Download as pdf or txt
Download as pdf or txt
You are on page 1of 102

~

EMILEM.
~~IORAN

PRZEŁOŻYŁ Z RUMUŃSKIEGO
IWSTĘ'pEM OPATRZYŁ
IRENEUSZ KANIA

WYDAWNICTWO KR
WARSZAWA 2003
Tytuł oryginału rumuńskiego:
Lacrimi si sfinp,
Editura Humanitas 1991, Edi!ia a IV-a, 2001.
Tytuł wydania francuskiego: OD TŁUMACZA
Des larmes et des saints,
Editions de I'Herne, Paris 1986.

Copyright © by Editions de I'Herne, Paris 1986. Święci i łzy, czwarta z kolei książka Ciorana napisana po
Copyright © for the Polish edition rumuńsku, opublikowana została w roku jego wyjazdu do
by Wydawnictwo KR, Warszawa 2003. Francji (1937), wywołując wówczas w Rumunii niemały
Copyright © for the Polish translation skandal. Pierwszy wydawca, przeczytawszy dokładniej
by Ireneusz Kania, Warszawa 2003. rękopis, wycofał się z przedsięwzięcia; ostatecznie
opub likował ją inny - właściwie drukarz - na koszt autora.
Praktycznie zresztą nie weszła do rynkowej sprzedaży.
Zaatakowano ją ze wszystkich stron. Bardzo ostro
zareago wał w prasie m.in. Mircea Eliade, przyjaciel
Projekt okładki i stron tytułowych Ciorana; matka autora, sama co prawda niezbyt wierząca,
Lech Robakiewicz doMtChu ale prezeska Koła Pań Prawosławnych w Ra~inari , ponadto
żona popa, czyniła synowi gorzkie wyrzuty, że coś tak
okropnego opublikował jeszcze za życia rodziców, sta-
wiając ich w nader przykrej i dwuznacznej sytuacji.
Co było przyczyną tak zmasowanej nagonki na Świę­
tych i łzy? Przede wszystkim - z pewnością "bluźnierczy"
charakter tej publikacji . Sam Cioran uważał książkę za
rzecz właściwie religijną: " ...jest to jedyna książka o in-
spiracj i mistycznej , jaka kiedykolwiek ukazała się na
Bałkanach" - mówił w rozmowie z Gabrielem Liiceanu I.
Przy różnych okazjach podkreślał też, że była ona rezul-

I E. Cioran, Rozmowy z Cioranem, przełożył Irene usz Kania ,

Wydawnictwo KR , Warszawa 1999 , s. 194 i nast.


6 Ireneusz Kania Od tłumacza 7

tatem nękającego go przez wiele lat kryzysu religijnego, prawosławne . Z Żelazną Gwardią współpracowali bądź
związanego ściśle z trapiącą go równie długo bezsennością. sympatyzowali właściwie wszyscy ważniejsi intelektualiści
Dalej mówił na ten temat tak: - M. Vulcanescu, C. Noica, M. Eliade, M . Polihroniade
i in.; NaeIonescu, główny jej ideolog, był ich nauczycielem
Ta pokusa [wiary - I.K.] była we mnie czymś stałym, ale na Uniwersytecie i duchowym mistrzem. Książkę Ciorana
jednak zbyt głęboko byłem już przeżarty sceptycyzmem. musiano w tej sytuacji i w tym środowisku odczytać jako
W sensie teoretycznym, ale również z racji mego tem-
atak na religię w ogóle (a więc także na fundament
peramentu. [... ] Jakiś zew religijny, w gruncie rzeczy bardziej
rumuńskiej tożsamości i państwowości), lekceważąc jej
mistyczny niż religijny, zawsze się we mnie odzywał.
Uzyskanie wiary jest dla mnie niemożliwością, podobnie w istocie głęboko osobisty, ba, subiektywistyczny charakter.
jak niemożliwością jest, bym nie myślał o wierze. Zawsze Przygotowując po latach francuskie wydanie tej mło­
jednak górę bierze negacja. Jest we mnie jakby negatywna, dzieńczej pracy, Cioran postanowił gruntownie ją przerobić.
przewrotna rozkosz odmowy. Przez całe życie krążyłem Idąc za jego sugestiami, tłumaczka, Sanda Stolojan,
między potrzebą uwierzenia i niemożnością uwierzenia. Oto
pierwotną jej objętość skondensowała do mniej więcej
przyczyna, dla której tak interesowali mnie ludzie religijni ,
święci, ci, którzy za swoją pokusą poszli aż do końca. Jeśli
jednej trzeciej, odarła ją z patetycznej, namiętnej, na poły
o mnie idzie, musiałem dać za wygraną, bo zdecydowanie poetyckiej (i nieraz niejasnej), impresyjnej stylistyki; tym
nie jestem stworzony do wiary. Usposobienie mam takie, że sposobem Des larmes et des saints (L'Heme, Paris 1986)
negacja zawsze była u mnie silniejsza niż afirmacja. Można przyprawiono pod gust francuski, czyniąc z książki
to uznać za demoniczny aspekt mojej natury. Zresztą z tegoż cieniutki zbiorek błyskotliwych, oschłych i zwięzłych
powodu nigdy nie potrafiłem uwierzyć głęboko w cokolwiek
aforyzmów, ze szczególnym zaakcentowaniem ich para-
bądź. Owszem, chciałbym, ale nie mogłem 2 .
doksalności. W cytowanej rozmowie Cioran tak to skomen-
tował:
W olno jednak sądzić, że jako prowokację odebrano
nie tylko aspekt światopoglądowy książki i jej stylistykę
Książka ściągnęłana siebie jednomyślne potępienie . Co
(" ... była naszpikowana inwektywami" - mówił Cioran);
zresztą później skłoniło
mnie do zrobienia dużego głupstwa,
w grę wchodził również, choć może nie bezpośrednio, gdyż pomny tego epizodu usunąłem z wersji francuskiej
pewien aspekt polityczny. Nie rozwijając szerzej tego wszystkie impertynencje zawarte w pierwodruku. Tym
tematu, powiedzmy tylko, że w Rumunii owego okresu sposobem opróżniłem książkę z substancji 3 .
coraz większą rolę w życiu politycznym kraju odgrywała
Żelazna Gwardia, ugrupowanie pseudomistyczno-faszys- Wypada zgodzić się
z autorem, że było to "duże
towsko-nacjonalistyczne; ważnym elementem jego ideo- głupstwo". Ażeby go więc nie powtarzać, prezentujemy
logii było zinterpretowane swoiście chrześcijaństwo Czytelnikowi przekład Świętych i łez z rumuńskiego

2 Tamże , s. 194-195 . 3 Tamże, s. 19.


8 Ireneusz Kania

oryginału. Dopiero w swej pierwotnej, oryginalnej postaci


tekst ten staje się czytelny i zrozumiały - zwłaszcza jako
ogniwo w łańcuchu innych tekstów Ciorana, zapocząt­
kowanym książką Na szczytach rozpaczy z 1934 roku.

Kraków, 26 maja 2003


Ireneusz Kania ŚWIĘCI I ŁZY

Próbowałem dociekać , skąd się biorą łzy, i zatrzymałem


się przy świętych. Może to oni odpowiedzialni są za ich
gorzką przejrzystość? Kto wie? W każdym razie zdaje
się, że łzy są ich śladami. Wprawdzie nie poprzez świę­
tych weszły one w świat, lecz bez nich nie wiedzielibyś­
my, że płaczemy z żalu za rajem. Chciałbym zobaczyć
bodaj jedną łzę, pochłoniętą przez ziemię ... Wszystkie,
drogami nam nieznanymi, rwą gdzieś w górę. Tylko ból
poprzedza łzy. Dziełem świętych jest jedynie ich reha-
bilitacja.
Nie sposób zbliżyć się do świętych drogą poznania.
Tylko wtedy, gdy budzimy łzy uśpione gdzieś w nas ,
w głębi , i poznajemy poprzez nie, zaczynamy rozumieć ,
że ktoś mógł być człowiekiem i już nim nie jest.
Świętość sama w sobie nie jest interesująca, lecz tylko
życie ś więtego - proces rezygnowania człowieka z sa-
mego siebie i wyruszania na szlaki świętości. A proces
stawania się hagiografem? Gdy zaczynamy chodzić ś ladami
świętych ... zwilżać sobie stopy ich łzami ...

Dżala l ad-Din Rumi : "Ton skrzypiec to hałas rozwierają­


cych się wrót raju".
10 Emile M. Cioran Święci i łzy II

Z czym w takim razie można by porównać westchnienie mogła spełnić tego pragnienia, jednak żarliwość w niej
anioła?
narastała i nawet dzi ś ogień w jej duszy nie wygasł, skoro
Co odpowiemy niewidomej , narzekającej w wierszu żyj emy jego ciepłem .
Rilkego: " nie mogę już tak żyć z niebem na sobie"? Czy Zajeden grLeszny pocałunek świętej przyjąłbym dżumę
odczułaby pociechę, gdybyśmy jej powiedzieli, że nie niby słodką kołyskę. Jaka Teresa czy Katarzyna wzięłaby
możemy już żyć z ziemią pod nami? mnie w uścisk wraz z całym niebem?

Wielu świętych - ale jeszcze więcej świętych kobiet


"Jeśliby bodaj szczypta z tego, co czuję, wpadła do piekła"
- dawało wyraz pragnieniu, by złożyć czoło na sercu _ mówi w ekstazie św. Katarzyna z Genui - "w jednej
Jezusa. To pragnienie spełniło się im wszystkim. Teraz chwili przemieniłaby je w życie wieczne" .
rozumiem, dlaczego serce Zbawiciela nie przestawało bić ... I moja dusza, czekająca z dreszczem na tę szczyptę,
przez dwa tysiące lat. Panie! Karmiłeś swe serce krwią która, żeby do niej trafić , nie powinna zmieniać celu.
świętych i okrywałeś je kroplami potu z ich czół!
Świat tworzy się w obłędzie, gdyż poza nim wszystko Czy stanę się kiedyś tak czysty, że będę się mógł przeglądać
jest wyobrażeniem. jedynie we łzach świętych?
... Więc jakże nie czuć się związanym ze św. Teresą,
która pewnego razu, gdy Jezus objawił się jej jako Dziwne, że w tym samym czasie może istnieć wielu
oblubieniec i dał jej pierścień z ametystem na znak ich świętych. Próbuję wyobrazić sobie spotkanie między nimi
boskiego związku, wybiega na dziedziniec klasztoru i jakoś nie pomaga mi ani polot, ani wyobraźnia. Św.
i w uniesieniu puszcza się w tan , bijąc w bęben, zapraszając Teresa, pięćdziesięciodwuletnia, sławna i podziwiana,
siostry do radości i rozpasania. W owych chwilach wzbiły spotyka się w Medina deI Campo z liczącym sobie
się w powietrze strofy zwiewne i palące jak boska dwu- dwadzieścia pięć lat św. Janem od Krzyża, nieznanym,
znaczność ekstazy:
lecz jakże namiętnym! Hiszpańska mistyka to chwila boska
w dziejach ludzkości.
Vivo sin vivir in mi Dialog świętych? Mógłby go napisać Szekspir z sercem
Porque tal vida espero d z iewczątka albo Dostojewski zesłany na niebiańską
Que muero porque no muero ... Syberię. Przez całe życie będę błądził po śladach Świętych.
Być może nikt w większej mierze niż Dżalal ad-Din
Mając sześć lat, czytuje żywoty męczenników , a jedyną Ru mi nie uczynił z muzyki i tańca dróg do Boga - on,
odpowiedzią jej serca jest powtarzany krzyk: "Wieczność , św ięty już od dawna kanonizowany przez wyznawców .
wieczno ść! ". Postanowiła wówczas udać się do Maurów, Jego spotkanie z Szams ad-Dinem, mędrcem-fantastą,
by ich nawracać i niezawodnie ry zykować życiem. Nie bezimiennym pielgrzymem, oryginałem i dziwakiem ,
12 ElI1ile M. Cio/'Qn Święci i t::y 13

jakkolwiek nieuczonym, promieniuje dziwnym czarem. Jedną ze stałych obsesji świętych jest krew. Jej znaczenie
Zaraz gdy się poznali , zamknęli się w mieszkaniu Dżalal pły nie nie tylko z kosmicznej wizji serca, lecz także
ad-Dina w Konyi na trzy miesiące i nie wychodzili z niego z c iągłej walki, jaką święci z nią toczą. Bo jeśli świętość
ani na chwilę. Mam nieodpartą pewność, że powiedziano jest triumfem nad krwią, nie oznacza to wyniesienia jej
tam wówczas wszystko. W tamtych czasach ludzie pielęg­ na poziom nieco ty lko wyższy, oderwany już od ziemskich
nowali tajemnice jak ogródki. Mogłeś zwrócić się do zw iązków. Przeczysta krew Jezusajest kąpielą i napojem
jakiegoś Boga, kiedy chciałeś, a on zagrzebywał twe ś więtych. Dopiero teraz pojmujemy głęboki sens słów
westchnienia w swojej nicości. Nasza sytuacja jest żałosna, ś w . Katarzyny Sieneńskiej: ,,0, krwi, krwi!". Ale ona
bo nie mamy do kogo się zwrócić. Doszliśmy do tego, że mówiła o przymiotach krwi Zbawiciela.
ze swych udręk spowiadamy się śmiertelnikom. Kiedyś
ten świat musiał być w Bogu ... Historia dzieli się na dwie Ró żnica między mistykami i świętymi. Pierwsi pozostają
części: dawną, gdy ludzi przyciągała rozwibrowana nicość wyłącznie przy wizji wewnętrznej, drudzy urzeczywistniają
Bóstwa, i obecną, kiedy niebyt świata wyzuty jest z bos- ją w praktyce. Świętość ponosi konsekwencje mistyki,
kiego tchnienia. zwłaszcza konsekwencje etyczne. Święty jest mistykiem ,
Muzyka wlała we mnie odwagę zbyt wielką wobec mistyk może nie być świętym. Miłość nie jest koniecznym
Boga. To odsuwa mnie od mistyków Wschodu. atrybutem mistyki, ale świętości bez niej pojąć niepodobna.
Mistyka i etyka, przeniesione na płaszczyznę ponadludzką,
Na Sądzie Ostatecznym ważone będą tylko łzy. rodzą niepokojące zjawisko świętości. Mistycy lubują się
w niebiańskiej zmysłowości, karmią się rozkoszami
Serce Jezusa stało się poduszką dla chrześcijan. Jakże kontaktu ze sferami niebios; tylko święci podejmują
rozumiem mistyków pragnących na niej zasnąć! Ale b rzemię innych, cierpienia nieznanych, i tylko oni inter-
wątpienie nie pozwala mi wyjść poza cień Jego serca; weniują praktycznie. W zestawieniu z mistykiem czystej
jedynym moim azylem są cienie niebios. wody święty to polityk. Obok niego jest on kimś najak-
Nikt nie rozumie świętości, jeśli od dawna już nie tywniejszym z ludzi. Dlaczego więc mimo wszystko
przeczuł, iż serce jest dla niej równoważnikiem świata. niespokojne żywoty świętych nie są właściwie biografiami?
Serce jako wszechświat, rozciągliwe aż do rozmiarów Chyba dlatego, że ich aktywność rozwija się jednokierun-
kosmicznych - oto najgłębszy sens świętości. Wszystko kowo, jest zbiorem wariacji na ten sam temat, namiętnością
dzieje się w sercu: to właśnie znaczą mistyka i świętość. ab s olutną i jednowymiarową.
Tyle tylko, że nie chodzi tu o serca ludzi, lecz świętych .
"Mistyk to człowiek mOWlący ci o twoJeJ tajemnicy ,
Świętość jest przemienioną fizjologią, ba, może nawet podczas gdy ty milczysz" . (Nie pamiętam , który z wielkich
fizjologią boską. Wszelka funkcja jako ruch ku niebu .. . ludzi Wschodu podal tę definicję).
14 Emi/e M. Cioran Święci i łzy 15

U żadnej ze świętych kult serca Jezusowego nie skonfiguro- Obcowanie ze świętymi, podobnie jak z muzyką czy
wał się w wizję tak oszałamiającą, jak u Małgorzaty z książkami w bibliotekach, deseksualizuje nas. Popędy
Alacoque. Gdy ukazał się jej Jezus, aby wyznać, jak bardzo zaczynają służyć innemu światu. Opierając się św iętości ,
rozszerza się jego serce, rozpłomienione gwałtownie dajemy dowód ich "zdrowia". Naturalny kierunek popędów
i pragnące ulewą łask ocalić ją od ruiny , święta dodaje: pokrywa się z poziomą linią życia.
Królestwo Niebieskie rozciąga się w próżni pozo-
Zażądał ode mnie mojego serca, a ja Go błagałam, by je stawionej przez energię witalną. Imperializm niebios
wziął, co też uczynił, zac ze m włożył je w Swoje, w którym stawia sobie za cel biologiczną neutralność bądź zero
ujrzałam je jakoby maleńką drobinę płonącą w tym ognistym witalności.
piecu . Skąd potem je wyjął w kształcie utkanego z płomieni Życie, utraciwszy naturalne ukierunkowanie, szuka
serca i na powrót umieścił tam , skąd je był wziął.
sobie innego. Oto dlaczego przestwory błękitu tak długo
były miejscem jedynego prawdziwego zbłądzenia.
Oto gdzie wiodą ostateczne konsekwencje serca: do Dlaczego muzyka jakby wysysała z nas krew? Owe
serca Jezusa. tony, w których uczestniczymy wszystkimi drgnieniami
Jedyną granicą dla gorączki serca jest niebo. Dlaczego duszy, zanikają w pustce wraz z energią naszego współ­
święci zatrzymują się tylko w niebie? Gdyż świętość to uczestnictwa. I jeszcze coś: człowiek nie może żyć bez
inne określenie na ową gorączkę. oparcia w przestrzeni, a to muzyka unicestwia w zupełności.
Jedyna sztuka niosąca pociechę - a otwiera w nas więcej
Oczy nie widzą niczego. Aż nadto dobrze rozumiem więc ran niż wszystkie pozostałe .
Katarzynę Emmerich, gdy mówi, że widzi sercem! To jest
widzenie świętych. Jakże więc nie mają widzieć więcej Muzykę pojęlibyśmy w sposób całkowity , gdybyśmy
od nas, którzy badamy horyzont percepcyjnie? Oko ma uwolni li się od oporów i interwencji ciała. Dlatego jest
ograniczone pole widzenia, widzi zawsze z zewnątrz. ona dźwiękową drogą ascezy. Czy po Bachu można jeszcze
Ponieważ jednak świat jest wnętrzem serca, introspekcja kochać? Nie, nie można nawet po Handlu, którego ode-
to jedyna droga poznawcza. A pole widzenia serca? Świat rwanie od ziemi jeszcze nie niesie zapachu nieba. Muzyka
plus Bóg plus nicość. A więc wszystko. to grób rozkoszy, błogość, która nas zakopuje.
Oko może powiększać; w sercu wszystko jest wielkie. Także świętość wysysa z nas krew, którą tracimy wprost
Dlatego rozumiem także Mechtyldę z Magdeburga, gdy proporcjonalnie do siły naszego pragnienia nieba. Wszys-
skarży się, że ani uroda świata, ani święci nie mogą jej tkie jego szlaki przemierzyły tam i nazad błądzące popędy.
dać ukojenia, lecz tylko Jezus, tylko jego serce. Mistycy Z tych zbłądzeń narodziło się niebo.
i święci nie potrzebują oczu, oni nie patrzą w stronę Dżalal ad-Din Rumi mówi o pięciu zmysłach serca.
świata. Dlatego ich n arządem wzroku jest serce. awarta jest w tym cała gnoseologia mistyki . Ekstaza
Święci i łzy 17
16 ElIlile M. Cio/'Qn

jako najwyższy wyraz poznania mi stycznego? Wszystkie Wszyscy, którzy choć troc hę kochają święte, nie mogą
te zmysły stopione w jeden płomień. nie być zazdrośni o Jezusa. Bo i jakiż sens w kochaniu
cudzych kochanek? Po tylu ekstazach i uściskach jakże
Panie, bez c iebie jestem szalony, a z tobą wpadam mogłyby jeszcze chować pocałunki dla nas? Uśmiechy
świętyc h kobiet niczego nie obiecują, Jezus ma w ich
w szaleństwo!
sercach miejsce najpierwsze .
Dlaczego ani ołow ie sąchyba zimni? Bo nie mają Gdyby rozkosz cierpienia nie stanowiła o tajemnicy
płci? Możliwe. Ale także dlatego , że żyją po tamtej
świętości, interesowałaby nas ona nie więcej niż średnio­

stronie słońca . Stąd nawet św i ęc i nie m ają krwi wieczna intryga polityczna w jakiejś prowincjonalnej
gorącej. To nie ona rozgrzewa im serca, lecz cierpienia. mieśc inie. Cierpienie jest jedyną biografią człowieka,

Albowiem cierpienia pozwalają nam obywać się bez rozkosz cierpienia - jedyną biografią świętego.
Być świętym - to nie przeoczyć żadnej z nieskoń­
słońca .
czonych możliwości cierpienia.
Święci stają się nieciekawi wskutek swej miłości do ludzi. Róża z Limy, urodzona w Ameryce Południowej, żeby,

Ta cnota mówi bardzo niewiele i jest pozbawiona "zalet" jak się zdaje, odkupić zbrodnie Pizarra, jest przykładem
biograficznych, a jeśli już mowa o miłości , to i tak Bóg powołania do bólu . Była młoda i piękna, nie umiała

jest tym, kto ma nas wyrwać z banału . Wszystko, co odmówić matce pragnącej wprowadzić ją w wielki świat.

widzimy , godne jest nienawiści; oto źród ło przewagi Boga. Ale znalazła "kompromis" . W wieńcu z kwiatów, jaki
Nawet gdyby w życiu świętych ni e było tyle miłości , nosi na głowie, umocowuje szpilę bezustannie raniącą jej
oni sami zasługiwal iby na naszą miłość. Abso lut miło ści czoło. W ten sposób zaspokaja swe pragnienie wyosob-

powoduje, że są niepełni. Ci spoś ród ni ch, którzy nie nienia si ę w społeczeństwie. Pokusę świata przełamuje
zapuszczali s ię na ścieżki bólu dla nich samych, lecz bólem. Pascal, zakładając swój pas, jedynie kontynuował
bezustannie ćw iczyli się w miłowaniu , popadli w bezbar- tradycję umartwień (zresztą jest on świętym niekanoni-

wność, której nie ożywi nawet odb lask niebios. Sama zowanym).
nabożność i rozmodlenie nie stan owią o znakomitości Dla kogo Róża z Limy umieściła w wieńcu szpilę?
Świętego. Taki na przykład Franciszek Salezy zanadto Niebiański kochanek zaliczył jeszcze jedną ofiarę . Jezus
jest święty m "oficjalnym"; ba, nawet ów z Asyżu niecał­ był Don Juanem cierpień.
kiem wymyka się temu podejrzeniu. Świętość to negacja życ ia z impulsu hi sterii nieba.
Miłość to oklepany ban ał świętyc h. Gdyby nie ich łzy Jak w praktyce zaprzecza się życi u ? Poprzez nieustającą
i westchnienia, bardzo trudno by nam był o z wrócić uwagę jasnoś ć umysłu. Stąd niemal całkowita eliminacja snu .
na zwały ich miłości i przylgnąć do ni c h. Róża z Limy sy pi ał a nie więcej niż dwie godziny na
dobę, a gdy sen ność zaczynała ją przemagać, wieszała się
18 Emile M. Cioran Święci i łzy 19

na krzyżu zainstalowanym w jej pokoju albo przywiązywała przenieść swe smutki pod inne nieba, nabrać sił pod innym
sobie włosy do ćwieka i w ten sposób zachowywała pozycję lazurem. W reakcji na nieskończoność świętości rodzi się
pIOnową· w nas potrzeba przestrzeni. Chciałoby się wyciągnąć na
Świętość to obłęd szczególnego rodzaju. O ile bowiem trawie i spojrzeć w niebo okiemnieuprzedzonym względem
szaleństwo zwykłych śmiertelników wyczerpuje się w dzia- wysokości . Pogaństwo jest głębią pozorów, świętość
łaniach bezużytecznych i absurdalnych, nadzwyczaj inte- - chorobą głębokości.
resujących i pasjonujących, o tyle święte szaleństwo jest
świadomym wysiłkiem zdobycia wszystkiego. Ekscesy "Nie umiem znaleźć różnicy między łzami i muzyką"
świętych, podejmujących rywalizację z Jezusem, stają się (Nietzsche). Kto w nagłym błysku nie pojmie tej prawdy,
zwykle Golgotą dopełnioną wyrafinowanymi torturami naj widoczniej nie zaznał ani przez moment intymnego
wieków chrześcijaństwa. zespolenia z muzyką. Nie znam muzyki innej niż skąpana
Cierniowa korona Chrystusa, poprzez naśladownictwo we łzach . Albowiem muzyka, wypływając z żalu za rajem,
świętych, spowodowała wśród ludzi więcej cierpień niż rodzi znaki tego żalu - łzy.
jakakolwiek nieuleczalna choroba. W każdym wypadku
nieuleczalną chorobą świętych był Jezus. Róża z Limy Katarzyna Sieneńska w końcu żywiła się jedynie hostiami.
nosiła pod woalem koronę z gwoździ, raniącą ją przy Co przychodzi łatwo, gdy ma się oparcie w niebie. Ekstaza
naj mniejszym poruszeniu. Podobno kiedyś ojciec dotknął niszczy owoce ziemi. Ona poiła się niebem w Eucharystii.
przypadkowo jej głowy - i od tego mimowolnego Dla wierzącego ta nieskończenie drobna cząstka niebios,
uderzenia wnet z jej ran popłynęła krew. Często też jakąjest komunikant, to coś pożywniejszego od pokarmów
widywano świętą, jak aż do wyczerpania dźwigała wielki ziemskich. Dlaczego sfery górne żądają wyeliminowania
krzyż, aby jak najintensywniej, do upojenia, odwzorować jedzenia? Dlaczego poeci, muzycy, mistycy i święci
Golgotę boskiego kochanka. różnorako korzystają z ascezy? Dobrowolny głód jest
drogą do nieba; głód z nędzy to zbrodnia na tej ziemi.
Jezus odpowiedzialny jest za mnóstwo cierpień. Obciążać Obrócę wzrok na głód niebieski; on także będzie miał
one muszą ponad miarę jego sumienie, skoro tymczasem oparcie w nakierowaniu serca.
nie dał znaku życia. Prawdę mówiąc, nie wytrzymuje on
żadnego porównania z jego naśladowcami. Dla nich jego Świętość byłaby fenomenem najbardziej niezwykłym, jaki
niebiańska pasja stała się wirusem. Zamiast róż, uczynił w ogóle da się wyobrazić i jaki przewyższałby wręcz
nam dar z wieńca cierniowego. Nie znam winy większej Boskość , gdyby praktyczny jej cel miał rzeczywistą
od Jezusowej . wartoś ć. Znane jest namiętne pragnienie wszystkich
Długotrwałe zabieganie o świętość wymaga potem
świętych , by wziąć na siebie cierpienia i grzechy śmier­
kilkuletniej rekonwalescencji. Zaczynasz wówczas pragnąć telni ków. Ile można by tu przytoczyć wykrzykników, ile
r.-
20 Emile M. Cioran
Święci i łzy 21

eksplozji bezgranicznego współczucia! Ale czy obie-


spełniając w ten sposób tajemne pragnienie każdego
ktywnie maleje gorycz i cierpienie innych? Pominąwszy
świętego, by stać się jego więźniem.
niesienie pociechy, wysiłek świętych jest nieskuteczny,
a praktyczne skutki ich miłości nie przekraczają roz-
Człowiek w niewoli rozkoszy i trwogi chrześcijańskiej
miarów monumentalnej iluzji. Nie można cierpieć
tęskni do jednego tylko dobra: doskonałości. Cokolwiek
za kogoś innego. W jakiej mierze mnożenie twoich
by mu poza tym zaoferować, wszystko będzie dlań miało
udręk praktycznie zmniejsza udręki bliźniego? Gdyby
wartość negatywną. Aż do początków xvm wieku roiło
święci mieli jasną świadomość tej znikomości, pra-
się wprost od "traktatów" o ludzkiej doskonałości. Niemal
wdopodobnie zostaliby politykami, tzn. nie wstydziliby
wszyscy, którzy zatrzymywali się w pół drogi do świętości,
się już pozorów. Chcieliby działać , coś zmieniać pra-
pisali gwoli pocieszenia innych takie traktaty, jako że
ktycznie, efektywnie. Wobec rzeczywistości przyjmują
przez całe wieki doskonałość stanowiła obsesję niedoszłych
postawę polityków. Zmieniać można tylko pozory,
świętyc h. Ci , którym się powiodło , nie troszczyli się o nią,
a święci to wszak politycy wstydzący się pozorów.
bo ją mieli.
Tym sposobem pozbawiają się materii i przestrzeni
Ostatnie stulecia zmieniły w tym względzie postawę
do swych zapędów reformatorskich. Nie można je-
aż do obojętności, spoglądając na fenomen doskonałości
dnocześnie kochać cierpienia i pozorów. W tym względzie
z całkowi tym niedowierzaniem, a nawet z wyraźnym
świętość nie jest dwuznaczna. Z życiem wiąże nas
odcieniem pogardy. Dla człowieka nowoczesnego nie ma
umiłowanie pozorów. Od świętości odgradza nas ono
hańby więks~ej niż doskonałość . Tak się natrudził, by ze
i przed nią chroni.
swego losu uczynić tragedię, że przezwyciężając żal za
rajem, wyrzekł się tym samym tęsknoty za doskonałością.
"Nie znam żadnych cierpień zdolnych dorównać temu , że
Inne epoki wydawały świętych, którymi ludzie się pysznili .
się cierpiało nie dość" (Małgorzata
Maria Alacoque). Oto
My potrafimy ich już tylko "doceniać ". Ilekroć sądzimy,
klasyczna formuła zachłanności na ból.
Że ich kochamy, jest to jedynie przelotna nasza słabość,
która nam ich przybliża.
Nie ma stanu bardziej jałowego od łagodnego smutku tej
negacji natchnienia. Wszystko zależy od poziomu smutku,
Jakiż to ukryty głos mi szepce, że gdyby po jednej stronie
od częstotliwości jego drgań. Na pewnym poziomie jest
zebrali się wszyscy święci tego ś wiata, a płomienie ich
on poetycki, na innym - muzyczny , w najwyższej swej
serc wiłyby się między niebem i ziemią, z drugiej zaś
formie - religijny. Są więc smutki poetów, muzyków
zastygłby ogłupiały i melancholijny Neron, cesarz smutny
i świętych. U poetów i muzyków wychodzą one z serca,
i szalony, opróżniłbym swe serce dla tego ostatniego?
okrążają świat i powracają jako echo. U świętyc h smutki
Nuda Nerona była większa niż chrześcijańskie pragnienie
także wychodzą z serca, ale zatrzymują się w Bogu,
nieba. Nawet spalenie Rzymu wydało mu s ię banalne.
22 Emile M. Cioran Święci i łzy 23

Czy nuda rodzi się z obłędu , czy na odwrót? Neron był trucizną,której zjadliwość ro śnie, w miarę jak rosną nasze
melancholikiem. Bo jak inaczej mógłby kochać muzykę? samotn ości .Czy nie zepsuli nas, pokazując włas n y m
Wzruszający jest los tego człowieka, z którego drwi sobie przykładem , że cierpienia mają jakiś cel, że gdzieś pro-
cały świat, zapominając o jedynym jego i wielkim uspra- wadzą? Przyzwyczajeni byliśmy do cierpienia bez celu,
wiedliwieniu - o lirze. zagubieni w bezużyteczno ści bólu, i do przeglądania s ię
we włas nych ranach. Ale nie smućmy się za bardzo;
Gdy człowiek rozpoczyna życie odczuciem śmierci, cierpienia prowadzą nie tylko do nieba.
w końcu postępowanie naprzód w czasie zaczyna mu się
wydawać powrotną drogą ku narodzinom. Jest to proces Beznadzieja bardziej nlZ Inne odczucia wląze nasze
odzyskiwania i ponownego formowania etapów życia. jestestwo z dookolnością. Tak bardzo wymaga stosownego
Śmierć , bytowanie, cierpienie i narodziny byłyby momen- dla siebie pejzażu , że w razie potrzeby go tworzy . Bez-
tami tego odwróconego toku. A może jest inne życie, nadzieja przywołuje piękno tylko po to, by wlać w nie
rodzące się na ruinach śmierci? A więc potrzeba kochania, pustkę . Pustka duszy jest tak wielka, a jej marsz tak
cierpienia i zmartwychwstania następowałaby po poznaniu niepowstrzymany , że niepodobna się oprzeć jej brutalnej
śmierci w samym sobie. Nie ma innego życia oprócz tego, inwazji. Co pozostałoby z raju oglądanego z wnętrza
w które wchodzisz poprzez śmierć. Stąd tak rzadkie są beznadziei? Cmentarzysko chwil szczęścia.
przemienienia.
Ten, kto nie lubi przyrody, nie lubi też muzyki, krajobrazy
Święci żyją w płomieniach, mędrcy - obok nich. zaś nie wywołujące obrazów muzycznych nie mogą być
wspomnieniami. Kto w uniesieniu , melancholijnie, nie
Beethoven zbyt skutecznie opiera się pokusom smutku. błądził po parkach, nie zrozumie Mozartowskiego wdzięku .
Ta jego asceza nieraz czyni mi go obcym. W porównaniu Poważne zmierzchy bez Brahmsa? Monumentalność natury
z nim Chopin czy Schumann są lubieżnikami smutku . bez Beethovena? Muzyka to coś kosmicznego. Bez miłośc i
Beethoven wydaje się dumny z triumfu woli w zmaganiach natury nie mamy podstawy dla pasji muzycznej .
z nim. Aż nadto często doświadczał rozpaczy, tej zranionej
dumy woli walczącej ze światem. Poznał też "cień śmierci "W chwili mojej śmierci s prawię , że spadnie ulewa róż"
na powiekach", o którym mówi Hiob. (św. Teresa z Lisieux). "Ró żo, roztaczająca zapach nagiej
świętej" (R.M. Rilke).
Lepiej chyba byłoby bez świętych . Wtedy każdy doglądałby
włas nyc h spraw i radował się własn ą ni edoskonałości ą. Powiewy żałoby w Mozartowski ej gracji ... Ten , kto ich
Ich istnienie zaś rodzi kompleksy ni ższoś ci , pogardę nie odczuwa, nie wi e, że wdzi ęk jest triumfem nad
i bezu żyteczn ą zawiść . Świ at ś więtych jest ni ebiańską smutkiem i że w gruncie rzeczy istnieje tylko wd z i ęk
24 Emile M. Cioran Święci i łzy 25

melancholijny. Mozartowskie andante nie zawsze jest Anna Magdalena Bach mówi w swej kronice rodzinnej ,
zaproszeniem do szczęścia. Przykład - Koncert a-dur na że Jan Sebastian bywał pod szczególnym natchnieniem,
fortepian i orkiestrę. Mozart miał chyba duszę w tonacji i le kroć zajmował się tematem śmierci, o której też często
a-dur, znającą jednak ciągłe pokusy tonacji mollowej. roz myślał. I bez tego wyznania wiedziałem, że źródłami
Chciałbym, aby prawdy wyrażały się harmoniami wzn iosłości u Bacha były rozmyślania o śmierci oraz
Mozartowskimi, aby były dźwiękowymi równoważnikami tęsknota za niebem. U Mozarta nie ma ani jednego, ani
zapachu róż. Że jednak nie mają żadnej tonacji ani drugiego. Toteż jego muzyka bywa boska, ale nigdy
rezonansu, są zimne, mogąje przyjmować także dusze puste. wzniosła. Nie znam muzyka bardziej akosmicznego od
... No i powinny być lekkie, nie powinny waiyć rzeczy, Mozarta.
tak by nie zapadały nam w serca jak odwainiki.
Istnieje cala gama melancholii: zaczyna się od uśmiechu
Śmierć ma sens tylko dla ludzi, którzy namiętnie kochali i pejzażu, kończy się zaś urywanym łomotem dzwonów
życie. Umierać, nie mając z czym się rozstawać?! Ode- w duszy. Stąd też różny smak łez.
rwanie jest tyleż negacją życia, co i śmierci. Kto zwyciężył
lęk przed śmiercią, zwyciężył też życie, będące wszak Przez cały czas komponowania Mesjasza Handel czuł się
inną nazwą tego lęku. uniesiony do nieba. Sam wyznał, iż dopiero po ukończeniu
Tylko bogacze czują śmierć, ubodzy jej oczekują; go poczuł, że żyje na ziemi. A jednak w porównaniu
żaden żebrak nigdy nie umarł. Umierają tylko posiadacze. z Bachem Handel tkwi w świecie . To, co u Bacha boskie,
Agonia biedaka jest kwietnym łożem w porównaniu u Handla jest bohaterskie. Ziemski rozmach to wyróżnik
z agonią bogacza. Gdyby ktoś zebrał w sobie wszystkie specyficznie Handlowski. Wszelako odblaski boskości
trwogi i przedśmiertne agonie z pałaców - ten ktoś widzimy w całym jego dziele; jest to przemienienie
byłby Śmiercią. Umierać w luksusie to umierać nie- z zewnątrz. Immanentny poryw rozrasta się aż do wibracji,
zliczoną ilość razy. w której wymiar kosmiczny łączy się z transcendencją.
Żebracy nie kończą w łóżku, a zatem nie umierają. Bach jednoczy dramatyzm Grtinewalda z uwewnętrz­
Umiera się tylko w pozycji horyzontalnej, w trakcie nieniem Holbeina, Handel - masywność i linearność
długiego przygotowania, kiedy śmierć wsącza się w życie. Dtirera z wizyjnością Baldunga Griena. Mozart to Botticelli
Czy ktoś nieprzywiązany do miejsca i do wspomnień z w iększą dozą melancholii. Primavera zroszona - może
będzie odczuwał żal za ostatnimi chwilami? Możliwe, że łzam i ...
żebracy wybierają sobie swój los, aby nie odczuwać żalu
i nie zaznawać związanych z nim mąk agonii! Oni, którzy W miarę upływu czasu zdajemy sobie sprawę, że nIe
włóczyli się po powierzchni życia, teraz są już tylko Uczy my się niczego, a tylko cofamy się do wspomnień.
włóczęgami na powierzchni śmierci. To tak, jakbyśmy naśladowali świat już kiedyś przeżywany .
26 Em ile M. Cioran Święci i łzy 27

Nie zyskujemy niczego, lecz tylko odzyskujemy siebie jest pożądać - ani też odrzucać. Każda postawa jest
samych. Nasza tożsamo ść z samymi sobą jest ewolucją naszą przegraną. Przyłączaj ąc się do świętych, tracimy
wspak. Z tego rodzi się domysł jakiegoś życia poprze- życie, przec iwstawiając s ię im - wchodzimy w zatarg
dzającego katastrofę indywiduacji . Nasze jestestwo z absolutem. Bylibyśmy chyba bardziej wolni , gdyby oni
naśladuje jakąś pierwotną wizję. Jeśli tak, to jak przed- nie istnie li . O ile mniej mielibyśmy dręczących wątp­
stawia się metafizyczny sens istnienia świętych? Czy liwośc i! Co takiego rzuciło ich pod nogi nam , wędrującym
ich jestestwa nie mąci prastare wspomnienie - czego, gościńcami życia? Daremnością byłoby pragnąć zapomnieć
jeśli nie bliskości z Bogiem w niewątpliwym raju? o Bólu.
Może w zakamarkach pamięci chowają oni postać
Bóstwa? Organy nie mieszczą się w granicach serca, wyrażają
Święci naśladują Boga, bo nieświadomie są we władzy bowiem nie tylko niepokój przestrzeni, lecz także we-
pierwszego wspomnienia. wnętrzne rozedrganie Boga. Ono zaś przekracza serce.
Dla każdego człowieka Bóg jest pierwszym wspo- Organy bardziej dojmująco uświadamiają nam rozdział
mnieniem. Że jednak cofanie się w pamięci to wysiłek między nami a Bogiem. Dlatego w wibracji organów
poza możliwościami przeciętnego śmiertelnika, święci samoubóstwiamy się, by tym sposobem zbliżyć się do
dokonują go, nie zawsze rozumiejąc sens swych zmagań.
niego, w nim.
Medytacje świętych są uwięzieniem w pierwszym Czegokolwiek bym zapragnął, koniec moich smutków
wspomnieniu . Na absolutnej granicy pamięci żyje Bóg. i rozdarć jest zawsze jeden: omdlenie w Bóstwie. Cóż,
Ta treść graniczna dziedziczona jest z jestestwa na jestes- my także musimy się w kimś zatracać.
two, od bydląt rajskich aż do nas. Do pierwszego wspo-
mnienia nie sposób dotrzeć inaczej , jak tylko przeskakując
Hiob, kosmiczne lamentacje organów i płaczące wierzby ...
ponad aktualnymi treśc iami pamięci , ponad wkładem
Otwarte rany natury i duszy ... I serce ludzkie - otwarta
wniesionym do niej przez czas. Dlaczego niemal wszyscy
rana Boga.
wariaci mówią o Bogu albo wręcz mają się za Boga?
Tracąc aktualne treści pamięci , ich jestestwo zatrzymuje
już tylko jej zawartość naj głębszą, pierwotną granicę Wszelka ekstaza zastępuje seksualność, która nie miałaby
wspomnienia. Tak samo z pijakiem. Człowiek upija się, żadnego sensu, gdyby nie lichota istot. Ponieważ jednak
aby odzyskać wspomnienie Boga; może też dlatego wariuje. nie mają one żadnej innej drogi wyjścia z samych siebie,
Ale jeśli staje się ś wi ętym , to na pewno dlatego. seksualność doraźnie ratuje je przed zwierzęcością. U każ­
dej istoty akt seksualny przekracza jej sens biologiczny.
Nie można mieć żad nego wyraźnego i pewnego sądu Jest triumfem nad zw ierzęcośc i ą. Albowiem jest to w całej
o ś wi ęty c h . Repreze ntuj ą oni absolut, którego niedobrze biologii jedyna brama do nieba.
Święci i łzy 29
28 Emile M. Ciorall

gdy ukazywał nam ś w . Teresę w ekstatycznym porywie,


Święci nie są a-seksualni , lecz frans-seksualni. Nie
z oczyma nieznacznie przymkniętymi. To samo oglądamy
potrzebują "objawień" płciowości. Wszak być świętym
na portrecie Franciszka z Asyżu, któremu Zurbaran ,
to ustawicznie wychodzić poza siebie samego. Co mogłaby
ni eprześcigniony malarz namiętności niebiańskiej , nadał
do tego dodać seksualność? Przy ekstazach świętych bledną
kształt, na jaki nadziemski spokój tego świętego nie
konwulsje seksualne.
zasług i wał.
Jedyna epoka historyczna, w której mógłbym pracować
z duszą uspokojoną, i to jedynie jako niewolnik, to czasy,
Za sprawą Mozarta zaczynam żałować błędu Adama.
gdy faraonowie wznosili piramidy. Dźwigać bloki kamien-
ne pod razami bicza, ale widzieć, jak koronują się wiecz-
Czy dojdę kiedyś do tego, aby cytować wyłącznie Boga?
nością i czuć , jak wokół piramid otwiera się pustka, bo
Ludzie, ba, nawet święci, nie mają imion. Tylko Bóg ma
pierzcha od nich czas! Najlichszy egipski niewolnik stał
imię. Ale co wiemy o nim oprócz tego, że jest kwintesencją
bliżej wieczności niż którykolwiek z filozofów Zachodu.
beznadziei? Bóg to rozpacz zaczynająca się tam, gdzie
Egipcjanie żyli w ekstazie słońca i śmierc i . Dla nas niebo
ustają wszystkie inne.
stało się płytą grobową! Świat nowoczesny poraziło,
prawie jak przekleństwo, urzeczenie przedmiotami do-
Tylko raj albo morze mogłyby mnie zwolnić z muzyki.
czesnymi.

Największy żal wzbudziły we mnie sny o szczęscm:


Święte lubię za pełną pasji naiwność, nadającą ich
Botticelli, Claude Lorrain, Mozart, Watteau i Corot. Za
twarzom wyraz dziecięcej żarliwości i dobrowolnego
słabo byłem przygotowany do szczęścia? Albo znałem
udręczenia. Oczy, zawsze półprzymknięte, aby powieki
tylko poprzedzające je melancholie i następujące po nich
mogły chronić wewnętrzny sekret przed niedyskretną
smutki?
zewnętrzną jasnością; zamyślony uśmiech zestrojony
z podtekstem spojrzeń; usta czerwone, lecz rozświetlone
Szczęście jest czarowną pauzą, jakiej się domyślałem
lazurem; bladość rąk, wyciągniętych ku innym uściskom,
w pastoralnych zadumach muzyki osiemnastowiecznej.
no i ten seraficzny błękit, w jaki Rafael ubiera święte
Szczęście znam tylko ze słyszenia.
- błękit wydestylowany z odcieni ich serc.
Jak mogą one otwierać oczy na świat, skoro wszys-
Smutki zamraczają ci duszę cieniami klasztoru ; tylko
tkie nam powtarzały , że "oko w oko" stają tylko
poprzez nie zaczynasz rozumieć świętych . Jakkolwiek
z Jezusem ...
mocno by chcieli towarzyszyć nam aż do granic goryczy,
nie mogą - i porzucają nas w drodze, pośród rozgoryczenia
Ekstaza zamyka oczy , w niej jesteś my tym , co widzimy.
i skruchy. Ich serce ma inne nachylenie, jest osadzone
Dlatego zwalnia nas ona od patrzenia. Rozumiał to Bernini,
30 ElI1iLe M. Cioran Święci i łzy 31

w Bogu. Nasze szuka oparcia w bezgranicznej beznadziei, Gdyby na świecie nie było chorób, nie pojawiłby się
nachyla się ku niej aż do upojenia. żaden święty . Albowiem nie istniał dotąd nikt "zdrowy".
Świętość jest wyniesieniem choroby aż do gwiazd , trans-
Po tylu namiętnych wyznaniach miłości do Boga ze strony cendentną fosforescencją próchna.
świętych, co moglibyśmy jeszcze dodać i nie stać się Choroby przybliżyły niebo do ziemi. Bez nich oba nie
epigonami? Absurdy? Przecież oni nie pominęli ani wiedziałyby o sobie wzajem. Potrzeba pocieszenia poszła
jednego, żeby tylko wyrazić przepełniającą ich miłość. dalej od choroby i na przecięciu się nieba z ziemią zrodziła
Jeden przykład z tysiąca: dominikanka z Tass, Mezzi świętość.
Sidwibrin, mówi: "Panie, gdybyś Ty był Mezzi Sidwibrin,
a ja Bogiem, chciałabym , żebyś Ty był Bogiem, a ja Próbując wyobrazić sobie świat bez przestrzeni, natrafiam
- Mezzi Sidwibrin". tylko na serce świętego.
Zadawanie się z nim dla kogoś, kto nie potrafi kochać
go aż do absurdu, nie ma żadnego sensu. Gdy mówisz Są ludzie, którzy wystylizowali własną śmierć . Dla nich
o Bogu tylko po to, żeby nie być tak samotnym w nicości, u mrzeć to kwestia formy. Ale śmierć to materia i groza.
jest on tylko i po prostu wymysłem albo pretekstem do Dlatego nie można umrzeć elegancko, nie okrążając
samotności. Święci mogli bywać smutni dla Boga, dla śmierci .
nas może on być co najwyżej miejscem zbywania smutków. Dlaczego ludzie tędzy i wysocy, o posturze praw-
Inni okazywali mu uwielbienie; teraz nie sposób okazać dziwych olbrzymów, rażeni lękiem przed śmiercią przed-
mu nic więcej poza zainteresowaniem. stawiają widok tak ponury i żałosny? Dlatego, że w tej
Czytając wykrzykniki św. Katarzyny Sieneńskiej: masie materii śmierć znajduje kołyskę pewniejszą i przy-
jemni ej szą, a groza, proporcjonalnie do materii, powiększa
Ty, otchłani miłości, zdajesz się oszalały dla twych stworzeń, się o jej wymiar. Ilekroć myślę o strasznej trwodze Tołstoja
jak gdybyś nie mógł bez nich żyć , choć przecież jesteś przed śmiercią, zaczynam rozumieć przeczucie śmierci
naszym Bogiem. Ojcze przedwieczny, ogniu, otcWani miłości,
u słoni .
wieczne piękno, wieczna mądrości , wieczna cierpliwości,
nadziejo, ucieczko grzesznych, nieprześcigniona wspaniało­
myślności , wieczne i nieskończone dobro, Szaleńcze miłości! Gran i c ą każdego bólu jest następny, jeszcze większy .

- jesteśmy porażeni czymś niewytłumaczalnym i od- Pogodzenia ze śmiercią ludzie szukali tylko po to, by
czuwamy przyjemność, że ta przesada zwalnia nas ze uniknąć lęku przed nią . Bez tego lęku umieranie nie ma
wszelkich dekl aracji. Nic tu ju ż dodać nie moż na , oprócz żadnego sensu . Mądrość , rodząca się z pojednania ze
żalu , że nie potrafimy znienawidzić Bóstwa z żarliwością śmiercią, jest najbardziej powierzchowną postawą wobec
ró wną tamtej miło ści. rzeczy ostatecznych. Nie uniknął jej nawet Montaigne.
32 EmiLe M. Cioran Op.."'TYC~
Święci i łzv (Q' 33 1')-
. .~ ~

W przeciwnym razie nie sposób zrozumieć, dlaczego chlubi


się tym, że zaakceptował nieuniknione.
jących się z ciałem i w końcu zwyciężających j ~ BJBllOIfKA ~
nie sam ten konflikt jest pouczający (gdyż, jako z C:: . rzony, ~~
Ten, kto przezwycięża lęk , może się uważać za
wyzbyty jest dramatyzmu), lecz ponowne odna ieiłie"
nieśmiertelnego ; ten , kto go nie ma, jest nieśmiertelny.
ciała. Niektóre uniesienia mistyczne są długotrwałe, ciągną
Istoty znikały może i w raju , ale, nie znając w żadnej
się cały mi dniami. Ustawicznie napięta dusza i jestestwo,
formie lęku przed śmiercią, nigdy nie miały sposobności,
wychodzące z siebie, aby dążyć śladami duszy, zapominają
by umrzeć . Lęk to śmierć w każdej chwili. Istoty jej
o swym związku z ciałem. Wewnętrzne płomienie tak
nieznające są jak ptaki niebieskie: swe przeznaczenie
mocno przepalają wszelkie opory fizyczne, że z całego
czytają w lazurze.
jestestwa pozostaje tylko niematerialność ekstazy. Gdy
Po Szekspirze czy Dostojewskim nie możemy już być
wysokie napięcie uniesień ekstatycznych opada, zaczyna
mędrcami. Poprzez nich ludzie na powrót odnaleźli własne
się powrót do zwykłości i zdumienie, że odnajduje się
cierpienia i, odżegnawszy się od pierwszego wspomnienia,
zapomniane ciało. Wszyscy święci skarżą się na ponowne
zaczęli się chełpić utratą raju .
odnalezienie ciała, czyli na upadek z ekstazy.
Obiektywnie biorąc, wszyscy ludzie są w każdej chwili
tak samo blisko śmierci. Nie ma nikogo, kto by nie mógł
Około dwudziestego czwartego roku życia Krystyna Ebner
umrzeć w dowolnej chwili. Subiektywnie - a to tylko się
miała sen, wobec którego nie można być obojętnym . Otóż
liczy - jedni są jej tak bliscy, że aż z nią tożsami, inni
zaszła w ciążę, a płód był ni mniej, ni więcej, tylko
zaś nie spotkali jej nigdy . Pominąwszy kogoś takiego jak
Chrystusem. Radość odczuwała tak bezmierną, że nie
Rilke, śmierć obiektywna przestała mieć jakiekolwiek
czyniła najmniejszego ruchu , by nie narazić na szwank
znaczenie. Podobnie u Novalisa. Koniec końców jednak
zdrowia boskiego dziecięcia. Po jakimś czasie porodziła
nie ma poety, który by umarł tylko raz.
je bez bólów, wzięła na ręce i poszła pokazać mateczkom,
mówiąc: "Radujcie się wraz ze mną, nie mogę już kryć
Tym, co odróżnia ludzi od świętyc h , nie jest ukjerun-
przed wami mojego wesela, żem oto poczęła Jezusa
kowanie na niebo, lecz postawa wobec ciała. Nieba nie
i urodziłam go". I pokazała im noworodka.
ma nikt, lecz c iało ma każdy święty. Jestże ciało problemem
Nieszczęśc ie Krystyny polega na tym, że ocknęła się
dla ludzi ? Tak, o tyle, o ile bywają chorzy. Do tego czasu
z tego snu. Gdyby mogła była wówczas w nim umrzeć ,
obnosząje w nieświadomo ści. Za to dla świętych jest ono
zgasłaby w szczęściu, jakiego nie zaznała jeszcze żadna
stałą obsesją.
kobieta.
Ekstaza to nieskończeni e długi skok ponad ciałem.
Jej sen nie był snem matki , lecz świętej . Drzemie on
Ileż moglibyśmy przytoczyć ś wiadectw , z których z pora-
w sercu każdej świętej, brzemiennej wszak Bogiem.
żającąjasnością odczytujemy całkowite przezwyciężenie
Krystyna Ebner żyła w latach 1277-1355. Średnio­
ciała! Wyznania świętyc h to etapy świadomości zmaga-
wiecze nosiło w swym łonie Boga.
34 Emile M. Cioran Święci i łzy 35

Którejśniedzieli przemawia on do Krystyny: "Przy- darczyńca go obdarza. Jego dumajest krzywą, jaką opisuje

chodzę do ciebie, Ja, którym umarł z miłości. Przychodzę nasza pogarda. Im głębiej się pochylamy ze wzgardą, aby
do ciebie pełen pożądania, jak oblubieniec do łoża ob- rzucić mu pieniądz, tym jaśniej rozbłyskują mu oczy .

lubienicy". W takiej sytuacj i przyjemnie jest być Bogiem, Żebrak byłby szczęśliwszy, gdybyśmy dali mu wówczas
a jeszcze przyjemniej - Jego "wybranką". w gębę - bo jest to jedyny jego kontakt z człowiekiem.
Dlaczegóż to nie mam chyba powołania do żebractwa?
"Poczucie, że jest się wszystkim i pewność, że jest się Zaprawdę, żebrakiem człowiek się rodzi ...
niczym" (Paul Valery). Oto konkluzja poety, obowiązkowa Kto z natchnionym nieuszanowaniem czyta wyznania
dla każdego, kto obcował ze świętymi. świętych, nie może opędzić się od wrażenia, iż Jezusa
posłano na świat nie tyle dla odkupienia i zbawienia

Żebractwo nie jest wynikiem nędzy. W doskonały m ludzi, ile raczej gwoli pociechy kobiecych serc nie
państwie byłoby tak samo wielu żebraków, jak w którym- spełnionyc h w miłości . Nie wolno w sposób płaski

kolwiek z państw historycznych. Zawodowy żebrak to interpretować świętych, ale jest chyba oczywiste, że

jeden ze stałych aspektów życia. Póki będą na świecie gdyby między światło Jezusa i serce świętej wślizgnął
rozstaje dróg, bramy i litość, póty on będzie pojawiał się się ziemski kochanek, Zbawiciel pozostałby zwykłym

z nicości. Żebrak jest zapachem rozstajów, przeżyciem członkiem Trójcy.

towarzyszącym wszystkim wejściom, ratunkiem dla wszys- Jezus był oficjalnym kochankiem świętych. Nie ryzy-
tkich litościwych. Bez niego litość rozdymałaby się pustką kowały one niczego, wyznając mu wszystko, co miały na
w świadomości, a nie mogąc nigdzie się "zahaczyć", sercu, swoimi wybujałymi niedyskrecjami nie narażały
zrodziłaby obłęd niezadowolenia. Jest aż nadto możliwe, się na żadne niebezpieczeństwo. Ich pragnienie miłości
że to litość zrodziła żebractwo, albo że w najlepszym zrodziłoby chyba wewnętrzną pustkę bez wszechobecnego

wypadku oba te zjawiska powstały jednocześnie. Nie- boskiego erosa, przepajającego swym zapachem ich
sprawiedliwość społeczna wydobywa na powierzchnię tęsknoty i słabości.
jedynie żebraków okazjonalnych, nie mających żebraczego Serca pozbawione miłości ziemskiej są oparciem
"powołania", bo są tylko upadłymi biedakami. Żebrak i wytchnieniem dla Jezusa. Bawi on w nichjuż od dwóch
z instynktu to istota, której nikt nie potrafi zrozumieć, tysięcy lat, rozpieszczany względami, o jakich mu się nie
a człowiek litościwy nie tylko go nie rozumie, lecz nawet śniło w stajni. Ze żłóbka do serc świętych kobiet! Nie jest
się go boi. Gdybym był żebrakiem, nie od każdego to wniebowstąpienie ludzkie ...
mógłbym przyjąć grosik. W tym jednak kryje się wznios-
łość żebraka, że bierze on od kaidego. Dla niego dający Jestem jakby Anteuszem rozpaczy. Za każdym dotknięciem
jako jednostka nie ma żadnego znaczenia, gdyż liczy się ziemi ta rozpacz rośnie we mnie. Ach, móc zasnąć w Bogu,
dlań tylko pochylenie ciała, komplement, jakim każdy żeby umrzeć dla siebie!
36 Emile M. Cioran Święci i łzy 37

Jedynym zapomnieniem jest zasmęcie w Bóstwie. sposób leczymy własny umysł i serce. Coś w rodzaju
Kiedy spocznie na mnie powieka Pańska? pi orunochronu. Albowiem Bógjest dobrym przewodnikiem
dla zgryzot i beznadziei.
Mechtylda z Magdeburga mówi do Boga:
Dostojewski był ostatnim człowiekiem usiłującym ocalić
Przynoszę ci moje pieśni: są wyższe od gór, głębsze od raj. Ale udało mu się tylko jeszcze zwiększyć słabość do
mórz, wznioślejsze od chmur, rozleglejsze od przestworu. upadków, skutkiem czego ostatecznie dobił raj i naszą za
Jak się zwie ta pieśń? Pragnienie mego serca. Wyrwałam je
nim tęsknotę.
ze świata . Pilnowałam się przed samą sobą. Wyrwałam je
Ale i tak Dostojewski jako ostatni uzyskał na moment
całemu stworzeniu. Już nie mogę go dłużej dźwigać. Gdzie
mam je złożyć? Nie powinieneś składać pragnienia twego wgl ąd w umysł Adama sprzed upadku. W rezultacie zresztą
serca w sercu innym niż moje. zdołał tylko przekazać nam rozkoszne upodobanie do
grzechów tego świata.
Od dawna już wiem, że jedynym komentarzem do świętych Na próżno usiłowalibyśmy uczynić Dostojewskiego
są łzy ... ś więtym. Daremne wysiłki. Ale nie widzę świętego, który
by był godny rozwiązać mu sznurowadła u butów.
Panie, zbiorę wszystkie łzy spod wrót piekieł i wymoszczę
sobie w nich gniazdo, a twoje cienie skupię w moich Jest wielkim szczęściem Jezusa, że umarł młodo. Gdyby
zmierzchaniach. A może jesteś tylko omamem serca, jak żył z sześćdziesiąt lat, zamiast krzyża pisałby pamiętniki.
świat jest omamem umysłu? A dziś zdmuchujemy pyłek z pechowego Syna Bożego.

Pojawienie się Boga jest równoczesne z pierwszym Osobą w dziejach najbardziej skompromitowanąjest Józef,
dreszczem samotności. W pustce tego dreszczu On zrobił ojciec Jezusa. Chrześcijanie odstawili go na boczny tor
sobie miejsce, gdyż boska nieskończoność jest tożsama i wydali na pośmiewisko mężczyzn. Gdyby bodaj raz
z sumą wszystkich chwil samotności, jaką musiały znosić powiedział prawdę, jego syn pozostałby nieznanym nikomu
stworzenia. Żydem . Triumf chrześcijaństwa ma swe korzenie w braku
W Boga wierzy się tylko dla uniknięcia dręczącego dumy pewnego mężczyzny. Niepokalane Poczęcie wzięło
monologu samotności. Do kogo innego moglibyśmy się s ię z nabożności świata i z tchórzostwa mężczyzny.
zwrócić? Jego, zdaje się, raduje każdy dialog i chyba nie
ma nam za złe, że bierzemy go sobie za teatralny pretekst *
samotnych zgryzot.
Samotność bez Boga to najczystsze szaleństwo. W Nim Uświadomiwszy sobie, że absolut istnieje tylko w wy-
przynajmniej znajdujemy przes trzeń do błądzenia i w ten rzeczeniu , przylgnąłem do pozorów.
38 Emile M. Cioran Święci i łzy 39

Tylko burdel albo łza anioła może nas wyrwać na chwilę niesłychane . Czy dziś taka książka kogokolwiek by
z trwogi śmierci. poruszyła? /
Tym, co oddziela nas od Sredniowiecza i Starożytności ,
Średniowiecze znało całą technikę wzbudzania łez, do- jest fakt, że staliśmy się niezdolni do jakiegokolwiek
wodzących namiętności i żarliwości uniesień. Zmawiano przygotowania się do śmierci. Nikt już nie troszczy się
modlitwy i oddawano się ascezie żeby uzyskać "dar łez". o to, by jakoś kultywować w sobie śmierć, śmierć wszak
Zdaje się, że miał go nawet Tomasz z Akwinu, uważano na niego spadającą.
bowiem, że jest to skuteczna droga miłowania Bóstwa. Starożytni umieli umierać. Wraz z nimi pojawiła się
Istniało mnóstwo formuł przyzywania Go. Czyż Średnio­ na świecie pogarda dla śmierci. Pogarda zresztą płynąca
wiecze nie było przesycone łzami? Ich potoki nie wyschły z wiedzy. Wznieść się wewnętrznie ponad śmierć było
do dziś ... i dziś jeszcze ucho otwarte na cierpienie chwyta zawsze ideałem ich mądrości. Dla nas śmierć jest bolesnym,
ówczesne jęki. Św. Dominik, dysponujący tym darem niosącym trwogę zaskoczeniem. Stąd lęk i dramatyzm.
w wysokim stopniu, podczas nocnych modłów wzdychał Żaden ze starożytnych nie byłby nią zaskoczony, toteż
tak głośno, że konfratrzy się budzili i z płaczem przyłączali każdy wówczas potrafił przyjmować ją z uśmiechem, który
się do niego. teraz może nas tylko zdumiewać. O nieuniknioności śmierci
Średniowiecze odkupiło grzech Adama. Tylko dzięki byli oni tak głęboko przekonani, że skonstruowali sobie
temu możliwy stał się Renesans. całą sztukę umierania, która, jakkolwiek byśmy ją zgłębiali,
Na dzień przed swym nawróceniem Franciszek z Asyżu nie dałaby nam absolutnie nic.
chodził po drogach płacząc; pewien człowiek, myśląc, że Zażyłość Średniowiecza ze śmiercią była bardziej
Franciszek jest chory, zapytał go: "Bracie, co ci jest?". dramatyczna niż w Starożytności . Tym, co zbliża je do
"Ach" - odparł tamten - "powinienem bez żadnego niej, a dzieli od nas, jest wiara w pewien zespół środków
wstydu przemierzać ten świat, opłakując mękę mojego i sumę przygotowań oraz zabiegów mających człowiekowi
Zbawiciela". zapewnić śmierć bardziej naturalną i udaną. Średniowiecze
Średniowiecze daje nam prawo do miłowania rzeczy miało wyjątkowo intensywne odczucie śmierci, którą
przemijających. Jego boska historia wyczerpała treść jednak, dzięki medytacjom i specyficznej technice, potrafiło
wieczności. wkomponować w naj głębszą strukturę człowieka. Tak
Całe chrześcijaństwo
to po prostu jeden wielki płacz­ ~edy ludzie umierali legalnie, podług pewnej formy
liwy spazm ludzkości , z którego pozostały nam jedynie l paragrafu. Dla nas śmierć nie jest niczym więcej, jak

słone i gorzkie ślady. tylko okropnie nieprzyjemną szarpaniną, z której jakoś


chcielibyśmy się wyrwać; a że nie potrafimy, pocieszamy
U schyłku Średniowiecza pojawiały się anonimowe książki ~ię lękiem. Nie sądzę, by istniał w Starożytności czy
opatrzone tytułem Sztuka umierania. Powodzenie miały Sredniowieczu bodaj jeden człowiek pragnący wymigać
40 Emile M. Cioran Święci i łzy 41

się śmierci , umknąć przed nią bocznym wyj ściem , skoro tko to dla ciebie". Albo do Małgorzaty z Cortony : "Nie
tak mu dokuczyła. Średniowieczny mnich czy antyczny ma na ziemi nikogo, kogo bym miłował bardziej od ciebie".
mędrzec budował sobie z bez wyjściowości całą sztukę Prawda, że nie są to objawienia oficjalne, ileż w nich
strząsania z siebie świata; jest to stały temat rozmyślań jednak rozkosznego s zaleństwa święto ści .. .
i doświadczenia . My chcielibyśmy umierać , ale tak, by Czyż pewnego dnia Jezus nie szepcze do Angeli :
śmierć nie istniała. "Ukochana moja spośród wszystkich ś więtych raju"? To
naprawdę objawienie prywatne; w żaden sposób nie wolno
Myśleć można tylko w pozycji poziomej. Prawie nie nam się do niego mieszać, jeśli nie chcemy wzbudzić
sposób wyobrazić sobie wieczności, gdy stoimy. Zapewne boskiej zazdrości.
zwierzę wzniosło się do rangi człowieka w momencie
zmiany pozycji z poziomej na pionową, ale świadomość Istnienie ś więtych to nieprzerwane zawieszenie czasu.
musiała się w nim narodzić dopiero w chwilach swobody Dlatego możemy ich zrozumieć jedynie dzięki naszym
i próżniactwa, a więc poziomych par excellence. Gdy tęsknotom do wieczno ści .
leżymy ze wzrokiem utkwionym w niebo czy w jakikol-
wiek inny punkt, między nami a światem rozpościera się Zdaniem Jakuba de V oragine jedną z funkcj i aniołów jest
pustka, bez której nie jest możliwa świadomość. Żadna odciskanie w ludzkich duszach wspomnienia cierpień
myśl nie rodzi się w marszu , toteż horyzontalne znieru- Jezusa. A ja, który je uważałem za propagatorów zapom-
chomienie jest niezbędnym warunkiem medytacji. Co nienia o niebie ...
prawda rodzące się w ten sposób myśli nie są wesołe,
jednak medytacja, jako wyraz nieuczestnictwa, nie ma Mechty lda z Magdeburga zapisywała swe objawienia na
żadnej tolerancji dla bytu. Historia jest rezultatem pionu, skrzydłac h aniołów . Jej rozpłomienienie roznieca we mnie
nicość - poziomu . tęsknotę do autodestrukcji, gdyż chciałbym gwiezdnym
pyłem rozproszyć się w bezgranicznym.
Kościół zawsze z wielką ostrożnością i rezerwą odnosił Owe ś więte ukryły mi duszę pod plamkami gwiazd.
się do prywatnych objawień świętych niewiast, tzn. I z tych wys okości chciałbym spłakać się do ich serc.
objawień, w których Boga mieszały one z drobnymi
i intymnymi okolicznościami własnego życia. Ale czy to Bóg wykorzy s tał wszystkie nasze kompleksy ni ższości ,
właśnie te objawienia nie są najszczersze i nam najbliższe? POczynając od tego, że nie uważamy s i ę za Bogów.
Niekontrolowane wizje ni ebi ań skie maj ą w sobie jakąś
smakowitą naiwn oś ć . Na przy kład do Angeli z Foligno "l ucałuje c i ę duch mój" (Bóg zwracaj ąc y s ię do du szy
Jezus zwraca s ię zdrobnieniem "Lella" i pokazuje jej w dialogach Mechtyldy z Magdeburga). Oto wreszc ie
wszystkie swoje rany oraz ślady ud erzeń , mówiąc : "Wszys- rezerwa i przyzwoitość w boskiej erotyce.
42 Emile M. Cioran Święci i łzy 43

Miarą świadomości jest jej kosmiczna rozszerzalność. kiemu, że odtądbez żadnego ryzyka płytkość można
Jeśli trzymają cię jeszcze granice świata, choć już uważać za cnotę . Demon chrześcijański wszystkim
pochylałeś nad nim swego ducha, to znaczy, że nam wbił w serca krzyż, który obalić możemy tylko
pozostałeś gdzieś na początku drogi, utrudzony węd­ wieszając się na nim, ażeby poprzez chrześcijańską
rówką po kosmicznych gościńcach. Ten , kto w we- ofiarę zbawić samo chrześcijaństwo. I na próżno sta-
wnętrznej szamotaninie nie zmęczył jeszcze świata, ralibyśmy się go z nas wykarczować; nie zdołamy
nigdy nie dotrze do Boga. Na rubieży kosmicznego zapomnieć jego sztafażu, tj. świętych. Gdy już go
rozszerzenia się świadomości trwa On. Gdy już wchło ­ znienawidzimy, wyśle nam naprzeciw świętych, by
nęliśmy świat i pozostali sami, pyszniący się własną poszli za nami, a gdy już będziemy mieć całkowitą
dumą, spoza parawanu Nicości wychyla się Bóg jako pewność, że zapomnieliśmy o wszystkich owych udrękach
ostatnia pokusa. Uakie rozsiewały swe trucizny przez całe wieki), po-
tkniemy się o świętych i nasze trupy wpadną im w ra-
Chrystianizm jest o wiele za głęboki, by mógł trwać nadal. miona.
Jego wieki są policzone. Jak człowiek mógł przez tyle Koniec końców powinniśmy byli zadowolić się zwyk-
czasu stawiać opór tylu problemom ostatecznym, poda- łym człowieczeństwem - lecz nazwaliśmy się chrześ­
wanym w sposób oficjalny? Rzadkie olśnienia jednostek cijanami. Czy możliwa jest droga wstecz?
stały się religią państwową. To, że człowiek nie rozpadł Nie tak zamierzaliśmy przekroczyć nasze czło­
się całkowicie pod wpływem chrześcijańskich głębi, jest wieczeństwo!
dla mnie jedynym dowodem metafizycznego powołania Chrystianizm zbyt gorliwie propagował jednego Boga,
tego zwierzęcia. by wolno nam było żywić jakąkolwiek nadzieję! Gdy
A przecież nie może on znieść terroru problemów wydamy ostateczną bitwę zastępom jego aniołów i świę­
ostatecznych. Chrystianizm zalegalizował niepokoje i trzy- tych, nastąpi rzeź w dziejach niebywała, a krew popłynie
mał je pod presją, tak że w ciągu najbliższych kilku strumieniami.
tysiącleci byt spustoszony tyloma niebiańskimi najazdami I wszystkie nasze tajemnice zbudujemy ze stosów
ulegnie odnowieniu. aniołów i świętych!
Chrystianizm - prawdziwa lawina niedyskrecji me-
tafizycznych - wprowadził śmierć, cierpienie, Jezusa Nikt od czasów Renesansu nie poznał, co to wyrzeczenie.
i Boga do codziennych ludzkich spraw, do polityki, do Stąd ów nimb tragizmu wokół człowieka nowoczesnego.
interesów, do zysków i strat. Stąd rodziły się kryzysy Starożytni godzili się z losem. Żaden z ludzi nowoczesnych
świadomości, jeden po drugim, wznosząc prawdziwy nie zniżył się do takiego ustępstwa. Nie wiemy także, co
gmach rozpaczy. Demon zagnieździł się w pieniądzu, to pogarda dla losu, jako że zbyt mało w nas mądrości, by
seksie, miłości. Tyle zamętu przyniósł rodzajowi ludz- nie kochać losu namiętnie i boleśnie.
44 ElI1ile M . Cio/'Qn Święci i łzy 45

Starożytni
niewiele sobie robili z własnych cierpień. Cel zabiegów świętości: zwalczanie choroby chorobą·
Zgoła inaczej przedstawia się ta sprawa z nami , którzy
wraz z naszymi cierpieniami buntujemy się przeciwko Gdy melodie osaczają nas i przygniatają bolesną błogością,
nim samym. pragniemy wonnej śmierci. Święci mają w sobie tyle
muzyki, że przeciwstawiająją rozkładowi ciała. Ich zwłoki
Aniołowie widzą wszystko, lecz nic nie wiedzą. An- nie cuchną· Czy będę miał w sobie tyle muzyki, bym
alfabeci doskonałości. Nie byli nawet na tyle ciekawi, nigdy nie umarł? Są menuety , po których nie sposób ulec
by wsłuchać się w kuszenia węża czy bodaj spytać rozkładowi.
Adama o przyczynę wyrzucenia go z raju. A jak dobrze
by im było pozostać obok człowieka! Ci spośród nich, Tylko chwile szczęścia płynącego z muzyki dają mi
którzy upadli, upadali indywidualnie, jako zdrajcy, lecz odczucie nieśmiertelności. Te jasne dni, w których serce
ich ród pozostał obcy pokusom. Nadal może nad nami przybiera kolor nieba, a wspomnienia tego, co poza
czuwać , nie rozumiejąc nas. Kiedy razem byliśmy w Bo- horyzontem, znów rodzą w nas dźwiękowe ekstazy! Wtedy
gu, także my nie rozumieliśmy nic. Teraz przynajmniej próżno by szukać stosownych do takiej chwili łez.
pojmujemy aniołów poprzez wspomnienie i nadzieję
powrotu. Oni rozumieliby nas za sprawą przeczuć upadku. Serce bez muzyki jest jak piękno bez melancholii.
Czy będą je mieć? Nie wybaczę owemu aniołowi z mie-
czem, że nie podążył za Adamem, by dezercją zrehabi- Wino bardziej niż teologia zbliżyło ludzi do Boga. Już
litować swe plemię. Zresztą upadek Adama jest jedynym dawno smutni pijacy - czy są inni? - ośmieszyli
aktem historycznym w raju. pustelników.

Często zadaję sobie pytanie, dlaczego święci wprowadzili Słodkie muzyczne samotności! Albo o zamieszaniu między
kult aniołów, skoro konkurują z nimi o chwałę niebieską? niebem i ziemią.
To z pewnością błąd polityczny, zadziwiający brak taktu.
Przecież im otwierają się bramy również bez interwencji Katarzynie Sieneńskiej podczas jednej z ekstaz ukazał się
aniołów! Możliwe, że święci są tylko upadłymi aniołami, Jezus, który otworzył jej lewy bok i wyjął serce. Potem
które odzyskały łaskę. Ponieważ raj jest dla nich świeżym całymi dniami powtarzała wszystkim, że żyje bez serca,
wspomnieniem, przedstawiają go sobie z większą inten- a niedowiarków zapewniała, że dla Boga wszystko jest
sywnością i pragną go żarliwiej. Czy to jest podstawa ich możliwe. Kiedyś jednak, podczas samotnej modlitwy
rajskich aspiracji? Wydają się tylko aniołami, które poznały w kaplicy, z nieba spływa ku niej światło, w którym
cierpienie, a zatem i uzyskały wiedzę. rysuje się On z sercem w dłoni . Drżąc , pada na podłogę ,
Jezus podchodzi do niej , znów otwiera jej lewy bok
46 Emile M. Cioran Święci i łzy 47

i umieszcza w nim trzymane w dłoni serce, mówiąc : pastwę sprzeczności, tym większa szansa, że zbliżysz się
"Córeczko naj droższa, jak wcześniej wziąłem ci serce, do prawdy. Bóg korzysta z peryferii logiki.
tak teraz daję ci moje, z którym odtąd będziesz żyć".
Osobliwym czarem emanują upadki i omdlenia świę­ Szekspir i Dostojewski zostawiają ci w duszy dręczący
tych. Są dowodem, że objawień nie sposób przyjmować żal - że nie jesteś świętym albo zbrodniarzem. Dwie
w pozycji pionowej, że nie można ustać w obliczu formy autodestrukcji ...
odsłaniających się rzeczy ostatecznych. Każde omdlenie
wywołuje rozdzierającą rozkosz, gdyż komuś mało s ię Święci są niepiśmienni. Więc dlaczego piszą tak pięknie?
znającemu na radościach negatywnych niełatwo przychodzi Czy pod natchnieniem grzechu? Faktem jest, że ilekroć
decyzja, czy upaść, czy też nie. opisują Boga, mają styl. Łatwo jest pisać znaszeptu,
Weininger twierdził, że epilepsja to ostatnia samotność z uchem w jego ustach. Ich dzieła mają nadludzką prostotę·
zbrodniarza. Nic go już nie wiąże ze światem, wi ęc Ponieważ jednak nie opisują ziemi, nie można ich nazywać
pozostaje mu tylko osunąć się w głąb. pisarzami. Świat nie akceptuje ich jako takich, bo nie
Omdlenie świętych w nie mniejszej mierze zakłada może się w nich odnaleźć.
zerwanie więzi ze światem. I tak osuwają się oni
w niebo ... Człowieka poznać można tylko według poziomu, najaki
wzniosła się muzyka w jego duszy. Ponieważ jednak
Przychodzi taki moment w życiu, gdy wszystko zaczynasz interesują mnie tylko ci, którzy utonęli w muzyce, darowuję
wiązać z Bogiem. Reszta nie bardzo się liczy. Ale nieraz sobie poznawanie ludzi.
opada cię lęk, że Bóg może już stracił aktualność, i wtedy Istnieją dusze muzyczne bez muzycznego wykształ­
to odnoszenie doń wszystkiego wydaje ci się bezużyteczne. cenia i kultury. Co oznacza, że rodzimy się wyposażeni
Prowizoryczność zasady ostatecznej (jako idea jest to w pewne wibracje, uruchamiane potem przez nasze smutki .
absurd, ale przecież tkwi w świadomości) napełnia cię Nosimy w sobie całą muzykę, której nie usłyszeliśmy
dziwnym niepokojem. Czyżby Bóg był tylko zwykłą modą w ciągu życia, która jednak drzemie w głębinach pamięci .
duszy, przelotną namiętnostką historii? Wszystko, co w nas muzyczne, jest sprawą wspomnienia.
Wówczas, gdy nie miałem imienia, musiałem chyba
Niektórzy stawiają kwestię sensu życia bądź jego braku. ~słyszeć wszystko. Nie ma muzyki bez wspomnienia raju
W rzeczywistości wszystko sprowadza się do poznania, l Upadku .
czy da się ono znosić, czy też nie. Problemy nikną,
zaczynają siędecyzje. Wszystko juz kiedyś było. Dlatego życie wydaje mi się
Wielką zaletą
Bogajest to, że można o nim pomyśleć falOwaniem bez podłoża, kołysaniem bez substancji . Świat
cokolwiek. Im luźniej wiążesz myśli i zostawiasz je na się nie powtarza, jednak zdaje się, że żyjemy w odbiciach
48 EmiLe M. Cioran Świę ci i łzy 49

świata minionego, którego motamy spóźnione echa. Pamięć musi być sumienie Jezusa, jeśli poczuwa się do naj-
to nie tylko argument przeciwko czasowi, ale również mniej szej bodaj odpowiedzialności za cierpienia. Z nie-
przeciw temu światu. Odkrywa ona przed nami w sposób ludzkich mąk świętych kobiet wyrosną kiedyś ciężkie
niejasny prawdopodobne światy przeszłości, uwieńczone czarne i czerwone krzyże, które tłumnie pojawią
rajem. Gdzieś ponad głębiami pamięci zawiązują się ża l e. się na Sądzie Ostatecznym, by świadczyć przeciwko
Droga wstecz w pamięci czyni z nas metafizyków, Synowi-Marnotrawcy Bólu.
pławienie się w jej początkach czyni z nas świętych. Gdyby wszystkie chwile nie będące ekstazą były
obojętne bądź bez znaczenia - jakimż niedościgłym darem
Wiadomo, co święte odpowiadały rodzicom nakłaniającym byłaby świętość! Ale są one nie tylko puste, lecz mają też
je do małżeństwa: nie mogą, gdyż swe dziewictwo solennie w sobie zawsze jakąś gorycz i chłód, które wysuszają
przyrzekły Jezusowi. To, że nie zasługiwał on na tyle duszę i czynią ją niezdolną do miłości. "Oschłość duszy"
wyrzeczeń i szaleństw, jest jedną znajprawdziwszych to wyrażenie powracające ustawicznie pod piórem świętych
i najbardziej rozdzierających prawd. Kiedy myślę o bez- opisujących mroczny aspekt swej sytuacji. W takich stanach
miarze mąk i cierpień, zadawanych sobie przez święte błagają oni o łaski jak o wyzwolenie. Za każdym napadem
w porywach nadziemskiej perwersji, dawny dramat Jezusa "oschłości" duszy obsesyjnie zaczynają przyzywać miłości.
wydaje mi się co najwyżej smutny. W duszy świętych Czy ta oschłość bierze się tylko z braku miłości? Święci
niewiast ikonostas się rozpadł, a jego gwoździe przebiły mylą się, za swą pustkę wewnętrzną winiąc brak miłości.
ich serca na całe życie, nie tylko zaś na czas kilkugodzinnej Fizjologię znają tylko jako dodatek do nieba. Gdyby
męczami na wzgórzu. Cierpienia świętych kobiet zmuszają wiedzieli, że wysuszeniem duszy płacą za ekstatyczne
mnie do niesprawiedliwości względem Jezusa. Nie mogło rozedrgania, ileż razy musieliby stchórzyć w obliczu Boga,
być większej bezlitości, aniżeli pozostawienie nam w dzie- ileż razy unikaliby ponownych z nim spotkań! Wokół
dzictwie plam krwi na krzyżu. To rzecz pewna! Nie ekstazy widzę tylko stosy ruin. Albowiem póki jesteśmy
rozwiązałbym mu nawet rzemyków u sandałów. w niej, póty nie jesteśmy w sobie, a nasze jestestwo
Święte będą mówić o delektowaniu się krzyżem, poZostaje ruiną odwiecznego wspomnienia.
ale czemu nie powiedzą szczerze o jego truciźnie? Święta Adelgunda, pochodząca z rodu królów fran-
Oto Magdalena Pazzi - pyszna szlachcianka o cu- kijskich , już we wczesnej młodości dawała dowody
downym wdzięku, zamyka się, z przeklętego boskiego niebiańskiego powołania. Gdy kiedyś pogrążona była
natchnienia, w klasztorze i w chwilach duchowej w medytacji, jakiś głos jej szepnął: "Nie szukaj innego
pustki oraz diabelskiej pokusy czepia się krzyża jak oblubieńca, jeno Syna Bożego" . Słowa te przesądziły ojej
potępiona. Tyle torturujących swą młodość kobiet losie, gdyż odtąd stała się pastwą Jezusa. Kiedy miała lat
ogarniętych histerycznym pożądaniem wieczności pod trZynaście, o jej rękę poprosił król Anglii . Odmawia,
wpływem niebiańskiego przykładu pół-Boga! Ciężkie tWierdząc, że całym sercem należy do narzeczonego, który
50 Emile M. Cioral1 Święci i łzy 51

urodą i bogactwem przewyższa wszystkich synów ludzkich. Wszystkie wielkie konwersje rodzą się z nagłego objawienia
Nalegania rodziców pozostają bezskuteczne, bo ona woli czczości życ ia . Nie ma nic bardziej poruszającego
umrzeć, niż utracić dziewictwo przyobiecane Don Juanowi i fascynującego, niż ten raptowny wstrząs i jasność, w której
z nieba. Po śmierci rodziców jeszcze utwierdza się w po- widać pustkę egzystencji . Rance zreformował zakon
stanowieniu. Ponieważ książę nie zrezygnował ze swych trapistów po tym, jak pewnego dnia, zgoła nieoczekiwanie,
małżeńskich zamiarów, Adelgunda z rodzinnego zamku znalazł swą ukochaną martwą. Szaleńcze umartwienia
ucieka do klasztoru. Stanąwszy na brzegu rzeki, której świętej Małgorzaty z Cortony mają źródło w podobnym
nie może przebyć, nagle widzi księcia ze świtą, którzy s ię wstrząsie. Przed laty uciekła ona od rodziców z kochankiem
zbliżają, aby ją zabrać. Lecz oto, wspomagana przez anioła, ze szlacheckiej rodziny. Pewnego razu na dłuższy czas
dziewczyna przechodzi rzekę. Zgasła w klasztorze jako wyjechał on z domu; w dniu, w którym miał wrócić,
królewska ofiara Jezusa. Małgorzata wychodzi mu na spotkanie. Nagle rzuca się na
Ten dramat, który rozegrał się w VII wieku, nie jest niąjego pies, szarpie ją za suknię i pędzi ku stosowi drew,
ani jedyny, ani wyjątkowy. Pokazuje nam on, że każd a pod którym spoczywają poćwiartowane i już się rozkładają­
święta to Ofelia, tyle że bardziej namiętna, gdyż Jezus nie ce zwłoki jego pana, którego zamordowano i ukryto tam
jest, jak Hamlet, kochankiem wyzbytym złudzeń. właśnie w dniu jego wyjazdu. "Gdzie też może być jego
Wspomnijmy jeszcze o świętej cesarzowej Kunegun- dusza?" - zastanawia się na ten widok kobieta, ogarnięta
dzie, która w dniu ślubu składa wraz z małżonkiem takim bólem, że zmienia on bieg jej życia. Wyrzuty
przyrzeczenie czystości aż do śmierci ... Do pałaców Jezus sumienia popychają ją do skrajnej pokuty. Każdego dnia
wprowadzał pustkę większą niż do chałup. torturuje się aż do krwi; jedynym i stałym celem tej złamanej
Im bliżsi stają mi się święci, tym bardziej oddalam s ię nieszczęściem świętej zdaje się omdlenie.
od niego; w chwili, gdy będę miał dla Świętych niewiast U innych świętych objawienie próżności świata bywa
pełnię ludzkiego współczucia, znienawidzę go. mniej dramatyczne, ale jest czymś ciągłym, nieprze-
rwanym. Są oni w sposób szczególny inspirowani do
Pascal jest świętym bez temperamentu. odczuwania tej czczości, gdyż mają duszę Psalmisty
Wielkim osiągnięciem Nietzschego jest, że umiał na doprawioną niebiańskimi słodyczami.
czas obronić się przed świętością. Co by z nim było,
gdyby zostawił wolną drogę swym naturalnym popędom? Wszyscy święci są chorzy, lecz - na szczęście - nie
- Stałby się Pascalem, w dodatku ze wszystkimi szaleń­ wszyscy chorzy są świętymi. Dlatego w świętości ustanie
stwami świętych. cierpień tłumaczone jest jako brak łaski. Choroba
POdtrzymuje łaskę, gdyż dostarcza pokarmu niezbędnego
Jesteśzdrów, póki wierzysz w filozofię; gdy jednak nam iętności dla innego świata. Poprzez chorobę rozu-
zaczynasz myśleć, pojawia się choroba. tniemy świętyc h, oni zaś - niebo, także poprzez nią. Nie
52 EmiLe M. Cioran Święci i łzy 53

dla wszystkich jest ona poznaniem stopnia najwyższego; wiele bardziej gorzki wydać mi się musi los kogoś
dla zwykłych śmiertelników jest poznaniem pośrednim. zwykłego, bezimiennego, pozbawionego asysty ziemskiej
Pogodne niebo częściej przyprawia nas o smutki niż i nieziemskiej, gasnącego bez pełnych tchórzostwa rozmów!
szare, gdyż stawia nas w obliczu zbyt wielu nadziei, do . Święci, ilekroć zbliża się ich koniec, oddają się do
których nie mamy odwagi, podczas gdy to drugie grzebie dyspozycji i uspokajają się, pewni, że oto dotarli do adresata.
nas nieodwołalnie. Nieba pogodne, neutralne wobec Ale wszyscy inni, wieczna zakała ziemi, mająca wzrok
bóstwa, są balsamem dla melancholii. Kiedy jednak lazur wbity w piasek i duszę rozproszoną jak on - co oni
przeszywa wołanie Boga, wolelibyśmy ciężkie, ołowiane takiego zrobili, że będą umierać bez odrobiny powiewu
chmury zapewniające nam wolność tych, których raz na nadziei? A gdy pomyślę o wszystkich agoniach na tej
zawsze opuszczono. Czy zawsze będziemy musieli żyć "iemi, o wszystkich śmierciach pod cieniami i światłami,
pod jakimś niebem? bez pociechy półmroku, mam wrażenie, że są dusze,
których nie potrafią unieść wszystkie kohorty anielskie,
Nasz brak dumy kompromituje śmierć. Chrystianizm, czy dusze skazane na taki ciężar i tak zakrzepłe w marmurze
też nie wiem kto, nauczył nas zamykania oczu - uciekania własnego przekleństwa, iż nie dobrną na Sąd! Zbawić się
ze wzrokiem - tak byśmy przyjmowali śmierć spokojnie mogą tylko dusze lekkie, pod którymi nie łamią się skrzydła
i ulegle. Dwutysiącletnia edukacja przyzwyczaiła nas do aniołów.
śmierci grzecznej i uładzonej, skromnej i pewnej. Umie-
ramy nisko, toteż w ostatnich chwilach nie odważamy się Ludzie zwykle nie rozróżniają między świętymi z urodzenia
utkwić oczu w słońcu. i tymi , którzy nimi zostają. Czym innym jest przyjść na
Póki nie zdołamy połączyć wytworności ateńskiego świat z ładunkiem łask, czym innym drogo za nie płacić,
efeba z namiętnościami konkwistadora, również nam zdobywać je jedną po drugiej. Świętość wrodzona jest
pisana będzie taka śmierć - grawitacyjna, cieniem łatwa, nie obciążona odpowiedzialnością; święty jest
gasząca nam powieki. Umrzeć z muskułami napiętymi, biednym narzędziem łaski, nieświadomym organem dos-
jak sprinter oczekujący na sygnał, z głową odrzuconą konałości . Ale zgroza mnie ogarnia na myśl o świętych
w tył, aby rzucić wyzwanie przestrzeni i dumnie, bez talentu, tych, którzy trudzili się dla zdobycia łask
w iluzji siły, przemóc śmierć! Często śni mi się umie- niebieskich, opłacając swą świętość znojem ciała i duszy.
ranie niedyskretne, na oczach ogromnych, dalekich Tych jest najwięcej: absolutnie wszystko zawdzięczają
przestrzeni! oni cierpieniu. Inni, uprzywilejowani, prawdziwi właś­
ciciele lazuru, nie wychodzą poza niejakie upodobanie do
Spośród ludzi, święci umierają mniej samotni. Zawszr bólu , którego zresztą i tak nie wykorzystują za bardzo
asystuje im albo Jezus, albo aniołowie. Oni, tak poszukujący jako pretekstu. Ktoś z talentem do świętości przemyka
samotności, oddają ducha publicznie. W tej sytuacji o wiele, chyłkiem pośród cierpień. Ale większość świętych staje
54 Emile M. Cioral1 Święci i łzy 55

im w poprzek drogi, toteż uderzy w nich i ich zgniecie sprzed indywiduacji. Rozrzedzając czas aż do iluzji,
każdy możliwy rodzaj bólu . wyprowadza nas ona z wymiaru czasowego i przymusza
Przykłady? Cóż, może to w końcu lepiej, że ludzie nie do ostatnich - tzn. pierwszych - wspomnień. Bezsenność
kładą na wagę swych cierpień i wszystkim przypisują działa rozkładowo, jak muzyka, i w niej zużywamy

równą w tym względzie zasługę. wszystkie antecedensy naszego życia, wyczerpujemy całą
naszą przeszłość. Czy nie zdaje nam się wtedy, żeśmy
Czyżby nawet święci wiedzieli, co to wola panowania, umarli wraz z całym czasem?
czyż więc istnieje w ich świecie imperializm? Nic bardziej Im więcej czasu zniknie z pamięci człowieka, tym
oczywistego dla kogoś, kto rozumie się na przesuwaniu bliżej jest on mistyki.
celów. Podczas gdy my hartujemy siły w walce o "dobra
doczesne", oni noszą w sobie dumę zbyt wielką, by nie Raj nie jest możliwy bez choroby pamięci. Ta, im świeższa
pragnąć ciosu rozstrzygającego, zawładnięcia całością. i zdrowsza, tym silniej "przywiera" do świata. Archeologia
Przestrzenią dla imperializmu świętych jest niebo, ich pamięci odsłania nam dokumenty dotyczące innych świa­
orężem zaczepnym - cierpienie. Gdyby Bóg nie był tów - za cenę tego tutaj. Wspomnienia zatem nie są
granicą dla ich porywów, rywalizowaliby z sobą w zdo- "praktyczne", bo i do czegóż miałby nam służyć żal za
bywaniu wysokości, a każdy by mówił w imieniu innego rajem?
przestworu. Człowiek zawsze pozostaje właścicielem. Ich
szaleństwa rozparcelowały niebo nierówno, według wy- Uwić sobie gniazdo w sercu świętej? Boję się podpalić
rażonej bądź niewyrażonej dumy z cierpień. Przesunęli niebo.
w pionie cel podboju, tj. podnieśli ziemię do najwyższego
jej pozoru, a do nieba - przestrzeń ich woli dominacji. Gdy myślę o nocach i o tylu samotnościach wśród nocy,
i o tylu cierpieniach w tych samotnościach - zaczynam
Tylko zapominając wszystko, możemy sobie naprawdę pragnąć włóczęgi po gościńcach nieprzedeptanychjeszcze

przypominać. Osłabienie pamięci odkrywa nam świat , przez świętych. Ale dokąd iść? Przepaście są też poza
który poprzedził czas. Odrywamy się od niego poprzez obrębem duszy ...
postępującą próżnię pamięci, poprzez likwidację rezerw
i treści czasowych. Dlaczego w bezsenne noce powracają Musiałemjuż przeżywać inne życia. Bo inaczej, skąd tyle
do nas , obok prastarych lęków , światy , o których nie grozy? Wcześniejsze istnienia są jedynym usprawied-
wiemy, czyśmy je przeżywali, ale które sąjak niespodzianki liwieniem trwogi. Tylko ludzie Wschodu znali się na
wspomnień? Noce nie tylko nie likwidują aktualnej treści duszy. Poprzedzali nas i będą po nas. Dlaczego my , ludzie
pamięci (naszej historii), lecz przebywają drogę powrotną nowoc ześni, zrezygnowaliśmy z błędnych wędrówek,

czasu. Bezsenność przenosi nas do początków, jeszcze przyjmującjednorazowośc7 Za każdym razem pokutujemy
56 EllIile M. Cioran Święci i łzy 57

a nieskończone stawanie się. Czy już osiągnęliśmy nawet poza cierpienia. Czy kiedykolwiek zdołam ich
maksimum lęku? Nasze egzystencje zamykamy dopiero zapomnieć? Jest chyba dla nich specjalny rodzaj pamięci.
u kresu trwogi. Naj wyższa odwaga filozofii to sceptycyzm; poza nim widzi
ona tylko chaos. Prawdą jest, że umysłowa wolność, jaką
Wszelkie stawanie się to tylko kosmiczne westchnienie. os i ągnęli sceptycy greccy, może wzbudzić zazdrość
My sami jesteśmy jedynie otwartymi ranami bytu, a Bóg mi styki, lecz ten jedyny w swoim rodzaju rozkwit nad-
- Niewiernym Tomaszem. we rężył płaski, nowoczesny, "naukowy" relatywizm.
Zres ztą nauka to jedynie suma banalnych wątpliwości
Święci są ciemniakami obok filozofów, choć wiedzą przedkładanych wykształconej głupocie. Nauka może
wszystko. Naprzeciwko Arystotelesa każdy święty to bytować tylko na antypodach ducha.
analfabeta. Dlaczego więc sądzimy, że od tego drugiego Filozof ratuje się przed tuzinkowością jedynie poprzez
nauczylibyśmy się więcej? Wszyscy filozofowie nie ważą mistycyzm lub sceptycyzm, dwie formy rozpaczy w obliczu
tyle, ile jeden święty. Ich serca to bezwymiarowe punkty, poznania. Mistykajest ucieczką z poznania, a sceptycyzm
gdzie więc mielibyśmy się schronić po nierozwiązaniu - poznaniem bez nadziei . W żadnej z tych sytuacji świat
tylu pytań.? Każda filozofia to coś bez odpowiedzi. Wobec nie jest rozwiązaniem.
niej świętość jest nauką ścisłą, daje nam bowiem konkretne Jedyni ludzie, którym zazdroszczę, to spowiednicy
i precyzyjne odpowiedzi na pytania, do których filozofia i biografowie świętych niewiast, nie mówiąc już o ich
nie odważyła się wznieść. Metodą świętości - ból, jej "sekretarzach". Gdybyśmy wiedzieli wszystko to, czego
celem - Bóg. Ponieważ nie jest praktyczna ani nawet nie powiedział Piotr Olafsson o św. Brygidzie, Henryk
wygodna, ludzie odsyłająją w dziedzinę fantazji i wielbią z Halle o Mechtyldzie z Magdeburga, Rajmund z Kapui
na odległość. Filozofię trzymają blisko siebie, by móc nią o Katarzynie Sieneńskiej, brat Arnold o Angeli z Foligno,
gardzić, a filozofów szanują z obojętnością. Tu śmiertelnicy Jan z Marienwerder o bł. Dorocie z Montau, Brentano
dowodzą swej inteligencji, bo wszystko, co w filozofii o Katarzynie Emmerich, itd., itd. - mielibyśmy pełną
istotne, sprowadza się do pożyczek z religii i do apeli wi edzę o sekretach serc i naj rozmaitszych tajemnych
mistycznych. Sama przez się, podobnie jak cała kultura, Szczegółach, przydających jeszcze dziwności nimbowi
nie dowodzi ona niczego. świętych. Ach, móc stać obok świętych w chwilach ich
Filozofowie mają krew chłodną. Ciepło panuje tylko zw ątpienia, sadystycznie napawać się męką ich doskonało­
w bliskości Boga. Dlatego wszelkie Syberie naszej duszy ści! I radować się niemożnością złagodzenia im goryczy;
domagają się świętych . i z ich łez uczynić sobie zdroje rozkoszy!
Nic łatwiejszego, niż strząsnąć z siebie dziedzictwo Albo być kronikarzem jakiegoś klasztoru, opatrywać
filozoficzne, gdyż jego korzenie nie sięgają poza nasze glosami wszystkie ataki histerii, prowadzić dziennik
niepewności, tymczasem zaś korzenie świętych sięgają Wszystkich kryzysów i oświeceń, różowić sobie blade
58 Emile M. Cioran Święci i łzy 59

policzki, odnotowując rozdarcia świętych w trakcie jak tańcowi czy opilstwu, coz nas może jeszcze
formacji! W marzeniach często widziałem się kroni- obchodzić stopniowe doskonalenie się przez ból ?
karzem tych załamań pomiędzy niebem i ziemią, in- C złowiek nowoczesny znalazł się na antypodach świę­
tymnym świadkiem upałów serca i historykiem be 7 - tych nie wskutek swej płytkości , lecz wskutek tego,
sennych nocy Boga. że jego sytuacja jest nie do opanowania i nie do
rozwiązania, że upodobał sobie w tragicznym rozpasaniu
Diodata degli Ademari i Diana d' Andolo uniosły się do i osunął się w świat odnawiających się wiecznie
nieba dzięki swym imionom. Pięknemu imieniu nabożność rozczarowań. Niestawianie oporu sobie samym - oto
przydaje aromatu transcendencji. Imiona świętych dają do czego doprowadził nas brak edukacji w selek-
mi zmysłowy przedsmak innych światów, mnóstwo zaś cjonowaniu smutków. Jeśli Bóg odkrywa nam się
błogosławionych nadprzyrodzony prestiż zawdzięcza w doznaniach, tym lepiej - nie musimy już cierpieć
jedynie dźwięczności swych imion. nieludzkiej dyscypliny objawienia. Święci są bezna-
dziejnie nieaktualni i tylko ktoś gardzący wszelkim
Kościół zrobił błąd, obdarzając tytułem świętych jedynie stawaniem się może jeszcze nimi się zainteresować.
kilka kobiet. W obliczu jego mizoginii i skąpstwa muszę
być bardziej wspaniałomyślny. Każda kobieta, wosamot- Spośród filozofów interesujący są tylko ci, którzy nie
nieniu płacząca z miłości, jest święta. Czego Kościół mając już nic do myślenia, rzucili się szukać szczęścia.
nigdy nie zrozumiał? Że święte urobione są z łez Boga. Tak rodzą się filozofie zmierzchu, niosące większą pociechę
od religii, gdyż wyciągają nas spod wszelkiej kontroli.
Platon jest rozczarowany, że żaden poeta nie opiewał Emanuje z nich miłe znużenie, więc odpoczywamy sobie
nigdy przestrzeni rozciągającej się ponad niebem i że nikt jakby w miękkiej kołysce zwątpień. Przy Epikurze nasze
nigdy nie potrafi tego uczynić należycie. Jakże więc myś li lekko sobie dyszą w cieniu palm, a niebo zdaje się
- czyżby Platonowi tak obca była muzyka? W takim wachlarzem utrzymującym w chłodku nasze zwątpienia.
razie skąd on wie, że obłęd jest dla człowieka jednym Filozofowie zmierzchu, nazbyt pełni mroków, aby jeszcze
z największych dobrodziejstw? Czy tylko tajedna prawda w coś wierzyć, kołyszą nas jak morze wzdragające się nas
mu się wypsnęła? Całkiem możliwe, bo w Fajdrosie sam utopić . Ich uśmiech obiecuje nam zdrowie: wszystko jest
mówi, że naszeptują mu bogowie. dozwolone, wszak musimy odpocząć od trucizn i rygorów
świętości. Ta kąpiel w aromatycznych zwątpieniach, gdy
Teraz nasze udręki mogą być już tylko albo daremne, chcielibyśmy umrzeć ze szczęśc ia w cieniu jakiegoś
albo sataniczne. Każdy wiersz Baudelaire'a mówi u śm i ec hu!
człowiekowi nowoczesnemu więcej niż najwznioślejsze Sokrates z całym swoim demonem i Arystoteles ze
ekscesy świętych. Skoro oddaliśmy się beznadziei swą encyklopedią są bardziej nieinteresujący od najlich-
60 Emile M. CiOrCIn Święc i i łzy 61

szego sceptyka z okresu schyłku świata grecko-rzymskiego W jednej duszy współistnieją Homer z Epikurem, religia
- sceptyka, który z własnego zmierzchu cienie niewiary perska i żydowski mesjanizm. Eklektyzm pełen dumnej
rozsnuł na cały świat myśli starożytnej . Łatwo było być rad ości z racji ogromnej duchowej pojemności , bolesne
Sokratesem, Demokrytem czy nawet Heraklitem; potrzebny rozczarowanie z powodu czczości i daremno ści kultur.
był tylko geniusz, jako że grecki sposób myślenia zmuszał Aleksandrynizm to raj rozgoryczeń.
do pewnej formy oryginalności , stosownie do sposobu
rozwijania się problemu. Problem domagał się ciebie, Filozofia jest panaceum na smutki. A są jeszcze tacy,
a jeśli miałeś geniusz, rozwiązywałeś go, bo nie miałeś którzy wierzą w głębię filozofii ...
wyjścia. Potem przychodził ktoś inny, urodzony w innych,
nie jego własnych problemach. Jedyną zasługą filozofów jest to, że niekiedy wstydzili się
Gdy jednak problemy się skończyły , czym mógł się swego człowieczeństwa. Wyjątkami są Platon i Nietzsche:
jeszcze zająć u mysł genialny? Sceptycyzm jest zdziw ie- oni wstydzili się zawsze. Pierwszy chciał nas wyrwać ze
niem genialności w obliczu pustki problemów i - zapewne świ ata, drugi z nas samych. Od nich nawet święci mogliby
- rzeczywistości . Tylko starożytni urnieli być sceptykami. s ię czegoś nauczyć . W ten sposób uratowany został honor
Spośród nich - tylko ci z rozstaja aleksandryjskiego. filozofii.
Oni w zwątpieniach mieli styl. Z jakimż jesiennym
wdziękiem pochylali się nad światem - z wyrazem *
wyzbytego iluzji szczęścia, z gorącym nieuczestnictwem,
bez rozdrażnienia, jakby nawiązując kontakt, ale bez Antypatycznym rysem świętych jest ich dobroć, owo
następstw! Sceptycyzm, zwiewny cień ducha i rozkwi t uczuciowe odbarwienie towarzyszące ogólnemu otrze-
wszystkich zmierzchów kultury, użyczył pojęciom bezin- bieniu całego jestestwa. Jak chętnie bilibyśmy przed nimi
teresownej poezji i dyletantyzmu , zwycięskiego w ze- pokłony, gdyby nie urażała nas ta ich najwyższa obojętność ,
tknięciu z rzeczami wielkimi . Toteż w jego cieniu spowija która wszystko przyjmuje, gdy ż nie 19nie do żadnego
nas z obu stron cicha czerń , z rzadka przeszywana drgnie- doczesnego błędu! Jeśli nadal często obcować będę z nimi ,
niami ś wiatła. w reakcj i na to będę musiał odtworzyć całą drogę powrotu
Na co miał się zdecydować sceptyk grecki, za sobą do człowieka. Wyeliminuję wtedy wszystko, co przyniosła
maj ący całą myśl starożytną i osaczany zewsząd przez samotn ość, wszystkie wi erzchołki zbudowane z żal ów
dynamiczne religie Wschodu , w świecie ro zbieżności tak i smutków, by, stawszy s i ę na powrót c złowiekiem takim
samo uprawnionych ? W ten sposób rodzi s ię przyjemność jak zawsze, zapomnieć, że ki edy ś płakałem ze ś wi ęty mi ...
bł ąd zeni a poś ród idei i ś wiatów , charakterystyczna dla
epok aleksandrynizmu. W ciągu jednego życia przemie- Stworzenie świ ata nie ma innego wytłumaczeni a oprócz
rzamy i wyczerpujemy wieki , j eś li nie ty s i ącl ecia dziejów. l ęku Boga przed sam otn ośc i ą. Mó wi ąc inaczej , ro l ą nas,
62 EmiLe M. Ciorcm Święci i łzy 63

stworzeń, jest nie co innego, tylko rozerwanie Stwórcy. pono nawet rozsiewały aromaty. Są w powietrzu wonie,
Biedni błazenkowie absolutu, zapominamy, że nasze które osiadają na mózgu i przemieniają nas jak agonia
dramaty mają rozbawić znudzonego widza, którego oklaski świętej. Ileż razy zamykałem powieki świętym!
nie dotarły jeszcze do uszu śmiertelnika. A Bóg wydaje Szczęściem nas, ludzi nowoczesnych, jest to, że we
się tak przygnieciony udręką samotności, że pod pretekstem własnych duszach odkryliśmy piekło. Gdzie byśmy doszli,
dialogu wynalazł sobie świętych, aby zrzucić z siebie trzymając się jego wyobrażenia jako czegoś zewnętrznego
brzemię izolacji. Kto ze świętych chciałby zrobić coś i "historycznego"? Zawisły chyba na nas dwa tysiące lat
więcej niż zwykłych spowiedników Boga, przesadza strachu. Czytając opis Sądu Ostatecznego u św. Hildegardy
w sposób nieuprawniony. I oni wysłuchują spowiedzi, zaczynamy nienawidzić wszystkich rajów i piekieł, i nie
z ich niedyskrecji zaś możemy się domyślać tak wielkiej możemy oprzeć się radości, że są one subiektywnymi
samotności Wszechmocnego, że pożera go nieugaszone transpozycjami. Psychologia jest naszym ocaleniem i naszą
pragnienie miłości. płytkością. Ongiś świat narodził się z ziewnięcia diabła
Godnie w obliczu Boga czuję się jedynie wtedy, gdy (wizja chrześcijańska). Dla nas przypadek z powstaniem
przeciwstawiam mu inne samotności. Bez nich byłbym świata to jedynie błąd ... psychologiczny.
tylko jeszcze jednym błaznem. Bo jeśli nie uważam się za
godnego życia bez smutku, to jakże mógłbym patrzeć Tego, że muzyka nie jest żadną miarą ludzka ze swej
w stronę Boga, gdybym nie znał samotności? natury, najlepiej chyba dowodzi fakt, że nigdy nie nasunęła
mi wyobrażenia piekła. Nawet marsze żałobne. Piekło to
Panie, nie boję się zniknięcia,bo tylko ty sprawiasz, że aktualność, co oznacza, że przypominać sobie możemy
samotności owocują, więc na twej łodydze zaszczepię me tylko raj. Gdybyśmy kiedyś, w naszej niepamiętnej prze-
łzy! W niektóre serca nawet Bóg nie może patrzeć szłości, poznali piekło , czyż nie wspominalibyśmy go ze
bezkarnie. Smutki zrodziły się wraz ze stworzeniem, a Bóg słodkim westchnieniem i czy nasze żale nie mówiłyby
nie przeniknął tak głęboko w świat - bo czy zdołałby o piekle utraconym?
zachować równowagę w obliczu ludzkiego serca? Muzyka jest archeologią pamięci. A jej wykopaliska
Panie, słońce zgaśnie, lecz jakież to oceany wylejesz w najmniejszym nawet zakątku nie odsłaniają piekła, które
na serca w płomieniach? by poprzedzało wspomnienia.
Kto ciągle wierzy, że jeszcze można umrzeć, ten nie
zaznał pewnego rodzaju bólu i samotności. Niemożność Dlaczego trudzimy się daremnie, ilekroć próbujemy
opisania nieuniknioności bezśmierci ... rozrywać materię tłumiącą nasze ekstatyczne dreszcze?
Żadna ziemska wola nie zdoła pokonać oporu materii,
Powiadają, że zwłoki świętych nie cuchną ... Jeszcze jeden jednak rozproszone tu i tam w przestrzeni melodyjne
dowód na ich odstrychnięcie się od tego świata. Ba, święte tchnienia, współbieżne z duszą i nadlatujące ze wszystkich
64 ElI1ile M. Cioran Święci i łzy 65

dali , mogą ją stopić


jak nagły ogień. Wtedy wszystko Albowiem pokusy przestrzeni są dreszczami tęsknoty za
wokół nas się rozpada, gdyż materia nie jest zdolna oprzeć znieruchomieniem.
się dotknięciu muzyki .
Jakbym nadźwigał się bloków z egipskich piramid, tak
Czym jest samotność, zaczynamy rozumieć, słysząc gniecie mnie przekleństwo zwane przez ludzi wiecznością,
milczenie rzeczy. Uświadamiamy sobie wówczas, że każdy trucizna młodości i pocieszenie dla serc roztrzaskanych.
przedmiot z osobna ma własny oddech, tajemnicę - umarłą "Zdrowie" człowieka poznać można po jego oporze wobec
w kamieniu, a przebudzoną w roślinie - rytm ukryty, wi eczności, po jego nienawiści i zawziętości wobec niej.
albo przejawiony, całego bytu. Dziwna tajemnica samo- "Choroba" świętych to po prostu nieprzeciwstawianie się
tności polega na tym, że nie istnieją dla niej istoty bez wiec zności. .
duszy . Wszystkie rzeczy mają własną mowę, którą nasza Gdy z pustki czasu rodzi się wieczność , możemy
inteligencja rozszyfrowuje w nieporównywalnych z niczym przynaj mniej rozpalić się odwagą religijną. Opustoszenie
milczeniach. Samotności palące, w których wszystko jest wymi aru czasowego - czy to w nudzie, czy to w trwodze
iyciem ... Duch śpi w naturze i ś ni . Chciałbym tłumaczyć - ciska nas w rozedrganą, pełną obietnic nicość. Gdy
sny roślin. jednak wieczność odrywa się od perspektywy rozległych
Także cienie mają własne , niewytłumaczone życie. dali , jesteśmy Saharą bez oaz i wydm, które mogłyby nas
Zbyt mało na świecie żyło poetów. Tyle rzeczy pozostało przy sypać.

zamkniętych w samych sobie, obcych własnemu sensowi. Żaden święty nie wyczytał wieczności z przestrzeni .
Kto mógłby je ocalić na tych rozłogach samotności, Czego miałby szukać w rozległościach zewnętrznych?
toż samych ze światem? Czy to nie wewnętrzna pustynia jest pierwszym krokiem
ku świętości?
Poza materią wszystko jest muzyką. Sam Bóg zdaje się Bóg ląduje w pustych prześwitach duszy. Zerka
niczym więcej, jak tylko dźwięczną halucynacją. ku horyzontowi wewnętrznej pustyni. Albowiem Bóg,
jak choroba, zagnieżdża się w miejscu najmniejszego
Ilekroć czas ulega zawieszeniu, a świadomość wyczerpuje oporu.
się w percypowaniu przestrzeni, owłada nami nastawienie Istota harmonijna nie może wierzyć w Boga. Cała ta
eleackie i rzeczy zastygają w chwili wiecznej , która hałastra zbrodniarzy, świętych i nędzarzy "wylansowała"
unicestwia nasze wspomnienia. Spoglądasz na wszystko, go na użytek własnej goryczy.
a wszystko zdaje się tylko bezużytecznym i nie mającym
końca czekaniem - tak mocno przestrzeń utwierdziła się Są chwile, gdy gotuje się we mnie kosmiczna nienawiść
w naszej duszy. Zaczyna nas wówczas nękać jedna tylko do wszystk ich "agentów" innego świata, tak że poddawał­
tęsknota - za skamienieniem jeszcze gdzie indziej. bym ich niesłychanym mękom, aby ocalić świat pozorów.
66 Emile M. Cioran Święci i łzy 67

Mam jakieś nieodparte, tajemne i bolesne przeświadczenie, I gdzie trucizna, która , rozpraszając wspomnIenIa,
że gdybym żył wśród świętych, chowałbym sztylet za pomoże mi uciec od Boga?
pazuchą; czemu nie wyznać, że sprawiłaby mi rozkosz Te strumienie rado ści , rodzące w nas żal , że nie mamy
Noc Świętego Bartłomieja wśród aniołów? Nie przeląkł­ łez ... Jeśli istnieje inne kryterium głębokości wesela i bólu ...
bym się nawet widokiem krwi wytoczonej z serca świętej. Łzajes t kryterium prawdy w świecie uczuć . Nie oznacza
Wszystkich tych propagatorów dezercji ze świata powiesił­ ona jednak płaczu. Jest pewna dyspozycja do łez wyrażająca
bym za języki, a potem wrzucił do kolebki z lilii. Nie s ię w lawinie wewnętrznej. Kto bodaj raz w życiu wylał
bylibyśmy na tyle roztropni, by w zarodku zdusić wszelkie jedną łzę na zewnątrz, nie zna jej źródła ani głębokości .
nadprzyrodzone ciągoty i na wieki zamknąć okna serca Dla suchych oczu nie jest tajemnicą, skąd one tryskają
otwarte na inny świat? Nie ma rozkoszy bardziej gorzkiej i dokąd płyną~ Bywają inicjowani we łzy, którzy nigdy
i urzeczenia bardziej rozdzierającego niż nasza słabość naprawdę nie płakali . Mimo to usiłują nie być sprawcami
do niego. To jakby desperacka miłość, w której grzebiemy kosmicznego potopu.
nasze płomienie i łzy, i zstępujemy w noce, aby koić się Paroksyzm radości jest tak samo niebezpieczny dla
mrokiem. Kto odkrył fascynujące przekleństwo innych świata, jak paroksyzm bólu, bo jej nieprzelane łzy, pragnące
widnokręgów, ten nie chce już ograniczać się tylko do tylko lekko orosić istoty, mogą je nieomal zatopić.
nieba: poświęca świat i w ogóle wszystko dla wzniosłych Dziwne odczucie samotności: jak gdyby fale piętrzyły
oszustw odwiecznego lazuru. s ię jedna na drugiej i wznosiły się ponad zaporę naszego
Jak tu nie znienawidzić aniołów, świętych, Boga jestestwa; i strach, że nie potrafimy powstrzymać tego
i całej tej rajskiej zgrai podtrzymującej i wywołującej potopu, n apierającego z odmętów morza samotności .
chorobliwe pragnienie innych cieni i świateł, innych
pocieszeń i pokus?! Przyjdzie czas, gdy będę się Kto nie obcował z poetami, nie wie, czym jest nie-
wstydził mych namiętności niebiańskich, mego re- od powiedzialność ani rozpasanie ducha. Za każdym
ligijnego omdlenia, którym jest świętość, i transcen- razem, gdy "tracisz" czas z poezją, czujesz, że wszystko
dentnej zmysłowości, którą jest mistyka. Niebo mnie jest dozwo lone . Albowiem wzbudzają w nas niedorzeczne
drażni, w swej formie chrześcijańskiej mnie złości. i monstrualne żale: czytając ich, odczuwamy przykrość ,
Wszelkie docierające do niego szaleństwo powraca że nie jes teś my psem z anielskimi skrzydłami , aby
zawiedzione. Dlaczego nie skończyły się raz na zawsze jak morderca czuwać nad śmiertelnikami ; że nie umie-
religijne kryzysy ludzkości? Dokąd Bóg będzie wy- ramy jak słonie albo że nie jesteśmy romantycznym
korzystywał wszystkie te znaki zapytania? Dokąd d iabłem . Poeta, nie odpowi adając przed nikim (bo
będą nas nudzić problemy ostateczne? Gdzie są upajające do nikogo s ię nie zwraca, oprócz siebie samego),
zapachy, które pozwolą mi zapomnieć o nawale spraw u tożsamia s ię z falowaniem własnej duszy. Lubię
nierozwiązy walnych i ukoły s ać serce pod osłoną cieni? poetów, g d yż nie doch od z ą i nie chcą do niczego
68 EmiLe M. Cioran Święci i łzy 69

dochodzić. Ich poezja nie prowadzi do nikąd. Tyle har- _ wszystko to symbolizuje cnoty wyższe i niższe. Najej
monijnej nieużyteczności! Rozumieć ich to wielkie prze- szyi rozsypują się kwiaty , symbole czystych pożądań ,
kleństwo; uczymy się od nich, że nie mamy nic do stracenia.
diadem z pereł zaś oznacza rzadkie i święte cnoty.
Czy jest coś bardziej pocieszającego od poezji świę­ W ten sposób przystrojona, z orszakiem świętych,
tych? To tak, jakbyśmy dążyli wstecz po promieniu, aby staje przed Jezusem, który bierze ją w ramiona i całuje,
rozpłynąć się na peryferiach jakiejś gwiazdy! Jakaś lotna przyciskając do serca.
nieokreśloność nadaje poezji świętych charakter skaczącej
Podobne wizje miały św. Magdalena Pazzi i św. Teresa.
fontanny, rozpylającej ci swoje krople w sercu. Zwracając Ta ostatnia widziała się w swej ekstazie odziana w biały
się do kogoś, nieuchronnie ograniczają swój poetycki
płaszcz i w aureoli. Dziewica Maryja zapewnia ją, że
geniusz obecnością Boga. Samym sednem nieokreśloności została oczyszczona z grzechów. Zostawszy sama, pada
poezji są dreszcze świętości bez Boga. Gdyby święci ofiarą niewytłumaczalnej pociechy. Jakież przepastne wiry
wiedzieli, ile ich liryczne wylewy tracą przez odwołania światła musiały pulsować w tych świętych kobietach, skoro
do Boga, zrezygnowaliby ze świętości i staliby się poetami. samoprojektowały się w formach tak przepysznych!
W świecie odnotowano by mniej okazji do pociechy, za
to czulibyśmy się swobodniejsi i bardziej odpowiedzialni.
Gdyby prawda nie była nudna, nauka dawno już wyłączyła­
Świętość zna tylko wolność w Bogu. Ale zwykłym śmier­
by Boga z obiegu. Ale zarówno Bóg,jak i święci stanowią
telnikom nie wolno udostępnić czaru, z wyjątkiem po-
sposobność do wymknięcia się jej zabójczemu banałowi.
etyckiego wyuzdania.

Św . Teresa to inne określenie na serce.


Wizje świętych kobiet są nieraz tak wspaniale, że zaczynasz
"Córko moja, wybrałem sobie twą duszę, aby było
sądzić, iż wniosły do świętości całą swą kobiecość z dodat-
niebem odpoczynku na ziemi, serce zaś twoje będzie
kiem jeszcze zachwycających próżnostek.
tronem rozkoszy mej boskiej miłości" (Jezus do Mał­
"Ozdobienie duszy" z wizji św. Katarzyny Ricci to
gorzaty-Marii). Ona zaś dopowiada: "Odtąd wszystko we
symboliczna transpozycja wspaniałości ziemskich, ośle­
mnie było spokojem i bałam się zakłócić odpoczynek
piająco barwna projekcja przelotnych rozbłysków, w jakich
Zbawicielowi memu".
lubuje się pustota każdej czarującej kobiety. 3 maja 1542
Albo widzenie św. Mechtyldy, padającej na twarz
roku Katarzyna, ogarnięta niebiańską egzaltacją, widzi
wobec ran Jezusa, głównie zaś przed otwartą raną jego
się w otoczeniu tłumu świętych. Św. Tomasz z Akwinu,
serca. Jezus mówi jej:
św. Marta, św. Katarzyna Sieneńska, św. Maria Magdalena
i św. Agnieszka stroją ją najcenniejszymi ozdobami,
Wnijdź a przemierzaj wzdłuż i wszerz boskie moje serce .
pokrywająją perłami i skrapiają wonnościami. Naszyjniki,
Jego długością jest miłość i odwieczne Moje pragnienie, by
purpurowy płaszcz, różnobarwny pas, drogie kamienie cię zbawić. Przemierzaj je zatem wzdłuż i wszerz, bo jest
70 Emile M. Cioran Święci i łzy 71

ono twoje i wszelkie dobro, jakie znajdziesz w Mym Sercu, ności! I wtedy z rozwirowań mózgu, pustki rąk, z niewi-
do ciebie należy. dzialnego kołatania organów wyłania się obraz raju,
rozproszony po zakamarkach materii. Raj to chyba nie
Całkiem możliwe, że świętość interesuje mnie dla tylko pierwsze - a więc najtrudniejsze do przechowania
manii wielkości kryjącej się za wszystkimi tymi słody­ _ wspomnienie pojedynczego człowieka, lecz także
czami, dla monumentalnego uniesienia zamaskowanego materii.
pokorą, dla pulsującej pod dobrocią woli mocy. Albowiem Wibracja absolutna, nabrzmiewająca na pustce, i eks-
święci z nadprzyrodzonym mistrzostwem wykorzystali taza ponad rozkładem są warunkami aktualizacji raju.
własne niedostatki. Jednak ich megalomania jest trudna Oraz taka sama nieaktualność w życiu.
do zdefiniowania, dziwna i niepokojąca. Czy istoty, zdolne
mieszkać tylko w sercu Jezusa i rozmawiać tylko z Bogiem, Tylko jeśli własną egzystencję niesiesz w zębach, żyjesz
można jeszcze uważać za pokonane? A jeśli tak, to skąd naprawdę.
nasze ciche współczucie dla świętych? Wierzyć w nich
już nie można; podziwiamy tylko ich iluzje. Stąd właśnie Wszystkie ziemskie rozkosze nie zrównoważą przelotnej
współczucie ... nieskończoności szczęścia następującego po wielkich
niedolach. W tej kwestii zgadzam się ze świętymi. Niemoż­
Kto mógłby określić moment pojawienia się raju na ność pesymizmu po zasmakowaniu wszelkiego cierpienia...

powierzchni świadomości? Jest to dreszcz odbity echem


we wszystkich naszych zakamarkach, rozpraszający wszys- Tego, w jaki sposób upadły anioły i w jaki sposób w ich
tkie opory, wzmacniający ukryte drżenie, krążący we krwi, seraficznej sferze pojawił się tragizm, nie można określić
w nerwach, potem w drzewach i kamieniach, by woniami przez analogię z upadkami ludzi. My upadamy, bo zuży­
i żalami rozpłynąć się w powietrzu. Osłabienie wszystkich wamy się wskutek nadmiernego ujednostkowienia, ugi-
organów i chorobliwe wysubtelnienie tkanek rodzi niepo- ?amy się pod przekleństwem indywiduacji; aniołowie - bo
chwytną i groźną wewnętrzną omdlałość od długiej JUŻ nie mogą znieść własnej bezbarwnej doskonałości.
rozkoszy, dręczącej jak przyjemny absurd. Zaskakujące Znudzenie rajem, rozdrażnienie niewinnością i grzeszne
kolory, nieoczekiwane niuanse, uzyskują oślepiającą pragnienie wiedzy sączą im w dusze niepokój, będący po
plastyczność, wyłaniając się z rozpadlin obcej pamięci. prostu pożądaniem ziemskości. Człowieka dręczy żal za
Rażona ekstazą materia jakby rozwijała się na tle drżącego rajem, aniołowie cierpią od tęsknoty do świata.
świata, i wszystko wibruje nieziemskim blaskiem, który Momenty eteryczne, następujące po wielkich, nisz-
kusi i zaprasza do napowietrznych konwulsji, gestów ~Zących kryzysach, rodzą w nas uczucie żalu, że nie
eremity bądź błagań kochanka. Spojrzenie rani widok Jesteśmy aniołami. Dopiero wówczas ich rozumiemy.
gwiazd, lazuru bądź śniegu. Tyle agresywnej niematerial- Normalnie nikt nie żałował i nie żałuje, że nie jest aniołem.
72 Emile M. Cioran Święci i łzy 73

Błocko człowieczeństwa jest nam droższe od tych naszych przed katastrofą chwytamy s ię owych rozb itków, co się
wymyś lonych ciągot niebiańskich. Gdy zaczynasz ich zwą św iętymi.
rozumieć, to oznacza to, że dotarłeś do zakazanego
rozdziału własnej biografii. Rodząca je św i adomość jest Czy nie ma na świecie dość cierpienia? Zdaje się, że nie,
bardziej udręczona, niż gdyby osaczyły ją występki. Nic jeśli sądzić według świętych - bo inaczej skąd u nich to
pewnego i wyraźnego nie da się o nich powiedzieć, poza mnożenie aż do absurdu rozmaitych udręk i wynajdywanie
tym, że są wskaźnikiem poziomu tragedii. Nie sposób zbrodniczych samoumartwień? Nie ma świętości bez
zejść poniżej sfery, w której na widnokręgu świadomości rozkoszy z bólu i perwersyjnego wyrafinowania w męczar­
oni się pojawiają. niach. Pogodę i spokój potrafisz docenić dopiero po
Im człowiek jest "zdrowszy", tym bardziej wystrzega dłuższym obcowaniu ze świętymi. Drażnione przez nich
się pokus aniel skich i odsuwa od siebie - jako kom- ni ebo nie jest już zniekształcane przez pryzmat łzy .
pensację iluzoryczną - grozę, w której się one rodzą. Świętość to niewyobrażalna perwersja. Występek nieba.
Tam, gdzie się one pojawiają, biegnie granica naszego
upadku . Jak to się stało, że święci bez żalu porzucili ziemskie
szczęście? Czy nie zauważyli tu , w podksiężycowym
Niemal nie da się zauważyć momentu, w którym święc i świecie, dni tak pełnych błogości, że nasza samotność
się skarżą, że nie mogąjuż myśleć. Mówiono o całkowitej nie odważa się wziąć ich w uścisk? Skąd tak wielka
nierozróżnialności pojęć w ekstazie, ale nie o owej odmowa uczestnictwa w scenerii pełnej wspaniałości?
niewyraźności duszy, co prawda nie rozpalającej się Trudno byłoby znaleźć istoty bardziej nieprzygo,owane
ekstatycznym płomieniem, lecz przecież zawieszającej do szczęścia.
myślenie sensu stricto. To zmętnienie duszy bardzo mnie Niebiańs kie delicje zastępują organiczną niezdolność
zbliża do świętych, nie wiem nawet, czy bez niego do cieszenia się rzeczami przemijalnymi. Nie wybaczę
śmiałbym wyznać mą słabość do nich. Że rozpalona ekstaza świętym, że rzucili się w przygodę tak wielką, nie za-
unicestwia aktywność intelektu, rozumie się samo przez znawszy momentów pełni temporalności, kiedy to słońce
się; to jednak, iż kłębiąca się gdzieś w głębinach duszy wschodzi nam na niebie ust, a ziemia turla się u naszych
mgława pustka uniemożliwia nam rozróżnienie czegokol- stóp. I nie przebaczę im, że w ulewie swych łez nie znaleźli
wiek poza wizją bez rdzenia, pojąć już trudniej. Mimo to bodaj jednej łzy wdzięcznośc i za rzeczy przemijalne.
niczego nie można dostrzec w tych doznaniach ranionego Nieraz agonia robaka wydaje mi się oparciem sol id-
zw ierzęc ia. Ilekroć odwoływałem się do filozofii, aby niej szym od wszystkich niebo Jakkolwiek chcieliby tego
zapełniła tego rodzaju chwile, nic to nie dawało. Albowiem święci , nie potrafią oderwać mnie od ziemi tak, bym
filozofowie czynią dystynkcje gdzieś daleko, nas zaś zatracił jej wspomnienie. A ono, bywa. druzgocze tęsknoty
pozostawiają na drodze bez żad n ego oparcia, toteż z lęku Za niebem.
74 Emile M. Cioran Święci i łzy 75

Za każdym razem, gdy nachodzi mnie namiętne, *


intensywne pożądanie ziemi, wszystkiego, co się rodzi
i umiera, w spontanicznej radości odsyłam Boga hen, Ten, kto nie zaznał odrazy wobec świętych, jest stracony.
na jakiś odległy plan zapomnienia. Wszystko, co jest Gdyby nieraz nie opadała mnie nienawiść, z domieszką
we mnie ziemskie i przemijalne, ze wszystkich sił wstrętu , do tej żałoby serca,jakąjest świętość, doprawdy,
opiera się boskiej obecności . A ilekroć słyszę szepty nawet choroba taka jak trąd nie dałaby mi rady. Cały czar
doczesności, kryję Boga przed moją nienawiścią. Każe życia zawiera się w rozkołysie pełnym zapomnienia
mi go szczędzić tchórzostwo, zrodzone z wieczności. w pogodnym, melancholijnym rozmarzeniu - a świętość
Ale myślę o zemście rzeczy przemijalnych i drżę to wszak tylko usystematyzowana bezsenność. Jawa bez
o Niego. końca. Czy święci strzegą snu świata, czy też zbrzydzili
Bez tego przeczucia nocy, którym jest Bóg, życie to sobie Boga? Nie wiem, ale z ich wyznań i z ich żywotów
wesoły zmierzch. wynika tyle, iż stałą ich ambicją jest eliminacja snu. Piotr
z Alkantary, w którym Teresa z Avili już za życia
Gdy z nieba i ziemi nie zostanie już nic, łzy świętych rozpoznała świętego, przez czterdzieści lat sypiał nie więcej
będą trwać nadal jako rosa, która omgli warstwy powietrza. niż półtorej godziny na dobę. Głód i rozmyślna bezsenność
W ten sposób ze światła i łez narodzi się może inny świat, są nieodzownymi warunkami świętości.
w którym odzyskamy wszystkie nasze wspomnienia. ...Niekiedy wszyscy święci razem nie mają bodaj
odrobiny erotycznego przeczucia zmierzchów; kiedy
Akordy muzyczne we wszystkich duszach mistycznych indziej wszystkie ich ekstazy nie równoważą oczarowania
budzą wizje niebiańskie. Ekstazę zawsze poprzedza jakąś samotnością pogańską. Kto wie, czy wszelka świętość
dyspozycja muzyczna; może ją też sprowokować akord nie jest jedynie doskonałością w porządku negatywnym!
obiektywny. Oto Marianna od Jezusa, z Quito, zaproszona Zbyt kocham wszystko, co się rodzi i umiera, bym mógł
przez przyjaciółkę PetroniIlę, podczas odwiedzin u niej się z nią dobrze rozumieć. Jest jeszcze we mnie trochę
zaczyna grać na gitarze. Po pierwszych akordach wpada zdrowia, toteż niebo staje mi się obce, a choć znam choroby,
w zachwycenie na całą godzinę, oczy utkwiwszy w niebie. na które lekarstwem jest tylko Bóg, ziemskie paliatywy
Powróciwszy do siebie, wzdycha: "Ach, droga Petronillo, pociągają mnie i nęcą okrutnie. Skoro nie jest mi dana
ileż w niebie jest różnych rzeczy!". I chwyta ją płacz. łaska nieznośnych radości i cierpień, rzucających Teresę
Ekstaza jest dla człowieka najwyższą możliwością z Av iIi czy Angelę z Foligno na ziemię, to nie mam prawa
muzyki ; poza nią nie majuż nic. Stąd też jest to zjawisko wyrzekać się ziemi. Być zdrowym, to znaczy móc mówić
nadzwyczaj rzadkie wśród ludzi . Nawet wśród świętych o Bogu stojąc , nie padać myśląc o nim. Boże , drogo
występuje wyjątkowo. płacimy za zdrowie!
76 EmiLe M. Cioran Święci i łzy 77

Ilekroć zaś my ś lęo gorzkich samotnościach w ś wiecie w tym narodzie, który zni ósł dystans między niebem
sublunarnym, na szarym pustynnym tle zarysowują s ię i ziemią· Gdyby Bóg był cyklopem, Hi szpania byłaby
sylwetki klasztorów i próbuję zrozumieć niedzielne po- jego okiem.
południa w klasztorach, smutne pauzy w nabożności,
znudzenia długie, pełne mroku , oczekiwania bez nadziei. Trzeba, byś dniem i nocą my ś lał o Bogu - aby Go
Namiętność samotności, rodząca "klasztorny absolut", zużyć, wykończyć w sobie. Dopóki stawia on opór
żarliwe pragnienie pogrzebania własnej duszy w Bogu, bana lności , dopóty pozostajesz w jego mocy i nie

rośnie w miarę, jak pustoszeje sceneria. I oto widzę masz wyjścia. Nie możemy uwolnić się odeń inaczej ,
zgaszone spojrzenia w cieniu murów, serca wyzute z po- jak tylko uporczywie go przywołując , tak byśmy się
kus, smutki wyprane z muzyki . Rozpacz zrodzona między nim zmęczyli i uniepotrzebnili go. Gdy obsesja trwa
nieubłaganą pustynią i nieruchomym niebem doprowadziła uparcie, w końcu jej treść się wyczerpuje. Upór, z jakim
świętość do zawziętego samobiczowania się. "Wyjało­ Bóg sadowi się w naszej przestrzeni wewnętrznej,
wienie świadomości", na jakie narzekają święci, jest w końc u usunie go gdzieś na martwą rubież . Albowiem
psychicznym odpowiednikiem pustyni zewnętrznej . Pier- przyjdzie czas, gdy dojrzeje on w ogrodach naszych
wotne objawienie każdego klasztoru: wszystko jest niczym. samotności, po czym, jak zgniły owoc, spadnie w odmęt

Tak zaczyna się wszelka mistyka. Od Boga do nicości tylu beznadziei. Tymczasem jest przerwą w zmaganiach
jest mniej niż krok, jako że Bóg to pozytywny wyraz serca.
nicości .
Ten, kto nie przeczuwa, czym musi być rozrzedzenie Są łzy,
które przewiercają ziemię i wschodzą jak gwiazdy
atmosfery w klasztorze i wypompowanie czasu z celi, ponad innymi krainami . Któż będzie opłakiwał nasze
na próżno będzie próbował pojąć jakąkolwiek pokusę gwiazdy? Ja swoich łez szukam w pomroce innych niebo
samotności, Boga czy rozpaczy. Myślę tu zwłaszcza
o klasztorach hiszpańskich , w których chroniło się o nowości chrystianizmu na tym świecie nie stanowią ani
tyle królewskich melancholii i tylu świętych , hołubiących miłość, ani grzech, ani Bóg, ani nawet aniołowie. Wszystko
własne szaleństwa. Hiszpania jest symbolem bezlitosnej to było już wcze ś niej, ludzie z tym wszystkim ży li
pustyni duszy, beznadziei o boskim zapachu, najwyższego i umierali . Tyle, że nie czerpali z tego żadnej rozkoszy.
rozpłomienienia serca. Bez niej przypisywaliby śmy Chrześcijaństwo usadowiło s ię pod wszystkimi sercami
świętym mniej szaleństwa , a spektakl ich życia roz- jak kolec, one zaś rozszerzały się, jeśli tylko zadziory
czarowałby nas mdławą poc zciwością . Zasługą Hi szpanii kolca nie sięgały do nich. Albowiem krwawe plamy zawsze
jest nie tylko ocalenie absurdu w ś wiecie , lecz również były dla chrześcijaństwa tajemną rozko szą, jego zaś
wykazanie, i ż normaln ą tempe raturą człowieka jest męcze nnicy tylko przekształcali wszechświat w morze

obłęd . Nic zatem bard ziej normalnego niż św i ęci krwi. Pła kali krwawymi łzam i , jak zresztą całe chrześ-
78 Emile M. Cioran Święci i łzy 79

cijaństwo. W tej religii zmierzchu rozjaśnionego pożogą Tym, co sprawia, że Franciszek z Asyżu staje mi się obcy,
aspekt złowieszczy druzgocze wzniosły. jest jego nadmiar doskonałości . Nie znajduję w nim
Inne religie wymyśliły sobie szczęście powolnego żadnych słabych punktów, o które mógłbym się zahaczyć.
gaśnięcia; chrystianizm ze śmierci uczynił ziarno, a z życia Kto to mi mówi, że inni święci próbowali w swym życiu
- jej korzeń. Jeśli istnieje jakiś lek na tę śmierć zalążkową, ża lu za utraconym człowieczeństwem i złości na swą

na życietej śmierci ... nieużyteczną doskonałość, złości obcej zatem Francisz-

Nikt nigdy nie zrozumie, jak prostaczkowie, którymi kowi, który nadużywał absolutu?
byli święci, zdobyli się na zerwanie ze wszystkimi formami Nie wiem, jak mu wybaczę doskonałość . Może jednak
życia i reformowanie świata wbrew wszelkim przeciwnoś­ chyba znalazłem dlań usprawiedliwienie: kiedy u schyłku
ciom, jeśli nie przypomni sobie o transcendentnej inspiracji życi a groziła , mu ślepota, medycy orzekli, iż to wskutek
wszystkich proroków. Franciszek z Asyżu przystąpił do nadmiaru łez ...
zakładania zakonu, usłyszawszy podczas modlitwy głos
rozkazujący mu: "Idź a naprawiaj mój zrujnowany dom!". Ilekroć czytasz biografie męczenników, świętych, Nie-
Ile Kościół zawdzięcza temu wyobrażeniu! tzschego czy Dostojewskiego, czujesz ochotę rozpięcia
Wszyscy święci o zapędach refonnatorskichjęli działać swego ciała na gwiazdach, skradania się popod nocami,
w następstwie boskiego polecenia, zakomunikowanego roztrzaskania się o jakąś mroczną wizję. Potem wstrząsa
wprost albo za pośrednictwem aniołów. Inaczej nie sposób tobą dreszcz radości i w ciemnej ekstazie, rozświetlone
wytłumaczyć takiej odwagi, takiego wyrzeczenia, takiego aureolą westchnień, zagarniasz w ramiona gwiazdy.

szaleństwa. Uważali, że Bóg powierzył im misję, której


realizacja jest obowiązkiem, niezrealizowanie - grzechem. Stopień zatraty człowieka rozpoznajesz po jego reakcji
Z własnego impulsu żaden by się nie ruszył, albo też wobec "stworzenia". Jedni rozkoszują się odczuciem jego
stchórzyłby wcześniej czy później. Skoro jednak mieli znikomości, drudzy akceptują się z rezygnacją, aby bodaj
w uszach świeże naszeptywania aniołów, to jakie prze- maleń ka cząstka cierpiała aż do beznadziei. Ci właśnie są
szkody mogły być dla nich zbyt duże? święty mi. Oni jakby całą swą nienawiść, której nie mogli
Nieszczęściem naszym, zwykłych śmiertelników, jest pokonać, skierowali przeciwko "stworzeniu". Świętość
to, że nie mamy w sobie dość gorączki, by wyprojektować jest w gruncie rzeczy po prostu przekroczeniem stworzono-
na zewnątrz nas preteksty do absolutu. W ciszy myśli ści. Pragnienie bycia w Bogu nie godzi się już z istnieniem
słów nie słychać, a naprzeciw uszu nieczułych na muzykę obok niego lub pod nim, co jest sednem upadku stworzenia .
anioły są nieme. ... Ajeśli nie mogę żyć w Bogu, chciałbym przynajmniej
Gdy masz w sobie nadmiar muzyki, przestrzeń śpiewa. umrzeć w nim. Albo, godząc jedno z drugim, żywcem
A gdy Bóg dołącza do niej swój głos, któż powie, czy pog rzebać się w Nim.

płynie on z przestrzeni, czy też z serca!


80 Emile M. Cioral1 Święci i łzy 81

Owo muzyczne crescendo, owładające tobą na całe przy Nim zaś światło nie jest już potrzebne. Życie traci
godziny, gdy nuty zdają się układać w narastającą gamę tyle samo wskutek jego nieobecności , co i obecności.
pożogi (będącej znakiem rozpadu duszy i jej rozrastania
się w jakąś podniosłą wariację), kończy się jedną, ostatnią W Bogu widzę tylko własny cień. W miarę, jak zbliżam
nutą, która - jako granica muzyki - wiąże nas z Bogiem. się do Niego, ów cień wchodzi między nas, więc uciekam
Jego kołyskajest tam, gdzie kończy się nasze rozedrganie. od Boga pchany własnym strachem.
Gdy jakiś motyw melodyczny wyczerpujemy do ostatka
jego możliwości, rosnąca w tym miejscu pustka jest jedynie Gardzę chrześcijanami, gdyż mogą oni kochać ludzi
bezgranicznością Boga. Nic nie nadaje się bardziej do z bliska. Gdyby nie rozkosz izolacji, nie przebaczyłbym
objawienia boskości na rubieży dźwiękowego wzlotu niż żadnemu ze śmiertelników. Obrzydzenie dla ludzi objawiło
wewnętrzna - drogą przypomnienia - multiplikacja mi ś więtych, których silnie usprawiedliwia to, że bardziej
Bachowskiejfugi. Gdy powraca w naszej pamięci motyw umiło wali miłość niż ludzi. Trzeba być ślepcem, by gadać
i narastajej gorączka, wówczas długo , długo ześlizgujemy o miłowaniu ludzi w zbiorowości. Tylko na Saharze można
się ku strefie nut końcowych, z której rzucamy się już ponownie odkryć miłość. Z życiem spojrzeliśmy sobie
wprost w ramiona Boga. Muzykajest ostateczną emanacją w twarze; co mi jeszcze mogą powiedzieć spojrzenia
wszechświata, tak jak Bógjest ostateczną emanacją muzylG. przechodniów?

Jestem jak morze cofające swe wody , by zrobić miejsce Myśl jest tym energiczmeJsza, im wyraźniej nieroz-
Bogu. Imperializm boski jest odpływem człowieka. wiązywa lność wieńczy jej wysiłki. Ponieważ żaden
Oceany i morza to łza przelana przez Boga pod problem nie ma rozwiązania i dla żadnej sytuacji nie
wrażeniem samotności materii. Tajemnicza potrzeba ma wyjścia, pozostaje nam tylko kręcić się w miejscu
morskich przestworów i pokusa utonięcia w tym ogromie w jakiejś dziurze. Myśli karmiące się cierpieniami
- aby okrężnie, poprzez łzę Boga, do niego dotrzeć. i goryczami przybierają formę aporii, a więc "światło­
Ten, komu pod wszystkimi gwiazdami i na brzegach cieniową". Spiętrzenie nierozwiązywalności rzuca drżący
wszystkich mórz nie zbiera się na płacz, nie wie, co to cie ń na rzeczy i myśleniu przydaje rozpaczliwej powagi
niepokojąca bli skość Bóstwa, co to samotność pchająca zm ierzchu. Rozwiązań nie ma nigdzie, są tylko akty
nas w inną, jeszcze większą. tchórzostwa. Po swej stronie mam wszystkie zmierz-
chania.
Odpadnięcie od świata bez ucieczki w Bogu może prowa-
dzić tylko do cynizmu i wyzbycia się złudzeń. Kto nie Między namiętnością dla ekstazy a przerażeniem wobec
jest poetą, zdolnym ukołysać swe rozbuchanie, skazany pustki obraca się cała mistyka. Kto nie znajednej, nie zna
jest na nieuleczalną jawę . Bez Boga wszystko jest nocą, teżdrugiej. Aby jednak do nich dotrzeć, trzeba wyrzucić
82 Emile M. Cioran Święci i łzy 83

z siebie wszystkie elementy doświadczeń zmysłowych , się, że wyczerpujesz w nich sens świata, choć konkretnie
czerpanych z powszechnego stawania się, a niepotrzebnie nie wiesz nic. Neutralność wobec rzeczy, oderwanie się
obciążających i różnicujących naszą indywidualność, tak od ś wiata materialnego wtrącają cię w próżnię - roz-
by oczyścić się z przedmiotowości. Warunkiem drogi do dzierającą albo mglistą - tych uwarunkowań ostatecznych.
ekstazy i do doświadczenia pustki jest wysiłek w kierunku Pokusa mistyki to ruch wahadłowy między próżnią pełną
uzyskania tabula rasa, psychicznej próżni i bezbarwności, i próżnią prawdziwą.
w której będzie można odbierać wibracje niezwiązane
z materią. Gdy dusza dojrzała już do nagości trwałej Słabość do absolutu sączy w ciebie upodobanie do auto-
i płodnej, odwracalnej w dow~lnej chwili bądź nawet destrukcji. ,Wówczas natychmiast pojawia ci się w myśli
automatycznie, oznacza to, że wzniosła się do poziomu obraz klasztoru i burdelu. "Celki" są tu i tam. Tak samo
umożliwiającego całkowitą eliminację świata. Świadomość - kobiety. Odraza do życia rośnie tak samo w cieniu
rozszerza się poza granice kosmosu, ponieważ ekstaza dziwek, jak w cieniu świętych niewiast.
i pustka pozostawiają gdzieś daleko bezpośredniość Dlaczego nieraz życie wydaje się czymś mniej zna-
doświadczenia. Całkowite opróżnienie świadomości z ob- czącym od pogrzebu samobójcy? Dlaczego kiedy indziej
razów jest nieodzownym warunkiem ekstatycznych drżeń raj ciemnieje, a niebo uwiera duszę jak kolec?
w pustce. Poza nicością nie widzisz nic, ale to nic jest
wszystkim. Ekstaza jest pełnią w pustce, obecnością totalną, Przylgnięcie do Boga nie jest aktem afirmacji, lecz
lecz bez obiektu. Pełna pustka - oto jej nie-definicja. wynikiem zawziętej wrogości wobec istnienia. Żeby do
Gorączkowe drżenie bytu przebiegające nicość. Wdzieranie niego się zbliżyć, trzeba tak bardzo obrzydzić sobie
się esse do mglistego absolutu. Pustka jest warunkiem stawanie się, by chwile przybrały kształt diabelskich
ekstazy, tak jak ekstaza jest warunkiem pustki. Pozytywny pokuszeń. Ów apetito de Dios, o którym mówi św. Jan od
nadmiar duszy wypełnia bezmierną próżnię, negatywny Krzyża, jest w pierwszym rzędzie negacją istnienia,
- rozszerza ją. a dopiero na końcu aktem afirmacji. Oczyszczenie się ze
Różnica tonacji afektywnej między duchową pustką wszystkiego, co nie jest Bogiem, oznacza usunięcie świata
(która jest bezbrzeżną goryczą) i ekstazą (będącą nie- ze świadomości. Dla tego, kto, rozczarowany, wspiera
skończoną radością) nie dowodzi niczego w oczach świat z jego mrokami, pełne zaakceptowanie Boga może
zdeklarowanego ich zwolennika. Tak jedna, jak i druga być tylko nihilizmem, ten zaś , kto organicznie przylgnął
zakreślają bytowi warunek graniczny. Zakładają się wzajem do ś wiata, powinien uważać wiarę za atak obłędu ...
tak bardzo, że mistyk (sam wszak będący istotą graniczną Obecność apetito de Dios i jego nasilenie wskazuje
par excellence) z ekstazy osuwa się w pustkę i na odwrót. na miarę naszego niedopasowania się do świata. Ilekroć
Zarówno ekstatyczna obecność, jak i nieobecność insty nktownie myślisz o Bogu , tylekroć wyznajesz, że
pustki neguje wszelką indywiduację. Dlatego wydaje ci brakuje ci tego instynktu. Punkt zerowy witalności to
84 Emile M, Cioran Święci i łzy 85

idealne oparcie dla Bóstwa, Pożądanie nieba i pragnienie , znużenie światem przybiera formę religijną, Bóg
Ilekr oC
Boga rodzą się na ruinach wszystkich pożądań życiowych 'e się morzem, na ktore
/ SIę' puszczamy, b y zapommec ' /
i pragnień ziemskich, Co s ię stało, że nasze zmysły nie staj " , ' 'd '
samych sobie. PogrązaJąc SIę w mm, znaj ujemy
reagują już na przedmioty, czego jeszcze mogłyby się ~chronienie przed własną indywidualnością, Zanurzając
uczepić? Są już tylko trzcinkami niknącymi w Owej , w boskim odmęcie , umykamy pokusie egzystencji
S Ię
poszerzającej się ciągle pustce najwyższej , zwanej
samodzielnej.
Bogiem. Innym razem odkrywamy go jako świetlistą strefę
gdzieś u kresu wewnętrznej regresji, Pociecha jest w takiej
Mistyka hiszpańska to inwazja absolutu w hi storię. Jest to sytuacji o wiele słabsza, gdyż, znajdując go w nas samych,
epoka, w której ekstaza stała się banalna, skoro przeszła poniekąd nim dysponujemy. Mamy wtedy jakąś nad nim
w teorię, a Boga ~ę naucza podług niespotykanej dotąd władzę, skoro udzielana mu przez nas zgoda nie przekracza
dydaktyki serca. Jest to okres kardiologiczny procesu granic il uzji ,
dziejowego, Mistyka to nimb wszelkiej kultury , jej naj- Bóg jako morze i jako strefa świetlista występuje
wyższe uzasadnienie. Dlatego jest ona poza kulturą, jak naprzemiennie w naszym doświadczeniu boskości . W pier-
zresztą muzyka. wszym, jak i w drugim przypadku, jedynym celem jest
zapomnienie - raz na zawsze.
Wszyscy nihiliści wojowali z Bogiem; to jeszcze jeden
dowód na jego sąsiadowanie z nicością. S koroś podeptał Słuchaj ąc Bacha widzisz, jak kleci się postać Boga.
wszystko, pozostała ci do zmiażdżenia jeszcze tylko ta Albowiem jego muzyka jest rodzicielką Bóstwa; naprzeci w-
ostatnia rezerwa nicości . ko ciebie rozwija się plastyczna wizja bytu boskiego i Bóg
Spośród wszystkich zjawisk "kultury" nowoczesnej rośnie na twych oczach,
rosyjski nihilizm wykazuje najwięcej podobieństw z mis- Po oratorium, kantacie czy pasji Bóg musi zaistnieć.
tyką hiszpańską. Porusza się na tej samej wysokości: Wprzeciwnym razie cała muzyka Bachajest rozdzierającą
przenika go ten sam żar - z tą nieistotną różnicą, że jedni Iluzją; nazbyt wymyka się definicjom, by można ją
dzierżą w dłoni krzyż, drudzy bombę. " potraktować jako zwykłą rozkosz estetyczną. Co kiedyś
Ludzie mówią o Bogu nie tylko po to, by "ulokOw~Ć dZIało się na niebiosach, nie wiadomo. Bóg istnieje dopiero
jakoś swój obłęd, ale także, by go zamaskować. Póki N,U1I od czasów Bacha.
się zajmujesz, póty masz usprawiedliwienie dla WSZyst~lch , .. .I pomyśleć, że tylu teologów i filozofów dniami
I nOcami trud 'ł '
smutków i samotności . Skoro nie wymawiasz już Jeg:
/ '
" Zl o SIę nad szukaniem argumentow zaJego
, , , od sł anta " twego obł ę du, B og,-
" SIę nagosc Obłę IStnienie " ,
Imlenta, /? oB m, a zapommalt o Jednym naprawdę sensownym:
aChu ,
oficjalny.
86 El11ile M. Cioran Święci i łzy 87

Poprzez smutki stajemy się więźniami Boga, tak że w końcu Albo w grzęzawiska świadomości wsączają trucizny,
jedyną naszą pociechą jest perspektywa śmierci w nim. z których rodzi się cesarstwo niebios.
Chciałbym roztopić się w jednej łzie, w której uwięz­
łyby promienie słońca, a ja mógłbym zapłakać u kresu Dlaczego tak rzadko pamiętamy o cynikach greckich?
światłości. Czyżby nikt nie zauważył, że oni wiedzieli wszystko i że
z tej swojej ostatecznej niedyskrecji wyciągnęli wszystkie
Jedynym sensem myślenia jest szukanie pociechy w obliczu konsekwencje? Ludzkość potrzebowała ponad tysiąca lat,
faktu, iż nie jest się Bogiem. Aby jakoś ukoić ten ból, by odzyskać naiwność i ignorancję, cnoty przez cyników
powiększamy w sobie wewnętrzną próżnię, poszerzamy pogardzane. My jednak chyba odeszliśmy już od dzieciń­
w nieskończoność boską kolebkę. stwa i zaczynamy kąpać się w wodach poznania. Nowo-
Im więcej myślę o Bogu, tym mniej jestem. Zbliżanie czesny człowiek okazuje swą przenikliwość, myśląc hurtem
się doń jest śmiercią dla stworzenia, zatracenie się o cynikach. Wobec nich Kartezjusz czy Homer to dzieci.
w nim - wyeliminowaniem indywiduacji. Wznosząc Ludzie nowocześni nie kontynuują problemów starożyt­
się po boskiej drabinie, umniejszasz się we własnym no ści, lecz własną młodość duchową przeżywają wolni
jestestwie, stając zaś na progu Boga, przestajesz być. od znuień (tzn. jasności umysłu) świata grecko-rzymskiego.
Tak więc jest On jedynie ochroną "pragnienia spo- Najmamiejszy sceptyk i najmarniejszy cynik ze schył­
czynku". kowego okresu tego świata wiedział więcej od wielkiego
filozofa z zarania nowoczesności. Kiedy masz za sobą
Idea Boga jest najbardziej praktyczną i najniebezpiecz- wielusetletnią tradycję myślenia, wątpliwości zdają ci się
niejszą spośród wszystkich, jakie kiedykolwiek wykon- gwiazdami ducha. Wówczas sceptycyzm konstruuje ar-
cypowano. W niej ludzkość się ocala i w niej upada. chitekturę braku rozwiązań, a pobladły cynizm druzgocze
"Absolut" to coś, co rozpuszcza nam krew. Leukemia ją jednym dmuchnięciem. Poznanie bezlitosne, nieubłagane
jest ogrodem, w którym zakwita Bóg. wobec wszelkiego oszustwa, możliwe jest tylko wówczas,
gdy na siatkówce mamy truciznę. Jest się predestynowanym
Nawet gdy święci nie będą cię już interesować i znikną do poznania, jak i do naiwności . Pierwsze jest zjawiskiem
z twej świadomości , pozostawią w niej przecież pewne zmierzchu, ze wszystkimi jego smutkami; drugie - brzas-
ślady. Pierwszym i najważniejszym będzie Bóg. Im bardziej ku ze smugami melancholii.
święci wycofują się z pola świadomości, tym większy Cynicy byli mistrzami tego, co nierozwiązywalne .
obszar zajmie ich ślad. Albowiem Bóg jest osadem Praktyczniej chyba byłoby o nich zapomnieć , bo ich
z odfiltrowanej świętości . nieufność wobec poznania nasuwa obraz kogoś sprag-
Nadaremnie próbowaliby śmy całkowitej likwidacji nionego nieuleczalnej choroby.
świętych . Zostawiają nam oni Boga, jak p szczoła żądło .
88 Emile M. Cioran Święci i łzy 89

Pewny dowód, że świętość jest chorobą: zawsze, gdy klimat dla duszy. Mistyk cierpi nie wskutek odrzucenia
czujemy się "dobrze", wydaje się nam ona czymś nie- ostatnich więzów doczesnych , lecz dlatego, że nie zdołał
zrozumiałym i monstrualnym, wynalazkiem pomylonym odrzucić wszystkich i na zawsze. Jego radościąjest triumf
i nieprawdopodobnym. Zdrowie to najlepszy oręż przeciw- nad doczesnością. Mistyk, który nie odczuwa często takiej
ko religii. W "zdrowym duchu" i w "zdrowym ciele" radości , jest kimś nieurzeczywistnionym, skazanym na
niepodobna odkryć najmniejszego dreszczu religijnego, połowiczność . Kryterium odróżnienia mistyki autentycznej
nie mówiąc już o powiewach mistycznych. od niedoskonałej jest dostęp do radości ostatecznej. Czy
Jedynym i najskuteczniejszym środkiem propagandy u podłoża tylu mistycznych nieurzeczywistnień nie leży
antyreligijnej jest driakiew na wszelkie możliwe choroby. aby ukryty, lecz ciągły żal za doczesnością? Ludzie
"Ideałami" nie można zwalczyć religii, a rygorystyczny powołani d9 ekstazy, lecz niezdolni zaakceptować opróż­
materializm tylko wzmacnia jej pozycję. nienia czasu jako prawdziwego życia, błądzą po omacku
Świętość - granica religii zwrócona ku Bogu - jest między mistyką i historią, gdzieś na obrzeżach człowieka
ostatnim wykwitem choroby. Chrystianizm dobrze umiał i na peryferiach Boga.
wykorzystać plagi ludzkości. Gdyby Królestwo Niebieskie Przerażenie wobec czasu, a więc także wobec wielości,
zastąpił higieną, na próżno szukalibyśmy świętych od wyjaśnia istotę męki mistyka, którąjest rozróinianie. Jego
Chrystusa po nasze czasy ... celem końcowym pozostaje niezróżnicowanie władz, ich
Ilekroć mam przypływ słabości dla świętych, czuję niepodzielność w ekstazie. Wola, rozumienie, wrażliwość
się jakby zatruty albo ogarnięty początkami choroby. Nic zostają przekroczone w drżeniu radości wieńczącym
nie osłabia bardziej od świętości. Cóż to za przewrotność ko ntemplację. Wszelka mistyka buduje się na uczuciach,
losu sprawiła, że ludzie zaczęli wskazywać jako przykład aby potem transcendować je w ekstazie. Znikają wszelkie
świętych? Skutkiem jakiego to zamieszania owi depra- przedmioty wraz z odnoszonymi do nich funkcjami
watorzy wśliznęli się do pedagogii? I jak to możliwe, iż duchowymi . Sekretem mistyki, jak i muzyki oraz erotyki ,
nie zauważono, że ich naśladowanie to kres świata jest zdruzgotanie indywiduacji .
i spustoszenie życia? Namiętność dla nichjest miernikiem ... Niemożność wykrycia w wieczności wibracji żałob­
wyobcowania ze świata. Gdy komuś takiemu nie tylko nej (mój dystans wobec mistyki).
serce, ale i instynkty otwarły się ku niebu, nie bardzo już Życie w Bogu jest śmiercią stworzenia. Nie pozostajesz
potrafi on znaleźć sobie tożsamość pod słońcem. sam z nim, lecz w nim. Zlikwidowawszy cały świat , raptem
stajesz przed nim. To jest ostatnie rozdzielenie, ale wzlot
Nie pojmuję , że Plotyn czy Eckhart z takim ukonten- mistyczny łamie również tę dwoistość. Etap ostatni: zatrata
towaniem mogli się pławić w pogardzie wobec czasu, w boskiej bezgranicznośc i . Sytuację tę określił tajemniczo
a przede wszystkim, że wcale go nie żałowali. Droga św. Jan od Krzyża jako soledad en Dios (samotno ść
mistyki jest łatwa, jeśli wieczno ść uważa się za jedyny w Bogu). Tyle, że u niego, jak i u wszystkich mistyków,
90 Emile M. Ciorctl1 Święci i ł~y 91

złączenie ludzkiej samotności z nieskończoną pustką Boga się wszystko, co On uwieńczył. Święci są jedynie filarem
oznacza niewysłowioną rozkosz, zwiastującą pełne ich w jego świąty ni; gdy nim wstrząsnąć, świątynia się wali
utożsamienie. O tym, co dzieje się z mistykiem podczas - i tyle. Burząc , dobrze jest zaczynać od wieży. Kto,
jego boskiej przygody i co on robi w Bogu, nie możemy skoro już umknęliśmy Bogu, może zagrodzić nam drogę ?
wiedzieć nic, skoro sam on nic nie potrafi na ten temat Pod jego ruinami jęczą aniołowie i święci.
powiedzieć. Z ich wyznań wynika, że zatracając się pośród Mogę sobie wyobrazić Himalaje jako wierzbę płaczącą,
atrybutów Bóstwa, sami stają się Bogiem, a zatem wymy- lecz z jakim trudem przychodzi mi nieraz wystawić sobie
kają się naszej kontroli i gubimy ich trop. Ważne jest to, kogoś, kto kocha Boga! Jak coś takiego może się zdarzyć,
że mistyk, dotarłszy do Boga, kończy dobrze. Jego samo- wie chyba tylko sam Bóg, ale jaki sens może mieć taka
tność jest pełna rozkoszy i upojenia. Umarły dla świata, miłość, z pewnością nie wie nawet on. Czy można kochać
odradza się w Bogu jako Bóg. pustynię bez oaz? Gdyby nie urywki akordów organowych,
Gdyby istniał bezpośredni dostęp do radości mistycznej zabłąkane na jej jałowych pustaciach, byłaby ona tylko
i wesela w Bóstwie, bez konieczności uprzedniego prze- grobowcem dla transcendentnych włóczęgów.
bycia wyboistej drogi doświadczeń i udręk ekstazy, Najtrudniej jest zneutralizować w sobie truciznę
ponadziemska błogość byłaby w zasięgu ręki każdego. świętych niewiast, bo odrzucając pustkę ich egzystencji,
Ponieważ takiego dostępu nie ma, skazani jesteśmy na nie potrafimy wyzwolić się od ich boskiego uroku. A gdyby
nieustanne wspinanie się po drabinie ze świadomością, że nawet się nam to udało, i tak pozostanie jakiś dwuznaczny
ostatniego szczebla nie osiągniemy nigdy. czar, którego zlekceważenie oznaczałoby odejście od rytmu
Obok "samotności w Bogu" mistyków rysuje się naszego życia. W naiwności świętych kobiet tkwi jakaś
inna samotność, w gruncie rzeczy będąca po prostu solenność, zapraszająca cię do orzeźwienia serca w ich
opuszczeniem w Nim. Czujesz się wówczas oddzielony, kielichu, a ich uśmiech spowija fala woni kojarzących się
sam pośród boskiej Sahary. Takie samotności rodzą się nam z kolorami oglądanymi w innych żywotach. Z Bogiem
z mistycznych pasji nie prowadzących do ostatecznego łatwo skończyć, gdyś się nim nasycił. Przeciwko niemu
przylgnięcia do Boga. Cokolwiek zrobisz, nie możesz mamy jeden tylko, ale za to rozstrzygający argument:
odżyć w nim i nie poczujesz się swojsko w jego odrazę. Trudno byłoby nam wdrożyć się do obrzydzenia
wnętrzu. wobec świętych kobiet, skoro z ich łez wyssaliśmy truciznę,
a z ich goryczy uczyniliśmy sobie delicje. Czyż nie
Znudzenie Boskością to jeden ze sposobów zapomnienia podjęliśmy brzemienia świętych? Czyż nie zaklinały nas
o świętych. Wówczas wszystko, co skutkiem religijnego z płaczem, byśmy poprzez własną katastrofę oszczędzili
wzburzenia wypłynęło na powierzchnię - od raju do im utonięcia? Święte zniknęłyby już dawno, gdyby zmie-
apokalipsy - zdaje się wytworem błahego znużenia bądź niły kierunek swych łez.
daremnego błądzenia. Z chwilą "z użycia" Boga kruszy
92 ElIlile M. Cioran Święci i łzy 93

Ostatnim stopniem nihilizmu jest rozpłynięcie się w Bogu. natykasz się na niego. W ten sposób obecność w Bogu
Nieodwołalnie piętnuj e ono świat jako grę cieni. Ale staje się dla nich miłym kresem wszystkich możliwych
przecież są też czarodziejskie zimy i rozległe wiosny, gdy cyklów.
brzaski wyrywają z nas westchnienia; wtedy cieniem staje Budzić ich z tej boskiej błogości? Po co? Zresztą i tak
się Bóg. Gdy pustka serca chroni się w metafizycznym nie zrozumieliby, że dla innych ich "sukces" niczego nie
tchórzostwie, pełnia natury przekształca ją w pozór. dowodzi. Przechodząc przez Boga, nie możesz nie pozo-
Cokolwiek uczynimy, Bóg będzie tylko ontologiczną stawić świętych za sobą. Wszyscy razem , mistycy itd .,
dezercją z naszego smutku. chy lą się do jego stóp i zapominają o drodze, która może
Jeśli poganie naprawdę kochali naturę, to dlaczego prowadzić daleko, nie wiadomo gdzie. Żadnemu nie
wszystkie jej zakątki przystroili tłumami bogów, dublując wybaczę, że nie spytał: co zaczyna się po Bogu? Odkryliby
i relatywizując rzeczywistość? Grecy ograniczali się do prawdopodobnie muzykę , a z nią łzy, z których wyrastają
patrzenia na naturę. Gdyby ją kochali , nie umieszczaliby lilie .. .
jej tajemnicy w transcendencji . Każda forma religii jest Są momenty wibracji tak subtelnej, że absolutnie
wydziedziczeniem natury. wszystko, co podpada pod zmysły, wyrywa nas z czasu.
Nic nie "zakwita" w Bogu. Jest on glebą jałową, Wtedy cała rzeczywistość zdaje się spiskować przeciwko
użyźnianą ziemskimi westchnieniami. Rosną na niej ciernie temporalności. Jakiś bezbarwny pejzaż, dźwięk katarynki ,
- tamtejsze kwiaty tutejszych występków. wyrywa nas z niej niby wspomnienie raju albo uroczo
Bóg jest czystym dreszczem, rodzącym się ze wszy- melancholijny menuet. Ześlizgnięcie się Z czasu po-
stkich pustyń przestrzeni i duszy, aby wypełnić je przedzone jest roztopieniem się organów wewnętrznych
w kierunku nieskończoności . Tym właśnie jest "sa- i leniwym dreszczem we krwi, które ukazują na
motność w Bogu", o jakiej nadaremnie mówilibyśmy ścisły związek między fizjologią i wiecznością. Wy-
mistykom: nie zrozumieliby nas. Co oni wiedzą o tra- starczy parę chwil dziwnego, niezrozumiałego zawie-
gedi i, zaczynającej się dopiero w bliskości Boga, szenia czasu, by chwiejna równowaga między tem-
o świadomości jakiegoś kardynalnego zbłądzenia, jaka poralnośc ią i wiecznością przeniosła cię z jednej
torturuje nas u Jego stóp? Każdy święty czy mistyk do drugiej.
stawia kropkę po wstąpieniu w Boga i miłośnie oddaje
się rozkoszy tego triumfalnego finału. Nie pragną Skutkiem odrzucenia świętych zaczyna się plenić bez-
już niczego oprócz trwania w tym dającym ukojenie graniczne rozpasanie. Namiętne umiłowanie arbitralności
dole . Wszystko się skończyło. A skoro zaczynają podsyca wszelki kaprys. Współżycie z nim jest niemiłe
od nicości , kończą zaś na Bogu, to czemu mieliby i irytujące, gdyż obecność świętych nie pozwala na nic.
się bać niemożliwego powrotu! Po Bogu nie ma lm bliżej jesteś świętych, tym silniej czujesz, że nie masz
już nic oprócz Boga. Gdziekolwiek się ruszysz, wszędzie już. nic do zrobieni a, zniszczenia czy zapoczątkowania.
94 Emile M. Cioran Święci i łzy 95

W świętości wszystko jest inaczej , wszystko jest niedo- itd. to obsesje okolicznościowe; tylko życie jest obsesją
zwolone. Dlatego po jej eliminacji masz doznanie wol- periodyczną ...
ności i przyjmujesz anarchiczną dewizę: wszystko do-
zwolone. Świat, w jakim pływasz oddaliwszy się od Ostateczna racja ascezy? Jest ona tylko jeszcze jednym
świętych, można porównać jedynie do świata zbrodniarza dowodem na dewitalizację, z której rodzi się Bóg, i na
po pokucie. Wszystkie rzeczy zmieniają swój wygląd, jego istotową pustkę . Ciało zredukowane niemalże do
kształt i sens. Intensywne aż do udręki doznanie nie- nieistnienia, krew krążąca tak wolno, że nieomal nieru-
odpowiedzialności wyrywa cię z sieci relacji przedmio- chomieje, oddech spowolniony do rytmu kosmicznego
towych i sprawia, że obojętniejesz na stworzenie i na snu. Członki wyschłe, tolerujące jedynie abstrakcyjne
Stwórcę. Pustka po zetknięciu się ze świętymi niesie ciepło funkcji nerwowych; narządy ogołocone z tchnienia
większe ukojenie niż ta, która ów kontakt poprzedza. życia; żyły sączące jeno limfę - oto gdzie leży Bóg.
W ich "szpony" nie wpadasz tak łatwo. Wymknąwszy Wszelki owoc, wszelkie źródło i nasienie jest mu wrogiem.
się z nich, ruszasz na przełaj przez świat, pragnąc ukryć Im bardziej umieramy w ciele i w czasie, tym bliżej Niego
obsesję niebios, zgłodniały widoku wiosen zakwitających jesteśmy . Asceta jest negacją biologii, zespołem praktyk
na szczątkach świętych . wiodących do minimalizacji życia i absolutnej neutralności
wobec istnienia. Asceta wie, że póki nosi w sobie bodaj
Życie jest w istocie tylko ciągiem obsesji, które ziarnko pragnienia, bodaj cień umiłowania świata, póty
trzeba wykorzenić. Karmimy się nimi przez jakiś jego opór wobec Boga jest dlań istotną przeszkodą. Dlatego
czas, potem mamy ich dość i robimy wszystko, by eliminuje on wszelkie zmysłowe uroki i każde rozwiązanie
je wyeliminować. Treścią naszej egzystencji jest ciągłe na tym świecie. Bo i czymże jest on dla ascety? Za-
zastępowanie jednych obsesji innymi, których czepiamy rdzewiałym światłem, napełniającym serca i z wolna,
się z większą lub mniejszą siłą. Te, w które wlaliśmy bezlitośnie obracającym je w ruinę.
namiętność, stają się wspomnieniami i szczytami górskimi, ... A jeśli w rzeczach doczesnych odkrywasz naj-
wedle których orientujemy się w przeszłości. Miłość, mniejszy bodaj urok, wówczas Bóg wydaje się rdzą,
śmierć , Bóg czy świętość - cóż to innego, jeśli która je "zżera", wilgocią drążącą byt, zgnilizną toczącą
nie odwracalne obsesje? Albowiem skoro nie potrafimy wn ętrze skał.
usunąć ich doszczętnie ze świadomości , ich zalążki Asceza to sposób na to, by uczynić wewnątrz nas
kiełkują na powrót i z czasem odtwarzają treść obsesji. miejsce Bogu. Sposób to prosty i pewny: trzeba bezlitośnie
W pustce po nich zac zyna pulsować coś nowego, wyzuć s ię z wszelkich energii i z ostatnich rezerw zmys-
co jednak w sposób utajony kontynuuje dawną formę. łowyc h , trzeba zni s zczy ć apetyty - aby transcendentny
Czymże jest samo życie, jeśli nie obsesją w wyższym eros powi ązał nicość jednos tkową z nicością bos ką.
stopniu odwracalną ? Bóg, ś mi e rć, ś więto ść , miło ś ć
96 Emile M. Cioran Święci i łzy 97

Trudno dojść do ładu w kwestii pozytywnego wkładu tak spokojnej i różowej, teraz szarej i zalanej łzami! Nie
Boga w ten świat. Wszak bez ludzkiej duszy jest on czystą zauważył mnie, więc wycofałam się po cichutku, a usiadłszy
obojętnością, a znów z tą dusząjakoś niezbyt mu wygodnie. na schodku przed jego drzwiami, sama także zapłakałam.
Ludzkie niepokoje wytrącają go z odwiecznego snu, jako
że Bóg nie znalazł wroga bardziej zajadłego od człowieczej Gdyby zniknęła muzyka, wszystkie ziemskie radości
duszy, której groźby nie wyczuł w nieświadomości Stwo- i bóle nie zdołałyby zetrzeć łzy wydestylowanej z jej
rzema. esencji.
Włączenie się człowieka w powszechne stawanie się Bach jest czynnym sprawcą odrywania człowieka od
to kosmiczny wstrząs, którego echa są dla Boga koszmarem. ziemi. W wibracji każdej struny jego altówki tkwi tyle
Albowiem człowiek jest dla natury paradoksalnym nad- transcendencji, że nasuwa się obraz śniegu sypiącego się
datkiem, równie odległym od niej, jak i od Boga. Tak jest na serca aniołów.
od czasu, gdy pojawienie się świadomości zmieniło sensy W Bachu nie istnieją "uczucia", lecz tylko świat
w niebie i na ziemi. I gdy Bóg wystąpił w prawdziwym i Bóg połączeni drabiną z łez, po której wstępują
swoim świetle - jako jeszcze jedna nicość. inne łzy.
Raj miał jedną tylko wadę - tę, że chyba nie znał łez.
* Skądi nąd to również wada Boga. Człowiek, rezygnując
z raj u, łatwo ją sobie przywłaszczył...
Tak zawsze wyobrażałem sobie muzyka: to ktoś, kto słyszy Święci płaczą, aja komentuję ich łzy. Tyle tylko nam
wszystkimi zmysłami. Anna Magdalena, druga żona Bacha, zostało, że możemy o nich "pisać". Bo wszystkie łzy już
odnotowała w swej kronice dziwne, niepokojące wrażenie, wypłakano.

jakie robiły oczy jej boskiego małżonka : oczy, które Bach z upodobaniem rozczytywał się w dwu książkach,
słuchały. Bach postrzegał dźwiękowo - i nie sądzę, by pióra jakichś mało ważnych autorów ówczesnych. Jedna
jego relacje z Bogiem miały charakter inny niż audytywny. nosiła tytuł Czas i wieczność, druga - O łzach Jezusa. Te

Właściwa ekstaza mistyczna jest wizualna, gdyż w powodzi dwa tytuły dają egzegezę jego muzyki - pocieszeń przez
światła giną wszystkie inne funkcje zmysłowe. Wtedy nią niesionych, ale głównie zasmuceń. Bach jest wszystkim.
zaraz promień wizualny wybiega ze świetlistego pola serca A czy mże jest to wszystko? Samym Bogiem. Albowiem
i oczy zmieniają kierunek. w Bachu nie ma niczego, co nie byłoby Bogiem. Panteizm
Anna Magdalena ciągnie: bez uzasadnień muzycznych jest nonsensem.

Pewnego razu weszłam niespodziewanie do pokoju, gdy Między ludźmi chorymi na wieczność i odpornymi na tę
pisał akurat partię so l ową dla altu Ach, Golgoto! do Pasji chorobę rozciąga się przepaść głębsza niż między aniołem
Mateuszowej. Jakże pomszy! mnie widok jego twarzy, zwykle i żabą. Gdy już runąłeś w wieczność, wszystkie światła
98 Emile M. Cioran Święci i łzy 99

ziemi nie zdołają cię wyrwać z cienia, o który rozbijają swe szaleństwa, nie odwołują się do miłości i cierpienia?
się promienie. I nie ma nic boleśniejszego , niż być Poeci nie odwołują się do niczego i nikogo. Święty,
wytrąconym z miłych ułud czasu, aby ocknąć się nagle w największym nawet oderwaniu od świata, to zwyczajny
w samym środku wieczności. Ciągłe zaskoczenie i mimo- mieszczuch w porównaniu z poetą w najpospolitszej nawet
wiedny upadek. Skok w wieczność to fenomen dzielący sytuacji. Genialna nieprzystawalność do świata niesie
ludzi na dwie całkowicie odrębne kategorie. Kto go nie większe rozdarcie. Tak zatem przypadek, traf, jest jedyną
doświadczył, uczestniczy jeszcze w świętej głupocie raju; odpo wiedzią wewnętrznemu dajmonowi .
kto zaś go zaznał, kopie piłkę z niebiosami. Wszystko, co Baudelaire rywalizuje ze św. Janem od Krzyża, a święty
jest w czasie, jest oszustwem; wieczność to po prostu w zalążku, jak Rilke, z którymkolwiek spośród świętych.
stwierdzenie tego faktu. I pomyśleć, że Rilke omal nie stal się przegranym świętym!
Genialność to tragedia niepoddająca się kryteriom ani
Poeci interesują się świętymi tylko o tyle, o ile są oni skrupułom. Wobec niej świętość jest tragedią uregulowaną,
interesujący. Oprócz zaś okresowej potrzeby pocieszenia niezawodną i praktyczną. Jednak u podstaw obu leży
trudno byłoby znaleźć trzeci powód zainteresowania dla tajemny impuls autodestrukcji. Ten, kto poza wszystkimi
nich. Kim byliby święci bez ich szaleństwa? Chrześ­ granicznymi formami ducha nie dostrzega takiego impulsu,
cijanami. Tyle że szaleństwo świętych nie ma w sobie nie potrafi zrozumieć jego zagrożeń.
owego wdzięku nieodpowiedzialności, który tyle czaru
przydaje absurdowi poetyckiemu. Dla geniusza absolut Pami ęć uaktywniająca się, gdy czas przestaje być jej ramą
jest tożsamy z dajmonem wewnętrznym; święty umieszcza i wymiarem .. . Nie ma ona związku z doświadczeniem
go nie tylko na zewnątrz, lecz po tamtej stronie, nieskoń­ wieczności sensu stricto, będącym co prawda radykalnym
czenie daleko od psychologicznego absolutu geniusza. zawieszeniem czasu i wprowadzeniem innego porządku
Święty byłby kimś nieporównanie ciekawszym od poety, egzystencji, lecz przedłużającym funkcję pamięci poza
gdyby spraw swego życia nie odnosił do niczego innego, granice czasu. Doświadczenie wieczności jest aktualnością
gdyby w miłości odrywał się od Boga. Świętość jako - wydarza się teraz lub kiedykolwiek, bez zwrotnych
bezużyteczność serca. Niestety, jest ona tylko utylitaryzmem odniesień do naszego życia. Wyskakuję z czasu - i tyle,
transcendentnym. Jakże bym kochał psychologiczną nie muszę przypominać sobie niczego. Gdy jednak w grę
niemożność świata zepsutych świętych, aniołów-obszar­ wchodzi nasza przeszłość esencjalna, wieczność poprze-
pańców , chamskich Bogów! A może to tylko żal po świecie dzająca czas, nie zaś ta, w którą wskakujemy obok niego
powszednim? - ty lko wspomnienia sprzed czasu mogą nam udostępnić
Święci są banalniejsi od poetów, choć dokonują rzeczy ową przeszłość . Jest to inna pamięć , uśpiona i głęboka,
bardziej niezwykły ch od nich. Zwariować w imię czegoś którą budzimy rzadko, gdyż opróżnienie czasowości jest
to wyczyn niewielki. Czyż święci, aby u sprawiedliwić tylko jednym z wielu warunków. Jej początki sięgają
100 Emile M. Cioran Święci i łzy 101

wstecz aż do pierwszych drgnień czasu, aż do Boga, wspomnień życie przybiera charakter czegoś nierzeczywis-
ostatecznej granic)' wspomnień. Jest to pamięć inteligibilna. tego, jakiegoś niepotrzebnego snu. Jest to wieczność
Pamięć świętych ... przezroczystych cieni , nieśmiertelność zmierzchów, ska-
Człowiek zdrOwy nie wspomina. Im wrażliwsze, aż mienienie zwidów.
do rozedrgania, stają się tkanki organizmu, tym żywsze Wieczność nie jest jedną z modalności stawania się,
stają się wspomnienia. Opór materii zostaje zdruzgotany, lecz jego negacją. Za każdym razem, gdy raptem do-
wylewa podziem1l a rzeka, w której kąpie się cała nasza świadczamy wieczności, nastrojenie naszej duszy zmienia
przeszłość. Zdrowie jest powłoką czasu, kryptą pamięci . się tak bardzo, że jeśli chcemy wyraźnie ustalić granicę
Kryje ono w sobie naszą przeszłość i jest gwarantem między procesem stawania się a wiecznością, argument
naszej mało ważnej obecności. psychologiczny nabiera wagi zasadniczej. Człowiek jest
Wspomnienie to symptom chorobowy. Życie w stanie inaczej, gdy żyje pośród przemijania rzeczy, i inaczej,
czystym, jako niezafałszowane zjawisko biologiczne, jest gdy "żyje" poza przemijaniem i poza rzeczami. Są w nim
absolutną aktualnością. Ilekroć ześlizgujemy się po zboczu dwaj ludzie, jest on bowiem rezultatem walki między
wspomnień, tylekroć cierpimy z powodu życia. Pamięć wiecznością i wchodzeniem w byt człowieczy: człowiek
jest zanegowaniem instynktu, a jej przerost - nieuleczalną rozdziela go i w obu połowach umieszcza środek ciężkości.
chorobą. Romantyzm jest w zasadzie nadużywaniem Z tego rozbratu rodzi się nieuleczalność ludzkiej kondycji.
pamięci. Novalis, Chopin czy Schumann nazbyt byli
chorzy, aby nie paść ofiarą pamięci. Tajemnicą i paradok- Ludzkość pozbawiła się Boga z chwilą, gdy odarła go
sem inwazji wspomnień jest zwycięianie czasu w czasie. z atrybutów osobowych. Usiłując zapewnić Wszechmoc-
Wszystko, co przeżyliśmy w wymiarze czasowym i co nemu większą strefę wpływów, mimo woli nie usunęła
ma w nim obumrzeć, ulega wskrzeszeniu w temporalnej go z zasięgu naszego bezpośredniego widzenia. Do kogo
regresji. Pamięci ioteligibilnej przeciwstawia się pamięć mamy się zwracać, jeśli nie jest on osobą mogącą nas
temporalna. Pierwsza wiedzie nas ku Bogu i rąjowi, druga zrozumieć i nam odpowiedzieć? Bóg, rozlawszy się
- nie dalej niż do melancholii i żalów. szeroko po powierzchni wszechcałości, znalazł się
wszędzie i nigdzie. Dziś jest on niczym więcej jak tylko
Wszystko już kiedyś było - taki oto szept, wzmacniający uniwersalnym "nigdzie", a nasza wiara jest już tylko
się aż do pewności, słyszymy, ilekroć dreszczem, niera mgławicą bez konturów. Jeśli dla kogoś Bóg nie jest
nie do zniesienia, przejmuje nas groza lub piękno dni. osobą, nie istnieje dlań wcale. Bolesne wtłoczenie go
Wszystkie postrzeżenia zdają się wówczas wspomnieniami, w granice osobowości sprawiało, że był nam kimś bardzo
których lawiny nie możemy zatamować, teraźniejszość bliskim i niezbędnym . Rozumieliśmy się z nim i wyba-
zaś zostaje przygnieciona tą lawiną, którą jest przeszłość . czaliśmy mu jego milczenia. A teraz - mamy się
Skutkiem unieważnienia teraźniejszości pod nawałem wspinać po pajęczynie? Bo cała substancja boska się
102 Emile M. Cioran Święci i łzy 103

rozproszyła, rozkruszyła się pośród naszych rozgoryczeń, osiągnąć chwilę, w której obecność boska byłaby już
tak że Bóg zawisł gdzieś, w jakimś kącie osamotnionego całkowicie niemożliwa! Po utraceniu kontaktu z Bogiem
serca. osobowym pozostaje ci już tylko pragnienie wyswoba-
Im bardziej chcieliśmy go powiększyć, tym wyraźniej dzania się w nieskończoność. Bez przerwy nęka cię
stawał się nam obcy. Dlaczego, zamiast pozostawić go obsesyjny strach, że wychynie On skądś wówczas, gdy
małym i skromnym w jego niebie, zafałszowaliśmy go będziesz przekonany o swej zupełnej wolności; że nie
z popędu naszej nieposkromionej pychy? Nigdy nie był panujemy nad niespodziankami samotności, i że On może
mniej aktualny niż teraz, gdy jest wszystkim. Obciążyliśmy się kryje od dawna za jakimiś smutkami. Stąd też walka
go zbyt wieloma przymiotami, by móc weń nie wierzyć. z nim wymaga nadzwyczaj chytrej strategii, aby wróg nie
Nie można bez końca żyć muzyką, aby na wieki go wy korzystał jakiej ś końcowej słabości i nie odzyskał swej

ocalić. To straszne, jak niewiele pozostało z Boga! pozycji.


Zostaliśmy pokarani za nadmiar wspaniałomyślności
wobec niego. Ten, kto zagubił go jako osobę, nigdy go Absurd i ostateczność - oto dwa elementy, z których
już nie odnajdzie, w jakichkolwiek formach iluzji by go wyważenia rodzi się dwuznaczna głębia religii. Albowiem
szukał. jest ona tylko uśmiechem ponad kosmicznym nonsensem,
Chcieliśmy skoczyć mu na pomoc, ale zdołaliśmy ostatnim wonnym powiewem nad falowaniem znikomości.
jedynie go zgubić . Wchłonęła go ludzka zawiść, nie znająca Toteż religia, nie mając już w zapasie żadnego argumentu,

lęku ni miłości. W ten sposób, pragnąc naprawić błąd ucieka się do łez. Tylko one podtrzymują jeszcze równo-
kosmiczny, zniszczyliśmy jedyny błąd wartościowy. wagę wszechświata oraz istnienie Boga. Gdy się skończą,
zniknie też żal po Nim.
Dziejowym przeznaczeniem człowieka nie jest nic innego,
jak tylko doprowadzenie idei Boga do końca. Wyczer- Są momenty, w których instynktownie rodzi się obraz

pawszy wszelkie możliwości doświadczania Boga, spró- klasztoru. Wtedy chciałbym, żebyś złożył broń i wykopał
bowawszy Go we wszystkich jego formach, w końcu sobie grób obok Boga. Cała pustka klasztorów zbiera ci
zbrzydzi sobie absolut, będzie miał dość stanu nieuwarun- się i rozkwita w duszy, a w twych tkankach zagnieżdżają

kowanego i wreszcie zacznie swobodnie oddychać. Aura się samotności wszystkich świętych, bądź też kamieniejesz

jakiegoś nieokreślonego nieszczęścia spowija walkę z Bo- w beznadziei ascety, który u schyłku życia odkrywa
giem, który znalazł ostatnie schronienie w mroku naszej bezużyteczność wyrzeczenia. W takich chwilach znów
duszy , nieszczęści a wyras tającego z ukrytego lęku przed aktualni stają się święci i nie wstydzisz się ich uścisków.
jego usunięciem . Innymi słowy, chciałoby się przetrawić Ba, nawet miłość nabiera wagi, którą utraciła podczas
do końca resztki Boga, by móc spokoj nie rozkoszować chrześc ijańskiej parady .

się swobodą po tej likwidacji. Jakaż to byłaby przyjemność:


104 Emile M. Cioran Święci i łzy 105

Dziwne, jak może być męcząca idea Boga! Jakaś or- Mogę umrzeć z sumieniem uspokojonym, gdyż niczego
ganiczna, fatalna neurastenia. Jej obecność w świadomości już odeń nie oczekuję. Nasze spotkanie pogłębiło jeszcze
to ciągłe utrudzenie, ukryta i wyczerpująca gorączka, naszą wzajemną izolację . Ponieważ każda egzystencja
zasada destruktywna. Wszyscy niewolnicy z państwa tej jest dodatkowym dowodem na nicość Boga, moja powlokła
idei mrą przedwcześnie. To naprawdę zdumiewające, że jesiennym cieniem jego starość. Niektóre doświadczenia
tylu mistyków i świętych, nękanych nieprzerwaną obsesją ludzkie nawet Jemu są pomocne w dojrzewaniu.
Boga, dożyło starości. Kto potrafi zrozumieć, że z otchłani boskiej można
Wyeliminować nawet sen, żeby móc myśleć o Nim runąć w inną, jeszcze głębszą? Żadna muzyka nie za-
więcej i kochać Go więcej! Ale doskonale wiemy, że ich intonowała jeszcze rozstania z Bogiem.
zwłoki nie cuchną, bo nie majuż w nich nic podatnego na
rozkład - ich organizmy rozpadły się na pierwiastki Bez Boga wszystko jest nicością, ale Bóg to tylko nicość
elementarne, sami zaś upodobnili się do Boga. A to oznacza najwyższa.
jedynie maksymalny niedobór bytu.
Duch metafizyczny okazuje się twórczy tylko prze-
Twórcy nie mogą być religijni. Wierze potrzebna jest kraczając problemy pośrednie. Które mianowicie? Te,
najpełniejsza bierność wobec świata i nieokiełznana które nie wchodzą do końcowego rozdziału jakiejś
furia wobec wszystkiego, co nim nie jest. Angażując się metafizyki, tzn. rozdziału traktującego wyłącznie o Bogu.
w twórczość, tracisz dystans wobec wartości życia Zdu miewające , że duch metafizyczny może zajmować
i utożsamiasz się z nimi. Człowiek, który wierzy, nie się jeszcze czymś innym oprócz Niego. Zresztą nie
musi nic robić. Żaden człowiek aktywny naprawdę nie tylko metafizyka, lecz nawet każdy człowiek, który
wierzył w Boga. A nie wierzył , bo nie miał czasu. usłyszał o Bogu, nie musi już zniżać się do innych
Istotnie, żeby wierzyć, nie wolno ani chwili tracić na problemów. Co prawda wszyscy myśliciele skupiają się
cokolwiek poza Bogiem. Pomiędzy życiem i wiarą wokół Niego, ilu jednak myśli w Jego wnętrzu? Im-
rozciąga się przepaść bez dna. Najprzenikliwszą i naj- manencja ludzka w transcendencji boskiej jest jedynym
bardziej wzgardliwą formą samobójstwa jest zaafir- sposobem ocalenia myśli. Jednostka nie może stać się
mowanie życia wobec elementarnego aktu wiary. War- centrum metafizycznym bez iluzji boskiej substancjal-
tości religijne czerpią substancję z nieprzylgnięcia do ności. Osiągnąwszy Boga, buduje ona na Nim . Tylko
życia. tak staje się On zewnętrzny wobec człowieka; inaczej
umieramy pod Nim.
W gruncie rzeczy "istnieje" tylko Bóg i ja, i może jeszcze
parę złudzeń. Ale jego milczenie nadweręża nas obu. Nieraz właściwie ci przykro, że wcale już nie lękasz się
Całkiem możliwe, że nic nigdy nie istniało . Boga. Gdybyś bodaj znów poczuł pradawny dreszcz
106 Emile M. Cioran Święci i łzy 107

w obliczu nieznanego, gdybyś wpadł w biologiczną panikę Subiektywny i kapryśny szał mistyczny - a tylko
wobec zagadki natury! Ale oddalając się od niego widzisz, on się liczy - jest kontaktem z Bogiem poprze
że lęki rozwiewają się jeden po drugim. Zrzuciłeś ciężar gorączkę wyobraźni. Jego wartość ontologiczna znacznie
z duszy , lecz powstała w ten sposób pustka nie rodzi już ustępuje wartości ekstazy. Za to częstotliwość zapewnia
płodnego lęku przed absolutem. Albo gdyby mógł obalić mu taką intymną łączność z Bóstwem, jakiej nie
się na nas - jakaż to byłaby przyjemność, być roz- odnaj dziemy w innych formach tęsknoty za niebem.
gniecionym przez Boga! Często śniłem o zakłóceniu Zdaje się, że Bóg korzysta z każdej chwili szału,
harmonii sfer, skutkiem czego Wszechmocny, wyrzucony by przypomnieć nam o sobie. Z normalnymi stanami
z posad dynamitem ludzkiej pychy, runąłby z wysokości duchowymi nie ma On żadnego kontaktu. Zachwianie
wraz ze swoim towarzystwem. Niebłaha to sprawa: wy- równowagi organicznej otwiera okno na Niego. Serce
zionąć ducha przywalony zwłokami tego, który nie ma spokojne jest na głucho zatrzaśnięte wobec nieba, a myśli
początku. łagodne i ukojone to rygle, których On nie potrafi
skruszyć.
Im gorzej kontrolujesz swe uczucia, tym bardziej oddalają
cię one od życia. Dążą one nie do znieruchomienia, lecz Nie sądzę, by kiedykolwiek jakiś mędrzec zrozumiał
do paroksyzmu . A taki paroksyzm uczuć, najwyższe cokolwiek z dramatu Boga. Jego zrozumienie nie pro-
możliwe ich natężenie, wyrywa cię z ciebie samego wadzi do mądrości, lecz do obłędu. Staczasz się w mąd­
i w ogóle z bytu. Albowiem wszelkie uczucie w swym rość, gdy dostrajasz się do rytmu wszechświata, do sił
ostatecznym wyrazie i w najwyższym stopniu intensyw- kosmicznych, do naturalnego biegu rzeczy. Wiesz wszys-
ności - miłość, cierpienie, odraza itd. - ma swoją granicę tko, zgadzasz się ze wszystkim. I tylko tyle. Wszyscy
w Bogu. mędrcy do kupy nie są warci jednego przekleństwa
Dlatego szał jest tym bardziej złożony, w im króla Leara czy błędnego kroku Iwana Karamazowa.
większym stopniu jego treść zdeterminowana jest Stoicyzm, jako teoretyczne i praktyczne uzasadnienie
czynnikiem niebiańskim. Szał pozbawiony wariacji mądrości, jest najbardziej płaską i naj wygodniejszą po-
na temat transcendencji jest zwykłą patologią. Gdy stawą myślową. Czy istnieje grzech duchowy większy
w jego centrum usadawia się Bóstwo, nabiera on od rezygnacji?
charakteru poznania i ocala się jako uwieńczenie Niezgoda z rzeczami to naj oczywistszy znak duchowej
ducha. Szał i Bóg wspierają się nawzajem. Jeśli żywo tności . Jej triumfalną kulminacją jest niezgoda
ekstaza jest przygotowaniem i pozakategorialną sy- z Bogiem. Jeśli osiągniesz zgodę z Nim, to nie ty już
stematyzacją doświadczenia boskości , to świadomość będziesz żył , lecz On będzie żył tobą. Póki utożsamiamy
ogarnięta szałem jest nieodpowiedzialna i niekierowana. się z Nim, nie istniejemy; gdy jednak przeciwstawiamy
Szał? Ekstatyczna antycypacja bądź ekstaza niepełna. się Mu, nasze dalsze istnienie traci sens.
108 Emile M. Ciorall Święci i łzy 109

Gdybym czuł się zmęczony życiem, Bóg byłby jedy- boskiej udręce śmiertelników. Bez winy niemożliwa
nym praktycznym i ostatecznym rozwiązaniem; dopóki jest świadomość istnienia Boga. Stąd trudno byłoby
jednak kiełkują we mnie beznadzieje, nie pozostawię Go od naleźć Go w świadomości nie nadwerężonej przez
w spokoju. grzech.
Wyosobnienie człowieka widzę nieraz tak: Istota nie kłopocząca się o Boga żyje naiwnie, w kos-
pejzaż zimowy; leżący śnieg jako materializacja micznej niewinności. Myśl o Bogu zakłóca harmonię bytu
niewinności; biała cisza; rzadka mgiełka obramowująca i wytrąca śmiertelnika z pierwotnego zapomnienia, będą­
przestrzenie; cego przedłużeniem raju. A gdy człowiek przestaje pa-
i człowiek zrywający się do buntu, nie patrzący na miętać raj, to znaczy, że wszedł w kontakt z Bogiem. Oto
krajobraz, obcy w przyrodzie, wygnaniec pośród płatków początek koszmaru.
śniegu. Ten kontakt unicestwia twą niewinność również dla-
Przeznaczeniem Boga - jak zresztą i stworzeń - jest tego, że ilekroć zajmujesz się Bogiem, poniekąd mieszasz
niepojętość aż do końca, do zniknięcia. Ajednak są tacy, się w Jego sprawy. "Kto widzi Boga, umiera". Piekielne
co Go rozumieją. Skąd brałaby się ogamiająca nas niekiedy przestrzenie Boskości ... Ich perspektywa niepokoi, jak
owa dręcząca pewność, że w Nim nie mamy już dokąd występek. Ludzie sądzą o Nim nazbyt powierzchownie,
zdążać? Te przystępy słabości w noce bez początku , kiedy skoro obładowali Go cnotami.
daje się, żeśmy skończyli z Nim w myśli i sumieniu ...
A gdy pomyślimy, jak późno każdy z nas Go odkrywa, Teologiajest zaprzeczeniem Boga. Niedorzeczny pomysł
jaka pustka panuje nam w głowach pod Jego nieobecność! szukania argumentów za Jego istnieniem implikuje takie
Gdy zważasz na Boga, wydaje ci się, że myślałeś o Nim ubóstwo duchowe, że z porażającą oczywistością widzimy,
awsze, że niczego więcej już nie ma. Tylko domyślając iż wszystkie traktaty teologiczne razem warte są mniej od
Go bezlitośnie do końca, osaczając wszystkie Jego samo- jednego wykrzyknika św. Teresy. Odkąd istnieje teologia,
tności, możemy ze sporu z Nim wyjść wzbogacen i. aż do dziś, niczyja świadomość nie uzyskała dodatkowej
Gdybyśmy pozostali w pół drogi, oznaczałoby to, że zdołał pewności ani nie doszła w żaden sposób do ładu ze swymi
tylko stać się jeszcze jedną naszą porażką. wątpliwościami. Z Bogiem sprawy mają się prościej:
w momencie najmniej oczekiwanym znajdujesz się nagle
Czy to nie pouczające, że ludzie obojętni wobec w Jego środku. Tu następuje początek bólu i komplikacji;
problemów boskości okazują się łagodni i mili , czego teologia zostaje w tyle, bo jest ona tylko formą wiary
ty , którego zatruł swym jadem wąż poznania, możesz ateistów. Najgłupszy mistyczny bełkot jest bliżej Boga
im jedynie pozazdrościć? Im bardziej jesteś zajęty niż Suma teologiczna, a modlitwa odklepana przez dziecko
Bogiem, tym mniej w tobie niewinności. W raju nikt ma większą ontologiczną gwarancję niż wszystkie sobory
o Nim nie słyszał, dopiero stan upadku dał początek powszechne. Bez wyznań mistyków religia, a wraz z nią
110 Emile M. Cioran Święci i łzy III

Kościół, nie byłyby bardziej interesujące od naj błahszych Na miejscu teologii można by umieścić to, co jakiś
problemów ekonomicznych czy finansowych, jak zarobki poeta określił mianem "wiedzy łez". Wiedzy operującej
czy podatki. To, co jest instytucją i teorią, nie jest już argumentami wprost i metodą bezpośrednią. W ten sposób
tyciem. Kościół i teologia przypieczętowały długotrwałą poszerza się domena religii i jej rozległy obszar kon-
agonię Boga. A może już dawno zabalsamowały Go. Tylko solacyjnego nonsensu.
mistyka wskrzeszała Go, ilekroć zapragnęła.
Teologia miałaby wartość, gdyby była możliwa teo- Nie ma nic przyjemniejszego i bardziej niepokojącego,
retyczna relacja z Boskością. Wszelako o wiele łatwiej niż pomyśleć sobie o Bogu w ramionach kobiety upadłej .. .
znaleźć relację ftzjologiczną z Nią. Całkiem podobnie, Przychodzi mi na myśl Barres mówiący w parlamencie
jak w sytuacji załamania się wszelkich przekonań apetyt przyjacielowi: "Chciałbym mieszkać w Eskurialu snów".
podtrzymuje nas skuteczniej niż wszyscy święci, tak też Ciekawe, czy kiedykolwiek ujęto drastyczniej sprzeczność
cielesne niedomaganie może bardziej przybliżyć nas do bądź też niewspółmierność między rzeczami ...
Boga niż wszelkie abstrakcyjne konstrukcje teologiczne. Trudno wyobrazić sobie rozziew większy niż ten,
Owa służąca, która twierdziła, że wierzy w Boga tylko który wynika z obecności boskiej w pospolitości!
wtedy, gdy boląją zęby, ośmieszyła wszystkich teologów. Nie ma żadnego znaczenia to, że pomyślisz sobie
"Atrybuty" Boga? Zależą od naszego usposobienia o Bogu, przeczytawszy stronicę z mistyków, albo
i okoliczności. Gdy mamy dobry nastrój i czujemy się wysłuchawszy oratorium. A jeśli spotykasz Go na
wspaniałomyślni, obarczamy Go atrybutami, jakie ledwie rogu ulicy, lub gdy idzie z naprzeciwka razem z tu-
może udźwignąć . Bez żadnych skrupułów pakujemy weń zinkową kobietą ... Jakże odradza się wówczas pustka
całą zawartość naszej pychy. W ten sposób dochodzimy i samotność, i Bóg! Chyba tylko apokaliptyczne pie-
do koncepcji atrybutów "nieskończonych". szczoty Wielkiej Nierządnicy pozwoliłyby mi o Nim
Ale zdarzają się chwile goryczy, w których odmawiamy zapomnieć!
Mu prawa bytu. Zero atrybutów. Nie zawsze jesteśmy tak
nieświadomi , by substancjalnie projektować Boskość Żal, że nie jest się tłumaczem samotności Boga, że serce
iluzoryczną! nie jest organami.
Albo też niekiedy zdaje ci się, że wiesz wszystko;
jakąż wówczas potrzebę zrozumienia miałby On zaspo- Nieraz się zdarza, że aż do bólu rozumiem, iż mogli
kajać? Albo gdy ci się zdaje, że nie wiesz nic, po cóż istnieć "szaleńcy Boży", poświęcający Mu wszystko,
miałbyś dodawać sobie jeszcze jedną niewiedzę? Aż nazbyt w pierwszym rzędzie umysł, i aż do zgrozy miłujący
często boska obecność jest zbędna. Gdyby nie pytający ubóstwo, odrzucający ciemność jako wygodę oraz wiel-
smutek, nie miałbym nawet cienia przeczucia, co też biący obłęd , bo izoluje on najdoskonalej. I nierzadko
porabia ów Bóg ... zgaduję, jak można dla niego umierać , jakie ofiary można
112 Emile M. Cioran Święci i łzy 11 3

zanosić temu monumentalnemu absurdowi, kryjącemu po bliżu nienawiścią czy miłością,w wyzutym z tajemnicy
zresztą w sobie okrutny dramat. Doznania towarzyszące niebiańskim omdleniu?! Obsesja Boga płoszy miłość
namiętności dla Boga są zaskakująco podobne do rozkoszy ziemską, jako że Bóg bardziej musi liczyć na zemstę
i udręk miłosnych, gdyż samoumnażająca się tortura jest ukochanych kobiet. I na odwrót - im bardziej kobieta
boską erotyką. Mieszanka niebiańskiej trucizny i roman- zaj muje nasze serce, tym dalej odrzucany jest On na
tycznej miłości bezustannie wydziela zjadliwy aromat peryferie. Nie można jednocześnie kochać namiętnie
wiary. Rozkład w ciele i w duszy; stąd ulotna tęsknota za kobiety i Boga. Połączenie tych dwu różnych erotyk stwarza
śmiercią. Kto wie? Może po to, by wymknąć się Bogu bezustanne wahanie. Kobieta może uratować nas przed
albo umrzeć w Nim. Jest coś zgniłego w idei Boga! Bogiem, Bóg zaś może uratować nas przed wszystkimi
Czy, gdyby wiara była przytulną kołyską, rodziłyby kobietami.
się jeszcze jakieś ekscesy? I czy trapiłyby nas owe
niesłychane szaleństwa, jakie im towarzyszą? Być oszu- Każdy bunt wymierzony jest przeciwko Stworzeniu.
kiwanym przez Boga! Rozczarowania w miłości niebiańs­ Najmniejszy gest niesubordynacji wobec bytu nadweręża
kiej, ustawiczne zdrady ze strony najwyższego Kochanka ład powszechny, przyjmowany przez niewolników Stwór-
przechodzą dramaty ziemskiego erosa! Wołałbym mieć cy. Nie można być z Bogiem i przeciwko Jego dziełu,
tysiąc serc średniowiecznych rycerzy nieszczęśliwych można jednak - z miłości do Niego - zapomnieć
w miłości niż jedno rozpłomienione namiętnością do o Stworzeniu, a nawet wzgardzić nim. Na tym polega
obojętnego Bóstwa. Okrutna zemsta rozwali nieboskłony! oderwanie się od świata w wierze.
Nie wolno ci w imię Stwórcy buntować się nawet
Niewielu tylko poetów zna genealogię łez. W przeciwnym przeciwko grzechowi, gdyż dla najwyższego Reakcjonisty
razie nie mówiliby "ja", lecz "Bóg". Nie dlatego, by to jedynym grzechem jest anarchia, tj. protest przeciwko
On był źródłem łez (bo Jego oczy zwilżane są jedynie pierwotnemu porządkowi . Bóg bezlitośnie karze za rewoltę
przez oddechy śmiertelników), lecz dlatego, że tylko w Nim przeciwko złu. Boski eleatyzm jest przeszkodą dla demiur-
możemy płakać. gicznych zapędów człowieka. .
Wszystkie łzy wypływające z Boga to nasze łzy. Święci Każdy bunt jest bezbożny. Kwestionując znikomą bodaj
nie muszą o tym wiedzieć. Co się zaś tyczy Boga, nie cząstkę Stworzenia, wyłamujesz się z boskiej nieskończo­
musi on się dowiadywać , że niektórzy śmiertelnicy zraszają ności. Anarchia nie mieści się w planie Stworzenia. Wszak
gwiazdy. Przestraszyłby się i zadrżał, strącając wiszące wiemy doskonale, że w raju wylegiwały się gnuśnie jedynie
łzy, i zginęlibyśmy we własnym morzu. bydlęta. Jedno z nich przestało się godzić na tę sytuację,
zrezygnowało ze szczęścia i zrobiło się człowiekiem. Na tej
Chciałbym być kwiatem, by ni e wiedzieć o Bogu lub pierwszej rebelii wyrósł cały gmach historii. I aż do dzi ś
Szatani e, ażeby móc nim pogardzać. Ale męczyć się w jego każdy bunt kieruje s ię przeciwko Bogu.
114 Emile M. Cioran Święci i łzy 115

Kiedyś i tak zawali się rudera tego świata. W jaki sposób, zatem wspólne, nieszczęście, które - z uwagi na wymiary
nikt nie wie. Zresztą to w końcu obojętne, bo skoro - zniszczy Go może nawet wcześniej od nas. Ta solidar-
wszystko pozbawione jest substancji, a życie to jedynie ność w egzystencjalnym przekleństwie tłumaczy, dlaczego
piruet w pustce, początek i koniec nie dowodzą niczego. wszelka ironia pod Jego adresem obraca się przeciwko
Moment - ogromny jak wszechświatowy grób. A Bóg? nam. Wątpliwości tyczące się Boga to nasza autoironia.
- Kamień nagrobny, sklepienie nad naszą nicością albo Kto bardziej od nas, śmiertelnych , cierpiał, że nie jest On
pasterz zamarzniętej trzody. tym, czym powinien być?
... Próbując zaś się zorientować, co zbliża mnie do Życie zdaje się podobne szkockiemu zamczysku,
Niego najbardziej, widzę ogromną falę litości, podnoszącą ilekroć znajdujesz obiekcje wobec Stwórcy. Każda
się aż ku Jego samotnym wyżynom. Chciałbyś coś zrobić z nich wyolbrzymia samotność i redukuje Boga do
dla tego osamotnionego, sposępniałego i zgorzkniałego bezsensownych formułek. A przecież o Nim myśleć
Boga; chciałbyś ułagodzić metafizyczną pustkę, przegonić można tylko od momentu, w którym paradoks sa-
mgły sponad tej niebiańskiej Syberii. mozaprzecza się w absurdzie.
Współczucie dla Boga to ostatnia samotność stwo-
rzenia. Nieraz tak łatwo jest tłumaczyć Boga, że wystarczy bodaj
odrobina baczenia na wewnętrzną pulsację. Skąd owo
Całkiem możliwe, że jedynym sensem człowieka jest wrażenie zażyłości i braku wszelkiej tajemnicy w owych
myślenie o Bogu. Gdyby mógł Go zignorować lub poko- rzadkich chwilach, gdy boskość staje się dostępna poza
chać, byłby ocalony. Albowiem stanowi On kłopot tylko wszelkim doświadczeniem ekstazy, nawet najlżejszym?
dla myśli. Postanowiłem Go rozgryźć? Jesteś stracony. Każda wersja Boga jest autobiograficzna, nie tylko
A przecież właśnie rozgryzanie Go wydaje się sensem bowiem wypływa z ciebie, ale jest też twoją własną
człowieka. Nie można się dziwić, że na razie nic z tego interpretacją. Chodzi tu o podwójny wgląd introspekcyjny,
nie wychodzi; czas był krótki. Bóg wytrzyma wiele, ale odkrywający nam życie duszy jakoja ijakoBoga. Widzisz
w obliczu myśli traci substancję. A niektórzy filozofowie się w Nim, On widzi się w tobie. Wizja wewnętrzna
wyposażali Go w nieskończoną myśl... Znoszone łachmany wyodrębnia elementy naszej nieprzynależności do świata
- oto co zostało z Bóstwa; zakładasz je, bo nie masz nic i zagęszcza je w wiązkę światła podobną do zasady boskiej;
innego. Co za nędza! z drugiej strony wyodrębnia nas jako świat, ponieważ
współistnienie wynikające z takiego rozszczepienia wizji
Historia ludzka jest w gruncie rzeczy dramatem Boga. przydaje kontaktowi z Bogiem jedynej w swoim rodzaju
Gdyż nie tylko jest On w nią wciągnięty, ale nawet cierpi poufałości.
równolegle - i nieskończenie dotkliwiej - proces Czy Bóg uniesie wszystkie moje niedostatki? Czy
stwarzania i niszczenia, będący istotą życia. Nieszczęście potrafi ruszyć z miejsca, przygnieciony tyloma smutkami?
116 Emile M. Cioran Święci i łzy 11 7

Siebie samego rozumiem dobrze tylko poprzez moje ni ż on? Ten pozorny paradoks określa sytuację bohatera:
wyobrażenie o Nim. Jedynie taka samowiedza coś rozkosz umierania bez odczucia śmierci .
daje i ma jakiś sens, gdyż Bóg jest jedyną drogą Wszelka myśl jest lekceważącą życzliwością wobec
poznania samego siebie, a Historia powszechna - opisem życia. Gdy wiesz, czym jest życie i śmierć , kto mógłby
Jego form. cię przekonać , że są one warte ofiary? Heroizm jest
afirmacją absolutną, opartą na zaprzeczeniu indywiduacji.
Medytacja muzyczna powinna być wzorcem myślenia Jeśli domyślałeś śmierć do końca, nie możesz
w ogóle. Czy jakikolwiek filozof pociągnął jakiś wątek si ę jej poddać, bo iluzja pozostającego ci jeszcze
aż do końca, do wyczerpania go w pełni, tak jak to robi ż ycia nie usprawiedliwia już heroicznej rezygnacji.
Bach czy Beethoven? Myśl wyczerpująca istnieje tylko Bo i z czego jeszcze tak naprawdę mógłbyś zre-
w muzyce. Naczytawszy się najgłębszych myślicieli, masz zygnować? Heroizmu nie buduje się na ofierze z ży­
ochotę zacząć od początku. Tylko muzyka daje odpowiedzi ciowej nicości. Duch sam przez się jest wyrzeczeniem.
definitywne. Do czego doszliśmy po tylu rozmyślaniach Jakiż sens miałoby następne wyrzeczenie - poprze
o Bogu? Do powtarzania w kółko tych samych oczywis- heroizm? Czy to nie znamienne, że zatrzęsienie bo-
tości, argumentów i absurdów. Nie wiemy, co myśleli haterów napotykamy w zaraniach cywilizacji, w epoce
o Nim ci najbardziej samotni, ale wszystko to, co wiemy, gotyckiej czy przedhomeryckiej? Kiedy ludzie nie
nie jest warte jednego akordu organowego. Wydaje się, znają jeszcze udręk ducha, w jaki sposób bez wybiegu,
że na drodze myślenia nie można wyczerpać żadnego którym jest heroizm, mogą zaspokajać swą potrzebę
motywu i że na temat Boga istnieje bezlik wariacji. Od wyrzeczenia?
czasów Hioba do Rilkego nie zdołano słowem skruszyć Między boskością a heroizmem nie ma związku . Bóg
skorupy, czyniącej Go niewrażliwym i odpornym na nie ma żadnego przymiotu bohaterskiego. Wyrzeczenie?
wszelkie definitywne formuły . Myśl i poezja trochę Go Jezus jest bohaterem o tyle tylko, o ile jest człowiekiem .
wystraszyły , ale nie rozproszyły żadnej z otaczających Jego pierwiastek boski czerpie natchnienie z ponadświa­
Go tajemnic. W ten sposób udało nam się pogrzebać Go towego tchórzostwa. Wszystko zaś , co wzniosłe w upadku
ze wszystkimi sekretami. Przygoda to upiorna, w pierw- stworzenia, wypływa z heroizmu. Przebóstwienie to tylko
szym rzędzie dla Boga, ale również dla nas. jego antypody.
Nie mniej oporny wobec boskości jest pierwiastek
Heroizm zakłada rozkosz samozniszczenia się w świecie. heroiczny. Jego immanencja zakreśla pole swego działania
Ofiarę w immanencji . Tragedię , która negując in- na miarę świata. Beethoven wyeliminował Boga z muzyki,
dywiduacj ę, pozostaje w jej granicach . Spoś ród wszys- bo dominuje u niego element heroiczny. Przed nim muzyka
tkich ludzi bohater najmniej my ś li o ś mierci. Czy jednak wyrażała żal owiany tchnieniem niebios. Heroiczna nawał­
jest kto ś, kto by podświ adomi e silniej tęs knił do ś mierci nica u Beethovena zlaicyzowała transcendencję do rangi
118 Emile M. Cioran Święci i łzy 119

dramatu ludzkiego. Nie znam muzyki bardziej politycznej zdolne zastąpić ci morze i zachęcające do umierania
niż jego. Triumf nad światem, ale nie spoza świata. Spoza - pięknego a nieszczęśliwego.
św iata? Przecież Beethoven ani przez chwilę nie czuł Pod niebem nie dopuszczającym myśli bez marzeń
żalu za rajem. rozciągają się wody , które nigdy nie żyły . Nawet burza
Wskutek rozmyślań nad Przebóstwieniem stajesz się nie daje wrażenia życia. Wody stojące, których milczenia
niewrażliwy na tytanizm człowieczy. Jakiż jeszcze sens strzegą drzewa i które w swej mrocznej połyskliwości
mogą mieć protesty człowieka osadzonego w naturze, skry wają falowanie drzew i wszystkie odpowiedzi nieba.
jeśli odgadujesz niezawodnie nieskończoną obojętność Rzeczy kryją w sobie tajemnicę, będącą może tylko
Boga i jego bezgraniczną niemoc? Bohaterem możesz sekretem rozległych przestrzeni, i chronią się w nich,
być tylko wobec ludzi; oto dlaczego heroizm to jedynie wzmagając ogólny nastrój tajemniczości, melancholii
zwykły gest. Innymi słowy, musisz umierać niezrozumiany i zapomnienia. Albowiem nieskończoność holenderskiego
przez Boga. Ten brak pociechy jest jednym z argumentów pejzażu napełnia cię przeświadczeniem, że natura sama
za nieśmiertelnością. o sobie zapomniała w tym kosmicznym i zagadkowym
zadziwieniu. Drzewa, wody oddzielone i niekiedy stłoczone
Jakże jesteś rozgoryczony, uświadamiając sobie, że są ciasno pod niebem nazbyt szerokim w stosunku do ich
ludzie nie znający krajobrazów beznadziejnych! Ileż to znikomości, co daje przykry kontrast; zwierzęta pasące
razy nudziły cię mdłe lazury i wyraźnie obrysowane, ładne się nie trawą, lecz nieskończonością; ludzie nie idący do
równiny, ze spokojnymi kotlinami i przyjaznymi drzewami, nikąd, lecz czekający pod fałdami cienia, w jaki drapuje
bez ponęt zachodów słońca! Niebo bez pytań, natura nie się byt - wszystko to w świecie rozległym, w którym
oczekująca odpowiedzi! W takich wypadkach zastanawiam światło się zatrzymało, powiększając tajemnicę, nazbyt
się, co bym począł bez pejzażystów holenderskich - Sa- wszechobejmującą, by była bolesna. To, co Vermeer van
lomona i Jakuba Ruysdaelów czy Aerta van der Neer? Delft - mistrz intymności , poufnych milczeń - pokazuje
Każdy z ich pejzaży budzi w tobie wszelakie melancholie, nam w swych portretach czy wnętrzach , oddając ich ciszę
wszystkie sny stowarzyszone z chmurami i barwami niemal dotykalnie drobnymi światłocieniami, subtelnymi
zmierzchu bądź z powiewami morskiej bryzy. Niebo muśnięciami pędzla, i łagodząc aurę samotności nutą
ciężkie i rozlegle, z obłokami niby zmaterializowanymi przytulną, domową; Jakub Ruysdael, bardziej poeta niż
westchnieniami ; wędrujące przestwory, jakby opończe malarz, przenosi na nieskończoną przestrzeń, gdyż u niego
dla samotności bądź fizyczne komentarze do nieskończonej ś wiatłocieniowa cisza urasta do wymiarów monumental-
melancholii. Niebo jak krypta dla zrozpaczonego serca .. . nych. Słyszymy wręcz milczenie zachodów słońca: to
Jak gdyby wszystkie samotności, wyrywając się ku górze, właśnie ów czar beznadziei holenderskiego pejzażu, do
przystanęły w pół drogi, aby smutek śmiertelników mógł czego dochodzi jeszcze ulotna wibracja chwilowości , bez
doznać pociechy i ukoić s ię ich widokiem. Jedyne niebo której melancholia nie ma żadnej poezji.
120 Emile M. Cioran Święci i łzy 121

Bóg oscyluje między Rosją a Hiszpanią (między zaś wyrasta z ludzkiej duszy. Szczypta szaleństwa więcej ,
Dostojewskim a El Grekiem). To kraje brzemienne a Greco połączyłby niebo z ziemią smugami ognia,
Bogiem. Są też inne, ale one nie noszą Go w trzewiach, w których rozedrganiu łatwo rozpoznalibyśmy symbole
poprzestając tylko na wiedzy o Nim. ludzi. Hiszpania jest dla nas płomieniem , dla Boga zaś
Sens istnienia jakiegoś narodu w świecie polega na - pożarem . Poprzez ogień złączyły się postacie ziemskie
objawieniu bodaj jednego z atrybutów Boga, na ukazaniu z niebieskimi. Cała Rosja wraz z Syberią płonie razem
Go nam w innym świetle bądź cieniu, na odkryciu jakiejś z Hiszpanią i Bogiem.
nieznanej Jego twarzy. Celem życia każdego narodu jest Najbardziej sceptyczny Rosjanin czy Hiszpan jest
umniejszenie potęgi Wszechmocnego poprzez zreduko- bardziej namiętnym miłośnikiem Boga od któregokolwiek
wanie Jego tajemnicy. Tego zaś można dokonać wyłącznie z metafizyków niemieckich. Cały światłocień malarstwa
drogą urzeczywistniania w historii cząstki tajemnych holenderskiego nie jest wart dramatycznej intensywności
przymiotów Bóstwa, rozpłomienionego cienia na jednym obrazie El Greca czy
Kilka tysięcy lat historii przyniosło poważny kryzys Zurbarana. Obaj malowali postać św. Franciszka z Asyżu:
Jego mocy i autorytetu. Narody prześcigały się w po- Włoch widziany przez dwóch Hiszpanów. Nikt bardziej
znawaniu Go, nie podejrzewając, jak wielkie zło Mu niż ci dwaj Iberyjczycy nie przybliżył Italii do nieba.
wyrządzają. Gdyby wszystkie kraje podobne były do Rosji Każda świętość jest mniej lub bardziej hiszpańska. Temu
czy Hiszpanii, dziś Jego sprawa byłaby wyczerpana. Ateizm narodowi jest "do twarzy" z chorobą, gdy ma "napady"
rosyjski czy hiszpański czerpie inspirację od Tego z Góry; Królestwa Niebieskiego.
zachodzi obawa, że zachłanne pragnienie tych obłąkańców Holenderski światłocień, z całą swoją rozległą tajem-
bożych może pozbawić Go nimbu. Poprzez ateizm sam nicą, jest Bogu obcy i daleki. O życiu mówi on wszystko,
Bóg się broni przed unicestwieniem przez wiarę. Boski o Nim - nic. Całkiem możliwe, że boska pasja nadwątliła
Ojciec przytula do piersi swych synów-ateuszy. Dzięki poezję tej melancholii, całkiem też możliwe, iż melancholia
ich obojętności nadal może tronować w przepaścistej jest oporna na absolut. Boga rozumiesz w sytuacjach
nieskończoności swych atrybutów, w świetlistej pustce. c iężkiego smutku, rozpaczy , nieuleczalnej i wściekłej
Jaki jeszcze sens po El Grecu ma pasja niebiańska samotno śc i; melancholia to immanentna ciągłość bez
w malarstwie? Kto bardziej niż on zbliżył się do Boga końca, rozedrgana i balsamiczna mgiełka bez poprawki
poprzez linie i kolory? A czy samego Boga kiedykolwiek na inny świat.
agresywniej i natarczywiej osaczali ludzie? OwaL u El O różnicy między Hiszpanią i Holandią stanowi
Greca to nie rezultat wady wzroku, lecz forma, jaką niewspółmierność między desperacją i melancholią. Sam
przybiera ludzka postać wrzecionowato podana ku Bogu. Rembrandt zaprasza nas do odpoczynku w cieniu, a jego
Twarz konwulsyjnie skręcona w kierunku nieba wydłuża światłocień to tylko kołyska, w której umieramy be
się w pionie, którego górny koniec dotyka Boga, dolny sprzeci wu , bo ży li ś my bez udręk . Cały Rembrandt jest
122 Emile M. Cioran Święci i łzy 123

jedynie oczekiwaniem starości. Toteż trudno byłoby znaleźć patrzę w niebo, odczuwam niemiłą pewność: historia nie
artystę bardziej niż on refleksyjnego i uspokojonego. Na istnieje.
tle włoskiego Renesansu jest on apokaliptykiem, w ze- Czas jest wyciszaniem, ale świadomość druzgocze
stawieniu zaś z Hiszpanami - myślicielem spokojnym czas. W życiu zaś trudno znaleźć odpowiednią terapię
i uwewnętrznionym. dla świadomości. Wszystko, co neguje czas, jest
Spośród Holendrów tylko on zrozumiał Boga (może chorobą. To, co w życiu najczystsze i najzdrowsze,
to tłumaczy względnie niewielką liczbę jego pejzaży?). jest jedynie apoteozą efemeryczności. Wieczność jest
Jego Bóg wszakże to nie obecność deformująca rzeczy rozgrzaną do czerwoności zgnilizną, a człowiek - pa-
aż do zniekształcenia (jak u El Greca), ale ktoś ledwo dłem rozkładającym się na trupie Boga.
ledwo wyłaniający się z niepochwytnej tajemnicy cieni
i półcieni. Człowiek rozmawia z Nim szeptem w głębo­ Czy można kochać muzykę inną niż ta, która wyraża
kiej, acz powściąganej nabożności. Spowija ich obu nieobecność człowieka w świecie? Ba, nawet podstawową
zadumana łagodność i dyskretna rezygnacja, dzięki czemu funkcją myśli jest po prostu medytowanie o tej nieobec-
nie przeszkadzają sobie zbytnio nawzajem. Jakie to ności. Póki bowiem istota ludzka jest obecna w świecie,
szczęście, że Rembrandt na tyle jest poetą, by nie wpaść póty nie stanowi w nim różnicującego, indywidualnego
w pułapkę mądrości - tej klęski, która Holandię wyrwała naddatku. Natomiast nieobecność przydaje jej jakiejś
z historii! bolesnej wybitności, którą można koić rozmarzeniem czy
Czy istnieje jakieś inne kryterium sztuki niż jej bliskość niekontrolowanym smutkiem. Jest czymś nadzwyczaj
z niebem? Gdyby chodziło tylko o żarliwość i maksymalne znamiennym, że taka pełna snów nieobecność jest obojętna
napięcie, poziomu duszy nie dałoby się określić bez wobec bóstwa, którego doświadczenie jest czymś apart,
odniesienia do pasji absolutnej. Jeśli tak, to owo kryterium odrębnym gatunkiem. Wielu ludzi myśli i marzy, ale nigdy
pozostawia nas niepocieszonymi, bo Rosja, a przede nie dochodzi do Boga czy Jego idei. Smutek nie kryjący
wszystkim Hiszpania, pokazują, że nigdy nie jesteśmy w sobie potrzeby pocieszenia nigdy nie urzeczywistni
wystarczająco blisko Boga, by pozwolić sobie na ateizm. doświadczenia religijnego. Stąd też muzycy-poeci, tzn.
ci, którzy kontentują się smutkiem samym w sobie,
Po każdej wielkiej idei należałoby postawić wykrzyknik, pozostają obcy Bogu. Absolut jest specyficzną tonacją
tak jak trupią główkę umieszcza się na transformatorze smutku.
elektrycznym. Taka masa nierzeczywistości zmusza mnie
do opatrywania procesu powszechnego symbolem "itd.", Ogromną różnicę między Bogiem i ideą Boga wprowadził
stawianym w cieniu olbrzymiego zera. Pascal, wyodrębniając Boga Hioba i Abrahama od Boga
Czyżby wszystko do tego stopnia było pozbawione uczonych i filozofów. Należałoby ją dopełnić różnicą
treści? Czy świat zatrzymał się na samym początku? Ilekroć między Bachem i pozostałą muzyką, między Teresą z Avili
124 Emile M. Cioran Święci i łzy 125

i całą resztą ś więtych, między Rilkem pozostałymi Także u Van Gogha przedmioty są płomieniami , a kolory
poetami. płoną - ale poziomo, rozproszone w przestrzeni . Van
Gogh jest El Grekiem bez Boga, bez nieba.
Organy, wiolonczela i flet budzą w nas pełną żałości W sztuce środek ciężkości wyjaśnia; jeśli nie strukturę
nostalgię za innymi światami . formalną czy styl , to w każdym razie atmosferę wewnęt­
Organy: spotykasz się z Bogiem na rubieżach prze- rzną. Dla El Greca świat jest kosmiczną lawiną napierającą
strzeni. ku Bogu, pragnącą upaść w Niego, w jej środek ciężkości ;
Wiolonczela: spotykasz Go gdzieś w jesiennym ogro- tymczasem u Van Gogha kosmiczna lawina ma swój środek
dzie lub na końcu wąskiej uliczki jakiegoś starego miasta. we własnym chaosie wewnętrznym. Materia z furią wali
Flet popycha cię ku Niemu pod rozkwitłą czereśnią sypiącą się kaskadami w samą siebie, we własną otchłań . Oto
płatkami na wiosennym wietrze. dynamika immanentna.
Organy są kosmogonią łez; stąd ich metafizyczny
podźwięk, który w wypadku fletu czy wiolonczeli sły­ *
szymy tylko w utworach lirycznych i w melodii ro-
zedrganej najsubtelniejszą tęsknotą, mającą źródło Wstręt, jaki odczuwasz na widok spraw ludzkich, skłania
w transcendentnych poruszeniach serca. Za pośredni­ cię do rezygnacji i do oczyszczenia się z "uczuć" . Są one
ctwem organów absolut wyraża się sam, bez pomocy ' ródłem głupich przywiązań , owego "tak! ", jakie serce,
ludzkiej duszy. Dlatego są one instrumentem najmniej wbrew wszelkiej oczywistości, wykrzykuje pod adresem
ludzkim, robiącym wrażenie, jak gdyby nie grał na świata rzeczywistego. Wściekłość roznieca w tobie
nim nigdy żaden człowiek! Natomiast w grze wiolonczeli "napady" laickiej świętości , tzn. całkowitego odżegnania
czy fletu objawiają się wszystkie ludzkie słabości , prze- się od świata, bez "wyjścia (tj. Boga). W takich "napadach"
obrażone przez nieziemski żal. rola ducha jawi ci się jedynie jako trud układania własnego
Przypadkowo wchodzisz do kościoła w dzień powsze- epitafium, zaczynającego się od pierwszego aktu my ś li ,
dni, rozglądasz się obojętnie i raptem słyszysz dźwięki kończącego zaś ostatnim westchnieniem. Tak więc całe
organów; albo w jakimś zadymionym, tuzinkowym domu twoje życie to bodaj wariacja na temat "tu spoczywa .. .".
zatrzymują cię o zmierzchu wiolonczelowe medytacje, albo Jest mnóstwo ludzi, którzy, gdyby byli szczerzy wobec
któregoś popołudnia, długiego jak melancholia, tony fletu siebie samych, położyliby krzyżyk na myśleniu i złączyliby
rozsypują się niczym westchnienia... Czy możesz wówczas dłonie w modlitwie, tej katuszy dla rozumu lękającego
dodać do samotności coś , co nie jest Bogiem? s ię samotności.
Życie jest po prostu absurdem .. . legalnym. Dozwolo-
Dynamizm w sztuce bywa dwojaki : immanentny i trans- nym. Akceptowanym. Obowiązkiem człowieka samotnego
cendentny. U El Greca postacie i kolory płoną pionowo. jest jeszcze większa sam otność .
126 Emile M. Cioran Święci i łzy 127

W cieniu klasztorów, pod wpływem zmęczenia i bezmiaru siebie wybierasz ruinę, a powiem ci, kim jesteś. Innymi
pustki rozlewającej się po tkankach, głuchy smutek i niema słowy, powiedz mi, czym wypełniasz swoją samotność
melancholia rodziły w duszach mnichów ową próżnię, - książkami, kobietami, ambicjami ... We wszystkich
w średniowieczu zwaną acedią. Jest to eleatyczny wstręt, przypadkach punktem wyjścia jest nuda, dojścia zaś
wynik opustoszenia serca i znieruchomienia świata, - zniszczenie. Czy to, że jeden człowiek chce się rozpłynąć
religijny spleen. Znudzenie - nie Bogiem, lecz z Boga, w pasmach lazuru, a drugi w uścisku z robactwem , zmienia
spadające, jak się zdaje, na samotników z boskiej pustyni. cokolwiek w przekleństwie ludzkiej kondycji? Niebo
Acedia mieści w sobie prawdy przeczute w niedzielne zasypane robakami.
popołudnia wśród przygniatającego milczenia klasztorów. Od Baudelaire'a dowiadujemy się, że robaki nie mają
Acediajest tym wszystkim , co nie wibruje Bogiem. Duszą oczu ani uszu. Nie pomyśleliśmy o tym. Nie pomyśleliśmy,
Baudelaire'a przeniesioną w Średniowiecze. że życie to tylko ekstaza robactwa w słońcu. Szczęście?
Pierwsze porywy ekstazy tworzą sobie krajobraz Menuet robaków.
boski, sielankowo-idealny, podkreślony akordami mi-
stycznymi; eleatyczny wstręt acedii deformuje pejzaż Czy przeglądałeś się w lustrze, gdy między tobą a śmiercią
fantomatycznie i z metafizyczną gwałtownością wysysa leży jeszcze dystans wyobraźni? Pytałeś wtedy twych
z bytu wszystkie soki, wprowadzając do niego czczość. oczu, bardziej znieruchomiałych niż piramidy? I czy
Nuda pełna trucizny, którą my tylko, śmiertelnicy zrozumiałeś wówczas, że nie możesz umrzeć? Źrenice
dotknięci przekleństwem braku łaski, możemy pojąć. rozszerzone pokonaną grozą zapominają o odpowiedziach
Acedia nowoczesna nie jest już klasztornym osamo- i pytaniach. Wtedy z ich znieruchomienia rodzi się pewność
tnieniem (choć każdy z nas w duszy nosi klasztor), udzielająca się ciału i tętnu, dziwaczna i krzepiąca w swej
lecz pustką i bezsilnym spazmem wyjałowionego Boga. lapidarnej tajemnicy: nie możesz umrzeć. To właśnie
To prawda, że także w klasztornym spleenie niebo milczenie oczu pozwala nam napotkać własne spojrzenie,
bywa wyjałowione, ale jałowość tę łagodzą oczekiwanie egipski spokój snu wobec zgrozy śmierci. Ilekroć zawładnie
przyszłej pełni oraz wszelkie obietnice możliwej ekstazy. tobą lęk przed śmiercią, spojrzyj w lustro, zapytaj swych
Bógjest - nawet wówczas, gdy zdaje się bezbarwny, nie oczu, a zrozumiesz, dlaczego nie możesz umrzeć - nigdy.
niosący pociechy albo nieobecny. Nasza acedia przekształ­ Oczy wiedzą wszystko, bo splamione są nicością, która
ca Go w ornament zwątpień. W każdym sceptycyzmie upewnia nas, że nic już nie może się zdarzyć.
absolut jest tylko ozdobą.
Nieważne, jaki wybierzesz sposób autodestrukcji. Ktoś Naród wchodzi w okres schyłku, gdy zaczyna się nudzić.
zaszywa się w bibliotece, ktoś inny - w knajpie. Rezultat Póki nie wyczerpał swych możliwości historycznych, jego
w obu wypadkach identyczny. Sposób autodestrukcji mówi aktywność jest automatyczna, popędzana terrorem włas­
jedynie coś o rodzaju człowieka. Powiedz mi, jaką dla nych wartości i treści. Nadmiar potęgi i chwały rodzi
128 Emile M. Cioran Święci i łzy 129

świadome siebie znużenie, przekształcające się nieuchron- s ię w krew bądź z niej się wydziela. Naród, który posiadł
nie w nudę. Zmierzch danego narodu zbiega się z maksi- wszystko, zaczyna "mieć wszystkiego dość" , całkiem jak
mum zbiorowej przenikliwości. Instynkty, które tworzyły c złowiek, który "przeżył" zbyt wiele albo " wie" już
"fakty historyczne" i ich chwałę, ulegają zatraceniu, a na wszystko. A jak tu usunąć ten wstręt z krwi? Wszystkie
ich ruinie pojawia się nuda. Anglicy to naród piratów, wymyślone zastępy anielskie nie potrafią ożywić dusz
który, ograbiwszy cały świat, zaczął się nudzić. Nadmiar porażonych wstrętem w następstwie poznania i przesycenia.
barbarzyństwa przyśpiesza wyczerpanie sił witalnych Istnieje tylko nuda organiczna, tzn. obrzydzenie ciała
i zaprzecza umiłowaniu życia w jego najwyższym natę­ własnym przesytem; kiedy zaś rozrasta się w odczucie
żeniu. Rzymianie nie zniknęli wskutek najazdów bar- życia bądź w jakąś okrutną wizję, nuda pokazuje nam, ile
barzyńców ani nawet od chrześcijańskiego wirusa, lecz cielesności jest w duchu.
od wirusa o wiele bardziej skomplikowanego i zjadliwego, Wraz z nudą pojawia się w świecie nienasycenie,
który zniszczył ich w zarodku - od nudy. Zaczęli mieć wszechświat zaś przedzierzga się w niedzielne popołudnie.
czas, którego nie potrafili niczym wypełnić. Przekleństwo
czasu wolnego myśliciel jakoś zniesie, ale dla narodu jest Między rosyjską nudą o zapachu ziemi i perfumowaną
on męczarnią bezprzykładną. Cóż bowiem oznacza czas nudą salonów angielskich czy francuskich różnice
wolny, jeśli nie trwanie bez treści, bez substancji? Opus- są mniejsze, niż mogłoby się zdawać, bo ich źródło
toszenie wymiaru czasu jest znamiennym rysem nudy. jest takie samo: organiczne nieprzyleganie do świata.
Brzask ma ideały, zmierzch - tylko idee, na miejscu Czy wyrazi się to w zawodzących melodiach lub
zaś namiętności pojawia się potrzeba rozrywki. Opadającą w westchnieniach gdzieś z głębi ziemi, czy też w bez-
krzywą losów narodu można wykreślić, śledząc zmiany użytecznej finezji inteligencji, różnica będzie tylko
w nasileniu nudy. Zaczyna się upadek - nieubłagany, w stopniu wyrafinowania, nie zaś w istocie rzeczy.
złowrogi . Zatrucie wirusem spod Saturna jest śmiercionośne Nuda w każdej postaci ma za podstawę nie jakiś
dla każdego organizmu. Narody umierają bez ratunku, kaprys serca; czy to "telluryczna", czy to duchowa,
podobnie jak pojedynczy człowiek, który gnuśnieje, źródłem jej niespokojnych "wydzielin", żrących toksyn,
napawając się swą agonią w otępieniu bądź z chłodnym
jest zawsze jakaś organiczna antynomia. Nie ma
spokojem. więc nudy, która by nie objawiała nam dwóch spraw:
Grecja za pomocą epikureizmu i stoicyzmu próbowała naszego ciała i pustki świata. Wątroba pochłania
uleczyć się z tego mai du siecle, właściwego wszystkim
promienie, nerki ogałacają zieleń, gwiazdy gniją w dzią­
historycznym zmierzchom. Ale były to zwykle paliatywy, słach .
podobnie jak obfitujący w religie synkretyzm aleksand-
ryjski, który "zło" tylko maskował, fałszował bądź omijał, Grzechem głównym poznaniajest to, że zaczęło spoglądać
nie likwidując jego pod s tępnej zjadliwoś ci. Nuda sączy poza świat, tzn . poza granice wytrzymałości mózgu. Jakie
130 Emile M. Cioran Święci i łzy 131

komórki mogły się okazać przystosowane do nieba, skoro Nudajest najbardziej elementarną formą zawieszenia czasu,
w planie natury nie przewidziano takich wypustek ? Te tak jak ekstaza jest jego formą najwyższą i najbardziej
luki w przewidywaniach przyrody zmusiły śmiertelników złożoną. Uekroć się nudzimy, czas nieruchomieje w naszych
do przekształcenia serca w narząd nieba. Tak wkroczyliśmy tkankach i z udręką smakujemy jego milczenie. Organizm
w nielogiczny absolut, a wszechświat wymknął się spod jest wówczas zegarem, który stoi i wie, że stoi. We
kontroli. wszelkiej nudzie tkwi świadomość znieruchomienia czasu,
tym silniejsza, im mniej zdajemy sobie sprawę z tego, co
Nie sposób kochać Boga inaczej, jak tylko nienawidząc właściwie nas nudzi. W uruchomieniu świadomości (a
Go! Kto nie odczuwa dreszczu absolutu chwytając tym samym naszej izolacji w świecie) nuda jest pierwszym
za sztylet, ten nie może mieć pojęcia o metafizycznej stopniem; na nim dopiero wznosi się i umacnia osamot-
grozie świadomości. Ateusze i wierzący to poczciwi nienie ducha. Wszystkie choroby mniej lub bardziej
głupcy , którzy praktycznie urządzili się w sprawach zasadzają się na schorzeniach częściowych, przeto uleczal-
ostatecznych . Niskość poziomu świadomości meta- nych, jako że każda choroba ma swoje miejsce, punkt
fizycznej mierzy się podług pytania: Bóg istnieje, naj słabszej odporności , gdzie się gnieździ jak w wy-
czy nie? Ten, kto sądzi , że na tym polega problem, znaczonej jej z góry przestrzeni. Lecz która przestrzeń
jest mimowolnie śmieszny . Czy Bóg istnieje, czy wyznaczona została nudzie? Gdzie jej naturalne miejsce?
nie - jakież to ma znaczenie? I tak wiemy, że Chyba we wszystkich organach, w naj głębszych wklęsło­
istnieje On przede wszystkim wówczas, gdy nie mamy ściach wszystkich członków, w próżniach przypominają­
żadnego powodu, by Go uznawać, i że nagiemu cych podziemne pieczary. Ba, więcej: z pewnością w każdej
niepokojowi jest obojętne, czy gdziekolwiek znajduje komórce ciała musi istnieć jakaś nieskończenie mała
się jakikolwiek Bóg. Dociekanie, które by objęło próżnia, pierwiastkowa wnęka i jama, która przejawia
wszystkie światy i dowiodło nam jak najformalniej w naszym jestestwie tendencję do poszerzania się, rośnięcia
Jego nieistnienia, nie usunęłoby furii - mieszaniny i zdobywania terenu . Dopóki owa przestrzeń pozostaje
przenikliwości i obłędu - która Go sobie stwarza, obojętna, nie wiemy, co to nuda. Gdy jednak staje się
aby zaspokoić swą potrzebę miłości, przede wszystkim agresywna, w kleszcze bierze organizm totalne zmęczenie,
zaś nienawiści. Bóg jest funkcją bądź momentem o wiele groźniejsze od gangreny wywołanej tą czy inną
określającym nasze życie u progu autodestrukcji. Że chorobą. Nuda, zdobywająca właśnie teren i rozciągająca
nie istnieje, albo że istnieje za mało?! Czy to ważne, swe władztwo na całe jestestwo, z dobroduszną wzgardą
skoro poprzez Niego jas ność widzenia równoważy spogląda na raka. W jej imię i pod jej przymusem ludzie
się z obłędem i skoro chłodzimy naszą w ś ciekłość , porzucają dro gę miłeg o umierania na raka i zapu szczają
biorąc Go w morderczy u ścisk! s ię w ś wi at nieznany , aby wyzionąć gdzieś ducha bez
dachu nad głową i opłakiwania; w bezkresne dni wiosenne
132 Emile M. Cioran Święci i łzy 133

młodzieńcy rozmyślają o samobójstwie, a służące po- toteż życie duszy możemy przetransponować na gamę
zbawione kochanków płaczą w niedziele, jak gdyby ich chromatyczną. Wielu ludzi wcale nie porusza piękny

serca były cmentarzami, na których umarli nie mogą zasnąć. zachód słońca; wielu innych - owszem, a wówczas
Z tej organicznej, esencjalnej nudy bez przyczyny (bądź jest to wyłącznie rezultat dyspozycji, w jaką wprawia
biorącej się z jakiejś odległej przyczyny), bez przedmiotu, ich określony rodzaj barw. W świecie czystego światła
poza mgławicą rosnącą z każdą chwilą i z każdym życie duchowe byłoby ujednolicone, jednowymiarowe.

postrzeżeniem, rodzą się zwątpienie i pasja, rozprzężenie Obiektywnemu brakowi kolorów odpowiadałaby biel
ducha bądź heroiczna autodestrukcja. Całe życie jest psychiczna. Duchowa pstrokacizna byłaby przezwy-
roztworem nudy, z której próbujemy się wyzwolić. Melan- ciężona i doświadczalibyśmy bądź ciągłej ekstazy,

cholia, smutek, rozpacz, groza i ekstaza odgałęziają się bądź afektywnego zera.

z potężnego pnia nudy, będącej tedy czymś niezróż­ Goethe powiedział, że kolor jest cierpieniem światła.
nicowanym i pierwotnym. Istnieją kwiaty melancholii A może i naszego? Czy nie cierpimy wraz ze wszystkimi
i smutku; ja z upodobaniem myślę o korzeniach, gdy kolorami? I czy niekiedy tęsknota za nieukierunkowanym
mowa o nudzie. Tym bardziej, że jest ona także pierwszym światłem ekstazy nie jest aby ucieczką z chromatycznych

stopniem wykorzenienia ze świata. sieci, z kolorów jako wyrazów tego świata?


Im głębiej się nudzimy, tym łacniej zapominamy punkt Całe życie polega na tym, byś umiał nudzić się

początkowy, motyw, przyczynę. W ten sposób każda esencjalnie. To prawdziwe nieszczęście, że prawie wszyscy
głęboka nuda przekształca się ostatecznie w stan samoistny, ludzie pozostają na powierzchni nudy. Trzeba mieć styl,
który, wyrywając nas z walki z przedmiotami, stawia nas by przeżywać zbrzydzenie substancjalne. Tylko wówczas
wobec nich; ludzie dzielą się zatem również podług sposobu rozumiesz, dlaczego istoty, pragnące wyczerpać wszelkie
nudzenia się i próbowania ratunku przed nudą. Mimo możliwe samotności, stają się wytwórcami łez. Czym jest

wszystko nie jest ona problemem religijnym. Wszak tylu dla nich przyszłość? Niewypłakanymi łzami, najmniej-
nudzi się przez całe życie, nigdy nie dochodząc do Boga! szymi kroplami bólu.
Przyjmują oni ten stan, a ponieważ nie wyrywają się
z niego, nie mogą osiągnąć ostatecznych konsekwencji Dusze ludzi udręczonych przez Boga upodabniają się do
nudy, tzn. stanu najwyższego zirytowania światem, które jakiejśwynaturzonej wiosny: kwiaty natychmiast więdną,
do obrzydzenia egzystencją wprowadza wymiar metafi- zapachy są wstrętne, pączki skażone pleśnią. Rozkwitanie
zyczny. Nuda wszelako, dotarłszy do tego punktu, za- o zmierzchu, nieśmiała i melancholijna krzywa Nadziei.
przecza samej sobie i sama się przekracza ku absolutowi. Nadaremnie chciałbyś znaleźć się jeszcze gdzieś, bo
możesz być już tylko ponad - ponad wszystkim i niczym.

Kolor jest stanem duszy. Dla wrażliwości zniuansowanej Wtedy zaczynasz rozumieć kogoś takiego jak święty­
i czułej wszystkie kolory potrącająjakieś struny afektywne, szantażysta Leon Bloy czyantychrześcijański chrześcijanin
134 Emile M. Cioran Święci i łzy 135

jak Nietzsche. Albo żałujesz, że nie jesteś Judaszem Kiedy nic już nas nie obchodzi, Beethoven wydaje się
i nie możesz zdradzić Boga, aby zaznać wyrzutów nam po prostu sumą politycznych smutków. Wówczas
sumienia. I zazdrościsz wszystkim wygnańcom ziemi, bliżej nam do Brahmsa, mniej odeń dumnego w swoim
choć przecież wszechświat to Wyspa Świętej Heleny. smutku, dzięki czemu z pietyzmem oddaje się rozmarzeniu.
Przyzywasz wszystkich oceanicznych samotności, choć Energiczna rozpacz Beethovena sprawia, że zaczynamy
przecież łzy są pociechą prostszą i skuteczniejszą. Ach, snuć plany życiowe, a jego marsze żałobne to zmierzchy
ta namiętna potrzeba utonięcia w jakiejś bezdni po tchnące siłą. To muzyka krzepiąca, immanentnie heroiczna,
uprzednim wzniesieniu się ponad byt i niebyt! Wtedy rozniecająca namiętność dla monumentalnego pozoru. Jak
naj oczywistszym banałem jest fakt, że wzywają cię niewiele mówi ci Beethoven w momentach wielkiego
nieobjęte wody i czekają na ciebie, ilekroć wznosisz się oderwania! W jego samotnościach nie ma ani śladu aluzji
ponad Boga. do Boga. Bez swego muzycznego geniuszu byłby co
Wyrzut to czarny ogień serca, który możemy ugasić najwyżej jakimś trybunem albo tragarzem w holenderskim
jedynie w głębi oceanów i mórz. Albowiem wyłania się porcie.
on z każdej chwili, w której byliśmy powyiej i nie
płakaliśmy poniżej Boga... Jakże niemiłosiernie czmych- Jak ludzie mogą umierać latem ijak w słońcu może istnieć
nąłem z Jego cienia! W świecie nie ma ochłody, a pożar cmentarz? Idea nieśmiertelności narodziła się pod rozleg-
rozszerza się pośród nocy czarnymi, niewidzialnymi łym niebem południa, bo słońce jest jedyną negacją śmierci.
językami. Rozumiem zgrozę Makbeta. Lasy wyruszyły
już dawno. Niepodobna ustalić dokładnie, kiedy oczekiwanie Sądu
Chrześcijanie zbyt wiele mówili o agonii duszy. Czy Ostatecznego zaczyna determinować treść każdej chwili.
kościoły wznieśli tylko po to, by się nie udusić? Jest aż Oto wśród przygniatającego banału, czyniąc nieistotne
nazbyt możliwe, że kościół to jedynie grób dla trwogi. gesty i ulegając płaskiej wściekłości, raczej w knajpie niż
Ta potrzeba profanowania wszystkich grobów, wpro- w kościele, nagle trzeźwiejesz, ogarnięty dreszczem emocji
wadzania życia na cmentarze w jakiejś trumiennej, wioś­ ostatecznej, przedłużającej się na godziny i dni , spowija-
nianej apokalipsie ... Wbrew absolutowi śmierci istnieje jącej czas dwuznaczną aurąjakiegoś smutnego i rozkosz-
tylko życie! Dobrze to wiedzą wieśniacy, spółkujący na nego buntu. Wtedy możesz godzinami rozprawiać o spra-
cmentarzach, swym stękaniem naruszając agresywne wach wesołych i obojętnych z ludźmi , którymi gardzisz,
milczenie śmierci. Jakiemu przeistoczeniu ulega seksual- a im przez myśl nawet nie przejdzie, jak blisko jesteś
ność na grobowej płycie! Niedługo w alejkach cmentarzy Sądu, jak bardzo jesteś stracony dla świata i ile nawoływań
wystawać będą kobiety, a przeciwko śmierci protestować z tamtej strony tobą potrząsa! Ten, kto nie domyśla się, co
będziemy zapienieni piwem. znaczy czekanie w każdej chwili na Sąd, jest zbyt nieśmiały
wobec Boga i niezdolny do tej ostatecznej prowokacji.
136 Emile M. Cioran Święci i łzy 137

To dziwne oczekiwanie rodzi się z potrzeby definitywnego Wobec Sądu Ostatecznego wszystko jest błahe, nawet
obrachunku z patronem kosmicznego głupstwa. A może idea Boga. Dotarłszy do tego punktu, wstydzisz się
także z pragnienia, by nie umrzeć przed podeptaniem wszystkiego, co nie ma związku z końcem. A czy nie
wyroku Tego, kto stworzywszy świat tuzinkowy i zbędny, zbija z tropu to, iż idea Sądu Ostatecznego rodzi się wiosną?
uważa jeszcze za stosowne go osądzać. Lecz prawdą jest, że o tej porze roku u poetów pojawia
Nie musisz być chrześcijaninem, aby trwożyć się się tęsknota za śmiercią i że Sąd to tylko religijny
Sądem Ostatecznym lub by go rozumieć. Chrystianizm ekwiwalent tej tęsknoty.
tylko wykorzystał ludzki lęk i niepokój, wyciągając
maksimum pożytku dla bóstwa, które tchórzliwie i bez Chrześcijaństwo pojmuje Sąd Ostateczny jako końcowy
skrupułów trwogę uczyniło swym sprzymierzeńcem. sens historii. W określonym momencie osądzone zostaną
Sąd Ostateczny pojawia się w świadomości tak jak ludzkie losy, a następstwo czasu ulegnie scaleniu w nie-
Bóg, grzech czy aniołowie. Moment: co prawda nie- ubłaganą aktualność. Wszystkie istoty stawią się, by zdać
uchwytny i nieprzewidywalny, ale jednak tylko stadium rachunek. Bóg, uznawszy, że dość się już naszwendały tu
niepokoju. Myślałeś, z bojaźnią i wzgardą, że przemie- i tam, zwołuje całą historię . Odbywa się sesja z udziałem
rzasz absolut, a tu wyrasta przed tobą nowa przeszkoda. procesu dziejowego, tzn. cmentarzy ...
Sąd Ostateczny! No i co z tego?! Bóg chce nas zabić Choć idea Sądu Ostatecznego jest absolutnie nie-
jeszcze raz? Nie bój się, Panie Boże, nie nudzimy się zrozumiała i stanowi bezczelną prowokację wobec rozumu,
w grobach! jest jednak kategorią niezbędną do wytłumaczenia naszej
Jedynym argumentem przeciwko nieśmiertelności jest nicości. Koncept ostatecznego rozwiązania historii, czy
nuda. Z niej zresztą wypływają wszelkie negacje życia to w formie religijnej, czy świeckiej, jest konstytutywny
i dowody podważające istnienie. dla ducha. W ten sposób najbardziej niedorzeczna idea
przybiera charakter przeznaczenia.
Szukam owego jest. Ale poszukiwanie moje nie ma
przedmiotu. A więc - kwiat w butonierkę i ruszamy Wobec iluzji raju życie wydaje mi się błahym pretekstem.
na Sąd! Ironia, wykrzywiająca je niemiłosiernie, łagodnieje w ob-
Słucham milczenia i nie mogę stłumić jego głosu: liczu tej iluzji. Czyżby Raj był fikcją płodniejszą od życia?
wszystko się skończyło. Od tych słów zaczął się świat, Ironia to praktykowanie metafizycznej niepowagi. "Ja"
gdyż poprzedza go tylko milczenie. przeobraża świat w nicość , bo ironia daje ci odczucie
Bóg nie dba o usunięcie Milczenia, bo nie zamierza mocy jedynie wówczas, gdy nic już nie istnieje. Perspek-
szczędzić żadnego życia. Ale słuchajcie milczenia! W nim tywa ironicznajest wybiegiem manii wielkości . "Ja" staje
nie majuż bytu. Tylko łzy współzawodniczą z Himalajami. się wszystkim, aby pocieszyć się w swym nieistnieniu.
Ironia nabiera metafizycznej powagi, gdy kończy się
138 Emile M. Cioran Święci i łzy 139

bezlitosną wizją nicości. Tragiczność to ostatnie stadium Ktoś powiedział , że nuda to sposób biednego bytowania
ironii. bogatych. To prawda, że ubodzy się nie nudzą. Ale co
z beznadzieją, tym moralnym klimatem ubóstwa? Świat
Wszystkie rzeczy zatrzymały się naprzeciwko Boga ... Tak dzieli się na posiadaczy i żebrakÓw. Biedacy stoją pośrodku ,
chyba musiało być przed Stworzeniem. Tylko uderzenia stanowiąc mdłą wieczność historii. Żebracy są reakcjonis-
serca przypominają nam jeszcze, że był kiedyś Czas. Ich tami równie wielkimi jak posiadacze, żaden z nich nie
sens nie jest fizjologiczny, lecz metafizyczny ~ za- pragnie zmiany ani postępu. Tylko biedacy wysilają się
znaczanie czasu. Tylko dzięki sercu wiemy, że coś się i noszą brzemiona. Bez nich nie byłoby społeczeństwa.
zmienia; bez tego organu stawania się dawno już skamie- Albowiem posiadacze to bestie, żebracy zaś nie pragną
nielibyśmy w pustej ekstazie. Przyśpieszone jego bicie niczego.
objawia nam gorączkowy bieg czasu, jego szamotaninę Bez biedaków idea obywatela nie miałaby treści .
i zmagania z jestestwami. Zbyt mocny rytm serca wy- Ich słabością karmi się państwo , ich nadzieje są żyłami
odrębnia czasowość z egzystencji, jako że autonomia czasu społeczności , ich beznadzieje - krwią historii. Posia-
powiększa tylko nasze nieprzyleganie do bytu. Serce dacze i żebracy to pasożyci na ciele Wiecznych bie-
odkrywa nam czas - serce, które czujemy, ale przede daków.
wszystkim myślimy. Ten, kto nie wie, że je ma (oto Rozwiązań dla problemu nędzy jest mnóstwo, dla biedy
kryterium organicznej równowagi), nie wie o istnieniu nie ma żadnego. Tak powstała obecna ludzkość: garstka
Czasu i dlatego żyje w czasie. Wyrywa nas zeń tylko bogaczy, garstka żebraków i masa biedaków.
rozdygotanie serca. Uderzenia serc wypchnęły nas z raju;
pojęliśmy jego sens i runęliśmy w Poznanie. Pasja absolutu w sceptycznej duszy! Anioł zaszczepiony
na trędowatym. Wszystko, co nie jest Bogiem albo
Jednym ze źródeł naszych niedoli jest to, że zbyt bez- robakiem, jest hybrydą. Skoro bowiem nie możesz być
względnie dławimy w sobie popędy zbrodnicze. Od iluż dozorcą nieskończoności, jedynym dla ciebie sensem jest
"kompleksów" byśmy się uwolnili, dając folgę instynktom wypasanie trupów. Łatwo wzięlibyśmy odwet za naszą
destrukcyjnym! I od ilu ż ludzi! nie-boskość, gdybyśmy mogli dobrać się zębami przynaj-
Obrzydzenie ludźmi wypływa ze stłumienia impulsów mniej do serc świętych! Bywają dni wiosenne tak obez-
zbrodniczych. Jakże przychylni bylibyśmy wobec ludz- władniające ze swym ciepłym wiatrem, gdy wydaje ci
kości , gdybyśmy mogli natychmiast skracać o głowę się, że wszyscy chorzy zemrą przed zachodem słońca,
wszystkich, co znaleźli s ię w zasięgu naszego wstrętu a zdrowi co prawda przeżyją, lecz jako śniące widma,
i naszej nien aw i śc i! Trupy ludzi, których nie zabiliśmy, które miotają się w nierzeczywistości, dążą na ś lepo ,
nosimy w duszy, a ich wyziewy rodzą w nas mizantropię. macając śc iany i dotykając się nawzajem w obawie, że
Każdy człowiek jest niespełnionym katem. s ię nie rozpoznają i pogubią na amen. W takie dni
140 EmiLe M. Ciorall Święci i łzy 141

przypominasz sobie zapomniane imię jakiejś dziewczyny, opresji o wymiarach zawartych między ekstazą a prze-
która, gdy byłeś chłopakiem, nie wyrzekła do ciebie ani kleństwem.
słowa, teraz jednak osacza cię jakimś dręczącym czarem,
toteż w swej bezsilności popadasz w melancholię. Albo Niejednokrotnie czujesz, że chciałbyś umrzeć z głodu ,
też stawiają się przed tobą przeżywane ongiś choroby, i pytasz nadaremnie, skąd się bierze ten impuls do samo-
więc posępnie dumny wychodzisz na słońce i poddajesz zniszczenia. Chciałbyś być upokarzany i opuszczony,
się ich działaniu niby lekarzowi. Zresztą sama natura jest zdeptany nogami i pieszczony plwocinami przechodniów,
chorobą. Pora roku zmysłowa i rozdzierająca, w której tytłany w gnoju i oddający ducha pośród płazów. Ale
próbujesz kochać i umierać . bliźni są tak nielitościwi, że nie pozwalają ci umrzeć
Jeśli melancholia jest chorobą, to nie ma na nią leku, z głodu. Widząc się już niemal na progu wyzwolenia,
póki istnieją wiosny. Czy poeci jeździli do Włoch, żeby spostrzegasz raptem, że wargi masz wilgotne od nachalnego
pozbyć się tej satumijskiej dolegliwości? Było chyba wręcz miłosierdzia innych. Społeczeństwo narzuca ci ubóstwo,
przeciwnie. Gonili za nieuleczalną włoską wiosną, aby lecz nie pozwala ci zdechnąć. Zaczynasz się bać, że nigdy
usychać z melancholii, by wyzionąć ducha wśród scenerii nie będzie ci dana okazja, by wykitować ...
jakby stworzonej dla westchnień. Odżegnywanie się od posiadania czegokolwiek i upo-
Wenecja nie jest rzeczywistością historyczną, lecz od rczywa walka z głodem to gorszący nonsens , głupia
początku współistnieje z melancholią jako jej funkcja sprzeczność w sobie i elementarny niedostatek w inter-
- miasto łzawe, zrodzone z bezmiernego zwątpienia pretacji doniosłych faktów. Gdy niczego już nie po-
i rozmarzenia. trzebujesz, musisz stać się martwym zewłokiem. Wtedy
w charakterze ogrodnika dla twej żołądkowej próżni
Myślę o hermeneutyce łez, próbującej wyśledzić ich źródła, angażujesz wycieńczenie: plewisz swoje ciało z chwastów,
ale także proponującej rozmaite ich interpretacje. Do czego tzn. ze wszystkiego, co jest. I czekasz, czekasz niecierp-
można by tu dojść? Chyba do zrozumienia wszystkich liwie ... na śmierć głodową.
dziejowych szczytów ludzkości , dzięki czemu, wiedząc ... Nieraz tak zaczyna się świętość.
już wszystko, moglibyśmy zlekceważyć "wydarzenia".
Wiedzielibyśmy zatem, ile razy w ciągu dziejów człowiek Tym, co oddziela mnie od życia i świata, jest podejrzenie,
wychodził z siebie samego i jak wysoko sięgał w tym iż Bóg mógłby być problemem drugorzędnym . Ta wątp­
samoprzekraczaniu się. Łzy jakby etemalizują proces liwość, wyrazista aż do obłędu, obezwładnia cię; co można
stawania się, ocalają go. A czym byłaby bez nich wojna? jeszcze zrobić?
Łzy przeistaczają zbrodnię i usprawiedliwiają wszystko. Czyżby egzystencjalna błahość dotykała również Boga?
Ich interpretacja jest kluczem do procesu dziejowego. Czy i on choruje na bezistotowość? Substancja boska od
Sens takiej hermeneutyki polega na wyciąganiu nas dawna już chyba się psuje, skoro kwestionujemy jej zdrowie
142 Emile M. Cioran Święci i łzy 143

i krzepę .
Bóg nie jest już obecny ; ani pioruny, ani Dopóki nie słyszysz milczenia i nie smakujesz muzyki
przekleństwa nie ożywiają już firmamentów . W jakim to samotności, dopóty pozostajesz obcy mistyce. "Harmonia
przytułku odpoczywa ten starzec? Teraz rozumiemy: sfer" to banał jedynie dla głupców i filozofów; dla
Absolut, który się oszczędza. Świat, który zasługiwał mistyków jest ona wszystkim. A kiedy przestrzeń staje
jedynie na Bóstwo zgrzybiałe. się rojowiskiem gwiazd, one same zaś - gromnicami
u wezgłowia łez , umierasz wśród muzyki anielskich fletni .
Wiem doskonale, że nic nie ma "przedmiotu" ani "przy-
czyny". Stany ducha uwarunkowane - ale przez kogo? Najskromniejszy chrześcijanin ma chwile, w których
Przez świat? Lecz on istnieje tylko dla służących . A życie rozmawia z Bogiemjak równy z równym. Gdyby również
to rzeczywistość jedynie dla prostaków, nieświadomych religia nie przyzwalała ludzkiej pysze na takie satysfakcje,
hołdowników odwiecznego głupstwa. człowiek rozpękłby się pod ciśnieniem swej cnoty kar-
Kiedy cierpisz pod słońcem, pozostaje ci już tylko dynalnej . Dlatego ateizm schlebia ludzkiej wolności , bo
szafowanie pocieszeniami. Ale czy jest coś dziwaczniej- traktując Boga z góry, podnosi dumę do rangi demiur-
szego niż potrzeba pociechy, skoro sam hojnie rozdzielasz gicznej. Kto nigdy nie pogardził zasadą najwyższą, urodził
pocieszenia na prawo i lewo? Im więcej ulgi przynosisz się na niewolnika. Naprawdę jesteśmy sobą tylko w tej
rozmaitym ludziom, tam bardziej dojmująco odczuwasz mierze, w jakiej upokarzamy Boga. Mój żyje w niebie
potrzebę otuchy i czułych uśmiechów. Samotność proroków podziemnym.
to rozedrgany chaos.
Smutek Nerona, nie do ukojenia żadnym ludzkim sposo-
Wszystkie dzwony wzywają cię na Sąd Ostateczny. bem ... Katastrofa przyrodnicza czy widowisko pożaru,
Dlatego wieże są protestem przeciwko życiu z samego zdolne poruszyć tylko ciekawość umarłą. Na tle absolut-
jego środka. Od jakichś dwóch tysięcy lat obwieszczają nego dystansu dzielącego śmiertelników demencja Nerona
koniec , uroczystą powagą otaczając agonię , do której zarysowuje się znamiennie jako lustrzane odbicie smutku,
zaprasza nas chrześcijaństwo . Gdy jednak dzwony od- a cesarskie zatrucie melancholią staje się schronieniem
zywają się w tobie samym, to znaczy, że już dojrzałeś i pociechą dla zranionych dusz.
do Sądu; a kiedy twoje serce jest dzwonem pękniętym,
wyrok został już wydany. Kto nie jest szczęśliwy z natury, szczęścia może zaznać
tylko w następstwie kryzysów rozpaczy. Z konwulsji serca
Dwie rzeczy, którym niepodobna się oprzeć: muzyka rodzi się euforia przechodząca swym natężeniem urocze,
Bacha i skargi panien służących o cichym, nieruchomym sielankowe sny, poryw kosmicznej potęgi ponad ciężką
zmierzchu . materią rozczarowań. Wówczas niczego już nie oczekujesz
od organowej muzyki, od dalekich gwiazd czy milczenia
144 Emile M. Cioran Święci i łzy 145

przestrzeni . Boję się szczęścianie do zniesienia, którego Usuńcie z historii suchoty, a utracicie wszystkie prawdy
mógłbym paść ofiarą i które, jako pomsta na przeszłą poezji, zresztą jedyne prawdy w ogóle. Świadomość
trwogę, wzięłoby za mnie odwet na bycie. pojawiła się wraz z pierwszym wywołanym przez chorobę
wyizolowaniem z życia. Wszystko więc polega na umiejęt­
W zestawieniu z mądrością antyczną zasługą chrześcijań­ ności zapanowania nad chorobą, żeby dzięki niej stać się
stwajest zdeprecjonowanie rezygnacji poprzez umiłowanie mocnym i niebezpiecznym, nie być zaś "cherlakiem".
cierpienia. Z chrześcijańskiego punktu widzenia trędowaty, I stać się "zaraźliwym" - ale zarażać duchem!
który kocha swój trąd, jest lepszy od tego, który go jedynie Lepiej cierpieć bez świadomości choroby, tzn. być
akceptuje; umierający w rozgorączkowaniu jest lepszy dla siebie kimś w pełni zdrowia. A jeśli nie cierpisz na
od spokojnego, a rozpacz jest lepsza od zrozumienia. określoną chorobę, lecz z powodu wszystkich skutków
Uprawomocniając gorączkę, chrystianizm wzbogacił świat chorób, mogących być także ich przeczuciami?! Jest to
o nową jakość - emocję, nieobecną w kontemplatywnej pożar pod progiem świadomości, niosący ci wizję absolutu,
postawie starożytnych . Bezpośrednim następstwem tej patetyczną obelgę i rozkosz tonięcia wśród gwiazd.
legitymizacji stała się świętość. Tylko temperatura, jaką
narzucił Jezus, sprzyja "hodowaniu" świętych. Dokonał Kocham tylko narody astronomów - Chaldejczyków,
on apologii cierpienia i termometr wskazał ponad 40. Asyryjczyków, Egipcjan, ludy prekolumbijskie itd., którzy
Chrystianizm tak podniósł temperaturę człowieka, by nie ze słabości dla nieba nie dbali o tworzenie historii. To
rozróżniał on już między postrzeganiem a marzeniem. zresztą jedyne ich usprawiedliwienie. Lud rozmiłowany
Powyżej 40° Królestwo Niebieskie staje się jedyną per- w astronomii zwolniony jest z obowiązku imperializmu.
cepcją. Sąd Ostateczny? - Kwestia termometru. Ten zaś, który nie spogląda ku górze i nie kocha się
W temperaturze normalnej odkrywamy tylko ziemię. w podbojach, nie powinien żyć. Wybierać między gwiaz-
36°? Co możesz więcej oprócz kontrolowania własnych dami i wojnami - oto decyzja podstawowa dla każdego
iluzji ?! Mdłe zajmowanie się prawdą... szczepu! Albowiem śmierć może mieć jakiś sens tylko na
... Dlatego nie ma poznania w sensie absolutu, bez polu bitwy albo w urzeczeniu jakąś gwiazdą.
choroby. Lecz ludzie nie grzeszą wdzięcznością. Komu
przyszłoby na myśl wystawienie pomnika gruźlicy , nie W równowadze organicznej jesteśmy na jednym poziomie
mówiąc już o syfilisie, epilepsji i innych schorzeniach, ze światem; dlatego nie jesteśmy w ogóle. Poszukiwanie
o melancholii, nudzie czy smutku? Bez tych podstawowych cierpienia wynika przede wszystkim z chęci wymknięcia
niewygód konkurowalibyśmy z owcami. Źródło historii? s ię ze świata przedmiotów, a asceza, wzmagająca to
Choroba, dopiero na drugim miejscu grzech. pragnienie aż do paroksyzmu, wyraża granicę aspiracji
Na niebo po raz pierwszy spojrz ał pierwszy człowiek do wyjątkowości. Uganiasz się za cierpieniem, żeby nie
chory. I tak było ze wszystkim, co nie jest naturą. być na jednym poziomie ze światem, żeby być sobą.
146 Emile M. Cioran Święci i łzy 147

Samoudręka jest drażnieniem podmiotowości . Chcesz ku czemu ? Trudno powiedzieć. Oczekiwanie staje się
w każdej chwili zachowywać świadomość , nie zapo- gorączkowe, natężone i pełne emocji, bo nie wiadomo,
minać się nawet we śnie, skoro przecież ascetyczny kiedyanijak wejdziesz w tę bezlitosną przemianę . Ilekroć
fundament mistyki to jedynie systematyzacja bezsen- nosimy w sobie zalążkowe a nieoznajmione nawrócenie,
ności i samowyniszczenia. Szamotanie się takiego na ogarnia nas niezrozumiała panika, podobna do tej, która
przykład Suzona z diabłami, opisywane przezeń stra- towarzyszy przeczuciu pożarów podczas miesięcy suszy
szliwie szczegółowo, ma na celu nieustającą jawę i ok- na wsi.
rutną przytomność umysłu, jak gdyby mistyk lękał się Wszystkie nawrócenia są nagłe, dojrzewają jednak
nagłego i niespodziewanego ustania bólu, co oznacza- całymi latami, powoli i tajemniczo. Rejestrujemy tylko
łoby dlań rzecz okropną - odejście Boga. wybuch, naoczne ujawnienie się; w rzeczywistości jest
Jeśli przez jakiś okres życia zaznawałeś pełni roz- to tylko data. Ukazuje ci się Bóg, więc sądzisz, że odtąd
maitych cierpień, później nie możesz się bez nich obejść. zaczyna się nowe życie. Uważasz się za nagle nawróco-
Wzdychasz za jakąś męką, która by cię energicznie nego. Tymczasem nosiłeś Go w sobie od pierwszego
przecknęła ze spoczynku egzystencji i zakaziła cię bal- zbrzydzenia światem. Na drogę nawrócenia wchodzimy
samem niewiedzy. Bez cierpienia życia nie da się znieść wraz z pierwszym istotnym niezadowoleniem z życia. Im
- mawiała Maria Alacoque. Trudno jej nie rozumieć . bardziej obciążamy się Bogiem, tym bliższa jest chwila
Ach, te cierpienia pełne wdzięku (cierpienia bez uroku rozwiązania, data nawrócenia. Wizje to raptowne projekcje
to ponure plagi), gdy wszystko, a zwłaszcza niebo, wydaje długiego procesu kiełkowania. Inkubacja boskiej choroby
ci się tak bliskie .. . zabiera dużo czasu, gdyż Bóg, na podobieństwo wrzodu,
Ból zdruzgotał tożsamość natury. Nim go poznaliśmy, nabrzmiewa powoli. Z czasem pęka raną; wówczas mamy
tworzyliśmy z naturąjedność, bo szliśmy w jednym szeregu nawrócenie. Jeśli nie pęka, nosimy truciznę w organizmie,
z egzystencją. Ból pomieszał nam kroki - teraz idziemy chodząc aż po kres naszych dni z Bogiem, który nam się
razem z Bogiem. Ta definitywna harmonia określa charak- nie pokazał, bo zakisnął w nas, zakiełkowawszy nieudanym
ter udręk ascezy. nawróceniem. Nie mieć wizji to znaczy nie móc uciec
Jest we krwi i ciele jakiś dziwny opór wobec zasady od Boga! Wyprojektowawszy Go na zewnątrz, jesteś
boskiej . Jedynym sensem ascezy jest przekreślenie ciągot wojny, pozbyłeś się brzemienia. Jeśli Go jednak nie
ku immanencji, poprzez krew i ciało wiążących nas ze urodziłeś i nie możesz tego uczynić, jęczy On w tobie
światem. W ten sposób i one zaczynają dążyć w jednym i ryzykujesz śmierć od tej niemożliwej ciąży. Każdy z nas
kierunku z sercem - ku runięciu w Absolut. jest brzemienny Bogiem, iluż jednak umiera, nie mogąc
Kto bodaj przelotnie pojmuje, że są ludzie przez całe wydać Go na świat? Nawrócenie to donoszona pomyślnie
lata żyjący z poczuciem zbliżającego się nawrócenia, ciąża.
czegoś tak ważnego , iż zmieni rytm kosmosu? Nawrócenia
148 Emile M. Cioran Święci i łzy 149

Wiek niewinności Reynoldsa pokazuje, że życie miało sobie w gąszczu życia. Dorastanie jest okresem przejś­
jedyną bodaj szansę: rozciągnięcie dzieciństwa w wiecz- ciowym między niedawnym rajem dzieciństwa i bliskim
ność. Wpatrując się w obraz angielskiego malarza, uświa­ już piekłem porażki (nie mającej nic wspólnego ze staro-
damiasz sobie, że wszyscy razem doznaliśmy fatalnej ścią). Porażka jest kulminacją ostrego widzenia świata,
i okrutnej porażki, i że porażka jest tylko jedna: przestać który staje się przezroczysty dla bezlitosnego oka nieudacz-
być dzieckiem. Raj jest projekcją w niepamiętną przeszłość nika, dla jego wyostrzonej i wyosobnionej wrażliwości.
pewnego stadium w naszym życiu oraz pocieszeniem po Nieudacznik wie wszystko, nawet jeśli nie ma kultury,
utracie dzieciństwa. No i ta delikatna, przezroczysta rączka, gdyż widząc wszystko na wskroś, w swym radioskopowym
którą malec przyciska do piersi, jak gdyby broniąc się obłędzie unicestwia wszelki byt. Nieudacznik to La
przed światem i wstydliwie chroniąc przed nim swoje Rochefoucauld bez geniusza. Dla niego życie nie ma już
szczęście! Czyżby Reynolds to zrozumiał? Albo jego oczy, żadnych tajemnic, a urok kultury to tylko przeistoczona
lekko rozszerzone i omroczone cieniem trwogi przed głupota. Czy istnieje w malarstwie coś na antypodach
wszystkimi utratami, jakich dozna w życiu! Co innego Wieku niewinności, jakiś Reynolds życiowej klęski?
mogłoby oznaczać jego uduchowione znieruchomienie, Malarze starości dalecy byli od zrozumienia tego
jakby na dźwięk jakiejś smutnej aluzji? Niemal niedo- problemu. Starzy nie są ludźmi przegranymi, lecz zobojęt­
strzegalne pochylenie główki i te pukle, ocieniające mu niałymi i rozgoryczonymi, ludźmi bez znaczenia - a mimo
czoło odrobinę zamyślone, uświadamiają nam, ile tkwi to bardziej interesującymi od młodych, których niedole
w szczęściu melancholii płynącej z podświadomej pew- nie powinny nas przerażać, owszem, powinniśmy je nawet
ności, że wszelki raj przemija szybko. Dzieci, tak jak intensyfikować. Przegranym można być dopiero po dwu-
kochankowie, przeczuwają granice szczęścia i to przeczucie dziestym piątym roku życia, gdy zaczyna się odpowiedzial-
omracza zamyśleniem rajską nieświadomość. ność za własny los. Kiedy nie realizujesz żadnego z im-
Zawsze lubiłem łzy, niewinność i nihilizm. Ludzi peratywów twego ideału i odchodzisz od twego naczelnego
wiedzących wszystko i tych, którzy nie wiedzą nic. kierunku, twój upadek trwa i tak oddala cię od życia, że
Nieudaczników i dzieci. popadasz jakby w natchnione zidiocenie. Przegrana pojawia
Czemuż to podrostki są tak podatne na wstręt, obrzy- się na ruinie wielkich ambicji i aspiracji. Ten, kto upor-
dzenie? Bo zaczynają domyślać się wszystkiego, a to, co czywie i boleśnie nie stawiał sobie w życiu alternatywy:
wiedzą, pozostaje podejrzeniem pełnym wątpliwości aut Caesar, aut nihil, nie może być przegrany; na to
i złudzeń. W gruncie rzeczy nie wiedzą nic i interesujący trzeba stać się ofiarą bezmiernej pychy. Jeśli nie aspiro-
są tylko dla psychologa. Błądzą w jakimś mętnym, wałeś do boskości , nie poznałeś górnej granicy porażki .
kobiecym i beztreściowym rozmarzeniu, i trzeba ich Klasyczni przegrani to ci, którzy ponieśli klęskę w walce
potraktować ostro i wziąć na dystans, by niektórzy samo- z Bogiem. Ta klęska jest definicją przegranego jako takiego.
dzielnie, bez pomocy z zewnątrz , mogli zacząć radzić To kwestia losu, nie kariery. Jeden uważa się za prze-
150 Emile M. Cioran Święci i łzy 151

granego, bo nie został ordynatorem; drugi - bo nie stał nie można negować prawdy, iż ludzie dzielą się na
się bogaczem, itd .... W istocie stoją oni gdzieś w dolnych dwie kategorie, teoretycznie uzasadniające zbrodnię.
rejonach porażki , gdyż ulegli w walce z ludźmi, nie Z jednej strony jest masa żyjąca mechanicznie, zau-
z Bogiem. tomatyzowana i nie mająca praw, które by wykraczały
poza granice naturalne. Z drugiej - garstka tych,
* którym wszystko wolno, gdyż własną tragedią i napię­
ciem własnego życia zmywają hańbę natury i miernotę
"Samotność zawsze czyniła mnie współczesnym umarłych" egzystencji.
(Barres). A więc jak: nie ma życia w samotności? Tylko Punkt wyjścia Raskolnikowa jest prawidłowy . Dla-
wieczność ... czego więc podąża on ku ruinie? Czyżby Dostojewski
przestraszył się konsekwencji własnej zasady? Lecz czło­
Kogut w niedzielne popołudnie jakiejś matowej wiosny ... wiek, który ujrzał śmierć, nie myśli już o konsekwencjach.
Cisza po Sądzie Ostatecznym .. . I rozdzierające ją z nagła A może stwierdził, że się pomylił? Albo może Raskolnikow
pianie, które bezlitośnie objawia śmierć kosmosu. Może upada, bo widzi, że nie należy do grona wybranych?
na Sąd zbudzi nas takie właśnie przeraźliwe kukuryku Czy jednak ktoś, kto aż do końca domyśli powyższe
koguta, biegającego od grobu do grobu z ponurą wia- rozróżnienie, może nie być powołanym? Tzn. czy jest
domością. możliwe, by nie było mu dozwolone wszystko? Inni ludzie
to "owady"; zgoda. Skąd wówczas wyrzuty sumienia po
Gdybym był poetą, nie pozostawiłbym Nerona niepo- zbrodni? Ruina Raskolnikowa jest aktem tchórzostwa
mszczonego. Wiedziałbym, co napisać o melancholii Dostojewskiego.
szalonych cesarzy, a zwłaszcza jednego, którego ludzie Widowisko godne Szekspira albo Dostojewskiego:
chcieli widzieć wyłącznie grubasem. Agonia imperium święty zbrodzień. Rozkoszne zaiste jest to przywidzenie:
bez Nerona nie ma stylu , dekadencja zaś - urody. święty w aureoli i ze sztyletem w dłoni. Piorun doprawdy
Historycy nie zrozumieli, że cesarz szalony i smutny jest nieludzki, najwyższy paradoks tego, co możliwe. Jestże
koniecznym kwiatem imperialnego zmierzchu i że w cieniu do wyobrażenia ambiwalencja bardziej urzekająca? Zabijać
schyłku da się oddychać jedynie jego trującymi wyziewami. z imieniem Boga na ustach i dusząc się wprost miłością.
Zresztą co historycy wiedzą o deprawacji i zbrodni jako Dla spełnionych, wzorcowych typów życia nie jest
owocach smutku? Ci, którzy zauważyli Neronowy smutek, ono zgoła interesujące; monstra to jedyne problemy Boga.
mogą być tylko poetami. Dynamiczna wizja życia, jego przepływu , ruchliwości
i rwania się ku górze ma za punkt wyjścia łagodną euforię,
Dostojewski jest niesprawiedliwy z Raskolnikowem , umiarkowaną temperaturę naszego jestestwa. Rytmicznie
bo każe mu potknąć s ię o prawdę i runąć . Albowiem współgramy z naturą, wzajemnie mierzymy sobie tempo
152 Emile M. Cioran Święci i łzy 153

przemijania, bez żalu, w duchu spokojnego współuczest­ cendentnej trucizny i w ten sposób zapobiegają przekształ­
nictwa. Entuzjazm otwiera nas na dynamikę bytu. Za to ceniu się świata w jeden wielki dom wariatów. Zasługą
smutek ma rysy eleackie. W nim dystans wobec świata religii jest umiejętność skanalizowania szaleństwa, za-
jest tylko dystansem między światem a czasem. W smutku rządzania nim gwoli wspólnego pożytku i bicia monety
nic się nie zmienia, wszystko zdaje się ogłupiałe i zdumione z Boga. Gdyby w stosownym czasie nie interweniowała
jak po akcie Stworzenia. Rzeczy wychynęły z tajemnicy, ona poprzez swe instytucje i rytuały , gdzie bylibyśmy
której już pośród nich nie ma. Smutek objawia życie jako teraz? Potępialibyśmy niewinność Nerona, gardzilibyśmy
coś na kształt systemu mineralnego, statycznego i zimnego. jego czystością i z uśmiechem, niby obłąkani jasnowidze,
Istotnie, w temperaturze smutku życie "krystalizuje". spoglądalibyśmy nań jak na niewinnego rozkoszniaczka.
A w obłędzie - będącym ostateczną konsekwencją smutku Możliwe, że melancholia jest grzeszna, bo zbyt dużo
- staje się rozpłomienioną geometrią. w niej mądrości . Istotnie, jeśli jest lekarstwo na rozpacz
Szaleniec godzien jest mentalnej samotności tylko w wierze, polityce, sile, w ekscesach mistycznych czy
w tej mierze, w jakiej "myśli" o Bogu. Opętanie Bogiem bestialskich - to próżno by go szukać w jej długich, acz
jest najwyższym jego usprawiedliwieniem. Na wielkim stonowanyoh oddźwiękach. Środki mocne? Nieskuteczne
Sądzie domy dla umysłowo chorych będą zbawione hurtem, wobec jej subtelności. Chyba tylko usypiające aromaty,
gdyż w nich Bóg pojawiał się częściej niż w kościołach . kołyszące ją miło na jedwabistych, rozległych gładziach
"Wewnętrzne" myślenie wariata, jego utrata kontaktu ze bądź na nierealnych morskich błękitach. Ten rozkoszny
światem zewnętrznym, niemożliwość komunikacji nałóg krwi potrzebuje leniwych zmierzchów i zjawis-
- wszystko to stawia go twarzą w twarz z Bogiem, bądź kowych rozbrzasków. Dla melancholii natura jest tylko
nawet na Jego miejscu. Zagłębienie się w sobie daje rozpasaniem grzesznych skłonności.
bezpośredni "chwyt" na Boskość, skoro wiadomo, że dostęp Głębię tego zła pojął Dtirer. W jego Melancholii
do niej możliwy jest jedynie po starganiu więzi z bytem. satumijski anioł traci wzrok porażony Nieskończonością.
Im cięższy i głębszy obłęd, im szerzej jego rezonans Z tej rany krew nie cieknie, gdyż bladość świata jest białą
obejmuje najpierwotniejsze strefy duszy, tym silniej krwią melancholii.
usadawia się on w centrum boskiego bytu. Kiedy skutkiem
załamania psychicznego obracasz się plecami do wszyst- "Regułą" wśród świętych jest, że ilekroć przypominają
kich znaczeń i odmawiasz sensu naturze oraz człowiekowi , sobie o głównym objawieniu swego życia, zalewają się
Bóg jest jedyną istotą zdolną wypełnić beznadziejną łzami . Czyżby nie wypłakali się wówczas? A może to żal,
izolację obłąkania. Religia to sposób spożytkowania że te łzy ich przeżyły ... Albowiem cokolwiek byś uczynił
ukrytego głęboko szaleństwa, a kościoły to niekompro- po fundamentalnym objawieniu, nic nie poradzisz na swoją
mitujące przytułki dla wariatów. Otamowują one dziwaczne zbędność . Podczas jakiejś procesji Ignacy Loyola w prze-
porywy śmiertelników, urzędowo kontrolują dawki trans- błysku intuicji miał objawienie Trójcy Przenajświętszej .
"'"
154 Emile M. Cioran Święci i łzy 155

Później wystarczyło mu przypomnieć je sobie, by zalać w sobie lamenty przestrzeni, połamię kosmiczne organy,
się strumieniami łez . Tłum, jednostki statystyczne w historii a zamarznięte łzy niech już nie odbijają umierającego
nie znają owego wtedy - nadludzkiego szczęścia, wokół słońca!
którego ześrodkowane jest całe życie. Święci mierzą proces Roślinna tęsknota, rodząca się z delikatnego gnicia
dziejowy innymi kryteriami. Waga i sens ekstatycznego melancholii ... Byłem kiedyś naturą, gdyż nostalgia przenosi
błysku są dla nich istotniejsze od wszystkich wojen. Dla mnie wstecz, niby jakaś reminiscencja czasów, kiedy
nich jedynym "wydarzeniem historycznym" jest obja- tworzyłemjedno z kwiatami, wodami i górami. Skutkiem
wienie, przecież zawieszające historię. zmęczenia świadomości nurkujesz w nieskończonym
Mistyka tylko Bogu przyznaje prawo mówienia "Ja". oceanie duszy i raptem widzisz się wśród roślinności,
Co zostaje nam? Mówienie w liczbie mnogiej? Wiedzieliś­ będącej po prostu odwzorowaniem pierwotnego, najdaw-
my, że żyjemy samotni, lecz zapomnieliśmy, że na Sądzie niejszego kontaktu ze światem.
zostaniemy potępieni zbiorowo. Oto, Panie, stoję tutaj Wszystkie reminiscencje krążą wokół raju. To on jest
i czekam razem ze wszystkimi, abyś nas osądził. Bo nie jedynym przedmiotem anamnezy. Platon nie określił go
masz odwagi spojrzeć w twarz naszym samotnościom, dokładnie. Czy zabrakło mu odwagi? My w stosunku do
każdej z osobna. niego dźwigamy obciążenie ponad dwóch tysiącleci żalów
- co mówię? - jesteśmy w nich wręcz mistrzami, bardziej
Jedną melancholię może osłodzić tylko druga. Skoro tak, wyrafinowanymi i dłużej trenowanymi w różnorakiej
co byśmy poczęli bez poetów? Bezmiar ichjadujest oazą niedobrej wiedzy.
na pustyni życia. Moje serce przywaliły góry, kanciaste Nie móc myśleć inaczej , jak tylko w tonacji po-
głazy powbijały mi się między myśli? Panie Boże! Po- grzebowej. Czy jesteś neutralny, czy też wesoły i pogod-
wstrzymaj swoją naturę, skoroś nie ukształtował śmier­ ny, stajesz się nieprzepuszczalny na wszystko. "Zdrowie"
telników na miarę ich wzlotów. A może nie wiesz, jak abstrahuje od tego, co w nas najintymniejsze i najgłębsze .
w myśli reperować beczki i radzić sobie z grozą wzmaganą Myśli podnoszą się jak opar, ilekroć na horyzoncie
przez rozproszone echa? spiętrzają się chmury smutku, kiedy zaś upiłeś się go-
ryczą na umór, nie ma już zapór dla myśli . Ponury
Nie mogę umrzeć, nim wszystko we mnie nie zostanie dreszcz w tkankach, kosmiczne rzężenie w kościach,
zabite. Mając świadomość kosmicznego zbrodniarza, lasy płonące we krwi ... Żałoba serca to jedyny bodziec
doznałbym pełnej satysfakcji i pełni skruchy. Nic dla my śl i.
nie mogłoby mnie już wiązać ze światem - moją
ofiarą .. . Osamotniony , nie potrzebowałbym już sa- Ten smutek, jak w sercu szakala ... Panie, jakże daleko
motności ani mnie samego. Nie sposób umrzeć z myślą, j esteś od apokaliptycznej trucizny twych dzieci!
że mógłby nas przeżyć bodaj jeden robak. Zabiję
.......
156 Emile M. Cioran Święci i łzy 157

Nie słyszysz,
jak w trumnach trzeszczą kości? Hałas tylko wtedy, gdy cierpisz; gdy jednakjuż padłeś ofiarąjej
wieszczący
bliski już Sąd. Groby zawczasu odpowiadają fatalnej deprawacji, choroba zdaje ci się rozrywką.
na zew wieczności. Zresztą my, żywi, już dawno Nuda jest melancholią bez wibracji, rozpacz zaś
odbyliśmy Sąd. - nudą w płomieniach. Obie biorą się z braku zaintere-
sowania życiem. Co tu robić, kiedy wszystko jest zbyt
Trudno byłoby o mistyka, który z taką zaciekłością małe, z Bogiem na czele? Co ci pozostaje oprócz rozmyślań
niszczyłby w sobie instynkt życiowy, jak Eckhart. Zupełny o własnej nudzie? To właśnie smutek. Godziny przeklęte,
rozbrat ze stworzeniami wiedzie go ku owej Abgeschieden- w których nawet marsz żałobny wydaje ci się banałem .. .
heit, oddzieleniu się od bytu, będącemu pierwszym warun- Myślałem wszystkie zmierzchy, a odrodziłem się z poran-
kiem przywiązania do Boga. Spośród życia i wieczności kami. Słońce czeka skromnie naprzeciwko życia. Czy
on bez wątpienia wyrzeka się tego pierwszego i w praktyce będę godny takiego daru, czy potrafię wziąć w ramiona
oraz w teorii weryfikuje bolesną autonomię tych dwóch gwiazdę, której nie ukradłem ani jednego promienia?
członów. Gdzie jest życie, nie ma wieczności, i na odwrót.
Wieczność iywa? Contradictio in adiecto. Nie sposób pocieszyć się z tej okropnej sytuacji, iż nie
jest się poetą ... Jedyna to rozpacz mająca "przedmiot".
Skąd u ludzi ta potrzeba, by coś jeszcze dodać do Eklezjasty, Ale jeśli nie urodziłeś się poetą, to przynajmniej wierz
skoro jest w nim wszystko? Ba, więcej: wszystko to, z talentem w Boga!
czego w nim nie ma, jest błędne. "I wtedy zwróciłem Wszelako również wiara - jak wszystko, co robimy
moje serce ku rozpaczy". Ku czemu więc? Ku Prawdzie. - jest wrodzona. Nawet wykonując najbardziej kapryśne
" .. .Bo w wielkiej mądrości - wiele utrapienia, a kto gesty, jesteśmy prowadzeni przez wewnętrzną nieuchron-
przysparza wiedzy - przysparza i cierpień". ność . Nawet krawat Bóg wybiera za nas od wieku wieków,
Eklezjasta to prowokacyjne objawienie prawd, którym a świat umarł, zanim się narodził.
życie sprzeciwia się z desperacką furią. Czego broni? Nie ma "nawróceń". Św. Paweł wier::."! zawsze. Co
Marności wiedzy o marnościach. pozostaje z "wolnej gry" przypadku? Właśnie przypad-
kowość świata plus jego wewnętrzna konieczność, które
Pustka rekonwalescencji rodzi się z nieobecności dramatu składają się na nasz los. Poprzez determinizm odkupujemy
zdrowia. Ciało "uzdrowione" po długotrwałych chorobach kapryśność istnienia.
wtrąca nas w trwałą, zatrutą i cielesną nudę. Odbłysk Człowiek sądzi, że żyje zdany na laskę fal. Ciągle
każdego bólu pozostawia w duszy próżnię, której nie zapomina o morzu. Fale fatalnej Konieczności .
potrafimy niczym zapełnić . Medycy odwlekają naszą Poezja narodziła się na morskim brzegu, nie w miastach
śmierć , by wydać nas na pastwę innej, jeszcze okropniej- na równinach ani w górach. Dowodzi to może najlepiej,
szej , bo elementarnej i trzewiowej. Nudą możesz gardzić że nie ma mórz wesołych .

~
J5 8 Emile M. Cioran Święci i łzy J59

Lęk spadający "z jasnego nieba" ... Zresztą jedyny i naj- na życie, serce staje się przezroczyste i zimne jak minerał,
mroczniejszy. Jest dwuznaczny, jak pączkowanie w cieniu, a w pustych żyłach dudni hulający suchowiej .
i rodzi muzykę smutnej, nieprzytomnej fletni. Narasta
ona i potwierdza nasze wykorzenienie w milczącym pokoju Skąd w tobie rozdarcie, ilekroć nachodzi cię umiłowanie
hotelowym albo w wąskich uliczkach starego miasta. Masz życia? Skąd taka żądza krwi, kiedy rozświetla ci się serce?
wówczas ochotę zabłądzić wśród średniowiecznych so- Obawa, że "komórka" stawi opór szczęściu? Taki jest
netów albo utonąć w głębokim łożu , by wskrzesić zapom- początek zbrodni i świętości.
niane smutki.
Lęk nie jest "psychologiczny" i zwykle nie przynależy "Cierpienie? Ależ to jedyna przyczyna świadomości "
tzw. duszy. Odzywają się w nim echa męczarni indywidua- (Dostojewski). Ludzi należałoby podzielić na dwie kate-
cji, odwiecznej walki chaosu z formą. Nie mogę zapom n ieć gorie: rozumiejących i nierozumiejących tę sprawę·
chwil, w których materia przeciwstawiała się Bogu.
Pragnienie śmierci to niekończąca się melodia. Na próżno
Kto ryje bruzdy w naszym mózgu, orze i grzebie w naszych usiłujemy je zdusić, bo swą niespożytą siłę czerpie ono
myślach, tak że pojawiają się w nich wszyscy zbrodniarze z nieskończoności śmierci. Nie potrafisz rozpoznać tej
tej ziemi? Bo przecież trwoga medytuje tylko zbrodnię muzyki, zorientować się w naporze dźwięków subtelnych
i smutki skąpane we krwi. Aniołowie z toporami w dło­ i czułych? Nie wiesz, co w tobie śpiewa? To nieskończona
niach, konwoju niebiański a zbrodniczy, was właśnie melodia śmierci, biegnąca pod wszystkimi innymi pozo-
potrzebowałoby moje serce, gdybyście byli moją jawą, rami, dla których wynajdujesz nazwy, by łatwiej o nich
po tamtej stronie moich goryczy! zapomnieć . Odkrywszy ją, trzymasz w sekrecie, bo nie
będziesz mógł zapomnieć o wiecznej i tajemnej pieśni
Rozbrat z życiem rodzi upodobanie do geometrii. Za- końca, co się zaczyna w chwili narodzin. Któż wychwyci
czynamy wszystko widzieć w formach ustalonych, w li- uchem nieustanne muzyczne tło? I kto się domyśli melo-
niach zastygłych i w martwych konturach. Gdy nie masz dyjnego, sennego kołysania sprzed serca i łez?
w sobie radości, jaką karmi się dynamika egzystencji,
wszystko zamiera w symetriach. To, co określono jako Nader często poprzez śmierć ratowałem pozory. Prawdą
"geometryczność" rozlicznych form obłędu, jest może jest, że stanowi ona eliksir czasu, gdyż wybawia cię
tylko wyolbrzymioną skłonnością do znieruchomienia z wszelkich chorób związanych z przemijalnością. Z dru-
w depresji. Upodobanie do form zdradza tajemną słabość giej strony, czas to tylko paliatyw na śmierć , która
do śmierci. Im bardziej jesteś smutny, tym bardziej rzeczy wszak odkryła " kamień filozoficzny". Czas jest jedynie
nieruchom.ieją, przy naj niższej zaś temperaturze smutku ram.ą dla rozwiązań, śmierć jest rozwiązaniem par ex-
krzepną na lód . Depresje odbierają wrażliwość spojrzeniu cellence.
160 Emile M. Cioran Święci i łzy 161

Jeśli nie rozmyślasz intensywnie o śmierci, to niezależ­ Nadejdzie czas, gdy robaki będą oddawać się marzeniom
nie od poziomu kultury i wyrafinowania, do jakiego jesteś na mych kościach ... (Groza zdająca się wspomnieniem.
zdolny, tkwisz w nieświadomości. Wielki matematyk W duszy poruszają się cmentarze).
- będący tylko matematykiem - stoi o wiele niżej od
wieśniaka, prymitywnie dręczącego się problemami osta- Schopenhauer twierdzi, że gdyby zastukać w grobowe
tecznymi. Ogólnie biorąc, nauka zbydlęciła ludzi, redukując płyty i zaoferować umarłym życie, odmówiliby co do
ich świadomość metafizyczną. Gdybym, wznosząc kon- jednego. Ja natomiast sądzę, że z radości umarliby raz
strukcje matematyczne, w pewnej chwili wypowiedział jeszcze.
słowo: śmierć, natychmiast porzuciłbym wszystko na rzecz Wszystkie myśli oddzielające mnie od życia przy-
tej niepotrzebnej wiedzy. Wszelako zaleca się ją właśnie prawiają mnie o szaleństwo. Wieczność? Pogrzeb za
gwoli łatwiejszego zapomnienia o kosmicznej grozie. życ ia.
Ludzie nauki to stare dzieci, których nie należy brać Im więcej czytam pesymistów, tym mocniej kocham
poważnie poza sytuacjami "obywatelskimi". Wszechświat życ ie. Po lekturze Schopenhauera żałuję, że nie jestem
nie grawituje ku formule, lecz ku poezji. zaręczony.

Czy twierdzenie, że w miłości Jana do Marii przejawia


* się wyłącznie instynkt gatunkowy, tworzący jednostkowe
iluzje i posługujący się istotami instrumentalnie, niesie
Póki chodzisz sobie po ulicach, wszystko wokół ciebie uszczerbek absolutowi wewnętrznemu, psychologicznemu?
zdaje się istnieć. Gdy jednak spojrzysz przez okno - ja- Iluzja Jana i Marii? Ale przecież nic ponad nią nie istnieje;
kiekolwiek okno - wszystko staje się nierzeczywiste. ona jest wszystkim. Schopenhauer ma rację utrzymując,
Ludzie, drzewa, zwierzęta spiskują w niebycie. A więc że życie jest snem. Popada jednak w poważną niekonsek-
przezroczysta szyba tak może nas oddzielać od życia? wencję, gdy zamiast popierać iluzję, demaskuje ją, dając
Okno, otwierające nas na świat, w gruncie rzeczy oddala nam w ten sposób do zrozumienia, że być może istnieje
nas odeń bardziej niż mur więzienia. Przypatrując się poza nią coś jeszcze. Wszystko jest oszustwem, gorzkim
życiu, zaczynasz o nim zapominać. Dlatego w kawiarni i słodkim. Gołym okiem widać, że rzeczywistość ani
historia zawsze jest śmieszna. To, co dzieje się na zewnątrz, prawda nie mogły zaistnieć.
za szybą, nie ma sensu ani realności. Z czasem wszelkie Z pesymizmu leczymy się tylko drogą ekstazy.
spojrzenie odrywa się od życia, a oko staje się w końcu Gdyby życie było rzeczywiste, kto mógłby je wy-
wytwórcą, nierzeczywistości. Im więcej widzisz, tym trzy mać? Jako sen jest ono mieszaniną czaru i grozy,
bardziej wyobcowujesz s ię z bytu, toteż ostatecznie której poddajemy się w pachnącym rozlu źn ieniu . Duch to
zaczynasz dostrzegać już tylko zewnętrzną nicość trupa koszmar natury.
Boga w twym sercu.
162 Emile M. Cioran Święci i łzy 163

Światło nie bywa przedmiotem poezji. Słońcu można być uczucie, jakoś mętnie dręczące i przyjemne, że nic nigdy
co najwyżej wdzięcznym - ale opiewać je? Egipcjanie nie istniało - za każdym razem, gdy poddajemy się owemu
przekształcili je w bóstwo, bo inaczej nie mogliby układać snu materii, jakim jest natura.
najego cześć hymnów. Światło nie ma w sobie dyskrecji W znieruchomiały , słoneczny dzień przypatrzcie się
i intymności. Gdy jesteś nieszczęśliwy, jest ono naprawdę drzewu, gdy liście zdają się koronkowym stroikiem
prowokujące. Słońce opisuje krzywą szczęścia, ale poezja rozwiośnionego serca, a zrozumiecie, że wszelkie problemy
istnieje tylko o brzasku i o zmierzchu. Południe głębokie blakną wobec obojętnego wzrastania natury , jej nie-
i ostateczne? Tak jakby było możliwe inspirowanie się świadomości, poza którą wszystko jest bólem, przekleńs­
pełnią. twem i duchem. Albo kiedy masz szczęście - lub nie-
... Poza tym jedynie o brzasku i o zachodzie promienie szczęście - widzieć codziennie rosnącą przed domem
padają w kierunku serca. Nie dość zestarzałem się w szczęś­ jodłę, negację i demonstrację życia przeciwko niemu
ciu, aby kochać słońce! samemu, bezużyteczność wszelkich wysiłków wydaje ci
Od kiedy zacząłem tracić wszystko wokół siebie, się porażająca i pragniesz, by ujarzmiło cię bezimienne
a rzeczy jęły znikać w nieskończonym pędzie pustki? życie natury. Kto nigdy nie zazdrościł roślinom, nie wie,
Zaczynasz abstrahowaniem od przedmiotu, a kończysz' co to groza świadomości. Słabość do natury płynie z prze-
abstrahując od świata . Oto droga myśli. rażenia świadomości. Duch nic już ci nie może powiedzieć,
Jedynie muzyka może w absolutnej pustce stać się więc zaczynasz kochać obojętność rośliny na pytania
substancją, wszystkie zaś morza cofają się, by zrobić i odpowiedzi.
łożysko łzom. Chciałbym wędrować pod rękę z Bogiem- Człowiek dał "prztyczka" naturze. Miarąjego sukcesu
żebrakiem, przynajmniej znaleźlibyśmy jakiś świat ze jest zejście z orbity życia; jego tragedii - naddatek
słodszymi truciznami. Po tym świecie już dość nabłąkaliś­ przyniesiony naturze. Dzięki ucieczce spośród wiecznych
my się, mając przed sobą cień Boga. Teraz chcę Go mieć bydląt Pana Boga wytworzył się mięązy nim a życiem
po prawej, bo bez Niego, sparaliżowany bezpamiętnym dystans, który daremnie próbuje on przezwyciężyć, tęskniąc
lękiem natury, boję się zrobić choćby krok. Chodź, Panie, do pierwotnej nieświadomości. Ku czemu skłaniają się
powałęsać się razem ze mną po lasach i pustyniach, a może nasze serca, gdy kochamy naturę? Ku jej snowi. Trzeba
znajdziemy wspólnie jakąś miłosierną skałę, która oberwie zapomnieć przerażenie ... A sen natury to pierwotne
się na nas i zamknie nas w milczeniu, któregoś się bał ukołysanie , rozkosz niepodzielenia, niebiańska nieodpo-
u początków! Umierać ramię w ramię z Panem ... płakać wiedzialno ść bądź wreszcie błogość niewiedzy . Pośród
po Sądzie ... kwiatów i drzew poznanie jest grzechem, pod radosnym
lazurem - zamachem. Od czasów Adama aż po Baude-
Każdy pejzaż wyrywa cię z czasu, natura zaś to tak w ogóle laire'a i Dostojewskiego człowiek nie czynił nic innego,
jedynie dezercja z wymiaru czasowego. Stąd dziwne tylko rejestrował katastrofalne następstwa naddatku przy-
164 El1lile M. Cioran Święci i łzy 165

niesionego naturze. W planie Stworzenia duch nie był Każdy krajobraz każe mi zapominać, że jest jakieś
uwzględni on y. "kiedy" i "wówczas", że istniały ongiś chwile albo że
Umiłowanienatury to w gruncie rzeczy jedynie żal za byłem występnie zdolny do przeżywania szczęścia w cza-
nią. Na im niższym poziomie świadomości ktoś się sie. Naturę możemy smakować tylko jako mieszaninę
znajduje, tym mniej lubi naturę . Nie mówimy tu o żadnym raju z cmentarzem. A od samotności nie żądałem nigdy
uczuciu przykrości , bo tajest naturą leciutko wykrzywioną. nic oprócz nagrobnej płyty i pocałunku.
Bezprzytomny nie zauważa krajobrazu, bo nie może się Niczego nigdy nie było: taki szept pociesza nas
odeń oderwać; tak samo każdy człowiek szczęśliwy. Czego w zmierzchu , a nieraz nawet słońce wypisuje nam
miałby szukać w naturze? Wszak nie musi niczego odnaj- go w środku dnia, na nieobjętym lazurze. Ale zmierzchy
dywać na nowo. Głupcy i szczęśliwcy nie pochodzą od odsłaniają nam wszystkie niejednoznaczności życia,
Adama. z których najwyższą jest pseudoagonia każdego zmie-
Nietzsche powiedział gdzieś: "Szukałeś naj cięższego rzchu.
brzemienia i znalazłeś siebie samego". Naturę kochają ci, Obcowanie ze świętymi to ciągłe krwawienie; dla
którzy rozumieją i czują tę prawdę. człowieka widzącego przenikliwie - rak serca. Ten, kto
z otwartymi oczyma poruszał się wśród ludzi i zachował
Tym, co przymusza cię do jakieś aktywności wśród ludzi, jeszcze rezerwę na inne rany, nie zrozumiał niczego
jest rzeczywista obecność czasu. Nie możesz mu pozwolić, z ludzkiej katastrofy.
by upływał obok ciebie, więc stajesz się aktywny z prze- Za wyzwolonego możesz się uważać tylko o tyle,
konania. Postanawiasz uczestniczyć w historii i w okreś­ o ile nienawidzisz ludzi. Tak wiele jest rzeczy domagają­
lonym momencie możesz raptem okazać się prorokiem. cych się miłości; co za sens wchodzić w konszachty
Kto żyje w czasie, musi paść jego ofiarą, gdyż czas nie z ludźmi!? Trzeba ich znienawidzić, żeby swobodnie móc
byłby sobą, gdyby nie pożerał i niszczył wszystkiego. stowarzyszać się z doskonałościami niepotrzebnymi ,
Czy nie czujemy niekiedy ochoty konkurowania, zmie- z pozaczasowymi smutkami i ponadhistorycznymi szczęś­
rzenia się z nim w rywalizacji? Może tu tkwią naj głębsze liwościami . Każde przylgnięcie do człowieczeństwa to
korzenie autodestrukcji. brak dystynkcji i gustu. Zbrzydzenie człowiekiem zwraoa
Zaczynasz rozumieć , czym jest wieczność, gdy stajesz cię ku miłości natury, przyjmującej tedy rolę pocieszycielki.
sam wobec natury. Tuzinkowość dynamiki bytu zdaje ci Jej funkcjąjest kojenie naszych ran , leczenie nas z kontaktu
się wówczas cechą czystą ludzką . Uważa się błędnie, iż z człowiekiem. W ten sposób odkażeni , możemy podążyć
obecny w naturze pęd życiowy daje wrażenie ruchliwości i nną drogą, na której nikt nie powinien nam towarzyszyć .
i dynamizmu. Lecz jej ro śni ęc ie nie jest uchwytne bezpo- Natura jako taka jest dla nas po prostu etapem naszego
ś rednio ; przeciwnie, kontempl acja natury przenosi nas odpad ani a od ś wi ata , podobnie jak w iluzji filozofii
w spokój nicości , ajej uroda ma w sobie co ś nierealnego. romantycznej była ona etapem odysei ducha.
166 Emile M. Cioran Święci i łzy 167

Do natury powracamy omijając historię. Dołożywszy Nie jestem aż tak nieszczęś liwy, by być poetą, ani też aż
swoje trzy grosze do spraw dookolnego świata, zanurzyw- tak zobojętniały , by być filozofem. Mam wszakże dość
szy się w mętny wir zdarzeń , ponownie odkrywamy naturę, przenikliwości , by być skazanym.

pratożsamość , którą rozbiliśmy , ogarnięci megalomanią "Żyję tym, od czego inni umierają" (Michał Anioł) .
naszej świadomości . Ominięcie historii to naddatek dla Nic dodać , co się tyczy samotności.
procesu dziejowego, nieuwzględniony w planach stwo-
rzenia. Dlatego nikt nie powinien wzbraniać się przed tą Żyć w świecie to po prostu praktykować smutek. Wszak
przygodą. musimy o czymś myśleć, więc jako materiał do refleksji
Gdyby w naturze istniała najprostsza prefiguracja wymyśliliśmy go. Stąd też myślenie nie przepuszcza żadnej
poznania, nie powinna już nas ono interesować, gdyż okazji, by go zniszczyć .
przestałoby być kołyską zapomnienia. Gdzie jeszcze można
by szukać ukojenia z grozy i męki przenikliwości? Ach, to pragnienie zejścia aż na dno, ilekroć ogarnia nas
Natura nakłania cię do wonnego i zwiewnego znieru- zbyt wielkie szczęście ... Pod wpływem ekstatycznej radości
chomienia, do ekstazy bez łez i do napawania się wspo- nurkujesz w trywialność: po jakimś niebie tęsknisz za
mnieniami spoza świata. W ten sposób nie czujesz się brudnym przedmieściem. Aniołowie płodzą nam w duszach
przywiązany do żadnego przedmiotu i nie możesz już diabły, a uśmiech świętego przeistacza się w chichot
wierzyć w nic, co nie jest twym odpadnięciem od bytu. demona .
Często pragniesz jakiegoś wielkiego załamania, żeby ... Gdy słońce jest zbyt małe jak na takie szczęście,
móc w pełni smakować sens natury jako ramy dla pocie- daremnie krzyczysz o morze smoły, z czarnymi i gorącymi
szeń . Jako umierający każdego dnia nie możemy smakować falami.
rozkoszy wygnania. Natura ze wspaniałomyślnością od-
powiada królom i obalonym dyktatorom. Nam pozostaje Piekło i raj to różne wykładnie zdrowia; tylko ich miesza-
tylko wygnanie z bytu , zbłąkanie w istnieniu. nina jest chorobą.
Oglądając jaki ś pejzaż, nie mogę oprzeć się chęci Pewnych ludzi Bóg zamierzył sobie jako "pełnych" .
zniszczenia wszystkiego, co we mnie akosmiczne. Przy- Potem umieścił ich pod przekleństwem tej oscylacji.
ginają mnie roślinna nostalgia i telluryczne żale, i chciałbym Doskonałość jest trądem w wieńcu z róż .
być rośliną, żeby co dnia umierać w słońcu . Zbyt wiele Od tylu łez ziemia aż rozmiękła.
nosimy w sercu zmierzchów, by jeszcze w naturze szukać
cieni.
Wszech świat jest grobowcem zbyt ciasnym dla muzycznej
Życie ma w sobie coś z histerii schyłku wiosny. Trumna
tęs knoty do ś mierci .
zwisająca z gwiazd, nadgniłe dziewictwo, rozkwitły grzech.
To połączenie cmentarza z rajem ...
168 Emile M. CioI'G11 Święci i łzy 169

Nuda - brak muzyki materii. wciska się w nas wszystkimi porami, słowa zaś i myśli
Melancholia - nieświadoma muzyka duszy. niemieją paraliżowane słodką trwogą wobec tej pełni .
Ekstaza - gorączka ducha. Gdybym swojej śmierci nie ciągał po wszystkich
Łzy - muzyka zmaterializowana. nadziejach i klęskach żywota, wyszukałbym sobie jakiś
rozdział w zoologii i zapadłbym, wraz ze zwierzętami
Budda był optymistycznym prowokatorem. Jakże mógł nie i Bogiem, w błogosławiony , bo nieświadomy sen bytu.
spostrzec, że bólem jest nie tylko to, co jest, ale i to Ale śmierć, śmierć ... Czy wiąże mnie z nią tylko
wszystko, co nie jest? Męka charakteryzuje byt tak samo, ukryta tęsknota, markotność przygiętej rośliny bądź
jak niebyt. Przecież niepodobna pomyśleć jakiegokol wiek tajemne spiskowanie ze złowróżbnym rozfalowaniem
wymiaru - istnienia czy też nicości - który by nie natury? Czy to aby nie pycha, duma odrzucająca za-
"zaistniał" poprzez cierpienie. Pustka: czymże jest, jeśli nie mierzoną niewiedzę o śmierci? Bo przecież nic nie
zawiedzioną tęsknotą za bólem? Nirwanajest cierpieniem schlebia ci bardziej od myśli o śmierci: myśli, nie
eterycznym, bardziej uduchowionym rodzajem udręki. Brak śmierci samej.
może być niedostatkiem istnienia, lecz nie bólu. Albowiem Dopóki żyję, za nic w świecie nie wyrzekłbym się
ból poprzedza wszystko, przede wszystkim zaś - Boga. świadomości tego, że umrę; ale czekam na śmierć, bym
Rośliny śnią o cierpieniu, ludzie miotają się w nim. właśnie w niej mógł zapomnieć o tym przekleństwie.
Nawet kamienie nie są mu obce, bo cała natura jest jedynie
przeczuciem męki. We wszystkich rzeczach kryją się płomienie, gdyż w trwo-
Stopnie świadomości wskazują postępy w bólu; ich dze odkrywamy świat jako zarzewie pożaru. Wystarczy,
ukoronowaniem jest doskonałość udręki człowieka. że załamie się równowaga paniki i formalna harmonia
Nie sądzę, bym przepuścił bodaj jedną okazję do przerażenia, a góry zmieniają się w iskry, gwiazdy zaś
smutku (powołano mnie wszak do człowieczeństwa). - w żużel. Po takich chwilach trudno byłoby znaleźć
Wszystkie jestestwa płaczą. Nowością przyniesioną w duszy cokolwiek oprócz tęsknoty za rozległymi pus-
przez człowieka są tylko łzy. tyniami. Wstręt do przedmiotów i istot rodzi wyblakłą
Gdyby kobiety nie umiały płakać w każdej chwili, nieskończoność pustki i przyzywasz Sahary, by ukoiła
miłość z nimi nosiłaby miano największej z wszystkich twe bezbrzeżne pragnienie opuszczenia. Defilują przed
perwersji - sodomii. tobą pustynie, jedna po drugiej, i żałujesz, że jest ich tak
mało na ziemi. Wtedy zaczynasz myśleć o zniwelowaniu
Że umrę naprawdę, czułem tylko w przystępach miłości gór, zasypaniu sadów i lasów; pośród ogrodów marzy ci
do życia. Ze światem o wiele silniej wiąże mnie groza niż się Mongolia i na milczącym krysztale wód rozsypywałbyś
rozkoszne ukołysanie i tajemnicze omdlenie, kiedy to . ółtą glinkę Chin oraz pył, jakim sypią rozszalałe zmierzchy
zmysły stają się puste, by chłonąć życie, a wszechświat na pustyni Gobi .
170 Emile M. Cioran Święci i łzy 171

Chrześcijańscy asceci uważali , że tylko pustynia jest krwawymi łzami o pociechę ciemności, i duchem uczest-
bez grzechu, toteż przyrównywali ją do aniołów. Mówiąc niczysz w bezlitosnym gaśnięciu, wznosisz się ponad inne
inaczej , czystość znajdujemy tylko tam, gdzie nie ma nic. formy życia i ponad innych ludzi. Śmierć jest wizytówką
Byt skażony jest istotową nieczystością. Co dzieje się człowieka.
z tymi, którzy przytulnie czują się tylko na pustyni Gdyby ktoś nic nie wiedzący
o seksie przysłuchiwał
i o Saharze myślą jako o własnym domu? Bezkresne piaski się czynnościom płciowym (lecz nie widział ich), nie-
pustyni i jej nieubłagane horyzonty, tak zimne i od- chybnie doszedłby do przekonania, iż jest świadkiem agonii
pychające, chyba przytulą ich tkliwie do swego łona. - do tego stopnia najżywsze gesty życia są zewnętrznie
Jest jakiś dziwny czar w tym, że niekiedy w bibliotece, podobne do objawów śmierci. W rzeczy samej, nie sposób
pogrążonego w abstrakcyjnej lekturze, śledzącego subtelne zaprzeczyć, że seksualność ma cechy funeralne. Te urywane
i bezużyteczne filozoficzne polemiki, nachodzi cię prze- rzężenia, to szukanie mroku, dziwaczna zwierzęcość
można tęsknota za posępnymi przestrzeniami, i że pustka i aspekty wstrętne - wszystko to sprawia, że serce
wdziera się w sam środek jakiegoś rozdziału rozprawy delikatne widzi rozkosz jako spowitą kirem.
logicznej. Wtedy wszystko odwraca się tyłem, a ten czy Wszystko miesza się wzajem. Między żarliwością
inny problem interesuje cię tylko jako sprowadzony do a nostalgią śmierci różnica nie wykracza poza niuans.
absurdu. To tak, jakby głazy przemieszane z pojęciami, Płomienie zmieniają tylko barwę, albo, mówiąc ściślej,
a geologia z duchem runęły jedną lawiną, której po- pragnąc końca, płoniesz ogniem niewidzialnym. Nieraz
wstrzymywać wcale nie mamy ochoty. Piękne to pomie- śmierć tak głęboko zagnieżdża się w bycie, że panika nie
szanie, przypominające ci zmysłowy dreszcz towarzyszący znajduje sposobu, by zrzucić jej dławiący uścisk. A gdy
tęsknocie za śmiercią. Ilekroć osaczają cię nawoływania legnie na tobie jak kamień młyński, jej ciśnienie wnet
kresu, pragnienia palące jak we wczesnej młodości burzą zgrozę zamienia w nostalgię. Potężne tchnienie śmierci
ci krew, miło ją deprawując. Wszystkie członki przestają dławi w tobie oddech, lecz zamiast pogrążyć cię w okrutną
słuchać ciała, krew dziwnie się rozpuszcza i nagie ciała beznadzieję , w namiętnym rozwibrowaniu bierzesz
kobiece dręczącą rozkoszą zraszająjedyny w swym rodzaju w uścisk śmierć, zbyt natrętną, by była ostateczna. Wtedy
lęk. Śmierć, w samym środku swej aktywności, mocą wszystkie stromizny zdają ci się zbyt łagodne , wszystkie
reakcji budzi najwyższą funkcję życia. Płciowość i śmierć, upadki - zbyt miękkie, a przepaście zbyt świetliste.
mieszające się w konwulsyjnym wirze gdzieś w środku Pragnienie śmierci pali; jeśli zbyt mocno - staje się
nas, tworzą jakąś dziwną syntezę grozy i rozkoszy. czy mś pozytywnym i lepiej służy życiu od wszelkich
W tęsknocie za śmiercią żyjesz tylko formalnie, środek podniet, wynalezionych prz.ez ludzkie nadzieje. Nadmierne
ciężkości przemieniłeś w nicość . Jednakże bez pragnienia dążenie do wygaśnięcia podsyca pychę silniej od namięt­
śmierci człowiek nie zasługiwałby na specjalną pozycję ności . I tak gangrena okrywa się rosą.
wśród bydląt. Tylko o tyle, o ile żalisz się trzeźwo, płacząc
172 Emile M. Cioran Święci i łzy 173

Potrzeba samoponiżania się z pogardy dla ludzi, pozowania wyblakłego błękitu za jego zbijające z tropu milczenie
na wieczną ofiarę, na potwora czy bestię ... Jakiż sens ze i seraficzną bezmyślność . Przynajmniej jednym z powodów
spalania się namiętnością pośród nieudanych zwierząt, naszej słabości dla nieba jest jego brak inteligencji.
biologicznych wyskrobków i kosmicznych karykatur? Obawiam się, że ciała niebieskie nigdy niczego nie
Człowiek staje tym niżej, im większą czuje potrzebę wiedziały.
"konstruktywnego" współdziałania z innymi, im wyraźniej
rejestruje istnienie "innych" bądź myśli o nich. Nikt nie Jeśli można lubić poetę, który nie kąpie wszystkich rzeczy
istnieje - oto konkluzja obligatoryjna i krzepiąca; praw- w zapachu agonii ... i jeśli, w ogólności , możesz związać
dopodobnie też nikt nie istniał nigdy. Nakaz samotności, się z jakąkolwiek istotą, od której nie tchnie chłodem
straszliwej samotności, którego jesteś wszak świadom od zmierzchu ... Czy mógłbym pamiętać o jakiejś książce ,
pierwszych niezdarnych poruszeń myśli, trzeba realizować w której nie wykryłem niejasności w myślach zrodzonych
nieugięcie, wbrew wszystkim afektom i słabościom. z tajemnych szlochów? I czy można by zapamiętać z życia
Wszechświat to jedynie przestrzeń dla samotności, a roz- jakiekolwiek zdarzenie, gdyby nie zawarta w nim płodna
maite stworzenia Wszechmocny umieścił w nim tylko dla gorycz oraz żałobne sugestie? W miłości spuszczasz się
sprawdzania i umacniania naszej izolacji. Nikogo nigdy jakby do grobowca, a uściski mają czar jedynie nocą,
nie spotkaliśmy, choć wskutek braku przenikliwości oraz w czas hebanowych uśmiechów kobiety. Z pozoru kocha-
obfitości ułud potykaliśmy się o cienie. Czy czyjakolwiek my, by zapominać , w istocie jednak gonimy tylko za
pamięć zatrzymuje ludzi, z którymi kłócimy się albo niedolami innego rodzaju. Bez tajemnicy cierpienia, jaką
których kochamy? Jak powiada pewien pisarz: nie będę natchniona jest kobieta przekonana, iż nas uszczęśliwia,
balsamował żadnego wspomnienia, lecz zostawię, by zgniły miłość żadną miarą nie łagodziłaby czczości bytowania.
jak najszybciej, wszystkie stworzenia wczepione we Dlaczego po miłosnej nocy, podczas której nie miałeś
wspaniałomyślną pamięć i mogące mi się przysłużyć żadnych pretensji do życia, opada cię nagle litość dla
jedynie jako przedmioty nietolerancji i odrzucenia. Nikt egzystencji? Ślad rozkoszy w duszy , katastrofa przenik-
nie istnieje, ludzkie zaś cienie zbyt mało mają ponęt, by liwego spojrzenia.
patrzeć na nie jak na zachód słońca . Na widok życia czuję
się jak melancholijna hiena .. . Często myślę o anarchistach, przed zamachem zamykają­
cych się z kobietami, żeby podczas orgii zdusić resztki
Nieraz żądasz od ciszy takiego znieruchomienia, że drażnią przywiązań i wyrzutów sumienia. Samobójstwo, zbrodnia,
cię drgnięcia myśli w świeżych grobach. Niekiedy zaś oderwanie od świata i postanowienia samotności budzą
w górach, gdy cichnie wiatr, a wraz z nim zawodzenie wizerunek kobiety, bo zerwanie z nią oznacza symbolicznie
jodeł, złości cię szelest motylich skrzydeł lub nieprzyzwoity wyrzeczenie się życia. Dlatego jest ona obecna przy każdym
wdzi ęk kwiatów. Wtedy zaczynasz kochać oddalenie końcu , jako ostatni świadek aktu samoizolacji. Mizoginiści ,
174 Emile M. Cioran Święci i łzy 175

filozofowie i fagasi - z nienawiści, bystrości i głupoty ności. Kosmiczna trwoga wytryska obficie z nocy bez
- redukują kobiety do roli pretekstu dla instynktu i do początku, którą Bóg rzucił do pierwszej bitwy. Na poły
funkcji "konstruktywnej" - rodzenia i macierzyństwa, zwyciężył, gdyż zdołał dnie porozdzielać nocami .
jeśli nie wręcz jałowej rozpusty. Otóż nie dlatego, iż Człowiekowi pozostało tyiko urzeczywistniać pełnię
poprzez nie jakoby czynimy zadość pozytywnemu pędowi dnia, lecz noc udało mu się pokonać jedynie w myśli.
natury, lecz również dlatego, że dopełniają nasz impuls Jego protesty w ciemności, jego okrutna męka pośród
zniszczenia i samozniszczenia, że tęsknią do nich nasze cieni kontynuuje tylko - bez nadziei i bez pasji - stary
mroki i upadki - będę oszczędniej szafował pogardą dla plan Boga. Nie śpimy, by odpocząć, lecz by zapomnieć
tych istot, które, postawione przed alternatywą: kurewstwo o nocy, o nieskończoności, którą mamy powalić. Sen
albo świętość, przeżywają dramat nam nieznany. Ilekroć jest dezercją sprzed oblicza Boga. A może jest on
zamierzamy się zabić, ostatnie pożegnanie kierujemy do lekarstwem na codzienną grozę nocy? Ale koszmary to
kobiety. Nawet nędza klęski życiowej to tylko forma utraty jedynie uboczne wytwory stałej trwogi , gdyż śnimy,
wewnętrznej więzi z nią. Nieudacznicy to ludzie niezdolni aby wyrwać się spod ucisku grozy rozległej jak ciemność .
już kochać, gdyż własne niedostatki zatrzymują ich w pół Sny "przyjemne"? Optyczne złudzenia trwogi.
drogi ich powołania. Nawet ten, co stoczył się zupełnie,
jeśli ze światem wiąże go jeszcze krowi uśmiech jakiejś Każdy człowiek, od narodzin do śmierci, pokutuje za
dziewki służącej, daleki jest od całkowitej przegranej. grzech niebycia Bogiem. Dlatego życie jest ciągłym
Niewrażliwość na miłość robi konkurencję cmentarzowi. kryzysem religijnym, powierzchownym u wiernych,
Najpiękniejszy możliwy hołd złożony kobiecie to myśl wstrząsającym u niedowiarków.
o niej wówczas, gdy nic już nie masz do stracenia. Te
chwile samotności, przywołujące ją natrętnie, aby nas Wobec tego, czym powinniśmy się stawać, każde życie
pocieszyła w rozbracie z życiem ... Gdyby kobieta nie jest tylko stosem ruin. Żyjemy w cieniu porażek i zranionej
stała w samym centrum naszych zerwań ze światem, dumy. Rozdęta aż do obłędu żądza potęgi nie może być
mielibyśmy prawo gardzić nią, pełni litości i odrazy. Kto zaspokojona na tym świecie. Nie ma przestrzeni dla
w tej sytuacji jest winien, że śmierć nadbiega mu z od- instynktu demiurgicznego i dla wygłodniałej furii, poże­
sieczą? rającej światy. Przy rozszalałych ponętach życiowych
Owo dziwne, męczące poczucie przepływu pustki Napoleon zdaje się zwykłym urzędniczyną. Co pozostaje
w noce samotne i bezlitosne ... Jakaż to milcząca trwoga z jego ziemskiej przygody wobec westchnienia nieskoń­
unosi się w ciemności, spowija serce i paraliżuje mózg? czoności albo wobec bezgranicznego współczucia dla
Albo jak gdyby bezmierna ciemność rozpadała się na Boga? Bywają "napady" litości (bo nie jest to stan ciągły),
kawały , a one waliły się na pełgający w ziemi pożar ... kiedy płaczesz nad wszystkim, od kamieni po Bóstwo.
Każda noc to wszechświat w żałobie , ogrom nieuchron- Współczucie degraduje absolut i jego cienie.
176 Emile M. Cioran Święci i łzy 177

Sensem religii jest pocieszanie nas z tego, że złamana chciał trwać samoistnie, momentalnie uległby zniszczeniu.
została naszawola mocy . Dodając inne światy do naszego, Jaki bieg przyjęłyby wydarzenia, gdyby Bóg usunął się
możemy jeszcze mieć nadzieję na nowe podboje i zwycięs­ w swoją początkową pasywność? Co jeszcze może ją
twa. Stajemy się religijni wskutek potrzeby przestrzeni ocalić? Tu pojawia się nasza pycha - jako rozwiązanie
i w obawie, że udusimy się w przeklętych, ciasnych na miarę kosmiczną.
granicach tego świata. Dlatego dusza mistyczna i im- W danym momencie nie można być wspólnikiem
perialistyczna nie uznaje innego wroga poza Bogiem. z Bogiem. Można go zastąpić, można iść za nim, ale
Jego właśnie, ostatni szaniec rozpaczy, należy pobić. Gdy nie można stanąć obok niego, gdyż nie cierpi on dumy
i on polegnie, odetchniemy swobodnie i nie będziemy już stworzenia, a też stworzenie nie jest zdolne do skrom-
musieli litować się nad niczym oprócz samych siebie. ności i wdzięczności. Taki jest człowiek: albo unicestwia
się w Bogu, albo Go prowokuje. Ale w obecności
Myślę o człowieku i widzę tylko cienie; myślę o cieniach, absolutu "zdrowy rozsądek", jak dotąd, jeszcze się nie
a widzę tylko siebie. objawił. Być tymczasowym namiestnikiem Boga - to
stała ambicja śmiertelnika, poprzez którą poniekąd
Z Bogiem współżyjemy naprzemiennie - kolejno dzielimy wyzwala się on od śmierci. Sens naszego bytowania na
z nim władzę. Stąd biorą się dwa różne rozumienia świata, ziemi to nieprzepuszczanie żadnej okazji, by Go nad-
żadnym sposobem nie dające się pogodzić. Ani my, ani werężyć .
Bóg nie jesteśmy skłonni do ustępstw. .. .Jednak nasza klęska nigdzie nie jest bardziej widoczna
Niekiedy rację przyznać mogę jedynie filozofom- niż w tajemnicy owej oscylacji, która spod stóp Boga
okazjonalistom, zwolennikom Kartezjusza, którzy, usiłując przenosi nas gdzieś poza Niego, a z tego szczytu - na
wyjaśnić relacje między duszą a ciałem, przyjmowali boską powrót w dół. Jest w tym wahaniu cały nieuleczalny tragizm
interwencję w każdy nasz akt. Wszelako okazjonaliści ludzkiego losu, w którym porażka przeplata się z demiur-
zatrzymali się w pół drogi. Nie wyczuwali, że bez nie- giczną wielkością. Żyjemy na dwóch płaszczyznach,
przerwanej interwencji Boga ten świat na powrót runąłby z których spotkania rodzi się żal pełen dreszczy i w którym
w chaos, rozpadłby się na kawałki i na oślep popędził opłakujemy wszystkie okazje, przepuszczone na drodze
przez mroki. Według nich dobry Bóg zawsze wszystkiego przebóstwienia.
łaskawie udziela i wspomaga tę chwiejną równowagę.
Bóg miesza się w najmniej nawet istotne sytuacje, Często przychodzą mi na myślowi egipscy pustelnicy,
jest obecny przy najdrobniejszych nawet wydarzeniach. którzy kopali sobie grób, aby dniem i nocą lać weń łzy.
Czy gdyby nie On, moglibyśmy się uśmiechnąć? Wierni Zapytywani , na co te płacze, odpowiadali, że opłakują
przyzywający Go na każdym kroku - gdy piją wodę, ale własną duszę. Wygrzebać sobie jamę w życiu, aby po-
i gdy umierają - doskonale wiedzą, że świat, gdyby między nim a niebem lać w nią rozgoryczenie i skruchę!
178 Emile M. Cioran Święci i łzy 179

Na pustyni bez końca grób jest oazą, jedynym miejscem i sam zostałem w śmierci, którą - w swej boskiej , nie
i jedynym oparciem. Kopiesz sobie jamę, by mieć stały mającej początku niewiedzy - nazwałeś życiem.
punkt w przestrzeni. A umierasz, by nie zabłądzić. Dlaczego
na pustyni nie pada deszcz? A jaki miałby sens po łzach Jakkolwiek pragnąłbyś związać się ze światem, dopóki
pustelników? cierpisz, możesz się odeń tylko oddalać. Gdyby bowiem
w raju możliwy był ból , również tam wymyśliłby sobie
Proszę cię tylko, Panie, byś mnie zapomniał i żebyś pragnął inny świat. Dezintegrująca siła cierpienia łamie ostatni
jedynie uciszenia mej nienawiści. Zbierz siły i uspokój ją, opór rzeczywistości i oto, z braku własnego bytu, odnaj-
wylej balsam na wściekły bunt stworzenia, gdyż są dujesz się w Bogu. Nierzadko mawiano, iż dopóki będzie
w naszym upadku momenty, którym nawet Ty razem istnieć cierpienie, będzie też "istnieć" Bóg. Ale dlaczego
z niebem możesz ulec. Czy znasz ataki furii, od których nie zauważono , iż także cierpienie neguje Go i że po
topią się skały, pękają lodowce i tężeją na kamień pieniste unicestwieniu przez nadmiar bólu nic już nie potrafi Go
morskie fale? Bezmierna nienawiść, przemieniająca życie wskrzesić . Negacja Boskości w imię racjonalizmu, zwąt­
w zamarzniętą kaskadę, w Niagarę białą i milczącą pienia czy obojętności jest dobroduszną aprobatą w ze-
- pejzaż grozy i symbol stworzenia ... stawieniu z odmową zrodzoną z serdecznego rozpłomie­
Jaki jeszcze możesz mieć interes w podbechtywaniu nienia. Wstręt do Boga u człowieka religijnego w ostatnim
moich okrutnych wspomnień, w obciążaniu mną swej stadium cierpienia wrzuca go w tak przygniatającą samo-
pamięci? Czy kiedykolwiek potrafisz zmierzyć własny tność, że gdybyś mógł nad nim uronić łzę, zatrułaby ona
upadek swą myślą o mnie, czy moja obecność w twym całą ziemię ; gwiazdy by posiniały, a słońce jęłoby roz-
niepokoju wskaże ci miarę twojego zatracenia? Bo wiem siewać światło suchotnicze i ostre. Wokół zaś tej łzy ciała
doskonale, Panie, że jedynym twoim grzechem jest myśl niebieskie zaczęłyby wirować i nowe światy utworzyłyby
o mnie. A więc odwróć swe serce od stworzenia i ratuj się się z tego prapunktu kosmicznej beznadziei .
zapomnieniem o mnie. W bycie jesteś zbyt stary, w nie-
nawiści - zbyt młody. Ale nienawiść pochłania byt i jego "Człowiek, w każdej chwili mający przed sobą śmierć ,
źródła. Stwórco nieodpowiedzialny i niewinny, twoim przezwycięża swój upadek ducha" (z Pateryka 4 ).
sensem jest żebranie o cierpliwość u własnych odrośli! Ostatnia myśl każdej religii: życie jako upadanie na
Jakże samotni jesteśmy , Boże! duchu.
Zapomnij mnie, bo chcę mieć większą wolność w ist- Z Boga pożytek jest tylko po śmierci; dlatego nie
nieniu - i nie bój się, nie zaszczycę cię nawet najmniej- musimy sz ukać wielkości gdzie indziej .
szym wspomnieniem. Skoro umarliśmy jeden dla drugiego,
kto nam zabroni pohulać sobie po tym cmentarzu bez 4 Rum . Pa/ericu!: zbiór hagiog rafic znych legend o św i ętych
trupów, którym jest życie? Czmychnęły nawet ścierwa ascetach. [Przyp. tłum.]
180 Emile M. Cioran Święci i łzy 181

Mnóstwo świątobliwych samotników chciało nas Historia byłaby Bogiem w rozkładzie, gdybyśmy my,
nauczyć, że niebo w każdym punkcie globu jest tak samo przyjmując byt, nie podjęli się zadania zmycia zeń wstydu.
odległe od ziemi. Poprzez tycie uchroniliśmy absolut od gangreny.
Co wobec tego począć mamy z ludzkim sercem ... Dlatego złorzecząc niebu jesteśmy w prawie kogoś ,
i z pustkowiem? Wszak uczono nas, że Bóg ma w nich kto dźwiga cudze brzemię. Bóg domyśla się, jaka jest
upodobanie, czuje się u siebie w tej samotnej, opuszczonej nasza sytuacja, więc jeśli posłał Jezusa, by przejął część
przestrzeni. naszych cierpień , uczynił to z wyrzutu sumienia, nie zaś
z miłosierdzia.
Już nie muszę niczego z nikim dzielić, chyba tylko, przez
jakiś czas, z Bogiem. Czy zdoła On wyrwać mi "duszę Ostatnie stadium smutku: zatarcie się różnicy między łzami
z zagłady zrozpaczenia"? (Z Pateryka). Wszechświat jest i kamieniami. Serce staje się głazem, na krwi ślizgają się
mroczny i tajemniczy jak szkocka plaża we mgle, w której diabły . Panie, masz jeszcze jakieś miejsce w raju?
spotkałbym się z Bogiem, aby podzielić z nim pustynię.

Wszystko, co we mnie domaga się życia, żąda, bym


Im bardziej niedorzeczne są paradoksy na temat Bóstwa, zrezygnował z Boga. A czegóż człowiek nie zrobi dla życia ...
tym trafniej wyrażają one jego istotę. Nawet przekleństwa
są bliżej Boga od teologii czy rozmyślań filozoficznych. Bywa, że do wiary w Boga pcha cię pycha. Jest to , jeśli
Zresztą przekleństwa, choć w różnym stopniu, do Niego już nie przyjemne, to w każdym razie "godne szacunku".
i tylko do Niego są kierowane. Odniesione do człowieka Jeśli On cię nie pasjonuje, powinieneś zająć się ludźmi.
byłyby beznadziejnie pospolite, pozbawione natchnienia Ale kto może upaść tak nisko!
i nieważkie. Przeklinasz czyjegoś Boga, nie zaś Boga
człowiekajako takiego. Ten nie ponosi żadnej winy, gdyż Punkt zero egzystencji: jest ci zupełnie obojętne, czy
to Bóg jest praźródłem grzechu i błędu. Upadek Adama wertujesz protokół, czy też myślisz o Bogu. Jesteś tak
jest przede wszystkim katastrofą boską, dopiero wtórnie bardzo nieobecny, iż rzeczy, przestraszone same sobą,
- człowieczą. Bóg umieścił w człowieku wszystkie własne pędzą w zamroczeniu, by runąć w twoją próżnię i przycup-
możliwe niedoskonałości , całe swoje próchno i lichotę. nąć gdzieś na twym bezkresnym ugorze. Wszystko, co
Sensem naszego pojawienia się jest ratowanie boskiej nie znajduje spokoju w przestrzeni, śpieszy ku tobie, aby
doskonałości. To, co we Wszechmocnym było "egzys- jęczeć i umierać . Ku firmamentom miazmaty podnoszą
tencją", temporalną infekcją, upadkiem, znalazło ujście się w sercach, w których spróchniałyby nawet skały.
w ludziach, Bóg zaś uchronił swą pustkę i sam pozostał
odarty ze wszystkiego, bo my śmy posłużyli mujako kanał Mnóstwo anachoretów lamentowało , że Bóg nie "zranił
odpływowy. ich serc do płaczu " (Pateryk). Nigdy bym nie uwierzył ,
~

182 ElI1ile M. Cioran Święci i łzy 183

że tak łatwo współzawodniczyć z pustelnictwem. Nuże , bez której pycha byłaby małostkową zabawą lub chorob-
niech pustelnicy przychodzą do nas, będziemy ich ciągać liwym złudzeniem.
po kawiarniach, przy których nikną pustynie Arabii ...
W siłach każdego jest udtwignąć życie bliźniego. Ta
Człowiek nie może się zdecydować między wolnością wolność napełnia mnie trwogą: jest zbyt wielka jak
i szczęściem. Z jednej strony - udręka i nieskończoność, na możliwości człowieka. Wszyscy dławimy w sobie
z drugiej - tuzinkowość i pewność. Człowiek jest zwie- jakiegoś Kaina, nie domyślając się, jakie perturbacje
rzęciem zbyt pysznym, aby przyjąć szczęście, zbyt upad- może wywołać odrzucenie tego okropnego dziedzictwa.
łym, aby nim wzgardzić . Za dużo mówimy o miłości, a zapominamy o drze-
Czy to nie ciekawe, że "szczęście" rodzi kompleks miących nam w duszy puginałach, o spojrzeniach ostrzą­
niższości , że przyłapani na nim ludzie próbują przy każdej cych miecze ... W rozgoryczeniu każdego człowieka
okazji się z niego tłumaczyć? Kto się chełpi brakiem chwytam ledwo słyszalne jęki stłamszonego i nieza-
cierpienia? Zażenowanie przeciętnego śmiertelnika wobec spokojonego Kaina. Gdyby trzeba było zadośćuczynić
cierpiących jest tylko wyrazem przekonania, iż los ludzki wszystkim morderczym pragnieniom i myślom, na całym
odróżnia się od innych poprzez ból. świecie zabrakłoby więziennych lochów, a czas - nie-
Jakże często odczuwany wstyd przy próbach szczęścia! skończony czas - okazałby się zbyt krótki na zapo-
Jakoż ludźmi jesteśmy nie przez naukę, sztukę czy religię mnienie i skruchę.
(nie mówiąc już o filozofii) , lecz poprzez odmowę bycia Kochać można tylko kogoś, kto łączy chorobliwą
szczęśliwymi, będącą rezultatem jasnego widzenia i wień­ delikatność z popędem do zbrodni . Ranić cię powinien
czącą pierwotną, organiczną niezdolność do szczęścia promień , a rozkoszy masz szukać w szlachtuzie!
u zwierzęcia kuszonego przez wolność .
Nieważne, czy Bóg istnieje, czy też nie, lecz tylko, czy
Moraliści raczyli naiwnie rozróżnić między rozpaczą potrafi się oprzeć naszemu porywowi i samotności . Jako
i pychą. Spojrzenie bardziej ponure wnet odkrywa oszukań­ funkcja rozpaczy, będzie On istniał nadal dla tych, których
czość takiej dystynkcji . Pozornie oscylujemy między poraziło owo nieuleczalne zło, nawet gdybyśmy przed-
brakiem nadziei a prowokacyjną dumą, w istocie jednak stawili mocne dowody na Jego nieistnienie. Zresztą, prawdę
nie chcemy mieć nadziei , bo jesteśmy na to zbyt dumni. mówiąc , każda rzecz może tu być argumentem za i przeciw,
A im mamy ich mniej , tym większa nasza duma, jako że wszystko bowiem, co jest, neguje i potwierdza Boskość.
rozpacz i pycha wzrastają razem, są nie do odróżnienia Przekleństwo i modlitwa są jednocześnie równoprawne.
dla bezlitosnego oka. Pycha nie dopuszcza nadziei ani Skoro są możliwe w tej samej chwili - gdy jedną ręką
szukania gdzieś na zewnątrz i w czasie wyj ścia z przepaści wygrażasz, a drugą czynisz znak krzyża - to znaczy, że
"ja"; rozpacz zaś podtrzymuje w nas mroczną wielkość, już niemal utożsamiłeś się z najwyższą Dwuznacznośc ią
184 Emile M. Cioran Święci i łzy 185

i zdajesz się Bogiem, ilekroć nie wiesz, czy istniejesz, Życie wsączyło we mnie swoje drożdże. Inaczej nie
czy nie. wiedziałbym, skąd ten lęk przed utonięciem w głębokich
i stojących wodach ... Jestem jak owe ryby na wygnaniu ,
Za każdym razem, gdy jestem smutny, zdaje mi się, że zdychające w jakichś bagnach. Najdrobniejsza fala może
moje tkanki zaczęły myśleć. Trucizna zagnieździła się wynieść jakieś zwłoki na brzeg mego serca. Bo człowiek
w każdej komórce, ściśniętej mocno czarną chustą jakiejś - bohater półcienia - pływa po martwych wodach i mąci
dziwnej żałoby. Choroba jest po prostu konwulsyjną je, by tym pewniej się w nich pogrążyć .
kulminacją organicznej myśli: tkanki dowiadują się o sobie
samych, narządy uzyskują samoświadomość i oddzielają Ilekroć szukam słowa, które napełniłoby mnie bolesną
się od reszty ciała. Mylimy się, sądząc, że to my wiemy satysfakcją, znajduję tylko jedno: zapomnienie. Nie
o dolegliwości jakiegoś organu; w istocie to on przegląda pamiętać już nic, czerpać pociechę z widzenia bezpamię­
się w sobie samym. Ciało całkowicie chore byłoby materią, ciowego, patrzeć na Niezrozumiałe śpiąc z oczyma ot-
która uzyskała pełną przejrzystość i samowiedzę, tkanką wartymi, w zobojętnieniu! Wieczne, błogie zapomnienie,
pozbawioną złudzeń. Ty Iko w chorobie widzimy, jak słabo którego nie może nam dać śmierć, a tym bardziej życie;
panujemy nad samymi sobą. Osłabienie jakiegoś narządu sen odmówiony tylu śmiertelnikom. Raj nietknięty szczę­
daje mu niezależność; owszem, teraz zawiśliśmy od niego ściem.
na śmierć i życie. Choroba jest stanem organicznej Dlaczego aniołowie zapomnienia nie zejdą, by ukołysać
świadomości, zabłąkania się ducha pośród tkanek. moją trwogę i ułagodzić moje rozżalenie? Chciałbym nic
już nie wiedzieć, ale wstręt utrzymuje mnie na jawie.
Czy poskromimy kiedykolwiek bezsenność cieni, czy Jakie to trujące rośliny będą karmić ułudę mego raju
zdołamy uśpić mrok? Nienasycenie wszystkich nocy, zapomnienia, jakie to aromaty będą mnie upijać w świecie
w których dyszą przygnębienie i udręka, wykopało rowy, bez świata?
w których gniją padła wspomnień. Wycisnąłbym gwiazdy, gdyby miała z nich spłynąć
Gdy wszystko już uległo rozkładowi i słychać trzesz- bodaj kropla do balsamu niepamięci, albo poprosiłbym
czenie kości oraz wierzeń, rozbłyskuje raptem potężne Szatana o łzę, gdyby jej jad mógł mnie przepędzić stąd,
światło, lecące gdzieś ponad tobą i światem. Fosforescencja spomiędzy życia i śmierci!
próchna? Kto wie! Albowiem w tej nawale szczęścia
i światła, piętrzącej się na zwaliskach trwogi, chłodzisz Ta absurdalna siła, każąca ci przyciskać do piersi Boga
rosą piekło, a gwiazdy smutnieją, nie mogąc wykąpać się niby kogoś drogiego w agonii , i błagać go w obłędzie
w takich łzach . I wszystkie trwogi kurczą się wobec tej o ostatni znak miłości ... Dusisz go w ramionach, aby wnet
rajskiej chwili, w której przebaczasz Bogu i zapominasz mieć w nich już tylko trupa; potem uciekasz, uciekasz
o sobie! w obawie, że i dla niego ludzie znajdą trumnę·
186 Emile M. Ciora/1 Święci i łzy 187

W Królu Lirze Szekspir definiuje szaleństwo jako od- jak i knajpy , zrodziły się z nudy. Jakie to interesujące
dzielenie ducha od goryczy. - kąpać się w smutku w otoczeniu stosów książek , albo
Oto szansa dla szaleńców. Ich duch buduje obok upokarzać swą erudycję subtelnym luksusem melancholii,
smutku; przygnębienie tworzy sobie świat oddzielny . Nam strząsać z siebie marzenia jak kurz ze starych tomów
pozostaje trud oparcia goryczy na duchu , a ducha - na i cofać się do samych źródeł zbrzydzenia światem, do
goryczy . Wariaci niemal nigdy nie spotykają się z własnym samego dna ludzkich dziejów i oszustw!
smutkiem. Ach, ten pech przenikliwości!
Bywają noce tak rozdygotane szczęściem , że jedynie krzyk
Jeśli słyszałeś huk wodospadu w górach - z oczyma mógłby im położyć kres. Jak odpowiesz wówczas na
zamkniętymi, znużony , podczas gdy walą się w ciebie dreszcze gwiazd? Bo przecież nie dla każdej masz łzy,
wody z hukiem niosącym się poza horyzont - byłeś choć Droga Mleczna to tylko dolina łez, przez śmiertel­
już blisko organowych akordów genezyjskich. Tylko ników projektowana na łono Boga.
wodospady - i Szekspir - dają ci wrażenie kosmo-
gonii. Bije z nich muzyka tak brutalna w swej nie- Pascal mówi o nieskończoności , ale i on upadek Adama
skończoności , że pochwycony w jej sieć sądzisz , iż sytuuje, zgodnie z tradycją, przed sześcioma tysiącami
oglądasz przedwieczny, nieogarniony początek świata. lat. Oznacza to, że nie wyszedł poza ideę nieskończoności
I smutno ci uświadomić sobie, że czas już dawno zrodzonej przez trwogę, bo gdyby miał wizję spójniejszą,
ruszył z posad ... łatwo by stwierdził, że grzech narodził się przed niepamięt­
nymi wiekami i że źródło naszego upadku związane jest
Lubię tylko melancholijnych erudytów, uczonych w swoim z kosmogonią.
smutku i umiejących ze swymi depresjami wędrować
poprzez wszystkich poetów. Jaka to przyjemność, mieć Za dnia jesteś zawsze bardziej samotny niż w nocy. Słońce
pod ręką cytaty na każde rozgoryczenie, móc w każdej zaprasza cię do szczęścia natychmiastowego i przelotnego,
chwili codziennego ziemskiego wygnania przywołać do którego nie jesteś zdolny, noc natomiast zdaje się
niemieckiego mistyka, hinduskiego poetę czy francuskiego ciągnąć bez końca. Odczucie wieczności to owoc nocnego
humorystę ... Jeśli natura powołała cię do zasmuceń, to osamotnienia, tak jak czas wiąże się ze zmiennością
nie lekceważ tego pomylonego daru , nie przepuszczaj i niepewnością światła. Ilekroć letnimi popołudniami
żadnej okazji do rozprzęgania rzeczy i jestestw. nachodzi cię zasmucenie, ogarnia cię zniewalające prze-
Czytaj dniem i nocą, błądząc po wszystkich trwogach czucie, iż ś wiatło to jedynie przypadkowe zakłócenie
stuleci, i nie zapominaj, że lektura zastępuje niekiedy doskonałości nocy i puste intermedium w rozmyślaniu
opium. Książki trzeba łykać jak tabletki nasenne. Nikt nie o innych światach. Promienie mają w sobie jakąś nie-
czyta, żeby wiedzieć, lecz żeby zapominać. Biblioteki, śmiałość, której nie widać w szerokim, pogardliwym
188 Emile M. Cioran Święci i łzy 189

uśmiechu mroku. Noce skłaniają cię do wyrozumiałości do raju , codzienna zaś udręka ducha brata cię - poprzez
wobec efemerycznego blasku słońca i rozpaczliwą noc żal - ze światem roślinnym .
duszy spowijają w bogate, połyskujące fiolety, od zarania Ciężkie jest niebo, gdy tak kładzie się na nerwach
barwę odwiecznej, ironicznej pewności nocy. i rozciąga swoje przestwory na rozgorączkowane, drżące
ciało. Jak gdyby wszystkie dale zbiegły się w najgo-
Żal , że nie jest się rośliną - kto to pojmie? Kogo rętszym punkcie globu. Nieraz nawet słońce wydaje
roztkliwi tęsknota za roślinnym bytem? Ach, być kwiatem, się satelitą naszej gorączki. Trawiąca pożoga, nie do
w którym ukrywają się promienie i drzemią sny ziemi, ugaszenia nawet przez śniegi, pożoga, w której masz
kwiatem zrywanym przez smutnego anioła, który gorącym, ochotę pić krew węży, kąpać się w niej i tonąć. Czy

nostalgicznym oddechem odziera go z płatków! Coraz to zamarzły firmamenty, że tak pędzą gromadnie i zło­
częściej myślę o porzuconych kwiatach i o aniołach na wieszczo ku naszym płomieniom? Czy to sam Bóg
wygnaniu. chce życia od naszego palącego oddechu? Zstępuj , Panie,
Żal za kwietnym bytowaniem bardziej przybliża cię i nie zwlekaj, jeśli chcesz mieć ogień, a nie żużel,
do raju niż wszystkie religie razem. Jak gdyby wszystkie bo już wnet na równiku duszy zatańczą chmury popiołu
komórki chciały przejść całą swoją drogę wstecz, aż do i kurzu.
snu natury i zapomnienia ... Jeśli będziesz schodził po Każdy człowiek kryje w sobie szaleńca, który, w po-
stopniach swego jestestwa, niechybnie musisz natrafić czuciu własnej godności, przekształca wszechświat w przy-
gdzieś daleko, w głębinach , na strefę roślinną, wabiącą tułek dla wariatów.

cię odpoczynkiem i ukojeniem. Cała ta kwietna okolica


emanuje delikatne zapachy, tłumione przez gęstość materii Mógłbym być wyznawcą religii, po której wstyd jest
i nadbudowę ducha. Jest to tak, jak gdyby każde stworzenie umrzeć . Chrystianizm nadmiernie łechtał nasze najintym-
podążyło w górę i przeszło wszystkie szczeble natury niejsze odczucia, przekształcając śmierć w cnotę i triumf.
- a na czele wszystkich człowiek, nakładający sobie Agonia duszy jest klimatem naturalnym dla chrześcijanina,
wieńce na rozlicznych cmentarzach. W raju jesteś tylko gdyż umierasz, umierasz w tej religii , w której nawet Bóg
jako roślina. Jakże dawno opuściliśmy ten szczebel! Wiele demonstruje śmierć, tak jakby nie miał dosyć trupów
musimy zniszczyć, by odtworzyć raj . Grzech to jedynie i jakby czas nie był kosmicznym szlachtuzem!
niemożność zapomnienia. Stan upadku, determinujący
ludzką egzystencję, jest chorobliwym podrażnieniem Rzecz to niełatwa ani zbyt przyjemna: być w ciągłym
świadomości. Oznacza to jedynie możliwość stanięcia sporze z Bogiem. Skoro jednak wszedłeś na tę drogę ,
jakiejś istoty obok Boga. Rośliny odpoczywają w Nim , jaki ś niewytłumaczalny impuls pcha cię poza wszelkie
w wiecznej bezpamięci. Im bardziej jesteś na jawie - to granice i względy przyzwoitości . Pycha - oto jak nazwano
znaczy dalej od rośliny - tym ci bli żej, poprzez nostalgię, s kłonność stworzenia do niezależności i nadęto śc i wzglę-
190 ElIlile M. Cioran Święci i łzy 191

dem Bóstwa. Dumne skłócenie, które nie chce słyszeć Muzyka napiętnowana immanencją może być tylko
o marnych pokorach i rezygnacjach " nabożnie myś­ pospolita, gdyż przestaje pełnić funkcję narzędzia zapom-
lących ". nienia. A co chcemy zapomnieć? To, że żyjemy w świecie.
Naśladowanie Chrystusa, ów elementarz odpadnięcia
od świata, zaleca "łamanie serca" jako lek na pychę . Ta To jakieś dziwne, niebywałe odrętwienie, kiedy jakbyś
zaś jest opętańczą manią wielkości "ja", przerostem budził się ze śmierci i w posępnym czuwaniu opierasz
indywiduacji; z punktu widzenia "łamania serca" każda czoło na krawędzi trumny, czekając, aż rozjaśnią się cienie
nieobecność jest jeszcze zbyt dumna, gdyż naczelnym grobu i myśli ...
ideałem jest tu całkowite samo wymazanie się ze świata,
tak by silniej mógł rozbłysnąć Bóg. Myśląc, powinniśmy byli dać nieco szczęścia Bogu.
Pychajest losem człowieka, jak tragedia, bo kto mówi Pozostawiliśmy Go jednak w samotności głębszej niż ongiś,
"biografia" (tzn. przeznaczenie), ją właśnie ma na myśli na początku. Wtedy przeglądał się we własnym osamotnie-
- sprężynę znikomości, bez której nie sposób wyobrazić niu , teraz każdy z nas służy Mu za lustro. Zdaniem Eckharta
sobie historii. W swej postaci najwyższej pycha jest nic nie jest Bogu tak niemiłe jak czas. I nie tylko czas, lecz
zastąpieniem Boga człowiekiem, jest nieustającą uzurpacją. również przylgnięcie do niego lub tylko "dotykanie" go.
Kto aż do końca doświadczył dumy osamotnienia, może Skutkiem swego pożądania wieczności Bóg - a także
mieć już tylko jednego rywala - Boga. Eckhart - oddala się nawet od "zapachu i smaku czasu" .
W kategoriach współczesnych czas oznacza życie.
Gdyby każdy z nas mógł wypłakać się na piersi drugiego , W ten sposób wiemy nareszcie, co budzi w Bogu naj-
i gdyby więzi między ludźmi cechowała rzewna skrucha! większy wstręt.
O życiu pisać można tylko piórem umoczonym we
łzach. Z czego rezygnujemy? Z pozorów. Ta rezygnacja jest
bardzo trudna, bo one przecież są samą "substancją" życia.
Wierząc w Bogajesteś szaleńcem niedotkniętym szaleńs­ Ale jest też inna rezygnacja, nieskończenie bardziej
twem. Tak właśnie, skoro można być chorym nie mając tajemnicza i rzadsza od tego zwyczajnego rozbratu z cie-
żadnej choroby. niami - rezygnacja Z absolutu, dobrowolne i świadome
zdruzgotanie wszystkiego, co najbardziej esencjalne. To
Wszystko, co czepia się świata, jest trywialne. Dlatego droga przeciwstawienia się Bogu, po to, by na chwilę
nie było dotąd żadnej religii niższej . Religia, nawet ocalić szalbierstwo - tzn . substancję - życia.
najprymitywniej sza, przydaje pozorom aury substancjal-
ności. W świecie nawet wdzięk wydaje s ię popiołem; tam Niewytłumaczalna nuda, wyglądająca z oczu dzieci w puste
nawet nicość wydaje się wdziękiem . popołudnia, jest przeczuciem czekającego je w życiu znoju,
190 Emile M. Cioran Święci i łzy 191

dem Bóstwa. Dumne skłócenie, które nie chce słyszeć Muzyka napiętnowana immanencją może być tylko
o marnych pokorach i rezygnacjach " nabożnie myś­ pospolita, gdyż przestaje pełnić funkcję narzędzia zapom-
lących ". nienia. A co chcemy zapomnieć? To, że żyjemy w świecie.
NaśladowanieChrystusa, ów elementarz odpadnięcia
od świata, zaleca "łamanie serca" jako lek na pychę. Ta To jakieś dziwne, niebywałe odrętwienie, kiedy jakbyś
zaś jest opętańczą manią wielkości "ja", przerostem budził się ze śmierci i w posępnym czuwaniu opierasz
indywiduacji; z punktu widzenia "łamania serca" każda czoło na krawędzi trumny, czekając, aż rozjaśnią się cienie
nieobecność jest jeszcze zbyt dumna, gdyż naczelnym grobu i myśli ...
ideałem jest tu całkowite samowymazanie się ze świata,
tak by silniej mógł rozbłysnąć Bóg. Myśląc, powinniśmy byli dać nieco szczęścia Bogu.
Pychajest losem człowieka, jak tragedia, bo kto mówi Pozostawiliśmy Go jednak w samotności głębszej niż ongiś,
"biografia" (tzn. przeznaczenie), ją właśnie ma na myśli na początku. Wtedy przeglądał się we własnym osamotnie-
- sprężynę znikomości, bez której nie sposób wyobrazić niu, teraz każdy z nas służy Mu za lustro. Zdaniem Eckharta
sobie historii. W swej postaci najwyższej pycha jest nic nie jest Bogu tak niemiłe jak czas. I nie tylko czas, lecz
zastąpieniem Boga człowiekiem, jest nieustającą uzurpacją. również przylgnięcie do niego lub tylko "dotykanie" go.
Kto aż do końca doświadczył dumy osamotnienia, może Skutkiem swego pożądania wieczności Bóg - a także
mieć już tylko jednego rywala - Boga. Eckhart - oddala się nawet od "zapachu i smaku czasu".
W kategoriach współczesnych czas oznacza życie.
Gdyby każdy z nas mógł wypłakać się na piersi drugiego, W ten sposób wiemy nareszcie, co budzi w Bogu naj-
i gdyby więzi między ludźmi cechowała rzewna skrucha! większy wstręt.
O życiu pisać można tylko piórem umoczonym we
łzach. Z czego rezygnujemy? Z pozorów. Ta rezygnacja jest
bardzo trudna, bo one przecież są samą "substancją" życia.
Wierząc w Bogajesteś szaleńcem niedotkniętym szaleńs­ Ale jest też inna rezygnacja, nieskończenie bardziej
twem. Tak właśnie, skoro można być chorym nie mając tajemnicza i rzadsza od tego zwyczajnego rozbratu z cie-
żadnej choroby. niami - rezygnacja Z absolutu, dobrowolne i świadome
zdruzgotanie wszystkiego, co najbardziej esencjalne. To
Wszystko, co czepia się świata, jest trywialne. Dlatego droga przeciwstawienia się Bogu, po to, by na chwilę
nie było dotąd żadnej religii niższej. Religia, nawet ocalić szalbierstwo - tzn. substancję - życia.
najprymitywniejsza, przydaje pozorom aury substancjal-
ności. W świecie nawet wdzięk wydaje się popiołem; tam Niewytłumaczalna nuda, wyglądająca z oczu dzieci w puste
nawet nicość wydaje się wdziękiem. popołudnia , jest przeczuciem czekającego je w życiu znoju,
192 Emile M. Cioran Święci i łzy 193

zgiełku i męki. Każdy z nas wzdragał się w dzieciństwie zaburzyło pierwotną harmonię upojenia, którą śmiertelnicy
co najmniej kilkakroć w takim przeczuciu brzemienia, próbują odzyskać wszelkimi sposobami. Duchjest pustym
jakie chowa dla nas w zanadrzu czas, i z pewnością także miejscem w obłędzie życ ia, protestem przeciwko jego
smakowaliśmy już wtedy trochę z jadu "owocu zakaza- szalbierstwom, raną na ciele witalnych błędów. U pojenie
nego". Gdybyśmy wiedzieli, jak bardzo umieramy, napa- życiem zdołało nam wmówić , że życie jest wszystkim;
wając się nim! czemuż przyplątał się nam także duch, aby nas przecknąć
Dzieci napełniają mnie lękiem. W ich oczach zbyt wiele z fundamentalnego, nieodzownego śmiertelnikom błędu?
się czai obietnic nieszczęścia. Dlaczego, u licha, tak pragną
być "duże"? Jak im wytłumaczyć tragiczn ą nieodwracal- W czasach, gdy muzyka kierowała się ku Bogu, nie zaś
ność ucieczki z dzieciństwa i daremne wysiłki natury, by ku ludziom (tak było już od Beethovena), pełniła ona
stać się na powrót sobą samą? Ponadto dzieci - a także funkcję głównego narkotyku dla ludzi. Degradacja do
wariaci - mają przywilej automatycznego geniuszu, który sfery ludzkiej pozbawiłają nadziemskiego czaru i włączyła
później tracą w nicośc i trzeźwego spojrzenia. w strumień pozorów. Ongiś jej tony umiały opowiedzieć
nam o samotności Boga - i naszej, razem z Nim.
Całe życie ludzi jest stanem upojenia, przerywanym od W dźwiękach skrzypiec wzdychali archaniołowie, fletami
czasu do czasu rozbłyskami zwątpień. Czy, gdyby jasno swą nostalgię wyrażali aniołowie , organy słały w niebo
rozeznawali się w rzeczywistości, mogliby żyć bodaj rozpacze i przekleństwa świętych. Bach i wielcy Włosi
sekundę dłużej? Najbardziej "normalni" z nich są pijani owych czasów nie wyrażali "uczuć", lecz służyli niebu.
w sztok, bo "na trzeźwo" nie sposób nawet oddychać. Muzyka usypiała namiętności i ziemię, a na ich miejscu
Konstrukcje życia są tworami obłędu, gorączki, która rozpościerał się spokój kontemplacji, która cię unosiła
odsłania się brutalnie trzeźwemu oku. ponad pustką stworzenia aż ku boskiej melancholii, obcej
Im jesteś normalniejszy, tym bardziej oddalasz się od ludziom, ale nie żalom. Wtedy łatwo mogłeś wyruszać ku
prawdy, a zbliżasz do życia. Bogu, aby zanurzyć się w Nim, w ten sposób wprowadzając
w narkozę własne człowieczeństwo.
Jakiż to przeklęty interes moglibyśmy mieć w zakłócaniu
równowagi pijackiego oszołomienia albo w wyjaśnianiu Należałoby urzędowo zakazać wyznań - pisemnych czy
delirium? Czy każdy z nas nie chciałby spić się na umór ustnych - dotyczących ostatecznego osamotnienia. Co
życiem , paść ofiarą upojnych błędów? Albowiem jest to by jednak przyszło z takiego posunięci a? Kto może
nasz jedyny oręż przeciwko śmierci , zbrodniczo sprzy- przekazać cokolwiek z okrutnej izolacji stworzenia, gdy
mierzonej z prawdą. wargi powtarzają cicho a bezlito śnie , zwrócone ku jakimś
Ludzie rodzą się różnie wyposażeni w delirium, co głuchym dalom: wszystko się dokonało . Albo kto opisze
tłumaczy rozmaitość ich sytuacji . Upodobanie do ducha błędne kroki człowieka wzdłuż starych miejskich murów
194 Emile M. Cioran Święci i łzy 195

w dżdżystą noc, człowieka obawiającego się, że me myślaniami o śmiercii tylko o niej, zaczynasz się za-
znajdzie nikogo bardziej zagubionego od niego, że nawet stanawiać, czyś aby nie strwonił czasu na jakieś kolosalne
naj marniej sza dziewka uliczna to świątobliwa niewiasta, kłamstwo . Skoro znalazłeś się ponad śmiercią, prawdy
że nękające cię w tym świecie zło wyrywa go z wspólnoty poniżej ciebie mogą być tylko oszustwami.
stworzeń? Jakim prawem mamy od innych żądać, by
rozumieli, że odczuwamy w takich chwilach potrzebę, Jest we mnie całkiem niemało z chrześcijanina: pokusa
aby ktoś za nas się modlił, potrzebę świadomości, że żebractwa, pustyni, a także obłędne napady litości .
gdzieś daleko jakaś modlitwa przebija obojętny firmament A więc - różnorakie ekspresje ducha wyrzeczenia.
i ujarzmia zimne wysokości? Nikt nie modli się za nikogo, Trucizny chrześcijańskie pozostawiły nam we krwi osad
a przecież tylko to mogłoby zmiękczyć nieprzejednanie absolutu, który odejmuje nam dech, ale bez którego
nocy. Konieczność, abyś modlił się za wszystkich, i świa­ nie potrafimy żyć .
domość, że za ciebie nie pomodli się nikt. I litość,
nieskończona litość dla wszystkich, którzy tej modlitwy Bodajby tylko Bóg modlił się za tego, kto nie ma już
nie potrzebują, bo nigdy nie cierpieli! w sobie nic, co mogłoby umrzeć...

Czy wybaczę ziemi, że wkalkulowała mnie we własne


możliwości? Skoro wiesz, że jesteś intruzem w życiu .. .

"Jedna myśl o Bogu sprawia więcej niż cały świat"


(Katarzyna Emmerich). Ma rację biedna święta.

Życie nie istnieje, a śmierć to stan sennego marzenia.


Cierpienie wymyśliło jedno i drugie, aby usprawiedliwić
samo siebie. Tylko człowiek może się męczyć między
nierzeczywistością i wyobrażeniem .

Życie nazbyt jest pełne śmierci , by mogła ona coś jeszcze


do niego dodać.

Raj jęczy w zakamarkach świadomości, płaczą pierwsze


wspomnienia. W tym jęku objawia się metafizyczny sens
łez oraz życie jako praktyka żalu . Nasyciwszy się roz-
. . ..
Księgarnia Internetowa UNUS poleca książki
Grupy Wydawniczej Aletheia:
Roland Barthes Mitologie
Rudolf Carnap Wprowadzenie do filozofii nauki
Mircea Eliade Moje życie. Fragmenty dziennika 1941- 1985
Michel Foucault Raymond Roussel
Sigmund Freud Dwie nerwice dziecięce
Erving Goffman Człowiek w teatrze życia codziennego
Martin Heidegger Py tanie o rzecz
Carl Gustav Jung Mysterium coniunctionis
Tho!nas S. Kuhn Struktura rewolucji naukowych
Claude Levi-Strauss Antropologia strukturalna II
Willard Van Orman Quine Z punktu widzenia logiki
Bertrand Russell Dzieje filozofii Zachodu
Ludwig Wittgenstein O pewności
Nowości:
Rozmowy z Isaiahem Berlinem
Kazimierz Ajdukiewicz Zagadnienia i kierunki .filozofii
Emile Cioran Pokusa istnienia
Jacques Derrida Marginesy filozofii
James Frazer Zlota gałąź
Werner Jaeger Paideia
Karl Uiwith Od Hegla do Nietzschego
Carl Gustav Jung Analiza marzeń. sennych
Karl Kerenyi Mitologia Greków
Adam Morton Przewodnik po teorii poznania
George Orwell Jak mi się podoba
Edward W. Said Za ostatnim niebem. Palesty/iczycy
Oswald Spengler Zmierzch Zachodu
Wkrótce:
Georges Bataille Część przeklęta
Joseph Campbell Mityczny obraz
Mircea Eliade Religie australijskie
Sigmund Freud Histeria i lęk
Pierre Hadot Filozofia jako ćwiczenie duchowe
Martin Heidegger Rozmov,)1 na polnej drodze
Carl Gustav Jung Psychologia medy tacji Wschodu i Zachodu
Oliver Leaman Wprowadzenie do filozofii islamu
Ludwig Wittgenstein Wykłady z filozofii psychologii
Nasz adres:
http://www.unus.shop.pl
sklep@unus.shop.pl

You might also like