Mikołajki Remus Lupin

You might also like

Download as pdf or txt
Download as pdf or txt
You are on page 1of 9

Mikołajki Remus Lupin

Podpierałaś policzek o kolano i wyglądałaś przez


okno w bibliotece, na uczniów bawiących się na
podwórzu. Jakiś chłopak właśnie dostał w potylicę
śnieżką i wywrócił się na śnieg. Chyba się śmiał,
bo przewrócił się na plecy i trzymał się za brzuch.
Po chwili ktoś do niego podbiegł, widziałaś jak
mężczyźni łapią się za dłonie i w odwecie chłopak
przewraca chłopaka. Uśmiechnęłaś się i poprawiłaś
głowę opierając się brodą o kolano i przyglądając jak
chłopcy podnoszą się z ziemi. Westchnęłaś cicho
i przetarłaś oczy wracając do książki, która leżała
przed Tobą. Dzisiejszy dzień nie był dobry na czytanie,
panująca atmosfera nie sprzyjała rozumieniu czegoś
bardziej skomplikowanego niż jakiś denny romans. -
Potrzebujesz z tym pomocy? Odwróciłaś się w stronę
skąd dobiegał głos. Tuż obok Ciebie stał Lupin, jeden
z Huncwotów. Na sam jego widok uśmiechnęłaś
się dość nieśmiało i głupio. - Sama nie wiem, chyba
powinnam to sama zrobić - odpowiedziałaś nie bardzo
wiedząc czy na pewno nie chcesz by mądrzejszy
kolega pomógł Ci to zrozumieć. - Spokojnie, pomogę
ci tylko. - Gryfon odłożył stertę książek, które niósł w
ramionach, usiadł obok Ciebie i przysunął sobie Twoją
książką. Chłopak zaśmiał się i przysunął swoje krzesło
do Ciebie, dobrze poczułaś jego zapach, którym
się zaciągnęłaś. - Czemu się śmiejesz? - Spytałaś
spoglądając na profil chłopaka, on odwrócił się i
przeczesał włosy, wypuszczone kosmyki opadły na
jego czoło swobodnie, a oczy zabłyszczały radośnie.
- A nic takiego, po prostu pamiętam bardzo dobrze
to zadanie, wygląda na to, że profesor Slughorn jest
dość leniwy. Uniosłaś brwi, a chłopak dokończył
swoją myśl - Dokładnie rok temu robiłem cztery takie
zadania. Skrzywiłaś lekko głowę i uśmiechnęłaś się. -
Dajesz się wykorzystywać Remusie. - Tak, być może.
- chłopak zaśmiał się i odgiął na krześle. - Ale oni
zawsze mają sporo argumentów i zazwyczaj udaje
im się mnie podejść. Uśmiechnęłaś się radośnie.
Remus patrzył na Ciebie również się uśmiechając. -
To co bierzemy się za to? - spytałaś napotykając na
drodze swojego spojrzenia, miodowe oczy Remusa.
- Jasne, a powiesz mi jak masz na imię? Tak będzie
chyba fair, bo ty wiesz jak ja mam na imię. - To imię
kwiatu co mieni się szkarłatem, a nazywam się F.O.X. z
Ravenclaw. - Co takiego? - Remus popatrzył na Ciebie,
jego usta się uchyliły, a oczy zmieniły swoją barwę na
ciemniejszą. Nie miałaś pojęcia czemu nagle się tak
zmienił. - Rose Fox - powiedziałaś mając nadzieję, że
to pomoże. - To ty? - Ym... Ja, ale nie rozumiem o co
chodzi. Remusie? - dotknęłaś przedramienia chłopaka,
on zjechał wzrokiem na Twoją dłoń, która delikatnie
spoczywała na jego koszuli. - Nic po prostu... - chłopak
się zaśmiał i ponownie przeczesał włosy. - Jakie
to proste Rose Fox z Ravenclaw. Uśmiechnęłaś się
widząc uśmiech chłopaka. - Musisz mi na chwilę
wybaczyć, zaraz wrócę. Obiecasz mi, że zaczekasz?
Pokiwałaś potakująco głową i odwróciłaś głowę kiedy
chłopak wychodził z biblioteki. Jakoś nie mogłaś się
skupić na zadaniu, kiedy chłopak tak dziwnie zostawił
Cię w bibliotece. Wpatrywałaś się więc w drzwi
biblioteki zastanawiając się czy Remus wróci, czy
tylko w coś z Tobą pogrywał. Po jakimś kwadransie
ponownie ujrzałaś go w drzwiach, szedł w Twoim
kierunku ukrywając coś w dłoniach. Chłopak podał
Ci książkę, bardzo obszarpaną i zużytą. Przeczytałaś
tytuł, który niewiele Ci mówił. - To dla ciebie. Wiem, że
Mikołajki już były, ale nie wiedziałem kim jest osoba,
której list przechwyciłem. Zaśmiałaś się i przycisnęłaś
książkę do piersi. - To moja ulubiona książka, od
serca. - Powiedział, a Tobie łezka zakręciła się w oku.
- Dziękuję, powiedziałaś i popatrzyłaś na książkę. - Jej
wygląd mówi sam za siebie, musi być Twoją ulubioną
skoro jest tak wymęczona. - Nie chciałem kupować
nowej, mam nadzieję, że nie popełniłem faux pas.
Zachichotałaś i odłożyłaś książkę. - Nie, kocham ją i
cieszę się, że trafiło na ciebie. Oboje popatrzyliście na
siebie, miałaś ogromną ochotę przytulić chłopaka, ale
czułaś, że nie wypada mu się rzucić tak po prostu na
szyję. - Przepraszam, ale mogę się do ciebie przytulić?
- spytałaś, a jednocześnie Twoje policzki zalały się
czerwonością. Remus patrzył na Ciebie chwilę, ale
po chwili wyraził zgodę na to byś przytuliła się do
niego. Przesunęłaś się na krześle i wsunęłaś dłonie
pod ramiona chłopaka, splatając je razem ponownie
na plecach chłopaka, Twoja głowa spoczęła na barku
chłopaka. Ku Twojej radości on także Cię objął i
delikatnie Cię do siebie przysunął. Byłaś pewna, że na
tę chwilę czas się zatrzymał, obejmowałaś chłopaka,
o którym marzy 1/3 szkolnych dziewcząt, nie mogłaś
pomarzyć o lepszym prezencie. Nie mając zamiaru
odstraszyć chłopaka chciałaś się odsunąć, ale ten
przytrzymał Cię przy sobie dłużej. Uniosłaś głowę
i spostrzegłaś, że po policzkach chłopaka ciekną
łzy. Uniosłaś dłoń i starłaś łzy z policzka chłopaka,
Twój kciuk przejechał po małej bliźnie na policzku
chłopaka. Remus popatrzył na Ciebie i odsunął się
od Ciebie kawałek. - Przepraszam cię, nie wiem co
się ze mną stało. - powiedział, a Ty nie mogłaś w to
uwierzyć, ale ponieważ chłopak skłamał nie chcąc
Ci powiedzieć prawdy, postanowiłaś przyjąć to
kłamstwo jako prawdę. Milczeliście przez chwilę, Ty
patrzyłaś na swoje dłonie nie chcąc peszyć chłopaka,
a ten najprawdopodobniej wahał się jak ma się
zachować. Ostatecznie postanowił zostać i pomóc Ci
z zadaniem. Niecałe półtorej godziny później szliście
obok siebie w stronę dormitorium. Zatrzymałaś się
pod ścianą i zarumieniłaś się obracając w dłoniach
książkę od Remusa. - To jesteśmy - powiedziałaś,
mając nadzieję, że między wami zrodzi się jeszcze
jakaś sensowna rozmowa, która odwlecze wasze
rozstanie się. - Widzę - chłopak popatrzył na Ciebie i
sięgnął po Twoją dłoń. - A może masz ochotę pójść
jeszcze na spacer? - Do Hogsmeade? - spytałaś z
nadzieją, a chłopak uśmiechnął się miło. - Jeśli chcesz
to możemy. Szliście obok siebie przez zaśnieżone
podwórko, Remus pozwolił Ci na złapanie się pod
ramię. Pomimo tego, że nie wyglądał, chłopak był
silny i już kilkukrotnie podtrzymał Cię unikając
Twojego bolesnego spotkania z ziemią. - Zawsze się
dziwiłam, że nie jesteś w tym samym domu co ja. -
powiedziałaś w końcu kiedy minęliście najwyższy
śnieg i weszliście na chodnik. - Pewnie nie tylko
ciebie to frapuje. - Pewnie masz rację, jesteś w końcu
tak bardzo mądry. - popatrzyłaś na chłopaka, który
posłał Ci uroczy uśmiech. - Jaką tajemnicę skrywasz?
- spytałaś nie bardzo panując nad słowami, które
wypłynęły z Twoich ust. W jednej chwili z twarzy
chłopaka odpłynęła cała krew, jego ramiona opadły, a
on sam stał się nagle bardzo smutnym człowiekiem.
- Prze-praszam - zawahałaś się, ale Remus jakby
odpłynął. Przygryzłaś mocno wargę i przytuliłaś się
do niego. On objął Cię, a jego ramiona były ciężkie i
bezwładne. - Gdybyś tylko wiedziała Rose... Uniosłaś
głowę i spojrzałaś na wargi chłopaka, a później na
jego smutne oczy. - Znienawidziłabyś mnie i uciekła.
Odsunęłaś się od chłopaka. Nie wiedziałaś dlaczego
tak o sobie mówi, nie rozumiałaś i bałaś się, że nigdy
nie będzie dane Ci tego pojąć. - Możemy udać, że
nie zadałam tego pytania? - Sam nie wiem, jesteś
taka piękna i doskonała. Uświadomiłaś mnie, że nie
mogę wzbogacić twojego świata, więc nie ma sensu
byś traciła na mnie czas. Chłopak zaczął odchodzić,
a Ty zostałaś na środku chodnika sama. - Remusie
proszę cię. - szepnęłaś cicho. Pociągnęłaś nosem i
objęłaś się ramionami. Remus całkowicie zniknął Ci z
pola widzenia, ale nie miałaś siły by się ruszyć. Kiedy
całkowicie się ściemniło w końcu otrząsnęłaś się i
starałaś sobie uzmysłowić co się właściwie stało i
co powinnaś teraz zrobić. Syknęłaś kiedy uderzyłaś
dłonią o swoje udo. Uniosłaś dłonie i spojrzałaś na nie,
koniuszki Twoich palców były sine, a całe dłonie były
blade, jak u trupa. Zaklęłaś w myśli i delikatnie potarłaś
o siebie dłońmi by przywrócić krążenie, ręce Cię bolały
i piekły, ale nie przestawałaś ich ogrzewać dopóki nie
zrobiły się lekko różowe. Zrobiłaś krok na przód, ale
przeliczyłaś się, wielogodzinne stanie w miejscu, w
mrozie źle wpływało na stabilizacje. Upadłaś na kolana
i potarłaś dłońmi uda. Z Twoich ust unosiła się biała
para, w zaledwie kilku oknach dostrzegałaś światło.
Domyślałaś się, że musiało być już bardzo późno. -
Mój Boże. - usłyszałaś i już po chwili ktoś zamknął
Cię w swoich ciepłych ramionach. Drżałaś z zimna
w czyichś ciepłych ramionach i byłaś prawie pewna,
że wiesz kim jest ta osoba. - Rose, czemu tu jesteś? -
Nie wiem - odparłaś ledwie słyszalnie. Remus uniósł
Cię z ziemi i zaczął iść na przód niosąc Cię na rękach.
Oparłaś się skronią o jego ramię, a on pocałował Cię w
głowę. - Przepraszam. - Za co? - spytałaś ponownie nie
rozumiejąc chłopaka. - To głupie, nie powinienem cię
zostawiać, martwiłem się kiedy nie było cię na kolacji,
później twoje koleżanki powiedziały mi, że nigdzie
cię nie widziały od południa. - To nie twoja wina,
że trochę nie radzę sobie z emocjami, ale bardziej
mnie ciekawi jakie moje koleżanki ci coś mogły o
mnie powiedzieć. Remus popatrzył na Ciebie, ale nie
mogłaś tego zobaczyć, bo sama miałaś zamknięte
powieki. - Co chcesz przez to powiedzieć? - To
proste Remusie, ja nie mam koleżanek, ani kolegów,
nikomu nie udało się mnie poznać i nie mam ochoty
nikomu nic o sobie zdradzać, no prawie nikomu. -
otworzyłaś oczy i uśmiechnęłaś się dziewczęco. -
jesteś jedyną osobą, z którą mam ochotę przebywać,
bije od ciebie taki spokój, a twoje oczy sprawiają, że
odczuwam najprawdziwszą radość i wesołość, gdy
w nie patrzę, poza tym pachniesz tak znajomo... -
Zakończyłaś, nie kończąc swojej myśli i delikatnie
zaciągnęłaś się zapachem chłopaka. Chłopak nic
nie powiedział aż do samej szkoły. - Mój pokój jest
w drugą stronę - powiedziałaś kiedy spostrzegłaś iż
Remus niesie Cię w zupełnie inną stronę. - Wiem, ale
powinnaś się rozgrzać. Nie protestowałaś, chłopak
zaprowadził Cię do kuchni, gdzie posadził Cię
niedaleko kominka i zarzucił Ci na pierś swoja kurtę,
którą się szczelnie okryłaś. Przymknęłaś oczy, a ogień
przyjemnie trzaskał usypiając cię. - Proszę - ponownie
otworzyłaś oczy, słysząc głos Remusa. Odebrałaś
od niego kubek i napiłaś się gorącej herbaty. Kiedy
gorący płyn przelewał się po Twoim zziębniętym
przełyku skrzywiłaś się niemiło. Remus obserwował
Cię uważnie, a Ty obdarowałaś go miłym uśmiechem.
- Dzięki, że pomogłeś mi wrócić, trochę cię dziś
wykorzystałam, ale już sobie dam radę. - Z pewnością,
ale widzisz wcale nie chcę znów odchodzić od
ciebie. Pokiwałaś głową i położyłaś kubek na swoim
kolanie. - Powiedziałam ci o sobie coś czego nie
musiałeś słuchać, nie musisz się litować, wiem, że
jesteś do tego skłonny, ale nie potrzebuję tego. Te
lata nauczyły mnie życia z samą sobą Remusie. -
Mówiąc tak, przypominasz mi siebie, nadal myślę
podobnie jak ty, poza tym to nie jest tak do końca tak
jak myślisz. Wcale się nie lituję, po prostu ja także coś
dziwnego czuję kiedy jestem z tobą, a to dziwne, bo
staram się nie przywiązywać do ludzi, sama pewnie
to zauważyłaś, jestem zupełnie inny niż Syriusz, czy
James. - To akurat się chwali - powiedziałaś i napiłaś
się ponownie herbaty. - Chciałbym spróbować być w
relacjach z kimś innym, ale boję się konsekwencji. -
Boisz się konsekwencji, boisz się, że się zakocha, a ty
nie będziesz umiał tego odwzajemnić? - spytałaś, a
chłopak spojrzał na Ciebie. - Boję się, że się zakocham,
a ty zobaczysz we mnie potwora. Uniosłaś brew i
zamyśliłaś się na chwilę. - Chciałam na Mikołajki coś
od serca, ale nigdy nie prosiłam o serce i tak naprawdę
nie umiałabym dostrzec potwora w chłopaku, w
którym jestem zakochana, także uważam, że twoje
obawy są nie na miejscu - uśmiechnęłaś się, a Remus
patrzył na Ciebie przez chwilę. Gdy chłopak zbliżył
się do Ciebie i uklęknął, zamarłaś na chwilę, jego
miodowe oczy skrywały niepewność, a jego ręce drżały
niepewnie kiedy dotknęły Twoich dłoni. Nachyliłaś
się i dotknęłaś wargami jego miękkich warg, był
słodki i ciepły, smakował tak doskonale, że bałaś się,
że nie będziesz umiała się oderwać od tej rozkoszy.
- Możemy zacząć powoli, tak by się nie zranić. -
spytałaś kiedy wasze usta oderwały się od siebie. -
Chciałbym móc zacząć powoli, tak byś umiała mnie
pokochać z całym moim bagażem. - Chętnie pomogę
ci go dźwigać. - szepnęłaś, a chłopak pogładził Twój
policzek, byłaś gotowa na ponowne złączenie waszych
ust lecz bałaś się, że to może nie nastąpić, jednakże
Remus postanowił Cię nie wystawiać na próby. Wasze
usta połączyły się na nowo i trwały przy sobie przez
kolejne minuty.
Ostatnia modyfikacja: 13 lip 2019

You might also like