Pewnego ciepłego marcowego dnia przechadzałem się ulicami
Warszawy. Dookoła widziałem pełno Gestapowców, którzy chodzili i pilnowali
porządku. Bardzo się ich bałem. Wchodząc do sklepu usłyszałem bardzo głośny gwizd. Odwróciłem się i zobaczyłem, że na skrzyżowaniu ulic Długiej, oraz Bielańskiej pojawiła się więzienna ciężarówka przewożąca więźniów. Z dużej bramy po przeciwnej stronie sklepu wyszedł niemiecki policjant, który wyciągnął broń i celował w jakiegoś młodzieńca. Chłopiec bez wahania strzelił i zabił policjanta akcja się zaczęła, więc schowałem się do sklepu i przyglądałem się jej przebiegu. Po oddanym strzale chłopca. Ciężarówka zatrzymała się. Chłopcy błyskawicznie wyskakują przed auto i rzucają butelki z benzyną. Samochód zaczyna się palić. Z pojazdu wyskakuje dwóch gestapowców. Jeden ucieka, a drugi strzela w kierunku chłopców. Młodzi chłopcy zaczynają się bronić i oddają strzały uśmiercające obu gestapowców, następnie jeden z młodzieńców otworzył tył ciężarówki, z której uciekło bardzo dużo ludzi. Ale zauważyłem, że ten sam małolat wyciągnął jakiegoś młodego chłopca na noszach i przeniósł go do czekającego za rogiem samochodu. Po chwili odjeżdżają, a drugi młodzian z swoją ekipą odchodzi w kierunku ulicy miodowej. Akcja się zakończyła. Była godzina osiemnasta. Wyszedłem ze sklepu i byłem przerażony. Dookoła widziałem pełno zabitych ciał. Cały czas słyszałem jakieś strzały. Bałem się i to bardzo. Postanowiłem iść w stronę domu, nie oglądając się za siebie.