Professional Documents
Culture Documents
Sławomir Grabowski I Marek Nejman - NIE ZJEM CIĘ JAK OPOWIESZ
Sławomir Grabowski I Marek Nejman - NIE ZJEM CIĘ JAK OPOWIESZ
NAszA KslEGARN lA
.l
-J
;,'r
,:..'i
}
lł
Ą
SŁAWoM!R GRABoWSKl, MAREK NEJMAN
lLUsTRoWAŁ
WŁODZ! MI ERZ TERECHOW lCZ
^5.YY{
S pałem słodko. Sniły mi się tazurowe mo-
rza.Łagodnie pluskały fale, a latające ryby
ocierały się o burty. Nagle poczułem, że mój
bok rozdziera cośgwałtownie, niczym ostry
grzbiet podwodnej rafy.
Alarm! wrzasnąłeml Woda pod
-
pokładem! Dlaczego -
nikt nie bije w dzwon?
Dlaczego nikt nie spu szcza ratunkowych sza-
lup? Alarm !!!
Czego się drzesz? usłyszałem nagle
- ury
p.on głos. Rózne iuż drewno jadłem,
-
ale zadne się tak nie awanturowało.
ścianiecykał monotonnie zegar. Była noc. Więc
to wszystko mi się śniło?
I
Ale... ale połem przyszli ludzie z sie-
kierami i zrąba|i mnie broniłem się iak
l.
mogłem.
Tak zwykle bywa z drzew€ffi, he, he!
rechotał kornik. Ale przez to nie traci
się smaku... tfu!
Ogarnęła mnie wściekłość.Ten głupi kornik
wciąz traktował mnie iak talerz zupy, albo
drugie danie. Mnie podróznika, obieży-
światai wilka morskiego!
Dośćtego!-powiedziałemt-Jeśli
chcesz słuchać moiei opowieści,proszę bard zo|
A jeślinie, to zabieraj się do iedzenia. Na
pewno połamiesz sobie na mnie wszystkie
zęby. Więc.,. co wolisz?
Nie denerwuj się mruknął kornik po-
jednawczo. l opowiadai! Jak mi się to spo-
doba, może cię nie zjem.
a
Zastanowiłem się chwilkę.
Bądźco bądź,od tamtych lat minęło sporo
czasu.
Potem jako wysmukły, okorowany pień po-
wędrowałem do stoczni powiedziałem.
-
Było tam iuż bardzo duzo rozmaitego drewna.
Tu kornik znów nie wyłrzymał.
l
zbudowali z tego drewniany dom?
wykrzyknął ob!izując się. Wszyściutko
z drewna? Pycha!
Uśmiechnąłemsię z poliiowaniem.
Eh, ty! W sloczni robi się okręty, które
poźniej pływają po morzach. Okręty tak wieI-
kie, że zmieściłobysię na nich nawet parę
domów. Okręty, które. . .
Nie wyg!ądasz na zbyi wielkiego prze-
il
Ii
rwał mi kornik z lekceważeniein. - Wręcz
Ii
i
odwrotnie... -
Il
i
li
I
|:
ltt:
!
l
Byłem masztem dużego żaglowca. oprócz
mnie były ieszcze dwa i
Rozumiem mru
jest ze stołem.-Nogi
z innego, a razem s
Na Neptuna!
_CośsobiePrzYPominam!-ucieszył|ię
niespodziewanie'koinik. T Jadłem kiedyśzło-
coną ramę obrazu, hd ktorym był namalowany
taki żaglowiec, fale i iakieśptaki"_,
-.l-
Mewy i albatrosy! wykrzyknąłem
wzruszony. Tak! Często siadały na rejach.
-
Może i albatrosy zbył mnie kornik.
Ale chciałem ci powied zieć, że ta rama wcale
-nie była słona. A ty...
Jesteśniecierpliwy, korniku. To dopiero
początek mojej opowieści powiedziałem.
-
Wszyscy podziwia!i nasz żag!owiec. Był
silny, szybki i piękny. ż"glował po całym świe-
cie, po kolorowych morzach. .. Pływałpo Mo-
rzu Czarnym i Czerwonym, po Morzu żółtym
i Koralowym...
Podróże nigdy mnie nie interesowały
westchnął kornik. Ale nie myśl,że jestem
zupełnie prostakiem. Wiem cośniecośo żag-
lowcach. Jadłem kiedyśstarą książkę o pira-
tach. Nosi!i na czołach czarne opaski, a na
masztach wieszati flagę z trupią główką.
1r-
,*
,v
łtownie mieli pełne złoha i brylantów. Strze-
koqo spotkali na swo-
€9o, kogo
lali z armat do każdeqo,
jei drodze. Cry na twoim żaglowcu łeżpływali
piraci?
Zaśmiałemsię w głębi ducha.
Biedny kornik. Ziadł nie tę ksiązkę, którą
powinien.
Odpowiedziałem jednak z powagą:
Nie. Na moim żaglowcu pływali mary-
narze. Był też kapitan z wielką brodą. Wy-
g!ądał i"k herszt pirałów. Ale serce miał ła-
godne iak gołąb. Przewoziliśmy zboże, ba-
wełnę i kawę. Z ciepłych krajów do zimnych...
Przez te lata stwardniałem na słońcu, deszczll]
mrozie i wietrze. Teraz iuż wiesz, dlaczego
iestem niesmaczny?
A co z tą solą? parsknął kornik z nie-
To stało się później. Wtedy, kied
- .
morzach zaczęły- się pojawiać p.ycnające dy-
mem parowce. Były cięzkie, kanciaste- i całe
z żelaza. Lecz pływałyizybciej od żaglowców
i wcale nie potrzebowały pomocy wiatru. Mói
Żaglowiec schnął ze zmańwienia i łrzeszczał
w szwach. któregoś dnia przyszedł wielki
sztorm. sfraszne fale z.alały pokład. strzaskały
maszty i wlały się do ładowni. wtedy widzia-
l"' 90 po raz ostatni. Poszedł na dno jak
kamień. Ja zaś
_odłupany od reszty masztu ko-
łysałemsię na falach. Kópitan z Ur"a|l ,usku-
luTi marynarze popłynęli szatupami w kierunku
lądu. A mnie niósł'prr.". pół światawielki mor-
ski prąd. Aż, wylądowałem na złocistej pl aży.
Ale, ale.. . Ę ożywiłsię kornik. Po-
-
wiedz ffii, kto zaintereśowałsię takim słonym
i twardy, kawałkiem drewna.
7aśmiałemsię.
7na|azł mnie na plaży starszy pan, Miał
długą brodę iak moi k pitan., Długo mnie 09lą-
dał. Wresziie powied ział, że będzie ze mnie
wspaniały żaglowiec.
Teraz i"ż cośkręcisz zdenerwował
' Z
się kornik. kawałka masztu żag.|owiec?
6,""iĘ,
j'
o\
it
a, l
-ufl
@ Copyright by lnstytut Wydawniczy ,,Nasza Księgarnia", Warszawa 1983
lsgN ór-10-08353-, M