Download as pdf or txt
Download as pdf or txt
You are on page 1of 42

Ireneusz Opacki

Krzyżowanie się postaci


gatunkowych jako wyznacznik
ewolucji poezji
Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce
literatury polskiej 54/4, 349-389

1963
IRENEUSZ OPACKI

KRZYŻOW ANIE SIĘ PO STACI GATUNKOW YCH


JA K O W YZN ACZNIK EW O LU CJI P O E Z JI
One of th e o b v io u s v a lu e s of genre
s t u d y is p r e c i s e ly th e fa c t th a t it calls
a tt e n ti o n t o th e in tern a l d e v e l o p m e n t of
lite r a tu re , to w h a t H e n r y W ells (in uN e w
P o e ts fr o m O l d ”, 1940) has called “l i t e ­
r a r y g e n e tic s ”. W h a t e v e r th e rela tio n s o f
lite r a tu r e to o th e r re a lm s of valu e, bo o k s
a re in flu e n c e d b y bo ok s; b o o k s im ita te ,
p a ro d y , t r a n s f o r m o th e r boo ks — n o t m e ­
r e l y th ose w h ic h fo llo w th e m in s tr ic t
chronological s u c c e s s i o n l .

1
W histo rii badań n ad rodzajam i i gatu n k am i literackim i, k tó re —
od ukazania się studium V an T ieghem a 2 — uzyskały nazw ę badań ge-
nologicznych, dadzą się w yodrębnić, g eneralnie rzecz tra k tu ją c , dw a
podstaw ow e stanow iska teoretyczne, biegunow o od siebie różne.
P ierw sze z nich — starsze i znacznie silniej reprezentow ane w histo­
rii d o k try n genologicznych — wyw odzi się z P o e tyk i A rystotelesa. Po­
lega ono na klasyfikacji utw orów w pew ne oddzielne g rupy w oparciu
o ich cechy ko n sty tu ty w n e, k tó re są rów nież cecham i s t a ł y m i , nie­
zm iennym i historycznie. T eoria ta w yrosła w op arciu o A rystotelesow -
skie i P lato ń sk ie rozróżnienie trzech podstaw ow ych rodzajów litera c ­
kich — d ram atu , epiki i liry k i — na podstaw ie różnic w sposobie w y­
pow iadania się „ a u to ra ”, k tó ry w dram acie prak ty czn ie znika z pola
widzenia, oddając głos jedynie stw orzonym przez siebie postaciom,
w epice przem aw ia częściowo sam (za pośrednictw em reprezentującego

1 R. W e 11 e k, A. W a r r e n , T h e o r y o f L ite ra tu r e . N e w Y ork 1956, s. 225.


* P. V an T i e g h e m , L a q u e stio n d e s g en res littéra ires. „H elicon ”, 1938,
s. 95 n.
350 IR E N E U S Z OPACKI

go n arrato ra), częściowo p rzem aw iają stw orzone przez niego postaci
(a więc k o n stru k cja m ieszana), w liryce n atom iast przem aw ia osobiś­
cie 3. Teoria ta ulegała w tra k c ie rozw oju badań genologicznych rozm ai­
tym przem ianom . Z jed n ej stro n y została poszerzona „ilościow o”, do­
prow adzając do w yodrębnienia nie tylko trzech podstaw ow ych rodzajów
literackich, ale i szerokiego zespołu podporządkow anych im gatunków .
Z drugiej stro n y — ulegała przem ianom „jakościow ym ” w sk u tek prób
w prow adzenia coraz to in n y ch k ry te rió w rozróżnień — k ry te rió w „cza­
su ” 4, kategorii gram atycznej 5, w zorca m etrycznego i stro fic z n eg o 6, te ­
m atu 7, celu dzieła lite ra c k ie g o 8 itp. Chociaż ta k rozm aite teorie roz­
różnień zostały zarysow ane, m ają one jed n ą cechę w spólną, k tó ra
pozw a’a związać je z koncepcjam i A rystotelesa. Cechą tą je st oparcie
się o stałe, niezm ienne pojęcia, przypisyw ane rodzajom i gatunkom —
bez w zględu na to, czy będą to sposoby prezentow ania rzeczyw istości,
czy kręgi tem atyczne, czy w zorce m etryczne. Z m ienia się jedynie k ry ­
teriu m — nie zm ienia się zasada. W pełni u jm u je to uogólnienie W el-
leka i W arrena:
T h e o ry of g enres is a p rin cip le of order: it classifies lite r a tu r e a n d l i t e ­
r a r y h is to r y n o t b y ti m e or p la ce (period or n atio n a l la nguage) b u t b y s p e ­
cifica lly lite r a ry ty p e s o f org a n iza tio n o r s tru ctu r e . A n y c ritica l a n d e v a l u ­
a ti v e — as d is tin c t fr o m h isto rical — s t u d y i n v o l v e s , in so m e fo r m , th e
ap pea l to such s tr u z tu r e s . T h e ju d g m e n t of a p oe m , f o r e x a m p e, in v o l v e s
a ppeal to o n e’s to ta l e x p e r ie n c e and con ception , d e s c r ip tiv e a n d n o r m a tiv e ,
of p o e tr y [...] °.

Uogólnienie to, za T h ibaudetem pow tórzone 10, u w y pukla podstaw ow ą


cechę tego ty p u ujęć: są to ujęcia o podstaw ach ahistorycznych, co p ły ­

3 Por. W e l l e k , W a r r e n , op. cit., s. 217. R ozdział tej k sią żk i trak tu jący


o rodzajach i gatu n k ach litera ck ich , do k tó reg o n in iejszy szk ic często się odw o­
łu je, d ostępny jest rów n ież w p o lsk im tłu m a czen iu (zob. „P rzegląd H u m a n isty cz­
n y ”, 1957, nr 3, s. 19—30), ze w zg lę d u jed n a k na „ term in ologiczn ą c zu ło ść” tek stu
W elleka i W arrena, która stw a rza liczn e tru d n ości w w iern y m p rzek ład zie na
term in ologię polską, zd ecyd ow an o się tu na cy to w a n ie oryg nału.
4 Por. J. K l e i n e r , R ola czasu w ro d z a ja ch literack ich . W: S tu d ia z zak resu
teo rii lite r a tu r y . W yd. 2. L u b lin 1961, s. 39 n.
5 Por. R. J a k o b s o n , R a n d b e m e r k u n g e n z u r P ro sa d e s D ich ter s P a stern ak .
„ S lavisch e R u n d sch au ”, 1935, s. 357 n.
6 Z sga d n ien le to w g 'n o lo g ii m a już tra d y cję bardzo długą; ży w o tn e je st do
dziś. Por. M. G r z ę d z i e l s k a , U k ła d w e r s y f i k a c y j n y a g a tu n e k literack i. (S p r a ­
w a meandra). „Z agadnienia R od za jó w L tera ck ich ”, 1960, z. 1, s. 101 n.
7 Np. popularne, w k ażdym szerszym p od ręczniku sto so w a n e rozróżn ien ia na
p ow ieść społeczną, ob yczajow ą, h istoryczn ą etc.
8 Por. S. S k w a r c z y ń s k a , D isk u s sio n sb e itr a g zu P r o b le m e n d e r genolo-
g ischen S y s t e m a t ik . „Z agad nienia R od zajów L itera ck ich ”, 1960, z. 2, s. 115 n.
9 W e l l e k , W a r r e n , op. cit., s. 216.
10 A. T h i b a u d e t, P h y sio lo g ie de la critiqu e. P a ris 1930, s. 184 n.
K R Z Y Ż O W A N IE S IĘ P O S T A C I G A T U N K O W Y C H 351

nie z fa k tu oparcia ich o niezm ienność w yróżników rodzajow ych czy


gatunkow ych. Oczywiście — norm atyw izm te n różne p rzybierał form y,
bardziej lub m niej dogm atyczne, zam ykające się pom iędzy stanow is­
kiem B oileau a stanow iskiem rep rezen to w an y m przez W elleka i W ar­
rena n , k tó rz y dopuszczają tu pow staw anie znacznych szczelin, pozw a­
lających na spory liberalizm . L iberalizm te n m a jed n ak ostro zakreślone
granice, płynące w łaśnie z ahistorycznych podstaw system u. S ystem
jest o ty le liberalny, że uznaje historyczne pow staw anie now ych ga­
tun k ó w literackich, w prow adzanych do lite ra tu ry przez n astęp u jące po
sobie p rąd y literackie. J e s t jednak o ty le ahistoryczny — z koniecz­
ności — że w szelkie ew olucyjne przem iany jednorodnego, w ydaw ałoby
się, n u r tu poezji będzie uznaw ał za odm ienne gatu n k i literackie: każda
bow iem o strzejsza przem iana ew olucyjna spow oduje zm ianę znorm a-
tyw izow anego, stałego w yróżnika gatunkow ego. N iech w yjaśni to bliżej
cy tow any przez autorów Theory of Literature przy k ład dziejów elegii.
Od starożytności o p a rta była o dw a w spółdziałające w yróżniki: żałobną
tem a ty k ę i wzorzec d y sty ch u elegijnego. Ju ż w starożytności rozsze­
rzyła kręg i tem atyczne, co doprow adziło do zan ik u w yróżm ka p ie rw ­
szego. Z kolei głośna w swoim czasie Elegia G raya zerw ała z zasadą
w zorca dystychu. Ten etap rozw oju elegii w św ietle system u genolo-
gicznego, opartego o niezm ienne cechy g atu n k ó w i rodzajów , trzeb a
uznać za n o w y g a t u n e k e l e g i j n y 12, a nie — historyczną kon­
ty n u ac ję elegii staro ży tn ej.
O dm ienne stanow isko, m łodsze i znacznie słabiej reprezentow ane
w h isto rii bad ań genologicznych, stało się głośne dzięki rozpraw om
B ru n e tie re ’a 13 i V an Tieghem a. W przeciw ieństw ie do stanow iska p ierw ­
szego, k tó re nacisk kładło na zasadniczą niezm ienność cech g atunko­
wych, tu ta j nacisk został położony na historyczną c i ą g ł o ś ć g a tu n ­
ków, dopuszczającą n aw et zm ianę ich cech w yróżniających w trak cie
ew olucji. W u jęc iu B ru n e tie re ’a teo ria ta, stw orzona na za:adzie an a­
logii do n auk przyrodniczych, doprow adziła do ujęć skrajnych, k tórych
w yrazem było łączenie zjaw isk chronologicznie i stru k tu ra ln ie odległych
w jed n o ro d n y gatunkow o n u rt ew olucyjny. W te n sposób — poruszając
się na tere n ie lite ra tu ry francuskiej — B ru n e tie re połączył w jeden
ciąg ew olucyjny siedem nastow ieczną re to ry k ę z dziew iętnastow ieczną
liryką, w y n a jd u ją c w te j liryce pew ne cechy retoryczne, b y n ajm niej
dla niej nie k o n sty tu ty w n e. Clou ujęcia stanow ił przy ty m fakt, że po­
m iędzy siedem nastow ieczną reto ry k ą a dziew iętnastow ieczną liry k ą B ru -

11 W e l l e k, W a r r e n , op. cit., s. 215— 227.


12 I b id e m , s. 221—222.
13 F. B r u n e t i è r e , L ’é v o lu tio n d e s gen res d a n s l ’h istoire de la litté ra tu re -
P aris 18S8.
352 IR E N E U SZ O PA C K I

n e tiere nie staw iał żadnych pośrednich ogniw ew olucyjnych, ale zakła­
dał podjęcie ciągu ew olucyjnego po stu le tn ie j z górą przerw ie. Podobnie
postępow ał V an Tieghem , łącząc pow ieści W alter S cotta z epopeą ho-
m erycką.
Oczywiście — ta k a sk rajn o ść ujęć rodziła liczne dowolności, nic więc
dziwnego, że i sam V an Tieghem z czasem w ycofał się z zajm ow anego
sta n o w isk a 14. S krajność ta polegała w szakże n a błędnym połączeniu
k ry te riu m ciągłości g atu n k ó w z k ry te riu m analogii. Są to k ry te ria
różne. K ry teriu m ciągłości opiera się na stopniow ej, ale n ieprzerw anej,
przem ianie gatunku, przem ianie kroczącej poprzez łańcuch utw orów
chronologicznie bliskich. K ry te riu m analogii opiera się n a w ych w y ty ­
w an iu bliskich sobie, analogicznych cech s tru k tu ra ln y c h w utw orach
chronologicznie n aw et odległych — ta k ja k B ru n e tie re w yłow ił w spólne
cechy w siedem nastow iecznej reto ry ce i dziew iętnastow iecznej liryce.
W ujęciu B ru n e tie re ’a i V an T ieghem a skrajność polegała na w ysnuw a­
n iu w niosków o ciągłości (a więc k ry te riu m pierw sze) w oparciu o a n a ­
logie stru k tu ra ln e (a w ięc k ry te riu m drugie) — na tak ie j tylko pod­
staw ie, podstaw ie w ystępow ania analogicznych cech s tru k tu ra ln y c h
w powieściach W alter S co tta i epopei hom eryckiej, w siedem nasto­
w iecznej reto ry ce i dziew iętnastow iecznej liryce, mogło dojść do połą­
czenia tych odległych chronologicznie zjaw isk, nie połączonych żadnym i
pośrednim i ogniw am i ew olucji, w jed norodne gatunkow o ciągi ew olu­
cyjne.
B łąd te n fataln ie zem ścił się na dalszych dziejach badań genologicz-
nych. Z jednej stro n y spow odow ał k om prom itację „teorii ciągłości” ,
pow odując odejście od dalszych prób b a d a ń tego ty p u . Z drugiej, sk ła­
niając do p o w rotu n a te re n teorii „niezm iennych cech gatunkow ych”,
obnażył b rak i ujęć dotychczasow ych, co spowodow ało, że nauka o ro ­
dzajach i gatunkach litera c k ic h znalazła się w głębokim im pasie, k tó ry
ostatnio uzyskał w y raz w zdaniu S tefan ii Skw arczyńskiej o niedosta­
tecznych w ynikach dotychczasow ych pró b w zakresie system atyki geno-
lo g ic z n ej15.
C entraln e p rzejaw y tego im pasu m ożna — w y d aje się — ująć w k il­
k u ogólnych p u n ktach:
1. O pieranie się o sy ste m aty k ę tra d y c y jn ą z w yraźnym akcentow a­
niem jej niew ystarczalności dla usystem atyzow ania pełnego zakresu
zjaw isk literackich. A k c e n tu je się tu zazw yczaj daleko posuniętą sche-
m atyczność trad y cy jn eg o podziału n a g atu n k i i rodzaje literackie, sk u t­

14 V a n T i e g h e m , op. cit., s. 99.


15 S k w a r c z y ń s k a , op. cit., s 115.
18 Por. M. G ł o w i ń s k i , A. O k o p i e ń, J. S ł a w i ń s k i , W iad om ości z teo rii
lite r a tu ry . W arszaw a 1957, s. 85.
K R Z Y Ż O W A N IE S IĘ P O S T A C I G A T U N K O W Y C H 353

kiem czego zatracił on kom petencje system atyzujące, a stał się ogólnym,
a b stra k cy jn y m schem atem , ułatw iający m jed y n ie orien tację w m orzu
zjaw isk literackich 16.
2. U św iadom ienie niebezpieczeństw , jak ie rodzi teo ria analogii
s tru k tu ra ln y c h w św ietle faktu, że stosow ane dotychczas k ry te ria po­
działu na gatu n k i i rodzaje literackie są k ry te ria m i nie w spółrzędnym i —
jed n e gatu n k i w yodrębniono na za.adzie k ry te riu m św iata przedstaw io­
nego, drugie na zasadzie kom pozycji, trzecie n a zasadzie budow y stro-
ficznej. Jeśli zastosuje się tu k ry te riu m w spólnoty stru k tu ra ln e j utw o­
rów w chodzących w skład jednego g atunku, grozi błąd popełniony przez
B ru n e tie re ’a: skupienia w jednej grupie gatunkow ej utw orów chrono­
logicznie odległych, k tó ry ch podobieństw o stru k tu ra ln e zrodziło się
przypadkow o, na tle różnych u w arunkow ań h isto ry cz n y c h 17.
D rugim , rów nocześnie uśw iadam ianym tu ta j, niebezpieczeństw em
je s t w św ietle niew spółrzędności k ry te rió w podziału na gatunki i ro ­
dzaje literackie paradoksalna możliwość w łączania konk retn y ch utw o­
rów literackich do k ilk u gatunków jed n o c z e śn ie 18. Typow ym p rzy k ła ­
dem m oże tu być opozycja gatunkow a sonetu i bajki. Sonet — w ujęciu
tra d y c y jn y m — opiera się n a k ilk u w yróżnikach: epigram atyczności
kom pozycji, w yrażającej się w dążeniu od ogólnego zarysu sy tu acji do
reflek sji, często p rzy b ierającej postać sen ten cji; na w yrosłej z koniecz­
ności epigram atycznego sk ró tu ten d en cji do alegoryzacji, o p artej o ana­
logię „człowiek — elem ent św iata p rzy ro d y ” (typow ym zjaw iskiem
Cisza m orska M ickiewicza czy w czesne sonety Słowackiego); na ustalo-
lonej budow ie stroficznej. B ajka o p a rta je s t na zasadzie epigram atycz­
ności, w yrażającej się w dążeniu do reflek sji, p rzybierającej postać
sentencji; na zasadzie alegoryzacji, w op arciu o paralelę „człow iek —

17 P rzyk ład em m oże tu słu ży ć p o d o b ień stw o ro m an tyczn ej lir y k i b allad ow ej


do b alla d y m łod op olskiej. W ok resie rom antyzm u liry k a b allad ow a sta n o w iła ga­
tu n ek w y ra źn ie odrębny, różny od b allad y ep ick o -d ra m a ty czn ej. W ok resie m łod o-
p olsk m ballada — na drodze stop n io w y ch przem ian — doszła do postaci liryczn ej,
zbieżn ej z postacią stru k tu ra ln ą rom an tyczn ej liry k i b allad ow ej (ballady T e t m a ­
j e r a , K a s p r o w i c z a , O s t r o w s k i e j ) . W szelak o to ty lk o p od ob ień stw o „po­
sta c i”, uzysk an e na drodze o d m ien n ych ew o lu cji i na teren ie od m ien n ych g a ­
tu n k ó w . Z astosow an ie tu teo rii „ sta ły ch ” w y ró żn ik ó w gatu n k o w y ch m u si prow adzić
do b ied n ego utożsam iania ty ch dw óch różnych n u rtó w poezji. D aw n ym św ia d ect­
w em tego typu p ow ik łań m oże b yć częste w p oczątk ach w . X IX m ieszan ie ga ­
tu n k ó w dum y i eleg ii, np. w ó w czesn y ch podręczn kach N iem cew iczo w sk ie D um a
o kn ia ziu M ichale G liń s k im oraz D u m a o Ż ó łk i e w s k im , które dziś uchodzą za
k la sy czn e n em al w zory p e r w s z y c h p olsk ich b alla d — ilu stro w a ły teoretyczn e
w y w o d y na tem a t eleg ii! Por. W y b ó r r ó ż n y c h g a t u n k ó w p o ezyi. Cz. 1. W arszaw a
1820, s. 132— 160.
18 Por. I. O p a c k i , G enologia a h is to r y c z n o lite r a c k ie k o n k r e t y . „Z agadnienia
R odzajów L itera c k ich ”, 1959, z. 1, s. 91 n.
354 IR E N E U S Z O P A C K I

elem ent św iata przy ro d y ” ; nie m a ustalonej budow y stroficznej, co


oznacza, że m oże ona być różna. Z estaw iw szy ze sobą te dw a gatunki
spostrzegam y, że w yróżniki ich p o k ry w a ją się ze sobą — z w y jątk iem
budow y stroficznej, k tó ra zresztą dla b ajk i jest rzeczą gatunkow o obo­
jętn ą . S tąd b ajk a napisana strofą sonetow ą będzie spełniała w szystkie
k o n sty tu ty w n e w aru n k i właściwe obu gatunkom literackim .
Im pas w ynikły z uśw iadom ienia tych paradoksalnych niebezpie­
czeństw przejaw ił się we w spółczesnej nauce w próbach odrzucenia
tra d y c y jn y c h zasad system atyki genologicznej i oparcia jej o całkow i­
cie now e k ry te ria . Na gruncie polskim tak ą próbę w yróżnienia sześciu
rodzajów literackich na zasadach całkow icie odm iennych od tra d y c y j­
nych stw orzyła S tefania S kw arczyńska 19.
3. Trzecim new ralgicznym p u n k tem w spółczesnej genologii jest do­
chodząca raz po raz do głosu świadom ość ważności ew olucyjnego aspektu
rodzajów i gatunków literackich, n a k tó ry — m im o popełnienia pod­
staw ow ych błędów — otw orzył oczy B ru n etière. Z aspektem ty m geno-
logia liczy się poważnie, gdyż jego słuszność uzyskuje potw ierdzenie
w ogólnych a oczyw istych cechach życia lite ra tu ry , w śród których
jed n ą z najpow ażniejszych jest cecha przem ienności ew olucyjnej, k tó ra
siłą rzeczy m usi rzutow ać rów nież na tere n system atyki genologicznej.
O czyw ista i nie w ym agająca dowodów cecha zm ienności lite ra tu ry
w trak cie jej rozw oju stoi w sprzeczności z zasadam i tw orzenia sy ste­
m aty k i genologicznej w oparciu o niezm ienność w yróżników gatunko­
w ych. Dochodzi tu do spotkania d w u odm iennych typów ujęć — ujęcia
dynam icznego i ujęcia statycznego. Sprzeczność ta w yraźnie odbija się
n a niepew ności sądów w yrażanych p rzy okazji prób w prow adzenia ładu
na tere n ie system atyki, prób kroczących drogą pogodzenia ze sobą obu
tych zasad. Szczególnie widoczne je s t to w jednym z najnow szych ujęć,
reprezentow anym przez W elleka i W arrena. Z jednej stro n y dążą obaj
au to rzy do utrzym ania teorii genologicznej przy k ry te ria c h niezm ien­
ności cech gatunkow ych. Z drugiej — w padają w sprzeczność z w łas­
nym stanow iskiem , dopuszczając „ciekaw e przesunięcia w o b r ę b i e
g a tu n k u ” {„an instructive shift occurs”) 20. D okum entują to cytow anym
już przykładem przem ian elegii od starożytności po Elegię G raya, prze­
m ian, któ re doprow adziły do całkow itej m etam orfozy gatunku. Obaj
au to rzy zdają sobie spraw ę z w ażności problem u „ciągłości” („conti­
n u i ty ”) gatu n k u i z niepew ności ujęć genologicznych, w ynikającej z nie­
dostatecznego w yjaśnienia tego p ro b lem u w n a u c e 21. P o stu la t oparcia
sy stem aty k i genologicznej o szczegółowe badania historycznoliterackie,
19 S k w a r c z y ń s k a , op. cit. Por. też — odm ienną — propozycję: J. H a n -
k i s s, L es gen res littéraires. „Z agadnienia R od zajów L itera c k ich ”, 1958, s. 49 n.
20 W e l l e k, W a r r e n , op. cit., s. 221.
21 Ibid em , s. 226— 227.
K R Z Y Ż O W A N IE S IĘ P O S T A C I G A T U N K O W Y C H 355

k tó re pow inny doprow adzić do teorii liczącej się z realn y m życiem lite ­
ra tu ry , w ysunęła też ostatnio na g ru n cie polskim S k w arc z y ń sk a 22.
Oba w szakże stanow iska, S kw arczyńskiej i autorów T h eo ry oj L ite ­
raturę, to dw a stanow iska różne. Skw arczyńska proponuje całkow itą
przem ianę podstaw sy stem aty k i genologicznej, stw arza k ry te ria całko­
wicie odm ienne od tra d y c y jn y c h . P ropozycja rów nie odw ażna i a tra k ­
cyjna, co ryzykow na. A tra k c y jn a — bo otw iera p erspektyw y stw orze­
nia jednolitego system u ram ow ego, k tó ry potrafiłb y objąć całość z ja­
w isk literackich. R yzykow na — bo w iąże się z koniecznością p rzeg ru p o ­
w ania m a te ria łu literackiego, podzielenia go w edług now ych aspektów ,
n iejednokrotnie burzących całkow icie dotychczasow y układ rzeczy. N ie­
bezpieczeństw o tkw i tu w fakcie, że świadomość tw órców lite ra tu ry
w dotychczasow ych okresach literack ich była kształtow ana przez tra d y ­
cy jn y system ujęć, on w yznaczał k ieru n k i ścierania się konw encji lite ­
rackich, i choć w m iarę rozw oju lite ra tu ry był w prak ty ce poetyckiej
zm ieniany, stanow ił jed n a k p u n k ty odniesienia, w oparciu o k tó re te
zm iany pow staw ały, na jego tle b y ły widoczne literackie now atorstw o
i literack i konserw atyzm , epigonizm . D ynam ika rom antycznego przeło­
m u literackiego jest w idoczna w p ełn i dopiero przy odniesieniu go do
skostniałego system u poetyki klasycystycznej — ta poetyka w dużej
m ierze w yznaczyła k ieru n e k rom antycznych now atorstw . W ydaje się,
że system genologiczny o p a rty n a całkow icie now ych zasadach m oże
grozić zagubieniem tych k o n k retn y c h i w ażnych historycznie ogniw ;
u jm u jąc zjaw iska literack ie w konsekw entny i pełny schem at k lasy fi­
kacy jn y (co jest jego n iew ątpliw ą zaletą), m ógłby pom inąć aspekt d y n a ­
m iki rozw oju lite ra tu ry , dynam iki w yznaczanej przez historycznie uzna­
w ane konw encje genologiczne. A to w ad a bardzo pow ażna 23.
S ą to wszelako tylko niebezpieczeństw a. S praw a pozostaje całko­
w icie o tw a rta i dom aga się dyskusji jako jedna z propozycji um ożliw ia­
jących genologii w yjście z istniejącego im pasu.
Inna propozycja pada w zakończeniu rozdziału o gatunkach litera c ­
kich w podręczniku W elleka i W arren a. Uznając, że pojęcia g atu n k u
nie da się oderw ać od zasadniczych problem ów historii lite ra tu ry („The
subject oj the genre, ït is elear, raises central questions for literary
h iste ry ”), a u to rzy pro p o n u ją k ró tk i wzorzec ujęcia tragedii elżbietań-
skiej:
th e h is to r y of E liza b eth a n t r a g e d y ca n be w r i t t e n in t e r m s of th e d ? v e -
lo p m e n t t o w a r d S h a k e sp e a r e a n d th e déclin é f r o m him , b u t th a t a n y th in g

22 S k w a r c z y ń s k a , op. cit., s. 115.


23 P olem k ę z k on k retn ym i p rop ozycjam i S k w a r c z y ń s k i e j zob. u O p a c ­
k i e g o (op. cit.). P odobne zastrzeżen ia w tej k w e stii w y su n ą ł J. S z p o t a ń s k i
w recen zji z k s :ążki E. S t a i g e r a G r u n d b e g r i jfe d e r P o etik (w: „P am iętn ik
L itera c k i”, 1960, z. 1, s. 306).
356 IR E N E U S Z O P A C K I

like a h is to r y o f t r a g e d y w il l h a v e to p ra c tic e a d o u b le m e t h o d , t h a t is,


d efin e “t r a g e d y ” in c o m m o n d e n o m i n a to r t e r m s an d trace in chronicle f a ­
shion th e lin ks b e t w e e n on e p e r i o d - a n d - n a t io n tr a g ic school a n d its successor,
b u t u p on th is c o n ti n u u m su p e r im p o s e a se n se o f critica l s e q u e n c e s z*.

J e st to sk o n trasto w an ie dwóch stanow isk genologicznych: ujęcia d y ­


nam icznego, zgodnego z tendencjam i histo rii lite ra tu ry , o dpow iadają­
cego realn em u układow i rzeczyw istości rozw oju lite ra tu ry , oraz u jęc ia
statycznego, system atyzującego w sposób opisow y, sprow adzającego po ­
jęcie g a tu n k u czy ro d z a ju do „ponadczasow ego” w yróżnika, do „ k o n ­
s ta n ty g a tu n k o w e j” . U jęcie drugie odpow iada w ogólnych zarysach p ro ­
pozycji w y suniętej przez Skw arczyńską. T u w ypadnie zatrzym ać się
przy ujęciu pierw szym ukazanym n a przykładzie trag ed ii elżbietańskiej.

W e ou gh t, s u r e ly , to be able to p r o d u c e so m e s tr ic t f o r m a l c o n ti n u it y in
o rd e r to c la im ge n e ric su ccession a n d u n it y . Is t r a g e d y one g en re? W e r e ­
cognize p erio d s a n d n a tio n a l m o d e s of tr a g e d y : C r e e k tr a g e d y , E liza b eth a n ,
F rench classical, n i n e t e e n t h - c e n t u r y G e r m a n . A r e th ese so m a n y s e p a r a te
genres, o r sp e c ie s o f one genre? 25

P y ta n ia te s ta ją p rzed au to ram i T h e o r y of Literature szczególnie


w tedy, gdy p o d d ają obserw acji tra g e d ię dziew iętnastow ieczną. W ze­
staw ien iu z tra g e d ią grecką stanow i ona zespół zjaw isk odm iennych,
obdarzonych całkow icie innym i cecham i:
T h e m e d i u m h a s c h a n g e d f r o m v e r s e to prose. T h e c o n ce p tio n o f th e
“tragic h e ro ” h a s c h a n g e d 26.

W św ietle fak tu , że p y tan ia te p o jaw iły się m im o stw ierdzenia za­


sadniczych różnic pom iędzy trag ed ią dziew iętnastow ieczną a trag ed ią
antyczną, n iejasne sta je się pojęcie „ciągłości s tru k tu ra ln e j” (i,,strict
form al c o n tin u ity”), k tó re j stw ierdzenie m a zadecydow ać o połączeniu
ty ch odm iennych postaci tragedii w jed e n zespół gatunkow y. Czy ciąg­
łość s tru k tu ra ln a m a polegać na zachow aniu pew nych cech trag ed ii
antycznej (a w ięc w iązać się z pojęciem g atu n k u , op arty m o niezm ienną
„ k o n sta n tę ”)? Czy też m a ona polegać na stopniow ym , c i ą g ł y m
p rzetw arzan iu postaci trag ed ii antycznej w postać całkow icie odm ienną,
ale w y ra sta jąc ą z poprzedniej na drodze pow olnych przem ian histo­
rycznych (a w ięc w iązać się z odm iennym pojęciem gatunku, o p arty m
nie o „k o n sta n tę ”, ale o h i s t o r y c z n ą c i ą g ł o ś ć ) ?

24 W e l l e k , W a r r e n , op. cit., s. 227.


25 Ib id em , s. 226— 227.
2* Ib id e m , s. 227.
K R Z Y Ż O W A N IE SIĘ P O S T A C I G A T U N K O W Y C H 357

O dpow iedzi próżno by szukać w w yw odach W elleka i W arrena.


Z jed n ej stro n y w y d a ją się oni obstaw ać p rzy ujm ow aniu całego ga­
tu n k u w jed n o litą definicję, o p a rtą na stały ch czynnikach („define /.../
in com m on denominator te r m s ”), z drugiej — dopuszczają całkow ite
przesunięcia w obrębie g a tu n k u (cytow any już p rzy k ład dziejów elegii).
O dpow iedź tym czasem paść m usi. Pojęcie ciągłości stru k tu ra ln e j jest
dla genologii pojęciem cen traln y m , ono tw o rzy zręb y system u, od niego
zależy postać tego system u. Ciągłość s tru k tu ra ln a w sensie u trz y m a ­
nia cech stały ch prow adzi do stw orzenia sy stem u opartego na rozróż­
n ien iu tych cech. Ciągłość w sensie stopniow ej, ale zm ieniającej postać
g a tu n k u ew olucji prow adzi do sy stem u opartego nie na w yróżnikach
stały ch cech stru k tu ra ln y c h g atu n k u , lecz n a h i s t o r y c z n e j c i ą g ­
ł o ś c i n u r tu gatunkow ego. Oba te ujęcia są całkow icie różne, bo oba
w y n ik ają z odm iennych, niem al przeciw nych sobie teorii dzieła litera c ­
kiego. P ierw sza z nich w y d aje się bazow ać na ty m sposobie ujm ow ania
dzie'a, k tó ry u podstaw sw ych w yizolow uje u tw ó r z ko n tek stu litera c ­
kiego, tra k tu je go niejako „w o d erw an iu ” od łań cu ch a lite ra tu ry , w k tó ­
ry m stanow i to dzieło jedno z o g n iw 27. D ru g a — u jm u je to dzieło
w najściślejszym pow iązaniu z jego litera c k im „otokiem ” .
P rzy ch ara k te ry sty c e pierw szej z dw u w ym ienionych „teorii” z całą
siłą należy podkreślić słow a: „ u p o d s t a w ” swoich ahistoryczna.
U proszczeniem byłoby c a ł k o w i t e przeciw staw ienie jej — teorii
d ru g iej. P ierw sza bow iem rów nież m oże w prow adzać w zakres sw ych
term inó w pojęcia historycznoliterackie, np. określać utw ór m ianem s ie ­
lan k i sen ty m en taln ej, sa ty ry klasycystycznej itp . W szelako historyczność
ta będzie historycznością pozorną. J a k zw ykle — n ajlepiej ukaże to
przykład. Niech będzie to przy k ład z zak resu „dziejów g a tu n k u ”, taki,
przy któ ry m zastosow anie teorii pierw szej — ahistorycznej — będzie
łączyło się z w prow adzeniem w jej o rb itę o g ląd u historycznego, a więc
przykład, przy k tórym dość tru d n o przeciw staw ić sobie obie rysow ane
tu teorie. Tym silniej w szakże u w y d atn i się ich odm ienność, jeśli ukaże
się ona w punkcie w zajem nego ich „ sty k u ” , w punkcie najw iększego
ich upodobnienia.
W ellek i W arren podają skrótow y wzorzec opracow ania h istorii tr a ­
gedii elżbietańskiej. Za najb ard ziej typow ą, id ealn ą jej postać uw ażają
trag ed ię szekspirow ską — stąd „dzieje g a tu n k u ” w inny być, ich z i a ­
niem , u jęte w kategoriach dochodzenia tra g e d ii do jej postaci szekspi­

27 Chodzi o to, że w ta k im w y p a d k u d zieło je s t k o n fro n to w a n e n ie ze w sp ó ł­


czesn ym sobie k o n tek stem litera ck im , w y zn a czo n y m przez teren , na k tó ry m ono
istn ie je , lecz jest z tego k o n tek stu w y ję te i .p r z y m ie r z o n e ” do ja k iejś ponadcza­
so w ej n o r m y g en o lcg iczn ej; tym sa m y m u jm o w a n e ono zostaje w in n y m k on ­
te k śc ie niż jego k o n tek st n a tu ra ln y, i to d ecyd u je o a h isto ry czn o ści u jęcia teg o
typ u .
358 IR E N E U S Z OPACKI

row skiej (iokres w zrastania) oraz o dchylania się od tej postaci (okres
z a n ik a n .a )28.
U jęcie takie w ydaje się w pełni zgodne z historycznym sposobem
w idzenia lite ra tu ry . Po pierw sze — o p e ru je nie pojęciam i a b stra k c y j­
nym i, lecz ściśle historycznym i, co uw idocznia się nie tylko w przy jęciu
konkretnego w zorca trag ed ii Szekspirow skiej (to m niej ważne), ale też
(co znacznie w ażniejsze) ogranicza chronologiczny zasięg branego tu
pod uw agę m ate ria łu gatunkow ego: w orb itę tragedii elżbietańskiej
zostaną w ciągnięte nie w s z y s t k i e te utw ory, k tó re leg ity m u ją się
cecham i przypisyw anym i trag ed ii szekspirow skiej (np. dziew iętnasto­
w ieczne naśladow nictw a Szekspira), ale tylko te spośród nich, któ re
tk w iły w faktycznej, h i s t o r y c z n e j otoczce tragedii szekspirow ­
skiej. Po drugie — historyczny jest rów nież układ wziętego na w a rszta t
m ateriału : układ chronologiczny (etap „w zro stu ” i etap „ u p a d k u ”),
k tó ry decyduje o trzecim w ażnym w yróżniku historycznego u jęcia m a ­
teriału : w yróżniku d y n a m i c z n o ś c i tego ujęcia („poruszanie się”
g atu n k u w określonych kierunkach).
Pow tórzm y: ujęcie tak ie w ydaje się w pełni zgodne z historycznym
sposobem w idzenia lite ra tu ry . J e s t — ja k się w ydaje — pozbaw ione
całkow icie dowolności, spełnia — w y d aje się — w szelkie ry g o ry n a rz u ­
cone przez rea ln ą rzeczyw istość historycznoliteracką, gdyż bad a m a­
te ria ł dobrany i ułożony w edług historycznych, a nie dow olnych zasad.
Toteż jeśli po przebadaniu ty m sposobem m ate ria łu pojaw ia się w w y­
w odach W elleka i W arren a w ątpliw ość, czy tragedia elżbietańska jest
jed n ą z odm ian całościowo pojętego g a tu n k u tragedii, czy też stanow i
gatunek odrębny („separate genre”), w ątpliw ość ta w ydaje się rów nież
w pełni uzasadniona. U zasadniona, gdyż ogląd realnej rzeczyw istości
historyczno-literackiej w yraźnie w skazuje, jak n a ra stały w tragedii
okresu elżbietańskiego k o n sty tu ty w n e czynniki „szekspirow skie” , jak
uzyskały pełną realizację w tw órczości Szekspira — i jak później za­
częły ustępow ać, aż do zaniku. C zynniki te — k o n sty tu ty w n e i w y­
k r e ś l jące rów nież historyczne, czasowe granice zespołu utw orów je
zaw ierających — różnią się też od k o n sty tu ty w n y ch czynników tra ­
gedii np. starogreckiej, toteż n aw et określenie tego zespołu utw orów
(dokładniej: tego ł a ń c u c h a utw orów ) jako odrębnego g a tu n k u w y­
daje się m ieć pełne pokrycie w rzeczyw istości.
Czy tak jest istotnie? N iech to zagadnienie ujm ie schem at graficzny,
mocno uproszczony, k tó ry w ogólnych zarysach uprzytom ni główne
czynniki procesu ew olucji trag ed ii elżbietańskiej na polu s tru k tu ry
utw orów 29:
28 W e 11 e k, W a r r e n , op. cit., s. 227.
29 U proszczenie za sto so w a n y ch tu sch em a tó w p olega przede w szy stk im n a spro­
w ad zen iu różnorodności stru k tu ra ln ej d zieł (czy eta p ó w rozw oju g a tu n k u ) do
K R Z Y Ż O W A N IE SIĘ P O S T A C I G A T U N K O W Y C H 359

D zieje tra g e d ii elżbietańskiej ukazane są tu w pięciu pierw szych


k latk ach schem atu. Pole zakreskow ane to pole objęte cecham i w łaści­
wym i trag ed io m Szekspira, k tó re W ellek i W a rre n uznają za najb ard ziej
rep re z en ta ty w n e dla tego „ g a tu n k u ” . K la tk a 1 ukazuje „zaczątkow ą”
fazę rozw oju tragedii elżbietańskiej, w k tó re j cechy „szekspirow skie”
stanow ią m argines s tru k tu ry utw oru. K la tk a 2 — to faza następna,
w k tó re j o d g ry w ają one rolę dom inującą. K la tk a 3 — to już pełny typ,
szekspirow ski, tragedii elżbietańskiej. D w ie k latk i n astępne uk azu ją
proces odchodzenia g a tu n k u od ty p u szekspirow skiego. K latk a 6 —
to już całkow ity zanik „g a tu n k u ” : z n ik ają z pola s tru k tu ry utw orów
cechy szekspirow skie. S chem at ten — ja k się w ydaje — dość ściśle
ob razu je kolejne, czasowe następstw o faz „ g a tu n k u ” w ujęciu autorów
T heory of Literaturę („d evelopm ent toward Shakespeare and the d é ­
cliné f r o m h i m ”). W yraźnie też uw idocznia podstaw ow e cechy histo-
ryczności tego ujęcia: chronologiczny układ faz, w yraźne granice trw a ­
nia tego g atu n k u , a w ty ch granicach n a ra sta n ie i zanikanie cech szek­
spirow skich.
Ale też — ja k na dłoni — uw idocznia te n schem at pozorność histo-
ryczności tego ujęcia. H istoryczność ogranicza się tu do dwóch w g ru n ­
cie rzeczy czynników : doboru m a te ria łu (ograniczonego do pew nej
określonej czasowo epoki) oraz chronologii jego układu. N atom iast spo­
sób badaw czego ujęcia ta k ułożonego m ate ria łu , sposób jego w idzenia
jest już w istocie ahistoryczny i — statyczny. N iech nie łudzi dynam ika
„ n a ra sta n ia ” i „zaniku” cech szekspirow skich: to dynam ika pozorna.
U jej podstaw leży bow iem staty czn y „w zorzec odniesienia” : to wzorzec
tragedii Szekspirow skiej. O n to narzuca sposób w idzenia m ateriału : pod
kątem w y k ry w a n ia w m ateriale cech w łaściw ych wzorcowi oraz stopnia
nasycenia m a te ria łu .tym i cecham i. N atom iast inne cechy, nieszekspirow -
skie, któ re m ate ria ł niew ątpliw ie zaw iera w okresach „ n a ra sta n ia ”
i „zan ik u ” — u m y k ają z pola w idzenia, nie liczą się. I to jest po d staw o ­
w y b }ąd ujęcia, decydujący o jego ahistoryczności i statyczności.
Je śli bow iem m ów im y, że jakiś u k ład s tru k tu ra ln y e w o l u u j e
w k i e r u n k u pew nego wzorca, ty m sam ym zakładam y istnienie

dw óch sk o n trastow a n y ch c z y n n k ó w (w idoczne to w d w u d zieln o ści k la te k w w y ­


kresach). Z azw yczaj, rzecz ja sn a , „układ s ił” w stru k tu rze b y w a o w ie le bard ziej
sk om p l.k o w a n y i o w ie le w ięc ej ich w y stęp u je. T u taj jed n ak ch od zi ty lk o o u k a ­
z a n i z a s a d y ew o lu c ji g a tu n k u , stąd sp row ad zon o w szy stk o do p ostaci n a j­
prostszej, do d w ó ch sk łó co n y ch czy n n ik ó w stru k tu ry gen o lo g iczn ej.
360 IR E N E U S Z O P A C K I

w nim dwóch zespołów czynników składających się n a ew olucyjne,


pośrednie fazy tego uk ład u . Z jednej stro n y m usi istnieć w tak im u k ła ­
dzie zespół czynników łączących te n układ z „docelow ym ” w zorcem
(tu: czynników szekspirow skich); i m iarą ew olucji będzie w zrastan ie
tego zespołu. Z drugiej stro n y m usi istnieć zespół czynników od m ien ­
nych, stanow iących w tej ew olucji „siłę opozycyjną”, czynników , k tó re
pow odują, że układ jeszcze nie jest „w zorcem ”, ale dopiero k u niem u
ew oluuje (tu: czynników antyszekspirow skich); i m iarą ew olucji b ę ­
dzie zanikanie tego zespołu.
Takie dopiero ujęcie, k tó re bierze pod uw agę oba zespoły czynników
tw orzących układ s tru k tu ra ln y , je st ujęciem w pełni dynam icznym .
W tedy bowiem nie tylko sposób uporządkow ania m ateriału , jak u W el-
leka i W arrena, je st zgodny z rzeczyw istością i narzuca dynam ikę u ję ­
cia, tu zresztą złudną. W ted y rów nież każdy układ s tru k tu ra ln y
w s w o i m w n ę t r z u je s t ujm ow any dynam icznie, jako te re n ście­
ran ia się dwóch przeciw nych sobie zespołów elem entów .
Uw idacznia to w najogólniejszych zarysach podany poprzednio sche­
m a t graficzny, w k tó ry m poszczególne k latk i — z w y jątk iem 3 i 6 —
uk azują obecność w układzie s tru k tu ra ln y m dwóch zespołów czynników :
zespołu szekspirow skiego (pola zakreskow ane) i zespołu antyszekspi-
row skiego, k tó ry przeszkadza w dojściu do „w zorca” (klatki 1 i 2, pole
puste) lub pow oduje odchodzenie od w zorca (klatki 4 i 5, pole z a k ro p ­
kow ane). W elleka i W a rre n a in te re su ją w yłącznie czynniki szekspirow ­
skie (pole zakreskow ane), stą d też ujęcie przez nich m a te ria łu jest
ujęciem z g ru n tu staty czn y m . Po pierw sze: dlatego że „ d y n am ik a”
jego jest w idoczna dopiero p rzy zestaw ieniu dwóch kolejnych faz ew o­
lu cy jn y ch g atunku; w te d y dopiero m ożna zauw ażyć, że w układzie
nastąp iła jakaś zm iana, jak ieś przesunięcie akcentów . U jęcie natom iast
każdej takiej fazy jest statyczne, gdyż — po drugie — au to rzy T h e o ry
oj Literaturę u jm u ją u k ład y s tru k tu ra ln e jednostronnie, tylko pod k ą ­
tem cech szekspirow skich, nie w y sn u w ają zaś żadnych w niosków z fa k tu
istnienia zespołu czynników odm iennych. Nie w idzą dynam iki spięć,
przebiegających pom iędzy ty m i dw om a zespołam i.
W ty m niedostrzeganiu ro li „elem entów opozycyjnych” tk w i chyba
źródło w ahań, czy tra g e d ia elżbietańska jest jed n ą z odm ian (postaci)
g a tu n k u tragedii, czy też je s t gatu n k iem całkow icie odrębnym . W ysnu­
cie bow iem w niosków z istn ien ia „elem entów opozycyjnych” w ram ach
przejściow ych układów s tru k tu ra ln y c h pozw ala — w ydaje się — n a za­
rysow anie k ieru n k u rozstrzygnięć.
Jeśli bowiem m ów im y, że jakiś układ s tru k tu ra ln y ew oluuje w kie­
ru n k u jakiegoś „w zorca”, m ów im y ty m sam ym , że c o r a z b a r d z i e j
do niego się zbliża. C o r a z b a r d z i e j , to znaczy, że początkowo
był od niego odległy, że zaw artość w zorcow ych czynników w układzie
K R Z Y Ż O W A N IE S IĘ P O S T A C I G A T U N K O W Y C H 361

była zrazu nikła, później zaś zaczęły one dom inow ać. Tym sam ym
stw ierdzam y i odw rotność tego: że zrazu dom inow ały czynniki przeciw ­
staw ne, k tó re później zajm ow ały coraz m niej m iejsca w układzie s tru k ­
tu ra ln y m . Te przeciw staw ne czynniki, zrazu dom inujące, tw orzyły
rów nocześnie odm ienny, przeciw staw ny wzorzec, coraz bardziej zani­
kający.
Te dw a etap y ew olucji uw idoczniają w schem acie k latk i 1 i 2, 4 i 5
oraz 7 i 8. Pom iędzy ty m i k latk am i odbyw a się „przesunięcie akcen­
tów ” — czynniki dom inujące w k latce 1 (pole puste) z ajm u ją już m i­
zerne m iejsce w klatce 2, zaś czynniki zrazu n ik łe w klatce 1 (pole za-
kreskow ane) zaczynają dom inow ać w klatce 2. A nalogicznie p rzed sta­
w ia się rzecz w pozostałych p arach k la te k tu w ym ienionych. W ysnuw ając
z tego konsekw entne w nioski nie m ożna stw ierdzić, że klatk i 1 i 2 są
dw iem a fazam i n a ra stan ia cech trag ed ii szekspirow skiej. Równocześnie
m usi się powiedzieć, że są one dw iem a fazam i zanikania cech tragedii
przedszekspirow skiej, stanow ią „stadium przejściow e” m iędzy dw om a
w zorcam i:
1 2

G dy rozpatrzym y w zajem ny stosunek ty ch dw óch klatek, nie m ożna


będzie w ysnuć w niosku, że należą one do dw óch różnych gatunków :
zaw ierają bow iem te sam e zespoły czynników . Z m ieniła się jedynie jego
hierarchia, nastąpiło „przesunięcie akcentów ” , ale — w ram ach tego
sam ego gatunku. S tanow ią one „stadium przejściow e” m iędzy dwom a
w zorcam i g atunku. Tym sam ym stanow ią e ta p y „przepostaciow ania”
g a tu n k u na drodze ew olucji.
G dy z kolei zestaw im y ze sobą p rzeciw staw ne klatki, 3 i 6, uw zględ­
niając owe „etap y przejściow e” :

— nasunie się wniosek, że g atu n ek literack i m oże na drodze ew olucji


w ytw arzać zupełnie odm ienne, przeciw staw ne „w zorce” (czy też „po­
staci”) gatunkow e. Ilu s tru je to opozycja k la te k 3 i 6. Te wzorce
(postaci) nie stanow ią jed n ak odrębnych gatunków : pełne ich skontrasto-
w anie, przeciw staw ienie, m ogłoby nastąpić jed y n ie na drodze w yizolo­
w ania obu wzorców z łańcucha ew olucyjnego i bezpośredniego ich
zestaw ienia. To zaś w sposób jask ra w y n aruszałoby rea ln y obraz rze­
czywistości, w k tó ry m przeciw staw ne s tru k tu ra ln ie w zorce są oddzie­
362 IR E N E U S Z OPACKI

lone od siebie pośrednim i „u k ład am i ew olucyjnym i”, stanow iącym i po­


m osty, na któ ry ch odbyw a się „przepostaciow anie” jednego w zorca
w drugi, w ram ach tego sam ego g atu n k u .
G atunek literacki, p o jęty jako „ciągły” s tru k tu ra ln ie (ale w ram a ch
tej ciągłości zm ienny) łańcuch „układów s tru k tu ra ln y c h ”, tw o rzy tere n ,
na k tó ry m odbyw a się ew olucja lite ra tu ry : przechodzi bow iem poprzez
kolejne p rąd y literackie, k tó re pow odują jego m odyfikacje, przem iany,
zgodnie z w łasnym i założeniam i. Nic też dziw nego, że dzieje g a tu n k u
są obrazem przem ian, jakie zachodzą w ew olucji lite ra tu ry .
U w idacznia to zjaw isko rów nież ukazany poprzednio schem at. D a
się w nim w yodrębnić dw a ty p y „układów s tru k tu ra ln y c h ” g atu n k u .
T yp pierw szy — to ty p o p a rty n a sprzecznościach w ew nętrznych,
jaskraw o dynam iczny w swoim w n ętrzu , zaw ierający rów nocześnie zes­
pół elem entów tra d y c y jn y c h i zespół elem entów now atorskich, w y zn a­
czających kieru n ek ew olucji (klatki 1, 2, 4, 5, 7, 8). O dpow iada on re a l­
nem u, znacznie ogólniejszem u etapow i rozw oju lite ra tu ry : etapow i
przejściow em u m iędzy dw om a opozycyjnym i p rąd am i literackim i,
w k tó ry m oba się ścierają aż do zw ycięstw a uzyskanego przez jed en
z nich. To okres, k tó ry za M ickiew iczem m ożna by nazw ać okresem „ w y ­
rab ian ia się fo rm ” (postaci) g a tu n k u . Typ drugi — to ty p ustabilizo­
w any, o p arty na elem entach historycznie jednorodnych, odp o w iad a­
jący tem u etapow i ogólnego rozw oju lite ra tu ry , w k tó ry m p a n u je zde­
cydow anie określony p rąd literack i. W tedy w łań cu ch u ew olucyjnym
g a tu n k u pojaw ia się jego wzorzec, postać konsekw entna. B y znów
posłużyć się słow am i M ickiewicza — jest to etap, w k tó ry m „każdy, kto
zacznie: »1 staje, i patrzy, i słucha...«, m usi m yśleć, że upiory, duchy
w ejd ą na scenę” 30. Ilu stru ją to w schem acie k latk i 3 i 6. W łańcuchu
ew olucyjnym lite ra tu ry jest to ok res przestoju, stabilizacji. T ak też
dzieje się w te j fazie rozw oju g a tu n k u : rozpoczyna się nie „droga
w przód”, ale „w szerz”, droga „pow ielania” określonego w zorca, etap
jego „upow szechniania”, w ym ow nym tego św iadectw em są cytow ane
słow a M ickiewicza. D oprow adza to z czasem do skostnienia takiego
wzorca, staje się on w zorcem konserw atyw nym , zaczyna ham ow ać
postęp lite ra tu ry i gatunku. W te d y — z jed n ej stro n y — zaczyna się
w kradać do w n ętrza w zorca zespół elem entów now ych, zrazu nie­
śm iało, później coraz m ocniej w yznaczający k ie ru n e k dalszej ew olucji:
to e ta p „odchodzenia” od w zorca i zdążania k u now em u. Z d ru g iej —
rozpoczyna się etap „epigoństw a” , opartego na m echanicznym , , fo rm al­
n y m ” pow ielaniu konserw atyw nego już w zorca; je st to drugi n u r t o k re ­
sowego życia lite ra tu ry , o niepoślednim zresztą znaczeniu, którego

30 Cyt. w ed łu g A d a m a M i c k ie w ic z a w s p o m n i e n ia i m y ś li . O pracow ał S. P i ­
g o ń . W arszaw a 1958, s. 70.
K R Z Y Ż O W A N IE SIĘ PO ST A C I GATUNKOW YCH

szczegółowym , k o n k retn y m przejaw em jest konserw atyw ny, epigoński


odłam g a tu n k u 31.
R easum ując dotychczasow e rozw ażania: w ydaje się, że ujęcie g a tu n k u
w op arciu nie o cechy „ sta łe ” jego s tru k tu ry , lecz o zasadę jego ciągłości
ew olucyjnej, zy sk u je m ocne oparcie w realn ej rzeczyw istości literackiej.
Z acy tu jm y słow a C zesław a Zgorzelskiego, najp ełn iej ujm u jące tak
skonstruow ane pojęcie gatunku, słowa, k tó re stanow iły teoretyczne
dojście badań nad „dum ą — poprzedniczką b a lla d y ”, a więc w y rastały
z obserw acji re a ln e j rzeczyw istości literackiej:
N ie m a g a tu n k u litera ck ieg o — w sen sie czegoś stałego, n iezm ien n eg o ,
co by się d ało raz na zaw sze o k reślić. J est to p ojęcie dynam iczne, u legające
n ieu sta n n y m zm ianom , w u za leżn ien iu nie ty lk o od im m a n etn y ch n ak azów
w ła sn e g o w e w n ę tr z n e g o rozw oju , ale tak że od zm ian , poprzez k tóre p rze­
chodzi rów n o cześn ie cały sy stem literatu ry. T oteż p ew n e fra g m en ty d ziejó w
g a tu n k u litera ck ieg o , te zw łaszcza, k tóre d otyczą dążeń jego do h eg em o n ii,
sta ją się jed n o cześn ie od b iciem e w o lu c ji sztu k i p o ety ck iej w ogóle. N ie m oże
b yć zatem m o w y o ja k im ś „id ea ln y m ” w zorze b alla d y , siela n k i czy ody, n ie ­
zależnie od czasu. M ożna m ó w ić jed y n ie o b allad zie rom an tyczn ej, o siela n ce
o siem n a sto w ieczn ej, o odzie k la sy cy sty czn ej itp. etap ach rozw oju [inaczej:
w zorcach , p ostaciach ] p oszczególn ych gatu n k ów . N ie m ożna sto so w a ć ja ­
k ie jś p ow szech n ej, ob ow iązu jącej m iary, k tóra na w zó r d e fin ic ji szkolnej
m ogłaby słu ży ć do orzekania, czy i o ile dany u tw ó r realizu je p o stu la ty g a ­
tu n k o w e.
A jed n a k pojęcie g a tu n k u n ie jest fik cją, sta n o w i zja w isk o w y ra źn ie w y ­
o drębnione w życiu litera ck im i m im o w ielu zm ian w cią ż zach ow u je je d n o ­
litą ciąg ło ść, której n a jw y ra źn iejszy m sy m b o lem je s t p ow racan ie do tej sa ­
m ej n azw y, choć w okresach chron ologiczn ie o d leg ły ch od sieb ie [jak w sc h e ­
m acie b ezp ośred n ie zesta w ien ie k la tek 3 i 6] m oże ona oznaczać p raw ie c a ł­
k o w icie różne p ojęcia 32.

31 Np. tak ie znane w h isto rii litera tu r y fak ty, jak balladom ania, son etom an ia
itp. L ed w ie d otk n ięte tu zagad n ien ie jest oczy w iście bardzo sk om p lik ow an e, p o ­
siada bogatą różnorodność p rzeja w ó w w h isto rii litera tu r y . Poza n a w ia sem n i­
n iejszy ch rozw ażań pozostaje też zagad n ien ie o k oliczn ości u k o n sty tu o w a n ia się
w zorca gatu n k ow ego , z czym w iąże się ró w n ież p rob lem atyk a „odm iany g a tu n ­
k o w e j” (w ed łu g term in o lo g ii w : S. S k w a r c z y ń s k a, G enologia lite r a c k a
w ś w i e t l e za d a ń n a u k i o lite r a tu rz e . „Prace P o lo n isty cz n e ”, 1952, seria X , s. 363 n.);
p rob lem atyk a ta została doskonale zilu stro w a n a w nie p u b lik ow an ej jeszcze pracy
M. G ł o w i ń s k i e g o N a rra cja ja k o m on olog w y p o w i e d z i a n y . Z p r o b l e m ó w d y ­
n a m ik i o d m ia n g a t u n k o w y c h , w yg ło szo n ej w form ie refera tu na k o n feren cji te o -
rety czn o literack iej w R ogow ie, w lu ty m 1962. W szk icu n in iejszy m chodzi ty lk o
o zaa k cen to w a n ie, że odm ian a g atu n k ow a n ie je st zja w isk iem , które m ożna sz ty w ­
no w y od ręb n ić w sy stem a ty ce gen o lo g iczn ej, lecz je st p ew n y m e t a p e m rozw oju
gatu n k u , tyle że bardziej trw a ły m i sta b iln y m od e ta p ó w ściśle p rzejściow ych
m ięd zy dw om a prądam i litera ck im i. N ie sta n o w i ona czegoś w sen sie w y o d ręb ­
nionego „p odgatunk u”, lecz jest ok reślon ą f a z ą rozw oju gatu n k u jak o całości,
fazą jeg o ch w ilo w ej, p rzejściow ej stab ilizacji.
32 Cz. Z g o r z e l s k i , D u m a p o p r z e d n ic z k a ba lla dy. T oruń 1949, s. 4—5. (W c y ­
tatach — tu i gdzie ind ziej — k lam row e w trę ty oraz p od k reślen ia pochodzą ode

P a m iętn ik L iterack i 1963, z. i j


364 IR E N E U S Z O P A C K I

Czy takie ujęcie g a tu n k u je s t ujęciem jed y n ie słusznym ? Czy —


co stąd w ynika — k o n stru o w an ie pojęcia g a tu n k u w oparciu o w yróż­
niki stałe, niezm ienne, je s t błędem ? O ba ujęcia w y ra sta ją z dw óch
odm iennych teorii dzieła literackiego: statycznej i dynam icznej. W ydaje
się, że dziś zwycięża w nauce o lite ra tu rz e teo ria dynam iczna, tw ie r­
dząca, że dzieło literack ie, jako estetyczny odpow iednik świadom ości
ludzi danego o k resu historycznego, nie stanow i kom pozycji w pełni
jednolitej, ale jest „jednością różnorodności”, splotem tra d y c y jn y c h i no­
w atorskich elem entów p o e ty k i33. Od dyskusji n a te n te m a t w ypadnie
jed n ak tu odejść, p o p rzestając na stw ierdzeniu, że każde z obu ty ch
pojęć g atu n k u je st pojęciem i n n y m .
Nacisk n atom iast w y p ad n ie położyć n a p rak ty czn ą doniosłość tych
ujęć, na to, któ re z nich szersze o tw iera p ersp ek ty w y dla konkretnych
badań literackich.
Zdecydow aną przew agę na ty m polu w ydaje się osiągać ujęcie dy­
nam iczne. D latego że u jm u je utw ór literack i całościowo, jako układ
ścierających się zespołów elem entów sprzecznych, a nie jedynie pod
k ątem jednostronnego o g lądu w yodrębnionej, w yizolow anej z całości
s tru k tu ry , g ru p y elem entów jednorodnych. T akie „całościowe” u j ?cie
siłą rzeczy m usi ukazyw ać bogatsze p e rsp e k ty w y badawcze, otw iera
oczy na skom plikow anie s tru k tu ry poszczególnych dzieł literackich, nie
upraszcza jej. Śledzenie w pojedynczym organizm ie literackim tej gry
czynników historycznie opozycyjnych w iedzie do obserw acji zagadnie­
nia, jak w życiu poezji „dzieje się” postęp i zacofanie, pozw ala na
w ydobycie czynników k ształtu jący ch k ieru n k i przem ian oraz h a m u ją ­
cych te przem iany. W ostatecznej p erspektyw ie pozw ala też na w kom ­
ponow anie dziejów sztu k i poetyckiej w k o n tek st ogólnych dziejów ku l­
tu ry , gdyż tra k tu je dzieło literackie w ścisłym pow iązaniu z jego hi­
storycznym kontekstem , w całym jego historycznym skom plikow aniu
stru k tu ra ln y m .
Słow em — takie w łaśnie ujęcie w ydaje się w pełni realizow ać ten
szczególny aspekt b ad ań genologicznych, k tó ry ta k mocno zaakcentow ali
W ellek i W arren:

m n ie, I. O.) Z aak cen to w a n ie „pow racania do tej sam ej n a zw y ” n ie oznacza tutaj,
że każdy u tw ór ok reślo n y przez tw ó rcę d an ym p o d ty tu łem g a tu n k o w y m należy
do teg o gatu n k u . W in n y m w y p a d k u n azw ę g a tu n k o w ą pochodzącą od autora
n ależy trak tow ać bądź jak o a lu zję literack ą, ew o k u ją cą tło, na k tó ry m utw ór
m a b yć u sta w io n y w c zy teln icz y m odbiorze, bądź — nierzad k o — ja k o prostą
om yłkę. W sp raw ie sądu o ca łk o w itej n iesta ło śc i g a tu n k ó w litera ck ich por. przy­
p is 58 n in iejszeg o szkicu.
33 K la syczn y m p rzy k ła d em słu ży ć tu m oże rozpraw a K. W y k i O form ie
p r a w d z i w e j „Fana T a d e u s z a ” (W arszaw a 1955), w k tórej a n aliza dzieła przebiega
drogą u k azyw an ia sp lo tu „ sta ry ch ” i „ n ow ych ” sk ła d n ik ó w jego stru k tu ry.
K R Z Y Ż O W A N IE SIF, P O S T A C I G A T U N K O W Y C H 365

One of th e o b v io u s v a lu e s o f genre s t u d y is p r e c ise ly the f a c t t h a t it


calls a tt e n ti o n to th e in te rn a l d e v e l o p m e n t of li te r a tu r e [ ...] 3-.

W tak im ujęciu badania genologiczne w y d a ją się w yrastać n a czo­


łową dyscyplinę te j gałęzi n a u k i o lite ra tu rz e , k tó rą stanow i h isto ria
lite ra tu ry . N a drodze tych bow iem badań m ożna ustalić podstaw ow e
zasady historycznego rozw oju lite ra tu ry — pozostając na płaszczyźnie
badań stru k tu ra ln y c h .

3
P rzejd źm y jed n ak na te re n konk retn y ch utw orów literackich, by
ukazać jed n ą z perspektyw , jak ie dla b ad ań ew olucji poezji otw iera
takie ujęcie g a tu n k u literackiego.
P ersp e k ty w a to nienow a. Ju ż przed poł. X IX w. M ichał G rabow ski
sarkał, że K raszew ski kazi s tru k tu ra ln ą czystość epickiej prozy po­
wieściowej, w prow adzając elem en ty dialogu o k o n stru k cji czysto d ra ­
m atycznej 35. T ak ustaw ione zagadnienie, zagadnienie badania k o n k ret­
nych utw orów literackich w aspekcie ich genologicznej „złożoności”,
skonstruow ało w przyszłości długi rząd ro zp raw skoncentrow anych w o­
kół p roblem atyki Pana Tadeusza jako sw oistej „sum y gatunków ” 33.

34 W e l l e k, W a r r e n , op. cii., s. 225.


35 M. G r a b o w s k i , K o r e s p o n d e n c j a literacka. T. 2. W ilno 1842, s. 68: lis t
do H. R zew u sk iego z 2 VI 1842. Z ja w isk o to zresztą w ty m okresie, d zied ziczącym
k la sycy sty czn e u jęcia zja w isk litera ck ich w k a teg o ria ch g en ologiczn ych , jak też
w u jęciach „ a u ten ty czn y ch ” w y z n a w c ó w teo rii k la sy cy zm u , b yło dość p ow szech n e:
dość często pod ów czas sk o m p l.k o w a n ą stru k tu rę n iek tó ry ch g a tu n k ó w litera ck ich
u jm ow an o jako w sp ółd zia ła n ie ten d e n c ji k ilk u rod zajów lub gatu n k ó w , a w ię c
w k ategoriach krzyżow an ia się p o sta ci g en ologiczn ych . W ym ow ne — a n ieo d o so b -
nione — są tu u jęcia E. S ł o w a c k i e g o (D zieła . T. 2. W ilno 1826, s. 82 i 85),
który p isa ł, że „ballada i dum a z m a terii sw ojej je st p o w ieścią , a z k szta łtu i ze
składu w iersza gatu n k iem liry czn ej p o ezji”, zaś h ero id ę w ią za ł ściśle z e leg ią ,
u k azując g a t u n k o w e p o d o b ień stw a i różnice. P rzy k ła d to o ty le w a żn y , że
w sk azu je na ak tu a ln ość tej p ro b lem a ty k i w dobie p rzeciw n ej teoriom rom an ­
tyczn ym , k tóre zm ieszan iu g a tu n k ó w n ad ały rangę program u: E. S ło w a ck i z ja ­
w isk o to stw ierd za ł u p o etó w k la sy cy styczn ych i sen ty m en ta ln y ch ! N ie w rom an ­
tyczn ych w ię c p ostu la ta ch , ale w n atu rze poezji zro d ziły się w id ać te ten d en cje,
skoro w „ortodoksyjnie k la sy c y sty c z n y c h ” u tw orach sa m i k la sy cy za u w a ża li g e -
n ologiczną złożoność, tak przecie przykrą dla ich norm g a tu n k ó w „ czy sty ch ”.
A spekt m ieszan ia się rodzajów i g a tu n k ó w litera ck ich znacznie ostrzejszą w y ­
znacza granicę m ięd zy program am i teo rety czn y m i k la sy cy zm u i rom an tyzm u niż
m iędzy p raktyk ą poetycką obu ok resów ; zja w isk o to w p oezji zostało n ie ty le
w yn a lezion e, co u św iad om ion e i w y ja sk ra w io n e przez rom antyzm .
36 W yczerpujący ich zesta w d aje W y k a , op. cit. D orzu cić tu w yp ad a p óźn iej
opu blikow an ą rozpraw ę: S. S k w a r c z y ń s k a, Na m a r g in esa ch „Pana T a d e u s z a ”
(S z tu k a p la s ty c z n a a g a tu n k o w a w ie l o a s p e k to w o ś ć „Pana T a d e u s z a ”). W: M i c k ie ­
w ic z o w s k i e „ p o w in o w a c tw a z w y b o r u ”. W arszaw a 1957, s. 603 n.
366 IR E N E U S Z OPACKI

B adania te, owocne w zakresie odkryw ania bogactw a stru k tu ra ln eg o


pojedynczego u tw o ru literackiego, nie prow adziły wszakże do szerszych
syntez historycznoliterackich. Nie prow adziły, gdyż ustaw iały po jed y n ­
czy utw ór w aspekcie jego w yjątkow ości, „niepow tarzalności” — n aw et
w tedy gdy trak to w ały go w ścisłym pow iązaniu z kontekstem h isto­
rycznym i literackim e p o k i37. W ydaje się, że na prak ty ce tych badań
ciążyła — świadom ie czy nieśw iadom ie — d y rek ty w a K leinera głosząca
konieczność zajm ow ania sp ecjaln ej postaw y badaw czej wobec arcydzieł,
innej niż wobec „zw yczajnych”, „szeregow ych” utw orów literackich,
w tłoczonych „w stru m ien ie p ły n n e różnych faz historycznych” 38. Pisał
K leiner dalej:
W ielki tw ór a rty sty czn y jest odrębnym , sam o istn y m św ia tem o w ła sn ej
logice, sta n o w i w ob ec w sz y stk ie g o , co nim sam ym n ie jest, n o w o ś ć a b ­
s o l u t n ą . [...]
Idzie o uznanie, że zja w isk a szczytow e n ie są n ajd osk onalszą postacią
zjaw isk p rzeciętn ych , ale są czym ś w isto cie sw ej o d m ien n ym , ż e p r z y ­
stąpienie do szczytów z tymi samymi instrumentami
c o d o n i z i n o d b i e r a m o ż n o ś ć w i d z e n i a i s t o t y 39.

Z byt sk ra jn e to sform ułow anie (aczkolw iek słuszne w stw ierdzeniach


podstaw owych) przyniosło dużą korzyść dla badań nad arcydziełam i.
Tak w łaśnie potoczyły się bad an ia nad Panem Tadeuszem , w których
rolę „specjalnych narzędzi” pełnił aspekt analizy pod kątem złożoności
gatunkow ej dzieła, zaś w nioski zm ierzały w łaśnie w k ieru n k u ukazania
w yjątkow ości, niepow tarżalności poem atu, uzyskując m ocny argum ent
w jego skom plikow aniu s tr u k tu r a ln y m 40. Równocześnie jednak s k ra j­
ność sform ułow ania K leinerow skiego doprow adziła — jak się w ydaje —
do zarezerw ow ania tego ty p u bad ań dla utw orów klasy „sp ecjaln ej” .
To spraw iło, że — z jed n e j stro n y — zakres w niosków analitycznych
układał się bardzo jednokierunkow o: zorientow any był na ukazanie o ry ­
ginalności pojedynczego u tw o ru literackiego. Z drugiej strony — w tym
w łaśnie skom plikow aniu s tru k tu ra ln y m utw oru, w u sytuow aniu go jako
„su m y g atunków ”, dopatryw ano się znam ion oryginalności. K u takiem u
głów nie wnioskowi zm ierza też o sta tn ie ze studiów tego typu, studium
Skw arczyńskiej o Genezis z Ducha Słowackiego:

37 Por. zorientow an ie w p ro b lem a ty ce w rozpraw ie: S. S k w a r c z y ń s k a ,


S tr u k tu r a ro d z a jo w a „G e n e zis z D u c h a ” S ło w a ck ie g o i j e j tr a d y c ja literacka.
W książce zbiorow ej: Ju liu sz S ło w a c k i. W stop ięćd ziesięciolecie u rodzin. M a te ­
ria ły i szkice. W arszaw a 1959, s. 227 n.
38 J. K l e i n e r , H i s t o r y c z n o ś ć i p o za c z a so w o ść w dziele litera ckim . W: S tudia
z za k r e su teorii lite r a tu ry , s. 9. R zecz została napisana w roku 1935.
39 Ib id em , s. 9.
40 Por. S k w a r c z y ń s k a , S tr u k tu r a ro d z a jo w a „G enezis z D u ch a” S ło w a c­
kiego, s. 279.
K R Z Y Ż O W A N IE SIĘ P O ST A C I GATUNKOW YCH 367

F orm a rodzajow a k on k retn eg o u tw oru daje ty m w ięk sze w rażen ie cen n ej


orygin aln ości, im w ięcej stru k tu r g a tu n k o w y ch leży u jej p od staw i im le p ie j
są one ze sobą p o w ią z a n e 41.

W te n oto sposób stajem y na progu k a p ita ln e j sytuacji, k tó ra w y ­


daje się m ieć jed n ą tylko p erspektyw ę rozw iązania: klasycznego sam o­
bójstw a genologii. By jed n ak pełniej to ukazać, a także spróbow ać
znaleźć w yjście ze ślepej uliczki, p rzy jrzy jm y się w pierw kilk u u tw o ­
rom poetyckim w aspekcie ich „genologicznej złożoności”. U tw orom
bynajm niej nie w yjątkow ym , nie p rete n d u ją c y m do m iana a rc y d z ie ł42.
*

P ierw szy z nich — balladę R om ana Zm orskiego D ziw y — spróbujm y


rozw arstw ić, w m yśl Ingardenow skiej teorii budow y dzieła literack ie­
go43, n a w arstw ę językow ą (brzm ienie, znaczenie) oraz w arstw ę p rzed ­
staw ieniow ą (przedm ioty oraz ich „w yglądy” ).
K ształt językow y u tw o ru stanow i klasyczny ty p n a rra c ji epickiej:
to znaczy takiej, k tó ra p rzy sta je ściśle do opisyw anej rzeczyw istości,
zew nętrznej wobec n a rra to ra (obserw atora), elim inując w szelkie czyn­
niki językow e, k tó re — w sposób choćby pośredni — w prow adzałyby

41 Ib idem .
42 Są to: 1. D z i w y R. Z m o r s k i e g o (w : P o ezje. L ip sk 1866, s. 196). — 2. K r ó ­
le s tw o L. S t a f f a (w: W ie rsz e zebran e. T. 2. W arszaw a 1955, s. 45—47. T ek st
d ostęp n y poza ty m w k ażd ym w y d a n iu tom u G a łą ź k w itn ą c a ). 3. B ajk a P o d r ó ż n y
i s t r u m i e ń F. K a r p i ń s k i e g o (w: P ism a w i e r s z e m i prozą. Ze w stęp em
P. C h m i e l o w s k i e g o . W arszaw a 1896, s. 152— 153).
43 Zob. R. I n g a r d e n : S zk ice z filozofii li t e r a t u r y (Łódź 1947, s. 15 n.),
S tu d i a z e s t e t y k i (W arszaw a 1957, t. 1, s. 12 n.), O d zie le lite r a c k im (W arszaw a
1960, s. 52 n.). S zk ic n in ie jsz y k orzysta z teo rii In gard en a dla celó w g łó w n ie
„ w a rszta to w y ch ”; za stoso w a n ie In gard en ow sk iego „ ro zw a rstw ien ia ” stw arza m o ż­
liw o śc i p rzejrzystego w y k ry cia złóż gen o lo g iczn y ch w różn ych uk ład ach „ w a rstw ”
stru k tu ry u tw oru oraz ja sn eg o ich u sy stem a ty zo w a n ia . Teorię Ingardena z u ż y t­
k ow an o tu w a sp ek cie czy sto op isow ym , n ad m iern ie ją też sch em atyzu jąc; chodzi
tu w sza k że jed y n ie o w y d o b y c i e złóż g en o lo g iczn y ch w stru k tu rze a n a liz o ­
w a n y c h u tw o ró w , a nie o u k azan ie ich w sp ó łd zia ła n ia w jed n o stk o w ej, n ie p o ­
w tarzaln ej organ izacji a rty sty czn ej, jaką sta n o w i k ażd e dzieło litera ck ie; to ju ż
in n y a sp ek t an alizy, w yk ra cza ją cy poza p rob lem atyk ę n in iejszeg o szkicu. A n a lizy
tu p om ieszczon e nie zm ierzają też do w y d o b y cia w s z y s t k i c h w a r stw g e n o lo ­
g iczn y ch poddanych o b serw a cji u tw orów , lecz ty lk o n iek tó ry ch — tych , k tóre
są w a żn e ze w zględ u na k ieru n ek h istoryczn ej e w o lu c ji g a tu n k ó w rep rezen to w a ­
n ych przez an a lizow a n e tek sty . W zak resie teorii In g a rd en a p ozw olon o też sobie
na jeszcze jedną n ieśc isło ść — na teren ie rozróżn ien ia „ p rzed m iotów ” i „ w y g lą ­
d ó w ”. D la przyd atn ości czy sto prak tyczn ej o „ w y g lą d a c h ” (szczególn ie „naocz­
n y c h ”) m ó w i się tu jed y n ie w ty m w yp ad k u , g d y ok reślo n e są one w tek śc ie ,
stąd pod an ie sam ego zja w isk a (np. „łąk a”) p rzyjęte zo sta je jak o sam przedm iot,
b ez „ w y g lą d u ”. Chodzi po p rostu o ogran iczenie z b y t w ie lk ie j sw ob od y k o n k re­
ty za cji przez odbiorcę i u trzym an ie się m o żliw ie n a jb liżej sam ego tek stu .
368 IR E N E U S Z O P A C K I

w skład przedstaw ionego św iata drugą płaszczyznę rzeczyw istości —


płaszczyznę osobowości n a rra to ra (wyraz jego przeżyć, jego in te rp re ­
ta c je obserw ow anego św iata itp.).
N a teren ie składni w yraża się to w budowie kom órki zdaniow ej.
P rz y jrz y jm y się jej. Oto ty p rep rezen taty w n y :
A po w od zie pani m łoda,
W b ieli, w rucie, w rozm arynie,
Z rozp lecion ą kosą, płynie.

Pojedyncze zdanie rozw inięte o specyficznie „scisłej” konstrukcji.


Z w raca uw agę znam ienny, bo w y razisty epicko, szyk: dopełnienie —
podm iot — przydaw ka — orzeczenie. Szyk, k tó ry zapew nia zdaniu dużą
spoistość: um ieszczenie na początku g ru p y dopełnienia zapow iada orze­
czenie, które przychodzi dopiero na końcu całostki zdaniow ej. Schem at
budow y, o p a rty na zasadzie „inw ersji w trę to w e j”, któ ra w ścisłą całość
łączy przynależne do siebie dwa w yrazy w raz z trzecim , je rozdziela­
jącym . Budow a tak a — obok w alo ru spoistości — przynosi jeszcze
jedną, nieobojętną epice, w artość: rozdzielenie g ru p y orzeczenia na dwie
części (dopełnienie i orzeczenie, czasownik) oraz rozm ieszczenie obu
ty ch ściśle do siebie przynależnych gru p na dwóch krańcach — po­
czątk u i końcu — zdania, daje m u cechę budow y stu g e m r is „ram o­
w e j”. T aka budow a czyni ze zdania całostkę kom pozycyjnie zaokrągloną,
zam kniętą, silnie w yodrębniającą się z k o n tek stu zdań otaczających.
Dzięki tem u rów nież znaczenie zam knięte w ta k skom ponow anym zda­
n iu w ystępuje w postaci w yrazistej. A rzecz to dla epiki rów nież nie­
obojętna: utw ór z takich zdań zbudow any będzie utw orem p rze jrz y ­
stym 44.
Spoisty ten układ zachow uje rów nież cechy klarow ności sem antycz­
nej w swoim w nętrzu, nie tylko zapew nia je ogólnem u profilow i utw o­
ru . Skonstruow any bowiem schem at zdania (dopełnienie — podm iot —
przydaw ka — orzeczenie) jest zachow yw any bez w zględu na ilościową
zaw artość poszczególnych grup syntaktycznych: w cytow anym zdaniu
najbogatsza ilościowo jest grupa przydaw ek (cztery: w bieli, w rucie,
w rozm arynie, z rozplecioną kosą), w szystkie jednak w y stęp u ją obok
siebie, nie przedzielone innym i grupam i syntaktycznym i. To zapew nia
zdaniu w ew nętrzny ład i. jasność.
Inny aspekt tego ładu, o w iele bardziej k o n sty tu ty w n y i w ażny dla
epiki, dostrzeżem y, gdy przy jrzy m y się logice budow y syntaktycznej

44 W w ypadku zm iany u stalon ego szyk u zakoń czen ie zdania je st siln ie „ w y ­


b ija n e ” przez zastosow a n ie in w ersji w tręto w ej („sina toczy p 'a n a ”, „św ięconą
k rop ił w o d ą ”), d zięk i czem u tw orzy się zw arta grupa zak oń czen iow a, siln ie a k ­
cen tu jąca granicę zdania.
K R Z Y Z O W A N IK SIĘ P O S T A C I GATUNKOW YCH 369

zdania od stro n y „rozplanow ania” następ stw a znaczeń wnoszonych ko­


lejno przez poszczególne g ru p y składniow e. Szyk zdania je st podykto­
w any przez wzorowo epicką zasadę przejrzystego, planow ego ukazyw a­
nia rzeczyw istości. W k o n k retn y m w y p ad k u zasada ta polega na opisie
rzeczyw istości od jej zarysow ania najogólniejszego — po najszczegó-
łowszy, z przechodzeniem przez pośrednie fazy oglądu. G rupa dopełnie­
niowa, rozpoczynająca zdanie, daje obraz o najszerszej p erspektyw ie
przestrzennej („po w odzie”). G rupa podm iotu stanow i już obraz p rze­
strzennie m niejszy („pani m łoda”). Z kolei gru p a przydaw ek bliżej
opisuje przedm iot, sięgając do jego cech szczegółowych („w bieli”, „w r u ­
cie”). Na końcu orzeczenie podaje czynność w ykonyw aną przez podm iot.
M amy więc do czynienia z w yraźnie skrystalizow aną zasadą planow ego
opisu św iata przedstaw ionego, k tó rą m ożna m etaforycznie ująć jako
zasadę stopniow ego zbliżania k a m e ry do film ow anego przedm iotu.
Zasadę tę w yraźnie ukazuje porządek g rupy dopełnień, p o w tarzany
system atycznie — z niew ielkim i odm ianam i — na początku każdej
części utw oru:
H ej! ta m za borem ,
N ad b ia łem jeziorem .
W złocon ym dw orze,
W ślu b n ej kom orze,
[...] na łożu [...].

P ow staje dzięki zastosow aniu tak ie j zasady w yraziście zrytm izow any
układ przedstaw ieniow y. I te n ry tm elem entów przedstaw ieniow ych jest
troskliw ie w spom agany przez ry tm ik ę układów w arstw y językow ej
utw oru. By to w ykryć, w ystarczy przyjrzeć się zasadzie n akładania
fali składniow ej u tw o ru na jego falę m etryczną.
Pom iniem y tu układ akcentów — nie on jest głów nym czynnikiem
rytm izującym te n utw ór. G łów nym źródłem rytm izacji są tu stosunki
m iędzy odcinkam i sy n taktycznym i a odcinkam i m etrycznym i utw o ru .
W ystarczy spojrzeć na graficzne zakończenia poszczególnych w ersetów ,
by spostrzec, że w m iejscach ty ch system atycznie w ystępuje znak in ­
terp u n k cy jn y ; b rak takiego znaku tylko dw ukrotnie (w. 7 i 35), co
stanow i znikom y odsetek całości (5°/o); ale i w tych w ypadkach tu pada
granica cząstki sy n tak ty czn ej. P a n u je więc w całym w ierszu absolutna
zgodność składni i m e tru m w klauzuli. To już stanow i w yrazisty czynnik
rytm izu jący — ty m w yrazistszy, że granica klauzuli, w ydobyw ająca
w erset jako całostkę z kontekstu, podkreślona jest rów nież przez rym .
Tow arzyszy tem u ostre w ydobyw anie początków poszczególnych w e r­
setów. Czasem przez zastosow anie anafory („W złoconym dw orze,
W. ślubnej kom orze”), najczęściej przez p araleln y układ ty ch począt­
ków — w y stęp u ją w nich jednorodne cząstki składniow e — u w y raź­
niany nierzadko analogią brzm ieniow ą:
370 IR E N E U S Z OPACKI

A pan m łod y [...]


P an n a m łod a [...]
U sta zb lad ły [...]
Z u st się sin a [...]
A nad borem [...]
P on ad jeziorem [...]

Dzięki tem u w ersety stanow ią w yraźnie w yodrębnione cząstki utw o­


ru, o ostro zakreślonym początku i końcu. T u rów nież — jak w budo­
w aniu całostek zdaniow ych — zastosow ano kom pozycję sui generis
,,ram y ”. Jeśli się zważy, że każdy — z bardzo nielicznym i w y jątkam i
(w. 25— 26 , 39— 40), w k tó ry c h nie zatarto w praw dzie granicy sem an­
tycznej m iędzy w ersetam i, tylko nie dość w yraźnie ją w ydobyto —
w e rset stanow i zam kniętą całostkę znaczeniow ą, „p orządkująca” fu n k ­
cja te j rytm izacji dla u k ład u przedstaw ieniow ego, a więc fu n k cja epicka,
ukazuje się w całej ostrości. O stre bow iem zaznaczenie granic w ersetu
autonom izuje go niejako, a że każdy w erset wnosi skończony i odrębny
człon znaczeniow y (tu: przedstaw ieniow y), rów nież znaczenie to zostaje
uw yraźnione.
G dy przyjm ie się w e rset jako „p u n k t sta rto w y ” dla ukazyw ania
ry tm izacji w arstw y językow ej utw oru, ściśle w spółgrającej z ry tm i-
zacją w arstw y przedstaw ień, w d w u k ierunkach ta ry tm izacja prze­
biega. Z jednej stro n y zdąża ona w głąb w ersetu, dzieląc go na odcinki
drobniejsze. W takich w ypadkach najczęstszy jest układ dw udzielny,
o p a rty o zasadę rozdzielenia w e rsetu poprzez ułożenie w obu jego częś­
ciach dwóch odm iennych g ru p syntaktycznych:
A pan m łody, ca ły w złocie [podm iot — przydaw ka]
Panna m łoda, w łza ch i w pocie [podm iot — przydaw ka]
D rużby, d ruhny, w k w ia ta ch , w b ieli [podm iot — przydaw ka] 45

Czasem będzie to rozm ieszczenie analogicznych gru p syntaktycznych;


w ted y w yodrębnienie ich n astąp i przez zastosow anie paralelizm u:
A nad b orem , ponad dw orem [...]
P ierśm i robi, zęb y zgrzyta.

Często w w ypadkach tak ic h ry tm iz a c ja sięga jeszcze głębiej — każda


z w ydzielonych dwóch części w e rse tu może ulec dalszem u podziałowi:
Drużby, druhny, / w k w iatach, w bieli
P ann a m łoda, — w ł z a c h i w p o c i e
Kruki, kawki, / z w rzask iem , szu m em

W takich w ypadkach n a stę p u je skupienie obok siebie jednorodnych


g ru p syntaktycznych, co rów nież rodzi zasadę paralelizm u na bardzo

45 Inne w yp ad ki: w . 33 — podm iot + d op ełn ien ie; w. 39 — orzeczen ie +


grupa podm iotu. Zasada zostaje w ię c zach ow an a ściśle.
K R Z Y Ż O W A N IE SIĘ PO STAC I GATUNKOW YCH 371

już k ró tk im odcinku w ersetu: jego połówce. P aralelizm te n w y d o b y ­


w any je st dodatkow o przez zastosow anie w ew nętrznej anafory („w łzach
i w pocie”) lub spółdźw ięczność początkow ych faz słów zestaw ionych
(„drużby, d ru h n y ”). Podobna zasada rządzi w w ypadku tró jd zieln ej
budow y w ersetu:
Ś p iew a — pląsa — szaleje
W b ieli, w rucie, w rozm arynie,

Tu rów nież widać w yraźnie fu n k cję rytm izacji: funkcję porządko­


w ania „sensów ” — każda w yodrębniona cząstka w e rsetu w nosi o d ­
m ienny, zam knięty ład u n ek znaczeniow y. D latego ta k troskliw ie je st
w ydobyw ana — w szak granicom ry tm iz a c y jn y m ty ch odcinków tro s ­
kliw ie tow arzyszy interp u n k cja.
D rugi k ieru n ek ry tm izacji w iedzie n a zew nątrz w ersetu. J a k ry tm i-
zujący paralelizm cząstek w ersetu łączył go w całość, przy rów noczes­
nym ścisłym w yodrębnieniu ty ch cząstek (taka jest przecież zasada
paralelizm u: przym ierzanie do siebie cząstek na zasadzie analogii, co
je łączy — ale na zasadzie analogii cząstek zam kniętych, co je w yod­
rębnia), podobnie i tu ta j paralelizm budow y w ersetów łączy je w w ięk ­
sze całości kom pozycyjne, z zachow aniem ich odrębności.
Dw a — najogólniej biorąc — p a n u ją tu ty p y paralelizm u, uzależ­
nione od ty p u k o n stru k cji sy n tak ty czn ej. T yp pierw szy — to p aralelizm
w ersetów tw orzących w yodrębnione odcinki pojedynczego zdania roz­
w iniętego. Poniew aż w zdaniu takim je st jeden tylko czasow nik, przy
szerokim rozw inięciu tw orzy ono układ statyczny. P aralelizm w ty m
w ypadku obejm uje w w ierszu Zm orskiego cząstki „p rzestrzen n ie” za­
rysow ujące rzeczyw istość. Będzie to głów nie paralelizm budow y do­
pełnień, łączący je w w yodrębnioną całostkę kom pozycyjną, dzięki czem u
silnie z k o ntekstu u tw o ru w ydobyw a się zarysow ane przez nie p ersp ek ­
tyw y przestrzenne:
H ej! tam za borem,
Za b iałem jeziorem ,
W w y so k im k o ściele [...]

N astępny w erset u ry w a te n ciąg paralelizm ów , dzięki czem u w y­


odrębnia się on. A w yodrębnia się także — to w ażne — „p rzed ­
m iotow o” : dotąd trw a opis „m iejsca a k c ji” . P aralelizm łączy te n
opis w zam kniętą gru p ę kom pozycyjną, w yodrębnioną w e w n ą t r z
z d a n i a .

D rugi ty p paralelizm u w y stęp u je w zd an iu złożonym , więc — w ielo-


czasow nikow ym , więc — dynam icznym . To dru g a część u tw oru: scena
zabójstw a. Poszczególne w e rsety tw orzą odrębne zdania w spółrzędne,
bez gram atycznej k o n stru k cji zdania głów nego (pozostaje jedynie upod-
372 IR E N E U S Z O P A C K I

rzędnienie logiczne: zdania stanow ią szczegółowy opis sy tu acji zaryso­


w anej w zdaniu pierw szym — „P an m łody na łożu leży”):
P a n m ł o d y na łożu leży:
Z s e r c a szczera k rew m u b ieży,
R ę k o m a po łożu ch w yta,
P i e r ś m i robi, z ę b y zgrzyta,
U s t a zb ladły m u jak ściana,
Z u s t się sina toczy piana.

G ram atycznie rzecz tra k tu ją c , paralelizm nie jest tu zachow any


konsekw entnie. W zasadzie — z jednym w yjątkiem (ostatnie w e rse ­
ty) — paralelizm składniow y obejm uje jedynie zakończenia w ersetów -
-zdań, przez um ieszczanie w tych m iejscach orzeczeń. Początkow e n a ­
tom iast fazy zdań są różne: podm iot, dopełnienie — na przem ian, n ie ­
regularnie. A przecież paralelizm zachow any je st jednak konsekw entnie:
ale paralelizm logiczny. W skazaliśm y już n a logiczne — a nie g ram a ­
tyczne — upodrzędnienie zdań-w ersetów w zględem pierw szego z nich.
P o d trzym ują to paraleln e logicznie początki ty ch w ersetów -zdań: w szak
w yrazy tam w ystępujące (serce, ręce, piersi, zęby, usta, usta) są roz­
winięciem pierw szego w yrazu w e rsetu logicznie nadrzędnego: pan.
I tu ta j więc pan u je logiczna zasada k o n stru k cji paralelizm u, rów nież
świadcząca o konsekw entnie epickiej fun k cji w arstw y słow nej utw oru.
I choć ta k w iele w ty m utw orze paralelizm ów , często o pow tórzenia
opartych, choć pan u je ta k w ielka zgodność składni i m etru m , choć
m otto, nad tekstem przez poetę w ypisane, z ludow ej pieśni pochodzi —
nie z pieśniowością w ypadnie łączyć system budow y językow ej w arstw y
u tw o r u 46. W ykazyw aliśm y logiczną funkcję tych w szystkich zabiegów,
rz u tu ją one w ty m aspekcie na logiczną, p rze jrz y stą k o n stru k c ję zdań.
Nie pieśniow a więc, liryzująca funkcja pow tórzeń je k o n stru u je. Zw łasz­
cza że pozostałe a k o n sty tu ty w n e dla pieśni czynniki — tj. w yrazistość
m etryczna, o stałe m etru m oparta, i ustalona budow a stro fy — nie
zostają w utw orze Zm orskiego zachow ane. Tu — ni śladu tych w ażnych
czynników pieśni. S tro fa niestała, w ahająca się m iędzy czterem a a dzie­
sięcioma w ersetam i, m etru m rów nie niestałe: 5-, 6-, 7-, 8-zgłoskowe,
nieregularnie układane. Pieśniow y więc nalot jest tu „produktem ubocz­
nym ” , podstaw ow a fu n k cja pozostaje ściśle epicka.

46 N ie znaczy to, że D z i w y n ie zaw ierają e le m en tó w p o ety k i p ieśn io w ej i l i ­


rycznej; p aralelizm , p ow tórzen ia, ostra rytm izacja, dobór e p itetó w , k o n trasty, n ie ­
dom ów ienia, m otto na k o n iec — w szy stk o to p ozw ala na w y d o b y cie szerok iego
kręgu e lem en tó w liry czn y ch i p ieśn iow ych . Chodzi jednak o to, że te p ieśn io w e
i liryczn e elem en ty są ta k spreparow ane, by n ie ty lk o n ie naru szały, ale w ręcz
p odkreślały epicką k on stru k cję u tw oru . Gdy w eźm ie się pod u w a g ę fa k t, że w z o ­
rzec tej b allad y jest p ieśn ią , to k ieru n ek p rzek ształceń w zorca b ęd zie przeb iegał
linią epizacji, połączonej z „ o d p ieśn io w ien iem ”. I ta ten d en cja jest tu ta j w ażna.
KRZYŻOW ANIE SI Ę P O S T A C I GATUNKOWYCH

M iary dopełnia słow nictw o: próżno by szukać określeń a b stra k c y j­


nych, su g erujących in te rp re ta c ją przedstaw ianej rzeczyw istości. P an u je
słow nictw o ko n k retn e, uściślające „przedm iotow o” p rezentow aną rze ­
czywistość, we w szystkich niem al płaszczyznach: przym iotniki, czasow­
niki, rzeczow niki, zaim ki, przyim ki. W arstw ą więc językow ą u tw o ru
w ypadnie określić jako konsekw entnie epicką.
P rz y jrz y jm y sią kolejno w arstw ie przedm iotow ej: przedm iotom
i w yglądom , czyli kom pleksow i zagadnień zw iązanych ze „św iatem
p rzedstaw ionym ” . K ilka jego cech już w ydobyliśm y p rzy okazji analizy
w arstw y językow ej. To uładzona kom pozycja przedstaw ień, krocząca
drogą coraz dokładniejszego prezentow ania ogólnikowo w pierw zaryso­
w anej rzeczyw istości. W ażna tu ta j jest kolejność w kraczania elem entów
tej rzeczyw istości: zarys tła, później postać, później w ygląd postaci
(opis kostium u), n a końcu czynność przez postać w ykonyw ana (gest).
Zapew ne: m ieści się to konsekw entnie w ram ach k o n stru k cji św iata
epickiego. A le specyficzny układ elem entów przedstaw ieniow ych w ie­
dzie m yśl k u logice budow y u tw o ru dram atycznego, ściślej: h ie ra rc h i­
zacji elem entów „ te k stu pobocznego” dram atu. W szak zw yczajnie w y ­
stęp u je tam n a jp ie rw opis sceny (dekoracji), później n astęp u je prezen­
tacja postaci w raz z zarysow aniem jej kostium u, n a końcu zaś w ska­
zówki odnoszące się do jej „gestów ” w określonych fazach akcji sce­
nicznej.
T en specyficzny porządek, upodabniający przedstaw ieniow ą w arstw ę
D ziw ów do kom pozycji d ram atu, podtrzym yw any jest przez drugi, za­
uw ażony już poprzednio, aspekt przedstaw iania rzeczyw istości. To „w y­
łączenie” osobowości n a rra to ra , usunięcie jego in te rp re ta c ji św iata
przedstaw ionego, oraz — co za tym płynie — obecność słow nictw a kon­
kretnego, „p rezen tu jąceg o ” rzeczyw istość w sposób zobiektyw izow any,
w yłącznie pod kątem jej zew nętrznego „w yglądu” . To rów nież bliskie
dram atow i, k tó ry na ta k w łaśnie skonstruow anej rzeczyw istości się
zasadza. Tu jesteśm y już bliżej dom eny d ram a tu niż poprzednio: spo­
ty k am y bow iem ograniczenie pozycji n a rra to ra epickiego, k tó ry n o r­
m alnie nie jest pozbaw iony praw a kom entow ania relacjonow anych
zdarzeń.
Trzeci, już w łaściw ie ściśle dram atyczny aspekt budow y D ziw ów
w ydobędziem y, gdy p rzy jrzy m y się zew nętrznej kom pozycji utw oru.
Dzieli się on na trz y części. K ażda z nich p rezen tu je zdarzenia ro zg ry ­
w ające się w tej sam ej „okolicy”, ale w innym szczegółowym m iejscu.
P rzy czym w ram ach każdej części to m iejsce „szczegółowe” nie ulega
zm ianie: cz. I — kościół, cz. II — ślubna kom ora, cz. III — jezioro
przy dw orze. To przecież konsekw entnie zachow ana kom pozycja d ra ­
m atu z podziałem na akty, w m yśl lekko rozluźnionej zasady „jedności
m iejsca” : całość akcji dzieje się w tej sam ej okolicy, każdy akt —
374 IRENEUSZ OPACKI

w innym jej m iejscu szczegółowym. Tą ściśle już dram atyczną k o m ­


pozycję całości utw ierdza fakt, że każda część-akt rozpoczyna się jak b y
po przerw ie, zaznaczonej graficznie przez poetę, zaczyna się od po­
now nego opisu dekoracji, choć niektóre jej elem enty (odnoszące się do
okolicy: za borem , nad jeziorem ) są już pow tórzeniem . A le w y­
m agał tego obyczaj dram aturgiczny: podania dekoracji na początku
każdego aktu. D odajm y do tego dw a pozostałe tra d y c y jn e p raw id ła:
jedności czasu (zachowana tu: rzecz dzieje się w ściśle ograniczonych
ram ach czasowych, od ślubu po kres nocy poślubnej) oraz jedności akcji
(też konsekw entnie zachowana!), a otrzym am y już w ykaz cech specy­
ficznie dram atycznych.
C zw arty, też ściśle dram atyczny aspekt budow y D ziw ów w y k ry jem y
analizując sposób upływ ania czasu. W dram acie czas fab u la rn y upływ a
ze specyficzną nieregularnością: w ram ach przedstaw ienia, przy podnie­
sionej k u rty n ie, upływ a n a sposób „realistyczny”, bez przyśpieszeń,
rów ny jest wówczas „czas przedstaw iony — czasowi przed staw ien ia” .
N atom iast sk ró ty czasowe przebiegają w an trak tach , „w y p u stk ach ”,
co w iąże się z zaniechaniem przedstaw ienia na scenie zdarzeń pośred­
nich m iędzy tym i, któ re p rez e n tu ją n astępujące po sobie akty.
W D ziw ach spotykam y tak ą w łaśnie k o n stru k cję czasu fabularnego.
Pom iędzy częściam i u tw o ru czas upływ a błyskaw icznie, nie jest w ogóle
ukazany — kolejna część podejm uje zdarzenie odległe od zdarzenia,
na k tó ry m urw ała się część poprzednia. „A kt I” zarysow ał scenę od­
byw ającą się w kościele. „A kt II” rozgryw a się już w ślubnej kom orze.
Podobne zjaw isko obserw ujem y na przejściu m iędzy częściami II i III.
Sposób więc skracania czasu — ściśle dram atyczny. Znów — to trzeb a
podkreślić — w iąże się to z ograniczeniem m ożliwości konstrukcji
epickiej. Tam n a rra to r zazw yczaj skraca czas zdarzeń poprzez skrótow e
ich zreferow anie, „streszczenie” (tak np. n a rra to r „streszcza” zdarzenia
w Liliach M ickiewicza: „C zekają wieczór dzieci, C zekają drugi, trzeci,
C zekają tydzień cały”). T utaj możliwość ta została odrzucona w skutek
chęci sprostania w ym ogom ścisłej k o n stru k cji dram atycznej: pośrednie
zdarzenia zostały po p ro stu „w ypuszczone” w antrakcie.
„D ruga stro n a m ed alu ” dram atycznego upływ ania czasu u k azuje
się w ram ach poszczególnych części D ziw ów . Otóż w przeciw ieństw ie
do błyskaw icznego upływ ania czasu pom iędzy częściam i — w ram ach
części w zasadzie nie upływ a on zupełnie. Poszczególne składniki p re ­
zentow anej rzeczyw istości nie pozostają do siebie w żadnym stosunku
n astęp stw a czasowego, lecz w stosunku rów noległości czasow ej, „rów -
noczesności” : poszczególne w ersety i ich cząstki dopełniają tylko „prze­
strz e n n y ” obraz św iata przed staw io n eg o 47. W yjątek stanow i cz. II,
47 To zja w isk o zbliża k on stru k cję D ziw ó w do sposobów , ja k ie są w ła śc iw e
k o n stru k cji tzw . żyw ych obrazów . G atunek to przy tym ściśle s c e n i c z n y !
KRZYŻOW ANIE SIĘ P O S T A C I GATUNKOWYCH

w k tó re j przy opisie bohaterki spotykam y dw a gesty pozostające do


siebie w stosunku czasowego następstw a: bohaterka najp ierw „stoi” ,
potem „p ląsa” . Ale to jedyny w yjątek, nie naruszający zresztą kon­
tra s tu m iędzy błyskaw icznością upływ ania czasu w przerw ach a s ta ­
tycznością czasową części. G dy to w eźm iem y pod uwagę, uzm ysłow im y
sobie, że m am y do czynienia z w yjaskraw ieniem dram atycznej opozycji
czasowej „ak t — a n tra k t” : tu zjaw isko w y stęp u je w natężeniu biegu­
now ym , całkow itej statyczności i całkow itej skrótowości, „dynam icz-
ności” czasow ej. To już bardzo odległe od obyczajów w łaściw ych kon­
stru k c ji epickiej.
R esum ując: w ykryliśm y, że kom pozycja w arstw y przedstaw ieniow ej
D ziw ów jest kom pozycją konsekw entnie dram atyczną, ściślej — te a ­
tra ln ą . W szelkie właściwości epickie, sprzeczne z dram atem , zostały tu
usunięte z pola k onstrukcji. M am y do czynienia z k o n stru k cją d ra m a ­
tyczną w całej jej rodzajow ej czystości.
Z drugiej strony — w ykryliśm y czystość epickiej k o n stru k cji w a rs t­
w y językow ej utw oru, n arracji. D odajm y: w ty m w ypadku zostały
ograniczone te w szystkie cechy dram atu, które m ogłyby naruszyć c z y ­
stość epicką n a rra c ji — a więc dialog.
N a rra c ja — czysta epika. W arstw a przedstaw ień — czysta p a n to ­
m im a, d ram at. W niosek oczyw isty: D ziw y Zm orskiego re p re z e n tu ją kon­
s tru k c ję genologicznie złożoną, w któ rej dwie różne w arstw y dzieła
literackiego są konsekw entnie utrzym ane w kategoriach dwóch odm ien­
nych k o n stru k cji genologicznych: epiki i d ram atu — w najczystszej ich
postaci.
*

P rz y jrz y jm y się z kolei — tym razem krócej — następnem u u tw o ­


row i: w ierszow i S taffa Królestw o.
O puśćm y analizę w a rstw y językow ej utw oru: słow nictw a, składni
i m etru m . W nioski dadzą się tu z góry przew idzieć: k o n stru k cja pieś­
niowa, w yrazista rytm icznie, o p a rta o pierścieniow e okalanie stro f przez
szczątek refren u . A spekt rodzajow y — liryka, gatunkow y — pieśń b al­
ladow a.
P rz y jrz y jm y się jedynie w arstw ie przedstaw ieniow ej (przedm ioto­
w ej) utw oru, rozczłonkow ując ją — zgodnie z teo rią Ingardena — na
w arstw ę „przedm iotów ” i w arstw ę „w yglądów ” tych przedm iotów .
Jabłko w ładcze i berło m am w dłoni.
Ja b łk o -m znalazł pod pew ną jabłonką,
I- . · .................................................................. -1
A to berło me ciebie osłoni,
[................................................................................................... 1
K ostur b ow iem dębow y m am w dłoni.
376 IH E N E U S Z O P A C K I

Od razu rzu cają się w oczy dwie linie odrębnych przedm iotów , linie
opozycyjne: jabłko spod jabłonki — jabłko władcze, k o stu r dębow y —
berło. K ażda z ty ch linii zostaje zarysow ana osobno, obu im p rzy słu g u ją
odrębne kategorie p r z e d m i o t ó w , każda z nich tw orzy o d m i e n n ą
s f e r ę r z e c z y w i s t o ś c i . N asuw a to wniosek, że w ram ach p raw
rządzących układem rzeczyw istości w ty m utw orze każda z dw óch tych
sfer egzystuje w sposób odm ienny. Je d n a z nich w in n a tu być tra k ­
tow ana dosłownie, odpow iada ona „ re a ln e j” rzeczyw istości w iersza. D ru ­
ga egzystuje — w ś w i e t l e p r a w o k r e ś l a j ą c y c h r e a l n ą
r z e c z y w i s t o ś ć w t y m w i e r s z u — na sposób in tencjonalny,
fikcyjny. W ydobądźm y n a jp ie rw n u rt „rzeczyw istości re a ln e j” . Oto
realna płaszczyzna tła, na któ ry m zarysow ane są postaci:

P rzedm ioty W yglądy

dal
bory
gaje
sady
łąka
m uraw a m iękka
traw a mi( kka
jabłonka p ew na [tzn.: jakaś]
słonko całe
k ostu r d ębow y
jabłko zn alezion e pod jabłonką
ruczaje czy ste, lśn iące

Płaszczyzna „ tła realnego” operuje więc bogatą g ru p ą przedm iotów


zaczerpniętych w yłącznie ze św iata przyrody. N atom iast w nioski, jakie
nasuw a obserw acja w arstw y „w yglądów ”, są odm ienne. Część p rzed ­
m iotów w ogóle nie posiada swoich w yglądów . Inna część w yposażona
jest w cechy, których nie sposób zaliczyć do g ru p y w yglądów „naocz­
n ych”, zmysłowo określanych; uściślają one raczej „k lasę” przedm iotu
( d ę b o w y kostur), a najczęściej stanow ią określenie ab strak cy jn e, pod­
k reślając jak b y niew ażność ściśle zindyw idualizow anego oblicza przed­
m iotu ( p e w n a jabłonka, c a ł e słonko, c z y s t e ruczaje). N ajm niej
liczna gru p a przedm iotów posiada w yglądy spraw dzalne zmysłowo, n a­
ocznie ( l ś n i ą c e ruczaje) lub dotykiem ( m i ę k k a traw a); i te „w y­
glądy” są jednak bardzo ogólnikowe. Nie chodzi w ięc w zarysie tej
sfery rzeczyw istości o tw orzenie „pejzażu” ; chodzi jedynie o utw orzenie
pewnego t y p u rzeczyw istości: staran n y , konsekw entny i szeroki dobór
przedm iotów ze św iata przyrody w skazuje, o jakiej tu rzeczyw istości
schem at chodzi. To rzeczyw istość konsekw entnie sielankow a.
Ten genologiczny pokład sielanki jest podtrzym yw any jeszcze dal­
szymi czynnikam i. Pierw szy z nich — to ty p p a ry b ohaterów w y s tę ­
K R Z Y Ż O W A N I E SIĘ PO S T A C I GATUNKOWYCH 377

pu jący ch na tle sielankow ego św iata przyrody: ty p w łóczęgów -kochan-


ków. D rugi czynnik — to stosunek p a ry bohaterów do św iata przyrody:
stosunek ścisłego w spółżycia, złączenia, co stanow i jed n ą z najb ard ziej
c h a ra k te ry sty c z n y c h cech sielanki. Trzeci czynnik — to e fek ty tego
w spółżycia dla człow ieka, efekty radosne ( p o c h w a ł a życia n a łonie
przyrody): „oboje się śm iali w eseli” . Ten trzeci czynnik, stanow iący
ogólną w ym ow ę u tw o ru , tłum aczy też w znacznej m ierze schem atycz-
ność, ogólnikow ość za ry su tła przyrody: chodziło o rek w izy ty t y p o w e ,
rep rezen taty w n e, w spółgrające z program ow ością w ym ow y ogólnej w ie r­
sza; każde szczegółowsze określenie prow adziłoby do zaw ężenia re p re ­
zentatyw ności.
W sum ie — te n pokład genologiczny u tw o ru zarysow any jest w k a ­
tegoriach kon sek w en tn ej sielanki, sielanki, dodajm y, roussow skiej.
W szak w łaśnie w E m ilu Rousseau głosił pochw ałę w ędrów ek po poła­
ciach n a tu ry , p odkreślając niew ażność m a ją tk u osobistego, własności:
O becnie, na cu d zy ch ćob rach , jestem bogatszy, n iż b y łb y m na w ła sn y ch :
biorę w posiad an ie w szy stk o , co m i się podoba [jak w łó częg a jab łk o w w ie r ­
szu S ta ffa ], N ie m a zd ob yw cy śm ielszeg o ode m nie. P rzy w ła szcza m n a w et
k ró lew sk ie dobra. B :z różnicy biorę w p osiad an ie w szy stk o , co m i się podoba,
n ad aję n azw y. J ed n o n azyw am „sw oim ogrod em ”, drugie „sw oim p ark iem '’,
i oto są ju ż m oje — spaceru ję po n ich bez żadnej p r z e sz k o d y 48.

Słowem : „Był k ról m łody i piękna królow a [...] K tórzy w cale k ró ­


lestw a nie m ieli” .
W arstw a przyrody, k o n sty tu ty w n a dla sielanki, egzystuje w w ierszu
S ta ffa nie tylko w planie „ realn y m ” dla św iata przedstaw ionego (w p la ­
nie „ tła ”). E gzystuje też w płaszczyźnie in tencjonalnej, fikcyjnej, za­
w a rta w sp o jrzen iu włóczęgi. S tru k tu ra ln a postać tej sfery rzeczyw i­
stości nie różni się w zasadzie od sfery poprzedniej,’ o p a rta w sw ym
zarysie rów nież o stypizow anie, o operow anie nie „w yglądam i” , lecz
przedm iotam i: owoce, dw a jeziora, m iodna łąka, śpiew ające sko­
w ronki, przep astn e bory. Równocześnie — o perując przedm iotam i —
stanow i w dużej m ierze rzeczyw istość sam odzielną stru k tu ra ln ie , „sam ą
w sobie” . D ecydujący jed n ak jest tu ta j sposób jej egzystow ania. Istn ie ­
jąc w ram ach w iersza fikcyjnie, jest konsekw entnie przyporządkow ana
rzeczyw istości istn iejącej „realn ie”, stanow iąc sam oistną, bo „p rzed ­
m iotow o” skonstruow aną, w arstw ę „w yglądów ” dla rów nie sam oistnej
i rów nie przedm iotow ej w arstw y „ re a ln e j” (zob. tabelę na s. 378).
„A natom ia koch an k i”, sprezentow ana czytelnikow i przez linię m o­
tyw ów rzeczyw istości „ re a ln e j”, w spółgra, rzecz jasna, z sielankow ym i
ten d en cjam i u tw o ru — m otyw y erotyki zm ysłow ej nie b yły sielance,
zwłaszcza osiem nastow iecznej, obojętne. R ó w n o c z e ś n i e w y stęp u je

48 J. J. R o u s s e a u , E m il. T. 2. W rocław 1955, s. 217.


378 IK E N E U S Z O P A C K I

Strofa V

R zeczyw istość realna R zeczy w isto ść fik c y jn a


(przedm ioty) (przedm ioty o fu n k c ji w y g lą d ó w )

tw e piersi owoce
tw oje oczy jeziora
t we usta ł ą k a z m io d em
tw o je słowa s k o w r o n k i śp iew a ją ce
tw o je włosy p rzepastne b o r y
W yrazy p od k reślon e = p rzed m ioty, nie pod k reślon e = „ w y g lą d y ” w ram ach p o szczeg ó l­
n ych „ rzec zy w isto ści” .

też — w rzeczyw istości „ fik c y jn e j” — druga, konsekw entnie odm ienna,


a jed n o lita linia m otyw ów , k tó rą m ożna by nazw ać „anatom ią p e jz a ­
żu” . L inia ta rów nież stanow i k o n sty tu ty w n y e lem en t sielanki, w tym
utw orze przedłużając szereg m otyw ów k o n stru u jąc y c h „ tło ” : p rz e d łu ­
żając nie tylko dzięki przynależności do tego sam ego co ta m te św iata,
ale też dzięki analogicznej m etodzie „przedm iotow ego” i ogólnikow ego,
stypizow anego ich ukształtow ania. Od tej więc stro n y ujm ow ana, s ta ­
nowi wzbogacenie „ tła ” — św iata przem ierzanego przez dw oje w łó­
częgów.
Obie wszakże linie m otyw ów , linie rzeczyw istości, egzystują w spo­
sób odm ienny. Pierw sza egzystuje na sposób „epicki” — w ram ach
w iersza „ re a ln y ”, jednoznaczny. D ruga — eg zy stu je na sposób par
excellence liryczny. E gzystuje bow iem jedynie w w yobraźni, dzięki
czem u stanow i nie czynnik opisujący (konstrukcja epicka) rzeczyw i­
stość, ale czynnik „w yrażający”, sugerujący k sz ta łt spojrzenia podm iotu
mówiącego. To pośrednia „au to ch arak tery sty k a w e w n ę trz n a ”, w y r a z
liryczny osobowości. K ształt tego spojrzenia, dzięki konsekw entnem u
ukształtow aniu linii m otyw ów „fikcji” , łatw y do odczytania: to sp o j­
rzenie „n aturom orfizujące”, w łaściw e człow iekowi rozm iłow anem u
w przyrodzie, a więc człowiekowi „sielankow em u” .
To spotkanie się dwóch odm iennie egzystujących sfer rzeczyw istości
tego w iersza — epickiej rzeczyw istości „ re a ln e j” i lirycznej rzeczyw i­
stości „fik cy jn ej”, doprow adzające do n a ł o ż e n i a obu ty ch sfer na
siebie — tw orzy w efekcie konsekw entną, rozw iniętą k o n stru k c ję o b ra ­
zową z k o n sty tu ty w n ą dla niej dw upłaszczyznow ością znaczeń. T aka
k o n stru k c ja to k o n stru k cja liryczna. I stanow i ona tu ta j nową, od­
m ienną postać sielanki, zdecydow anie różną od poprzednio w yanalizo-
w anej.
W yanalizow ane bow iem poprzednio w arstw y sielankow e u tw o ru
S ta ffa egzystow ały na sposób „epicki”, w św iecie w iersza „ re a ln y ”,
jednoznaczny: tło, zarysow ana na nim p ara włóczęgów. T aka postać
sielanki, w k tó rej dwa te elem enty fabuły istn ieją na jednej płasz­
K R Z Y ŻO W A N IE SIĘ PO STACI GATUNKOWYCH 379

czyźnie s tru k tu ry , płaszczyźnie „dosłow nej”, stanow iąc elem enty t e j


s a m e j rzeczyw istości — to postać w łaściw a sielance osiem nastow iecz­
nej. N atom iast postać, w któ rej elem enty te (tło i osoby) n ak ład ają
się n a siebie, tw orząc k o n stru k cję obrazow ą, dw upłaszczyznow ą, wiodąc
k u „ n atu ro m o rficzn em u ” ujęciu człow ieka — to postać sielanki ro m a n ­
tycznej, k tó ra ta k silnie ukształtow ała n u r t „sielankow ych” obrazów
w P anu T a d e u s z u 40, uzyskując później konsekw entną ko n ty n u ację
w sielance m ło d o p o lsk ie j50.
R ozw arstw ienie rzeczyw istości u tw o ru S taffa na rzeczyw istość
„przedm iotow ą” i rzeczyw istość „w yglądow ą” pozwala na w yłuskanie
jeszcze jednego genologicznego pokładu w iersza:

R zeczy w isto ść p rzed m iotow a R zeczyw istość w y g ląd o w ą


(realna) (fikcyjna)

[w łóczęga] król, w ładca


p iosen k i poddani, dw orzanie
jab łk o zn a lezio n e jab łk o w ład cze, jabłko św ia t
k o stu r d ęb ow y berło
ca łe słonko złoto

Znów — jak poprzednio — m am y do czynienia z dw upłaszczyznow ą


k o n stru k c ją obrazow ą, w ynikającą z nałożenia się na siebie dwóch od­
m iennych płaszczyzn rzeczyw istości: realn ej i fikcyjnej. Szereg m o­
tyw ów „ re a ln y c h ” należy do św iata sielankowego. N atom iast szereg
m otyw ów „fik cy jn y ch ”, przyporządkow anych jako „w yglądy” m o ty ­
wom rea ln ie istn iejący m w rzeczyw istości utw oru, konsekw entnie tw o­
rzy szereg baśniow y, przy czym jest to „królew ska” odm iana baśni,
więc zdecydow anie różna, antagonistyczna wobec rzeczyw istości sie­
lankow ej utw oru: daleka po p ro stu od „św iata n a tu ry ” . O ile poprze­
dnio m ogliśm y m ów ić o „n aturalizow aniu” k ształtu człowieka, co ko­
jarzyło się z rom antyczną postacią sielanki, o ty le teraz m am y do
czynienia z zabiegiem odw rotnym : odbieraniem n atu rze jej cech w łaś­
ciw ych, k o n sty tu ty w n y c h dla sielanki. To już elem ent zupełnie nowy,
genologicznie odm ienny.

49 Zob. W. K u b a c k i , U w a g i n ad p o e ty k ą „Pana T a d e u s z a „K uźnica”, 1948,


nr 16/17.
50 C h a rak tery styczn ym przyk ład em je st tu w iersz B. O s t r o w s k i e j Ze
słoń cem . S ie la n k a , d ru k ow a n y w tom ik u O pale (1902). „N atu rom orfizacja” czło ­
w iek a zn ajd u je w M łodej P olsce k szta łt o w ie le bardziej w y ra zisty n iż w ro m a n ­
tyzm ie, w k tórym b y ła tu szo w a n a przez rów n oczesn ą „an trop om orfizację” p rzy ­
rody. W M łodej P o lsce w ta k ich w yp ad k ach d om in u je ten d en cja n a tu ro m o rfi-
zacji — co jest h isto ry czn ie uzasadnione, zw ażyw szy na dzied zictw o, w p ły w y
p o ety k i n aturalizm u.

1’a m iętn ik L iterack i 19G3, z. h


380 1RKNEUS Z O P A C K I

Całość więc u tw o ru S taffa stanow i splot co najm n iej trzech postaci


gatunkow ych: baśni, sielanki osiem nastow iecznej i sielanki rom antycz­
nej. Oto zbiorcza tabelka:

R zeczy w isto ść fik cy jn a


R zeczyw istość realna
sielan k a baśń

dal
bory
gaje
sady
łąka
m uraw a m iękka
traw a m iękka
jabłonka pew na
słonko całe złoto
k o stu r dębow y berło
jabłko spod jabłoni jabłko w ład cze, jab łk o św ia t '
ruczaje czyste, lśn iące
pieśniarz król

piosenk i poddani, dw orzanie

[żona w łóczęgi] k rólow a

M łodopolska sielan k a b aśn iow a

piersi tw e ow oce
oczy tw oje jeziora
usta tw e łąka m iodna
słow a tw oje sk ow ron k i śp iew ające
w ło sy tw oje bory przepastne

K on strukcja siela n k i rom antycznej

P rzedm ioty W yglądy

*
P rz y jrz y jm y się na koniec trzeciem u utw orow i: w ierszow i P odróżny
i stru m ień , przekładanem u „z francuskiego” przez F ranciszka K a rp iń ­
skiego. P okłady genologiczne są widoczne od razu: rzeczyw istość „ re ­
aln a” („Dafnis, łzy roniący po kochanki stra c ie ”) to rzeczyw istość
charakterystyczna dla osiem nastow iecznej sielanki sentym entalnej, n a ­
KRZYŻOW ANIE SI Ę P O S T A C I GATUNKOWYCH 381

tom iast rzeczyw istość ,,fik c y jn a ’' ukształtow ana jest w odm iennych
kategoriach genologicznych, przez samego poetę określanych jako ka­
tegorie przypow ieści, b a jk i 51. K om pozycja całości — to kom pozycja
„bajki w cytacie” . Czy jed n ak na ty m kończy się sprzym ierzenie obu
gatunków w ty m utw orze? Czy polega ona na skontam inow aniu ich
przy zachow aniu genologicznej odrębności każdego? Czy te n u tw ó r to
gatunkow a sklejanka, czy gatunkow y stop? P rz y jrz y jm y się układow i
rzeczyw istości, rozw arstw iając je na w arstw y „przedm iotow e” i „w y­
glądów ” :

R zeczyw istość R zeczyw istość


realna fik cy jn a W arstw a w y g lą d ó w
(przedm ioty) (przedm ioty)

D afn is pozbaw iony nadziei


D afn is n iep ocieszon y, p lączący
żal zb ytn i
szum przykry
strum ien ie gnane jedną skłon n ością
stru m ien ie sobą zatrudnione
stru m ień jęczący sm u tn ie,
n arzekający srodze,
osierocon y
łąka w esoła, roześm iana
skała okrutna, n iep rzyjaciel
okolica w sm u tn ym echu
S ielan k a B ajka S ielan k a

krzem ień d ziki


cien ie okropne
przechodzień stro fu ją cy D afn isa
przechodzień stro fu ją cy stru m ień

P rzedm ioty W yglądy

P rz y jrz en ie się układow i obu rzeczyw istości w w arstw ie „przedm io­


tów ” pozw ala stw ierdzić konsekw entne rozdzielenie gatunkow e. Rze­
czyw istość „ re a ln a ” o p e ru je w yłącznie przedm iotam i „ludzkim i”, co
jest cechą k o n sty tu ty w n ą dla ty p u bohaterów sielanki osiem nastow iecz­
nej. R zeczyw istość n atom iast w ram ach u tw o ru „fik cy jn a” posługuje
się konsekw entnie przedm iotam i z zakresu „św iata p rzy ro d y ”, co jest
cechą k o n sty tu ty w n ą dla ukształtow ania bohaterów osiem nastow iecznej
(nie tylko osiem nastow iecznej, ale chodzi tu o historyczną lokalizację
poetyki) bajki. W ty m więc zakresie oba pokłady genologiczne u tw o ru
w y stę p u ją w postaciach gatunkow o czystych.

51 ..D afnis [...] Taką przyp ow ieść p ow ia d a ł:” (w. 1—4).


382 IRENEUSZ OPACKI

Z upełnie inaczej k sz ta łtu je się w obu rzeczyw istościach w arstw a


„w yglądów ” . T u taj są one dla obu jednorodne, stanow ią szereg poe­
tycko jednolity, ukształtow any w edług jednej konw encji gatunkow ej.
„W yglądy” to znam iennie „em ocjonalne”, ukazujące przedm ioty w as­
pekcie przeżyć w zruszeniow ych. Tego ty p u system „w yglądów ” bajce
osiem nastow iecznej był z g ru n tu obcy. Stanow ił n atom iast dom inantę
osiem nastow iecznej sielanki sen ty m en taln ej.
T u taj już w idać w yraźnie zasadę połączenia dwóch odm iennych po­
kładów gatunkow ych. Pokład b ajk i służy alegorycznej obiektyw izacji
rzeczyw istości sielankow ej, stanow i w arstw ę sam oistnej „rzeczyw istości
w yglądow ej” dla św iata sielankow ego. S tąd znam ienne pow tarzanie się
m otyw ów w obu w arstw ach (podróżny), stąd podobne ich usytuow anie
(sielankow a „historia m iłosna” strum ieni). W szakoż nie na odpow ied-
niości „sem antycznej” rzecz się kończy. W ł o n i e b ajk i w y stęp u ją
elem enty czysto sielankow e, k tó ry ch część ukazała tabela: to znam ienne
„w yglądy” bajkow ych przedm iotów . Dalsze elem enty w niosłaby a n a ­
liza słow nictw a o specyficznie em ocjonalnej senty m en taln ej b a r w i e
s ł ó w — oraz analiza składni, k tó ra pozw oliłaby na w ykrycie em ocjo­
nalnych k o n strukcji syntaktycznych w postaci p y tań retorycznych choć­
by. Te aspekty w ypadnie tu jed n ak pom inąć — w zbogaciłyby jedynie
zakres argum entów , nie nasunęłyby żadnych now ych wniosków o zło­
żoności genologicznej utw oru.
*

W e w szystkich tych utw orach — ani arcydzielnych, ani w y ją tk o ­


w ych — analiza doprow adziła do w ykrycia ich złożoności genologicznej,
przy czym poszczególne pokłady gatunkow e bądź rodzajow e b yły ze
sobą konsekw entnie pow iązane. Poniew aż nie troszczono się tu o spe­
c jaln y dobór utw orów , wolno postaw ić ostrożną hipotezę, że zjaw isko
krzyżow ania się złóż genologicznych w konk retn y ch utw orach nie jest
niczym w yjątkow ym . Jeśli tak, to — w m yśl w niosków w ysnuw anych
na podstaw ie takiej arg u m en tacji w badaniach trad y cy jn y ch oraz
w m yśl cytow anej d y rek ty w y S kw arczyńskiej — większość utw orów
poetyckich należałoby uznać za u tw o ry stru k tu ra ln ie oryginalne, nie­
pow tarzalne, stojące tym sam ym poza granicam i pojęcia gatunku. I tu
w łaśnie jaw i się perspektyw a sam obójstw a genologii.

4
W yjście ze ślepego zaułka m ożna znaleźć jedynie — jak się w ydaje
— w dynam icznym ujęciu g a tu n k u literackiego. W ujęciu, któ re dzieje
g a tu n k u tra k tu je jako kolejne „zanieczyszczanie” ustalonych w pew ­
nych okresach postaci, wzorców gatunkow ych. zanieczyszczanie,
K R Z Y Ż O W A N I E SIĘ P O S T A C I GATUNKOWYCH 383

które stopniow o prow adzi do utw orzenia wzorców nowych, odm ien­
nych, ale leżących na tej sam ej linii rozw ojow ej. Linii, k tó ra — to
truizm w ażny w ty m w y p ad k u — przebiega poprzez kolejne p rąd y lite ­
rackie, poprzez okresy w zajem nego ich ścierania się oraz stabilizacji.
T ruizm to w ażny — z rów nie tru isty czn y ch względów: każdy p rąd
literacki jest zjaw iskiem historycznie ograniczonym , tzn. posiadającym
bardziej lub m niej ściśle określone ram y czasowe. P rądow i — lub jego
fazie rozw ojow ej — odpow iada pew na postać (wzorzec) g atunku. Ta
więc postać w ram ach łańcucha rozw ojow ego g atu p k u też m a określone
ram y czasowe.
U św iadom ienie sobie tego fa k tu jest tu szczególnie ważne. K ażdy
p rąd literacki — lub jego faza — m a u swoich podstaw pew ne określo­
ne czynniki społeczno-historyczne, k tó re k sz ta łtu ją pew ną postaw ę w o­
bec św iata i pew ien k rąg zainteresow ań, problem ów . To z kolei pociąga
za sobą utw orzenie określonego sy stem u poetyki, zespołu środków w y ­
razu, sposobów ich stru k tu ra ln eg o w iązania, któ re — w y rastając z tego
„pozaliterackiego” zaplecza p rą d u — noszą w sobie określone h isto­
rycznie znaczenia i funkcje. L apidarnie u jął to K azim ierz W yka:
O p ow stan iu prądu decyd u je g łó w n ie zesp ół n o w y ch w a ru n k ó w sp o łecz­
n o -p o lity czn y ch , n ie bezp ośred n io w sza k że, lecz w przekładzie na w ew n ę tr zn e
zadania literatu r y i d op iero w ów czas, g d y ten przekład rzeczy w iście n a s t ą p ił52.

Językiem , na k tó ry zostaje dokonany te n przekład, jest język ga­


tunków literackich: tu tkw i podstaw a ich ew olucji. P rzekład te n ob­
jaw ia się w trzech — najogólniej biorąc — postaciach. Pierw sza — to
tw orzenie zupełnie now ych elem entów języka poezji, odpow iadających
całkowicie now ym problem om , w prow adzonym przez dany etap historii.
Tak pow stają nowe m otyw y, słow nictw o, w iązadła kom pozycyjne. D ru ­
ga postać — to m odyfikacja z n a c z e n i o w a dotychczasow ych elem en­
tów poetyki, jakby „zm iana znaczenia w y razu ” w ew olucji języka. Mogą
wówczas w dziejach g a tu n k u pow stać — na różnych etapach jego roz­
w oju — dw ie podobne zew nętrznie postaci; wszelako będą to postaci
różne, obdarzone różnym i znaczeniam i — jak p ara hom onim ów. I w te d y
nie m ożna łączyć ich w całość, w jedną odm ianę czy wzorzec ga­
tu n k u ; dlatego ta k w ażne są czasowe granice określonego gatunkow ego
wzorca. Trzecim na koniec w arian tem ew olucji jest w prow adzanie
w obręb jednego n u rtu gatunkow ego elem entów przysługujących pew ­
nym określonym historycznie w zorcom innych gatunków . To je st
w łaśnie zagadnienie, k tó re ukazyw ały przytoczone analizy ko n k retn y ch
utw orów literackich. Ono w ydaje się być zagadnieniem w ęzłow ym ,

52 K. W y k a , M łoda P o lsk a . 1961, cz. 1, s. 1—2 [tek st p ow ielo n y na praw ach


rękopisu].
384 IRENEUSZ OPACKI

otw ierającym najszersze p e rsp e k ty w y dla badań ew olucji poezji. I tu ­


taj pora na postaw ienie k ilk u hipotez w oparciu o zanalizow ane uprze­
dnio k onkretne zjaw iska literackie.
W ażny jest tu kolejny truizm : każdy p rąd literacki w prow adza na
swój użytek pew ną h iera rc h ię gatunków literackich: są gatu n k i w nim
dom inujące i gatunki „uboczne” , m niej dlań rep rezen taty w n e. To ważne
zjaw isko w ew olucji lite ra tu ry , zjaw isko, na k tóre otw iera oczy badanie
dziejów gatunków literackich. To w łaśnie zjaw isko tłum aczy, dlaczego
najw iększe osiągnięcia polskiego d ra m a tu p rzy p ad ają na okres drugiej
fazy rom antyzm u, dlaczego powieść społeczna najśw ietniejsze m iała
osiągnięcia w ostatnich dziesiątkach la t X IX w ieku. Po p ro stu gatunki
te tkw iły u szczytu ów czesnych hierarch ii gatunków literackich, n a j­
lepiej oddaw ały dążenia okresu, były najodpow iedniejszym „językiem
przek ład u ” zjaw isk społeczno-politycznych na „w ew nętrzne zadania
lite ra tu ry ” . W osiem nastow iecznym klasycyzm ie „koronę” gatunków
literackich stanow iły oda, sa ty ra i bajka. W sentym entalizm ie — sie­
lanka. W rom antyzm ie w czesnym — powieść poetycka, a w drugiej
jego fazie — dram at. W okresie M łodej Polski — liry k a i baśń liryczna.
To tylko przykłady n iek tó ry ch prądów literackich, przykłady potrzebne
do skom entow ania analizow anych tekstów .
A nalizując D ziw y Zm orskiego w ykryliśm y dwie konsekw entnie z a ­
rysow ane konw encje rodzajow e, z któ ry ch każda kształtow ała odm ienną
„w arstw ę” utw oru. S tw ierdziliśm y, że różnicę wobec w cześniejszych
ballad rom antycznych (przyw ołano Lilie M ickiewicza) stanow i o grani­
czenie swobody n a rra to ra epickiego na rzecz k o nstrukcji dram atycznej.
W kontekście poezji okresu zjaw isko to odpow iada przem ianom w „hie­
rarchii gatu n k ó w ”, jakie zachodzą m iędzy pierw szą a drugą fazą pol­
skiego rom antyzm u. W fazie pierw szej gatunkiem koronnym jest po­
wieść poetycka. W fazie dru g iej — d r a m a t53. Różnica, jak a dzieli bal­
ladę Zm orskiego od b allad w cześniejszych, nie bez przyczyny — jak
się w ydaje — odpow iada ty m w łaśnie przem ianom hierarchicznym .
A nalizując K rólestw o S ta ffa w ykryliśm y trzy pokłady genologiczne:
postać sielanki osiem nastow iecznej, postać sielanki rom antycznej (lirycz­
nej) i n u rt baśni. Z acy tu jm y zdanie K azim ierza W yki ujm ujące m łodo­
polską „hierarchię g a tu n k ó w ” oraz jej konsekw encje:
R ozwój ten [litera tu ry m łod op olsk iej] m ożna by p rzed staw ić pod postacią
obrazu ruszającej k o lu m n y , k tórej czoło, poezja, n a jp ierw ruszyło, z kolei
i w p ew nym odstęp ie ch ron ologiczn ym proza, z k o lei zaś tw órczość d ram a­

53 D ru gim ga tu n k iem „k o ro n n y m ” je st dla tej fazy rom antyzm u gaw ęda; to


rów nież w p ływ a na ew o lu cję b a lla d y , k tórej g łó w n a odm iana, n ajliczn iejsza,
p rzysw aja sobie liczn e czy n n ik i ga w ęd ow e. Zob. I. O p a c k i , E w o lu cje b a lla d o w e j
o p ow ieści. Z agadn ien ie n a rra to ra i n a rra c ji w b a lla d zie la t 1822— 1920. L ublin 1961,
s. 46— 61.
KRZYŻOW ANIE SI Ę P O S T A C I GATUNKOWYCH 385

turgiczna. I k ied y poezja, w raz z całą to w a rzyszą cą jej p roblem atyką, u b iegła
już zn aczn y k a w a ł drogi, pow od u je to, że n a stęp n e jed n o stk i z m u s z o n e s ą
p r z e b y ć r ó w n i e ż j e j c h a r a k t e r y s t y c z n y s z l a k 54.

Oznacza to w p raktyce, że poezja — w M łodej Polsce to głów nie


liry k a — jako gatu n ek koronny oddziałała n a postać innych gatunków
literackich. Istotnie, gdy w eźm ie się pod uw agę silną liryzację powieści
m łodopolskiej — różnej w ty m w zględzie zdecydow anie od powieści
pozytyw istycznej i n atu ralisty czn ej — teza W yki w ydaje się p rzeko­
nyw ająca.
Ilu stru je ją tez K rólestw o Staffa. P o d jęto — jak w ykazaliśm y —
n u rt sielanki roussow skiej, gdyż on dobrze odpow iadał hasłom „uciecz­
ki z m iasta” na łono n a tu ry , częstym w okresie M łodej Polski, czego
ilu stra c ją choćby Ksiąga ubogich K asprow icza. Toteż jasne jest w ty m
kontekście w ystąpienie pokładu sielanki osiem nastow iecznej, k tó ra
służyła podobnym ideom jako adekw atny „języ k przekładow y” . Rów­
nocześnie jed n ak podstaw ow ym językiem m łodopolskim był — jak
w skazuje ówczesna h ierarch ia gatunków — język liryki. S tąd k o n ­
stru k c ja „obrazow a”, zasadzająca się na p odjęciu ty p u sielanki ro m a n ­
tycznej. W reszcie — w okresie m łodopolskim szczególnie silnie doszła
do głosu baśń, jako odpow iadająca w yrazow i ściśle w ew nętrznego prze­
życia. I te n elem ent w y stęp u je w w ierszu S taffa.
Na koniec — u tw ór K arpińskiego. W y stąpiły dwa pokłady genolo-
giczne: sielanki i bajki. K ażdy z ty ch gatu n k ó w był „perłą w k o ro n ie”
innego, ale współczesnego sobie, p rąd u literackiego: klasycyzm u i sen­
tym entalizm u. Zjaw isko więc analogiczne do dw óch poprzednich: b ajk a
klasycystyczna, ulegając adaptacji na gruncie sentym entalnym , została
poddana działaniu konw encji czołowej d la tego prądu, stanow iącej w y ­
kładnik „języka przek ład u ”, konw encji sielanki.
N asuw ałaby się więc hipoteza: g a t u n e k literacki, prze­
chodząc w trakcie ewolucji na g ru n t danego prądu
literackiego, wchodzi w „związki krwi” z właściwą
dla tego prądu postacią jego g a tu n k u koronnego.
W tym sensie krzyżow anie się postaci gatunkow ych jest w yznacz­
nikiem ew olucji p o e z ji55.

54 W y k a , M łoda P o lsk a , cz. 1, s. 26.


3a O czyw iście — nie znaczy to, że ty lk o w te n sp osób dochodzi do k r zy ż o w a ­
nia się „postaci g a tu n k o w y ch ”. In n ym ty p em sk rzy żo w a n ia , z in n y ch ten d en cji
w y n ik a ją cym , jest ty p sk rzyżow an ia na zasadzie s t y l i z a c j i św iad om ej, która
też łą czy się z w p row ad zen iem w łono jed n eg o g a tu n k u — elem en tó w sty liz a c y j-
n y ch gatunku drugiego. To zagad n ien ie pozostaje ró w n ież w obrębie „ w yzn acz­
n ik ó w e w o lu c ji” (św iadom a sty liza cja m oże n a stą p ić dopiero po u trw a len iu się
„w zorca sty liz a c ji”), na in n y ch w szakże zasadach. Tu p oprzestaje się jed y n ie na
za sy g n a lizow a n iu ty ch k w estii.
386 IRENEUSZ OPACKI

W ypadnie odpowiedzieć tu jeszcze -— rów nież w form ie hipotez —


na kilka p y tań nasuw ających się na tle zarysow anych przypuszczeń.
Czy gatunek literacki wchodząc w „zw iązki k rw i” z postacią ga­
tu n k u innego, typow ego dla danego p rąd u , nie staje się ty m sam ym
innym gatunkiem literackim ? W w ypadku oparcia pojęcia g atunku
o niezm ienność cech jego s tru k tu ry — m usiałaby chyba paść odpowiedź
tw ierdząca. W ujęciu tu reprezentow anym padnie odpowiedź przecząca.
G atunek bow iem „koronny” dla danego p rąd u je st niejako „sum ą”
jego poetyki, najpełniejszym kom pendium aktualnego „języka prze­
k ła d u ”. W ty m sensie jest rep rezen taty w n y dla ogólnej poetyki tego
p rądu. P rzyw ołajm y raz jeszcze na pomoc słow a W yki:
o jed n ości prądu literack iego zaw sze d ecyd u je w zg lęd n a jed n ość, przew aża­
jące pod ob ień stw o w sp óln ej p oetyk i. W w y p a d k u M łodej P o lsk i ta w zględna
jed n ość narzucona b yła przez środki w yrazu opracow ane i w y su n ię te przez
p oezję 56.

Czyli — jak w ynika z dalszych wyw odów a u to ra — przez lirykę.


To pow tórzenie tezy już zarysow anej. Inny jedynie tu ta j k ą t jej przy­
toczenia: gatunek koronny zbliża dzięki tem u do s.ebie w szystkie
pozostałe gatu n k i literackie danego okresu. A przecież nie prow adzi
to do zlania się lite ra tu ry w jeden gatunek. Po p ro stu pozostają w y­
różniki gatunków z innych sfer utw orów , z innych w a rstw s tru k tu ry ,
k tó re nie ulegają w ym ianie na nowe, stanow iąc dzięki tem u o za­
chow aniu ciągłości ew olucyjnej i o m ożliwości utrzy m an ia podziału
na g atu n k i w danym okresie. Jeśli w zorzec (postać) danego gatu n k u
ujm iem y w szereg liter, sym bolizujących składniki jego stru k tu ry :
a b c d e f; jeśli gatunek koronny następnego z kolei p rąd u literac­
kiego będzie m iał, um ow nie, postać: k l m n o p, przy czym konsty­
tu ty w n e będą cechy m n o, w tedy poprzedni gatunek literacki, prze­
chodząc do następnego p rąd u literackiego, przyjm ie te w ażne cechy
now e — zatrzym ując część daw nych: b c d m n o f. P ow stanie w tedy
now a postać gatunku, trw ała dla danego p rądu. Cechy m n o będą
zbliżały do siebie w szystkie gatunki na ty m etapie ew olucji, pozostałe
— będą stanow iły o różnicach.
N asuw a się też p y tanie drugie: czy wobec tego te „różniące” cechy
nie są cecham i dla g atu n k u stałym i? I tu w ypadnie odpowiedzieć w za­
sadzie przecząco. W zasadzie, gdyż tra d y c ja w yróżnia skostniałe postaci
gatunkow e, jak sonet czy bajka, któ re istotnie m ają sw oje konstanty
(co zresztą nie przeszkadza wchodzić im w związki z innym i gatu n ­
kam i) 57. Ale zdecydow ana większość gatunków nie m a takich cech.

se W y k a , M łoda P o lsk a , cz. 1, s. 34.


57 T utaj otw iera się droga ku sy stem a ty ce g a tu n k ó w ze w zg lęd u na ich „ew o­
lu cy jn ą pod atn ość”: są g a tu n k i bardziej i m n iej ela sty czn e; zagad n ien ie to stw arza
K R Z Y Ż O W A N I E SIĘ P O S T A C I GATUNKOWYCH 387

W skazyw ana tu droga ew olucji nie je st drogą jedyną, ale n aw et ona


może doprow adzić do całkow itego przepostaciow ania gatunku. Po p ro stu
każdy p rą d literacki w ysuw a na czoło inny gatunek (czy inne gatunki),
dla któ ry ch w zorców różne elem enty są k o nstytutyw ne. Czasem bę-
dzie to spraw a k sz ta łtu „rodzajow ego” — w ted y inne gatunki pod ty m
w zględem zm odyfikują sw oją postać poprzednią, jak np. ballada Z m or-
skiego. Innym razem będzie to ty p „św iata przedstaw ionego” — w ted y
zm iany n astąpią na ty m odcinku stru k tu ry , jak np. w sen ty m en taln ej
adaptacji bajki. Z czasem może więc ta droga, w iodąc przez różne p rąd y
literackie, doprow adzić do całkow itego przepostaciow ania danego ga­
tu n k u . Zachow ana w szakże zostanie c i ą g ł o ś ć e w o l u c y j n a , uzy­
skana dzięki powolności przem ian w okresach przejściow ych, w o k re ­
sach „ścierania się” prądów antagonistycznych, k tó ra zapew nia jedność
n u rtu gatunkow ego, łatw ego do w yodrębnienia spośród n u rtó w innych,
przy zachow aniu praw ideł obserw acji n u rtu w układzie chronologicz­
nym .
N asuw a się i p y tanie trzecie: jeśli gatunek, przechodząc z jednego
prąd u literackiego do drugiego, wchodzi w „związki k rw i” z gatunkiem
innym , to w ko n k retn y ch w ypadkach (przy konk retn y ch utw orach)
trzeba m ówić o k o n stru k cji w ielogatunkow ej. Jeśli tak, to czy m ożliw a
jest system atyka — w szak utw ór należy wówczas do dwóch gatunków
co najm niej? P y ta n ie to n ajbardziej kłopotliw e, w ym agające jeszcze d a l­
szych studiów dla uzyskania odpowiedzi. W ydaje się wszakże, że k ie­
ru n ek odpowiedzi ry su je się tu dość w yraźnie. Otóż w w y padku o p a r­
cia pojęcia g atu n k u o trw ałe ko n stan ty konieczność „rów noczesnego za­
liczania” do odm iennych gru p genologicznych niechybnie istnieje. N a­
tom iast przy ujęciu dynam icznym k ierunek rozw iązań w inien w yglą­
dać — w ydaje się — następująco:
Cechy k o n sty tu ty w n e niezm ienne, stałe, gatunkow i nie przysługują.
Po pierw sze — ze w zględu na zachodzące „przepostaciow anie” w tra k ­
cie ew olucji. Po drugie — to w tym w ypadku w ażniejsze — ze w zględu
na przesuw anie ważności dystynkcyjnych poszczególnych cech s tru k ­
tu ry w zależności od literackiego k o ntekstu epoki czy prądu. W trak cie
ew olucji zm ienia się nie tylko jeden gatunek, lecz w szystkie, stanow ią­
ce dlań kontekst. I na przejściu m iędzy jed n y m prądem literack im
a drugim następ u je przew artościow anie hierarchii gatunków : g atu n ek
daw niej uboczny, dzięki posiadaniu cech specjalnie p rzy d atn y ch dla
nowego prądu, w ychodzi n a czoło. O ty m jego aw ansie decydow ały ce­
chy dlań dy sty n k ty w n e w poprzedniej fazie rozw oju. T eraz — stając
się gatunkiem koronnym — udziela on tych w łaśnie cech d y sty n k ty w -

bogatą prob lem atykę badaw czą na teren ie zasad ew o lu c ji p oezji, w sk azu je na roz­
m aitość dróg tej ew o lu cji. Zob. w a żn y dla tej k w e stii p rzypis 58.
388 IR E N E U S Z OPACKI

nych, które o jego aw ansie zadecydow ały, gatunkom innym . S ta ją się


te cechy charakterystyczne dla całego p rąd u literackiego, p rzestając być
ty m sam ym czymś dy sty n k ty w n y m dla tego gatunku, sta ją się cecha­
m i nie w yróżniającym i, lecz upodobniającym i go do gatunków innych 58.
W zw iązku z tym — inne cechy tego g atu n k u uzyskują ran g ę cech dy-
stynktyw nych, a poprzednie tracą gatunkow ą w yrazistość. I jako takie
w łaśnie, już niegatunkow e, stają się udziałem innych gatunków literac-
38 Tu dopiero m iejsce dla n aszk icow an ia k w estii budzącej — jak się w yd aje —
zastrzeżen ia n ajw ięk sze. W w ie lu m iejsca ch teg o refera tu a p od yk tyczn ie stw ie r ­
dzano, że cechy stałe, n iezm ien n e gatu n k om litera ck im n ie p rzy słu g u ją — chociaż
w w ie lu w ypadk ach je st na j oczy w iście j inaczej: istn ieją zesp oły cech stałych ,
w oparciu o k tóre m ożna zbudow ać d efin icję np. siela n k i, b ajk i, k om ed ii czy
b aśn i „w o g ó le”, d efin icję spraw dzalną dla każdego etap u rozw oju h istoryczn ego
ty c h gatu n k ów . Tak będzie często (nie zaw sze przecie — są g a tu n k i bardziej
i m n iej „przem ien ne”, np. ballada — por. p rzyp is 57), ale ty lk o w ów czas, gdy
d efin iow an e g atu n k i podda się ob serw acji w w y izo lo w a n iu z k o n tek stu całości
litera tu r y. P rzy w m o n to w a n iu ich w ten k o n tek st b u d ow anie ta k iej d efin icji
b u d zi już zastrzeżenia: siela n k a „sam a w so b ie” m a p ew n e cech y sta łe (typ św ia ta
p oetyckiego), ale udziela ona tych cech rów n ież in n ym g atu n k om literack im , przez
co tracą one w k o n tek ście tych gatu n k ó w „ sielan k ow ą d y sty n k ty w n o ść ” w se n ­
sie d y sty n k ty w n o śc i pozw alającej na sk u p ien ie w szy stk ic h ty ch u tw o ró w w jed n ą
gru p ę gatu nkow ą. Stąd ta cecha stała — w sk u tek p rzejścia na teren in n ych ga ­
tu n k ó w — p rzestaje być p rzyd atn a dla k on stru ow an ia p ojęcia siela n k i, bo chociaż
n iezm ien n ie sielan ce przysłu gu je, rów n ocześn ie p rzysłu gu je n i e t y l k o sielan ce.
I ten asp ekt zagadn ienia m a się na u w adze fo rm u łu ją c stw ierd zen ie h ip otetyczn e,
że cech y stałe gatu nk om n ie p rzysłu gu ją: albo cech ta k ich nie m a w ogóle, albo —
gdy są — nie zaw sze zach ow ują stałość g a tu n k ow ej d y sty n k ty w n o ści.
Spraw a ta potrąca o zagad n ien ie p raw id łow ości tw o rzen ia p ojęcia gatunku,
zagad n ien ie przekraczające sw oją prob lem atyk ą zarów n o ram y, jak i m ożliw ości
n in iejszeg o szkicu, m ającego na uw adze g łó w n ie prak tyczn e p ersp ek ty w y b a­
daw cze zap rezentow anego typu u jęcia zja w isk g a tu n k o w y ch . A zagad n ien ie to
w y m a g a — w y d a je się — r ew izji w o d n iesien iu do tw orzen ia p ojęć dla użytku
n au k i o literaturze. P rzy tw orzen iu pojęcia bierze się pod u w a g ę przede w sz y st­
kim i s t o t ę zjaw isk a n iejak o „sam ego w so b ie ”, p o m ija ją c asp ek t jego istn ien ia ,
egzy sto w a n ia w k on tek ście określon ej rzeczyw istości. W ydaje się, że przy k o n ­
stru o w an iu p ojęć ga tu n k o w y ch w nauce o litera tu rze ten asp ek t eg zy ste n c ji po­
w in ien b yć brany pod uw agę: isto ta w in n a b yć d efin iow a n a ze w zględ u na k o n ­
tek st, w k tórym istn ieje; stąd też czasem dla zja w isk a id en tyczn ego, ale e g z y stu ­
ją cego w d w óch różnych k on tek stach , trzeba tw o rzy ć d w ie odm ien n e d efin icje
ga tu n k ow e. N iech w y ja śn i to skrajny przykład: p ew n a odm iana b a lla d y p osiada
zarów n o w e w czesn y m rom antyzm ie, jak i w p o zy ty w izm ie e le m e n t „cu d ow n ości”,
„ d ziw n o ści”. W k o n tek ście litera tu ry w czesn orom an tyczn ej ta cecha n ie je st dla
b allad y cechą ga tu n k ow o d y sty n k ty w n ą , gdyż rów n ocześn ie w y stęp u je w in n y ch
gatu n k ach literack ich . N atom iast w okresie p o zy ty w izm u m oże już stać się cechą
sp ecyficzn ie balladow ą, gd yż in n ym gatu n k om litera ck im nie b ęd zie p rzysłu giw ała
i w ich k o n tek ście sta n ie się w y zn a czn ik iem b allad ow ości. To zja w isk o dom aga
się d ysk u sji, rzu tu jącej na p raw id łow ość tw o rzen ia p o jęć gatu n k o w y ch na teren ie
n a u k i o literaturze, na spraw ę rela ty w iza cji d efin icji w stosu n k u do k o n tek stu
rzeczyw istości, w k tórej eg zy stu je d efin io w a n e zjaw isk o.
K R Z Y Ż O W A N I E SI Ę P O S T A C I GATUNKOWYCH 389

kich. W ty m św ietle zjaw isko m ieszania się g a t u n k ó w nie zachodzi,


nie m ożna więc m ówić o w i e l o g a t u n k o w o ś c i konkretnego
u tw oru literackiego. Można natom iast mówić o jego w i e l o p o s t a c i o -
w o ś c i g e n o l o g i c z n e j , w tym sensie, że da się w utw orze w y ­
śledzić obecność k ilk u utrw alonych daw niej p o s t a c i g a t u n k o ­
w y c h , k tó re na danym etapie rozw oju zatraciły już sw oją gatunkow ą
w yrazistość, ograniczoną ściśle granicam i p rąd u literackiego, w których
ta postać się u trw aliła, „w yrobiła” — m ówiąc słowami M ickiewicza.
W ty m sensie utw ór jest różnolity postaciowo, ale jednolity gatunkow o,
gdyż jednolitość gatunkow a jest w ym ierzana przez a k tu aln y etap roz­
w oju lite ra tu ry oraz rozw oju gatunku.
Postaw ienie więc spraw y wielopostaciowości k onkretnych utw orów
literackich nie n arusza — w ydaje się — spraw y jedności gatunku. P o ­
zw ala natom iast na w ydobycie zagadnień z zakresu ew olucji poezji,
w oparciu o badania gatunkow e. U kazuje k o n k retn y utw ór na tle tr a ­
dycji poetyckiej, pokazuje, jak krzyżow anie się, splatanie m inionych
postaci gatunkow ych decyduje o rozw oju poezji, doprow adzając do jej
postaci now ych, o p arty ch często o ścisłe zespolenie odm iennych postaci
trad y cy jn y ch , t tu — w ydaje się — leży sedno szczególnej przydatności
tego sposobu spojrzenia na litera tu rę . T u zbliżam y się do tego, co W el-
lek i W arren nazw ali „w ew nętrznym życiem lite ra tu ry ” . Ujęcie utw oru
literackiego w aspekcie jego wielopostaciowości pozw ala — z jednej
stro n y — na w ykrycie jego oblicza indyw idualnego, polegającego na
ch arak terze w ykorzystanych w nim postaci genologicznych oraz spo­
sobie ich zespolenia w jedność stru k tu ra ln ą . Z drugiej zaś — „w iedzy
o dziele literackim przynosi ona ponadto i ten plon, że ew okując siłą
fa k tu szereg innych dzieł [postaci] literackich, uprzytom nia obszar jego
tra d y c ji literackiej i w skazuje jego m iejsce na określonych jej szlakach.
Pom aga zatem ustalić jego rolę w rozw oju k u ltu ry literackiej, co cha­
rak te ry z u je go jako zjaw isko literackie i określa jego historyczno-kul-
tu ra ln ą doniosłość” 59. D odajm y do tego korzyść trzecią: śledząc k rzy ­
żow anie się postaci gatunkow ych w konkretnych organizm ach literac­
kich ujęcie to pozw ala na syntetyczne w ydobycie zasad ew olucji g a tu n ­
ku, w ślad zaś za tym — wiążąc się ściśle z dziejam i prądów literac­
kich — pozw ala na ustalenie niejednej w ażnej zasady ew olucji poezji.
L istopad 1961

59 S k w a r c z y ń s k a , S tru k tu ra ro d za jo w a „G en ezis z D u ch a” S ło w a ck ieg o ,


s. 279.

You might also like