Download as docx, pdf, or txt
Download as docx, pdf, or txt
You are on page 1of 3

Pozanaukowe uwarunkowania nauki

W XXI w. panuje moda na to,


by nauka nie była w stanie opisać tego,
co różni człowieka od zwierząt.

Bardzo ucieszył mnie fakt, że wielu dorosłych zechciało podjąć dyskusję na kanwie mojego
tekstu o problematyce cudu w metafizyce (por.
http://www.opoka.org.pl/biblioteka/F/FM/cud_wmeta.html). W sposób szczególny dziękuję
za wypowiedź Michałowi Jarmocowi (por. http://mjarmoc.blogspot.com/2007/05/cuda-
nauki.html). Każda polemika to bowiem dla mnie i dla Czytelników szansa na pogłębioną
analizę danego zagadnienia. W swym tekście M. Jarmoc podjął wiele wątków, których
analizę pozostawiam specjalistom w tym względzie. Osobiście pragnę odnieść się natomiast
do pierwszego i fundamentalnego stwierdzenia, iż „współczesna filozofia nauki (a za nią w
ogóle metodologia nauk) redukuje to, co naukowe, do tego, co falsyfikowane. Innymi słowy
teoria jest wtedy naukowa, jeżeli dopuszcza możliwość zaistnienia eksperymentu, który byłby
w stanie ją obalić.”

Powyższe twierdzenie M. Jarmoca jest dla mnie zupełnie oczywiste. Przedmiotem nauki
może być wyłącznie ten zakres wiedzy, który podlega weryfikacji, czyli w odniesieniu do
którego możliwe jest wykazanie ewentualnych błędów czy luk. Jeśli, na przykład, ktoś
twierdzi, że czarny kot przynosi mu pecha, to takie twierdzenie słusznie klasyfikowane jest
jako subiektywne przekonanie, a nie jako wiedza naukowa. Nie da się bowiem udowodnić, że
ewentualne nieszczęścia, które przytrafiły się komuś po spotkaniu z czarnym kotem, mają
jakikolwiek związek przyczynowy z tymże kotem.

Oczywista zasada, że nauka dotyczy jedynie tych twierdzeń, które podlegają weryfikacji, nie
zamyka jednak problemu, lecz go otwiera. Dzieje się tak przynajmniej z dwóch względów: z
konieczności określenia przedmiotu danej gałęzi nauki oraz z konieczności określenia metod
weryfikowania ustaleń tejże gałęzi nauk. W obu przypadkach co najmniej od dwóch i pół
tysięcy lat możemy udokumentować zasadnicze wręcz różnice między wielkimi autorytetami
naukowymi.

Po pierwsze, istnieje problem określenia przedmiotu badań naukowych. Nie wszystko, co jest
falsyfikowane, czyli może podlegać naukowej weryfikacji, staje się przez to automatycznie
przedmiotem dociekań naukowych. Liczba szprych w przednim kole mojego roweru z
pewnością podlega precyzyjnej weryfikacji zgodnie z wymogami nauk ścisłych. Mimo to nie
powstanie raczej gałąź nauki, która zajmowałaby się ustalaniem liczby szprych w moim
rowerze. Zdecydowana większość naukowców przyjmuje bowiem zasadę, że to nie
pojedyncze przypadki lecz ogólne prawa - opisujące funkcjonowanie danej części
rzeczywistości - stanowią właściwy przedmiot badań naukowych. Jednak nawet w tak
oczywistym wydawałoby się względzie nie ma jednomyślności wśród naukowców. Dla
przykładu w psychologii humanistycznej są psycholodzy, którzy uważają, że nauka ta
powinna badać raczej aspekty idiograficzne, czyli dotyczące cech i zachowań danej osoby niż
aspekty nomotetyczne, czyli dotyczące opisywania takich mechanizmów zachowania, które
odnoszą się do wszystkich ludzi.
Po drugie, jeszcze trudniejszym i w jeszcze większym stopniu różnicującym naukowców
zagadnieniem, jest problem metod weryfikowania ustaleń w ramach określonej gałęzi nauki.
Od wielu stuleci część naukowców twierdzi, że w naukach humanistycznych należy stosować
te same metody weryfikacji i falsyfikacji co w naukach przyrodniczych. Innymi słowy ta
grupa naukowców wierzy w to, że w obu przypadkach powinno się stosować tę samą
metodologię, a zatem głównie eksperymenty w warunkach laboratoryjnych (powtarzalnych)
oraz obserwację w warunkach naturalnych. Tymczasem inni naukowcy wskazują na
zasadniczą ułomność tego typu założenia metodologicznego. Ułomność ta bierze się stąd, że
weryfikowanie podobnymi metodami zjawisk mających zupełnie inną naturę, budzi
racjonalnie uzasadnione wątpliwości.

Otóż nauki humanistyczne dotyczą człowieka, który w swej specyfice istnienia i działania jest
zupełnie inny niż to, co obserwujemy w świecie rzeczy, roślin, a także w świecie zwierząt.
Zwierzęta podlegają prawom instynktów i popędów, podczas gdy człowiek tworzy historię.
Podstawowa różnica między człowiekiem a całą resztą rzeczywistości wynika z faktu, że
człowiek jest kimś jedynym w znanym nam wszechświecie, kto potrafi myśleć, kochać i
podejmować decyzje. Właśnie dlatego weryfikowanie naukowej wiedzy na temat człowieka
metodami adekwatnymi dla świata nieświadomych siebie — w sposób osiągalny człowieka -
przedmiotów, roślin czy zwierząt, wydaje się mało adekwatne do badanego przedmiotu.
Poddawanie eksperymentom świadomego siebie i wolnego człowieka napotyka bowiem na
zasadniczą trudność. W ramach danego eksperymentu człowiek może bowiem zachowywać
się inaczej niż przed i po zakończeniu tegoż eksperymentu. Podobnie obserwacja człowieka w
warunkach naturalnych — jeśli jest on tylko tego świadomy — stanowi wątpliwą metodę
weryfikacji naukowych ustaleń. Właśnie dlatego tak zwane „reality show” ma niewiele
wspólnego z rzeczywistością.

Historia nauk o człowieku w wielu przypadkach potwierdza fakt, że na założenia


antropologiczne i metodologiczne danego naukowca wpłynęła jego historia życia i otrzymane
wychowanie, a także kontekst społeczny, w którym przyszło mu funkcjonować. Właśnie
dlatego nawet w ramach nauk przyrodniczych zdarzało się, że naukowcy w Związku
Radzieckim dowodzili naukowymi metodami czego innego niż naukowcy prowadzący
podobne badania naukowe w krajach demokratycznych.

Równie czytelnym dowodem pozanaukowych uwarunkowań nauki są badania z zakresu


psychologii. Dla przykładu, twórca psychoanalizy — Zygmunt Freud — twierdził, że jego
pacjenci nie byli świadomi etiologii ani mechanizmów zaburzeń psychicznych, z którymi się
do niego zwracali. Przeciwnym założeniem kierował się pięćdziesiąt lat później Carl Rogers,
który żył w innym środowisku społeczno-kulturowym. Wierzył on w to, że jego klienci (już
nie pacjenci) sami najlepiej zdają sobie sprawę z uwarunkowań i z przejawów własnych
trudności psychicznych. W konsekwencji według Freuda główną metodą naukowego
ustalania tego, co dzieje się z pacjentem, jest analizowanie jego psychiki poprzez
zewnętrznego eksperta i posługiwanie się w tym zakresie metodą interpretacji. Z kolei według
Rogersa główną metodą ustalania tego, co dzieje się z klientem, jest empatyczne wczuwanie
się w to, co on sam mówi na własny temat. Obecnie dominuje ta właśnie perspektywa w
zakresie weryfikowania danych i to nie tylko w psychologii, ale także w innych naukach
humanistycznych. Właśnie dlatego wiele badań socjologicznych określa naukową wiedzę o
człowieku w oparciu o... subiektywne deklaracje badanej grupy ludzi. Tymczasem chyba
każdy z nas zdaje sobie sprawę z tego, jak bardzo zawodna, a przez to nienaukowa jest tego
typu metoda określania i weryfikowania danych na temat człowieka.
Z powyższych względów twierdzenie, że także w odniesieniu do nauk o człowieku,
określanie tego, co naukowe, jest całkowicie niezależne od osobistych poglądów danego
naukowca czy od kontekstu społeczno-kulturowego, wydaje mi się intelektualną naiwnością.
Nawet tam, gdzie nie powinno być żadnego miejsca na dwuznaczność, mamy czasem do
czynienia ze sprzecznymi wynikami badań naukowych. Klasycznym przykładem w tym
względzie są wyniki badań naukowych na temat zdrowego odżywiania. Z niektórych badań
wynika, że najzdrowsza jest margaryna, podczas gdy badania innych grup naukowców
dowodzą, że najzdrowsze jest masło. Z kolei w medycynie i psychiatrii zdarza się że wiedzę
naukową ustala się poprzez... głosowanie. Dla przykładu, tak właśnie stało się w odniesieniu
do homoseksualizmu, który Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) właśnie drogą
głosowania skreśliła z listy zjawisk patologicznych.

Już choćby te przykłady, które przytoczyłam powyżej, są chyba wystarczającym


potwierdzeniem zasady, że proces weryfikacji i falsyfikowania danych w naukach
humanistycznych powinien być przynajmniej po części inny niż w naukach przyrodniczych i
że w tym względzie raczej nigdy nie będzie zgody między naukowcami zajmującymi się
metodologią nauk. Mnie osobiście bliskie jest klasyczne już rozróżnienie, którego dokonał W.
Windelband. Według tego autora metodologia badań naukowych w ramach nauk o człowieku
(Geisteswissenschaften) powinna być inna niż metodologia badań naukowych właściwa dla
nauk przyrodniczych. Warto też zdawać sobie sprawę z tego, że w odniesieniu do nauk o
człowieku pozanaukowe uwarunkowania tychże nauk są o wiele bardziej oczywiste niż w
odniesieniu do nauk przyrodniczych. Wszędzie tam, gdzie człowiekowi przychodzi badać
samego siebie, ma on poważne trudności, by stać się obiektywnym obserwatorem własnej
rzeczywistości.

Na koniec aplikacja powyższych zasad do problematyki cudu. Otóż wtedy, gdy za główne
kryterium cudu przyjmiemy niewytłumaczalny dla medycyny i ponad wszelką wątpliwość
udokumentowany przez lekarzy powrót jakiegoś człowieka do zdrowia, wtedy naukowe
potwierdzenie tak rozumianego cudu raczej nie jest problematyczne. Istnieją setki naukowo
udokumentowanych cudów rozumianych jako niewytłumaczalny w inny racjonalny sposób
powrót danego pacjenta do zdrowia. Tymczasem w mojej pracy zarysowałam
personalistyczne, a nie medyczne rozumienie cudu. W tej perspektywie głównym kryterium
cudu jest tak oczywiste dla danej osoby doświadczenie Boga, że owocuje ono -
niewytłumaczalną w perspektywie psychospołecznej - zmianą zachowania (nawrócenie) tejże
osoby. Naukowa weryfikacja — na terenie teologii, filozofii, antropologii, psychologii czy
socjologii — tak rozumianego cudu jest metodologicznie znacznie bardziej skomplikowana i
z pewnością nie znajdzie ona akceptacji u sporej grupy naukowców.

You might also like