Download as txt, pdf, or txt
Download as txt, pdf, or txt
You are on page 1of 2

Bezmiar ognia nas zżera; zalewa skier morze!

Czy to miłość? nienawiść? — nie pytaj! — nikt nie wie;


— bólu i szczęścia spala nas zarzewie —
powracamy ma ziemię, a złudy młodzieńcze
łowią przyszłe dni nasze w niewody pajęcze.

Duch? Przyroda? Mowa mglista;


to niechrześcijańskie słowo;
niejeden już ateista
przypłacił je własną głową.
Przyroda to grzeszne baśnie,
duch jest oczywiście czartem

Przypuszczacie, że was mamię?


że niepewna moja droga?
że podchodzę, łżę i kłamię?
oto macie astrologa —
on niech mówi!!

Poszli! Ot głupcy! — Zresztą skądżeby wiedzieli,


że szczęście i zasługa splata się jak strofa,
gdyby filozoficzny kamień w ręku mieli,
byłby jedynie kamień, lecz bez filozofa.

Dalej bracia, dalej żywo,


z sercem szczerym i przyjaznym,
byle chwilkę mieć szczęśliwą —
tak czy owak świat jest błaznem.

https://creator.empikfoto.com/pl?clientDesignId=4261400081af4c638f89d8fab8409d73

Przeto niejeden w sercu czuje niepokoje,


czy twoje obrać ścieżki ma, czy moje;
na twoich jest spoczynek, na moich ruch wieczny,
u mnie się ogniem spali, u ciebie bezpieczny.
Bądź zdrów! Czekają drogi na ziemi i niebie,
lecz zaszeptaj najciszej — powrócę do ciebie.

ogień, co innych zżera — ciebie tknąć nie może

Banialuki wyplatasz; pamięć ma wyróżnia


w twych słowach pogłos głuchy kuchni czarodziejskiej;
nazbyt to dawne czasy; później świat poznałem —
i dużo, dużo pustki, omamień i klęski;
gdym prawdę rzekł — sprzeciwów najwięcej doznałem;
wszystkom rzucił, zaszyłem się w samotną głuszę —
nie wytrwałem — aż diabłu zaprzedałem duszę\

Dąż duchem do dna! do połowu!


Zapadnij się — dokonaj — i podnieś się znowu.

Tutaj będzie mi dobrze; ujrzę to i owo —


zresztą podpowiadanie jest diabła wymową.

wołasz: jam wszystko odkrył! a mistrz był idiotą!

Samochwale! Pyszałku! Leć w szale pustoty!


Jakżebyś, bratku, zsmętnial, gdybym rzekł najprościej:
że nie zmylisz mądrości takiej ni głupoty,
której już nie wymyślił ktoś w dawnej przeszłości;

ten dorwie się do władzy, więc kieruje sterem —:


woła wolność!! i nie wie, że diabeł suflerem.

Słowa twoje są prawdziwe,


patrzę w dół ku tej zgniliźnie —
duchy, skrzaty obrzydliwe —
czuję się jak w mej ojczyźnie.

oetów nie krępuje czas — to rzecz zbyt znana.

Kuszą mnie! muszę podejść! — wreszcie któż zabrania?


kto przywykł, nie oduczy się już łasowania.

Dostojne! — Proszę kornie, wybaczcie mą śmiałość


i swym błogosławieństwem obdarzcie mą małość.

Czemuż was w natchnień szale poeta nie sławi?!

Pytanie wasze złowieszcze,


i my się o to pytamy —
ponoć jest ósmy jeszcze,
lecz tego zupełnie nie znamy.

Niechaj dociekać przyczyn myśli się nie silą


obowiązkiem dziś byt nasz — chociażby był chwilą.

To mnie mało obchodzi; szkoda słów i sporu!


To, że diabeł był przy tym, to mój punkt honoru.

Władzę zdobędę i posiędę włości!


Czyn jest z potęgi, a sława z próżności.

porwałem życie na wielkość i władzę;


dzisiaj idę w mądrości, dziś idę w rozwadze.

You might also like