Download as pdf or txt
Download as pdf or txt
You are on page 1of 5

Powieść poetycka, polska szkoła ukraińska (regionalizm,

koloryt lokalny, tożsamość)


A. Malczewski, Maria, lektura dodatkowa: Marta Białobrzeska Antoni Malczewski. Literackie
mitologizacje biografii, 2016.

1. Powieść poetycka

• gatunek synkretyczny
• była bardzo pomieszana - zawierała elementy epiki, liryki i dramatu
• została wymyślona przez Anglików
• nazywana była również „powieścią ukraińską”
• powstawała głównie do czasu wybuchu powstania listopadowego
• „Maria” - pier wsza powieść poetycka w Polsce, był to także najważniejszy ut wór
Malczewskiego

183031 powstanie
Listopadowe

1822 1863

18252628 cenzura

Mickiewicz

1825 - w Warszawie ukazuje się powieść „Maria” Malczewskiego, pier wsza powieść
poetycka w Polsce

2. Szkoły literackie

• litewska - A. Mickiewicz najuazniejsze, rozwijaty sie


• ukraińska - A. Malczewski w
tym samym casie
• krakowska - E. Wasilewski
• puławska - szkoła przejściowa

• aby należeć, do którejś z tych szkół trzeba:

+ pochodzić z danego terenu lub długo tam przebywać


+ wykorzystywać elementy kolorytu lokalnego
3. Szkoła litewska i ukraińska

• rozległe pejzaże
• były bardzo popularne
• rozwijały się w tym samym czasie
• skupienie się na folklorze i naturze

4. Pojęcie „Ukraina” w powieści poetyckiej

• Sowiecka Republika Ukraińska po I wojnie światowej


• pewne ziemie, które były na krańcu
• ogromne znaczenie militarne
• z urodzenia Rusin, z narodowości Polak
• szlachtą mieszkającą na terenie Ukrainy byli Polacy i Lit wini, a chłopi byli
Rusinami

5. A. Malczewski - „Maria”

• akcja ut woru - XVIIw.


• bohaterowie:

+ Wacław
+ Wojewoda syn ojciec
i

+ Maria
+ Miecznik
corka i
ojciec
+ Kozak - dowiózł list od Wojewody do Marii i Miecznika
+ Maski

Streszczenie

Przez puste stepy, rozciągające się na Ukrainie pędzi konno niczym strzała młody,
zwinny kozak. W tej podróży towarzyszy mu milczenie rozległych pół i smutne wycie
wiatru, które zdaje się unosić nad ziemią westchnienia zmarłych.

Tymczasem w zamku zamożnego Wojewody tr wa wspaniała, bogata uczta, wydana z


okazji pogodzenia się gospodarza z synem Wacławem, który potajemnie poślubił córkę
Miecznika – Marię.

Pod ciężarem wykwintnych potraw uginają się stoły. Ludzie wznoszą toasty,
wiwatują bez opamiętania na cześć młodej pary i szczodrego ojca, który zwraca się do
syna z czułością i miłością. Tylko wnikliwi obser watorzy dostrzegają dziwną radość,
migoczącą w dzikim spojrzeniu Wojewody.

Okazuje się, że serce gospodarza jest nieczyste. Gdy wszyscy rozeszli się do komnat,
zmęczeni biesiadą, on zaczyna rozmyślać. W jego wnętrzu toczy się walka. Ciężko
wzdycha, spacerując po obszernej komnacie. W pewnej chwili napadają go duszności.
Gdy ot wiera okno, spogląda na liczne oddziały swojego wojska, które szykują się do
zbliżającej wyprawy wojennej. Zjawy, nękające sumienie Wojewody odpędza dopiero
poranek.
Na czele rycerst wa jedzie młodzieniec Wacław. Jego t warz rozświetla uśmiech. Prowadzi
oddział przez puste, ciche pola, aż nikną z oczu.

Pod starymi lipami smutny Miecznik towarzyszy w tragicznych momentach życia swej
pięknej, acz pogrążonej w żałobie córce Marii. Dziewczyna żali się rodzicowi na swój los.
Kiedyś była szczęśliwa, miała cudownego męża i jasną przyszłość. Ale niestety została
rozdzielona z ukochanym. Miecznik wyznaje, że gdyby akurat nie brał udziału w
wojnach szwedzkich, nigdy nie zgodziłby się na ślub córki z człowiekiem, którego ojciec
teraz stara się w Rzymie o unieważnienie świętego sakramentu. Pyta:

„I cóż zastałem po powrocie do


domu? Żonę w grobie, a córkę
tonącą we łzach.”

Nagle do domu Miecznika przybywa posłaniec z listem od Wojewody, który prosi, aby
dawne urazy odeszły w zapomnienie oraz zaprasza w odwiedziny synową. Zaznacza
dalej, że jego potomek nie jest wart tak zacnej żony, dlatego wysłał go do walki przeciw
grasującym w okolicach Tatarom, by tym czynem udowodnił, że męst wo i odwaga nie są
mu obce. Wojewoda zapewnił Marię, że jeszcze tego dnia dołączy do niej Wacław.

Przeczytawszy list, Maria chce się od razu przygotować na powrót męża. Zamierza
włożyć nową suknię, upiąć włosy, nie zważa na ostrzeżenia Miecznika, który
podejrzewa, że jakieś Wojewoda stroi matact wa. Nagle u wrót domu ojca Marii pojawiają
się rycerze.

Wacław i Maria nie mogą ukryć szczęścia, jakie wypełniło ich serca po ponownym
połączeniu. Radość mąci jedynie nadchodząca konieczność rozstania. Miecznik nakazuje
służbie wystawić najlepsze jedzenie i trunki na powitanie ukochanego zięcia. Oferuje też
pomoc w pokonaniu Tatarów i roztacza wizję wspólnej uczty po powrocie. W końcu
zostawia młodych samych zaznaczając, że gdy odezwą się trąby, należy natychmiast
dosiąść koni.

Przyjrzawszy się opuchniętej od łez t warzy Marii, Wacław zapewnia, że mimo oporu
ojca i tak zamierzał się z nią połączyć, choćby przez krew i płomienie. Wyznał, że gdy
ojciec oświadczył, że zgadza się na związek syna z córką Miecznika, on obiecał sobie, że
będzie służył żonie i obronie kraju. Gdy pyta, czy uczucie Marii jest nadal tak mocne, jak
wcześniej, czy kocha go tak samo, ona odpowiada bez wahania: więcej niż kochać wolno i
niż mogą siły.

Spotkanie przerywa dźwięk trąb. Wacław przyciska do ust białą rękę żony i szybko
odchodzi do Miecznika, który wita go radośnie na myśl o walce ze znienawidzonymi
Tatarami. Uzbrojenie kozacy wyruszają przed siebie. Po chwili znikają za pagórkiem.

Po odjeździe ojca i męża Maria modli się do Boga. Nie potrafi ukryć smutku i tęsknoty za
nieobecnymi. Ma wrażenie, że właśnie w tej chwili jej szczęście znikło i już nigdy nie
wróci.

Z młodym pacholęciem, uskarżającym się na biedę rozmawia przed domem pracodawcy


sługa Miecznika, gdy oto zbliżają się do nich niespodziewanie różnokolorowe, krzyczące
maski, śpiewające piosenkę rozpoczynającą się słowami:
Ach na tym świecie, śmierć
wszystko zmiecie,

Robak się lęgnie i w bujnym kwiecie.

Maski parami wchodzą do domu Miecznika, by w środku skupić się na naradzie nad jakąś
istotną kwestią.

W tym czasie gospodarz wraz z zięciem podążają na starcie z Tatarami. Wacław nie
cieszy się z nadchodzącej walki, ponieważ nękają go dziwne przeczucia nadciągającej
tragedii. Przed sobą widzi cały czas t warz Marii, ale nie uśmiechniętą, lecz… zalaną
łzami. Jakiś głos powtarza mu, że zamiast sławy zdobędzie trumnę. Słyszy płacz, jęki,
krzyki, dźwięki rozpaczy.

W pewnej chwili Wacław spostrzega z oddali, jak Tatarzy rabują wieś, palą domy i
mordują mieszkańców. Wówczas bez namysłu rzuca się na wrogów. W ślad za dowódcą idą
jego wierni żołnierze.

Bit wa toczy się zaciekle. Choć Wacław i jego rycerze odznaczają się odwagą i
walecznością, z pewnością zginęliby po kilku minutach, ponieważ Tatarzy mają sporą
przewagę liczebną, której nie można pokonać zaciętością lub nadrobić męst wem. Gdyby nie
Miecznik, który z polskim hufcem ruszył mu z odsieczą, wybiegając z pobliskiego lasu
Wacław zginąłby. Starzec przybywa w samą porę. Odcina chanowi głowę i tym samym
zaznacza przewagę Polaków, z piersi których wydziera się okrzyk zwycięst wa.

Pod lasem odpoczywa dumny i zadowolony Miecznik. Nie może pojąć, czemu zięć, którego
nazywa już synem, nie podziela jego radości, lecz jest smutny i dziwnie zamyślony. Udaje
mu się namówić ponurego Wacława, by powrócił do żony. On dołączy do nich o świcie, gdy
już dopilnuje wszystkiego na polu walki.

Wacław żegna się z teściem. Powoli wraca mu dobry nastrój. Na szybkim rumaku
przybywa do zamku Miecznika. Sił w podróży dostarcza mu wspomnienie pięknej Marii i
świadomość, że dziewczyna nie zasłużyła na los, jaki zgotował im jego ojciec. Wacław na
koniu przypomina bardziej upiora, niż rycerza.

U wrót domu Miecznika nie ma nikogo. Nikt też nie odpowiada na kołatanie zmęczonego
rycerza. Wszędzie panuje cisza i roztacza się ciemność.

Sprytny Wacław dostaje się do wnętrze zamku przez ot warte okno sypialnej komnaty.
Tam widzi ciało mart wej żony, osunięte na łożu.

Oszołomiony widokiem ciała Marii, otępiony bólem Wacław wybiega z zamku Miecznika.
Poszukując wody, dostrzega schowane w krzakach pacholę, które opowiada mu przebieg
okrutnej zbrodni. Okazuje się, że maski utopiły panią w stawie, a domownicy pobiegli w
pogoń za nimi.

Zrozpaczony Wacław długo stoi przy zwłokach pięknej żony. Cały czas układa je,
poprawia ubranie i włosy, jakby żyła. Jego spojrzenie zdaje się składać obietnicę, że
wkrótce do niej dołączy. W jego rozpaczy zaczyna górować żądza zemsty. Wskakuje na
konia i dobywa miecz. Towarzyszy mu siedzące z tyłu pacholę:
Lecz któż był ten człek mały z
okiem zapłakanem?

Czy Duchem jego losu? Aniołem?


Szatanem? (…)

Nie wiem – objął rycerza i w cwał


polecieli.

Z cerkwi ukraińskiej płyną dźwięki bijących dzwonów, ogłaszających pogrzeb Marii.


Spieszą na niego wszyscy dobrzy ludzie.

Miecznik nie przypomina już tego walecznego, radosnego staruszka. W jego niemym
spojrzeniu nie widać śladu łez, rozpaczy czy zemsty. Wydaje się, że połączył się z córką w
niebie, opuściwszy już życie ziemskie.

Z domu wychodzi codziennie o tej samej porze. Pewnego dnia nie wrócił z przechadzki w
nieznanym kierunku. Znaleziono go klęczącego przy dwóch mogiłach – córki i żony.

You might also like