Professional Documents
Culture Documents
Nowe Poetyki Miejskie
Nowe Poetyki Miejskie
Nowe Poetyki Miejskie
Magdalena Roszczynialska
Katarzyna Wadolny-Tatar
Recenzenci
prof. UŁ dr hab. Tomasz Cieślak
prof. UAM dr hab. Bogumiła Kaniewska
prof. dr hab. Małgorzata Mikołajczak
prof. dr hab. Anna Węgrzyniak
ISBN 978-83-7271-947-8
Wydawnictwo Naukowe UP
30-084 Kraków, ul. Podchorążych 2
tel./faks 12 662-63-83, tel. 12 662-67-56
e-mail: wydawnictwo@up.krakow.pl
http://www.wydawnictwoup.pl
1
Korzystam z formuły tytułu książki zbiorowej Miasto w sztuce – sztuka miasta, pod red. E. Rewers,
Kraków 2010.
2
Szeroko omawia to zagadnienie E. Rybicka, Geopoetyka. Przestrzeń i miejsce we współczesnych teoriach
i praktykach literackich, Kraków 2014 (a wcześniej w artykule zamieszczonym w tomie Kulturowa teoria
literatury, t. 2, pod red. T. Walas i R. Nycza, Kraków 2012).
3
Obecnie w Polsce współczynnik urbanizacji spada (zapewne za sprawą rozbudowy podmiejskich osie-
dli), ale za to rośnie liczebność klasy metropolitalnej i (nowego) mieszczaństwa.
4
Tytułem przykładu: niedawna publikacja poświęcona „Warszawie Białoszewskiego” (Tętno pod tyn-
kiem. Warszawa Mirona Białoszewskiego, pod red. A. Karpowicz et al., Warszawa 2014) stanowi zarów-
no wyraz „przestrzennego” przeprofilowania refleksji nad twórczością autora Chamowa, jak też wynika
z uwzględnienia w niej miejskości, a dokładniej: warszawskości biografii tego poety.
6 Magdalena Roszczynialska
5
W znaczeniu, jakie owemu cywilizacyjnemu niedowładowi Rzeczypospolitej i jej politycznych konty-
nuacji nadaje Jan Sowa, por. J. Sowa, Fantomowe ciało króla. Peryferyjne zmagania z nowoczesną formą,
Kraków 2011.
6
E. Rybicka, Modernizowanie miasta. Zarys problematyki urbanistycznej w nowoczesnej literaturze polskiej,
Kraków 2003.
7
E. Rewers, Post-polis. Wstęp do filozofii ponowoczesnego miasta, Kraków 2005, s. 6.
8
Właśnie ze względu na ów aktywny i dynamiczny charakter relacji miasto – literatura w niniejszym
tomie pojawia się określenie „poetyki miejskie” a nie „poetyki miasta”, co sugerowałoby raczej asyme-
tryczną relację reprodukcji.
9
E. Rybicka, Modernizowanie miasta…, dz. cyt, s. 321 oraz taż, Geopoetyka (o mieście, przestrze-
ni i miejscu we współczesnych teoriach i praktykach kulturowych), [w:] Kulturowa teoria literatury,
pod red. M. P. Markowskiego i R. Nycza, Kraków 2006, s. 481.
Literackie miastomorfozy 7
Nowy Jork jawi się oczami przybysza z nie-miejskiej prowincji. Nowe poetyki miejskie
wchodzą także w relację z miastem ponowoczesnym, przechwyconym przez turyzm i glo-
balne instytucje finansowe, od-miejscowionym, a często zwirtualizowanym, jednocześnie
zaś wypełnionym intrygującymi śladami miejsc i zdarzeń.
***
Dookreślenie „nowe” w odniesieniu do tytułowych poetyk miejskich zobowiązuje
do dokładniejszego przyjrzenia się innowacjom w tym obszarze. Wydaje się, że dysku-
towany przez autorki i autorów niniejszego tomu atrybut nowości przysługuje nie ja-
kimś konkretnym syngularnym poetykom a przynależy bardziej do punktu widzenia,
z którego współczesne dyskursy urbanistyczne są obserwowane (i komentowane)10. Na
tę tendencję zwróciła uwagę Elżbieta Konończuk w tekście otwierającym pierwszą część
tomu, zatytułowaną Poetyki miasta. Badaczka odnotowała zmianę języka artykułują-
cego refleksję nad miastem, po zwrocie performatywnym odchodzącego od metafory-
ki tekstualnej (miasta-tekstu, z rozmaitymi jej wariantami: budowli, palimpsestu, kłą-
cza) na rzecz dramaturgicznej (miasta-wydarzenia, miasta-sceny). Przywoływane przez
nią konceptualizacje architektury jako narzędzia perswazji (U. Eco) bądź jako narracji
(Ch. Jencks) a także retoryki wędrowne (M. de Certeau) i topocentryczna, skupiona
na archeologicznym odsłanianiu „osadów” miejsca, historiografia (K. Schlögel) stanowią
właśnie świadectwo owej reorientacji. Inspiracji dla poetyk performatywnych (albo poetyk
doświadczenia) upatruje w tradycji sytuacjonistycznej, z pierwszorzędną dla niej prak-
tyką dryfowania w przestrzeni miejskiej, stwarzającą „sytuacje poetyckie” (G. Debord).
Ze względu na emocjonalną wartość tych miejskich doświadczeń, dodajmy – doświad-
czeń cielesnych – badaczka zaproponowała wykorzystanie określenia Guy’a Deborda:
„psychogeograficzne” poetyki miejskie. W polu zainteresowania znajdują się zatem, ob-
jęte tym nadrzędnym terminem, somatopoetyki, miejskie korpografie, poetyki doświad-
czenia wirtualnej przestrzeni historycznej oraz poetyki (anty)turystyczne, wyłaniające się
z prac takich badaczy, jak André Siegfried, Alain Mons (a dużo wcześniej urbanista Émile
Magne), Paola Bernstein-Jacques, Pierre Sansot, Éric Hazan, Merlin Coverley, Julien
Bétan i Cathy Turner.
Optykę psychogeograficzną przyjmuje także Katarzyna Szalewska, w nawiązaniu
do konceptu „pieszego aktu wypowiadania” Michela de Certeau, proponując poszukiwa-
nie w najnowszej literaturze polskiej modeli „retoryki bycia-w-mieście”, ze szczególnym
uwzględnieniem retoryk alternatywnych względem oficjalnych topografii miejskich. Od-
notowuje zatem ukształtowanie „heretyckich”, jak pisze, a więc niezgodnych z powszech-
nie obowiązującymi bądź odgórnie narzucanymi – jak turyzm oraz będące jego atrybutami
gotowe mapy i przewodniki – praktyk i tekstów miejskich. Owe stanowiące ucieczkę od
10
Byłyby to zatem raczej poetologie, por. E. Kuźma, O poetyce negatywnej. Od poetyki do poetologii, od
poetologii do metapoetyki, [w:] Poetyka bez granic, pod red. W. Boleckiego i W. Tomasika, Warszawa
1995; z tego samego powodu mowa o poetykach w liczbie mnogiej – tak, jak mnogie są owe punkty
widzenia.
8 Magdalena Roszczynialska
11
Por. W. Toporow, Miasto i mit, przeł. Bogusław Żyłko, Gdańsk 2000.
12
P. Kubicki, Miasto w sieci znaczeń. Kraków i jego tożsamości, Kraków 2010.
Literackie miastomorfozy 9
jego mechanizmy i funkcje”. Kraków w tej powieści – narracyjnej mapie jest zarazem
realistyczny, oniryczny (bo chochoły, jak wiadomo, izolują to, co uśpione od dotkli-
wej realności) i fantastyczny; miasto to wszak, w klasycznej definicji Roberta E. Parka,
stan umysłu, podległy afektom i logice narracji. Zdeponowane w powieści liczne lokal-
ne mity (Kraków – nekropolis, Kraków mieszczański, Kraków konserwatywny, Kraków
„magiczny”) i miejsca czynią z niej archiwum pamięci kulturowej miasta. Jednak wielość
i jednoczesność nakładających się na siebie map, oscylowanie między topografią a topo-
tezją (Kraków dawny i współczesny, Kraków-Wenecja, Kraków-Kabul, Kraków-wyspa),
dynamizują obraz miasta, nakazując jego rewizję, krusząc zastygły stereotyp. Co więcej,
schulzowska z ducha równoległość ontologii miejsca przedstawionego nie unieważnia
mitotwórstwa, ale je re-kreuje, bo ujawnia sprawczą (performatywną) moc słowa – te
wątki powrócą w prezentowanych w ostatniej partii książki artykułach – co pozwala po-
stawić pisarzowi pytanie o aktualność języka mitu w organizowaniu wyobraźni zbiorowej,
o możliwość mitu żywego.
W tym kierunku podąża refleksja Edyty Sołtys-Lewandowskiej, wyróżniającej
w twórczości Wojciecha Kudyby inną kompletną poetykę miasta. W poezji religijnej
trwa dziedzictwo przednowoczesnego modelu miejsca mitycznego, axis mundi, miasta
jako metafory całości i kosmosu, „świętej góry”, miejsca boskiej epifanii, celu pielgrzy-
mek wiernych. Charakteryzuje tę poezję hieratyczny język teologii, co powoduje m.in., że
częste w słowniku poetyckim Kudyby toponimy i przywoływane szczegóły topograficzne
są raczej znakami uogólnionego sacrum, nie zaś korelatami miejsc rzeczywistych. Novum
pośród tych poetyckich imaginacji stanowi figura Boga-miasta.
W drugiej części książki, pod tytułem Obrazy miast, mieszczą się teksty analizujące
wybrane literackie imagologie urbanistyczne. Obrazy miast mają, jak wiadomo, bogatą
ikonograficzną, podróżopisarską i literacką tradycję. Współczesny homo geographicus to
w dużej mierze homo urbanus, dla którego miasto jest tym najważniejszym punktem geo-
graficznego odniesienia, z jakiego wychodzi i do którego (faktycznie lub w wyobraźni)
powraca. Zatem miasta, modelowe miejsca, mają status miejsc autobiograficznych, o któ-
rych pisała Małgorzata Czermińska13, silnie nacechowanych jednostkowym przeżyciem
i o, najczęściej wcześniej już ukształtowanej, tylko im właściwej kulturowej specyfice.
Pamięć miasta i pamięć jednostki nakładają się na siebie w Stambule. Wspomnieniach
i mieście Orhana Pamuka. O homologii tych tożsamości i ich wzajemnej motywacji pisze
Mateusz Żebrowski. Miasto wyłaniające się z kulturowo utrwalonych obrazów, kom-
pilowanych przez pisarza tekstów, szkiców, fotografii oraz osobistych wspomnień, fobii
i fantazji stanowi zarazem centrum emocjonalne, jak i dezorientujący labirynt. Powikłane
ścieżki i warstwy miasta zespalają się w powieści w – jak pisze badacz – „topograficzną
kreację ego” i, analogicznie, mamy też do czynienia z „mnemotechniką totalną”, kiedy to
„Ja zakotwiczone jest w miejskim krajobrazie”, to znaczy indywidualnym miejscu pamię-
ci. Ta dwoistość wyobraźni i pamięci sprawia, że dzieło Pamuka sytuuje się w obszarze
logiki rozmytej, pomiędzy fikcją i autobiografią.
13
M. Czermińska, Miejsca autobiograficzne. Propozycja w ramach geopoetyki, „Teksty Drugie” 2011, nr 5.
10 Magdalena Roszczynialska
14
J. Assmann, Kultura pamięci, przeł. A. Kryczyńska-Pham, [w:] Pamięć zbiorowa i kulturowa, pod red.
M. Saryusz-Wolskiej, Kraków 2009, s. 70.
15
O skutkach takiej optyki przedstawiania miast, patrz: E. Rybicka, Pamięć i miasto. Palimpsest vs pole
walki, „Teksty Drugie” 2011, nr 5.
16
R. Nycz, O nowoczesności jako doświadczeniu – uwagi na wstępie, [w:] Nowoczesność jako doświadczenie,
pod red. R. Nycza, A. Zeidler-Janiszewskiej, Kraków 2006, s. 12–13.
17
Por. D. Wolska, Odzyskać doświadczenie. Sporny temat humanistyki współczesnej, Kraków 2012,
s. 259–266.
12 Magdalena Roszczynialska
poetki, tak ze względu na ich – tych miast – odmienne osobiste doświadczenie (jako
przestrzeni dzieciństwa i miejsca naznaczonego traumą Zagłady, globalnego miasta-
-symulakrum adaptowanego jako miejsce tymczasowej imigracji, wybranego miasta kul-
tury itd.), jak też za sprawą ewolucji metod obrazowania i estetyzacji miasta, spolaryzo-
wanych między wcześniejszą poetyką „oka i pamięci” a późniejszą poetyką zapisu. W se-
nilnej twórczości Hartwig badaczka obserwuje tendencję do przekraczania pamięciowych
obrazów konkretnych miast na rzecz dawania świadectwa miastu, kiedy to właśnie zapis
– jak uważa – „przeciwdziała ronieniu zobaczonego” i zapamiętanego. Tę modyfikację
światopoglądową można chyba zasadnie wiązać (tak sądzi przywoływana w artykule Mał-
gorzata Czermińska) ze świadomością czasu, jaką daje poetce starość, pragnąca ocalić to,
co doświadczone w biegu życia. Analogiczną przemianę w myśleniu o (post)polis odno-
towują filozofowie, Stefan Symotiuk, Ewa Rewers, Tadeusz Sławek, zwracając uwagę na
odmienność znakowego (dyskursywnego) paradygmatu w konceptualizacji miasta i mode-
lu „śladowego”, w ramach którego może ono komunikować pustkę, nieobecność, brak18.
Monika Świerkosz kreśli relację ja-miasto z perspektywy gender, zauważając w pol-
skiej literaturze kobiecej przełomu wieków dwa wyraziste tryby doświadczenia przestrzeni
miejskiej. W prozie Izabeli Filipiak, Manueli Gretkowskiej, Nataszy Goerke z lat 90.
XX w. jest to przestrzeń metropolii Zachodu, którą bohaterki eksplorują, testując i na-
ruszając tradycyjne płciowe kody przestrzenne, wykluczające kobiety z agory, dokonując
tym samym jej rewindykacji. Korporalne doświadczanie miasta niejako ustanawia w ten
sposób mobilny czy nomadyczny podmiot kobiecy. Jednak, jak zauważa badaczka, żeń-
skim odpowiednikiem modernistycznego łazika miejskiego nie jest neutralna płciowo
flâneuse, jako że reprezentujące ją tekstowo figury prostytutki i konsumentki „wskazują
[…] na ważne seksualne i ekonomiczne tropy, związane z wchodzeniem kobiet w pu-
bliczną przestrzeń miejską”. Zatem późniejsze, pochodzące z początku kolejnego wieku,
utwory Grażyny Plebanek i Sylwii Chutnik prezentują miasto jako arenę walki, na której
bohaterki zmagają się z odmową uznania władzy kobiet w domenie publicznej. Autorka
pozostawia otwartym pytanie o to, czy jedyną formą wyzwalającej niesubordynacji bądź
transgresji kobiet jest ich wejście w męskie role społeczne (jak ma to miejsce w przypadku
protagonistek analizowanych utworów)19.
Artykuł Arkadiusza Sylwestra Mastalskiego koncentruje się wokół innego jesz-
cze wymiaru korporalnego doświadczania miasta: wrażeń gustatorycznych, zapisanych
w ukazujących się na łamach krakowskiej prasy recenzjach kulinarnych Wojciecha No-
wickiego. Jak przypomina badacz, współczesne miejskie historie często „budowane są
w oparciu o narracje, których centrum stanowi produkcja, sprzedaż i konsumpcja
posiłków”. Ów opisywany m. in. przez Annę Wieczorkiewicz „apetyt turysty” odnosi
18
Por. np. T. Sławek, Miasto. Próba zrozumienia, [w:] Miasto w sztuce – sztuka miasta, dz. cyt.
19
O specyfice kobiecego (nie)istnienia w mieście nowoczesnym pisała J. Wolff, Kobiety i nowoczesne mia-
sto: refleksje na temat flâneuse, [w:] Co to jest architektura?, pod red. A. Budaka, Kraków 2002, natomiast
M. Nieszczerzewska podkreśliła rolę mobilności w kobiecym doświadczaniu miasta, Doświadczenie
ruchu. Kobiety i nowoczesne miasto, [w:] Nowoczesność jako doświadczenie, dz. cyt.
Literackie miastomorfozy 13
się tak do relacji ciało-świat, jak też ciało-tożsamość20. Retoryka kulinarna Nowickiego
to więc nie tylko rodzaj krakowskiego bedekera, kontynuującego młodopolskie „kawiar-
niane” topografie, i swoista etnografia lokalnych zwyczajów gastronomicznych. To tak-
że, a może nawet przede wszystkim, korpografia: zapis przeżywania miejskiej przestrzeni
profilowanej doświadczeniem konsumpcji (pokarmów i miejsc), jakie staje się okazją do
konfrontowania własnej specyfiki kulturowej lokalnej, krakowskiej i narodowej z global-
ną, do refleksji nad trwaniem i przemijaniem miejsc, do ekspresji własnej – podobnie jak
Kraków pogranicznej – tożsamości.
Kraków jako centrum odniesienia i mapa wędrówek ustanawiających tożsamość
ważny jest również dla podmiotu twórczości Marcina Świetlickiego. Ten problem po-
dejmuje Marcin Chruściel, zauważając symbiozę miasta i artysty (bądź podmiotu jego
wierszy) a także stopniową transformację tej relacji w twórczości autora Schizmy. Kraków
i wierszowe Ja wzajemnie się motywują – czy nawet prowokują – co dookreśla poetykę
miasta tego autora jako performatywną, agoniczną. Początkowa walka o niezależność ar-
tystyczną, gesty profanacji miasta, związane z ryzykiem zasklepienia w poetyckim micie
Krakowa, skłonność do sytuowania podmiotu w przestrzeniach tranzytywnych, atopiach
ustępuje pogłębionej relacji z miastem i, wreszcie, etapowi porachunków z nim, co także
świadczy o doniosłej roli tego wyróżnionego miejsca w (lirycznej) narracji tożsamościo-
wej Świetlickiego. Artykuł sygnalizuje tematykę miasta wybranego – Krakowa, o czym
szerzej traktuje ostatnia część niniejszego tomu.
Artykuły pomieszczone w kolejnej partii książki, zatytułowanej Miasta na pogra-
niczach, eksponują kategorię pograniczności jako konstytutywną dla prezentowanych
i problematyzowanych w nich przestrzeni miejskich. Krzysztof Zajas uważa pogranicze za
jedną z ważniejszych i odświeżających idei humanistyki ostatnich lat21. Chodziłoby więc
o – jak już wyżej wspomniano – nowatorstwo poznawcze, o odmienność stanowiska,
z jakiego współczesne dyskursy urbanistyczne (np. literackie) są ujmowane, wynikającą
z „marginalnego” usytuowania badacza. Novum miejskich poetyk tego rodzaju byłaby –
mówiąc słowami Ewy Domańskiej – epistemologia pogranicza22. Autorzy przywoływane-
go tomu Na pograniczach literatury dokonują rekonceptualizacji tej kategorii, upatrując
w niej takiej dodatnio waloryzowanej kultury, w „której centrum znajduje się granica
pojmowana jako próg kulturowych interakcji – kontaktów, konfrontacji, negocjacji, wy-
miany, hybrydyzacji…”23 (R. Nycz). Tak właśnie, nieterytorialnie i poza dychotomią
centro-peryferyjną, chcemy rozumieć pogranicze (poniekąd zapowiedzią tej sekcji tema-
tycznej był tekst A. S. Mastalskiego o „Krakowie na pograniczu podróży”). W artykule
o pogranicznym statusie Białegostoku Katarzyna Sawicka-Mierzyńska nawiązuje do
zaproponowanego przez Ryszarda Nycza profilu badań mieszczących się w tej orientacji,
20
Por. A. Wieczorkiewicz, Apetyt turysty. O doświadczaniu świata w podróży, Kraków 2008, s. 299.
21
K. Zajas, Widnokresy literatury, [w:] Na pograniczach literatury, pod red. J. Fazana, K. Zajasa, Kraków
2012, s. 7.
22
E. Domańska, Epistemologie pograniczy, [w:] Na pograniczach literatury, dz. cyt.
23
R. Nycz, Możliwa historia literatury, [w:] Na pograniczach…, dz. cyt., s. 28.
14 Magdalena Roszczynialska
24
R. Nycz, Możliwa historia literatury, dz. cyt., s. 30. Autorka powołuje się na krzewiciela tej idei,
Krzysztofa Czyżewskiego, inicjatora i dyrektora sejneńskiego Ośrodka „Pogranicze – sztuk, kultur,
narodów”.
Literackie miastomorfozy 15
urbonimów, atopijnych przestrzeni wyobcowania w miejsce przestrzeni zadomowienia,
operowanie postpamięcią w miejsce utraconej już pamięci świadków czyli odwoływanie
się do śladów przeszłości, np. poprzez eksponowanie zachowanej i rujnowanej kultury
materialnej.
W kolejnym artykule Izabella Adamczewska koncentruje się na kategoriach prze-
strzeni prywatnej, publicznej i obywatelskiej w kontekście dokonanych w Polsce po 1989
roku transformacji ustrojowej i społecznej oraz ich konsekwencji, które wszak można
traktować jako szeroko rozumiany przejaw pograniczności, czyli takiej „sytuacji kultu-
rowej, w której dokonuje się dialogiczna konfrontacja różnych systemów wartości, po-
staw życiowych, poziomów życia” itd., jak opisywała to Helena Duć-Fajfer25. Badaczkę
interesuje topograficzne obrazowanie relacji społecznych, zogniskowane wokół trzech
dominant miejskiej ikonosfery: targowiska, biurowca i kamienicy. W literackich re-
prezentacjach tych wyróżnionych typów przestrzennej organizacji miasta upatruje od-
powiedników charakteryzujących „nowe dwudziestolecie” formacji społecznych i eko-
nomicznych, kolejno: kapitalizmu „bazarowego”, kapitalizmu korporacyjnego i ruchu
społecznikowskiego. W powieściowych wizerunkach miast odnotowuje w literaturze tego
okresu znamienne przesunięcie wartościowań i poetyk: o ile waloryzacja i topika korpo-
racjonizmu w kategoriach kolonialnych pozostają constans nurtu tzw. małego realizmu
antykapitalistycznego (wieżowiec jako infrastruktura miejska w służbie globalnego biz-
nesu), o tyle zmienia się ocena i obrazowanie publicznych przestrzeni (targowiska oraz
kamienicy). Motyw bazaru w literaturze lat 90. stanowiący alegorię „dzikiego” wolnego
rynku, w kolejnej dekadzie sfunkcjonalizowany jest jako pochwała prowincjonalnych, tj.
autentycznych relacji międzyludzkich oraz przestrzeni wolnej od dehumanizującej logiki
globalnego kapitalizmu. Motyw kamienicy, zazwyczaj pełniący w literaturze funkcję mi-
krokosmosu społecznego, obecnie jest rekwizytem miejskich poetyk performatywnych,
literatury zaangażowanej społecznie występującej przeciwko – jak uważają zwolennicy
tego nurtu (np. Sylwia Chutnik, Tomasz Piątek) – fałszywej estetyzacji tj. gentryfikacji
miast oraz utowarowieniu przestrzeni miejskiej, która, zgodnie z tezami Henriego Lefe-
bvre’a i Davida Harveya a także postulatami ekologicznymi, powinna być własnością
wszystkich, a nie wybranych jej „obywateli” (a w myśl nieantropocentrycznej humanisty-
ki – nie tylko ludzi).
W tak zarysowaną problematykę wpisuje się artykuł Magdaleny Roszczynialskiej,
omawiający i klasyfikujący rozmaite sposoby wchodzenia w relacje z przestrzenią publicz-
ną odzwierciedlone w nowszej polskiej prozie artystycznej, eseju i reportażu (w utworach
Sylwii Chutnik, Andrzeja Stasiuka, Michała Olszewskiego i Filipa Springera). Autor-
ka zauważa w analizowanych tekstach reorientację w kierunku przestrzeni podmiejskich
i przed-miejskich, a więc liminalnych i dzięki temu przydatnych w obrazowaniu konflik-
tów społecznych, kulturowych, politycznych i innych. Pogranicze miejskości, jako prze-
strzeń konfliktogenna, ujawnia rozbieżność między politycznym a estetycznym (z punk-
tu widzenia estetyki środowiskowej, tj. ekologicznym) ujęciem domeny publicznej.
25
H. Duć-Fajfer, Etniczność a literatura, [w:] Kulturowa teoria literatury…, dz. cyt, s. 443–444.
16 Magdalena Roszczynialska
26
M. Czermińska, Miejsca autobiograficzne, dz. cyt.
27
Że nie są to praktyki wyłącznie nowe przekonują istniejące określenia Krakowa jako „Krakówka”,
„Pipidówki” itp.
28
Kraków w ostatnich dwu dekadach stał się za sprawą dużego portu lotniczego miastem włączonym
w sieć globalną, drugim co do liczebności mieszkańców ośrodkiem miejskim w Polsce, otoczonym
rozlewającymi się suburbiami, miastem, które odpomniało swoją – dawniej przemilczaną – żydowską,
modernistyczną i socrealistyczną przeszłość, spiętrzającym te i dawniejsze warstwy kulturowe. Nato-
miast zmiany mentalnościowe, w opinii socjologa Pawła Kubickiego, miałyby polegać na wytworzeniu
tzw. nowego mieszczaństwa, por. P. Kubicki, dz. cyt.
Literackie miastomorfozy 17
to ciągle mapa miasta koncentrycznego, przednowoczesnego a nie rizomatycznego post-
-polis. Tę tendencję w obrazowaniu Krakowa nazywa badaczka „kubizmem mitycznym”,
strategią dekonstrukcji (ale nie destrukcji) mitu i – powołując się na sformułowanie z ese-
ju J. Derridy – Kraków sytuuje „u progu nowej figury”. Kolejne dwa artykuły skupiają się
wokół krakowskiej geopoetyki29 Marcina Świetlickiego. Punktem wyjścia rozważań Anny
Spólnej jest rozpoznanie analogiczności kondycji Ja poetyckiego i miasta, w tym wypad-
ku: postromantycznego upiora, jakim jest persona Świetlickiego, i widmowego Krakowa,
kojarzonego w poetyckiej wizji z nekropolią lub czyśćcem. Autorka podkreśla interesują-
ce konsekwencje tej symetrii. W mieście, inscenizowanym przez poetę jako sztafaż mor-
tualny, zamiast prezentacji utrwalonych wyobrażeń Krakowa podmiot „wytycza własne
trasy podporządkowane logice rozkładu i śmierci”, co – według badaczki – przypomina
„moment estetyczny” samobójstwa (S. Chwin). „Suicydalny” status podmiotu pozwala
na utożsamienie go z duchem-powrotnikiem, i w tym kontekście flânerie, jako uprawianą
przez niego praktykę doświadczania miasta, należy postrzegać jako swego rodzaju pokutę
powtórzenia, iteracji tych samych figur i słów. Kraków dla Ja poetyckiego stanowi zarów-
no matrycę wyobraźni (jako sceneria samobójstwa), jak też zarazem przestrzeń wyobco-
wania (jako scena /auto/plagiatorskich gestów). Nawiązując do terminologii spacjologicz-
nej można chyba określić w świetle powyższych rozpoznań poetykę miasta Świetlickiego
jako radykalnie alternatywną, przekształcającą Kraków w atopię30. Mniej jednoznacznie
ocenia „retorykę-bycia-w-mieście” tego poety Małgorzata Gajak-Toczek, wskazując na
doświadczeniowy aspekt miejskiej egzystencji persony Świetlickiego w kontekście feno-
menu miasta nowoczesnego i ponowoczesnego (pytanie: czy Kraków rzeczywiście spełnia
parametry tych filozoficznych konceptów?). W opinii badaczki, kontynuującej tu reflek-
sję urbanistyczną Waltera Benjamina, zetknięcie Ja z palimpsestową i szokującą nad-
miarem bodźców metropolią „stanowi transfigurację wielości, złożoności i nieokre-
śloności kondycji współczesnego człowieka”, której ponowne scalenie możliwe jest
dzięki flaneryzmowi, zrównującemu doznanie z poznaniem. Natomiast (w twórczości
Świetlickiego, jak uważa, ten i poprzedni proces zachodzą równolegle) egzystencja w wa-
runkach post-polis, miasta zamienionego w „estradę ponowoczesnego niekończącego się
widowiska”, oznacza imperatyw przywracania mu, za pomocą twórczo-krytycznej aktyw-
ności Ja poetyckiego, utraconej aury. „Poza tym miastem nie jestem poetą” – napisze
w jednym z wierszy Świetlicki. Trud odzyskiwania autentycznego doświadczenia
miasta to dla tego poety zarazem wysiłek „bycia naprawdę sobą”; przyjęta przez au-
torkę perspektywa fenomenologiczna prowadzi do uchwycenia omawianej tu poety-
ki miasta (Krakowa) jako poetyki doświadczenia (być może, jeśli uznać, że chodzi
o doświadczenie graniczne, stanowiska obu badaczek są zbieżne).
***
29
W znaczeniu, w jakim używa tego określenia Elżbieta Rybicka, Geopoetyka…, dz. cyt., s. 93.
30
Por. o atopii jako przestrzeni wyobcowania A. Dziadek, Atopia. Stadność i jednostkowość, „Teksty
Drugie” 2008, nr 1–2.
18 Magdalena Roszczynialska
Magdalena Roszczynialska
31
E. Rybicka, Geopoetyka…, dz. cyt.
I. Poetyki miasta
Elżbieta Konończuk
Uniwersytet w Białymstoku
1
R. Nycz, KTL – wyjaśnienia i propozycje, [w:] Kulturowa teoria literatury 2. Poetyki, problematyki, inter-
pretacje, pod red. T. Walas i R. Nycza, Kraków 2012, s. 21. Ciekawą propozycję poetyki doświadczenia
przedstawia Anna Łebkowska, proponując somatopoetykę jako narzędzie analizy tekstów literackich
oraz tych z obszaru różnych dyskursów kulturowych, w których uobecnia się kategoria cielesności
i które są zapisem doznań zmysłowo-emocjonalnych. Zob. A. Łebkowska, Somatopoetyka, [w:] j.w.
2
A.J. Greimas, Ku semiotyce topologicznej, [w:] E. Leach, A.J. Greimas, Rytuał i narracja, przeł. M. Bu-
chowski, A. Grzegorczyk, E. Umińska-Plisenko, Warszawa 1989, s. 171.
3
U. Eco, Nieobecna struktura, przeł. A. Weinsberg, P. Bravo, Warszawa 1996, s. 231.
4
Ch. Jencks, Architektura postmodernistyczna, przeł. B. Gadomska, Warszawa 1987, s. 39–80.
Psychogeograficzne poetyki miejskie 21
zamknięte są pewne historie. Duży wpływ na interpretację dzieł architektury w katego-
riach opowiadanych przez nie historii miał zwrot narratologiczny5.
Karl Schlögel natomiast, w ramach koncepcji historiografii topocentrycznej, pro-
ponuje postrzeganie miasta jako tekstu historycznego, ucząc czytania czasu w przestrzeni
miejskiej, a więc rozumienia przeszłości z bruku ulicznego, trotuarów, map, domów.
Schlögel nie traktuje miasta jak książki, którą można otworzyć, czytać i kontemplować,
ale jak dokument historyczny, którego czytanie i badanie, jak pisze:
[…] ma w sobie raczej coś z siłowania się, pojedynku. […] Nie może obejść się bez podstępu
– miasta mogą zmylić człowieka na pierwszy, a nawet na drugi rzut oka. Czytanie miast to są
perypetie, zwiady bez broni. […] Na pewno czytanie miast to nie czytanie książek, również
nie spacer po mieście6.
5
M. Kostaszuk-Romanowska, Narracje architektury czasów postmodernizmu, „Białostockie Studia Lite-
raturoznawcze” 2010, nr 1. Autorka przedstawia wiele postmodernistycznych koncepcji architekto-
nicznych, w których budynki są rozumiane jako formy narracyjne, m.in. architektoniczne narracje
„etniczne”, turystyczne, krajobrazowe, przyrodnicze, morskie czy baśniowe.
6
K. Schlögel, W przestrzeni czas czytamy. O historii cywilizacji i geopolityce, przeł. I. Drozdowska,
Ł. Musiał, Poznań 2009, s. 306.
7
M. de Certeau, Wynaleźć codzienność: sztuki działania, przeł. K. Thiel-Jańczuk, Kraków 2008, s. 99.
22 Elżbieta Konończuk
Zobaczyć Manhattan ze sto dziesiątego piętra Word Trade Center. […] Olbrzymia masa
nieruchomieje pod spojrzeniem. Przekształca się w sztukę tekstury. […] największe litery
świata tworzą gigantyczną retorykę nadmiaru zużycia i produkcji. […] Odczuwając nagłą
rozkosz, zastanawiam się, skąd pochodzi przyjemność „oglądania całości”, patrzenia w dół,
scalania największego z ludzkich tekstów8.
11
P. Bernstein-Jacques, Éloqe des errants. L’art d’habiter la ville, [w:] L’habiter dans sa poétique première.
Actes du colloque de Cerisy-la-Salle, pod red. A. Berque, A. de Biase, Ph. Bonnin, Paris 2008, s. 39.
24 Elżbieta Konończuk
12
Doskonałym przykładem interpretacji sensorium miejskiego jest praca Elżbiety Rybickiej, Modernizo-
wanie miasta. Zarys problematyki urbanistycznej w nowoczesnej literaturze polskiej, Kraków 2006. Na-
rzędzia poetologicznej analizy form uobecniania się cielesności w tekstach kultury przedstawia Anna
Łebkowska w rozprawie Somatopoetyka, [w:] Kulturowa teoria literatury 2, dz. cyt.
13
A. Mons, Les lieux du sensible. Villes, hommes, images, Paris 2013.
Psychogeograficzne poetyki miejskie 25
albo zapomnianych. Mapy obrazujące indywidualne doświadczenia miejskich przestrzeni
afektywnych – jak nazywa je Mons – nabierają charakteru narracji tożsamościowych.
Liczne poetyki zmysłowego doświadczania miasta przedstawiane w ramach geografii
emocjonalnej wywodzą się z jednej strony z debordowskiej psychogeografii, z drugiej
zaś mają swoje źródła w dużo wcześniejszej koncepcji miasta Émile’a Magne’a, autora
książki L’esthetique des villes (Estetyka miasta) z 1908 roku, uznanego za twórcę współ-
czesnej urbanistyki. Ideę „sztuki miejskiej” rozumiał jako formę estetyzacji miasta, czyli
odbierania go jako dzieła sztuki. Koncepcję upiększania miasta – wywiedzioną z histo-
rii architektury a opartą na arystotelesowskim postrzeganiu miasta jako zapewniającego
mieszkańcom bezpieczeństwo i szczęście – wykłada w szkicach o literackim charakte-
rze, wyrażających jego artystyczne i humanistyczne stanowisko w urbanistyce. Potencjał
estetyczny miasta Magne dostrzega na przykład w przestrzeni ulicy i w organizacji ruchu
miejskiego, ale też uczy wydobywania poetyckości takich miejsc jak cmentarz, jarmark
czy targowisko oraz wskazuje na metody poetyzowania wody i ognia, żywiołów dynami-
zujących obraz miasta.
Szczególnie ważna dla rozważań nad poetyką doświadczenia miejskiego jest kon-
cepcja Pierre’a Sansota, wyłożona w książce Poétique de la ville (Poetyka miasta). Autor
stosuje opis fenomenologiczny, aby ukazać, jak miasto jawi się w naocznym oglądzie, jak
przedstawia się świadomości. Opis ten stanowi zarazem wykładnię miejskiej przestrzeni,
umożliwiając jej rozumienie. Badacz chcąc dotrzeć, na przykładzie Paryża, do istoty mia-
sta, poszukuje narzędzi jego opisu i proponuje „poetykę miasta”, rozumianą jako zbiór
reguł systematyzujących zjawiska miejskie. Proponuje też język opisu, a raczej wiele języ-
ków, umożliwiających wykładnię takich fenomenów jak na przykład ulica, skrzyżowanie,
bulwar, skwer, most, bistro. Przedmiotem dociekań czyni poetyckość (poezję) miasta,
a analizie poddaje „momenty poetyckie”, które wpływają na wyobraźnię człowieka, two-
rząc szczególne relacje między nim a miastem. „Momenty poetyckie” miasta są to miejsca
i sytuacje, które wprowadzają mieszkańca czy turystę w stan wzburzenia bądź zadowole-
nia, inspirują myśli lub pobudzają do czynów. Sansot przedstawia także praktyki miejskie
wpisujące się w kontekst dyskursu, określanego jako „geografia sentymentalna dzielnic”,
w obszarze której szczególnie interesująca okazuje się afektywna „poetyka doświadczenia
miejsc mrocznych, odpychających”14.
Ważne miejsce we współczesnej psychogeografii zajmuje Éric Hazan, który w książ-
ce L`invention de Paris (Odkrywanie Paryża)15 proponuje koncepcję dryfu historyczno-
-geograficznego. Autor odtwarza figurę miejskiego piechura – w oparciu o literaturę i fo-
tografię – wpisując ją w „psychogeografię granic”. Swoją myśl wyprowadza z rozumienia
miasta jako przestrzeni delimitowanej w aspekcie geograficznym, historycznym, społecz-
nym i ekonomicznym, w której przemieszczanie niesie przede wszystkim doświadczanie
granic.
14
P. Sansot, Poétique de la ville, Paris 2009, s. 410–411.
15
E. Hazan, L`invention de Paris, Paris 2004.
26 Elżbieta Konończuk
Abstract
The article focuses on performative urban poetics, also referred to as psychogeographic poetics, which
stem from situationist practices that utilize the tools of psychology (description of emotions) and ge-
ography (a map with the record of these emotions). It analyses the poetics of sensually experiencing
the urban space which are the effect of the influence of the geographic environment on the emotional
behaviours of an individual.
Nota
16
C. Turner, Palimpsest czy przestrzeń potencjalna? W poszukiwaniu słownictwa dla widowiska w miej-
scu znalezionym, przeł. M. Gołaczyńska, [w:] Miasto w sztuce – sztuka miasta, pod red. E. Rewers,
s. 250–254.
Psychogeograficzne poetyki miejskie 27
humanistyczną. Autorka książek: Mazurska obecność Erwina Kruka (Białystok 1993), Literatura i pa-
mięć na pograniczu kultur (Erwin Kruk – Ernst Wiechert – Johannes Bobrowski (Białystok 2000), W po-
szukiwaniu dostępu do przeszłości. O powieściach warsztatowych Hanny Malewskiej i Jacka Bocheńskiego
(Białystok 2009). Redaktorka monografii: Od poetyki przestrzeni do geopoetyki (Białystok 2012)
oraz Geografia i metafora (Białystok 2013). Zastępca redaktora naczelnego „Białostockich Studiów
Literaturoznawczych”.
Katarzyna Szalewska
Uniwersytet Gdański
***
9
A. Jansson, Specialized Spaces. Touristic Communication in the Age of Hyper-Space-Biased Media,
„Arbejdspapirer fra Center for Kulturforskning”, 2006, no. 137–06, s. 15.
10
M. de Certeau, dz. cyt., s. 102.
32 Katarzyna Szalewska
11
Z. Herbert, Barbarzyńca w ogrodzie, Wrocław 1997, s. 271.
Retoryka bycia-w-mieście. Figury przestrzeni i myśli 33
zdmuchniętej lampki nagrobnej) i rezygnując z trywialnych skrótów, przez Świętej Anny,
Straszewskiego i Krupniczą ruszyłem ku bibliotece”12. Znamienne, że we fragmencie tym
dochodzi do spiętrzenia motywu mapy, który będąc zasadą konstrukcyjną opowieści
Gustawa, jednocześnie jest przez niego tematyzowany jako przedmiot badań nauko-
wych bohatera – „Zmiąłem w zębach przekleństwo i siadłem za pulpitem. Rozpostar-
łem przed sobą przedwojenną mapę śródmieścia i próbowałem sporządzić kilka fiszek.
(Pracowałem wówczas nad moim »Przewodnikiem«, który miał być wielką księgą tego
miasta, atlasem jego zapachów, spisem jego świętych miejsc i królewskich traktów.)”13.
Benjaminowskie z ducha pragnienie spisania „wielkiej księgi” miasta, a zatem pożąda-
nie całości, jest tutaj obrazowym ekwiwalentem pragnienia uspójnienia biografii jego
mieszkańca, przechodnia, który na królewskich, tutaj erotycznych i pijackich, traktach,
raz jeszcze odgrywa własne życie. Ta instrumentalizacja przestrzeni miejskiej, która staje
się mnemotechnicznym miejscem pamięci – indywidualnej lub zbiorowej, uwidacznia
się również w strategii flanowania, gdzie obowiązuje wywodząca się z estetyki roman-
tycznej zasada podwójnego widzenia, czyli – cytując za Janiną Kamionką-Straszakową
– „postrzegania rzeczywistości w jej wymiarze zmysłowym, czasowo-przestrzennym, oraz
ujmowania jej w aspekcie ideowym, ogarniania jej znaczenia intelektualnego i emocjo-
nalnego, często transponowania realiów w sferę sensów i wartości moralnych, historio-
zoficznych czy społecznych”14. Ten instruktaż, jak czytać i pisać miasto, jest jednak –
inaczej niż podczas nawigowania – indywidualnym wyborem, czego dobitne świadectwo
daje Stasiuk, pisząc w swym opartym na modelu włóczęgi Jadąc do Babadag: „Zamiast
podążać szlakiem, dajmy na to, Kossutha Lajosa, wędrowaliśmy szlakiem najtańszych
wyrobów tytoniowych”15.
Włóczęga obierze za zasadę instruktażu kartograficznego dostępność określone-
go rodzaju tytoniu, flâneur raczej zaznaczy na mapie ślady sztuki etruskiej, jak to czyni
np. Herbert w swoich przechadzkach po Grecji. Tutaj uwidacznia się kluczowa różnica
pomiędzy poszczególnymi retorykami chodzenia, ale cechą wspólną pozostaje zamiana
geografii religii czy geografii turystyki na kartografię krytyczną. Mapowanie u swoje-
go początku zakłada nieufność wobec mapy jako figury władzy nad przestrzenią i ruch
prywatyzacji tej przestrzeni. Odrzucenie mapy jako autorytetu, gwaranta prawdziwości
i weryfikowalności odwzorowania miasta poprzez umowne znaki prowadzi do krytycznej
lektury topograficznych porządków i podejrzliwej interpretacji. Krytycznymi kartogra-
fami są literaccy psychogeografowie, włóczędzy, flaneurzy i pielgrzymi, ale najsilniej ta
nieufność dochodzi do głosu w tekstach reprezentujących retoryczną strategię opisu mia-
sta, którą nazywam promenowaniem. Gdyby pokusić się o lekturę Reymontowskiej Zie-
mi obiecanej w poszukiwaniu wyłącznie scen rozgrywających się na ulicy Piotrkowskiej,
12
J. Pilch, Spis cudzołożnic, Gdańsk 2000, s. 35.
13
Tamże, s. 36.
14
J. Kamionka-Straszakowa, Podróż, [w:] Słownik literatury polskiej XIX wieku, pod red. J. Bachórza
i A. Kowalczykowej, Wrocław–Warszawa–Kraków 1991, s. 702.
15
A. Stasiuk, dz. cyt., s. 78.
34 Katarzyna Szalewska
łatwo można zauważyć analogię między przemierzaniem głównego traktu Łodzi a emo-
cjami i refleksjami głównych bohaterów powieści16. Każdorazowo, kiedy któryś z nich
przemierza Piotrkowską, staje się ona sceną i kształtem przestrzennym jego myśli – „Mę-
czył się ogromnie, nie mógł usiedzieć w dorożce, więc poszedł pieszo Piotrkowską. Miał
iść do starego Bauma, według rady Borowieckiego, ale wolał tę chwilę ostatniego zawodu
oddalić jeszcze, a zresztą nie mógł się oderwać od tej ulicy. Utopił się w tłumie, co płynął
trotuarem i pozwalał mu się pchać i nieść. Przyglądał się bezmyślnie wystawom sklepów,
kupił nawet cukierki dla żony w jakiejś cukierni, gdzie zawsze kupował, przywitał się tam
z kilku znajomymi i znowu szedł zapatrzony w fabryki, w okna oświetlone, poza którymi
migotały sylwetki maszyn i ludzi; ogłuszał się powoli wrzawą i obojętniał”17. Miasto jest
tutaj areną zmagań między ludźmi i wewnątrz duszy bohatera, przypomina teatralną sce-
nę, która ukazana niczym w spetryfikowanym obrazie theatrum mundi, staje się miejscem
próżnych zmagań postaci obserwowanych z boskich wyżyn przez trzecioosobowego nar-
ratora, architekta powieściowych miast literatury dziewiętnastowiecznej. To przed jego
i czytelnika „oczami” promenują literaccy bohaterowie, na ekranie miasta odgrywając
przypisane im role, które im ważniejszą funkcję mają przypisaną w danym epizodzie, tym
bardziej zmierzają ku powieściowemu centrum – fabularnemu i przestrzennemu cen-
trum miasta. Podobne uwagi dotyczą zresztą wielu spośród opracowań tematu miejskiego
w literaturze dziewiętnastego i początku dwudziestego wieku. Promenowanie to jedno-
cześnie poruszanie się w obrębie mapy, w zgodzie z narzuconym ładem topograficznym,
w którym istnieje wyraźnie zaznaczone centrum i peryferie. Owo centrum staje się sceną
tekstowych wypadków, tłem dla odczuć bohaterów, ale również centrum konstrukcji
przestrzeni powieściowej, miejskim i jednocześnie fabularnym agonem, w ramach któ-
rego rozgrywają się konflikty, perypetie i wewnętrzne przemiany postaci. Nowoczesne
promenowanie natomiast spełnia się w oporze przeciwko mapie jako figurze władzy,
instytucjonalnemu ładowi miejskiemu, w zakwestionowaniu podziału na centrum i pe-
ryferie, wreszcie – w poszukiwaniu nowych agonów, przestrzennych i dyskursywnych
pól napięć i konfliktów, w ramach których do głosu dochodzą spacjalne praktyki dotąd
lekceważone.
„Halina skręciła w Kanonię, odruchowo dotykając wielkiego dzwonu – niby na
szczęście, na dotyk wszystkiego najlepszego. Przecięła dziedziniec Zamku, omijając slalo-
16
O tej prawidłowości wyobraźni topograficznej Reymonta pisze Marek Kochanowski: „Gdyby pokusić
się o wskazanie dominującej strategii, jaką Reymont przyjmuje w swoich notatkach, to byłaby nią rola
widza, ujmującego opisywane przestrzenie oraz jej mieszkańców w kategoriach właściwych dla teatru;
świat to dla pisarza wielki, żywiołowy spektakl różnego rodzaju zachowań i charakterów uczestni-
czących w rozmaitych widowiskach. Konsekwencją tego typu postawy jest świadomy wybór miejsc
poddawanych krytycznemu opisowi; chodzi przede wszystkim o przestrzenie będące tłem dla emocji
tłumu, takie, w których istnieje wyraźny podział na widzów i głównych aktorów danych spektakli,
jak na przykład Pasaż Panopticum w Berlinie, kongres teozofów, tłumy słuchające przemawiających
w Hyde Parku czy rewia w Paryżu” – M. Kochanowski, Miasto jako teatr. Obraz Londynu we wczesnych
zapiskach podróżnych Władysława Stanisława Reymonta, „Białostockie Studia Literaturoznawcze” 2010,
nr 1, s. 188.
17
W.S. Reymont, Ziemia obiecana, Warszawa 2000, s. 113.
Retoryka bycia-w-mieście. Figury przestrzeni i myśli 35
mem wycieczkę pstrykającą zdjęcia powietrzu, chmurom i temu dziwnemu zapachowi
luksusowych hoteli położonych w centrum miasta. Jeżdżą ci ludzie wszędzie, rozłażą się
jak prusaki po kątach i jeszcze by sobie ten all inclusive wykupili, a jeszcze taką mapkę
po kieszeniach wymięli”18 – to fragment powieści Cwaniary Sylwii Chutnik, w której
mapa jest atrybutem turystów, bogactwa i pachnącego luksusem centrum Warszawy,
a więc przestrzeni niedostępnych bohaterkom wykluczonym z porządku topograficznego
symbolizowanego przez kartografię. Nowoczesne promenowanie to kwestionowanie ładu
centrum i propozycja innych strategii retorycznych, którymi może być przestrzenna opo-
wieść kobiety, jak w prozie Joanny Bator, scena, którą staje się peryferyjne blokowisko, jak
w twórczości Doroty Masłowskiej, Wrocław widziany z perspektywy gejowskiej pikiety
jak w Lubiewie Michała Witkowskiego, bazarowy agon jak w Kieszonkowym atlasie kobiet
Chutnik czy groteskowy moralitet o warszawskiej martyrologii rozgrywany w centrum
handlowym jak w Nocy żywych Żydów Igora Ostachowicza. Promenować oznacza prze-
chadzać się po centralnym punkcie miasta i odgrywać w nim teatr międzyludzkich relacji.
Tylko że współczesne promenowanie, odrzucając istotne dla tej praktyki przestrzennej
opozycje: centrum – peryferie, wnętrze – zewnętrze, kobiece – męskie, prywatne – pu-
bliczne, znajduje swój topograficzny kształt bardziej w tytułowej ulicy z powieści Daniela
Odiji niż w Krakowskim Przedmieściu Bolesława Prusa. Tutaj najsilniej też uwidacznia
się analogia między chodzeniem i zapisywaniem, figurami przestrzeni i dyskursu, jako
że zmiana powieściowej topografii pociąga za sobą zmianę języka, konstrukcji bohatera
i typu opowieści, znacznie bliższej anegdocie niż wielkiej narracji. Ostatnia z wyróżnio-
nych strategii byłaby również najbardziej radykalną wersją krytycznej kartografii w no-
woczesnej literaturze, w której całkowite odrzucenie mapy uniemożliwia ustanowienie
spójnej opowieści, spychając tekstowe miasto w fikcję groteskową. Niehalo Ignacego Kar-
powicza, początkowo realizowane w strategii bycia-w-mieście jako pielgrzymki, opisanej
już projekcji Ja na ekran miejski, w dalszej części zmierza ku destrukcji powieściowego
świata, w którym cudowny artefakt „jest […] pośrodkiem świata, pępkiem, omfalosem
zaginającym ku sobie wszystko, wszystko dookoła. Białystok i Ratusz z wieżą zegarową
chylą się ku owemu pośrodkowi jak drobniejsze gwiazdy do jądra grawitacji […]. Lipowa
faluje. Piłsudski wyciąga nogi jak z topionego ołowiu, nawet Jerzy w sutannie jest bli-
żej, wrócił na swoje miejsce”19. To ostateczna herezja wobec porządku urbanistycznego,
w konsekwencji której rozbiciu ulega cała rzeczywistość przedstawiona powieści. Dotyczy
to przestrzeni, w tym najsolidniejszych jej elementów, jak pomniki i będący synekdochą
miejskości białostocki Ratusz, bohaterów i samej narracji, która razem z miastem ulega
zawirowaniu, przechodząc ku groteskowym scenom przedstawionym na zasadzie juksta-
pozycji epizodów. Mapa rozpada się, tak jak niepowodzeniem kończy się leżący u pod-
stawy tego odwzorowania proces scalania tożsamości bohatera. Skoro ten ponosi klęskę,
nie do utrzymania staje się spójność jego ekranu – miasta.
18
S. Chutnik, Kieszonkowy atlas kobiet, Kraków 2009.
19
I. Karpowicz, Niehalo, Wołowiec 2006, s. 143.
36 Katarzyna Szalewska
20
Zob. J. Stempowski, Zjawiska modernizacji i antykwizacji w sztuce, [w:] tegoż, Szkice literackie, t. II,
wyb. i oprac. J. Timoszewicz, Warszawa 1988.
21
E. Konończuk, Mapa w interdyscyplinarnym dialogu geografii, historii i literatury. „Teksty Drugie”
2011, nr 5, s. 262.
22
Pojęcie to zapożyczam od Hansa-Ulricha Gumbrechta. Zob. tegoż, In 1926. Living at the Edge of Time,
Cambridge Mass. 1997. Polski przekład fragmentu: H.-U. Gumbrecht, Użyteczność historii (uobecnie-
nie i odkupienie), przeł. E. Domańska, [w:] Pamięć, etyka i historia. Anglo-amerykańska teoria historio-
grafii lat dziewięćdziesiątych (Antologia przekładów), pod red. E. Domańskiej, Poznań 2006, s. 123.
23
Taką mapę tworzy choćby w swojej twórczości Magdalena Tulli: „Można domyślać się miasta dosko-
nałego w swej pełni, miasta, które jest sumą wszystkich możliwości. […]. Trzeba uważać, by przez
nieuwagę nie wjechać na most rozebrany przed laty, żeby nie siadać na tarasach zburzonych kawiarń,
znanych z najlepszych pączków. […]. [Mieszkańcy takiego miasta – K. S.] Starają się tylko nie rozbijać
głowami murów z tęsknoty za tym, czego już nie ma. Rozumieją, że to nie mury zasłaniają im widok.
Choćby nawet unicestwili je swoim wzrokiem, targ z wozami i końmi i tak nie wróci na swoje miejsce”.
M. Tulli, Sny i kamienie, Warszawa 1995.
Retoryka bycia-w-mieście. Figury przestrzeni i myśli 37
sposobami ujmowania czasu – mapa, na której naniesione są zmiany, mapa nieaktualna
jest bowiem zwycięstwem nad linearną koncepcją historii jako ostatecznego przemijania.
***
„Pisząc w roku 1987 wstęp do […] zakrojonej na dużą skalę serii, John B. Har-
ley [prekursor współczesnej krytycznej kartografii – K. S.] ujmował mapę jako graficz-
ne wyobrażenie – społecznie i kulturowo uwarunkowaną reprezentację rzeczywistości,
określoną przez Foucaultiańską władzę rozproszonych w danej kulturze dążeń, wyrażo-
ną w adekwatnych, umownych i złożonych kodach znakowych. […]. Kontynuatorzy
myśli Harleya, twórcy tak zwanej kartografii krytycznej, mapę rozumianą na sposób
umiarkowanie reprezentacjonistyczny uznali za propozycję zbyt mało radykalną. Zry-
wając zdecydowanie z tą tradycją, zaproponowali, by w mapach widzieć nie artefakty
odwzorowujące jakiś uprzedni (choćby mentalny czy kulturowy) obraz rzeczywistości,
lecz swoiste narzędzie projekcji porządku przestrzennego w realność życia społecznego”24.
Tak zwana krytyczna kartografia to hermeneutyka podejrzeń, w której mapa ujmowana
jest jako narracja presuponowana przez stosunki władzy/wiedzy. W tym sensie wszyscy
z wymienionych powyżej twórców byliby krytycznymi kartografami, którzy odrzucając
narzucony porządek, tworzą własne mapy, czyli własną rzeczywistość, własną matrycę wi-
dzenia. Flanowanie, włóczęga czy pielgrzymowanie oznaczają przy tym konstrukcję mapy
wedle indywidualnych pomiarów przestrzennych, strategia promenowania to podejrzli-
wa weryfikacja prawdziwości odwzorowania, antykwizacja polegałaby zaś na źródłowym
rekonstruowaniu mapy fantazmatycznej, a literacka przestrzeń stałaby się we wszystkich
tych perspektywach – dyskursywnym polem walki o spojrzenie.
Abstract
The article aims at analyzing contemporary Polish prose (published after 1989) in the context of strat-
egies used to shape the literary space. The author constructs an analogy between historical, autobi-
ographical thinking and discursive models (the role of the city as a space and a factor which builds the
story and often the textual subjectivity) which she calls a mapping. On this basis, the author distin-
guishes basic tactics of departing from the tourist gaze, referred to in the article as navigating, which
are common to many texts. Rejection of the map as a symbol of the power of imposed gaze leads to the
construction of one’s own urban narrative. The author divides this narrative into: flânerie (strolling),
hiking, pilgrimaging, promenading and passion for antiquity.
Key words: rhetoric, urban studies, city and discourse, critical cartography
24
M. Dajnowski, Kilka uwag o domniemanych związkach map i pejzażu literackiego, „Białostockie Studia
Literaturoznawcze” 2012, nr 3, s. 49–50.
38 Katarzyna Szalewska
Nota
Taniec codzienności zamyka nas w obszarze figur wykonywanych rutynowo, więc – chcąc
nie chcąc – w sposób skażony precyzją. Jest to schemat działania – układ, jak zwykło się
określać taneczne wystąpienia, a zatem czynność rytualna, bez której nasza codzienność
nie mogłaby doświadczyć spełnienia.
Zamknięci w tańcu, jak w błędnym kole, skazani na powtórzenie, stajemy się ak-
torami miejskiej przestrzeni – jednej z wielu scen teatru życia. Poetyka naszej egzysten-
cji złożona jest z figur podobnie jak złożona z figur (słów i myśli) pozostaje poezja. Te
zaś wymagają interpretacji. Niekończący się Taniec życia, gdyby przywołać tytuł obrazu
Edwarda Muncha, to taniec cykliczny, a zatem pozbawiony końca, poezja zaś, którą moż-
na by nazwać narracją bez końca, to poezja Eugeniusza Tkaczyszyna-Dyckiego, opo-
wieść niekończących się alternatyw. Andrzej Sosnowski pisze: „Dycki do perfekcji do-
prowadził pewną skomplikowaną figurę samotnego tańca, która polega na wykonywaniu
kilku niezwykle eleganckich, częstokroć przewrotnie archaizowanych kroków w czymś
na podobieństwo tańca siedmiu zasłon, aby w pewnym momencie zasłony zerwać, kil-
ka kości odsłonić i zamrozić nas w lodowatym świetle takiej czy innej pointy”1. Poezja
Tkaczyszyna-Dyckiego sprawia zatem wrażenie przywiązania jej autora do konstrukcji
gestów poetyckich, które tworzą dramatyczny spektakl. Perfekcja, o której pisze Sosnow-
ski, czyni przy tym wykonywane, lub stosowane figury eleganckimi – miłymi dla oka
i ucha. Przyjemność egzystencji i przyjemność tekstu łączy metafora tańca. Taniec zaś
wymaga przestrzeni, w której mógłby zaistnieć. Przestrzeń taką oferuje miasto. Tym sa-
mym dwa typy zorganizowania spotykają się i mogą zostać ze sobą porównane. Chcia-
łabym zatem wskazać owe cechy wspólne dwóch form ekspresji: poetyki miejskiej oraz
poetyki wybranego przeze mnie tomiku Eugeniusza Tkaczyszyna-Dyckiego, którym jest
Przewodnik dla bezdomnych niezależnie od miejsca zamieszkania.
1
A. Sosnowski, Liryzm Dyckiego, [w:] „Jesień już Panie a ja nie mam domu”. Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki
i krytycy, pod red. G. Jankowicza, Kraków 2001, s. 48.
40 Monika Bednarczyk
chipsów2
2
Wszystkie cytaty z E. Tkaczyszyna-Dyckiego: tegoż, Przewodnik dla bezdomnych niezależnie od miejsca
zamieszkania, Legnica 2000. Dalej podaję w tekście numery wierszy.
Taniec codzienności – miejsca wspólne poetyki miejskiej… 41
potem tylko i wyłącznie na dworcach
ponoć o nie najgorszym jeszcze zapachu ciała
po całym dniu
na mieście skąd się wraca przepoconym
zmienionym nie do poznania
3
U. Hannerz, Odkrywanie miasta. Antropologia obszarów miejskich, przeł. E. Klekot, Kraków 2006,
s. 120.
42 Monika Bednarczyk
Przestrzeń miasta przejmuje zatem funkcję domu, staje się domem publicznym dla
wszystkich bezdomnych, którzy nie mają gdzie ulokować swoich snów. Snów, mimo
wszystko odprowadzających do domu, w którym umierała matka i w którym w pokoju
na piętrze rozpoczyna się dojrzała poetycka egzystencja (VI):
Tumor linque
w sąsiednim pokoju umiera moja matka
odkąd pamiętam umiera raz po raz w małym
pokoju dolnym a kiedy indziej w większym
górnym właśnie zaczynam w nim urzędowanie
7
Zob. G. Bachelard, Dom rodzinny, dom oniryczny, [w:] tenże, Wyobraźnia poetycka: wybór pism, przeł.
H. Chudak, A. Tatarkiewicz, Warszawa 1975.
8
A. Wallis, Miasto i przestrzeń, Warszawa 1977, s. 25.
44 Monika Bednarczyk
a przede wszystkim dychotomii, staje się jednak źródłem niepokoju. A zatem można
by stwierdzić, iż poszukiwanie rutyny, tworzenie katalogu zachowań oraz repertuaru ról
staje się pozorną aktywnością, nie pozwala jednostce na odnalezienie swojego miejsca
w miejskim systemie.
Precyzja, o której wspomina Sosnowski, związana jest również z powtórzeniem, już
wielokrotnie przeze mnie przywoływanym w niniejszej pracy. Zatrzymajmy się nad tym
zjawiskiem nieco dłużej.
Alina Świeściak rozpatruje powtórzenie w twórczości Tkaczyszyna-Dyckiego w ka-
tegoriach anamnezy. Jawi się ono jako ustawiczne wyłanianie ideału: „Powtórzenie – pi-
sze Świeściak – […], związane jest tutaj z kondycją opóźnienia. Odwleczenie znaczenia
bynajmniej nie oznacza konieczności jego realizacji później, raczej jest […] procesem
nieskończonym, jakkolwiek znaczenie często łudzi stabilnością”13.
Charakterystyczne dla Dyckiego jest rozpoczynanie kolejnych wierszy tą samą frazą.
Nie zawsze następują one zaraz po sobie, odnajdujemy je w zbiorze i dodajemy do już
napotkanych, jak kolejne perspektywy tych samym obrazów. Utwór XXII oraz XXIII
otwierają następujące wersy (objęte dodatkowo przerzutnią): „opowiem ci o śmier-
ci w moim niedoskonałym / języku znanym z niedoskonałości”. Niedoskonałość jest
tym, co zdaje się kłócić z precyzją słowa, gestu, ruchu poetyckiego tańca odkrywanego
w utworach Tkaczyszyna-Dyckiego. Precyzja kojarzy się przy tym z równowagą, której
brak w płynnej rzeczywistości miejskiej. Sama figura powtórzenia pozwałaby wypracować
repertuar życia, który następnie można by odgrywać pewnie i bez najmniejszego zająk-
nięcia. Jednak nadmiar, czy wręcz natręctwo, jakie pojawia się u Tkaczyszyna domaga się
innej analogii. Frazy: „w lubelskich domach publicznych”, „jesień już Panie a ja nie mam
domu”, „w sąsiednim pokoju umiera moja matka” – bombardują nas natarczywością,
łudząc funkcjonalnością. Powtórzenia z różnicą tworzą pozór bezpiecznej struktury i za-
razem niszczą wszelkie oznaki pewności.
Innym rodzajem powtórzenia, paralelizmu, jest inwersja. Stanowi ona próbę odwró-
cenia porządku w oparciu o tożsamy schemat działania, jego elementy zmieniają swoje
miejsce, co wywołuje zaskoczenie u odbiorcy. Jest to świadoma ingerencja w struktu-
rę wypowiedzi. Zjawisko inwersji można jednak potraktować szerzej, jako powtórzenie
w obszarze własnej seksualności – homoseksualizm. W poezji Dyckiego inwersja ta wiąże
się również z grzechem, wstydem i śmiercią. Wacław Forajter rozpatruje ją poprzez figurę
żałoby, próbę oswojenia obcości: „Uroczystości żałobne rytualizują nie tylko fakt śmier-
ci osoby. Są również związane ze »zgonem« homoseksualisty za życia – z nieobecnością
w świecie innych, poza własnym środowiskiem. Miłośnik mężczyzny jest wyjęty spod pra-
wa. To cena, jaką płaci za wykroczenie osoba o orientacji homoseksualnej […]. Sytuacja
innego, homoseksualisty, zostaje więc skojarzona z analogicznymi figurami odmienności,
13
A. Świeściak, Powtórzenia (i napomknięcia), [w:] Pokarmy. Szkice o twórczości Eugeniusza Tkaczyszyna-
Dyckiego, pod red. P. Śliwińskiego, Poznań 2012, s. 140–141.
Taniec codzienności – miejsca wspólne poetyki miejskiej… 47
ze śmiercią i żałobą”14. W przestrzeni wiersza powrót do tego właśnie tematu wiąże się
często z silnymi, niejednokrotnie negatywnymi emocjami. Oto utwór XXXIV:
jakże byłem pewien iż między twoim
wyjściem do FSC o czternastej
a powrotem o dwudziestej drugiej
zmienię nie tylko uczesanie
się kamieniem: „coraz bardziej pożywnym z dna / rzeki wyniesionym z głębokiego snu”.
To właśnie kamień według Hoffmanna można odczytywać jako figurę homoseksualizmu
w poezji Dyckiego.
Miasto towarzyszy dywagacjom na temat prawdziwego Ja bohatera. To przestrzeń
ognia, jak czytamy w utworze XIV: „płomieniom zabiera się każdy dzień pobytu w tym
mieście” oraz w innym miejscu: „zbieraliśmy resztki odzienia jak się zabiera płomieniom”
(XV). Miasto pozwala zatracić się w sobie: „uciekałem od siebie byle do granicy” – stwa-
rzając możliwość bycia z dala od tanecznych figur, które narzuca cudze wyobrażenie
o nas. Cudze, więc z związane z rodowodem, z tradycją i historią. Wyrzeczenie się tego
bagażu powoduje trwałą rozłąkę: „porzucam was dla własnego ognia” – czytamy w wier-
szu opatrzonym numerem XXI (Kamień pełen pokarmu).
Zarówno miasto, jak i wiersz, wiersz Eugeniusza Tkaczyszyna-Dyckiego dążą do wy-
pracowania struktury, w której wpisane elementy odnajdą własne, trafne miejsce. Dążą
również do odnalezienia stosownego języka, ujmującego w słowa oraz w szeroko pojęte
znaki nadmiar doświadczania. „Dążą” co znaczy, że proces ten jeszcze się nie zakończył
i pewnie nigdy nie zakończy. Poetyka utworów Dyckiego pozostaje zatem w interakcji
z poetyką miasta, pozwalając nam postrzegać miejską przestrzeń oraz egzystencję w niej
przez pryzmat kategorii, figur oraz struktur wyznaczonych przez poetę.
Abstract
The article compares two ways of expression: poetry and the city understand as the space of life. There
is an analogy between the structure of the city and the structure of poems by Eugeniusz Tkaczyszyn-
Dycki. Both these forms try to find a proper language which could contain every human experience
– playing different roles, looking for a place that can be called home and the necessity of love to name
but few – in words and signs.
The poetics of Dycki’s poems seems to define the poetics of the city. We can discover our place in the
space of the city through categories, figures and structures marked out by the poet. His metaphors, rep-
etitions and inversions shape this space. It is another redefinition that shows the actual state of things.
Key words: city, poem, metaphor, repetition, inversion, identity, body, homelessness
Nota
Wit Szostak debiutował jako autor utworów spod znaku fantastyki. Bardzo trudno jed-
nak określić przynależność gatunkową wydanej w 2010 roku powieści Chochoły, może
karkołomnym rozwiązaniem byłoby nazwanie jej konwencji psychologicznym realizmem
fantastycznym, głównie z tego powodu, iż te trzy istotne poetyki powieściowe: psycholo-
giczna, realistyczna oraz fantastyczna współtworzą ją na równych prawach. Jako kluczo-
wą kategorię poetyki miejskiej, a w zasadzie geopoetyki (ze względu na silne interakcje
z przestrzenią geograficzną), chciałam zaproponować pojęcie map narracyjnych. Katego-
rię tę wprowadził Robert Tally, a wynika ona z założenia, iż sam akt pisania i tworzenia
fikcyjnej przestrzeni może być rozważany jako „forma mapowania i aktywność kartogra-
ficzna”1. Pisarz bowiem, podobnie jak twórca map, projektuje przestrzenną organiza-
cję terytorium, dokonując selekcji, zakładając określoną skalę, ustalając granice obszaru,
podkreślając znaczenie pewnych punktów topograficznych. W przypadku Chochołów
istotną kwestią będzie nadto fakt, iż trzy wspomniane poetyki – realistyczna, psycholo-
giczna i fantastyczna – współtworzą także mapy narracyjne powieści.
Główny bohater i zarazem narrator Chochołów jest przewodnikiem po Krakowie,
przygotowującym książkę (także przewodnik) o tym mieście. Niemal każdy z rozdziałów
(oprócz pierwszego) zawiera opis wędrówki bohatera ulicami Starego Krakowa. Trajek-
toria pierwszego spaceru w rozdziale Ethos jest niezwykle precyzyjnie opisana, z punktu
widzenia topografii miasta mapa narracyjna jest tu najbliższa mapie rzeczywistej: droga
wiedzie od Plant w okolicach ulicy św. Sebastiana, okrąża Stare Miasto, prowadzi następ-
nie w stronę Wawelu. Z taką samą precyzją topograficzną Szostak w kolejnym rozdzia-
le zatytułowanym Prosopon (a więc maska lub persona, greckie nazwy kolejnych części
pełnią funkcję uchwytu semantycznego dla wydarzeń) opisuje kolejną wyprawę w noc
wigilijną:
Wreszcie wypłynęliśmy z naszej ulicy na Planty. […] Przed nami zamajaczyło podświetlone
od dołu piaskowe zbocze pałacu królewskiego. Wyspa Wawelska przyzywała, zewsząd krako-
wianie spieszyli na pasterkę. […] My jednak popłynęliśmy dalej. Mijając ulicę Grodzką, aż
1
R.T. Tally, Spatiality, New York 2013, s. 45. Zob. też. P. Turchi, Maps of the Imagination: The Writer
as Cartographer, San Antonio 2004.
50 Elżbieta Rybicka
do wylotu kanału Kanoników. […] Minęliśmy plac Marii Magdaleny, podświetlona fasada
Piotra i Pawła chowała się za rząd Apostołów, łódeczka skręciła w lewo kanałem Senackim,
wzdłuż Michała Archanioła, potem w prawo Poselskim i zanurzyliśmy się pod most na ulicy
Grodzkiej. […] Postanowiłem nie szukać skrótów, tylko sennie i leniwie poddać się skręco-
nemu w literę „S” Wielkiemu Kanałowi. […] Wielki Kanał przywitał mnie chłodem […]
Pod murami wbite w dno drewniane pale, wypłukane przez wodę, wysrebrzone od wiatrów,
przy nich kołyszące się w jednym rytmie gondole. […] Minąłem Bramę Floriańską, wzdłuż
pałacu Czartoryskich, pod przewiązką, potem kościół Przemienienia i szerokim łukiem wsze-
dłem w długą prostą. […] Ciemny łuk mostu Świętego Marka nade mną, potem pałac Szep-
tyckich, wszystkie pałace brodzące w wodzie, zastygłe w czarnej cieczy […] Wreszcie wpłyną-
łem na Rynek, sennie, Wielki Kanał rozlał się aż pod Sukiennice i łagodnie skręcił w stronę
kościoła Mariackiego. Pomiędzy mną a bazyliką ceglany kontur mostu Floriańskiego, ostry,
gotycki, wsparty na trzech łukach2.
Czy Kraków staje się Wenecją? I tak, i nie. Mapa fantastyczna nie unieważnia prze-
cież mapy rzeczywistej. Kraków dalej jest Krakowem, przestrzenna organizacja miasta,
siatka ulic i placów pozostaje ta sama, przejmuje tylko najłatwiej rozpoznawalne cechy
Wenecji: kanały, mosty, pałace i gondole. I podobnie dzieje się w kolejnych rozdziałach –
kontury rzeczywistego planu Krakowa zostają wypełnione za każdym razem inną miejską
„substancją”: miasta wschodniego z długimi prospektami i pustymi placami, miasta afry-
kańskiego z Dzielnicą Śmierci i sukiem w miejsce Sukiennic. I wreszcie, w przedostatnim
rozdziale zatytułowanym Agon w miasto dziwnej wewnętrznej rebelii, paradoksalnego
„wewnętrznego oblężenia” pod hasłem separacji Starego Miasta od pozostałych dzielnic
Krakowa. Początkowo zamieszki były „próbą przywrócenia zadeptanemu przez turystów
miastu mitologicznej rangi nekropolii królów” (s. 394–395), przypominającą bardziej
happening niż prawdziwą rewoltę, ale z czasem przerodziły się w wewnętrzny agon od-
dzielających się od siebie i ogłaszających niepodległość kolejnych dzielnic.
Krakowskie mapy narracyjne w powieści Szostaka są zatem zbudowane na napięciu
pomiędzy topografią a topotezją, opisem miejsca istniejącego i miejsca nieistniejącego,
toponimami autentycznymi a toponimami częściowo przekształconymi. By uchwycić
jednak to napięcie, niezbędna jest konfrontacja map narracyjnych, fantastycznej i re-
alistycznej oraz mapy rzeczywistej Krakowa. Ich porównanie wskazuje, iż w przypadku
powieści mamy do czynienia z oczywistą selekcją, ograniczeniem przestrzeni do najstar-
szych dzielnic miasta, a zarazem z pogłębieniem perspektywy przede wszystkim o wymiar
historyczny i kulturowy. Selekcja, co warto zauważyć, nie jest tylko wynikiem reguł spe-
cyficznych dla narracji powieściowej, która nigdy nie obejmuje całej mapy rzeczywistego
miasta. W przypadku Chochołów ta selekcja będzie także konsekwencją narracji pierw-
szoosobowej i faktu, iż główny bohater jest, przynajmniej po części, przedstawicielem
„mentalności starokrakowskiej”. Warto bowiem zauważyć, iż obok mapy symbolicznej
Krakowa, istnieje także w świadomości zbiorowej, zwłaszcza starszego, rdzennego moż-
na rzec, pokolenia mieszkańców miasta, mapa, w której poza obrębem historycznych
dzielnic rozciągają się ziemie ubi leones. Innymi słowy, jednym z powodów ograniczenia
2
W. Szostak, Chochoły, Warszawa 2010, s. 110–117. Dalsze cytaty lokalizuję w tekście głównym.
Fantastyczne poetyki miasta: wokół Chochołów Wita Szostaka 51
mapy narracyjnej do Starego Miasta i Kazimierza jest konstrukcja narratora. Chochoły
są bowiem nie tylko narracją o Krakowie, ale także opowieścią o schyłku pewnej forma-
cji, wielopokoleniowych rodów i kamienic krakowskich. Opowieścią, co od razu należy
dopowiedzieć, nie tyle nostalgiczną, ile dokonującą wiwisekcji mitów mieszczańskich.
I druga sprawa dotycząca zakreślania granic mapy narracyjnej: Szostak operuje przede
wszystkim w obrębie przestrzeni zmitologizowanych w świadomości zbiorowej, dlatego
też kluczową rolę pełnią na mapach narracyjnych miejsca obdarzone najsilniejszą funkcją
symboliczną, to znaczy Wawel i Rynek oraz sam „Stary Kraków”. Warto zauważyć, iż ten
najczęściej pojawiający się w powieści toponim ma charakter właśnie symboliczny, a nie
kartograficzny, administracyjny czy uzusowy. Mieszkańcy peryferyjnych osiedli, jadąc do
centrum Krakowa, używają określenia „jadę do miasta”, Stare Miasto jako administracyj-
na nazwa dzielnicy, zaznaczana na oficjalnych mapach, w lokalnym obiegu językowym
w zasadzie nie funkcjonuje.
Rozbieżność pomiędzy mapą administracyjną a narracyjną prowadzi także do dru-
giej kwestii, a mianowicie pogłębiania warstw mapy o wymiar historyczny. Zabieg ten
wyraźny jest już w trakcie pierwszego spaceru Plantami:
Minąłem budynki uniwersytetu, zębate fasady, cerkiew greckokatolicką, pałac arcybisku-
pów, szyny, skupionego księcia, i szedłem dalej, mur franciszkanów po lewej ręce, szedłem
dalej, a r c h a n i o ł M i c h a ł u w i ę z i o n y w m u z e u m, po prawej słomiane pałuby
niezdarnie otulające różane krzewy. Niezgrabne, pogarbione, przykryte śnieżnymi szubami,
chochoły stały, nieruchome. Gałęzie splotły palce nad moją głową, tworząc czarne ramki
witraża, a przez ich sieć przedzierał się Wawel (s. 46, podkr. E. R.).
3
Zob.: E. Buszewicz, Cracovia in litteris. Obraz Krakowa w piśmiennictwie doby odrodzenia, Kraków
1998, s. 211–219.
4
W. Kalinka, Listy o Krakowie, Poznań 1850, s. 6.
Fantastyczne poetyki miasta: wokół Chochołów Wita Szostaka 53
napędzaną metaforycznym przemieszczeniem. Mówiąc jeszcze inaczej, nazwanie Krako-
wa Weroną domaga się wyjaśnienia podstaw mechanizmu porównania, szukania cech
wspólnych. Logika „tworzenia” Krakowa w Chochołach idzie właśnie tym tropem – urze-
czywistnia bowiem potencjał tkwiący w owych gestach słownych.
I po trzecie, jako kolejny argument uzasadniający odniesienie do rzeczywistości i his-
torii miasta można przywołać projektowany przez bohatera przewodnik po Krakowie.
Narrator tak mówi o swoich zamierzeniach i oddziaływaniu miasta na własną wyobraźnię:
Niczym archeolog zbiorowej pamięci śledziłem metamorfozy dawnej stolicy Polski, jak na
przyśpieszonym filmie oglądałem zmieniającą się od średniowiecza strukturę. Puste place
wypełniały się cegłami, strzelały w niebo wieże, kolejne pożary trawiły dachy kościołów, rajcy
podejmowali uchwały o rozbiórce, gruzowiska na nowo stawały się placami, w niebo strzelały
kasztanowce i platany […] Czasem w jednym błysku intuicji widziałem ten pulsujący orga-
nizm, chciałem go utrwalić, wyrwać sztywnym opisom zabytków i dzieł sztuki. Koncepcja
przewodnika po żyjącym mieście umierającym od stuleci i odradzającym się na nowo cią-
gle ewoluowała, rozsnuwając niewidzialne macki po mojej świadomości. Zawładnęła moją
wyobraźnią, spychając na plan dalszy inne obowiązki i zajęcia (s. 28).
Jest jeszcze jeden trop – tym razem kartograficzny i urbanistyczny, który podpo-
wiada sam Szostak. W rozmowie z Pawłem Duninem-Wąsowiczem pisarz zauważa, iż
wystarczy mapę Krakowa przeorientować, odwrócić o 90 stopni, aby kształt przestrzenny
miasta zaczął przypominać Wenecję, a zarys Wisły Wielki Kanał5. Co więcej, w czasie
licznych powodzi w pierwszych dekadach XX wieku, zalane wodą miasto upodabniało się
do Wenecji, jak wspomina Zygmunt Nowakowski: „powódź powtarzająca się regularnie
dwa razy na rok, z wiosną i jesienią, zaczynała się nie od Wisły, ale właśnie od Rudawy.
5
Zob. Nie jestem tym, kim chciałbym być – rozmowa z Witem Szostakiem, „Lampa” 2010, nr 10.
54 Elżbieta Rybicka
Spiętrzone wysoko fale Wisły nie chciały przyjąć Rudawy, która cofała się, zalewając Bło-
nia, Wolską, Retorykę, część Smoleńskiej, tzw. Wenecję, i w ogóle niższe partie miasta.
Pamiętam, że łódki krążyły prawie pod samym Uniwersytetem, a ruch uliczny na Zwie-
rzynieckiej żywo przypominał Wenecję prawdziwą”6.
Zasadniczy problem polega jednak na tym, że każda z tych potencjalnych motywa-
cji: psychologiczna, oniryczna, toponimiczna, wywiedziona z historii i pamięci kulturo-
wej miasta jest równie uzasadniona i równie cząstkowa. Żadna z nich nie może uzyskać
statusu prawomocnej wykładni, a tym samym umożliwić racjonalizację fantastycznych
miejskich topografii i map narracyjnych. Gdzie zatem szukać uzasadnienia dla poety-
ki fantastycznej i fantastycznych map narracyjnych Krakowa? Wstępna, hipotetyczna
odpowiedź mogłaby brzmieć tak: Szostak wydobywa na światło dzienne i przedmiotem
krytycznej uwagi czyni sam potencjał legendotwórczy miasta, jego mechanizmy i funk-
cje. Mistyfikacje, fantasmagorie i fantazmaty Krakowa nie są bowiem czystą kreacją, są
w gruncie rzeczy mocno zakorzenione w historii bajecznej, legendarnej, mitycznej, ale
także literackiej i wizualnej miasta. Wyobrażeniowe, fantastyczne narracyjne mapy Kra-
kowa z Chochołów są zatem silnie związane z archiwum kultury, z imaginarium, z ma-
tecznikiem opowieści. Świadomie przywołałam tu obraz Schulzowskiego matecznika,
ponieważ powieść jest nasycona bardzo gęstą siecią odniesień do jego prozy, pojawiają
się sklepy cynamonowe, dom-labirynt i miasto-labirynt, specyficzny typ oniryzmu. Tym
niemniej ta sieć nawiązań nie obejmuje tylko najbardziej uchwytnych elementów świa-
ta, raczej wskazuje na kontekst, który warto przywołać. Tropy schulzowskie otwierają
bowiem pytania dotyczące roli opowieści w mityzowaniu miejsca, a w szerszym ujęciu,
wskazujące na moc sprawczą literatury i pisarstwa (samego Schulza, ale nie tylko prze-
cież) w tworzeniu miasta. Nie ulega bowiem wątpliwości, iż to Schulz stworzył jeden
z najbardziej wyrazistych miejskich mitów – Drohobycz istnieje wszak w kulturze pol-
skiej w postaci ukształtowanej przez niego. Podjęcie gestu Schulzowskiego i jego poetyki
wywołuje także pytania dotyczące statusu rzeczywistości: iluzji i deziluzji, mistyfikacji
i demistyfikacji oraz wszechobecnej w świecie Schulzowskim panmaskarady jako głównej
zasady ontologicznej. Jak pisał Schulz w liście do Witkacego: „Nie ma przedmiotów mar-
twych, twardych, ograniczonych. Wszystko dyfunduje poza swoje granice, trwa tylko na
chwilę w pewnym kształcie, ażeby go przy pierwszej sposobności opuścić. W zwyczajach,
w sposobach bycia tej rzeczywistości przejawia się pewnego rodzaju zasada – panmaska-
rady. Rzeczywistość przybiera pewne kształty tylko dla pozoru, dla żartu, dla zabawy”7.
Z analogiczną zasadą mamy do czynienia i w przypadku Chochołów, poetyka fantastyczna
byłaby zatem jedną z wielu masek miasta, nieustanną pracą mistyfikacji. Tak silne nasy-
cenie powieści odwołaniami do archiwum kultury skłania także do pytania o rolę samej
intertekstualności jako szczególnej formy pamięci. Relacje intertekstualne (choć także
intermedialne, biorąc pod uwagę Wyspiańskiego) można rozpatrywać w perspektywie
6
Z. Nowakowski, Mój Kraków i inne wspomnienia, Warszawa 1994, s. 68.
7
B. Schulz, Opowiadania. Wybór esejów i listów, oprac. J. Jarzębski, Wrocław 1989, s. 444.
Fantastyczne poetyki miasta: wokół Chochołów Wita Szostaka 55
wewnątrztekstowej, tak jak czynią to Renate Lachmann i Wolfgang Iser8. Powieść może
być wówczas traktowana jako swego rodzaju lieux de mémoire, miejsce pamięci9. Chochoły
nie pełnią jednak tylko roli archiwizacyjnej – przywoływana pamięć kulturowa miasta,
jego teksty, obrazy, historyczne miejsca i toponimy nie są bowiem tylko przedmiotem
upamiętniania. Chodzi raczej o ożywianie, stymulowanie, prowokowanie do dyskusji, co
pozwala postawić pytania o krytyczny wymiar powieści. Krytyczna kartografia Szostaka
polegałaby na intensyfikacji zabiegów mistyfikacyjnych, a tym samym na ujawnianiu
mechanizmów legendotwórczości, tworzenia mitów Krakowa. Chochoły uzmysławiają, iż
to, co sprawia wrażenie „naturalnego”, zobiektywizowanego, jest w gruncie rzeczy pracą
kultury opartą na mistyfikacji, iluzji, na fantazmatach. Właściwym żywiołem miasta nie
jest bowiem materia, ale fabuła, legenda, mit, opowieść. Głównym problemem nie będzie
tu jednak kwestia epistemologiczna, ale napięcie pomiędzy ontologią (nie ma jednego
obiektywnego Krakowa, ale są ich tysiące) oraz mimo wszystko performatywną mocą
sprawczą opowieści. Szostak nie demitologizuje bowiem mitów krakowskich, by pokazać,
iż istnieje alternatywa, Kraków prawdziwy i obiektywny, który można odnaleźć na mapie,
ale pokazuje ich „pracę”, działanie, moc sprawczą, w której słowa stają się ciałem, aktem
zmieniającym rzeczywistość. Nie ma w tym przypadku znaczenia, czy są to opowieści
„prawdziwe”, czy mistyfikacje, a kluczową kwestią staje się ich sprawczość.
Po drugie, tylko mnożenie opowieści o Krakowie, te liczne miasta-miraże, miasta-
-widma, miasta fantazmatyczne mogą przekroczyć podstawową niewystarczalność mapy
jako obrazu miasta. Mapa zawsze zatrzymuje jeden wycinek czasowy, jest statyczna, nie
dynamiczna, każda z dostępnych map Krakowa (także współczesnych wirtualnych i trój-
wymiarowych symulacji) daje zaledwie jeden kadr z jego historii. Dopiero stworzenie
wielu map może oddać miasto jako „żywy”, zmieniający się w czasie, procesualny or-
ganizm. Pluralizacja map narracyjnych zapobiega zatem zastygnięciu wielokształtności
miasta w spetryfikowany obraz.
I ostatnia kwestia, odnosząca się do aktualnej sytuacji Krakowa. Szostak opisuje nie
tylko schyłek formacji „starokrakowskiej”, ale też schyłek obecności dawnych mitolo-
gii, które znikają pod naporem procesów specyficznych dla ekonomii kulturowej i reguł
turyzmu. Nowi mieszczanie10 dawne mitologie odczuwają jako czynnik ograniczający,
a współczesna kultura Krakowa ciąży raczej w stronę parku rozrywki. W tym kontekście
„niewczesna” powieść Szostaka mogłaby zostać odebrana jako próba stworzenia mitu no-
stalgicznego, antykwarycznego lub kompensacyjnego. Tak jednak nie jest. Szostak stawia
przede wszystkim pytania o to, w jakim stopniu język mitu może jeszcze organizować
8
R. Lachmann, Mnemotechnika i symulakrum, przeł. A. Pełka, [w:] Pamięć zbiorowa i kulturowa. Współ-
czesna perspektywa niemiecka, pod red. M. Saryusz-Wolskiej, Kraków 2009, s. 308–310; W. Iser, Czym
jest antropologia literatury? Różnica między fikcjami wyjaśniającymi a odkrywającymi, przeł. A. Kowalcze-
-Pawlik, „Teksty Drugie” 2006, nr 5.
9
W sprawie literatury jako miejsca pamięci pisałam szerzej w artykule Miejsce, pamięć, literatura (w per-
spektywie geopoetyki), „Teksty Drugie” 2008, nr 1–2.
10
Pojęcie nowych mieszczan wprowadził socjolog Paweł Kubicki – zob.: Miasto w sieci znaczeń. Kraków
i jego tożsamości, Kraków 2010, s. 154.
56 Elżbieta Rybicka
Abstract
The article is an interpretation of the novel Chochoły by Wit Szostak in the context of literary cartog-
raphy. In the analysis, it proposes a category of a narrative map which is considered a form of spatial
organization of the novel’s territory. The specificity of Chochoły is the tension between the real topogra-
phy of Cracow and the non-realistic, fantastic narrative spaces. A crucial role is played by mystification
as a narrative strategy of deconstructing the urban mythology. Therefore, the novel can be interpreted
as post-mythic and critical.
Nota
Miasto jest miejscem wyróżnionym z przestrzeni, zwłaszcza jako obszar świadomie prze-
twarzany przez człowieka, symbol kondensacji czynników cywilizacyjnych2. Właśnie owa
symbolika cywilizacyjna, apologia miasta pojmowanego jako znak rozwoju, ekspansji no-
woczesności, uprzemysłowienia, radykalnego oddzielenia przestrzeni zurbanizowanej od
wiejskiej, a jednocześnie miasto widziane i opisywane jako swoiste locus terriblis, miasto-
-piekło, dżungla, labirynt, miejsce osamotnienia, zatracenia, prowadzą do konstatacji, że
najpowszechniejsze myślenie o mieście zawiera się przede wszystkim w kliszach i stereo-
typach socjokulturowych, szczególnie tych modernistycznych3. Stąd tak częstym i niemal
narzucającym się językiem opowieści o przestrzeni urbanistycznej jest język socjologii:
uniformizacja, depersonalizacja, kryzys tradycyjnie rozumianej tożsamości, nieokreślo-
ność i anonimowość przestrzeni miejskiej, dezindywidualizacja mieszkańców, anonimo-
wość i bezdomność. Do powyższej enumeracji dodać można także opozycję centrum i pe-
ryferii, miasta – wsi, miejskie przechadzki i postać flâneura. To topika symptomatycznie
wyróżniająca nowoczesne postrzeganie miasta, a jednocześnie dyskurs, w którym idioma-
tyczność literatury często mieści się z trudem, potwierdza go i zaprzecza mu jednocześnie.
Modernistyczna prawda/fantazmat miasta czy awangardowy zachwyt nad miastem
i cywilizacją to modele odczytywania przestrzeni miejskiej, z którymi świadomie polemi-
zuje Wojciech Kudyba w swoim tomie poetyckim Tyszowce i inne miasta4. Autor nie po-
przestaje na opisie krainy dzieciństwa i innych odwiedzanych miast, ale tworzy wielowy-
miarowy obraz miejsc ważnych, przystanków na fizycznej i duchowej drodze człowieka
1
Artykuł powstał w ramach projektu badawczego sfinansowanego ze środków Narodowego Centrum
Nauki (decyzja nr DEC-2012/07/N/HS2/01249). Na ten temat nieco szerzej pisałam w artykule: „On
będzie miasto” – o figurze Boga-miasta i sakralizacji przestrzeni w poezji Wojciecha Kudyby, „Jednak
Książki” 2014, nr 1.
2
A. Stoff, Poetyka i semantyka literackich zobrazowań przestrzeni miasta, [w:] Miasto – kultura – literatu-
ra. Wiek XIX. Materiały sesji naukowej, pod red. J. Daty, Gdańsk 1993, s. 13.
3
Wspomina o tym E. Rybicka, Modernizowanie miasta. Zarys problematyki urbanistycznej w nowoczesnej
literaturze polskiej, Kraków 2003, szczególnie rozdział: Modernizowanie miasta. Wprowadzenie do no-
woczesnej poetyki urbanistycznej, s. 81–99.
4
W. Kudyba, Tyszowce i inne miasta, Sopot 2005. Dalsze cytaty lokalizuję w tekście głównym, w nawia-
sie podając tytuł utworu i numer strony.
58 Edyta Sołtys-Lewandowska
Opis miasta w poezji Kudyby wydaje się ostentacyjnie nienowoczesny, bliższy sce-
nom znanym z małomiasteczkowych i wiejskich targów, nie tak odległych od obrazów
rynków wielkich polskich miast, gdzie jeszcze w latach sześćdziesiątych XX wieku rynek
wyglądał bardzo podobnie: sprzedające przekupki, wozy zaprzężone w konie, sprzeda-
wane wprost na ziemi warzywa, owoce, zioła. Charakterystyczny dla przestrzeni zurba-
nizowanej ruch przedstawiony jest za pomocą lekko ludowej (folklorystycznej) stylizacji.
Opis targu, „baby”, „koszyki”, „przetaki” i całe to małomiasteczkowe rekwizytorium
staje się peryfrazą tętniącego życia. Fragment z wyraźnie stylizacyjnym nacechowaniem
można również czytać w kontekście historii Zbawienia. „Boża Łaska” to odpowiedź
zarówno na codzienne zmagania zwykłego człowieka, jak i znak nieustającej obecności
Boga w świecie.
Tom Tyszowce… zdaje się świadomie zrywać z opozycją centrum – peryferia. Nie ma
w nim opisu nowoczesnego czy modernistycznego miasta, ponieważ przestrzeń poddaje
się warunkom egzystencjalnego i duchowego pojmowania świata. Pojęcie „centrum” nie
należy więc już wyłącznie do leksyki topograficznej, zostaje zawłaszczone z jednej strony
przez ludzkie doświadczenie, z drugiej przez przeżycie duchowe, stąd każdy zamieszkiwa-
ny obszar, niezależnie od lokalizacji, staje się centrum naszego świata. Peryferia, przestrze-
nie małych miasteczek, gdzie nie zanika jeszcze kontakt z naturą, są wybierane celowo,
jako ostatni bastion możliwości odnalezienia rozproszonych sensów:
W pustkowiu znaczeń, w rozproszeniu sensu,
Wśród resztek zepsutych pokarmów, słów,
W wiosennym gnoju
5
E. Rybicka analizuje cztery poetyki: paraboliczną, percepcyjną, konstruktywistyczną i poetykę dra-
matu społecznego, zob. tejże, dz. cyt. Chociaż poetyka Kudyby ma najwięcej wspólnego z pisaniem
symbolicznym, jednak nie wyczerpuje to możliwości interpretacyjnych tej poezji, np. M. Bernacki
interpretował ją m. in. w duchu poetyki percepcyjnej, zob. tegoż, Rozmowa z Nim jest jak podróż
– zawsze w innym miejscu” – o poezji Wojciecha Kudyby, „Polonistyka” 1/2006, s. 60–62, natomiast
Z. Zarębianka w kontekście drogi duchowej: „Miejsca święte” w wierszach Wojciecha Kudyby, [w:] tejże,
Czytanie sacrum, Kraków–Rzym 2008, s. 117–122.
Bóg-miasto w poezji Wojciecha Kudyby. O poetyce sakralizacji i kulturowo-językowych zapośredniczeniach 59
Wciąż ten sam promień – złocisty rdzeń marchwi
Pnie się ku górze, zapuszcza korzenie
(Plewienie marchwi, s. 27)
Tom Tyszowce i inne miasta możemy czytać jak poetycką mapę miejsc ważnych
w osobistej biografii, miejsc znaczących, symbolicznych. W pierwszej kolejności są to
przestrzenie znane z dzieciństwa, bliskie człowiekowi, których wspomnienie przywołuje
przede wszystkim niezmącone jeszcze świadomością wieku dorosłego poczucie zadomo-
wienia, bycia u siebie, integralnego związania z miejscem przebywania. Wspomnienia
z arkadii dzieciństwa wydają się obrazem pełnym pokoju i poczucia zjednoczenia małego
miasteczka – Tyszowiec – z otaczającą je naturą: „Tam, gdzie w dzieciństwie/ zbieraliśmy
kwiaty lipy”, Odwiedzanie Tyszowiec, s. 5). Współistnienie tego, co zurbanizowane, prze-
budowane ludzką ręką i tego, co owej organizacji terenu się wymyka – ogrodu, otwartych
przestrzeni moren i lasów czy wąwozów – zdaje się w tej poezji cechą konstytutywną
miejsc, w których przebywa podmiot. To peryferia, już-nie-miasto, pełne zgiełku i po-
śpiechu, a jeszcze-nie świat zupełnie pozbawiony obecności człowieka. To przestrzeń,
gdzie wszystko wydaje się niespieszne, zanurzone w kontemplacyjnej obecności w tym,
a nie innym miejscu:
Miejsca zupełnie czyste – lessowe wąwozy,
Kiedy podnosi się rosa i słychać poranne rozmowy,
Skalny przesmyk, zioła, otwarte ogrody,
Wieczne ognie, śpiewy, zapomniane domy. […]
Zawsze te same, wciąż inne, ciągle w innym miejscu,
60 Edyta Sołtys-Lewandowska
Wiersz Miejsca czyste jest ważny z dwóch powodów. Po pierwsze, stanowi kwinte-
sencję pisania Kudyby o miejscu łączącym w sobie piękno natury, obecność człowieka
i otwarcie na doświadczanie Transcendencji. Co ważne, w tomie Tyszowce… ludzki i bo-
ski ślad zawiera się przede wszystkim w rozmowie. W cytowanym utworze jej symbolika
wskazuje na nieusuwalną obecność człowieka, który wypełnia miejsce nie tylko głosem,
ale i dialogiem, próbą zrozumienia. Właśnie klucz rozumienia i porozumienia – komu-
nikacji, zdaje się trafnym odczytywaniem śladów w tej poezji. Stąd znaczenie miejsca
bardzo bliskie jest temu, co pisał Martin Heidegger:
Miejsce skupia ku sobie w to, najwyższe i najbardziej skrajne. Skupiające przenika i przeista-
cza (durchwest) wszystko. Miejsce, to co skupiające, ściąga do siebie i przechowuje to, co ścią-
gnięte, nie tak jednak jak kapsla zamykająca butelkę, lecz w ten sposób, że to, co skupione,
przenika ono światłem i prześwietla i dopiero dzięki temu uwalnia jego istotę6.
6
M. Heidegger, W drodze do języka, przeł. J. Mizera, Kraków 2000, s. 27.
7
C. Miłosz, Litwa, po pięćdziesięciu dwóch latach, z tomu Nad brzegiem rzeki (1994), [w:] tegoż, Wiersze,
t. 5, Kraków 2009, s. 18–23.
Bóg-miasto w poezji Wojciecha Kudyby. O poetyce sakralizacji i kulturowo-językowych zapośredniczeniach 61
świata. „Wysoki styl” stanowi językową ochronę przed rozpadem wartości najwyższych,
a wspomnienie dziecięcej perspektywy sakralizuje i oswaja świat realny, pozwala w nim
bezpiecznie zamieszkać jak w archaicznej przestrzeni, zintegrowanej pod względem aksjo-
logicznym i emocjonalnym8. Odwołanie do tradycyjnych poetyckich narracji biograficz-
nych (ze szczególnym wartościowaniem poszczególnych etapów dojrzewania człowieka),
w których dzieciństwo ma ważny wymiar inicjacji religijnej, a także korzystanie z topiki
obecnej w pismach różnych duchowości (czystość, źródło, symbolika akwatyczna, subtel-
nie zasygnalizowane w wierszu Miejsca czyste mają kontynuację w licznych utworach z tego
tomu), chociaż w hipotekstach mają znaczenie przede wszystkim uniwersalne, u Kudyby
ulegają przewartościowaniu i odsyłają w krąg rozumienia sakralnego9. Orientacja topo-
graficzna poezji Kudyby powoduje, że śladów czystości, tropów Boga szuka się w pierw-
szej kolejności w miejscach, by potem dostrzec je w wydarzeniach i doświadczeniach.
Miłosz, w przywoływanym wcześniej wierszu Litwa…, mając świadomość filozo-
ficznych i psychologicznych uwarunkowań kształtowania się pamięci oraz niepełności
epistemologicznych możliwości człowieka, w których „oglądanie”, „poznawanie” czy
„wspomnienia” bardziej są projekcją pragnień i oczekiwań, niż obrazem „rzeczywisto-
ści”, konstruuje postulat „rzeczy czystych”, tzn. niedotkniętych, niepoznawanych przez
człowieka. Stają się one tym samym przeciwieństwem „miejsc czystych” Kudyby. No-
blista chciałby widzieć czystość jako cechę noumenu, „rzeczy samej w sobie”, Kantow-
skiego tworu oznaczającego rzecz istniejącą poza zasięgiem ludzkiej świadomości, abso-
lutnie niepoznawalną, a tym samym, co podkreśla, niemożliwą do zniekształcenia przez
człowieka10. Natomiast fenomen „miejsc czystych” polega właśnie na tym, że są otwarte.
Według homo religiosus zamieszkuje w nich Bóg, ale poddają się również obecności czło-
wieka, a tym samym są narażone na jego wpływ i zmianę. Nie do końca zatem wiadomo,
na czym Kudybowa czystość miałaby polegać, czy oznacza ona bożą obecność niezależną
od ludzkiej aktywności? Czy wręcz przeciwnie, to człowiek dopełnia miejsce swoją istotą,
współdziałając z Bogiem, żyjąc z nim w komunii?
Czy w związku z tym istnieją miejsca idealnie czyste? Takie przestrzenie byłyby nie-
możliwe do zamieszkania, nieludzkie, ponieważ człowiek naznaczony piętnem dezinte-
gracji kala miejsca, w których przebywa. Stąd całkowicie „czyste” miejsce staje się obiek-
tem tęsknoty, oznacza bowiem przestrzeń, w której przebywa Bóg („Którego głos jest
czysty”, Ktoś kto rozmawia, s. 20). Być w miejscu idealnie czystym, to być blisko Boga.
Miejsca chwilowe są związane z życiem doczesnym, w którym człowieka spotyka zło
i cierpienie. Miejsce czyste natomiast to miejsce źródłowe, świątynia, axis mundi. Tęsk-
nota za Bogiem organizuje cały sposób myślenia przestrzennego, paradoksalnie zbliża do
8
W. Gutowski, Wśród szyfrów transcendencji. Szkice o sacrum chrześcijańskim w literaturze polskiej XX
wieku, Toruń 1994, s. 122.
9
Por. np. utwór Dotknięci wodą (s. 25), w którym symbolika akwatyczna łączy się również z symboliką
ognia. Potwierdzeniem sensów religijnych są odwołania do postu i modlitwy oraz wykorzystanie for-
muły liturgicznej „Teraz i na wieki wieków. Amen”.
10
Por. I. Kant, Krytyka czystego rozumu, przeł. R. Ingarden, Kęty 2001.
62 Edyta Sołtys-Lewandowska
Z wierszy budujących tak harmonijny obraz świata daje się wyczytać żal za niemoż-
nością odnalezienia Bycia, jednak nie rozumianego w pełni po Heideggerowsku, Bycia
jako egzystencji w zgodzie z własnym Ja, z zamieszkiwanym miejscem i z Bogiem. Po-
czucie nieosiągalności stanu zadomowienia (zarówno w znaczeniu dosłownym, jak i du-
chowym) i bycia u źródła obecne w kilku utworach zdumiewa w tak pogodzonej z rze-
czywistością twórczości, a jednocześnie potwierdza jej nienasycenie. „Zawsze te same,
wciąż inne, ciągle w innym miejscu” (Miejsca czyste, s. 22), „Dom zawsze gdzie indziej”
(Odwiedzanie Tyszowiec, s. 5) to wyznania podmiotu, który wbrew deklaracjom bardziej
się błąka niż zamieszkuje, bardziej szuka niż odnajduje:
Nigdy ich nie ma
Kiedy są potrzebne
Mapy okazują się puste, długie pasma dróg
Biegną zupełnie obce, nie kończą się domem
[…]
(Miasta, s. 11)
Stąd tak wiele przezeń odwiedzanych miejsc, tak wiele niespokojnych wędrówek.
Jakby podmiot chciał powtórzyć za Lacanem w interpretacji Eco: „Mogę odnaleźć siebie
i spokój tylko wtedy, jeśli wiem, że nie jestem tam, gdzie zwykle jestem, że jestem tam,
gdzie zwykle mnie nie ma; muszę odnaleźć miejsce źródłowe, rozpoznać je, »liegen las-
sen« pozwolić mu się ujawnić i otoczyć troską”12.
Axis mundi
11
U. Eco, Nieobecna struktura, przeł. A. Weinsberg, P. Bravo, Warszawa 1996, s. 15–16.
12
Tamże, s. 336–337.
Bóg-miasto w poezji Wojciecha Kudyby. O poetyce sakralizacji i kulturowo-językowych zapośredniczeniach 63
mieszkańcem, domownikiem a byciem przybyszem, obcym, pielgrzymem, przechod-
niem. Miasto odwiedzane jest zatem miejscem znanym i nieznanym, jednocześnie do-
świadczanym i wspominanym, w którym podmiot jest zarazem u siebie, jak i nie u siebie.
Czas powrotu do miasta, mityzowanych Tyszowiec, zostaje niejako zawieszony,
jest wiecznym trwaniem. Odczasownikowe formy rzeczowników: „odwiedzanie”, „jeż-
dżenie”, „słuchanie” (w dalszym fragmencie: „śpiewanie”, „przystawanie”, „szeptanie”,
„żegnanie”), oznaczają czynności jakby pozbawione początku i końca. Są chwilą rozcią-
gającą się w nieustającą teraźniejszość, doświadczeniem ogarniającym całą naszą percepcję
czasoprzestrzenną, zamknięte zostają w metaforze „mozolnej obecności”.
Ponieważ oś kosmiczna […] jest stabilnym elementem Wszechświata, w jego Centrum na-
stępuje zatrzymanie czasu. Jest tam wieczna teraźniejszość. Jedynie w Centrum możliwy jest
pełny kontakt zarówno z przeszłością, jak i przyszłością13.
Tyszowce stają się zatem axis mundi, odpowiadającym kosmogonicznej idei środ-
ka świata, duchowego centrum ludzkich poszukiwań. Centrum rozumiane topograficz-
nie znów wymyka się opozycji centrum – peryferia, „środek świata” może bowiem leżeć
gdziekolwiek („Środek może być wszędzie, w jakimkolwiek miejscu”, Środek i obwód,
s. 19), uświęca go nie charakter przestrzeni, ale rytuał wyboru. Tyszowce, i miasto w ogó-
le, konstrukt przestrzenno-religijno-kulturowy to miejsce szczególne dlatego, że trakto-
wane jest jako ludzki mikrokosmos.
Civitas sancta
13
J.T. Bąbel, Droga do centrum, [dokument elektroniczny] tryb dostępu: http://rodman.most.org.
pl/J.T.Babel17.htm [10.04.2013].
14
W. Kopaliński, Słownik symboli, Warszawa 2008, s. 150–151.
64 Edyta Sołtys-Lewandowska
Bohater poezji Kudyby krąży, powracając wciąż do tych samych miejsc. Jego powro-
ty nie są jednak ostateczne, są „odwiedzaniem”, pojawieniem się na chwilę, by móc znów
odejść: „Słychać jak dzwonią dzwony, wybijają dla nas/ Takt: odchodzenia, powrotu,
15
D. Forstner, Świat symboliki chrześcijańskiej. Leksykon, przeł. i oprac. W. Zakrzewska, P. Pachciarek,
R. Turzyński, Warszawa 2001, s. 58.
Bóg-miasto w poezji Wojciecha Kudyby. O poetyce sakralizacji i kulturowo-językowych zapośredniczeniach 65
rytm, który ocala.” (Uprawa ogrodu, s. 28). Wieczny ruch odchodzenia i powrotu staje się
rytmem całego życia, powtarzalnością, w której człowiek przeciwstawia się rozproszeniu,
odnajduje sens. Rytm ten jest także ziemskim odbiciem doskonałej wieczności, do której
się w tej poezji tęskni i na którą się wyczekuje.
Miasto nierzeczywiste
Podmiot poezji Kudyby to homo religiosus, zatem z miast widzianych jego ocza-
mi Bóg nie ucieka, nie wybiera wyłącznie przestrzeni natury, chociaż pozytywne warto-
ściowanie przyrody i potwierdzanie romantycznej wizji natury jest w tej poezji wyraźne.
Jednocześnie pojawiają się obawy wynikające z socjokulturowych obserwacji i stereoty-
pów, to nie w zgiełku i szumie wielkich metropolii szuka się Boga, a jedynie w mia-
stach wcześniej uświęconych, a to przez sacrum dzieciństwa, a to przez miejsce obecnego
w nim szczególnego kultu (miasta-sanktuaria, jak Częstochowa, Lourdes) czy przecho-
wywanie tradycji i wiary przodków (Kraków). Widoczne jest zatem w tej poezji pewne
pęknięcie, pean na cześć miasta staje się de facto nostalgicznym powrotem do miejsc
w oczywisty sposób świętych. Wydaje się więc, że miasto w poezji Wojciecha Kudyby
nie jest miastem rzeczywistym. Choć liczne odwołania do realnie istniejących Tyszo-
wiec, Krakowa, Częstochowy, La Verny poświadczają topograficzne fakty (Huczwa i jej
dolina, kościół Mariacki), nie odzwierciedlają one wiernie mapy tych miejsc, są jak hasła
wywoławcze, rzucane dla zorientowanych pielgrzymów: „linia horyzontu stale/ Daleka,
pierzchliwa, niesforna: las w Lipowcu, Stare Wierchy, dukt do Częstochowy, lecz nagle/
Pasmo Radziejowej, brzeg wody, wydmy, ostrów […] (Środek i obwód, s. 19). Miasta
i miejsca opisywane przez bohatera poezji Kudyby są przede wszystkim konstruktem
religijno-kulturowym, zapośredniczonym przez społeczne i religijne klisze (Częstocho-
wa, Jerozolima). Sferę mediatyzującą stanowią nie tyle (a może nie przede wszystkim)
przedstawienia ikoniczne czy formy narracyjne, ile Biblia, teksty religijne i teologiczne,
pisma mistyczne podporządkowujące wszelkie opisy topograficzne sferze sacrum, z ich
językiem: wzniosłym, hieratycznym, odsyłającym do liturgiczności miejskiej przestrzeni.
Stąd największym novum i najciekawszym obrazem tej poezji jest nie tyle opis miasta, co
figura Boga-miasta.
16
T. Różewicz, Śmierć w starych dekoracjach, Warszawa 1971, s. 110.
66 Edyta Sołtys-Lewandowska
Bóg-miasto
Bóg-miasto jest domem, w którym przebywa Lud Boży. Jest więc czymś więcej niż
tylko biblijnym Namiotem Spotkania, zbudowanym przez Mojżesza w celu stworzenia
przestrzeni dla intymnej modlitwy. Jest miejscem, w którym możemy zamieszkać, zako-
rzenić się, ugruntować owo niechwilowe poczucie bycia-u-siebie, w Bogu. Kudyba rozbu-
dowuje w tym wierszu obraz przebywania w Bogu, wykorzystany wcześniej przez Miłosza
w utworze o identycznym tytule. Jednak wiersz Noblisty opiera się przede wszystkim na
aluzji do Pieśni nad Pieśniami, Bóg przychodzi w mistycznym zjednoczeniu kochanków,
zaspokajając jednocześnie emocjonalne potrzeby człowieka: dziecka, przypominając za-
pachy i smaki znane z dzieciństwa, oraz dojrzałego, potrzebującego bliskości i zrozumie-
nia. W Krakowie Kudyby podejmuje problematykę Eucharystyczną, ledwie zaznaczoną
przez Miłosza:
I On [Wiecznie Żyjący – E.S.L.], podzielony, dla każdego osobny,
Przyjmuje w opłatku jego i ją do wnętrza, w ich własny płomień17.
17
C. Miłosz, W Krakowie, z tomu Druga przestrzeń, [w:] tegoż, Wiersze, dz. cyt., s. 172.
Bóg-miasto w poezji Wojciecha Kudyby. O poetyce sakralizacji i kulturowo-językowych zapośredniczeniach 67
tu polemika z utworem Jonasz Marcina Świetlickiego, w którym pojawia się podobne
doświadczenie bycia we wnętrzu ryby. Podmiot Świetlickiego, wyznając „i poczułem że
jestem / trawiony”18, nie odwołuje się do sensów mistycznych, doświadczenie trawie-
nia nie jest metaforą doświadczenia religijnego, lecz iluzji wolności, obecności w świecie,
w którym nie istnieje samo bycie, bowiem jest ono zawsze zredukowane przez, rzadko
uświadamiane, ograniczenia. Podmiot Kudyby natomiast, trawiony ogniem, doznaje
oczyszczenia, jest wystawiony na próbę, z której wychodzi zwycięsko. Ogień, symbol
Bożej Obecności, niszczy nie człowieka, lecz jego ograniczenia. Punkt ciężkości zosta-
je zatem przesunięty, a doświadczenie egzystencjalne (Świetlicki), dzięki odwołaniu do
Boga zyskuje znaczenie religijne (Kudyba).
Nowa jakość doświadczenia religijnego objawia się przede wszystkim przez jego
trwałość. Modlitwa, Eucharystia, przeżycie mistyczne jest ściśle określone w czasie, ma
swój początek i koniec, natomiast zamieszkanie w Bogu-mieście, poza poczuciem total-
nego bezpieczeństwa, jest trwałe, nie przemija.
Niektórzy sądzą, że tak naprawdę jest zupełnie prosty.
Jeśli stoi się akurat na skarpie, widać, jak wyznacza drogi:
Ze wszystkich stron biegną w pośpiechu, unoszą.
Dokądkolwiek byśmy nie poszli, jest zawsze u kresu,
G d z i e k o l w i e k b y ś m y s i ę n i e u d a l i – b ę d z i e.
(„On będzie miasto”, s. 14, podkr. E.S.L.)
Abstract
In the collection of poetry titled Tyszowce i inne miasta (Tyszowce and other cities) by Wojciech Kudyba
we deal with metaphysical and spiritual spatial orientation. The poetry originates from the romantic
worldview and it consciously defies the modernist urbanistic myth. The human life is shown as con-
stant wandering and a quest for pure places – places of origin, the return to “oneself” and then the
pilgrimage to holy cities. The city is treated as an axis mundi i.e. the cosmogonical center of the world,
which for the lyrical subject of this poetry – homo religiosus – constitutes the central place in the reli-
gious worldview characterized by the symbolism of the circle and vertical movement. Other elements
that play a role in sacralization include an idyllic description of the childhood land which, similarly as
18
M. Świetlicki, Nieoczywiste. Wiersze religijne według Wojciecha Bonowicza, Kraków 2007, s. 17.
68 Edyta Sołtys-Lewandowska
in Mickiewicz’s works, is treated as the place of religious initiation and a secure space. The secure space
serves as a concept in which a clear distinction between good and evil is delineated and the metaphor of
God-city is created. This metaphor embodies thinking about the city as a stronghold, juxtaposing the
cosmos of the human being with the cosmos of a broken modern world and the God who has not left
the man till the end, the God who is the man’s master, home and conversation.
Key words: sacralization of space, modernism, stylization, contemporary poetry, city, sacrum, axis
mundi, homo religiosus.
Nota
Czy współczesne miasto utraciło ten charakter? Orhan Pamuk opisując Stambuł
w swojej autobiografii oraz jednocześnie miejskiej biografii Stambuł. Wspomnienia i mia-
sto, pierwotnie nadaje nadbosforskiej metropolii cechy miejsca, z którym człowiek silnie
się identyfikuje (przynajmniej tak może się wydawać przy pierwszej lekturze). Jest to
nie tylko punkt na mapie, ale również „terytorium emocjonalne”. Pomimo to Stambuł
u Pamuka ma w sobie również labiryntowość, nomadyczność, cząstkę, która wiedzie jed-
nostkę ku zagubieniu.
Stambuł w optyce noblisty możemy uznać za realny, nierealny i hiperrealny jedno-
cześnie. Jest on niczym Pentezyleia, jedno z niewidzialnych miast Itala Calvina, które
nie wiadomo, gdzie się kończy a gdzie zaczyna. W nieco bardziej dosłowny, geograficzny
1
Zob. M. Brézillon, Catalhöyük, [w:] Encyklopedia kultur pradziejowych, przeł. J. Gąssowski, Warszawa
2001, s. 46.
2
N. Korczarowska, Ojczyzny prywatne. Mitologia przestrzeni prywatności w twórczości Tadeusza Konwic-
kiego, Jana Jakuba Kolskiego, Andrzej Kondratiuka, Kraków 2007, s. 22.
Miasto – kreator twórczej tożsamości w Stambule. Wspomnieniach i mieście Orhana Pamuka 71
sposób, tę cechę Stambułu opisuje Max Cegielski, autor reportażu o dawnej stolicy Im-
perium Osmańskiego:
Z okna samolotu Stambuł objawia się jako moloch, kontynuacja greckiej polis – miasta-
-państwa na miarę XXI wieku. Na rubieżach Turcji pustka. Wiatr hula po spacyfikowanych
kurdyjskich wioskach i tych opuszczonych dobrowolnie przez wyjeżdżających za chlebem
mieszkańców. Oglądając te puste domy wielokrotnie z okien autobusów do Iranu, miałem
wrażenie, że Turcja jest jak kijanka. Ma wielka tłustą głowę, a dalej na wschodzie już prawie
nic. Nie wiadomo też, gdzie się zaczyna. Stambuł, ogromna aglomeracja, rozlewa się po
zachodnim wybrzeżu3.
Warto jednak zastanowić się, jak tradycyjne postrzeganie miasta jako miejsca w prze-
strzeni, które semantyzuje „wnętrze” i „zewnętrze” łączy się w Stambule ze współczesnymi
reprezentacjami metropolii, określonymi przez Ewę Rewers mianem post-polis.
Tradycyjną rolę miasta podkreśla Norbert Leśniewski, opisując jego narracyjny cha-
rakter. Każde miejsce ma historię, a historie te zebrane razem dają mieszkańcom poczucie
przynależności6. Pamuk idzie jednak dalej. To nie miasto odciska na nas piętno (chociaż
i to wielokrotnie noblista podkreśla w swojej książce), ale to my tworzymy miasto, jeste-
śmy nim:
Wszystkie słowa wypowiedziane przez nas na temat naszego miasta, jego duszy i racji istnie-
nia, będą w istocie opowieścią o naszym życiu. Jedynym centrum miasta jesteśmy bowiem
my sami (s. 441).
3
M. Cegielski, Oko świata. Od Konstantynopola do Stambułu, Warszawa 2009, s. 107.
4
O. Pamuk, Stambuł. Wspomnienia i miasto, przeł. A. Polat, Kraków 2008, s. 408. Dalsze cytaty lokali-
zuję w tekście głównym.
5
J. Derrida, Chora, przeł. M. Gołębiewska, Warszawa 1999, s. 25.
6
Zob. N. Leśniewski, Miasto i jego miejsca. Próba ujęcia radykalno-hermeneutycznego, [w:] Pisanie miasta,
czytanie miasta, pod red. A. Zeidler-Janiszewskiej, Poznań 1997, s. 51.
72 Mateusz Żebrowski
Ten architektoniczny, ale również – jak się zdaje – emocjonalny, recycling jest wy-
raźnie widoczny w Stambule poprzez przywołanie spacerów Ahmeta Hamdi Tanpınara
i Yahyi Kemala Beyatlı’ego po przedmieściach pełnych ruin oraz wykorzystanie przy tym
7
Zob. M. Heidegger, Zasada identyczności, [w:] Identyczność i różnica, przeł. J. Mizera, Warszawa 2010,
s. 37.
8
Zob. K. Kuchowicz, A.M. Wolak, Wspomnienie miasta. Rola pamięci w wybranych utworach Orhana
Pamuka, „Bez porównania” 2012, nr 1, s. 31–32.
9
Zob. K. Kuchowicz, A. M. Wolak, dz. cyt., s. 38.
10
P. Cembrzyńska, Wieża Babel. Nowoczesny projekt porządkowania świata i jego dekonstrukcja, Kraków
2012, s. 200.
Miasto – kreator twórczej tożsamości w Stambule. Wspomnieniach i mieście Orhana Pamuka 73
kategorii „malowniczości” (za Johnem Ruskinem)11. Pamuk porusza tę kwestię o wiele
częściej. Snuje refleksje dotyczące Stambułu z przeszłości – sprzed wieków czy z czasów
jego dzieciństwa – oraz współczesnym. Pomimo zmian metropolii, wręcz jej ogromnej
dynamiki, niezmienna pozostaje melancholia. Nostalgiczny opis miasta snuje Czarny,
jeden z bohaterów Nazywam się Czerwień, a słowa Czarnego brzmią jak kalka niektórych
akapitów ze Stambułu:
Część znanych mi z młodości dzielnic i ulic znikła w płomieniach i dymie rozlicznych po-
żarów, zmieniając się w ruiny i zgliszcza, w których gromadziły się bezpańskie psy, a wariaci
straszyli dzieci. W niektórych oknach wstawiono kosztowne szyby z kolorowego weneckiego
szkła. Pojawiło się również wiele bogatych dwupiętrowych domów z wykuszami wiszącymi
nad smukłymi murami (s. 17).
Można więc zaryzykować stwierdzenie, że Stambuł z XVI wieku, kiedy dzieje się
akcja powieści Nazywam się Czerwień, niczym się dla Pamuka nie różni od Stambułu XX
i XXI wieku, opisywanego we Wspomnieniach i mieście. Noblista rzutuje swoje widzenie
miasta „teraz”, na jego przeszłość, a cykle i zmienność, czyni niemal „kosmiczną” zasa-
dą rządzącą losami Stambułu. Być może jednak Pamuk, który w autobiografii próbuje
scalać, zszywać własne Ja z materiałów, niekiedy zaskakujących – realne łączy z fikcyj-
nym i fantazmatycznym – tak samo podejmuje próbę nadania sensu miastu. Ewa Rewers
zwraca uwagę, że na miasto można patrzeć jako na palimpsest, ale również jako kłącze.
Badaczka kładzie nacisk na nieskończoną ilość rozpleniających się sieci zdarzeń. Jest to
jednak nowa wizja miasta, wizja, która tak jak cała ponowoczesność skupia się na ma-
łych narracjach, a nie na syntetycznej wizji abstrahującej z rzeczy jedyny, właściwy sens12.
Pamuk stoi gdzieś na przecięciu dróg. Stara się dokonać syntezy, dlatego sięga do historii
Stambułu, faktów historycznych oraz niekiedy, choć rzadko, politycznych, ale jedno-
cześnie przywołuje owe „małe narracje”. Poza własną, opisuje „miejskie” żywoty Yahyi
Kemala, Tanpınara, Reşata Ekrema Koçu oraz historie znalezione w stambulskich gaze-
tach. Łatwo więc zauważyć, że choć Pamuk chce uczynić Stambuł jak najbardziej oso-
bistym, intymnym miejscem, w które wplata własne życie, to jednak rozciąga tę wizję
i przypisuje ją innym, co najwyraźniej widoczne jest w przypadku hüzün. Hüzün to od-
rębny, melancholijny stan, pełniący rolę matrycy interpretacyjnej w Stambule. Hüzün
miałby być według Pamuka nostalgią zbiorową odczuwaną przez każdego mieszkańca
stolicy, nostalgią mającą źródło w dumie z osmańskiej przeszłości miasta, ale jednocze-
śnie w smutku z powodu upadku imperium. Stan ten zmusza do bezczynności i pychy,
która ostatecznie popycha ludzi w biedę, brud, zagubienie, bo ważniejsze jest bogactwo
już minione13. Do Nişantaşı, dzielnicy Stambułu, gdzie niemal przez całe życie mieszkał
Pamuk udał się również Cegielski. Spotyka się tam z Esrą. Nie czuje ona pamukowskiego
11
Zob. O. Pamuk, Stambuł, dz. cyt., rozdziały: Smutek ruin. Tanpınar i Yahya Kemal na przedmieściach,
s. 314–324, Malownicze przedmieścia, s. 325–336.
12
Zob. E. Rewers, Post-polis. Wstęp do filozofii ponowoczesnego miasta, Kraków 2005, s. 80.
13
Zob. O. Pamuk, Stambuł, dz. cyt., s. 121–142.
74 Mateusz Żebrowski
Hüzün jest więc stanem wewnętrznym Pamuka, jego małą narracją, którą chciałby
przypisać każdemu stambulczykowi. Hüzün to piętno odciśnięte w „psychosomatycznej”
strukturze miasta przez samego pisarza. Zanim jednak odnajduje on swoją miejską nar-
rację, określony zespół czynników wpływa na niego i wywołuje poczucie, że to właśnie
specyficzna, społeczna melancholia jest stambulskim differentia specifica.
Na Pamuka wywierają wpływ malarze, poeci, prozatorzy, którzy opisywali Stambuł.
Autor poświęca wiele rozdziałów poszczególnym wizjom metropolii obecnym u zachod-
nich i rodzimych twórców. Analizuje weduty Antoine’a Ignace’a Mellinga, fragmenty
dzienników Gérarda de Nervala, Théophile’a Gautiera, Gustava Flauberta, perypetie
Yahyi Kemala, Tanpınara, encyklopedię Koçu, pamiętniki Şinasi’ego Hisara, felietony
Ahmeta Rasima. To u tych artystów poszukuje własnej wrażliwości oraz wrażliwości na
Stambuł. Pamuk przyznaje zresztą, że lubuje się w patrzeniu na miasto z perspektywy
innych twórców:
Kiedy czytam o tym, co mimo upływu czasu i dziesięciokrotnego wzrostu liczby ludności
nadal istnieje […] wmawiam sobie, że przeżycia owych podróżników są też moimi wspo-
mnieniami (s. 309–310).
14
Zob. M. Cegielski, dz. cyt., s. 117.
15
Tamże, s. 122.
16
Tamże, s. 122–123.
17
Zob. O. Pamuk, Stambuł, dz. cyt., s. 281–282.
Miasto – kreator twórczej tożsamości w Stambule. Wspomnieniach i mieście Orhana Pamuka 75
melancholijna smuga. Nerval wyzwala w Pamuku nostalgię przede wszystkim w Podróży
na wschód. Jest to tęsknota, jak pisze noblista, za „czymś, czego w istocie nie znałem”18.
O ile Nerval uciekał przed melancholią, i być może, jedynie podskórnie zawarł ją
w opisach Stambułu, o tyle jego przyjaciel Théophile Gautier z wyczuciem krytyka sztuki,
prezentuje stolicę Imperium Osmańskiego właśnie według melancholijnego klucza. Pa-
muk rozdziały poświęcone Nervalowi i Gautierowi podsumowuje w następujący sposób:
Nie mam najmniejszych wątpliwości, że w ciągu ostatnich stu pięćdziesięciu lat […] hüzün
pokonał granice Stambułu, rozprzestrzeniając się na jego okolice. Próbuję dowieść, […] że
nasza melancholia ma europejskie korzenie (s. 298).
18
Pamuk odwołuje się do opisów święta Ramadanu, ale zdanie to można odnosić szerzej, do Stambułu,
którego nigdy nie był świadkiem, a za którym tęskni. O. Pamuk, Stambuł, dz. cyt., s. 283.
19
Zob. E. Rewers, dz. cyt., s. 119–120.
76 Mateusz Żebrowski
Mimo to, Stambuł istotnie jest dla Pamuka „miastem-lustrem”. Autor nie widzi siebie,
widzi ruiny stolicy Imperium Osmańskiego, podupadające wille nad Bosforem – yalı,
kamienice Nişantaşı i wiele innych bliskich mu miejsc. Można więc, parafrazując myśl
Lacana, stwierdzić, że ego Pamuka nie konstytuuje się poprzez spojrzenia w lustro i oglą-
danie własnego odbicia, ale poprzez odbieranie siebie jako Stambułu. O ile zazwyczaj,
jak twierdzi Anna Gałdowa, tożsamość jest kreowana narracyjnie poprzez kompilowanie
siebie z mniej, bądź bardziej, uniwersalnych opowieści (mity, baśnie, opowieści rodzinne)
oraz wytwarzanie Ja za pomocą powtarzania własnych historii20, o tyle w Stambule mamy
do czynienia z topograficzną kreacją ego, gdzie zamiast stricte opowieści (chociaż w owe
opowieści Stambuł również jest ujęty), obecna jest mapa mentalna Stambułu. Pamuk nie
widzi więc w lustrze złudnej wersji siebie samego, widzi miasto. Jest to bolesna konfuzja
dla ego: Pamuk nie ma szans przeistoczyć się w miasto, pomimo, że stara się w nie za
wszelką cenę wcielić. Jedyne miejsce, w którym Pamuk mógłby zobaczyć swoje odbicie
jest Bosfor, wydaje się jednak, że i tam noblista wcale nie dostrzega własnej twarzy, po-
nieważ za bardzo zajęty jest śledzeniem pożarów yalı oraz obserwacją statków. Mimo to,
Pamuk z dużym entuzjazmem przywołuje etymologię nazwy „Bosfor”, która po turecku
znaczy gardło. Jest więc Bosfor dla noblisty oddechem, wolnością, namiastką scalenia Ja.
Cieśnina występuje w książce jako rewers, a zarazem integralna część brudnego i zanie-
dbanego Stambułu21.
Noblista nad Bosforem nabiera w płuca powietrza, ale przegląda się w nim w sposób
identyczny, jak w reszcie miasta. Nie dostrzega w jego wodach własnej twarzy. Podobnie
fałszywa autoidentyfikacja ma miejsce nad zatoką Złoty Róg. Każde z wyżej wymienio-
nych punktów na mapie staje się częścią tożsamości Orhana Pamuka. Pisarz proponuje
więc we Wspomnieniach i mieście mnemotechnikę totalną, w której całe Ja zakotwiczone
jest w miejskim krajobrazie.
Perspektywa ta narzuca dodatkową płaszczyznę oglądu dzieła Pamuka. Narrator, au-
tor, błądzi myślą po mieście i odnajduje wspomnienia, co angażuje jego intelekt i emocje.
Są jednak liczne momenty, kiedy jego odbiór miasta jest instynktowy. Soma Pamuka, jak
to opisuje, porusza się, wiedziona nastrojem, intuicyjnie. Znaczy to, że autor ma Stambuł
wdrukowany nie tylko w umysł, ale także w ciało.
Jakub Petri w książce dotyczącej przestrzeni miejskiej na Dalekim Wschodzie zwraca
uwagę na dynamiczność i relacyjność w doświadczaniu topografii w Japonii. Przestrzeń
angażuje i wymaga ustosunkowania się do niej, zależnie od podejmowanych czynno-
ści22. Petri w sposób niezwykle trafny „buduje”, za Richardem Shustermanem, struktu-
rę psychosomatyczną i stwierdza, że doświadczenie bezpośrednie jest dwojakiej natury:
„W takim ujęciu intuicja posiada również charakter somatyczny, pojęcie doświadczenia
bezpośredniego dotyczy również procesów poznawczych ciała”23. Petri przywołuje w ten
20
Zob. A. Gałdowa, Tożsamość człowieka, Kraków 2000, s. 128–129.
21
Zob. O. Pamuk, Stambuł, dz. cyt., s. 67–68.
22
Zob. J. Petri, Estetyczne aspekty japońskiej przestrzeni miejskiej, Kraków 2011, s. 46.
23
Tamże, s. 43.
Miasto – kreator twórczej tożsamości w Stambule. Wspomnieniach i mieście Orhana Pamuka 77
sposób projekt somaestetyczny Shustermana. Amerykański pragmatyk wymieniając po-
szczególne argumenty za uznaniem somaestetyki za istotną naukę, pisze m.in., co z per-
spektywy refleksji nad Stambułem jest najistotniejsze:
Filozofia współczesna odsłania kluczową rolę ciała dla ontologii. Podczas gdy Merleau-Ponty
wyjaśnia ontologiczną istotność ciała jako punktu skupienia, w którym zachodzi wzajemna
projekcja nas i świata, filozofia analityczna bada ciało jako kryterium dla tożsamości osobo-
wej […] jako ontologiczną podstawę wyjaśniania stanów mentalnych24.
Ciało w porozumieniu z umysłem jest więc nośnikiem ogromnej ilości treści, które
automatycznie, nieświadomie, są uruchamiane poprzez reakcje somy. W kluczu soma-
estetyki, poza wieloma innymi fragmentami, można zinterpretować przede wszystkim
jedne z ostatnich słów Stambułu. Zagubiony Orhan nie wie, co chce robić w życiu. Wy-
biera się więc na niemal kompulsywne, nocne spacery po Stambule, gdzie poszukuje
tożsamości. Można zaryzykować stwierdzenie, że w każdym miejscu widzi Stambuł, ale
jednocześnie siebie. Stambuł jest tak samo zagubiony jak on, a może on tak samo jak
Stambuł. To z tego zagubienia rodzi się decyzja, która w pewien sposób pozwoli Pamu-
kowi być zagubionym już na zawsze:
Ulice Beyoğlu, ciemne zakątki, chęć ucieczki i poczucie winy pulsowały w mojej głowie jak
migoczące neony. Wiedziałem już, że tego wieczoru nie będzie kłótni. Za chwilę otworzę
drzwi, wyjdę na ulicę dającą mi spokój, będę długo szedł przed siebie, a o północy wrócę do
domu i usiądę przy biurku, żeby wydobyć coś z nastroju i ducha tych miejsc, które przed
chwilą widziałem. – Nie będę malować – powiedziałem. – Zostanę pisarzem (s. 464).
Tak brzmi ostatni akapit powieści. Pamuk rezygnuje z malowania, które było jego
pasją, rezygnuje ze studiowania architektury – symbolizowała ona możliwość przyszłego
zarobku, nie zaś fascynację – a decyduje się zostać pisarzem. Co to oznacza? W ten spo-
sób nadaje sobie prawo wiecznego opisywania siebie. Bo w gruncie rzeczy właśnie tym
zajmuje się od początków kariery: opisuje Stambuł – czyli siebie; opisuje stambulczyków
– czyli tych ludzi, na których rzutuje własne uczucia, własny odbiór miasta; i wreszcie
opisuje Orhana Pamuka. Noblista w sposób połowiczny przyznaje się do tego w dwóch
fragmentach Pisarza naiwnego i sentymentalnego. Najpierw przytacza anegdotę: kiedyś
zadano mu pytanie, czy przeżył te same perypetie, co bohater jego powieści Muzeum nie-
winności. Noblista odpowiada: „1. Mój bohater, Kemal, nie jest mną. 2. Nie potrafiłbym
przekonać czytelników mojej powieści, że nie jestem Kemalem25”. Jednak o wiele bardziej
bezpośrednio Pamuk przyznaje się do niezmiennego pisania o samym sobie w jeszcze
jednym miejscu Pisarza naiwnego i sentymentalnego. Pewnego razu czytelniczka powie-
działa Pamukowi, w kontekście jego książek, że świetnie go zna. Pisarz nie zanegował tej
konstatacji:
24
R. Shusterman, Somatoestetyka a problem ciało/media, [w:] tegoż, O sztuce i życiu, przeł. W. Małecki,
Wrocław 2007, s. 77.
25
O. Pamuk, Pisarz naiwny i sentymentalny, przeł. T. Kunz, Kraków 2012, s. 35–36.
78 Mateusz Żebrowski
Owa przenikliwa kobieta poznała mnie tak dobrze dzięki doświadczeniom zmysłowym, któ-
re podświadomie wprowadziłem do wszystkich swoich książek, obdarzając nimi bohaterów.
Dokonałem na nich projekcji własnych doświadczeń…26.
Noblista intuicyjnie kreuje siebie w swoich książkach (tutaj niewątpliwie pojawia się
konstytuowanie tożsamości poprzez narrację), automatycznie też wplata do nich Stam-
buł, ponieważ na prawach somaestetyki, ogromna część jego doświadczeń ulokowana jest
w przestrzeni tego właśnie miasta.
Warto jednak postawić jeszcze jedno pytanie. Tym razem w kontekście autobiogra-
fii, w której oczywiście miasto odgrywa niezbywalną rolę.
Niewątpliwie Stambuł traktować można jako próbę opisania i scalenia osobowości.
Być może jednak w powieści paradoksalnie mamy do czynienia z rzeczywistością fanta-
zmatyczną, a Pamuk jedynie snuje fantazje na temat siebie samego oraz miasta. Do takiej
zaskakującej interpretacji, która pozwalałaby uznać, że w autobiografii doszło do złącze-
nia faktów i fikcji, skłania pierwszy rozdział Stambułu. Zostaje tam przywołana figura
drugiego Orhana. Chłopiec, przedmiot fantazji Pamuka z dzieciństwa, swoiste alter ego
pisarza, miał mieszkać gdzieś w Stambule i żyć życiem lustrzanym, a jednak nieco in-
nym od Orhana pierwotnego. Małgorzata Czermińska twierdzi, że w autobiografii, która
przyjmuje formę wyznania, tworzenie sobowtóra jest dość częstym zabiegiem27.
Chociaż Pamuk prosi o zaufanie czytelnika i zapowiada szczerość, to jednak jesz-
cze zanim skieruje tę prośbę, deprecjonuje swoje późniejsze słowa. Twierdzi, że najwła-
ściwszą formą dla Stambułu byłoby snucie opowiadania poprzez używanie baśniowych
formuł: „podobno” i „dawno, dawno temu” wprowadzających umowność28, a niewiele
dalej dodaje:
Nie mogę zaakceptować tego, że mity, jakie opowiadamy o naszym pierwszym życiu, przy-
gotowują nas do jakiegoś prawdziwszego i jaśniejszego drugiego życia, które się zacznie, gdy
się przebudzimy. Ponieważ – przynajmniej dla ludzi takich jak ja – to drugie życie jest po
prostu książką, która trzymasz w dłoniach (s. 17).
Od tej pory zawieszona zostaje dobra wola i wiara, z którą zazwyczaj przystępuje-
my do czytania biografii oraz autobiografii. Kieruje nami podejrzliwość, w wielu frag-
mentach wręcz narastająca. Pamuk kreuje się na podobieństwo Nervala, Gautiera, Yahyi
Kemala, Tanpınara, a przede wszystkim kreuje się na sam Stambuł. Prawdziwy, realny
Orhan Pamuk być może niekiedy prześwituje z kart powieści, ale trudno rozstrzygnąć
kiedy. Być może dopiero pod sam koniec książki? Kiedy bohater decyduje się zostać
pisarzem? Zaskakujący bowiem jest fakt, że Pamuk nie wspomina o własnych umiejętno-
ściach literackich przez cały Stambuł poza pierwszym i ostatnim rozdziałem. Może więc
nasunąć się podejrzenie, że w gruncie rzeczy niemal przez cały czas, mieliśmy do czynienia
26
Tamże, s. 49–50.
27
Zob. M. Czermińska, Autobiograficzny trójkąt. Świadectwo, wyznanie i wyzwanie, Kraków 2000,
s. 22–23.
28
Zob. O. Pamuk, Stambuł, dz. cyt., s. 16–17.
Miasto – kreator twórczej tożsamości w Stambule. Wspomnieniach i mieście Orhana Pamuka 79
z fikcją literacką zamiast z autobiografią i czytaliśmy o losach drugiego Orhana. Odbiorca
musi pozostać więc niezmiennie aktywny, świadomie dać się wciągnąć w grę, którą ofe-
ruje autor. Pomimo pozorów wyznawania, Pamuk proponuje nam autobiografię, którą
Małgorzata Czermińska określiła mianem wyzwania29, wyzwania z jakim zmierzyć musi
się czytelnik. Prezentowane w Stambule wydarzenia mogą być nie tyle subiektywne, bo
przefiltrowane przez osobowość autora, co po prostu dalekie od prawdy. I tylko od usta-
leń czytelnika, jego własnych wyborów interpretacyjnych zależy, co uzna w Stambule za
realne, a co za zmyślone.
Stambuł. Wspomnienia i miasto pozostawia czytelników z wieloma pytaniami. Jaki
jest Stambuł w dziele Orhana Pamuka? Czy Pamuk to Stambuł, a Stambuł to Pamuk,
a może – idąc ponownie za Heideggerem – Stambuł i Pamuk to konstelacja, która przy-
swaja się wzajemnie, dzięki „wydarzeniom”?30. Odpowiedzi na te pytania zakładałyby
pewną stałość, jasność. Paradoks zaznaczony we wstępie wcale nie zostaje wyjaśniony, ale
pogłębia się, czy też inaczej, rozwiązanie owej zagadki okazuje się przewrotne. Stambuł
dla Pamuka jest o tyle miastem rozumianym pierwotnie, o ile wyznacza horyzont myślo-
wy. Horyzont ten nie jest jednak niezmienny. Stambuł i Pamuk fluktuują, nie wyznają
prawdy dogmatycznej. I Stambuł i Pamuk są we Wspomnieniach i mieście kłączami prze-
chodzącymi wzajem w siebie, a tym samym stoją na granicy pomiędzy fikcją i realnością.
Gilles Deleuze i Félix Guattari piszą o kłączu w ten sposób:
Kłącze nie daje się sprowadzić ani do jednego, ani do wielorakiego. […] Nie ma początku
ani końca, ale zawsze otoczenie, przez które prowadzi i się rozpościera. Konstytuuje wielości
linearne o n wymiarach, bez podmiotu i przedmiotu31.
Istotnie, chociaż Stambuł jawi się jako książka o dwóch podmiotach bądź przed-
miotach, w rzeczywistości, jak chcą Deleuze i Guattari, nie ma ani tego, ani tego. Wspo-
mnienia i miasto, pomimo skonstruowanej z pietyzmem struktury, są rizomatyczne i każą
błądzić, zamiast stać i obserwować wszystko z jasno wyznaczonej perspektywy, bo per-
spektyw jest, jak chciałaby teoria kłącza i chory, wiele, a jednocześnie żadna z nich nie jest
autonomiczna. Autobiografia jak ta jest więc niewątpliwie wyzwaniem, które może być
podejmowane wciąż na nowo, z każdą kolejną lekturą.
The city – the designer of the creative identity in Istanbul. Memories and the city by Orhan Pamuk
Abstract
The article presents the relations between Istanbul and personality of Orhan Pamuk, the author of
Istanbul. Memories and the city. This quasi-autobiographical book might be interpreted as an example
of rhizome by Gilles Deleuze and khora by Jacques Derrida. However, Pamuk refers his relations with
Istanbul not only with postmodern interpretations of the city, but also with archaic paradigms.
29
Zob. M. Czermińska, dz. cyt., s. 23–24.
30
Zob. M. Heidegger, dz. cyt., s. 69.
31
G. Deleuze, F. Guattari, Kłącze, przeł. B. Banasiak, „Colloquia Communia” 1988, nr 1–3, s. 234.
80 Mateusz Żebrowski
The author of the article describes all threads and focuses on the ephemeral identity of Pamuk and
Istanbul in Istanbul. Memories and the City. Simultaneously, he links modern and archaic paradigms
that are present in a novel.
Key words: Istanbul, hüzün; rhizome; anthropology of memory, city-mirror, somaesthetics, khora
Nota
limpsest będzie składał się „z pokładów pamięci, idei, tradycji i kamieni”6, podkreślając,
że znamienne dla palimpsestu są nie tylko materialne ślady, gubione i odnajdywane, ale
także stosunek człowieka do otaczającej go przestrzeni7.
Wskazane właściwości palimpsestu otwierają drogę do nowego spojrzenia na We-
necję, kierują uwagę na ślady przeszłości, które ze względu na status „nieobecności” były
pomijane w mieście stworzonym, by olśniewać i budzić zachwyt8, atakującym odbior-
cę tysiącami obrazów, setkami kolorów i migotliwych lustrzanych odbić, zmuszającym
niejako do bezustannego percypowania. Czytanie ukrytych pokładów miejskiego tekstu
może wydawać się nieatrakcyjne wobec przyjemności estetycznych wynikających z przy-
swajania powierzchownego obrazu miasta, jednakże tylko spojrzenie w głąb, jak pisze
Bieńkowska, pozwala na odkrycie prawdziwego bogactwa Wenecji:
Podróżnik ma przed sobą odpowiedzialne zadanie: musi dokopać się do pamięci, która nie
jest wprost dana. Przekroczyć płytką pamięć indywidualną i zaczerpnąć oddechu z warstw
położonych głębiej, tam gdzie znajduje się prawdziwe królestwo pamięci. Inaczej mówiąc,
ma dokonać czegoś w rodzaju historycznej anamnezy, odnaleźć własne miejsce w złożach
nagromadzonych przez pracę czasu. […] Od legendarnych początków, opowiadających
o grupce rybaków z wybrzeża decydujących się koło wiosennej równonocy opuścić swoje
siedziby i przenieść się w głąb laguny, do ostatniego sztychu dodanego przez późne rokoko,
frywolnych akcentów już bez pokrycia9.
Dokonanie anamnezy, zwrócenie się w przeszłość Wenecji, prowadzi nas od począt-
ków osady, założonej przez uchodźców z Italii chroniących się przed najazdami barba-
rzyńców, poprzez uzależnienie i stopniową emancypację od Bizancjum, okres Republiki
Weneckiej, stanowiący czas największego dobrobytu i rozwoju miasta, zdobycie Wenecji
przez Napoleona i późniejsze „przehandlowanie” jej Austrii, aż do wcielenia do Króle-
stwa Włoch w XIX wieku. Równolegle do wydarzeń politycznych, których reminiscencje
odbijają się w tkance miejskiej, w Wenecji zmieniały się i zyskiwały popularność kolej-
ne style architektoniczne, rozwijały się nowe szkoły i kierunki estetyczne, pozostawiając
swoje ślady i nakładając je na istniejące już wytwory kultury. Pisząc o wzajemnie prze-
nikających się pokładach weneckiego palimpsestu, nie sposób nie wspomnieć o jeszcze
»pisanym« poprzez usuwanie starych i »wpisywanie« nowych tekstów w jego przestrzeń – a więc – do
wewnątrz”. O mieście przedstawianym przez pryzmat palimpsestu zob. także: M. Madurowicz, Herme-
neutyka miejska w świetle fenomenologii przestrzeni, [w:] Fenomen genius loci. Tożsamość miejsca w kon-
tekście historycznym i współczesnym, pod red. B. Gutowskiego, Warszawa 2009, s. 55–56; A. Huyssen,
Po wojnie: Berlin jako palimpsest, przeł. J. Mostowska, [w:] Pamięć zbiorowa i kulturowa…, dz. cyt.,
s. 459–471; A. Bagłajewski, Miasto-palimpsest, [w:] Miejsca rzeczywiste. Miejsca wyobrażone. Studia nad
kategorią miejsca w przestrzeni kultury, pod red. M. Kitowskiej-Łysiak i E. Wolickiej, Lublin 1999,
s. 317–338.
6
M. Madurowicz, Miejska przestrzeń tożsamości Warszawy, Warszawa 2007, s. 85.
7
Zob. także: M. Dolistowska, dz. cyt., s. 58.
8
Zwraca na to uwagę M. Rabizo-Birek, Zobaczyć Wenecję i…, „Twórczość” 2000, nr 6 (655), s. 123.
9
E. Bieńkowska, Co mówią kamienie Wenecji, Gdańsk 1997, s. 159. Dalsze cytaty sygnalizuję w części
głównej tekstu, podając w nawiasie numer strony.
Wenecja jawna i ukryta. Dzieje Serenissimy czytane z miejskiej architektury... 83
jednym czynniku, decydującym o współczesnym kształcie Serenissimy. Są nim „wyroki
laguny”, aqua alta, zamulanie dna, serie przypływów i odpływów, cyklicznie niszczące
wyspy i uszkadzające zabytki10. Działanie natury można uznać za symboliczny rylec, który
usuwał kolejne napisy z miasta-tekstu, pozostawiając po nich pustkę lub przygotowując
miejsce do powstania nowych inskrypcji.
Lektura eseju Co mówią kamienie Wenecji skłania do refleksji, że nakładające się na
siebie, narastające w czasie ślady historyczno-kulturowe i aktywność zatoki to czynniki,
które prawdopodobnie w największym stopniu wpłynęły na kształt i status kościołów we
współczesnym obrazie „miasta nad laguną”. Ślady tych budowli sakralnych zostały zatar-
te, przekształcone lub przykryte przez nowsze warstwy tak, że ich odnajdywanie nazna-
czone jest nieciągłością, a czytanie musi się odbywać w różnych językach. Z istniejących
niegdyś trzystu świątyń, jak wskazuje autorka, do dziś przetrwała w najróżniejszej postaci,
czasem tylko w szczątkowej formie, we fragmentach wtopionych w mury i zabudowania,
jedynie połowa. Wiele kościołów zostało bezpowrotnie zburzonych, a na ich miejscu
wzniesiono nowe budynki. Przykładem takiego działania jest świątynia San Geminiano,
znajdująca się pierwotnie między Starymi i Nowymi Prokuratoriami, którą zastąpiło tzw.
Skrzydło Napoleońskie (Ala Napoleonica). Budynek wzniesiony z rozkazu Napoleona
dwa wieki temu, wrósł w tkankę miejską, na tyle „upodobnił” się do weneckich zabudo-
wań, że – jak zaznacza Bieńkowska – „Dziś nie wyobrażamy sobie Piazza San Marco ina-
czej” (s. 153). Jakkolwiek barbarzyński czyn Francuzów nieodwracalnie zmienił centrum
weneckiej przestrzeni, nie znaczy to jednak, że pamięć o kościele świętego Geminiana
z Modeny całkowicie zaginęła. Przechowuje ją przewodnik po nieistniejących kościołach
Wenecji. Ten swoisty bedeker, będący przykładem pisanego „medium pamięci”11, wska-
zuje zaginione już świątynie, czasem podając tylko ich położenie i ramy chronologiczne
istnienia, a jednocześnie ocala je od zapomnienia, zaznaczając miejsca we współczesnej
tkance miejskiej, które „narosły” na dawnych przestrzeniach sakralnych.
Przewodnik po zaginionych kościołach Wenecji pozwala na mapowanie miasta po-
myślanego jako „przestrzeń pobożności”, na odtworzenie pierwotnego planu miejskiego,
którego zwornikami były kościelne wieże, stanowiące axis mundi każdej, najmniejszej
nawet miejskiej wysepki12. W zamierzeniach dawnych mieszkańców Wenecji, wszystkie
„osady” poprzecinane wodami zatoki, winny ze względu na ograniczenia geograficzne
i znaczenie symboliczne posiadać kościół dedykowany świętemu patronowi. Współczesne
10
Zniszczenia dokonywane przez naturę i wspomagane działaniem człowieka powodują, że Wenecja
w XX wieku zapadła się o 23 centymetry. Zwraca na to uwagę J. Brodski (Znak wodny, „Zeszyty
Literackie” 1992, nr 39, s. 40 – numer monograficzny poświęcony Wenecji), który wróży Wenecji los
współczesnej Atlantydy.
11
Zob. M. Saryusz-Wolska, Wprowadzenie, [w:] Pamięć zbiorowa i kulturowa…, dz. cyt., s. 35–38;
G. Buzer, Metaforyka pamięci, przeł. M. Saryusz-Wolska, [w:] Pamięć zbiorowa i kulturowa…, dz. cyt.,
s. 191–195.
12
Na magiczną rolę centrum uświęconego istnieniem budowli sakralnej w europejskich miastach zwra-
ca, za Henrym Adamsem, uwagę Tadeusz Sławek, Akro/nekro/polis: wyobrażenia miejskiej przestrzeni,
[w:] Czytanie miasta. Pisanie miasta, pod red. A. Zeidler-Janiszewskiej, Poznań 1997, s. 25.
84 Ewelina Stanios-Korycka
13
E. Rewers, Post-polis. Wstęp do filozofii ponowoczesnego miasta, Kraków 2005, s. 25.
14
E. Rewers, Przestrzeń ponowoczesnego miasta…, dz. cyt., s. 179.
15
M. Augé, Nie-miejsca. Wprowadzenie do antropologii hipernowoczesności, przeł. R. Chymkowski, War-
szawa 2010.
16
M. Smagacz, Strategie oswajania. Miejsca i nie-miejsca, „Autoportret” 2008, nr 2 (23), s. 11.
17
O semiotycznym znaczeniu „bramy” w kontekście miejskiej przestrzeni pisze T. Sławek, Miasto. Próba
zrozumienia, [w:] Miasto w sztuce – sztuka miasta, pod red. E. Rewers, Kraków 2010, s. 32–34; 39–41.
Wenecja jawna i ukryta. Dzieje Serenissimy czytane z miejskiej architektury... 85
stwami. Palimpsest opisuje ontologię, nie opisując relacji pomiędzy nimi. Jest jako metafora
modelem statycznym, mówi o mieście jako „przechowalni”, resisduum pamięci18.
Dlatego też w przypadku Dworca Świętej Łucji trafniejsze wydaje się określenie
jego statusu jako heterotopii. Jak wskazuje Michel Foucault heterotopie mogą „zestawiać
w jednym realnym miejscu (lieux) liczne przestrzenie, liczne miejsca (emplacement), które
są ze sobą niekompatybilne”19. Podobny charakter mają świątynie przekształcone na szko-
ły czy magazyny. Ze względu na spadek liczby wiernych i mieszkańców laguny, utraciły
one wymiar sakralny, stając się miejscami użyteczności publicznej.
Charakter sacrum utraciły także te świątynie, które zostały przekształcone w muzea,
zyskując jednocześnie status heterochronii, a więc miejsc, w których według Foucaulta,
akumuluje się czas20. Jakkolwiek kościoły od dawna utożsamiano z pierwszymi muzeami
ze względu na dostępność sztuki21, to weneckie heterochronie utraciły swój liturgiczny
charakter, przybierając formę instytucji. Jak pisze Bieńkowska, kościoły-muzea są otwar-
te w określonych godzinach, pilnowane przez osobę pełniącą funkcję muzealnika, która
opiekuje się zbiorami i sprzedaje reprodukcje wystawianych dzieł. Co więcej, obrazy do-
stępne w świątyniach są z kolei prezentowane w formie wystawy – wszystkie są odpowied-
nio oświetlone i opisane. Przedsięwzięcia te „ratują” dzieła sztuki przed ich symboliczną
śmiercią, zmieniając jednocześnie kontekst ich odbioru, odzierając z nieodłącznego cha-
rakteru sakralnego. Na postępującą „sekularyzację transcendencji”22 dającą prymat estety-
ce, zwróciła uwagę Maria Popczyk: „Często samo miejsce, świątynia, zostaje zamienione
na instytucję muzealną, pozbawiając dzieła liturgicznego i sakralnego wymiaru, czyniąc
z nich obiekty estetycznej, jedynie zmysłowej przyjemności”23.
Prawdziwym fenomenem weneckiej przestrzeni jest Bazylika Świętego Marka. Na
jej tekstowy charakter zwracał uwagę już John Ruskin w Kamieniach Wenecji:
[…] zarówno na zewnątrz, jak i wewnątrz konstrukcja architektoniczna częściowo zaczęła się
zacierać w efekcie obrazowym, a cały budynek był uważany nie tyle za świątynię, w której
można się modlić, ile za samą „Book of Common Prayer”, ogromny ilustrowany mszał,
oprawny nie w pergamin, lecz w alabaster, usiany porfirowymi filarami zamiast klejnotów,
spisany na zewnątrz i wewnątrz literami ze złota i emalii24.
18
E. Rybicka, Pamięć i miasto…, dz. cyt., s. 210.
19
M. Foucault, Inne przestrzenie, przeł. A. Rejniak-Majewska, „Teksty Drugie” 2005, nr 6, s. 122. Na
temat Foucaultowskich heterotopii zob. także: E. Rewers, Język i przestrzeń w poststrukturalistycznej
filozofii kultury, Poznań 1996, s. 45–50; M.M. Bogusławski, O niepokoju, jaki budzą heterotopie.
Michel Foucault i tradycja nouveau roman. Zapiski, [w:] Utopia – wczoraj i dziś, t. 1, pod red. T. Siecz-
kowskego i D. Misztala, Toruń 2010, s. 255–254.
20
M. Foucault, dz. cyt., s. 123.
21
Zob. M. Popczyk, Wstęp, [w:] Muzeum sztuki. Antologia, wstęp i red. M. Popczyk, Kraków 2005, s. 8.
22
T.W. Adorno, Teoria estetyczna, przeł. K. Krzemieniowa, Warszawa 1994, s. 61, cyt. za: Muzeum
sztuki…, dz. cyt., s. 13.
23
Muzeum sztuki…, dz. cyt., s. 8.
24
J. Ruskin, Niewinne oko. Szkice o sztuce, przeł. i wyb. J. Szczuka, Gdańsk 2011, s. 271.
86 Ewelina Stanios-Korycka
Mimo że świątyni w ciągu kilku wieków istnienia udało się zachować tożsamość, na
jej obecnym kształcie odcisnęły swoje piętno niemal wszystkie wydarzenia, które kształ-
towały tkankę miejską Wenecji. W przypadku kościoła San Marco w pełni uzasadnione
wydaje się stwierdzenie Grażyny E. Karpińskiej: „Każdy wiek, a nawet każdy rok czy mie-
siąc, pozostawiły po sobie jakąś pamiątkę”25. W ciągu jedenastu wieków istnienia bazylika
była wielokrotnie przebudowywana, odnawiana, trzy razy wznoszona od fundamentów
po kolejnych pożarach, które strawiły ją w całości, po raz ostatni w XI wieku. Idea reno-
wacji przyświecająca budowniczym i twórcom San Marco aż do końca XIX wieku, jak
wskazuje Bieńkowska, polegała na zastępowaniu starych elementów nowymi, doskonal-
szymi, bez dbałości o konserwację. Bez troski o wartość przeszłości na stare nakładano
nowe, czasem usuwano częściowo zniszczone przez działanie czasu i klimatu elementy,
próbując harmonijnie łączyć je z nowymi. Dlatego też w obecnym kształcie San Marco
interferują cechy formalne najróżniejszych szkół, stylów architektonicznych czy sposo-
bów ornamentowania, o czym pisze Bieńkowska: San Marco „żongluje […] stuleciami,
miesza przeciwieństwa, zestawia porządki architektoniczne” (s. 171), „przygarnia epoki
i style, łącznie z ich artystycznymi płyciznami” (s. 183).
Brak dbałości o „artystyczną czystość” skłania do większego wysiłku przy czytaniu
tekstu bazyliki. Do głębszego spojrzenia na ściany, kolumny i sklepienia, które pod ze-
wnętrzną warstwą zawierają w sobie osady narosłe przez stulecia. Tadeusz Sławek pisze:
„nie wolno nam zadowolić się kontemplacyjnym namysłem nad bezruchem ścian: pozna-
jąc ich historię, studiując powolne nawarstwianie się »warstwy na warstwie«, zaczynamy
doznawać miasta”26. Stwierdzenie badacza prowadzi nas wprost do „łuku bizantyjskiego”,
pierwszego stylu architektonicznego „miasta nad laguną”, przykurzonego przez później-
sze epoki: „pełny łuk, znamię architektury bizantyjskiej, jest pierwszym stylem Wenecji
już świadomej swego posłannictwa. Dzisiaj archeologowie odkrywają go jaką pierwotną
warstwę, na której zostały nadbudowane dalsze metamorfozy historyczne” (s. 176). Jego
studiowanie, jak wskazywał Sławek, wiąże się sie nie tylko z określonym przeżyciem es-
tetycznym, ale otwiera nas na doznawanie miasta, pozwala zanurzyć się w jego historii,
sięgnąć do początków, które San Marco skupia jak w soczewce.
Konstrukcje pełnołukowe, przejęte z Bizancjum, są odbiciem pierwotnego uzależ-
nienia Wenecji od Cesarstwa Wschodniego, a jednocześnie jej emancypacji. „Miasto nad
laguną” zostało założone przez uchodźców z Italii na terenie prowincji bizantyjskiej. Po-
czątki istnienia Wenecji są ściśle związane z Cesarstwem Wschodniorzymskim27, o czym
25
G.E. Karpińska, Miasto wymazywane. Historia łódzkiego przypadku, „Studia Etnologiczne i Antropolo-
giczne”, t. 8, Miasto – przestrzeń kontaktu kulturowego i społecznego, pod red. I. Bukowskiej-Floreńskiej,
Katowice 2004, s. 165.
26
T. Sławek, dz. cyt., s. 46.
27
Zob. T.S. Brown, Bizantyjska Italia (680–876), [w:] Bizancjum ok. 500–1024, t. 1, pod red. J. Shepar-
da, przeł. K. Pachniak, J.S. Partyka, R. Piotrowski, Warszawa 2012, s. 439–442 (podrozdział: Wenecja
i Istria). O kulturowym znaczeniu Bizancjum dla Wenecji zob. także: J. Herrin, Wenecja i widelec,
[w:] tejże, Bizancjum. Niezwykle dziedzictwo średniowiecznego imperium, przeł. N. Radomski, Poznań
2009, s. 245–254.
Wenecja jawna i ukryta. Dzieje Serenissimy czytane z miejskiej architektury... 87
może świadczyć jeden z najstarszych kościołów miasta Santa Maria Assunta wzniesiony
w 639 roku z donacji cesarza bizantyjskiego Herakliusza na terenie pierwszej zasiedlonej
wysypy Torcello28. Gdy po translatio św. Marka miasto zaczęło stopniowo uzyskiwać
autonomię, nie zerwało całkowicie swych związków z Drugim Rzymem. Odrzucając cha-
rakterystyczny dla Bizancjum cezaropapistyczny model władzy, Wenecja przejęła jedno-
cześnie najdoskonalsze założenia architektury i sztuki bizantyjskiej29, z których jednym
był wspomniany „pełny łuk”, sięgający swą genezą starożytności i zachowany przez Ce-
sarstwo Wschodnie z innymi osiągnięciami świata antycznego. Dlatego też Bieńkowska
oglądając odtworzoną przez historyków makietę San Marco sprzed nałożenia kopuł i wy-
konania gotyckich zwieńczeń, pisze, że ten kształt odznaczał się większą harmonią całości,
a jednocześnie przypominał budowle cesarskiego Rzymu, choć Wenecja, w odróżnieniu
od innych włoskich miast nie miała żadnych związków z antykiem30.
Śladem paradoksalnej emancypacji Wenecji od Bizancjum jest samo wzniesienie
San Marco. Świątynia „narosła” na miejscu kaplicy świętego Teodora, dawnego patrona
miasta zdegradowanego po tym, jak do Wenecji przywieziono ciało świętego ewangelisty.
Zwraca na to uwagę Krzysztof Pomian, który w publikacji Wenecja w kulturze europejskiej
pisze: „Było to wymierzone zarówno w Akwileję, jak i w Bizancjum: apostoł łaciński,
gdyż ewangelizujący z ramienia Rzymu, zastąpił świętego greckiego”31. Jednocześnie jed-
nak bryła kościoła w swej najgłębszej warstwie, u swych fundamentów odtwarza model
kościoła bizantyjskiego wznoszonego na planie greckiego krzyża. Pierwszymi budowni-
czymi i dekoratorami San Marco byli artyści i architekci przywiezieni z Konstantynopola,
którzy z weneckiej bazyliki mieli uczynić dzieło wspanialsze niż kościół świętych Aposto-
łów w Konstantynopolu. Stwierdzenie Judith Herrin, że „Bazylika San Marco symbolizu-
je wielki podziw Wenecji dla kultury bizantyjskiej”32, jest o tyle prawdziwe, o ile dodamy,
iż podziw ten podszyty był rywalizacją, chęcią przewyższenia Drugiego Rzymu.
Pisząc o bazylice św. Marka jako o palimpseście, nie sposób nie wspomnieć o mo-
zaikach zdobiących wnętrze i fasadę. Ich obecny kształt wyraża „jednoczesność nadmiaru
i braku”33. Nadmiar uwidacznia się w ich bogactwie, przepychu, brak – w poczuciu, że
późniejsze dzieła, widoczne współcześnie, przykryły istniejące wcześniej dekoracje. Mo-
zaiki powstałe w XI, XII i XII wieku były w XVI i XVII wieku usuwane i zastępowane
przez nowe. Znamiennym tego przykładem są mozaiki z fasady świątyni. Z pierwotnych
pięciu zachowała się tylko jedna, przedstawiająca procesję z ciałem św. Marka. Pozostałe
28
Wpływ Bizancjum na osadników zamieszkujących Torcello był ogromny, o czym może świadczyć fakt,
że „lokalni mieszkańcy założyli nowe miasto, nazwane na jego cześć Heraklianą (Civitas Nova Herac-
leana)”, cyt.: tamże, s. 246.
29
O związkach Wenecji z kulturą i sztuką Bizancjum pisze K. Pomian, Wenecja w kulturze europejskiej,
Lublin 2012, s. 9–15.
30
Zob. tamże, s. 28–30.
31
Tamże, s. 9.
32
J. Herrin, dz. cyt., s. 247.
33
E. Rewers, Post-polis…, dz. cyt., s. 22.
88 Ewelina Stanios-Korycka
cztery zostały zastąpione przez nowe dzieła, które w zamierzeniach twórców miały two-
rzyć spójną narrację przedstawiającą translatio. Co ważne, dawny wygląd mozaik i fasady
bazyliki zachował się na obrazach Gentile Belliniego, które są niejako nośnikiem pamięci
o bezpowrotnie utraconych artefaktach. Palimpsestowy charakter mozaik San Marco jest
widoczny nie tylko w warstwowym ułożeniu, ale także w ich formie. Wenecjanie przeno-
sząc styl ornamentowania z Bizancjum, nadali mu własny, unikatowy kształt. Kopiując
układ mozaik z kościoła św. Apostołów, swoje dekoracje upodobnili do mozaik cha-
rakterystycznych dla zachodniego chrześcijaństwa, wydobywając z przedstawień bardziej
narracyjny, a nie tylko teologiczny, charakter.
Mimo retoryczności postawionego przez Bieńkowską w tytule eseju pytania „co mó-
wią kamienie Wenecji” (na co wskazuje choćby brak znaku zapytania), trudno odmówić
sobie poszukiwania odpowiedzi. John Ruskin pracując nad Stones of Venice, gorączkowo
opisywał obraz chylącej się – jak wówczas uważano – ku upadkowi Wenecji, dążył do
scalenia jej fragmentarycznej historii. Bieńkowska nie podąża jego tropem, świadoma
niemożności wykonania tego zadania, a jednocześnie przekonana, iż mimo rozpływa-
nia się w tkance miejskiej śladów przeszłości, nie giną one bezpowrotnie. Jej „kamienie
Wenecji mówią” o warstwach historii, jakie się w nich osadziły, opowiadają o przeszłości
istniejącej w teraźniejszości. Są symbolem zmienności miasta, jaka została mu przypisana
u początków.
Jakkolwiek przedmiotem analizy w niniejszym tekście były dzieje Wenecji odczyta-
ne z architektury, warto wspomnieć, że historię Serenissimy w podobnym stopniu mo-
żemy poznać i zrozumieć przyglądając się także „malarstwu weneckiemu”. Wydaje się to
oryginalnym pomysłem autorki na odczytanie dziejów „miasta nad laguną”. Bieńkow-
ska pisze o „odruchu malarstwa”, który był zbiorową reakcją na wydarzenia dziejące się
w przestrzeni publicznej, wzmiankuje „o przeglądaniu się Miasta w obrazach i obrazów
w sutej i drogocennej szacie Miasta” (s. 21). W historii Serenissimy i nurtu w sztuce
popularnie nazywanego „malarstwem weneckim” można wskazać szereg podobieństw
i paraleli. Jak czytamy w eseju, szczytowy okres rozwoju republiki pokrywa się w cza-
sie z największymi osiągnięciami malarstwa weneckiego, a wraz z odejściem Tycjana,
uznawanego za najwybitniejszego artystę republiki, nadchodzi symboliczny kres potęgi
miasta, rozpoczyna się permanentny czas dekadencji. Z kolei po zdobyciu Wenecji przez
Napoleona, utracie jej suwerenności i znacznych przekształceniach tkanki miejskiej, jak
zauważa autorka, rozkwita malarstwo wedutystów, w którym można się dopatrzeć go-
rączkowych prób ocalania miasta, utrwalania jego obrazu, a jednocześnie czynienia go
hiperrealnym – „prawdziwszym niż życie”. Wreszcie, jak wenecjanie „zabrnęli w zwod-
nicze pułapki »reprezentacji«” (s. 20), tak obraz „miasta nad laguną” obecny w zbiorowej
świadomości zaginął pod wielością kulturowych przedstawień34.
34
R. La Capria pisze: „Wenecja, podobnie jak Neapol, zniknęła już pod wielością prezentacji. Jej opisy
doprowadziły do dejà vu tego, co oko chciałoby jeszcze zobaczyć, stały się substytutem, przeniknę-
ły do siatkówki oka i zaczęły wpływać na zakres wizji tak, że obraz dziś przedstawiany, zbanalizo-
wany, jest jedyną formą tego miejsca, które się odwiedza, bo rzeczywistość została pokonana przez
swoja prezentację” (Minimalna Wenecja, przeł. E. Kabatc, [w:] P. Matvejević, Inna Wenecja, przeł.
Wenecja jawna i ukryta. Dzieje Serenissimy czytane z miejskiej architektury... 89
Venice explicit and hidden. The history of Serenissima read from the architecture of the city
(based on the essay Co mówią kamienie Wenecji by Ewa Bieńkowska)
Abstract
A palimpsest is a metaphor of the city which emphasizes its textual character and discovers consecutive
layers of the past. An example of the palimpsest city is Venice which was shaped by factors of both
natural and human origin. An element of Venice that changed frequently are churches. Only a half of
more the 300 temples that used to exist in Venice still exist. Some of them were demolished and new
churches were erected in their place. Others are known only because of their names which were given
to other buildings (e.g. Santa Lucia Stazione – a station located at the place of the former Santa Lucia
church). It is an example of heterotopia – connecting spaces and places which are not compatible. Some
of the churches lost their sacral character and function as museums. It is an example of heterochronia.
The most unique temple in Venice is the Saint Mark’s Basilica. The analysis of this temple allows for
discovering the history of Venice.
Key words: Venice, palimpsest, churches, heterotopia, heterochronia, Saint Mark’s Basilica
Nota
D. Cirlić-Staszyńska, Sejny 2005, s. 5). Z kolei A. Achtelik zauważa, że niezwykłość Wenecji jest
przyczynkiem do powstawania wciąż nowych obrazów literackich będących wypadkową przesądów
ugruntowanych lekturami o Wenecji i rzeczywistego doświadczenia (Wenecja mityczna w literaturze
polskiej XIX i XX wieku, Katowice 2002, s. 151–152). Stąd też tekstowe projekcje Serenissimy zamykają
się zazwyczaj w obrębie powtarzalnych metafor. Literackie ujęcia Wenecji można uznać za przykład
„geografii wyobrażonej” obejmującej m.in. kulturowe reprezentacje tego miejsca, przesądy autorów,
odbijające ich pragnienia i fantazje. Zob. E. Rybicka. Literatura, geografia: wspólne terytoria, [w:] Od
poetyki przestrzeni do geopoetyki, pod red. E. Konończuk i E. Sidoruk, Białystok 2012, s. 20–22.
Barbara Weżgowiec
Uniwersytet Jagielloński
„Gdańsk/o/pisanie”
T. Urban, Gdańsk, [w:] tegoż, Od Krakowa po Gdańsk. Wędrówka przez dzieje polsko-niemieckie, przeł.
M. Podlasek-Ziegler, Warszawa 2002, s. 259–300.
3
Więcej na temat mitów gdańskich zob. np.: P.O. Loew, Gdańsk. Między mitami, Wspólnota Kultu-
rowa „Borussia”, Olsztyn 2006; L. Michałowski, Trójmiasto. Jedna przestrzeń, trzy mity, [w:] Pamięć,
przestrzeń, tożsamość, pod red. S. Kapralskiego, Warszawa 2010, s. 259–265; S. Chwin, Gdańsk: nowa
tożsamość, „Tytuł” 2002, nr 1–2, s. 33–53.
4
Zob. np. powieści G. Grassa, P. Huelle, M. Idczaka, M. Abramowicza, D. Schenk. Zob. też: Gdańsk
w literaturze pięknej. W zbiorach Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej im. Josepha Conrada-Korzeniow-
skiego w Gdańsku, Gdańsk 1997; P.O. Loew, Gdańsk literacki (1793–1945), Gdańsk 2005; A. Flisi-
kowska, Gdańsk literacki: od kontrolowanego do wolnego słowa (1945–2005), Gdańsk 2011.
5
P.O. Loew, Gdańsk. Między mitami, dz. cyt., s. 18.
6
E. Nawrocka, Atut pokoleniowej zmiany warty, „Topos” 2007, nr 1–2, s. 197.
7
S. Chwin, Gdańsk: nowa tożsamość, dz. cyt., s. 45.
8
Zob. P. Śpiewak, Trzeci patriotyzm albo pamięć i patriotyzm, [w:] Tożsamość miejsca i ludzi. Gdańszcza-
nie i ich miasto w perspektywie historyczno-socjologicznej, pod red. M. Dymnickiej i Z. Opackiego, War-
92 Barbara Weżgowiec
a w jego efekcie pojawiły się rozmaite utwory literackie, wspomnienia, reportaże. Głów-
nym tematem stał się wówczas Gdańsk mało znany, osobisty, nieutrwalony jeszcze w zbio-
rowej wyobraźni, często przy tym (zarówno w sensie dosłownym, jak i metaforycznym)
peryferyjny. Ten „Gdańsk literacki” szybko zakorzenił się w świadomości gdańszczan9.
Dodać trzeba, że Gdańsk w literaturze zyskał status miasta „podwojonego” – realnego
i mitycznego zarazem, „utkanego z archeologicznej pracy pamięci i wyobraźni”10 twór-
ców. Ten tekstualny Gdańsk, miasto, mówiąc słowami Miłosza, „podniesione […] do
drugiej potęgi”11, to swoiste miasto-palimpsest, na który składają się przemieszane i po-
ukrywane warstwy kulturowe, cywilizacyjno-materialne, „swoisty stop wielokulturowy
przezierających śladów, fragmentów, »wygrzebywany« zza odsłaniających się nawarstwień
elementów, które »czytane« są różnymi językami, a lektura śladów miasta oddawana jest
przez równie zróżnicowane dyskursy”12.
szawa 2003, s. 167; por. także: I. Krzemiński, Gdańszczanie: tożsamość i pamięć, „Przegląd Polityczny”
2002, nr 56, s. 28–32.
9
M.in. w niektórych miejscach miasta pojawiły się tablice z fragmentami utworów literackich o Gdań-
sku. Wydana została również seria literackich przewodników po mieście, zob. M. Abramowicz, Gdańsk
według Güntera Grassa, Gdańsk 2007; E. Pękała, Gdańsk według Pawła Huelle, Gdańsk 2007; K. Lars,
Gdańsk według Stefana Chwina, Gdańsk 2008.
10
Za: A. Bagłajewski, Miasto-palimpsest. Spojrzenie Grassa, [w:] Miejsce rzeczywiste – miejsce wyobrażone,
pod red. M. Kitowskiej-Łysiak i E. Wolickiej, Lublin 1999, s. 317.
11
C. Miłosz, O wygnaniu, [w:] tegoż, Szukanie ojczyzny, Kraków 1992, s. 184.
12
A. Bagłajewski, dz. cyt., s. 317.
13
Zob. M. Czermińska, Kategoria miejsca autobiograficznego w literaturze doby migracji, [w:] Narracje
migracyjne w literaturze polskiej XX i XXI wieku, pod red. H. Gosk, Kraków 2012, s. 41–56.
14
Wątek ten szerzej opisany jest w artykule M. Czermińskiej, Autor – podmiot – osoba. Fikcjonalność i nie-
fikcjonalność, [w:] Polonistyka w przebudowie. Literaturoznawstwo – wiedza o języku – wiedza o kulturze
– edukacja, pod red. M. Czermińskiej i in., Kraków 2005. Dodać należy, że przekonanie o potrzebie
sięgnięcia do aspektu autobiograficznego w analizie narracji prozy Stefana Chwina wynika z wyraźnego
rysu, jaki własne doświadczenia pisarza oraz jego bliskich nadają jego utworom. Pisarz wpisuje się tym
samym w nurt narracji przywołujących zjawiska wojennych i powojennych migracji: polskich i nie-
mieckich wygnań, deportacji, ucieczek, przesiedleń i związaną z nimi konieczność poszukiwania oraz
budowania swojego nowego miejsca na ziemi.
Miasto i pisarz. Spotkanie z Gdańskiem w prozie Stefana Chwina... 93
kiego: „hipoteza całości dzieł wszystkich danego autora oraz istnienia śladów podmiotu
autorskiego, rozproszonych w jego dziełach”15.
Z kolei poprzez zastosowanie w tej prozie perspektywy przestrzennej, omawiane
utwory wpisują się w dynamicznie rozwijającą się współcześnie refleksję nad literaturo-
znawczym wykorzystaniem tzw. zwrotu topograficznego w humanistyce, przede wszyst-
kim w ramach wspomnianej już geopoetyki16. Inaczej mówiąc, postawa autobiograficzna
wpisana w prozę Chwina wiąże się z odniesieniami do rzeczywistej przestrzeni geogra-
ficznej, tj. do Gdańska. Interesuje mnie właśnie literacka kreacja gdańskiej przestrzeni,
którą Stefan Chwin powołał do życia w swoich powieściach. Dodam, że elementy skła-
dające się na miejsce autobiograficzne gdańskiego prozaika rozproszone w różnych tek-
stach, w niniejszym artykule rekonstruowane są przede wszystkim na podstawie utworów
prozatorskich17.
Rozróżnienie przestrzeni i miejsca w tym podejściu bliskie jest ujęciu zaproponowa-
nemu przez Yi-Fu Tuana18, wskazującego na różnicę pomiędzy pojmowaniem przestrzeni
(traktowanej zgodnie z kategoriami geograficzno-fizycznymi) i miejsca, które wypełnione
i nacechowane jest śladami działalności człowieka, będąc zatem tworem humanistycz-
nym, z którym wiąże się określona symbolika kulturowa19. O ile jednak Tuana intere-
sują miejsca nacechowane kulturowo i zarazem usytuowane w geograficznej, określonej
przestrzeni, o tyle w porządku literatury (a ta jest przecież udziałem Chwina) inny jest
charakter miejsc. I takie właśnie – literackie reprezentacje miejsc określa Czermińska
mianem miejsc autobiograficznych, dodając zarazem, że chodzi jej o miejsca „koniecznie
odnoszące się do owego topograficznego konkretu, z którym związane są również elemen-
ty faktycznego, pozasłownego doświadczenia życiowego danego autora”20. Jednocześnie
miejsce to nie sprowadza się wyłącznie do fizycznego wymiaru i charakteru przestrzeni,
zdaniem badaczki bowiem:
miejsce autobiograficzne może powstać dopiero wówczas, gdy pisarz stworzy jakiś obraz waż-
nego dla siebie wycinka fizycznej przestrzeni, jakiś jego opis, zbiór nawiązań i aluzji, jeśli zbu-
duje literacką konstrukcję, która stanie się kulturowym odpowiednikiem, słownym usym-
15
M. Czermińska, dz. cyt., s. 44.
16
Szerzej na ten temat zob. np. E. Rybicka, Geopoetyka (o mieście, przestrzeni i miejscu we współczesnych
teoriach i praktykach kulturowych), [w:] Kulturowa teoria literatury. Główne pojęcia i problemy, pod red.
M.P. Markowskiego i R. Nycza, Kraków 2006.
17
W niniejszym artykule korzystam z następujących wydań: S. Chwin: Krótka historia pewnego żartu,
2009; Hanemann, Gdańsk 1997; Złoty pelikan, Warszawa 2004; Esther, Gdańsk 1999; Dolina Radości,
Gdańsk 2006; Panna Ferbelin, Gdańsk 2011; Kartki z dziennika, Gdańsk 2004; Dziennik dla dorosłych,
Gdańsk 2008. Dalsze cytaty lokalizuję w tekście głównym, podając następujące skróty: Krótka historia
pewnego żartu – KH, Hanemann – H, Złoty pelikan – ZP, Esther – E, Dolina Radości – DR, Panna
Ferbelin – PF oraz Kartki z dziennika – KzD i Dziennik dla dorosłych – DDD.
18
Zob. Y.-F. Tuan, Przestrzeń i miejsce, przeł. A. Morawińska, Warszawa 1987.
19
Zob. tamże. Por. M. Czermińska, dz. cyt., s. 43.
20
Tamże, s. 43.
94 Barbara Weżgowiec
Od miasta-bohatera do miasta-szkicu/tła/symbolu
21
Tamże.
22
Tamże, s. 47. Miejsce literackie wykreowane przez pisarza można też nazwać, przywołując z kolei kon-
cepcję miejsc pamięci autorstwa Pierre’a Nory, swoistym „indywidualnym miejscem pamięci”. Zob.
P. Nora, Czas pamięci, przeł. W. Dłuski, „Res Publica Nowa” 2001, nr 7, s. 37–43; A. Szpociński,
Miejsca pamięci (Lieux de mémoire), „Teksty Drugie” 2008, nr 4, s. 11–20.
23
Tamże, s. 44.
Miasto i pisarz. Spotkanie z Gdańskiem w prozie Stefana Chwina... 95
otoczenia24. W swoich utworach Chwin przede wszystkim powołuje do literackiego życia
ulubione gdańskie miejsca, wśród których najwyraźniej wyróżnia się Oliwa, gdzie spędził
pierwsze lata życia. Tym samym pisarz powraca niejako do miasta swojego dzieciństwa,
stąd miasto-bohater – poddawane oglądowi, obserwacjom, któremu nieustannie zadawa-
ne są pytania, w którym wciąż odkrywane są kolejne rzeczy i miejsca, służące rozszyfro-
waniu tożsamości miasta – inaczej określić można mianem miasta dzieciństwa, początku
lub miasta magicznego25.
W swoim literackim „przewodniku” po Gdańsku pisarz najwięcej uwagi poświęca
trzem gdańskim dzielnicom: Oliwie (zajmującej w jego prozie miejsce szczególne, stano-
wiącej właściwe centrum literackiego Gdańska Chwina), Staremu Wrzeszczowi (z wileń-
skimi „śladami” w postaci nazw ulic oraz poniemieckimi cmentarzami), a także (częściej
przywoływanemu w późniejszych utworach) historycznemu Głównemu Miastu. Przede
wszystkim Chwin przesuwa centrum (swojego/literackiego) Gdańska: jego wyobraźnia
pisarska nie krąży wokół historycznego Głównego Miasta, ale pisarz spogląda na miasto
z perspektywy przedmieścia, koncentruje się na peryferiach, w Oliwie przy katedrze. Wy-
nikać to może m.in. z faktu, że autor swoją „przygodę z Gdańskiem” rozpoczął właśnie
w Oliwie, gdzie po przyjeździe zamieszkali jego rodzice, tam spędzał dzieciństwo, gdy
tymczasem stare miasto właściwie nie istniało, zburzone w wyniku działań wojennych26.
Ponadto odbudowywany w czasach jego dzieciństwa Gdańsk, a przede wszystkim hi-
storyczne centrum, jako przestrzeń zabytkowa, społeczna czy też estetyczna, był i jest
mu właściwie obojętny: „rzecz ciekawa, nigdy nie pociągał mojej wyobraźni malowni-
czy Gdańsk złotego wieku, hanzy, baroku, Śródmieście, Starówka, port. To nie były
moje strony rodzinne. Moje prawdziwe strony rodzinne to były cudem ocalałe z pożarów
przedmieścia z przełomu XIX i XX wieku, willowe dzielnice Oliwy, Langfuhr i Sopotu”
(KzD, s. 275). Rodzice Chwina, podobnie jak rodzice bohaterów-narratorów jego powie-
ści, zamieszkali w poniemieckim domu w dzielnicy, która uniknęła wojennych zniszczeń,
z którą „historia obeszła się jak trzeba, to znaczy zignorowała ją zupełnie” (KH, s. 100).
I tu właśnie zachował się prawdziwy duch Gdańska27.
24
Por. B. Bossak-Herbst, Antropolis: współczesny Gdańsk w wymiarze symbolicznym, Warszawa 2009,
s. 117.
25
Miejsca magiczne określane są w badaniach jako ważne dla mieszkańców miasta, ale niekoniecznie
będące zarazem jego „wizytówką” (inaczej tzw. miejsca charakterystyczne). Termin ten, jak zauważa
Bohdan Jałowiecki, odnosi się przede wszystkim do „miejsc naznaczonych jakoś wydarzeniami z bio-
grafii respondentów, toteż nasycone są one różnymi skojarzeniami przywołującymi wspomnienia.
Magia tych miejsc ma całkowicie subiektywny i niepowtarzalny charakter”, tegoż, Społeczna przestrzeń
metropolii, Warszawa 2000, s. 177.
26
M.in. w Kartkach z dziennika pisze Chwin: „w gorące dni sierpnia czy września nad jeziorami wzbijał
się czerwony pył pokruszonej cegły. Szedłem z rodzicami na Starówkę, a raczej na to, co ze Starówki
zostało, i patrzyłem na puste okna wypalonych domów, w których rosła trawa, mech, małe brzózki.
Śródmieście było puste” (KzD, s. 20).
27
Por. M. Czermińska, Centrum i kresy w prozie pisarzy urodzonych po wojnie, „Akcent” 1993, nr 4,
s. 130.
96 Barbara Weżgowiec
Dodać należy, że gdański czy też oliwski świat Chwina to miejsce o wyraźnie za-
rysowanych granicach. W sensie fizycznym przestrzeń tę tworzą przedwojenne (po)nie-
mieckie wille i kamienice, które wraz z otaczającymi je zielonymi ogrodami przetrwały
w stanie niemal nienaruszonym II wojnę światową i następujące po niej lata. Jest to
terytorium stanowiące swoistą zamkniętą całość: niewielką, starą, mającą złożoną for-
mę. Jest to jednocześnie przestrzeń dobrze zagospodarowana i nade wszystko piękna.
Miejscami, które najbardziej interesują zarówno pisarza, jak i bohaterów-narratorów
jego prozy, są tutaj głównie przestrzenie prywatne i półprywatne, związane z domem,
ogrodami. Wyjątek stanowią: katedra w Oliwie, dworzec kolejowy i cmentarze (admini-
stracyjnie należące bardziej do Wrzeszcza). Dodać trzeba, że Gdańsk, a właściwie Oliwa
pełniąca rolę tego miasta, jest miejscem fascynującym dla młodych bohaterów-narra-
torów: jednocześnie swoim i obcym, pełnym tajemnic, pozostałości po wojnie i wciąż
odkrywanych (choć zarazem coraz szybciej znikających) śladów z czasów przedwojen-
nych. Jest to swoiste miasto-palimpsest28, którego kolejne warstwy „odkrywają się” i są
odkrywane przez literackich mieszkańców tej gdańskiej przestrzeni.
Centrum Oliwy, a zarazem środek gdańskiego świata Chwina, stanowi średnio-
wieczny klasztor Cystersów, z kościołem pełniącym funkcję katedry, którego architektu-
ra i wnętrze zachwycają i uwodzą młodego bohatera-narratora Krótkiej historii:
[…] patrzyłem na złotawe połyski szwabachy, na czarne organy, na rzeźbioną ambonę, słoń-
ce ciemniało w witrażach, nabierało rubinowej barwy, bo zbliżał się już wieczór, gotycką
nawę Katedry, pełną płaskorzeźb, kolumienek, attyk i kartuszy, napełniało kojące światło
zachodu” (KH, s. 61).
W powieściach Chwina katedra jawi się nie tylko jako miejsce wyróżniające Oliwę,
ale także jako główny punkt (wszech)świata, drogowskaz, axis mundi. W każdym niemal
utworze pojawia się podobne zdanie, w którym autor wspomina, że „w niedzielne poran-
ki szło się na »sumę« do Katedry” (KH, s. 21)29. Dodać warto, że zarówno wieża katedry,
28
Metafora miasta palimpsestu albo miasta księgi popularna w postmodernistycznych interpretacjach
miejskiej przestrzeni, wywodzi się z badań semiotycznych. Miasto w takim ujęciu określane bywa jako
język lub pismo, którego odszyfrowanie jest zadaniem odbiorcy. Miejska przestrzeń zostaje w ten spo-
sób „utekstowiona”, zyskuje pewne określone znaczenia. Zarazem to miasto-inskrypcję odczytywać
można na wiele sposobów. Więcej na ten temat zob. np.: E. Rewers, Post-polis. Wstęp do filozofii
ponowoczesnego miasta, Kraków 2005; J. Gutorow, Palimpsest i szyfr, [w:] Miasto. Przestrzeń, topos,
człowiek, pod red. A. Gleń i in., Opole 2005, s. 147–156; A. Bagłajewski, Miasto – Palimpsest, dz. cyt.,
s. 317–338.
29
W innych fragmentach: „W sobotę o zmierzchu poszli na spacer do lasu za Katedrą. Gdy wchodzili
między drzewa, poczuł, że otacza ich tylko życie…” (ZP, s. 257); „»czekaj na mnie zawsze w sobotę
o szóstej przed Katedrą« – to zdanie budowało ośrodek świata, oś Ziemi, wokół której obraca się
wszystko” (DR, s. 233); „…niedzielny spacer po kwitnącym parku koło oliwskiej Katedry jest praw-
dziwym życiem” (PF, s. 93).
Miasto i pisarz. Spotkanie z Gdańskiem w prozie Stefana Chwina... 97
jak i ratusza górujących nad miastem30, są ważnymi elementami gdańskiego krajobrazu
i zarazem mityzacji Gdańska w prozie Chwina31.
Samą Oliwę natomiast można określić mianem swoistego constans w literackim
świecie pisarza. Jest to miejsce bezpieczne, pojawiające się w każdej właściwie powieści.
Ukazywana jest jako przestrzeń, która „uwiodła” nowych, powojennych osiedleńców.
Jest miejscem narodzin i życia bohaterów-narratorów Krótkiej historii pewnego żartu
i Hanemanna. Stąd pochodzą Jakub ze Złotego pelikana czy „urodzony” w niedalekiej
Dolinie Radości Eryk Stamelmann i tu też kończą oni swoje życie.
Chwin ukazuje dzielnicę w różnych momentach: kiedy była jeszcze fragmentem
przedwojennego, naznaczonego niemiecką kulturą Danzig, następnie jej wojenny los,
a wreszcie czas, w którym dawne Danzig odchodziło, a na jego miejscu powstawała
„nowa” powojenna Oliwa, a z nią i polski Gdańsk. Dzielnica pełna jest (poniemieckich)
„śladów po tamtych” (KH, s. 60), które najwyraźniej ujawniają się w domach, ogro-
dach i na cmentarzach. Są to pozostałości Danzig, a zatem miasta, które odchodzi czy
wręcz miasta, którego już nie ma, które uległo zagładzie. Ale zarazem jest to miasto,
które „stać będzie wiecznie” (H, s. 32) i odradza się dla jego nowych mieszkańców, już
jako powojenny polski Gdańsk, prowadząc tym samym w stronę polskości wyłaniają-
cej się w Nowej Oliwie, w zmianie nazw oraz w śladach Wilna w postaci nazw ulic we
Wrzeszczu: Grażyny, Wajdeloty, Wallenroda... Mówiąc o nazwach, warto nadmienić,
że Chwin, snując opowieść o minionym Danzig, przywołuje dawne niemieckie nazwy.
Tym samym przywraca do świadomości, ożywia dawne miasto. Zmiana nazw, kiedy to
„Delbrück-Allee nie nazywała się już Delbrück-Allee. Do Akademii szło się teraz ulicą
Curie-Skłodowskiej, obok baraku Volkssturmu przerobionego na kaplicę” (H, s. 83),
wskazuje na przemianę miasta naznaczonego niemiecką kulturą na miasto polskie, które
staje się jednocześnie obcym dla jego dotychczasowych mieszkańców.
Gdańsk jako miasto-bohater to miasto, które się dzieje i zmienia. To przestrzeń pod-
dawana dokładnemu, czasem hiperdokładnemu oglądowi, próbie odczytywania znaków
i śladów po tamtych, próbie wniknięcia i pojęcia tożsamości tego miasta, by je rozpoznać
i oswoić, by przywrócić pamięć o dawnych mieszkańcach i niejako sfastrygować powo-
jenną wyrwę międzypokoleniową, brak ciągłości, by wpisać siebie w historię tego miasta
30
Zob. np. „słońce obniżyło się nad dachami Gdańska, wieża Ratusza połyskiwała hełmem na tle szarze-
jącego błękitu” (PF, s. 18); „za żywopłotem wznosiły się dwie smukłe wieże. Miały kolor odwiecznej
miedzi i ostrymi szczytami raniły czyste niebo nad bukowym lasem. Ktoś im potem powiedział, że to
Katedra” (E, s. 300); „widok dwóch wież – wieży gdańskiego Ratusza i wieży oliwskiej Katedry, na
pogodnym albo burzliwym niebie nad moim miastem – codzienny i odświętny – kształtował mnie
od dziecka i stabilizował mój duchowy świat. Patrzyłem na te dwie wieże przez całe moje dzieciństwo
i wiek dojrzały, nawet nie przeczuwając, jak wielkie będą one miały dla mnie znaczenie. Wieża Ratusza
i […] wieża Katedry pozostaną dla mnie na zawsze najbardziej wzniosłymi symbolami Europy. […] Te
dwie wieże są niemymi bohaterami moich książek, nawet jeśli o nich nie wspominam. Wieża gdańskie-
go Ratusza i wieża oliwskiej Katedry […] majaczą gdzieś w głębokim tle wszystkich moich powieści”
(DDD, s. 470).
31
Por. S. Chwin, Ratusz i katedra, [w:] Po(st)mosty. Polacy i Niemcy w Nowej Europie: tom poświęcony
pamięci Henryka Bereski, pod red. G. Matuszek, Kraków 2006, s. 13–25.
98 Barbara Weżgowiec
32
Por. E. Nawrocka, dz. cyt., s. 200.
Miasto i pisarz. Spotkanie z Gdańskiem w prozie Stefana Chwina... 99
Z kolei w Pannie Ferbelin szczególnie wyraźne jest pomieszanie i nakładanie
się różnych czasów i miejsc historycznych, co sprawia że mamy do czynienia z nie-
powtarzalnym palimpsestem. W przestrzeni literackiego miasta oglądamy tu Gdańsk
dawniejszy i współczesny jednocześnie, Danzig i Gdańsk, jakby w przekroju, poszcze-
gólne warstwy mieszają się, łączą i uwidaczniają, tworząc szczególną i specyficzną
przestrzeń, którą można nazwać symboliczną. Miasto ukazane w tej powieści, to nie
tyle Gdańsk, ile raczej „gdańskość”, miasto-symbol, tło czy wręcz miasto-uniwersum,
w którym dzieją się rzeczy niezwykłe i które po części staje się również przestrzenią
sacrum, miejscem ponownego spotkania z Chrystusem. Gdańskie realia potraktowane
są tutaj jeszcze bardziej umownie niż w Złotym pelikanie. Z jednej strony topografia
miasta w dużym stopniu pokrywa się z rzeczywistością, z drugiej jednak pisarz prowadzi
swoistą grę (z) czasem i miejscami33. Bo też nie chodzi tutaj o Gdańsk w namacalnym,
fizycznym wymiarze. Sam autor stwierdził zresztą, że w powieści jawi się on raczej jako
„zwierciadło świata”34.
Palimpsestowa struktura miasta zostaje jednak w Pannie Ferbelin przekroczona
w momencie, kiedy w budynku dworca dochodzi do zamachu (PF, s. 123–125). Sytuacja
przywodzi na myśl zamachy z Madrytu, Nowego Jorku czy londyńskiego bądź moskiew-
skiego metra. W ten sposób Gdańsk z miasta usytuowanego nad Bałtykiem przemienia
się w miasto mityczne, symbol współczesnego miasta, miasta-świata, w którym rodzi się
i dochodzi do głosu ukryte zło i w którym człowiek poszukuje siebie, choć jednocześnie
siebie gubi. Przestrzeń Gdańska pozwala zatem na snucie rozmaitych refleksji o złu i do-
bru, o władzy i miłości, o kondycji duchowej i moralnej współczesnego człowieka35.
Istotnym miejscem jest tutaj Dolne Miasto, do którego pisarz przestawia „naj-
większy dom w Europie”, gdański falowiec, zmieniając go nieco i nadając mu zarazem
znaczenie symboliczne. Dolne Miasto Chwin opisuje w sposób naturalistyczny. Stano-
wi ono „największe w całym mieście stłoczenie domów” (PF, s. 108), w którym ludzie
są ze sobą niemalże zrośnięci, a w powietrzu unosi się zapach gotowanej kapusty36.
33
D. Karaś, Chwin: Nie jestem pokornym uczniem Güntera Grassa, „gazeta.pl”, 23.04.2011, [dokument
elektroniczny] tryb dostępu: http://trojmiasto.gazeta.pl/trojmiasto/2029020,35635,9485718.
html [28.12.2013].
34
W jednym z wywiadów Chwin stwierdza: „skupiłem tutaj wydarzenia z różnych epok i miejsc na
ziemi. Przeniosłem nad Motławę historię opisaną w Ewangelii, ale początkowy zamysł, by pozostać
w ramach kanonu, niespodziewanie rozszerzył się na sprawy, które mnie samego zaskoczyły”, Obecność
silnych i dobrych kobiet rozjaśnia duszę. Ze Stefanem Chwinem rozmawia Cezary Polak, [dokument elek-
troniczny] tryb dostępu: http://kultura.dziennik.pl/artykuly/325469,stefan-chwin-obecnosc-silnych-i-
-dobrych-kobiet-rozjasnia-dusze.html [28.12.2013].
35
Por. słowa Chwina zawarte w Krótkiej historii pewnego żartu, w której pisze: „miasto mojego urodzenia
[…] było to jednak – jak sądzę – »dobre« miejsce […] dlatego, że było Złym Miejscem na Ziemi, to
znaczy takim miejscem, w którym można się przyglądać temu, co naprawdę ważne” (KH, s. 272).
36
Innym miejscem ukazanym w podobnej optyce i podkreślającym symbolikę Gdańska jako miasta-zła
jest rzeźnia, którą Maria Ferbelin odwiedza z synem prokuratora Hamelsa, Helmutem (PF, rozdz.
Wizyta w rzeźni, s. 213–225).
100 Barbara Weżgowiec
Gdańsk z Panny Ferbelin to zatem swoiste miasto zła, ale także symbol, czy też znak
miasta ponadczasowego, miasta-świata/każdego/wszędzie, a wreszcie miasta człowiecze-
go ze wszystkimi jego zaletami i wadami, z całą ludzką niedoskonałością. Jest to miasto
pozostające w wielkim napięciu, którego mieszkańcy z jednej strony oczekują wolności,
z drugiej jednakże ową wolność ograniczają.
Można powiedzieć, że pisząc Pannę Ferbelin pisarz kontynuuje swą literacką „przy-
godę” z Gdańskiem, który pozostaje dla niego niewyczerpanym źródłem inspiracji. Tym
razem, jak zdradza, punktem wyjścia były oglądane w gdańskim muzeum obrazy Anto-
na Möllera – Ukrzyżowanie na tle panoramy Gdańska czy Jezus rozmawiający o groszu
czynszowym pod fontanną Neptuna37. Chwin zwraca przy tym uwagę, że dawne wize-
runki miasta nie zawsze wiernie trzymały się realiów, w dużym stopniu będąc wytwo-
rem wyobraźni ich autorów. I także on sam opowiada się za swobodnym podejściem do
czasu i przestrzeni, według niego bowiem literatura, podobnie jak malarstwo, czy ogól-
niej sztuka, „jest przede wszystkim sprawą wyobraźni”38. Stąd pisząc kolejne powieści,
w tym szczególnie te późniejsze – Złotego pelikana, Dolinę Radości i omawianą właśnie
Pannę Ferbelin, kreuje własny powieściowy gdański świat, który można określić mianem
miasta-szkicu.
W powieściowym Gdańsku Panny Ferbelin Chwin przeplata dawne niemieckoję-
zyczne nazwy z polskimi, co widać chociażby w opisie domu ojca głównej bohaterki:
„wróciła do Górnego Langfuhr […] Dom ojca, stojący na końcu Jäschkentaler Weg,
tam gdzie zaczyna się Las Gutenberga […], z daleka wyglądał na całkiem opuszczony”
(PF, s. 28). Odzwierciedla to przemieszanie czasów, historii i miejsc, jednocześnie po-
wodując mityzację miasta, oderwanie go od rzeczywistości i umożliwiając potraktowanie
jako miasta symbolu, miasta „zawsze i teraz”, z przeszłości i teraźniejszości, z XIX i XX
wieku, miasta-uniwersum. Dodać warto, że wędrowanie po Gdańsku Chwin często spro-
wadza w tej powieści do szybkiego wymieniania kolejnych nazw ulic, przecznic, miejsc,
jak gdyby z przewodnika, np.: „nazajutrz […] pojechała do Gdańska. Było już ciem-
no. Na Pfefferstadt, Breitgasse, Paradiesgasse latarnie mżyły niebieskawym światłem we
mgle, która napływała od strony Motławy” (PF, s. 92–93).
Gdańsk w Pannie Ferbelin to właściwie miasto ze słów, „papierowe”. Szybkie i skró-
towe wymienianie nazw wskazuje, że nie nazywanie i opisywanie konkretnych miejsc
jest tutaj istotą. Najważniejszy jest nie sam Gdańsk, ale sytuacja, którą pisarz w miej-
ską przestrzeń „wpisał”. Skoro zatem Gdańsk nie jest aż tak ważny, to dlaczego właśnie
to miasto wybrał autor do swej powieści? Z jednej strony, jak sam kiedyś stwierdził, jest
to przestrzeń najlepiej mu znana, najbliższa, a zatem łatwiejsza do „literackiego przetwo-
rzenia”, do powieściowej kreacji. Z drugiej, Gdańsk, jako miasto ze skomplikowaną, po-
plątaną, przerwaną historią, z blizną po zniszczonej starówce, z mieszkańcami, z których
37
Zob. D. Karaś, dz. cyt.
38
Tamże; por. Obecność silnych kobiet rozjaśnia duszę, dz. cyt.
Miasto i pisarz. Spotkanie z Gdańskiem w prozie Stefana Chwina... 101
olbrzymia większość żyje tu od czasów powojennych, nadawało się na miejsce, do którego
ponownie we współczesnym świecie mógłby przybyć Zbawiciel39.
Również na kartach Esther Gdańsk pojawia się jako miasto mityczne. O ile jednak
w Pannie Ferbelin jawi się jako symbol „siedliska zła”, o tyle tutaj Chwin kreśli panoramę
dawnego Gdańska na wzór mitycznej Arkadii, do której drogę otwiera bohaterom Złota
Brama. Położenie geograficzne tej ziemi obiecanej, „Jeruzalem słonecznej”, opisane jest
tak, jakby z warszawskiej perspektywy Gdańsk znajdował się dalej niż Petersburg40. Za-
razem miasto, wykreowana ojczyzna, jest (tylko i aż) narracją, tekstem. Pisarz zaprasza
do świata kreślonego na wzór oglądanych w muzealnych gablotach „otkrytek”, nie jest
to jednak miasto z tych kartek odwzorowane, pozostają one jedynie inspiracją. Twór-
ca zaprasza odbiorcę do miasta niezakłamanego i równocześnie niedostępnego, którego
piękno „pozwala się” czytać, odsłania się bowiem „jako empiria, której uczymy się dzię-
ki obcowaniu z literaturą”41. Poprzez takie potraktowanie Gdańska, jawiącego się jako
wzniosłe piękno, pisarz podejmuje dyskusję z modernizmem (i jego estetyką).
Gdańsk jest inspiracją dla pisarza, pisanie o nim jest sposobem na (roz)poznanie
i oswojenie miasta oraz przywracanie pamięci o jego dawnej przeszłości. Jednocześnie
poprzez swoją prozę Chwin nie tylko opisuje czy też opowiada swoje miejsce autobiogra-
ficzne, ale tworzy prywatny mit Gdańska i gdańskiej przestrzeni, który jest lub staje się
mitem po części uniwersalnym – związanym z rozpoznaniem, jakiego zazwyczaj dokonu-
jemy w dzieciństwie42. Chwin jako pisarz za pomocą literatury buduje swój mit najbliższej
przestrzeni, swoją tutejszą tożsamość i świadomość.
W analizowanej prozie literacki portret Gdańska zmienia się w czasie. W Krótkiej hi-
storii pisarz odtwarzał miasto w sposób drobiazgowy i realistyczny. Poszczególne miejsca
i rzeczy w Hanemannie opisywane były wręcz hiperrealistycznie. Tymczasem głównym
sposobem portretowania Gdańska w późniejszych utworach (Złotym pelikanie, Dolinie
Radości i Pannie Ferbelin) jest swobodna gra z wyobraźnią43. W gdańskim świecie Chwina
zmieniają się także portretowane miejsca: od mikrokosmosu Oliwy w Krótkiej historii,
poprzez ginący Danzig i rodzący się Gdańsk w Hanemannie oraz zawarty w Esther znisz-
czony przez wojny świat kultury mieszczańskiej z początków XX wieku, aż po swego ro-
39
Tak przedstawiony Gdańsk ma wiele paraleli do Jerozolimy – miasta burzonego, przechodzącego z rąk
do rąk, wysiedlanego, i ponownie zasiedlanego odbudowywanego, w którym w całej jego historii łączą
się i przenikają różne czynniki kulturowe i religijne (por. Łk 19, 41–44).
40
Por. K. Jerzak, Coraz bledsze, coraz niklejsze, czyli nowa powieść Stefana Chwina, „Pogranicza” 2000,
nr 3, s. 138.
41
Tamże.
42
Por. A. Nowaczewski, Trzy miasta, trzy pokolenia, Gdańsk 2006, s. 88.
43
Por. tamże, s. 113.
102 Barbara Weżgowiec
dzaju globalną (futurystyczną?) wioskę, w jaką przemienia się gdańska przestrzeń Złotego
pelikana i wreszcie złączenie w jedno: gdańskie uniwersum dawnego i współczesnego,
Danzig i Gdańska w Pannie Ferbelin. Zauważalne jest zatem przejście od Gdańska jako
(autobiograficznego) miejsca obserwowanego, rozpoznawanego, do Gdańska, jako miej-
sca wybranego. Od nieświadomego bycia w danej przestrzeni poprzez jej mozolne (roz)
poznawanie po uznanie owej przestrzeni za swoją, wybranie jej na miejsce życia. W tym
pisaniu i zarazem czytaniu Gdańska przez Chwina i bohaterów jego prozy, zwraca uwagę
przechodzenie od „realizmu do metafizyki, od topograficznej dosłowności geograficznego
konkretu do kulturowego znaku i wyobraźniowego bytu”44.
W literackim obrazie Gdańska nakreślonym przez Chwina odnaleźć można rozma-
ite perspektywy patrzenia na miasto, różne jego odbicia. Jest to przede wszystkim por-
tret miasta niejednorodnego i niejednoznacznego. Raz powołuje do literackiego życia
miasto (i miejsca) swojego dzieciństwa: z jego realiami, topografią oraz przemianami,
jakie towarzyszyły przejściu od przedwojennego Danzig do powojennego Gdańska, by
w kolejnych powieściach nakreślić Gdańsk mityczny, jawiący się niczym malarski szkic.
Jako miasto symboliczne, mające wymiar uniwersalny, literacki Gdańsk przybiera różne
role: od miasta „szczęśliwości” będącego alegorią Arkadii (Esther), poprzez przybranie
kostiumu miasta (po)nowoczesnego (Złoty pelikan), po przeistoczenie się wreszcie w swo-
iste (mityczne) miasto-świat (Panna Ferbelin). W tym różnobarwnym, „różnoczasowym”,
różnoimiennym gdańskim świecie Chwina jest jeden element, który zawsze właściwie
stanowi swoiste constans – ostoję spokoju i bezpieczeństwa. Mowa tu o Oliwie. Niezależ-
nie bowiem od tego, czy jest ona przedstawiona w sposób bardziej realny jako przestrzeń
i miasto dzieciństwa, czy też zawarte w niej miejsca należą raczej do świata wyimagino-
wanego, zawsze stanowi centrum owego świata, miejsce ukojenia, w którym bohaterowie
odnajdują egzystencjalną równowagę.
Podsumowując, można stwierdzić, że pisarstwo o Gdańsku, jakiego podjął się Stefan
Chwin, jest jednym ze sposobów przywracania pamięci o przeszłości miasta. Łączy nieja-
ko na nowo dawną historię ze współczesnością, niewidzialnymi nićmi „fastryguje” pamięć
o mieście. Sposób jego przedstawiania zmierza w stronę autorskiej kreacji oraz mityzacji
przestrzeni, tworzenia „nowego mitu” Gdańska, który jako miasto (roz)poznane staje się
także przestrzenią symboliczną, w którą zostają wpisane wydarzenia będące „ilustracją”
dla rozważań na temat dylematów (duchowych, światopoglądowych, teologicznych itp.)
współczesnego człowieka, składających się na tzw. autobiografię duchową autora.
44
E. Nawrocka, dz. cyt., s. 199.
Miasto i pisarz. Spotkanie z Gdańskiem w prozie Stefana Chwina... 103
The city and the writer. Meeting Gdańsk in the prose of Stefan Chwin:
from the city-character to spiritual autobiography
Abstract
The article is an afterthought on the phenomenon of Gdańsk in the prose of Stefan Chwin. It focuses
on relations between literature and space to show how Gdańsk exists in the works of Chwin, which
places are important to the writer, and how he depicts the city.
Gdańsk is the hometown of the writer, therefore, it can be considered one of the characters of his prose.
The author of the article uses landmarks of Gdańsk and the works of Chwin to show relations between
the writer (thus, the literature) and the place. The author concentrates on intercultural confrontations
which take place in the city as shown in the works of Chwin. With these signs of culture the history
“speaks”. Places, things and citizens are a very important ingredient of the literary Gdańsk of Chwin.
However, this article focuses on an attempt of reading and reproducing the picture of Gdańsk through
its places. It uses a metaphor of the palimpsest city and autobiographical places as an important theo-
retical context to show the role and functions of Gdańsk in the prose of Chwin.
It is worth mentioning that the self-being of Gdańsk changes in the works of Chwin. In the earlier nov-
els it is a city to discover. Once it is familiar, it becomes a symbolic city and a starting point for showing
spiritual dilemmas of the writer, hence his (auto)biography.
Key words: Stefan Chwin, Gdańsk, city in literature, palimpsest city, autobiographical places, modern
Polish prose
Nota
Zakładaniu osad miejskich sprzyjały pewne cechy przestrzeni. Miasta powstawały nad
rzekami, nieopodal przeprawy lub ujścia, wśród wzniesień, zwłaszcza tam, gdzie drogi
(w tym szlaki handlowe) wijące się między zboczami tworzyły rozstaje. Z przestrzeni
geograficznej wyłaniał się otwarty krajobraz, by następnie tworzyć przestrzeń symbo-
liczną, którą mieszkańcy wypełniali swoimi wartościami. Krajobraz miasta miał swoje
znaki rozpoznawcze.
Nie inaczej jest z Czeladzią, którą już w latach 60. XX wieku sportretował Janusz
Domagalik w powieści Koniec wakacji, zawierając w jej obrazie charakterystyczne ikony
oraz miejsca1. Otóż Czeladź-Borzechów jawi się przede wszystkim jako miasto2, czyli
zorganizowana przestrzennie ludzka gromada. Jego pejzaż jest ważną informacją, ponie-
waż pozwala zorientować się w systemie społecznym i gospodarczym kraju, tradycjach
i losach narodu, gospodarności mieszkańców i stosunku do przyrody, jest także jednym
z istotnych czynników estetycznych. Ponadto plan miasta, poddając się potrzebom,
służy ludziom3.
1
Autor duże znaczenie przypisuje m.in. rzece, wzniesieniom, traktom, usytuowaniu osady. Odnie-
sienie do biografii autora oraz uwzględnienie perspektywy geopoetyki dokonuje się w ramach tzw.
kategorii miejsca autobiograficznego (indywidualne miejsca pamięci, wyobraźnia topograficzna,
rodzaje miejsc autobiograficznych). Por. M. Czermińska, Miejsca autobiograficzne. Propozycja
w ramach geopoetyki, „Teksty Drugie” 2011, nr 5, s. 183–200. Zob. także J. Domagalik, Moje
Zagłębie, „Świat Młodych” 1968, nr 89, s. 2–3.
2
Miasto, [w:] Encyklopedia popularna PWN, Warszawa 1999, s. 510.
3
E. Konończuk, Mapa w interdyscyplinarnym dialogu geografii, historii i literatury, „Teksty Drugie”
2011, nr 5, s. 255–264.
Portret literacki rodzinnego miasta (obraz Czeladzi-Borzechowa w Końcu wakacji Janusza Domagalika) 105
Słowo o Czeladzi
4
Krajobraz średniowieczny to zamek, wieża ratuszowa, sylweta kościoła. Miasta okalają stawy, młyny,
wały ochronne, ogrody. W XVI i XVII w. królują kopuły kościołów, pałace i gmachy zborów, wały,
fosy, wiatraki, wille w ogrodach. W XVII i XVIII w. budowane są miasta-twierdze, powstają par-
ki krajobrazowe. Akcentuje się geometryzację i osiowość. Wiek XVIII i XIX to zdobycze przemysłu
(np. kopalnie, sieć dróg). Przybywa ratuszy, miejskich terenów zielonych. Okres industrializacji
(XIX i XX w.) sprzyja powstawaniu zagłębi przemysłowych. Linie komunikacyjne i stacje przeładunko-
we zakłócają harmonię krajobrazu. Powstają dzielnice nędzy, ale i tereny wypoczynkowe.
5
Miasto jako m.in. teren wymiany informacji, przenoszenia wzorów, ośrodek kształtowania idei ma
wyraźny wpływ na kulturę. Zob. Miasto, dz. cyt., s. 510.
6
Zob. P. Bogdanowicz, Miasto, [w:] tegoż, Człowiek i przestrzeń. Kultura, przestrzeń, sztuka, War-
szawa 1998, s. 78–169.
7
[dokument elektroniczny] tryb dostępu: http://pl.wikipedia.org/wiki/Czelad%C5%BA_(miasto)
[31.01.2014].
8
[dokument elektroniczny] tryb dostępu: http://www.czeladz.pl/pl/historia [24.11.2013].
9
Od 1260 r. w Czeladzi istniała parafia (na miejscu grodu stoi dziś bazylika św. Stanisława). Z tego
okresu pochodzi również dawny układ urbanistyczny związany z miastem lokacyjnym. Podstawowym
źródłem utrzymania mieszkańców były handel, rolnictwo i rzemiosło. W połowie XV stulecia Czeladź
stała się częścią Księstwa siewierskiego i przeszła we władanie biskupów krakowskich. Od początku
XVI w. władzę, oprócz wójta, sprawowała Rada Miejska. Centrum miasta stanowił rynek z ratuszem.
Pod koniec XVII w. miasto zostało częścią Królestwa Polskiego (w 1790 r. Księstwo siewierskie zostało
inkorporowane) i dzięki królowi Stanisławowi Augustowi Poniatowskiemu stało się wolnym miastem
Rzeczpospolitej. Stopniowo jednak traciło na znaczeniu na rzecz pobliskiego Będzina. Od drugiej po-
łowy XIX w. zaczęło też zmieniać swój obraz i charakter, zwłaszcza w związku z funkcjonowaniem
dwóch kopalń węgla – Czeladź (1870) i Saturn (1880).
10
M. Mrozowski, Czeladź. Najkrótsza historia miasta, Czeladź 2006.
106 Marta Bolińska
11
Do zmiany w wyobrażeniu miasta jako przestrzeni doszło w drugiej połowie XIX w. Miasto stało się
przestrzenią podzieloną na części, zatomizowaną. W wieku XX zaakcentowano prawo mieszkańców do
korzystania ze słońca, zieleni.
12
E. Rybicka, Miejsca, pamięć, literatura (w perspektywie geopoetyki), „Teksty Drugie” 2008, nr 1–2,
s. 26–29.
13
M. Czermińska pisząc o rodzajach miejsc autobiograficznych, wskazuje na miejsca: obserwowa-
ne, wspominane, wyobrażone, przesunięte, wybrane, dotknięte. Zob. M. Czermińska, dz. cyt.,
s. 192–199.
14
Utwór przedstawia losy chłopca, Jurka, który w czasie wakacji, tuż po ukończeniu szkoły podstawowej,
a przed rozpoczęciem nauki w liceum dowiaduje się, że jego rodzice się rozwodzą. Jest tym kompletnie
zaskoczony, próbuje udźwignąć ciężar emocji, rozeznać się w sytuacji, zrozumieć, co się dzieje w jego
rodzinie i z jakich powodów. Pomaga mu w tym trwanie w przestrzeni rodzinnego miasta, gdzie zna
każdy zakątek i większość mieszkańców, gdzie urodził się i mieszka jego ojciec, są jego koledzy, dziad-
kowie, ukochane gołębie i gdzie przyjeżdża dziewczyna, Elżbieta, z którą zaczyna łączyć go zauroczenie.
15
J. Domagalik, Moje Zagłębie, dz. cyt.
16
Nazwa Borzechów pojawia się w opowiadaniu Sprawa ściśle tajna („ŚM” 1954, nr 10–11, s. 8),
w Bandzie Rudego; opis małego miasteczka można znaleźć w wielu utworach autora.
17
Czytelnicy pytają, Janusz Domagalik odpowiada, „Płomyk” 1980, nr 22, s. 16.
18
Wzgórze Borzecha, czyli porośnięte lasem sosnowym, zwane Górą Borzysza (281 m n.p.m.) to
miejsce w Czeladzi pomiędzy ul. Katowicką, Borową i Szybikową.
Portret literacki rodzinnego miasta (obraz Czeladzi-Borzechowa w Końcu wakacji Janusza Domagalika) 107
„Borzechów to nazwa Czeladzi wzięta od nazwy wzgórza”19. Powołanego do życia w prze-
strzeni przedstawionej głównego bohatera zaopatrzył pisarz w cechy autobiograficzne, ale
tylko niektóre fakty20 ze swej biografii umieścił w życiorysie postaci21. Ponadto wprowa-
dził narrację w pierwszej osobie. Znaczenie ma tu także intencja twórcy.
Jak wynika z powyższych ustaleń, tekst wpisuje się w koncepcję postawy autobio-
graficznej sformułowaną przez Małgorzatę Czermińską22. Realizuje też założenia kategorii
miejsca autobiograficznego23, również dlatego, że przestrzeń przedstawioną w Końcu wa-
kacji można skonfrontować z odpowiednikami w rzeczywistości pozaliterackiej. Powieść
zdaje się zmierzać do w miarę wiernego, choć jednocześnie przekształconego ich odtwo-
rzenia24. Zdarzenia powieściowe rozgrywają się w terytorium autentycznym, sportretowa-
nym, jednak literacko indywidualnie nazwanym. Autor dba o przejrzystość prezentacji
przestrzeni, o sposób osadzenia rzeczywistości fikcyjnej w przestrzeni geograficznej oraz
o zachowanie perspektywy przestrzennej.
Kontekst przestrzenno-biograficzny
19
M. Bolińska, Aneks, [w:] tejże, Przez „Świat Młodych” do literatury. O prozie Janusza Domagalika,
Kielce 2004, s. 209–225.
20
Niektóre fakty zmodyfikował, np. sam stracił ojca w 1941 roku. Do szkoły średniej chodził w są-
siednim mieście.
21
Wśród nich znalazły się m.in.: nazwa drużyny harcerskiej (im. T. Kościuszki), imię szkoły średniej (LO
im. M. Kopernika w Będzinie), nazwisko sąsiadki, Kozłowska – matki Irki i Czarnego (Kozłowska to
panieńskie nazwisko babki Domagalika), awersja do mocnych zapachów (stęchłej piwnicy), los jedyna-
ka (Domagalik wychował się jako jedynak). Zob. także M. Bolińska, Aneks, dz. cyt.
22
Zob. M. Czermińska, Autobiograficzny trójkąt. Świadectwo, wyznanie i wyzwanie, Kraków 2000.
23
M. Czermińska, Miejsca…, dz. cyt. s. 183. W powieści Domagalika dokonuje się zetknięcie dwu
płaszczyzn: twórczości i biografii.
24
Za powieść Koniec wakacji autor otrzymał Austriacką Nagrodę Państwową w kategorii: najlepsza po-
wieść młodzieżowa 1971 roku. Książka w 1974 roku została wpisana przez Międzynarodowe Kurato-
rium Książki Dziecięcej (IBBY) na Listę Honorową H. Ch. Andersena. Na jej podstawie S. Jędryka
nakręcił wielokrotnie nagradzany film. Wspomniana powieść przełamała nurt tzw. czarnej prozy w li-
teraturze dla młodzieży lat 60. XX wieku.
25
M. Czermińska, Dom w autobiografii i powieści wspomnieniowej o dzieciństwie, [w:] tejże, Autobio-
graficzny trójkąt…, dz, cyt., s. 300.
108 Marta Bolińska
Ikonosfera codzienności
Do górniczych ikon miastosfery31 zalicza się m.in. kopalniane szyby, hałdy wę-
gla, sieć dróg czy trakty komunikacyjne. Symbole miasta to także budynki, tereny
rekreacyjne czy wydarzenia rozgrywające się w przestrzeni miejskiej. Elementy struk-
tury miejskiej funkcjonujące jako miejsca oswojone nie są wolne od hałasu, smrodu,
brudu. Znaczenie ma tu fakt, że – jak podkreślał Yi-Fu Tuan32 – uczłowieczona prze-
strzeń staje się miejscem. Owe miejsca życiowej aktywności, takie jak dom rodzinny,
podwórko, ulica stanowią centrum ustalonych wartości w życiu nastoletniego bohatera
Końca wakacji.
Jednym z najistotniejszych symboli przestrzeni jest dom, zwłaszcza dom jako rdze-
niowy element prywatnej ojczyzny, rozumiany po bachelardowsku jako intymna topo-
grafia ludzkiej istoty (duszy)33. Na kondycję człowieka warunkowaną m.in. wspomnie-
niem domu, czyli własną spójnością wewnętrzną, wskazują m.in. Michał Głowiński34
czy Anna Legeżyńska35. Zdaniem Głowińskiego dom jest przestrzenią zamkniętą, sta-
nowi też odwrotność labiryntu. Naruszenie jego nietykalności (centrum świata) pozba-
wia go znamion przestrzeni bezpiecznej. Wtedy traci swoją funkcję sacrum. Legeżyń-
ska widzi dom w konwencji realistycznej, mentalnej lub metaforycznej36. Kiedy Jurek
poznaje powód wyjazdu matki, dom przestaje być ostoją życiowego ładu. Chłopiec
29
P. Kowalski, Odyseje nasze byle jakie. Droga, przestrzeń i podróżowanie w kulturze współczesnej, Wrocław
2002, s. 38.
30
M. Czermińska, Miejsca…, dz. cyt., s. 192.
31
Zob. M. S. Szczepański, W. Ślęzak-Tazbir, M. Świątkiewicz-Mośny, Ikony miastosfery, „Nauka”
2006, nr 3, s. 101–115.
32
Zob. Y.-F. Tuan, Przestrzeń i miejsce, przeł. A. Morawińska, Warszawa 1987.
33
Por. G. Bachelard, Wstęp do „poetyki przestrzeni”, [w:] Współczesna teoria badań literackich za gra-
nicą, oprac. H. Markiewicz, t. II, Kraków 1972, s. 367–391; G. Bachelard, Wyobraźnia poetycka.
Wybór pism, przeł. H. Chudak, A. Tatarkiewicz, Warszawa 1975.
34
M. Głowiński, Mity przebrane, Kraków 1994.
35
A. Legeżyńska, Dom i poetycka bezdomność w liryce współczesnej, Warszawa 1996.
36
Kilka aspektów: dom istnieje i nie istnieje, dom i antydom to jedno, budowanie i destrukcja
domu, mieszają się intymność i deprywacja przestrzeni domowej, w dziejach domu arkadia i ka-
tastrofa tworzą całość, dokonuje się mityzacja „wczoraj” i „dziś”. A. Legeżyńska, dz. cyt., s. 7–35
oraz 181–186.
110 Marta Bolińska
Jak przekonują socjologowie, dla rozpoznania ikon miasta ważna jest i sekwencja
przestrzeni, i sposoby jej dostrzegania. Przestrzeń z reguły jest dość plastyczna, pozwa-
la się adaptować, kształtować. Przeobrażeniom przestrzeni, w tym mieszkaniom, bu-
dowlom, rzekom, parkom i innym obiektom ludzie zaczynają przypisywać funkcje, sensy
i znaczenia, które – poprzez kody i szyfry – odczytywane są nierzadko bez udziału pełnej
świadomości. Wszystko więc, co składa się nawet na rodzimy krajobraz, staje się znako-
wym komunikatem dla mieszkańców, ale też informacją dla osób z zewnątrz. Dostrzega-
nie znaków, ich klasyfikowanie, porządkowanie i wartościowanie warunkuje podejmowa-
nie codziennych działań, osadzonych m.in. w wymiarze społecznym i indywidualnym38.
Skojarzenia te są związane przede wszystkim ze strukturą umysłu i zachodzącymi w nim
procesami poznawczymi.
Szczególne znaki charakteryzujące jednostkę powodują, że następuje jej stygmaty-
zacja . Może dotyczyć działania i jego efektów, wiązać się z wyglądem zewnętrznym,
39
37
Por. M. Szczepański, Miasta realnego socjalizmu – miasta realnego kapitalizmu. Aktorzy pierw-
szoplanowi i epizodyczni, [w:] Przemiany miasta. Wokół socjologii Aleksandra Wallisa, pod red.
B. Jałowieckiego, A. Majera, M. Szczepańskiego, Warszawa 2005.
38
Por. E. Hall, Ukryty wymiar, przeł. T. Hołówka, Warszawa 2003.
39
Zob. E. Goffman, Piętno. Rozważania o zranionej tożsamości, przeł. J. Tokarska-Bakir, A. Dzierżyńska,
Gdańsk 2005. W socjologicznym oglądzie stygmatyzacja wciąż nie wiąże się z pozytywnym odbiorem
mimo iż np. w chrześcijaństwie stygmat wartościowany jest pozytywnie.
Portret literacki rodzinnego miasta (obraz Czeladzi-Borzechowa w Końcu wakacji Janusza Domagalika) 111
gołębie oraz Gruby, chłopiec pochodzący z rodziny alkoholowej. Do grona w pewnym
sensie wykluczonych można również zaliczyć Adama (sierotę) i starego nauczyciela geo-
grafii, zwanego Parasolem (mieszkańca ubogiej dzielnicy miasta), a także matkę Jurka,
która nigdy nie została w pełni zaakceptowana przez teściową i nigdy nie zadomowiła
się w miasteczku naprawdę (cały czas marzyła, by je opuścić i w końcu jej się udało). Za
Ervingiem Goffmanem przyjmujemy, że stygmatyzacja może rozciągać się również na
przestrzeń, która – naznaczona piętnem – może wpływać na proces postrzegania osoby.
Napiętnowana przestrzeń to taka, która wyróżnia się spośród innych oraz posiada atrybut
dyskredytujący względem nich. Taka przestrzeń stygmatyzuje zamieszkujących ją ludzi40.
Niemniej najistotniejszy staje się nie atrybut, lecz język relacji.
Przyjaciel Jurka, Gruby, mieszka w części Borzechowa, która nie należy do przy-
jemnych. Za sposób postrzegania chłopca odpowiada jednak nie tylko szare otoczenie
i hałaśliwe sąsiedztwo, ale również uproszczone obrazy rzeczywistości, stereotypy. Jurek
zauważa, że życie Grubego nie jest lekkie i z podziwem obserwuje, jak jego znajomy
dobrze sobie radzi w trudnych sytuacjach. Stara się wspierać kolegę postawą zrozumie-
nia. Gruby jest też tym, który tkwi w potrzasku41. Bycie prawie dorosłym przedwcze-
śnie obciąża chłopca, ale jednocześnie wyzwala w nim chęć walki, przeciwstawiania się
stygmatyzacji42 i przekraczania granicy niechęci społecznej, której czasem doświadcza ze
względu na zachowania ojca (pijaństwo i awanturnictwo). W powieści czas pracy nie
został zastąpiony czasem konsumpcji. Choć są sygnały, które mogą stanowić małą tego
zapowiedź43. Otóż sam czas wakacji sprzyjać może zmianom w sposobie myślenia. Boha-
terowie powieści wykazują się jednak postawą prospołeczną, altruistyczną, gdy postana-
wiają pomóc staremu nauczycielowi. Poznają jego warunki mieszkaniowe, uświadamiają
sobie wykluczenie Parasola, doświadczają jego biedy oraz współodczuwają jego samot-
ność i opuszczenie. Do granicy zachowań stygmatyzowanych zbliża się ojciec Jurka, gdy
porażony prawdą o odejściu żony, sięga po alkohol, zaniedbuje syna i przez pewien czas
izoluje się od ludzi. Również sieroctwo Adama początkowo nie sprzyja nawiązywaniu
i podtrzymywaniu kontaktów.
40
Zob. A. Siemaszko, Granice tolerancji, Warszawa 1993.
41
Getto jako teren wyizolowany, traktowany peryferyjnie względem miasta, uosabia status mate-
rialny i społeczny, stanowi – jak sądzi Louis Wirth – zjawisko psychologiczno-społeczne i ekolo-
giczne. Jednocześnie uważane jest bardziej za stan umysłu niż stan faktyczny. Wyróżniając pięć
typów rezydentów w mieście, Wirth podzielił ich na: kosmopolitów, nieżonatych i bezdzietnych,
pochodzących ze wsi etników, złapanych w potrzask i zdegradowanych. Ksiądz Majchrzak jest
bezdzietnym i nieżonatym, ale w enklawie probostwa. Podaję za: M. S. Szczepański, W. Ślęzak-
Tazbir, M. Świątkiewicz-Mośny, dz. cyt.
42
Procesy stereotypizacji i kategoryzacji opierają się na najprostszych podziałach, w tym na swoich i ob-
cych, mogą dotyczyć wieku, płci, rasy, dotykać kategorii pierwotnych. W konsekwencji przyczyniają
się do: przypisywania cech zawartych w stereotypie, oczekiwania „złego zachowania”, odrzucenia przez
społeczną „widownię” oraz selekcji jednostek. Stygmatyzacja prowadzi również do tworzenia przestrze-
ni wydzielonych – zwłaszcza gett biedy i enklaw bogactwa.
43
Zob. M. Szczepański, Rozwój przez upadek? Województwo śląskie: społeczne problemy regionu i jego
metamorfozy, „Problemy Ekologii” 2004, vol. 8, nr 4, s. 167–169.
112 Marta Bolińska
Tzw. enklaw bogactwa raczej w powieści nie widać. Ewentualnie można przypisać
taką rolę parafialnemu ogrodowi. Gospodarstwo przykościelne to teren niedostępny,
wydzielony, dominuje w nim światło, zieleń i cisza. Podobnie jest w wypadku starego
parku. Spacer Elżbiety i Jurka wskazuje na ten mocno zadrzewiony, urokliwy teren jako
na szczególnie istotny element struktury44 zagłębiowskiego miasteczka. Jurek opowiada:
[…] wspięliśmy się na skarpę i weszli do starego parku. Było tu prawie zupełnie cicho. Za-
puszczony, z od dawna nie ścinaną trawą i zarastającymi alejkami, zawsze bardziej mi się
podobał niż tamten nowy park, w którym w niedzielę grywała orkiestra (s. 36).
Okazuje się, że ludzie, przedmioty, czynności czy zjawiska mają znaczenie, o ile ukła-
dają się z innymi miejscami w przestrzeni w rodzaj siatki, dadzą się powiązać w określo-
ną jednorodną całość. Takie podejście zbliża powieść do świadectwa w ramach postawy
autobiograficznej49. Zasadniczy akcent położony jest na relację świat – ja, na ocalenie od
zapomnienia tego, co bliskie i ważne dla lokalnej tradycji przestrzennej, dla rodziny, dla
człowieka. Wizja Domagalikowego miasta, osadzona w ramach konkretnego planu, obok
wymiaru literackiego (gdzie stanowi tło akcji, scenę zdarzeń, a nawet przegląd społeczeń-
stwa) oraz fizykalnego, historycznego i emocjonalnego, ma także charakter symboliczny.
Borzechów-Czeladź zdaje się mieć wieloraką motywację literacką. Z jednej strony
jest istotnym miejscem w sensie geograficzno-fizycznym (m.in. terytorium, na którym
rozgrywają się zdarzenia, tłem akcji, dość emblematycznym krajobrazem), z drugiej –
zwłaszcza we fragmentach z ujęciem środowiskowo-obyczajowym i psychologizującym
– specyfika przestrzeni urbanistycznej warunkowana jest niejednorodną modalnością
Czeladzi (np. doświadczanej, przeżywanej, pamiętanej, opisanej).
Na Czeladź jako klucz interpretacyjny w procesie poznawania miasta wskazuje za-
równo sam autor, jak i wykreowana przez niego postać bohatera-narratora. Górnicze
miasto jawi się jako semantyczne centrum świata, a właściwie niecentrum i antycentrum
48
„Nie umiałem jej odpowiedzieć [Elżbiecie – M. B.], mnie on tu pasował [zamek – M. B.], przyzwycza-
iłem się do tych ruin. Gdyby którejś nocy zniknęły, bardzo goło by wyglądało to wzgórze, brzydko...”
Koniec wakacji…, dz. cyt., s. 128–129.
49
Zob. M. Czermińska, Autobiograficzny trójkąt…, dz. cyt.
114 Marta Bolińska
(dla Jurka dom to źródło chaosu). Ów świat skonstruowany wokół idei współodpowia-
dających sobie miejsc zetkniętych przez odpowiadające sobie wymiary uczuciowe pro-
wadzi do zantropologizowania przestrzeni, w której wyłaniają się dwa porządki: symbo-
liczny, w nim wraz z uzdrowieniem sytuacji rodzinnej pojawia się nowy początek, oraz
prywatny, potwierdzający eliadowski sprzeciw wobec przestrzeni homogenicznej50.
Domagalik wprowadza do zawartości narracyjnej różne momenty treściowe okre-
ślające terytorium przedstawione: region geograficzny – Zagłębie, porę roku – lato, pory
dnia – poranek, południe, wieczór51. Obraz Borzechowa i okolic konstytuują zmieniające
się perspektyw, przez co miasto ukazane zostaje w sposób panoramiczny. Poszczegól-
ne opisy zawierają tylko te spostrzeżenia, których sformułowanie jest możliwe z danego
miejsca, punkt ten jest albo autonomiczną pozycją narratora albo nakłada się na punkt
widzenia którejś postaci. Patrząc na okolicę, Elżbieta zwierza się Jurkowi: „Ładny widok...
dopiero stąd widać, ile tu wszędzie kopalń, kominów! I trochę dziwne... Ten zamek jakoś
nie pasuje tutaj, prawda?” (s. 128–129).
Pisarz stosuje zarówno orientację wertykalną (np. widok z góry zamkowej), jak i ho-
ryzontalną (przebywanie bohaterów w centrum lub na peryferiach miasta). Wykorzystuje
relacje oparte na więzi przyległościowej (występowanie obok siebie istotnych elementów,
np. domu, kina, kopalni, zamku). Po paralelizm sięga w chwilach emocjonalnie waż-
nych dla bohatera, na przykład w sytuacji, gdy Jurek obok kina spotyka Elżbietę po raz
pierwszy, gdy umawia się z nią tam później w burzowy, deszczowy wieczór i przy okazji
widzi nietrzeźwego ojca. Autor przybliża także miejscową historię. Oto jeden z przykła-
dów (rozmowa chłopców):
– Może coś tam znajdziemy? Jakiś skarb? […] Ja nie mówię, że niby koniecznie skrzynie ze
złotem, ale skarb w sensie historycznym... Na przykład jakąś zbroję! Albo... albo karabin
powstańców z sześćdziesiątego trzeciego roku. No?
Skrzywiłem się. – Zmyślasz, problem. W Zagłębiu nie było powstania w sześćdziesiątym
trzecim roku... (s. 14).
Jurek wyjaśnia Elżbiecie, tej „obcej”, dlaczego borzechowianie mówią, że kąpią się
na „angielskim” lub „włoskim” brzegu: „To są nazwy jeszcze z czasów wojny, ale przyjęły
się i wszyscy tak mówią... – tłumaczyłem. – Podczas okupacji w naszej kopalni pracowali
jeńcy angielscy, a potem i włosy żołnierze, kiedy zbuntowali się przeciwko Niemcom
[…]. Na brzegu stał strażnik z karabinem. Włosi mieli dużo gorsze miejsce, tam – wi-
dzisz? Woda wylewa tam na łąkę i zawsze jest pełno żab...” (s. 35).
50
A.M. Czernow, Kraków fantastyczny, [w:] Kraków mityczny. Motywy, wątki, obrazy w utworach dla
dzieci i młodzieży, pod red. A. Baluch, M. Chrobak, M. Rogoża, Kraków 2009, s. 225–233.
51
Topografia rozpatrywana jako aspekt zawartości dzieła oznaczać może pewne fragmenty geometryczno-
-fizyczne. Zob. H. Markiewicz, Wymiary dzieła literackiego, Kraków 1984 oraz J. Sławiński, Przestrzeń
w literaturze: elementarne rozróżnienia i wstępne oczywistości, [w:] Przestrzeń w literaturze. Studia, pod
red. M. Głowińskiego i A. Okopień-Sławińskiej, Wrocław 1978, s. 9–22.
Portret literacki rodzinnego miasta (obraz Czeladzi-Borzechowa w Końcu wakacji Janusza Domagalika) 115
Koniec wakacji przedstawia realia życia w miasteczku52, z tak charakterystycznymi
elementami jak: niedzielne potańcówki przy dźwiękach orkiestry w parku, lipcowy od-
pust, górnicze ogródki. Zdaniem narratora, „kto nie widział górniczych ogródków, jakich
pełno koło każdej kopalni, nigdy nie uwierzy, ile różnych rzeczy może rosnąć na takim
małym skrawku ziemi!” (s. 28). Istotnym czynnikiem kulturotwórczym są m.in. religij-
no-odpustowe uroczystości.
Autor angażuje w swojej literackiej wędrówce różne zmysły. Stosuje ujęcia senso-
ryczne i jakościowe. Zasady doboru są rozmaite, tzn. jakości wzrokowe (rozmiar, kształt,
barwa, oświetlenie), słuchowe, węchowe, dotykowe, motoryczne. Słychać w Końcu wa-
kacji najbardziej charakterystyczne odgłosy górniczego miasteczka – kopalni, sortowni
węgla, wyciągu. Nieco osjaniczny pejzaż Borzechowa, z gamą zapachów, barw i kształ-
tów, działa na warszawiankę. Jak komentuje bohater: „spodobały jej się rozległe wzgórza
naszej kamionki, porośnięte macierzanką i wrzosem, który już prawie zaczynał kwitnąć,
otaczające Borzechów ze wszystkich stron pojedyncze szyby wyciągowe naszej kopalni,
rozrzucone wśród starych hałd węglowych, na których zasadzono brzozy, bo tylko one
przyjmowały się tutaj” (s. 137).
Tak można pisać, jak twierdzi Alicja Baluch, o miejscach ważnych, tym bardziej, że
„tematy ukochane, osadzone na toposie locus amoenus (czyli miejsca ukochanego), były
wielokrotnie wykorzystywane przez wielką poezję”53. Nie brak i ironicznej, ale zarazem
nostalgicznej oceny. Jurek powiada: „Dziura zadymiona, a nie miasto. Choćby się czło-
wiek dwa razy dziennie mył, to i tak koszule są aż czarne od sadzy. Skąd tego tyle leci? Ale
kino to jest tylko jedno” (s. 7).
Wyeksponowanie przestrzeni, przemieszczanie się w niej (np. podróż) ułatwia czy-
telnikowi lepsze zrozumienie zdarzeń, ale i wyraźniejsze ich skonkretyzowanie. Dla posta-
ci emocje związane z konkretnymi miejscami stanowią motywacje do działania (chłopcy
z miasta) i poznania (Elżbieta), służą pośredniej charakterystyce, pełnią funkcje impre-
sywne – wpływają na stany wewnętrzne bohaterów54. Opis środowiska czy osób ma cha-
rakter krzyżowy55, z jednej strony poznajemy ludność miejscową, z drugiej przybyszów,
w tym Elżbietę. Owo dokładne sportretowanie Czeladzi-Borzechowa skłania do wnio-
sku, że Koniec wakacji to rodzaj literackiego powrotu do miejsca znanego i bliskiego,
miejsca urodzenia, małej ojczyzny.
52
Jurek odnotowuje następujące szczegóły odświętnego stroju trębacza z górniczej orkiestry: „Nasz sąsiad
z dołu czyścił olbrzymią trąbę. Ubrany był w odświętny mundur orkiestry górniczej, z wielkim czerwo-
nym pióropuszem na czapce” (Koniec wakacji, s. 12) oraz „tłumaczy” górniczy żargon: „Te ogródki są
na tyłach kopalni. To płuczkę słychać... – i widząc, że nie zrozumiała: [Elżbieta – M. B.] – No, płuczkę,
czyli sortownię węgla!” (Koniec wakacji, s. 30).
53
A. Baluch, Topos narodu w micie, baśni i zabawie dziecięcej, [w:] Ceremonie literackie, a więc obra-
zy, zabawy i wzorce w utworach dla dzieci, Kraków 1996, s. 37.
54
Zob. I. Furnal, Spektakle pamięci. O polskiej prozie autobiograficznej pierwszej polowy XX wieku,
Kielce 2005.
55
Zob. także twórczość A. Mickiewicza, S. Żeromskiego, W. Gombrowicza, M. Dąbrowskiej,
C. Miłosza, G. Herlinga-Grudzińskiego, T. Kantora, T. Konwickiego, J. Pilcha i in.
116 Marta Bolińska
Autobiograficzna pamięć
56
Uchwała nr XXXVIII/267 z 26 kwietnia 2001 r. Uroczystość nadania honorowego tytułu odbyła
się 2 maja 2001 r.
57
Uchwała Walnego Zebrania SMCz z dnia 17 kwietnia 2002 r. Zob. M. Bolińska, Kalendarium
życia i twórczości Janusza Domagalika: in memoriam, „Zeszyty Czeladzkie” 2008, nr 13, s. 66.
58
Zob. B. Wojciszke, Ja i wizerunek własnej osoby, [w:] tegoż, Człowiek wśród ludzi. Zarys psychologii
społecznej, Warszawa 2004.
59
Czytelnicy pytają, Janusz Domagalik odpowiada, dz. cyt.
60
M. Czermińska, Miejsca autobiograficzne…, dz. cyt., s. 186–190.
61
G. Leszczyński, Kulturowy obraz dziecka i dzieciństwa w literaturze drugiej połowy XIX i w XX
wieku. Wybrane problemy, Warszawa 2006, s. 13.
Portret literacki rodzinnego miasta (obraz Czeladzi-Borzechowa w Końcu wakacji Janusza Domagalika) 117
Literacki portret Czeladzi-Borzechowa62 utkany jest więc tyleż ze wspomnień, co z wy-
obraźni autora, trudno więc mówić o dosłownej reprezentacji. Sam pisarz przyznał, że po-
wrócił w powieści do miasta lat dziecinnych poprzez literackie przetworzenie63. W dzia-
łaniu jego pamięci można też dostrzec nietrwałość (ograniczony dostęp do wspomnienia)
i uporczywość (natrętne myśli o własnym mieście).
Psychologowie podkreślają, że pamięć autobiograficzna z jednej strony ma charakter
hierarchiczny64, z drugiej jest podstawą inteligencji emocjonalnej65. Znaczy to, że „zda-
rzenia układają się w niej nie tylko wedle porządku czasowego, ale również emocjonal-
nego i narracyjnego – dzięki temu ulegają wyeksponowaniu stałe punkty odniesienia,
pozwalające na rekonstrukcję zdarzeń i narzucające sposób interpretacji i oceny własnej
biografii. Wynika stąd jednoznacznie, że pamięć autobiograficzna dominuje nad biogra-
fią. W dziele zaś literackim, nawet gdy uznać je za tekst o charakterze dokumentu, sztuka
panuje nad faktami”66.
Pamięć autobiograficzna tworzy swoistą mapę człowieka, mapę zbudowaną na do-
świadczeniu emocji. W przypadku powrotu do czasów najwcześniejszych pojawiają się
głównie pozytywne stereotypy i atrybucje, co oznacza, że własne dzieciństwo człowiek
chce postrzegać i pamiętać jako dobre67. Nawet jeśli takie nie było, często próbuje za-
chować je jako pogodne, choćby w ocalającym wspomnieniu68. Tym samym utrwala
siebie dawnego i miejsca, które kiedyś były dla niego ważne. Rodzić się więc może
zapis bliski literaturze dokumentu osobistego. Postawa Janusza Domagalika nie jest tu
wyjątkiem.
Abstract
Just like the worlds from other works by Janusz Domagalik, the world depicted in The end of summer
holidays can be confronted with its real, non-literary counterpart. It is so, because the novel seems to
be heading towards a faithful, though at times transformed, description of reality. The plot unfolds in
a territory that is authentically portrayed and individually named. The author ensures that the time and
62
Poprzez zestawienie Czeladź-Borzechów sygnalizujemy dystans między przestrzenią realną i wy-
obrażoną.
63
E. Rybicka, Od poetyki przestrzeni do polityki miejsca. Zwrot topograficzny w badaniach literackich,
„Teksty Drugie” 2008, nr 4.
64
Zob. T. Maruszewski, Pamięć autobiograficzna jako podstawa tworzenia doświadczenia indywidual-
nego, [w:] Psychologia. Podręcznik akademicki, pod red. J. Strelaua, t. 2, Gdańsk 2004, s. 158–164.
65
Tamże.
66
G. Leszczyński, dz. cyt., s. 16.
67
Por. W. Theiss, Zniewolone dzieciństwo. Socjalizacja w skrajnych warunkach społeczno-politycznych,
Warszawa 1996.
68
Zob. A. Szóstak, W poszukiwaniu tożsamości. Liryczne horyzonty mitu dzieciństwa w poezji polskiej
drugiej połowy XX wieku, Zielona Góra 2007, s. 14.
118 Marta Bolińska
place are clearly presented. He meticulously embeds them in the chronology of historical events and in
the geographical space to maintain a proper temporal distance and spatial perspective. While drafting
his reality, Domagalik used his own memories and emotions which are particularly prevalent in the
descriptions of the town, in the way he captured the picture of the surrounding areas and in the naming
of feelings that accompany the arrivals and departures of the protagonist. The author himself confirms
the emotional undertones in many interviews.
Furthermore, four circles of childhood (the term has been coined by M. Czerminska) can be distin-
guished in the book: the foremost is the home with its distinctive spot – a dovecote. Secondly, there is
the closest area of the city including the park and two river banks, called the English and the Italian in
the novel. Subsequently, there is a vast urban area of the mining town with its distinctive physiognomy.
The final circle covers the infinite space of the great unknown world to which the protagonist’s journeys
provide a key.
Portraying a city is often an expression of longing for oneself, the one that exists in the past. Thus, it
is a form of nostalgia for the shape and climate of the place to which there is no return. Therefore, the
analysis takes into account the process of restitution which is bound to shape human remembrance.
Apart from that, the image of Czeladz is built with the specific iconosphere of the town whose use is
characteristic for the entire recent prose.
Key words: city, Czeladz-Borzechow, childhood world, prose for the youth, Janusz Domagalik
Nota
W Nowym Jorku Miłosz miał zapewne w pamięci książkę Julesa Romainsa Visite
aux Américains, którą recenzował w 1937 roku dla „Pionu”. Komentując zrozumiałe
ograniczenia oglądu autora, pytał wówczas:
1
Artykuł powstał w ramach projektu badawczego własnego Wątki amerykańskie w twórczości Czesława
Miłosza w latach 1945–1953 sfinansowanego ze środków Narodowego Centrum Nauki.
2
Zob. M. Chutnik, Szok kulturowy. Przyczyny, konsekwencje, przeciwdziałanie, Kraków 2007, s. 70.
Aleksander Wallis w klasycznej już pracy Miasto i przestrzeń pisze: „Repertuar przestrzennych potrzeb
jednostki kształtowany jest przez zespół warunków obiektywnych – jej przynależność biologiczną, ge-
neracyjną, rodzinną, przez zespół przyswojonych cech społecznych, takich jak wykształcenie, zawód,
powiązania z określonymi grupami i zbiorowościami, wreszcie przez zespół cech indywidualnych – jej
światopogląd, kulturę, zainteresowania i cele osobiste. Czynniki te określają odczuwane przez jednost-
kę potrzeby przestrzenne, a także możliwości jej działania dla zaspokajania tych potrzeb”. A. Wallis,
Miasto i przestrzeń, Warszawa 1977, s. 101.
W powojennym Nowym Jorku Czesława Miłosza 121
Co mieszkaniec polskiej prowincji mógłby przywieźć z krótkiego pobytu w Nowym Jor-
ku? Opowiadałby, że są straszliwie wysokie domy. Ale żadne załamanie światła na ścianach
drapaczy chmur nie ściągnęłoby jego uwagi, żaden błysk okien nie zdołałby przedstawić się
jego wzrokowi inaczej niż jako część feerii, niemożliwej do rozdrobnienia na składniki. Opo-
wiadałby, że są wspaniałe autostrady, lepsze niż autostrada prowadząca na Okęcie, i że aut
wielkie mnóstwo […] Literat polski, zapewne, daleki byłby od naiwności tak jaskrawej. Ale
i on, nosząc w sobie aurę Polski, chyba gruntownie odmienną od aury wielkich metropolii,
łatwo natknąłby się na niebezpieczeństwo zbyt pozornych różnic3.
pijącego mleko. Mało rzeczy da się porównać ze smutkiem tych dzielnic – groza cywilizacji
nie prowadzącej donikąd (ZPW, s. 525).
6
Wallis zauważa, że „szata informacyjna przekształciła całkowicie krajobrazową osobowość centralnych
obszarów miasta. Miasta w nocy w stopniu jeszcze większym niż w dzień”. A. Wallis, dz. cyt., s. 274.
7
Por. E. Rybicka, Miejskie sensorium. Poetyka percepcyjna, [w:] tejże, Modernizowanie miasta. Zarys
problematyki urbanistycznej w nowoczesnej literaturze polskiej, Kraków 2003, s. 100–180.
8
Zob. M. Augé, Nie-miejsca. Wprowadzenie do antropologii nadnowoczesności (fragmenty), „Teksty Dru-
gie” 2008, nr 4, s. 129.
9
Nie jest to u poety myśl nowa – por. C. Miłosz, Legendy nowoczesności. Eseje okupacyjne. Listy – eseje
Jerzego Andrzejewskiego i Czesława Miłosza. Kraków 1996, s. 20. Powrót do tej perspektywy zdumiewa
w kontekście słów, jakie poeta sformułował przed wojną w szkicu Piekło owadów: „Za cenę opartej
na złudzeniu przewagi znalezienia się n a z e w n ą t r z sprzedaje cudowność życia, która zawsze jest
indywidualna, drwiąca z rzekomo naukowych pewników i twierdzeń patrzącego z góry badacza. Może
być entomologiem. Nie wkroczy w kraj serdeczności Dickensa, dziwów Chestertona ani konfliktów
moralnych rosyjskich pisarzy. Poszukuje praw rządzących gatunkiem, ale prawa te wymykają mu się
i zostaje jedno: tajemnica, tylko tajemnica, lecz tajemnica bez barw i niespodzianek, próchno rozsy-
panych sylogizmów. Co więcej, grozi mu fałsz, wynikający z błędnego założenia. Jego zdecydowanie
monistyczne pytania stawiane światu pozostają bez odpowiedzi, a obraz człowieka łatwo bywa kłam-
liwy, zbudowany wyłącznie na własnej, tak starannie maskowanej obsesji” [w:] tegoż, Przygody młode-
go umysłu, dz. cyt., s. 270. Po latach wspominał miasta amerykańskie inaczej: „Po Detroit, Chicago
i Los Angeles chodziłem jak antropolog, któremu dane było zwiedzać cywilizację Inków czy Azteków”,
[w:] C. Miłosz, Rodzinna Europa, Kraków 2001, s. 295.
W powojennym Nowym Jorku Czesława Miłosza 123
Nowym Jorku nie zmieniają się pory roku, nie ma egzotycznych zjawisk meteorologicz-
nych, nie widać miasta za dnia i nocą. W połowie 1946 roku stwierdza on w liście do
Brezy: „Przyzwyczailiśmy się już do Ameryki, co polega na zdaniu sobie sprawy, że dla
Europejczyka w pewnym wieku jest to kraj, do którego nie można się przyzwyczaić.
Każdy kraik ma jakieś placyki, jakieś uliczki, jakieś zapachy, które przywiązują, i nawet
w brzydocie ma coś osobliwego. Tu nie” (ZPW, s. 531). Miłosz mówi o niemożności wy-
odrębnienia z przestrzeni własnego miejsca, zadomowienia się nawet na poziomie zmy-
słowym. Być może podświadomie szuka imitacji europejskiego miasta z jego schematem
zabudowy10, lub miasta archetypowego, które szkicował w cyklu Świat. Poema naiwne.
Nie znajdując choćby jego namiastki, w liście do Brezy z sierpnia 1946 roku stwierdza:
„Życie wśród wielkiej dekoracji teatralnej zrobionej przez dekoratora o nie najlepszym
smaku, przy poceniu się w dodatku, bo klimat krakowski, tylko porządnie podwilgocony
i utropikalniony, i czy gorąco, czy zimno, tak samo duszno” (ZPW, s. 531). Tej uwadze
na innym planie odpowiada poczucie dwuznacznej roli dyplomaty, podłożem negatyw-
nego odbioru metropolii były też nawykowe, utrudniające adaptację wyobrażenia prze-
strzeni11. Wyrwany ze znajomego środowiska, deklaruje obcość, a następnie podtrzymuje
dystans. Nie odnotowuje oddziaływania otoczenia, gdy przestrzega reguł zachowania
w metrze, używa słów określających zjawiska miejscowej kultury.
Podróże dawały poecie okazję do śledzenia rozwoju amerykańskiej urbanistyki
i skutków rewolucji przemysłowej. Obserwował on metropolie jak muzea12, podkreślając
status gościa. W liście do Andrzejewskiego z kwietnia 1947 roku komentował:
Chicago ma wdzięk. Jest to miasto dziewiętnastowiecznej „maszynowo-demonicznej” cywili-
zacji. Przypomniałem tam sobie wiersz pewnego poety zaczynający się „Dziwnie człowiekowi
w Chicago” i żal mi się zrobiło tych nieszczęśników i dzikusów, patrzących na maszynowość
jak na bóstwo. Wcale tam nie jest dziwnie. Bardzo staroświecko i bardzo staroświeckie dra-
pacze (ZPW, s. 66).
zabudowę15. Weryfikuje pierwsze wrażenia, a to, co opisuje, coraz mniej różni się od tego,
co rzeczywiste. Uwzględnia perspektywę, jaką dają środki transportu. W Notatniku ame-
rykańskim z 1948 roku różnicuje opis w zależności od tego, czy kreśli widok z samolotu,
samochodu, spacerując czy wyglądając z okna. W sekwencyjny, niemal liniowy16 sposób
odtwarza sytuację jazdy samochodem po dzielnicach Nowego Jorku. Mimo tych zmian,
pozostając w postawie topofobii17 nadal nie szuka własnych miejsc w zamieszkiwanych
i odwiedzanych metropoliach.
Wrażenia wielkomiejskie wilnianina mieszczą się w modelu szoku kulturowego
Kalervo Oberga18. Czterofazowy model Oberga po zmianach i uzupełnieniach stanowi
podstawę teorii pięciostopniowego szoku Petera Adlera oraz koncepcji w-kształtnej krzy-
wej Gullahornów19. Nowsze ujęcia lepiej nadają się do opisu współczesnej sytuacji turysty
lub imigranta ekonomicznego, natomiast wobec doświadczenia Miłosza model Oberga
wydaje się odpowiedniejszy. Nie uwypukla on pierwszej fazy „miesiąca miodowego”, kła-
dzie nacisk na proces uwalniania się od negatywnych reakcji i ocen na rzecz adaptacji
w coraz lepiej poznawanej kulturze. Analiza korespondencji podpowiada, że dopiero po
około dwóch latach poeta osiąga równowagę, którą teoretycy szoku kulturowego uznają
za fazę końcową procesu adaptacji – w liście do Pawła Hertza z 10 stycznia 1947 roku
pisze: „Ameryka przywróciła mi smak obserwacji zjawisk tego świata” (ZPW, s. 497)20.
Ostatecznie znajduje ulubione miejsce w Waszyngtonie, swój „punkt centralny” – jest
nim księgarnia Whyte’a, gdzie, jak wyznaje Brezie w kwietniu 1947 roku, „spędza najroz-
koszniejsze chwile” (ZPW, s. 549). Za Obergiem można dodać, że przezwyciężanie kryzy-
su w uczeniu się kultury wielkomiejskiej – obok nowych kompetencji – dało Miłoszowi
możliwość literackiej konceptualizacji metropolii21.
15
Por. C. Miłosz, Rodzinna Europa, dz. cyt., s. 292.
16
Zob. D.J. Walmsley, G.J. Lewis, dz. cyt., s. 113.
17
W odróżnieniu od topofilii, którą Yi-Fu Tuan definiował jako więź uczuciową między ludźmi i miej-
scami. Zob. Y.-F. Tuan, Topophilia. A Study of Environmental Perception, Attitudes, and Values, Engle-
wood Cliffs 1974.
18
Zob. M. Chutnik, dz. cyt., s. 70.
19
Tamże, s. 50.
20
Uwagi te należy uzupełnić dopowiedzeniem, iż dynamikę szoku kulturowego zaburzyła u Miłosza po-
dróż do Polski w 1949 roku – po powrocie musiał ponownie adaptować się do amerykańskich warun-
ków życia, o czym pisał w listach do Iwaszkiewicza 1 lipca (ZPW, s. 230–231), i do Hertza z 15 sierpnia
(ZPW, s. 503).
21
Por. M. Chutnik, dz. cyt., s. 50. Jednak jeszcze w 1950 roku Miłosz nie pozbył się niechęci do ame-
rykańskich miast: „Wjechaliśmy do Baltimore, które jest miastem tak ponurym jak Levallois-Perret,
nieco bardziej ponurym niż Detroit. Jeżeli Edgar Allan Poe, który tutaj zapił się na śmierć w r. 1849,
rzucił na to miasto klątwę, to klątwa okazała się skuteczna. Długie mile pustych ulic z bezosobowymi
światłami neonów gdzieś na rogu, nuda czynszowych domków… Tęskni się, żeby zobaczyć chociaż
psa: wydałby się on istotą bardziej rzeczywistą od rzadkich ludzi-widm”, [w:] tegoż, Obyczaje, „Zeszyty
Wrocławskie” 1950, nr 1–2, s. 78.
W powojennym Nowym Jorku Czesława Miłosza 125
Nowy Jork w publicystyce
22
Zob. C. Miłosz, Notatnik nowojorski, „Przekrój” 1946, nr 70, s. 11 oraz nr 79, s. 11.
23
C. Miłosz, Notatnik…, „Przekrój” 1946, nr 70, s. 11.
24
Obserwacje te są bardzo bliskie spostrzeżeniom Francisa Scotta Fitzgeralda. Por. F.S. Fitzgerald, Wielki
Gatsby, przeł. A. Demkowska-Bohdziewicz, Warszawa 2002.
126 Ewa Kołodziejczyk
ta odległość wcale się nie zmniejszyła, przeciwnie, zaryzykowałbym twierdzenie, że się po-
większyła. Najwięcej temu dopomogły lata 1939–1945. Europejczyk, idąc ulicami Nowego
Jorku, ciągle łapie się na uczuciu, że mu się śni, że powrócił w styl życia, w problemy sprzed
piętnastu lat25.
To spojrzenie już wówczas uważa on za błędne. Gdy jednak przekonuje się, jak
w Ameryce negatywnie postrzega się imigrantów słowiańskich28, Miłosz czyni perspek-
tywę europejską ramą wypowiedzi o polskiej historii, literaturze i obyczajowości. Poeta
nie tyle chroni się w niej, ile buduje własną wizję i definicję europejskości. Krytyczny
względem amerykańskich generalizacji, sam w 1946 roku popełnia błąd, czyniąc Nowy
Jork centrum obserwacji kultury Stanów Zjednoczonych oraz uznając styl życia i myśle-
nia nowojorczyków za właściwy Amerykanom. Komentuje nowojorskie książkowe listy
bestsellerów, dyskusję nad kontrolą broni atomowej, religijność Amerykanów i specyficz-
ną odmianę katolicyzmu, scenę teatralną i styl odbioru tutejszej publiczności. Z jednej
strony szkicuje od wewnątrz klimat umysłowy Nowego Jorku, z drugiej, abstrahuje od
obserwacji, konstruuje ironiczne typologie i formułuje nader ogólne wnioski, na przy-
kład: „Kraj przerażająco zdrowy, nie mający wielowiekowych wspomnień, opity mlekiem
i coca-colą, kraj nie posiadający niewątpliwie żadnego zmysłu dla tragedii. Na jednym
z widowisk pasyjnych w Nowym Jorku publiczność (katolicka) ryczała ze śmiechu”29.
25
C. Miłosz, Notatnik…, „Przekrój” 1946, nr 79, s. 11.
26
Zob. H. Bungert, S. Wendt, Transnationalizing American Studies: Historian’s Perspecitves. [w:] Ameri-
can Studies. Shifting Gears. Ed. B. Christ, C. Kloeckner, E. Schäfer-Wünsche, M. Butter, Heidelberg
2010, s. 89–116.
27
C. Miłosz, Notatnik…, „Przekrój” 1946, nr 79, s. 11.
28
Po II wojnie światowej w USA zmniejszono tzw. kwoty imigracyjne dla obywateli krajów Europy
Środkowej i Wschodniej, co wiązało się z obawą Amerykanów przed rozprzestrzenianiem komunizmu.
Miłosz krytycznie oceniał nową ustawę imigracyjną, uznając, że opierała się na rasistowskich przesłan-
kach. Zob. J.M. Nowak [C. Miłosz], Życie w USA, „Odrodzenie” 1947, nr 27, s. 8.
29
C. Miłosz, Notatnik…, „Przekrój” 1946, nr 79, s. 11.
W powojennym Nowym Jorku Czesława Miłosza 127
Po licznych podróżach i z inspiracji prozą Williama Faulknera podkreśla, że prawdziwa
„Ameryka to przede wszystkim tysiące małych prowincjonalnych miast”30.
Miłosz szuka w Nowym Jorku zarówno własnego znaczącego uniwersum, jak i ję-
zyka opisu swego doświadczenia. Poznawanie metropolii dokonuje się za pośrednictwem
– kolejno – książek, czasopism i ludzi. Wilnianin, podobnie jak Lewis Mumford31, bada
jej wymiar civitas, a to zapośredniczenie okazuje się formą mediacji między nim i oto-
czeniem. Jeśli nowojorskie drapacze chmur to bzdura, księgarnie i dziennikarstwo to
manna z nieba. „Są w Ameryce różne szczeble humoru. – komentuje w „Przekroju” – Na
tym najwyższym szczeblu (np. humor »New Yorkera«) jest to świetny gatunek, ostrzejszy
jeszcze niż dowcip francuski”32. Równolegle Miłosz negocjuje europejskie i amerykańskie
znaczenia wspólnych idei i wartości, redefiniuje je w powojennych realiach cywilizacji
Zachodu. Nie akceptując amerykańskiej wizji Europy, krytycznie ocenia europocentrycz-
ną percepcję Ameryki na Starym Kontynencie:
Przewietrzmy wreszcie trochę nasze pojęcia. Europa to już nie Biarritz i Lido i opera paryska.
To biedny organizm, który stracił siłę i mając w dodatku wrzód niemiecki w środku, na próż-
no tęskni do zjednoczenia, przy czym jego ręce i nogi są na razie fantami w grze. Ameryka to
bynajmniej nie kraj dziwactw i ekscentryczności, o których opowiada się kawały, poczciwy
wujaszek Sam za oceanem. Glob ziemski, podzielony politycznie jak nigdy dotychczas, tech-
nicznie jest jednością. Jeżeli obowiązek troski o przyszłość ludzkiego gatunku coś znaczy, to
na pewne objawy w Ameryce można patrzeć jako na śmiertelnie poważną sprawę33.
30
J.M. Nowak [C. Miłosz], Życie w USA, „Odrodzenie” 1947, nr 1, s. 7. Pisarz odnotowuje to po raz
pierwszy w 1946 roku: „Rzeczy zadziwiające widzi się w Stanach dopiero na prowincji. Monumentalna
brzydota Nowego Yorku jest w istocie tylko spotęgowaniem cech każdego wielkiego miasta. Małe mia-
steczko wśród lasów jest niepowtarzalnie amerykańskie i nie darmo amerykańscy socjolodzy poświęcili
mu wiele monografij. Losy świata w dużym stopniu zależą od małego amerykańskiego miasteczka, któ-
re, zsumowane z innymi małymi miasteczkami, składa się na charakter jednej z dwu potęg, rządzących
polityką światową”. C. Miłosz, Massachusetts, „Odrodzenie” 1946, nr 31, s. 6.
31
Mumford zajmował się socjologią miasta i twierdził, że miasto to wyraz przekonań oraz ideałów bar-
dziej aniżeli architektura w określonym układzie przestrzennym. Zob. L. Mumford, The City in Histo-
ry, London 1961.
32
C. Miłosz, Notatnik… „Przekrój” 1946, nr 79, s. 11.
33
Tamże, s. 11.
34
Zasadę tę opisywał Miłosz w tym samym roku w Liście pół-prywatnym o poezji, „Twórczość” 1946,
nr 5. Komentowali ją Z. Łapiński, Spotkania autorskie. Miłosz i jego czytelnicy, [w:] tegoż, Jak współżyć
z socrealizmem. Szkice nie na temat, Londyn 1988, s. 69; M. Stala, Poza ziemią Ulro, [w:] tegoż, Chwile
128 Ewa Kołodziejczyk
tura pełni istotną funkcję, mówiąc słowami Ryszarda Nycza, „sztuki artykulacji spraw
publicznych oraz jako medium i ośrodka organizacji intelektualnego życia w sferze pu-
blicznej”35. Spierając się, jest Miłosz poetą par excellence, odnajduje miejsce w Nowym
Jorku na drodze kontestacji i negocjacji. Jeśli podtrzymuje i uwypukla dystans, jest to
dystans uczestnika, jakim stał się w ramach – jak może powiedziałby – „prywatnych obo-
wiązków”, nim został bywalcem nowojorskich kół intelektualnych lewicy.
pewności. 20 szkiców o poezji i krytyce, Kraków 1991, s. 92–93; J. Błoński, Miłosz jak świat, Kraków
1998, s. 94; A. Fiut, Moment wieczny. Poezja Czesława Miłosza, Kraków 1998, s. 211–213.
35
Zob. R. Nycz, Poeta XX wieku w poszukiwaniu formuły „nowego doświadczenia”: przypadek Czesława
Miłosza, [w:] tegoż, Poetyka doświadczenia. Teoria – nowoczesność – literatura, Warszawa 2012, s. 266.
36
W znaczeniu, jakie literaturze mediacji nadaje Daniel-Henri Pageaux.
37
C. Miłosz, Wiersze wszystkie, Kraków 2011, s. 267. Z opisem tym koresponduje uwaga z pierwszego
Notatnika nowojorskiego o innej tonacji emocjonalnej: „Złażąc z Niedźwiedziej Góry wkraczamy w mo-
kre, gorące jak w łaźni powietrze doliny i w atmosferę nowojorskiego pikniku. Niedziela. Na skałach,
pod drzewami, sprawdziwszy uprzednio czy nie ma grzechotników, leżą erotyczne pary. Usta przy
ustach, omdlałość, splecione ręce. W dole, pod nagłym obrywem narciarskiej skoczni jest szmaragdowa
łąka. Tłum postaci leżących, siedzących, chodzących po łące wygląda stąd jak zbiorowisko niebieskich,
czerwonych i białych plam (ludność tego miasta lubi ubierać się w jaskrawe kolory). Widowisko jak
W powojennym Nowym Jorku Czesława Miłosza 129
Miłosz nie patrzy na Nowy Jork oczami Walta Whitmana – podąża tu raczej szla-
kiem Federica Garcii Lorki. Autor późniejszego utworu Poeta o Nowym Jorku w 1929
roku pisał: „Nowy Jork wydaje się okropny, dlatego tam jadę”38. Choć Miłosz tłumaczył
wiersze Lorki z okresów innych niż amerykański, doświadczenia zapisane w poezji Hisz-
pana miały walor europejskiego wzoru percepcji. Innym jego przewodnikiem był Henry
Miller, który w książce Klimatyzowany koszmar naszkicował zjadliwy wizerunek miejsca
swego urodzenia i wychowania – utwór ten Miłosz komentował w „Odrodzeniu”, inkru-
stując artykuł cytatami we własnym tłumaczeniu39.
Powyższy fragment wiersza ujawnia te oceny kultury amerykańskiej, którymi poeta
dzielił się w korespondencji i w publicystyce. W obrazie par na skwerze uderza jego bio-
logizm, fizjologizm. Połączone w symbolicznym półśnie ciała kochanków wystawione są
na widok publiczny. Razi nie tyle jawność zachowań erotycznych, choć erotyzm Miłosz
uznawał za jedną z głównych cech Ameryki. Pogrążenie w naturze to forma uśpienia
rozumu, zmysłu rzeczywistości i historii, dlatego w pierwszej strofie splot snu, zmysłowo-
ści i letniego rozleniwienia nie wprowadza w nastrój sielanki. Plan pierwszy, na którym
obserwujemy nowojorczyków, wzbogaca się o tło skonstruowane wbrew Miłoszowskim
poglądom na poezję. W opisie parku uderza bowiem brak nazw gatunkowych i ogólni-
kowość rysunku. Szkicowi anonimowych postaci odpowiada peryfrastyczny zarys Central
Parku. Niepodejmowanie wysiłku, by dotrzeć słowem do tego, co poszczególne i kon-
kretne, to pośrednia forma negatywnej oceny miejsca. Niejeden raz wilnianin wyrażał
poczucie sztuczności, teatralności Nowego Świata – tu powraca ono w metaforze natury
jako widowiska.
Z perspektywy Central Parku miasto przybiera postać laboratorium przyrody, jak
gdyby tnące powietrze drapacze chmur nie zostały wzniesione ludzką ręką. Widziane
zza mgły fontanny wydają się pulsującą fatamorganą, a park – gigantyczną cieplarnią
z czasów tuż po stworzeniu świata, gdy ziemię porastały gigantyczne rośliny i zasiedla-
ły zwierzęta-olbrzymy. Dla takiej rzeczywistości trudno znaleźć odpowiedni język, to-
też dominuje specyficzna peryfraza. Opis musi być sztuczny, wydumany jak rozrosłe do
potwornych rozmiarów miasto-abstrakcja. W wizerunku Nowego Jorku sposobem jego
obrazowania jest odejście od zasady mimetyzmu. Odrzucenie mimesis w planie ars poetica
jest radykalną negacją świata, do którego się odnosi.
Czemu ten obraz jest tak gorzki? Odpowiedzi udzielają dedykacja Do Juliusza Kroń-
skiego w Paryżu oraz pozostałe strofy utworu. Central Park przypomina Campo di Fiori
z okupacyjnego wiersza Miłosza – opisany jest prawie w tej samej funkcji, niemal w tym
samym znaczeniu. Jak tłum kupców na placu, gdzie spalono Giordana Bruna, wypo-
czywający nowojorczycy pozostają obojętni na bieg dziejów. Pozornie żyją w centrum
z obrazów Breughla. Łucznicy strzelają do kolorowych tarcz. Plac zaparkowanych samochodów jest
jak łuska olbrzymiego płaza”, C. Miłosz, Notatnik…, s. 11.
38
Back Tomorrow. Federico Garcia Lorca. Poet in New York. Folder wystawy jubileuszowej. The New
York Public Library (April 5 – July 20, 2013), s. 2.
39
Zob. Żagarysta [C. Miłosz], Henry Miller, czyli dno, „Odrodzenie” 1948, nr 39, s. 12.
130 Ewa Kołodziejczyk
wielkiego świata – przemyślnie dobrane miejsce o nazwie Central Park tę intuicję dodat-
kowo potwierdza – lecz tkwią w złudzeniu:
Oni nie słyszą. Jakby ziemia świeża
Pierwszą z potopu wyłoniła palmę.
Jedno drugiemu z drżeniem się powierza
I wchodzą w ciche gaje seksualne.
Obraz Central Parku nie służy więc sportretowaniu Nowego Jorku, a wykreowaniu
analogii historycznej, która w poezji Miłosza przybiera postać powrotnej fali. Jest ale-
gorią obojętności, zajmującej w jego osobistym penitencjale jedno z głównych obciążeń
sumienia.
Szkice Nowego Jorku z listów, notatników i poezji Miłosza nie sprowadzają się do
wspólnego mianownika, nie mają charakteru palimpsestu. Odsłaniają trudny proces kon-
frontacji z tym, co radykalnie inne dla kogoś, kto mierzy się z poczuciem obcości nowej
stolicy świata, tylko częściowo rozumiejąc jej charakter i siłę jej oddziaływania.
Abstract
The article interprets three images of New York City presented in the letters, journalism, and poetry
by Czesław Miłosz in the 1940s. The letters reveal the dynamics of the cultural shock that Miłosz expe-
rienced in the metropolis. Journalistic pieces demonstrate his efforts of replacing his highly subjective
perception with standpoints characteristic to the members of the multicultural community of NYC.
Simultaneously, he broadens his identity by observing himself from the inner perspective as a white
European male of the Slavic descent. A single poem that describes the Central Park shows Miłosz’s
hostility towards the American cultural patterns which emerge in the new capital of the world.
Key words: Czesław Miłosz, New York City, postwar, cultural shock, city image
Nota
40
C. Miłosz, Central Park, dz. cyt., s. 268.
Katarzyna Wądolny-Tatar
Uniwersytet Pedagogiczny im. Komisji Edukacji Narodowej w Krakowie
Ostatnie kilkanaście lat aktywności twórczej Julii Hartwig przyniosło osiem tomów
poetyckich (nie licząc prozy poetyckiej), z tego zdecydowana większość (wyjąwszy
Zobaczone) została opublikowana w nowym stuleciu, w odstępach dwu-, trzyletnich. Nie
chodzi jednak o statystykę czy produktywność autorki Bez pożegnania, ale wartość poezji
„starszej mistrzyni” – po lekturze trzeba przyznać słuszność Tomaszowi Fijałkowskiemu,
piszącemu: „zjawisko, któremu na imię »późna poezja Julii Hartig«, jest czymś wyjątko-
wym”1. Wyraziste są w niej tropy intermedialne2, mnemiczne3 czy polisensoryczne (z pre-
1
Nota z wypowiedzi Tomasza Fijałkowskiego na czwartej stronie okładki zbioru poetki Zapisane, Kra-
ków 2013. Użyte w pracy skróty oznaczają następujące tomy wierszy: Zob. – Zobaczone, Kraków 2000;
NMO – Nie ma odpowiedzi, Warszawa 2001; WA – Wiersze amerykańskie, Warszawa 2002; BP – Bez
pożegnania, Warszawa 2004; TW – To wróci, Warszawa 2007; JN – Jasne niejasne, Kraków 2009; GŻ
– Gorzkie żale, Kraków 2011; Zap. – Zapisane, Kraków 2013. Wymowę senilnego tomu podkreślają
również jego recenzenci: „Przedtem natrafialiśmy w jej [Julii Hartwig, K.W.-T.] książkach na rozbu-
dowaną frazę poetycką i fabularyzowane opowieści, utwory z wyraźną nutą podróżną czy reportażową.
Zawsze troska o stan świata, o tych innych, niekiedy pomijanych w publicznych rozgrywkach, domi-
nowała w wierszach poetki. Sprawy osobiste, intymne odsuwane były na drugi plan, stawały się częścią
globalnych historii. Teraz dopiero duchowa postać istnienia, wewnętrzna kondycja podmiotu lirycz-
nego wydobyta zostaje na plan pierwszy, a skrótowa forma nadaje wierszom rangę ostatecznych zaklęć
czy pouczeń”, A. Szymańska, Traktat o czasie, „Topos” 2014, nr 1–2, s. 182. Zob. także B. Suwiński,
Zaklinanie istnienia, „Twórczość” 2014, nr 1, s. 103–105.
2
Myślę tu zwłaszcza o plastycznej (ekfrazy), a nade wszystko o muzycznej wrażliwości Julii Hartwig.
Poetka wpisuje w wiersze doświadczenia muzyczne, transponuje wysłuchane utwory, odwzorowuje
słowem ich przebieg, linię melodyczną, umieszcza w tekście tytuły, nazwiska kompozytorów, stosuje
muzyczne gatunki (Koda, NMO; Fuga, BP ), podaje nazwy instrumentów, posługuje się włoską ter-
minologią muzyczną, eksponuje energetyczną więź muzyki i słowa / tekstu, dywaguje nad rodzajami
muzyki, rejestruje doznania podmiotu pod jej wpływem. Interesują ją też konkretni twórcy (wiersz
o Janis Joplin, Janis, TW), anegdoty z ich życia (Niedosiężni rozpoczynają się od anegdoty: „Kiedy
Zimerman zapytał Lutosławskiego / jak grać ma jedną z jego kompozycji / ten odpowiedział / Graj od
niechcenia”, TW, s. 40), prawdopodobne i nieprawdopodobne sceny z udziałem wielkich muzyków
i ich bliskich (Vivaldi w Podziękowaniu, BP; Rostropowicz, TW; Kochany Rossini, JN; Na śmierć żony
wielkiego kompozytora, GŻ ). Sprawom tym poświęca uwagę J. Wiśniewski, Obraz tradycji muzycznej
w wierszach Julii Hartwig z tomu Bez pożegnania, Polska proza i poezja po 1989 roku wobec tradycji,
pod red. A. Główczewskiego, M. Wróblewskiego, Toruń 2007; tenże, Barokowa muzyka z Wenecji
w wierszach Julii Hartwig, [w:] tegoż, Ku harmonii? Poetyckie style słuchania muzyki w wierszach polskich
autorów po 1945 roku, Łódź 2013, s. 101–113.
3
M. Telicki, Poetycka antropologia Julii Hartwig , Poznań 2009 (na przykład część Liryka jako skrypt
pamięci, s. 201–220); A. Rydz, Pamięć fortunna Julii Hartwig, [w:] tejże, Mnemozyna. O pamięci auto-
biograficznej w poezji polskiej, Poznań 2011.
132 Katarzyna Wądolny-Tatar
ferencją poznania wzrokowego). Hartwig nazywana bywa poetką oka i pamięci. Twór-
czyni w wywiadzie z Wojciechem Kassem przyznaje: „Wiele moich wierszy rozpoczyna
się od zatrzymania na czymś spojrzenia. Jeśli mnie coś zafrapuje, coś szczególnie do-
tknie, powstaje notatka, albo cały wiersz. Nawet jeśli tego co mnie uderzyło początkowo
nie rozumiem. Niektóre z moich wierszy są po prostu dziękczynieniem za to, że mamy
tę wspaniałą zdolność widzenia”4. Obraz lokowany w pamięci domaga się zewnętrzne-
go utrwalenia, dotyczy to także wizerunków, panoram i widoków miast, jak również
miejskich doświadczeń. Interesujący mnie tutaj okres twórczości daje się ująć w klamrę,
tworzy wyrazisty interwał, ponieważ wyznacza odległość czasową i światopoglądową od
Zobaczonego do Zapisanego. Widziane i zapamiętane odwołuje się do obrazu, zapis działa
w tej sytuacji jak przekład intersemiotyczny, przeciwdziała ronieniu zobaczonego, umy-
kaniu sensu, zatrzymuje ruchome, nie rości sobie jednak praw do pełni. Jest sposobem
mitologizacji czasu i przestrzeni, a u Hartwig może bardziej – estetyzacji tej ostatniej.
W niniejszym szkicu mowa o mieście jako całości architektoniczno-urbanistycznej i spo-
łeczno-interpersonalnej zobrazowanej za każdym razem w obszarze całego wiersza. Prze-
strzeń miasta odbija się w przestrzeni wiersza, zajmuje ją i anektuje. Wyłączam zatem
z analizy utwory zawierające jedynie wzmianki o miastach i ich częściach.
Miasta w poezji Julii Hartwig stanowią miejsca autobiograficzne5, budują literacki
życiorys w porządku pamięci przełożonym na wiersze. W tej poetyckiej biografizacji
miast obserwowalne są wielokrotne powroty do tych samych miejscowości. Szczególnie
duża wydaje się rekursywność Lublina, Paryża czy Nowego Jorku. Wyraźna jest mne-
miczna mobilność tych miejsc wyrażająca się w częstotliwości i intensywności powro-
tów, uchwytnych z kolei w heterotopiach opisów (to samo miasto po latach w diachro-
niczno-różnicującym ujęciu albo synchroniczna wielorakość opisu odnosząca się do
złożoności miasta).
Lublin Hartwig nie przypomina trwającego w prywatnej mitologii Lublina Czecho-
wicza. Danuta Opacka-Walasek, odnosząc się do Poematu o mieście Lublinie i biografii
poety, pisze: „W poemacie Czechowicz wziął Lublin w siebie. Zmityzował, mitologią
prywatną odbitą w mityzowanej poezji. W świecie prawdziwym, w wybuchu bomby –
Lublin wziął w siebie Czechowicza. A dziś przechowuje jego mit”6. Sama Hartwig w swo-
jej Elegii lubelskiej wskazuje na wyjątkowe związki poety z miastem: „On jeden potrafiłby
opłakać to miasto / on który rzucił na nas czar jego sennej piękności / potrafiłby uczcić
pochody widm które tu się snują” (Elegia lubelska, NMO, s. 23). Podmiot wierszy Har-
twig żywi wobec miasta ambiwalentne uczucia, na co wpływ miały z pewnością osobiste
4
Tam gdzie mogę ścigam morze. Z poetką Julią Hartwig rozmawia Wojciech Kass, „Topos” 2004, nr 4,
s. 19.
5
O związkach geograficznych miejsc i biografii pisze M. Czermińska, Miejsca autobiograficzne. Propozy-
cja w ramach geopoetyki, „Teksty Drugie” 2011, nr 5, s. 183–200. Zob. także M. Delaperrière, Miejsca
pamięci czy pamięć miejsc? Kilka refleksji na temat uobecniania przeszłości w literaturze współczesnej,
„Ruch Literacki” 2013, z. 1, s. 49–61.
6
D. Opacka-Walasek, Mityzujący gest pożegnania. Lubelskie pasaże (przez) Józefa Czechowicza, [w:] Wię-
cej życia niż słów. Szkice o literaturze, pod red. M. Telickiego i M. Wójciak, Poznań 2011, s. 55.
Miasta Julii Hartwig. Zobaczone – Zapisane 133
doświadczenia poetki – to miejsce urodzenia i przestrzeń pierwszych życiowych doświad-
czeń, także tragicznych, a nawet traumatycznych, jak samobójcza śmierć matki7. Stąd ża-
łoba, mocny elegijny ton, w dykcji poetki mieszający się niekiedy z ironią8. Od rodzinnej
historii i wspomnień Hartwig nie jest w stanie się uwolnić. Nawet po latach rozmiesz-
czenie grobów bliskich na miejskim cmentarzu prowadzi do refleksji: „Matka osobno
pod kaplicą prawosławną samotna / tak jak musiała być samotna / porzuciwszy rodzinną
Moskwę / jej światła i gwarne bulwary” (Elegia lubelska, NMO, s. 23). Za sprawą poetyc-
kiej anamnezy Moskwa sąsiaduje z Lublinem także w innych utworach portretujących
rodziców – Przywołanie (BP) czy Niepotrzebne skreślić, w którym czytamy o ojcu: „przed
rewolucją żył w Moskwie z młodą żoną i małymi dziećmi prawie luksusowo / w Lublinie
zdobył sobie należne miejsce i szacunek” (BP, s. 27). Wyobrażone światła Moskwy kon-
trastują w tym ujęciu z mrokiem Lublina z czasów dzieciństwa, staroświeckimi latarniami
przy Grodzkiej i Szambelańskiej, odblaskami świec w oknach (Elegia lubelska, NMO).
Potęguje się w ten sposób obcość Lublina, podkreślana jakby w imieniu matki. Miasto
definiowane jest także poprzez obecność w nim innych bliskich, między innymi siostry
i wspomnianego już ojca: „jedyna z rodziny która pozostała jeszcze w Lublinie / umarła
w szpitalu” (Siostra, NMO, s. 17); „Ponieważ nasz ojciec był osobą powszechnie szano-
waną w mieście / uważano że zdeklasowała się / wychodząc za mąż za skromnego chłopca
bez zawodu” (NMO, s. 16).
Znajomość ulic miasta pozwala na topograficzne ustalenie wędrówek przechodniów,
miasto stwarza konkretne możliwości dla zaistnienia jednej z takich tras, której początek
obserwowany jest przez osobę mówiącą z okna klasztornego hoteliku. Praktyki chodzenia
po mieście9 wytwarzają przestrzeń faktyczną i mentalną. Mijane przez idących miejsca
dają asumpt do kulturowego opisu:
mijają Zamek i miejsce po synagodze
potem cerkiew i targowisko
Lublin
jeszcze nie kresy ale już kresy
haftowane ręczniki na stołach święte obrazki na ścianach
na jednych ikony na innych Jezus o płonącym sercu
pienia nabożne w różnych językach
i nieme powietrze w którym zastygł jęk pomordowanych
(Elegia lubelska, NMO, s. 22)
7
Zob. A. Rydz, „Gdzieś na prowincji serca”. Julii Hartwig spotkanie z matką, [w:] Więcej życia niż słów…,
dz. cyt., s. 179–191.
8
Włączenie ironicznej dykcji w elegijny ton wypowiedzi poetyckiej opisuje Anna Legeżyńska, Gest
pożegnania. Szkice o poetyckiej świadomości elegijno-ironicznej, Poznań 1999.
9
Na związek praktyk przestrzennych i retoryk wędrownych zwracał uwagę M. de Certeau, Wynaleźć
codzienność. Sztuki działania, przeł. K. Thiel-Jańczuk, Kraków 2008.
134 Katarzyna Wądolny-Tatar
10
Na zastosowanie paradoksu w strukturze wiersza zwrócił mi uwagę Tomasz Cieślak.
11
Zob. A. Szarecki, Somatyka miasta, „Kultura Miasta. Miasto w Kulturze” 2008, nr 1.
Miasta Julii Hartwig. Zobaczone – Zapisane 135
W wierszu-zagadce12 – bez nazwy miasta wplecionej w tekst – możemy jednak „roz-
poznać” Lublin. Półsieroce dzieciństwo staje się wieczne, determinuje rozmaite nieusu-
walne braki psychiczne, emocjonalne. Wydaje się, że Lublin wyłania się też z poetyckiego
obrazu w ostatnim tomie wierszy. Chociaż i tu nadawanie miastu w interpretacji kon-
kretnej nazwy jest jednoczesnym hipostazowaniem. Gest pożegnania z miastem (jako
bohaterem domyślnym) nie może być wykonany jednorazowo i skutecznie, powtarza się:
Miasto
miłością moją młodą naznaczone
wierne do śmierci
nie mojej
na zawsze
okaleczone
Powracam do ciebie
w tym samym wciąż śnie
który kończy się zagubieniem
na tych samych znajomych ulicach
Miasto pożegnane
a wciąż cicho nawołujące
[…]
(Miasto, Zap., s. 34)
Marzenie senne może poszerzać percepcję wzrokową (to jeszcze jedno widzenie mia-
sta), ale dezorientuje w przestrzeni. Senne kopie przestrzeni miejskich (jak symulakra)
oddalają od rzeczywistych zdarzeń, będących jakby składnikiem empirii i biografii innej
osoby (nawet jeśli tej samej w przeszłości). Hartwig podkreśla w wierszu to zerwanie
kontaktu z samą sobą.
Obserwowane później w innych miastach rozmaite sytuacje są dla podmiotu okazją
do porównań i refleksji, lubelskich reminiscencji. Opis brooklińskich Żydów obchodzą-
cych swoje święto kontrastuje z zapamiętanymi obrazami: „Moi piękni Żydzi! Patrzę na
was poprzez szmat własnego życia / w którym zawarła się również wasza historia / Nie
takich widziałam was / pędzonych ulicami Lublina i Warszawy / w najokrutniejszym
czasie zagłady” (Spotkanie, NMO, s. 40). Z kolei w zakończeniu wiersza Koleżanki czyta-
my: „Ostatni raz spotkałyśmy się niespodziewanie u wylotu Lubartowskiej, / na granicy
świeżo utworzonego getta. / Stały tam onieśmielone jakby przydarzyło im się coś wsty-
dliwego” (BP, s. 21).
W ostatnich tomach Hartwig niewiele jest obrazów Warszawy. Sygnalnie stolica
„obrócona w pustynię” pojawia się w utworze Victoria, rozpoczynającym zbiór Bez po-
żegnania. To względnie ustalone, przezroczyste miejsce, ulega jednak przeobrażeniom.
12
Status takiego wiersza-zagadki może mieć też utwór CV (GŻ). Przywołane w nim wydarzenia przekła-
dają się na fakty w biografii Artura Międzyrzeckiego. Takie wskazanie jest formą demaskacji, interpre-
tacyjny konkret niszczy delikatną tkankę wiersza.
136 Katarzyna Wądolny-Tatar
13
O tym utworze z tomu Zobaczone pisze Grzegorz Kociuba: „Dominują w nim dwa tematy: tajemnica
i zakorzenienie. Drzewo jest z jednej strony »pełne magii«, z drugiej podwójnie zakorzenione: w ziemi
i w niebie. Staje się ono dla poetki symbolem życia, zaangażowania w doczesność, ale też zwróconego
ku transcendencji”, tenże, Widzenia, sny, medytacje z morzem w tle (o poezji Julii Hartwig), „Topos”
2004, nr 3–4, s. 47. Zob. także: E. Dutka, Sztuka zamieszkiwania – o wierszu Drzewo to dom Ju-
lii Hartwig, [w:] Rodzina w czasach przełomów. Literackie diagnozy od XIX do XXI wieku, pod red.
K. Kralkowskiej-Gątkowskiej i B. Nowackiej, Katowice 2011, s. 342–353.
Miasta Julii Hartwig. Zobaczone – Zapisane 137
że przedmioty ulegają animizacji, a ludzie uczestniczący w opisywanych wydarzeniach
tracą jakiekolwiek pole do działania”14. Submisja bohaterów wzmaga dominację miasta.
Jazda metrem i tryb życia odpowiadają metrum egzystencjalnej kołysanki. Znieczulenie,
zobojętnienie, anonimowość w tłumie doskwierają natomiast konfrontującej dwa światy
osobie z Europy Środkowo-Wschodniej. Kontaminacja etyczno-moralnego imperatywu
Herbertowego Pana Cogito oraz filozoficznej formuły Kanta („Niebo gwiaździste nade
mną, prawo moralne we mnie”) w finale Miejskiej kołysanki brzmi niemal szyderczo:
Idź naprzód spiesz się samotny przechodniu
za tobą cień szyderczy
w tobie krwawiący czas
(Miejska kołysanka, WA, s. 31–32)
Datowanie utworu na rok 1983 może w jakiś sposób uzasadniać wizję metropolital-
nego tworu: nieprzyjaznego, niebezpiecznego, atomizującego społeczeństwo, skazującego
na samotność i alienację.
Hartwig dokonuje demitologizacji idealnego miasta globalnego, Nowy Jork funk-
cjonuje także w jej wierszach jako „miasto nawiedzone”, wytwarzające rozmaite pozory,
fałsze i nieczułość. W opisach pobrzmiewa ironiczny dystans (nie tak częsty u Hartwig):
„Nowy Jork w burzy elektrycznych świateł / Lądują spadające gwiazdy samolotów”
(Miasto nawiedzone, TW, s. 29), wielkość i przepych miasta oznacza też „wzgardliwy
ład i pustkę” (tamże). Jedna z przyczyn obiekcji podmiotu łączy się z tragiczną biografią
polskiego poety: „Zawrotnie wysokie wieżowce / milczą o skoku Lechonia / w przepaść
Manhattanu” (tamże). Apostrofa do imigrantów, tęskniących za ziemią obiecaną, zamie-
nia się w proponowaną im (ich) pieśń-modlitwę:
Czcijcie więc świętą Statuę Wolności
I odmawiajcie do niej mantrę litanii
O bądź błogosławiona
Pani naszego pielgrzymowania
Pani wiatrów i lodowatej gościny
Pani bezgranicznie obojętna
i pełna łask
Zimna matko
której się oddaliśmy
(Miasto nawiedzone, TW, s. 30)
Późniejsze opisy Nowego Jorku nie wynikają już z dawnej asymetrii kulturowo-
-społecznej. Świadomość polskości nie koliduje z percepcją Ameryki, a mediacja kultur
czy adaptacja (chwilowego) imigranta wydaje się łatwiejsza. Charakterystyczne obiekty
w przestrzeni aglomeracji pełnią teraz funkcje estetyczne i symboliczne. Reprezentują
(także ikonicznie) przestrzeń miasta, współtworzą miasto zobaczone – zapamiętane – za-
pisane. Wizerunek Nowego Jorku podlega nieustannemu kopiowaniu – słowem i obra-
zem, wierszem i fotografią:
Niewielki bulwar brooklyński nad East River
nie na próżno nosi nazwę Panorama.
Stąd najchętniej fotografowano profil miasta
Z wyrazistym zarysem wieżowców Manhattanu
[…]
Ale tu gdzie wznosiły się dwa siostrzane wierzchołki World Trade Center
wzrok nie chce pogodzić się z pustką
i rysuje w powietrzu znajome kontury.
(Wieże, BP, s. 86)
Ogląd i przeżywanie krajobrazu miejskiego nie jest tu wyłącznie procesem estety-
zacji, ujmującym skale i proporcje, harmonie i dysharmonie, światło i kolory, prowadzi
przede wszystkim do refleksji na temat tragedii 11 września 2001 roku15. Odmienny od
znanego wygląd miejskiej panoramy zbudowany jest w wierszu na poetyce braku. Zmia-
na architektonicznych dominant w przestrzeni miasta oznacza utraconą „radość oczu
i przestrzeni”16, lecz także ludzkie współczucie dla ofiar dramatu.
Rozmaite widzenia i powidoki miast prowokują do pytań o ich poznanie. W nie-
których sytuacjach uprzednia wizja, budowana na imaginacji, okazuje się silniejsza lub
trwalsza niż rzeczywisty kontakt z miejską przestrzenią. Również senna wyobraźnia wypo-
saża podmiot w przedwiedzę. W konfrontacji miast konceptualnych z doświadczanymi17
nierzadko mnemiczną przewagę zyskują miasta-koncepty czy nawet fenomeny oniryczne.
Widziałam te miasta we śnie
San Francisco i Nowy Orlean
Potem zobaczyłam je na własne oczy
A jednak w snach wracają te same co niegdyś krajobrazy
kpiąc sobie z tego co poznałam i z moich czterech zmysłów
(Widziałam, BP, s. 85)18
15
Problemom tym poświęciłam uwagę w artykule: K. Wądolny-Tatar, 11 września 2001 w poezji (Szym-
borska, Lipska, Hartwig), „Pamiętnik Literacki” 2012, z. 4, 101–113. Motyw nowojorskiej tragedii
można również odnaleźć w wierszach Józefa Barana, Janusza Szubera, Barbary Gruszki-Zych, Tadeusza
Dąbrowskiego.
16
Śródtytuł w artykule: G. Kociuba, Widzenia, sny, medytacje z morzem w tle…, dz. cyt.
17
Do idei Michela de Certeau miasta konceptualnego (związanego z mapą, planem) i miasta doświadcza-
nego (związanego z trasą, przechadzką, praktykowanego) nawiązuje E. Rybicka, Geopoetyka (o mieście,
przestrzeni i miejscu we współczesnych teoriach i praktykach kulturowych), [w:] Kulturowa teoria literatury.
Główne pojęcia i problemy, pod red. M.P. Markowskiego i R. Nycza, Kraków 2006, s. 471–490.
18
Utwór funkcjonuje wcześniej jako fragment zamykający To wszystko nie zostało stworzone dla ciebie,
WA, s. 26.
Miasta Julii Hartwig. Zobaczone – Zapisane 139
Indywidualne doświadczenia wiążą jednostkę z przestrzenią, która nie jest zwykłą
sumą miejsc, ale raczej ich konfiguracją, otwartą na modyfikacje, pamięciowe przesu-
nięcia. To dlatego galerie, muzea, sale koncertowe, bulwary, skwery i parki stanowią
miejsca impulsywne, kapsuły czasu pozwalające zapomnieć o przestrzeni zurbanizowanej,
ułatwiają poszukiwanie naturalnego i ludzkiego wymiaru piękna i uczuć. Komunikują
o nich moknące w deszczu stoliki przy paryskim placu Monge (Wymówione, JN ), ławka
w Jardin des Plantes (Stary park, JN ), ulice i zaułki włoskich miast, kościółki i katedry.
Miejskimi miejscami spotkań są urokliwe kawiarnie. W Via Condotti (JN ) nie pada ani
razu nazwa miasta, a przecież szczegóły topograficzno-geograficzne wskazują wyłącznie
na Rzym. Opisane spotkanie Jerzego Turowicza i Czesława Miłosza19 w Café Greco
intertekstualnie wiedzie ponadto w stronę wiersza tego drugiego20.
Znamienne dla Hartwig są powroty w znane miejsca, będące też testowaniem
własnej i niewłasnej pamięci (Jestem tam znów, NMO; Nieoczekiwane, GŻ ), a nawet pa-
mięci przedmiotów i obiektów („Byłam tu ale zapomniałyście o mnie / chodniki sienie
domów witryny sklepów tylekroć oglądane / Nie próbuj powracać jeszcze raz / w miejsca
gdzie twój czas już się zużył”, Rue de Tournon, Zob., s. 38). Dzieją się one i powtarzają
w zmieniającej sie pod wpływem czasu przestrzeni, konstatując taki stan rzeczy, podmiot
wyraża przekonanie: „odnaleźć tam możesz już tylko to co jest w tobie w środku” (tamże).
Miastem powrotów pozostaje Paryż. W zbiorze Zobaczone na ostrożną identyfikację
stolicy Francji pozwalają jedynie nikłe ślady urbanistyczne i sąsiedztwo innych „francu-
skich” tekstów. Na przykładzie wiersza Jest takie miasto Anna Kałuża wskazuje na istnie-
nie figury „zatartych miejsc” u Hartwig i kontrastuje ją z poetyką epifanii i „błysków”.
Badaczka pisze:
Fantazja o wyzwolonym z wszystkich obowiązków mieście, które istnieje za sprawą siły wzro-
ku, a znika, gdy traci się je z oczu, jest wyobrażeniem o charakterze fatamorgany. Bezpieczna,
oddalona od rzeczywistości stabilizuje dotychczasowy układ. Pozostawia jednak po sobie
ślad, który autorka próbuje umieścić w języku za pomocą porównania wyobrażonego miasta
do „zatartego miejsca w rękopisie”. Nieczytelność owego miejsca jest warunkiem prawidło-
wego, opartego na utrwalonych zasadach porządku i sprawnego funkcjonowania podmiotu
w społeczeństwie. Wiele też łączy je z rozumieniem tekstu jako ekspresji nieświadomości21.
Obecność bliskich i przyjaciół w przestrzeni miasta, ale także „ludzi w mieście – mia-
sta w ludziach”24 można uznać za część poetycko-antropologicznego projektu Julii Har-
twig. Transgresje poetki, oprócz eksponowanej tu przemiany zobaczonego w zapisane,
22
Zapożyczam tylko tytuł książki L. Hull, Obecność nieprzynależna. Pokoleniowe wydziedziczenie w poezji
po 1989 roku, Olsztyn 2010.
23
Paryż jest przykładem europolis w książce Z. Paszkowskiego, Miasto idealne w perspektywie europejskiej
i jego związki z urbanistyką współczesną, Kraków 2011.
24
Relacje te z punktu widzenia psychologii i socjologii bada J.J. Kozioł, Ludzie w mieście – miasto w lu-
dziach, [w:] Miasto. Między przestrzenią a koncepcją przestrzeni, pod red. M. Banaszkiewicz, F. Czecha
i P. Winskowskiego, Kraków 2010, s. 25–37.
Miasta Julii Hartwig. Zobaczone – Zapisane 141
dotyczą również spraw życia i śmierci. Małgorzata Czermińska pisze o obecności umar-
łych (a nie tylko pamięci o nich) w wierszach Hartwig:
Umarli: poeci – mężczyźni – żołnierze milczą, ale oto zjawiają się w pamięci i w wierszach
autorki, która wykracza poza rolę kobiety – kochanki – płaczki. Spoza wierszy o umarłych
poetach – mężczyznach wyłania się postać poetki piszącej elegie i treny. Julia Hartwig prze-
chodzi od roli kobiety opłakującej do roli kobiety opisującej25.
Oprócz bliskich poetce ludzi pióra krąg przywoływanych osób tworzą artyści innych
sztuk, społecznicy i politycy, filozofowie. Obcowanie zmarłych w wierszach (O nich, BP;
Cena, GŻ; Do przyjaciół, JN; Radość, GŻ) odbywa się z udziałem Henryka Grynberga,
Mieczysława Jastruna, Aleksandra Rymkiewicza, Jarosława Iwaszkiewicza, Konstantego
Ildefonsa Gałczyńskiego, Zbigniewa Herberta, Artura Międzyrzeckiego, Jerzego i Anny
Turowiczów, Bronisława Geremka, Leszka Kołakowskiego, Marka Edelmana, Jacka Ku-
ronia, Henryka Lutosławskiego, Tadeusza Mazowieckiego26. Utwory można czytać przy
użyciu biograficznego klucza, co wskazuje na inną jeszcze intermedialną transgresję: tekst
– rzeczywistość.
Literackie miejskie miejsca autobiograficzne stanowią w poezji Hartwig wypadkową
zmian zachodzących w wyglądzie miasta (odwiedzanego powtórnie, cyklicznie) i w sa-
mym podmiocie. Są pochodną rzeczywistych podróży i pobytów (poza Polską zwłaszcza
we Francji i Stanach Zjednoczonych). W senilnej twórczości autorki Zapisanego miasto-
-konkret zaczyna ustępować miastu-idei lub miastu-miejscu zatartemu. Właśnie zapis
ratuje przed zupełnym zniknięciem pamięciowego obrazu, jego nieczytelnością. Wszyst-
ko konstytuuje się w poetyckim opisie, w ciągu: zobaczone – zapamiętane – zapisane.
Julia Hartwig z założenia nie wierzy w kryzys pisma po zwrocie wizualnym albo przynaj-
mniej przeciwdziała mu. Poezją łagodzi kulturową dominację wzroku, ale w ten sposób
także „żyjąc, zyskuje życie” zapisując je i utrwalając. Jak przekonuje Grzegorz Kociuba
„eidetyczna ranga słowa, staje się znakiem firmowym późnej poezji J. Hartwig”27.
25
M. Czermińska, Żyjąc zyskujemy życie. O późnych wierszach Julii Hartwig, [w:] Księga Janion, oprac.
Z. Majchrowski, S. Rosiek, Gdańsk 2007, s. 207. Autorka odwraca i amplifikuje koncepcję Marii
Janion zawartą w książce Żyjąc tracimy życie. Niepojęte tematy egzystencji. Doświadczenie i rozumienie
czasu prowadzi, jej zdaniem, nie tylko do poczucia straty, ale i do zysku, wpływa na wytworzenie arte-
faktów „przedłużających” istnienie.
26
Zob. P. Dakowicz, Zobaczeni. Julii Hartwig spotkania ze zmarłymi, „Topos” 2004, nr 3–4, s. 61–70;
A. Czyżak, Odchodzącym, umarłym, zapomnianym. Julii Hartwig osobny „gest pożegnania”, [w:] Nowa
poezja polska. Twórcy – tematy – motywy, pod red. T. Cieślaka i K. Pietrych, Kraków 2009, s. 237–249;
M. Flakowicz-Szczyrba, W kręgu Tanatosa – problematyka kresu w poezji Julii Hartwig, „Ruch Literac-
ki” 2013, z. 2, s. 197–217.
27
G. Kociuba, dz. cyt., s. 49.
142 Katarzyna Wądolny-Tatar
Abstract
Inscribed into the temporal distance that divides the publication of Zobaczone (Seen; 2000) and Zapisane
(Written down; 2013) is a kind of ideological and aesthetic shift of Julia Hartwig. The titles outline two
poles of the poetic sensitivity with other volumes placed in between (American poems, Without goodbye,
It will return, Clear unclear, Bitter regrets to name but few). The poetics of the eye and memory used
by the poetess lead to notation and writing. The cities which are described by the poetess and consti-
tute her “autobiographical places” undergo the process of anesthetization (M. Czermińska). These are:
Lublin, Warsaw, New York, and Paris. On the basis of their literary-cultural descriptions, one can con-
struct the poetic biography of Hartwig. The poetess portrays the emotional and mythologized images
of the cities as well as applies the aesthetics of “the place [intentionally] blurred” in vision, memory,
and notation (A. Kałuża). Apart from the means of poetic expression (including anthropomorphization
and synecdoche) literary genres also take part in the creation of the cities (a lullaby, a litany).
Key words: city in poetry (Lublin, Paris, New York), Julia Hartwig
Nota
Katarzyna Wądolny-Tatar – dr hab., adiunkt w Katedrze Poetyki i Teorii Literatury IFP w Uniwersytecie
Pedagogicznym w Krakowie. Autorka książek: Metaforyka oniryczna w liryce Młodej Polski (2006),
Kołysanka w liryce XX i XXI wieku. Emergencja gatunku literackiego (2014). Współredaktorka dwutomo-
wej monografii Kamień w literaturze, języku i kulturze (2013) oraz rocznika „Studia Poetica”. Kieruje
Pracownią Literatury dla Dzieci i Młodzieży IFP UP.
Monika Świerkosz
Badaczka niezależna (współpracuje z Uniwersytetem Jagiellońskim i Uniwersytetem Pedagogicznym
im. Komisji Edukacji Narodowej w Krakowie)
Na początku lat 90. w polskiej prozie zaznaczyły swoją obecność pisarki pokolenia „bru-
Lionu”: głośne i zwykle dobrze przyjęte przez krytykę debiuty Izabeli Filipiak (Śmierć
i spirala, 1992), Nataszy Goerke (Fractale, 1994) czy Manueli Gretkowskiej (My zdies’
emigranty, 1991) wskazywały wyraźnie na emigracyjny zwrot w literaturze kobiet1. Jej
bohaterki porzucały ojczystą ziemię albo zmęczone życiem w kraju, w którym „prywatne”
już dawno zostało zawłaszczone przez „polityczne” (u Gretkowskiej), albo – przeciwnie
– rozczarowane wykluczeniem kobiet z narodowej (i, jak się okazało, męskiej) wspólnoty
bojowników o wolną Polskę (u Filipiak). W nową przestrzeń wchodziły, próbując uni-
kać identyfikacyjnych „łatek”, świadome konwencjonalności wszelkich definicji Ja. Raz
manifestując swoje nomadyczne wykorzenienie, innym razem – nie mogąc uwolnić się
od nostalgicznej tęsknoty za utraconym domem, czasem buntowniczo, a czasem tylko
prowokacyjnie, bohaterki tej prozy odgrywały cieleśnie spektakle możliwych tożsamości.
Poszukiwanie czy konstruowanie siebie okazywało się jednak zawsze związane z eksplora-
cją nowej przestrzeni – w prozie kobiet początku lat 90. była to przede wszystkim prze-
strzeń Zachodniej metropolii. Paryż czy Nowy York stały się nie tyle atrakcyjną scenerią
dla uprawiania kobiecego performansu, ile istotnym elementem samego spektaklu płci
– dynamiczną, zmienną ramą, bez której ponowoczesny „podmiot w ruchu” nie mógł się
umiejscowić czy zdefiniować.
Miasto było niebezpieczne, a jednak znajdowało się w nim swój narkotyk, rodzaj uzależ-
nienia, który nie pozwalał stąd wyjechać. Moim narkotykiem okazały się nocne wędrówki.
Włóczyć się samotnie po nocy to jakby prowokować nieszczęście, wywoływać z pustych
bram ludzi, którzy zwątpili w korzyści, jakie przyniosłoby im pokorne i uczciwe życie
1
A. Mrozik, Rozstać się z Pol(s)ką. O kobiecym doświadczeniu (e/i)migracyjnym w prozie Polek po 1989
roku, [w:] tejże, Akuszerki transformacji. Kobiety, literatura i władza w Polsce po 1989 roku, Warszawa
2012, s. 61–106; K. Krowiranda, Wizerunek emigranta w prozie polskiej lat 90. Natasza Goerke, Manu-
ela Gretkowska, [w:] Zamiast końca historii. Rozumienie oraz prezentacja procesu historycznego w polskiej
prozie XX i XXI wieku podejmującej tematy współczesne, pod red. H. Gosk, Warszawa 2005; J. Jarzębski,
Pożegnanie z emigracją: o powojennej prozie polskiej, Kraków 1998; P. Czapliński, Kobiety i duch tożsa-
mości, [w:] tegoż, Efekt bierności. Literatura w czasie normalnym, Kraków 2004.
144 Monika Świerkosz
[…] Nie chciałam być ofiarą. Chciałam być drapieżcą – drążyć nocne rejony i powracać
z łupem2.
2
I. Filipiak, Zdobycz, [w:] tejże, Śmierć i spirala, Wrocław 1992. Korzystałam z późniejszego wydania:
J. Filipiak, Magiczne oko. Opowiadania zebrane, Warszawa 2006, s. 12. Dalsze cytaty lokalizuję w czę-
ści głównej, podając w nawiasach numery stron.
3
Analizując osiemnasto- i dziewiętnastowieczne poradniki dla dziewcząt, Danuta Dąbrowska zwraca
uwagę na podstawową rolę kobiety w przestrzeni domowej, przypisanej kobietom od momentu roz-
działu sfery publicznej (pracy zawodowej) i sfery prywatnej (odpoczynku i pracy domowej), jaką była
dbałość o jej funkcjonalną wygodę i piękno. Zob.: D. Dąbrowska, Udomowiony świat. O kobiecym
doświadczaniu historii, Szczecin 2012, s. 20–21.
4
A. Hohmann, „Flâneur”. Pamięć i lustro nowoczesności, przeł. A. Kopacki, „Literatura na Świecie”
2001, nr 8/9, s. 341–342.
Doświadczenie miasta we współczesnej prozie kobiet 145
min wierzył, że upadek pasaży Paryża, spowodowany przez akcję Haussmanna, sygnalizował
koniec flânerie, a synonimem tej transformacji był dom towarowy5.
5
J. Wolff, Kobiety i nowoczesne miasto: refleksje na temat flâneuse, [w:] Co to jest architektura? Antologia,
pod red. A. Budaka, Kraków 2002, s. 243–271 (249).
6
W. Benjamin, Park centralny, [w:] tegoż, Twórca jako wytwórca, przeł. H. Orłowski, J. Sikorski,
Poznań 1975, s. 244, 247.
7
Filipiak powołuje się tu na zapiski siostry Marii Komornickiej – Anieli, która wspomina o tym incy-
dencie (doszło do niego w Warszawie gdzieś na początku 1908 roku – kiedy to pisarka została areszto-
wana w czasie wieczornego spaceru. Filipiak doszukuje się śladów tego traumatycznego doświadczenia
w opowiadaniu Komornickiej Intermezzo, w scenie ginekologicznych „oględzin”, którym zostaje pod-
dana przez policjantów pojmana w mieście Cyganka. Również w autobiograficznym Raju młodzieży.
Wspomnienia z Cambridge (1896) widać, że Komornicką oburzała każda forma przestrzennego ogra-
niczenia, które szczególnie boleśnie (i w somatyczny sposób) odczuwała jako cudzoziemka podczas
swojego pobytu na uniwersytecie w Cambridge. To właśnie brak możliwości swobodnego poruszania
się studentek po campusie obnażył w jej oczach pozorność emancypacji kobiet w konserwatywnym
angielskim społeczeństwie. Zob. I. Filipiak, Malkontenta w Cambridge, [w:] tejże, Obszary odmienności.
Rzecz o Marii Komornickiej, Gdańsk 2006, s. 97–138. Również angielska modernistka Virginia Woolf
widziała problem emancypacji przede wszystkim z perspektywy braku dostępu kobiet do przestrzeni
(zarówno publicznej, jak i prywatnej). Zob. też V. Woolf, Własny pokój, przeł. A. Graff, Warszawa
1997.
8
Emancypacyjny potencjał figury konsumentki podkreślała m.in.: A. Friedberg, Mobilne i wirtualne
spojrzenie w nowoczesności: flâneur/flâneuse, przeł. M. Murawska i in., [w:] Rekonfiguracje modernizmu.
Nowoczesność i kultura popularna, pod red. T. Majewskiego, Warszawa 2009. Z kolei o roli kina w po-
szerzaniu sfery kobiecej wolności oraz nowej optyce filmowego spojrzenia pisała G. Bruno, Streetwal-
king on a Ruined Map. Cultural Theory and the City Films of Elvia Notari, Princeton 1993.
146 Monika Świerkosz
14
M. de Certeau, Wynaleźć codzienność. Sztuki działania, przeł. K. Thiel-Jańczuk, Kraków 2008, s. 99.
150 Monika Świerkosz
których drogi rozejdą się. W przestrzennym rozproszeniu wątki wspólnej kobiecej opo-
wieści wydają się urywać…
…A jednak opowieść toczy się dalej: Mańka, wykluczona przez biedę, brak zdol-
ności do nauki i alkoholizm rodziców, odnajdzie wreszcie swoje miejsce w Portofino –
w zwykłej codzienności osiedlowej fryzjerki, wychowującej nieślubne, ale kochane dziec-
ko. Agnieszka przepracuje swoją skłamaną biografię, odszuka w Ameryce matkę i spotka
ponownie mężczyznę, z którym w Polsce przede wszystkim ze względu na klasowe różni-
ce musiała się rozstać. Hanka udowodni swojej matce, że potrafi żyć według własnych za-
sad, a nie tych, które z kobiet czynią żony, z żon niewolnice zakompleksionych mężczyzn,
a z córek „zawsze podejrzane dziwki” – i zostanie prostytutką z wyboru. Beata pożegna się
z marzeniem o nieobecnym ojcu, odetnie się od jego kłamstw i odzyska utraconą przez
przypadkowego mężczyznę przyjacielską relację z Agnieszką. Ostatnia scena spotkania
dziewcząt na lotnisku sugeruje możliwość odtworzenia zerwanych wątków. „Staję przed
wejściem” – mówi Beata – razem odgrzebiemy, pozbieramy i ułożymy naszą historię”
(s. 377). Opowieść – powiada de Certeau – przez swoją interakcyjność ma moc zamiany
granicy w przejście, rzeki w most15. Tym właśnie są szklane drzwi, które w ostatniej scenie
powieści kobieta otwiera z siłą: symbolem zamknięcia, które stało się miejscem ponow-
nego spotkania z innym.
Cwaniary Sylwii Chutnik – mimo buńczucznego tytułu – pozbawione są tego po-
zytywnego zakończenia, książka jest bowiem miejską balladą o możliwej do pomyślenia,
ale nie do przeprowadzenia kobiecej rebelii. Wyobraźmy więc sobie cztery dziewczyny:
Halina Żyleta – ciężarna „wdowa” po pobitym na śmierć narzeczonym-dresiarzu wal-
czącym o prawa mieszkańców kamienic przeznaczonych do wyburzenia, Celina Cios –
romantyczka-rowerzystka, nieszczęśliwie zakochana chuliganica, Stefa Karwowska – es-
tetka, specjalistka od kosmetologii, depilacji, tipsów i solarium, latami ukrywająca pod
makijażem mężowskie sińce, Bronia – prawniczka, perfekcjonistka, właścicielka land-ro-
vera, mieszkająca na strzeżonym osiedlu i zmagająca się z nowotworem piersi. Dzieli je
wiele, ale łączy jedno: mają dość strachu przed miastem: ciemnymi zaułkami, parkowymi
alejkami, nocnymi autobusami czy pustymi ulicami, na których każdy może stać się
ofiarą przemocy. To dlatego postanawiają one razem odzyskać władzę nad Warszawą,
którą od lat rządzą cyniczni deweloperzy, kupujący kamienice wraz z ludźmi, domo-
wi macho i uliczni podszczypywacze, faszyści kryjący się w maskach patriotów-rycerzy
i zwykli bezmyślni wandale. Cwaniary wspólnie mszczą się za krzywdy najsłabszych: po-
niewieranych w domach żon i dzieci, napastowanych na klatkach schodowych i wieczor-
nych spacerach dziewczyn, zastraszonych pasażerów autobusów znoszących chamstwo
i wulgarność chuliganów, wypędzonych na bruk lokatorów, skopanych pod dworcami
obcokrajowców i bezdomnych. Przemocą odpowiadają na przemoc, która wydarza się
każdego dnia zarówno w miejscach publicznych, jak i za szczelnie zamkniętymi drzwiami
mieszkań, ponieważ wiedzą, że we współczesnej metropolii o ulice, domy, parki, ławki
czy trawniki trzeba walczyć. To nie żadna symulowana gra miejska – Chutnik w swojej
15
Tamże, s. 127.
Doświadczenie miasta we współczesnej prozie kobiet 151
utopijnej książce maluje obraz wojny, która toczy się nie tylko o prawo do przestrzeni,
ale również o zachowanie tożsamości miasta i pamięci o jego trudnej, niejednoznacz-
nej przeszłości. Dlatego do bandy partyzantów (już nie tylko dziewczęcej), planujących
zemstę na bezwzględnym kamieniczniku Kossakowskim (szlachecko brzmiące nazwisko
jest tu nieprzypadkowe16), dołącza babcia Haliny, uczestniczka powstania warszawskiego,
przewodniczka po kanałach. Dla niej miasto to domy, też te stare, których nie można wy-
rywać jak zębów mlecznych w imię urbanistycznej higieny czy estetyki. Z jej perspektywy
tocząca się w przestrzeni miasta materialna wojna przeszłości z teraźniejszością nigdy się
nie skończyła, a stawką w niej jest pamięć. Miejsca są wszak historiami, którym możemy
oddać głos, zagłuszyć je lub zignorować:
Kruszy się cegła, wychyla zapach z przeszłości, który osnuwa czas teraźniejszy i nic już nikogo
nie obchodzi, że stan obecny niby lepszy, bardziej bezpieczny i zdrowszy. Bo smród histo-
ryczny zakłóca, dyszy nad karkiem i zgina go w dół jak przy strasznej walce. Warszawa goni
za nowoczesnością, a że po trupach goni, to nie pierwszy raz przecież…17.
Nie pierwszy też raz w historii kobiety wychodzą na ulice miast, by głośno domagać
się swojego prawa do decydowania o przestrzeni. Analizując motywacje kobiet, biorą-
cych udział w miejskich rebeliach od Rewolucji Francuskiej po strajki solidarnościowe,
a przede wszystkim retorykę, używaną przez nie do usprawiedliwienia własnej niesubor-
dynacji, Danuta Dąbrowska mówi o swoistej prywatyzacji sfery publicznej. Bunt miesz-
czanek dokonywał się zwykle w imię zagrożonych interesów rodziny – ulica, dzielnica,
zakład pracy pozostawały tylko przedłużeniem przestrzeni domu, w kontekście której
kobiety były kulturowo definiowane18. Chutnik wydaje się więc radykalizować (czy
przepisywać) tę tradycję: cwaniary biją się nie tylko za siebie i swoje krzywdy, ale za
wszystkich, którzy nie mają siły i odwagi tego zrobić. Akcja odwetowa o kryptonimie
„22 lipca” kończy się spektakularnym sukcesem – Kossakowski ginie pod gruzami swego
apartamentowca, innych ofiar w ludziach brak. Ostatecznie, zwycięstwo jest jednak po-
łowiczne – Bronka i Hanka popełnią samobójstwo: jedna uciekając przed chorobą, dru-
ga – przed policją. Czy takie zakończenie jest wyłącznie efektem przyjęcia przez autorkę
określonej konwencji literackiej – w balladach podwórzowych bohaterowie są niejako
skazani na niepowodzenie i śmierć, muszą pozostać przegranymi bardami miejskiej hi-
storii. A może jest to raczej kolejny dowód na to, że w patriarchalnym świecie, opierają-
cym się na relacjach dominacji między silnym i słabym, zemsta może kobiety wyzwolić,
ale nie ocalić?
16
W inspirującej Cwaniary historii działaczki ruchu lokatorskiego, Jolanty Brzeskiej, kamienicznik nazy-
wa się Mossakowski [przyp. red.]
17
S. Chutnik, Cwaniary, Warszawa 2012, s. 96.
18
D. Dąbrowska, dz. cyt., s. 26.
152 Monika Świerkosz
Podsumowanie
The article examines the relationship between the space, body and gender in three contemporary nov-
els by Polish authors. The problem of the male power in the patriarchal frames of the public sphere
clearly rises in the literary images of experiencing the city by women. By asking about the validity of
the boundary between the public and the private in the postmodern cities, the author interprets three
narratives about women’s struggle for space. Assuming the metaphorical equivalence of the act of walk-
ing-talking, the text reveals the corporeal implications of the initiation of women into the city, thus
questioning the gender aspect of this process.
Key words: women’s writing, city, body, flâneuse, sexuality, power relations, revenge
19
J. Erbel, Gender w mieście. Jak perspektywa urbanistyczna zmienia myślenie o płci? [w:] Przewodniczka po
Krakowie emancypantek. t. II, pod red. E. Furgał, Kraków 2010, s. 61–81.
Doświadczenie miasta we współczesnej prozie kobiet 153
Nota
Oto, co pomyślałem: aby najbardziej banalne wydarzenie mogło stać się przygodą,
trzeba i wystarczy zacząć je opowiadać.
J.-P. Sartre2
Miasto, szczególnie mające tak długą i barwną historię jak Kraków, można opisywać na
różne sposoby – przez pryzmat religii, nauki, polityki, sztuki, poprzez lokalne tradycje
i zwyczaje lub też podążając szlakiem narracji zakreślonych przez niegdysiejszych jego
mieszkańców (tych „zwykłych”, jak również wybitnych), a nawet handel, przemysł czy
komunikację miejską3. Jak pisze Ewa Rewers:
Historie miast tworzą sieć znaczeń rozgrywających się w czasie i przestrzeni, na którą nakła-
dają się inne sieci łączące drobne epizody, proste narracje, w gęstą tkankę opowieści histo-
rycznej […] To dzięki opowieści historycznej miasto – specyficzna przestrzeń wytworzona
przez człowieka – staje się »narracyjnie dostępna«. Doświadczenie przestrzenności miasta
zostaje zapośredniczone przez doświadczenie historycznego czasu, którym z kolei rządzą
1
A. Wieczorkiewicz, Apetyt turysty. O doświadczaniu świata w podróży, Kraków 2012, s. 293.
2
J.-P. Sartre, Mdłości, przeł. J. Trznadel, Warszawa 1974, s. 74, [cyt. za:] A. Burzyńska, Idea narracyj-
ności w humanistyce, [w:] Narracja. Teoria i praktyka, pod red. B. Janusz, K. Gdowskiej, B. de Barbaro,
Kraków 2008, s. 31.
3
Dla przykładu podaję kilka bardziej interesujących opracowań: M. Rożek, Alter Roma. Święte miejsca
Krakowa, Kraków 2007; tegoż, Mitologie Krakowa, Kraków 2008; J. Rogóż, Kryminalny Kraków, Kra-
ków 2005; J. Kołodziej, Krakowskie tramwaje, Rybnik 2010.
Kraków „na pograniczu podróży”. Recenzje kulinarne Wojciecha Nowickiego... 155
reguły i eksperymenty nadające kształt historycznej narracji. Nazwa miasta, wytłoczona
często tłustym drukiem na karcie historycznej księgi, jest zdarzeniem ogniskującym proces
lektury. Zdarzeniem, dla którego narracja historyczna i rekonstruująca ją lektura budują
językowy, interpretacyjny kontekst4.
Współcześnie nie dziwi nikogo, gdy owe miejskie historie opierają się na narracjach,
których centrum stanowi wytwarzanie, sprzedaż i konsumpcja posiłków. Jedzenie to nie
tylko produkty, składniki i wartości odżywcze – to również system znaków, język służący
ludziom do komunikacji5. Narracje kulinarne posiadają wszystkie wielkie metropolie –
Paryż, Rzym, Londyn, Amsterdam, Tokio, Nowy Jork, Dehli czy Kair – ale również
małe, prowincjonalne miejscowości, znane tylko nielicznym. Atmosfera kawiarnianego
stolika, lokalnego targowiska lub choćby barów szybkiej obsługi (jak w przypadku ame-
rykańskiej Route 66) wiąże się nieodłącznie z magią danego miejsca, jest znakiem, który
łączy się z jego unikalnym charakterem6.
Podobną narrację ma rzecz jasna również Kraków – miasto, gdzie w annałach pod
rokiem 1364 obok papieskiej bulli powołującej do życia jedną z najstarszych europejskich
uczelni, Akademię Krakowską (dziś Uniwersytet Jagielloński) i zjazdu monarchów wy-
mienia się słynną ucztę, jaką wydał im patrycjusz krakowski, niejaki Mikołaj Wierzynek.
Kto choćby raz przespacerował się ulicami krakowskiego Starego Miasta, ten wie, że gdzie
jak gdzie, ale tutaj z całą pewnością jedzenie i picie (tak jak i literatura) trwale wpisane są
w tkankę miasta – również symboliczną. Widok spacerującego śródmiejskimi ulicami lub
robiącego zakupy na ulicy Karmelickiej Adama Zagajewskiego czy Marcina Świetlickiego
konsumującego obiad w jednym z krakowskich lokali nie dziwi nikogo. Do niedawna
w mieszczących się w okolicach Rynku kawiarniach spotkać można było również no-
blistów: Czesława Miłosza i Wisławę Szymborską. Autorka Ludzi na moście zaglądała
często do Prowincji i Nowej Prowincji, Miłosz natomiast zwykł siadywać w mieszczącej
się w Sukiennicach Kawiarni Noworolskiego. Bywał tam: „dwa, trzy razy w tygodniu.
Najczęściej w godzinach popołudniowych. Zamawiał lampkę koniaku Hennessy, expres-
so albo po prostu herbatę. Czasem siadał w ogródku i obserwował ludzi, częściej chował
się w środku z małżonką, znajomymi, książką lub kartką papieru”7. Noblista chętnie od-
wiedzał również Café Bistro „Guliwer” przy ulicy Brackiej, gdzie jadał zazwyczaj krwiste
befsztyki, polędwicę czy tartę cytrynową, popijane kawą bądź też „dobrą wódką”8.
4
E. Rewers, Post-polis. Wstęp do filozofii ponowoczesnego miasta, Kraków 2005, s. 80.
5
W. Belasco, Food. The Key Concepts, Oxford–New York 2008, s. 15–16; A. Wieczorkiewicz, dz. cyt.,
s. 273–275; por. B. Skowronek, Jedzenie jako tekst kultury. Zarys problemu, „Annales Universitatis
Paedagogicae Cracoviensis: Studia Historicolitteraria” t. XII, Kraków 2012, s. 281–289; R. Barthes,
Wino i mleko oraz Befsztyk i frytki, [w:] tegoż, Mitologie, przeł. A. Dziadek, Warszawa 2008, s. 103–109.
6
Dobrym przykładem ilustrującym to zjawisko jest telewizyjny program kulinarno-podróżniczy „Ma-
kłowicz w podróży” (emitowany przez Telewizję Polską od 1998 r.), w którym przedmiotem zaintere-
sowania prowadzącego są zarówno zabytki, zwyczaje czy historia danego miasta, jak również regionalna
kuchnia.
7
„Gazeta Krakowska” 2004, nr 195 (20 VIII), s. 9.
8
„Gazeta Wyborcza” 2004, nr 191 (16 VIII), dodatek Kraków, s. 4.
156 Arkadiusz Sylwester Mastalski
Nieprzypadkowo zresztą przywołuję tutaj słowa twórcy z epoki Młodej Polski, jest
to bowiem okres, kiedy konstytuował się symboliczny i kulturowy kapitał miasta, który
do dziś pozostał żywotny13. Topografia Krakowa – również ta „kawiarniana” – ma taki
właśnie modernistyczny (młodopolski) rodowód. Na stosunkowo niewielkiej przestrze-
ni opasanej linią drugiej obwodnicy, a zatem obejmującej tereny dziewiętnastowiecz-
nej Twierdzy Kraków i takie dzielnice jak: Stare Miasto, Śródmieście, najstarszą część
Podgórza i Kazimierz, mieści się mniej więcej setka restauracji, kilkadziesiąt punktów
gastronomicznych, barów mlecznych, fast foodów i budek oferujących wszelkiego rodza-
ju produkty spożywcze i usługi gastronomiczne (choćby słynne obwarzanki czy – nieod-
łącznie już chyba związane z kulinarnym wizerunkiem miasta – zapiekanki i kebaby) oraz
przynajmniej drugie tyle kawiarni, barów i pubów, gdzie obok spirytualiów wszelkiego
rodzaju dostać można często również i rozmaite przekąski, Polish tapas etc.14. (Rzecz ja-
sna, im bliżej Rynku, tym zagęszczenie lokali większe). Do najbardziej rozpoznawalnych
miejsc należą bezsprzecznie Wierzynek, Wentzl, Jama Michalika czy wykwintne restau-
racje w Hotelu Starym, hotelu Copernicus, ale również Balaton, Pod Aniołami, Cheru-
bino i inne. Każdemu mieszkańcowi Krakowa dobrze znane są również liczne „kultowe”
kluby: Pod Jaszczurami, Vis-a-vis, Piękny Pies (obecnie na Kazimierzu), Dym, a ostatnio
9
Por. E. Zamorska-Przyłuska, Przewodnik literacki po Krakowie i województwie małopolskim, Kraków
2010.
10
T. Żeleński (Boy), Znaszli ten kraj?... (Cyganeria krakowska) oraz inne wspomnienia o Krakowie (wybór),
Wrocław 1983, s. 135.
11
Określenie „pożyczam” z wiersza Marcina Świetlickiego Tak, kawiarniany dekadentyzm, [w:] tegoż,
Muzyka środka, Kraków 2007, s. 29.
12
Napis na płótnie z kawiarni „Paon”. Zawsze Młoda! Polska sztuka około 1900, (wystawa) Muzeum
Narodowe w Krakowie, Kamienica Szołayskich, plac Szczepański 9.
13
Por. P. Kubicki, Miasto w sieci znaczeń. Kraków i jego tożsamości, Kraków 2010, s. 167.
14
Por. przewodnik Kraków na Widelcu, materiały promocyjne miasta (2011), [dokument elektroniczny]
[tryb dostępu]: http://krakow.pl/odwiedz_krakow/1404,artykul,materialy_promocyjne.html [16.06.
2013]. Dane zawarte w opracowaniu są (jak się zdaje) niezbyt szczegółowe i po części nieaktualne.
Kraków „na pograniczu podróży”. Recenzje kulinarne Wojciecha Nowickiego... 157
też kawiarnio-księgarnie: Bona i Massolit, bezgotówkowa Cafe Fińska przy ulicy Józe-
fińskiej15 czy Ambasada Śledzia przy Stolarskiej. Gdy uwzględnimy również popularne
cukiernie (Cichowscy, Blikle, Dolińscy – najstarszy zakład cukierniczy działający w Pod-
górzu od 1945 roku), dalej – sushi bary, lokale oferujące kuchnię orientalną, regionalną
i te nieliczne bary mleczne, jakie jeszcze w centrum pozostały, powstaje w istocie lista
imponująca.
Wszystkie lokale układają się w istocie w coś na kształt labiryntu (czy raczej kłącza
w rozumieniu Gillesa Deleuze’a i Féliksa Guattariego)16, którego ścieżkami porusza się
rocznie prawie dziewięć milionów turystów17 oraz mieszkańców miasta – przedstawicieli
nowej klasy średniej, dla której spożywanie posiłków „na mieście” stanowi często nie
tylko konieczność wynikającą z intensywności dnia niepozostawiającej miejsca na dawne
zwyczaje związane ze wspólnym stołem, ale również wyznacznik standardu życia18. To
właśnie z myślą o nich pisane są recenzje kulinarne Wojciecha Nowickiego, eseisty, pu-
blicysty m.in. „Tygodnika Powszechnego”19 i „Gazety Wyborczej”, krytyka kulinarnego
i fotografa, autora między innymi książek Dno oka. Eseje o fotografii 20 czy Stół, jaki jest.
Wokół kuchni w Polsce 21 oraz laureata Nagrody Literackiej Gdynia (rok 2014, w kategorii
esej), o którym Wojciech Burszta napisał:
W swojej niezwykłej książeczce […] zastanawia się, czym są wyobraźnia i pamięć. Opowia-
dając o kulturze stołów Polsce ostatniego dwudziestolecia, w istocie namawia nas do myśle-
nia i inwencji, podpowiada, jak poradzić sobie we współczesnym supermarkecie możliwości,
by nie stracić w nim orientacji22.
15
Kawiarnia powstała jako projekt artystyczny w ramach Artboom Festiwal (2013). Zob. [doku-
ment elektroniczny] tryb dostępu: http://www.artboomfestival.pl/pl/4/2/10311/Cafe-Finska-
-wciaz-dziala [29.08.2013].
16
G. Deleuze, F. Guattari, Kłącze, przeł. B. Banasiak, „Colloquia Communia”, nr 1/3 (1988),
s. 221–238.
17
Dane na podstawie: R. Seweryn, Wielkość ruchu turystycznego w Krakowie w latach 2005–2011,
[w:] Ruch turystyczny w Krakowie w 2011 roku – raport końcowy, Kraków 2011, s. 41.
18
Por. B. Skowronek, dz. cyt., s. 285.
19
Zob. przykładowo: W. Nowicki, Czytają, bo gotują, „Tygodnik Powszechny” (22 kwietnia 2014),
[dokument elektroniczny] tryb dostępu: http://tygodnik.onet.pl/zmysly/nowicki-o-polskich-ksiazkach-
-kucharskich/j0bgd [23.04.2014].
20
Tegoż, Dno oka. Eseje o fotografii, Wołowiec 2010.
21
Tegoż, Stół, jaki jest. Wokół kuchni w Polsce, Kraków 2011.
22
[dokument elektroniczny] tryb dostępu: http://etnomuzeum.eu/Wydawnictwa,9_stol_jaki_jest_wo-
kol_kuchni_w_polsce.html [19.08.2013].
158 Arkadiusz Sylwester Mastalski
23
Korzystam z wersji online tekstów zamieszczonych na stronach portalu gazeta.pl w dziale „Wielkie
żarcie – recenzje kulinarne Wojciecha Nowickiego” (http://krakow.gazeta.pl/krakow/0,87945.html).
Cytaty lokalizuję w części głównej, podając tytuł (bądź jego fragment) w nawiasie.
24
Wspomnieć tu wypada również pionierską książkę A. Brillat-Savarina, Fizjologia smaku albo Medytacje
o gastronomii doskonałej (1825) czy ukazującą się od 1900 roku serię „czerwonych” (tj. kulinarnych;
istnieją też „zielone”, turystyczne) Przewodników Michelin (fr. Guide Michelin). Obie pozycje stanowią
swoistą klasykę gatunku, a obecność we francuskiej serii nieustannie wiąże się z prestiżem i uznaniem
w środowisku. Pierwszym polskim lokalem gastronomicznym, który otrzymał Gwiazdkę Michelin
(w 2014 r.) jest warszawska restauracja Atelier Amaro.
Kraków „na pograniczu podróży”. Recenzje kulinarne Wojciecha Nowickiego... 159
niedbalstwa, kulinarnej „fantazji” czy samowoli restauratora żerującego na niewiedzy
przeciętnego konsumenta25. W innych recenzjach przedmiotem opisu (na równi ze sma-
kiem potraw, czasami wręcz jako jego zastępnik) bywa wystrój wnętrza czy zachowanie
obsługi. Porównajmy dwa fragmenty:
Pierwsza sala świeciła pustkami. Więc brnęliśmy dalej, aż doszliśmy do sali drugiej, równie
pustej, ciemniejszej, bardziej gotyckiej (w sensie atmosfery); a że, jako się rzekło, była plucha,
niskie ciśnienie i niewiara w siebie, to tamtego dnia sala druga była w sam raz. Druga sala
była wymarzona. Wybraliśmy sobie stolik w kąciku. Bezszelestnie nadszedł kelner – pan
stateczny, elegancko ubrany, z takim nieco przedwojennym sznytem. Rozdał karty i usunął
się w mrok (Restauracja u Pollera).
25
Pierwsza polska książka kucharska powstała dopiero pod koniec XVII w. (1682) – co zresztą Nowicki
skrupulatnie w swym wywodzie punktuje. Zob. S. Czerniecki, Compendium Ferculorum albo Zebranie
Potraw, Warszawa 2010.
26
Por. A. Wieczorkiewicz, dz. cyt., s. 31–42.
27
Inny przykład wypowiedzi wyraźnie ironicznej: „Wszystko pierwszej świeżości, nawet cola” (Moje me-
muary).
160 Arkadiusz Sylwester Mastalski
Jednak narracje Nowickiego to nie tylko rodzaj przewodnika, krakowski bedeker pi-
sany z perspektywy zmysłu smaku; nie tylko kronikarska relacja zawierająca opisy miejsc.
W mojej opinii teksty te są również swoistym zapisem doświadczenia przestrzeni semio-
tycznej – zarówno miejsc (place), jak też przestrzeni jako takiej (space), rozumianej jako
„struktura przeżywana”28. We wstępie do książki traktującej o fenomenologii przestrzeni
Hanna Buczyńska-Garewicz zauważa:
Przestrzenią człowieka jest nie co innego niż miejsce, w którym on jest. Żyjemy w miejscach
i poprzez miejsca, tak zresztą, jak i miejsca są dzięki nam. Ta koegzystencja miejsca i człowie-
ka jest zbudowana z wielu różnorodnych i złożonych przeżyć, ma ona także swą wewnętrz-
ną osobną budowę związaną z bogactwem świata ukonstytuowanego. […] Sposób istnienia
miejsca musi być zatem rozpatrywany w powiązaniu z odpowiadającym mu doświadczeniem
przestrzennym29.
28
E. Przestaszewska-Porębska, Struktura przestrzeni miejskiej, [w:] Miasto i kultura polska doby przemysło-
wej. Przestrzeń, pod red. H. Imbs, Wrocław 1988, s. 63 [za:] G. Błahut, Przestrzeń semiotyczna miasta.
Problemy i propozycje badawcze, [w:] Studia etnologiczne i antropologiczne, t. 11: Etnologia na granicy,
pod red. I. Bukowskiej-Floreńskiej i G. Odoja, Katowice 2011, s. 135.
29
H. Buczyńska-Garewicz, Miejsca, strony, okolice. Przyczynek do fenomenologii przestrzeni, Kraków 2006,
s. 5.
30
Zob. D. Korwin-Piotrowska, Poetyka – przewodnik po świecie tekstów, Kraków 2011, s. 241–245.
31
Tamże, s. 245.
32
Por. A. Wieczorkiewicz, dz. cyt., s. 15.
Kraków „na pograniczu podróży”. Recenzje kulinarne Wojciecha Nowickiego... 161
w formy używane do przekazu różnych treści, w tym takich, które można uznać za kreację
wyobraźni”33.
Narracja rozpatrywana z perspektywy psychologii jest bowiem nie tylko uniwersal-
nym faktem poznawczym i formą ekspresji ludzkiej podmiotowości (świadomej i nie-
świadomej), ale też sposobem rozumienia rzeczywistości. Odzwierciedla poglądy pod-
miotu, jego przekonania, wizję świata i jego ocenę, umożliwia przepracowanie traumy,
wyrażenie emocji, a w konsekwencji prowadzi do rozwoju osobistego człowieka34.
Pisząca na łamach „Polityki” o Salkach35 – opowieści o historii rodzinnej, o własnej
przeszłości, ale również o przeszłości Kresów i wschodniej Europy w ogóle – Olga Byrska
zauważa:
we wszystkich tych miejscach bohater […] zbierał kawałki samego siebie, mimo że to nie
on je pozostawił. Zostawili je jego przodkowie, a raczej ich wieczny żal za utratą miejsca,
z którego pochodzili. I to miejsca istniejącego już tylko w ich pamięci. Zarazili swoim nie-
pokojem narratora, ciągle przemieszczającego się z miejsca na miejsce, od stolic krajów do
nieistniejących na mapach mieścin, […] Ciągłe podróże wyglądają jak dług spłacany swoim
przodkom36.
33
J. Kordys, Kategorie antropologiczne i tożsamość narracyjna. Szkice z pogranicza neurosemiotyki i historii
kultury, Kraków 2006, s. 136–137.
34
J. Trzebiński, Problematyka narracji we współczesnej psychologii, [w:] Narracja. Teoria i praktyka,
dz. cyt., s. 9–14. Por. A. Burzyńska, dz. cyt., s. 31–35.
35
W. Nowicki, Salki, Wołowiec 2013.
36
O. Byrska, Dług spłacany podróżami, „Polityka” (7 maja 2013).
37
W. Belasco, dz. cyt., s. 16–20.
38
M. Montanari, Il cibo come cultura, wyd. IV, Roma-Bari 2010, s. 73, [cyt. za:] M. Rybak, Powiedz mi,
co jesz, a powiem ci, kim jesteś, „Studia Humanistyczne AGH” t. 11/3 (2012), s. 213.
39
W. Belasco, dz. cyt., s. 15.
40
Por. A. Wieczorkiewicz, dz. cyt., s. 311.
162 Arkadiusz Sylwester Mastalski
Miejsce (ulica na Kazimierzu) istnieje więc nie tylko w czasie teraźniejszym, ale rów-
nież konotuje niegdysiejsze doświadczenie (picie wody z ulicznego saturatora itp.), te
zaś zdają się czymś więcej niźli znakiem indywidualnej psyche, włączone bowiem zostają
w ponadjednostkowy kontekst (w tym i kontekst polityczno-historyczny). Rzeczywistości
ta podlega nie tylko interioryzacji i subiektywizacji, ale też mitologizacji, poprzez którą
nabiera charakteru symbolicznego („miejsce, zadżumione, obsiadłe przez ptaki, w mojej
pamięci wiecznie śniegiem zasypane”).
Co więcej, prowadzona przez autora Dna oka narracja otwiera pole innej jeszcze in-
terpretacji – jest również swego rodzaju podróżą: nie w sensie dosłownym, geograficznym
rzecz jasna (choć można ją przecież rozumieć również jako specyficzną odmianę turystyki
miejskiej)41, ale przede wszystkim jako doświadczenie przemieszczania się w rejon innej
kultury z pomocą (strukturyzowanej „kulinarnie”) wyobraźni i smaku. Wedle Wieczor-
kiewicz bowiem:
gastronomia i turystyka korzystają z podobnych strategii retorycznych, by zasugerować,
że dostępne jest nam pewne całościowe doznanie: zasmakowanie w różnorodności świata.
[…] Pozwala to na tworzenie kompleksowych związków między turystycznym zwiedzeniem
świata a kulinarnym eksplorowaniem różnorodności kulturowej42.
Ta zaś, jak zauważa Warren Belasco, może mieć nie tylko znamiona wędrówki
w sensie geograficznym, ale i temporalnym: „Gdy spożywamy najprostsze choćby danie
– pisze autor Meals to Come. A History of the Future of Food – włączamy się w łańcuch
41
Por. M. Madurowicz, Rozumienie turystyki miejskiej, [w:] Funkcja turystyczna miast, pod red. I. Jaż-
dżewskiej, Łódź 2008.
42
A. Wieczorkiewicz, dz. cyt., s. 290–291.
Kraków „na pograniczu podróży”. Recenzje kulinarne Wojciecha Nowickiego... 163
zdarzeń, który łączy ludzi i miejsca na całym świecie oraz – poprzez czas – tak przeszłość,
jak i przyszłość”43. Reminiscencje takiego pojmowania kulinarnej narracji znajdujemy
zresztą w niejednej z recenzji autora Salek. Oto najbardziej chyba wyrazista:
W pociągu do Balic marzyłem, żeby było coś jeszcze poza tym pociągiem, jakaś podróż,
a nie tylko lotnisko Balice. Szlag mnie trafiał na widok pasażerów z walizkami, którzy
najwyraźniej gdzieś się udawali, najwyraźniej popuszczali wodze fantazji i lecieli w przy-
jemne strony – i dalej, z tego samego tekstu – Następnego dnia na otarcie łez poszedłem
na obiad do nowej restauracji. […] Poszedłem allegro, a nawet presto, bo mi było spieszno
do doznań nowych. Poszedłem, bo chciałem zapomnieć o nieudanej wycieczce” (Podniebny
Barek).
To, co bohater recenzji robi i je, nie służy jednak wyłącznie konstruowaniu tożsamo-
ściowej narracji. Może ją również niszczyć („Przez tę wizytę tylko sobie odebrałem wspo-
mnienia”, Da Pietro), prowadzi do alienacji podmiotu względem miasta („Widoki mia-
łem jak w Sopocie, tylko anturaż inny. Poczułem się obcy we własnym mieście”, tamże).
Bywa również odwrotnie – podróż zagraniczna staje się bodźcem do rozmyślań
o własnym mieście i jego kuchni (Wielkie ruchy. List o Kanoniczej) czy wręcz o polskiej
kuchni narodowej, o której – siedząc „na ruskiej kanapie pamiętającej czasy Breżnie-
wa, w mieście Wilnie” – powie Nowicki, że „sprzedajemy [jej] wizję, wypreparowanego,
zwietrzałego ducha, nie ciało. Bo taka kuchnia polska do dawna już nie istnieje. To tylko
nasze romantyczne, napuszone kulinarne ego” (O polskiej kuchni). I tak, będąc w stolicy
Kosowa, Prištinie („Nie ma lepszego miejsca do przemyślenia własnego miasta”), i zaja-
dając lokalne specjały, zauważa autor:
43
W. Belasco, dz. cyt., s. 9; por. A. Wieczorkiewicz, dz. cyt., s. 291.
44
J. Kordys, dz. cyt., s. 218 i nast.; J. Trzebiński, dz. cyt., s. 13.
164 Arkadiusz Sylwester Mastalski
Na własne miasto jestem od czasu do czasu obrażony: bo mi powoli odbiera kolejne zakąt-
ki – ulice, place, miejsca nieokreślone. Zawłaszczyłem sobie kiedyś ulicę Kanoniczą: to był
taki długi wąż, kręty, leniwy, zabudowany kamienicami w ruinie. To było moje, własne, na
wieki; tak myślałem, bo trudno było też myśleć inaczej. Kto by się wtedy spodziewał, że może
coś się z tym wężem stać, że się ktoś do niego dobierze, że go wypucuje, otynkuje? […] Ale się
stało, i – oczywiście – z a z m i a n a m i w b r u k a c h i ś c i a n a c h p o s z ł y z m i a -
n y w l u d z i a c h [podkr. – A.S.M.]. […] To miejsce opanowała turystyczna szarańcza,
błogosławieństwo i przekleństwo tego miasta w jednym). Po co łazić tamtędy, skoro jest jak
na lotnisku? Przeniknęło na Kanoniczą coś z aseptycznej atmosfery przestrzeni wdanych na
użytek wszystkich i nikogo (Wielkie ruchy).
Po pierwsze jedzenie staje się więc nie tylko zaczynem refleksji o mieście, ale też
daje początek bardziej ogólnym przemyśleniom dotyczącym przemijania, odchodzenia
miejsc, zmian ich charakteru i zastępowania jednych przez drugie. Jak bowiem zauwa-
ża redaktor Larousse Gastronomique, Prosper Montagné: „Sztuka kulinarna jest obrazem
społeczeństwa, a studiowanie jej przeszłości pozwala zrozumieć historię społeczeństwa
jako takiego”45. Tutaj szczególnie użyteczną metaforą okazuje się targowisko jako soczew-
ka skupiająca w jednym obrazie cały świat lub jakiś jego wycinek: „a w sklepie, cóż, ja
tego opisać nie potrafię. W sklepie jest Azja” – pisze Nowicki (Bar Orientalny Hong Ha).
Po drugie: gastronomia bywa też swoistym mostem spinającym kultury – tam, gdzie
język zawodzi, gdzie porozumiewa się „na migi, na okruchy języków, na dobre chęci”
(Wielkie ruchy), jedzenie staje się uniwersalnym środkiem nawiązywania i podtrzymy-
wania międzyludzkiej komunikacji: „Niech będzie błogosławiony proces dogadywania
się! Te mozolne pytania, które prowadzą do miski zupy!” (Bar Orientalny Hong Ha)46.
U autora Salek jedzenie w ogóle trwale wpisuje się w sytuacje komunikacyjne, jest nie
tylko zaczynem narracji, ale i swoistym kwantyfikatorem przestrzeni doświadczanej (po-
strzeganej) za pomocą wszystkich modalności. Jak w recenzji Tanie jedzenie i inne sprawy,
z której pozwolę sobie przytoczyć dłuższy cytat:
Co innego na Dębnikach. […] wystarczy przekroczyć most, wystarczy poczuć pod stopami
podniecające drżenie asfaltu, betonu i stali – i jest jak w miasteczku, którym przecież Rynek
Dębnicki jest. Są budy z warzywami, są znudzone sprzedawczynie z piekarni (jedna w kap-
45
Preface, [w:] Larousse Gastronomique, ed. P. Montagné, New York 2001, nlb.
46
Por. A. Wieczorkiewicz, dz. cyt., s. 273–275.
Kraków „na pograniczu podróży”. Recenzje kulinarne Wojciecha Nowickiego... 165
ciach kurzy papierosa na chodniku), są sami znajomi. Witają się niespiesznie, rozmawiają
o rzeczach wszystkim znanych: że wiosna nadchodzi, że ze zdrowiem nietęgo, że w gazecie
coś przeczytali. Za kioskiem jest bar. Nazywa się Zakątek, taki lokal wielkości pudełka od
zapałek. Wejdźcie, nawet jeśli nie musicie. Tam panuje małomiasteczkowy splin, tam czas
gęstnieje. Milczek przy barze sączy piwo. Potem przychodzi drugi facet, też siada przy piwie.
Zaczyna się rozmowa o papierosach: lepsze kupne czy samemu robione? Dialogują powoli.
Niby się przysłuchuję, ale sam nie wiem, kiedy ich rozmowa pędzi już na łeb na szyję, już
się znają jak łyse konie, już dyskutują o koszeniu trawy w ogrodzie. Do tych rozmów jest
jedzenie. Znakomite pierogi! Ruskie, z mięsem, z kapustą, wszystkie znakomite w swojej ka-
tegorii. Na każde się chwilę czeka, bo pani za każdym razem gotuje świeże – nie ma żadnego
odgrzewania, jest uczciwe gotowanie. Można dostać barszcz, jest w karcie kapuśniak (no,
kapuśniak jest nieudany. To raczej ziemniaczana z kapustą); zerknąłem na sąsiedni stolik i na
placki ziemniaczane chyba tam jeszcze wrócę.
Wnioski
ale też aktywnie na owe wybory oddziałującą47. Wydaje się, że Nowicki nie tylko „je” ocza-
mi i uszami, ale również doświadcza smaku poprzez swą specyficzną, glokalną (zapośredni-
czoną pomiędzy lokalnością i globalnością) tożsamość kulturową – całą swą osobą, która ma
wiele wspólnego z Krakowem. Autor podlega jego oddziaływaniu, a jednocześnie chce ową
krępującą lokalność „przekroczyć” (poprzez swoistą podróż – tyle w wymiarze przestrzen-
nym, ile historycznym i kulinarnym: poprzez smak, język, konstrukcję narracji), nie tracąc
wszakże z horyzontu tego, co leży u jej podstaw, czyli właśnie owej przejawiającej się w tek-
stach „krakowskości”.
Myślę więc, że w świetle zreferowanych tu obserwacji owo „pogranicze podróży”,
jakie pozwoliłem sobie zacytować w tytule swojego tekstu, rozumieć można na kilka
przynajmniej sposobów. Po pierwsze jako nieustanne bycie p o m i ę d z y (przeszłością
a teraźniejszością, polskością a obcością, krakowskością a nie-krakowskością). Jego wyra-
zem jest nie tylko poznawanie świata „od kuchni”, czyli poprzez jedzenie, ale również to,
że w mikroświecie Krakowa niejako zamknięty zostaje cały świat, a jednocześnie każda
podróż Nowickiego – ta będąca sui generis miejską turystyką i ta rzeczywista, poza granice
miasta i kraju – zawsze wytwarza napięcie wynikające z przecięcia się rozmaitych dyskur-
sów, ich nakładania się i wzajemnej interferencji. Co więcej, jedzenie jest tu (jak zauważa
Wieczorkiewicz) strategią względem podróży analogiczną, nie jest jednak z nią tożsama,
a właśnie pograniczna, niezupełna.
Abstract
The article presents reflections on experiencing the urban space as described in culinary reviews by
Wojciech Nowicki published in Gazeta Wyborcza. By using methodological tools of traditional po-
etics, food studies, and urban studies it shows how literary representation of experiencing the urban
space is linked with the Cracow’s idiosyncratic, topographical, and cultural environment. It also shows
connections between memory, food, traveling, and language.
Key words: poetics of space, culinary review, Wojciech Nowicki, urban space in literature, Cracow,
food studies
Nota
Arkadiusz Sylwester Mastalski – literaturoznawca, teoretyk wiersza; absolwent filologii polskiej oraz
studiów doktoranckich w zakresie literaturoznawstwa na Uniwersytecie Pedagogicznym im. Komisji
Edukacji Narodowej w Krakowie. Przygotował rozprawę doktorską na temat perspektyw zastosowania
eyetrackingu do badań wiersza (2015). Od 2013 roku współpracuje z Pracownią Poetyki Wiersza działa-
jącą przy Wydziale Polonistyki Uniwersytetu Warszawskiego. Interesuje się teorią literatury, metodologią
badań literackich, poetyką kognitywną oraz kulturą hip-hopową. Publikował między innymi na łamach
„Przestrzeni Teorii”, „Humanistyki i Przyrodoznawstwa” oraz w tomach zbiorowych.
47
W. Belasco, dz. cyt., s. 7–10.
Marcin Chruściel
V Liceum Ogólnokształcące im. Augusta Witkowskiego w Krakowie
1.
Trudno nie odczytywać poezji zajmującej się miastem lub ogólniej: umieszczającej swój
świat w przestrzeni miejskiej bez odniesień do przeciwstawienia natury i cywilizacji, o ro-
dowodzie co najmniej renesansowym. Pamiętać trzeba, że wiek XIX przyniósł zarówno
obrazy miasta jako niszczącego człowieka demona, siedliska zła (co wpisywało się w tra-
dycyjny rozkład sił pomiędzy dwoma wspomnianymi elementami), jak również odczy-
tania zgoła odmienne. Miasto staje się fascynujące właśnie przez swoją sztuczność: jako
wynik działań człowieka jest organizmem przeciwstawiającym się naturze i wspierającym
ludzką tożsamość. Wydaje się, że europejski modernizm spod znaku Baudelaire’a zosta-
wił po sobie w spadku przekonanie, że miasto jako znak kultury jest tworem zbyt skom-
plikowanym, by poprzestać na jego jednoznacznej negacji w porównaniu do natury.
Zaryzykować można stwierdzenie, że (poczynając od drugiej połowy XX w.) w lite-
raturze zauważalny jest taki oto stan rzeczy: człowiek traktuje miasto jako naturalne śro-
dowisko egzystencji (z wszystkimi tego konsekwencjami), co doprowadza do wyrzucenia
natury poza obszar zainteresowań. Rezultatem tego przesunięcia jest przejmowanie przez
miasto wszelkich linii napięć i cech wcześniej kojarzonych z naturą. Miasto jest dyna-
miczne, dyskursywne; jest również żywe, jego tkanka stale rozrasta się i pulsuje. W pol-
skiej poezji ostatnich dziesięcioleci XX wieku cezura roku 1989 wyznacza między innymi
granice pokoleniowe warunkujące odmienne interpretacje miasta. Poeci starszego poko-
lenia (z ugruntowaną pozycją i dorobkiem lat 80. i wcześniejszych) przekazali twórcom
debiutującym po roku 1989 postrzeganie miasta jako przestrzeni zamkniętej, osaczają-
cej1. O ile jednak w poezji Nowej Fali miasto było zaprzeczeniem rzeczywistości poprzez
swoje zideologizowanie, wszechobecność polityki – o tyle u Marcina Świetlickiego miasto
jest bardziej organizmem biologicznym niż politycznym (jak pisze Lidia Burska)2.
1
L. Burska, Miasto i poezja, [w:] Co dalej literaturo? Jak zmienia się współcześnie pojęcie i sytuacja literatury,
pod red. A. Brodzkiej-Wald, H. Gosk i A. Wernera, Warszawa 2008, s. 262–263.
2
Tamże, s. 263.
168 Marcin Chruściel
Nie wnikając w szczegóły (bo sprawa jest czytelnikom polskiej poezji najnowszej zna-
na), trzeba dla porządku przypomnieć, że poeci formacji bruLionu określani byli mianem
oharystów. Konstytutywnymi cechami oharyzmu (wskazanego w wierszach Świetlickie-
go przez innego poetę) były między innymi negacja społecznej roli poezji oraz postulat
obserwacji rzeczywistości i potocznego doświadczenia ludzkiego, należy też pamiętać, że
Frank O’Hara jako czołowy twórca szkoły nowojorskiej patronuje poezji miejskiej wła-
śnie. Zwrot ku obserwacji codzienności w detalach, odwołanie do konkretu przedmio-
tów – takie działania autorskie odczytywano u poetów bruLionu jako reakcję na utwory
starszych poetów. Jak zauważa przywoływana już Burska: „Starsi pragnęli potwierdzić
przynależność do idei i wartości, które uosabiała dla nich Europa, »rzymskie poranki«,
bezlitośnie wyszydzone potem przez Marcina Barana. Młodsi natomiast szukają oparcia
nie w ideach – te wydają im się iluzoryczne, »fikcyjne« – lecz w rzeczach istniejących
dookoła nich”3. Młodzi poeci szukają prawdy w rzeczywistości, która jest sobą, kiedy zaś
staje się symbolem – przestają jej ufać. Praca poety polegać może zatem na staraniach, by
sfalsyfikować siatkę sensów, jaką na świat nakłada kultura, tradycja i inne narracje. Jeśli
stawką jest dotknięcie prawdy egzystencji – nie ma wahania, czy porzucić tradycyjny etos
inteligencki rozumiany jako zobowiązanie do wierności wspólnocie (wierności znakom
tę wspólnotę konstytuującym).
Ostatni element składowy tego wstępnego zarysowania krajobrazu, w którym przy-
szło tworzyć Świetlickiemu, to język. Burska nie kryje irytacji wywołanej homogenizacją
współczesnej kultury zawłaszczającej języki różnych rejestrów: „Wiersze Sosnowskiego,
Foksa, Wiedemanna czy Podgórnik są drażniącym echem jednostajnego, choć wielo-
głosowego szumu wielkiego miasta, w którym niskie miesza się z wysokim, a masowe
z elitarnym. […] Rodzi się z tego przypadkowa, chaotyczna polifonia”4.
Nie do końca zgadzając się z opinią o języku tekstów Andrzeja Sosnowskiego, trzeba
zwrócić uwagę, że z grona, do którego odnoszą się powyższe uwagi, wyłączono Świetlic-
kiego, który wypracował idiom niezwykle oryginalny i rozpoznawalny.
2.
3
Tamże, s. 264.
4
Tamże, s. 277.
Symbioza czy pasożytnictwo? O obecności miasta w poezji Marcina Świetlickiego 169
obraca się. A Miasto jest pojemne bardzo.
Wkrótce przyjadą Wszyscy.
Uważam, że najciekawsze zmagania poety z tematem miasta pojawiają się poza pro-
wokacjami, zatem powyżej cytowany fragment skłonny jestem odczytywać jako tekst
o znaczeniu sztuki w życiu artysty, a nie tylko manifestację sprzeciwu wobec sposobu
uczestnictwa Adama Zagajewskiego w kulturze współczesnej. Trzeba zaznaczyć, że pro-
blemy z odczytaniem wierszy Świetlickiego są na tyle częste, że doczekały się analizy:
Joanna Orska zwraca uwagę, jak często krakowski twórca bywa czytany powierzchownie,
poprzez klucz egzystencjalny (krytycy konstatują, iż mamy do czynienia z „nastrosze-
niem” podmiotu lirycznego, a tematem wierszy jest cierpienie i śmierć). Zapomina się
natomiast o awangardowej formie wierszy Świetlickiego, wyrażającej się w konstruowa-
niu dialogicznego napięcia: „Co w ogóle należy rozumieć przez poezję awangardową
funkcjonującą na zasadzie dyskursywnych napięć? […] jest to poezja wiodąca zazwyczaj
do wielorako pojętej destrukcji dotychczasowych wzorów poetyckiej ekspresji, do odno-
wienia nieprzydatnego już lirycznego języka. […] Na plan pierwszy przesunięty zostaje
akt destrukcji i odbudowy języka, niszczenie starych, nieadekwatnych już znaczeń i pro-
jektowanie autentycznych”5.
5
J. Orska, Liryczne narracje. Nowe tendencje w poezji polskiej 1989–2006, Kraków 2006, s. 121.
6
Por.: tamże, s. 131.
7
M. Stala, Druga strona. Notatki o poezji współczesnej, Kraków 1997, s. 200.
170 Marcin Chruściel
budowie (centrum z ruchem pieszych), staje się idealnym miejscem dla flâneura. Wę-
drowiec, przechodzień z tekstów Świetlickiego potrzebuje miasta jako mapy wędrówek,
które (nawet jeśli wiodą przez knajpy) służą mu do budowania tożsamości, zdobywania
doświadczeń i samowiedzy. Podmiot tekstów wokalisty Świetlików czuje się w mieście
wyobcowany, odczuwa niechęć otoczenia – za co odpłaca taką samą monetą, ale jedno-
cześnie nie potrafi zrezygnować z wędrówki, obserwacji, doświadczania miasta. Zależ-
ność między miastem a artystą jest symbiotyczna – poeta jest wytworem miasta, z nie-
go wyrasta i jednocześnie tworzy metropolię, stanowi jej budulec. Posłużmy się celnym
spostrzeżeniem Karoliny Felberg: „Miasto jest kwestią! Sprawą (innego, prawdziwszego)
bycia, tożsamości oraz sensu, znaczenia. To prawdopodobnie najsilniejsza i jedyna nie-
zniszczalna relacja, w jakiej odnajdujemy podmiot Świetlickiego. Wszystko inne bywa, to
jedno jest”8. O ile w pierwszych tomach Świetlicki pokazywał walkę o niezależność, o tyle
w kolejnych odkrywa powaby wejścia w relację. Relacja z miastem zaś – jak powiedziano
powyżej – okazuje się jedną z ciekawszych i trwalszych.
3.
8
K. Felberg, Świetlik w mieście, [w:] Mistrz świata. Szkice o twórczości Marcina Świetlickiego, pod red.
P. Śliwińskiego, Poznań 2011, s. 195.
9
E. Kledzik, Miasto, Miejsce, Marcin, [w:] Pierwsza połowa Marcina. Szkice o twórczości Marcina Świet-
lickiego, pod red. E. Kledzik, J. Roszak, Poznań [b.r.], s. 189.
Symbioza czy pasożytnictwo? O obecności miasta w poezji Marcina Świetlickiego 171
Czarne tygodnie
Deska na klatce schodowej, która czasem płacze,
kwili jak jaki ptaszek, dziecko, kociak, jak
niebożę jakieś.
Złe czasy
W te dni odgłosy sygnałów karetek pogotowia
podkreśla całe brzmienie miasta.
Tytuły wierszy wprowadzają tonację pesymistyczną, miasto zdaje się osaczać czy nawet
uśmiercać podmiot. Zarazem w tekście pierwszym widać deklarację nieśmiałego optymi-
zmu przyświecającego możliwości kontaktowania się z każdym bytem, niemal roman-
tycznej rozmowy z duchem świata, z naturą.
Znajdują się w ostatnim tomiku Świetlickiego kontynuacje znanych zagadnień,
rozwijanie wątków a jednocześnie zapowiedź zmiany tonacji i tematyki. Miasto okazuje
się przestrzenią całkowitą, zamkniętą – modelem świata. Nie ma możliwości ucieczki –
wiersz 29 czerwca opisuje niemożność wyjazdu: finałem wizyty na dworcu jest pozosta-
wienie podmiotu samego – „siada na granicy torów i rozdziera się”12.
Ciekawie wypada odczytanie tekstu Gotham jako wyznaczającego optykę analizy
całego tomiku. Powtórzenie gestu ucieczki – tym razem zakończonej powodzeniem, do-
konało się za pośrednictwem odwołania do popkultury. Oto podmiot jest Batmanem,
postanawiającym zostawić miasto, którym w filmowym/komiksowym pierwowzorze po-
winien się opiekować. Poeta jako bohater ocalający egzystencję miasta, jako superbohater
pilnujący porządku i poszanowania prawa – to koncept interesujący szczególnie z powo-
du wprowadzenia tonacji nie do końca serio. Jakby Świetlicki dostrzegł na tyle wyraźnie,
że powszechność niektórych schematów egzystencjalnych jest poświadczona ich opra-
cowaniem przez wszystkie rejestry kultury, by opowiedzieć innym. Skoro zaś dochodzi-
my do konstatacji uniwersalności tych doświadczeń, to odnajdujemy się we wspólnocie
10
M. Świetlicki, Jeden, Kraków 2013, s. 12.
11
Tamże, s. 19.
12
Tamże, s. 29.
172 Marcin Chruściel
Symbiosis or parasitism – about the urban element in the poetry of Marcin Świetlicki
Abstract
The article assesses the latest volume of poetry by Marcin Świetlicki in comparison to his entire creative
output. The volume Jeden (One) is treated as the sign of a breakthrough, the beginning of a new creative
way. Świetlicki’s poetry is often perceived as a sign of negation of the world or at least as a declaration
of distance – it is consistently linked with the urban space. Świetlicki perceives experiencing the city in
the contemporary culture as a process with existential meaning. The relation that describes being the
subject of poetry in the urban space becomes a report of the transformation of one’s identity.
Key words: Polish poetry, contemporary literature, urban space in literature, pop culture, subject,
identity
Nota
Marcin Chruściel – polonista w V LO w Krakowie, współautor książki Tekstylia bis. Słownik młodej
polskiej kultury (Kraków 2007) oraz autor licznych artykułów. Zajmuje się literaturą współczesną oraz
społecznym odbiorem teatru w Polsce.
IV. Miasta na pograniczach
Katarzyna Sawicka-Mierzyńska
Uniwersytet w Białymstoku
Za granicą jest las, a za lasem Ruscy. Las szybuje wysoko ku obłokom smukłymi brzozami,
ciągnie się olszyną, szumi sosnami, omszałe pnie znikają w zielonej czuprynie malin i po-
krzyw. A w tych rozczochranych malinach i piekących pokrzywach siedzą Ruscy i, strzygąc
uszami, starają się przebić przez szum drzew, rozgarniają smolne zasłony sosnowych aroma-
tów, wyłuskują z wiatru ludzkie słowa, a może nawet myśli. Po co im to? – nikt nie wie, ale
tak właśnie jest.
Bo jeżeli nie, to dlaczego starzy podchodząc do leśnej ściany mimowolnie ściszają głosy i ze-
ślizgują się w szept, a ich równie stare kobiety przysłaniają dłonią usta i obszukują niemymi
spojrzeniami gęstwiny krzaków.
Czasem przy świątecznym stole, gdy siwy samogon wyostrzy słowa, tak jak rzemień ostrzy
brzytwę […], ich języki rozwiązują się. Wówczas mówią, że kiedyś, przy ich młodej pamięci,
wszystko było inne: dróg nie przecinał kolczasty drut, a swobodnymi ścieżkami przez Wy-
sokie, Wołkostowiec i Omelaniec docierali aż za horyzont, na koniec świata, a może i dalej.
I nikt tu wówczas nie widział ani granicy, ani Ruskich1.
Tak właśnie, opowiadaniem Granica, zaczyna się niezwykłej urody książka Michała
Androsiuka2 Biały koń, przetłumaczona z języka białoruskiego na polski w 2011 roku.
Białystok znajduje się w odległości dokładnie 51 kilometrów od tej granicy, zaledwie 80
od Grodna, 200 kilometrów dzieli go od Warszawy. Geograficzne usytuowanie czyni go
zatem miastem przygranicznym. Termin ten odnosi się do terenów położonych w pobliżu
zewnętrznych granic państwa. Z perspektywy tych rozważań ważniejsza wydaje się jednak
kategoria pograniczności, stosowana za Andrzejem Sadowskim, „jako oznaczenie obszaru
lub sytuacji, w obrębie której mamy do czynienia z kontaktami społeczno-kulturowymi
1
M. Androsiuk, Granica, [w:] tegoż, Biały koń, przeł. M. Rębacz, Białystok 2011, s. 5.
2
Michał Androsiuk, rocznik 1959, białoruski pisarz i dziennikarz mieszkający na Podlasiu. Pisze w języ-
ku białoruskim i polskim. Wydał, nakładem Białoruskiego Zrzeszenia Literackiego „Białowieża”, trzy
tomy prozy: Miascowaja grawitacja (2004), Firma (2006), Biały koń (2006). W 2010 r. opublikował
pierwszą książkę napisaną po polsku – Wagon drugiej klasy. W 2012 r. otrzymał Nagrodę Literacką
Prezydenta Miasta Białegostoku im. Wiesława Kazaneckiego za tłumaczenie na język polski Białego
konia.
Pograniczność jako kategoria interpretacji literackich przedstawień miasta (na przykładzie Białegostoku) 175
przedstawicieli dwóch lub więcej narodów (grup etnicznych)”3. Będzie to zatem „pogra-
nicze wewnętrzne”, rozumiane, wedle słów krzewiciela jego idei, Krzysztofa Czyżewskie-
go, „nie jako terytorium położone przy jakiejś zewnętrznej granicy, na przykład państwo-
wej, lecz jako przestrzeń wspólnego życia różnych ludzi, a zatem taka, w której granice
przebiegają wewnątrz wspólnoty”4. Tematyka „pogranicza wewnętrznego”, jak zauważa
Ryszard Nycz, wydaje się „kluczowa, różnorodna i nadal kompleksowo nieopracowa-
na. Rozciąga się ona od zagadnień zróżnicowania etnicznego i kulturowego, sięgającego
w prehistoryczne fundamenty i zbiorową nieświadomość polskiej tożsamości”5. Rzeczy-
wiście, przynajmniej w odniesieniu do Białegostoku czy – szerzej – Podlasia, pogranicz-
ność była kategorią stosowaną raczej na gruncie socjologii (nie przypadkiem wymieniony
został Andrzej Sadowski, prekursor badań polsko-białoruskiego pogranicza, inicjator po-
wstania rocznika „Pogranicze. Studia Społeczne” wydawanego od 1992 r.), historii czy,
ostatnio, kulturoznawstwa, nie zaś w badaniach literaturoznawczych. Wyjątek stanowią
na tym polu sympozja organizowane przez Towarzystwo Literackie im. Adama Mickie-
wicza i Zakład Teorii i Antropologii Literatury (na początku jeszcze – Filii Uniwersytetu
Warszawskiego w Białymstoku, a od 1997 r. – Uniwersytetu w Białymstoku), których
pokłosiem były kilkutomowe wydawnictwa pokonferencyjne: Wilno-Wileńszczyzna jako
krajobraz i środowisko wielu kultur (1992), Wilno i Kresy Północno-Wschodnie (1994),
Wilno i ziemia Mickiewiczowskiej pamięci (2000). W osobnych tomach pojawiają się tu
zagadnienia związane z literaturą, stanowiące niezwykle cenny materiał do dalszych ba-
dań, w których możliwe będzie zastosowanie najnowszych metodologii, także nowocze-
snego rozumienia pograniczności (o tradycjonalistycznym ujęciu tej tematyki w wymie-
nionych pracach świadczy samo użycie kategorii „Kresy”). Obecnie namysł nad kategorią
pograniczności kontynuowany jest w ramach badań zespołu prowadzącego na białostoc-
kiej polonistyce specjalność „Promocja miasta i regionu”.
Jak sugeruje Włodzimierz Próchnicki, „Od strony literackiej można pokazywać
funkcje granicy i pogranicza organizujące kompozycję, układy fabularno-tematyczne, od
tła po przebieg wątków i stosunki między postaciami”6. Oczywiście kluczowe będą tu
same postaci, ich tożsamość, punkt widzenia, a także narracja – „miejsce”, z którego jest
prowadzona. I tak jak pograniczność może okazać się przydatna w analizach literackich,
tak literatura może mieć znaczenie dla badania pograniczności, pozwalając na, zgodnie
ze sformułowaniem Doroty Wolskiej, „odzyskanie doświadczenia jednostkowego”7, czy
3
A. Sadowski, Pogranicze polsko-białoruskie: tożsamość mieszkańców, Białystok 1995, s. 41.
4
K. Czyżewski, Most i człowiek, [w:] tegoż, Linia powrotu. Zapiski z pogranicza, Sejny 2008, s. 381.
5
R. Nycz, Możliwa historia literatury, [w:] Na pograniczach literatury, pod red. J. Fazana i K. Zajasa,
Kraków 2012, s. 30. W tym miejscu warto zauważyć, że z uznaniem za pogranicze każdej przestrzeni,
przez którą przebiegają jakiekolwiek granice, wiąże się z ryzykiem nadmiernej uniwersalizacji tej kate-
gorii, a w konsekwencji może prowadzić do jej operacyjnej bezużyteczności. Z racji specyfiki Białego-
stoku są to jednak obawy bezzasadne.
6
W. Próchnicki, Pogranicza bez granic, [w:] Na pograniczach literatury, dz. cyt., s. 42.
7
Zob. D. Wolska, Odzyskać doświadczenie. Sporny temat humanistyki współczesnej, Kraków 2012.
176 Katarzyna Sawicka-Mierzyńska
8
J. Kurczewska, Peryferyjność w doświadczeniach jednostek (trzy argumenty na rzecz tezy o przydatności
perspektywy indywidualnej w studiach nad centrami, peryferiami i pograniczami), [w:] Polska Wschodnia
i orientalizm, pod red. T. Zaryckiego, Warszawa 2013, s. 24.
9
K. Sztop-Rutkowska, Próba dialogu: Polacy i Żydzi w międzywojennym Białymstoku, Kraków 2008,
s. 94–95.
10
Mira Łuksza, rocznik 1958, mieszka w Białymstoku, białoruska poetka, pisarka, tłumaczka, dzienni-
karka tygodnika Białorusinów w Polsce „Niwa”. Tworzy po polsku i białorusku. Wydała m.in. zbiory
wierszy: Zamowa (1993), Wiersze tutejsze (2003), Pod znakiem Skorpiona (2011) oraz prozę: Dziki ptak
wróbel (1992), Babskie historie (2001), Życie pozagrobowe i inne (2013).
11
Na temat symbolicznego znaczenia bieli w nazwie „Białystok” zob. D. Zawadzka, Białystok jak buza.
Do „białej” imagologii regionu podlaskiego, [w:] Geografia wyobrażona regionu. Literackie figury przestrze-
ni, pod red. D. Kalinowskiego, A. Kuik-Kalinowskiej i M. Mikołajczak, Kraków 2014.
12
M. Łuksza, Białystok, [w:] tejże, Biały stok, Warszawa 2012, s. 6.
Pograniczność jako kategoria interpretacji literackich przedstawień miasta (na przykładzie Białegostoku) 177
Miasto jest tu też porównane do buzy – białego, musującego napoju na bazie ka-
szy jaglanej, dziś zapomnianego, dawniej uchodzącego za jedną z regionalnych potraw.
W powieści Ignacego Karpowicza Gesty „biały” jest filet – tym właśnie, we własnym
odczuciu, stał się po przeprowadzce ze wsi do Białegostoku główny bohater: „Czuję się
jak filet, czterdzieści lat po pierwszym słowie, taki filet ortodoksyjnie biały […]. Ja –
[…] człowiek-filet lub filet z człowieka, jestem dowodem na skuteczną politykę państwa
polskiego”13. Proces „wybielania” czy też „filetowania” oznacza tu wyzbywanie się zna-
mion „ruskiej” tożsamości (sformułowanie to zostało użyte celowo, gdyż „Ruski” to na
Podlasiu wspólne określenie Białorusinów, Ukraińców, prawosławnych czy Rosjan). Za-
cytujmy Krzysztofa Gedroycia14: „Kola był Ruskim tutejszym. Od pewnego czasu przy-
jeżdżają do dolnego miasta [czyli do Białegostoku – K.S.M.] także Ruscy zagraniczni.
Nie wchodzimy w szczegóły, mówimy o nich krótko – Ruscy. Ruscy rozpuszczają się
w dolnym mieście jak cukier [nomen omen – biały – K.S.M.] w herbacie”15. Pojawiająca
się w tym fragmencie Listów z dolnego miasta „tutejszość” wydaje się najważniejszym
z ekwiwalentów białostockiej odmiany pograniczności. Nieco dalej Gedroyć precyzuje jej
specyfikę: „Swojskość i tutejszość dają poczucie zakorzenienia. […] Ale nasza tutejszość
jest pozbawiona siły, słabo zahartowana, spowita mgłą, unikająca odważnego spotkania
innych tutejszości, ościennych i dalszych. Ze względu na swój zamazany charakter trudna
do pokonania, ale też pozbawiona siły, by zmierzyć się w szlachetnym starciu z otocze-
niem. W starciu, którego trofeum jest wyrazistość oblicza”16. „Tutejszość” jako forma
tożsamości, a więc, jak to określa Aleksandra Kunce, swoista metanarracja, „wielka opo-
wieść”, „która uzasadnia nasze małe działania, małe myśli, małe spotkania, małe ksenofo-
bie, małe sojusze, małe konflikty”17, pojawia się również w tekstach białoruskiego pisarza
Sokrata Janowicza18, widzącego w niej zagrożenie dla kultury i tożsamości białoruskiej.
Kontynuując myśl Kunce, można powiedzieć, że tożsamościowa „metanarracja” tutejszo-
ści pochłania narrację białoruską. Z twórczości Janowicza wyłania się też obraz Białego-
stoku jako kolonialnego molocha, pochłaniającego okoliczne wsie, miasta bez wyraźnie
13
I. Karpowicz, Gesty, Kraków 2008, s. 156–159.
14
Krzysztof Gedroyć, rocznik 1953, absolwent historii sztuki, wykładowca na Akademii Teatralnej
w Warszawie, dwukrotny laureat Nagrody Literackiej Prezydenta Miasta Białegostoku: w 2004 za Listy
z dolnego miasta i w 2013 za powieść Piwonia, niemowa głosy. Tom wierszy Kim otrzymał nagrodę
w Konkursie im. Kazimiery Iłlakowiczówny za najlepszy debiut 2000 roku.
15
K. Gedroyć, Listy z dolnego miasta, Kielce 2003, s. 22.
16
Tamże, s. 69.
17
A. Kunce, Zlokalizować tożsamość!, [w:] Dylematy wielokulturowości, pod red. W. Kalagi, Kraków 2004,
s. 82.
18
Sokrat Janowicz (1936–2013), wybitny pisarz białoruski, urodził się i zmarł w Krynkach na Podlasiu,
blisko 50 lat mieszkał w Białymstoku, gdzie, oprócz aktywności pisarskiej, działał na rzecz idei su-
werennego narodu białoruskiego. Tworzył w języku białoruskim i polskim. Założyciel fundacji Villa
Sokrates. W 2005 roku został odznaczony Srebrnym Medalem Zasłużony Kulturze Gloria Artis. Wy-
dał m.in. Wielkie miasto Białystok (1973), Ściana (1979), Białoruś, Białoruś (1985), Dolina pełna losu
(1994), Nasze tysiąc lat (2000).
178 Katarzyna Sawicka-Mierzyńska
19
S. Janowicz, Miasto, przeł. W. Woroszylski, [w:] tegoż, Wielkie miasto Białystok, Warszawa 1973, s. 66.
20
S. Janowicz, Wiocha – bogini zawstydzenia, przeł. M. J. Kononowicz, [w:] tegoż, Wielkie miasto Biały-
stok, dz. cyt., s. 11.
21
K. Gedroyć, dz. cyt., s. 95–96.
22
M. Kowalska, Ni pies, ni wydra: człowiek pograniczny, [w:] W kręgu sacrum i pogranicza, pod red.
E. Matuszczyk i M. Krzywosz, Białystok 2004, s. 35.
23
Tamże, s. 36. Także Ewa Wiegandt zauważa, że „Ontologiczną zasadę pogranicza stanowi différance,
która tego, co obce, nie asymiluje, ale traktuje jako warunek budowania własnej tożsamości”. Zob.
E. Wiegandt, „Pogranicze” jako kategoria interpretacyjna literatury małych ojczyzn, [w:] Na pograniczach
literatury, dz. cyt., s. 60.
24
J. Derrida, Szibbolet dla Paula Celana, przeł. A. Dziadek, Bytom 2000, s. 30.
Pograniczność jako kategoria interpretacji literackich przedstawień miasta (na przykładzie Białegostoku) 179
uobecniania/uświadamiania. To znamię może być tak dyskretne, jak w wierszu Andrzeja
Piotra Nowika25 pod tytułem Miedza:
Przyszedłem
z mgły rzecznej doliny
z pokrzyw i tataraku […]
gdy się odwracam jestem […]
gdy idę mnie nie ma
niosę za paznokciami ziemię
miedzę
za którą jestem26
świnie sobaka nazwiesz, to ona sobaka?”30. Żartobliwy ton książki, pisanej syntetyczną,
białostocką „mową”31 – ona w dużej mierze odpowiada za humorystyczny walor powie-
ści – nie przesłania tożsamościowych dylematów bohaterów, uwikłanych dodatkowo
w różnego rodzaju relacje z kształtującą się władzą ludową. W ramach kontekstu warto
przytoczyć, za Bożeną Tokarz, fragment bardzo osobistej prozy Ewy Hoffman, w którym
autorka wspomina emocje związane ze zmianą imienia po wyjeździe do Kanady: „Prze-
róbka naszych imion [własnego i siostry – K.S.M.] odsuwa je od nas na pewien dystans,
ale w zaistniałą szczelinę wciska się nieokreślony chochlik abstrakcji. Nasze polskie imio-
na nie odnosiły się do nas – były po prostu częścią nas samych, podobnie jak nasze oczy
i dłonie. Te nowe określenia […] nie są nami. […] Idziemy na swoje miejsca […], obda-
rzone imionami, które czynią nas obcymi we własnych oczach”32. Sytuacje tylko z pozoru
wydają się diametralnie odmienne – Wiera chce być Weronką z wyboru, a Ewa staje się
Eve wbrew własnej woli, chodzi jednak o sam proces uprzestrzennienia imienia – tej
najbardziej osobistej z sygnatur – rozciągnięcia go do rozmiarów drogi, procesu, którego
zwieńczeniem jest oczekiwana, zakładana, projektowana tożsamość. „Weronika” to wo-
bec „Wiery” szibbolet – różnica, która musi zostać odegrana, wykonana, żeby dziewczyna
ze wsi mogła prześliznąć się przez próg upragnionej katolicko-polsko-miejskiej (dodaj-
my: wyobrażonej jako taka) wspólnoty. Konsekwencją może być sytuacja opisana w cy-
towanym wierszu Łukszy – całkowite zatarcie różnicy między maską a twarzą („czy ta
maska to twarz odarta z osobistej skóry, / czy ta twarz jest maską”). Sadowski, analizując
to zjawisko z perspektywy socjologicznej, konstatuje: „Od dziecka mianowicie człowiek
wschodniego pogranicza ma zakłóconą ciągłość oczekiwań społecznych i związane z tym
zakłócenie wizji własnej roli w społeczeństwie”33. W literaturze te „zakłócenia” przybierają
czasem postać ekstremalną, tak jak w przypadku popadającego w obłęd bohatera powie-
ści Czas Budzika autorstwa Jana Kamińskiego34. Źródłem nieprzystosowania Budzika do
świata są między innymi problemy tożsamościowe:
Wróciło też pytanie o to, kim jestem. Moje podobieństwo do matki nie budziło niczyich
wątpliwości, nawet moich. A mimo to widziałem w snach niemowlę zawinięte w kraciasty
kocyk, słyszałem jego płacz i głuche dudnienie oddalającego się pociągu. […] A jeśli, mimo
30
Tamże, s. 76.
31
Trudno w tym przypadku mówić o stylizacji, gdyż tak jednolitego, co więcej – używanego powszech-
nie – białostockiego dialektu nigdy nie było. Gedroyć dokonuje syntezy i intensyfikacji wszystkich
elementów języka kojarzonych z białostockością jako rodzajem mentalności (by nie rzec: duchowości).
Język, z jego specyficzną melodią, składnią, brakiem nosówek – stanowi jeden z jej składników.
32
E. Hoffman, Zagubione w przekładzie, przeł. M. Ronikier, Kanada 1995, s. 103, [cyt. za:] B. Tokarz,
Na styku kultur, [w:] Krainy utracone i pozyskane. Problem w literaturach Europy Środkowej, pod red.
K. Krasuskiego, Katowice 2005, s. 104.
33
A. Sadowski, Człowiek wschodniego pogranicza, [w:] Oblicza peryferyjności. Polska – Kanada (Quebec) –
Białoruś, pod red. T. Popławskiego, Białystok 1994, s. 23.
34
Jan Kamiński, rocznik 1947, choć pochodzi z Mazowsza, od lat mieszka na Podlasiu. Nauczyciel po-
lonista, autor m.in. Queridy (1989), Fugi (1996) i Książki meldunkowej (2011), za którą otrzymał
Nagrodę Literacką Prezydenta Miasta Białegostoku im. Wiesława Kazaneckiego.
Pograniczność jako kategoria interpretacji literackich przedstawień miasta (na przykładzie Białegostoku) 181
zapewnień matki, nie jestem jej prawdziwym synem, tylko znajdą, żydowskim dzieckiem
ocalonym z Holokaustu […]. Jeśli tak jest, to co będzie dalej, czy odezwie się we mnie moja
żydowska dusza. Czy wzburzy się moja żydowska krew przeciwko temu, że żyje jak goj, że
nie szukam prawdy, że nic nie wiem o swoim pochodzeniu?35
Jak to określi jeden z przyjaciół miejskiego szaleńca, „problemem Budzika było to,
że bardziej wierzył w legendę niż w wersję oficjalną swoich narodzin”36. Nie bez znaczenia
wydaje się, że podczas jednego z ataków choroby Budzik stwierdza, że czuje się tak, jakby
był miastem37, noszącym w tej powieści z kluczem nazwę „Czarnego”. Jak zauważa Próch-
nicki, granica może przebiegać także „między czymś a nicością, przedmiotem a brakiem,
bytem a pustką”38 – pustką Białegostoku jest jego żydowska przeszłość. W wielu tekstach
nieistniejące żydowskie dzielnice, cmentarze, kamienice, które zmieniły właścicieli, stają
się źródłem doświadczenia pograniczności – można tu przywołać choćby wiersze Piotra
Kuśmirka, Miry Łukszy czy Wiesława Kazaneckiego:
Ale nie ma już miasta
z zaułkami wśród drewnianych sztachet,
z dachówkami, które łatał śnieg,
i kocie łby w jarmułkach
kłóciły się
z obręczami wozów w dzień targowy.
[…]
Nadwęglone chałaty
zbierają się o zmierzchu,
siedmioramienny świecznik otulają poświatą księżyca,
jak paciorki różańca liczą żebra synagogi spalonej39.
Abstract
The main objective of this article is to show that borderlandness is useful for interpreting literary rep-
resentations of the city. Images of Białystok created in the prose and poetry of writers from Podlasie
(Krzysztof Gedroyć, Ignacy Karpowicz, Mira Łuksza and others) were used as the research material.
Borderland is understood by Andrzej Sadowski and Krzysztof Czyżewski as “the internal frontier”
which appears wherever there is a boundary between the members of a community rather than just
a border area. The city, especially a multicultural one like Bialystok, is a place where these kinds of
limits are most visible.
Nota
40
K. Gedroyć, Piwonia, niemowa, głosy, dz. cyt., s. 144.
41
K. Czyżewski, dz. cyt., s. 383.
Kamila Gieba
Uniwersytet Zielonogórski
1
Więcej na ten temat zob. E. Rybicka, Od poetyki przestrzeni do polityki miejsca. Zwrot topograficzny
w badaniach literackich, [w:] Kulturowa teoria literatury. Poetyki, problematyki, interpretacje, tom II, pod
red. R. Nycza i T. Walas, Kraków 2012, s. 311–344.
2
Tejże, Geopoetyka (o mieście, przestrzeni i miejscu we współczesnych teoriach i praktykach kulturowych,
[w:] Kulturowa teoria literatury. Główne pojęcia i problemy, pod red. M.P. Markowskiego i R. Nycza,
Kraków 2006, s. 477.
3
Tejże, Od poetyki przestrzeni do polityki miejsca…, dz. cyt., s. 315.
4
Więcej na ten temat zob. tejże, Geopoetyka…, dz. cyt.
5
K. Szalewska, Antropologia przestrzeni miejskiej w kontekście dyskursu postzależnościowego, [w:] (P)o za-
borach, (p)o wojnie, (p)o PRL. Polski dyskurs postzależnościowy dawniej i dziś, pod red. H. Gosk
i E. Kraskowskiej, Kraków 2013, s. 346.
184 Kamila Gieba
za sobą zabiegi przekształcające przestrzeń, służące jej udomowieniu, a często również za-
właszczeniu6. Charakterystyczne dla omawianego tu tekstowego obrazowania miasta jest
niestabilność opisywanych map – wizerunki dotyczą miejsc podlegających translokacji
przestrzennej7, stałemu przemieszczaniu – zarówno geograficznemu, jak społecznemu czy
kulturowemu. W badaniu przestrzeni zhybrydyzowanych istotne jest porównanie osa-
dów kulturowych pochodzących z różnych warstw czasowych i prześledzenie ruchu oraz
zmienności w czasie kolejnych reprezentacji danych miejsc8. W takim kontekście prze-
strzeń jest traktowana niestatycznie, nie może być ujmowana jako spetryfikowana mapa
z raz na zawsze wytyczonymi ścieżkami – jest to raczej dynamiczna mapa migracji, prze-
mieszczeń, wędrówek, niepewnych i niestabilnych granic. W tego typu mapie wymiar
przestrzenny musi być uzupełniony przez wymiar historyczny9. Taką propozycję meto-
dologiczną chcę wykorzystać do analizy współczesnych tekstów osadzonych w realiach
miast poniemieckich – zlokalizowanych na pogranicznych terenach Ziem Zachodnich
i Północnych. Materiał badawczy zawężam do literackich przestrzeni miast lubuskich
(Zielonej Góry, Bytomia nad Odrą) w powieściach: Grünberg Krzysztofa Fedorowicza
i Stacyjka na wschodzie i zachodzie oraz Klucze do rzeki Marii Sidorskiej-Ryczkowskiej10.
Regionalne sprofilowanie tematu wynika przede wszystkim z niedostatku literaturoznaw-
czej refleksji nad współczesną literaturą Ziemi Lubuskiej11.
W analizowanych przeze mnie tekstach „poniemieckość” jako specyfika miast anek-
towanych zaznacza się w dwóch głównych strategiach opisu. Jest to posługiwanie się
historiami alternatywnymi oraz ujmowanie miasta nie tyle jako palimpsestu, ile jako pola
walki. Zanim jednak przejdę do tych szczegółowych zagadnień, chcę zwrócić uwagę na
zmianę sposobu konstruowania narracji realizujących tzw. nurt zachodni w literaturze,
jaka zaszła – w przybliżeniu – po transformacji ustrojowej.
Przed 1989 rokiem, w sytuacji cenzuralnego ograniczenia literatury, ignorowano
przedwojenną, niemiecką historię terenów tzw. Ziem Odzyskanych. Takie wykluczenie,
6
Zob. R. Żytyniec, Literackie zawłaszczanie polskiego zachodu, „Tygiel Kultury” 2005, nr 7–9,
s. 99–107.
7
Zob. E. Konończuk, Mapa w interdyscyplinarnym dialogu geografii, historii i literatury, „Teksty Drugie”
2011, nr 5, s. 255–264.
8
E. Rybicka, Geopoetyka, geokrytyka, geokulturologia. Analiza porównawcza pojęć, „Białostockie Studia
Literaturoznawcze” 2011, nr 2, s. 34.
9
Tejże, Od poetyki przestrzeni do polityki miejsca…, dz. cyt., s. 324.
10
K. Fedorowicz, Grünberg, Kraków 2012, dalsze cytaty lokalizuję w tekście głównym, podając skrót
G i numer strony; M. Sidorska-Ryczkowska, Stacyjka na wschodzie i zachodzie, Gdynia 2004, dalsze
cytaty lokalizuję w tekście głównym, podając skrót SnWiZ i numer strony; M. Sidorska-Ryczkowska,
Klucze do rzeki, Gdynia 2013 dalsze cytaty lokalizuję w tekście głównym, podając skrót KdR i numer
strony.
11
Wyjątek stanowią publikacje wydawane pod auspicjami Pracowni Badań nad Literaturą Regional-
ną Instytutu Filologii Polskiej Uniwersytetu Zielonogórskiego, zob. np. M. Mikołajczak, Zbliżenia.
Studia i szkice poświęcone literaturze lubuskiej, Zielona Góra 2011; tom zbiorowy Miejsce i tożsamość.
Literatura lubuska w perspektywie poetyki przestrzeni i antropologii, pod red. M. Mikołajczak, K. Gieby
i M. Sobczak, Zielona Góra 2013.
Regionalna geopoetyka poniemieckiego miasta. Przypadek współczesnej prozy Ziemi Lubuskiej 185
przy jednoczesnym podkreślaniu średniowiecznej polskości tych ziem, miało służyć
m.in. legitymizacji powojennego porządku terytorialnego. Priorytet owej legitymizacji
powodował, że w narracjach literackich podnoszących temat zachodni niejednokrotnie
konstruowano taką geografię mityczną państwa, której podstawową cechą była mono-
lityczność kulturowa. Natomiast po zmianie ustrojowej zaczęła dominować odwrotna
tendencja – niepolska przeszłość terenów „odzyskanych” jest obecnie wyraźnie ekspo-
nowana, poszukuje się dowodów na ich multikulturowość, niejednokrotnie podważając
wcześniej obowiązującą wersję historii. Ilustracją tego drugiego, potransformacyjnego
kierunku niech będzie tytuł zbioru esejów Andrzeja Zawady Bresław12, skontaminowany
z toponimu niemieckiego – Breslau i polskiego – Wrocław. W ujęciu multikulturowym
terytoria dołączone do Polski w wyniku postanowień konferencji w Jałcie nie stanowią
już miejsca konfrontacji, ale miejsce spotkania13.
Zmiana zaszła też w dominującym typie przestrzeni, ponieważ o ile przed transfor-
macją w literaturze okcydentalnej często pisano o wsi (proza Eugeniusza Paukszty, Zyg-
munta Trziszki, Henryka Worcella, Henryka Panasa, Haliny Auderskiej czy Stanisława
Srokowskiego), o tyle współcześnie przeważają narracje miejskie i małomiasteczkowe, tak
jak dzieje się to w utworach m.in. Stefana Chwina i Pawła Huelle (Gdańsk), Ingi Iwasiów
i Artura Daniela Liskowackiego (Szczecin), Joanny Bator (Wałbrzych), Filipa Springera
(Janowice, Jelenia Góra), Olgi Tokarczuk i Marka Krajewskiego (Wrocław) Henryka
Wańka (Gliwice), Tomasza Różyckiego (Opole) czy – w przypadku prozy Ziemi Lu-
buskiej – Krzysztofa Fedorowicza (Zielona Góra) oraz Marii Sidorskiej-Ryczkowskiej
(Bytom nad Odrą).
„Wieś ukierunkowuje się na podobieństwo, miasto jest nastawione na różnorod-
ność”14 – jeśli przyjąć to stwierdzenie, wówczas przesunięcie tematu literackiego z prze-
strzeni wiejskich na miejskie pokrywałoby się z jedną z konsekwencji przełomu 1989
roku. Mam na myśli zastąpienie postulatu monolityczności państwa przez pozytywnie
wartościowaną heterogeniczność kulturową. Opozycja wieś – miasto przedstawia się
w takiej perspektywie jako paralelna do rozróżnienia: monokulturowość – wielokulturo-
wość. Miasta poniemieckie to ciekawy przypadek badawczy również z innego powodu.
Są to przestrzenie, które mają podwójny status, przez co można je uznać za półperyferia15
– z jednej strony są centrami dla środowiska lokalnego (m.in. na poziomie administracyj-
nym), z drugiej pozostają w pewnym stopniu pogranicznymi peryferiami w stosunku do
miast usytuowanych w innych regionach (ze względu na swoją geograficzną lokalizację).
Hybrydyzacja miast poniemieckich polega więc nie tylko na tym, że są w nich zapisane
12
A. Zawada, Bresław. Eseje o miejscu, Wrocław 1996.
13
Zob. W. Browarny, Na tropach Frankensteina, „Tygiel Kultury” 2005, nr 7–9, s. 55–67.
14
H. Mamzer, Tożsamość w podróży. Wielokulturowość a kształtowanie tożsamości jednostki, Poznań 2003,
s. 140.
15
O kategorii półperyferii zob. A.W. Nowak, Trudna półperyferyjna moderność, [w:] Filozofia a sfera pu-
bliczna, pod red. P. Orlika i K. Przybyszewskiego, Poznań 2012.
186 Kamila Gieba
ślady obecności dwóch (lub więcej) grup etnicznych, ale również na jednocześnie central-
nym i peryferyjnym charakterze.
Zaprzeczanie wcześniejszemu dyskursowi monolityczności narodowej miasta anek-
towanego jest realizowane we współczesnej prozie lubuskiej m.in. za pomocą historii
alternatywnych, odnoszących się do „jednostek i wspólnot, które historia zwycięzców
pozbawiła głosu i wykluczyła z oficjalnej wizji przeszłości”16. Taki typ narracji nie jest już
opowieścią osadniczą, ale raczej neo-post-osiedleńczą17 – wskazuje bowiem nie na dobro-
wolne osadnictwo, ale na przesiedlenie, mające charakter przymusowy i często trauma-
tyczny. Wielka historia zostaje zmarginalizowana, jej miejsce zajmują opowieści zindywi-
dualizowane, dotyczące doświadczenia jednostkowego i subiektywnego. Dochodzi więc
do zastąpienia historii przez pamięć, o którym Ewa Domańska pisze w ten sposób:
Podczas gdy historię traktowano jako instrument nacisku i kojarzono z państwem, imperia-
lizmem, scjentyzmem i antropocentryzmem, pamięć kojarzono z […] dyskursem insurek-
cyjnym i rewindykacyjnym, […] traktowano jako terapię i sposób na udzielenie głosu tym,
których historia go pozbawiła18.
W przypadku prozy tematu zachodniego do głosu dochodzą ci, którzy po 1945 roku
zostali wykluczeni – mam na myśli wysiedloną po wojnie cywilną ludność niemiecką.
Oczywistym, i równocześnie symbolicznym, znakiem tego „oddania głosu” podmiotom
dotychczas wykluczanym, jest wskazywanie na zmienność toponimii. Już na poziomie
językowego ukształtowania tekstów zostaje ujawnione rozwarstwienie przestrzeni ponie-
mieckiego miasta – Sidorska-Ryczkowska pisze o Bytomiu Odrzańskim / Beuthen an der
Oder, Fedorowicz o Łazie / Loos, Zaborze / Saabor i Zielonej Górze / Grünberg. Zna-
czące, że ten ostatni pisarz niemiecką nazwą miejscową tytułuje swoją książkę – podkre-
śla w ten sposób rangę zagadnienia przeszłości poniemieckiej przestrzeni, w warunkach
której nazewnictwo geograficzne pełni funkcję zawłaszczającą i delimitacyjną: „Nowy
rozdział historii miasta rozpoczynał się od nowej nazwy, a toponimie były narzędziem
polityki miejsca, odgórnej repolonizacji wielokulturowych regionów”19. Przywoływanie
niemieckich urbonimów jest wyrazem sprzeciwu wobec bezwzględnego prawa wyłączno-
ści do danego terytorium, stanowi zatem jeden z elementów budowania narracji alterna-
tywnych wobec unifikującej metanarracji narodowej.
Temu samemu celowi może służyć podkreślanie niemieckości poszczególnych ele-
mentów przestrzeni, co jest szczególnie widoczne w obu wymienionych powieściach Si-
dorskiej-Ryczkowskiej. Autorka często operuje przymiotnikiem „poniemiecki”, stosując
16
Wykluczeni z historii, z Ewą Domańską rozmawia Sebastian Frąckiewicz, „Focus Historia” 2010, nr 10,
s. 48.
17
Zob. I. Iwasiów, Hipoteza literatury neo-post-osiedleńczej, [w:] Narracje migracyjne w literaturze polskiej
XX i XXI wieku, pod red. H. Gosk, Kraków 2012.
18
E. Domańska, Historie niekonwencjonalne. Refleksja o przeszłości w nowej humanistyce, Poznań 2006,
s. 15. O przeciwstawieniu historii i pamięci zob. też: P. Nora, Czas pamięci, przeł. W. Dłuski, „Res
Publica Nova” 2011, nr 7, s. 37–44.
19
E. Rybicka, Pamięć i miasto…, dz. cyt. s. 204.
Regionalna geopoetyka poniemieckiego miasta. Przypadek współczesnej prozy Ziemi Lubuskiej 187
go przede wszystkim jako dookreślenie domu. Z punktu widzenia narratorki Polki, córki
powojennych pionierów Ziem Zachodnich, dom nawet po latach nie przestał być nie-
miecki, co wiąże się z poczuciem bycia nie na miejscu, atopii i wyobcowania20. Inaczej
jest u Fedorowicza – bohater pierwszej części książki to Ernst, Niemiec będący świad-
kiem przyjazdu Polaków do Loos w 1945 roku i traktujący akcję osiedlania jako grabież
mienia, jego zawłaszczanie. Fedorowicz historię zwycięzców pokazuje wręcz jako akt ko-
lonizacji – Polacy to opresorzy zagrabiający nienależącą do nich przestrzeń. Natomiast
u Sidorskiej-Ryczkowskiej ta zagrabiona przestrzeń jest w gruncie rzeczy przez Polaków
niechciana, jej doświadczanie wiąże się z obcością, brakiem zadomowienia, któremu to-
warzyszy uporczywa świadomość nie tyle poniemieckości, ile ciągle jeszcze trwającej nie-
mieckości miejsca.
Dla Małgorzaty, głównej bohaterki obu powieści Sidorskiej-Ryczkowskiej, sposo-
bem na odkrywanie przeszłości miasteczka jest dopowiadanie przedwojennych jednost-
kowych historii do starych niemieckich fotografii, pozostawionych przez wysiedlanych
Niemców. „Tekstualne montaże fotograficzne” prowadzą do „rekonstrukcji imagina-
cyjnej miejsca”21. W ten sposób dochodzi do „ponownego dyskursywnego zamieszka-
nia przestrzeni miejskiej przez »innych«, dotychczas z niej wywłaszczonych”22. Bohaterka
Stacyjki na wschodzie i zachodzie zyskuje dostęp do minionych czasów nie tylko poprzez
niemieckie mikrohistorie, imaginacyjnie dopasowane do fotografii, ale też przez ślady
materialne: „Ducha miejsca kształtują duchy ludzi, którzy tu niegdyś żyli […]. Taka, na
przykład, bryła renesansowej kamieniczki […] wywiera na otaczającą ją przestrzeń taki
wpływ, że ludzie, którzy się w niej znajdują, muszą jej podlegać, świadomie lub nie” (Sn-
WiZ, s. 22) – stwierdza narratorka. Relikty niepolskiej historii w lubuskim miasteczku
przedostają się do świadomości jego polskich mieszkańców często przypadkiem, bez ich
zamierzonego działania.
Warto w tym miejscu wskazać na charakter pamięci, która konstytuuje doświadcze-
nia polskich bohaterów omawianych powieści. Nie byli oni bezpośrednimi obserwatora-
mi niemieckich dziejów miasta, nie uczestniczyli w momencie przejściowym, czyli w tuż
powojennym zasiedlaniu obcych kulturowo miejscowości – jako potomkowie pierwszych
osadników operują nie tyle pamięcią, ile postpamięcią. Postpamięć „od pamięci odróżnia
pokoleniowy dystans, a od historii głęboka osobista więź […]. Jej relacja wobec źródła
jest zapośredniczona nie przez wspomnienie, ale przez wyobraźnię i twórczość”23. Taki
termin zaproponowała Marianne Hirsch jako
20
Zob. A. Dziadek, Atopia – stadność i jednostkowość, „Teksty Drugie” 2008, nr 1/2, s. 237–243.
21
Są to określenia Arkadiusza Bagłajewskiego, piszącego o palimpsestowym Gdańsku, por. A. Bagłajew-
ski, Miasto-palimpsest, [w:] Miejsce rzeczywiste, miejsce wyobrażone. Studia nad kategorią miejsca w prze-
strzeni kultury, pod red. M. Kitowskiej-Łysiak i E. Wolickiej, Lublin 1999, s. 311.
22
K. Szalewska, dz. cyt., s. 351.
23
M. Hirsch, Żałoba i postpamięć, przeł. K. Bojarska, [w:] Teoria wiedzy o przeszłości na tle współczesnej
humanistyki. Antologia, pod red. E. Domańskiej, Poznań 2010, s. 254.
188 Kamila Gieba
24
Tamże.
25
B. Karwowska, Powojenny Inny polsko-niemieckiego pogranicza oczami kobiet. Powojenne migracje opo-
wiedziane po końcu PRL, [w:] (P)o zaborach…, dz. cyt., s. 256.
26
E. Rewers, Post-polis. Wstęp do filozofii ponowoczesnego miasta, Kraków 2005, s. 23.
27
Zob. E. Rybicka, Pamięć i miasto…, dz. cyt.
Regionalna geopoetyka poniemieckiego miasta. Przypadek współczesnej prozy Ziemi Lubuskiej 189
pytań o kulturotwórczy status przedmiotów, np. rzeczy pozostawionych przez Niemców
w domach należących teraz do osadników czy zapisanych w przestrzeni śladów obecności
innej grupy narodowej. W najnowszej literaturze dotyczącej Ziem Zachodnich potomko-
wie pionierów odkrywają niemiecką historię ich najbliższego otoczenia nie w kontakcie
ze świadkami, których zaczyna już brakować, ale właśnie dzięki starym przedmiotom,
fotografiom, warstwom przedwojennej przestrzeni – takim jak np. niemieckie szyldy
i napisy na budynkach odsłaniane przez łuszczącą się farbę.
Pamięć (czy raczej – postpamięć) przeszłych wydarzeń może stanowić przedmiot
ataku czy niezrozumienia. Być może nie jest to już tylko palimpsest, lecz – jak proponuje
Rybicka – pole walki, czyli „pole ścierania się rozmaitych sił – władzy lokalnej, jej polityki
pamięci i strategii zarządzania przeszłością, inicjatyw oddolnych podejmowanych przez
mieszkańców, pamięci ludzkiej i nie-ludzkiej, rzeczy i drzew, w końcu teorii i doxy”28.
Jest to „retoryczne pole bitwy” pomiędzy symbolami, metaforami, alegoriami i mitami,
które decydują o kształcie polityki, ideologii i życia społecznego29. Koncepcja pola walki
może ilustrować procesy zawłaszczania przestrzeni, które opisuje Fedorowicz. W Grün-
bergu Polacy-pionierzy nie potrafią odczytać obcego im przecież krajobrazu kulturowego,
związanego przede wszystkim z winoroślami uprawianymi od stuleci w okolicach miasta.
Osadnicy nie są w stanie docenić skarbu regionu – niszczą winnice, a na ich miejscu sadzą
ziemniaki. Jednak Niemiec Ernst wie, że czas zatoczy koło, a splądrowana ziemia w przy-
szłości zostanie odkryta na nowo. Narrator prorokuje: „Gdy obcy zniszczą ten świat, tak
czy inaczej, wcześniej czy później będą musieli odkryć go na nowo, wygrzebać z ruin
i zgliszczy. Przywrócić. Za sto lat odrodzą się winnice i dadzą taki owoc, jaki dawały teraz
i jaki dawały tysiąc lat wcześniej” (G, s. 20).
Historie ludzi zamieszkujących dwie różne warstwy przestrzennego palimpsestu
podlegają interferencji. W Grünbergu dotyczy to Niemców – Ernsta i Mileny Kafki oraz
Polaków, potomków osadników – Ernesta i Mileny Jelinek. Zbieżność imion to nie je-
dyna cecha, która łączy te dwie pary. Czas zatacza krąg, współcześni Ernest i Milena bez-
wolnie powtarzają to, co było udziałem ich przedwojennych odpowiedników. Doświad-
czenia przechodzą z pokolenia na pokolenie, jednak nie w sensie dziedziczenia. Dzieje się
tak, ponieważ ludzie z różnych epok są połączeni właśnie wspólnym miejscem. Miasto
niejako zmusza mieszkających w nim ludzi do powtarzania tego, co było udziałem wcze-
śniejszych mieszkańców i jest w tym wręcz agresywne:
Pojedynczy człowiek dokonuje karkołomnych wyborów i te są udziałem kolejnych pokoleń.
Ale nie chodzi o bagaż pochodzący od przodka, ale ten związany z konkretnym miejscem,
ziemią, terroir. Może utożsamiliśmy się z Grünbergiem mocniej niż byśmy chcieli. Może
trzeba stąd uciekać, może Grünberg nas zjada, pożera… (G, s. 140).
28
E. Rybicka, Pamięć i miasto…, dz. cyt., s. 203.
29
S. Bercovitch, Problem ideologii w czasach niezgody, przeł. A. Preis-Smith, [w:] Kultura, tekst, ideologia.
Dyskursy współczesnej amerykanistyki, pod red. A. Preis-Smith, Kraków 2004, s. 136.
190 Kamila Gieba
Regional geopoetics of the post-German city. The case of the contemporary prose of Lubusz Land
Abstract
The article discusses the nature of urban spaces presented in three novels about Lubusz Land: Grünberg
by Krzysztof Fedorowicz, The keys to the river and The railway station on the east and west, both written
by Maria Sidorska-Ryczkowska. It interprets discovering the pre-war history of cities (Zielona Góra,
Bytom Odrzański) in terms of post-memory and alternative history.
Key words: geopoetics, new regionalism, Regained Lands, Lubusz Land, palimpsest, city, post-memory
Nota
Motyw targowiska pełnił w literaturze lat 90. funkcję alegorii wolnego rynku, był
wczesnokapitalistycznym mitologemem4. Jako „przestrzeń, w której wszystko jest do
1
Podjęte w artykule rozważania są konsekwencją zwrotu przestrzennego (topograficznego) w literatu-
roznawstwie i sytuują się w obszarze badawczym geopoetyki. Por. E. Rybicka, Geopoetyka. Przestrzeń
i miejsce we współczesnych teoriach i praktykach literackich, Kraków 2014; o spatial turn zob. również
A. Woldan, Spatial turn w literaturoznawstwie – perspektywy polonistyczne: poetyka miasta, [w:] Polo-
nistyka bez granic, t. 1: Wiedza o literaturze i kulturze, pod red. R. Nycza, W. Miodunki i T. Kunza,
Kraków 2010, s. 29–40.
2
O zapisanym w literaturze przejściu od kapitalizmu bazarowego do korporacyjnego pisałam w książce
„Krajobraz po Masłowskiej”. Ewolucja powieści środowiskowej w najmłodszej polskiej literaturze, Łódź
2011. Wątek ten pojawia się również w Polsce do wymiany Przemysława Czaplińskiego (Polska do
wymiany. Późna nowoczesność i nasze wielkie narracje, Warszawa 2009). Artykuł jest rozwinięciem tej
opowieści.
3
Symptomatyczne, że przedstawione zostały jako Ł. i K. – co wskazuje na ich uniwersalizację. Tego
zabiegu opowieść o stolicy jako synekdochy Polski – pars pro toto – nie wymaga.
4
Określenie Przemysława Czaplińskiego (Świat podrobiony. Krytyka i literatura wobec nowej rzeczywisto-
ści, Kraków 2003).
192 Izabella Adamczewska
Warto zwrócić uwagę na negatywny wydźwięk cytatu (do tego wątku powrócę, oma-
wiając romantyczny, antysystemowy rewers toposu bazaru w literaturze najnowszej). Jak
zauważył w Świecie podrobionym Przemysław Czapliński, bazar zastąpił w roli metonimii
rynku giełdę czy supermarket, bo był bardziej wyrazisty, a jednocześnie udatniej pasował
do stereotypowego wizerunku typowego Polaka – bezwzględnego cwaniaka i chciwego
oszusta.
Przejście od prekursorskiego kapitalizmu o charakterze awanturniczo-handlar-
skim do korporacyjnego uchwycił Dawid Bieńkowski w powieści Nic (2005). Jeden
8
z jej głównych bohaterów, Euzebiusz Drutt, karierę „od pucybuta do milionera” rozpo-
czyna na warszawskim Stadionie Dziesięciolecia. Sprzedaje adidasy „Goethe. Made in
Germany”. Bazar przestał jednak być szczytem biznesowych marzeń – bardziej opłaca
się praca w korporacji. Na bazarze przecież „Musisz pracować z tłuściochem w tureckim
marmurku. A Jerzykowi dali firmową torbę i firmowy krawat, i zapisał się na zarządzanie
i marketing w szkole biznesu, bo mówi, że po coś się maturę robiło, trzeba inwestować
w swój rozwój”9. Symptomatyczne, że siedziba francuskiej restauracji Positive, w której
5
P. Czapliński, Ruchome marginesy. Szkice o literaturze lat 90., Kraków 2002. Zob. również P. Cza-
pliński, Świat podrobiony, dz. cyt. (podrozdział: Konstruowanie przestrzeni, s. 167–176); H. Janaszek-
-Ivaničková, Literatura polska w wirach transformacji, [w:] Literatury słowiańskie po roku 1989. Nowe
zjawiska, tendencje, perspektywy, t. 1, Transformacja, pod red. H. Janaszek-Ivaničkovej, Warszawa 2005
(podrozdział: Narodziny bazarowej Polski).
6
M. Nowakowski, Prawo prerii, Warszawa 1999, s. 61.
7
H. Janaszek-Ivaničková, dz. cyt., s. 34.
8
Określenie za: G. Skąpska, O zasobach indywidualnych, społecznych oraz kulturowych w procesie tworze-
nia kapitalistycznej gospodarki, [w:] Buddenbrookowie czy piraci. Polscy przedsiębiorcy okresu głębokich
przemian, pod red. G. Skąpskiej, Kraków 2002, s. 30.
9
D. Bieńkowski, Nic, Warszawa 2005, s. 15.
Bazar – wieżowiec – kamienica. Topograficzna lektura polskiej literatury najnowszej 193
bohater Bieńkowskiego z handlarza ma się przemienić w biznesmena – powstała w miej-
scu swojskiego baru Pyza.
Na Boga, jak mógł istnieć taki bar w samym centrum stolicy, w środku Europy, brudny,
śmierdzący kotletami mielonymi i tłustymi babami w brązowych ortopedach na stopach.
Tak żyliśmy. I ta prostacka nazwa... Pyza, szkoda, że nie Klucha czy Knedel... A teraz nowy,
lśniący Positive Passage. Nie ma co porównywać nowoczesnego designu z tym gomułkow-
skim minimalizmem10,
10
Tamże, s. 21.
11
R. Sennett, Upadek człowieka publicznego, przeł. H. Jankowska, Warszawa 2009.
12
K. Beśka, Warschauermensch, „Magazyn” nr 17, dodatek, „Gazeta Wyborcza”, 25.04.2002, s. 24.
194 Izabella Adamczewska
26
M. Rejmer, Toksymia, Warszawa 2009, s. 7.
27
F. Springer, Wanna z kolumnadą. Reportaże o polskiej przestrzeni, Wołowiec 2013.
28
D. Masłowska, Paw królowej, Warszawa 2005, s. 5.
29
Unijny jest na przykład tramwaj, którym jedzie kaleka z Grochowa: „W tramwaju unijnym jest wiele
schodów, które prowadzą wprost na rozorany chodnik. Czemu w tramwaju unijnym jest tyle schodów?
W tramwaju unijnym jest tyle schodów, ponieważ w świecie unijnym nie ma polskich kalek”, M. Rej-
mer, dz. cyt., s. 6.
30
Por. D. Sidorek, Bazar Różyckiego. Mit targowiska w ujęciu antropologicznym, „Konteksty” 2009,
nr 1–2.
31
Na Pradze mieszka na przykład MC Doris, tekstowa Masłowska – podmiot sylleptyczny Pawia, („»Wy
tu mieszkacie?!« – zapytał Sławek Sierakowski, wskazując nasze mieszkanie gestem »pomóż ludziom
Matko Boska«”, D. Masłowska, dz. cyt., s. 30).
32
Toksymia bywa określana mianem „powieści o Grochowie” (jako akcenty topograficzne pojawiają się
w niej m.in. Uniwersam Grochów, restauracja Astoria, plac Szembeka), choć część akcji dzieje się na
Powiślu. O różnicy pomiędzy Pragą-Północ a Pragą-Południe Rejmer opowiadała w wywiadzie dla
„Wysokich Obcasów”: Gazetka ścienna z katastrofami, z Małgorzatą Rejmer rozmawia Karolina Sulej,
„Wysokie Obcasy” 23.01.2010, s. 30–36.
33
M. Rejmer, dz. cyt., s. 7.
Bazar – wieżowiec – kamienica. Topograficzna lektura polskiej literatury najnowszej 197
Jak celnie napisał Roch Sulima, polska przestrzeń publiczna rozpiera się pomiędzy
anarchizacją a estetyzacją, starym bałaganem i nowym porządkiem. Bazar i uliczna „bie-
daprzedsiębiorczość” (neologizm Sulimy) sąsiadują z biurowcami, a „połyskliwe tafle
ścian wieżowców odbijają nie tylko niebo, ale i okoliczne rudery”34. Toksymia Rejmer
zdaje się sugerować, że przestrzeń unijna jednak pojedynek wygra. Narracja ma wymiar
ocalający, upamiętniający – Rejmer portretuje świat, którego niebawem nie będzie, bo
zniknie, jak bar Pyza z powieści Bieńkowskiego. Swój zamysł przedstawiła w wywiadzie
dla portalu Niedoczytania: „Zgodnie z planami, w najbliższych latach Grochów czeka
rewolucja i rozorywanie miejsc, które opisałam – placu Szembeka, restauracji Astoria,
Uniwersamu Grochów, pętli tramwajowej. To, co teraz jest przekorną dokumentacją
biedy i prowincjonalności, za jakiś czas może stać się opowieścią nostalgiczną. Nie ma
ratunku przed postępem”35.
Zwrot etyczny w rozmyślaniach nad miastem sprawił, że figura bazaru, tak sympto-
matyczna w czasach poprzełomowego realizmu satyrycznego, powraca w drugiej dekadzie
po transformacji ustrojowej w zmienionej formie. Wojciech Szumowski i Paweł Bieńka
widzą w „kulturze straganowej” „inwazję prowincji na centrum”36. Nie dziwi, że gdy –
zgodnie z rozpoznaniem Czaplińskiego37 – centrala powróciła, bazar odzyskał swój urok.
Pochwałą tego, co peryferyjne i prowincjonalne jest Kieszonkowy atlas kobiet Sylwii
Chutnik (2008). Bazar (Banacha w Warszawie) tematyzowany jest w tej powieści jako
obszar wolności i model prawdziwej przestrzeni publicznej, bez korporacyjnych rygorów
i dehumanizującej estetyzacji38, sprzyja tworzeniu relacji międzyludzkich, umożliwiając
negocjacje. Najważniejsze jest na nim zaufanie – do człowieka, a nie do marki. Przestrzeń
targowiska przedstawiona zostaje następująco: „Na prawo syf, na lewo syf, przed nami
miejski labirynt”39. Autorka, działaczka społeczna i aktywistka miejska, nie boi się literac-
kiej publicystyki, objaśniając czytelnikowi:
34
R. Sulima, Przestrzeń publiczna: między anarchizacją a estetyzacją, „Kultura Współczesna” 2005, nr 4,
s. 37.
35
Ł. Libiszewski, „Mój wewnętrzny radar nieustannie wyłapuje bezsensowne, surrealne historie” – wywiad
z Małgorzatą Rejmer, http://niedoczytania.pl/moj-wewnetrzny-radar-nieustannie-wylapuje-bezsen-
sowne-surrealne-historie-wywiad/ [3.08.2013].
36
„Bazary, stragany i kioski, poza ich niewątpliwym wymiarem ekonomicznym, to także rodzaj prowin-
cjonalizacji centrum w sensie kulturowym i mentalnym”, zob. P. Bieńka, W. Szumowski, Krajobraz po
GS-ie, [w:] Centra i peryferie, pod red. B. Gołębiowskiego, Łomża 1999, s. 180.
37
Zob. P. Czapliński, Powrót centrali. Literatura w nowej rzeczywistości, Kraków 2007. Książka dotyczy
polskiej kultury literackiej po 1989 r.
38
Por. K. Gieba, „Z bazaru powstałeś, w bazar się obrócisz”. O semantyzacji przestrzeni bazaru w Kieszon-
kowym atlasie kobiet Sylwii Chutnik, „Fraza” 2012, nr 3, s. 193–201.
39
Tamże, s. 5.
198 Izabella Adamczewska
I choć Chutnik porównuje bazar do labiryntu, jest to raczej przestrzeń chaosu, niż
meandry prowadzące do centrum; antysystemowa i dlatego żeńska. Panuje na nim ta-
niość i tandeta41. Czytany Szczelinami istnienia Jolanty Brach-Czainy42, Kieszonkowy atlas
staje się apologią czynności codziennych – szperactwa i krzątactwa. „Wewnętrzna logika
bazaru jest zrozumiała dopiero po głębszym poznaniu”43 – poruszający się po nim klienci
potrzebują przewodnika (w tej roli występuje narratorka); „nie mogą w pełni posłużyć
się swoimi skryptami mentalnych miejskich przestrzeni (rynek, ulica, plac, skrzyżowanie
itp.). Brakuje tu szczegółowych planów, które znajdziemy np. w galeriach handlowych
czy hipermarketach”44.
Jak zauważa Roch Sulima, na lokalnych targowiskach zakupy są „sztuką życia w lo-
kalnym środowisku, niekiedy jedynym sposobem obecności w publicznej przestrzeni,
odpowiadają potrzebie działań publicznych, zachowań wspólnotowych”45. Taki obraz
bazaru wyłania się nie tylko z Kieszonkowego atlasu Chutnik, również z Toksymii Rejmer
(jedna z bohaterek, emerytka Lucyna chodzi „po sprawunki” na bazar Szembeka)46.
Wątek dehumanizującej estetyzacji przestrzeni przeciwstawionej ludzkiemu chao-
sowi powraca w ekologicznej powieści Michała Olszewskiego Low-tech (2009). Głów-
ny bohater, ekolog-aktywista, przeciwnik techniki i postępu, na miejsce zamieszkania
w K. (Krakowie) wybrał okolice bazaru. Buntujący się przeciwko „pejzażowi z plastiku”
tłumaczy swoją decyzję tak: „Dobrze mi w takich miejscach, bez pudru i nieskłama-
nych”. Jaka jest alternatywa? „Najpierw wysyłamy spychacz, który zrównuje z ziemią
40
S. Chutnik, Kieszonkowy atlas kobiet, Kraków 2008, s. 9.
41
Podobne znaczenie miał projekt Polskie kawaii grupy Ścięta Głowa Marii Antoniny. „Chodziło nam
o perspektywę antropologiczną polskiego bazaru, polskiego obciachu. Interesowałyśmy się warszaw-
skim folklorem. Chodziło też o uchwycenie czegoś specyficznego, co nas różni od krajów Zachodnio-
Europejskich. Poszukiwałyśmy »Niesamowitej Słowiańszczyzny« na osiedlowym solarium i u fryzjera
[…]. Uznałyśmy, że styl taki, jak w Kupieckich Domach Towarowych (dawne »Pod Pałacem«): akry-
lowe tipsy z brokatem i cyrkoniami, to zjawiska typowe dla Europy Wschodniej. Na Zachodzie rozpo-
znane są jako brak gustu. Interesowały nas znaczenia takich słów, jak taniość i tandeta. Czy nie jest tak,
że uprzywilejowane klasy społeczne narzucają swój styl jako obowiązujący?” – z Gosią Gajewską i Olgą
Matuszewską rozmawiała dla Feminoteki Sylwia Chutnik [dokument elektroniczny] tryb dostępu:
http://www.feminoteka.beep.pl/readarticle.php?article_id=620 [13.08.2013].
42
Por. E. Szybowicz, Pisarka i niepisarka. Kilka uwag o rolach Sylwii Chutnik, „Pogranicza” [dokument
elektroniczny] tryb dostępu: http://www.flk.univ.szczecin.pl/attachments/article/222/Eliza%20Szy-
bowicz%20-%20Pisarka%20i%20niepisarka.pdf [3.08.2013]; M. Bednarek, Zdrowaś Mario? Łaskiś
pełna?, „Czas Kultury” 2008, nr 4 (145).
43
S. Chutnik, dz. cyt., s. 6.
44
R. Sulima, Stadion-bazar, „Konteksty” 2009, nr 1–2, s. 142.
45
Tenże, Antropologia codzienności, Kraków 2000, s. 154.
46
M. Rejmer, dz. cyt., s. 128.
Bazar – wieżowiec – kamienica. Topograficzna lektura polskiej literatury najnowszej 199
targowisko, zalewamy ziemię lizolem […] Zamiast klepiska i bud – wyglansowany świat.
Pucowane chemią podłogi, aluminiowe profile, tony stali i blachy […]. Światła jarze-
niowe całą dobę”47.
Wizja bohatera powieści Olszewskiego nasuwa na myśl kontrowersje wokół moder-
nizacji polskich targowisk w celu dostosowania ich do unijnych norm. Protesty powodują
też likwidacje bazarów (np. wyburzenie Kupieckich Domów Towarowych pod Pałacem
Kultury i Nauki w Warszawie w 2009 r.). Kieszonkowy atlas kobiet Chutnik kończy sce-
na spalenia targowiska. Bohaterka wybiera to miejsce, bo wie, że jest naznaczone histo-
rią („Ten bazar powstał na trupach powstańczej Ochoty”) i stanowi centrum lokalnej
społeczności48.
Walce o miasto poświęciła Chutnik najnowszą powieść Cwaniary (2012). Jej bo-
haterki – Halina Żyleta, Celina Cios, Bronka i Stefa Karwowska – zajmują się „oczysz-
czaniem miasta z elementów męczących i zbędnych”49. Choć ich działalność ma przede
wszystkim wyraźny charakter feministyczny, „pracują” również „w biurze wydziału do
spraw patologii w przestrzeni miejskiej”50. Szczególnie wrażliwa w tej kwestii jest Bronka,
sprzeciwiająca się zawłaszczaniu przestrzeni publicznej przez korporacje i reklamy:
wsadzała gumę do środka zamków wszystkich oddziałów bankowych, które mijała. Gdyby
była wyższa, to by jeszcze tipsami poorała banery rozczapierzone po fasadach budynków,
zasłaniające ostatnich żywych w tym mieście. I nawet planowała wypożyczenie jakiegoś dźwi-
gu, na którym dosięgłaby płachty i zjechała na niej w dół, trzymając rękojeść noża, który
prułby materiał. Jak na pirackim statku51.
47
M. Olszewski, Low-tech, Kraków 2009, s. 40.
48
Podobne refleksje miały bohaterki Lubiewa Michała Witkowskiego: „Teraz w tym ich parku budują
wielką Galerię Sklepów, rozkopują im całą przeszłość, więc Patrycja zamierza apelować. Ale to tylko
takie żarty. Coraz bardziej gorzkie i smutne, bo: Cóż ja, dziadówka, poradzę? Z kijem na Wielki Kapi-
tał? Torebką po głowie? I co ja im powiem, że to jest miejsce pamiątkowe?” – M. Witkowski, Lubiewo,
Kraków 2005, s. 14.
49
S. Chutnik, Cwaniary, Warszawa 2012, s. 122.
50
Tamże, s. 162.
51
Tamże, s. 127.
52
Cyt. za: J. Mandrell, Question of Genre and Gender: Contemporary American Versions of the Femine
Pisacesque, „Novel: A Forum on Fiction 20”, nr 2, (1987), s. 151.
200 Izabella Adamczewska
Jak zauważają Henri Lefebvre i David Harvey, prawo do miasta jest prawem oby-
watelskim67. Mimo to zależy ono coraz częściej od inwestorów. Miasta postindustrialne
traktowane są jak firmy, a obywatele zmuszani do nieustannej konfrontacji z biznesem.
Skalę problemu, który w Polsce stał się dostrzegalny na przełomie XX i XXI wieku, po-
kazuje choćby pobieżny przegląd tematów nagłaśnianych przez media: krajobraz miejski
przesłaniają gigantyczne billboardy reklamowe; w geście uznania inwestorom daruje się
komercyjne nazwy ulic (aleja Colgate w Świdnicy, ulica Gilette w Łodzi); widoki z Ła-
zienek na Belweder zasłoniła bryła wieżowca budowanego przy placu Unii Lubelskiej.
Odpowiedzią na zagrożenia wynikające z gospodarki wolnorynkowej i globalizacji
są miejskie organizacje pozarządowe i grupy działające na zasadzie sieciowej, w przestrze-
ni internetu. Zajmują się sprawami lokatorskimi, kulturą, ekologią, edukacją, miejskim
transportem (również rowerowym), działaniem na rzecz danej grupy społecznej (jak
współzałożona przez Chutnik Fundacja MaMa). Część z nich skupia „nowych miesz-
czan”, jak nazwał ich Paweł Kubicki, autor raportu Mieszczanie w nowej Polsce 68. To
pokolenie wyżu demograficznego, rewolucji edukacyjnej i integracji europejskiej, którzy
swoje miejsce pojmują lokalnie, definiując się poprzez pluralizm, samorządność, demo-
krację i obywatelskość. Protestują przeciwko urynkowieniu miast i niemożności porozu-
mienia z władzami miejskimi. Kubicki jako przykład podaje portal ekspercki Forum Pol-
skich Wieżowców, opiniujące miejskie inwestycje, inicjatywę Wspólna Przestrzeń i akcję
Fundacji Miasto Moje a w Nim pod tytułem „Polski Outdoor”, piętnującą oszpecanie
polskiego krajobrazu reklamami69.
Temat dzielnicowego patriotyzmu, lokatorskiej solidarności i zrównoważonego
rozwoju podejmuje w Mieście Ł. Tomasz Piątek (2012). To powieść z kluczem – w ty-
tułowym mieście można dopatrywać się Łodzi, na co wskazują szczegóły topograficzne
(np. osiedle robotnicze Księży Młyn) i biograficzne. Bohater-narrator T. to podmiot
sylleptyczy – tekstowy Tomasz Piątek, a jego pozatekstowym pierwowzorem żony
T., H., jest związana z „Krytyką Polityczną” działaczka społeczna Hanna Gill-Piątek.
Główni bohaterowie mieszkają w „największej miejscowej famule. Famuła to kamieni-
ca z czerwonej cegły, ponadstuletnia, w której kiedyś żyli robotnicy. Teraz żyją w niej
bezrobotnicy”70, a także Świetliści, których od Bezrobotników różni status społeczny.
Świetliści robią zakupy w Almie i drogie euroremonty, Bezrobotnikom (narkomano-
wi, kolekcjonerce śmieci i robotnicy zarabiającej 900 złotych miesięcznie, a więc – jak
67
Zob. D. Harvey, Bunt miast. Prawo do miasta i miejska rewolucja, przeł. A. Kowalczyk i in., Warszawa
2012.
68
P. Kubicki, Nowi mieszczanie w nowej Polsce, Warszawa 2011, [dokument elektroniczny] tryb dostę-
pu: http://www.instytutobywatelski.pl/wp-content/uploads/2011/05/Ksie%CC%A8ga_mieszcz.pdf
[26.08.2013].
69
Tamże, s. 82–85.
70
T. Piątek, Miasto Ł., Warszawa 2012, s. 6.
Bazar – wieżowiec – kamienica. Topograficzna lektura polskiej literatury najnowszej 203
to ujął Zygmunt Bauman, „ludziom na przemiał”) pozostają wizyty w Lidlu. Famuła,
w której koegzystują, jest jedynym miejscem wspólnym tych dwóch kast.
Kamienica jest często wykorzystywana w literaturze jako oś kompozycyjna pokazu-
jąca społeczeństwo w miniaturze; zarówno w naturalistycznych szkicach fizjologicznych,
jak i powieściach dojrzałego realizmu. Jej zhierarchizowana przestrzeń obrazuje pozycję
społeczną. Również w Mieście Ł. motyw kamienicy służy ukazaniu nierówności społecz-
nych, ale w innej skali. Oto łódzka famuła ma przestać być demokratyczna. Miasto po-
stanawia zrewitalizować kamienicę, żeby po remoncie oddać ją inwestorom, a przedtem
wysiedlić z niej bezrobotników. Wprowadzając ten wątek, Piątek krytycznie odnosi się
do procesu gentryfikacji – wysiedlania uboższych z miejsc, które mają się stać atrakcyjne
dla inwestorów71. Sytuacja fabularna ma pozatekstowy wzorzec. W 2007 roku łódzcy
radni wyrazili zgodę na to, żeby poprzemysłowy łódzki zabytek – osiedle domów familij-
nych Księży Młyn – został zrewitalizowany przez prywatnego inwestora. Mieszkańcom
czynszówek zaproponowano przeniesienie się w inne, dalekie od centrum miasta lokali-
zacje. W akcie protestu założono Stowarzyszenie Mieszkańców Księżego Młyna Adsumus
– Jesteśmy Obecni. „Czy to rzeczywiście najlepsze rozwiązanie – oddać jeden ze sztan-
darowych zabytków Łodzi w prywatne ręce zagranicznego inwestora, którego wszel-
kie poczynania będą miały jeden priorytet: finansowego sukcesu?” – pisali w petycji
do ówczesnego prezydenta miasta. W mieście powstaje też Nowe Centrum Łodzi.
Pomysłodawcy nazwali inwestycję „operacją na otwartym mieście”. Prace rozpoczęło
wyburzenie zabytkowego, neobarokowego dworca Łódź Fabryczna. W interpretacji
Piątka przebudowa Łodzi jest bardziej zaawansowana:
Jakiś profesor od urbanistyki stwierdził, że centrum Ł., nieremontowane od stu lat, spróch-
niałe i zgniłe, jest już nie do odratowania, Wyburzyć! Bo secesyjne kamienice nie tylko są
odrażające-odrapane, już nie tylko stanowią zagrożenie budowlane, ale też epidemiologiczne.
[…] A na miejscu wyburzonego – postawić zupełnie nowe miasto, z nowych apartamentow-
ców. To przyciągnie Świetlistych72.
czywiście zrobił) – miasto jest przepełnione rozpaczą, zrujnowane jak powojenna Warsza-
wa (choć nie było tu powstania), a procesy gentryfikacyjne przeprowadza się pod szyldem
rewitalizacji („Niszczy się zabytkową fasadę jakimś mega-sidingiem, albo usuwa gzymsy
i tynkuje na biało, żeby zabytek secesji wyglądał jak apartamentowiec na Kabatach”).
W Mieście Ł. daje zupełnie inną wykładnię. Prywatna, jednostkowa opowieść o przemia-
nie wewnętrznej T. znajduje odbicie w historii miejskiej – na przykładzie wycinka łódz-
kiego krajobrazu Piątek opowiada o przemianie miasta, które przecież tworzą obywatele.
„W Warszawie można pracować w agencji reklamowej, mieszkać na osiedlu strzeżonym
i widywać się tylko z dostawcą pizzy. Łódź w brutalny sposób wymusza zajmowanie się
bliźnim”74 – opowiadał na spotkaniu z czytelnikami. W powieści ujął to tak: „Człowiek
powinien mówić o sobie »Ty«, tak samo jak o drugim człowieku. Żeby czuł się mu rów-
ny. I żeby pozostawał ciągle w relacji z nim, bo przecież »Ty« zakłada, że jest dwóch ludzi
i jeden do drugiego mówi […] Tylko Bóg jest Jaźnią, człowiek powinien mieć Tyźń”75.
W Mieście Ł., podobnie, jak w koncepcjach Lefebvre’a i Harveya, „prawo do miasta” jest
prawem do życia w lepszym społeczeństwie: demokratycznym, otwartym na każdego76.
Abstract
The paper is a critical reading of the city space recorded in the post-1989 Polish literature. The author
is interested in the topographical imaging of social relations after the systemic transformation to de-
mocracy and market economy. The review of novels published from the 1990s to 2012 (for example,
74
I. Adamczewska, Autor „Miasta Ł.” zniechęca do pisania, „Gazeta Wyborcza” Łódź, 26.06.2012, s. 5.
75
T. Piątek, Miasto Ł., dz. cyt., s. 92.
76
Por. P. Marcuse, Prawa w miastach, a „prawo do miasta”, przeł. K. Pobłocki, http://publica.pl/teksty/
prawa-w-miastach-a-prawo-do-miasta [30.08.2013].
77
E. Rybicka, Geopoetyka. Przestrzeń i miejsce we współczesnych teoriach i praktykach literackich, dz. cyt.,
s. 11.
Bazar – wieżowiec – kamienica. Topograficzna lektura polskiej literatury najnowszej 205
novels written by Dawid Bieńkowski, Krzysztof Beśka, Sylwia Chutnik, Małgorzata Rejmer, Dorota
Masłowska, Tomasz Piątek) reveals the difference between descriptions of the public, private and civic
space. The story spins around the key dominants of urban iconography – a marketplace (bazaar capital-
ism), skyscraper (corporate capitalism) and tenement (civic activity).
Nota
1
Por. A. Giddens, Nowoczesność i tożsamość, przeł. A. Szulżycka, Warszawa 2002, z zastrzeżeniem, że
polityka miejsca projekt tożsamości refleksyjnej ujmuje krytycznie.
2
„Pamięć potrzebuje miejsc i ulega uprzestrzennieniu” – J. Assman, Kultura pamięci, przeł. A. Kry-
czyńska-Pham, [w:] Pamięć zbiorowa i kulturowa, pod red. M. Saryusz-Wolskiej, Kraków 2009, s. 70;
por. K. Schlögel, W przestrzeni czas czytamy: o historii cywilizacji i geopolityce, przeł. I. Drozdowska,
Ł. Musiał, Poznań 2009; por. koncepcja miejsc pamięci P. Nory w omówieniu A. Szpocińskiego,
„Teksty Drugie” 2008, nr 4.
3
Ch. Mouffe, Agonistyczne przestrzenie publiczne i polityka demokratyczna, dokument elektroniczny
[tryb dostępu:] http://recyklingidei.pl/mouffe-agonistyczne-przestrzenie-publiczne-polityka-demo-
kratyczna [12.11.13]. O krajobrazie jako sferze publicznej por. też: S. Dietz, Sfery publiczne, przeł.
M. Brzozowska-Brywczyńska, [w:] Miasto w sztuce – sztuka miasta, pod red. E. Rewers, Kraków 2010.
Pojawiające się w toku mojego wywodu w kontekście przestrzeni publicznej określenie „pole walki”
wykorzystuje Elżbieta Rybicka, omawiając strategie (i metafory) miejskich polityk pamięci, E. Rybicka,
Pamięć i miasto. Palimpsest vs pole walki, „Teksty Drugie” 2011, nr 5, a wcześniej Sacvan Bercovitch
w odniesieniu do ideologicznie wytworzonych przestrzeni używający sformułowania „retoryczne pole
bitwy”, S. Bercovitch, Problem ideologii w czasach niezgody, przeł. A. Preis-Smith, [w:] Kultura, tekst,
ideologia. Dyskursy współczesnej amerykanistyki, pod red. A. Preis-Smith, Kraków 2004, s. 136. Ten sam
autor podkreśla, że w analizie literackiej konieczna jest świadomość oddziaływania norm politycznych
na sądy estetyczne, por. tamże, s. 138. Dziękuję Małgorzacie Mikołajczak za zwrócenie mi uwagi na
ten artykuł. W odniesieniu do nowszej literatury polskiej problematykę przestrzennej segregacji i kon-
kurencyjności omawia I. Adamczewska, „Krajobraz po Masłowskiej”. Ewolucja powieści środowiskowej
w najmłodszej polskiej literaturze, Łódź 2011.
Polityki/estetyki. Modele relacji z przestrzenią publiczną... 207
polską literaturę i publicystykę. Niniejszy artykuł sytuuje się na przecięciu kwestii poli-
tycznej i estetycznej4, stanowiąc próbę wymodelowania punktów widzenia na rodzimy
(miejski i przed-miejski) krajobraz5 prezentowanych przez wybranych autorów prozy ar-
tystycznej, eseju i reportażu. Cztery wyróżnione w nim typy wchodzenia w relację z prze-
strzenią publiczną, których klasyfikację zaprezentuję w podsumowaniu artykułu, realizują
się poprzez wybór przez tych autorów (bądź ich bohaterów) zróżnicowanych strategii
percepcyjnych (punktów „widzenia”6), a co za tym idzie – określonych środków arty-
stycznego/językowego obrazowania7. Warto nadmienić, że przy uwzględnieniu czynnika
politycznego „punkt widzenia” (viewpoint) należy rozumieć jako, najbardziej chyba ade-
kwatną w kontekście niniejszych rozważań, kategorię umiejscowienia (standpoint), przy-
datną w uwzględniających przestrzenne ulokowanie dyskursywnego podmiotu analizach,
głównie, postkolonialnych i postzależnościowych8. Zaproponowana poniżej typologia
ma charakter owej „epistemologii umiejscowienia”, aczkolwiek jej ramą teoretyczną jest
raczej eko-krytyka (estetyka środowiskowa) niż teoria postkolonialna.
Za reprezentatywne dla podjętej problematyki uznano (wybrane) eseje Andrzeja
Stasiuka ze zbioru Nie ma ekspresów przy żółtych drogach 9, teksty i fotografie Filipa
Springera z tomu Wanna z kolumnadą. Reportaże o polskiej przestrzeni 10, krótkie prozy,
4
Por. J. Rancière, Dzielenie postrzegalnego. Estetyka i polityka, przeł. M. Kropiwnicki, J. Sowa, Kraków
2007.
5
O kłopotach z definicją krajobrazu por. B. Frydryczak, Krajobraz. Od estetyki the picturesque do do-
świadczenia topograficznego, Poznań 2013, s. 42 i nast.
6
„Widzenie” biorę w cudzysłów, aby zaznaczyć, że percypowanie środowiska może być ugruntowane
także w innym niż wzrok zmyśle. Ponadto, kategoria punktu widzenia wymaga uwzględnienia proce-
sualności widzenia. Por. M. Jay, Nowoczesne władze wzroku, przeł. M. Kwiek, [w:] Przestrzeń, filozofia,
architektura. Osiem rozmów o poznawaniu, produkowaniu i konsumowaniu przestrzeni, pod red. E. Re-
wers, Poznań 1999. Procesualność widzenia uwzględnia (w teorii i praktyce projektowej) architektu-
ra krajobrazu, por. szeroko omawiającą te kwestie książkę Urszuli Forczek-Brataniec, Widok z drogi.
Krajobraz w percepcji dynamicznej, Katowice 2008, której tytuł jest aluzją do inicjującej zagadnienie
krajobrazu uczestniczącego pracy Kevina Lyncha.
7
Na kanony deskrypcji pejzażu we współczesnej prozie polskiej jako stereotypy socjo-kulturowe wska-
zywał Maciej Dajnowski w szkicu Od stereotypów pejzażu do pejzażu stereotypów. O uznakowieniu kra-
jobrazu i jego roli we współczesnej prozie polskiej, [w:] Polonistyka bez granic, t. 1. Wiedza o literaturze
i kulturze, pod red. R. Nycza, W. Miodunki i T. Kunza, Kraków 2011.
8
Chodzi o zaproponowane przez Ewę Domańską (za Sandrą Harding) epistemologie pograniczy, por.
E. Domańska, Epistemologie pograniczy, [w:] Na pograniczach literatury, pod red. J. Fazana i K. Zajasa,
Kraków 2012, s. 87.
9
A. Stasiuk, Nie ma ekspresów przy żółtych drogach, Wołowiec 2013. Wybór literatury podmiotu podyk-
towany był również nieodległymi datami publikacji analizowanych dzieł.
10
F. Springer, Wanna z kolumnadą. Reportaże o polskiej przestrzeni, Wołowiec 2013; tom zamyka esej
A. Stasiuka, Badziew z betonu, znajdujący się również w książce Nie ma ekspresów przy żółtych drogach.
Wieloletnim komentatorem degradacji estetycznej przestrzeni publicznej w Polsce jest dziennikarz
„Polityki”, krytyk architektury Piotr Sarzyński, autor podobnego w konstrukcji zbioru: Wrzask w prze-
strzeni. Dlaczego w Polsce jest tak brzydko?, Warszawa 2012. Książka Springera, co warto odnotować,
miała pierwotnie nosić tytuł Przewodnik po śmietniku, informacja na podstawie: http://reportaze.blox.
pl/tagi_b/367654/Filip-Springer.html [31.10.2013].
208 Magdalena Roszczynialska
18
Por. M. Michałowska, Foto-teksty. Związki fotografii z narracją, Poznań 2012. W kontekście literatury
por. C. Zalewski, Pragnienie, poznanie, przemijanie. Fotograficzne reprezentacje w literaturze polskiej,
Kraków 2010 oraz M. Koszowy, W poszukiwaniu rzeczywistości. Mediacyjna rola fotografii we współ-
czesnej prozie polskiej, Kraków 2013. Historycznie rzecz ujmując, sztuka fotografii umożliwiła także
estetyzację krajobrazu industrialnego, por. B. Frydryczak, dz. cyt., s. 201.
19
Por. R. Shusterman, Estetyka pragmatyczna: żywe piękno i refleksja nad sztuką, przeł. A. Chmielewski,
Wrocław 1998; tenże, Świadomość ciała. Dociekania z zakresu somaestetyki, przeł. W. Małecki, S. Stan-
kiewicz, Kraków 2010, s. 75.
20
Por. M. P. Markowski, Zwrot etyczny w badaniach literackich, „Pamiętnik Literacki” 2000, z. 1. Także
Rancière ów węzeł politycznego i estetycznego nazywa etyką, J. Rancière, dz. cyt., s. 53.
21
Henryk Markiewicz w kontekście zwrotu etycznego zauważył, że jego efektem jest: „rehabilitacja wa-
lorów poznawczych i ideowych literatury” (Przed teorią nie ma ucieczki, z H. Markiewiczem rozmawia
Ł. Tischner, „Znak” październik 2009, nr 653, s. 47) dostęp: http://www.miesiecznik.znak.com.pl/
archiwumcyfrowe/xoos/2009/653.pdf.
22
B. Frydryczak, dz. cyt., s. 52 i nast.
23
A. Berleant, Living in Landscape. Toward an Aesthetics of Environment, Lawrence 1997, s. 60, [cyt. za:]
B. Frydryczak, dz. cyt., s. 52.
24
Por. H. Buczyńska-Garewicz, Miejsca, strony, okolice: przyczynek do fenomenologii przestrzeni, Kraków
2006.
210 Magdalena Roszczynialska
wartości atrakcji lub „instancji oporu”25, a więc z tej zwykłości wyróżnione: zobaczone,
sfotografowane, zapisane lub doświadczone.
W dalszej części wywodu chcę pokrótce omówić po pierwsze (1) uchwycony na
kartach tych utworów fenomen miejskości, po drugie (2) rodzaj prezentowanej przez nie
estetyczności, po trzecie (3) punkty „widzenia”/usytuowania podmiotu, czyli konwen-
cje estetyczne utrwalone w doborze percypowanych i poddanych artystycznej „obróbce”
jakości26, by po czwarte w konsekwencji – (4) naszkicować typologię obecnych w nich
sposobów prezentacji i zarazem – ponieważ „niewinne oko nie istnieje”27 – oceny prezen-
towanego spatium.
(1). Charakterystycznym rysem przestrzeni prezentowanej w omawianych tekstach
jest jej relacyjność, sugerowana ruchem, przemieszczaniem się. Jak wiadomo, „ruch [cia-
ła, tj. człowieka – M.R.] nie poprzestaje na doznawaniu przestrzeni i czasu, ale je aktyw-
nie współtworzy”28, konstytuuje. Wytwarzanie przestrzeni zachodzi poprzez jej (często
sprzeczne) użycia29. W analizowanych tekstach owa mobilność jest jednak nie tylko kon-
statowana, ale wystawiona na pierwszy plan, hiperbolizowana. Od razu chciałabym wy-
łączyć z pola rozważań nasuwającą się genologiczną kwalifikację pasażu. W ujęciu Kata-
rzyny Szalewskiej pasaże to modernistyczne z ducha (eseistyczne) zapisy indywidualnego
przeżycia przestrzeni miejskiej, „swoiste notatniki przechodnia”, stanowiące „ekwiwalent
pieszej wędrówki”30. Pasaże, jak w klasycznej Benjaminowskiej formule, są tworem rów-
nocześnie architektonicznym i tekstowym; pisze Szalewska – stanowią „gmach myśli”31.
Tymczasem mobilność, ruchliwość analizowanych bohaterów-narratorów nie ma nic
25
Por. B. Frydryczak, dz. cyt., s. 205; badaczka przywołuje tu ustalenia Tima Edensora odnośnie
krajobrazu postindustrialnych resztek, które w miejskim spatium pełnią rolę „przestrzeni negatyw-
nej”. Oczywiście krajobrazy: miejski i poprzemysłowy nie są identyczne, niemniej niekiedy mają
części wspólne (Edensor podaje przykład loftów i squatów), a ponadto oba konotują przestrzeń
modernizacji.
26
Por. M.P. Markowski, O reprezentacji, [w:] Kulturowa teoria literatury, t. 1, pod red. M.P. Markowskiego
i R. Nycza, Kraków 2006 oraz M. Dajnowski, Od stereotypów pejzażu do pejzażu stereotypów, dz. cyt.
27
Frazę pożyczam od Wojciecha Wilczyka, Niewinne oko nie istnieje, Łódź–Kraków 2009 (jednym z wy-
dawców tego tomu jest notabene Korporacja Ha!art); „niewinne oko” jest Ruskinowską utopią. W od-
niesieniu do literatury ową niewinność opisu zdemaskował Ph. Hamon, Czym jest opis?, przeł. A. Kuryś
i K. Rytel, [w:] Narratologia, pod red. M. Głowińskiego, Gdańsk 2004.
28
M. Merleau-Ponty, Fenomenologia percepcji, przeł. M. Kowalska, J. Migasiński, Warszawa 2001,
s. 123.
29
J. Urry, Socjologia mobilności, przeł. J. Stawiński, Warszawa 2009, s. 81.
30
K. Szalewska, Pasaż tekstowy. Czytanie miasta jako forma doświadczenia przeszłości we współczesnym eseju
polskim, Kraków 2012, s. 9; przywołane określenia stanowią adaptację retoryki przechadzki Michela
de Certeau.
31
K. Szalewska, dz. cyt., s. 12. Bardziej spluralizowane, także sytuujące się poza ujęciem Benjaminow-
skim i jego reinterpretacjami, wcielenia flâneura omówiła Elżbieta Rybicka, Modernizowanie miasta.
Zarys problematyki urbanistycznej w nowoczesnej literaturze polskiej, Kraków 2003, s. 148–165.
Polityki/estetyki. Modele relacji z przestrzenią publiczną... 211
z niespiesznej, choć notującej zgiełk ulicy, wędrówki flâneura32 czy włóczęgi miejskie-
go łazika (dryfowania); przede wszystkim jest to ukierunkowany ruch do celu i w celu,
przestrzeń hodologiczna. I właśnie owa konstytucja spatium przez celowe użytkowanie
powoduje, że także tekstowe ekwiwalenty przestrzeni cechuje zaangażowanie. Tekst nie
jest tu równoważnikiem rzeczywistości, ale ma moc performatywu, nie ma występować
„w imieniu rzeczywistości” (reprezentacja), ale interweniować w nią (przekształcenie).
Dominują wyróżniki poetyki percepcyjnej: „rekorporalizacja widzenia, detranscenden-
talizacja perspektywy i nacisk na czasowy wymiar postrzegania”33, czyli – przynajmniej
w pewnej mierze – odejście od wzrokocentryzmu pojmowanego jako statyczna (malar-
ska) perspektywa skutkująca idealizacją kontemplowanego krajobrazu34. Jak zauważyła
w odniesieniu do literatury modernizmu Elżbieta Rybicka „kwestia wyboru perspektywy
[…] jest sprawą zasadniczą dla sposobu prezentacji miasta”35, sygnalizując symptoma-
tyczne dla tego nurtu przejście od ujęć panoramicznych do przechadzki.
W omawianych w niniejszym artykule tekstach (i fotografiach) perspektywizacja
przyjmuje kilka odmiennych form, żadna z nich nie mieści się w paradygmacie „chodze-
nia”, głównie dlatego, że miasto w dobie „płynnej nowoczesności” przestało być stabil-
nym podłożem umożliwiającym przechadzkę. Fokalizacja może realizować się jako punkt
widzenia narratora-bohatera podróżującego, przemieszczającego się, jak ma to miejsce
w utrzymanych w konwencjach podróżopisarstwa utworach Andrzeja Stasiuka i Michała
Olszewskiego, przy czym wybór środka lokomocji ma znaczenie36: inną perspektywę ma
podróżujący własnym samochodem (alienujący się i spoglądający przez szybę, co przy-
pomina pozycję turysty-spektatora37), inną – zdający się na komunikację zbiorową lub
autostop, a więc zmuszony do kontaktu z ludźmi. Chodzi też o „próg” sytuacji podróży:
podróżujący własnym samochodem niejako nadal przebywa „u siebie” (mobilność qu-
asi-prywatna, jak nazywa ją John Urry), autostopowicz – przeciwnie, jest „nie u siebie”,
liczyć się musi z możliwością zagrożenia życia; dla niego podróż zaczyna się wcześniej,
bliżej. Mobilność oznacza także przemieszczanie się narratora-reportera pomiędzy miej-
scami i ludźmi, z życia których zdaje sprawozdanie, a więc sugestię obserwacji uczestni-
czącej i zniesienia dystansu, jak w przypadku książki Filipa Springera. Stąd też w Repor-
tażach o polskiej przestrzeni publicznej obecność technik właściwych pracy antropologa,
przy czym, biorąc pod uwagę pierwotny tytuł publikacji: Przewodnik po śmietniku, byłaby
to antropologia nieczystości. Badania terenowe wymagają zajęcia pozycji świadka/uczest-
nika, w tym wypadku rozmówcy i fotografa, zbieranie materiału polega między innymi
32
Flaneryzm w odmianie melancholii utraconej przeszłości realizuje się w wielu utworach A. Stasiuka
a także w Miedziance. Historii znikania oraz Źle urodzonych. Reportażach o architekturze PRL Filipa
Springera.
33
E. Rybicka, Modernizowanie miasta…, dz. cyt., s. 103.
34
O takim obowiązującym aż do czasów romantyzmu kanonie malarstwa krajobrazowego pisze, w cyto-
wanej już pracy, Beata Frydryczak.
35
E. Rybicka, Modernizowanie miasta…, dz. cyt., s. 109.
36
J. Urry, dz. cyt., s. 87.
37
Por. J. Urry, Spojrzenie turysty, przeł. A. Szulżycka, Warszawa 2007.
212 Magdalena Roszczynialska
38
O tych trzech metodach zbierania materiału antropologicznego i ich literackich wykładnikach wypo-
wiadała się w kontekście pisarstwa Ryszarda Kapuścińskiego Małgorzata Czermińska, Punkt widzenia
jako kategoria antropologiczna i narracyjna w prozie niefikcjonalnej, „Teksty Drugie” 2003, nr 2–3, s.
20.
39
Określenie pochodzi z powieści M. Olszewskiego, Low-tech, Kraków 2009.
40
S. Chutnik, Kieszonkowy atlas kobiet, dz. cyt., s. 117.
41
A. Stasiuk, Nie ma ekspresów…, dz. cyt., s. 108–109.
Polityki/estetyki. Modele relacji z przestrzenią publiczną... 213
Olszewski nazywa tę rozległą strefę „podgrodziem”:
Gdzie biorą swój początek miasta? Bielsko-Biała, Poznań, Warszawa? W którym miejscu ich
promieniowanie zaczyna być odczuwalne, a pustka ewoluuje w przedmieście? […] Dawno
temu za murami grodów tętniło rzemieślnicze życie, z kuźni buchał dym i niósł się metalicz-
ny dźwięk młota […]. Teraz podgrodzie wybiega dziesiątki kilometrów poza linię ostatnich
murów obronnych – wymienia oleje silnikowe, śmierdzi plastikowymi odpadkami palonymi
w piecach [itd. – M.R.]42.
42
M. Olszewski, Chwalcie łąki umajone, dz. cyt., s. 118–119.
43
A. Stasiuk, Nie ma ekspresów…, dz. cyt., s. 134.
44
Stan i zróżnicowanie kultury wsi i małych miast w Polsce. Kanon i rozproszenie, pod red. I. Bukraby-
-Rylskiej i W.J. Burszty, Warszawa 2011, s. 12.
45
Tytułowa „wanna z kolumnadą” jako jedna z atrakcji hotelu Venecia w Michałowicach.
46
S. Chutnik, Cwaniary, dz. cyt., s. 65.
47
M. Olszewski, Chwalcie łąki umajone, dz. cyt., 72.
48
Tamże, s. 90.
49
O potencjale przedmieścia pisze Piotr Winskowski, Wagarowicz i prymus – przedmieście i centrum,
[w:] Miasto. Między przestrzenią a koncepcją przestrzeni, pod red. P. Winskowskiego, M. Banaszkiewicz
i F. Czecha, Kraków 2010.
50
Por. M. Augé, Nie-miejsca. Wprowadzenie do antropologii hipernowoczesności, przeł. R. Chymkowski,
Warszawa 2010.
214 Magdalena Roszczynialska
miejskie kolaże, hybrydyczne krajobrazy, rozległe miejskie patchworki wpisują się […]
w oczekiwania mobilnych, postindustrialnych społeczeństw rozlewających się bez oporu
w tej elastycznej przestrzeni. Fragmentacja tak ujmowana, nie jest już tylko anty-miejską ten-
dencją faworyzującą przedmieścia wraz z ich konsumpcyjnymi stylami życia oraz wyrazem
bankructwa nowoczesnego planowania. Przeciwnie, autonomizacja fragmentów miasta daje
każdemu szansę na odegranie nowej roli, pozwalając jednocześnie równomierniej rozkładać
akcenty w przestrzeni miejskiej51.
51
E. Rewers, Od fragmentacji do integracji: analiza kulturowa miejskiego patchworku, [w:] Percepcja współ-
czesnej przestrzeni miejskiej, pod red. M. Madurowicza, Warszawa 2007, s. 75.
52
A. Wolny-Hamkało, Śmierć przedmieścia, [w:] Inne przestrzenie, inne miejsca. Mapy i terytoria, pod red.
D. Czai, Wołowiec 2013, s. 163–164.
53
Th. W. Adorno, Teoria estetyczna, przeł. K. Krzemieniowa, Warszawa 1994, s. 120.
54
Te spostrzeżenia Arnolda Berleanta referuje B. Frydryczak, dz. cyt., s. 223.
55
O owych edgelands por. badania Magdaleny Zych nad działkami i działkowiczami w tomie Inne prze-
strzenie, inne miejsca…, w podsumowaniu badaczka pisze: „Krajobraz i jego uroki są po to, by patrzeć,
a coś takiego, jak ogródki działkowe istnieje po to, aby w tym być. […] Zewnętrzny ogląd działkowego
świata nie pozostawia miejsca na rozumienie sensu jego doświadczenia”, dz. cyt., s. 181.
56
Por. uwagi odnośnie środowiska zgłaszane przez Tima Ingolda, Kultura i postrzeganie środowiska, przeł.
G. Pożarlik, [w:] Badanie kultury. Elementy teorii antropologicznej, oprac. M. Kempny, E. Nowicka,
Warszawa 2005.
Polityki/estetyki. Modele relacji z przestrzenią publiczną... 215
literackiej) w utworach z kręgu dokumentu społecznego57. Ważne jest, jak pisze Rybicka,
że „obok zadań poznawczych i komunikacyjnych [tego pisarstwa] pojawiają się także
etyczne”58, za czym stoi wybór określonego usytuowania się podmiotu: nie wobec,
a w środowisku. Jego miejsce jest antropologiczne w sensie profesjonalnym, fachowym;
persony mówiące w analizowanych tekstach niejako pełnią rolę zawodową antropologów.
(2). Kwestie ideowego zaangażowania (epistemologie umiejscowienia) narratora-bo-
hatera w prezentowany słowem i obrazem świat (o czym będzie mowa w kolejnej sekcji)
pozostają w ścisłym związku z rodzajem estetyczności wyłaniającej się z omawianych tu
tekstów. Na miasto jako fenomen estetyczny w znaczeniu dekoracyjności, spektakularno-
ści, a także estetyzacji miejskiej codzienności wskazywano59, wiążąc poetykę urbanistycz-
ną z użyciem stylu wysokiego oraz (nad)organizacją wypowiedzi. W interesujących mnie
utworach mamy jednak do czynienia z estetyką negatywną. Wychodząc od źródłowego
znaczenia estetyczności jako zmysłowej percepcji, estetyka środowiskowa60 wskazuje na
wpływ otoczenia np. na procesy uwagi. Maria Gołaszewska przypomina, że percepcja
estetyczna to również tło, doznania marginalne: architektura miasta, parki, ogrody, „ta-
pety” muzyczne, urządzenie mieszkań itp., dostępne głównie za pomocą zmysłów bliskie-
go zasięgu odpowiedzialnych za doznania zapachowe, smakowe, dotykowe, somatyczne
i kinestetyczne61. Doznania te płyną oczywiście także z otoczenia o charakterze kiczu,
tandety, prowizorki, niechlujstwa, brudu, smrodu itd. Dodać trzeba, że podleganie od-
działywaniu otoczenia jest przymusowe, a nie dobrowolne, jak w przypadku sztuki, na
którą zazwyczaj świadomie kierujemy uwagę, a w związku z nawykowością cielesnego
odczuwania można je uznawać za formę mikropraktyki władzy, niejawnej przemocy62.
W szczególności te pozornie mało dostrzegalne jakości zmysłowe wpływają na homeos-
tazę psychiczną i fizyczną człowieka (szerzej: wszystkich organizmów żywych). Skala od-
działywania rozciąga się od deprywacji sensorycznej po ekstremalne pobudzenie, poprzez
rozmaite odcienie napięcia i relaksacji psychicznej oraz fizycznej, przyjemności i nieprzy-
jemności lub lęku, wywołujących reakcje w postaci „zachowań zbliżeniowych” czyli dą-
żenia lub unikania63. Obok estetyki pozytywnej istnieje zatem także negatywna: domena
57
Szeroko omawia to zagadnienie E. Rybicka, Modernizowanie miasta…, dz. cyt.
58
Tamże, s. 290.
59
E. Rybicka, Modernizowanie miasta…, dz. cyt., s. 240 i nast. Tam też dalsza literatura przedmiotu.
60
Korzystam głównie z pracy A. Berleanta, Wrażliwość i zmysły. Estetyczna przemiana świata człowieka,
przeł. S. Stankiewicz, Kraków 2011.
61
M. Gołaszewska, Estetyka pięciu zmysłów, Warszawa–Kraków 1997, s. 127–128.
62
R. Shusterman, dz. cyt., s. 43.
63
A. Diec, Wzory preferencji przestrzeni architektonicznej, [w:] Miasto. Między przestrzenią a koncepcją
przestrzeni, dz. cyt., s. 49–50. Agata Diec zaznacza też, że zachowania ludzkie w przestrzeni, również
tej architektonicznej, przypominają proces orientacyjny (reakcje na nowy bodziec). Długotrwała eks-
pozycja na bodźce skutkuje zanikiem reakcji (habituacją), zmiana parametrów bodźca – dyshabituacją.
To być może tłumaczyłoby fizyczne wręcz (orientacyjne) reakcje Andrzeja Stasiuka na odmienną od
jego codziennej, domowej formę doświadczanego krajobrazu. Por. A. Bańka, Społeczna psychologia
środowiskowa, Warszawa 2002.
216 Magdalena Roszczynialska
takich doświadczeń zmysłowych, które nas „urażają, zadręczają albo wywołują szkodliwe
lub zgubne konsekwencje”64, na czele z powodującym zgrozę i cierpienie estetycznym
doświadczeniem wzniosłości (w klasycznym, Burke’owskim rozumieniu65), nie wyłącznie
jednak, bo wchodzą w ten obszar takie odczucia, jak np. fizyczne zmęczenie, ocięża-
łość wynikająca choćby z obżarstwa, ogłuszenie np. zbyt głośną lub monotonną muzyką
itd. Dyskomfort odczuwają wszyscy bohaterowie omawianych utworów, co wyraża się
między innymi nadużywaniem wulgaryzmów: piękno przesłania Stasiukowi „obskurny
majak, syf nieopisany, kociokwik, badziew z betonu”66, świat Polski przydrożnej i przed-
-miejskiej to „do dupy jest świat”67, „jak zbudowany z płyty regipsowej – jebniesz mocniej
z piąchy i już w powłoce robi się dziura”68; szczególne natężenie języka wulgarnego, no-
szącego zarazem cechy socjolektu miejskich peryferii społecznych, obserwujemy w twór-
czości Chutnik. Obok przemocy języka na kartach utworów pojawia się także przemoc
fizyczna i dyscyplinowanie przestrzeni i jej mieszkańców: „Trasy szybkiego ruchu, nowe
inwestycje drogowe wokół zdemolowanych tirami miast. Żeby szybciej i bezpieczniej
przemieszczać się z jednego miasta do drugiego, lekceważąc wszystko, co pomiędzy”69.
„Zbrodnia na pejzażu”, o której pisze Stasiuk, przyjmuje także formy zawłaszczania, dzie-
lenia, grodzenia i parcelacji przestrzeni – estetycznie i społecznie negatywne przestrzenie
gated communities są z kolei przedmiotem jednego z reportaży z tomu Wanna z kolumna-
dą. Dyskutowanie legalności przypadków zawłaszczeń przestrzeni publicznej (casus rekla-
my, która musi mieć jakiś nośnik przestrzenny70) zazwyczaj ma dla interpelującego ponu-
re konsekwencje. Filip Springer opisuje historię mieszkanki Poznania, która postanowiła
zapytać ogłoszeniodawców o legalność umieszczonej na osiedlowym trawniku reklamy,
a w odpowiedzi otrzymała list z pogróżkami („Wiem, gdzie mieszkasz i jak wyglądasz,
i jak się spotkamy…”71) od, jak się okazało, będącego właścicielem reklamowanej firmy
komendanta lokalnej straży miejskiej… Domeną odwzajemnionej przemocy jest świat
wykreowany przez Chutnik, w którym ścierają się władza i subordynowani przez nią:
deweloper Kossakowski aktywistkę protestu mieszkańców „napadł, wywiózł i spalił”72,
64
A. Berleant, dz. cyt., s. 171.
65
E. Burke, Dociekania filozoficzne o pochodzeniu naszych idei wzniosłości i piękna, przeł. P. Graff, War-
szawa 1968, s. 99.
66
A. Stasiuk, Nie ma ekspresów…, dz. cyt., s. 132.
67
M. Olszewski, Chwalcie łąki umajone, dz. cyt., s. 127.
68
Tamże, s. 83.
69
Tamże.
70
Nawiasem mówiąc, nie ma odwołania od konieczności patrzenia na reklamę w przestrzeni (bądź słu-
chania jej); prawo reguluje kontekst estetyczny reklamy (np. zabytkowe otoczenie) i legalność nośnika,
ale nie można protestować przeciw naruszaniu współdzielonego kanału np. wizualnego lub audialnego.
Piszę o tym w dalszej części tekstu.
71
F. Springer, dz. cyt., s. 199.
72
S. Chutnik, Cwaniary, dz. cyt., s. 145. Ten motyw powieściowy opiera się na autentycznych przesłan-
kach. W rzeczywistości spalone zwłoki Jolanty Brzeskiej, aktywistki Warszawskiego Stowarzyszenia
Lokatorów, zostały odnalezione w Lesie Kabackim, a sprawy do dziś nie udało się wyjaśnić. Informację
Polityki/estetyki. Modele relacji z przestrzenią publiczną... 217
z kolei próba eksmisji nielegalnego mieszkańca rudery przez policję kończyła się z reguły
tym, że „na głowę strażników prawa leciały worki z moczem, zapalone butelki, śmieci
i petardy […] dziki lokator stawał się naprawdę dziki i z dachu lał wrzątek […] a jakby
tego było mało, to i osobiście schodził na dół i lał rękoma”73.
W omawianych utworach można zarysować pewną skalę negatywnej estetyczności:
od brzydoty pojmowanej jako wada, źródło dysharmonii psychicznej (Stasiukowa „histe-
ria człowieczego krajobrazu”, Springera „pasteloza” – ten neologizm nazywa „chorobę”
tynkowania bloków mieszkalnych w pastelowych kolorach, dobór których zleca prezes
spółdzielni mieszkaniowej pani sekretarce, bo, jak wiadomo, „kobiety bardziej się znają
na kolorach”) i fizycznej skazy narządów percepcji („krwawią nam źrenice”74), przez brzy-
dotę jako konieczny etap w procesach gwałtownej modernizacji kraju („jest jakaś rozpacz
w tym rozwoju, bo pachnie tandetą i niezdrowym pośpiechem […] i że nie wolno tego
zabronić”75), po brzydotę rozumianą w przez jej codziennych użytkowników w katego-
riach miejsca swojskiego i podniecającego („Lepiej zostać w Warszawie. Tu jest tyle nie-
ciekawych miejsc, trudno je zobaczyć w krótkim czasie. Ulice, zakamarki, dziwne sklepy
i zrujnowane kamienice. Albo całe kilometry bloków. Tutaj się dopiero fajnie żyje”76).
Interesującym komentarzem semantyk brzydoty, wypreparowanych z tekstów li-
terackich, są ustalenia neuroestetyki, wyraźnie wskazujące na preferowanie przez mózg
ludzki – poprzez włączanie układu nagrody – obiektów wyrazistych (jak karykatura)
i skontrastowanych (np. przejaskrawionych, granicznych), a zarazem podobnych, sko-
relowanych, symetrycznych i zrytmizowanych (czyli banalnych)77. Autorka artykułu re-
ferującego owe neurobiologiczne podstawy przeżyć estetycznych z niejaką bezradnością
konstatuje: „Istotą sztuki jest oryginalność, a prawa powyżej przedstawione nie uchwy-
tują jej”78. Zapewne jednak uchwytują po(d)ręczną estetykę bricoleura, zwykłego czło-
wieka w jego środowisku życia. Summa summarum podane wyżej jakości postrzeganych
obiektów fundują przecież nie tyle estetykę brzydoty, co kiczu – nieaprobowanego stylu
estetycznego79, kolejnego „pola walki”, na którym gust kształcony rozmija się lub kon-
fliktuje z odruchowym.
(3). Z perspektywy estetyki środowiskowej ów konflikt wyostrza inne opozycje. Tra-
dycyjny podział jako publiczne ujmuje to, co instytucjonalne (np. oficjalna polityka),
podaję za rozmową Patrycji Pustkowiak z Sylwią Chutnik. Moc twórcza cwaniary, „Lampa” 2012,
nr 12, s. 12.
73
S. Chutnik, Cwaniary, dz. cyt., s. 152.
74
A. Stasiuk, Nie ma ekspresów…, dz. cyt., s. 108.
75
M. Olszewski, Chwalcie łąki umajone, dz. cyt., s. 127.
76
S. Chutnik, Kieszonkowy atlas kobiet, dz. cyt., s. 197.
77
K. Zahorodna, Neuroestetyka – sztuka a mózg, [w:] Percepcja. Między estetyką a epistemologią, pod red.
R. Konika i D. Leszczyńskiego, Wrocław 2010, s. 156–157.
78
Tamże, s. 162.
79
Por. np. A. Moles, Kicz, czyli sztuka szczęścia. Studium o psychologii kiczu, przeł. A. Szczepańska,
E. Wende, Warszawa 1978.
218 Magdalena Roszczynialska
natomiast jako prywatne to, co z jednej strony powiązane z grupą pierwotną, rodziną,
z drugiej – domeną zachowań gospodarczych człowieka (jak np. prywatny interes). Pu-
bliczne jest tu ekskluzywne i dla „zwykłego człowieka” niedostępne. Przewartościowanie
dystynkcji prywatne/publiczne, jakie dokonało się w dwudziestym wieku, sprawia, że
przestrzeń publiczna jest (rzekomo) „miejscem powszechnie dostępnym, do którego do-
stęp jest względnie niewyłączający”80; co więcej – za archetyp tego rodzaju przestrzeni
uznaje się nowoczesne miasto81, którego rozrost i metropolizacja wręcz wprost zależą od
napływających do niego i przepływających przez nie ludzi, pomnażających, ale i konsu-
mujących miejskie zasoby. Jednocześnie, percepcja zmysłowa jest, i w naturze i w warun-
kach miejskich, polisensoryczna i ciągła. To zaś oznacza, że „z punktu widzenia percepcji
zmysłowej doświadczamy środowiska stale i nieustannie”82 oraz w sposób całościowy, to
znaczy środowisko ludzkiego życia jest niepodzielne, a „percepcyjne dobra wspólne nie są
ani prywatne, ani publiczne, lecz wspólne”83. Zaprezentowane stanowiska dotyczące prze-
strzeni publicznej są nieuzgadniane, co znakomicie oddaje dwuznaczność słowa „dzie-
lić” w rozprawie Jacquesa Rancière’a Dzielenie postrzegalnego. Estetyka i polityka84 (wybór
tego właśnie polskiego odpowiednika francuskiego partager/le partage szeroko uzasadnia
socjolog i tłumacz tego tekstu, Jan Sowa): to, co zmysłowo postrzegalne jest zarazem
dobrem wspólnym i podlega parcelacji. Ujmując słowami samego filozofa: „Dzielenie
postrzegalnego ustanawia jednocześnie to, co jest współdzielone, i jego odrębne części”85.
Życie we współdzielonym świecie wymaga najpierw dookreślenia, co jest „postrzegalne”
w ramach danej społecznej rzeczywistości86, a więc ustalenia, co rozumiane jest w kate-
goriach zasobu.
Strategie percepcyjne omawianych autorów – tu wracam do lektury wybranych do
analizy tekstów –znacznie się od siebie różnią. Chodzi przede wszystkim o dobór kon-
kretnych zmysłów pośredniczących w najpierw doznawaniu, a później artystycznym
odzwierciedlaniu przestrzeni miejskiej i podmiejskiej. W przypadku Springera sprawa
wydaje się oczywista: równowaga tekstu i obrazu w jego reportażach, a być może nawet
lekka przewaga obrazu, daje prymat percepcji i reprezentacji wizualnej. Jak już pisałam,
fotografie te pełnią dwojaką funkcję. Z jednej strony przestrzeń na nich przedstawiona
80
M. Nowak, P. Pluciński, Kłopoty ze sferą publiczną. O pożytkach z partykularnych rozstrzygnięć,
[w:] O miejskiej sferze publicznej, dz. cyt., s. 12.
81
Tamże, s. 14.
82
A. Berleant, dz. cyt., s. 134.
83
Tamże, s. 225.
84
J. Rancière, dz. cyt.
85
Tamże, s. 69. Tę samą właściwość post-polis opisuje Tadeusz Sławek, zauważając, że uniwersalne i jed-
nolite „prawo dla wszystkich [obywateli – M.R.] okazuje się taką samą mistyfikacją jak jedna wspólnie
doświadczana przestrzeń miasta” podzielonego przecież na strefy ekonomicznych, etnicznych, mafij-
nych itp. wpływów, oznaczających „tryumf codzienności” nad ideą miasta. T. Sławek, Akro/nekro/polis:
wyobrażenia miejskiej przestrzeni, [w:] Pisanie miasta – czytanie miasta, pod red. A. Zeidler-Janiszew-
skiej, Poznań 1997, s. 40.
86
J. Rancière, dz. cyt., s. 179.
Polityki/estetyki. Modele relacji z przestrzenią publiczną... 219
równa jest krajobrazowi; jej fotograficzna reprezentacja w zbiorze Wanna z kolumnadą
utrzymana w poetyce dokumentu każe przypuszczać, że autor relację pomiędzy środowi-
skiem a jego plastycznym obrazem pojmuje w kategoriach odwzorowania, ikoniczności
(fotografie przedstawiają „to, co widać”). Z drugiej strony pełnią one funkcję krytyczną,
już nie przedstawiają, a komentują w imieniu zamieszkującej (lub odwiedzającej) ten
pejzaż społeczności, wyrażają sąd estetyczny („to, co sądzę”), co wzmocnione jest ob-
jaśniającym fotoreportaż tekstowym komponentem. W ten model relacji z przestrzenią
wpisana jest pewna niejednoznaczność, jakby autor balansował pomiędzy spojrzeniem
panoramicznym a uwewnętrznionym, topograficznym87. Symptomatyczne, że, general-
nie obwiniając władzę (na różnych szczeblach) za upadek estetyki przestrzeni publicznej,
docenia fakt podjęcia przez samorząd Krakowa uchwały w sprawie utworzenia parku
kulturowego. Tymczasem uchwała ta skupia się na ekspozycji krajobrazu, mowa w niej
o „linii zabudowy, gabarytach i formach architektonicznych”, „kompozycji” ukształ-
towania przyrodniczego, o „osiach, ciągach i punktach widokowych umożliwiających
bliskie i dalekie widoki” na i z miasta, o ograniczeniach w rozbudowie szaty informa-
cyjnej miasta na nośnikach wizualnych oraz wszelkich zakłócających ekspozycję zabyt-
ków oraz przestrzeni publicznej czynnikach88. Miasto zostało w ten sposób sprowadzone
moim zdaniem do jego charakterystycznej, podziwianej z oddalenia, sylwetki, czytelnego
wyglądu (taką sylwetę można później wykorzystywać w np. materiałach reklamowych
i pamiątkarstwie), panoramy. W komentowanych przez siebie chybionych realizacjach
architektonicznych i projektowych Springer eksponuje takie kategorie przestrzenne, jak
skala, wizualna granica (płot), zasłona (i odsłona) itp., a więc czynniki również typowo
wizualne. Akcentuje nieczytelność urbanistyczną i w związku z tym niefunkcjonalność
polskich przestrzeni publicznych. Przytaczając głosy mieszkańców tej „złej” przestrzeni,
upominając się jednak o ich prawa do „dzielenia postrzegalnego” (np. prawa do nie-
zasłoniętych wielkopowierzchniową reklamą budynków, do nieutrudnionego przeskalo-
waną zabudową kurortów turystycznych widoku na przyrodę) jest niejako „wewnątrz”
krajobrazu. Ale jednocześnie kładąc tak mocny nacisk na wizualne aspekty krajobrazu
kulturowego, dowartościowując w jego kompozycji element planowania, stawia się „na
zewnątrz”, w miejscu, z którego widać mankamenty zastanego ukształtowania środowi-
ska, jak też metody jego melioracji i przetworzenia w krajobraz idealny. Tej fascynacji
urbanistyką jako kalo/socjotechniką towarzyszyć musi przecież świadomość niebezpie-
czeństw wynikających ze spojrzenia panoptycznego, zawłaszczającego, nieobca autorowi
biograficznej opowieści o życiu i pracy Zofii i Oskara Hansenów89. Idea fix Hansena,
Linearny System Ciągły (jako metoda uporządkowania i funkcjonalizacji przestrze-
ni społecznej i urbanistycznej), z definicji kwestionująca ład oparty o zasadę centrum,
w opiniach współpracowników i uczniów architekta, zebranych przez Springera, możli-
wa była do zrealizowania tylko w ustroju totalitarnym, zarządzanym centralnie: „Nie da
87
Odwołuję się do rozróżnień zaproponowanych przez B. Frydryczak, dz. cyt.
88
Dokument elektroniczny [tryb dostępu:] http://www.bip.krakow.pl/?dok_id=48882 [18.09.2013].
89
F. Springer, Zaczyn. O Zofii i Oskarze Hansenach, Kraków–Warszawa 2013.
220 Magdalena Roszczynialska
90
Tamże, s. 162–163.
91
F. Springer, Wanna z kolumnadą…, dz. cyt., s. 169 i nast.
92
A. Stasiuk, Nie ma ekspresów…, dz. cyt., s. 30.
93
Por. W. Godzic, Oglądanie i inne przyjemności kultury popularnej, Kraków 1996.
94
A. Stasiuk, Nie ma ekspresów…, dz. cyt., s. 132.
95
Tamże, s. 133.
96
Stasiuka ujęcie Ameryki zadłużone jest w Baudrillardowskim (np. fragment: „Byłem kiedyś w Ameryce
[…]. Wszystko jak w kinie, tylko jeszcze bardziej. […] Wszystko z dykty”, dz. cyt., s. 133–134).
97
E. Burke, dz. cyt., s. 94.
Polityki/estetyki. Modele relacji z przestrzenią publiczną... 221
rody skazującą na odbiór zmysłowo-emocjonalny. Te energetyczne i zmysłowe (odurza)
aspekty relacji środowisko – podmiot percypujący Stasiuk werbalizuje wprost. Niemniej
warto zwrócić uwagę, co dzieje się, kiedy narrator-bohater nieco zbacza z będącej meto-
nimią cywilizacji drogi, „zjeżdza w bok”, doświadcza autentycznej przyrody – wówczas
zmienia się też sensorium: stojący nad rzeką nie widzi już wody, którą zasłania zalegająca
w dolinie ciemność, widzi co najwyżej płomienie wypalanych przez miejscową ludność
traw jako ślad ich obecności, a dominantą percepcyjną staje się zapach („pachniał dym”).
To w tym wypadku, dopiero po „wyłączeniu” wzroku można mówić o głębokiej zmy-
słowości percepcji. Natomiast w przypadku krajobrazu kulturowego Stasiuk dokonuje
uwznioślenia tandety konsumpcji nie bez celu. Wizualność jest dla tego autora tyleż
cechą nowoczesności (jako właśnie kultury konsumpcyjnej), co narzędziem jej krytyki.
Uwznioślenie kiczu to kamp, postawa wywyższającej (ferującego te estetyczne wyroki)
dystynkcji, „dobry smak złego smaku”98. Warto też zaznaczyć, z jakiej perspektywy pod-
miot Stasiuka przygląda się przestrzeni – otóż porusza się w niej, zbliża się do niej, ale
zachowuje dystans spojrzenia: jest to oko dyscyplinujące, oko patomorfologa99 – „Teraz
najlepiej widać ten kraj. Zaczyna się wiosna. […] Nagi kraj. Zmienia się, zrzuca skórę.
Chwilami jest brzydki jak odarty szkielet”100. Czasami (d)ocenia: „W tym groteskowo
postmodernistycznym krajobrazie widać pewien rodzaj wielkości. Oto mentalnie wy-
dziedziczeni z uporem poszukują nowej tożsamości”101. Nie należy mieć wątpliwości,
że wypowiadający te słowa, w odróżnieniu od obiektów swoich obserwacji, dysponuje
mentalnym dziedzictwem. Zdystansowanie podtrzymuje i wzmacnia wybór przez boha-
tera-narratora Stasiuka automobilizmu jako stylu podróży. Widok przez szybę samocho-
dową redukuje krajobraz. „Środowisko przez przednią szybę jest »obcym innym«, trzy-
manym na dystans za pomocą rozmaitych technik prywatyzujących, inkorporowanych
we współczesny samochód”102 pisze socjolog mobilności.
Zupełnie inną perspektywę przyjmuje narrator-bohater prozy Olszewskiego. Po
pierwsze, porusza się szybciej, co skutkuje dynamizacją spojrzenia aż po granice rozumie-
nia sceny: „Kolejne obrazy płyną prosto w oczy niczym roje owadów, po istnieniu któ-
rych zostają tylko smugi na przedniej szybie, próbuję je łowić, chociaż nikt nie łowi wody
ani powietrza w sito […] pojawiają się na chwilę, by zniknąć bez pretensji pozostawienia
trwałego znaku na tafli świadomości”103. Dlatego w opisie dominuje enumeracja i juksta-
98
S. Sontag, Notatki o kampie, przeł. W. Wertenstein, „Literatura na Świecie” 1979, nr 9, s. 322.
99
J. Urry, Spojrzenie turysty, dz. cyt., s. 14, Urry konstatuje analogię spojrzenia turystycznego i medycz-
nego w zakresie ich systematyzacji uporządkowania (reżimu).
100
A. Stasiuk, Nie ma ekspresów…, dz. cyt., s. 30. W albumie Tomasza Wiecha, Polska. W poszukiwaniu
diamentów, Kraków 2012, fotografiom towarzyszą teksty M. Olszewskiego; jeden z nich (świadomie?
ironicznie?) nawiązuje do pojmowania krajobrazu ojczystego jako obiektu (seksualnego) zawłaszczenia,
miłość ojczyzny wyraża się w obietnicy: „Polsko/ […] przelecę cię/ pociągiem pośpiesznym”.
101
A. Stasiuk, Nie ma ekspresów…, dz. cyt., s. 31.
102
J. Urry, Socjologia mobilności, dz. cyt., s. 94.
103
M. Olszewski, Chwalcie łąki umajone, dz. cyt., s. 72.
222 Magdalena Roszczynialska
104
Tamże, s. 62.
105
M. Olszewski, Zapiski na biletach, dz. cyt., s. 267.
106
Określenia wypożyczam (niezgodnie z duchem oryginału) z języka P. Virilia.
107
M. Olszewski, Chwalcie łąki umajone, s. 45–46.
108
Tamże, s. 120.
109
Tamże, s. 121.
110
M. Olszewski, Zapiski na biletach, dz. cyt., s. 251.
111
Tamże, s. 301.
112
J. Urry, Socjologia mobilności, dz. cyt., s. 138.
Polityki/estetyki. Modele relacji z przestrzenią publiczną... 223
stoi na przeszkodzie, by odczytywać nazwy stacji i wiele innych napisów cennych dla
łowcy wrażeń, […] podróżny gruntownie poznaje detale polskiego pejzażu” – nie tylko
szatę informacyjną dworców („komu kibicują w Libiążu”113), architekturę i infrastrukturę
przemysłową, pejzaż naturalny, ale też wrażenia kinestetyczne (szybkość bądź powolność
ruchu, zmiany prędkości114) i dotykowe (brud), a na przystankach, przestojach w podróży
„krajobrazy” taktylne, zapachowe, gustatoryczne („talerz Babel”), akustyczne, jak w tek-
ście Buch, buch, łydy, gdzie reporter stworzył całą fenomenologię miejskich dźwięków
i ich znikania: „łomot trzepanych dywanów, hałas zapuszczanej motorynki, krzyki grają-
cych w gumę dziewczyn”115 itp. inne odgłosy ulotniły się bezpowrotnie z pejzażu miasta.
Jest to percepcja w o wiele większym stopniu cielesna niż w dwu omówionych wyżej przy-
padkach, niezdystansowana, wymagająca nie tyle obserwacji, co zaangażowania, wzroko-
centryzm zastępująca „oczami skóry”116, zmysłowym postrzeganiem konkretu. Jak pisze
Beata Frydryczak spojrzenie mikrologiczne, „nie ogranicza się do samego zmysłu wzroku,
ale […] łączy się z innymi, współpracującymi zmysłami. To ono, uruchamiając wszystkie
zmysły pozwala [np.] przystanąć przy roślinie… i odczuć pierwotne zadziwienie światem
natury”117. Wyczulenie na konkret nie tłumaczy się więc w przypadku Olszewskiego wy-
łącznie doświadczeniem w pracy reportera i jego wrażliwością na fenomeny rzeczywisto-
ści, ale bardziej pierwotnymi skłonnościami synestezyjnymi, umożliwiającymi doświad-
czenie polisensoryczne, całościowe i swoistą translacyjność wrażeń. Tytułem przykładu:
w szkicu Spis jezior (a spis wedle W.J. Onga jest formą piśmienną, więc wizualną) mowa
o „węszeniu po mapach za jeziorami”, jeziora postrzegane są w kategoriach kształtu, kolo-
ru, zapachu, temperatury (wody i powietrza), gęstości cieczy, głębokości, stanu skupienia
(woda, lód):
zielonkawe oczko ukryte w lesie, pięknie okrągłe, pocięte zimnymi prądami. Woda łagodna
w dotyku, miękka jak pościel. Głęboko. Prawie trzydzieści lat temu ktoś fotografował mnie
na tle pomostu, a teraz ja fotografuję swojego syna w tym samym miejscu. […] Fotografuję
i mam nadzieję, że też będzie kolekcjonował jeziora. Że będzie brał je w dłonie i patrzył, jak
roztapiają się między palcami118.
113
M. Olszewski, Zapiski na biletach, dz. cyt., s. 186–187.
114
Jak w tekście Znajdź pięć szczegółów, w którym reporter odnotował subtelne zmiany prędkości podróży
koleją polską i czeską, wyznaczone różnicą kultury technologicznej (inny elektrowóz, proste szyny).
115
M. Olszewski, Zapiski na biletach, dz. cyt., s. 180.
116
Określenie zaczerpnięte z tytułu książki architekta Juhaniego Pallasmy: J. Pallasmaa, Oczy skóry. Archi-
tektura i zmysły, przeł. M. Choptiany, Kraków 2012.
117
B. Frydryczak, Chwila: estetyczne doznanie czasu w przyrodzie, dokument elektroniczny, [tryb dostępu:]
http://www.asp.wroc.pl/dyskurs/Dyskurs9/Beata_Frydryczak.pdf, [19.11.2013].
118
M. Olszewski, Zapiski na biletach, dz. cyt., s. 288.
224 Magdalena Roszczynialska
Starość, słabość, choroba, kobieca agresja – przywołane przez Chutnik formy konte-
stacji nowoczesnej kultury miejskiej to rodzaj prowokacji kulturowej123. W opinii Rafała
Drozdowskiego i Agaty Skórzyńskiej tego rodzaju działania mają dwie ważne własno-
ści. Według tego pierwszego – „re-formatowanie [zmiana zastanego kanonu – M.R.]
przestrzeni miejskiej to zmienianie wymowy miasta, jak również narzucanie jego nowej
119
M. Gołaszewska, Estetyka pięciu zmysłów, dz. cyt., s. 131–132. Por. także: G. Świtek, Architektura
i aporie dotyku, [w:] Spektakle zmysłów, pod red. A. Wieczorkiewicz i M. Kostaszuk-Romanowskiej,
Warszawa 2010.
120
M. Gołaszewska, dz. cyt., s. 135.
121
S. Chutnik, Cwaniary, dz. cyt., s. 52.
122
S. Chutnik, Kieszonkowy atlas kobiet, dz. cyt., s. 123.
123
Por. P. Zańko, „Zabijemy was słowami”. Prowokacja kulturowa w przestrzeni miejskiej i w internecie,
Warszawa 2012; A. Skórzyńska, Subwersje miejskie. Niewyraźne kultury oporu, „Kultura Współczesna”
2010, nr 2; R. Drozdowski, Re-formatowanie przestrzeni miejskiej. Od cichej rewolucji vlepek do cichej
kontrrewolucji graffiti i na odwrót, [w:] Wizualność miasta. Wytwarzanie miejskiej ikonosfery, pod red.
M. Krajewskiego, Poznań 2007.
Polityki/estetyki. Modele relacji z przestrzenią publiczną... 225
percepcji, nowego rozumienia, w rezultacie czego zaczyna być ono inaczej używane”124,
np. wymaga zmiany percepcji z panoramicznej na punktową125, wedle drugiej opinii –
nowe doświadczanie przestrzeni miejskiej związane jest nie tylko z przemianą tejże prze-
strzeni, ale z przemianą samych aktywistów dzięki ich bezpośredniej relacji z przestrzenią
miasta i poczuciu sprawstwa. Można podsumować, że następuje somatyzacja doświadcze-
nia miejskiego126 – konflikty o przestrzeń, będące podłożem miejskiego aktywizmu, są jej
przypadkiem, walka wymaga przecież cielesnego zaangażowania, intymności i zniesienia
fizycznego dystansu – oraz performatywizacja przestrzeni, stanowienie jej poprzez w nią
zaangażowanie. Bohaterki Chutnik na politycznie uwikłane pytanie „czyje jest miasto?”
dają – własnym ciałem, własnym życiem – odpowiedź: miasto to jego mieszkańcy (a nie
np. właściciele lub zarządcy). Zarówno ten, jak i wcześniej opisany polisensoryczny pej-
zaż, mają charakter krajobrazu uczestniczącego, w którym praktyki działania (partycypa-
cja) i estetyczne doświadczenie (odczucie) nakładają się na siebie, tworząc nową, nieroz-
łączną całość127.
(4). Opisane filtry estetyczności dają się pogrupować w dwa, utrwalone tradycją,
typy. Z jednej strony mamy doświadczenia wzrokowe, związane ze zmysłami dystansu
(również słuch do nich należy). A z drugiej – zmysły cielesnego kontaktu: dotyku, węchu
(niekiedy pojawia się odwołanie do zmysłu smaku, u Olszewskiego). Ten podział wy-
wodzi się z jeszcze starożytnego rozróżnienia na wiedzę teoretyczną i wiedzę praktyczną,
użytkową128, później zaś, na gruncie estetyki łączy się z dychotomią wartości autotelicz-
nych (bezstronna kontemplacja piękna) i utylitarnych (zysk praktyczny), a dokładniej
mówiąc z zakorzenioną w tradycji europejskiej hierarchią zmysłów, w której wzrok peł-
nił rolę narzędzia kontroli pozostałych, cielesnych zmysłów. Skoro tak, to wolno, moim
zdaniem, przypisać poszczególnym narratorom-bohaterom omawianych w tym szkicu
tekstów różne motywacje ich sądów estetycznych (w ramach estetyki negatywnej, oczywi-
ście), czyli zarazem wyznaczyć ich „epistemologie umiejscowienia” – wymodelować cztery
skrajnie odmienne sposoby ustanawiania relacji podmiotu do współdzielonej przestrzeni.
Narratorzy odwołujący się w obrazowaniu przestrzeni publicznej w głównej mierze
do jakości wizualnych, nie mogąc pogodzić się z ich utylitaryzmem na gruncie rzeczywi-
stości konsumpcyjnej (casus reklamy), poddają je ocenie krytycznej z punktu widzenia
klasycznych kanonów piękna. Prezentowane w tych ujęciach krajobrazy wizualne, bar-
dziej panoramiczne niż partycypacyjne, są punktem wyjścia do ich krytyki i przekroczenia
w kierunku utopii urbanistycznej (Filip Springer) lub „znoszącej obrzydliwość konsump-
cji”129 estetyki kampu (Andrzej Stasiuk). Z kolei bazujący na jakościach somatycznych,
124
R. Drozdowski, dz. cyt., s. 200.
125
A. Skórzyńska, dz. cyt., s. 207.
126
E. Rewers, Post-polis. Wstęp do filozofii ponowoczesnego miasta, Kraków 2005, s. 67.
127
B. Frydryczak, Krajobraz…, dz. cyt., s. 223 i nast.
128
A. Berleant, dz. cyt., s. 47.
129
S. Sontag, dz. cyt.
226 Magdalena Roszczynialska
* W tym modelu akceptowane są zarówno wartości społeczne, jak estetyczne, a konflikt oznacza relację
z tymi Innymi (bo mowa o skali dystansu międzykulturowego), którzy chcieliby owe zastane wartości mo-
dernizować/modyfikować (np. gentryfikować starą Pragę itp.).
130
E. Domańska, dz. cyt., s. 92–93.
131
A. Berleant, dz. cyt., s. 19.
Polityki/estetyki. Modele relacji z przestrzenią publiczną... 227
estetyki środowiskowej, dla której dylemat jednostka czy społeczeństwo jest pozorny,
fałszywy, oznacza albo ich przydzielenie dysponentom estetycznie „właściwego” gustu,
albo ich oddanie w zarząd użytkownikom, co prawda uprawnionym, ale za to estetycznie
„nieuświadomionym”. Przestrzeń publiczna (krajobraz) prezentowana w omawianych
utworach, w świetle poczynionych tu analiz, nie może być i nie jest egalitarna. Może na-
tomiast być dyskutowana132. Jednak ten model relacji z krajobrazem realizują (czy właści-
wie: proponują) teksty tylko jednego z przywoływanych autorów, Michała Olszewskiego.
Politics/aesthetics. Models of relations with the public space in the contemporary Polish artistic prose
and journalism (based on selected examples)
Abstract
The author of the article builds a model of relations with the public space that are present in the con-
temporary Polish artistic prose, essay, and reportage (S. Chutnik, A. Stasiuk, M. Olszewski, F. Sprin-
ger) in the context of political aesthetics (J. Rancière), environmental aesthetics (A. Berleant) and “the
epistemology of placement” (S. Harding). Categories of the model (paternalism, avoidance, conflict,
sensitivity) were distinguished on the basis of perceptual strategies (points of “view”) that the discussed
authors (or their characters) chose and the means of artistic and linguistic representation that resulted
from these choices. The public space that was analyzed included the suburbia and city peripheries,
a hybrid of citiness and non-citiness. In the conclusion, the author of the article states that the idea of
egalitarianism in the access to the public space is utopian.
Key words: public space, perception of the space, geopoetics, environmental aesthetics, politics of
a place, suburbia
Nota
132
Tu może warto przypomnieć rozróżnienie Ch. Mouffe: agonistyczny vs agoniczny.
V. Miasto wybrane: Kraków
Bogusława Bodzioch-Bryła
Akademia Ignatianum
„Czymże jest próg dla miasta? Bramą, murami, granicą administracyjną, naturalnym ob-
wodem, rogatką celną? Czy wystarczy określić ten próg, by określić tożsamość miasta?
1
Znaczenie myślenia mitycznego dla ludzkiej egzystencji podkreśla Maria Bal-Nowak, zauważając, że
jego „elementy […] znajdują się u podstaw wielkich konstrukcji rozumu ludzkiego, np. dialektycznego
pojęcia bytu u Hegla czy darwinowskiego pojęcia ewolucji. Pierwszym zaś filozofem, dla którego mi-
tologia stała się przedmiotem rozważań dyscyplinarnych jest Friedrich W. Schelling, łączący w swych
przemyśleniach dorobek całego romantyzmu niemieckiego. Systematyczny rozwój zainteresowań pro-
blematyką mitu przypada na koniec XIX wieku i jest pochodną badań etnologicznych. Stosunkowo
szybkie przejście od konstrukcji teoretycznych w badaniu społeczeństw pierwotnych (np. Primitive
Culture E.B. Tylora, czy Złota gałąź J.G. Frazera) do badań opartych na materiale źródłowym (np.
dokonania czołowych przedstawicieli antropologii funkcjonalnej B. Malinowskiego i A.R. Radcliffe-
-Browna) wpłynęło na postrzeganie zjawiska mitu jako trwałego elementu kultury. Przydatność tej
kategorii dla opisu stanu świadomości społeczeństw archaicznych przyczyniła się niewątpliwie do lep-
szego zrozumienia czym jest mit. Wielką rolę odegrały także prace wybitnego religioznawcy Mircea
Eliade. Stopniowo mit staje się – z przedmiotu analizy – także jej narzędziem. Użyteczność tego na-
rzędzia widoczna w wielu dziedzinach humanistyki »wzmacniana« jest dodatkowo karierą, jaką pojęcie
to zrobiło w publicystyce. […] Popularność i użyteczność kategorii mitu na terenie różnych nauk na
przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat każe sądzić o jej dużej pojemności i możliwości interpretacyj-
nej. Do grona tych nauk należą: religioznawstwo, socjologia, filozofia, nauka o polityce, literaturo-
znawstwo, psychologia, nauki o sztuce, etnologia, antropologia kulturowa. Każda z nich używa i bada
zjawisko mitu. Jest to więc niewątpliwie kategoria metodologicznie przydatna – pozwala łączyć ze
sobą zjawiska kulturowe, identyfikować je i opisywać jako przejawy tego samego sposobu myślenia.
[…] Najbardziej ogólnie, trzymając się greckiego pochodzenia terminu mit, można powiedzieć, że jest
on opowieścią, formą wypowiedzi o świecie. […] dla społeczności archaicznych mit jest fundamentem
życia społecznego i kultury. Należy do dziedziny wyjaśniania, jest sposobem i narzędziem poznawania,
a więc i opanowywania rzeczywistości. Nie jest zmyśleniem, bajką, fałszem, ponieważ dla społeczności,
w której funkcjonuje, wyraża stan wiedzy […]. Mit wyraża sposób bycia w świecie, który jest kwali-
fikacją o statusie świadomościowym. […] jego umiejscowienie w kulturze warunkowane jest struktu-
ralnymi cechami ludzkiej świadomości. O jakie cechy tu chodzi? Jedną z pierwszych jest niewątpliwie
potrzeba postrzegania świata jako sensownego, ciągłego, a doświadczanych w nim zdarzeń jako ciągu
o charakterze wyjaśniającym ten bieg, bądź to w sposób przyczynowo-skutkowy, bądź też teleologicz-
ny”. M. Bal-Nowak, Mit jako forma symboliczna w ujęciu Ernsta A. Cassirera, Kraków 1996, s. 7–9.
Mit rekonstruowany czy zdekonstruowany? Obraz Krakowa zapisany w polskiej poezji po 1989 roku 231
I jak tę przestrzenną figurę progu wnieść historii?”2 – zapytuje Jacques Derrida w eseju
Pokolenia jednego miasta, opublikowanym w 1994 roku. „Niekiedy miasto jest właśnie
na progu, nie tylko w figurze progu, ale u progu nowej figury, niewidocznej jeszcze kon-
figuracji, którą samo musi dla siebie pozyskać, by nie poddać się prawom czegoś innego.
Czymże są prawa czegoś innego? Prawami czegoś innego mogą być prawa obcego przyby-
sza, nowego politycznego przywódcy, ale mogą to być także prawa logiki innej niż logika
samego miasta, jeśli miasto ma jakąś własną, prawa obcej logiki politycznej, wojskowej,
policyjnej, gospodarczej, turystycznej, które mogą zburzyć autonomiczny ideał miasta
i zniekształcić jego plan”3. Spróbujmy zatem dookreślić przestrzenną figurę miasta uobec-
niającą się w życiu współczesnych jego mieszkańców oraz odwiedzających je gości tak
silnie, że przenoszoną również na karty współczesnej poezji, udowadniając, iż prawdą jest
przeświadczenie, że poezja – niczym papierek lakmusowy – niezwykle szybko reaguje na
zmiany zachodzące w rzeczywistości. Będzie to jednocześnie próba odpowiedzi na pyta-
nie, czy literackie przestrzenie Krakowa w ciągu dwóch minionych dekad przeobrażały się
równolegle do zmian, jakie zaszły i wciąż zachodzą w mentalności mieszkańców miasta4.
Pisząc o miejscu Krakowa w literaturze, można byłoby oczywiście zacząć od Kon-
stantego Ildefonsa Gałczyńskiego i jego naznaczonej nie tylko Krakowem, lecz też mu-
zycznością Zaczarowanej dorożki. Zacznę jednak od tekstu piosenki grupy Myslovitz
pt. Kraków, znanego chyba wszystkim, tak świadomym, jak i mimowolnym uczestni-
kom kultury masowej. Znaczenie interesującego mnie wymiaru zostało zresztą dodat-
kowo wzmocnione w 2003 roku nową wersją utworu zrealizowaną przy współudzia-
le Marka Grechuty, jednego z najsilniej z Krakowem kojarzonych artystów, a także
z utrzymanym w kolorze sepii wideoklipem, którego dwa reprezentatywne kadry za-
mieszczam poniżej.
Kraków jeszcze nigdy tak jak dziś
Nie miał w sobie takiej siły i
Może to ten deszcz
Może przez tę mgłę
Może to mój nastrój
Ale w każdej twarzy ciągle
Widzę Cię
2
J. Derrida, Pokolenia jednego miasta, „Lettre Internationale”, zima 1993/1994, s. 13–16.
3
Tamże, s. 13.
4
Niniejszy artykuł ma za zadanie prześledzić, czy we współczesnej poezji funkcjonuje mit Krakowa
jako miasta magicznego, mit, który w szczególny sposób spopularyzowany został m.in. przez twórców
Młodej Polski, kontynuowany był w czasie dwudziestolecia międzywojennego i później. Jako egzem-
plifikacje dowodzących tego tekstów kultury wystarczy przywołać m.in. Wesele S. Wyspiańskiego, Za-
czarowaną dorożkę K.I. Gałczyńskiego, film Podwójne życie Weroniki w reż. K. Kieślowskiego czy też
piosenkę Bracka M. Zabłockiego, wykonywaną przez Grzegorza Turnaua (pamiętając oczywiście, że
przykłady takie można byłoby mnożyć). Nb. mottem niniejszego artykułu opatrzona została też książka
Kraków – miastem snów i widziadeł. Wyspiański. Pomysł i wybór M. Rydlowa, Kraków 1995.
232 Bogusława Bodzioch-Bryła
Widzę Cię
Tak wiem
Nie zrobię więcej zdjęć
Tak wiem
Nie będę prosił lecz
Tak wiem
To przecież żaden grzech
Tak wiem
Szybko okazuje się jednak, iż tak silna i niewzruszona obecność mitu miasta możliwa
jest jedynie w kulturze masowej, W poezji5 rzecz przedstawia się zupełnie inaczej.
7
A. Zagajewski, Powrót, Kraków 2003, s. 5.
236 Bogusława Bodzioch-Bryła
8
M. Świetlicki, Nieczynny, Warszawa 2003, s. 26.
9
Tegoż, Niskie pobudki, Kraków 2009, s. 15.
Mit rekonstruowany czy zdekonstruowany? Obraz Krakowa zapisany w polskiej poezji po 1989 roku 237
Już nie chodzę,
nie jeżdżę,
już leżę.
Leżę i w sufit patrzę.
To miasto kiedyś
do mnie należało
pięć minut jakieś.
Któregoś dnia
to miasto
należało do mnie.
Teraz ponownie należy do starców
i do chłopców
z generacji
NIC.
10
Tegoż, Nieczynny, dz. cyt., s. 41.
238 Bogusława Bodzioch-Bryła
Potem spokojniej,
poprawianie szkieł.
Omiatanie, mijanie
zdecydowanych na siebie,
pisanie pod wpływem,
gołębie, bramy, kałuże,
dobrze. Teraz.
Miasto. Ulegam.
W. Kuczok, Kraków, 24 XI 94. Wpływy 12
Odczucie gorąca budowane jest przez poetę nad wyraz konsekwentnie („jest […]
parno”, „resztki kebaba z chili/ rozłażą się w palcach”, „usta mam spieczone. w kącikach
warg/ pikantne ślady po chili”). Wiersz jest też silnie udźwiękowiony. Na pierwszy rzut
oka niezauważalna eufonia (silne nasycenie głoskami bezdźwięcznymi „p” i „s”, przywo-
dzące na myśl odgłos rzeczywistego skwierczenia na rozgrzanej patelni) staje się bardziej
wyraźna w trakcie głośnej lektury tekstu.
Gęstość realizować się może we wspomnieniach z wizyt w Krakowie również w inny
sposób, na tle innej pory roku:
niedzielny wieczór w Krakowie. Bierze mnie
obrzydzenie. wysypują się z pociągów jak groszek.
Przeliczam kroki na możliwość upadku.
tramwaje na szczęście zjawiają się regularnie
jak okres u zdrowej kobiety. podnieca mnie długa
czerwona glista. nie mam ochoty myśleć.
15
Tamże, s. 17.
16
Określenie zaczerpnięte z wiersza Tadeusza Pióry pt. Światowa stolica poezji, zob. s. 15–16.
242 Bogusława Bodzioch-Bryła
17
M.L. Biedrzycki, OO, Kraków 1994, s. 12.
18
Staje się to wyraźnie widoczne na przykładzie takich sformułowań, jak: „w Rynku/ trwa budowa po-
mnika Mickiewicza ze spinaczy/ i z sera”, „wydzielony pas ruchu na niebie: krowy/ Apokalipsy. & boże
krówki” (M.L. Biedrzycki, Wigilia), „warsztaty/ pod hasłem «Światło i Masło»”; „wyścigi niepełno-
sprawnych”; „stepujący biskup” (M. Świetlicki, Za oknem).
Mit rekonstruowany czy zdekonstruowany? Obraz Krakowa zapisany w polskiej poezji po 1989 roku 243
Byrona Jenningsa, które zawarte w doskonałym szkicu pt. Termin „groteska” 19, zauważa-
jąc w 1979 roku, że:
Nieprzypadkowo groteska – a także zjawiska pokrewne, takie jak „absurd” i „tragikomedia”
– stały się ostatnio przedmiotem szerokiego zainteresowania; mają one być nawet sposo-
bem ekspresji odpowiednim dla naszych czasów. Taki autorytet jak Dürrenmatt utrzymuje,
że nie znamy już pojęcia winy jednostkowej ani poczucia miary, niezbędnych dla tragedii,
i dlatego, by stworzyć pozory jakiegoś oblicza dla naszego żadnego oblicza nie posiadającego
i pełnego paradoksów wieku, musimy uciekać się do tragikomedii i groteski20. Także Camus
widział w „absurdalności” najłatwiej rozpoznawalną cechę świata pozbawionego wszechobej-
mującego sensu, świata zagadkowego, w którym czujemy się obco, „skoro braknie wspo-
mnienia utraconej ojczyzny albo nadziei na ziemię obiecaną”21. […] Słowo to znajdujemy
często w sąsiedztwie takich określeń (najwyraźniej uważanych za jego synonimy), jak „eks-
centryczny”, „dziwaczny”, „ekstrawagancki”, „wyszukany”, „fantastyczny”, „absurdalny”,
„niedorzeczny” – ale także „przerażający”, „złowrogi”, „chorobliwy”, „gotycki”, „monstrual-
ny” i „makabryczny”. Pozycję pośrednią między tymi sferami znaczeń wydają się zajmować
„nienormalny”, „szpetny” i „zdeformowany”. […] Możemy przyjąć, iż w tworzeniu groteski
wyobraźnia ludzka działa w sferze reprezentowanej przez te przypadkowe zjawiska natury –
na pograniczu formy rozpoznawalnej i nierozpoznawalnej22.
19
L.B. Jennings, Termin „groteska”, przeł. M. B. Fedewicz, „Pamiętnik Literacki” LXX, 1979, z. 4,
s. 333–368. Zob. też inne prace poświęcone kategorii groteski, m.in.: Współczesna poezja polska
w perspektywie tematycznej, pod red. M. Klik, Warszawa 2011; Groteska, pod red. M. Głowińskiego,
Gdańsk 2003.
20
Cyt. za: W. Kayser, Das Groteske. Seine Gestaltung in Malerei und Dichtung, Oldenburg 1957, s. 11.
21
A. Camus, Mit Syzyfa, [w:] tegoż, Eseje, przeł. J. Guze, Warszawa 1971, s. 93.
22
L.B. Jennings, dz. cyt., s. 335–337, 343–345, 347, 349.
23
Tamże.
244 Bogusława Bodzioch-Bryła
Najlepiej
pisać scenariusz do telenoweli
lub sztukę dramatyczną
na zlecenie Niemców.
Odpowiedzialność za rodzinę.
Odpowiedzialność za samochód.
A co tam u mnie?
Ach, to ja zdradziłem.
I jestem w piekle.
Winny nieskończenie.
M. Świetlicki, Za oknem 24
24
M. Świetlicki, Niskie pobudki, dz. cyt., s. 54. Mroczna wizja Krakowa obecna jest również w innych
licznych utworach Świetlickiego, np. zamieszczonych na płycie pt. O.gród k.oncentracyjny (dwa dni
później) zespołu Świetliki, z 1995 roku, na której zawarte są melodeklamacje kreślące obraz Krakowa
postrzeganego jako gród/ogród/obóz.
Mit rekonstruowany czy zdekonstruowany? Obraz Krakowa zapisany w polskiej poezji po 1989 roku 245
Kraków naturalnie
nawet na pierwszy rzut oka
bliżej pokrytych mgiełką gwiazd
wydziela opiekuńczą woń – ton powagi
w całkiem familijnej ironii
bez pogańskich pałaców kultury
baśniowych fallusów innych miast
łatwiej wyczuć własne osiągnięcia
niemal tak wyraźne jak przychylność śmierci
pod arkadami mniej znaczącymi
marne barwniki zaciemniają hasła
na T-shirtach kładą dowcipy rysunkowe
strugają zamiary aż zostaje z nich pył
hochsztaplerskie prochy wystawione na sprzedaż
w małych paczuszkach relikwie czasu
o którym lepiej zapomnieć
W zbudowanym klimacie zatęchłego ciepełka raz po raz wbija poeta ostrą szpilę
Krakowowi, któremu dostaje się m.in. za konserwatyzm („małe skanseny rosną w su-
terenach”) urastający w wierszu do wymiaru dewocyjności („hochsztaplerskie prochy
wystawione na sprzedaż/ w małych paczuszkach relikwie czasu”), zaściankowość (ton po-
wagi/ w całkiem familijnej ironii/ bez pogańskich pałaców kultury/ baśniowych fallusów
innych miast/ łatwiej wyczuć własne osiągnięcia”), sztuczny tradycjonalizm widoczny
np. w preferowanej dykcji literackiej („poezja unosi się w powietrzu […]/ poeci śpią
25
T. Pióro, O dwa kroki stąd. 1992–2011, Wrocław 2011, s. 142.
246 Bogusława Bodzioch-Bryła
Współczesne miasta, zaprzestawszy rozrastać się wszerz, nie mogąc nieskończenie po-
szerzać swych granic administracyjnych, zaczynają rozrastać się wzwyż i w głąb, tworzyć
swoisty palimpsest, tekst dwoisty semantycznie, dwu lub wielopoziomowy, w którym
spod znaczenia dosłownego prześwituje znaczenie ukryte, przenośne. Derrida w przy-
woływanym wcześniej eseju, przytaczając wypowiedź Franza Kafki, wypowiada słowa,
które z perspektywy czasu, uznać należałoby – jeśli nie za uniwersalne – to niewątpliwie
za ewidentnie wcielone w życie nowoczesnych metropolii:
W naszym mieście ciągle się buduje. Nie po to, żeby je powiększyć, ono jest wystarczająco
duże na nasze potrzeby, od dawna nie zmieniły się jego granice, nawet mogłoby się zdawać,
że czujemy jakąś niechęć do powiększania go, że wolimy się tłoczyć, budynkami zatyka się
place i ogrody, dobudowuje się piętra na starych domach, w istocie jednak wcale nie te nowe
budowle stanowią zasadniczą część wiecznego budownictwa. Wyraża się ono raczej, jeśli
można to tak nazwać prowizorycznie, w utrwalaniu tego, co już istnieje…26.
Dalej następuje swoista apoteoza nieskończonej figury rhisome, którą od kłącza różni
jedynie fakt, że rzadko zdarza się miasto, które nie posiadałoby centrum (takim miastem
są np. Katowice), kłącze natomiast jest w swej istocie acentryczne.
Łatwo podróżować po strukturze kłączowatej. Nie istnieje żaden ustalony odgórnie
porządek, którego należy się trzymać, nie istnieją zapisane zasady, których trzeba by prze-
strzegać, by wędrówkę uznać za udaną. Każdy ruch jest dozwolony, każda z dróg oferuje
niespodziankę, czekającą na poznanie. Jedyną czynnością, którą winien przyswoić wędru-
jący, czynnością mogącą zmienić jego położenie – jest umiejętność wyboru, a właściwie
umiejętność permanentnego dokonywania wyborów spośród wielu rozpościerających się
przed nim dróg.
26
J. Derrida, dz. cyt., s. 13.
Mit rekonstruowany czy zdekonstruowany? Obraz Krakowa zapisany w polskiej poezji po 1989 roku 247
Kraków nie stanowi przestrzeni, po której łatwo podróżować. Na próżno doszuki-
wać się w jego obrazach figur najsilniej trafiających w specyfikę czasów, w których
żyjemy, czyli figur labiryntu lub kłącza. Kraków nie jawi się jako labirynt, nie przy-
pomina też struktury kłącza. Trwa w nim raczej walka o oddech, gdyż w wierszach
dominuje poczucie spętania, duszności, ciasnoty. Zamiast labiryntu mamy samoza-
pętlającą się spiralę, „spiralne turbulencje”. Widać to wyraźnie w wierszu M.L. Bied-
rzyckiego pt. kierowcy w kapeluszach27, w którym: „świat się owija/ coraz ciaśniejszymi
splotami wokół Alej,/ kurzu”, „trzy metry za poboczem przestrzeń się unieważnia/ nie ma
poza”, „pościskane biodra”, „kapłani wartości układają się/ w równoległe laminy”, „krem
[…]/ powoli zsiada się i przechyla przez krawędź”.
kolejny sen o kanarach
kolejny sen o Końcu Świata
kolejny sen o kolei
czerwone maluchy pyrczą i pierdzą
ledwo widoczne zza wściekłospalinowej
chmury Alej. świat się owija
coraz ciaśniejszymi splotami wokół Alej,
kurzu, proste drogi w Hucie
nazywane nazwiskami komunistów,
potem świętych, potem tracące nazwy
trzy metry za poboczem przestrzeń się unieważnia
nie ma poza, nie ma potrzeby nazywania.
kierowcy w kapeluszach tracą miąższość,
brązowe tace, kości po kotletach.
spiralne kolory zapuszczają szyje
do wnętrza autobusu, bam-bam mówią
pościskane biodra. kapłani mimesis
kiwają się jak zęby w zębodołach
recesja, niedostatek wapnia
kapłani wartości układają się
w równoległe laminy, spiralne turbulencje
dodają im wąsy. krem jest wartością,
powoli zsiada się i przechyla przez krawędź.
ludzkie nogi są wartością, sedymentują,
sedymentują, nogi w trampkach,
ciekłe nogi, szurające na poboczu, w pyle.
M.L. Biedrzycki, kierowcy w kapeluszach 28
27
Opatrzonym znaczącym mottem: „Z Sodomy do Gomory jedzie się tramwajem (Św. Marcin)”.
28
M.L. Biedrzycki, OO, dz. cyt., s. 30.
248 Bogusława Bodzioch-Bryła
przypomina rizomatycznej struktury kłącza, nie jest hipertekstualny29. Nic jednak dziw-
nego. Swoiste usystematyzowanie szlaków komunikacyjnych, którymi mieszkańcy i tury-
ści zwykle poruszają się po przestrzeni miejskiej (dookoła Rynku, dookoła Plant, wzdłuż
Alei Trzech Wieszczów itp.), wzmocnione ograniczeniami nakładanymi przez włodarzy
miasta (zapowiadany ruch jednostronny dookoła Plant!) – znamionować zaczynają zjawi-
sko odwrotne do specyfiki struktur hiper- i cybertekstowych – opartych na nieograniczo-
nym i nieusystematyzowanym rozroście.
***
29
Jak na razie, takie czynności jak zjeżdżanie w dół do parkingów podziemnych czy też podróżowanie
w górę po ruchomych schodach galerii handlowych – nie znalazły na tyle licznego odzwierciedlenia
w poezji, by można je było uznać za reprezentatywne. Na to musimy jeszcze poczekać.
30
A. Zagajewski, Powrót, dz. cyt., s. 43.
Mit rekonstruowany czy zdekonstruowany? Obraz Krakowa zapisany w polskiej poezji po 1989 roku 249
A reconstructed or deconstructed myth?
The picture of Krakow recorded in the Polish poetry after 1989
Abstract
The article analyses the forms in which the image of Krakow appears in the Polish poetry after 1989.
The analysis and interpretation of the image and the various contexts in which it appears aims at
answering the question whether we still deal with strengthening the myth of Krakow understood and
experienced as a magic city and place, as it used to be in the past, for example in the dramas by S.
Wyspiański or poems by K. I. Gałczyński (that is with reconstructing the myth). Or maybe the myth
has been visibly deconstructed in the contemporary literature during the last twenty years.
Observation of the cultural texts mentioned above proves that two visions of the city exist in literature.
Firstly, creation of the myth of Krakow as a magic city which takes place in the classicizing poetry (po-
ems by Adam Zagajewski). Secondly, deconstruction of the myth in the barbarizing poetry (works of
Marcin Świetlicki, Wojciech Kuczok, Miłosz Biedrzycki. Paweł Lekszycki).
Thus, some form of the myth of Krakow does exist in the awareness of the participants of the contem-
porary culture. However, it has little in common with the image of a magical city recorded in the poetry
of K. I. Gałczyński. Regardless of whether we deal with a recollection that is underlain by sentiment,
longing or evident contestation – contemporary literature constantly deconstructs the aforementioned
myth, tries to smash it into pieces which cannot be put back together. That is because myths are per-
ceived as fake, incompatible with the current literature, faded, in a way commonplace. That is why –
according to poets – they have to be constantly contested, deconstructed.
Key words: image of Krakow in literature, poetry after 1989, deconstruction of the myth
Nota
1
L. Burska, Miasto i poezja, [w:] Co dalej, literaturo? Jak zmienia się współcześnie pojęcie i sytuacja litera-
tury? pod red. A. Brodzkiej-Wald, H. Gosk i A. Werner, Warszawa 2008, s. 263.
2
J. Orska, Tejrezjasz i personaliści. O nieprzystawalności perspektyw personalistycznej krytyki i awangar-
dowej poezji początku lat dziewięćdziesiątych, [w:] Dwadzieścia lat literatury polskiej 1989–2009. Idee,
ideologie, metodologie, pod red. A. Galant i I. Iwasiów, Szczecin 2008, s. 337.
3
D. Sośnicki, Listopadowe wędrówki umarłego, „Czas Kultury” 2006, nr 4, s. 65–70; M. Klik, Poezja
cienia, „Twórczość” 2007, nr 9, s. 100–110; G. Olszański, Trup, który mówi, [w:] Mistrz świata. Szkice
o twórczości Marcina Świetlickiego, pod red. P. Śliwińskiego, Poznań 2011, s. 64–82. Zdaniem T. Cie-
ślaka autor Schizmy nie wierzy w możliwość pełnego odcięcia się od romantycznej tradycji (por. tegoż,
Nowa poezja polska wobec poprzedników. Lektura relacyjna, Łódź 2012, s. 64–67). Świetlicki nazywa
siebie zresztą „bękartem Mickiewicza”, poety „największego” (Jestem bękartem Mickiewicza. Z Marci-
nem Świetlickim rozmawia S. Bereś, „Dziennik” z dn. 16.12.2006, cyt. za: http://kultura.dziennik.pl/
artykuly/195729,jestem–bekartem–mickiewicza.html, [32.11.2013]).
4
Por. ustalenia na temat „małych narracji lokalnych” autorstwa E. Konończuk, Podlaska lokalność
w narracjach socjologicznych, magicznych i satyrycznych, [w:] Nowy regionalizm w badaniach literackich.
Badawczy rekonesans i zarys perspektyw, pod red. M. Mikołajczak i E. Rybickiej, Kraków 2012, s. 154.
Badaczka odwołuje się do filozoficznej koncepcji J.-F. Lyotarda (tegoż, Kondycja ponowoczesna. Raport
o stanie wiedzy, przeł. M. Kowalska i J. Migasiński, Warszawa 1997).
5
Jako duchowa stolica Polski, miasto królewskie, środkowoeuropejskie, modernistyczne, wielokultu-
rowe… Por. P. Kubicki, Miasto w sieci znaczeń. Kraków i jego tożsamości, Kraków 2010, s. 173–174.
Wyobrażenia, mity, stereotypy stanowią sferę mediatyzującą – współtworzą kulturowy obraz miasta.
Upiór w widmowym mieście: przestrzenie wyobcowania w poezji Marcina Świetlickiego 251
stości zewnętrznej wobec wyobcowanego podmiotu) lub miasta-widma (metonimiczne-
go ekwiwalentu jego światoodczucia). Bohater Świetlickiego eksponuje poczucie winy
z powodu własnego istnienia, które – jak twierdzi Stefan Chwin – może przybrać postać
uogólnionego obrazu świata jako „miejsca, które nie sprzyja życiu”, a nawet „miejsca,
w którym życie jest niczym nieusprawiedliwioną uzurpacją”6. „Rozłącz mnie z miastem”
– prosi podmiot wiersza Wyłączmnie7, niejako przyznając, że sam nie potrafi zerwać tej
destrukcyjnej więzi.
Badacz literatury suicydalnej wyodrębnia wśród obrazów anihilacji metafory ga-
stronomiczne: „obrazy bycia »nadgryzanym«, »napoczętym«, »pożeranym« (przez czas,
nicość czy agresywną materię)”8. Bohater Jonasza poczuł, że „jest trawiony” w trzewiach
miasta-wieloryba (ZK, s. 34). Chwyty uniezwyklenia sprowadzają nagłą epifanię sensu,
za sprawą kilku znaków układających się w przerażającą całość. Sklep warzywny, brzeg
krawężnika, neony okazują się częścią wewnętrznego pejzażu; zimowy wieczór zaciera
kontury przedmiotów i zmienia banalną miejską scenerię we wnętrze potwora, pełne „tra-
nu i krwi”. Dotyk lewiatana budzi obrzydzenie. Poprzez metaforę przestrzenną i analogię
do paradoksalnego statusu biblijnego proroka Świetlicki oddaje zawieszenie „trawionego”
żywcem bohatera pomiędzy istnieniem i nieistnieniem.
Obumierającemu („czynnemu do odwołania”, „nieczynnemu”) podmiotowi Świe-
tlickiego miasto kojarzy się z nekropolią („Małe miasta jak małe cmentarze” z wiersza Nie
dam tytułu, PP, s. 244) lub czyśćcem (Limbus, MŚ, s. 426–427), w którym funkcjonuje
namiastka prawdziwego „ja”. Bohater deklaruje: „To miasto nie styka/ się w żaden sposób
z miastem, w którym dotąd żyje/ moje puste ubranie [...]” i jak Mickiewiczowski trup
ucieka duchem w „krainę myśli” (Wiosna w Maluku Selatan, S, s. 81). Nieoczywista
topografia i widmowa atmosfera tak opisywanej przestrzeni jest odbiciem kondycji pod-
miotu: podlega tym samym co on przemianom, eksponując i totalizując doświadczenie
wewnętrznego obumierania.
niekiedy przetworzone, jak Stara Zmęczona Huta z wiersza 30 kwietnia 1988, ZK,
s. 59)9, niekiedy rekonstruowane, jak „strona aryjska i semicka” w utworze Jeden plus
(J, s. 60); knajpy, w których trup daje się „przyłapać [...] na nieistnieniu” (Rio, poniedzia-
łek, S, s. 93)10; numery tramwajów, pętle i zajezdnie (Tryb życia, S, s. 108; Próżnia, ZK,
s. 42)11; zmieniające się adresy – ostatni z nich to pożydowskie mieszkanie na Kazimierzu
(Niedziela?, J, s. 77).
Elżbieta Rybicka podkreśla charakterystyczną dla literackich reprezentacji „cyrku-
lację między tekstowym a pozatekstowym wymiarem miasta”12. Kraków został poddany
w tej poezji parabolizacji (w odmianie oscylującej pomiędzy konkretnością i uniwersalno-
ścią)13. Konkretne miejsca nie utwierdzają persony Świetlickiego w bycie, raczej eksponu-
ją ontologiczne rozchwianie „czynnego do odwołania” podmiotu, który pyta bezradnie:
[…] Czy
teraz, gdy mówię koniec i kiedy wyrażam
nadzieję – jestem? I czy teraz stojąc
na przystanku ósemki, dziewiętnastki i
dwudziestki dwójki – czy wybieram się?
(Żegnanie, CDO, s. 328)
9
A także Karmelicka nocą (ZK); niegdysiejszy plac Wiosny Ludów, teraz Wszystkich Świętych (Luty
1989, TP); Poczta Główna (Maszina, PP); ulica św. Sebastiana (Limbus, MŚ).
10
Najczęściej Zwis, czyli Vis-a-vis (zob. np. Do Zwisu i z powrotem, Piekło, PP), Klub Kulturalny, Piękny
Pies, a ostatnio – Mleczarnia (Jeden plus, J).
11
Świetlicki eksponuje skojarzenia pętli autobusowych czy tramwajowych z samobójczym nastojami
podmiotu („ta przybliżająca/ się nieuchronnie tramwajowa pętla” z Próżni, ZK, s. 42; *** [Ostateczna
zajezdnia…], TP, s. 180).
12
E. Rybicka, Wprowadzenie, [do:] tejże, dz. cyt., s. 12.
13
Tamże, s. 185 i nast.
14
Por. M. Czermińska, Miejsca autobiograficzne. Propozycja w ramach geopoetyki, „Teksty Drugie”, 2011,
nr 5, i tejże, Słowo wstępne. Miejsca autobiograficzne Czesława Miłosza, [w:] Czesława Miłosza – „północ-
na strona”, pod red. M. Czermińskiej i K. Szalewskiej, Gdańsk 2012, s. 5–18.
15
O cyklicznym ruchu bohatera powieści Świetlickiego pisze M. Roszczynialska, Chodzenie i siedzenie
oraz leżenie. Mobilność i immobilność w quasi-kryminałach Marcina Świetlickiego. (Na przykładzie po-
wieści „Dwanaście”), [w:] Dyskursy kultury popularnej w społeczeństwie współczesnym, pod red. naukową
A. Cybal-Michalskiej i P. Wierzby, Kraków 2012, s. 319.
Upiór w widmowym mieście: przestrzenie wyobcowania w poezji Marcina Świetlickiego 253
W wierszu Wczesne popołudnie, kłopoty z zaśnięciem użycie toponimu („Kraków, tak
się nazywa to miasto”) raczej wzmacnia poczucie wyobcowania, oparte na świadomości
czyhającego zewsząd zagrożenia: „chłód jest szybszy od mózgu, kilka ulic dalej/ Azja”
(S, s. 92). Konfrontacyjne metafory nie oswajają przestrzeni, lecz czynią z niej obszar
walki, gdy trzeba „Wyjść na miejskie powietrze, wyjść na barykady/ przystanków tram-
wajowych, sklepów, knajp, autostrad” (Prosty pozytywny, 37W, s. 137).
„Któregoś dnia to miasto/ będzie należeć do mnie” – mówi bohater Oplutego, wier-
sza opartego na resentymencie, emanującego przedziwną mieszanką agresji i słabości.
Planty, Szewska i Rynek wyznaczają perseweracyjny szlak wyczekującego zemsty podmio-
tu. Rojenia rodem z filmów przygodowych lub książek o piratach, z wizją triumfalnego
gestu nakazującego egzekucję „wszystkich”, zyskują quasi-biblijne uzasadnienie, zapisane
zresztą rozstrzelanym (jak wrogowie) drukiem:
Kraków i Nowa Huta.
Sodoma z Gomorą.
Z Sodomy do Gomory
jedzie się tramwajem
(37W, s. 151)
Świetlicki, twórca manifestacyjnie aspołeczny i apolityczny16, uwydatnia trudności
swojego poetyckiego alter-ego w utożsamieniu się z wycinkiem zamieszkiwanej przestrze-
ni. Tym gorzej bohater znosi zawłaszczenie miejsc uznanych za bliskie. W Niskich pobud-
kach reaguje wściekłością na obecność ekipy filmowej Andrzeja Wajdy na Małym Rynku
(Ohydny wiersz, NP, s. 441). Plac, obserwowany dzień po dniu z okna, okazuje się wizy-
tówką Krakowa masowych igrzysk, łatwej rozrywki, politycznych wieców, absurdalnych
społecznych akcji (Za oknem, NP, s. 472).
Niechęć do sztucznie kreowanej atmosfery Krakowa jako „miasta magicznego”
ujawnia się w kąśliwych uwagach rozsianych w wielu wierszach: bohater postrzega Ka-
zimierz jako „upiora na balu upiorów” dla turystów, dzielnicę pełną „nowych kawiarni
przebranych za stare kawiarnie” (Limbus, MŚ, s. 428–429). Wygnany z lokalu dla niepa-
lących oddycha „świeżym, magicznym, krakowskim powietrzem” (Meiselsa, melancholia,
J, s. 73). Pozbawiony szacunku dla historycznych tradycji królewskiego grodu, literackich
legend (zwłaszcza młodopolskiej kawiarnianej cyganerii) i statusu stolicy polskiej poezji,
Świetlicki z sarkazmem po kolei dekonstruuje te mity:
Pięknie Pan Adam Zagajewski powraca do Miasta.
Opiewać piękno. [...] a Miasto jest pojemne bardzo.
Wkrótce przyjadą Wszyscy.
16
Relacje między Krakowem jako przestrzenią życia i scenerią literacką omawia A.S. Mastalski, Topopo-
etyka miasta w powieściach kryminalnych Marcina Świetlickiego, [w:] Kraków. Miejsce i tekst, pod red.
naukową A. Ogonowskiej i M. Roszczynialskiej, Kraków 2014.
254 Anna Spólna
2. Miasto-widmo
17
S. Chwin, dz. cyt., s. 22.
18
M. Stala, Intensywny księżyc! Glosy do siedmiu wierszy Świetlickiego, [w:] tegoż, Niepojęte: Jest. Urywki
nie napisanej książki o poezji i krytyce, Wrocław 2011, s. 86–93.
19
O symbolice księżyca, kojarzonego ze śmiercią i odrodzeniem, krainą zmarłych oraz (co szczególnie
istotne dla poetyki Świetlickiego), „z wyobraźnią i fantazją jako dziedziną pośrednią między negacją
życia duchowego a oślepiającym słońcem intuicji”, pisze J.E. Cirlot, Słownik symboli, przeł. I. Kania,
Kraków 2012, s. 213.
Upiór w widmowym mieście: przestrzenie wyobcowania w poezji Marcina Świetlickiego 255
Ciemność upośledza zmysł wzroku, pustka ulic uwydatnia ciszę: widmowe „ja” nie
szuka audytorium, nie wygłasza tyrad, jak romantyczny Gustaw lub bohater Mickie-
wiczowskiego Upiora. Podejmowane ongiś próby porozumienia skończyły się fiaskiem:
„Mówiłem coś, myślałem, że mówię wyraźnie. [...]// To dwa patyki, to kamyk./ Niech
rozmawiają” – wspomina podmiot Polski 4, MŚ, s. 402). Teraz kontakty międzyludzkie
jawią się jako kara, jaką dla upiora jest bycie wśród innych – codzienne przejście „przez
morze/ chcenia” przypomina przyśpieszony kurs asertywności (Chcenie CDO, s. 286).
Stąd ukrywanie się przed ludźmi i światłem dnia jako strategia przetrwania żywego trupa,
najprecyzyjniej określona w wierszu Berlin (TP, s. 211):
Początek nowej
sennej partyzantki.
Przebiec przez Rynek, tak by
nie widział nikt, korytem Wiślnej
dotrzeć na Planty, zatrzymać się w cieniu.
Cień w dniu bez słońca jest możliwy:
jest w mózgu i jest w sercu.
Skulić się. Objąć. Oto
nikogo. Miejscami/ boli.
Ból ciała i miasta tworzą splot nierozdzielnych doznań: bycie cieniem określa pogra-
niczny status ontologiczny i światoodczucie tekstowego Ja. Moment, w którym bohater
poematu Limbus biegnie poprzez ciemność do domu, czyli do siebie, nabiera znamion
cudownego ocalenia przed utratą tożsamości.
Chłód obumarłego emocjonalnie podmiotu emanuje na zewnątrz, staje się zasadą
świata: wiersz Zimne miasto z tomu Zimne kraje zaludniają zimni, czyli martwi, mieszkań-
cy wygasłej cywilizacji. U Świetlickiego śnieg ułatwia zacieranie śladów, tłumi dźwięki,
zamazuje kontury rzeczy. W Karolu Kocie sprzyja zbrodni „wampira z Krakowa”, ukrywa
materializujące się w przestrzeni zło20, w wierszu Pod wulkanem zakryje „miasto/ – czarną
kość rozjaśnianą niekiedy światłami/ maleńkich samochodów”, ukryje rozkład rzeczywi-
stości (S, s. 126). „Wyobrażam sobie/ to miejsce w śniegu, śmieciach, śmierci” – mówi
autobiograficzny podmiot Podglądacza (TP, s. 189) eksponując aliteracją wanitatywne
i turpistyczne składniki swego poetyckiego imaginarium.
Miasto zostaje poddane poetyckiej wiwisekcji. Rzeczywistością rządzi „ten prawo-
wity właściciel: grzyb, robak” (To mnie umiera, S, s. 117), przez okno widać „jak dzień
się rozkłada po dniu” (*** [Ostateczna zajezdnia…], TP, s. 180), „we wszystkie strony
wszystko się psuje od środka” (Noc, N, s. 376). Ciemne okulary21 pozwalają na zmianę
optyki, obserwowanie nie do końca martwego miasta-trupa tam, gdzie inni widzą peł-
nię życia.
20
„A to jest wiersz o tym, że zło jest widmem, które cały czas atakuje – z murów, z ulic” – mówił poeta.
Por. Zło krąży wokół nas, z Marcinem Świetlickim rozmawia Magdalena Rybak, [w:] Rozbiórka, Wiersze,
rozmowy i portrety 26 poetów, rozmawiała M. Rybak, fotografie E. Lempp, Wrocław 2007, s. 123.
21
Przywoływany regularnie w poezji Świetlickiego atrybut Konsula z powieści M. Lowry’ego Pod wulka-
nem.
256 Anna Spólna
3. Przestrzenie wyobcowania
22
S. Chwin, dz. cyt., s. 222–223.
23
J. Kornhauser, Miasto trzech generacji poetyckich, [w:] Miasto. Przestrzeń, topos, człowiek, pod red.
A. Glenia, J. Gutorowa i I. Jokiel, Opole 2005, s. 139–140.
24
Bezpieczne wyobcowanie połączone z iluzją wolności odsyła do kilku intertekstów jednocześnie:
ostatniej strofy Wysokich okien Ph. Larkina, Pieśni najwyższej wieży J.A. Rimbauda, piosenki zespołu
„Sztywny Pal Azji” Wieża radości, wieża samotności.
25
E. Rybicka, Modernizowanie miasta…, dz. cyt., s. 116.
Upiór w widmowym mieście: przestrzenie wyobcowania w poezji Marcina Świetlickiego 257
zdanie wiersza Świat, obciążone będzie znamiennymi skojarzeniami. Fraza „Na początku
jest moja głowa w moich rękach” (S, s. 71) to – poza manifestacyjnym zaznaczeniem in-
dywidualizmu26 i egocentrycznej perspektywy poznawczej – nowa wersja inicjalnych słów
Księgi Genesis i pierwszego wersetu Prologu Ewangelii według świętego Jana. Ja wyzna-
cza axis mundi, od której rozpoczyna się stwarzanie poetyckiego świata. Utwór wskazuje
na odśrodkowy ruch wyobraźni, powtarzany później przez Świetlickiego wielokrotnie27.
„Skulony na krześle/ kieruję ruchem ulicznym urojeń” – deklaruje podmiot, zaznaczając
swoje oderwanie od rzeczywistości (I tak dalej, mniej więcej w tym stylu, TP, s. 190).
Bohater Zimnego miasta samotny pali nocą ognisko „na samym środku rynku”: ustala
punkt, przez który przenika oś kosmiczna jego świata (ZK, s. 35)28. Kiedy wyjątkowo
umieszcza w centrum inną osobę, jak w Uwodzeniu, czyni tym samym gest desperackiego
aktu podległości:
jesteś najlepszym miejscem tego miasta,
centralnym punktem.
W tomie Nieczynny bezruch staje się oznaką duchowej kapitulacji: „Któregoś dnia
to miasto/ należało do mnie./ Ale przestało./ Już nie chodzę,/ nie jeżdżę,/ już leżę”, gdy
tymczasem śmierć zaznacza swą nieustanną, aktywną obecność w przestrzeni („cmentarz/
rozbudowuje się ku mnie,/ powoli.”, Opluty (74), s. 368). Śniony bez końca „Wiecznie/
powracający tobół. Wiecznie rozedrganą/ trasą” (Noc, s. 376) prowadzi życie zastępcze za
unieruchomionego, choć nadal wymownego bohatera Świetlickiego.
26
M. Stala, dz. cyt., s. 158.
27
Por. poetyckie wspomnienie okresu, „kiedy stało się w słońcu, w samym centrum,/ w południe, celnie
wymierzając język/ w sam środek, w sedno” (Noc, N, 49).
28
Co znamienne, poeta ostentacyjnie pomija utrwaloną w polskiej kulturze krakowską symbolikę środka
(Wawel – wzgórze z grobami królewskimi opływane przez Wisłę jako axis mundi i szerzej – Stare Mia-
sto otoczone murami obronnymi). Por. P. Kubicki, dz. cyt., s. 31–38.
258 Anna Spólna
33
Wiersz umieszczony został na stronie 44, co odczytywać należy w kontekście doskonale już omówionej
predylekcji poety do mickiewiczowskich aluzji. Por. np. D. Sośnicki, Listopadowe wędrówki umarłego,
„Czas Kultury” 2006, nr 4, s. 64–70; K. Maliszewski, I tak dalej mniej więcej w tym stylu, [w:] tenże,
Zwierzę na J. Szkice o wierszach i ludziach, Wrocław 2001, s. 20; J. Borowczyk, „Śni mi się córeczka,
ucieczka...”. O „Muzyce środka” Marcina Świetlickiego, „Polonistyka” 2008, nr 4, s. 6–12; A. Spólna,
Nowe „Treny”? Polska poezja żałobna po drugiej wojnie światowej a tradycja literacka, Kraków 2007,
s. 154. O figurze upiora zapożyczonej z poezji Mickiewicza w samym tomie Mistrz świata… pisa-
li J. Dębińska-Pawelec, Człowiek wewnętrzny, s. 34–36; G. Olszański, Trup, który mówi, s. 73–74;
K. Hoffmann, Zombie, s. 83–85; M. Jaworski, Miłość według Świetlickiego, s. 166.
34
O flânerie jako antropologii miejskich przechadzek i ich związku z poetyką percepcyjną pisze E. Rybic-
ka, dz. cyt., s. 148–165.
35
Według Ch. Baudelaire’a „ekstatyczne doznanie tłumu prowadzi do swoistej, miejskiej odmiany pan-
teizmu”. Tamże, s. 155.
36
J. Gutorow, Palimpsest czy szyfr? O przedstawieniach (po)nowoczesnego miasta amerykańskiego, [w:] Mia-
sto. Przestrzeń, topos, człowiek…, dz. cyt., s. 154.
37
E. Rybicka, dz. cyt., s. 165.
260 Anna Spólna
***
Miasto – jak pisze Paweł Kubicki – „istnieje o tyle, o ile istnieją nasze wyobrażenia
o nim, o ile istnieje w naszych umysłach”39. Oparte na materialnym konkrecie i percy-
powanej przestrzeni, nader często okazuje się grą wyobraźni. Dla bohatera Świetlickiego
bywa znienawidzonym więzieniem, nocnym cmentarzem, zaklętym kołem, brzuchem
wieloryba, ale jednocześnie pozostaje czymś niezmiennym40, bezustannym punktem od-
niesienia, od którego nie ma ucieczki:
Ja się zetlę,
z tłem się
zetknę i w tło się wetrę. Miasta
zostaną
– mówi podmiot Tlenia (CDO, s. 313). Nawet jeśli snuje marzenia o wyjeździe, tekstowe
„Ja siada na granicy torów”, nie znajdując w rozkładzie pociągów niczego odpowiedniego
dla siebie (26 czerwca, J, s. 29). Opuszczenie Krakowa jest możliwe tylko w popkulturo-
wej fantazji41, sprowokowanej widokiem motelu-widma:
OPUSZCZAM GOTHAM
Z KOBIETĄ KOTEM!
I niech to miasto sczeźnie!
tak wiele dałem/ aby przetrwało,
teraz już mi się nie chce
– krzyczą wydrukowane wielkimi literami słowa wiersza-piosenki Gotham (J, s. 38). Jej
podmiot łączy w sobie cechy Batmana i starotestamentowego proroka, rzucającego klą-
twy na niewdzięczne miasto.
38
A. Gleń, Objazd granic, czyli wstęp do Miasta, [w:] Miasto. Przestrzeń, topos, człowiek…, dz. cyt., s. 9.
39
Odwołuje się tu do książki, The Blackwell City Reader, pod red. G. Bridge i S. Watson, Oxford 2002.
Zob. P. Kubicki, dz. cyt., s. 19.
40
Ono „stoi jak stało” (Odbycia, PP, s. 26).
41
Scenarzysta i wydawca Batmana D. O’Neil określił miasto jako „Manhattan poniżej Czternastej, je-
denaście minut po północy w najzimniejszą noc listopada” (tegoż, Posłowie, [do:] Batman: Knightfall,
A Novel, New York 1994, s. 344; [cyt. za:] http://pl.wikipedia.org/wiki/Gotham_City [23.11.2013].
Wydaje się, że bohater Świetlickiego doskonale odnalazłby się w tej scenerii.
Upiór w widmowym mieście: przestrzenie wyobcowania w poezji Marcina Świetlickiego 261
A jednak Kraków – opisany przez Świetlickiego zgodnie z poetyką percepcyjną lub
poddany parabolicznemu odrealnieniu – jest poecie potrzebny. Jego bohater dostrzega
swoje uzależnienie od przestrzeni, która go konstytuuje:
[...] Zawsze jednak
jest jakieś inne miasto, ponad
tym. Zawsze jest coś ponad tym. Nie, nie jestem zdrajcą,
bo bronię tego miasta, tylko tutaj mam
prawo.
(Rozwinięcie, S, s. 99).
Abstract
The paper discusses the transformation of the image of Krakow into a poetic space of loneliness
and melancholy characterised by an increasingly fuzzy topography. The city, treated in symbolic and
parabolic terms, manifests itself as a phantasm of non-existence, akin to the corpse living there (a figure
derived from Mickiewicz’s brand of Romanticism yet regarded from an ironic distance). It is associated
with a monster, a necropolis, a barricade described by means of Biblical, Romantic and pop-cultural
references. It is a preserve of anonymity offering “points of transit” (a café, a hotel room), however, the
“I” is always the centre of the world and the subject’s movements can be reduced to obsessive roving of
a spectral flâneur. Close relations between the shifting world-view of the subject and the textual image
of space admit rare attempts at taming the latter by celebrating private rituals. Despite Świetlicki’s
42
O „nowej rzeczywistości symbolicznej czy może tylko fantazmatycznej” wpisanej w poezję Świetlickie-
go i jego rówieśników pisze L. Burska, dz. cyt., s. 275.
262 Anna Spólna
ambivalent attitude to the mythologised palimpsest of the city, it continues to serve as the natural
environment of the neurotic hero of his work in the most recent volume.
Key words: Świetlicki, city, Romanticism, phantom, alienation, mythography, parable, palimpsest,
flâneur
Nota
choć „Centrum jest zimne, martwe – lecz powtarzam sobie/ w imieniu centrum: »chcę
cię, chcę cię, chcę cię«” (tamże). Przedmieścia, które go „nie chcą” (tamże), szkicuje led-
wie kilkoma kreskami, przywołując miejsca mu bliskie: „[…] (Planty, Szewską, Rynek,/
Sienną i Mały Rynek, znów Sienną, znów Rynek, Floriańską,/ Solskiego, Plac Szczepań-
ski, Planty, Karmelicką…)”5 (tamże). Idąc, przesuwa się przez przestrzeń, która spełnia
się jako element uwydatniający jego istnienie, pozwalający nanieść własną pozycję na jej
struktury, sporządzić trasę marszu.
Z niezwykłą konsekwencją podkreśla, że „[…] wszystko zostało/ już powiedziane
w mieście […]” (M – w sierpniu, s. 125), ono zatem stanowi esencję i kwintesencję jego
bytu ujmowanego w trzech wymiarach, tego znaczonego teraźniejszością, minionego,
przywoływanego w kadrach mityzująco-subiektywnej przeszłości oraz mającego nadejść
w przyszłości. Wydaje się, że podjęta przez Ja mówiące lektura Krakowa opiera się na kil-
ku przesłankach. Po pierwsze na założeniu „topografii pomyślanej antropocentrycznie”6.
Po drugie, jest to propozycja niespiesznej, uważnej obserwacji, dzięki której udaje się za-
uważyć inne miasto: to spojrzenie w głąb, oznaczające tyleż spojrzenie pod powierzchnię
4
Narrator-bohater w utworze Jedenaście wyjaśniał: „Nie potrafiłem nigdy w moich wędrówkach ode-
rwać się od śródmieścia. Wszystkie preteksty znajdowałem w zasięgu okalających je bulwarów. Dziś
też nie odważyłem się na naruszenie tego mojego zwyczaju. Ale główne ulice męczyły mnie gwarem
i tłokiem”; M. Świetlicki, Jedenaście, Kraków 2008, s. 73. Przywołana pozycja stanowi trzecią część
kryminalnej serii (Trzynaście, Dwanaście, Jedenaście), której bohater, nazywany Mistrzem, chodzi po
tych samych ulicach, które przemierza poeta, po knajpach, w których można spotkać pisarza (Piękny
Pies), spaceruje po Plantach zazwyczaj z suką bokserką. Jest zblazowany i krytyczny wobec świata, tak-
że wobec Krakowa, którego jednak nigdy by nie opuścił). W wierszu Jerzyki, portulaka poeta dodaje:
„Taksówek raczej nie używam,/ albowiem w centrum siedzę./ Obrzeża już nie wierzą we mnie,/ ale i ja
już zupełnie w obrzeża nie wierzę” (s. 473).
5
E. Kledzik tak pisze o pasji poety do wyróżniania w przestrzeni miasta znaczących dla niego miejsc:
„Podmiot Świetlickiego, nawet jeśli bywa zdawkowy i lakoniczny, wciąż tematyzuje konkretną lo-
kalizację geograficzną, a mówiąc o sobie, z lubością koduje się w jej opisach”; tejże, Miasto, miejsce,
Marcin, [w:] Pierwsza połowa Marcina. Szkice o twórczości Marcina Świetlickiego, pod red. E. Kledzik
i J. Roszak, Poznań 2012, s. 179.
6
W. Benjamin, Pasaże, pod red. R. Tiedemann, przeł. I. Kania, posłowie Z. Bauman, Kraków 2010,
s. 115. Współcześnie w przestrzeni miejskiej opozycje między miejscami określającymi tożsamość czło-
wieka i „tranzytowymi”, nowoczesnymi, nieokreślonymi, wyróżnia francuski antropolog. M. Augé;
por. tenże, Nie-miejsca. Wprowadzenie do antropologii nowoczesności, przeł. R. Chymkowski, Warszawa
2010.
Flâneur w przestrzeni miasta. Refleksje aksjologiczne wokół kilku wierszy Marcina Świetlickiego 265
zjawisk, jak i spojrzenie na samą powierzchnię z perspektywy wnętrza. Po trzecie wresz-
cie, uwewnętrznienie zarówno samego obiektu, jak i perspektywy zdaje się funkcjonować
jako znak-zapowiedź nowoczesności7. „Zrozumiałem – powiada podmiot Świetlickiego
– […] nagle nie ma żadnego zewnątrz/ skóra która dotychczas oblekała mnie/ objęła całe
nocne niebo wszystko wewnątrz jest” (Zeszłej nocy, s. 331).
Kraków, podobnie jak Benjaminowski Paryż, jest zatem miastem wewnętrz-
nym i odsłania wnętrze, jest domem wewnętrznym: jego mury wyznaczają granice
8
tego domu, w związku z tym, to, co pośrodku, staje się zawsze wewnętrzne. Nie dziwi
zatem konstatacja podmiotu mówiącego, który z pełnym przekonaniem, w niezno-
szącym sprzeciwu tonie, wyjawia: „Poza tym miastem nie jestem poetą./ Rzucam
się w tamtą stronę przez sen” (Silne światło, wielkie miasto, grudzień, s. 543.). Bohater
ma świadomość, iż istnieje jedynie w języku i przez język, że mowa jest przestrzenią jego
życia: „Mówię litery. Mówię szyfrem, który/ dawno klucz stracił. [Choć – M.G.-T.] Były
takie czasy,/ kiedy sam byłem kluczem” (Noc, s. 376). Ten, będąc osobliwym artystą-spa-
cerowiczem, niespiesznie przechadza się, niczym dziewiętnastowieczny flâneur9, ulicami
i pasażami Krakowa XX i XXI wieku. Jako wyrafinowany esteta z wielkim uwielbieniem
przypatruje się miejskiej scenerii na wzór wyimaginowanej sceny dramatycznej. Cha-
rakteryzuje go tajemniczość, niecierpliwość, ciekawość. Czerpiąc radosną przyjemność
z przyglądania się (próżniaczo bezcelowego), z szacunkiem podchodzi do wszystkiego, co
7
K. Felberg tak komentuje stosunek poety do miasta: „Nostalgiczność tego konceptu […] zasadza się
[…] na tym, iż Kraków poety jest miastem nowoczesnym, czyli zeszłowiecznym, benjaminowskim,
»w którego centrum dominuje ruch pieszych, spektakl, przyjemność podglądania«. W tak ujętym mie-
ście kluczową postać stanowi flâneur. Świetlicki przywołuje więc miasto, które winno należeć już do
przeszłości, bowiem pozostaje głuche na potrzeby współczesności i słabo kontaktuje się – przepraszam
za uproszczenie – z duchem ponowoczesności”; K. Felberg, Świetlik w mieście, [w:] Mistrz świata. Szki-
ce o twórczości Marcina Świetlickiego, pod red. P. Śliwińskiego, Poznań 2011, s. 189–190.
8
Nawiązuję do rozpoznania G. Simmla, konstatującego, że „istotą nowoczesności jako takiej jest psy-
chologizm; przeżywanie i […] interpretowanie świata w kategoriach reakcji naszego życia wewnętrzne-
go, a zatem faktycznie jako świata wewnętrznego”, [cyt. za:] R. Nycz, Literatura jako trop rzeczywistości.
Poetyka epifanii w nowoczesnej literaturze polskiej, Kraków 2007, s. 21. Warto także przywołać myśl
M. Augé, który zauważa, że tytułowe nie-miejsca to przestrzenie anonimowe, które jednak każdego
dnia zapełniają się ludźmi, jak dworce kolejowe, lotniska, stacje metra, supermarkety, pokoje hotelowe
na całym świecie czy środki transportu publicznego. Dostęp do nich zapewniają bilety, paszporty,
dowody osobiste. I jakkolwiek pojawiamy się w nich codziennie, otoczeni przez podobnych do nas in-
nych, przestrzenie te nie tworzą ani tożsamości, ani relacji, lecz jedynie podobieństwo i samotność; por.
M. Augé, dz. cyt.
9
W. Benjamin postać spacerowicza zaczerpnął od Ch. Baudelaire’a, który omawiając malarstwo oby-
czajowe C. Guysa, przedstawiające uchwycone na żywo scenki uliczne (a tym samym ewokujące per-
spektywę obserwatora-spacerowicza), pisał: „Obserwator, dyletant, flâneur – nazwijcie go, jak chcecie;
żeby jednak scharakteryzować tego artystę, trzeba go obdarzyć epitetem, którego niepodobna zastoso-
wać do malarza tematów wiecznych lub przynajmniej bardziej trwałych, bohaterskich czy religijnych.
Niekiedy jest poetą; częściej zbliża się do powieściopisarza czy moralisty; jest malarzem okoliczności
i tego, co w niej wieczne”; Ch. Baudelaire, Malarz życia nowoczesnego, przeł. J. Guze, wprowadzenie
C. Miłosz, Gdańsk 1998, s. 15. Na ukształtowanie Benjaminowskiego spacerowicza wpływ miał także
E. Poe i jego Człowiek tłumu. Nowela została jednocześnie opublikowana w grudniu 1840 na łamach
„Atkinson’s Basket” i „Burton’s Gentleman’s Magazine”.
266 Małgorzata Gajak-Toczek
10
Ch. Baudelaire, dz. cyt., s. 15. Zarys dziejów tego terminu omówiony został w publikacjach: K. Loska,
Flâneur jako metafora współczesnej kultury, [w:] Intermedialność w kulturze końca XX wieku, pod red.
A. Gwóździa, S. Krzemienia-Ojaka, Białystok 1998, s. 41; R. Zielnicki, Od pasaży do parków rozrywki.
Szkic o przeobrażeniach flâneuryzmu, „Kultura Współczesna” 1999, nr 3 (21), s. 99.
11
S. Morawski, Trudny związek flânerie z intelektualizmem. Musil, Sartre, Benjamin, przeł. A. Szcze-
pankiewicz, [w:] Pojednanie tożsamości z różnicą?, pod red. E. Rewers, Poznań 1995, s. 46. Pamiętać
należy, że problematyka religijna w wierszach M. Świetlickiego pojawia się w sposób niezwykle dys-
kretny, niemal niezauważalny, często polemiczny, poeta ustanawia religijne odniesienia na poziomie
trudnych do interpretacji znaczeń głębokich tekstu. Wierszy podejmujących te zagadnienia jest wiele,
by dla przykładu wymienić: Szmaty (s. 22–26), Rozwinięcie (s. 99), Ładnienie (s. 298–300), Nicowanie
(s. 304). Warto dodać, że poeta wielokrotnie posługuje się apofatycznym wyobrażeniem Najwyższego
(teologia negatywna), wychodząc z założenia, że bardziej nie wiemy, jaki jest Stwórca, niż potrafimy
go określić. Cechą poetyki Świetlickiego jest także abstrakcyjne, intelektualne obrazowanie Absolutu.
Zob. M. Świetlicki, Nieoczywiste, Kraków 2007 (tom obejmuje zbiór wierszy o charakterze metafizycz-
nym, które powstały w różnym czasie).
Flâneur w przestrzeni miasta. Refleksje aksjologiczne wokół kilku wierszy Marcina Świetlickiego 267
Ja wiem – on przyjdzie.
[…] Ja czekam.
(Ochroniarz, s. 604–605)
12
Por. „Ktoś, może Bóg,/ gałązka miękko się kładąca na twarz,/ nie wszystko widać i nie jestem nazbyt/
pilny w patrzeniu, nogi przeraźliwie/ białe” (Podglądacz, s. 189).
13
H.-G. Gadamer doświadczenie nazywał „jednym z najmniej wyjaśnionych pojęć, jakim dysponujemy”;
H.-G. Gadamer, Prawda i metoda, przeł. B. Baran, Kraków 1993, s. 324. O różnych sposobach kon-
ceptualizacji doświadczenia interesująco pisze M. Jay, Pieśni doświadczenia. Nowoczesne amerykańskie
i europejskie wariacje na uniwersalny temat, przeł. A. Rejniak-Majewska, Kraków 2008.
14
Ch. Baudelaire, dz. cyt., s. 20.
15
S. Kracauer wiązał narodziny flânerie z nudą jako szczególnym stanem, który uległ demokratyzacji
w XIX wieku, por. Z. Bauman, Dwa szkice o moralności ponowoczesnej, Warszawa 1994, s. 23.
268 Małgorzata Gajak-Toczek
Warto dodać, że bohater wierszy Marcina Świetlickiego lubi ten czas wydłużać16,
wpisując oglądanie/podglądanie miasta w struktury snu, wyobrażenia, marzenia.
Znaczące jest jego wyznanie: „wszystko jak zawsze, więc nie jestem nazbyt/ pilny
w patrzeniu, wyobrażam sobie/ to miejsce w śniegu, śmieciach, śmierci” (Podglą-
dacz, s. 189). Podmiot pełni na rynku – mówiąc słowami Waltera Benjamina – „rolę
zwiadowcy; jako taki jest również eksploratorem tłumu”17, posiadając umiejętność
„patrzenia nienatarczywego”, niby patrzenia, takiego, które umożliwia dokonywa-
nie obserwacji, tak jakby się jej w ogóle nie podejmowało. „[…] Projektuję sny, /
poprzez sny kłamię” (Księżyc, s. 422), mówi zatem, określając swoją egzystencję. Kraków
w poetyckiej kreacji Marcina Świetlickiego ma bowiem swój wymiar materialny, można
powiedzieć somatyczny (teren, budowle, ulice, przestrzenie) i duchowy (posiada swoją
psychę, duszę, pamięć miejską i ciągłość, swoją tożsamość i genialność).
Śniona miejska przestrzeń wyraża różne stany świadomości. Dokonujące się
„niby spotkanie” zapewnia flâneurowi poczucie komfortu i pozwala na bezkonfliktową
obecność w samym centrum licznej zbiorowości. Przemierzanie ulic Krakowa, kształ-
tujące zachowania i wzajemne związki między ludźmi18, w ich materialnym, jak i sym-
bolicznym sensie, jest strukturą świata percepcyjnego, aktywności i emocji podmiotu,
nadającego wędrówce formę „sennej partyzantki”, którą werbalizuje w ten sposób:
Przebiec przez Rynek, tak by
nie widział nikt, korytem Wiślnej
dotrzeć na Planty, zatrzymać się w cieniu.
Cień w dniu bez słońca jest możliwy:
jest w mózgu i jest w sercu.
Skulić się. Objąć. Oto
nikogo. Miejscami
boli.
(Berlin, s. 211).
16
W. Benjamin przypominał, że około połowy XIX wieku pojawiła się w Paryżu moda wędrowania
po ulicach i pasażach z żółwiem na smyczy. Interpretował ją jako wyraz sprzeciwu wobec rosnącej
funkcjonalizacji i przyspieszenia tempa życia miejskiego, co zaczęło upodabniać Paryż do ówczesnego
Londynu. Wolny rytm, jaki narzucał sobie flâneur, pozwalał mu doświadczać miasta jako labiryntu,
określonego w Parku centralnym jako „ojczyzna zwlekania”; por. W. Benjamin, Park centralny, przeł.
H. Orłowski, [w:] tegoż, Anioł historii. Eseje, szkice, fragmenty, Poznań 1996, s. 402.
17
W. Benjamin, dz. cyt., s. 55.
18
Por. M. Golka, Wielokulturowość miasta, [w:] Pisanie miasta – czytanie miasta, pod red. A. Zeidler-
-Janiszewskiej, Poznań 1997, s. 171–180.
Flâneur w przestrzeni miasta. Refleksje aksjologiczne wokół kilku wierszy Marcina Świetlickiego 269
władzy i zniewolenia, granice między prywatnością i tym, co znajduje się w sferze pu-
blicznej. Spostrzeżeniom swoim nadaje wymiar historiozoficznej, jednozdaniowej (ujętej
w tytule) konstatacji Jedna linijka przeciw, wyjaśniając, że „[…] Państwo nie zasługu-
je na więcej linijek, Państwo boi się wiedzieć dlaczego” (Jedna linijka przeciw Państwu,
s. 404). Rzeczywistość będzie podlegała różnorodnym zmianom, wszelkie jednak wybory
– w przekonaniu Ja mówiącego – naznaczone będą skazą błędu, a „[…] znowu naród/
zasmuci ojczyznę!” (Przed wyborami 2, s. 471).
Podmiot mówiący chciał w bezwzględny sposób panować nad terytorium miej-
skim, jednak potrzeba ta nie została zrealizowana, stąd też uwaga: „Któregoś dnia to
miasto/ należało do mnie./ Ale przestało. […] To miasto kiedyś/ do mnie należało/
pięć minut jakieś” (Opluty (74), s. 368). Obecnie „błądzenie”, któremu się oddaje,
wyklucza potrzebę przewodnictwa, autorytetu, programu, doświadczenia (rozumia-
nego jako wiedza wcześniej nabyta i w każdym momencie gotowa do wykorzystania),
czyli w najszerszym rozumieniu – mapy. Wagę zyskuje improwizacja, spontaniczność,
przypadkowość doznań19, intuicyjne podążanie własnym, niedającym się zracjonali-
zować szlakiem20. Spacerowicz Świetlickiego, wcielając się w tłum, chce pozostawać
niezauważonym, chce patrzeć, ale w sposób nienatarczywy, tak by inni nie mieli świa-
domości jego spojrzenia i rodzącej się w ten sposób refleksji. Pragnie być anonimowy,
a jednocześnie dysponować władzą estetyczną21, nierepresyjną, taką, która nie będzie
ingerować w życie innych.
Cechą charakterystyczną podejmowanego przez bohatera wierszy Marcina Świetlic-
kiego oglądu Krakowa jest także spojrzenie scalające: wszystkie wyłaniające się części,
połączone korytarzami ulic, pasażami i piwnicami, stają się wówczas składowymi jego
wystroju. 30 kwietnia 1988 roku mężczyzna
Podniósł się i zobaczył wszystko z góry:
nieregularne rozlewisko – nocne miasto,
[…] a jednocześnie – dodawał – długie i ponure
kolumny samochodów suną wolno w stronę
19
O sytuacji człowieka we współczesnym środowisku wielkomiejskim G. Simmel pisze: „Psychologicz-
nym tłem indywidualności wielkomiejskiej jest natężenie podniet nerwowych, wynikające z szybkich,
nieustannych zmian zewnętrznych i doznań wewnętrznych”; G. Simmel, Mentalność mieszkańców wiel-
kich miast, [w:] tegoż, Socjologia; przeł. M. Łukasiewicz, Warszawa 1975, s. 115.
20
Specyficzne, niedające się zracjonalizować praktyki doświadczania miasta E. Rewers komentuje:
„Chwilowość, niepowtarzalność, niezależność, czyli zdarzeniowość właśnie, w potocznym tego słowa
znaczeniu, uchwytywanym przez słowniki, powstaje zatem i rozwija się nie w aurze unikalności, lecz
w tej wąskiej szczelinie, która oddziela przypadek od regularności, nieoczekiwane od zaplanowanego,
obce od przynależnego. Dostępność narracyjna miasta (podkreślająca czasowy wymiar zdarzenia) i jego
dostępność wizualna (zdarzenie jako dwuwymiarowa forma rozpięta między wymiarem horyzontal-
nym i wertykalnym lub szerokością i długością) okazuje się w tym samym stopniu konsekwencją nie-
zaplanowanego, przypadkowego przeżycia jego form, jak tego, co Marshall Berman nazywa »sposobem
życiowego doświadczania«”; E. Rewers, Zdarzenie w przestrzeni miejskiej, [w:] Formy estetyzacji prze-
strzeni publicznej, pod red. J.S. Wojciechowskiego i A. Zeidler-Janiszewskiej, Warszawa 1998, s. 87.
21
Szerzej na ten temat zob. M. Foucault, Nadzorować i karać, przeł. T. Komendant, Warszawa 1993.
270 Małgorzata Gajak-Toczek
22
W. Benjamin, dz. cyt., s. 433.
23
T. Sławek, Miasto. Próba zrozumienia, [w:] Miasto w sztuce, sztuka miasta, pod red. E. Rewers, Kraków
2010, s. 51–52.
Flâneur w przestrzeni miasta. Refleksje aksjologiczne wokół kilku wierszy Marcina Świetlickiego 271
maszyny. Następnie gubisz się w substancji niezrozumiałej, obcej wobec wszystkiego, co
wiesz, a jednak najistotniejszej”24. Nie dziwi zatem, że poeta powie:
Nie mogą dojść, kim jestem. Żadne hasła, żadne
inicjały i żadne symboliczne obrazki
nie zakrywają mnie i dlatego zupełnie
nie mogą dojść, kim jestem. Świat nie oferuje
niczego oprócz blasku. Ja poruszam się
jak wskazówka zegara – po kole, do góry,
w dół, w ciszy, w nudnym blasku. Świat nie oferuje
niczego oprócz blasku […]
(Nocą z sierpnia na wrzesień, s. 199)
Nocne błądzenie po labiryncie ulic25 staje się źródłem nowej wiedzy, zapewniając
wieloznaczną przyjemność bycia zagubionym; przyjemność, ale także udrękę polegającą na
zastąpieniu porządku całości „wnioskiem miejscowym”. Nie istnieje ogólne rozwiązanie pro-
blemu, za każdym razem decyzja musi być podejmowana „krótkowzrocznie”. Współczesny
węzeł i labirynt rządzą się jednak przede wszystkim zasadą oczywistej przyjemności z gubienia
się, wędrowania, odrzucania zasady połączenia, która jest kluczem do rozwiązania zagadki”26.
24
W. Benjamin, dz. cyt., s. 449.
25
H. Paetzold, komentując myśl W. Benjamina, pisał: „Wielkie miasto, w którym żyjemy z dnia na
dzień, pojawia się w wyobrażeniu labiryntu. Odnosi się ono częściowo do nieprzejrzystości i niedo-
stępności codziennego życia miasta. […] Miasto jest labiryntem, a nie dżunglą. Dzięki labiryntowej
strukturze metropolii postępowanie i zachowanie mieszkańca miasta jest spowolnione. W labiryncie
zwracamy uwagę na wszelkie swe kroki i ruchy, pozbawieni jednak jesteśmy oglądu całości. Poddajemy
się topografiom przestrzeni, w których się znajdujemy. Bodźcem jest sugestia, aby poradzić sobie z ca-
łością. Pojawia się ona w każdej sytuacji. Jednakże nie możemy zdobyć się na spełnienie tego żądania.
[…] Doświadczenie labiryntu prowadzi do tego, że miejsce, w którym ktoś się znajduje, jest dobrze
określone. Jednakże nie może być ono wpisane w koordynującą sieć. Ów ktoś doświadcza różnicy mię-
dzy rewirami miasta. Lecz nie są one zespolone w schemat całości. Metafizyczna doniosłość rewirów
metropolii zanika, gdyż zdewaluowane zostaje centrum jako siedlisko prawdy”; H. Paetzold, Miasto
jako labirynt. Walter Benjamin i nie tylko, [w:] Przestrzeń, filozofia i architektura. Osiem rozmów o po-
znawaniu, produkowaniu i konsumowaniu przestrzeni, pod red. E. Rewers, Poznań 1999, s. 114–119.
26
Z. Kolbuszewska, Niestabilność, chaos, fraktale... Szkic o neobaroku na przykładzie twórczości Thomasa
Pynchona, „Magazyn Sztuki” 1998, nr 17, s. 141.
272 Małgorzata Gajak-Toczek
32
Nawiązanie do słów wiersza M. Świetlickiego Opluty (74): „Teraz ponownie należy do starców/ i do
chłopców/ z generacji/ NIC” (s. 368).
33
A. Kunce, Miejsce i rytm. O doświadczaniu miejsc w kulturze, [w:] Genius loci. Studia o człowieku
w przestrzeni, pod red. Z. Kadłubka, Katowice 2007, s. 97.
276 Małgorzata Gajak-Toczek
34
R. Zielnicki, Od pasaży do parków rozrywki. Szkic o przeobrażeniach flâneuryzmu, „Kultura Współ-
czesna” 1999, nr 3 (21), s. 99–101.
35
A. Lipszyc, Sprawiedliwość na końcu języka. Czytanie Waltera Benjamina, Kraków 2012, s. 470.
36
T. Sławek, Genius loci jako doświadczenie. Prolegomena, [w:] Genius loci…, dz. cyt., s. 5.
Flâneur w przestrzeni miasta. Refleksje aksjologiczne wokół kilku wierszy Marcina Świetlickiego 277
cisza, która wskazuje konieczność głębokiego namysłu nad ludzkim t e r a z. Uznać należy
zatem, że do takich właśnie interrogatywnych refleksji nad sensem, istotą i przeznacze-
niem człowieka zachęca Marcin Świetlicki, przemierzając ulice grodu Kraka.
Flâneur in the space of the city. Axiological reflections on the poems by Marcin Świetlicki
Abstract
The purpose of the article is to depict the ways of perceiving modern Krakow in the context of the
methodological thought of Walter Benjamin. The lyric subject roams the labyrinth of the streets and
creates an internal urban landscape during these slow daylong and nightlong walks. The emerging im-
age that shows the subjective perspective does not acquire the features of constancy. It is fluid, dynamic,
in continuous movement. However, perceiving individual elements closely and from the bird’s-eye
view becomes the basis of the philosophical nature of the statements. The poetry of Świetlicki encour-
ages to undertake a dialogue with “the place” which allows for noticing a new shape of the world. It is
a way of re-thinking the world (paying special attention to the imperfect character of this action) and
a critical reflection on the performed actions.
Nota
Tuan Yi-Fu 93, 109, 123, 124, 222 Wilczyński Marek 272
Tulli Magdalena 36 Wilk Mariusz 30
Turchi Peter 49 Winskowski Piotr 103, 140, 213
Turnau Grzegorz Jerzy 231 Wirth Louis 111
Turner Cathy 7, 26 Wiśniewski Jerzy 131
Turowicz Anna 141 Witkiewicz Stanisław Ignacy, ps. Witkacy 54
Turowicz Jerzy 139, 141 Witkowski Michał 35, 199
Turzyński Ryszard 64 Wojciechowski Jan Stanisław 269
Tyberiusz (Tiberius Claudius Nero) 126 Wojciechowski Piotr 192
Tycjan, właśc. Tiziano Vecellio 88 Wojciszke Bogdan 116
Tylor Edward Burnett 230 Wojtasik-Tokarz Anna 274
Tyrmand Leopold 200 Wolak Alicja Maria 72
Woldan Alois 191
Umińska-Plisenko Ewa 20 Wolff Janet 12, 144, 145, 146
Urban Thomas 91 Wolicka Elżbieta 82, 92, 187
Urry John 210, 211, 221, 222 Wolny-Hamkało Agnieszka 214
Wolska Dorota 11, 175
Varga Krzysztof 194 Woolf (Adeline) Virginia 145
Virilio Paul 22 Worcell Henryk, właśc. Tadeusz Kurtyka 185
Vivaldi Antonio Lucio 131 Woroszylski Wiktor 178
Wójciak Monika 132
Wajda Andrzej Witold 236, 253 Wójcicki Jacek 243, 274
Walas Teresa 5, 20, 183 Wróblewski Maciej 131
Wallis Aleksander 43, 120, 122, 123 Wyrzykowski Stanisław 81
Walmsley James D. 121, 123, 124 Wysokińska Anna 201
Waniek Henryk 185 Wyspiański Stanisław Mateusz Ignacy 51, 52,
Warmiński Andrzej 195 54, 231, 249
Wasilewski Edmund 52
Watson Sophie 260 Yahya Kemal Beyatlɪ (Ahmet Âgâh) 72–74, 78
Wądolny-Tatar Katarzyna 11, 131, 138, 142
Weinsberg Adam 20, 62 Zabłocki Michał 231
Wencel Wojciech 234 Zagajewski Adam 16, 30, 155, 168, 169,
Wende Ewa 217 234–236, 248, 249, 253
Wendt Simon 126 Zahorodna Katarzyna 217
Werner Andrzej 167, 250 Zajas Krzysztof 13, 175, 207
Wertenstein Wanda 221 Zakrzewska Wanda 64
Weżgowiec Barbara 10, 90, 103 Zalewski Cezary 44, 209
Whitman Walt (Walter) 129 Zamorska-Przyłuska Ewa 156
Wiech właśc. Wiechecki Stefan 200 Zańko Piotr 224
Wiech Tomasz 221 Zarębianka Zofia 58
Wieczorkiewicz Anna 12, 13, 154, 155, Zarycki Tomasz 176
159–164, 166, 224 Zawada Andrzej 185
Wiedemann Adam 168 Zawadzka Danuta 176, 182
Wiegandt Ewa 178 Zeidler-Janiszewska Anna 11, 30, 71, 83, 195,
Wierzba Paulina 252 218, 268, 269
Wierzynek Mikołaj, właśc. Nikolai Wirsing 155 Zielnicki Robert 266, 276
Wilczyk Wojciech 210 Zimerman Krystian 131
288 Indeks nazwisk
I. Poetyki miasta
Elżbieta Konończuk
Psychogeograficzne poetyki miejskie 20
Katarzyna Szalewska
Retoryka bycia-w-mieście. Figury przestrzeni i myśli 28
Monika Bednarczyk
Taniec codzienności – miejsca wspólne poetyki miejskiej oraz poetyki Przewodnika
dla bezdomnych niezależnie od miejsca zamieszkania Eugeniusza Tkaczyszyna-Dyckiego 39
Elżbieta Rybicka
Fantastyczne poetyki miasta: wokół Chochołów Wita Szostaka 49
Edyta Sołtys-Lewandowska
Bóg-miasto w poezji Wojciecha Kudyby. O poetyce sakralizacji i kulturowo-językowych
zapośredniczeniach57
Mateusz Żebrowski
Miasto – kreator twórczej tożsamości w Stambule. Wspomnieniach i mieście
Orhana Pamuka 70
Ewelina Stanios-Korycka
Wenecja jawna i ukryta. Dzieje Serenissimy czytane z miejskiej architektury...
(na podstawie eseju Ewy Bieńkowskiej Co mówią kamienie Wenecji)81
Barbara Weżgowiec
Miasto i pisarz. Spotkanie z Gdańskiem w prozie Stefana Chwina
(od miasta-bohatera – do duchowej autobiografii) 90
Marta Bolińska
Portret literacki rodzinnego miasta (obraz Czeladzi-Borzechowa w Końcu wakacji
Janusza Domagalika) 104
290
Ewa Kołodziejczyk
W powojennym Nowym Jorku Czesława Miłosza 120
Katarzyna Wądolny-Tatar
Miasta Julii Hartwig. Zobaczone – Zapisane 131
Monika Świerkosz
Doświadczenie miasta we współczesnej prozie kobiet 143
Arkadiusz Sylwester Mastalski
Kraków „na pograniczu podróży”. Recenzje kulinarne Wojciecha Nowickiego.
jako forma doświadczania przestrzeni 154
Marcin Chruściel
Symbioza czy pasożytnictwo? O obecności miasta w poezji Marcina Świetlickiego 167
Katarzyna Sawicka-Mierzyńska
Pograniczność jako kategoria interpretacji literackich przedstawień miasta
(na przykładzie Białegostoku) 174
Kamila Gieba
Regionalna geopoetyka poniemieckiego miasta.
Przypadek współczesnej prozy Ziemi Lubuskiej 183
Izabella Adamczewska
Bazar – wieżowiec – kamienica. Topograficzna lektura polskiej literatury najnowszej 191
Magdalena Roszczynialska
Polityki/estetyki. Modele relacji z przestrzenią publiczną we współczesnej polskiej prozie
artystycznej i publicystyce (na wybranych przykładach) 206
Bogusława Bodzioch-Bryła
Mit rekonstruowany czy zdekonstruowany? Obraz Krakowa zapisany w polskiej poezji
po 1989 roku 230
Anna Spólna
Upiór w widmowym mieście: przestrzenie wyobcowania w poezji Marcina Świetlickiego 250
Małgorzata Gajak-Toczek
Flâneur w przestrzeni miasta. Refleksje aksjologiczne
wokół kilku wierszy Marcina Świetlickiego 263
Indeks nazwisk 278
Contents
Elżbieta Konończuk
Psychogeographic urban poetics 20
Katarzyna Szalewska
Rhetoric of being-in-the-city. Figures of space and thoughts 28
Monika Bednarczyk
The dance of everyday life. Poetics of the city in comparison with Przewodnik dla
bezdomnych niezależnie od miejsca zamieszkania by Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki 39
Elżbieta Rybicka
Fantastic poetics of the city: around Chochoły by Wit Szostak 49
Edyta Sołtys-Lewandowska
God-city in the poetry of Wojciech Kudyba. On the poetics of sacralization
and cultural-linguistic mediation 57
Mateusz Żebrowski
The city – the designer of the creative identity in Istanbul. Memories and the city
by Orhan Pamuk 70
Ewelina Stanios-Korycka
Venice explicit and hidden. The history of Serenissima read from the architecture
of the city (based on the essay Co mówią kamienie Wenecji by Ewa Bieńkowska) 81
Barbara Weżgowiec
The city and the writer. Meeting Gdańsk in the prose of Stefan Chwin:
from the city-character to spiritual autobiography 90
Marta Bolińska
A literary portrait of the hometown. The picture of Czeladź-Borzechów
in Koniec wakacji by Janusz Domagalik 104
292
Ewa Kołodziejczyk
The postwar New York City according to Czesław Miłosz 120
Katarzyna Wądolny-Tatar
The cities of Julia Hartwig. Zobaczone – Zapisane 131
Monika Świerkosz
Experiencing the city in the contemporary women’s writing 143
Arkadiusz Sylwester Mastalski
Cracow “on the border of travelling”. Culinary reviews of Wojciech Nowicki
as a form of experiencing the space 154
Marcin Chruściel
Symbiosis or parasitism – about the urban element in the poetry of Marcin Świetlicki 167
Katarzyna Sawicka-Mierzyńska
Borderlandness as a category of interpreting literary representations of the city
(on the example of Białystok) 174
Kamila Gieba
Regional geopoetics of the post-German city. The case of the contemporary prose
of Lubusz Land 183
Izabella Adamczewska
Marketplace – skyscraper – tenement. Topographic reading of the contemporary
Polish literature 191
Magdalena Roszczynialska
Politics/aesthetics. Models of relations with the public space in the contemporary
Polish artistic prose and journalism (based on selected examples) 206
Bogusława Bodzioch-Bryła
A reconstructed or deconstructed myth?
The picture of Krakow recorded in the Polish poetry after 1989 230
Anna Spólna
Phantom in a spectral city: Spaces of alienation in the poetry of Marcin Świetlicki 250
Małgorzata Gajak-Toczek
Flâneur in the space of the city. Axiological reflections
on the poems by Marcin Świetlicki 263
Index of Names 278