Młody Czarodziej Pe

You might also like

Download as pdf or txt
Download as pdf or txt
You are on page 1of 6

„Młody czarodziej Pe”

Czarodziej Pe był to młody chłopiec, który studiował magię. Miał brata Osena. Jego matka
zostawiła go, teraz opiekuje się nimi ojciec. Zbudowali sobie chatę z lian i innych roślin, w wyniku,
czego powstała ukryta kopuła. Mieszkali w mieście Kozer niedaleko Przepaści Zagubionych, za którą
była szkoła, do której uczęszczali bracia. Pożywienie zdobywali zawsze w pobliskim lesie lub
kupowali od nieustannie przechodzących kupców.
Ojciec Pe był dawniej bardzo potężnym magiem, wiedzieli o nim prawie wszyscy mieszkańcy
Kozer, lecz teraz traktują go jak legendę, krążą tylko o nim opowieści. Nikt nie wie gdzie się ukrywa i
dawno o nim zapomnieli.
Ojciec Pe używał magii tylko w walkach – na prośbę syna, ale dbał o to aby nikt go nie poznał.
Był zawsze ubrany w czarno-szarą szatę. Głowę miał całą zasłonięto kapturem, a przy biodrze parę
mikstur w woreczku i trochę ziół. Pe nie podobało się, że całymi dniami poświęcał się medytacji, a o
nim wtedy, jakby zapominał. Jednak mimo to go kochał…
Pewnego dnia Pe przechodząc przez Przepaść Zabłąkanych ujrzał coś dziwnego, jedna osoba
była inna niż reszta, „dziwnie” nawoływała – jakby jęczała i lekko świeciła. Następnego dnia tej osoby
już nie było, po prostu zniknęła. Zjawisko to powtarzało się, co trzeci zachód słońca. Pe poprosił ojca,
aby poszedł z nim zbadać to dziwne miejsce, lecz ojciec wydawał się być w ogóle niezainteresowany
prośbą syna. Więc sam poszedł do przepaści tuż przed trzecim zachodem słońca.
Na początku schodził ze zwykłych półek skalnych, ale potem już po stromych kamieniach.
Przerażał go gwar zagubionych dusz i chodzących tam niejakich dziwacznych żyjątek. Jego myśli
zaczęły wirować i powoli tracił przytomność, jednak nie poddał się. Gdy już stracił równowagę i miał
spaść, wtem podniosła go ogromna, świecąca na niebiesko ręka ojca, która wniosła z powrotem na
górę. Pe był wściekły na niego, lecz on powiedział, że wszystko wytłumaczy.
W domu zaparzył trzy gorące herbaty, gdyż Osen dołączył do tego spotkania. Ociec zdjął kaptur
i zaczął mówić:
- Moi synowie, chciałem was przestrzec przed tą przepaścią,
- Do niej wpadało i nadal wpada wiele ludzi, cała ich energia trafia do niej, a ona wykorzystuje ją do
rozszerzania swojej powierzchni. Niektórzy nazywają to Otchłanią Zagubionych – opowiadał dalej-
matka wcale nie odeszła, tylko pochłonęła ją ta Otchłań. Źle zrobiłem, że nie powiedziałem o tym
wcześniej, ale przyszedł czas.
- No dobrze, ale jak ona mogła ją po prostu pochłonąć? – przerwał ojcu, Osen.
- Teraz oni błąkają się po niej i każdy chce, aby go wyciągnąć. Gdy jednak kogoś się dotknie samemu
się tam zostaje, a ten, kto był w niej wychodzi.
- Jeszcze jedna ważna wiadomość: kiedy rośnie w nas lęk wtedy wzrasta też groza Otchłani
Zagubionych.
- Tak, więc proszę nie zbliżajcie się tam.
Ojciec znowu założył kaptur i zniknął, po czym drzwi w jego pokoju skrzypnęły.
Pe był przerażony, nie mógł zasnąć, lecz tata uspokoił go, gdyż przewidział jego myśli. Minęła
chwila i zapadł w spokojny sen.
Teraz każdego Pe był przerażony tą sytuacją, gdy przechodził obok Otchłani łapał go jakiś
dziwny - nieokiełznany lęk. Nie mógł tego znieść, więc poprosił nauczyciela magii o proste zaklęcie na
odwagę. On wziął kawałek kartki i szybkim ruchem wiecznego pióra napisał recepturę. Pe
podziękował i wyszedł.
W domu wyjął swój mały słoiczek z różnymi proszkami i zabrał potrzebne składniki. Zmieszał
według przepisu i wypił. Kiedy wracał, nie bał się i nie zwracał uwagi na przepaść, lecz był tak
odważny, że nie zauważył dziury. Było to tuż przed zachodem trzeciego słońca Nie zdążył nawet
krzyknąć i już znalazł się na początku Otchłani Zagubionych. Wtedy zobaczył swoją matkę, pamiętał
przestrogę ojca, ale mimo podszedł do niej, bo przecież jak można bać się matki. Padli sobie w
ramiona i zaczęli płakać, matka mocno trzymając syna wypchała go szybko ku dziurze nie chciała go
tam zostawić. Jednocześnie stanowczo nakazała, aby uciekał przed innymi i powiedziała:
- Powiedz jeszcze ojcu, że go kocham i nie może mnie uratować, bo wtedy zginiemy na zawsze.
Pe bez słowa wspiął się z powrotem na górę. Pobiegł do domu i opowiedział mu wszystko, ale ojciec
mu nie uwierzył, tak samo jak Osen i reszta uczniów w jego klasie. Do tego teraz wszyscy uważają go
za wariata i odsuwają się.
Pe nie poddał się i po lekcjach wstąpił do nauczyciela i spytał się:
- Jak można uratować moją matkę z przepaści?
- Hmmmm – zastanowił się nauczyciel
- Chyba gdy przyniesie się smoczy płaszcz.
- Ale jak go zdobyć?
- W starym oceanie daleko od szkoły, na samym dnie w głębokiej jaskini, jest straszliwy Gorc,
wywołuje on wiry wodne ogonem i ma ostre jak sztylety szpikulce na skórze. Nosi on na sobie
tajemniczy płaszcz, który zdobył pokonując najlepszego maga naszej krainy. Przynieś fragment jego
okrycia, gdy to uczynisz uszyj tunikę z tym kawałkiem. Dzięki niej będziesz mógł uwolnić matkę
zakładając jej płaszcz. Życzę powodzenia…
Mimo niebezpieczeństwa Pe postanowił wyruszyć po smoczy płaszcz. Pobiegł do chaty i bez
wiedzy ojca wyjął nóż z jego szuflady, zabrał swój słoiczek i założył grubą kurtę. Gdy Osen już spał
wymknął się z domu i pobiegł do nauczyciela. Jednak on powiedział, że nie będzie ryzykował i nie
chce brać udziału w wyprawie. Dał mu na pożegnanie miksturkę na odporność w wodzie, mapę oceanu
i posłał go, a sam udał się do swej komnaty.
Pe biegł nieustraszony i nie zważał na przeszkody. Po drodze spotkał miłego elfa, który
przyłączył się do niego. Trzeba przyznać, że umiał pocieszyć, ciągle opowiadał kawały i sam się z nich
śmiał.
Gdy dotarli do brzegu, Pe nabrał powietrza do ust i bez namysłu wskoczył do oceanu, elf był
trochę zmieszany, ale zrobił to samo, co jego kolega. Gdy już byli dosyć głęboko wypił miksturę i bez
nabierania oddechu płynął, gorzej było z elefem, który fruwał nad powierzchnią wody. Dotarli do niby
wielkiej bańki, w której był ogromny tunel z mnóstwem zakamarków i różnych odgałęzień. Pe nie
wiedział dalej jak płynąć, lecz z pomocą przyszedł Elf, który z wycieńczenia oparł się o ścianę bańki –
a ta nagle pękła z głoszonym hukiem. W tej samej chwili rozległ się głośny ryk.
Wystraszeni podpłynęli do skał, które wystawały tuż nad wodą oceanu. Wtem obok woda
zaczęła wirować i rozlegały się coraz to głośniejsze ryki. Następnie tuż przed nimi przepłynęła siedmio
i pół metrowa bestia cała pokryta kolcami, miała na sobie płaszcz tak jak opowiadał nauczyciel. Całe
szczęście nie miała jednego oka to też ich nie zauważyła.
Jak już odpłynął smok chłopiec popłynął do Elfa z ukrycia i zaczęli się kłócić:
- To wszystko przez ciebie, trzeba trochę uważać!
- A kto mnie tu sprowadził? Hmmmm…
- Dobra darujmy sobie tą kłótnię i szukajmy dalej tego smoka.
Po chwili gdy się rozejrzeli zobaczyli pędzącą w ich kierunku bestię. Uciekali płynąc jak najszybciej.
Niestety smok w mgnieniu oka ich doganiał. Delikatny Elf szybko opadł z sił i usiadł na resztkach
wraku statku, który dawno temu rozbił się o ostre skały oceanu. Był prawie nieprzytomny i ze
smutkiem patrzył na kolegę. Pe zrozumiał, że nie uda mu się wygrać z tak wielkim potworem. Bestia
była już przy nich, widziała elfa na powierzchni wody i już go chciała pożreć. Chłopiec widząc
tragedię towarzysza wyjął nóż ojca, który zaczął dziwnie wibrować. Pe w tej chwili był bezradny i całą
złość wyładował na skale uderzając w nią nożem. Nagle kompani znaleźli się w jakimś obłoczku.
Smok właśnie otworzył paszczę, lecz obłok sprawił, że oślepł. Potwór uderzył z całym impetem tuż
obok elfa w skały, które kiedyś zatopiły okręt. Przez chwilę bestia była oszołomiona, wtedy chłopiec
podpłynął i ręką oderwał kawałek płaszczu. Jednak przy tej czynności wbił mu się szpikulec w dłoń.
Pe nie przejmował się tym, i razem z elfem szybko zaczęli płynąć w drogę powrotną. Rana Pe była
bardzo dotkliwa i ciągle krwawiła. Jednak dzielny wojownik zadawał sobie pytanie: jak ja teraz uszyję
tunikę? W głębi duszy liczył na pomoc elfa, który okazał się dużym sprytem i nie zawiódł kompana…
Gdy dotarli do przepaści był już środek nocy, więc się spóźnili, będą musieli czekać następne
dwa zachody słońca. Pe zaprosił elfa do domu, ukrył go w swym sekretnym zakamarku. .Kawałek
płaszczu schowali w szufladzie i zapadli w głęboki sen.
Rano, ojciec już czekał i pytał:
- Co to ma znaczyć?!
- No wiesz, no bo…- chłopiec myślał o najgorszym że ojciec znalazł elfa i resztę rzeczy z wyprawy…
- Jesteś poważnie zraniony i nic mi nie mówisz! Przecież trzeba to opatrzyć!
Pe pomyślał: Uffffffffffffff, mało brakowało.
Dwa dni potem.
Gdy już słońce było nad horyzontem z uszytą tuniką, przez elfa razem zeszli na dół przepaści. Byli tuż
przy Otchłani Zagubionych. Wtem pojawił się nauczyciel. Pe bardzo się zdziwił. W jednej chwili
złapał za tunikę i próbował uciec. Chłopiec miał zdrową tylko jedną rękę, ale z pomocą przyszedł elf i
złapał trzymając ją z całej siły. Pe krzyknął:
- Nie róbcie tak, bo ją podrzecie.
- Dajcie mi tunikę, potrzebna jest ona dla mojego synka – wołał błagalnym głosem nauczyciel
Jednak żaden z nich nie puścił i tunika rozdarła się na dwie części. Wszyscy byli zawiedzeni. Był
akurat zachód trzeciego słońca. W ciszy zaczęli dorabiać drugie połowy do swoich tunik. Szybko i bez
kłótni podzielili kawałek płaszczu smoka na pół. Nauczyciel pierwszy wszedł do Otchłani zagubionych
założył pośpiesznie tunikę na swojego syna i odeszli do domu. Podobnie uczynił Pe, założył ją swojej
matce, i tak jak mówił nauczyciel mogła wyjść swobodnie z Otchłani.
Pe rzucił się jej na ramiona mówiąc:
- Kocham cię mamusiu… - więcej słów nie potrzeba było, aby wyrazić uczucia. Potem wrócili do
chaty i wyprawili huczną zabawę.
Następnej nocy.
Ojciec spytał się Pe:
- Jak tego dokonałeś synu?
- Zaraz wszystko opowiem. A co zrobimy z elfem tato?
- Jest już naszą rodziną…. – odparł mag.
Tak już się skończyła przygoda młodego Pe
Mariusz Banasiak

You might also like