SPR Word

You might also like

Download as pdf or txt
Download as pdf or txt
You are on page 1of 4

Ćwiczenia praktyczne Word

1. Utwórz dokument tekstowy w programie WORD, nazwij go:


Imię i nazwisko-SPRAWDZIAN
2. Skopiuj do tego dokumentu poniższy tekst i odpowiednio sformatuj go:

Jak powstają nazwy modeli? Największe wpadki producentów

Kiedy Manfred Gotta jest z nim sam na sam , chce go obserwować , spojrzeć mu w oczy . –
Auto ma swoją twarz , ma duszę – stwierdza, opowiadając o swojej pracy . Aby je zrozumieć,
musi z nim pobyć. “ Pozwólcie mi zostać z nim przez dwadzieścia minut – mawia. – Wtedy
będę wiedział więcej “.

Gotta nadaje samochodom nazwy. Musi wiele wiedzieć o danym pojeździe, skoro ma z
bezimiennej blaszanej karoserii uczynić markę. Nadać jej nazwę, taką jak Smart, Vectra czy
Twingo, która obdarzy auto czymś w rodzaju tożsamości. Da mu własny image, twarz.

Nazwa auta jest decydująca dla jego sukcesu. Są takie, które koniec końców przesądzają o
tym, czy wehikuł sprzeda się, czy też poniesie klęskę. To właśnie sprawia, że cała rzecz jest
tak trudna.

Pojawiają się coraz to nowe samochody, nowi producenci, technologie. Pojazdy niszowe,
wersje sportowe i konstrukcje specjalne – jeszcze nigdy na rynku nie było tyle modeli, co
obecnie. Są ludzie, którzy uważają, że łatwiej jest wyprodukować auto, niż wymyślać wciąż
kolejne nazwy.

W 2013 roku na całym świecie skonstruowano blisko 65 milionów samochodów, w


najbliższych latach osiągnięta zostanie granica 100 milionów. Ponieważ na rynek napływa
coraz więcej pojazdów z coraz większej liczby krajów, pomysłodawcy nazw zaczynają
powoli dochodzić do granic własnej wyobraźni.

Dawniej pojazd można było nazwać Mustangiem, tworząc, całkiem przy okazji, nową ikonę. I
tym samym miało się spokój nawet na dziesiątki lat. Teraz, gdy przeminął czas wielkich ikon
i co tydzień gdzieś na ulicy pojawia się nowe auto, wynalazcom zaczyna już brakować nazw.
Dwudziestominutowe rytuały Manfreda Gotty są więc, można by rzec, spotkaniami
brzemiennymi w skutki. Tak jak w przypadku Twingo.

Samochody są trochę jak ludzie

Gdy kilka lat temu po raz pierwszy stanął przed nim mały renault – o oczach jak spodki,
zadartym nosie i miłym uśmiechu – przyszła mu do głowy ta dziwna nazwa. Bo z autem
–stwierdza – jest trochę tak, jak z człowiekiem, “ma oczy i tyłek”. Dlatego jest wielu
właścicieli, którzy zwracają się do swego pojazdu jak do osoby, mówią do niego: “stary”,
“grubasku” albo “pijaku” czy “ślicznotko”. Imię musi koniecznie pasować do samochodu –
twierdzi Gotta – w przeciwnym razie cała sprawa nie zadziała.
Producenci aut z najwyższej półki, jak BMW, nawet nie próbują nadawać im takich imion, jak
Twingo. Zamiast tego dostają one jedynie numerki – to jednolita strategia, obowiązująca na
całym świecie już od czterdziestu lat. – Proszę sobie wyobrazić, że musi pan teraz nadać
własną nazwę każdemu modelowi. To byłoby przecież niewykonalne – stwierdza menedżer
produktu BMW Thomas Giuliani.

Nazwy aut muszą działać na całym świecie

Kiedy monachijczycy wypuścili na rynek swoje nowe samochody elektryczne, były to i3 oraz
i8. Można to uważać za mało spektakularne, wręcz nudne. Gdzie indziej takie pojazdy dostają
imiona “Volt”, “Ampera” lub “Twizy”. – Wypróbowaliśmy wiele alternatyw – mówi
koleżanka Giulianiego, Lisa Gerbode. Nazwy “muszą przemawiać do ludzi na całym świecie i
być dla nich zrozumiałe”. Od Nowej Zelandii po Kanadę, w Azji i w Europie.

Stąd ów koktajl złożony z literek i cyfr, po raz kolejny. Koncern Mitsubishi zrobił to jednak
inaczej i nazwał swoje elektryczne auto "i-Miev”. Skrót ten znaczy wprawdzie: "Mitsubishi
innovative electric vehicle", ale w Niemczech to jednak, głupie, gdy samochód nazywa się
“Miev” (niemieckie słowo “Mief” to “smród, zaduch, zaściankowość” – przyp. Onet)

Niekiedy samochodowi nadaje się nazwę “Ford Focus" i staje się on jednym z najlepiej
sprzedawanych na całym świecie. To szczęście, gdy imię działa niemal wszędzie. A Mustang
Forda odniósł sukces również dlatego, że w tym słowie zawarte było wszystko: wóz
sportowy, muscle car, preria, dzikość.

Przykra pomyłka

A czasami ma się po prostu pecha, jak Mitsubishi. Producent ten nazwał przed laty swój
terenowy samochód od imienia drapieżnego kota Leopardus pajeros, który zapuszcza się na
odległe górskie zbocza. Tak powstał Mitsubishi Pajero. Brzmi dobrze, tyle że zupełnie nie
działa to w krajach hiszpańskojęzycznych. Pajero? Nikt nie chce jeździć autem, które nazywa
się “onanista”.

Volkswagen, który swoim produktom nadaje imiona ludów koczowniczych (Touareg),


ogromnych wilków z mitologii Inuitów (Amarok), wiatrów Sahary (Scirocco) albo – co jest
już klasykiem – prądów morskich (Golf), postępuje więc wyjątkowo ostrożnie. Zainwestować
miliardy w skonstruowanie nowego auta, a na koniec zepsuć wszystko przez niefortunny
chrzest to koszmar prześladujący każdego chyba samochodowego menedżera.

Trzeba wykluczyć nieporozumienia kulturowe

– Prócz ustalenia kwestii prawnych trzeba się również upewnić, czy nazwa nie stwarza
problemów natury kulturowej – stwierdza Guido Haak z marketingu produktu Volkswagena.
– Na potrzeby samego tylko chińskiego rynku musimy sprawdzić nazwy w pięciu różnych
dialektach.

Na wiatrach i prądach morskich koncern ten zna się już bardzo dobrze. Wiele mówi to o pracy
zatrudnionych u producentów aut ojców chrzestnych.
Dla nowych modeli wymyślają oni nawet po dwieście propozycji nazw. Oznacza to długie
dyskusje, organizowanie ankiet i badań. Prościej jest numerować swoje samochody, jak robi
to BMW albo koledzy z Daimlera w Stuttgarcie.

– Nasza logika imion zapewnia przejrzysty porządek – mówi szefowa sprzedaży Mercedesa
Ola Källenius. – Wystarczy zapamiętać kilka najważniejszych liter.

Litery te odpowiadają zróżnicowanym modelom od klasy A przez B i C do klasy E i S. Prosta


sprawa: jest tu wszystko, od małych i kompaktowych aut po luksusowe. Albo, jak mówi się w
Stuttgarcie, modele są pogrupowane “hierarchicznie”, od dołu do góry. Ten system sprawdza
się od dziesiątków lat – żadnych Twingo czy Corvette, zamiast tego inżynierska logika,
tradycja i przejrzysty porządek.

Czasami propozycji jest więcej niż dwieście

Daimler jest więc dobrym przykładem na to, co robi koncern, kiedy stoi w obliczu powodzi
nowych aut. Do 2020 roku planowanych jest jedenaście nowych modeli Mercedesa, do tego
dochodzi dziesięć wersji “na wtyczkę” – samochodów o podwójnym napędzie, z silnika
elektrycznego i benzynowego. Te ostatnie mają wejść na rynek przed 2017 rokiem. Oznacza
to, że co cztery miesiące będzie pojawiał się nowy model. – Przeżywamy intensywny wzrost
– mówi Källenius.

Dlatego też koncern zamierza w przyszłym roku nadać niektórym swoim seriom nowe nazwy.
Kryje się za tym następująca logika: ostatnia litera ma w przyszłości wskazywać klasę
pojazdu. Na przykład samochód terenowy GLK będzie się wkrótce nazywał GLC – klasa C.
Seria roadsterów SLK stanie się SLC, a ewentualny mały roadster nosić będzie nazwę SLA.

Powrót Maybacha

Również dla dużej liczby pojazdów z alternatywnym napędem koncern musi mieć nowe
pomysły. Stratedzy ze Stuttgartu planują podobno coś jeszcze: luksusowa marka Maybach,
której produkcję zarzucono przed dwoma laty, by zająć się modelami klasy S, wraca tylnymi
drzwiami. W postaci kilku luksusowych wariantów klasy S, jakie będą się
najprawdopodobniej nazywać: Mercedes S Maybach. Znawcy branży motoryzacyjnej
przypuszczają, że koncern pokaże swego nowego Maybacha pod koniec listopada w Los
Angeles.

“Dyskutowaliśmy o tym, ale w gruncie rzeczy wobec postanowionych zmian nie ma


alternatywy“ – stwierdza Mercedes. Na temat planowanych nowości nie chce się
wypowiadać. Wiadomo tylko tyle, że w najbliższych tygodniach zostanie ogłoszone, jak
dokładnie ma to wszystko działać.

Gry liter i liczb czołowego producenta mają tę zaletę, że można używać ich bez końca. I to
wszędzie na świecie. Ich wada polega na tym, że już wkrótce chyba nikt nie będzie ich
rozumiał. Nie są seksowne, brzmią niekiedy jak skróty używane przez kasę chorych albo
niewielkie związki zawodowe. I można zastanawiać się, co właściwie owe zimne numery
mówią o danym pojeździe. Jaki odzew wywołuje w nas taka nazwa, jak A1 czy CLA? A co
czujemy, gdy słyszymy: “Giulietta“ albo “Mustang“? No właśnie.

Opel stawia na Adama i Karla


W Oplu wspomina się właśnie ojców-założycieli koncernu. Małe samochody z Rüsselsheim
tu, gdzie duże auta nazywały się kiedyś "Commodore” lub “Kapitän", od niedawna noszą
imię “Adam”. W przyszłym roku pojawi się “Karl”. To imiona, na temat których powstawały
niegdyś w branży liczne dowcipy (“Rozmawiają dwie kobiety. – Wiesz – mówi jedna – mój
nowy Karl stoi od wczoraj w garażu”).

Pomysłodawca nazw Manfred Gotta uważa, że “ktoś tu pomylił branżę motoryzacyjną z


producentami środków czyszczących”. Inni są zdania, że Adam i Karl to niezłe nazwy, skoro
pojazd ma zyskać własne oblicze, a za pomocą imion chce się opowiadać historie. Ale
dlaczego Opel nawet w Niemczech wymawia tę nazwę z angielska: “Edem“? “Adam” brzmi
zbyt konserwatywnie – uważają ludzie z marketingu. Nie można być tego jednak całkowicie
pewnym. Być może ktoś powinien zamknąć się z Adamem sam na sam na co najmniej
dwadzieścia minut. I spojrzeć mu głęboko w oczy.

Formatowanie tekstu

− (cechy tytułu: Arial, pochylona, 16, pogrubiona)

− (cechy tekstu: czcionka Times New Roman 12, wyróżnione słowa – pochylenie
i pogrubienie).
− Dokonaj numeracji stron.

− Tekst wyjustowany, odległości między wierszami 1,5, marginesy umiarkowane

− Usuń błędy edytorskie

3. Zapisz wzory:

You might also like