Woda W Przyrodzie Bajka

You might also like

Download as pdf or txt
Download as pdf or txt
You are on page 1of 14

WODA

W PRZYRODZIE,
czyli bajka o potrzebie łapania
deszczówki

partnerzy patner merytoryczny 1


patron honorowy
WODA W PRZYRODZIE,
czyli bajka o potrzebie łapania deszczówki
Pan Grozek – nauczyciel Toli, Poli i Urwisa – miał tego dnia bardzo strapioną minę. Chodził
wzdłuż polany pomrukując. Nie zauważył nawet, że łąka wypełniła się już jego uczniami.

- Panie Grozku, hał hał, czy zaczynamy? – zaszczekał cicho Urwis widząc, że jego nauczyciel nie
zauważył ich przybycia.

- Ach! To wy już jesteście?! Bardzo dobrze, bardzo dobrze! – szczek Urwisa wyrwał pana
Grozka z zamyślenia. - Drodzy uczniowie, wydaje mi się, że… nauczyłem się rozumieć język
drzew i innych roślin - Pan Grozek zawiesił głos i uważnie popatrzył w stronę uczniów.

- Pan rozumie język roślin? – spytał zadziwiony Urwis i wszyscy zaczęli szeptać.

- Nasz nauczyciel chyba oszalał! - dodał po cichutku do Poli.

- Tak. Wiem, że to brzmi dziwnie, ale wydaje mi się, że rośliny powiedziały mi coś bardzo
niepokojącego.. coś alarmującego! Jeśli je dobrze zrozumiałem, to… - grozi nam susza!

2
- Susza? Tu w Polsce? – spytała niepewnie Pola.

- To zabawne, że mówi Pan to akurat dziś. Przecież wczoraj przeszła nad nami ulewa. Lało tak
mocno, że woda nie nadążała nawet wsiąkać. Spływała po powierzchni ziemi jak rzeka. Gdybym
miał deskę, to mógłbym nawet surfować po chodnikach i ulicach! - zauważył radośnie Urwis.
- Myślę, że przy takich ulewach to susza nam nie grozi – zaśmiał się piesek wyobrażając sobie
surfowanie.

- No właśnie przez takie ulewy susza nam grozi! Narysuję to wam. Chodźcie, popatrzcie!

Pan Grozek wyjął z kieszeni kilka kolorowych kred i zaczął rysować na tablicy.

Kiedyś padały częste, ale niewielkie deszcze. Kap, kap, kropla po kropli woda wsiąkała w
głąb ziemi. Centymetr po centymetrze dostawała się coraz głębiej pod ziemię. Gleba nawet
na głębokości kilku metrów była wilgotna. Dzięki temu, gdy przychodziły dni bezdeszczowe,
drzewa, krzewy czy mchy mogły pić wodę zmagazynowaną w ziemi. Wszystko było w harmonii.

- No a jak jest teraz? Czy woda deszczowa, która spadnie w trakcie ulewy, nie wsiąka w glebę?
Czy ziemia nie przechowuje jej na później? – pytali uczniowie.

- No właśnie nie! Na tym polega problem! Drzewa powiedziały mi, że wysuszona ziemia nie
potrafi wypić dużej ilości wody w krótkim czasie. Tak jak powiedział Urwis, woda zamiast
wsiąkać w ziemię, zostaje na powierzchni i zmienia się w płynący potok. Niewielka ilość
nawadnia ziemię tuż przy powierzchni. Reszta szybko wpada do rzeki, a później do morza.
Niemal nic nie pozostaje w glebie dla roślin na później.

3
- Jest Pan pewien? – pytały z niedowierzaniem zwierzaki.

- Wydaje mi się, że jestem. Że właśnie to wyczytałem z zachowania drzew. Żebym miał pewność,
potrzebna mi jest wasza pomoc.

- Nasza?! – spytali wyraźnie podekscytowani uczniowie. – Nauczymy się języka drzew?

- To może później, teraz potrzebna mi jest inna pomoc - Pan Grozek wyjął i otworzył tajemniczy
notatnik. – Na poszczególnych kartkach zapisałem miejsca, które chciałbym, żebyście
odwiedzili jako ekodetektywi. Trzeba sprawdzić, czy po kilku dniach od ulewy jest tam równie
sucho jak w naszym lesie czy parku. Kto chętny, by stać się ekodetektywem na kilka dni niech
podejdzie i weźmie swoją kartkę. Zobaczymy się z powrotem po weekendzie.

Zwierzaki z ochotą podjęły się zadania. Niemal każdy podszedł do nauczyciela i odebrał swoją
karteczkę oraz odznakę ekodetektywa. Tola, Pola i Urwis otrzymali łącznie dwie kartki. Obydwa
miejsca planowali odwiedzić wspólnie: osiedle miejskie oraz Narwiański Park Narodowy.

Wspólnie zadecydowali, że zaczną od najbliższego terenu. Wsiedli na rowery i po chwili znaleźli


się przy osiedlu „Topola”, które wylosował Urwis. Osiedle było dość typowe. Kilka bloków
tworzących jakby studnię. Na środku podwórka rosła topola, stało kilka ławek, a w donicach
rosły piękne trawy i kwiaty.

- Ale tu ślicznie! I jak zielono! I betonowo! – zawołsały zwierzęta.

4
Faktycznie, od elewacji budynków po środek podwórka, poza małym fragmentem, z którego
wyrastało drzewo, cała powierzchnia pokryta była kostką. Jak tu sprawdzić wilgotność ziemi,
skoro wszystko wyłożone jest betonem i kostką?

Trójka młodych ekodetektywów rozglądających się po podwórku przykuła uwagę jakieś starszej
Pani.

- Zgubiłyście coś dzieciaczki? – spytała przyjaźnie staruszka.

- Och, nie, nie zgubiliśmy. Zastanawiamy się tylko, gdzie spływa woda
z dachów i z podwórka, gdy nastaje deszcz.

Staruszka popatrzyła na nich z zadziwieniem.

- Jeśli dobrze wiem, to cała woda spływa do studzienek


kanalizacyjnych, a stamtąd rurami do rzeki.

- Naprawdę? I nic tu nie zostaje?

- Tu? Nie! Nic a nic. Szczęśliwie tu jest suchutko.

- Ciekawe, czy topola oraz krzewy i inne drzewa, które rosną w okolicy, też myślą, że to takie
szczęście, że tu tak suchutko – mruknął pod nosem Urwis.

Pola postanowiła nie dyskutować z panią. Wynik obserwacji wpisała do notesu.

5
No dobra, lecimy teraz do Narwiańskiego Parku Narodowego. Złapcie się mocno moich łapek,
bo czeka nas długa podróż.

Po kilku godzinach lotu Pola wylądowała na jakiejś bardzo długiej, drewnianej kładce.

- Pola, to jest ten park? Czytałem, że ten teren powinien być podmokły i poprzecinany licznymi
korytami rzeki Narew. Kładka powinna umożliwić przejście suchą stopą nad bagiennym
terenem, no ale tu… - Urwis rozejrzał się uważnie dookoła. - Jeśli to są mokradła, to bardzo
suche, a rzeki Narew to ja tu nie widzę...

- Hmm… Myślę, że dobrze wylądowaliśmy. Sprawdźmy to i przejdźmy choć kilka kroków do


przodu, żeby sprawdzić, czy jest tu rzeka.

- Niech będzie. Jeśli Narew tędy płynie, to będę przy niej pierwszy! – zawołała Urwis i co sił w
nogach zaczął biec przed siebie.

Tola i Pola nie chciały zostać z tyłu i w te pędy ruszyły za nim. Ekodetektywi szybko pokonywali
kolejne metry kładki. Nagle Urwis zniknął z pola widzenia. Koleżanki usłyszały tylko „Aaaaa –
ratunku!! Dziewczyny, pomóżcie!”

- O jej! Chyba spadł z kładki! – zawołały z przestrachem przyjaciółki i popędziły jeszcze


szybciej.

6
Gdy dotarły do Urwisa, zobaczyły, że piesek resztkami sił trzyma się ostatniej deski kładki i
niechybnie spadnie w dół.

- Podciągnijcie mnie! – wołał przestraszony piesek.

Pola i Tola już chciały złapać przyjaciela, gdy nagle łapka Urwisa ześlizgnęła się z kładki. Piesek
spadł wprost na ruchomy pomost znajdujący się dużo poniżej kładki.

Trach!

- Urwisku, nic Ci się nie stało? – spytały zaniepokojone przyjaciółki.

Szczęśliwie, nic wielkiego się nie stało. Urwis podniósł się szybko i otrzepał futro.

- Jest okej! Trochę boli mnie łapa, ale nic się nie stało.

W tym samym czasie, gdy Urwis spadał na ruchomy pomost, do ekodetektywów dotarł
strażnik Parku.

- Halo! Jak tu weszliście?! – zawołał surowym głosem Pan Łoś. - Czy nie widzieliście napisu
na początku kładki, że trasa jest zamknięta? Woda w Narwi ma tak niski poziom, że ruchomy
pomost szoruje po dnie rzeki. Nie można na nim przepłynąć na drugi brzeg. W dodatku, żeby
na niego wejść, trzeba by zeskakiwać ponad metr, a to bardzo niebezpieczne.

- Tak, to już wiemy – zauważył Urwis z dołu.

7
- Oj przepraszamy Pana, my jakoś nie zauważyliśmy tego znaku. Zaczęliśmy trasę w połowie, bo
przylecieliśmy… - przyznała Pola.

Strażnik podszedł do krawędzi kładki i zaczął podciągać Urwisa. – Choć piesku, złap się
mojego poroża – zawołał Pan łoś.

- Czy ta ruchoma kładka zawsze była tak nisko zawieszona? Zagadnął piesek, wdrapując się na
kładkę.

- No widzicie, gdy kładka była budowana - wiele lat temu – poziom wody w Narwi był tak
wysoki, że ruchomy pomost, na który spadłeś piesku, był niemal na tej samej wysokości co
drewniana kładka. Od kilku lat poziom wody w rzece jest jednak coraz niższy. Narew wysycha.
Usychają też rośliny na mokradłach. Zamiast roślinności szuwarowej, takiej jak pałka wąska czy
tatarak, widzicie tu wysokie trzciny, bluszcze i pokrzywy. Mamy szczęście, że wciąż w korytach
nie ubyło białych kwiatów żabiścieku wodnego czy żółtych kwiatów grążela żółtego.

- Ale dlaczego Narew wysycha?

- Dlaczego? Ha ha... jest ku temu wiele powodów. Po pierwsze mamy prawie bezśnieżne zimy.
Nie tak dawno temu, jeszcze gdy byłem mały, śnieg utrzymywał się tu dwa a nawet trzy miesiące.
Gdy kończyła się zima i nastawały cieplejsze dni, śnieg powoli rozpuszczał się. Narew wyglądała
wtedy niczym jezioro. Wysoki poziom wody utrzymywał się jeszcze wiele miesięcy. Od kilku lat
mamy jednak prawie bezśnieżne zimy. Nie ma śniegu, to i nie ma wody. Zamiast różnorodności
bagiennej wszędzie panoszy się trzcina – powiedział ze smutkiem strażnik.

8
9
- O jej... ale czy my możemy coś z tym zrobić? – spytała przejęta Tola.

- Wy? Hmm... Przede wszystkim musicie robić wszystko, by powstrzymać zmiany klimatu.
Jak zimą będzie mroźnie i powstanie pokrywa śnieżna, to będzie woda i mokradła utrzymają
się w dobrym stanie. Na co dzień musicie też zrobić wszystko, by wodę zatrzymać w gruncie.
Róbcie drobne zagłębienia, które ułatwią wodzie wsiąkanie w glebę. Zamiast trawy sadźcie łąkę
kwietną, a jeśli już tak bardzo chcecie mieć trawnik, to zaprzestańcie
jego ciągłego koszenia. Niska trawa ułatwia wodzie szybkie parowanie
i po kilku dniach rośliny nie mają co pić. Możecie też w parkach i
ogrodach nieco dłużej pozostawiać opadłe liście. Uschłe liście dają
sporo możliwości do zabawy, a jednocześnie powstrzymują parowanie
wody z podłoża. No i oczywiście gromadźcie deszczówkę ze swoich
dachów i wykorzystujcie ją wtedy, gdy deszcz nie pada.

Tola, Pola i Urwis zapisali odpowiedź Pana strażnika w notatniku, pięknie


podziękowali za pomoc w wyciągnięciu Urwisa i ruszyli w stronę polany.
Na odchodne Tola krzyknęła:

- Do widzenia roślinki. Nie damy wam uschnąć!

- Wołasz do roślin? – spytał zdziwiony Urwis.

- No i co się dziwisz? Skoro Pan Grozek potrafi z nimi rozmawiać, to może i ja


się nauczę – odpowiedziała Tola i z czułością popatrzyła w stronę nielicznych
lilii wodnych.*

10
Gdy dotarli na szkolną polanę, wielu uczniów
powróciło już ze swoich detektywistycznych podróży.
Zwierzęta głośno rozmawiały i wymieniały się
doświadczeniami.

– Słuchajcie, ja sprawdzałem ogródek przy domku


jednorodzinnym! – wołał jeżyk. - Nie uwierzycie.
Gospodarz powiedział, że gdy padają deszcze, on
przystawia rynnę do studzienki odpływowej. Przez to
woda zamiast wsiąkać w ziemię, odpływa gdzieś rurami
do oczyszczalni ścieków, a później do rzeki. W ogródku
pozostaje tylko tyle wody deszczowej, ile bezpośrednio spadło
na ogród.

- U nas było jeszcze gorzej! – zawołał Urwis. – Nasze osiedle było całe
wybetonowane. Nawet kropla nie wsiąkała w glebę. Wszystko spływało do
kanalizacji. Nie wiem, skąd mają czerpać wodę drzewka rosnące wokół tego osiedla.
One nie mają co pić.

Pola przekazała też wszystkie wiadomości, które pozyskała w Narwiańskim Parku Narodowym.
Okazało się, że wszystkie zwierzaki, które badały poziom rzek w różnych częściach Polski,
wróciły z takimi samymi wieściami – poziom wód w rzekach jest dużo, dużo niższy niż kiedyś.

Pan Gromek słuchał i notował na tablicy. Wreszcie, gdy wszyscy młodzi ekodetektwi przekazali
mu swoje obserwacje, zawyrokował.

11
- Kochani. Potwierdziliście mój najczarniejszy scenariusz. Drzewa miały rację. Przez coraz
wyższe temperatury brakuje śniegu. Padają rzadsze, ale bardziej ulewne deszcze. Wszyscy
doprowadziliśmy do tego, że woda znika z naszych łąk, pól i lasów. Jeśli nie chcemy, aby nasza
Ziemia usychała, musimy zmienić nasze zachowanie już teraz. Musimy zacząć szanować wodę.
Musimy ją oszczędzać. Musimy nauczyć się zatrzymywać wodę w przyrodzie.

- Ale jak? Jak mamy to zrobić?

- Zacznijmy od pierwszego kroku. Zatrzymujmy deszczówkę w naszych przydomowych


ogrodach, przedszkolach i szkołach. Pan Grozek popatrzył na wszystkich uważnie, a następnie
odsłonił przedmiot, który skrywał pod płachtą.

- Co to? – spytały zaciekawione zwierzaki.

- To jest pojemnik na deszczówkę. Zamocujemy go do rynny, na szkolnym podwórku. Cała


woda spływająca z dachu w trakcie ulewy spłynie do naszego pojemnika. Gdy przyjdzie suchy
dzień, wieczorem podlejemy nasze rośliny właśnie tą wodą.

- Super pomysł! – zawołał Urwis. – To ja namówię osiedle “Topola”, żeby zrobili to samo. Niech
najpierw odsłonią część kostki i posadzą tam łąkę kwietną. A wodę z dachu niech złapią do
pojemnika na deszczówkę. Już to sobie wyobrażam. Taki baniak w kształcie wielkiej kości byłby
super! – zawołał radośnie pies.

- Ja tam wolę w kształcie miski mleka! – zawołała Tolunia.

12
Przyjaciele wzięli się do pracy. Najpierw zgodnie
z planem umieścili pojemnik na deszczówkę przy
szkole. Następnego dnia udali się na osiedle “Topola”
i niedługo później pomagali w sadzeniu łąki kwietnej
i umieszczeniu pojemnika w kształcie… kości. Pewnie
domyślacie się, że Urwis był przeszczęśliwy z tego
powodu. Pomysłów na oszczędzanie wody jest bardzo
dużo. Może i wy zastanowicie się, gdzie i jak w waszym
przedszkolu lub szkole można zmagazynować wodę
deszczową w trakcie ulew, tak by oddać ją roślinom
w odpowiedniej chwili.

13
Wydawnictwo: Fundacja CultureLab (TupTupTup), 2020 rok
Tekst: Monika Miłowska
Ilustracje: Maria Shmel’ova
Skład graficzny: Maria Shmel’ova
Redakcja i korekta: Aleksandra Miastowska

Bajka dostępna jest na licencji Creative Commons.Uznanie autorstwa 4.0 Międzynarodowe. Prawa zastrzeżone
na rzecz Fundacji CultureLab oraz ww. autorów. Zezwala się na wykorzystanie utworu pod warunkiem
zachowania ww. informacji, w tym informacji o stosowanej licencji, o posiadaczach praw oraz o finansowaniu
powstania utworu ze środków Fundacji Veolia Polska.
Bajka powstała w ramach projektu „Kocham Warszwę - oszczędzam wodę” realizowanego przez Fundację
CultureLab ze środków Fundacji Veolia Polska we współpracy z Warszawskim Centrum Innowacji Edukacyjno-
Społecznych i Szkoleń oraz pod partonatem honorowym Prezydenta m. st. Warszawy.

You might also like