Professional Documents
Culture Documents
Reduta NR 10-11
Reduta NR 10-11
NIEPODLEGLI
LATA 1918-1920 NA PÓŁNOCNYM MAZOWSZU CZYLI RZECZPOSPOLITA ODRODZONA
Ćwiczenia harcerzy i członków Polskiej Organizacji Wojskowej w lesie ościsłowskim w okolicach "Bogdanki",
lato 1916, źródło: kopia w zbiorach Muzeum Szlachty Mazowieckiej w Ciechanowie
Ciechanowska POW, podobnie jak inne obwody w całym kraju, odegrała decydującą rolę
w wyzwoleniu miasta [...]. Po rozbrojeniu poszczególnych ważnych miejsc stacjonowania okupanta,
do których należały poczta i dworzec kolejowy, po północy, a więc 11 listopada, rozpoczęto
rozbrajanie stacjonujących w koszarach około 340 landszturmistów [...]. 11 listopada 1918 roku na
posiedzenie Rady Miejskiej przybył niemiecki naczelnik powiatu i przekazał władzę w polskie ręce.
Dwa dni później miasto uroczyście świętowało odzyskaną Niepodległość. Na budynkach pojawiły się
biało-czerwone flagi a w kościele odprawione zostało uroczyste nabożeństwo, zakończone
manifestacją i złożeniem hołdu tym, którzy za tę wolność zginęli. Bicie dzwonów nie ustawało…
Fragmenty artykułu Ciechanów niepodległy
Od redakcji
Uległość czy niepodległość? – to nie tylko tytuł książki, którą polecamy Państwu w tym numerze,
ale również pytanie, z którym chcemy poprowadzić naszych Czytelników przez treść całego
jesiennego wydania Reduty.
Andrzej Nowak, autor wspomnianej publikacji, określił polską myśl niepodległościową jako tradycję
wspaniałej niezgody na zniewolenie. W chwili gdy piszemy te słowa, zachodzą w Polsce istotne
zmiany polityczne, być może nawet o charakterze historycznym. Trudno jednak od razu zapomnieć
i przezwyciężyć doświadczenie ostatnich lat, gdy wyborem wielu była postawa uległości. Nijakość
i bezideowość życia społecznego zrodziły ruch protestu, na bazie którego powstało wiele inicjatyw,
wśród nich również nasz kwartalnik. Im bardziej nachalna była lewicowo-liberalna propaganda, tym
intensywniej szukano prawdziwych wzorców w – obecnej również w Reducie – tematyce Żołnierzy
Niezłomnych, Powstania Warszawskiego, Armii Krajowej czy Narodowych Sił Zbrojnych. Dziś wraz
z naszymi Czytelnikami wykonujemy kolejny krok w przeszłość – do Polski międzywojennej, kiedy
wolność i niepodległość były wśród najwyższych i niekwestionowanych wartości.
Redaktor naczelny i wydawca: Leszek Pszczółkowski. Zastępca redaktora naczelnego: Andrzej Pacek ISSN 2300-6013
Reduta. Ciechanowskie Pismo Historyczne. Nr 10-11
e-mail: reduta.ciechanow@gmail.com telefon: 733 667 271
Zapraszamy na kanał Reduty na YouTube i stronę na facebooku
Zainteresowanym wysyłamy pismo również w formie elektronicznej.
R EDU TA Nr 10 -11 Str ona |3
Ciechanów niepodległy
Na skwerze przy placu Kościuszki w Ciechanowie, wśród starych kasztanów, znajduje się pomnik
Polskiej Organizacji Wojskowej. Stanowi go głaz granitowy zwieńczony orłem z rozpostartymi
skrzydłami oraz tablica o treści: Bohaterom Polskiej Organizacji Wojskowej Ziemi Ciechanowskiej,
którzy w obronie Ojczyzny pod wodzą Józefa Piłsudskiego w latach 1918-1920 polegli w akcji
dywersyjnej: Różycki Zygmunt, uczeń gimnazjalny, zabity przez żandarmów dnia 16.X.1918 r.,
Śmietanko Stefan, handlowiec, rozstrzelany przez Niemców dnia 2.XI.1918 r., Trentowski Kazimierz,
uczeń gimnazjalny, poległ w akcji dywersyjnej 18.X.1918 r. Na polu walk: Biedrzycki Władysław, uczeń
szkoły technicznej, Bryl Józef, robotnik, Kurzypiński Mieczysław, uczeń gimnazjalny, Lipowski Leon,
uczeń gimnazjalny, Małecki Wacław, mechanik, Obidziński Teofil, rzemieślnik, Oględzki Stefan, rolnik,
Szymański Wacław, robotnik, Wiśniewski Antoni, rolnik, Żbikowski Wiktor, rolnik.
Tablica ta kryje pamięć wielu młodych mieszkańców Ciechanowa i Ziemi Ciechanowskiej, którzy jako
członkowie POW oddali swoje życie za niepodległą Polskę. Niektórzy z nich i ich koledzy z Organizacji
wyzwalali Ciechanów w nocy z 10 na 11 listopada 1918 roku. Potem walczyli w powstałym tu 32
Pułku Piechoty i innych formacjach o granice wschodnie.
Polska Organizacja Wojskowa powstała w Królestwie Polskim – z inicjatywy Józefa Piłsudskiego – jako
konspiracyjna organizacja militarna wkrótce po wybuchu I wojny światowej, w sierpniu 1914 roku.
Fundamentem dla niej były komórki młodzieżowych galicyjskich organizacji paramilitarnych
– Związku Walki Czynnej i Polskich Drużyn Strzeleckich. Pierwotnie jej celem była walka z rosyjskim
zaborcą. POW wspierała działania piłsudczykowskie po austriacko-niemieckiej stronie frontu
i przygotowywała polską młodzież do służby w Legionach. Miała rozbudowaną strukturę. Zasięgiem
objęła tereny dawnego Królestwa Kongresowego i Wileńszczyzny. W okresie swojego funkcjonowania
najwięcej liczyła około 15 tysięcy członków. Zgodnie z obowiązującą Deklaracją wstępowali do niej
chłopcy już w wieku 17 a czasami nawet 16 lat. Członkami POW byli studenci, gimnazjaliści, w tym
głównie harcerze, oraz podoficerowie i oficerowie legioniści, którzy pracowali na jej wyższych
szczeblach. Organizacja, chociaż podporządkowana Piłsudskiemu, starała się działać ponad wszelkimi
podziałami politycznymi i społecznymi, albowiem naczelnym hasłem POW – od jej powstania aż po
moment wcielenia w szeregi Wojska Polskiego w grudniu 1918 roku – była Niepodległość.
Inicjatorem powstania POW w ciechanowskim był Stanisław Antoniewski, ps. „Wilk”, syn ziemianina
z pobliskiej miejscowości Kotermań. Do budowy organizacji upoważnił on Waleriana Wyzińskiego,
ciechanowianina, studenta Uniwersytetu Kijowskiego, pracującego wówczas jako sekretarz
w gimnazjum. Jego mieszkanie było miejscem założenia i wielu spotkań członków POW. Spotykali się
tu m.in. Józef Król (mechanik), Antoni Nawrocki, Marian Brzeziński, Wyszyński (pracownik cukrowni),
Michał Majkowski (rolnik) i wielu innych z powiatu ciechanowskiego.
Powstająca paramilitarna organizacja POW wkrótce została zasilona także przez harcerzy. Kolebką
harcerstwa w Ciechanowie było gimnazjum. Założycielem pierwszej drużyny harcerskiej był
Mieczysław Kurzypiński, wychowawca i kierownik bursy szkolnej „Łydynia” przy ul. Fabrycznej, który
cieszył się niezwykłym autorytetem wśród młodzieży. Dzięki temu łatwo zbudowano tam także
pluton szkolny POW. Do pierwszych peowiaków, na czele z Kurzypińskim, należeli: Edmund
Buraczyński, Jan i Adam Wyzińscy, Wincenty Bieńkowski, Wacław Dobrzyński, Ignacy Bieńkowski,
Kazimierz Trentowski, Marian Brzęczek, Józef Rzepliński, Stefan Ostrowski, s. Teodora, Stefan
Ostrowski, s. Józefa, Franciszek Sosnowski, Tadeusz Wojciechowski, Mieczysław Ropelewski
z Kargoszyna, Władysław Milewski z Rączek, Władysław Biedrzycki, Kazimierz Malczewski, Zygmunt
R EDU TA Nr 10 -11 Str ona |4
Maskowski i inni. Wkrótce nastąpiła silna agitacja, zarówno wśród młodzieży miejskiej, jak też
wiejskiej. Przybywali nowi członkowie, m.in. Wacław Małecki, Roman Gawron, Jan Wilewski,
Aleksander Ratkowski, Heliodor Roszko, Piotr Buraczyński, Mieczysław Wyziński (brat Adama
i Waleriana) i inni. Do aktywnych członków organizacji należeli także: Michał Pogorzelski (sprzedawca
w Syndykacie Rolniczym), kpt. Oktawian Jastrzębski i Kazimierz Kierzkowski.
Nadzór nad całością organizacji POW w Ciechanowskiem sprawowali: Wacław Wyziński (student
Politechniki Warszawskiej), Stefan Olszewski (student prawa Uniwersytetu Warszawskiego),
późniejszy senator RP, Tadeusz Zarzycki. Ukończyli oni Szkołę Podoficerską, która funkcjonowała przy
Okręgu IIa w Pułtusku. Byli łącznikami między Okręgiem a Komendą Naczelną. Oficjalnie pracowali
w Komendzie Głównej Harcerstwa Polskiego i pod pretekstem wizytacji drużyn harcerskich kierowali
również działalnością POW, prowadzili szkolenia i ćwiczenia.
Na przełomie lat 1916-1917 ciechanowska POW, nie mając jeszcze ściśle określonych granic,
posiadała swoje sekcje w pobliskich Gąskach, Sarnowej Górze, Kicinie, Żmijewie, Chorzelach
i Przasnyszu. Liczyła około 500 peowiaków. Funkcjonował także oddział POW w Opinogórze, liczący
20-30 osób. Pierwszym komendantem ciechanowskiego obwodu POW, od maja 1916 do sierpnia
1917, był podoficer Wł. Sokół. Ciechanowscy peowiacy zbierali się na swoje spotkania w nowo
wybudowanym domu parafialnym. Natomiast zaprzysiężenie nowych członków odbywało się
w kościele poklasztornym, który wówczas pełnił rolę kościoła szkolnego. Przed proboszczem,
ks. Remigiuszem Jankowskim, kandydaci POW (w asyście dwóch świadków) wypowiadali słowa:
W pełnej świadomości zasad i celów Polskiej Organizacji Wojskowej, wstępując w jej szeregi, składam
uroczystą przed Bogiem przysięgę (albo: uroczyste słowo honoru), że wszystkie wydane mi rozkazy
wykonywać będę, powierzone mi tajemnice ściśle przestrzegać będę a w celu utworzenia
Niepodległego Państwa Polskiego, wszystkie siły swe i życie poświęcę.
Złożona przysięga była niezwykle ważnym wydarzeniem w życiu młodych ludzi. W dorosłość wkraczali
z bagażem wielkiego zadania. Zewnętrznym symbolem przynależności do organizacji było noszenie
– z boku granatowej czapki maciejówki – odznaki w kształcie „główki” Komendanta, którą zakrywano
przed okupantem rogiem czapki. Był to znak rozpoznawczy dla peowiaków. Dystynkcje oznaczano
kolorem sznura, oficerowie nosili czerwony, podoficerowie – zielony.
Młodzi członkowie POW przechodzili szkolenia teoretyczne i praktyczne. Uczono ich regulaminu,
musztry, budowy i obsługi broni palnej, terenoznawstwa. Broń zdobywali peowiacy sami, penetrując
tereny frontowe po bitwach. Na szkoleniach prezentowano także strukturę armii walczących
na froncie wschodnim. Zajęcia odbywały się w domach prywatnych i lasach, często pod osłoną nocy.
Dużą wagę przywiązywano do wyrobienia ideowego, poświęcając wiele pogadanek I Brygadzie.
Najniższy szczebel szkolenia stanowił tzw. szkołę rekrucką, kolejny szkołę żołnierską, gdzie zdany
pozytywnie egzamin otwierał drogę do szkoły podoficerskiej.
Ziemia Ciechanowska stosunkowo wcześnie stała się terenem działań militarnych I wojny światowej.
Już na początku sierpnia 1914 roku rozpoczął się przemarsz wojsk rosyjskich Samsonowa, które po
opuszczeniu twierdzy Modlin, zmierzały do Prus Wschodnich. Trasa wiodła przez Płońsk, Ciechanów,
Konopki, Mławę. Niemcy trzykrotnie zajmowali Ciechanów, lecz za każdym razem byli wypierani
przez wojska rosyjskie. Po raz pierwszy wkroczyli tu 18 września 1914, ale już w połowie października
zostali wyparci przez korpus turkiestański, którego sztab mieścił się przy ul. Warszawskiej, w budynku
naprzeciwko dzisiejszego muzeum. Tam też funkcjonował sąd wojenny. Po trzecim wejściu
niemieckiego korpusu Zastrova do miasta, w grudniu 1914, ponownie doszło do zaciętych walk
z wojskami rosyjskimi. Pół roku linia frontu przebiegała doliną rzeki Łydyni – przez Rąbież, Grudusk,
R EDU TA Nr 10 -11 Str ona |5
Ciechanowscy peowiacy, około roku 1916: Jan Wyziński, Mieczysław Kurzypiński, Adam Wyziński, Czesław Wiśniewski,
źródło: kopia w zbiorach Muzeum Szlachty Mazowieckiej w Ciechanowie
Nowy okupant – z części zajętej przez siebie Kongresówki – utworzył Generalne Gubernatorstwo
Warszawskie. Północne Mazowsze podzielono na trzy duże jednostki administracyjne z siedzibami
w Płocku, Lipnie i Mławie (z Ciechanowem), a następnie dwie gubernie wojskowe: płocką oraz
mławską, gdzie ponownie znalazło się ciechanowskie. Wprowadzono także zmiany w administracji
miejskiej. Początkowo wyznaczono dwóch burmistrzów Ciechanowa, jednego dla Polaków – był nim
Stanisław Brzęczek, drugiego dla Żydów – był nim Rozenberg. W 1916 roku władze składały się
z magistratu i rady miejskiej. Funkcję burmistrza (sprawował jednocześnie władzę policyjną) pełnił
Sperber, zastępcy Mettern, a kasjera L. Lasocki. Okupacja niemiecka okazała się równie bolesna jak
rosyjska. Wprowadzono nakaz dostawy płodów rolnych do Rzeszy. Na kartki było wiele artykułów,
m.in. chleb z domieszką ziemniaków, mydło z glinki, nafta i inne. Sytuacja materialna społeczeństwa
była katastrofalna. Polityka Józefa Piłsudskiego, dowódcy I Brygady Legionów, stawała się wobec
nowego okupanta coraz bardziej zdecydowana. Wpłynęły na nią także, poniesione na przełomie 1915
i 1916 roku, znaczące straty w Legionach walczących z wojskami rosyjskimi w ramach ofensywy
państw centralnych. Piłsudski wstrzymał werbunek do Legionów, obawiając się kolejnych strat
najbardziej cennych pod względem przygotowania bojowego jednostek. Położył wówczas nacisk
na konspiracyjną rozbudowę organizacji POW, która stawała się alternatywą dla Legionów.
R EDU TA Nr 10 -11 Str ona |6
Legioniści – 2 dywizjon 1 Pułku Artylerii Polowej i dywizjon haubic (związani z I Brygadą Józefa
Piłsudskiego), pod dowództwem kpt. Edmunda Knoll-Kownackiego – przybyli do Ciechanowa
prawdopodobnie 2 listopada 1916 roku. Powitanie odbyło się przy specjalnie wzniesionej
na tę okoliczność bramie tryumfalnej przy ul. 3 Maja, w pobliżu Syndykatu Rolniczego (Banku).
W imieniu straży pożarnych Legiony witał Naczelnik Ignacy Wyziński (ojciec peowiaka Adama), który
podkreślał, że Ciechanów ma szczęście witać żołnierza polskiego, niewidzianego od 1831 roku.
Takiego entuzjazmu wśród ciechanowskiej społeczności nie wzbudził – wydany 5 listopada – manifest
dwóch cesarzy, informujący o powstaniu państwa polskiego o bliżej nieokreślonych granicach i pod
ich berłami. Legioniści szybko zaprzyjaźnili się z mieszkańcami miasta, stanowili także wsparcie dla
lokalnej POW. Stacjonowali w koszarach razem z jednostką niemiecką przez 8 miesięcy, aż do kryzysu
przysięgowego. Równolegle powstawały tu biura werbunkowe do Legionów prowadzone z ramienia
II Brygady i Naczelnego Komitetu Narodowego. Wprowadzało to zamieszanie pośród ciechanowian,
nie wyłączając członków POW, którzy nie zawsze wiedzieli, jaką postawę przyjąć. Zdecydowany
sprzeciw wobec werbunku nastąpił już wiosną 1917 roku, kiedy Tymczasowa Rada Stanu
zadecydowała o tworzeniu z podporządkowanych im Legionów – Polskich Korpusów Posiłkowych.
Dowództwo przejął nad nimi gen. Hans von Beseler, który wkrótce wystąpił także w roli naczelnego
dowódcy polskiego wojska, określanego jako Polska Siła Zbrojna (Polnische Wehrmacht). Nie chciał
przy tym opierać się na dorobku organizacyjnym Legionów, ani tym bardziej POW. Taki obrót spraw
zaowocował generalną zmianą w orientacji POW i polskiego społeczeństwa. Peowiacy prowadzili
nawet akcję antywerbunkową w Legionach, co doprowadziło do tzw. kryzysu przysięgowego.
Piłsudski uznał tekst przysięgi dla Legionów wstępujących do PSZ za sprzeczny z polskim honorem
i żołnierską godnością. Podobne stanowisko zajął dowódca stacjonującej wówczas w Ciechanowie
formacji, kpt. Edmund Knoll-Kownacki. Legioniści zostali wywiezieni do Szczypiorna, Havelbergu
(oficerowie) a żołnierze Galicjanie wcieleni do armii austriackiej. Wśród odjeżdżających legionistów
byli m.in. kpt. Kazimierz Schally, ppor. Józef Beck i kpt. Leopold Lis-Kula, który razem z kpt.
Kownackim wygłosił pożegnalne przemówienie. Rotą i okrzykami żegnało ich całe miasto. Miejsce
aresztowanych legionistów zajął Polnische Wehrmacht.
22 lipca 1917 roku aresztowany został Józef Piłsudski, osadzono go w twierdzy magdeburskiej.
Na czele POW stanął Edward Śmigły-Rydz. Ciechanowski IV Obwód POW wraz z Okręgiem IIb Mława
należały wtedy do Komendy Naczelnej nr 1 w Warszawie. I chociaż generalnie po kryzysie
przysięgowym POW ograniczyła swoje działania, to jak się później okazało, okres znacznej pracy miała
dopiero przed sobą. Podobnie było w Ciechanowie. Nastroje antyniemieckie, zarówno w organizacji,
jak też w całym społeczeństwie, wzrastały. W znacznym stopniu przyczynił się do tego traktat brzeski
z 9 lutego 1918 roku, zgodnie z którym państwa centralne przekazywały Ukraińskiej Republice
Ludowej, proklamowanej kilka dni wcześniej, Chełmszczyznę. Oburzenie potęgowała rabunkowa
gospodarka, przyczyniająca się do głodu i nędzy. Do protestu przeciwko brutalnej sile, depczącej
przyrodzone prawa narodu, do wyzwolenia spod jarzma niewoli, z niezmiennym hasłem Rządu
i Wojska, nawoływała Komenda Naczelna POW. W Ciechanowie zamówiono nabożeństwo żałobne
w kościele, po którym tłum wyszedł na ulice, wznosząc okrzyki antyniemieckie. Pochód rozpędziła
żandarmeria konna. W mieście umocnił się autorytet Józefa Piłsudskiego. Wbrew wprowadzeniu
zakazu obchodzenia jego imienin – z samego Ciechanowa wysłano około trzy tysiące kart
z życzeniami.
Ciechanowska POW, podobnie jak inne obwody w całym kraju, odegrała decydującą rolę
w wyzwoleniu miasta i przejęciu władzy z rąk okupanta. Współpracowała przy tym z grupą oficerów
przybyłych z ramienia Rady Regencyjnej, pozyskując równocześnie broń. Warto podkreślić, że w tym
czasie organizacja liczyła około 400 członków, dysponując zaledwie 150 karabinami „powtarzalnymi”
i 2 karabinami maszynowymi. Na zebraniach peowiaków, pod przewodnictwem ówczesnego
komendanta ciechanowskiej POW Józefa Króla i płk. Szyszkowskiego (komendanta biura
werbunkowego do polskiego wojska), które miały miejsce 10 listopada – najpierw w Domu
Parafialnym (o godz. 13), a następnie w Syndykacie Rolniczym (o godz. 17), gdzie mieściła się siedziba
Organizacji – ustalono plan, który był realizowany. Działania rozpoczęły się wieczorem tego samego
dnia. Sytuacja była o tyle ułatwiona, że dzień wcześniej miasto opuściła żandarmeria, a posterunki
przejęła POW, czuwając nad porządkiem publicznym.
11 listopada 1918 roku na posiedzenie Rady Miejskiej przybył niemiecki naczelnik powiatu i przekazał
władzę w polskie ręce. Dwa dni później miasto uroczyście świętowało odzyskaną Niepodległość.
Na budynkach pojawiły się biało-czerwone flagi a w kościele odprawione zostało uroczyste
nabożeństwo, zakończone manifestacją i złożeniem hołdu tym, którzy za tę wolność zginęli. Bicie
dzwonów nie ustawało…
Bogumiła Umińska
R EDU TA Nr 10 -11 Str ona |8
Do ponownej eskalacji działań wojennych w rejonie Przasnysza doszło w lutym 1915 roku. 24 lutego
miasto zostało zajęte przez Niemców, ale już 27 lutego zostali oni wyparci przez oddziały rosyjskie
z 1 i 2 Korpusu Syberyjskiego. Walki o Przasnysz z lutego 1915 zyskały w historiografii wojskowej
miano operacji przasnyskiej. 13 lipca 1915 roku, w obecności przybyłego feldmarszałka Paula von
Hindenburga, grupa gen. von Gallvitza uderzyła na Przasnysz. Po wielogodzinnych walkach, 14 lipca
Rosjanie opuścili miasto. Obie walczące strony postradały tysiące żołnierzy, sama tylko 11 Dywizja
Syberyjska straciła 105 oficerów i 10 950 żołnierzy z ogólnej liczby 230 oficerów i 14 350 żołnierzy.
Bitwy I wojny światowej pozostawiły w okolicach Przasnysza smutne pamiątki – ruiny i zgliszcza,
cmentarze i samotne mogiły, choroby, głód i nędzę ludności – ale też i piękny wiersz, zabłąkanego na
ziemi przasnyskiej rodowitego wilniuka, Waleriana Charkiewicza, opublikowany w 1919 roku w Głosie
Ziemi Przasnyskiej:
"Gospodi, pomiłuj!"
Od lipca 1915 aż do roku 1918 Przasnysz pozostawał pod okupacją niemiecką. W wyniku działań
wojennych zniszczeniu uległo blisko 70% zabudowy miejskiej, szczególnie ucierpiał rynek
z przyległymi ulicami oraz kościół i klasztor pobernardyński. Bardzo wiele wiosek powiatu zostało
wręcz zniesionych z powierzchni ziemi. Jeszcze w 1915 Niemcy zaczęli budowę szosy w kierunku
Baranowa i Janowa. Podobnie w Chorzelach budowano drogę do Przasnysza, Krasnosielca i Opaleńca.
R EDU TA Nr 10 -11 Str ona |9
W tym samym roku Przasnysz otrzymał połączenie kolejką wąskotorową z Mławą. W 1917
wybudowano również linię kolejową Wielbark-Chorzele-Ostrołęka.
Powiat przasnyski, jako odrębna jednostka administracyjna, funkcjonował do 29 lipca 1916 roku.
Połączono wówczas powiat przasnyski z mławskim w jeden okręg mławski. Właściciele ziemscy
z powiatu przasnyskiego – Stanisław Żórawski z Obrębca i Józef Szulc-Holnicki z Obręba znaleźli się
w składzie sejmiku mławskiego oraz jednej z najważniejszych sejmikowych komisji – finansowo-
budżetowej.
Pod okupacją niemiecką ożywiło się życie społeczne. Na czele Rady Opiekuńczej Powiatu
Przasnyskiego stanęli: ks. Józef Piekut, Stanisław Żórawski, Józef Holnicki-Szulc, Zygmunt Rakowiecki,
ks. Józef Czarniecki, Bronisław Lasocki i inni. Wobec olbrzymich zniszczeń, jakimi dotknięty został
powiat, działalność Rady skupiła się w pierwszym rzędzie na zaradzeniu miejscowym potrzebom.
Rada organizowała jadłodajnie, ochronki i schroniska dla dzieci.
Przasnysz, rok 1917. Członkowie Polskiej Organizacji Wojskowej w podziemiach klasztoru oo. Bernardynów: Jerzy Łapiński,
Kazimierz Szczepański, Kazimierz Szrejter, Zygmunt Kijewski, Jan Wojciechowski, Antoni Jeliński (źródło: Archiwum Okręgu
Ziemi Przasnyskiej Związku Piłsudczyków Rzeczpospolitej Polskiej)
W kole okręgowym Polskiej Macierzy Szkolnej działali m.in. ks. Piekut, ks. Czarniecki, Józef Holnicki-
Szulc, ks. Franciszek Chełchowski, Konrad Korecki, Józef Góralski, Seweryn Góralski, Wanda Holnicka-
Szulc. Za sprawą Polskiej Macierzy Szkolnej otwarto w Przasnyszu Dom Ludowy, zakładano szkoły
i biblioteki, urządzano przedstawienia amatorskie, propagowano ćwiczenia gimnastyczne.
Tworzeniem struktur organizacyjnych Polskiej Organizacji Wojskowej zajmowali się w 1916 roku
emisariusze legionowi: Kazimierz Sokolnicki z Sątrzaski i Antoni Łada z Bartnik. W krótkim czasie
w powiecie przasnyskim zawiązało się 10 sekcji bojowych POW: Chorzele, Bartniki, Bogate,
Baranowo, Czernice Borowe, Dzierzgowo, Golany, Janowo, Jednorożec, Lipa, Przasnysz.
Do najliczniejszych należały sekcje w Przasnyszu, Chorzelach, Janowie, Bartnikach i Bogatem.
Młodzież zgłaszająca się do POW rekrutowała się głównie ze straży pożarnych. W 1917 roku powstała
w Przasnyszu pierwsza drużyna harcerska. Jej założycielem był Henryk Białoszewski. Przede
wszystkim dzięki zdecydowanej postawie młodzieży z POW oraz harcerzy, rozbrajanie Niemców
w listopadzie 1918 roku przebiegło w Przasnyszu bez większych problemów.
Władzę po Niemcach objął Stanisław Żórawski, jako komisarz powiatowy, oraz cały zarząd Rady
Opiekuńczej, której Żórawski był prezesem. Józef Holnicki-Szulc został komendantem milicji,
a następnie sformowanej przez siebie straży bezpieczeństwa. Aprowizacją zajął się Zygmunt
Rakowiecki z Leszna. Opiekę nad lasami, które były grabione, objął Kazimierz Czarnowski, a Królicki
przejął pieczę nad komunalnym majątkiem powiatowym. Tak rozpoczynała się historia powiatu
przasnyskiego w II Rzeczpospolitej.
Piotr Kaszubowski
W wydanej we wrześniu 2015 roku książce Ku Niepodległej. Tradycje patriotyczne gminy Grudusk
od czasów Powstania Styczniowego zamieszczono wspomnienia Eugeniusza Rybczyńskiego (1901
-1988), pochodzącego z pobliskiego Żarnowa, żołnierza wojny polsko-bolszewickiej 1920 roku,
członka niepodległościowej konspiracji zarówno podczas I jak i II wojny światowej. Poniżej
przedstawiamy fragment jego wspomnień dotyczący działalności Polskiej Organizacji Wojskowej.
W 1917 roku przybył do Żarnowa kapral Jan Zakrzewski i rozpoczął agitację do Polskiej Organizacji
Wojskowej. Podporucznik Kosman rozpoczął werbowanie do POW. Pierwszy na liście był Jan
Bukowski – nauczyciel, następnie Szczepan Pietrzak, Gustaw Andrzejewski, Edmund Rybczyński i ja,
najmłodszy ze wszystkich. Gdy moja matka się o tym dowiedziała ostro zaprotestowała, ale ja mimo
wszystko i tak uczęszczałem na ćwiczenia, które odbywały się w ośmioosobowych grupach, dwa razy
w tygodniu, w nocy w lesie szumskim. Uczono nas, jak się posługiwać karabinem, w jaki sposób
zatrzymywać Niemców.
10 listopada 1918 roku przyjechał do nas dziadek Adam Wypych z Przasnysza i każdemu z nas dał list,
w którym były zamieszczone informacje, gdzie mamy się zgłosić. Kolegów skierowano do Ostrowi-
Komorowa, a mnie do Przasnysza pod komendę Józefa Wypycha, który miał swój oddział.
Wiedzieliśmy, że 11 listopada będziemy rozbrajać Niemców. Pierwszym zadaniem było
obezwładnienie wartowników przy magazynach broni. Każdy miał przygotowaną furażerkę i orzełka.
Był również rozkaz, aby nie brać żadnych osobistych rzeczy tylko broń, pasy i hełmy. O godzinie 7:30
koszary były już opanowane przez POW. Pozostał tylko jeden komendant żandarmerii, nie było
żadnego odważnego, kto by Kopikostkę (tak go nazywała ludność, bo za najmniejsze przewinienie
kopał w kostkę aż „przestępca” upadł i zostawiał go tak na ulicy) rozbroił. Gdy Józef Wypych
dowiedział się, że grasuje on po mieście, wpadł do piekarni, założył strój piekarza, ręce po łokcie
ubrudził w rozczynie, złapał garniec i pod pretekstem, że idzie po sól do sklepu Ruszczyńskiego,
wyszedł na ulicę. Znał się bardzo dobrze z Kopikostką i gdy go spotkał, maznął mu po oczach ciastem
i ściągnął z konia. Peowiacy skrępowali mu ręce i nogi i wrzucili do piwnicy, gdzie przeleżał 48 godzin,
a następnie przetransportowano go do Iłowa.
R E D U T A N r 1 0 - 1 1 S t r o n a | 11
Między godziną 10 a 11 jeden z robotników pracujących przy wycince lasu w nadleśnictwie Przejmy
doniósł nam, że tamtejsza leśniczówka jest obsadzona przez trzydziestu żandarmów uzbrojonych
w cztery karabiny maszynowe i pistolety. Obstawili leśniczówkę posterunkami, reszta spała po nocnej
wyprawie pociągiem bez maszynisty. Ich pociąg załadowany był ryżem, mąką i szynkami. Robotnicy
leśni, gdy go zobaczyli, rozkręcili tory i pociąg się wykoleił. Na wypad na leśniczówkę pojechało nas
trzech pod dowództwem Józefa Wypycha. Konie zostawiliśmy na skraju lasu u miejscowej ludności.
Była godzina trzynasta, gdy cicho zakradliśmy się we trzech od strony północnej, najbardziej
zarośniętej. Byliśmy niespełna pięć metrów od leśniczówki i zaczęliśmy obserwację. Nie minęło
dwadzieścia minut, gdy ze środka wychodzi dowódca i spokojnie idzie w naszą stronę. Wypych
wyskoczył z pistoletem wymierzonym w Niemca, trzech żandarmów otworzyło ogień, ale Wypych
rozkazał Niemcowi, żeby przestali strzelać, bo inaczej on zginie i dał im pięć minut do namysłu.
Zaledwie skończył mówić a karabiny już leżały u jego stóp. Niemcy wychodzili pojedynczo
na krzyżówki, gdzie przeprowadzaliśmy rewizję. Odtransportowaliśmy ich do koszar w Przasnyszu.
O godzinie piętnastej byliśmy już na miejscu. Józef wiedząc o tym, jak jego siostra, a moja matka
zamartwia się o mnie, kazał mi zaprząść konia i jechać do domu. Dał mi karabin i 120 naboi, bo po
drodze może mi się przydać. Gdy dojechałem, u moich rodziców był sołtys Maciej Pijawka.
Poinformowali mnie, że gdybym przyjechał pół godziny wcześniej, to miałbym okazję rozbroić
Mejnera i odebrać mu pieniądze z podatków. Gdy zjadłem kolację, wziąłem karabin, wyszedłem
na dwór i wystrzeliłem pięć razy w powietrze. Na ten odgłos zbiegli się wszyscy mieszkańcy
wyrzucając mi, co ja robię, dopiero, co odjechał Mejner. Zacząłem się śmiać i opowiadać, że Niemcy
w całej Polsce już są rozbrojeni, że mamy już wolną Polskę. W taki sposób zakończył się dla mnie
dzień 11 listopada 1918 roku, który był dla mnie bardzo uroczysty.
Wojsko Polskie w tym czasie było na etapie formowania swoich struktur, tworzono regulaminy,
kompletowano uzbrojenie. Major Zygmunt Podhorski tak to opisuje we wspomnieniach:
w przejeździe przez Łódź otrzymałem lance, szable oraz znajdujące się jeszcze w pakach, nowe
karabiny angielskie wraz z dużą ilością amunicji do nich [...]. Poleciłem w wagonach rozdzielić tę broń
oficerom, zaznajomić się z nowymi karabinami i nauczyć ułanów jak [się] z nimi obchodzić. W Wojsku
Polskim nieobce też były sytuacje, że żołnierze jednego oddziału otrzymywali różne karabiny, co
wprowadzało chaos w dostarczaniu amunicji. Ważną sprawą było połączenie w jedną całość oficerów
i żołnierzy, którzy wcześniej służyli w trzech różnych armiach zaborczych, gdzie panowały zupełnie
inne zwyczaje i regulaminy. Wojna polsko-bolszewicka ukazała całą masę umundurowania
i wyposażenia żołnierskiego do mundurów francuskich, rosyjskich, pruskich, austro-węgierskich,
a nawet wyposażenia cywilnego, którego także nie brakowało.
Na tereny północnego Mazowsza wojna wkroczyła w sierpniu 1920 roku. Sowieci zajęli kolejno:
Mławę, Przasnysz, aż w końcu odziały 3 Korpusu Konnego dotarły do Ciechanowa. W starciu z tym
przeciwnikiem swoją wspaniałą kartę historii zapisał 203 Ochotniczy Pułk Ułanów pod dowództwem
majora Zygmunta Podhorskiego. Rozkaz o sformowaniu pułku został wydany 27 lipca 1920 roku.
2 sierpnia major Podhorski odebrał w Kaliszu przysięgę wojskową, a 6 sierpnia pułk dotarł do
Ciechanowa. Po wyładowaniu się poszczególnych szwadronów w Ciechanowie, Podhorski dostępne
mu siły posyła w kierunku Przasnysza, a sam zatrzymuje się w folwarku Przedwojewo, w którym
zostają też usadowione gniazda karabinów maszynowych. 8 sierpnia w godzinach porannych
dochodzi do zaciętych walk pod Dzboniem. Oddajmy jeszcze raz głos majorowi Podhorskiemu
– pędząc oglądam się za siebie i spostrzegam, że moi ochotnicy dzielnie wyrywają się naprzód,
nastawiają lance, wymachując szablami i głośno krzyczą „hurra”. Szyk w jakim to wszystko cwałuje
byłoby chyba określić – Kupą mości panowie. Jesteśmy coraz bliżej, wkrótce musi nastąpić spotkanie
i walka wręcz. Z trwogą myślę, co z tego wyniknie. Znów spoglądam za siebie, szwadron pędzi, za nim
spostrzegam 1 szwadron, który również szarżuje. Niespodziewanie dla mnie kozacy również
zawracają [...] dobiegamy do wzgórz, 3 szwadron pieszo wycofuje się. Jestem uradowany, zdążyliśmy
na czas, by go uratować.
Po udanym ataku wojsk polskich, kozacy ruszają do szarży, major Podhorski wydaje rozkaz nawrotu
i szwadrony 203 pułku ponownie nacierają. Kozacy nie wytrzymują polskiego uderzenia i wycofują
się. Tego samego dnia dochodzi do kolejnego szturmu wojsk sowieckich na pozycje polskie. Tym
razem są to większe siły, sytuację ratują ustawione przez mjr. Podhorskiego karabiny maszynowe,
które celnymi seriami rażą przeciwnika. Wieczorem szwadrony 203 pułku opuszczają Przedwojewo
wycofując się do Ciechanowa. Pierwsza bitwa pułku została zakończona. Wkrótce jednostka opuszcza
Ciechanów.
R E D U T A N r 1 0 - 1 1 S t r o n a | 13
Są podczas wojen momenty kluczowe, które niepostrzeżenie mają wpływ na ich losy. Jedna z takich
przełomowych chwil przydarzyła się 15 sierpnia 1920 roku, w godzinach wczesnoporannych. Również
tutaj bohaterem stał się 203 Pułk Ułanów. W swojej bohaterskiej szarży przyczynił się on do
zniszczenia sowieckiej radiostacji w Ciechanowie. To wydarzenie całkowicie zdezorganizuje dalszą
pracę 4 Armii Sowieckiej, co ostatecznie doprowadzi do jej klęski. O „Cudzie nad Łydynią” niewiele
wiadomo na pewno, historycy do dziś nie potrafią zlokalizować miejsca postoju radiostacji, typowany
jest teren ciechanowskiej cukrowni, Dom Polonii, czy ciechanowskie koszary. Pewnie tej zagadki nie
uda się już nam wyjaśnić. Nie wiemy też czy w trakcie przeprowadzenia tej akcji, wojska polskie
przejęły dokumenty sztabowe 4 Armii.
Zarówno ówczesne społeczeństwo jak i weterani pułku z Korporacji Ochotników byłego 203 Pułku
Ułanów, nie zapomnieli o bohaterach – 26 czerwca 1922 roku w Przedwojewie odsłonięto pomnik,
na którym napisano: PAMIĘCI 203. PUŁKU UŁANÓW – WIERNYCH SYNÓW SWEJ ZIEMI. POLEGŁYCH
W JEJ OBRONIE W ROKU 1920.
Dariusz Krawczyk
Solidarni 1980
Obchodzona w tym roku 35. rocznica powstania „Solidarności” jest doskonałą okazją
do przedstawienia zgromadzonych w archiwum Instytutu Pamięci Narodowej materiałów
ciechanowskiej bezpieki, wytworzonych w ramach sprawy operacyjnego sprawdzenia
o kryptonimie „Komentarz”.
Przypomnijmy – 14 sierpnia 1980 roku rozpoczął się strajk w Stoczni Gdańskiej, po którym protesty
rozlały się na kolejne regiony Polski. W nocy z 16 na 17 sierpnia powołano Międzyzakładowy Komitet
Strajkowy, który ogłosił listę 21 postulatów. 31 sierpnia podpisano z władzami porozumienie
zawierające zgodę na niezależny ruchu związkowy. 17 września w Gdańsku delegacje z całego kraju
zdecydowały o powstaniu jednego, silnego związku zawodowego, z Krajową Komisją
Porozumiewawczą na czele, opartego na strukturze regionalnej i branżowej, któremu nadano nazwę
– Niezależny Samorządny Związek Zawodowy „Solidarność”. Od tej chwili przez kolejne miesiące
wzrastało napięcie i mnożyły się konflikty prowokowane przez komunistów. Apogeum konfrontacji
miało miejsce w marcu 1981 roku, kiedy w Bydgoszczy pobito działaczy „Solidarności” (tzw. kryzys
R E D U T A N r 1 0 - 1 1 S t r o n a | 14
Meldunek operacyjny z 3 listopada 1980 roku. Zarejestrowanie w dniu 24 października 1980 roku
przez Sąd Wojewódzki Miasta Stołecznego Warszawy Niezależnego Samorządnego Związku
Zawodowego „Solidarność” z siedzibą w Gdańsku, z jednoczesnym wprowadzeniem przez sąd
poprawek i uzupełnień w statucie, wywołało szereg komentarzy i wypowiedzi w przedmiotowej
sprawie [...]. W poszczególnych środowiskach województwa ciechanowskiego notujemy wypowiedzi,
że fakt zarejestrowanych przez sąd NSZZ „Solidarność” nie był zaskoczeniem z uwagi na siłę
i autorytet, jakim cieszy się „Solidarność” w kraju. Natomiast wprowadzenie poprawek i uzupełnień
do statutu ocenia się jako wpływ partii stojącej za decyzją sądu, która w ten sposób chce utrzymać
swój prestiż i ukazać społeczeństwu, że robi wszystko by wprowadzić w życie treści zawartych
porozumień [...]. Z prowadzonego rozpoznania operacyjnego wynika, że około 185 pracowników
Wojewódzkiej Kolumny Transportu Sanitarnego w Ciechanowie, na zatrudnionych 230, zgłasza akces
przystąpienia do NSZZ „Solidarność” Pracowników Kolumn Transportu Sanitarnego. Z wypowiedzi
pracowników WKTS w Ciechanowie, którzy zgłosili akces wstąpienia do „Solidarności” wynika,
że bezpośrednią przyczyną powołania nowego związku było pominięcie istotnych problemów
nurtujących pracowników transportu sanitarnego na Zjeździe Związku Zawodowego Pracowników
Służby Zdrowia. W najbliższym czasie dotychczasowa Rada Zakładowa WKTS w Ciechanowie ma się
podać do dymisji. Osoby sprawujące dotychczasowe funkcje w Radzie Zakładowej mają zająć
tymczasowe równorzędne stanowiska w tworzonej komórce NSZZ „Solidarność”. W dniu 1 listopada
1980 roku ujawniono 6 egzemplarzy Wiadomości Skierniewickich rok I nr 8 z dnia 23 października
1980 roku, formatu A3, zadrukowanych jednostronnie, rozplakatowanych przy cmentarzu
komunalnym w Pułtusku. Materiały miały charakter informacyjno-popularyzujący działalność
Samorządowego Związku Producentów Rolnych oraz adres punktu konsultacyjnego tych związków
mieszczący się w Warszawie, SGGW i AR przy ul. Nowoursynowskiej 166, nr tel. 43-19-50. W treści
swej nie zawierały akcentów godzących w podstawy ustrojowe PRL.
Meldunek operacyjny z 17 grudnia 1980 roku. Dziesiąta rocznica wydarzeń na Wybrzeżu i związane
z tym przygotowania do obchodów odsłonięcia Pomnika Poległych Stoczniowców w Gdańsku oraz
Pomnika Ofiar Grudnia w Gdyni jest przedmiotem żywego zainteresowania wszystkich środowisk oraz
powoduje wzrost komentarzy i wypowiedzi na powyższy temat. W zanotowanych wypowiedziach
R E D U T A N r 1 0 - 1 1 S t r o n a | 16
stwierdza się, iż powyższy fakt jest wykładnikiem siły, jaką stanowi klasa robotnicza. Zezwolenie
władz na obchody tej rocznicy ocenione zostało przez społeczeństwo jako faktyczny objaw odnowy
życia politycznego w Polsce i dążenie władz politycznych kraju do rehabilitacji za tragiczne
wydarzenia. Z prowadzonego rozpoznania operacyjnego wynika, że w utworzonych na terenie
województwa komórkach NSZZ „Solidarność” następuje stały ilościowy wzrost członków tego
związku. W placówkach służby zdrowia na terenie województwa NSZZ „Solidarność” skupia około
2800 osób na 4800 zatrudnionych. Nastąpił wzrost liczebny członków „Solidarności” w placówkach
oświatowych (szkolnictwo średnie) ze 150 na około 450 [osób] wobec około 1000 zatrudnionych.
W grudniu bieżącego roku przy Zarządzie Wojewódzkim PTTK w Ciechanowie założono komórkę NSZZ
„Solidarność” skupiającą 20 osób na 24 zatrudnionych. Od osobowego źródła informacji uzyskano
materiały propagandowe rozpowszechniane przez NSZZ „Solidarność”. Materiały powyższe uzyskał
on podczas pobytu służbowego w Wojewódzkim Przedsiębiorstwie Komunikacji Miejskiej w Gdańsku.
Meldunek operacyjny z 11 lutego 1981 roku. Notujemy zjawisko scalania się podstawowych struktur
organizacyjnych NSZZ „Solidarność” w środowisku pracowników oświaty i wychowania oraz kultury
i sztuki. W dniu 15 stycznia 1981 roku przy MKZ NSZZ „Solidarność” Oddział w Mławie powołano
Sekcję Oświaty i Wychowania skupiającą 15 kół „Solidarności” w jednostkach organizacyjnych resortu
oświaty i wychowania w rejonie Mławy. Wybrano 12-osobowy zarząd, do którego dokooptowano
15 przewodniczących kół. Na zebraniu podjęto uchwałę, w której wysunięto między innymi postulat
zniesienia podręczników do nauki historii i geografii w szkołach średnich oraz wprowadzenia map
obrazujących kształt przedwojennej Polski. Powyższe uzasadniono przedstawianiem w obecnych,
niektórych problemów niezgodnie z prawdą. W dniu 23 stycznia przy MKP NSZZ „Solidarność”
w Pułtusku powołano Komisją Zakładową NSZZ „Solidarność” przy placówkach kulturalno-
wychowawczych województwa ciechanowskiego, skupiającą 4 koła „Solidarności” istniejące
w instytucjach kulturalnych na terenie województwa. Wybrano 5-osobowe prezydium. W dniu
22 stycznia 1981 roku poprzez tajnego współpracownika odzyskano część [...] materiałów
propagandowych znajdujących się w lokalu MKP NSZZ „Solidarność” w Pułtusku [...]. Powyższe
materiały propagandowe dostarczane są do MKP NSZZ „Solidarność” w Pułtusku z NSZZ „Solidarność”
Region Mazowsze. Udostępniane są członkom podległych kół „Solidarności”, którzy przybywają
do siedziby MKP. W celu procesowego odzyskania pozostałych nielegalnych wydawnictw
antysocjalistycznych znajdujących się w siedzibie MKP NSZZ „Solidarność” w Pułtusku zlecono
podjęcie stosownych działań miejscowemu Wydziałowi Śledczemu. Uzyskano odpowiedź,
R E D U T A N r 1 0 - 1 1 S t r o n a | 17
że stanowisko grupy śledczej Biura Śledczego MSW w przedmiocie prowadzenia przeszukania jest
negatywne.
Meldunek operacyjny z 23 marca 1981 roku. W związku z ogłoszeniem przez KKP NSZZ „Solidarność”
i dostosowaniem się miejscowych ogniw „Solidarności” do decyzji pogotowia strajkowego z instytucji
ochranianych operacyjnie przez Wydział III gotowość strajkową ogłoszono i oflagowano poszczególne
obiekty w Wojewódzkim Szpitalu Zespolonym w Ciechanowie, Zespole Opieki Zdrowotnej w Pułtusku,
Miejskim Domu Kultury w Pułtusku. Wzrost napięcia społecznego spowodowany incydentem
w Bydgoszczy wywołał szereg komentarzy, które ulegały zmianom w wyniku informacji
przekazywanych przez środki masowego przekazu. Początkowo oceniano, że wydarzenia w Urzędzie
Wojewódzkim w Bydgoszczy zostały sprowokowane przez resort spraw wewnętrznych lub że były
atakiem administracji państwowej na „Solidarność” w celu doprowadzenia do konfrontacji.
W obecnych komentarzach większość wypowiadających się wyraża wahanie i głośno zastanawia
się czy incydent ten faktycznie nie został sprowokowany przez elementy ekstremistyczne
w „Solidarności”, które w obawie przed posądzeniem ich o ugodowość wobec rządu rozpoczynają
ponowne awantury, by przypomnieć o swoim istnieniu.
Meldunek operacyjny z 6 kwietnia 1981 roku. W dniu 27 marca 1981 roku, w związku z ogłoszeniem
przez KKP NSZZ „Solidarność” strajku ostrzegawczego w instytucjach i obiektach ochranianych
operacyjnie przez Wydział III, załogi podejmowały różnego rodzaju akcje solidarnościowe.
W Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Ciechanowie wraz z podległymi placówkami
zatrudniającej 280 osób załoga faktycznie nie pracowała. Przejawiało się to w przebywaniu
w pomieszczeniach i dyskutowaniu o aktualnej sytuacji w kraju. W Wojewódzkim Szpitalu
Zespolonym w Ciechanowie na 410 pracowników rannej zmiany nosiło biało-czerwone opaski 220
osób. Budynki były oflagowane. W Zespole Opieki Zdrowotnej w Płońsku wraz z podległymi
placówkami na pracujących od rana 300 osób 60 nosiło wstążeczki biało-czerwone a 20 znaczki
„Solidarności”. Niektóre obiekty były oflagowane. Zarząd koła „Solidarności” rozpowszechniał pisany
na maszynie komunikat potępiający akcję strajkową. W ZOZ Działdowo na 350 osób około 330
solidaryzowało się poprzez noszenie biało-czerwonych opasek. Oflagowano również budynki oraz
samochody kolumny transportu sanitarnego. W ZOZ Mława jedynym akcentem solidaryzującym
się było oflagowanie szpitala. W Wojewódzkiej Kolumnie Transportu Sanitarnego w Ciechanowie
na 100 pracowników 12 chodziło w biało-czerwonych opaskach a 4 kierowców miało przypięte
w samochodach chorągiewki. W Państwowym Domu Opieki Społecznej w Ciechanowie
na pracujących 100 osób 60 nosiło biało-czerwone opaski. W ZOZ w Żurominie oflagowano obiekty
oraz umieszczono chorągiewki na samochodach kolumny transportu sanitarnego. Opaski nosiło 150
osób na 175 pracujących. W Miejskim Domu Kultury w Pułtusku na 9 zatrudnionych nikt nie podjął
pracy do godziny 12:00. Obiekt oflagowano. W Liceum Ogólnokształcącym w Pułtusku na 26
pracujących 9 nosiło biało-czerwone opaski. W Zespole Szkół Zawodowych nr 1 w Mławie na 50
pracujących 25 nosiło opaski biało-czerwone. Obiekt oflagowano. W Szkole Podstawowej
nr 1 w Mławie na 29 osób pracujących 12 nosiło opaski. W Szkole Podstawowej nr 2 w Mławie
na 50 [pracowników] 20 nosiło opaski. W Szkole Podstawowej nr 3 w Mławie na 25 [pracowników]
nosiło opaski 11 osób. Obiekty te były oflagowane. W LO w Mławie na 28 pracowników nosiło biało-
czerwone kokardki 7 osób. Obiekt oflagowano. Na porannym apelu, w którym uczestniczyło 390
uczniów na 520, zabrała głos przewodnicząca koła „Solidarności” Jadwiga Grzybowska, nauczycielka
języka polskiego, informując o przyczynach strajku, opierając się tylko na informacjach prasowych.
W ZSZ nr 2 w Mławie na 60 pracujących wszyscy nosili biało-czerwone opaski. Obiekt oflagowano.
Istniejące w tej szkole koło „Solidarności” zrzesza wszystkich zatrudnionych. Przed godziną 8:00 do
szkoły przyszło 60 pracowników łącznie z personelem technicznym i administracyjnym, w tym
R E D U T A N r 1 0 - 1 1 S t r o n a | 18
Meldunek operacyjny z 25 maja 1981 roku. W związku z utrzymującą się sytuacją strajkową
na Wybrzeżu [...] Wydział III w dniu 29 sierpnia 1980 roku założył sprawę operacyjnego sprawdzenia
kryptonim „Komentarz” [...]. O aktualnej sytuacji polityczno-operacyjnej po pionie III informowano
na bieżąco władze polityczno-administracyjne województwa i kierownictwo KW MO w ramach
systemu informacyjnego operacji „Lato 80”. W związku z powstaniem nowej sytuacji polityczno-
operacyjnej w pierwszym półroczu 1981 roku Wydział III KW MO w dniu 25 maja 1981 roku zakończył
sprawę operacyjnego sprawdzenia kryptonim „Komentarz” nr ewidencyjny 1797, a materiały złożył
w archiwum Wydziału „C” KWMO w/m. W realizacji sprawy wykorzystano 24 tajnych
współpracowników i 14 kontaktów operacyjnych.
ustąpić przed postulatami społeczeństwa. Z kryzysu gospodarczego nie ma żadnych szans wyjścia.
Zachód się lituje nad losem Polski i popiera ją finansowo, wiedząc, że jest to kraj niewypłacalny.
Kolejna wypowiedź. Pani Jadwiga H. [...] właścicielka prywatnej szklarni: Tak sprzedać kraj, tak go
rozłożyć gospodarczo i moralnie, to się nie może zmieścić w głowie żadnemu Polakowi. Jak mógł
Gierek zobowiązać się do żywienia olimpiady, skoro wiedział, że w ten sposób okrada polską rodzinę,
matkę, dziecko. Jak on i jego klika okłamywali naród, sprytnie wywożąc żywność do ZSRR w różnych
puszkach po ogórkach, pod postacią chemikalii i w inny perfidny sposób, bojąc się jednak opinii
publicznej i ukazania pełnej prawdy. Jednak to inni musieli podobnie robić, na przykład
Czechosłowacja płaciła haracz w postaci napojów, NRD urządzenia techniczne a Węgry i Bułgaria
pewnie również żywność. Waldemar W. [...] prawnik: ruchy polskich wojsk wokół strefy Pomorza
mogą okazać się barierą ochronną przed ewentualną interwencją radziecką. Morale i patriotyzm oraz
solidarność narodu w trudnej sytuacji pozwala liczyć na swoistą postawę Polaków i ich poparcie dla
nieodwracalnych reform społeczno-politycznych. Krawiec Ł. [...] (znakomicie sytuowany, ma rodzinę
w USA): Jak mógł Gierek powiedzieć, że w Polsce są elementy anarchiczne – to bzdura, nikt nie chce
zmiany ustroju – ludzie chcą poprawy warunków życia, naprawy zgnilizny i obłudy władz, likwidacji
kolejek, korupcji, złodziejstwa – kto dał temu najpierw przykład – władza! Czemu szeregowi ludzie
partii są obecnie tacy potulni, grzeczni – bo się boją, boją się o swoje przywileje i własną prywatę.
Krystyna D. emerytka lat około 65 [...]: Gdzie jest moralność Polaków, jak tak można dalej żyć
– patrzeć na to i udawać, że jest wszystko w porządku. Tylko wielka pozycja moralna i znaczenie
Kościoła oraz księdza prymasa może uratować kraj przed rozlewem krwi. Kościół musi być
dopuszczony do publikatorów – pomoże to głównie pogłębieniu demokracji społecznej, pomoże
władzy w nawróceniu i walce z przejawami chronicznej choroby społecznej jaką jest pijaństwo,
wyjałowienie zasad kultury, etyki, moralności Polaków. Wszyscy rozmówcy dają wyraz emocjonalny,
duchowy, sympatii strajkującym robotnikom, potwierdzają sposobem komentarzy i używania
pewnych cyfr i sformułowań, że intensywnie nasłuchują Radio Wolną Europę.
21 listopada 1980 roku. Informacja od tajnego współpracownika pseudonim „Klon”. Około dwa
tygodnie temu kierownik Zakładu Eksploatacji Kruszywa w Grzybinach III [koło Działdowa] Marian
Sztura odczytał robotnikom postulaty, które miały być wysłane do Dyrekcji w Olsztynie.
W postulatach ujęto: zmniejszenie planu pracy w związku ze zmniejszoną ilością surowca
i przestarzałymi maszynami, przeprowadzenie badań na ilość zasobów żwiru, remont sortowni w celu
polepszenia warunków pracy, zapewnienie odpowiedniej odzieży ochronnej, inne drobniejsze sprawy
wewnątrzzakładowe. Robotnicy zaakceptowali te postulaty i zostały wysłane do dyrekcji. W ubiegłym
tygodniu Sztura odczytał w przerwie śniadaniowej statut NSZZ „Solidarność”. W dniu 15 bieżącego
miesiąca przyjechała przedstawicielka NSZZ „Solidarność” zorganizowanego w instytucji nadrzędnej
Zakładów Kruszywa w Olsztynie oraz przedstawicielka dawnych związków zawodowych tego zakładu.
Sztura zwołał całą załogę na zebranie, na którym przedstawiono błędy dawnych związków
zawodowych, takie jak: zbytnia zależność od dyrekcji, słabe interesowanie się interesami robotników
itd. Przedstawicielka NSZZ przedstawiła, jak działają te związki, aby uniknąć takich błędów. Chcąc się
zorientować kto jest chętny do wstąpienia do nowych związków, zaproponowała aby chętni podnieśli
rękę. Zgłosili się wszyscy obecni, około 50 osób. Zaproponowała również, aby wybrać na tymczasową
opiekunkę spraw nowych związków i reprezentantkę do kontaktów z olsztyńskim NSZZ pracowniczkę
biura zakładów w Grzybinach – Zytę Szulc, zamieszkałą Żabiny. Poinformowała również, że u Szulc
będzie lista, na którą po zastanowieniu niech się wpisują chętni do wstąpienia do nowego związku.
O ile zbierze się odpowiednia ilość chętnych to Szulc ma dostarczyć te listy do niej do Olsztyna, wtedy
uzgodnią termin zebrania założycielskiego, na które również ma ona przyjechać. Na listy te zapisuje
się większość pracowników. Zarówno wśród pracowników w Grzybinach, jak i wśród mieszkańców
R E D U T A N r 1 0 - 1 1 S t r o n a | 20
słyszy się często głosy, że powinno się ograniczyć już ilość żądań o podwyżkę płac, bo państwo nie
może dać wszystkiego od razu, że w kraju powinien zapanować spokój i dyscyplina pracy, aby można
było poprawić życie wszystkich ludzi i móc realizować postulaty. Do chwili obecnej zarówno
w Grzybinach jak i w Turzy Wielkiej nie było widoczne, aby krążyły jakieś materiały wrogie wobec
Polski i naszego ustroju.
przy ulicy Sienkiewicza. Szczególnie w nocy lub wczesnym rankiem gwizd i stukot mogły niejednego
mieszkańca Ciechanowa wyrwać z błogiego snu.
Na terenie naszego miasta znajdowały się trzy stacje opisywanej linii: "Ciechanów Wąskotorowy"
(stacja główna, z licznymi rozjazdami i parowozownią, obszar dzisiejszego bazaru przy dworcu PKP),
"Łydynia" (niewielki przystanek w rejonie obecnego dworca PKS) oraz "Ciechanów Miasto" (przy ulicy
Płońskiej, pomiędzy Szkołą Podstawową nr 4 a rondem Solidarności). W latach 50. Głos Ciechanowa
donosił o braku solidnej poczekalni na ulicy Płońskiej, którą zastąpił wrak wagonu tramwajowego
– stając się wylęgarnią wszelkich bakterii ponadto powodując już kilka wypadków. Z kolei w 1967
roku Trybuna Mazowiecka zamieszczając na swoich łamach fotografię kolejki na przejeździe
z zaporami w rejonie stacji "Łydynia", pisała: Ciechanowska ciuchcia jest składową częścią tego
miasta. Wprawdzie dymi, sapie, gwiżdże i często zakłóca spokój, ale bez niej niektórym mieszkańcom
byłoby smutno. Niedawno odkryte przez Michała Kaczorowskiego, na zagranicznym portalu
pasjonackim, fotografie (niektóre kolorowe) stacji "Ciechanów Wąskotorowy" z lat 80. rzeczywiście
pokazują, jak wiele uroku miała kolejka oraz jak idealnie wpisywała się wówczas w krajobraz tej części
miasta.
W kolejnych latach, na skutek upowszechnienia transportu samochodowego a także przeniesienia
produkcji cukru do wielkich, nowoczesnych zakładów, ciechanowska kolejka ostatecznie straciła na
znaczeniu i w roku 1986 została zamknięta. Tory istniały jeszcze przez kilka lat, po czym w roku 1990
nagle zniknęły z pejzażu Ciechanowa. Niewielkie fragmenty torowiska, wciśnięte w asfalt, zachowały
się do dziś przy wyjeździe z dworca PKS oraz w ulicy Sienkiewicza, na wysokości skweru przed
dworcem kolejowym (ponad stuletnim budynkiem, niedawno zburzonym). Poza miastem
pozostałością po kolejce są liczne nasypy, resztki mostu na Sonie oraz, poprzedzające go, betonowe
słupki z napisem „PKP” w pobliżu wsi Chrzanowo.
27 czerwca 2015 roku odbył się spacer po Ciechanowie Śladami wąskotorówki (od dworca
kolejowego do cukrowni). Wydarzenie to, zorganizowane wspólnie przez Miejską Bibliotekę
Publiczną w Ciechanowie oraz Architekturę Ciechanowa, stało się okazją do przypomnienia historii
„ciuchci” oraz miejsc z nią związanych. Po spacerze powstała propozycja, aby upamiętnić
ciechanowską kolejkę w przestrzeni miasta poprzez ustawienie parowozu Px-48 na mniejszym
R E D U T A N r 1 0 - 1 1 S t r o n a | 22
skwerze przy ulicy Sienkiewicza – w pobliżu przystanków ZKM i bazaru, zatem w rejonie stacji
"Ciechanów Wąskotorowy". Projekt ten zgłosiłem do budżetu obywatelskiego na rok 2016. Niestety
nie został on dopuszczony do etapu głosowania mieszkańców, na podstawie następującego
uzasadnienia władz miasta: Lokalizacja wskazana przez Pana w projekcie leży w obszarze, który
w najbliższych latach będzie podlegał zmianom zagospodarowania terenu. Wstępne studium
zagospodarowania przestrzennego targowiska przy ulicy Sienkiewicza zakłada między innymi budowę
hali z infrastrukturą w miejscu obecnego bazarku, powstanie parkingu z około 200 miejscami, w tym
tzw. ekoparkingu oraz modernizację placu przed dworcem PKP. Realizacja przedstawionego projektu
byłaby bezcelowa, gdyż zaproponowana lokalizacja może zmienić swoje przeznaczenie, np. być pasem
drogi lub chodnikiem.
Cóż zatem począć, gdy bezduszny ołówek i równie mechaniczna ekierka (a raczej program
komputerowy) wyznaczają jasne, proste linie oderwane od historii danego miejsca, linie mogące
przecież powstać gdziekolwiek? W tej sytuacji pozostaje mieć nadzieję, że przynajmniej ludzka
pamięć oraz niknące w ziemi relikty, przechowają jeszcze przez czas jakiś, wspomnienia
o ciechanowskiej kolei wąskotorowej.
dr Grzegorz Kęsik
Próba przedstawienia dorobku profesora Andrzeja Nowaka, to rzucanie się z motyką na słońce. Ten
wybitny historyk z Uniwersytetu Jagiellońskiego, znawca Rosji i komunizmu, aktywny publicysta
i komentator bieżącej polityki, a jednocześnie człowiek wielkiej erudycji i kultury osobistej, zdaje się
być osobliwym zjawiskiem w czasach, gdy nawet tytuł profesorski nie gwarantuje wiedzy, inteligencji
i uczciwości. Pisarstwo Andrzeja Nowaka jest wielkim wołaniem o wyzbycie się kompleksów
i o odkrycie wielkości polskich tradycji, a dzieło Uległość czy niepodległość – zbiór artykułów,
wypowiedzi, wywiadów i wykładów profesora z ostatnich lat – jest tego przesłania szczególnym
wyrazem.
Wszystkie wymienione wyżej cechy pisarstwa Nowaka posiada również dzieło Uległość
czy niepodległość, które aż przytłacza różnorodnością poruszanych zagadnień oraz ilością nowych,
nieznanych wcześniej faktów. Książka, podzielona na trzy rozdziały (Niebezpieczne sąsiedztwo,
Przywilej polskości, III RP – gorycz, opór i nadzieja), wartko prowadzi czytelnika od Polski
przedrozbiorowej, przez analizę dziejów walk o wolność w stuleciach XIX i XX, okres komunizmu,
aż po Tragedię Smoleńską oraz bieżącą, polską i międzynarodową politykę. Jednym z głównych
tematów książki jest obrona polskiej tradycji powstańczej i związana z tym ocena różnych postaw
R E D U T A N r 1 0 - 1 1 S t r o n a | 25
Opisując zwycięstwo nad Rosją bolszewicką w roku 1920, profesor Nowak dokonuje szerokiej,
geopolitycznej analizy położenia Polski pomiędzy Rosją i Niemcami. Położenia, które przez stulecia
było udręką Polski, ale – co podkreśla historyk – jest również jej wielką szansą. Umiejętne
prowadzenie polskiej polityki, w sojuszu z innymi narodami usytuowanymi między Niemcami a Rosją,
może rozsadzić współpracę tych dwóch zaborczych potęg, a przez to mieć przełożenie na losy całego
kontynentu europejskiego. To w Warszawie leży klucz do Europy – zdaje się mówić Andrzej Nowak
i nawołuje do powstania z kolan oraz porzucenia polityki podległości wielkim sąsiadom. Polska,
powracając do tradycji I Rzeczpospolitej, do idei jagiellońskiej i federacyjnych koncepcji Józefa
Piłsudskiego, ma szansę budować własną siłę, by oprzeć się rosyjskiej agresji i planom niemieckiego
podboju gospodarczego. To właśnie tym ideom był wierny Lech Kaczyński, którego Nowak darzy
wielkim szacunkiem. I być może za realizację tej polityki – jak przypuszcza autor – prezydent poniósł
śmierć w Smoleńsku w 2010 roku. Nowak wielokrotnie na kartach swojej książki przywołuje
to miasto, które już od roku 1404 było związane z państwem polsko-litewskim. To miejsce nazwane
jest Bramą Smoleńską [...]. Brama, przez którą przesuwały się siły polityczne i kulturowe ze Wschodu
na Zachód i z Zachodu na Wschód – pisze autor.
Pisarstwo Andrzeja Nowaka, którego doskonałą próbkę przedstawia Uległość czy niepodległość, jest
prawdziwą ucztą intelektualną. Stanowi także wyzwanie dla czytelnika, któremu autor nie daje
wytchnienia rzucając go w coraz to nowe przestrzenie historii i polityki naszej części Europy. Przede
wszystkim książka Nowaka jest jednak wielowymiarową refleksją o Polsce dawnej i współczesnej.
Autor nie kryje niepokoju o losy naszej Ojczyzny, zagrożonej w swym bycie państwowym
i narodowym. Z tekstów Nowaka wypływa wszakże nadzieja biorąca siłę z przekonania o zwycięstwie
pamięci nad niepamięcią, tradycji nad nihilizmem, wolności nad zniewoleniem ducha. Siła polskości
rodzi się z połączenia Krzyża z historią Polski, z połączenia patriotyzmu i ofiary Zbawiciela – pisze
autor. Według Andrzeja Nowaka odrodzenie jest możliwe, tak jak możliwy jest nowy Kłuszyn – jedno
R E D U T A N r 1 0 - 1 1 S t r o n a | 26
z największych zwycięstw Polski nad Rosją, symbolizujące wiek potęgi Rzeczpospolitej Obojga
Narodów.
Leszek Pszczółkowski
Przebudzenie Polaków
Co mają ze sobą wspólnego Miłosierdzie Boże i Polska? I jedno, i drugie nie ma granic. Ten żart
pochodzi z 1920 roku i doskonale oddaje sytuację polityczną w naszym kraju w tamtym czasie.
Wielkimi przegranymi I wojny światowej były zarówno państwa centralne, jak i spętana rewolucją
Rosja. W konsekwencji, na mapę Europy w jej środkowo-wschodniej części, po 123 latach zaborów,
wróciła Rzeczpospolita Polska. Mimo oficjalnego proklamowania niepodległości, potwierdzonej
później traktatem wersalskim, ciężko było jednak powiedzieć, jak będą przebiegać granice nowego
kraju. O części z nich miały zadecydować plebiscyty, a inne musieliśmy wywalczyć z bronią w ręku.
Nie pomagała w tym ani sytuacja wewnętrzna, ani sojusze z mocarstwami zachodnimi. Zagrożeń
natomiast nie brakowało. W skrajnej sytuacji Polska znalazła się latem 1920 roku, kiedy na przedpola
Warszawy dotarli bolszewicy. Wówczas nie chodziło już o kosmetyczne zmiany granic, pod znakiem
zapytania stanęła niepodległość kraju. Polacy musieli okazać się silniejsi i wystarczająco dojrzali, aby
obronić wolność swoją, a także całej Europy, przed ekspansją komunistycznej rewolucji.
O tym właśnie jest książka Jarosława Szarka: 1920. Prawdziwy Cud nad Wisłą. Przebudzenie Polaków.
To niezwykle ciekawy reportaż z trudnego okresu w historii naszego kraju, jakim z pewnością były
pierwsze lata istnienia II RP. Chociaż stwierdzenie „Cud nad Wisłą” odnosimy zazwyczaj do
spektakularnego zwycięstwa nad Armią Czerwoną w Bitwie Warszawskiej, autor słusznie zauważa
R E D U T A N r 1 0 - 1 1 S t r o n a | 27
złożoność wyzwań, które czekały Polaków na drodze do wolności. Przed oczami czytelnika buduje
ciąg przyczynowo-skutkowy pomiędzy konkretnymi wydarzeniami, wszystko składa się w logiczną
całość. Książka zawiera również jasne i wyraźne przesłanie, które można wyrazić fragmentem wstępu
prof. Andrzeja Nowaka: wolność z łaski nie jest wolnością. Dobrze wiedzieli o tym Polacy, gdy nie
chcieli, aby ich państwo było bękartem traktatu wersalskiego, jak nazywali je bolszewicy. Nie
wystarczyły im międzynarodowe zapewnienia i deklaracje. Akt dwóch cesarzy, odezwa cara Mikołaja
II, a nawet orędzie prezydenta Wilsona, nie mogły dać gwarancji długoterminowej niepodległości.
Wojna polsko-bolszewicka brutalnie to potwierdziła.
Czy wśród tych wszystkich udręk ludzie w Polsce potrafili znaleźć czas na zabawę i odpoczynek?
Oczywiście, że tak. W książce Szarka znajdziemy obszerne informacje gdzie i jak spędzano wówczas
urlopy. Dowiadujemy się, że szczególną rolę odgrywały tutaj Sopot oraz Hel – choć ceny pobytu były
wysokie, a w domach wypoczynkowych często brakowało podstawowych produktów. Zdecydowaną
większość turystów stanowili Niemcy. O wiele lepiej sytuacja przedstawiała się w górach, gdzie koszty
były bardziej przystępne. Drogi okazał się z kolei pobyt w uzdrowisku w Ciechocinku. Książka napisana
jest bardzo obrazowo, dzięki czemu czytelnik czuje się przeniesiony do początku lat dwudziestych
ubiegłego stulecia. Oczami wyobraźni może dostrzec tamte plaże, góry oraz rodaków próbujących
zapomnieć o krwawych bojach czy zwykłej szarej codzienności.
Umiesz liczyć – licz na siebie. To znane powiedzenie znalazło odwzorowanie w sytuacji na terenach
objętych plebiscytami. Ogromna część publikacji 1920. Prawdziwy Cud... poświęcona jest właśnie
temu zagadnieniu. Możemy dowiedzieć się o licznych starciach z obcymi bojówkami. Prym wiedli
tutaj Niemcy, z którymi dzieliliśmy najwięcej spornych terytoriów. Polscy politycy nie byli w stanie
R E D U T A N r 1 0 - 1 1 S t r o n a | 28
Dopiero druga część książki poświęcona jest bezpośrednim przygotowaniom i przebiegowi wojny
z Rosją Sowiecką. Ukazana jest powszechna mobilizacja narodu, tworzenie armii przez generała
Józefa Hallera, włączanie się w działania wojenne środowisk zarówno inteligenckich jak i chłopskich,
a także religijny wymiar tego przedsięwzięcia. Szarek przedstawia wkład biskupów i księży
w budowanie moralnej odpowiedzialności za kraj. W czasie, gdy nie było elektronicznych mediów,
a nie każdy mógł sobie pozwolić na prenumerowanie codziennych gazet, to właśnie kościelne
ambony stały się miejscem, gdzie wzrastał duch walki i patriotyczna świadomość. Codziennie
wznoszono modły pełne próśb o ratunek przed ateistycznym barbarzyństwem bolszewików. Także
środowiska artystyczne pokrzepiały serca Polaków, zachęcając do walki z komunizmem. Spore obawy
pojawiły się w kontekście ludności robotniczo-chłopskiej, którą mogły uwieść bolszewickie hasła
równości i obrony przed wyzyskiem. Jednak i te środowiska często uczestniczyły w patriotycznych
pochodach, mających wydźwięk antysowiecki. Niestety, inaczej sytuacja przedstawiała się w relacjach
międzynarodowych. Tutaj Polska nie mogła liczyć na pomoc Anglii i Francji, z którymi wiązano wiele
nadziei. Kiedy linia frontu osiągnęła swoje apogeum i bolszewicy pod dowództwem Tuchaczewskiego
stanęli pod Warszawą, wielu mogło pomyśleć, że cały trud budowania niepodległego państwa
poszedł na marne. A jednak dzięki heroicznej postawie żołnierzy i przemyślanym decyzjom
dowództwa, na czele z Piłsudskim, sytuacja zaczęła się odwracać. Ci, którzy od lat wierzyli, że warto
było walczyć o niepodległość, zachowali tę wiarę do końca. Nie był to jeden heroiczny akt. Ci ludzie
mieli to po prostu we krwi.
Paweł Zdziarski
R E D U T A N r 1 0 - 1 1 S t r o n a | 29
Odtajnione dokumenty SB
Pierwsza strona stenogramu kazania prymasa Stefana Wyszyńskiego, wygłoszonego w Przasnyszu 30 listopada
1975 roku podczas inauguracji peregrynacji kopii obrazu Matki Bożej Częstochowskiej w diecezji płockiej.
Stenogram sporządzono w ramach sprawy obiektowej o kryptonimie „Nawiedzenie” realizowanej przez
ostrołęcką Służbę Bezpieczeństwa. W latach 1975-1976 SB prowadziła obserwację przygotowań i przebiegu
uroczystości peregrynacji w parafiach diecezji płockiej położonych na terenie województwa ostrołęckiego.
Szczególną inwigilację, połączoną z mobilizacją dużych sił Służby Bezpieczeństwa i Milicji Obywatelskiej,
zorganizowano w Przasnyszu 30 listopada 1975 roku w związku z obecnością prymasa Wyszyńskiego, wielu
biskupów i księży oraz tysięcy wiernych (źródło: IPB BU 0982/9 t. 1).
R E D U T A N r 1 0 - 1 1 S t r o n a | 30
Informacja operacyjna z 18 sierpnia 1975 roku dotycząca sytuacji panującej na obszarze województwa
ciechanowskiego. Zachowane w archiwum Instytutu Pamięci Narodowej w Warszawie informacje i meldunki
z lat 1975-1976, redagowane przez Służbę Bezpieczeństwa Komendy Wojewódzkiej Milicji Obywatelskiej
w Ciechanowie, dotyczą sytuacji w zakładach pracy, nastrojów społecznych, komentarzy mieszkańców na temat
niedostatecznego zaopatrzenia sklepów i wzrostu cen, akcji wyborczej i przebiegu głosowania do Sejmu i rad
narodowych, peregrynacji obrazu Matki Bożej Częstochowskiej, komentarzy związanych z VII Zjazdem PZPR.
Dokumenty te są ważnym źródłem wiedzy o codziennym życiu mieszkańców i metodach działania władzy
komunistycznej na terenie województwa (źródło: IPN BU 01218/121).
R E D U T A N r 1 0 - 1 1 S t r o n a | 31
Felieton
Jam ambitny
Zawsze mam jakiś plan. A przynajmniej kilka pomysłów, które teoretycznie mogłyby być jakimś planem,
gdyby tylko je poskładać w sensowną całość. I zawsze ten plan bierze w łeb. O czymś zapomnę, coś się nie
zmieści w głowie, coś nie dopasuje do piątej klepki i dajmy na to z felietonu koncepcyjnego wychodzi
felieton przypadkowy. Nie tylko z planowaniem tak mam w życiu. Wiele dzieje się u mnie przez przypadek.
To że w ogóle piszę na przykład. Że piszę to, co piszę – drugi przykład. To czyste przypadki. Mógłbym nie
pisać, pisać gdzie indziej, co innego, w innym języku. Traf chciał, że zostałem ciechanowskim aktywistą
[aktywista – od aktywności jako takiej, nie od pieniactwa na rzecz lśniących toalet itp., choć nie powiem,
lubię schludne przybytki WC – przypisy moje]. No to piszmy.
Od naszego ostatniego spotkania świat wywrócił się do góry nogami i może dlatego czuję, że coś mi tu
śmierdzi pod nosem. No bo prawie wszyscy chwalą demokrację, cieszą się głosowaniami, frekwencjami,
kamerami przy urnach, pokazowymi sesjami w lokalach niegastronomicznych (tam trzeba nagrań
kelnerskich i potajemnych), a jak przychodzi do podliczenia wyników wyborów – rusza lawina zażaleń,
kwileń, smutnych oczu (opcja melancholijna), tudzież oskarżeń pod adresem wyborców, pogardy dla
manipulowanej tłuszczy, nadzwyczajnego chamstwa wobec wygranych (opcja dewiacyjna). Te trzy, cztery
tygodnie od 25 października to podręcznikowa fabuła ogłupiania zjadaczy powszedniego medialnego
chleba, aby tylko przywalić Kaczyńskiemu, i tym procentom motłochu głosującym na PiS. Największe
oszustwo ostatnich 25 lat; szykują nam rewolucję kulturowo-obyczajową; mija kolejny dzień i nie podali
nazwisk swoich ministrów – skąd takie opóźnienia?; dlaczego tak się spieszą z podawaniem nazwisk
ministrów? – tyle zapamiętałem, podobnych bzdur można znaleźć na solidną magisterkę, cóż po
felietonie? Przepraszam, że lekko galopuję w politykierskim kierunku, ot stare zboczenie mnie dopadło
i parę razy zajrzałem do telewizji i innych publikatorów, a nie mam gdzie tego unurzania w kloace
odchorować. Nie tłituję, nie bloguję, zatem felietonowo sobie krwi upuszczę, żeby nie wylądować na
kozetce konsultacyjnej u lekarza lub farmaceuty. À propos upuszczania krwi – jeden z fanów tego sportu,
Kiszczak, który w imię komunizmu, internacjonalizmu, sowieckiego modelu pokoju na świecie, peerelu,
Moskwy i im podobnych klęsk żywiołowych, trochę ludzi poświęcił, opuścił wziął swoją ziemską powłokę.
Nie wiadomo w co i czy w ogóle wierzył, w każdym razie dołączył do czarnookiego Wojciecha J. Po tej
stracie jeden z dziennikarzy zastanawiał się dokąd pójdzie „świętować” 13 grudnia, skoro nie ma obu
generałów. Proponuję hacjendę Urbana – ten trzyma się chyba mocno, a od wieków jest twarzą upadłego
systemu.
To w skali globalnej. A co w Ciechanowie? Ano tradycyjnie: różne obchody, uroczystości, takie i owakie
spotkania itd. Przede wszystkim stało się to, o czym pisane było w Reducie z pięć razy – nazwano ronda
i ulice wakujące. Nazwano słusznie, ponadnarodowo rzekłbym, boć wśród patronów jest m.in. ksiądz Jerzy
Popiełuszko, wyniesiony na ołtarze Kościoła powszechnego. W tym procesie nadawania nazw gdzieś się
jednak zapomniano [piszę najdelikatniej jak umiem]. Dlaczego? Otóż Fieldorfa pozbawiono imienia
August, Dziemieszkiewicza charakterystycznego pseudonimu „Rój”, żeby pozostać przy
najefektowniejszych dowodach. I w ten niewinny sposób, daj Boże niezamierzony, okpiono rzecz
zasługującą na, jeśli nie powagę, to przynajmniej rozwagę i solidność działania. To na pewno nie jest
patriotyzm jutra, chyba że dla osób, które są nieco „wczorajsze”. A że będą i już są spory o niektórych
patronów – nic nowego; byłoby wręcz niezdrowo żyć w laboratoryjnie wysterylizowanej przestrzeni.
Dialog – wielokrotnie zdeprawowany przez krzykaczy różnej maści – to podstawa budowania
rzeczywistości ludzkiej. Z drugiej strony nie można ulec pokusie kastrowania swojej pamięci, także pamięci
miasta, ulicami Poziomkowymi, Stumilowymi, Ultramarynowymi. Antyklerykałów zawsze będzie bolał
Wyszyński, komunistów uwierał Pilecki – to nieuniknione. Naszym zadaniem nie jest jednak sznurowanie
cudzych ust, lecz wygrana na argumenty. Nie eksterminacja światopoglądowych terrorystów, lecz
przekonanie wahających się.
R E D U T A N r 1 0 - 1 1 S t r o n a | 32
W Ciechanowie wyszło na jaw, że najżywsze emocje cały czas budzi nazwisko Dziemieszkiewicz.
Czy słusznie? Nie rozstrzygnę dyskusji, której zaczątek to ewidentne poszukiwanie sensacyjnego tematu
przez jedną z ciechanowskich gazet, wręcz chwytanie się żaby na bezrybiu, byle coś wrzucić na grilla. No
bo jak to? List do redakcji czy inne prywatne wspomnienie idzie na pierwszej stronie, z fundamentalnym
pytaniem Kim był „Rój”?, ale idzie jako artykuł główny – kompletne pomieszanie z poplątaniem od strony
metodologicznej, nie wspominając o kwestii wizerunku pisma. Całość publikacji, uzupełnionej
redakcyjnym dopiskiem, jest ewidentną nagonką na „Roja”, bo na pewno nie merytoryczną odsłoną sporu,
cytuję: Przejazd przez ulice, szczególnie te obwodowe, stanowi w ogóle kiepską okazję do nauki historii.
Nazwy ulic i rond powinny orientować kierowców. Wykorzystanie do tego praktycznego celu całej
martyrologii narodowej bynajmniej temu nie służy. Nie każdy kierowca odróżnia żołnierzy Wyklętych od
żołnierzy Niezłomnych, cokolwiek by to miało znaczyć, a niemożliwość tego rozróżnienia nie wzbudzi w nim
emocji pozytywnych, Tygodnik Ciechanowski z 13 października 2015, s. 16 [zwracam uwagę na
nieprawdopodobną nowomowę godną mistrzów socrealizmu]. Gwoli ścisłości – mnie zbywa na tym, kto
i w jakiej formie pisze, kiedy i o czym, po co i gdzie. TC zdaje się mówić tym tekstem: publicystyka u nas
leży, dajmy to, będzie gorąco. I niby jest, ale jakoś tak... Zresztą Tygodnik ma ostatnio wyjątkowy talent do
bałaganu na pierwszej stronie, że przypomnę inny jego numer i wskazanie niewłaściwej osoby jako
wydawcy tytułu Extra Ciechanów. Też było sensacyjnie, albo i nie. Co do „Roja” – sukces w pewnym sensie
osiągnięto. Pojawiła się polemika autorstwa Krzysztofa Kacprzaka. Obok niej odredakcyjna wstawka
z wołaniem o kolejne antydziemieszkiewiczowe głosy. Pewno się pojawią, takie jest przecież założenie,
a jeśli będą na dawną nutę czerwonych pismaków pokroju Żagla czy Kofmana, to może i dobrze, że
w internetach zwołano komitet obrony „Roja”. Koniec o tem. Zdania nie zmienię. Po prostu nie podoba
mnie się, że formułę i ton dyskursowi próbuje nadać lokalna postkomuna. Taka praktyka nie przyniesie
niczego dobrego.
Jedna rzecz mnie jeszcze gryzie. Tegoroczne motto Marszu Niepodległości a konkretnie jego pierwsza
część – Polska dla Polaków – mówiąc fejsbukiem: nie lubię. Wiem, że to tylko (i aż) slogan, a nasz świat,
żeby dać się uporządkować, potrzebuje, a często opiera się na pewnych uogólnieniach, uproszczeniach,
skrywających coś głębszego. Tutaj symbolika jest jednak na tyle złożona (lub jednoznaczna – zależy kto
interpretuje), że mam uzasadnione obawy czy aby odbiorcy tych wszystkich, nośnych skądinąd, haseł
posiadają aparaty pozwalające odczytywać to, co za tymi hasłami rzeczywiście jest schowane. Prostota
przekazu jest bezcenna, ale co jeśli będzie się za nią czaiło prostactwo?
Piszę 11 listopada, w dzień świąteczny, niczym pokrętny łamistrajk, zamiast na galowo, ze srebrnymi
spinkami, to siedzę w wymiętych spodniach, rękawy zakasane i dłubię swoje zdania na ten i ów temat.
Niezbyt poprawne zachowanie chyba. Ale tak wolę. Nie kręcą mnie oficjalne imprezy, tłumu nie lubię,
fleszy unikam, maszerować nie potrafię. Co innego wybrać się na jaką konferencję naukową – o to, to tak.
Trzy bardzo ciekawe niedawno nawiedziłem – spotkanie z Leszkiem Żebrowskim, specem od
Wyklętych/Niezłomnych, mityng ziemiański w Muzeum Szlachty Mazowieckiej i rocznicowy panel
o chrzcie Polski na ciechanowskiej PWSZ. Nie będę relacjonował, trzeba było Państwu Czytelnictwu
samym się wybrać, wejście było całkiem darmowe (poza czasem oczywiście). Żałuję tej ostatniej imprezy,
bo o ile dwie pierwsze odbębniłem w całości (chwała mi), to do PWSZ trafiłem na końcówkę dyskusji,
bardzo akademickiej, a jakże podniecającej i żywej, mimo tak odległej problematyki. Szkoda. Tym razem
zamiast pełnego menu obszedłem się nawet nie smakiem, co zapachem po dawno uprzątniętej uczcie.
Bywa. Sero venientibus ossa...
11 listopada... Data pod wieloma względami symboliczna. Polska świętuje dzisiaj odzyskaną niepodległość
w wymiarze państwowym, ale tej wewnętrznej, prywatnej, osobowej, nigdy nie utraciła. Ani czarne orły,
ani brunatne koszule, ani czerwone gwiazdy, nie zniszczyły Polaków. Myślenie, działanie – to żyło. I żyje
także dzisiaj. Cieszę się, że mogę pisać tak jak umiem, że mogę po swojemu, po zaściankowemu myśleć.
Mapa polityczna waży wiele, ale to nie wszystko, na szczęście. A poza tym, to ja nigdy nie miałem wielkich
ambicji. (ap)