Download as docx, pdf, or txt
Download as docx, pdf, or txt
You are on page 1of 18

Polski

“Nie-boska komedia”

Streszczenie szczegółowe
„Nie-Boska komedia” to dramat podzielony na cztery części. W każdej z nich pojawia się
fragment niedramatyczny, a dopiero po nim następują właściwe sceny dramatyczne.

Część pierwsza

a) fragment prozą przypominający bardzo rozbudowaną apostrofę podmiotu lirycznego skierowaną


do Poezji

Podmiot liryczny, którym jest poeta, zwraca się wprost do Poezji. Wypowiedź ta daleka jest jednak od
tradycyjnej uwielbienia. Poeta ma ambiwalentny stosunek do twórczości, czemu daje bardzo
jednoznaczny wyraz. Wypowiedź jest przesiąknięta ironią. Poeta z przekąsem mówi o wszystkich
rzekomych dobrodziejstwach poezji. Jego wypowiedź dotycząca tego, że Poezja może właściwie
wziąć w posiadanie wszystko, co tylko obierze sobie za cel: o wszystkim może mówić, wszystko
opisywać, oceniać, nazywać – nie jest do końca chwalebna. Można odnieść wrażenie, że Poeta zdaje
sobie sprawę ze wszystkich niebezpieczeństw takiej sytuacji. Teoretycznie mówi do Poezji, że nic nie
jest w stanie dorównać jej pięknu, a z drugiej pokazuje dystans, którego Poezja pokonać nie jest w
stanie. Chodzi tutaj przede wszystkim o relację między pojedynczym, chwilowym, momentalnym
wzruszeniem, a głębokim stałym, permanentnym uczuciem. Zasypanie tego dystansu zdaje się
zdaniem Poety niemożliwe. Zwraca on uwagę, że o ile Poezja niesie w sobie piękno, to sama tą
pięknością nie jest. Pozwala przekonać innych o istnieniu sił i światła, których sama nigdy nie
widziała. Można odnieść wrażenie, że poeta zarzuca Poezji fałsz i udawanie tego, czym właściwie ona
nie jest. W wypowiedzi poety staje się ona nośnikiem idei, wizji, obrazów, którymi sama nie jest.
Poeta twierdzi, że przypomina ona kobietę, która jest nierozerwalnie związana z ziemią, mimo że
przybiera postać anioła. Mówi do Poezji, że aniołem nigdy ona nie zostanie. Zdaniem poety
przypisujemy Poezji więcej niż to, czym ona właściwie jest. To błąd, który może drogo kosztować,
choć jednocześnie poeta docenia moment, kiedy Poezja jest w stanie prowadzić człowieka ku dobru i
pięknu, które w nim mieszkają (jak Bóg, którego nikt nie widział, ale ci, którzy w niego wierzą,
oddają mu hołd). To prawdziwe piękno i prawda Poezji oraz cel, który może ona spełniać. Poeta jest
jednak świadomy, że wielu podobnych mu twórców pisze tylko po to, by dostarczać sobie i innym
przyjemności, a taka twórczość nigdy nie będzie w stanie stać się nośnikiem naprawdę szlachetnej
idei.

b) część dramatyczna

Przelatujący nad światem Anioł Stróż błogosławi ludziom posiadającym prawdziwe serce, bo tylko
oni mogą jeszcze dostąpić zbawienia. To sugeruje, że nie wszyscy je mają, a tych prawdziwie
czujących jest już coraz mniej. Przelatując nad jednym z domów, wypowiada życzenie, aby pojawili
się w nim dobra żona i dziecko.

Kiedy Anioł znika, w tym samym miejscu, nad tym samym domem pojawia się Chór Złych Duchów,
który rozkazuje nawiedzić to miejsce. Przewodzić marom ma cień, który przypominać będzie
piękną dziewicę. To wizja, za którą podąża każdy, poeta lub ten pragnący nim zostać. Oprócz pięknej
dziewicy pojawić się ma stary orzeł symbolizujący chwałę. Na mieszkającego w domu poetę duchy
zamierzają zesłać wszystkie najtrudniejsze do odparcia pokusy, których symbolem jest dziewica i
orzeł.

W kościele właśnie odbywa się ślub. Nad kaplicą czuwa Anioł Stróż. Przepowiada on, że jeśli Mąż
dochowa przysięgi poślubionej mu kobiecie, zostanie wybawiony. Mężczyzna jeszcze wzmacnia tę
anielską wizję, zapowiadając kobiecie, że na jego głowę powinno spaść przekleństwo, jeśli
kiedykolwiek przestanie ją kochać. Wszystko zdaje się zmierzać w kierunku szczęścia rodzinnego i
małżeńskiego. Podczas odbywającego się przyjęcia małżonkowie dalej wyznają sobie wielką miłość.
Towarzyszy im wiele osób.

W nocy Zły Duch, który przyjmuje zapowiedzianą wcześniej postać wyjątkowo pięknej dziewicy,
udającej świętą, pojawia się w ogrodzie, a następnie przechodzi do sypialni nowożeńców. Wkrada
się do umysłu śpiącego Męża. Kiedy pojawia się w jego śnie, mężczyzna się budzi. Patrzy na żonę i
pod wpływem sennej wizji dochodzi do wniosku, że popełnił ogromny błąd, żeniąc się z tą kobietą.
Mówi, że co prawda jest ona dobra, ale ta, którą zobaczył we śnie, była dla niego wszystkim. W tym
momencie widzi Dziewicę przed sobą i orientuje się, że to nie był tylko sen. Okazuje się, że Dziewica
jest upostaciowieniem jego miłości lat młodzieńczych, którą była Poezja. Mężczyzna wyrzuca
więc sobie, że zdecydował się na ślub z inną kobietą, której na dobrą sprawę wcale nie kocha. Kiedy
małżonka się budzi, Mąż nie mówi jej jednak o swoich przemyśleniach, stwierdza jedynie, że musi
sam, bez towarzystwa wyjść na świeże powietrze.

Kiedy wychodzi na zewnątrz, może bez skrępowania cieszyć się faktem, że jest przy nim jego
„prawdziwa” miłość. Zwraca się do widma, aby Dziewica zabrała go tam, gdzie mieszka. Kobieta
upewnia się, czy rzeczywiście pójdzie z nią tam, gdzie ona chce i wtedy, kiedy ona tego zechce.
Mężczyzna przyrzeka jej to. W tym samym momencie Żona woła Męża, aby wrócił do domu.

Nie wiadomo dokładnie, ile czasu upłynęło od tej nocy. Widzimy scenę, w której Mąż i Żona
rozmawiają ze sobą, a właściwie się kłócą. Kobieta wyrzuca mężczyźnie, że ten nie odzywa się do
niej od tygodni. Opowiada mu, że nawet podczas spowiedzi nie była w stanie przypomnieć sobie
rażących grzechów, które miałyby spowodować taką zmianę w ich życiu. Mąż w końcu na te
wszystkie wyrzuty odpowiada, że wie, że powinien ją kochać. Kobieta nie jest jednak w stanie
zinterpretować tych słów. Wolałaby, aby powiedział jej wprost, że jej nie kocha, a nie mamił jakimiś
niedopowiedzeniami. Wolałaby rozstanie niż tak trudną do zaakceptowania obojętność. Kobieta
jednocześnie prosi mężczyznę, aby obiecał jej choć jedną rzecz. Zależy jej na miłości do ich dziecka.
Mężczyzna po tej prośbie obiecuje miłość zarówno dziecku, jak i kobiecie. W tym momencie
jednak ponownie na scenie pojawia się duch kobiety, która wzywa mężczyznę do siebie. Żona od razu
orientuje się, że to ona jest przyczyną ich problemów. Czuje jednak od niej także zapach śmierci i
próbuje zwrócić na to uwagę swojemu Mężowi. To się jej jednak nie udaje, mężczyzna ją
lekceważy i odchodzi za Dziewicą. Opuszcza swój dom, zostawia Żonę, porzuca dziecko. Kobieta
woła go po imieniu. Na krzyki „Henryku! Henryku” mężczyzna jednak już zupełnie nie reaguje, a
kobieta mdleje z dzieckiem na ręku.

Scena chrztu dziecka. Nikt nie wie, gdzie jest ojciec chłopca. Żona w tym czasie podchodzi do
dziecka, błogosławi małego Orcia. Matka chce, aby został poetą, ponieważ tylko to gwarantuje, że
ojciec go się go nie wyrzeknie tak, jak ją porzucił. Kobieta jest przekonana, że jeśli Orcio zostanie
poetą, to Henryk wybaczy także jej, że nigdy nie była tak idealna jak poezja, o której tak bardzo
wielokrotnie marzył.

W tym czasie Mąż podąża za głosem Dziewicy. Przemierza góry, morskie przepaście. W pewnym
momencie kobieta każe mu przywiązać się do swej dłoni i wzlecieć wyżej. Kiedy to robi, okazuje się
jednak, że wszystko było tylko brutalnym złudzeniem, a przed Mężem pojawia się teraz odpychająca
postać nałożnicy. Henryk po raz pierwszy widzi to, co Żona zobaczyła od razu. Okazało się, że pod
kostiumem pięknej dziewicy ukrywa się zły duch piekielny, który odstrasza swoim wyglądem (piękna
suknia znika, zostają same kości, a kwiaty we włosach zamieniają się w żmije opadające u stóp
kobiety). Za pozwoleniem Chóru Duchów Złych kobieta może wrócić do piekła – wykonała swoje
zadanie, uwiodła męża. Osłupiały mężczyzna zwraca się do Boga. Orientuje się, jak wielki błąd
popełnił i chce wiedzieć, czy zostanie za swoje decyzje potępiony na wieczność. Złe Duchy są
przekonane, że zostanie on zabawką w ich ręku, Mąż decyduje się rzucić w przepaść, ale w
ostatniej chwili pojawia się Anioł Stróż. Boski wysłannik zwraca się do Męża, nakazuje mu powrót
do domu i porzucenie grzesznych marzeń.

Mąż wraca do domu, ale nie zastaje w nim swojej żony. Okazuje się, że kobieta nie była w stanie
poradzić sobie ze wszystkim, co ją spotkało i trafiła do szpitala dla wariatów. Mąż postanawia jak
najszybciej ją tam odnaleźć. Kiedy już się pojawia w szpitalu, Żona Doktora informuje go, że stan
jego małżonki jest bardzo poważny. Mąż zaraz ma okazję się o tym samodzielnie przekonać. Okazuje
się, że jego żona Maria postradała wszystkie zmysły. Nie jest on w stanie zrozumieć jej wypowiedzi.
Kobieta przekonuje go, że wiele razy kierowała do Boga prośby, aby zamienił ją w poetkę. Jest
pewna, że Bóg w końcu wysłuchał jej próśb i Mąż nie musi się już od niej odsuwać, bo wreszcie stała
się taką, jakiej on zawsze pragnął. Przekonuje męża, że również ich syn – Orcio stanie się poetą.
Sama o to zadbała, wypowiadając podczas chrztu (który Mąż opuścił) przekleństwo: jeśli nie zostanie
poetą, ona odda go na stracenie. Nagle rozmowę przerywają głosy kolejnych szaleńców. Mąż ma
wrażenie, że wychodzą z każdego kąta przestrzeni. Wszędzie słychać nakładające się na siebie
głosy, wieszczące różne wizje końca świata (własne interpretacje Apokalipsy św. Jana). Do tego
chóru dołącza się również Żona. Jest przekonana, że nadejdzie taki czas, kiedy wszyscy zaczną konać,
ale wtedy nawet Chrystus, który odrzuci swój krzyż w otchłań, im nie pomoże. Kobieta jest
przekonana, że jedyną nadzieją dla człowieka i świata jest Matka Boża, która może wymodlić
łaskę dla ludzkości. Po tej tyradzie kobieta umiera.

Część druga:

a) część epicka – wypowiedź poety skierowana do Orcia, czyli syna Żony (Marii) i Męża (Henryka)

Poeta zwraca się do młodego dziecka, które zachowuje się zupełnie inaczej niż jego równolatkowie;
zamiast jak rówieśnicy bawić się, dokazywać i śmiać, Orcio cały czas jest smutny, sprawia
wrażenie bujającego w obłokach i marzącego. Poeta jest z jednej strony zafascynowany
„pięknością dziwnych, niepojętych myśli”, które chłopiec słyszy i odbiera od sił nadprzyrodzonych, z
drugiej jednak strony – wypowiedź ta świadczy o niepokoju o dziecko, które nie jest w stanie
odnaleźć się w otaczającym je świecie.

b) sceny dramatyczne

Mąż razem z synem Orciem udają się na grób Marii. Syn modli się razem z ojcem nad grobem
matki, zaczyna wypowiadać słowa modlitwy „Zdrowaś Mario”, ale zamiast wyrecytować doskonale
znaną treść, samodzielnie układa do modlitwy nowe słowa. Mąż zwraca synowi uwagę, że nie jest to
właściwe zachowanie. Orcio odpowiada jednak, że matka często nawiedza go w snach i
przekonuje go, że kolekcjonuje dla niego natchnienie i poetyckie myśli, aby upodobnił się do
ojca. Mąż jest przerażony. Zwraca się bezpośrednio do Marii, pyta ją, dlaczego nęka Orcia z
zaświatów. Żali się, że od 10 lat, czyli od momentu jej śmierci, nie zaznali ani chwili spokoju. Jest
przekonany, że to wina przekleństwa, jakie kobieta rzuciła na ich syna. Nikt mu jednak nie
odpowiada.

Mąż spotyka się z Filozofem. Mężczyźni spacerują, rozmawiając jednocześnie na temat emancypacji
nie tylko kobiet, ale i Czarnych. Obaj są przekonani, że kończy się czas, kiedy te dwie grupy
społeczne musiały być podporządkowane decyzjom innych. Nadchodzi czas wyzwolenia. Filozof jest
przekonany, że to jedna z dróg postępu, że dzięki takim wydarzeniom ludzkość ma szansę się
odrodzić. Niestety jest także przekonany, że prawdziwe odrodzenie nie będzie się mogło dokonać
bez przelewu krwi. Jest zwolennikiem rewolucji, bo jego zdaniem tylko ona jedna może przynieść
prawdziwą zmianę w świecie. Mąż, który przysłuchuje się tym wszystkim deklaracjom, zwraca
uwagę Filozofa na spróchniałe drzewo. To symboliczny gest, za pomocą którego Mąż manifestuje
swój brak wiary. Nie jest w stanie uwierzyć na nowo w żadne dobro, nie tylko potencjalne szanse,
jakie mogłyby kryć się za rewolucją. Wszystko, co go otacza, wydaje się mężczyźnie bezużyteczne,
bezsensowne. Nie jest w stanie tchnąć energii nawet we własne życie i uwierzyć, że coś jeszcze może
zmienić.

W pewnym momencie wszystko znika, zostaje jedynie Mąż, który znajduje się w górskim wąwozie.
Jest sam. Nie ma obok niego ani syna, ani Filozofa. Mężczyzna wygłasza monolog, w którym
odsłania swoje najgłębsze uczucia. Okazuje się, że nie ma w nim już żadnej nadziei, pozbawiony
jest wiary. Nie wierzy nawet w miłość. Kieruje nim jedynie strach o syna. Boi się, że Orcio
całkowicie zwariuje, a ponadto oślepnie, bo jego problemy z widzeniem stają się coraz
poważniejsze. Podczas tego emocjonalnego monologu mężczyznę zaczynają otaczać Anioł Stróż (a
właściwie jego głos), pojawia się jednak i jego przeciwnik – Mefisto. Obok Męża stają orzeł i żmija.
Wyraźnie pokazuje to, że rozgrywa się właśnie walka o duszę tego człowieka.

Mąż znajduje się w pokoju razem z 14-letnim Orciem, którego ogląda Lekarz. Mężczyzna nie
pozostawia Mężowi żadnych złudzeń. Ślepota chłopca postępuje bardzo dynamicznie. Jasne jest, że w
pewnym momencie chłopiec zupełnie straci wzrok. Mąż nie chce przyjąć tego do wiadomości. Pyta
więc Lekarza, czy naprawdę nie da się nic zrobić. Jest gotowy oddać połowę swojego majątku, byle
tylko możliwe było wyleczenie chłopca. Lekarz uświadamia mężczyznę, że Orcio choruje na
zaćmę, na którą obecnie nie ma lekarstwa. Zrezygnowany Mąż pyta syna, czy ten jeszcze
cokolwiek widzi. Orcio odpowiada, że teraz widzi przede wszystkim oczami duszy. Chłopiec mówi,
że słyszy także inne głosy. To mu wystarcza. W tym momencie pojawia się nie wiadomo skąd głos,
który pyta Męża wprost, czego więcej żąda, skoro jego syn stał się poetą.

Pewnej nocy do Lekarza przybiega zdenerwowany Mąż. Jest przerażony. Okazuje się, że od kilku dni
chłopiec budzi się o północy i zaczyna mówić przez sen. Jego wypowiedzi świadczą o tym, że
rozmawia ze swoją zmarłą matką. Orcio widzi siebie już jako poetę, demonstrują to jego własne
wypowiedzi, choć w momencie, gdy chłopiec się budzi, nie jest w stanie zupełnie przypomnieć sobie,
co jeszcze przed chwilą się z nim działo. Twierdzi jednak, że jest dobrze, po czym ponownie zasypia.

Zdesperowany Mąż wygłasza monolog skierowany do śpiącego dziecka. Błogosławi mu, jest
przekonany bowiem, że już nic więcej nie jest w stanie dać swojemu synowi. Przepowiada także
wielką walkę, w której będzie on, Mąż, musiał wziąć udział. W monologu Męża pojawia się także
obraz syna, który wędruje sam, jako śpiewak, który nie ma słuchaczy, który widzi to, co jest „wyżej”,
ale jest „przykuty” do ziemi. Monolog kończy się apostrofą do syna, „najnieszczęśliwszego z
aniołów”.

Część trzecia:

a) część epicka stanowiąca w całości apostrofę do Męża

Poeta zwraca się do Męża z pytaniem, czy ten jest gotowy w cokolwiek uwierzyć. Poeta ma poważne
wątpliwości, czy Mąż jest w stanie odkryć w sobie jakąkolwiek wiarę i przekonanie, za którym gotów
będzie podążać. Mąż jest dla niego uosobieniem tych, którzy powinni się wstydzić za swój brak
wiary i determinacji. Jednocześnie jednak zwraca się do wszystkich – wielkich i małych – mówi im,
że niezależnie od ich przekonań, świat biegnie we własnym kierunku, wszystko powstaje i nagle
znika. Wizja poety to obraz świata, który dąży do rewolucji. Nie jednej, ale kolejnej i kolejnej,
które przychodzą po krótkich okresach wytchnienia.

W końcu poeta zwraca się także do anonimowego słuchacza. Pyta go, czy widzi tłumy, które zbierają
się w pobliżu bram miasta. Opisuje grupki, toczące się tajemnicze rozmowy, poczucie pewnej
wspólnoty. Zwraca uwagę na krążący alkohol – „kielich pijaństwa i pociechy”, który tylko wzmacnia
stawianie kolejnych gróźb i przekleństw, ale i formułowanie przysięgi. Poeta cały czas mobilizuje
odbiorcę do patrzenia, zwracając uwagę na kolejne szczegóły oglądanego tłumu. Podkreśla, że widać
wyraźnie, jak bardzo na coś wszyscy oczekują. Mówi o rozbijaniu namiotów, ale i przygotowywaniu
zamieszek. Zebrani są gotowi do działania, szepczą między sobą. Poeta podkreśla, że to przede
wszystkim nędzarze, ubrani w łachmany, ludzie spracowani, ze zmęczonymi, przepełnionymi
znojem twarzami. Widać tych, którzy trzymają w rękach kosy, młoty, heble – to ludzie pracy,
którym skończyła się cierpliwość i nie chcą już czekać. Gotowi są zawalczyć wreszcie o swoje. Poeta
dostrzega na ich czołach chęć, wielkie pragnienie zemsty.

Nagle jednak podnosi się wielki szum. Poeta pyta, czy to oznaka radości, czy nieszczęścia. Pyta
retorycznie, nie spodziewając się odpowiedzi. Doskonale wie, że w tych ludziach istnieje już tylko
jedno pragnienie. Nagle z tłumu wysuwa się jedna postać. Staje na krześle i zaczyna swoje
przemówienie. Nie znamy dokładnej jego treści, bo poeta nam jej nie przekazuje. Koncentruje się
przede wszystkim na sposobie, w jaki ten człowiek się wypowiada. Zwraca uwagę na donośny,
wyrazisty, nieznoszący sprzeciwu głos. Uwagę przykuwają też ruchy – powolne, ale idealnie zgrane z
wypowiedzią. To sprawia, że każde słowo jest czytelne i zrozumiałe, każdy ruch odpowiada treści
słów. Nie ma miejsca na przypadek, dygresję, niepewność. Zwraca w końcu uwagę sam wygląd
przemawiającego: ma wysokie czoło, jest łysy, skóra jego jest pomarszczona, przykuwa wzrok czarna
broda, a przede wszystkim oczy: niewzruszone, wbite w słuchaczy, ze skoncentrowanym, pewnym
spojrzeniem, którego nic nie jest w stanie zmącić. Nie ma tutaj niepewności, zwątpienia, przestrzeni
na jakiekolwiek pytania. Tutaj widać tylko cel: jasny i oczywisty. Człowiek ten to przywódca tłumu
– na jedno jego skinienie zebrani klękają przed błogosławieństwem pełnym słów pociechy i
mordu. Przywódca obiecuje tłumowi zmianę – ma być i chleb, i zarobek, choć zupełnie inaczej
rozumiane, jak można się domyślić. W końcu poznajemy imię tego wyjątkowego wodza – to
Pankracy, który pcha tłum do działania. Wokoło słychać już tylko krzyki „chleba”, „śmierć panom”
oraz oczywiście – „niech żyje Pankracy”.

b) część dramatyczna

W swoim szałasie siedzi Przechrzta (w ten sposób określano Żydów, który przeszli na
chrześcijaństwo, jak zakładano, wyłącznie licząc na określone korzyści wynikające z takiej zmiany).
Na prostym stole rozłożona jest księga – Talmud. Przekonuje on swoich towarzyszy, aby sięgnęli do
tej księgi, czerpali z niej siłę, która sprawi, że swoim wrogom przyniosą już tylko truciznę, cierpienie
i gorycz. Chór Przechrztów na tę wypowiedź odpowiada deklaracją, że jedynym uznanym Panem jest
Jehowa. Nie akceptują innego Boga. Są gotowi zniszczyć krzyż – symbol chrześcijaństwa, którego
wyznawcami są przede wszystkim panowie arystokraci, których biedota, także żydowska, nie jest w
stanie dłużej znieść. Chór wieszczy, że panów czeka szybka śmierć. Będzie to jednak śmierć bolesna
– kara za wszystkie upokorzenia, których biedniejsi od nich doświadczyli. Szykuje się zemsta.
Trzykrotnie chór krzyczy przekleństwo. Ta cała pieśń to swoista zapowiedź dramatycznych
wydarzeń, które będą miały miejsce w kolejnych obrazach. Pieśń chóru nie pozostawia wątpliwości,
jak potoczy się ta historia.

Przechrzta mówi o ogromnym bezprawiu, o tym, jak szlachta i arystokracja niszczą swoich
podwładnych, jak ich nie szanują, jak wykorzystują swoją przewagę, dokonując ataku na tych,
którzy nie mają siły się im przeciwstawić. Przechrzta mówi jednak, że właśnie w tym miejscu tak
wielkiego cierpienia, gdzie dochodzi do tak wielkiej niesprawiedliwości, będzie najlepsze miejsce na
budowę nowej potęgi Izraela. To właśnie tutaj odbudowane ma zostać państwo narodu
wybranego, najpierw jednak trzeba rozprawić się z arystokracją. Z tym nie ma sensu dłużej zwlekać.
Trzeba podjąć walkę, a następnie trupy przywalić tym, co zostanie z Krzyża. Dokonać ma się zemsta
w każdym możliwym wymiarze. Przechrzta każe chórowi splunąć trzy razy na ziemię. Księga zostaje
schowana, aby nie była niemym świadkiem tego, co ma się dokonać.

W tym momencie w szałasie pojawia się Leonard. Jest on jednym z przywódców tłumu, który
gotowy jest w każdej chwili ruszyć do walki. Woła Przechrztę i każe mu się udać ze sobą. Okazuje się
bowiem, że wszystkich wezwał do siebie Pankracy. Kiedy bohaterowie wychodzą, chór śpiewa,
wskazując na sztylety, powrozy, kije, które nieść mają śmierć panom, tak długo gnębiącym tych
słabszych. Teraz jest ten moment – śpiewa chór – kiedy powstają ci pogardzani przez wieki. Dzisiaj
nie da się ich już zatrzymać. Tłum iść ma w imię Jehowy. W końcu członkowie chóru w geście zguby
swoich przeciwników trzykrotnie plują na ziemię.

Kiedy Przechrzta dociera do Pankracego, ten pyta go, czy zna hrabiego Henryka. Pankracy chce się
zobaczyć z tym arystokratą, a Przechrzta ma go do niego przyprowadzić. Rozmowa ma się odbyć
za dwa dni w nocy. Jest planowana w tajemnicy. Przechrzta pyta, ilu ludzi ma brać ze sobą, ale
Pankracy informuje go, że do hrabiego ma pójść sam. Ochroną Przechrzty ma być samo imię
Pankracego i wizja tego, czego tłum dokonał niedawno, oraz śmierć na szubienicy, jaka spotkała
Barona. Pankracy przekonuje Przechrztę, że nic mu nie grozi, ponieważ jeśli Henryk zamknąłby go w
więzieniu lub zabił, rozpętałoby się prawdziwe piekło. Henryk tego nie chce. Jeśli jednak doszłoby do
tego – Przechrzta zostanie męczennikiem za wolność.

Decyzje Pankracego zaskakują Leonarda. Nie jest on w stanie pojąć, dlaczego w ogóle zamierza on
rozmawiać z ich głównym wrogiem i poważnym przeciwnikiem. Wokół szaleje przecież dziki tłum,
można dokonać zemsty tu i teraz, dopuścić do przelewu krwi, którego wszyscy tak bardzo pragną.
Tylko w ten sposób, zdaniem Leonarda, mogą nadejść nowe rządy. Nie rozumie on więc, co
powstrzymuje Pankracego i czemu właściwie ma służyć rozmowa z Henrykiem. Podkreśla, że
wszyscy czekają na sygnał do natychmiastowego ataku. Zbuntowani pragną zemsty. Chcą przelać
arystokratyczną krew, która tak długo była symbolem ich ucisku. Czekają na nadejście nowych
rządów. Rządów ludu, a nie bogatych panów, jak miało to miejsce do tej pory. Leonard wskazuje, jak
wielkie to są oczekiwania, jak rozgrzane są emocje rewolucjonistów. Rozmowa mężczyzn pozwala
się także zorientować, że ci z arystokracji, którym jeszcze udało się ustrzec przed śmiercią, chronią
się teraz w Okopach Świętej Trójcy i – zdaniem Leonarda – oczekują nadejścia rewolucjonistów. Ten
moment przyrównuje do noża gilotyny, przywołując tym samym historię rewolucji francuskiej, żywo
obecnej w pamięci wszystkich.

Pankracy jest pewien zwycięstwa. Nie ma w nim cienia lęku. Wierzy w swoich zwolenników.
Przepowiada tym samym zbliżającą się ostateczną klęskę arystokratów, którzy będą musieli ukorzyć
się przed wielkością, siłą, energią tłumu, którego już nic nie jest w stanie zatrzymać. Pankracy
formułuje także jasną krytykę arystokratów, którzy jego zdaniem sami zapracowali sobie na sytuację,
w której się znajdują. Wypomina im bezruch, skupienie się na rozkoszach, porzucenie pracy
rozumu na rzecz próżniactwa. To wszystko zdaniem Leonarda nie pozostawia złudzeń, po czyjej
stronie leży przyszłe zwycięstwo.

W świetle tej wypowiedzi Pankracego, jego zachowanie i decyzje są tym bardziej niezrozumiałe dla
Leonarda. Dziwi się on, że Pankracy wstrzymuje się przed zadaniem arystokratom ostatecznego
ciosu. Pankracy nie ma jednak ochoty tłumaczyć się Leonardowi i mówi mu, że to jego samodzielna,
niewymuszona niczym decyzja. Jeden z wodzów nie jest jednak gotowy odpuścić. Zachowanie
Pankracego wzbudza w nim niepewność. Zarzuca mu w końcu zdradę. Nie jest już pewien jego
szczerych intencji. Zastanawia się głośno, czy Pankracy naprawdę chce ich poprowadzić do
zwycięstwa, czy jednak ma inne plany. W końcu jednak reflektuje się, przeprasza za wypowiedziane
przed chwilą słowa. Wskazuje na swoje uniesienie, jest gotowy przyjąć za nie karę, nawet jeśli
okazałaby się nią śmierć. Pankracy nie ma jednak zamiaru go karać. Widzi bowiem w Leonardzie
wojownika wolności. Takich ludzi ceni, wie, jak bardzo są mu potrzebni. Wybuch Leonarda postrzega
jako jeszcze jeden dowód jego absolutnie szczerych intencji.

W końcu obaj mężczyźni się godzą, kończą ostrą wymianę myśli i przechodzą do zdecydowanie
bardziej praktycznych zadań. Toczą rozmowę o ostatecznych przygotowaniach do walki, która ma
zakończyć rewolucję i doprowadzić do ostatecznego upadku arystokratów. Pankracy zadaje
Leonardowi konkretne pytania o amunicję, a także środki pieniężne, które pozwalają sfinansować całe
przedsięwzięcie.

W końcu rozmowa powraca do hrabiego Henryka. Pankracy jeszcze raz się o niego dopytuje. Leonard
jest poirytowany tym pytaniem i dość bezczelnie odpowiada, że zupełnie nie obchodzi go los
arystokratów, w tym także to, co stanie się z Henrykiem. W końcu on także należy do warstwy
rządzących. Pankracy w końcu przyznaje, że Henryk go ciekawi i interesuje przede wszystkim
jako wódz. Tak samo jak i on – Pankracy Henryk przewodzi pewnemu obozowi, tyle tylko, że w tym
przypadku przeciwnikom Pankracego. Przywódca rewolucji pragnie się więc spotkać z Henrykiem
jak równy z równym i spróbować przekonać go do zmiany nastawienia i przejścia na stronę
rewolucyjną. Pankracy chciałby spróbować przekonać Henryka do tego, aby wyrzekł się on
własnego szlachectwa. Co go do tego skłania? Przede wszystkim to, że Pankracy – jako jedyny –
widzi bowiem w Henryku nie tylko nędznego arystokratę, lecz także poetę i to drugie wcielenie
hrabiego każe Pankracemu nieco inaczej o nim myśleć.

Leonard odchodząc, jeszcze raz pyta Pankracego, czy jego niesłuszne podejrzenia, które ośmielił się
rzucić wodzowi w twarz, zostały mu wybaczone. Pankracy go uspokaja, zapewnia, że może spokojnie
spać, natomiast uprzedza go, że chce, aby towarzyszył mu podczas planowanego spotkania z
Henrykiem. Po tej deklaracji mężczyźni się rozstają.

Pankracy zostaje na scenie sam i prowadzi monolog. Mówi o równorzędnym mu wodzu, za którego
uznaje Henryka. Zdaje sobie sprawę, że to nie jest po prostu wróg, którego trzeba pokonać. Pankracy
czuje chęć i potrzebę przekonania Henryka do swoich racji. Byłby nawet gotów – gdyby Henryk
zdecydował się przyjąć jego punkt widzenia – wybaczyć mu jego grzechy i darować winy wynikające
ze środowiska, w którym funkcjonował. Czuje, że w jakiś sposób postać Henryka go blokuje, nie
pozwala mu w pełni zrealizować określonych zamierzeń. Pankracy sam nie rozumie swoich
reakcji. Zdaje sobie sprawę, że Henryk dysponuje zdecydowanie mniejszą armią, nie ma porównania
między grupą arystokratów, a stojącym za Pankracym tłumem chłopów, a mimo to obecność Henryka
nie pozwala mu szybko postawić tego ostatniego kroku na drodze do zwycięstwa. Pankracy pyta
samego siebie, dlaczego tak bardzo odczuwa silną potrzebę spotkania z Henrykiem i przekonania go
do swojego stanowiska. Nie potrafi do końca odpowiedzieć sobie na to pytanie, ale dochodzi do
wniosku, że to nie o liczebność armii tutaj chodzi, a o siłę ducha. W tym momencie zaczyna zdawać
sobie sprawę, że jego duch spotkał równego sobie i to właśnie sprawiło, że się na chwile zatrzymał.
To więc Henryk stanowi dla Pankracego ostatnią zaporę, którą trzeba obalić, przekroczyć.
Pankracy zwraca się na koniec w kierunku myśli. Wywołuje myśl własną i pyta, czy nie jest w stanie
sama siebie łudzić, skoro innych jest w stanie tak szybko przekonać. Można odnieść wrażenie, że
Pankracy wątpi w siłę własnej myśli. Z jednej strony jest przekonany, że to właśnie w jego myśli
zbiegła się wola i potęga ludu, to jego myśl dała ludziom pozbawionym wiary nową nadzieję, to w
końcu ta myśl pozwoliła zbudować nowy świat, a z drugiej strony – ta sama myśl błąka się i nie wie,
czym jest. Na koniec Pankracy jeszcze raz próbuje przekonać własną myśl o jej wielkości, po czym
siada na krześle i kontynuuje rozmyślania.
Henryk – Mąż podąża za Przechrztą, który pełni funkcję jego przewodnika. Mąż ubrany jest w
czarny płaszcz, zasłania się nim, aby nie zostać rozpoznanym. Mężczyźni przemierzają bór, w którym
znajdują się szałasy i namioty. Henryk dostrzega łąkę, ale i stojącą na niej szubienicę. Wokół ludzie
rozpalają ogniska. Kolejny rewolucjoniści gromadzą się wokół tych źródeł światła i ciepła. Henryk
przemierzając kolejną część trasy, obserwuje wszystko, co go otacza. Ciekawi go, co dzieje się w
obozie buntowników i jak on wygląda. Henryk zwraca uwagę Przechrzcie, że nie może dać po sobie
poznać, że prowadzi ze sobą wroga. Powinien udawać, że prowadzi dobrego znajomego. Henryk
wykorzystuje tę sytuację do tego, aby Przechrzcie zadawać kolejne pytania. Hrabia zmusza Przechrztę
do odpowiedzi, grożąc mu, że w przeciwnym razie go zabije, bo jego życie nic tutaj właściwie nie
znaczy. Henryk zwraca więc uwagę najpierw na tajemniczy taniec, który wykonują rewolucjoniści.
Przechrzta odpowiada mu, że jest to tzw. „taniec wolnych ludzi”, który ma wyrażać wszystko to,
czego do tej pory rewolucjonistom wzbroniono. Taniec polega na tym, że kobiety i mężczyźni
gromadzą się wokół szubienicy, śpiewając szatańskie pieśni. Treści ich nie pozostawiają
wątpliwości – skoro Bóg nie miał litości nad nami, królowie jej nie mieli, ani panowie, to też my
podziękujemy temu samemu Bogu, królom i panom za służbę. Łatwo się domyślić, o jaki rodzaj
„podziękowania” tutaj chodzi.

Uwagę Henryka zwraca Dziewczyna – młoda, „rumiana”, tryskająca energią. Mąż ma wrażenie,
jakby miał do czynienia z upostaciowieniem niewinności. Tym bardziej więc zaskakuje go, co
dziewczyna mówi. Zwraca ona uwagę, że myła talerze, sztućce szorowała ścierką, ale nigdy od
swoich panów nie usłyszała dobrego słowa. Teraz więc – jej zdaniem – przyszedł czas, aby ona sama
jadła, tańczyła i się bawiła. Zszokowany Mąż opowiada jej więc tylko „Tańcuj, Obywatelko”.

Mąż i Przechrzta idą dalej, spotykają lokajów, którzy siedzą pod dębem. Rozmowa dotyczy ich
panów. Mężczyźni przechwalają się bowiem tym, że właśnie ich zabili. Co ciekawe, zwracają
uwagę, że paradoksalnie to właśnie praca w tym znoju, mordercza, nieustannie egzekwowana,
polegająca na pucowaniu butów i ścinaniu kolejnych pasm włosów nauczyła ich własnych praw.
Lokaje są przekonani, że gdyby nie ta mozolna, ponad siły praca to nie mieliby oni właściwego
pojęcia o swoich prawach, nie mówiąc już o pomyśle ich wyegzekwowania, do którego właśnie teraz
dochodzi.

Następną grupą, na którą natyka się Mąż, jest Chór Rzeźników wykrzykujący i zwracający uwagę
na swoje noże, które z narzędzi pracy stały się bronią. Mężczyźni podkreślają, że teraz jest im
wszystko jedno, czyje gardło – bydła czy panów – podrzynają. Wskazują, że dla tych, którzy ich
zawołają, wykonają odpowiednią pracę. Skoro dla panów mogli zabijać woły, to dla ludu teraz będą
bić panów.

W pewnym momencie Mąż popełnia błąd, zwracając się do mijanej kobiety słowem „pani”.
Przechrzta go strofuje. Tutaj bowiem nie używa się takich określeń, które jednoznacznie kojarzą się z
arystokracją i jej zwyczajami. Tutaj wszyscy są równi, mówi się więc „obywatelko”, „wolna kobieto”.
Sama pozdrowiona także zwraca Mężowi uwagę. Mówi o tym, że czuje się wolna, że wyzwoliła się
od związku ze swoim mężem, który był jej wrogiem, a więc i wrogiem wolności. Zwraca uwagę, że
trzymał ją na uwięzi, a ona teraz tę nić zniewolenia właśnie zerwała. Mąż jest zszokowany. To, co
widzi, interpretuje w kategoriach moralnego upadku istot, jakimi są kobiety. To szczególnie one,
jako wyjątkowo czyste istoty, stają się teraz, tutaj dla niego symbolem totalnego zniszczenia, jakie
sieje panująca rewolucja. Następną spotykaną postacią jest Bianchetti. Zwraca on szczególną uwagę
Męża przede wszystkim przez swój wizerunek. To żołnierz, który opiera się na szabli, na głowie ma
czapkę z trupią główką. Kolejne dwie znajdują się na felcechu, czyli temblaku znajdującym się przy
noszonej przy nodze broni oraz na piersiach. Tak jak kiedyś był dowódcą wojsk występujących w
imieniu interesów książąt i rządów, dzisiaj walczy jako dowódca wojsk ludu. Mężczyzna stoi
zadumany, więc Mąż pyta go o to, co zaprząta jego umysł. Bianchetti zwraca uwagę Męża na
widoczny w oddali zamek, który planuje zdobyć. Jest gotowy podzielić się z Mężem tym planem,
ale zanim poda przydatne hrabiemu informacje, Przechrzta przytomnie przerwa tę rozmowę.

Mąż i Przechrzta zmierzają dalej. To, co widzi, przeraża hrabiego. Okazuje się, że nie był on gotowy
na konfrontację z takim ogromem ludzkiej nędzy, ale i towarzyszącego jej – jego zdaniem – zepsucia.
Mężczyzna zdaje sobie wreszcie sprawę, że w tej przestrzeni nie obowiązują żadne podziały,
tutaj wszyscy skupiają się na rozpuście, szaleństwie, przypominają opętanych. Nie ma znaczenia,
czy patrzy na mężczyzn, kobiety, dzieci. Wszyscy pragną zemsty, przelewu krwi. Od wszystkich bije
pragnienie przemocy, naokoło słychać szatański śpiew, najgłośniejszy jest Chór Chłopów, który w
tym momencie zaczyna się zbliżać do rewolucjonistów. Chłopi przypominają swoje męczarnie,
pragną wypoczynku u boku kobiet, a jednocześnie chcą ścigać upiora, którym jest dla nich
arystokracja. Domagają się wyrównania krzywd każdego dnia pańszczyzny, każdego zmarłego
dziecka. W brutalnych słowach zapowiadają bezkompromisową zemstę. Panom śmierć – krzyczą
wprost i bez ogródek, formułując swoje pragnienia. Sami marzą o jedzeniu, piciu i śnie. Przywołują
obraz leżących na polu snopów. Teraz, tak jak te snopy, mają leżeć pokonani arystokraci. Kolejno
Przechrzta razem z Mężem mijają kolejne Chóry Zabójców, Filozofów, Artystów, Duchów. Mąż
jest przerażony wizją, która się przed nim roztacza. Dzieli się tymi przemyśleniami z Przechrztą:
zwraca uwagę, że gorzko brzmią w jego uszach te wszystkie pieśni, śpiewane przez „nowych” ludzi.
Opisując to, co widzi, mówi o czarnych postaciach wyłaniających się z każdej strony, przyrównując
ich do żyjących duchów. Okazuje się, że Filozofowie jawią się jako ci wspierający lud; ci, którzy
prawdę z ciemności wyciągnęli na wierzch, a teraz lud ma w jej imię iść, mordować i ginąć. Chór
Artystów zapowiada budowę nowej sztuki, świątyni, w której centralnym miejscem będzie biały
ołtarz z czapką frygijską, a więc symbolem Rewolucji Francuskiej. Z kolei Chór Duchów
przypomina, że strzegł ołtarzy i pomników, a teraz nie wie, dokąd ma iść. Te wszystkie wizje jeszcze
mocniej wpływają na Męża, który przyznaje w końcu, że nie wie, czego ma się spodziewać po
człowieku, na którego czeka. Porównuje ten moment, kiedy Brutus już po zdradzie Cezara musiał
się skonfrontować z duchem wielkiego władcy. Mąż nie wie, co go czeka, kim jest Pankracy, jaki ma
plan. Co zaskakujące, Mąż nie odmawia mu jednak ani siły, ani możliwości osiągnięcia celu.
Wskazuje, że dla niego Pankracy to człowiek bez imienia, który nie ma przodków, a przy jego
boku nie stoi Anioł Stróż, to jednak nie oznacza, że jest słaby. Mąż twierdzi jednak, że człowiek,
który wyrósł z nicości może właśnie rozpocząć nową epokę. Przypisuje sobie tutaj ogromną rolę.
Jedynym, który może mu stanąć na drodze jest bowiem właśnie on – Henryk. W tym momencie Mąż
zwraca się z apostrofą skierowaną do przodków. Prosi ich, aby natchnęli go siłą, wiarą, powagą.
Chce czerpać z wiary w Chrystusa i Kościół, która może się stać dla niego największym
natchnieniem. To właśnie ona może sprawić, że będzie miał siłę przeciwstawić się wrogowi,
mordować i palić, nie dając mu żadnych szans na zwycięstwo. Kiedy wybija dwunasta, Henryk
oznajmia, że jest gotowy na spotkanie, a właściwie konfrontację z drugim przywódcą.

Pojawia się Pankracy. Mężczyźni się spotykają. Pankracy wyśmiewa wiarę Henryka i wskazuje, że
ta, którą on się kieruje, jest zdecydowanie większa i to właśnie ona stanowi najsilniejszy opór,
który sprawi, że arystokraci nie będą w stanie przełamać rewolucjonistów. Henryk deklaruje z kolei
Pankracemu, że nigdy nie wyrzeknie się ojcowskiej wiary. Traktuje ją jako wielopokoleniowy
spadek, którego za nic nie jest gotowy odrzucić. Pankracy się jednak nie poddaje i próbuje przekonać
Henryka do przejścia na swoją stronę, pokazując mu wszystkie logiczne konsekwencje, które
doprowadziły do wybuchu rewolucji, jawną niesprawiedliwość, która pchnęła lud do walki o swoje
miejsce w świecie. Mimo kolejno wytaczanych argumentów, przywódca rewolucji ponosi jednak
klęskę, Henryk nie jest gotowy porzucić tych, którzy w niego wierzą. Przede wszystkim nie jest
gotowy odrzucić tradycji i swojej wiary. Henryk posuwa się nawet do obrony klasy arystokratów. Nie
broni tego, jak ta klasa wygląda i zachowuje się obecnie. Próbuje jednak pokazać Pankracemu, że
ideał szlachetnej arystokracji, która opiekuje się ludem, gwarantując mu tym samym stabilność
i powszechną zgodę, jest cenny i warty zachowania. Henryk wierzy w ten ideał i chce do niego
dążyć. Ostatecznie przywódcy rozstają się, każdy z nich zmierza w swoim kierunku i ma w planach
dążyć do obranego celu. Obaj zdają się po tej rozmowie jeszcze bardziej zdeterminowani do dalszej
walki.

Część czwarta

a) część narracyjna

Pojawiają się autorskie didaskalia, które stanowią opis Okopów Świętej Trójcy, w których chronią się
arystokraci. Jest to bardzo liryczny opis, w którym zwraca się uwagę na otaczające baszty Świętej
Trójcy skały, śnieżystą mgłę, która milczy niczym mara oceanu. Widać z dala ostre, poszarpane
wierzchołki góry. Na granitowej wyspie stoi zamek, który – jak podkreśla poeta – wbity w ziemię
został pracą dawnych ludzi. Jest to symbol siły, wytrwałości, co jeszcze podkreśla unoszący się nad
wieżami sztandar.

b) część dramatyczna

Arcybiskup namaszcza Henryka na wodza arystokratów. Jako przedstawiciel Kościoła mówi przede
wszystkim o konieczności walki z obcą religią i obrony przed nią. Henryk ma zagwarantować
ochronę i ciągłość tradycji chrześcijańskiej. Rewolucja to bowiem nie tylko wojna stanów, lecz także
walka o ochronę wiary przodków. Wypowiedź arcybiskupa wyraźnie wskazuje na odpowiedzialność,
jaka zostaje złożona w rękach Henryka. W tym momencie zaczyna on odpowiadać za cały naród.
Poparcie dla Henryka jest niezaprzeczalne. Wszyscy bez wyjątku przysięgają mu wierność.
Obiecują posłuszeństwo do końca walki. Składane nieśmiało propozycje podjęcia próby pertraktacji z
przeciwnikiem Henryk szybko ucina i grozi reszcie śmiercią na miejscu za formułowanie takich
pomysłów.

Henryk chce wiedzieć, gdzie jest jego syn. Okazuje się, że jest zamknięty w wieży północnej, śpiewa
pieśni. Syn prorokuje w nich przyszłość ojca. W pieśni syna pojawia się wizja nadchodzącej
szybko klęski ojca. Orcio słyszy szczęk broni, języki walczących, widzi rozlew krwi – opisuje bardzo
sugestywne wizje. Mąż jednak nie przyjmuje do siebie tych obrazów. Jest przekonany, że syn oszalał
i przekazuje jakieś wariackie wizje. Henryk nie chce dalej słuchać wieszczenia syna. Nie wierzy w
to, co słyszy. W pewnym momencie odzywają się inne głosy, które rozwijają wizję Orcia i wieszczą
Henrykowi tragiczny koniec. W końcu słychać bezpośrednie oskarżenie Henryka. Jego klęska ma
być karą za to, że nie czcił nikogo poza sobą, nie widział i nie słyszał niczego poza własnymi
myślami. To kara – potępienie na wieki. Henryk słyszy te głosy, nikogo nie widzi, jest sam, słowa,
które usłyszał dźwięczą jednak w jego uszach. Mężczyzna jest zdezorientowany, a wrażenie to
jeszcze bardziej potęguje syn: Orcio mówi mu bowiem, że właśnie przed chwilą widział matkę,
której słowa Orcio chce przekazać ojcu. Zanim to jednak zrobi, mdleje. Zdezorientowany Henryk
przeklina Marię. Nie może wybaczyć żonie, że po raz kolejny nachodzi ich wspólne dziecko.

W kolejnej scenie widać, że klęska arystokracji jest nie do odwrócenia. Henryk jednak nie jest
gotowy na kapitulację. Pragnie umrzeć godnie, razem ze wszystkimi, którzy jeszcze z nim zostali. W
pewnym momencie jednak zmienia się jego nastawienie, wytyka otaczającym go błędy
arystokracji, wskazuje, jak wiele jego własna klasa zrobiła, aby „zapracować” na tę klęskę.
Henryk raz za razem, wprost kierując słowa do konkretnych osób, wypomina im błędy. Wskazuje na
skupienie na podróżach i rozrywkach z dala od ojczyzny, uciskanie poddanych. Taki atak nie może
pozostać bez reakcji – arystokraci chcą go wydać Pankracemu. Ten jednak nie pozwala im na to,
hamuje gwałtowne emocje i przypomina im, jak wiele wspólnie razem przeszli. W końcu on też
uważa się za jednego z nich. Przypomina im wspólną walkę i prosi, aby nie zostawili go samego,
tylko jeszcze raz poszli z nim we wspólny bój.

Mąż prosi Boga, aby dodał mu odwagi. Modlitwę przerywa jednak głośny huk. Okazuje się, że strzał,
który padł, ugodził Orcia. Syn Henryka umiera. Henryk na widok ciała syna jest gotowy rzucić się
w przepaść. Zanim jednak to zrobi, pełny emocji wypowiada bardzo znaczące słowa. Przeklina
bowiem poezję, a potem rzuca się w przepaść. Na scenę wchodzą Pankracy i Leonard. Kiedy
przywódca rewolucjonistów dowiaduje się, że Henryk popełnił samobójstwo, uznaje jego wielkość,
twierdząc, że dotrzymał danego słowa. Pozostałym przy życiu arystokratom wieszczy gilotynę. W
pewnym momencie mężczyźni dostrzegają jednak rażące promienie słoneczne. Pankracy widzi w
nich samego Chrystusa, który przypomina mu w tym momencie mściciela, mimo że na głowie ma
splecioną z piorunów koronę cierniową. Pankracy prosi o ciemność. Po czym wykrzykuje słynne
słowa „Galilaee vicisti”, czyli „Galilejczyku zwyciężyłeś”. Po tych słowach, słaniając się w
objęciach Leonarda, Pankracy umiera.

Streszczenie dramatu
Bohater utworu - Mąż (później nazywany Hrabią Henrykiem) to poeta. Utwór rozpoczyna się
scenami, w których Dobre i Złe Duchy zabiegają o jego duszę. Anioł Stróż zsyła Mężowi dobrą i
skromną żonę, a Piekło trzy widma - Dziewicę poezji będącą w rzeczywistości grobową marą,
wypchanego w piekle orła sławy oraz spróchniały obraz Edenu.
Mąż poślubia Marię, jest nią szczerze zachwycony, ale zwraca uwagę jego egzaltacja, poetyzowanie
rzeczywistości. Tak naprawdę zakochany jest we własnym wyobrażeniu Panny Młodej, a nie w niej
samej.
Wykorzystuje to Piekło. Mąż mający poczucie, że od dnia ślubu jego życie zamieniło się w bierną
wegetację „fabrykanta Niemca” - bezduszne istnienie nakierowane na wartości materialne, ławo daje
się uwieść widmu - Dziewicy. Od tego momentu rozpoczyna się tragedia rodzinna. Mąż nie jest nawet
obecny na chrzcie swojego syna - Jerzego Stanisława (zdrobniale - Orcia). Hrabina Maria
zrozpaczona w swej samotności błogosławi i przeklina jednocześnie swe dziecko, aby stając się w
przyszłości poetą, miało zapewnioną ojcowską miłość. Tymczasem Mąż odkrywa, że był jedynie
szatańską igraszką. Po powrocie do domu dowiaduje się, że Maria trafiła do domu dla obłąkanych.
Bóg spełnił jej prośby - została poetką, a w przyszłości los ten czeka też Orcia. Niestety chora
wkrótce umiera, a Hrabia sam będzie wychowywał syna.
W części drugiej dramatu, której akcja rozgrywa się po kilku latach, Orcio (w kolejnych scenach
kilkuletni, dziesięcioletni i czternastoletni) jest dzieckiem niezwykłym. Jako poeta prawdziwy,
błogosławiony posiada niezwykły dar kontaktowania się ze światem metafizycznym,
ponadzmysłowym. Choć staje się kaleką - traci wzrok - jego duchowość wzbogaca się, dojrzewa.
Tymczasem Hrabia po raz wtóry ulega siłom szatańskim i ulegając Orłu Sławy (wypchanemu w
piekle), postanawia podjąć walkę ze zbliżającą się rewolucją. Przewrót społeczny stanie się tematem
3. i 4. części dramatu.
Rewolucja skierowana jest przeciw rządom arystokratów, na czele których stanął Hrabia Henryk.
Obóz rewolucjonistów przeraża Hrabiego, który przechodzi przezeń, aby poznać idee przeciwników.
Mord, żądza zemsty i rozpusta zapowiadają kształt przyszłego świata.
Gdy dochodzi do spotkania dwóch ideologów - Pankracego - ideologa rewolucji oraz Hrabiego
Henryka - przywódcy arystokracji, ścierają się ze sobą argumenty obu stron. Żadna wydaje się nie
mieć przewagi. Ostateczne spotkanie przeciwników ma nastąpić w Okopach Świętej Trójcy.
Hrabia Henryk ma poczucie zbliżającej się klęski: opuszczają go poddani - arystokraci chcący za
wszelką cenę ratować swe życie. W podziemnych lochach - gdzie jest prowadzony przez Orcia -
poznaje przyszłość swoją, rodową i los arystokracji. Tajemnicze głosy przepowiadają mu całkowitą
klęskę i potępienie.
Henryk próbuje stawiać opór wraz z garstką pozostałych przy nim szlachciców, ale zwycięstwo
rewolucji wydaje się być przesądzone. W krytycznym momencie obrony twierdzy Hrabia popełnia
samobójstwo, a skacząc w przepaść przeklina siebie i poezję.
Pankracy skazujący na śmierć garstkę arystokratów, która do końca broniła Okopów, wydaje się
bliski zwycięstwa.
W chwili rozmowy z Leonardem doznaje mistycznej wizji Zwycięskiego Chrystusa i umiera
wypowiadając słowa „Galilejczyku zwyciężyłeś”.

Streszczenie krótkie
Część pierwsza
a) część epicka
Apostrofa podmiotu lirycznego skierowana do Poezji jest pełna ironii; poeta wskazuje, że poezja
może dotyczyć wszystkiego, opisywać, co tylko zechce, nie jest jednak w pełni prawdziwa, nie jest
bowiem w stanie zasypać przepaści między chwilowym wzruszeniem, a prawdziwym stałym
uczuciem; w wielu przypadkach stanowi jedynie wyraz chwilowego uniesienia; nie jest więc piękna,
mimo że piękno może przekazywać. Fragment wskazuje na fałsz, jakim często okazuje się poezja;
pozwala przekazywać idee, obrazy, którymi sama jednak nie jest. Fragment wyraźnie wskazuje, że
zdaniem poety poezja znaczny mniej, niż chcemy jej przypisywać. Uwiedzenie nią jest więc
niewiarygodnie groźne. Poeta widzi jednak, że poezja może prowadzić człowieka ku dobremu, aby
tak się jednak stało, nie może być obliczona jedynie na sprawianie przyjemności poecie i
czytelnikowi.

b) część dramatyczna
Nad jednym z domów przelatuje Anioł Stróż, błogosławiący ludziom o dobrym sercu. Wypowiada
także życzenie, by w tym konkretnym domu pojawiła się dobra żona i dziecko. Na miejscu Anioła
szybko pojawia się jednak Chór Złych Duchów. Przewodzi im cień przypominający dziewicę, za
którym podążać ma poeta. Dziewczynie towarzyszy orzeł symbolizujący chwałę.
W kościele odbywa się ślub, któremu przygląda się Anioł, przepowiadający wybawienie Mężowi,
jeśli dotrzyma on przysięgi złożonej kobiecie. Małżonkowie otoczeni przyjaciółmi wyznają sobie
miłość.
W nocy w ogrodzie domu Męża pojawia się duch dziewicy. Przechodzi do sypialni małżonków i
pojawia się sennej wizji mężczyzny. Obraz wyjątkowej kobiety sprawia, że Mąż uznaje, że jego
małżeństwo było błędem. Dziewica to bowiem upostaciowienie jego miłości do poezji. Żona się
budzi, mężczyzna nic jej jednak nie mówiąc, wychodzi do ogrodu. Tutaj cieszy się już bez
skrępowania obecnością wielbionej postaci. Mężczyzna obiecuje jej, że za nią podąży, nie zważając
na głos Żony, która go woła.
Mąż i Żona się kłócą. Kobieta wyrzuca mu brak zainteresowania jej osobą, mimo że nic złego nie
zrobiła. Mężczyzna mówi jej wprost, że wie, iż powinien ją kochać. Kobieta nie rozumie jednak
znaczenia tych słów. Żona prosi go, że skoro nie potrafi jej okazać uczucia, to aby choć nie odmawiał
miłości ich dziecku. Mąż obiecuje miłość i jemu, i jej. Zaraz jednak pojawia się wzywający go duch
dziewicy, z którą mężczyzna odchodzi. Żona od razu uświadamia sobie, że od widma czuć śmierć, ale
mężczyzna nie zważa na jej ostrzeżenia. Kobieta mdleje, trzymając na rękach dziecko.
Chrzest syna Męża i Żony. W kościele nie ma jednak mężczyzny. Żona błogosławi Orcia,
przepowiada mu, że zostanie poetą, ponieważ tylko w ten sposób jest w stanie zagwarantować sobie
miłość ojca.
Mąż dalej podąża za głosem Dziewicy. Kiedy kobieta każe mu się do siebie przywiązać, aby mógł
wzlecieć wyżej, kostium opada i okazuje się, że wszystko było tylko złudzeniem, a Mąż ma przed
sobą postać odpychającej, pachnącej śmiercią nałożnicy – ducha piekielnego, który po wypełnieniu
swojego zadania może wrócić skąd przybył. Mężczyzna boi się, że zostanie potępiony na wieki.
Kiedy jednak chce rzucić się w przepaść, pojawia się Anioł Stróż, który nakazuje mu powrót do
domu.
Po powrocie do domu Mąż nie zastaje jednak Żony. Ta znajduje się już w szpitalu wariatów. Lekarz
informuje Męża, że stan kobiety jest bardzo poważny i postradała ona zmysły. Maria jest przekonana,
że Bóg w końcu wysłuchał jej próśb i uczynił ją poetką, a ona wreszcie stała się taka, jak pragnął tego
jej Mąż. Mówi Mężowi – Henrykowi, że ich syn Orcio także będzie poetą, o co zadbała
wypowiadając przekleństwo podczas chrztu. W tym momencie Męża atakują przeróżne głosy
przedstawiające wizje końca świata. Żona dołącza się do tego głosu, przekonana, że tylko Matka
Boska może przynieść ludzkości nadzieję. Po tych słowach umiera.

Część druga
a) część epicka
Poeta zwraca się do Orcia – syna Henryka i Marii, który zupełnie zachowaniem nie przypomina
swoich rówieśników; zamiast się bawić, cały czas chodzi zamyślony. Poeta jest zafascynowany
dziwnymi myślami Chłopca, który „widzi więcej”, obawia się jednak, czy to dziecko będzie się w
stanie odnaleźć w otaczającym je świecie.

b) część dramatyczna
Mąż z Orciem stoją nad grobem Marii. Syn modli się swoimi słowami, zamiast dokładnie recytować
„Zdrowaś Mario”. Henryk go za to gani. Okazuje się, że matka często nawiedza syna w snach i
popycha ku twórczości poetyckiej. Mąż zwraca się do Marii, prosząc ją, aby przestała nękać syna z
zaświatów. Okazuje się, że od 10 lat mężczyzna i chłopiec nie zaznali spokoju.
Mąż dyskutuje z Filozofem na temat emancypacji. Jest przekonany, że czas podporządkowania kobiet
i Murzynów się kończy. Nadchodzi zmiana, z której obaj mężczyźni zdają sobie sprawę. Filozof jest
przekonany, że rewolucja to jedyna droga odrodzenia, a to nie może się dokonać bez przelewu krwi.
Mąż nie podziela tej wiary. Nie wierzy już w żadne dobro, także to potencjalnie kryjące się za
rewolucją.
Mąż jest sam. Stojąc w wąwozie wypowiada monolog, który odkrywa jego uczucia: brak
jakiejkolwiek nadziei, opuszczenie przez wiarę. Nie widzi szansy nawet w miłości. Do tego przeraża
go Orcio. Mężczyzna boi się, że chłopiec zwariuje, a do tego oślepnie, bo problemy z jego wzrokiem
stają się coraz poważniejsze. Obok Męża pojawiają się Anioł Stróż i wysłannik piekieł – Mefisto.
Lekarz po wizycie u 14-letniego Orcia informuje Henryka, że zaćma u chłopca rozwija się bardzo
dynamicznie, a to oznacza, że chłopiec w końcu straci wzrok zupełnie. Mąż pyta syna, czy ten jeszcze
coś widzi. Chłopiec odpowiada mu, że przede wszystkim dostrzega to, co dzieje się przed oczami
duszy. W pewnym momencie Mąż słyszy pytanie z zaświatów – czego żąda, skoro syn jest poetą.
Mąż biegnie do lekarza w nocy. Okazuje się, że od kilku dni o północy Orcio zaczyna mówić przez
sen, rozmawia ze zmarłą matką. Chłopiec czuje się poetą. Kiedy się budzi, niczego jednak nie
pamięta.
Henryk wygłasza monolog w kierunku Orcia. Błogosławi mu, bo tylko tyle jeszcze może zrobić.
Mówi także synowi, że czeka ich walka, w której Mąż będzie musiał wziąć udział. Widzi własnego
syna jako śpiewaka, który nie ma słuchaczy.

Część trzecia
a) część epicka
Apostrofa do Męża, w której poeta pyta go, czy jest w stanie uwierzć w cokolwiek, mężczyna wydaje
się bowiem zupełnie zrezygnowany; poeta gani go za brak wiary i determinacji, krytykuje wszystkich,
którzy postępują podobnie. Poeta buduje wizję świata biegnącego ku rewolucji niezależnie od tego,
czy ludziom się to podoba, czy nie. Później poeta zwraca się do słuchacza. Wskazuje na tłum, który
zbiera się przy bramach miasta. Widać tutaj poczucie wspólnoty i wspólne wielkie oczekiwanie. To
spragnieni rewolucji i zmiany ludzie, którzy szykują się do wzniecenia zamieszek. Pełno tutaj
spracowanych, biednych ludzi, którym skończyła się cierpliwość. Biorą broń w ręce i oczekują na
nadejście najważniejszej postaci. W końcu pojawia się w tłumie przywódca, który wygłasza
przemówienie. Jego głos porywa tłum, mimo że jest wyjątkowo spokojny, wyważony, a każdy gest
jest idealnie zgrany z treścią wypowiedzi. Mężczyzna ma czarną przykuwającą wzrok brodę i
niewzruszone, przyciągające uwagę oczy. To niezmącone spojrzenie odzwierciedla pewny i jasny cel,
jaki mają rewolucjoniści – czekają na pociechę i przyzwolenie mordu. Pankracy kończy swoje
przemówienie, a wokół rozbrzmiewają krzyki: „chleba”, „śmierć panom”, „niech żyje Pankracy”.

b) część dramatyczna
Przechrzta (Żyd, który przeszedł na chrześcijaństwo wyłącznie ze względu na związane z tym
korzyści) przekonuje swoich towarzyszy, aby czerpali siłę z Talmudu. Wyznaje, że jedynym panem
jest Jehowa. Nie ma innego boga, a krzyż jako symbol Chrystusa trzeba zniszczyć. Wszyscy pragną
zemsty na panach, arystokratach, którzy są jednocześnie chrześcijanami. Przepowiadają im bolesną
śmierć, która ma być karą za cierpienie, jakie sprowadzili na innych.
Przechrzta zwraca uwagę na zachowania arystokracji, która sama doprowadziła do tej rewolucji.
Pokazuje, jak wielkim bezprawiem się kierowała, a teraz musi za to zapłacić. Biedni, upokarzani,
głodni i spracowani wreszcie podnieśli głowy. W trakcie tej dyskusji pojawia się jeden z przywódców
– Leonard, który każe Przechrzcie udać się do wodza Pankracego. Kiedy wychodzą, chór ponownie
śpiewa pełną słów o zemście i mordzie pieśń. Pankracy pyta Przechrztę, czy ten zna hrabiego
Henryka. Okazuje się, że wódz rewolucji chce porozmawiać z wodzem arystokratów, a tym jest
właśnie Henryk. Przechrzta ma go przyprowadzić w tajemnicy przez rewolucjonistami. Leonard jest
zaskoczony decyzją Pankracego, atakuje przywódcę. Przekonuje, że przecież to idealny moment na
atak arystokratów kryjących się w Okopach Świętej Trójcy, a nie pertraktacje z ich wodzem. Zarzuca
Pankracemu zdradę, ale widząc pewność i jego przekonanie o słuszności spotkania z Henrykiem,
szybko się wycofuje z ataku i przeprasza za niego. Pankracy mu wybacza, bo widzi, że Leonardem
kieruje wielka wiara w zwycięstwo i chęć zadania ostatecznego ciosu znienawidzonym wrogom.
Pankracy chciałby jednak spróbować przeciągnąć Henryka na swoją stronę. Mężczyźni planują
kolejne działania, a potem Leonard odchodzi.
Pankracy zostaje sam. Monologuje na temat Henryka, którego ceni. Jest gotowy wybaczyć mu jego
grzechy, jeśli tylko ten zdecydowałby się przejść na stronę rewolucji. Docenia siłę ducha Henryka.
Widzi w nim nie tylko przywódcę arystokracji, ale i poetę. Traktuje go jak równego sobie, dlatego tak
bardzo zależy mu na tym, by przekonać go do swoich racji.
Henryk podąża za Przechrztą. Ma wyjątkową okazję obserwować obóz rewolucjonistów, nie będąc
jednocześnie rozpoznanym, ponieważ okrywa go czarny płaszcz, a opieka Przechrzty chroni przed
nadmiernym zainteresowaniem. Henryk przygląda się namiotom rewolucjonistów. Widzi, jak się oni
gromadzą, jak śpiewają szatańskie pieśni, jak wygrażają swoim byłym już panom. Henryk
wykorzystuje tę wędrówkę, aby zadać swojemu przewodnikowi istotne pytania. Stara się zrozumieć
między innymi na czym polega tzw. „taniec wolnych ludzi”, dlatego do kobiety powinien zwracać się
obywatelko. Rozwiązłość, seksualność, przemoc i pijaństwo – to wszystko robi ogromne wrażenie na
Henryku, któremu nie jest łatwo ukryć swój szok. Widzi przedstawicieli kolejnych zawodów,
wygrażających arystokratom, którzy tak bardzo ich wykorzystywali. Spotyka byłego dowódcę wojsk,
Biachettiego, który planuje szturm na Okopy Świętej Trójcy.
Słychać śpiewy kolejnych chórów, zapowiadające to, co ma nadejść w trakcie i po rewolucji. Okazuje
się, że Chór Rzeźników chce gardła arystokracji podcinać tak, jak zabijanych dotąd zwierząt. Chór
Chłopów żąda zapłaty za śmierć swoich dzieci i pracę ponad siły. Pojawiają się kolejno Chóry
Zabójców, Filozofów, Artystów i Duchów. Artyści zapowiadają wzniesienie ołtarza z centralnym
punktem, jakim ma być czapka frygijska. Duchy mają go bronić.
Henryk w końcu spotyka się z Pankracym. Nie wie, czego ma się spodziewać. Pankracy próbuje go
przekonać do swoich racji i przejścia na stronę rewolucji. Henryk jednak przywołuje przodków,
którzy są symbolem jego siły i wiary, także tej pokładanej w arystokracji, która może i pobłądziła, ale
– zdaniem Henryka – tylko ona jest w stanie przewodzić ludowi i zapewnić mu spokojny żywot.
Henryk występuje nie tylko jako obrońca arystokracji, ale i wiary w Chrystusa. Pankracy wyśmiewa
wiarę Henryka, piętnuje kolejno wszystkie grzechy arystokracji, próbuje pokazać Mężowi logiczne
konsekwencje postępowania arystokracji i nieuchronnie zbliżający się jej upadek. Mimo wszystko
Henryk nie jest gotowy poddać się Pankracemu, dalej stoi na stanowisku niemożliwości odrzucenia
wiary i tradycji. Przyznaje się do grzechów arystokracji, pokazuje jednak, że tylko ta grupa,
odpowiedzialnie podchodząca do swojego posłannictwa, jest w stanie prowadzić lud. Mężczyźni
pozostają przy swoich przekonaniach, rozchodzą się więc bez porozumienia, obaj są wręcz gotowi
jeszcze mocniej walczyć za swoje przekonania.

Część czwarta
a) część epicka
Zawiera opis Okopów Świętej Trójcy. Twierdza prezentowana jest w bardzo sentymentalny, a
jednocześnie mroczny sposób, wokół niej widać jedynie wyłaniające się wierzchołki gór. Nad
zamkiem powiewa sztandar.

b) część dramatyczna
Arcybiskup namaszcza Henryka na wodza arystokratów. Ten zapowiada walkę do samego końca.
Henryk jednoznacznie odrzuca możliwość jakichkolwiek dalszych pertraktacji, każdemu, kto rozważy
choćby taką możliwość, grozi natychmiastową śmiercią.
Henryk szuka syna. Orcio siedzi w wieży i śpiewa pieśni prorokujące los ojca. Wieszczy mu
nadchodzącą klęskę. Chłopiec widzi przemoc i walkę. Henryk nie wierzy w wizję syna, ale w końcu i
on słyszy kolejne głosy wieszczące mu tragiczny koniec. Porażka ma być karą za to, że nie widział
nigdy niczego innego poza własnymi myślami. Orcio mówi ojcu, że przed chwilą widział matkę.
Henryk przeklina Marię za to, że ponownie nachodzi dziecko.
Klęska arystokracji jest bliska. Henryk nie chce się zgodzić na kapitulację. W końcu wytyka
arystokratom, że to oni – swoim nikczemnym wobec biedniejszych zachowaniem – doprowadzili do
tego dramatu. Za tę obrazę arystokracji gotowi są wydać go Pankracemu. W końcu jednak Henrykowi
udaje się ich przekonać, aby poszli z nim w ostatni bój.
Henryk prosi Boga o odwagę. Jego modlitwę przerywa huk. Okazuje się, że strzał ranił jego syna.
Orcio umiera. Henryk przeklina poezję i rzuca się w przepaść. Na scenę wchodzą Pankracy i Leonard.
Przywódca na wieść o samobójstwie Henryka uznaje jego wielkość. Wszyscy inni mają zginąć na
gilotynie. W tym momencie jednak wszyscy widzą wyjątkowe promienie słoneczne, Pankracy
dostrzega Chrystusa w koronie cierniowej z piorunów. Wykrzykuje słynne słowa „Galilaee vicisti”,
czyli „Galilejczyku zwyciężyłeś” i padając w ramiona Leonarda – umiera.

Rodzaj literacki: dramat

Gatunek literacki: dramat romantyczny

Czas i miejsce powstania utworu


Nie-Boska komedia, dzieło, jak pisał sam Z. Krasiński, „zaczęte w Wiedniu na wiosnę, skończone w
Wenecji w jesieni 1833 r.”, wydane zostało w Paryżu w 1835.

Geneza
Nie-Boska komedia ukazała równocześnie z innymi wybitnymi dziełami romantyzmu polskiego: III
cz. Dziadów i Kordianem. Z. Krasiński, podobnie jak A. Mickiewicz i J. Słowacki, podjął problemy
dotyczące sensu historii i świata oraz funkcji poezji i poety. Podczas gdy utwory pozostałych dwóch
wieszczów koncentrowały się na sprawach niepodległościowych, w Nie-Boskiej komedii głównym
tematem rozważań stanie się dramat społeczny, opozycja między arystokracją a ludem. Jak zaznaczał
sam Z. Krasiński, jest to „dramat dotyczący się rzeczy wieku naszego, walka w nim dwóch
pryncypiów: arystokracji i demokracji”.

Tytuł
Tytuł dramatu jest nawiązaniem do utworu Dantego, Boskiej Komedii. W przeciwieństwie do dzieła
włoskiego twórcy, które ukazuje wędrówkę od piekła, poprzez czyściec do raju, Nie-Boska komedia
przedstawia piekło świata i historii, nie podlegające pozytywnej ewolucji. Jak zauważa Maria Janion,
tytuł dramatu może być interpretowany dwojako: „Albo historia, jako dzieło ludzi, musi być nie-
boska. Albo komedia, która się tutaj rozgrywa wbrew Bogu i mimo Boga, jest jednocześnie
koniecznym elementem negacji w dialektycznym zakreślonym boskim planie świata”.
Czas i miejsce akcji
Czas i miejsce akcji w „Nie-Boskiej komedii” Zygmunta Krasińskiego nie są precyzyjnie
określone. Większość przestrzeni nie odsyła do żadnych konkretnych miejsc, oprócz Okopów
Świętej Trójcy, które znajdują się na Podolu. Podobnie jest w przypadku czasu wydarzeń tego
dramatu. Właściwie trudno określić, kiedy rozgrywa się akcja, pojawiają się pewne nawiązania do
wydarzeń historycznych, natomiast nie ma żadnej wskazówki, która sugerowałaby, w jakim
przedziale czasowym rozgrywają się wydarzenia.

Możemy natomiast z całą pewnością stwierdzić, że „Nie-Boska komedia” Zygmunta Krasińskiego nie
realizuje Arystotelesowskiej zasady trzech jedności. Dotyczy to zarówno zasady miejsca, czasu, jak i
akcji. Mamy tutaj do czynienia z akcją, która rozpoczyna się ślubem Henryka i Marii, w drugiej
części na początku Orcio, czyli ich syn, ma już 9 lat, pod koniec tej samej części lat 14-15. Trudniej
dokładnie ustalić, ile lat chłopiec ma w części III i IV, których nie oddziela już taki duży dystans
czasowy. Można jednak z całą pewnością stwierdzić, że wydarzenia zaprezentowane w „Nie-
Boskiej komedii” obejmują okres dłuższy niż 15 lat. Można więc zakładać, że jest to kilkadziesiąt
lat.

Podobnie rozległe są przestrzenie, w których dochodzi do konkretnych wydarzeń. Nie są one


precyzyjnie ulokowane na mapie, natomiast mamy do czynienia z miejscami symbolicznymi, o
dość czytelnej semantyce, związanych z określonymi wyobrażeniami. Są to:

 drewniany kościółek,
 zamek zamieszkany przez Henryka i jego żonę Marię,
 ogrody otaczające zamek,
 lochy zamku,
 szpital wariatów,
 cmentarz,
 obóz rewolucjonistów znajdujący się na dzikim terenie,
 górzysta przestrzeń, gdzie prowadzi Henryka Dziewica.

Jedynym konkretnym miejscem, do którego odsyła przestrzeń wyobrażeniowa w dramacie, są


Okopy Świętej Trójcy na Podolu, znajdujące się na terenie dzisiejszej Ukrainy. To miejsce
wyjątkowo symboliczne dla polskiej historii i tradycji walk związanych z rozbiorami. W zamku tym
bowiem ukrywali się konfederaci barscy pod przywództwem Kazimierza Pułaskiego.
Konfederacja barska była buntem szlachty wobec Augusta Poniatowskiego. Do tego zbrojnego buntu
doprowadziła przede wszystkim postawa ostatniego polskiego króla wobec Rosji. Konfederaci
przedstawiali się natomiast jako obrońcy nie tylko samej ojczyzny, ale i wiary katolickiej wobec
prawosławnej Rosji, którą rządziła w tamtym czasie caryca Katarzyna II. Ulokowanie właśnie w tym
miejscu obozu arystokratów ma więc szczególne znaczenie.

W trakcie akcji najczęściej przywoływanym wydarzeniem historycznym jest jednak Rewolucja


Francuska (1789–1799). Do tego momentu w historii odwołują się przede wszystkim buntownicy z
Pankracym na czele, w pieśniach śpiewanych przez kolejne chóry pojawia się kilkukrotnie
symboliczna czapka frygijska, kobieta każe Henrykowi mówić do siebie obywatelko, hasła wolności i
równości to także czytelne nawiązanie do wydarzeń z końca XVIII wieku. Wspomina się także
powstanie listopadowe, ale jest ono ukryte pod warstwą aluzji.

You might also like