Professional Documents
Culture Documents
Jenny Han - Do Wszystkich Chłopców, Których Kocham
Jenny Han - Do Wszystkich Chłopców, Których Kocham
Jenny Han - Do Wszystkich Chłopców, Których Kocham
Czy wiesz, jak to jest, kiedy ktoś podoba Ci się tak bardzo, że
nie jesteś w stanie tego znieść, a jednocześnie masz pewność, że
twoje uczucia nie zostaną odwzajemnione? Pewnie nie. Ludzie
Twojego pokroju nie mają takich problemów. Odkąd Gen się
wyprowadziła, było mi trochę łatwiej. Przynajmniej nie musiałam
wysłuchiwać w nieskończoność jej zwierzeń.
dziś jest ostatni dzień obozu i pewnie nigdy więcej się nie
zobaczymy. Pamiętasz, jak pierwszego dnia podczas zajęć z
łucznictwa bałam się strzelać, a Ty opowiedziałeś dowcip o
płotkach? Ze śmiechu prawie posikałam się w majtki.
Z wyrazami miłości
Lara Jean
Zawahałam się.
…że coś między nami jest?
Ha, ha.
Peter
Z wyrazami miłości
Lara Jean
rozdział trzydziesty trzeci
Nie napisał, gdzie ani z kim jest, ale tak naprawdę nie musiał
tego robić. Wiedziałam, że spotkał się z Genevieve. Już podczas
przerwy obiadowej był bardzo roztargniony i ciągle z kimś
esemesował, a później widziałam ich razem przed przebieralnią dla
dziewczyn. Nie zauważyli mnie. Tylko rozmawiali, ale w
przypadku Genevieve to nigdy nie kończy się na samej rozmowie.
Znowu trzymała go za rękę, a on w pewnej chwili odgarnął
opadające jej na twarz pasmo włosów. Może i nie byłam jego
prawdziwą dziewczyną, ale mimo wszystko dotknęło mnie to, co
zobaczyłam.
Próbowałam się uczyć, ale trudno się skoncentrować, kiedy
ktoś zrani twoje uczucia. Zaczęłam sobie wmawiać, że wyszło tak
przez to, że za bardzo się postarałam – zrobiłam babeczki i w
ogóle… Kurczę, przecież to bardzo niegrzecznie tak najpierw się
umawiać, a potem nie przyjść.
Czyżby Peter był aż takim ignorantem, aby o tym nie
wiedzieć? A co, jeśli to ja bym się tak zachowała? Jak by się wtedy
czuł? Poza tym skoro ciągle wraca do Genevieve, to po co w ogóle
ta szopka? A ja? Tak naprawdę dlaczego ciągle w tym tkwię? Moje
relacje z Joshem bardzo się poprawiły, praktycznie wróciły do
normy. Właściwie to mogłabym w każdej chwili wycofać się z
tego układu.
Kiedy obudziłam się następnego ranka, wciąż czułam złość.
Zadzwoniłam do Josha, żeby zapytać, czy mogę się z nim zabrać
do szkoły. Przeszło mi przez myśl, że skoro nie widzieliśmy się tak
długo, może w ogóle nie odebrać ode mnie telefonu, ale
niepotrzebnie się martwiłam – Josh odebrał i powiedział, że nie ma
żadnego problemu.
Zastanawiałam się, jaką minę zrobi Peter, kiedy po mnie
przyjedzie i okaże się, że nie ma mnie w domu.
W połowie drogi zaczęłam mieć wyrzuty sumienia. Może
jednak Peter miał jakiś naprawdę ważny powód i dlatego nie
przyszedł? Może wcale nie był z Genevieve, a ja, zakładając
najgorsze, profilaktycznie postąpiłam wobec niego podle?
W pewnej chwili zauważyłam, że Josh przygląda mi się
podejrzliwie.
– Co się stało? – zapytał.
– Nic.
– Pokłóciłaś się z Kavinskim?
– Nie.
Josh westchnął.
– Po prostu uważaj, dobrze? – powiedział mentorskim tonem
starszego brata, czym kompletnie wyprowadził mnie z równowagi.
– Nie chciałbym patrzeć, jak cierpisz przez jakiegoś faceta.
– Josh! On mnie nie skrzywdzi. Rany…
– To cymbał. Przepraszam, że to mówię, ale taka jest prawda.
Wszyscy chłopcy z drużyny lacrossowej uważają się za gwiazdy.
Facetom takim, jak Kavinsky, zależy tylko na jednym, a kiedy to
dostaną, tracą zainteresowanie.
– Peter taki nie jest. Byli z Genevieve prawie cztery lata!
– Zaufaj mi. Wiem, co mówię. Nie miałaś zbyt dużo
doświadczeń z chłopakami.
– Skąd wiesz?
Josh spojrzał na mnie znacząco i powiedział:
– Po prostu wiem.
– Nie bądź taki pewny siebie.
Resztę drogi nie odzywaliśmy się do siebie.
Stwierdziłam, że właściwie to przecież nie ma dramatu –
kiedy Peter dowie się, że mnie nie ma w domu, po prostu odjedzie
i tyle. Wielkie rzeczy. Nadrobi niecałe pięć minut drogi i to
wszystko. Pięć minut! Ja wczoraj czekałam na niego dwie cholerne
godziny.
Zaraz po wejściu do szkoły rozdzieliliśmy się z Joshem. Idąc
korytarzem, niepostrzeżenie lustrowałam twarze przewijających
się uczniów w poszukiwaniu Petera, ale nigdzie go nie
zobaczyłam. Nie spotkałam go ani przy jego, ani przy swojej
szafce, chociaż przeczekałam przy niej aż do dzwonka, przez co
musiałam pędzić do klasy na złamanie karku, żeby się nie spóźnić.
Kiedy pan Schuller sprawdzał listę, w drzwiach do klasy
pojawił się Peter. Był zły. Gestem dał mi do zrozumienia, żebym
wyszła. Przełknęłam ślinę i spojrzałam na swoje notatki, udając, że
go nie widzę, ale kiedy wysyczał moje imię, nie miałam już
wyjścia.
– Panie Schuller, czy mogę wyjść do łazienki?
– Miałaś na to czas przed lekcją – burknął, ale ostatecznie
przytaknął i pozwolił mi wyjść.
Wypadłam na korytarz i szybko odepchnęłam Petera od
drzwi, żeby pan Schuller go nie zauważył.
– Co się z tobą stało dzisiaj rano? – zapytał wyraźnie
poirytowany.
– A co się z tobą stało wczoraj wieczorem? – odcięłam się.
Skrzyżowałam ramiona i starałam się przybrać groźną
postawę. Było to bardzo trudne przy moim wzroście, tym bardziej
że Peter był bardzo wysoki.
Peter prychnął jak wściekły kot.
– Przynajmniej wysłałem ci wiadomość, że nie przyjdę!
Dzwoniłem do ciebie chyba z siedemnaście razy! Wyłączyłaś
telefon?
– Wiesz, że w szkole nie wolno używać telefonów!
Peter prychnął ponownie.
– Laro Jean, czekałem pod twoim domem przez dwadzieścia
minut.
O kurde.
– No cóż, przykro mi.
– Jak się dostałaś do szkoły? Sanderson cię przywiózł?
– Tak.
Peter westchnął.
– Słuchaj, skoro tak się wkurzyłaś z powodu wczorajszego
wieczoru, trzeba było zadzwonić i mi to powiedzieć, zamiast
odpieprzać jakieś sceny z samego rana.
– A jakie sceny ty odpieprzałeś wczoraj wieczorem?
Kącik ust Petera zadrżał wesoło.
– Czy ty właśnie powiedziałaś „odpieprzałeś”? Dziwnie to
brzmi w twoich ustach.
– No? To gdzie wczoraj byłeś? – zapytałam, ignorując jego
ostatnie słowa. – Z Genevieve?
Nie miałam odwagi zapytać o to, co najbardziej mnie
interesowało, czyli czy wrócili do siebie.
Po chwili wahania Peter odpowiedział.
– Potrzebowała mnie.
No nie. Jak on mógł być takim idiotą? Nie mogłam na niego
patrzeć. Dlaczego ona wciąż miała na niego taki wpływ? Czy
chodziło o przywiązanie i te wszystkie lata, które spędzili razem?
A może o seks? Nie byłam w stanie tego zrozumieć. To
rozczarowujące, że pod pewnymi względami faceci w ogóle nie
umieją nad sobą panować.
– Peter, jeśli będziesz na każde jej skinienie, to wszystko w
ogóle nie ma sensu.
– Kurczę, Covey, daj spokój! Powiedziałem, że mi przykro.
Nie wkurzaj się na mnie.
– Ani słowem się nie zająknąłeś, że ci przykro. Kiedy to niby
powiedziałeś?
– Przepraszam – powiedział ze skruchą.
– Nie chcę, żebyś więcej spotykał się z Genevieve. Jak
myślisz, jak ja przez to wyglądam?
– Nie proś mnie o to. Nie mogę jej odmówić, kiedy mnie
potrzebuje.
– Ale do czego cię potrzebuje, skoro ma nowego chłopaka? –
zapytałam. Peter skrzywił się, a ja natychmiast pożałowałam
swoich słów. – Przepraszam.
– W porządku. Nie oczekuję, że to zrozumiesz, ale Gen i ja
po prostu się rozumiemy.
Byłam pewna, że Peter o tym nie wiedział, ale za każdym
razem, gdy mówił o Genevieve, jego twarz łagodniała i przybierała
specyficzny wyraz, ni to czuły, ni to wyrażający zniecierpliwienie.
I coś jeszcze. Miłość. Peter mógł zaprzeczać, ile mu się żywnie
podobało, ale to nie miało żadnego znaczenia – wciąż ją kochał.
Westchnęłam.
– Zajrzałeś chociaż do książki? – zapytałam. Peter pokręcił
głową. – Dobrze, podczas obiadu dam ci swoje notatki do
przejrzenia – dodałam, po czym odwróciłam się na pięcie i
weszłam z powrotem do klasy.
W końcu zaczęło do mnie docierać, o co w tym wszystkim
chodziło, dlaczego Peter zaproponował ten układ, dlaczego wybrał
akurat mnie i spędzał ze mną czas. Nie chodziło o to, żeby
zapomnieć o Genevieve, ale żeby o niej nie zapomnieć. Byłam jej
substytutem, zamiennikiem. Moim zadaniem było grzanie miejsca,
które niegdyś zajmowała, po to, żeby pewnego dnia mogła znowu
na nie wrócić. Kiedy w końcu to zrozumiałam, wszystko inne też
zaczęło mieć sens.
rozdział czterdziesty drugi
Umowa stoi.
E.H.
rozdział pięćdziesiąty dziewiąty