Dolegliwości Króla - Krosty Po Ciele, Dymy Do Głowy" - Polityka-1pl-1z20jkvys24b1.han - Buw.uw - Edu

You might also like

Download as pdf or txt
Download as pdf or txt
You are on page 1of 5

Dolegliwości króla | „Krosty po ciele, dymy do głowy” - Polityka-1pl-1z20jkvys24b1.han.buw.uw.edu.pl 06.09.

22, 20:18

POMOCNIK HISTORYCZNY

Dolegliwości króla
16 LIPCA 2019 11 MINUT CZYTANIA

Wellcome Collection

Na łożu boleści, czyli choroby monarchy.

K rew i flegma. Wojewoda Jakub Sobieski, ojciec Marka i Jana,


dbał o zdrowie potomstwa. W tym celu napisał instrukcję,
z której dowiadujemy się o kondycji młodych Sobieskich. Wojewoda
zauważał, że jego synowie „podlegli są temu, że im krew często ciecze”.
Jan miewał krwotoki z nosa, cierpiał prawdopodobnie na skazę
krwotoczną i na nasilone nieżyty górnych dróg oddechowych. Dlatego
ojciec zalecał, by we środy, kiedy pobożna szlachta dodatkowo pościła,
podawano mu mięso, a nie ryby.

Ale pomimo mięsnych środków wzmacniających młodszy Sobieski


w nocy mógł sypiać tylko z otwartymi ustami, a po przebudzeniu
„poduszki pełne były flegmy”. W wieku dojrzałym do dolegliwości
dołączył się ból głowy, co może miało związek z zajętymi zatokami,
a może były to migreny mające podłoże psychosomatyczne.
Rijksmuseum
Leczenie podagry, rycina, 1684 r.
Humory. Jan Sobieski nie był uosobieniem pogody ducha. Uchodził za
porywczego i zmiennego w nastrojach. 20 maja 1665 r. książę Bogusław
Radziwiłł pisał z ironią do narzeczonej Marii Anny Radziwiłłówny, że ślub Sobieskiego z Marysieńką „dobrze
nagrodzi p. Zamoyskiej, która trafi na tak humorowatego męża, jakiego w Polszcze nie masz”. Niejedyna to
wzmianka o nierównowadze emocjonalnej Sobieskiego.

https://www-1polityka-1pl-1z20jkvys24b1.han.buw.uw.edu.pl/pomocnikhistoryczny/1799900,1,dolegliwosci-krola.read Strona 1 z 5
Dolegliwości króla | „Krosty po ciele, dymy do głowy” - Polityka-1pl-1z20jkvys24b1.han.buw.uw.edu.pl 06.09.22, 20:18

Co zatem trapiło hetmana, że był humorzasty? Cierpienie psychiczne, związana z tym zmienność nastrojów i bóle
pojawiają się często wtedy, gdy oczekiwania rozmijają się z rzeczywistością. Matka, surowa Zofia Teofila
z Daniłowiczów, wyznaczyła synom jedyną drogę życia, oczekując spełnienia misji: Marek i Jan mieli się stać
mścicielami pradziada Stanisława Żółkiewskiego, który zginął po bitwie z Turkami pod Cecorą, i pogromcami
bisurmanów (jak pogardliwie nazywano wyznawców islamu). Zofia Teofila była też przeciwna związkowi z Marią
Kazimierą. Toteż Sobieski często wpadał w ton użalania się nad sobą. Co znamienne, podczas kampanii wojennych
(gdy wypełniał wolę matki) na ogół wracało mu zdrowie i dobre samopoczucie. Bezwarunkowej miłości matczynej
jednak nigdy nie zyskał, więc zastępczą matką, która miała go pokochać, stała się Marysieńka.

Deficyty związane z tą miłością często opłacał pogorszeniem zdrowia, np. w sierpniu 1667 r. dopadł go duszący
kaszel i pisał wtedy: „A wszystkiego jesteś przyczyną, moja śliczna panno, bo ja bez ciebie żadną żywą miarą dłużej
żyć nie mogę”. Gdy we wrześniu tegoż roku przyszła z Paryża wieść, że życie Marii Kazimiery jest zagrożone,
Sobieski opłacił to atakiem gorączki, „paraliżem” palca u nogi i jakimiś poważniejszymi dolegliwościami.
„Nieprzepłacony sługa”, Atanazy Miączyński, nie śpiąc, nie rozdziewając się, trzeźwił leżącego Sobieskiego, który
później pisał: „ustawicznie serdeczną wódkę u nosa mi trzymał”. Ledwie przyszła wieść o ozdrowieniu Marysieńki,
Sobieski natychmiast ozdrowiał i w październiku 1667 r. ruszył w pole, bijąc przeważające siły tatarsko-kozackie
w kampanii podhajeckiej.

Wielkie uczucie, przybierające postać uzależnienia, sprawiało, że Sobieski popadał w gorączki, „krosty po ciele,
dymy do głowy takie, że się ledwie nie rozpada, a najbardziej począwszy od wiosny” – biadał z Jaworowa 11 maja
1668 r. w liście do ukochanej. Czy to tylko migrena, jak sądził dr Witold Ziembicki w 1931 r.? Chyba nie, gdyż po
powrocie Marysieńki z Francji i ustabilizowaniu się małżeństwa Sobieski przestał się skarżyć na bóle głowy.

Podagra i reumatyzm. Po czterdziestce dawały o sobie znać schorzenia typowe dla ludzi w jego wieku i w jego
epoce. Gnębiły go podagra (dna moczanowa) oraz „Pan Rumatismus”, jak go Sobieski nazywał. Pojawiał się „raz
w biodrach u nogi, raz w ręku” i niewykluczone, że stany reumatyczne miały związek ze skazą krwotoczną. Stany
zapalne stawów przyprawiały go o „melankolię” i przyśpieszyły, jak sądził, osiwienie w wieku 38 lat, „tak żeby mię
ledwie kto rozeznać mógł”.

Podagra miała zapewne związek z tłustymi potrawami i nadmiarem trunków. Sobieski wstawał o 5 rano
i najczęściej na śniadanie jadał bulion oraz pieczyste z ulubionej baraniny, tak że wzrost poziomu cholesterolu
i miażdżycę miał zagwarantowane. Pił jak typowy magnat, zapewne przednie węgrzyny, ale nic nie wskazuje na to,
by uzależnił się od alkoholu. Dla ówczesnych częste popijanie było czymś zwyczajnym i wskazanym, gdyż
dezynfekowało potrawy. Choć jednocześnie ówcześni lekarze zauważali związek między piciem win, spożywaniem
tłustych potraw a podagrą. Sobieski napomknął jako o czymś wyjątkowym, że napił się tylko piwa, a mimo to
„twarz jako szkarłat była czerwona”. Prawdopodobnie wpadał w sidła choroby nadciśnieniowej. Toteż Marysieńka
dbała, by jej mąż nie pił nad normę; „zbytecznie pić królowi jm nie dopuszczała królowa jm” – zauważał sekretarz
królewski i pamiętnikarz Kazimierz Sarnecki.

Syfilis. Już w latach 1670–71 Sobieski skarżył się żonie, że brakuje mu zdrowia, bywa przykuty do łoża,
a doktorowie przestrzegają go przed apopleksją „à cause de la rétention dedans les reins [z powodu zatrzymania
w nerkach] tych rzeczy, które wychodzą, gdy czyni się tę rzecz”. Zdanie dotyczyło czynności płciowych, więc jego
część napisaną po polsku XIX-wieczny wydawca listów Sobieskiego Antoni Hencel opuścił, aby się patrioci nie
zgorszyli.

Marysieńka z pewnością zaraziła męża syfilisem, ale w II połowie XVII w. krętek blady nie był już tak zjadliwy jak
w XVI w. i to nie on wpływał znacząco na stan zdrowia Sobieskiego i jego żony. Być może pierwotne objawy kiły
wywoływały wspomniane „dymy z głowy”, czyli bóle, ale brak danych o owrzodzeniach towarzyszących tej fazie.

https://www-1polityka-1pl-1z20jkvys24b1.han.buw.uw.edu.pl/pomocnikhistoryczny/1799900,1,dolegliwosci-krola.read Strona 2 z 5
Dolegliwości króla | „Krosty po ciele, dymy do głowy” - Polityka-1pl-1z20jkvys24b1.han.buw.uw.edu.pl 06.09.22, 20:18

Natomiast nie natrafiamy na wzmianki o zmianach guzowatych w fazie utajonej i objawowej – tak u Jana, jak i u
Marysieńki. Zapewne znaleźli się w 70-procentowej grupie chorych, u których nie występują objawy kiły późnej,
zagrażającej życiu (powikłania nerwowe, naczyniowo-sercowe i inne).

Król nie bardzo wierzył polskim lekarzom. Jego nadworny medyk Irlandczyk Bernard O’Connor wspomniał, że Jan
III swe zdrowie powierzył m.in. żydowskiemu lekarzowi, zapewne Jonasowi. Leżenie w gorącej wannie uważał za
najlepszy sposób przeciwbólowy, choć osłabiało to serce. Toteż konsylium lekarskie, widząc szkarłatną co jakiś
czas twarz monarchy, zaleciło puszczanie krwi, obniżające (nie na długo) ciśnienie tętnicze. Zleciło też picie
leczniczych wód egerskich z Węgier.

W 1671 r. podczas powrotu żony z Francji Sobieskiemu w gardle wyrósł ropień. Medycy martwili się, że zagraża on
życiu, ale w listopadzie pękł sam. Mimo to hetman musiał poleżeć w Jaworowie i Pilaskowicach, narzekając na
nawracającą gorączkę, zawroty głowy, bóle zębów i nogi. I znów – ustępują one jak za dotknięciem czarodziejskiej
różdżki, gdy Jan zmuszony jest wstać, by gonić Tatarów podczas 10-dniowej błyskawicznej zwycięskiej kampanii.
„Najlepsze konie padały po drodze i zdychały”, młodzi „przyjść dotąd do siebie nie mogą” – pisał do żony
o kampanii 1672 r.

Przy tym w „Dzienniku pogromu Tatarów od Krasnobrodu do Kałuszy”, napisanym z inspiracji króla, czytamy, że
Sobieski prowadził kampanię, „nigdy prawie nie śpiąc, nigdy nie rozbierając się, ognia nie niecąc, mało ledwie co
jedząc”. W chwilach zagrożeń „od pohańca”, wbrew narzekaniom na zdrowie zapominał o reumatyzmach,
nieżytach, podagrze i pod Chocimiem prowadził dragonów pieszo na okopy tureckie, co wydawało się niepojęte.

Otyłość. Wraz z postępem lat Sobieski zapadał na groźniejsze przewlekłe choroby, których objawem była „wodna
puchlina” nóg. Lekarze zalecali umiarkowanie w jedzeniu i w gniewie oraz dużo ruchu, gdyż król stał się gruby
i ociężały. Przed wyprawą wiedeńską 1683 r. był już tak otyły, że masztalerz nosił taboret, po którym Sobieski
wspinał się na konia. Podczas ucieczki pod Parkanami króla uratował jego przyjaciel Marek Matczyński, który
podtrzymywał głowę Sobieskiemu tak, by ten zdołał nabierać oddechu. Poseł brandenburski Johannes Scultus,
powołując się na opinie lekarzy, pisał też o kamieniach w nerkach, dodając, że medycy nie dawali Sobieskiemu
szans na długie życie.

Gdy zawodziło oficjalne lecznictwo, król poddawał się kuracjom chłopskim. Pewien znachor sporządził odwar
z rocznych ziół, nasączył nim plastry i zimnymi obłożył nogi Sobieskiego, po czym pacjent poczuł „folgę”.
Wystarczyła niewielka poprawa zdrowia, by Sobieski w 1691 r. ruszył na wyprawę mołdawską, trudną i niefortunną
kampanię. Mimo tuszy starał się ruszać, jak nakazali medycy, i w rok później objeżdżał swe dobra.

Śmierć. Ale w 1693 r. w Pomorzanach dopadła go „podagra w nogach i kamień”, zapadł „na katar”, jak czytamy
w raportach posłów brandenburskich. W następnym roku nie mógł wziąć udziału w sejmie zimowym z powodu
choroby, po czym w maju znów cierpiał na bóle pęcherza. Przez trzy dni wymiotował, gorączkował w dreszczach,
donosił rezydent austriacki Jerzy Schiemonsky. Wedle dziennika hetmana Stanisława Jabłonowskiego w 1695 r.
król wciąż chorował, „a to na katar, to na kaszel, to na kamień”. Po otwarciu sejmu przez miesiąc leżał z powodu
„podagry i kamienia”.

W 1696 r. stan króla pogorszył się widocznie. Ulżyło mu na czas jakiś, gdy w lutym „podczas samego obiadu zrzucił
kilka kamieni” – opisywał Sarnecki. Marysieńka podczas choroby siedziała przy łożu męża, grała z nim w karty,
czytała mu francuskie romanse, sprowadzała muzykantów. Jak wynika z listu biskupa płockiego Andrzeja
Chryzostoma Załuskiego do doktora O’Connora z 2 czerwca tego roku, „nogi, lędźwie i żołądek królewski
w niedługim czasie spuchły. (…) Przyłożywszy palec do puchliny tej, nie ustępuje, ani się nie ugina i owszem
twardością żelaza, ciężkości ołowiowi się równa. Król, gdy chodzi, czuje się, jakby niezmierny ciężar przywiązany
był do nóg jego”. Oznaczało to, że „zaskórna woda przemieniła się w skir, czyli w twarde bez czucia nabrzmienie”.

https://www-1polityka-1pl-1z20jkvys24b1.han.buw.uw.edu.pl/pomocnikhistoryczny/1799900,1,dolegliwosci-krola.read Strona 3 z 5
Dolegliwości króla | „Krosty po ciele, dymy do głowy” - Polityka-1pl-1z20jkvys24b1.han.buw.uw.edu.pl 06.09.22, 20:18

Bezradni lekarze pierwszy raz mieli z czymś takim do czynienia. Do bólów związanych z kamieniami dołączyły
duszności i dreszcze, tak że Sobieski całe noce siedział w łożu opatulony futrami. Na twarzy pojawiły się obrzęki,
zaczął się mocno ślinić. Lekarze sięgnęli po znaną od dawna, acz niebezpieczną broń. Zdecydowali się podać 9–10
razy preparat rtęciowy zwany merkuriuszem. Stosowano go przy leczeniu syfilisu. Był substancją trującą, o czym
już wiedziano w XVII w., gdyż wyprawił na tamten świat niektórych magnatów. Ale dla ulżenia cierpień
w skrajnych przypadkach preparat rtęci nadal stosowano. I rzeczywiście – merkuriusz zadziałał tak dobrze, że król
udał się nawet na polowanie. Był jednak słaby i dwukrotnie upadł. Konsylium zebrane w Wilanowie zaleciło więc
leczenie ciepłymi kąpielami mineralnymi.

Późną wiosną król jeszcze spacerował po ogrodzie, lecz już silnie kasłał. 17 czerwca 1696 r. zjadł rano rosół,
wysłuchał mszy, po czym zaniesiono go do ogrodu. Tam Sobieski zdziwił się, że kwiaty nie pachną: stracił zupełnie
powonienie. Kazał się zanieść do swego gabinetu, gdzie dopadł go atak konwulsji. Biskup Andrzej Załuski przywołał
lekarzy, „przyszło także wielu dworzan, lecz zaledwie który trzeźwy”. Tymczasem Sobieski „przez całą godzinę
leżał na ziemi, robiąc piersiami i pieniąc się strasznie” – pisał biskup do kardynała Michała Radziejowskiego. Gdy
monarcha odzyskał przytomność, z zainteresowaniem wysłuchał, co się z nim działo. Kolejny atak, najpóźniej ok.
godz. 22, był już śmiertelny.

Sekcja zwłok. Opis odejścia Jana III Sobieskiego po raz pierwszy ukazał się w utworze literackim Ludwika
Glatmana „Skon Jana III” wydanym w 1895 r. Rok później historyk medycyny Franciszek Giedroyć zamieścił
identyczny opis jako protokół w „Ekspertyzie lekarskiej dawnych sądów polskich”.

Sekcji królewskich zwłok dokonano w stolicy, z opóźnieniem kilkunastogodzinnym spowodowanym zachowaniem


syna Jakuba, który nie chciał wpuścić na zamek matki. Po badaniu sporządzono protokół podpisany przez trzech
warszawskich lekarzy. Zwrócili oni uwagę na „brzuch uderzający olbrzymimi rozmiarami”, pokryty
kilkunastocentymetrową warstwą tłuszczu z gruczołami, a na nogach na wielką liczbę „pustuł” (krost)
i ciemnoczerwonych plam. Zdumiewała objętość kiszki „zgoła ponad zwykłe wymiary”. W trzustce znaleziono
grudki „kamiennej twardości”, w jamie brzusznej zalegał czarny, nieprzyjemnie woniejący płyn. Z wątroby po
naciśnięciu wydobywał się „ropiasty płyn”, a w pęcherzyku żółciowym natrafiono na osiem kamieni. Śledziona
wyglądała jak poplamiona atramentem, część jej była zwyrodniała. W jednej nerce natrafiono na kamień, druga
obrosła tłuszczem i „co najgorsza [była] nacieczona ropą”. Płuca miały czarną barwę i wypełniała je „ropiasta
ciecz”, wydzielająca „wstrętny zapach”. Z tłuszczu można było wyciskać surowicę niczym z gąbki. Najlepiej
prezentowały się dużych rozmiarów serce i mózg.

Zdaniem Witolda Nowickiego, profesora Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie, który opublikował protokół
sekcji i jego analizę w „Przeglądzie Lekarskim” z 1908 r., przyczyną śmierci króla była niewydolność nerek. Ona
zaburzyła pracę układu krwionośnego, powodując obrzęki i puchliny. Wspomniany ropień w wątrobie wywołałby
widoczną żółtaczkę, a tej nikt nie zauważył. Opis śledziony, kiszek i cuchnący płyn obrzękowy w klatce piersiowej
wskazują na to, że w ciele króla rozpoczęły się procesy gnilne. Cuchnące płyny niekoniecznie były dowodem na
zgangrenowanie organizmu i posocznicę, raczej wynikały z rozkładu zwłok. Przez wiele lat uznawano zatem, że
przyczyną śmierci króla była mocznica.

Opis stanu mózgu wykluczał apopleksję (udar). Dopiero w 1980 r. dr Stanisław Szpilczyński zwrócił uwagę, że przy
mocznicy obrzęki obejmują najpierw powieki, twarz i dolne kończyny, oraz przytoczył opinię jedenastoletniej
Marii Wesslówny, że „oblicze króla, jaśniejące zwykle zdrowiem i pogodą, powleczone było jakimś złowrogim
wyrazem smutku i zastraszającym jaskrawym rumieńcem”. To by wskazywało na chorobę naczyniowo-sercową.

Szpilczyński sądził zatem, że to serce było przyczyną zgonu. Pierwszy atak dusznicowy doprowadził do zaburzeń
w układzie krwionośnym i utraty powonienia. Po godzinie, dwóch nastąpił drugi atak duszności i drgawek. Trzeci
atak poraził ośrodki nerwowe, doprowadził do niedoboru tlenu (asfiksji), w efekcie do porażenia ośrodka

https://www-1polityka-1pl-1z20jkvys24b1.han.buw.uw.edu.pl/pomocnikhistoryczny/1799900,1,dolegliwosci-krola.read Strona 4 z 5
Dolegliwości króla | „Krosty po ciele, dymy do głowy” - Polityka-1pl-1z20jkvys24b1.han.buw.uw.edu.pl 06.09.22, 20:18

oddechowego. Niestety w protokole sekcji zwłok przy opisie serca króla nie wspomniano o skrzepach, ich
zabarwieniu etc. Mimo to lekarz postawił diagnozę, że za „najprawdopodobniejszą przyczynę śmierci króla trzeba
przyjąć ostrą niedomogę »prawej komory serca«”.

Pomocnik Historyczny „Jan III Sobieski” (100152) z dnia 15.07.2019; Postać; s. 56


Oryginalny tytuł tekstu: "„Krosty po ciele, dymy do głowy”"

Jerzy Besala

PULSAR DWUTYGODNIK FORUM POLITYKA INSIGHT LEŚNICZÓWKA NIBORK Projekt: Cogision, Ładne Halo Wykonanie: Vavatech Prawa autorskie © POLITYKA Sp. z o.o. S.K.A.

https://www-1polityka-1pl-1z20jkvys24b1.han.buw.uw.edu.pl/pomocnikhistoryczny/1799900,1,dolegliwosci-krola.read Strona 5 z 5

You might also like