czy twoje obrać ścieżki ma, czy moje; na twoich jest spoczynek, na moich ruch wieczny, u mnie się ogniem spali, u ciebie bezpieczny. Bądź zdrów! Czekają drogi na ziemi i niebie, lecz zaszeptaj najciszej — powrócę do ciebie.
ogień, co innych zżera — ciebie tknąć nie może
Banialuki wyplatasz; pamięć ma wyróżnia
w twych słowach pogłos głuchy kuchni czarodziejskiej; nazbyt to dawne czasy; później świat poznałem — i dużo, dużo pustki, omamień i klęski; gdym prawdę rzekł — sprzeciwów najwięcej doznałem; wszystkom rzucił, zaszyłem się w samotną głuszę — nie wytrwałem — aż diabłu zaprzedałem duszę\
Dąż duchem do dna! do połowu!
Zapadnij się — dokonaj — i podnieś się znowu.
Tutaj będzie mi dobrze; ujrzę to i owo —
zresztą podpowiadanie jest diabła wymową.
wołasz: jam wszystko odkrył! a mistrz był idiotą!
Samochwale! Pyszałku! Leć w szale pustoty!
Jakżebyś, bratku, zsmętnial, gdybym rzekł najprościej: że nie zmylisz mądrości takiej ni głupoty, której już nie wymyślił ktoś w dawnej przeszłości;
ten dorwie się do władzy, więc kieruje sterem —:
woła wolność!! i nie wie, że diabeł suflerem.
Słowa twoje są prawdziwe,
patrzę w dół ku tej zgniliźnie — duchy, skrzaty obrzydliwe — czuję się jak w mej ojczyźnie.
oetów nie krępuje czas — to rzecz zbyt znana.
Kuszą mnie! muszę podejść! — wreszcie któż zabrania?
kto przywykł, nie oduczy się już łasowania.
Dostojne! — Proszę kornie, wybaczcie mą śmiałość
i swym błogosławieństwem obdarzcie mą małość.
Czemuż was w natchnień szale poeta nie sławi?!
Pytanie wasze złowieszcze,
i my się o to pytamy — ponoć jest ósmy jeszcze, lecz tego zupełnie nie znamy.