Sojusz Polsko-Francuski Z 1921 R.

You might also like

Download as pdf or txt
Download as pdf or txt
You are on page 1of 83

PARYZ Nr 11/145 1959

J. MIEROSZEWSKI :
W MATNI KOEGZYSTENCJI

Cz. MIŁOSZ:
LIST DO POLSKICH KOMUNISTÓW

A. BOBKOWSKI: CZARNY PIASEK


SPIS RZECZY
juliusz Mieroszewski: W ma/ni koegzystencji ......... . 3
Danuta Mostwin :
O J.S.A/~pcz.o.ś~~ . .~~O.~Z.i~~~~~~ ..~ 13
józef Czapski: Mój Londyn ................. . 29
Adolf Sowiński: Go/fryd Benn ................. . 35
Gotfryd Senn : Wiersze (przekład A. Sowińskiego 40
Andrzej Sobkowski: Czarny piasek ............. . .• 53

• 12po.wiadania •
Czesław Miłosz:
KRAJ
-
PARYŻ 1959
Lis/ d o polskich komunistów 97 listopad - Novembre
-ARCHIWUM POLITYCZNE -
Londyńczyk : Kronika angielska 101
S.W. Kozłowski: Przegląd niemiecki 105

NAj NOWSZA HISTORIA POLSKI


Piotr Wandycz: Sojusz polsko-francuski z 1921 T. 108

KRONIKA KULTURALNA
Zbigniew jordan: Kongres socjologów W Stresie .. 123
KSIĄŻKI

jarosław Dresler: Czy nowy Szwejk? ... . ........ 137


Florian Smieja: Nowe przekłady z hiszpańskiego III
(dok.) ........ ... ........... 141
S.W. Kozłowski: "Polen" ...................... 146
Rodak z Pomorza: Regionalna literatura kaszubska 149
Nadesłane nowości wydawnicze . . 151


Konkurs im. Kamila Norwida w
Buenos Aires ................ 152

A.K. Kędzior. WI. Popławski.



T. Felsztyn. A. janta. A .
Czerniawski. K. Romanowicz.
T. Katelbach : Lis/y do R edakcji . .. . ..... ... ..


E"a/a
153

160
INSTYTUT
- ip
LITERACKI
DALSZE WPŁATY NA DOM " KULTURY u

A.j. Kruszyński. Holstebro (Szwecja) ................... . 900frs


Władysław SzuI. Elizabeth. N.j. (USA) ponownie ........ 2.300 ..
Henryk Landowski. Tripoli (Libia) 2.500 ..
Ryszard Fiks. Chicago. III. (USA) 1.000 ..

DZIĘKUJEMY
W matni koegzystencji

Chruszczow nie jest żadnym teoretykiem, ale nawet z jego


wypowiedzi widać jasno, że nie istnieje koegzystencyj na dok-
tryna komunistyczna. Premier sowiecki w tym samym przemó-
wieniu deklamuje o pokoju i o "pogrzebie Ameryki" wraz z
całym kapitalistycznym światem. Wyszkolony komunista musi
sobie zdawać sprawę z antagonistycznych sprzeczności jakie
zachodzą pomiędzy doktryną komunistyczną a teorią pokojo-
BIBLIOTEKA "KULTURY": :vej koegzystencji z kapitalizmem. Żaden system zamknięty,
Jak komunizm czy katolicyzm, nie może uprawiać polityki ko-
egzystencji. W Anglii pomiędzy kościołem katolickim a kościo­
CZESŁA W MIŁOSZ łem an<Tlikańskim istnieje wzajemna tolerancja ale nie koegzy-
stencja~ Kościół rzymski jest w ofensywie i każdej niedzieli
RODZINNA EUROPA katolicy modlą się w swych kościołach o nawrócenie Anglii.
I choć po ludzku sądząc cel ten wydaje się równie odległy jak
komunistyczne millenium - kościół katolicki jak długo będzie
• kościołem katolickim nie może postępować inaczej. Gdyby
kościół rzymski zrezygnował z misji zdobycia wszystkich lu-
WIKTOR SUKIENNICKI dów świata dla swojej wiary przestałby być kościołem kato-
lickim.
KOLUMBOWY BŁĄD Dla Chruszczowa, który niewątpliwie jest przekonanym
komunistą, przywódcy amerykańskich związków zawodowyell
są "lokajami i sługusami kapitalistów". Wielogodzinną roz,.
• mowę z działaczami związkowymi zakończył Chruszczow
oŚwiadczeniem: "nasze systemy są absolutnie nie do pogo-
dzenia".
TIBOR DERY Swięta prawda - ale jak mają koegzystować ze sobą dwz
systemy "absolutnie nie do pogodzenia"?
NIKł . Czy to oznacza, że koegzystencja jest utopią i zbliżamy
Się ku wojnie?
W moim przekonaniu nie zbliżamy się ku wojnie. Koegzy-
stencja nie jest żadną doktryną ani polityczną teorią - jest
Imprlme en France tylko stanem faktycznym narzuconym obu stronom. Obie
JULIUSZ MIEROSZEWSKI W MATNI KOEGZYSTENCJI s
strony mu~zą ze sobą współżyć ponieważ nie mogą ze sobą wonej przestają być nosicielami rewolucji - epoka rewolu-
walczyć. Nie mogą ze sobą walczyć ponieważ są spętane stra- cyjnego komunizmu przechodzi do historii. Pozostaje tylko
chem pr.zed katastrofą atomową. nadzieja na ewolucję - czyli na pokojowe przekształcenie spo-
~le Iste;>ta. zagadnienia leży gdzie indziej. Demokracja ame- łeczeństw świata po liniach sowieckiego modelu. Podtrzymy-
rykanska ~lle j~st. tot~lnym systemem zamkniętym. Amerykanie wać wiarę w tak absurdalną utopię można tylko w całkowitym
nIe z~bowlą~ah Się anI przed sobą ani przed światem do zame- oderwaniu się od rzeczywistości.
ry~an~zowanIa wszys~kich ludów ziemi. Dlatego system amery- Przywódcy sowieccy są więźniami swojej ideologii. Denis
kanski bez popadanIa w wewnętrzne sprzeczności może ko- Healey, który towarzyszył przywódcom Labour Party w ich
egzysto~ać z kom~nizmem, z dyktaturą faszystowską czy niedawnej podróży po Rosji - opisał na łamach "The Obser-
z ustrojem '?0.narchlcznym. Ale. dla S~wietów koegzystencja ver" wielogodzinne dyskusje z Chruszczowem. Chruszczow
oznacza od.ejścle od dok~ry.~y I ustawiczne wikłanie się w między innymi - nie mógł zrozumieć dlaczego Labour Party
spr~ecznoścla<;h. Prze~ na j bl~zsz:>:ch kilka lat ~zystości oblicza przegrała wybory w roku 19')1. Premier sowiecki rozumował
doktryny mozna br~:mlć teoną, ze koegzystencja jest de facto następująco: jeżeli Labour Party istotnie reprezentuje k!as~
tylko c~asową . zmlan~ t~ktyki. Ale jeżeli przez najbliższe robotniczą to nie mogla przegrać wyborów bo cały brytyjski
Jata .wojny śWiatowej nIe będzie - koegzystencja dopro- świat pracy na nią głosował. Jeżeli jednak przegrała wybory
wadzI d~ b.ankruc~wa wiele podstawowych tez komuniz- to mogło to nastąpić tylko na skutek zdrady, tzn: tajnego ukł~
~u. O~aze Się w ~Ierv:szym rzc;:dz}e, że na drodze pokojowej du pomiędzy Labour Party a konserwatystami. Chruszczow
nIe TI?ozna pozyskac śWiata dla Idei komunistycznej ani dopro- wręcz odrzuca jako absurd znany powszechnie fakt, że W
wadzIć. de;> upadku systemu kapi~alistycznego. I wówczas jeżeli Anglii istnieją robotnicy, którzy głosują na konserwatystów.
komuOlścl. z~hcą wydobyć swóJ system z matni sprzeczności Takich przykładów można by cytować dziesiątki. Owe
będ~ .~usI~h swe doktrynalne .zaloże?i.a poddać. daleko idącej "ideologiczne więzienie" to nie jest tyl~o .kw~s~ia cenz~ry, za-
rc;:wlzp.. CI, ~tórz);' pogrzebalI reWIZjOOlstów I rewizjonizm kazów i prohibitów. Dla Chruszczowa nIe Istnieją przepisy cen-
rueco Się pospieszylI. zury i wszystkie informacje są dla niego dostępne. Jeżeli jednak
W s~mi~ n~leży s.twierdzić, że koegzystencja niesie z sobą jakiś fakt obiektywnie sprawdzalny nie mieści się w ramach
da!eko wl~ce) nIe~ezpleczeńs~w dl~ kom!ln~zmu niż dla kapi- doktrynalnego poglądu Chruszczow odrzuca go jako. absu~d:
talIzTI?u. Jeze.1I b?wle.m do WOjpy śWiatowej nIe dojdzie - koegzy- Komunistyczni intelektualiści biorą te sprawy znaCZnIe mnIej
stenCJa s,tan.le Się Ole~chronn~e grob~m komunistycznej utopii. dramatycznie. Lecz starzy zawodowi komuniści typu Chrusz-
Ludzkośc I?le tylko ?Ie bę~zle mÓWiła wspólnym językiem - czowa lub Gomułki - utracili zdolność konfrontowania swoich
~<? przepo~l~dalI sowieccy "językoznawcy", ale zawiodą również
poglądów z nowymi faktami i nowymi informacjami.
1 lOn~, n:nI~j poetyczne marzenia komunistycznych teoretyków.
StanIe Się .Jasne ~onad wszelką wątpliwość nawet i dla ludzi Lecz niemniej przecież sprawa jest przesądzona. Skłonny
w !'10skw.le - ze .robot?icy najbardziej uprzemysłowionych jestem przypuszczać, że na dnie duszy nawet Chruszczow wy-
kraJó':'" śWlata.wyroślI raz I na zawsze z utopijnego marksizmu. czuwa niejasno, iż rozwój sytuacji historyc~nej odb~e~a coraz
l!strój ko~unIstyczny tym krajom można by jedynie narzucić dalej od litery klasycznych tekstów markSizmu-lenInIzmu. Z
~Iłą. Premle~ Chruszcz.ow "grze?ią~" ame~yk.ańs~ kapitalizm"
chwilą gdy stało się oczywiste, że ani w Anglii ani w An:eryce
J równoczeŚnIe rezygnując "na Wieki z uZyCIa siły przypomina klasa robotnicza nie podejmie hasel komunistycznych - jedyną
do złudz~~ia niek~órych polityk.ów z. Bonn, kt~rzy łudzą Niem- ~adzieją rewolucji mogla być tylko zwycięska wojnCl;. Rezygr:'!-
ców rew!zJą g~an!cy ?a Odrze I NySie rezygnując równocześnie jąc z wojny jako narzędzia rewolucji - komUnIŚCI rezygnują
uroczyście z uZy~la s.lly. Perspe.ktywy skomunizowania Ameryki yv gruncie rzeczy z rewolucji światowej i a.kceptują stałe wspó.ł­
na ~rodze pokojo,,:,eJ s~ rÓWnIe realne jak pokojowa rewizja Istnienie różnych systemów społeczno-pol!tyczn);'ch. Wszystkie
granIcy na Odrze I Nysie. slo!fany o pokojowej ewolucji ~~ komu~lzn:oWI - . hasla po-
. Gdyby se.kwens wydarzeń histo.rycznych ~ył inny - gdybJ: kojowej przyjaznej koegzystencji z. kapltal~zmem I.tp. - . są
nIe Stany ZJed~oczone, lecz ~osja by ła ojczyzną pierwszej h~rezją. Żaden z klasyków ~~rkslzn:u nIe mÓWił .bowl~m
bo~by atomowej - wówczas Istniałaby możliwość narzucenia n!gdy o ewolucji tylke;> e;> r~wol,!cjl. W. pls~ach ~1arksa I LenIna
ŚWIatu ?oktryny. komunistycznej. Lecz w sytuacji jaka wytwo-
~Ie znajdziemy rów?lez nIgdz.le wzmianki. o. wieczystym poko-
rzyła ~Ię obeC:nIe, bomba atomowa g-ra przeciwko rewolucji
jOwym współistnienIU komUnIzmu z kapitalIzmem.
ko:nun~styczn.ej. C~ruszczow powtarzając ... pokój, pokój, po- • Komunizm stoi i upada swym uniwersalizmem. Z chwilą
~óJ, nIe zdaje so.ble. sprawy, ~e skreślenie wojny z rejestru j~~nak . gdy się okaże, że .łat:viej jest wylą~ować. n.a księżyc,u
Instrumentów polItyki, na dłuzszą metę pozbawia komunizm nlZ ZnIszczyć system kapitalistyczny w najbardZiej uprzemy-
charakteru rewolucyjnego. Z chwilą gdy bagnety armii czer- słOwionych krajach świata - pokojowa koegzystencja ozna-
, JULIUSZ MIEROSZEWSKI W MATNI KOEGZYSTENCJI 7

że świat bezwojenny nie będzie w niczym przdypom i.nał t~i~t~,


czać będzie doktrynalną kapitulację i przyjęcie w praktyce
zasady wielopoglądowości. d ł b· wojny w odstępach wu d zles o e mc , t
Pokolenie rewolucyjnych komunistów do których należy który f~~ °C~a us~~z~~ domaga się powszechnego rozbroje~ia
a przeclez r . ·d· . . ko elementu hls-
Chruszczow - do końca będzie się wzdragać przed wyciągnię­ a nie paktu o nieagresji. Llkwl acp w.oj.ny ja I· k
ciem oczywistych wniosków z tej oczywistej sytuacji. Chrusz- . .ó h ąć musi proces dZiejowy w nowe ozys o.
tono-tw rczego pc n. k t r u' ą się z czasem nowe pra-
czotv do śmierci będzie zapewniał Amerykanów, że ich wnuki
~ą komunistami. ~d~~~o~~i~y~t~~~:z~:;:ks rY~i: IZm~gł ' ani przewidzieć ani
Ale fakty pozostają f~ktami. Koegzystencja - w dalszej przeczuĆ. . . . kó
Dopóki marksiści nie wyci~gn~1 odćwazr;le wnclohs i :am~
perspektywie - zredukuje uniwersalną ideologię komunizmu
ad absurdum. Komunizm przestanie być ideologią i przekształci .' .. d pót będą Się WI da w za osny ł
s~ w system społeczno-gospodarczy - jeden z wielu. ~~:~i::j~C;r~u:;~~ec~noś~iach jak czyni! to premier ChruszczOw
Zrezygnowanie z wojny jako instrumentu komunistycznej w serii swych ameryka.ńsk.ic? przemówień. . Obie
polityki rewolucyjnej - pociąga za sobą jeszcze jedną ważną Po obu stronach Istmeje szczery lę.k przed wOJn~. b'
konsekwencję· Trzeba będzie przyjąć "otoczenie kapitalistycz- stron szczerze wojny nie pragną. Oble strony z ają so I~
ne" za stały czynnik sytuacji międzynarodowej. Wszyscy, y f ktu że dla procesu historycznego trzeb~ stwor~
amQrykańscy i brytyjscy obserwatorzy, którzy stykali się z
Chruszczowem i czołowymi przywódcami sowieckimi - pod-
r
spraw ~ ~ b'o na powodzie rzeki Historii nie mozemy sobie
nowe. ozys o. .. k
więcej pozwohć. PoboJowls a zawsze. y .
b lo można zaorać. Ale
. ' b I by
kreślają wiecznie żywy lęk sowieckich komunistów przed "ka- radioaktywnych pustyń ani zaorać Ole mozna, am me y o
pitalistycznym okrążeniem". Dla Chruszczowa, który patrzy ich komu zaorać. . .
na świat poprzez pręty swej ideologicznej klatki - kapitalizm Na razie nikt nie ma koncepcji Świ.ata bezwojennego tj.
to przede wszystkim kontrrewolucja. Jak ma wyglądać poko- Ś i ta ku któremu zmierzamy. Czternaś~le lat temu spadład ~a
jowa koegzystencja rewolucji z kontrrewolucją tego nie do-
wiemy się z pism klasyków marksizmu-leninizmu. ,,$więte H~IrOSZlmę
a.
p
·Ierwsza bomba atomowa. Niemal następnego Ola
. . d . ł . a międzyna­
rządy amerykański i brytyjski wypowie zla y Się ~ .
Icsi~gi" uczą nas natomiast, że kontrrewolucyjne siły świata
rodową kontrolą broni atomowych. W roku 19~. lI~:jaB~~~f~
dążą i zawsze dążyć będą do wytrzebienia komunizmu, którego
dukowała swoją pierwszą bombę atomową· le ku Stany
twierdzą i ostoją jest Związek Sowiecki. Dopóki sytuację poli'- zatomizowała się" w roku 195 2 . W tym samym ro a w
tyczną rozpatrujemy z pozycji doktryny marksistowskiej dopóty
Zjednoczone wyprodukowały pierwszą bomba wodorow~ roku
Amerykę określać się musi jako śmiertelnego wroga komunizmu
i Związku Sowieckiego. rok później i Rosja stała się :ocarstv.:~mst:~ o:i~~~lka Bry-
1956 członkiem "klubu wO orowego
Ojcowie-fundatorzy marksizmu-leninizmu układając sche-
mat niezmiennych praw procesu historycznego nie prze- tania. . l· t .
Rokowania na temat międzynarodowej. kontro I . a o,?ow~J
widzieli epoki atomowej. Wynaleziona przez nich newtonowska
mechanika społeczno-gospodarcza zawodzi całkowicie w erze i rozbrojenia trwają od ro~~ 1946 . Od ~ej datyw c~[t~~~u:z~
atomowej. Proces dziejowy - tak jak go widział Marks - łańcuch planów i konferenCJI - występuHC~ch N· At
. ami· UOlted atlons 0-
regulowany był periodycznymi wojnami, które z kolei stwa- przedmiotu pod mon~to!m~~Il1 (ntzw B . "ha) Disarmament
rzały wielkie okazje dla rewolucji. Według Lenina imperializm mic Energy CommiSSIOn p an aruc .' " D· rmament
stanowić miał szczytową formę kapitalizmu a imperialistyczne Commision" (zmodyfikowany plan po~rzednfl), ,,~.s)a·t aż
wojny były z kolei nieuchronną konsekwencją kapitalistycznego Sub Committee - 1954" (plan brytYJsko- rancus IÓ ~ P:,
systemu. Ten cały schemat, którego teoretycznemu rozpraco- po -ostatni plan Chruszczowa wy sunięty w przem wlenlU w
waniu poświęcono tysiące tomów - stał się dziś anachroniz- ONZ we wrześniu bieżącego roku. . '
mem. Dziś trzeba wybierać. Albo trzeba oświadczyć, że mar- Wi kszość obserwatorów i publicystó:w .zachodm0. ~yra~a
ksistowska teoria procesu dziejowego jest słuszna i zaakcepto-
ę.. tkie rokowania rozbrojemowe rozbijają Się
pogląd'd I~ ~szkYs t 1'1 Nie podzielam tej opinii. Wszystko
wać wojnę atomową - albo trzeba stwierdzić, iż w epoce o 7"'Ua meme on ro . k ol
~ .. roblem kontroli tylko o problem ontr era.
atomowej wojna przestała być narzędziem polityki choćby mo- rozbija Się me o p ·d· Ikowite rozbrojenie z likwida-
tywowanej celami rewolucyjnymi. Ale przyjmując to drugie Plan Chruszczowa przewI uje ca I . P
stanowisko trzeba konsekwentnie uznać, że wymazanie wojny c· akademii wojennych i sztabów gene:al.nych w ączme. ~
% obrazu naszych dziejów uniemożliwia stosowanie analizy ~ą sł świetn ale kto ma go przeprowadzIć I .kto kon.~rolować:
marksistowskiej w odniesieniu do prawidłowości procesu dzie- T~ s wsz ~tko plany na wyrost i ~. obecnej sytuacJI <=;ałkowl~
jowego. Albowiem marksistowskie prawidłowości w epoce at,: cie n1ereal~e. Nie ma bowiem agenCJI, ~tó.ra mogłaby Je urze
mowej przestaly być prawidłowościami. Nie ulega wątpliwOŚCI, czywistnić. Plan powszechnego rozbrojema mógłby przepro-
8 JULIUSZ MIEROSZEWSKI W MATNI KOEGZYSTENCJI 9

wa.dzić tylko i wyłącznie. rząd światowy. Ponieważ do rządu Był czas, że Amerykanie posyłali broń i zaopatrzenie Rosjanom
śWiatowego bardzo nam Jeszcze daleko wszystkie dyskusje na ponieważ solidaryzowali się z ówczesną polityką sowiecką,
temat planu Chruszczowa skazane są na niepowodzenie. której celem było pobicie hitlerowskich Niemiec. Jeżeli Amery-
. Tezą. tego ~rtykułu jest twierdzenie, iż koegzystencja kanie dziś z eksportu do Rosji wyłączyli wszystkie materiały
I utrwaleme pokoJu ~ywrze na .dalszą me~«f potężn!ejszy forma- o charakterze strategicznym uczynili to dla tego, że nie soli-
tywny wpływ. na ś.wlat komumstyczny mz na ŚWiat zachodni. daryzują się już z celami polityki sowieckiej.
ArI?eryka moz~ w~JŚć w epokę b~zwojenną z całym swoim ba- Nie ma dwóch logik - jest tylko jedna logika, ta sama
gazem.- RosJa me. To~ez pacyfistyczna 'przebu?owa i rewizja dla Niemców co dla Rosjan. Chruszczow nie ma żadnych pod-
k0Il!umzmu trwać będzie długo. Dopóki to me nastąpi nie staw do wnioskowania, że Amerykanie z jednej strony zdecy-
mozn.a wyłą.czyć wiel~ic~. niespodzia?e~ ze s!rony Moskwy. dowani są zbroić Niemców a z drugiej strony przeciwstawić
~alezy pam.lętać rów01e~ l. o tym, ze Ideologiczny uniwersa,- się ich rewizjonistycznej polityce. Toteż dopóki Ameryka bę­
hzn: kon:umzmu stanowI me tylko sprężynę agresywnej poli- dzie zbroić Federalną Republikę dopóty Chruszczow nigdy nie
tyki Sowlet?w na zewnątrz, lecz jest również źródłem dynamiki uwierzy, iż Waszyngton nie solidaryzuje się z rewizjonistye;z.
wewnętrznej rozbudowy. Czy Chruszczow może powiedzieć nymi celami polityki niemieckiej.
"rad.zleck~m lu~ziom": !.'nigdy n!e bę~zie wojny, nigdy nie My po tej stronie barykady wiemy, że amerykańska poli-
bę?zle śWiatowej .rewolucJI, komumzm mgdy nie ziści swojego tyka w stosunku do Niemiec jest de facto nielogiczna, gdyż
umwersalnego mitu". Waszyngton wprawdzie pragnie uzbroić Federalną Republikę
. Są nar~dy')ak Rosjanie i Niemcy, które nie mogą obejść lecz równocześnie daleki jest od popierania planów rewizjonis-
Się bez "miS)! . Dla tych ?arodów państwo nie jest celem tycznych. Prez. Eisenhower proponuje Niemcom identycznie
san:yn: w ~O~I~ tr:lko narz«fdzlen: do celu, .który ob.ejmuje swym to samo co Schlamm proponuje Amerykanom. Schlamm pro-
zasl«fglem Jezeh me glob ziemski to w kazdym razie spory jego ponuje Amerykanom by zaadoptowali cele niemieckie - Eisen-
wycmek. hower proponuje natomiast Niemcom, by zaadoptowali cele
~ !'fi.emczech rozsprzedano ostatnio 3S tysięcy egzempla- amerykańskie. I w nadziei, że tak się stanie - zbroi ich. Cele
rzy kSlą~kl. W.~. Schlamma pt. "Die Grenzen des Wunders". amerykańskie są czysto defensywne i nie mają nic wspólnego
Autor me Jest zadnym eks-hitlerowcem. Przeciwnie był bliskim z rewizjonizmem. Amerykanie sądzą, że uzbrojone Niemcy
v.:spółpracownikiem Carl von Ossietzky - zamęczonego przez Zachodnie zadowolą się rolą wieczystych stróżów "granicy"
hltlero~;ów. Schla.mm w~półredagow~ł świetną "Die Welt
buehne - tak blIsko zWiązaną z dZiałalnością von Ossietz- NATO.
Sądzę, że przeciętny Niemiec może hołdować tylko jed-
ky'ego. nemu z dwóch następujących poglądów: może sobie powiedzieć
Cóż proponuje dziś pan Schlamm?
_ "zbroimy się, ponosimy związane z tym ciężary w nadziei
A'-!to~ ".Gra~ic C:udl}'" proponuje "cud" następujący: odzyskania ziem któreśmy utracili". Może sobie jednak powie-
k.omumścl ~o]ą. Się wOJny. Wszędzie tam gdzie natrafiają na
dzieć inaczej - "nie mamy żadnych szans odzyskania utraco-
sl.łę -:- ~ofaJą. Się. Wycofaliby się i z Europy, gdyby w Euro-
nych terytoriów na drodze wojennej po co więc mamy się
pie .lstr;lał sOJusz reprezentują~y siłę ~ dynamizm. Skąd wziąć zbroić i ponosić związane z tym ciężary. Statut neutralny da-
t~kl sOJusz? Panu Sc~lammowl od.powl~dź. na powyższe pytanie
me. nasuwa trudnOŚCI. Amerykame wlOm zawrzeć przymierze leko lepiej by nam odpowiadał".
WOjskowe z Zachodnimi Niemcami (niezależnie od NATO) Oba powyższe poglądy są logiczne i zrozumiałe. Jest jed-
I• uznac< suwerenno ś<c N·lemlec
. w stosunku do wszystkich ziem nak absurdem wymagać nawet od Niemców by się zbroili,
płacili podatki na armię i równocześnie ze wszystkiego rezy-
które :wc~odziły w skł~d Reichu w roku J939. Wówczas spra:
wa NlerI?lec sta~aby Się spravyą Ameryki. Stany Zjednoczone gnowali. A jeszcze większym absurdem jest wmawiać w siebie
dałyby ~Iłę. a Nlerr;cy ze s~~J .strony dynamizm i konkretny
i w innych, że to jest możliwe.
c~1. RosJame ~ takl~J sytuacji Ole zaryzykowaliby wojny i stop-
Najbardziej charakterystycznym momentem tezy Schlam-
mowo wyc?fahby Się w swe rodzinne pielesze. ma jest przekonanie, że dynamicznym można być tylko za cenl#
.Innyml słowy Schlamm proponuje aby niemiecki mit wiel- agresywności. Ten sam Schlamm ubolewa, że młode pokolenie
Niemców utraciło "cel" z oczu i steruje ku neutralności.
kOŚCI zaa~optow.ała ~.m.eryk~ ... Ponieważ Stanom Zjednoczo-
r.t ym br~k Jest .mltologu I "miSJI" - Niemcy są gotowi wypo- Dla Rosjan "cel" - to opanowanie świata i ufundowanie
zyczyć Im swoJe. własne "sny o potędze". ustroju komunistycznego na całym globie.
~ozum0v.:anlU. ~chlamma nie można mimo wszystko od- Dla Niemców - przynajmniej niektórych - "cel" to
m?wlć pewnej logikI. Co to oznacza zbroić Niemców? Zbroić zjednoczenie wszystkich ziem rzekomo niemieckich i restaura-
NIemców oznacza solidaryzować się z ich politycznymi celami. cja "Drang nad Osten".
10 JULIUSZ MIEROSZEWSKI W MATNI KOEGZYSTENCJI
"
W epoce narzuconej nam siłą faktu koegzystencji powyż­ trwały pokój - są do osiągnięcia ale za cenę przebudowy
sze "cele" są anachronizmem. Bez wojny, agresji i zbrojnego komunizmu. Ze stalinizmem czy z neo-stalinizmem koegzy-
zwycięstwa owe "misje" skazane są na zwietrzenie i spróch- stencja nie jest możliwa. Perspektywy pokoju są wprost pro-
nienie na cmentarzysku Historii. porcjo~alne do potencj.alnych. mo*liwości przemian ustrojów
Ani Rosjanie ani Niemcy nie odnaleźli się jeszcze w no- komUnistycznych. Polski PaźdZiernik, który na Zachodzie stał
wym bezwojennym świecie. Nie jest wykluczone, że wielkie, się legendą - utrwalił przekonanie, że komunizm jest zdolny
drapieżne narody wczorajszego świata - narody, które czer- do ewolucji. Ale Październik był odosobnionym eksperymen-
pały swą moc i dynamizm z ideologii agresji - skarleją w tem, z którego Gomułka stale się wycofuje. Teraz jest chwila
epoce bezwojennej. Kto wie czy za sto lat Rosjanie nie będą by Październik w pełni odestaurować i nadać mu znamiona
poszukiwali "prosperity", neutralności i izolacjonizmu. Być powszechnego ruchu ewolucyjnego w bloku państw komunis-
może w bezwojennej epoce wysuną się na czoło narody, któ- tycznych. Program trudny i ambitny - ale czy nasza sytuacja
rych dynamizm i siła twórcza nie wypływały z instynktu ag-resji kiedykolwiek była łatwa?
i imperializmu. Może ci, których żywiła ideologia agresji po-
myśleć będą musieli o innym chlebie? Ale czy sępa można Juliusz MIEROSZEWSKI
żywić kukurydzą?


W tym procesie docierania się dwóch systemów i dwóch
światów - Polska może odegrać doniosłą rolę. Frazes o "po-
moście między Wschodem a Zachodem" mógłby się stać progra-
mem pod warunkiem, że byłby właściwie rozumiany. Wi
obecnej sytuacji Polska mogłaby bardzo wydatnie przyczynić
się do rozładowania napięcia międzynarodowego pogłębiając
swój wpływ na państwa bloku wschodniego.
Jeżeli nie ma być wojny światowej - jeżeli naprawdę
Pomoc aczkową
Wschód i Zachód dopracować się mają pokojowej polityki • WSZECHSTRONNĄ
cywilizowanego współistnienia - byłoby to możliwe jedynie
poprzez ewolucję całego bloku wschodniego po liniach pol- • SZYBKĄ
skiego modelu. Wyłączamy z tych rozważań Chiny, bo to jest
zagadnienienie odrębne . W bloku wschodnim łącznie z Rosją • SPRAWNĄ
dokonywują się poważne przemiany . Chodzi w tej chwili o dwie
rzeczy. O pełną restaurację Października w Polsce i o upow-
szechnienie polskiego modelu w państwach bloku wschodniego. DO POtSIG LUB ROSJI
Powtarzam: jeżeli nie ma być wojny światowej ewolucja Zapewnia na całym świecie
komunizmu jest sprawą przesądzoną. Z wszystkich państw
w bloku wschodnim Polska ma najwięcej po temu danych by NAJWIĘKSZY DOM WYSYŁKOWY
na tę ewolucję wywrzeć decydujący, formatywny wpływ. Ale
by ten program mógł liczyć na powodzenie musiałaby nastąpić
w Kraju generalna zmiana warty. Grabarze Października winni
odejść. Stawiamy sprawę jasno. Nie namawiamy nikogo do
TAZAB OF LONDON
montowania , ,drugiego etapu". Uważamy natomiast, że zary-
sowujące się perspektywy odprężenia międzynarodowego umoż­ AUSTRAUA W. BRYTANIA U.S.A.
liwiają liberaJizaci~ polskiego modelu. Jeżeli owa liberalizacja MELBOURNE. C. I . TAZAB HOUSE NEW YORK.
okaże się sukcesem, polski ustrój może się stać orientacyjnym 327. Collins Stl.. LONDON. S.W.7 . 3&, Third Avenue.
"ID!lWTem dla procesu przemian w całym bloku komunistycznym. Tel. Melbourne 1314 22. Roland Gdns .• Tel. ALgonąuin
Miliony ludzi po obu stronach barykady uważają koegzy- Tel. FRE 3175. 4-4160 J
stencję za mrzonkę. Sądzimy, że koegzystencja a tym samym
KIESZONKOWY

KALENDARZYK INFORMATOR
POLAKA W KANADZIE 1960
(VIII Rok Wydawnictwa)
do nabycia u wydawcy
Roman Bąbczyński
64, Indian Rd., Toronto 3, Ont. Canada o przestępczości
Cena 60 centów wraz przesyłką młodzieżowej w U. S. A.
Kalendanyk zawiera cenne informacje o polskich organizacjach,
parafiach i polskich firmach handlowych w całej Kanadzie.
Ponadto z racji JODO-Iecia Chrztu i istnienia Państwa Polskiego
załączona mapka Polski w kolorach (województw).
Nabywajcie zaraz po ukazaniu się, bo nakład ograniczony. I. ]UVENILE DELINQUENTS
Generalny przewtawiciel Rocznika Polonii w Kanadzie Ostrożnie! Zwolnijmy! Ten samochód mijający nas z
Przedstawiciel "KULTURY" szybkością znacznie przekraczającą przepisowe 60 mil na
godzinę - to teen agers. Nie wiadomo co im strzeli do głowy.
Wysiądźmy z tego autobusu, zaczekajmy na inny. Ta roz-
krzyczana banda wyrostków i dziewcząt z mocno umalowany-
mi wargami - to te en agers. Działają nam na nerwy. W
launchenette hałasują i oblegają automatyczne maszyny do
gry, śmieją się prowokująco rozparci za ladą. Włóczą się po
pustych ulicach i późnym wieczorem rozbijają latarnie. A
wyjdźmy z dzielnicy rezydencjalnej, przejdźmy się zaśmieco­
nymi uliczkami slums'ów - zauważymy ich na rogach ulic.
Noszą obcisłe dugarees i czarne skórzane żakiety, albo krzy-
kliwe, kolorowe koszule. Dziewczęta ubierają się na czarno,
wąskie spodnie, obcisłe swetry. Chłopcy pozują na to, aby być
drape. Ich mundur to rażąco wąskie spodnie o nogawkach
krótszych z przodu i nieproporcjonalnie długich w tyle, jaskra-
we krawaty, ekscentryczne marynarki lub bluzy. I naturalnie
długie włosy. 2aden z nich nie chce być square. Być square to

OSTATNIE . znaczy być sissy - mazgaj, niedorajda. Square jest to układ­


ny college boy, który ubiera się normalnie i przychodzi wie-
czorem do domu.
WIADOMOŚCI Mijające nas w zawrotnym tempie samochodu roześmiane
twarze, i te spoglądające ironicznie, spode łba na rogach ulic,
Jedyne pismo polskie w Republice Federalnej Niemiec muskularna młodzież rozpychająca się w autobusie, gwiżdżąca
w kinie, włócząca się wieczorami po opustoszałych ulicach -
UKAZUJĄCE SIĘ TRZY RAZY TYGODNIOWO. to teen agers - wiek niebezpieczny pomiędzy ro-tym, a 18-tym
W KALDĄ NIEDZIELĘ DODATEK. rokiem życia.
Redakcja, administracja, drukarnia. Tylko niewielki ich procent przejdzie przez ten okres spo-
Mannheim-Schoenau, Lilienthalstr. 30 I kojnie i bez najdrobniejszego odchylenia. Zarazek buntu,
chęci wykroczenia przeciwko ustalonym normom dotyka wszy-
l.. DANUTA MOSTWIN o PRZESTĘPCZOSCI MŁODZIEŻOWEJ W USA tS

stkic~. Nie u .wszystkich jednak odporność jest jednakowa. samego punktu drugie koło o większym niż poprzednie pro-
J~dnI pr~echorują go lek~o, tak że nawet najbłiższe otoczenie mieniu . Otrzymamy obręcz, którą możemy nazwać polem
nIe będ~l~ zdawało. s?ble sprawy z niebezpieczeństwa. Inni a k c j i s p o ł ~ c z n ej. Każdy . z wymienionych wyżej
będą mielI. na sumienIU drobne wykroczenia przeciwko pra- zawodów spotka Się z pokrewnym sobie zawodem na terenie
wu! .ale nIe za~sz~ zostaną. zauważeni lub zatrzymani przez akcji społecznej.
polICję: J~szcze InnI ze~kną ~Ię z sądem dla niełetnich, zostaną Social work moglibyśmy umiejscowić pomiędzy zawodem
ostrzezem przez sędziego I odesłani pod opiekę rodziców. lekarskim, a nauczycielsko-wychowawczym. W z ależ ności od
Tylko. ?~obny odsetek. młodzieży. ~skarżonej o przewinienia potrzeb jednostki social w ork leczy jej boląc z ki społeczne lub
powazmejsze, a główme recydyWIŚCI, zostanie osądzony jako wyjaśnia i tłumaczy podstawę niedomog i psychicznej. Opiera
guilty i juvenile delinquents. się głównie na w ierze w wartość jednostki i przekonaniu że
Mianem juvenile delinquents okreś!a się dziecko, którego dobra jej nie nałeży poświęcać dobru państwa . '
za~howa~ie jest. anty-społecz.ne i przeciwne temu, czego spo- Chociaż praca społeczna ma za sobą długą trad ycję, jako
dZle",:a Się od mego otoc~el~lIe .. W roku 1950, na konferencji zawód (profession) i nauka, wykry stalizowa ła się dopiero nie-
w Białym Domu, omawiającej problem przestępczości mło­ dawno. W Stanach Zjednoczonych social work rozgałęzia
dzieżowej postanowiono zaniechać dotąd używanego terminu się na trzy zasadnicze działy:
Juvenile Delinquency i zastąpić je określeniem children who Social casework - praca z jednostka.
rebel - dzieci, które się buntują. Chociaż już dziewięć lat Social group work - przy czym gr~pa jest zrozumiana
upłynę!o ~d powzircia tej słusznej decy~ji, termin delinquency jako najmniej dwie osoby, a najłepiej dziesięć do dwunastu
tr~a .1 uzy~any j~st .na porząd~u. dZlennx m. Tylko ludzie
osób i nie powinna tej liczby przekraczać.
oCierający Się codziennIe o młodzlez dotkOlętą tym rodzajem
S.0cial commu;tit y. org anization - w łuźnym tłumaczeniu
sc~orzenia psychicznego, cofa ją się instynktownie przed pięt­ polskim - org anIzacja obywatelska. Jest to obecnie bardzo
nUjącym słowem przestępczości, a zastępują je określeniem - ~ozwi j aj ~ca si ę 'praca na te ren.ie z a mieszkałym przez ludzi
bunt. Intere sujących Się t~ m samym problemem, lub związanych
Bunt ten zrozumiany jest jako usiłowanie dziecka zacho- wspólnym szerszym Interesem społ ecznym np. poprawianiem
wania i obrony własnej godności, własnej osobowości, wtedy lub ulepszeniem stanu mieszka niowego dzielnicy. Wyrabia
gdy te wartości są narażone, niszczone lub zaprzeczane. ' opinię społeczną i poczucie przy należności.
W roku 1957, 530 tysięcy dzieci w wieku od lat 10-ciu Casework - praca z jednostką jest istotą i podstawą
do 18-tu stanęło przed sądem. Obecny stopień wzmagania amerykańskiego social work. Amerykanie uważają, że jest
się przestępczośc~. młodzieżo~ej nie zmalał, a oblicza się, że ich wynalazkiem i są z niej bardzo dumni. Gdy zwróciłam'
w roku 1965 mIlIOn młodOCianych przestępców stanie przed uwagę na jednym z wykładów, że casework jest 'luksusem
sądem. ~Ia nieIetn!ch w. Stanach Zjednoczonych. Przestępczość amery~ańskim i że tylko bogate p a ństwo może sobie na nią
mł?dzlezowa u~azana jest za pr?blem społeczny. Dlatego też pozwolIć, przyznano ~i rację. Dowiedziałam się jednak, że
opieka n~d dehnCJ.uents, stoso~ame środków zaradczych i tera- Europa zaczyna przejmować zasady casework i stosować je
pia nalezy główOle do agencJI społecznych - social agencies, z sukcesem.
które są wykładnikami miejscowego społeczeństwa. Co to jest casework?
Aby wyjaśnić co to jest casework, która staje się coraz
bardziej popularna i obejmuje coraz więcej dziedzin życia ame-
rykańskiego, zacznę od jej definicji sformułowanej przetz
2. METODY ZARADCZE - SOCJAL WORK Swithum Bowers i uznawanej przez większość uniwersytetów
Stanów Zjednoczonych.
młodzieżą przestępczą jest bardzo
Praca. z. ciekawa ' ale "Social casework jest sztuką, w której wiedza i nauka
..
tez
.
mezml~rnIe trudna, szarpiąca nerwy, a często niewdzięczna. o . stosunkach ludz~i~h ora: umiejętno.ść o?cowania z ludźmi są
AgenCje społeczne, państwowe, stanowe, lokalne (miejskie), uzyte w cełu zmobilIzowanIa zdolnOŚCI w jednostce i odpowied-
czy też prywatne oparte są na zasadzie social work. nich zasobów. w . sp<?łeczeńst:",i~ ?ł.a ulepszenia wzajemneg-o
Co to jest social work? d.ostosowywanI~ s~ę jednost~1 I. jej otocze.nia". Zapoznając
Się z nową dZi edZiną pracy I Wiedzy natrafiamy natychmiast
. Wr~braźn:y ~obie koło, w. którego zasięgu gromadzą się
I zazębiają o Siebie zawody mające bezpośredni kontakt z czło­ na cały łańcuch związan ych z nią terminów. Jest to vr wy-
wiekiem. Będą to: medycyna, prawo, nauczycielstwo, dzia- padku social work dość skomplikowane, g-dyż dosłowne tłu­
łalność kościołów i praca społeczna - social work. Każdy maczenie nie odda istotnego znaczenia terminów. Na przykład:
z nich zajmuje pewien wycinek koła. Zakreślmy teraz z tego "pracownik społeczny" przywodzi mi na myśl ubezpieczalnię
16 DANlITA MOSTWIN o PRZESTĘPCZOSCI MŁODZIEżOWEJ W USA 17

społeczną i urzędnika za biurkiem, a przecież to nie jest dziej samochodu, albo jego matka, jest podejściem do osoby
funkcją social worker. "Działacz społeczny" - to za wiele o jedynej, jej tylko właściwej strukturze psychicznej. Nie ma
Ebyt szumne. Najwłaściwiej byłoby "wychowawca społeczny": dwóch wypadków identycznych, każdy człowiek inaczej usto-
ale ?lyślę, że najlepiej przyjęłoby się w języku polskim okre- sunkowuje się do swego kłopotu i inaczej go rozwiązuje lub
śleOle "opiekun społeczny", które jest już znane i mniej nie daje sobie z nim rady. Opiekun musi umieć słuchać i tylko
więcej wiadomo o co chodzi. umiejętnie kierować rozmową tak, aby nie zrazić, nie obrazić
Na casework proponuję termin "socjoterapia", a na klienta, pozwolić mu się wypowiedzieć, a jednocześnie utrzy-
c~eworkeT, który musi połączyć dbałość o wewnętrzny, psy- mać zwierzenia czy dyskusję w odpowiednich ramach. Wyda-
chIczny stan klienta z jego adaptacją do życia w społeczel\­ wałoby się, że wysłuchanie jest rzeczą mało ważną. Ale jak już
stwie, termin "soc-internista". dowiodła psychiatria, od której wiele zapożyczyła social work,
W Ameryce rzadko kto odróżnia ogólny termin sociał głośne wypowiadanie się często zupełnie inaczej naświetla
łDorker od bardziej ograniczonego caseworker. Zwykle klient mglisty, dławiony w sobie problem, Socjoterapia nie sugeruje,
mówi o nim: my workeT. W Polsce przyjęłoby się pewnie ani nie pokazuje drogi wyjścia z problemu, klient ma prawo
popularne "opiekun", "opiekunka", jak "doktor" na okre- stanowienia o sobie. Można mu tylko wskazać do czego do-
ślenie lekarza bez względu na to czy się doktoryzował czy nie. prowadzi taka, a nie inna zamierzona przez niego droga po-
Uważam, że termin "klient" jest odpowiedniejszy niż "podo- stępowania. Można też drążyć głębiej, ale nie we wszystkich
pieczny". Przedrostek "pod" sugeruje zależność, a to jest przypadkach, uprzytomnić klientowi dlaczego na skutek swej
przeciwne zasadom pracy społecznej i socjoterapii. konstrukcji psychicznej chce on wybrać takie, a nie inne
Socjoterapia rozwinęła się i nabrała znaczenia w okresie rozwiązanie, jaki układ warunków wpływa lub wpłynął na
wielkiego kryzysu amerykańskiego w latach dwudziestych, jego stan obecny. Klient wie wreszcie, i w tym umacnia go
gdy do agencji społecznych zaczęli zwracać się po pomoc opiekun, że sprawa jego jest tajemnicą i nie będzie użyta
ludzie, do tej pory niezależni materialnie i radzący sobie dos- przeciwko niemu.
konale. Ci nowi klienci agencji społecznych wnieśli z sobą Te wszystkie elementy czasem natychmiast, już w czasie
nie tylko problem zależności finansowej, ale i tragedię, że pierwszego spotkania, a czasem dopiero po okresie dłuższym
zmuszeni są o tę pomoc prosić. Charity, która dotąd obej- budują most wspólnego, porozumienia. Jeśli opiekun nie jest
mowała tylko warstwy najuboższe, ludzi schorowanych, sta- w stanie taktyką swego postępowania, swoją umiejętnością
rych, sieroty, wdowy i wykolejeńców, musiała prędko zmienić i sztuką zbudować owego mostu, sprawa jest przegran'a
swój dotychczasowy wyraz, gdyż potrzebuj~cymi stali się ci, i klientowi nie można pomóc. Dzieje się to rzadko. Niekiedy
którzy byli do niedawna obdarowującymi. Urażona godność, porozumienie przychodzi dopiero po długim okresie milczenia,
brak zaufania do własnych sił i wynikające stąd konflikty niechęci, wrogości klienta do swego opiekuna. Często punktem
osobiste i rod~inne stały się nowym zagadnieniem i do niego kulminacyjnym jest wybuch płaczu, nagły atak histerii, zło­
casework mUSIała się dostosować. Nie wystarczyło udzielić rzeczenia, niezwykłe zachowanie się klienta. Nieraz też zdzi-
pomocy w formie zasiłku pieniężneg-o, w naturze, czy też w wiony klient powie: "Ależ mnie tak nigdy nikt nie słuchał!"
dostarczeniu opieki lekarskiej, należało także podbudować albo: "Jak ja z panią potrafię rozmawiać! Co mi się stało,
morale społeczeństwa poprzez wzmocnienie morale jednostki. że tyle mówię; jest mi lżej na sercu, wypowiedziałam się";
Na czym polega owo podtrzymywanie morale, podbudowy- "A jednak pani była taka cierpliwa", albo: "Muszę przyznać,
wanie go, pomoc, która jest moblizowaniem uśpionych lub że nie lubiłam pani początkowo".
osłabionych sił w jednostce, a którą stosuje się także w wy- Opiekunka wie wtedy, że most nad którym pracowała,
padkach przestępczości młodzieżowej? jest zbudowany. Stała się swemu klientowi bliska, przyja-
Przede wszystkim, i to jest główną osią socjoterapii, na cielska, a tylko poprzez życzliwość i bliskość, wobec której
Y'ytworzen~u stosunku przyjaznego !:,omiędzy osobą pomaga- można się nie hamować wybuchami uczucia i nastrojami, może
Jącą - opIekunem, a osobą potrzebującą pomocy - klientem. przejść pomoc.
Analizując ten stosunek - case'lvork relationship - wzajem- Dziedziny w których socjoterapia udziela pomocy są
n~go za.ufania i życzliwości, osiąga się przez: traktowanie różnorodne. Postać social worker jest popularna w szpita-
khenta Jako jednostki, pozwolenie i ułatwienie klientowi wy- lach, fabrykach, na dworcach kolejowych, w domach starców
powiedzenie swoich bolączek i uczuć związanych z jego pro- i domach dla sierot, wśród ociemniałych, inwalidów i w do-
blemem, pomoc w wybraniu drogi postępowania. mach dla nieślubnych matek i w szkołach poprawczych. Nie
Indywidualne podei~cie do nowoczesneg'o klienta ag-encji wymieniłam wszystkich możliwości.
społecznych, czy to będzie aplikant po zasiłek, czy człowiek Zasadą socjoterapii jest, aby klient sam poprosił o pomoc,
starszy, wymagający opieki w szpitalu, czy młodociany zło- chociaż rozwija się dział sociaZ work bardziej agresywnej np.
~
18 DANUTA MOSTWIN
O PRZESTĘPCZOŚCI MŁODZIEŻOWE] W USA 19
w zwalczaniu gangów młodzieżowych, gdy caseworker czy
na okręg i (counties). Każd y okręg uważa z.a swój punkt honoru
raczej group worker staje się najpierw członkiem bandy a
potem "umoralnia ją". ' przywiezć gwiazdkowe 'prez~nty dl~ "s:vOIch". dZ I ~wcz~t. P~e­
zentami, ich p akowamem I r<?~dzlelaD1em zajmują ~Ię opie-
Jeśli chodzi o juvenile delinquency to opiekun musi pier-
wszy zbliżyć się do swego młodego klienta, a następnie wy- kunki społeczne. Pu dła pozawIJa~e ·. w kolo:owe p~plery, ~e
wstążeczki, ozdobione karteczkami I . malowldeł~aml z<l;pełniły
tworzyć taki stosunek, że dziecko samo zda sobie sprawę
w czasie ostatniego Boże~o Narodz~n~a. trzy duze pok?je. Pa-
z potrzeby pomocy i samo o nią poprosi. W ramach przestęp­
kując do późna w noc, zniechęcona. JUz I ~męc:ona po~le~załam
czości młodzieżowej opiekun pracuje z chłopcem czy dziew-
się, że im, tj. dziewczętom, będZie przYjemnie . Moze I było
czynką albo na terenie sądu (probation), albo na terenie szkoły
im przyjemnie, ale oddałyby wszystko, aby wydostać się na
poprawczej, albo też agencji społecznej w dziale protectives
Wolność.
services - praca zapobiegająca dalszym aktom przestępczym lub
zabezpieczająca przed grożącym delinquency. ' Dziewcząt jest zwykle około 120-tU. Mieszkają rozdzielone,
W małych domkach (cottages). Jest ich 6. W jednym więc
domku mieszka około 20 dziewczynek.
Przyjrzyjmy się cottage'owi. Jest to jeden. z tych czaru-
3· SZKOŁA NA RÓŻANY M WZGÓRZU jących domków z przedmi eść amerykańskich, biało malowany,
z czerwonym dachem, drewnianym ~~nkiem ot~zonyt;t ~rza­
Szkoła poprawcza, w której spędziłam okrągły rok sty- kami azalii. Wewnątrz typowy haZZ-stttmg room, pdalnla I po-
kając się z elementem dziewczęcym, którego boją się przyzwoici koje dziewczynek. Tylko nieliczna grupa dzieli wspólne sypiał­
obywatele, nosi romantyczną nazwę Różanego Wzgórza. Jest nie pozostałe mają pokoiki niezależne. Umeblowanie: toa-
to instytucja państwowa tak piękna i tak dobrze wyposażona, let1~a z lustrem do którego przypięte są wycięte z magazynów
że nadawałaby się na luksusowy dom wypoczynkowy. fotografie Pat Boone'a, albo. innego a~tualn ego. gwiazdora
Wysadzana klonami droga urywa się na szczycie wznie- czy śpiewaka popularnych. plOsen~k, łózko, StO~I~, krzesło,
sienia, skąd w dzień pogodny widać szczyty gór i panoramę szafa na ubran ia. Schludnie, a w niektórych, bardZiej nowoczes-
lasów. Droga zwęża się, prowadzi między sądem i kukury- nych domkach po prostu milo, ładnie. i. przytulnie. Nie tylko t~.
dzianym polem aż do murowanej kaplicy. Żadnych bram, na Różanym Wzgórzu. Zwiedzałam I Inne zakłady, a ~szędZle
ogrodzeń, ani drutów. Tuż przy drodze, na polu truska wek ta sama troska o przyjemny, wesoły wygląd otoczenia. Ale
pracują dziewczęta. Są w wieku od I 2-tU do I8-tu lat. Każda dziewczęta narzekają: . . . .
z nich ubrana w swoją własną domową sukienkę, albo kolo- - To straszne być zamkniętą w pokOJU o godzIOle g-teJ
rową sukienkę, dostarczoną przez szkolę (aby zachować indy- wieczór ani światła ani muzyki, cisza, samotnoŚĆ.
widualność i swojski nastrój). Tylko w razie deszczu i w - 'Uczysz się samotności - odpowiada opiekunka
zimie szkoła dostarcza grubych brezentowych płaszczy z kaptu- przebywania z samą sobą.
rami. Pewnie dlatego, że dziewczęta te rzadko kiedy mają - Ja nie chcę myśleć, nigdy w swoim życiu jeszcze tyle
przyzwoite ciepłe okrycia zimowe. nie myślałam - płaczą - ja oszaleję! Wy (to zna<:zy ~rsonel
Jadąc dalej napotykamy nowoczesny budynek szkolny. szkolny) nie wiecie co to być w szkole poprawczej. UCieknę!
Widne, jasno malowane klasy, lśniące posadzki w korytarzach,
nowocześnie urządzona kuchnia, w której dziewczęta uczą się
W osobnym nowoczesnym budynku jest ~zpitalik i pun~t
gotować, szwalnia, fryzjernia itd. Budynek szkolny jest punktem
obserwacyjny. Tu przez dwa pierwsze tygodOle obserwuje s~~
nowo przysłaną przez sąd dzie.wczynkę. .Przechod.zi badaDla
zbornym wszystkich dziewcząt na Różanym Wzgórzu. Zbie- lekarskie, notuje się skrupulatOle wszystk~e uwagi dotyczące
rają się zwykle dwa razy dziennie w dużej sali rekreacyjnej. jej zachowania się. Pierwszą osobą, która ją spotyka VI szkole
W czasie świąt, albo uroczystości na scenie sali odbywają się jest opiekunka spoleczna. R?zpłakaną! zbuntowa.ną~ albo zła­
przedstawienia, wręczanie nagród i prezentów. Prezenty są maną i nieszczęśliwą stara Się. USPOkOIĆ, ułagodZIĆ I ~apoz~~
przy lada okazji. Swięta Bożego Narodzenia są pod znakiem z rutyną szkoły. W szpita~lku, .zwanyt;t popularme cumc
pakowania prezentów. Każda z dziewcząt dostaje ich zwykle zamyka się też te, któ,:e. UCiekły I wrÓCiły sc?wytane p~z
kilka, a tym, których rodzice nie mogą nic ofiarować, doku- personel szkoły lub poliCJę, albo te z którymi zarządzająca
puje się jeszcze dodatkowe prezenty. Wiek, gust, upodobania domku - cottage mother - nie może sobie dać rady .. Cottage
i potrzeby bierze się pod uwagę przy kupnie prezentu. Nie
żadne używane rzeczy, wszystko nowe. Państwo i prywatne
mother jest zwykl~ ?sobą st~rsz~, s~m.otn~, energ?cz~ą, a
przy tym lubiącą dZiecI. Pr~ca Ich jes~ c~ęzka I .odpowled~lalna,
agencje społeczne dostarczają pieniędzy i prezenty. Dziewczęta
a nieraz słuchając ich opo.wladań p.~d~lwlała~, ze mogą jeszcze
przysyłane są do szkoły z całego stanu. Stan podzielony jest
wytrzymać, że nie brak Im energII I optymizmu.
20 DANUTA MOSTWIN
O PRZESTĘPCZOśCI MŁODZIEżOWEJ W USA 21
Spiski i zamachy zdarzają się, niezbyt często, ale są. Czę­
sto wykrywane w porę kończą się na tym, że uciekinierki znaj- się w regularnej szkole, po poł.ud~iu pracuje na fermie,. jest
duje się spłakane i zziębnięte w polu lub w lesie. Są i takie, dyżurną w kuchni,. alb? w. szpitaliku, ~om.aga w. pralm. W
którym udaje się uciec i zatrzeć za sobą ślady na czas dłuższy. szkole uczy się takze plsa.ma na maszy01~ I. zostaJ~ obeznana
Los tych dziewcząt, w większości wypadków jest tragiczny. z elementarnymi zasadami pracy urzędmczeJ (cl~ncal work):
Zdarzają się i wypadki zaatakowania. Jedna z dziewcząt roz- Starsze, lub te, które z ważnych powodów zwolm~mo z CZ~ŚCI
biła butelkę na głowie swojej "domkowej marny", a inna grupa zajęć szkolnych, uczą .się .fryzj~.rstwa, aby po zdamu egzammu
związała swoją cottage mother i zamknęła ją w łazience po5zu- stanowego i otrzymam u licencJI mogły być samowystarczalne.
kując kluczy od drzwi wyjściowych. Nie sposób w tym krótk.im szkicu or~ówić całokształt,! szk?-
- Miałam je schowane na piersiach - opowiadała mi _ lenia w szkole poprawczeJ. Czasem dZlewc~ynkę przyd.zlela ~I~
ale nie znalazły. do tego, a nie innego zajęcia, p~miewaz to wply?le ~epleJ
Odtąd jednak żyła bez ustanku w strachu bojąc się czy na jej samopoczucie. Zdrowie p~ychlczne, sprowadz,,:me dZiecka
ją na nowo ktoś nie zaatakuje. na drogę normalnego rozwoju Jest głównym zadamem szkoły.
Personel szkoły musi mieć wyostrzone zmysły i po prostu Anty-społeczne postępowanie dziecka tzw. delinquent behavior,
wyczuwać nastrój. Ujarzmienie zbuntowanej jednostki nie jest jest zwykle symptomem poważnych zaburzeń, które wpły~ęły
trudne, ale opanowanie zbiorowej histerii to już sztuka. na całe jego życie. Dlatego też szkoł:'l poprawcza me Jest
instytucją karzącą, ale rodzajem sanatOrIum.
Trudno myśleć o grożącym buncie, gdy zajeżdża się na
Różane Wzgórze w pogodny wiosenny, albo letni dzień. Na Po zewnętrznym szkicu szkoły poprawczej, należa!oby
przyjrzeć się jej pensjonariuszkom, tym które są tu commJtted
gładkim, wypielęgnowanym trawniku wokół którego poprzez
zieleń drzew przeziera biel domków, roześmiane dziewczęta - skierowane przez sąd dla nieletnich - dziewczętom, które
grają w piłkę. Za chwilę dzwonek przerwie zabawę i uszerego- się buntują, albo popularnie zwanym delinquents. Dlaczego,
wane w dwójki pensjonariuszki odejdą do swoich domków na z jakich powodów są tu przys~łane? Weźmy pod. uwagę grupę
lunch. piętnastu dziewcząt. Wśród ~Ich ~ą ~zt~ry. w wlek~ od 13-14
Każdy domek, oprócz głównej zarządzającej cottage lat; cztery między 14- 1 S ro.klea: zyc~~ I sled:m . między l!i- l 8
mother do której dziewczęta zwracają się: mum, mo - piesz- rokiem życia (I) . Skal~ mtellgencJI,. przYJl~nuJąc Weschler
czotliwe skrócenie słowa mother, posiada także wykwalifi- Intelligence Scale For ChIldren, waha Się pomiędzy 1I4, a 73.
kowaną gospodynię-kuch arkę. Jest to starsza, doświadczona Tylko jedna z piętnast~ dziev-:cząt ma I.Q. równe ! 14, trzy
pani, która przygotowuje menu i kieruje dziewczętami w kuch- pomiędzy 100 a 109, oSiem między. 90 ~. 89, .t;zy ml~dzy 7~.
ni. Gospodynie współzawodniczą z sobą w jak najlepszym a 73. Inteligencja więc. wię~s.zości J~st. mZ~J mz średma. Nat
więcej w grupie omawianej Jest dZieCI naJsta.rszych w rodZI-
przygotowywaniu posiłków. Jadłam obiady w każdym z dom-
ków i muszę przyznać, że były nie tylko obfite, ale i dosko- nie (8), 2 jedynaczki, 2 naj młodsze i 3 średme.
nałe. Dziewczęta z Różanego Wzgórza, które przyjeżdżają Sąd zwykle skazuje dziecko z!l więcej n.iż jedno wyk~o­
do szkoły blade i anemiczne, rozkwitają na świeżym powietrzu czenie. W wypadku omawianych piętnastu d Ziewcząt, I l uCie-
i skarżą się na za duży apetyt. Zwiedzałam szereg instytucji kło z domu, 7 oskarżonych jest o wykroczenia seksualn~.
dla dzieci i szkół poprawczych nie tyll<-o na terenie "mojego" 2 o nie uczęszczanie reg-ularne d.o szko!y, w~~arowame
stanu, i muszę uczciwi e stwierdzić, że wszędzie jedzenie było (truancy). W 6-ciu wypadkach rodZice sami zgłosIlI. sprawę
smaczne i estetycznie przyrządzane. Dzieci i młodzież zawsze do sądu, gdyż nie byli w stanie kontrolować córkI. Jedna
jadły to samo co i personel lub zaproszeni goście. Amerykanie oskarżona jest o drobną kradzież.
są bardzo wrażliwi na punkcie demokratyzacji jedzenia. Nie- Obraz ten zmieniłby się, g-dybyśmy oma.wi~li pr.zestępczość
dawno czytałam sprawozdanie jednego z wychowawców spo- u chłopców. Większość miałaby na sumlen~u. nlerel.!ularne
łecznych o wycieczce przedstawicieli agencji do szkoły popraw- uczęszczanie do szkoly, bójki, awantury, kradzle7.e (z,~ykle sa-
czej dla chłopców~ Po słowach uznania dla personelu dodaje: mochodów), ucieczki z domu, a na samym końcu I bardzo
"Na obiad podano nam smażoną kurę, ryż, sałatę i duszone nieliczni, wykroczeni:'l . se~sualne. . . .
brzoskwinie, ale, gdy sprawdziłem menu szkoły nie było tam Wspomniałam JUz ze przestępczość młodzlezowa Jest
kury, tylko ryba. Czyżby ten luksus był tylko dla nas, zwie- symptomem zaburzeń. we.wnętrz?ych. Zaburzenia te mogłyby
dzających ?" uzewnętrznić się w mne) formie: bezsenność, brak apetytu,

Zajęcia szkolne są bardzo dokładnie obmyślane, skrupu- (I) Informacje liczb?~a dotyczące. 1S-tu 0":la:wian~ch dzi,:wczijt. <?parte
latnie rozplanowane i dostosowane do wieku, umiejętności są na badaniach rozwIniętych szerzeJ w mOJeJ tezIe magIsterskIeJ pt.
i zainteresowań dziewczynki. Dziewczynka do lat 16-tu uczy .. The Delinquent Girl and. Her .Mother". omawiającej stosunek dziew-
czyny przestępczej do swojeJ matki.
2l DANUTA MOSTWIN O PRZESTĘPCZOśCI MŁODZIEŻOWEJ W USA 23

depresja, neurastenia. Podobnie, jak lasecznik Kocha może przeważnie: szofer taksówki lub samochodu ciężarowego (~en
wywołać ogólną gruźlicę, zapalenie opon mózgowych, gruźlicę • chociaż dobrze zarabia, rzadko przebywa w domu odbywając
płuc, albo skóry. Reakcja aparatu psychicznego podobnie, jak dalekie podróże), dozorca nocny, robotnik okrętowy, murarz,
reakcja organizmu będzie się różniła w zależności od warun- kucharz (kucharz~ za:abiaj~ . dosko~ale): Z~arzają się i pra-
ków, odporności, momentu zaatakowania. cownicy umysłOWI, mezalezOl rzemleślmcy Itp.
Obserwując klinicznie i badając naukowo przyczyny prze- Rodzice siedmiu dziewcząt mieszkają razem i utrzymują
stępczości młodzieżowej dochodzi się obecnie do ogólnego wspólny dom dla dzieci. Rodzice czterech dziewcząt są rozwie-
wniosku, że źródło zaburzeń znajduje się w domu rodzinnym dzeni. Rodzice jednej dziewczynki żyją w separacji. J.edna to
dzi~ka. Układ wa:unków rOdzin?ych? stosunki pomiędzy matką sierota, której ojciec nie. żyje,. a matka wYJzł.a za. mąz. po r~z
a ojcem, brak ojca lub matki, menormaIność codziennego drugi. Jedna jest dzieckiem meślubnym, rodZice Ole mieszkają
pożycia, .brak ~rzykład~, brak -"ideału" w osobie ojca dla razem.
chłopca, I matki dla dZiewczynki, wstyd, upokorzenie, często Wszystkie omawiane dziewczęta są białe. Obraz rodziców
brak ciepła rodzinnego, zbyt surowy ojciec, zbyt pobłażliwa zmieniłby się, gdybyśmy mieli do czynienia z grupą dziewcząt
matka, niemoralność, dom w którym rodzice starają się omi- murzyńskich. W większości byłyby to dzieci nieślubne, pewna
nąć i oszukać prawo - są to wszystko przyczyny wykoszla- grupa miałaby rodziców żyjących w konkubinacie, z. pewno~cią
wiające wrażliwą psychikę dziecka. Im więcej bada się sto- ojciec jednej lub dwóch zniknąłby bez śladu opuszczając rodzlOę,
sunki rodzinne dziecka, tym bardziej wychodzi na jaw, że liczba rodziców żyjących z sobą i mieszkających razem byłaby
przestępczość młodzieżowa jest bezpośrednią konsekwencją znikoma.
rozkładu rodziny. Dlatego też nowoczesna socjoterapia stara Wracając do omawianej grupy białych dziewcząt, warto
si~ obejmować nie tylko dziecko, ale i jego rodziców, a często zauważyć, że 4 z nich mają aż po dwie pary "rodziców":
również braci i siostry. matkę i męża matki (step-father) , ojca i żonę ojca (step-mother).
Nie możemy umniejszać wpływu otoczenia, ale dziecko Do terminów tych step-mother, macocha, i step-father - ojczym
wynoszące z domu zdrowy podkład moralny, dziecko kochane nie mogłam się przyzwyczaić, gdyż wyobrażałam sobie i na
w sposób nie histeryczny, a normalny, utrzymywane w ra- przykładzie polskim do tego przywykłam, że macocha była
mach rozsądnej dyscypliny, nie łatwo ulegnie demoralizującym wtedy, gdy umierała matka, a ojciec żenił się po raz drugi.
przykładom z zewnątrz. Ale w Stanach wszystko jest O.K.
Matki albo nie pracują i zajmują się domem (6), albo
zajęte są regularnie poza domem (7), albo tylko pracują do-
rywczo (2). Jeśli matka pracuje zarobkowo jest zwykle kel-
4· PRÓBA ANALIZY NIEKTÓRYCH PRZYCZYN
nerką, robotnicą w pralni lub fabryce.
PRZESTĘPCZOSCI MŁODZIEŻOWE}
W każdym niemal przypadku dziewczyny skierowanej do
W STANACH ZJEDNOCZONYCH szkoły poprawczej wypływał na. powier~chnię,. jeśli ni~ ~a­
tychmiast, to po pewnym czaSie, konflikt, meI?Drozumleme,
Rodzice, dom, najbliższe otoczenie to klimat, w którym
tragedia z matką. Ile to razy słyszałam buntowOlcze:
wzrasta dziecko i podstawy z których czerpiąc obficie kształ­
tuje swoje ego. Sędzia niechętnie "skazuje" dziecko na szkołę - Nienawidzę jej, to jej wina, że tu jestem, aby potem
poprawczą· Robi to wtedy, gdy jest przekonany, że dom, w
w liście do matki odczytać (listy dziewcząt były kontrolowane)
"Jesteś najlepszą matką na świecie, tylko napisz do mnie"
którym dziecko pozostanie, jest kompletnie zdezorganizowany,
a rodzice niezdolni do opieki nad nim. W wielu wypadkach Zjawisko to warte jest zastanowienia jak bardzo stosunek
dzieci nie są posyłane przez sędziego do szkoły poprawczej dziewczynki z matką wpłynął na jej przestępczość.
na skutek popełnionego "przestępstwa", ale ponieważ nie Tylko 7 matek, w czas~e :ozprawy sądowej wyra~iło ch~ć,
mają domu, który zapewniłby im atmosferę rodzinną i opiekę. aby dziewczynka po zwolnieOlu ze szkoły poprawczej wrÓCiła
Uregulowane, normalne życie rodzinne odgrywa niezmier- do domu. Pozostałe osiem były obojętne lub wręcz wrogie.
nie ważną rolę dla dziewczynki i bardziej na nią wpływa niż Każdej z piętnastu dziewcząt ' zadałam następujące pytanie:
na chłopca. Zwykłe trudności dziewcząt przestępczych są Co, twoim zdaniem, matka powinna zrobić dla swojej
ściślej związane z ich układem domowym, wypływają z niego córki?
i nieraz piętnują dziecko na całe życie. Zadając tym samym dziewczętom inne, bardziej szcze-
Przyjrzyjmy się bliżej rodzicom piętnastu omawianych gółowe pytania otrzymałam przeciętną zainteresowania się
dziewczynek. Dziewczęta z Różanego Wzgórza są przedstawi- matki córką. Otóż 13 matek najbardziej dba o wygląd zew-
cielkami tzw. lower socio-economic group . Zajęcia ojców to nętrzny córki: jej ubranie, fryzurę itd., a tylko 6 matek wy-
24 DANUTA MOSTWIN O PRZESTĘPCZOŚCI MŁODZIEżOWE] W USA

jaśniło dziewczętom problemy związane z rozwojem seksual- Reasumując przyczyny przestępczości młodzieżowej trzeba
nym. Tylko S matek powiedzialo przelotnie lub napomknęło stwierdzić że są one wynikiem procesów ogólnych, których
córkom o różnicach pomiędzy złem a dobre:n. nie jesteś:n y w stanie zatrz?,ma~, że te procesy wpływają .na
W.szystkie dziew.częta w ten lub inny sposób wyraziły, że rodzinę i jej ustosunkowame Się do społe~zeństwa. Rod~ma
zas~dmcza ro~a matki polega na tym, aby pomogła córce i aby jest degenerującą się komórką, któ.rą mUSimy r~tować, Jest
z mą rozmaWlała. (She should help her out ot trouble by talking bezpośrednim źródłem przestępczOŚCI, która będzie produko-
to her). wała nową przestępczość w przyszłości. Walka jest prowadzona
. B~dając bliżej ~topień zaufania dziewcząt do swoich matek na dwóch frontach: pomoc rodzinie dziecka i pomoc samemu
I . stopień p~rozumlenia z. matką, doszłam do wniosku że dziecku.
Wlę~szość dZiewcząt pra~me poro:umienia .i bliskiej ko~uni­ Wróćmy jeszcze raz do piętnastu omawianych dziewcząt.
kacJl z. ma.tk~, ale brak Im za~!ama,. aby Się. do niej zwrócić Na podstawie szeregu odpowiedzi opracowałam w 14-tu punk-
po wypśmem~ lu~ radę. Mozliw:, ~e matki nie starają się tach "ideał matki", widziany oczami dziewczynki przestęp­
:bytn~o. o nawl1zame teg~ porozumiema. Wydawałoby się więc, czej w szkole poprawczej.
ze ~lęZ. UczuclO~a pO~I~dzy taką dziewczyną, a jej matką
~ędzle mezb~t .silna. Nle]e~nokrotnie dziewczyna ma słuszny
zal do matki, ze znalazła Się w szkole poprawczej, że matka
była złym przy.kładem. moral.ny~, że ~yrzekła się jej wobec IDEALNA MATKA
sądu, ze nie pisze,. Ule odwiedZI córki w szkole poprawczej.
I. Matka jest miła, przyjemnie jest z nią przebywać.
Gdy. zadała?1 pyta.me: "C~y kochasz swoją matkę?" - dwa-
naście na plę~naścle odpowiedziało zdecydowanie: "Tak". Jed- 2. Kocha swoją córkę i okazuje jej to.
na wa.hała Się, czasem kocha matkę, a czasem nie. Druga 3. Rozmawia z córką i ma czas przeznaczony tylko dla mej.
odp~wl~~zi.ała bardziej .filozoficznie, że kocha matk~ ale nie- 4. Zawsze mówi prawdę· Jest uczciwa w odpowiedziach
~~wldzl ]~] postępow~Ula. Tylko. jedn.a nie wiedziała jakie są na pytania córki.
Je] U~ZUCI~ dla matki. Sądzę, z: ~zlewc~ęta te uważały, że S. Jeśli córka zasłuży na karę, matka karze ją przez ogra-
"powmny kochać matkę, gdyz maczeJ będą uważane za niczanie jej przywilejów.
"złe" - no good. Wiele mówiący jest też autentyczny list 6. Dba o wyżywienie i ubranie córki.
rozżalonej dziewczynki: 7. Posyła swą córkę do szkoly i interesuje się jej wykształ­
ceniem.
"Drodzy ojcze i matko, 8. Stwarza przyjemny dom, do którego można zaprosić
Zdecydowałam, że w ogóle was nie lubi~, koleżanki i kolegów.
Wasza kochajqca córka, 9. Wie z kim i gdzie przebywa jej córka.
Betty" . 10. Pomaga jej we wszystkim i stara się ją zrozumieć.
. ~rudno zatrzymać się w tym. pl:lnkcie i zrzucić całą odpo- I I. Nie wymy śla i nie kłóci się w obecności córki.
wle~zlalnoś~ za prze;;tępczość dZiecI na matkę czy też oby- 12. Nie upija się.
dwoje rodzIców; UCiąĆ krótko polskim przysłowiem: Nie 13. Ubiera się schludnie i ładnie, tak, że córka jej może
daleko pada jabłko od jabłoni". Okazać się może, że cz~sem być z niej dumna.
"jabłko pada bardzo daleko". 1';Tapomk~ę. tylk.o krótk? o ogól- 14. Matka zawsze pozostaje u boku córki, cokolwiek przy-
~ych przyczynach przestępczoścI młodzlezowe]. Np. mdustria- darzyłoby się córce. Nie odwraca się od niej i nie po-
llzacja, przecho?zen!e ze wsi do m!ast i zmiana roli i nie tylko tępia jej.
rO?ZICÓW, ale I dZiecka. Uczestmctwo dzieci w pracy miej-
skiej rodziców jest niemożliwe, i zabronione przez prawo. Ten surowy kodeks, formuła na doskonalą matkę jest
Szereg pokoleń, po p~zeflancowan.iu ze wsi d<? miast jest po całkowitym tworem J s-tu dziewcząt ze szkoły po prawczej,
prostu wysadzone z Siodła. Ludzie tylko powierzchownie do- przedstawicielek tej t;'lłodzieży, kt~rą k~te~oryzuje?1Y sło\~em:
st?s.owyją się. do nowych warunków. W nowych warunkach delinqttents. Skąd WięC to wysokie poJęcie o roh matki, bo
miejskich ~am.ka wsz:chładn~ siła opinii społecznej piętnującej przecież nie przyjęły go całkowicie od własnych matek? Nie
~ykroczema ]ednos.tkl p~zeclwko ustalonym pojęciom dobra łudźmy się też ani na chwilę, że zastosują go w całości we
l zła. Jednostk? Ule czuJe przynależności do społeczeństwa. własnym życiu. Można przypuszczać, że na ustalenie tych pojęć
Trzeba ~y długich lat współżycia i zadomowienia się, aby tę wpłynęła nauka w szkole, kościół ~chociaż wiele z nich nie
przynalezność odnaleźć. Czasem wpłyną na to kataklizmy chodzi do kościoła), prawdopodobme zasady moralne zasły­
zewnętrzne. szane na telewizji czy w kinie. Zastanawiające, jak bardzo
26 DANUTA MOSTWIN o PRZESTĘPCZOśCI MŁODZIE:ŻOWEJ W USA 27

ten ideał matki zbliżony jest do ideału matki przeciętnej dziew- W krótkim tym szkicu nie jestem w stanie rozwinąć
czyny amerykańskiej, tylko jakby bardziej wyostrzony, surow- szerzej wszystkich aspektów pracy o~iekuna s.połecznego w
szy, bardziej dramatyczny. dziale agencji zwanej protective servtces. ChCiałabym tyl~o
dodać że pomoc zabezpieczająca przed dals.z~ przestępczoś<;lą
nie obejmuje jedynie delinquents, .ale rówmez tzw. ' pr~-delin­
quents, te dzieci które mogłyby SIę stać przestępczymI. Jest
5· SOC-INTERNISTA (OPIEKUN SPOŁECZNY) to dział nowy i okazuje się, bardzo skuteczny.
I MŁODZIEŻ PRZESTĘPCZA

. yv pracy z d~iewczyn.ką lub chłopcem, który ma na su-


mienIU wykr?czeme przecIwko praw.u, albo zasadom społe­ 6. SZKOLENIE OPIEKUNÓW SPOŁECZNYCH
czeńs!Wa, opIekun ~p.ołeczny. stara su~ przejąć na siebie rolę
matk! I~b ojca. UmlęJet~ość jeg? polega na złagodzeniu i na- Kandydat na opiekuna społecznego,. na stopień m.agistra
prawlemu obrazu matki I~b ojca. Jest matką rozumiejącą, prac społecznych (M.S.~.-M~ster oj ~?ctal Work) musI odl?o-
?obrą, która słucha, potra~1 wytłumaczyć, ale także i skarcić wiadać wymaganiom meco mnym mz k.andy~at na stopl~ń
I wymaga~. rzeczy zasadmczych. Jak zwykle w socjoterapii np. magistra praw czy inżyniera. StudencI Socwl Work mają
trzeba najpIerw zbudować most porozumienia na którym już często ukończony jeden fakultet, ale wymagane są z~sa~­
s~tk~ją się opie~un społeczny i ?zi~cko, ale z ktÓrego w odpo- niczo cztery lata college'u. Oprócz tego k~n~ydat m~sl ~Ię
wledmm momencie opIekun mUSI SIę wycofać, aby pozostawić wykazać doświadczeniem w pracy ~połecznej I odpowIedzIeć
m!ejsce . ~ł1a praw.dziwej matki i dla ludzi innych, którzy od na pytanie: dlaczego chce zostać op~ekune~ społecznym. Za-
tej chwIlI będą me tylko symbolem matki ale i opiekuna. interesowanie ludźmi, chęć pomocy mnym Jest zwykłą odpo-
. Sędz~a skaz~jący: dziecko ~a. szkołę: poprawczą zwykle wiedzią·
me podaje termmu Jego. u~olmem~. Dz~ewczynka ~zostaje Pytanie: Why do you want to be a social w?~ker? był~
w szkole około IO-I2-tU mIesIęcy, naj krócej sześć, a są I takie moją zmorą podczas dwóch lat studi~w i trzyletme) pra~t'ykl
k~óre pozostają w szkole dłużej niż dwa lata. Jeśli dziewczyn~ w agencjach społecznych. Badano mme na wszystkIe mozltwe
me w:aca do własnego domu, agencja społeczna, która współ­ sposoby; czy naprawd.ę, czy na. p.ewn.o, a dla~zego, a czy
pracuJe ze szkoł~ poprawczą, wyszukuje dla niej miejsce w jestem przekonana? Miałam wrazeme, ze wst.ępuJ.ę do zakonu.
foste~ ho,:ne, gdzIe otrzyma opiekę, jedzenie i będzie dzieliła Podobało mi się to tylko pod tym względem, ze me było mowy
po.kój z jedn~ lub dwo~a dZ.lewczynkami w jej wieku. Jeśli o pieniądzach i busines.s'ie tak typowym dla Amery~l. Amery-
dZIewczynka jest stars~a .1 moze pracować, utrzymanie i pokój kanie uważaj ą , że SOCtal work Jest pewnego r~dzaJu po~oła­
opłaca z. ~ł~snych plemędzy , w przeciwnym razie agencja niem. Przechodziłam og niowe. próby, C?ty~oóm?we. g?dzm~e
pomaga Jej. fmanso~o, aJbo dopłaca opiekunom foster home konferencje, które kończyły . SIę. zapewmemem, ze. Jeślt soctaL
do ustal.on~j z ~genCJą kwoty za utrzymanie i opiekę. Wniosek work mi nie odpowiada, to Jest Jes zcz~ czas, aby SIę wycofać.
o zwolmeme d~lecka ze szk~ły poprawczej podaje jego opiekun Najlżejsze potknięcie się językowe me był~ brar:e na karb
społ~czny. Wmosek te~ musI być dobrz~. umotywowany i przed- . mojej niedoskonałości językowej, ale "co t<? Ja ch.clałam przez
stawIOny pod. dysku~Ję na. konferencji szkolnej, na której to powiedzieć". Były to. sprawy, których mgdy me spotkałam
zwykle ?becm są: .k!erowmk szkoły , I~karz psychia tra , psy- na uniwersytetach polskIch. . . .
cholog I przedstaWIcIel stanu. W dnIU uwolnienia dziecka _ Bo będziesz mi ała do czrnienia ---: pOWIedZIała Jedl1.a
opie~un s~ołeczx:y jes! obecx:y w sądzi~, gdzie są już wezwa ni z moich kierowniczek - bo po:vlerzamy CI to co ~amy na:l.-
rodZIce dz!ecka I gd~le sę?zl a form alme zwalnia je ze szkoły droższego: kie rownictwo psychIczne ~I~ent?w na~zeJ agencJI.
popra~czej. Nas~ępme. opiekun społeczny odwozi dziecko do Masz w ręku broń, któr~ u~yta u.ml eJ ę.tnl e m?ze. wylec,:y~:
?Kencp społecznej, g dzie prz?kazuj~ je pod opi ekę inn ego soc- ale zastosowa na nie odpowledlllo n:oze zWlch~ąć ~ycle ludzkIe .
m~ernlsty, który odtąd będZIe z mm pracował. Cotyg odniowe Muszę jej przyznać , że m~ al a raCJę. Od powIedzIalność moral-
wI.zyty .dziecka. w age~cji bę.d~ trwały rok lub pół róku, w za- na opiekun a społ eczn ego Jest og r~mn a. . . .
le~noścl od wiek u klIenta I jego zachowania. Stopniowo też Wspomni ałam na początku, ze sO~jote rapla przelll~a do
wlzyt~ będą rz~dsze,. d~iec~u .zostawia się cora.z .więcej swo- Europy. A oto jeden z przykł adów . So.ct~l w?r~ zos~ała Impor-
body J p~d komec ~Iduje Sl.ę je tylko raz na miesiąc. Wizyty towana z U.S .A. do VVłoch po d r ug Iej WOjllle ŚWIatoweJ, w
w agencJI są obOWIązkowe I nakazane z góry przez sąd. roku 1946. Z ainicjowano j ą na k?nferencji .w TreJ?ezzo pod
Jednocześnie rozpoczyna się intesywną pracę z rodzicami auspicjarru U.N.R.R.A. Pomoc fm a nsowa I te~hlllczna do~­
lub tylko matką czy opiekunką dziecka. tarczooa została z USA. W śl a d za konferencją zaczęły SIę
28 DANUTA MOSTWIN

rozwijać pierwsze szkoły sodal 'Work. Obecnie największy


p~zemysł stalo~y ~e W.łoszech posiada fabryczną sociał ser-
'Vtce~ która. obeJm~Je opiekę nad pojedyńczym pracownikiem.
Udzl.ela zaslłk?w fm~nsowJ;ch, int~resuje się i pomoga w trud-
noścl~ch osoblstyc~ 1 rodzmnych 1 w przystosowaniu się pra-
cownika do rodzaju wykonywanej pracy.

UWAGA NA MARGINESIE

Trudno mi przemilczeć fakt jak moja odrębna narodowość


wpływa na moich klientów. Oto jeden z przykładów: Basia
ma lat 14 i jest śliczną dziewczynką o ogromnych niebieskich
Mój Londyn
oczach. Barbara właściwie nie ma domu, jest dzieckiem nie-
ślubnym, .a do szkoły pop;awczej .oddano ją, gdyż spacero-
wała n.a ~li~y z pr.ostytutką I namawiała marynarzy, ażeby "za-
poznali Się z Jej towarzyszką, za co ta fundowała jej coca ,.lI ne faul 'aisser d' inc!ecision dam aucune
col~", lody, ~lbo ~ino. ~atka Basi to ogłupiałe stwor~enie, chose"
zaOledban.e, me dające sobie rady z sześciorgiem dzieci, które Corot
przy~yw.ają co. rok, a każde od innego ojca. Ojciec nie inte-
resuJe S.lę Basl~.h, ma przyjaciółkę, która jest o nią zazdrosna.
M~Ja przYJazń z BaSią przechodziła rozwój klasyczny od Na początku parę wyznań. Po trzech latach Akademii w
zupełnej nieu~nośc.i, podetrzliwości, aż do zwierzeń intymnych, Krakowie i dwóch latach Paryża zdawać mi się zaczynało, że
scen .zazdroścl o mne dZiewczęta w szkole poprawczej i roz- nigdy muru nie przebiję. To był rok 1926. Poza krótkimi
paczliwych wyrzutów, gdy nie mogłam jej zobaczyć i gdy chwilami dosłownie co parę miesięcy, godzina naj dalej, -
opuszczałam szkołę poprawczą. błąkałem się pędzlem po płótnie z nieustannym uczuciem, że
. ~ auc~ycielka powiedziała mi, że Basia nie chce uczyć jestem OBOK. Ta praca w ciemności była, nie przesadzam,
Się hlstor.u . Zapytałam dlaczego bojkotuje ten przedmiot. męką. To znaczyło, że nie umiałem związać oka z ręką, że
- ~Ienawidzę ?istorii - .odp?wiedziała Basia - nie chcę nawet uwagi skupić nie umiałem w spojrzeniu, że widziałem
uczyć Sl.ę konstytucJI Ameryki, mc z tego nie rozumiem. oddzielne fragmenty rzeczy, nigdy c,a.łości. 0I5tatnie dwa
. WZlęł~m podręcznik i starałam się przygotować razem czy trzy miesiące nie malowałem już wcale. Musiałem zarabiać
z mą lekCJę. na życie i nieraz do dwunastu godzin dziennie ślęczałem nad
- Czy pani wie - przerwała mi - że dostałam 100 rysunkami do żurnalów mód. Były to lavis z ostatnich modeli
(najwyżej stopień) z wypracowania o foreign countries? sukni. Na ukośnie ustawionej desce miałem ułożony papier
Pochwaliłam ją i powiedziałam, że w takim razie powinna i zalewałem moje rysunki różnego natężenia czerniami, naj-
sobie d a ć łatwo ra dę z innymi wypracowaniami. mniejsza niedbałość, zalanie nie dość gładkie, czy guzik za
Basia pokręciła przecząco głową. wysoko, kokardka za nisko i rysunek już był nie do użyci:,-.
- ~nie .tylko interesują foreign cOttrltries. Nic więcej . Te moje lavis były zresztą z reguły odwalane przez redakCję
.ZaclekawlO!1 a , spytałam dlac.zego. Basia wzruszyła ramio- tych żurnalów.
nami, a wreszcie patrząc na mme spod oka spytała: Był dzień moich urodzin. Odwiedzili mnie najbliżsi kole-
- Dlaczego nie wraca pani do swego kraju? dzy Walisze~ski i J.an Cybis. Pod~iwiałem ich. Byli. .naprawdę
Za~koczyło mnie .to, ale odpowiedziałam spokojnie, że dla mnie mistrzami, Wierzyłem Im. Przyprowadzlh kolegę,
teraz .me byłoby to takle łatwe, że zdecydowałam się mój kraj stypendystę z Polski, oprowadzali go od paru dni po gale-
OpUŚCIĆ. riach oni, starzy Paryżanie (już blisko dwa lata w Paryżu)
- To jest właśnie to samo co ja chcę zrobić - zawołała i mo;"a była tylko o malarstwie. Zaraz od wejścia Waliszewski
ucieszona - uciec stąd do innego kraju, zupełnie tak samo, poprosił bym zdjął ze ściany i pokazał gościow.i moje o~tatnie
jak pani. dwie martwe z lata. Te martwe były dla mme ostatmą na-
dzieją, deską ratunku w zwątpieniu. Owoc ostatniego okresu
Danuta MOST WIN
30 JóZEF CZAPSKI MÓj LONDYN 31

intensywnej pracy malarskiej i ja k mi się zdawała - postęp, Któregoś dnia r~szyłem do ~ond y nu do. N ~tional Gallery .
ślad malarstwa. Oglądałem setki płÓCien bez. spec]al~e~o wrazem a , przechodząc
Waliszewski z gości em z Polski uważni e ogląd ali martwe, już bardzo zmęczony od sa~1 do ~ali I naĘ"le. zobaczyłem r:t ałe
c ze kałem pochlebiony ich uwagą. płócienko . Mężczyzna, w .clemn.e] ~urtce ~ ]~sny~h spodntac~
"Widzisz - powiedział mu W aliszewski - to argument na Siwym koniu, na tle clem~e] oll~kowe] Zielem lasu. M~z­
dla tego co twierdziłem w tramwaju". czyzna miał zdaje się miękki słomi a ny kapelusz na gło~le.
Powiesiłem znów obrazy, koledzy przynieśli butelkę wina , Do dziś, po trzydziestu p~r~ latach ~IDZĘ to płótno, ~Idzę
języki im się rozw iązały i po jakiejś godzinie, jak sami stwier- tych parę nikłyc~ szaro~cI I t.ę. czerniawą corotowską zlel~ń:
dzili, powrócili znów do tematu przerwaneg o, tematu dyskusji Trudno . mi mÓw Ić o t e] ChWIli, ale po latach Krakowsklel
w tramwaju. Waliszewski twierdził, że docierają do malar- Akademii Paryża, po tygodniach spędzonych w Luwrze na
stwa. w~brani,. że są ludzie, kt?rzy pomimo pracy i najlepszej pilnym oglądaniu, czy jeszcze. pi}niejszym t~pym kopiowaniu
chęcI mgdy me będą w stame malować naprawdę, że ten Poussina - pierwszy raz w zyClU tak przezyłem malarstw.o.
świat jest dla nich na zawsze za mknięty . Moje płótna, tak Przecież i przed tym iluż obraza~i się za~hwycałem. W dZie-
uważnie oglądane zaraz po przyjściu, były, zrozumiałem to ciństwie Matejką, twarz Skargi, postac~e w Bato~ym. pod
nagle, właśni e tym ostatnim arg umentem, któreg o użył by Pskowem, potem Hodlerem (Die Musik. f!1lałem n~d J:>lUrkl~m),
przekonać gościa z Polski, że tak jest właśnie. Jeden Cybis potem Wyspiańskim Salomea, Bóg O]clec w wItrazu, az po
wówczas bronił tezy, że nig dy o nikim nie można tak mówić. Van Gogha, którego kolorowe repr?dukcje oĘ"lą?aliśmy w
Nie dałem po sobie poznać , że powiązałem tamtą dyskusję sklepie Aleksandrowicza na Basztowe]: W podzlw~e. dla Va n
z oglądaniem moieh płóci en, ale to odkrycie przeżyłem jak Gogha był już także moment .malars~leĘ'o, pra~dzl.w.le ma1ar:
nieoczekiwany cios. Ludzie, do których miałem największe skiego zachwytu, ale .grała t~ I radośc mespo?zlanln I nowoścI
zaufanie malarskie, naj bliżsi przyjaciele, ta k możliwości moje i samej gwałtownoścI zest.awleń kolorowych J eszc~e reproduk-
malarskie oceniali. cją zbrutalizowanych. ~ó]. zachwyt dla l?ra ~ mOich kolegów
Zdaje się, że tego wieczoru dopiero STAŁEM SIĘ jak Waliszewski, Cybls I wówc~as kublzu) ący Jar~~a, był
malarzem, bo zrozumiałem, że nadal tę ścianę ciemności będę ściśle zw iązany z zachwytem dla .Ich stylu zycla , ~un.l malar-
próbował przebijać, nawet przyjmując ewentualność, że jej skiej, bezwzględności i gotowoścI za wsze p.ostawlema ws~­
nigdy nie przebiję, bo oderwać się od malarstwa nie mogę. stkiego na jedną kartę malarstwa. Od t ych pierwszych p~zezyć
Dotknąłem jakiegoś dna . Skąd ten upór, sam nie rozumiem. w Akademii krakowskiej po mój Londyn z 1926 przezyłem
Rysunki moje z wczesnej młodości były manieryczne i fałszy­ już wiele obrazów. Wczesny Derai~, niektó:e obrazy Bon~ar­
we, gdy zdolności do muzyki, nad którą dużo pracowałem w da, jakaś złota gałąź palmy na fIOletach I kobaltach .nIe~a
tamtych czasach nikt mi nie odmawiał. W latach paryskich i wody, Matisse. i już Cezanne; od d~wna, .zdawało mi. Się,
zaś już wiele pisałem, bredziłem to Dostojewskim to Norwidem, umiałem rozróżmć malarstwo od opowiadane] pędzlem litera-
no i wiele spraw ŻYCIA mnie przejmowało. Więc dlaczego tury, wchodziłem w ten świat poprzez jakiś nowy dreszcz
pchałem się do malarstwa nie zachęcany przez nikogo i będąc kolorystycznych ,nieoczekiwanych zestawień, poprzez prowo-
właśnie w tej dziedzinie wyjątkowo tępy, wprost bez talentu? kacyjną brutalną deformację. Ale Corot, jak właściwie wszyscy
Po .tym wieczorze przys~ły trzę~ienia ziemi innej natury, dawni mistrzowie, był dla mnie ciemny. Jeździec Corota, ten
rozpaczliwe próby wśród całe] nasze] grupy kapistów zdobycia mały obrazek, takich Corotów widziałem już setki, właściwie
materialnej podstawy dla utrzymania się w Paryżu, przeróżne nie rozróżniając ich, nie wyczuwając tej przestrzeni, któr~ te
imprezy, które chronicznie kończyly się fiaskiem, a nieraz obrazy dzieliła od niezliczonych pejzaży t;"1alarzy salonów J ~o
kompromitacjami, które spadały przede wszystkim na mnie, epoki, w Paryżu czy nawet tych które Widywałem w Zachęcie
bo wówczas ja jeden mówiłem po francusku, i dlatego przede Warszawy.
wszystkim byłem prezesem kapistów. \V najgorszej chwili Dlaczego wówczas właś.nie, po latach wysiłk~hv. i targa-
najgorszych opałów i zupełnej rozterki mnie uratował tyfus. niny, po latach szkoły i w)'siłku by WIDZIEĆ, ~ld~lałem tak
Nagła pomoc przyjaciół. Skutek choroby: oderwanie zupełne
mało i właśnie wówczas kiedy od szeregu tygodm me dotknę­
od trosk praktycznych, od nieustannego napięcia nerwów, od lem do farb kiedy w chorobie, w czytaniu, w wolnym powra-
wszelkich prób malarstwa. Ledwo jeszcze włócząc nogami caniu do zd~owia, przy zupelnej niewiadomości jak będę mógł
pojechałem do Anglii i zamieszkałem w małym domku pod
malować w przyszłości - opuścił mnie ten nieustanny jakiś
Londynem u wuja profesora, gdzie przez parę tygodni zupełnej
skurcz woli - zobaczyłem malarstwo?
bezczynności leżakując na małym starannie wystrzyżonym
trawniku czytałem Prousta tu się zaczęła moja wieloletnia Nie chciałbym przesadzać, ale zdaje mi się dziś po trzy-
intoksykacja Proustem . dziestu paru latach, że od tej chwili niczego więcej się nie
32 JóZEF CZAPSKI
Mój LONDYN 33
nauczyłem, że sama istota doznania malarskiego, która wÓ'~­
czas mnie nawiedziła PO RAZ PIERWSZY została we mme cze wrażliwi. Ale Corot? Gama najwęższa, pozornie banalna.
ta sama, że to przeżycie wcale n~e ws~rząsające, al~ j~kieś Walory utrzymane najściślej (w notatkach swoich z natury
ciche, pełne, od woli mojej wcale mezale~ne,. rozlał.o SIę Jakby rysowanych Corot nieraz oznaczał walor numerami od I do 24).
na setki innych przeżyć i dlatego do dZIś me umIem myśleć Kolor lokalny maksymalnie utrzymany tak, że nie mamy nigdy
o N ational Gallery bez wzruszenia. tej bonnardowskiej niespodzianki, choć przecie jakże bardzo
Bonnard z corotowskiej tradycji wypływa, przysiąc bym gotów,
Nie mając pewności czy to Tate .Gallery cz~ Nation~ że Bonnard musiał mieć kult Corota.
Gallery była tą galerią z Corotem,. proslł.eI? o t~ mforma<:Je Dziś jeszcze gdy patrzę na Co rota stawiam go wśród
przyjaciela malarza z Londynu. OdpIsał mI I mówlą~ o "mo~m
największych , który poprzez. minimum środ~ów, mm.lmu~
Corocie" dodał "powracałem do tego obrazu kIlkakrotme,
ale przy bardzo szlacht;tnei powierzchni t~n o~raz potrakto- efektów dotarł do czegoś co Jest w sztuce najprostsze l n~J­
większe i co pomimo pozorów jest o sto mil od fotograf1l.
wany jest zbyt fotograflczme. To znaczy, ze dZIś .m?glby być
wykonany od początku do końca z. pomocą tech~llkl fotogra- I wracając do mego przeżycia w Tate Gallery zdaje mi się, że
ficznej ... ". A więc obraz, który mI Op~R,,:"Ł IStotę malar- on dopiero mi odkrył, że najgłębsze wątki psychologiczne,
stwa właśnie poprzez swą absolutną, Jakze mtymną, własną literackie, treściowe, przejawy najoryginalniejszego tempera-
mentu czy najświetniejszej zabawy, których bynajmniej nie
muzykalność i czujność,. wydał ~i się przeciw~eństwem. foto- myślę lekceważyć istnieć dla mnie zaczynają w obrazie DO-
grafii szczytem wyczucIa formy I gry barwnej - moze dla PIERO kiedy trafiają do mnie tak jak kiedyś ten jeździec na
malar~a, kt?rego bardzo cen!ę, być. ,.,pra,,:,ie fotografi~" ~ ~zy tle szaro-zilonej ściany lasu. Jeszcze parę lat temu, gdy oglą­
nie ma tutaj nowego spłycema wrazl!woścl na formy Istmejące dałem wystawę arcydzieł galerii wiedel~skich w Paryżu, skon-
w naturze, na podpatrzone w. natur~e d~iał~nia barwne, spły­ statowałem schodząc ze schodów Petit Palais, że uniesiony
cenia, które zawdzięczamy dZIś dommacJl kIerunków abstrak- entuzjazmem qualite barwnej, kompozycyjnej tych płócien -
cyjnych j uczulając artystów na "rytmy", na faktury ob~tr~k­ Rubensy, Tycjany, Breughle etc. - nie pamiętałem ani jed-
cyjne, jakże zubożyły one, stosunek artysty do natury wIdzia-
nego tematu, pamiętałem jedynie tę "absolutność" malarskiej
nej. qualite. Od czasu szoku, którego doznałem w Tate Gallery
(nie znałem wówczas Czasu Odnalezionego Prousta, więc sce-
Swiadomość, że naraz jakiś k~lor najn.iklejs~y może za~ na w podwórzu pałacu Guermantów - les dalles inegales -
grać jak akcent jedyny... nar~z Jaka~ ';lleszanma szaroŚCI nie mogła tu nawet podświadomie na mnie wpłynąć), przeży­
i ugru, parę plam, o których SIę ~ÓWI, .ze .są ~rudne, przy łem niezliczoną ilość odkryć malarskich. Od Goyi i Greca po
ostrych kadmiumach, czystych szaflrac~ I zl:lemach - gra Flamandów, Zurbarana i tego Cotana, którego odkrycie zaw-
jak srebro. Cały Bonnard jest w tych m.espodzlanka~h .. Proust dzięczam dopiero wystawie martwej natury w 1952 w Paryżu
gdzieś pisze, że dekoracje Baksta '!' pler.wszych dlag!ley.row- - wszystko zdaje mi się być tylko rozwinięciem tego pierW-
skich baletach odkryły mu nagle, ze mozna ze zwyczaJne~o szego i decydującego przeżycia sprzed trzydziestu paru laty
kawałka papieru stworzyć iluzję srebrnego księżyca. Dla mme w National GaIlery i to jest właśnie MÓJ LONDYN.
Bonnard był chyba tym Bakstem. Harmonie Bonnarda, gdzie
było tyle fioletów tak źle widzianł'ch w latach 20-3~ych, bo
Główny patron surrealizmu Duchamps dzieli malarstwo na
jeszcze pamiętaliśmy fiolety secesyjne, nagłe rozegranIe szaro-
ści brudnych brązów, zielonej ziemi ?bok ~olo,:ów najczyst- ,
malarstwo siatkówki oka i malarstwo kory mózgowej. Tego
pono "genialnego" określenia Duchamps nigdy nie byłem w
szych, ta migotliwość. drogoc~~na zro~lOna. Ole WIadomo z cz~­ stanie rozumieć inaczej, jak dość płytki paradoks, bo malar-
go, z mieszanek naJsubtelmejszych l naj rzadszych . przy Ole stwa w którym i oko i kora mózgowa nie biorą udziału nie
tylko nie zatraceniu, ale maksymalnym doprowad.zer:1U obrazu
do jedności i do zadziwiającej przy tym wIernoścI plerwsze!llu
mogę uznać. <?braz, którego wartość ~cenić mo~emy nie licz.ą~
się z reakcją statków naszego oka, moze być śWIetną czy motel
doznaniu natury - to cale mal.ar~two które st~orzyło kIlo- świetną grą intelektu - taką czy inną zabawą, ale nie ma-
metry pół plagiatów na całym śWIecIe (banalny, mIędzynarodo­ larstwem.
wy bonnardyzm jest przeważnie równie. .o~ropny ja.k ?woce
zarazy impresjonizmu czy kubizmu lub dZIsiaJ abstrakcjomzmu), Po co te wyznania? Chciałbym, by czytający te strony,
to całe malarstwo w swych przejawach najwyższych to jakby może młody, nieznany mi malarz, uwierzył, że żadne trudności,
wyższa matematyka kolorów, j~kiś stopie~ dalej w ~wiad,?­ żadna niemoc, nie powinny być uznane jako coś nie do prze-
mości ' kontrapunktu koloru. Ilez razy stwIerdzałem, ze .naJ- zwyciężenia, jeżeli trwa w nas poczucie konieczności malar-
dalsi Bonnardowi malarze współcześni na to malarstwo są Jesz- skiej wypowiedzi. Nie wiemy nigdy co praca nasza jest warta.
Aż do Śmierci mogą istnieć momenty najgorszego zwątpienia
8
34 JóZEF CZAPSKI

obok najwyższej pewności - tu wielki przykład Ceza.nne'a


wystarcza. Malarzowi winno ch<?dz~ć o jedno.' o ?otarcle. W
SOBIE do tego, żeby jego przezycIe zrosło s~ę z Jego .oklem,
z jego ręką, a przez .to z płótnem, .które mal.uJe: To zWlązan!e
bywa u niektórych jakby natychmiastowe, 1001 mala~ze OSią­
gają to po latach. N~e brak tale.n~u, czy tego co .lu~zle nazy:
wają talentem, a co jest prze:vaz.me tyl~o łatWOŚCią I z:ęczn.o
ścią, ale brak wyboru, u~vagl, ciągłoścI. w pracy naszej śWla­
domości, nas od tego śWiata błogosła~l<?nego odrywa. Wszy-
stkie trudności, które trzeba przezwyclęzy~ są zapłac~:>ne. sto-
krotnie, nie przez sukces żaden, który moze być podmecający,
przyjemny czy niszczący, ale przt::z samą pracę .lako t~ką· q
tym wie każdy malarz z prawdziwego zdarzeOla, ~o ~naczej
. nie traciłby tysięcy godzin. na :o)Jotę, kt?ra ~daje Się ta~ Gotfryd Benn Wiersze
wielu niedorzeczna, bo naJczęśc!ej bez zadnej namacalnej
i współmiernej wysiłkowi korZyŚCI.
O tym wiedział najlepiej ... Corot.
Józef CZAPSKI UWAGI WSTĘPNE

Gotfryd Benn urodził się w roku 1886 na Pomorzu Za-


chodnim jako - jeszcze jeden związek poezji niemieckiej z ple-
banią protestancką - syn pastora wiejskiego. Posłuszny marze.-
niom niezasobnych rodziców - w starości ze wzruszeniem
wspomina owe gliniane garnuszki z domową marmeladą, które
po każdych świętach i wakacjach uwoził w walizie i z których
tygodniami czerpał jedyną omastę do chleba - wybrał prak-
tyczną drogę życia i wstąpił na medycynę, studiując kolejno
AMERYKA-ECHO na uniwersytetach w Marburgu i Berlinie. Już wtedy intere-
sował się naukami przyrodniczymi w ogóle i zdobył solidne pod-
Niezależne Pismo Tygodniowe stawy swej późniejszej, encyklopedycznej nieomal wiedzy w
Pod Nowym Zarządem i Kierownictwem !Jm zakresie. Po ukończeniu studiów osiadł w Berlinie, gdzie
Daje poważne i \Vni~liwe artyk~ly o Polsce i.o pracy dl.a Jako lekarz-dermatolog z dość dużą praktyką spędził - pomi-
Polski zagranicą. DZlal dl.a K~blet, Po~adankl z Czytel~l1- nąwszy liczne podróże - nieomal całe życie. Tamże umarł 6 lip-
karni, Kącik dla \Vsz)'stklch, ~nformaCJe naukow.e, powIe- ca 1956 r.
ści, poezje, humor. CzternaścIe _s~ron doskonał~J lektur~. . Biorąc pod uwagę jego absorbujące studium medyczne,
Roczna prenumerata w Stanach ZJednoczonyc~ l K:anadzle Jako poeta debiutował Benn raczej wcześnie, liczył bowiem
$7. 00 w Europie $7.50, w Ame~yce PołudmoweJ $6.5 0 , dwadzieścia sześć Jat, gdy ukazał się pierwszy tomik jego wier-
, w Australii $7.50. szy pod tytułem" 10rgue" ("Trupiarnia"). Są to jak gdyby
Wysyłamy bezpłatnie egzemplarze okazowe. "poetyckie odpadki" prosektorium i szpitala. Chodzi o tak
często we wczesnej mlodości spotykaną u jednostek wrażliwych
Największa KsięKamia pnIska w .Stanach ZieJ.,:~czonych
grozę znikomości życia, jednakże poeta wywołuje tę grozę
_ Na składzie ponad 270 tysIęcy lomów knq::;ek.
środkami dość manierycznymi, grzebiąc się naturalistvcznie w
P~iadam y także przedstawicielstwo książek "Kultu ry" .
do cna schorowanych lub już martwych organizma'ch ludz-
Po informacje pisać: kich (por. niżej wiersz "Mężczyzna i kobieta idą przez barak
AMERYKA-ECHO, INC. rakowatych"). Zamiast "metafizycznego dreszczu" przed ~_
J 154 Nebraska Avenue g!adą odczuwamy raczej zdrowe obrzydzenie do tych gór patolo-
Toledo 7, Ohio gIi. Poezja nie jest namaszczoną protokólantką wywiadów cho-
U. S. A. robowych, ani pryncypałką zakładu pogrzebowego. I w dalszym
SWym rozwoju Benn rychło odszedł od swej maniery, chociaż-
GOTFRYD BENN 37
36 ADOLF SOWIŃSKI

kach plastycznych, niewielkie w literaturze, toteż dla indywiduał­


na zawsze pozostała w nim obs'esja śmierci, którą wszyscy nosi- ności tej miary, co Benn, należy szukać analogii nie w literatu-
my w sobie jak hieuchronnie posuwającą się z l~tami. ku sercu rze, lecz w plastyce. W jego wierszach spotykamy tę ,samą
drzazgę granatu z jaki~jś yo;-vszechnej. bitwy, m.lmo ze nikomu trzeźwość i grozę przy jednoczesnym dążeniu do precyzji, co
nic nie wiadomo, gdzie I kiedyśmy ją stoczyli. na obrazach Beckmanna, Grosza, Picassa. Pełno tu przy tym
Łączna spuś~iz~a poety.cka Ben.,:a jes.t szc,:upła, chociaż terminów naukowych, w szczególności z zakresu medycyny
składa się na mą Jedenaście pozycJI J;)lbh~9raft~znych. Jego i nauk przyrodniczych, pełno reminiscencji z filozofów i histo-
"Wiersze zebrane" ("Gesammelte ~.e~hchte , Llm~s Ver1a~, ryków, które zresztą pojawiają się na tych samych prawach,
Wiesbaden - Verlag der Arche, ZUrich, I956) mieszczą Się co strzępy snu czy koszmaru. W niemczyźnie, tak przywykłej
w jednym tomie objętości 360 stronic, ale w tym non multa do skodyfikowanych okresów stylistycznych, zdanie złożone roz-
sed multum zawarte jest tyle, że wystarczyło, aby wysunąć pada się na sąsiadujące z sobą po przecinku lub bez znaku
go na jedno z czołowych miejsc w liryce europejskiej ostatnich przestankowego zdania główne i nie ociosane kadłuby zdań
paru dziesięcioleci, chociaż jego poe~ja. - ze w~ględu na bez orzeczenia, powstają nieraz anakoluty, słowa chętnie powra-
rodzaj jej nowato~stwa - .~adal. budzI wiele sprzecIwów,. tak cają do pierwotnego sensu etymologicznego. Często nieufni,
samo jak budziła Je w chwili debiUtu autora przed czterdZiestu schylamy się niby nad jakimś nowym procesem chemicznym
kilku laty. kultury w tyglu czy probówce i urzeczeni dynamiką poszcze-
Benn wyszedł z ekspresjonizmu i pryncypia ekspresjoni~mu gólnych składników, ale niepewni konieczności ich wiązania
dają klucz do jego poezji. J?oz.ostańmy prz~ sform~łowa~llach się z sobą, usiłujemy samych siebie przekonać, że wrażenie
najprostszych. Istotą ekspresjonizmu - czy Jedną ": Jego IStOt, chaotyczności może być także rÓwnoznaczne z naszą nieznajo-
bo trudno ostatecznie definiować kierunek, który me tylko ma mością obcych lub powstających dopiero praw. Cóż" żeby
swoje miejsce w historii naszego stulecia, ale wciąż .działa jako przewyciężyć chaos, trzeba go nasamprzód uznać za rzeczy-
pewna wzbogacająca sw~ środ~i metoda twó.rcza - Jest rozkład wistość i z grubsza go przedstawić, zamiast niechętnie odeń
formy na rzecz wyrazu I treŚCI, co poto~,:me naz;ywamy ~~for­ się odwracać i szukać azylu na "oświetlonych pokojach" ludz-
macją, skupiając przy tym uwagę ba.rdzleJ ~a. obJa~~ch ntz na kości. W tej atmosferze umysłowej realizują się "absolutne wier-
ich źródle. Epoka, która chce w?,razlć treścI .lnne nt~ poprzed- sze" Gotfryda Benna.
nia, odczuwa sposoby ~or~alne I ko?strukcYJne s.weJ .poprz~d­ Polski ekspresjonizm poetycki, do którego zaliczyłbym całą
niczki jako mniej lub więcej prze~rzmlalą konwenCJę, qle umle:- Awangardę, nie miał dość zmysłu dla nowych treści i pozostał
jącą już służyć nowemu ~oz~anll~. J~st rzeczą zn~mlenną, ze czymś powierzchownym. Pasjonalnie szukając nowych środków
kryzysy formy artystycz?eJ z?legaJą Się na ?gó~ blisko z okre- wyrazu, położył na wierszu warstwę metaforyki grubości ele-
sami wrzeń społecznych I politycznych lub wlelklc~ odkryć nau- phantiasis i w t ym się na ogół wyczerpał. Był to - żart po-
kowych, wtedy bowiem powstaje nowa. rzeczywistość wy~a­ błaża, więc pobłażajmy żartowi - ów "priapizm formalny",
gająca nowych środków wyraz~ pko odmian nasz~g~ poznam~. ~ewnętrznie prawidłowa erekcja bez wewnętrznej potrzeby aktu
Istnieje wprawdzie coś, co - pk poza tym na śWlecl.e - zd~Je I wystarczających zasobów koniecznej do tego substancji.
się być w sztuce w!eczne: ko~strukcja, kompo~ycJa,. pewI~~
układ służący celowI. Ale k~óz nam zaręczy, ze ~aJb~rd~leJ U Benna substancja istnieje w obfitości, jeżeli nawet nie
nawet tradycyjnie uznana i ntenaruszalna .kons~rukcJ<l: ~Ie Jes! w nadmiarze, albowiem ten poeta doctus usiłuje nieraz na
konwencją pow.st~łą jako ~łużeb.ność dl,a ntewaznych J~z tre~c! przestrzeni kilkunastu linijek wierszowych powiedzieć wszystko,
i nieaktualnej JUz rzeczywistoścI? Krancowym, al~ naJ?ardzleJ co wie i co mu się w związku z danym zagadnieniem tł!]cze
chyba poglądowym przykładem były by tu trzy osła~lOne )edn?ścI po głowie. Większość jego wierszy to poetyckie felietony czy
przypowieści filozoficzne, w których przeżycia osobiste są na
pseudoklasyczne ;-v dramacie, któ,:e pośród dobrej w me wiary
ogół tylko pretekstami do rozważań. Trzeba jednak przyznać,
działały przez jakieś półtora stuleCia.
że rozważania te operują językiem eliptycznym i wpadającym
Odnośne poglądy Benna ilustruje chociażby wiersz "Kon- raz po raz w niejasną symbolikę świadomie na surowo rejestro-
strukcja", gdzie mowa jest. o ,!priap!zmie .formalnym na koszt wanych dialogów wewnętrznych.
treści", co możemy rozumieć Jako inercYJne, nal?gowe lubo-
wanie się w nadmiarze tradycyjnego, skostmałego .plękna, wśród To, wraz z powyżej wyrażonymi wątpliwościami, narzuca
którego treść współczesna wiedzie żywot suchotmczy. - mnie przynajmniej - ostateczną formułę, że cała twÓrczość
Benna jest wielkim, pionierskim, ale p r o w i z o r i u m
Benn jest zdania, że dokonany przez naukę olbrzy:oi prze- p o e t y c k i m, biwakiem artysty, który zdecydowanie,
wrót w pojmowaniu materii zmusza poe~ę. d.o szukama abso- raz na zawsze opuścił przeszłość, zapalił swój własny ogień
lutnie pozatradycyjnych środków wyraz~, J~zeli .chc~ O? sprostać i - świadom złudnego bezpieczeństwa w tym wątłym kręgu
swojemu czasowi. Ekspresjonizm ma Wielkie oSlągmęcla w sztu-
38 ADOLF SOWIŃSKI GOTFRYD BENN 39

światła i ciepła - nasłuchuje głosów przyszłości odzywających kują tego Goebbelsa. Siedzą tu agnaci starych rodzin, które
się tylko w nim, więc brzmiących nie dość przekonywająco wydały Novalisa, Kleista, Platena, Droste-HiiIshoff. Siedzą
dla ucha bliźnich. Może za bardzo był samotnikiem, podczas jeden przy drugim potomkowie wielu głośnych rodów pastor-
gdy coś tam na temat przyszłości można się dorozumieć nasłu­ skich które przez cztery stulecia pięćdziesiąt dwa razy w roku
chując jednocześnie tysiąca owych głosów wewnętrznych, które O"łosiły przykazanie miłości, siedzą ramię w ramię z czcigod-
gadają w wielkich i małych współczesnych. ~ym kupcem, którego pra~e~ ~inno b.yć dotrzy~yw.anie sło­
T rafił zreszt ą w swojej ojczy źnie na czasy - mówiąc
wa i umów, po społu zabIjaj ą Zydów I bogacą Się Ich zaso-
eufemistycznie - sprzyjające samotnictwu myślicieli i poetów: bami, napadają na małe narody i - jakby to było najnatural-
przejrzały imperializm epoki wilhelmińskiej, pierwsza wojna niejsze w świecie - obrabowują je do ostatnieg o grosza, a za-
światowa, Republika Weimarska pod znakiem hec odweto- raz potem "do głębi", i "osta tecznie" , i "całkowicie" wespół
wych i bezrobocia, wkrótce hitleryzm, potem druga wojna oczyszczają je z brudu kulturalnego . Nikt nie czuje się związany
światow a z jej zbrodniami i chaos powojenny. Trzeba jednak jakąś tradycją, j akimś rodowodem natury rodzinnej lub
wyra źnie powi e d z i eć, że boda j w jakimś odruchu sa motnika, umysłowej, jakąś moralnością · przodków, jakimś ich dziedzi-
który zawsze tęskni za wspólnotą i chciałby przynajmniej raz ctwem - wszystko nazy wają rasą. Akademia Niemiecka! Nikt
się nie poderwie z miejsca, nikt nie splunie na kwietne dekora-
w życiu do niej nal eżeć , Benn mi ał n a począ tku o~res nieprzy-
jemnej c h wie jno ści wobec hitl eryzmu, .a le s zybko I. krańcowo , cje, nie stratuje nog ami palm, nie oświadczy, że nie wolno jest
twierdzić, jakoby w postaci tych cuchnących szumowin naro-
z nie uk rywa nym wstydepl o dst ry chn ął SI ę od przydrozneg o g:rzę­
dowych chciała się wydobyć na światło dzienne jakaś utajona
zawiska wł asn ej ł atw o wi e rno ści. Można by cytow ać Jego substancja narodu, bo tu czynna jest Ii tylko narodowa odbyt-
wczesne wypowiedzi a ntynazistowskie, ale poprzesta ń m y na nica i przez tę tubę na ród robi pod siebie. Nikt się nie kwapi,
obrazowo najwymowniejszym jego essayu "Zum Thef!la żaden z nosicieli orderów Pour-le-merite klasy cywilnej, żaden
Geschichte " , napisanym w roku 1943 "do szuflady.", w rOJą­
cym się od szpicli Berlinie. Zawiera on jedne z na)bezwzg lrd- z uczonych między na rodowej rang i, żaden z czcig odnych kup-
niejszych i najbardzi ej gorzkich prawd, które kIedykolwIek
j ców. Wszyscy klaszczą".
Niemcy powiedzieli Niemcom. I jeszcze ta ka formuła : "Wojny bywały waśniami lub
wyprawami łupieskimi... Demoniczne stały się dopiero z tą
, .Oto zgroma~ziło. ich wszystkich -:- czytamy jakby sk~ót chwilą, gdy wziął górę idealizm niemiecki ... ".
tragifarsy wystawIonej n a dworze Kama ~ uroczyste posIe-
dzenie Niemi eckiej Akademii , .na które ~a'pr?slł q?~bb.els .. Są tu
wielcy matadorzy, profesorowIe zwyczajOl fIlozofII I fIz ykI. Ho-
norowi senatorowie ze starych jeszcze, prz)"Z\\'oitych czasów.

Z nakreślonego p0.wyżej opisu poezji Benna ł a two wyw-
Nosiciele orderów Pour-le-me rite klasy cywilnej, prezesi try- nioskować, że jego wIersze nastręczają tłumaczowi niemało
bunałów Rzeszy, cesarskie ekscelencje, wydawcy, 'pożądani' trudności. Najważniejszą z nich jest sporadyczna niejasność
powieściopisarze, badacze twórczości Goethego, konserwatorzy specjalnego rodzaju, gdyż Benn miewa niejasność tego typu
zabytków, aktorzy w randze dostojników państwowych. naczelni racjonalisty, który pokłada ufność w zbyt wielu ze swych myśli
dyrektorzy te~trów, czcigodny .kupiec - . i w~z:rscy bez ":,y- i dając ich naraz aż t yle, częstokroć nie dorysowuje tekstu lub
jątku cierpliWIe znosz~ an.tysemlckl~ bredOle MII?lstra. Z za~n~ też po trochu go zamazuje, czego przyczyn szukać należy
teresowaniem pochylają SIę ku sobIe, gestykulują - przeclez \V za liberalnych rygorach selekcji.
niedawno fakultet filozoficzny skreślił Tomasza Manna z listy Toteż tu i ówdzie czułem się wprost zniewolony do zasto-
doktorów honorowych, a przyrodniczy wysłał do obozu antro- sowania pewnej dozy interpretacji, to bowiem, .co w języku
pologa, który nie chciał współd~ial~ć z idioty.cznymi t~u.toniz­ tekstów oryginalnych jeszcze może uchodzić za wIeloznaczność,
mamL Każdy z obecnych WIe, ze Jeden z naJszlachctOleJszych w przekładzie na inny język, zakotwiczony w innej tradycji
duchownych, byly komendant łodzi podwodnej, mający za so~ą poetyckiej i - przede wszystkim - etymologicznej, skłonne
dwanaście wypraw na nieprzyjaciela, t?rturowa~y jes~ w oboz~<: jest pogrążyć się w zwykłej już mętności.
koncentracyjnym, ponieważ nauczal, ze Bóg- ]es~ w~ększy. nlz Wyjaśnienie to przeznaczone jest dla czytelnika, który
ten Hitler. Każdy z obecnych tu naukowcó,:", WIe, ze zasl~ga by zadał sobie trud kolacjonowania przekładów z oryginałami.
się opinii dozorców i blokowych, czy zamIeszkałemu w Ich Wiersze zostały ułożone w chronologicznym porządku ich
dzielnicy uczonemu można powierzyć kat.edrę,. ~s.zyscy ~ez powstawania, według wyżej cytowanej edycji zbiorowej.
wyjątku widują ciężarówki, na które ciska SIę. dZIeCI zydowskle,
zabrane na ludzkich oczach z domu, aby zmknęły na zawsze. Adolf SOWIN"SKI
To dzieło tego Ministra. Vlszyscy podnoszą ramion a i oklas-
40 GOTFRYD BENN W IERSZ E ... 1

gdzie dzieci George Sand


nie przyjmowały odeń
MI;:ZCZYZNA I KOBIETA żadnych wskazań wychowawczych.
IDĄ PRZEZ BARAK RAKOWATYCH
Suchotnik
Mężczyzna : w postaci przewlekłej,
Ten rząd to łona w rozkładzie, a tamten z krwotokami i zabliźnieniami '
piersi w rozkładzie. L6żko w łóżko cuchnie. cicha śmierć
Siostry się muszą zmieniać co godzina . w przeciwieństwie do śmierci
• z paroksyzmami b6lu
Chodź, podnieś kołdrę spokojnie i -&p6jrz. lub wśr6d salw karabinowych,'
Ta bryła tłuszczu i gnijących cieczy przysunięto fortepian (Erard) do drzwi
miała w swym czasie rozmiary mężczyzny i Delfina Potocka
i upojeniem była, i ojczyzną. śpiewała mu w ostatniej godzinie
pieśń o fiołku .
Zbliż się, obejrzyj tę bliznę na piersi.
Czujesz r6żaniec z miękkich węzłów? Wolno Do Anglii udał się z trzema fortepianami:
dotykać . Tkanka rozmiękła, nie boli. Pleyelem, Erardem, Broadwoodem,
za dwadzieścia gwinei grał wieczorem
Ta krwawi jakby z trzydziestu ciał. Nie ma kwadrans
tyle krwi żaden człowiek. U Rotszyldów, Wellington6w, w Stafford House
Tej wycięto i przed niezliczonymi podwiązkami i
właśnie z macicy rakowatej dziecko . zasępiony utrudzeniem i bliskością śmierci
wr6cił do domu
Nikt im nie wzbrania spać . I dzień, t noc. Nowym na Square d'Orleans.
m6wimy: tu się wyśpisz zdro7.lJo. Tylko
w niedzielę na p6ł się budzą przy gościach.
Wtedy pali swe szkice
Prawie nie jedzą. Plecy odleżałe i manu-s krypty,
aż do ran . Popatrz, co tu much . Niekiedy
byle by tylko wyzbyć się pozostałości, fragment6w, notatek,
myje ich siostra, jak się ławki myje. tych oszukańczych naświetleń -
na koniec powiedział:
Tu już wokoło łóżek puchnie gleba. "Moje pr6by są dokonane na miarę tego,
Mięso zr6wnuje się z polem . Zar stygnie . com był w stanie osiągnąć" .
Soki gotowe cieknąć. Ziemia woła .
Każdy palec powinien grać
z siłą odpowiadającą jego budowie,
czwarty jest naj słabszy
CHOPIN (tylko Ił Syjamczyk6w służy za średni) .
Gdy rozpoczynał, palce leżały
W rozmowach nie był na zbyt płodny, na e, fis, gis, h, c.
poglądy nie były jego silną stroną,
poglądy omijają sedno rzeczy, Ktokolwiek słyszał
kiedy Delacroix rozwijał teorie, kt6reś z jego preludi6w
jego ogarniał niepok6j, bo ze swej strony bądź to w willi gdzieś na wsi,
nie umiał uzasadnić nokturnów. bądź w okolicy g6rskiej,
bądź też z drzwi otwartych na taras,
Błahy kochanek, chociażby w sanatorium,
cień w Nohant, temu trudno je będzie zapomnieć.
42 GOTFRYD BENN WIERSZ E 43

Nigdy nie skomponował opery Obok niego baron Brambeus,


ani symfonii, którego ,,'lvielka uczta u Szatana"
jedynie owe tragiczne postępy nieskończone uchodzi na szczyt doskonałości.
Ja niezawodnością; artysty, Wiolonczelista: Da'l1.tidow.
malą ręką;. A potem rosyjskie basy: ultragłębokie,
dwakroć potęgujące
normalny chór basów raz po raz w okta.'lvie,
contra-c czyste i pełne,
ST. PETERSBURG - POŁOWA STULECIA t: dwudziestu gardeł
ultragłf!boko.
"Każdy, kto udziela bliźniemu pomocy,
jest Getsemane, Na wyspy!
każdy, kto bliźniego pociesza, Zwłaszcza na Ostrów Kretowski - miejsce sielanek, słowo-
jest ustami Chrystusa", r
sielanka
śpiewa sobór świętego Izaaka. Baszkiry, brodate Wielkorusy, Samojedy z renami,
klasztor Aleksandra Newskiego, dalejże na zdobycze zmysłowe i nadzmysłowe.l
cerkiew świętego Piotra. i Pawła,
gdzie spoc zy'luają; carO'lv1.e, Część pierwsza:
jako i sto dziewięćdziesią;t el'wie inne świqtynie prawosla'wne, "Od goryla do unicest'lvienia Boga",
osiem rzymskokatolickich, cE:ęŚć druga:
jedna anglikańska, trzy ormiańskie, ,,0 d unicest'lvierzia Boga do przeistoczenia
łotewskie, szwedzkie, estońskie, natury cz1outieka"
firiskie. Wódka!
Kresem rzeczy
Swięcenie wody czktlfWka alkoholO'll'a
przejrzystej błękitnej Newy ttltragłęboka !
w dzień Trzech Króli.
Bardzo zdrowa to woda, unosi precz z sobą odpadki. Raskolnikow
Dźwiga skarby (w ogólności 'lUielce lIdręczolly swym ś'lviatopnglqdem)
do Komnat)' Perłowej, wchodzi do kabaku,
do Komnaty Bursztyno'lvej ordyna.rnej knajpy.
Carskiego Sioła Lepkie stoły,
wśród Duderhofskich WzgórEl, harmonia,
lazurowe marmury syberyjskie chrcmiczni pijacy,
na schody tarasów. worki pod oczami,
Salwy armatnie, ktoś go zaprasza
kiedy topnieją lody "na rozsądną rozmowę",
córki jeElior źdźbła siana we 7.t'łosach.
Onega i Ładoga. (I nny morderca:
Dorian Gray, Londyn,
Koncert 'prEledpoludniou'y w Sali Engelhardta, sapach bEllI,
madame Stepanow, miodobarwnie kwitnący cytisus,
która była pierwszą; kreacją; przed domem - czarem parku -
'w Glinki "Życiu dla Cara", zanosi się nienaturalnie, przyglqda się ceylońskiemu rubino'l1.ti dla lady B.,
ucierpiał j!lż i baryton W orojewa. romarwia orkies.ę indonezyjsl~ą; - game/ang).
Pod filarem,
z wystającymi białymi E:ębami, Raos kolnikowa ,
z afrykańską; wargą;, w głuchym uporze trwającego przy s'woim,
bez brwi, budzi. Sonia "z żółtym biletem"
Aleksander Siergieicz Puszkin. (prostytutku, jej ojciec
44 GOTFRYD BENN WIERSZE 45

odnosi si~ do tego "wr~cz przeciwnie, tolerancyjnie"),


mówi:
"Powstań! Pójdź nie zwlekając ze mną! FRAGMENTY
Zatrzymaj si~ na rozdrożu,
ucałuj ziemi~, którąś zbrukał, Fragmenty,
przed której obliczem zgrzeszyłeś, odchody dusz,
(/J potem uderz w pokłon całemu światu, skrzep krwi dwudziestego stulecia -
wyznaj wszystkim głośno: historyczne religie pi~ciu stuleci zdruzgotane,
jam jest morderca - nauka - p~kni~cia w Partenonie,
czy chcesz? Planck swoją teorią kwantów
Czy pójdziesz ze mną?" starł si~ w nowym zam~cie z KepIerem i Kierkegaardem
I tedy poszedl z nią·
Ale były wieczory upływające w barwach
Każdy, kto bliźniego pociesza, Wszechojca, ruchomych, szeroko rozfalowanych,
jest ustami Chrystusa - niezniszczalne w swym milczeniu
napłyni~tego bł~kitu,
kolorze introwersji;
wtedy zbierano si~,
r~ce oparłszy na kolanach,
WIERSZE STATYCZNE
po chłopsku, z prostotą
Poczucie obcości rozwoju i skrycie oddając si~ napojowi,
jest gł~bią m~drca, wokół harmonik parobków -
dzieci i praszczury
nie zatrważają go, i inne
nie wdzierają si~ weń. szczwane wewn~trznymi konwolutami,
t~sknotą za wznoszeniem sklepień,
Reprezentowanie kierunków, kompresjami stylów architektonicznych
rozprawianie, i polowaniem na mtłość.
powroty i odjazdy,
to zjawiska świata, Kryzysy w sposobach ekspresji napady erotyki:
który nie ma jasności spojrzenia. to jest człowiek dzisiejszy,
Za moim oknem we wn~trzu próżnia,
- powiada m~drzec - ciągłość indywidualności
leży dolina, istniejedzi~ki ubraniom,
w niej gromadzą si~ cienie, które - gdy są z dobrego materiału - przetrwają dziesi~ć lat.
dwie topole dają opraw~ drodze
prowadzącej - ty wiesz dokąd. Reszta - fragmenty,
półdźwi~ki,
Perspektywizm pierwsze nuty melodii z domów sąsiednich,
jest innym słowem dla jej statyki: negro spirituals
liniom dawać punkt wyjścia, albo awemaryje.
prowadzić je dalej
według prawa p~dów roślinnych
-p~dy rozpierzchają s,~
a także chmary, wrony,
jakieś KONSTRUKCJA
rzucać w zimową czerwień porannych widnokr~gów,
Każdy ma swoje niebo, swoją miłość i swój grób,
po czym kazać im opaść nie zatrzymujmy si~ nad tym,
w zasi~gu danej kultury zostało to omówione i przestudiowane.
ty wiesz - dla kogo. Ale nowa, i to nie cierpiąca. zwłoki,
46 GOTFRYD BENN WIERSZE 47

jest kwestia konstrukcji:


dlaczego coś tak wyrażamy?
MINISTROWIE SPRAW ZAGRANICZNYCH
Dlaczego rymujemy albo rysujemy dziewce;yn~
wprost ce;y też odbitlJ: w lustrze BiorlJ:c rzecz w pełnych wymiarach
albo dlaczego cieniujemy na pi~dzi papieru czerpanego narody warte slJ: mszy,
niezliczone rośliny, korony drzew, mury, ale w poszczególnych wypadkach - pozwólcie trlJ:bie przemawiać
te ostatnie jako grube gąsiennice z głowlJ: żółwia
ciągnqce si~ niesamowicie nisko
rdo kotła,
teraz Król przepija do Hamleta,
~v określonym t,kladzie? scena wspaniała,
tyle że koniec szpady jest zatruty.
Przytłaczajqca nieodpowiedzial;ność!
To nie SIJ: 'widoki na honorartum, . "Izwolski śmiał się".
wielu przy tym umarło z głodu. N~e, Cytaty pod re kIJ:, bonmots jak z rękawa,
to jest pop~d w r~ce tv. chłodno, t-am chaleureux, peace and goodwill,
kierowany z daleka, pozycja mózgu, lepiej już o jednlJ: piszczałkę na dużo,
może spóźniony znachor-salwator lub zwierz~ totemiczne, shake-hands Wittego w Porlsmouth (1905)
priapizm formalny na koszt treści, były rekordem, zaś pokój zaczął układać się pomyślniej.
to minie,
ale dziś jest konstrukc ja Przed parlamentem - to nie jest bynajmniej bicie piany,
czymś podstawowym. 'w tym jest metoda jak w sanskrycie lub fizyce ilJ:drowej,
ogromne laboratorium: referenci, agencje prasowe, empiria.
"Nieliczni, którzy coś z tego poj~li" - Goethe - a i charakter trzeba wyczuć,
z czego właściwie ? mówilJ:c poważnie : ci, co zaszli wysoko, z całlJ: pewnościlJ:
Przyjmuję, że z konstrukcji .
[majlJ: charakter ,
nie na przykład z uwagi na sukcesy,
ale jest on ich moralnym sex-appealem -
a w samej rzeczy: czymże jest Państwo?
NOTIURNO "Tym, co istnieje wśród istniejących",
powiedział już Plato.
W slJ:siednim pokoju kostki rzuca?,,-e ~ dre.w njany s tół, "NiezgodnościlJ: między opinilJ: publicznlJ:
nieopodal para w stadium w~ys~ma Stę w ~tebte, a właściwIJ:" (Keynes). Opalizowanie I
B gałęzilJ: kasztanu na forlepzame podchodzl natura
Życie między les hauts i les bas I
oto milieu, które mi się podoba. najpierw gubernator na prowincji, potem małe stanowisk o
[na B ałkanie I
PogrlJ:żajlJ: się
wtenczas proce~y m~ślowe! w końcu szef,
choroba morska. która czło'lmekowl w ClIJ:gU dnia po czym nowe revirement
obrabia centra womitalne, i wycofa~ie się do własnych dóbr .
giną w alkoholu i mżawce
nareszcie niknięcie bytu i wybłysk dusz I Łatwo powiedzieć: przewrotna polit)'ka.
Kiedy przewrotna? Dziś? Po dziesięciu latach? Po stu latach?
Leżeć na falach -
oczywiście, można utonqć,
Mezalianse, zdrada, intrygi,
to ty17w sprawa czasu, 'wszystko idzie na nasz ciężar,
ale czymże jest czas - wobec oceanów?
One były przedtem, musisz włożyć impregnowany kombinezon,
przed świadomościlJ: i poczęciem, zanim pójdziesz na morze,
nikt nie wyławiał z nich potworów, musisz obserwować, czy orły leclJ: na prawo, czy też na lewo,
nikt nie znosił głębi poniżej trzech metrów , czy święte kury odmawiajlJ: przyjmo'wania pokarmu.
lł to jest mało .
Gdy Hannibal cilJ:gnqł ze swymi słoniami przez Simplon,
GOTFRYD BENN
WIERSZE

wszystko było w porządku,


gdy potem padła Kartagina, INNA WIOSNA
płakała Salambo. (Parafraza)

Socjalizm - kapitalizm: kiedy rosną winne jagody na szczepie, Niech nad czeremchą myśli wieczór spędzą,
a przemysł krajowy - dzigki niezwykłym wynalazkom a gdy i jabłoń błyśnie, zmieszaj obie
[i manipulacjom ze swoją krwią: swym szczęściem i swą n(!dzą,
przetwarza ich sok z pomrocznym mułem, który krąży w tobie.
'ID musujące wino, to przecież trzeba je wypić?
Albo czy mamy potgpić Celtów Dni opieszałe . Przeszłość uszła z serca.
za to, że zanieśli masylijską winorośl Koniec, początek? Gdy nie spytasz o to,
w drodze wymiany do Galii Przedalpejskiej - sandały godzin nie pękną pod stopą,
w ten sposób potgpilibyśmy zaiste każdy tok rozwojowy lecz cię poniosą ku kopułom czerwca.
i wszelkie rozprzestrzenianie sig kultury.

"Ministrowie Spraw Zagranicznych fl{L dwugodzinnej


[ konferencji CHWIEJNOSC
przyjgli rozwiązanie prowizoryczne"
(kwestie ropy naftowej i rurociągu), W moim domu rodzinnym nie wisiał żaden Gainsborough
trzech było w żakietach, ani nie grano Chopina
jeden nosił burnus. sztuka nie postala w myślach
ojciec był raz w teatrze
z początkiem stulecia
na "Dzierlatce" Wildenbrucha
tym karmiliśmy si(!
to było wszystko.
SPOTYKAŁEM DZIEWCZJ;:TA
Dawno skończone
Spotykałem dziewczgta, które, siwe serca, siwe włosy
gdyś je zapytał o nazwisko, ogród w polskim posiadaniu
nieśmiało - jak gdyby nie mogły sobie rościć żadnego prawa groby bądź tu, bądź tam
do nazwy własnej - ale wszystkie u Słowian,
odpowiadały "Bąkówna". linia Odra-Nysa
"A na imig?" (chciały ci ułatwić zapamigtanie, jest oboj(!tna treściom trumien
nazwisko nie było trudne jak IlGiedgowdówna" lub dzieci o nich myślą
rIIStołyhwianka") wdowy i wdowcy chwilę jeszcze jakąś
"A na imi(!?" - IIProsz(! nie zaprzątać sobie pami(!ci l" chwiejnie, chwiejnie
aż muszą pójść dalej
Spotykałem dziewczęta, które
punc tum, psalm skończony.
razem z rodzicami i czworgiem rodzeństwa wzrosły Dzisiaj jeszcze tylko wśród nocy wielkomiejskiej
• U' jednej izbie; nocą, zatkawszy uszy palcami,
uczyły się przy kuchennym kominie,
taras kawiarni
zaszły wysoko, zewn(!trznie pi(!kne i ladylike jak hrabiny,
gwiazdy lata,
a wewn(!trznie łagodne i skrz(!tne jak Nauzykaja, przy sąsiednim stoliku
obnosiły czyste czoła aniołów.
hotelowe eminencje frankfurckie
rokowania
damy niezaspokojone
Zadawałem sobie nieraz pytanie, i nie znajdowałem odpowiedzi, gdyby ich t(!sknota miała mas(!
skąd się bierze łagodność i dobroć, każda z nich ważyłaby trzy centnary.
po dziś dzień nie wiem, a musz(! już odejść.
GOTFRYD BENN WIERSZE SI

Ale ten fluid! Gorąca noc oraz głucha groza, która same; siebie nie rozpoznaje,
a la prospekt biura podróży szlocha i próżnuje,
i ladies wychodzą ze $W'j'ch konterfektów wspaniały ten Hades,
nieprawdopodobne beauties który pr::;yjmuje groz(!
długonogie, wysoki wodospad na równi z augurami -
niedopuszczalna jest nawet niechaj lIikt nie płacze,
myśl niechaj nikt nie mó,vi:
żeby si(! oddały. ja, tak samotny.

Na tym tle zdystansowane są; pary małżeńskie


przestają; przychodzić. bale wpadają w sidła,
on pali, ona obraca pierścienie, ZNISZCZENIE
w ogóle rzecz godna zastanowienia
stosunek mi~dzy małżeństwem a m~ską produktywnością; Zniszczenie -
paraliż albo szczyt pop~du. ale tam gdzie nie ma jw:; nic do zniszczenia,
w skurczu lIaśladują;cym ziemi(!
Pytania, pytania! W sponmienia wśród nocy letnie; :(tarzeją; si(! nawet gruzy
z dala mrugające, z dala przylatują;ce, z babką; i cykorią;
w moim dom'u rodzinnym nie wisiał żaden Gainsborough na jakichś aluzjach do gleby.
zapadło si(! wszystko
całość w chwiejbie Zniszczenie
punctum, psalm Sk017.cZony. - to bą;d,ź co bqdź orzeka: tu była niegdyś
masa, budowla, zwarta struktura -
o pi(!kne słowo
brzmiące akordem
NIECHAJ NIKT NIE PŁACZE do bogactwa pełności
i ojczystych niw.
Róże, Bóg sam wie czemu tak pi(!kne, Z11iszczenie
zielonych widnokr(!gach miasto
'l.tJ
- o zamierzchłe słowo Siedmitt Braci Spiących, .
wieczorem na długo bezpieczne
pośród przemijania lat!
'lośród chmu.r, nawałnic, ściemnień pod listowiem
tam gdzie powinno być lato
Z jaką;ż t(!sknotą; wspominam te czasy, z napojami owocowymi,
kiedy mi marka trzydzieści była sprawą życia i śmierci,
o tak, zniewolony koniecznością;, przeliczałem fenigi, z ociekającymi rosq pucharami lodów
i za bawami na wy brzeżu, jasną nocą.
według nich układałem swoje dni,
co mówi(! dni: tygodnie, o chlebie śliwkowej marmeladzie
z glinianych garn/lszków
przywiezionych z rodzinnej wsi,
jeszcze opromienionych domowym ubóstwem, NIE MOm BYC ZAŁOBY
jakże bolesne było wszystko, jak pi(!hne i drżące. !
TV tamtym łóżeczku, nieomal dziecinnym, umarła Droste-
Czymże jest świetność europejskich augurów, rHulshoff
wielkich nazwisk, ('U>idziećje można w jej muzeum, w Meersburgu),
kawalerów Pour-le-merite, l1a tej kanapie Hold,erlin w wieży, u stolarza,
którzy patrzą; wciąż swego i wciąż robią; swoje, Rilke, George zaś w szwajcarskich lóżkach sanatoryjnych,
w Weitnarze leżaly na bialej poduszce
ach, pi~kne jest tylko to, co przemija, aż do ostatniego spojrzenia
ubóstwo, lliedy spojrzeć wstecz, 'wielkie, cza.1'ne oczy Nietzschego
52 GOTFRYD BENN

nie ma już teraz lub już wcale nie ma wszelakich rupiect.,


nienazwalnych, tracących istot~
'w bezboleśnie wiekuistym rozpadzie.

Nosimy w sobie kiełki wszystkich bogów,


to co po śmierci i to co po rozkoszy
kto porozdzielał je: słowa i rzeczy,
kto to pomieszał: boleści i ustroń,
w której ustają, drewno w łez potokach,
na krótki pobyt - żałosny nasz dom.
Nie może być żałoby. Zbyt odlegle,
zbyt niestykalne łóżko i łzy,
żadnego "nie", żadnego "tak", Czarny piasek
narodziny, i ból cielesny, i wiara
to falowanie, bezbrzeżne, pierzchanie,
nadziemskość, powstając we śnie,
wstrząsn~ła łóżkiem i łzami -
zaśnij! SZTUKA W 3 AKT ACH
/
(Wiersz ostatni, napisany lub skończony 6 stycznia 1956 r. OSOBY
na pół roku przed śmiercią).
JAN WĘGLEWSKI
Gotfryd BENN GASTON ME:RY
HERMAN ROSENBERG
KAROL DORMANS
FRED DORMANS, 6-letni syn Karola Marii
HARRY, młody Murzyn
MARIA DORMANS, żona Karola
IZA ROSENBERG, córka Hermana
ROSARIO, służąca Indianka
PARA TURYSTóW AMERYKAŃSKICH
CHŁOPAK INDYJSKI

A K T I
CENTRALA WYSYŁKOWA Bar-sklep Hermana Rosenbergfl W wiosce nad brzegiem Pacyfiku, w
Ameryce Środkowej. Październik, pora sucha, późne popołudnie. Bur
Paczki do Polski, U.S.S.R. i innych krajów. Powiększony katalog Położony jest nad brzegiem rzeki wpadającej poniżej do morza. Jest t~
lekarstw - ceny konkurencyjne. Przesyłamy pieniądze do wybo~: 30lidny szałas, tzW. ..rancho", o ścianach z grubych bambusów wbitych
w dolarach lub złotych - Ządajcie katalogów. Pionowo w klepisko i powiązanych ze sobą drutem i lianami. Dach bez
sufitu na stożkowym rusztowaniu także z bambusów, pokryty strzechą
NASZA SPECjALNOSC: sprawy emigracyjne, sprowadzanie z liści palmowych. Kolorem i wyglądem przypomina to dach Wiejskie;
krewnych, sprawy majątkowe adoptacje dzieci, podróże. stodoły oglądany od wewnątrz. Na krokwiach i poprzeczkach rusztowania
Obsługa szybka i gwarantowana. dachu wiszą kolorowe lampiony i strzępy bibułkowych łańcuchów. W lewej
ścianie wąskie, prostokątne okno (Prostokit leżący) z siatką przeciwko-
marową zamiast szyby, pełną dziur. W ewym rogu nisko wiszący naJ
ST. DZIAKIEWICZ AGENCY Podłogą hamak, zaczepiony na lewej ścianie nad oknem i na ścianie
860 50. Broad St. Trenton 10, N.J. U.S.A. irontowej. Stoliki i taburety malowane na czerWono, dywaniki z m"t
Tel. Export 4-9559 bambusowych . Po prawej stroni<! bar-lada sklepowa, równoległa do pra-
Wej ściany i zaokrąglona od strony widowni. Ściana poza ladą zabudo·
Wana jest półkami, w nich - jakby W niuy - lodówka elektryczna.
ANDRZEJ BOBKOWSKI CZARNY PIASEK 55

W prawym rogu - leż jakby w niszy wśród pólek - male drzwiczki HERMAN (wychyla się spoza lady, robi na czole kilka kółe­
prowadzące do mieszkania Rosenberga. Na półkach mieszanina lo WaróW : czek palcem i powraca do sortowania towaru)
kolorowe zwoje lanich płócien, słomkowe kapelusze, zwoje linek, lalarki PAPUGA Que calorrrr - que calorrrr (i kilka wrzasków
eleklryczne i naflowe lampy, puszki konserw, pasiasle poduszki, parasole, papuzich)
rozwieszone "oryginalne" luki i strzały indyjskie, lanie radioodbiorniki,
palefony, aparaly folograficzne, płyty gramofonowe - Iropikalny Sears GASTON (ściąga ze stopy ' pantofel i rzuca nim w klatkę)
ond Roebuck. Na półce, na lej samej wysokości co lada, widać rząd Wchodząc do piekła, powiem jak ten Kubańczyk: z przy-
butelek alkoholów różnych marek i kolorów. Na ścianie lady przypięly jemnością, nareszcie chłodniej. (dopijlli resztę whisky i 'wy-
napis: "CREDITO I - NO SENOR". Pod Iym, mniejszymi literami, ciąga się w hamaku wycierając twarz chusteczką)
"Kredylu nima" . W środku fronlowej ściany drzwi dwudzielne. dolna
polowa zamknięla. Nad drzwiami świecący nowością Iransparenl z płólna HERMAN (wychodzi spoza lady, podnosi pantofel i odrzuca
% wielkim napisem: BIENVENIDOS A LA TIENDA SANTA [ZA- go flegmatycznie w stronę Gastona) Panie Gaston -
BEllA. Po prawej slronie drzwi kłalka z papugą. Przez drzwi, przez gadaj pan, co się panu podoba, ale zostaw pan mojego
okno i przez szpary między bambusami przenika do wnętrza rażący blask ptaka w spokoju. On jest- bardzo stary i bardzo nerwowy.
słońca. Od slrony okna dolalują krzyki i odgłosy gry w piłkę nożną i co On pamięta jeszcze ogłoszenie tego - jak to się mówi -
chwilo ukazuje się w nim głowa w słomkowym "sombrero". Czasem wi- der Unabhiingigkeit de este pais.
Jać, jak przed odbiciem piłki głowq, gracz szybko zdejmuje kapelusz.
odbija piłkę, i znowu nakłada kapelusz. Z daleka, W chwilach ciszy Ul GASTON (zatyka uszy głośno sylabizując) Niepodległoś;ci
dialogach, dolaluje wyraźniej muzyka z publicznego głośnika na pobU- tego kraju, Monsieur Rozęber . Jak pan zaczyna mówić, to
,kim placu: meksykańskie piosenki, dźwięki krajowej "marimby" , langa mi pan zawsze przypomina wieżę Babel.
argentyńskie, jazz. HERMAN Panie Gaston, panie Gaston - kto dziś nie jest
ein wenig wieża Babel? - Pan sam, par exemple, co
JAN WĘGLEWSKI, wysoki, przyslojny mężczyzna, Wiek koło 45 lal.
pan jesteś? (bez ochoty do dalszej rozmowy powraca do
W białej koszulce sporlowej z krótkimi rękawami wpuszczonej W · spod-
nie, wqskie, piaskowe "farmerki" z drelichu, lekkie buciki płócienne na przerwanych porządków)
grubej podeszwie gumowej. Bardzo elegancki przy całej niedbałości .Iroju. GASTON No, no - kończ pan, panie Freud.
GASTON MERY, Francuz, szczupły, sprężysly, wiek 38 lal, ale wy-
HERMAN Co no? Co ja mam kończyć? Superduperbabtl
,14dajqcy młodziej. Żywy i błyskolliwy, ale jest to raczej poza osłaniająca pan jesteś, jak się mówi po amerykańsku. Może nie?
CzłoWieka głęboko myślqcego i dobrego. Czarna koszulka trykotowa 7- (wylicza na palcach) Słuchaj pan: ojciec Francuz, mama
1t1ótkimi rękawami, czarne wqskie "farmerki" z żaglowel{o płótna, czerWo- Rosjanka, szkoły skończyłeŚ pan w Wilnie, potem we
ne wełniane skarpetki i czarne "slippers" . Mówi doskonale po polsku, Francji, na wojnie razem z DegałIem, a teraz własna
CZ4~ deleklujqc się dobieraniem słów, niemal bez akcentu. wyspa na rzece tu, plantowanie wężów na skórki, zarzy-
nanie biednych rekinów, pisanie książek... Wydaje się
HERMAN ROSENBERG, polski Żyd, czerstwy i silny pomimo dobie- panu, że masz pan wszystko - jak to się mówi - w .....
,ającej W-ki. Koszula W kWialy wypuszczona luźno na gabardinowe ,pod-
nie, nienagannie zaprasoWane. GASTON (zatyka uszy) Gdzieś, gdzieś.
HERMAN Właśnie - w gdzieś. Ale precisamente to się panu
ROSA RIO, młoda i ładna Indianka w ludowym stroju, zamiata i sprząla tylko tak wydaje. - Ta pana wyspa zapluskwiona węża­
irrjqc gumę. Herman Rosenberg za ladą porządkuje lowar, przeklada, mi, to leczenie Indianów, to pisanie ... to - widzisz pan
"lr.łaaa, często przerywa pracę na chwilę i zamyśla się. W czasie dialo.llu - wszystko na to, żebyś pan mógł myśleć że z pana
Gaslona z Janem zf1chodzq czasem mieszkańcy wsi i kupujq papierosy na Gregory Peck, kapitan Nemo, bógwico, a nie wieża Ba-
:ntuki, mole bule lecz ki wódki albo piwo, wypijajqc je wprost z butelki
przy 'udzie. Slrój ich, lo p%lane koszule, biale płócienne spodnie. san-
bel. - Do tego z trzema - wisz pan co - co kury znoszą.
Jały z reszlek slarych opon samochodowych lub bosi, na głowie słomkowy JAN Brawo, panie Hermanie! (patrząc pod światło w szklan-
~peblSZ. kę). Tak - każdy z nas nią jest ... Nawet z samym soba
nie można się dogadać. I może od tego wszystko się za:
czyna.
GASTON (w hamaku, ze szklanką whisky w jednej ręce, prze-
ciąga się ziewając) Ouuach - jestem tak rozleniwiony. HERMAN (kiwa głową z uznaniem i macha ręka.mi z wyrazem,
że dotyczy go to bardziej, niż kogo innego) $więte słowa,
że nawet umrzeć mi się nie chce.
panie Janku, ś w i ę t e słowa pan powiedziałeś. (sa-
HERMAN (nie przerywając pracy) Szczyt lenistwa można głębia się w swoich porządkach, ciskając teraz od czasu
powiedzieć. do czasu jakimś przedmiotem, mrucząc pod nosem lub
Dbsługując opryskliwie klientów).
GASTON Egzystencjalistycznego.
56 ANDRZEJ BOBKOWSKI CZARNY PIASEK 57

GASTON (po chwili milczenia, w czasie kt6rej przygląda obronie zwierząt zdobywają się zwykle na to, na co nigdy
si~ Hermanowi, siada w hamaku i pochyliwszy si~ w nie mogą się zdobyć w obronie człowieka. Dosłownie wi-
stron~ Jana ciszej, aby Herman nie usłyszał) Wiesz - działem w jego oczach, że próbuje od tej strony ... że szuka ...
boję się o naszego starego. Jeżeli ta zwariowana Izia GASTON Jednym słowem wziął cię za Anglika.
naprawdę zechce wyjechać z Harrym, to on w krótkim
czasie wyjedzie - do domu wariatów. (znowu po chwili, JAN (parskając pobłażliwym śmiechem) Dziękuję ci za kom-
bo Jan milczy) Ale, a propos, - słuchaj - coś ty ro- plement.
bił dziś rano z Dormansem na twojej wieży z beczkami GASTON Hm - swoją drogą trudno zrozumieć, jak taka
z wodą, czyli wodokaczce. (żartobliwie, ale z ukrytym kobieta, jak Maria, mogła zostać jego żoną. Gdzie Rzym,
niepokojem) Pojedynek w słońcu? gdzie Krym.
JAN Daj spokój! (z opanowaniem, ale jesl>cze kipiąc wew- j.'\N Czort jego wie, co to za człowiek. Może był kiedyś kimś
n~trznie) Wyniósł na górę moją białą kotkę - wiesz - , upełnie innym, niż jest dzisiaj. Nie wiem. Nie mogę
Findelkę... wrzucił do beczki i przyglądał się jak pływała jeszcze połączyć pewnych rzeczy, a łącząc je... dosłownie
czepiając się ścian i nie mogąc wyskoczyć. nie mam odwagi iść dalej, rozgryzać do końca.
GASTON (cichy gwizd przez z~by, poważnieje jesl>cze bardziei) GASTON (z udaną oboj~tnością) Nie mówiłeś z nią o tym?
Całkiem interesująca zabawa. - Był pijany? JAN Próbowałem, ale poza tym że wyratował jej matkę i ją
JAN (lakonicl>nie) At - diabli go wiedzą, kiedy on jest z kacetu, niczego więcej nie mogłem się dowiedzieć. To
mogłoby o nim dobrze świadczyć. - Tylko jak, jako co,
pijany, a kiedy nie. - Ale chyba był.
w jakim charakterze? - Zasłania i siebie, i jego ze wszy-
GASTON (po chwili) No i co? I tak staliście sobie na szczycie stkich stron, a ja - jak ci mówię - raczej nie chcę
wieży i ... mierzyliście się wzrokiem?
się domyślać ...
JAN (z wyraźną ch~cią 1tci~cia rozmowy na ten temat) Nawet GASTON (ostrożnie) Zdawało mi się, że zdążyliście już sob!e
dość dokładnie to określiłeś. Gdy wymierzyłem, wyciągną­
powiedzieć znacznie więcej ...
łem już półżywą Findelkę z beczki i zszedłem z nią na dół.
JAN (niemile zaskoczony, odPornie) Chyba ... moim zachowa-
GASTON Tak po prostu zlazłeś na dół? Tout simplement? niem się wobec niej nie dałem nikomu powodu do takich
Bez żadnych rozmów.. . na szczycie? spostrzeżeń.
JAN Tak. - Czy może chciałbyś żebym podpisał z nim GASTON Słuchaj, stary - nie gniewaj się - ale może 1~I?iej!
pakt... kulturalny? Wystarczył mi pomiar oczny. żebyś wiedział. Od dawna wszyscy widzą więcej, DlZ CJ
GASTON C'est a dire? się wydaje.
JAN (już spokojnie, analitycznie) Możesz się ze mnie śmiać. JAN (zażenowany , nie bardzo wiedząc jak zareagować, silqc
To trudno wytłumaczyć, ale mówię ci, że w pewnym si~ wresl>cie na uśmiech kiwa głową w stron~ Hermana)
momencie wyraźnie czułem ... jakby ci to powiedzieć ? ... Stary mnie zdradził.
że czekał, rozumiesz? W wyrazie jego oczu było coś GASTON Ani słowem. Tylko - przepraszam cię - wystarczy
pokrewnego ze spojrzeniem Findelki w beczce ... Po prostu spojrzeć na was, gdy jesteście razem.
jakby czekał, że w tym wypadku nie wytrzymam i uwol-
nię go... że zrobię za niego to, na co on nie może się
JAN Nie ... ręczę ... za siebie, ale jeżeli chodzi o Marię, to
daję ci słowo, że nic takiego nie zauważyłem.
zdobyć... Może się zresztą mylę, ale mówię ci że miałem
takie wrażenie. GASTON Widzisz, mój drogi - albo kłamiesz, albo - mówiąc
GASTON Krótko mówiąc (naJladuje wyciągni~cie I> kieszeni technicznie - twoje sygnały nadawcze są tak silne, Że'
uni e możliwi a j ą ci czysty odbiór. - A nam nie. Przy czym
rewolweru) - phęę t
Izia za mi eniła się już w superheterod y nę. Mogłaby ci
JAN Mniej więcej. - On nie jest głupi, zresztą sam mogłd przetransmitować cały reportaż.
się przekonać rozmawiając z nim, że to jest "coś lepsze-
go ..... a w każdym razie było. - Staliśmy tam na górze, JAN (zażenowal1Y, przyjemnością) Daj spokój
ale jakby z
patrzyliśmy się sobie w oczy bez słowa i miałem wraże­
nie pleć głupstw.
nie, że on wszystko o mnie wie... że zna na wskroś ludzi GASTON (bardzo poważnie i z troską w głosie) Nie, nie
mojego typu. - Wiesz, co mam na myśli: tak zwanych nie machaj ręką. I ni e my śl, że cię wyciągnąłem na roz-
kulturalnych, humanitarnych, spokojnych - którzy w mowę o tym ze zwykłej ciekawości. - Ty mi się ostatnio
58 ANDRZEJ BOBKOWSKI CZARNY PIASEK 59

zupełnie nie podobasz. Naprawdę. Mówię ci zupełnie otwar- JAN (jakby nie słysząc) Z. drugi~j strony. nie myśl, że ja me
cie, że zaczynam się poważnie niepokoić. - O te przy- widzę pewnych rzeczy Jasno Iwyraźme.
szłe spotkania ... na przykład na szczycie. - Jak dzisiaj. GASTON Zaraz, zaraz - otóż właśnie. Bardzo często dos-
JAN Zupełnie się z tobą zgadzam. - Ja też. trzega się pewne rzeczy z taką jasnością wyrazistością
GASTON (po chwili, niby oboj~tnie) Ciekawe, za co to indy- tylko dlatego, żeby nie musie~. dostrz.egać pewnych in-
widuum pije od rana do wieczora ... nych rzeczy. - Taka oślepiająca Jasność bywa po
prostu wygodna. (wsk?,~mjąc głową w . str~nę Hermana
JAN Całkiem fachowo ciągniesz mnie za język. - Pośrednio i zniżając glos) On tez dostrzega całkiem Jasno, (schvla
za moje pieniądze. si~ biorąc do T~ki odrzucony przez Hermana pantofel
GASTON Aaaaa? i nakrywając nim r~kę przed włożeniem go na stop~ w
JAN Za "wynajmowane" w mojej fabryce mieszkanie nie wymownej aluzji) dosłownie czarne na białym, tylko pe~­
p1acą i niemal od pierwszego dnia właściwie ja utrzymuję ną rzecz: że Harry jest Murzynem. Ty dostrzegasz, ze
ją i chłopca. - I oczywiście pośrednio jego. Dormans ...
GASTON Dajesz jej pieniądze? JAN (gwaltownie) Jestem w stosunku do niego najzu~ełniej
JAN Nie - co znowu. Stary jej "pożycza" - rozumiesz? obiektywny. Dziś jest to obraz typowego wy~oleJeńc~,
skończonego psychopaty, w którym na pewno zarzą Sl~
GASTON Rozumiem, doskonale rozumiem. - I na co liczysz? jeszcze resztki myśli . - Jest przy tym doskonałym fa-
JAN Na nic; czekam. chowcem drzewnym - na pewno lepszym, niż ja jako
były historyk w produkcji taniny.
GASTON Na co? Że go tą wódą wytransportujesz na tamten
świat? To jedna z najdłuższych śmierci. - I najprzy-
GASTON (cichy świst) No, no - nie przypuszczałem, że za-
wędrowałeś już do tego punktu. Wiesz, jak ja go nazy-
jemniejszych. - Nie zakłamuj się - zawsze się na coś
liczy. . wam? Punkt karaluchowy. Całkiem obiektywnie zadeptuje
się karalucha. - Bez żadnego uczucia. - Trzask. Zupeł­
JAN Nie zakłamuję się. Po prostu nie dosfrzegam jeszcze nie proste, prawda?
wszystkiego jasno i wyraźnie.
JAN Nie. zawrac~j mi g:ło~y. Jeżeli ch<>?zi o niego, to ani
GASTON Albo nie chcesz. Czy nie sądzisz przypadkiem, że go me potępiam, am Ole ma we mDle żadnej nienawiści.
byłby już czas wysunąć trochę głowę z tej mgły i przyj- Widzę, że ...
rzeć się temu dokładniej?
GASTON Właśnie, właśnie. Nie ma nic. O to chodzi. Ta
JAN Daj mi święty spokój - a zresztą to nic nie pomoże. z tym samym uczuciem zrzucałem bomby na palące się
Czy to takie ważne, w jakiej postaci, wyraźnie albo nie- w dole miasta. Wydusić karaluchy ...
wyraźnie, dostrzegasz krople deszczu? - Spadają jedna
po drugiej i jedna obuk drugiej i - nagle rzeka wylewa ... (wchodzi para turystó'w amerykańskich. Rosario rzuca sif
Bo m u s i . (przesuwa podświadomie po tylnej kie- i wymachuje miotłą prr:;ed nimi, Amerykanie z uśmiechem
szeni spodni, co Gaston łapie wzrokiem) przebijają si~ przez tuman kurzu i podchodzą do lad"(
GASTON Tołstojowski fatalizm . Herman ożywia si~ i uśmiecha zacieraj~ r~ce. R.osart.o
JAN Wierzysz w siłę określeń? Wierzysz że definicja może -wychodzi drzwiczkami za ladą. TuryścJ rozgląda1ą Sl~
być regulatorem uczuć?
zach-wyceni, on pokazuje na luk i strzały. Herman skwa~­
liwie podaje mu luk i mó;vi.: "Ten baks • Ameryka~U1
JJ

GASTON Wierzę, że to pomaga. - Na przykład do usypa- zabiera si~ fachowo do zgJ~cta luku kolan~m aby zalo~'Vć
nia zawczasu wałów ochronnych. odpuszczoną ci~ciw~, ale Herman rzuca SJ~, wymachtl14C
JAN Mnie nie. rozpaczliwie w stron~ Gastona)
GASTON Bo w gruncie rzeczy ty chcesz, żeby rzeka wylała.
HERMAN No, no - brand old - kan brek ... Oil, oil (prze-
JAN Może ... Jednego jestem pewny: gdy dojdzie do chłopca, suwa f'~ką jakby stf'zyk~ oliwiarką wzdłuż łuku) Yuka-
gdy połapie się, że kocham także jego dziecko... że :0 tan - Lacandones put 011...
uczucie stanowi jakby jedną całość z tamtym... Nie --
TURYSTA Oh, yes - I see ... (ogląda z uwagą luk i strzały,
dajmy spokój. To trudno tak wytłumaczyć.
potem odkłada) It's not original - not from Yucatan,
GASTON Tego się obawiałem. (uJmiecha si~ uprzejmie) Thank you. ('wychodzą).
60 ANDRZEJ BOBKOWSKI CZARNY PIASEK 61

HERMAN (cmoka z rezygnacją) Panie Gaston ja nie chcę GASTON (rzucając wymowne spojrzenie do Jana) Tak ...
być unangenehm, ale one jakoś coraz gorzej idą, te pań­ HERMAN Panie Gaston - wejdź pan za ladę i nalej mi pan
skie kusze. - Nie tak, jak dawniej. diabełwiski. (Gaston szybko wchodzi za ladę i nalewa
GASTON Co robić? Widzi pan - nawet groty do strzał ze "dabla") Ja pana przepraszam, ale pan rozumie - jak
szkła o r y g i n a l n y c h butelek "Coca Cola" nie ja bym zaczął pić z tamtej strony, po tamtej stronie -
pomagają. Prawdziwy krzemień łupany, i nic - nie jak to się mówi - żelaznej kurtyny, to ze mną byłby
chwyta. Wie pan, co teraz idzie? szlus. (wypija duszkiem, wyjmuje pulares z kieszeni i płaci.
HERMAN No, no - mów pan. Me muero z ciekawości, bo Gaston otwiera szufladkę i wydaje mu resztę pozostaj'łc
teraz nic nie idzie. za ladą) Widzi pan - ja nie chcę nikogo prześladować ...
ja sam cierpiałem... (po chwili) Pan się tak na mnie nie
GASTON Ciężkie czasy idą, panie Hermanie. patrz. Pan wie, dlaczego ja żyję z tą Rosario ? Ja wiem j
HERMAN (odczyniaj'łc zły urok rękami) Wypluj pan to sło­ pan myśli : - stary rozpustnik, taki - jak to się mówi-
wo, ja tego nie słyszałem. - Pan zawsze byłeś facecjoni- lampart. - Nie, wcale nie. Ja z nią żyję, bo ona nawet
sta i dyziu, panie Gaston, ale powiedz pan sam - tak nie wie, co to znaczy Żyd. (z zachwytem, już rozgrzany
poważnie - co to będzie, jak już nawet Amerykanów alkoholem) Pan wie - nie, (śmieje się) pan nie wie ...
nie będzie można - jak to się mówi - oszukać? Panie Gaston - jak ona przechodzi koło bóżnicy, to ona
się żegna, jak przed kościołem. To ja często - jak to się
GASTON Koniec świata. - Bo wtedy wszystkie takie kraje,
jak ten nasz, będą musiały wziąć się do uczciwej pracy. mówi - a proposito ...
HERMAN Nie daj Boże! - Ale pan je powinieneś robić skła­ GASTON (wpatrzony w niego, z powagą) Naumyślnie ...
dane, jak damskie parasolki. A tak, to oni chcą je zaraz HERMAN (niecierpliwy gest, żeby mu nie przerywać) ... To
łamać, żeby było łatwiej zapakować do walizki. ja a proposito, jak z nią jestem w mieście, prowadzę ją
GASTON Nie łamać - chcą naciągnąć. Niech się pan nie boi. koło naszego templum, znaczy bóźnicy, i ja się nie mog-ę
Próbowaliśmy wszystkie z Izią strzelając do ryb, jak nacieszyć, ja się wprost napawam. - Mówię do niej: ES
Lakandoni. Swoją drogą, jak oni ich tam teraz uczą w TEMPLO JUDIO. - To ona: NO COMPRENDO i że­
tych szkołach. - Wie pan? - Izia na każdą rybę mówi, gna się, i całuje ten paznokieć na wielkim palcu, i te jakieś
że to dorsz. szeptałki ... Czy pan rozumie, co to znaczy po tym wszy-
HE~~Ar-:r (gwałtownie) Pan mi teraz lepiej nie wspominaj jej stkim mieć koło siebie człowieka, co on iiberhaupt nie
ImIenIa! wie, nie r o z u m i e, co znaczy Żyd? (po chwili,
z wściekłym uporem) Ale żadne czarne wnuki, carrramba I
GASTON (przedrzeźniając) To kto ma mówić, kto? - Nawet - Nalej pan drugiego.
nam pan dokładnie nie opowiedział, jak ją pan po tylu
latach odnalazł w Polsce. GASTON (przekładając aluzyjnie dłonie) Znaczy się białe na
HERMAN (z irytacj'ł) Jak? - Jak w powieści. - Wystarczy, czarnym może być, ale czarne na białym nie może, co?
nie? (po chwili) I po co ja ją sprowadzałem, po co? Ona HERMAN (rozwścieczony) Ja panu zabraniam świńskich alu-
szalała, że tatulki, że tropiki, że egzotyki, że nie może zji - milcz pan! (po chwili, uspokoiwszy się) Pan tego
wytrzymać, że nienawidzi - jak to się mówi - tak nie może zrozumieć. - Ja tyż nie. - Nalej pan drugiego .
zwaną rzeczywistość. Ja szalałem, że mam córkę, że min-
GASTON (sięga po butelk(! z wahaniem) Panie Hermanie
destens to zostało na starość - i co? - Masz pan: może lepiej już nie ...
przychodzi taki czarny Murzyn z Brytysz Honduras czyli
naszego Belice i adiós ! Po co oni tacy czarni? po co oni HERMAN (już lekko zamroczony) Co jest do ciężkiej cholery
tu najeżdżają? (po chwili) - Ja nie jestem rasista, mnie sakra mokra? Jak ja VI ósmym pułku ułanów krakowskich
szłem do szarży na bolszewików, to pułkownik Brzezowski
prześladowali za rasę, ja wszystkich straciłem, ja sam stra-
ciłem prawe płuco w kacecie... Ale ja czarnych wnuków
- on był z austriackiej armii, z ułanów księcia Szwarcen-
nie chcę... ja nie mogę... ausgeschlossen, pan rozumie? berga ... (widzi, że Gaston trzyma flaszkę , ale nie nalewa)
- Nie, pan nie rozumie. - Ja tyż nie ... nul wnimanja ... Lej pan - non plus ultra - ja płacę, ja wymagam .
Po moim trupie, psiakrew!... (ciszej) Albo po jego. - (Gaston leje do pełna)
Wszystko mi jedno. Ja już sam nie wiem ... ja nic nie
rozumiem... (woła) Panie Gaston! (wychodzi spoza lady (W chodzi [za z Harrym, któr!l lekko ją obejmuje, ale na widok obec-
i staje przed nią) nych, pU$Zcza ją od razu za progiem. /za idzie przed nim, prowadzi.
62 ANDRZEJ BOBKOWSKI CZARNY PIASEK 63

JZA jest bardzo ładną i świetnie zbudowaną dziewczyną. Wiek 20 lat Zaraz będzie dwadzieścia groszy. (przy gląda się H erma-
Czarne. bardzo krótkie szorty, sandałki bez pięt na szpilkach, biała bluzka nowi) Ależ się ojciec naoliwił ...
bez rękawów z wąskimi ramiączkami, głęboko wycięta na plecach, roz- HERMA T Kto smaruje, ten jedzie. (ostro) lzia - ja ci już mó-
pięta z przodu niedbale i ukazująca "un soupfon" piersi, silnie opalona.
wiłem sto razy, żebyś ty tu po wsi nie łaziła w szortach .
HARRY jest młodym Murzynem. Wiotki, wysoki, ubrany cały na biało, IZA Jeżeli nie tu, to gdzie ja mam chodzić w szortach? Na
w koszuli z długimi rękawami, wielkimi spinkami u manszetów, czerWona Szpicbergu czy innym Rosenbergu?
"muszka", białe spodnie, skarpetki i buciki, typowa elegancja murzyńska.
HERMAN (jeszcze ostrzej) Ty się nie natrząs a j z naszego
Jza sadza HarTY' ego p,-zp stoliku i muska go ręką po głowie, jakby dla
nazwiska.
dodania mu odwagi. Herman wypija duszkiem pełną szklankę whiskY IZA Przepraszam. (rzuca prowokujące spojrzenie w stronę
i odwraca się oparty o ladę, wpatrując się w HarTY' ego wybitnie prowo- Jana) Zapomniałam, że ojciec też ze szlachty zachcianko-
kująco. Gaston robi wysiłki, aby ukryć zdenerwowanie, Jan Podświadomioł wej. Wszystkim zachciewało się być szlachtą i to nas
przedłuża czynnoSć zapalania już trzeciego papierosa. NaelektryzowaTlI1
zgubiło. (intelektualnie, do Gastona) Co pan pisze teraz?
cisza, z odległego głośnika prawdziwy orleański "rag").
GASTON (tym samym tonem, z wyrazem twarzy "Deu.IC
IZA (do Harry'ego) Coca-Cola? Cuba libre? Magots") Powieść o miłości starego Hindusa do kozy.
Nieletniej, mówiącej trochę po francusku. Gwarantowany
HARRY Just a Coke, Iza Thanks. bestseller!
IZA (woła od stolika) Rosario ! (Cisza, Rosario nie kwaPi SIę IZA Chuligan !
z wyjściem) A cóż to za leniwy naród. - Rosaaario! (ci- GASTON Staram się łagodzić pani tęsknotę za jedynym kra-
sza. lza wstaje, skopuje ze stóp sandałki i boso idzie za jem, w którym waaarto żyyć.
ladę, odmyka lodówkę, wyjmuje dwie butelki Coca-Col,t
i stcuwia je na ladzie. 'W oła teraIJ ostro wprost w kierunk,u IZA (x) (misjonarsko) Czy, pan w ogóle może pojąć sens sł.ow.a
drzwiczek za ladq) Rosario ! (W1'aca do stolika obrzucając "tęsknota", "żal"? Czy pan, -:- c,zy wy ?,szyscy mo~c!e
wszystkich wzrokiem. Idąc) Co jest? Murzynaście nie zrozumieć że tutaj, w tych rajskich krajobrazach Ciągle
widzieli, czy co? (siada przy Harrym i zapala paPierosa) dzwoni mi w uszach tramwaj warszawski ze swoim nud-
nym, jazgotliwym pytaniem: jak to załatwić? jak to
HERMAN (już wyraźnie podpity , wolno) Właśnie widzimy -- zrobić? Czy wy możecie to zrozumieć, że ...
en to da su gracia.
GASTON (bierze z lady seT"<lJetkę papierową, wyciera oczy
ROSARIO ('luychodzi i żUJąc gumę z szerokim otwieraniem i siąkając głośno 110S mię dzy wyrazami) .. Ojczyzno ..
ust i głośnym mlaskaniem, staje za ladą) moja ... wy ... jesteście ... jak ... zdrowie ...
IZA (pokalJując butelki) Coca-Cola. - Pero ya, ya - raPido !
IZA Kosmopolita bez żadnego oblicza etycznego!
ROSARIO (rzuca jej lekceważące spojrzenie i do Hermana, HERMAN Iza! - zachowuj się!
z typowq wyższością Indian w stosunk1' do Murzynów)
y que pare este negrite tambien? (cisza, Herman nie JAN (przechadMjąc się, do Hermana) Niech pan da j~j
odpowiada. Rosario otwiera butelki, wrzuca nonszalancko spokój. To urok ich pokolenia. - Musieli tak w~ześn1e
dwie słomki do jednej, bierze dwie drugie, ale po chwłli wejść w posiadanie osobowości, że jej im potem me wy-
namysłu nagle je odkłada, 'lIJYjmuje jednq słomkę z już starcza na resztę życia.
tkwiących w pier'lvszej butelce, strzepuje ją i dla dokład­ IZA Moje życie jest tak}m sa!llyn: c~kle.m dialektycznym o zna-
niejszego osuslJenia z reszteh wody , oblizuje ją i wkłada czeniu moralnym, jak histOria \. me mam z~dnych d?wo:
do drugiej butelki. Stawia na tacy i niesie z nieukrywaną dów na to, że jest to cykl antydlal~ktycz~y ntepodlegaJącej
niechęcią, 'wyrażającfł się bardzo głośnym żuciem gumy. zmianom, raz ustalonej osobOWOŚCI, panie d e Węglew­
Stawia tacę na stoliku przed Izą IJe szczękiem i wychodzi ski. Niech się pan lepiej zajmie swoją·
wolno, nucąc zupełnie po częstocho'llJsku piosenkę Doris GASTON Przepraszam?
Day: "Que sera, sera - atewer wil bi, wil bi ... ")
IZA Proszę. Nie ma za co.
HERMAN (do Izy) Dwadzieścia centavos leci!
JZA (wstaje z butelką w ręce, grzebiąc drugfł w kieszonce (x) Szereg poniższych tyrad łzy wziąłem z Adolfa Rudnickiego i
szortów w poszukiwatliu centów, idzie w stronę Gastona K. Brandysa. bo nic doskonalszego w tym ideologiczno-ojczyźnianym żar·
z chęcią wszczęcia rozmo'll'y. Po drodze, do HermatlIJ) gonie nie byłbym w stanie wymyślić .
64 ANDRZEJ BOBKOWSKI CZARNY PIASEK 65

HERMAN (próbując łagodnością) Izia, Izia - ja nic z tego JAN (po chwili dłu~szei ciszy) ~zeczywiście f~scynuj:,!ce. ---: Jak
nie rozumiem, ale ja ciebie nie poznaję, ich erkenne dich opowieść o WIelkIm InkWIzytorze. Zna Ją paDl? Kajdany
garnicht. Jak ty przyjechałaś, to ty mówiłaś całkiem ina- wolności nałożone każdemu z nas przez boskiego głupca.
czej, de manera completamente diferente. IZA (nie tracąc tupetu) Tam każdy jest grany... A tu co?
IZA (misjonarsko) Bo to trzeba przeżyć - ojciec nigdy tego Pewnego dnia mogą znaleźć w dżungli mojego rozkład a­
nie zrozumie... nikt tego nie zrozumie, że w socjalizm jącego się trupa i nawet nie zatroszczyć się, kim był. -
można naprawdę uwierzyć, naprawdę przeżyć cały jego Nie obchodzę nikogo ...
patos humanistyczny dopiero wtedy, gdy zacznie się żyĆ JAN (patrząc przed siebie, jakby widział) I nie troszczyć się,
poza zasięgiem jego działania, jego... . dlaczego tam leżał ... i kto go podrzucił sępom i mrówkom
GASTON I gdy mnie to nic nie kosztuje, bo płacą za to na żer, żeby pijani policjanci mieli mniej pracy z identy·.
niewierzący w jego zasięgu. (demonicznie) Towarzyszko fikowaniem go ... Un cadaver no identificado ... Przeklęta
Zachód już gnije i w was !. .. wolność, w której za wszystko odpowiadam ja, zawsze
ja, w każdym wypadku j a . . . przed samym sobą.
IZA (wściekła, nami~tnie) Wasz śmiech jest nielojalny. - - Albo przed Bogiem.
Wy nic z tego nie rozumiecie i nigdy nie zrozumiecie. Nic.
nic, nic. - W naszym ustroju nikt nie jest zapomniany, IZA Niech pan nie dehumanizuje moich myśli!
nikt nie jest odstawiony na boczny tor. - A tu nie obcho- JAN (z autoironią) Ja tylko deheroizuję moje własne, panno
dzę nikogo... U nas nie ma zbędnych kart, każdy jest Iziu. (Kładzie znOW!t odruchowo rr:kr: na tylnej kieszeni
grany, wszyscy są na "Tak" albo na "Nie" ... Bo jeśli spodni, co Maria dostrzega)
się nie chce, jeśli się jest przeciw, jeśli się nawet nienawidzi
GASTON Sorry - czy wy mówicie po polsku?
tego wszystkiego tam, to choćby n i e n a w iść daje
r a c j ę b y t u, daje głos, robi ze mnie c z ł o - JAN - Jak panna Iza zacznie samodzielnie myśleć, to będzie­
wieka . . . my mówić po polsku. (z uśmiechem do lzy) Prawda?
GASTON Nadczłowieka. ~a rapelle les souvenirs ... H.ERMAN (do lzy, na hamowanym glosie) Słuchaj Iza - ja
ci jeszcze raz powtarzam, że ja nic z tego nie rozumiem
IZA (nie zwracając uwagi, w uniesieniu) I już nie jestem i ja chcę tylko wiedzieć: wyjeżdżasz z nim, czy nie? (do
niczym, jestem k i m ś - nawet jeśli jestem niczym. U Gastona) Nalej pan! (Gaston teraz zapatrzony w IZI} z
nas każdej chwili można za wszystko winić państwo, zainteresowaniem badacza rzadkich okazów fauny, nalewa
ustrój... U nas za wszystko odpowiada ktoś, coś - bezmyślnie znowu pełną szklan~, Herman wypija duszkiem
nie ja, nigdy ja, w żadnym wypadku ja. - I to jest faaa- i grzebie w kieszeni zamglony)
scynująąące, w tym tkwi i d e a, której siłę poczułam
dopiero tu, w tej tropikalnej chacie, w tym wodniackim IZA Wyjeżdżam. Jutro rano pierwszym autobusem.
pejzażu, gdzie nagle zobaczyłam, że nie mam co począć JAN Niech się pani jeszcze dobrze zastanowi.
z tą was z ą wolnością, gdzie widzę, że ona może -
zabić. IZA Miałam dość czasu na to i zapewniam pana, że robię to
z całą świadomością. W nadziei wyzwolenia siebie jako
GASTON For Poland, home and Beauty! (w zupełnej ciszy jednostki. - Choć wiem, że jednocześnie stawiam się w
siąka przeraźliwie głośno nos w se1"/11etk~ lewą r~kq i pra- sytuacji granicznej, ambiwalentnej i dwubiegunowej, kry-
wą robi w powietrzu znaki krzyża jakby nad grobem. - jącej w sobie szanse osiągnięcia i chybienia celu.
W czasie tego, niedostrzeżona przez nikogo z wyjątkiem
Hermana i Gastona, 'II'chodzi MARIA i staje przy drzwiach. GASTON Matko Boska, co w Ostrej świecisz Bramie ...
MARIA jest kobietą pod 40-k~, wyglądającq młodo. Zgrab- HERMAN No i gdzież wy chcecie jechać, co?
na i powabna, ale ze śladami zniszczenia i zm~czenia ci~ż­ IZA Harry marzy o wyjeździe do Anglii.
kim życiem. Ubrana skromnie, ale z elegancją kobiet, któ-
rym od dziecka wyrabiano dobry gust. Lekka plażowIJ GASTON To jest kolonializm!
suknia bez r~kawów, sandałki, na r~ce koszyk z jarzyna- JAN I znowu zostawi pani ojca samego. - Jest pani bez
mi. Opalona, typ z charakterem, a jednocześnie nie pozba- litości ...
wiony mi~kkości, mądra. Herman robi do niej nieznaczny
i pełem szacunku ruch, Gaston kiwa głową rozbawiony, IZA (patrząc mu w oczy, bezczelnie, z wyraźną aluzjq) Jak:
jakby mówił niech pani słucha )
JJ
JJ
pani Maria.
66 ANDRZEJ BOBKOWSKI
CZARNY PIASEK &7

GASTON (wylatuje spoza lady, ale widząc, że w tej samej


chwili Harry, obserwujący wszystko, wstaje i opiera sip knąć. (wchodzi za ladt} i szybko .rozsta:wia. szklanki) . O -
o stolik - zatrzymuje sit} w pół drogi) i Jan się z nami napije - I pani Mana nie odmóW1 ...
HERMAN (błyskawicznie wytrzeźwiony podskakuje do Izy i HERMAN Panie Gaston - nie bądź pan l~berałe!? cudzym
daje jej w twarz) Masz! kosztem Jak wszystkie liberały. Tu chodZI o mOJą córkę···
. ~órkę panie Gaston ... nie o pańską. · (wyswobadz~
HARR Y (bez słowa, teraz przestraszony, prześlizguje sit} ku o mOJą,
si .
od trzymajqcej go za ramwna M···
ant t szy bko wy chodzt)
drzwiom i znika, czego Iza nie zauważa)
IZA (przykłada rt}kt} do policzka walczqc, aby nie wybuchnąć
JAN fpo chwili ogólnego osłupienia) Nie można go .tak. z,?s-
tawić. (idąc ku drzwiom) Gotów naprawdę zrobiĆ pkleś
płaczem) I tego się ojciec nauczył . . . Wiadomo, od k o g o . głupstwo. Ja go znam ..:
HERMAN (z pasją;, znowu przyskakując . Iza odchyla sit}) GASTON (zatrzymując Jana) Zostaw to mnie. (wychodząc)
Chcesz jeszcze? chcesz? Mało ci ?
Biedny stary.
IZA (odwracają;c sit}, dostrzega Marit} i przystaje, jak wryta. MARIA (po chwili milczenia) I kto by się spodziewał?
Maria uśmiecha sit} do niej dają;c do poznania, że wszystko
w porządku) Harry - let's go! (widząc, że Harry już JAN Tak. - Niby nic się nie dziej~, czas. ';1pływa spokoj.nie
znikną;ł, podchodzi do stolika, wsuwa stopy w sandałki i nagle, pewnego dnia, o pe~neJ !ł0d.zlnle! wszystko. Jest
i wychodzi w ogólnej ciszy . Jan dostrzega Marit} i wita otowe do skoku. Wtedy dopl~ro WI~ZISZ, ze ~a t~ Cisza,
jq ruchem rt}ki) !awet chwile krótkiego szcz~ścla - me były m~ym mnym,
jak tylko nerwowym drganiem ogona przyczaJone~o losu.
HERMAN (wchodzi za ladt} , otwiera szufladt} i wyjmuje z niej
olbrzymi rewolwer. Odrzuca na bok bt}benek i potIkłada­ MARIA Bardzo ładnie to powi~działeś. - Tyl~o. wiesz --:-
ią;c fachowo paznokieć przy wlocie lufy, bada jej czystość) coraz częściej zastanawiam Się, czy te~ d.raple~ny los nI~
Kaliber trzydzieści osiem - wystarczy. (upycha sześć 'est w większości wypadków uspraWiedliWianie!? naszej
ładunków) Jeden - dwa - trzy - cztery - pięć ... To !",łasnej drapieżności. -:- ~ie~ny stary. CokolWiek teraz
dla niego . .. . Sześć - to dla mnie. (Zamyka bt}benek i wsa- zrobi, oskarży los - nie Siebie.
dziwszy wskazujący palec w gardę cyngla, robi na palC1l JAN Za wiele od niego doznał, by dostrzegać co innego.
cowboyskiego młynka łapiąc za kolbt} i upychając rewol-
wer za pasek u spodni. Robi to szybko, ale z wyraźną; MARIA Może ... może masz rację. Ale przyzna!? ci się, że
czasem łatwość tłumaczenia wielu rzeczy ... Wielu... trochę
ostentacją;. Narzuca koszult} tak, żeby nic nie było widać
i nakłada oburącz tropikalny hełm zsuwając na brodf} mnie przeraża.
pasek) JAN Aby dalej żyć, móc żyć, trzeba niera~ łatwiejszych wytł~­
maczeń ... (po chwil~ mi~c~enia, w cza.ste .k~órego obydwo1e
GASTON (obserwujący go z uwagą;) No - zadowolony pan te-
wyczuwają;, że must d01śC do zasadmc~e1 ': długo odkłada­
raz, co? "Nabity - niechaj krzemień na żelazo pada"
- jak mówił ten wasz poeta. - Panie Hermanie - i nej rozmowy) Czy słyszałaś ... co poWiedZiała lza?
panu się zdaje, że pan jest Żydem, tak? MARIA (z drgnit}ciem i chę ciq ucit}cia). Et - plecie. Jak to ona.
HERMAN Co mnie się zdaje, to mi się zdaje, a panu nic do Stary nie powinien był tego robiĆ.
tego. (do Jana, testamentowo) A pan pilnuj interesu, panie JAN (z trudem, po chwili p 0w.tórneg.o , cit}żkiego milczenia)
Janku, bo może kiedyś ... kiedy lzi przejdzie ... (wymasze- To znaczy ... że w dalszym CIągu n.le chcesz dostrzec tego,
rowuje za drzwi) co inni widzą już całkiem wyraźnie ...
MARIA (podbiegając, zatrzymuje go) Panie Hermanie _ MARIA (gwałtownie) Proszę cię - nie mówmy o tym.
niech mi pan da ten rewolwer. JAN Pewne rzeczy muszą być w końcu powiedziane.
HERMAN (zaczyna łkać) Pani Marysiu - ja nie mogę, ja nie MARIA Po co? - (ciszej) Po co? Żeby nam było jeszcze
mogę··· Ja panią bardzo szanuję . .. ale niech mi pani trudniej?
da spokój. Ja myślę o tym od dwóch tygodni. .. ja ... ja JAN NAM-tak?
nic nie rozumiem ... Ale tak musi być!
MARIA (drżąc, ale z opano:naniem) Pamiętaj, ż~ jednym sło­
GASTON Herman - stary - słuchaj - czekaj. Patrz _. wem nieopatrznym, mozna przekroczyć granicę, poza któ-
przecedzimy to przez jeszcze jedną szklankę. To dobrze rą p;zestaje się myśleć.
robi. Będzie ci łatwiej wypluć ten ołów, co go chcesz poł-
JAN Wymówiłaś je. - Przez pomyłkę ? ..
CZARNY PIASEK 69
68 ANDRZEJ BOBKOWSKI

MARIA (stanowczo) Jestem uczciwa wobec siebie i - wobec MARIA • (dobitnie) Jest Łotyszem . . ~oznawszy. wte~y z bl}ska
jedną ostateczność, która najpierw zwaliła Się na J~go
ciebie.
kraj, poszedł ku drugiej. Nienawiść zami.eniała wtedy WielU
JAN W takim razie, jeżeli chodzi o mnie, to chcę abyś wie- ludzi w wahadła. Jak u nas - tylko ze u nas kierunek
działa, że ... wahania był odwrotny. Czy lepszy?
MARIA Wiem. - Wiem o tym od pierwszego wieczoru, gdy JAN Wahadło, które ty wprawiłaś znowu w ruch - (z ironią)
nas przyjąłeś w swoim domu. Proszę cię jeszcze raz: nie w trzecim kierunku. Ku dobru.
mówmy o tym.
MARIA (zapatrzor;a p~zed si.ebie, jak!"y wi~c t?-mte czasy
JAN Zastanów się, czego ode mnie wymagasz. i czerpiqc z mch stly) Wierzyłam I modliłam Się·
MARIA Wiem, czego wymagam od siebie. JAN (tracąc cierpliwość) Krótko mówiąc wierzyłaś i modliłaś
JAN Więc Iza miała rację ... się aby stał się cud. No i stał się cud. - Na o?cera SS
MARIA Janie - dajmy spokój, proszę cię. (robi ruch w stronę spłynęła łaska. -:- T?, ż~ się w tobie zakoc~ał, ze szukał
koszyka z zamiarem wyjścia) sposobu wycofama Się me będąc ?o t.ego ~ lemcem --: to
wszystko nie jest ważne. - No I Cóz daleJ? Co wymkło
JAN (zatrzymując jq, zdec3,dowanie) Nie. Raz wreszcie muszę z tej katolickiej powieści? . . . ..
wiedzieć. Od początku, od samego początku. Przede MARIA (patrząc mu w oczy) Teraz wierzę I modlę Się za Clebl .~.
wszystkim kim ten... człowiek w końcu był?
JAN (kipiąc, ale z zimną ironią) Słuchaj - c.zy tymczasem nie
MARIA Biednym człowiekiem. Jak każdy z nas. mogłabyś być równie rozmowna (pokazu1qc palcem w gó-
JAN Dosyć ! - Skończmy z kazaniami i z tym ewangelicznym f'g) ze mną? Co dalej?
tonem. - Wyratował z kacetu ciebie i twoją matkę. To MARIA Och, gdybyś... gdybyś ty pot~afił. być trochę. mniej
wiem. Bohater, wobec którego zaciągnęłaś dozgonny dług _ silny. Tym tonem niczego ze mOle me wydobędZiesz.
wdzięczności. - Dobrze. Ale w jakim charakterze zrobił JAN (podchodzi do niej i energicznie ujmuje ją za. rami.ona.
to? Kim był? Jako co?
Maria poddaje sig z ulgą, jakby czekała na to. Jan ctcho)
MARIA (po namyśle, wpatrując sig w Jana, spokojnie) Jako Co dalej? .
oficer SS, - Karl Dormans. MARIA (spokojnie, z przymknigtymi oczyn:a ) I on. uC:lekł , zde-
JAN (po chwili) Domyślałem się. zerterował. Ukrywaliśmy się w Paryzu. WZięliśmy ślub
MARIA Więc po co pytałeś? potajemnie ...
JAN Żebyś musiała to wymówić. JAN Kochałaś go?
MARIA (przeczący ruch głową) Siedzi:u w. ukryciu .. Bał się,
MARIA (ze smutnym uśmiechem) Chcesz mnie uwolnić od -
kompleksu. bał się wszystkiego. Tylko do mOle ml~ zaufa~lle. (prze:
chyliła głowg i przytula policzek do wterzchu l~g? lew~l
JAN Chcę nareszcie wiedzieć i widzieć wszystko jasno i wy- dłoni) Ja pracowałam. - Utrzymywałam matkę, juz..chorą,
raźnie - zrozumieć. Zanim zacznę działać ... i jego. - Ponad rok. - Matka· umarła. P~ okupaCJI prze-
MARIA (drżąc, rozumiejqc) Nie potrafisz. dostaliśmy się do Hiszpanii. A potem dalej - do Argen-
JAN Dlaczego? tyny. Potem dalej... .
JAN (puszcza ją, Maria stoi ciqgle z prze.chyloną głową, Jakby
MARIA (z wysiłkiem) Bo... mnie kochasz. To zasłania ci jeszcze tuliła policzek do jego rgkt) Tak -:- zaczyna~
wszystko. rozumieć. W Hiszpanii... potem w Argentyme... pomogh
JAN Dobrze, że chociaż tobie to nie grozi. wam - pomogli mu Niemcy - tak?
MARIA (wpatrując sig w niego) Nie ... (cicho) Nie mów tego. MARIA (kiwa głową potaku·jąco)
Po co? JAN Dlaczego wyjechaliście z Argentyny?
JAN I co dalej? Oficer SS, Karl Dormans, ułatwia ucieczkę MARIA (z trudnością) Oni .. : mieli ... tam swoje organiz~cje.
tobie i twojej matce ... Z Hiszpanii dali znać, ze on był ~ezerterem ... ~rozlli.:.
MARIA Ryzykując własne życie. znowu zaczął się ba~, zn.owu. ba~ Się. (g;.v~ow,:,e) Ja?:e
JAN Wstępując do SS też je ryzykował. I może coś więcej ... _ ten człowiek już ~lle .w.le, klm J.est, gdz.le. J~st Jego mieJ-
jeżeli w ogóle wiedział, że to istnieje ...
sce, na jakim świeCie zYJe ... Jame - mIeJ litość.
70 ANDRZEJ BOBKOWSKI 71
CZARNY PIASEK

JAN Czy nie sądzisz, że rachunek został wyrównany" Że spła­ GASTON Nie mogę nigdzie znaleźć ani jednego, ani drugi.ego.
ciłaś go co do grosza - z procentami? W edłem tuż za nim i zniknął bez śladu. Lataliśmy
MARIA Nie ja mogę o tym decydować. lSZ całej wsi i nic. Janie - idź w kierunku mostu,
JAN Więc kto? Jeżeli nie ty, to kto? Od pierwszej chwili ja iogi~gnę jeszc7e koło lagun. Musimy ich odnaleźć.
jestem gotów zdecydować to za ciebie. (wychodzą oby dwa1) . ,
MARIA Takich rachunków nie moie podsumować nikt. Ani ja, (z bardzo niepewną miną i wystraszo~,. s~ p~zy. 1ed-
ani ty. IZA nym ze stolików. Maria podchodzi do me1 t obe1mu1e N od
tyłu, poprzez porgcz krzesła)
JAN Przestań mówić przypowieściami, nie chowaj się poza
bezsensowne przesądy, gdy wszystko jest zupełnie jasne.
Zrobiłaś, co było w twojej mocy, aby z kolei uratować,
aby postawić na nogi tego człowieka. - Nie udało ci się. KURTYNA
Nie twoja wina. Koniec, kropka. A teraz chodzi o życie
twoje, Freda - i moje. Tak, tak - także o moje. O
r e s z t ę n a s z e g o życia, Mario ... Ja- przecież;
wiesz o tym - ja kocham was obydwoje - i ciebie, i to
dziecko, jak ... jak n i g d y w życiu nikogo nie kocha-
łem. Wiem, co mówię. - Nie jestem już młody. Mario _ A K T I I
życie jest takie krótkie ...
MARIA I ja nie jestem już młoda. (chowa twarz w dłoniach) d . , odzina lO-ta Pokój Jana W jego fabryce taniny.
JAN Nie płacz. T en sam ll~n, n~c, t g plaży o 'kilkadziesiąt metrów od morza i zbu-
Fabryka po ozon z~e~a naW pokoju ściany z surowych desek. Na wpros~
a
MARIA Nie płaczę. Ale chciałabym być silna. - Jak ty. dowana Jest z r . b st siatką przeciwkomarową. Po lewe]
JAN Chyba dowiodłaś, że potrafisz. Przez tamte straszne lata, scen~ dute okdno ~ez pSz~ d~ąfeę ~a wąską galerię-werandl( otaczającą
stronie ol(;na rzWl, ro a l. 'd" :hody prowa-
teraz ... caly budynek. Po prawej stroni~, za ol(;nem, /n~ :l~ii~~hSCciszy, wpada
MARIA Dla ciebie, to tylko słabość. (po chwili) ł Grzech? dzące na werandę wproy z. plazK" sfrz:~ °1~~ (5 sekund, fal. Po prawej
Może jest tylko jeden: wyrządzić krzywdę. Wyrządzić miar~wy, wolny łomuot w~:r:~~~ tap~zan przykryty indyjską tkani~ą, po-
dowYłsun~ę~ przysunięte.t do
strOnie, k
krzywdę człowiekowi kimkolwiek by nie był. I dlatego, że d b OWICl(;IC h pasta
. 1(;0
l. 'w

Za wezglowiem tapczana,

był tylko człowiekiem . ś~a~~, st?roświe~kie pbiureczn~~
nym pomieszczeniu. oza
't:~~ d~ą s;~~!I:t}ąJa:a.
. l '1.'
tY;'z:?:k~:
tw t
JAN Nie brnij w ten ton. . stół zarzucony papierami, ·szklane retorty I s 011(;1: ~ •• ar a maszyna
MARIA Słyszysz tylko to. Głos zwykłej uczciwości, lojalności ~~z~isani~ przy niej zwinięta, śpiąca biala kO,tk a . f?a!e? fi!lIan,1~! talelz~~:
do końca wobec człowieka i wobec ... (macha nieznacznie . k" ;ki narz dzia, nieporządek. Na cale] lewej scta.nle po I(;1.na ,:SląZ
rgką) nie dociera do ciebie. k: lesCP'uS pólki ę zatloczone książkami i czasopismamI, kw;z I nieład.
D~lna °c':~ć półki zostala przerobiona na kredens, pona? dkto'/!m't na .:a-
JAN Wobec człowieka i wobec Boga. Nie bój się tego imienia. " k ) 'n podnosić lub opuszczac eSl(;ę worzącą
wiasac h (d osc wyso, o ,:,ozO .,. deska ta jest stale podniesiona
MARIA Boję się Go w twojej obecności. Bo Go nie rozumiesz. wąsk~ stól z, podpordka"!l. l. 'hZY!f!SCIStoi na niej maszynka spirytusowa.
i sluzy za cos w ro za]u I(;uc enl'· . kawy czajnik kilka ron-
JAN Zaczynam rozumieć więcej, niż ci się wydaje. Ale w po_ flaszka ze spirytusem, masztYz."ka o, zlaPda~zeanlNa a ścia~ach przypięte szpil-
staci, w jakiej ty mi Go przedstawiasz, nie mogę Go d I I.'
e I(;OW I
• P t I i -
ae~
wszys 1(;0 w nie a z. .
d 'l . reprodukcje francuskich impreS]onlstow
. . ,
przyjąć. - I nigdy nie przyjmę. kam i i powyginane o WI gocl ' a d stolem pod
Pokój o§wietlon~ jest jasną lampą dbenz~nowjAN'S~~d~i n przy stole pod
MARIA Ma tylko jedną postać. L em Kilka lu'zeseł z suroWego rze a. I h .
JAN Ma tyle postaci, ilu jest ludzi wierzących w Niego. Jeszcze ol(;~em' i robiąc rachunki, podnosi od czasu do czasu głowę, n,as uc Uląc.
raz cię proszę: nie operuj przypowieściami. p~ chwili dolatuje oddalone pykanie przyczepnego ~otoru .na lodce, .które
. p ybl;;a się stCl}'e się głośne (po prawe) strome sceny, Jakby
stopniOWO rz ~, h d . . l. 'u
MARIA Każda próba uczciwego życia, każda próba postępowa­ w doIe ) I gas .
.
d
1."
'n/'e Jan wsta]'e i przec a za Się mespol(;o]nle po pOl(;O} .
Iod Zl. b osal(;a, l
nia według jakichś zasad, staje się bezsensowną przypo-
l. •
S poza sceny dol alu]'ą odglosy rzucanego
. , na
. nob' .,
sapamed.
lo Zl
wieścią w takiej sytuacji, jak nasza. ' tw a Pl']'anego ' .
rzel(;1.1ens mocuJącego
.SIę nIezgra nie z. wClągamem
P tem cisza i zbllIa]ące Się krokI, glosne I chwle}ne stąpnięcia
. . . , . , •
p b
JAN Mario ... pomyśl tylko ... na drzeg.. Och schodach prowadzących na werandę za oknem. Jan spręża
(wpadają Gaston, za nim Iza, ob'y dwoje zadyszani) na rewmany , I d .
się, potem nagle siada z powrotem przy sto e l u a]e SpOl(;O] zag ę la]ąc
1." l b" si,.
..
72 ANDRZEJ BOBKOWSKI CZARNY PIASEK 73
w ,papierach .. ~ oknie . pojawia się sylwet~a KAROLA DORMANSA. KAROL (uchwyciwszy krzesło rękami kurczy się, jakby ocze-
~tory ,przystaJe Jakby SIę wahał. czy wejsc, czy nie. Kaszle chrapliwie kiwał ciosu, ale widząc wahanie Jana, wybucha śmiechem)
I gl~sno splu~a za poręcz, Wreszcie decyduje się, otwiera drzwi do No? Wstałeś i co? - Nic. Bo ty chcesz ją sobie kupić ...
pokoJU Jana I wchodzi chwiejnym krokiem. KAROL DORMANS je$t szlachetnością·
męzczyznq szc~pły"'., w tym samym wieku co Jan, z wszystkimi cechami
~albgowego plJak~ I psychop~ty. Ubrany W zielone (trawiaste) drelichl/. JAN Nie mieszaj jej do twojego bełkotu.
Ja" y d. resztkamI schludnosCI by/ego wojskowego. Koszula wpuszczona
w spo me, szeroki, czarny pas skórzany z klamrq. Nogawki spodni wpu-
KAROL (błazeńsko) Szszsz - święta... S w i ę t a .
szczbonde ~ buty z krótkq cholewq typu "T exas boots". Mówi po polsku JAN (spokojnie, ale kipiąc) Stul pysk!
swo o me, czasem z lekkim akcentem.
KAROL (śmieje się) Stul pysk. - Nawet nie umiesz tego po-
rządnie powiedzieć . (falsetem podoficerskim) Maul halten !
KAROL Dobry wieczór. - Tak się krzyczy, nie pamiętasz? - S w i ę t a .
JAN (po chwili, nie podnosząc wzroku znad papierów) Dobry JAN Jeszcze raz ci mówię: nie wycieraj nią sobie gęby przede
wieczór. mną·

KAR<?L (ro.z~lqda się po pokoju, jakby czegoś szukal, potem KAROL (z napy",'- pijac.kim zm~cze~iem) Twoja ~ona, c~y
szada częzko na krześle i zapala papierosa) moja? ... Nlczyja - wiesz - nicZYJa ... Za droga I dla mDle
i dla ciebie. (tajemniczo, zabobonnym szeptem) Bo ją
JAN (dalej nie podnosząc wzroku, z trudnością) Czego znowu sobie kupił ktoś inny ... (wstaje, podchodzi do stolika przy
chcesz?
półkach, myszkuje, ogląda butelkę ze spirytusem stojącą
KAROL (wybucha krótkim, ostrym śmiechem) Rumu! _ Nie kolo maszynki, bierze szklankę, wydmuchuje z niej mrów-
masz trochę rumu? Na spokojny sen. ki) Mrówki - wszystkich nas zeżrą (Nalewa i wraca ze
szklanką na dawne miejsce, ale nie pije) S w i ę t a . . .
JAN (~eraz wpatrując się w niego spokojnie) Masz już dosyć .
Nie mam. . a ja co? Grzesznik, psiakrew 1... Pamiętasz? Lepszy jeden
grzesznik ja~ dziewięć?ziesiąt .dziewi~ć ~pr:awiedliwych .. ,
KAROL (ter: sam śmi~ch) Nie masz, co? '" Teraz ciągle nie Zarzuciła sobie na ramIOna OWieczkę 1 niesie. (nagły wy-
mam, nie mam, nie mam. - A jak przyjechaliśmy to buch śmiechu) Jiesie. - I będzie niosła. (przytyka do
wszystko było. (przedrzeźniając z pijacką błazenadą) Pro- warg szklankę. Jan w tej. sa",'-ej ch:-vili robi :?-,,~hJ aby p~ze­
szę, Karolu, może potrzebujesz... a tego... a tego ... szkodzić, ale powstrzymu1e Stę od znterwenC]t 1akby tkmgty
JAN Nie wiedziałem kim jesteś. naglą myślą. Karol dostrzega to, uśmiecha się, potem po-
ciąCTa ze szklanki, krzywi sig, spluwa i nagle wybucha
KAROL A teraz już wies;z, tak? ... Nic nie wiesz ... Ale plujesz. śmiechem) Dobre. Oni to wtedy u nas pili, kiedy nas uwal-
(spluwa. na podłogę J rozctera butem z pedanteriq. Wybu- niali ... No, napij się ze mną - za zdrowie wolnej ojczyzny
cha śmzechem) .
i kultury. (pije do końca i między sPlunięciami) Przede
JAN ~awet i to nie. Po pros~u dla mnie nie istniejesz. (wska- wszystkim ... kultura. (wstaje i idzie po drugą porcję) Tak
zUJe głową w stronę drzwz) Idź spać. Jesteś pijany. mówili i potem rzygali.
KA~O~ .(krótka s~ria śmiechu, rozsiada się wygodni~i) Nie JAN Zostaw to.
~StDl~ję·.. a1~ CI zawadzam. (n,agle z Pijacką powagą, ta- KAROL (odwraca sig parskając śmiechem) ·Wiedziałem . - Nie
?em~n~zo) V:'lesz -:- zawsze najbardziej zawadza to, co nie wytrzymałeś. - Zeb~ su~i.enie było spok.ojne .. (zaczyna
Istmeje ... Nie mozna nawet kopnąć. jui: być chWt1ami calkte;n .p~1any, koncentru1lt,c Stę z .tru,d-
JAN .(t'P'acąc zimną krew) Nie interesuje mnie twoja pijacka nościq w napływach sllme1~zego za~roczema) SU~Il1eme,
fdozofia. Czego ty właściwie ode mnie chcesz? to wielka rzecz - masz racJę . (prawte szeptem) Wiesz -
sumienie, to jak obóz, z którego nigdy nie możesz uciec.
KAROL (błazeńsko węszy w st'P'onę kredensu pod półkami) (ruch głową. w ~tr~nę .ich ~okoju za. ~cianą z półka;ni)
Rumu I Tam jest. Pachnie. Nie czujesz? Ona nie moze ... 1 pilnUje mme. - Ja Jej pomogłem UCiec,
JAN Jesteś pijany. Idź spać. ale ona mi nie pomogła... nie pomogła ...
KAROL Mnie się nie śpieszy. To ty miałbyś ochotę. - Z nią ... JAN (spokojnie) Chciała ci pomóc ... co miała robić z takim ,. ,
JAN ,(zry.wa się i i~fłc w kierunku Karola z zaciśniętymi pięś- KAROL Szszsz - nie gadaj ... Nic nie wiesz. - Chciała po-
csam1) Za drzwI! Won! (zatrzymuje się w połowie d'P'ogi) móc? Chciała być święta ... Tak. - Wzięła zabłąkaną
74 ANDRZEJ BOBKOWSKI CZARNY PIASEK 75

owcę .na ramion.a i r:iosła .. . ~~zystko było dla jej Boga. manych mebli, szcz(!k tłuczonego naczynia. Potem nagła
- NIc dla mDle, DlC dla me1 - wszystko dla NieCYo cisza. W drzwiach staje FRED niosllc pod pachq pudełko
rozumiesz? . h , z układanką (puzzle). Stawia pudełko na podłodze i zaiyk'l.
uszy dłońmi, odtykając je par(! razy i nasłuchując. Po- .
JAN (ruch, jakby chciał mu przerwać) tem podnosi pudełko, wchodzi cicho i siada na podłodze
/
KAROL Nie gadaj, nie gadaj ... nic nie wiesz. (gorączkowym wysypując układank(!. FRED jest 6-letnim chłopcem, po-
szeptem) Słuchaj, słuchaj - j a ci powiem. - Słu­ ważnym, zawsze jakby zamyślonym, mówi wolno z obcym
c~~j - Bog:a mo.żna zabić Bogiem, wiesz? (coraz głoś­ akcentem dziecka wychowanego na obczyźnie. Ubrany w
,,::e]) Posta~iła mI g.C? pr.zed nos~m od pierwszego dnia, dziecinny płaszcz kąpielowy narzucony w pośpiechu na
J.ak gromDlcę. (z P1Jack:m łkan:em) Zamiast na nowo długą, nocnq koszul(!, boso. Jan zauważa Freda dopiero
zyć, zac;Z'!łem zdychać. Pot~m Bóg pracował na mnie, wtedy, gdy ten już siedzi na podłodze i zabiera si(! do
Bóg. mDle utrzymywał . - me ona, nie ona - jadłem z układania) O - jak się masz, Fred.
BogIem, spałem z Bogle~, Bogu zrobiłem. dziecko ... (pa- FRED (już pochłoni(!ty układaniem, nie podnoszllc głowy)
roksyzm zduszonego śm:echu) I zaczęło SIę rozumiesz? Hi, John!
-: Nic dla mnie, nic dla niej - nic, nic, ni~! (z nagłym,
JAN (podchodzi i siada obok niego, przygładza mu włosy
me~rzy~om,,:ym w~buchem) Ale ja go w niej zniszczę i obejmuje z czułością) Przyszedłeś z wizytą na dobra-
- Ja, Ja, Ja . - ru~ ty, me ty ... Zniszczę tak samo, jak noc - na kwadrans duszy, jak mówił mój tatuś, kiedy
ona we mDle zmszczyła. - Wszystko. (zaczyna się byłem taki mały, jak ty. To bardzo ładnie.
trząś~ i po chwili zabobonnym szeptem) Ty - czy Tam
coś Jest? Czy ty też wierzysz, że Tam coś jest? FRED Przyszłem, bo mama mnie wyrzuciła. Tatuś znowu
wszystko połamał. Nie słyszałeś?
JAN. (podchodzi do niego, jak do chorego, chcąc go podnieść
t wyprowadzić) Uspokój się. Idź spać.
JAN (zagryzając wargi) \Vyobraź sobie, że mc nie słyszałem.
KAROL (odtrąca go z pijackim uporem) Rrrraus! - Jak ja FRED (teraz unosząc głowę, rzeczowo) To lepiej idź do dok-
zechcę wstać, to wstanę sam. Ja s a m - rozumiesz? . tora bo już pewnie głuchniesz.
bez niczyjej przeklętej pomocy. - I bez twojej. (po chwili) JAN (z bólem, ale siląc si(! nI1I uśmiech) Co też ty wygadu-
J~ wien: - wy chceci~, żeby mnie nie było. (łkając) Ja jesz.
~Iem,. Ja wszystko WIem, (wyjmuje z kieszeni pistolet FRED (ruch głową w stron(! ich mieszkania) Jak ty mogłeś
: wyc:ąga go do Jana) Masz - podejdź od tyłu przyłóż nie słyszeć?
tu - wiesz gdzie - tam gdzie oni przykładali ~ odwróć
głowę i pociągnij. Masz, masz, - weź.
JAN (przesuwa r(!kami po twarzy, ale opanowuje się i pochyl'l
nad układanką Freda) Czekaj - ja ci pomogę.
JAN Schowaj tę pukawkę. Mam swoją. FRED (przy glllda si(!, po chwili ze śmiechem) Nie - nie tu.
KAROL Widzisz - ty też wierzysz. Nie masz odwagi bo (poprawia, przesuwają:: kawałek) Nie - nie tu. Nie po-
myślisz że Tam coś jest... wy myślicie, że Tam tak ;amo trafisz. Patrz - to idzie tu.
wsz!,st~o :z;apisują.' jak .oni w~zystko zapisy~~li i ciągle JAN Nie myśl, że tylko ty potrafisz. Czekaj, czekaj ...
zapISUJą, CIągle pISZą, pISZą, pISZą. Wy myśliCIe że Tam
jest dalszy ciąg. (wstaje i zataczając się pockhodzi do FRED (znowu śmieje si(!) Nie - nie tu. Ty nie uło ... ułoż .. użoł
Jana, chwyta go za ramion.a i. zbliża;iqc. usta do. jego (pr(!dko) ułożyłełbyś tego do rana, a ja zaraz skończę·
ucha, wśclekłym szeptem) A Ja CI mÓWię, ze Tam mc nie JAN Przede wszystkim mówi się "ułożyłbyś"
ma. Nic ..Tam nareszcie nikt nic nie zapisuje, nie ma FRED Si - no lograrias ponerIo junto.
d~lszego cląg.u - i dlatego jest raj - raj, spokój, cisza,
mc - r.o:z;umlesz? (wybucha śmiechem i wychodzi. Otwie- JAN Musisz przyznać, że to bardziej skomplikowane.
ra drzw: t na p;ogu odwraca się łapiąc si(! i podpierając FRED Dla ciebie.
to tu, to tam t podnosząc palec do ,g-óry) Raj, nic JAN Fred - nie bądź impertynentem.
Nacht und Nebel.
FRED Nie rozumiem.
JAN (stoi chwjl(!, potem rozgląda si(!, wreszcie podchodzi do JAN To znaczy nie odpowiadaj niegrzecznie.
ta.pczana t odwr.ócony tyłem do drzwi, pochyla si(! i ro-
glem narzuty śc:era wolno pot z czoła, policzków, karku. FRED (po chwili namysłu) Dlaczego tylko ja mam być zawsze
W czasie tego słychać za ścianq huk przewracanych i łtb- grzeczny?
76 ANDRZEJ BOBKOWSKI CZARNY PIASEK 77

JAN (znowu obejmując go) Bo widzisz: - jak będziesz do- FRED Gaston mnie nauczył.
rosłym mężczyzną, jak będziesz już duży, to ci się to wtedy
przyda. Wtedy to sobie przypomnisz i ludzie będą cię JAN Wujcio Gaston.
lubili. FRED On nie jest żaden mój WUJCIO. Ty jesteś. (po chwili,
FRED (znowu po chwili namysłu, przerwawszy układanie) ziewajqc) To musi być okropne nie spać przez całe życie.
To dlaczego tatuś ciągle zapomina? JAN A skądżeż ci to znowu wpadło do głowy?
JAN (zamurowany) Fred ... Fred ... słuchaj ... tego nie trzeba FRED (sennie) Bo ja chcę spać i znowu nie mam gdzie.
mówić. Widzisz ... twój tatuś... jest ... chory. Musisz to
zrozumieć. (krztusi si~, jakby walczył z płaczem, chowlJ
JAN Chodź do mojego pokoju.
twarz w dłoniach) FRED (bez ochoty na to rozrzuca ułożoną układank~ i za-
FRED (podnosi głow~ ,przygląda mu si~ przez moment z uwa- biera si~ na nowo do układania. Ziewa, ruchy coraz wo!-
gq, wstaje cicho, idzie ku stolikowi z ma.szynką spirytu- niejsze, usypia)
sową, przysuwa krzesło, wchodzi na nie, bierze czajnili. JAN (bierze go z t~liwością n~ r~ce. i. wynosi ~o sypialn~.
i potrząsa nim badając czy jest w nim woda, bierze za- Wraca, bierze śptącą kotk~ t zanOst 1q Fredowt. W czaste
palki i zapala maszynk~ stawiając na niej czajnik) jego powtórne~o wYjścia wchodzi cic~o Maria i nie widząc
nikogo, przy stada t zaczyna skladac do pudełka rozrzu-
JAN (obserwujący koniec tych czynności) Fred co ty coną układank~. Ma na sobie czarny szlafrok, nocne pan-
robisz? tofle. Jan spojrzawszy na nią, podchodzi bez słowa do
FRED (stojąc dalej na krześle) Zrobię ci kawy, bo ty też maszynki spirytusowej, otwiera puszk~ i zaparza kaw~)
jesteś coś nie "okey".
MARIA (składajqc) Znowu zostawił wszystko rozrzucone. -
JAN (zrywa si~, podbiega, bierze go na r~ce 'i chowając twars Ułożyłeś go już spać?
na piersiach Freda, wybucha hamowanym, zduszonym
szlochem. Fred gładzi go ob1trącz po głowie) JAN Tak. Ty ojca, a ja syna. Staję się niezbędny w tym
gospodarstwie. - Kawy?
FRED Nie płacz. - Tatuś na pewno wyzdrowieje.
MARIA Nie, dziękuję.
JAN Fred ... Fred.:. moje dziecko ...
JAN Tylko nie bardzo wiem, jak długo może to jeszcze trwać
FRED (rzeczowo) Musisz się za niego modlić. My z mamusią i co dalej.
co dzień modlimy się za niego żeby on wyzdrowiał. MARIA (przymyka oczy, po długiej chwili milczenia, wolno)
JAN Tak, Fred ... tak ... tak... (stawia go na podłodzie i nie Mogę być twoja w każdej chwili. Wiesz o tym.
oglądając si~ podchodzi do okna patrząc w nocne niebo)
JAN Co? Coś ty powiedziała?
FRED (podchodzi do stołu i zaczyna głaska6 śpiącq kotk~)
Ty wiesz - ona ma strasznie zimny nosek. MARTA (wyraźnie) Mogę być twoją w każdej chwili. (ciszej)
Tak.
JAN To znaczy, że jest zdrowa.
JAN (siada na krześle i Pli chwili osłupienia zaczyna sit; cicho
FRED (po chwili kombinowania r~kami) Z tysiąca takich śmia6, przeplatając zdania tym prawie histerycznym. śmie­
nosków można by zrobić lodówkę. chem) Dziękuję ... dziękuję ci z~ ofi~rę ... )~st~ś na m.ą go-
JAN I wtedy tysiąc nosków dostałoby kataru. towa, bo wiesz że w tej formIe mgdy Jej me przYJ.mę· · .
O ileż wszystko byłoby prostsze... gdybym był tutejszym
FRED (kombinując wraca do swojej układanki i kładzie sit! Indianinem ... Szkoda. - Wiesz, biorą sobie często kobiety
na podłodze, podpieraj,!:c jednq r~ką głow~ i układając nawet w ciąży i nic ich to nie obchodzi ... Mówią, że
sennie drugą) Czy rekiny w nocy śpią? rączki, albo nóżki dziecka będą i tak jego... tego ostat-
JAN Nie - chyba nie śpią. niego. To zawsze coś, prawda?
FRED Skąd wiesz? MARIA Jak możesz ...
JAN (raczej nie pewnie) Wiem to od wujcia Gastona. On jest JAN Może się zdarzyć ... może już ...
specjalista. MARTA Jak możesz ...
FRED Rekinolololog. JAN (nagle spokojny) Jak ty możesz?
JAN A to co znowu? MARIA Nie mogę go opuścić.
78 CZARNY PIASEK 79
ANDRZEJ BOBKOWSKI

JAN Sakrament. Małżeństwo jest powołaniem może być MARIA Jeżeli chcesz abym pot.em, przez res.zt~ ~ycia, musia~a
drogą do świętości. Co Bóg złączył, tylko Bóg może
znowu starać się coś ulepIĆ z tego... Jeze~1 c~cesz mme
rozłączyć. Znam to, znam to na pamięć... Dosyć, dosyć!
znowu skazać... Nie, to byłoby ponad mOJe sIły.
MARIA Jestem za niego odpowiedzialna. JAN Wystarczą mi własne. - Na budowę siebie przede
wszystkim ciebie.
JAN Tak. - Pogrzebana za życia.
MARIA Przeceniasz je, jak wszyscy przed tobą.
MARIA Każde życie jest w pewnym sensie męczeństwem.
JAN Mario -; j~szcze raz ~stanów ~ię, kto jest w tym :"aż­
JAN (ujmuje ją za ramiona) Nieprawda. - Może, ale nie musi. niejszy. Zycie nas troJga, czy Je~o... t~go... c.zło:"leka.
- Mario - pomyśl, dla kogo się poświęcasz, dla kogo Życie twoje, Fre~a i moje,. to Je.dno Jedyne zycie nas
się męczysz? trojga - tu, Mano - tutaj, tutaj.
MARIA Nie dla niego, już nie dla niego ... wiesz, dla kogo. MARIA Wszyscy są jadnakowo ważni dopóki żyją· - Jak
JAN I ty nazywasz to uczciwością? (prawie ją odpycha) stanąłbyś potem przed Fredem, którego tak. koch!lsz;
Więc daj mi chłopca, a ty odejdź tam ... bliżej tego kogoś. na czym budowałbyś życie te~o chłopca, by zrobl.ć .z mego
naprawdę człowieka? Nie miałbyś prawa do am Jednego
MARIA (robiąc ruch głową w stron~, gdzie śpi Fred) To tez nie wolno". - I gdy ja mogłabym ci przebaczyć, to on
byłoby ucieczką, do której jeszcze nie mam prawa. ~hyba nigdy. Nam obydwojgu.
JAN I spodziewasz się, że ta twoja ofiara zostanie przyjęta? J.AN Milcz!
Jakiej zapłaty oczekujesz za to?
MARIA Jak w sobie, tak i we mnie chcesz t;raz. zagłuszyć
MARIA Jasnej śmierci. ten głos, który zawsze milczy. Innym moze Się to udać
JAN Mario - i ja wierzę. - Wiesz o tym. - Ale wierzę, - nam nie.
że kto wyrzeka się życia już tu, kto nie walczy o nie, JAN Więc jak godzisz ten głos z gotowością do ... do tej
gdy ma do tego prawo, jak ty - jak ja, ten grzeszy. Jak twojej nowej ofiary?
ty. - Mówisz o śmierci. Mario - śmierć to koniec
ż y c i a, koniec ś w i a t a, koniec ws z y _ MARIA Nie nazywaj tego ofiarą, nie ułatwiaj mi uniku.
Pragnę cię tak samo, jak ty mnie. Ja też jestem tylko
s t k i e g o. - Tu, na ziemi. Poza nią pozostaje jedy-
człowiekiem.
nie ufność, wiara w coś, czego nikt z nas nie może zrozu-
mieć i nigdy nie zrozumie... W miłosierdzie boskie. (po JAN Ty... człowiekiem?
chwilt) Pragniesz jasnej śmierci dla siebie zabijając rów- MARIA Nie jestem z jednej ~ryły, nie jestet;J posągiem. W:a!-
nocześnie innych. czę i cierpię tak samo, Ja~ ty. - Moze n.awet bardzIeJ.
MARIA Nie zrobisz tego! Szarpię się od rana do ?Jl~czora wśród ~Iągle. ty<;h sa-
mych myśli. Szukam WYJŚCia, którego me znaJdUJę.
JAN Od pierwszej chwili wydałem na siebie wyrok uniewin-
niający· Ten najważniejszy. Od pierwszego wieczoru, gdy JAN Znajdujesz je w cierpieni~. Bo chcesz cierpieć.
spotkaliśmy się, gdy was przyjąłem u siebie. - Pamiętasz? MARIA Nie chcę. Nikt nie chce; ~yt~m się. tylko b;zus.tan-
Oni pili, my wybiegliśmy tu, przed dom, na plażę i przy nie, czy nie powinnam, czy to me Jest mOim obOWIązkiem.
księżycu łapaliśmy kraby, błyskawicznie wkopujące się w
piasek. Smiałaś się ... Dopiero wtedy zauważyłaś i powie- JAN Więc i m n i e chcesz złamać? Tak samo jak jego?
działaś: czarny piasek. Od tej chwili ... MARIA Jeżeli myślisz, że ja złamałam jego życi~, to tym
MARIA Nie zrobisz tego, bo nie zechcesz zamienić swej duszy bardziej obowiąze~ nakazuje m! pozost~ć przy mm. Wobec
ciebie nie mam zadnych - Jeszcze zadnych ...
w to coś ciemnego, miałkiego, bez kształtu ... Jak on.
JAN A ty jeszcze ciągle chcesz coś z tego zbudować, ulepić. JAN Gdyby nie ty, jego życie mogło potoczyć się zupełnie
inaczej.
MARIA Nie wolno mi tracić nadziei. - Do końca.
MARIA Więc... według ciebie... dziś jest... niczym' przeze
JAN Że znowu stanie się cud. Że mając w twych świętych rę­ mnie?
kach pył, coraz to bardziej miałki, czarny ... zbudujesz JAN Sam t;Ji te;> P?wiedział. Tu, pół godziny temu. Tak.
z niego mocny i jasny gmach. Jestem skłonny ten ~ud I znacznie więceJ.
przyśpieszyć. - Ale w innym kierunku.
ANDRZEJ BOBKOWSKI CZARNY PIASEK 8ł '

MARIA (trafiona) - Tym bardziej muszę płacić. JAN (dopiero po dłuższej chwili nagle "budzi Stę . Półgłosem
JAN Ale n.ie tylko przez c~ebie. Nie. Nie tylko dlatego, że w stronę okna) Mario! (słycha~ :narkot . silnej motoró,wki,
z bliżającej się na całe] szybkosn) Mano! (zrywa Stę l.
ta':l1' kl.edy~, za ?rutaml, stanęłaś na . jego drodze i zgo- pędzi do drzwi) Mario - nie, nie... (wybiega. na weran-
dz1ła~ Się, zeby. Clę . ratował. Nie - nie tylko. Jeżeli tak
dę. vVarkot l?dzi cichnie. Jan: jednym susem przes~a­
myśhsz, to myhsz Się - straszliwie się mylisz. - Wiesz)
czym go. zł~małaś? Czym go zniszczyłaś? Czym wd e ptli!aś
kuje przez banerę. Słychać go Jak woła za sceną "Mano,
Ma.rio". P otem pomieszane głosy jego i Gastona. "Tam
g? w ziemię od samego. początku, .gdy przygięty chciał bieO'nie, prę dzej, pa.ni Ma.rio, pani Mario". Histeryczne
Się ;vYprostowa.ć? Twoim poczuciem obowiązku hez
łka~ia Izy. Kroki na schodach. Sylwetki w oknie. Pierw·
uczucw,. ~ypełOlonym tyl~o Bogiem,. twoją lojalnością, szy wpa.da Gaston, za nim Jan o wyglądzie człowieka,
w której ciągła myśl o tWOIm Bogu zabiła ludzkie uczucia
~szelkie uczucia - twoim Bogiem ? tak tak - tak sam~ który wypłynq.ł na powierzchnię po długim zanurzeniu.
pk teraz chcesz mn~e zamienić w strzęp, 'złamać i wdeptać. Za nimi Maria, sztywna., prowadzi i podtrzymuje Izę·
Tam, gdx on bał SJę, gdy zaczął pić ze strachu i z bez- I za jest '7.11 czerwonej bluzce i w czarnych "torero pantsr',
czynnoścI, ty ?~wet nie potr~fiłaś znienawidzić go, po bosa i przemoczona do nitki. Słania się i .pla.cze, szczęka
l~dzku, zW'ycZa]OIe,. - pogardzIć nim. Nie - poświęcałaś zę bami. Maria ~ro~zi ją iL? tapczana, układa i sia~a
Się· ~Ie. Ole dla OI.ego . .I <?n to .czuł ciągle, bezustannie .
przy niej, stara1ąc St!,l lISPOk01Ć. Jan do Gastona) Co Się
-=- Cierpiałaś w milczeOlU I znoSiłaś wszystko tak samo stało? Chciała się topić?
Ja~ teraz gd:>: kochając mnie, chcesz z kolei to uczuci~ GASTO (jeszcze dysząc, zdenerwowany) Iza?
ofl a ro.wać ~woJemu Bog~ i. d.~lej cierpieć, i dalej nie odsu- JAN T ... t ... tak ... oczywiście. Iza.
nąć Się aOl n~ c~ od te] lmll, którą ten twój Bóg ci wy_
GASTON Nie bądź głupi - świetnie pływa. Jak wydra.
tyczył. Spo~oJ.na I. pokorna, z myślą o twoim życiu przy-
s~łYI?' z~mleOlas~ I.nnym to życie tu, to życie, które także JAN No więc co? Co się stało u diabła?
Się hczy I stanowI Jedną całość z tamtym, z wielką niewia- GASTON Słuchaj - stary zastr~elił Harry'ego. (Jan i, Maria
domą - w piekło. reagttją iak zwykle w ta.ktm. wypadk;t) Zastrzelił.. Na-
MARIA Janie, Janie! prawdę. Całkiem po prostu. Nie rozumles~? No zabił go.
JAN Jrobi. ruch i,:kby c.hci,:ł ill; ude~zyć, ale powoli przv- vVpompował w niego cały bębenek. Powazme!
Ctąga 1lJ: ku sob~e obeJmuJq.c t ca.lu1lJ:c. Maria poddaje S1f! IZA (siada i z przerażonym, p0t!świad;amym. zachwytem)
bezw.0lna .. Jan bt.erzę ~ą na ręce t zanosi na tapczan. Nie Przeze mnie dla mnie... dla mme zabił człOWieka. (z łka­
ma zadr:eJ wą~pltwOŚCt co by nastąpiło, gdyby nie głośne niem rzuca 'się na tapczan. M aria wstaje i podchodzi do
uderzema w statkę za oknem. Jan nasłuchuje i zrywa się tamtych. Wtedy lza siada i bez żenady zaczyna zrzucać
nagle podchodząc cicho do drzwi, gotowy) z siebie mokrą bluzkę i mocować się z mokrym za.pięciem
MAR~A (si,:da i w całe~ jej postaci jest chęć krzyku, którego biustnika)
me moze - lub me chce - z siebie wydobyć) MARIA Gdzie? Kiedy?
JAN (st~je n?- ułamek sekund')' przy drzwiach, potem nagle ie GASTON Nie mogłem dowiedzieć się od mej nic do... (dos-
otWtera t w.ypada. na werandę. Cisza. Widać jego sylwet- trzegając wycz,yny Izy) Iza - masz na to za krótkie
kę pochyla1lJ:cq. Stę za. oknem: Potem wraca niosąc coś włosy.
w o?u złączon';fch d!0mach. Stada obok Marii z dziwnym IZA Mój naj droższy ojciec, mój jedyny ojciec ...
uśr,:uechem) NIC, nic (wybucha zduszonym, ironicznym MARIA (podbiega do Izy i za.winq.wszy ją w narzutę poma.ga
śmte.chem) C.ud... ~a~z... olbrzymia ćma... twój anioł w zdjęciu reszty mokrego ubrania, rozwieszając na krze-
~~~~z ... przyOJosłem CI Ją· - Na pamiątkę ... (daje jej ją do słach bluzkę i spodnie)
JAN To niemożliwe. Jak to się stało?
MARIA (bierze ją w dłonie złożone jakby do modlitwy, unosi
głowę· Po .zupełnie spokojnej twarzy ściekajq jej łzy. GASTON Mówię ci, że jeszcze nic dokładnie nie wiem. Gdy
P~tem .wstaJe t wolno wychodzi na werandę. Przez okno w końcu pożegnaliśmy się nie mogąc znaleźć starego,
wtdać Jak 'I1Jy.pu~zcza ją z rąk. Potem słychać jej wolne, Iza została sama w sklepie i czekała na niego. Ja sie-
twarde stąpmęC:ta na każdym drewnianym stopniu scho- działem w domu i nagle, od strony brzegu, usłyszałem
dów .. !luk łamłących się fal staje się jakby bliższy i wy- że mnie ktoś woła. Wyszedłem i przy pomoście, koło mo-
raźmeJszy) torówki, znalazłem Izę siedzącą w wodzie. Wskoczyła do
6
82 ANDRZEJ BOBKOWSKI CZARNY PIASEK 83

rzeki we :"si, ~pros~ od drzwi .i prz1płyn~ł~ a.ż do mojej IZA Ja go nie opuszczę, ja go n.igdy nie opuszczę· Oni go
wyspy. Nie chciała IŚĆ przez Wieś, zeby Jej mkt nie zo- złapią, oni na pewno go złapią·
baczył. GASTON Czy ty si~ wres~cie uspokoisz? Trochę logiki, dzie~­
JAN To bardzo ważne. Dobrze ... czyno. Jeżeli om tu ntgdy Ole mogą wykryć, kto zastrzehł
prezydenta al1;>o innego do.stojnika. pa~st,:"owego,. to co
IZA (rozrykując sif!) Dla mojego naj ukochańszego ojca. ty się martwIsz o wykryCie zabÓJCY Jakiegoś biednego
Ponad kilometr, cały czas " crawlem ". Murzyna?
GASTO~ Bała si.ę wyjść z wody z powodu tych moich węży. IZA Nie żadnego zabójcy! -: ~oje~o najukocha.ńszego ~jca.
WCiągnąłem ją do motorówki. Mówi, że stary wrócił póź­ (histerycznie) Oni go złapią, Ja CI mówię ... om go złapią .. ·
nC? do. do~~, z błędn:ym wzrokiem i cały roztrzęsiony i po- Boże, Boże ...
wiedział Jej, co zrobił.
GASTON Iza - słuchaj, chyba wiesz, co to jest statystyka.
IZA qn go ~ozv.:alił gdzieś blisko tutaj, koło ujścia rzeki. Tak
mi powiedział. L. potem ... wrzucił... go... do wody. IZA (rozrykujctc sif!) Wiem - science fiction. Nie wygłupiaj
się·
GASTON Kazał jej iść, żeby zawiadomiła policję.
GASTON Zależy ~dzie. Ale słuchaj: .ten mały k~a!k - pr~ez
IZA (hister?,cznie) Ja go nie oddam żadnej policji, ja go nie małe "k" - Jest na jednym z 'p~erw~zych ~mejsc w ŚWia­
dam ~l1komu. Zamknęłam go na klucz w jego pokoju. towej statystyce eksportu ka~y .1 I!OŚCI zab<?j~tw ~a st? t:y-
Na miły Bóg, pomóżcie mi, schowajcie go, zróbcie co·ś. sięcy mieszkańcó~. J~dno wlę<:ej, Jedn.o m~lej - mkt Się
będzie o to specjalnIe martwił. Tu Jest jeszcze wolnośc,
m:
GASTON I~iu - . uS'pokój się. Musimy się wszyscy naradzić.
co zrobiĆ, w Jaki sposób wyciągnąć go z tej awantury. rozumiesz?
IZA Mnie j.est wszystko jedno, ale ja go muszę ratować. Ja IZA (nagle siadlJ" wpatruje. s~f! ~ Gastona, potem W'J.cict~a..
nawet. 1e~te~ gotowa. zabra~ s~ę do naj cięższej pracy ... do niego r~ce me zwazaJCl:c ze narzuta zsunf!ła H!! Je1
do naJclęzszeJ pracy bIUrowej, zeby go utrzymać... żeby do pasa. Z zachwytem) Jakiś ty cyniczny ...
on miał na chleb powszedni. . GASTON (siada przy ",!iej i obej,:"uje jct, lza tuZ~ si~ d? jego)
GASTON Bardzo dobrze, wspaniale, ale uspokój się. ramienia) No widZISZ. To naJlel'szy dow:ód, ze Się Jeszcze
nie postarzał~m. A t~raz s~uchaJ : zostamesz tu tymczasem
IZA (rozrykuje sif!) Jak ja mam być spokojna, kiedy nareszcie z panią Maną, będzles.z Się zac~o~wać, a my z J ~em
coś się dzieje. popłyniemy spakować I wyprawIć ojca. Jutro naradzimy
GASTON Właśnie dlatego. się, co dalej, dobrze?
IZA Z wami można oszaleć. IZA Gaston - ja ci tego nigdy nie zapomnę·
JAN Mario - daj jej gorącej kawy z rumem. (do Gastona) GASTON Już ja ci to przypomnę·:. (W'~taje) Janie -:- w drogę·
~o dobrze. - Czy masz JUZ jakiś plan, jak to zorga- (do Marii, z czułościct w g~oSJe) ~Iech Się pam tymczase~
Olzować? Tu trzeba szybko działać. nią zaopiekuje. W południe będZiemy z powrotem. (wY1-
IZA Jak to załatwić? jak to zrobić? muje ze spodni Izy klucz)
GASTON (wściekły) Przestań dzwonić! (do Jana) Wpakuje- MARIA Niech pan będzie spokojny.
my go do mojej łodzi jeszcze dzisiaj i nad ranem wysa- IZA (wstaje z tapczana i podtrzymujctc narzut!! jednct rękct
dzimy. go po cichu na b~zeg w San Salwadorze. A potem, u pasa, podbiega do Jana, zaczynając znowu łkać) Panie
w razie czego, przerzucimy go do Meksyku. Janku - niech pan powie ojcu, że go tulę do serca, że
będę o nim zawsze myślała ... że ... że ja go już nigdy
IZA Ja z nim pojadę. Nie rozłączajcie mnie z ojcem. Błagam
was. nie opuszczę i... że... że ja wszystkich przeprosiłam.
JAN Panno I~iu -:-. niech pani będzie rozsądna. To jest tym- GASTON Iziu - tylko bez kłamstw. Jeszcze nie.
czasem. memo.zlIwe .. Potem, jak już się wszystko jakoś IZA (szlochając) Ty w nic nie wierzysz ... nawet w kłamstwa.
USPOkOI, będZie pam mogła do niego pojechać.
GASTON Szczyt rewizjonizmu, jakby powiedział twój tatuś.
IZA On nie ma paszportu, nie ma żadnych papierów.
IZA (podchodzi teraz do Gastona, obejmuje go jednct r!!kq
GAS~ON (tr~c~c .cierpliwo~ć) Nie troszcz się' O to. Tu się naj-
pierw wYJezdza, a dopiero potem wyrabia papiery.
i całuje. Z emfazą;) Żegnaj!
84 ANDRZEJ BOBKOWSKI CZARNY PIASEK 6S
--=
- ====~~~===========
GASTON (daje jej pełnego uroku klapsa w narzut~ poniżej mnie. Właśnie teraz, po tym wszystkim, zrozumiałam
pasa) Uściśnij, daj miecz! jak mnie kocha. A co wte?Y się liczy? --.: Ja wie~, .że
JAN. (zbiera drobiaz.gi do. malej torby, podchodzi do Marii według pani, według was, Jego ~zeka wieczne po~ępIeme.
l bez ~ł~ śC1ska 1ą tylko za rami~. Maria por:hyllll _ Powinnabym żałować .za ten Jego gr.zech, powmnabym
głow~ , nle patrzy mu w oczy . Jan i Gaston wychodza się modlić. Ale ja go me mogę potępiĆ... A zresztą 10
słychać ich kroki na schodach, potem ostry warkot rrwtor1~: moja wina.
który teraz powoli oddala si~ i cichnie) MARIA Dobrze, że tak myślisz.
IZA ('wraca na tapczan, Maria siada przy niej) Pani Mario ... IZA (usypiając) Tam, w klasz~orze, .zawsze mi mówili, że je~~
MAR!~ Iz!u :- mów. mi "ty". Skończmy z tą "panią". Prze- tylko jedna, jedyna prawdZiwa wlar~ - C?r:ystus. I mówI,1
clez me Jestem Jeszcze taka stara. mi o życiu przyszłym, ~ym pra.wdzlw.Y?1 l.Je?ynym ... Po-
IZA Wcale nie. - . Pani jest .nawet j.eszcze zupełnie niczego- tem, już w liceum, też Ciągle ~I. mów~h o z:ycJU przyszłym,
wata, ale ... mme to tak Jakoś me wychodzi ... przyszłych pokoleń... I mÓWIli takze "me ~namy roz-
szczepień między me,todą i c~lem." .. - A gdZie był~~ .w
MARIA (wstaje i .wc~odzi na chwil~ na Palcach do syPialni tym ja, razem z mOim .krótkl~ zyclem. tu, tera~, dZISiaJ?
Jana. Wraca, slada znowu przy Ide) Gdzie był w tym człOWiek z Jednym, Jedynym I praw?zl-
IZA Po co pani tam chodziła? wym życiem? Jak miałam zdecydować ? .. Ja chcę zyć ,
pani Mario.
MARIA Poszłam zobaczyć czy Fred się nie przebud ził.
MARIA Co przez to rozumiesz?
IZA (nagle siada) To tam śpi Fred? (wybuchoWo obejmuje
Mari~) Prz~prowadz.iłaś się .do Jana, tak? Ufff Marysiu _ IZA Pani Mario - pani naprawdę się na mnie nie pogniewa?
no nareszcie. (caluJe Man~ z prawdziwfJ: radościfJ:) MARIA Nie, Iziu - na pewno nie.
MARIA (ujmujqc jfJ: za r~e, skr~powana) Nie, Iziu... nie ... IZA (nagle przebudzona siada i nieśmialo obejmuje Mari~)
co znowu ... co ci strzeliło do głowy... Fred lubi czasem Dokąd pani biegła, gdy wysiedliśmy z Gast<?nem na brzeg: ~
... b~wić się tutaj ... u Jana. To on ułożył go spać ... Jan ... Co pani chciała zrobić, zanim Gaston l Jan dogomh
zamm przyszłam.
panią?
lZA (p.o c~wili,. zawstydzona) Pani Mario - pani się na MARIA (zakrywa twarz r~kami. Po chwili) Nie mówmy C'
mme me gmewa? tym, Iziu ... Nigdy.
MARIA Nie, Iziu - nigdy się na ciebie nie gniewałam. IZA Dobrze. - Ale widzi pani, mnie się wydaje że i pani ..
IZA Pani Mario - ja się tak boję. Pani sobie nie wyobraża. nie zna rozszczepień między metodą i cele~. I d!ate~o
MARIA Ja też, Iziu. (po chwili) Iziu - czy ty wierzysz? pani chciała to zro.bić. Bo wtedy wszyst~o Jest śmierCią·
(kładzie si~) Dla Jednych szybką, dla mnych pow<?lną,
IZA W co? trwającą całe życie, jak tam u nas. To zawsze śmierć.
MARIA (z pobłażliwym uśmiechem) Pytam się, czy jesteś wie- A przecież trzeba żyć... One mnie nie ochrzciły, bo nawet
rząca. Myślę o twojej religii - o Bogu. one wiedziały, że ... trzeba pozwolić żyć, że życie wymaga
IZA (leżqc) Proszę pani - przepraszam, że ja się tak zapy- rozszcze ... (usypia)
tała.m, al~ teraz w tyle. rzeczy każą wierzyć ... Wie pani
- Jak Niemcy złapah ojca w Borysławiu to mama oddała
m~ie do klasztoru, żeby ratować przed' następną akcją. , KURTYNA
Miałam wtedy dwa lata. Wychowały mnie Urszulanki.
Chowałam się, jak katoliczka, modliłam się, chodziłam
na mszę .. . Ale mnie nie ochrzciły, bo mówiły że o tym
mogę zdecydować tylko ja, kiedy już dorosnę ... AKT III
MARIA I nie powzięłaś żadnej decyzji?
IZA (sennie) Pani Mario - może ja dopiero dzisiaj trochę Bar-3klep Rosenberga, jak W akcie I-ym, bez klatki z papugą. Popołud­
nie, w parlJ dni p6źniej. Za oknem ta sama pantomina gry W piłkę nożną,
dorosłam? Dzięki ojcu. - Nie wiem. - Może trzeba te 3ame odgłosy dalekiej muzyki. Iza klęczy na krzeSIe za ladą zatopiona
było aż tego... aż takiego nieszczęścia. Ojciec popełnił IV 3tudiowaniu rachunkóW. Ubrana "przyzwoicie". Gaston leży W hamaku
straszną rzecz - ja wiem - ale ja go tak kocham ... i on czytając gazetę. Str6j ten sam. Drzwi wej$ciowe zamknięte.
86 CZARNY PIASEK . 87
ANDRZEJ BOBKOWSKI

GASTON Iziu kochanie, daj mi flaszkę piwa. GASTON Nie znajdą·


lZA Piwo wyszło. Nie ma. Ma dzisiaj przyjść. IZA Skąd wiesz?
GASTON W takim razie ... "Cuba-libre" raz! - Z biegu- GASTON Rekiny go zjadły. (mlaska)
nem północnym lodu w szklance. IZA W rzece nie ma rekinów.
IZA "Baccardi" czy rum krajowy? GASTON Skąd wiesz?
GASTON Iziu - zapamiętaj to sobie raz na zawsze, że w IZA Każdy szczeniak wie, że w rzekach nie ma rekinów.
tym kraju podział społeczny jest tak samo prosty, jak
u was: mieszkal1cY dzielą się na ludzi bogatych, pijących GASTON W czasie przypływu wślizgują się daleko w górę
a~~ohole importowan~ i n~ biednych, to znaczy nałogowych rzeki.
pIJaków, którzy trują SIę krajowym fuzlem i umierają IZA Jak ja do ciebie płynęłarn, to był... Gaston one mogły
z wątrobą zamienioną w miedziane sito . mnie ...
IZA (dokładnie odmierza kieliszkiem ilość rumu, wlewa do GASTON Mogły, rnogły. Ale widocznie były bez apetytu.
wysokiej szklanki, 'Wrzuca dużo lodu, stawia na tacy ra-
zem z flaszką "Coca-Cola" i zanosi Gastonowi, stawiając IZA Jesteś ohydny
to na przysuniętym nogtj krześle obok hamaka) GASTON VV takirn razie... (unosi ~ię, jakby chciał wyjść)
GASTON Dobrze, zupełnie dobrze. Ale ku pamięci: najpierw lZA (podbiega, układa go z powrotem i siada przy nim na
wrzuca się lód i dopiero na lód leje się powoli rum. podłodze zaglądając w gazetę. Po chwili) Cooo? - Od
pierwszego rna wejść w życie nowa taryfa celna?
IZA Ehe. (wyciąga rękę) Sesenta centavos, senor.
GASTON (grzebiąc w kieszeni) Obawiam się, że jeszcze parę GASTON Tak, Czy rnoże oczekujesz paczek od krewnych
dni tej nauki, a ' przejdę na alkohole krajowe... Nie za- z zagranicy?
pominaj o "por favor". IZA (pochłonięta inną 1I1,yślą, woln?). Czekaj. -.:ro znaczy
IZA Sesenta centavos, senor, por favor. że wszystko na pewno podrozeJe. (po chwt.h dalszego
namysłu.) W takim razie ja rnogłabym już podnie~ć. ceny ...
GASTON Muy bien, senora, con mucho gusto. Po co czekać aż wszystko naprawdę podrozeje? W
IZA Tylko bez "senora". - Senorita, por favor. mojej sytuacji,' z ciągłą myślą o ojcu, każdy grosz się
GASTON (parska śmiechem) Czyś ty z byka spadła? Ja rnarn liczy. Co rnyślisz o tyrn?
ci rnówić "senorita"? GASTON Izabello - gratuluję· Robisz szybkie postępy. Oba-
IZA Charn! wiam się jednak, że za szybkie.
GASTON Un cham slave, kochanie. (wymawia po francusku) IZA Co przez to rozurniesz?
To nowe wcielenie waszego szarrnu. GASTON To znaczy, że przyswajasz sobie praktykę bez opa-
IZA Gdzieś ty się tak nauczył mówić po polsku? nowania teorii, która jest bardziej skomplikowana od
GASTON Ha - i wy rnnie pytacie . . . hurnanistycznego patosu prakseologii uspołecznionego
okradania obywateli przez państwo i może cię doprowadzić
IZA Tylko nie per "wy", bardzo cię proszę. (zaczyna niespo- do ruiny.
kojnie przechadzać się tam i z pOW1'otem)
łZA (przymilnie, nienagannym akcentem krajowym) Gaston.
GASTON A ty gdzie się uczyłaś polskiego, najdroższa ? (Iza I mon cher, je ne cornprends pas.
nie odpowiada, chodząc dalej. Gaston po chwili) Co cię
znowu ugryzło? GASTON To znaczy, że staczając się na obce pozycje, twój
stopień zaangażowania w nową probIernatykę jest jeszcze
IZA Ciągle rnyślę o tyrn sarnyrn. Jeżeli oni go znajdą. zbyt niedoskonały , aby rnogło wyniknąć z tego co innego,
to wszystko się wyda. niż wąski ernpiryzm i katastrofalny neopozytywizrn, nie
GASTON Nic się nie bój. Ojciec jest dobrze schowany. mówiąc już o wulgarnym praktycyzrnie.
IZA Ja wca1ę nie myślę O ojcu. IZA Jesteś o h y d n y I - Ja już od trzech dni nie wy-
GASTON No to o kim? mówiłarn żadnego takiego słowa. Ja naprawdę staram się
panować nad sobą·
IZA Onirn... o... trupie.
88 ANDRZEJ BOBKOWSKI CZARNY PIASEK 89
- - '--==~~~~====
GAST0!'J Tak - al,: od chwili, gdy w ten pamiętny wieczór GASTON (do Mant.") N'lech pani korzysta, bo Izia ma zamiar
posIadłem.. . twOją duszę, to przeszło na mnie. Razem podnieść ceny.
z duszą.
MARIA Iziu - to nadzwyczajne.
IZA T:>:lko bez duszy - ja cala jestem twoja. (całuje go .w
pohczek, sentymentalnie) Pieściłeś mnie tak cudownie jak- IZA Jiech mu pani nie wierzy. On mi ciągle dokucza. (sły­
byś mnie wcale ~ie kochał. Ale ty już nic nie pamiętasz ... chać ręczny dzwonek i klakson samochodowy)
(~zeczowo) !'J? ~lęC co myślisz o moim planie? Tylko już GASTON Iziu - przyjechali. z pi~6m .. Idź i zamów trzy
me wygłupIaj SIę. skrzynki - nie - czeka] - pIęĆ, zeby wystarczyło na
GASTON Że jeżeli ty już podniesiesz ceny i inni to zobaczą, niedzielę·
to oni nie podniosą i razem z całą tą tropikalną Galleries IZA ('luybiegaiqc spoza Iad)y G as t on ].ak to się mówi?
Lafayette dostaniesz w kuper. Rozumiesz? Cinco cajas para mi?
IZA (potulnie) Rozumiem. - Kapitalizm jest jednak okrutny . . ara mi, por favor. - Ty ciągle
GASTON Senor, cmco ca]as p i że tu trzeba być
GASTON Już zaczynasz? zapominasz, że to jest zacofany kraj .
jeszcze ciągle uprzejmym. Nawet dla. męzc~yz.n.
IZA Nie dokucz~j mi. Zo?aczysz, że ja to dobrze popro-
wadzę· Ja SIę wszystkIego nauczę. (przymilnie) Wiesz IZA ( b' a do drzwi wraca do szufladkt po ptemqdze pow-
- nawet tych twoich wstrętnych wężów i żmij. (z obaW<]:) ta~~aj~! po drodze 'hiszpańską formułkę .i wyb.iega, pochł~­
Gaston - co ty robisz, jak ciebie jakiś wąż ugryzie? ni{;ta calko'lmcie "businessem" . Gast.on. ~ Mana o.bserwu11!
iq wymieniając między sobą znakt t porozumtewawcze
GASTON Daję się ukąsić natychmiast przez żmiję. To się mrugnięcia)
neutralizuje. .
MARIA Wie pan - podziwiam starego Hermana.
IZA Nie bądź wstrętny. Zobaczysz, że ja się wszystkiego
nauczę· GASTON Zawsze był do~kon~y~ psychologi~m., I aktorem.
Szkoda, że go pani Ole wld~lała w te~ wleczor. Gdy ~e~
GASTON Do obdzierania ze skóry ju ż się wprawiasz.
Z wężem w kieszeni. szliśmy z Janem i zobaczylIśmy go sl.edzącego ze. zWIe
szoną głową i błędnym wzrokiem, by~śm~ goto~1 przy-
IZA (zatyka palcem butelkę "Coca-Cola", potrząsa nią i si ać że to wszystko prawda. BawIł SIę namI prze.z
puszcza strumień w twarz Gastonowi, potem ucieka ze ęg 'd'
dobre . Ć mmu.-
Zleslę
. t Za ]. ednym zamachem załatwIł
śmiechem. W drzwiach staje NIaria, z koszykiem na ręce się z nią i z nim. Shock therapy.
i w tej samej sukni, co w I-ym akcie)
MARIA Tie mial z Harrym trudności?
MARIA Nie przeszkadzam?
GASTON To Jan nic pani nie opowiadał? Nie - żad?ych.
IZA (podchodzi. do niej i całuje ją) Pani nigdy, pani Mario. Dał mu tysiąc dolarów i nakiwał mu re~olwerem. BIedny
Właściwie jesteśmy zamknięci i Gaston mnie uczy. (z po- chłopak zniknął zachwycony, bo w gruncIe rze:zy~ ~.<? mu
wagą) Właśnie mówiliśmy z Gastonem o przyszłości. chodziło. Miał za co wyjechać d.o wyma~zoneJ ~ II. -
GASTON (wstajqc z hamaka) Tak, właśnie Izia tłumaczyła Ja byłbym go naprawdę zastrzelIł za takle marzema.
mi, że żmija jest samicą węża i że gotowa jest zgłębić MARIA A nasz wspaniały staruszek?
dalsze tajemnice tej specjalnej hodowli.
GASTON Zainstalowaliśmy go w dobrym pensjonacie ~azem
IZA (całuje Gastona) Potwór! (wszyscy śmieją się) z papugą i Rosario. Nazajutrz miał wypraw~ć Rosa:lO na
MARIA Iziu - chciałam prosić cię... (wyjmuje z koszyki! jakiś czas do krewnych "Y"' j.ej ."pueblo". CIeszył SIę, bo
karteczkę ze spisem) postanowił nareszcie kupIĆ jakIś samochód - ~resztCj: ,z
myślą o Izi - na później. Tymczasem. c~ce. sO?le po].e~­
lZA (odbiera jej z ręki karteczkę i ściąga z drugiej koszyk) dzić odpocząć - i pewnie po drodze ubIĆ JakIeś lI!tereslkl.
Ja pani wszystko {'rzygotuję. Muszę się uczyć. (z west- Ma 'tu dzisiaj ostrożnie podjechać po Jana. BędZIe czekal
chnieniem) W mOjej obecnej sytuacji, z ciągłą myślą na niego za mostem. . . Nie chciał żeby Jan wyjeżdżał
o ojcu . ..
stąd sam.
GASTON O domu, o pieluchach, o dzieciach ... MARIA (z trudnością, siląc się na normalny glos) To Jan jed-
IZA Tylko bez dzieci! Nie bądź świnia. nak wyjeżdża ...
90 ANDRZEJ BOBKOWSKI CZARNY PIASEK 91

GASTON Tak. Będzie mi go bardzo brak... Osiedliliśmy się ., dchodzi do Marii i tylko na sekundf! kładzie
w tej wiosce niemal jednocześnie, prawie w tym samym JAN (S:Oko1m~e?~amieniu poruszając wargami, jakby mówił
czasie. Niedługo po wojnie. Wtedy było tu tylko kilka rf! ę na ~ 1 k6' si" Potem klepiąc Gastona w
chałup... Wśród palm nad brzegiem rzeki stały jeszcze "cicho, :chO:nu~~~~y~ uś~iechem) .Que tal.? Zastępujesz
resztki jednego jedynego pociągu, który tu kiedyś doje- łopatkę
starego.? ~aśnie przed chwilą widZiałem IZlę dyskutUjącą
chał i został na zawsze. Bo w ten sam dzień przyszła po- z szoferami z browaru. .
wódź i zmyla z tyłu nasypy. Potem wybuchła doroczna
GASTON (a "- ao końca bpdzie się silił na dobry huml.or dow-
rewolucja, zmienił się rząd i nigdy tej linii nie odbudo- t

wano... Nieraz wieczorem, w tym pierwszym, najtrudniej- cipy) Izia zastępuje stare~o, a j~ I'
OJ " •
Zlę· Mamyób Iczne zas-
szym okresie, gdy wszystko wokoło jest takie obce, Jan tępstwa w tym handlu. Nie tyle firm, co ~s ' . .
':l1 ówił d~ mnie: "chodźmy do ruin".. . Przy świetle księ­ JAN Mam nadzieję, że ona . teraz szybko Się w~lągm~ . .
zyca mozna było odczytać na lokomotywie wielki napis
"Liege 1884". To był tutaj najstarszy zabytek. Bo miał GASTON Con amore, presto, con f uoco. Już ty Się bo mą hec me
datę··· Wie pani - gdy dwa lata temu rozebrano ten po- bój (po chwili z trudnością:) No, stary, trze a. w~.
ciąg-widmo i uprzątnięto resztki, upiliśmy się z rozpaczy, te ~ naoliwić ~ię na drogę... (idzie za ~adę, stc:-una te
szR _ k t' i po kr6tkim wahaniu, dostaWta trzectą)
kJw-n
a mnie wydawało się, że zburzono mi Notre-Dame. Na- .•
prawdę· - Jan nigdy pani o tym nie opowiadał? (wada i nie zwracając uwagi na Jana i Marię~ cal.ko'Wtete
MARIA (giucho) Nie - nigdy. IZA poc&lonif!ta transakcją handl~wą) Gaston - p ~Ię. Z ,~ą
hołotą nie mogę dogadać. NIC,. tylko "ay - qu Oj os ,
GASTON Było nam ciężko. Ja przywiozłem trochę pieniędzy, "ay - gue boca" ... Czego om chcą?
przyjechałem tu dobrowolnie, szukałem spokoju, ale Jan GASTON Trzeba było poczekać i nie uciekać.
przeszedł bardzo trudne chwile. Musiał dorabiać się wszy-
. stkiego własnymi rękami. Wtedy zaczął zjawiać się tutaj IZA Na co? . d
stary Herman. Handlował drobiem i parasolami .. . Sku- GASTON Żeby zeszli niżej. (wychodzi spoz.a lad:~ sta1e .prz~.
pował parasole w czasie pory suchej, sprzedawał je w porze Izą w pozie hiszpań~kieg? t~nc~rza) AJ - J a SZYJa, J
deszczowej ... Nieraz te same parasole tym samym klien- _ jakie ramiona, AJ - Jakle piersI ...
tom - oczywiście drożej. - Pomógł bardzo Janowi. Na-
mówiliśmy go, żeby tu osiadł ... Jak szybko minęły te lata IZA (ciągnąc go do drzwi) Idiota!
tylko dwóch długich pór roku .. . GASTON (dając się ciągnąć) Aj - jakie biodra, Aj - jakie
MARIA (po chwili) Pan chyba zostanie tu już na zawsze. uda... . 1
GASTON Nie wiem - niczego nie można być pewnym. Ale IZA (już w Mzwiach) Gaston, nie bądź świm~. •
nieraz mówiliśmy z Janem, że pewnie już tu utkniemy. GASTON (już za sceną) Ucz się słówek. Po hlszpansku, to ...
Jak kiedyś tamten . pociąg. A tymczasem on ... (giosy cichną)
MARIA Czy... on tu jeszcze przyjdzie? JAN (silqc się, że by c.o Ś po ft'':edzieć)
..,. PrzYj'emnie na nich po-
patrzeć ... Będę miał co opowiadać staremu.
GASTON (spoglądając na zegarek) Obiecał mi, że zajdzie
przed odjazdem. O właśnie ... (bosy chłopak indyjski 'llmosi MARIA Wyjeżdżasz ...
dwie walizki i teczkf! skórzaną, stawia je przy drzwiach JAN Tak. - Tam powoli rozglądnę stę, . Ja.
. k to wszystko
. B dzli-
.
i wychodzi) kwidować. (podchodzi do okna) Stary mi P?moze... ę Zl~
MARIA (mimo woli robi gwałtowny ruch w kierunku drzwi, ciężko jeszcze raz zaczynać od nowa ... Niemal własnym
ale nie widząc w nich Jana, wolno podchodzi do walizek, rękami postawiłem tę fabryczkę - deska po desce. I. przy-
przysiada i zaczyna przesuwać po nich rf!ką, jak niewido- wiązałem się, jakoś przylgnąłem do. tego wszystk~ego ...
ma. Potem nagle, jakby w transie, zanosi je wolno jedna Do bezustannego szumu morza, do wiatru przesypuJącej50
po drugiej w lewy kąt, chowając poza hamakiem) si w liściach palm ... do tego małego cmentarza. na plazy,
GASTON Co pani robi?
zi
domem, którego ilość. mie~zka.ńców rosł~ ~ mOlc~ oczac?
razem z zaludnianien; Się. wlO.skl po dr~gleJ s!rome rzek!.
MARIA On powinien tu zostać ... on... To niemożliwe! (gioś­ Nieraz myślałem, że I mme kiedyś na mm ułozą ... wygod-
niej, jakby miała krzyczeć) To niemożliwe ... on musi tu nie, blisko, w słońcu... '
zostać ... (wchodzi Jan, Maria cichnie) MARIA (płacze)
92 CZARNY PIASEK 93
ANDRZEJ BOBKOWSKI

JAN (podchodzi do niej i lehko gładzi jl/: po włosach) Cicho, . moich sil. Człowiek przyzwyczaja się do
nie płacz, nie myśl. Wszystko zostało już przemyślane JAN Nie r~i~:;~m~~wet do uczucia. Jak do dług~ niegojąceł
i powiedziane. ',:,szys Bądź ostrożna z każdym słowem, me roz~y,,:aJ
~I~ rany. wo nie utrudniaj mi. Muszę zacząć nowe. zy~le,
MARIA Nie byłbyś ze mną nigdy szczęśliwy. Jej na n? I' tu na ziemi . I iść dalej, i zawsze wiedzieć,
Jeszcze Ciąg e , M . b . e s t
JAN Nie mów tego, to banalny unik. Chęć osłodzenia mi prze- że to ma sens. Bo j e s t, ano, o J
granej - coś, w co chyba i ty nie wierzysz. Nie staraj MARIA (cicho, idąc ku drzwiom) Pójdę p.o Fre~a ...
się tłumaczyć tego, czego nigdy nie potrafisz wytłumaczyć.
Lepiej od razu dojść do tych dwóch wyrazów, poza którymi A.N Nie chodź proszę cię . .. Na t? pozegname... brakłoby
jesteś bezsilna, jesteśmy zawsze bezsilni; - "tak trzeba". J. mi sil. (opdnowuje sif!) Gdyby kiedyś potrzebował opieki,
VV tobie wszystko sprowadza się do nich. I ja to rozu- pomocy - to wiesz .. .
miem - chociaż nie mogę tego przyjąć. MARIA Co ... mu . . . powiedzieć od ciebie?
MARIA Janie ...
JAN (zaczyna si~ nagle .śmiać pOb rzez łk.ani~~t~~~a1:e co~
JAN Nie mów, lepiej nic nie mów. Ja wiem ... i tobie jest cięż­ silI/:) Powiedz mu, zeby . .. d a o mOJą . . ... -
ko, tym bardziej, że w tobie nie ma spokoju i może pije tylko mleko.w pr.oszku "Rosemary". To musIsz mu
nigdy go nie będzie. Wybrałaś trudną drogę, najtrudniej- powiedzieć. .. MÓJ Boze . . .
szą··· "bo takie są twoje obyczaje". Pamiętasz? Przez te MARIA (podbiega i obejmuje Jana. Jan tylko bardzo lekko
kilka dni, te słowa Przełęckiego z "Przepióreczki" ciągle oddaje jej uścisk)
do mnie wracały, jak echo . . . Rezygnujesz z życia w sensie,
JAN Po co Mario, po co? (stara si~ deli.katnie WYSWO?od'z!ć)
w jakim ja je pojmuję ... oni . .. inni .. . ale może twoje życie, To nie' ma sensu. Widzisz - we mOle coś przepalił? Się·
twoje uczucie życia musi być właśnie takie.
I teraz cicho opada... Jak kiedyś tu, t~n czaro? 'p~asek,
MARIA (zaczyna nagle chodzić niespokojnie, mocuil/:C si~ ze po wybuchach wulkanów . . . Daj temu OSiąŚĆ spo oJOIe .
sobl/:) A gdybym ci teraz powiedziała, że rzucam wszystko,
że jestem gotowa ... MARIA Nie, Janie, n i e . . .
JAN (spokojnie) Daj spokój. Wiesz sama że to myśl, która JAN Chyba dość ci powiedziałem.. . . "
tylko ślizga się po powierzchni, ale nie dociera do głębi. . . Ja.na- on wytrzymuJe lel wzrok
MA~.IA (dldugM wpat;::}gelest~muje 'sif! zupełnie. Siada cif!żko
o
Bo tam tkwi to coś, czego dziś ani ty, ani tym bardziej ~ wte y ana gł G t . I <?'\J)
ja, nie moglibyśmy pokonać. na krześle. ZQ. sceną słychać osy as ona t - J
MARIA Och, gdybyś wiedziaL . . gdybyś ty wiedział... łZA Co?
. ać
GASTON Musisz zawsze o t Wler ostrożnie.
JAN Wiem, ale widzisz, Mario, nie pamiętam już kto to po_
wiedział, że miłość jest tym doskonalsza, im bardziej jest łZA Od tego jest otwieracz. . . . . .
wolna . - I to nie w stosunku do ludzi ... Dziś żadne z nas
nie byłoby wolne. GASTON (idąc od drzwi za ladę) Dobrze,. dobrze! a.le. J~z:l~
nadkruszysz nim szkło na szyjce .butel~l, to O~~"CI b~to~
MARIA Nie powinieneś stąd odchodzić. Tu było twoje życie, ., . (Iza wchodzt za mm za ".
wszystko... nie, nie ... butelki Ole przYJmą· k p . o całel' wesołości i
d t 'a czwa....tn szklan~. omtm .
os awt nastró1
dowcipów '':'1=.. 'k ' . t lko Iza jest calktem natu-
Jest Ct~z l ~ Y "
JAN Nie mogę zostać. - A zresztą - wiesz - nieraz myśla­ 1'alna, tylko ona nie "trzyma fasonu )
łem o tym, że w życiu każdego z nas istnieje jakaś ~ra­ . .
~

nica. Dochodzimy do niej i nagle słyszysz jakby Cichy łZA Ty stawiasz? Dwa czterdzle:scl.
"klik" - jakby coś zaskoczyło i przestało się od tej GASTON Czy może mam płacić i za ciebie?
chwili poruszać . I wtedy instynktownie wyczuwa się, że to
koniec, koniec podróży. Przeszłość zniknęła we mgle, przy- łZA W takim razie nie nalewaj dla mnie.
szłość zaczyna nagle jakby tracić na wadze i zamiast JAN Ja stawiam. Gaston - "da.bla" dla Izi. (płaci, Iza inka-
pędzić ku niej, pozwalamy jej już tylko zbliżać się wolno suje z wyraźnym zadowolemem)
ku nam. . . Myślałem, że dojdę do tego tutaj. Ale teraz
jest mi wszystko jedno, gdzie zacznie się do mnie zbliżać. IZA (do Gastona) Widzisz - ucz się, ty skąpcu.
MARIA Nie wierzę, nie wierzę. . . jesteś na to za silny. GASTON Tak - Jessica.
94 ANDRZEJ BOBKOWSKI 95
CZARNY PIA,SEK

JAN (biorąc szklankf!) Wobec tego chodź tutaj, Iziu, i pijemy ·ada przy niej na potllodze
na "ty". Strzemiennego. GASTON (ze szklanką w. ':f!ce st . lekko huśtać.
. .. kostce 1e1 nog"-, zaczyna 1ą .
IZA (wybiega, obejmuje Jana, całuje go i tuli sif! do niego
t uJmuJąc w . . r r he _ Jakze to
Everything in life bOlls dow,: to) a c IC .
zaczynając szlochać) Dobrze Janku ... Ja ... ciebie zawsze prawdziwe. (dopija resztf! whtsky
bardzo kochałam. Jak... ja ciebie... pierwszy raz zoba-
czyłam, to od razu sobie ... pomyślałam, że tak ... musiał IZA Co to znaczy?
wyglądać (rozrykuje sif! całkiem) Ordynat Michorowski. GASTON (wstaje i to
d c h o d Zt. do la,1AO,
WJ
bierze pełną szklankf!,
nalaną dla M ant)
JAN (głaszcząc ją po głowie z uśmiechem) I ja ciebie bardzo
pokochałem, Iziu. Gdy zobaczyłem cię wtedy na lotnisku, IZA Zostaw to !
pamiętasz? - to pomyślałem sobie, że jesteś dziewczyna GASTON Co tobie? Coś ty ...
- czekaj - jak to się teraz mówi ? ..
IZA Nie ruszaj tej szklanki. (wstaje. z h~ak.a,) podchodzi do
IZA W d .. e .. e .. chę. lady, bierze szklamkf! i rzuca mq o ztemtf! Jestem prze-
JAN Tak. Dziewczyna w dechę. - Taką trzy calową. sądna.

GASTON Słuchajcie, moi drodzy - może już dosyć tej "fra- GASTON Ja ją podziwiam. ....
ternite", bo patrząc na was dłużej jestem gotowy uwierzyć . T taka co chciałaby mleć dZieCI, ale zeby
w społeczeństwo bezklasowe czyli w największy cud nad IZA Ja me·· ała zy. Ć z męiem. (wraca na hamak)
me musI .dz.
Wisłą·
GASTON (śmieje sif! i nalewa sobie nową ~zk~a~f!. Potem t Je
IZA (bierze szklankf! z lady i trąca sif! z Janem, potem z . d hamak znowu siada na ztemt t z~owu zaczyna
Gastonem) Zdrowie, Janku! - Cyk, twoje, Lorenzo! ~u7t!l~zf!, jak przedtem) Ależ ty jesteś zacięta. .
GASTON Iziu!... carrrramba 1... IZA No więc co to znaczy, to co powiedział~ś po ~n~lelsku ?
IZA (zjadliwie) W przyszłości uważaj z porównaniami, bo ja GASTON Trudno to przetłumacz~ć. i ~ie. pamlę.tal~.Ju~~a~~o to
mojego ojca nie okradłam, jak Jessyka Szajloka i wcale . d . ł czy napisał. Bodaj ze jakIś angle s I p ..
powie zla ...? H moze po
nie mam zamiaru od niego uciekać. (jeszcze zjadliwiej) Jakby ci tu oddać sens te) se~t:ncJl . mw ki i to na
Do tego z t o b ą .
prostu, że w życiu. wszlst~ ~~~ieŚć ~1~ kJchIr~k. Tak
GASTON (wyskakuje spoza lady żeby ją objąć) Iziu, Iziu _ dnie zostaje zwyczajny an ś'· z nieszczęściem. Wszy-
nigdy nie podejrzewałem. jest ze w~zy:stkl~: zet sz~ęn~I~r;t życie _ nawet śmierć.
stko zamlema SIę w o ,
IZA (wymykając mu sif!) Widziało się w teatrze. - A w przy-
szłości nie mam nic przeciwko temu żebyś mnie nie podej- IZA Nie bądź cyniczny.
rzewał i o inne rzeczy ... GASTON (głośno myśląc ) N le, · me.
. Z aczy. nam . w .tym odkry-
.
JAN Brawo, Iziu - zdałaś na piątkę pod każdym względem. Ć pe wną taJ·emnicę. Tak - nie lęk śmierCI, me "angOl~­
wa .. . . strach atomowy - me
GASTON Wobec tego .. . (trąca sif! z Janem i ściskają sif! bez
słowa)
se' 'ię~iep!,~~~:; l:~z~~i~n~~~~~ ż>:ci~ p~~~:r~:~ś~~
wszystkiego, płaskośf lą na;et e m~:r~l·schodzi coraz niżej,
IZA (teraz doPiero podchodzi do Marii siedzącej ciqgle z daleka ogarnia~. tł'l~o umyłs y ~y randg, ryza coraz więcej istnień.
jakby w półśnie, staje za jej Plecami i obejmuje ją od tyłu coraz mzeJ l rozpe za SIę, po .
delikatnie. Maria reaguje lekkim drgnif!ciem, jak zbudzona Podgryza was, młodych, u korzenJ... . .
ze sm, i dalej milczy, gładząc IZf! po rf!ce. Wchodzi chło­ IZA Gaston - ja już z:dr:ętwiałam do pasa. POWIedz mI, kiedy
pak indyjski i rozgląda sif!) mam zacząc powyze).
GASTON (pokazując za hamak) Aya, aya I (chłopak bierze do GASTON Czekaj, czekaj ... Czyś ty .kiedr, ~zytała coś Dickensa?
rąk walizki i wychodzi nie zauważywszy teczki. Maria Znasz może " Dawida Copperflelda .
wstaje, podnosi teczkf! i bez słowa wychodzi z nią za chło­ IZA Wiesz - powiem ci bez lipy. Zaczęłam raz, ale nie skoń­
pakiem. Jan stoi chwilf! ze spuszczonq głową, potem nagle czyłam. Cholernie rozwlekłe.
unosi ją, uśmiecha sif! do Izy i Gastona, robi nie znaczny
ruch rf!ką na pożegnanie i wychodzi) GASTON Szkoda ... ale masz jeszcze czas.
IZA (po chwili siada w hamaku) IZA O co ci chodzi?
96 ANDRZEJ BOBKOWSK I

GAS~ON Wi.esz -.w Di~kensie są takie różne opisy. Jakieś


cIasne mIeszkanIa, ogIeń na kominku popijanie ro u
ponczu .czy t~ż jakichś innych świństw; które mogTy gyĆ
wY'1aletl~ne Jedynie w a~p~rynowym klimacie ang ielskim,
. to . omuś. <?Oś sp~koJnIe opowiada - krótko mówi c
~p'lsy n~Jbard~eJ płask.lego, najbardziej banaln ego, najba~­ 7(raj
zle~ r~l1eszC~anskleg~ I kuchennego szczęścia. Z kocha· _
cyml zona mI, z wścIekłymi bachorami _ aż mdli. ją
IZA No i?
GASTON No i ?ochodzę .do wniosl~u, że uciec od banału ż cia
od pł~SkOŚCl wszystkIego, mozesz tylko wt d d Y k'
ceptuJe~z g?, gdy przyjmies.z, że na przykł=/~ ~JeJ:i~i~
szczęścIa nIczego mnego nIe wymyślono i nigdy·
wymyśli R o zk osze co d zlennoŚci.
.
.
SIę nIe
List do polskich komunistów
. - - Cichy wieczór
pogodny albo deszczowy, szum wiatru albo bełkot .'
pł~c~ący~~ gardło i. pluj~cych wodą. (podnosi szkr;~~~)
co o pICIa, ~oś d~ JedzenIa, coś do czytania... i s o· rzenie
?C~U kochaI?-e] kobIety, w których pali się spokojJ:/ ogień Piszę do was ten list bynajmniej nie w celach retorycz-
Ja n a k~ommkdu. - Takie proste, banalne, ograne ckliwe nych. Jeżeli dostrzeżecie w nim naiwność, nie będzie to naiw-
I - t a le tru ne. ' ność podstępna, ale dobrowolnie przyjęta, dlatego po prostu,
IZA (kładzie mu nogi na. ramionach i odpychając się, delikatnie że ironia jest czasami za łatwa. Obieram więc ton zupełnie
Stę ~Luś~a) Masz racJę... I trochę forsy na zupełnie, abso- rzeczowy i żadnych zatrutych strzał nie chowam w zanadrzu.
lutnI.e t;lepotrzebne wydatki ... (huśta się zamyślona Gasto Od pewnego czasu widać w waszej prasie skłonność do
cahl1e Jlł: w łydkę) , n wskrzeszania metod zdawałoby się zużytych, zwłaszcza powrót
do mitologii wroga. Jeżeli wasi dziennikarze robią to na
chłodno, w imię propagandy, to warto chyba pamiętać, że
KURTYNA propaganda nie działa jednostronnie. Ci co ją uprawiają, sami
zaczynają wreszcie jej ulegać, a każda fałszywa informacja
wprowadza w błąd nie tylko odbiorców ale i was samych. Dzieje
się to zawsze stopniowo, na zasadzie dobrze wam znanego
mechanizmu licytacji w gorliwości.
Pozwólcie, że zatrzymam się na chwilę przy sprawach
osobistych. Podczas wyborów na wiosnę 1957 roku B.B.C.
nadało mój tekst wzywający do ~łosowania na Gomułkę. Prasa
wasza, nawet dzienniki prowincJonalne, jak najchętniej posłu­
żyła się tym wezwaniem. Drukując je jednak i podając. jako
PRZEDSTAWICIELSTWO BANKU P. K.rO. - WOLNE od CŁA całość mego przemówienia, wycięliście fragmenty i zdanIa dla
'--- . LEKARSTWA MATERIAŁ YŹYWNOŚĆ was niewygodne. Toteż opowiadano mi później o wiecach wy-
borczych, na których rozlegały się krzyki: "Miłosza też kupili".
~ Katalog 200 pol?ularnych paczek
oraz obszerny CennfI{ Lc:kar3/w (400 poz.) Latem 1957 roku podpisałem kontrakt z Wydawnictwem
na ządame. Literackim w Krakowie na dwie moje książki: "Wiersze ze-
CENTRALA WYSYŁKOWA brane" i po~ieść "Dolina Issy". Ksią~ki nie mogły się jednak
ukazać, gdyz zostały wkrótce zabrOOlone przez cenzurę i to

HASKOBA
121 Earls eourt Rd. London S. W. 5
UD
nie na szczeblu lokalnym, ale na szczeblu Komitetu Central-
nego. Zarazem cenzura zaczęła tępić artykuły o mojej poezji,
wyrzucać z książek krytyków literackich ustępy moim pracom
poświęcone, a nawet patrzeć krzywo jeżeli ktoś cytuje moje
nazwisko, co zmusiło moich kolegów-pisarzy do używania
,
98 CZESŁAW MIŁOSZ
LIST DO POLSKICH KOMUNISTóW
omówiell a.l.~ krypto.nimów. W .wrdanej niedawno p~dręcznej Wasz tygodnik "Polityka" ogłosił ostatnio duże studium
encyklopedu ~estem Jednym z nielicznych autorów mleszkają­ o "Free Europe", czyli, jak głosi podtytuł, "o metodzie
crch za gra~lIc~, przy których nazwisku umieszczono określe­ zimnej wojny". Nie je~~ dla .nik~g? sekretem! ,ż~ brak ~
n!e; "Przec.l\vI.lIk Polski Ludowej". Co ten termin oznacza, przyjaźni do tej instytucJI, tak Jak Jej brak prZYJazm do mOle..
Ole mam pOJęcia.
Ponieważ studenci College de l' Europe Llbre w Strasburgtt
. Wal~a.z poe~ą jest śmieszna i dla was poniżająca. Gdyby- ~hcieli mnie jako prelegent~, . wygłosiłem tam od~zyt w 1957 r_
śc!e U\~'azall swoją dyk~atu~ę za dyktaturę faszystowską, mo- I ten jedyny wypadek mOJeJ "'spółpracy raczcie odn?tować_
gllby~cle ule~ać złudzeOl~, ze taka. wal~a przy~iesie pożądane Jeżeli mocujecie się z ".Free Eu~op~", to .rzecz w~sza I oweg:G
s~utkl. Wy Jednak, pO~"lImo wszelkich, Jak to Się zbyt delikat- przedsiębiorstwa. Wy Jednak nie Jesteście zdolOl pozbyć SUr
n!e nazy~a, "błędów .1. wypaczeń", czerpiecie natchnienie z starych nałogów i korzystając z artykułu .w ,,~ollt~ce" sto-
pism ludzI, którzy był! IOtelektualistami i mocno wierzyli że sujecie jak najbardziej klasyczną metodę zimnej wOJny: me-
dzieła myśli ludzkiej są siln~ejsze niż ja~akoh:viek policja. todę "amalgamu", zbyt wsławioną, żeby wymagał~ o pi.s'?-_
Ter:or w l~tach 1949-.1955 Ole przeszkodził mOim wierszom "Polityka" na liście filii "Free Europe" umieszcza nllanOWICle
k~ązyć. \y !Icznych. odpisach wśród ?1łodzieży. Nie jest moją Kongres Wolności Kultury, na liście emigracyjnych organiz-
WlOą, J.ezeI! staraCie Się " być podobOI do urzędników carskich mów przez nią kierowanych i finansowanych umieszcza "Kul-
wyłap';ljących w XI~ wie~u. ~ruki polskie przesyłane z Paryża. turę", po czym, żeby zaokrąglić, łączy jeszcze ze. sobą te
PróbUjąc wydać mOJe k~l1ązkl w Polsce, złożyłem dowód że dwie rzekome agencje i oto nareszcie wszystko jest Jasne.
~volałbym uniknąć analogii historycznych, równie dla ~nie Kongres Wolności Kultury nie jest filią "Free Europe"_
Jak dla was przykrych. Obraz rzeczywistości z gatunku "jak mały Kazio wyobraża
~ie .sądzę ż~byś.my, skrzętnie podtrzymując wrogość, kie- sobie Paryż" nawet propagandowo nie zawsze jest skuteczny.
r<;>wah Się ~czuclaml. Bądź co bądź, jeżeli używałem swego Spośród, jak powiadacie, "ideologów i intelektualistów ar:ty-
pióra prz~~nvko. systen;o;-vi, to. pr~eciwko systemo~i, który komunistycznych" zgrupowanych dokoła K~ngresu, "Polity-
l .was zabiJał. Nlewątpł!wle stall mŚCI pośród was mnie niena- ka" wymienia nazwiska; A. Koestler, J. Silone, F. Bondy,
wIdzą, n~an:t te~ ?sobistyc~ nieprz:yja~iół. Sedno rzeczy jest jed- Cz. Miłosz, J. Mieroszewski, R. Aron. To coś jak groźna loża.,
nak gdzie IOdzleJ ; chodzI o to, ze Jestem współpracownikiem w skład której weszliby Werblan, Gołubiew, \iVitaszewski.
"Kul~ury" .. Pismo ~o uznaliście za niebezpieczne i toczycie biskup Karczmarek i Przyboś. Niczego tutaj pro~towa.ć nie
pr.zecIwko niemu wOjnę w ramach "wlilki z rewizjonizmem". warto, jeżeli wasz dziennikarz nie słyszał o IgnazlO (Ole J.,
Nie przes~dzam, ile. w. tym waszej inicjatywy, a ile uległości Silone i Juliusza Mieroszewskiego wsadza tutaj tylko po to,
wobec naclskó,,: czuJneJ .amb~sady potężn.ego sojusznika i pro- żeby zbudować pomost pomiędzy Kongresem i "Kulturą"_
t~ktora. yv kazdym razie kiedy klłku pisarzy z Polski og-ło­ Obiecałem powstrzymać się od ironii, ale je*el~ ~lii "Free
~Iło swoJe utwory w "Kulturze", zastosowaliście pogróżki, Europe" patronują Karl Jaspers, Jacques MantalO I Jayapra-
zeb~ po.dob?ym. wypadko~ na przyszłość zapobiec, a celnicy kash Narayan, to zaiste, "Free Europe" jest taką potęgą.
wasI z~JmuJą Się polowaOlem na egzemplarze pisma i egzem- na jaką wygląda ze Skierniewic.
plarze Jego nakładem wydanych książek.
"Kultura" nie jest przybudówką "Free Europe" , nie jest
Nie należę do redakcji "Kultury" i otrzymując w początku też przybudówką Kongresu Wolności Kultury. Wychodziła
m~esią~a numer znajduję w .nim albo materi~y Z których tre- pod tym samym tytułem kiedy Kongres jeszcze nie istniaL
ŚCią Się zgadzam, a}bo takle, ~tór.e wywołUją mój sprzeciw. Je.żeli jest dla was nieprzyjemna, to .zechciejcie jedI?ak .zrozu-
Dla redaktora mam Jednak podZIW I szacunek, za to że doko- mleć, że można na nią patrzeć dWOJako. Albo. obllczaJą~ do.-
nał nieprawdopobieństwa; w niesłychanie złych ~arunkach raź~e zyski i straty, c,? jest waszy~. wypadkiem, pOOlewa.l:
stworzył pismo od nikogo, poza nim samym niezależne i nie- PO~lcie się od posunięCia. do. posumęcla, ~lbo ~r.o~zc~ąc SI'C
z~leżr:y .do?1. ~ydawn.iczy. "Kultura" daje ~i swobodę wypo- o IOteresy polskieg-o piśmiennictwa, które me. dZISiaJ Się uro-
WiedZI, }akleJ OIgdy Ole uzyskałbym w Polsce - a ograniczenia dziło i nie na dzisiaj się kończy. Wolno mi to mówić, bo
wolnOŚCI słowa, nawet jeżeli akceptuje się je niekiedy powołu­ Wasze kłopoty, kłopoty władzy, nie są moimi kłopotami i nigdy
j~c S!ę na j~~ieś. racj~ wyższe, .są jednak zawsze ogranicze- nie będę rządzić żadnym. powia~err:, poz~ powi.atem moje;
OlamI. Zwazcle, ze Ole odwracając się z pogardą op proble- fantazji. Podobno tacy tez są mekledy uzyteczm dla społe­
mó~ poli.ty~i, co w dwudziestym wieku jest mało zalecone, Czeństwa. Historyczna tkanina, tkanina czasu, splata się z wiela
mozna OIek/edy nie mieć żadnych ambicji politycznych i że n.itek i czego jak czego, ale różnorodności nitek wy nie jesteś­
przede wszystkim swoboda formułowania myśli może być Cie w stanie dostarczyć.
dla kogoś ważna.
Jak łatwo odgadnąć, ciągle intrygują was finanse "Kultlf-
100 CZESŁAW MIŁOSZ

ry". To me moja parafia, byłem jednak meraz świadkiem


zmagań. reda.k~ora z nadludzkimi niemal trudnościami i te
zmagam a rózQlą "Kulturę" od wielkich machin oliwionych
oraz ps.u tych przez pieniądz. Cokolwiek żywotnego powstało
w myśh I w hteratu.rze dwudziestego wieku, zawdzięcza swój
byt przede . wszys~klm. ,~małym .. magazynom", utrzymującym
Archiw um TJolil'łcz,ul
Się n~ powlerzchOl d~lękl t;nergll paru zapaleńców oraz pry-
w~tneJ pomocy czytelQlkó~ ~ ~y~l?a~yków. Tego elementu, nie-
~h~zo?ych prywatnych WięZI I 100CJatyw, przyzwyczailiście się
JUZ me brać w rachubę .
Skoro rzekomo źródłowy i podstawowy artykuł w P oli-
tyce': tak cynicznie ~ciek~ ~ię do "amalgamów", woln'~ po-
wątpiewać o prawdzIwoścI mnych zawartych w nim szcze-
gółów. Ta~ w każdy~ razie, gdzie przekręcone są nazwiska Kronika angie lska
albo doczepIOne. do r.?znych osób. funkcje wykazują humorys-
tyczny brak onentacjl, nasuwa Się przypuszczenie że Poli-
ty k" . .
a , ~a ł atwla]ąc . , "
SW?J~ propagandowe porachunki, nie za-
dała sobie nawet fatYgi zeby poszukać rozgarniętych informa-
torów. "ZNAWCY"
. ~ajnaiwniej w świ;cie ~adaję. wa~ pytanie: dlaczego to
n;>blcle? Dlacz~Ę'o samI sobIe zaCIskacie na szyi pętlę, teraz, _ "Drogi panie - co mi pan będziesz opowiadał ! Pan wyjechał
kIedy me mUSICie wrac~ć do dawnych obrzydliwości? Każdy z Polski dwadzieścia lat temu a ja właśnie wczoraj wróciłem z urlopu
'!' Polsce, po przeczytam u artykułu w "Polityce" szepnie że nad polskim morzem".
Je~t t~ mowa podwójna, według znanych policyjnych trad~cji, Kwestia upada. Mój rozmówca był, widział, słyszał a ja tyle wiem,
I ze me ma na to rady. Czyżby naprawdę ciążyła na was zaw- co wyczytam w londyńskim "Dzienniku Polskim".
sze fat~ln?ść, f~ta1ność kłamst~~? Lud podejrzewa, że jesteście Jest rzeczą niezmiernie ważną być i zobaczyć na własne oczy. Ale
sług~ml dIabła I n.a ,waszym ml~Jscu nie zbywałbym tego posą­ to nie wszystko. Znam ludzi w Londynie - do których i siebie zaliczam
dzema ,!ekko .. ] ezeli wasz gQle~ budzi akcja radia "Free - którzy poznali dokładnie Polskę dopiero na obczyźnie.
~urope prze<;lwko Kółkom RolOlczym, to nic nie zrealizujecie Mieszkając w Krakowie i pracując w IKC'u interesowałem się poli-
le~nak na ~Sl. wyobcowując. się z ludzkiej wspólnoty, tak jak tyką zagraniczną, a w szczególności problemem Niemiec. Każdy urlop
JUZ ~a~ - byh~cI~ wyobcowa.m . ~rnąc w mitologię wroga, nie spędzałem zagranicą czego dziś bardzo żałuję. Nie mogłem jednak wówczas
będZIeCIe umleh spostrzec Ilu mIlczących wrogów ta mitologia przewidzieć, że król angielski zafunduje mi wspaniałe podróże i że przez
przysparza wam pod bokiem. osiem lat przerzucać mnie będzie z Cypru do Jerozolimy - z T el-Avivu
do Aleksandrii, z Bagdadu do Kairu - z EI-Adem do Neapolu i Bóg
Czesław MIŁOSZ wie gdzie jeszcze. W rezultacie wiele krajów znam dokładniej niż Polskę
- jeżeli przez znajomość rozumieć "widzenie na własne oczy". Rumunię
- powiedzmy dla przykładu - zjeździłem wzdłuż i wszerz i byłem
dosłownie w każdym rumuńskim mieście. Niestety z polskich miast, których
nigdy na oczy nie widziałem - mógłbym ułożyć długą litanię· Nie
OZnacza to jednak bynajmniej abym był znawcą Rumunii a ignorantem w

GALERIA sprawach polskich. W rzeczywistości jest wręcz odwrotnie.


Melduje się u mnie mój kuzyn z Kraju, którego nie widziałem od
1939 roku. Po wylewie czułości i potopie wspominków - kuzynek roz-
GRABOWSKIEGO parłszy się w fotelu wyciąga przed siebie nogi i mówi: "no, a teraz czas
na politykę. Zadawaj mi jakie tylko chcesz pytania, a ja będę na nie
ZAPRASZA D O ZWI E D ZAN IA CO MIE S IĄC odpowiadał" .
N OWE] WYSTAWY W LO KAL U GALERII Po kwadransie zorientowałem się, że na moje pytania ja sam odpo-
. wiadam, a mój kuzynek dorzuca tylko od czasu do czasu zdumione: "Co
84, Sloane Avenue, London S. W. 3 ty mówisz _ co ty mówisz - myśmy w Kraju zupełnie o tym nie wie-
dzieli" .
LONDYŃCZYK KRONIKA ANGIELSKA 103

Gdyby nie prawa gościnności byłbym mu niechybnie powiedział: ostrogami - postrach starostów grzmiący rozkazy i polecenia głowa
.,gdy.byś żłobi~ ciemny czy~ywał dokładnie prasę krajową - jak niżej sanacyjnego rządu skupi~jąca na sobie odium za kłęsk~ ,Wlz~n.iową -
podpISany - I ty byłbyś po~nformowany o tym co się w Polsce dzieje". wszystko to rozpłynęło SIę we mgle b!ednących wsp~mmen. MIejsce I?re-
. ~u~ynek przekonawszy się. że o Polsce współczesnej wie niepomiernie miera zajął wśród nas starszy pan o SIwych wąsach I .bard~o sarmac~l~h
~leJ mż Londy~czyk - przyjął klasyczną linię obrony: "Cała Twoja rysach _ sentymentalny choć nie c~liwy - gawędz.'arz I ~~zeplclel
Wled~ ,~ Polsce Jest teoretyczna. Trzeba siedzieć na miejscu i wyczuwać serc. W innych społeczeństwach takle metaf?rmo~y ~Ie są mozhwe, ale
sytuacJę . u nas granice między polityką a literaturą są mezm~erme płyn~e. I wskutek
Odpowiedziałem, że już widywałem takich co siedzieli na mIeJscu tego interpretatorem naszych dziejów nie jest hIstoryk PO~ltyczny, lecz
j wyc~uwal.i sytuację . Gestapo wybierało ich z domów według książki zawsze pisarz i pokrzepiciel. Do niego należy zawsze ostatnIe słowo.
telefomczneJ,. bo żadne~u z nich nie przyszło do głowy zmienić adresu. Osobiście wyniki "akademickich" wyborów "Wiadomości" zd~iały
Tal: daleko Ich wyczucIe sytuacji już nie sięgało. mnie i zmartwiły. Mimo, że od dziesięciu lat nie wydrukowałem mczego
. A co do wiedzy - każda wiedza jest teoretyczna. I lepiej jest wie- w Wiadomościach" otrzymałem 270 punktów. Więcej niż Andrzej
dZIeć " teoretycznie" niż nie wiedzieć w ogóle. Sobkowski, Jerzy Pietrkiewicz, Maria Kuncewiczowa i cały legion po-
.Faktem jest, że ludzi znaj ących Polskę współczesną jest równie mało mniejszych wielkości. Co to oznacza ? Oznacza to, że w arcy-konserwatyw-
w JcSraju jak i na emigracji. Można mieszkać w Warszawie dwadzieścia nych, arcy-prawicowych, arcy-konformistycznych kołach czytelników ,,~ia­
fat I o. Polsce nie wiedzieć nic i podobnie, można stale mieszkać w domości" znalazło się 270 osób, które na mnie oddały swą kreskę. Wmosek
Londyme i o Angłii nie wiedzieć nic. stąd prosty, że w owych super-zachowa:wczych. sferach. istnieje przecież
. Na emigr.acji jest garś~ ludzi, którzy poprzez wieloletnie systematyczne mała garść ludzi myślących trzeźwo, no I to mme zdumIało.
studIa zdobył! .zna~zną wIedzę o Polsce współczesnej. Na ogół jednak A co mnie zmartwiło? Zmartwił i przeraził mnie fakt, że ponad
~eczozna.wcy .CI . m~ trzymają swojej wiedzy pod korcem i dzięki temu ćwierć tysiąca osób z konserwatywnej partii dra Grydzewskieg? u~nało
ole są mde wIdzlam przez koła oficjalne Polski Ludowej. mnie godnym akademickiego lauru. Czytając ów w~rok poczułem SIę pler.~­
Po~ądanym turystą jest zamożny a-polityczny rodak, który przyjeżdża szy· raz w życiu staro i emerytalnie. Ładny ze mme farmazon, wolnomyśh­
do Kr~Ju na.dyc.hać się polskością i podumać nieco na pomnikach sławy. ciel i antykonformista - skoro gmina najbardziej zatwardziałych kontr-
NatomIast CI m~szcz.ęśm, którzy ~ol~kę nie tylko kochają, ale Jej się rewolucjonistów świata tak mnie wyróżniła.
UCzą - muszą SIedZIeć w Londyme I zadowolić się "teorią". Bo w końcu co to jest starość? Starzec to jest obłaskawiony bun-
townik. Może nie zawsze zrezygnowany, ale już obłaskawiony, na sznu-
reczku, potrzebujący ciepła uznania i woni lauru. A laur pachnie zawsze
GOMBROWICZ - SŁAWOJ SKŁADKOWSKI cmentarzem. Gdyby padł na mnie w wyborach "Wiadomości" tylko
jeden głos - byłbym pewniejszy mojej pięćdziesięcioletniej młodości
. Nie wiem, czy. na ,ś:wieci.e, ~łe na emigracji z całą pewnością dzieją i wiedziałbym, że do obłaskawienia i emerytury jeszcze daleko.
~Ię rz~zy: ktor~ me smły SIę fdozofom. Gdyby przed wojną w Polsce
Ossowleckl czy ~nny wróż przepowiedział, że nadejdą czasy kiedy premier
~e~. SkładkowskI w wyborach do ~kade~ii Literatury otrzyma identyczną
rlosć głosów co autor "Ferdydurke - me tylko nikt by w to nie uwie. OBROr'.'CY "GRENApy"
rzył, ale nik~ nie śmiałby uw~erzyć. Samo zestawienie nazwisk pachniałoby
Berezą· GdZIe Rzym - gdZIe Krym. Gdzie "Ferdydurke", a gdzie fotel W "Polityce" z 3.10.59. ukazał się olbrzymi artykuł pt. "Wolna !='-u-
grom?władne~o generała-pre?tiera. Gdzie ziemiańskie pacholę parające się ropa".Autor na kilku szpaltach pomieszał z beztroską fakty, cyfry, naZWIska
zwaTlowaną hteraturą, a gdZIe generał, który polskie płoty zastał obdrapane i zaprezentował czytelnikom sałatkę bez sensu składu i ła,~u .. I tak oto
a pozostawił wybielone. z artykułu w "Polityce" dowiedzieliśmy się, że "Kultura fmansowana
A jednak po latach dwudziestu ci dwaj panowie otrzymali z rą k jest przez dwie instytucje: Free Europe Exiled Relations oraz Congress. for
czytelników "Wiadomości" bierzmowanie na równych rangą pIsarzy Cultural Freedom. Mało tego, autor zapewnia jeszcze, że cytowane EXlled
równie godnych akademickiego łauru. Relations "finansuje i zakulisowo kie"!je" ?ziałalnością "Kultu~y". Mimo,
. Sławoj Składkowski jest utalentowanym gawędziarzem. O ile miałem że jestem członkiem redakcji "Kultury' od jedenastu lat - dopIero z arty-
~Iełe zastr.zeżeń. co do jego polityki, o tyle z wielką przyjemnością czytuję kułu w "Polityce", dowiedziałem si~, że m.am. nad sobą dw~ naczelnych
~go . opowlad~ma. Medycyna prowadzi do wszystkiego pod warunkiem, że redaktorów a mianowicie Jerzego GIedroycIa I Józefa CzapskIego.
Sl~ Ją porzucI. Ale zdradzić ją można rozmaicie. Dla biurka pisarza _ Dysku~ja jest trudna bo nasi oponenci nie są w stanie uwierzyć w
jak Boy Żeleński - lub dla biurka premiera jak Sławoj Składkowski. pewne rzeczy . W zeszłym roku odwiedził mnie skąd inąd miły, parający
S~awoj-pisarz rozbroił opozycję przeciw Sławojowi b. premierowi. się piórem członek partii. Rozejrzał się po moim pokoju i zauważył, że
Powo.h, . a~e konsekwentnie dokonała się przed naszymi oczyma jedna mieszka w Warszawie daleko bardziej komfortowo niż ja w Londynie.
z dZIwmejszych metamorfoz na emigracji. Generał-premier dźwięczący A po chwili uśmiechnął się bardzo po warszawsku i zapytał : "Tyle jest
104 LONDYŃCZYK PRZEGLĄD NIEMIECKI 105

tych ins~ytu~ji, kongresów, fundacji - dlaczego żadna panu nic nie płaci ~" Toynbee", .. zasłużony oficer D~uxieme Bureau - Geo!ges Friedm~?n"
~dpo~ledzlałem -. ~e może. by i płacili gdybym kołatał, wyciągał ręk-; lub "wpływowi dygnitarze polskIego UB - A. ~aff I O . ~ng~ .
I prosIł. ~ t~ mle)~cu ~ó) gość rozkrzyżował ręce i niemal krzyknąt: Ani z Free Europe ani z Kongresem WolnOŚCI Kultury am z zadoą
,~trz~ba byc frajerem )eżeh można ciągnąć, a nie ciągnie się. Przydałby amerykańską, europejską czy międ~ynar~.ową . ins~~cją ~ie j.esteśmy
su: panu rok przeszkolenia w Warszawie". związani czy to finansowo czy orgamzacY!?le. NIemme) nalezy. obIektyw-
. Takich rozmów mógłbym zanotować dziesiątki - choć żaden inny nie stwierdzić że wiele z tych instytuc)l. a przede wszystkun Funda-
krajowy ro~ówca ni: ujął . . pro.blem~" równie lapidarnie. Dlatego ilekroć cja Forda ~ położyło ogromne zasługi tak dla litera~r~. jak ~ dla
spoty~am s~ę w prasIe krajowe) z Insynuacjami typu .. Polityki" _ że nauki polskiej krajowej. Stypendia, pomoce naukowe, ksl.ązkl, wyjazdy
nas flnansu).ą,. zakul~sowo .nami rządzą, inspirują itp. - obronę uważam na studia zagranicę. wystawy, kongresy - cała t~. akc!a prowa~zona
~ beznadzle)ną. CI ludzIe w oparciu o swoje własne doświadczenie jest niezmiernie liberalnie w stosunku do członków partu. WIelu partYJnych
I . włas~ą gospodarkę -:- ni~dy nie uwierzą. że może istnieć polskie pismo a ortodoksyjnych komunistów korzystało i korzysta z tych pomocy
mez~lezne, o samodZIelne) gosp~arc.e., .kt~re niczeg.o nie ma do ukry- byłoby więc logiczne gdyby .. Polityka" i ich nazwiska dołączyła do
wa~la . .~y~ ~ano~ to P? prost~ me. mlescl SIę w głowIe. Bo w ich przeko- .. czarnej" listy instytucji emigracyjnych, które otrzymały pomoc z F un-
?a?l~ ~ezeh IS.tot~lIe zmkąd me bIerzemy pieniędzy jesteśmy .. frajerzy" dacji Forda czy Kongresu Wolności Kultury. .
I . Idl?cI. JeżelI me jesteśm! .. frajer~mi" i idiotami to z całą pewności~ Omawiany artykuł w .. Polityce" m~ jeszcze inny aspekt.. Wld~
cląg~lemy forsę z wszy~tklch m~żhwych źródeł z wywiadem włącznie. odprężenia międzynarodowego, koegzystenCJa - to wszystko budZI pamkę
Tertlum n~n, d~~ur: J>?m;wa~ mImo w~zystko nie wygl~damy na typo- wśród tłumu aparatczyków, którzy żyli - często dość komfortowo - z
wy~h .. fr~Jerow I IdlOtow Jest oczywIste według partyjno-warszawskiej zimnej wojny. W grę wchodzą setki posad. Poniew~ż nasi ~para.t;zycy to
.. dIalektykI" - że grabimy dolary gdzie się tylko da. nie są .. frajerzy" - walczyć będą do upadłego ~ .. zlmno-wo)enn~ kro~ę:
. F akty ~ych panów. nie interesu}ą. Wyliczając różne wydziały (divi- którą doili do tej pory. Przewiduję, że zawrą sOJusz z krypt~-stalmowskijlll
slOns) ,~omltetu ~olne) Europy, Jako piąty wymieniają oni .. Kongres elementami partii. by ratować zagrożoną Gren~dę .. K.~o WI~ zr~ztą. czy
Wol.noscl. Kultu~y ~ Paryżu. Otóż Kongres Wolności Kultury jest nie- omawiany artykuł nie powstał z tego typu msplrac)l. zmlerza)ące) do
zalezną instytucją mIędzynarodową, która nic nigdy nie miała wspólne- sabotowania odprężenia.
go z .. Wolną Europą". Wszystkie periodyki i wydawnictwa Kongresu
W ol~ości 1<Fultury s~ wyraźnie na każdym egzemplarzu firmowane przez LONDYŃCZYK
tę mstytuCję· I me ma czego ukrywać. ..Encounter" wydawany
p~zez .Kongres w Anglii, a .. Preuves" w Paryżu są świetnymi miesięcz­
mkarnI. W całej Polsce nie ma ani jednego periodyku na takim poziomie.
~ .Kult:ura" nie jest wy?a;,ana przez Kongres i dla tego przez Kongres nie
Jest flllt.t0wana .. W mehcznych wypadkach kiedy Kongres pomógł nam
wydać Jakąś kSIążkę nigdyśmy tego nie ukrywali.
.. ~ość nie.fortunnie wmieszał również anonimowy dziennikarz z .. Poli- Przegląd niemiecki
tykI . w s.WÓ) artykuł Fundację Forda. Fundacja Forda - stwierdza on
- fmansuJe Kongres Wolności Kultury. Kongres Wolności Kultury zaś
- zdaniem .. Polityki" - jest zwykłym wydziałem Komitetu Wolnej
Europy. Ergo: Fundacja Forda finansuje Komitet Wolnej Europy. Otóż WYSIEDLEŃCY I ICH PRASA
prawdą jest. że Fundacja Forda udzieliła przed dwoma laty subwencji
pół miliona dolarów Kongresowi. Dar ten był przedmiotem komunikatów Wzmagające się od pewnego czasu kontrowersje mię~zy niemie~ką
w . całej prasie światowej, podobnie jak dary Fundacji Forda dla polskich tzw . wielką prasą a związkami wysiedleńców , ton polemlc~ny przeJa-
umwersytetów i jej stypendia dla polskich uczonych. wiający coraz częściej nerwowe podniecenie - muszą ml~ ~ębsze
Albo też gaHa innego rodzaju. ..Polityka" stwierdza, że .. umwersy- Przyczyny, których określenie jest . na razi~ dość tr~.dne . ~yd~)~ Się. że
tetem Wolnej Europy .. kieruje" wpływowy funkcjonariusz wywiadu główną rolę odgrywa tu dorastalll~ n~~e) genera~JI .wys ledl,e~cow., oraz
USA. A. Berle". Trudno wprost wierzyć, że poważne pismo. interesu- stały dopływ uciekinierów z sO~lec~le.l zony ~hemlec, ~sród .ktorych
j~ce .s ię sprawami społeczno-gospodarczymi i polityką międzynarodową przeważa młodzież poniżej trzydzlestkt I ekonomiczny. a me pohtyczny,
me ~I~. że profesor Adolf Berle był inspiratorem .. New Deal'u", bliskim powód ucieczki do Niemiec Zachodnich. Poza tym osłabnięcie emocjo-
p~YJacl~l~m zmarłego prezydenta Roosevelta. że jest autorem klasycznych nalnego stosunku do dramatu wysiedleń, spowodowane upływem czasu,
dZI€ kSlązek o wewnętrznych przemianach kapitalizmu - że jego .. The i specyficzna mentalność Niemiec Zachodnich, nie mogą pozostawać
2O-th Century Capitałist Revolution" i .. The Modem Corporation and bez wpływu . Inaczej. nie byłoby zrozumiałe zdanie członka prezydium
Private Property ., są kluczowymi źródłami dla zrozumienia naszych czasów. związków wysiedleńców, barona Manteuffel-Szoege, że .. zadaniem tych
Podobnie można by napisać: "agent Intelligence Service - Arnold Niemców (tzn. wysiedleńców i uchodźców) musi być wyjaśnianie ludziom
106 S.W. KOZŁOWSKI PRZEGLĄD NIEMIECKI 107

sytym i wierzącym w wieczystość trwania 'cudu gospodarczego' o co Poza tym wypomina nam Jaksch. że .. na długo przed uchwyceniem
tu chodzi". Według słów drugiego członka prezydium, Wenzel Jabch'a, władzy przez 'Nationalsozialism' w polskich miastach pogromy Żyd6w
chodzi o .. zdecydowane przeciwstawienie się polityce odpisywania na były na porządku dziennym". A dalej. że .. Niemcy właśnie cierpieli w
straty teren6w wysiedleń, gdyż w takiej decyzji chodzi nie tylko o nie- obozach koncentracyjnych Hitlera. gdy polski minister spraw zagranicz-
mieckie wschodnie tereny, lecz o przyszłość niemieckiego narodu". nych. pułkownik Beck. zawarł z Berlinem swój pakt przyjaźni. a w
Czy szczęśliwa przyszłość narodu niemieckiego ' może rozwijać się 1938 roku wziął udział w rozbiorze Czechosłowacji".
wyłącznie w warunkach przynależności Kłajpedy i Sudetów do państwa Następnie autor wylicza ile setek tysięcy Polak6w uprowadzili i wy-
niemieckiego, czy inne rozwiązania nie zapewniają Niemcom jeszcze mordowali władcy Kremla. jak współdziałali w zgnieceniu Powstania
szczę'liwszej przyszłości - to kwestia co najmniej sporna. Natomiast Warszawskiego i w zniszczeniu stolicy. a że obecnie reżym Gomułki
w niemieckiej buchalterii odpisanie na straty ziem wschodnich byłego całkowitą winę za nieszczęścia Polski i Europy kłamliwie spycha wy-
państwa Hohenzollernów, czy Habsburgów - jeśli o Sudetach mowa _ łącznie na Niemców.
bezspornie uczyniłoby związki wysiedleńców instytucjami zbędnymi. Głównym celem artykułu Jakscha wydaje się próba wbicia w głowę
Trudno przeto spodziewać się, aby działacze zawdzięczający swe pozycje że Niemcy ponoszą mniejszą część odpowiedzialności za wywołanie WOjny
polityczne właśnie tym związkom, przestali głosić swe proroctwa w formie i wszystkich nieszczęść z tej wojny wynikłych. gdyż co najmniej drugie
prawd bezspornych, Tym należy tłumaczyć podniecony ton dyskusji wy- tyle co Niemcy zawinił Kreml. a jeszcze jakąś częścią odpowiedzialności
siedleńców z niemieckimi politykami szukającymi nowych dróg wyjścia trzeba obciążyć Polaków.
z sytuacji, ton nie sprzyjający ani wewnętrznemu porozumieniu Niemców, Zauważymy tu tylko. że odpowiedzialność jest niepodzielna. a współ­
ani tym bardziej Niemców z Polakami. odpowiedzialność nie zmniejsza winy indywidualnej wsp6łdziałających .

• •
W tym samym artykule poseł Jaksch przyjmuje za zrozumiałe prze-
Wydawany we Frankfurcie przez Heimat Verlag tygodnik "Ost- milczanie przez reżym Gomułki tak kłopotliwych dla niego spraw jak
West-Kurier" (nr 39). opublikował jako dyskusyjny artykuł pod tytułem deportacje. Katyń, Powstanie Warszawskie i inne. Określa jako smutny
.. Niemcy i Polska". Autorem jest znany publicysta i wieloletni prezes objaw. że większość emigrantów polskich przyłącza się do reżymo~ej
Niemieckiej Rady Ruchu Europejskiego. Ernst Friedlaender. Stwierdza .. walki o zachodnie tereny". Cytuje wypowiedź Wacława Bnińsklego
on. że sprawa nawiązania stosunków Niemiec Zachodnich z Polską nie z broszury wydanej przez monachijski Arbeitskreis fuer Ostfragen: .. Obec-
da się usunąć z politycznego porządku dziennego. że polityczna próżnia na sytuacja wschodnio-europejskich narodów jest w pierwszej linii rezul-
między Niemcami a Polską zniekształca ogólną wschodnią politykę Nie- tatem niemieckiego postępowania" . Tu Jaksch stwierdza: .. każdy poko-
miec. że zagadnienie Berlina i zjednoczenia Niemiec ma pierwszeństwo jowy i miłujący wolność Niemiec musi wyraźnie powiedzieć. że na
przed zagadnieniem granicznym na Odrze. że choć to może brzmi para- gruncie takiego pojmowama historii porozumienie niemiecko-polskie jest
dobalnie. lecz droga do wolnego przejścia pod Bramą Brandenburską w niemożliwe" .
Berlinie przechodzi teraz przez Warszawę co najmniej równie dobrze jak
przez Moskwę. i że wysiedleńcy osiągną dopiero wówczas pelny oddźwięk
w og61nej polityce Niemiec, gdy zrozumieją że ich związki winny być

Ustąpiwszy po dwóch kadencjach prezydentury Niemiec Zachodnich,
czymś innym. niżeli pospolitymi .. wspólnotami interesów" (Interessen- profesor Teodor Heuss przyjął godność prezesa rady nadzorczej instytucji
verbaeode) . wydającej jeden z najpoważniejszych dzienników niemieckich, Fron!dur-
W następnym numerze "Ost-West-Kuriera" ukazały się dwie odpo- ter Allgemeine Zeilung. Z dziennikiem tym oficjalna informacja zwią~k6w
wiedzi. Baron Manteuffel-Szoege. stara się dowieść. że centralnym wysiedleńc6w (Deul3cher Osldiensl nr. 7 - wstępny artykul podpIsany
problemem dla Niemiec jest ich stosunek do Moskwy, Można tak myśleć. inicjałem Ne.) połemizuje następująco:
można też być odwrotnego zdania. to znaczy że głównym zagadnieniem ..... krytycy. o kt6rych tu jest mowa, wolą .swoJą wi~zę . czerpać
dla Niemiec jest raczej stosunek Moskwy do nich. z papierowych źródeł i z papierowych serc, zamIast naoczme SIę prze-
Wenzel Jaksch natomiast. pisze o sprawach mających czasem dość konać, Profesor Michael Freund z Fron!durler Allgemeine Zeilung na
luźny związek z tematem. Usiłuje udowodnić jak to Polska i Polacy przykład z pewnością nie przeżywał żadnej manifestacji uchodźców,
byli i są wszystkiemu winni, Niektóre zarzuty Jakscha są nawet dość ory- gdyż inaczej nie określałby serdecznego oburzenia zbrodnią wysiedleń
ginalne. Na przykład: pokazują Polacy zagranicznikom w Warszawie i apelu do ducha sprawiedliwości (nie zemsty!) jako .. metodycznego
pomnik-ostrzeżenie na miejscu kaźni Mieczysława Niedziałkowskiego, bycia obrażowym" i jako swojego rodzaju niewieścich dąsów. Tak daleko
a nigdzie nie wznieśli pomnika dwóch przywódców socjalizmu żydow­ zaszedł naród profesorów i poetów".
skiego w Polsce. Henryka Ehrlicha i Wiktora Altera. zamordowanych'
w 1942 roku w Kujbyszewie, S. W. KOZWWSKI
SOJUSZ POLSKO-FRANCUSKI Z 1921\ R. 109

lazły się w rękach Aliant~w, w dużej, mierze dos~ępne w m,ikro-


filmach; oraz część róznych archiwów pol,sklch. PO~lędzy
tymi ostatnimi na szczególną uwagę zasługują Akta AdIUtan-
tury Generalnej Naczelnego Dowództwa.., Akta generała, Roz-
wadowskiego, oraz część k<:>resp0I?-dencJl dyplomatycz?eJ p~a­
n.tl.jnow~ztl. hi~lorla Pol~kl cówek zagranicznych, W tej grupie akt odnaleźć mozna me-
które raporty posła polskiego w Paryżu w ,19~1 roku, ~aur~­
cego Zamoyskiego, W~e:>zcie, ,sam tekst tajnej konwenCji wOJ-
skowej polsko-francusk~eJ ,da Się ł~two zrekonst~uować na po~­
stawie dokumentu znajdUjącego Się w Instytucie generała SI-
korskiego w Londynie,
Sojusz W tych warunkach, jakkolwiek należy sobie zdaw,ać spra-
wę z braków wynikających z niemożności wykorzystanIa doku-
mentacji francuskiej, istn,iejący ~ateriał źródło~y je~t dos~a­
polsko-francuski z 1921 r. tecznie poważny, aby mozna podjąć próbę nowej analiZY sOJu-
szu z 1921 roku,
Ramy tego artykułu są zbyt, wąskie, aby mOĘ"ły, zawie,rać
wszechstronną i szczegółową analizę całego zaglldmeDla, Wiele
Genez~ przymierza polsk,o-francuskiego z lutego 1921 problemów moż~a tu iedynie po~raktowa~ nawiasowo, a tak
roku, przebl,eg: ro~owań paryskich, oraz charakter podpisanych istotne sprawy Jak ZWiązek pomiędzy sOjuszem a problemem
umów, są JUZ dZiś dobrze znane w swym ogólnym zarysie, Górnego Sląska, oraz znaczenie soj~szu dla stosunków pomię­
!'Jie~niej pozostaje ,wciąż ~eszcze wiele luk do wypełnienia dzy Paryżem, Warszawą i Pragą, me będ~ mogły ~yć w ogóle
I historyk doby najnowszej będzie mógł przedstawić pełny poruszone, Nie mogąc wyczerpa~ ~ałOŚCI z~gadn~eń, arty~uł
obraz wydarzeń dopiero wówczas, gdy archiwa francuskich ten ma jedynie na celu przedstawleme ogólnej anahzy przymie-
ministerstw spraw zagranicznych i wojny, oraz akta sztabowe, rza i jego problematyki, w, świet1~ nowY,ch, opracowań l, źr?deł.
będą w całości dostępne, Trudno jest dziś przewidzieć kiedy Pierwszym zagadmemem, nlewątpll'~l~ spornym. I rue,da-
to nastąpi ,i prób~ now~ch !n~erpreta~ji i syntez m,uszą, z natury jącym się rozstrzygnąć w sposób całk0"YI~I~ zadawalający, jest
r~eczy, ,opler~ć Się na Istmejących zródłach archl\valno-pamięt­ sprawa genezy aliansu - skąd wys,zła IniCjatywa układó"Y pa-
Dlkarsklch, Liczba tego typu źródeł wzrosła poważnie w ostat- ryskich, z Warszawy, czy z ~aryza - , kto, był właścI,wym
nich dzi,esięciu lata~h, Jeżeli ch,odzi o stronę francuską, to spiritus movens przymierza poh~ycznego I wOJsk?we~o ~lę?Z'y
dysponUjemy obecme bogatą literaturą pamiętnikarską, że obu krajami? W obec?ym stadIUm badań ,~daJ.e się, ze Im-
wspomnę tu jedynie książki obu byłych ambasadorów francus- cjatywa wyszła zasadniczo ze st.rony polskieJ, NI~ oznacza, to
kich, w, Polsce, Jules Laroche'a i Leona Noela, drugi tom rzecz jasna, że długofal?wa polityka francuska, rue przewidy-
pamlętmków generała Weyganda, prace generała Gamelina, wała zawarcia układu sOJuszniczego z Polską, Alians tego typu
oraz niektóre ustępy sensacyjnej książki byłego dyplomaty leżał na pewno w interesie Francji w latach powojennych, t3;k
francuskiego, J,B, Barbiera, Z wyjątkiem tej ostatniej pracy, samo jak Paryż był w zasadzie zainter~sowany w ugruntowa?l}l
pt, Un frac de NesslIs, zakazanej zresztą we Francji, pozostałe swej sfery wpływów w całej Europie środkowo-~s~hodmeJ'
wspomnienia i pamiętniki odzwierciadlają oficjalną francuska Istniało jednak wiele powodów po temu, a~y ,Fran,cJa, 1. Polska
wersję układów i rokowań, Pełne są oczywiście niedomówień, ' podchodziły w odmienny sposób do zagadn~enl~ bliskiej wSp?ł:
Historyk polski, pracujący na zachodzie, może korzystać pracy politycznej, wojskowej i go~podarczeJ' ~Iektóre czyn~lkl
z szeregu materiałów archiwalnych, które znacznie pogłębiają francuskie uważały wprost, ~e me nadszed! Jeszcze. ~ła~clwy
jego znajomość wydarzeń z okresu zimy 1920-1921. Wśród moment na podpisanie przymierza z ~olską I w o~r~z~lleruu od
nich znajdują się: akta amerykaliskiego Departamentu Stanu, Warszawy wolały odło,ŻYć spr~wę. aliansu na pózDl,eJ: .Str~)lla
otwarte, dla badacza do roku 1929 włącznie i zawierające polska nagliła Paryż! Ja~ohvlek, I ze strony polskiej lSt!llały
wszystkie raporty ambasadora amerykańskiego z Paryża i po- rozbieżności w zaleznoścl od kierunków politycznych I od
sła Stanów Zjednoczonych z Warszawy; archiwa niemieckiego Szczebla na którym problem sojuszu był dyskutowany,
ministerstwa spraw zagranicznych które pod koniec wojny zna- W grudniu 19~o roku prasa p:awicowa agito~ała gw:u-
townie za natychmiastowym przymierzem z FranCJą, Kunel'
Materiały zamieszczane w tym c/ziale c/rukowane są na oc/pawic- Poznański zamieścił dnia 10 grudnia ostry atak na rząd, kry-
c/zialno!ć au/arów i nie są wyrazem pogląc/ów Rec/akcji, tykując jego politykę wobec Francji, oraz domagając się zbli-
110 PIOTR W ANDYCZ SOJUSZ POLSKO-FRANCUSKI Z 19211 R. III

żenia. Siedem ~ni ~źniej R.=eczpospolita wystąpiła z gorącym równocześnie deklaracji ze strony polskiej na temat przyszłej
apele~ o .podplsanIe. przym~~rza z Francją. Stanowisko Pił­ polityki wschodniej. Morstin donosił, że ich zdaniem granica
s_udsklego I kół do nIego. zblizonych odzwierciadliło się w arty- ryska oraz ewentualna unia z Litwą powinny stanowić osta-
kułach, które ~ka~ały S.lę w Na;odzie, I-gO i 7-go grudnia. teczną granicę rewindykacji polskich n.a wschodzie. Weygand
!"aród, wrpo~ladaJąc Się za sOjuszem z Francją, podkreślił i Foch nie precyzowali swego stanOWiska zbyt szczegółowOl,
JednocześnIe, z~ Polska nie może zapłacić zbyt wygórowanej podkreślając jedynie w swych rozmowach z Morstinem obawy
ceny za ten alians . Zdaniem pisma, nie mógł on w żadnym przed awanturniczą" polityką Piłsudskiego na wschodzie.
w~p~~ku oznaczać zupełnego podporządkowania polityki pol- Przestr~~gając przed nowymi. p~óba,?i ~ak.tóv..: dokona!1ych,
skieJ ll1teresom Francji. dawali oni wyraźnie do zrozumienIa, ze nIe Zywlą zaufanIa do
W czasie ~dy prasa dyskutowała problematykę stosunków dotychczasowych metod politycznych Naczelnika Patlstwa (3)·
polsko-fran~~sklch rozpoczynały się pierwsze rozmowy o cha- Wydaje się, że wynurzenia francuskie wobec Morstina nie
r~kterze oficJalnym. Rezultat ich, z polskiego punktu widzenia zawierały wszystkich istotnych zastrzeżeń francuskiego sztabu.
nIe był zbyt zada~alający. Sondaże przeprowadzone przez mini~ W rzeczywistości opozycja Focha i Weyganda wypływała z
stra ~praw zaĘ"ranIcznyc?, Eustachego Sapiehę, ujawniały dużą innych jeszcze przyczyn. Wynika to wyraźnie z memoriałów,
ostrozność z Jaką Q~<l:1 ~'~rsa;: podchodził do sprawy soju- które Foch przedstawiał rządowi w styczniu 1921 roku, już po
szu (~). ~zef francuskiej miSJi wOjskowej w Warszawie generał rozpoczęcIU rokowań. Marszałek miał stwierdzić wówczas -
H~nn Nle~s~l, wykazał również daleko idącą rezerwę, 'gdy pol- oryginalny tekst memoriałów nie jest dotąd dostępny - że
S~I~ cZY';nIkl wOjskowe wysunęły konkretny projekt konwencji sojusz z Polską miałby sens jedynie z chwilą gdyby Polska sta-
~llitarneJ. Z~równo. raporty Zamoyskiego jak i meldunki ka- nowiła poważną siłę. Według relacji Weyganda oznaczało to, że
pitana Morstll1a (oficera łącznikowego przy sztabie marszałka Foch uważał sojusz za możliwy dopiero wówczas gdyby Polska
Focha), ws~azywały .na istnienie poważnych wątpliwości co posiadała ustalone granice, zorganizowaną armię, uporządko­
?O ~elowoścl natychmiastowego sojuszu tak na Quai d'Orsay wane finanse, oraz stałą i konsekwentną linię w swej polityce
Jak I W naczelnym dowództwie francuskim . wewnętrznej i zagranicznej (4) . Noel przedstawił - stanowisko
Paryż nie chciał jednak i nie mógł zająć stanowiska wręcz Focha jako bardziej skrajne. Według tej drugiej wersji ~och
nega~ywne~o. Problem GÓr':le.go Sląska wyma~ał skoordyno- • miał się wyrazić, że nie można podpisywać przymierza z krajem,
waneJ akcJI polsko-f:ancuskleJ; ogól~a .sytuacJa międzynaro­ który nie ma ani granic, ani rządu, ani wojska (s). )e*eli .Foch
~o~a dykt<;>wa~a ~onIeczność wzmOCnIenIa Francji przez zbli- rzeczywiście użył tych o~reśleń, to były on~ o~zywlścle !1lesł~­
zenIe z krajami !ezącymi na ~s~hód od Niemiec; względy g-os- chanie drażniące z polskiego punktu wld~e':lla I trudno. Się ?Zl-
podarcze wreszcie grały równIez na korzyść zbliżenia z Polską wić, że spotkały się z ostrą odprawą późmeJszych polsl{lch pisa-
I całą ~uropą ś.rod~o~o-~schodnią. W tych warunkach rząd rzy i historyków. Pomijając w tej chwili emocjonalną stronę za-
francuski zap:oslł of,cJ~me !,iłs~dskiego j~ko naczelnika pań­ gadnienia, zastanówmy się przez chwilę co Foch miał na myśli,
stwa do ParY,za, ~ nocie złozoneJ 28 grudnia przez francuskie- jeżeli rzeczywiście określił w tak lapidarny sposób ówczesną
go charge d affalres. barona de Barante. Zaproszenie to nie polską rzeczywistość.
precyzow~ło cel~ wizyty poza ogólnikowymi stwierdzeniami Nie ulega kwestii, że w zimie 1920-1921 duża część granic
o potrzebie WY:nlany poglądów pomiędzy głowami obu państw. Rzeczpospolitej nie była jeszcze uznana przez wielkie mocar-
P?seł Z~?y~k, w s,".ym rapo;cie ~ I-gO stycznia 1921 podkre- stwa, a niektóre granice nie były nawet oficjalnie ustalone.
ślił rÓ~.nIe.z, ze. FranCja trakt~Je .wlzytę Piłsudskiego jako ozna- Jakkolwiek preliminaria ryskie wykreślały linię graniczną na
~ę zblizenIa między obu kraJ a.,? I , nie wysuwa jednak na razie wschodzie, pokój nie był jeszcze podpisany i po~łoski o no~~h
zadnych. konkretnych propozyCJI O .charakterze sojuszniczym (2). działaniach wojennych na wiosnę obiegały stohce europeJ~kle.
~ak,e względy dyktowały to niezwykle ostrożne stanowisko Zao-adnienie wileńskie nie było rozstrzyg-męte. Z punktu wldze-
nia międzynarodowego. poJożenie prawne ~s~ho~niej .Galicji
b
Paryza? Raporty . kpt. Morstina stwierdzały, że naczelne do-
wództwo francuskie. było w zasadzie zainteresowane aliansem było niejasne, gdyż wielkie m?ca~stwa ~awleslły Jedyme. s"-:ą
z Pols.ką, al~ odnOSiło się z dużą dozą nieufności do polskich decyzję wprowadzenia na. te ziemie spe~Jalneg~ statutu I me
sfer. klerow.nIcz;:ch: Podcza.s gdy szt~~owcy francuscy oświad­ Powiedziały jeszcze ostatme!;<;> słowa.w tej sl?rawle. Górny Sląsk
cz.ali .Mor~tll1owl, ze zadanIem Polski Jest trzymanie w szachu Wreszcie stanowił, w przeddZień plebiscytu, Jeden z punktów za-
Niemiec I powstrzymywanie bolszewizmu, domagali się oni palnych w Europie, gdzie krzyżowały się interesy francuskie

(I) Por6wnaj. Laroche. La Pologne de Piłsudski, str. 13. (3) Raport z 2. XII 1920. AGND, 61/6169T4 i 61.6341T4.
(2) Akta Ad,.utantury G~neralnej Naczelnego Dow6dztwa. 61/6505T4. (4) Patrz Weygand. Mirages et realite, str. 179.
Cytowane następme w sler6cle AGND. (5) Patrz Noel. L'agression allemande, str. 100-101.
112 PIOTR W ANDYCZ SOJUSZ POLSKO-FRANCUSKI Z 1921 R. 113

i angielskie: N owe. powstanie śląskie mogło łatwo sprowokować gocjator, Berthelot był znany zarówno ze swej wielkiej znajo-
no:"}' konflikt o międzynarodowym ' znaczeniu. Obawy Focha że mości spraw międzynarodowych jak i fenomenalnej pamięci do
szczegółów. Realista i cynik, odnoszący się z lekceważeniem
sOJusz Z Po~ską moż~ ' wciągn~ć Francję do akcji zbrojnej' na
sze~egu odcmków, me były WięC zupełnie płonne. Dochodziła
do małych i średnich państw - jedyny wyjątek stanowiła Cze-
chosłowacja - sekretarz generalny Quai d'Orsay był nieżyczli­
tu jes~ze tr~s~a o przyszłoś~ st?sunków polsko-rosyjskich, 'z
~m, ze nadzl~je na odr?dzeOle Sl~ dawnej Rosji nie wygasły
wie usposobiony do Polski i żywił zdecydowaną. niechęć do
Piłsudskiego. Berthelot był antypolski nie tylko ze względu na
j~szcze .zupełOle w ~aryzu. Francja, pod żadnym warunkiem,
!lle chciała znal.eźć Się ~ sytuacji, w której musiałaby bronić ,.awanturniczy" charakter naczelnika państwa i "romantyzm"
mteresów polskich przecIw rosyjskim (niebolszewickim). przebijający rzekomo z polskiej polityki, ale grały tu równieŻ'
Uwagę Focha o braku rządu w Polsce można rozumieć w rolę inne względy. Berthelot miał za złe Polsce jej prononsQL
po~wójny sposó.b. Jeśli miał on na myśli istniejący gabinet wany katolicyzm, który utrudniał, jego zdaniem, współpracę
Wlto~a t? chodZiło mu zaJ?ewne o jeg<;> słabość i upadek prestiżu, z sąsiadami. Przymierze z Polską w roku 1921 traktował oh
Paryz miał z:vłaszcza wI~le zastrzezeń co do osoby ministra jako obciążenie dla Francji, zarówno ze względu na przyszłe
spra:v ~agram~znyc~, Sapiehy, Zale.dwie parę miesięcy później stosunki z Rosją, jak i dlatego, że mogło ono utrudniać /Zbli-
Qual d Or~ay I WOjsko będZie wywierać presję na Warszawę, żenie francusko-angielskie, do którego Berthelot stale dążył.
aby. ~astąJ?lOno go prz~z Ad.ama Tarno~skiego (6), Jest jednak Jakkolwiek Berthelot nie miał oczywiście decydującego głosu
mozhwe, ze Foch mÓWiąc, ze Polska me ma rządu chciał przez w skali państwowej, wpływ jego był w tym momencie bardw
to st~i~rdzić, .ż~ konstytucja nie została dotąd w Polsce uchwa- duży (7).
lona I ze od jej charakteru zależ.eć będzie dopiero ustrój pań_ Nie wszystkie jednak czynniki francuskie podzielały poglą-
stwa, 1'1ar~zał~k wolał, być. moze, odczekać do chwili kiedy dy Focha, Weyganda i wysokich urzędników Quai d'Orsay.
skrysta!lz~Ją Się. formy ustrojowe państwa polskiego i okaże się Wśród zdecydowanych zwolenników aliansu z Polską byli lu-
wyraźme jego Siła bądź też słabość, dzie tej miary co prezydent republiki, Millerand, minister woj-
Rzekome st,wier~z~nie, że Polska nie posiada armii, miało ny, Louis Barthou, oraz szef sztabu, generał Buat. Zdaniem
- ,po :vygranej wOj.n~e - szczególnie drażniący wydźwięk. tych osób i kół do nich zbliżonych, sytuacja międzynarodowa
Staje Się. ono bardZiej zrozumiałe, gdy uprzytomnimy sobie Francji wymagała natychmiastowego wzmocnienia tzw. bar-
typową OIech~ć za~odowy~~ w~jskow~ch do improwizowanej na T~ere de l' est przez szeroko zakrojony system aliansów w Euro-
prędce młodej ar~1ll ~olski~j. 'piłsudski. był dla wszystkich szta- pie środkowo-wsChodniej.
bowcówJrancusklch jedyOle I wyłączOle amatorem, a przebieg Pozycja francuska była podówczas z pewnością trudna.
kamJ?ann 1920. roku "cudem", do którego przyczyniła się (ich G'Yarancje amerykańsko-brytyjskie ofiarowane w zamian za
zdaniem) v.:alme pomoc francuska. Poza tym dochodziły jesz- zrzeczenie się roszczeń francuskich do granicy na Renie, nie
cz.e, rzecz jasna, elementy natury personalnej. Weygand wy- ?oszły do skutku; przelotne próby wciągnięcia Węgier w orbitę
Wiózł .ze swego pobytu. ~ p.o~~ce ~iechęć. do Piłsudskiego. Od~ Interesów Francji (podejmowane w 1920 roku przez PaIeolo-
wołanie szefa francuskie] .mlS]1 ~o]sko~ej w Warszawie, gene- gue'a) zakończyły się fiaskiem a co gorsza przyczyniły się do
rała Henrysa, któremu . .P.iłsudskl uf~ I z Którym sztab polski POwstania Małej Ententy, która początkowo nie była wcale
współpracował harmoOljOle, odbyło Się przy akompaniamencie na rękę Paryżowi; w Rosji, na Bliskim Wschodzie, w sprawach
p:otest~w ze s~rony ~olski: Nowy ~,!=ef misji, generał Niessel, rozbrojenia i reparacji wojennych, francuska dyplomacja po-
meprzYJazny Piłsudskiemu I pozostający w raczej złych stosun- nosiła klęski. W tych warunkach zbliżenie z Polską mogło choć
~ach ~ posłem francuskim w Warszawie, Hectorem de Pana- w części powetować niepowodzenia Francji na inny<:h odcin-
fleu, . mformow~ł ~aJ?ewne Paryż w sposób bardzo krytyczny kach. Poza kołami politycznymi, sfery gospodarcze i fmansowe
o WOjsku polskIm I jego naczelnym woazu. Francji, których wpływ na rządowy Bloc National był nader
. Podczas gdy najwyższe sfery wojskowe Francji odnosiły POważny, wykazywały duże za.int~resowanie .. zbliżeniem, k.tóre
SIę z r~zerwą do projektów związku militarnego z Polską, dy- moglo przyczynić się ?o wzmo.zema eks~ans]~. g:ospo?arcze] na
pl~ma~ja francu.ska. wy~u.wała ze swej strony równie poważne Wschód. Jakkolwiek me łatwo Jest określić blizeJ zasięgu wpły­
obiekCje. Premier I .mlOlster spraw zagranicznych, Georges wów kapitalistów francuskich na politykę zagraniczną, wpływ
Leygues, bezbarwny I słaby, ulegał przemożnym wpływom se- ten musiał być poważny. Sfery gospodarcze głosiły tezę, że
kretar~a ge~eralnego Quai d'Orsay, Philippe'a Berthelot. Ten
ostatm ~y~ Jedną z ciekawszych postaci ówczesnej dyplomacji (7). Nie ma dotąd wyczerpującej biografii Berthelota i jedyna istniejąca
francuskiej. Obdarzony błyskotliwą inteligencją, wytrawny ne- praca Jest wyraźnie apologetyczna. Sporo ciekawych uwag o nim zawiera
prdca .Laroche'a: Au Quai d'Or3ay i rozdział w The Diplomal3 (pod
(6) Raport 2-go oddziału, 17. V. 1921, AGND, 52/7295. re akCją Craiga i Gilberta).
8
114 PIOTR W ANDYCZ SOJUSZ POLSKO-FRANCUSKI Z 1921 R . 11>
=
koncesje gospodarcze ze strony polskiej będą musiały zrówno- na dworcu, co wobec przyjętego prot?kółu dyplomat~czneg(J>
ważyć ryzyko polityczne i wojskowe, które Francja przyjmo- zakrawało na wyraźny nietakt. Czy ~mę za. to ponosiło po-
wała na siebie łącząc się więzami sojuszniczymi z Warszawą. selstwo polskie w Paryżu, które 'z takich czy lI;nych wzgięd'ó
Teza ta znalazła swój wyraz w ostatecznych umowach. nie poczyniło należytych przygotowań, czy tez grały tu rol~
Wysłannicy Piłsudskiego w Paryżu, przygotowujący jego inne czynniki - trudno jest dziś stwierd~ić .. Poza .tym dro~nym
wizytę, zdawali sobie jasno sprawę z sytuacji. Gotowski pod- incydentem wizyta rozwijała się pon:yś.IOIe I rząd. fral~cuskl po-
lueślał ~ swych raportach, że czynniki francuskie przywiązy­ dejmował głowę państwa z wszYStkll;l1 ho.noraITI1: We~ług ra-
wały duzą wagę do rozmów na tematy gospodarcze, oraz, że portów poselstwa polskiego w ~aryzu, Piłsudski zrob~ł dobre
Paryż pragnąłby widzieć polskiego ministra skarbu w składzie wrażenie na politykach francuskich. ~arszałel~ ze swej st,:ony
delegacji, która miała towarzyszyć Piłsudskiemu do Paryża. wyrażał się z dużym uznaniem o MIllerandzIe, chwaląc jego
Podobnie naświetlał zagadnienie Baranowski (8). Należy rów- "zdrowy nacjonalizm"; z mr,tiejszym. o Ba.rthou. . .
nież pamiętać, że w tym momencie - grudzień Ig20 - rozpo- Szczytowym punktem wIzyty. P~łs~dsklego stał Się obiad
częły się już rozmowy dotyczące koncesji dla kapitału francus- wydany na jego cześć w Pałacu EhzejsklLTI S-go lutego, po któ-
kiego na Górnym Sląsku, które z ramienia V'iTarszawy prowadził rym Prezydent Francji w towarzystwie swych. doradców, ale
dr Artur Benis (g). bez udziału Focha i Weyganda, odbył .zasadn1~z::t roz~owę z
Jakkolwiek element gospodarczy we Francji przemawiał Naczelnikiem Państwa i towarzyszącymI mu mlOlstraml. Pod-
za sojuszem z Polską, utrudniał on równocześnie zbliżenie, stwa- Czas tej rozmowy ustalono zrą~ .sojuszu poli~yczno-wojskowego
rzając atmosferę podejrzliwości i nieufności ze strony polskiej. między Polską i Francją, a ofICjalny komuOlka~, .wydany _ tego
Lewica zwłaszcza zapatrywała się krytycznie na dotychczasową samego dnia, stwierdził ident)'czno~ć pogl~dów l. mteresów po-
politykę gospodarczą francuską i przestrzegała rząd przed pod- między obu krajami. Główny. cel w~z~ty Plł.sudsklego zo~tał za-
porządkowaniem się interesom Francji. Robotnik, w serii arty- tem osiągnięty i zarówno Piłsudski j:;tk MIllerand mogIt posz-
kułów, które ukazywały się w pierwszej połowie stycznia, wy- czycić się zrealizowaniem swyc~ zamierzeń. . . .
liczał błędy, które Paryż popełnił w stosunku do Polski i stwier- W późniejszych opraco:va:uach, ta~ r;><>ls~lch Jak l fra~cu­
dzał, że Polska musi uważać, aby alians z Francją nie zrobił skich, spotkać się można mekledy z Opl~I~, ze łatwość z Jll;ką
z niej kolonii alianckiego imperializmu. Nowa Reforma i Naród NIillerand i Piłsudski osiągnęli porozumieme, .w ~pływała.z lch
domagały się aby Paryż wykazał dobrą wolę, zrywając z pro- przedwojennej znajomości, gdy obaj spot'y~ah Się ~a ml~d~­
rosyjską linią swej polityki. narodowych kiongresach jako przedstaWIcIele part~l socJa~ls:
Zastrzeżenia i wątpliwości pewnych kół polskich, opory tycznych swych krajów. Istniała .więc rzekom? między. nl~
we Francji i obopólna nieufność opóźniały rozpoczęcie konkret- ~awna więź ideologiczna oraz wzajemne zaufame. Wy~aje Slę,
nych rozmów. Doszły do tego jeszcze choroba Piłsudskiego ze teza ta jest bardzo przesadzona. yvro~u Ig21 ~ll1.eratid
oraz upadek gabinetu Leygues'a we Francji. Szef nowego ga- znajdował się na prawicy, a związe~ ~lłsudsklego ~ SOCjalizmem
binetu, Aristide Briand, choć mniej entuzjastyczny od MilIe- był już raczej luźny. Nie ma równlez przekonywujących dowo-
randa i Barthou, wypowiedział się za szybkim podpisaniem dów na to, ażeby Millerand miał specjalny sen~YI?e~t czy zau-
ałiansu z Polską, a Quai d'Orsay poczęło dokładać starań aby fanie do Naczelnika Państwa. Zaledwie parę miesięcy wcześ­
rozwiać podejrzliwość Piłsudskiego i przekonać go o życzliwym niej, w okresie bitwy pod \IIJarszawą, Millerat;td oświadczał
stosunku kół kierowniczych Francji do osoby Naczelnika Pań­ Lloydowi Geowe'owi, że Piłsudski grał podWÓjną grę w sto-
stwa (10). SUnku do aliantów i że gotów był porozumieć się nawet z bo'l-
Piłsudski przybył do Paryża 3-go lutego 192 r, a więc w sz.ewikami, aby tylko utrzymać się przy' wład.zy (II). Jakk~l­
blisko pięć tygodni od chwili otrzymania zaproszenia. Towa- Wiek należy sądzić, że prezydent Francp zr.ewldował ~astępOl1e
rzyszyli mu minister spraw zagranicznych, Sapieha, oraz mini- SWe poglądy na osobę Piłsudskiego~ 010 me wskaZUje na to,
ster spraw wojskowych, generał Sosnkowski. Oficjalna część aby obdarzał go szczególnym zaufamem. . . _
wizyty, wielokrotnie opisywana, nie zasługuje na ponowne Po ustaleniu zasadniczych wytycznych sOJuszu, Piłsudski
omówienie, chociaż jeden epizod nie został dotychczas wyjaś­ opUścił Paryż, pozostawiają~ negocjacje. polityczne i gospodar-
niony. Millerand mianowicie nie oczekiwał Naczelnika Państwa c.ze w rękach ministra Sapiehy, a wOj~kowe w ręk.ac~. gen.
Sosnkowskiego. O przebie~u ~wutygodnlowy~h n~gocjaCJI,. któ-
(8) AGND, 61/6646 i 61/6645. re doprowadziły do podplsama układów SOjusznlczych wlemy
(9) Obszerny materiał na ten temat w teczce .. Górny Sląsk 1921",
depozyt Ciechanowskiego w Hoover Library .
(10) Patrz rozmowa Laroche'a z Wieniawą-Długoszewskim, streszczo-
na u Laroche'a .
-bardzo mało. Istnieje więc poważna luka, która nie pozwala

(11) Rozmowa w Hythe . Patrz Documen/s


I st. ser. VlII, str. 734.
0/ British Foreign Policy.
116 PIOTR WANDYCZ
SOJUSZ POLSKO-FRANCUSKI Z 1921! R. 117
na~ ocenić ani. charakt:ru r~)Zmó~ ani roli poszczególnych net-
i zobowiązanie francuskie mogło w praktyce oznaczać inter-
gocJ~torów: WI.a~omo Jest Jedyme, że strona polska nalegała
wencję zbrojną w Gdańsku lub na Pomorzu w wypadku zagro-
na Ja.k naJda1eJ ~dące zobowiązanie militarne Francji wobec
żenia tej części kraju przez Niemcy (14) . Jak z powyższych arty-
Pol~kl; starała Się o .uzyskanie pożyczki zbrojeniowej; oraz
kułów wynika Francja przyjmowała na siebie daleko idące
lawirowała tak, aby umknąć jednostronnych koncesji gospodar-
zobowiązania natury wojskowej co stanowiło niewątpliwy suk-
c~ych o. charakterze eksploatacyjnym . Strona francuska starała
ces polskich negocjatorów (I S). Francuskie postulaty, dotyczące
Się zm.mejszyć zasięg ~ądań polskich w dziedzinie pomocy woj-
wielkości armii polskiej na stopie pokojowej oraz systemu orga-
s~o~ej, oraz ~tarał.a Się ~zyskać korzyści gospodarcze, uzależ~
mając zobowlązan.la polItyczno-wojskowe od umów handlo- nizacyjnego, zostały uwzględnione w tajnej konwencji, przy
wych (12). pewnych oporach ze strony polskiej (16).
Dni~ 19 l~tego podpisano przymierze polityczne oraz tajną Sprawa pożyczki zbrojeniowej, którą zajmował się jej ini-
kon~er:CJę ~oJskową wraz z aneksem, dotyczącym pożyczki cjator, gen. Sosnkowski, wymagała trudnych rokowań, w któ-
zb.r~JemoweJ .. Układy h~~dlow~ nie zostały parafowane, gdyż rych wzięli udział między innymi, minister skarbu Doumer,
mlO.lster Sapieha, o?awlaJ~c Się krytyki Sejmu a szczególnie oraz przedstawiciele finansjery francuskiej. W aneksie do kon-
lewIc!" OŚWiadczył, ze musI u~ysk~ć aprobatę Warszawy zanim wencji wojskowej, Francja zobowiązywała ·się dać pożyczkę w
Po?plsze umowy. W rezultacie tej odmowy Francuzi wprowa- wysokości 400 milionów franków, co stanowiło mniej niż strona
?zlh .dodatkowy artykuł dl? pozost~ych traktatów (p.olitycznego polska początkowo żądała . Pożyczka nie została zresztą zaraz
I w.oJs.kowego\ który ~twI:rdzał, ze traktaty te wejdą dopiero udzielona, gdyż pojawiły się trudności natury polityczno-praw-
w zycie z chw~lą podpisaOla umów gospodarczych . nej. W zasadzie pożyczka tego typu musiała być uchwalona
.Ukł~d po.lItyczny, kt?rego tekst znany jest z oficjalnych
przez parlament, ale rząd nie mógł jej przedstawić parlamen-
pubb~acjl Ligi Narodów I licznyc~ przedruków, był już wielo-
towi, ze względu na to, że figurowała ona w aneksie do tajnej
krotme komentowany tak przez pIsarzy polskich jak i francu- konwencji. Dalsze losy pożyczki :zbrojeniowej stanowią już
skich. Z~bowiązania sojusznicze były w nim potraktowane dość inny rozdział, który nie łączy się bezpośrednio z sojuszem
elastyczme! a ok.~eśl~me "se concerter" w wypadku niespro- 1921 roku.
wokowan:J agresjl, 01~. oznac~ało automatycznej pomocy. Arty- Nawet bardzo pobieżna analiza układów polsko-francus-
kuł, m.ówlący o. agr,,:sjl przecIw. terytorium państwowemu po_ kich wymaga poruszenia kwestii umów gospodarczych, od pod-
zostawiał wątplIwoścI w sprawie Górnego Śląska i nie było pisania których strona francuska uzależniła pakt polityczny
jasne czy ak~ja nieu:iecka na tym terenie mogła być uważana I konwencję wojskową. Na czym polegały trudności w roko-
~ akt agresJI przecIw Polsce. Te pewne niedomówienia i nie- waniach w wyniku których minister Sapieha odmówił podpisania
Ja~ne.'sformuło\:,.ania .wydaj1 się być w sprzeczności z tekstem umów?
tajnej konwencJ~ "':0Js kow.eJ .. T~ ostatnia, dotąd nie ogłosw­ Wydaje się, że wchodziły tu w grę zasadniczo dwa czyn m-
na (13), stanowI mewątplIwle ciekawy dokument . Dyplomacja ki . Pierwszym z nich był chanikter umów, wypływający ze sm-
francusk~ :wYkazała. od początku duże niezadowolenie z tekstu n~wiska zajętego przez Francuzów; drugim dotychczasowe doś­
k.0nwe~cJ~ I t~udno Jest dociec dlaczego Quai d'Orsay nie udało Wiadczenia polskie w stosunkach handlowych z Francją. Oba
SIę zmlemć kilku. artykułów, najbardziej jej zdaniem niewłaści­ ~e czynniki, ściśle z sobą związane, wzbudzały poważne obawy
wych .. DyplomacI ~ra~cuscy, uważając konwencję jedynie za I zastrzeżenia ze strony polskiej .
.teo?mczne uz~peł01eOle paktu politycznego, byli zaskoczeni Francuska ekspansja gospodarcza w Polsce w pierwszych
I mezadowoleOl z. t~go, z~ dokument ten zawierał artykuły o la:ac.h powojennych odbywała się w sposób gwałtowny, przy
0arakterze wyrazme .p?l!tycznym:. Przede wszystkim artykuł uzyCIU nader brutalnych metod nacisku. Wobec ogromnych
pIerwszy ~dawał deflOl~j~ .agresJl w sposób odbiegający od ~tr~t jakie kapitał francuski poniósł w Rosji, przemysłowcy
układu polItycznego. DeflOlcja ta była szersza i wyraźnie obej- I fInansjera uważała inwestycje w Europie wschodniej za ryzy-
mowała Górny Śląsk .. Artykuł drugi przewidywał pomoc fran- kOwne przedsięwzięcie i dążyła do uzyskania maksymalnych zy-
cu~ką ~ wypadku wOJn.J polsko-sowieckiej o czym jawny układ sków w jak najkrótszym czasie. Kapitały francuskie w Polsce
SOjusznIczy ~ ogóle Ole ~spominał. Wreszcie artykuł trzeci,
kt?ry zobowlą~ywał FranCję do zabezpieczenia linii komunika- (14) Tak pnynajmniej interpretowały to niektóre polskie koła sztabowe.
c!Jnyc? PolskI ze światem, miał również poważne znaczenie. W (15) Porównaj uwal!i Facha •. c~towane w książce Noela. oraz opinie
ChodZiło tu szczególnie o utrzymanie łączności poprzez Bałtyk k eygan~a wyrażone w lego pamlętmkach. Am~asador Larache komentował
on~enc)e w sposób bardzo krytyczny w swe) książce. a później w roz-
llIowle ze mną przed półtora rokiem.
(12) Części powyższych informacji udzielił mi p. generał Sosnkowski. P6) Ciekawe uwagi zawiera raport posła amerykańskiego w War-
(13) Zrekonstruowany tekst na końcu artykułu.
szawIe. Gibsona, z l.XI.1921 National Archives. 86Oc.OOfl04.
118 PIOTR W ANDYCZ SOJUSZ POLSKO-FRANCUSKI Z 1921 R. 119

były niewątpliwie poważne w przemyśle naftowym, włókien­ sojuszniczego. N,ie wch?dząc w bliższe sz~ze&,óły tych trzech
niczym, oraz w kopalniach węgla. vVzrosły one jeszcze z chwilą traktatów, jest jasne, ze. były one wyraźl11e ,JednostroI?!le na
gdy Polska musiała zaofiarować nowe koncesje dla podtrzyma- korzyść Francji. Konwen~J'~ han~lo\ya zapewl11ll:ła FranCJI klau-
nia francuskiego zainteresowania Górnym Śląskiem. Kapitaliści zule najwyższego uprzywtlejowal11a I wprowadZiła pon.adto spe-
francuscy dążyli do uzyskania uprzywilejowanej pozycji na tere- cjalne zniżki taryfowe dla szeregu artykułów fr:;?cusklch,. prze-
nie Polski, a handel zagraniczny francuski, nadszarpnięty wOY:- ważnie wyrobów luksusowych. Według konwenCJI ~aftoweJ fra~­
ną, szukał nowych rynków zbytu i korzystnych warunków' cuskie towarzystwa w Polsce otrzymywały speCJalne przywI~
'Sprzedaży . leje podatkowe oraz prawo bezcłowego wywozu ropy naftow~j
Czynniki francuskie udzielały pełnego poparcia przemy- i innych produktów, ponad kwotę przeznac~oną n~ ko~sum1?~j~
słowcom i finansistom, choćby za cenę nadwyrężenia prestiżu we"mętrzną . Polska ze swej strony uzyskiwała JedYl11e Zl11Zkl
i popularności Francj i zagranicą. Pierwszy poseł francuski w taryfowe francuskie na pewną ilość swych produktów, z tym
Warszawie, Eugene Pralon, był jednym z najbardziej zapalo- że zniżki te były obliczane od przeciętnej pomiędzy francuską
:litych zwolenników tego typu polityki i ocenę jego postępowania maksymalną a minimalną taryfą celną. Umowy handlowe przy-
:ma1eźć można w raporcie posła amerykańskiego w Warszawie, nosiły więc Polsce same obciążenia z wyjątkiem nadziei na
Gibsona. Pralon, według Gibsona, "starał się popierać francu- inwestycje kapitału francuskiego . Stanowiły one wyraźną za-
ski handel w Polsce, zaniedbując przy tym prawie zupełnie swe płatę za zobowiązania Francji w dziedzinie polityczno-wojsko-
inne funkcje. Popierał on nadmierny import przeróżnych arty- wej.
kułów luksusowych francuskiej produkcji do Polski, tak że Zgodnje z przewidywaniami Sapiehy, charakter konwencji
rynek jest obecnie zalany perfumami, mydłami toaletoWYm1, handlowych wywołał fale oburzenia w Pol~ce. Gdy tekst ich
oraz podobnymi wyrobami . \Vydaje się, że zachęcał on rów- został później ogłoszony, Manchester Guardian w artykule z 12
!lież kupców francuskich do wykorzystywania korzystnego (dla listopada 1923 r. porównywał ~~ umowy. do traktatu b~kareszt.
Francuzów) kursu wymiany, celem ogałacania Polski z futer, teńskiego, narzuconego Rumunll przez Niemcy w ostatl11m roku
loronek. klejnotów i dzieł sztuki ... przez swe publiczne wypo- wojny światowej. Zarzut, że Polska staje się gospodarczą ko-
wiedzi i postępowanie stwarzał on wrażenie, że Polska jest lonią francuską był niejednokrotnie wysuwany.
nowym terenem eksploatacyjnym dla francuskich sfer gospo-
darczych i że on sam (Pralon) uważa, że jego główna funkcja Aby lepiej zrozumieć całokształt zagadnienia warto wymie-
nić pokrótce główne powody dla których rząd francusk~ wysu-
polega na kierowaniu tym procesem eksploatacyjnym" (I7).
wał tak daleko idące żądania podczas rokowań paryskich. W
Metody nacisku stosowane przez Francję były niejedno- roku 19 2 I przemysł francuski znajdował się w stanie depresji
krotnie gorszące. Na przełomie zimy 19I9- I920 poseł francuslci i bilans handlu zagranicznego był ujemny dla Francji. Presja
zażądał odszkodowań dla przemysłowca francuskiego, p. Bas-
Czynników gospodarczych, które odgrywały poważną rolę w
tida, który poniósł straty w związku z inflacją walutową, oraz
ÓWczesnym układzie politycznym była bardzo poważna a do-
cIomagał się zobowiązań od rządu polskiego, że pokrywać bę­
cIzie tego rodzaju straty na przyszłość. Minister skarbu Biliński tychczasowe układy handlowe z krajami Europy środkowo­
scharakteryzował to żądanie jako ultimatum pod adresem Pol-
wschodniej , że wspomnę tu tylko traktat francusko-czechosło­
sJci, zwłaszcza że rząd francuski wstrzymał równocześnie wy- ;\lacki z 1920 roku, nie zadawalały interesów przemysłowców
l. finansjery . Wobec istniejących we Francji wahań i zastrze-
$yłkę zakupionych płaszczy dla wojska. Zdaniem jego Francja
zeń co do celowości bliskiego przymierza politycznego i mili-
wymagała od Polski nieograniczonej gwarancji pokrywania nie-
:manych bliżej strat nieznanych obywateli francuskich. Biliński tart1ego z Polską, ewentualne korzyści gospodarcze nabierały
dużej wagi i podkreślanie ich pomagało do prz~zwyciężenia tych
IIpisując ten incydent zauważył, że kocha Francję i Francuzów,
?porÓw. Paryż powinien był jednak zdawać sobIe spraw.ę z tego,
..te obawia się bardzo "handlowej Francji". Nie był on w tym
Ze Uzależnianie sojuszu od koncesji gospodarczych me mogło
ooosobniony i Moraczewski użył prawie tego samego zwrotu
prz~czynić się do wzrostu w~ajemnego zaufania pomi~dzy obu
w wywiadzie udzielonym nowojorskiemu pismu The CalI.
k:ajami. W Polsce szczególme obawa przed kuratelą I wyzys-
Łączenie spraw gospodarczych i politycznych przez Fran-
ktem francuskim nabierała na sile i dawała broń do ręki tym,
~ę. jak to miało miejsce w rokowaniach paryskich, nie było
którzy utrzymywali, że przymierze pomiędzy Warszawą a Pa-
zatem niczym nowym i strona polska miała dobre powody, aby
rYżem może mieć jedynie sens jeżeli opierać się będzie na r6'w -
się mieć na baczności. Konwencje: handlowa, naftowa i bila-
nYm traktowaniu obu stron.
teralna, przygotowane do podpisu w lutym I92I roku, wskazy-
wały na to, że Paryż żądał wysokiej ceny za podpisanie układu Ostateczne podpisanie umów handlowych, które nastąpiło
w 1922 roku, miało miejsce w zmienionej sytuacji międzyna­
(1 7) Raport Gibsona z 13.11 .1920. National Archives. 70 1.5 16Oc/1. rodowej - w przeddzień konferencji genueńskiej - i nie wiąże
IW PIOTR W ANDYCZ SOJUSZ POLSKO-FRANCUSKI Z 19211 R. 121

się ściśle z omawianym tutaj przymierzem. Dlatego też nie


będzie ono omówione w tym artykule. TEKST TAJNEJ KONWENCJI WOJSKOWEJ
Jakie wnioski wysnuć dziś można patrząc retrospektywnie POLSKO-FRANCUSKIEJ Z 19. II. 1921 (18)
na układy sojusznicze polsko-francuskie z 1921 roku . Z punktu
widzenia Warszawy przymierze tego typu (pierwsze po wojnie) En execution de l'accord du 19 fevrier 1921, ił est convenu entre
było dla zagrożonej i izolowanej Polski koniecznością. Słabość łes representants militaires soussignes diimenl aulorises par leurs Gou.
młodego państwa polskiego była głównym powodem tego, że vernemenls respectifs:
pomimo głoszonych frazesów o równości obu partnerów, rów- ARTICLE PREMIER
ności tej w praktyce nie było. Francja nie traktowała, a w Les deux Gouvernements dans le cas ou la situation en Allem/lgne
gruncie rzeczy nie mogła nawet traktować Polski jako równo- deviendrait mena~ante au point d'impliquer un danger de guerre contre
rzędn ego sojusznika. Alians z Polską nie rozwiązywał problemu run des pays et notamment en cas de mobilisation a~eman~e, co~m?
bezpieczeństwa Francji, dlatego też w latach, które następują aussi dans le cas OU l'execution du Traite de . Versallles vlendraJt a
po podpisaniu umów paryskich, Quai d'Orsay czyni stale wy- necessiter une aclion commune de leur part, s'engagent arenforcer leurs
siłki celem znalezienia sojusznika wśród wielkich moca rstw. preparatiIs de fa~on a ~tre en mesure de se prele~ un concours efficace
et rapide et a agir en commun. En cas d'agresslOn allemande contre
Próby zbliżenia z Angli ą , próby "dog adania się" z Rosją So- l'un des deux pays, les deux pays sont egalement tenus de se preter le
wiecką , wreszcie zasadnicza próba zabezpieczenia francuskich
concours, suivant un commun accord.
interesów przez układ y locarneńskie - oto dalsze etapy poli- Sera considere comme agression de l'Allemagne toute agression par·
tyki francuskiej. Większość tych posunięć oznacza podporząd­ tant d'un territoire relevant du Gouvemement Allemand, tel que ce
kowanie interesów polskich interesom Francji i jeżeli nie stoi terriloire esl delimile par le Traile de Versailles.
w sprzeczności z duchem aliansu z 1921 roku, to zmniejsza wy-
datnie jego efektywność. ARTlCLE II
Sojusz z roku 1921 był szczytowym punktem zbliżenia pol- Dans le cas OU la Pologne serait menacee d'une guerre par la Repu.
sko-francuskiego i zawierał maksymalne zobowiązania francu- blique des Soviets ou dans le cas d'une atlaque de cetle de~ere, l~
skie wobec Polski. Wypływał on z istniejącej sytuacji, w której France s'engage a agir tant sur terre que sur mer pour conlnbuer a
Francja osamotniona i odosobniona po wygranej wojnie szu- assurer a la Pologne la securile vis·a·vis de l'Allema~e, telle que c~ pa:r s
kała sojuszników i pomocników dla realizowania swej polityki est defini ci.dessus, comme au&si a l'aider dans sa defense contre l armee
na kontynencie europejskim. Zobowiązanie powzięte wobec des Soviels.
Polski, nawet za cenę poważ nych korzyści gospodarczych, wy- ARTlCLE In
dawały się Paryżowi zbyt daleko idące już w 192 I r., a w latach Dans l'une el l'aulre des eventualiles envisagees aux Articles I et II
następnych opozycja przeciw nim będzie się zwiększać. Czyn- ci.dessus, l'aide direcle que la France s'engage a porter en Pologne.
niki francuskie będą stale podejmowały próby zmniejszenia pourra consister en l'envoi de materiel de guerre et de chemins de fer,
tych zobowiązań i będą traktowały Polskę jako jedno tylko ainsi que de personnel technique, mais non dans l'envoi de troupes
ogniwo w systemie politycznym francuskim w Europie. Z punktu franc;aises combattant en renfort de l'armee. polonaise. L~ Fr.a~ce s'e~gage
widzenia Warszawy korzyści płynące z sojuszu z Francją będą egalement, dans la mesure de ses moyens, a assurer la secunte des hgnes
się również zmniejszać. Czy w ówczesnym układzie sił mogło de communications entre elle et la Pologne y compris les lignes maritimes.
być inaczej? Rozważania nad tym "co by było gdyby było"
wydają się bezprzedmiotowe. W roku 1921 sojusz polsko- fran- ARTICLE IV
cuski był naturalnym wynikiem istniejącej sytuacji i charakter ...... ...... ................. .. ................................. .......
jego odpowiadał w dużej mierze potencjałowi obu partnerów. aj L'unificalion de l'annemenl d'infanterie en annes des modeles
Dlatego też sama analiza tekstów układów nie może wyjaśnić en seryice en France;
nam dalszego rozwoju stosunków polsko-francuskich w okresie
dwudziestolecia. Przyczyn późniejszych trudności i nieporozu- 18. Tekst powyższy został zrekonstruo~any w następujący sposób:
mień między Warszawą i Paryżem szukać należy w ewolucji
Dnia 18.1.1928, dyrektor depar~amentu .politycznego .w ~SZ jac~owskl
pnedstawił ministrowi Au~sto~, ZaleskIemu . francuskI proJek~ nowej kon-
sytuacji międzynarodowej rzutowanej na politykę i na mental- wencji pomiędzy Polską a FrancJą. W załączmku ~: JackowskI podał pełne
ność narodów polskiego i francuskiego w okresie między woj- bnmienie artykułów l, II, III oraz IV z konwenCjI z 1921' roku. W wy-
noml. padku pozostałych artykułów oryginalny ic~ ,tekst został wpisany ręk~ (zape~
Wne jackowskiego lub kt6re~oś z unę~mkow MSZ) .ponad ~~wI~mml
Piotr WANDYCZ artykułami nowo proponowanej ~on~encJI . Artykuł IV Jest. wyraz,!le ,!.,eko~:
pl etny i brakująca część odnOSIła SIę zapewne do ogólnej orgamzacJI a~!l
polskiej, kt6ra miała obejmować 30 dywizji piechoty i 9 brygad kawalem.
122 PIOTR W ANDYCZ

bJ L'unification de l'armement de I'artillerie en materieJ des modeles


en service en France;
ej La constitution d'un stock de mobilisation en munitions d'in-
fanterie et d'artillerie et en grenades pour six mois de guerre;
dJ L'entretien et Je deveJoppement du materiel d'aviation et de
transmissions; . 7( ronZka ku.ltu.ralna
ej Les moyens de protection contre les gaz asphyxiants.
Le lout sera calcuIe sur la base indiquee ił l'aJinea A du presenl
article, etant entendu ~le les divisions d'infanterie seront it trois regi-
ments de 3 balaillons (chaque bataillon ayant une compagnie de
mitrailleuses) et deux regiments d'artillerie divisionnaire comprenant
3 groupes de 3 batteries de 4 pieces d'arlillerie de camp8gne et l groupe
de 3 hatteries de 4 pieces d'artil1erie lourde.
Kongres socjologów
ARTICLE V UJ Stresie
En vue d'assurer ił l'armee polonaise le materiel necessaire ił 88 (8-15 WRZESNIA J959)
mobilisation et ił son ravitaillement pendant la guerre, la Pologne s'en-
gage a developper, avec l'aide de la France, son industrie de guerre
conrormemenl a nn plan speciał. Dążenie do międzynarodowej współpracy naukowej jest
jednym z uderzających zjawisk okresu powojennego. Bodaj
ARTICLE VI
nigdy dotąd nie odbywało się tyle międzynarodowych kongre>-
Les etats-majors des deux pays conlractants s'entendronl constam- sów, konferencji i sympozjonów. Przedstawiciele poszczgólnych
ment sur les preparatifs et les moyens necessaires a l'execution des nauk lub węższych specjalności przybywają w regularnych od-
decisions de la presente convention et au maintien des lignes de com- stępach czasu z odległych zakątków świata, by zasiąść przy
muuicatiou entre les deux pays. wspólnym stole dla wymiany poglądów, osiągnięć i planów na
przyszłość.
ARTICLE VII Socjologia jest świeżym przybyszem na scenie współ­
Lee decisions de l'accord du... concernant la mission militaire pracy międzynarodowej. International Sociolological Asso-
nan!<aise en Pologne pourront etre soumises, apres chaque peńode ciation (ISA) założono dopiero w 1949 roku, a pierwszy
d'une annee, a une revision, ił la condition d'une entente prealable międzynarodowy kongres socjologiczny odbył się w Zurychu
entre les deux Etats. En vue d'assurer une harmonie complete et rin- w J95 0 roku. ISA nie grupowało początkowo reprezentacji'
dispensable collahoration intime entre les officiers franc;ais de ladite krajów przynależnych do bloku sowieckiego, gdyż stowarzy-
mission, lcs commandements et autorites militaires polonaises aupres szeń socjologicznych w tych krajach nie byJo lub zostały właś­
desquels ces officiers seront accredites, les renseigneront sur toutes les nie wówczas zawieszone w działalności. Kongresy organizowane
aHaires courantes et les inviteront ił toutes les conferences. seances el były na zasadzie, iż udział w nich wziąć może każdy zgłasza­
conseils afin de leur donner la possibilite de se prononcer en temps jący się. Lecz uczeni z krajów tzw. bloku socjalistycznego -
utile. prócz nielicznych wyjątków, Czechów i Polaków - nie b.rali
D'aulre part, la PoIogne : udziału w pierwszych międzynarodowych spotk~ni~ch ..Doplero
aj instiluera en France, aupres de l'attache militaire polonais un w 1956 roku na kongresie w Amsterdamie zJawlł~ Się. de~e­
bure au de liaison compose d'officiers; gacje z Rosji Sowieckiej, Bułgarii, CzechosłowacJI, Niemiec
bJ detachera dans les ecoles et corps de troupes de I'armee han- Wschodnich, Polski, Rumunii i Węg-ier.
"aise, pour y suivre un cycle entier d'iustruction, un nombre d'officien Już w Amsterdamie delegacja polska spełniała pionierską
ił fixer d'enlente entre les etats-majors. rolę w przełamywaniu intelektualnej izolacji bloku sowieckiego
i torowała drogę do nawiązania przerwanych nici międzynaro­
ARTICLE VllI dowej współpracy w dziedzinie badań społecznych. W połowie
. Le present accord n'entrera en vigueur qu'apres la signature des 1956 roku powoł ano do życia Sekcję Socjologiczną Polskiego
aCl'ol'ds commerciaux actuellement en negociation. Towarzystwa Filozoficznego, przekształconą w kilka miesięcy
później w Polskie Towarzystwo Socjologiczne (przed dwoma
laty należało do niego 74 osoby). Na kongresie w Amsterdamie
Połska przyjęta została w poczet członków ISA, Stanisław
124 ZBIGNIEW JORDAN KONGRES SOCJOLOGóW W STRESIE 125

O~sowski. w:>:~rany został członk}em komitetu wykonawczego Socjologia, mówią ci krytycy, nie jest przedmiotem zasługują­
tej organizacJI, a Jan SzczepańskI znalazł się w komitecie pro- cym na nauczanie w programach uniwersyteckich. Nie może
gram0v.:ym następnego kongresu międzynarodowego, który się ona poszczycić stanem posiadania, jaki osiągnęła na przy-
odbył SIę przed kilku .tyg.od~iami w Stresie. Na kongres am- kład ekonomika . Nie dokonano w niej bowiem odkryć takich
sterdamskI przybyła dZlewlęclOosobowa delegacja polska w Stre- jak prawo Greshama, socjologia nie dysponuje pojęciami ana-
sie było około 30 polskich socjologów. Stanisław O~sowski lityczno heu rystycznymi o mocy równej poj ęciu krańcowej uży­
wybrany . został pon?wnie do władz i jest obecnie jednym z teczności. W socjologii jest t yle prawdy, ile jest w niej mą­
trzech wIceprzewodniczących ISA. Polacy zasiadają w różnych drości zaczerpniętej z odwiecznych doświadczeń lud zkości,
grupach roboczych powołanych do życia przez International które w wielkich d ziełach m yśli i literatury pięknej wypowie-
Sociological Association. dziane zostały wnikliwiej i sugestywniej a niżeli we współczes­
nych dziełach socjologicznych (I) .
. V! innych. ~rajach bl~~u so~iec.k~ego wydarzenia toczyły
Krytyk socjologii nie zdaje sobie najczęściej sprawy, iż
Sl.ę nieco wolnieJ. W ROSJI SowIeckIeJ Towarzystwo Socjolo-
glcz~e powst ało w 1958 roku na mocy decyzji prezydium Aka-
jego opinie prócz sensu merytorycznego mają również znacze-
deml1 Nauk ZSRR. W skład Towarzystwa wchodzą organizacje nie socjologiczne, gdyż ilustrują zależność między pogl ądami
i insty t~ty nau~owe, a jednostki tylko wyjątkowo. Te szczegól- o faktach społecznych, a strukturą społeczną zbiorowości, w
ne okohcznoścl tłumaczyć należy faktem, iż socjologia w no- jakiej krytyk żyje. Jedną z miar metodologicznej dojrzałości
socjolog ii jest wzrastająca świadomość wspomnianej zależno­
~oc.zesnym tego. ~łowa. znaczeniu w Rosji Sowieckiej nie
ści, z której socjolog nie w yłącza siebie samego i swej dyscy-
Is~n~ała, a nawet Jej znajomość była fragmentaryczna i najcz«?"
pliny . Pozwala to dojrzeć szczególne trudności na jakie socjolog
śCleJ .ogr:aniczała się do pot:zeb .walki ideologicznej. Ostatnio
napotyka w badaniach empirycznych i teoretycznych konstruk-
~adzleckle Towarzystwo SOCJologIczne przystąpiło do ISA, a w
Jego ślady poszła grupa socjologów wschodnio-niemieckich cjach, w ustalaniu jak się rzeczy naprawdę maj ą , w neutrali-
i bułgarskich. zacji lub eliminacji tego, co przez a nalogię do astronomii naz-
wać można "społecznym równa niem osobistym" badacza zja-
Kongresy w Amsterdamie i w Stresie opierały się przeto wisk społecznych. Wyjaśnia to również wrogość, jaką socjo-
na znacznie szerszej płaszczyźnie międzynarodowej i zgroma- logia obudza w grupach rządzących, tzn. dysponujących środ­
dziły z.nacznie większą liczbę ucz.estników aniżeli kongresy po- kami kształtowania postaw ludzkich, niezależni e czy będą to
przednie. W Zurychu zebrało SIę 110, W Amsterdamie 560 posta wy polityczne, religijne, badawcze, lub jakiekolwiek inne.
w Stresie około 1.000 socjologów. Liczba uczestników jest Albowiem grupy sprawuj ą ce wład zę legitymuj ą się i uzasad-
jednym ze wskaźników wzrastającego zainteresowania bada- niaj ą swe postępowanie określony mi poglądami o zjawiskach
nia~t s~~ecznymi ~ całym. śv.:i~cie, umacniania się pozycji i za l eżności ach społeczn ych , a jednocześnie pogląd y te prze-
socJologII Jako naukI akademIckIeJ, a może również zapowie- nikaj ąc do świ adomości społecznej są jedny m ze środków
dzią okresu ro~kwitu socjologii jako nauki empirycznej, zdolnej umacniania t ych g rup i istniej ącego stanu rzeczy. Odwrotnie,
oddawać usługi w ulepszaniu form współżycia społecznego. kwestionowanie panuj ących poglądów o społeczeństwie oraz
. Pogląd! jaki często. sp<;>tyka".1Y w publicystyce socjologicz- formułowanie teorii rywalizujących nie jest czynności ą , jaka
nej, a rówt;le.z w .v.:ypowledzlac~ nIe~tórych socjologów, iż nauki z na tury rzeczy pozostać może w sferze czysto pozna wczej.
społeczne JUz dZISIaJ dostarczają WIedzy dla skutecznej i racjo- Ka żde poznanie mniej lub bardziej burzy status quo, a wiedza
nalnej t~chnologii społecznej, nie jes~ bowiem słuszny. Kongres Socjolog iczna nie jest od tej reguły w y jątkiem. Z tymi n astęp­
~ Stresl~ dał pod tym wzgl~dem WIele do myślenia. Referaty stwa mi postępu wiedzy o zj awiskach społecznych łączy się
I dyskUSje sugerowały uwaznemu słuchaczowi dwa wnioski wzrasta j ący krąg możliwości dla racjonalnej kontroli społecz­
jakie .trud~o i~st z sobą pogodzić; Z jednej strony nie ulegał~ nej . Współczesn y socjolog jest n ajczę ściej m eliorystą lub
wątpltWOŚCI, IZ nagromadzono WIele empirycznego materiału, człowi ekiem postępu .
rozpoczęto badania społeczne w wielu kierunkach, udosko- Powyżs ze uwag i sta nowi ą komentarz do pierwszeg o te-
na~on.o metody i techniki. badaw?Ze, r?zbudowano aparaturę matu dysk utowa neg o na kong resie w Stresie: Socjolog ia w
POJęClO~ą, sformułowano interesujące hIpotezy, które stać się SWym kontekście społecznym. Podstawą dyskusji były ra porty
mogą kle.?yś podst~,:",ą dla zbudowania empirycznie sprawdzal- o historii, położeniu i osiągni ęciach socjolog ii w poszczeg ól-
nych teorii. Z drugIej natomiast strony i w sposób paradoksalny
kongres .mógł.. dostarczyć . arg~mentów tym wszystkim kryty- (I) Podobne uwagi krytyczne znaleźć można na przykład w recenzji
kom ~OCjOI0!511, ~zc~ególnIe hcznym w W. Brytanii, którzy ~odern Socioloq.ica1 Theory, pracy zbiorowej pod redakcją H. Beckera
l A. BoskoHa (New York, The Dryken Press, 1957), która ukazała -się
traktUją sOCJologIę Jako pseudo-naukę, ukrywającą banalność
swych odkryć pod szatą pretensjonalnego i zawiłego żargonu. w Times Literary Supplemenł z 15 sierpnia 1958.
126 ZBIGNIEW JORDAN KONGRES SOCJOLOGÓW W STRESIE 127

nych krajach. Była to jedyna część programu, którą zdołano bez .. szers~ego . kont~kstu społecznego oraz uwzględnienia tra-
na cza.s wydrukować i udostępnić uczestnikom w przeddzień dyCji socJ?logl?znej, ~tóra narastała od lat kilkudziesięciu
otwa rcIa .kong:resu. Re~erat~ po~ostałych dwóch sekcji - za- a. w o~re~le m.lę<;izywoJen~ym pr~ybr~ła. postać szkoły socjolo-
s ~osowama wle?zy sOCjologIcznej oraz rozwój metod socjolo-
gIcznej, hcznej I bogatej w oSl ągmęcla. J. Chałasiński do
szkoły tej należał, jej dorobek znacznie wzbogacił, jej dziej e
glcz~ych - mozna było t ylko wysłuchać, w całości lub w stresz-
kiedyś opisał (2). Szkoda, iż do tego szkicu nie sięO"nął i nie
c.zem.u, co przy masowym charakterze kongresu oraz znacznej
hczble ~.ematów w obu se~~jach ujemnie odbiło się na przebiegu
cofnął się dalej jeszcze, do Krzywickiego i Gu~plowicza,
Kelles-Kra uza i Abra mowskiego (o których wiele jeszcze po-
~yskusJ1. Jest t? równ.le~ usprawiedliwieniem. piszącego, iż
jego sprawozdame pomlme wIele spraw a innych dotknie zostaje do powi edzenia), do dorobku i d ziałalności Czarnow-
ogólnikowo. ' skieg,?, którego bogaty i głęboki umysł możemy dopiero
o~e<:me, po. ,wyd.aniu jego pism zbiorowych, w pełni i sprawie-
Ra~rty nar<:dowe .stanowi~ fascynującą lekturę i wszystkie
be.z wyjątk,!, śVl;'ladomle lub meświadomie, ilustrują zależność dhwle..0cel1lc. P!szący t~ sł?wa gotó~ jest na przykład bronić
t:~y, IZ c.zęsto me doc~n.la SIę znaczel11a Krzywickiego w recep-
~męd~y socjologią lub poglądami o sprawach społecznych z
je?neJ stron:>:, strukturą społeczną, systemem władzy, łącznie cJI myślt marksowskiej w Polsce (tego błędu nie popełnił
Oskar Lan~e. w dos~onałym eseju o KrZfwickim jako teore-
z ,jeg<? ~lo~oflą społ~czną lub i~eologią. ~ ?rug.iej: N a szczególne
wyrózmeme zasłu~ują raporty JapońskI I IOdyjskl. Oba obrazują tyku. Il?atenaltzmu hlstorycz~ego), gdyż utrwalił tradycję nie
spr;:YJaJącą rozpowszechmamu. Się wolunt~rystycznej interpre-
\\: Sp?S?? .uderzający społecz~~ funkcję ~ocjologii jako czyn- taCJI Marksa, zapoczątkowanej przez Lemna, doprowadzonej
I1Ika IOICjująceg<: lub wzmacnIającego racjonalną ewolucję spo-
do absurdu. prze~ Stalin~ i nadal siej ącej. z~męt w umysłach
łeczn~ oraz raCjonalną kontrolę społecznych procesów. Fakt
przez pomleSZal11e treścI poznawczych I Ideologicznych w
ten Jest tJ:m bardziej znami~nny, .. iż socjolo~ia sp~lniała tę
marksowskich teoriach.
rolę w kraJ~ch ho~dujących fdozofu społecznej obcej duchowi
W dysku~ji nad ~wią~ka mi zależności między strukturą
współczesneJ . n~ukl. W o~u wyp.adkach opisywane procesy
społeczną a Wiedzą sOCjologIczną głos zabrał P.N. Fedosiejew,
budzą rówmez ciekawość z tnnych Jeszcze względów . Moderni-
którego przemówienie było jedną z sensacji kongresu. Podczas
zacja Japonii była rewolucją odgórną i arystokratyczną socjo-
logia natomiast, której początki przypadają na ten sa~ okres gdy w swym raporcie o stanie i rozwoju socjologii sowieckiej
Fedosieje>y identyfikował socjologię z materializmem histo-
pomagając w d~~el~ unowocześnienia kraju była jednocześni~ rycznym I .s~ał l!a stanowisku, i~ badan~a społeczne o tyle
podporą tendencji liberalno-demokratycznych . W Indiach sto-
t~l~o spelntaJ ą uzyteczną rolę o Ile potWIerdzają tezy mate-
s~nki m.iędzy. ~ządz~cymi i .. socjologami pozbawione były od
naltzmu history.cznego, w swym wystąpieniu kongresowym dał
pIerwszeJ. chwlh ambiwalenCJI, polegały na współpracy, wolnej o.n. wyraz odrmenn ym poglądom. Tekst przemówienia Fedo-
od konfhktó~, w wrkorzystywaniu badań społecznych dla ce- sl~jewa nie został udostępniony uczestnikom kong resu, a pa-
lów ekonomIcznego I społecznego planowania. Swiatłość umy-
nlIęĆ ludzka. jest z~wodn a . ~óżne wersje podawa ne przez słu­
sIu ?kazana przez Nehru nie zawsze ~echowała lub cechuje chaczy. zaWierały jednak kilka. wspólnych wątków, co może
ludZI rządzących w krajach europejskich. Warto może również
pozwolt odtworzyć główne myśli przemówienia Fedosiejewa.
pod~re~lić, iż w . latach tr;zydziestych naszego w1eku genera-
W Rosji .Sowi~ckiej, oś~i~dczył mówca, panowały błędne
ło'.vle Japońscy .me P?padl.l. w eks~remy dyktatorów europej-
POglądy o ~OCjOIOgll zachodntej, co było następstwem jej nie-
skIch I naucza me socJologII na umwersytetach japońskich nie
~ostat~cznej znajomości. Gkazało się wiele artykułów i broszur
było nigdy zabronione.
llustru~ących tę ocenę. Obecnie uczeni sowieccy dokładają \
. Józef Chałas~óski, .auto r raportu polskiego, ograniczył wszelkIch starał) by zaniedbania przeszłości usunąć. Fedosiejew
SIę .do okresu stah~owsklego oraz d,? przedstawienia roli, jaką
PO~~reślił, iż również na Zachodzie rozprzestrzenione są błędne
sOCJoloc;lzy odegrah. ;" przygotowamu umysłowego przewrotu oPInIe o socjologii marksistowskiej ora z zachęcał swych kole-
tanowlącego rówl1lez początek odrodzenia się socjologii i ba-
gów zachodnich, by starali się ten stan rzeczy naprawić.
dań społecznych po kilkoletnim okresie banicji . ie wyczerpało Badania społeczne dostarczają niezbędnej podsta wy dla racjo-
to ani zakresu zagadniel), ani historii społecznej socjologii w nalnej kontroli społecznej i w nowoczesnym społeczeństwie
Polsce, a rów~ież nie dał? obrazu st~nu ob.ecncgo od 1956 S~usznie . przyw,iązuj~ . się do n,ich wielką wa.gę. Vlyspecjalizo-
r?ku. Dla socJol~ga naukI ~kres sta~lI'~owskl w Polsce jest \~ana Wiedza I ':lmlejętność dlagnost~c.zna, jakie socjolog po-
CIekawym przedmIOtem badan, uzupełmającym materiały doty- ada, wyznaczają mu szczególne mIejsce w społeczeństwie i
~zą?e społecznego uw~r.un~owania na~ki i postaw uczonego,
J;lklch dostarczył>, dZ~~Je I~nych krajÓW. Lecz wydarzeó w p (2) J. Chalasiński, Trzydzieści lal socjologii polskie; (1918-1947),
l olsce, skuteczn~j akCJI SOCjologów w latach 1954-56, wreszcie " negląd Socjologiczny" lO. 1948. I-54.
obecnego rozkWItu badal) społecznych nie można zrozumieć
128 ZBIGNIEW JORDAN KONGRE.S SOCJOLOGóW W STRESIE 129

uzasadniają przekonanie, iż socjolog winien zabierać głos w toryczną różnorodność, jak i zmienność w czasie zjawisk spo-
sprawach społecznych a jego opinie winny być brane pod roz- łecznych, socjologia w fazie początkowej naraiona jest na
wagę. Z drugiej ~trony badania społecz~e prowadzone w .ode:~ niebezpieczeństwo przekształcenia się w "fałszywą świado­
waniu od wszelkich teoretycznych załozeń w przekonaniu, IZ mość". Wyzwolenie się od ograniczeń i złudzeń "fałszywej
wreszcie jakaś teoria wyłoni się z bezplanowo nagromadzanych świadomości" dokonać się może dopiero na wyższej płaszczyź­
faktów, skazane są na niepowodzenie. Fedosiejew podkreślał nie refleksji, mianowicie przez analizę i eliminację tych wszy-
z zadowoleniem tendencje socjologii zachodniej do odrzucenia stkich przypadkowych czynników, które współwyznaczają apa-
wąskiego empiryzmu, do powiązania badań teoretycznych, m~~ rat pojęciowy i metody badawcze socjologa, a w ten sposób
todologicznych i empirycznych, oraz upatrywał w tej tendencji również zniekształcają przedmiot badany - zjawiska społecz­
okoliczność sprzyjającą nawiązaniu wymiany myśli między so- ne. Przywodzi to na myśl tzw. zasadę nieoznaczoności Heisen-
cjologią marksistowską i nie marksistowską. Nie ulegało bo- berga, która głosi, że wielkości sprzężone jakimi są na przykład
wiem w jego mniemaniu wątpliwości, iż mimo zaniedbań i błę­ położenie i pęd cząsteczki elementarnej nie mogą być równo-
dów socjologia marksistowska posiada wyższość nad całą cześnie wyznaczone z dokładnością dowolną, ponieważ sam
pozostałą socjologią, a wyższość tę zawdzięcza poznaniu ogól-
proces pomiaru wywołuje nie dające się kontrolować zaburze-
nych praw historycznych, którym każda rzeczywistość społeczna nia układu badanego. Na przykłady badań zmieniających przed-
podlega. W naukach społecznych znajomość praw globalnych, miot badany w zakresie faktów przyszłych zwracał uwagę
w szczególności historycznych, musi poprzedzać wykrycie pra- przed wielu laty T. Kotarbiński, a ostatnio Popper i Merton
widłowości niższego rzędu. zajmuj ąc się zjawiskami określonymi nazwą "the Oedipus
W przemówieniu Fedosiejewa i innych delegatów sowie~­ effect" lub "the self-fulfilling prophesy". Przedwczesną było­
kich nie zabrakło więc dobrze znanego caeterum censeo. Nie by r z eczą stwierdza ć w sposób stanowczy, że istnieje jakiś
było ono jednak w Stresie wyrokiem potępienia na cały dorobek odpowiednik zasady ni eoz naczoności w odniesieniu do zjawisk
nie marksistowskiej myśli i nie wykluczało gotowości do ogra- społecznych. ie jest bowiem rzeczą wykluczoną, iż zmiany
niczonej lecz rzeczywistej rewizji ideologicznych podstaw so- wprowadzone przez socjologa do rzeczywistości społecznej
cjologii sowieckiej oraz do podi.ęcia bada? społ~czn:rch. Wy- (i przez tę rzeczywistość wyznaczone) są tak nieznaczne, iż
stąpienia delegatów bułgarskich I wschodnlo-ntemlecklch, agre- mOżna je w praktyce pominąć. Problem jednak istnieje i su-
sywne w tonie, polityczne i ideologiczńe w treści, przypomniały geru je, iż postęp wiedzy socjologicznej jest uzależniony od
kongresowi przemówienia sowieckie w przeszłości i drogą refleksji i badań nad socjologią, jak mówiono na kongresie,
kontrastu podkreśliły budzenie się obecnie nowych myśli lub od "socjologii socjologii" (4). Ponieważ jednak socjologia
orientacji wśród uczonych sowieckich (J). socjologii istnieje dotąd jedynie w sferze postulatów i progra-
Przemówienie Fedosiejewa miało wartość informacyjną, mów, udoskonalenia metodologiczne i technik badawczych,
lecz do toczącej się dyskusji niczego nie wniosło. Temat zaś Wynalazczość w dziedzinie empirycznej kontroli nad hipotezami
dyskusji - zależność myśli socjologicznej od układu warunków i teoriami socjologicznymi leżącymi u podstawy badań spo-
społecznych - jest problemem o marksowskiej inspiracji. W łecznych, nieprzerwana krytyczna analiza założeń teoretycz-
raportach narodowych i w podsumowaniu Raymond Aron nych i całej aparatury pojęciowej, uchronić mogą socjologię
doszło do głosu wspólne przeświadczenie, iż w swej przedkry- przed nadmierną inwazją "fałszywej świadomości". Aron su-
tycznej postaci socjologia jest s~.owiedzą społeczną, świa­ gerował, iż różnorodność struktur społecznych, metod badaw-
domością form społecznego współzycla, przez te formy współ­ Czych i teorii socjologicznych jest jednym z podstawowych
życia w znacznej mierze kształtowaną . Ponieważ jednak samo- warunków, od których zaleźy postęp poznawczy w dziedzinie
wiedza społeczna w fazie przedkrytycznej pomija zarówno his- faktów społecznych.

(3) O dyskusjach nad socjologią, jej zadaniami i miejscu w ramach


Z przyczyn, o których była mowa, nie jest rzeczą możliwą
doktryny marksistowskiej, toczących się w czasopismach sowieckich od Podsumować najogólniejszych wyników pozostałych dwóch
1958 roku, informuje J. Lutyński w artykule: Socjologia W Związku Ra-
dzieckim, .. Przegląd Socjologiczny" 13, 1959 (2), 149-157. Dyskusja ta (~) Termin ten w~rowadził ~ha~!es H. Page w inter.esującym eseju
nieco przypomina spory o stosunku dialektyki i logiki formalnej, prowa- ..SoclOlogy as a T eachmg Enterpnse , drukowanym w dZiele zbiorowym
dzonej w latach 1950-5 I oraz 1957-58. Wprawdzie nie wniosły one wkła­ SOciology Today. Problems and Pr.ospecls (Ed. R.K. Merton, L. Broom,
du do naszej wiedzy logicznej, lecz uwolniły w znacznej miene logikę ~.S .. Cottrell Jr:, New York, BasIC: B~ks, !959):. Page zwrócił uwagę
formalną w Rosji Sowieckiej od ideologicznego nadzoru sprawowanego IZ l?lerwsz~m ?zle~er:n z zakresu. SOCjologII . sO<:jologll, które pobudziło ba-
prz~z I~dzi niekompetentnych, pozbawionych znajomości logiki i kultury dama w tej dZledzmle, było studIUm Znamecklego The Social Role oj the
logicznej. M an oj Knowledge.
130 ZBIGNIEW JORDAN KONGRES SOCJOLOGóW W STRESIE 131

sekcji. Zastosowania socjologii dyskutowano w 13 grupach - cechował socjologię amerykańską w latach dwudziestych i trzy-
socjologii przemysłu, wsi, wychowania, zdrowia publicznego, dziestych naszego wieku . Podobnie "makrosocjologia" miała
środków masowego oddziaływania, rodziny, czasu wolnego, co najmniej dwa znaczenia. Niektórzy posługiwali się tym ter-
stosunków rasowych, itp. - co charakteryzuje różnorodność minem mając na myśli empirycznie niesprawdzalne wielkie
możliwych zastosowań socjologii. Te zastosowania są niejed- syntezy w stylu XIX wieku, obejmujące ogólną teorię struk-
nokrotnie elementarnej natury i posiadają charakter obserwacji tUr społecznych, rozwoju społecznego i historii, inni nadawali
i refleksji, dalekich od systematycznego opisu faktów i empi- mu sens w~ższy, ograniczony do hipotez i teorii zasadniczo
rycznych uogólnień, które stać by się mogły użytecznym i sku- dostępnych empirycznej kontroli. Jest rzeczą jasną, iż mikro-
tecznym narzędziem w ręku społecznego technologa. Najczę­ s<.>cjologia w pierwszym i makrosocjologia w drugim z wyróż­
ściej, w zakresie zagadnień bardziej złożonych, praktyczna nIOnych znaczeń mogą współistnieć i wzajemnie się uzupełniać.
funkcja socjologii sprowadza się do roli wychowawczej i pro- W tym też kierunku idzie wzrastająca liczba socjologów ame-
filaktycznej. Pobudza ona do porzucenia spekulatywnych ste- :ykańskich, w znacznej mierze dzięki wysiłkom. T. Parsonsa
reotypów, uwalnia od presji tradycji, od uprzedzeń i ideolo- I.grupy współpracujących z nim badaczy . W ten sposób za-
gicznycłi mitów, zachęca do rzetelnego myślenia i szukania nikają różnice orientacji i tendencji, jakie dzieliły socjologię
twardego gruntu faktów. Nie wystarcza to jednak do sta- amerykańską i europejską przed kilkudziesięciu laty . Albowiem
wiania diagnoz i prognoz, na których moglibyśmy w pełni Socjologia europejska w osobach swych wybitnych przedsta-
polegać, zwłaszcza gdy w grę wchodzą zjawiska społeczne ,,:,icieli - Durkheima, M. Webera, Znanieckiego - odżegnując
funkcjonalnie zależne od wielu zmiennych . Się od syntez socjologicznych pozbawionych empiryczne~o sensu
Trzecim tematem kongresowych obrad były zagadnienia (~o nie znaczy, iż są one pozbawione wszelkiego sensu), nigdy
metod i technik badawczych, dyskutowanych na 10 semina- nie poniechała badań teoretycznych. Znaniecki, który wraz
riach. Jan Szczepański podsumowując na sesji plenarnej wy- z Thomasem był w pewnym sensie założycielem empirycznej
niki obrad sekcji metodologicznej przypomniał słowa H . Poin- Socjologii amerykańskiej, nie traktował ówczesnych badań
care, iż socjologia jest nauką posiadającą najwięcej metod empirycznych jako celu dla samego siebie . Domagał się on
i najmniej rezultatów . Ta charakterystyka, Szczepański do- Podjęcia badań terenowych, gromadzenia wszelkiego rodzaju
dał, jest nadal w pewnej mierze słuszna . Obrady w mniejszych materiałów socjologicznych i starannych opracowań teoretycz-
grupach nad poszczególnymi metodami socjologicznymi (tzw. nych. Jest rzeczą uderzającą, czego dotąd nie dostrzeżono, iż
metody eksperymentalne, obserwacja, lustracja, metoda his- koncepcja "indukcyjnej socjologii" Znanieckiego opiera się,
toryczna, porównawcza, statystyczna, modele matematyczne, Wbrew swej nazwie, na pomysłach metodologicznych podob-
itp.) poprzedziła dyskusja plenarna poświęcona wybranym pro- nYch do teorii nauk empirycznych Poppera (5). Znaniecki za-
blemom ogólnej metodologii. Skupiała się ona wokół trzech lecał prowadzenie badań społecznych z określonym celem teo-
zagadnień: wpływu instytucjonalizacji socjologii jako dyscy- retycznym, .mianowicie dla sprawdzenia lub obalenia określo­
pliny akademickiej o uznanej użyteczności publicznej na bada- ~Ych twierdzeń, a postęp wiedzy rozpatrywał jako proces
nia społeczne, różnic metodologicznych między socjologią ame- alsyfikowania hipotez . Jak bowiem pisał w "The Method of
rykańską i europejską, wreszcie możliwości formułowania glo- SOClology", tylko w domu dla umysłowo chorych powstać
balnych teorii socjologicznych mających za przedmiot całość ~ogą teorie, dla których żadnej empirycznej ilustracji znaleźć
rzeczywistości społecznej. Dyskusję wprowadziła żywa i pobu- nie mOżna.
dzająca wymiana opinii między P . Lazarsfeldem, J. Stoetzelem . Hasło powrotu- w socjologii do badań teoretycznych było
oraz R. Koenigiem. Jednak niejednokrotnie niewłaściwie pojmowane. Niektórzy
Bodaj głównym przedmiotem kontrowersji była sprawa ~c~estnicy dyskusji niedostatecznie rozumieli różnicę między
właściwego ustawienia badań mikro- i makro-socjologicznych. wlerdzeniem dostępnym empirycznej kontroli, tzn. podlegają­
Dyskusja nieco ucierpiała na skutek wieloznaczności terminów
"mikrosocjologia", "makrosocjolo~ia" i ich równoważników.
Mianem "mikrosocjologia" posługiwano się bądź na oznacze-
nie wszelkich badań szczegółowych, charakteryzujących so-
cjologię w nowoczesnym tego słowa znaczeniu, która rozwijała
----
CYm weryfikacji i falsyfikacji, a pseudo-naukowymi tezami

:
(5) Termin .. socjologia indukcyjna", kt6rym Znaniecki posługiwał się
wykładach .i sł?wie p.isany~, był terminem ~ylącym, gdyż metoda,
~,:~ z~lecał, !Ile ~Iała z l.ndukcJą mc wsp61nego I była. w.rzeczywistOllci
się w przeciwstawieniu do wielkich syntez historiozoficznych ,i:tY-In~ukcy]l~ym p'n~pl~em metodolo~lcznym. Z~ameckl nazywał go
i filozoficzno-społecznych ubiegłego wieku (systemów Comte'a, t' ~!lkcJą analItyczną I me zdawał sobie sprawy, IŻ nucał idee nowa-
Spencera i Marksa), bądź w odniesieniu do tendencji wąskiego c~rs te bog~te w .k?nse~w~ncje, wiodące do. metodolog!i nauk pnyrodni-
pneclwstawlaJąceJ Się w spos6b zasadmczy tradYCji stwononej pnez
empiryzmu, odżegnywującego się od wszelkich teorii, jaki JoYhch
na Stuarta Milla.
KONGRES SOCJOLOGóW W STRESIE 133
Jt32 ZBIGNIEW JORDAN
i pomocą ze strony uczonych sowieckich, co spotkało się z ła­
u':liwersalnYI?i, z jakich skł~d~ją się systemy makrosocjolo- godną lecz bezradną repliką Fedosiejewa.
glCzne ~ pierwszym. z wyróznIonych znaczeń. I~nymi słowy,
porzucenIe w badanIach społecznych wąsko pOjętego empi- Ostatnia plenarna sesja ~yskusyjna p<:święcona była spo-
ryzmu pojęli jako powrót do socjologii w rozumieniu XIX łecznym aspektom planowania. Przemawiać miało na niej
wieku, do filozoficzno -społeczn ych i historiozoficznych spe- trzech mówców - G. Myrdal, C. Bettleheim, i S. Ossowski.
kulacji. Inni, rozumiejąc metodologiczną różnicę między Lecz Myrdal na kong~es nie przyjechał,. Bettleheim skupił się
n~ p.roblemach technIcznych planowanIa ekonomicznego w
pseudo-naukową i empirycznie sprawdzalną tezą uniwersalną,
również skłaniali się do poglądu, iż wrócić należy do wielkich
śClślejszy~ tego słowa znaczeniu i tylko marginesowo dotknął
S~raw zWiązanych z jego konsekwencjami społecznymi. Tak
s:yn.tez ~il?zo~ic.zno-spo!ecznych, ponieważ są to sprawy najważ­
nIejsze I Istmeje na nIe społeczne zapotrzebowanIe wobec któ- WięC na placu pozostał jedynie Ossowski, by zająć się właści­
rego socjolog nie może pozostać obojętny. Ten pu~kt widzenia wy~ tematem .. Z tego zadania wywiązał się tak świetnie, iż
repreze~towali na sesji .plenar~ej polscy ma.rksiści młodszego sesję na której przemawiał uczynił najbardziej pamiętną sesją
pokolenIa, Z. Bauman I J. WIatr, a polemizował z nimi w kongresu.
przekonaniu piszącego trafnie i przekonywująco, S. No~ak, Niezal~ż~ie od .tego, czy planowanie społeczne zmienia
również przedstawiciel młodszego pokolenia polskich socjolo- strukturę I IDstytuCje społeczne bezpośrednio - przez akty
gów (6). Do wyjaśnienia niektórych nieporozumień i wielo- ustawod.awcz~, dec~~je polityczne i. administracyjne - czy też
znaczności przyczyniło się pojęcie teorii średniego rzędu, uku- Pośr~dmo, mianOWICie .w następstwie planowania rozwoju eko-
te przez Mertona. Teorie socjologiczne średniego rzędu w ~omlcznego, planowanl~ ma. dwa ró~ne aspekty: teoretyczny
sensie Mertona .to teorie o takim stopniu abstrakcyjności, iż I praktxczny. ?ss?wskl zajmował Się obydwoma aspektami,
można łatwo sformułować warunki ich empirycznej sprawdzal- starannIe rozdZielająC problematykę obu sfer zagadnień.
ności, innymi słowy - dla których podać można fakty, jakich I W częś~i teorety.c~nej pun~em ~yjścia by.ło spostrzeżenie,
stwierdzenie nakazuje odrzucić daną tezę uniwersalną. T. Par- z I?lanowan.la, ogólnIej -:- r~cjon~lnej kontrolI społecznej, nie
sons zwracał uwagę, iż wysoki stopień abstrakcyjności hipotezy mozna analIzować ogranIczając Się do celów i ich osiągnięć
nie zawsze pozbawia ją charakteru tezy empirycznie spraw- tzn. d~ .zamierzonych wyników planowania od wzorów lub
dzalnej i z tej przyczyny nawoływał do budowania teorii socjo- jr.zewaza]ąceg:o . w.zoru ~achowania społecznego. Po wtóre, za-
logicznych bez ograniczeń sugerowanych przez Mertona, a w ezność technIki I wyD1ków planu. Wiele składa się na to
jego ślady również przez innych socjologów. Parsons miał przyczyn. . Po pierwsze, zależność zamierzonych wyników
merytorycznie rację, dostępność empirycznej kontroli nie jest
nieodmiennie zależna od stopnia abstrakcyjności. Faktem jest
f ?nowanla od typu porządku społecznego. Po trzecie, za-
ezność wyników planowania od niezamierzonych skutków
jednak, że w obecnym stadium rozwoju socjologii wysoce tych środków, jakie zostały dobrane dla urzeczywistnienia
abstrakcyjne hipotezy i teorie są najczęściej empiorycznie nie- planowanych . c;elów: .~iez~ierzQne ?astępstwa występują
sprawdzalne, co nadaje postulatowi Mertona praktyczną meto- ~wsze, choclaz ZmleD1a]ą Się stosOWD1e do obranych środ­
dologiczną doniosłość. k: Ów ~ający~h zapewnić wykonanie planowanych zadań. Za-
N a kongresie w Stresie dyskutowano szereg innych za- res D1ezarD1erzonych skutków może b yć większy lub mniej-
gadnień z dziedziny socjologii stosunków politycznych, socjo- sz~, zależnie o~ wiedzy stosunków społecznych, jakimi pla-
logii religii, socjologii poznania, socjologii rewolucji. Zorga- ~uJący . dysponUją. W~bór środków opiera się na przewi-
nizowano również zebranie dyskusyjne poświęcone rozwojowi rJ wamu , któr~g:o raCjonalność wymaga uwzględnie~ia za.,
teorii marksistowskich, które pomimo spóźnionej pory zgroma- is w.n ? przewazającego wzoru społecznego zachowania, jak
dziło bardzo liczne audytorium. Przebieg dyskusji był jednak tmejącego porządku społecznego. Przewidywania są w
przygnębiający. Jedynym osiągnięciem współczesnego mar- znacznej mierze oceną prawdopodobieństw w nie matematycz-
ksizmu, jaki jego zwolennicy mogli zanotować, było odrzuce- ~Ykm tego słowa znaczeniu, oraz zakładają jakąś skalę wartości
nie dogmatyzmu na rzecz postawy krytycznej. MÓwcy, głów­ ~ ą planujący świadomie lub nieświadomie się posługują.
nie francuscy (NavilIe, Goldman), nadto podkreślali, iż ten .~nowanie widziane oczyma socjologa nie jest zbiorem wskaź­
duch krytyczny widoczny jest wśród marksistów zachodnich, ~ Ów i cyf~ ko?kretyzują~ych zamie:zenia p!~nujących, a ele-
w Polsce i w Jugosławii, lecz cieszy się małym poparciefll entem złozonej globalnej społecznej sytuacJI. Zadaniem teo-
r:~cznej analizy jest wyodrębnienie jej podstawowych skład­
ni ów .oraz wzajemnych związków między nimi. To zadanie
(6) Z. Bauman wyłożył swoje poglądy nieco dokładniej w interesu- ~stawIł sobie Ossowski w pierwszej części swego referatu
jących artykułach.. Spór o miarę postępu" i .. Wartości oby nie zagu- o którego należy odesłać zainteresowanego czytelnika. '
bione" (Nowa Kultura 2Y1959. 23/1959).
134 ZBIGNIEW JORDAN KONGRES SOCJOLOGÓW W STRESIE 135

W społeczeństwach mono- i policentrycznych, tzn. w spo- wszystkich czynności wyznaczających skalę wartości, również
łeczeństwach posiadających jeden lub wiele ośrodków władzy wartości nie posiadających wspólnej miary, w ręku ciała pla-
i decyzji, problematyka teoretyczna planowania jest wspólna. nującego.
Również technika różnych typów planowania wykazuje znacz- Istoty problemu społecznego planowania i jego różnorod­
ne podobieństwa. Każdy rodzaj racjonalnej kontroli społecznej nych następstw w dziedzinie wartości kulturalnych nie można
posługuje się metodą nakazów i zakazów oraz metodą perswa- dostrzec bez uwzględnienia całej skali zjawisk . Kontróla pań­
zji i pobudzeń do dobrowolnej kooperacji . Proporcja, w jakiej stwa nad nauką i sztuką w Polsce przed I956 rokiem dała
te dwie metody łącznie występują, jest zmienna i stosownie opłakane rezultaty. Należy jednak dodać, iż nawet w najgor-
do tego różne społeczne następstwa towarzyszą różnym typom ~zych okresach niekonformistyczne jednostki nie były pozba-
racjonalnej kontroli społecznej. Rzeczą istotną jest zwrócenie wione materialnych możliwości kontynuowania pracy w odosob-
uwagi, iż planowanie społeczne stwarza nowe wzory zbioro- nieniu swych pracowni . Do zanotowania są jednak nie tylko
wego zachowania, nowe postawy społeczne i emocjonalne, zjawiska ujemne. W ubogiej Polsce sprzedaje się więcej tomi-
nowy typ społecznej osobowości . Ossowski analizował bliżej ków poezji na głowę ludności aniżeli w Stanach Zjednoczo-
następstwa społeczne w monocentrycznym systemie planowa- nych, poczytność dzieł naukowych i literatury pięknej wzrosła
nia znanym mu najlepiej z osobistych obserwacji. Występują wielokrotnie w porównaniu z okresem przedwojennym,. teatry,
one oczywiście w każdym systemie planowania i Ossowski sale koncertowe, piękno gór i wybrzeża morskiego udostępnione
podkreślił naglącą potrzebę przeprowadzenia porównawczych zostało ludziom, którzy dawniej nie mogli sobie na to pozwolić.
studiów przy uwzględnieniu wszystkich stosowanych sposobów Żaden sposób planowania nie jest wolny od pewnych uje-
racjonalnej kontroli społecznej. mnych następstw kulturalnych. Zasada maksymalnego zysku,
Niezamierzone społeczne skutki planowania w najszerszym która określa selekcję i rozdział dóbr kulturalnych w zbioro-
tego słowa znaczeniu stanowią główny przedmiot socjologicz- wościach podpadających pod typ idealny społeczeństwa laissez-
nego zainteresowania planowaniem . W tych ramach szczegól- faire, wywiera wychowawczo szkodliwe skutki na środki ma-
ne miejsce zajmuje problem twórczości kulturalnej. Społeczne sowego oddziaływania w stopniu nie mmeJszym mz presja
planowanie może być czynnikiem oddziaływującym potężnie na polityczna. Skutkiem zasady maksymalnego zysku jest komer-
twórczość kulturalną, artystyczną i naukową, zarówno stwa- cjalizacja i wulgaryzacja kultury masowej, dzienników, fil-
rzając pomyślne warunki dla jej rozwoju jak i oddziaływując na mów, radia i popularnych książek.
środki masowego kształcenia, udostępnienia i upowszechnienia W ujemnych skutkach kulturalnych niektórzy skłonni są
dóbr kulturalnych. Stosownie jednak do typu i metod plano- upatrywać immanentne zło wszelkiego społecznego planowania,
wania życie kulturalne może przybierać bądź formę sztywnego niezależnie od jego typu i metody, którego nie można usunąć
i schematycznego uniformizmu, bądź wolności twórczej, różno­ bez porzucenia planowania. Ten pogląd jest błędny . Dobro-
rodnej i bogatej w osiągnięcia o szerokiej skali. Czynne skutki ekonomicznego i społecznego planowania są
W zbiorowościach zbliżających się mniej lub bardziej niewątpliwe, co jednak nie oznacza, iż w następstwie plano-
do typu idealnego społeczeństwa laissez faire selekcja warto- wania nie powstały nowe i trudne problemy, jakie nigdzie
ści kulturalnych i ich dostępność w skali masowej są wyzna- dotąd nie znalazły zadowalającego rozwiązania. Są to pro-
czone przez wolny rynek. Cena rynkowa reguluje dostępnośĆ blemy teoretyczne i praktyczne.
dóbr kulturalnych, a zapotrzebowanie na rynku dokonuje se- Wśród problemów teoretycznych pierwsze miejsce należy
lekcji między nimi, stwarza przez mechanizm rynkowy skalę przyznać zagadnieniu, w jaki sposób ustalać hierarchię war-
preferencji i wartości. "IV gospodarce planowej regulujące tości, nie posiadających wspólnej miary, gdy porzuca się użyt­
działanie rynku jest zastąpione przez celową działalność, która kowanie określonych mechanizmów społecznych wyznaczają­
czynnie popiera tworzenie i rozpowszechnianie określonyc~ cych automatycznie skalę wartości. "IV sferze spraw praktycz-
wartości kulturalnych. Dostępność tych wartości jest równie z nych powstają pytania: Jak uniknąć jednostronności i unifor-
zależna od cen, lecz ceny są wyznaczone według innych kry- mizmu? Jak zapewnić współdziałanie różnych tendencji i wzo-
teriów niż koszt produkcji lub prawo popytu i podaży. VI rów kulturalnych? Jak zachować drogę otwartą dla nowych
ogólności, świadome regulowanie wszelkich cen, a nie tylko rodzących się wartości, które nie harmonizują z wartościami
cen dóbr kulturalnych, kształtuje budżet jednostki, a budż~~ panującymi? Jak wreszcie uchronić te rzeczy najcenniejsze od
w znacznej mierze wpływa na styl życia . Należy pamiętać, .1~ presji bieżących potrzeb politycznych?
ten ostatni sposób oddziaływania na twórczość kulturalną i Jej W świecie pełnym konfliktów i napięć rządzący zawsze
masowe upowszechnienie został urzeczywistniony przez skon- PO~:vi~cają więcej uwagi planowaniu zapewniającemu potęgę
centrowanie wszystkich miarodajnych sądów wartościujących, anlzelt planowaniu społecznego dobrobytu, obejmującego war-
1136 ZBIGNIEW JORDAN

tości ~połeczn~ i kulturalne. ~ie należy wyciągać z tego wnio-


sku, IZ koła mtelektualne, widzące świat w innym kształcie
są całkowicie pozbawione możliwości wywierania efektywneg~
wpływu na bie~ wydarzeń. Lecz ta szansa pozostaje w sto-

7<:6iążki
~unku od:vrotme proporcj~nalnym do częstotliwości z jaką
mtelektl!ahstll:. d?puszcza Się zdrady klerka, w nieco innym
znaczemu amzelI zwrotem tym posługiwał się Jules Benda.
~dy mow~ o zdradzie klerków chodzi o takie postępowanie
I.nt~lektuahsty, gdy I?ośw~ęca on prestiż, jakiego mu udziela
zycie. oddane po~zuklwanlU i kultywowaniu trwałych ogólno-
ludzkich wartoścI, na rzecz ekonomicznego bezpieczeństwa
zaszczytów społecznych i pozycji. Możliwość czynnego udział~
intelek~ualist~w w rozwi:,!zyw~niu pro?lemów społecznego pla-
nowama za}ezy od stopm~ solIdarI?-0ścl, prz~kraczaj.ącej granice
narodowe I kurtyny polItyczne, jaką okazą ludzie zespoleni Czy nowy Szwejk 1
oddan~em i zrozumieniem dla wartości nauki i kultury.
Piszący ~e sł~wa. nie pamięta. podob.nej owacji na między­
narodowym ZjeźdZie, jaką audytorIUm dZiękowało Ossowskiemu
~a jego przemówienie. Zespoliły się w nim jasność i prostota
języka, wszechstronna erudycja, błyskotliwa umiejętność ana- Czechosłowacja, najwierniejszy satelita sowiecki, miała
lityczna.' w:ażl,iwość ~a los <?złowieka, niezwykła obiektywność także w tym roku swój skandal literacki. W parę miesięcy po
w.oceme zjawisk złozonych I zazwyczaj budzących pasje i na- puczu komunistycznym z 1948 roku, pewien młody literat -
miętności. Rozpierzchły się one w wielkiej a wyraziście za- miał wówczas zaledwie lat dwadzieścia pięć - zaczął pracować
kreślonej .perspektywie, w jaki~j aktualne problemy społecznego nad powieścią. Jego nazwisko - Józef Skvorecky - było wów-
planowama mówca przedstawił. Pozostał problem i człowiek czas znane tylko w małym kółku przyjaciół, i stan ten miał
jego sytuacja i zadania, wreszcie powiew intelektualnej rzetel~ przetrwać dalszych lat dziesięć. Gdy na wiosnę 1949 roku,
ności, która głęboko poruszyła słuchaczy. Skvorecky skończył swą powieść "Tchórze", nie można było
. l3-~ferat Ossowski~go, choci~ stanowił wystąpienie naj- nawet myśleć o jej wydaniu. Przed sądami ludowymi toczyły
wazmejsze, był tylko jednym z lIcznych i wartościowych wy- się właśnie pierwsze procesy pokazowe, a "front kulturalny"
stąpień polskich uczestników kongresu. Dotyczy to zarówno znajdował się pod terrorem partyjnych kaprali. Podobnie jak
g:upy skupionej wokół Ossowskiego i zainteresowanej głów­ wielu innych artystów i pisarzy, Skvorecky musiał pogodzić się
me ~rob.lem~ty~ą teoret?,czną i. metodologiczną, jak grupy z myślą o długim śnie zimowym. Na razie więc ukończył wy-
pośwlęcają<:ej . Się badan~om empirycznym, której przewodził dział filozoficzny uniwersytetu praskiego, i gruntownie przy-
Sz~zepańs.kl, jak. w;eszcle ~esp~łu ~łodych socjologów mar- gotował się do innych lepszych czasów, w które wciąż wierzył.
kSI~tows.klch, .zaJI?ując/,ch SIę, Jak ~Ię zdaje, ?ade wszystko ?rzede wszystkim nauczył się dobrze mówić po angielsku:
socjol~glą pohty~1. Wlęk.~zoŚć polsk.lch .ucz~stmk?w to socjo- l w ciągu tych lat przymusowej abstynencji pisarskiej przy-
logowie młodszej generacJI. Nabywali om Wiedzę I umiejętność Swoił sobie doskonale współczesną literaturę anglosaską.
swego rzemiosła w nie naj szczęśliwszym okresie, a badania Gdy więc wreszcie skończył się okres stalinizmu, Skvoreckyego
rozpoczęli dopiero niedawno. Wartości intelektualne i dorobek, zaangażowano do nowego czasopisma "Svetova literatura"
ze względów oczywistych skromny, z jakimi przybyli na kon- (Literatura światowa), gdzie został zastępcą naczelnego redak-
gres, zapał jakim promieniowali w swych wystąpieniach, wy- ~ora. W tym to czasopiśmie, które dotąd wychodzi w Pradze
tworzyły wysoką opinię o możliwościach rozwojowych socjo- Jako dwumiesięcznik objętości 280 stron, Skvorecky pisał
logii w Polsce. Ten stan rzeczy jest źródłem radości dla o angielskich "Angry Young Men" i o innych szkołach pisar-
wszystkich Polaków, nagrodą dla nauczycieli młodych uczo- ~kich świata anglosaskiego. Choć artykuły te były dowcipne
nych, a dla nich samych kredytem zaufania, którego - trzeba I Oparte na rzetelnej dokumentacji, ich autor pozostawał nie-
dodać - są w pełni świadomi. n;al anonimowy. Skvorecky był podobny do setek innych urzęd­
~lików kulturalnych - dobrze odżywiony, lepiej ubrany niż
Zbigniew JORDAN Inni młodzi ludzie, ale prawie bez twarzy, bez wyrazu - pro-
dukt masowy partyjnego szkolenia. Ale w tym wypadku pozory
były tylko maską.
138 JAROSŁAW DRESLER CZY NOWY SZWEJK? 139

Gdy w roku 1956 nastała w Czechosłowacji odwilż - w cjalistyczną". A stary pisarz komunistyczny, Karel Novy, pi-
rzeczywistości wcześniej niż w Polsce i na Węgrzech - Skvo- sał: "Skvorecky jest utalentowanym autorem, kt6ry mi przy-
recky wyciągnął z szuflady swą zapomnianą powieść i przyni6sł pomina kota, wprawdzie bardzo chytrego, ale już niebezpiecz-
ją do sp6łki wydawniczej Związku Pisarzy Czechosłowackich, nie chorego na nosaciznę" .
w kt6rej zarządzie znajdowało się kilku jego najbliższych przy- Niejeden czytelnik może zapytać, co też znajduje się w
jaci6ł. Wkr6tce potem, już w sierpniu 1956 r., manuskrypt jego książce, kt6ra tyle narobiła hałasu . Odpowiedź nie jest łatwa,
został zaaprobowany i wysłany do drukarni dla składania. Na ani prosta. Akcja powieści Skvorecky'ego rozgrywa się w ciągu
nieszczęście Skvorecky'ego, czeskie drukarnie pracują niepraw- ośmiu dni, między 4 a I I maja 1945, w małym czeskim mias-
dopodobnie powoli: gdy więc nareszcie, po dw6ch latach, jego teczku, Kostelec; "bohaterzy" powieści, właśnie ci tch6rze,
powieść ukazała się na p6łkach księgarskich, było już po - są to młodzieńcy, kt6rzy ukończyli w czasie wojny tamtejsze
odwilży, . a "Tc~6rz~': u~nano n~ anachronisty<:zne echo już gimnazjum i kt6rych cała uwaga jest ześrodkowana na mło­
przebrzmIałego I oflcplme potępIOnego
"rewIzJonizmu" . W dych panienkach, i zabawach . Gł6wny bohater powieści, Danny
ciąg;.t ~ziesięci~lecia,. kt6re upłY!1ęło
od czasu ,:apisania tej Smiricky, rozmyśla już w pierwszym dniu akcji powieści: "W
powIeścI sytuacp polttyczna raz Jeszcze gruntowme się odmie- piękno duchowe nie wierzę. Wszystkie moje sympatie idą w
niła. Rok 1958 r6żnił się także zasadniczo od roku 19S 6 -go . kierunku pięknych kobiet. Wszyscy tak samo myślą" . Bohater
Skvorecky nie zmienił w swym tekście ani jednej litery . To ten ukończył gimnazjum z odznaczeniem, gra na saksofonie,
właśnie doprowadziło do skandalu. ma bogatego ojca, i w ciągu jednego z ostatnich dni wojny
Ponieważ reakcje publiczności i krytyki wypadły bardzo jest najedzony i zadowolony, jak w czasach najgłębszego po-
pozytywnie, pierwszy nakład książki, liczący 10 tysięcy egzem- koju. W czasie pr6by muzyki jazzowej jeden z jego przyjaci6ł
p~arzy, zos.tał. w .szybkim czasie wyprzedany. Może fakt szyb- opowiada o niemieckim Kacecie, w kt6rym do niedawna sie-
kIego rozeJścla SIę "Tch6rzy" tłumaczy dlaczego tylko jeden dział jako p6łżyd . Ale c6ż opowiada? Że było tam wiele wszy.
egzemplarz, i to z wielkim op6źnieniem, trafił na Zach6d, Te wszy piły jego dobrą, słodką krew. Nic więcej nie ma do
I dlaczego na Zachodzie emigracja czeska zorientowała się w powiedzenia . Drugiego dnia, gdy Danny je śniadanie, muzyka
znaczeniu tej książki tak późno, dopiero po napaściach czeskiej w radio praskim nagle urywa się i rozlegają się prośby o pomoc
prasy komunistycznej na Skvorecky'ego . i ratunek po angielsku i po rosyjsku. Danny w6wczas m6wi:
"Tego jeszcze nigdy nie było - rewolucji zrobionej w radio,
Pierwsze recenzje o książce Skvorecky'ego wyszły spod
i stamtąd szerzącej się jak pożar. Kapita1ny pomysł". I tak
pi6ra jego przyjaci6ł. Prawie wszystkie były wysoce pochlebne. co dzień. Kt6regoś dnia Danny zostaje aresztowany przez patrol
"Prawdziwa, współczesna powieść ... Wielka odwaga m6wie- niemieckiego Wehrmachtu, bo się pokł6cił z niemieckim ofi-
nia prawdy .. . Prawdziwie tw6rczy czyn ... Nareszcie powieść .. . cerem. Ale wkr6tce go wypuszczają· Potem melduje się bez
Oto powieść !" - takie to oceny można było wyczytać w prasie zapału i ochoty do armii czechosłowackiej, kręci się trochę
czeskiej ubiegłej jesieni. W numerze noworocznym z bieżącego z jakąś bronią w ręku i jest świadkiem walki niemieckiego
roku, czeski tygodnik "Kultura" wydrukował jeszcze zdanie
czołgu z rosyjskim . Gdy strzelanina się kończy pomaga w tran-
kilku młodych pisarzy, że "Tch6rze" to najciekawsza książka,
jaka ukazała się w roku 1958. Ale te pochwały odniosły wresz- sporcie rannych do szpitala. Jakiś przyjaCiel pokazuje mu,
że jeden z rannych Rosjan ma w kieszeni wiele zegarków.
cie ten skutek, że książką zajęła się prasa partyjna . Z początku
prasa ta spr6bowała położyć Skvorecky'ego na terenie literac- Z innym przyjacielem Danny ostrzeliwuje niemiecki czołg,
kim, nazywając go epigonem Hemingwaya. Wkr6tce jednak i, na pytanie Rosjan i jakiegoś miejscowego komunisty, jak
organy partyjne przeszły do atak6w politycznych: Skvorecky się nazywa, podaje im fałszywe nazwisko i fałszywy adres.
został oskarżony o rewizjonizm, o obrazę Partii i Związku Dlaczego? "Ach, nie chcę żadnych order6w. Przecież to wszy-
Sowieckiego, o pr6by poniżania i zniesławiania Rewolucji. Gdy stko tylko lipa", powiada p6źniej jednemu z przyjaci6ł. Nas-
wreszcie czeski dyktator kulturalny, Ladislav Stoll, wmieszał tępnego dnia, 10 maja 1945, tłum torturuje i wreszcie dobija
się w tę sprawę, nie tylko Skvorecky wyleciał z posady, ale dw6ch Eses6w w składzie jakiegoś browaru. Danny przygląda
z nim także i dyrektor wydawnictwa, w kt6rym książka się się tej scenie. "Co na to powiesz?" pyta go się jakiś przyjaciel.
ukazała. Z kolei zrobiono wielką czystkę kierujących osobistości "C6ż można na to powiedzieć? Ot po prostu Goya". "Ależ
w pismach, czasopismach i wydawnictwach. Książka Skvorec- nie, Danny, w por6wnaniu z tym Goya to g6wno". I scena
ky'ego dała reżymowi upragnioną okazję przywr6cenia bezpo- kończy się na tym komentarzu.
średniego terroru . Okręgowy komitet partii komunistycznej w astępnego dnia Rosjanie są nareszcie uroczyście przyj-
Hradec Kralove oświadczył gorliwie, że "powieść Skvorec- mowani i witani. Przybywają pierwsze pojazdy o konnym za
ky'ego "Tch6rze" wywiera zły wpływ na naszą młodzież so- przęgu. Danny monologuje z samym sobą: "To wszystko prze-
140 JAROSŁAW DRESLER NOWE PRZEKŁADY Z HISZPAŃSKIEGO (dok.) 141
chodzi koło mnie. Nic to wszystko dla mnie nie znaczy. Wie-
~ziałem, że ludzie przygotowują Rosjanom serdeczne przyjęcie,
ze będą wygłaszane mowy, i że ludzie będą entuzjazmować się
k,?mu~izmem. Będę lojalny. Jeżeli okaże się możliwe dalej upra-
wiać J~zz i patrzeć na ładne dziewczynki, nic nie będę miał
Nome przekłady
komumzm?wl do zarzucenia. Ostatecznie wszystko jest obojęt­
ne. Zostaje t ylko zwierzęcy strach przed śmiercią". Podczas z hiszpańskiego (dok.)
gdy. Danny tak rozmyśla, ludn?ś~ wita Rosjan na rynku.
Orkiestra odgrywa hymny rosYJski, czechosłowacki, amery-
kański, francuski i angielski. Wszystko to trwa bez końca.
(CZĘSC TRZECIA)
Danny mówi: "Hymnu ;chińskiego nie grają chociaż
Chińczycy są także naszymi aliantami. Widocznie 'muzykanci
nie mają odpowiednich nut". Potem gdy jeden z mówców woła: Przez długie wieki Ameryka Łacińska była li tylko odbiorcą
"Niech żyje Związek Sowiecki l" - jeden z przyjaciół Dan- dóbr kulturalnych Metropolii i mimo chwalebnych wyj ątków jak
ny'ego komentuje: "Nie zafajdaj się l" I wreszcie ostatni ~or Juana d.e .la . Cruz, właściwie dopiero w naszym wieku zaczął
dzień powieści: na rynku w Kostelec Danny i jego przyjaciele Się .I?0~hód jeJ. literatury a w tym i poezji za Ocean, do Hisz-
na powitanie Rosjan grają marsza jazzowego Dixieland. pam~. I .na śWiat. ca~y. Dziś nie sposób mówić o współczesnej
p?ezjl .me wspommają.c, choćby tylko pobieżnie, o takich posta-
Powieść Skvorecky'ego - jak na tak młodego autora - Ciach pk Ruben Dano, Gabriela Mistral czy Pablo Neruda.
!lla rzeczywiście nieoczekiwanie świetną formę, jest pasjonująca Kubańczyk Nicolas Guilh~n (nie mieszać z nieco starszym
I pod pokrywką cynizmu można w niej znaleźć niekiedy zdania
i bardziej znanym poetą hiszpat'lskim Jorge Guillenem) jest mu-
prawdziwie poetyckie. Powieść ta nie jest anty-ideologiczna
lecz jasno i wyraźnie a-ideologiczna. Właśnie z tego powod~
latem. Urodzony w Camagiiey w 1902 roku, syn senatora za-
jej postacie są realne, są z krwi i kości. O co więc cały ten
pisał się na studia prawnicze, które jednakże porzucił dla d'zien-
nikarstwa . Jego poezja jest uosobieniem zmysłowej dynamiki
hałas? Z powodu paru dowcipów o Rosjanach? "Filozofia"
Kar~i?ów. Powi edział ktoś, że nie tylko Guilh~n jest mulatem,
tej książki nie powinna bowiem komunistów irytować: , Tchó-
ale I Jego pieśń. Unamuno czuje w jego poezji "ducha ciała".
rze" propagują tylko rezygnację i kapitulację przed ko:nuniz-
~prawdzie poeta zaczął swoją twórczość jako epigon moder-
mem, i to do tego stopnia, że można nawet uważać tę książkę
mzmu, ale -fala "negryzmu" w sztuce na prowadziła go na
za rodzaj. dokumentu, który wyjaśnia dlaczego w 1948 roku właściwą drogę. Guillen nie musiał niewolniczo naśladować
demokracja czechosłowacka tak szybko została zmiażdżona nowej mody: wystarczyło pokazać Afrokubańczyków, wśród
przez komunistów. Być może jednak, że dwa względy podnie- których żył, dość było dać się ponieść własnej krwi.
ciły komunistycznych władców. Po pierwsze, chodzi tu o auten-
tyczne dzieło sztuki. Po tylu traktatach o "pozytywnym boha- . Trzonem poezji Guillena jest jej rytm. Dla niego powstają
I
terstwie" partia może uważać za prowokację, iż żadne dzieło najwysz ukańsze słowa-fonemy, po których jak po rusztowaniu
o pozytywnych bohaterach nie osiągnęłE> rangi dzieła sztuki pląs a wsze~hwładny rytm, porywający i urzekający. Drugim
natomiast tego zaszczy~u do~tąpili właśnie negatywni "tchó: e!ementem Jest kolor. Prosty język sprawił, że poezja ta stała
rze". A p~za tym ~~pltulacJa D.anny'ego jest mniej . groźna Się popularna wśród szerokich mas. ie bez wpływu na twór-
dla zwyclęzonych, mz dla zwycięzców. Jest to kapitulacja czość Guillena pozostał przyjazd na Kubę Lorki, który szukał
Dzielnego Wojaka Szwejka, który ze wszystkich bitew i pery- nat;li astki swojej ojczyzny po obcym mu duchowo Nowym Jorku.
petyj wojennych wychodzi jednak zdrów i cały. On - tak samo Gutllen za przykładem Hiszpana będzie próbował sił pisząc dra-
jak i "Tchórze" - śmieje się ostatni ... matyczne romance w stylu "Velorio de Papa l\Iontero". Mulat
w pewnym stopniu podobny jest do Cygana Lorki, a przecież
Co 'p:a'Yda nie jest bar~zo pochleb~~ dla literatury czecho- ten ostatni w Murzynie z Brooklyn odnalazł klucz do zrozu-
słowackieJ I dla przyszłoścI demokraCJI czechosłowackiej, że mienia Ameryki.
powodem do skandalu i gromów partyjnych był nie jakiś nowy \V nowszym eta~ie twórc~ym. znałdujemy z jednej strony
Pasternak, ale tylko Skvorecky ze swym "Szwejkiem po czte- nawrót do p.opu!ar!leJ lu~oweJ śpiewki, I?rostych, niefrasobli-
dziestu latach". Ale i pod tym względem książka ta jest też ,,:,ych sonów, I dZieCięcych Igraszek, z. drugiej - naiwne marzy-
dokumentem. Dokumentem losów wiernego satelity. CI~lstw? . polttyczne ~etowaneg:o gościa Związku Radzieckiego.
~Ie.mmej bez~ro~ka jego, \~yzlera choćby z tolerancyjnego uła­
(Przekład z jęz. niemieckiego) zenla obok Siebie w kSlązce lamentu sasiadki której zdechła
Jarosław DRESLER kura i pieśni do Stalina: .,
142 FLORIAN śMIEJA NOWE PRZEKŁADY Z HISZPAŃSKIEGO (dok.) 143

którego niech Changó strzeże i broni Ochun. Wydaje mi się, że powodem jest rym do "jałmużna". Czyżby
U twego boku ze śpieWem idą wolni ludzie: nie chodziło o trawestację ewangelicznego upomnienia: " ie-
Chińczyk, co oddycha płucami jak wulkan chaj nie wie prawica, co czyni lewica?" Dla rymu też powstał
Murzyn o białych oczach i brodzie ze smoły inny nieudany przekład: _
Biały o oczach zielonych i zaroście z szafranu
Stalinie, he/manie I y las heridas palidas sin vendas.
VJybór poezji Guillena w szacie polskiej jest naj nowszym w ranach o/wartych rośnie krwi malina (str. 92)
dorobkiem Zofii Szleyen, autorki imponującego już szeregu tłu­
maczeń z hiszpańskiego (6). (Pięć wierszy Guillena ukazało się Ta "malina" jest nieudana. VI "Głosie hiszpańskiej nadziei"
w "Kulturze", Nr 9/47 w 1951 r. w przekładzie]. Łobodow­ powtarza się kilkakrotnie "fuzja naoliwiona" - rifles engrasa-
skiego). Zważywszy dość specyficzne trudności poezji Guillena, dos. Czy nie należało by tłumaczyć "karabin"?
tłumaczka wyszła raczej obronną ręką ze swego przedsięwzięcia. . Choć ukazuje się w małym nakładzie, tom wierszy Guillena
Dziwi mnie natomiast dość przypadkowy układ i wybór. Czy jest niewątpliwie pozycją ciekawą, dorzucającą nowy fragment
nie należało dać sekwencji tematycznych, a jeżeli było to trudne, do bardzo dalekiej chyba od ideału, znajomości dorobku literac-
to należało zachować chronologię powstania, czy co najmniej kiego Ameryki Łacińskiej w Polsce.
jedność utworów pochodzących z poszczególnych tomów. Wśród
zamieszczonych wierszy jest szereg pozycji błahych (Epigramy)
i takich, których przekłady zbyt wiele uroniły, by można je pre-
zentować jako wiersze nieprzeciętnego poety (Gitara). Poszu-

Rafael Alberti, nieomal rówieśnik Lorki i jak on Andalu-
kiwanie rymu polskiego na miejsce hiszpańskieg-o asonansu zyjczyk, znany jest w pierwszym rzędzie jako świetny poeta.
zmusza tłumaczkę do niebezpiecznych pogoni, na których cierpi Urodzony w 1902 w Puerto. de Santa Maria (Cadiz), uczęszczał
niewątpliwie poezja. Efekt jest często odmienny: do szkół jezuickich. W ' 1917 r. pojechał do Madrytu jako obie-
cujący malarz kubista. Od 1923 r. jednakże czuje się poetą. W
Ahora si que /e rompieron, ~wa lata później otrzymał państwową nagrodę literacką za zbiór
Papa M ontel'O I
b:yków Marinero en tierra. Równie głośnym, a może nawet głoś­
O/o dzisiaj, dziś dopiero nIejszym poza Hiszpanią, stał się tom poematów Sobre los
zadźgali cię, kumie Mon/ero (str. 15). angeles (1929). Swietny liryk, jak Lorca, zwrócił się ku poezji
ludowej, ale równocześnie nie stronił od gongoryzmu. Choć ni-
Bardzo to nijakie! A kuma mógł, moim zdaniem, zastąpić gdy nie był poetą statycznym, radykalna zmiana nastąpiła u niego
tu z powodzeniem "ociec". Tamże dwuwiersz: po wydaniu tomu Sobre los angeles. Z poety partykularza ma
ambicję zostać poetą uniwersalnym.
Sólo dos oelas es/an Od wojny domowej Alberti poświęca walory estetyczne na
quemando WI poco de sombre ; rzecz ideologii. W czasie pobytu w Warszawie w 1955 r. pisze
Dwie świece z obu stron głowy ?ykl ballad i pieśni pt. "Polska wolności i pokoju" stwierdza-
przydają światła mrokowi. jąc w ten sposób najdobitniej zupełne niezorientowanie w sy-
tuacji narodu, wśród którego przebywał.
w wersji polskiej zatracił piękny obraz poetycki oryginału - Alberti, żyjący obecnie w Argentynie, oprócz poezji pisze
świece spalające rąbek mroku. Antyamerykański poemat" West od pewnego czasu utwory teatralne, aczkolwiek nie uzyskały
Indies Ltd." kończy się w oryginale epitafium, z którego wy- One większego powodzenia. Najnowszą sztukę Noc wojny w
nika, że rzecz została napisana w roku 1934. Pominięcie tej P1'ado (7) przetłumaczyła na język polski Zofia Szleyen.
daty stwarza wrażenie, że chodzi o współczesną antyimperialis- a treść "akwaforty w jednym akcie" składa się szereg
tyczną wypowiedź. Podaję w wątpliwość wierność polskiej wersji s~en dramatycznych, których protagonistami są postacie z płó­
dwuwiersza: CIen i rysunków Goyi, Velazqueza, Tycjana i Fra Angelico. Po-
Escandalo de una mono rnysł doskonały, niestety . wykonaniu brak konsekwentnego po_
que nWlca ignora la O/Ta. :vlązania, są sceny zupełnie nie pasujące, zawiódł smak. Całość
jest apoteozą walki ludu hiszpańskiego z tyranią. Wojnę o nie-
Okrzyk ręki, która wola,
że inna ręka jej dłużna (str.

(6) GUILLEN. Nicolas. Trzystrunna gitara.


Czytelnik. Warszawa, 1957.
81).
Tłumaczyła Zofia Szleyen. -
Podległość przyrównano do wojny domowej, milicjanci repu-

k . (7) ALBERTI. Rafael. Noc wojny w Prado. Akwaforta w jednym


a Cle. Przełożyła Zofia Szleyen. Dialog, 2, 1956, str. 61.)-79.
NOWE PRZEKŁADY Z HISZPAŃSKIEGO (dok.) 145
144 FLORIAN SM lEJA
albo ze Stanów Zjednoczonych. S tatek .~mierci to powieść, która
blikańscy wśród gradu pocisków i bomb, zabezpieczają zabytki ukazała się w 1926 r. Index translationum podaje niemiecki
sztuki w muzeum Prado. Bohaterzy Goyi gotują barykadę w jako język oryginału.
poprzek głównej sali muzeum. Jednoaktówka kończy się sceną Autor Statku śmierci posiada niepospolity talent narracyjny
powieszenia kukieł reprezentujących królową Marię Luizę i jej choć zbyt często oscyluje pomiędzy utopijnym anarchizmem
kochanka Godoya. a cynizmem .
Sztuce tej brak charakterystycznych dla Albertiego frag-
mentów lirycznych, świadczących o wielkiej wrażliwości autora . Po raz pierwszy, odkijd istnieją stocznie, zbudowano statek zgodnie
Rzecz w miarę makabryczna, o języku soczystym, a często wręcz z ideą komunizmu. Pomyślano o tym, że załoga statku towarowego składa
sprośnym, zda się przeczyć naszemu pojęciu ludu. Bo Alberti się z istot ludzkich, a nie tylko z rąk roboczych.
spłyca je do sprośnego i okrutnego motłochu. (str. 7)
Dzięki uprzejmości tłumaczki, która uprzystępniła mi ma-
szynopis oryginału, mogłem ocenić jego stosunek do polskiej .~arynarzy, po kt6rych zostały leżące bezładnie kości, zgładzono, aby
wersji. Z. Szleyen wcale jędrnie oddała rodzajowe scenki w ZmOle)szyć wydatki na utrzymanie statku i podnieść dywidendy akcjonariuszy
towarzystwa.
rodzaju takiej np.: (str. 156)
JEDNORĘKI A można wiedzieć, po co łazicie z tymi piszczałkami
i grzechotkami ~ n~y, i to właśnie dzisiaj !
Czemu nie skasować paszport6w? N ie znieść ograniczeń migracyjnych ?
ZAKONNIK Widać jesteś z piekła rodem i przybywasz wprost z dia- Dlaczego nie pozwolić ludziom, by jeździ\:, dokąd im się podoba, na
belskiei kloaki. Maszkaro nieobyczajna ! Biegun P6łnocny czy na Biegun Południowy, do Rosji, Turcji, Stan6w
STARUCHA III. Stul gębę, świątob liwy ojczulku, bo zaraz nam za- Zjednoczonych czy do Boliwii? Och, nie, ludzie muszą być kontrolowani.
tańczysz na tonsurce, aż sukienka ci opadnie i pokażesz wstydliwe części, Nie mog'lJruwać jak owady po świecie, na kt6ry ich wydano nie pytając
kiedy się dowiesz, kto z tobą rozmawia. o zgodę. Trzeba ludzi kontrolować przy pomocy paszport6w, odbitek palc6w
STARUCHA I. Kunegundo, ej, Kunegundo, zdycham z ciekawości ... i r6żnych ograniczeń. A w jakim celu? Jedynie po to, by Dokazać wszech.
Brodawka mi pęknie, jeżeli się nie dowiem, kto jest ta maszkara! poh!gę Państwa i nietykalnych jego sług, biurokratów. Biurokracja stała
STARUCHA II. Wytrzymaj jeszcze chwileczkę, Hildegardo. To si~ wiełki~ i. a.bsol~tnym władcą świata. Istnieje, aby ujarzmić ludzi dyscy-
zbrodnia, gdybyś straciła sw6j mechaty pieprzyk. pllOą, zanllema)ąc Ich w cyfry podporządkowane Państwu.
(str. 75) (str. 25 I)

Jedyną bodajże trudność nastręczył a tłumaczce piosenka, Moja ojczyzna jest tam, gdzie nikt mi nie dokucza, gdzie nikt nie
nawet w oryginale nieciekawa i trywialna . Z drobnych usterek usiłuje dociec, kim jestem, skąd się wziąłem, dohd chcę p6jść, co myślę
o wojnie, o prałatach, o komunistach; gdzie mogę robić, co mi się podoba,
znajdziemy małżonkę "Carlosa IV" (str. g6) zamiast Karola IV. i wierzyć, w cokolwiek pragnę wierzyć, bylebym tylko nie zagrażał życiu,
Disparo de arcabuz - to nie "kula armatnia" (str. 77), ale ~drowiu albo własności, uczciwie nabytej przez moich rodak6w. To byłaby
wystrzał z muszkietu, roble - nie grab, ale dąb. W czterowier- Jedyna ojczyzna, w kt6rej warto żyć i dla której słodko umierać.
szu Antonia Machado na samym końcu sztuki, słowo rompeolas
niewłaściwie oddano jako "taran". Chodzi, zdaje się, o wał (str. 321)
ochronny, o falochron, o który nawały się rozbijają, a nie o taran,
będący bronią oblężniczą, zaczepną· \Vypowiedzi jego są WięC obosieczne. Jeżeli wydawcy
Polski przekład, rzecz znamienna, ukazał się drukiem w tym polskiemu spodobał się morał, że służba u kapitalisty prowadzi
samym roku, co oryginał hiszpański. do wyzysku i śmierci, jeżeli przejął się losem marynarza bez
ojczyzny, Stanisława Kozłowskiego, zastanawiają inne ustępy,

O Statku śmierci (8) nie będę się rozwodził. Mimo stwier-
niebezpieczne, bo bij ące w niesprawiedliwość i ucisk w ogóle,
\V nieludzkość totalitarnego państwa i bezdusznej biurokracji.
~latego mimo cynicznych obserwacji i dłużyzn, powieść godna
dzenia wydawców, że tytuł oryginału brzmi El barco de la Jest polecenia. Przekład jest gładki, tom prezentuje się zupełnie
muerte wydaje mi się, że ulegli oni mistyfikacji. Zresztą zarównO dobrze.
o książce, jak i o jej autorze mówić trzeba z zastrzeżeniem, bo
nikt właściwie nie wie na pewno kim jest Bruno Traven, względ­
nie człowiek ukrywający się pod tym pseudonimem. PonoĆ
mieszka on obecnie w Meksyku, a pochodzi albo z Niemiec

Nie chcę wnioskować
ze stosunkowo niewielkiej ilości prze-
kładó:v lat ostatnich, że zmieniła się polityka wydawnicza,
(8) TRAVEN, Bruno. Slalek 3mierci. Tłumaczył Antoni Sliwiński. skutkiem czego w pierwszym rzędzie drukować się będzie
Czytelnik. Warszawa, 1958. 10
146 FLORIAN SMIEJA
.. POLEN" 14]
książki bardziej opłacalne. Rozumiem, że jest to kwestia nie
tylko popytu, ale także, a może przede wszystkim, podaży. Pewne Instytutu i kierownika katedry historii Europy Wschodniej, profesora
przekłady sztuk, które w Kraju obecnie trudno wydać nie zd~ją
Wernera Markerta.
się temu przeczyć. Należało by zatem wydawać przede wszystkIm Podręcznik ten na XXXII + 829 stronach tekstu, uzupełnionego 32
powieści, począwszy. od Fernan Caballero po Camila Celę. mapami i 155 wykresami, łączy w usystematyzowaną całość pracę 31
autorów - opisujących historię Polski od pierwszej wojny światowej
Zwrócono moją uwagę na znacznie lepszy poziom przekła­ do 1958 roku. Całość została podzielona na pięć części o następujących
dów powojennych w porównaniu z dawnymi . Godzę się z tym tytułach:
najzupełniej, aczkolwiek oglądałem na emigracji zaledwie kilka
starych przekładów.
I. Rzeczpospolita Polska.
Metoda jaką przyjąłem w swojej pracy jest nieco inna od II. Polska w drugiej wojnie światowej.
metod krytyków oceniających przekłady tylko z punktu widze- III. Polska po drugiej wojnie światowej.
nia czytelnika. Jeżeli najczęściej ograniczam się do wytykania IV. Polska nauka i kultura w XX wieku.
usterek, to robię to dlatego, że chcę przypomni~ć, w .mojej V. Dokumentacja.
opinii, podstawową powinność tłumacza, hon.orow~n.la ~ryglOał~l.
Zwolennicy tzw. dowolnego przekładu najczęścIej nIe zadają W przedmowie redaktor stwierdza, że sploty i zazębienia historii
sobie trudu rozwikłania tekstu, który mają przekazać ludziom Polski z losami Niemiec zobowiązują naukę niemiecką do rewizji daw-
władającym innym językiem. Oceny poza-estetyczne chciałbym ?ych zapatrywań i pojęć, oraz do ustalenia rzeczowej problematyki wza-
op"raniczyć do minimum. Niestety w wielu wypadkach muszę Jemnych stosunków. W osobnym wprowadzeniu, zatytułowanym .. Poł­
z~bierać głos w obronie nieszanowanych wartości i w imię ~ka i Europa", profesor Markert szkicuje cały szereg nowych zagadnień,
prawdy. Jakie wyłoniły się w ostatnim półwieczu i między innymi wylicza:
Zdaję sobie s pr awę z jedneg-o poważniejszeg-o zaniedbania: Niemal połowa polskich rodzin w ciągu ostatniego dwudziestolecia
nie omówiłem dotąd nowego wydania pism św. Teresy od Jezusa lostała w gwałtowny sposób przesiedlona, albo dobrowolnie porzuciła
i św. Jana od Krzyża opracowanego na podstawie prz e kładu SWoje siedziby.
ks. bpa H. Kossowskiego przez O. Bernarda, karmelitę bosego.
. Po gwałtownych wydarzeniach wojennych i powojennych, po wy-
Jak dotąd próby moje celem zdobycia Zyeia św. Teresy oraz
poezji św. Jana od Krz:yża drukO\:,a~yc~ w Krakow i~ w czasi.e Z
nlsz~zeniu Żydów w czasie hitlerowskiej okupacji, po wymuszonym przez
WIązek Sowiecki odgrodzeniu (Separalion) Polaków od Wschodnich
okupacji, spełzły na mczym. Jezell me skompletUję całOŚCI,
omówię za jakiś czas to co mam.
~~wian, po olbrzymim przesunięciu państwa na zachód i wysiedleniu
lemców, - po raz pierwszy od czasów średniowiecza naród polski
Dziękuję za wszystkie łaskawie przysłane mi rady i mate- l~alal! się w sytuacji pozbawionej symbiozy z innymi narodami. Dokonał
riały. Bardzo proszę o kierowanie ew. dalszych uwag wprost SIę proces historyczny od dawna trwający na wschodzie Europy stawiając
na mój adres: 28 Elfort Rd., London, N. 5. naród polski wobec nowych współzależności i warunków.
k .Los y obu narodów, splecione w ubiegłych pokoleniach, mimo rady-
Florian SMIEJA
palnl~ zmienionych warunków, ściśle wiążą się i nadal. Niemal połowa
S olskl znajduje się dzisiaj na terenie Rzeszy Niemieckiej z 1914 roku.
d: ąd sprawa niemiecka· jest dla Polski tak zasadniczym problemem, jak
~ Niemiec po doznanych wstrząsach i doświadczeniach polska rzeczy-
WIstość i sąsiedztwo muszą być na nowo pojęte i zdefiniowane.
W Pierwszą część rozpoczyna praca heidelberskiego historyka, profesora
"Polen" kernera Conze, omawiająca prawne odrodzenie państwa polskiego, do-
I~nane aktem cesarzy Franciszka-Józefa .i ~~Ihelma 1.1 w dniu .5 listopada
do 16 roku, działalność f3.ady ~egencYJneJ I paryskle.go Ko.ml~etu Naro-
od Wego, oraz powrót Piłsudskiego z Magdeburga I przejęcie władzy
W lipcu rb. wydawnictwo Boehlau Verlag, Koeln-Graz, wypuściło ksi .".ady Regencyjnej. Roz~ział ten !est właś~i~ie s~ótem. obszernej
na rynek księgarski monumentalne dzieło pod tytułem .. Polen ". Jest Boąhzkl tegoż autora, wydanej przed kilkoma miesiącami rówmeż przez
to drugi tom z szeregu projektowanych podręczników akademickich his- e lau Verlag pod tytułem .. Polnishe Nation und deutsche Politik im
:rs n W eltkrieg". Profesor Conze wykorzystał tu mało lub wcale nie
te
torii Europy Wschodniej - pierwszym był wydany w 1954 roku tom
.. Jugosławia" - opracowany przez Instytut Historii i Geografii Europy nnane dokumenty pozostałe po generale von Beseler, okupacyjnym guber-
Wschodniej Uniwersytetu w Tybindze, pod redakcją dyrektora tegoż r atofl~ W Warszawie w latach 1915-18. Książce tej należy się osobna
eCenlja.
148 S.W. KOZŁOWSKI REGIONALNA LITERATURA KASZUBSKA 149

W następnym rozdziale dr Harald Laeuen prezentuje bardzo ciekawe POwojenne radio i prasę, docent dr Friedrich Korkisch konstytucję pra-
studium o powstaniu polskiej inteligencji, społeczeństwa, myśli państwo­ wodawstwo Polskiej Republiki Ludowej.
wej, biurokracji i czwartego stanu (I). Do działu historycznego należą jeszcze trzy rozdziały: .. Niemczyzna
Trzecim rozdziałem dr Hans Roos rozpoczyna serię swych pięciu opra- w Polsce i jej losy w czasie i po wojnie" - profesor Walter Kuhn) ;
cowań: .. Polska między wojnami", .. Polska podczas okupacji niemiec- ..Polska siła narodowa (Volkskrajl) i przemiany ludnościowe we Wschod-
kiej", .. Chronologia 1916-1957", .. Skład imienny Rządów Polski 1916- nich. Niemczech" - profesor Guenther Ipsen; .. Socjalno-polityczne za-
1939" i .. Biografie", obejmujące 192 nazwiska z okresu po 1914. gadmenia Polski na wschodnich terenach Niemiec" - dr Hans Joachim
Drugim pod względem ilości tekstów jest profesor Gotthold Rhode, ~okn .Koerber. Tematy te są bardzo kontrowersyjne i do tych opracowań,
autor rozdziałów .. Polityczny rozwój Polski w drugiej wojnie światowej", Ja I do szkicu prol. Neumanna powrócimy jeszcze w przyszłości.
.. Polska jako demokracja ludowa", i .. Skład imienny rządów Polski Podręcznik zawiera poza tym jedenaście rozdziałów, napisanych
1939-1957", z uwzględnieniem rządów emigracyjnych. Przez wybitnych specjalistów, omawiających zagadnienia gospodarcze. Są
Profesor Rhode i dr Roos łącznie wypełniają więcej niż czwartą to opracowania, w dużym stopniu już przestarzałe.
część podręcznika. W ostatecznej ocenie omawiany podręcznik trzeba uznać za opra-
Kapitalnym uzupełnieniem działu historycznego jest drobiazgowe zes- COWanie pionierskie, i jako takie nie pozbawione wielu przeoczeń czy
tawienie traktatów i umów państwowych, zawartych przez Polskę do omyłek, Jest to piąte powojenne dzieło piśmiennictwa niemieckiego _
wybuchu wojny i przez rządy emigracyjne do czasu cofnięcia uznani.a
aliantów, oraz przez kolejne władze Polski komunistycznej. Tej mozolnej,
t. Polnische Tragoedie" Haralda Laeuena, .. Die Ostgrenze Połens"
ottholda Rhode, .. Polen und Europa" Hansa Roosa, .. Polnische Nation
ale posiadającej olbrzymią wartość podręcznikową, pracy dokonał asystent und. deutsche Politik" Wernera Conze - którego historyk polski nie
profesora Markerta, dr Dieter Geyer. . . będz le mógł pominąć.
W dziale kultury i nauki XX wieku profesor ErwlO Koschmieder . Wydawca uznał za zbędne rozesłanie egzemplarzy recenzyjnych
dał zwięzły przegląd polskich tradycji naukowych i rozwoju kulturalneg~ PISmom i publicystom polskim.
Rzeczypospolitej między wojnami. Po omówieniu akt~ności . kulturalnej
emigracji, następuje obszerny opis obecnego stanu Wiedzy I badań w S.W. KOZŁOWSKI
Polsce komunistycznej, zakończony imienną tabelą głównych wydziałów
Akademii Nauk w Warszawie.
W tym samym dziale profesor Konstanty Regamey z Lozanny dał
doskonały esej o muzyce polskiej, a publicysta Ludwig Zimmerer -
od dłuższego czasu przebywający w Warszawie w charakterze korespon-
denta prasowego - ze znawstwem opisał powojenny film polski, tradycj~
przedwojenne i powojenne odrodzenie teatru, uzupełnione dwoma tabelami
statystycznymi, oraz przedwojenne tło i obecne kierunki malarstwa, rzeźby
Regionalna literatura
i grafiki.
Literaturę omówił profesor Friedrich Wilhelm Neumann. JakkolWiek
.
kaszubska
podał on dużo szczegółów, mnó!two nazwisk i sporo źródeł, to jednak
specyficzny szereg pominięć pisarzy zarówno krajowych jak i emigra-
cyjnych, szereg nieścisłości (dotyczących również .. Kultu~y") i wzbudza-
jące wątpliwości komentarze - nie stawiają tego rozdZiału na równym
~ ZaWiązane W okresie odwilży "Wydawnie/wo Morskie" opubli-
poziomie z pozostałymi. i O'/',ało, w .,~ońców~e ~7 r. książkę o charaklerysly'cznym Iytule "Wiersze
Rozdział .. Zydostwo w Polsce" napisał dr habił. Franz J. Beranek 3k. anlowcl , zawieraJące drobne ulwory poelyckle dr. Aleks. Majkow-
przedstawiając tło przedwojenne, cyfry i fakty okresu wojennego, oraZ g ~ego, wybilnego działacza regionalnego Pomorza. Publikacja ta, przy-
zwięzły opis rzeczywistości powojennej.
W pięciu rozdziałach profesorowie Hans Koch i Bertold Spuler,
3t rwana do druku przez mgr. Leona Roppel' a, miała zapocząlkować
n ~ y c!{k l wyd. pl.: "Biblioleka Kaszubska". Zaslrzeżenia wysunięte
docent dr dr Bernhard Stasiewski i Oskar Wagner opisali kościoły kato- I a ychmlasl przez gros literalów regionalnych, kwestionowały samą wartoSć
licki, ewangielicki, prawosławny i unicki, oraz politykę rządu w stosun~~ g~O rodzaju edycji. Wiersze jak i piosenki (frantówki) wyzulo z piękna
do religii po roku 1945. Profesor Walter Maas na tle dawnych tradycJ! 19siY' slosując znonnalizowaną pisownię kaszubską, narzuconą już w
P3 eud r. przez "Gdańs~ Z",!iązek L!leralów . Polskich". Ten wslręt do
naszkicował obecny system szkolnictwa. Dr Oskar Eugen Guenther omóWił "lir o-ka~zubszczyzny Jak I do SUI !!~neTlS. nowoczesnych tennin&w
obecne wyższe szkolnictwo i organizacje młodzieżowe, dr Fritz Exn er ni Ybrz~ze~ Przymorze, lud przymorski zamiast Kaszuby i Pomorze
we. znaJduJe oddźwięku w szerszym og61e Irzeźwo myślącej ludności
(1) Esej Haralda Laeuena zamieścimy w jednym z najbliższych O}ew . gd'
Taż L·
aOS'(lego. . .. l·IS I z K·
P rzy I oczony nrze} rOJu d· , . d eclwo }a'(
OJe SWla . L
mów .. Kultury". ąCe 3q stosowane melody "unowoczdniania" literalury "regionalnej.
150 RODAK Z POMORZA
NADESŁANE NOWOSCI WYDAWNICZE 151
O ostatmeJ książce z dziedziny literatury kaszubskiej nie ma dotąd
krytycznego omówienia prasowego. Byly felietony jakby ogłaszające i re- słownie od dziesiątek lat nie czyta swojej pięknej a umiłowanej mowy
w druku?
komendujące ją, a pochodzące niezawodnie z tego samego kręgu, co
wydawca, natomiast nie było i nie mogło być głosu ze strony Kaszubów C Pi~rwsze zbiorowe wyd~nie, w!ers.zowanych utworów Majkowskiego !
samych. A tylko Kaszuba znający i język oraz potrzeby kulturalne ludu albytelmk '!la . p.rawo oczek.lwac JakIegoś opracowania chronologicznego
nadmorskiego, dla którego Majkowski żył i tworzył, może w sposób o . przynaJmmeJ ugrupowanIa utwor?w w~dług rozwoju w duchu poety.
właściwy oceniać wartości i niewartości książeczki. Jest to "Aleksander ZamIast . tego c.haotyczn?ść chronologIczna I ani śladu linii rozwojowej.
Majkowski, Wiersze i Frantówci" w opracowaniu Leona Roppla. A~y zbIOrek ~Ierszy mIał wygląd bardziej kaszubski, są te nagłówki w
~okle kaszubsktm utrzymane. :-: Dobr~e, że. szata książki kaszubska, ale
Z jakimi myślami i uczuciami bierze do ręki tę książeczkę Kaszuba: Ja ~ to kaszubszc~yzna ! ZblOr "WIersze I Frantówci" (po kaszubsku
Tomik wprawdzie zawiera autentyczne wiersze Majkowskiego, ale moze . b~łoby ,,:Vlerzte e Frańto\~cz/,,) -:- po~ini~n p~zyczynić się do
w większości utwory z okresów polskiej twórczości Majkowskiego, a Posumęcla . naprzod sprawy tak wazneJ Jak Język I plsowma czyli do upo-
wierszy autentycznych kaszubskich jest zaledwie parę, pomijając wiersze ~ządkowama kaszubszczyzny w mowie i w piśmie. Tymczasem p. Roppel
pisane w pseudokaszubszczyźnie. - Istnieją bowiem dwojacy pisarze ka- l:st zna~y z, tego, że j~t z.wolennikiem ułatwionej kaszubszczyzny, że
szubscy. Są pisarze z regionów starokaszubskich, z autentyczną kaszub- !zgo z.asob .słow kaszubskIch. Jest nader. skromny. Ignoruje gramatykę ka-
szczyzną, albo przynajmniej znający ją. Do nich należy Majkowski stary, . u~klego Język~, ust~loną Jednoznaczme przez Lorentza, Genowę, Bro-
ten co napisał "Remusa". I są pseudokaszubscy pisarze, którzy już nie nlSC a etc. W . plSO':'nt t~,go tomika ~ofa ~ię o 100 lat do Derdowskiego,
władają mową ojców i nie mający szlachetnej ambicji jaką miał właśnie gdy problem Plsowm, dZls rozstrzygmęty, Jeszcze nie był zgłębiony
stary Majkowski, dojścia do kultury autentycznego języka. Lecz piszą Po?obno Wydawnictwo Morskie chce koncentrować w sw~ ręku
kaszubszczyzną "ułatwioną", zaledwie czasem przypominającą kaszubskie, wszyst~lch dawnyc~ aut~>r~~ ka~zubs~ic.h .. Ale niech Bóg broni Kaszubów
albo zgola czysto polskim dialektem literackim, a w każdym razie nie od takIch wydawcow, Jeslt pozIom Ich me będzie inny.
piszący dla Kaszubów i nie wzbogacający literatury kaszubskiej, za
Genową, Karnowskim Heykem, Majkowskim etc. Niezależnie od tego RODAK Z POMORZA
są dwie kaszubszczyzny w literaturze. Autentyczna stara, piękna i bogata,
choć niełatwa, którą sobie pisarz-Kaszuba, w braku kaszubskiej szkoły
podstawowej i szkoły literackiej musi przyswajać, a obok niej - pano-
sząca się pseudokaszubszczyzna, tak zwana kaszubiąca polszczyzna, która
częściowo nie zasługuje nawet na miano gwary polskiej, a jest uprawiana
dla łatwizny, dla odbiorcy niekaszubskiego, dla interesu, dla snobizmu,
dla dodania sobie kolorytu egzotycznego i z podobnych względów ubocz-
nych. A ponieważ Kaszubi weszli do przybytków literatury, 100 lat temu,
w przedstawicielu Derdowskim, który nie mógł i nie chciał być autorem
Nadesłane nOUJości
kaszubskim na miarę Heykego czy Majkowskiego, dlatego dotąd nieu-
świadomiony czytelnik uważa mowę i pisownię Derdowskiego za praw-
dziwie kaszubskie, czym nie są. I choć już od 50 lat północna autentyczna
UJgdaUJnicze
kaszubszczyzna zajmuje ów przybytek literatury, nie może ona doczekać
się wydania ani nabierać rumieńców. Czy ma być ona skazana na wyginię­
cie ? - Taka jest sytuacja i problematyka w literackiej kulturze kaszub-
skiej obecnie, i taki jest poziom wydawnictwa sporządzonego przez Biography oj Books in Polish or NIEBIESZCZAŃSKI (Adam).
L. Roppla. Relating lo Poland published Nolatnik z podróży. Str. 264.
Dla kogo ono właściwie jest? Chyba dla wąskiego kręgu inteligentów. oulside Poland since Seplember (!'Ia~!. Katoł. Ośr. Wyd. "Ve-
A nie odpowiada "zamówieniu społecznemu" ze strony ludu kaszubskiego. ISI, 1939. Compiled by Janina Tltas , Londyn, lipiec 1959, ce-
Ten lud pragnie przede wszystkim czytać Majkowskiego "Remusa" ,
Z ABIELSKA, Mag. Phił. De- na 15 sh.).
którego nie ma. Pragnie do czytania powiastek i obrazków z kaszubslciego Pb uty Librarian, The Polish Li-
RADZYMIŃSKA Oózefa). _§poj-
życia, w dobrej kaszubszczyznie. swoich pieśni w śpiewnikach, aby się rary. Vol. II: 1952-1957 and
przeglądać w bogactwie swojej mowy i melodii. Ale "wiersze Majkow- ~uPDlement to 1939-1951 (Nr rzenie na. brzeg. Str. 162 (Wyd.
-4175). Str. 556. Powielacz. Wydawmctwo Łódzkie Łódź
skiego ", a to niekaszubskie ? Nie jest przecież Majkowski lirykiem 1959, cena zł. 1 2 ) . ' ,
takiej miary, by jego wiersze nasamprzód musiały być na nowo wydane, ~yd. The Polish Library, Lon-
przed jego arcydziełem "Remusem". Obok nielicznych kaszubskich i kilku eOn on , 1959). SZ:MA~SKI (Antoni). Zły są­
przepięknych opisów morskich w języku polskim zbiór ten zawiera sporo d JER (M .-M.). L'alheisme s'l!d. ~Iemcy .1932-1939 w oś­
rzeczy nieaktualnych a także słabych, których nawet sam poeta z pew- ?l ' }eune Marx. Ses origines he- wietlenIU polskIego attache woj-
nością nie byłby wydał na nowo. Dlaczego wydano jego próby literackie g.e lennes. Pp. 384. (Ed. Librai- skowego w Berlinie. Str. 204.
i ćwiczenia stylistyczne, jakimi są jego tłumaczenia z obcych językóW 1195:hilosophique J. Vrin, Paris, (N~~ł: Kat. Ośr. Wyd. "Veri-
wzgł. wiersze monachijsko-berlińskie, a nie to, w czym Majkowski jest
i oryginalny i mistrzowski;> Dla kogo są wydawnictwa z funduszów spo- R.~~ )iSydorl. Księga rozbitków.
tas Jako tom XUV Serii Czer-
wonej "Biblioteki Polskiej"
łecznych: dla nielicznych szperaczy osobliwości czy dla ludu, który do- . 228. (Wyd. Czytelnik, War- Lond yn, lipiec 1959, cen~
szaWa, 1959, cena zł. 20). 15 sh.).
152 NADESŁANE NOWOśCI WY.DA WNICZE

BULAS (Kazimierz) and WHIT- rowej .. Krasiński Żywy", wyda-


FIELD (Francis j.). The Koś­ nej staraniem Zw. Pisarzy Pol-
ciuszko Foundalion Diclionary skich na Obczyźnie, B. Swider-
English-Polish - Polish-English. ski, Londyn, 1959).
Yolume I: English-Polish. Str. WóJCIK (Andrzej j.). The Te-
1037, (poland's Millenium Series. heran Conference ant the Odra-
Wyd. Mouton & Co, Hague Nisa Boundary. Str. 70. The
1959. Cena $ JO). essay prepared in fulfillment of
DANILEWICZOWA (Maria). the requirements for a Master's
Zmienne koleje przyjaźni (Zyg- degree at Columbia University.
munt Krasiński i Henry Reeve). (Nakładem autora, New York,
Str. 21. (Odbitka z książki zbio- 1959).

Londyn, I 1 października 1959


WYCIĄG Z PROTOKóŁU .. JURY KONKURSU
im. KAMILA NORWIDA W BUENOS AIRES Szanowny Panie Redaktorze,
z dnia 2 maja 1959 (Organizowanego przez K.A.P.P.A.) Książka .. Honor i Ojczyzna" gen. Rómmla tak w Kraju, jak i na
Sąd Konkursowy przyznał następujące nagrody: emigracji stała się powodem szeregu dyskusji i poważnych kontrowersji.
I-a Piotr Pawluczuk (pseudonim .. PAWNICZ") za lej p.t. ..Pol- Zaproszenie przez .. Kulturę" gen. W aclawa Stachiewicza, byłego
ka Weselna"; Szefa Sztabu Głównego z okresu omawianego przez książkę, było naj-
II-a Zygmunt Kozłowski (.. FIDELIS") za akwarel t pt ... Murzynka"; bardziej słuszne i pożądane, choć sam artykuł Generała musi budzie
III-a Karol Badura (.. ROMULUS) za akwarelę pt. ..Pejzaż Zi- POWażne zastrzeżenia. Wprawdzie gen. Stachiewicz zaznaczył, że .. mimo
mowy"; zaproszenia .. Kultury" długo zastanawiałem się czy mam w ogóle zabierać
IY-a Maria Seyda (.. HENRYK") za rzeźbę .. Małgosia" (gips ~ł?s w tej sprawie", uważał bowiem, że merytorycznie i co do formy
patynowany) ; KSiąŻka gen. Rórnmla zwalniała go od odpowiedzi.
Y-a Barbara Skoczylas-Nikischowa ( .. AZTEK") za olej .. Martwa W moim pojęciu nie jest 'to stanowisko słuszne. Problematyka poru-
Natura" ; Szona przez gen. Rómrnla, bez względu na jej formę jest tej wagi, że
YI-a Irena Sławińska (.. LIMBA") za ceramikę pt. ..Zaloty"; wYrnaga odpowiedzi i to przede wszystkim od żyjących jeszcze uczestnr-
YII-a Artur Popkowski (ELISABETH") za szkic olejny pt ... Ewa"; ków i kierowników na najwyższym szczeblu dramatu 1939 r.
YIII-a Alojzy Mazur (.. BANDERA") za olej .. Widok z okna"; Ustalmy kilka podstawowych faktów. Gen. Rómrnel w swojej książce
lX-a jerzy jurewicz (.. KRUK") za rzeźbę w .. Quebracho" pt. Prz~?stawił okres przygotowania do wojny, widziany oczyma inspektora
.. Fantazja na temat życia Norwida". armII, dowodzenie w czasie wojny na szczeblu dowódcy Armii Łódź,
a następnie rejonu obrony Warszawy. Gen. Rómrnel jest jedynym wyż­
Wyróżnienia: s~Yrn dowódcą w kampanii 1939 r., kt6ry od pierwszego dnia kampanit
Ludwik Wiechecki (bez pseudonimu) za akwerelę pt ... Stara War- ~z do kapitulacji Warszawy utrzymał łączność z podległymi mu wielkimi
szawa" ; Jkednostkami, zachował w całości wszystkie operacyjne dokumenty dotyczące
Czesław Czarnowski (.. DAL'" za olej pt ...Diuny"; ampanii, opierając na nich swą pracę, uzyskując po kapitulacji Warszawy
Nelly O'Brien de Lacy {.. EN") za akwarelę z Brazylii pt. .. Pejzaż"; od nieprzyjaciela zaszczytne prawo zatrzymania bocznej broni. Ile W tym
janusz Eichler (.. JAN") za olej pt. ..Fotograf" . d
bYło zasługi, ile szczęścia żołnierskiego, wz~ędnie przypadku, to w obecnej
. yskusji ma znaczenie drugorzędne. Gen. Rómrnel od 17 września pełnił
Nagrody ufundowali Pierwsza ($ (pezów) 10.000) i Druga ($ 5.000) JNako najstarszy walczący na terenie Kraju dowódca, faktyczne obowiązki
zebrane systemem składkowym wśród społeczeństwa polskiego w Argentynie aczelnego Wodza . jeżeli do tego dodamy, że Generał ma dzisiaj
Trzecia (.. Nagroda Moniki"), p. Stanisław Smoliński ( 4.000), następne: ?ą lat, że napisał swoją książkę w obecnej rzeczywistości krajowej, że dał
Związek Polaków .. DOM POLSKI" i Sekcja b. Wojskowych w Santa leJ tytuł .. Honor i Ojczyzna", że nie ma w niej ani jednego zwrotu wier-
Fe ($ 2.000), Związek Polaków w Argentynie ( 2.000), Klub Polski nOPOddańczego dla dzisiejszych okupantów Polski, że oddał w niej w pełni
w Bs. Aires ($ 1000), Stow. Inżynierów i Techników Polskich w Argen- zasług~ bohaterstwu i spełnieniu obowiązku przez wszystkich podległych
tynie ($ 1000), Stowarzyszenie Polskich Kombatantów i Stow. Lotnik6w mu żołnierzy, to sposób w jaki omówienie pracy gen. R6mmla potraktował
Polskich w Argentynie ($ 1000). gen ..Stachiewicz jest co najmniej w swej formie krzywdzący, a meryto-
Poza tym argentyńska fabryka .. Herrelco" ofiarowała aparat elek- rYCznie zupełnie nieprzekonywujący.
tryczny marki .. Horus " do technicznego wykonywania rzeźb wartości Z całej książki gen. Stachiewicz wybrał tylko - jak sam pisze:
ponad 5000 pez6w, a firma .. Intalador" (J6zef Gil i Ska) komplet narzędzi. .. Uwagi moje ograniczam do omówienia jednego tylko, ale szczególnie
154 LISTY DO REDAKCJI LISTY DO REDAKCJI 155

waż.nego ~. brzemi~nnego w skutki okresu - opuszczenia przez gen. Rómmla jeszcze gotowa, a uruchomienie jej wymagałoby szeregu dni, w których
swej armil, przYjazdu do Warszawy i objęcia dowództwa grupy Armii sytuacja Armii Łódź musiała się całkowicie zmienić i co się też stało.
Warszawa". Gen. Rómmel, który znał tylko fragmentarycznie przygotowania do wojny
~ ten s~osób gen. Stachiewicz uchylił się od odpowiedzi na kon- Tównież fragmentarycznie oceniał z kolei możliwości Naczelnego Dowództwa
kre~me postawione zarzuty przez gen. Rómmla, odnośnie przygotowania nie wiedział on, że Naczelne Dow6dztwo od pierwszego dnia wojny mogło
WOjny przez Naczelne Dowództwo i jej prowadzenia. Można mieć równiei wydawać tylko jeden rozkaz: "Zmykać szybko, niszcząc za sobą drogi
bar~~o poważne zastrzeżenia, czy "opuszczenie przez gen. Rómmla swej do nowej koncentracji" i tego właśnie jedynego, najmądrzejszego rozkazu
armil było szcz~gólni.e ważne i brzemienne w skutki", pomijając to, że Naczelne Dowództwo nie umiało na czas wydać, pogłębiając w ten sposób
m~my dw~ ~aśwletlema tego faktu: jedno gen . Stachiewicza, a drugie gen. wszystkie błędy, wypływające z tzw. pobożnych życzeń i związanego
Rommla. I Jego Szefa Sztabu, płk. Pragłowskiego. Co do brzemienności "l. nimi kordonowego rozrzucenia i podstawienia się pod zarznięcie niemieckie.
w skl!tkl, to nie 'przeszko~ziło to dywizjom wycofać się przez Puszczę Gen. Rómmel pisze, że w sytuacji jaka się wytworzyła uważał on, że
Ka~pmowską w reJo~ ~o?lma, ~ gen .. ~ómmlowi objąć dowództwa grupy miejsce Naczelnego Wodza bylo przy zgrupowaniu armii Pomorze, Poznań,
armil :v arsza';Va. Rowmez wer~Ja .0bJę<:la t~~o dowództwa P?da':la przez
gen. Romrnla I przez gen. Stachlewlcza Jest rozna : Gen. Stachlewlcz chce
Łódź i ten zarzut pomija gen. Stachiewicz milczeniem. Być może, że w
ten sposób Naczelne Dowództwo uratowałoby honor, nie uniknęłoby jednak
przekonać czytel~ika! że się w nominacji pomylił i, że to on ją zrobił. Sedanu. Wreszcie, gen. Rómmel wykazuje - i moim zdaniem zupełnie
J.est . to p~ob~le Jak poprzedni fragment nieprzyjemny, ale znaczenia słusznie - absurdalność zwrotu zaczepnego znad Bzury. Z wrot ten dał to,
fak~ycz~ego I historycznego, wbrew temu co sądzi gen. Stachiewicz, nie czego należało oczekiwać: bezcelowe zniszczenie Armii Poznań. Wyco-
posiadaJący. fanie w całości Armii Poznań w rejon tr6jkąta Modlin - Warszawa -
Wracaj~c do spraw bardzo poważnych zawartych w książce, pierwsza Zachód Puszczy Kampinowskiej mógł pozwolić na poważniejsze związanie
to ~prawa meprzygotowania wojny politycznie i wojskowo. Gen. Rórnmel większych sił niemieckich. Z goda Naczelnego Dow6dztwa na zwrot za-
stwierdza, że nie było planu wojny. Gen. Stachiewicz, odnośnie wszystkich czepny gen. Kutrzeby jest tylko jeszcze jednym dowodem więcej, że
mery~or~~znych ~ar~utó~ gen. Rómmla, chowa się za pracę "Polskie Siły Naczelne Dowództwo, po zaskoczeniu początkowym, nie posiadało żadnej
ZbrOjne , o ktorej pisze: "Zostało opracowane naukową metod ą pod- idei co zrobić by sytuację poprawić, i żadnej wiary, że coś pozostaje
stawowe dzieło 'POLSKIE SIŁY ZBROJNE W DRUGIEJ WOlNIE do zrobienia.
Ś.WIĄTOWEj, tom . I. Ka~pania ~rześniowa' ", sugerując czytelnikowi Przy omawianiu książki gen. Rómmla gen. Stachiewicz zapomniał
meznaJącemu tego dZieła, me tylko Jego naukowość, ale doskonałość nie o rzeczy najważniejszej : gen. Rómmel mó gł przegrać bitwę, Naczelne
dodaje jedn.ak przy ~ym, że część podstawow~. tego dzieła, dotycząca Dowództwo mogło przegrać wojnę, jest to wielka różnica! Gen. Rómmel
przygotowama do wOJny, oparta była na relaCji pisemnej gen. Stachie- - jak już zaznaczyliśmy - być może dzięki szczęściu żołnierskiemu bitwy
w!cza. i. długich jeg,~ dysku.sji z red:,;ktorami i kierownikami I. tomu. Przy- nie przegrał, on zresztą jedyny poza gen. Klebergiem w tej wojnie. Nikt
mlOtmkl "nal!kowy '. "oblekty~ny w tych warunkach na pewno uważ­ nie może mieć Wątpliwości, że Naczelne Dowództwo wojnę bezapelacyjnie
nemu czytelmko~1 me. mogą Się nasu~ąć. Dla I!-Idzi. poważnie studiuj~­ w 1939 r. przegrało. jeśli historia obciąży jakimiś przewinami gen. Rórnmla,
~ych przyczyny I przebieg naszej klęski 1939 r. Jest JUŻ sprawą zupełme . to będą one niewspółmieme do odpowiedzialności Naczelnego Dowództwa .
J.asną, .że .kampanię zaczęliśmy bez planu wojny, a wyłącznie z pobożnymi Książkę gen. Rómmla uważać musimy, za poważny wkladnistoryczny
zyczen~aml, co do których również gen. Rómmel zajmuje krytyczne dla odtworzenia przygotowań i przebiegu kampanii 1939 r. Ewentualne
stanowiska. błędy czy braki gen. Rómrnla, to też dorobek epoki, w której przygotowywał
~en .. Ró~e1 pisze, a jego Szef Sztabu rozwinął to szczegółowo, że się on do wojny.
poboz.ne zycze!1la w stosunku do Armii Łódź nie miały sensu, a poza
~ym, .ze były mewykonalne. Gen . RÓf':lme.1 w:>:suwa bardzo poważny zarzut, Łączę . wyrazy szacunku poważania
ze me dano ~u prz~zeczonych S Wielkich Jed~os~ek i do ~ak niewyko-
n~lnego zadama, . a ze .~trz~a.ł tylko ,3. P.rzYPlsuJe to całkiem logicznie A.K. KĘDZIOR
meprzeprowa~zenlU ~ob.JlzacJI I meukonczemu transportów koncetracyjnych.
S.kar~y Się, że me znał zupeł.nie myśli przewodniej obrony w stosunku
do Niemiec, co zresztą pośredmo potwierdza gen. Stachiewicz, pisząc,

Londyn, 28 września, 1959 r.
że .. ~en. Rórnmel "wymyśla fakty i przypisuje Naczelnemu Wodzowi
opl~le, z~miary i. decyzje... Opierając się jedynie na fragmentarycznej Szanowny Panie Redaktorze,
znaJomoścI położema, nie znając - sytuacji ogólnej, przesłanek i warunk6w
na podstaWie kt6rych Naczelny Wódz pobierał decyzje". Z prawdziwą przyjemnością przeczytałem w Pańskiej "Kulturze"
Au!orytat~e, stwier~.zenie pr~ez Szef~ Szta~u q.ł6wne,!o, że przy- nr 143 doskonałe uwagi p. Wacława A. Zbyszewskiego o "Voice of
gotowame dowc?dcow. armII. do wOJn.J ~ Niemcami opierać Się mogło na America".
fragmentarycznej znaJomoścI położema Jest czymś w historii wojen tak " Paroletnia, jak wywnioskowałem z tekstu, praca Autora w tej insty-
~ezpr~yk!adne, że n.a wiele lat służyć ono będzie jako przykład najdalej tuCJI, była dlań bodajże bardziej owocna, niż również paroletni staż w
Idącej mekompetencJi na szczeblu Naczelnego Dowództwa. naszym MSZecie. Obserwacje i sformułowania dotyczące przygotowania
. Gen. R6mmel, stawia --:- ~oim zd~niem - z!-lpełnie niesłuszny zarzut, or~z "podania" programu radiowego są znakomicie przejrzyste i - jak
ze !'Iaczeln~ Dowódz~o me mterwemowało na Jego froncie, nie kierując ~I się wydaje - prawie bezbłędnie trafne. To, co np. Zbyszewski na-
na Jego odcmek ArmII Poznań. W tym okresie Armia Poznań nie była Pisał o spikerach, powinni sobie odczytywać, przynajmniej 2 razy dziennie,
156 LISTY DO REDAKCJI LISTY DO REDAKCJI 157

spikeny polskich audycyj BBC (oczyw~ście, J?oza uznaną gwiazdą spiker-


ską - Józiem Opieńskim). Jako wleloletm, wytrwały słuchacz tych P.E.N. CLUB A PRAWDA
audycyj, mogę coś o tym powiedzieć. (Na marginesie zarzutów Józefa Mackiewicza)
Do Zbyszewskiego oceny programów France Un - Paris Inter i tego-
co napisał o wspaniale żywych pięciominutówkach Jean Noche - nic Poczuwam się do obowiązku odpowiedzi na wystąpienia p . Józefa
dodać, nic ująć. . . Mackiewicza w sprawie pominięcia prawdy na Kongresie P.E.N. Clubów
Niemniej wydają mi się słuszne stwlerdzema Au.tora o.. stosunku w Frankfurcie, przy jednoczesnym wystąpieniu jego z P.E .N. Clubu . Mam
amerykańskich "boss'ów" do tzw. "locals": :Są w tej relacji akcenty bowiem wrażenie, że p. Józef Mackiewicz niebezpiecznie uprościł sytuację
więcej niż smutne i... raczej trudne do pOJęcia. mówiąc, że "P.E.N. Club wyraźnie unika pnyjęcia do wiadomości pow-
W tym samym nr. "Kultury" zupełnie znakomita "Podrói do szechnie znanej prawdy o komunistycznej rzeczywistości , którą dziś zna
Portugalii " Tadeusza Nowakowskiego. . . już na pamięć byle uczniak".
Korzystając z okazji, parę słów o bardzo ostatnio. płodn~ w pls~r­ Sam fakt istnienia w ramach federacji P.E.N . Clubów ośrodka pisarzy
stwie emigracyjnym płk. dypl. Aleksand.rze Pragłowsklm, ktory w teJ~e na uchodźstwie, który korzysta z pełnych praw członkowskich , jako jedyne
Pańskiej "Kulturze" ogłosił wysoce Ciekawy ar.t.rkuł pt. "Kampama wielonarodowe i wielojęzyczne ugrupowanie w zespole ośrodków narodo-
Wneśniowa". Jest ta praca b. szefa s~tab,! .a~1l gen. dyw. Juh;,sza wych i jednojęzycznych, jest wymownym dowodem, że P.E.N. Club praw-
Rómmla, jak gdyby pendant. d~ głośn~} kslązkl generała, wydanej w dę o k?munistycz!le.j neczywistości . p~yj'ł.ł _ nie ty!ko do wiadomości, al,e
Warszawie pt. "Za Honor I Ojczyznę . że wyciągnął z mej praktyczne wmoskI. Uznawame P.E.N. Clubu Eston-
Podobnie, jak pny czytaniu tej książki, czytaj~cemu artykuł ,,~am­ skiego na emigracji, Koreańskiego (Korea Południowa), dwóch centrów
pania Wneśniowa" nieodparcie nasuwa si~ pytam e : dlacze.go, .wldząc chińskich (F ormoza i Hong-Kong) jest dalszym dowodem pneclw ogólni-
i wiedząc co się dzieje w CISZ'u - g~zle płk .. Pragłowskl zajmował kowym zarzutom p . Mackiewicza.
wszakże wysokie i odpowiedzialne stanowisko ~. me sk~~zystał on ~ b?- W tyglu swoich ogólników i inwektyw utopił p. Mackiewicz piękną
dajże najwyższej formy dopuszczalnego ~ tabeJ sytuaCji protestu I..m.e i odwainą rolę jaką w obronie wolności i prawdy, w interesie pisarzy
podał się do dymisji ? S~iadomi .t a. ~ I e. g o kroku a~tora, dZI,sl !l1 wę~ers kich przede wszystkim, odegrali np. na kongresie P.E.N. Clubów
czytalibyśmy - tak mi Się pnynaJmmeJ zdaJ~ --: "Kampa~lę \ynesOlo- w Tokio delegaci P.E.N. Clubu z Polski. Ten polski . P.E.N. obchodzi~
wą" z zupełnie innym uczucie.m. Z.astrze~am Się: ,lestem ~ywlłem I spra~y niedawno 25-lecie prezesury Jana Parandowskiego, którego obecność w
wojskowe znam tylko z WOjny (Ja~ memal kazdy. ~ęzczyzna w m.OIm Frankfurcie jako honorowego wraz z Marią Dąbrowską gościa Kongresu,
kraju). Być może, że protest w formie prośby o dymiSję w naszym WOjsku była jednym jeszcze przykładem, że kurtyny podziałów i dzielących ludzi
się nie praktykuje. przepaści nie zawsze przebiegają w literatune tymi samym drogami, co
w polityce.
Proszę pnyjąć, Szanowny Panie Redaktone, życzliwe pozdrowienia Nie mam miejsca aby punkt po punkcie przedyskutować opinię oraz
oceny p. Mackiewicza. Wspomnę jednak że wbrew wrażeniu jakie wynieść
Włodzimierz V. POPLA WSKl moina z jego listu do Przewodniczącego Kongresu P.E.N. Clubów wiele
z tego, co mogło być powiedziane w Frankfurcie pneciw "odwieszeniu"
P.E.N . Clubu węgierskiego, zawieszonego w swoich prawach na Kongresie
• w Tokio, zostało powiedziane w trakcie zarówno dyskusji na posiedzeniu
Egzekutywy, jak i na plenum następnego dnia. Pnemówienia delegata
Sutton Coldfield, 28.9.1959 r. Austrii, a następnie p. George Paloczy-Horvatha jednego z kolegów uwię­
zionych na Węgnech pisarzy, były głosami sumienia nie szczędzącego
Szanowny Panie Redaktorze, obecnym prawdy i przestrogi pned konsekwencjami tego posunięcia. Zo-
stało ono mimo to przeprowadzone w głosowaniu ogólnym głównie dlatego,
W artykule .. Kampania W!Ześnio~a" ("K~}tur< nr. 143) pisze że większość dążyła do wyczerpania wszystkich środków groźby oraz prośby,
płk. Pragłowski. : "polska ~ie miała a~1 produkCJI, ~m . zapasow spnętu aby pomóc uwięzionym kolegom . Nikt jednak nie mógł i nie miał prawa
wojennego". Nie wie on WięC o tym, ze w Polsce Istnl.ał wcale mocno Uważać przywrócenia P.E.N. Clubu węgierskiego do praw społeczności
rozbudowany, jak na nasze możliwości, pnemysł wOJenny. .Znaczna międzynarodowej, jako zamknięcia sprawy ani zakończenia obrachunków
część spnętu, z jakim Pol.~ka w .1?39 r~ku wkro<:z~ł,,: do wOJny,. oraz ~a postępowanie re~ymu Kad!lra wo~ec pisany. Spra~a ta j~~ otwarta
cała amunicja były produkCji polskieJ. Istniały .równlez I . zapasy wOJenn~, I będzie z pewnością pnedmlotem me tylko dalszych tnterwencJl P.E.N.
nie~byt może obfite, ale na pewno wystarczające na pierwsze tygodOle Clubów, ale jednym z naczelnych tematów obrad następnego Kongresu
w Brazylii, tym bardziej, że znana już jest negatywna reakcja węgierskiego
wOJny., . b ł Ministra "Sprawiedliwości" na telegram Egzekutywy w obronie uwięzio­
Można dyskutować na temat, CZ,! na~z pn~m~sł I nasze zapasy y y
dostateczne, ale po prostu negować IC~. IS!Oleme Jest dowodem. tak ~om­ nych pisany.
pletnej ignorancji, że po prostu dyskwahflkuJe ona pik. Pragłowsklego, Jako Jak się okazuje, łatwo niestety rozdzierać szaty nad losem pisany w
krytyka . więzieniach komunistycznych, samemu mieszkając na zachodzie; o wiele
trudniej zrobić coś takiego, co by im mogło pnywrócić wolność.
Łączę wyrazy głębokiego szacunku. Poświęcenie groźbie komunistycznej większej niż dotąd U\~aj!i ze strony
Tadeusz FELSZTYN pisarzy wolnego świata jest słusznym zaleceniem ze strony p. Mackiewicza.
LISTY DO REDAKCJI 159
158 LISTY DO REDAKCJI

. Narodowy nasz gestykularz obfituje: ni.estety w podobne akty zniechę­


Tym bardziej słusznym, że posiadamy dowody, iż zagadnieniu tej groźby celll.a albo wręcz rozpaczy. Obawiam Się Jednak, że reakcja którą objawił
poświęcają sporo uwagi niejedni pisarze zza żelaznej kurtyny, w Polsce. k":OI~ gestem p. Józef Mackiewicz nie służy sprawie wolności w interesie
a nawet w Rosji. chociaż Rosja do organizacji P.E.N. Clubów nie należy . toreJ zdawało się że występuje w tym wypadku autor "Drogi' do nikąd".
P. Mackiewicz demaskuje P.E.N. Club jako platformę komunistycz.
nych wpływów albo działania na ich korzyść, dając jednocześnie zadzi- Aleksander fANT A
wiający wzór postępowania wobec niebezpieczeństwa o którym pisze. wy-
cofuje się bowiem z pola. na którym mógłby spotkać się lub zmierzyć ze
swoimi przeciwnikami.
Pnypomnę pny tej okazji. że honorowy członek londyńskiego Cen-

trum Pisarzy na Uchodźstwie, Salvador de Madariaga. świetny pisarz i mów-
ca. nie przyjął zaproszenia na Kongres mimo że miał być gościem hono- Londyn, 11.10.1059 r.
rowym w Frankfurcie, napisał natomiast list tłumaczący odmowę pny-
jazdu obawą, że mógłby użyć zbyt ostrych słów na potępienie rezolucji Szanowny Panie Redaktorze l
Egzekutywy za przyjęciem węgierskiego P.E.N. Clubu.
Witold Gombrowicz jakże słusznie wyraził zaniepokojenie obecnym
List ten odczytany został dwa razy w czasie zjazdu ku rosnącemu stanem " Wiadomości" .
zirytowaniu obecnych. Irytacja wynikała z tonu listu, w którym wybitny nad YI swym liśc.ie. ~an Roztworowski ~awet nie próbuje zastanowić się
pisarz zdawał się traktować swoich kolegów po pióne jako ludzi niezdol- l~tOtą tych clęzkich ~arzutów (podejrzewam. że ich po prostu nie
nych do wysłuchania ostrych uwag czy nawet potępień. Ogólna opinia ~:zumle): Krytykę zbywa Igr~szką. Jakżeż to typ.owe ! To ślizganie się
tych którym aplikowano tekst tego listu w pnekonaniu, że jest to silny argu- bl?Owlenchm, . to brylowame, te wtręty autobiografIczne i wycieczki
ment pneciw przyjęciu rezolucji węgierskiej. wyrażała się w poglądzie. oso 1St'?, ta lawma słów, byle tylko nie odpowiedzieć neczowo na
że jeśli p. de Madariaga ma w tej materii coś istotnego do powiedzenia, postawIOny zanut.
literackim i ludzkim jego obowiązkiem było być w Frankfurcie i wziąć t k .~ajcharakt,?rystJ:'czniejsze może są wrażenia z lektury "Trans-Atlan-
udział w dyskusji. poprzedzającej głosowanie. Jeśli p. Mackiewicz uważa, y u '. C~ytel~lIcy ~ współpracownicy "Wiadomości" wychowują się na
że P.E.N. Club nie zna całej prawdy. albo że jej nie mówi. obowiązkiem ~s~fzle, ~17 hteratur,a to rO~TY':"ka, . kabaret. 'przebój! akrobacja i anegdoty
jego jest o tę prawdę walczyć obecnością a nie odwracaniem się na pięcie I.e mozl,.we sprosne) z zycm pisany. Kiedy WięC pojawia się dzieło
i zatrzaśnięciem drzwi na sytuację w której ostatnie słowo nie zostało ~~~fnaln~ I waż~e dostaj~ ch.oroby mor~kiej, skrętu kiszek. zawału serca,
bynajmniej powiedziane. dod o~ slei>?ty I chowaJą ~Ię za tuzmkowymi felietonami, które, dla
Przykładem jak można było bronić zasad P .E.N. Clubów w związku ama sobie otuchy, mianUją "szczytem kultury literackiej".
z tymczasowymi postanowieniami odnośnie oficjalnej delegacji z Węgier
była zwołana, dzięki inicjatywie Centrum Pisarzy na Uchodźstwie, konfe- Łączę wyrazy prawdziwego szacunku.
rencja prasowa w przeddzień zakończenia Kongresu. Przewodniczył Stephen
Spender w asyście Ralpha Ellisona ze Stanów Zjednoczonych (Munyna) Adam CZERNIA WSKI
i dr. Aziz Ahmada z Pakistanu. Zaproszenie pnyjęli wszyscy korespon-
denci prasowi obecni z okazji Kongresu w Frankfurcie.
Zagadnienie węgierskie referowali pnede wszystkim koledzy uwięzio­
nych pisany Węgrów, znający je o tyle z bliska, że sami spędzili w wę­

gierskich więzieniach po kilka lat. Mimo głosowań frankfurckich pozo-
stają członkami P .E.N. Clubów. Paryż, dnia 12.10.59.
Obecni byli także pnedstawiciele francuskiego komitetu w obronie Szanowny Panie Redaktone,
Tibora Dery. komitetu który w swojej dokumentacyjnej broszurze o losie
pisarzy węgierskich przedrukowuje m.in. wiersz Adama Ważyka o Wę­ kt, Łbdziłe~ się, ż 7 ~da mi się utrzymać chociaż jedną oryginalną cechę,
grach, uważając że najbardziej wymowne głosy w obronie wolnej twór- ni~rb J m~le w.yrózmła spośród n.'?5 z y Rodaków a mia~owicie, że nigdy
Wy ' kę ę p.. sał hs.tó~ .do RedakCJI. Tymczasem okaZUje się, reguła ta
czości odezwały się i odzywają nadal po tamtej stronie żolaznej kurtyny.
Jąt ów ~lIe znosI I hst p. St. SzwaJcera w numerze 9/ 143 KI"
Różne mogą być poglądy na organizację tego typu co P.E.N. Cluby Zmusz a. mme d o ma ł ego sprostowania a mianowicie : " u tury
i na sposób w jaki przestrzegają one. albo reprezentują własne zasady. się n~ki jestem wydawcą )ego ~.siążki pt. ,!PLAN X". Książka ta ukazała
Trudno jednak wymagać od organizacji pisarzy aby w konfliktach naszej
Przes kodad~m aut?r~. " Llbe.lla pnYlęła Ją do spnedaży komisowej . Na
współczesności rozdzierających sumienia na całym świecie nie szukano drogi z zle do Jej sprzedazy StOi wyłączme brak amatorów.
rozwiązań popnez dyskusję, w której dochodzą do głosu różne racje i różne
"PI Pan r~aktor Giedroyc:: mógłby w tej samej miene zabronić spnedaży
metody myślenia i gdzie może się zdanyć przegranie bitwy o swoją inter- anu X co p. SzwaJcer spnedaży "Kultury".
pretację prawdy, co nie znaczy bynajmniej, że trzeba dlatego poddawać
się rezygnacji i uznawszy wszystko za stracone, zostawiać pneciwnikom Łączę wyrazy szczerego szacunku.
w poglądach wolne pole i poczucie że zwyciężyli. Zastyganie w pozie
protestu gdy cały świat pneżywa głębokie wstrząsy i pnemiany jest na
K. ROMANOWICZ
Dyrektor Ks ięgarni "Libella"
pewno najmniej skutecznym sposobem wpływania na ich pnebieg.
KlJlTIJRA
REDAKTOR : JERZY GIEDROYC
160 LISTY DO REDAKCJI
Adres Redakcj i : 91, Av. de Paissy, Maisan.·Laffitt. (5 ....,-0.•
Teletan . 962 19-04

Monachium, 30 września 1959r.


- Prenumerato
PRZEDSTAWICIELSTWA Egz. poj.
1/2-roczna Roczno
Szanowny Panie Redaktorze,
Gdy ukazała się moja książka "Rok złych wróżb" miałem nadzieję, St.~F:aY~~ POLUDt'lIOWA : Janusz Kruszynski, 54, 15th 3 sh. 9 d. 21 sh. 42 .h.
że wywoła nie tylko oceny krytyczne, lecz uzupełnienia faktów, które ARGE~ urst, Johannesburg .... . .... .. ..... ..... .
na gorąco notowałem przed laty. Istotnie, ukazało się zarówno w prasie Serrano T Yt'l6A : Tadeusz Dabrowskl, cLibrerio Poloco_ , 39 pesos 234 pesos 468 pesos
emigracyjnej jak krajowej sporo recenzji i głosów o książce. Nie zwykłem AUSTR20 7 , Buenos . Aires . .. . . .. ...... .. .. ... ... .
polemizować z recenzentami. Ale tym razem - jeśli Pan Redaktor po' House R ALlA : • Ylstula - (Australia) PTY Ltd., Doking 5 sh. (o) f: .A.1.7 .6. f:.A .2. 12.f-
BEL~I owson Place, Sydney .. ... .... .. ..... . ... . .
zwoli _ chciałbym kiedyś odpowiedzieć na łamach "Kultury" moim
krytykom ~rajowym, zwłaszcza niektórym.
Csaky i\ I KONGO BELG. : Janina Korab Br%o%owska-
konto' po 't Square Sainctelette, app. 2, Bruxelles Nr 180 trb. 320 trb .
We wrześniowym numerze "Kultury" ukazały się doskonałe wspo- cz owego 7315-20 ' 35 trb.
mnienia Stanisława Sępa-Szarzyńskiego pod tytułem "Trop legendy". r. BI~~ZYLIA : Prenumeraty ~'r~~i";~j~' ': ' ;~Ii~ '~~r~i~"k'a'
Tym cenniejsze, że napisał je jeden z czynnych uczestników tak zwanego Kietli~fkva ~ Ol (J . Botonico) , Rio de Janeiro ' Zafl~
"podziemia londyńskiego", które skupiało w swych szeregach co gorętsze Swirsk a, v. Batel 15 14, Curit ibo Porana; jadwiga
BRYT o, rua Maranhao 213 , Sao Pau lo ... . .. . ... . . .. dol. om . 6 dol. on'
elementy, opozycyjnie nastrojone wobec generała Sikorskiego i jego oto- da), Ro;,,:-:RYK~ WSC!ł0D. (Kenya, Tanganyka, Ugan-
czenia. Cieszyłbym się gdyby "Trop legendy" zachęcił innych uczestni- FRANC Krohkowskl, POBOX 5979, Nairob i, Kenyo 3 sh. 9 d . 21 sh. 42 sh.
ków tego opozycyjnego ruchu do napisania wspomnień. Suma ich stwo- JA : • Libella -, 12, r. St-Louis-en-I'lIe, Poris-4 250 fr. 1.300 fr. 2 .600 fr.
rzyłaby ciekawą dokumentację dla badaczy wojennego okresu naszych HOLAt'lOIA . T
Ąrnsterd Z . . S"P'' Ie"yns k'l, Ruysdoelkade 5
dziejów emigracyjnych. t.b.v.S. J'538 ' Tel. : 716080. Nr Konta pocz. 13500 ~ 12 fI. hol. 24 fI. hol.
KAt'l ... ...... . ... . .. . ... ... . . ..... . .. . . . 2 fI. hol.
io ADA : M. Jaxa-Debleka, 221 Howord Park Av.
Łączę wyrazy szacunku u ś cisk dłoni. W rontT o 3, Ont. lub c / o Polish Yoiee, 1089 Queen St'
N.b oronto Ont.; K. Krokowsko, 3445 Marlawe Av '
Tadeusz KATELBACH dOI';s~ie G., Montreol/Queb., Tel. : HU 8-5224; H.R. Ra'~
0829 ' 'y l07 , Rose Park Drive, Toronta/ Ont. TeJ. : HY-
Mon '. atr,! Tra de, 273 1/2 Selkirk Av., Winnipeg 4
• Ont.;' T~ Z~la%kowiee " , 1475 Queen St. W., Toronto 3:
Indian Rld' LE 1-2491 ; Roman J. Sas-Bobe%ynski, 64
MEK ., Toronto 3, Ont., TeJ. : LE 4-1 407 ..... . . 75 cent 4 dol. 6 dol
ERRATA dep 1 SYGK : Yietor Stanislawskl, Av. Libertad 1350
~ , uada lojara, Jol. Tel. : 49855. ' 75 cent. 4 dol. 6 dol.
.,IEMCY
lerstr. 7/1'. St . M'k" I lelu k , (13b) Munchen 45, Gablon-
W książce prof. Wacława LEDNICKIEGO pt. Glossy Krasińskiego. t'lORW ......... . ....... .... ... . ............ . 2,50 DM 13,50 DM 25 DM
do apologetyki rosyjskiej, która ukazała się w ub . miesiącu jako tom XLV WAJ EGIA: Br. Lubinski, . Moss. Kongesgt . 2 ...... 3 oh. 9 d. 21 sh. 42 sh
Biblioteki "Kultury" zauważone zostały następujące pomyŁki, które ni- SZ
Geneve TC.~RIA : Mona Wasung, 6, rue des Li las
niejszym prostujemy: SZWEC/ ' : 33 3420, Nr konta poczt. 1.14431 ... .' 2,50 fr. I. 13,50 fr . 5. 25 fr. •
Na str. 8, wiersz 14 od góry - skreślić słowa "tylko te". StoCkhol A : Red. Norbert Zabo, Kallskarsgotan 3 / IV
m 18 kor. 33 kor
Na str. 19, wiersz 14 od góry - zamiast: granicy rosyjsko-niemieckiej" ĄV~'S~ba:n ·W: · Bi·e~i.~;;si.i: .;
G;;i :P~bl :
:; 'i96 . Sh~;id~~
winno być "granicy francusko-niemieckiej". 121 St MY' N.Y., S. Oobe%ynskl, Almo Shipping Co
Na str. 35, wiersze 21 i 22 od góry - zamiast "Wszystko, co ma Się OSsetyn~ki or~O ~~, New York 9, N.Y.; L. Dudare":
Dzio k' . - st reet, Brookly n 20, N.Y.; S.
skończy się tak" - Winno być: "Wszystko, co ma się skończyć, M.K. rezł owskl, 40<:'9 W., 23rd St. , Los Ange les 18, Cal.;
kończy się tak". Mass.; Tzi ewanowskl,. 51 Reservoir St. , Cambridge 38.
Ohio. Tei ~opaekl, 1253 Hathoway Av., Cleveland 7
"'ood Av ' T -1.2305 ; Ch. M. Kretowie%, 2109 Robi n ~
ierrace ·,U ?Iedo 2, OhIO ; Y.B . Kwast, 376 Walli ngford
1136 Mil e
St. Sa~ta nt n , N.J .; A . . PleS%e%ynski, 202 5 Monterey
arbaro, Ca hf.; Pohsh Amer. Book Co,
IrnpO'tingw"Coke7 Av., Chicogo 22. 111. ; The PoJlsh Book
E. Po ' ,ne., 38 Un .on Sq., New York 3 N Y .
Londyński korespondent "Kultury~: : Juliusz MIEROSZEWSKI. 2419 sY M~~k, .5 95 Fill m?re Av. , Buffalo 12, N.Y. ;' Pr~e~',
11 Gainaborough Road, London. WA . - Telefon: CHIswid 1860. 17932 Va p~s St ., PhIlade lphio 25, Po.; K. Tro/anowskl
W BR; yke, Detroit 34 Mich. HI. T W 2.0890. 75 cent. 4 dol . 6 dol
Cena ogłoueń: cała Jtrona 20.000 fra., 1/2 strony 10.000 frs. Bottersea Ć~NI~ : • Gryf - Pub licatian Ltd., 169-17 1
. ""LOCHY ~rc Raad, London, S.W. ll . . ... . ... . ... .'
(Ul tekście +- ~%; okladka + 100%). Int 12 R . Alr;ksander J. Mikueki, Viole Parial i 124
3 h 9 d
s . . 21 sh.
42 sh
~ oma . Tel . : 87-10-27 ........ .. ........ . . 300 lires 1.750 Ii res 3.000
WlIdawca: Edition et Librairie "LIBELLA".
12, rue St·Louis·en.l'I1e, Paris (4' )
W hajach
200 me
frs półrocz~40()"r
ch
pren,umprata J,U w<: Fr~ncji. plus kOłZty porta
Direcleur-gerant: Mme Christiane Karaaiewicz .
Należno' F " rs łrocznle rzesy ka pojedynczego numeru: 35 frs .
Depót Ugal: 4 trimestre 1959 SCI we rancJI wp acać można przekaz dr
Je,,, GIEDRO'C 91 cm pocztowym na a ea :
• • Annue de Poi"y, Mai,ol.. -Lattltte (S .-et-O .I
C.C.P. PARIS 7585-94
lVowoAei
BIBLIOTEKI /I KULTURY"
Już sq w sprzedaży:

TOM XLV
WACŁAW LEDNICKI

Cena egzempIana 400 En (6 sh.. , 1.(0)


TOM XLVI
ABRAM TER C

ANONIM

CO TO JEST REALIZM SOCJALISTYCZNY?


Podziemna literatura sowiecka w pnekładzie J6zefa Łobodowskiego
z pnedmową Gustawa Herling-Grudzińskiego.

Cena egzempIana 700 En (lO sh. , 1.50)

24, !Ue
ImDrimerie RICHARD.
St'phenson. Poris (XVIII'),
Cena 250 Irs.

You might also like