Download as pdf or txt
Download as pdf or txt
You are on page 1of 2

2 1

na lo­dzie” niebo Julian przyboś


Moritz, ośrodek turystyczny, regaty rozumniejszy plan płodozmianu. Z nędzy trzeba robić
zimie stworzymy z tego polskie St. Tadeusz Peiper
kosiarki, młocarnie, centryfugi, nawozy sztuczne, inny,
skały będą wystawały z topieli; w więcej dać. [...] Trzeba pomóc chłopskim rękom: traktory, Jalu Kurek
nim kursowały statki; romantyczne będzie raz zbiorowy i bohaterski. Ta zie­mia musi nam Jan Brzękowski
dzieścia jeden kilome­trów. Będą po Któż pierwszy rzuci hasło podboju Podhala? Niech ten
urodzonych za
urodzonych późno
za późno
nem hulało jezioro długie na dwa- zwierząt
zdychających zwierząt
zdychających
naprzód. Tam będzie nad Czorszty-
gdy czas wali ogromnymi butami .........................................
umierają­ drzew,
ych drzew,
umierają­ccych
[...]. Nie ma miejsca na sentymenty, tylko gorzki
gorzki lament lament
krzyczą, ach, och, ochrona przyrody Sławię ogromny warsztat świata
„Miłośnicy gór załamują ręce i Jeszcze raz! N­n­o­o
więcej nie
Nic słychać,
nie słychać,
tylko
Świat chwyć w kły pras żywiołów Nic więcej
żywiołów.
......................................... Dźgnij tchem płuc dno
za­p
Polska za­
Polska lanowanych
planowanych
bez łodzi; ......................................... Pieśni
kopalnie są zalane gwiazdami po których płyną żagle Zwrotniczych
Słońce błaga byście je zaprzęgli do pługa; ciągnie z niej zyski. Awangardowy
dziś być musi od dłoni do dłoni. odnosi się do niej jak do dojnej krowy. Opanował ją i Śpiewnik
Była niegdyś od morza do morza, Człowiek dzisiejszy nie korzy się już przed naturą, lecz
Już Człowiek jest tak silny, że w obronę bierze «dziką», Słuchamy zgrzytu stali i skał, jak bolesnych tonów. Nie mam prawa przeklinać niepohamowanego
pęd «nieskończoną» przyrodę; stwarza parki, ochra­nia pocho­du techniki, który mnie przeraża; mam jednak
zębatych trybów dzikość. Jeśli za parę lat nie pojedziemy na Mnich Fioletowy obłok przysłania mgłą oczy jak miłość, odwagę żałować przyrody, która ginie, oraz poezji,
w windzie elektrycznej, to tylko dlatego, że wejdzie W mózgu tli się słońce czerwone, jak rozgrzany potas, którą ona inspirowała od wieków.
kół
on do inwentarza utrzymywanego przez cywilizację Ale nam źle i smutno i nie cieszymy się siła
wwierca się w fabryk muzeum natury I nie możemy zawołać z radością: Widzisz, popatrz! .........................................
brzuch.
W dół ............................. ......................................... Wsłuchany w głuchy tętent, w prze-
rwie grzanej pary mdły świat / Odurza się
rowami Dławiący uścisk wiatru, dusznych sekund mętny rytm Dnia każdego Piotr Rola ruchem coraz szybszym /
szybów. Zalewem krwi w mózg ciśnie jak para w manometr, w godzinach wyznaczonych dla środków przekazu I siną senność nocy krając maszyną
Świstem drgających Żelazny muskuł trybu w twardy brzuch stalowych płyt masowego w zły syk / Rozpyla własne serce w
świdrów, Bije mocno jak serce walką podniecone. dowiaduję się o kataklizmach które szeleszczące iskry.
oskardów ciętym kłem, chronicznie
......................................... ustawicznie ........................................
skrą,
nawiedzają naszą planetę
mechanicznym łbem, W drodze do Radziejowic widzieliśmy rzeź drzew. drążoną przez cho­roby ekologiczne Ginie krajobraz naturalny, zwycięża krajobraz
ciśnieniem: milion atmosfer, Najpierw ścinają konary, zwalają zielone korony komponowany. Czeka nas w krótkim czasie brak lasu
uderz w wy­sokie stroszyste stosy poza obrzeże jezdni, i wody. Widzę, jak pustynia pożera góry i doliny.
w globu centralny potem kolej na kikuty pni. Niszczy się aleje, ogołaca Krajobraz stepowieje, lustro wody w rze­kach spada
nerw! krajobraz; smutnieją i posępnieją pola, nicestwieją z roku na rok, wiatry hulają, notujemy coraz mniej
perspektywy. opadów.
3 4 5 6
1922 1976

You might also like