p o k a — w m y ś l k o n
cepcji egzystencjalistycznych — buduje mity, które na
d a j ą j e j sztuczną j e d n o l i t o ś ć . M i t y t e n a d a j ą pozorny s e n s
j e d n o s t k o w e m u i s t n i e n i u , b y t o w i s p o ł e c z n e m u i historycz
n e m u p r z e b i e g o w i zdarzeń. K o n s t r u u j ą o n e sztuczny ś w i a t
konwencjonalnych wartości, stwarzających namiastkę ładu
i h a r m o n i i . M i t y z a t e m , i d e a ł y i ideologia s t w a r z a j ą pozór
zgody c z ł o w i e k a z e ś w i a t e m , sztucznie h a r m o n i z u j ą c b e z
ł a d rzeczywisty. P o z w a l a j ą z i n t e r p r e t o w a ć ś w i a t w k a t e
goriach prawidłowości, regularności i jedności nieobec
n y c h de facto l u b n i e r o z p o z n a w a l n y c h w l o s a c h ludzkich
i losach świata. T a k walcząc z abstrakcyjnym uniwersa
lizmem systemów religijnych typu obiektywno-idealistycz-
n e g o , k o n c e p c j e te prezentują skrajny subiektywizm, rela
tywizm i ahistoryzm.
III
IV
„ C z y b y ł o b y to t y l k o t c h ó r z l i w e i e g o i s t y c z n e odmówie
n i e zgody na w ł a s n ą ś m i e r ć ? [...] Z b u n t o w a n y n i e domaga
się życia, a l e r a c j i życia. Odrzuca logiczność ś m i e r c i . J e ś l i
n i c n i e trwa, n i c n i e m a ż a d n y c h usprawiedliwień, ś m i e r ć
p o z b a w i o n a j e s t sensu. Walczyć ze śmiercią znaczy więc
d o m a g a ć się sensu życia, w a l c z y ć o r e g u ł ę i j e d n o ś ć . " 1 6
C a ł a t w ó r c z o ś ć C a m u s a — to p o s z u k i w a n i e t e g o sensu, t e j
r a c j i — b e z k t ó r e j ż y c i e z a m i e n i a się w n i e s k o o r d y n o w a
ny s t r u m i e ń p r z e m i j a j ą c y c h w r a ż e ń i p r a g n i e ń .
Obcy — pierwszy w y b i t n y u t w ó r l i t e r a c k i C a m u s a — dał
kliniczny opis takiej nonsensownej egzystencji. Pokazał
c z ł o w i e k a o pustym w n ę t r z u duchowym, opuszczonego i sa
motnego wśród ludzi, człowieka w stanie emocjonalnej
i m o r a l n e j atrofii.
Pozbawienie zewnętrznych racji działania dezorganizuje
wewnętrzną strukturę ludzkiej osobowości. I c h b r a k stwa-
r z a j u ż n a w e t n i e rozdarcie, a l e p e ł n e r o z b i c i e ś w i a t a myśli,
w o l i i uczuć — z a t a p i a w s z y s t k o w n o n s e n s i e i ukazuje
n i k c z e m n ą ś m i e r ć j a k o n i e u b ł a g a n y k o n i e c ż y c i o w e j drogi.
C a m u s n i e szuka s p o ł e c z n y c h czy h i s t o r y c z n y c h p r z y c z y n
p o j a w i e n i a s i ę t a k i c h odczuć, t a k i e g o s t a n u d u c h a . P o ś w i ę c i
s i ę j e g o psychologicznej analizie, ażeby s t w o r z y ć w rezul
t a c i e n o w ą postać l i t e r a c k ą , n o w y t y p b o h a t e r a : M e r s a u l -
ta — O b c e g o .
J u ż to s a m o j e s t p r o t e s t e m . „ J e ś l i p o w i e ś ć — p o w i e —
w y r a ż a t y l k o nostalgię, rozpacz, n i e s p e ł n i e n i e , t o p r z e c i e ż
b u d u j e f o r m ę i d a j e z b a w i e n n e rozwiązanie. N a z w a ć roz
17
pacz to już ją przezwyciężyć." Ale to nie wystarcza. Ca
mus nie jest tylko demaskatorem odsłaniającym przera
ż a j ą c ą rzeczywistość e g z y s t e n c j i z a r a ż o n e j p o c z u c i e m a b s u r
du. S t a r a się znaleźć r o z w i ą z a n i e p o z y t y w n e . S t a r a się. sfor
m u ł o w a ć odpowiedź na p y t a n i e . „dlaczęgp_iyj?|T"jak ż y ć " .
C z y znajdzie n a t o odpowiedź?
Jeśli jesteśmy sami pod pustym niebem, jeśli trzeba
u m r z e ć n a zawsze, j a k ż e m o ż e m y i s t n i e ć n a p r a w d ę ?
C a m u s p r z y g l ą d a się f o r m o m b u n t u p r z e c i w p u s t c e i n i
cości, p r z e c i w n ę d z y doli l u d z k i e j . Oto n a p r z y k ł a d b u n t
surrealistyczny zrywający pozornie wszystkie pęta krępu
j ą c e j e d n o s t k ę — b u n t a b s o l u t n y , n i h i l i z m doprowadzony
do d o s k o n a ł o ś c i . C z y n i e p r z e k s z t a ł c a się on w szaleństwo
k a r y , w p o c h w a ł ę z a b ó j s t w a i s a m o b ó j s t w a — we wstrzą
s a j ą c y b u n t : „ W y w s z y s c y j e s t e ś c i e poeci, l e c z j a j e s t e m p o
18
stronie śmierci." T o s u r r e a l i z m o ś m i e l i ł się powiedzieć,
ż e n a j p r o s t s z y m a k t e m s u r r e a l i s t y c z n y m j e s t wyjść n a uli
cę z r e w o l w e r e m i s t r z e l a ć do t ł u m u . „ K t o — pisze C a
m u s — odrzuca każdą d e t e r m i n a c j ę , p r ó c z j e d n o s t k i i j e j
pragnienia, wszelkie pierwszeństwo, prócz pierwszeństwa
nieświadomości, musi powstawać jednocześnie przeciwko
społeczeństwu i rozumieniu zarazem [...] Najważniejsze
t o z e r w a ć więzy, z a p e w n i ć t r i u m f i r r a c j o n a l n o ś c i . Cóż in
n e g o b o w i e m oznacza t a apologia z a b ó j s t w a n i ż t o tylko,
że w ś w i e c i e p o z b a w i o n y m z n a c z e ń i h o n o r u t y l k o prag
n i e n i e i s t n i e n i a pod każdą postacią jest uprawnione?"19
Ludzie, którzy nie odnaleźli wartości społecznych, w
u c i e c z c e o d p e ł n e g o n i h i l i z m u w y b r a l i m i ł o ś ć . A l e miłość,
k t ó r a s t a j e się o j c z y z n ą w y g n a ń c ó w z żywego ś w i a t a spo
łecznego — s a m a również j e s t moralnością trwogi. I ona
zresztą t a k ż e j e s t t y l k o pozorem. Czyż m o ż e b o w i e m ist
n i e ć i t r w a ć n a t y m ś w i e c i e w i e l k a , k w i t n ą c a radość zgod
n y c h i s p r z y j a j ą c y c h sobie c i a ł ? L u d z i e w y m y k a j ą się s o b i e
n a w z a j e m . Ż y c i e j e s t r u c h e m , k t ó r y ś c i g a swój k s z t a ł t n i e
z n a j d u j ą c go nigdy. Człowiek szukający dla swojego ist
nienia reguły, sensu, jedności tęskni do żywej istoty,
z k t ó r ą m ó g ł b y się zjednoczyć na zawsze — znaleźć g r a
nicę, w obrębie której byłby królem. „Pragniemy, żeby
20
m i ł o ś ć t r w a ł a , a w i e m y , że n i e t r w a . " Nawet cierpienie
n i e j e s t w i e c z n e . N a w e t ono n i e może s t a ć się losem w b r a
k u t r w a ł e g o szczęścia. „ A l e nie, n a s z e n a j g o r s z e m ę c z a r n i e
kiedyś się skończą. Pewnego ranka, po tylu rozpaczach,
n i e o d p a r t e p r a g n i e n i e życia o z n a j m i n a m , ż e wszystko się
s k o ń c z y ł o i że c i e r p i e n i e n i e w i ę c e j ma s e n s u niż szczęś
21
cie." O w a n a m i a s t k a lepszego s c a l o n e g o bytu, j a k ą l u
dzie zagubieni s t a r a j ą się znaleźć w d o b r e j ziemskiej mi
łości, p r z e k s z t a ł c a się w t r a g e d i ę p a t e t y c z n y c h związków,
k t ó r e — s k o ń c z o n e — ciągną się długo j e s z c z e w o c z e k i
w a n i u n a gest czy s y t u a c j ę , k t ó r a z a m k n i e w r e s z c i e spra
wę, n a d a j e j z a k o ń c z e n i u odpowiedni ton, znajdzie dla n i e j
słowo ostateczne. C h ę ć t r w a n i a w j e d n o ś c i , w b y c i e s c a l o
n y m wywołuje bezsilne szaleństwo miłości. „Haniebne cier
p i e n i e s a m o t n e g o k o c h a n k a polega n i e t y l e n a tym, ż e n i e
j e s t j u ż k o c h a n y , i l e n a świadomości, ż e k o c h a n a osoba m o
22
że, i musi k o c h a ć z n o w u . " N a j t k l i w s z e związki kończą się
ż y c z e n i e m z a t r a t y n a j b l i ż s z e j dotąd istoty. „ T r a k t u j ą c rzecz
s k r a j n i e — pisze C a m u s — każdy c z ł o w i e k w s w o i m o b ł ę d
n y m p r a g n i e n i u t r w a n i a i p o s i a d a n i a życzy istotom, k t ó r e
kochał, jałowości albo ś m i e r c i . " 2 3
T a k oto n i e z n a l a z ł s z y sensu i r a c j i i s t n i e n i a w ś w i e c i e
w e w n ę t r z y c h p r a g n i e ń , z n a j ą c t r a g e d i ę , j a k ą rodzi m i ł o ś ć
p r z e m i j a j ą c a i n i e d o s k o n a ł a — m o r a l i s t a s i ę g a po r a c j e ze
wnętrzne, po wartości, k t ó r e s c a l i ł y b y k s z t a ł t postępują
c y c h p o sobie c h w i l , w p r o w a d z a j ą c upragnioną harmonię
do sfery m y ś l i i s f e r y działania. G d z i e je odnajdzie? C z y
odnajdzie?
„Czy możliwe j e s t — pyta Camus — stworzyć wartość
w b r e w historii wychodząc z samej tylko ponadhistorycz-
nej refleksji? B y ł o b y to równoznaczne z akceptacją nie
24
sprawiedliwości historycznej i n ę d z y ludzi." Czy można
zatem stworzyć moralność bez wprowadzenia do historycz
nej egzystencji — wartości obecnej historii?
Camus szuka takiej perspektywy etycznej w rewolucji
społecznej, ale patrząc na rewolucję socjalistyczną przez
szkło, które zasłania widok rzeczywistych przeobrażeń
społeczno-ekonomicznych i rzeczywistych przemian życia
ludzi w s k a l i m a s o w e j — z i n t e r p r e t u j e ją fałszywie j a k o
próbę urzeczywistnienia nowego sprawiedliwego porząd
ku, zdobycie n o w e g o i s t n i e n i a przez czyn n i e l i c z ą c y się
z żadną r e g u ł ą m o r a l n ą .
Co p r a w d a c z y t a m y u C a m u s a , iż w p o c z ą t k a c h r e w o
lucji i j e j najgłębszych zrywach znajdujemy regułę, która
n i e j e s t f o r m a l n ą i k t ó r a m o ż e j e j służyć z a p r z e w o d n i k a .
C a m u s s t a j e t a k ż e p o s t r o n i e r e w o l u c y j n e j p o g a r d y d l a for
malnej i mistyfikatorskiej m o r a l n o ś c i s p o ł e c z e ń s t w a bur-
żuazyjnego. A l e śledząc l o s y rewolucji — z odrzuceniem
analizy skomplikowanej sytuacji ekonomicznej, socjalnej,
p o l i t y c z n e j , osądzając ją w k a t e g o r i a c h e t y k i abstrakcyj
n e j — zarzuci j e j p r a g m a t y z m i r e l a t y w i z m , w y s u n i e na
pierwszy plan rzeczywiste tragiczne błędy, ażeby zinter
pretować je j a k o istotę rewolucyjnego ustroju.
Z a w i e s z o n y m i ę d z y odrazą do k ł a m s t w a , h i p o k r y z j i , n i e
sprawiedliwości mieszczańskiego świata a niezrozumieniem
racji rewolucyjnych nowego społeczeństwa socjalistyczne
go, b ę d z i e s z u k a ł r a t u n k u w e k l e k t y c z n y m s y s t e m i e zbu
dowanym z motywów anarchistycznej utopii Proudhona,
federalizmu paryskich komunardów, syndykalizmu Sorela
i w s p ó ł c z e s n e g o s o c j a l r e f o r m i z m u . J e d n o c z e ś n i e b ę d z i e szu
k a ł p o t w i e r d z e n i a s w e j postawy, swego r o z u m i e n i a c h a r a k
t e r u i losów l u d z k i e g o b u n t u p r z e c i w rzeczywistości — w
h i s t o r i i m y ś l i i historii w a l k s p o ł e c z n y c h . A l e j e g o rozwa
żania nie są opisami historyka ani analizami socjologa.
Z h i s t o r i i r z e c z y w i s t e j i z j e j a r t y s t y c z n y c h i filozoficznych
mistyfikacji, z antycznych mitów i poezji ewangelicznej
czerpie Camus tematy do dramatów obrazujących etapy
l u d z k i e j w a l k i z e z ł e m społecznym, w a l k i z a k o ń c z o n e j k l ę s
ką. O d n a j d u j e m y o b r a z y t r a g i c z n y c h sprzeczności i n t e n c j i
i skutków czynów, pragnień i warunków. Tak powstają
p o r t r e t y Syzyfa, P r o m e t e u s z a , S p a r t a k u s a , C h r y s t u s a , S a i n t -
- J u s t a , B a k u n i n a , N i e t z s c h e g o — z w a r t e k o n s p e k t y wiel
k i c h d r a m a t ó w s c e n i c z n y c h , u k a z u j ą c y c h p o d s t a w o w y dy
l e m a t , k t ó r y pisarz widzi w d z i e j a c h s p o ł e c z n y c h i d z i e j a c h
m y ś l i : b y ć p o s ł u s z n y m n a t u r z e , a b y u j a r z m i ć historię, czy
u j a r z m i a ć n a t u r ę , a b y s t a ć się posłuszym h i s t o r i i .
Ł a t w o j e s t z a k w a l i f i k o w a ć C a m u s a w k a t e g o r i a c h ideo
l o g i c z n y c h i filozoficznych — wziąwszy za p o d s t a w ę szcze
g ó l n y idealizm, s u b i e k t y w n ą i n t e r p r e t a c j ę dziejów, zamy
k a n i e oczu n a d z i a ł a n i e p r a w historii. A l e k i e d y p o j a w i a
się chęć takiej generalizacji, takiej jednoznacznej oceny,
t r z e b a p a m i ę t a ć o człowieku, k t ó r y p o t r a f i ł w y b r a ć , kiedy
p ł a c i ł o się za to ż y c i e m , m i e j s c e w a l c z ą c y c h o ludzką god
ność p r z e c i w h a ń b i e faszyzmu. T r z e b a p a m i ę t a ć o c z ł o w i e
ku, k t ó r y w a l c z y ł o s w o j ą m o r a l n o ś ć laicką, n i e oczekując
za c z y n y słuszne ż a d n e j z a p ł a t y i n a g r o d y prócz s p o k o j u
w ł a s n e g o sumienia, k t ó r y dążył do p r a w d y i dobra, nie
c h y l ą c czoła przed żadną aprioryczną r e l i g i j n ą zasadą —
w i e r n y t y l k o sile s w e g o rozumu i d o c i e k l i w o ś c i r a c j o n a l n e j
analizy.
D a j ą c a u t o k o m e n t a r z do Upadku, C a m u s powiedział:
„ — M o t y w e m c e n t r a l n y m j e s t m o t y w m ł o d e j dziewczy
ny, k t ó r a rzuca się do S e k w a n y .
— No i b r a k r e a k c j i u ś w i a d k a ?
— Tak, słabość człowieka.
— T o m o t y w C o n r a d o w s k i : c z ł o w i e k mężny, k t ó r y n a g l e
s t a j e się t c h ó r z e m .
— Właśnie. T a k i Lord J i m w miniaturze.
— A j e d n a k j e s t rozwiązanie?
— M y ś l ę , że każdy, kto p a t r z y uważnie, znajdzie j e , a l e
n i e u m i e m powiedzieć gdzie [...] A l e m n i e j w i ę c e j w y g l ą d a
to t a k , że t r z e b a c h o ć na c h w i l ę z a p o m n i e ć o sobie d l a k o
25
goś i n n e g o . "
S ą d z ę , że i n s p i r a c j a C o n r a d o w s k a n i e o g r a n i c z a się do
stworzenia owego „Lorda J i m a w miniaturze". Wspólnotę
motywów Conrada i Camusa odkrywamy wielokrotnie.
W twórczości Camusa stale odnajdujemy obecność idei,
której pierwowzory sięgają klasyka tragicznego laickiego
heroizmu. Kierują nas one do moralistyki Conrada,
a zwłaszcza do t y c h r e f l e k s j i o życiu, k t ó r e głosi b o h a t e r
Smugi cienia i dr M o n y g h a m z Nostromo. S ł u c h a n i e głosu
Gilesa utwierdziło bohatera Smugi cienia w przekonaniu,
„że ż y c i e j e s t b e z m y ś l n y m z a b i j a n i e m czasu i że po to t y l
ko p o r z u c i ł e m dogodną p r a c ę w g r o n i e ż y c z l i w y c h p r z y j a
ciół, by u c i e k a j ą c od p u s t k i ż y c i o w e j , odnaleźć ją w p o s t a c i
o wiele dotkliwszej na p i e r w s z y m z a k r ę c i e drogi. [...] To
s a m o m u s i a ł o b y ć wszędzie, od zachodu na wschód, od
p ó ł n o c y n a p o ł u d n i e , n a k a ż d y m szczeblu d r a b i n y społecz
n e j . [...] Ś w i a t na pewno nie z a w i e r a w sobie n i c o r y g i n a l
nego, nic zdumiewającego, n i c pouczającego. Nie ma w
n i m wiedzy do n a b y c i a ni radości do przeżycia, ni w i e l
kich wydarzeń dających człowiekowi możność stwierdze
nia własnej wartości. Wszystko jest nieobecne, płaskie
26
i praecenione..."
Oto L o r d J i m — człowiek n i e r o z u m i e j ą c y s i e b i e d o koń
ca i j e d n o c z e ś n i e t r a w i o n y l ę k i e m przed samowiedzą, b o
hater samotny, nie zrozumiany, tragiczny, uporczywy w
dążeniu do p o t w i e r d z e n i a w ł a s n e j godności.
M ó w i S t e i n : „ C z ł o w i e k , k t ó r y się rodzi, w p a d a w m a r z e
nie, j a k się w p a d a do m o r z a . J e ż e l i u s i ł u j e się w y d o s t a ć —
a robią to niedoświadczeni — topi się, nicht wahr? Nie!
mówię panu! Jedyny sposób to poddać się niszczącemu
żywiołowi i wysiłkami rąk i nóg sprawić, że głębokie,
głębokie morze utrzyma człowieka. Więc jeśli pan mnie
z a p y t a : j a k żyć? [...] P o w i e m p a n u ! N a t o j e s t t a k ż e t y l k o
j e d n a r a d a . [...] Z a n u r z y ć się w n i s z c z ą c y m żywiole... [...]
To j e d y n a w ł a ś c i w i e droga. I ś ć za m a r z e n i e m i z n o w u iść
za m a r z e n i e m — i t a k ewig usque ad finem..." w
A l e J i m symbolizuje teraz ocalenie rzeczy ostatecznych,
p o z o s t a ł y c h z p r o g r a m u społecznego ż y c i a — t a k i c h , j a k
w y b ó r , s u m i e n i e , m i ł o ś ć , m ę s t w o , obowiązek. J e s t o n t a k ż e
d r a m a t e m w y n i k a j ą c y m ze ś w i a d o m e j i d o b r o w o l n e j w i e r
n o ś c i w o b e c raz p r z y j ę t e g o światopoglądu.
W r e s z c i e J i m u o s a b i a p o t r z e b ę p e ł n e j zgodności swych
c z y n ó w z w y o b r a ż e n i a m i o sobie. Zgoda s u m i e n i a ze świa
t e m j e s t tu r ó w n o z n a c z n a z odpowiedniością c z y n ó w i in
tencji. Dramat J i m a — jako dramat subiektywnej winy
w o b e c światopoglądu — j e s t j e d n o c z e ś n i e d r a m a t e m n i e
zgodności w y o b r a ż e ń o s o b i e z w y m o w ą czynów. A l e o b o k
kwestii winy i odpowiedzialności za skutki fałszywego
c z y n u w przeszłości do g ł o s u dochodzi tu o c e n a J i m a w
świetle pryncypialności etycznej i wyrzeczenia w imię
i d e a ł u . Z a m i a s t wizji u c i e c z k i od podszeptów z ł e j i grzesz
nej natury n a p l a n p i e r w s z y wychodzi sprawa utrzyma
nia ideału postępowania wbrew oporom zewnętrznym
i p o k u s o m życia. L o r d J i m „odchodzi od żywej kobiety,
a b y z a w r z e ć bezlitosne ś l u b y z m g l i s t y m i d e a ł e m postę
28
powania" , s t a j ą c się p i e r w o w z o r e m idei, k o n c e p c j i i kon
fliktów laickiego tragicznego heroizmu.
D o c h o d z i m y tu do p r o b l e m ó w s z e r s z y c h — do roli t w ó r
czości C o n r a d a i e t y k i c o n r a d y z m u w u k s z t a ł t o w a n i u tzw.
p o s t a w y t r a g i c z n e j w l i t e r a t u r z e . P o s t a w ę tę m o ż e m y okreś
l i ć z a W y k ą 2 9 j a k o p o s z u k i w a n i e m e t a f i z y c z n e g o lub często
psychologicznego podłoża dramatów i tragedii ludzkich
przy pominięciu społecznej i politycznej g r y sił; t w a r d e
w e j r z e n i e w m o t y w y p s y c h o l o g i c z n e dla u k a z a n i a d r a m a
tycznej, niespodziewanej gry tych motywów: zastąpienie
realnego procesu historycznego procesem stanowisk mo-
r a l n y c h b ę d ą c y c h poza h i s t o r i ą ; p o s z u k i w a n i e t r a g i c z n e g o
s p o r u dziejów przede w s z y s t k i m w g r z e p o s t a w m o r a l n y c h ,
w nagłych jednorazowych rewelacjach zła lub dobra w
c z ł o w i e k u , w n a g ł y c h o l ś n i e n i a c h w e w n ę t r z n y c h , po k t ó
r y c h zapadają w duszy p o n o w n e c i e m n o ś c i .
Otóż dla reprezentantów tak rozumianej postawy tra
g i c z n e j C o n r a d s t a n o w i ł n i e w ą t p l i w i e b e z p o ś r e d n i e źródło
fascynacji artystycznej i ideowej. Nie b y ł o to tylko odna
lezienie wspólnoty motywów, podobieństwa tematów i cią
g ó w f a b u l a r n y c h , p r a w i zasad m o t y w a c y j n y c h — a w i ę c
nie było to pokrewieństwo literackie. Conrad ujawniał
przed p i s a r z a m i i c h w ł a s n e g ł ę b o k i e k o n f l i k t y w e w n ę t r z n e ,
kształtował ton ogólnego niepokoju i zwątpienia w formy
k l a r o w n y c h pytań, p r z y k u w a ł d o o k r e ś l o n e j problematyki
ideowo-etycznej i podsuwał rozwiązania. Przy czym to
p o k r e w i e ń s t w o i d e o w e w y n i k a ł o z faktu, iż t r a g i c z n i po
znali w Conradzie pisarza o podobnej ewolucji myślowej
i t w ó r c z e j , i p o d o b n e j , a l e d o j r z a ł e j i m n i e j m g l i s t e j po
s t a w i e w o b e c życia, s p o ł e c z e ń s t w a i s i e b i e samego, w o b e c
podstawowych wartości moralnych.
S p r a w ę tę zobaczymy jaśniej, kiedy przypomnimy sobie
e t a p y i płody t e j e w o l u c j i . U c i e c z k ę C o n r a d a od świata,
w którym królował wschodni despotzym, do świata za
chodniego, ś w i a t a r z e k o m e j wolności i postępu społeczne
go u k o r o n o w a ł o doświadczenie, z j a k i e g o zrodziły się Ją
dro ciemności, Placówka postępu i Nostromo. Doświadcze
n i e t o udowodniło b r u t a l n ą s i ł ę i n t e r e s ó w m a t e r i a l n y c h ,
brak prawa i sprawiedliwości w rozwoju cywilizacji ka
p i t a l i s t y c z n e j . K a z a ł o szukać prawości, ciągłości, w a r t o ś c i
w abstrakcyjnych zasadach moralnych.
Jego ocena sił rewolucji jako wybuchu bezsensownej
rozpaczy wywołanej przez b e z s e n s o w n ą t y r a n i ę , j e g o wi
dzenie rewolucjonistów j a k o utopijnych d o k t r y n e r ó w , po
wodujących się wiarą w możliwość zmiany charakteru
i n a t u r y c z ł o w i e k a w drodze m a t e r i a l n e j r e w o l u c j i i prze
b u d o w y s t o s u n k ó w s p o ł e c z n y c h , j e g o w i d z e n i e ludu w po
s t a c i s z a r e j , b e z i m i e n n e j masy, o t u m a n i o n e j , zapitej i n i e
z d o l n e j do c z y n u — w s z y s t k o to b l i s k i e b y ł o „ t r a g i c z n y m " .
Niewiara w rewolucyjną zmianę świata, pogarda do
świata istniejącego, załamanie się iluzji liberalnego po
s t ę p u doprowadziło Conrada do heroicznego opowiedze
n i a się po s t r o n i e odchodzących w n i e p a m i ę ć podstawo
wych wartości humanistycznych: odpowiedzialności, soli
d a r n o ś c i , w i e r n o ś c i , h o n o r u , odwagi, dyscypliny, o f i a r n o ś
ci. H e r o i z m w p e ł n e j c i e m n o ś c i , w ś w i a d o m o ś c i o k r u t n e j
„ j a ł o w o ś c i i s t n i e ń i ś m i e r c i , t r a w i o n y c h w d a r e m n y m usi
łowaniu rozwiązania zagadki" (dr Monygham z Nostro-
rąo) — kazał budować laicki tragiczny światopogląd,
wsparty o zasadę bezużytecznej odpowiedzialności, wier
ności samemu sobie i wierności wobec praw zamknięte
go k o l e k t y w u ludzi morza. T e n k o l e k t y w , z dala od spo
łecznej dżungli lądowej, skazany na nieustanną walkę
z żywiołem, miał strzec najwyższych cnót. „Poza linią
m o r s k i e g o w i d n o k r ę g u ś w i a t dla m n i e n i e istniał... M ó w i ę
tu o życiu n a j w e w n ę t r z n i e j s z y m , o burzliwych głębiach
n a s z e j istoty, gdzie s p o t y k a n a s to, co n a j l e p s z e i to, co
najgorsze, gdzie c z ł o w i e k musi żyć s a m , l e c z n i e p o t r z e
b u j e się w y r z e c w s z e l k i e j nadziei p o r o z u m i e n i a z b l i ź n i
mi.
Tragiczny laicki heroizm Conrada miał więc racjonalne,
r e a l n e podstawy. T r z y m a ł się desek o k r ę t o w e g o p o k ł a d u
i zasad „ d o b r e j r o b o t y " ludzi m o r z a . Napisze w i ę c C o n
rad, że: „Z t w a r d e g o t r u d u t y c h ludzi rodzi się współ
czująca świadomość jednakiego przeznaczenia, wierność
dla zasad p r a c y z a w o d o w e j w ł a ś c i w a d o b r y m p r a k t y k o m ,
zmysł dla zasad prawego postępowania, które możemy
n a z w a ć h o n o r e m , p o ś w i ę c e n i e m dla o b r a n e g o p o w o ł a n i a ,
i t e n idealizm, k t ó r y n i e j e s t j a k i m ś m g l i s t y m , s k r z y d l a
t y m a n i o ł e m bez oczu, a l e boską p o s t a c i ą o z i e m s k i m wy
glądzie, z w e j r z e n i e m j a s n y m i n o g a m i m o c n o o p a r t y m i
o ziemię, co go z r o d z i ł a . " 3 1
Tę więź z realnym światem naderwali kontynuatorzy
C o n r a d a z t r a g i c z n e g o pokolenia. P o ł o ż y l i n a c i s k na sa
motność i tajemniczość ludzkiego w n ę t r z a , pochylili się
mocniej nad dramatycznymi starciami wewnętrznych mo
tywów i zinterpretowali Conrada w duchu Dostojewskie-
go.
Ci zaś z „ t r a g i c z n y c h " , k t ó r z y weszli na d r o g ę m i s t y c z
n e j u c i e c z k i od ś w i a t a — m o g l i ł a t w o zastąpić C o n r a d o w
s k i żywioł m o r s k i , z którym potyka się samotny kolek
tyw — samotnością człowieka borykającego się z we
wnętrznym żywiołem własnej natury. „Skrzydlaty anioł
b e z o c z u " m ó g ł się t e r a z p o j a w i ć w p o s t a c i u ś w i ę c a j ą c e j
łaski — jedynej ostoi w w a l c e z zawsze o b e c n y m żywio
ł e m g r z e c h u . D y s c y p l i n i e , gotowości i czujności w w a l c e
z m o r z e m odpowiadać t e r a z m i a ł a d y s c y p l i n a w e w n ę t r z n a
i s t a ł a czujność w o b e c z a k u s ó w zła.
Ale nawet wówczas pozostawała jakaś więź z laickim
w y d a n i e m t r a g i c z n e g o h e r o i z m u dzięki p r o b l e m a t y c e ludz
kiej tragicznej walki z naturą, losem — walki samotnej
i n a j c z ę ś c i e j k o ń c z ą c e j się klęską.
VI
N a g ł a ś m i e r ć w s a m o c h o d o w y m wypadku, przez n i k o g o
nie zawinionym, przerwała twórczość Camusa w momencie
pasowania się ze współczesną problematyką polityczną,
ideową, filozoficzno-moralną. Camusowi, którego książki
p r z e k s z t a ł c a j ą się o b e c n i e w k l a s y k ę , za życia d a l e k o b y ł o
od a k a d e m i z m u . U z a s a d n i e n i e S z w e d z k i e j A k a d e m i i przy
z n a j ą c e j mu n a g r o d ę N o b l a 17 p a ź d z i e r n i k a 1957 r o k u w
d z i a l e l i t e r a t u r y głosiło, ż e o t r z y m u j e t ę n a g r o d ę „za c a -
ł o ś ć d z i e ł a r z u c a j ą c e g o ś w i a t ł o n a p r o b l e m y , k t ó r e nasze
dni s t a w i a j ą przed ś w i a d o m o ś c i ą l u d z k ą " 4 1 . T a k i e dzieło
nigdy n i e może przybrać postaci skończonej. Odczytujemy
dzisiaj jego książki j a k o propozycje poszukiwania nowej
moralności i demaskowania moralności starej, j a k o wyraz
n i e p o k o j u filozoficznego p r z e n i e s i o n e g o do l i t e r a t u r y p i ę k
n e j . J e g o p u b l i c y s t y k ę , e s e j e , szkice filozoficzne i l i t e r a c
kie odczytujemy j a k o nazwanie wątków w tworzywie li
terackim dopiero z a r y s o w a n y c h i oczekujących na nowe
realizacje artystyczne; odnajdujemy motywy filozoficzne,
k t ó r e poszukują dopiero drogi do l i t e r a t u r y , s t a n o w i ą c dzi
siaj j u ż t y l k o ślad z a m i a r ó w l i t e r a c k i c h nigdy n i e zreali
zowanych.
Jerzy Kossak
Jeanowi Grenier
DWIE STRONY
T E G O SAMEGO
PRZEDMOWA
D l a c z e g o więc, s k o r o chodzi o to c z e k a n i e , p r a w d o p o d o b
n i e d a r e m n e , zgoda n a t ę p u b l i k a c j ę ? P r z e d e w s z y s t k i m dla
tego, ż e c z y t e l n i c y znaleźli a r g u m e n t , k t ó r y m n i e przeko
2
n a ł . P o z a t y m zaś nadchodzi czas w życiu a r t y s t y , k i e d y
m u s i p o s t a w i ć k r o p k ę , zbliżyć się do tego, co jest jego
c e n t r u m , ż e b y j u ż t a m pozostać. T a k j e s t z e m n ą dzisiaj
i nie muszę mówić o t y m więcej. J e ś l i mimo tylu wysił
ków, żeby zbudować język i ożywić mity, nie potrafię
pewnego dnia napisać Dwóch stron tego samego na nowo,
nie osiągnę nigdy nic, oto moje niejasne przekonanie.
W k a ż d y m r a z i e n i c n i e s t o i n a przeszkodzie, b y m m ó g ł
w y o b r a ż a ć sobie, że mi się powiedzie, że w środku t e g o
dzieła umieszczę cudowne milczenie m a t k i i wysiłek czło
wieka zmierzającego do znalezienia sprawiedliwości albo
m i ł o ś c i , k t ó r a z r ó w n o w a ż y t o m i l c z e n i e . Oto c z ł o w i e k w e
ś n i e życia, n a z i e m i ś m i e r c i , k t ó r y z n a j d u j e s w o j e p r a w d y
i który je traci, żeby poprzez w o j n y , krzyki, szaleństwo
sprawiedliwości i miłości, przez c i e r p i e n i e wreszcie, po
wrócić do tej cichej ojczyzny, gdzie nawet śmierć jest
s z c z ę ś l i w y m m i l c z e n i e m . O t o jeszcze... T a k , n i c n i e przesz
k a d z a śnić, n a w e t w godzinie w y g n a n i a , s k o r o t y l e w i e m
p r z y n a j m n i e j i w i e m to na p e w n o , że dzieło c z ł o w i e k a to
n i c i n n e g o j a k długa w ę d r ó w k a , a b y dzięki sposobom sztu
ki odnaleźć d w a a l b o t r z y p r o s t e i w i e l k i e obrazy, d l a k t ó
r y c h p o r a z p i e r w s z y o t w o r z y ł o się s e r c e . M o ż e d l a t e g o
po dwudziestu latach pracy żyję nadal w przekonaniu,
że moje dzieło nie jest jeszcze nawet zaczęte. Odkąd
z o k a z j i t e g o w y d a n i a w r ó c i ł e m do m o i c h p i e r w s z y c h s t r o
nic, t o przede w s z y s t k i m p r a g n ą ł e m powiedzieć.
IRONIA
S t a r z e c triumfował, m a r s z c z y ł b r w i , p o u c z a j ą c o potrzą
sał w s k a z u j ą c y m p a l c e m . M ó w i ł : „Mój ojciec dawał mi
pięć f r a n k ó w z m o j e j tygodniówki, ż e b y m m ó g ł się zaba-
w i ć aż do n a s t ę p n e j s o b o t y . I co? J e s z c z e o d k ł a d a ł e m z tego
p a r ę groszy. P r z e d e w s z y s t k i m , ż e b y z o b a c z y ć się z m o j ą
narzeczoną, s z e d ł e m pieszo na w i e ś c z t e r y k i l o m e t r y w t a m
tą s t r o n ę i c z t e r y z p o w r o t e m . M ó w i ę w a m , dzisiejsza m ł o
dzież n i e u m i e s i ę b a w i ć . " S i e d z i e l i p r z y o k r ą g ł y m stole,
t r z e c h m ł o d y c h i on, stary. O p o w i a d a ł s w o j e b i e d n e przy
gody: b r e d n i e w p o d n i o s ł y m t o n i e , obrzydliwości, k t ó r e c e
l e b r o w a ł j a k z w y c i ę s t w a . W s w o i m opowiadaniu n i e r o b i ł
p a u z i śpiesząc się, ż e b y powiedzieć wszystko, z a n i m go
opuszczą, z e s w o j e j przeszłości w y w l e k a ł t o , c o j e g o zda
niem mogło zainteresować słuchaczy. Jego jedyną wadą
b y ł o , ż e c h c i a ł , b y g o s ł u c h a n o : z d a w a ł się n i e dostrzegać
ironii w spojrzeniach ani rubasznej kpiny, k t ó r e j m u n i e
szczędzono. B y ł dla n i c h s t a r c e m , o k t ó r y m wiadomo, że
z a j e g o czasów w s z y s t k o b y ł o dobre, g d y o n s a m u w a ż a ł
się za p o p r z e d n i k a godnego s z a c u n k u , k t ó r e g o doświadcze
n i e się liczy. Młodzi n i e wiedzą, ż e d o ś w i a d c z e n i e j e s t k l ę s
ką i że t r z e b a w s z y s t k o s t r a c i ć , ż e b y dowiedzieć się odro
binę. S t a r y wycierpiał swoje. Nie mówił nic o tym. Lepiej
j e s t uchodzić z a szczęśliwego. Zresztą, jeśli popełniał tu
błąd, popełniłby jeszcze większy chcąc wzruszyć swoimi
n i e s z c z ę ś c i a m i . C o m o g ą obchodzić c i e r p i e n i a s t a r e g o c z ł o
wieka, kiedy życie pochłania was bez reszty? Mówił i m ó
wił, g u b i ł się z rozkoszą w s z a r o ś c i a c h swego p r z y g ł u c h ł e g o
głosu. A l e t o n i e m o g ł o t r w a ć . J e g o p r z y j e m n o ś ć b y ł a w
o s i ą g n i ę c i u j a k i e g o ś celu, a u w a g a s ł u c h a c z y g a s ł a . N i e b y ł
j u ż n a w e t z a b a w n y ; b y ł s t a r y . Młodzi zaś lubią b i l a r d i k a r
ty, n i e p o d o b n e d o g ł u p i e j p r a c y c o d z i e n n e j .
P o c h w i l i b y ł sam, m i m o w y s i ł k ó w i k ł a m s t w , żeby uczy
n i ć s w o j e o p o w i a d a n i e b a r d z i e j z a j m u j ą c y m . Młodzi odeszli
b e z ż a d n y c h względów. Z n o w u s a m N i e b y ć s ł u c h a n y m : t o
straszne, g d y c z ł o w i e k j e s t s t a r y . S k a z y w a n o g o n a m i l c z e
n i e i n a s a m o t n o ś ć . D a w a n o m u d o zrozumienia, ż e w k r ó t c e
u m r z e . A s t a r y człowiek, k t ó r y m a u m r z e ć , j e s t n i e p o t r z e b
ny, k r ę p u j ą c y n a w e t i podstępny. N i e c h sobie pójdzie. A l b o
zamilknie: t y l e p r z y n a j m n i e j . A on cierpi, ponieważ nie
może milczeć nie myśląc o tym, że j e s t stary. Wstał j e d n a k
i odszedł u ś m i e c h a j ą c się do w s z y s t k i c h w o k ó ł . A l e n a p o t -
k a ł t y l k o t w a r z e o b o j ę t n e a l b o u c z e s t n i c z ą c e w wesołości,
d o k t ó r e j n i e m i a ł p r a w a . K t o ś ś m i a ł się. „ O n a j e s t s t a r a ,
n i e m ó w i ę , że nie, a l e c z a s e m w s t a r y m p i e c u d i a b e ł p a l i . "
Inny, poważniej: „My t a m nie jesteśmy bogaci, ale lubimy
z j eś ć dobrze. P o p a t r z n a m o j e g o w n u k a , j e w i ę c e j o d s w e g o
t a t y . J e g o t a c i e w y s t a r c z y pół kilo c h l e b a , a o n z j e k i l o j a k
n i c . I do t e g o j e s z c z e k i e ł b a s a , i do t e g o j e s z c z e s e r ! A cza
sem, ki ed y j u ż zjadł, w o ł a : H a m ! H a m ! i z a p y c h a d a l e j . "
Stary odszedł. Wolnym krokiem, krokiem spracowanego
osła, p r z e m i e r z a ł c h o d n i k i p e ł n e ludzi. Czuł s i ę źle i n i e
c h c i a ł w r a c a ć d o domu. Z a z w y c z a j dość l u b i ł t e p o w r o t y :
stół, n a f t o w a l a m p a , t a l e r z e , n a k t ó r y c h j e g o p a l c e m a c h i
n a l n i e odnajdują s w o j e m i e j s c e . L u b i ł t e m i l c z ą c e k o l a c j e ,
s t a r a n a p r z e c i w niego, k ę s y d ł u g o żute, g ł o w a pusta, oczy
n i e r u c h o m e , m a r t w e . Dziś w r ó c i p ó ź n i e j . K o l a c j a n a stole
będzie zimna, stara w łóżku, spokojna, ponieważ znała
j e g o n i e o c z e k i w a n e spóźnienia. M ó w i ł a : „ Z n ó w g o n a p a d ł o "
i wszystko b y ł o j a s n e .
Szedł teraz spokojnym, upartym krokiem. B y ł sam i sta
ry. U k o ń c a życia s t a r o ś ć j e s t j a k p o w r a c a j ą c e mdłości.
W s z y s t k o k o ń c z y się na tym, że nikt n i e s ł u c h a . Idzie, za
w r a c a na rogu, p o t y k a się i n i e m a l upada. W i d z i a ł e m go.
T o śmieszne, a l e c o r o b i ć . M i m o w s z y s t k o w o l i ulicę, r a
czej u l i c a niż te godziny w domu, ki edy g o r ą c z k a p r z e s ł a
n i a mu s t a r ą i z o s t a j e s a m w swoim p o k o j u . I wówczas
drzwi o t w i e r a j ą się w o l n o i pozostają p r z e z c h w i l ę u c h y l o
n e . W c h o d z i mężczyzna. J e s t j a s n o u b r a n y . S i a d a n a p r z e
c i w s t a r c a i m i l c z y przez d ł u g i e m i n u t y . N i e r u c h o m y j a k
u c h y l o n e przez c h w i l ę drzwi. Od czasu do czasu przeciąga
r ę k ą p o w ł o s a c h i c i c h o w z d y c h a . K i e d y j u ż długo p a t r z y ł
na starego j e d n a k i m spojrzeniem ciężkim od smutku, ci
c h o odchodzi. Z a n i m s u c h y t r z a s k drzwi; s t a r y nie rusza
się przerażony, z k w a ś n y m i b o l e s n y m l ę k i e m w środku.
A l e n a u l i c y n i e j e s t sam, c h o ć m a ł o s p o t y k a ludzi. G o
r ą c z k a w n i m śpiewa. P r z y ś p i e s z a kroku: j u t r o wszystko
s i ę zmieni, j u t r o . N a g l e odkrywa, ż e j u t r o b ę d z i e t a k i e sa
mo i p o j u t r z e , i w s z y s t k i e i n n e dni. I to n i e o d w r a c a l n e od
k r y c i e miażdży go. T a k i e m y ś l i zabijają. I c z ł o w i e k się za-
b i j a , p o n i e w a ż n i e m o ż e i c h znieść — a l b o , j e ś l i j e s t m ł o d y ,
u k ł a d a j e w zdania.
Stary, szalony, pijany — niewiadomo. Koniec będzie
m i a ł godny, w ś r ó d szlochu i podziwu. U m r z e p i ę k n i e , to
z n a c z y c i e r p i ą c . T o b ę d z i e m u p o c i e c h ą . I dokąd zresztą i ś ć :
j e s t stary, n a zawsze. L u d z i e budują n a s t a r o ś c i . T ę s t a
rość, osaczoną w s z y s t k i m , c o n i e o d w r a c a l n e , c h c ą u ś w i ę c i ć
p r ó ż n o w a n i e m , l e c z o n o w ł a ś n i e pozostawia i c h b e z o b r o n y .
Chcą zostać k i e r o w n i k a m i warsztatów, aby jako emeryci
spędzić r e s z t ę dni w m a ł y m d o m k u . A l e k i e d y j u ż zaszli
w l a t a c h daleko, wiedzą, ż e t o fałsz. T r z e b a i m i n n y c h l u
dzi. J e m u zaś t r z e b a s ł u c h a c z y , b y u w i e r z y ł , ż e żyje. T e r a z
u l i c e b y ł y c i e m n i e j s z e i b a r d z i e j puste. G ł o s y m i j a ł y g o
jeszcze. W dziwnym uspokojeniu wieczora stawały się bar
dziej uroczyste. Za wzgórzami otaczającymi miasto był
j e s z c z e b l a s k dnia. O g r o m n y dym, n i e w i a d o m o skąd, po
j a w i ł się z a p o r o ś n i ę t y m i w i e r z c h o ł k a m i . W z n o s i ł się po
woli i układał piętrami j a k świerk. S t a r y z a m k n ą ł oczy.
W o b e c życia, k t ó r e z a g a r n i a ł y odgłosy m i a s t a i głupi, o b o
j ę t n y u ś m i e c h n i e b a , czuł się sam, bezradny, nagi, już
martwy.
C z y t r z e b a o p i s y w a ć drugą s t r o n ę t e g o p i ę k n e g o m e d a
l u ? M o ż n a się domyślić, że w b r u d n y m i c i e m n y m p o k o j u
stara nakryła do stołu, że kiedy kolacja była gotowa,
u s i a d ł a , s p o j r z a ł a na z e g a r e k , p o c z e k a ł a c h w i l ę i z ape
t y t e m z a b r a ł a się do jedzenia. Myślała: „Znów go na
padło." I wszystko było jasne.
M i e s z k a l i w p i ę c i o r o : b a b k a , j e j m ł o d s z y syn, j e j starsza
córka i d w o j e dzieci tej ostatniej. Syn był prawie nie
m y ; c ó r k a u ł o m n a , m y ś l a ł a z t r u d e m , a z d w o j g a dzieci
s t a r s z y p r a c o w a ł j u ż w t o w a r z y s t w i e ubezpieczeń, młodszy
zaś uczył się. M a j ą c siedemdziesiąt l a t b a b k a rządziła j e s z
cze w s z y s t k i m . N a d j e j ł ó ż k i e m m o ż n a b y ł o z o b a c z y ć por
t r e t , gdzie młodsza o pięć l a t , w y p r o s t o w a n a w s w o j e j c z a r
n e j s u k n i s pi ę t ej u szyi m e d a l i o n e m , b e z j e d n e j z m a r s z c z k i
na t w a r z y o o c z a c h o g r o m n y c h , j a s n y c h i z i m n y c h , t r w a ł a
w p o s t a w i e k r ó l e w s k i e j , k t ó r e j w y r z e k ł a się d o p i e r o póź
n i e j i k t ó r ą u s i ł o w a ł a n i e k i e d y odnaleźć, g d y szła u l i c ą .
T y m j a s n y m oczom wnuk jej zawdzięczał w s p o m n i e n i e ,
od którego rumieni się jeszcze. S t a r a kobieta czekała, aż
z j a w i ą się goście, p o c z y m p y t a ł a p a t r z ą c n a n i e g o s u r o w o :
„ K o g o wolisz, t w o j ą m a t k ę c z y t w o j ą b a b k ę ? " G r a n a b i e
r a ł a ostrości, gdy c ó r k a b y ł o o b e c n a . Bo we wszystkich
wypadkach dziecko odpowiadało: „ B a b k ę " , z wielkim po
r y w e m m i ł o ś c i w s e r c u dla t e j m a t k i , k t ó r a m i l c z a ł a zaw
sze. Albo też, kiedy goście dziwili się temu wyznaniu,
m ó w i ł a : „ B o ona g o w y c h o w a ł a . "
T a k w i ę c s t a r a k o b i e t a u w a ż a ł a , ż e m i ł o ś ć j e s t rzeczą,
k t ó r e j s i ę w y m a g a . Z poczucia, że j e s t dobrą m a t k ą rodzi
ny, czerpała swoją surowość i nietolerancję. Nigdy nie
zdradziła swego m ę ż a i u r o d z i ł a mu dziewięcioro dzieci. Po
jego śmierci energicznie zajęła się rodziną. Opuściwszy
f a r m ę w okolicy, osiedli w s t a r e j i u b o g i e j dzielnicy, gdzie
mieszkali już od dawna.
Tej kobiecie na pewno nie brakło zalet. Ale swoim
wnukom, którzy byli w w i e k u sądów a b s o l u t n y c h , wyda
w a ł a się t y l k o k o m e d i a n t k ą . D o w i e d z i e l i s i ę n a p r z y k ł a d
od j e d n e g o z w u j ó w c i e k a w e j h i s t o r i i . T e n ostatni, przy
szedłszy z wizytą do t e ś c i o w e j , u j r z a ł ją siedzącą bezczyn
n i e p r z y o k n i e . A l e p r z y j ę ł a go ze ś c i e r k ą w r ę c e , p r z e p r a
szając, ż e n i e m o ż e p r z e r w a ć p r a c y , z a j ę c i a d o m o w e n i e
zostawiają j e j wolnej chwili. I prawdę mówiąc, tak było
ze w s z y s t k i m . Po sporze r o d z i n n y m m d l a ł a z n a j w i ę k s z ą
łatwością. Cierpiała też na okropne wymioty związane
z p o d r a ż n i e n i e m w ą t r o b y . A l e w t y m względzie n i e c z u ł a
s i ę z o b o w i ą z a n a d o n a j m n i e j s z e j powściągliwości. N i e r o
b i ą c ceregieli, w y m i o t o w a ł a h a ł a ś l i w i e d o k u c h e n n e g o k u b
ł a n a ś m i e c i . W r a c a ł a b l a d a , z oczami p e ł n y m i ł e z o d w y
s i ł k u , i k i e d y proszono j ą , by się p o ł o ż y ł a , p r z y p o m i n a ł a ,
że k u c h n i a j e s t na j e j g ł o w i e i i l e od n i e j zależy w d o m u :
„ T o ja tu robię wszystko." I jeszcze: „Co będzie z wami,
gdy m n i e z a b r a k n i e ! "
D z i e c i p r z y z w y c z a i ł y się, b y nie z w r a c a ć u w a g i n a j e j
wymioty, na „ataki", j a k mówiła, ani na j e j skargi. P e w -
n e g o d n i a p o ł o ż y ł a się i zażądała l e k a r z a . S p r o w a d z o n o go,
ż e b y zrobić, j a k c h c i a ł a . P i e r w s z e g o dnia orzekł, ż e t o
z w y k ł a n i e d y s p o z y c j a , drugiego, ż e t o r a k w ą t r o b y , t r z e
ciego, że c i ę ż k a ż ó ł t a c z k a . A l e m ł o d s z e z dzieci u p a r ł o się,
ż e b y widzieć w t y m t y l k o n o w ą k o m e d i ę , b a r d z i e j prze
m y ś l n e u d a w a n i e . Nie czuło n i e p o k o j u . T a k o b i e t a z b y t j e
uciskała, żeby j e g o pierwsze wrażenia mogły b y ć pesymis
t y c z n e . I j e s t t e ż rodzaj rozpaczliwej odwagi w j a s n o ś c i
widzenia i odmowie kochania. Ale grając chorobę, można
j e j naprawdę zaznać: babka posunęła udawanie aż do
ś m i e r c i . O s t a t n i e g o dnia r o z p i e r a ł y j ą gazy. B e z ż e n a d y
zwróciła się do wnuka: „Widzisz, pierdzę jak prosię."
U m a r ł a w godzinę p o t e m .
J e j w n u k , czuł t o teraz, n i c z t e g o n i e zrozumiał. N i e
m ó g ł u w o l n i ć s i ę o d myśli, ż e t a k o b i e t a o d e g r a ł a p r z e d
n i m o s t a t n i ą i n a j p o t w o r n i e j s z ą ze s w y c h k o m e d i i . Z a s t a n a
w i a ł się, c z y c z u j e żal, a l e n i e czuł żadnego. P ł a k a ł dopiero
w d n i u pogrzebu, p o n i e w a ż p ł a k a l i wszyscy, a l e z obawą,
że n i e j e s t s z c z e r y i że k ł a m i e w o b l i c z u ś m i e r c i . B y ł to
p i ę k n y dzień z i m o w y z p r o m i e n i a m i s ł o ń c a . W b ł ę k i c i e n i e
ba odgadywało się chłód powleczony złotem. Cmentarz
wznosił się n a d miastem i można było widzieć p i ę k n e ,
p r z e j r z y s t e s ł o ń c e , s p a d a j ą c e na z a t o k ę drżącą od ś w i a t ł a
j a k w i l g o t n e usta.
W s z y s t k o t o n i e ł ą c z y się z e s o b ą ? P i ę k n a p r a w d a . K o
b i e t a , k t ó r ą s i ę zostawia, b y i ś ć d o k i n a , s t a r y c z ł o w i e k ,
k t ó r e g o się n i e s ł u c h a , ś m i e r ć , k t ó r a n i c z e g o n i e odkupuje,
a z drugiej s t r o n y c a ł e ś w i a t ł o ś w i a t a . I cóż to znaczy, j e ś l i
zgodzić się na w s z y s t k o ? Chodzi o trzy losy podobne,
a p r z e c i e ż r ó ż n e . Ś m i e r ć dla w s z y s t k i c h , a l e k a ż d e m u j e g o
w ł a s n a . M i m o w s z y s t k o s ł o ń c e g r z e j e n a m kości.
P O M I Ę D Z Y TAK I N I E
J e ś l i t o prawda, ż e j e d y n e r a j e t o r a j e u t r a c o n e , w i e m
teraz, j a k n a z w a ć to czułe i nieludzkie, co j e s t dziś we
mnie. Emigrant powraca do ojczyzny. A ja wspominam.
I r o n i a , sztywność, w s z y s t k o n i k n i e — w r ó c i ł e m . Nie c h c ę
p r z e ż u w a ć szczęścia. P r o s t s z e to i ł a t w i e j s z e . W t y c h bo
w i e m godzinach, k t ó r e z g ł ę b i z a p o m n i e n i a p r z y w o ł u j ę ku
sobie, nietknięta pozostała pamięć czystego wzruszenia,
c h w i l a zawieszona w w i e c z n o ś c i . T y l k o to p r a w d z i w e jest
we m n i e i w i e m o t y m zawsze za późno. K o c h a m y gest
n a g l e s i ę z a ł a m u j ą c y , d r z e w o d o b r z e osadzone w k r a j o b r a
zie. I ż e b y odtworzyć tę miłość, m a m y t y l k o szczegół, a l e
to w y s t a r c z a : zapach p o k o j u zbyt długo z a m k n i ę t e g o , szcze
g ó l n y odgłos k r o k u n a drodze. T a k j e s t z e m n ą . I j e ś l i ko
c h a ł e m w ó w c z a s w oddaniu, b y ł e m sobą, b o t y l k o m i ł o ś ć
nas s o b i e p r z y w r a c a .
Powolne, spokojne i poważne wracają te godziny, tak
s a m o m o c n e , t a k s a m o w z r u s z a j ą c e — dlatego że j e s t w i e
czór, czas s m u t n y i n i e j a s n e p r a g n i e n i e w n i e b i e b e z świat
ła. K a ż d y gest odnaleziony odkrywa mnie sobie. Powie
dziano m i k i e d y ś : „ T a k t r u d n o j e s t ż y ć . " I słyszę ton. I n
n y m r a z e m ktoś szepnął: „Najgorszym błędem j e s t zada
wać cierpienie." Kiedy wszystko się skończy, głód życia
zgaśnie. C z y t o n a z y w a j ą s z c z ę ś c i e m ? P r z y w o ł u j ą c t e wspo
mnienia, przybieramy mimo wszystko strój dyskretny
i ś m i e r ć u k a z u j e się n a m j a k tło o p o s t a r z a ł y c h t o n a c h .
W r a c a m y d o s i e b i e . C z u j e m y naszą r o z p a c z i k o c h a m y j ą
l e p i e j . T a k , t o m o ż e j e s t szczęście, l i t o ś c i w e p o c z u c i e n a
szego nieszczęścia.
T a k j e s t dzisiejszego w i e c z o r a . W tej kawiarni maure
tańskiej, na skraju arabskiego miasta, nie przywołuję mi
n i o n e g o szczęścia, a l e dziwne d o z n a n i e . J e s t j u ż noc. N a
ścianach lwy kanarkowego koloru ścigają zielono ubra
n y c h szejków wśród palm o pięciu gałęziach. W kącie ka
wiarni acetylenowa lampa rzuca niepewne światło. P r a w
d z i w e ś w i a t ł o p ł y n i e z o g n i a p ł o n ą c e g o w m a ł y m piecu,
o z d o b i o n y m zieloną i żółtą e m a l i ą . P ł o m i e ń o ś w i e t l a śro
d e k s a l i i c z u j ę j e g o o d b l a s k na t w a r z y . S i e d z ę t w a r z ą do
drzwi i do zatoki. W ł a ś c i c i e l k a w i a r n i p r z y k u c n ą ł w k ą c i e
i z d a j e s i ę p a t r z e ć na m ó j p u s t y k i e l i s z e k z l i ś c i e m m i ę t y
na dnie. W k a w i a r n i pusto, h a ł a s y m i a s t a w dole, d a l e j
światła zatoki. Słyszę mocny oddech Araba, jego oczy
b ł y s z c z ą w p ó ł m r o k u . C z y d a l e k o to g ł o s m o r z a ? W długich
r y t m a c h ś w i a t ś l e m i s w o j e w e s t c h n i e n i e i o f i a r o w u j e obo
j ę t n o ś ć i s p o k ó j tego, co n i e u m i e r a . W w i e l k i c h czerwo
n y c h o d b l a s k a c h l w y falują n a ś c i a n a c h . R o b i się c h ł o d n o .
S y r e n a na morzu. L a t a r n i e zaczynają się obracać: świa
t ł o zielone, c z e r w o n e , b i a ł e . I w c i ą ż to w i e l k i e w e s t c h n i e
nie świata. Z tej obojętności rodzi się jakiś tajemniczy
śpiew. I oto j e s t e m p r z y w r ó c o n y m o j e j ojczyźnie. Myślę
o dziecku, k t ó r e m i e s z k a ł o w b i e d n e j dzielnicy. Ta dziel
nica, ten dom! B y ł o tylko j e d n o piętro, schody nieoświe
t l o n e . Dziś j e s z c z e , p o długich l a t a c h , m ó g ł b y t a m w r ó c i ć
nocą. W i e , ż e w p a d ł b y n a g ó r ę b i e g i e m , nie potknąwszy
się a n i razu. J e g o c i a ł o j e s t p r z e s y c o n e t y m d o m e m . J e g o
nogi zachowały dokładną miarę wysokości stopni. Jego
r ę k a — o d r a z ę i n s t y n k t o w n ą , n i e z w a l c z o n ą nigdy, do po
ręczy. T o p r z e z k a r a l u c h y .
W letnie wieczory robotnicy zasiadają na balkonach.
U n i e g o b y ł o t y l k o m a ł e okno. W y n o s z o n o w i ę c k r z e s ł a
przed dom i delektowano się wieczorem. Ulica, obok
s p r z e d a w c y lodów, k a w i a r n i e n a p r z e c i w i h a ł a s dzieci b i e
gających od bramy do bramy. Ale przede wszystkim
n i e b o p o m i ę d z y w i e l k i m i fikusami. W b i e d z i e j e s t s a m o t -
ność, a l e samotność, która każdej rzeczy przydaje cenę.
P r z y p e w n y m stopniu b o g a c t w a n i e b o i n o c p e ł n a gwiazd
zdają się d o b r a m i n a t u r a l n y m i . U dołu d r a b i n y n i e b o od
zyskuje jednak cały swój sens: jest niezmierzoną łaską.
L e t n i e n o c e , t a j e m n i c e , w k t ó r y c h drżą gwiazdy! Za dziec
kiem był cuchnący korytarz, połamane krzesełko uginało
się t r o c h ę pod nim. A l e wzniósłszy oczy, pił czystą noc.
C z a s e m przejeżdżał w i e l k i i s z y b k i t r a m w a j . Na rogu uli
cy podśpiewywał pijak nie mącąc jednak ciszy.
Matka dziecka także milczała. Czasem pytano ją:
„O c z y m m y ś l i s z ? " „O n i c z y m " , odpowiadała. I to b y ł a
p r a w d a . W s z y s t k o b y ł o tu, w i ę c n i c . J e j życie, j e j spra
wy, j e j dzieci b y ł y tu, o b e c n o ś ć z b y t n a t u r a l n a , ż e b y moż
n a j ą odczuć. B y ł a u ł o m n a , m y ś l a ł a z t r u d e m . M a t k ę mia
ła s u r o w ą i władczą, k t ó r a p o ś w i ę c a ł a w s z y s t k o próżności
d r a ż l i w e g o zwierzęcia i k t ó r a długo rządziła s ł a b y m u m y
s ł e m c ó r k i . W y z w o l o n a dzięki m a ł ż e ń s t w u , w r ó c i ł a potul
n i e p o ś m i e r c i m ę ż a . P o l e g ł n a polu c h w a ł y , j a k t o s i ę m ó
wi. W z ł o c o n e j r a m c e na p o c z e s n y m m i e j s c u m o ż n a zoba
czyć k r z y ż w o j e n n y i m e d a l wojskowy. Ze szpitala przy
s ł a n o też wdowie znaleziony w ciele odłamek granatu.
W d o w a g o z a c h o w a ł a . O d d a w n a j u ż się n i e m a r t w i . Z a
p o m n i a ł a o mężu, a l e m ó w i j e s z c z e o o j c u s w o i c h dzieci.
Ż e b y w y c h o w a ć t e dzieci, p r a c u j e i o d d a j e z a r o b i o n e p i e
niądze m a t c e . T a troszczy się o i c h e d u k a c j ę przy p o m o c y
rózgi. K i e d y uderzy z b y t m o c n o , c ó r k a m ó w i : „ N i e bij p o
g ł o w i e . " P o n i e w a ż s ą t o j e j dzieci, k o c h a j e . K o c h a j e j e d
nakową miłością, której nigdy im nie okazuje. Czasem, j a k
w j e d e n z t y c h wieczorów, k t ó r e on p a m i ę t a , wróciwszy
po m ę c z ą c e j p r a c y (chodzi do sprzątania), z a s t a j e d o m pu
sty. S t a r a w y s z ł a po s p r a w u n k i , dzieci są j e s z c z e w szko
le. S i a d a wówczas na k r z e ś l e i s p o j r z e n i e j e j p u s t y c h oczu
z a t r a c a się w b i e g u r o w k a m i ę d z y d e s k a m i podłogi. Wo
kół n i e j g ę s t n i e j e noc, w k t ó r e j to m i l c z e n i e j e s t n i e u l e
czalną rozpaczą. J e ś l i d z i e c k o wchodzi w t e j chwili, widzi
chudą sylwetkę o kościstych ramionach i staje: boi się.
Z a c z y n a czuć w i e l e rzeczy. N i e c a ł k i e m j e s z c z e dostrzega
własne istnienie. Ale cierpi wobec tej zwierzęcej niemo-
t y . C z u j e litość d o m a t k i ; c z y t o z n a c z y k o c h a ć ? Nigdy g o
n i e pieściła, nie umiałaby. Stoi więc i patrzy na nią przez
długie minuty. W poczuciu o b c o ś c i zdaje sobie sprawę
z j e j c i e r p i e n i a . O n a n i e słyszy go, b o j e s t g ł u c h a . Z a c h w i
l ę s t a r a w r ó c i , ż y c i e odżyje: o k r ą g ł e ś w i a t ł o n a f t o w e j l a m
py, c e r a t a , k r z y k i , g r u b e s ł o w a . A l e t e r a z t a cisza z a k r e ś
l a pauzę, c h w i l ę n i e w y m i e r n ą . C z u j ą c t o n i e j a s n o , d z i e c k o
m y ś l i , że w j e g o p o r y w i e j e s t m i ł o ś ć do m a t k i . I t a k po
winno być, skoro to jego matka.
O n a n i e m y ś l i o n i c z y m . Z e w n ą t r z światło, h a ł a s y ; t u
cisza w c i e m n o ś c i . D z i e c k o w y r o ś n i e , n a u c z y się. W y c h o
w u j ą j e i zażądają o d n i e g o wdzięczności, j a k g dy b y osz
czędzono m u c i e r p i e n i a . Z j e g o m a t k ą n a zawsze pozosta
n ą t e cisze. O n w y r o ś n i e w c i e r p i e n i u . B y ć c z ł o w i e k i e m ,
t o t y l k o się liczy. B a b k a u m r z e , p o t e m m a t k a , on.
M a t k a d r g n ę ł a . P r z e l ę k ł a się. Wygląda idiotycznie t a k
n a n i ą p a t r z ą c . N i e c h idzie o d r o b i ć l e k c j e . D z i e c k o od
robiło lekcje. Jest dziś w nędznej kawiarni. Jest teraz
człowiekiem. Prawda, że to się liczy? Trzeba jednak
p rzy zn a ć, że nie, s k o r o o d r a b i a n i e l e k c j i i zgoda na to, a b y
być człowiekiem, prowadzi tylko do starości.
A r a b w s w o i m k ą c i e , wciąż p r z y k u c n i ę t y , t r z y m a s t o p y
w d ł o n i a c h . Z t a r a s ó w dobiega z a p a c h p a l o n e j k a w y i oży
w i o n e r o z m o w y m ł o d y c h głosów. Z n o w u p o w a ż n y i d e l i
katny ton holownika. Świat kończy się tu jak c o dzień
i z wszystkich jego bezmiernych trosk pozostaje teraz
tylko ta obietnica pokoju. Obojętność tej dziw
nej matki! Jedynie ogromna samotność świata daje
mi miarę tej obojętności. Pewnego wieczora wezwano do
n i e j syna, j u ż w t e d y dorosłego. Z p r z e r a ż e n i a d o s t a ł a c i ę ż
k i e g o wstrząsu mózgu. Z k o ń c e m d n i a l u b i ł a siadywać na
balkonie. Brała krzesło i przykładała usta do zimnego
i s ł o n e g o żelaza. P a t r z y ł a w t e d y n a p r z e c h o d n i ó w . Z a n i ą
ciemność zbierała się z wolna. Przed nią nagle rozświetla
ł y się s k l e p y . N a u l i c a c h p r z y b y w a ł o ludzi i ś w i a t e ł . Z a
t r a c a ł a się w t y m w p a t r y w a n i u b e z c e l u . T e g o w i e c z o r a
p o j a w i ł s i ę z a n i ą j a k i ś człowiek, p o w l ó k ł j ą , s t e r r o r y z o
wał i uciekł słysząc hałas. Nie zauważyła nic i zemdlała.
B y ł a w łóżku, k i e d y s y n przyszedł. P o s t a n o w i ł zostać z n i ą
n a noc, j a k l e k a r z zalecił. P o ł o ż y ł się n a łóżku o b o k n i e j ,
n a k o ł d r z e . B y ł o l a t o . P r z e g r z a n y pokój p e ł e n b y ł j e s z c z e
l ę k u po n i e d a w n y m zajściu. R o z l e g a ł y się k r o k i i s k r z y
p i a ł y drzwi. W c i ę ż k i m p o w i e t r z u unosił się z a p a c h o c t u ,
k t ó r y m n a t a r t o c h o r ą . O d czasu d o czasu r u s z a ł a się, j ę
c z a ł a , u n o s i ł a n a g l e . W y d z i e r a ł a go w ó w c z a s z k r ó t k i e g o
snu, z k t ó r e g o w y n u r z a ł s i ę z l a n y potem, a l e j u ż p r z y t o m
ny — i w który zapadał ciężko, spojrzawszy wpierw na
zegarek, gdzie tańczył, trzykrotnie powtórzony, płomyk
l a m p k i n o c n e j . D o p i e r o później zrozumiał, j a k s a m i b y l i
t e j n o c y . S a m i p r z e c i w w s z y s t k i m . „ I n n i " spali, kiedy oni
o d d y c h a l i gorączką. W t y m s t a r y m d o m u w s z y s t k o zdawa
ł o się w ó w c z a s p u s t e . T r a m w a j e n o c n e oddalając się odsą
c z a ł y c a ł ą n a d z i e j ę , k t ó r ą przynoszą n a m ludzie, wszystką
p e w n o ś ć , k t ó r ą d a j e n a m h a ł a s miast. D o m o d b r z m i e w a ł
j e s z c z e i c h dźwiękiem, a l e stopniowo w s z y s t k o gasło. Z o
s t a w a ł t y l k o w i e l k i ogród ciszy, w k t ó r y m n i e k i e d y p r z e
m y k a ł y się l ę k l i w e j ę k i c h o r e j . N i g d y j e s z c z e n i e czuł się
t a k p o z b a w i o n y g r u n t u . Ś w i a t stopniał, a w r a z z n i m złu
dzenia, że z k a ż d y m d n i e m rozpoczyna się ż y c i e . N i e b y ł o
j u ż nic, a n i studiów, ani ambicji, ani ulubionej potrawy
w restauracji, ani uprzywilejowanych kolorów. Nic tylko
c h o r o b a i ś m i e r ć , w k t ó r y c h czuł się pogrążony... A j e d n a k
żył w t e j s a m e j godzinie, gdy ś w i a t runął. I n a w e t w k oń
cu zasnął. Z a b i e r a j ą c j e d n a k ze sobą r ozpaczliwy i c z u ł y
obraz samotności we dwoje. Później, znacznie później,
m i a ł s o b i e p r z y p o m n i e ć t e n p o m i e s z a n y z a p a c h p o t u i octu,
t ę c h w i l ę , gdy czuł więzy ł ą c z ą c e g o z m a t k ą . J a k g d y b y
o n a b y ł a o g r o m n ą litością j e g o s e r c a , o t a c z a j ą c ą g o zew
sząd, c i e l e s n ą teraz, i z w i e l k i m s t a r a n i e m , b e z l ę k u o fałsz,
grającą rolę starej biednej k o b i e t y o w z r u s z a j ą c y m losie.
T e r a z p ł o m i e ń p r z y k r y w a popiół. W c i ą ż t o s a m o west
c h n i e n i e ziemi. S ł y c h a ć p e r l i s t y ś p i e w p t a k a , n a k t ó r y n a
k ł a d a się r o z e ś m i a n y głos k o b i e c y . Ś w i a t ł a n a z a t o c e s ą
b l i ż e j — r y b a c k i e łodzie w r a c a j ą do p o r t u . Z t r ó j k ą t a n i e
ba, k t ó r y widzę z mego miejsca, znikły chmury. Pełen
gwiazd drży pod c z y s t y m t c h n i e n i e m , w o k ó ł m n i e z w o l n a
noc, bo gdy dostrzegło się p e w n ą p r z e j r z y s t o ś ć życia, n i c
j u ż n i e m a z n a c z e n i a . C z ł o w i e k cierpi, nieszczęścia przy
chodzą j e d n e p o drugich. P o t r a f i j e znieść, zgadza się n a
s w ó j los. S z a n u j ą go. I nagle, p e w n e g o wieczora, t y l e co
n i c : s p o t y k a p r z y j a c i e l a , k t ó r y m u b y ł b a r d z o bliski. P r z y
j a c i e l r o z m a w i a z n i m j a k z o b c y m . A t a m t e n w r a c a do
domu i z a b i j a się. P o t e m opowiada się o m i ł o s n y c h c i e r
p i e n i a c h i u t a j o n y m d r a m a c i e . Nie. I j e ś l i k o n i e c z n i e j u ż
t r z e b a znaleźć powód, zabił się, p o n i e w a ż p r z y j a c i e l roz
m a w i a ł z n i m j a k z o b c y m . T a k w i ę c za k a ż d y m r a z e m ,
gdy zdawało mi się, że doświadczam głębokiego sensu
świata, w s t r z ą s a ł a m n ą j e g o prostota. M o j a m a t k a t a m t e g o
w i e c z o r a i j e j dziwna o b o j ę t n o ś ć . I n n y m r a z e m m i e s z k a
ł e m s a m w w i l l i na przedmieściu, z p s e m tylko, p a r ą k o
t ó w i i c h m a ł y m i : w s z y s t k i e b y ł y c z a r n e . K o t k a n i e zdo
łała ich wykarmić. Kolejno umierały. Pokój był pełen nie
czystości. Co w i e c z ó r , k i ed y w r a c a ł e m , j e d n o z kociąt l e
ż a ł o sztywne, z w y k r z y w i o n y m p y s z c z k i e m . Pewnego razu
zobaczyłem ostatnie, n a wpół j u ż z j e d z o n e przez m a t k ę .
C u c h n ę ł o . Z a p a c h ś m i e r c i mieszał s i ę z z a p a c h e m u r y n y .
U s i a d ł e m w t e d y pośrodku t e j całej nędzy i z rękami w
n i e c z y s t o ś c i a c h , w d y c h a j ą c zapach g n i c i a , p a t r z y ł e m długo
na o s z a l a ł y p ł o m i e ń w z i e l o n y c h o c z a c h kotki, n i e r u c h o
m e j w s w o i m k ą c i e . T a k . I t a k j e s t dzisiaj. G d y n i e m a l
n i c j u ż n i e zostaje i n i e ma czegokolwiek, co p r o w a d z i ł o b y
d o czegokolwiek, ani nadzieja, ani r o z p a c z n i e zdają s i ę
u z a s a d n i o n e i c a ł e ż y c i e streszcza s i ę w j e d n y m o b r a z i e .
A l e d l a c z e g o przy t y m się z a t r z y m y w a ć ? P r o s t e , wszyst
ko j e s t p r o s t e w ś w i a t ł a c h l a t a r ń — zielonym, czerwonym,
b i a ł y m ; w świeżości n o c y i z a p a c h a c h m i a s t a , i j e g o nędzy,
k t ó r e d o c i e r a j ą d o m n i e . J e ś l i dziś p e w i e n o b r a z dzieciń
s t w a z j a w i a się p r z e d e mną, j a k ż e n i e zgodzić się n a l e k
c j ę m i ł o ś c i i b i e d y ? J e ś l i t a godzina j e s t j a k pauza p o m i ę
dzy t a k i nie, i n n y m pozostawiam godziny nadziei czy
w s t r ę t u życia. Tak, zgarnąć jedynie przejrzystość i pro-
stotę u t r a c o n y c h r a j ó w : w j e d e n obraz. T a k w i ę c , c a ł k i e m
n i e d a w n o , w domu s t a r e j d z i e l n i c y s y n odwiedził m a t k ę .
U s i e d l i n a p r z e c i w siebie w milczeniu. I c h s p o j r z e n i a spot
kały się:
— No t a k , m a m o .
— No tak.
— Nudzisz się? N i e m ó w i ę dużo?
— N i g d y n i e m ó w i ł e ś dużo.
I p i ę k n y u ś m i e c h , w k t ó r y m n i e b i o r ą u d z i a ł u usta, za
g a r n i a j e j t w a r z . T o p r a w d a , nigdy z n i ą n i e mówił. A l e
p o co, doprawdy? G d y się milczy, s y t u a c j a s t a j e się j a s n a .
J e s t j e j s y n e m , o n a j e s t j e g o m a t k ą . Może m u powiedzieć:
„Wiesz."
S i e d z i n a s k r a j u k a n a p y , s t o p y przy sobie, r ę c e złączo
n e n a k o l a n a c h . O n n a k r z e ś l e ; c z asem n a n i ą spogląda
i p a l i b e z przerwy. Cisza.
— N i e p o w i n i e n e ś t y l e palić.
— To p r a w d a .
Z a p a c h y dzielnicy wchodzą przez o k n o . H a r m o n i a z są
siedniej kawiarni, przyśpieszony ruch wieczora, zapach
m i ę s a pieczonego na rożnie, które wkłada s i ę pomiędzy
d w a k a w a ł k i c i ą g n ą c e j się b u ł k i , d z i e c k o p ł a c z ą c e n a uli
cy. M a t k a wstaje i bierze robotę na drutach. P a l c e ma
z e s z t y w n i a ł e i z n i e k s z t a ł c o n e przez a r t r e t y z m . N i e p r a c u
j e s z y b k o : t r z y k r o t n i e n a b i e r a t o s a m o oczko i k i e d y p r u
j e c a ł y rządek, s ł y c h a ć g ł u c h y szmer.
— T o będzie k a m i z e l k a . P r z y p n ę d o n i e j b i a ł y k o ł n i e
r z y k . T o i m ó j c z a r n y płaszcz w y s t a r c z y m i n a c a ł ą j e
sień.
W s t a ł a , żeby z a p a l i ć ś w i a t ł o .
— T e r a z ś c i e m n i a się w c z e ś n i e .
To p r a w d a . Nie b y ł o j u ż lato, a j e s z c z e n i e j e s i e ń . W
spokojnym niebie pokrzykiwały jerzyki.
— Przyjdziesz niedługo?
— P r z e c i e ż j e s z c z e n i e odszedłem. D l a c z e g o o t y m m ó
wisz?
— Nie, to t y l k o t a k , żeby coś powiedzieć.
Przejeżdża tramwaj. Samochód.
— C z y to p r a w d a , że j e s t e m p o d o b n y do o j c a ?
— O, w y k a p a n y o j c i e c . N i e z n a ł e ś go, n a t u r a l n i e . M i a
ł e ś pół roku, k i e d y u m a r ł . A l e g d y b y ś m i a ł m a ł y w ą s i k !
Bez przekonania mówił o ojcu. Żadnego wspomnienia,
żadnego w z r u s z e n i a . N a p e w n o t a k i s a m c z ł o w i e k j a k w i e
lu i n n y c h . P o s z e d ł zresztą na w o j n ę z w i e l k i m z a p a ł e m .
C z a s z k a r o z ł u p a n a n a d M a r n ą . Ś l e p y i k o n a j ą c y przez t y
dzień: n a z w i s k o w y p i s a n e n a p o m n i k u k u czci p o l e g ł y c h
w z n i e s i o n y m przez gminę.
— Z r e s z t ą to i l e p i e j — m ó w i m a t k a . — W r ó c i ł b y ś l e
py albo o b ł ą k a n y . I wtedy, biedak...
— To p r a w d a .
Co więc zatrzymuje go w tym pokoju, jeśli nie pew
ność, ż e t a k w ł a ś n i e trzeba, j e ś l i n i e poczucie, ż e c a ł a a b -
surdalna p r o s t o t a ś w i a t a s c h r o n i ł a się t u t a j ?
— P r z y j d z i e s z znowu — powiedziała. — W i e m , że dużo
p r a c u j e s z . T y l k o że od czasu do czasu...
A l e gdzie j e s t e m t e r a z ? J a k oddzielić t ę pustą k a w i a r n i ę
od t e g o p o k o j u z przeszłości? N i e w i e m już, czy żyję, c z y
w s p o m i n a m . W i d a ć ś w i a t ł a l a t a r ń . A r a b s t a j e przede m n ą
i mówi, że z a m y k a . T r z e b a odejść. N i e c h c ę j u ż schodzić
p o t y m t a k n i e b e z p i e c z n y m stoku. Patrzę raz jeszcze na
z a t o k ę i j e j ś w i a t ł a ; to, co dobiega do mnie, n i e j e s t j e d
n a k nadzieją lepszych dni, a l e pogodną i prostą o b o j ę t n o ś
cią w o b e c w s z y s t k i e g o i w o b e c s a m e g o siebie. T r z e b a z ł a
m a ć tę l i n i ę n a z b y t m i ę k k ą i n a z b y t ł a t w ą . I t r z e b a mi
c a ł e j j a s n o ś c i widzenia. T a k , w s z y s t k o j e s t proste. T o l u
dzie w s z y s t k o k o m p l i k u j ą . N i e c h n a s n i e k a r m i ą b a j k a m i .
N i e c h n i e m ó w i ą o s k a z a n y m na ś m i e r ć : „ S p ł a c i dług spo
łeczeństwu", ale: „Utną mu głowę." To wydaje się drob
n o s t k ą . A l e j e s t n i e j a k a różnica. A poza tym są ludzie,
k t ó r z y wolą p a t r z e ć s w e m u p r z e z n a c z e n i u w oczy.
Ś M I E R Ć W D U S Z Y
P r z y j e c h a ł e m do P r a g i o szóstej w i e c z ó r . B a g a ż zanio
s ł e m od razu do p r z e c h o w a l n i . M i a ł e m d w i e godziny na
z n a l e z i e n i e hotelu. I w y p e ł n i a ł o m n i e szczególne poczucie
wolności, odkąd nie ciążyły m i już moje dwie walizki.
Z d w o r c a r u s z y ł e m wzdłuż ogrodów i z n a l a z ł e m się n a g l e
w s a m y m c e n t r u m , na p l a c u św. W a c ł a w a p r z e l e w a j ą c y m
się od ludzi o tej porze. W o k ó ł milion istot, k t ó r e żyły do
t ą d i z k t ó r y c h e g z y s t e n c j i n i c do m n i e n i e dotarło. Ż y ł y .
B y ł e m o t y s i ą c e k i l o m e t r ó w od m o j e g o k r a j u . N i e rozu
miałem ich języka. Wszyscy szli szybko. I wyprzedzając
m n i e wszyscy się ode m n i e odłączali. Z g u b i ł e m k r o k .
M i a ł e m m a ł o pieniędzy. Na sześć dni. P o t e m m i e l i przy
j e c h a ć p r z y j a c i e l e . A l e i to budziło we m n i e obawy. Zaczą
ł e m w i ę c rozglądać s i ę z a s k r o m n y m h o t e l e m . B y ł e m w
n i e z n a n y m mieście, wszystko w o k ó ł m n i e p e ł n e b y ł o świa
teł, ś m i e c h ó w i k o b i e t . S z e d ł e m t e r a z s z y b c i e j . T e n poś
pieszny k r o k miał w sobie coś z ucieczki. Około ósmej,
zmęczony, d o t a r ł e m do S t a r e g o M i a s t a . H o t e l o s k r o m n y m
wyglądzie i takimże wejściu wydał mi się zachęcający.
W c h o d z ę . W y p e ł n i a m f o r m u l a r z , b i o r ę k l u c z . P o k ó j 34, n a
t r z e c i m piętrze. Otwieram drzwi: wnętrze bardzo luksu
sowe. Szukam ceny: jest dwukrotnie wyższa, niż myśla
ł e m . S p r a w a pieniędzy s t a j e się drażliwa. Muszę żyć j a k
najtaniej w t y m wielkim mieście. Niepokój, niejasny jesz
cze przed chwilą, n a b i e r a k s z t a ł t ó w . N i e c z u j ę się d o b r z e :
pusty, w y d r ą ż o n y od środka. Moment jasności jednak:
p r z y p i s y w a n o mi zawsze, słusznie c z y niesłusznie, najzu-
pełniejszą obojętność w sprawach pieniężnych. S k ą d więc
ten głupi lęk? Tymczasem myśl pracuje. Trzeba zjeść,
w y j ś ć znowu i szukać s k r o m n e j r e s t a u r a c j i . Na żaden po
s i ł e k nie p o w i n i e n e m w y d a w a ć w i ę c e j niż dziesięć koron.
Ze wszystkich restauracji, które mijam, n a j t a ń s z a wyglą
da n a j m n i e j p o n ę t n i e . M a s z e r u j ę t a m i z p o w r o t e m . W re¬
s t u r a c j i zauważyli już moje manewry: trzeba wejść. Jest
to ciemnawa piwnica, ozdobiona pretensjonalnymi fres
k a m i . K l i e n t e l a dość p o m i e s z a n a . K i l k a dziewczyn w ką
c i e pali p a p i e r o s y i r o z m a w i a p o w a ż n i e . Mężczyźni jedzą,
większość bez w i e k u i b e z b a r w y . K e l n e r , kolos w zatłusz¬
c z o n y m smokingu, z w r a c a k u m n i e o g r o m n ą t w a r z bez w y
razu. S z y b k o , n a c h y b i ł trafił, p o k a z u j ę m u n a k a r c i e j a k ą ś
n i e z r o z u m i a ł ą dla m n i e nazwę. Ale n i e w y g l ą d a na to, że
obejdzie się bez w y j a ś n i e ń . K e l n e r z a d a j e m i p y t a n i e p o
czesku. Odpowiadam przy pomocy tej odrobiny niemiec
kiego, którą znam. N i e zna niemieckiego. Ogarnia mnie
zdenerwowanie. On woła jedną z dziewczyn, która zbli
ża się w pozie k l a s y c z n e j , l e w a r ę k a na biodrze, w p r a w e j
papieros i w i l g o t n y u ś m i e c h . S i a d a przy m o i m s t o l e i p y t a
p o n i e m i e c k u , n a j w y r a ź n i e j z n a j ą c t e n j ę z y k r ó w n i e licho,
jak ja. W s z y s t k o się w y j a ś n i a . K e l n e r c h c i a ł mi polecić
specjalność kuchni. Ryzykuję, zgadzam się n a s p e c j a l n o ś ć
k u c h n i . D z i e w c z y n a m ó w i do m n i e , a l e j u ż n i c n i e rozu
m i e m . P o t a k u j ę , oczywiście z n a j w i ę k s z y m p r z e j ę c i e m , na
j a k i e m n i e s t a ć . A l e j e s t e m t u obcy. W s z y s t k o m n i e draż
ni, n i e czuję już głodu. I wciąż to b o l e s n e ostrze we m n i e
i ś c i ś n i ę c i e w środku. Z a m a w i a m dla niej piwo, znam
p r z e c i e ż obyczaje. Z j a w i a się s p e c j a l n o ś ć k u c h n i , z a b i e r a m
s i ę do j e d z e n i a : k l a j s t e r z m ą k i i mięsa, m d l ą c y w s k u t e k
nieprawdopodobnej ilości kminku. Ale myślę o czym in
nym, o niczym raczej, p a t r z ą c na g r u b e i uśmiechnięte
u s t a k o b i e t y siedzącej n a p r z e c i w . M o ż e myśli, ż e t o p r o
p o z y c j a ? J e s t t e r a z przy m n i e i j u ż się lepi. P o w s t r z y m u
j ę j ą m a c h i n a l n y m g e s t e m . ( B y ł a b r z y d k a . Często m y ś l a
łem, że gdyby ta dziewczyna była piękna, uniknąłbym
wszystkiego, c o n a s t ą p i ł o potem.) B a ł e m s i ę z a c h o r o w a ć tu,
pośród t y c h w s z y s t k i c h ludzi g o t o w y c h d o ś m i e c h u . J e s z c z e
bardziej b a ł e m się samotności w moim pokoju hotelowym,
b e z p i e n i ę d z y i b e z żaru, z d a n y na s i e b i e i s w o j e n ę d z n e
m y ś l i . Dziś j e s z c z e z a p y t u j ę się z zawstydzeniem, j a k to
się s t a ł o , że ta dzika i t c h ó r z l i w a istota, j a k ą b y ł e m wtedy,
w y d o s t a ł a s i ę z e m n i e . W y s z e d ł e m . W ł ó c z y ł e m się p o S t a
r y m M i e ś c i e , a l e n i e z d o l n y j u ż dłużej d o s a m n a s a m z e
sobą, w r ó c i ł e m do hotelu, p o ł o ż y ł e m się i c z e k a ł e m na sen,
k t ó r y przyszedł n i e m a l n a t y c h m i a s t .
K a ż d y k r a j , gdzie się n i e nudzę, j e s t k r a j e m , k t ó r y m n i e
n i c z e g o n i e uczy. T a k i m i z d a n i a m i s t a r a ł e m się podnieść n a
duchu. C z y m a m opisywać n a s t ę p n e dni? W r ó c i ł e m d o m o
j e j r e s t a u r a c j i . R a n o i w i e c z ó r u d z i a ł e m m o i m b y ł o strasz
l i w e danie z k m i n k i e m , od k t ó r e g o r o b i ł o mi się n i e d o b r z e .
W r e z u l a t a c i e przez c a ł y dzień z b i e r a ł o m n i e na w y m i o t y .
A l e o p i e r a ł e m się, wiedząc, ż e t r z e b a się odżywiać. C z y m t o
b y ł o zresztą w p o r ó w n a n i u z ceną, j a k ą m u s i a ł b y m z a p ł a
cić, g d y b y m c h c i a ł zmienić r e s t a u r a c j ę ? T u p r z y n a j m n i e j
m n i e znano. U ś m i e c h a n o się do m n i e i n i k t j u ż do m n i e n i e
m ó w i ł . L ę k t y m c z a s e m rósł. Z a b a r d z o b y ł e m z a j ę t y t y m
o s t r z e m t k w i ą c y m w m o i m mózgu. P o s t a n o w i ł e m zorgani
z o w a ć sobie czas, znaleźć w dniu p u n k t y o p a r c i a . L e ż a ł e m
w łóżku możliwie n a j d ł u ż e j , co odpowiednio s k r a c a ł o dzień.
P o t e m u b i e r a ł e m się i m e t o d y c z n i e z w i e d z a ł e m m i a s t o . G u
b i ł e m się w e w s p a n i a ł y c h b a r o k o w y c h k o ś c i o ł a c h , u s i ł u j ą c
w n i c h znaleźć ojczyznę, a l e o p u s z c z a ł e m je b a r d z i e j j e s z
cze pusty i zrozpaczony po t y m n i e u d a n y m sam na s a m
z e sobą. B ł ą k a ł e m się n a d W e ł t a w ą p r z e c i ę t ą s p i e n i o n y m i
z a p o r a m i . S p ę d z a ł e m d ł u g i e godziny na p u s t y m i m i l c z ą
c y m H r a d c z y n i e . W c i e n i u k a t e d r y i p a ł a c ó w , gdy s ł o ń c e
c h y l i ł o s i ę k u zachodowi, mój s a m o t n y k r o k głośno od-
b r z m i e w a ł n a u l i c a c h . G d y d o c i e r a ł o t o d o m o j e j świado
mości, o g a r n i a ł a m n i e panika. Jadłem kolację wcześnie
i k ł a d ł e m się o w p ó ł do d z i e w i ą t e j . S ł o ń c e odrywało m n i e
od s i e b i e s a m e g o . K o ś c i o ł y , p a ł a c e i m u z e a : p r ó b o w a ł e m
u ś m i e r z y ć t e n l ę k d z i e ł a m i sztuki. C h w y t k l a s y c z n y : o d b u n
t u r a t o w a ć s i ę m e l a n c h o l i ą . A l e n a p r ó ż n o . L e d w o t y l k o wy-
szedłem, b y ł e m o b c y . R a z j e d n a k , w b a r o k o w y m klasztorze
na s k r a j u miasta, w ł a g o d n e j porze z m i e r z c h u , g d y dzwony
powoli dzwoniły i g r o n a g o ł ę b i z a w i s ł y w o k ó ł s t a r e j w i e
ży, z a p a c h ziół j a k b y i n i c o ś c i zrodził we m n i e ciszę c a ł ą
wypełnioną łzami i b y ł e m już krok od wyzwolenia. Wró
ciwszy w i e c z o r e m n a p i s a ł e m j e d n y m t c h e m to, c o następu
j e , powtórzone wiernie, bo w tej emfazie nawet odnajduję
złożoność m o i c h ó w c z e s n y c h odczuć: „ I j a k i c h i n n y c h k o
r z y ś c i szukać w p o d r ó ż y ? Oto j e s t e m b e z żadnego s t r o j u .
M i a s t o , k t ó r e g o s z y l d ó w n i e u m i e m c z y t a ć , dziwne l i t e r y ,
z k t ó r y m i n i e ł ą c z y ż a d n a bliskość, n i e m a j ą c do kogo p r z e
m ó w i ć , n i e m o g ą c n a n a żadną r o z r y w k ę liczyć. N i c n i e
w y d r z e m n i e z t e g o pokoju, dokąd dochodzą odgłosy o b c e
g o miasta, nic n i e powiedzie k u ś w i a t ł u domu, k u m i e j s c u ,
k t ó r e k o c h a m . M a m w o ł a ć , k r z y c z e ć ? Z j a w i ą się o b c e t w a
rze. K o ś c i o ł y , złoto, kadzidło — w s z y s t k o odrzuca m n i e
w codzienność, gdzie c e n ą każdej r z e c z y j e s t m ó j lęk. K u r
t y n a p r z y z w y c z a j e ń u t k a n a z g e s t ó w i słów, k t ó r e ucisza
ją s e r c e , odsuwa s i ę z w o l n a , i w i d a ć b l a d ą t w a r z n i e p o
k o j u . C z ł o w i e k s a m n a s a m z e sobą: żądam, a b y b y ł szczęś
liwy... A j e d n a k d l a t e g o w ł a ś n i e podróż oświeca. Wielka
niezgoda rodzi się m i ę d z y c z ł o w i e k i e m i p r z e d m i o t a m i . Do
mniej odpornego serca łatwiej przenika muzyka świata.
W t y m w i e l k i m o g o ł o c e n i u s a m o t n e i nędzne drzewo s t a j e
s i ę n a j c z u l s z y m i n a j b a r d z i e j k r u c h y m z obrazów. D z i e ł a
sztuki i u ś m i e c h y k o b i e t , ludzie na s w o j e j ziemi, p o m n i k i ,
w k t ó r y c h streszczają się w i e k i : w z r u s z a j ą c y i dostrzegal
ny pejzaż podróży. I p o t e m , u k o ń c a dnia, t e n pokój h o t e
lowy, gdzie j a k i ś n o w y głód duszy rodzi się w e m n i e . " Nie
m u s z ę j e d n a k dodawać, ż e b y ł y t o b a j k i , ż e b y m m ó g ł za
snąć. I w i e m t e r a z , że z P r a g i pozostał mi zapach o g ó r k ó w
w o c c i e , k t ó r e sprzedają na k a ż d y m r o g u i k t ó r e się je na
ulicy; ten ostry i kwaśny zapach budził mój niepokój
i w z m a g a ł go, l e dw o p r z e k r o c z y ł e m próg h o t e l u . To i m o ż e
j e s z c z e p e w n a m e l o d i a n a a k o r d e o n . G r y w a ł j ą pod m o i m i
o k n a m i b e z r ę k i ś l e p i e c ; siedząc, p o ś l a d k i e m p r z y t r z y m y w a ł
i n s t r u m e n t i n a c i s k a ł k l a w i s z e zdrową r ę k ą . Z a w s z e b y ł a
to ta s a m a d z i e c i n n a i czuła melodia, k t ó r a budziła m n i e
r a n o i w t r ą c a ł a n a t y c h m i a s t w rzeczywistość b e z d e k o r a c j i ,
w k t ó r e j się s z a m o t a ł e m .
Przypominam sobie również, że na brzegu Wełtawy
s t a w a ł e m nagle, b e z b r o n n y w o b e c tego z a p a c h u alb o t e j
melodii, i m ó w i ł e m do s i e b i e szeptem: „Co to znaczy? Co
t o z n a c z y ? " A l e n i e d o s z e d ł e m jeszcze w ó w c z a s d o kresu.
C z w a r t e g o dnia, o k o ł o dziesiątej rano, p r z y g o t o w y w a ł e m się
do wyjścia. Chciałem zobaczyć pewien żydowski cmentarz,
k t ó r e g o n i e m o g ł e m znaleźć poprzedniego dnia. Z a p u k a n o
d o drzwi sąsiedniego p o k o j u . P o chwili z a p u k a n o znowu.
D ł u g o t y m razem, a l e n a j w i d o c z n i e j d a r e m n i e . K t o ś s c h o
dził c i ę ż k i m k r o k i e m po s c h o d a c h . N i e z a s t a n a w i a j ą c się
n a d t y m , p u s t y od środka, m a r u d z i ł e m j e s z c z e t r o c h ę za
b r a w s z y się do o d c z y t y w a n i a sposobu użycia k r e m u do go
lenia, k t ó r e g o u ż y w a ł e m zresztą od miesiąca. Dzień był
duszny. Z zasnutego n i e b a miedziany p o b l a s k schodził na
w i e ż e i k o ś c i o ł y s t a r e j P r a g i . J a k co dzień s p r z e d a w c y ga
zet z a c h ę c a l i do k u p i e n i a „Narodni P o l i t i k a " . Z t r u d e m
w y d o b y ł e m się z o g a r n i a j ą c e g o m n i e o s ł u p i e n i a . A l e wy
chodząc napotkałem posługacza uzbrojonego w klucze.
Stanąłem. Posługacz zapukał znowu, potem raz jeszcze
p r ó b o w a ł otworzyć drzwi. B e z skutku. Drzwi były widać
zamknięte na zasuwkę od wewnątrz. Ponowne pukanie.
P u k a n i e o d b r z m i e w a ł o w p o k o j u t a k g ł u c h o i ponuro, że
zgnębiony wyszedłem nie chcąc o nic pytać. A l e na ulicy
ścigało mnie bolesne przeczucie. J a k m a m zapomnieć głu
pią t w a r z posługacza, j e g o l a k i e r o w a n e , dziwacznie wygię
te b u t y i b r a k g u z i k a przy m a r y n a r c e ? Z j a d ł e m w k o ń c u
obiad, a l e z r o s n ą c ą w c i ą ż odrazą. O k o ł o drugiej w r ó c i ł e m
do h o t e l u .
S z e p t y p e r s o n e l u n a dole. O d r a z u w s z e d ł e m n a scho
dy, by szybciej z o b a c z y ć to, czego o c z e k i w a ł e m . I to b y ł o
t o . P r z e z n a wpół u c h y l o n e drzwi p o k o j u widać b y ł o t y l
k o wielką, n i e b i e s k o p o m a l o w a n ą ś c i a n ę . A l e p r z y t ł u m i o
n e światło, o k t ó r y m j u ż w s p o m i n a ł e m , rzucało na ten
e k r a n cień trupa wyciągniętego na łóżku i cień policjanta
s t o j ą c e g o n a straży p r z y c i e l e . D w a c i e n i e p r z e c i n a ł y s i ę
pod k ą t e m p r o s t y m . T o ś w i a t ł o mną w s t r z ą s n ę ł o . A u t e n -
t y c z n e , p r a w d z i w e ś w i a t ł o życia, p o p o ł u d n i a życia, ś w i a t
ł o , w k t ó r y m widzi się, że się żyje. On n i e żył. S a m w swo
im pokoju. Wiedziałem, że to nie samobójstwo. Wszedłem
s z y b k o do m o j e g o p o k o j u i r z u c i ł e m s i ę na łóżko. C z ł o
w i e k j a k w i e l u i n n y c h , m a ł y i gruby, j e ś l i w i e r z y ć c i e n i o
wi. Na p e w n o od d a w n a j u ż n i e żył. A ż y c i e szło s w o i m
t r y b e m w hotelu, aż s ł u ż ą c y wpadł na pomysł, by zastu
k a ć . P r z y j e c h a ł do h o t e l u b e z ż a d n y c h p o d e j r z e ń i u m a r ł
s a m o t n i e . J a przez t e n czas c z y t a ł e m r e k l a m ę k r e m u do
g o l e n i a . P o p o ł u d n i e s p ę d z i ł e m w s t a n i e ducha, k t ó r y trud
no mi opisać. L e ż a ł e m w y c i ą g n i ę t y , z pustą głową i ściś
n i ę t y m s e r c e m . O b c i n a ł e m sobie p a z n o k c i e . L i c z y ł e m r o w -
ki p a r k i e t u . „ G d y b y m potrafił doliczyć do tysiąca..." P r z y
p i ę ć d z i e s i ą t y m czy sześćdziesiątym b y ł k o n i e c . N i e m o g ł e m
l i c z y ć d a l e j . N i e s ł y s z a ł e m h a ł a s ó w z u l i c y . R a z t y l k o do
b i e g ł m n i e z k o r y t a r z a zduszony głos, głos k o b i e t y mówią
cej po niemiecku: „Był taki dobry." Wówczas pomyśla
ł e m rozpaczliwie o m o i m m i e ś c i e n a b r z e g u M o r z a Ś r ó d
ziemnego, o l e t n i c h w i e c z o r a c h , k t ó r e t a k k o c h a m , ł a g o d
n y c h w z i e l o n y m ś w i e t l e i p e ł n y c h m ł o d y c h , p i ę k n y c h ko
biet. Od k i l k u dni n i e p o w i e d z i a ł e m a n i s ł o w a i s e r c e pę
kało mi od powstrzymywanych krzyków i buntów. Pła
k a ł b y m j a k dziecko, gdyby ktoś otworzył m i r a m i o n a . P o d
wieczór, z ł a m a n y z m ę c z e n i e m , wpatrywałem się obłędnie
w z a t r z a s k u drzwi, z g ł o w ą bez j e d n e j m y ś l i i popularną
melodią akordeonu w uszach. Byłem u kresu, Nie ma
ojczyzny, nie ma m i a s t a , n i e m a h o t e l o w e g o pokoju, nie
ma imienia, szaleństwo czy zwycięstwo, upokorzenie czy
n a t c h n i e n i e — d o w i e m się, czy zginę? Z a p u k a n o do drzwi
i weszli m o i p r z y j a c i e l e . B y ł e m u r a t o w a n y , n a w e t j e ś l i n a
m a n o w c a c h . S ą d z ę , że p o w i e d z i a ł e m : „Cieszę się, że w a s
widzę." A l e j e s t e m pewien, ż e n a t y m s k o ń c z y ł y się m o j e
z w i e r z e n i a i że w i c h oczach p o z o s t a ł e m t y m s a m y m c z ł o
w i e k i e m , z k t ó r y m się rozstali.
Niedługo p o t e m o p u ś c i ł e m P r a g ę . N a p e w n o i n t e r e s o w a
ł e m się t y m , c o z o b a c z y ł e m później. M ó g ł b y m p r z y p o m n i e ć
p e w n ą godzinę n a m a ł y m c m e n t a r z u g o t y c k i m w B u d z i -
szynie, olśniewającą c z e r w i e ń pelargonii, niebieski pora
n e k . M ó g ł b y m m ó w i ć o n i e k o ń c z ą c y c h się r ó w n i n a c h Ś l ą s
ka, niewdzięcznych i bezlitosnych. Przejeżdżałem tamtędy
o ś w i c i e . W m g l i s t y m i t ł u s t y m ś w i e t l e p t a k i l e c i a ł y cięż
ko n a d lepką ziemią. P o l u b i ł e m t a k ż e ł a g o d n e i p o w a ż n e
M o r a w y , i c h czyste p r z e s t r z e n i e i drogi w y s a d z o n e ś l i w a
mi o c i e r p k i c h o w o c a c h . N i e opuszczało m n i e j e d n a k oszo
ł o m i e n i e c z ł o w i e k a , k t ó r y z b y t długo p a t r z y ł w szczelinę
b e z dna. P r z y j e c h a ł e m do W i e d n i a i z o s t a ł e m t a m przez
tydzień, a l e wciąż c z u ł e m się w ł a s n y m w i ę ź n i e m .
A j e d n a k w pociągu, k t ó r y wiózł m n i e z W i e d n i a do W e
necji, czegoś w y p a t r y w a ł e m . Byłem jak rekonwalescent,
którego karmiono bulionami i który myśli o smaku pierw
szego k a w a ł k a c h l e b a . R o d z i ł o się ś w i a t ł o . W i e m t e r a z : b y
ł e m g o t ó w do szczęścia. P o w i e m t y l k o o sześciu dniach,
k t ó r e spędziłem w pobliżu V i c e n z y . J e s t e m t a m j e s z c z e l u b
r a c z e j odnajduję t a m s i e b i e n i e k i e d y ; V i c e n z a p o w r a c a d o
m n i e w zapachu r o z m a r y n u .
W j e ż d ż a m do I t a l i i . Z i e m i a s t w o r z o n a dla m o j e ] duszy,
zbliża się, rozpoznaję k o l e j n o j e j znaki. O t o pierwsze d o m y
o ł u s k o w y c h d a c h ó w k a c h , winorośl p r z y m u r z e p o b ł ę k i t -
niałym od siarki, bielizna rozwieszona na podwórzach,
p r z e d m i o t y w n i e ł a d z i e , n i e d b a l e u b r a n i ludzie. I pierw
szy c y p r y s (tak w ą t ł y , a tak przecież prosty), pierwsza
oliwka, zakurzone drzewko figowe. Zacienione place w
m i a s t e c z k a c h w ł o s k i c h , p o ł u d n i o w e godziny, k i e d y g o ł ę b i e
s z u k a j ą schronienia, p o w o l n o ś ć i l e n i s t w o , w k t ó r y c h za
t r a c a się b u n t duszy. Niepokój z w o l n a z m i e r z a ku ł z o m .
I potem Vicenza. D n i w j e d n a k i m rytmie, od świtu peł
n e g o w r z a s k u k u r aż do wieczora, k t ó r y s p a d a m i ę k k o za
cyprysami, niezrównany, słodki i czuły, długo m i e r z o n y
ś p i e w e m cykad. T a cisza w e w n ę t r z n a , k t ó r a j e s t z e mną,
rodzi się z tego p o w o l n e g o biegu, w k t ó r y m dzień prze
chodzi w dzień i n n y . C z e g o m o g ę c h c i e ć j e s z c z e w t y m p o
k o j u o t w a r t y m na r ó w n i n ę , wśród s t a r y c h m e b l i i k o r o
n e k robionych szydełkiem? Całe niebo jest na mojej twa
r z y i w y d a j e mi się, że m ó g ł b y m zawsze t r w a ć w r y t m i e
t y c h dni, n i e r u c h o m y w i c h s t a ł y m o b r o c i e . D o z n a j ę j e d y
n e g o szczęścia, do j a k i e g o j e s t e m zdolny — u w a ż n e j i p r z y
j a z n e j ś w i a d o m o ś c i . Chodzę przez c a ł y dzień: z e w z g ó r z a
ku Vicenzy albo przed siebie, polami. Każda napotkana
istota, k a ż d y z a p a c h z u l i c y o t w i e r a j ą m o j e s e r c e do m i
łości. Młode kobiety opiekujące się wakacyjną kolonią,
t r ą b k a s p r z e d a w c y lodów (jego w ó z e k t o p r z e n o ś n a gondo
la na kółkach), stragany z owocami, czerwone arbuzy
o czarnych pestkach, przezroczyste i lepkie winogrona —
w s z y s t k o t o s ą p u n k t y o p a r c i a d l a kogoś, k t o n i e u m i e b y ć
s a m . 3 Ale cierpki i delikatny flecik cykad, zapach wody
i g w i a z d y w n o c y s i e r p n i o w e j , p a c h n ą c e ścieżki p o m i ę d z y
p i s t a c j a m i i t r z c i n a m i , wszystko to są z n a k i m i ł o ś c i d l a
kogoś, k t o musi b y ć s a m . 3 T a k m i j a j ą dni. P o o l ś n i e w a j ą
cych godzinach słońca przychodzi wieczór przybrany w
złoto zachodu i c z e r ń c y p r y s ó w . I d ę w ó w c z a s ku c y k a d o m ,
które słychać z daleka. W miarę jak się zbliżam, ich
ś p i e w przygasa, a potem ustaje. Idę powolnym krokiem,
czując na sobie ciężar tego gorejącego piękna. Za mną cy
k a d y p o d e j m u j ą s w ó j śpiew: s e k r e t t e g o n i e b a , skąd spa
da o b o j ę t n o ś ć i p i ę k n o . W o s t a t n i m b l a s k u ś w i a t ł a c z y t a m
na frontonie willi: In m a g n i f i c e n t i a n a t u r a e , resurgit spi
ritus. T u trzeba stanąć. Pierwsza gwiazda, potem trzy
ś w i a t ł a na wzgórzu n a p r z e c i w , i n a g l e zapada noc, k t ó r e j
n i c nie zapowiedziało: szept i w i a t r w k r z a k a c h za mną,
dzień odszedł, p o z o s t a w i a j ą c mi s w o j ą słodycz.
Nie z m i e n i ł e m się, oczywiście. T y l e t y l k o , ż e n i e b y ł e m
j u ż s a m . W P r a d z e d u s i ł e m się w ś r ó d m u r ó w . Tu znajdo
wałem się wobec świata i mogłem wypełnić ten świat
kształtami do mnie podobnymi. Bo nie mówiłem jeszcze
o s ł o ń c u . P o d o b n i e j a k t r z e b a m i b y ł o w i e l e czasu, a b y m
z r o z u m i a ł m o j ą m i ł o ś ć do ś w i a t a b i e d y , w k t ó r y m u p ł y
n ę ł o m o j e dzieciństwo, t a k t e r a z d o p i e r o mogłem pojąć
n a u k i s ł o ń c a i ziemi, skąd się wywodzę. B l i s k o p o ł u d n i a
szedłem ku znanemu mi miejscu, górującemu nad ogrom
n ą r ó w n i n ą V i c e n z y . S ł o ń c e b y ł o n i e m a l w zenicie, n i e b o
mocno błękitne i n a s y c o n e powietrzem. Światło spadało
na s t o k i wzgórz, k ł a d ł o c a ł y swój żar na c y p r y s a c h i oliw
k a c h , na b i a ł y c h d o m a c h o c z e r w o n y c h d a c h a c h , p o t e m gi
nęło w dymiącej słońcem równinie. I za każdym razem
t o s a m o poczucie o g o ł o c e n i a . P o z i o m y cień m a ł e g o , g r u b e
go m ę ż c z y z n y t r w a ł we m n i e . Na t y c h r ó w n i n a c h w słoń
cu i kurzu, na w z g ó r z a c h n a g i c h i p o k r y t y c h skorupą spa
lonych traw dotykałem kształtu nicości, pozbawionego
w s z e l k i e g o p o w a b u : b y ł we m n i e i p o w r a c a ł e m do siebie,
s t a w a ł e m twarzą w t w a r z z m o i m u t a j o n y m lękiem. L ę k
z P r a g i i nie ten j e d n o c z e ś n i e . J a k to w y t ł u m a c z y ć ? W ł o s k a
r ó w n i n a , p e ł n a drzew, s ł o ń c a i uśmiechu, n a j d o s k o n a l e j po
z w a l a ł a mi p o c h w y c i ć t a m t ą ś m i e r ć i nieludzkość t o w a r z y
szące mi od m i e s i ą c a . T a k , p e ł n i a bez łez, spokój b e z r a
dości d a w a ł y j a s n ą świadomość tego, co nie budziło już
l ę k u : w y r z e c z e n i a się i o b o j ę t n o ś c i . T a k ktoś, k t o ma u m
rzeć i wie, że umrze, n i e i n t e r e s u j e się j u ż l o s e m s w o j e j
żony, c h y b a że to powieść. W y p e ł n i a to, do czego j e s t po
w o ł a n y , a p o w o ł a n y j e s t , a b y b y ł egoistą, to znaczy, by
poznał rozpacz. Ta ziemia nie przyrzekała mi nieśmier
t e l n o ś c i . Cóż mi po życiu duszy, j e ś l i nie b ę d ę m i a ł oczu,
by widzieć Vicenzę, ani rąk, by d o t y k a ć winogron z Vi-
cenzy, a n i skóry, by czuć d o t k n i ę c i e n o c y w drodze z M o n
te Berico do Villa Valmarana?
T a k , wszystko t o b y ł o prawdą. A l e r a z e m z e s ł o ń c e m do
c i e r a ł o do m n i e coś, czego nie potrafię dobrze wyrazić.
U s k r a j u t e j o s t a t e c z n e j ś w i a d o m o ś c i wszystko się ł ą c z y ł o
i ż y c i e zdawało mi się j e d n ą całością, k t ó r ą albo t r z e b a
przyjąć, albo odrzucić. J e ś l i w i e l k o ś ć b y ł a m i niezbędna,
to o d n a j d o w a ł e m ją w o w y m punkcie, gdzie m o j a n a j g ł ę b
sza rozpacz s t y k a ł a się z o b o j ę t n o ś c i ą j e d n e g o z n a j p i ę k
n i e j s z y c h pejzaży ś w i a t a . I tu było źródło siły: odwagi
i świadomości. T e j rzeczy t a k trudnej i t a k p a r a d o k s a l n e j
b y ł o dość dla m n i e . B y ć może p r z e r y s o w a ł e m to, c o w ó w
czas c z u ł e m t a k dobrze. P o w r a c a m zresztą często d o P r a
gi i s t r a s z n y c h dni, k t ó r e t a m przeżyłem. O d n a l a z ł e m m o j e
miasto. Niekiedy t y l k o c i e r p k i z a p a c h o g ó r k a i o c t u budzi
we m n i e n i e p o k ó j . T r z e b a mi w t e d y pomyśleć o Vicenzy.
A l e P r a g a i o n a są mi j e d n a k o drogie i n i e potrafią oddzie
lić m o j e j miłości światła i życia od i n t y m n e g o związku
z rozpaczliwym doświadczeniem, które chciałem opisać.
M o ż n a to w s z y s t k o zrozumieć, a t a k ż e i to, że n i e c h c ę
wybierać. Na przedmieściu Algieru jest mały cmentarz
zamknięty żelazną bramą. Jeśli iść tym cmentarzem do
k o ń c a , ukaże s i ę dolina i z a t o k a w g ł ę b i . Można z a t r a c i ć
się w t y m widoku, który ofiarowuje morze. Ale za po
w r o t e m t r a f i a się na tabliczkę na opuszczonym g r o b i e ;
„ W i e c z n y żal", g ł o s i napis. Na s z c z ę ś c i e są idealiści, k t ó
rzy załatwią wszystko.
MIŁOŚĆ ŻYCIA
MIT SYZYFA
(Epinika, III)
T e n esej traktuje o wrażliwości absurdalnej, tu i ówdzie
spotykanej w naszym wieku — nie zaś o filozofii absurdu,
k t ó r e j , ściśle mówiąc, nie zna nasz czas. J e s t więc rzeczą
elementarnej uczciwości zaznaczyć na początku, ile ma on
do zawdzięczenia pewnym umysłom współczesnym. Ukrywa
nie tego nie było moją intencją, toteż cytaty z tych myśli
cieli i komentarze ich dotyczące są liczne w tej pracy.
Trzeba jednak podkreślić, że absurd, traktowany dotych
czas j a k o konkluzja, rozpatrywany jest tutaj jako punkt wyj
ścia. W tym sensie można powiedzieć, że jest prowizorycz
ność w moim komentarzu: niepodobna z góry orzec, j a k i e
stanowisko za sobą pociąga. Znaleźć tu można tylko opis,
w stanie czystym, pewnego duchowego cierpienia. Na razie
żadna metafizyka, żadna wiara nie jest w tym opisie zawar
ta. Oto granice i jedyne stanowisko tej książki. Pewne do
świadczenia osobiste skłaniają mnie, abym to sprecyzował.
ABSURD I SAMOBÓJSTWO
7 — Camus
ABSURDALNE MURY
A l e c o oznacza ż y c i e w t a k i m ś w i e c i e ? N i c i n n e g o n a
r a z i e j a k o b o j ę t n o ś ć w o b e c przyszłości i n a m i ę t n e p r a g n i e
nie, b y w y c z e r p a ć wszystko, c o j e s t d a n e . Wiara w sens
ż y c i a z a k ł a d a zawsze h i e r a r c h i ę w a r t o ś c i , w y b ó r , upodoba
n i a . W i a r a w absurd, zgodnie z n a s z y m i d e f i n i c j a m i , u c z y
czegoś p r z e c i w n e g o . A l e t o w y m a g a c h w i l i uwagi.
Wiedzieć, czy m o ż n a żyć n i e s z u k a j ą c odwołań, to j e d y
n y i n t e r e s u j ą c y m n i e p r o b l e m . N i e c h c ę opuścić t e g o t e r e
nu. O t o w y g l ą d życia, k t ó r y j e s t m i d a n y ; czy p o t r a f i ę s i ę
n i m z a d o w o l i ć ? Otóż tu w ł a ś n i e w i a r a w a b s u r d oznacza
zastąpienie jakości doświadczeń ilością. Jeśli sobie wy
t ł u m a c z ę , ż e ż y c i e m a t y l k o t w a r z absurdu, j e ś l i doświad
c z a m , ż e c a ł a j e g o r ó w n o w a g a zależy o d c i ą g ł e j opozycji
pomiędzy moim świadomym b u n t e m a ciemnością, w której
ten bunt walczy, jeśli przyjmuję, że moja wolność ma
s e n s j e d y n i e w stosunku do j e j o g r a n i c z o n e g o losu, wów
czas p o w i n i e n e m s o b i e powiedzieć, że n i e to się liczy, by
żyć n a j l e p i e j , a l e b y ż y ć n a j w i ę c e j . N i e s t a w i a m sobie py
t a n i a , czy j e s t t o pospolite a l b o o d r a ż a j ą c e , w y r a f i n o w a n e
a l b o godne p o ż a ł o w a n i a . R a z j e s z c z e : w s z y s t k i e sądy w a r
tościujące są tu zastąpione sądami orzekającymi. Mam
t y l k o w y c i ą g n ą ć k o n k l u z j e z tego, co m o g ę widzieć, i n i e
r y z y k o w a ć żadnej h i po tez y . J e ś l i założyć, że takie życie
byłoby nieuczciwe, prawdziwa uczciwość każe mi być nie
uczciwym.
Żyć najwięcej; w sensie szerokim, ta reguła życia n i c
n i e znaczy. T r z e b a j ą z a t e m s p r e c y z o w a ć . W y d a j e się p r z e
d e w s z y s t k i m , ż e p o j ę c i e ilości n i e j e s t d o s t a t e c z n i e po
g ł ę b i o n e . M o ż e ono b o w i e m zdać s p r a w ę z e z n a c z n e j częś
c i d o ś w i a d c z e n i a ludzkiego. M o r a l n o ś ć c z ł o w i e k a , j e g o ska
la w a r t o ś c i , m a j ą s e n s t y l k o dzięki i l o ś c i i różnorodności
zgromadzonych przez niego doświadczeń. Otóż warunki
życia współczesnego narzucają większości ludzi tę samą
i l o ś ć doświadczeń, a s t ą d to s a m o g ł ę b o k i e doświadczenie.
Oczywiście, trzeba wziąć pod uwagę także spontaniczny
w k ł a d j e d n o s t k i , to, c o w n i e j j e s t „ d a n e " . A l e n i e m o g ę
tego ocenić, moją regułą jest tu ustosunkowanie się do
oczywistości bezpośredniej. Widzę więc, że cechą właści
wą wspólnej moralności jest nie tyle idealne znaczenie
zasad, k t ó r e j ą ożywiają, i l e n o r m a doświadczenia, którą
m o ż n a u s t a l i ć . I d ą c n i e c o d a l e j , m o ż n a powiedzieć, ż e G r e
cy mieli moralność wolnego czasu, tak jak my naszych
o ś m i o g o d z i n n y c h dni pracy. Za sprawą j e d n a k wielu lu
dzi, i to ludzi g ł ę b o k o t r a g i c z n y c h , m o ż n a s o b i e w y o b r a
zić, ż e dłuższe d o ś w i a d c z e n i e z m i e n i a t e n o b r a z w a r t o ś c i .
Możemy więc pomyśleć awanturnika codzienności, który
samą tylko ilością doświadczeń pobiłby wszystkie rekor
dy ( c e l o w o u ż y w a m tu t e r m i n u sportowego) i osiągnąłby
w t e n sposób w ł a s n ą moralność.16 Porzućmy jednak ro
m a n t y z m i p o s t a w m y sobie p y t a n i e , co może o z n a c z a ć t a k a
postawa dla człowieka, który podtrzymuje swój zakład
i o b s e r w u j e ś c i ś l e to, co uważa za r e g u ł ę gry.
P o b i ć w s z y s t k i e r e k o r d y t o przede w s z y s t k i m i j e d y n i e
być twarzą w twarz ze światem możliwie najczęściej. J a k
to z r o b i ć u n i k a j ą c sprzeczności i g r y s ł ó w ? Z j e d n e j s t r o
ny bowiem absurd uczy, że wszystkie doświadczenia są
o b o j ę t n e , z drugiej p o p y c h a do n a j w i ę k s z e j ilości doświad-
11
To samo dotyczy pojęcia tak odmiennego Jak nicość. To pojęcie
nie dodaje nic do realności ani nic J e j nie ujmuje. W psychologicz
nym doświadczeniu nicości nasza własna nabiera naprawdę sensu
przy rozpatrywaniu tego, co zdarzy się za dwa tysiące lat. W pew
nym aspekcie nicość to dokładna suma przyszłych Istnień, które nie
będą naszymi istnieniami. (Przyp. autora.)
18 Wola Jest tu tylko czynnikiem: usiłuje utrzymać świadomość.
Daje życiu dyscyplinę; to ważne. (Przyp. autora.)
j e ś l i przyjąć, ż e w e j ś c i e d o ś m i e s z n e g o ś w i a t a b o g ó w j e s t
u t r a t ą na zawsze n a j c z y s t s z e j z r a d o ś c i : c z u c i a i czucia na
t e j z i e m i . I d e a ł c z ł o w i e k a a b s u r d a l n e g o t o dusza n i e u s t a n
nie świadoma następujących po sobie teraźniejszości. Ale
s ł o w o : ideał b r z m i t u f a ł s z y w i e . T o n a w e t n i e p o w o ł a n i e
człowieka, lecz tylko trzecia konsekwencja rozumowania.
Wyszedłszy od świadomości udręczonej nieludzkością, me
dytacja nad absurdem powraca na koniec do płomiennej
pasji buntu ludzkiego,
C z y D o n J u a n j e s t s m u t n y ? N i e w y d a j e się t o p r a w d o
p o d o b n e . N i e m u s z ę n a w e t o d w o ł y w a ć się d o k r o n i k i . T e n
śmiech, z w y c i ę s k a zuchwałość, skłonność do teatralnego
e f e k t u i e k s t r a w a g a n c j i są pogodne i w e s o ł e . K a ż d a i s t o t a
zdrowa p r a g n i e z w i e l o k r o t n i e ń . P o d o b n i e D o n J u a n . Co
więcej jednak, smutni mają dwie r a c j e istnienia: niewie
dzę a l b o n a d z i e j ę . D o n J u a n w i e i n i e m a nadziei. P r z y
wodzi n a m y ś l t y c h a r t y s t ó w , k t ó r z y z n a j ą s w o j e g r a n i c e ,
nie przekraczają ich nigdy i w chwilach łaskawych, gdy
czują się u siebie, osiągają cudowną swobodę mistrzów.
T o w ł a ś n i e j e s t g e n i u s z : i n t e l i g e n c j a , k t ó r a z n a s w o j e gra
n i c e . A ż d o g r a n i c y , k t ó r ą j e s t ś m i e r ć fizyczna, D o n J u a n
n i e wie, c o t o s m u t e k . A k i e d y wie, w y b u c h a ś m i e c h e m
i ten śmiech sprawia, że wszystko mu jest wybaczone.
B y ł s m u t n y , k i e dy czuł n a d z i e j ę . Dziś g o r z k i i k r z e p i ą c y
s m a k j e d y n e j w i e d z y t o u s t a t e j oto k o b i e t y . G o r z k i ? T o
z a dużo: n i e d o s k o n a ł o ś ć k o n i e c z n a , b y czuć szczęście!
Widzieć w Don J u a n i e człowieka, który wyrósł z E k l e -
zjasty, to dać się w y w i e ś ć w pole. M a r n o ś c i ą dla n i e g o j e s t
t y l k o n a d z i e j a p r z y s z ł e g o życia. D a j e t e g o dowody p r o w a
dząc g r ę z s a m y m n i e b e m . Ż a l za p r a g n i e n i e m u t r a c o n y m
w nadmiarze rozkoszy — ta banalna prawda niemocy —
j e s t m u n i e z n a n y . T o d o b r e d l a F a u s t a , k t ó r y dość w i e r z y
w B o g a , b y z a p r z e d a ć się diabłu. D l a D o n J u a n a s p r a w a
j e s t prostsza. „ B u r l a d o r " d e M o l i n y , k i e d y grożą m u piek
ł e m , odpowiada n i e z m i e n n i e : „Ileż t o d a j e s z m i c z a s u ! " T o ,
co przyjdzie po ś m i e r c i , nie ma z n a c z e n i a ; ktoś, k t o potra
f i b y ć żywy, t y l e d n i m a j e s z c z e przed sobą! F a u s t żądał
d ó b r t e g o ś w i a t a : nieszczęsny, w y s t a r c z y ł o m u w y c i ą g n ą ć
r ę k ę . N i e u m i e ć u r a d o w a ć w ł a s n e j duszy t o j u ż j ą zaprze
d a ć . D o n J u a n , n a odwrót, j e s t p a n e m s w o j e j sytości. J e ś l i
p o r z u c a k o b i e t ę , t o b y n a j m n i e j n i e dlatego, ż e j e j j u ż n i e
p r a g n i e . P i ę k n a k o b i e t a zawsze j e s t pożądana. A l e p r a g n i e
teraz; i n n e j ; t o n i e j e s t t o s a m o .
Życie obsypuje go darami, n i c gorszego niż j e s t r a c i ć .
T e n s z a l e n i e c j e s t m ę d r c e m . A l e ludzie ż y j ą c y nadzieją n i e
mogą przystać na świat, gdzie dobroć ustępuje miejsca
wspaniałomyślności, czułość męskiemu milczeniu, pojed
n a n i e s a m o t n e j odwadze. I w s z y s c y w o ł a j ą : „ T o c z ł o w i e k
słaby, idealista albo święty." Trzeba poniżyć wielkość, któ
ra obraża.
M o w y D o n J u a n a i t o j e g o wciąż t o s a m o zdanie, k t ó r e
g o m u dość dla w s z y s t k i c h k o b i e t , w z bu dzi ły n i e m a ł o obu
r z e n i a (albo u ś m i e c h ó w w s p ó l n i c t w a , p o n i ż a j ą c y c h to, c o
o b d a r z a j ą podziwem). A l e d l a kogoś, k t o szuka radości w
ilości, t y l k o s k u t e c z n o ś ć s i ę liczy. J e ś l i h a s ł o j e s t dobre,
po co komplikować? Nikt go nie słucha, ani kobieta, ani
mężczyzna, brzmienia głosu raczej. Te słowa są regułą,
k o n w e n c j ą i g r z e c z n o ś c i ą . T r z e b a j e powiedzieć, p o c z y m
to, c o n a j w a ż n i e j s z e , p o z o s t a j e d o z r o b i e n i a . D o n J u a n j u ż
się p r z y g o t o w u j e . Dlaczego miałby sobie stawiać problem
m o r a l n y ? T o n i e j e s t M a n ã r a Miłosza, k t ó r e g o p r a g n i e n i e
świętości skazuje na p o t ę p i e n i e . 2 2 D o n J u a n wyzywa pie
k ł o . Odpowiedzią n a g n i e w b o s k i j e s t h o n o r : „ J e s t e m c z ł o
w i e k i e m h o n o r u — m ó w i do K o m a n d o r a — i d o t r z y m u j ę
obietnicy, bo j e s t e m szlachcicem." Ale b ł ę d e m byłoby rów
nież r o b i ć z n i e g o a m o r a l i s t ę . P o d t y m w z g l ę d e m j e s t „ j a k
wszyscy": o j e g o moralności rozstrzyga sympatia albo an
t y p a t i a . Nie m o ż n a z r o z u m i e ć D o n J u a n a n i e o d w o ł u j ą c
s i ę d o j e g o pospolitego s y m b o l u : z w y k ł y uwodziciel, k o b i e
c i a r z . I j e s t z w y k ł y m u w o d z i c i e l e m . 2 3 Z tą t y l k o różnicą,
że w i e o t y m i d l a t e g o j e s t a b s u r d a l n y . A l e uwodziciel j a s
no widzący nie przestaje być uwodzicielem. Uwodzicielstwo
jest stanem Don J u a n a . T y l k o w powieściach można zmie
n i ć s t a n a l b o s t a ć się l e p s z y m . T u n i c n i e j e s t z m i e n i o n e ,
ale wszystko przekształcone. Don J u a n urzeczywistnia ety
k ę ilości, g d y ś w i ę t y , p r z e c i w n i e , z m i e r z a k u j a k o ś c i . C z ł o
w i e k a a b s u r d a l n e g o c e c h u j e n i e w i a r a w g ł ę b o k i sens rze
czy. B i e g n i e od t w a r z y do t w a r z y — p ł o m i e n n e j , z a c h w y
c o n e j — g r o m a d z i je i spopiela. C z a s b i e g n i e z n i m r a z e m .
• Człowiek absurdalny nie oddziela siebie od czasu. Don
J u a n n i e c h c e „ k o l e k c j o n o w a ć " k o b i e t . I c h ilość pozwala
m u w y c z e r p a ć w s z y s t k i e s z a n s e życia. T e n , kto k o l e k c j o
n u j e , p o t r a f i żyć przeszłością. A l e o n o d r z u c a żal, k t ó r y
j e s t i n n y m k s z t a ł t e m nadziei. N i e u m i e p a t r z e ć n a p o r t
rety.
C z y j e s t d l a t e g o e g o i s t ą ? N a p e w n o n a swój sposób. A l e
t u z n ó w t r z e b a się p o r o z u m i e ć . S ą ludzie s t w o r z e n i d o ży
c i a i ludzie s t w o r z e n i d o k o c h a n i a . D o n J u a n p r z y n a j m n i e j
„Widowisko, p o w i a d a H a m l e t , b ę d z i e pułapką, w k t ó r ą
24
pochwycę sumienie k r ó l a . " „Pochwycę", to dobrze p o
wiedziane. Świadomość bowiem mknie alb o się skrywa.
T r z e b a ją p o c h w y c i ć w locie, w t e j niewymiernej chwili,
k i e d y r z u c a n a siebie p r z e l o t n e s p o j r z e n i e . C z ł o w i e k p r z e
ciętny nie lubi się zatrzymywać. Przeciwnie, wszystko
s k ł a n i a go do pośpiechu. A l e z a r a z e m n i c go b a r d z i e j n i e
i n t e r e s u j e niż on sam, a zwłaszcza to, c z y m m ó g ł b y b y ć .
Stąd jego upodobanie do teatru, smak widowiska, gdzie
p r o p o n u j ą m u t y l e losów: z a g a r n i a i c h poezję n i e doświad
czając i c h goryczy. P o t y m p r z y n a j m n i e j m o ż n a rozpoznać
c z ł o w i e k a nieświadomego, o n zaś nadal śpieszy ku nie
w i a d o m o j a k i e j nadziei. C z ł o w i e k a b s u r d a l n y z a c z y n a t a m ,
gdzie ów kończy; gdzie przestając podziwiać grę, chce
wtargnąć umysł. Przeniknąć te wszystkie życia, doznać
i c h c a ł e j różnorodności t o w ł a ś c i w i e j e zagrać. Nie m ó w i ę ,
że a k t o r z y na ogół idą za t y m w e z w a n i e m , że są l u d ź m i
a b s u r d a l n y m i , a l e ż e i c h los j e s t l o s e m a b s u r d a l n y m ; m o
że u r z e c i przyciągnąć j a s n o w i d z ą c e s e r c e . T r z e b a to po
wiedzieć, a b y o p a c z n i e n i e został z r o z u m i a n y ciąg dalszy.
A k t o r w ł a d a t y m , c o p r z e m i j a j ą c e . W i a d o m o , ż e z e wszy
stkich sław jego najbardziej jest ulotna. T a k przynajmniej
zwykło się mówić. Ale wszystkie sławy są przelotne.
M i m o tego, co p r z e m i j a j ą c e , a k t o r ć w i c z y się i d o s k o n a l i
w pozorze. K o n w e n c j ą t e a t r u j e s t , że s e r c e w y p o w i a d a s i ę
i p o z w a l a się r o z u m i e ć t y l k o poprzez g e s t y i c i a ł o — a l b o
p r z e z głos, k t ó r y t y l e j e s t g ł o s e m duszy, c o c i a ł a . P r a w o
t e j sztuki żąda, by w s z y s t k o w y o l b r z y m i ć i w y r a z i ć c i e l e ś
nie. G d y b y n a s c e n i e t r z e b a b y ł o k o c h a ć t a k , j a k się kocha,
o d w o ł y w a ć się do głosu s e r c a , p a t r z e ć w o n i e m i a ł e j k o n t e m
placji, nasz j ę z y k pozostałby szyfrem. Tu trzeba słyszeć mil
czenie. M i ł o ś ć podwyższa ton i n a w e t n i e r u c h o m o ś ć s t a j e
się s p e k t a k u l a r n a . W ł a d z a n a l e ż y d o c i a ł a . „ T e a t r a l n o ś ć "
t o słowo, n i e s ł u s z n i e pogardzane, oznacza t u c a ł ą e s t e t y k ę
i moralność. P o ł o w a życia człowieka m i j a na domysłach,
na o d w r a c a n i u g ł o w y i na m i l c z e n i u . I z j a w i a s i ę a k t o r .
Zdejmuje czar z uwięzionej duszy i n a m i ę t n o ś c i są roz-
k i e ł z n a n e . K a ż d y g e s t j e s t i c h pełen, k r z y k j e ożywia. T a k
więc aktor komponuje swoje postaci n a pokaz. R y s u j e j e
alb o rzeźbi, kształtuje siebie w ich urojonej formie, ich
widmom daje swoją krew. M a m na myśli wielki teatr, to
j a s n e , t e n , k t ó r y a k t o r o w i d a j e o k a z j ę , aby. w y p e ł n i ł swój
fizyczny los. S p ó j r z m y na Shakespeare'a. W t y m tearze
pierwszych odruchów furie ciała wiodą taniec. Wszystko
tłumaczą. G d y b y nie one, runęłoby wszystko. K r ó l L e a r nie
u d a ł b y się n a s p o t k a n i e z s z a l e ń s t w e m b e z b r u t a l n e g o ges
tu, k t ó r y m w y p ę d z a K o r d e l i ę i s k a z u j e E d g a r a . J e s t słusz
n e , ż e t a t r a g e d i a r o z g r y w a s i ę pod z n a k i e m o b ł ę d u . D u s z e
są w y d a n e d e m o n o m i t a ń c z ą i c h s a r a b a n d ę . C z t e r e j sza
leńcy: jeden z profesji, drugi z wyboru, dwaj pozostali
z nieszczęścia; cztery rozchwiane ciała, cztery nieopisane
twarze tego samego losu.
Nawet ciało ludzkie w całej swojej skali to jeszcze nie
dość. M a s k a i k o t u r n y , c h a r a k t e r y z a c j a , k t ó r a t w a r z ogra
nicza i wydobywa z niej najważniejsze elementy, kostium
przesadny albo uproszczony: w tym świecie wszystko po
ś w i ę c a się z e w n ę t r z n o ś c i i w s z y s t k o i s t n i e j e t y l k o dla o k a .
Cud a b s u r d u s p r a w i a , ż e c i a ł o znów daje poznanie. Nie
z r o z u m i e m J a g o n a dobrze, j e ś l i go n i e z a g r a m . A c h o ć b y m
n a w e t r o z u m i a ł : j e s t m ó j dopiero w chwili, k i e d y go widzę.
Z postaci absurdalnej aktor bierze w konsekwencji mo
n o t o n i ę , s w o j ą c z y n i t ę s y l w e t k ę j e d y n ą , odurzoną, dziwną
i bliską zarazem, którą wtłacza we wszystkie kreowane
p o s t a c i . W i e l k i e dzieło t e a t r a l n e sprzyja t e j j e d n o ś c i t o n u . 1 6
I tu a k t o r sobie z a p r z e c z a : t e n sam, a p r z e c i e ż t a k r o z m a i t y ,
t y l e dusz z a m y k a j ą c y w j e d n y m c i e l e . A l e t o j e s t w ł a ś n i e
sprzeczność absurdalna: jednostka, która chce wszystko
Z d o b y w c y wiedzą, że c z y n s a m w s o b i e j e s t bezużytecz
ny. U ż y t e c z n y b y ł b y t y l k o ten, k t ó r y p o p r a w i ł b y człowieka
i świat. Nigdy n i e p o p r a w i ę ludzi. A l e m u s z ę postępować,
j a k g d y b y m mógł. W w a l c e p o z n a ł e m c i a ł o . N a w e t upo
k o r z o n e j e s t m o j ą j e d y n ą pewnością. M o g ę żyć t y l k o n i m .
Istota ludzka j e s t m o j ą ojczyzną. Dlatego w y b r a ł e m ten
w y s i ł e k a b s u r d a l n y i b e z znaczenia. D l a t e g o opowiedzia
ł e m się za w a l k ą . E p o k a n a d a j e się do tego, j u ż to powie
działem. Dotychczas wielkość zdobywcy była geograficz
na. Mierzono ją podbitymi terytoriami. Nie na próżno
s ł o w o : zdobywca z m i e n i ł o sens i n i e o z n a c z a j u ż zwycięs
kiego wodza. W i e l k o ś ć p r z e n i o s ł a się gdzie indziej. J e s t w
p r o t e ś c i e i ofierze b e z przyszłości. R a z j e s z c z e : n i e w y n i k a
to z u p o d o b a n i a do porażki. Z w y c i ę s t w o b y ł o b y pożądane.
A l e j e s t t y l k o j e d n o Zwycięstwo: w i e c z n e . T e g o n i e uzys
k a m nigdy. Oto, przy c z y m s t o j ę i czego s i ę t r z y m a m . R e
w o l u c j i d o k o n u j e się zawsze p r z e c i w k o bogom, począwszy
od P r o m e t e u s z a , pierwszego ze z d o b y w c ó w n o w o c z e s n y c h .
J e s t t o roszczenie człowieka, k t ó r y s p r z e c i w i a się s w e m u
losowi: roszczenie biedaka to tylko pretekst. Ale ducha
b u n t u mogę p o c h w y c i ć j e d y n i e w j e g o a k c i e h i s t o r y c z n y m ;
na t y m g r u n c i e z n i m się łączę. N i e sądźcie j e d n a k , że
z n a j d u j ę w t y m u p o d o b a n i e : w obliczu zasadniczej sprzecz
n o ś c i p o d t r z y m u j ę m o j ą sprzeczność ludzką. M o j ą j a s n o ś ć
w i d z e n i a u m i e s z c z a m w ś r ó d tego, c o j ą n e g u j e . C z ł o w i e k a
o p i e w a m , g d y s t a j e w o b e c tego, co go miażdży, i w t y m
napięciu, w tej jasności widzenia i ciągłym powtórzeniu
moja wolność, mój bunt i m o j a pasja łączą się w jedno.
Tak, człowiek jest swoim własnym celem. I celem jedy
n y m . J e ś l i c h c e b y ć czymś, t o t y l k o w t y m życiu. T e r a z
już to wiem. Zdobywcy mówią c z a s em o zwycięstwie
i p r z e z w y c i ę ż e n i u . A l e r o z u m i e j ą przez to „ p r z e z w y c i ę ż e n i e
siebie". Wiecie, co to znaczy. K a ż d y człowiek czuje się w
pewnych chwilach równy bogu. T a k przynajmniej mówią.
P ł y n i e to stąd, że w b ł y s k a w i c z n y m o l ś n i e n i u pozn ał zdu
m i e w a j ą c ą w i e l k o ś ć d u c h a ludzkiego. Z d o b y w c y t o c i po
ś r ó d ludzi, k t ó r y m p o c z u c i e w ł a s n e j s i ł y d a j e p e w n o ś ć , ż e
b ę d ą ż y ć s t a l e n a t y c h w y s o k o ś c i a c h i ś w i a d o m i t e j wiel
k o ś c i . W m n i e j s z y m a l b o w i ę k s z y m stopniu j e s t to k w e s t i a
rachunku. Zdobywcy mogą najwięcej. Ale nie mogą wię
c e j niż człowiek, k i ed y t e g o z e c h c e . D l a t e g o w p ł o m i e n i u
r e w o l u c j i p r o b i e r z e m pozostaje dla n i c h zawsze człowiek .
Odnajdują w nim istotę okaleczoną; ale też j e d y n e war
t o ś c i , k t ó r e k o c h a j ą i p o d z i w i a j ą : c z ł o w i e k a i j e g o milcze
n i e . J e s t t o i c h u b ó s t w o i i c h b o g a c t w o j e d n o c z e ś n i e . Związ
ki z ludźmi to i c h luksus j e d y n y . J a k ż e n i e rozumieć, że w
t y m ś w i e c i e o t w a r t y m na ciosy, wszystko, co ludzkie, i t y l
k o to, c o ludzkie, n a b i e r a ż a r u ? T w a r z e n a m o f i a r o w a n e ,
b r a t e r s t w o zagrożone, p r z y j a ź ń m o c n a i w s t y d l i w a są b o
g a c t w e m prawdziwym, b o p r z e m i j a j ą c y m . T u u m y s ł lepiej
doświadcza swej m o c y i o g r a n i c z e ń . To z n a c z y s w o j e j sku
t e c z n o ś c i . B y l i tacy, c o p o w o ł y w a l i się n a geniusz. A l e ge
niusz, t o m ó w i się ł a t w o ; w o l ę i n t e l i g e n c j ę . O ś w i e t l a pus
tynię i na niej włada. Zna swoje serwituty i je tłumaczy.
U m r z e w r a z z c i a ł e m . A l e t a wiedza j e s t j e j wolnością.
W s z y s t k i e te e g z y s t e n c j e n i e m o g ł y b y t r w a ć w atmosfe
r z e absurdu, g d y b y j a k a ś s t a ł a i g ł ę b o k a m y ś l n i e przy
d a w a ł a im s i ł y . W g r ę w c h o d z i r ó w n i e ż s z c z e g ó l n e poczu
c i e w i e r n o ś c i . Z d a r z a l i się ludzie świadomi, k t ó r z y w y p e ł
n i a l i s w o j e zadanie w ś r ó d n a j g ł u p s z y c h w o j e n , n i e widząc
w t y m sprzeczności. R z e c z p o l e g a n a t y m , b y n i c z e m u s i ę
n i e w y m y k a ć . J e s t t e d y szczęście m e t a f i z y c z n e w podtrzy
m y w a n i u a b s u r d a l n o ś c i ś w i a t a . P o d b ó j a l b o gra, m i ł o ś ć n i e
wymierna, absurdalny bunt są hołdami, jakie człowiek
s k ł a d a w ł a s n e j godności wiedząc, że w t e j b i t w i e j e s t z gó
ry pokonany.
Chodzi t y l k o o d o c h o w a n i e w i e r n o ś c i r e g u l e w a l k i . T a
m y ś l w y s t a r c z y , by p o k r z e p i ć u m y s ł : p o d t r z y m y w a ł a i pod
trzymuje c a ł e c y w i l i z a c j e . .Nie można zanegować wojny.
T r z e b a a l b o żyć w n i e j , a l b o o d n i e j u m r z e ć . P o d o b n i e j e s t
z a b s u r d e m : t r z e b a n i m ż y ć ; przyjąć j e g o n a u k i i w c i e l i ć
j e . P o d t y m w z g l ę d e m a b s u r d a l n ą radością w c a ł y m zna
czeniu słowa j e s t twórczość. „Sztuka i tylko sztuka; mamy
sztukę, by n i e umrzeć od prawdy", mówi Nietzsche.
W doświadczeniu, k t ó r e p r ó b u j ę opisać i p r z e k a z a ć roz
m a i t y m i sposobami, ledwo j e d e n n i e p o k ó j u m i e r a , n a t y c h
miast na jego miejscu wyrasta inny. Dziecinne szukanie
z a p o m n i e n i a czy z a d o w o l e n i a n i e z n a j d u j e już echa. Ale
ciągłe napięcie wobec świata, zrównoważone szaleństwo,
k t ó r e s k ł a n i a c z ł o w i e k a d o p r z y j ę c i a wszystkiego, budzą
w n i m i n n e p r a g n i e n i e . W t y m ś w i e c i e dzieło j e s t j e d y n ą
szansą zachowania świadomości i utrwalenia przygody.
T w o r z y ć t o ż y ć d w u k r o t n i e . U d r ę c z o n e , n i e p e w n e poszuki
wania Prousta, j e g o drobiazgowo komponowana kolekcja
kwiatów, t k a n i n i l ę k ó w n i e oznaczają n i c i n n e g o . N i e m a j ą
o n e j e d n a k w i ę k s z e g o z n a c z e n i a niż c i ą g ł a i w y m y k a j ą c a
się o c e n i e twórczość, k t ó r e j p o ś w i ę c a j ą s w o j e życie a k t o r ,
zdobywca, w s z y s c y w r e s z c i e ludzie a b s u r d a l n i . U s i ł u j ą oni
w y r a z i ć g e s t e m , p o w t ó r z y ć czy s t w o r z y ć n a nowo w ł a s n ą
realność. W końcu zawsze upodabniamy się do naszych
prawd. D l a c z ł o w i e k a , k t ó r y o d w r ó c i ł się o d wieczności,
c a ł a e g z y s t e n c j a t o m i m pod m a s k ą a b s u r d u . T w ó r c z o ś ć
to wielki mim.
D l a t y c h ludzi pierwszą rzeczą j e s t w i e d z i e ć ; p o t e m c a
ł y i c h w y s i ł e k s p r o w a d z a się d o tego, b y poznać t ę wyspę,
do której przybili, przydać jej wielkości, wzbogacić ją.
W p i e r w j e d n a k t r z e b a wiedzieć. O d k r y c i e a b s u r d a l n e zbie
ga się b o w i e m z pauzą, w k ó r e j przyszłe p a s j e n a b i e r a j ą
k s z t a ł t u i p r a w o m o c n o ś c i . N a w e t ci, co są p o z b a w i e n i e w a n
gelii, m a j ą swoją G ó r ę Oliwną. I na t e j i c h górze t a k ż e
n i e w o l n o zasypiać. C z ł o w i e k o w i a b s u r d a l n e m u n i e chodzi
j u ż t e r a z o w y j a ś n i e n i e i rozwiązanie, a l e o d o z n a n i e i opis.
W s z y s t k o zaczyna się od j a s n o w i d z ą c e j o b o j ę t n o ś c i .
Opisać, taka jest ostatnia ambicja myśli absurdalnej.
Wiedza, osiągnąwszy kres swoich paradoksów, porzuca
propozycje; teraz jest kontemplacja i rysunek wiecznie
dziewiczego k r a j o b r a z u zjawisk. I s e r c e p o z n a j e , że wzru
szeń, k t ó r e o d c z u w a m y p a t r z ą c n a w y g l ą d y świata, n i e da
j e n a m j e g o g ł ę b i a , a l e i c h różnorodność. D a r e m n i e t o wy
j a ś n i a ć , ale w r a ż e n i e t r w a , a w r a z z n i m n i e u s t a j ą c e wo
łanie świata niewyczerpanego w ilości. Tu jest miejsce
dzieła sztuki.
Z a z n a c z a ono k r e s j a k i e g o ś doświadczenia i j e g o zwielo
krotnienie. J e s t j a k monotonne i namiętne powtórzenie
t e m a t ó w j u ż z o r k i e s t r o w a n y c h przez ś w i a t : c i a ł o , n i e z m i e n
nie -powracające n a f r o n t o n a c h świątyń, f o r m y l u b b a r w y ,
l i c z b a l u b t r o s k a . N i e j e s t tedy rzeczą obojętną, ż e g ł ó w n e
t e m a t y tego e s e j u m o ż n a odnaleźć we w s p a n i a ł y m i dzie
c i n n y m ś w i e c i e t w ó r c y . Niesłusznie b y ł o b y widzieć w t y m
s y m b o l i sądzić, że d z i e ł o sztuki d a j e s c h r o n i e n i e przed
a b s u r d e m . S a m o j e s t z j a w i s k i e m a b s u r d a l n y m ; chodzi t y l
ko o j e g o opis. C i e r p i e n i u d u c h o w e m u n i e przynosi roz
strzygnięcia. Przeciwnie, j e s t znakiem tego cierpienia, któ
r e rozszerza n a c a ł ą m y ś l c z ł o w i e k a . D z i ę k i dziełu sztuki
umysł po raz pierwszy staje wobec drugiego człowieka,
nie po to jednak, by się w nim zatracić, ale by mu wskazać
d r o g ę b e z wyjścia, k t ó r ą idą wszyscy. W porządku rozu
m o w a n i a a b s u r d a l n e g o t w ó r c z o ś ć przychodzi p o o b o j ę t n o ś c i
i odkryciu. Zaznacza punkt, w którym wybuchają absur
d a l n e p a s j e i u s t a j e r o z u m o w a n i e . D l a t e g o m i e j s c e twór
czości j e s t w t y m eseju.
Wystarczy wskazać kilka tematów wspólnych twórcy
i myślicielowi, abyśmy mogli odnaleźć w dziele sztuki
w s z y s t k i e sprzeczności m y ś l i a b s u r d a l n e j . B o też p o k r e w i e ń
s t w a i n t e l i g e n c j i m n i e j zależą od i d e n t y c z n y c h k o n k l u z j i niż
od w s p ó l n y c h sprzeczności. Z myślą i t w ó r c z o ś c i ą j e s t po
d o b n i e . N i e muszę dodawać, że j e d n ą i d r u g ą d y k t u j e ta sa
ma t r o s k a . D l a t e g o u p o c z ą t k ó w obu w i d a ć zbieżność. A l e
spośród w i e l u myśli w y c h o d z ą c y c h od a b s u r d u n i e l i c z n e przy
n i m pozostają. T e w ł a ś n i e o d w r o t y i n i e w i e r n o ś c i pozwa
l a j ą n a n a j l e p s z e r o z p o z n a n i e tego, c o u z n a ć m o g ę z a przy
należne wyłącznie do absurdu. Odpowiednio p o w i n i e n e m
p o s t a w i ć p y t a n i e : czy t w ó r c z o ś ć a b s u r d a l n a j e s t m o ż l i w a ?
28 Aluzja do Rimbauda.
ł o ś c i ą G o e t h e g o . T e n s t o s u n e k j e s t n i e d o b r y , j e ś l i dzieło
c h c e z a w r z e ć c a ł e d o ś w i a d c z e n i e ; wówczas p o w s t a j e papie
r o w a l i t e r a t u r a o b j a ś n i a j ą c a . T e n s t o s u n e k j e s t dobry, j e ś l i
dzieło j e s t t y l k o f r a g m e n t e m doświadczenia, p o w i e r z c h n i ą
d i a m e n t u , w k t ó r e j u k a z u j e się, a l e do k t ó r e j n i e o g r a n i c z a
się jego wewnętrzny blask. W pierwszym wypadku jest
p r z e ł a d o w a n i e i p r e t e n s j a do w i e c z n y c h w a r t o ś c i . W dru
g i m dzieło p ł o d n e dzięki c a ł e m u p o d t e k s t o w i doświadczenia,
k t ó r e g o b o g a c t w o m o ż n a odgadnąć. P r o b l e m a r t y s t y absur
d a l n e g o t o zdobycie u m i e j ę t n o ś c i życia p r z e r a s t a j ą c e j u m i e
j ę t n o ś ć w y k o n a n i a . W t y m s e n s i e a r t y s t ą j e s t p r z e d e wszy
s t k i m w i e l k i żyjący, p r z y c z y m : żyć, o z n a c z a t u zarówno
doznawanie, j a k refleksję. Dzieło wciela więc dramat in
t e l e k t u a l n y . D z i e ł o a b s u r d a l n e zaświadcza, ż e m y ś l w y r z e
kła się swoich czarów; jest ona tylko inteligencją, która
wprawia w ruch wyglądy i zamiast racji wprowadza obra
zy. G d y b y ś w i a t b y ł j a s n y , n i e b y ł o b y sztuki.
N i e m ó w i ę tu o w s p a n i a ł e j w swej s k r o m n o ś c i sztuce
f o r m y i koloru, w k t ó r e j rządzi t y l k o o p i s . 2 9 W y r a z zaczy
n a s i ę tam, gdzie m y ś l się kończy. F i l o z o f i a o w y c h m ł o
dzieńców o pustych oczach, którzy zapełniają świątynie
i muzea, z o s t a ł a z a w a r t a w i c h g e s t a c h . C z ł o w i e k absur
d a l n y c z e r p i e z n i e j w i ę c e j n a u k i niż ze w s z y s t k i c h b i b l i o
tek. Z i n n e g o p u n k t u w i d z e n i a podobnie j e s t z muzyką.
J e ś l i i s t n i e j e sztuka w o l n a o d pouczeń t o t a w ł a ś n i e . Z a
b l i s k o j e s t s p o k r e w n i o n a z m a t e m a t y k ą , a b y n i e zapoży
c z a ł a o d n i e j b e z i n t e r e s o w n o ś c i . T a g r a u m y s ł u z e sobą
s a m y m , zgodna z u s t a l o n y m i i o b l i c z o n y m i p r a w a m i , prze
b i e g a w dźwięcznej p r z e s t r z e n i , k t ó r a j e s t naszą przestrze
nią; lecz w i b r a c j e s p o t y k a j ą się ponad nią, w ś w i e c i e n i e
n a l e ż ą c y m j u ż d o c z ł o w i e k a . N i e m a czystszego doznania. A l e
te p r z y k ł a d y aż n a z b y t są oczywiste. P o w i e d z m y t y l k o , że
c z ł o w i e k a b s u r d a l n y u w a ż a te h a r m o n i e i f o r m y za w ł a s n e .
A l e c h c i a ł b y m tu m ó w i ć o dziele, gdzie p o k u s a w y j a ś n i e -
M y ś l e ć t o przede w s z y s t k i m c h c i e ć s t w o r z y ć j a k i ś świat
(albo o g r a n i c z y ć w ł a s n y , c o wychodzi n a j e d n o ) . Z n a c z y
t o w y j ś ć o d niezgodności f u n d a m e n t a l n e j , k t ó r a oddziela
c z ł o w i e k a o d j e g o doświadczenia, a b y z n a l e ź ć t e r e n porozu
m i e n i a d o g a d z a j ą c y j e g o nostalgii, gdzie r a c j e albo a n a l o
g i e pozwolą na rozstrzygnięcie dręczącej opozycji. Filo
zof, n a w e t j e ś l i t o K a n t , j e s t twórcą. M a s w o j e postaci,
s w o j e s y m b o l e i s w o j ą u t a j o n ą a k c j ę . Ma też s w o j e roz
wiązania. Jeśli ten porządek odwrócić, fakt, że powieść
wyprzedziła poezję i e s e j , oznacza t y l k o , w b r e w pozorom,
większą i n t e l e k t u a l i z a c j ę sztuki. O c z y w i ś c i e t y l k o w przy
p a d k u n a j w i ę k s z y c h powieściopisarzy. O płodności i w i e l
k o ś c i g a t u n k u mogą c z a s e m świadczyć odpadki. I s t n i e n i e
w i e l u złych p o w i e ś c i to n i e powód, by zapomnieć o n a j
lepszych, t y c h w ł a ś n i e , w k t ó r y c h z a w i e r a się ś w i a t pisa
rza. P o w i e ś ć m a swoją logikę, s w o j e r o z u m o w a n i e , swoją
i n t u i c j ę i s w o j e p o s t u l a t y . Ma również s w o j e żądanie j a s
30
ności.
W t y m p r z y p a d k u opozycja klasyczna, o k t ó r e j m ó w i ł e m
w y ż e j , j e s z c z e m n i e j j e s t u p r a w n i o n a . Z n a c z y ł a coś w cza
sach, g d y ł a t w o b y ł o oddzielić filozofię od filozofa. Dziś,
kiedy myśl nie zmierza już do uniwersalności, kiedy
najlepszą historią myśli byłaby historia jej żalów za
błędy, niepodobna oddzielić wartościowego systemu od
j e g o a u t o r a . P o d p e w n y m w z g l ę d e m n a w e t Etyka j e s t wy
znaniem, d ł u g i m i r y g o r y s t y c z n y m . M y ś l a b s t r a k c y j n a z n a j -
W s z y s c y b o h a t e r o w i e D o s t o j e w s k i e g o z a p y t u j ą się o sens
życia. P r z e z to są n o w o c z e ś n i : n i e b o j ą się śmieszności.
Różnica między wrażliwością nowoczesną a wrażliwością
k l a s y c z n ą polega na t y m , że pierwsza żywi się p r o b l e m a m i
m e t a f i z y c z n y m i , druga zaś m o r a l n y m i . W p o w i e ś c i a c h D o
s t o j e w s k i e g o p r o b l e m p o s t a w i o n y j e s t z t a k ą siłą, że może
prowadzić t y l k o d o s k r a j n y c h rozwiązań. A l b o życie j e s t
kłamliwe, a l b o j e s t wieczne. G d y b y D o s t o j e w s k i poprze
s t a ł n a z b a d a n i u zagadnienia, b y ł b y filozofem. A l e u k a z u j e
skutki, j a k i e t a g r a u m y s ł u w y w i e r a n a życie c z ł o w i e k a ,
i tu jest artystą. Wśród skutków uwagę jego przyciąga
ostateczny; ten, który w Dzienniku pisarza nazywa samo
bójstwem logicznym. W odcinku z grudnia 1876 przed
stawia rozumowanie dotyczące „samobójstwa logicznego".
P r z e k o n a n y , ż e e g z y s t e n c j a ludzka j e s t c a ł k o w i c i e a b s u r
d a l n a dla kogoś, k t o n i e w i e r z y w n i e ś m i e r t e l n o ś ć , docho
dzi do n a s t ę p u j ą c y c h w n i o s k ó w :
„ S k o r o w odpowiedzi na m o j e p y t a n i a dotyczące szczęś
cia d o w i e d z i a ł e m się, za p o ś r e d n i c t w e m mego sumienia,
że nie mogę być szczęśliwy inaczej aniżeli w harmonii
z tym wielkim wszystkim, którego nie pojmuję i nigdy
pojąć n i e p o t r a f i ę , j e s t oczywiste...
S k o r o wreszcie w porządku świata występuję w roli
s k a r ż ą c e g o i p o r ę c z y c i e l a , o b w i n i o n e g o i sędziego, i s k o r o
u w a ż a m t ę k o m e d i ę z a głupią z e s t r o n y n a t u r y , z m o j e j
zaś s t r o n y u w a ż a m z a u p o k a r z a j ą c e , a b y m zgodził się j ą
grać...
J a k o skarżący i poręczyciel, sędzia i obwiniony, potę
p i a m tę naturę, która z tak wielkim bezwstydem wyda
ła m n i e na świat, a b y m c i e r p i a ł — i s k a z u j ę ją na uni
cestwienie wraz ze mną."
W t e j p o s t a w i e j e s t j e s z c z e odcień r o z d r a ż n i e n i a . S a m o
b ó j c a z a b i j a się, p o n i e w a ż w sensie metafizycznym czuje
się poirytowany. W pewnym rozumieniu dokonuje
zemsty. Dowodzi w t e n sposób, że „nie b ę d ą go m i e l i " .
Wiadomo jednak, że niezrównanym ucieleśnieniem tego
w ą t k u w c a ł y m j e g o b o g a c t w i e j e s t K i r i ł o w , p o s t a ć z Bie
sów, również zwolennik samobójstwa logicznego. Inżynier
K i r i ł o w oświadcza, ż e c h c e o d e b r a ć s o b i e życie, b o t a k a
j e s t „ j e g o i d e a " . T r z e b a t o rozumieć d o s ł o w n i e . D l a idei,
dla myśli przygotowuje się n a ś m i e r ć . J e s t to samobój
s t w o wyższego rzędu. S t o p n i o w o , poprzez s c e n y r o z j a ś n i a
j ą c e tę zamaskowaną postać, p o z n a j e m y ś m i e r t e l n ą myśl,
którą Kiriłow żywi. Inżynier podejmuje rozumowanie
z Dziennika. Czuje, że B ó g j e s t k o n i e c z n y i że trzeba, a b y
i s t n i a ł . A l e wie, że B ó g nie istnieje i nie m o ż e istnieć.
„ C z y n i e rozumiesz, ż e t o wystarcza, a b y s i ę z a s t r z e l i ć ? "
m ó w i . 3 2 Z tej p o s t a w y w y n i k a , t a k ż e u niego, k i l k a ab
surdalnych konsekwencji. Z obojętności zgadza się, aby
j e g o s a m o b ó j s t w o p o s ł u ż y ł o sprawie, k t ó r ą gardzi. „Dosze
d ł e m do w n i o s k u t e j nocy, że w s z y s t k o mi j e d n o . " W po
mieszanym poczuciu buntu i wolności przygotowuje swój
c z y n . „ Z a b i j a m się, a b y się zaprzeć pokory i wykazać
m o j ą straszną wolność." Nie chodzi już o zemstę, ale
o b u n t . K i r i ł o w j e s t w i ę c postacią a b s u r d a l n ą — a l e z t y m
z a s a d n i c z y m zastrzeżeniem, ż e się zabija. On sam jednak
wyjaśnia tę sprzeczność i to w t a k i sposób, że odsłania
t a j e m n i c ę a b s u r d a l n ą w c a ł e j j e j czystości. D o p e ł n i a b o
wiem swoją śmiertelną logikę ambicją niezwykłą, która
n a d a j e t e j postaci c a ł y w y m i a r : c h c e s i ę zabić, aby s t a ć
się b o g i e m .
R o z u m o w a n i e j e s t k l a s y c z n i e j a s n e . J e ś l i B ó g n i e istnie-
N i e n a l e ż y tu m y l i ć s i ę co do e s t e t y k i . D z i e ł o , o k t ó r y m
mówię, n i e j e s t c i e r p l i w ą i n f o r m a c j ą ani c i ą g ł y m i j a ł o
wym ilustrowaniem tezy. Na odwrót, j e ś l i p o t r a f i ł e m to
w y j a ś n i ć . P o w i e ś ć z tezą, dzieło, k t ó r e dowodzi — n a j b a r
dziej nienawistne ze wszystkich — najczęściej inspiruje
się m y ś l ą zadowoloną. P o s i a d ł e m j a k o b y p r a w d ę : oto
o n a . A l e w ó w c z a s puszcza s i ę w r u c h poglądy, a poglądy
s ą p r z e c i w i e ń s t w e m myśli. T w ó r c y t e g o rodzaju t o zawsty
dzeni filozofowie. Ci zaś, o k t ó r y c h m ó w i ę lub k t ó r y c h so
bie wyobrażam, to m y ś l i c i e l e j a s n o widzący. W momen
cie, k i e d y m y ś l p o w r a c a do siebie, rodzą się obrazy, k t ó r e
w dziele są n i b y oczywisty symbol myśli ograniczonej,
śmiertelnej i zbuntowanej.
M o ż e te dzieła czegoś dowodzą. A l e p o w i e ś c i o p i s a r z e so
bie raczej składają dowody, niż dostarczają ich innym.
N a j w a ż n i e j s z e dla n i c h to z w y c i ę ż y ć poprzez k o n k r e t , i tu
j e s t i c h w i e l k o ś ć . T o c i e l e s n e z w y c i ę s t w o zostało przygoto
wane przez myśl, która odepchnęła wszelkie abstrakcje.
Kiedy ten triumf nad nimi jest już zupełny, cielesność
rozbłyska w dziele w całej swej absurdalnej świetności.
D z i e ł a p e ł n e p a s j i piszą filozofowie i r o n i c z n i .
Wszelka myśl, która wyrzeka się jedności, j e s t pochwa
ł ą różnorodności. R ó ż n o r o d n o ś ć zaś t o z i e m i a sztuki. J e
dyna myśl, zdolna u m y s ł wyzwolić, ukazuje mu, że jest
sam, d a j e m u p e w n o ś ć j e g o o g r a n i c z e ń i k r e s u . Ż a d n a dok
t r y n a g o n i e w s p o m a g a . C z e k a chwili, gdy d o j r z e j e dzieło
nie, czy o s t a n i e się na w i e k i to mądrość t r u d n a , do k t ó r e j
uprawnia myśl absurdalna. Wypełniać oba zadania: z jed
n e j s t r o n y przeczyć, z drugiej wynosić w y s o k o oto d r o g a
o t w i e r a j ą c a się przed a b s u r d a l n y m t w ó r c ą . J e g o dzieło m a
p r z y d a ć b a r w pustce.
P r o w a d z i t o d o szczególnej k o n c e p c j i d z i e ł a sztuki. Z b y t
często u w a ż a się dzieło za ciąg o d e r w a n y c h od s i e b i e świa
d e c t w . N i e odróżnia się w ó w c z a s a r t y s t y o d l i t e r a t a . M y ś l
g ł ę b o k a t o ta, k t ó r e j s t a w a n i e się j e s t n i e u s t a j ą c e , k t ó r a
stapia się z doświadczeniem życia i dzięki temu doś
w i a d c z e n i u się k s z t a ł t u j e . P o d o b n i e t w ó r c z o ś ć c z ł o w i e k a :
u t w i e r d z a się w s w o i c h n a s t ę p u j ą c y c h po s o b i e i l i c z n y c h
p o s t a c i a c h , to znaczy w dziełach. J e d n e d o p e ł n i a j ą dru
gie, k o r y g u j ą j e a l b o n a d r a b i a j ą i c h b r a k i ; j e d n e r ó w n i e ż
przeczą drugim. Toteż twórczości nie kończy zwycięski
i złudny o k r z y k zaślepionego a r t y s t y : „ P o w i e d z i a ł e m wszy
stko", ale śmierć, która zamyka doświadczenie twórcy
i dzieło j e g o geniuszu.
T e n wysiłek, ta świadomość nadludzka niekoniecznie są
w i d o c z n e dla c z y t e l n i k a . T w ó r c z o ś ć c z ł o w i e k a s a m a w so
b i e n i e k r y j e żadnego s e k r e t u . C u d e m w n i e j jest tylko
wola. W k a ż d y m j e d n a k razie n i e ma p r a w d z i w e j twór
czości bez potrzeby odsłonięcia jakiejś tajemnicy. Cykl
dzieł może b y ć t y l k o p r ó b ą u k a z a n i a p r z y b l i ż o n y c h kształ
t ó w t e j s a m e j myśli. A l e m o ż n a w y o b r a z i ć s o b i e i n n y r o
dzaj twórcy: operującego przeciwstawieniem. J e g o dzieła
mogą się zdawać pozbawione związków pomiędzy sobą.
D o p e w n e g o stopnia s ą sprzeczne. A l e j a k o całość mają
s w ó j ł a d . S e n s o s t a t e c z n y n a d a j e i m ś m i e r ć . Ś w i a t ł o biorą
z ż y c i a a u t o r a . Na r a z i e są t y l k o k o l e k c j ą porażek. A l e
j e ś l i w s z y s t k i e t e p o r a ż k i m a j ą t e n s a m r e z o n a n s , znaczy
t o ż e t w ó r c a p o t r a f i ł p o w t ó r z y ć obraz w ł a s n e g o losu, zna
leźć d ź w i ę k dla j a ł o w e j t a j e m n i c y , k t ó r ą posiadł.
W ł a d a ć t u sobą n i e j e s t ł a t w o . A l e i n t e l i g e n c j a ludzka
nie t y l k o to potrafi. W k a ż d y m razie p o t r a f i dowieść, że
t w ó r c z o ś ć t o a k t woli. M ó w i ł e m już, ż e c e l e m woli j e s t
z a c h o w a n i e świadomości, n i e o s i ą g a l n e b e z dyscypliny. Ze
wszystkich szkół, uczących cierpliwości i przenikliwości,
za najskuteczniejszą trzeba uznać szkołę twórczości. Twór
czość j e s t też w z r u s z a j ą c y m ś w i a d e c t w e m j e d y n e j godności
ludzkiej: nieustającego buntu człowieka przeciwko jego
kondycji, wytrwałego wysiłku z góry uznanego za jało
wy. Twórczość żąda codziennego trudu, opanowania, do
k ł a d n e j wiedzy o g r a n i c a c h p r a w d y , p o c z u c i a m i a r y i siły.
J e s t ascezą. A w s z y s t k o to „po n i c " , po to, by p o w t a r z a ć
i dreptać w miejscu. Może jednak wielkie dzieło sztuki
m n i e j ma z n a c z e n i a s a m o w s o b i e niż j a k o p r ó b a i okazja,
w k t ó r e j c z ł o w i e k odnosi z w y c i ę s t w o n a d w i d m a m i i przy
bliża się do nagiej prawdy.
N i e n a l e ż y tu m y l i ć s i ę co do e s t e t y k i . D z i e ł o , o k t ó r y m
m ó w i ę , n i e j e s t c i e r p l i w ą i n f o r m a c j ą ani c i ą g ł y m i j a ł o
w y m ilustrowaniem tezy. Na odwrót, j e ś l i potrafiłem to
w y j a ś n i ć . P o w i e ś ć z tezą, dzieło, k t ó r e dowodzi — n a j b a r
dziej nienawistne ze wszystkich — najczęściej inspiruje
się m y ś l ą zadowoloną. P o s i a d ł e m j a k o b y p r a w d ę : oto
o n a . A l e w ó w c z a s puszcza s i ę w r u c h poglądy, a poglądy
s ą p r z e c i w i e ń s t w e m m y ś l i . T w ó r c y t e g o rodzaju t o zawsty
dzeni filozofowie. Ci zaś, o k t ó r y c h m ó w i ę lub k t ó r y c h so
bie wyobrażam, to m y ś l i c i e l e j a s n o widzący. W momen
cie, k i e d y m y ś l p o w r a c a do siebie, rodzą się obrazy, k t ó r e
w d z i e l e są niby oczywisty symbol myśli ograniczonej,
śmiertelnej i zbuntowanej.
M o ż e t e d z i e ł a czegoś dowodzą. A l e p o w i e ś c i o p i s a r z e so
bie raczej składają dowody, niż dostarczają ich innym.
N a j w a ż n i e j s z e dla n i c h to z w y c i ę ż y ć poprzez k o n k r e t , i tu
j e s t i c h w i e l k o ś ć . T o c i e l e s n e z w y c i ę s t w o zostało przygoto
wane przez myśl, która odepchnęła wszelkie abstrakcje.
Kiedy ten triumf nad nimi jest już zupełny, cielesność
rozbłyska w dziele w całej swej absurdalnej świetności.
D z i e ł a p e ł n e p a s j i piszą filozofowie i r o n i c z n i .
W s z e l k a myśl, k t ó r a w y r z e k a się j e d n o ś c i , j e s t p o c h w a
ł ą różnorodności. R ó ż n o r o d n o ś ć zaś t o z i e m i a sztuki. J e
dyna myśl, zdolna u m y s ł wyzwolić, ukazuje mu, że jest
s a m , d a j e mu p e w n o ś ć j e g o o g r a n i c z e ń i k r e s u . Ż a d n a dok
t r y n a g o n i e w s p o m a g a . C z e k a chwili, gdy d o j r z e j e dzieło
i ż y c i e . D z i e ł o powie, ż e dusza t w ó r c y n a zawsze u w o l n i ł a
s i ę o d nadziei. A l b o dzieło n i e w y d a głosu, j e ś l i t w ó r c a
z m ę c z o n y g r ą uzna, ż e t r z e b a m u się o d w r ó c i ć . Nie m a i n
nego wyjścia.
P o w i e d z i a ł e ś m i : „ W i e l k o ś ć m o j e g o k r a j u j e s t rzeczą
b e z c e n n ą . Wszystko, co ją s p e ł n i a , j e s t d o b r e . W świecie,
g d z i e n i c n i e m a j u ż sensu, ci, k t ó r z y j a k m y , młodzi N i e m
c y , m o g ą odnaleźć s e n s w losie n a r o d u , w i n n i wszystko j e
mu poświęcić." L u b i ł e m cię wtedy, ale już wtedy nie by
ł e m z tobą. „Nie, m ó w i ł e m , n i e m o g ę u w i e r z y ć , ż e t r z e b a
wszystko podporządkować o b r a n e m u celowi. Istnieją środ
ki niewybaczalne. A ja chciałbym kochać mój kraj ko
c h a j ą c s p r a w i e d l i w o ś ć . N i e c h c ę dla n i e g o k a ż d e j w i e l
k o ś c i ani w i e l k o ś c i k r w i i k ł a m s t w a . C h c ę , a b y żył d a j ą c
życie sprawiedliwości." Powiedziałeś mi wtedy: „Nie ko
chasz swojego kraju."
B y ł o to przed pięciu laty, rozstaliśmy się i mogę po
wiedzieć, ż e przez c a ł y t e n czas długi ( t a k k r ó t k i , t a k b ł y s
kawiczny dla ciebie!) twoje zdanie tkwiło mi w pamięci.
„ N i e k o c h a s z s w o j e g o k r a j u . " K i e d y m y ś l ę dziś o t y c h s ł o
w a c h , ś c i s k a m i się g a r d ł o . N i e , n i e k o c h a ł e m go, j e ś l i n i e
k o c h a ć , z n a c z y o s k a r ż a ć to, co n i e s p r a w i e d l i w e w przed
m i o c i e n a s z e j m i ł o ś c i , i żądać, b y ó w p r z e d m i o t d o r ó w n a ł
n a s z e m u w y o b r a ż e n i u o n i m . P r z e d p i ę c i u l a t y w i e l u ludzi
we F r a n c j i myślało j a k j a . Niektórzy z nich mimo to sta
nęli przed czarnym, dwanaście razy powtórzonym okiem
l o s u n i e m i e c k i e g o . I ci ludzie, k t ó r z y w e d ł u g c i e b i e n i e
k o c h a l i s w o j e j o j c z y z n y , w i ę c e j z r o b i l i dla n i e j , niż t y
k i e d y k o l w i e k zrobisz dla t w o j e j , n a w e t g d y b y ś m ó g ł dzie
s i ę ć r a z y oddać z a n i ą życie. B o oni m u s i e l i s i e b i e prze-
•
z w y c i ę ż y ć i w t y m j e s t i c h b o h a t e r s t w o . M ó w i ę tu j e d n a k
o dwu rodzajach wielkości i o sprzeczności, której wy
jaśnienie jestem ci winien.
Z o b a c z y m y się w k r ó t c e , j e ś l i t o możliwe. A l e wówczas
p r z y j a ź ń nasza b ę d z i e s k o ń c z o n a . T y będziesz p e ł e n waszej
klęski i nie powstydzisz się dawnego zwycięstwa; raczej
ze w s z y s t k i c h swoich zmiażdżonych sił będziesz żałował,
żeś t o z w y c i ę s t w o u t r a c i ł . A l e dziś j e s t e m d u c h e m j e s z c z e
z tobą, t w ó j wróg, to p r a w d a , a l e t r o c h ę i t w ó j przyjaciel,
s k o r o o d s ł a n i a m c i t u m o j e myśli. J u t r o nastąpi koniec.
T o , czego n i e m o g ł o d o k o n a ć wasze z w y c i ę s t w o , dokona
wasza klęska. Z a n i m j e d n a k złożymy dowód obojętności,
c h c ę dać ci p r z y n a j m n i e j j a s n e w y o b r a ż e n i e o t y m , czego
ani p o k ó j , a n i w o j n a n i e n a u c z y ł y c i ę w i d z i e ć w losie m o
jego kraju.
C h c ę c i przede w s z y s t k i m powiedzieć, j a k i rodzaj wiel
kości n a m i powoduje. A l e znaczy t o powiedzieć, j a k i r o
dzaj odwagi uznajemy, a n i e j e s t to wasza odwaga. Bo to
j e s z c z e n i e w i e l e u m i e ć iść w ogień, do czego przygotowy
w a l i ś c i e się zawsze i co b a r d z i e j naturalne jest dla was
niż m y ś l . Na odwrót, wielką rzeczą j e s t iść ku torturze
i śmierci, gdy wie się z całą pewnością, że nienawiść
i g w a ł t s a m e z siebie są d a r e m n e . W i e l k ą rzeczą j e s t b i ć
się, gdy gardzi się wojną, zgodzić się w s z y s t k o u t r a c i ć n i e
t r a c ą c s m a k u szczęścia, u c z e s t n i c z y ć w zniszczeniu ze świa
domością wyższej cywilizacji. Tu właśnie górujemy nad
wami, ponieważ musimy pokonać samych siebie. Wy ni
czego n i e m u s i e l i ś c i e p o k o n y w a ć ani w s e r c u , ani w myśli.
My mieliśmy dwóch wrogów i zwycięstwo broni to
jeszcze nie było dla nas wszystko, jak wszystkim było
dla was, k t ó r z y n i c w i ę c e j n i e m i e l i ś c i e d o p o k o n a n i a .
W i e l e m u s i e l i ś m y przezwyciężyć, a przede w s z y s t k i m m o
że w i e c z n ą naszą pokusę, by do was się upodobnić. Z a w s z e
j e s t w nas coś, co c h c e u l e c i n s t y n k t o w i , p o g a r d z i e i n t e l i
g e n c j i , k u l t o w i skuteczności. Nasze w i e l k i e c n o t y w koń
cu n a s z m ę c z y ł y . W s t y d z i m y się i n t e l i g e n c j i i czasem wy
obrażamy sobie szczęśliwe barbarzyństwo, gdzie prawda
p r z y c h o d z i ł a b y bez w y s i ł k u . A l e u l e c z y ć się z t e g o ł a t w o :
j e s t e ś c i e wy, b y n a m p o k a z a ć , d o czego prowadzi t a k a w y
o b r a ź n i a , i m o ż e m y w y p r o s t o w a ć się znowu. G d y b y m w i e
r z y ł w j a k i ś f a t a l i z m h i s to r i i , sądziłbym, że wy, h e l o c i i n
teligencji, z n a l e ź l i ś c i e się b l i s k o n a s dla n a s z e j poprawy.
D z i ę k i t e m u o d r a d z a m y się dla ducha, b a r d z i e j w n i m od
t ą d swobodni.
M u s i e l i ś m y j e d n a k p r z e z w y c i ę ż y ć j e s z c z e naszą nieufność
d o b o h a t e r s t w a . W i e m , uważacie, ż e b o h a t e r s t w o j e s t n a m
o b c e . M y l i c i e się. P o prostu b o h a t e r s t w o j e s t naszą spra
w ą i m a m y się p r z e d n i m n a b a c z n o ś c i j e d n o c z e ś n i e . J e s t
naszą sprawą, p o n i e w a ż dziesięć w i e k ó w h i s t o r i i nauczyło
n a s wszystkiego, c o s z l a c h e t n e . M a m y się zaś przed n i m
na baczności, ponieważ dziesięć wieków inteligencji na
u c z y ł o n a s sztuki i d o b r o d z i e j s t w tego, co n a t u r a l n e . Ż e
by s t a n ą ć przed w a m i , m u s i e l i ś m y p r z y j ś ć z daleka. Dla
t e g o j e s t e ś m y s p ó ź n i e n i w s t o s u n k u do c a ł e j E u r o p y spie
szącej do k ł a m s t w a , ledwie zaszła p o t r z e b a , podczas gdy
m y s z u k a l i ś m y p r aw d y . D l a t e g o z a c z ę l i ś m y o d k l ę s k i ; k i e
dy n a s z a a t a k o w a l i ś c i e , r o z w a ż a l i ś m y w sercu, czy p r a w o
j e s t p o naszej s t r o n i e .
T r z e b a n a m b y ł o p r z e z w y c i ę ż y ć nasze u m i ł o w a n i e czło
w i e k a , n a s z e w y o b r a ż e n i e o l o s i e w p o k o j u i g ł ę b o k ą pew
ność, że ż a d n e z w y c i ę s t w o się n i e o p ł a c a , a k a ż d e o k a l e
c z e n i e c z ł o w i e k a j e s t b e z p o w r o t n e . M u s i e l i ś m y się w y r z e c
n a s z e j w i e d z y i n a s z e j nadziei, r a c j i k o c h a n i a , n i e n a w i ś c i ,
j a k ą c z u j e m y dla w s z e l k i e j wojny. Żeby wyrazić to jed
n y m s ł o w e m , z r o z u m i a ł y m , j a k przypuszczam, dla c i e b i e —
s k o r o pochodzi ode m n i e , k t ó r e m u c h ę t n i e ś c i s k a ł e ś dłoń —
m u s i e l i ś m y k a z a ć u m i l k n ą ć n a s z e j potrzebie przyjaźni.
T e r a z j u ż się to s t a ł o . S z l i ś m y o k r ę ż n ą drogą i nasze
spóźnienie jest wielkie. Okrężną drogą, którą troska
o p r a w d ę n a k a z a ł a i n t e l i g e n c j i , a t r o s k a o przyjaźń s e r c u .
W ten sposób ustrzegliśmy sprawiedliwość i prawda zna
l a z ł a się po s t r o n i e t y c h , co zadają sobie p y t a n i a . Z a p ł a
ciliśmy za to wysoką cenę. Zapłaciliśmy ją upokorzeniem
i milczeniem, goryczą, więzieniem, świtami rozstrzeliwań,
opuszczeniem, rozłąką, głodem codziennym, dziećmi za
m i e n i o n y m i w szkielety, a n a j b a r d z i e j , p r z y m u s o w ą pokutą.
A l e b y ł o t o w p o r z ą d k u r z e c z y . T r z e b a n a m b y ł o czasu, b y
dowiedzieć się, czy m a m y p r a w o z a b i j a ć ludzi, czy w o l n o
n a m p r z y c z y n i ć s i ę do s t r a s z n y c h nieszczęść ś w i a t a . I t e n
czas stracony i odnaleziony, ta klęska zaakceptowana
i przezwyciężona, t e s k r u p u ł y z a p ł a c o n e k r w i ą d a j ą n a m ,
F r a n c u z o m , p r a w o m y ś l e ć dzisiaj, ż e w e s z l i ś m y d o t e j w o j
ny z r ę k a m i c z y s t y m i — czystością o f i a r i p o k o n a n y c h —
i że w y j d z i e m y z n i e j z r ę k a m i c z y s t y m i — l e c z b ę d z i e to
czystość z w y c i ę s t w a odniesionego n a d n i e s p r a w i e d l i w o ś c i ą
i nad nami samymi.
Lipiec 1943
LIST CZWARTY
Człowiek j e s t przemijający.
Zapewne; ale przemijajmy
stawiając opór i jeśli nicość
j e s t nam przeznaczona, nie
mówmy, że to sprawiedli
wość!
Obermann, List 90
Lipiec 1944
PUBLICYSTYKA
Tom I Actuelles dedykowany jest R e n é Charowi
i opatrzony mottem:
KREW WOLNOŚCI
CZASY POGARDY
K R Y T Y K A NOWEJ PRASY
III
2
L'ordre règne à Varsovie: słowa marszałka Sebastiani, ministra
spraw zagranicznych, informującego w 1831 roku Izbę o sytuacji
w Warszawie.
zywa s i ę miłością, o r a z k r w a w y p o r z ą d e k c z e r p i ą c y m o c
z nienawiści, kiedy człowiek neguje samego siebie. Chcie
liśmy spośród nich wszystkich wyróżnić porządek do
bry.
R z e c z j a s n a , że ten, o k t ó r y m m ó w i się dzisiaj, to porzą
d e k s p o ł e c z n y . A l e c z y p o r z ą d e k s p o ł e c z n y oznacza t y l k o
s p o k ó j n a u l i c a c h ? N i e c a ł k i e m t o p e w n e . P o d c z a s wstrzą
s a j ą c y c h dni sierpniowych czuliśmy b o w i e m wszyscy, że
p o r z ą d e k z a c z y n a się w ł a ś n i e z p i e r w s z y m i s t r z a ł a m i po
w s t a n i a . P o d osłoną n i e p o r z ą d k u r e w o l u c j e przynoszą za
s a d ę porządku. T a z a s a d a u t r z y m a się, j e ś l i r e w o l u c j a j e s t
t o t a l n a . A l e j e ś l i k a r ł o w a c i e j e albo s t a j e w p ó ł drogi, nad
chodzi w i e l k i , m o n o t o n n y n i e p o r z ą d e k t r w a j ą c y l a t a .
Czy porządkiem jest przynajmniej jedność władzy? B e z
w ą t p i e n i a t a j e d n o ś ć j e s t n i e z b ę d n a . L e c z c h o ć osiągnął
j ą n i e m i e c k i R e i c h , n i e m o ż e m y powiedzieć, ż e d a ł a ona
Niemcom porządek prawdziwy.
Pomóc nam tu może proste rozpatrzenie zachowania
się i n d y w i d u a l n e g o . K i e d y p o w i a d a się, że człowiek ma
uporządkowane życie? Wówczas, gdy jego postępowanie
j e s t zgodne z t y m , co u w a ż a za p r a w d ę . P o w s t a n i e c , w
bezładzie uniesienia umierający dla wybranej idei, jest
w rzeczywistości człowiekiem porządku, ponieważ całe
s w o j e p o s t ę p o w a n i e p o d d a ł zasadzie, k t ó r a w y d a j e m u s i ę
o c z y w i s t a . A l e n i g d y n i e u z n a m y z a ludzi porządku t y c h
uprzywilejowanych, którzy przez całe życie jadają z nie
z m i e n n ą r e g u l a r n o ś c i ą t r z y r a z y dziennie i u m i e j ą dobrze
u l o k o w a ć s w o j e pieniądze, ale wracają d o domu, ledwie
z a c z y n a b y ć n i e s p o k o j n i e n a u l i c y . S ą t o ludzie s t r a c h u
i ludzie kasy. I j e ś l i p o r z ą d e k f r a n c u s k i ma b y ć porząd
k i e m ostrożności i o s c h ł o ś c i s e r c a , s k ł o n n i b ę d z i e m y upa
t r y w a ć w n i m bezład najgorszy, ponieważ swoją obojęt
n o ś c i ą u p o w a ż n i każdą n i e s p r a w i e d l i w o ś ć .
Z tego wszystkiego możemy wywnioskować, że nie ma
p o r z ą d k u b e z r ó w n o w a g i i zgody. J e ś l i idzie o porządek
społeczny, będzie to r ó w n o w a g a między r z ą d e m i rządzo
nymi. I ten porządek winien być wprowadzony w imię
wyższej zasady. T ą zasadą j e s t dla n a s s p r a w i e d l i w o ś ć . N i e
ma porządku bez sprawiedliwości i porządkiem idealnym
l u d ó w j e s t i c h szczęście.
D l a t e g o n i e m o ż n a p o w o ł y w a ć s i ę n a k o n i e c z n o ś ć po
r z ą d k u p o to, a b y n a r z u c i ć t a k ą czy i n n ą w o l ę . W ó w c z a s
b o w i e m p r o b l e m z o s t a j e o d w r ó c o n y . Nie t r z e b a d o m a g a ć
się p o r z ą d k u t y l k o p o to, b y d o b r z e rządzić; t r z e b a dobrze
rządzić, b y z r e a l i z o w a ć j e d y n y porządek, który ma sens.
Nie porządek umacnia sprawiedliwość, ale sprawiedliwość
przydaje swej pewności porządkowi.
N i k t b a r d z i e j o d n a s n i e p r a g n i e tego p o r z ą d k u wyższe
go, k i e d y n a r ó d j e s t w zgodzie ze sobą i ze s w o i m losem,
k i e d y k a ż d y o t r z y m u j e s w o j ą c z ą s t k ę p r a c y i odpoczynku,
k i e d y r o b o t n i k m o ż e p r a c o w a ć b e z g o r y c z y i zawiści, a a r
t y s t a t w o r z y ć , s p o k o j n y o los c z ł o w i e k a ; k i e d y k a ż d e m u
d a n a j e s t w r e s z c i e możność r o z w a ż e n i a w ciszy s e r c a w ł a s
nej kondycji.
N i e m a m y żadnego p r z e w r o t n e g o u p o d o b a n i a dla ś w i a t a
g w a ł t u i z g i e ł k u , gdy to, co w n a s n a j l e p s z e , w y c z e r p u j e
s i ę w r o z p a c z l i w e j w a l c e . A l e s k o r o j u ż g r a s i ę toczy, są
dzimy, ż e t r z e b a j ą doprowadzić d o k o ń c a . S ą d z i m y w i ę c ,
ż e i s t n i e j e porządek, k t ó r e g o nie c h c e m y , p o n i e w a ż u ś w i ę
c a ł b y naszą r e z y g n a c j ę i k o n i e c l u d z k i e j nadziei. D l a t e g o ,
c h o ć p o s t a n o w i l i ś m y p r z y c z y n i ć s i ę d o z b u d o w a n i a porząd
ku wreszcie sprawiedliwego, postanowiliśmy również —
i t r z e b a o t y m w i e d z i e ć — na zawsze odrzucić s ł a w n e zda
n i e z ł u d n i e w i e l k i e g o c z ł o w i e k a 3 i oświadczyć, ż e b ę d z i e m y
zawsze dawali pierwszeństwo nieporządkowi przed nie
sprawiedliwością.
IV
VII
P a p i e ż s k i e r o w a ł do ś w i a t a posłanie, w k t ó r y m o t w a r c i e
o p o w i a d a s i ę za demokracją.6 Możemy się z tego tylko
O k r e ś l o n a t u w i ę c d e m o k r a c j a n a b i e r a p a r a d o k s a l n i e od
cieni radykalno-socjalistycznych, co nas zdumiewa. Zresz
t ą w i e l k i e słowo zostało p o w i e d z i a n e , s k o r o P a p i e ż oświad
cza, ż e p r a g n ą ł b y u s t r o j u u m i a r k o w a n e g o .
R o z u m i e m y oczywiście to pragnienie. J e s t pewien u m i a r
ducha pomocny w zrozumieniu spraw społecznych, a na
wet szczęścia człowieka. Ale tyle odcieni i zastrzeżeń
uprawnia umiar najbardziej nienawistny ze wszystkich,
m i a n o w i c i e s e r c a . O n w ł a ś n i e zgadza s i ę n a n i e r ó w n o ś c i
i trwającą nadal niesprawiedliwość. Zalecenia umiaru mają
s w o j e p o d w ó j n e ostrze. M o g ą p o s ł u ż y ć t y m , którzy chcą
w s z y s t k o z a c h o w a ć i k t ó r z y n i e zrozumieli, że j a k i e ś z m i a
n y muszą n a s t ą p i ć . Nasz ś w i a t n i e p o t r z e b u j e dusz l e t n i c h .
T r z e b a mu serc gorących, a znajdą one dla umiaru właś
c i w e m i e j s c e . K o ś c i ó ł zaś p o w i n i e n z a d b a ć dziś o to, a b y
n i e m y l o n o go z s i ł a m i w s t e c z n y m i .
T y l e p r z y n a j m n i e j c h c i e l i ś m y powiedzieć, p o n i e w a ż p r a g
n i e m y , b y wszystko, c o n a t y m ś w i e c i e m a i m i ę i h o n o r ,
służyło sprawie wolności i sprawiedliwości. W tej walce
n i g d y n i e b ę d z i e n a s z a dużo. O t o j e d y n y powód n a s z y c h
zastrzeżeń. K i m b o w i e m j e s t e ś m y , b y o ś m i e l i ć s i ę k r y t y
kować najwyższy autorytet duchowy wieku? Nikim do-
prawdy, zwykłymi obrońcami ducha, stawiającymi prze
cież n a j w y ż s z e wymagania tym, którzy są powołani, by
ducha reprezentować.
VIII
F r a n c o i s M a u r i a c ogłosił a r t y k u ł o „pogardzie m i ł o s i e r
d z i a " 8 , k t ó r e g o n i e u w a ż a m ani z a słuszny, a n i z a m i ł o
s i e r n y . P o r a z p i e r w s z y w d z i e l ą c y c h n a s k w e s t i a c h przy
b i e r a ton, o k t ó r y m n i e j s z a , t y l e t y l k o , ż e j a n i e b ę d ę się
n i m p o s ł u g i w a ł . N i e o d p o w i a d a ł b y m w o g ó l e zresztą, gdy
b y okoliczności n i e z m u s z a ł y m n i e d o p o r z u c e n i a t y c h de
b a t codziennych, k t ó r e n a j l e p s i i n a j g o r s i z n a s prowadzili
przez m i e s i ą c e , choć n i c z tego, o co n a m idzie n a p r a w d ę ,
n i e zostało w y j a ś n i o n e . Nie odpowiadałbym, gdybym nie
czuł, ż e t a dyskusja, k t ó r e j t e m a t e m j e s t s a m o n a s z e życie,
popada w b e z ł a d . Że zaś z o s t a ł e m z a a t a k o w a n y osobiście,
chciałbym na koniec przemówić we własnym Imieniu i po
r a z o s t a t n i wyjaśnić, c o m i a ł e m n a m y ś l i .
I l e k r o ć w związku z c z y s t k ą 9 m ó w i ł e m o sprawiedliwoś
ci, M a u r i a c m ó w i ł o miłosierdziu. C n o t a m i ł o s i e r d z i a j e s t
dość szczególna, j e ś l i w y g l ą d a na to, że b r o n i ą c sprawie
dliwości b r o n i ę n i e n a w i ś c i . S ł u c h a j ą c M a u r i a c a może się
w y d a w a ć , że w s p r a w a c h codziennych m u s i m y k o n i e c z n i e
w y b i e r a ć pomiędzy m i ł o ś c i ą do C h r y s t u s a i n i e n a w i ś c i ą do
ludzi. Otóż n i e ! J e s t e ś m y z t y c h , k t ó r z y n i e zgadzają się
tak samo na krzyk nienawiści, dobiegający nas z jednej
strony, j a k na rozczulające błagania z drugiej. Pomiędzy
j e d n y m i drugim s z u k a m y s p r a w i e d l i w e g o głosu, k t ó r y da
11
Velin, pseudonim Inżyniera A n d r é Bollier, który był odpowiedzial
ny za druk gazet podziemnych („Combat", „ F r a n c - T i r e u r " , „Action"
i in.) w okręgu lyońskim. W czerwcu 1944, zaskoczony w drukarni
przez milicje okupacyjną, zginął z bronią w ręku. Miał 24 lata.
1 1 R e n é Leynaud, poeta i dziennikarz, przyjaciel F r a n c i s Ponge'a
i P a s c a l a Pia, przez których poznał go Camus. Zmobilizowany w 1940,
po bitwie o Dunkierkę znalazł się w Anglii, powrócił do F r a n c j i
w 1942 i wstąpił do Ruchu Oporu. W maju 1944 postrzelony w nogi,
gdy uciekał z tajnymi dokumentami, został przywieziony do szpitala,
wyleczony, potem wraz z 18 innymi więźniami politycznymi roz
strzelany przez Niemców ewakuujących Lyon.
12 Henri Beraud, pisarz i dziennikarz. Współpracował bardzo aktyw
nie z prasą kolaboracyjną. W grudniu 1944 skazany na śmierć i uła
skawiony potem.
to, b y o b c h o d z i ć się b e z B o g a i nadziei, n i e p r z y s t a n i e m y
tak łatwo na wyrzeczenie się człowieka. Mogę zapewnić
F r a n ç o i s M a u r i a c a , ż e t u n i e d a m y się z n i e c h ę c i ć i zawsze
b ę d z i e m y odrzucali b o s k i e m i ł o s i e r d z i e , k t ó r e p o z b a w i a lu
dzi ludzkiej sprawiedliwości.
IX
18
Pan Herriot powiedział słowa nieszczęśliwe. Słowem
nieszczęśliwym jest takie, które pada n i e w porę. P a n Her
riot p r z e m a w i a ł w porze, k t ó r a do n i e g o n i e n a l e ż y , i na
temat, który można uznać za niewczesny. Nawet gdyby
m i a ł słuszność, n i e j e s t c z ł o w i e k i e m d e s y g n o w a n y m d o o c e
n i a n i a n i e m o r a l n o ś c i n a r o d u i oświadczania, że dzisiejsze
c z a s y n i e m o g ą udzielać n a u k c z a s o m p r z e d w o j e n n y m .
J e ś l i t e n w y r o k j e s t n i e s p r a w i e d l i w y , t o p r z e d e wszyst
k i m dlatego, ż e zbyt ogólny. Francuzi mają co prawda
s k ł o n n o ś ć do p o p i s y w a n i a s i ę t y m , co w n i c h n a j g o r s z e .
M o ż n a d a r o w a ć t e n b ł ą d ludziom, k t ó r z y w a l c z y l i i c i e r p i e
l i d l a s w e g o k r a j u ; t r u d n o j e s t j e d n a k o k a z a ć r ó w n ą po
b ł a ż l i w o ś ć k o m u ś , kogo d o ś w i a d c z e n i e p o l i t y c z n e p o w i n n o
b y ł o ostrzec, a d o k t r y n a n a u c z y ć n i e j a k i e j s k r o m n o ś c i .
Nie ma rzeczy, którą można by potępić generalnie,
a n a r o d u t y m b a r d z i e j . P a n H e r r i o t p o w i n i e n wiedzieć, ż e
e p o k a dzisiejsza n i e p r e t e n d u j e d o udzielania n a u k m o r a l
n y c h e p o c e p o p r z e d n i e j . A l e m a o n a prawo, z d o b y t e w ś r ó d
straszliwych wstrząsów, do odrzucenia moralności, która
d o p r o w a d z i ł a do k a t a s t r o f y .
Na pewno nie idee polityczne pana Herriota i jego ko-
Ś w i a t j e s t t y m , c z y m j e s t ; z n a c z y n i e w i e l e . W i e t o każdy
15
od w c z o r a j dzięki w s p a n i a ł e m u k o n c e r t o w i , j a k i m u r a
c z y ł y n a s radio, d z i e n n i k i i a g e n c j e i n f o r m a c y j n e w związ
ku z b o m b ą atomową. W ś r ó d n i e z l i c z o n y c h i z a c h w y c o n y c h
komentarzy zostaliśmy poinformowani, że każde miasto
średniej wielkości może być całkowicie starte z powierzchni
ziemi przy pomocy bomby rozmiarów piłki futbolowej.
Dzienniki amerykańskie, angielskie i francuskie rozpra
wiają elegancko o przyszłości, przeszłości, wynalazcach,
kosztach, p o w o ł a n i u p o k o j o w y m i e f e k t a c h w o j e n n y c h , k o n
sekwencjach politycznych, a nawet niezależności bomby
a t o m o w e j . M y o g r a n i c z y m y się d o j e d n e g o z d a n i a : cywili
zacja mechaniczna osiągnęła ostatni stopień zdziczenia.
W przyszłości mniej lub bardziej bliskiej trzeba będzie
wybierać pomiędzy samobójstwem kolektywnym i inteli
g e n t n y m zastosowaniem zdobyczy naukowych.
Na razie wolno pomyśleć, że jest j a k a ś nieprzyzwoitość
w ś w i ę t o w a n i u o d k r y c i a służącego przede w s z y s t k i m n a j
s t r a s z l i w s z e j żądzy niszczenia, j a k ą w h i s t o r i i w y k a z a ł się
c z ł o w i e k . T e m u zaś, że w ś w i e c i e w y d a n y m g w a ł t o w i , n i e
z d o l n y m d o j a k i e j k o l w i e k kontroli, o b o j ę t n y m n a s p r a w i e d
l i w o ś ć i z w y k ł e szczęście ludzi n a u k a p o ś w i ę c a się zorga
n i z o w a n e m u mordowi, n i k t zapewne, p r ó c z z a p a m i ę t a ł y c h
i d e a l i s t ó w , n i e będzie s i ę dziwił.
Odkrycia tego rodzaju powinny być odnotowane, sko
m e n t o w a n e zgodnie z t y m , c z y m są, i o z n a j m i o n e c z ł o
w i e k o w i , b y m i a ł w ł a ś c i w e p o j ę c i e o s w o i m losie. A l e do
pełniać te straszne r e w e l a c j e literaturą malowniczą czy hu
morystyczną to doprawdy już j e s t nie do zniesienia.
I t a k niełatwo było oddychać w umęczonym świecie. Oto
n o w a u d r ę k a i w s z y s t k o w s k a z u j e na to, że b ę d z i e o n a de
finitywna. B e z wątpienia d a j e s i ę ludzkości jej ostatnią
IV
P E S Y M I Z M I ODWAGA
NIC T E G O N I E U S P R A W I E D L I W I A
W I E K STRACHU
URATOWAĆ CIAŁA
HISZPANIA I KULTURA"
Ś w i ę c i m y dziś n o w e i k r z e p i ą c e z w y c i ę s t w o d e m o k r a c j i .
Ale jest to zwycięstwo, które demokracja odniosła nad
sobą s a m ą i w ł a s n y m i z a s a d a m i . H i s z p a n i a g e n e r a ł a F r a n
co została pośpiesznie wprowadzona do przytulnej świą
tyni kultury i oświaty, podczas gdy Hiszpanię Cervante-
s a i U n a m u n a r a z j e s z c z e w y r z u c o n o n a u l i c ę . K i e d y się
j e d n a k wie, że obecny minister informacji w Madrycie,
dziś w s p ó ł p r a c o w n i k U N E S C O , t o t e n sam, c o z a j m o w a ł
Na k o n i e c j e d n a k : czy b u n t i w a r t o ś ć , k t ó r ą on niesie,
n i e są r e l a t y w n e ? W r a z ze z m i a n ą e p o k i c y w i l i z a c j i zmie
n i a j ą się powody, d l a k t ó r y c h b u n t u j e się c z ł o w i e k . J e s t
rzeczą oczywistą, że h i n d u s k i parias, w o j o w n i k z i m p e r i u m
Inków, człowiek pierwotny z Afryki środkowej czy c z ł o
nek pierwszych gmin chrześcijańskich mieli odmienne idee
b u n t u . M o ż n a b y n a w e t u s t a l i ć z e z n a c z n y m prawdopodo
bieństwem, że pojęcie buntu nie ma sensu w wymienio
n y c h wypadkach. J e d n a k ż e niewolnik grecki, chłop pań
szczyźniany, kondotier z czasów renesansu, mieszczanin
paryski z epoki Regencji, inteligent rosyjski z l a t dzie-
w i ę ć s e t n y c h i w s p ó ł c z e s n y r o b o t n i k , c h o ć m o g l i b y się róż
n i ć c o d o p o w o d ó w b u n t u , zgodziliby się n i e w ą t p l i w i e n a
j e g o p r a w o m o c n o ś ć . I n a c z e j mówiąc, p r o b l e m b u n t u zda
j e się n a b i e r a ć s e n s u t y l k o w o b r ę b i e myśli zachodniej.
Można by to wyrazić jaśniej, zauważając wraz ze S c h e l e -
r e m , że d u c h b u n t u p r z e j a w i a się z t r u d n o ś c i ą w t y c h spo
ł e c z e ń s t w a c h , gdzie n i e r ó w n o ś c i są o g r o m n e ( k a s t o w y ust
r ó j h i n d u s k i ) lub, na odwrót, w t y c h , gdzie r ó w n o ś ć j e s t
absolutna (pewne społeczeństwa pierwotne). B u n t jest moż
l i w y j e d y n i e w g r u p a c h społecznych, gdzie r ó w n o ś ć t e o r e
tyczna osłania wielkie nierówności faktyczne. Problem
buntu ma więc sens tylko wewnątrz naszych społeczeństw
z a c h o d n i c h . Można b y n a w e t twierdzić, ż e b u n t pozostaje
w relacji do rozwoju indywidualizmu, jeśli uwagi po
przednie n i e p r z e s t r z e g ł y b y n a s przed t a k ą k o n k l u z j ą .
J e d y n y w n i o s e k oczywisty, j a k i m o ż n a w y w i e ś ć z u w a g i
S c h e l e r a , sprowadza się do tego, że w n a s z y c h s p o ł e c z e ń
s t w a c h , dzięki t e o r i i w o l n o ś c i p o l i t y c z n e j , p o j ę c i e c z ł o w i e k a
u r o s ł o w człowieku, a dzięki p r a k t y k o w a n i u t e j w o l n o ś c i
odpowiednio urosło niezadowolenie. Wolność rzeczywista
nie powiększyła się proporcjonalnie do świadomości tej
wolności. Z tej obserwacji można w y d e d u k o w a ć j e d y n i e ,
że b u n t j e s t u d z i a ł e m c z ł o w i e k a p o i n f o r m o w a n e g o i ś w i a
d o m e g o swoich p r a w . N i c w s z a k ż e n i e pozwala n a m p o
wiedzieć, że chodzi t y l k o o p r a w a j e d n o s t k i . P r z e c i w n i e ,
wskutek solidarności już zasygnalizowanej w y d a j e się, że
chodzi o c o r a z szerszą ś w i a d o m o ś ć siebie, k t ó r ą z d o b y w a
ludzkość w ciągu dziejów. Poddany w państwie Inków
albo parias nie znają problemu buntu, ponieważ został
on r o z w i ą z a n y dla n i c h p r z e z t r a d y c j ę i z a n i m j e s z c z e mog
li go sobie p o s t a w i ć : odpowiedź j e s t w t y m , co s a k r a l n e .
J e ś l i w świecie sakralnym nie znajdujemy problemu buntu,
to dlatego, że w t y m ś w i e c i e b r a k p r o b l e m a t y k i rzeczywis
t e j , w s z y s t k i e b o w i e m odpowiedzi z o s t a ł y d a n e r a z e m . M e
t a f i z y k ę zastąpił mit. Nie ma pytań, są t y l k o odwieczne od
powiedzi i k o m e n t a r z e , k t ó r e mogą b y ć m e t a f i z y c z n e . L e c z
z a n i m c z ł o w i e k w k r o c z y do porządku ś w i ę t o ś c i i ż e b y m ó g ł
to uczynić, a l b o odkąd porzuca t e n porządek i ż e b y m ó g ł
go porzucić, j e s t p y t a n i e i b u n t . C z ł o w i e k i e m z b u n t o w a n y m
j e s t c z ł o w i e k u s y t u o w a n y przed t y m lub p o t y m , c o sak
ralne, i domagający się porządku ludzkiego, w którym
wszystkie odpowiedzi będą ludzkie, to znaczy rozsądnie
s f o r m u ł o w a n e . Odtąd k a ż d e p y t a n i e , k a ż d e s ł o w o j e s t b u n
t e m , gdy w ś w i e c i e ś w i ę t o ś c i k a ż d e s ł o w o j e s t a k t e m ł a s
ki. M o ż n a by w y k a z a ć w t e n sposób, że dla u m y s ł u ludz
k i e g o t y l k o d w a ś w i a t y s ą m o ż l i w e : ś w i a t tego, c o s a k r a l
ne (albo mówiąc językiem chrześcijańskim, świat łaski)
o r a z ś w i a t b u n t u s . Z n i k n i ę c i e j e d n e g o r ó w n a się p o j a w i e
n i u drugiego, choć to p o j a w i e n i e się m o ż e p r z y b i e r a ć f o r
my najbardziej zaskakujące. Znowu odnajdujemy tutaj
W s z y s t k o i Nic. A k t u a l n o ś ć p r o b l e m u b u n t u polega j e d y n i e
n a tym, ż e dziś c a ł e s p o ł e c z e ń s t w a n a b r a ł y dystansu w o b e c
świętości. Żyjemy w zdesakralizowanej historii. Bez wąt
p i e n i a c z ł o w i e k n i e streszcza się w b u n c i e . A l e h i s t o r i a
dzisiejsza, która wszystko czyni s p o r n y m , każe nam po
wiedzieć, że b u n t j e s t j e d n ą z z a s a d n i c z y c h m i a r c z ł o w i e
k a . J e s t o n naszą r e a l n o ś c i ą h i s t o r y c z n ą . J e ś l i n i e c h c e m y
od realności uciekać, musimy w buncie odnaleźć nasze
w a r t o ś c i . Czy z d a l a od tego, co s a k r a l n e , i z dala od w a r
t o ś c i a b s o l u t n y c h , j a k i e się w n i m z a w i e r a j ą , m o ż n a o d n a
leźć r e g u ł ę p o s t ę p o w a n i a ? Oto p y t a n i e , j a k i e s t a w i a b u n t .
S t w i e r d z i l i ś m y j u ż , ż e j a k a ś n i e j a s n a w a r t o ś ć rodzi się
n a g r a n i c y , gdzie p o w s t a j e b u n t . Musimy teraz postawić
B u n t m e t a f i z y c z n y w e w ł a ś c i w y m r o z u m i e n i u s ł o w a po
j a w i a się w h i s t o r i i i d e i w sposób s p ó j n y dopiero z k o ń
cem X V I I I wieku. W huku obalanych murów zaczynają
się w t e d y n o w e czasy. Odtąd k o n s e k w e n c j e b u n t u n a s t ę
pują nieprzerwanie i bez przesady można powiedzieć, że
u k s z t a ł t o w a ł y naszą e p o k ę . C z y z n a c z y to, ż e b u n t m e t a
fizyczny n i e m i a ł s e n s u p r z e d t e m ? J e g o w z o r y s ą w s z a k ż e
b a r d z o odległe, s k o r o n a s z czas c h ę t n i e n a z y w a s i e b i e p r o
metejskim. Ale czy jest n i m w istocie?
Pierwsze teogonie ukazują n a m Prometeusza przykutego
d o k o l u m n y n a s k r a j u świata, w i e c z n e g o m ę c z e n n i k a po
z b a w i o n e g o n a zawsze p r z e b a c z e n i a , o k t ó r e n i e c h c e p r o
sić. A j s c h y l o s p r z y d a j e j e s z c z e w i e l k o ś c i b o h a t e r o w i : ob
d a r z a g o j a s n o ś c i ą w i d z e n i a ( „ . . . w s z y s t k o , c o się s t a n i e ,
w i e m n a p r z ó d i t a k i e g o nie b ę d z i e c i e r p i e n i a , k t ó r e by n i e
spodzianie przyszło")6, każe mu głosić nienawiść do
w s z y s t k i c h b o g ó w i, c i s k a j ą c go w „ w i e l k i e burzą zweł-
n i o n e k l ę s k i nieszczęść m o r z e " , w y d a j e n a k o n i e c b ł y s k a
w i c o m i g r o m o m : „O, n a m ą k r z y w d ę w e j r z y j c i e o k r u t n ą ! "
N i e m o ż n a więc powiedzieć, ż e S t a r o ż y t n i n i e znali b u n
tu metafizycznego. Na długo zanim pojawił się Szatan,
stworzyli bolesny i szlachetny wizerunek Buntownika
i ofiarowali n a m największy mit inteligencji zbuntowanej.
Niewyczerpany geniusz grecki, który mitom akceptacji
T e n n o w y j ę z y k j e s t n i e z r o z u m i a ł y b e z p o j ę c i a boga j a k o
osoby, k t ó r e z a c z y n a się k s z t a ł t o w a ć powoli w odczuciu
w s p ó ł c z e s n y c h E p i k u r a i L u k r e c j u s z a . Od tego boga b u n t
może żądać osobistych r a c h u n k ó w . S k o r o o n panuje, b u n t
ze stanowczością n i e u b ł a g a n ą ogłasza „ n i e " ostateczne. W
osobie K a i n a pierwszy b u n t zbiega się z pierwszą zbrod
n i ą : b u n t w s p ó ł c z e s n y b a r d z i e j też j e s t d z i e ł e m j e g o s y n ó w
niż u c z n i ó w P r o m e t e u s z a . W t y m s e n s i e e n e r g i ę z b u n t o
waną uruchamia przede wszystkim Bóg Starego Testa
m e n t u . I, w k i e r u n k u o d w r o t n y m : t r z e b a poddać się B o g u
A b r a h a m a , I z a a k a i J a k u b a , kiedy, j a k P a s c a l , z a k o ń c z y ł o
się karierę inteligencji zbuntowanej. Dusza najbardziej
wątpiąca szuka najsurowszego jansenizmu.
Z t e g o p u n k t u w i d z e n i a N o w y T e s t a m e n t może b y ć u w a
żany za próbę odpowiedzi zawczasu wszystkim Kainom
świata, ponieważ przydaje łagodności postaci B o g a i usta
nawia orędownika między nim a ludźmi. C h r y s t u s przy
szedł, a b y rozwiązać dwa p r o b l e m y zasadnicze, które są
w ł a ś n i e p r o b l e m a m i z b u n t o w a n y c h : zła i ś m i e r c i . J e g o roz
w i ą z a n i e polegało p r z e d e w s z y s t k i m n a t y m , ż e doświad
czył obu. B ó g - c z ł o w i e k cierpi t a k ż e i cierpi b e z s k a r g i .
N i e można o b a r c z y ć go w i n ą za zło i ś m i e r ć , s k o r o j e s t
r o z d a r t y i u m i e r a . Noc n a G o l g o c i e d l a t e g o m a t a k w i e l k i e
z n a c z e n i e w h i s t o r i i ludzi, że w j e j ciemnościach istota
boska, jawnie porzucając tradycyjne przywileje, przeży
ła aż do k o ń c a l ę k ś m i e r c i z rozpaczą w ł ą c z n i e . W t e n spo
sób można wytłumaczyć Lama sabachtani i straszliwe
z w ą t p i e n i e C h r y s t u s a w c h w i l i agonii. A g o n i a b y ł a b y l e k
ka, gdyby podtrzymywała ją wieczna nadzieja. Aby bóg
s t a ł się c z ł o w i e k i e m , musi zaznać rozpaczy.
Gnostycyzm, który jest owocem grecko-chrześcijańskiej
współpracy, przez d w a wieki, w odpowiedzi na m y ś l j u
daistyczną, u s i ł o w a ł p o d k r e ś l a ć t e n m o m e n t . Znana jest
ilość o r ę d o w n i k ó w w y o b r a ż o n y c h przez W a l e n t y n i a n a na
p r z y k ł a d . L e c z e o n y w t y m k i e r m a s z u m e t a f i z y c z n y m od
g r y w a j ą t a k ą rolę, j a k p r a w d y p o ś r e d n i c z ą c e w h e l l e n i z
m i e . M a j ą z m n i e j s z y ć a b s u r d a l n o ś ć s a m n a s a m nędznego
c z ł o w i e k a z n i e u b ł a g a n y m b o g i e m . W szczególności r o l ę tę
s p e ł n i a drugi, o k r u t n y i b e z l i t o s n y bóg M a r c j o n a . Ów de
m i u r g s t w o r z y ł ś w i a t s k o ń c z o n y i ś m i e r ć . P o w i n n i ś m y go
n i e n a w i d z i e ć , a j e d n o c z e ś n i e zaprzeczać j e g o k r e a c j i a s c e -
zą, aż ją zniszczymy dzięki abstynencji seksualnej. Jest
to więc asceza pyszna i buntownicza. Marcjon wszakże
k i e r u j e b u n t p r z e c i w b o g o w i niższemu, ż e b y t y m b a r d z i e j
p o m n o ż y ć c h w a ł ę b o g a wyższego. G n o z a p r z e z swój rodo
w ó d g r e c k i j e s t p o j e d n a w c z a i z m i e r z a do u s u n i ę c i a j u d a i s
t y c z n e g o dziedzictwa z c h r y s t i a n i z m u . Z a w c z a s u też c h c e
u s t r z e c s i ę przed a u g u s t y n i z m e m o tyle, o i l e t e n ostatni
dostarcza argumentów wszelkiemu buntowi. Według Ba-
zylidesa, n a p r z y k ł a d , m ę c z e n n i c y grzeszyli, s k o r o c i e r p i e
li, i grzeszył n a w e t s a m C h r y s t u s . S z c z e g ó l n a idea, k t ó r a
usiłuje jednak odjąć niesprawiedliwość cierpieniu. Na
miejsce wszechpotężnej i arbitralnej łaski gnostycy chcie
li wprowadzić greckie pojęcie inicjacji, k t ó r e pozostawia
człowiekowi wszystkie szanse. Ogromna ilość sekt gnos-
t y c k i c h drugiej g e n e r a c j i w y r a ż a ów w i e l o r a k i i z a c i e k ł y
wysiłek myśli greckiej, aby świat chrześcijański uczynić
bardziej dostępnym i odebrać racje buntowi, który hel
l e n i z m u w a ż a ł z a n a j g o r s z e zło. A l e K o ś c i ó ł potępił t e n
wysiłek, a potępiając pomnożył liczbę zbuntowanych.
M o ż n a powiedzieć, ż e w m i a r ę j a k ród K a i n a t r i u m f o
w a ł c o r a z b a r d z i e j z b i e g i e m wieków, b ó g S t a r e g o T e s t a
mentu zaznał niespodziewanych sukcesów. Bluźniercy w
sposób paradoksalny ożywiają zazdrosnego boga, którego
chrystianizm chciał wygnać ze sceny historii. J e d n y m z ich
zuchwalstw najgłębszych było zaanektowanie samego
Chrystusa, którego dzieje urywano w m o m e n c i e ukrzyżo
wania i gorzkiego krzyku poprzedzającego agonię. Tak
p r z e t r w a ł n i e u b ł a g a n y b ó g nienawiści, w r o z u m i e n i u zbun-
t o w a n y c h s t o s a w n i e j s z y dla tego ś w i a t a . Aż do D o s t o j e w -
s k i e g o i N i e t z s c h e g o b u n t godzi w b ó s t w o o k r u t n e i k a
pryśne, które bez uzasadnionych powodów woli ofiarę
A b l a od ofiary K a i n a i p r o w o k u j e w t e n sposób p i e r w s z y
mord. Dostojewski w wyobraźni, Nietzsche realnie po
szerzą n i e z m i e r n i e zakres myśli zbuntowanej i zażądają
rachunków nawet od boga miłości. Nietzsche będzie uwa
żał, ż e B ó g u m a r ł w duszach j e g o w s p ó ł c z e s n y c h . J a k j e g o
poprzednik, S t i r n e r , z a a t a k u j e w ó w c z a s złudzenie, j a k o b y
bóg, pod postacią m o r a l n o ś c i , m i a ł z a j ą ć t r w a ł e m i e j s c e w
d u c h o w y c h w y o b r a ż e n i a c h epoki. A l e a ż d o n i c h m y ś l l i -
b e r t y ń s k a n a p r z y k ł a d p o p r z e s t a w a ł a n a n e g o w a n i u dzie
jów Chrystusa („tej płaskiej powieści" według Sade'a)
i podtrzymywała tradycję straszliwego boga, nawet mu
przecząc.
L e c z j a k długo Z a c h ó d b y ł c h r z e ś c i j a ń s k i , r o l ę pośred
n i c z e k m i ę d z y n i e b e m a ziemią s p e ł n i a ł y E w a n g e l i e . Od
powiedzią n a każdy samotny krzyk buntu było najwięk
sze z c i e r p i e ń . S k o r o C h r y s t u s je zniósł, i to dobrowolnie,
żadne c i e r p i e n i e n i e może b y ć n i e s p r a w i e d l i w e , każdy b ó l
jest konieczny. W pewnym sensie gorzką intuicję chrystia-
n i z m u i j e g o u z a s a d n i o n y pesymizm, j e ś l i idzie o s e r c e ludz
k i e , u p r a w n i a fakt, ż e d o t y c z ą c a w s z y s t k i c h n i e s p r a w i e d l i
w o ś ć t a k s a m o z a d o w a l a c z ł o w i e k a , j a k t o t a l n a sprawied
liwość. T y l k o o f i a r a n i e w i n n e g o m o g ł a w i ę c b y ć w y t ł u m a
c z e n i e m długo i powszechnie torturowanej niewinności.
T y l k o rozpaczliwe c i e r p i e n i e B o g a m o g ł o u l ż y ć agonii c z ł o
wieka. J e ś l i w s z y s t k o b e z wyjątku, o d n i e b a p o ziemię,
j e s t w y d a n e c i e r p i e n i u , osobliwe s z c z ę ś c i e s t a j e się moż
liwe.
A l e o d chwili, k i e d y c h r y s t i a n i z m p o o k r e s i e z w y c i ę s
k i m został p o d d a n y k r y t y c e rozumu, d o k ł a d n i e w m i a r ę
tego, j a k n e g o w a n o b o s k o ś ć C h r y s t u s a , b ó l z n o w u s t a ł się
u d z i a ł e m ludzi. P o r z u c o n y J e z u s t o j e s z c z e j e d e n n i e w i n n y ,
którego przedstawiciele Abrahamowego B o g a umęczyli po
kazowo. P r z e p a ś ć dzieląca p a n a o d n i e w o l n i k ó w o t w i e r a
się n a n o w o i b u n t w c i ą ż k r z y c z y p r z e d z a s t y g ł y m obli
c z e m zazdrosnego bóstwa, M y ś l i c i e l e i a r t y ś c i l i b e r t y ń s c y
p r z y g o t o w a l i t e n n o w y podział a t a k u j ą c z k o n i e c z n ą ostroż
n o ś c i ą m o r a l n o ś ć i b o s k o ś ć C h r y s t u s a . C a l l o t u k a z u j e traf
n i e t e n ś w i a t n a w i e d z o n y c h ż e b r a k ó w , k t ó r y c h szyderstwa,
w p i e r w u t a j o n e , u d e r z ą w n i e b o , gdy z j a w i s i ę D o n J u a n
Moliere'a. P r z e z dwa wieki, które przygotowują rewolu
c y j n e i świętokradcze wstrząsy końca X V I I I stulecia, cały
wysiłek myśli libertyńskiej będzie z m i e r z a ł d o u k a z a n i a
niewinności albo głupoty Chrystusa, by móc go włączyć
do g o d n e g o s z a c u n k u l u b d r w i n y ś w i a t a ludzi. W t e n spo
s ó b z o s t a n i e u p r z ą t n i ę t y t e r e n przed w i e l k i m a t a k i e m n a
wrogie niebo.
NEGACJA ABSOLUTNA
H i s t o r y c z n i e , pierwsza s p ó j n a ofensywa, k t ó r a w j e d n e j
ogromnej machinie wojennej gromadzi argumenty myśli
l i b e r t y ń s k i e j aż po księdza M e s l i e r i V o l t a i r e ' a , j e s t dzie
ł e m S a d e ' a . Oczywiste w i ę c , ż e j e g o n e g a c j a j e s t n a j b a r
dziej skrajna. Z buntu Sade wyprowadza jedynie „nie"
absolutne. Bo też dwadzieścia siedem lat więzienia nie
kształtuje umysłowości pojednawczej. T a k długie zamknię
c i e rodzi l o k a j a alb o oprawcę, a czasem obu w j e d n y m
c z ł o w i e k u . J e ś l i dusza jest dość silna, ż e b y zbudować w
w i ę z i e n i u m o r a l n o ś ć , k t ó r a b y n i e b y ł a m o r a l n o ś c i ą pod
daństwa, będzie t o n a j c z ę ś c i e j m o r a l n o ś ć p a n o w a n i a . K a ż
da etyka samotności zakłada władzę. Pod tym względem
Sade jest przykładny: traktowany okrutnie przez społe
czeństwo, odpowiada m u t y m s a m y m . P i s a r z t o drugorzęd
ny, mimo kilku udatnych fragmentów i nieumiarkowa-
n y c h p o c h w a ł n a s z y c h w s p ó ł c z e s n y c h . P o d z i w i a n y j e s t dziś
z tak wielką naiwnością dla przyczyn nie mających nic
wspólnego z literaturą.
P o w i a d a się, że j e s t filozofem w o k o w a c h i pierwszym
t e o r e t y k i e m a b s o l u t n e g o b u n t u . M ó g ł n i m b y ć rzeczywiś
cie. W w i ę z i e n i u m a r z e n i a n i e znają g r a n i c , rzeczywistość
n i c z e m u n i e j e s t w ę d z i d ł e m . U m y s ł w o k o w a c h t r a c i ty
leż n a przenikliwości, i l e z y s k u j e n a furii. S a d e znał j e d
n ą t y l k o l o g i k ę : l o g i k ę uczuć. N i e z b u d o w a ł filozofii, ś c i
g a ł t y l k o p o t w o r n y s e n prześladowanego. A l e t e n s e n j e s t
proroczy. Z a p i e k ł e żądanie wolności doprowadziło S a d e ' a
do królestwa niewoli; bezmierne pragnienie wzbronionego
mu życia z n a l a z ł o z a s p o k o j e n i e w c o r a z b a r d z i e j szaleń
c z y m m a r z e n i u o zniszczeniu u n i w e r s a l n y m . W t y m przy
najmniej S a d e jest naszym współczesnym. Zobaczmy, j a
kie są jego kolejne negacje.
L I T E R A T
C z y S a d e j e s t a t e i s t ą ? M ó w i t o s a m i w i e r z y m y mu, k i e
dy jeszcze przed uwięzieniem pisze Dialog pomiędzy księ
dzem i umierającym; potem, wobec jego świętokradczej
furii, z a c z y n a m y się w a h a ć . J e d n a z j e g o n a j o k r u t n i e j s z y c h
postaci, S a i n t - F o n d , b y n a j m n i e j nie n e g u j e B o g a . P o p r z e
s t a j e na r o z w i n i ę c i u g n o s t y c k i e j teorii o złym demiurgu
i wyciąga z tego odpowiednie wnioski. Powiada się, że
S a i n t - F o n d n i e j e s t S a d e ' m . N a p e w n o . P o s t a ć nigdy n i e
j e s t a u t o r e m , k t ó r y j ą stworzył. J e d n a k ż e pisarz może b y ć
wszystkimi postaciami jednocześnie. Otóż wszyscy ateiści
S a d e ' a p r z y j m u j ą j a k o zasadę n i e i s t n i e n i e B o g a z t e j p r o
s t e j przyczyny, ż e i s t n i e n i e B o g a z a k ł a d a ł o b y j e g o o b o j ę t
ność, złość i o k r u c i e ń s t w o . N a j w i ę k s z e dzieło S a d e ' a k o ń
c z y s i ę dowodem b o s k i e j głupoty i nienawiści. Niewinna
J u s t y n a b i e g n i e podczas burzy, a zbrodniczy Noirceuil
przysięga, ż e się n a w r ó c i , j e ś l i oszczędzi j e j piorun nie
bios. P i o r u n przeszywa J u s t y n ę , N o i r c e u i l t r i u m f u j e , zbrod
9
n i a c z ł o w i e k a n a d a l b ę d z i e odpowiedzią n a zbrodnię B o g a .
J e s t to więc zakład libertyński, replika na zakład pasca-
lowski.
S a d e z a t e m w y o b r a ż a sobie B o g a j a k o istotę zbrodniczą,
k t ó r a miażdży c z ł o w i e k a i go neguje. Że zabójstwo jest
atrybutem boskim, wynika to zdaniem Sade'a wyraźnie
z h i s t o r i i religii. D l a c z e g o w i ę c c z ł o w i e k m i a ł b y b y ć c n o t
l i w y ? P i e r w s z y m o d r u c h e m więźnia j e s t w y b ó r k o n s e k w e n
c j i s k r a j n e j . J e ś l i B ó g z a b i j a c z ł o w i e k a i g o neguje, n i c
n i e m o ż e przeszkodzić c z ł o w i e k o w i w n e g o w a n i u i z a b i j a -
niu bliźnich. To obłędne wyzwanie nie przypomina w
n i c z y m s p o k o j n e j n e g a c j i , k t ó r ą znaleźć można j e s z c z e w
Dialogu, z 1782. A n i spokojny, a n i szczęśliwy n i e j e s t ten,
k t o w o ł a : „Nic n i e j e s t m o j e , n i c n i e j e s t z e m n i e " i k o n
k l u d u j e : „Nie, nie, i c n o t a , i w y s t ę p e k , wszystko p r z e m i e s z a
się w grobie." Idea B o g a to wedle niego jedyna rzecz,
„której nie może przebaczyć człowiekowi". Już słowo
„ p r z e b a c z y ć " j e s t szczególne u tego profesora t o r t u r . A l e
t o s o b i e s a m e m u n i e m o ż e p r z e b a c z y ć idei, k t ó r ą j e g o roz
p a c z l i w e widzenia ś w i a t a i k o n d y c j a w i ę ź n i a o d t r ą c a j ą bez
p a r d o n u . Odtąd p o d w ó j n y b u n t b ę d z i e w y z n a c z a ł r o z u m o
wanie Sade'a: przeciwko porządkowi świata i przeciwko
sobie. P o n i e w a ż t e d w a b u n t y s ą s p r z e c z n e wszędzie, t y l
ko n i e w u d r ę c z o n y m s e r c u prześladowanego, rozumowa
n i e S a d e ' a będzie d w u z n a c z n e lub u p r a w n i o n e zależnie o d
tego, czy s p o j r z e ć na n i e w ś w i e t l e logiki, c z y w s p ó ł c z u c i a .
B ę d z i e więc negował człowieka i jego moralność, skoro
B ó g je neguje. Jednocześnie jednak będzie negował Boga,
k t ó r y d o t ą d b y ł mu p o r ę c z y c i e l e m i w s p ó l n i k i e m . W i m i ę
czego? W i m i ę i n s t y n k t u przemożnego u kogoś, k o m u n i e
n a w i ś ć ludzka k a z a ł a żyć w m u r a c h więzienia, i n s t y n k t u
seksualnego. Czym jest ten instynkt? Z jednej strony gło
10
sem natury , z drugiej — ślepym porywem żądającym
c a ł k o w i t e g o p o s i a d a n i a istot, n a w e t z a c e n ę i c h zniszcze
n i a . S a d e odrzuci B o g a w i m i ę n a t u r y — ideologia e p o k i
dostarczy mu rozpraw mechanistycznych — i z natury
u c z y n i potęgę niszczycielską. N a t u r a dla S a d e ' a t o p ł e ć ;
l o g i k a doprowadzi g o d o ś w i a t a b e z praw, gdzie j e d y n y m
w ł a d c ą będzie n i e o g r a n i c z o n a s i ł a p r a g n i e n i a . T u j e s t j e g o
s z a l o n e k r ó l e s t w o i tu odnajdzie swój krzyk najpiękniej
szy: „ C z y m są w s z y s t k i e istoty ziemi w o b e c j e d n e g o z n a
s z y c h p r a g n i e ń ! " D ł u g i e wywody, w k t ó r y c h b o h a t e r o w i e
S a d e ' a wykazują, ż e n a t u r z e t r z e b a zbrodni, ż e musi n i
szczyć, ż e b y budować, i że p o m a g a s i ę j e j t w o r z y ć nisz
c z ą c s a m e g o siebie, m a j ą n a c e l u u z a s a d n i e n i e a b s o l u t n e j
11
Wielcy zbrodniarze Sade'a tłumaczą swoje przestępstwa tym,
że mają ogromne apetyty seksualne, wobec których są bezsilni.
(Przyp. autora.)
w o l n o ś c i więźnia S a d e ' a , z b y t n i e s ł u s z n i e u c i s k a n e g o , żeby
n i e p r a g n ą ł w y b u c h u , k t ó r y wszystko w y s a d z i w powietrze.
Tu j e s t w opozycji do s w e g o czasu: w o l n o ś ć , k t ó r e j żąda,
n i e j e s t wolnością zasad, a l e i n s t y n k t ó w .
S a d e n i e w ą t p l i w i e m a r z y ł o r e p u b l i c e u n i w e r s a l n e j , któ
rej program wykłada n a m mądry reformator, Zamé. Do
wodzi w t e n sposób, że j e d n y m z k i e r u n k ó w b u n t u , k t ó r y
w m i a r ę nabierania szybkości coraz mniej może cierpieć
o g r a n i c z e n i a , j e s t w y z w o l e n i e c a ł e g o ś w i a t a . A l e wszystko
w n i m przeczy t e m u z b o ż n e m u m a r z e n i u . N i e j e s t przyja
c i e l e m rodzaju ludzkiego, n i e n a w i d z i f i l a n t r o p ó w . R ó w n o ś ć ,
o k t ó r e j c z a s e m m ó w i , j e s t p o j ę c i e m m a t e m a t y c z n y m : rów
n o w a r t o ś ć przedmiotów, k t ó r y m i są ludzie, o d r a ż a j ą c a rów
n o ś ć ofiar. T e n , k t o w s w y m p r a g n i e n i u idzie do końca,
musi wszystkim zawładnąć, jego prawdziwe spełnienie jest
w n i e n a w i ś c i . R e p u b l i k a S a d e ' a n i e w o l n o ś ć ma za zasadę,
a l e s a m o w o l ę . „ S p r a w i e d l i w o ś ć — pisze t e n szczególny de
m o k r a t a — n i e m a e g z y s t e n c j i r e a l n e j . J e s t b ó s t w e m wszy
stkich namiętności."
Najbardziej pod t y m w z g l ę d e m o d k r y w c z y j e s t sławny
p a s z k w i l o c i e k a w y m t y t u l e , k t ó r y D o l m a n c é c z y t a w Fi
lozofii Buduaru: Francuzi, jeszcze jeden wysiłek, jeśli chce
cie być republikanami. Pierre Klossowski11 słusznie to
podkreśla: ów p a s z k w i l dowodzi r e w o l u c j o n i s t o m , że i c h
republika wspiera się na zabójstwie króla z bożej łaski
i ż e g i l o t y n u j ą c B o g a 2 1 s t y c z n i a 1793, n a zawsze pozba
w i l i s i ę p r a w a do s k a z y w a n i a zbrodni i k r y t y k i złoczyn-
nych instynktów. Monarchia broniąc siebie broniła idei
Boga, który ustanowił prawa. Republika natomiast istnie
je o w ł a s n y c h s i ł a c h i o b y c z a j ó w n i e p o w i n n y w n i e j r e
g u l o w a ć p r z y k a z a n i a . J e s t j e d n a k w ą t p l i w e , czy S a d e m i a ł
głębokie poczucie świętokradztwa, jak sądzi Klossowski,
i czy w ł a ś n i e ta na wpół r e l i g i j n a odraza doprowadziła go
d o w n i o s k ó w , j a k i e f o r m u ł u j e . W n i o s k i b y ł y wpierw, po
t e m dopiero znalazł w ł a ś c i w y argument do usprawiedli
w i e n i a a b s o l u t n e j w o l n o ś c i obyczajów, k t ó r e j c h c i a ł żądać
o d w ł a d z s w e g o czasu. L o g i k a n a m i ę t n o ś c i o b a l a t r a d y c y j
ny p o r z ą d e k r o z u m o w a n i a i k o n k l u z j ę s t a w i a przed przes
ł a n k a m i . Ż e b y się o t y m p r z e k o n a ć , w y s t a r c z y o c e n i ć n i e
z w y k ł y ciąg sofizmatów, k t ó r y m i w t y m t e k ś c i e S a d e uza
sadnia oszczerstwo, grabież i mord, domagając się, aby
b y ł y tolerowane w n o w y m państwie.
A jednak właśnie wtedy jego myśl jest najgłębsza.
Z przenikliwością podówczas zdumiewającą odrzuca rze
k o m y związek w o l n o ś c i i cnoty. Wolność, zwłaszcza gdy
m a r z y o n i e j więzień, n i e znosi o g r a n i c z e ń . J e s t zbrodnią
a l b o n i e j e s t wolnością. W t y m z a s a d n i c z y m p u n k c i e S a d e
n i g d y się n i e zmienił. Ten człowiek, który głosił tylko
sprzeczności, odnajduje spójność absolutną, gdy idzie o k a
rę śmierci. Amator wyrafinowanych egzekucji, teoretyk
zbrodni seksualnej, nie mógł nigdy ścierpieć legalnej
zbrodni. „ M o j e n a r o d o w e więzienie, z g i l o t y n ą przed ocza
mi, jest mi stokroć większym cierpieniem niż wszy stkie
m o ż l i w e B a s t y l i e . " Z t e j odrazy czerpał odwagę, a b y pod
czas t e r r o r u p u b l i c z n i e opowiadać się za u m i a r k o w a n i e m ,
i wielkodusznie wystąpił w obronie teściowej, która wtrą
c i ł a go do więzienia. W k i l k a lat później N o d i e r j a s n o , choć
m o ż e n i e ś w i a d o m i e , o k r e ś l i ł postawę, k t ó r e j u p a r c i e b r o
nił S a d e : " M o ż n a zrozumieć, że c z ł o w i e k z a b i j a w p a r o k
syzmie n a m i ę t n o ś c i . Nie można zrozumieć, że ze spokojną
rozwagą, pod p r e t e k s t e m godności urzędu, każe zabijać
d r u g i e m u . " Z n a j d u j e m y t u w ą t e k idei, k t ó r ą r o z w i n i e S a
d e : t e n , c o zabija, w i n i e n z a p ł a c i ć w ł a s n ą osobą. J a k wi
d a ć , S a d e j e s t b a r d z i e j m o r a l n y niż n a s i współcześni.
A l e j e g o n i e n a w i ś ć d o k a r y ś m i e r c i j e s t przede wszyst
k i m n i e n a w i ś c i ą ludzi, którzy dostatecznie wierzą w cno
t ę w ł a s n ą a l bo s w o j e j sprawy, b y o ś m i e l i ć się k a r a ć ś m i e r
cią, ki ed y s a m i są m o ż e z b r o d n i a r z a m i . N i e można j e d
n o c z e ś n i e w y b i e r a ć z b r o d n i dla s i e b i e i k a r y dla i n n y c h .
Trzeba otworzyć więzienia albo dać dowód — n i e m o ż l i
wy — w ł a s n e j c n o t y ; Od c h w i l i gdy a k c e p t u j e się z a b ó j
stwo, c h o ć b y r a z j e d e n , t r z e b a się zgodzić n a zabójstwo
p o w s z e c h n e j P r z e s t ę p c a , k t ó r y działa zgodnie z naturą, n i e
może bez nadużycia stanąć po stronie prawa. „Jeszcze j e -
den w y s i ł e k , jeśli chcecie być republikanami", znaczy:
„ Z g ó d ź c i e się n a w o l n o ś ć zbrodni, b o j e s t t o j e d y n a wol
ność rozsądna, i w e j d ź c i e na zawsze w bunt, j a k wchodzi
się w ł a s k ę " . T o t a l n e podporządkowanie się złu s t a j e się
w ó w c z a s straszną ascezą, k t ó r a m u s i a ł a p r z e r a z i ć r e p u b l i k ę
oświecenia i dobroci naturalnej. Ta republika, której
p i e r w s z y m odruchem, w s k u t e k z n a m i e n n e j zbieżności, b y ł o
spalenie rękopisu Stu dwudziestu dni Sodomy, nie mogła
n i e o s k a r ż y ć t a k h e r e t y c k i e j wolności i w t r ą c i ł a z n ó w do
więzienia nazbyt kompromitującego wyznawcę. Tym sa
m y m dawała mu okazję do pchnięcia jeszcze dalej zbunto
wanej logiki.
R e p u b l i k a uniwersalna mogła być marzeniem Sade'a, ni
g d y pokusą. W p o l i t y c e j e g o prawdziwą p o s t a w ą j e s t cy
nizm. W Społeczeństwie przyjaciół zbrodni opowiada się
o s t e n t a c y j n i e za rządem i j e g o p r a w a m i , do k t ó r y c h po
g w a ł c e n i a przecież z m i e r z a . P o d o b n i e s u t e n e r z y głosują za
deputowanym konserwatywnym. Obmyślany przez Sade'a
projekt zakłada życzliwą neutralność władzy. Republika
z b r o d n i p r z y n a j m n i e j n a r a z i e n i e może b y ć u n i w e r s a l n a .
Musi udawać posłuszeństwo p r a w u . Mimo to w świecie,
gdzie r e g u ł ą postępowania jest zabójstwo, pod niebem
zbrodni, w i m i ę z b r o d n i c z e j natury, S a d e j e s t posłuszny
tylko niestrudzonemu pragnieniu. Ale pragnąć bezgranicz
n i e t o zgodzić się również, b y b y ć b e z g r a n i c z n i e upragnio
n y m . W o l n o ś ć niszczenia z a k ł a d a , ż e c z ł o w i e k s a m może
b y ć zniszczony. T r z e b a w i ę c w a l c z y ć i p a n o w a ć . P r a w e m
tego świata jest siła; jego motorem wola mocy.
P r z y j a c i e l zbrodni w g r u n c i e rzeczy s z a n u j e t y l k o dwa
r o d z a j e potęgi: opartą n a p r z y p a d k u urodzenia, k t ó r ą zna
ze s w e g o środowiska, o r a z tę, k i e d y u c i s k a n y może dorów
n a ć zbrodniczością l i b e r t y ń s k i m panom, n i e z m i e n n y m b o
h a t e r o m S a d e ' a . T a m a ł a g r u p a potężnych, k t ó r z y dostąpi
l i i n i c j a c j i , wie, ż e d o n i c h należą w s z y s t k i e p r a w a . K t o
wątpi c h o ć b y przez s e k u n d ę o t y m , n i e b e z p i e c z n y m przy
w i l e j u , zostaje n a t y c h m i a s t w y g n a n y z t r z ó d k i i na powrót
s t a j e s i ę ofiarą. T a k dochodzi się d o m o r a l n e g o b l a n q u i z -
m u ; g r u p a mężczyzn i kobiet, d l a t e g o że p o s i a d ł a osobli-
w ą wiedzę, b e z w a h a ń s t a j e p o n a d k a s t ą n i e w o l n i k ó w . J e
dyny j e j problem polega na organizacji, k t ó r a umożliwi
k o r z y s t a n i e w c a ł e j p e ł n i z p r a w o d p o w i a d a j ą c y c h strasz
liwemu ogromowi pragnień.
N i e mogą się spodziewać, ż e z a w ł a d n ą c a ł y m ś w i a t e m ,
z a n i m świat n i e z a a k c e p t u j e p r a w a zbrodni. S a d e n i e w i e
r z y ł zresztą nigdy, ż e j e g o n a r ó d zgodzi s i ę n a dodatkowy
w y s i ł e k , k t ó r y uczyni g o „ r e p u b l i k a ń s k i m " . A l e j e ś l i zbrod
n i a i p r a g n i e n i e n i e są p r a w e m c a ł e g o świata, j e ś l i nie rzą
dzą p r z y n a j m n i e j n a o k r e ś l o n y m t e r y t o r i u m , n i e s ą zasa
d a m i j e d n o ś c i , a l e f e r m e n t e m konfliktu. Nie są prawem
i c z ł o w i e k na p o w r ó t o d n a j d u j e r o z b i c i e i przypadek. T r z e
b a w i ę c s t w o r z y ć świat d o k ł a d n i e n a m i a r ę n o w e g o p r a w a .
Ż ą d a n i e j e d n o ś c i , zawiedzione przez U n i v e r s u m , zadowoli
się m i k r o k o s m o s e m . P r a w u potęgi nie s t a r c z a nigdy c i e r
pliwości, b y zdobyć c a ł y świat. Musi w y o d r ę b n i ć n a t y c h
miast teren swej działalności, n a w e t j e ś l i t r z e b a otoczyć
go d r u t a m i k o l c z a s t y m i i wznieść w o k ó ł w i e ż e strażnicze.
U S a d e ' a to p r a w o t w o r z y m i e j s c a z a m k n i ę t e , b u d u j e po
s i e d m i o k r o ć otoczone m u r a m i zamki, z k t ó r y c h niepodob
na u c i e c i gdzie społeczność p r a g n i e n i a i zbrodni f u n k c j o
n u j e b e z zgrzytów w e d l e n i u b ł a g a n e g o r e g u l a m i n u .
N i e o k i e ł z n a n y bunt, ż ą d a n i e wolności t o t a l n e j prowadzi
d o n i e w o l i większości. E m a n c y p a c j a c z ł o w i e k a k o ń c z y się
dla S a d e ' a w t y c h k a z a m a t a c h rozpusty, gdzie rodzaj mi
n i s t e r s t w a w y s t ę p k u d e c y d u j e o życiu i ś m i e r c i mężczyzn
i kobiet, na zawsze w ł ą c z o n y c h do p i e k ł a konieczności.
D z i e ł o j e g o o b f i t u j e w opisy t y c h m i e j s c w y b r a n y c h ; feu
dalni libertyni dowodzą tu zgromadzonym ofiarom ich
absolutnej niemocy i poddaństwa i przypominają słowa
księcia de Blangis do motłochu w Stu dwudziestu dniach
Sodomy: „Umarliście już dla świata."
S a d e t a k ż e m i e s z k a ł w wieży W o l n o ś c i , a l e w B a s t y l i i .
B u n t a b s o l u t n y uchodzi w r a z z n i m do p o n u r e j twierdzy,
skąd n i e m o ż e w y j ś ć n i k t : ani prześladowani, ani prześla
dowcy. Żeby ufundować swoją wolność, musi zorganizo
w a ć a b s o l u t n ą k o n i e c z n o ś ć . N i e o g r a n i c z o n a w o l n o ś ć prag
n i e n i a n e g u j e d r u g i e g o c z ł o w i e k a i znosi litość. T r z e b a za-
b i ć s e r c e , t ę „słabość d u c h a " ; m i e j s c e z a m k n i ę t e i r e g u l a
min wezmą to na siebie. Regulamin, który gra kapitalną
rolę w bajecznych zamkach Sade'a, uświęca świat podej
rzliwości. Pozwala wszystko przewidzieć, aby niespodzie
w a n a czułość czy litość n i e u d a r e m n i ł y p l a n ó w s a m o w o l
nej rozkoszy. Dziwna rozkosz, doprawdy, której doznaje
się na rozkaz. „ B ę d z i e się w s t a w a ć co dzień o dziesiątej
rano..."! Trzeba j e d n a k przeszkodzić, b y rozkosz n i e za
mieniła się w przywiązanie, trzeba ją wziąć w karby
i u c z y n i ć h a r t o w n ą . T r z e b a też, ż e b y p r z e d m i o t y rozkoszy
n i e p o j a w i a ł y s i ę n i g d y j a k o osoby. J e ś l i c z ł o w i e k j e s t „ r o
dzajem rośliny całkowicie materialnej", może być trakto
w a n y t y l k o j a k o przedmiot, i j a k o p r z e d m i o t doświadcze
nia. Za drutami kolczastymi republiki Sade'a są jedynie
mechanicy i mechanika. R e g u l a m i n , sposób zastosowania
mechaniki, wyznacza miejsce wszystkiemu. Te haniebne
klasztory mają swoje reguły, skopiowane w sposób zna
m i e n n y n a r e g u ł a c h wspólnot r e l i g i j n y c h . L i b e r t y n d o k o
na więc spowiedzi publicznej. Ale oznaczenie się zmie
n i a : „ J e ś l i n i e m a n a n i m zmazy, j e s t w i n i e n " .
W t e n sposób S a d e , zgodnie z o b y c z a j e m s w o i c h czasów,
tworzy społeczeństwo idealne. Ale wbrew swoim czasom
k o d y f i k u j e n a t u r a l n e zło w człowieku. P r z e ś l a d o w c a bu
duje pracowicie państwo potęgi i nienawiści, w cyfrach
o b l i c z a j ą c n a w e t zdobytą wolność. J e g o filozofia streszcza
się w ó w c z a s w z i m n e j r a c h u n k o w o ś c i z b r o d n i : „ Z m a s a k r o
w a n o przed 1 m a r c a : 10. Od 1 m a r c a : 20. Odeszło: 16. R a
z e m : 4 6 . " P r e k u r s o r n i e w ą t p l i w y , j a k widać, j e d n a k s k r o m
ny jeszcze.
G d y b y wszystko k o ń c z y ł o s i ę n a t y m , S a d e z a s ł u g i w a ł b y
na zainteresowanie tylko jako zapoznany prekursor. Ale
most zwodzony został u s u n i ę t y i t r z e b a żyć w z a m k u . C h o ć
regulamin jest tak szczegółowy, nie może przewidzieć
wszystkiego. Niszczy, a l e n i e buduje. W ł a d c y tych udrę
c z o n y c h społeczności n i e znajdą u p r a g n i o n y c h s a t y s f a k c j i .
S a d e często przyzywa „słodki obyczaj z b r o d n i " . N i c t u j e d
n a k n i e p r z y p o m i n a s ł o d y c z y : r a c z e j w ś c i e k ł o ś ć zakutego
w k a j d a n y c z ł o w i e k a . Bo też chodzi o rozkosz, a n a j w i ę k -
sza rozkosz zbiega się z największym unicestwieniem.
P o s i a d a ć to, co się zabija, s p ó ł k o w a ć z c i e r p i e n i e m — oto
moment wolności totalnej, ku której zmierza cała orga
nizacja zamków. Ale zbrodnia seksualna niszcząc przed
miot rozkoszy niszczy też s a m ą rozkosz, k t ó r a i s t n i e j e t y l
ko w chwili niszczenia. Trzeba więc zawładnąć innym
p r z e d m i o t e m i z n o w u go zabić, i j e s z c z e i n n y m , aż po n i e
skończoność w s z e l k i c h m o ż l i w y c h przedmiotów. T a k osią
ga się to p o n u r e n a g r o m a d z e n i e scen e r o t y c z n y c h i zbrod
niczych utrwalonych w powieściach Sade'a i paradok
s a l n i e p o z o s t a w i a j ą c y c h c z y t e l n i k o w i w s p o m n i e n i e odraża
j ą c e j czystości.
Cóż b y w t y m ś w i e c i e r o b i ł o szczęście, w i e l k a k w i t n ą c a
radość c i a ł zgodnych i w s p ó ł u c z e s t n i c z ą c y c h ? Ś c i g a się tu
niemożliwe, by wymknąć się rozpaczy, a rozpacz jest
u k o ń c a ; b i e g n i e s i ę od j a r z m a do j a r z m a , od więzienia do
więzienia. J e ś l i tylko w naturze j e s t prawda, jeśli w na
turze żądza i zniszczenie są j e d y n i e u p r a w n i o n e , w ó w c z a s
n i e dość c a ł e g o w ł a d z t w a człowieka, by, z a g ł a d ę dodając
do zagłady, ugasić p r a g n i e n i e k r w i ; trzeba u c i e c się do
zagłady p o w s z e c h n e j . T r z e b a , w e d ł u g f o r m u ł y S a d e ' a , zo
stać k a t e m n a t u r y . A l e i t o n i e ł a t w o osiągnąć. K i e d y r a
chunki są zamknięte, a wszystkie ofiary zmasakrowane,
k a c i zostają t w a r z ą w t w a r z w s a m o t n y m z a m k u . Czegoś
b r a k im jeszcze. Storturowane ciała powracają w elemen
t a c h do natury, gdzie z n ó w narodzi się życie. N a w e t m o r d
n i e j e s t z u p e ł n y : „ Z a b ó j s t w o o d b i e r a t y l k o pierwsze życie
j e d n o s t c e , t r z e b a b y móc o d e b r a ć j e j drugie..." S a d e o b
m y ś l a z a m a c h n a n a t u r ę : „ M a m w s t r ę t d o natury... C h c i a ł
b y m przeszkodzić j e j p l a n o m , p o k r z y ż o w a ć j e j r u c h y , za
t r z y m a ć k o ł o gwiazd, w s t r z ą s n ą ć c i a ł a m i n i e b i e s k i m i uno
s z ą c y m i s i ę w przestrzeni, zniszczyć to, co j e j służy, o c h r o
n i ć to, c o j ą niszczy, s ł o w e m z n i e w a ż y ć j ą w j e j dziełach,
i n i e m o g ę t e g o osiągnąć." Na próżno w y o b r a ż a m e c h a n i
ka, k t ó r y mógłby wysadzić wszechświat, wie, że w pyle
ci a ł niebieskich przetrwa życie. Zamach na naturę jest
n i e m o ż l i w y . N i e p o d o b n a zniszczyć wszystkiego, zawsze coś
pozostanie. „Nie mogę t e g o osiągnąć...", ów ś w i a t n i e u b ł a -
gany i l o d o w a t y rozluźnia się n a g l e w s t r a s z n e j melan
cholii i S a d e , c h o ć t e g o n i e c h c i a ł , w k o ń c u n a s wzrusza.
„ M o g l i b y ś m y może z a a t a k o w a ć słońce, o d e b r a ć j e światu
albo n i m świat podpalić, to dopiero byłyby zbrodnie..."
T a k , t o b y ł y b y zbrodnie, a l e n i e zbrodnia o s t a t e c z n a . T r z e
b a iść d a l e j ; k a c i m i e r z ą s i ę s p o j r z e n i e m .
S ą s a m i i j e d n o p r a w o n i m i rządzi, p r a w o potęgi. S k o r o
zgodzili się n a nie, g d y b y l i p a n a m i , n i e m o g ą g o odrzucić,
k i e d y p r z e c i w n i m się z w r a c a . K a ż d a p o t ę g a c h c e b y ć j e
dyna i samotna. T r z e b a znowu zabijać: teraz jest kolej na
p a n ó w . S a d e widzi tę k o n s e k w e n c j ę i n i e c o f a się. S z c z e
gólny stoicyzm występku rozświetla nieco to dno b u n t u .
N i e b ę d z i e zabiegał, by w e j ś ć do ś w i a t a czułości i k o m p r o
misu. M o s t zwodzony n i e opadnie, zgodzi się n a u n i c e s t
wienie własne. Niepowściągniona siła odmowy u końca
ł ą c z y się z b e z w a r u n k o w ą a k c e p t a c j ą , co n i e j e s t pozba
w i o n e w i e l k o ś c i . P a n zgadza s i ę t e r a z b y ć n i e w o l n i k i e m ,
a m o ż e n a w e t tego p r a g n i e . „ S z a f o t też b ę d z i e d l a m n i e
tronem rozkoszy."
Największe zniszczenie zbiega się więc z największą
a f i r m a c j ą . P a n o w i e r z u c a j ą s i ę na siebie i to dzieło pow
s t a ł e k u c h w a l e l i b e r t y n i z m u „zapełniają t r u p y l i b e r t y n ó w ,
którzy padli osiągając szczyty geniuszu".12 Najpotężniej
szy o s t a n i e się p r z y ż y c i u ; t e n samotny, J e d y n y , k t ó r e g o
S a d e g l o r y f i k u j e , j e s t n i m s a m y m . P a n u j e wreszcie, p a n
i B ó g . A l e w c h w i l i najwyższego z w y c i ę s t w a , s e n się roz
w i e w a . J e d y n y z w r a c a s i ę k u więźniowi, k t ó r e g o n i e p o h a
m o w a n a i m a g i n a c j a t c h n ę ł a w e ń życie; s t a p i a s i ę z n i m .
J e s t s a m rzeczywiście, w krwawej Bastylii, której mury
c h r o n i ą rozkosz j e s z c z e niezaspokojoną, a l e j u ż b e z przed
m i o t u . T r i u m f o w a ł t y l k o w e ś n i e i t e dziesiątki t o m ó w n a
d z i a n y c h o k r u c i e ń s t w e m i filozofią s t r e s z c z a j ą nieszczęsną
ascezę, h a l u c y n a c y j n y m a r s z o d t o t a l n e g o „ n i e " d o abso
l u t n e g o „ t a k " , zgodę n a ś m i e r ć wreszcie, k t ó r a p r z e k s z t a ł
ca z a b ó j s t w o wszystkiego i w s z y s t k i c h w s a m o b ó j s t w o ko
lektywne.
Sade został zgilotynowany in effigie; i zabijał tylko w
w y o b r a ź n i . P r o m e t e u s z s t a j e się O n a n e m . Z a k o ń c z y swo
j e ż y c i e j a k o więzień, a l e w d o m u o b ł ą k a n y c h , g r a j ą c sztu
k i n a p r z y p a d k o w e j estradzie pośród s z a l e ń c ó w . M a r z e n i e
i twórczość dały mu śmieszny ekwiwalent zadowolenia,
k t ó r e g o o d m ó w i ł m u p o r z ą d e k ś w i a t a . P i s a r z , oczywiście,
nie musi sobie niczego odmawiać. Przynajmniej on obala
granice i pragnienie może zostać z a s p o k o j o n e . Pod tym
względem S a d e jest urodzonym literatem. Z b u d o w a ł fik
c j ę , b y stworzyć sobie złudzenie e g z y s t e n c j i . Nad wszyst
k i m u m i e ś c i ł „ z b r o d n i ę m o r a l n ą , do k t ó r e j dochodzi się pi
s z ą c " . J e g o bezsprzeczną zasługą j e s t , że od razu, z niesz
częsną p r z e n i k l i w o ś c i ą n a g r o m a d z o n e j furii, u k a z a ł s k r a j
n e k o n s e k w e n c j e logiki z b u n t o w a n e j , k i e d y zapomina o n a
o prawdzie s w y c h początków. Te k o n s e k w e n c j e — to zam
k n i ę t a społeczność, zbrodnia p o w s z e c h n a , a r y s t o k r a c j a c y
n i z m u i w o l a apokalipsy. Z o s t a n ą o n e odnalezione w w i e l e
l a t p o n i m . A l e w y d a j e się, ż e zakosztowawszy ich S a d e
zaplątał się we w ł a s n e sieci i w y j ś c i e znalazł j e d y n i e w l i
teraturze. Rzecz ciekawa, że to S a d e skierował bunt na
drogi sztuki, którymi romantyzm poprowadzi go jeszcze
d a l e j . S a m zostanie j e d n y m z t y c h pisarzy, o k t ó r y c h po
wiada, ż e „zepsucie j e s t dla n i c h t a k niebezpieczne, dzia
ł a n a n i c h z t a k ą mocą, ż e o g ł a s z a j ą c s w o j e s t r a s z n e sys
t e m y , za c e l m a j ą w ł a s n e zbrodnie przedłużyć poza w ł a s
n e ż y c i e ; n i e mogą s a m i i c h w i ę c e j p o p e ł n i a ć , a l e p r z e k l ę t e
i c h p i s m a sprawią, że zostaną p o p e ł n i o n e , i ta s ł o d k a myśl,
którą zabierają ze sobą do grobu, jest im pocieszeniem
w chwili śmierci, gdy muszą wyrzec się wszystkiego".
Z b u n t o w a n e dzieło S a d e ' a m ó w i w i ę c o p r a g n i e n i u prze
trwania. J e ś l i nawet nieśmiertelność, której pożąda, jest
n i e ś m i e r t e l n o ś c i ą K a i n a , pożąda j e j przecież i w b r e w so
bie daje świadectwo najważniejszej prawdzie buntu meta
fizycznego.
Z r e s z t ą n a w e t p o t o m s t w o S a d e ' a s k ł a n i a d o złożenia m u
hołdu. J e g o s p a d k o b i e r c y n i e wszyscy s ą pisarzami. S a d e
bez w ą t p i e n i a c i e r p i a ł i u m a r ł po to, by ożywić w y o b r a ź
n i ę l i t e r a c k i c h k a w i a r n i i a r t y s t y c z n y c h dzielnic. A l e to
j e s z c z e n i e wszystko. S u k c e s S a d e ' a w n a s z e j epoce t ł u
m a c z y s i ę t y m , że j e g o m a r z e n i e j e s t zgodne z odczuciem
w s p ó ł c z e s n y m : żądanie t o t a l n e j w o l n o ś c i i d e h u m a n i z a c j a
d o k o n y w a n a n a z i m n o przez i n t e l i g e n c j ę . R e d u k c j a czło
w i e k a d o przedmiotu doświadczenia, r e g u l a m i n o k r e ś l a j ą c y
s t o s u n e k woli potęgi d o c z ł o w i e k a - p r z e d m i o t u , z a m k n i ę t y
obóz, gdzie to p o t w o r n e doświadczenie z o s t a j e d o k o n a n e ,
o t o nauki, k t ó r e o d n a j d ą t e o r e t y c y potęgi, gdy zaczną o r
ganizować epokę niewolników.
W d w a w i e k i w c z e ś n i e j , w o g r a n i c z o n e j skali, S a d e opie
w a ł społeczności t o t a l i t a r n e w imię o s z a l a ł e j wolności, k t ó
r e j b u n t b y n a j m n i e j n i e żąda. Z j e g o p o j a w i e n i e m się roz
p o c z y n a się h i s t o r i a i t r a g e d i a współczesna. L e c z S a d e są
dził, że w s p o ł e c z e ń s t w i e , k t ó r e o p i e r a s i ę na wolności
zbrodni, p o w i n n a i s t n i e ć wolność o b y c z a j ó w ; zakładał, że
i s t n i e j ą g r a n i c e n i e w o l i . N o w a e p o k a p o p r z e s t a ł a w sposób
szczególny na s t o p i e n i u w j e d n o j e g o m a r z e ń o r e p u b l i c e
u n i w e r s a l n e j i j e g o t e c h n i k upodlenia. Na k o n i e c , to, cze
go nienawidził najbardziej, to znaczy zabójstwo legalne,
zagarnęło odkrycia, które c h c i a ł oddać w służbę zabój
stwa z instynktu. Zbrodnia, w rozumieniu Sade'a niezwyk
ły i rozkoszny owoc zła n i e p o s k r o m i o n e g o , j e s t dziś t y l k o
ponurym atrybutem policyjnej cnoty. Takie są niespo
dzianki literatury.
BUNT DANDYSÓW
L e c z czas n a l e ż y j e s z c z e d o l i t e r a t ó w . B o też r o m a n t y z m
z e s w o i m l u c y f e r y c z n y m b u n t e m posłuży t y l k o przygodom
w y o b r a ź n i . J a k S a d e o d e t n i e się o d b u n t u starożytnego, wy
b i e r a j ą c przede w s z y s t k i m zło i j e d n o s t k ę . W t y m s t a d i u m
bunt, akcentując siłę odmowy i wyzwanie, zapomina o swej
p o z y t y w n e j z a w a r t o ś c i . S k o r o B ó g żąda tego, co dobre w
c z ł o w i e k u , t r z e b a w y k p i ć to dobro i uznać zło. N i e n a w i ś ć
do ś m i e r c i i n i e s p r a w i e d l i w o ś c i doprowadzi więc, j e ś l i n i e
do u p r a w i a n i a zła i zabójstwa, to do i c h apologii.
Walka Szatana i śmierci w Raju utraconym, ulubionym
poemacie romantyków, symbolizuje ten dramat, ale tym
g ł ę b i e j , że ś m i e r ć ( w r a z z g r z e c h e m ) j e s t d z i e c k i e m S z a
tana. Buntownik przekonany o swojej niewinności chce
p o k o n a ć zło; a l e w ó w c z a s w y r z e k a się d o b r a i rodzi n o w e
zło. B o h a t e r r o m a n t y c z n y z a c z y n a o d p r z e m i e s z a n i a d o b r a
ze złem i jest to operacja sięgająca głęboko, religijna, jeś
13
li można tak powiedzieć. T e n b o h a t e r j e s t „ f a t a l n y " , po
n i e w a ż f a t a l n o ś ć n i e r o z g r a n i c z a d o b r a i zła, c z ł o w i e k zaś
nie może się przeciw t e m u bronić. Fatalność wyklucza
sądy w a r t o ś c i u j ą c e . N a i c h m i e j s c e w p r o w a d z a „ T a k j e s t " ,
k t ó r e u s p r a w i e d l i w i a w s z y s t k o p r ó c z S t w ó r c y , j e d y n i e od
powiedzialnego za t e n gorszący stan rzeczy. Bohater ro
m a n t y c z n y j e s t „ f a t a l n y " r ó w n i e ż dlatego, ż e w m i a r ę j a k
r o ś n i e w s i ł ę i geniusz, r o ś n i e w n i m p o t ę g a z ł a . „ T a k j e s t "
osłania wówczas każdą potęgę, każde wykroczenie. Bar
dzo s t a r y k o n c e p t , że a r t y s t a , a zwłaszcza p o e t a j e s t opę
tany, przybiera u romantyków formę wyzywającą. Poja
wia się nawet imperializm demona, który chce zagarnąć
wszystko, z o r t o d o k s y j n y m i geniuszami w ł ą c z n i e . „ J e ś l i M i l
t o n pisał z m ę k ą o a n i o ł a c h i B o g u , a z z u c h w a ł ą swobodą
o d e m o n a c h i piekle, to dlatego, że b y ł p r a w d z i w y m poetą
i nieświadomie brał stronę demonów", mówi B l a k e . Poe
ta, geniusz, d u c h w y n i o s ł y w o ł a wówczas r a z e m z S z a t a
n e m : „ Ż e g n a j , nadziejo, l e c z w r a z z nadzieją żegnaj, trwo
go, ż e g n a j c i e w y r z u t y sumienia... Zło, bądź m o i m d o b r e m . "
J e s t to krzyk znieważonej niewinności.
B o h a t e r romantyczny, z nostalgii za n i e m o ż l i w y m do
b r e m , u w a ż a się w i ę c za zmuszonego do p o p e ł n i a n i a zła.
S z a t a n p o w s t a j e p r z e c i w s w e m u twórcy, t e n b o w i e m użył
siły, a b y go zniszczyć. „ R o z u m e m r ó w n y — powiada S z a
t a n M i l t o n a — wzniósł s i ę n a d sobie r ó w n y c h s i ł ą . " G w a ł t
b o s k i j e s t t u w i ę c p o t ę p i o n y o t w a r c i e . Z b u n t o w a n y oddali
się od tego zaborczego i niegodnego B o g a , 1 4 „im d a l e j od
Co d e f i n i u j e n i h i l i z m i u p r a w n i a z a b ó j s t w o .
Zabójstwo rzeczywiście stanie się kuszące. Wystarczy
p o r ó w n a ć L u c y f e r a z w i z e r u n k ó w ś r e d n i o w i e c z n y c h i ro
m a n t y c z n e g o S z a t a n a . C h ł o p i e c „młody, s m u t n y i czaru
j ą c y " ( V i g n y ) p o j a w i a się n a m i e j s c u r o g a t e j bestii. „ P i ę k
n y pięknością, k t ó r e j n i e zna z i e m i a " ( L e r m o n t o w ) , s a m o t
ny i potężny, cierpiący i pogardliwy, sprawuje niedbale
rządy p r z e m o c y . A l e c i e r p i e n i e g o t ł u m a c z y . „ K t ó ż ś m i a ł
by zazdrościć — m ó w i S z a t a n M i l t o n a — t e m u , kogo m i e j
s c e n a j w y ż s z e s k a z u j e na n a j w i ę k s z e i n i e s k o ń c z o n e c i e r
pienia." j T y l e doznanych niesprawiedliwości, ból t a k nie
ustanny upoważniają do wszelkich wykroczeń. B u n t o w n i k
c z e r p i e z tego n i e j a k i e korzyści. N i e n a l e ż y o c z y w i ś c i e za
bijać dla samego zabijania. Ale zabójstwo j e s t wpisane w
szaleństwo, najwyższą wartość romantyczną. Szaleństwo
to o d w r o t n a s t r o n a n u d y : L o r e n z a c c i o ś n i o H a n i e z I s l a n
dii. P r y m i t y w n a b r u t a l n o ś ć p o c i ą g a n a j b a r d z i e j w y r a f i n o
w a n e umysły. B o h a t e r byronowski, niezdolny do miłości
albo zdolny jedynie do miłości niemożliwej, cierpi na
spleen. J e s t sam, o m d l a ł y , w y c z e r p a n y . T y l k o w u n i e s i e -
n i u c z y n u n a g ł e g o i s p a l a j ą c e g o m o ż e poczuć, że żyje. K o
c h a ć to, czego n i e z o b a c z y się d w a razy, to k o c h a ć w og
n i u i k r z y k u , by p o t e m stoczyć się w otchłań. Żyje się
t y l k o c h w i l ą i przez chwilę, a b y „ s e r c e u d r ę c z o n e m o g ł o
z ł ą c z y ć s i ę z udręką w n a g ł y m i p ł o m i e n n y m p o j e d n a n i u " .
( L e r m o n t o w ) . G r o ź b a ś m i e r t e l n a , k t ó r a z a w i s ł a nad n a s z y m
losem, w y j a ł a w i a wszystko. T y l k o k r z y k budzi ż y c i e ; eg
z a l t a c j a z a s t ę p u j e p r a w d ę . A p o k a l i p s a s t a j e się t e r a z w a r
tością, gdzie w s z y s t k o s i ę stapia, m i ł o ś ć i śmierć, s u m i e
nie i wina. W t y m wszechświecie wytrąconym z orbity nie
ma życia innego j a k w otchłani, dokąd, według Alfreda
Le P o i t t e v i n , „drżąc z wściekłości i błogosławiąc swoje
z b r o d n i e " s t o c z y l i się ś m i e r t e l n i , aby" złorzeczyć S t w ó r c y .
Oszalałe upojenie, w skrajnym zaś przypadku piękna
zbrodnia wyczerpują wówczas w sekundzie cały sens ży
cia. N i e z a c h w a l a j ą c zbrodni dosłownie, r o m a n t y z m s t a r a
się z i l u s t r o w a ć j e j g ł ę b o k i e roszczenia, w konwencjonal
n y c h p o s t a c i a c h w y j ę t e g o spod p r a w a , dobrego galernika,
wielkodusznego z b ó j c y . K r w a w y m e l o d r a m a t i c z a r n a po
wieść tr i u mfu j ą. P i r e x e c o u r t 1 6 w y z w a l a t e s t r a s z n e a p e t y
t y duszy, a l e t a ń s z y m k o s z t e m niż ci, k t ó r z y zaspokoją j e
w obozach zagłady. R ó w n i e ż te dzieła są z a p e w n e w y z w a
n i e m r z u c o n y m s p o ł e c z e ń s t w u epoki. R o m a n t y z m j e d n a k w
swym nurcie autentycznym atakuje przede wszystkim
prawo moralne i boskie. Dlatego j e g o wyobrażeniem n a j
bardziej oryginalnym nie jest rewolucjonista, ale — co
logiczne — dandys.
J e s t t o logiczne, p o n i e w a ż u p a r t y s a t a n i z m może u p r a
womocnić tylko nieustannie powtarzana afirmacja niespra
w i e d l i w o ś c i i w p e w i e n sposób jej konsolidacja. Zgodzić
s i ę n a b ó l m o ż n a w i ę c t e r a z t y l k o pod w a r u n k i e m , ż e j e s t
o n n i e u l e c z a l n y . Z b u n t o w a n y w y b i e r a m e t a f i z y k ę tego, c o
najgorsze, wyrażającą się w literaturze potępienia; nie
u w o l n i l i ś m y się o d n i e j wciąż j e s z c z e . „ C z u ł e m m ą potęgę
i c z u ł e m k a j d a n y . " ( P e t r u s B o r e l ) . T e k a j d a n y j e d n a k się
JEDYNY
NIETZSCHE I NIHILIZM
"Negujemy B o g a , z a p r z e c z a m y odpowiedzialności B o g a ;
24
t y l k o w t e n sposób w y z w o l i m y ś w i a t . " Dzięki Nietzsche-
mu nihilizm nabiera akcentów proroczych. Ale w dziele
j e g o m o ż n a dopatrzeć s i ę t y l k o n i s k i e g o i pospolitego o k r u -
24
Pomiędzy cytatami z Nietzschego w tekście Camusa a Jedynym
pełnym przekładem polskim z początku wieku (Fryd. Nietzsche,
Dzieła, tłum. W. Berent, K. Drzewiecki, L. Staff, S. Wyrzykowski,
S. Frycz, wyd. J. Mortkowlcza) istnieje znaczna rozbieżność. Ze
teksty Nietzschego we współczesnej polszczyźnie 1 terminologii są
czymś zupełnie różnym, także znaczeniowo, od edycji mortkowiczow-
c i e ń s t w a , k t ó r e g o n i e n a w i d z i ł ze w s z y s t k i c h sił, j e ś l i n i e
d a ć p i e r w s z e ń s t w a diagnoście przed p r o r o k i e m . M y ś l j e g o
niewątpliwie jest prowizoryczna, metodyczna, strategiczna
wreszcie. Po raz pierwszy nihilizm staje się świadomy.
W s p ó l n ą c e c h ą c h i r u r g ó w i p r o r o k ó w j e s t m y ś l e n i e i dzia
ł a n i e z u w a g i na przyszłość. Nietzsche m ó w i ł o przyszłej
a p o k a l i p s i e n i e p o to, b y j ą z a c h w a l a ć — odgadywał b o
wiem j e j twarz ponurą i wyrachowaną — ale żeby jej
u n i k n ą ć i p r z e k s z t a ł c i ć ją w odrodzenie. S t w i e r d z i ł n i h i
lizm i zbadał go j a k z j a w i s k o k l i n i c z n e . M ó w i ł o sobie, że
j e s t p i e r w s z y m d o s k o n a ł y m nihilistą w E u r o p i e . N i e z upo
d o b a n i a , a l e z profesji i dlatego, że b y ł z b y t wielki, by
odrzucać dziedzictwo swego czasu. U siebie samego
i u i n n y c h rozpoznał n i e m o ż n o ś ć w i a r y i b r a k fundamen
t u dla w s z e l k i e j wiary, t o j e s t u z n a n i a ż y c i a . „Czy moż
na żyć w b u n c i e ? " z m i e n i a się u N i e t z s c h e g o w „Czy moż
n a żyć b e z w i a r y ? " Odpowiedź j e s t t w i e r d z ą c a . T a k , j e ś l i
z b r a k u w i a r y u c z y n i ć metodę, j e ś l i doprowadzić n i h i l i z m
do s k r a j n y c h konsekwencji i, znalazłszy się wówczas na
pustyni, l e c z u f a j ą c w przyszłość, doznać r a z e m , w j e d n y m
porywie, c i e r p i e n i a i radości.
Zamiast metodycznego wątpienia Nietzsche uprawiał me
todyczną negację, burzył wszystko, co maskuje nihilizm
przed n i m s a m y m , o b a l a ł idole s k r y w a j ą c e ś m i e r ć B o g a .
„ B y m ó c j a k ą ś świętość wznieść, t r z e b a j a k ą ś świętość zbu
rzyć; to jest prawo." Ten, kto chce być twórcą dobra
i zła, w p i e r w m u s i b y ć n i s z c z y c i e l e m i przekreślić war
tości. „ W t e n sposób najwyższe zło s t a j e s i ę częścią n a j
25
wyższego dobra, a l e n a j w y ż s z e dobro j e s t t w ó r c ą . " Niet
zsche napisał swoistą Rozprawę o metodzie swych czasów,
n i e z tą j e d n a k ą swobodą i precyzją, j a k i e c e c h o w a ł y t a k
p o d z i w i a n y przez niego X V I I w i e k f r a n c u s k i , lecz z sza-
26
Zajmujemy się tu oczywiście ostatnim okresem filozofii Nietz
schego od 1880. Ten rozdział może być uważany za komentarz do
Wolt mocy. (Przyp. autora.)
moralność. Postawa moralna, której przykładem jest S o
krates i którą zaleca chrześcijaństwo, sama w sobie j e s t
oznaką dekadencji. Na miejsce człowieka z ciała chce
wprowadzić substytut: człowieka-odbicie. Potępia świat
namiętności i krzyku w imię świata harmonijnego i cał
k o w i c i e w y i m a g i n o w a n e g o . J e ś l i n i h i l i z m j e s t niemożnością
wiary, jego symptom najpoważniejszy nie kryje się w
a t e i z m i e , a l e w n i e m o ż n o ś c i u w i e r z e n i a w to, co j e s t , zo
b a c z e n i a tego, c o się dzieje, ż y c i a t y m , c o j e s t dane. T o
kalectwo jest u podstaw każdego idealizmu. Moralności
nie dostaje w i a r y w ś w i a t . Według N i e t z s c h e g o prawdzi
wej moralności niepodobna oddzielić od jasności widze
nia. J e s t surowy dla „oszczerców świata", ponieważ w
oszczerstwie wyróżnia haniebne upodobanie do ucieczki.
Moralność tradycyjna to dla n i e g o szczególny przypadek
niemoralności. „Dobru właśnie trzeba usprawiedliwienia."
I j e s z c z e : „ D l a r a c j i m o r a l n y c h p o n i e c h a s i ę kiedyś czy
nienia dobra".
Filozofia Nietzschego obraca się, to oczywiste, wokół
p r o b l e m u b u n t u . D o k ł a d n i e : z a c z y n a o d tego, ż e j e s t b u n
t e m . A l e widać, ż e N i e t z s c h e d o k o n a ł p r z e s u n i ę c i a . Jego
bunt wychodzi od „Bóg umarł", zdobyczy niezaprzeczal
n e j ; za czym zwraca się przeciwko wszystkiemu, co fał
szywie u s i ł u j e zastąpić n i e o b e c n e b ó s t w o i k a l a świat, n i e
wątpliwie nie kierowany, a l e dla b o g ó w s t a n o w i ą c y j e d y
ny kamień probierczy. W b r e w temu, co myślą niektórzy
c h r z e ś c i j a ń s c y k r y t y c y Nietzschego, zamach na Boga nie
był jego zamierzeniem. B o g a znalazł m a r t w e g o w duszy
epoki. P i e r w s z y z r o z u m i a ł o g r o m t e g o f a k t u i orzekł, że
bunt człowieka nie może prowadzić do odrodzenia, jeśli
n i e j e s t k i e r o w a n y . W k a ż d y m i n n y m przypadku, c z y wy
b i e r z e s i ę żal, czy p o b ł a ż a n i e , r e z u l t a t e m b ę d z i e apokalip
sa. N i e t z s c h e n i e s t w o r z y ł w i ę c filozofii b u n t u , a l e zbu
dował filozofię na b u n c i e .
Jeśli Nietzsche atakuje szczególnie chrześcijaństwo, to
t y l k o j a k o m o r a l n o ś ć . Z j e d n e j s t r o n y n i e t y k a nigdy oso
b y J e z u s a , z d r u g i e j c y n i z m u K o ś c i o ł a . W i a d o m o , ż e po
dziwiał j e z u i t ó w i w t y m p r z e d m i o c i e był znawcą. „To
27
przecie Bóg moralny jest obalany." C h r y s t u s dla Nie
tzschego, podobnie j a k d l a T o ł s t o j a , n i e j e s t b u n t o w n i k i e m .
Istotą jego doktryny jest przyzwolenie totalne, n iespr ze-
ciwianie się złu. Nie wolno zabijać, nawet by zapobiec
z a b i j a n i u . T r z e b a zgodzić się n a ś w i a t t a k i , j a k i j e s t , n i e
dopełniać sumy jego nieszczęść, samemu zaś znosić zło
świata. Królestwo niebieskie jest natychmiast w naszym
zasięgu. Dyspozycja wewnętrzna sprawi, że nasze czyny
b ę d ą w zgodzie z zasadami, i o n a o f i a r u j e n a m b ł o g o ś ć .
C h r y s t u s n i e w i a r ę n a k a z y w a ł , a l e czyny. Z t e g o p u n k t u
widzenia chrześcijaństwo, według Nietzschego, to tylko
z d r a d a C h r y s t u s a . J u ż N o w y T e s t a m e n t j e s t skażony, od
P a w ł a zaś do s o b o r ó w służono t y l k o w i e r z e i z a p o m n i a n o
o działaniu.
C z y m c h r z e ś c i j a ń s t w o s k a z i ł o t a k g ł ę b o k o p o s ł a n i e swe
go m i s t r z a ? Ideą sądu, o b c ą n a u c e C h r y s t u s a , i k o r e l a t y w -
nymi pojęciami nagrody i kary. Natura staje się w efekcie
h i s t o r i ą , i historią znaczącą, rodzi się i d e a ludzkości. Od
d o b r e j n o w i n y p o sąd o s t a t e c z n y j e d y n y m z a d a n i e m ludz
k o ś c i j e s t p r z y s t o s o w a n i e s i ę do m o r a l n y c h c e l ó w z g ó r y
n a p i s a n e j opowieści. T y l e t y l k o , że w epilogu a k t o r z y sami
z s i e b i e dzielą się na d o b r y c h i z ł y c h . J e ś l i C h r y s t u s po
w i a d a j e d y n i e , ż e g r z e c h n a t u r a l n y n i e m a znaczenia, t o
chrześcijaństwo historyczne z całej natury czyni źródło
g r z e c h u . „ C z e m u C h r y s t u s p r z e c z y ? W s z y s t k i e m u , c o dziś
nazywa się chrześcijańskim." C h r z e ś c i j a ń s t w o " sądzi, że
walczy z nihilizmem, ponieważ wyznacza kierunek świa
tu, gdy samo jest nihilistyczne, skoro przydając życiu
sens urojony, nie pozwala odnaleźć sensu prawdziwego:
„ K a ż d y kościół t o k a m i e ń n a g r o b i e c z ł o w i e k a - b o g a , n i e
zezwala mu zmartwychwstać." Paradoksalnym, ale zna
m i e n n y m wnioskiem Nietzschego jest, że B ó g u m a r ł przez
chrześcijaństwo, ponieważ chrześcijaństwo zlaicyzowało
s a k r a l n o ś ć . Chodzi tu o c h r z e ś c i j a ń s t w o h i s t o r y c z n e i „ j e g o
głęboką i godną pogardy dwuznaczność".
27
„Powiadacie, że to jest samorzutna dekompozycja Boga, a to
jest tylko jego maska; Bóg zrzuca swą moralną skórę. I ujrzycie,
jak pojawi się poza Dobrem i Złem." (Przyp. autora.)
(..) W ś w i e c i e u w o l n i o n y m od B o g a i idoli m o r a l n y c h
człowiek jest sam i bez pana. Nietzsche w najmniejszym
stopniu n i e d a j e do z r o z u m i e n i a i tu różni się od r o m a n
tyków — że taka wolność może b y ć łatwa. Bezwzględne
w y z w o l e n i e s t a w i a go w rzędzie t y c h , o k t ó r y c h s a m m ó
wił, że zaznają n o w e j rozpaczy i n o w e g o szczęścia. L e c z
zrazu t y l k o r o z p a c z w o ł a : „ B i a d a , n i e c h a j w i ę c przyjdzie
szaleństwo... N i e wzniósłszy s i ę p o n a d p r a w o , j e s t e m n a j
bardziej potępionym wśród potępionych". Ten, kto nie
m o ż e w z n i e ś ć się p o n a d prawo, m u s i z n a l e ź ć i n n e p r a w o
albo popaść w szaleństwo.Od chwili gdy człowiek nie
w i e r z y w B o g a a n i w ż y c i e n i e ś m i e r t e l n e , s t a j e się „od
powiedzialny za wszystko, co żyje, za wszystko, co zro
dzone w bólu, w y d a n e j e s t c i e r p i e n i o m ż y c i a " . J e g o w y
łączną p o w i n n o ś c i ą j e s t odnaleźć p o r z ą d e k i prawo. W ó w
czas przychodzi czas potępionych, wyczerpujące szukanie
usprawiedliwień, n o s t a l g i a b e z celu, „ n a j b o l e ś n i e j s z e i n a j
b a r d z i e j r o z d z i e r a j ą c e p y t a n i e s e r c a : gdzie, w j a k i m m i e j
scu, m ó g ł b y m się poczuć u s i e b i e " ?
P o n i e w a ż N i e t z s c h e b y ł u m y s ł e m w o l n y m , wiedział, ż e
wolność umysłu to nie wygoda, ale wielkość, której się
chce i którą się c z asem osiąga w wyczerpującej walce.
Wiedział, ż e ten, c o c h c e b y ć ponad p r a w e m , ryzykuje, ż e
znajdzie się poniżej tego prawa. Dlatego zrozumiał, że
prawdziwe wyzwolenie umysłu jest w uznaniu nowych
powinności. Z a s a d n i c z e o d k r y c i e N i e t z s c h e g o k r y j e się w
stwierdzeniu, że jeśli prawo wieczne nie jest wolnością,
b r a k p r a w a n i e j e s t nią t y m b a r d z i e j . S k o r o n i e m a p r a w
dy, a świat pozbawiony jest reguł, nie ma też żadnych
zakazów; żeby zakazać jakiegoś działania, trzeba bowiem
w a r t o ś c i i c e l u . J e d n o c z e ś n i e j e d n a k n i c n i e j e s t dozwo
lone; wartości i celu trzeba również, aby wybrać inne
działanie. W o l n o ś c i ą , n i e jest całkowita dominacja nad
prawem, ale nie jest nią też całkowita uległość. Suma
wszystkich możliwości nie daje wolności, ale uniemożli
wia niewolę. Chaos to także niewola. Wolność znaleźć
można t y l k o w ś w i e c i e , gdzie to, co możliwe, zdefiniowa
ne j e s t wraz z tym, co niemożliwe. B e z prawa nie ma wol-
n o ś c i . J e ś l i l o s e m n i e k i e r u j e w a r t o ś ć wyższa, j e ś l i rządzi
przypadek, człowiek idzie w ciemnościach; to wolność
ślepca. U kresu największego wyzwolenia Nietzsche wy
b i e r a w i ę c n a j w i ę k s z ą zależność. „ J e ś l i ś m i e r c i B o g a n i e
przemienimy w wielkie wyrzeczenie i nieustające zwy
c i ę s t w o n a d s a m y m i sobą, z a p ł a c i m y z a t ę u t r a t ę . " Ina
czej mówiąc, bunt Nietzschego kończy się ascezą. Wów
czas n a m i e j s c e : „ j e ś l i n i c n i e j e s t prawdą, w s z y s t k o j e s t
d o z w o l o n e " K a r a m a z o w a , przychodzi g ł ę b i e j l o g i c z n e : „ j e ś
l i n i c n i e j e s t prawdą, n i c n i e j e s t d o z w o l o n e . " Zaprze
czyć, że cokolwiek na t y m świecie może b y ć wzbronio
n e , t o w y r z e c się tego, c o dozwolone. T a m , gdzie n i k t n i e
p o t r a f i j u ż orzec, co j e s t c z a r n e , a co b i a ł e , ś w i a t ł o gaśnie
i w o l n o ś ć s t a j e się d o b r o w o l n y m w i ę z i e n i e m .
M o ż n a powiedzieć, ż e N i e t z s c h e , m e t o d y c z n i e doprowa
dziwszy n i h i l i z m do ś l e p e g o zaułka, odczuwa coś na k s z t a ł t
straszliwej radości. Jego zdeklarowanym celem jest po
stawienie współczesnego człowieka w niemożliwej sytuacji.
Jedyną nadzieję widzi w sprzeczności ostatecznej. Jeśli
człowiek nie chce wówczas udusić się w pętających go
w i ę z a c h , m u s i je p r z e c i ą ć od r a z u i s t w o r z y ć w ł a s n e w a r
t o ś c i . Ś m i e r ć B o g a t o j e s z c z e n i e k o n i e c ; m o ż n a j ą prze
trwać tylko przygotowując zmartwychwstanie. „ J e ś l i wiel
k o ś c i n i e z n a j d u j e s i ę w B o g u , mówi Nietzsche, n i e z n a j
d u j e s i ę j e j nigdzie; t r z e b a j ą p r z e k r e ś l i ć al b o s t w o r z y ć . "
O n e g a c j ę t e j w i e l k o ś c i zatroszczył się ś w i a t współczesny,
spieszący ku samobójstwu. J e j stworzenie Nietzsche uznał
z a w ł a s n e , n a d l u d z k i e zadanie, k t ó r e m u c h c i a ł oddać życie.
W i e d z i a ł , że k r e a c j a j e s t m o ż l i w a t y l k o w s k r a j n e j s a m o t
n o ś c i i że c z ł o w i e k n i e z d e c y d u j e się na t e n z a w r o t n y wy
s i ł e k , j e ś l i n i e znajdzie s i ę w s y t u a c j i d u c h o w e j t a k bardzo
bez wyjścia, że albo wybierze kreację albo zginie. Nie
t z s c h e p o w i a d a m u w i ę c , ż e j e g o j e d y n ą p r a w d ą j e s t zie
m i a , ż e j e j t r z e b a b y ć w i e r n y m , n a n i e j żyć i z n a l e ź ć z b a
w i e n i e . A l e u c z y c z ł o w i e k a j e d n o c z e ś n i e , ż e żyć n a ziemi
b e z p r a w a n i e sposób, p o n i e w a ż życie w ł a ś n i e z a k ł a d a ist
n i e n i e p r a w a . J a k żyć w o l n y m i b e z p r a w a ? N a t ę z a g a d k ę
c z ł o w i e k musi odpowiedzieć; c e n ą j e s t ż y c i e .
Nietzsche w każdym razie nie próbuje się wymknąć.
Odpowiada, a jego odpowiedzią jest ryzyko: Damokles
t a ń c z y n a j l e p i e j , gdy w i s i n a d n i m m i e c z . T r z e b a p r z y j ą ć
to, co n i e m o ż l i w e do p r z y j ę c i a , i znieść to, czego znieść
n i e m o ż n a . P r z y j ą w s z y , ż e ś w i a t n i e m a ż a d n e g o celu, N i e
t z s c h e z a l e c a u z n a n i e j e g o b e z w i n y , stwierdzenie, ż e w y
myka się on spod wszelkiego sądu, s k o r o , pod żadnym
w z g l ę d e m n i e może b y ć sądzony i, w konsekwencji, za
s t ą p i e n i e w s z y s t k i c h sądów w a r t o ś c i u j ą c y c h j e d n y m „ t a k " ,
c a ł k o w i t ą i p o c h w a l n ą zgodą na świat. W ó w c z a s z abso
l u t n e j rozpaczy t r y ś n i e radość nieskończona, z e ś l e p e j n i e
woli b e z l i t o s n a w o l n o ś ć . B y ć wolnym, to właśnie obalić
c e l e . W zgodzie n a n i e w i n n o ś ć s t a w a n i a się j e s t m a k s y m a l
n a Wolność. W o l n y duch m i ł u j e k o n i e c z n o ś ć . G ł ę b o k i s e n s
myśli Nietzschego jest w stwierdzeniu, że konieczność
zjawisk, jeśli jest absolutna i całkowita, nie implikuje
żadnego przymusu. Totalne opowiedzenie się za totalną
koniecznością, oto jego paradoksalna definicja wolności.
Pytanie: „być wolnym od czego?" zastępuje: „być wolnym
p o c o ? " W o l n o ś ć zbiega się z b o h a t e r s t w e m . J e s t ascezą
wielkiego człowieka, „łukiem najbardziej napiętym".
Ta w y n i o s ł a a p r o b a t a , zrodzona z obfitości i pełni, o b e j
m u j e również b ł ą d i c i e r p i e n i e , zło i z a b ó j s t w o oraz to
wszystko, co w e g z y s t e n c j i w ą t p l i w e i dziwaczne. P o w s t a j e
o n a z n i e z a c h w i a n e j w o l i b y c i a t y m , c z y m się j e s t , w świe
cie, k t ó r y j e s t tym, c z y m j e s t . „ S i e b i e m i e ć z a fatalność, n i e
c h c i e ć b y ć i n n y m , n i ż się j e s t . . . " S ł o w o zostało powie
dziane. A s c e z a n i e t z s c h e a ń s k a , wyszedłszy od u z n a n i a fa-
talności, k o ń c z y się n a d e i f i k a c j i f a t a l n o ś c i . L o s t y m b a r
dziej j e s t godzien podziwu, i m b a r d z i e j n i e u b ł a g a n y . B ó g
m o r a l n y , litość, m i ł o ś ć są w r o g a m i f a t a l n o ś c i o tyle, o i l e
c h c ą j ą p o w e t o w a ć . N i e t z s c h e nie c h c e okupu. R a d o ś ć sta
w a n i a się j e s t radością u n i c e s t w i e n i a . A l e t y l k o j e d n o s t k a
zostaje o b a l o n a . R u c h b u n t u , w k t ó r y m c z ł o w i e k żądał dla
siebie istnienia, znika w poddaniu absolutnym jednostki
stawaniu się. Amor fati zastępuje odium fati. „Każda jed
n o s t k a współdziała z c a ł y m b y t e m k o s m i c z n y m , niezależ
n i e od n a s z e j wiedzy i w o l i . " J e d n o s t k a z a t r a c a się t e d y
w losie gatunku i wiecznym ruchu światów. „Wszystko,
co było, jest wieczne, wszystko morze wyrzuca na brzeg."
N i e t z s c h e p o w r a c a z a t e m do źródeł m y ś l i , do p r e s o k r a -
tyków. Presokratycy odrzucali celowość, aby wieczność
w y o b r a ż o n e j przez n i c h zasady m o g ł a pozostać n i e t k n i ę t a .
W i e c z n a j e s t t y l k o s i ł a n i e m a j ą c a celu, „ g r a " u H e r a k l i -
t a . C a ł y w y s i ł e k N i e t z s c h e g o sprowadza s i ę d o w y k a z a n i a
obecności prawa w stawaniu się i gry w konieczności:
„ D z i e c k o to n i e w i n n o ś ć i z a p o m n i e n i e , w y r z e c z e n i e , gra,
k o ł o , k t ó r e s a m o się t o c z y , p i e r w s z y r u c h , ś w i ę t y d a r zgo
dy." Ś w i a t j e s t boski, p o n i e w a ż bezzasadny. D l a t e g o t y l k o
s z t u k a dzięki r ó w n e j b e z z a s a d n o ś c i m o ż e g o w y r a z i ć . Ż a
d e n sąd n i e zdaje s p r a w y z e świata, a l e s z t u k a m o ż e n a s
nauczyć go powtarzać, na podobieństwo świata powtarza
j ą c e g o się w s w o i c h w i e c z n y c h n a w r o t a c h . M o r z e p i e r w o t
ne powtarza niestrudzenie te same słowa na t y m samym
brzegu i wyrzuca te s a m e zdumione życiem istoty. L e c z
ten przynajmniej, kto zgadza się na powrót tam, dokąd
w s z y s t k o p o w r a c a , k t o s t a j e się p o c h w a l n y m e c h e m , uczes
tniczy w boskości świata.
W t a k i to sposób z o s t a j e na k o n i e c w p r o w a d z o n a b o s -
kość człowieka. Zbuntowany, który wpierw neguje Boga,
u s i ł u j e g o p o t e m zastąpić. A l e N i e t z s c h e p o w i a d a , ż e zbun
towany staje się B o g i e m tylko wyrzekając się wszelkiego
buntu, t e g o n a w e t , c o t w o r z y bogów, b y n a p r a w i ć świat.
„ J e ś l i B ó g i s t n i e j e , j a k ścierpieć, b y n i m n i e b y ć ? " J e s t
w i ę c bóg, a t y m b o g i e m j e s t świat. Ż e b y u c z e s t n i c z y ć w
jego boskości, wystarczy powiedzieć „tak". „Nie modlić
się już, a l e b ł o g o s ł a w i ć " , a ziemię z a p e ł n i ą ludzie-bogo-
wie. Mówić „tak" światu i to „tak" powtarzać, znaczy
s t w o r z y ć na nowo ś w i a t i s i e b i e , s t a ć s i ę w i e l k i m artystą,
twórcą. Posłanie Nietzschego streszcza się w słowie: kre
acja, w dwuznacznym j e g o rozumieniu. Nietzsche akcen
t o w a ł j e d y n i e egoizm i bezwzględność właściwe każdemu
twórcy. Przemiana wartości polega na zastąpieniu war
tości sędziego wartością twórcy: szacunkiem i pasją dla
tego, co jest. Bóstwo pozbawione nieśmiertelności określa
wolność twórcy. Wieczny jest krzyk Dionizosa, poćwiar-
t o w a n e g o b o g a ziemi. L e c z w y o b r a ż a o n j e d n o c z e ś n i e t o
g ł ę b o k o p o r u s z a j ą c e piękno, k t ó r e s t y k a się z c i e r p i e n i e m .
W e d l e N i e t z s c h e g o powiedzieć „ t a k " ziemi i Dionizosowi
to powiedzieć „tak" cierpieniu. Zaakceptować wszystko,
najwyższą sprzeczność i cierpienie razem, to zapanować
nad wszystkim. Za takie królestwo zgadzał się zapłacić.
Prawdą jest tylko ziemia „poważna i cierpiąca". Tylko
ona jest bóstwem. Nietzsche proponuje człowiekowi, by
pogrążył się w kosmosie — j a k E m p e d o k l e s , k t ó r y skoczył
do E t n y szukając prawdy tam, gdzie ona jest, we wnę
t r z u ziemi — w n i m odnalazł w i e c z y s t ą b o s k o ś ć i s a m s t a ł
się Dionizosem. W o l a mocy k o ń c z y się w i ę c z a k ł a d e m , j a k
Myśli P a s c a l a , k t ó r e t y l e k r o ć przywodzi na p a m i ę ć . Czło
w i e k n i e zdobywa j e s z c z e p e w n o ś c i , ale w o l ę pewności, c o
n i e j e s t t y m s a m y m . T o t e ż N i e t z s c h e w a h a ł s i ę doszedłszy
do t e j o s t a t e c z n o ś c i : "Oto, co j e s t w t o b i e n i e w y b a c z a l n e .
M a s z w ł a d z ę i odmawiasz podpisu." M u s i a ł j e d n a k podpi
sać. I m i ę Dionizosa u n i e ś m i e r t e l n i ł o t y l k o listy d o A r i a n y ,
k t ó r e p i s a ł w szaleństwie.
LAUTREAMONT I BANALNOŚĆ
L a u t r e a m o n t dowodzi, że p r a g n i e n i e , a b y t w o r z y ć pozo
ry, m o ż e u b u n t o w n i k a k r y ć s i ę r ó w n i e ż za wolą b a n a l
ności. Czy ów zbuntowany siebie wywyższa, czy poniża,
zawsze c h c e b y ć k i m i n n y m , niż j e s t , c h o ć b y n a w e t po
w s t a ł p o to, b y uznano j e g o p r a w d z i w e i s t n i e n i e . B l u ź n i e r -
stwa i konformizm Lautréamonta jednako ilustrują tę
nieszczęsną sprzeczność, k t ó r a w j e g o p r z y p a d k u znajduje
rozwiązanie w p r a g n i e n i u , b y b y ć n i c z y m . W b r e w rozpow
szechnionemu mniemaniu nie ma tu zaparcia się daw
nych przekonań, ta sama furia unicestwienia tłumaczy
k r z y k M a l d o r o r a do w i e l k i e j p i e r w o t n e j n o c y i p r a c o w i t e
banały Poezji.
D z i ę k i L a u t r é a m o n t o w i m o ż n a zrozumieć, że bunt jest
młodzieńczy. Nasi w i e l c y t e r r o r y ś c i od b o m b y i poezji za
ledwie wyszli z dzieciństwa. Pieśni Maldorora są książką
g e n i a l n e g o n i e m a l l i c e a l i s t y ; i c h patos rodzi się właśnie
z e sprzeczności dziecięcego serca, które zbuntowało się
przeciwko światu i przeciwko samemu sobie. Podobnie
jak Rimbaud atakujący w Iluminacjach granice świata,
Lautréamont wybiera apokalipsę i zniszczenie r a c z e j niż
zgodę n a n i e m o ż l i w ą r e g u ł ę , k t ó r a czyni g o t y m , c z y m j e s t ,
w świecie takim, j a k i jest.
„ Z j a w i a m się, b y b r o n i ć c z ł o w i e k a " , p o w i a d a L a u t r é a -
mont nie dbając o skromność. J e s t więc Maldoror aniołem
litości? W p e w n y m sensie, p o n i e w a ż l i t u j e s i ę n a d sobą.
Dlaczego? To właśnie trzeba zbadać. Ale litość rozczaro
wana, znieważona, nie wyznana i nie dającą się wyznać
doprowadzi go do szczególnych skrajności. M a l d o r o r po
wiada, ż e o t r z y m a ł życie j a k r a n ę i n i e pozwolił, b y za
b l i ź n i ł o j ą s a m o b ó j s t w o (sic). J e s t j a k R i m b a u d t y m , k t o
cierpi, i t y m , k t o się z b u n t o w a ł ; a l e t a j e m n i c z o z a t a j a j ą c ,
że powstał przeciwko temu, c z y m j e s t , p o w o ł u j e się n a
odwieczne alibi buntownika: miłość do ludzi.
T y l e t y l k o , ż e t e n s a m , k t ó r y z j a w i a się, b y b r o n i ć ludzi,
pisze j e d n o c z e ś n i e : „Pokaż mi jednego człowieka, który
byłby dobry." J e s t to stary odruch buntu nihilistycznego.
Człowiek powstaje przeciwko niesprawiedliwości, którą
w y r z ą d z o n o j e m u i i n n y m . A l e w chwili, k i e d y widzi j a s
no i p r a w o m o c n o ś ć t e g o b u n t u i j e g o n i e m o c , s z a l e ń s t w o
n e g a c j i z a g a r n i a t o n a w e t , czego c h c i a ł b r o n i ć . N i e m o g ą c
wprowadzić sprawiedliwości na miejsce niesprawiedliwoś
ci, szuka n i e s p r a w i e d l i w o ś c i p o w s z e c h n i e j s z e j j e s z c z e , k t ó r ą
stapia w j e d n o z u n i c e s t w i e n i e m . „ Z ł o , k t ó r e mi w y r z ą d z i
liście, j e s t z b y t wielkie, z b y t w i e l k i e j e s t zło, k t ó r e j a w a m
wyrządziłem, aby mogło b y ć dobrowolne." Żeby siebie n i e
znienawidzić, trzeba by uznać własną niewinność; zuch
w a l s t w o n i e m o ż l i w e dla c z ł o w i e k a , gdy j e s t s a m ; zna s i e
b i e n a z b y t dobrze. Można j e d n a k ogłosić, ż e w s z y s c y s ą
n i e w i n n i , c h o ć t r a k t o w a n i j a k w i n o w a j c y . W ó w c z a s zbrod
niarzem jest Bóg.
O d r o m a n t y k ó w d o L a u t r é a m o n t a n i e m a w i ę c rzeczy
w i s t e g o postępu, c h y b a że w t o n i e . W p r o w a d z a j ą c p e w n e
u d o s k o n a l e n i a , L a u t r é a m o n t u k a z u j e raz j e s z c z e o b l i c z e B o
ga A b r a h a m a i wizerunek zbuntowanego Lucyfera. Umiesz
cza B o g a „ n a t r o n i e z l u d z k i c h e k s k r e m e n t ó w i z ł o t a " , gdzie
zasiada „z idiotyczną dumą, o k r y t y c a ł u n e m z b r u d n y c h
p r z e ś c i e r a d e ł , ten, c o s a m s i e b i e n a z y w a S t w ó r c ą " . „ S t r a s z
liwy P r z e d w i e c z n y o t w a r z y w ę ż a " , „ c h y t r y z b ó j c a " , k t ó
ry „ w z n i e c a pożary, gdzie giną s t a r c y i d z i e c i " , s t a c z a się
p i j a n y do r y n s z t o k a a l b o w b u r d e l u s z u k a n i e c n y c h roz-
koszy. B ó g n i e u m a r ł , a l e upadł. N a p r z e c i w u p a d ł e g o b ó s
t w a M a l d o r o r : k o n w e n c j o n a l n y r y c e r z w c z a r n y m płasz
czu. T o o n j e s t P r z e k l ę t y m . „Nie t r z e b a , a b y oczy b y ł y
świadkami brzydoty, którą Istota Najwyższa złożyła na
m n i e z u ś m i e c h e m p o t ę ż n e j n i e n a w i ś c i . " W y p a r ł się wszy
s t k i e g o „ o j c a , m a t k i , Opatrzności, m i ł o ś c i , ideału, b y w r e s z
c i e m ó c m y ś l e ć t y l k o o s o b i e s a m y m " . T e n udręczony py
chą bohater ma wszystkie cechy dandysa metafizycznego:
„Twarz bardziej niż ludzka, smutna jak wszechświat,
piękna jak samobójstwo." Jak buntownik romantyczny,
który zwątpił w s p r a w i e d l i w o ś ć boską, Maldoror weźmie
s t r o n ę zła. Z a d a w a ć i n n y m c i e r p i e n i e i c z y n i ą c to c i e r
pieć samemu oto program. Pieśni są prawdziwymi lita
niami zła.
Doszedłszy d o t e g o p u n k t u , poeta n i e b r o n i j u ż c z ł o w i e k a .
Przeciwnie, „ w s z e l k i m s p o s o b e m godzić w człowieka, to
drapieżne zwierzę, i godzić w Stwórcę" oto cel Pieśni.
W s t r z ą ś n i ę t y myślą, ż e B o g a m a z a n i e p r z y j a c i e l a , u p o j o n y
potęgą samotności znaną wielkim zbrodniarzom („sam
przeciw ludzkości") Maldoror rusza do ataku na świat
i j e g o a u t o r a . Pieśni głoszą p o c h w a ł ę „świętości z b r o d n i " ,
zapowiadają rosnącą serię „chwalebnych zbrodni", zaś
stanca 20 pieśni II inauguruje uroczyście pedagogikę
zbrodni i gwałtu.
T e n p i ę k n y zapał j e s t j e d n a k w t a m t e j e p o c e z a p a ł e m
k o n w e n c j o n a l n y m . N i e kosztuje n i c . P r a w d z i w a o r y g i n a l
ność L a u t r é a m o n t a j e s t gdzie i n d z i e j . 2 8 R o m a n t y c y prze
zornie podtrzymują fatalną opozycję pomiędzy samot
nością ludzką i obojętnością boską; literackim wyrazem
t e j s a m o t n o ś c i j e s t odosobniony z a m e k i dandys. D z i e ł o
Lautréamonta mówi jednak o dramacie bardziej głębo
k i m . W y d a j e się, ż e t a s a m o t n o ś ć b y ł a dla n i e g o n i e d o
zniesienia; powstawszy przeciwko światu, chciał obalić
j e g o g r a n i c e . D a l e k i o d tego, b y m u r e m o b r o n n y m u m a c -
28
Stanowi o różnicy pomiędzy Pieśnią I, ogłoszoną oddzielnie
1 bajroniczną w sposób dość banalny, a następnymi pleśniami, gdzie
retoryka potworności ukazuje się w całym blasku. Maurice Blanchot
słusznie podkreślił znaczenie tego podziału. (Przyp. autora.)
n i a ć dziedzinę c z ł o w i e k a , p r a g n ą ł p r z e m i e s z a ć w s z y s t k i e
dziedziny i p a n o w a n i a . Ś w i a t zostaje s p r o w a d z o n y do
p i e r w o t n y c h mórz, gdzie m o r a l n o ś ć t r a c i s e n s w r a z z e
wszystkimi problemami; w t y m również — z przerażają
c y m w e d l e L a u t r é a m o n t a p r o b l e m e m n i e ś m i e r t e l n o ś c i du
szy. P o e t a n i e u k a z u j e w i z e r u n k u b u n t o w n i k a a l b o d a n d y
sa, k t ó r z y p r z e c i w s t a w i a j ą s i ę światu, a l e r o z t a p i a czło
wieka i świat w jednej nicości. Atakuje nawet granicę
dzielącą c z ł o w i e k a o d w s z e c h ś w i a t a . W o l n o ś ć t o t a l n a ,
a w o l n o ś ć zbrodni w szczególności, z a k ł a d a zniesienie g r a
n i c ludzkich. I n i e dość j e s t w y d a ć p r z e k l e ń s t w u wszyst
k i c h ludzi i s i e b i e s a m e g o ; t r z e b a j e s z c z e sprowadzić pa
nowanie ludzkie do poziomu panowań z instynktu.
U L a u t r e a m o n t a m o ż n a odnaleźć odrzucenie świadomości
r a c j o n a l n e j i p o w r ó t do tego, co e l e m e n t a r n e , c e c h u j ą c e
c y w i l i z a c j e z b u n t o w a n e p r z e c i w k o s a m y m sobie. N i e c h o
dzi j u ż o to, by t w o r z y ć pozory dzięki u p a r t e m u wysił
k o w i świadomości, l e c z b y n i e i s t n i e ć j a k o świadomość.
W s z y s t k i e i s t o t y w Pieśniach to amfibie, M a l d o r o r po
r z u c a b o w i e m z i e m i ę i j e j o g r a n i c z e n i a . F l o r a s k ł a d a się
z alg i t r a w m o r s k i c h . Z a m e k M a l d o r o r a j e s t zbudowa
n y n a wodzie. J e g o o j c z y z n a t o s t a r y o c e a n . O c e a n , sym
b o l podwójny, j e s t m i e j s c e m u n i c e s t w i e n i a i p o j e d n a n i a
j e d n o c z e ś n i e . N a s w ó j sposób z a s p o k a j a potężne p r a g n i e
n i e dusz, k t ó r e w z g a r d z i ł y sobą i i n n y m i : p r a g n i e n i e n i e
b y t u . Pieśni b y ł y b y w i ę c n a s z y m i M e t a m o r f o z a m i , gdzie
z a m i a s t u ś m i e c h u a n t y c z n e g o j e s t ś m i e c h ust p r z e c i ę t y c h
brzytwą, o b r a z z g r z y t l i w e j i s z a l e ń c z e j wesołości. T e n
z w i e r z y n i e c n i e m o ż e k r y ć w sobie w s z y s t k i c h znaczeń,
j a k i e c h c i a n o w n i m znaleźć, w k a ż d y m j e d n a k r a z i e wi
d a ć tu w o l ę zagłady, k t ó r e j źródło j e s t w n a j g ł ę b s z y c h
mrokach buntu. Pascalowskie abêtissez-vous 28
u Lautréa-
m o n t a n a b i e r a znaczenia l i t e r a l n e g o . W y d a j e się, ż e p o e t a
n i e m ó g ł znieść z i m n e j i b e z l i t o s n e j j a s n o ś c i , w k t ó r e j
29
Pascal: Cela vous fera croire et vous abêtira, w rozumieniu
osiągnięcia wiary bez udziału rozumu. Gra słów u Camusa opiera
się na wspólnym zródłosłowie w abêtir (czynić głupim, ogłupiać) i la
bête (zwierzę).
t r z e b a trwać, a b y żyć. „ M o j a s u b i e k t y w n o ś ć i S t w ó r c a to
z b y t w i e l e dla j e d n e g o m ó z g u . " D o k o n a ł w i ę c w y b o r u i spro
wadził swoje życie i dzieło do błyskawicznych ruchów
mątwy wśród c h m u r y atramentu. P i ę k n y fragment, kiedy
Maldoror na p e ł n y m morzu łączy się z samicą rekina
„stosunkiem długim, czystym i odrażającym", a zwłasz
cza z n a m i e n n a h i s t o r i a , g d y M a l d o r o r p r z e m i e n i o n y w oś
miornicę atakuje Stwórcę, to oczywisty wyraz ucieczki
poza g r a n i c e b y t u i o b ł ę d n y z a m a c h n a p r a w a n a t u r y .
Ci, co znaleźli s i ę poza h a r m o n i j n ą ojczyzną, w k t ó r e j
sprawiedliwość i namiętność na koniec osiągają równo
wagę, od samotności wolą gorycz królestw, gdzie słowa
u t r a c i ł y sens, a s i ł a i i n s t y n k t ś l e p y c h s t w o r z e ń s p r a w u
j ą rządy. T o w y z w a n i e j e s t z a r a z e m u m a r t w i e n i e m . W a l
ka z a n i o ł e m w p i e ś n i II k o ń c z y s i ę k l ę s k ą i r o z k ł a d e m
a n i o ł a . N i e b o i z i e m i a są w i ę c j u ż t y l k o p ł y n n ą o t c h ł a n i ą
p i e r w o t n e g o życia. C z ł o w i e k o w i - r e k i n o w i z Pieśni „nowy
k s z t a ł t r ą k i nóg został d a n y j a k o k a r a i p o k u t a za n i e
znaną zbrodnię". Jakaś zbrodnia albo złudzenie zbrodni
(homoseksualizm może?) k r y j ą się r z e c z y w i ś c i e w t y m t a k
mało znanym życiu L a u t r é a m o n t a . Czytelnik Pieśni nie
może oprzeć się myśli, że w tej książce brak Spowiedzi
Stawrogina.
W braku spowiedzi trzeba widzieć w Poezjach podwo
jenie tej tajemniczej woli pokuty. Rozwój charakterys
t y c z n y dla p e w n y c h f o r m b u n t u — p o l e g a j ą c y , j a k t o zo
b a c z y m y , na r e s t y t u c j i r o z u m u u k r e s u i r r a c j o n a l n e j przy
gody, na o d n a l e z i e n i u ł a d u w bezładzie i na dobrowol
nym nałożeniu sobie więzów cięższych do udźwignięcia
niż t e , od k t ó r y c h c h c i a n o s i ę u w o l n i ć — j e s t u k a z a n y w
t y m dziele w sposób t a k z r o z m y s ł u uproszczony i z t a
kim cynizmem, że to nawrócenie musi mieć jakiś sens.
Po Pieśniach, które głosiły pochwałę „nie" absolutnego,
następuje teoria absolutnego „tak", po bezlitosnym bun
c i e k o n f o r m i z m b e z odcieni. I j e s t to w p e ł n i świadome. T a k
więc najlepszym wytłumaczeniem Pieśni są Poezje. „Roz
pacz z rozmysłu ż y w i ą c a się t y m i fantasmagoriami pro
wadzi nieuniknienie pisarza do przekreślenia za jednym
z a m a c h e m p r a w b o s k i c h i s p o ł e c z n y c h , do z ł a t e o r e t y c z n e g o
i p r a k t y c z n e g o . " P o e z j e m ó w i ą r ó w n i e ż o „ w i n i e pisarza,
k t ó r y s t a c z a się w n i c o ś ć w z g a r d z i w s z y sobą w ś r ó d o k r z y
k ó w r a d o ś c i " . Z a r a d z i ć n a t o zło m o ż e j e d n a k t y l k o k o n
formizm metafizyczny: „ J e ś l i poezja zwątpienia dochodzi
do t a k p o s ę p n e j r o z p a c z y i do t a k w i e l k i e j niegodziwości
teoretycznej, to dlatego, że j e s t z gruntu fałszywa; roz
prawia się bowiem o j e j zasadach, a nie trzeba rozpra
wiać o zasadach". (List do Darassé) W tych pięknych
r a c j a c h streszcza się m o r a l n o ś ć m i n i s t r a n t a i p o d r ę c z n i k a
wyszkolenia wojskowego. Konformizm jednak bywa sza
l o n y , a przez t o n i e z w y k ł y . G d y k t o ś o p i e w a ł z w y c i ę s t w o
z ł e g o o r ł a n a d s m o k i e m nadziei, m o ż e p o w t a r z a ć p o t e m
u p a r c i e , że chodzi t y l k o o n a d z i e j ę , i p i s a ć : „ G ł o s e m u r o
c z y s t y m , g ł o s e m w i e l k i c h dni p r z y z y w a m c i ę d o o p u s t o
szałych miejsc moich, chwalebna nadziejo" — trzeba
jeszcze przekonać. Pocieszać ludzkość, traktować ją po
bratersku, powracać do Konfucjusza, Buddy, Sokratesa,
Jezusa Chrystusa „moralistów, którzy o głodzie szli od
wsi do wsi" (co historycznie jest ryzykowne), to wciąż
t y l k o p r o j e k t y rozpaczy. T a k w i ę c w s a m y m s e r c u g r z e
c h u k r y j e się n o s t a l g i a za c n o t ą i ż y c i e m u p o r z ą d k o w a
nym. Lautréamont bowiem odrzuca modlitwę; Chrystus
dla_ n i e g o t o j e d y n i e m o r a l i s t a . P o e t a p r o p o n u j e , przede
w s z y s t k i m s a m e m u sobie, agnostycyzm i spełnienie obo
wiązku. Niestety, piękny ten program domaga się serca
b e z goryczy, ł a g o d n e g o wieczoru, rozluźnienia, s w o b o d n e j
myśli. Lautréamont wzrusza, gdy pisze nieoczekiwanie:
„ N i e z n a m i n n e j ł a s k i niż ł a s k a n a r o d z i n . " A l e m o ż n a s i ę
d o m y ś l a ć , ż e z a c i s k a zęby, gdy d o d a j e : „ U m y s ł b e z s t r o n n y
uważa ją za zupełną." Nie ma umysłu bezstronnego wo
b e c życia i śmierci. I z L a u t r é a m o n t e m buntownik ucie
ka na pustynię. Ale ta pustynia konformizmu jest równie
ponura, j a k Harar. Ż ą d a n i e a b s o l u t u i furia unicestwie
nia wyjaławia ją jeszcze bardziej. Maldoror chciał buntu
t o t a l n e g o : L a u t r é a m o n t , d l a t y c h s a m y c h powodów, o g ł a
sza a b s o l u t n ą b a n a l n o ś ć . K r z y k ś w i a d o m o ś c i , k t ó r y c h c i a ł
utopić w p i e r w o t n y m o c e a n i e , p r z e m i e s z a ć z r y k i e m zwie-
rzęcia, a k i e d y indziej z a p o m n i e ć o n i m w a d o r a c j i m a t e
30
matyki, t e r a z zagłusza p o n u r y m k o n f o r m i z m e m . B u n t o w
n i k usiłuje więc nie słyszeć tego wołania zwróconego ku
człowiekowi, które k r y j e się także w j e g o w ł a s n y m bun
c i e . Chodzi o to, by p r z e s t a ć b y ć , c z y to o d r z u c a j ą c każde
i s t n i e n i e , czy a k c e p t u j ą c b y l e j a k i e . 3 1 W o b u w y p a d k a c h
j e s t t o m a r z y c i e l s k a k o n w e n c j a . B a n a l n o ś ć t o również po
stawa.
Konformizm jest jedną z nihilistycznych pokus b u n t u ;
nasza intelektualna historia w znacznej mierze znajduje
się pod j e g o d o m i n a c j ą . Ta historia dowodzi w każdym
razie, ż e j e ś l i z b u n t o w a n y przychodząc d o c z y n u zapomni
o s w o i c h p u n k t a c h w y j ś c i a , u l e g n i e pokusie j e s z c z e w i ę k
szego k o n f o r m i z m u . T u j e s t w i ę c w y j a ś n i e n i e w i e k u X X .
L a u t r é a m o n t , k t ó r e g o u w a ż a się zazwyczaj z a p i e w c ę czys
tego b u n t u , zdradza p r z e c i e ż u p o d o b a n i e do n i e w o l n i c t w a
intelektualnego, które kwitnie w naszym świecie. Poezje
są t y l k o wstępem do „przyszłej książki"; o tej książce,
idealnym celu buntu literackiego, marzą wszyscy. Ale
wbrew Lautréamontowi pisze się ją dziś w milionach
e g z e m p l a r z y n a z l e c e n i e urzędów. J e s t rzeczą j a s n ą , ż e n i e
p o d o b n a oddzielić geniuszu od b a n a l n o ś c i . A l e n i e chodzi
o banalność cudzą, której na próżno szukałby twórca
i k t ó r a s a m a go znajdzie p r z y p o m o c y p o l i c j i . Chodzi o b a
n a l n o ś ć własną, a tę t r z e b a c a ł k o w i c i e z b u d o w a ć . K a ż d y
geniusz j e s t n i e z w y k ł y i b a n a l n y . J e s t n i c z y m , j e ś l i j e s t
tylko niezwykły lub tylko banalny. Należy o t y m pamię
t a ć , g d y m o w a o b u n c i e . B u n t ma swoich d a n d y s ó w i swo
ich lokai; nie uznaje tylko swych prawowitych synów.
30
Pieśń II. Fragment poświęcony matematyce zamyka zdanie:
O mathématiques saintes, puissiez-vous, par votre commerce per-
pétuel, consoler le reste de mes jours de la méchanceté de l'homme
et de l'injustice du Grand-Tout.
31
Podobnie Fantasio, który chce być tylko mieszczańskim prze
chodniem. (Przyp. autora.)
SURREALIZM I REWOLUCJA
32
Trzeba dodać, że wytłumaczenia tonu tych listów można szukać
w osobach adresatów. Ale nie widać w nich wysiłku kłamstwa. Daw
ny Rimbaud nie zdradza się ani słowem. (Przyp. autora.)
poezji, k t ó r e g o c h c i a n o n a m z a p r e z e n t o w a ć . W i e l k o ś ć od
n a l a z ł d o p i e r o n a s z p i t a l n y m łóżku, w godzinie trudnej
ś m i e r c i , k i e d y n a w e t b a n a l n o ś ć wzrusza: „ J a k i j e s t e m n i e
szczęśliwy, j a k i nieszczęśliwy... i m a m p r z y sobie pienią
dze, k t ó r y c h n i e m o g ę n a w e t u s t r z e c ! " W w i e l k i m k r z y k u
t y c h n i e s z c z ę s n y c h godzin R i m b a u d p o w r a c a d o t e j wspól
n e j m i a r y b e z w i e d n i e g r a n i c z ą c e j z w i e l k o ś c i ą : „Nie, nie,
teraz buntuję się przeciwko śmierci!" Młody Rimbaud
zmartwychwstaje u przepaści i wraz z nim bunt owych
czasów, k i e d y p r z e k l e ń s t w o r z u c o n e ż y c i u b y ł o t y l k o roz
paczą wobec śmierci. I wówczas mieszczański handlarz
jednoczy się z rozdartym chłopcem, którego t a k bardzo
kochaliśmy. Jednoczy się w przerażeniu i gorzkim cier
pieniu, które znają ci wszyscy, co nie potrafili uznać
szczęścia. T u j e s t p a s j a R i m b a u d a i j e g o p r a w d a .
H a r a r zapowiedziało zresztą dzieło, lecz j a k o r e z y g n a
c j ę o s t a t e c z n ą : „Najlepszy j e s t p i j a n y sen n a p i a s z c z y s t y m
b r z e g u . " 4 3 F u r i a u n i c e s t w i e n i a , zawsze t o w a r z y s z ą c a b u n
towi, p r z y b i e r a t u f o r m ę n a j b a r d z i e j pospolitą. A p o k a l i p
sa zbrodni, w y o b r a ż o n a przez R i m b a u d a w p o s t a c i owe
go K s i ę c i a niestrudzenie zabijającego swoich poddanych,84
ciągłe r o z p r z ę ż e n i e t o t e m a t y b u n t u , k t ó r e p o d e j m u j ą sur-
realiści. W końcu jednak nihilistyczna rozpacz wzięła
g ó r ę ; w a l k a i z b r o d n i a w y c z e r p a ł y spustoszoną duszę. J a s
nowidz, k t ó r y , j e ś l i w o l n o t a k powiedzieć, pił, żeby n i e
zapomnieć, w końcu odnajduje w pijaństwie ciężki sen
d o b r z e z n a n y n a s z y m w s p ó ł c z e s n y m . Śpi się na piaszczys
tym brzegu albo w Adenie. I już nie aktywnie, ale bier
n i e w y r a ż a s i ę zgodę n a p o r z ą d e k świata, n a w e t j e ś l i t e n
p o r z ą d e k poniża. M i l c z e n i e R i m b a u d a p r z y g o t o w u j e rów
n i e ż do m i l c z e n i a w p a ń s t w i e , k t ó r e rządzi u m y s ł a m i zde
cydowanymi na wszystko prócz walki. Ta wielka dusza
n a g l e w e w ł a d z y pieniędzy z a p o w i a d a i n n e żądania, w p i e r w
n i e o g r a n i c z o n e , p o t e m w s ł u ż b i e policji. N i e b y ć n i c z y m
t o k r z y k m y ś l i z m ę c z o n e j w ł a s n y m i b u n t a m i . Chodzi w i ę c
33
Une Saison en enfer.
34
Les Iluminations, Conte.
o s a m o b ó j s t w o d u c h a , m n i e j w k o ń c u g o d n e szacunku niż
samobójstwo surrealistyczne i bardziej obciążone konsek
wencjami. Surrealizm zamykający ten wielki ruch buntu
j e s t w a ż n y przede w s z y s t k i m dlatego, ż e c h c i a ł k o n t y n u o
w a ć j e d y n e g o R i m b a u d a , k t ó r y z a s ł u g u j e n a czułość. C z e r
p i ą c r e g u ł ę z b u n t o w a n e j ascezy z l i s t u j a s n o w i d z a i metody,
j a k ą o n zakłada, s u r r e a l i z m i l u s t r u j e w a l k ę pomiędzy w o l ą
istnienia i pragnieniem unicestwienia, pomiędzy, „tak"
i „ n i e " , k t ó r ą o b s e r w o w a l i ś m y w e w s z y s t k i c h fazach b u n
tu. D l a t e g o , z a m i a s t p o w t a r z a ć n i e u s t a j ą c e k o m e n t a r z e n a
r o s ł e w o k ó ł d z i e ł a R i m b a u d a lepiej b ę d z i e odnaleźć go w
twórczości jego spadkobierców.
S u r r e a l i z m : b u n t absolutny, n i e p o s ł u s z e ń s t w o t o t a l n e , r e
gularny sabotaż, h u m o r i k u l t absurdu, w s w o i m p i e r w o t n y m
z a m i a r z e j e s t p r o c e s e m w y t o c z o n y m w s z y s t k i e m u i wciąż
rozpoczynanym na nowo. Odrzucenie wszelkich determina
cji jest wyraźne, niedwuznaczne, wyzywające. „Jesteśmy
specjalistami od buntu." Surrealizm, maszyna do wywraca
nia umysłu, wedle określenia Aragona, wpierw wyćwiczył się
w r u c h u „ d a d a " , na k t ó r e g o r o m a n t y c z n e początk i i a n e
36
miczny dandyzm należy zwrócić uwagę. B e z s e n s i sprzecz
ność są więc kultywowane dla samych siebie. „Prawdziwi
dada s ą p r z e c i w k o D a d a . W s z y s c y s ą p a n a m i D a d a . " A l b o :
„ C o j e s t dobre? C o j e s t b r z y d k i e ? C o j e s t w i e l k i e , m o c n e ,
słabe... N i e w i a d o m o ! n i e w i a d o m o ! " C i s a l o n o w i n i h i l i ś c i
b y l i w oczywisty sposób zagrożeni, że z n a j d ą się na służbie
u n a j b a r d z i e j s u r o w y c h ortodoksji. A l e w s u r r e a l i z m i e j e s t
coś w i ę c e j niż t e n popisowy n o n k o n f o r m i z m : spuścizna p o
R i m b a u d z i e w ł a ś n i e ; to, c o B r e t o n t a k o k r e ś l a : „Czy m a m y
porzucić tu wszelką nadzieję?"
W i e l k i e w o ł a n i e s k i e r o w a n e k u życiu, którego nie ma,
w s p i e r a się n a t o t a l n y m o d r z u c e n i u ż y c i a , k t ó r e j e s t , j a k
35
Jarry, jeden z mistrzów dadaizmu, jest ostatnim wcieleniem,
bardziej jednak osobliwym niż genialnym, dandysa metafizycznego.
(Przyp. autora,)
t o d u m n i e p o w i a d a B r e t o n : „ N i e m o g ą c zgodzić s i ę n a los,
k t ó r y został m i dany, dotknięty w mej najwyższej świa
d o m o ś c i przez t ę o d m o w ę u c z y n i e n i a s p r a w i e d l i w o ś c i , n i e
myślę przystosować własnej egzystencji do śmiesznych
warunków wszelkiej egzystencji na tej ziemi." Według
B r e t o n a d u c h n i e m o ż e z n a l e ź ć u s t a l e n i a a n i w życiu, a n i
p o z a n i m . S u r r e a l i z m m a b y ć odpowiedzią n a t e n n i e u s t a
j ą c y n i e p o k ó j . J e s t „ k r z y k i e m ducha, k t ó r y z w r a c a się p r z e
ciwko samemu sobie z rozpaczliwą decyzją, by zerwać
wszelkie więzy". Powstaje przeciwko śmierci i „śmiesz
n e m u t r w a n i u " n i e p e w n e j e g z y s t e n c j i . S u r r e a l i z m e m rządzi
więc niecierpliwość. Żyje w stanie jakiejś zranionej wściek
łości: zarazem w rygorze i dumnym nieprzejednaniu,
które suponują pewną moralność. Od samego początku
surrealizm, ta ewangelia bezładu, stanął wobec koniecz
n o ś c i s t w o r z e n i a ł a d u . A l e zrazu m y ś l a ł o zniszczeniu p o
przez poezję i j e j złorzeczenia wpierw, środkami material
n y m i p o t e m . P r o c e s w y t o c z o n y r z e c z y w i s t o ś c i s t a ł s i ę lo
gicznie procesem wytoczonym światu j a k o kreacji.
Antyteizm surrealistyczny jest rozumowany i meto
dyczny. Opiera się przede w s z y s t k i m na idei o absolut
nej bezwinie człowieka, któremu należy przywrócić „ca
ł ą potęgę, j a k ą złożył w s ł o w i e B ó g " . J a k w c a ł e j h i s t o r i i
buntu ta idea bezwiny absolutnej, zrodzona z rozpaczy,
z w o l n a p r z e k s z t a ł c i ł a się w s z a l e ń s t w o k a r a n i a . U z n a j ą c
n i e w i n n o ś ć c z ł o w i e k a s u r r e a l i ś c i czuli się u p r a w n i e n i do
uznawania zabójstwa i samobójstwa. Samobójstwo było
w e d ł u g n i c h r o z w i ą z a n i e m i C r e v e l , k t ó r y u w a ż a ł t o rozwią
z a n i e za „ n a j b a r d z i e j p r a w d o p o d o b n i e s ł u s z n e i o s t a t e c z
n e " , z a b i ł się, t a k s a m o j a k R i g a u t i V a c h é . A r a g o n m ó g ł
potem potępiać gadułów rozprawiających o samobójstwach.
N i e j e s t j e d n a k r z e c z ą zaszczytną g ł o s i ć p o c h w a ł ę u n i c e s
t w i e n i a i n i e zaznać go w r a z z i n n y m i . P o d t y m w z g l ę d e m
s u r r e a l i z m wziął z „ l i t e r a t u r y " , którą się brzydził, naj
w i ę k s z e ł a t w i z n y , i tu j e s t w y t ł u m a c z e n i e w s t r z ą s a j ą c e g o
okrzyku Rigauta: „Wy wszyscy jesteście poeci, lecz ja
j e s t e m po stronie śmierci."
S u r r e a l i z m n i e poprzestał n a tym. Z a bohatera w y b r a ł
3 8
sobie V i o l e t t e N o z i è r e , czyli a n o n i m o w e g o zbrodniarza
pospolitego, u t w i e r d z a j ą c w t e n sposób, w o b l i c z u s a m e j
zbrodni, n i e w i n n o ś ć c z ł o w i e k a . A l e posunął s i ę r ó w n i e ż
do o ś w i a d c z e n i a — i od 1933 A n d r e B r e t o n p o w i n i e n t e
go ż a ł o w a ć — że n a j p r o s t s z y m a k t e m s u r r e a l i s t y c z n y m
j e s t w y j ś ć na u l i c ę z r e w o l w e r e m w r ę c e i s t r z e l a ć do
tłumu. K t o odrzuca każdą determinację prócz jednostki
i j e j p r a g n i e n i a , w s z e l k i e pierwszeństwo, p r ó c z pierwszeń
s t w a nieświadomości, m u s i p o w s t a w a ć j e d n o c z e ś n i e prze
ciwko społeczeństwu i rozumowi. Teoria bezinteresownego
c z y n u j e s t u k o r o n o w a n i e m roszczeń w o l n o ś c i a b s o l u t n e j .
I m n i e j s z a o to, że ta w o l n o ś ć sprowadza s i ę w k o ń c u do
samotności, którą tak określa J a r r y : „Kiedy już wezmę
w s z y s t k i e fynanse, z a b i j ę w s z y s t k i c h i s o b i e p ó j d ę . " N a j
w a ż n i e j s z e t o z e r w a ć więzy, zapewnić t r i u m f i r r a c j o n a l -
n o ś c i . Cóż i n n e g o b o w i e m oznacza t a a p o l o g i a z a b ó j s t w a
j a k to tylko, że w ś w i e c i e p o z b a w i o n y m z n a c z e ń i honoru
t y l k o p r a g n i e n i e i s t n i e n i a pod każdą postacią j e s t upraw
n i o n e ? C h ę ć życia, i m p u l s nieświadomości, k r z y k i r r a c j o
n a l n y t o j e d y n e c z y s t e prawdy, k t ó r e w a r t o popierać.
W s z y s t k o , co p r z e c i w s t a w i a się p r a g n i e n i u , p r z e d e wszyst
k i m społeczeństwo, powinno" b y ć b e z l i t o ś n i e zniszczone.
Można więc zrozumieć uwagę B r e t o n a na temat Sade'a:
„ C z ł o w i e k j e d n o c z y się tu z n a t u r ą t y l k o w z b r o d n i ; trze
b a b y j e s z c z e wiedzieć, czy n i e j e s t t o j e d n a z n a j b a r d z i e j
szalonych i najbardziej bezspornych form miłości." Widać
w y r a ź n i e , że chodzi tu o m i ł o ś ć b e z p r z e d m i o t u , miłość
dusz r o z d a r t y c h . A l e t e j w ł a ś n i e m i ł o ś c i , p u s t e j i c h c i w e j ,
t e m u s z a l e ń s t w u p o s i a d a n i a s p o ł e c z e ń s t w o n a k ł a d a więzy.
D l a t e g o B r e t o n , k t ó r e m u ciążą wciąż j e s z c z e t e d e k l a r a
c j e , m ó g ł ogłosić p o c h w a ł ę z d r a d y i o ś w i a d c z a ć (surrea-
liści zaś usiłowali t e g o dowieść), ż e g w a ł t j e s t j e d y n y m
adekwatnym środkiem wyrazu.
A l e społeczeństwo s k ł a d a się z osób. I j e s t ono r ó w n i e ż
i n s t y t u c j ą . S u r r e a l i ś c i , zbyt dobrze urodzeni, ż e b y z a b i j a ć
w s z y s t k i c h , doszli do w n i o s k u , że w y z w o l i ć p r a g n i e n i e
36
Violette Nozière. została skazana w 1929 r. za otrucie..
można t y l k o wówczas, gdy obali się w p i e r w społeczeń
stwo. W y n i k a ł o to z s a m e j logiki ich p o s t a w y .
(...) S u r r e a l i ś c i p r z y z y w a l i j e d n a k „jakąkolwiek rewo
lucję"; byłoby im dobre wszystko, co pozwoliłoby porzu
cić ś w i a t sklepikarzy i kompromisu, w k t ó r y m żyć mu
sieli. (...) Niewątpliwie chcieli wyznawać materializm.
„ U p o c z ą t k ó w b u n t u n a p a n c e r n i k u P o t i o m k i n liczy się
dla n a s ó w s t r a s z n y k a w a ł mięsa." L e c z nie czują życz
liwości, c h o ć b y intelektualnej, dla t e g o mięsa. W y o b r a ż a
o n o dla nich ś w i a t realny, z k t ó r e g o bunt rzeczywiście
się wywodzi, ale zwrócony przeciw temu światu.
B u n t nie t ł u m a c z y nic, jeśli n a w e t u p r a w n i a wszystko.
D l a s u r r e a l i s t ó w r e w o l u c j a nie b y ł a celem, k t ó r y buduje
się dzień po dniu w działaniu, lecz a b s o l u t n y m i pocieszy-
cielskim mitem, „życiem p r a w d z i w y m , j a k miłość", o k t ó
r y m mówił E l u a r d . D l a A n d r é B r e t o n a s t a n o w i ł a t y l k o
szczególny p r z y p a d e k buntu, p r z e c i w n i e niż dla marksis
t ó w i wszelkiej myśli politycznej w ogóle. B r e t o n nie w y
b r a ł czynu, k t ó r y doprowadziłby do zbudowania szczęśli
w e g o p a ń s t w a — k o r o n y historii: jedna z fundamental
n y c h tez s u r r e a l i z m u głosi, że nie ma zbawienia. K o r z y ś ć
z rewolucji nie polega na t y m , że da ludziom szczęście,
„ t ę o d r a ż a j ą c ą ziemską wygodę". P r z e c i w n i e , w rozumie
niu B r e t o n a ma ona przynieść oczyszczenie i rozświetlić
t r a g i c z n y los ludzi. R e w o l u c j a ś w i a t o w a i ofiary, j a k i c h
żąda, w i n n y d a ć jedno tylko dobrodziejstwo: "przeszko
dzić, a b y t y m c z a s o w o ś ć kondycji społecznej nie przysło
niła rzeczywistej tymczasowości kondycji ludzkiej". Dla
B r e t o n a było to najistotniejsze. Inaczej mówiąc, rewolu
c j a m i a ł a się znaleźć w służbie a s c e z y w e w n ę t r z n e j , dzię
ki k t ó r e j każdy człowiek może przekształcić r e a l n e w c u
downe, co będzie „wspaniałym odwetem ludzkiej wyob
raźni".
(...) Surrealizm usiłuje połączyć marksowskie „prze
kształcić ś w i a t " z żądaniem „zmienić ż y c i e " Rimbauda. C e
l e m pierwszego jest świat j a k o całość, drugiego, ż y c i e j a
ko jedność. K a ż d a całość j e s t w sposób p a r a d o k s a l n y o g r a
niczająca. Te dwie formuły na koniec podzieliły grupę.
Wybierając Rimbauda Breton dowiódł, że surrealizm
n i e j e s t d z i a ł a n i e m , a l e ascezą i d o ś w i a d c z e n i e m ducho
wym. Na pierwszym miejscu postawił to, co stanowi
o oryginalności ruchu i jego szczególnej przydatności w
rozważaniach o buncie, mianowicie odnowę sakralności
i zdobycie jedności. Im bardziej pogłębiał tę oryginalność,
t y m b a r d z i e j o d c i n a ł się o d s w o i c h p o l i t y c z n y c h t o w a r z y
szy, a t a k ż e od n i e k t ó r y c h s w o i c h w c z e s n y c h m a n i f e s t ó w .
W g r u n c i e rzeczy B r e t o n n i g d y n i e z m i e n i ł się w swo
im roszczeniu n a d r e a l n o ś c i — fuzji s n u i jawy, sublima-
cji starej sprzeczności p o m i ę d z y t y m , co realne, i tym,
co idealne. Rozwiązanie surrealistyczne jest znane: irracjo-
nalność konkretna, przypadek obiektywny.." P o e z j a daje
j e d y n ą możliwość z d o b y c i a „ p u n k t u n a j w y ż s z e g o " . „ P u n k t u ,
w k t ó r y m u m y s ł p r z e s t a j e p o s t r z e g a ć j a k o s p r z e c z n e ży-
- c i e i ś m i e r ć , r e a l n e i w y o b r a ż o n e , przeszłość i p r z y s z ł o ś ć . "
Czym tedy jest ów punkt najwyższy, ś w i a d c z ą c y dowod
nie, że „system heglowski jest kolosalnie chybiony"? Szczy-
t e m - p r z e p a ś c i ą z n a n y m m i s t y k o m . B o t e ż chodzi o m i s
t y c y z m bez B o g a , m i s t y c y z m , k t ó r y t ł u m a c z y p r a g n i e n i e
absolutu zawarte w buncie, i to pragnienie zaspokaja.
Wróg główny surrealizmu to racjonalizm. Rozumowanie
B r e t o n a s t a n o w i zresztą c i e k a w y p r z y p a d e k m y ś l i zachod
n i e j w t y m m i a n o w i c i e , ż e zasada a n a l o g i i j e s t t u n i e u s
t a n n i e f a w o r y z o w a n a k o s z t e m zasady t o ż s a m o ś c i i sprzecz
n o ś c i . Chodzi b o w i e m o stopienie sprzeczności w ogniu
p r a g n i e n i a i uczucia, o o b a l e n i e m u r ó w ś m i e r c i . M a g i a ,
cywilizacje prymitywne albo naiwne, alchemia, retoryka
ognistych kwiatów czy b i a ł y c h nocy są również cudow
n y m i e t a p a m i w p o s z u k i w a n i u j e d n o ś c i i k a m i e n i a filozo
ficznego. S u r r e a l i z m , j e ś l i n i e z m i e n i ł ś w i a t a , t o j e d n a k
dał kilka osobliwych mitów po części tłumaczących
Nietzschego, kiedy oznajmiał powrót Greków. Po części
tylko, jest to bowiem G r e c j a cienia, tajemnic i czarnych
bogów. Wreszcie podobnie jak uwieńczeniem doświad
czeń Nietzschego była akceptacja południa, surrealizm
k u l m i n a c j ę widzi w p ó ł n o c y , w k u l c i e b u r z y . B r e t o n , j a k
s a m t o powiedział, zrozumiał, ż e m i m o w s z y s t k o życie j e s t
dane. Ale jego zgoda n i e b y ł a zgodą na pełne światło,
którego pragniemy. „Zbyt wiele północy jest we mnie,
a b y m mógł być człowiekiem pełnej zgody."
Jednakże wbrew samemu sobie często pomniejszał
u d z i a ł n e g a c j i w b u n c i e i w y s u w a ł j e g o p o z y t y w n e rosz
czenia. W y b r a ł r a c z e j s u r o w o ś ć niż m i l c z e n i e i z wczes
nego surrealizmu zachował j e d y n i e „ostrzeżenie m o r a l n e "
zdaniem B a t a i l l e ' a dla tamtego okresu zasadnicze: „Wpro
wadzić nową moralność na miejsce moralności uznanej,
z k t ó r e j wywodzi się c a ł e n a s z e z ł o . " T e j m o r a l n o ś c i B r e
ton, t a k s a m o j a k i n n i j e g o współcześni, n i e u m i a ł zbu
d o w a ć . N i e zwątpił j e d n a k nigdy, że p o t r a f i . Ż y j ą c w epo
ce, kiedy człowiek, którego c h c i a ł wywyższyć, jest nie
ustannie poniżany, nawet w imię pewnych surrealistycz
nych zasad, uznał, że trzeba mu na razie powrócić do
m o r a l n o ś c i t r a d y c y j n e j . J e s t t o ustępstwo, b y ć może. A l e
ustępstwo na rzecz rzeczywistego postępu w buncie
w b r e w n i h i l i z m o w i . W i a d o m o , ż e B r e t o n n i e m o g ą c osiąg
nąć moralności i wartości, których czuł potrzebę, wybrał
miłość. W czasach nikczemnych był jedynym, który o mi
łości m ó w i ł g ł ę b o k o , i tego n i e w o l n o z a p o m n i e ć . Miłość,
t a m o r a l n o ś ć n i e p o k o j u , s t a ł a się o j c z y z n ą d l a w y g n a ń c a .
Z e p e w n e , b r a k t u j e s z c z e m i a r y . S u r r e a l i z m — a n i poli
tyka, ani religia — jest może nieosiągalną mądrością. L e c z
ta mądrość nie daje wygody: „Chcemy, osiągniemy życie
p o t y m ż y c i u " , m ó w i B r e t o n . W s p a n i a ł a noc, k t ó r ą w y b r a ł ,
g d y r o z s ą d e k a t a k o w a ł świat, z a p o w i a d a m o ż e świt j e s z c z e
mu nieznany i zapowiada poranek: dostrzega go René
Char, poeta naszego renesansu.
NIHILIZM I HISTORIA
P r z e z sto pięćdziesiąt l a t b u n t u m e t a f i z y c z n e g o i n i h i
l i z m u p o w r a c a ł a u p a r c i e , pod r ó ż n y m i m a s k a m i , wciąż t a
sama twarz protestu ludzkiego. Wszyscy, którzy powsta
w a l i p r z e c i w losowi i j e g o twórcy, stwierdzali, że czło
w i e k j e s t sam, a w s z e l k a m o r a l n o ś ć r ó w n a n i c o ś c i . Wszys
cy usiłowali zbudować ziemskie królestwo, gdzie "rządzi
ł a b y r e g u ł a z i c h w y b o r u . R y w a l i z u j ą c z e S t w ó r c ą , logicz
n i e dochodzili d o k o n i e c z n o ś c i p r z e r o b i e n i a ś w i a t a w e d ł u g
własnych pojęć. Ci, którzy stworzonemu przez siebie świa
tu odmawiali jakiejkolwiek reguły prócz pragnienia i mo
cy, kończyli samobójstwem albo szaleństwem i opiewali
apokalipsę. Inni, którzy chcieli stworzyć regułę o włas
nych siłach, wybierali próżny popis, pozór i banalność
a l b o z a b ó j s t w o i zniszczenie. J e d n a k ż e S a d e i r o m a n t y c y ,
K a r a m a z o w czy N i e t z s c h e w e s z l i d o ś w i a t a ś m i e r c i t y l k o
dlatego, że pragnęli prawdziwego życia. Tak dalece, że
w r e z u l t a c i e i n w e r s j i w i c h o b ł ą k a n y m ś w i e c i e rozlega s i ę
rozpaczliwe wołanie o regułę, ład i moralność. I c h kon
k l u z j e s t a ł y się z g u b n e a l b o dla w o l n o ś c i z a b ó j c z e dopie
ro od chwili, k i e d y odrzuciwszy ciężary buntu i wymk
nąwszy się napięciu, j a k i e bunt zakłada, wybrali wygo
dy tyranii lub niewoli.
B u n t ludzki w swoich formach wysokich i tragicznych
j e s t m o ż e t y l k o c i ą g ł y m p r o t e s t e m p r z e c i w ś m i e r c i , sza
l e ń c z y m o s k a r ż e n i e m losu, k t ó r y o k r e ś l a p o w s z e c h n a k a
ra śmierci. We wszystkich napotkanych przypadkach pro-
t e s t zawsze z w r a c a się ku t e m u , co w ś w i e c i e j e s t dyso
nansem, zmąceniem, co zrywa ciągłość. Chodzi więc
przede wszystkim o. nieustające roszczenie jedności.
S p r z e c i w w o b e c ś m i e r c i , p r a g n i e n i e t r w a n i a i j a s n o ś c i są
m o t o r a m i t y c h w s z y s t k i c h szaleństw, w z n i o s ł y c h a l b o dzie
c i n n y c h . C z y b y ł o b y t o t y l k o t c h ó r z l i w e i e g o i s t y c z n e od
m ó w i e n i e zgody n a w ł a s n ą ś m i e r ć ? Nie, ponieważ wielu
zbuntowanych zapłaciło, co trzeba było zapłacić, by móc
znaleźć się na wysokości swoich wymagań. Zbuntowany
n i e d o m a g a się ż y c i a , a l e r a c j i życia. O d r z u c a logiczność
ś m i e r c i . J e ś l i n i c n i e t r w a , j e ś l i n i e m a ż a d n y c h uspra
wiedliwień, śmierć pozbawiona jest sensu. Walczyć ze
śmiercią, znaczy więc domagać się sensu życia, walczyć
o regułę i jedność.
P r o t e s t p r z e c i w k o złu, k r y j ą c y się w b u n c i e metafizycz
n y m , j e s t pod t y m w z g l ę d e m z n a m i e n n y . T o n i e c i e r p i e
n i e d z i e c k a j a k o t a k i e budzi sprzeciw, l e c z fakt, ż e b r a k
m u u s p r a w i e d l i w i e n i a . M o ż n a przecież zgodzić się n a ból,
w y g n a n i e , odosobnienie, j e ś l i n a p r z y k ł a d m e d y c y n a alb o
zdrowy rozsądek n a m je zaleca. Dla buntownika cierpie
n i u n a t y m świecie, p o d o b n i e j a k c h w i l o m szczęścia, b r a k
zasady wyjaśniającej. B u n t p r z e c i w złu to przede wszyst
kim żądanie jedności. Światu skazanych na śmierć, zabój
czej nieprzejrzystości losu z b u n t o w a n y p r z e c i w s t a w i a n i e
strudzenie postulat życia i jasności definitywnej. Bez
w i e d n i e szuka m o r a l n o ś c i a l bo s a k r a l n o ś c i . B u n t j e s t a s c e -
zą, jakkolwiek to asceza ślepa. Jeśli zbuntowany bluźni
to w n a d z i e i n o w e g o boga. Zaznaje wówczas najgłębszego
z odczuć r e l i g i j n y c h , l e c z j e s t w t y m odczuciu zawiedzio
n y . B u n t s a m w sobie n i e j e s t s z l a c h e t n y , lecz s z l a c h e t n e
jest jego roszczenie, nawet jeśli rezultaty szlachetnymi
n i e są.
T r z e b a j e d n a k wiedzieć, j a k i e zło k r y j e się w o w y c h r e
z u l t a t a c h . I l e k r o ć b u n t t o t a l n i e odrzuca, wszystko, uświę
cając „nie" absolutne, zabija. Ilekroć akceptuje ślepo
wszystko, ogłaszając „tak" absolutne, zabija. Nienawiść
do t w ó r c y może się o b r ó c i ć w n i e n a w i ś ć do ś w i a t a a l b o
w w y ł ą c z n ą i w y z y w a j ą c ą m i ł o ś ć d l a tego, co j e s t . W o b u
j e d n a k w y p a d k a c h b u n t z m i e r z a do z a b ó j s t w a i t r a c i p r a
w o d o m i a n a b u n t u : M o ż n a b y ć n i h i l i s t ą n a d w a sposoby,
w k a ż d y m przez n i e p o m i a r k o w a n e ż ą d a n i e a b s o l u t u . Z po
zoru z b u n t o w a n i dzielą się na t y c h , co c h c ą u m r z e ć , i na
tych, c o c h c ą u ś m i e r c i ć i n n y c h . L e c z s ą t o c i s a m i , spa
lani pragnieniem prawdziwego życia, pozbawieni bytu:
wolą powszechną niesprawiedliwość od okaleczałej spra
wiedliwości. Gdy oburzenie osiąga ten stopień, rozum
ogarnia szaleństwo. Jeśli jest prawdą, że instynktowny
b u n t s e r c a ludzkiego z b i e g i e m w i e k ó w z m i e r z a k u w i ę k
szej świadomości, p r a w d ą j e s t też, j a k t o widzieliśmy, ż e
r o ś n i e ś l e p a odwaga; n a d c h o d z i chwila, g d y n a z a b ó j s t w o
powszechne bunt odpowiada zabójstwem metafizycznym.
Chociażby nawet, które stanowi moment kapi
talny w buncie metafizycznym, spełnia się w każdym ra
zie w zniszczeniu a b s o l u t n y m . (...) C h o c i a ż b y n a w e t B ó g
istniał, Iwan nie poddałby się mu w obliczu krzywdy
wyrządzonej człowiekowi. Ale długie roztrząsanie tej
krzywdy i gorzki j e j płomień przekształciły „choćbyś na
wet istniał" w „ n i e j e s t e ś godzien i s t n i e n i a " i wreszcie
w „ n i e i s t n i e j e s z " . Ci, k t ó r z y uznali się za ofiary, szukali
s i ł y i r a c j i d l a o s t a t e c z n e j zbrodni w e w ł a s n e j b e z w i n i e .
Zwątpiwszy w nieśmiertelność, pewni potępienia, wydali
w y r o k n a B o g a , J e ś l i t o fałsz, ż e odtąd rozpoczęła się t r a
g e d i a c z ł o w i e k a w s p ó ł c z e s n e g o , f a ł s z e m j e s t też, ż e wów
czas nastąpił j e j koniec. Przeciwnie, jest tu kulminacja
dramatu, którego początki sięgają ostatnich chwil świata
antycznego i którego ostatnie słowa jeszcze nie prze
brzmiały. Człowiek porzuca więc świat łaski i postana
w i a żyć b e z n i c z y j e j p o m o c y . R o z w ó j od Sade'a do na
s z y c h czasów p o l e g a ł n a poszerzaniu m i e j s c a odosobnienia,
gdzie zgodnie z w ł a s n ą regułą sprawował swoje okrutne
r z ą d y c z ł o w i e k b e z b o g a . G r a n i c e w a r o w n e g o obozu p r z e
s u w a n o c o r a z d a l e j ; w k o ń c u ś w i a t s t a ł się f o r t e c ą p r z e
ciwko strąconemu i wygnanemu bogu. Osiągnąwszy kres
buntu, człowiek sam siebie zamyka; j e g o wielka wolność
p o l e g a j e d y n i e na t y m , że — od t r a g i c z n e g o z a m k u S a d e ' a
po obozy k o n c e n t r a c y j n e — b u d u j e w i ę z i e n i e dla s w o i c h
zbrodni. A l e s t a n o b l ę ż e n i a s t a j e się z w o l n a powszechny,
żądanie wolności obejmuje wszystkich. T r z e b a więc stwo
rzyć królestwo, które przeciwstawi się królestwu łaski, to
j e s t k r ó l e s t w o sprawiedliwości, i na g r u z a c h s p o ł e c z n o ś c i
b o s k i e j z b u d o w a ć s p o ł e c z n o ś ć ludzką. Z a b i ć B o g a i zbu
d o w a ć K o ś c i ó ł to s t a ł y i s p r z e c z n y r u c h b u n t u . W o l n o ś ć
absolutna staje się więzieniem powinności absolutnych,
ascezą zbiorową, h i s t o r i ą w r e s z c i e . (...) B ó g u m a r ł , a l e po
zostali ludzie, to znaczy historia, którą trzeba rozumieć
i b u d o w a ć . Nihilizm, k t ó r y z w y c i ę ż a w ó w c z a s s i ł ę t w o r z e
nia, d o d a j e tylko, że m o ż n a b u d o w a ć w s z e l k i m i sposobami.
C z ł o w i e k świadom, ż e n i e m a n i c prócz ziemi s a m o t n e j ,
idzie t e r a z ku k r ó l e s t w u ludzi i z b r o d n i e i r r a c j o n a l n e do
pełnia zbrodniami racjonalnymi. Do „buntuję się, więc
jesteśmy", dodaje obmyślając niezwykłe plany, wśród
których jest nawet śmierć buntu: „I jesteśmy sami."
BUNT I SZTUKA
W s z t u c e r ó w n i e ż z a w i e r a się afirmacja i zaprzeczenie
z a r a z e m . „ Ż a d e n a r t y s t a n i e godzi się na realność", po
w i a d a N i e t z s c h e . T o prawda, a l e żaden a r t y s t a n i e m o ż e
też b e z n i e j się o b e j ś ć . T w ó r c z o ś ć j e s t ż ą d a n i e m i niezgo
dą na świat. L e c z niezgodą na to, czego ś w i a t u b r a k , i w
i m i ę tego, czasem, c z y m ś w i a t j e s t . B u n t ukazuje się tu
poza historią, w stanie czystym i w swojej złożoności
pierwotnej. Sztuka pozwoli nam więc z jeszcze jednej
perspektywy spojrzeć na treść buntu.
(...) W k a ż d y m b u n c i e m o ż n a o d n a l e ź ć m e t a f i z y c z n e żą
danie jedności, niemożność j e j pochwycenia i konstrukcję
świata zastępczego. Z tego punktu widzenia bunt tworzy
ś w i a t . D o t y c z y t o r ó w n i e ż sztuki. R o s z c z e n i a b u n t u s ą p o
części natury estetycznej. J a k widzieliśmy, wszelka myśl
zbuntowana znajduje wyraz w retoryce lub w świecie
zamkniętym. Retoryka wałów obronnych u Lukrecjusza,
klasztory i zaryglowane zamki Sade'a, wyspa lub skała
r o m a n t y c z n a , s a m o t n e szczyty u N i e t z s c h e g o , o c e a n p i e r
wotny u Lautréamonta, szaniec u Rimbauda, niesamowite
zamki surrealistów odradzające się pod burzą kwiatów,
w i ę z i e n i e , u f o r t y f i k o w a n y naród, obóz koncentracyjny na
swój sposób ilustrują tę samą potrzebę spójności i jed
n o ś c i . C z ł o w i e k m o ż e tu w r e s z c i e p a n o w a ć i dostąpić po
znania.
To samo dotyczy wszystkich sztuk. Artysta przerabia
świat na własny rachunek. Symfoniom przyrody b r a k fer-
maty. Ś w i a t nie j e s t nigdy milczący; swoim milczeniem
n a w e t p o w t a r z a o d w i e c z n i e te s a m e n u t y , zgodne z wi
b r a c j a m i , k t ó r e n a m się w y m y k a j ą . T e zaś, k t ó r e p o t r a f i
m y p o c h w y c i ć , zdradzają n a m dźwięki t y l k o , r z a d k o a k o r d ,
n i g d y m e l o d i ę . A j e d n a k m u z y k a i s t n i e j e t a m , gdzie k o ń c z ą
s i ę symfonie, gdzie m e l o d i a n a d a j e k s z t a ł t d ź w i ę k o m z i s t o
t y s w o j e j b e z k s z t a ł t n y m , gdzie w r e s z c i e poszczególny u k ł a d
nut z bezładu naturalnego wydobywa jedność zadowala
jącą umysł i serce.
„ C o r a z b a r d z i e j w i e r z ę , ż e nie t r z e b a sądzić P a n a B o g a
wedle tego świata. To jego nieudany szkic", pisze Van
G o g h . K a ż d y a r t y s t a s t a r a się t e n szkic p o p r a w i ć i n a d a ć
mu styl. Największa i najambitniejsza ze wszystkich
sztuk, rzeźba, u s i ł u j e w trzech wymiarach unieruchomić
umykającą postać ludzką, bezładnym gestom nadać jed
ność wielkiego stylu. Rzeźba nie odrzuca podobieństwa,
p r z e c i w n i e , j e s t ono d l a n i e j niezbędne. Ale nie najważ
n i e j s z e . W swoich w i e l k i c h e p o k a c h szuka gestu, wyrazu
albo pustego spojrzenia, które streszczą wszystkie gesty
i wszystkie spojrzenia świata. Jej zadaniem nie jest na
ś l a d o w n i c t w o , lecz s t y l i z a c j a , z a m k n i ę c i e w znaczącej e k s
presji ulotnego niepokoju ciał czy n i e s k o ń c z o n e j zmien
ności postaw. W ó w c z a s n a f r o n t o n a c h z g i e ł k l i w y c h m i a s t
u m i e s z c z a wzór, typ, niewzruszoną d o s k o n a ł o ś ć , k t ó r a u k o i
na chwilę ciągłą gorączkę ludzi. Kochanek zawiedziony
w m i ł o ś c i , o g a r n i a j ą c s p o j r z e n i e m k o r y g r e c k i e , odnajdzie
w r e s z c i e to, co w c i e l e i t w a r z y k o b i e t y p r z e t r w a każdą
degradację.
Z a s a d a m a l a r s t w a t a k ż e j e s t w w y b o r z e . „Geniusz, m ó
w i D e l a c r o i x , z a s t a n a w i a j ą c s i ę n a d w ł a s n ą sztuką, t o d a r
uogólnienia i wyboru." Malarz wyodrębnia swój temat,
co jest pierwszym sposobem jego unifikacji. Pejzaże ucie
kają, toną w p a m i ę c i a l b o niszczą się w z a j e m . D l a t e g o p e j
zażysta a lbo m a l a r z m a r t w y c h n a t u r i z o l u j e w p r z e s t r z e n i
i czasie to, co n o r m a l n i e podlega z m i e n n o ś c i ś w i a t ł a , za
t r a c a się w b e z k r e s n e j p e r s p e k t y w i e l u b z a n i k a pod dzia
łaniem innych wartości. Pejzażysta zaczyna od skadro-
wania płótna. E l i m i n u j e w t y m s a m y m stopniu, co wy-
biera. Podobnie kompozycja malarska wyodrębnia w cza
sie i w przestrzeni akcję, która normalnie ginie w innej
a k c j i . J e s t t o a k t u s t a l a n i a . W i e l k i m i t w ó r c a m i s ą ci, k t ó
rzy j a k P i e r o delia F r a n c e s c a potrafią w y w o ł a ć w r a ż e n i e ,
ż e u s t a l e n i e d o k o n a ł o się, ż e a p a r a t p r o j e k c y j n y n a g l e sta
nął. W y d a j e się wówczas, że dzięki cudowi s z t u k i p o s t a c i
s ą n a d a l żywe, choć n i e są już przemijające. Pomiędzy
c i e n i e m i ś w i a t ł e m , d ł u g o po ś m i e r c i , filozof R e m b r a n d t a
rozważa w c i ą ż t o s a m o p y t a n i e .
„Próżną rzeczą j e s t m a l a r s t w o , które podoba nam się
przez s w o j e p o d o b i e ń s t w o d o przedmiotów, k t ó r e n i e m o g
ł y b y n a m się p o d o b a ć . " D e l a c r o i x c y t u j ą c t o s ł a w n e zda
n i e P a s c a l a słusznie pisze „ d z i w n e " z a m i a s t „ p r ó ż n e " . T e
p r z e d m i o t y n i e m o g ł y b y n a m się podobać, s k o r o i c h n i e
widzimy; są pogrzebane, zaprzeczone w ciągłym stawa
n i u się. K t o podczas b i c z o w a n i a p a t r z y ł n a r ę c e k a t a , n a
o l i w k i p r z y D r o d z e K r z y ż o w e j ? A l e oto s ą w y d a r t e n i e
u s t a j ą c e m u dzianiu się P a s j i , i c i e r p i e n i e C h r y s t u s a , z a m k
n i ę t e w t y c h p r z e d s t a w i e n i a c h m ę k i i p i ę k n a , co dzień na
n o w o w o ł a z z i m n y c h sal muzeów. S t y l malarza jest w
złączeniu natury i historii, w teraźniejszości narzuconej
stawaniu się. Sztuka, pozornie bez wysiłku, jedna jed
nostkowe z powszechnym, j a k to wymarzył sobie Hegel.
M o ż e dlatego e p o k i j a k n a s z a szaleńczo s z u k a j ą c e j e d n o ś c i
zwracają się ku sztukom prymitywnym, gdzie stylizacja
jest największa, a jedność najbardziej zaakcentowana.
M a k s y m a l n a s t y l i z a c j a p r z y p a d a zawsze n a p o c z ą t e k i k o
niec okresów artystycznych; ona tłumaczy siłę negacji
i transpozycji, która c a ł e malarstwo nowoczesne pchnęła
ku nieskoordynowanym poszukiwaniom bytu i jedności.
D u m n y i rozpaczliwy k r z y k k a ż d e g o a r t y s t y j e s t w s k a r
dze V a n G o g h a : „W życiu, a także w malarstwie mogę
o b e j ś ć się bez B o g a . A l e j a , c i e r p i ą c y , n i e m o g ę o b e j ś ć się
b e z tego, c o większe ode m n i e , c o j e s t m o i m ż y c i e m , b e z
potęgi tworzenia."
B u n t a r t y s t y p r z e c i w r z e c z y w i s t o ś c i (...) z a w i e r a j e d n a k
tę samą afirmację co spontaniczny bunt uciskanego. (...)
P o z a o d m o w ą j e s t w s z t u c e r ó w n i e ż zgoda; k o n t e m p l a c j a
może zrównoważyć działanie, piękno — niesprawiedli
wość; w p e w n y c h p r z y p a d k a c h piękno s a m o w sobie j e s t
n i e o d w o ł a l n ą niesprawiedliwością. T o t e ż ż a d n a s z t u k a n i e
może żyć totalną odmową. Podobnie jak każda myśl,
a przede wszystkim myśl orzekająca nie-znaczenie, jest
znacząca, t a k też znacząca jest każda sztuka. Człowiek
może oskarżać totalną niesprawiedliwość świata i żądać
totalnej sprawiedliwości, którą sam stworzy. Nie może
j e d n a k uznać t o t a l n e j b r z y d o t y ś w i a t a . J e ś l i m a stworzyć
piękno, musi odmówić jednocześnie zgody na realność
i a f i r m o w a ć p e w n e j e j wyglądy. S z t u k a n e g u j e to, co r e
a l n e , a l e od r e a l n o ś c i n i e u c i e k a . N i e t z s c h e odrzucał wszel
ką t r a n s c e n d e n c j ę , m o r a l n ą albo boską, m ó w i ą c , że t r a n s
c e n d e n c j a prowadzi d o s p o t w a r z a n i a ż y c i a . M o ż e i s t n i e j e
j e d n a k t r a n s c e n d e n c j a żywa, k t ó r e j o b i e t n i c ą j e s t piękno,
i dlatego kochamy ten świat śmiertelny i ograniczony
i w o l i m y od każdego i n n e g o ? T a k w i ę c s z t u k a prowadzi
n a s k u źródłom b u n t u w m i a r ę , j a k u s i ł u j e n a d a ć f o r m ę
wartości umykającej w w i e c z n y m s t a w a n i u się, którą a r
t y s t a przeczuwa i c h c e w y d r z e ć historii. P r z e k o n a m y się
o tym, dowodniej jeszcze, w rozważaniach nad sztuką,
która ingeruje bezpośrednio w stawanie się, aby nadać
m u s t y l : j e s t nią p o w i e ś ć .
POWIEŚĆ I BUNT
37
Stanislas Fumet. (Przyp. autora.)
38
Romanesque, co znaczy „powieściowy", ale i „romansowy"
w znaczeniu podwójnym, a także „bajkowy", „wyśniony", zawsze
jednak jako pochodne „powieściowego".
A l e o d czego p o w i e ś ć p o z w a l a u c i e c ? O d rzeczywistości
uznanej za nazbyt przytłaczającą? L u d z i e szczęśliwi czy
t a j ą t a k ż e powieści, i j e s t rzeczą stwierdzoną, że w i e l k i e
cierpienia odbierają smak lekturze. Ponadto świat po
w i e ś c i o w y n i e m a a n i t e g o ciężaru, a n i t e j obecności c o
ów świat drugi, gdzie wiecznie jesteśmy osaczeni przez
istoty z ciała. J a k i m cudem j e d n a k Adolf wydaje nam się
bliższy od B e n i a m i n a C o n s t a n t , a h r a b i a M o s c a od n a
szych profesjonalnych moralistów? B a l z a c zakończył kie
dyś długą r o z m o w ę o p o l i t y c e i l o s a c h ś w i a t a s ł o w a m i :
„A teraz powróćmy do spraw poważnych", mając na myśli
s w o j e powieści. Bezspornej powagi ś w i a t a powieściowego
i uporu, by s e r i o t r a k t o w a ć niezliczone m i t y , k t ó r e od dwu
w i e k ó w podsuwa n a m powieść, n i e t ł u m a c z y s a m o t y l k o
pragnienie ucieczki. Powieść zakłada zapewne negację
r e a l n o ś c i . A l e n i e j e s t t o p o p r o s t u u c i e c z k a . M o ż e powieść
jest schronieniem, którego szuka piękna dusza, według
Hegla kreująca w swym rozczarowaniu świat sztuczny,
gdzie p a n u j e t y l k o m o r a l n o ś ć ? A j e d n a k d a l e k o j e s t po
w i e ś c i ' b u d u j ą c e j do w i e l k i e j l i t e r a t u r y ; n a j l e p s z a z „różo
wych" powieści, Paweł i Wirginia, dzieło z gruntu przy
gnębiające, nie może b y ć nikomu pociechą.
S p r z e c z n o ś ć j e s t t a k a : c z ł o w i e k n i e zgadza się n a świat,
j a k i j e s t , a l e też n i e c h c e g o porzucić. L u d z i o m zależy
n a ś w i e c i e i zależy i m n a życiu. C i osobliwi w y g n a ń c y w e
w ł a s n e j o j c z y ź n i e n i e t y l k o n i e p r a g n ą z a p o m n i e ć o świe
c i e , a l e przeciwnie, cierpią, ż e n i e dość g o posiadają. P r ó c z
n a g ł y c h c h w i l p e ł n i w s z e l k a r e a l n o ś ć z d a j e się i m oka
leczała. I c h c z y n y w y m y k a j ą i m się w i n n y c h c z y n a c h ,
powracają zmienione, by je sądzić, uciekają jak woda
od T a n t a l a ku nieznanemu jeszcze ujściu. Znać ujście,
opanować bieg rzeki, pochwycić życie jako los oto ich
w i e l k a nostalgia, której doświadczają w n a j g ł ę b s z y m po
c z u c i u p r z y n a l e ż n o ś c i d o z i e m s k i e j ojczyzny. L e c z t o po
znanie, k t ó r e p o j e d n a ł o b y i c h z s a m y m i sobą, jeśli zja
w i a s i ę w ogóle, to w u l o t n e j chwili śmierci: wówczas
w s z y s t k o się kończy. Ż e b y m ó c j e d e n r a z zaznać i s t n i e
nia, t r z e b a n i e zaznać g o j u ż nigdy w i ę c e j .
S t ą d owa nieszczęsna zawiść, k t ó r ą tylu ludzi czuje wo
b e c ż y c i a i n n y c h ludzi. Widząc te egzystencje od zewnątrz,
p r z y d a j e m y im spójności i jedności, k t ó r y c h nie m o g ą po
siadać, a k t ó r e n a m w y d a j ą się oczywiste. D o s t r z e g a m y
tylko linię główną, nieświadomi niszczycielskich szcze
gółów. W ó w c z a s istnienia innych s t a j ą się dla nas m a
terią sztuki. W sensie elementarnym tworzymy z nich
n a r r a c j ę powieściową. W t y m rozumieniu każdy c h c e ze
swego życia zrobić dzieło sztuki. Pragniemy, żeby mi
łość t r w a ł a , a wiemy, że nie t r w a ; c h o ć b y c u d e m m i a ł a
t r w a ć p r z e z całe n a s z e życie i t a k u r w i e się w jakiejś
chwili. Być może w tej nienasyconej potrzebie trwania
rozumielibyśmy lepiej cierpienie ziemskie, g d y b y ś m y wie
dzieli, że jest wieczne. W y d a j e się, że wielkie dusze są
niekiedy mniej p r z e r a ż o n e s a m y m bólem niż faktem, że
on nie t r w a . W b r a k u niestrudzonego szczęścia losem by
łoby przynajmniej długie cierpienie. A l e nie, nasze n a j
gorsze m ę c z a r n i e kiedyś się skończą. P e w n e g o ranka, po
t y l u rozpaczach, n i e o d p a r t e pragnienie ż y c i a oznajmi nam,
że wszystko się skończyło i że cierpienie nie więcej ma
sensu niż szczęście.
Pragnienie posiadania jest tylko pewną formą prag
nienia p r z e t r w a n i a ; z niego jest bezsilne szaleństwo mi
łości. Żadna istota, nawet najbardziej kochana i która
odpłaca n a m t y m s a m y m , nigdy d o n a s nie należy. Na
okrutnej ziemi, gdzie kochankowie u m i e r a j ą niekiedy roz
łączeni, a rodzą się zawsze z dala od siebie, całkowite po
siadanie drugiej istoty, komunia absolutna w c a ł y m c z a
sie życia jest niemożliwa. P r a g n i e n i e posiadania jest tu
t a j t a k nienasycone, że może p r z e t r w a ć n a w e t s a m ą mi
łość. K o c h a ć w ó w c z a s t o uczynić j a ł o w y m przedmiot mi
łości. H a n i e b n e cierpienie samotnego k o c h a n k a polega nie
t y l e na tym, że nie jest już kochany, ile na świadomości,
że k o c h a n a osoba może i musi k o c h a ć znowu. T r a k t u j ą c
r z e c z skrajnie, każdy człowiek w swoim obłędnym p r a g
nieniu t r w a n i a i posiadania życzy istotom, k t ó r e kocha,
jałowości albo śmierci. Oto p r a w d z i w y bunt. Ci, co nie
żądali, choćby raz jeden, absolutnego dziewictwa istot
i świata, a widząc, że to niemożliwe, nie cierpieli t r a w i e n i
nostalgią i poczuciem niemocy; którzy wciąż odnajdując
to pragnienie absolutu nie zaznali spustoszeń, gdy usiło
w a l i k o c h a ć miłością niepełną, nie pojmą realności buntu
i jego niszczycielskiej furii. Lecz ludzie wymykają się
z a w s z e i my im w y m y k a m y się również; nie mają sta
ł y c h konturów. Z t e g o punktu widzenia życie jest po
zbawione stylu. To t y l k o r u c h ścigający formę, której nie
znajduje nigdy. Człowiek na próżno szuka formy, która
w y z n a c z y ł a b y g r a n i c e j e g o panowania. L e c z niechże choć
jeden przedmiot żywy tę formę osiągnie, a ś w i a t zostanie
scalony.
Nie ma w r e s z c i e istoty, k t ó r a od p e w n e g o e l e m e n t a r
nego stopnia świadomości począwszy nie usiłuje szukać
formuł lub postaw, k t ó r e przydałyby jej egzystencji b r a
kującą jedność. Czy w y b i e r a się „pozór" czy „działanie",
czy jest to p r z y p a d e k dandysa czy rewolucjonisty, chodzi
o żądanie jedności, a b y m ó c osiągnąć b y t na tej ziemi. P o
dobnie jak w o w y c h związkach p a t e t y c z n y c h i nieszczęs
nych, t r w a j ą c y c h niekiedy długo, ponieważ jeden z p a r t
n e r ó w c z e k a na słowo, gest albo sytuację, k t ó r e zamkną
j e g o przygodę i właściwie ją określą, k a ż d y przygotowuje
sobie czy obmyśla s ł o w o końcowe. Nie wystarczy żyć,
t r z e b a losu i t r z e b a go nie czekając na ś m i e r ć . Słusznie
więc będzie powiedzieć, że człowiek ma j a k ą ś ideę świata,
k t ó r y byłby lepszy od istniejącego. Ale lepszy, nie znaczy
inny. P r a g n i e n i e t r a w i ą c e jego s e r c e w świecie rozbitym,
k t ó r e g o w y r z e c się przecież nie chce, jest pragnieniem
jedności. Rozwiązaniem nie będzie j e d n a k nędzna uciecz
ka, lecz roszczenie jeszcze bardziej u p a r t e . K a ż d y wysi
łek ludzki — religia t a k samo, j a k zbrodnia — podporząd
kowuje się w końcu temu irracjonalnemu pragnieniu
i próbuje n a d a ć życiu formę. T e n s a m poryw, k t ó r y każe
wielbić B o g a albo niszczyć człowieka, prowadzi do t w ó r
czości powieściowej; w n i m jest jej powaga.
Bo też c z y m jest powieść, jeśli nie ś w i a t e m , gdzie akcja
osiąga formę, gdzie słowa zostają wreszcie wypowiedziane,
gdzie ludzie należą do siebie, a życie staje się l o s e m ? 3 9
Ś w i a t powieściowy to k o r e k t a ś w i a t a istniejącego, zgod
nie z najgłębszym pragnieniem człowieka. Ś w i a t bowiem
pozostaje t e n sam. To s a m o jest cierpienie i kłamstwo,
i miłość. B o h a t e r o w i e mówią n a s z y m językiem, m a j ą n a
sze słabości, naszą siłę. I c h świat nie jest arii piękniejszy,
ani bardziej budujący niż nasz. L e c z los ich przynaj
mniej jest spełniony. Najbardziej w z r u s z a j ą c y bohatero
wie to ci, którzy w s w y c h n a m i ę t n o ś c i a c h idą do końca:
K i r i ł o w i Stawrogin, ,pani Graslin, J u l i a n Sorel, książę
de Cléves. I c h r y t m rozchodzi się z naszym, ponieważ
kończą to, czego my nie k o ń c z y m y nigdy.
Księżna de Cléves zrodziła się z najgłębszych doświad
czeń pani d e L a F a y e t t e . P a n i d e L a F a y e t t e jest księżną
de C l è v e s , a j e d n a k nią nie jest. Na c z y m polega różnica?
N a tym, ż e pani d e L a F a y e t t e nie wstąpiła d o klasztoru
i że nikt z jej otoczenia nie zgasł z rozpaczy. Na p e w n o
znała c h w i l e niezrównanej miłości. Ta miłość nie osiągnę
ł a j e d n a k punktu końcowego, pani d e L a F a y e t t e żyła
dłużej niż jej miłość; ale przedłużyła ją, g d y już nią żyć
przestała, i nikt, n a w e t ona sama, nie rozpoznałby jej
rysunku, gdyby nie u t r w a l i ł a jego nagiej linii bezbłęd
n y m językiem. Do najpiękniejszych n a r r a c j i powieścio
w y c h należą też dzieje Sophie Tonskiej i C a s i m i r a w Ple
jadach Gobineau. Sophie, kobieta czuła i piękna, do któ
rej m o ż n a odnieść słowa Stendhala „tylko kobiety o wiel
kim c h a r a k t e r z e mogą mi dać szczęście", zmusza Casimira,
by wyznał jej swoją miłość. P r z y w y k ł a , by ją kochano,
niecierpliwi się widząc, że człowiek, z k t ó r y m spotyka się
co dzień, w c i ą ż zachowuje nieznośny spokój. Casimir wy
znaje wreszcie miłość, ale tonem p r a w n i c z e g o wywodu.
P r z y j r z a ł się jej dokładnie, zna ją j a k s a m e g o siebie i jest
pewien, że to uczucie, bez którego nie może żyć, nie ma
przyszłości. Postanowił w i ę c powiedzieć Sophie, że ją ko-
39
Jeśli powieść wyraża tylko nostalgię, rozpacz, niespełnienie, to
przecież buduje formę i daje zbawienne rozwiązanie. Nazwać rozpacz
to Już Ją przezwyciężyć. L i t e r a t u r a rozpaczy to termin sprzeczny
sam w sobie. (Przyp. autora.)
cha i że to miłość daremna, ofiarować j e j s w o j ą fortu
nę — S o p h i e j e s t bogata i gest ten j e s t bez konsekwen
c j i — z k t ó r e j o n a w y d z i e l i mu s k r o m n ą p e n s j ę ; zamiesz
k a n a uboczu, w w y b r a n y m p r z y p a d k i e m m i e ś c i e (będzie
n i m W i l n o ) , i t a m w u b ó s t w i e będzie c z e k a ł ś m i e r c i . C a -
s i m i r p r z y z n a j e zresztą, że m y ś l o o t r z y m y w a n i u od S o p h i e
pieniędzy niezbędnych mu do życia jest ustępstwem na
r z e c z s ł a b o ś c i l u d z k i e j ; p o n a d t o pozwoli s o b i e j e s z c z e , o d
czasu d o czasu, n a p r z e s ł a n i e S o p h i e p u s t e j k a r t y p a p i e r u
w kopercie opatrzonej jej nazwiskiem. Sophie, wpierw
oburzona, w s t r z ą ś n i ę t a p o t e m , m e l a n c h o l i j n a z kolei, zgo
dzi się n a k o n i e c ; w s z y s t k o potoczy się tak, j a k t o Casi-
m i r przewidział. Umrze w Wilnie od swej smutnej na
m i ę t n o ś c i . E l e m e n t p o w i e ś c i o w y u z y s k a w t e n sposób lo
gikę. P i ę k n e opowiadanie nie rozgrywa się nigdy bez tej
niezmąconej ciągłości, n i e o s i ą g a l n e j w życiu, k t ó r ą moż
na jednak odnaleźć w marzeniu wychodzącym od real
n o ś c i . G d y b y G o b i n e a u p o j e c h a ł d o W i l n a , znudzony w r ó
ciłby z powrotem albo na miejscu znalazłby jakąś roz
r y w k ę . A l e C a s i m i r n i e c h c e z m i a n y i n i e zazna wyzdro
w i e n i a . Idzie d o k o ń c a j a k H e a t h c l i f f , który śmierć na
w e t chciałby przezwyciężyć, aby trafić do piekła.
O t o w i ę c ś w i a t u r o j o n y , k t ó r y j e s t j e d n a k k o r e k t ą ist
n i e j ą c e g o , świat, gdzie c i e r p i e n i e , j e ś l i s i ę z e c h c e , może
t r w a ć aż do śmierci, g d z i e n a m i ę t n o ś c i są s c a l o n e , a isto
ty oddane jednej myśli zawsze s ą sobie wzajem obecne.
C z ł o w i e k osiąga tu w r e s z c i e f o r m ę i g r a n i c ę , k t ó r e ściga
na p r ó ż n o w życiu. P o w i e ś ć k o n s t r u u j e los na z a m ó w i e n i e .
W s p ó ł z a w o d n i c z y w t e n sposób ze ś w i a t e m i t y m c z a s o w o
zwycięża śmierć. Szczegółowa analiza najsławniejszych
powieści wykazałaby, w perspektywach za każdym razem
odmiennych, że e s e n c j a powieści jest w tej nieustającej
korekcie, zawsze zmierzającej w tym samym kierunku
i d o k o n y w a n e j przez a r t y s t ę w o p a r c i u o w ł a s n e doświad
c z e n i a . N i e b ę d ą c a n i m o r a l n a , a n i czysto f o r m a l n a , ma
ona za c e l przede w s z y s t k i m j e d n o ś ć i t y m s a m y m wy
r a ż a p o t r z e b ę metafizyczną. P o w i e ś ć n a t y m p o z i o m i e j e s t
d o k o n a n i e m i n t e l i g e n c j i w s ł u ż b i e w r a ż l i w o ś c i nostalgicz-
nej albo zbuntowanej. To poszukiwanie jedności można
by prześledzić we francuskiej powieści analitycznej, u Mel-
ville'a, B a l z a k a , D o s t o j e w s k i e g o c z y T o ł s t o j a . Wystarczy
n a m tu j e d n a k konfrontacja dwóch zamierzeń, usytuowa
nych na przeciwległych krańcach świata powieściowego,
twórczości Prousta i współczesnej powieści amerykańskiej.
40
Powieść amerykańska sądzi, ż e osiąga j e d n o ś ć r e d u k u
j ą c c z ł o w i e k a bądź do tego, co w n i m e l e m e n t a r n e , bądź
do j e g o r e a k c j i zewnętrznych i postępowania. Nie wybiera
jakiegoś uczucia czy namiętności głównej, j a k nasza po
wieść klasyczna. Odrzuca analizę i nie szuka fundamen
talnego motoru psychologicznego, tłumaczącego i okreś
lającego zachowanie się człowieka. Dlatego jedność tej
powieści j e s t jednością oświetlenia. J e j technika polega na
opisie ludzi od zewnątrz, w i c h g e s t a c h n a j b a r d z i e j obo
j ę t n y c h , n a o d t w o r z e n i u b e z k o m e n t a r z y tego, co boha
terowie mówią i powtarzają,41 na t a k i m wreszcie ujęciu,
z którego wynika, że są o n i o k r e ś l e n i c a ł k o w i c i e przez
s w o j e a u t o m a t y z m y c o d z i e n n e . Z m e c h a n i z o w a n i e t a k da
l e k o p o s u n i ę t e sprawia, ż e ludzie s ą r z e c z y w i ś c i e d o s i e
bie podobni, co tłumaczy ów szczególny świat, gdzie
wszystkie postaci zdają się wymienne, nawet jeśli idzie
o i c h w ł a ś c i w o ś c i fizyczne. T ę t e c h n i k ę t y l k o dzięki n i e p o
r o z u m i e n i u n a z w a n o r e a l i s t y c z n ą . P o m i n ą w s z y już, ż e r e
a l i z m w sztuce, j a k t o z o b a c z y m y , j e s t p o j ę c i e m n i e z r o
zumiałym, nie ulega wątpliwości, iż celem nie jest tu
z w y k ł e oddanie rzeczywistości, lecz j e j najbardziej arbi
tralna stylizacja. Świat powieściowy powstaje ze świa
d o m e g o o k a l e c z e n i a r z e c z y w i s t o ś c i . U z y s k a n a w t e n spo
sób j e d n o ś ć j e s t j e d n o ś c i ą z d e g r a d o w a n ą , n i w e l a c j ą ludzi
i ś w i a t a . M o g ł o b y s i ę zdawać, że w p r z e k o n a n i u p i s a r z y
amerykańskich właśnie życie wewnętrzne pozbawia dzia
ł a n i e j e d n o ś c i i rozdziela ludzi. J e s t t o p o c z ę ś c i uzasad
n i o n e . B u n t j e d n a k , o d k t ó r e g o t a s z t u k a wychodzi, z n a j -
40
Chodzi tu oczywiście o powieść lat 30 1 40, nie zaś o wspaniały
rozkwit prozy amerykańskiej w XIX wieku. (Przyp. autora.)
41
Nawet u Faulknera, wielkiego pisarza tej generacji, monolog
oddaje myśl tylko od zewnątrz. (Przyp. autora.)
duje s w o j e s p e ł n i e n i e t y l k o wówczas, gdy j e d n o ś ć w s p i e
r a się n a życiu w e w n ę t r z n y m , n i e zaś n a j e g o n e g a c j i . Z a
przeczyć m u c a ł k o w i c i e t o s t w o r z y ć człowieka wyimagi
n o w a n e g o . P o w i e ś ć „ c z a r n a " j e s t w i ę c n a swój sposób po
wieścią „różową": ambicja jest ta sama. To także po
12
wieść budująca. Z życia ciała, do którego wszystko
się sprowadza, paradoksalnie rodzi się świat abstrakcyj
ny i b e z odniesień, n e g o w a n y wciąż p r z e z rzeczywistość.
Ta powieść oczyszczona z życia w e w n ę t r z n e g o , gdzie lu
dzie w y g l ą d a j ą j a k za szybą, za swój przedmiot jedyny
wybierając człowieka przeciętnego, w końcu ucieka się
logicznie do p a t o l o g i i . T ł u m a c z y to, d l a c z e g o w p o w i e ś c i
amerykańskiej tylu jest „niewinnych". Przy założeniach
t e g o rodzaju „ n i e w i n n y " s t a n o w i t e m a t idealny, c a ł k o w i
cie bowiem jest określony przez swoje zachowanie się.
Symbolizuje ów rozpaczliwy świat, gdzie nieszczęsne
automaty osiągają spójność machinalną, stworzony przez
powieściopisarzy amerykańskich jako protest patetyczny,
ale jałowy.
Co do Prousta, to jego wysiłek polegał na stworzeniu
n i e w z r u s z o n e g o i niezastąpionego ś w i a t a , d l a k t ó r e g o p u n k
t e m wyjścia była nieustannie kontemplowana rzeczywis
tość; ów świat jest wyłączną własnością Prousta i świa
dectwem jego zwycięstwa nad przemijaniem i śmiercią.
A l e środki są tu całkowicie odmienne. Sprowadzają się
one przede wszystkim do skoncentrowanego wyboru, do
drobiazgowego gromadzenia momentów uprzywilejowa
nych, które powieściopisarz znajduje w swojej sekretnej
przeszłości. T a k w i ę c zostają p r z e k r e ś l o n e o g r o m n e m a r t
we połacie życia, ponieważ nie pozostawiły wspom
nienia. Jeśli świat powieści amerykańskiej jest światem
ludzi p o z b a w i o n y c h p a m i ę c i , świat Prousta to sama pa
m i ę ć . T y l k o że j e s t to p a m i ę ć n a j t r u d n i e j s z a i n a j b a r d z i e j
wymagająca: odmawia zgody na świat rozbity i z od
nalezionego zapachu wydobywa tajemnicę teraźniejszości
42
Bernardin de Saint-Pierre 1 markiz de Sade, choć w innych
planach, są twórcami powieści propagandowej. (Przyp. autora.)
i przeszłości. P r o u s t w y b r a ł życie w e w n ę t r z n e , w n i m zaś
to, co n a j b a r d z i e j wewnętrzne i w świecie realnym za
pomniane: machinalność, ślepy przypadek. Odrzucenie
r e a l n o ś c i nie oznacza j e d n a k dla n i e g o n e g a c j i r e a l n o ś c i .
N i e p o p e ł n i a błędu, który pozostawałby w stosunku sy
m e t r i i d o powieści a m e r y k a ń s k i e j , t o z n a c z y n i e znosi t e
go, co m a c h i n a l n e . P r z e c i w n i e , w j e d n o ś c i wyższego rzę
du łączy utracone wspomnienie z wrażeniem obecnym,
t e r a ź n i e j s z e c i e r p i e n i e ze szczęśliwymi d n i a m i przeszłości.
T r u d n y j e s t p o w r ó t do m i e j s c szczęścia i m i ł o ś c i . Na
m o r s k i m brzegu w i e c z n i e ś m i e j ą się i n a w o ł u j ą zakwita
j ą c e dziewczęta, l e c z ten, co na n i e patrzy, z w o l n a t r a c i
p r a w o , b y mógł j e k o c h a ć , podobnie j a k te, k t ó r e k o c h a ł ,
t r a c ą p r a w o , b y m o g ł y b y ć p r z e d m i o t e m m i ł o ś c i . Oto m e
l a n c h o l i a P r o u s t a , dość j e d n a k w n i m potężna, by odrzu
cił w s z e l k i byt. L e c z z z i e m s k i m ś w i a t e m ł ą c z y ł a g o m i
łość t w a r z y ludzkich i ś w i a t ł a . Nie c h c i a ł u t r a c i ć na zaw
sze szczęśliwych w a k a c j i . P o s t a n o w i ł s t w o r z y ć j e n a n o w o
i dowiódł, w b r e w ś m i e r c i , że przeszłość z n a j d u j e s i ę u k o ń
ca czasu w niezniszczalnej teraźniejszości, prawdziwszej
i b o g a t s z e j niż na początku. A n a l i z a p s y c h o l o g i c z n a w Stra-
conym czasie to tylko potężny środek. Prawdziwa wiel
kość Prousta jest w napisaniu Czasu odnalezionego: roz
b i t y ś w i a t z o s t a j e s c a l o n y i pisarz n a d a j e mu s e n s w p e ł n i
jego rozdarcia. Jego trudne zwycięstwo w przededniu
ś m i e r c i polega na t y m , że z n i e u s t a n n i e u c i e k a j ą c y c h f o r m
tylko dzięki pamięci i inteligencji wydobył wzruszające
s y m b o l e j e d n o ś c i ludzkiej. N a j w i ę k s z y m w y z w a n i e m , j a k i e
dzieło t e g o rodzaju rzuca ś w i a t u i s t n i e j ą c e m u , j e s t to, że
ono s a m o s t a n o w i z a m k n i ę t ą i spójną c a ł o ś ć . T a k a posta
w a j e s t c h a r a k t e r y s t y c z n a dla dzieł n i e z n a j ą c y c h s k r u c h y .
Powiedziano, że świat Prousta jest światem bez B o g a .
J e ś l i t o prawda, t o n i e dlatego, ż e n i g d y n i e m ó w i się t u
o B o g u , a l e dlatego, że t e n ś w i a t c h c e b y ć doskonałością
s k o ń c z o n ą i w i e c z n o ś c i p r z y d a ć r y s y ludzkie. C z a s o d n a
leziony, w s w o j e j ambicji przynajmniej, j e s t wiecznością
b e z boga. P o d t y m w z g l ę d e m dzieło P r o u s t a j e s t j e d n y m
z największych i najbardziej znaczących dokonań czło-
wieka protestującego przeciw swej śmiertelnej kondycji.
P r o u s t dowiódł, że sztuka powieściowa s t w a r z a na nowo
świat: n a r z u c o n y n a m i przez nas odrzucony. W p e w n y m
sensie ta sztuka opowiada się po stronie człowieka prze
ciwko j e g o twórcy. L e c z , co głębsze jeszcze, sprzymierza
się ona z pięknem ś w i a t a czy istot przeciw potędze śmierci
i zapomnienia. Dlatego jej bunt jest t w ó r c z y .
BUNT I STYL
43
D e l a c r o l x pisze, i jest to obserwacja ważka, że trzeba skorygo
wać „tę nienaruszalną perspektywę, która wskutek prawidłowości
fałszuje wygląd przedmiotów". (Przyp. autora.)
j e d n o ś c i ą fałszywą, s k o r o n i e w s p i e r a s i ę n a t y m , c o r e a l
ne. Powieść „różowa" (albo „ c z a r n a " ) , p o w i e ś ć b u d u j ą c a
oddalają się od sztuki o tyle, o i l e w m n i e j s z y m lub w i ę k
s z y m stopniu s ą n i e p o s ł u s z n e t e m u p r a w u . N a t o m i a s t praw
dziwa twórczość p o w i e ś c i o w a posługuje się w y ł ą c z n i e t y m ,
co realne, z rzeczywistości czerpiąc żar i krew, pasję
i k r z y k . T y l e t y l k o , że dodaje do n i e j coś, co ją prze
kształca.
P o d o b n i e j e s t z t a k z w a n ą powieścią r e a l i s t y c z n ą , k t ó r a
zmierza do bezpośredniego odtworzenia rzeczywistości.
G d y b y n a w e t t a k a o p e r a c j a b y ł a d o p o m y ś l e n i a , odtwo
rzenie bez wyboru elementów realnych oznaczałoby j a ł o
w e p o w t a r z a n i e ś w i a t a . R e a l i z m m ó g ł b y b y ć j e d y n i e środ
kiem wyrazu dla geniuszu religijnego, czego przeczucie
daje sztuka hiszpańska, albo, u przeciwległego krańca,
m a ł p i a r s t w e m , b o t y l k o m a ł p a zadowala się t y m , c o jest,
i to, co j e s t , n a ś l a d u j e . T o t e ż nie ma sztuki r e a l i s t y c z n e j ;
czasem trafia się tylko pragnienie takiej sztuki. Opis
prawdziwie realistyczny nie skończyłby się nigdy. Tam,
gdzie Stendhalowi wystarczy jedno zdanie, by opisać
wejście Lucjana Leuwen d o salonu, artysta realistyczny,
ż e b y n i e u c h y b i ć logice, m u s i a ł b y z a p e ł n i ć c a ł e t o m y opi
s e m osób i d e k o r a c j i , a j e s z c z e n i e w y c z e r p a ł b y wszyst
k i c h szczegółów. R e a l i z m t o wyliczenie, k t ó r e m u nie m a
końca. S t ą d widać, że j e g o prawdziwą ambicją nie jest
osiągnięcie jedności, a l e zdobycie c a ł o ś c i ś w i a t a r e a l n e g o .
(...) J a k o k a z a ł o się, w i e r n o ś ć tej e s t e t y c e j e s t niemożliwa.
Powieść realistyczna mimo wszystko dokonuje wyboru
w r e a l n o ś c i , p o n i e w a ż w y b ó r i p r z e k r o c z e n i e tego, co r e
alne, s t a n o w i ą w a r u n e k m y ś l i i w y r a z u . 4 4 J u ż s a m o pisa
nie j e s t wyborem. Istnieje więc arbitralność w zakresie
realności, jak istnieje arbitralność w zakresie ideału;
d l a t e g o powieść r e a l i s t y c z n a j e s t implicite powieścią z tezą.
O g r a n i c z y ć j e d n o ś ć ś w i a t a powieściowego do całości te
go, co r e a l n e , można t y l k o dzięki w p r o w a d z e n i u sądu aprio-
44
Delacroix wykazał to z wielką słusznością: „Aby realizm nie
był słowem pozbawionym sensu, wszyscy ludzie musieliby mieć jed
naki umysł i jednaki sposób pojmowania." (Przyp. autora.)
rycznego, k t ó r y e l i m i n u j e z r z e c z y w i s t o ś c i to, co nie od
p o w i a d a d o k t r y n i e . (...)
Czy fakt podporządkowuje sobie twórcę, czy twórca
z e c h c e p r z e k r e ś l i ć f a k t c a ł k o w i c i e , w obu w y p a d k a c h t w ó r
czość zniża się do z d e g r a d o w a n y c h f o r m s z t u k i n i h i l i s t y c z -
nej. Z twórczością jest j a k z cywilizacją: zakłada nieustan
ne n a p i ę c i e pomiędzy f o r m ą a m a t e r i ą , s t a w a n i e m się i du
c h e m , h i s t o r i ą i w a r t o ś c i a m i . J e ś l i r ó w n o w a g a zostaje n a
ruszona, z w y c i ę ż a d y k t a t u r a a l b o a n a r c h i a , p r o p a g a n d a a l
bo obłęd formalny. W obu wypadkach twórczość, która
z b i e g a się z r o z u m n ą wolnością, j e s t n i e m o ż l i w a . S z t u k a
w s p ó ł c z e s n a , czy zgadza się na s z a l e ń s t w a a b s t r a k c j i i n i e -
p r z e n i k n i o n o ś ć f o r m a l n ą , czy o d w o ł u j e się do r e a l i z m u w
jego postaci surowej a l b o n a i w n e j , j e s t sztuką n a r z u c o n ą
i n i e w o l n ą w większości s w y c h dzieł; j e j a u t o r a m i n i e są
twórcy.
D z i e ł o , w k t ó r y m t r e ś ć p r z e r a s t a formę, czy dzieło, w
k t ó r y m f o r m a g ó r u j e n a d treścią, mówią o j e d n o ś c i zawie
dzionej i p r z y n o s z ą c e j zawód. W t e j dziedzinie, p o d o b n i e
j a k w i n n y c h , j e d n o ś ć n i e pochodząca z e s t y l u j e s t o k a l e
czeniem. Jakąkolwiek perspektywę wybiera artysta, ist
nieje zasada w s p ó l n a dla wszystkich twórców: stylizacja,
k t ó r a z a k ł a d a to, co r e a l n e , i ducha, r e a l n o ś c i d a j ą c e g o swo
ją formę. Dzięki stylizacji twórczy wysiłek przekształca
świat, zawsze w p r o w a d z a j ą c p e w n e o d c h y l e n i e , z n a k sztu
ki i p r o t e s t u . Czy j e s t to s p o j r z e n i e przez p o w i ę k s z a j ą c e
szkło mikroskopu, którym Proust wzbogaca doświadczenie
ludzkie, czy, n a odwrót, a b s u r d a l n a b ł a h o ś ć , j a k ą p o w i e ś ć
a m e r y k a ń s k a obdarza s w o i c h b o h a t e r ó w , rzeczywistości w
p e w i e n sposób j e s t z a d a n y g w a ł t . W t y m o d c h y l e n i u za
w i e r a się k r e a c j a i o w o c n o ś ć b u n t u , z niego są styl i t o n
dzieła. Kiedy krzyk najbardziej rozdzierający znajduje
swój język najpewniejszy, prawdziwe roszczenie buntu
z o s t a j e z a s p o k o j o n e i z t e j w i e r n o ś c i s a m e m u sobie b u n t
c z e r p i e s i ł ę twórczą. C h o ć n i e będzie to zgodne z prze
sądami naszego czasu, trzeba powiedzieć, że wielki styl
w s z t u c e j e s t w y r a z e m najwyższego b u n t u . P o d o b n i e j a k
prawdziwy klasycyzm to romantyzm okiełznany, t a k ge-
niusz jest buntem, który stworzył sobie własną miarę.
T o t e ż w b r e w t e m u , czego u c z y się dzisiaj, n i e m a g e n i u
szu w n e g a c j i i w c z y s t e j rozpaczy.
C o znaczy, ż e w i e l k i s t y l nie j e s t p o p r o s t u j a k o ś c i ą
formalną. Jest nią, kiedy artysta szuka stylu dla niego
s a m e g o k o s z t e m r e a l n o ś c i : lecz w ó w c z a s n i e można m ó w i ć
o w i e l k i m stylu. F o r m a l i z m n i e o d k r y w a , a l e n a ś l a d u j e —
jak każdy akademizm — gdy twórczość prawdziwa jest
n a swój sposób rewolucyjna. C h o ć b y s t y l i z a c j a szła da
leko, skoro w niej zawiera się interwencja człowieka
i poprawka, którą artysta wprowadza do odtwarzanej
rzeczywistości, m u s i o n a j e d n a k pozostać niewidoczna, a b y
roszczenie sztuki zostało wyrażone w najskrajniejszym
n a p i ę c i u . W i e l k i s t y l j e s t s t y l i z a c j ą niewidoczną, t o z n a
czy w c i e l o n ą . „ W s z t u c e n i e t r z e b a l ę k a ć się p r z e s a d y " ,
m ó w i F l a u b e r t . L e c z dodaje, ż e przesada w i n n a b y ć „ciąg
ła i do siebie proporcjonalna". K i e d y stylizacja jest nad
m i e r n a i widoczna, dzieło w y r a ż a s a m ą tylko nostalgię:
jedność, którą pragnie osiągnąć, jest obca konkretowi.
K i e d y , na odwrót, rzeczywistość z o s t a ł a u k a z a n a w s t a n i e
surowym, a stylizacja nic nie znaczy, konkretowi brak
j e d n o ś c i . W i e l k a sztuka, styl, b u n t p r a w d z i w y znajduje s i ę
pomiędzy tymi dwiema h e r e z j a m i . 4 5
45
Korekta jest różna w zależności od tematu. W dziele wiernym
naszkicowanej tu estetyce styl będzie ulegał modyfikacji razem z te
matami; właściwy autorowi język (Jego ton) pozostanie tym spoje
niem, dzięki któremu ukażą się różnice stylu. (Przyp. autora.)
ARTYSTA I J E G O EPOKA
Pewien mędrzec wschodni w swoich modlitwach pro
sił n i e z m i e n n i e B o g a , by oszczędził mu ż y c i a w i n t e r e s u
jącej epoce. Ponieważ nie jesteśmy mędrcami, Bóg nas
n i e oszczędził i ż y j e m y w i n t e r e s u j ą c e j e p o c e . W k a ż d y m
r a z i e e p o k a n i e pozwala, a b y ś m y się nią n i e i n t e r e s o w a
li. P i s a r z e wiedzą dziś o t y m . J e ś l i mówią, są k r y t y k o w a n i
i atakowani. Jeśli milczą, nauczywszy się skromności,
g ł o ś n o w y t y k a się i m m i l c z e n i e .
Wśród tego zgiełku pisarz nie może mieć nadziei, że
p o z o s t a n i e z boku, o d d a j ą c się m y ś l o m i o b r a z o m , k t ó r e
są mu drogie. D o t y c h c z a s t a k a p o w ś c i ą g l i w o ś ć w t e n czy
i n n y sposób b y ł a możliwa. K t o ś , k t o się n i e zgadzał, częs
to mógł milczeć albo mówić o czym innym. Dziś wszystko
się zmieniło i nawet milczenie nabiera niebezpiecznych
z n a c z e ń . Odkąd powściągliwość u w a ż a n a j e s t t a k ż e z a r o
dzaj w y b o r u i k a r a n a l u b c h w a l o n a j a k o w y b ó r , a r t y s t a ,
c z y c h c e tego, czy n i e c h c e , j e s t p o w o ł a n y . „ P o w o ł a n y "
w y d a j e m i się t u w ł a ś c i w s z y m s ł o w e m n i ż „ z a a n g a ż o w a n y " .
N i e chodzi b o w i e m o z o b o w i ą z a n i e d o b r o w o l n e , lecz r a
c z e j o p r z y m u s o w ą s ł u ż b ę wojskową. K a ż d y a r t y s t a z n a j
d u j e się dziś n a p o k ł a d z i e g a l e r y e p o k i . M u s i się n a t o
zgodzić, n a w e t j e ś l i sądzi, ż e g a l e r a p a c h n i e śledziem, ż e
n a d z o r c ó w j e s t n a p r a w d ę z b y t w i e l u i, co gorsza, źle wy
znaczono k i e r u n e k . J e s t e ś m y n a p e ł n y m morzu. A r t y s t a ,
p o d o b n i e j a k inni, m u s i wiosłować, j e ś l i t o możliwe, n i e
umierając, to znaczy tworząc nadal.
S z c z e r z e mówiąc, nie jest to ł a t w e i rozumiem, że
a r t y ś c i żałują dawnego komfortu. Z m i a n a jest nieco bru
talna. Zapewne, w c y r k u historii zawsze był męczennik
i był lew. P i e r w s z e g o p o d t r z y m y w a ł y pociechy niebios,
d r u g i krzepił się k r w a w y m mięsem historii. Ale miejsce
a r t y s t y było dotychczas w amfiteatrze. Śpiewał, bo śpie
wał, dla siebie s a m e g o albo, w najlepszym wypadku, by
dodać d u c h a męczennikowi i odwrócić u w a g ę lwa od przed
miotu jego pożądań. T e r a z , na odwrót, a r t y s t a jest na a r e
nie. J e g o głos siłą rzeczy się zmienił; znacznie mniej w nim
pewności.
Ł a t w o zauważyć, j a k wiele sztuka t r a c i wskutek tego
nieustannego przymusu. P r z e d e wszystkim swobodę i tę
boską wolność, k t ó r ą tchnie dzieło M o z a r t a . Można więc
zrozumieć, dlaczego w naszych dziełach t y l e dzikości i za
ciekłości, skąd ich niepokój i nagłe klęski. Można też zro
zumieć, dlaczego bardziej jesteśmy dziennikarzami niż pi
sarzami, bardziej s k a u t a m i niż Cezanne'ami m a l a r s t w a
i wreszcie, dlaczego biblioteka „różowa" lub „ c z a r n a " za
j ę ł a miejsce Wojny i pokoju czy Pustelni parmeńskiej.
Oczywiście, t e m u stanowi rzeczy można przeciwstawić
l a m e n t humanisty i pójść w ślady S t i e p a n a Trofimowicza
z Biesów: za wszelką c e n ę zostać w y r z u t e m wcielonym.
Można również, jak ta osobistość, doznawać przystępów
obywatelskiego smutku. Ale taki s m u t e k niczego w r z e
czywistości nie zmienia. W y d a j e mi się, że lepiej już od
dać, co należy epoce, skoro ona t a k głośno tego żąda,
i zgodzić się spokojnie, że skończył się czas drogich mis
trzów, a r t y s t ó w z k a m e l i a m i i geniuszy ferujących wy
roki z foteli. T w o r z y ć dziś jest rzeczą niebezpieczną. K a ż
da publikacja to akt i ten akt wydaje pisarza namiętnoś
c i o m epoki, k t ó r a nie przebacza niczego. P r o b l e m nie po
lega więc na tym, by wiedzieć, czy jest to, czy nie j e s t
ze szkodą dla sztuki. P r o b l e m dla t y c h wszystkich, któ
r z y nie mogą żyć bez sztuki i jej sensu, polega na t y m ,
by wiedzieć, jak w ś r ó d policji tylu ideologii (ileż Kościo
ł ó w i j a k a samotność!) osobliwa wolność tworzenia jest
możliwa.
J
T u n i e dość j e s t powiedzieć, ż e w ł a d z a zagraża sztuce.
B o też p r o b l e m b y ł b y w t a k i m w y p a d k u p r o s t y : artysta
walczy albo kapituluje. Problem jest bardziej złożony
i bardziej zabójczy, skoro wiadomo, że walka rozgrywa
się w s a m y m a r t y ś c i e . N i e n a w i ś ć do sztuki, k t ó r e j p i ę k n e
p r z y k ł a d y d a j e nasze społeczeństwo, d l a t e g o t a k s k u t e c z n a
j e s t dzisiaj, ż e p o d t r z y m u j ą j ą s a m i a r t y ś c i . W ą t p l i w o ś c i
a r t y s t ó w , k t ó r z y n a s poprzedzali, d o t y c z y ł y i c h w ł a s n e g o
talentu. Wątpliwości artystów dzisiejszych dotyczą nie
zbędności sztuki, a w i ę c s a m e j i c h e g z y s t e n c j i . R a c i n e w
1957 roku tłumaczyłby się, że napisał Berenikę zamiast
walczyć w obronie Edyktu Nantejskiego.
III
M o j a k o n k l u z j a b ę d z i e prosta. W ś r ó d z g i e ł k u i s z a l e ń s t w
n a s z e j h i s t o r i i s p r o w a d z a się o n a do o ś w i a d c z e n i a : wszyst
ko w porządku. W s z y s t k o w porządku, że u m a r ł a k ł a m l i w a
i k o n f o r m i s t y c z n a E u r o p a , że s t a n ę l i ś m y twarzą w t w a r z
z o k r u t n y m i p r a w d a m i . D o b r z e j e s t d l a nas, ludzi, że skoń
c z y ł a się długa m i s t y f i k a c j a i że w i d z i m y j a s n o , co n a m
zagraża. D o b r z e j e s t d l a nas, a r t y s t ó w , ż e z o s t a l i ś m y wy
d a r c i ze s n u i g ł u c h o t y i siłą p o s t a w i e n i w obliczu nędzy,
w i ę z i e ń i krwi. J e ś l i w o b e c t a k i e g o w i d o k u p o t r a f i m y za
c h o w a ć p a m i ę ć d n i i t w a r z y i, na odwrót, w o b e c p i ę k n a
świata nie zapomnimy o upokorzonych, wówczas sztuka
z a c h o d n i a z w o l n a odnajdzie s w o j ą s i ł ę i s w o j e m i e j s c e .
Zapewne, niewielu artystów w historii znało tak bezlitos
ne p r o b l e m y . A l e w ł a ś n i e wówczas, gdy za słowa i zdania,
n a w e t najprostsze, p ł a c i się w o l n o ś c i ą i krwią, a r t y s t a za-
czyna przykładać do nich miarę. Niebezpieczeństwo uczy
k l a s y c y z m u ; k o r z e n i e k a ż d e j w i e l k o ś c i są w ryzyku.
M i n ą ł czas a r t y s t ó w nieodpowiedzialnych. Ż a ł u j e m y t e
go, b o u t r a c i l i ś m y n a s z e m a ł e radości. A l e p o t r a f i m y przy
znać, że ta p r ó b a d a j e n a m szansę a u t e n t y z m u , i p o d e j
mujemy wyzwanie. Wolność sztuki niewiele jest warta,
j e ś l i z a cel s t a w i a s o b i e wygodę a r t y s t y . Ż e b y j a k a ś w a r
t o ś ć a l b o c n o t a m o g ł a z a k o r z e n i ć się w s p o ł e c z e ń s t w i e , n i e
trzeba osłaniać j e j kłamstwem, to znaczy trzeba płacić za
nią, i l e k r o ć t o m o ż l i w e . J e ś l i wolność s t a ł a się niebezpiecz
n a , to znaczy, że n i e może j u ż b y ć s p r o s t y t u o w a n a . I n i e
zgodzę się na p r z y k ł a d z t y m i , k t ó r z y u b o l e w a j ą n a d dzi
siejszym upadkiem mądrości. Z pozoru mają rację. Ale
m ą d r o ś ć nigdy t a k b a r d z o n i e c h y l i się k u upadkowi j a k
w czasach, gdy b y ł a bezpieczną p r z y j e m n o ś c i ą k i l k u h u
m a n i s t ó w z b i b l i o t e k . Dziś s t a j e o n a w o b e c r e a l n y c h n i e
b e z p i e c z e ń s t w i szansą j e j j e s t , że n a b i e r z e godności i po
zyska na nowo szacunek.
P o d o b n o Nietzsche, gdy po zerwaniu z L o u S a l o m e zna
lazł się zupełnie sam, p r z y t ł o c z o n y i p o k r z e p i o n y r a z e m
perspektywą ogromnego dzieła, k t ó r e s o b i e zamierzył, p r z e
c h a d z a ł się kiedyś n o c ą p o wzgórzach n a d Z a t o k ą G e n u
e ń s k ą ; t a m zapalał stosy liści i gałęzi i patrzył, j a k się
spopielają. Często myślałem o tych ogniach i zastana
w i a ł e m się n a d r o d z a j e m próby, j a k i m b y ł y b y dla pew
n y c h ludzi i dzieł. Bo nasza e p o k a j e s t j a k j e d e n z t y c h
o g n i : płomień, k t ó r y w i e l e dzieł o b r ó c i w popiół. Te j e d
n a k , co pozostaną, pozostaną n i e t k n i ę t e , i m y ś l ą c o n i c h
m o ż e m y zaznać t e j n a j w y ż s z e j radości i n t e l i g e n c j i , k t ó r a
nazywa się podziwem.
W o l n o p r a g n ą ć oczywiście, i j a p r a g n ę tego t a k ż e , że
by płomień był łagodniejszy, żeby nastąpiła przerwa, chwi
l a w y t c h n i e n i a i m a r z e ń . Może j e d n a k n i e m a i n n e g o po
k o j u dla artysty jak w ogniu walki. „Każdy mur jest
d r z w i a m i " , powiedział E m e r s o n . D r z w i i w y j ś c i a s z u k a j m y
więc tylko w murze, k t ó r y m a m y p r z e d sobą. Szukajmy
w y t c h n i e n i a t a m , gdzie można je znaleźć, to znaczy w w a l
c e . B o t a m ono j e s t . K t o ś powiedział, ż e w i e l k i e idee spa-
dają na świat na gołębich skrzydłach. Gdy n a t ę ż y m y
słuch, usłyszymy może wśród zgiełku państw i n a r o d ó w
słabe łopotanie skrzydeł, łagodny odgłos życia i nadziei.
J e d n i mówią, że tę nadzieję niesie lud, inni, że człowiek.
Ja sądzę, że budzą ją, ożywiają i podtrzymują miliony
ludzi samotnych, c z y n e m i dziełem codziennie p r z e c z ą c y c h
g r a n i c o m i pozorom historii, aby w błysku światła m o g ł a
się pojawić p r a w d a zawsze zagrożona, którą ze s w y c h
cierpień i radości każdy buduje dla wszystkich.
NOTATNIKI
Z e s z y t I
maj 1935 — wrzesień 1937
Maj 35
T o , c o c h c ę powiedzieć:
Że bez romantyzmu można znać nostalgię za utraconym
ubóstwem. Pewna suma lat w biedzie wystarczy do
ukształtowania wrażliwości. W t a k i m przypadku osobliwe
uczucie syna dla matki stanowi całą jego wrażli
wość. Manifestacje tej wrażliwości w najrozmaitszych
dziedzinach t ł u m a c z y w y s t a r c z a j ą c o u t a j o n e w s p o m n i e n i e ,
k t ó r e j e s t m a t e r i ą j e g o d z i e c i ń s t w a (lep u j e g o duszy).
Stąd dla kogoś, kto tego jest świadom, wdzięczność
i n i e c z y s t e s u m i e n i e . S t ą d też, przez p o r ó w n a n i e , j e ś l i z m i e
n i ł o się środowisko, poczucie u t r a c o n y c h b o g a c t w . B o g a
t y m niebo, k t ó r e o t r z y m a l i w dodatku, zdaje się n a t u r a l
n y m darem. W odczuciu b i e d a k ó w p r z y w r ó c o n y mu zo
staje sens niezmiernej łaski.
N i e c z y s t e s u m i e n i e d o m a g a się w y z n a ń . D z i e ł o j e s t wyz
n a n i e m , m u s z ę zaświadczyć. W ł a ś c i w i e j e d n ą t y l k o rzecz
m a m do p o w i e d z e n i a . W biedzie, w ś r ó d ludzi p o k o r n y c h
a l b o próżnych, n a j p e w n i e j d o t k n ą ł e m tego, c o zdaje m i się
prawdziwym sensem życia. Dzieła sztuki nie wystarczą.
Sztuka nie j e s t wszystkim dla mnie. Niech przynajmniej
będzie ś r o d k i e m .
L i c z ą s i ę t a k ż e z ł e wstydy, d r o b n e podłości, nieświado
my szacunek dla tamtego ś w i a t a (pieniędzy). Myślę, że
świat biedaków j e s t j e d n y m z tych rzadkich światów, jeśli
n i e j e d y n y m , k t ó r y z a m y k a się w sobie, j e s t wyspą w s p o
ł e c z e ń s t w i e . N i e w i e l k i m k o s z t e m zostaje się w n i m R o b i n
s o n e m . T e m u , k t o d o n i e g o wchodzi, t r z e b a powiedzieć:
„ T a m , d a l e k o " , w s k a z u j ą c n a m i e s z k a n i e l e k a r z a w odle
g ł o ś c i dwu k r o k ó w .
W s z y s t k o to ma w y r a z i ć u k ł a d m a t k a — syn.
To w o g ó l n y m r z u c i e .
W szczególe w s z y s t k o się k o m p l i k u j e :
1. D e k o r a c j a . D z i e l n i c a i j e j m i e s z k a ń c y .
2. M a t k a i j e j p o s t ę p o w a n i e .
3. S t o s u n e k s y n a do m a t k i .
R o z w i ą z a n i e j a k i e ? M a t k a ? O s t a t n i rozdział: w a r t o ś ć s y m
boliczna, k t ó r ą r e a l i z u j e n o s t a l g i a s y n a ? ? ?
*
C z u j e się w s w o j e j szczerości dobrze- B a r d z o rzadkie.
1
Jean Grenier, filozof 1 eseista, profesor filozofii w liceum, do
którego uczęszczał Camus w Algierze, późnie] jego przyjaciel.
(Dedykacje: Dwie strony tego samego, Człowiek zbuntowany).
Ważny również temat komedii. Z najgorszych cierpień
r a t u j e n a s poczucie, że j e s t e ś m y opuszczeni i sami, n i e dość
sami jednak, żeby „inni" nie mogli nas „widzieć" w na
szym nieszczęściu. W tym rozumieniu chwile naszego
szczęścia, t o c z a s e m t e w ł a ś n i e , k i e d y ś w i a d o m o ś ć naszego
opuszczenia wypełnia nas i podtrzymuje w bezmiernym
s m u t k u . I w t y m r o z u m i e n i u szczęście, to litość d l a naszego
nieszczęścia.
P r z y c h o d z ą c d o b i e d n y c h B ó g złożył l i t o ś ć o b o k rozpa
czy, j a k l e k a r s t w o o b o k c h o r o b y .
*
Za m ł o d u ż ą d a ł e m od ludzi w i ę c e j , niż mogą d a ć : ciągłej
przyjaźni, nieustającego wzruszenia.
Dziś u m i e m o d n i c h żądać m n i e j , niż m o g ą d a ć : t o w a
r z y s t w a b e z frazesów. I i c h wzruszenia, i c h przyjaźń, i c h
szlachetne gesty zachowują w moich oczach całą wartość
c u d u : są łaską.
*
Myśli się tylko obrazami. Jeśli chcesz być filozofem,
pisz p o w i e ś c i .
Absurd J a s n o ś ć widzenia
I I
Bezinteresowna gra
| siła i dobroć
I
strzec się Osiągnąć wytrwałość
p r z e d próżnością
I
Swięt.: Milczeć. Działać. Socjalizm
Osiągnięcie i realizacja
W tle: wartości heroiczne
Część II 2
A. w teraźniejszości
2
Plan Śmierci szczęśliwe), pierwszej powieści Camusa ukończonej
w 1937, która nigdy nie została ogłoszona drukiem.
B. w przeszłości
Rozdz. A I — D o m przed Ś w i a t e m . P r e z e n t a c j a .
— B1 — Wspomina. Związek z Lucienne.
— A 2 — D o m przed Ś w i a t e m . J e g o młodość.
— B 2 — L u c i e n n e opowiada o s w o i c h zdradach.
— A 3 — D o m przed Ś w i a t e m . Z a p r o s z e n i e .
— B 4 — Zazdrość s e k s u a l n a . S a l z b u r g . P r a g a .
— A 4 — D o m przed Ś w i a t e m . S ł o ń c e .
— B 5 — Ucieczka (list) Algier. Przeziębią się, jest
chory.
— A 5 — Noc w obliczu gwiazd. C a t h e r i n e .
P a t r i c e 3 opowiada h i s t o r i ę s k a z a n e g o n a ś m i e r ć : „Widzę
t e g o c z ł o w i e k a . J e s t w e m n i e . I każde j e g o słowo ś c i s k a m i
s e r c e . Ż y j e i o d d y c h a r a z e m ze mną. B o i się r a z e m ze mną.
...I t e n drugi, k t ó r y c h c e go ugiąć. I j e g o widzę, j a k
żyje. J e s t we m n i e . P o s y ł a m mu księdza, żeby słabł z dnia
na dzień.
W i e m , że t e r a z b ę d ę pisał. Nadchodzi czas, kiedy drze
wo, k t ó r e w y c i e r p i a ł o wiele, m u s i dać owoce. K a ż d a z i m a
k o ń c z y się wiosną. T r z e b a m i zaświadczyć. C y k l powróci
potem.
...Będę m ó w i ł tylko o mojej miłości życia. Ale będę
m ó w i ł na swój sposób...
R o z m a i t e są pokusy, dla k t ó r y c h piszą i n n i . I każde roz
czarowanie przynosi im dzieło sztuki, kłamstwo utkane
z k ł a m s t w i c h życia. A l e m o j e p i s a n i e narodzi się z m o j e
go szczęścia. N a w e t to, co będzie w n i m o k r u t n e . M u s z ę
pisać, j a k muszę p ł y w a ć , żąda t e g o m o j e c i a ł o . "
Część I I I (wszystko w t e r a ź n i e j s z o ś c i )
Rozdz. I — C a t h e r i n e , m ó w i P a t r i c e , wiem, że t e r a z b ę d ę
pisał. H i s t o r i ę s k a z a n e g o n a ś m i e r ć . P i s a ć t o m o j e prawdzi
w e zadanie, o d n a l a z ł e m j e .
3
Patrice, postać ze Śmierci Szczęśliwe}.
Rozdz. II — Z e j ś c i e z D o m u p r z e d Ś w i a t e m do portu,
itd. S m a k ś m i e r c i i s ł o ń c a . M i ł o ś ć ż y c i a .
6 historii:
H i s t o r i a w s p a n i a ł e j gry. P r z e p y c h .
H i s t o r i a u b o g i e j dzielnicy. Ś m i e r ć m a t k i .
Historia Domu przed Światem.
H i s t o r i a zazdrości s e k s u a l n e j .
Historia skazanego na śmierć.
Historia zejścia ku słońcu.
B a l e a r y : minione lato.
C e n ą podróży j e s t s t r a c h . W p e w n e j c h w i l i , d a l e k o od
naszego kraju, od naszego języka (francuska gazeta sta
je się b e z c e n n a ; i te wieczorne godziny w kawiarniach,
gdzie pragniesz otrzeć się o innych ludzi), chwyta nas
nieokreślony strach i instynktowne pragnienie, by po
wrócić do schronienia starych przyzwyczajeń. To naj-
oczywistsza zdobycz podróżowania. W t a k i e j c h w i l i j e s t e ś
my w gorączce, ale chłonni. Najmniejsze poruszenie
w s t r z ą s a n a m i do g ł ę b i istoty. S t r u m i e ń ś w i a t ł a — i o t w i e
ra się wieczność. D l a t e g o nie t r z e b a m ó w i ć , że p o d r ó ż u j e
s i ę dla p r z y j e m n o ś c i . N i e ma p r z y j e m n o ś c i w podróżach.
W i d z i a ł b y m w n i c h r a c z e j ascezę. P o d r ó ż u j e się dla k u l t u
ry, j e ś l i przez k u l t u r ę r o z u m i e ć ć w i c z e n i e naszego n a j b a r
dziej i n t y m n e g o z m y s ł u — z m y s ł u w i e c z n o ś c i . P r z y j e m n o ś ć
oddala n a s o d n a s s a m y c h , j a k r o z r y w k a P a s c a l a oddala g o
o d B o g a . Podróż, k t ó r a j e s t j a k w i e d z a w i e l k a i poważna,
p r z y w r a c a n a s s o b i e n a powrót.
Baleary.
Zatoka.
S a n Francisco — Klasztor.
Bellver.
B o g a t a dzielnica (cień i s t a r e k o b i e t y ) .
U b o g a d z i e l n i c a (okno).
K a t e d r a (zły s m a k i a r c y d z i e ł o ) .
Kabaret.
Wybrzeża Miramar.
V a l l d e n osa i t a r a s y .
S o l l e r i południe.
S a n A n t o n i o (klasztor). F e l a n i t x .
Pollensa: miasto. Klasztor. Pensjonat.
Ibiza: zatoka.
L a P e n a : fortyfikacje.
S a n Eulalia: Plaża. Święto.
K a w i a r n i a w porcie.
K a m i e n n e m u r y i m ł y n y n a wsi.
*
13 lutego 36
Ż ą d a m o d ludzi w i ę c e j , n i ż m i mogą dać. D a r e m n i e b y
łoby utrzymywać, że jest przeciwnie. Ale j a k i błąd i j a k a
b e z n a d z i e j n o ś ć . I ja s a m może...
S z u k a ć k o n t a k t ó w . W s z e l k i c h k o n t a k t ó w . J e ś l i c h c ę pi
sać o ludziach, jakże odsuwać się od pejzażu? A jeśli
przyciągają mnie niebo i światło, czy mam zapomnieć
o oczach i głosach tych, których kocham? Za każdym ra
z e m dają m i e l e m e n t y przyjaźni, f r a g m e n t y wzruszeń, nig
dy wzruszenie, nigdy p r z y j a ź ń .
M a m zobaczyć s i ę z p r z y j a c i e l e m s t a r s z y m o d e m n i e , że
by mu powiedzieć wszystko. To przynajmniej, co mnie
d ł a w i . A l e p r z y j a c i e l się śpieszy. Mówi się o wszystkim
i n i c z y m . M i j a godzina. I o t o j e s t e m j e s z c z e b a r d z i e j s a m o
t n y i pusty. T ę k a l e k ą mądrość, k t ó r ą u s i ł u j ę zbudować, m a
zniszczyć n i e d b a ł e s ł o w o p r z y j a c i e l a , k t ó r y m i się w y m y k a !
Non ridere, non lugere... i z w ą t p i e n i e o s o b i e i i n n y c h .
Ś m i e r ć , k t ó r a grze i b o h a t e r s t w u n a d a j e j e g o p r a w d z i w y
sens.
Marzec
S z a r e n i e b o . A l e ś w i a t ł o j e p r z e n i k a . K i l k a k r o p e l desz
c z u p r z e d chwilą. Z a t o k a w dole o z a t a r t y c h j u ż z a r y s a c h .
Ś w i a t ł o s i ę ożywia. S z c z ę ś c i e i ci, co są szczęśliwi. M a j ą
t y l k o t o , n a c o zasługują.
*
Marzec
K l i n i k a n a d A l g i e r e m . D o ś ć s i l n y w i a t r n a wzgórzu p o
rusza t r a w y i s ł o ń c e . I c a ł y t e n r u c h , j a s n y i d e l i k a t n y ,
U s t a j e w p e w n e j o d l e g ł o ś c i od w i e r z c h o ł k a , u stóp c z a r
n y c h cyprysów, w s p i n a j ą c y c h s i ę u s z c z y t u z w a r t y m i sze
r e g a m i . P i ę k n e ś w i a t ł o schodzi z n i e b a . W dole m o r z e b e z
zmarszczki i uśmiech j e g o błękitnych zębów. S t o j ę na wie
t r z e , w s ł o ń c u , k t ó r e o g r z e w a mi j e d n ą s t r o n ę t w a r z y , i p a
trzę, j a k m i j a t a c h w i l a j e d y n a , n i e z d o l n y d o p o w i e d z e n i a
s ł o w a . A l e z j a w i a się w a r i a t z e s w o i m p i e l ę g n i a r z e m . P o d
p a c h ą t r z y m a p u d e ł k o i idzie z p o w a g ą na t w a r z y .
— D z i e ń d o b r y p a n i (to do m ł o d e j k o b i e t y , k t ó r a j e s t
z e m n ą ) . P o z w o l i pan, ż e się p r z e d s t a w i ę : p a n A m b r o s i n o .
— P a n Camus.
— Ach, znałem jednego Camou. Przedsiębiorstwo samo
chodowe w Mostaganem. K r e w n y na pewno.
— Nie.
— To n i e szkodzi. P o z w o l i pan, że z o s t a n ę z p a n e m p r z e z
c h w i l ę . C o d z i e n n i e w o l n o m i w y c h o d z i ć n a p ó ł godziny. A l e
m u s z ę w p i e r w u b ł a g a ć p i e l ę g n i a r z a , ż e b y zgodził s i ę p ó j ś ć
ze mną. P a n jest k r e w n y m t e j młodej pani?
— Tak.
— O z n a j m i a m w i ę c p a n u , ż e z a r ę c z y m y się n a W i e l k a
n o c . M o j a żona p o z w o l i ł a m i n a t o . P r o s z ę , n i e c h p a n i z e c h
ce przyjąć t y c h kilka kwiatów. A t e n list to dla p a n a .
N i e c h p a n siądzie k o ł o m n i e . M a m t y l k o pół godziny.
— M u s i m y iść, p r o s z ę p a n a .
— W t a k i m razie k i e d y p a n a z o b a c z ę ?
— Jutro.
— Bo widzi pan, ja m a m t y l k o pół godziny i właśnie
przyszedłem, żeby t r o c h ę z a j ą ć się m u z y k ą .
Odchodzimy. Przy drodze wspaniały płomień czerwo
n y c h pelargonii. W a r i a t w y c i ą g a z e swego p u d e ł k a t r z c i n ę
przeciętą wzdłuż i sklejoną kawałkiem gumy. Wydobywa
z niej dziwną melodię, ż a r l i w ą i żałosną: Il pleut sur la
route... Muzyka nas wyprzedza, biegnie przez pelargonie
i w i e l k i e p o ł a c i e m a r g a r y t e k aż do m o r z a o n i e z m ą c o n y m
uśmiechu.
O t w o r z y ł e m list. Z a w i e r a ł w y c i ę t e i s t a r a n n i e p o n u m e r o
w a n e : ogłoszenia r e k l a m o w e .
*
Kwiecień
Pierwsze dni upału. Duszno. Zwierzęta leżą obrócone
n a bok. K i e d y dzień gaśnie, powietrze n a d m i a s t e m n a
b i e r a szczególnej j a k o ś c i . H a ł a s y p ł y n ą w g ó r ę i giną w
nim j a k balony. N i e r u c h o m e drzewa, nieruchomi ludzie.
Na t a r a s a c h r o z m a w i a j ą c e M a u r e t a n k i w o c z e k i w a n i u wie
czoru. Z a p a c h p a l o n e j k a w y . C h w i l a c z u ł a i rozpaczliwa.
Nic, c o można b y o b j ą ć . Nic, przed c z y m m o ż n a b y paść
na k o l a n a w oszalałej wdzięczności.
Maj
N i e odcinać się o d ś w i a t a . Z y c i e n i e j e s t c h y b i o n e , j e ś l i
j e s t w świetle. C a ł y m ó j w y s i ł e k we w s z y s t k i c h s y t u a c j a c h ,
nieszczęściach, r o z c z a r o w a n i a c h to znaleźć k o n t a k t y . I n a
wet w tym moim smutku j a k i e pragnienie kochania, jakie
o l ś n i e n i e na sam tylko widok wzgórz w powietrzu wie
czora.
K o n t a k t z tym, co prawdziwe, przede w s z y s t k i m z n a t u
rą, a p o t e m ze sztuką t y c h , co zrozumieli, z m o j ą własną
sztuką wreszcie, jeśli jestem do niej zdolny. Jeśli nie,
ś w i a t ł o i woda, i u p o j e n i e są j e s z c z e p r z e d e mną, i wilgot
ne usta pragnienia.
U ś m i e c h n i ę t a rozpacz. B e z w y j ś c i a , a l e o j e j c i ą g ł e j w ł a
dzy wiadomo, ż e j e s t próżna. N a j w a ż n i e j s z e : n i e zagubić
s i ę i n i e z g u b i ć tego, co uśpione j e s t w ś w i e c i e .
*
Maj
Wszystkie kontakty = kult własnego J a ? Nie.
K u l t w ł a s n e g o j a z a k ł a d a d y l e t a n t y z m a l b o optymizm.
G ł u p s t w o w o b u p r z y p a d k a c h . N i e w y b i e r a ć sobie życia,
a l e j e rozszerzać.
Uwaga: Kierkegaard, źródłem wszystkich naszych bied
jest porównywanie.
Z a a n g a ż o w a ć się do g ł ę b i . P o t e m z j e d n a k ą siłą przy
j ą ć tak i nie.
•
Maj
U kresu — i ponad: gra. Przeczę, jestem tchórzliwy
i s ł a b y , a działam, j a k b y m potwierdzał, j a k b y m b y ł s i l n y
i odważny. Kwestia w o l i = doprowadzić absurd do koń
ca = j e s t e m zdolny do...
Stąd grę traktować tragicznie, w j e j napięciu; komicz
nie — w rezultatach (obojętnych raczej).
Ale nie tracić czasu. Szukać doświadczenia skrajnego
w s a m o t n o ś c i . O c z y ś c i ć g r ę przez p o d b ó j s a m e g o s i e b i e —
wiedząc, ż e t o a b s u r d a l n e .
P o ł ą c z e n i e h i n d u s k i e g o m ę d r c a i b o h a t e r a zachodniego.
„Najwięcej zła wyrządziły mi idee ogólne."
T o s k r a j n e d o ś w i a d c z e n i e m a zawsze u s t a w a ć w o b e c w y
ciągniętej ręki. P o t e m powrócić do niego. Wyciągnięte ręce
są r z a d k i e .
*
Moj
Że ż y c i e j e s t s i l n i e j s z e — prawda, a l e i zasada wszyst
kich nikczemności. J a w n i e myśleć odwrotnie.
I o t o ryczą: j e s t e m a m o r a l n y .
Co się tłumaczy: trzeba mi moralności. Przyznaj się
w i ę c d o tego, g ł u p c z e . T o b i e t a k ż e .
*
I n n y w a r i a n t : t r z e b a b y ć prostym, p r a w d z i w y m , ż a d n e j
l i t e r a t u r y — p r z y s t a ć , w ł ą c z y ć się. A l e p r z e c i e ż to w ł a ś
nie robimy.
J e ś l i rozpacz j e s t b e z złudzeń, t r z e b a postępować, j a k b y
s i ę m i a ł o n a d z i e j ę — a l b o się z a b i ć . C i e r p i e n i e n i e d a j e
żadnych praw.
I n t e l e k t u a l i s t a ? T a k . I n i e z a p i e r a ć s i ę nigdy. I n t e l e k
t u a l i s t a t o ten, k t ó r y się rozdwaja. T o m i się podoba. J e
s t e m zadowolony, ż e j e s t m n i e dwóch. „Czy m o ż e z t e g o
powstać j e d n o ś ć ? " K w e s t i a praktyczna. T r z e b a się do te
go włożyć. „Gardzę inteligencją", znaczy naprawdę: „Nie
m o g ę znieść m o i c h w ą t p l i w o ś c i . "
Wolę mieć oczy otwarte.
Listopad
Z o b a c z y ć G r e c j ę . M y ś l i uczucie, s k ł o n n o ś ć d o wyra
zu j a k o dowody d e k a d e n c j i . R z e ź b a g r e c k a upada, k i e d y
z j a w i a się u ś m i e c h i s p o j r z e n i e . M a l a r s t w o w ł o s k i e t a k ż e —
w wieku X V I , „kolorystów".
P a r a d o k s G r e k a , w i e l k i e g o a r t y s t y m i m o woli. D o r y c k i e
przedstawienia Apolla cudowne, bo bez wyrazu. Wyraz
przydało malarstwo (niestety). — Ale polichromia zanika
i pozostaje arcydzieło.
Styczeń
Kaligula albo sens śmierci. 4 a k t y . 4
I — a. D o j ś c i e do w ł a d z y . Radość. Cnotliwa mowa
(por. S w e t o n i u s z ) .
b. Lustro.
II — a. J e g o siostry i D r u s i l l a .
b. Pogarda dla wielkich.
c. Ś m i e r ć Drusilli. Ucieczka Kaliguli.
III —
Zakończenie: Kaligula zjawia się rozchylając kurtynę:
„Nie, K a l i g u l a n i e u m a r ł . J e s t t u t a j i t u t a j . J e s t w k a ż
d y m z w a s . J e ś l i w ł a d z a j e s t w a m dana, j e ś l i m a c i e s e r c e ,
j e ś l i k o c h a c i e życie, u j r z y c i e , j a k w y z w a l a s i ę t e n p o t w ó r
czy anioł, k t ó r e g o n o s i c i e w s o b i e . Nasza e p o k a u m i e r a , bo
wierzyła w wartości, ponieważ uwierzyła, że ś w i a t może
być piękny i przestać być absurdalny. Żegnajcie, powra-
4
Pierwsza aluzja do Kaliguli: pierwszy zarys rozwiązania.
cam do historii, gdzie od tak dawna trzymają mnie w
z a m k n i ę c i u ci, c o o b a w i a j ą s i ę z a bardzo p o k o c h a ć . "
Luty
Cywilizacja to nie jest mniejszy czy większy stopień
wyrafinowania. To świadomość wspólna całemu ludowi.
I t a ś w i a d o m o ś ć nie j e s t n i g d y w y r a f i n o w a n a . J e s t n a w e t
z u p e ł n i e prosta. U c z y n i ć z c y w i l i z a c j i dzieło j a k i e j ś elity,
z n a c z y utożsamić ją z k u l t u r ą , k t ó r a j e s t z u p e ł n i e czymś
innym. Ale istnieje również cywilizacja śródziemnomor
s k a . I w p r z e c i w i e ń s t w i e : n i e m y l i ć c y w i l i z a c j i z ludem.
Maj
B ł ą d psychologii s z c z e g ó ł o w e j . Ludzie, k t ó r z y s i e b i e szu
kają, którzy się analizują. Ż e b y siebie poznać, żeby się
u t w i e r d z i ć . P s y c h o l o g i a j e s t działaniem, n i e r o z m y ś l a n i e m
nad sobą. Człowiek o k r e ś l a s i ę przez c a ł e życie. Z n a ć się
doskonale to umrzeć.
5
Temat Obcego.
L u t e r : „ J e s t tysiąckroć bardziej ważne wierzyć mocno
w rozgrzeszenie, niż b y ć g o g o d n y m . T a w i a r a u c z y n i w a s
g o d n y m i i da w a m p r a w d z i w e z a d o w o l e n i e . "
(Kazanie wygłoszone w Lipsku, 1519, O usprawiedliwie
niu.)
F i l o z o f i e s ą t y l e w a r t e , c o w a r c i s ą filozofowie. I m w i ę k
szy człowiek, t y m prawdziwsza filozofia.
•
Pocieszająca moc Piekła.
1. Z j e d n e j s t r o n y , n i e s k o ń c z o n e c i e r p i e n i e n i e ma d l a
nas sensu — wyobrażamy sobie chwile wytchnienia.
2 . Nie j e s t e ś m y u w r a ż l i w i e n i n a s ł o w o w i e c z n o ś ć . Nie
p o t r a f i m y go o c e n i ć . C h y b a t y l k o w t e j m i e r z e , w j a k i e j
mówimy o „wiecznej sekundzie".
3. P i e k ł o to i s t n i e ć w r a z z c i a ł e m — co przecież j e s t
lepsze od nicości.
P r a g a . U c i e c z k a przed s o b ą . 8
— Chciałbym mieć pokój.
— N a t u r a l n i e , p r o s z ę pana. Na j e d n ą n o c ?
— Nie. N i e w i e m .
— M a m y p o k o j e po 18, 25 i 30 k o r o n .
(Żadnej odpowiedzi)
— J a k i p o k ó j dla p a n a ?
— Wszystko jedno (wygląda na u l i c ę ) .
— Chłopcze, zanieś b a g a ż e do p o k o j u nr 12.
(Przytomnieje)
— Ile ten pokój?
— 30 koron.
— To za drogo. C h c i a ł b y m p o k ó j za 18 koron.
— Chłopcze, p o k ó j nr 34.
•
Lyon.
Vorarlberg — Halle.
K u p s t e i n — K a p l i c a i p o l a w deszczu n a d I n n e m . S a
motność, k t ó r a s i ę u m a c n i a .
Salzburg — Ildermann. Cmentarz Św. Piotra. Piękny
ogród M i r a b e l l e . Deszcze, floksy — J e z i o r o , góry — spa
c e r po płaskowyżu.
L i n z — Dunaj i przedmieścia robotnicze. Lekarz.
Butweiss — Przedmieście. Mały klasztor gotycki. Sa
motność.
P r a g a — C z t e r y pierwsze dni. K l a s z t o r b a r o k o w y . C m e n
t a r z żydowski. K o ś c i o ł y b a r o k o w e . W e j ś c i e d o r e s t a u r a c j i .
6
Śmierć szczęśliwa.
G ł ó d . B r a k pieniędzy. U m a r ł y . O g ó r e k w o c c i e . B e z r ę k i
i j e g o h a r m o n i a poniżej pośladka.
Drezno — malarstwo.
Bautzen — Cmentarz gotycki. Pelargonie i słoneczniki
w łukach z cegły.
W r o c ł a w — d r o b n y deszcz. K o ś c i o ł y i k o m i n y f a b r y k .
T r a g i z m tego m i a s t a .
Śląskie równiny: bezlitosne i niewdzięczne — wydmy —
L o t p t a k ó w w t ł u s t y m p o r a n k u n a d l e p k ą ziemią.
Ołomuniec — Łagodne, senne równiny Moraw. Z dale
ka — w z r u s z a j ą c e dzikie śliwy.
B r n o — ubogie dzielnice.
W i e d e ń — C y w i l i z a c j a — N a g r o m a d z o n y z b y t e k i opie
k u ń c z e ogrody. S m u t e k , k t ó r y k r y j e się w t y c h j e d w a b n y c h
fałdach.
Włochy.
K o ś c i o ł y — szczególne uczucie, j a k i e budzą: por. A n d r e a
del S a r t o .
M a l a r s t w o : ś w i a t p o w a ż n y i n i e r u c h o m y . Z a u f a n i e , itd.
Z a n o t o w a ć : m a l a r s t w o w ł o s k i e i j e g o upadek.
Lipiec 37
Awanturnik. Wie jasno, że nic j u ż nie ma do zrobienia
w sztuce. A n i w i e l k o ś ć , a n i n o w o ś ć n i e j e s t m o ż l i w a — w
kulturze Zachodu przynajmniej. Pozostaje tylko działanie.
A l e ten, co ma w i e l k ą duszę, w y b i e r a je z rozpaczą.
Lipiec
J e ś l i a s c e z a j e s t d o b r o w o l n a , m o ż n a pościć sześć tygod
n i ( w y s t a r c z y w o d a ) . J e ś l i j e s t p r z y m u s o w a (głód) n i e w i ę
c e j j a k dziesięć dni.
Źródło prawdziwej energii.
S y s t e m o d d y c h a n i a t y b e t a ń s k i c h j o g ó w . T r z e b a b y wpro
wadzić naszą p o z y t y w n ą metodologię do doświadczeń t e j
m i a r y . M i e ć „ o b j a w i e n i a " , w k t ó r e się n i e w i e r z y . T o , c o
m i s i ę p o d o b a : doprowadzić j a s n o ś ć widzenia d o eks
tazy.
*
Sierpień
W drodze do P a r y ż a : g o r ą c z k a , k t ó r a uderza do skroni,
o s o b l i w e i n a g ł e r o z s t a n i e się ze ś w i a t e m i ludźmi. W a l c z y ć
z w ł a s n y m c i a ł e m . W pociągu, na w i e t r z e , pusty i wydrą
żony od środka, przez c a ł y czas m y ś l a ł e m o K. Mansfield,
o t e j d ł u g i e j , czułej i b o l e s n e j h i s t o r i i w a l k i z c h o r o b ą .
W A l p a c h , w r a z z s a m o t n o ś c i ą i poczuciem, że j e s t e m t a m ,
a b y się leczyć, c z e k a m n i e świadomość mojej chroby.
*
Sierpień 37
Co dzień szedł w g ó r y i wracał milczący, podrapany,
z w ł o s a m i p e ł n y m i t r a w . I za k a ż d y m r a z e m b y ł to t e n
sam p o d b ó j bez u r z e c z e n i a . Z w o l n a ł a m a ł opór t e j w r o
g i e j ziemi. P o t r a f i ł n i e k i e d y s t a ć się b l i ź n i m t y c h okrąg
ł y c h i b i a ł y c h c h m u r za j e d y n ą , o d c i n a j ą c ą s i ę od szczy
tu sosną, t y c h łąk p o r o s ł y c h wierzbówką, j a r z ę b i n ą i dzwon
k a m i . Ł ą c z y ł się z t y m ś w i a t e m p a c h n ą c y m i s k a l i s t y m .
Doszedłszy do dalekiego szczytu, w obliczu ogromnego
i n a g l e o d k r y t e g o pejzażu czuł j e d n a k , że to, co w n i m się
rodzi, n i e j e s t u k o j e n i e m miłości, a l e r o d z a j e m p a k t u w e w
n ę t r z n e g o , k t ó r y z a w i e r a ł z tą obcą przyrodą, r o z e j m e m od
d z i e l a j ą c y m d w i e t w a r z e z a c i ę t e i dzikie, bliskością dwóch
p r z e c i w n i k ó w — n i g d y p o j e d n a n i e m d w ó c h przyjaciół.
Sierpień 37
C z ł o w i e k , k t ó r y s z u k a ł swego życia t a m , gdzie z n a j d u j e
się je zazwyczaj (małżeństwo, stanowisko, itd.), i który
z d a j e sobie n a g l e s p r a w ę , przeglądając katalog mód, jak
bardzo obcy jest temu życiu (takiemu, jakie proponują
katalogi mody).
Część I — J e g o życie dotychczas.
Część II — G r a .
Część I I I — Porzucenie kompromisów i prawda w na
turze.
Sierpień 37
O s t a t n i rozdział? P a r y ż — M a r s y l i a . Zejście ku morzu
Śródziemnemu.
I wszedł do wody, i z m y ł ze s w e j s k ó r y w s z y s t k i e c z a r
ne i w y k r z y w i o n e obrazy, k t ó r e pozostawił na n i e j świat.
Zapach tej s k ó r y odrodził się dla niego nagle w ruchu
m i ę ś n i . N i g d y m o ż e n i e czuł s i ę t a k b a r d z o p o j e d n a n y z e
ś w i a t e m niż w t y m posuwaniu się zgodnym z biegiem
s ł o ń c a . O t e j godzinie, k i e d y noc p r z e l e w a ł a się od gwiazd,
każdy jego gest rysował się na wielkiej, milczącej twarzy
nieba. J e ś l i poruszy ramieniem, zakreśli przestrzeń dzie
lącą t ę lśniącą g w i a z d ę o d t a m t e j , c o zdaje się n i k n ą ć c h w i
lami, zagarnie snopy gwiazd, biegi chmur. Ramię jego
p r z e c i n a ł o wodę n i e b a , a w o k ó ł b y ł o m i a s t o j a k płaszcz
z p o ł y s k l i w y c h muszli.
Sierpień 37
Za każdym razem gdy słucham politycznego przemówie
n i a l u b c z y t a m wypowiedzi t y c h , c o n a m i rządzą, j e s t e m
p r z e r a ż o n y : o d l a t n i e s ł y s z a ł e m nic, c o w y d a ł o b y dźwięk
ludzki. W c i ą ż s ą t o t e s a m e s ł o w a m ó w i ą c e t e s a m e k ł a m
s t w a . I j e ś l i ludzie n a t o przystają, j e ś l i g n i e w ludu n i e
zniszczył j e s z c z e t y c h b ł a z n ó w , t o d l a m n i e t y l k o dowód,
że dla ludzi i c h rząd n i c n i e znaczy i że s w o j e życie, p r z y
najmniej po części, i swoje tak zwane interesy życiowe
m a j ą z a nic, n a p r a w d ę z a n i c .
S i e r p i e ń 37
P l a n . 3 części.
C z ę ś ć I: A w t e r a ź n i e j s z o ś c i .
B w przeszłości.
Rozdział A l — D z i e ń M. Mersault7 widziany od zew
nątrz,
Rozdział B I — U b o g a dzielnica Paryża. Jatka z koń
skim mięsem.
P a t r i c e 8 i j e g o rodzina. N i e m y . B a b k a .
Rozdział A 2 — Rozmowa i paradoksy. Grenier. Kino.
Rozdział B 2 — C h o r o b a P a t r i c e ' a . D o k t o r . „ T o o s t a t n i e
ostrze."
Rozdział A 3 — M i e s i ą c w o b j a z d o w y m t e a t r z e .
Rozdział B 3 — Z a w o d y (faktorstwo, c z ę ś c i s a m o c h o d o
we, prefektura)
Rozdział A 4 — H i s t o r i a wielkiej miłości: „Nigdy pan
t e g o n i e odczuwał? — Owszem, z pa
nią." T e m a t rewolweru.
Rozdział B 4 — Ś m i e r ć m a t k i .
Rozdział A 5 — S p o t k a n i e z R a y m o n d e .
albo:
I A — Zazdrość seksualna.
B — U b o g a dzielnica — m a t k a .
II A — D o m p r z e d Ś w i a t e m — gwiazdy.
B — Ż y c i e w y p e ł n i o n e po b r z e g i .
I I I Ucieczka — Catherine, której nie kocha.
P o w i e ś ć : c z ł o w i e k , k t ó r y zrozumiał, ż e t r z e b a b y ć b o g a
tym, a b y żyć, który poświęca s i ę b e z r e s z t y zdobywaniu
pieniędzy, osiąga cel, żyje i u m i e r a s z c z ę ś l i w y . 9
8 września
M a r s y l i a , pokój h o t e l o w y . T a p e t a w w i e l k i e żółte k w i a
ty na szarym tle. Geografie brudu. Zatłuszczone i brudne
k ą t y za ciemnym kaloryferem. Łóżko z metalowych bla-
7
Mersault, bohater Obcego, a przedtem śmierci szczęśliwej.
8
Patrice, postać ze Śmierci szczęśliwe).
9
Notatka do Śmierci szczęśliwej.
szek, połamany wyłącznik... Ten rodzaj wolności, który
d a j e to, co p o d e j r z a n e i p o k ą t n e .
M. 8 września
Długie zejście w olśniewającym słońcu. K w i t n ą c e ole
a n d r y w M o n a c o i G e n u i . B ł ę k i t n e w i e c z o r y na l i g u r y j
skim wybrzeżu. Moje zmęczenie i to pragnienie łez. S a
m o t n o ś ć i p r a g n i e n i e m i ł o ś c i . W r e s z c i e P i z a , ż y w a i suro
wa, j e j zielone i ż ó ł t e p a ł a c e , j e j k o ś c i o ł y , j e j w d z i ę k n a
brzegu poważnego Arna. C a ł a szlachetność w tej odmo
w i e o d d a n i a się. M i a s t o s k r o m n e i c z u ł e . Na p u s t y c h u l i
c a c h , w n o c y , t a k b l i s k o mnie, że p ł a c z w r e s z c i e się wy
z w a l a . T o , c o w e m n i e o t w a r t e , zaczyna s i ę zasklepiać.
*
Na m u r a c h P i z y : Alberto fa l'amore con la mia sorella.
*
Czwartek 9
P i z a i mężczyźni l e ż ą c y przed D u o m o . C a m p o S a n t o , j e
go p r o s t e linie, c y p r y s y w c z t e r e c h r o g a c h . M o ż n a zrozu
mieć waśnie XV i X V I wieku. Każde miasto tutaj jest
ś w i a d o m e swego w y g l ą d u i s w e j g ł ę b o k i e j p r a w d y .
J e s t t y l k o t o życie, k t ó r e w s a m o t n o ś c i m i e r z ą m o j e k r o
ki wzdłuż A r n a . I to, k t ó r e c z u ł e m w s o b i e dojeżdżając do
Florencji. Poważne twarze kobiet, które nagle zagarnia
ś m i e c h . J e d n a zwłaszcza z d ł u g i m n o s e m i d u m n y m i u s t a
mi — w ś m i e c h u . W P i z i e d ł u g a b e z c z y n n a godzina na t r a
w i e P i a z z a del D u o m o . P i ł e m z fontann, w o d a b y ł a n i e c o
c i e p ł a w a , ale t a k a g ł a d k a . W y s i a d a j ą c w e F l o r e n c j i zatrzy
mywałem spojrzenie na twarzach, piłem uśmiech. Czy
jestem szczęśliwy, czy nieszczęśliwy? Ale cóż to znaczy.
Żyję w t a k i m uniesieniu.
R z e c z y i ludzie c z e k a j ą n a m n i e i j a n a p e w n o c z e k a m
na n i c h także, p r a g n ę i c h ze w s z y s t k i c h sił m o i c h i z g ł ę
b i m o j e g o s m u t k u . A l e t u w y g r y w a m , b o m i l c z ę i niczego
nie odsłaniam.
Cud, k t ó r y polega na t y m , że n i e m ó w i s i ę o sobie.
G i o t t o w S a n t a C r o c e . W e w n ę t r z n y u ś m i e c h św. F r a n
ciszka, k o c h a n k a p r z y r o d y i życia. U s p r a w i e d l i w i a t y c h ,
co w y b r a l i szczęście. Ł a g o d n e i d e l i k a t n e ś w i a t ł o nad F l o
r e n c j ą . Deszcz z b i e r a się i w y p e ł n i a n i e b o . Z ł o ż e n i e do
grobu Giottina: zdławione cierpienie Marii.
Mostra Giottesca.
T r z e b a czasu, by dostrzec, że t w a r z e p r y m i t y w ó w flo
r e n c k i c h to te s a m e , k t ó r e co dzień widzi się na ulicy.
J e s t t a k , bo z a t r a c i l i ś m y zdolność widzenia w t w a r z y t e
go, c o i s t o t n e . P a t r z y m y n a n a s z y c h w s p ó ł c z e s n y c h znajdu
j ą c w n i c h to t y l k o , co służy naszej o r i e n t a c j i (we
w s z y s t k i c h r o z u m i e n i a c h ) . P r y m i t y w i n i e deformowali,
ale „realizowali".
Dziedziniec w S a n t i s s i m a A n n u n z i a t a ; szare n i e b o cięż
k i e o d c h m u r , a r c h i t e k t u r a surowa, a l e n i c t u n i e m ó w i
o ś m i e r c i . S ą p ł y t y n a g r o b n e i wota, t e n b y ł c z u ł y m o j c e m
i w i e r n y m mężem, ów n a j l e p s z y m z m a ł ż o n k ó w i przezor
n y m h a n d l o w c e m , t a m t a znów młoda k o b i e t a , wzór wszel
k i c h cnót, m ó w i ł a po f r a n c u s k u i angielsku, si come il na-
tivo. (Wszyscy stworzyli sobie obowiązki i dzieci skaczą dziś
p o p ł y t a c h , k t ó r e m a j ą u w i e c z n i ć c n o t y u m a r ł y c h ) . Oto
m ł o d a dziewczyna, k t ó r a b y ł a nadzieją s w o i c h bliskich, Ma
la gioia è pellegrina sulla terra. Ale nic z tego mnie nie
przekonuje. S ą d z ą c z napisów, n i e m a l wszyscy poddali się
z rezygnacją, i to j e s t p e w n e , skoro przystali na s w o j e o b o
wiązki. J a się n i e poddam. B ę d ę p r o t e s t o w a ł d o k o ń c a
c a ł ą siłą mego m i l c z e n i a . N a n i c j e s t m ó w i ć : „ t r z e b a " . T o
m ó j b u n t m a r a c j ę i t a radość, k t ó r a j e s t j a k p i e l g r z y m
na z i e m i : muszę iść za nią k r o k w k r o k .
C h m u r y p ę c z n i e j ą n a d k l a s z t o r e m i noc z w o l n a z a c i e m
n i a p ł y t y , gdzie w y p i s a n a j e s t moralność, k t ó r ą obdarza
się u m a r ł y c h . G d y b y m m i a ł tu n a p i s a ć książkę o m o r a l
ności, m i a ł a b y sto stron, a dziewięćdziesiąt dziewięć z n i c h
b y ł o b y pustych. N a o s t a t n i e j n a p i s a ł b y m : „ Z n a m t y l k o j e
d e n obowiązek: k o c h a ć . " C o d o reszty, m ó w i ę n i e . M ó -
wię nie z e w s z y s t k i c h m o i c h sił. P ł y t y p o w i a d a j ą mi, ż e
to w o ł a n i e j e s t d a r e m n e i że życie j e s t col sol levante, col
sol cadente. A l e ta d a r e m n o ś ć n i e o d e j m u j e n i c m e m u b u n
towi, a w i e m , i l e mu dodaje.
Myślałem o tym w s z y s t k i m siedząc na ziemi, wsparty
o k o l u m n ę , a dzieci śmiały się i bawiły. Jakiś ksiądz
uśmiechnął się do mnie. K o b i e t y patrzyły na mnie z cie
kawością. W kościele organy grały cicho i ciepła barwa
i c h r y s u n k u w y n u r z a ł a s i ę c h w i l a m i spoza k r z y k ó w dzieci.
Ś m i e r ć ! J e s z c z e t r o c h ę , a u m r ę szczęśliwy. R o z t r w o n i ę c a
łą moją nadzieję.
P r y m i t y w i s i e n e ń s c y i f l o r e n c c y . I c h u p i e r a n i e się p r z y
budowlach mniejszych od postaci ludzkich nie wynika
z n i e z n a j o m o ś c i p e r s p e k t y w y , a l e z w y t r w a ł e j ufności, j a
ką p o k ł a d a j ą w l u d z i a c h i ś w i ę t y c h . W y k o r z y s t a ć w deko
racji teatralnej.
P ó ź n e róże w k l a s z t o r z e S a n t a M a r i a N o v e l l a i k o b i e
t y w t e n niedzielny r a n e k w e F l o r e n c j i . S w o b o d n e piersi,
oczy i usta, k t ó r e p r z y p r a w i a j ą o b i c i e s e r c a , suchość w
u s t a c h i p ł o m i e ń w lędźwiach.
Fiesole.
Prowadzi się życie trudne do przeżycia. Nie zawsze
m o ż n a c z y n y dostosować do s w o j e g o w i d z e n i a rzeczy. (I los
m ó j , j e g o b a r w a , g d y zdaje m i się, ż e j ą dostrzegam, u m y
ka przed m o i m s p o j r z e n i e m . ) T r u d z i s z się i walczysz, by
osiągnąć samotność. Ale nadchodzi dzień, kiedy dawny
u ś m i e c h p r z y w r ó c o n y j e s t ziemi. I w ó w c z a s j e s t t a k , j a k b y
w a l k i i życie z o s t a ł y w n a s s t a r t e j e d n y m p o c i ą g n i ę c i e m .
M i l i o n y oczu podziwiały t e n pejzaż, a j e s t on dla m n i e
j a k pierwszy u ś m i e c h ś w i a t a . U w a l n i a m n i e od siebie w
g ł ę b o k i m r o z u m i e n i u s ł o w a . U p e w n i a m n i e , ż e poza m o j ą
m i ł o ś c i ą wszystko j e s t d a r e m n e i że m o j a m i ł o ś ć n a w e t ,
j e ś l i n i e j e s t n i e w i n n a i b e z przedmiotu, n i e m a dla m n i e
wartości. Odmawia mi osobowości i cierpienie moje po
zostawia bez echa. Świat jest piękny i tylko tyle. Jego
w i e l k a prawda, k t ó r e j uczy cierpliwie, j e s t w stwierdzeniu,
że u m y s ł j e s t n i c z y m i s e r c e n a w e t . I że k a m i e ń , k t ó r y
o g r z e w a słońce, a l b o cyprys, k t ó r y o g r o m n i e j e n a t l e n i e b a
bez chmur, wyznaczają granice jedynego świata, gdzie
„ m i e ć r a c j ę " n a b i e r a s e n s u : p r z y r o d a b e z ludzi. T e n ś w i a t
m n i e przekreśla. Prowadzi do końca. Neguje bez gniewu.
I j a , zgodny i zwyciężony, szedłbym ku mądrości, gdzie
wszystko już jest zdobyte — gdyby łzy nie podchodziły
mi do oczu i gdyby ten wielki szloch poezji, którym
wzbiera moje serce, nie kazał mi zapomnieć o prawdzie
świata.
Z e s z y t II
wrzesień 1937 — kwiecień 1939
R a m a Kriszna o targu:
„ C z ł o w i e k p r a w d z i w i e m ą d r y t o ten, który nie gardzi
niczym."
N i e mieszać i d i o t y z m u ze świętością.
23 września
Samotność, luksus bogatych.
10
Kierkegaard.
m i e s z c z a ń s k a wywodząca s i ę z X V I I I w i e k u . „ W s z y s t k i e
n a s z e w y s i ł k i p o w i n n y z m i e r z a ć d o tego, b y i d e e miesz
c z a ń s k i e n i e m o g ł y z a t r u ć w s t ę p u j ą c e j k l a s y : d l a t e g o nigdy
n i e dość p r z e c i n a n i a w s z e l k i c h związków p o m i ę d z y l u d e m
i l i t e r a t u r ą X V I I I w i e k u . " (Illusion du Progrés, s. 2 8 5 i 286)
30 września
N i e p r z e r a b i a się napisanego, ż e b y s z y b c i e j zabłysnąć.
Odrażające. Zacząć na nowo.
4 października
„Aż do o s t a t n i c h dni ż y ł e m w p r z e k o n a n i u , że t r z e b a
coś z r o b i ć w życiu, że t r z e b a z a r a b i a ć na życie, u s t a l i ć się,
urządzić — w ł a ś n i e dlatego, że wyszło s i ę z biedy. To prze
k o n a n i e , k t ó r e g o n i e ś m i e m j e s z c z e n a z w a ć przesądem, m u
s i a ł o z a p e w n e t k w i ć w e m n i e g ł ę b o k o , s k o r o n i e zniszczyły
go m o j e szyderstwa i d e f i n i t y w n e d e k l a r a c j e . I oto, gdy
o t r z y m a ł e m posadę w B e l - A b b è s 1 1
i gdy s t a n ą ł e m w o b e c
czegoś, c o m i a ł o b y ć rozstrzygające, w s z y s t k o t o p o j a w i ł o
się n a nowo. O d m ó w i ł e m , m a j ą c n a j w i d o c z n i e j z a n i c pew
ność j u t r a , szansę p r a w d z i w e g o życia. C o f n ą ł e m się przed
t y m , co p o n u r e i tępe w t a k i e j e g z y s t e n c j i . G d y b y m prze
t r z y m a ł pierwsze dni, z g o d z i ł b y m się n a p e w n o . A l e t u
w ł a ś n i e k r y ł o się n i e b e z p i e c z e ń s t w o . B a ł e m się, b a ł e m się,
s a m o t n o ś c i i o s t a t e c z n e g o o k r e ś l e n i a . N i e p o t r a f i ę dziś po
wiedzieć, czy w o d r z u c e n i u t e g o życia, w odcięciu się od
wszystkiego, co n a z y w a się «przyszłością», w pozostaniu na
dal w n i e p e w n o ś c i i biedzie b y ł a słabość czy s i ł a . A l e w i e m
p r z y n a j m n i e j , że j e ż e l i zrodził się konflikt, to n i e b e z po
wodu. C h y b a , że zważywszy wszystko dobrze... Nie. J e ś l i
u c i e k ł e m , t o n i e t y l k o przed u s t a l e n i e m , ale przed u s t a l e
n i e m w szpetocie.
C z y t e r a z j e d n a k j e s t e m zdolny d o tego, c o n a z y w a j ą
«powagą»? C z y j e s t e m p r ó ż n i a k i e m ? Nie sądzę, i p o t r a -
11
Camus został mianowany profesorem w liceum w Sidi Bel-Abbes.
f i ł e m t e g o sobie dowieść. A l e czy w o l n o odrzucić t r u d p o d
p r e t e k s t e m , ż e t e n t r u d się n i e p o d o b a ? M y ś l ę , ż e p r ó ż n i a c
t w o może z a c h w i a ć t y l k o ludźmi p o z b a w i o n y m i t e p e r a m e n -
tu. I j e ś l i b y mi go z a b r a k ł o , p o z o s t a ł o b y t y l k o j e d n o roz
wiązanie."
10 października
M i e ć w a r t o ś ć a l b o j e j n i e m i e ć . T w o r z y ć a l b o n i e two
rzyć. W pierwszym wypadku wszystko jest usprawiedliwio
n e . W s z y s t k o , b e z w y j ą t k u . W d r u g i m to A b s u r d k o m p l e t
ny. Pozostaje tylko wybór samobójstwa najbardziej este
tycznego: małżeństwo + 40 godzin p r a c y albo r e w o l w e r .
*
W i o s k i w o k ó ł p u n k t ó w n a t u r a l n y c h , z k t ó r y c h k a ż d a ży
je w ł a s n y m ż y c i e m . L u d z i e w b i a ł y c h i d ł u g i c h t k a n i n a c h ,
i c h gest p r o s t y i p e ł e n p r e c y z j i , k t ó r y o d c i n a się od zawsze
b ł ę k i t n e g o n i e b a . N a s k r a j a c h dróg figowce, drzewa o l i w n e
i ś w i ę t o j a ń s k i e , j u j u b y . S p o t y k a n i na d r o g a c h ludzie p r o
wadzą osiołki o b j u c z o n e o l i w k a m i . T w a r z e m a j ą brązowe,
oczy jasne. I pomiędzy człowiekiem, drzewem, gestem,
wzgórzem rodzaj zgody patetycznej i wesołej zarazem.
G r e c j a ? Nie, K a b y l i a . I j e s t tak, j a k b y n a g l e , p o w i e k a c h ,
c a ł a H e l l a d a , p r z e n i e s i o n a pomiędzy m o r z e i góry, o d r o
dziła się na n o w o w s w e j ś w i e t n o ś c i a n t y c z n e j — dzięki
swemu sąsiedztwu ze Wschodem trochę bardziej leniwa
i bardziej respektująca Przeznaczenie.
H u x l e y . „ W k o ń c u lepiej j e s t b y ć p r z y z w o i t y m mieszczu
c h e m niż l i c h y m c y g a n e m , f a ł s z y w y m a r y s t o k r a t ą albo po
ślednim intelektualistą."
* i
21 października
T r z e b a osobliwie w i ę c e j energii, b y podróżować nędznie,
n i ż ż e b y o d g r y w a ć osaczonego t u r y s t ę . P o d r ó ż o w a ć n a po
k ł a d a c h statków, przyjeżdżać z m ę c z o n y m i p u s t y m od środ-
ka, t ł u c się godzinami t r z e c i ą klasą, często j a d a ć t y l k o raz
dziennie, l i c z y ć pieniądze o b a w i a j ą c się, że w k a ż d e j c h w i l i
j a k i ś n i e p r z e w i d z i a n y w y p a d e k może p r z e r w a ć podróż, j u ż
ze s w e j n a t u r y uciążliwą — w s z y s t k o to żąda odwagi i wo
li, c h r o n i ą c y c h przed t r a k t o w a n i e m serio k a z a ń o „ w y o b
c o w a n i u " . P o d r ó ż o w a ć a n i n i e j e s t wesoło, a n i ł a t w o . I t r z e
ba m i e ć s m a k tego, co t r u d n e , i m i ł o ś ć tego, co n i e z n a n e ,
ż e b y u r z e c z y w i s t n i ć s w o j e m a r z e n i e o podróży, gdy j e s t się
b i e d n y m i b e z pieniędzy. A l e d o b r z e zważywszy wszystko,
jest w tym ochrona przed dyletantyzmem. Nie powiem
oczywiście, ż e k ł o p o t G i d e ' a a l b o M o n t h e r l a n t a polega n a
t y m , że n i e m a j ą zniżek na k o l e j a c h , i d l a t e g o muszą po
zostać przez sześć dni w j e d n y m m i e ś c i e . Wiem jednak
doskonale, że w ł a ś n i e z p o w o d u zniżek na k o l e j a c h n i e m o
g ę widzieć rzeczy tak, j a k widzą j e G i d e i M o n t h e r l a n t .
25 października
G a d a n i e — i to, co w n i m n i e z n o ś n e i p o n i ż a j ą c e .
6 listopada
D r o g a M a d e l e i n e . D r z e w a , z i e m i a i n i e b o . I j a k a ż od
l e g ł o ś ć o d m o j e g o g e s t u d o t e j pierwszej gwiazdy, która
c z e k a ł a nas za p o w r o t e m i, z a r a z e m , j a k i e s e k r e t n e porozu
mienie.
*
8 listopada
W m a ł y m k i n i e s p r z e d a j e się p a s t y l k i m i ę t o w e , na k t ó
r y c h j e s t n a p i s a n e : „Czy ożenisz s i ę k i e d y ś z e m n ą ? " „Czy
mnie kochasz?" I odpowiedzi: „Dziś w i e c z ó r " „Bardzo",
itd. P o d a j e się p a s t y l k i sąsiadce, k t ó r a odpowiada w t e n
s a m sposób. T a k oto przy wymianie pastylek miętowych
ż y c i e w i ą ż e się z ż y c i e m .
22 listopada
J e s t r z e c z ą n o r m a l n ą p o ś w i ę c i ć t r o c h ę życia, b y n i e s t r a -
cić całego. Sześć albo o s i e m godzin dziennie, żeby nie
zdechnąć z głodu. A potem wszystko jest korzyścią dla
kogoś, k t o c h c e k o r z y s t a ć .
*
F a c e t , k t ó r y budził n a j w i ę k s z e n a d z i e j e i k t ó r y p r a c u j e
t e r a z w b i u r z e . 1 2 P o z a t y m n i c n i e r o b i : w r a c a d o domu,
k ł a d z i e się i c z e k a na p o r ę k o l a c j i p a l ą c , p o t e m k ł a d z i e
s i ę znowu i śpi do n a s t ę p n e g o r a n k a . W niedzielę w s t a j e
b a r d z o późno i podchodzi do o k n a : p a t r z y na deszcz a l b o
n a s ł o ń c e , n a p r z e c h o d n i ó w a l b o n a ciszę. T a k przez c a ł y
r o k . C z e k a . C z e k a n a ś m i e r ć . P o cóż n a d z i e j a , s k o r o t a k czy
inaczej...
I
P o l i t y k a i losy l u d z k i e są w r ę k a c h * ludzi p o z b a w i o n y c h
i d e a ł u i w i e l k o ś c i . C i , co są w i e l c y , n i e z a j m u j ą się polity
ką. I t a k j e s t ze w s z y s t k i m . Chodzi j e d n a k o to, by stwo
rzyć w sobie nowego człowieka; żeby ludzie czynu byli
r ó w n i e ż ludźmi i d e a ł u , p o e t a m i p r z e m y s ł u ; ż e b y urzeczy
w i s t n i ć s w o j e sny, u c z y n i ć j e d z i a ł a n i e m . D a w n i e j m o ż n a
b y ł o a l b o się i c h w y r z e c , albo w n i c h s i ę z a t r a c i ć . A n i się
w y r z e k a ć , ani z a t r a c a ć .
*
Oswald Spengler (Déclin de l'Occident): I. Forma i rze
czywistość:
„ R o z u m i e ć świat, z n a c z y b y ć n a j e g o w y s o k o ś c i . "
„ T e n , co definiuje, n i e zna losu."
„Poza koniecznością p r z y c z y n o w ą — k t ó r ą n a z w ę logi
ką p r z e s t r z e n i — i s t n i e j e w życiu r ó w n i e ż l o g i k a o r g a n i c z
na losu — l o g i k a czasu..."
B r a k zmysłu h i s t o r y c z n e g o u G r e k ó w .
„Historia, od s t a r o ż y t n o ś c i . aż do w o j e n perskich, j e s t
produktem myśli z gruntu mitycznej."
K o l u m n a e g i p s k a b y ł a z początku k o l u m n ą z k a m i e n i a ,
kolumna dorycka — z drzewa. Dusza attycka wyrażała
w t e n sposób s w o j ą g ł ę b o k ą w r o g o ś ć w o b e c t r w a n i a . „ K u l -
12
Notatka do Śmierci szczęśliwej.
t u r a e g i p s k a — u c i e l e ś n i e n i e zapobiegliwości." G r e c y , n a
ród szczęśliwy, n i e m a j ą h i s t o r i i .
Luty 38
Duch rewolucyjny zawiera się całkowicie w proteście
c z ł o w i e k a p r z e c i w j e g o l u d z k i e j k o n d y c j i . W t y m rozumie
niu, i pod r o z m a i t y m i p o s t a c i a m i , j e s t to j e d y n y w i e c z n y
t e m a t s z t u k i i religii. R e w o l u c j a d o k o n u j e s i ę zawsze prze-
c i w k o B o g o m — o d b u n t u P r o m e t e u s z a począwszy. J e s t t o
żądanie, jakie człowiek stawia swemu losowi; tyrani
i m i e s z c z a ń s k i e m a r i o n e t k i to t y l k o p r e t e k s t y .
D u c h a buntu można niewątpliwie odnaleźć w jego akcie
historycznym. Ale trzeba wówczas całego napięcia uczucio
wego, d o j a k i e g o z d o l n y j e s t M a l r a u x , b y oprzeć s i ę c h ę c i
p r z e p r o w a d z e n i a dowodu. P r o ś c i e j j e s t w i d z i e ć go w j e g o
e s e n c j i i losie. W t y m r o z u m i e n i u dzieło sztuki, k t ó r e u k a
z a ł o b y podbój szczęścia, b y ł o b y d z i e ł e m r e w o l u c y j n y m .
Kwiecień 38
To, co w losie człowieka pracującego i w cywilizacji
z b u d o w a n e j na p r a c y j e s t o d r a ż a j ą c e i nędzne.
A l e chodzi o to, by u m i e ć to znieść i n i e d a ć za w y g r a n ą .
R e a k c j ą n a t u r a l n ą n a p r a c ę j e s t zawsze r o z d r a b n i a n i e się,
stworzenie wokół siebie łatwych podziwów, publiczności,
p r e t e k s t ó w do podłości i k o m e d i i (większość ognisk d o m o
wych powstaje w tym celu). Inna nieunikniona reakcja to
w y g ł a s z a n i e frazesów. Zresztą j e d n o z d r u g i m m o ż e iść w
parze, j e ś l i d o t e g o dodać b e z w o l n o ś ć fizyczną, b r a k k u l
t u r y c i a ł a i r o z l u ź n i e n i e woli.
Przede wszystkim chodzi o to, by milczeć — wyzbyć
się p u b l i c z n o ś c i i u m i e ć s i e b i e osądzić. Z n a l e ź ć r ó w n o w a
gę pomiędzy c z u j n ą kulturą ciała i czujną świadomością
życia. P o r z u c i ć w s z e l k ą p r e t e n s j ę i p o d j ą ć p o d w ó j n ą p r a
cę w y z w o l e n i a — od pieniędzy oraz od własnych próż
n o ś c i i podłości. B y ć w porządku. D w a l a t a ż y c i a to n i e za
długo n a r o z w a ż e n i e j e d n e g o p r o b l e m u . Z n i e ś ć w s z y s t k i e
s t a n y p o p r z e d z a j ą c e i c a ł y w y s i ł e k w ł o ż y ć w p i e r w w to, by
z a c h o w a ć , co j u ż zdobyte, a potem, by c i e r p l i w i e uczyć s i ę
n o w e g o . Z a t ę c e n ę j e d n a szansa n a dziesięć, ż e u n i k n i e
się losu n a j b a r d z i e j odrażającego i nędznego: losu c z ł o
wieka, który pracuje.
Kwiecień
Wysłać dwa Eseje. Kaligula. Bez znaczenia. Nie dość
dojrzałe. Opublikować w Algierze.
P o d j ą ć na nowo: Filozofia i Kultura. Wszystko zosta
wić dla najważniejszego: Teza.
albo Biologia + docentura
albo Indochiny.
Notować codziennie w t y m zeszycie: Z a dwa l a
t a napisać dzieło.
*
Maj
Nietzsche. Potępienie Reformacji, która ratuje chrystia-
n i z m w b r e w zasadom ż y c i a i miłości, j a k i e mu przydał
Cezar Borgia. Papież Borgia usprawiedliwił wreszcie
chrystianizm.
*
S c e n a : mąż, żona i p u b l i c z k a .
O n j e s t k i m ś i lubi b ł y s z c z e ć . O n a m i l c z y , a l e j e j k r ó t
kie i suche zdania kładą każdy efekt kochanego męża.
W ten sposób podkreśla nieustannie swoje przewagi. On
p a n u j e n a d sobą, ale c z u j e się poniżony i t a k rodzi się
nienawiść.
Przykład. Z uśmiechem: „Nie udawaj głupszego niż
j e s t e ś , m ó j drogi."
P u b l i c z k a s k r ę c a się, u ś m i e c h y z a ż e n o w a n i a . O n c z e r w i e
ni się, podchodzi do n i e j , c a ł u j e ją w r ę k ę i z u ś m i e c h e m :
„Masz rację, kochanie."
T w a r z j e s t u r a t o w a n a i n i e n a w i ś ć p o r a s t a w sadło,
P a m i ę t a m j e s z c z e t ę m o j ą rozpacz, g d y m a t k a o z n a j m i
ł a mi, ż e „ t e r a z j u ż j e s t e ś dość duży i n a N o w y R o k b ę
dziesz d o s t a w a ł p o ż y t e c z n e p o d a r k i " . Dziś j e s z c z e czuję t e n
u t a j o n y s k u r c z s e r c a , g d y dają m i p o d a r k i t e g o rodzaju.
A przecież w i e d z i a ł e m , że to m ó w i ł a m i ł o ś ć , dlaczego "jed
nak miłość przemawia czasem tak śmiesznym językiem?
*
O t e j s a m e j r z e c z y n i e m y ś l i się t a k s a m o r a n o i w i e
c z o r e m . A l e gdzie j e s t prawda, w m y ś l i n o c y czy w du
chu południa? Dwie odpowiedzi, dwie rasy ludzi.
Maj
Stara kobieta umiera w przytułku dla starców.13 Jej
p r z y j a c i ó ł k a , k t ó r ą z d o b y ł a s o b i e w c i ą g u t r z e c h lat, p ł a
cze „ponieważ n i c j e j j u ż n i e z o s t a ł o " . D o z o r c a m a ł e j kost
nicy, paryżanin, mieszka tam z żoną. „Któż by powie
dział, że w w i e k u 74 l a t s k o ń c z ę w p r z y t u ł k u dla s t a r
ców w Marengo?" J e g o syn jest na stanowisku. Przyje
chali z Paryża. Synowa ich nie chciała. Sceny. Stary w
k o ń c u „podniósł na n i ą r ę k ę " . S y n u m i e ś c i ł rodziców w
przytułku. Grabarz, który był przyjacielem zmarłej. Cza
s e m w y b i e r a l i się w i e c z o r e m d o m i a s t e c z k a . M a ł y staru
szek, k t ó r y idzie za trumną do kościoła i na cmentarz
( 2 k m ) . P o n i e w a ż j e s t k a l e k ą , n i e może w y t r z y m a ć t e m p a
i z o s t a j e dwadzieścia m e t r ó w w t y l e . Z n a j e d n a k okolicę,
r o b i s k r ó t y i d o g a n i a k o n d u k t dwa c z y t r z y razy, p o t e m
znowu odpada.
Pielęgniarka Mauretanka, która zamyka trumnę, jest
c h o r a n a s z a n k r a , nos z a k r y t y s t a l e p r z e p a s k ą .
Przyjaciele zmarłej: mali starzy mitomani. Wszystko
w przeszłości b y ł o p i ę k n e . R o z m o w a : „ P a n i c ó r k a n i e p i
s a ł a do p a n i ? — N i e . — M o g ł a b y s o b i e p r z y p o m n i e ć , że
ma matkę."
A t a m t a umarła — znak i ostrzeżenie dla w s z y s t k i c h .
13
Notatka do Obcego.
K o n i e c — Mersault pije.
„O, m ó w i C e l e s t y n 1 4 w y c i e r a j ą c k o n t u a r . S t a r z e j e s z się,
M e r s a u l t . " M e r s a u l t o d s t a w i a n a g l e kieliszek. P r z e g l ą d a
się w lustrze nad k o n t u a r e m . To p r a w d a .
L a t o w Algierze.
D l a kogo t e n snop c z a r n y c h p t a k ó w w z i e l o n y m n i e b i e ?
L a t o ślepe i głuche wkrada się i przydaje c z y s t o ś c i wo
łaniom jerzyków i okrzykom sprzedawców gazet.
Czerwiec. Na lato:
1. S k o ń c z y ć F l o r e n c j ę i A l g i e r .
2. K a l i g u l a .
3. L e t n i a improwizacja.
4. E s e j o t e a t r z e .
5. E s e j o 40 godzinach.
6. N a p i s a ć na n o w o P o w i e ś ć .
7. A b s u r d .
Do Letniej improwizacji:
— Widzu.
— Aha!
— Widzu.
— Aha!
— Jesteś rzadki, widzu.
— J a k to r z a d k i ? ( o d w r a c a się.)
— N o rzadki. Nie m a c i ę wielu. J e s t c i ę k i l k u .
— J e s t się t y m , c z y m s i ę może b y ć .
— Oczywiście. A l e t a k i , j a k i j e s t e ś , to d l a nas dość.
*
14
Postać wpierw występująca w Śmierci szczęśliwe), a potem
w Obcym.
E s e j e o 40 godzinach.
W mojej rodzinie: 10 godzin p r a c y . Sen, Niedziela-Po-
niedziałek. — B e z r o b o c i e : mężczyzna płacze. Wielkim nie
szczęściem jest, że człowiek musi p ł a k a ć i p r a g n ą ć tego,
co go u p o k a r z a (konkurencja).
*
Jedyne dziś możliwe braterstwo, jedyne, które nam
proponują i na k t ó r e n a m pozwalają, to odrażające, brud
ne b r a t e r s t w o w obliczu śmierci na wojnie.
15
Liberalny ekonomista współczesny.
Ta osobliwa próżność człowieka, który pozwala wie
rzyć i s a m c h c e wierzyć, że zmierza do prawdy, g d y t y l
ko m i ł o ś c i żąda od tego ś w i a t a .
Sierpień
P o k ó j , w y c h o d z ą c y n a podwórze — o t w i e r a s i ę n a dru
gi p o k ó j , k t ó r y t a m t e n o ś w i e t l a i k t ó r y z k o l e i ł ą c z y się
z trzecim, bez okna. W t y m pokoju trzy materace. Trzy
ś p i ą c e osoby. A l e że długość materaców przekracza sze
r o k o ś ć p o k o j u , w s p a r t o i c h g ó r n e części o ś c i a n ę i ludzie
śpią w ł u k u k o ł a .
J e d y n a wolność m o ż l i w a j e s t wolnością w o b e c ś m i e r c i .
C z ł o w i e k i e m p r a w d z i w i e w o l n y m j e s t ten, k t ó r y p r z y j m u -
j ą c śmierć j a k o taką, przyjmuje jednocześnie konsekwen
c j e — to z n a c z y u p a d e k w s z y s t k i c h t r a d y c y j n y c h w a r t o ś c i
życia. „Wszystko jest dozwolone" Iwana Karamazowa to
j e d y n y w y r a z w o l n o ś c i k o h e r e n t n e j . A l e t r z e b a dojść a ż d o
kresu tej formuły.
P r z y d a ć szczęścia c z ł o w i e k o w i t o p r z y d a ć w y m i a r u t r a
gizmowi jego świadectwa. D z i e ł o sztuki, p r a w d z i w i e tra
g i c z n e (jeśli j e s t ś w i a d e c t w e m ) p o w i n n o b y ć d z i e ł e m c z ł o
wieka szczęśliwego. Bo wówczas będzie całkowicie na
t c h n i o n e przez ś m i e r ć .
Belcourt.
M ł o d a k o b i e t a , k t ó r e j m ę ż o w i podczas s i e s t y n i e powin
n y przeszkadzać dzieci. D w i e izby. K ł a d z i e k o ł d r ę n a podło
dze w j a d a l n i i z a b a w i a dzieci b e z g ł o ś n i e , ż e b y mężczyzna
m ó g ł spać. D r z w i n a k l a t k ę schodową s ą o t w a r t e , b o j e s t
gorąco. Od czasu do czasu m o r z y ją sen, i przechodząc
m o ż n a widzieć j e j p r z e c h y l o n e c i a ł o , k t ó r e g o l e k k i m poru
szeniom przyglądają się m i l c z ą c e dzieci.
M y ś l zawsze w y b i e g a n a p r z ó d . S i ę g a z b y t daleko, d a l e j
niż ciało, które j e s t w teraźniejszości.
P r z e k r e ś l i ć n a d z i e j ę , z n a c z y sprowadzić m y ś l d o c i a ł a .
A c i a ł o ma zgnić.
L e ż ą c u ś m i e c h n ą ł s i ę n i e u d o l n i e i j e g o oczy z a b ł y s ł y .
C a ł a m i ł o ś ć podeszła j e j n a g l e d o g a r d ł a i ł z y n a p ł y n ę ł y
do oczu. R z u c i ł a się do j e g o ust, łzy r o z m a z y w a ł y się po-
między ich twarzami. P ł a k a ł a i na tych słonych wargach
czuł c a ł ą gorycz ich m i ł o ś c i .
„ G d y b y m c h o ć u m i a ł a c z y t a ć . A l e w i e c z o r e m nie m o g ę
robić na d r u t a c h przy ś w i e t l e . Muszę się w i ę c położyć i c z e
k a ć . T o długo, t a k i e dwie godziny. A c h , g d y b y m o j a w n u c z
k a b y ł a z e mną, m o g ł a b y m z nią r o z m a w i a ć . A l e j e s t e m z a
stara. Może nieładnie pachnę. Moja wnuczka nie przycho
dzi nigdy. W i ę c j e s t e m zupełnie s a m a . "
Cz. 2
Dziś m a m a u m a r ł a . A może w c z o r a j , n i e w i e m . O t r z y m a
ł e m list z p r z y t u ł k u . „ M a t k a z m a r ł a . P o g r z e b j u t r o . W y
razy s z a c u n k u . " T o n i e m ó w i wiele. M o ż e wczoraj...
J a k m ó w i ł dozorca: „Na r ó w n i n i e j e s t g o r ą c o . G r z e b i e
się s z y b c i e j . Zwłaszcza t u t a j . " P o w i e d z i a ł mi, że j e s t z P a
ryża i że n i e ł a t w o się przyzwyczaił. Bo w P a r y ż u z o s t a j e
się z e z m a r ł y m dwa, c z a s e m t r z y dni. T u n i e m a n a t o
czasu. I j e s z c z e s i ę c z ł o w i e k n i e oswoił, a j u ż musi iść za
karawanem.
P r z e d s t a w i c i e l z a k ł a d u p o g r z e b o w e g o powiedział mi coś,
czego n i e d o s ł y s z a ł e m . W y c i e r a ł s o b i e czaszkę p r z e s u w a
j ą c c h u s t k ą pod kapeluszem, k t ó r y u n o s i ł o d czasu d o c z a
su. Z a p y t a ł e m g o : „ P r o s z ę ? " P o w t ó r z y ł , w s k a z u j ą c n a n i e
bo: „ S ł o ń c e . " Odpowiedziałem: „ T a k . " P o chwili zapytał
mnie: „To pańska m a t k a ? " Odparłem: „Tak." „Była stara?"
Odpowiedziałem: „Dosyć", ponieważ nie znałem dokładnej
l i c z b y lat. P o t e m z a m i l k ł . 1 6
Grudzień 38
Do Kaliguli: Nic b a r d z i e j irytującego w teatrze j a k ana
c h r o n i z m . D l a t e g o K a l i g u l a n i e m ó w i w sztuce j e d y n e g o
zdania rozsądnego, które mógłby powiedzieć: „Jedna
m y ś l ą c a istota, i świat j e s t p u s t y . "
*
K a l i g u l a . „ C h c ę , ż e b y ludzie wokół m n i e m i l c z e l i . C h c ę
ciszy ludzi i n i e c h u s t a n i e t e n o k r o p n y z g i e ł k s e r c a " .
*
N a w i e c u . S t a r y k o l e j a r z , schludny, s t a r a n n i e ogolony,
na r ę c e płaszcz p o d b i t y s z k o c k ą k r a t ą , podszewką do gó
ry — wyczyszczone b u t y — k t ó r y pyta, „czy to w ł a ś n i e t u "
będzie zebranie, i m ó w i mi, j a k i ogarnia go n i e p o k ó j , kie
dy m y ś l i o losie r o b o t n i k ó w .
P r z y j e m n o ś c i w s t o s u n k a c h między m ę ż c z y z n a m i . P o p r o
sić na p r z y k ł a d o o g i e ń albo podać ogień. Wspólnictwo,
m a s o n e r i a papierosa.
16
Notatki do Obcego.
Afisz na koszarach: „Alkohol zabija człowieka i budzi
zwierzę" — co pozwala człowiekowi zrozumieć, dlaczego
lubi a l k o h o l .
Grudzień
F a u s t na odwrót. M ł o d y c z ł o w i e k prosi d i a b ł a o d o b r a
t e g o ś w i a t a . D i a b e ł ( k t ó r y nosi g a r n i t u r s p o r t o w y i c h ę t n i e
oświadcza, ż e c y n i z m j e s t w i e l k ą pokusą d l a i n t e l i g e n c j i )
odpowiada łagodnie: „Ale ty przecież masz dobra tego
ś w i a t a . P r o ś B o g a o to, czego ci b r a k — j e ś l i uważasz, że
b r a k ci c z e g o k o l w i e k . Z a w r z e s z p a k t z B o g i e m i za d o b r a
t a m t e g o ś w i a t a sprzedasz m u s w o j e ciało."
Po chwili milczenia diabeł, zapalając angielskiego pa
pierosa, d o d a j e : „ I t o będzie t w o j a w i e c z n a k a r a . "
N a d r z w i a c h : „ W e j d ź c i e . P o w i e s i ł e m s i ę . " Wchodzą, t o
prawda. (Mówi: „Powiesiłem się", j a , ale nie ma już „ j a " . ) 1 7
17
Notatka do Dżumy.
mem muzyki). Muzyka nie opisuje tu rysunku towarzy
szącego t a ń c o w i . T w o r z y t ł o . S p o w i j a gest. O b r y s o w u j e c i a
ło i j e g o n i e p o c h w y t n ą g e o m e t r i ę .
(Otello w t a ń c u g ł ó w ) .
O Absurdzie?
T y l k o w j e d n y m p r z y p a d k u rozpacz j e s t czysta. W przy
padku skazanego na śmierć (niech w o l n o n a m będzie g o
przywołać). Można by zapytać zawiedzionego w miłości,
czy c h c e zostać z g i l o t y n o w a n y n a z a j u t r z — o d m ó w i . Z po
wodu okropności t e j k a r y ? T a k . A l e p o c z u c i e okropności
rodzi, tu p e w n o ś ć — czy r a c z e j r a c h u n e k , j a k i s k ł a d a się
na tę pewność. — A b s u r d w y s t ę p u j e tu w c a ł e j jasności.
Jest przeciwieństwem tego, co irracjonalne. Ma wszyst
k i e c e c h y oczywistości. I r r a c j o n a l n a j e s t czy b y ł a b y prze
l o t n a i k o n a j ą c a nadzieja, że to u s t a n i e i że można u n i k
n ą ć ś m i e r c i . A l e n i e a b s u r d . O c z y w i s t e j e s t , ż e zetną m u
g ł o w ę , i to przy j e g o p e ł n e j ś w i a d o m o ś c i — w ł a ś n i e w t e
dy, gdy c a ł a j e g o ś w i a d o m o ś ć s k u p i a się na fakcie, że ze
tną mu głowę.
K i r i ł o w m a r a c j ę . P o p e ł n i ć s a m o b ó j s t w o t o dać dowód
wolności. I p r o b l e m j e g o w o l n o ś c i z n a j d u j e p r o s t e rozwią
z a n i e . L u d z i e łudzą się, ż e są wolni. Skazani na śmierć
n i e m a j ą tego złudzenia. C a ł y p r o b l e m j e s t w j e g o r e a l
ności.
Przedtem: „ T o s e r c e , t e n c i c h y głos, k t ó r y t o w a r z y
szy m i o d t a k d a w n a , j a k ż e w y o b r a z i ć sobie, ż e u s t a n i e ,
j a k w y o b r a z i ć sobie zwłaszcza w t e j s a m e j sekundzie..."
„Ach, ciężkie roboty, raj, którym są ciężkie roboty."
( M a t k a : „A t e r a z mi go oddają... P a t r z c i e , co z n i m zro
bili... Oddają mi go w dwóch kawałkach.")
Z i m n o m i . J a k b a r d z o j e s t zimno. D l a c z e g o pozostawiono
m n i e w s a m e j koszuli? C o p r a w d a n i e m a t o j u ż z n a c z e n i a .
D l a mnie nie ma chorób. U t r a c i ł e m raj cierpienia, tracę
go, pozbawiono m n i e radości w y p l u c i a w ł a s n y c h płuc, n i e
b ę d ę p o ż e r a n y przez r a k a pod o k i e m drogiej istoty.
...I to n i e b o b e z gwiazd, te o k n a b e z ś w i a t e ł i ta r o j -
na u l i c a i t e n c z ł o w i e k w p i e r w s z y m rzędzie i noga c z ł o
wieka, który..."18
Koniec
Porządek pracy:
Odczyt o t e a t r z e .
Absurd w lekturach.
Kaligula.
Mersault.
Teatr.
„Rivages" u Charlota w poniedziałek.19
Lekcja.
Dziennik.
•
Luty
Ż y c i e , k t ó r e g o ś m i e r ć n i e z a s k a k u j e . K t ó r e się przygoto
wało do niej. K t ó r e brało ją w rachubę.
P o d o b n i e j a k ś m i e r ć p i s a r z a podnosi z n a c z e n i e j e g o dzie
ła, tak i śmierć jednostki przydaje ceny jej obecności
w ś r ó d nas. T a k oto przeszłość j e s t c a ł k o w i c i e s t w o r z o n a
przez śmierć, która zaludnia j ą iluzjami.
T r a g e d i a t w o r z y świat z a m k n i ę t y — gdzie w s z y s t k o
o s i e b i e zawadza i s i e b i e p o t r ą c a . W t e a t r z e musi n a r o
dzić się i u m r z e ć w o g r a n i c z o n e j p r z e s t r z e n i s c e n y .
18
Fragment do Obcego.
19
Charlot — pierwszy wydawca Camusa. Miał wydawać pismo
„Rivages", którego animatorem był Camus: dwa numery tego pisma
ukazały się w 1939 r.
W i e l k i e P ł a s k o w z g ó r z a i D ż e b e l Nador.
Niekończące się przestrzenie ziemi pod uprawę, bez
d r z e w i ludzi. Tu i ówdzie c h a t a a r a b s k a i w ą t ł a sylwet
ka s u n ą c a po g r z b i e c i e wzgórza, k t ó r a odcina się od h o r y
zontu. Kilka kroków i cisza. Niczego, co mogłoby być
s c h r o n i e n i e m , niczego, o co m o g ł a b y zaczepić się radość —
czy m e l a n c h o l i a , p ł o d n a b y ć może. Z t e j z i e m i unosi s i ę
lęk i jałowość.
W T i a r e t k i l k u n a u c z y c i e l i powiedziało mi, że „zdycha
się tu z n u d y " .
— I co w t e d y r o b i c i e ?
— Obgadujemy jeden drugiego.
— A potem?
— I d z i e m y do b u r d e l u .
P o s z e d ł e m z n i m i do b u r d e l u . P a d a ł śnieg, d r o b n y i prze
nikliwy. Wszyscy byli po alkoholu. J a k i ś facet kazał mi
z a p ł a c i ć d w a f r a n k i z a w s t ę p . S a l a b y ł a ogromna, prosto
kątna, dziwnie p o m a l o w a n a w u k o ś n e pasy, c z a r n e i żół
t e . T a ń c z o n o przy d ź w i ę k a c h g r a m o f o n u . D z i e w c z y n y n i e
b y ł y ani brzydkie, a n i ł a d n e .
J e d n a p o w i e d z i a ł a : — C h c e s z ze m n ą ?
M ę ż c z y z n a o p i e r a ł się s ł a b o .
— B o j a lubię, k i e d y m i się t o r o b i .
P r z y w y j ś c i u z n o w u śnieg. W s m u d z e ś w i a t ł a w i d a ć b y
ł o pejzaż. W c i ą ż t a s a m a rozpaczliwa r ó w n i n a , t y m r a z e m
biała.
Tolba i awantury.20
„Jestem równy facet, ale nerwowy. Skaczę od razu.
T a m t e n m ó w i do m n i e : «Wyłaź z tramwaju, jeśli jesteś
20
Notatka do Obcego.
m ę ż c z y z n ą . » «Ty, m ó w i ę , daj s p o k ó j » N a t o o n : « T a k i
z c i e b i e m ę ż c z y z n a . » W t e d y w y s i a d ł e m i m ó w i ę do n i e g o :
«Dosyć, czy m a m c i ę z a p r a w i ć ? » — « T y m n i e ? » — N o t o
g o z a p r a w i ł e m . U p a d ł . C h c i a ł e m g o podnieść. T o o n z a
czął k o p a ć . W i ę c d a ł e m mu k o p a k o l a n e m i w pysk. K r e w
go zalała. Więc mówię do niego: «Teraz masz d o ś ć ? » Na
to on do mnie: «Tak.»"
Mobilizacja.
S t a r s z y s y n odchodzi. S i e d z i n a p r z e c i w m a t k i i m ó w i :
„ T o n i c n i e z n a c z y . " M a t k a m i l c z y . B i e r z e g a z e t ę leżącą
na s t o l e . S k ł a d a ją we dwoje, p o t e m w czworo, p o t e m w
ósemkę.
N a w o j n i e . Ludzie, k t ó r z y szacują s t o p n i e n i e b e z p i e c z e ń
s t w a na f r o n t a c h . „ M ó j b y ł n a j b a r d z i e j n a r a ż o n y . " W po
wszechnym upodleniu budują jeszcze hierarchie. Sposób,
by dać s o b i e z n i m r a d ę .
21
T e m a t sztuki. C z ł o w i e k w m a s c e .
Po d ł u g i e j podróży w r a c a do domu w m a s c e . P o z o s t a j e
w n i e j przez c a ł ą sztukę. D l a c z e g o ? To t e m a t .
U k o ń c a zrzuca m a s k ę . Nosił ją b e z powodu. Ż e b y wi-
21
Pierwszy szkic Nieporozumienia.
dzieć spod m a s k i . P o z o s t a ł b y t a k j e s z c z e długo. B y ł szczęś
liwy, j e ś l i t o s ł o w o m a sens. A l e zrzuca j ą w o b e c c i e r p i e
nia żony.
„ D o t y c h c z a s k o c h a ł e m c i ę c a ł ą m o j ą istotą, a l e t e r a z b ę
d ę c i ę k o c h a ł t a k , j a k c h c e s z b y ć k o c h a n a . Z d a j e się, ż e w o
lisz p o g a r d ę od miło śc i bez rozumienia. To dwie różne
wielkości."
(Albo d w i e k o b i e t y . J e d n a kocha mężczyznę w masce,
bo ją intryguje. P o t e m przestaje kochać. „Kochałaś mnie
mózgiem. Trzeba było t a k ż e ciałem." Druga kocha p o-
mimo m a s k i i k o c h a nadal.)
Wskutek reakcji sz c z eg ó ln ej , ale naturalnej, przypisy
w a ł a m ę ż c z y ź n i e — ku j e g o c i e r p i e n i u — t a k i e r a c j e , któr-
re zadawały mu najwięcej bólu. Tak bardzo przywykła
wyzbywać się w s z e l k i e j nadziei, że gdy tylko próbowała
zrozumieć j e g o życie, w i d z i a ł a w n i m zawsze i j e d y n i e to,
co w n i m b y ł o j e j n a j m n i e j p r z y c h y l n e . I to w ł a ś n i e b u
dziło w n i m n a j w i ę k s z e rozdrażnienie.
*
2 2
Pia i dokumenty, k t ó r e zaginą. Wykruszanie się do
b r o w o l n e . W o bl i c z u n i c o ś c i h e d o n i z m i c i ą g ł e przenosze
n i e s i ę z m i e j s c a na m i e j s c e . Z m y s ł h i s t o r i i zastąpiony zmy
s ł e m geografii.
W tramwaju. Jakiś Mulat, który przyczepia się do
m n i e . „ J e ś l i j e s t e ś c z ł o w i e k i e m , dasz m i dwadzieścia su.
A l e ty j e s t e ś człowiek. P a t r z , w y s z e d ł e m ze szpitala. I gdzie
b ę d ę s p a ł dziś w i e c z ó r ? A l e j e ś l i j e s t e ś człowiek, w y p i j ę
i z a p o m n ę . J e s t e m nieszczęśliwy, n i e m a m n i k o g o . "
D a j ę mu pięć franków. B i e r z e mnie za rękę. Patrzy na
m n i e , pada mi na pierś i wybucha szlochem. „Ach, ty
j e s t e ś cz ł ow i ek . T y m n i e rozumiesz. Nie m a m nikogo, rozu
m i e s z to, n i k o g o . " Wysiadam, tramwaj odjeżdża, on zos
t a j e w środku, z a g u b i o n y i wciąż p ł a c z ą c .
22
Pascal Pia, redaktor naczelny ,,Alger Républicain" w 1938, gdzie
Camus debiutował Jako dziennikarz. Po wyzwoleniu redagował „Com-
bat"; Camus był wówczas sekretarzem redakcji tego dziennika.
Człowiek, który od wielu lat mieszka sam, adoptuje
dziecko. Na n i e w y l e w a c a ł ą swoją s a m o t n ą przeszłość. I w
s w o i m z a m k n i ę t y m ś w i e c i e , sam na s a m z tą istotą, czuje
s i ę j e j p a n e m i p a n e m w s p a n i a ł e g o k r ó l e s t w a , k t ó r y m za
w ł a d n ą ł . T y r a n i z u j e dziecko, budzi w n i m lęk, doprowa
dza je do szału k a p r y s a m i i w y m a g a n i a m i . — Aż do c h w i l i
k i e d y dziecko ucieka, a on znowu odnajduje samotność
i p ł a c z e w s t r a s z l i w y m p o r y w i e m i ł o ś c i dla z a b a w k i , któ
rą u t r a c i ł .
P o e i c z t e r y w a r u n k i szczęścia:
1. Ż y c i e w p r z y r o d z i e
2. M i ł o ś ć drugiego c z ł o w i e k a
3. O d e r w a n i e od w s z e l k i e j a m b i c j i
4. T w ó r c z o ś ć .
Sierpień
1. E d y p z w y c i ę ż a sfinksa; j e ś l i odgaduje t a j e m n i c e , to
dzięki s w o j e j z n a j o m o ś c i c z ł o w i e k a . C a ł y ś w i a t G r e k a j e s t
jasny.
2. Ale ten sam człowiek jest straszliwie doświadczany
przez los, b e z l i t o s n y los ś l e p e j logiki. J a s n o ś ć p o z b a w i o n a
cieni tragizmu i przemijania.
L e g e n d a o b ó s t w a c h p r z e b r a n y c h za ż e b r a k ó w , k t ó r e za
c h ę c a ł y d o miłosierdzia. M i ł o s i e r d z i e n i e b y ł o n a t u r a l n e .
W S i k o n i e P r o m e t e u s z o s z u k a ł Zeusa. D w i e s k ó r y wołu,
jedna wypełniona mięsem, druga kośćmi. To dlatego lu
dziom o d e b r a n o ogień. Z n ę d z n e j zemsty.
*
Córka garncarza Dibutadesa, która kochała pewnego
c h ł o p c a , n a k r e ś l i ł a ostrzem c i e ń j e g o profilu n a ś c i a n i e .
J e j o j c i e c , widząc rysunek, o d k r y ł styl o r n a m e n t a c y j n y w a z
g r e c k i c h . M i ł o ś ć j e s t u po c z ątku w s z y s t k i c h rzeczy.
*
W K o r y n c i e dwie ś w i ą t y n i e s ą s i a d o w a ł y ze sobą: prze
mocy i konieczności.
Z i m n y w i a t r w p a d a przez okno.
M a m a : — P o g o d a z a c z y n a się zmieniać.
— Tak.
— Czy t r z e b a będzie p r z y c i e m n i a ć światło przez całą
wojnę?
— P r a w d o p o d o b n i e tak.
— Z i m a będzie smutna.
— Tak.
„ Z j e d n e j strony, m ó w i z w o l n i o n y o d służby w o j s k o
w e j 2 3 , m a m to gdzieś. A l e z drugiej n a s ł u c h a ł e m się za du
ż o dowcipów. « J e s z c z e c i ę n i e wzięli? J e s z c z e j e s t e ś t u t a j ? »
W n a s z y m domu j e s t czterdziestu c z t e r e c h mężczyzn. J a
j e d e n zostałem. W r a c a ł e m w i ę c do domu późną nocą i wy
chodziłem wcześnie r a n o " .
23
Camus, który chciał się zaciągnąć, choć uprzednio został zwol
niony, miał wówczas zapewne do czynienia z komisją poborową.
7 września
Z a d a w a l i ś m y sobie p y t a n i e , gdzie j e s t w o j n a — co w n i e j
n i k c z e m n e g o . I wiadomo, gdzie o n a jest, m a m y ją w so
b i e — dla większości to t e n ucisk, ten przymus wyboru,
k t ó r y k a ż e iść, a l e w ś r ó d w y r z u t ó w , że n i e s t a r c z y ł o odwa
gi, by zostać, albo k a ż e zostać ż a ł u j ą c , że n i e dzieli się
śmierci z innymi.
J e s t t u t a j , n a p r a w d ę t u t a j , a my j e j s z u k a m y w n i e b i e s
kim niebie i obojętności świata. J e s t w tej strasznej samot
ności w a l c z ą c e g o i n i e w a l c z ą c e g o , w u p o k o r z o n e j rozpaczy
w s p ó l n e j w s z y s t k i m i w t y m r o s n ą c y m obrzydzeniu, które
w i d a ć n a t w a r z a c h , w m i a r ę j a k dni u p ł y w a j ą . P a n o w a n i e
bestii rozpoczęło się.
Ta n i e n a w i ś ć i t e n g w a ł t , k t ó r e w z b i e r a j ą w ludziach.
Nic j u ż w n i c h nie ma czystego. Nic, co m o g ł o b y się w y m
k n ą ć o c e n i e . Myślą r a z e m . Widzi się t y l k o zwierzęta, zwie
rzęce twarze Europejczyków. Odrażający jest ten świat
i t e n p o w s z e c h n y p r z y p ł y w podłości, ta k a r y k a t u r a odwa
gi, ta zafałszowana wielkość, t e n z a n i k h o n o r u .
G o e t h e (do E c k e r m a n n a ) : „ G d y b y m n i e n a r z u c i ł sobie
przymusu, t y l k o ode m n i e z a l e ż a ł o b y zniszczenie s a m e g o
s i e b i e i w s z y s t k i c h wokół..."
P r z e d e w s z y s t k i m n a u c z y ć się p a n o w a ć n a d sobą.
P r o m e t e u s z — j a k o ideał r e w o l u c y j n y .
„ T o , c o m n i e n i e z a b i j a , czyni m n i e s i l n i e j s z y m " (Nietz
sche).
24
Notatka do Mitu Syzyfa.
„Pragnienie systemu jest brakiem lojalności" (Zmierzch
bogów).
P a u l h a n z a c h w y c a się w N R F 2 S , p o t y l u i n n y c h , ż e w o j
na 1939 n i e rozpoczęła s i ę w a t m o s f e r z e w o j n y 1914. N a i w
ni, co wierzą, że p o t w o r n o ś ć ma zawsze tę s a m ą twarz,
n a i w n i , co nie potrafią się o d e r w a ć od w y o b r a ż e ń , k t ó r y m i
żyli.
Listopad 39
Z czego robi się w o j n ę :
1. Z tego, co wszyscy wiedzą.
25
„Nouvelle Revue Francaise".
2. Z rozpaczy t y c h , k t ó r z y j e j nie chcą.
3. Z m i ł o ś c i w ł a s n e j t y c h , k t ó r y c h n i c n i e zmusza do
p ó j ś c i a i k t ó r z y idą, bo n i e c h c ą b y ć s a m i .
4. Z głodu t y c h , k t ó r z y s i ę zaciągają, bo n i e m a j ą z cze
g o żyć.
5. Z w i e l u s z l a c h e t n y c h uczuć, j a k :
a. S o l i d a r n o ś ć w c i e r p i e n i u .
b . P o g a r d a , k t ó r a n i e c h c e się wypowiedzieć.
c. B r a k nienawiści.
Wszystko to jest podle wykorzystane i prowadzi do
śmierci.
Ś m i e r ć L u d w i k a X V I . P r o s i c z ł o w i e k a , k t ó r y prowadzi
g o n a kaźń, b y oddał list k r ó l o w e j . Odpowiedź: „ N i e j e s t e m
tu, ż e b y w y k o n y w a ć t w o j e polecenia, jestem tu, by za
p r o w a d z i ć c i ę n a szafot."
*
M. „ L u d z i e nie są m o i m i b l i ź n i m i , p r z y p a t r u j ą się t y l k o
i sądzą; m o i bliźni to ci, co m n i e k o c h a j ą i n i e p r z y p a t r u j ą
m i się w c a l e , c o k o c h a j ą m n i e n a p r z e k ó r w s z y s t k i e m u ,
k o c h a j ą m n i e n a p r z e k ó r poniżeniom, n a p r z e k ó r podłości,
na p r z e k ó r zdradzie, m n i e , a n i e to, co z r o b i ł e m c z y zro
bię, k t ó r z y k o c h a l i b y m n i e tak, j a k k o c h a ł b y m siebie, a ż
do s a m o b ó j s t w a w ł ą c z n i e . T y l k o z nią ( M a y ) m a m wspól
nie tę miłość rozdartą c z y nie, j a k inni mają wspólnie
c h o r e dzieci, k t ó r e mogą u m r z e ć . " 2 8
Postaci absurdalne.
K a l i g u l a . M i e c z i sztylet.
„ Z d a j e się, że n i e z r o z u m i a n o m n i e dobrze p r z e d w c z o r a j ,
gdy z a b i ł e m k a p ł a n a d r e w n i a n y m m ł o t k i e m , k t ó r y m m i a ł
on ugodzić j a ł ó w k ę . A j e d n a k b y ł o to b a r d z o p r o s t e . C h c i a
ł e m r a z w r e s z c i e z m i e n i ć p o r z ą d e k rzeczy — żeby zobaczyć,
k r ó t k o m ó w i ą c . Z o b a c z y ł e m , ż e n i c się n i e z m i e n i ł o . T r o c h ę
z d u m i e n i a i p r z e r a ż e n i a ze s t r o n y widzów. Co do reszty, to
s ł o ń c e zaszło o z w y k ł e j godzinie. W y w i o d ł e m z tego, że
z m i a n a porządku r z e c z y j e s t s p r a w ą o b o j ę t n ą . "
A l e dlaczego s ł o ń c e n i e m i a ł o b y p e w n e g o dnia wstać
n a zachodzie?
Don K i c h o t i La Pallisse. 2 7
La Pallisse. — Na k w a d r a n s przed ś m i e r c i ą żyłem jesz
cze. T e g o było dość dla mojej chwały. A l e to c h w a ł a bez
p r a w n a . Moją p r a w d z i w ą filozofią jest, że nie będę żył w
k w a d r a n s po śmierci.
Don Kichot. — T a k , w a l c z y ł e m z w i a t r a k a m i . J e s t bo
w i e m r z e c z ą głęboko obojętną, czy w a l c z y się z w i a t r a k a
mi, czy z olbrzymami. T a k bardzo obojętną, że ł a t w o je
pomylić. Mam metafizykę krótkowidza.
Oran.
T l e l a t 2 8 jako w s t ę p do Oranu. Gotowość i wyzucie się
przed skokiem w zmysłowość, skupienie przed zejściem
w rozkoszne piekła.
Do O r a n u można j e c h a ć za dnia albo nocą. Nie wiem,
j a k jest za dnia. A l e wiem, że jeśli to noc, dojeżdża się
o świcie do Świętej B a r b a r y z Tlélat, zostawiwszy za so
bą d r ż ą c e eukaliptusy P é r r é g a u x o porze, k t ó r a nie jest
dniem, lecz nie jest też nocą. W T l é l a t jest m a ł y dworzec
o zielonych okiennicach i wielki zegar...
...A t e r a z Tlélat, kiedy p a d a deszcz...
27
Żołnierze La Pallisse'a, który zginął pod Pawią w 1525 r., ułożyli
ku jego czci piosenką sławną dzięki dwuwierszowi: Un quart d'heure
avant sa mort, il était encore en vie.
28
Tlélat — naga równina w odległości trzydziestu kilometrów na
południowy wschód od Oranu, jadąc z Bel-Abbès lub z Relizane.
...Święta B a r b a r o z T l é l a t , ty, k t ó r a j e s t e ś o b o j ę t n o ś c i ą ,
odpowiedniością i gotowością, c h r o ń n a s od w y b o r ó w n a z
b y t pośpiesznych i pozostaw n a m tę w o l n o ś ć niepodzielną,
której imię jest ogołocenie. Za kilka minut będzie Oran,
c i ę ż a r ż y c i a c i e l e s n e g o i b e z nadziei. Nieruchoma Santa
Cruz i zapach anyżówki na ulicach Mers-el-Kébir. B ę d ą
„Vieilles Cures", które w kawiarni „Cintra" podaje się
z d r o b n y m i k a w a ł k a m i lodu, i m i e s z k a n k i O r a n u o n i e c o
z b y t g r u b y c h k o s t k a c h u nóg, k t ó r e zawsze chodzą z od
krytą głową. Święta Barbaro, chroń mieszkanki Oranu aż
d o p r o g u i c h starości, a w ó w c z a s zastąp j e w i e l o m a i n n y
mi i p o d o b n y m i im, k t ó r e t a k s a m o będą się p r z e c h a d z a ć
pod drzewami starej prefektury. Nie pozwól, o święta,
m y ś l e ć im o A l g i e r z e i P a r y ż u i n a u c z je p r a w d y t e g o świa
t a , k t ó r ą j e s t n i e m i e ć p r a w d y . T y , c o j e s t e ś j a k peron,
gdzie c z e k a się n a gwizd, k t ó r y n a s u n i e s i e k u z i e m s k i m
krajobrazom, wiesz, że nieczęsto jestem pobożny. Lecz
wiesz i to, że j e ś l i n i m j e s t e m , n i e t r z e b a mi B o g a i że
m o g ę b y ć pobożny t y l k o wówczas, gdy c h c ę u d a w a ć po
bożnego, bo pociąg odjedzie i m o j a m o d l i t w a będzie b e z
j u t r a . Ś w i ę t a B a r b a r o , k t ó r a j e s t e ś p u n k t e m w przestrze
n i n a l i n i i O r a n - A l g i e r , b l i ż e j O r a n u , b a r d z o b l i s k o Oranu,
i p r z y s t a n k i e m w czasie, k t ó r y prowadzi m n i e do O r a n u ,
ty, t a k a c i e l e s n a i d o k ł a d n a , t a k a z i e m s k a i zasadnicza,
bądź przez k i l k a s e k u n d ś w i ę t ą n i e w i e r z ą c e g o i radą dla
niewinnego.
29
Oran. M i a s t o dziwaczne, gdzie n a w y s t a w a c h s k l e p ó w
z obuwiem stoją modele gipsowe storturowanych nóg,
gdzie u p i o r n e p a m i ą t k i sąsiadują z p o r t f e l i k a m i w b a r w a c h
n a r o d o w y c h — gdzie z n a l e ź ć j e s z c z e m o ż n a n i e z w y k ł e k a
wiarnie o kontuarach porośniętych brudem, pokrytych
warstwą skrzydełek i n ó ż e k muszych, kawiarnie, w któ
r y c h n a p o j e podają w p o s z c z e r b i o n y c h k i e l i s z k a c h . S z c z ę ś
l i w e k a w i a r n i e szczęśliwego miasta, gdzie m a ł a k a w a kosz-
29
Notatki do Minotaura albo przystanku w Oranie (tom: Lato).
t u j e 12 su, a duża 18. W s k l e p i e ze s t a r o ż y t n o ś c i a m i n i e
w i a r y g o d n a m a d o n n a w y r z e ź b i o n a w d r z e w i e , dzieło n i e
znanego geniusza, uśmiecha się nieprzyzwoitym uśmie
c h e m ; ż e b y n i k t j e d n a k n i e m i a ł wątpliwości, w ł a ś c i c i e l
u m i e ś c i ł u dołu k a r t k ę z n a p i s e m : „ M a d o n n a w drzewie,
rzeźbił Maya." W sklepikach fotografów zdumiewające
t w a r z e , od o r a ń s k i e g o m a r y n a r z a ł o k c i e m w s p a r t e g o o kon
s o l ę p o n i e z w y k l e u s t r o j o n ą p a n n ę n a w y d a n i u n a t l e leś
nego krajobrazu — poprzez autentyczny produkt Oranu,
pięknego chłopca o przylizanych włosach i ustach jak
obronny rów strzelecki.
Miasto niezrównane i miasto łatwe ze swoją defiladą
dziewcząt niedoskonałych i wzruszających: twarze bez
szminki, niezdolne do ukrycia wzruszenia i udające tak
źle k o k i e t e r i ę , że podstęp j e s t od r a z u widoczny.
K a w i a r n i a „Apollo", „U Milo", m a ł e bary, tramwaje w
k s z t a ł c i e łódek, p a s t e l e z X V I I I w i e k u w s p a r t e o n a k r ę c a n e
o s i o ł k i z pluszu, p r o w a n s a l s k a woda do p r z y r z ą d z a n i a zie
lonych oliwek i patriotyczne bukiety w kwiaciarniach,
Oran — Chicago naszej absurdalnej Europy!
S a n t a C r u z w y c i ę t a w s k a l e , góry, p ł a s k i e morze, g w a ł
t o w n y w i a t r i s ł o ń c e , w i e l k i e dźwigi i g i g a n t y c z n e r a m p y
w s p i n a j ą c e się n a s k a ł ę m i a s t a , t r a m w a j e , mosty, h a n g a
ry — a j e d n a k j e s t w t y m w i e l k o ś ć .
29 listopada
U z n a n i e różnorodności, b o g a c t w a , z w ł a s z c z a życia zmy
słowego, poddanie się g ł ę b o k i m o d r u c h o m Uprawnione j e s t
t y l k o wtedy, gdy d a j e się dowód s w o j e j b e z i n t e r e s o w n o ś c i
względem obiektu.
Chodzi tu r ó w n i e ż o s k o k w m a t e r i ę — i w i e l u ludzi,
k t ó r z y głoszą p o c h w a ł ę zmysłów, czyni to t y l k o dlatego, że
są ich niewolnikami. Tu także chciwiec jest w pułapce.
S t ą d a b s o l u t n a k o n i e c z n o ś ć złożenia dowodu czystości,
na przykład traktowanie siebie rygorystycznie. Przed ja
kimkolwiek przedsięwzięciem teoretycznym zmierzającym
d o g l o r y f i k a c j i tego, c o b e z p o ś r e d n i e — m i e s i ą c asce-
zy we wszystkich rozumieniach.
Czystość s e k s u a l n a .
Czystość m y ś l i — n i e pozwolić p r a g n i e n i o m się b ł ą k a ć ,
m y ś l i się rozpraszać.
J e d e n t e m a t — s t a ł y — m e d y t a c j i — odrzucić resztę.
P r a c a o o k r e ś l o n y c h godzinach, ciągła, b e z s ł a b n i ę ć , itd.
itd. (asceza m o r a l n a r ó w n i e ż ) .
N a j m n i e j s z a słabość i w s z y s t k o p ę k a : p r a k t y k a i t e o r i a .
W trolejbusie.
S t a r a k o b i e t a o t w a r z y r a j f u r k i , k t ó r a nosi j e d n a k krzy
ż y k między n i e o b e c n y m i p i e r s i a m i :
„ U c z c i w e k o b i e t y z n a j ą s w o j e m i e j s c e . N i e j a k te, k t ó
re k o r z y s t a j ą z w o j n y . L e d w o mąż poszedł, b i o r ą g r a t y f i
k a c j ę i zdradzają go. Z n a m t a k ą . «Może s o b i e z d y c h a ć na
f r o n c i e — powiedziała. — W cywilu też n i e b y ł w i e l e w a r t .
W o j n a g o n i e zmieni.» N a próżno j e j t ł u m a c z y ł a m : « T e -
raz, k i e d y j e s t n a froncie, t r z e b a m u wybaczyć.» Na nic.
T a k , proszę pana, złe k o b i e t y s ą t a k i e . O n e t o m a j ą w e
k r w i , w e krwi, p o w i a d a m p a n u , w e k r w i . "
P o w i e ś c i k o b i e t : J e d y n y t e m a t : szczerość.
*
Postaci.
3 0
Stary i j e g o pies. O s i e m l a t n i e n a w i ś c i .
K t o i n n y i j e g o sposób m ó w i e n i a : „ B y ł czarujący, po
wiem więcej: miły."
„ H a ł a s ogłuszający, p o w i e m w i ę c e j : g ł o ś n y . "
„ T o j e s t wieczne, p o w i e m w i ę c e j : ludzkie."
Marzec
Co o z n a c z a to n a g ł e p r z e b u d z e n i e — w t y m m r o c z n y m
p o k o j u — i t e n zgiełk n a g l e obcego miasta? I wszystko
30
Salamano z Obcego.
j e s t mi obce, wszystko, i żadnej i s t o t y do m n i e n a l e ż ą c e j ,
żadnego m i e j s c a , gdzie z a s k l e p i ł a b y się t a r a n a . C o r o b i ę
t u t a j , c z e m u odpowiadają t e gesty, t e u ś m i e c h y ? N i e j e
s t e m stąd — a n i skądinąd. I świat j e s t t y l k o n i e z n a n y m
pejzażem, w którym moje serce nie znajduje już oparcia.
O b c y , k t o może wiedzieć, co to słowo znaczy.
O b c e , wyznać, ż e w s z y s t k o j e s t m i o b c e .
Teraz, kiedy wszystko jest jasne, czekać i n i e oszczę
dzać niczego. Pracować przynajmniej tak, by osiągnąć
jednocześnie ciszę i twórczość. Wszystko inne, wszystko
i n n e , c o k o l w i e k się zdarzy, j e s t o b o j ę t n e .
C o r a z b a r d z i e j j e d y n ą r e a k c j ą n a ś w i a t ludzi j e s t indy
widualizm. Człowiek jest sam w sobie własnym celem.
Wszystko, czego próbuję dla dobra innych, kończy się
klęską. J e ś l i n a w e t c z a s e m c h c e się p r ó b o w a ć , t r z e b a t o r o
b i ć ze świadomą pogardą. W y c o f a ć się całkowicie i grać
s w o j ą grę. (Idiota).
*
Paryż. Marzec 1940
N i e n a w i s t n e w P a r y ż u : czułość, s e n t y m e n t , ohydny sen
t y m e n t a l i z m , k t ó r y ł a d n e widzi w t y m , co p i ę k n e , i p i ę k n e
u w a ż a za ł a d n e . Czułość i rozpacz t e g o z a m g l o n e g o n i e b a ,
l ś n i ą c y c h dachów, n i e kończącego się deszczu.
Podnoszące w Paryżu: straszna samotność. J a k o odtrut
ka na ż y c i e w s p o ł e c z e ń s t w i e : w i e l k i e m i a s t o . Dziś j e s t to
jedyna możliwa pustynia. Ciało nie ma już tu powabu.
U k r y t e , s c h o w a n e pod b e z k s z t a ł t n y m i s k ó r a m i . Z o s t a j e t y l
ko dusza, dusza z c a ł y m swoim rozprzężeniem, pijaństwem,
niepowściągliwością p ł a c z l i w y c h w z r u s z e ń i resztą. A l e t e ż
ze swoją jedyną wielkością: jest nią milcząca samotność.
K i e d y spojrzeć na P a r y ż z w y s o k o ś c i B u t t e — na tę po
t w o r n ą p a r ę pod deszczem, na tę b e z k s z t a ł t n ą i szarą p u c h
l i n ę ziemi, i o d w r ó c i ć się później ku D r o d z e K r z y ż o w e j
przy Saint-Pierre de Montmartre, czuje się pokrewieństwo
k r a j u , s z t u k i i religii. W s z y s t k i e l i n i e t y c h k a m i e n i drżą,
wszystkie ciała ukrzyżowane i biczowane wypełniają du
szę t y m s a m y m w z r u s z e n i e m co m i a s t o — s z a l o n y m i zbru-
kanym.
Z d r u g i e j j e d n a k s t r o n y dusza n i g d y n i e ma r a c j i , a tu
mniej jeszcze niż gdzie indziej. Najpiękniejsze bowiem
t w a r z e , j a k i e p r z y d a ł a t e j r e l i g i i t a k t r o s z c z ą c e j s i ę o du
szę, są w y c i ę t e w k a m i e n i u na o b r a z c i a ł a . I j e j bóg, j e ś l i
wzrusza, t o dzięki s w e j l u d z k i e j t w a r z y . S z c z e g ó l n e ogra
n i c z e n i e ludzkiego losu, k t ó r e n i e p o z w a l a mu w y j ś ć z t e
go, co ludzkie, i w y g l ą d c i e l e s n y n a d a j e s y m b o l o m , m a
j ą c y m c i a ł u zaprzeczyć. P r z e c z ą m u w i s t o c i e , lecz o n o
p r z y d a j e i m swoich u r o k ó w . T y l k o c i a ł o j e s t w s p a n i a ł o
m y ś l n e . T e n l e g i o n i s t a r z y m s k i zdaje się n a m żywy, po
nieważ m a n i e z w y k ł y nos albo garbate plecy, ten Piłat
dzięki wyrazowi nieskrywanego znudzenia, które prze
trwało w kamieniu przez wieki.
To właśnie zrozumiało chrześcijaństwo. I jeśli nas tak
b a r d z o wzrusza, to przez swego B o g a , k t ó r y s t a ł s i ę czło
wiekiem. Ale jego prawda i wielkość trwają do krzyża
i do chwili, k i e d y w o ł a , że j e s t opuszczony. Wydrzyjmy
ostatnie stronice Ewangelii, a dana nam będzie religia
ludzka, kult samotności i wielkości; Oczywiście, jej go
rycz sprawia, że niepodobna takiej religii ścierpieć. L e c z
tu j e s t j e j prawda, a k ł a m s t w o w c a ł e j r e s z c i e .
S t ą d t a k ż e wniosek, że u m i e ć pozostać w P a r y ż u s a m e
mu, w nędznym pokoju hotelowym, uczy więcej niż sto
salonów literackich i czterdzieści lat doświadczeń „życia
p a r y s k i e g o " . T o rzecz t r u d n a , o k r o p n a , n i o s ą c a n i e k i e d y
u d r ę k ę , zawsze szaleństwo. A l e w t a k i m sąsiedztwie czło
w i e k a l b o k r z e p n i e i u t w i e r d z a się, a l b o g i n i e . J e ś l i ginie,
t o znaczy, ż e nie b y ł dość m o c n y , b y żyć.
*
Eisenstein i Święta Ś m i e r c i w M e k s y k u . 3 1 Potworne mas
ki m a j ą c e b a w i ć dzieci, t r u p i e g ł o w y z cukru, k t ó r e one
31
Chodzi tu prawdopodobnie o sekwencje z nieukończonego filmu
Eisensteina, prezentowanego pod tytułem Time in the sun i Que viva
Mexico.
c h r u p i ą z rozkoszą. D z i e c i ż a r t u j ą ze ś m i e r c i , u w a ż a j ą ją
z a wesołą, m i ł ą i słodką. T o s a m o d o t y c z y „ m a ł y c h u m a r
ł y c h " . W s z y s t k o k o ń c z y się w „Naszej p r z y j a c i ó ł c e Ś m i e r c i " .
Paryż.
Kobieta z górnego piętra popełniła samobójstwo wyska
k u j ą c na p o d w ó r z e h o t e l u . M i a ł a 31 lat, m ó w i j e d e n z l o k a
torów, to dość ż e b y żyć, i j e ś l i pożyła s o b i e t r o c h ę , m o g ł a
umrzeć. W hotelu wciąż jeszcze snuje się cień dramatu.
Schodziła niekiedy na dół i p r o s i ł a właścicielkę hotelu,
ż e b y j ą z a t r z y m a ł a n a k o l a c j i . C a ł o w a ł a j ą n a g l e — z po
t r z e b y b l i s k o ś c i i c i e p ł a . S k o ń c z y ł o się to s z e ś c i o c e n t y m e -
t r o w y m c i ę c i e m przez czoło. P r z e d ś m i e r c i ą p o w i e d z i a ł a :
„Nareszcie!"
Paryż. M a ł a k a w i a r n i a o piątej n a d r a n e m — p a r a na
szybach — wrząca kawa — publiczność z Hal i konwo
jenci — poranny kieliszek i beaujolais.
La C h a p e l l e . — M g ł y — t r o p y p o w i e t r z n e i l a t a r n i e .
Ż o ł n i e r z y k h i s z p a ń s k i w r e s t a u r a c j i . A n i s ł o w a po f r a n
c u s k u i to p r a g n i e n i e c i e p ł a ludzkiego, kiedy zwraca się
do m n i e . C h ł o p z E s t r e m a d u r y , k o m b a t a n t r e p u b l i k a ń s k i ,
obóz k o n c e n t r a c y j n y w A r g e l é s , zaciągnął się do f r a n c u s
k i e j a r m i i . K i e d y m ó w i : Hiszpania, m a c a ł e j e j n i e b o w
oczach. T y d z i e ń urlopu. P r z y j e c h a ł d o P a r y ż a , k t ó r y dał m u
r a d ę w k i l k a godzin. A n i s ł o w a po f r a n c u s k u , z a b ł ą k a n y w
m e t r z e , obcy, o b c y w s z y s t k i e m u , co n i e j e s t j e g o ziemią - j e g o r a d o ś c i ą będzie odnaleź
n a w e t ma zdechnąć pod n i s k i m n i e b e m i w t ł u s t y m b ł o c i e ,
to p r z y n a j m n i e j z ludźmi ze s w e g o k r a j u .
Kwiecień
W Hadze. Człowiek, który mieszka w pensjonacie nie
wiedząc, że to b u r d e l . N i g d y ż y w e j duszy w j a d a l n i . S c h o
dzi w szlafroku. Zjawia się pan w żakiecie i cylindrze.
Sztywny, powściągliwy, Murzyn. Zamawia dobry posiłek.
Gołębica w jadalni grucha. Wychodzi pozostawiając na
s t o l e pieniądze. N a g ł a cisza. W r a c a k e l n e r i z a c z y n a krzy
czeć. M u r z y n wyniósł g o ł ę b i c ę pod s z a p o k l a k i e m .
Wrzesień
33
S k o ń c z y ł e m I część A b s u r d u .
32
Prawdopodobnie notatka do postaci Paneloux w Dżumie.
33
Część pierwsza Mitu Syzyfa.
W Sienie pewien kondotier ratuje miasto. Żąda wszystkie
go. R o z u m o w a n i e o b y w a t e l i : „Nic go n i g d y n i e zadowoli,
n a w e t w ł a d z a najwyższa. Z a b i j m y go. B ę d z i e m y g o u w i e l
b i a ć p ó ź n i e j . " C o też zrobiono.
U g r o b u D a n t e g o w R a w e n n i e lud z a b i e r a ł ś w i e c e z o ł
tarza, by go uczcić: „ T y ś tego b a r d z i e j godzien niż t a m
ten, ukrzyżowany."
S t a r y k o ś c i ó ł z kopią B o u c h e r a . W y n a j m u j ą c a k r z e s ł a :
t a k b a r d z o się b a ł a , k i e d y z j a w i ł y się b o m b o w c e n i e m i e c
k i e . Z a t a m t e j w o j n y g m i n a s t r a c i ł a trzydziestu ludzi. T e
r a z m a j ą t y l k o o s i e m n a s t u w niewoli, a l e i to j e s t c i ę ż k i e
do zniesienia. Za chwilę odbędzie się ślub dwojga mło
dych. N a u c z y c i e l k a , k t ó r a u c i e k ł a z A l z a c j i , n i e ma w i a
domości od s w o i c h k r e w n y c h . „Czy p a n myśli, że to szyb
k o s i ę s k o ń c z y ? " J e j s y n zginął w 1914, c h c i a ł a o d n a l e ź ć
j e g o p o r a n i o n e c i a ł o i t r a f i ł a n a o d w r ó t znad M a r n y . Z a
b r a ł a go, umarł w domu. „ N i g d y n i e z a p o m n ę tego, co
widziałam."
Na dworze to s a m o n i e b o i chłód. Z a s t y g ł e b r u z d y po
o r c e , w dole r z e k a rozłożysta i l ś n i ą c a ; od czasu do c z a s u
przebiega po niej drżenie. Trochę dalej poczekalnia na
m a ł y m d w o r c u w S e r r e s i n . O ś w i e t l e n i e w o j e n n e — c i e ń na
afiszach zachęcających do szczęśliwego życia w Bandol.
Zgaszony piec; po sprzątaniu porannym ślady wody na
z i m n y c h k a m i e n i a c h posadzki. G o d z i n a c z e k a n i a przy da
l e k i m odgłosie pociągów i w i e c z o r n e g o w i a t r u n a d doliną.
T a k i s a m o t n y i t a k i b l i s k i . D o t y k a s i ę t u wolności, l e c z
j a k ż e s t r a s z n e j ! S o l i d a r n y , solidarny z t y m ś w i a t e m , gdzie
k w i a t y i w i a t r n i e sprawią nigdy, by r e s z t a z o s t a ł a prze
baczona.
Grudzień
(Egipt)
G r e c y — Etruskowie — R z y m i jego upadek — Aleksan
dryjczycy i Chrześcijanie — Święte Cesarstwo Rzymskie
i myśl odważna — P r o w a n s j a i schizmy prowansalskie —
R e n e s a n s w ł o s k i — O k r e s e l ż b i e t a ń s k i — H i s z p a n i e — Od
G o e t h e g o do Nietzschego — R o s j a .
Indie, C h i n y , J a p o n i a .
Meksyk — S t a n y Zjednoczone.
S t y l e — od k o l u m n y doryckiej do c e m e n t o w e g o łuku,
przez g o t y k i b a r o k .
Historia Filozofia Sztuka Religia.
Oran. Styczeń 41
H i s t o r i a P. M a ł y staruszek, k t ó r y z r z u c a z pierwszego
p i ę t r a s k r a w k i papieru, ż e b y w a b i ć k o t y . P o t e m p l u j e n a
34
nie. K i e d y k t ó r y ś z k o t ó w j e s t trafiony, s t a r y się śmieje.
34
Notatka do Dżumy.
ta b r z y d o t a , ta nuda pod n i e s k a l a n y m i W s p a n i a ł y m n i e
b e m , j a k i e ż są i c h u r z e c z e n i a ? M o g ę odpowiedzieć: żywa
i s t o t a . D l a p e w n e g o rodzaju ludzi istota, wszędzie t a m ,
gdzie j e s t p i ę k n a , s t a j e się ojczyzną o t y s i ą c u s t o l i c . J e d n ą
z nich jest Oran.
K n a j p a . L a n g u s t i n y , szczupaki, ś l i m a k i w sosie, k t ó r y
p a l i u s t a . Z a p i j a się to p o t e m s ł o d k i m i o b r z y d l i w y m wi
n e m . T e g o n i e można w y m y ś l e ć . O b o k ś l e p i e c śpiewa „fla
menco".
21 lutego 1941
S k o ń c z y ł e m Syzyfa. Trzy Absurdy są gotowe.
Początki wolności.
18 marzec 41
Wzgórza nad Algierem są na wiosnę pełne kwiatów. Mio
dowy z a p a c h ż ó ł t y c h róż p ł y n i e m a ł y m i u l i c z k a m i . O g r o m
ne czarne cyprysy: u ich wierzchołków wytryskują glicy
n i e i głogi, k t ó r y c h b i e g j e s t niewidoczny. Ł a g o d n y w i a t r ,
ogromna i płaska zatoka. Pragnienie mocne i proste —
i bezsens p o r z u c e n i a t e g o w s z y s t k i e g o .
19 marca
C o r o k u k w i t n i e n i e dziewcząt n a p l a ż a c h . M a j ą t y l k o
j e d e n sezon. W r o k później są to j u ż i n n e k w i t n ą c e t w a r z e ;
rok wcześniej były małymi dziewczynkami. Dla patrzącego
mężczyzny jest to odnawiająca się co rok fala ciężka
i w s p a n i a ł a , k t ó r a r o z b i j a się na ż ó ł t y m piasku.
20 marca
Na t e m a t O r a n u . N a p i s a ć b i o g r a f i ę n i e z n a c z ą c ą i a b s u r
dalną. W związku z C a i n e m , n i e z n a c z ą c y m i n i e z n a n y m ,
k t ó r y w y r z e ź b i ł n i e z n a c z ą c e l w y n a p l a c u d'Armes.
*
21 marca
Lodowata woda kąpieli n a wiosnę. Martwe meduzy na
plaży. G a l a r e t a , k t ó r a z w o l n a w t a p i a się w piasek. O g r o m
n e w y d m y b l a d e g o p i a s k u . M o r z e i piasek, t e d w i e pus
tynie.
36
Notatka do Minotaura.
Kwiecień. II seria.
Ś w i a t t r a g e d i i i d u c h b u n t u . — B u d z i e j o w i c e (3 a k t y ) 3 6 .
D ż u m a a l b o przygoda (powieść).
Wyzwolicielska dżuma.
S z c z ę ś l i w e m i a s t o . Ż y j e s i ę w n i m w e d ł u g r ó ż n y c h sys
t e m ó w . D ż u m a : p r z e k r e ś l a w s z y s t k i e s y s t e m y . A m i m o to
u m i e r a j ą . P o d w a k r o ć b e z u ż y t e c z n i e . P e w i e n filozof pisze
„ a n t o l o g i ę c z y n ó w b e z z n a c z e n i a " . P r o w a d z i d z i e n n i k dżu
m y pod t y m k ą t e m w i d z e n i a . ( I n n y d z i e n n i k , a l e w a s p e k
cie patetycznym: profesor łaciny i g r e k i . 3 7 Rozumie, że nie
z r o z u m i a ł dotąd T u c y d y d e s a i L u k r e c j u s z a . ) J e g o u l u b i o n e
zdanie: „Według wszelkiego prawdopodobieństwa": „Przed
siębiorstwo tramwajowe dysponowało tylko 760 pracowni
kami zamiast 2130. Według wszelkiego prawdopodobień
s t w a odpowiedzialna j e s t z a t o d ż u m a . "
M ł o d y ksiądz t r a c i w i a r ę n a w i d o k c z a r n e j r o p y c i e k n ą
cej z ran. Przynosi oleje. „Jeśli wyjdę z tego cało..." Ale
n i e wyjdzie. W s z y s t k o m u s i b y ć z a p ł a c o n e . 3 8
C i a ł a wywozi s i ę t r a m w a j a m i . Wagony pełne kwiatów
i trupów nad brzegiem morza. Zwalnia się konduktorów:
podróżni j u ż n i e p ł a c ą .
A g e n c j a „ R a n s d o c — na każde z a w o ł a n i e " udziela wszel
k i c h i n f o r m a c j i p r z e z telefon. „Dziś 2 0 0 ofiar, proszę p a n a .
Wpiszemy 2 franki na pański rachunek telefoniczny." „Nie
możliwe, proszę p a n a , żadnego k a r a w a n u w ciągu n a j b l i ż
s z y c h c z t e r e c h dni. N i e c h p a n zwróci s i ę d o przedsiębior
stwa tramwajowego. Wpiszemy..." Agencja reklamuje się
p r z e z r a d i o : „ C h c e s z z n a ć c y f r ę dzienną, tygodniową, m i e
sięczną ofiar d ż u m y ? Z w r ó ć s i ę do « R a n s d o c » — 5 linii t e
l e f o n i c z n y c h : 353-91 i n u m e r y k o l e j n e . "
Z a m y k a j ą m i a s t o . U m i e r a się w z a m k n i ę c i u i na kupie.
36
Budziejowice pierwotny tytuł Nieporozumienia.
37
Jest to Stephan, postać, która zniknie z definitywnej wersji
Dżumy.
38
PaneIoux pierwotnie miał stracić wiarę: wariant zachowany
w pierwszej wersji Dżumy.
J e s t j e d n a k p e w i e n pan, k t ó r y n i e odstępuje od swoich
z w y c z a j ó w . N a d a l p r z e b i e r a się d o k o l a c j i . C z ł o n k o w i e j e
go rodziny kolejno przestają zjawiać się przy stole. On
sam umiera nad talerzem, wciąż w s t r o j u n i e n a g a n n y m .
J a k m ó w i p o k o j ó w k a : „ Z a w s z e t o p e w i e n zysk. Nie t r z e b a
go przebierać." Nie grzebią już trupów, ale wrzucają do
morza. A l e j e s t i c h za dużo i na b ł ę k i t n e j wodzie t w o r z y
się p o t w o r n a p i a n a .
Mężczyzna kocha k o b i e t ę i widzi n a jej twarzy znaki
dżumy. Nigdy j u ż n i e będzie j e j t a k k o c h a ł . A l e n i g d y n i e
budziła w nim też takiej odrazy. Jest rozdwojony. Ale
c i a ł o zawsze t r i u m f u j e . O d r a z a zwycięża. B i e r z e j ą z a r ę
kę, w y c i ą g a z ł ó ż k a , w l e c z e przez pokój, k o r y t a r z , s c h o d y ,
przez d w i e m a ł e u l i c e n a g ł ó w n ą u l i c ę . T a m zostawia j ą
przy ś c i e k u . „ W k o ń c u s ą j e s z c z e i n n e . "
Wreszcie postać najbardziej nieznacząca zaczyna mó
w i ć : „ W p e w n y m sensie, powiada, j e s t t o z a r a z a . "
C a ł y w y s i ł e k sztuki z a c h o d n i e j s p r o w a d z a się do n a r z u
cenia typów wyobraźni. Historia literatury europejskiej to
ciąg w a r i a c j i n a t e m a t p e w n y c h t y p ó w i t e m a t ó w . R a c i -
nowska miłość jest wariacją na temat miłości, której nie
s p o t y k a się może w życiu. J e s t t o u p r o s z c z e n i e : styl. Z a
chód nie opisuje swego życia codziennego. Nieustannie
p r z y w o ł u j e w i e l k i e obrazy, które go rozpalają. Ściga je.
C h c e w c i e l i ć się w M a n f r e d a a l b o w F a u s t a , w D o n J u a n a
albo w Narcyza. Ale w samym tylko przybliżeniu jest
zawsze jałowość. Wciąż niezaspokojone pragnienie jed
ności. I z rozpaczy w y m y ś l o n o b o h a t e r a k i n o w e g o .
W y d m y n a d m o r z e m — ł a g o d n y świt i n a g l e c i a ł a , g d y
f a l a j e s z c z e c z a r n a i gorzka. W o d a n i e m a j e s z c z e l e k k o ś c i .
C i a ł o się w n i e j z a n u r z a i u c i e k a na plażę do p i e r w s z y c h
promieni słońca. Wszystkie letnie poranki na plażach wy
dają się pierwszymi porankami świata. Wszystkie letnie
wieczory mają uroczystą twarz końca świata. Bezkresne
wieczory nad morzem. Miażdżące słońce na wydmach.
O drugiej po p o ł u d n i u sto m e t r ó w po p ł o n ą c y m p i a s k u
p r z y p r a w i a o s z a l e ń s t w o . Z a c h w i l ę upadniesz. T o s ł o ń c e
c i ę z a b i j e . Z r a n a p i ę k n o b r ą z o w y c h c i a ł n a p ł o w y m pias
ku. S t r a s z n a n i e w i n n o ś ć t y c h z a b a w i t y c h n a g o ś c i w ros
nącym świetle.
Nocą k s i ę ż y c w y b i e l a w y d m y . T r o c h ę w c z e ś n i e j w i e c z ó r
wydobywa wszystkie kolory, pogłębia je i przydaje im
o s t r o ś c i . M o r z e j e s t z u l t r a m a r y n y , droga c z e r w o n a kolo
ru s k r z e p ł e j krwi, plaża ż ó ł t a . W s z y s t k o z n i k a w r a z z zie
lonym słońcem i w y d m y ociekają światłem księżyca. Noce
n i e z m i e r z o n e g o szczęścia pod deszczem gwiazd. C z y to, co
p r z y c i s k a s z do siebie, j e s t c i a ł e m , czy c i e p ł ą n o c ą ? I ta
n o c n a burza, k i e d y b ł y s k a w i c e p r z e b i e g a ł y p r z e z w y d m y ,
b l a d ł y i p o z o s t a w i a ł y na p i a s k u i w o c z a c h p o m a r a ń c z o
we albo białe poblaski. To niezapomniane wesele. Móc
n a p i s a ć : b y ł e m s z c z ę ś l i w y przez c a ł y tydzień.
„ I t y l k o s k a r g a p o m i e s z a n a z e s z l o c h e m u n o s i się n a d
c a ł y m m o r z e m aż do chwili, gdy noc o c i e m n e j twarzy
s p r a w i , że u s t a n i e w s z y s t k o . " ( P e r s o w i e — b i t w a pod S a -
laminą).
W 477, by uczcić z w i ą z e k m i a s t w D e l o s , c i s k a n o b l o
ki żelaza d o morza. P r z y m i e r z e m i a ł o t r w a ć tak długo,
j a k długo żelazo pozostanie w morzu.
„ J e s t w i e l k ą z b r o d n i ą zniszczyć w o l n o ś ć l u d u pod p r e
t e k s t e m , ż e lud źle t e j w o l n o ś c i u ż y w a . " ( T o c q u e v i l l e ) .
P r o b l e m w sztuce j e s t p r o b l e m e m p r z e k ł a d u . Ż l i pisa
rze: ci, c o piszą m a j ą c n a u w a d z e k o n t e k s t w e w n ę t r z n y ,
k t ó r e g o c z y t e l n i k n i e m o ż e znać. T r z e b a b y ć dwoma, k i e d y
się pisze: pierwsza rzecz, r a z jeszcze, t o n a u c z y ć się p a n o
w a n i a n a d sobą.
„ C h c ę w ł a d z y i posiadania. C z y n j e s t wszystkim, s ł a w a
niczym." (Faust).
Wrzesień
Można uporządkować wszystko: to proste i oczywiste.
Ale przychodzi cierpienie ludzkie i zmienia wszystkie
plany.
Oh! no, there is not the end; the end is death and
madness. (Kyd: Tragedia hiszpańska) i mając trzydzieści
l a t M a r l o w e u m i e r a od ciosu s z t y l e t e m w czoło, zamordo
w a n y przez p o l i c j a n t a .
5 3 sztuki r ę k o p i ś m i e n n e z e z b i o r ó w W a r b u r t o n (Philipp
M a s s i n g e r i F l e t c h e r ) s p a l o n e przez p e w n e g o k u c h m i s t r z a ,
który zawijał w nie swoje pasztety. Oto konkluzja.
•
Październik
D ż u m a . B o n s e l s , s. 144 i 222.
1342 — C z a r n a dżuma w E u r o p i e . Z a b i j a się Żydów.
1481 — D ż u m a pustoszy p o ł u d n i e Hiszpanii. I n k w i z y c j a
powiada: Żydzi. Ale dżuma zabija inkwizytora.
W II w i e k u d y s p u t y o w y g l ą d z i e J e z u s a . Święty Cyryl
i ś w i ę t y J u s t y n : żeby w c i e l e n i e m i a ł o c a ł y s w ó j sens, m u
siał być z wyglądu odrażający i wstrętny. (Święty Cyryl:
„Najobrzydliwszy z synów ludzkich.")
Ale duch grecki: „ J e ś l i n i e jest piękny, nie jest Bo
giem." G r e c y zwyciężyli.
*
W N i e m c z e c h na po c z ątk u b r a k p o c z u c i a n a r o d o w e g o .
Z a s t ę p u j e j e ś w i a d o m o ś ć rasy, s t w o r z o n a c a ł k o w i c i e przez
intelektualistów. Rzecz znacznie bardziej jadowita. Niemca
interesuje polityka zagraniczna — Francuza polityka wew
nętrzna.
*
O monotonii.
M o n o t o n i a o s t a t n i c h dzieł T o ł s t o j a . M o n o t o n i a ksiąg h i n
duskich — monotonia proroctw biblijnych — monotonia
B u d d y . M o n o t o n i a K o r a n u i w s z y s t k i c h książek r e l i g i j n y c h .
Monotonia Nietzschego — Pascala — Szestowa — straszna
m o n o t o n i a P r o u s t a , m a r k i z a d e S a d e , itd., i t d .
P o l i t y k a n i e może n i g d y b y ć p r z e d m i o t e m poezji ( G o e
the).
Dodać do Absurdu cytat z Tołstoja j a k o wzór logiki alo-
gicznej:
„ J e ś l i ś m i e r ć o d b i e r a n a m w s z y s t k i e d o b r a ziemskie, dla
których żyjemy, i w s z y s t k i e radości, j a k i e d a j e n a m ży
c i e — bogactwo, zaszczyty, władzę — to d o b r a te pozba
wione są wszelkiego znaczenia. Jeśli życie nie jest nie
s k o ń c z o n e , j e s t p o p r o s t u n o n s e n s e m ; n i e w a r t o t e d y żyć
i t r z e b a się u w o l n i ć o d ż y c i a j a k n a j s z y b c i e j popełniając
samobójstwo." (Spowiedź)
A l e dalej T o ł s t o j w p r o w a d z a p o p r a w k ę : „ I s t n i e n i e ś m i e r c i
z m u s z a n a s al bo do w y r z e c z e n i a się ż y c i a z w ł a s n e j woli,
albo d o zmienienia g o w taki sposób, by uzyska
ło sens, którego śmierć nie może mu ode
brać."
•
*
Przeczytane na nowo: M a l t ę Laurids B r i g g e : książka bez
znaczenia. Odpowiedzialny: Paryż. To klęska paryska. Nie
przezwyciężona infekcja paryska. Np. „Świat uważa sa
m o t n i k a za w r o g a . " B ł ą d , ś w i a t gwiżdże na n i e g o i ma do
t e g o prawo.
J e d y n a rzecz c e n n a : historia Arversa, który umierając
89
poprawia błąd we francuskim: „Należy mówić collidor."
89
Ten cytat, Jak i wiele Innych (Homer, Milton), prawdopodobnie
z pamięci. Przekład zatem z tekstu francuskiego, ponieważ przekłady
Esej o tragedii.
I. Milczenie Prometeusza.
I I . Elżbietanie.
I I I . Molière.
I V . Duch buntu.
D ż u m a . „ P r a g n ę j e d n e j rzeczy, k t ó r a b y ł a b y s p r a w i e d
liwa." — „Proszę, oto d ż u m a . "
Są j e s z c z e ludzie, k t ó r z y plączą i n d y w i d u a l i z m z p o t r z e
b ą osobowości. J e s t t o p o m i e s z a n i e d w ó c h p l a n ó w : społecz
n e g o i metafizycznego. „ P a n s i ę r o z d r a b n i a . " Z m i e n i a ć
z oryginału (Hulewicz, Malte, Parandowski, Odysea, itd.) nadają cy
towanym fragmentom inny odcień językowy, a także, niekiedy, zna
czeniowy. W przypadku Rilkego: k u r y t a r z mówi nie Arvers, ale
zakonnica; Arvers „odkłada umieranie", żeby poprawić jej błąd.
wciąż życie to nie mieć własnej twarzy. Ale mieć własną
t w a r z j e s t ideą w ł a ś c i w ą p e w n e j f o r m i e c y w i l i z a c j i . C o
n i e k t ó r y m ludziom m o ż e w y d a w a ć się n a j g o r s z y m z n i e
szczęść.
*
40
Lektury do Dżumy.
U c z u c i a , o b r a z y d z i e s i ę c i o k r o t n i e p o m n a ż a j ą filozofię.
W A t e n a c h z a j m o w a n o się z m a r ł y m i t y l k o podczas A n -
t e s t e r i ó w . K i e d y się s k o ń c z y ł y , m ó w i o n o : „Odejdźcie, du
sze, A n t e s t e r i e j u ż s k o ń c z o n e . "
P i e r w o t n i e religia grecka wszystkich odsyła do Piekieł.
N i e ma n a g r o d y ani k a r y — t a k s a m o w r e l i g i i ż y d o w s k i e j .
Idea nagrody narodziła się z przyczyn natury społecznej.
W IV w i e k u w n i e k t ó r y c h p a ń s t w a c h g r e c k i c h o l i g a r
chowie składali taką przysięgę:
„ B ę d ę z a w s z e w r o g i e m ludu i d o r a d z a ć b ę d ę to, co l u
dowi p r z y n i e s i e s z k o d ę . "
Ucieczka Dariusza ściganego przez A l e k s a n d r a (293-4)
W e s e l e w S u z i e : 10 0 0 0 żołnierzy, 80 dowódców i A l e k
sander łączą się z Persami.
Styczeń — Luty
Oddzielić s i ę od w s z y s t k i e g o . W b r a k u p u s t y n i — dżuma
a l b o m a ł y dworzec T o ł s t o j a .
*
N i e m a w i e l k i c h zbrodni, d o k t ó r y c h c z ł o w i e k i n t e l i g e n
t n y n i e c z u ł b y się zdolny. W e d ł u g G i d e ' a w i e l k i e i n t e l i
gencje nie ulegają im, ponieważ do nich tylko musiałyby
się ograniczyć.
Tołstoj.
Melville.
Obce punkty orientacyjne D . de F o e .
Cervantes.
W d r a m a c i e a n t y c z n y m zawsze p ł a c i ten, k t o m a r a c j ę .
P r o m e t e u s z , E d y p , Orestes, itd. A l e t o n i e m a znaczenia.
T a k czy i n a c z e j , z r a c j ą lub bez, w s z y s c y kończą w p i e k l e .
N i e m a a n i nagrody, ani k a r y . S t ą d dla n a s z y c h oczu, za
ćmionych wiekami wypaczeń chrześcijańskich, bezintere
s o w n y c h a r a k t e r t y c h d r a m a t ó w — i i c h p a t o s także.
P r z e c i w s t a w i ć : „ W i e l k i e n i e b e z p i e c z e ń s t w o j e s t w pod
daniu się j e d n e j i d e i " (Gide) i „ p o s ł u s z e ń s t w o " n i e t z s c h e a ń -
skie. I j e s z c z e G i d e m ó w i ą c y o wydziedziczonych: „Pozos
tawcie im życie wieczne albo dajcie rewolucję." Do moje
go e s e j u o b u n c i e . „Nie z a b i e r a j c i e m n i e z m o j e j d r o g i e j m a
ł e j g r o t y " , m ó w i ł a uwięziona z P o i t i e r s , k t ó r a ż y ł a t a m
w nieczystościach.
P o c i ą g , j a k i p e w n e u m y s ł y odczuwają d o sprawiedli
wości i j e j a b s u r d a l n e g o działania. Gide, D o s t o j e w s k i , B a l -
zac, K a f k a , M a l r a u x , M e l v i l l e itd. S z u k a ć w y t ł u m a c z e n i a .
•
Marzec
L u c y f e r M i l t o n a . „ I m d a l e j o d Niego, t y m lepiej... D u c h
w sobie ma własne siedlisko, sam może uczynić niebo
z p i e k ł a , p i e k ł o z nieba... L e p i e j p a n o w a ć w p i e k l e niż s ł u
żyć w n i e b i e . "
P s y c h o l o g i a A d a m a i E w y w s k r ó c i e : on s t w o r z o n y d l a
k o n t e m p l a c j i i odwagi — o n a dla m i ę k k o ś c i i uwodziciel
s k i e g o wdzięku; o n d l a B o g a t y l k o . O n a d l a B o g a w n i m .
N i c n i e p r z e m a w i a b a r d z i e j z a I l i a d ą niż t o , ż e z n a j ą c
wynik bitwy, dzieli się przecież lęk Achaj ów zepchnię
tych do oszańcowań przez T r o j a n . (Ta sama obserwacja
dotyczy Odysei: w i a d o m o , ż e Ulisses zabije Zalotników.)
J a k i e ż m u s i a ł o b y ć w z r u s z e n i e t y c h , k t ó r z y słyszeli opo
wieść po raz pierwszy!
D l a p s y c h o a n a l i t y k a „ j a " g r a n i e u s t a n n i e przed s a m y m
sobą, a l e l i b r e t t o j e s t fałszywe.
F. A l e x a n d e r i H. S t a u b . Le Criminel. B y ł y wieki, k t ó
r e s k a z y w a ł y h i s t e r y k ó w , przyjdzie czas, gdy b ę d z i e się l e
czyć z b r o d n i a r z y .
41
Psychoza aresztowania. Bywał często w e wszystkich
e l e g a n c k i c h m i e j s c a c h s p o t k a ń p u b l i c z n y c h : w s a l a c h kon
c e r t o w y c h , w w i e l k i c h r e s t a u r a c j a c h . Związki, solidarność
z t y m i ludźmi, to s t a n o w i o b r o n ę . A poza t y m to d a j e c i e p
ł o , b l i s k o ś ć . M a r z y ł o o p u b l i k o w a n i u książek, k t ó r e zyska
ł y b y popularność, u c z y n i ł y b y g o s ł a w n y m i n i e t y k a l n y m .
M y ś l a ł , ż e w y s t a r c z y , ż e b y j e g o k s i ą ż k i p r z e c z y t a l i poli
cjanci. Powiedzieliby. „ J a k i on j e s t wrażliwy. To artysta.
N i e m o ż n a s k a z a ć t a k i e g o c z ł o w i e k a . " K i e d y indziej j e d n a k
czuł, ż e c h o r o b a a l b o k a l e c t w o o s ł o n i ł y b y g o t a k s a m o .
I j a k dawniej przestępcy uciekali n a pustynię, on snuł
p r o j e k t y , że s c h r o n i się w k l i n i c e , w s a n a t o r i u m , w l e c z -
nicy.
41
Cottard z Dżumy.
P o t r z e b o w a ł k o n t a k t ó w , c i e p ł a . W y l i c z a ł w p a m i ę c i swo
ich znajomych. „Niemożliwe, żeby to zrobiono przyjacielo
w i p . X , człowiekowi, k t ó r y b y w a u p . Y . " A l e żadne sto
sunki nie powstrzymają wyciągniętej nad n i m groźnej rę
ki. Wówczas przechodził do epidemii. Wyobraźmy sobie
t y f u s a l b o dżumę, t o się zdarza, t o się z d a r z a ł o . T o j e s t do
p u s z c z a l n e w p e w n y m s e n s i e . W s z y s t k o s i ę w t e d y zmienia,
p u s t y n i a przychodzi d o c i e b i e . Nikt n i e m a j u ż czasu, ż e b y
s i ę t o b ą z a j m o w a ć . B o t o j e s t w ł a ś n i e t o : myśl, ż e ktoś b e ż
t w o j e j wiedzy z a j m u j e s i ę t o b ą i n i e w i a d o m o dokąd w t y m
z a j m o w a n i u s i ę doszedł — co postanowił i c z y postanowił.
W i ę c dżuma — n i e m ó w i ą c j u ż o t r z ę s i e n i a c h ziemi.
T a k to dzikie s e r c e p r z y z y w a ł o b l i ź n i c h i ż e b r a ł o o i c h
względy. T a k t a dusza spustoszona d o m a g a ł a s i ę o d p u s t y n i
ochłody i znajdowała spokój w chorobie, zarazie i ka
tastrofie. (Rozwinąć)
S t a r y , k t ó r y j e s t d z i a d k i e m A . B . , m a j ą c 5 0 lat doszedł
do wniosku, że dość j u ż zrobił. W s w o i m d o m k u w T l e m -
c e n położył się do ł ó ż k a i, prócz o c z y w i s t e j konieczności,
w i ę c e j j u ż n i e w s t a w a ł aż do osiemdziesiątego c z w a r t e g o
r o k u życia, kiedy u m a r ł . Z e skąpstwa n i g d y n i e c h c i a ł ku
pić z e g a r k a . O b l i c z a ł czas, a zwłaszcza godziny p o s i ł k ó w
przy pomocy dwu garnków, z których jeden napełniony
42
był grochem. J e d n a k i m ruchem, uważnym i regularnym,
n a p e ł n i a ł drugi i w t e n sposób z n a j d o w a ł p u n k t y o r i e n t a
c y j n e w dniu m i e r z o n y m g a r n k i e m .
J u ż w c z e ś n i e j d a ł z n a ć o s w o i m p o w o ł a n i u w t y m sen
sie, ż e n i c g o n i e i n t e r e s o w a ł o , ani p r a c a , a n i przyjaźń, a n i
m u z y k a , a n i k a w i a r n i a . N i e opuszczał n i g d y s w e g o m i a s t a
p r ó c z owego dnia, k i e d y m u s i a ł w y j e c h a ć do O r a n u i zatrzy
mał się na stacji najbliższej od Tlemcen, przerażony tą
przygodą. W r ó c i ł n a j b l i ż s z y m pociągiem. T y m , c o dziwili
się j e g o życiu, z k t ó r e g o 34 l a t a spędził w łóżku, mówił,
że zgodnie z religią p i e r w s z a p o ł o w a ż y c i a c z ł o w i e k a j e s t
42
Stary astmatyk z Dżumy.
w s t ę p o w a n i e m , a d r u g a z e j ś c i e m , i że w t y m d r u g i m o k r e
s i e d n i c z ł o w i e k a n i e n a l e ż ą j u ż d o niego. Z a p r z e c z a ł s o b i e
zresztą twierdząc, że B o g a n i e m a , w p r z e c i w n y m b o w i e m
r a z i e i s t n i e n i e księży b y ł o b y zbędne, a l e t ę filozofię moż
na przypisać złemu humorowi, jaki wywoływały w nim
c z ę s t e k w e s t y w j e g o parafii.
Uzupełnia tę postać głębokie pragnienie, powtarzanie
k a ż d e m u , k t o t y l k o c h c i a ł s ł u c h a ć : spodziewał się, ż e u m
rze b a r d z o stary.
W s t r ę t n e , ż e pisarz m ó w i ą c e k s p l o a t u j e t o , czego n i g d y
n i e przeżył. A l e uwaga, m o r d e r c a n i e j e s t c z ł o w i e k i e m n a j
b a r d z i e j p o w o ł a n y m do m ó w i e n i a o zbrodni. (Czy n i e j e s t
j e d n a k człowiekiem najbardziej powołanym do mówienia
o własnej zbrodni? T o n a w e t n i e j e s t pewne.) T r z e b a
w y o b r a z i ć s o b i e pewną odległość między twórczością a czy
n e m . P r a w d z i w y a r t y s t a z n a j d u j e s i ę w p o ł o w i e drogi m i ę
dzy s w y m i w y o b r a ż e n i a m i i c z y n a m i . T o ten, który jest
„zdolny d o " . M ó g ł b y b y ć t y m , k t ó r e g o opisuje, przeżyć to.
co opisuje. S a m c z y n o g r a n i c z y ł b y go — b y ł b y t y m , któ
ry dokonał.
S ą d w a rodzaje s t y l u : p a n i d e L a f a y e t t e i B a l z a c . P i e r w
szy j e s t d o s k o n a ł y w szczególe, drugi w m a s i e i c z t e r e c h
rozdziałów j e s t m a ł o , by dać w y o b r a ż e n i e o j e g o oddechu.
Balzac pisze d o b r z e n i e mimo błędów we francuskim,
ale je robiąc.
*
F l a u b e r t : „ Z d e c h ł b y m z e ś m i e c h u n a w i d o k człowieka,
k t ó r y sądzi i n n e g o c z ł o w i e k a , g d y b y n i e budził w e mnie
litości."
T o , co zobaczył w G e n u i : „Miasto c a ł e z m a r m u r u z ogro
dami pełnymi róż."
I : „Niedorzeczność p o l e g a n a p r a g n i e n i u k o n k l u z j i . "
K r y t y k a a r t y s t y c z n a z e s t r a c h u , b y n i e uznano j e j za
l i t e r a t u r ę , p r ó b u j e m ó w i ć j ę z y k i e m m a l a r s t w a i wówczas
jest literacka. Trzeba powrócić do Baudelaire'a. Transpo
z y c j a ludzka, a l e obiektywna.
Inteligencja nowoczesna popadła w całkowity zamęt.
W i e d z a p o s z e r z y ł a się t a k bardzo, że ś w i a t i u m y s ł u t r a
ciły wszelki punkt oparcia. J e s t faktem, że cierpimy na
43
n i h i l i z m . A l e n a j w s p a n i a l s z e są k a z a n i a o „ p o w r o t a c h " .
Powrót do średniowiecza, do umysłowości prymitywnej, do
ziemi, d o religii, d o a r s e n a ł u s t a r y c h rozwiązań. Ż e b y t y m
balsamom przydać odrobiny skuteczności, należałoby po
s t ę p o w a ć t a k , j a k b y wiedza n a s z a n i e i s t n i a ł a — j a k b y ś m y
się n i c z e g o n i e dowiedzieli — s ł o w e m u d a w a ć , że w y m a
z u j e m y to, c o n i e d a się w y m a z a ć . N a l e ż a ł o b y j e d n y m po
ciągnięciem pióra wykreślić wkład wielu wieków i nie
z a p r z e c z a l n ą zdobycz ducha, k t ó r y n a k o n i e c (to j e g o ostat
nie posunięcie) stwarza chaos na nowo i na własny rachu
nek. J e s t t o n i e m o ż l i w e . Ż e b y ozdrowieć, t r z e b a u ł o ż y ć s i ę
z n o w ą p r z eni k l i w o ś ci ą, z n o w ą j a s n o ś c i ą widzenia. T r z e
b a wiedzieć, ż e w n a s z y m w y g n a n i u j e s t ś w i a t ł o . Inteli
gencja nie dlatego j e s t w zamęcie, że wiedza wstrząsnęła
ś w i a t e m . J e s t w z a m ę c i e , bo n i e u m i e s o b i e z n i ą p o r a
dzić. N i e p o t r a f i ł a „ p r z y s t o s o w a ć się d o t e j i d e i " . N i e c h
to uczyni, a z a m ę t z n i k n i e . P o z o s t a n i e wstrząs i j a s n a j e
go ś w i a d o m o ś ć w u m y ś l e . C a ł a c y w i l i z a c j a j e s t do p r z e r o
bienia.
T y l k o dowody p o w i n n y b y ć d o t y k a l n e .
*
K s i ą ż k i K o p e r n i k a i G a l i l e u s z a b y ł y na i n d e k s i e do 1822.
T r z y w i e k i uporu t o j u ż j e s t k o k i e t e r i a .
*
K a r a ś m i e r c i . Z a b i j a się przestępcę, p o n i e w a ż z b r o d n i a
w y c z e r p u j e w c z ł o w i e k u c a ł ą j e g o zdolność ż y c i a . Wszyst
k o przeżył, s k o r o zabił. M o ż e u m r z e ć . Z a b ó j s t w o w y s y s a .
•
C z y m l i t e r a t u r a X I X , a zwłaszcza X X w i e k u różni s i ę
od wieków klasycznych? J e s t także moralistyczna, skoro
43
Aluzja do przemówień i wypowiedzi okresu petainowskiego.
jest francuska. Ale moralność klasyczna jest moralnością
k r y t y c z n ą n e g a t y w n ą (wyjąwszy C o r n e i l l e ' a ) . M o r a l n o ś ć
X X w i e k u , n a odwrót, j e s t p o z y t y w n a : o k r e ś l a s t y l e ży
cia. W y s t a r c z y p r z y p o m n i e ć b o h a t e r a r o m a n t y c z n e g o , S t e n
d h a l a (który n a l e ż y d o s w e g o wieku, a l e w ł a ś n i e dzięki
t e m u ) , B a r r è s a , M o n t h e r l a n t a , M a l r a u x , G i d e ' a , itd.
P s y c h o z a a r e s z t o w a n i a : 4 4 p o s y ł a j ą c s w e m u s y n o w i pen
s j ę miesięczną, dodaje d o n i e j sto f r a n k ó w . B o c z u j e s k ł o n
ność do wzruszeń, do wielkoduszności. S t r a c h czyni go al
truistą.
T a k w i ę c ci dwaj ludzie, przez c a ł y dzień osaczeni w
mieście, r o z r z e w n i a j ą się, ledwie z a c z y n a j ą m ó w i ć . J e d e n
p ł a c z e o p o w i a d a j ą c o s w o j e j żonie, k t ó r e j n i e widział od
d w ó c h lat. W y o b r a ź c i e s o b i e w i e c z o r y w m i a s t a c h , gdzie
osaczony błądzi s a m o t n i e .
Bez jutra.
„ O c z y m rozmyślam, c o m n i e p r z e r a s t a , czego doświad
c z a m n i e u m i e j ą c t e g o o k r e ś l i ć ? T o rodzaj t r u d n e g o m a r
szu ku ś w i ę t o ś c i w n e g a c j i — h e r o i z m b e z B o g a — c z ł o
w i e k na k o n i e c czysty. W s z y s t k i e c n o t y ludzkie, a w t y m
samotność wobec Boga.
Co daje wyższość przykładu (jedyną) chrześcijań
s t w u ? C h r y s t u s i j e g o ś w i ę c i — p o s z u k i w a n i e s t y l u życia.
T o dzieło b ę d z i e m i a ł o t y l e form, i l e j e s t e t a p ó w n a dro
dze do doskonałości b e z n a g r o d y . Obcy to p u n k t zerowy.
I d . Mit. Dżuma j e s t p o s t ę p e m n i e od z e r a ku n i e s k o ń c z o
ności, a l e k u złożoności b a r d z i e j g ł ę b o k i e j , k t ó r ą pozostaje
d o o k r e ś l e n i a . O s t a t n i p u n k t t o święty, a l e m i e ć będzie
wartość arytmetyczną — wymierną j a k człowiek."
0 krytyce.
T r z y lata, żeby n a p i s a ć książkę, pięć linii, ż e b y j ą ośmie
szyć — i fałszywe c y t a t y .
L i s t d o A . R., k r y t y k a l i t e r a c k i e g o (nie z o s t a n i e w y s ł a n y ) .
...Pewne zdanie z p a ń s k i e g o a r t y k u ł u b a r d z o m n i e ude
r z y ł o : „ n i e b i o r ę pod uwagę..." J a k k r y t y k rozumny, świa
domy, że i s t n i e j e j a k a ś zgodność w k a ż d y m dziele sztuki,
m o ż e n i e b r a ć pod u w a g ę w p r z e d s t a w i e n i u p o s t a c i j e d y
nego m o m e n t u , k i e d y ta p o s t a ć m ó w i o s o b i e i o d s ł a n i a
c z y t e l n i k o w i coś ze s w e g o s e k r e t u ? I j a k ż e n i e odczuł pan,
ż e z a k o ń c z e n i e t o p u n k t zbieżności, m i e j s c e s p e c j a l n i e wy
b r a n e , w k t ó r y m o p i s a n a p r z e z e m n i e istota, t a k b a r d z o
rozproszona, skupia się wreszcie...
Z d a n i e m p a n a s t a w i a m s o b i e z a cel r e a l i s t y c z n y opis.
Realizm jest słowem pozbawionym sensu (Pani Bovary
i Biesy są p o w i e ś c i a m i r e a l i s t y c z n y m i , a nie m a j ą ze sobą
nic wspólnego). Nie chodziło mi o r e a l i z m . J e ś l i j u ż t r z e b a
określić mój zamiar, m ó w i ł b y m raczej o symbolu. Odczuł
p a n to zresztą. Ale t e m u symbolowi p r z y d a j e p a n sens,
k t ó r e g o on nie ma, i jeśli m a m powiedzieć całą prawdę,
przypisał mi pan bezpodstawnie humorystyczną filozo
fię. Nic j e d n a k w tej książce nie pozwala panu twierdzić,
że w i e r z ę w człowieka naturalnego, że u t o ż s a m i a m istotę
ludzką z b y t e m roślinnym, że n a t u r a ludzka nie zna mo
ralności, itd. itd. Głównej postaci książki obca jest wszel
ka inicjatywa. Nie z a u w a ż y ł pan, że t e n człowiek ograni
cza się wyłącznie do odpowiedzi na pytania, k t ó r e stawia
mu życie albo ludzie. T a k w i ę c nie twierdzi nigdy niczego.
To tylko klisza w negatywie. Nic nie pozwalało panu orze
k a ć o istotnej postawie b o h a t e r a p r ó c z właśnie ostatnie
go rozdziału. A l e j e g o „nie wziął pan pod uwagę".
Z b y t długo musiałbym wyjaśniać, dlaczego p r a g n ą ł e m
„powiedzieć mniej". Mogę jednak żałować, że powierz
chowna analiza skłoniła pana do użyczenia mi filozofii
lady sklepowej, której nie myślę przyjąć. Zrozumie p a n
lepiej, o co mi chodzi, jeśli powiem, że j e d y n y c y t a t z pań
skiego a r t y k u ł u j e s t fałszywy ( p r z y t o c z y ć i s k o r y g o w a ć )
i że o t w i e r a d r o g ę do b e z p r a w n y c h wniosków. Może k r y ł a
się tu inna filozofia i o t a r ł się pan o nią komentując sło
w o „nieludzkość". A l e p o c o dowody?
P o m y ś l i p a n może, że za wiele tu hałasu, skoro w g r ę
wchodzi książeczka nieznanego a u t o r a . A l e jeśli już o t y m
mowa, nie ja go wszcząłem. Zajął p a n bowiem stanowisko
moralne, k t ó r e nie pozwala p a n u na sąd j a s n y i przenik
liwy, a taki właśnie p a n u przypisywano. J e s t t o stanowisko
nie do u t r z y m a n i a i pan wie o t y m lepiej niż ktokolwiek.
P o m i ę d z y pańską k r y t y k ą a tą, k t ó r ą za r z ą d ó w l i t e r a t u r y
kierowanej w k r ó t c e można będzie u p r a w i a ć (uprawia się
j ą zresztą nie o d t a k d a w n a ) n a t e m a t c h a r a k t e r u m o r a l
n e g o t e g o czy innego dzieła, g r a n i c a jest bardzo niewy
r a ź n a . Mówię panu bez gniewu: to w s t r ę t n e . Ani pan, ani
nikt inny nie ma p r a w a orzekać, czy jakieś dzieło może
czy nie może służyć narodowi, dziś albo kiedykolwiek.
W k a ż d y m razie nie zgadzam się na podobne wyroki i to
jest powód mego listu. B ę d ę p a n u zobowiązany, jeśli ze-
c h c e p a n uwierzyć, ż e p r z y j ą ł b y m s p o k o j n i e z a r z u t y b a r
dziej p o w a ż n e nawet, l e c z i b a r d z i e j p r z e m y ś l a n e .
C h c i a ł b y m w k a ż d y m razie, ż e b y t e n list n i e s t a ł się
p o w o d e m n o w e g o n i e p o r o z u m i e n i a . N i e z w r a c a się d o p a
n a u r a ż o n y autor. P r o s z ę , b y n i e ogłaszał p a n n i c z t e g o
listu. N i e w i d y w a ł p a n często m e g o n a z w i s k a w czasopis
m a c h dzisiejszych, d o k t ó r y c h dostęp j e s t p r z e c i e ż t a k ł a t
wy. N i e m a m w n i c h n i c do powiedzenia, a n i e j e s t e m e n
t u z j a s t ą r e k l a m y . P u b l i k u j ę o b e c n i e książki, k t ó r e koszto
w a ł y m n i e l a t a p r a c y , j e d y n i e dlatego, ż e s ą u k o ń c z o n e
i że p r z y g o t o w u j ę i c h ciąg dalszy. N i e s p o d z i e w a m się po
n i c h ż a d n e j korzyści m a t e r i a l n e j i żadnego u z n a n i a . M i a
ł e m n a d z i e j ę t y l k o , że z j e d n a j ą mi u w a g ę i cierpliwość, do
k t ó r y c h m a p r a w o k a ż d e przedsięwzięcie d o b r e j woli. W y
p a d a mi sądzić, że i to b y ł o żądanie w y g ó r o w a n e . N i e
mniej proszę, b y z e c h c i a ł p a n p r z y j ą ć wyrazy szacunku.
45
Brice Parain. S z k i c o logos platońskim. Rozpatruje
logos j a k o j ę z y k . Czyli obdarza P l a t o n a filozofią w y r a z u .
Daje obraz wysiłku Platona w poszukiwaniu rozsądnego
r e a l i z m u . G d z i e j e s t „ t r a g i z m " p r o b l e m u ? J e ś l i nasz j ę z y k
n i e m a sensu, n i c n i e m a sensu. J e ś l i sofiści m i e l i r a c j ę ,
ś w i a t j e s t niedorzeczny. R o z w i ą z a n i e P l a t o n a n i e j e s t psy
chologiczne, ale kosmologiczne. Oryginalność stanowiska
P a r a i n a : u w a ż a p r o b l e m j ę z y k a za m e t a f i z y c z n y a n i e za
s p o ł e c z n y i psychologiczny... itd. itd. Z o b a c z y ć w n o t a t
kach.
•
D ż u m a . N i e p o d o b n a z tego w y b r n ą ć . Z b y t w i e l e t y m r a
zem „przypadków" w pisaniu. Trzeba ściśle trzymać się
idei. O b c y o p i s u j e n a g o ś ć c z ł o w i e k a w o b e c absurdu. D ż u m a
głęboką równoważność indywidualnych punktów widzenia
w o b e c t e g o s a m e g o absurdu. J e s t t o postęp, k t ó r y zostanie
d o k ł a d n i e o k r e ś l o n y w i n n y c h k s i ą ż k a c h . Co w i ę c e j j e d n a k ,
Dżuma dowodzi, ż e a b s u r d nie uczy niczego. To
postęp definitywny.
*
46
Panelier. P r z e d w s c h o d e m s ł o ń c a n i e m o ż n a odróżnić
sosen n a d w y s o k i m i w z g ó r z a m i o d f a l o w a ń g r u n t u . P o t e m
s ł o ń c e , od t y ł u i b a r d z o z daleka, złoci w i e r z c h o ł k i drzew.
Na przybladłym tle nieba wygląda to tak, j a k b y zdobni
piórami wojownicy dzikiej armii wyrośli zza wzgórzy.
W m i a r ę j a k s ł o ń c e s i ę wznosi, a n i e b o rozświetla, sosny
s t a j ą się większe; b a r b a r z y ń s k a a r m i a p o s u w a się naprzód
w zgiełku piór i staje w ordynku przed natarciem. Potem,
g d y s ł o ń c e j e s t dość wysoko, ś w i a t ł o p a d a n a g l e n a s o s n y
s c h o d z ą c e p o z b o c z a c h . I j e s t t o j a k b y dziki b i e g k u doli-
46
Ze względów zdrowotnych Camus spędził okres od zimy 1942
do wiosny 1943 w Panelier, w pobliżu Chamtbon-sur-Lignon.
nie, p o c z ą t e k k r ó t k i e j i t r a g i c z n e j b i t w y , w k t ó r e j b a r b a
r z y ń c y dnia w y g n a j ą k r u c h ą armię myśli nocy.
S t u d i u m o F r a n c j i n i e będzie się m o g ł o k i e d y ś o b e j ś ć
b e z odniesień d o czasów dzisiejszych. T a m y ś l przyszła m i
do g ł o w y w pociągu l o k a l n y m , 4 7 g d y p a t r z y ł e m na twa
rze i sylwetki Francuzów, stłoczonych na m a ł y c h stacyj
k a c h . Ludzie, k t ó r y c h t r u d n o m i będzie z a p o m n i e ć : s t a r e
m a ł ż e ń s t w a chłopskie, ona j a k z p e r g a m i n u , on o t w a r z y
g ł a d k i e j , rozświetlonej j a s n y m i o c z a m i i b i a ł y m w ą s e m —
w ubraniach lśniących od zużycia, wycerowanych, zgięci
p o t y c h dwóch z i m a c h c i ą g ł y c h w y r z e c z e ń . E l e g a n c j a po
rzuciła t e n lud; rządzi n i m nędza. Walizki w pociągach
zniszczone, związane s z n u r k i e m , p o ł a t a n e k a r t o n e m . Wszys
c y F r a n c u z i wyglądają n a e m i g r a n t ó w .
Id. w miastach przemysłowych — ten stary robotnik
p r z y o k n i e , w o k u l a r a c h , k t ó r y k o r z y s t a z o s t a t n i c h pro
m i e n i ś w i a t ł a , b y m ó c c z y t a ć książkę leżącą n a p ł a s k n a
jego rozpostartych dłoniach.
Na d w o r c u w s z y s c y w pośpiechu i b e z s k a r g p o c h ł a n i a
j ą o k r o p n e j e d z e n i e , p o c z y m idą d o c i e m n e g o m i a s t a , r a -
47
Camus jeździł co tydzień z Chambon-sur-Lignon do Saint-Etienne
na zabiegi lecznicze.
m i ę w r a m i ę , a l e k a ż d y oddzielnie, by z n a l e ź ć się w h o
t e l a c h , p o k o j a c h , itd. R o z p a c z l i w e i n i e m e życie, k t ó r e c a
ła F r a n c j a znosi w o c z e k i w a n i u .
O k o ł o 10, 11, 12 k a ż d e g o m i e s i ą c a w s z y s c y palą. 18 n i e
ma k o g o poprosić o ogień na u l i c y . W p o c i ą g a c h r o z m a
w i a się o suszy. N i e t a k i e to p o k a z o w e j a k w Algierii, a l e
r ó w n i e t r a g i c z n e . S t a r y r o b o t n i k opowiada o s w o i c h b i e
d a c h : m i e s z k a o godzinę drogi od S a i n t - E t i e n n e . D w i e go
dziny w pociągu, o s i e m godzin p r a c y — w domu n i c do
z j e d z e n i a — na c z a r n y r y n e k go n i e s t a ć . M ł o d a k o b i e t a ,
k t ó r a b i e r z e p r a n i e : m a d w o j e dzieci, j e j m ą ż w r ó c i ł z w o j
ny z w r z o d e m ż o ł ą d k a . „ P o w i n i e n j e ś ć b i a ł e m i ę s o z rusz
t u . S p r ó b u j c i e j e znaleźć. D a l i m u z a ś w i a d c z e n i e , ż e j e s t
n a di e ci e . D o s t a j e w i ę c 3/4 l i t r a m l e k a , a l e o d e b r a l i m u
t ł u s z c z e . S ł y s z a ł k t o kiedy, ż e b y k a r m i ć m ę ż c z y z n ę m l e
kiem?" Zdarza się, że kradną jej bieliznę wziętą do
p r a n i a i m u s i za nią p ł a c i ć .
Tymczasem deszcz zatapia b r u d n y pejzaż przemysłowej
doliny — cierpki zapach tej nędzy — potworna bezna
dziejność t e g o ż y c i a . A t a m c i w y g ł a s z a j ą m o w y .
S a i n t - E t i e n n e nad r a n e m we mgle, syreny wzywające do
p r a c y w ś r ó d gąszczu wież, b u d y n k ó w i o g r o m n y c h k o m i
nów wznoszących ku mrocznemu n i e b u p o k ł a d y żużlu —
n i b y p o t w o r n e ciasto ofiarne.
N o s t a l g i a za ż y c i e m i n n y c h . P o n i e w a ż w i d z i a n e od zew
nątrz tworzy całość. Gdy nasze, widziane od wewnątrz,
w y d a j e się rozbite. T u t a k ż e ś c i g a m y złudzenia j e d n o ś c i .
I , D o K o r y n t i a n , V I I , 2 7 : „ P r z y w i ą z a n y ś d o żony, n i e
s z u k a j ż e rozwiązania. R o z w i ą z a n y ś o d żony, nie szukajże
żony."
Łukasz, V I , 26: „Biada, kiedy o was dobrze mówić bę
dą l u d z i e . "
J a k o apostoł J u d a s z c z y n i ł cuda ( Ś w i ę t y J a n Chryzos
tom).
C z u a n g - t s y (trzeci z w i e l k i c h t a o i s t ó w — druga p o ł o w a
IV w. przed Chr.) i punkt widzenia Lukrecjusza: „Wielki
ptak wznosi się w wietrze na wysokość 90 0 0 0 stadiów.
Z g ó r y w i d a ć stada d z i k i c h k o n i w g a l o p i e . "
O d c z u c i e o d w r o t n e n i ż u P r o u s t a : na w i d o k każdego m i a s
t a , k a ż d e g o n o w e g o m i e s z k a n i a , k a ż d e j istoty, każdej r ó ż y
i każdego płomienia zachwycać się ich nowością myśląc,
co uczyni z nich przyzwyczajenie — szukać w czasie
p r z y s z ł y m „ s p o u f a l e n i a " , j a k i e niosą, s z u k a ć czasu, k t ó r y
j e s z c z e n i e nadszedł.
Przykład:
N o c , s a m o t n e p r z y j a z d y do n i e z n a n y c h m i a s t — to w r a
ż e n i e zdławienia, to z a g u b i e n i e się w o r g a n i z m i e t y s i ą c -
kroć bardziej złożonym. Wystarczy nazajutrz wyjść na
główną ulicę, wszystko uporządkuje się w stosunku do
n i e j — i z a m i e s z k a l i ś m y . K o l e k c j o n o w a ć n o c n e przyjazdy
d o o b c y c h miast, żyć potęgą n i e z n a n y c h pokoi h o t e l o w y c h .
48
B u d z i e j o w i c e (albo B ó g n i e odpowiada). Milcząca słu
żąca i stary służący.
K o b i e t a w ostatniej scenie: „Panie, miej litość nade
mną, zwróć się k u m n i e . U s ł y s z m n i e , P a n i e . W y c i ą g n i j
d o m n i e r ę k ę . P a n i e , m i e j litość nad t y m i , k t ó r z y się k o
c h a j ą i są rozłączeni.
Stary wchodzi.
— P a n i mnie wołała?
K o b i e t a : — T a k . . . Nie... Nie wiem. Ale niech mi pan
pomoże, n i e c h m i p a n pomoże, t r z e b a m i p o m o c y . N i e c h
p a n ma litość i pomoże m i .
Stary: — Nie."
(Kurtyna)
S z u k a ć szczegółów dla w z m o c n i e n i a s y m b o l i z m u .
48
Notatki do Nieporozumienia.
„ C z a s e m , p o t y c h w s z y s t k i c h dniach, gdy r o z k a z y w a ł a
t y l k o w o l a , g d y godzina p o godzinie b u d o w a ł e m t ę p r a c ę ,
k t ó r a n i e zgadza się na r o z r y w k ę i słabość, i n i e c h c e w i e
dzieć, co to u c z u c i e i świat, a c h ! to p o d d a n i e się, ta ulga,
z j a k ą r z u c a ł e m się w s a m o s e r c e rozpaczy n i e opuszcza
j ą c e j m n i e a n i n a c h w i l ę . J a k i e p r a g n i e n i e , j a k a pokusa,
b y p r z e s t a ć w r e s z c i e b y ć t y m , c o t r z e b a b u d o w a ć , b y po
r z u c i ć t o dzieło i t ę t r u d n ą t w a r z , k t ó r ą t r z e b a m i mode
lować. K o c h a ł e m , żałowałem, pragnąłem, b y ł e m człowie
k i e m wreszcie...
... p u s t e n i e b o lata, morze, k t ó r e t a k k o c h a ł e m , i p o d a
ne usta."
23 października. Początek.
Dżuma ma sens s p o ł e c z n y i sens m e t a f i z y c z n y . To t e n
s a m . J e s t to r ó w n i e ż d w u z n a c z n o ś ć Obcego.
S e k s u a l n o ś ć n i e p r o w a d z i d o niczego. N i e j e s t n i e m o
r a l n a , a l e n i e p r o d u k t y w n a . M o ż n a j e j s i ę oddać n a czas,
k i e d y n i e c h c e się t w o r z y ć . A l e t y l k o z czystością ł ą c z y
się rozwój osobisty.
Seksualność b y w a z w y c i ę s t w e m — kiedy się ją uwal
nia od i m p e r a t y w ó w m o r a l n y c h . Ale szybko p o t e m staje
się klęską — i j e d y n y m z w y c i ę s t w e m jest kolejne zwy
cięstwo n a d nią: czystość.
•
Listopad 42
J e s i e n i ą t e n pejzaż z a k w i t a liśćmi — d r z e w a czereś
niowe stają się czerwone, klony żółte, dęby powleka brąz.
P ł a s k o w z g ó r z e pokrywają tysiące płomieni drugiej wiosny.
*
W y r z e c z e n i e się młodości. To nie ja w y r z e k a m się istot
i r z e c z y (nie potrafiłbym), to istoty i rzeczy w y r z e k a j ą
się mnie. Młodość ode mnie ucieka: to właśnie znaczy być
chorym.
•
• P i e r w s z ą rzeczą, której musi się n a u c z y ć pisarz, jest
sztuka transpozycji tego, co czuje, na to, co chce, by od
czuwano. Z początku udaje mu się to z przypadku. Ale
p o t e m talent musi zastąpić przypadek. M o m e n t szczęścia
w narodzinach geniuszu.
•
Mówi zawsze: „ T o właśnie w moich s t r o n a c h nazwano-
by..." 4 9 i dodaje formułę banalną, pochodzącą znikąd. Np.:
To właśnie w moich s t r o n a c h n a z w a n o b y p o r ą m a r z e ń
(albo olśniewającą k a r i e r ą , albo ideałem dziewczyny, albo
oświetleniem feerycznym).
•
11 listopada. J a k szczury!50
Saint-Etienne.
Wiem, c z y m jest niedziela dla człowieka biednego, k t ó r y
pracuje. W i e m zwłaszcza, co to jest niedzielny wieczór,
49
Por. Grand z Dżumy.
50
Alianci lądują w Afryce Północnej i Camus Jest odcięty od
swego kraju i bliskich.
i g d y b y m umiał nadać sens temu, co wiem, i znaleźć dla
tego kształt, potrafiłbym z biednej niedzieli uczynić dzieło
ludzkości.
*
Rozkiełznany seksualizm prowadzi do filozofii niezna-
czenia. Czystość, na odwrót, p r z y w r a c a światu sens.
*
Choroba jest klasztorem, k t ó r y ma swoją regułę, swoją
ascezę, swoje cisze i swoje natchnienia.
J e ś l i j e s t prawdą, ż e z b r o d n i a w y c z e r p u j e c a ł ą zdolność
życia w człowieku (patrz wyżej)...51 Dlatego zbrodnia
K a i n a (nie A d a m a ; w p o r ó w n a n i u j e g o g r z e c h j e s t grze
c h e m powszednim) w y c z e r p a ł a n a s z e s i ł y i naszą m i ł o ś ć
życia. W m i a r ę , j a k n a t u r a tej zbrodni i jej potępienie
staje się naszym udziałem, doznajemy tej szczególnej
p u s t k i i m e l a n c h o l i j n e g o poczucia n i e p r z y s t o s o w a n i a , któ
re przychodzą po w i e l k i c h wybuchach i wyniszczających
g e s t a c h . Z a j e d n y m z a m a c h e m K a i n p o z b a w i ł nas wszyst
k i c h m o ż l i w o ś c i p r a w d z i w e g o ż y c i a . T o w ł a ś n i e j e s t pie
k ł o . N i e m o ż n a j e d n a k wątpić, ż e j e s t ono n a z i e m i .
T e r a z , k i e d y zna j u ż c e n ę , j e s t w y z u t y z posiadania. W a
r u n k i e m p o s i a d a n i a j e s t niewiedza. N a w e t w porządku fi
z y c z n y m : n a p r a w d ę posiada się t y l k o tę, k t ó r e j się n i e zna.
D ż u m a . Druga wersja.
B i b l i a : D e u t e r o n o m i u m , X X V I I I , 2 1 ; X X X I I , 24. L e v i t i -
c u s , X X V I , ' 25. A m o s , I V , 10; E x o d u s , I X , 4 ; I X , 15; X I I , 29.
J e r e m i a s z , X X I V , 10; X I V , 12; V I , 19; X X I , 7 i 9 . E z e c h i e l ,
V , 12; V I , 12; V I I , 15.
„Każdy szuka swej pustyni, a kiedy ją znajdzie, zdaje
m u s i ę o n a n a z b y t c i ę ż k a . N i e będzie powiedziane, ż e n i e
p o t r a f i ę znieść m o j e j . "
2 wersja
D ż u m a m a l o w n i c z a i opisowa — m a ł e f r a g m e n t y doku-
m e n t a r n e i rozprawa o zarazach.
52
Stephan — rozdz. 2 : P r z e k l i n a t ę m i ł o ś ć , k t ó r a pozba
w i ł a go w s z y s t k i e g o i n n e g o .
W s z y s t k o w s t y l u n i e w p r o s t (— k a z a n i a — gazety, itd.),
m o n o t o n n a ulga, j a k ą dają o b r a z y D ż u m y ?
T r z e b a k o n i e c z n i e , ż e b y t o b y ł a r e l a c j a , k r o n i k a . Ale i l e
to stawia problemów.
Może: przerobić Stephana całkowicie, wyrzucając temat
m i ł o ś c i . T e j p o s t a c i b r a k r o z w i n i ę c i a . Ciąg dalszy wskazu
je, że powinien był być pełniejszy.
Doprowadzić do końca temat rozłąki.
Zrobić s p r a w o z d a n i e ogólne o dżumie w O.?
Ci, co znajdują na sobie pchłę.
R o z d z i a ł o nędzy.
D o k a z a n i a : „ C z y ś c i e zauważyli, b r a c i a moi, j a k i J e r e
miasz jest monotonny?"
P o s t a ć u z u p e ł n i a j ą c a : w y g n a n i e c , odcięty, r o b i wszystko,
ż e b y opuścić miasto, i n i e może. J e g o s t a r a n i a : c h c e uzys
k a ć p r z e p u s t k ę pod p r e t e k s t e m , „że n i e j e s t s t ą d " . J e ś l i
umrze, pokazać, że cierpi przede wszystkim dlatego, że
nie mógł się z nią p o ł ą c z y ć i że t y l e rzeczy pozostało
w zawieszeniu. O d s ł o n i to istotę dżumy.
Uwaga: astma nie usprawiedliwia tak częstych wizyt.
Wprowadzić atmosferę Oranu.
Żadnej sztuczności. N a t u r a l n o ś ć .
Bohaterstwo cywilne
R o z w i n ą ć k r y t y k ę społeczną i b u n t . B r a k i m w y o b r a ź -
52
Postać z pierwszej wersji Dżumy.
ni. M y ś l ą , że m i e j s c e w epopei j e s t m i e j s c e m na p i k n i k u .
Nie zdają sobie sprawy ze s k a l i zarazy. I środki, jakie
stosują, ledwie mogłyby być skuteczne w przypadku ka
taru. Zginą (rozwinąć).
R o z d z i a ł o c h o r o b i e . „ S t w i e r d z a l i raz jeszcze, że n i g d y
n i e d o z n a w a l i t y l k o fizycznego bólu, że. zawsze t o w a r z y
s z y ł y mu c i e r p i e n i a m o r a l n e (rodzina — u t r a c o n a m i ł o ś ć ) ,
c o p r z y d a w a ł o m u g ł ę b i . T a k w i ę c m o g l i się p r z e k o n a ć —
w b r e w p o w s z e c h n e j opinii — że j e ś l i j e d n y m z o k r u t n y c h
p r z y w i l e j ó w losu ludzkiego j e s t ś m i e r ć s a m o t n a , n i e m n i e j
okrucieństwa i prawdy kryje się w wyobrażeniu, że
w gruncie rzeczy człowiek nie może umrzeć sam."
Sens moralny dżumy: nie służyła niczemu i nikomu.
P o u c z e n i zostali t y l k o ci, k t ó r y c h d o t k n ę ł a ś m i e r ć — w ł a s
n a a l b o i c h b l i s k i c h . A l e zdobyta w t e n sposób p r a w d a od
n o s i ł a się j e d y n i e d o n i c h s a m y c h . N i e m i a ł a przyszłości.
Wydarzenia i kroniki powinny ukazać sens społeczny
Dżumy. Postaci dają jej sens głębszy. Ale to wszystko
w zarysie.
K r y t y k a społeczna. Zetknięcie się administracji, która
z e s w e j i s t o t y j e s t a b s t r a k c y j n a , i dżumy, k t ó r a j e s t n a j -
konkretniejszą ze wszystkich sił, może dać tylko rezul
taty komiczne i gorszące.
Wygnaniec ucieka, ponieważ nie może czekać, aż
się ona zestarzeje.
Rozdział o krewnych odizolowanych w obozach.
K o n i e c c z ę ś c i I . P r o g r e s j a p r z y p a d k ó w dżumy m a b y ć
powtórzeniem historii ze sz c z ur ami . Rozszerzyć. Rozsze
rzyć.
Komizm dżumy?
Część I j e s t e k s p o z y c j ą i c a ł a p o w i n n a iść b a r d z o s z y b
ko — nawet w partiach z gazet.
J e d e n z możliwych tematów: walka medycyny i religii:
potęga relatywna (i jakże relatywna!) przeciwko potędze
absolutu. Relatywne zwycięża lub, bardziej dokładnie,
n i e przegrywa.
„ W i e m y , oczywiście, ż e d ż u m a m a s w o j e dobrodziejstwa,
ż e o t w i e r a oczy i zmusza d o m y ś l e n i a . P o d t y m w z g l ę d e m
j e s t t a k a s a m a j a k k a ż d e zło t e g o ś w i a t a i j a k s a m świat.
A l e co j e s t prawdziwe, j e ś l i idzie o zło tego ś w i a t a i s a m
świat, d o t y c z y również dżumy. Jeśli wziąć pod uwagę
nieszczęścia naszych braci, trzeba b y ć szaleńcem, zbrodnia
r z e m a l b o n i k c z e m n i k i e m , b y zgodzić s i ę n a dżumę, c h o ć b y
jednostki czerpały z niej wielkość; i w j e j obliczu jedy
n y m hasłem człowieka jest bunt."
Wszyscy pragną spokoju. Podkreślić to.
? Cottard ukazany od drugiej strony: opisać j e
go zachowanie się i odkryć przy końcu, że bał się
aresztowania.
G a z e t y n i e m a j ą t e m a t ó w p r ó c z dżumy. L u d z i e m ó w i ą :
nic nie ma w gazetach.
S p r o w a d z a się l e k a r z y z zewnątrz.
W y d a j e m i się, ż e n i c l e p i e j nie charakteryzuje tego
okresu jak r o z ł ą k a . Wszyscy byli odcięci od reszty
ś w i a t a , od t y c h , k t ó r y c h k o c h a l i , i od s w o i c h p r z y z w y c z a
j e ń . I w s w o i m o d c i ę c i u ci, co b y l i zdolni do tego, m u s i e l i
m y ś l e ć i z a s t a n a w i a ć się; i n n i — żyć ż y c i e m o s a c z o n y c h
zwierząt. S ł o w e m , n i e b y ł o drogi p o ś r e d n i e j .
W y g n a n i e c z a r a ż o n y przy k o ń c u dżumą b i e g n i e n a wzgó
rze i p o n a d m u r a m i m i a s t a , wsią, t r z e m a o s i e d l a m i i rze
ką wielkim krzykiem przyzywa swoją żonę.
? Wstęp narratora z rozważaniami o obiektywności
i świadectwie.
U k o ń c a dżumy w s z y s c y m i e s z k a ń c y w y g l ą d a j ą j a k e m i
granci.
D o d a ć szczegóły o „ e p i d e m i i " .
Tarrou jest człowiekiem, który wszystko może zrozu
m i e ć — i c i e r p i z tego powodu. Nie m o ż e n i c z e g o osądzać.
J a k i j e s t ideał c z ł o w i e k a w e w ł a d z y d ż u m y ? — Ś m i e j c i e
s i ę : uczciwość.
W y r z u c i ć : na p o c z ą t k u — r z e c z y w i ś c i e — w rzeczywis
tości — w pierwszych dniach — mniej więcej w tym sa
m y m czasie, itd.
? P o k a z a ć w książce — w ciągu — że R i e u x j e s t n a r r a
torem, sposobami detektywistycznymi. Na początku: za
p a c h papierosa.
Dzikość i p o t r z e b a c i e p ł a z a r a z e m . Ż e b y to p o ł ą c z y ć :
k i n o , gdzie w s z y s c y są b l i s k o siebie — a n i k t nikogo n i e
zna.
Wysepki światła w ciemnym mieście, ku którym te cie
n i e dążą j a k ż y j ą t k a d o t k n i ę t e h e l i o t r o p i z m e m .
W y g n a n i e c : w i e c z o r y w k a w i a r n i a c h , gdzie oszczędzając
e l e k t r y c z n o ś c i opóźnia się c h w i l ę z a p a l e n i a ś w i a t e ł ; z m i e r z c h
z a g a r n i a salę j a k szara woda, p ł o m i e n i e zachodu o d b i j a
ją się s ł a b o w szybach, m a r m u r s t o l i k ó w i o p a r c i a k r z e s e ł
l e k k o p o ł y s k u j ą : j e s t t o godzina j e g o rozpaczy.
R o z ł ą c z e n i , część d r u g a : „ Z d u m i e w a ł a i c h ilość rzeczy
d r o b n y c h , w a ż n y c h dla nich, a n i e l i c z ą c y c h się dla i n n y c h .
W ten sposób odkrywali życie osobiste." „Wiedzieli, że
t r z e b a z t y m s k o ń c z y ć — albo p r z y n a j m n i e j , że p o w i n n i
p r a g n ą ć k o ń c a — i p r a g n ę l i go, a l e j u ż b e z ognia — j e d y
nie dlatego, że oczywiste r a c j e k a z a ł y go p r a g n ą ć . Z w i e l
kiego p or y w u u p o c z ą t k ó w pozostało im t y l k o p o n u r e przy
gnębienie, które usuwało w niepamięć nawet j e g o przy
czynę. Zachowali postawę smutku i nieszczęścia, ale nie
czuli ich ostrza. I to w ł a ś n i e b y ł o nieszczęście. P r z e d t e m
b y ł a t y l k o rozpacz. T a k w i ę c w i e l u n i e d o c h o w a ł o w i e r
ności. Bo z m i ł o s n e g o c i e r p i e n i a pozostał im t y l k o s m a k
i p o t r z e b a uczucia, i o d r y w a j ą c się stopniowo od istoty,
k t ó r a je zrodziła, czuli się słabsi i w k o ń c u szli za pierw
szą o b i e t n i c ą czułości. Z mi ło śc i w i ę c b y l i n i e w i e r n i . " „ I c h
życie w i d z i a n e z d y s t a n s u z d a w a ł o im się t e r a z c a ł o ś c i ą .
I w ó w c z a s a k c e p t o w a l i je z nową siłą. T a k więc dżuma
p r z y w r a c a ł a i m j e d n o ś ć . S t ą d wniosek, ż e c i ludzie n i e po
t r a f i l i żyć ze swoją j e d n o ś c i ą , choć m i e l i ją — czy też, że
potrafili j e j doznać dopiero wtedy, gdy zostali j e j p o z b a
w i e n i . " — „ S p o s t r z e g a l i niekiedy, że pozostali w p i e r w s z e j
fazie, gdy u k ł a d a l i p r o j e k t y , ż e k i e d y ś pokażą t o l u b t a m
t o t e m u czy i n n e m u , kogo t e r a z n i e b y ł o . M i e l i w ó w c z a s
j e s z c z e nadzieję. D r u g a faza rozpoczęła się n a p r a w d ę w t e
dy, k i e d y m o g l i m y ś l e ć t y l k o p o j ę c i a m i dżumy." — „ C z a
s e m j e d n a k , w środku nocy, i c h r a n a o t w i e r a ł a się na n o
wo. I zbudzeni nagle, d o t y k a l i j e j i odnajdywali s w o j e c i e r -
p i e n i e na p o w r ó t świeże, a w r a z z n i m p r z e r a ż o n ą t w a r z
swojej miłości."
P r z y p o m o c y dżumy c h c ę w y r a z i ć z d ł a w i e n i e , którego
doznawaliśmy wszyscy, i atmosferę groźby i wygnania,
w k t ó r y c h żyliśmy. C h c ę j e d n o c z e ś n i e rozszerzyć tę i n t e r
p r e t a c j ę na p o j ę c i e i s t n i e n i a w ogóle. D ż u m a da o b r a z tych,
których udziałem w tej wojnie była refleksja, milczenie
i cierpienia moralne.
15 stycznia
Choroba jest krzyżem, ale może też k a f t a n e m b e z p i e
c z e ń s t w a . I d e a ł e m j e d n a k b y ł o b y z a b r a ć j e j s i ł ę i odrzu
cić j e j słabości. Niech będzie schronieniem, które czyni
silniejszym, gdy się tego chce. I jeśli trzeba za
płacić za to cierpieniami i wyrzeczeniem, płaćmy.
*
P o n i e w a ż niebo j e s t n i e b i e s k i e , p o k r y t e ś n i e g i e m drzewa,
k t ó r e n a d b r z e g i e m rzeki, b a r d z o nisko n a d lodowatą wodą,
opuszczają b i a ł e gałęzie, wyglądają j a k kwitnące drzewa
m i g d a ł o w e . W t y m k r a j u pomiędzy wiosną a zimą j e s t sta
łe p o m i e s z a n i e dla oczu.
M a m s p r a w ę z t y m k r a j e m , t o znaczy m a m powody, b y
go k o c h a ć , i powody, by go nienawidzić. Z Algierią na
odwrót, to n a m i ę t n o ś ć n i e p o h a m o w a n a i oddanie się roz
koszy kochania. P y t a n i e : czy można kochać kraj j a k ko
bietę?
68
Bohater wichrowych wzgórz Emily Bronte, o którym była już
mowa.
Dżuma, wersja druga.
Rozłączeni tracą zmysł krytyczny. Najbardziej inteli
g e n t n i spośród n i c h z a c z y n a j ą szukać w g a z e t a c h albo w
a u d y c j a c h r a d i o w y c h r a c j i do w i a r y w s z y b k i k o n i e c dżu
my, doznają bezpodstawnych nadziei i nieuzasadnionych
lęków czytając rozważania, które jakiś dziennikarz na
p i s a ł na w p ó ł przypadkowo, z i e w a j ą c z n u d y .
10 lutego
C z t e r y m i e s i ą c e a s c e t y c z n e g o i s a m o t n e g o życia. W o l a
i u m y s ł zyskują n a t y m . L e c z s e r c e ?
I n t e l i g e n c j a t r o c h ę w y ć w i c z o n a w g i m n a s t y c e myśli wie,
j a k P a s c a l , że wszelki b ł ą d pochodzi z w y ł ą c z e n i a . U koń
ca r o z u m i e n i a w i a d o m o z c a ł ą pewnością, że p r a w d a j e s t
w każdej t e o r i i i że żadne z w i e l k i c h doświadczeń ludz
kości, n a w e t j e ś l i s ą p r z e c i w s t a w n e , n a w e t j e ś l i n a z y w a j ą
się S o k r a t e s i E m p e d o k l e s , P a s c a l i S a d e , n i e może b y ć
a priori b e z z n a c z e n i a . A l e o k a z j a zmusza do wyboru. T a k
w i ę c N i e t z s c h e m u w y d a ł o się k o n i e c z n e z a a t a k o w a ć z c a
łą siłą S o k r a t e s a i c h r y s t i a n i z m . A l e tą s a m ą drogą idąc,
j e s t dziś k o n i e c z n e b r o n i ć S o k r a t e s a lub c o n a j m n i e j t e
go, co on r e p r e z e n t u j e , p o n i e w a ż nasza e p o k a zagraża za
s t ą p i e n i e m j e d n e g o i drugiego w a r t o ś c i a m i , k t ó r e są n e
gacją wszelkiej kultury, Nietzsche zaś m ó g ł b y uzyskać tu
zwycięstwo, k t ó r e g o n i e c h c i a ł b y .
To, jak się zdaje, wprowadza do życia myśli pewien
o p o r t u n i z m . A l e t a k się t y l k o zdaje, b o ani Nietzsche, ani
my sami nie tracimy świadomości d r u g i ej strony
p r o b l e m u i chodzi j e d y n i e o r e a k c j ę o b r o n n ą . W k o ń c u zaś
doświadczenie Nietzschego dodane do naszego, j a k doświad
c z e n i e P a s c a l a do doświadczenia D a r w i n a , K a l l i k l e s a do
Platona, przywraca cały r e j e s t r ludzki, a n a s — naszej
ojczyźnie. (Ale to wszystko może b y ć p r a w d z i w e dopiero
po dorzuceniu dziesiątka odcieni dopełniających.)
W k a ż d y m r a z i e z o b a c z y ć u Nietzschego (Origine de la
Philosophie, B i a n q u i s , s. 2 0 8 ) : „Muszę w y z n a ć , że S o k r a t e s
j e s t m i t a k bliski, ż e b i j ę się ż n i m n i e m a l b e z w y t c h n i e
nia."
*
Dżuma, 2 wersja.
S z u k a się u k o j e n i a i idzie ku ludziom, ż e b y je dali. A l e
z r a z u m o g ą oni o f i a r o w a ć t y l k o s z a l e ń s t w o i bezład. T r z e
b a g o s z u k a ć gdzie i n d z i e j , n i e b o j e d n a k j e s t n i e m e . I w t e
dy, a l e dopiero wtedy, m o ż n a w r ó c i ć do istot, bo w b r a k u
u k o j e n i a m o g ą dać sen.
E s e j o B u n c i e . Ś w i a t a b s u r d a l n y z r a z u n i e d a się a n a
lizować rygorystycznie. J e s t ewokowany i wyobrażany. T a k
więc jest produktem myśli w ogóle, t o znaczy okreś
lonej wyobraźni. To zastosowanie do postawy w życiu
i do estetyki pewnej zasady nowoczesnej. Nie analiza.
A l e s k o r o raz j u ż t e n ś w i a t został n a k r e ś l o n y w zary
sach, a p i e r w s z y k a m i e ń położony (jest t y l k o j e d e n ) , fi
lozofowanie s t a j e się m o ż l i w e — a l b o d o k ł a d n i e j , j e ś l i zro
z u m i e ć dobrze — k o n i e c z n e . A n a l i z a i r y g o r są w y m a g a
ne i na p o w r ó t w p r o w a d z o n e . S z c z e g ó ł i opis t r i u m f u j ą .
O d „ c i e k a w e j e s t t y l k o . . . " dochodzi się do: „ w s z y s t k o j e s t
c i e k a w e , prócz..." — S t ą d s t u d i u m d o k ł a d n e i r y g o r y s t y c z
ne — b e z w n i o s k ó w — o b u n c i e .
1. R u c h b u n t u i b u n t z e w n ę t r z n y ;
2. S t a n buntu;
3. B u n t metafizyczny.
R u c h b u n t u : d o b r e p r a w o — poczucie, że to t r w a ł o z b y t
długo — że drugi przekracza swoje prawo (ojciec np.)
„Aż dotąd t a k , a l e d a l e j n i e " — k o n t y n u o w a ć analizę.
Zobaczyć notatki do Origine de la Philosophie i Homme
du ressentiment54, Esej.
*
W y o b r a ź m y sobie m y ś l i c i e l a , k t ó r y p o w i a d a : „ W i e m , ż e
54
Dzieło Maxa Schelera.
to jest prawda. Ale konsekwencje przejmują mnie odrazą
i cofam się. Prawda jest nie do przyjęcia
nawet dla tego, kto ją odkrył. Oto myśliciel
absurdalny i jego nieustający niepokój.
N i e t z s c h e t a k ż e znał n o s t a l g i ę . A l e n i e c h c e o n i c p r o
sić n i e b a . J e g o r o z w i ą z a n i e : czego n i e m o ż n a żądać o d B o
ga, m o ż n a żądać o d c z ł o w i e k a : t o j e g o n a d c z ł o w i e k . Z d u
m i e w a j ą c e , że mszcząc się za t a k i e uroszczenia n i e o b w o
ł a n o g o B o g i e m . A l e może t o t y l k o k w e s t i a czasu. B u d d a
głosi m ą d r o ś ć b e z b o g ó w i w k i l k a w i e k ó w później u m i e s z
czają g o n a o ł t a r z u .
*
D o z n a n i e ś m i e r c i , z k t ó r y m się j u ż s p o u f a l i ł e m : n i e ma
p o m o c y w bólu. B ó l zaczepia o teraźniejszość, żąda w a l
ki, k t ó r a zajmuje. Ale przeczuwać śmierć n a zwykły
widok chustki napełnionej krwią, b e z w y s i ł k u , t o zostać
p o g r ą ż o n y m w czas w sposób z a w r o t n y : to l ę k p r z e d s t a
w a n i e m się.
Ś m i e r ć n a d a j e k s z t a ł t miłości, j a k n a d a j e g o ż y c i u —
p r z e k s z t a ł c a j ą c j ą w los. T a , k t ó r ą kochasz, u m a r ł a , gdy j ą
k o c h a ł e ś , i oto m i ł o ś ć u t r w a l o n a na z a w s z e — r o z p a d ł a b y
się, g d y b y nie ten koniec. Czym byłby więc świat bez
ś m i e r c i , c i ą g i e m f o r m g a s n ą c y c h i r o d z ą c y c h się na nowo,
u d r ę c z o n y c h b i e g i e m , ś w i a t e m nie d a j ą c y m się z a m k n ą ć .
A l e na szczęście j e s t ona, o n a k t ó r a j e s t stałością. I ko
chanek, który opłakuje zmarłą ukochaną, R e n é Paulinę,
płacze łzami czystej radości — consummatum est — łza
mi c z ł o w i e k a , k t ó r y u z n a j e wreszcie, że j e g o los u z y s k a ł
formę.
C a ł e życie s k i e r o w a n e k u p i e n i ą d z o m t o ś m i e r ć . O d r o
dzenie jest w bezinteresowności.
20 maja
Po r a z pierwszy: o s o b l i w e doznanie z a d o w o l e n i a i peł
n i . P y t a n i e , j a k i e s o b i e p o s t a w i ł e m , leżąc n a t r a w i e w wie
czór ciężki i gorący: „Gdyby te dni były ostatnimi..."
W odpowiedzi s p o k o j n y u ś m i e c h we m n i e . A j e d n a k z n i
czego n i e mogę b y ć d u m n y : żadnego r o z s t r z y g n i ę c i a , żad
nej s t a ł o ś c i w p o s t a w i e n a w e t . Czy j e s t to z o b o j ę t n i e n i e
rodzące się u k o ń c a p e w n y c h doświadczeń, czy słodycz w i e
czoru, c z y też, na odwrót, początek m ą d r o ś c i , k t ó r a nicze
go już nie neguje?
Czerwiec. Luxembourg.
N i e d z i e l n y p o r a n e k p e ł e n w i a t r u i s ł o ń c a . W i a t r roz
p r y s k u j e wody f o n t a n n y , n a p o m a r s z c z o n e j wodzie sadzaw
ki m a l u t k i e żaglówki i jaskółki wokół wielkich drzew.
D w a j młodzi ludzie d y s k u t u j ą : „ T y , k t ó r y wierzysz w god
ność ludzką."
P o k ó j h o t e l o w y w V a l e n c e . „Nie c h c ę , ż e b y ś to z r o b i ł a .
J a k zostanę z t ą m y ś l ą ? J a k pokażę się t w o j e j m a t c e , two
i m siostrom, M a r i e - R o l a n d e , p r z y r z e k ł e m sobie, ż e c i t e
go n i e powiem, wiesz o t y m . — B ł a g a m cię, n i e r ó b tego.
T a k b a r d z o m i t r z e b a t y c h dwóch dni w y p o c z y n k u . Nie
p o z w o l ę n a to. N i e z a t r z y m a m się przed n i c z y m . O ż e n i ę
się z tobą, j e ś l i t r z e b a . A l e n i e m o g ę tego m i e ć na s u m i e
niu. — P r z y r z e k ł e m sobie, że ci t e g o n i e p o w i e m . — To
są s ł o w a . D l a m n i e liczą się czyny... — P o m y ś l ą , że to w y
padek. Pociąg... itd. (Ona p ł a c z e . K r z y c z y : N i e n a w i d z ę c i ę .
Nienawidzę, żeś mi to zrobił.) — W i e m dobrze, R o l a n d e ,
w i e m dobrze. A l e n i e c h c i a ł e m c i t e g o powiedzieć. Itd.,
itd." On przyrzeka. Czas: półtorej godziny. Monotonia.
Dreptanie w miejscu.
U f n o ś ć w s ł o w a to k l a s y c y z m — ale, ż e b y z a c h o w a ć tę
ufność, u ż y w a i c h ostrożnie. S u r r e a l i z m n i e ufa s ł o w o m
i n a d u ż y w a i c h . P o w r ó ć m y do k l a s y c y z m u , przez s k r o m
ność.
H u m a n i z m m n i e n i e nudzi: n a w e t m i się u ś m i e c h a . A l e
uważam, ż e j e s t p r z y c i a s n y .
B r ü c k , d o m i n i k a n i n : „ D i a b l o m n i e nudzą c i c h r z e ś c i
jańscy demokraci."
„ G . ma w s z y s t k o z proboszcza, i j e s z c z e to j e g o n a m a s z
c z e n i e b i s k u p i e . Co n a w e t u b i s k u p ó w znoszę z t r u d e m . "
J a . „ Z a m ł o d u m y ś l a ł e m , ż e w s z y s c y księża s ą szczęśli
wi."
B r ü c k . „ S t r a c h przed u t r a t ą w i a r y o g r a n i c z a i c h wraż
liwość. Ich powołanie jest tylko nagatywne. N i e patrzą
życiu w twarz." ( J e g o m a r z e n i e : w i e l k i , zdobywczy k l e r ,
w s p a n i a ł y dzięki s w e m u u b ó s t w u i odwadze.)
Rozmowa o potępionym Nietzschem.
W k a ż d y m wzruszeniu, n a m i ę t n o ś c i , c i e r p i e n i u j e s t o k r e s ,
k i e d y n a l e ż y ono do c z ł o w i e k a , do tego, co w n i m n a j b a r -
dziej osobiste i n i e w y r a ż a l n e , i okres, k i e d y n a l e ż y ono do
sztuki. A l e w pierwszej chwili s z t u k a n i e potrafi nic z n i m
zrobić. S z t u k a j e s t dystansem, k t ó r y czas n a d a j e c i e r p i e
niu.
To t r a n s c e n d e n c j a c z ł o w i e k a w s t o s u n k u do n i e g o sa
mego.
Z p o j a w i e n i e m się S a d e ' a e r o t y z m s y s t e m a t y c z n y s t a j e
się j e d n y m z k i e r u n k ó w myśli a b s u r d a l n e j .
Trzydzieści lat.
Pierwszą zdolnością człowieka jest zapomnienie. Ale
t r z e b a powiedzieć, że z a p o m i n a nawet, co zrobił dobrego.
O n a t u r a l n o ś c i w s z t u c e . N i e m o ż e b y ć a b s o l u t n a . Bo n i e
m o ż n a zgodzić się na r e a l n o ś ć (zły s m a k , w u l g a r n o ś ć , n i e a -
dekwatność wobec najgłębszych wymagań człowieka). T o
t e ż twórczość ludzka w y c h o d z ą c a od ś w i a t a , w k o ń c u zaw
sze z w r a c a się p r z e c i w k o n i e m u . P o w i e ś c i „ d z i e n n i k a r s k i e "
są złe, bo w większości p r a w d z i w e (czy d l a t e g o że rzeczy
w i s t o ś ć p r z y s t o s o w a n o do nich, czy że ś w i a t został skon
w e n c j o n a l i z o w a n y ) . S z t u k a i a r t y s t a t w o r z ą ś w i a t na n o
wo, a l e zawsze j e s t w t y m u t a j o n y p r o t e s t .
G r e c y n i e z r o z u m i e l i b y n i c z e g z y s t e n c j a l i z m u — choć,
mimo zgorszenia — mogli przyjąć Chrystianizm.
T o dlatego ż e egzystencjalizm nie proponuje postawy.
Id. Nie ma p o z n a n i a a b s o l u t n i e czystego, to znaczy bez
i n t e r e s o w n e g o . S z t u k a j e s t p r ó b ą czystego poznania przez
opis.
*
M o j e dzieło. Z a k o ń c z y ć c y k l książką o s t w o r z o n y m ś w i e
cie: „Świat poprawiony."
*
57
Temat opowiadania Renegat (Wygnanie i Królestwo).
g n i e n i e m większości, k t ó r a p l ą c z e ponadto s p r a w i e d l i w o ś ć
z w o l n o ś c i ą . P y t a n i e : czy s p r a w i e d l i w o ś ć a b s o l u t n a d o r ó w
n u j e a b s o l u t n e m u szczęściu? — Dochodzi się do k o n k l u
zji, że t r z e b a poświęcić w o l n o ś ć s p r a w i e d l i w o ś c i a l b o spra
wiedliwość wolności. Dla a r t y s t y oznacza to w p e w n y c h
o k o l i c z n o ś c i a c h w y b ó r p o m i ę d z y sztuką a s z c z ę ś c i e m lu
dzi.
Czy człowiek może sam stworzyć swoje
wartości? Oto cały problem.
Mówi pan ze znajomością rzeczy? Ale ja nigdy nie twier
dziłem, ż e c z ł o w i e k n i e j e s t rozsądny. C h c ę t y l k o o d e b r a ć
mu j e g o iluzoryczny ciąg dalszy i c h c ę u z n a n i a faktu, że
dopiero w ó w c z a s s t a n i e s i ę k o h e r e n t n y i j a s n y .
I d . P o ś w i ę c e n i e , k t ó r e p r o w a d z i d o w a r t o ś c i . A l e egois
tyczne samobójstwo również akcentuje wartość — waż
niejszą od w ł a s n e g o ż y c i a — t e g o życia godnego i szczęśli
wego, k t ó r e g o został p o z b a w i o n y .
S t r a s z n y i n i s z c z y c i e l s k i egoizm a r t y s t ó w .
N i e m o ż n a b y ć z d o l n y m d o a n g a ż o w a n i a s i ę w e wszyst
k i c h p l a n a c h . Można j e d n a k w y b r a ć t a k i p l a n , w k t ó r y m
z a a n g a ż o w a n i e się j e s t m o ż l i w e . Ż y ć tym, c o m a się god
nego, i t y m t y l k o . S t ą d , w p e w n y c h w y p a d k a c h , s e r c e n a -
pragnące ludzi (i zwłaszcza ono) o d w r a c a się od
*
Grudzień. To s e r c e pełne łez i nocy.
*
Dżuma. Rozłączeni piszą do siebie, on znajduje ton właś
ciwy i miłość jest u r a t o w a n a . T r i u m f języka i umiejętności
pisania.
N i e m a wol n o śc i d l a c z ł o w i e k a , j a k długo n i e p o k o n a ł
s t r a c h u przed ś m i e r c i ą . A l e n i e przez s a m o b ó j s t w o . Z w y
c i ę ż y ć to n i e znaczy u s t a ć . M ó c u m r z e ć z p o d n i e s i o n y m
czołem, b e z goryczy.
Łaska?
Powinniśmy służyć sprawiedliwości, bo nasz los jest
n i e s p r a w i e d l i w y , p r z y c z y n i a ć s i ę do radości i szczęścia, bo
ten świat jest nieszczęśliwy. Tak samo nie powinniśmy
s k a z y w a ć na śmierć, g d y ż z n a s u c z y n i o n o s k a z a n y c h na
śmierć.
L e k a r z , wróg B o g a : w a l c z y z e ś mi er c i ą.
S e n s m o j e g o dzieła: T y l u ludzi j e s t p o z b a w i o n y c h ł a s k i .
J a k żyć b e z ł a s k i ? T r z e b a n a t o p r z y s t a ć i uczynić, czego
n i e u c z y n i ł C h r y s t i a n i z m : zająć się p o t ę p i o n y m i .
K l a s y c y z m to d o m i n a c j a n a m i ę t n o ś c i . W wielkich wie
k a c h n a m i ę t n o ś c i b y ł y i n d y w i d u a l n e . Dziś s ą k o l e k t y w n e .
T r z e b a zdominować namiętności kolektywne, to znaczy na
dać i m f o r m ę . A l e doświadczać ich, t o b y ć z a r a z e m przez
n i e p o ż a r t y m . D l a t e g o w i ę k s z o ś ć dzieł n a s z y c h czasów t o
r e p o r t a ż e , a nie dzieła sztuki.
Odpowiedź: jeśli nie można zrobić wszystkiego jedno-
cześnie, w y r z e c się wszystkiego. C o t o z n a c z y ? Ż e t r z e b a
w i ę c e j s i ł y i woli niż d a w n i e j . D o j d z i e m y do tego. W i e l k i
k l a s y k j u t r a osiągnie n i e z r ó w n a n e zwycięstwo.
Powieść o sprawiedliwości.
Człowiekowi, który zbiera wokół siebie rewolucjonis
t ó w sądzonych albo p o d e j r z a n y c h (trzeba j e d n o ś c i ) w y z n a
c z a j ą zadanie, o którym w s z y s c y wiedzą, że jest pewną
ś m i e r c i ą . P r z y j m u j e , bo j e s t to w p o r z ą d k u rzeczy. G i n i e .
Id. Człowiek, który dla utwierdzenia solidarności sto
suje moralność szczerości. Jego bezgraniczna samotność
u końca.
Id. Z a b i j a m y n a j b a r d z i e j o d w a ż n y c h spośród n i c h . Za
bili najbardziej odważnych spośród nas. Pozostają funk
c j o n a r i u s z e i s k u r w y s y n y . Oto, co z n a c z y m i e ć idee.
Świat poprawiony.
Czołg, k t ó r y z a w r a c a i w a l c z y j a k tysiąconóg.
B o b na letnich łąkach w Normandii. J e g o h e ł m w zielach
i trawach.
Por. raport komisji angielskiej o okrucieństwach w
„Times'ie".
D z i e n n i k a r z hiszpański z S u z y (poprosić o jego tekst)
(dzieci ś m i e j ą c się pokazują mu t r u p y ) .
Z i m n y p r y s z n i c n a s e r c e przez godzinę.
Przez cały dzień rozmowy o zdobyciu mlecznej zupy
na k o l a c j ę , bo p o t e m t r z e b a w y c h o d z i ć w i e l e r a z y w n o c y .
K l o z e t y są w odległości stu m e t r ó w od bloku, j e s t zimno,
itd.
— Deportowane kobiety, po przyjeździe do Szwajcarii,
wybuchają śmiechem na widok pogrzebu: „Więc oni t a k
traktują tu zmarłych."
— Jacqueline.
— D w a j młodzi P o l a c y , k t ó r y m spalono dom w r a z z r o
dzicami, g d y m i e l i c z t e r n a ś c i e lat. Od c z t e r n a s t u do s i e
demnastu lat w Buchenwaldzie,
— D o z o r c z y n i z G e s t a p o w domu przy r u e de la P o m p e .
R a n o s p r z ą t a — w o k ó ł t o r t u r o w a n i . „Nigdy n i e i n t e r e s u j ę
się t y m , c o robią moi l o k a t o r z y . "
— J a c q u e l i n e z K r ó l e w c a do R a v e n s b r ü c k — 100 kilo
m e t r ó w pieszo. W i e l k i n a m i o t podzielony r a m ą n a czworo.
T y l e k o b i e t , ż e mogą s p a ć n a podłodze t y l k o w c i ś n i ę t e j e d
ne w drugie. D y z e n t e r i a . K l o z e t y o sto m e t r ó w . A l e trze
ba p r z e s k a k i w a ć przez ciała, deptać. Załatwiają się na
miejscu.
— Ś w i a t o w y p u n k t w i d z e n i a w dialogu p o l i t y k a — m o
18
r a l n o ś ć . W o b e c t e g o s t o p u sił g i g a n t y c z n y c h : Sintes.
— X . , deportowana, w r ó c i ł a z t a t u a ż e m na s k ó r z e : przez
r o k w obozie S. S. b y ł a . . .
D o w ó d . Ż e a b s t r a k c j a j e s t złem. Z n i e j s ą w o j n y , t o r t u r y ,
g w a ł t , itd. P r o b l e m : j a k w i d z e n i e a b s t r a k c y j n e z a c h o w u j e
się w o b e c b ó l u c i e l e s n e g o — ideologia w o b e c t o r t u r y za
d a n e j w i m i ę tej ideologii.
Bunt.
W k o ń c u w y b r a ł e m w o l n o ś ć . B o j e ś l i n a w e t n i e s p e ł n i a się
sprawiedliwość, wolność oznacza możliwość protestu wo
b e c niesprawiedliwości i ratuje porozumienie. Sprawiedli
wość w milczącym świecie, sprawiedliwość niemych prze
k r e ś l a współwinę, n e g u j e b u n t i p r z y w r a c a zgodę, a l e t y m
razem w najpodlejszej formie. Tu widać przewagę, którą
p o w o l i u z y s k u j e w a r t o ś ć wolności. A l e t r u d n o ś ć polega n a
n i e z a p o m i n a n i u nigdy, ż e jednocześnie m a ona żą
dać sprawiedliwości. Co założywszy, sprawiedliwość jest
68
Słowo nieczytelne.
także, choć bardzo inna, w umieszczeniu jedynej stałej
w a r t o ś c i w h i s t o r i i ludzi, k t ó r z y u m a r l i t y l k o dla wolności.
W o l n o ś ć to możliwość o b r o n y tego, czego n i e myślę, n a
w e t w u s t r o j u i świecie, k t ó r y uznaję. To możliwość przy
znania r a c j i p r z e c i w n i k o w i .
Co za c z ł o w i e k b y ł b y ze m n i e , gdyby n i e dziecko, k t ó
rym byłem!
Powieść.
„ D a ł e m ludziom, c o i m n a l e ż n e . T o znaczy, ż e k ł a m a ł e m
i p r a g n ą ł e m r a z e m z n i m i . B i e g ł e m od istoty do istoty,
z r o b i ł e m , c o m i a ł e m zrobić. T e r a z j u ż dość. M a m r a c h u n k i
do u r e g u l o w a n i a z t y m pejzażem. C h c ę b y ć z n i m s a m . "
30 lipca 45
M a j ą c trzydzieści lat człowiek powinien trzymać się
w r ę k a c h , wiedzieć dokładnie, j a k i j e s t s t o s u n e k j e g o w a d
i zalet, znać s w o j e g r a n i c e , przewidzieć s w o j ą słabość —
b y ć tym, c z y m j e s t . A zwłaszcza w s z y s t k o to z a a k c e p t o
wać. Wkraczamy w okres pozytywny. Wszystko j e s t do
zrobienia i wszystko do odrzucenia. Ustalić się w na
turalności, ale z m a s k ą . P o z n a ł e m dość, by móc wyrzec się
niemal wszystkiego. Pozostaje wielki wysiłek, codzienny,
uparty. W y s i ł e k t a j e m n i c y , b e z nadziei i goryczy. N i c z e m u
nie przeczyć, s k o r o wszystko może b y ć utwierdzone. B y ć
ponad r o z d a r c i e m .
Z e s z y t V
wrzesień 1945 — kwiecień 1948
*
P o l i t y k a (ciąg dalszy). Wszystko j e s t stąd, że ci, k t ó r z y
m a j ą mówić w imieniu ludu, nie dbają, nie dbali nigdy
n a p r a w d ę o wolność. K i e d y są szczerzy, c h w a l ą się n a
wet, że jest na odwrót. Otóż zwykłej troski wystarczyłoby...
Ci więc, a są oni r z a d c y , którzy o nią dbają, muszą zgi
n ą ć prędzej czy później (a są r o z m a i t e sposoby u m i e r a n i a
pod t y m względem). J e ś l i są dumni, nie uczynią tego bez
walki. A l e j a k mogliby n a p r a w d ę w a l c z y ć przeciw swoim
b r a c i o m i całej sprawiedliwości? Dają świadectwo, to wszy
stko. I po d w u tysiącleciach p a t r z y m y na p o w t a r z a j ą c ą się
wielokrotnie ofiarę S o k r a t e s a . P r o g r a m n a j u t r o : u r o c z y s t e
i z n a c z ą c e zabicie świadków wolności.
Październik 45
E s t e t y k a buntu.
R o z p a c z zupełna jest niemożliwa dla człowieka. Wnio
sek: l i t e r a t u r a rozpaczy opisuje przypadek skrajny i nie
najbardziej znaczący. Godna u w a g i w człowieku jest nie
rozpacz, ale przezwyciężenie i zapomnienie rozpaczy. —
L i t e r a t u r a rozpaczy nie będzie nigdy uniwersalna. — L i
t e r a t u r a uniwersalna nie może poprzestać na rozpaczy (ani
na optymizmie zresztą — w y s t a r c z y odwrócić rozumowa
nie), musi tylko z d a w a ć sobie z niej sprawę. Dodać: powo
dy, dla k t ó r y c h l i t e r a t u r a jest lub nie jest uniwersalna.
Listopad — 32 lata.
N a j b a r d z i e j n a t u r a l n ą skłonnością c z ł o w i e k a j e s t znisz
c z y ć siebie i c a ł y ś w i a t r a z e m ze sobą. I l e szalonych wy
s i ł k ó w , żeby b y ć t y l k o n o r m a l n y m ! I ile w i ę k s z y j e s z c z e
w y s i ł e k dla kogoś, kto pragnie zawładnąć sobą i myślą.
C z ł o w i e k s a m z s i e b i e j e s t niczym. T o t y l k o n i e o g r a n i c z o n a
szansa. A l e też ponosi n i e o g r a n i c z o n ą odpowiedzialność za
tę szansę. S a m z s i e b i e s k ł o n n y j e s t t y l k o do rozproszeń.
A l e n i e c h j e g o wola, j e g o świadomość, j e g o duch przygo
dy zwyciężą, a s z a n s a z a c z y n a rosnąć. N i k t n i e może po
wiedzieć, ż e osiągnął g r a n i c ę c z ł o w i e c z e ń s t w a . T e p i ę ć lat,
k t ó r e m a m y z a sobą, n a u c z y ł y m n i e t e g o . O d z w i e r z ę c i a
do m ę c z e n n i k a , od s a m e j i s t o t y zła do p o ś w i ę c e n i a b e z żad
n e j nadziei — n i e b y ł o i n n y c h ś w i a d e c t w j a k w s t r z ą s a j ą c e .
R z e c z ą każdego z n a s j e s t w y d r z e ć z siebie największą
szansę człowieka, jego cnotę ostateczną. W dniu, kiedy
g r a n i c a ludzka b ę d z i e m i a ł a sens, stanie problem Boga.
A l e n i e przedtem, nigdy przedtem, zanim możliwość nie
z o s t a n i e w y c z e r p a n a d o końca. J e s t j e d e n t y l k o m o ż l i w y
c e l dla w i e l k i c h c z y n ó w ludzkich, t o ludzka p e ł n i a . Ale
wpierw stać się panem samego siebie.
60
Po wystawieniu Kallguli.
T r z e b a kubłów krwi i wieków historii, żeby osiągnąć
niedostrzegalną zmianę kondycji ludzkiej. T a k i e jest p r a
wo. P r z e z l a t a g ł o w y spadają j a k grad. T e r r o r rządzi,
w o ł a się: Rewolucja, i zamiast monarchii dziedzicznej przy
chodzi m o n a r c h i a konstytucyjna.
*
P r z e z całą młodość żyłem z myślą o własnej niewinności,
co nie jest żadną myślą. Dzisiaj...
*
Mogę t w o r z y ć tylko dzięki nieustającemu wysiłkowi.
Moją tendencją jest bezczynność. Moją skłonnością n a j
głębszą, najpewniejszą — milczenie i gest codzienny.
Żeby w y m k n ą ć się r o z r y w c e i fascynacji tego, co machi
nalne, trzeba mi było lat uporu. Ale wiem, że t r z y m a m
się na nogach właśnie dzięki temu wysiłkowi, i g d y b y m
na chwilę przestał weń wierzyć, stoczyłbym się w otchłań.
T a k w y m y k a m się chorobie i wyrzeczeniu, prostując się
ze wszystkich sił, żeby oddychać i zwyciężyć. J e s t to mój
sposób doznawania rozpaczy i mój sposób, by z niej się
uleczyć.
Ś w i a t poprawiony. D w o j e Ż y d ó w z V e r d e l o t za o k u p a c j i .
S t r a s z n y l ę k przed a r e s z t o w a n i e m . O n a , doprowadzona do
szaleństwa, d e n u n c j u j e j e g o . P o t e m m u o t y m m ó w i . Z n a j
dują i c h o b o j e p o w i e s z o n y c h . S u k a w y ł a przez całą n o c
j a k w n a j b a n a l n i e j s z y m z felietonów.
I d . „ J e ś l i c h c e p a n wiedzieć, n i e w i e r z y ł e m nigdy w G e
stapo. Nigdy się ich nie widziało. Byłem oczywiście
ostrożny, a l e a b s t r a k c y j n i e j a k o ś . Od c z a s u do czasu zni
k a ł k t ó r y ś z k u m p l i . P e w n e g o razu, p r z y S a i n t - G e r m a i n -
-des-Pres, z o b a c z y ł e m d w ó c h w y s o k i c h d r a b ó w , j a k wpy
chali do taksówki człowieka, bijąc go pięściami po twarzy.
I n i k t n i c n i e m ó w i ł . K e l n e r powiedział d o m n i e : «Cicho.
T o oni.» Z a c z ą ł e m w i ę c p o d e j r z e w a ć , ż e o n i i s t n i e j ą n a
p r a w d ę , i kiedyś... A l e to b y ł y t y l k o p o d e j r z e n i a . P r a w d ą
j e s t , że u w i e r z y ł b y m w G e s t a p o d o p i e r o wówczas, gdy po
raz pierwszy dostałbym kopniaka w brzuch. Ja już j e s t e m
taki N i e c h w i ę c p a n n i e m a zbyt w i e l k i e g o w y o b r a ż e n i a
o m o j e j odwadze t y l k o dlatego, że b y ł e m w R u c h u Oporu,
j a k t o s i ę m ó w i . Nie, t o ż a d n a zasługa, s k o r o n i e m a m w y
obraźni."
„ N i e c h a j m o w a w a s z a b ę d z i e : „ J e s t , j e s t ; Nie, n i e . A co
nadto w i ę c e j j e s t , o d złego j e s t . " Mateusz, V , 37.
*
L u d z i e chcą, ż e b y ś m y u z n a l i i c h wnioski. J e ś l i c i ę o c e
niają, to zawsze z u t a j o n ą m y ś l ą o w ł a s n y c h zasadach. A l e
m n i e j e s t o b o j ę t n e , czy myślą t o l u b t a m t o . W a ż n e dla
mnie j e s t wiedzieć, czy m o g ę zabić. P o n i e w a ż doszedłeś
do krańca, gdzie zatrzymuje się wszelka myśl, zacierają
r ę c e : „I co on t e r a z z r o b i ? " I podają ci s w o j ą gotową p r a w
dę. A l e m n i e m a ł o obchodzi, że p o p a d ł e m w sprzeczność,
nie c h c ę b y ć geniuszem filozoficznym. Nie chcę nawet
w ogóle b y ć geniuszem, dość m a m kłopotu, żeby b y ć czło
w i e k i e m . ,Chcę znaleźć pewną zgodność i wiedząc, że n i e
mogę się zabić, wiedzieć, czy m o g ę z a b i j a ć a l b o pozwalać
z a b i j a ć ; z t e j zaś wiedzy w y c i ą g n ą ć w s z y s t k i e k o n s e k w e n
c j e , n a w e t j e ś l i w r e z u l t a c i e pozostanę w sprzeczności.
R o z w a l i ć wszystko. B u n t w f o r m i e p a m f l e t u . R e w o l u c j a
i ci, k t ó r z y n i g d y n i e zabiją. Z b u n t o w a n e k a z a n i e . A n i j e d
nego ustępstwa.
L u d z i e chcą, ż e b y ś m y u z n a l i i c h w n i o s k i . J e ś l i cię o c e
niają, to zawsze z u t a j o n ą myślą o w ł a s n y c h zasadach. A l e
m n i e j e s t o b o j ę t n e , czy m y ś l ą t o lub t a m t o . W a ż n e dla
m n i e j e s t wiedzieć, c z y m o g ę zabić. P o n i e w a ż doszedłeś
do k r a ń c a , gdzie z a t r z y m u j e się wszelka myśl, zacierają
r ę c e : „I co on t e r a z z r o b i ? " I podają ci s w o j ą gotową p r a w
dę. A l e m n i e m a ł o obchodzi, że p o p a d ł e m w sprzeczność,
nie chcę być geniuszem filozoficznym. Nie chcę nawet
w ogóle b y ć geniuszem, dość m a m kłopotu, żeby b y ć czło
w i e k i e m . C h c ę znaleźć p e w n ą zgodność i wiedząc, że n i e
m o g ę się zabić, wiedzieć, czy mogę z a b i j a ć alb o pozwalać
z a b i j a ć ; z t e j zaś wiedzy w y c i ą g n ą ć w s z y s t k i e k o n s e k w e n
cje, n a w e t j e ś l i w r e z u l t a c i e pozostanę w sprzeczności.
D ż u m a . N i g d y j e s z c z e n i e m i a ł e m t a k i e g o poczucia klęs
ki. N i e j e s t e m n a w e t pewien, czy dojdę do k o ń c a . W pew
n y c h j e d n a k godzinach...
R o z w a l i ć wszystko. B u n t w f o r m i e p a m f l e t u . R e w o l u c j a
i ci, k t ó r z y n i g d y nie zabiją. Z b u n t o w a n e k a z a n i e . A n i j e d
nego ustępstwa.
*
81
Lourmarin. Pierwszy wieczór po tylu latach. Pierwsza
gwiazda nad Luberon, ogromna cisza, cyprys, którego
w i e r z c h o ł e k kołysze s i ę w g ł ę b i m o j e g o z m ę c z e n i a . K r a j
u r o c z y s t y i s u r o w y — c h o ć t a k wzruszająco p i ę k n y .
•
W o l ę ludzi z a a n g a ż o w a n y c h od zaangażowanej l i t e r a t u r y .
O d w a g a w życiu i talent w dziele, to już nieźle. A poza
t y m pisarz jest zaangażowany, kiedy tego chce. W jego po
r y w i e jest zasługa, lecz jeśli ma to być prawem, zawodem
albo przymusem, gdzie zasługa?
Napisać dziś wiersz o wiośnie, znaczyłoby oddać się w
służbę kapitalizmowi. Nie j e s t e m poetą, ale ucieszyłbym się
szczerze z takiego wiersza, gdyby był piękny. Albo służy się
c a ł e m u człowiekowi, albo wcale. A jeśli trzeba mu chleba
i sprawiedliwości i jeśli należy uczynić wszystko, by zaspo
koić tę potrzebę, trzeba mu również czystego piękna, któ
re jest chlebem jego s e r c a . R e s z t a jest niepoważna.
Tak, pragnąłbym, żeby byli mniej zaangażowani w swo
ich dziełach i nieco bardziej w codziennym życiu.
N a t u r a l n i e , obchodzi m n i e n i e t y l e , ż e b y m b y ł lepszy,
i l e ż e b y m b y ł z a a k c e p t o w a n y . A nikt n i e a k c e p t u j e n i k o
go. Zgodzono s i ę n a m n i e ? Nie, t o o c z y w i s t e .
R o b e r t , k o m u n i z u j ą c y z w o l e n n i k b i e r n e g o oporu w 1933.
Trzy lata więzienia. Kiedy wychodzi, komuniści są za
wojną, pacyfiści za hitlerowcami. Nie rozumie już nic
z tego obłąkanego świata. Zaciąga się do republikanów
hiszpańskich i bierze udział w wojnie. Zabity
n a froncie m a d r y c k i m .
1947
E s t e t y k a b u n t u . M a l a r s t w o d o k o n u j e wyboru. „Izoluje",
co j e s t j e g o sposobem t w o r z e n i a j e d n o ś c i . P e j z a ż izoluje w
p r z e s t r z e n i to, co z w y k l e g i n i e w p e r s p e k t y w i e . S c e n a izo
luje w czasie gest, który zwykle ginie w innym geście.
W i e l k i m i m a l a r z a m i są ci, k t ó r z y dają w r a ż e n i e , że u t r w a
l e n i e zostało t y l k o c o d o k o n a n e , ( P i e r o delia F r a n c e s c a )
j a k b y n a g l e stanął a p a r a t p r o j e k c y j n y .
C o w a r t j e s t c z ł o w i e k ? C o t o j e s t c z ł o w i e k ? P o tym, c o
w i d z i a ł e m , n a c a ł e życie pozostanie m i nieufność d o n i e
go i f u n d a m e n t a l n y n i e p o k ó j .
Terroryzm.
Wielka czystość terrorysty w stylu Kaliajewa polega
na t y m , że z a b ó j s t w o ł ą c z y się dla niego z s a m o b ó j s t w e m
(por. Sawinkow, Wspomnienia terrorysty). Życie zapłacone
ż y c i e m . R o z u m o w a n i e fałszywe, a l e g o d n e s z a c u n k u . Ż y c i e
wydarte nie równa się życiu oddanemu. Dziś zabójstwo
per procura. Nikt nie płaci.
1905 K a l i a j e w : o f i a r a c i a ł a . 1 9 3 0 : ofiara d u c h a .
Bez jutra.
1 cykl: Absurd: Obcy — Mit Syzyfa — Kaligula i Nie
porozumienie
2 — Bunt: D ż u m o (i a n e k s y ) — Człowiek zbuntowany —
Kaliajew.
3 — S ą d — Pierwszy człowiek.
4 — M i ł o ś ć r o z d a r t a : S t o s — O m i ł o ś c i — Zwodniczość.
5 — Ś w i a t p o p r a w i o n y albo S y s t e m — w i e l k a powieść
+ w i e l k a medytacja + sztuka nie do grania.
25 czerwca 47
82
S m u t e k powodzenia. P r z e c i w s t a w i a ć się t e m u . G d y b y
w s z y s t k o b y ł o d l a m n i e trudniejsze, j a k przedtem, w i ę c e j
m i a ł b y m p r a w d o m ó w i e n i a tego, c o m ó w i ę . T y l e t y l k o ,
że m o g ę p o m ó c w i e l u ludziom — t y m c z a s e m .
W M o s k w i e , zagrożonej przez b i a ł ą a r m i ę , do L e n i n a ,
który postanowił zmobilizować przestępców pospolitych:
82
Camus otrzymał nagrodę Krytyków za Dżumą.
— Nie, n i e z n i m i .
— Dla n i c h , odpowiada L e n i n .
M a r c s k a z a n y na ś m i e r ć w w i ę z i e n i u L o o s . N i e zgadza
się, by mu zdjęto kajdany podczas Wielkiego Tygodnia,
b y b a r d z i e j upodobnić się d o Z b a w i c i e l a . D a w n i e j n a goś
c i ń c a c h s t r z e l a ł z r e w o l w e r u do k r u c y f i k s ó w .
64
Merleau-Ponty. N a u c z y ć się czytać.. S k a r ż y się, że
źle został o d c z y t a n y — i zrozumiany. J e s t to t e n rodzaj
63
Sprawiedliwi.
64
Merleau-Ponty ogłosił wówczas Humanisme et Terreur. Zerwanie
Camusa z Merleau-Ponty'm nastąpiło po te] publikacji. (Por. Sartre,
Merleau-Ponty vivant).
skargi, n a k t ó r y k i e d y ś b y ł b y m c z u ł y . D z i ś w i e m , ż e j e s t
n i e u s p r a w i e d l i w i o n a . N i e m a żadnej opaczności.
R o z p u s t n i , a l e c n o t l i w i w s w o i c h zasadach. R z e c z y w i ś
cie. Ale praktycznie wolę dziś rozpustnika, który nikogo
n i e z a b i j a , od p u r y t a n i n a , który zabija wszystkich. A już
t y m b a r d z i e j n i e m o g ł e m nigdy s t r a w i ć rozpustnika, k t ó
r y c h c e zabić w s z y s t k i c h .
M . P . a l b o t y p w s p ó ł c z e s n e g o c z ł o w i e k a : t e n , k t ó r y liczy
ciosy. W y j a ś n i a , że n i k t n i e ma n i g d y r a c j i i że to n i e t a
k i e p r o s t e ( m a m n a d z i e j ę , ż e t o n i e dla m n i e zadaje sobie
t r u d t e g o wywodu). A l e t r o c h ę d a l e j ogłasza, ż e H i t l e r j e s t
z b r o d n i a r z e m i że w s z e l k i opór w o b e c n i e g o zawsze będzie
s ł u s z n y . J e ś l i n i k t n i e m a r a c j i , n i e w o l n o sądzić. A l e rzecz
w tym, że dziś trzeba być przeciwko Hitlerowi. Poli
czono ciosy. I idzie się d a l e j .
w Prawdopodobnie R e n é Char.
W C a l v i k ł a d z i e się spać ( w t a r g n i ę c i e s n ó w ) . G d y budzi
s i ę r a n o , widzi t a r a s z a r z u c o n y n i e d o p a ł k a m i p a p i e r o s ó w
a m e r y k a ń s k i c h . I po c z t e r e c h l a t a c h w a l k i h a r t u p ł a c z e
przez godzinę p a t r z ą c n a n i e d o p a ł k i .
S a r t r e a l b o n o s t a l g i a z a idyllą p o w s z e c h n ą .
P i e c z e r i n , e m i g r a n t r o s y j s k i w X I X wieku, k t ó r y w s t ę
p u j e do z a k o n u z a g r a n i c ą i w o ł a : „Cóż to za rozkosz n i e n a -
widzieć s w o j e j o j c z y z n y i w y p a t r y w a ć n a m i ę t n i e j e j uni
cestwienia."
Inteligencja i totalitarna interpretacja świata.
Konspiratorzy Pietraszewskiego: idylliczni (Wyzwole
nie chłopów pańszczyźnianych bez akcji rewolucyjnej —
w p ł y w G e o r g e S a n d ) . M i ł o ś ć tego, c o d a l e k i e , n i e tego, c o
b l i s k i e . „Nie z n a j d u j ą c nikogo, k t o b y ł b y godny przywią
z a n i a a n i w ś r ó d mężczyzn, ani wśród kobiet, p o ś w i ę c a m
się służbie l u d z k o ś c i " ( P i e t r a s z e w s k i ) . ( P r ó c z S p r e c h n e r a ,
który był modelem do Stawrogina.)
S k a z a n y n a ś m i e r ć : „ P r z e z c a ł e m o j e życie, t a k przecież
krótkie, w i d z i a ł e m t y l k o zło... Czy w takich warunkach
i m a j ą c t a k i e życie m o ż n a k o c h a ć c o k o l w i e k , nawet to,
co jest dobre?"
" Ten tekst ma brzmienie nieco inne, mnie] patetyczne, choć wier
niejsze w stosunku do oryginału w przekładzie polskim (Bieliński,
Pisma filozoficzne t. I, przekład W. Anisimow-Bieńkowskiej, 1956).
Nikt nie był t a k pewien j a k ja, że podbije ś w i a t idąc
p r o s t ą drogą. A teraz... gdzie był błąd, co nagle zachwia
ło się i określiło wszystko inne...
*
Konkluzją jest, że historia nie może osiągnąć swoich
celów inaczej jak niszcząc zdobycze duchowe. Do tego
zostaliśmy doprowadzeni...
Z e s z y t VI
kwiecień 1948 — m a r z e c 1951
*
Według Simone Weil myśli, k t ó r e dotyczą uduchowienia
p r a c y czy jej przeczucia, liczne u Rousseau, Sand, Tołsto
ja, M a r k s a , P r o u d h o n a , są jedynymi m y ś l a m i oryginalny
mi naszych czasów, jedynymi, k t ó r y c h nie zapożyczyliśmy
u Greków.
P r z y j a c i e l C. „ M a j ą c czterdzieści l a t u m r z e m y od kuli,
k t ó r ą w p a k o w a l i ś m y sobie w s e r c e m a j ą c l a t dwadzieścia."
Artyści chcą b y ć świętymi, a nie artystami. Nie jestem
świętym. C h c e m y akceptacji powszechnej i nie będziemy
jej mieli. A więc?
•
69
T y t u ł sztuki. I n k w i z y c j a w K a d y k s i e . Motto: „Inkwi
z y c j a i S p o ł e c z e ń s t w o to d w i e plagi p r a w d y . " P a s c a l .
S z a n s ą m e g o ż y c i a b y ł o , że s p o t k a ł e m , k o c h a ł e m (i roz
czarowałem) istoty wyjątkowe. Poznałem cnotę, godność,
naturalność, szlachetność u innych. W s p a n i a ł e wido
wisko — i bolesne.
•
Noc na s z c z y c i e V a u c l u s e . D r o g a m l e c z n a schodzi aż do
gniazd świateł w dolinie. W s z y s t k o się miesza. Wsie są
w niebie i konstelacje w górach.
*
K o n i e c powieści. „ C z ł o w i e k j e s t z w i e r z ę c i e m r e l i g i j n y m " ,
powiedział. I na okrutną ziemię spadał niekończący się
deszcz.
*
U G i d e ' a . L i s t y m ł o d y c h a u t o r ó w , k t ó r z y zapytują, c z y
m a j ą n a d a l pisać. G i d e o d p o w i a d a : „ J a k to? P a n może
p r z e s t a ć pisać i p a n s i ę w a h a ? "
Z a c z y n a się o d n i e k o c h a n i a n i k o g o . P o t e m k o c h a s i ę
w s z y s t k i c h ludzi w ogóle. P o t e m k i l k u . P o t e m j e d n ą . I po
tem jednego.
•
A l g i e r p o 1 0 l a t a c h . T w a r z e , k t ó r e rozpoznaję p o c h w i l i
wahania, postarzałe. To wieczór u Guermantes'ów. Ale
w m i e ś c i e , w k t ó r y m się g u b i ę . N i e ma p o w r o t u do siebie.
J e s t e m z t y m w i e l k i m t ł u m e m , k t ó r y idzie b e z w y t c h n i e
nia ku dołowi, gdzie w p a d n ą wszyscy, j e d n i po drugich,
p o p y c h a n i przez n o w y t ł u m za n i m i , za k t ó r y m znowu...
P r o g r a m na luty-czerwiec
1. S z n u r . 7 0
2. C z ł o w i e k z b u n t o w a n y .
Przygotować trzy tomy esejów:
1. E s e j e l i t e r a c k i e . P r z e d m o w a — M i n o t a u r + P r o m e
teusz w p i e k l e + W y g n a n i e H e l e n y + M i a s t a A l g i e r i i + . . .
2. E s e j e k r y t y c z n e . P r z e d m o w a — C h a m f o r t + Inteli
g e n c j a i szafot + A g r i p p a d ' A u b i g n é + P r z e d m o w a do
Kronik włoskich + Komentarze do Don Juana + Jean
Grenier.
3. E s e j e p o l i t y c z n e . P r z e d m o w a — 10 a r t y k u ł ó w w s t ę p
nych + Inteligencja i odwaga + A n i ofiara, a n i k a t +
+ Odpowiedź d ' A s t i e r o w i — D l a c z e g o H i s z p a n i a + Ar
t y s t a i wolność.
18—28 lutego: Skończyć Sznur. Pierwsza wersja.
P o z a b ó j s t w i e A l e k s a n d r a I I , adres K o m i t e t u W y k o n a w
czego d o A l e k s a n d r a I I I ;
Rozumiemy lepiej niż ktokolwiek, jak bolesna jest
s t r a t a t y l u t a l e n t ó w i t a k w i e l k i e j e n e r g i i w dziele znisz
czenia..."
„...Pokojowa walka idei zastąpi gwałt, który większą
w n a s budzi odrazę niż w t w o i c h s ł u g a c h i do k t ó r e g o u c i e
k a m y się tylko ze smutnej konieczności."
1 Cykl. Od m o i c h p i e r w s z y c h k s i ą ż e k (Wesele) aż do
Sznura i Człowieka zbuntowanego cały mój wysiłek pole
g a ł w g r u n c i e r z e c z y na d e p e r s o n a l i z a c j i (za k a ż d y m r a
zem w i n n y m tonie). P o t e m będę mógł mówić we własnym
imieniu.
*
Wrzesień 49
N a k o n i e c p r z e w a r t o ś c i o w a ć zabójstwo, b y p r z e c i w s t a w i ć
j e d e s t r u k c j i a n o n i m o w e j , zimnej i a b s t r a k c y j n e j . Apolo-
gia z a b ó j s t w a : c z ł o w i e k p r z e c i w k o c z ł o w i e k o w i , j e s t j e d
n y m z e t a p ó w na drodze b u n t u .
W i e l k i I m a n A l i : „ Ś w i a t t o kupa ś c i e r w a . K t o k o l w i e k
c h c e j e g o s k r a w k a , b ę d z i e żył z p s a m i . "
S . „ N i e c h B ó g p o k a r z e dewotów, k t ó r z y z a m i a s t iść d o
kościoła wstępują do partii rewolucyjnej, by zamienić ją
w kościół."
•
Październik 49
P o w i e ś ć . „Gdzieś, w g ł ę b i duszy, k o c h a ł i c h . B y l i ko
c h a n i n a p r a w d ę , a l e z t a k i e j odległości, że słowo m i ł o ś ć
nabierało nowego sensu."
„ P r a g n ą ł dwóch rzeczy, z k t ó r y c h pierwszą b y ł o p o s i a
d a n i e absolutne. D r u g ą b y ł o n i e z a t a r t e w s p o m n i e n i e , k t ó
re chciał jej zostawić. Mężczyźni wiedzą t a k dobrze, że
miłość wydana jest śmierci, że nad wspomnieniem tej mi
ł o ś c i p r a c u j ą n i e u s t a n n i e , p ó k i nią żyją. C h c i a ł j e j zosta
w i ć w i e l k i e w y o b r a ż e n i e o sobie, a b y i c h m i ł o ś ć pozosta-
ł a w i e l k a , n a zawsze. A l e wiedział t e r a z , ż e n i e j e s t w i e l k i ,
że ona, prędzej czy p ó ź n i e j , dowie się o t y m i z a m i a s t a b
solutnego wspomnienia będzie to dla niego przynajmniej
śmierć absolutna. Zwycięstwem, jedynym zwycięstwem
b y ł o b y uznać, ż e m i ł o ś ć m o ż e b y ć w i e l k a , n a w e t j e ś l i k o
chanek n i m nie jest. Ale nie był jeszcze gotów do tej
strasznej skromności."
K t o w y p o w i e rozpacz c z ł o w i e k a , k t ó r y wziął s t r o n ę ś w i a
ta p r z e c i w k o s t w ó r c y i który, t r a c ą c p o c z u c i e n i e w i n n o ś c i
własnej i innych, osądza, że świat i on s a m są równie
zbrodniczy, j a k s t w ó r c a .
J e s z c z e K e a t s . „Nie m a w i ę k s z e g o g r z e c h u niż w i e r z y ć ,
że j e s t się w i e l k i m pisarzem. Co p r a w d a za taką z b r o d n i ę
c z e k a ciężka k a r a . "
P r z e z t y s i ą c l e c i a ś w i a t b y ł podobny d o t y c h r e n e s a n s o
w y c h m a l o w i d e ł w ł o s k i c h , gdzie na z i m n y c h p ł y t a c h z k a
m i e n i a ludzie są t o r t u r o w a n i , podczas gdy inni patrzą gdzie
indziej d o s k o n a l e o b o j ę t n i . L i c z b a „ n i e z a i n t e r e s o w a n y c h "
była zawrotna w porównaniu z zainteresowanymi. Historię
o k r e ś l a ł a ilość ludzi n i e z a j m u j ą c y c h się n i e s z c z ę ś c i e m in
nych. Czasem przychodziła kolej na nie zainteresowanych.
A l e działo s i ę to w ś r ó d obojętności powszechnej i jedno
r ó w n o w a ż y ł o drugie. Dziś w s z y s c y u d a j ą z a i n t e r e s o w a n y c h .
W salach pałacu sprawiedliwości świadkowie zwracają się
nagle ku biczowanemu.
*
T a m , gdzie c h c e się m i e ć n i e w o l n i k ó w , t r z e b a m o ż l i w i e
n a j w i ę c e j muzyki. T a k a b y ł a p r z y n a j m n i e j idea p e w n e g o
księcia niemieckiego, którego cytuje Tołstoj.
G o r k i o Tołstoju: „ J e s t to człowiek szukający Boga nie
dla siebie, a l e dla i n n y c h , a b y B ó g pozostawił w s p o k o j u
j e g o samego, n a pustyni, k t ó r ą sobie w y b r a ł . "
I d . „Nie j e s t e m o s i e r o c o n y n a ziemi, j a k długo t e n czło
wiek żyje."
•
S t r e p t o m y c y n a — 40 g r a m ó w od 6 listopada do 5 grud
n i a 49.
P A S 360 g r a m ó w od 6 listopada do 5 g r u d n i a 4 9 .
+ 20 g r a m ó w . S t r e p t o m y c y n a od 13 listopada do 2 stycz
nia.
G o r z k i e są wody śmierci...
D e l a c r o i x . „Najprawdziwsze są we m n i e złudzenia, k t ó r e
tworzę moim malarstwem. Reszta to ulotny piasek."
10 stycznia 1950
N i g d y m o j e w i d z e n i e s i e b i e n i e b y ł o bardzo j a s n e . A l e
instynktownie szedłem zawsze za niewidoczną gwiazdą...
J e s t w e m n i e a n a r c h i a , p o t w o r n y n i e ł a d . U m i e r a m tysiąc
razy, z a n i m coś zrobię, bo twórczość to porządek, a c a ł a
m o j a istota w z b r a n i a się przed porządkiem. A l e bez niego
umarłbym rozproszony.
*
Luty 1950
Zdyscyplinowana praca aż do kwietnia. Potem praca
w ogniu. M i l c z e ć . S ł u c h a ć . N i e c h się p r z e l e j e .
C z y t a m biografię R a c h e l . Zawsze t o s a m o r o z c z a r o w a n i e
w o b e c historii. W s z y s t k i e te słowa przez nią wypowiedzią-
n e , w z w i e r z e n i a c h na p r z y k ł a d , nigdy n i e złączą się z n i e
p r z e l i c z o n y m t ł u m e m s ł ó w zagubionych, k t ó r y c h n i k t z n a ć
n i e będzie. T o , c o h i s t o r i a n a m ofiarowuje, j e s t przy n i c h
k r o p l ą wody w morzu.
*
Luty 50
Pamięć coraz gorsza. Powinienem prowadzić dziennik.
D e l a c r o i x m a r a c j ę : dni, k t ó r y c h się n i e zapisało, s ą j a k
n i e b y ł e . Może w k w i e t n i u , kiedy b ę d ę w o l n i e j s z y .
Nie m o r a l n o ś ć , a l e s p e ł n i e n i e . A nie ma i n n e g o s p e ł n i e
nia j a k miłość, t o znaczy w y r z e c z e n i e się s a m e g o s i e b i e
i ś m i e r ć w oczach ś w i a t a . Iść aż do k o ń c a . Zniknąć.
R o z t o p i ć się w m i ł o ś c i . W ó w c z a s t w ó r c ą będzie siła miłoś
ci, n i e j a . Zniszczyć się. O k a l e c z y ć . U n i c e s t w i ć w spełnie
niu i pasji prawdy.
Luty 50
Opanowanie: nie mówić.
Notować: doświadczenie jest pamięcią, ale odwrotność
jest prawdą.
W r ó c i ć t e r a z do szczegółu. P r a w d a n a d e wszystko.
Z a k w i t ł y r o z m a r y n y . U stóp o l i w e k w i e ń c e fiołków.
C z e k a ć , czekać, aż zgasną j e d e n po d r u g i m dni, k t ó r y c h
r o z ś w i e t l o n a g i r l a n d a j e s t jeszcze przede mną. O s t a t n i n a
k o n i e c gaśnie i j e s t to ciemność zupełna.
1 marca
M i e s i ą c o p a n o w a n i a absolutnego — we wszystkich pla
n a c h . Rozpocząć p o t e m n a nowo — (ale n i e g u b i ą c p r a w
dy, realności poprzednich doświadczeń; przyjąć
wówczas wszystkie konsekwencje z po
s t a n o w i e n i e m , b y j e przezwyciężyć i p r z e k s z t a ł c i ć w
u j ę c i u t w ó r c z y m , o s t a t e c z n y m , a l e ś w i a t ł y m . Niczego s i ę
nie wyrzekać).
W sztuce r e a l i s t a a b s o l u t n y b y ł b y a b s o l u t n y m b ó s t w e m .
D l a t e g o ci, co chcą d e i f i k a c j i c z ł o w i e k a , udoskonalają r e a
lizm.
71
Por. Upadek.
72
Camus przyjechał tu na czas rekonwalescencji.
C a ł a potęga n a u k i z m i e r z a dziś do w z m o c n i e n i a państwa.
Ż a d e n uczony nie m y ś l i o s k i e r o w a n i u s w o i c h poszukiwań
ku o b r o n i e j e d n o s t k i . A tu właśnie masoneria miałaby
sens.
Paryż, wrzesień 50
T o , co m a m do powiedzenia, jest ważniejsze od tego,
c z y m j e s t e m . — U s u n ą ć się — i zetrzeć.
F a u l k n e r : Na p y t a n i e : co myśli p a n o m ł o d e j g e n e r a c j i
pisarzy, odpowiada: N i e pozostawią nic w a r t o ś c i o w e g o . N i e
m a j ą n i c do powiedzenia. Ż e b y pisać, t r z e b a m i e ć w sobie
w i e l k i e e l e m e n t a r n e p r a w d y i k i e r o w a ć s w o j e dzieło ku j e d
n e j z n i c h albo ku w s z y s t k i m naraz. Ci, k t ó r z y n i e u m i e j ą
m ó w i ć o dumie, honorze, cierpieniu, są p i s a r z a m i bez n a
s t ę p s t w i i c h dzieło u m r z e w r a z z n i m i a l b o przed n i m i .
Goethe i Shakespeare oparli się wszystkiemu, ponieważ
w i e r z y l i w s e r c e ludzkie. Balzac i Flaubert także. Są
wieczni.
— Jaka jest przyczyna nihilizmu, który zagarnął lite
raturę?
— S t r a c h . W dniu, k i e d y ludzie przestaną s i ę bać, zacz
ną pisać arcydzieła, to znaczy dzieła t r w a ł e .
Powieść
1. W z i ę c i e W e i m a r u (albo e k w i w a l e n t ) przez ludzi w pa
siakach.
2. A m b i t n y i n t e l e k t u a l i s t a w obozie — w celi opluwa
n y c h . C a ł e j e g o ż y c i e o d t e j c h w i l i : przeżyć, b y m ó c zabić.
W a r i a c i w obozach k o n c e n t r a c y j n y c h . Na wolności. C e l
okrutnych żartów.
Ś p i e w a k w B u c h e n w a l d z i e , k t ó r e g o zmuszono do w y k o
n y w a n i a w i e l k i c h arii, gdy k a t o w a n o i n n y c h .
P o w r ó c i ć do p r z e j ś c i a od H e l l e n i z m u do C h r y s t i a n i z m u :
prawdziwy i jedyny z a k r ę t historyczny. Esej o przezna
c z e n i u (Nemezis?)
Z b i ó r esejów filozoficznych. Filozofia w y r a z u + k o m e n
t a r z do I księgi E t y k i + r e f l e k s j e o H e g l u ( w y k ł a d y o fi
lozofii historii) + e s e j o G r e n i e r z e + k o m e n t a r z Apologia
Sokratesa.
5 lutego
U m r z e ć nie doprowadziwszy n i c do porządku. Ale k o m u
udało się to zrobić, j e ś l i nie?... Z a d b a ć p r z y n a j m n i e j o spo
k ó j tych, k t ó r y c h się kochało... S o b i e n i c s i ę n i e j e s t win
n y m , n a w e t — zwłaszcza — s p o k o j n e j śmierci.
P r a g n ą ł e m n i e k i e d y ś m i e r c i g w a ł t o w n e j — ś m i e r c i , gdy
jest wybaczony krzyk przeciw wydarciu duszy. Kiedy in
dziej m a r z y ł e m o k o ń c u d ł u g i m i s t a l e ś w i a d o m y m , aby
p r z y n a j m n i e j n i e b y ł o powiedziane, że z o s t a ł e m zaskoczo
ny — w m o j e j n i e o b e c n o ś c i — by wiedzieć wreszcie... A l e
zadusi n a s ziemia.
S P I S T R E Ś C I
Wstęp 5
Przedmowa 41
Ironia 52
Pomiędzy tak i nie 60
Śmierć w duszy 68
Miłość życia 78
Dwie strony tego samego 83
MIT SYZYFA
ROZUMOWANIE A B S U R D A L N E
Absurd i samobójstwo 91
Absurdalne mury
Samobójstwo filozoficzne 113
Wolność absurdalna 131
CZŁOWIEK ABSURDALNY 145
Don J u a n 148
Komedia 154
TWÓRCZOŚĆ ABSURDALNA
Filozofia i powieść 169
Kiriłow 178
Twórczość bez jutra . 185
MIT S Y Z Y F A 191
Nadzieja i absurd w dziele Franza Kafki 195
PUBLICYSTYKA (wybór)
Z cyklu: W y z w o l e n i e P a r y ż a
Krew wolności 223
Czasy pogardy 225
Z cyklu: D z i e n n i k a r s t w o k r y t y c z n e
Krytyka Nowej Prasy 226
Z cyklu: M o r a l n o ś ć i p o l i t y k a
(„Combat", 12 października 1944) 229
(„Combat", 29 października 1944) 231
(„Combat", 26 grudnia 1944) 233
(„Combat", 11 stycznia 1945) 236
(„Combat", 27 czerwca 1945) 239
(„Combat", 3 0 sierpnia 1945) . . . . . . . . 241
(„Combat", 8 sierpnia 1945) 243
Z cyklu: C i a ł o
(„Combat", 17 maja 1945) 244
Z cyklu: P e s y m i z m i T y r a n i a
Pesymizm i odwaga 246
Z cyklu: W d w a l a t a p ó ź n i e j
Nic tego nie usprawiedliwia 249
Z cyklu: A n i o f i a r a , a n i k a t
Wiek strachu 251
Uratować ciała . . . 253
Z cyklu: T w ó r c z o ś ć i w i e l k o ś ć
Hiszpania i kultura 255
NOTATNIKI (Wybór)
Zeszyt I
maj 1935 — wrzesień 1937
Zeszyt II
wrzesień 1937 — kwiecień 1939
Zeszyt III
kwiecień 1939 — luty 1942
Zeszyt IV
styczeń 1942 — wrzesień 1945
Zeszyt V
wrzesień 1945 — kwiecień 1948
Zeszyt VI
kwiecień 1948 — marzec 1951