Opinia Publiczna I Pseudoopinie

You might also like

Download as pdf or txt
Download as pdf or txt
You are on page 1of 19

W: R. Szwed (red.), Społecze stwo informacyjne.

Społecze stwo
wirtualne, Lublin: Wyd. KUL

2
Opinia publiczna i pseudoopinie
w „społecze stwie zinformatyzowanym”

Robert Szwed

Centralnym problemem prezentowanego artykułu jest rola wiedzy i infor-


macji w kształtowaniu opinii publicznej. W aspekcie normatywnym poj cie
informacji wi e ze sob koncepcje społecze stwa informacyjnego i kla-
syczn koncepcj opinii publicznej. Informacja jest z jednej strony ródłem
post pu i rozwoju, z drugiej za zapewnia, e głos opinii publicznej jest
czym wi cej, ni tylko subiektywnym przypuszczeniem. Krytyczna analiza
prowadzi autora do stwierdzenia, e bogactwo informacji nie implikuje
rozwoju społecznego, a ju na pewno nie gwarantuje rozumnej i kompe-
tentnej opinii publicznej. Obok czynników osobowo ciowych – kreowane
przez media pseudowydarzenia s podstawowym ródłem pseudoopinii
w społecze stwie. Komercjalizacja Internetu pokazuje, e to medium nie
gwarantuje przełomu na rynku informacji i demokratyzacji w sferze
społecznej.

ROBERT SZWED – doktor socjologii. Adiunkt w Instytucie Socjologii Wydziału


Nauk Społecznych Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego; prodziekan Wydziału
Ekonomicznego Lubelskiej Szkoły Biznesu – Szkoły Wy szej. Opiekun Koła Studen-
tów Socjologii KUL; autor i współautor ksi ek i artykułów publikowanych w wy-
daniach zbiorowych i pismach specjalistycznych; e-mail: szwed@kul.lublin.pl
36 Robert Szwed

Wprowadzenie

Transformacj współczesnych społecze stw wi e si ze zmianami,


jakie dokonuj si w sferze technologicznej. Samo pojawienie si i wnik-
ni cie w ycie codzienne ró norodnych urz dze technicznych ma wpły-
wa na sposób funkcjonowania organizacji i instytucji społecznych. Zwraca
na to uwag Agnieszka Lekka-Kowalik, pisz c, e globalna infrastruktura
informacyjna „niezale nie od intencji u ytkowników, «wymusza» pewien
kierunek zmian społecznych” (2001, s. 193). Podobnie s dzi Leszek Por b-
ski, zauwa aj c, e owe zmiany s „immanentnym elementem samych
technologii, a nie wył cznie pochodn sposobów ich wprowadzania” (2001,
s. 21). Lech W. Zacher idzie jeszcze dalej, gdy stwierdza, e wyłaniaj ce
si społecze stwo „[...] jest totalnie «przesi kni te» technik . Jego tech-
niczny substrat jest de facto wszechobecny – jest nie tyle uwarunkowaniem,
problemem, barier , ale «cz ci jego natury», okazj i szans cywiliza-
cyjn ” (1997, s. VI). W tpliwo ci nie dotycz zatem tego „czy”, ale „w ja-
kim zakresie” owe przemiany znajduj swoje odzwierciedlenie w yciu
społecznym.
Zmiany, których wiadkami jeste my obecnie, wi e si z tzw. rewo-
lucj informacyjn (Groff, 1997; McChesney, Wood, Foster, 1998). Ana-
lizuj c je, nale y jednak zauwa y , e nie mamy do czynienia z procesem
ewolucji, w którym jedne stadia rozwojowe s zast powane przez nast pu-
j ce po nich, ale raczej z przenikaniem i kumulowaniem si ró norodnych
cech społecze stw, charakterystycznych dla kolejnych etapów ich rozwoju
technologicznego.
Symptomy przemian dostrzegamy w sferze gospodarczej, w której
szczególn rol pełni technologie zwi zane z tworzeniem i przekazywa-
niem informacji oraz działalno oparta na tych technologiach. W wymia-
rze technicznym istotn rol odgrywaj zaawansowane narz dzia i instru-
menty informatyczne, bez których działalno w wielu sektorach byłaby
trudna, o ile w ogóle mo liwa. Na styku sfery gospodarczej i społecznej
kluczow rol odgrywaj wiedza i informacje. Coraz bardziej cenione s
zawody, w których ł czona jest umiej tno poruszania si po „autostradach
informacyjnych” oraz wiedza specjalistyczna. Przy ocenie działaj cego
systemu szczególn uwag zwraca si na jego pragmatyk i funkcjonalno ,
przy czym celem konkretnego działania i kryterium jego oceny jest
opłacalno . Elementem tego systemu s wszechobecne media – z jednej
Opinia publiczna i pseudoopinie 37

strony globalne, uniformizuj ce, a z drugiej pobudzaj ce do działania, pro-


muj ce pluralizm i ró norodno . Spo ród nich wyró nia si Internet –
pot ne narz dzie komunikacyjne, które obok cech „mediów tradycyjnych”
ma zdolno kreowania rzeczywisto ci informacyjnej, rzeczywisto ci wir-
tualnej, dynamicznie zmieniaj ce si i dost pne w ka dej chwili.
Według wielu badaczy powy sze symptomy wyczerpuj cechy społe-
cze stwa informacyjnego, według innych odnosi si b d do społecze stwa
postindustrialnego (Bell, 1974; Toffler, 1980; Naisbitt, 1984). Bez wzgl du na
to, jak terminologi przyjmiemy i czy zdecydujemy si takie społecze stwo
nazwa informacyjnym, czy te nie, za Manuelem Castellsem mo na je okre -
li „społecze stwem zinformatyzowanym”, podstawowym kontekstem bo-
wiem, w jakim ono funkcjonuje, s informacje i informatyka oraz olbrzymie
i stale zwi kszaj ce si znaczenie rodków komunikacji i technologii informa-
cyjnych (Castells, 1998; Goban-Klas, 1999).
Idea społecze stwa informacyjnego poza wymiarem technologicznym
ma równie swój wymiar społeczno-polityczny. O ile jednak istnieje wzgl dna
zgodno w ocenie technicznych i gospodarczych konsekwencji rozwoju
społecze stwa informacyjnego, o tyle w ocenie społecznych i politycznych
konsekwencji przemian takiej zgodno ci nie ma. Tomasz Goban-Klas (1999)
wymienia badaczy, którzy w ró ny sposób oceniaj stan i perspektywy
transformacji nowoczesnych społecze stw. Wielu jest optymistów, którzy
wierz w „wyzwalaj c ” moc informacji, w moc technologii komunikacyj-
nych (Rheingold, 1993; Clift, 2002), w demokratyczny potencjał Internetu
(Schuler, 1996; Schittek, 2001). Znacznie wi cej badaczy wskazuje na nega-
tywne społecznie konsekwencje i niebezpiecze stwa zwi zane z przemianami
w sferze technologii i komunikacji (Boorstin, 1975; Perelman, 1998). Wska-
za mo na równie badaczy, którzy dostrzegaj niebezpiecze stwa, ale i mo-
liwo ci zwi zane z „mediatyzacj społecze stw” (Thompson, 1995).
W niniejszym artykule podejmuj ten wła nie problem – szans i zagro-
e , jakie pojawiaj si w zwi zku z transformacj społecze stw współcze-
snych w społecze stwa „zinformatyzowane”, w społecze stwa bogate w „po-
tencjał informacyjny”. W szczególny sposób interesuje mnie jako
informacji dostarczanych i dost pnych za po rednictwem ró norodnych
rodków komunikacji oraz wpływu tych informacji na kształt opinii pu-
blicznej.
38 Robert Szwed

Rola opinii w społecze stwie informacyjnym

Informacja oraz narz dzia jej gromadzenia i przekazywania s kluczo-


wym problemem w koncepcji opinii publicznej i punktem wyj cia koncepcji
społecze stwa informacyjnego. Punkt styczny obu koncepcji w wymiarze
normatywnym dobrze ujmuj słowa Benjamina Barbera, który stwierdził, e
„nie ma odpowiedzialnego realizowania idei obywatelstwa bez dost pu do
informacji” (1984, s. 278, cyt. za: Por bski, s. 32).
Zarówno krytycy, jak i protagoni ci koncepcji społecze stwa informa-
cyjnego zakładaj bezpo rednio lub po rednio, e informacja sama w sobie
jest warto ci – jej posiadanie jest ródłem post pu i rozwoju społecze stw,
a jej brak prowadzi do wzgl dnego upo ledzenia i zacofania. Podobnie
odczytywana jest rola informacji w koncepcji opinii publicznej – jest ona
podstawowym czynnikiem warunkuj cvm skuteczne i przede wszystkim
sensowne uczestnictwo obywateli w systemie społeczno-politycznym –
dost p do niej decyduje o wiedzy, a przez to równie o decyzjach, o jako ci
działania w sferze publicznej.
Pesymi ci, oceniaj c rol informacji, twierdz , e brak dost pu do niej
w niedalekiej przyszło ci stanie si przyczyn pogł bienia istniej cych
dysproporcji mi dzy krajami rozwini tymi i takimi, które nie maj nowo-
czesnych technologii. Dla okre lenia tego problemu pojawiły si nawet
poj cia „społecze stwa biedne” i „bogate” w informacje jako alternatywa,
a raczej uzupełnienie funkcjonuj cej ju od co najmniej półwiecza dychoto-
mii: bogata Północ – biedne Południe, cywilizacja bogactwa – cywilizacja
n dzy (Cukier, 1998; Huntington, 1968). Analitycy wskazuj , e takie dys-
proporcje istniej ju obecnie w pa stwach o wysokim poziomie rozwoju,
a nawet w ramach jednego społecze stwa. Przykłady wielkich metropolii
współczesnego wiata dowodz , e obok siebie funkcjonuj kategorie osób
wykluczonych z obiegu informacji, ze sfery publicznej oraz – z drugiej
strony – takie osoby, dla których informacja jest podstawowym narz dziem
działalno ci. Optymi ci z kolei wskazuj , e upowszechnienie nowoczesnych
technologii informacyjnych przyczyni si do wyrównania szans i mo liwo ci
rozwoju ró nych grup społecznych i całych społecze stw. Informacja jest –
domy lnie – rodkiem, za pomoc którego ró ne kategorie osób funkcjonuj ce
poza oficjalnym, publicznym obiegiem informacji zostan wci gni te w ob-
szar jego funkcjonowania.
Opinia publiczna i pseudoopinie 39

Bez wzgl du na zało enia dotycz ce szans czy mo liwo ci budowy


„społecze stwa zinformatyzowanego” informacja pozostaje centraln ka-
tegori tłumacz c kierunek przemian społecznych. W jakim jednak zakre-
sie informacja jest czynnikiem rozwoju społecznego w wymiarze komer-
cyjnym, gospodarczym, a w jakim generuje zmiany w sferze społeczno-
-politycznej? Ten aspekt dobrze tłumaczy koncepcja opinii publicznej.
Omawiaj c j , nale y zauwa y na wst pie, e opinia jest zawsze opi-
ni o czym i s dem wyra onym na podstawie okre lonych informacji.
Oczywi cie mo na mie opini bez jakiejkolwiek wiedzy czy informacji,
jednak w podstawowym sensie znaczeniowym implikuje ona poznawcze
odniesienie do przedmiotu oceny. Generalnie opinia pozostaje domniema-
niem, przypuszczeniem, co do którego nie mo emy mie pewno ci, jaka
jest jego relacja wobec istniej cej poza oceniaj cym podmiotem prawdy.
Intuicyjnie czujemy, e istniej co najmniej dwa rodzaje opinii: po pierw-
sze, takie, co do których mamy wi ksze zaufanie oraz respekt; po drugie,
takie, w których wiarygodno w tpimy w wi kszym stopniu. Co jest
kryterium zakwalifikowania konkretnej opinii do której z tych kategorii?
W wielkim uproszczeniu mo na stwierdzi , e tym kryterium jest stopie ,
w jakim opiera si ona na informacjach oraz charakter jej zakotwiczenia w
okre lonej wiedzy. Wa nym kryterium jest równie rodzaj opinii – fakt,
czy mamy na my li opini indywidualn , opini okre lonej jednostki, czy
te opini społeczno ci – opini publiczn .
Mówi c w tym miejscu o opinii publicznej, nie mamy na my li zdro-
worozs dkowych wyobra e na jej temat, o jakich cz sto słycha w me-
diach czy na ulicy. Jej współczesny sens jest efektem długiej ewolucji poj -
ciowej, która doprowadziła do trzech podstawowych znacze . A do
O wiecenia obowi zywało plato skie rozró nienie na doxa (opini ) i epi-
stêmê (wiedz ), przy czym warto przypisywano wiedzy jako przekonaniu
b d cemu rezultatem działalno ci systematycznej, opartej na prawidłach
filozofii, zasadach nauki. Opinia była s dem potocznym wyra onym przez
jednostki, nie gwarantuj cym ani prawdy, ani jako ci. Triumf liberalizmu w
Europie przyniósł kres rozumienia opinii jako s du niepewnego, bł dnego,
którego nie warto bra pod uwag . Upodmiotowienie jednostki, nowe pod-
stawy ładu społeczno-politycznego doprowadziły do redefinicji pa stwa i zna-
czenia społecze stwa oraz zmian w sferze poj ciowej. Barber (1990)
dostrzegł, e w Encyclopédie z 1765 roku „opinia” była przedstawiana wy-
ł cznie jako rezultat przeciwstawienia opinii i nauki (rzymskie rozró nienie
40 Robert Szwed

na opinio i scientia), natomiast dwadzie cia lat pó niej – w Encyclopédie


méthodique (1784-1787) „opinia” była ju poj ciem odnosz cym si do
sfery polityki, charakteryzuj cym podstawy systemowe władzy. Z opinii
jako s du płynnego, subiektywnego i niepewnego stała si s dem uniwer-
salnym, obiektywnym i racjonalnym. John D. Peters, konstatuj c ten fakt,
obrazowo stwierdził, e „opinia, łotr filozofii stała si opini publiczn ,
bohaterem polityki” (1995, s. 6). Upodmiotowiono lud, dostrze ono jego
sił i namaszczono jako suwerena i gwaranta nowego systemu. To znacze-
nie i sens w warstwie politycznej obowi zuje z pewnymi zmianami i za-
strze eniami do dzisiaj. Na pocz tku XX wieku pojawiło si jednak nowe
znaczenie opinii, obecnie równie popularne co poprzednie. Opinia publicz-
na została zrównana z tym, co badaj lub staraj si bada sonda e (Allport,
1937; Converse, 1987). Badania opinii publicznej zmieniły sposób jej
postrzegania i rozumienia. Z bezkształtnej i nieuchwytnej siły, której
obawiali si rz dz cy, przeobraziła si w sił konkretn , daj c si
zmierzy . Nabrała te innego znaczenia w wymiarze społecznym. Zbiór
opinii indywidualnych – cho w istocie nie przestał by agregatem opinii
jednostkowych (por. Sułek, 1996) – stał si wska nikiem tego, co „my li”
opinia publiczna w ogóle. Opinia jednostkowa obarczona była niepewno-
ci , subiektywizmem i stronniczo ci . W przeciwie stwie do tego opinia
publiczna otoczona była aur grupowej m dro ci. Owa m dro wynikała
z krytycznej refleksji, w której centraln rol odgrywały fakty, informacje.
To one były przedmiotem debaty i dyskusji i to w oparciu o nie wyłaniała
si wspólna opinia – opinia publiczna, charakteryzuj ca si tymi samymi
cechami, które miała „stara”, absolutystyczna władza: „nieomylno ci ,
zewn trzno ci i jedno ci ” (Popper, 1997).
W ten sposób koncepcja „społecze stwa informacji” poł czyła si z kon-
cepcj opinii społecze stwa, koncepcj opinii publicznej.

Znaczenie jako ci opinii w demokracji

Opinia publiczna w systemie demokratycznym pełni rol centraln , pod-


stawow . W zwi zku z tym musi ona (lub przynajmniej powinna) charaktery-
zowa si takimi cechami, które zapewni , e jej głos b dzie czym wi cej ni
tylko jednostkowym, subiektywnym przypuszczeniem, e b dzie artykulacj
wspólnego os du całej społeczno ci. Dlatego nie jest bez znaczenia, jakimi
Opinia publiczna i pseudoopinie 41

przesłankami kieruj si jednostki w okre laniu owego wspólnego dobra, na


jakich podstawach ta opinia jest wygłaszana. Centralne znaczenie pełni tutaj
informacje.
Dostrzeganie znaczenia informacji w yciu społecznym nie jest czym
nowym. Stanowi podstaw nie tylko koncepcji społecze stwa informacyj-
nego, ale równie demokracji. Ju od czasów greckich koncepcja demokracji
opierała si przynajmniej na czterech zało eniach powi zanych ze sfer komu-
nikacji i informacji: (1) obywatele s dobrze poinformowani; (2) obywatele
generalnie interesuj si polityk ; (3) obywatele maj równe prawa w zakresie
wyra ania swoich opinii i uczestnictwa w procesie decyzyjnym i wreszcie (4)
wszystkie decyzje s poddawane dyskusji publicznej.
Współcze nie substytutem zasady opartej na powy szych zało eniach –
w praktyce idei demokracji bezpo redniej, w której mo liwo realizacji
wielu badaczy i filozofów w tpiło i w tpi (np. John S. Mill, Walter Lippmann
czy Niklas Luhmann) – s podstawowe zasady wolno ci: wypowiedzi, zgro-
madze , prasy i komunikacji. Według Slavka Splichala mo na nawet powie-
dzie , e stanowi one funkcjonalny równowa nik owej zasady demokracji
(1999, s. 297).
Nietrudno zauwa y , e ka da z tych zasad w mniejszym b d wi kszym
stopniu odnosi si do informacji, które stanowi podstaw systemu demokra-
tycznego. Opinia publiczna, która jest suwerenem systemu, jest jednocze nie
uzewn trznieniem opinii wielu, funkcj debaty opartej – jak si zakłada – na
rzetelnych informacjach, obiektywnie przedstawionych i umo liwiaj cych
wielostronn analiz problemu.
Niew tpliwie w tym kontek cie nale y interpretowa działania podejmo-
wane na przykład w celu przybli enia idei Unii Europejskiej w ród społe-
cze stw pa stw nieczłonkowskich. Wedle wielu decydentów powołuj cych
si na badania sonda owe społecze stwo posiadało zbyt mało informacji na jej
temat (według innych wystarczaj co du o), aby podj wła ciw decyzj .
Dlatego opinie na temat ch ci lub niech ci wst pienia pa stw w struktury Unii
Europejskiej bywaj – w zale no ci od interesów wypowiadaj cych je osób –
okre lane jako oparte na emocjach, na zniekształconych, niepełnych informa-
cjach, bez prawdziwej wiedzy o korzy ciach (b d stratach) wynikaj cych
z podj cia tego kroku.
Osoby, które wypowiadaj si w ten sposób, zakładaj przeto, e warto
opinii publicznej w ró nych okresach i w odniesieniu do ró nych spraw nie
jest taka sama, e s opinie lepsze i gorsze, e s te wła ciwe opinie i opinie
42 Robert Szwed

b d ce funkcj momentu, w którym s zbierane, e s opinie i pseudoopinie.


Przedrostek „pseudo” (gr. pseudos – „kłamstwo”, „pragn cy oszuka ”) wska-
zywałby, e mamy do czynienia z opini nieprawdziw . W jakim jednak
sensie mo na byłoby stwierdzi , e dana opinia jest pseudoopini ?
Wydaje si , e wyra enie „pseudoopinie” mo na zastosowa do sytuacji
dwojakiego rodzaju. Po pierwsze – takiej, w której opinia oparta jest na bł d-
nym wnioskowaniu, po drugie – takiej, w której opinie oparte s na niepełnych
informacjach lub powstaj przy ich braku. W pierwszym przypadku ródło
i przyczyna pseudoopinii tkwiłyby w wyra aj cych je jednostkach. Byłyby
funkcj przede wszystkim czynników osobowo ciowych lub rezultatem
wpływu grupowego (por. Faulkenberry, Mason, 1978; Neuman, 1986). W dru-
gim przypadku ródło pseudoopinii le ałoby poza oceniaj cym podmiotem.
W tym sensie jej pojawienie byłoby niezale ne od jednostki, wywołane cza-
sami wbrew niej lub bez jej wiedzy (Boorstin, 1963).
Pseudoopinie – opinie pozorne, nieprawdziwe – w takim sensie stanowi
istotny problem w systemie demokratycznym. Na opiniach bowiem – po red-
nio – opiera si ustrój pa stwa. To ich konsekwencj s konkretne działania
podejmowane przez decydentów. Je li wi c przyjmujemy za obowi zuj c
tez , e to na „opinii rz d stoi”, wówczas d enie do minimalizacji pojawienia
si pseudoopinii jest zrozumiałe samo przez si .
Jak zabezpieczy si przed pojawieniem si pseudoopinii? Czy jest to
w ogóle mo liwe? W teorii opinii publicznej przypisuje si niezwykł wła ci-
wo . Jak przypuszcza wielu, powstaje ona w rezultacie konfrontacji ró no-
rodnych głosów, które spotykaj si ze sob na wolnym „rynku idei”. Zakłada
si , e – analogicznie – tak jak „najlepsza” cena w gospodarce rynkowej jest
efektem wolnej gry interesów, tak i w sferze dyskursu publicznego wyłoni si
opinia najwła ciwsza, najtrafniejsza. Prawda przemawia miałaby bowiem do
ludzi bardziej ni kłamstwo, a wi c zawsze zaufanie zyskaj te osoby, które na
niej opr swój apel. Ostatecznie fałsz w dyskusji zostanie zdemaskowany
i odrzucony. Stan kulminacyjny, po dany stanowiłoby – zgodnie z powy -
szym rozumieniem – społecze stwo „nasycone” ró nego rodzaju informa-
cjami, w ród których znajd si równie te prawdziwe. Wolno w sferze
dostarczania informacji i wyra ania opinii, analogicznie do sfery wolnego
rynku, zagwarantuje jako opinii, a indywidualna, partykularna ocena jed-
nostki w „tyglu opinii sfery publicznej” przekształci si w ocen i wol
zbiorow .
Opinia publiczna i pseudoopinie 43

Rzeczywisto pokazuje, e, niestety, tak nie jest. Aby tak si bowiem


stało, obywatele musz spełni kilka warunków (por. Berelson, 1971). Po
pierwsze, wykaza si musz minimaln , ale jednak aktywno ci ; po drugie,
umiej tno ci analizy docieraj cych do nich informacji i przekształcenia ich
w spójny system wiedzy; po trzecie, umiej tno ci odró niania spraw wa-
nych od niewa nych, warto ciowych od bezwarto ciowych, informacji praw-
dziwych od propagandowych, wydarze od pseudowydarze ; po czwarte,
musz odsun na bok swoje partykularne interesy i przyj perspektyw
dobra wspólnego.
Je li nie spełniamy tych wymogów, wówczas wyra ona opinia
pozostanie w mniejszym lub wi kszym stopniu zniekształcona. Jaka opinia
wyłania si w badaniach empirycznych? Okazuje si , e ludzie nie interesuj
si wydarzeniami dziej cymi si w sferze publicznej, politycznej dopóty,
dopóki nie dotykaj ich one bezpo rednio. Dlatego konkretne oczekiwania
i obawy Polacy wi najcz ciej z warunkami materialnymi, bezrobociem,
stanem gospodarki i zdrowiem (podobnie jak w innych pa stwach
zachodnioeuropejskich). Tylko 40% respondentów w sonda u CBOS-u
z roku 1998 wyraziło jakiekolwiek zainteresowanie tym, co dzieje si w
miejscowo ci, w której mieszkaj (sonda „Aktualne problemy i wyda-
rzenia”, 17–23 czerwca). Bardzo cz sto nie rozumiej wydarze i tłumacz
je jakimi zakulisowymi rozgrywkami. Generalnie charakteryzuj si
równie słab wiedz na tematy publiczne i zdolno ci do ł czenia
wiadomo ci w spójny system przekona . Dlatego wła nie nie posiadaj
„wyrobionej”, ukształtowanej, przemy lanej opinii na wiele kwestii
publicznych, a te, które s uzyskiwane w toku bada kwestionariuszowych,
cz sto s wymy lone w trakcie trwania wywiadu. Mog by nawet
zagorzale bronione w trakcie zbierania informacji, ale pozostaj pseudo-
opiniami, s bowiem ulotne i znikn z umysłu badanego tak szybko, jak
niespodziewanie si w nim pojawiły.
W jakim stopniu powy sze uwagi znajduj odzwierciedlenie w bada-
niach opinii publicznej? Analitycy przypuszczaj , e nawet 1/3 respon-
dentów na konkretne pytania udziela odpowiedzi, kieruj c si wył cznie
pozytywnymi lub negatywnymi odczuciami na ich temat, a nie meryto-
ryczn warto ci proponowanych w pytaniach alternatyw (np. Bishop,
Olendick, Tuchfarber, Bennett, 1980). Poza tym odpowiedzi respondentów
cz sto nie s spójne, co dostrzegł m.in. Antoni Sułek, analizuj c sonda e
44 Robert Szwed

OBOP nt. stosunku Polaków do NATO i wojny w Kosowie w 1999 roku


(2001, s. 226-228).
Istniej zatem przesłanki uzasadniaj ce rozumienie wyników wielu ba-
da sonda owych jako opinii pozornych – pseudoopinii. Wynikaj one
cz ciowo z niedoskonało ci narz dzia badawczego (kwestionariusza), ale
przede wszystkim z niedoskonało ci człowieka – jego konstrukcji osobo-
wo ciowej, irracjonalno ci i niekompetencji.
Je liby jednak przyj , e wszystkie osoby s zdolne w wi kszym
stopniu, ni badania pozwalaj przypuszcza , budowa przemy lane opinie na
dowolny temat, to czy jest to mo liwe na podstawie informacji, jakie do nich
docieraj ? Innymi słowy: jak rol w tworzeniu opinii odgrywaj media?

Media a opinie

Rol mediów w budowaniu opinii dostrze ono bardzo wcze nie. W 1926
roku w jednej z pierwszych dyskusji nt. roli nadawców John Reith, dyrektor
generalny British Broadcasting Company (BBC), mówił tak:
„Stacje nadawcze daj swoim odbiorcom relaks. Lecz jednocze nie
czyni znacznie wi cej: dostarczaj setki informacji na wiele tematów nie-
zliczonym osobom, które przez ten tylko fakt b d mogły nie tylko zainte-
resowa si sprawami, które wcze niej były poza ich zasi giem, ale w krót-
kim czasie wyrobi sobie własn opini na wiele istotnych problemów –
problemów, które wcze niej znali z drugiej r ki, z selektywnie dobieranych
i przekazywanych informacji [...]. Kształtuje si opinia publiczna, której
głos dociera b dzie równie z obszarów dotychczas nie zauwa anych”.
O wzrastaj cej roli mediów pisali przed rokiem 1926 równie inni
autorzy, m.in.: Gabriel Tarde, Charles Cooley czy Lawrence Lowell. Twier-
dzili, e tym, co b dzie odró nia b dzie wiek XX od wieku XIX, b d wła -
nie media. Widzieli w nich sił , która potencjalnie mo e przyczyni si do
rozwoju demokracji, integracji społecze stwa i powstania nowej, wa nej
kategorii społecznej – publiczno ci. Echa takiego sposobu my lenia odnajdu-
jemy współcze nie m.in. w koncepcji „o wieconej” publiczno ci, „o wieco-
nej” opinii publicznej (m.in. Zaller, 1998). W chwili obecnej zaryzykowa
mo na stwierdzenie, e tym, co wyró nia mo e wiek XXI, b dzie zatarcie
granic mi dzy rzeczywisto ci realn a wirtualn lub nawet transformacja
rzeczywisto ci realnej w rzeczywisto wirtualn , która dokona si za
Opinia publiczna i pseudoopinie 45

po rednictwem nowych rodków komunikacji społecznej. Informacja


pochodz ca z ró nego rodzaju mediów – podobnie jak cyberprzestrze –
zrówna si pod wzgl dem wiarygodno ci z rzeczywisto ci realn , z tym, co
si dzieje in real life. Ju w chwili obecnej zauwa amy symptomy tego
rodzaju my lenia. Czy nie s nimi stwierdzenia typu: „nie jest istotne, jak jest
faktycznie – wa ne jak poka to media”? W rezultacie informacja jest
oderwana od rzeczy. To niebezpiecze stwo dostrzega równie John Keane
(1992). Przedstawia on pesymistyczn wizj społecze stwa przyszło ci:
„Wszystkie sfery ycia staj si potencjalnym «pastwiskiem» dla mediów.
Wszech wiat zmienia si w gigantyczny ekran monitora. Cała publicity słu y
za uzasadnienie dla rozgłosu. Informacja przestaje by powi zana z wyda-
rzeniami i sama staje si najwa niejszym wydarzeniem” (Keane, 1992, s. 126).
Taka wizja stanowi deformacj idei „społecze stwa bogatego w informacje” –
społecze stwa informacyjnego.
Czy jednak w ogóle mo liwa jest realizacja tej idei? Czy dzi ki in-
formacjom opinia publiczna mo e sta si bardziej „ wiatła”, racjonalna,
krytyczna i kompetentna?
Jedn z podstawowych funkcji, jakie pełni media, jest funkcja edu-
kacyjna. Przyjmuje si , e media s lub mog by efektywnym narz dziem
edukacji (politycznej) społecze stwa, narz dziem zwi kszaj cym kompe-
tencj opinii publicznej. Czy aby zrealizowa t funkcj , wystarczy odpo-
wiednia liczba informacji? Je liby przyj ten tok rozumowania, to skrom-
niejszy tre ciowo przekaz oznaczałby spadek kompetencji odbiorców,
natomiast poszerzenie tre ci zwi kszałoby j . Akceptacja takiego rozumo-
wania oznaczałaby jednak akceptacj bł du polegaj cego na ł czeniu
w zale no przyczynowo-skutkow cechy przekazu z wła ciwo ci jego
odbiorców. Wiedza, wiadomo polityczna s bowiem w społecze stwie
wzgl dnie niezale ne od czasu i miejsca przeznaczanego na te tematy
w rodkach masowego przekazu. Nale y przypuszcza , e prawdopodobnie
pozostanie na podobnym poziomie bez wzgl du na to, czy dwukrotnie
zwi kszymy, czy o połow zmniejszymy zawarto tre ci politycznych
w wydaniach wiadomo ci telewizyjnych, radiowych, prasowych czy w In-
ternecie. Wynika to z konstrukcji osobowo ciowej człowieka, ale tak e
z kontekstu, w jakim ów przekaz jest wypowiadany, rodowiska
społecznego, w jakim jest odbierany, istniej cych wcze niej sympatii
i antypatii, stereotypów czy struktury przekona .
46 Robert Szwed

Rzecz jest tym trudniejsza, e mówimy o klasie zdarze publicznych.


Stawiaj c wymagania dotycz ce konsekwencji edukacji medialnej w spra-
wach publicznych, nie interesuje nas pod wiadomy wybór, jakiego cz sto
dokonuj osoby kupuj ce ten lub inny produkt pod wpływem reklamy, ale
wiadoma decyzja – wybór pomi dzy prezentowanymi alternatywami.
Celem edukacji poprzez media w sprawach publicznych nie mo e by
przygotowanie do reakcji na okre lon sytuacj na zasadzie impulsu, lecz
przygotowanie do podj cia decyzji (wyra enia opinii), opieraj c si na
racjonalnym os dzie faktów w kontek cie okre lonych reguł, zasad poli-
tycznych i reguł moralnych.

Mit obiektywnych mediów i społecze stwa informacyjnego

W zwi zku z tym nale y zada pytanie, czy funkcj mediów mo e by


edukacja opinii publicznej – jak chciał Walter Lippmann (1997), czy jest to
mo e kolejny mit? Czy media s w stanie spowodowa , e pseudoopinie
nie b d si pojawiały? Nie pozbywamy si w tpliwo ci, analizuj c
wypowiedzi producentów telewizyjnych i filmowych. Jeden z przedstawi-
cieli rodowiska stwierdza:
„Zasadniczym celem ameryka skiej telewizji, tak jak to obecnie wy-
gl da, jest dostarczenie publiczno ci reklamodawcom po jak najni szej
cenie od tysi ca. Jako , styl, tre – to wszystko zale y od subiektywnego
gustu, ale jest to istotne, kiedy przyczynia si do podniesienia wska ników
b d cych wyznacznikami sprzeda y czasu telewizyjnego” (Levinson, Link,
s. 247-248).
Tre ci edukacyjne, szczególnie z dziedziny polityki, spraw publicz-
nych, niestety, nie przyci gaj widowni. Nie le zatem w polu zaintereso-
wania twórców telewizyjnych. W zwi zku z tym zajmowa b d znacznie
mniej czasu antenowego w porównaniu do reklam, programów rozrywko-
wych i sportowych, konkursów, reporta y, przepisów kulinarnych, plotek
czy filmów.
Jako podstawowe ródło informacji pozostaj zatem wiadomo ci,
newsy. Jaki jest ich charakter? Z perspektywy pełnionej przez nie funkcji
edukacyjnej powinny by wa ne – istotne dla publiczno ci, dla odbiorców.
Daniel J. Boorstin trafnie zauwa ył, e o informacjach, które otrzymujemy,
nie mo na powiedzie , e s istotne, ale – co najwy ej – e s aktualne
Opinia publiczna i pseudoopinie 47

(1975, s. 22-25). Zawsze s osobliwe, w danym dniu najciekawsze i wywo-


łuj nasze zainteresowanie, czasami zdziwienie. „Aktualne wydarzenia – trz -
sienie ziemi, porwanie samolotu, po ar hotelu czy zabójstwo – s ogłaszane
i rozpowszechniane, ale [...] jednocze nie rzadko wyja niane” (Boorstin,
s. 23). Lecz informacja istotna jest czym innym, ni informacja aktualna.
Wykracza poza sprawy bie ce i pokazuje konkretne wydarzenie
w kontek cie innych wydarze i spraw. Waga danej kwestii ujawnia si bo-
wiem wówczas, gdy widzimy j w sieci ró norodnych powi za , które
w pierwszej chwili nie s przez odbiorców dostrzegane. Owe powi zania
czyni , e dana sprawa jest wa na i interesuj ca nie tylko w chwili jej ogło-
szenia, ale równie dnia nast pnego czy nawet po pewnym czasie. Wyda-
rzenie aktualne traci swoje znaczenie z ka d upływaj c chwil . Donio-
sło zdarzenia istotnego jest niezale na od czasu i w miar jego upływu
mo e nawet zyskiwa na znaczeniu i zainteresowaniu.
Przykłady bie cych wiadomo ci, które docieraj do nas w progra-
mach informacyjnych, dowodz trafno ci tego typu hipotez i obserwacji.
Wi kszo z nich jest niezwykle aktualna: karambol samochodowy, roz-
mowy z ofiarami wypadku, usuwanie skutków kolizji, zmiana kursów wa-
lut i metali szlachetnych, działania procesowe w pewnej sprawie, o wiad-
czenie polityka o okre lonym wydarzeniu, katastrofa w rafinerii itd. Czy
mo na powiedzie , e te informacje s istotne? Dzi ki nim niemal ka dy,
kto ogl da telewizj , ma przecie opini na ka dy temat: od konfliktu pa-
lesty sko-izraelskiego, przez działania s dów i prawa zwierz t, a po stopy
procentowe i podatek na materiały budowlane. Ale ka d z tych opinii
posiadamy jako dyletanci, nieprofesjonali ci, cho z zainteresowaniem słu-
chamy dyskusji w mediach prowadzonych na te wła nie tematy przez in-
nych. Najcz ciej poziom tych dyskusji odpowiada naszej percepcji, one
bowiem równie s prowadzone przez nieprofesjonalistów podobnych do
nas (np. polityków czy dziennikarzy) w ró nego rodzaju talk-show’ach czy
programach publicystycznych.
Jednak współcze nie tego typu wiadomo ci nazywane s informacja-
mi, a społecze stwa, które je kolekcjonuj (równie za po rednictwem In-
ternetu), okre lane s mianem społecze stw informacyjnych. Daniel Boorstin
nie miał jednak w tpliwo ci i przynajmniej cz z tych informacji nazwał
pseudowydarzeniami (1963). Klasycznym przykładem pseudowydarze s
kampanie wyborcze. Ogl daj c czy słuchaj c relacji z ich przebiegu,
widzimy przede wszystkim harmonogram zaj kandydatów: ich spotkania,
48 Robert Szwed

wypowiedzi ludzi, z którymi si spotykaj , u ciski i poklepywania, powi-


tania i po egnania, słowem, tre ci, które z podstawowym problemem tak
naprawd niewiele maj wspólnego. Dzi ki tym informacjom poznajemy
raczej usposobienie kandydata, sposób jego zachowania, rodzin i co naj-
wy ej zarys problemu w postaci sloganu, lecz do tre ci przesłania, które
głosi, do istoty problemu cz sto nawet si nie zbli amy.
Od pseudowydarze wydajemy si jednak uzale nieni. Wypełniaj
pustk dnia codziennego, czyni ycie barwnym, uatrakcyjniaj je. Robi to
na tyle skutecznie, e rzeczywisto medialna wydaje nam si bardziej
prawdziwa i poci gaj ca ni rzeczywisto realna. Obserwuj c wizyt VIP-a
„na ywo”, widzimy go (np. stoj c w tłumie na ulicy) jednoaspektowo (o ile
w ogóle cokolwiek widzimy). Jeste my przy tym zm czeni i zdekoncentro-
wani uwagami równie zm czonych s siadów. Uczestnicz c w tym wyda-
rzeniu za po rednictwem mediów, obserwujemy je z ró nych perspektyw:
słyszymy wypowiedzi komentatorów, widzimy wreszcie w pełnej gali
głównego bohatera. Relacja medialna staje si w ten sposób bardziej
atrakcyjna ni osobiste do wiadczenie. Wynika to z istoty pseudowydarze
– s one bardziej interesuj ce i intryguj ce ni wydarzenia spontaniczne,
prawdziwe. Bez wzgl du na wszystko pozostaj jednak sztuczne, cz sto
inscenizowane na konkretne potrzeby, a wi c pochłaniaj dodatkowe rodki
zwi zane z ich „produkcj ”.
Na tej podstawie rodz si w nas uzasadnione w tpliwo ci w mo li-
wo stworzenia spójnego, rzeczowego, pełnego i odpowiadaj cego praw-
dzie obrazu rzeczywisto ci na podstawie samych tylko przekazów medial-
nych – informacji. Nie jest to mo liwe przede wszystkim dlatego, e ka dy
taki obraz b dzie zawsze tylko przybli eniem rzeczywisto ci, przetworzo-
nym produktem przez tych, którzy powołuj go do ycia, przekazuj i od-
bieraj . Przede wszystkim nie ka dy obraz ma tak sam szans znalezienia
si w serwisie informacyjnym. Wielokrotnej selekcji dokonuj najpierw
dziennikarze i wydawcy: w momencie wyboru danego faktu spo ród in-
nych, w momencie redagowania materiału i decyzji o akcentowaniu kon-
kretnych tez i wreszcie w momencie umieszczenia danej informacji w ród
innych. Istnieje równie selekcja w odbiorze informacji przez widzów,
słuchaczy czy czytelników. Te wiadomo ci, które do konkretnej osoby
dotarły, nie s bowiem zbiorem wszystkich informacji, lecz tylko tych,
które ona odebrała, dostrzegła, zrozumiała i umie ciła jako sensown cz
w cało ciowym systemie przekona . Sama informacja nie jest bowiem
Opinia publiczna i pseudoopinie 49

neutralna, ale stanowi pewn struktur znaczeniow rozmaicie rozumian


i interpretowan przez ro nych ludzi. Jednostki s interpretatorami, którzy
tworz pewien wizerunek rzeczywisto ci na swoj miar , na podstawie
wskazówek, jakich dostarczyły im mi dzy innymi media.
rodki społecznego przekazu sprzyjaj niew tpliwie w wi kszym
stopniu, ni było to na przykład sto lat temu, pojawieniu si opinii „bardziej
o wieconej”, opinii publicznej, która w wi kszym stopniu odpowiadałaby
zało eniom klasycznym (Szwed, 2002). Pomimo krytyki współcze nie to
media wła nie pełni funkcj platformy dyskusji publicznej i ustanawiaj
sfer „uniwersum dyskursu”. S podstawowym rodkiem komunikacji mi dzy
ró nymi instytucjami i społecze stwem, informuj obywateli o tym, co si
wokół nich dzieje, kontroluj działania władz i prowadz działalno
edukacyjn , popularyzatorsk . Istnieje jednak szereg wad, które dyskwalifi-
kuj media w takiej wła nie roli. Wynikaj one z istoty mediów – s ich
immanentn cz ci .
Przede wszystkim nie istnieje „wolny rynek mediów”, „wolny rynek
informacji”. Jest w tpliwe, czy kiedykolwiek istniał i czy kiedykolwiek
powstanie. Wolny rynek sugeruje konkurencj . Jedyna, z jak mamy do
czynienia w rodowisku mediów, jest konkurencja ekonomiczna. Poza tym
współzawodnictwo nie polega – jak mo na byłoby si spodziewa – na
zdobywaniu coraz to lepszych, trudniej dost pnych, warto ciowych i istot-
nych informacji. Polega raczej na wyolbrzymianiu i przejaskrawianiu kon-
kretnych zdarze , zwi kszaniu ich atrakcyjno ci, nadawaniu im dramaturgii
lub humoru, znajdowaniu w nich ciekawostek, które maj zaskoczy widza,
słuchacza, czytelnika, a nie elementów wspólnych, które pozwoliłybv mu
zorientowa si w istocie problemu. Celem takich działa jest o ywienie
programu, audycji, artykułu i wprowadzenie swoistego napi cia czy osłu-
pienia przyci gaj cego uwag odbiorców. Oprócz uwagi informacja tego
typu nie wnosi nic wa nego do ich wiadomo ci i nie prowadzi w istocie do
niczego. Te niedostatki mediów ju w 1956 roku dostrzegł C. Wright Mills,
gdy pisał: „[...] rodki informacji masowej prezentuj pozorn rozmaito
i konkurencj , przy bli szym jednak badaniu okazuje si , e współza-
wodnictwo polega raczej na wariacjach na kilku oklepanych tematach,
ani eli na cieraniu si pogl dów” (1961, s. 412).
Wiele spo ród wiadomo ci, które docieraj do odbiorców, nie jest efektem
działa dziennikarzy, lecz funkcj aktywno ci kreatorów wydarze stoj cych
za nimi – ró norodnych instytucji, traktuj cych media jako sie transmisyjn
50 Robert Szwed

dla swoich pogl dów. Wykorzystuj c „pojemno mediów” i potrzeb nie-


przerwanego prezentowania przez nie coraz to nowych wiadomo ci,
specjali ci z zakresu public relations tworz je i aran uj okazje, aby
znale si w czołówkach wyda informacyjnych publikatorów. Zauwa ył
to Bryan McNair, pisz c, e: „W przybli eniu dwie z trzech informacji s ,
bior c pod uwag kryterium pierwotnych ródeł, rezultatem o wiadcze
prasowych i konferencji, podczas gdy reszta mo e pochodzi z wydarze
publicznych, poszukiwa dziennikarskich czy niepublicznych wydarze , na
które zaproszono dziennikarzy. Kształtowanie rzeczywisto ci przez media
informacyjne mo e by zatem, na podstawie dowodów empirycznych,
przypisane przede wszystkim tym pierwszym ródłom, a nie niezale nym
działaniom dziennikarzy” (1996).
Rywalizacja ekonomiczna zach ca media do minimalizacji kosztów
przy osi ganiu jak najwi kszych zysków. W zwi zku z tym najmniej kosz-
towne jest poleganie na informacjach, jakich dostarczaj ró ne organizacje
i instytucje. Najbardziej interesuj ce s te, dostarczane przez elity poli-
tyczne, ekonomiczne i kulturalne. Jednak w interesie tych elit nie jest do-
starczanie wszystkich informacji, ale tylko tych „wła ciwych” – korzyst-
nych dla reprezentowanych przez nie firm. W ten sposób nadawcy cz sto
wiadomie lub nie wiadomie uczestnicz w procesie zniekształcania rze-
czywisto ci i jej kreowania. T sytuacj Robert Entman okre lił jako swo-
ist „gr ”, w której uczestnicz media i elity, ka da bowiem ze stron ma
co , czego druga potrzebuje (1989, s. 19-20).
Refleksja nad charakterem informacji otrzymywanych za po rednic-
twem mediów prowadzi do stwierdzenia, e bardzo cz sto mamy do czy-
nienia z „aktualnymi pseudowydarzeniami”, a nie z „informacjami istot-
nymi”. Z tej perspektywy „wojna informacyjna”, o której w rodowisku
medialnym czasami słycha , jest w istocie wojn pozorów, a jej efektem s
niemal nieró ni ce si informacje przekazywane przez ró nych nadawców.
Postulowana zasada „wygrywania” jednych o rodków nadawczych z inny-
mi, konfrontacji i weryfikacji informacji, byłaby w wietle przedstawio-
nych hipotez trudna do osi gni cia.
Czy mo na zgodzi si z tez , e media wiadomie „spłaszczaj ”
rzeczywisto , sprowadzaj c j do sfery pseudowydarze ? Trudno
odpowiedzie na tak postawione pytanie, po pierwsze bowiem nale ałoby
pozna motywy nadawców, a po drugie, trzeba byłoby ustali , jakie s
preferencje odbiorców oraz czy zostały one wykreowane przez media.
Opinia publiczna i pseudoopinie 51

Funkcjonuj c na „wolnym rynku”, nadawcy kieruj si zasad , e


o tre ci programów, artykułów czy audycji decyduje audytorium oraz e
działalno instytucji medialnych nakierowana jest na dostarczanie takich
produktów, na które istnieje zapotrzebowanie. Jednocze nie zakłada si , e
produkt ambitny, wymagaj cy od „klienta” aktywno ci i intelektualnego
zaanga owania sprzeda si gorzej (w praktyce zanotujemy mniejsz ogl -
dalno czy nakład) ni produkt „łatwy, lekki i przyjemny”. Informacja
zło ona, trudna w odbiorze, wymagaj ca krytycznego i kompetentnego
podej cia, nie znajdzie zatem odpowiednio licznego audytorium.
Maj c przed oczyma wizj „społecze stwa bogatego w informacje”,
zdajemy sobie spraw , e jej posiadanie nie powinno by kar , lecz szans .
Poza wskazanymi powy ej niebezpiecze stwami istnieje jeszcze jedna
trudno natury technicznej. Nie sposób rzetelnie zrelacjonowa wi kszo
wydarze bez uproszcze i upi ksze w ci gu 90 sekund, pozostaj c przy
tym zrozumiałym i interesuj cym. Z drugiej strony prawdziwych informacji
nie mo emy zast pi błyskotliwymi, przykuwaj cymi uwag pseudowyda-
rzeniami.
Nadziej na zmian pełnionej przez media funkcji w społecze stwie
upatrywano w Internecie. Nie spełnił on jednak dotychczas stawianych
przed nim wyzwa . Okazało si , e bardzo szybko równie ten rynek in-
formacji skomercjalizował si i stał si aren – podobnej jak w sferze me-
diów tradycyjnych – gry. Obserwacja wskazuje, e mo liwo dotarcia do
zró nicowanej informacji o ka dej porze nie oznacza podwy szenia jej
jako ci – przynajmniej w oczach u ytkowników. Potwierdzaj to badania,
z których wynika, e internauci doceniaj wygod i atrakcyjno przekazu,
lecz nie jako zamieszczanych w nim informacji. Ponadto korzystaj
z niego w taki sam sposób, jak w przypadku mediów tradycyjnych, na
Internet przenosz c przyzwyczajenia nabyte w swoich kontaktach z telewi-
zj czy radiem: powierzchowno w odbiorze, ignorancj faktów, kierowa-
nie si uprzedzeniami, bierno i przeskakiwanie z kanału na kanał w ocze-
kiwaniu na coraz atrakcyjniejsze oferty (por. Por bski, 2001, s. 85-100).
Czy media mog uciec od zale no ci, w jakiej pozostaj wobec elit go-
spodarczych i politycznych z jednej strony, a z drugiej – wobec swoich
odbiorców? Wydaje si , e b dzie to mo liwe wówczas, gdy b d samo-
dzielnie wyszukiwa informacji, zdobywa je bez wzgl du na potencjaln
warto rynkow , ale uwzgl dniaj c potrzeby społeczne. Nie jest to proste
52 Robert Szwed

i zmusza nadawców do podj cia działa bez gwarancji ostatecznego


sukcesu (komercyjnego).
Czy rozwi zaniem jest postulowana zasada obiektywno ci, oderwania
komentarzy od faktów? Je li uznamy j za priorytetow w działalno ci
dziennikarskiej, wówczas na drugi plan odsuwamy odpowied na pytanie:
o jakie informacje nam chodzi? Pierwotnie celem działalno ci dziennikarza
było dostarczanie prawdy. Bezstronno dziennikarza – zgodna z zasad
obiektywno ci – niejako „zdejmuje” z niego odpowiedzialno za
przedstawiane tre ci. Ten problem zauwa ył Theodore L. Glasser, stwier-
dzaj c trafnie, e „Obiektywizm wymaga jedynie, by dziennikarze odpo-
wiadali za to, jak pisz , ale nie – o czym pisz ” (cyt. za: Rivers, Mathews,
1995, s. 86).
Realizacja postulatu bezstronno ci powoduje, e w konsekwencji ob-
sadzamy dziennikarzy w roli kurierów – go ców informacyjnych. Łatwo
jednak odpowiedzie na pytanie: co jest celem ich działalno ci?
W tym kontek cie nale y podkre li centraln rol instytucji eduka-
cyjnych i kształceniowych, instytucji, które odpowiadaj za kształt ycia
społeczno-politycznego, a których media nie zast pi nigdy. Mit społecze -
stwa informacyjnego jako celu transformuj cych si społecze stw współ-
czesnych wyra a nieustanne d enie ludzi do znalezienia takich instru-
mentów, które zapewni ich post p nie tylko w sferze ekonomicznej, ale
i społecznej. Okazuje si – po raz kolejny zreszt – e warto zasobów nie
jest wpisana w ich istot , ale tkwi w mo liwo ci ich twórczego wykorzy-
stania przez ludzi.

BIBLIOGRAFIA

Barber, B. (1984). Strong Democracy. Participatory Politics for a New Age. Berkeley:
University of California Press.
Bell, D. (1974). The Coming of the Post-Industrial Society. London: Heinemann.
Berelson, B. (1971/1952). Democratic Theory and Public Opinion. [w:] G. S. Masannat and
V. Martin (ed.). The American Political System. New York: Charles Scribner’s Sons.
Bishop, G. F., Olendick, R. W., Tuchfarber, A. J., Bennett S. E. (1980). Pseudo-Opinions
on Public Affairs. Public Opinion Quarterly, vol. 44.
Boorstin, D. J. (1963). The Image or What Happened to the American Dream. Harmon-
sworth: Penguin Books.
Opinia publiczna i pseudoopinie 53

Clift, S. (2002), referat wygłoszony na konferencji „World Futurist Society” Minneapo-


lis, Minnesota 31 lipca 2001 roku, opublikowany w Internecie w styczniu 2002:
http://www.publicus.net.
Cukier, K. N. (1998). Rich Man, Poor Man: The Geopolitics of Internet Policy Making.
http://www.isoc.org/inet98/proceedings/5a/5a_2.htm.
Entman, R. (1989). Democracy without Citizens. New York: Oxford University Press.
Faulkenberry G. D., Mason R. (1978). Characteristics of nonopinion and no opinion
response group. Public Opinion Quarterly, vol. 42.
Groff, L. (1997). Rewolucja informacyjna: globalne trendy restrukturyzacyjne, wizje
i decyzje. [w:] L. W. Zacher, Problemy społecze stwa informacyjnego. Elementy
analizy, ewaluacji i prognozy. Warszawa: Hera.
Huntington, S. (1968). Political Order in Changing Societies, New Haven: Yale Univer-
sity Press.
Levinson, R., Link W. (1986). Off Camera: Conversations with the Makers of Prime-
Time Television. New York 1986.
Lippmann, W. (1997). Public Opinion. New York: Free Press Paperbacks.
McChesney, R. W., Wood, E. M., Foster, J. B. (red.) (1998). Capitalism and the
Information Age: The Political Economy of the Global Communication Revolution.
New York: Monthly Review Press.
Naisbitt, J. (1984). Megatrends: Ten New Directions Transforming Our Lives. London:
Futura.
Neuman, R. W. (1986). The Paradox of Mass Politics. Knowledge and Opinion in the
American Electorate. Cambridge: Harvard University Press.
Popper K. (1997). W poszukiwaniu lepszego wiata. Wykłady i rozprawy z trzydziestu lat,
przeł. A. Malinowski, Kraków: Ksi ka i Wiedza.
Rheingold, H. (1993), The Virtual Community, Massachussetts: Addison-Wesley Publis-
hing Company.
Schittek, G. (2001). Internet jako narz dzie politycznego wsparcia w Szwecji, tłum. L.
Kowalik, [w:] Internet. Fenomen społecze stwa informacyjnego, red. T. Zas pa,
Cz stochowa: Edycja wi tego Pawła.
Schuler, D. (1996). New Community Networks: Wired for Change. Reading, MA, USA:
Addison-Wesley.
Sułek, A. (2001). Funkcje bada opinii publicznej w ustroju demokratycznym. Przypadek
Rzeczpospolitej Polskiej, [w:] ten e, Sonda Polski. Przygar rozpraw o bada-
niach ankietowych, Warszawa: Wydawnictwo IFiS PAN.
Szwed, R. (2002). Klasyczna koncepcja opinii publicznej we współczesnym kontek cie.
Kultura i Społecze stwo, t. 46.
Zacher, L. W. (1997). Wprowadzenie, [w:] Problemy społecze stwa informacyjnego.
Elementy analizy, ewaluacji i prognozy, red. L. W. Zacher, Warszawa: Hera.
Zaller J. (1998). Definicje opinii publicznej, [w:] Władza i społecze stwo 2. Antologia
tekstów z zakresu socjologii polityki, opr. J. Szczupaczy ski, Warszawa: Wydaw-
nictwo Naukowe Scholar.

You might also like