Download as docx, pdf, or txt
Download as docx, pdf, or txt
You are on page 1of 12

HYPERREAL FINANCE ELTON G.

McGOUN
Department of Management, Bucknell University, Lewisburg PA, USA

I. Wstęp
Podstawowym założeniem behawioralnym ekonomii (nauki o alokacji rzeczy – wszechobecnych „towarów i usług”) jest
maksymalizacja użyteczności. Podstawowym założeniem behawioralnym finansów (nauki o alokacji pieniędzy) jest
maksymalizacja bogactwa. Ponieważ finanse tradycyjnie były gałęzią ekonomii, powinien istnieć jakiś związek między
tymi założeniami. Nikt nie wierzy, że bogactwo i użyteczność są równoważne, ale to, co sprawia, że wymiana jest
akceptowalna, to fakt, że pieniądze (bogactwo) często mogą kupić szczęście (użyteczność). Oczywiście pieniądze tak
naprawdę szczęścia nie dają. Zamiast tego kupuje rzeczy, aw nowoczesnej gospodarce rynkowej, w której coraz więcej
rzeczy ma swoją cenę, każdy może swobodnie wymieniać swoje pieniądze na te rzeczy, które dają mu najwięcej szczęścia.
Dopóki finanse są skłonne ignorować szczęście, którego nie można kupić za pieniądze, maksymalizacja bogactwa jest
rzeczywiście maksymalizacją użyteczności”.
Zatem bez rzeczy pieniądze nie powinny mieć nic wspólnego ze szczęściem. Kiedy pieniądze same w sobie są dla kogoś
źródłem szczęścia lub nieszczęścia, jak dla skąpca lub rozrzutnika, takie zachowanie uważamy za anormalne (Frankel,
1977). Zarówno w naszej nauce, jak iw naszym społeczeństwie jesteśmy przywiązani do poglądu, że ekonomia finansowa
(pieniędzy) istnieje, odnosi się do niej i jest bez znaczenia bez tak zwanej realnej ekonomii (rzeczy).
Ale czy tak jest? Co jeśli „prawdziwe” finanse (finanse, które odnoszą się do realnej gospodarki) są w rzeczywistości
„hiperrealnymi” finansami (finansami, które odnoszą się tylko do siebie)? Co jeśli transakcje finansowe nie są ruchami w
grze ekonomicznej (rzeczywistej) dotyczącej rzeczy, ale ruchami w grze nieekonomicznej (hiperrealnej), która nie ma nic
wspólnego z rzeczami? Co jeśli bogactwo nie mierzy zdolności do kupowania rzeczy, ale zamiast tego mierzy zarówno
zdolność do grania w tę grę (w której nikt nigdy nie kupuje rzeczy), jak i sukces, z jakim się w nią grało? Co jeśli to gra, w
którą można grać za pieniądze, daje komuś szczęście, a nie rzeczy, które można za nie kupić?
Co najmniej, badania rynków kapitałowych, w których wykorzystujemy reakcje rynków finansowych do mierzenia
wpływu rzeczywistych wydarzeń, byłyby przedsięwzięciem bardziej wątpliwym. Jednak w szerszym sensie całe nasze
rozumienie finansów i nasze próby opracowania skutecznej polityki publicznej dotyczącej rynków finansowych uległyby
zmianie. Wiele zjawisk byłoby mniej zaskakujących. Obserwujemy pozornie nieskończoną proliferację aktywów i
instytucji finansowych, nieograniczony wzrost wolumenu transakcji, nieograniczoną zmienność cen, niezliczone fuzje,
przejęcia i zbycia przedsiębiorstw oraz nieustanną pogoń za coraz większym bogactwem. Często nie ma dostrzegalnych
przyczyn takich zjawisk, a pojęcia takie jak zakończenie rynku, płynność, informacja, sygnalizacja, agencja, użyteczność i
efektywność rynku są następnie torturowane w celu dostarczenia wątpliwych wyjaśnień. W duchu Williama Ockhama
może być o wiele łatwiej zrozumieć finanse jako rzecz samą w sobie jako popularną postmodernistyczną grę, dostępną
dla wszystkich, których stać na opłacenie wstępu.
Nie chodzi tu o stworzenie „postmodernistycznej teorii finansów” w celu zastąpienia tak zwanej „nowoczesnej teorii
finansów”, ponieważ błędem jest wiara w tak wielkie opowieści, które rzekomo obejmują wszystkie ludzkie zachowania.
To raczej powiedzieć nową

historia, która może mieć więcej sensu w niektórych obserwacjach niż nasze stare historie. Omawiając pojęcie
„wartości”, rozdział II dokonuje przeglądu klasycznej ekonomicznej roli pieniądza jako symbolu rzeczy. Sekcja III
wprowadza ideę roli społecznej dla pieniędzy; czyli pieniądze jako kulturowy „znak”. Część IV rozwija koncepcję
hiperrealistycznej postmodernistycznej gospodarki, w której aktywa finansowe jako znaki są wymieniane bez odniesienia
do jakiejkolwiek rzeczywistej rzeczy. Sekcja V przedstawia statystyki sugerujące, że gospodarka finansowa jest w
rzeczywistości hiperrzeczywista i kwestionuje powszechne wyjaśnienia, dlaczego tylko tak wygląda. Część VI rozważa
kilka implikacji tej nowej historii.
II. Wartość
Pieniądze
Istnieje co najmniej pięć ekonomicznych funkcji pieniądza: przechowywanie wartości, środek wymiany, środek
rozliczeniowy, środek rozliczeniowy i jednostka rozliczeniowa. Jako magazyn wartości, pieniądze są przechowywane przez
czas między sprzedażą rzeczy a jej zakupem lub wywiązaniem się z roszczenia. Jako środek wymiany pieniądze służą do
kupowania rzeczy lub zaspokajania roszczeń. Jako środek rozliczeniowy, pieniądze służą do zakupu określonej rzeczy lub
zaspokojenia określonego roszczenia. Jako środek rozliczeniowy pieniądze służą do wyceny rzeczy lub roszczeń. A jako
jednostka rozliczeniowa pieniądz jest określoną ilością środka rozliczeniowego (Cowen i Kroszner, 1994).
Wszystko, co spełnia jedną lub więcej z tych funkcji w społeczeństwie, jest pieniądzem. Tak więc pieniądz to nie tylko
waluta, która ze względu na swoją wszechobecność jako środek rozliczeniowy i jednostka rozliczeniowa jest najbardziej
znaną formą pieniądza; ale także aktywa rzeczowe i finansowe, które są wykorzystywane jako środki przechowywania
wartości, środki wymiany i środki rozliczeń.
Realne aktywa pieniężne to towary fizyczne, które spełniają jedną lub więcej z tych funkcji. Najbardziej znanymi
pieniądzami towarowymi są metale szlachetne, które były powszechnymi formami pieniądza „podstawowego” lub
„ostatecznego”, na którym opierała się wartość innych „pochodnych” lub „reprezentatywnych” pieniądzy fiducjarnych.
(Tobin, 1992) Aktywa finansowe to prawa lub roszczenia do czegoś – tym „czymś” jest inny składnik aktywów
funkcjonujący jako środek rozliczenia roszczenia1. Aktywa finansowe zarabiają lepiej, jeśli istnieje aktywny rynek, na
którym można je łatwo wymienić na aktywa inne niż określone aktywa, do których są prawa lub roszczenia. Wraz z
rozwojem rynków aktywów finansowych wzrosła ich „pieniężność”. Instrumenty dłużne, instrumenty kapitałowe i
instrumenty pochodne, takie jak kontrakty terminowe futures i kontrakty opcyjne, to wszystkie aktywa finansowe, które
zwykle przynoszą dobre pieniądze, ponieważ są prawami lub roszczeniami, dla których prawdopodobnie istnieją aktywne
rynki. Tworzenie nowych aktywów finansowych i ich rynków jest tworzeniem nowych form pieniądza.
Jednym z głównych problemów finansów jest wartość aktywów finansowych. Brzmi to dość prosto, ale ponieważ aktywa
finansowe są formą pieniądza, finanse w rzeczywistości dotyczą wartości pieniądza. Ponieważ zazwyczaj myślimy o
pieniądzach jako o mierzeniu wartości lub nawet przechowywaniu wartości, a nie o posiadaniu własnej wartości,
ujmowanie tego w ten sposób sprawia, że pojęcie „wartości” wydaje się problematyczne i

jest. Chociaż poniższe podrozdziały można czytać jako zawiłe komentarze średniowiecznego ucznia, charakter wartości
pieniądza jest bardzo ważny dla zrozumienia finansów.

Wartość WEWNĘTRZNa
Finanse uważają, że aktywa finansowe mają „rzeczywistą” wartość, przy czym „prawdziwą” wartością jest to, ile ktoś
powinien za nie zapłacić. Definicja ta zakłada, że istnieje prawidłowa wartość składnika aktywów finansowych
(„powinien”) i że ta wartość jest istotna w zamian („do zapłaty”)”. Ale jeśli istnieje prawidłowa wartość wymienna, musi
istnieć również niepoprawna wartość wymienna; to znaczy musi istnieć możliwość uzyskania „dobrej” lub „złej”
transakcji i zakupu składnika aktywów finansowych za cenę inną niż cena, którą „naprawdę” są one warte. Oczywiście to,
co wszyscy próbują zrobić na rynkach finansowych, to uzyskać dobry interes, gdy kupują, i dać komuś innemu złą ofertę,
gdy ten sprzedaje. Ale tak zwana „rzeczywista” wartość aktywów finansowych, którymi zajmują się finanse, ma być nie
tylko niezależna od konkretnego kupującego i sprzedającego w transakcji, ale także niezależna od samej wymiany. W
finansach ta „rzeczywista” wartość jest często nazywana wartością „WEWNĘTRZNą”.
Ale czym jest „WEWNĘTRZNa” wartość? Shiller (1989) używa terminów „wartość ekonomiczna” lub „prawdziwa wartość
inwestycyjna” dla określenia rzeczywistej wartości inwestycji, biorąc pod uwagę informacje dostępne w czasie wyceny.
Jest to kwota, którą powinniśmy zapłacić, wiedząc to, co wiemy w chwili, gdy rozważamy zapłacenie. Jeśli rynki są
„wydajne” i wszystkie informacje są „właściwie” odzwierciedlone w cenach, to wartość ekonomiczna lub prawdziwa
wartość inwestycji jest wartością wymienną. Jest to zwykle uważane za oczywiste we współczesnej teorii finansów. Ale
rynki mogą być „nieefektywne”, a informacje mogą być „niewłaściwie” odzwierciedlone w cenach. Dlatego wartość
wymienna jest wartością rzeczywistą wtedy i tylko wtedy, gdy rynki są efektywne, ale rynki są efektywne wtedy i tylko
wtedy, gdy wartość wymienna jest wartością rzeczywistą. Takie okrężne definicje nie mówią nam nic wartościowego o
rzeczywistej lub WEWNĘTRZNej wartości.
W standardowej teorii finansów wartość WEWNĘTRZNa składnika aktywów finansowych to bieżąca wartość tego, co
zostanie otrzymane w przyszłości w celu zaspokojenia roszczenia reprezentowanego przez ten składnik aktywów
finansowych. Znajomość wartości WEWNĘTRZNej oznacza zatem znajomość zarówno wartości ugody, jak i prawidłowej
stopy dyskontowania tej wartości do chwili obecnej. Jak to będzie miało miejsce w przyszłości, wartość rozliczenia jest
oczywiście niepewna i ta niepewność powinna być odzwierciedlona w stopie dyskontowej w postaci premii za ryzyko.
Oczywistym problemem związanym z tą teorią jest to, że wartość WEWNĘTRZNa jest nadal wartością wymienną; to
znaczy wartość, po której składnik aktywów finansowych jest wymieniany na środek zaspokojenia roszczenia. Problem
realnej wartości został po prostu przeniesiony z aktywów finansowych na środek rozliczeń. Określenie wartości jednej
formy pieniądza w kategoriach innej nasuwa pytanie, gdzie ostatecznie znajduje się wartość pieniądza.
Innym oczywistym problemem jest niepewność. Aby wiedzieć, jaka będzie wartość ugody, trzeba mieć doskonałą
zdolność przewidywania. Nasza niezdolność do przewidywania przyszłości z całą pewnością nie pozwala nam wiedzieć,
jaka powinna być wartość aktywów finansowych. Ponadto, aby znać prawidłową stopę dyskontową, musimy również
wiedzieć, jaka może być wartość rozliczenia, ponieważ niepewność determinuje stopę dyskontową. Więc nawet
gdybyśmy mogli zobaczyć przyszłość

z doskonałą jasnością nadal nie moglibyśmy poznać wartości WEWNĘTRZNej, ponieważ nasza doskonała zdolność
przewidywania musiałaby być ślepa na niepewność, która określa stopę dyskontową.
Shiller używa terminu „wartość ex post” w odniesieniu do wartości przeszłej, która powinna była być, w oparciu o pełną
wiedzę o wartości ugody i stopie zwrotu, które ostatecznie zostały ujawnione. Nawet to nie jest samoistną wartością, z
wyjątkiem wątpliwego świata racjonalnych oczekiwań, w którym zawsze dokonujemy doskonałych prognoz. Zrealizowana
stopa zwrotu mówi nam coś o oczekiwaniach inwestorów co do niepewności związanej z aktywem finansowym, a nie o
jakiejś WEWNĘTRZNej właściwości samego aktywa.
Powszechną definicją wartości „WEWNĘTRZNej” jest wartość uzasadniona „podstawami ekonomicznymi”. Fundamenty
ekonomiczne mogą jednak wpływać na wartość składnika aktywów finansowych jedynie poprzez wartość rozliczenia lub
stopę dyskontową; dlatego ta definicja nie może uniknąć wyżej wymienionych problemów. Tak więc nie ma sposobu, aby
dowiedzieć się, jaka jest lub nawet była WEWNĘTRZNa wartość aktywów finansowych, co nie wydaje się zniechęcać
akademickich finansów do opierania się bardzo mocno na pojęciu „wartości WEWNĘTRZNej”.
To, że nie możemy znać wartości WEWNĘTRZNej lub rzeczywistej składnika aktywów finansowych, nie oznacza jednak, że
go nie ma. Nawet jeśli nie możemy wiedzieć, jaka jest wartość WEWNĘTRZNa, wciąż możemy zapytać, dlaczego takowa
istnieje. Aktywa finansowe są nadal wymieniane i jeśli nie jesteśmy skłonni zaakceptować, że wymiana może mieć
miejsce wyłącznie dla samej wymiany, musi za tym kryć się jakaś rzeczywista wartość. Aby dotrzeć do tej wartości,
jakakolwiek by ona nie była, rozważmy najpierw dobrze znaną Marksowską koncepcję wartości „użytkowej”.
Użyj wartości
Rozróżnienie Marksa między wartością użytkową a wartością wymienną jest bardzo znane. Wartość użytkowa jest
naturalną właściwością rzeczy zaspokajającą potrzeby lub pragnienia”. To odniesienie do „potrzeb” i „pragnień” sprawia,
że wartość użytkowa brzmi podobnie do użyteczności, chociaż użyteczność rzeczy jest konsekwencją nie tylko jej
naturalnych właściwości , ale także potrzeby i pragnienia kogoś, kto może z niej korzystać. W przeciwieństwie do tego
Marks sugeruje, że wartość użytkowa jest nieodłączną właściwością samej rzeczy, która wynika z pracy, dzięki której
została stworzona, a wartość użytkowa nie wymaga tego ktoś faktycznie używa tej rzeczy.
W przeciwieństwie do jakościowego atrybutu wartości użytkowej, wartość wymienna jest atrybutem ilościowym, za
pomocą którego można mierzyć i porównywać rzeczy niewspółmierne. Według Marksa,
„Wartość (wymienna) to ich stosunek społeczny, ich jakość ekonomiczna. ... Jako wartość (wymienna) towar jest
ekwiwalentem wszystkich innych towarów w danym stosunku. Jako wartość (wymienna) towar jest ekwiwalentem; jako
ekwiwalent, wszystkie jego naturalne właściwości są wygaszone; nie zajmuje już specjalnego, jakościowego stosunku do
innych towarów, ale jest raczej ogólnym środkiem wymiany wszystkich innych towarów. Jako wartość (wymienna) jest
pieniądzem”. (Marks, 1973, s. 141)
Marks był zaniepokojony stosunkiem wartości użytkowej do wartości wymiennej, zwłaszcza jego wpływem na
społeczeństwo coraz bardziej zainteresowane wymianą10. Chociaż wartość wymienna „powinna” pochodzić z wartości
użytkowej,

dotyczy ostatecznego rozdzielenia tych dwóch elementów w taki sposób, że wartość wymienna zacznie żyć własnym
życiem. Mielibyśmy wymianę dla samej wymiany, a nie dla uzyskania wartości użytkowej towarów, których pragniemy.
„Towary są zatem sprzedawane nie po to, by je kupować, ale po to, by zastąpić ich formę towarową formą pieniężną.
Zamiast być jedynie sposobem pośredniczenia w procesie metabolicznym, ta zmiana formy staje się celem samym w
sobie. " (Marks, 1976, s. 227)
„Wymiana ze względu na wymianę oddziela się od wymiany ze względu na towary… Celem handlu nie jest bezpośrednia
konsumpcja, ale zdobywanie pieniędzy, wartości wymiennych. To podwojenie wymiany wymiany ze względu na
konsumpcję a wymiana dla samej wymiany – rodzi nową dysproporcję… (Oboje) są zdeterminowani przez całkiem różne
prawa i motywy i mogą wejść ze sobą w najostrzejszą sprzeczność”. (Marks, 1973, s. 148)
Według Marksa aktywa finansowe, będąc formą pieniądza, mają jedynie wartość wymienną. Nie mają żadnej wartości
użytkowej. Jeśli wartość użytkowa jest jedyną „rzeczywistą” wartością, musimy zaakceptować fakt, że w przypadku
aktywów finansowych istnieje wymiana dla samej wymiany, co było dla Marksa powodem do niepokoju. Jeśli nie wartość
użytkowa, to jakie jest „alibi” wartości wymiennej pieniądza? Wiemy, że aktywa finansowe, jako pieniądze, można
wymieniać na rzeczy, które mają wartość użytkową. W efekcie pieniądze oznaczają rzeczy, które można za nie kupić.
Chociaż może nie mieć własnej wartości użytkowej, oprócz wartości wymiennej, pieniądz ma wartość „symboliczną”.
Wartość symbolu
Lista funkcji pieniądza, która otwierała ten rozdział, została oczywiście napisana w celu podkreślenia zależności pieniądza
od kupowania rzeczy, która to zależność została uznana przez wielu autorów.
„Człowiek nie trzyma pieniędzy dla nich samych, ale dla ich siły nabywczej, to znaczy dla tego, co można kupić. Dlatego
jego żądanie nie dotyczy jednostek pieniądza jako takich, ale jednostek siły nabywczej”. (Keynes, 1965, s. 53)
„Pieniądz jest, jak powiedzieli ekonomiści klasyczni, zarówno środkiem wymiany, jak i „miarą wartości”. Jest symboliczny
w tym sensie, że chociaż mierzy, a zatem „oznacza” wartość ekonomiczną lub użyteczność, sam nie posiada użyteczności
w pierwotnym sensie konsumpcji – nie ma „wartości użytkowej”, a jedynie „wymianę”, to znaczy posiadanie rzeczy
mające użyteczność”. (Parsons, 1967, s. 306)
Lista w równym stopniu podkreśla zależność pieniądza od spełnienia roszczeń, ale jedynym powodem do zaciągnięcia
roszczenia jest zakup rzeczy”. Z ekonomicznego punktu widzenia pieniądze zawsze istnieją dla rzeczy.
W pewnym sensie pieniądze zawsze odnoszą się do rzeczy lub są ich symbolem. Parsons rozwija to pojęcie pieniądza jako
symbolu.
Widziany w tym świetle (jako uogólniony środek), pieniądz jest symbolicznym „ucieleśnieniem” wartości ekonomicznej,
tego, co ekonomiści w technicznym sensie nazywają „użytecznością”. Podobnie jak słowo „pies” nie może ani szczekać,
ani gryźć, jednak „oznacza „zwierzę, które może, więc dolar nie ma WEWNĘTRZNej użyteczności, ale oznacza towary,
które ją posiadają, w tym szczególnym sensie, że w pewnych okolicznościach może je zastąpić i może wywoływać
kontrolę stosunków z

ich w szczególnym rodzaju procesu interakcji społecznej, który nazywamy wymianą ekonomiczną” (Parsons, 1967, s.
357).
Ponieważ pieniądz jest uogólnionym środkiem przekazu, nie symbolizuje konkretnej rzeczy. Symbolizuje raczej
użyteczność, jaką można uzyskać, gdy pieniądze są wymieniane na rzeczy, a ponieważ z ekonomicznego punktu widzenia
pieniądze mogą być wymieniane przez każdego na cokolwiek, mogą one symbolizować każdą rzecz, której ktoś akurat
zapragnie. To czyni go szczególnie silnym symbolem; jest to „czyste” bogactwo.
„Wartość wymienna tworzy substancję pieniądza, a wartość wymienna jest bogactwem. Pieniądz jest zatem z drugiej
strony także ucieleśnioną formą bogactwa, w przeciwieństwie do wszystkich substancji, z których składa się bogactwo.
Pieniądz jest zatem bogiem wśród towarów”. (Marx, 1973, s. 221)12 „Złoto (pieniądze) to cudowna rzecz! Jego właściciel
jest panem wszystkiego, czego pragnie. Złoto może nawet umożliwić duszom wejście do Raju”. (Kolumb, w swoim liście z
Jamajki, 1503, cytowany w Marks, 1976, s. 227)13,14
Tak więc ogólność pieniądza czyni go wyjątkowym. Pełniąc swoją klasyczną, ekonomicznie neutralną rolę środka
przechowywania wartości, środka wymiany, środka rozliczeniowego, środka rozliczeniowego i jednostki rozliczeniowej,
spełnia również zdecydowanie wyjątkową rolę społeczną jako akceptowana miara bogactwa.
Ważną kwestią jest to, że pieniądz uzyskuje swoją wartość wymienną, ponieważ jest symbolem wartości użytkowej
rzeczy, które można kupić, a nie dlatego, że jest symbolem wartości użytkowej jakiegoś towaru rezerwowego, który jest
jego podstawą. W The Death of Money Kurtzman (1993) argumentował, że pieniądze „umarły”, kiedy prezydent Nixon
oświadczył, że dolary amerykańskie nie są już wymienialne na złoto. Rzeczywiście, dolar stracił na wartości w stosunku
do innych walut. Gdyby jednak wartość wymienną pieniądza można było w całości przypisać jego wartości jako symbolu
złota, w którym można by go wymienić, straciłby znacznie więcej ze swojej wartości wymiennej. I z pewnością należy
zadać sobie pytanie, czy wartość wymienną złota można przypisać jego własnej wartości użytkowej, czy raczej jego
własnej wartości symbolicznej jako innej formy pieniądza15.
Pieniądz, w tym aktywa finansowe i złoto, jest rzeczywiście symbolem rzeczy, które można za nie kupić, a to
społeczeństwo jest odpowiedzialne za tę symboliczną wartość poprzez stworzenie systemu wymiany rzeczy na pieniądze
(Mizruchi i Stearns, 1994). Pieniądz jest w istocie zjawiskiem społecznym, a nie naturalnym ani nawet czysto
ekonomicznym. W związku z tym nie byłoby niespodzianką odkrycie, że symboliczna wartość pieniądza nie jest po prostu
neutralną, obiektywną wielkością. Chociaż pieniądze nie miałyby żadnej wartości, gdyby nie były symbolami, ich wartość
wynika nie tylko z tego, że są symbolami. Wraz ze swoją symboliczną wartością, pieniądz ma coś, co można by nazwać
wartością „znaku”.
Pieniądze w społeczeństwie
III. Wartość znaku
W ekonomii uważa się, że pieniądz jest ekonomicznie neutralny, a wszystkie formy pieniądza można łatwo wymienić na
inne i na rzeczy. Uważa się również, że pieniądz jako czyste bogactwo ma moc utowarowienia społeczeństwa i wpływania
na wartości. Jest to kolejny sposób wyrażenia troski Marksa o

przewaga wartości wymiennej nad wartością użytkową. Istnieją jednak alternatywne przekonania, które lepiej ujmuje
pieniądz jako funkcjonujący w społeczeństwie, a nie tylko w gospodarce 15. Pieniądz znaczy znacznie więcej niż to, co
można za niego kupić.
„Bogaty człowiek cieszy się korzyściami wykraczającymi poza radość z tego, co może kupić za swoje pieniądze. Kupiec
zaopatruje go bardziej niezawodnie i taniej niż ludzie biedniejsi; każdy, kogo spotyka, niezależnie od tego, czy może
skorzystać z jego bogactwa, czy nie, jest bardziej pełen szacunku porusza się w idealnej atmosferze niekwestionowanego
przywileju. Bogactwo jest rzeczywiście często uważane za rodzaj zasługi moralnej, na co wskazuje termin „szacunek” i
popularne odniesienia do zamożnych jako „prawych” „społeczeństwa wyższej klasy”. To samo zjawisko pokazuje z drugiej
strony fakt, że biednych traktuje się jak winnych, żebraków wypędza się w gniewie, a nawet ludzie dobroduszni uważają
się za naturalnie lepszy od biednych”. (Simmel, 1978, s. 217)
Pieniądz, który jest ekonomicznie zamienny, nie musi być psychologicznie lub społecznie zamienny.
„Milion marek w posiadaniu pojedynczej osoby nie tylko przyznaje jej status i kwalifikacje społeczne, które są całkowicie
różne od tysiąckrotnej wielokrotności odpowiadającego jej znaczenia dla właściciela tysiąca marek. Raczej u podstaw tej
subiektywnej w konsekwencji prawdą jest również, że obiektywna wartość ekonomiczna miliona marek nie może być
obliczona w kategoriach użyteczności krańcowej jego tysiąca części po tysiąc marek każda. istoty żywej, działającej jako
jednostka, różni się od sumy jej poszczególnych organów”. (Simmel, 1978, s. 272)
W poprzedniej części omówiono pieniądze jako symbol rzeczy, które można za nie kupić; innymi słowy, pieniądze mogą
zastąpić te rzeczy. Ale pieniądze to coś więcej niż tylko symbol, to znak kulturowy; to znaczy coś, co ma jakościowe lub
nieekonomiczne znaczenie w obrębie kultury. Podczas gdy terminy „symbol” i „znak” są często używane zamiennie i
można je łatwo pomylić, zdefiniowanie symbolu jako „zastępującego coś” i znaku jako „mający znaczenie kulturowe”
powinno wystarczająco rozróżnić te dwa, co prawda, nieco mylące terminy.
W jednej z najwcześniejszych prac socjologii ekonomicznej Parsons i Smelser (1956) uznali te dwie funkcje, ale nie użyli
terminów, które wyraźnie by je rozróżniały.
„Z jednej strony pieniądz reprezentuje uogólnienie siły nabywczej w celu kontrolowania decyzji o wymianie towarów; z
drugiej strony symbolizuje postawy. Pierwszy to aspekt bogactwa dochodów konsumentów, drugi to aspekt„ prestiżu ”…
Tylko dzięki temu podwójnemu znaczeniu pieniądze mogą pełnić swoje funkcje społeczne”. (Parsons i Smelser, 1956, s.
71)
Wartość znaku
Być może zwiększając zamieszanie, francuski filozof kultury Jean Baudrillard wykorzystał zarówno wartość „symboliczną”,
jak i wartość „znakową”, aby rozszerzyć Marksowską analizę wartości „użytkowej” i wartości „wymiennej”.
„Aluzje do prymitywnych społeczeństw są niewątpliwie niebezpieczne – niemniej jednak należy przypomnieć, że
pierwotnie konsumpcja dóbr (żywnościowych lub luksusowych) nie odpowiadała indywidualnej ekonomii potrzeb, ale

jest społeczną funkcją prestiżu i hierarchicznej dystrybucji. Nie wywodzi się przede wszystkim z życiowej konieczności ani
z „prawa naturalnego”, ale raczej z ograniczeń kulturowych. Podsumowując, jest to instytucja… Jednak za wszystkimi
nadbudówkami zakupów, rynku i własności prywatnej zawsze istnieje mechanizm społecznego prestiżu, który musi być
rozpoznany w naszym wyborze, naszej akumulacji, naszej manipulacji i naszej konsumpcji. przedmioty. Ten mechanizm
dyskryminacji i prestiżu leży u samych podstaw systemu wartości i integracji z hierarchicznym porządkiem
społeczeństwa... Podstawową hipotezą pojęciową dla socjologicznej analizy „konsumpcji” nie jest wartość użytkowa,
relacja do potrzeb, lecz symboliczna wartość wymienna” (Baudrillard, 1981, s. 30)
„W ten sposób przedmioty, ich składnia i retoryka odnoszą się do celów społecznych i logiki społecznej. Mówią nam nie
tyle o użytkowniku i praktykach technicznych, ile o społecznych pretensjach i rezygnacji, o społecznej mobilności i
bezwładności, o akulturacji i inkulturacja, rozwarstwienie i klasyfikacja społeczna Poprzez przedmioty każda jednostka i
każda grupa szuka swojego miejsca w porządku, cały czas próbując przepychać ten porządek zgodnie z osobistą
trajektorią.
... Krótko mówiąc, pod rubryką przedmiotów, pod pieczęcią własności prywatnej, to zawsze prowadzi ciągły społeczny
proces wartości” (Baudrillard, 1981, s. 38).
Terminologia Baudrillarda może być rzeczywiście trudna do uporządkowania. W tym fragmencie używa wartości
„wymiennej symbolicznej”, aby odnieść się do tego, co jest zdefiniowane w tym artykule jako wartość „znaku”. W innym
miejscu cytowanej powyżej pracy wyraźniej rozróżnia wartość „symboliczną” od wartości „znakowej”. Pierwsza dotyczy
„logiki ambiwalencji lub daru”, a druga „logiki różnicy, statusu lub mody”. (Baudrillard, 1981, s. 66)
Jedna z interpretacji tych zwrotów, zgodna z definicjami „symbolu” i „znaku”, jest taka, że ambiwalencja odnosi się do
obojętności między symbolem a tym, co on oznacza, a ta różnica odnosi się do strukturalistycznego poglądu, że to, co
wyróżnia znak, nie jest czymś nieodłącznym w znaku, ale jego różnica w stosunku do innych znaków. Na przykład, ktoś
ma ambiwalentny stosunek do wyboru między rzeczą a wystarczającą ilością pieniędzy na zakup tej rzeczy. Z drugiej
strony znaczenie posiadania pieniędzy (a nawet posiadania różnych form pieniądza) jest określone przez różnice
społeczne i kulturowe między tymi, którzy je mają, a tymi, którzy ich nie mają.
Baudrillard wyjaśnia nieco obraz, gdy omawia wartość użytkową i ekonomiczną wartość wymienną.
„Aby istniała ekonomiczna wartość wymienna, konieczne jest również, aby zasada użyteczności stała się już zasadą
rzeczywistości przedmiotu lub produktu. Aby produkty były abstrakcyjnie i ogólnie wymienialne, muszą być również
pomyślane i racjonalizowane w kategoriach użyteczności. Gdzie nie są (jak w pierwotnej wymianie symbolicznej), nie
mogą mieć żadnej wartości wymiennej. Redukcja do statusu użyteczności jest podstawą (ekonomicznej) wartości
wymiennej”. (Baudrillard, 1981, s. 131)
W tym fragmencie Baudrillard rozróżnia ekonomiczną wartość wymienną od symbolicznej wartości wymiennej, mówiąc,
że wartość wymienna może być konsekwencją wartości użytkowej/użytkowej lub wartości znakowej”.
Tak więc według Marksa potrzebujemy lub pragniemy rzeczy ze względu na ich wartość użytkową, a ich wartość
wymienna powinna być konsekwencją tej wartości użytkowej.

Według Baudrillarda jest znacznie bardziej prawdopodobne, że potrzebujemy lub pragniemy rzeczy ze względu na ich
wartość znaku, a ich wartość wymienna jest wtedy konsekwencją tej wartości znaku.
„Z tej (marksistowskiej) perspektywy przedmioty są przede wszystkim funkcją potrzeb i nabierają znaczenia w
ekonomicznej relacji człowieka do środowiska. Ta empiryczna hipoteza jest fałszywa. Daleki od pierwotnego statusu
przedmiotu jako pragmatyczny, który później doszli do określenia społecznej wartości znaku, to wartość wymienna znaku
jest fundamentalna – wartość użytkowa jest często niczym więcej niż praktyczną gwarancją (lub nawet czystą i prostą
racjonalizacją)” (Baudrillard, 1981, s. 29). )
Jak omówiono w poprzednim rozdziale, pieniądze to inny rodzaj rzeczy, który według Marksa i innych jest czystą
wartością wymienną, symbolizującą ogólnie rzeczy. W tym sposobie myślenia pieniądze nie mają określonej wartości
użytkowej, a jedynie wartość symboliczną. W przypadku aktywów finansowych finansiści wierzą w jakąś podstawową
„wartość WEWNĘTRZNą” w jakiś sposób powiązaną z realną gospodarką, ale nie ma sposobu, aby dokładnie wiedzieć, co
to jest.
Zgodnie z logiką Baudrillarda pieniądz nie zajmuje uprzywilejowanej pozycji jako „bóg wśród towarów”. Jest to rzecz lub
przedmiot jak każdy inny, posiadający własną wartość znaku. Łącząc te dwie perspektywy, można stwierdzić, że albo
wartość użytkowa (w przypadku pieniądza wartość symboliczna), albo wartość znakowa może stanowić alibi dla wartości
wymiennej. Cena składnika aktywów finansowych może być konsekwencją tego, co można za nie kupić lub co oznacza.
Argument Baudrillarda ma swoje precedensy. Na przełomie wieków Veblen zasłynął z przekonania, że rzeczy nabywa się
ze względu na ich użyteczność jako znaków, a nie użyteczność w użyciu. Jednak nigdy nie rozszerzył argumentu na
pieniądze. Najbliższy był komentarz, że w niektórych społecznościach oszczędności są symbolem statusu18. Ale jak
doszliśmy do wniosku, pieniądze rzeczywiście odgrywają rolę społeczną; to znaczy ma wartość znaku, a różne pieniądze
mają różne wartości znaku.
W ten sposób można wyobrazić sobie dwie gospodarki — gospodarkę, w której wartość wymienna pieniądza jest w dużej
mierze funkcją jego wartości symbolicznej, oraz gospodarkę, w której wartość wymienna pieniądza jest w dużej mierze
funkcją jego wartości znaku. Z pozoru obie gospodarki będą wyglądać tak samo, ponieważ pieniądze w jednej
gospodarce są również pieniędzmi w drugiej. Niniejszy artykuł odnosi się do jednej z nich jako gospodarki „realnej”, a
drugiej do gospodarki „hiperrealnej”. Podczas gdy pierwszy termin jest oczywisty; drugie wymaga wyjaśnienia i
uzasadnienia.
IV. Ekonomia hiperrealna
Hiperrzeczywistość
„To byłyby następujące po sobie fazy obrazu: - jest odbiciem rzeczywistości podstawowej - maskuje i wypacza
rzeczywistość podstawową - maskuje brak rzeczywistości podstawowej - nie ma żadnego związku z żadną
rzeczywistością: jest swoją własną czysty symulakrum. W pierwszym przypadku obraz jest dobrym wyglądem -
przedstawieniem porządku sakramentu. W drugim jest to zły wygląd porządku złośliwości. W trzecim bawi się w bycie

wygląd — należy do porządku czarów. W czwartym nie jest to już w ogóle porządek pojawiania się, ale symulacji”
(Baudrillard, 1983, s. 11).
Jeśli chodzi o pieniądze, pierwszą fazą Baudrillarda jest ich znana funkcja jako uogólnionego symbolu (lub obrazu)
bogactwa. Druga faza jest podstawą troski, którą Baudrillard podziela z Marksem, że „ekonomia polityczna jest ogromną
transmutacją wszystkich wartości (pracy, wiedzy, stosunków społecznych, kultury, przyrody) w ekonomiczną wartość
wymienną”. (Baudrillard, 1981, s. 113). Trzecia faza to wymiana dla samej wymiany, ale uzasadniona ewentualną
wymianą dla konsumpcji. W czwartym etapie uzasadnienie jest odrzucane. W fazach pierwszej, drugiej i trzeciej alibi dla
wartości wymiennej pieniądza jest jego wartość użytkowa, tzn. pieniądz nadal jest symbolem wartości użytkowej rzeczy,
które można kupić. W czwartym, hiperrealnym, etapie alibi dla pieniędzy jest wyłącznie ich wartością znaku.
Fazy te można bardziej szczegółowo zastosować do aktywów finansowych. Na przykład w przypadku cen akcji faza
pierwsza to cena akcji, która dokładnie wskazuje pewną WEWNĘTRZNą wartość korporacji; faza druga, cena akcji, która z
powodu zniekształceń i szumu jest niedoskonałym wskaźnikiem pewnej WEWNĘTRZNej wartości korporacji; faza trzecia,
cena akcji, która jest jedyną znaną wartością dla korporacji, ponieważ nie istnieje coś takiego jak wartość WEWNĘTRZNa;
i faza czwarta, cena akcji, która jest w pewnym sensie „czystą” wartością, ponieważ korporacja, z którą jest powiązana,
jest nieistotna. (Ta ostatnia, hiperrealistyczna faza sugeruje analizę techniczną, zgodnie z którą nie trzeba nic wiedzieć o
korporacji, aby interpretować kształtowanie się jej cen akcji i przewidywać przyszłość).
Po co używać terminu „hiperrzeczywistość” do opisania tej czwartej fazy? - ponieważ nie ma żadnej rzeczywistej
wartości. Według Baudrillarda:
„Symulacja nie jest już symulacją terytorium, istoty referencyjnej lub substancji. To generowanie za pomocą modeli
rzeczywistości bez pochodzenia i rzeczywistości: hiperrzeczywistości”. (Baudrillard, 1983, s. 1983)
„Hiperrzeczywistość” dosłownie oznacza ponad, ponad lub więcej niż rzeczywistość. Dla Baudrillarda hiperrzeczywistość
jest w efekcie „bardziej realna niż rzeczywista”. Jak to jest możliwe? Rozważmy następujący, nieco tajemniczy cytat,
przedstawiający paralelę między odstraszaniem nuklearnym a kapitałem międzynarodowym:
„Odstraszanie nie jest strategią. Krąży i jest wymieniane między nuklearnymi bohaterami dokładnie tak, jak
międzynarodowy kapitał w tej strefie orbitalnej spekulacji monetarnych, którego przepływ jest wystarczający do
kontrolowania wszystkich światowych finansów. W ten sposób zabijaj pieniądze (już nie odnosząc się do prawdziwego
zabijania niż płynny kapitał odnosi się do rzeczywistej produkcji) krążący na orbicie nuklearnej jest wystarczający do
opanowania wszelkiej przemocy i potencjalnych konfliktów na świecie”. (Baudrillard, 1983, s. 60) Jeśli chodzi o
odstraszanie nuklearne, to nie rzeczywista niszczycielska siła samej broni nuklearnej decyduje o wyniku konfliktów
(ponieważ jej tylko dwa zastosowania w otwartej wojnie miały miejsce pięćdziesiąt lat temu), ale znaczenie broni
jądrowej posiadanie broni w obliczeniach geopolitycznych. Prawdziwe decyzje są podejmowane na podstawie tego, co
broń nuklearna oznacza dla narodów, a nie na podstawie jej faktycznego użycia przeciwko narodom. To nie „prawdziwa”
broń kształtuje „rzeczywistość”. Broń jako znak jest bardziej „prawdziwa” niż sama broń.
Kapitał działa podobnie, gdy decyzje podejmowane są ze względów finansowych i

nie ze względów ekonomicznych20. Rynki finansowe są przyczyną zmian w gospodarce realnej (Warner i Molotch, 1993).
Decyzje wpływające na produkcję i zatrudnienie podejmowane są na podstawie ceny akcji, a nie produkcji i
zatrudnienia21. To nie „realna” gospodarka kształtuje „rzeczywistość”, ale aktywność w gospodarce finansowej22.
Gospodarka finansowa jest przez to bardziej „prawdziwa” niż sama gospodarka realna; jest to gospodarka
hiperrealistyczna. Hiperrealność jest nieco inna dla Eco (1990) - będąca „bardziej rzeczywistością niż rzeczywistością”. To
„więcej, niż jesteś przyzwyczajony, więcej niż mógłbyś chcieć”. (Eco, 1990, s. 8) Tak jak technologia Disneylandu może dać
nam więcej rzeczywistości niż natura – zautomatyzowane aligatory Disneya rzucają się i kłapią na nas we właściwym
czasie, podczas gdy natura ma tendencję do leżenia wokół – hiperrealne rynki finansowe mogą dać nam więcej tego,
czego chcemy, niż prawdziwe rynki. Przy mniejszym wysiłku fizycznym możemy uzyskać więcej akcji, więcej handlu,
więcej emocji, więcej zysków oraz wyższe pensje i premie. Jak ujął to Tom Wolfe (1988) w Bonfire of the Vanities,
możemy być Panami Wszechświata.
Borgmann (1992) ma jeszcze inne spojrzenie na hiperrzeczywistość, które nabiera czegoś z medycznego i
psychologicznego znaczenia przedrostka „hiper”; to znaczy pobudzony lub nawet patologiczny (Heim, 1993).
„Na początku instrumentalna hiperrzeczywistość pochłonęła i przetrawiła królestwo abstrakcji, które jest dziedzictwem
kartezjańskiego uniwersalizmu. Aby zorganizować i kontrolować atak na rzeczywistość, konieczne stało się wycofanie się
z osobistego i natychmiastowego zaangażowania w przemysł i handel. , aby odtworzyć i skoordynować na papierze i na
wielką skalę to, co na zawsze wymknęłoby się spod kontroli, gdyby zostało przywiązane gołymi rękami. Rezultatem były
skomplikowane i dalekosiężne prawne i finansowe machiny, które nadały nowoczesnej gospodarce spójność i
odporność…. Ekonomiści obawiają się, że amerykańska instrumentalna hiperrzeczywistość oderwie się od swoich
fizycznych części i, podobnie jak Ikar, wkroczy na nieodpowiedzialny i zdradziecki kurs”. (Borgmann, 1992, s. 83)
Chociaż koncepcja hiperrzeczywistości Borgmanna wydaje się w tym cytacie bardzo podobna do tej z tego artykułu, ma
on tendencję do postrzegania gospodarki hiperrealnej bardziej jako elektronicznej „rzeczywistości wirtualnej”, która
może wymknąć się spod kontroli. Dla naszych celów hiperrealny pieniądz jest wartością wymienną bez wartości
użytkowej, a nawet wartości symbolicznej. To się do niczego nie nadaje. To czysty znak. Ekonomia hiperrealna jest
ekonomią znaków, oderwaną od rzeczywistych rzeczy, ale posiadającą zdolność oddziaływania na realne rzeczy. Nie musi
to być zapośredniczone elektronicznie, chociaż z pewnością zwiększa to efekt.
Rozważmy przykład oderwania się rynku sztuki od sztuki opisany przez Baudrillarda (1981), opierając się i cytując Étude
sur l'Éxchange de Valeur P. Darda i J. Michnera.
„Cena, po której płótno jest sprzedawane, nie jest miarą jego wartości w taki sam sposób, jak w przypadku artykułu
konsumpcyjnego. Cena ma znaczenie tylko w momencie sprzedaży, dzięki grze w konkurencję, w której jest względna
odpowiednik bezwzględnych wartości i znaczeń, do których odnosi się obraz. Właściwie nie jest to już cena, ale zakład.
Co więcej, dla prawdziwych graczy pieniądze wygrane w grze pozostają nim naznaczone i nie można ich wydać na
pożyteczne cele: trzeba go z powrotem włożyć do gry, wlać z powrotem, „wypalić - w pewnym sensie jest to część
maudite Bataille'a”. (Baudrillard, 1981, s. 117 przypis 4)

„W ramach tej społeczności odbywa się obrót obrazami na zasadzie współzawodnictwa między rówieśnikami, podczas
gdy z punktu widzenia społeczeństwa globalnego obrazy są zatrzymywane w tej społeczności i przez tę społeczność – to
znaczy ta ostatnia funkcjonuje na zasadzie dyskryminacja społeczna. Jednak ta społeczność przedstawia się jako otwarta
przez konkurencyjny aspekt zdobywania”. (Baudrillard, 1981, s. 117, przypis 5)
Fragmenty te mają zaskakujący sens, jeśli odpowiednią terminologię społeczności finansowej zastąpi się terminologią
społeczności kolekcjonerów sztuki. Podstawowym twierdzeniem tego artykułu jest to, że tak właśnie stało się z
finansami23.
Ta opowieść o finansach wprowadza szereg pytań. Po pierwsze, kiedy nastąpił ten „skok” do hiperrzeczywistości, a nawet
czy nastąpił, biorąc pod uwagę, że od wieków istniały obawy dotyczące takich rzeczy, jak spekulacja i niestabilność
rynków finansowych? To oczywiście zakłada pozytywną odpowiedź na drugie pytanie, czy można w ogóle rozróżnić
finanse realne i hiperrealne. Trzecie pytanie, ponownie zakładające pozytywną odpowiedź na drugie pytanie, dotyczy
tego, co się dzieje, gdy finanse hiperrealne spotykają się z finansami rzeczywistymi, biorąc pod uwagę, że pieniądze
używane w hiperrealnej grze wartości znaku nadal „działają” w rzeczywistej grze wartości użytkowej? Po czwarte,
dlaczego rozróżnienie między finansami rzeczywistymi i hiperrealnymi powinno mieć znaczenie. Pytania pierwsze i drugie
zostaną omówione w następnej kolejności, a pytania trzecie i czwarte zostaną przeniesione do ostatniej części artykułu.
Postmodernizm
Z pewnością istnieją kontrowersje co do tego, czym jest postmodernizm (Lyotard, 1984), a nawet czy istnieje coś takiego
jak postmodernizm (Giddens, 1990). Dla tego artykułu istotne jest powiązanie Lyotarda (1984) i Jamesona (1984) między
społeczeństwem postindustrialnym a kulturą postmodernistyczną. Wraz z przejściem od społeczeństwa przemysłowego
do postindustrialnego i od kultury nowoczesnej do postmodernistycznej następuje wzrost obfitości, który powoduje
przesunięcie punktu ciężkości z produkcji na konsumpcję (Kellner, 1989). Innymi słowy, jest to przesunięcie akcentu z
wartości użytkowej na wartość znaku.
W społeczeństwie przemysłowym aktywa finansowe były ściśle powiązane z aktywami realnymi, a problemom na
rynkach finansowych towarzyszyły problemy na rynkach realnych. Krachowi giełdowemu w 1929 roku towarzyszyła
bardzo poważna i bardzo realna depresja. W społeczeństwie postindustrialnym obrót aktywami finansowymi jest prawie
całkowicie niezależny od aktywów rzeczywistych, a problemy na rynkach finansowych mają niewielki lub żaden trwały
wpływ na rynki rzeczywiste. „Krach” giełdowy z 1987 r. nie miał dostrzegalnych przyczyn poza samymi rynkami, a jego
następstwem nie była „depresja”24.
We wczesnych latach trzydziestych XX wieku powstała obszerna literatura ekonomiczna na temat społecznej wartości
spekulacji, ponieważ podejrzewano, że spekulacja była główną przyczyną depresji. Pod koniec lat 80. na temat
automatycznego handlu powstała równie obszerna literatura finansowa, nie z powodu wpływu, jaki wywarł on na
rzeczywiste rynki, ale z powodu jego wpływu na same rynki finansowe. „Katastrofa” wraz z jej akademicką sekcją zwłok
była całkowicie hiperrealna26
Z jednym drobnym wyjątkiem, o którym była mowa wcześniej, The Theory of the

Leisure Class (Veblen, 1973) nie wspomniał o znaku wartości pieniądza. Bogactwo było ważne ze względu na to, co
można było kupić, a nie dla niego samego. Było to oczywiście charakterystyczne dla społeczeństwa przemysłowego w
czasie, gdy powstawała ta praca. Dopiero później, w społeczeństwie postindustrialnym i postmodernistycznej kulturze,
pieniądze stały się znakiem, niezależnie od tego, co się za nie kupuje.
„Analizy Benjamina i McLuhana sytuują się na tych granicach reprodukcji i symulacji, w punkcie, w którym zanika rozum
referencyjny i gdzie produkcja nie jest już pewna siebie. W tym sensie oznaczają one decydujący postęp w porównaniu z
analizami Veblena i Goblota. Ci ostatni, opisując np. znaki mody, nadal odwołują się do klasycznej konfiguracji: znaki
stanowią odrębny materiał, mają celowość i zastosowanie dla prestiżu, statusu, zróżnicowania społecznego. Manifestują
strategię współczesną strategii zysk i towar z Marksem, w czasach, gdy można było jeszcze mówić o wartości użytkowej
znaku lub siły roboczej, kiedy czysto i prosto można było jeszcze mówić o ekonomii, ponieważ wciąż istniała racja znaku i
powód produkcji”. (Baudrillard, 1983, s. 102)
Tak więc istnieją silne sugestie, że rzeczywiście może istnieć coś takiego jak hiperrealistyczna postmodernistyczna
ekonomia aktywów finansowych jako znaków, ale nie ma na to dowodów. Jak wskazuje jego wszechobecność, należy
uważać, że termin „postmodernistyczny” obejmuje jakąś zmianę kulturową, która może również dotyczyć finansów.
Krachy giełdowe z 1929 i 1987 roku są sugestywnie różne; wymagane jest jednak dokładniejsze porównanie i
przeciwstawienie koncepcji rzeczywistości i hiperrealności w umyśle, chociaż takie przedsięwzięcie wykracza poza zakres
tego artykułu.
Różnica między finansami realnymi a hiperrealnymi sprowadza się do różnicy między pieniądzem o wartości symbolicznej
a pieniądzem o wartości znakowej, między pieniądzem, który zapewnia użyteczność poprzez wartość użytkową i wartość
znakową rzeczy, a pieniądzem, który zapewnia użyteczność poprzez własną wartość znakową. Chociaż cytaty z
poprzedniego podrozdziału uprzywilejowują rzeczywistość nad hiperrzeczywistością, żadna z nich nie jest lepsza od
drugiej. Obie gry są grane dla użyteczności/zadowolenia. Te dwie gry prawdopodobnie zawsze współistniały, ale
rzeczywiście istnieją pewne dowody na to, że gra w znaki stała się stosunkowo ważniejsza, a gra w symbole stosunkowo
mniej. Być może uda się nawet ustalić daty, kiedy to miało miejsce.
Spekulacja
V. W poszukiwaniu hiperrealistycznych finansów
Jak wspomniano pod koniec poprzedniego rozdziału, po krachu na giełdzie w 1929 r. poświęcono wiele uwagi kwestii
spekulacji i inwestycji (Keynes, 1935) i nadal poświęca się jej wiele uwagi (Lowenstein, 1988). Keynesowska definicja
„spekulacji” to „działalność polegająca na prognozowaniu psychologii rynku”, a „inwestycja” – Keynes użył terminu
„przedsiębiorstwo” – to „działalność polegająca na prognozowaniu przyszłej rentowności aktywów w ciągu całego ich
życia” ( Keynesa, 1935, s. 158). Lowenstein (1988) zwrócił się do autora z przełomu wieków (Pratt, 1903) o swoje
definicje.

„Kiedy papier wartościowy jest kupowany i opłacony w całości, umieszczany w bezpiecznym miejscu i przechowywany
dla dochodu, który generuje, nazywa się to inwestycją. Ale kiedy jest kupowany z marżą i trzymany na sprzedaż, gdy tylko
cena wzrośnie to jest spekulacja”. (Lowenstein, 1988, s. 16, cytując Pratta, 1903, s. 42)
Gospodarka hiperrealna nie jest konsekwencją spekulacji. W gospodarce hiperrealnej nie ma spekulantów i inwestorów,
nie ma też papierów wartościowych o ratingu spekulacyjnym i inwestycyjnym. Nie możemy już dłużej twierdzić, że
spekulacje opierają się na psychologii i hałasie, a inwestycje opierają się na fundamentach i realnej wartości. Nie ma
podstaw ani prawdziwej wartości dla handlowców; to wszystko psychologia i hałas. Nie ma wyróżniającej się spekulacji,
gdy każdy jest tzw. spekulantem28. Lowenstein (1988) nazywa giełdę zwierciadłem rzeczywistości. Być może lepszą
metaforą jest sala luster, gdzie odbicia odbić i obrazy obrazów stanowią jedyną rzeczywistość, która ma znaczenie.
Wspólną cechą spekulacji i inwestycji było to, że obie były podejmowane bardziej w celu zarobienia pieniędzy, których
celem z kolei był ostatecznie zakup rzeczy. Tym, co obecnie łączy spekulację i inwestycje, niezależnie od tego, jak je
rozróżnić, jeśli w ogóle można je rozróżnić, jest to, że obie są podejmowane bardziej ze względu na ich wartość znaku. To
handel dla samego handlu; nie handel jako forma hazardu, ale handel ze względu na to, co handel oznacza w kulturze.
Na podstawie samych statystyk nie można określić, dlaczego odbywa się handel, czy to w przypadku tradycyjnych
inwestycji, spekulacji, czy też handlu dla samego handlu. Statystyki pokazują jednak, że dzieje się dużo handlu i wydaje
się, że nie ma on związku z realną gospodarką.
Handlowy
Historyczne statystyki dotyczące obrotów giełdy nowojorskiej na wykresie 1 wyraźnie pokazują, że średni udział jest
notowany częściej. W latach 1950-1970 obroty objętościowe wahały się od 12% (1953, 1957 i 1960) do 24% (1968).
Począwszy od obrotów na poziomie 16% w 1974 r., nastąpił gwałtowny wzrost do 73% w 1987 r. Należy jednak zaznaczyć,
że był to

nie jest to bezprecedensowo wysoki poziom, ponieważ rekordowe obroty na poziomie 132% miały miejsce w 1928 r.,
więc same wolumeny transakcji nie oznaczają przeskoku od rzeczywistości do hiperrzeczywistości. Może się jednak
zdarzyć, że wysokie obroty w latach dwudziestych XX wieku były motywowane inaczej niż wysokie obroty w latach
osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych.
Naturalne jest oczywiście łączenie możliwości gospodarki hiperrealistycznej z mnóstwem instrumentów pochodnych,
którymi obecnie handlują „inżynierowie finansowi” i „naukowcy rakietowi”. Rysunek 2 pokazuje, że handel kontraktami
futures w Stanach Zjednoczonych przebiega podobnie jak w przypadku akcji. Pomiędzy 1955 a 1970 rokiem wolumen
obrotu generalnie wzrastał, ale tylko powoli z wolumenu 4,4 mln kontraktów do 12,3 mln kontraktów. Potem nastąpił
nagły wzrost wzrostu z 15,6 mln kontraktów w 1972 r. do 272,3 mln kontraktów w 1990 r. Ponownie, wysokie wolumeny
transakcji nie są historycznie bezprecedensowe. Na przełomie wieków Simmel zauważył, że:
„Na przykład nowojorska giełda papierów wartościowych ma co roku obroty, które są pięciokrotnością zbiorów bawełny
dzięki spekulacji bawełną, a nawet w 1887 roku sprzedawano tam pięćdziesiąt razy więcej niż całkowita roczna produkcja
ropy”. (Simmel, 1978, s. 506)
Handel innym instrumentem pochodnym, opcjami, jest prawie taki sam, jak pokazano na rysunku 3. Pomiędzy 1975
rokiem, rok po tym, jak opcje zostały notowane na zorganizowanych giełdach w Stanach Zjednoczonych, a 1990 rokiem,
wolumen obrotu wzrósł z 6,4 miliarda dolarów do

79,0 miliardów dolarów. Podczas tego okresu; jednak wolumen obrotu opcjami na akcje spadł do 27,2 mld USD w 1990
r., po osiągnięciu szczytowego poziomu 59,6 mld USD w 1983 r. Spadek ten został zrównoważony wzrostem wolumenu
obrotu opcjami nieudziałowymi notowanymi na giełdzie, który rozpoczął się w 1982 r. i wyniósł 51,8 mld USD do 1990.
Konwencjonalna historia wyjaśniająca to wszystko jest wystarczająco znajoma. Na początku lat siedemdziesiątych
światowa gospodarka doświadczyła dwóch wstrząsów: demonetyzowania złota przez prezydenta Richarda Nixona i
upłynnienia dolara, rozpoczętej w 1971 r. było tworzenie nowych rynków kontraktów terminowych i opcji do zarządzania
ryzykiem oraz wzmożona aktywność w zakresie zarządzania ryzykiem na starych rynkach instrumentów pochodnych. W
ślad za tym podążała aktywność na rynku akcji, gdyż coraz częstsze zmiany cen towarów i walut zmieniały prognozy
konkurencyjności firm i krajów oraz postrzeganą wartość papierów wartościowych. Aktywność na giełdzie stymulowała
również deregulacja prowizji w Stanach Zjednoczonych w maju 1975 r., a następnie obniżenie kosztów handlu.
Ale ta historia nie jest zbyt skuteczna w wyjaśnianiu, dlaczego aktywność rosła w zawrotnym tempie przez ponad 10 lat,
co wydaje się być uderzająco długim okresem „dostosowywania się” do wstrząsów. Rozważmy alternatywną wersję, że
dwa znaczące wstrząsy gospodarcze i deregulacja były konsekwencją chęci zwiększenia handlu, a nie przyczynami. To
poruszenie „zwierzęcych duchów” Keynesa w społeczeństwie postindustrialnym wygenerowało takie zjawiska, jak OPEC,
presję, która doprowadziła do upadku systemu z Bretton Woods, oraz polityczny impuls do usunięcia prawnych
ograniczeń na rynkach. Niestety szczegółowe rozpatrzenie zapisu historycznego i możliwości jego reinterpretacji w ten
sposób należy zostawić na inny artykuł, ale z pewnością jest możliwe, że gospodarka hiperrealna sama stworzyła warunki
dla własnej ekspansji.
Są inni, którzy sugerują, że w tym czasie nastąpiła jakaś zmiana w biznesie. Według Harveya (1989) „coś istotnego
zmieniło się w sposobie funkcjonowania kapitalizmu od 1970 roku” (Harvey, 1989, s. 107) związane z przejściem od
nowoczesności do ponowoczesności. Cytuje Lasha i Urry'ego (1987) oraz Swyngedouw (1986) na poparcie swojego
twierdzenia. Troska Harveya dotyczy raczej metod produkcji niż finansów, co sugeruje, że hiperrealistyczne finanse są
rzeczywiście częścią większego zjawiska. Jest to powtórzone w Jameson (1991).
„… na razie wydaje się, że globalny kapitał może podążać za własną naturą i skłonnościami, bez tradycyjnych środków
ostrożności… Postmodernizm może w tym sensie być czymś więcej niż okresem przejściowym między dwoma etapami
kapitalizmu, w którym wcześniejsze formy gospodarki są w trakcie restrukturyzacji w skali globalnej, w tym starsze formy
pracy i jej tradycyjne instytucje i koncepcje organizacyjne”. (Jameson, 1991, s. 417)
Jednym z możliwych wyjaśnień czasu transformacji w finansach jest komputeryzacja, która nie tylko dostarczyła
bezprecedensowych ilości informacji o aktywach finansowych i ułatwiła ich obrót, ale prawdopodobnie zmieniła samą
naturę pieniądza. Pieniądz (waluta) jest symbolem rzeczy, które można za nie kupić, a który to związek symboliczny jest
wzmacniany, gdy np.

dokonuje się zakupu. Cyfry pisane (na czekach lub odcinkach kart kredytowych) są z kolei symbolami pieniędzy, które po
zapisaniu mają pewną rzeczywistość. Ten symboliczny związek jest ponownie wzmacniany przez wyciąg z konta
czekowego lub wyciąg z karty kredytowej. Wyświetlacze elektroniczne są symbolami pieniędzy, których symboliczny
związek nigdy nie jest wzmacniany. Samo medium, nie mówiąc już o oszałamiających kwotach, odsunęło transakcje
finansowe tak bardzo od rzeczywistości, że zaczęto je interpretować w sposób zgodny z osobistymi doświadczeniami,
które wydają się podobne, a nie w sposób zgodny z tym, czym naprawdę mają być. Ponieważ to wszystko bardziej
przypomina gigantyczną grę w pokera niż na przykład transakcje gospodarcze, takie zachowanie wywołuje.
Więc to, co mamy teraz, to handel dla samego handlu, który jest źródłem rozrywki i przyjemności. A handel dla samego
handlu rodzi jeszcze więcej handlu.
Handel dla samego handlu
Podczas gdy pojęcie gospodarki hiperrealistycznej jest całkiem nowe, pojęcie handlu dla samego handlu już nie. W
wywiadzie dla Financial Analysts Journal Benjamin Graham (1976, s. 20) powiedział, że „giełda przypomina ogromną
pralnię, w której instytucje przyjmują od siebie duże bloki prania”. Lowenstein (1988) również ubolewa nad handlem dla
dobra handlu: „Gdy koła zostaną nasmarowane, dodanie smaru pomaga tylko handlarzowi smarem”. oraz „(dni), kiedy
na rynku handluje się 100 milionami akcji… są przekleństwem dla właścicieli, a nie błogosławieństwem – ponieważ
oznaczają, że właściciele płacą dwa razy więcej za zmianę krzeseł niż w dniu 50 milionów akcji. Te kosztowne czynności
mogą decydować o tym, kto zje tort, ale go nie powiększają” (Lowenstein, 1988, s. 85, cytując Warrena Buffetta w
raporcie rocznym Berkshire Hathaway z 1983 r.).
Wydaje się jednak, że nikt nie zastanawiał się zbyt głęboko nad tym, co może oznaczać handel dla samego handlu. W
akademickiej literaturze finansowej racjonalność ekonomiczna tego zabrania. Nigdy nie ma handlu dla samego handlu,
ale dla zachowania płynności, transferu kapitału lub realokacji ryzyka, za które to usługi ktoś prawdopodobnie jest
skłonny zapłacić29. Niestety, literatura nigdy nie bada dokładnie, jak może funkcjonować tak szczególny rynek, na którym
ci, którzy żądają usług, są najwyraźniej zmuszeni do kupowania niezależnie od tego, ile dostawcy zdecydują się
zastosować. Prędzej czy później ktoś miałby dość kupowania smaru, którego nie chciał lub nie potrzebował.
Literatura praktyków jest bardziej ryzykowna. Tutaj można odnieść wrażenie, że odniesienia zwykle oznaczają handel jako
formę hazardu, a więc coś zupełnie innego. Handlowcy grają w odpowiednik gry kasynowej, w której mają nadzieję na
wypłatę pieniężną, ale w której jedynym długoterminowym zwycięzcą jest dom. Najwyraźniej są gotowi nadal płacić za
przywilej grania w tę grę. Ponownie, trudno jest zrozumieć, jak coś takiego mogło działać na tak masową skalę przez tak
długi czas. Ponownie, prędzej czy później ktoś miałby dość pozwalania komuś innemu na uprawianie hazardu jego
pieniędzmi.

Najbliżej uznania prawdziwego handlu dla samego handlu jest żart opowiedziany przez Lowensteina.
„Na Wall Street jest stara historia o handlowcu, który obserwując, jak rynek podbija puszkę sardynek do 100 dolarów,
przystąpił do licytacji. Wygrawszy aukcję i otworzył puszkę, tylko po to, by znaleźć zwykłą rybę, narzekał”. Głupcze”,
powiedziano mu, „to handlowali sardynkami, a nie jedli sardynki.” (Lowenstein, 1988, s. 20)
Prawdziwy handel dla samego handlu jest tak niejasny, ponieważ może mieć miejsce tylko wtedy, gdy wydaje się, że ma
„prawdziwy” powód. Musi wyglądać tak, jakby na dłuższą metę każdy mógł zarabiać. Każdy handlowiec i każdy pośrednik
musi być w stanie wykazać, że może zarobić na swojej działalności i faktycznie tak się stanie, jeśli będzie grał w nią
wystarczająco długo. W gospodarce hiperrealnej każdy może osiągnąć hiperrealny zysk31. Jest to schemat Ponziego, ale
taki, który nigdy się nie załamuje, ponieważ wystarczająco dużo zarobków jest nadal kierowanych z powrotem do gry, tak
że wszyscy myślą, że nadal zarabiają. Innymi słowy, niewielu ludzi otwiera puszkę i je sardynki.
Niewielu chce wypłacić swoje zarobki, ponieważ gra hiperrealistyczna jest najważniejsza. Nie ma innej rzeczy, która
byłaby tak realna. Istnieje nie tyle ekonomia finansowa, co kultura finansowa, która nie ma nic wspólnego z podstawową
ekonomią rzeczy. Aktywa finansowe są wyceniane nie na podstawie tego, jakie rzeczy można kupić, ale na podstawie
sprytu wymaganego do ich zdobycia. Same w sobie są czymś do spożycia. Każdego dnia prasa finansowa drukuje
rozbudowaną ekspozycję towarów, a dziennikarze finansowi przekazują wiadomość, że „każdego dnia dzieje się coś
ważnego i… nie możesz sobie pozwolić na relaks, nawet na chwilę”. (Lowenstein, 1988, s. 4) W czasach Veblena ludzie
musieli cię widzieć, a ty musiałeś mieć rzeczy, dzięki którym wyglądałeś, jakbyś miał pieniądze. W społeczności
finansowej obsługiwanej przez masową komunikację ludzie, którzy nigdy cię nie widzą, mogą wiedzieć, że masz
pieniądze. Rzeczy nie są już potrzebne.
Ale dlaczego miałoby mieć znaczenie to, że istnieje taka hiperrealna gospodarka, a przynajmniej gospodarka bardziej
hiperrealistyczna niż kiedyś?
PIŁA. Wniosek
Gra hipotetyczna
Można oczywiście być sceptycznie nastawionym do poprzedniego. Zakładając, że bez wątpienia istnieje handel wyłącznie
dla samego handlu, a nawet, że może on stanowić znaczną część całego handlu, dlaczego konieczne jest zajmowanie się
czymś, co może być jedynie nieistotnym zjawiskiem psychologicznym? Po co proponować odrębną „hiperrealistyczną”
gospodarkę finansową lub kulturę i jak można ją znacząco odróżnić od „prawdziwej” gospodarki finansowej, jeśli
pieniądze w jednej są takie same jak w drugiej? Dlaczego miałoby mieć znaczenie, dlaczego ktoś handluje, jeśli zyski z
tego handlu są na tyle realne, że można je wycofać z rynku w celu zakupu rzeczy, nawet jeśli rzadko się to zdarza?
Aby zbadać implikacje, rozważmy wstępną historię dotyczącą gry (być może pokera?), którą, miejmy nadzieję, ustaliły
poprzednie sekcje

równie trafnie analogiczne do rynków finansowych. Jaka jest, a właściwie gdzie, wartość żetonów w tej hipotetycznej
grze? Ich wartość wymienna jest równa cenie, po której najnowszy gracz kupił do gry, a ich symboliczna wartość to to, co
kupi symboliczne bogactwo dowolnego gracza, jeśli zostanie zamienione na walutę. Ich podstawową wartością użytkową
jest jednak wartość „likwidacyjna”, jeśli gra została zakończona, a wszystkie pieniądze w banku zostały rozdzielone
między wszystkich graczy na podstawie posiadanych przez nich tokenów. Gdyby gra toczyła się przez jakiś czas i rozrosła,
ta wartość użytkowa byłaby znacznie mniejsza niż wartość wymienna. Elementem wartości wymiennej, którego nie
można przypisać wartości użytkowej, jest wartość znaku – wartość popularności gry wywodząca się z osobistej i
społecznej użyteczności grania w nią.
Gra hiperrealistyczna
Dzisiejsze rynki finansowe coraz bardziej przypominają taką grę. To, że są, nie ma znaczenia, ponieważ jest to gra, ani
dlatego, że gra jest niestabilna i może się zakończyć w dowolnym momencie. (W końcu tak zwana „realna” ekonomia
sama w sobie jest grą.) Ponieważ jest to zjawisko kulturowe postmodernistycznego społeczeństwa, a nie zjawisko
ekonomiczne w zwykłym sensie terminu „ekonomiczny”, gra jest w rzeczywistości dość odporny. Popularność może
rosnąć i maleć z wielu powodów, w tym z powodu pogody (Saunders, 1993) lub wyniku Super Bowl (Krueger i Kennedy,
1990), ale będzie trwała.
Ważną konsekwencją jest sposób rozumienia finansów. Poszukiwanie ekonomicznych wyjaśnień cen aktywów
finansowych nie jest bardziej rozsądne niż szukanie wyjaśnień, dlaczego niektóre karty zostały rozdane z dobrze
przetasowanej talii w grze w pokera. Poszukiwanie ekonomicznej teorii zachowań inwestorów nie jest bardziej rozsądne
niż poszukiwanie ogólnej teorii trzymania i pasowania. Nie ma czegoś takiego jak analiza fundamentalna, jeśli nie ma
czegoś takiego jak podstawy. Celem firmy nie jest maksymalizacja bogactwa akcjonariuszy jako takiego, ale
maksymalizacja rozrywki i prestiżu akcjonariuszy. Hiperrealistyczne rynki finansowe są napędzane wartością znaku
kulturowego, a nie ekonomiczną wartością użytkową, a antropolodzy mogą rozumieć je lepiej niż ekonomiści.
Oczywiście powinniśmy badać „hiperrealne” finanse inaczej niż badaliśmy tak zwane „prawdziwe” finanse, ale co należy
z tym zrobić z perspektywy porządku publicznego? Istnieje realna gospodarka, w której rzeczy są produkowane; decyzje
dotyczące produkcji i konsumpcji mogą zależeć od warunków panujących w gospodarce hiperrealnej; a pieniądze w
gospodarce hiperrealnej działają na zakup produkcji wytwarzanej przez gospodarkę realną. Pokerzyści uczestniczą w
realnej gospodarce, a na ich udział wpływa liczba żetonów w ich stosach. Bogactwo od dawna jest zmienną w teoriach
makroekonomicznych – na przykład w teoriach wydatków konsumpcyjnych – a bogactwo to jest określane przez
eteryczne ceny aktywów finansowych. Granica między gospodarką realną a hiperrealną jest nieuchwytna. Te dwa finanse
są współzależne, ale trudno powiedzieć, jak silna jest współzależność. Harvey (1989) uważa, że jest ona dość silna. „…

światowe rynki finansowe są w stanie wrzenia w sposób, który prowadzi do pochopnego osądu tutaj, nieprzemyślanego
słowa tam i instynktownej reakcji gdzie indziej, pomyłki, która może rozwikłać cały motek fikcyjnego tworzenia kapitału i
współzależności” (Harvey, 1989, s. 306) Ale, jak pokazał „krach" z 1987 r., może to wcale nie mieć większego znaczenia. I
pozornie doniosłe wydarzenia, takie jak upadek Barings Bank w wyniku oszałamiających strat handlowca w Singapurze
(opisane w Newsweeku jako „jeden z najbardziej spektakularne klęski we współczesnej historii finansów” (Powell, 1995))
wydaje się krzywdzić bardzo niewiele osób. Istnieją anegdotyczne dowody na poparcie obu stanowisk.
W dzisiejszych czasach panuje duża niepewność gospodarcza, ale czy jest to konsekwencja finansów? Niektórzy twierdzą,
że to właśnie fuzje, przejęcia i restrukturyzacje w sferze hiperrealistycznych finansów bawią się prawdziwym życiem
pracowników. Ale czy to możliwe, że niepewność gospodarcza jest bardziej konsekwencją szybkich zmian w technologii i
gustach oraz intensywnej międzynarodowej konkurencji niż bezprecedensowych ilości pieniędzy krążących po świecie z
prędkością światła? Rynki finansowe poruszają się w górę iw dół w rekordowych skokach bez zauważalnych
„rzeczywistych” przyczyn i, z nielicznymi wyjątkami, takimi jak hrabstwo Orange, bez dostrzegalnych bezpośrednich
„rzeczywistych” skutków. Ogromne straty instytucji finansowych na rynku obligacji i na rynku miedzi od lat pozostają
niewykryte. Na rynkach instrumentów pochodnych, które są grami o sumie zerowej, wydaje się, że jest wyjątkowo
niewielu dużych przegranych, chociaż można podejrzewać, że zwycięzcy są częściej zgłaszani.
Co więc, jeśli w ogóle, należy zrobić z „kapitalizmem kasynowym”? Jeśli większość z nich to handel dla samego handlu, a
handel dla samego handlu nie ma żadnego niezwykłego lub nadzwyczajnego wpływu na gospodarkę realną, to wydaje
się, że nie ma problemu. Jak ubolewał Tobin (1984), ogromne zasoby są przeznaczane na przenoszenie pieniędzy z
jednego miejsca do drugiego, które być może można by wykorzystać w bardziej „produktywny” sposób. Ale czy pieniądze
wydawane na ułatwianie gry z finansowymi indeksami futures są gorszym wydatkiem niż pieniądze wydawane na
jakąkolwiek inną rozrywkę lub rozrywkę, która wymaga użycia większej liczby „rzeczy”? Może być nawet lepiej, ponieważ
wpływ S&P Midcap Index Options na środowisko jest prawdopodobnie znacznie mniejszy niż Ferrari Testarossas.
Sugeruje to, że odpowiednia reakcja polityki publicznej na hiperrealistyczne rynki finansowe powinna być podobna do
reakcji branży kasynowej lub profesjonalnych lig sportowych – zapewnić, że są one prowadzone uczciwie i płacić podatki,
ale pozwolić im tworzyć własne zasady.
To, co jest wyraźnie wymagane do podejmowania lepszych decyzji dotyczących polityki publicznej, to lepsze zrozumienie
rynków finansowych i ich skutków. To jednak nigdy nie nastąpi, dopóki ich hiperrealistyczna natura nie zostanie uznana i
zbadana. Traktowanie rynków finansowych jako „racjonalnych” instytucji realokacji zasobów utrwala naszą ignorancję –
ignorancję odzwierciedloną w naszych bezsensownych metaforycznych „wyjaśnieniach” codziennych zmian cen. Bez
względu na to, co się wydarzy, jest to „korekta”, jeśli jest stosunkowo niewielka, i „korekta”, jeśli jest stosunkowo duża36
„Hyperreal Finance” to tylko historia – historia, która, miejmy nadzieję, jest wiarygodna i która, miejmy nadzieję, mówi
coś o tym, dlaczego dzieją się pewne rzeczy. Można w to wierzyć, ale nigdy nie można tego udowodnić. Nie czyni go to
gorszym od ekonomii neoklasycznej, która również jest historią. Z pewnością się w to wierzy, ale nigdy nie zostało to ani
nigdy nie może zostać udowodnione. Podobnie jak dual

natury światła, czasem cząstek, a czasem fal, prawda może znajdować się gdzieś we wszystkich opowiadanych przez nas
historiach, ale nigdy w żadnej z nich.
Podziękowanie
Autor pragnie podziękować Rollandowi Munro, George'owi Frankfurterowi, uczestnikom seminarium na Uniwersytecie w
Sheffield oraz jego współpracownikom z Uniwersytetu Bucknell za hojne i wnikliwe komentarze dotyczące wcześniejszych
wersji tego artykułu.

You might also like