Nietzsche F. - Ecce Homo. Jak Się Staje, Czym Się Jest

You might also like

Download as pdf or txt
Download as pdf or txt
You are on page 1of 67

PRZEDMOWA

PRZEWIDUJĄC , że wkrótce stanę przed ludz-


kością z najtrudniejszem, jakie jej kiedykolwiek po-
stawiono, wymaganiem, zda mi się niezbędnem
\Vydanie d_r ugie, p r zejr""Lane i po ~ rzec, kim jestem. W gruncie winno by się to wie-
nownie porównane z orygina_łem. dzieć: gdyż nie omieszkałem »zaświadczyć o sobie«.
Nierówność stosunku między wielkością mego zada-
nia a małośc i ą moich współczesnych znalazła wy-
raz w tern, że ani mnie słyszano , ani też choćby
widziano. Żyję na własny kredyt, przesąd to może
tylko, że żyję? „. Dość mi pomówić jeno z kimkol-
wiek »wykształconym «, który latem przyjedzie do
Engadynu Wyżn i ego, by się przekonać, że n ie żyję „.
W okolicznościach tych jest ob owiązkiem, przeciw
któremu powstaje w gruncie mój nawyk, bardziej
jeszcze duma instynktów moich, rzec: S l u c hajc ie
mnie! bom ten a t e n. P rzedewszystkiem
nie bi e rz c i e mnie za kogo innego!
KRAK.ÓW - DRUK W. L ANCZYCA I SPÓł.KI
2
3
2.
Trzeba być do niego stworzonym, inaczej grozi nie-
małe niebezpiecze ństwo przeziębienia się. Lód blizko,
Nie jestem naprzyklad zgola straszydlem, zgoła
samotność potworna - lecz jakże cicho spoczywa
potworem moralnym, - natura moja jest nawet prze-
wszystko w świe tl e ! jak się swobodnie oddycha!
ciwie ń s twem człowieka tego rodzaju, który czczono
ileż rzeczy się czuje pod sobą! - Filozofia, jak jam
dotąd, jako cnotliwy. Między nami mówiąc, zda mi
ją dotąd rozum i ał i przeżywał, jest życiem dobrowol-
się, że właśnie to moją stanowi dumę. Jestem uczniem
nem wśród lodów i szczytów- poszukiwaniem wszyst-
filozofa Dyonizosa, wolalbym być raczej jeszcze saty-
kiego, co obce i godne pytania w istnieniu, wszyst-
rem, niż świętym . Może udało mi się, może pismo to
zgola innego nie mialo znaczenia, jak przeciwieństwu kiego, co moralność dotąd pod klątwą dzierżyła . Z dłu­
temu dać wyraz w sposób pogodny i ludziom przy- giego doświadczenia, które mi dała taka wędrówka
jazny. W tern, cobym ja przyrzeka}, ostatniemby po z a ka z a nem, nauczyłem się patrzeć inaczej,
niżby sobie życzono, n a przyczyny, z których morali-
było »polepszać« ludzkość . Nie wznoszę zgoła no-
wych bożyszcz; stare niech uczą, jak z głinianemi zowano i idealizowano dotychczas: ukryte dzieje
bywa nogami. Bożyszcza - mój wyraz na ideały - filozofów, psychologia ich wielkich imion wyszla mi
ob a 1 a ć, już to raczej należy do mego rzemiosła. na jaw. - Ile prawdy znosi, na ile prawdy waży
się duch? to coraz bardziej stawało się dla mnie
Pozbawiono rzeczywistość w tym stopniu wartości,
sensu, prawdziwości, jak świat idealny zełga n o ... wlaściwym. wartości miernikiem. Błąd (- wiara
»Świat prawdziwy« i »świat pozorny«- po naszemu: w ideal - ) nie jest ślepotą, błąd jest tchórz o -
świat ze Ig a ny i rzeczywistość... Ł g a r s two ideału st we m... Każda zdobycz, każdy krok naprzód
było dotąd przek leńs t wem na rzeczywistości ci ążą­ w poznaniu wynik a z odwagi, z twardości wzgl ę­
cem, ludzkość sama stała się przez nie aż do najniż­ dem siebie, ze schl udności wzg lędem siebie... Nie
szych swych instynktów łgarską i fałszywą , aż do obalam ideał ów, wkladam jeno rękawiczki przed
uwielbienia wa rtości przeciwnych tym, któreby nimi... Nitimur in uetitum: pod tym znakiem
jej dopiero byly poręką rozwoju, przyszłości, wiel- zwycięży moja filozofia, bo zakazywano dotąd zasad-

kiego praw a do przyszłości. niczo zawsze tylko prawdy. -

3- 4.
Pośród pism moich sam dla siebie miejsce zajmuje
Kto umie oddychać powietrzem pism moich,
wie, ze jest to powietrze wyżynne, ostre powietrze. mOJ Z ar at u s t r a. Uczyniłem nim ludzkości najwięk­
szy dar, jaki jej dotąd uczyniono. Księga ta, głosem
,.
4
5
sięgająca poprzez tysiąclecia, jest nietylko najwyż­
szą księgą, jaka istnieje, właściwą księgą o powie- śnie przeciwieństwo tego, coby jakiś »mędrzec«,
trzu wyżyn - cały fakt, jakim jest człowiek, leży »święty«, »zbawiciel świata« i inny decadent rzekł
w dali niezmiernej pod nią - jest także n aj gł ę b - w takim wypadku.. . Nietylko mówi on inaczej, on
s z ą, z najwnętrzniejszego bogactwa prawdy uro- jest też inny ...
dzoną, niewyczerpaną studnią, w którą żadne nie za- Sam idę, uczniowie moi! I wy odejdźcie precz,
nurza się wiadro, by nie wypłynąć zlota i dobroci i sami! Tak chcę !
pełne. Nie przemawia tu »prorok«, nikt z owych Idźcie ode mnie precz i brońcie się przeciw Za-
dreszczem przejmujących mieszańców choroby i woli ratustrze! I lepiej jeszcze: wstydźcie się go! Może
mocy, których założycielami religii s ię zowie. Trzeba oszukał was. Człowiek poznający nietylko kochać
przedewszystkiem s I y s ze ć właściwie ton, który musi wrogi swoje, musi też umieć nienawidz i eć swych
z ust tych wychodzi, ten ton halkioński, by w spo- druhów.
sób politowania godny krzywdy nie czynić sensowi Zła to o dpł ata nauczycielowi, gdy się zawsze
jego mądrości: »Najcichsze to są słowa, co burzę j eno uczniem pozostaje. I czemu z wieńca mego rwać
przynoszą, myśli, co na stopach gołębich przychodzą, nie chcecie?
kierują światem - « . Czcicie mnie: lecz cóż, gdy dnia pewnego
Figi z drzew padają, są dobre i sło dkie: i gdy up ad n ie wasza cześć? Strzeżcie się, aby jaki po-
padają, pęka im skóra czerwona. sąg was nie z abił !
Jam wiatr północny figom dojrzalym. Mówicie, że wierzycie w Zaratustrę? Lecz cóż
Więc, figom podobne, wam p rzypadają w dziale zależy na Zaratustrze? Wyśc i e wyznawcy moi, lecz
te nauki, przyjaciele moi : pijcie ninie ich sok i słodki cóż zależy na wszystkich wyznawcach!
miąższ! Nie szukaliście jeszcze siebie, więc znaleźliście
Jesień wokoło i niebo czyste i popołudnie - mnie.
Nie przemawia tu zagorzalec, tu się nie »każe«, Tak czynią wszyscy wyznawcy; przeto tak mało
tu nie wymaga się wiary: z bezgranicznej pełni warta wszelka wiara.
światła i głębi szczęścia pada kropla po kropli, słowo Ninie rozkazuję wam zgubić mnie, a znaleźć sie-
po s łowie - łagodna powolność jest tempem tych bie; i dopiero, gdy ws zys cy z a p r zec i e się
mów. Coś podobnego dochodzi jeno do najbardziej mnie, powrócę do was ...
wybranych; nieporównany to przywilej być tu słu­
chaczem; nikomu nie dano do woli, dla Zaratustry Fryderyk Nietzsche.
mieć uszy... Nie jestże Zaratustra tedy kusicie -
1em? .. . Lecz cóż to o n sam przecie mówi, gdy po
raz pierwszy znów w samotność wraca swoją? Wła-
Tego dnia doskonałego, gdy wszystko doj-
rzewa i nietylko grono winne brunatnieje, padł
właśnie promień słońca na me życie; patrzy-
łem wstecz, patrzy ł em przed się, nigdym nie wi-
dział tyle i tak dobrych rzeczy naraz . Niena-
próżnom pogrzebał dziś swój rok czterdziesty
czwarty, w o 1 n o mi było go pogrzebać,- co
było życiem w nim, jest ocalone, jest nieśmier­

telne . Pierwsza księga Przemiany wszystkich


wartości, Pieśni Zaratustry, Zmierzch
bożyszcz, moja próba filozofowania młotem ­

wszystko dary tego roku, nawet ostatniej roku


ćwierci! Jakżebym nie miał całemu ży-

ciu swemu wdzięczen być? tak


opowiadam sobie swe życie .
9

sobą. Wówczas - było


to r. 1879 - złożył em pro-
fesurę bazylejską, przeżyłem
lato niby cień w St.
Moritz i zimę następną, najuboższą w sł ońce zimę
swego życia, jak o cień w Naumburgu. To było
moje minimum: »Wędrowiec i jego cień« powstał
w tym czasie. Niewątpliwie, znałem się wówczas na
cieniach ... Zimy następnej, pierwszej mej zimy ge-
nueńskiej, zrodziło owo przesłodzenie i przeducho-
wienie, których warunkiem nieledwo jest skrajne
ubóstwo krwi i mięśni, zrodziło »Jutrzenkę«. Dosko-
nała jasność i pogoda, nawet bujność ducha, którą
DLACZEGO JESTEM TAK MĄDRY. Szczęś­ wspomniana odzwierciadla księga, godzi się we mnie
cie mego istnienia, jego jedyność może, leży w jego nietylko z najgłębszą s łabo ścią fizyczną, lecz nawet
fatalności: wyrażając to w formie zagadki, jako oj- z bólu nadmiarem. Wśród katuszy, które przynosi
ciec mój już umarłem; jako matka moja żyję jeszcze z sobą nieprzerwany trzydniowy ból mózgu wraz
i starzeję się. To pochodzenie podwójne, niejako od z uciążliwymi wymiotami śluzu, - posiadałem jas-
najwyższego i najniższego szczebla u drabiny życia, nosc dyalektyczną par excellence i przemyśliwa­
zarazem decadent i po czą tek - jeśli co, to to łem z krwią bardzo zimną rzeczy, dla których w wa-
wyjaśnia ową bezstronność w stosunku do zbioro- runkach zdrowszych nie dość wspinać się umiem,
wego problematu życia, ów brak uprzedzenia, który nie dość jestem rafinowany, nie dość zim ny. Czy-
mnie może odznacza. Posiadam dla oznak wschodu telnicy moi wiedzą może, jak dalece uważam dyalek-
i zachodu węch czulszy, niż jakikolwiek posiadał tykę za objaw decadence naprzykład w przenajsław­
człowiek, co do tego jestem nauczycielem par excel- niejszym wypadku, jakim jest Sokrates. - Wszystkie
lence, - znam jedno i drugie, jestem jednem i dru- chorobliwe zaburzenia intelektu, nawet owo połowiczne
giem. - Ojciec mój umarł licząc trzydzieści sześć ogłuszenie, które towarzyszy gorączce, pozostały mi
lat: był wątły, miły i słabowity, jak przeznaczona jeno po dziś dzień rzeczami obcemi, o których naturze i czę­
do przejścia istota, - raczej dobrotliwe wspomnienie stości pouczyć się dopiero musiałem w drodze nau-
o życiu, niż życie samo. W tym samym roku, w któ- kowej . Krew moja bieży powoli Nikt nie mógł nigdy
rym jego życie ku dołowi się miało, miało się ku do- stwierdzić u mnie gorączki. Lekarz, który mnie l eczył
łowi i moje: w trzydziestym szóstym roku życia do- przez czas dłuższy jako chorego na nerwy, rzekł
szedłem do naJmzszego punktu żywotności, - ży­ w końcu: »Nie! Nerwy pańskie tu nie winny, to ja
łem jeszcze, nie widząc jednak na trzy kroki przed sam jestem nerwowy«. Bezwzględnie nie da się wy-
kazać żadne zwyrodnienie miejscowe; żadne z przy-
II
10

czyn organicznych wynikające cierpienie żołądka, między innymi, że instynktownie przeciw zły m sta-
aczkolwiek istnieje, jako skutek wyczerpania ogólnego, nom zawsze w I a ś ci we wybierałem środki: gd y
najcięższa słabość systemu gastrycznego. Również tymczasem decadent, istotny zawsze sobie szkodliwe
cierpienie oczu, okresami niebezpiecznie do ślepoty środki wybiera. Jako summa summarum byłem zdrów,
zbliżone, jest jeno skutkiem, nie przyczyną: tak, że jako kąt, jako specyalność byłem decadent. Owa ener-
z przybytkiem siły życiowej przybywało i siły widze- gia, prąca do bezwzględnego osamotnienia i wydo-
nia. - Dlugi, zbyt długi szereg lat oznacza u mnie bycia się z nawykowych stosunków, mus sobie zada-
powrót do zdrowia, oznacza też niestety zarazem po- wany, by nie dać si ę odtąd pielęgnować, obsługiwać,
wrót choroby, upadek, peryodyczność pewnego rodzaju otaczać I e kar z am i - zdradza bezwarunkową pew-
decadence. Trzebaż mi, wobec tego, rzec, że w zagad- ność instynktu w tern, czego wówczas przedewszyst-
nieniach decadence mam doświadczeni e? Prze- kiem było potrzeba. Sam siebie wziąłem w garść, sam
sylab i zowałem je naprzód i wstecz. Nawet owej fili-
siebie uzdrowiłem: pierwszym do tego warunkiem -
granowej sztuki ujmowania i pojmowania wogóle, każda fizyołogia to przyzna - że się w gruncie
owego zmysłu do odcieni, owej psychologii »patrze- jest zd r owym. Typowo słabowita istota nie może
nia z za węgla« i co mi prócz tego właściwe, nauczy-
ozdrowieć, te rn mniej sama uzdrowić siebie; dla ty-
łem się wówczas dopiero; wszystko to właściwy dar
powo zdrowego może przeciwnie chorzenie być nawet
owego czasu, gdy wszystko subtelniało we mnie, po-
energiczne m stimulans do życia, do więcej życia. Tak
strzeganie samo, jak i narządy postrzegania. Z punktu
w samej rzeczy wydaje mi się ter a z ów długi czas
widzenia chorego spoglądać ku zd ro wszym poję­
choroby: odkryłem życ ie niejako na nowo, jak i sa-
ciom i wartościom, i znów odwrotnie z pełni i pew-
mego siebie, raczyłem się smakiem wielu dobrych
ności siebie życia boga tego na tajemną robotę in-
a nawet małych rzeczy, jakiemi inni niełatwo racz yćby
stynktu decadence - to najdluższem mem było ćwicze­
się mogli - uczyniłem z swej woli zdrowia, życia ,
niem, mem doświadczeniem właściwem, jeśli w czem,
filozofię swoją ... Bo zważcie : b yły to lata najniższej
to w tern s tałem się mistrzem. Mam to teraz w pal-
żywotności mojej, gdym prze st a I być pesymistą ;
cach , mam palce po temu, przestaw i a ć p e r s pe k -
instynkt wrócenia do zdrowia z ab ro n ił mi filozofii
ty wy : pierwszy powód, dlaczego może dla mnie
jednego »Przemiana wartości« jest wogóle możliwa. - ubóstwa i zniechęcenia . .. A po czem poznaje się
w gruncie, że cz I o wiek się ud a ł ! Po tern, że
człowiek udany mile nam działa na zmysły: że wy-
rzeźbiony jest z drzewa, które jest twarde, delikatne

2. i wonne zarazem. To mu smakuje tylko, co jest dlań


korzystne; upodobanie jego, rozkosz jego ustaje, gdzie
Pomijając bowiem, żejestem decadent, jeste m
coś przekracza miarę korzystności. Odgaduje on
też jego przeciwieństwem . Dowodem moim na to j es t
środki lecznicze przeciw uszkodzeniom, wyzyskuje zie
12
13

stąd to posiadam we krwi wiele instynktów rasowych,


przypadki na swój pożytek; co go nie zabija, czyni
kto wie? może nawet liberum veto? Jeśli pomyślę, jak
go mocniejszym. Z wszystkiego, co widzi, słyszy, p rze-
często w drodze przemawiają do mnie jako do Po-
żywa, gromad zi s w oj ą summę : jest zasadą wybie-
laka i to Polacy sami, jak rzadko biorą mnie za
rającą, pozwala wielu rzeczom przepadać. J est zawsze
Niemca, to mogloby się zdawać, że nal eżę tylko do
w swoje m towarzystwie, czy to obcuje z książkami,
Niemców n akr ap i a ny c h. Lecz matka moja, Fran-
ludźmi lub okolicami: cześć okazuje, kiedy wy-
ciszka Oehler, jest w każdym razie czemś bardzo
biera, d op u s z cz a , dar z y z a uf a n i e m . Oddzia-
niemieckiem; podobnież babka moja ze strony ojcow-
ływa na wszelkiego rodzaju podniety zwolna, z ową
skiej, Erdmuta Krause. Ostatnia przeżyła całą mło­
powolnością, której nauczyła go przezorność i duma
dość w dobrym starym Weimarze, nieobca kołu
rozmyślna, - bada podnietę nadchodzącą, daleki od
Goethego. Brat jej, profesor teologii Krause w Kró-
tego, by jej naprzeciw wych odzić. Nie wierzy ani
lewcu, powołany został po śmierci Herdera na ge-
w » ni eszczęście«, ani w »winę« : załatwia się z sobą,
neralnego superintendenta do Weimaru. Nie jest nie-
z innymi, umie z ap om i n a ć, - jest dość silny, by możliwem, że matka ich, moja prababka, występuje
mu wszystko na dobre wyjść mus i a ł o. - A więc
jako »Muthgen« w dzienniku młodego Goethego. Wy-
jestem przeciwieństwem decadent: bom właśnie szła powtórnie za mąż za superintendenta Nietz-
opisał siebie .
schego w Eilenburgu; w dniu wielkiego roku woj n y
1813, kiedy Napoleon z sztabem generalnym wkro-
czył do Eilenburga, 10 października, odbywała po-
łó g . Jako Sakson ka, była wi elką Napoleona czci-
3.
cielką; być może, że i ja jeszcze nim jestem. Oj-
Ten szereg p o dwój ny doświadczeń, ten do- ciec mój, u rodzony r. 1813, zmarł r. 1849. Zanim
stęp do pozornie rozdzielonych świ atów powtarza się objął probostwo gminy Rocken w pobliżu Liitzen,
w naturze mej pod każdym względem - jestem so- przebywał lat kilka na zamku altenburskim i u czy ł
bowtórem, mam też drugie jeszcze oblicze prócz cztery tamtejsze księżniczki. Uczennicamijego są kró-
pierwszego. A może jeszcze też trzecie... Już lowa h anowerska, wielka księżna Konstantynowa,
samo pochodzenie moje pozwala mi na spojrzenie wielka księżna oldenburska i księżna Teresa sasko-
poza wszystkie, jedynie miejscem, jedynie narodem altenburska. Był pełen głębokiej czci d la króla pru-
uwarunkowane perspektywy, nie kosztuje mnie nic skiego Fryderyka Wilhelma Czwartego, od którego
być »dobrym Europejczykiem«. Z drugiej strony też swoje otrzymał probostwo; wypadki 1848 za-
j estem może bardziej niemiecki, niżby Niemcy dzi- smuciły go niezmiernie. J a sam, urodzony w dzień
siejsi, zwykli obywatele państwa niemieckiego, być urodzin wspomnianego króla, 15 paźd ziernika, otrzy-
j eszcze mogli - ja, ostatni Niemiec a n typ o 1i tycz - małem, jak słusz na, hohenzollernowskie imiona Fr y-
n y. A przecie przodkowie moi byli szlachtą polską:
15
14
uczyłem po grecku, nie miałem zgoła powodu do wy-
dery ka Wilhelma. Jedną korzystną stronę miał w ka- mierzenia kary; najleniwsi byli u mnie pilni. Przy-
żdym razie wybór dnia tego: urodziny moje były padkowi zawszem sprostać umiał; muszę być nie-
w ciągu mego dzieciństwa całego świętem . - Uważam przygotowany, by być panem siebie. Choćby instru-
to za wielki przywilej, żem takiego miał ojca: zda mi ment był jaki chce, nawet tak rozstrojony, jak tylko
się nawet, że tern tłumaczy się wszystko, co zresztą instrument »człowiek« rozstrojony być może - mu-
z przywilejów posiadam, - życia, wielkiego »tak« siałbym chorym być, gdyby mi się udać nie miało
względem życia n ie wliczając. Przedewszystkiem, że wydobyć zeń coś, co da się słuchać, I jakie często
nie trzeba mi na to postanowienia, tylko prostego prze- od samych tych »instrumentów« słyszałem, że jeszcze
czekania, by wejść mimowolnie w świat rzeczy wy- nigdy tak się nie s ł yszał y „ . Najpiękniej może od
sokich i subtelnych: tam jestem w domu, najwnętrz­ owego nieodżałowanie młodo zmarłego Henryka von
niejsza namiętność moja dopiero tam wolna się staje. Stein, który raz po starannie zasiągniętem pozwo-
Żem ten przywilej nieledwo życiem zapłacił, to z pew- leniu, zjawi ł się na trzy dni w Sils-Maria, oświad­
nością nie jest targ niesprawiedliwy. - By tylko czając każdemu, że nie dla Engadynu przybywa.
coś niecoś z mego Zaratustry zrozumieć, trzeba być Ten doskonały człowiek, który z całą nieposkromioną
może w warunkach podobnych, jak ja jestem - je- naiwnością junkra pruskiego zabrnął w bagno wagne-
dną nogą po tamtej stronie życia ... rowskie (- a nadto jeszcze w bagno Di.ihringa!) był
te trzy dni jakby zmieniony od burzliwego wichru
wolności, jak ktoś, kto nagle na swoją wyżynę się
wznosi i skrzydeł dostaje. Mówiłem mu zawsze, że
4.
sprawia to czyste powietrze tu w górze, że tak
Nie znałem nigdy sztuki uprzedzania do siebie - dzieje się każdemu, że nienapróżno jest się 6.ooo
także i to zawdzięczam swemu niezrównanemu ojcu - , stóp nad Bayreuthem - lecz nie chciał mi wierzyć. „
i nawet wówczas, kiedy mi to wielką zdało się mieć Jeśli mimo to dopuszczono się na mnie niejednej
wartość. Nie jestem, choć nie po chrześcijańsku zda- małej i wielkiej zbrodni, to nie »wola«, tern mniej
wać się to może, uprzedzony nawet do siebie. Można zł a wola była tego przyczyną: raczej mógłbym już -
tak i siak nicować me życie, zrzadka tylko, w grun- zaznaczyłem to wyżej - uskarżać się na dobrą wolę ,
cie raz jeden jedyny znajdzie się w niem ślady, że ktoś która nie mało psoty wyrządziła mi w życiu . Do-
względem mnie żywił złą wolę, - może jednak nieco świadczenia moje dają mi prawo do nieufności
za wiele śladów dobrej wo 1i „ . Doświadczenia moje wogóle względem tak zwanych popędów »bezosobi-
nawet z tymi, na których każdy źle wychodzi, prze- stych«, całej do rady i czynu gotowej »miłości bliź­
mawiają bez wyjątku za nimi; obłaskawiam każdego niego«. Uważam ją w istocie samej za słabość, za po-
niedźwiedzia, przyzwoitości nawet błaznów uczę. szczególny wypadek niezdolności oporu wobec pod-
W ciągu siedmiu lat, gdy w pedagogium bazylejskiem
16
17
niet, - 1i to ś ć zwie się tylko u decadents cnotą . Za-
rzucam litościwym, że tracą łatwo wstyd, cześć, de- Mój rodzaj odpłaty polega na tern, by jak najprędzej,
l ikatność wobec odległości, że litość na zawołanie w lot za głupotą, wys i ać jakąś m ądrość a tak może
cuchnie motłochem i podobna jest do zł udzenia zły m tamtą jeszcze dogon i ć. Mówiąc p rzenośni ą : wysy-
ła m garniec konfitur, by pozbyć się k w aśnej hi-
manierom, - że litościwe ręce w pewnych okolicz-
nościach mogą właśnie niszczycielsko s ięgać w wiel-
storyi ... Niech mi tylko kto co złego wyrządzi, »od-
kie przeznaczenie, w osamotnienie wśród ran, w przy- płacę«, m oż na być pewny m: wnet znaj dę sposob-

w i 1ej na ciężką winę. Przezwyciężenie l itości zali- nosc wyrazie swe dzięki »złoczyńcy « (nawet za
czam do cnót dostojnych: odtworzyłe m w pieśni jego z ł y uczynek) - lub go o coś poprosić, co
j ako »Kuszenie Zaratustry« wypadek, gdy dochodzi może b yć bardziej obowiązujące, niż coś dać .. . Zda

go wielkie wołanie na pomoc, gdy litość jako ostatni mi się także , że najgrubsze słowo , najbardziej gru-
g rzech chce go opaść, skłonić do przeniewierstwa bijański list grzeczniej szy jest, przyzwoitszy, niż

względem s iebie. Tu pozosta ć panem, tu wyżynę milczenie. Tym, którzy milczą, brak prawie zawsze
delikatności i dobroci serca; milczenie jest zarzutem,
zadania swego utrzymywać w czystości od ni ższych
połykanie urabia siłą konieczności zły charakter, -
o wiele i krótkowzroczniejszych zapędów, które dzia-
łają w tak zwanych postępkach »bezosobistych«, oto psuje nawe t żołądek. Wszyscy milczkowie cierpią
próba, ostatnia może próba, którą ma odbyć Zaratu- na niestrawność. - Rzecz widoczna, iż nierad jestem
stra - ostatni do wó d siły. niedocenianiu grubij aństwa, jest to zgoła n aj b ar-
d z i ej 1 ud z ka fo rma przeczenia i wśród nowo-
czesnego przeczulenia jedna z naczelnych cnót na-
szych. - Jeśli się na to dość j est bogaty m, to
nawet szczęściem jest do zn awać niesprawiedliwości.
5. Gdyby bóg jaki zstąpił na ziemię, mógłby nic in nego
Jeszcze na innym też punkcie jestem tylko swym nie czy n i ć, prócz niesp rawiedliwości , - nie karę,
ojcem raz jeszcze i niejako jego dalszem życ ie m po lecz w i n ę wzi ąć na siebie, byłoby dopiero rzeczą
boską.
ś mi erci przedwczesnej . Podobnie każdem u , który nie
żył nigdy wśród równych sobie i dla pojęc i a »Od-
pla ty« jest tak niedostępny, jak chyba dla pojęcia
»praw równych «, zabraniam sobie w wypadkach,
gdy popełnia się względem mnie małe lub bard z o 6.
wi e 1kie głupstwo, wszelkich kroków odpornych,
wszelkich środków ochronnych, - jak słusz na, też Wolno ść od ressentiment wyjasmenie ressenti-
wszelkiej obrony, wszelkiego »usprawiedliwiania się«. ment - kto wie, jak bardzo w końcu także te rze-
czy zawdzięczam swej dłu giej chorobie! Problemat
2
18 19

nie jest najprostszy: trzeba go było przeżyć z głębi niejszą skłonnością. - Pojął to ów głęboki fizyolog
siły i z głębi słabości. Jeśli coś wogóle o chorobie, Budda. Jego »religia«, którąby słuszniej h y gie n ą
o słabości stwierdzić można, to że w nich właściwy jego nazwać można, by jej nie mieszać z rzeczami tak
instynkt leczniczy, i n s tynk t zbrojny i ob ro n ny politowania godnemi, jak chrześcijaństwo, uzależniła
człowieka wiotczeje. Nie można się niczego pozbyć, swą skuteczność od zwycięstwa nad ressentiment;
nie można się z niczem załatwić, nie można niczego uwolnić odeń duszę - pierwszy krok do ozdrowienia .
odepchnąć, - wszystko rani . Człowiek i rzecz przy- »Nieprzyjaźni nieprzyjaźń kresu nie poło ży, przyjaźń
bliżają się natrętnie, zdarzenia go dzą zbyt głęboko, kres nieprzYJazm położy«: to rozpoczyna naukę
wspomnienie jest raną ropiejącą. Chorzenie jest ro- Buddy - tak mówi n ie moralność, - tak mówi
dzajem samego ressentiment. - Przeciw temu ma fizyologia. - Ressentiment, urodzone z słabości, dla
chory jeden wielki lek, - zwę go fatalizmem nikogo nie jest szkodliwsze, jak dla chorego sa-
rosyjskim, owym fatalizmem bez buntu, z którym mego, - w innym wypadku, jeśli chodzi o naturę
żołnierz rosyjski, kiedy mu wyprawa wojenna zbyt we bogatą, jest uczuciem zbyteczne m, uczuciem, nad
znaki się daje, na śniegu wreszcie się kładzie . Niczego którem panować jest nieledwo dowodem bogactwa.
więcej nie przyjmować, nie podejmować się, nie brać Kto zna powagę, z jaką filozofia moja podjęła walkę
w siebie - już wogóle nie oddziaływać ... Wielkim ro- z uczuciami zemsty i urazy aż w głąb nauki o 11wol-
zumem tego fatalizmu, który nie zawsze jest tylko od- nej woli« - walka z chrześcijaństwem jest w tern jeno
wagą śmierci, bo podtrzymuje życie wśród najniebez- poszczególnym wypadkiem - , ten zrozumie dlaczego
pieczniejszych dla życia warunków, jest zmniejszenie osobiste zachowanie się swoje, swoją pe wnoś ć in-
przemiany materyi, jej zwolnienie, rodzaj woli snu stynkt u w praktyce tu wł aśnie na jaw wywodzę .
zimowego. O kilka kroków dalej w tej logice i mamy W czasach decadence z ab r a n i a ł e m ich sobie,
fakira, który tygodniami śpi w grobie ... Po nieważby jako szkodliwych; skoro życie znów był o dość na to
się za szybko zużyto, gdyby wogóle oddziaływano, bogate i dumne, zabraniałem ich sobie jako czegoś
nie oddziaływa się już zgoł a: oto logika. A nic nie pod sobą. Ów »fatalizm rosyjski«, o którym mówiłem
spala tak prędko, jak uczucia ressentiment. Złość, cho- występował tak u mnie, że przez lata całe zachowy-
robliwa drażliwość, niemoc zemsty, rozkosz, pragnie- wał em trwale położenia, miejscowości, mieszkania,
nie zemsty, mieszanie trucizn w każdem znaczeniu - towarzystwa, skoro mi raz je przypadek nadarzył, -
to dla wyczerpanych z pewnością najszkodliwszy było to lepiej, niż zmieniać je, czuć je zmien-
sposób oddziaływania: wynika stąd szybkie zużycie nemi - niż przeciw nim powstawać. W tym fataliźmie
siły nerwowej, chorobliwe wzmożenie szkodliwych niepokoić siebie, budzić się gwałtownie było mi wów-
wylewów, naprzykład żółci do żołądka . Ressentiment czas śmiertelnie niemiło: co prawda był o też każdym
jest dla chorego rzeczą zabronioną w swej isto - razem śmiertelnie niebezpiecznie. Uważać siebie sa-
cie - jego złem: niestety także jego najnatural- 2•
21

20
gdzie sam się tylko kompromituję... Nie uczyniłem
mego za fatum, nie chcieć być » innym« to w ta- nigdy publicznie kroku, któryby nie kompromitował:
kich warunkach wielki rozum istotny. to jest d 1a mni e kryteryum słu sznego działania. Po
trzecie: nie atakuj ę nigdy osób - posługuję się osobą
tylko jako silnem szkłem powiększającem, mocą któ-
rego jakąś powszechną, lecz skradającą się, lecz nie-
dość uchwytną nędzę uwidocznić można. Tak zacze-
7. piłem Dawida Straussa, raczej po w od ze n ie star-

Inna rzecz wojna. Jestem z natury wojowniczy. czo słabej książki wśród »wykształconych« niemiec-
Atakowanie właściwe jest moim instynktom. M 6 c kich - pochwyciłem tych »wykształconych« na go-
rącym uczynku ... Ta k zaczepiłem Wagnera, dokł ad­
być nieprzyjacielem, być nieprzyjacielem - to wy-
maga może silnej natury, w każdym razie wy- niej fałsz, półlichotę w instynktach naszej »kultury«,
nika z każdej silnej natury. Potrzebuje ona oporu, która miesza rafinowanych z bogatymi, spóźnionych
przeto sz uka oporu: patos z ac ze pn e z tą samą z wielkimi. Po czwarte: zaczepiam tylko rzeczy,
koniecznością jest właściwe sile, jak uczucie zemsty
w których wszelka niesnaska osób jest wykluczona,
i urazy słabości. Kobieta naprzykład jest mściwa: to których tłem nie jest żadne złe doświadczenie. Prze-
wynika z jej słabości podobnie, jak jej wrażliwość na ciwnie, zaczepka jest u mnie dowodem życzliwości,
cudzą niedolę. - Siła atakującego ma pewnego rodzaju w pewnych razach wdzięczności. Czczę , wyróżniam
mi arę w przeciwnictwie, którego mu trzeba; każde tern, że łączę swe imię z imieniem pewnej rzeczy,
wzrastanie ujawnia się wyszukiwaniem mocniejszego pewnej osoby: za lub przeciw - to mi wszystko
przeciwnika - lub problematu: bo filozof, który jest jedno. Jeśli wytaczam chrześcijań stwu wojnę, to przy-
wojowniczy, wyzywa też problematy do walki. N ie stoi mi to, bo nie doznałem z tej strony żadnych fa-
talności, ni hamulców - najpoważniejsi chrześcijanie
w tern zadanie, by wogóle stać się panem oporów,
lecz takich oporów, gdzie w grę wciągnąć potrzeba byli mi zawsze życzliwi. Ja sam, przeciwnik de rigueur
całą swą silę, sprawność i mistrzostwo w wladaniu chrześcijaństwa, daleki jestem, by jednostkom wyma-

bronią - panem równych przeciwników ... Rów- wiać, co jest fatalnością tysiącoleci. -

ność wobec wroga - pierwsze założenie u czc i -


we go pojedynku. Gdzie się pogardza, tam wojny
prowadzić nie można; gdzie się rozkazuje, gdzie
się coś czuje pod sobą, nie trzeb a woj ny prowa-
8.
d z ić, - Moja praktyka wojenna da w cztery ująć
się zdania. Po pierwsze: zaczepiam tylko rzeczy Mogęż się wazyc na zaznaczenie ostatniego
zwycięs ki e . Po drugie : zaczepiam tylko rzeczy, w któ- jeszcze natury swej rysu, który niemałą w obcowa-
rych nie znajduję przymierzeńców, gdzie stoję sam, -
22 23

niu z ludźmi sprawia mi trudność? Właśc iwa mi jest »Cóż j ednak ze mn ą się stało? Jakiem się wy-
zgo ł a niesamowita wrażliwość instynktu schludności, zwolił od wstrętu? Kto odmłodził me oko? Jakiem
tak że blizkość - co mówię? - najgłębsze wnętrze, się wzbił w wyżynę, kędy j uż motłoch nie siedzi
»jelita« każdej duszy fizyologicznie odczuwam - u studni?
w ę s z ę . . . Ta wrażliwość moja posiada macki psycho- Stworzyłże mi mój wstręt sam skrzy dła i siły,
logiczne, któremi każdej tajemnicy dotykam, w palce co przeczu ły źródla? Zaprawdę, w wyż najwyższą
ją ujmuję: wiele ukrytego brudu na dnie pewnych musiałem się wzbić, by odnaleźć krynicę rozkoszy! -
natur, wynikającego może z krwi zepsutej, lecz po- Och, znalazlem ją, bracia moi! Tu na wyży naj-
bielonego przez wychowanie, uświadamia mi się już wyższej krynica mi bije rozkoszy! I jest tu życie,
prawie za pierwszem dotknięciem. Jeśli dobrze zau- z którego motłoch nie pija pospołu!
ważyłem, to takie dla schludności mej nieznośne na- Prawie za mocno mi tryskasz, źródło rozkoszy!
tury odczuwają też ze swej strony przezorność mego I często puhar znów opróżniasz przeto, że go napeł­
wstrętu: nie stają się przez to wonniejsze ... Tak się nić chcesz.
już przyzwyczaiłem - krańcowa czystość względem I jeszcze na uczyć się muszę skromniej przybli-
siebie jest założeniem mego istnienia, gi nę w nieczy- żać do ciebie. Zbyt mocno jeszcze ku tobie bije me
s tych warunkach - , że pływam, kąpię się i plu szczę serce:
niejako ustawicznie w wodzie, w jakimkolwiek do- - serce me, w którem moje lato płonie, krót-
skonale przeźroczym i lśniącym żywio le. To czyni mi kie, gorące, smętne, przeszczęśliwe: jakże pożąda lato
z obcowania z ludźmi niemałą próbę cie rpliwości ; mego serca twojego chłodu!
ludz kość moja nie polega na tern, że ws półczuję, jaki Minęło ociągliwe strapienie mej wiosny! Minęły
jest człowiek, lecz na tern, że wy tr zymuję, i ż płaty śn iegu mego gniewu w czerwcu! Latem stałem
z nim współczuję ... Ludzkość moja jest ustawicz- się cały i letniem popołudniem,
nem przezwyc iężaniem siebie. - Lecz potrzebuję sa- - latem na wyży najwyższej o zimnych źró­
m ot n ości, to znaczy ozdrowienia, powrotu ku sobie, dłach i szczęśliwej ciszy: och, przyjdźcie, moje druhy,
tchnienia wolnego, lekkiego, igrającego powietrza ... by cisza jeszcze szczęśliwsza się stała!,
Ca ły mój Zaratustra jest dytyrambem na cześć sa-
Bo n as z a to wyżyna i nasza ojczyzna: wy-
motności, lub jeśli mnie zrozumiano, na cześć s c h 1ud-
soko zbyt i stromo zbyt tutaj mieszkamy wszystkim
n o s c 1. .. Na szczęście nie na cześć czystego
nieczystym i pragnieniu ich . Rzućcie jeno czystemi
błazeństwa . . . - Kto zmysł ma do barw, nazwie
oczami w krynicę mojej rozkoszy, o druhy! Jakżeby
go dyamentowym. - Wstręt do ludzi, do »motło­
przeto zmętnieć miała? Niech wam się swoją czy-
chu « był zawsze największem mem niebezp ieczeń­
stością odśmiechnie.
s twem ... Chcecież słyszeć sł owa, w których Zaratu-
Na drzewie przyszłości zbudujem gniazdo sobie:
stra prawi o wyzwoleniu od wstrętu?
orły samotnym nam będą strawę przynosić w dziobach!
24

Zaprawdę, to nie strawa, którąby mogli nieczy-


sc1 pożywać pospołu! Zdać im się będzie, że żrą
ogień i pyski sobie palą.
Zaprawdę, żadnych kryjówek dla nieczystych
tu chować nie będziem! Jaskinią l odową zdałoby się
nasze szczęście ich ciałom i duchom!
I jako wichry potężne będziemy żyć ponad nimi,
sąsiady orłom, sąsiady śniegom, sąsiady słońcu: tak
żyją wichry potężne .
I niby wicher zadmę kiedyś jeszcze pomiędzy
nich i duchem swym zaprę ich duchowi dech: tak
chce ma przyszłość.
Zaprawdę, wichrem potężnym jest Zaratustra
wszem nizinom i taką radę daje swym druhom DLACZEGO JESTEM TAK ŚWIATŁY? Dla-
i wszemu, co ślini i plwa: strzeżcie się plwać pod czego wiem niejedno więc ej? Czemu wogóle tak
wiatr ! ... jestem światły? Nie rozmyślałem nigdy o zagadnie-
niach, które zagadnieniami nie są, - nie roztrwaniałem
się. - Właściwych wątpliwości religijnych na-
przyklad nie znam z doświadczenia. Uszło zgoła mej
uwagi, jakbym dalece powinien być »grzeszny m « . Po-
dobnież brak mi dos tę pnego kryteryum, co to jest wy-
rzut sumienia: sądząc z tego, co s I y s z y się o tem,
zda mi się wyrzut sumie nia czemś niewartem uwagi ...
Nie wypierałbym s ię jakiegoś czynu, gdy już k 1am -
ka z ap ad I a, wolałbym zły wynik, skutki, zasadni-
czo wyrzucić z zagadnienia wartości . Wobec złego
wyniku traci się zbyt łatwo w I a ś ci wy pogląd na to,
co się uczyniło: wyrzut sumienia zda mi się pewnego
rodzaju »z i e m okiem«. Coś, co chybiło, tern bardziej
w czci chować swojej, po n ie w aż chybiło - to
raczej już właściwe mojej moralności. - »Bóg«,
» nieśmierteln ość duszy«, »zbawienie«, »zaświat«,
wszystko to pojęcia, którym zgoła uwagi ni czasu
26
27
nie użyczałem nawet jako dziecko, - możem nie »altruistycznie«, dla zbawienia kucharzy i innych
był nigdy dość na to dziecinny? - nie znam ateizmu współchrześcijan. Zaprzecza ł em naprzyklad przez
zgoła jako walki ze sobą. tern m niej, jako przełomu, kuchnię lipską , równocześnie z swem pierwszem stu -
rozumie się on we mnie z instynktu. Jestem zbyt dyum Schopenhauera (1865), bardzo poważnie swej
ciekawy, zbyt uprawniony do pytania, zbyt »woli życia « . Dla niedostatecznego odżywiania się
zuchwały, bym miał ścierpieć prostacką odpowiedź psuć sobie jeszcze żołądek - ten problemat, jak mi
pięścią . Bóg jest prostacką odpowiedzią pięścią, nie- się zdało , rozwiązała wymieniona kuchnia zadziwia-
delikatnością względem nas myślicieli - w gruncie jąco szczęśliwie. (Powiadają, że r . 1866 zwrot w tern
nawet tylko prostackim z a ka ze m pięścią: nie wolno wywoł ał -.) Lecz kuchnia niemiecka wogóle - cze-
wam m yś l eć!. . . Zgoła inaczej zajmuje mnie zagad- góż ona nie ma na sumieniu! Zupa przed jedzeniem
nienie, od którego bardziej »zbawienie lu dzkości« za- Ueszcze w weneckich księgach kucharskich z 16 .
leży, niż od którejkolwiek osobliwości teologicznej: stulecia alla tedesca zwana); wygotowane mięsiwa,
zagadnienie odżyw i a n i a . Można je sobie, do pod- tłusto i mącznie przyrządzone jarzyny; zwyrodnienie
ręcznego użytku, tak sformułować: »jak właśnie ty leguminy w przycisk na listy! Jeśli się wliczy w to
masz się odżywiać, by osiągnąć swe maximum siły, jeszcze poprostu bydlęce potrzeby zalewania jedzenia
uirtu w stylu Odrodzenia, cnoty wolnej od mora- u starych, zgoła nietylko st a ryc h Niemców, to
li zny? « - Doświa dczyłem w tym względzie możliwie zrozumie się. też pochodzenie d u c h a n iem ie c -
najgorszego: jestem zdumiony, żem o zagadnieniu kie go - z zasmuconych jelit. .. Duch niemiecki to
tern usłyszał tak późno, żem z doświadczeń tych tak niest rawność, nie może się z niczem załatwić. - L ecz
późno nauczył się »rozumu«. Tylko zu pełna bez war- także dyeta a n g i e I s k a , która w porównaniu z nie-
tościowość niemieckiego wykształcen ia - jego »idea-
miecką, nawet francuską, jes t rodzajem »powrotu do
lizm (( - tłumaczy mi poniekąd, dlaczego w tej właśnie natury«, to jes t do kanibalizmu, jest do głębi odraża­
sprawie bylem zacofany aż do św i ętości. To wy- jąca dla mego ins tynktu, zda mi się, że przyprawia
kształcenie, które z góry uczy tracić z oczu s pr a wy
duchowi ciężkie stopy - stopy Angiel ek, .. Naj-
rzec z y wist e, by gonić na wskroś problematyczne, lepsza kuchnia to kuchnia piemoncka. - Napoje
tak zwane cele idealne, naprzyklad »wykształce nie wyskokowe szkodzą mi; szklanka wina lub piwa na
klasyczne(<: - jak gdyby łączenie »klasyczności <( dzień wystarcza, by uczynić mi z życia »padół pła­
i »n iemieckości« w jedno pojęcie nie było rzeczą
czu«, - w Monachium mieszkają moje antypody.
z góry potępioną! Co więcej, działa to rozweselająco -
Choć pojąłem to nieco późno, to przeżyw a ł em
wyobraźcie sobie tylko »klasycznie wykształconego(<
właściwie od dzieciństwa. Jako chłopak mniemałem,
pana z Lipska! - W rzeczy samej, jadał em do naj-
że picie wina, jak palenie tytoniu, to zrazu j eno va-
dojrzalszych swych lat zawsze tylko źle, - wyra-
nitas młodzieńców, później nałóg . Być może, że temu
żając się moralnie »bezosobiście«, »niesamolubnie((,
c i erpkiemu wyrokowi winno też wino naumbur-
28 29
skie. By wierzyć, żewino ro z we se 1 a, na to mu- parni z przerwami, owych przy labie d'hóte. - Żad­
siałbym być chrześcijaninem, to znaczy wie r zyć w to, nych posiłków w przerwach, żadnej kawy: kawa
co dla mnie właśnie jest niedorzecznością. Dość zasępia. H e rb a t a tylko rano z korzyścią. Mało, lecz
dziwne, że przy tej nadzwyczaj nej wrażliwości na mocnej: herbata bardzo szkodzi i całodniowe spro-
drobne, mocno rozcieńczone dawki wyskoku, staję wadza niedomaganie, gdy jest choć o stopień za
s i ę niemal marynarzem, gdy chodzi o dawki s i 1 n e. słaba. Każdy tu ma swą miarę, często w najciaśniej­
Już jako chłopiec byłem na tym punkcie waleczny. szych i najdelikatniejszych granicach. W bardzo draż­
Długą rozprawę łacińską w jedną noc bezsenną na- niącym klimacie nie radzi się na początek herbaty:
pisać i jeszcze przepisać, z ambicyą w piórze, by godzinę przed tern należy rozpocząć filiżanką gę­
dorównać swemu wzorowi Salustyuszowi w prostocie stego, odtłuszczonego kakao. - Jak najmniej si e -
i zwięzłości i niejednym grogiem najcięższego kalibru dz ie ć; nie wierzyć żadnej myśli, która się nie uro-
polać swą łacinę, to już wówczas, gdym byl uczn iem dziła na wolnem powietrzu i przy swobodnym ru-
czcigodnej Schulpforty, nie sprzeczało s ię zgo ł a z moją chu, - jeśli i mięśnie przy tern święcie nie uczestni-
fizyologią, ani też może z salustyuszową - aczkolwiek czą . Wszystkie przesądy pochodzą z kiszek. - Cier-
zawsze z czcigodną Schulpfortą ... Późni ej, mniej wię­ pliwość pośladków - rzekłem to już raz - to właś­
cej w połowie żywota, stawałem się oczywiście coraz ciwy grzech przeciw duchowi świętemu . -
surowszym przeciw n i kie m wszelkich gorących
napojów: ja, przeciwnik jarstwa z doświadczenia, zu-
pełnie jak Ryszard Wagner, który mnie nawrócil, nie
umiem dość poważnie doradzać bezwzględnej wstrze-
2.
mięźliwości od trunków wyskokowych wszystkim bar-
d ziej duchowym naturom. Woda to czyni ... Wy- Zagadnieniu odżywian ia się najbardziej pokrew-
bieram miejscowości, gdzie ma s ię wszędzie sposo bność nem jest zagadnienie miejsca i klimatu. Nie
czerpania z ciekących studni (Nizza, Turyn, Sils); każdemu wolno mieszkać wszędzie; a kto ma wielkie
szklanka bieży za mną niby pies. In vino Veritas; rozwiązać zadania, które wszystkich jego wyma-
zda mi się, że i tu znowu nie godzę s ię z całym gają sił, ma nawet w tym względzie wybór bardzo
światem co do pojęcia »prawdy«: - u mnie duch ciasny. Wpływ klimatyczny na przemianę mate-
unosi się nad w od am i . . . Kilka wskazówek jeszcze ryi, jej hamowanie i przyśpiesza nie sięga tak daleko,
z mej moralności. Obfity posiłek łatwiej straw ić , niż że chybienie miejsca i klimatu może kogoś nietylko
zbyt skąpy. Aby żołądek jako całość działał, to pierwszy od jego odstręczyć zadania, lecz go wogóle zadania
warunek dobrego trawienia. Trzeba wielkość żołądka pozbawić: nie dojrzy on go nigdy. Zwierzęcy vigor
swego znać. Z tego samego powodu odradzać na- nie wzmoże się w nim nigdy na tyle, by osiągnąć
l eży tych przewl ekłych posiłków, które nazywam sty- ową w najwyższą duchowość przelewającą się wol-
31

nosc, kiedy dochodzi się do poznania: to mogę ja wościach fałszywych i mnie poprostu wzbroni o -
jedynie... W nałóg zmieniona, choćby najmniejsza nych. Naumbu rg, Schulpforta, Turyngia wogóle,
gnuśność wnętrzności wystarcza zupełnie, by z ge- Lipsk, Bazylea, Wenecya - tyleż miejsc nieszczęśli­
niuszu coś średniego , coś »niemieckiego« uczynić; już wych dla mej fizyologii. Jeśli wogóle z całego swego
sam klimat niemiecki wystarcza, by silne i heroicz- dzieciństwa i młodości żadnego przyjemnego nie mam
nie uposażone wnętrzności zniechęcić. Tempo prze- wspomnienia, byłoby głupotą przypisywać to tak zwa-
miany materyi stoi w stosunku prostym do ruchli- nym przyczynom »moralnym« - może niezaprzeczo-
wości lub bezwładności nóg duchowych: sam »duch« nemu brakowi wystarcz aj ą ce go towarzystwa:
jest przecie tylko rodzajem tej przemiany materyi. gdyż brak ten istnieje dziś, jak istniał zawsze, nie
Zestawcie miejsca, gdzie są i byli ludzie genialni, przeszkadzając mi być pogodnym i dzielnym . Jeno nie-
gdzie dowcip, raffinement, zł ościwość zaliczano do świadomość in physiologicis - przekl ęty »idealizm« -
szczęścia, gdzie geniusz zadomowił się prawie s ilą jest właściwą fatalnością w mem życiu, rzeczą w niem
konieczności: wszystkie mają wybornie suche powie- zbędną i głupią , czemś, z czego nic dobrego nie
trze. Paryż, Prowancya, Florencya, Jerozolima, Ateny - wzrosło, co nie ma wyrównania, pokrycia w ra-
nazwy te dowodzą czegoś: geniuszu w a run kie m chunku. Skutkami tego »idealizmu « wyjaśniam sobie
jest powietrze suche, niebo czyste, to znaczy szybka wszystkie omyłki, wszystkie wielkie zbłąkania instyn-
przemiana materyi, możliwość ustawicznego wchła­ ktu i »skromności« mijające się z z ad a n iem mego
niania wielkiej, nawet olbrzymiej ilości siły. Mam pe- życia, naprzyklad, że zostałem fil ologiem - czemuż
wien przed oczyma przykład, że obficie i swobodnie przynajmniej nie lekarzem lub czemśkol wiek, co oczy
uposażony duch jedynie skutkiem braku czułego in- otwiera? Za czasów mych bazylejskich była ca ł a
stynktu w sprawach klimatu stał się ciasnym, mysią moja dyeta duchowa, wraz z podziałem dnia, zgo ł a
jamą, specyalistą i tetrykiem. I ja sam w końcu stać bezmyślnem trwonieniem sił niezwykłych, bez jakie-
się tern mogłem, gdyby choroba nie była mnie zmu- gokolwiek, pokrywającego zużycie dowozu sił, nawet
sila do rozumu, do rozmyślania o rozumie w rze- bez zastanowienia nad zużyciem i nagrodzeniem straty.
czywistości. Teraz, gdy działania klimatycznej i me- Brakło wszelkiej subtelniejszej samosc1, wszelkiej
tereologicznej natury odczytuję z długiego doświad­ pieczy rozkazodawczego instynktu, było to stawia-
czenia na sobie, jako na istrumencie bardzo czuł ym nie się na równi z byle kim, »bezosob istość «, zapom-
i niezawodnym i już w krótkiej podróży, tylko z Tu- nienie o swej odl egłości, - coś, czego sobie nigdy
rynu do Medyolanu, zmianę w stopniach wilgot- nie wybaczę. Gdym prawie był u kresu, przeto, że m
ności powietrza fizyologicznie na sobie obliczam, ze prawie był u kresu, zadu małem się nad tym zasad-
strache m myślę o tym n ie sam o witym fakcie, że niczym nierozumem swego życia - nad »idealizmem«.
życie moje, aż do ostatnich 10 lat, niebezpiecznych Choroba nauczył a mnie rozumu. -
dla życia lat, rozgrywało się zawsze tylko w miejsco-
32 33
moje Laertiana zużytkowano umiejętnie. Sceptycy,
3. jedyny szacunku godny typ wśród tego tak
dwu- ba, pięcioznacznego tłumu filozofów!. . Zresztą
Wybór pożywienia; wybór klimatu i mieJSCa; - uciekam się prawie zawsze do tych samych książek,
rzecz trzecia, której za żadną cenę chybić nie wolno, do malej w gruncie liczby, do książek właśnie dla
to wybór swego rodzaju wypoczynku. I tutaj są mnie dowiedzionych. Nie leży może w mej
granice tego, co dozwolone, to jest po żyt e cz n e, naturze czy tać wiele i rozmaite rzeczy: czytelnia
ciasne i ciaśniejsze, stosownie do tego, w jakim stop- przyprawia mnie o chorobę. Nie leży też w mojej
niu duch jest sui generis. Co do mnie, to wszelkie naturze kochać wiele i rozmaite rzeczy. Ju ż raczej
czyt a n ie zaliczam do swoich wypoczynków: przeto przezorność, nawet wrogość wzg l ędem nowych ksią­
do tego, co mnie uwalnia od siebie, co mi pozwala żek właściwa jest memu instynktowi, niż »toleran-
przechadzać się po obcych umiejętnościach i du- cya«, »largeur du coeur« i inna » miłość bliźniego« ...
szach , - czego ja już poważnie nie biorę. Czytanie Do malej to liczby dawniejszych Francuzów powra-
pozwala mi właśnie odpocząć po mojej powadze. cam wciąż na nowo: wierzę tylko w wykształcenie
W głęboko pracowitych czasach nie widać u mnie francuskie i uważam wszystko, co poza tern w Euro-
żadnej książki: nigdybym nie pozwolił komuś w po- pie zwie się »wykształceniem«, za nieporozumienie,
bliżu swem mówić, cóż dopiero myśleć. A temby nie mówiąc o wykształceniu niemieckiem ... Nieliczne
było przecie czytanie ... Czyście zauważyli właściwie, przykłady wyższego wykształcenia, które w Niem-
że w owem glębokiem napięciu, na które c iąża ska- czech znalazłem, były wszystkie pochodzenia francu-
zuje ducha, a w gruncie cały organizm, przypadek, skiego, przedewszystkiem pani Cosima Wagner, zgoła
k ażdy rodzaj podniety z zewnątrz zbyt działa gwał­ naJpierwsza, jaką znalem, powaga w rzeczach
townie, zbyt głęboko »godzi« ? Trzeba przypadkowi, smaku. - Że Pascala nie czytuję, lecz kocham ,
podniecie z zewnątrz o ile możności schodzić z drogi; jako najbardziej pouczającą ofiarę chrześcij aństwa,
pewien rodzaj zamurowania się w chodzi w zakres powolnie zamordowaną, wprzód na ciele, potem na
naczelnych mądrości instynktowych ciąży duchowej. duchu, jako całą logikę tej najstraszliwszej formy
Miałżebym pozwolić, by mi myśl obca skrycie przez nieludzkiego okruc ieństwa; że mam coś z pogod y
mur przełaziła? - A temby było przecie czytan ie ... Montaigne'a w duchu, kto wie? może i w ciele; że
Po czasach pracy i płodności następuje czas wyp o- mój smak art ystyczny bierze nazwiska Moltere'a,
czynku: bywajcie mi, wy miłe, pomysłowe, mądre Corneille'a i Racine'a w ob ronę nie bez zawziętej
książki ! - B ę d ąż to książki niemieckie? ... Mu szę pół złości na rozkiełznany geniusz Szekspira: to nie wy-
roku wstecz sięgnąć, by przyłapać siebie z ksią żką klucza w końcu, by i najnowsi Francuzi nie mieli
w ręku. Cóż to jednak było? - Wyborne studyum być dla mnie milem towarzystwem. Nie wi dzę zgoła,
Wiktora Brocharda, Les Sceptiques Grecs, w którem w jakiem stuleciu dziejów możnaby naraz wył owić
~ llOMO.
3
34 35

tak ciekawych i równocześnie subtelnych psycholo-


gów, jak w teraźniejszym P aryżu: \.\l}'liczam na 4.
próbę - bo liczba ich wcale niemała - panów
Pawia Bourget, Piotra Loti, Gypa, Meilhac'a, Anatola Najwyższe pojęcie o liryku dal mi H e n ryk
France, Juliusza Lemaitre, lub by wymienić jednego H eine, Na próżno przez wszystkie wieki szukam
z silnej rasy, prawdziwy typ łaciński, któremu szcze- muzyki równie słodkiej i namiętnej. Posiadał on ową
gólnie jestem przychylny, Guy de Maupassanta. Prze- boską złośliwość, bez której nie mogę sobie wyobra-
noszę to pokolenie, między nami mówiąc, nawet nad zić doskonałości - wartość ludzi, ras oceniam wedle
jego wielkich nauczycieli, których społem zepsuła fi- tego, w jakim stop niu koniecznem jest dla nich poj-
lozofia niemiecka (pana Taine'a naprzykład Hegel, mować Boga ni eodłącznie od satyra. A jak on włada
któremu ów z awdz i ęcza niezrozumienie wielkich lu- językiem niemieckim! Powi edzą kiedyś, że Heine i ja
dzi i czasów) . D okąd sięgają Niemcy, psują kulturę. byliśmy zgoła pierwszymi mistrzami języka niemiec-
Dopiero wojna »zbawiła« ducha we Francyi. .. Stend- kiego - niewymiernie odlegli od wszystkiego, co
hal, j eden z najpiękniejszych przypadków mego ży­ czyści Niemcy z niego uczynili. - Z Byro n a Man-
cia - gdyż wszystko, co w niem epokę stanowi, fredem spokrewniony być muszę głęboko: wszystkie
zdarzył mi przypadek, nigdy rekomendacya - jest te przepaści zna lazłem w sobie, - licząc lat trzyna-
zgoła nieoceniony dla swych dalekowidzących oczu ście byłem do tego dzieła dojrzały. Nie mam wcale
psychologa, dla swego pazura realizmu, przypomina- słowa, jeno spojrzenie dla tych, którzy w obecności
jącego największe wcielenie rzeczowości (ex ungue Manfreda ważą się wyrzec słowo Faust. Niemcy n ie
Napoleonem -); nie ubliżając w końcu bynajmniej są z do I n i do żad n ego pojęcia wielkości: dowodem
j ako r zet e 1 n em u ateuszowi - rzadkiej i trudnej Schumann. Z umysłu, w złości na tego s łodkawego
do znalezienia we Francyi species - Prosperowi Me- Sasa, sko mponowałem p rzeciwstawienie do uwertury
rimee„. Może nawet Stendhalowi zazdroszczę? Za- do Manfreda, o której Hans von Biilow rzekł, że po-
brał mi najlepszy dowcip ateuszowski, który właśnie dobnej rzeczy nigdy na papierze nutowym nie wi-
ja powiedzieć mogłem : »jedynem usprawiedliwieniem dział: że to gwałt na Euterpie. - Kiedy szukam swej
Boga jest to, że nie istnieje« ... Ja sam gdz i eś rze- najwyższej formuły dla Szekspir a, znajduję za-
kłem: co było dotąd największym przeciw istnieniu wsze tę tylko, że ujął typ Cezara. Czegoś podobnego
zarzute m? Bóg ... nie odgaduje się, - jest się tern, l ub się tern nie jest.
Wielki poeta czerp ie t y 1ko z swojej rzeczywisto-
ści - aż do tego stopnia, że po stworzeniu d zieła
swego nie wytrzymuje„. Rzuciwszy okiem w swego
Zaratustrę, chodzę pół godziny po pokoju tam i z po-
wrotem, niezdolny opanować nieznośnego kurczowego
3•
37
łkania. - Nie znam bardziej rozdzierającej serce le- głębszy i najserdeczniejszy wywczas dawało. Był
ktury nad Szekspira: czegóż cierpieć nie musiał ten to bez wszelkiej wątpliwości , bliższy stosu nek z Ry-
człowiek, by czuć aż do tego stopnia potrzebę być szardem Wagnerem. Darowuję resztę swych ludzkich
błaznem ! - Rozumiecie ż Hamleta? Nie wątpienie, stosunków; za żadną cenę nie wykreś liłbym z życia
lecz pe wnoś ć doprowadza do szal eństwa„. Lecz swego dni w Tribschen, dni zaufania, pogody, gór-
trzeba być głębokim, bezdnią, filozofem, by tak czuć„. nych przypadków - g I ę b o k i c h chwil. Nie wiem,
Wszyscy boimy się prawdy„. I przyznam s i ę: jes- co inni z Wagnerem przeżyli: po n as ze m niebie
tem instynktownie pewny i nie wątpię, że lord Bacon żadna nie przemknęła chmura„. I przy tej sposo-
jest s prawcą i samodręczycielskiem zwierzęc i e m tego bności wracam raz jeszcze do Francyi, - nie mam
najniesamowitszego rodzaju literatury: cóż mn i e ob- żadnych wyjaśnień, j eno pogardliwe skrzywienie ust
chodzi politowania godna gadanina mętnych i płyt­ dla wagner zystów et hoc genus omne, którzy mnie-
kich głó w amerykańskich? jednak zdolność do najpo- mają, że Wagnera czczą, uznając go podobnym d o
tężniejszej oczywistości wizyi nietylko godzi się z naj- sieb i e . .. Dla mnie, com jest, jaki jestem, wszyst-
potężniejszą zdolnością do czynu, do potworności kiemu, co niemieckie, tak obcy z najgłębszych instyn-
czynu, do zbrodni - lecz nawet jest jej zalo któw, że już blizkość Niemca przewleka mi trawienie,
że n iem... Zgo ł a nie wiemy dosyć o lordzie Baco- było pierwsze zetknięcie z Wagnerem także pierw-
nie, pierwszym realiście w każdem wielkiem tego szem w mena życiu zaczerpnięciem powietrza: odczu-
słowa znaczeniu, by wiedzieć, i 1e to zrob ił, czego wałem, czciłem go jako z ag ran i cę, jako przeci-
chciał, co przeżył ze sobą„ . A do dyabla, moi pa- wieństwo, jako uciel eśniony protest przeciw wszyst-
nowie krytycy ! P rzypuszczając, że ochrzcił bym swego kim »cnotom niemieckim«. - My, którzyśmy w bag-
Zaratustrę obcem nazwiskiem, naprzyklad Ryszarda nistem powietrzu szóstego lat dziesiątka dziećmi
Wagnera, to przenikliwości dwuch tysięcy lat nie byli, jesteśmy z konieczności pesymistami względem
sta rczyłoby, by odgadnąć, że ten, kto napisał »Ludz- pojęcia » nie mieckość«; nie możemy być niczem in-
kie, arcyludzkie« jest wizyonerem Zaratustry„. nem, jak rewolucyonista mi, - nie uznamy żadnego
stanu rzeczy, gdzie mruk jest górą . J est mi zgoła
obojętne, czy dziś innemi barwami się mieni, czy
ubiera się w szkarłat i przywd ziewa uniform huzar-
ski .. . Otóż to! Wagner był rewolucyo nistą - uciekł
5. przed Niemcami„. Artysta nie ma w Europie oj-
czyzny poza P a ryżem; la delicatesse wszystkich pię­
W miejscu tern, gdzie o wypoczynkach mówię ciu zmysł ów sztuki, której sztuka Wagnera wymaga,
swego życia, muszę rzec słowo jeszcze, by wyrazi ć palce dla nuances, psychologiczne przewrażliwienie,
swą wdzięczność temu, co mi w niem zgoła naj- znajdzie się tylko w Paryżu. Nigd zie zresztą niema
39

czę temu ... Od chwili, gdy powstał wyciąg fortepia-


takiej namiętności w zagadnieniach formy, tej po-
nowy Tristana - powi n szować, panie von Biilow! -
wagi w mise en scene - jest to powaga paryska
byłem wagnerzystą. Na dawniejsze dzieła Wagnera
par excellence. W Niemczech nie ma się zgoła poję­
patrzałem jako na niższe od siebie - jeszcze zbyt
cia o niesłychanej ambicyi, żyjącej w duszy paryskiego
pospolite, zbyt »niemieckie« ... Lecz szukam dziś jesz-
a rtysty. Niemiec jest dobroduszny - Wagner nie był
cze dzieła o równie niebezpiecznym uroku, o równie
zgoła dobroduszny... Lecz zadość już powiedzialem
straszliwej i słodkiej nieskończoności, jak Tristan, -
(w »Poza dobrem i złem« str. 260 i nast.), gdzie zali-
szukam we wszystkich sztukach napróżno. Wszystkie
czać Wagnera, w kim ma swych krewnych najbliż­
przedziwności Lionarda da Vinci tracą czar za pierw-
szych: to późna romantyka francuska, ów górnolotny
szym dźwiękiem Tristana. Dzieło to jest nawskroś
i wzwyż porywający rodzaj artystów jak Delacroix,
wagnerowskiem non plus ultra; wypoczął po niem
jak Berlioz, gdzie dnem choroba, nieuleczalność
Śpiewakami Norymberskimi i Pierścieniem. Stać się
w istocie, wszystko fanatycy w y r a z u , wirtuozowie
zdrowszym, to cofn ię c i e się dla natury, jaką jest
nawskroś.. . Kto był pierwszym i n tel i gen t ny m
Wagner.„ Uważam za szczęście najwyższe, że ży­
zwolenn ikiem Wagnera wogóle? Karol Baudelaire, ten
łem wczas i żyłem wśród Niemców, by być doj-
sam, który pierwszy zrozumiał Delacroix, ów typowy
r z a I y m do tego dzieła: tak daleko sięga we mnie
decadent, w którym całe pokolenie artystów poznalo
ciekawość psychologa. Świat jest ubogi dla tego, kto
się znowu - on był też może ostatnim ... Czego nie
nigdy nie był dość chory dla tej »rozkoszy piekiel-
wy ba czyłem Wagnerowi nigdy? Że st a I się po-
nej «: wolno, nawet przykazano, zastosować tu for-
w o 1 ny żądaniom Niemców - że stal się pań­
mulę mistyków. Zda mi się, że znam lepiej, niż
stwowo niemieckim... Dokąd sięgają Niemcy, psują
ktokolwiek, ogrom zdolności Wagnera, pięćdziesiąt
kulturę.
światów obcych zach wyceń, dla których nikt prócz
niego nie posiadał skrzydeł; i taki j ak jestem, dość
silny, by i to co najbardziej wątpliwe i niebezpieczne
na swoją jeszcze korzyść obrócić i stać się przez
to silniejszym, zwę Wagnera wielkim dobroczyńcą
6. w mem życiu. To, w czem pokrewni jesteśmy, żeśmy
cierpieli, także gwoli sobie wzajem, głębiej, niż lu-
Zważywszy wszystko, nie byłbym był wytrzy- dzie tego stulecia cierpieć zdolni, będzie wieczyście
mał swej młodości bez muzyki Wagnera. Bo byłem na nowo nasze łączyło imiona; i podobnie jak Wag-
s k a z a ny na Niemców. Chcąc się uwolnić od nie- ner wśród Niem ców jest nieporozumieniem tylko,
znośnego ucisku, trzeba haszyszu. Otóż to, potrzebo- podobnie ja niem jestem i będę niem zawsze. -
walem Wagnera. Wagner jest odtrutką przeciw wszel- najpierw dwa wieki psychologicznej i artystycznej
kiej niemieckości par excellence, - trutką, nie prze-
40
41
dyscypliny, moi panowie Germanie! ... Lecz tego się
nie nadrobi. - nie umiem o szczęściu , o po ł u d n i u myśleć bez
dreszczu zalęku.

Na m ośc i em stal
Onegdaj w ciem ną noc
Z dali płynął śpiew;
Zł oc i stą kr op l ą cieki
Rzeknę słowo jeszcze dla najwybrań szych uszu: Po drżą cej fal powierzchni w dal
czego właściwie od muzyki żądam . By pogodna była Gondole, ś wiatła, gędźba -
i głęboka, jak popołudnie październikowe . By był a Up ojnie w mrok płynęły hen.
dziwna, swawolna, pieściwa - małą, słodką kobietą,
pełną nikczemności i wdzięku... Nigdy nie przypusz- Du sz a moja , gędźba st run,
czę, by Niemiec móg ł wiedzieć, co to muzyka. Ci, Wzru szo na tajn ie, barkarolę
których niemieckimi zwie. się muzykami, z najwięk­ Prz yśp i ewy wała sobie skrycie,
szymi na czele, to cud z o zie rn cy, Slowianie, Kro- Drż ąc od mi go tn ej szczęś liwości ...
aci, Włosi, Niderlandczycy - lub Żydzi; w przeciwnym - Czy przysłuchiwał się jej kto?
razie Niemcy starej rasy, Niemcy wy rn a r 1 i , jak
Henryk Schiitz, Bach i Handel. Ja sarn zawsze jesz-
cze nazbyt jestem Polakiem, by za Chopina nie od-
dać całej reszty muzyki: czynię z trzech powodów
8.
wyją tek dla Wagnera Idylli Zygfrydowej , może dla
niektórych rzeczy Liszta, który nad wszystkimi mu- W tern wszystkiem - w wyborze pożywienia,
zykami góruje dostojnymi akcentami orkiestry; w końcu miejsca i klimatu, wypoczynku - wła da instynkt sa-
jeszcze wszystko, co wzrosło z tamtej Alp strony - mozachowawczy, który wypowiada się najniedwu-
po rn ojej str o n ie . . . Nie mógłbym s ię obejść bez znaczniej jako instynkt sarn o obr o ny. Wielu rzeczy
Rossiniego, tern mniej bez rn ego południa w mu- nie widzieć, nie slyszeć, nie dopuszczać do siebie -
zyce, bez muzyki mego maestro weneckiego, Pietra pierwsza mądrość, pierwszy dowód, że nie jest się
Gasti. I jeśli mówię z tamtej Alp strony, mówię właś­ przypadkiem, lecz koniecznością. Utartern słowem na
ciwie tylko o Wenecyi. Jeśli innego szukam dla mu- ten instynkt samoobrony jest s rn ak . I mperatyw jego
zyki słowa, znajduję zawsze tylko słowo Wenecya. nietylko rozkazuje mówić »nie«, gdzieby »tak« był o
Nie umiem czynić różnicy między łzami i muzyką - »bezosobistością«, l ecz także mówić rn oż l i wie n aj-
r z ad z i ej »n ie«. Oddzielać się, odgraniczać się od
tego, gdzieby zawsze i ciągle »nie« mówić trzeba. Ro-
42 43

zumne w tern jest to, że wydatki na odpór, choćby się przeciw książkom. Uczony - to decadent. - Wi-
działem to na własne oczy: zdolne, bogato i swobo-
jak najmniejsze, stając się regułą, stając się nawy-
kiem, wywołuj ą nadzwyczajne i zgoła zbędne zubo- dnie uposażone natury po trzydziestce już »na śmierć
żenie. Naszymi wydatkami wie 1 kim i są najczęstsze, zaczytane«, jeszcze tylko zapałki, które trzeć trzeba,
drobne. Odpieranie, niedopuszczanie jest wydatkiem - by iskry - » myśli« wydały. - Wczesnym rankiem
nie łudźcie się co do tego - , dla negatywnych celów o brzasku dnia, wś ród całej świeżości, o jutrzni swej
siły - czytać ks i ą ż kę - to zwę występkiem! -
trwonioną silą. Tylko wśród ustawicznej koniecz-
ności odporu można stać się dość słabym, by nie móc
się już bronić. - Przypuśćmy, że wychodzę z domu
i znajduję, miast cichego i arystokratycznego Turynu,
miasteczko niemieckie: instynkt mój musiałby się ro- 9.
zeprzeć, by odeprzeć wszystko, czem nań ten spłasz­
czony i tchórzliwy świat napiera. Lub z nalazłbym W tern miejscu ominąć nie mogę właściwej od-
wielkie miasto niemieckie, ten budowany występek, powiedzi na pytanie, jak człowiek staję się,
gdzie nic nie rośnie, dokąd rzecz każdą, dobrą i li- cze m jest. I oto poruszam arcydzieło sztuki samo-
chą, zawleczono. Nie musiałżebym przeto stać się, zachowania - sam o I ub st w o. . . Przypuszczając
ko 1cz at kie m? - Lecz kolce mieć jest marno- bowiem, że jakieś zadanie, powołanie, prze z n ac ze -
trawstwem, podwójnym zbytkiem nawet, gdy się może n ie zadania znacznie ponad średnią wznosi się
nie mieć zgoła kolców, jeno ręce o t warte ... miarę, to niema większego niebezpieczeństwa, jak
spostrzec siebie samego razem z tern zadaniem.
Inna mądrość i samoobrona polega na tem, by
By s tać się tern, czem się jest, tego pierwszym wa-
n aj m oż 1i w i ej rzadk o re ag o w a ć i unikać po-
runkiem, by nawet w przybliżeniu nie przeczuwać, czem
łożeń i warunków, w którychby się było skazanym
się jest. Z tego punktu widzenia mają osobliwe swoje
swoją »wolność«, swoją inicyatywę niejako zawiesić
znaczenie i wartość nawet omy I ki życiowe, chwi-
i s tać się czystem reagens. Uczony, który w gruncie
lowe drogi uboczne i manowce, zwłoki, »skrom ności «,
tylko książki »odwala« - filolog o umiarkowanym
powaga, trwonione na zadania, poza istotne m za-
zapędzie około dwustu dziennie - traci w końcu
daniem leżące. Wyraża się w tern wielka mądrość,
nawskroś i zupełnie zdolność myślenia na własną
nawet mądrość największa: gdzie nosce te ipsum by-
rękę. Jeśli nie odwala, nie myśli. Odpowi ada na
łoby przepisem w celu zagłady, zapominanie o sobie,
podnietę (- myśl czytaną), skoro myśli , - w końcu
nierozumienie sieb ie, zmniejszanie, ścieśnianie, spro-
reaguje już tylko. Uczony wydaje ca ł ą swą silę na
wadzanie do średn i ości staje się istotnym rozumem.
mówienie »tak« i »nie«, na krytykę tego, co już po-
Wyrażając to językiem moralności: miłość bliźniego,
myślane - on sam już nie myśli„. Instynkt samo-
życie dla drugich i tak dalej może być środkiem
obrony skruszał w nim, w przeciwnym razie broniłby
45
44 tecznej doskonałości. Brak mi wspomnienia, bym się

och ronnym w celu zachowania najtwardszej samosc1: trudził kiedykolwiek, - żaden rys w y w a 1 c z a n i a
to jest wypadek wyjątkowy, w którym wbrew swej w majem życiu wykazać się nie da, jestem przeci-
regule i przekonaniu, stoję po stronie popędów bez- wieństwem natury heroicznej. Czegoś »ch cieć «, do
osobistych: pracują tu one w slużbie sa m o 1ub s t w a, czegoś »dążyć«, j akiś »cel«, jakieś »Życzenie « mieć
sa m oho do w I i. - Trzeba całą powierzchni ę świa­ na oku - tego wszystkiego nie znam z doświadcze­
domości - świadomość jest powierzchnią - utrzy- nia. J eszcze w tej chwili patrzę na swą przyszłość -
mywać w czystości od wszelkiego wielkiego impera- da 1e k ą przyszłość! - jak na gładkie morze: żadne
tywu. S t rzeżcie się nawet wszelkiego wielkiego słowa , nie marszczy go pożądanie. Nie pragnę zgoła, by coś
wszelkiej wielkiej postawy! Wszystko to niebezpie- innego stało się, jak jest; ja sam nie chcę innym się
czeństwa, że instynkt przedwcześnie »się zrozumie«.- stać ... Lecz tak żyłem zawsze. Nie miałem żadnego

Tymczasem rośnie i rośnie w głębi organizująca, do życzenia. Ktoś, kto s kończywszy lat czterdzieści cztery

panowania powołana »idea«, - zaczyna rozkazywać, rzec może, że nie stara) s ię nigdy ani o z as z czyt y,
z a w r a c a zwolna z dróg ubocznych i manowców, ani o kobiety, ani o pieniądze! - Nie znaczy
przysposabia p o s z c z e g ó l n e właściwości i dziel- to, by mi ich było braklo... Tak naprzyklad zo-
ności, które okażą się kiedyś, jako środki do cał ości, stałem dnia pewnego p rofesorem uniwersytetu
niezbędnemi, - kształci kolejno wszystkie s łu ż e - o czemś podobnem nigdy cień myśli we mme nie
b n e władze, zanim da znać cośkolwiek o zadaniu postał, bo liczyłem ledwo lat dwadzieścia cztery.. Tak

dominującem, o »celu «, »zamiarze«, »sensie« .-Z tej dwa lata przedtem zostalem dnia pewnego filologiem:
strony rozważane jest życie moje poprostu cudowne. w tern znaczeniu, że mojej pierwszej pracy filologicz-
Do zadania P r z e m i a n y w a r t o ś c i potrzeba nej, mego początku w każdem znaczeniu, zażąda ł na-
bylo może w ięcej zdolności, niż ich kiedykolwiek w je- uczyciel mój Ritschl do druku w swem »Rheinisches
dnej osobie obok siebie mieszkało, przedewszystkiem Museum «. (Ritschl - mówię to ze czcią - jedyny
też s przecznych z sobą zdolności, któreby jednak nie genialny uczony, którego po dziś dzień widzieć mi się
przeszkadzaly sobie, nie niszczyly się wzajem. Ustop- zdarzyło. Wlaśc iwe mu bylo owo przyjemne zepsu-
niowanie zdoln ości; odleglość; sztuka rozdzielania lub cie, które cechuje nas z Turyngii i dzięki któremu
kłócenia; nie mieszanie niczego; nie »pojednywanie«; nawet Niemiec sympatycznym się staje: - by dojść
niezmierna wielość, która jest mimo to przeciwień­ do prawdy, wolimy nawet jeszcze drogi kryjome. Nie
stwem chaosu - oto uprzedni warunek, długa ta- chcialbym zgoł a przez te słowa niedocenić mego
jemna praca i artyzm mego instynktu. Jego wyższa bliższego ziomka, mądrego Leopolda von Ranke ... )
opiek a okazala się do tego stopnia silną, że w żad­
nym wypadku nie przeczulem nawet, co we mnie
rośnie, - że wszystkie moje uzdolnienia wy s ko -
c z y 1 y dnia jednego nagle, dojrzale, w swej osta-
47

instynktów. Brak we mnie wszelkiego chorobliwego


10.
rysu; nawet czasy ciężkiej choroby nie uczyn iły mnie
S pytać mnie można, dlaczego właściwie opowie- chorowity m; próżnoby szu kać w istocie mej rysu fa-
działe m wszystkie te drobne i wedle przyjętego sądu natyzmu. W żadnej chwili mego życia nie wykażecie
obojętne rzeczy; szkodzę tern sobie nawet, tern bar- mi j akiejś zarozumialej lub patetycznej pozy. Patos
dziej, jeśli powołany jestem być rzecznikiem wiel- postawy n i e jest wł aściwy w ielkości; komu wogóle
kich za dań. Odp owiedź: te drobne rzeczy - odżywi a­ postaw potrzeba, ten jest fałszywy. .. Strzeżcie się
nie, miejsce, klimat, wypoczynek, cała kazuistyka sa- wszelkich ludzi malowniczych! - życie me lekkiem
m olubstwa - są ponad wszelkie pojęcie ważniejsze, się stało, najl żejszem, gdy najcięższego żądało ode
niż wszystko, cokolwiek dotąd brano poważnie. Tu mnie. Kto mnie widział w ciągu tych siedmdziesięciu
w łaśnie trzeba zacząć ucz yć się czego inn ego. dni j esiennych, jak, bez przerwy, tworzyłem tylko
To, co ludzkość dotychczas rozważał a poważnie, to same rzeczy najdoskonalsze, których nikt z ludzi po
nawet nie sprawy rzeczywiste, lecz czyste majaki, mnie nie zrobi - ani podrobi, z cał ą odpowiedzial-
surowiej mówiąc , kłamstw a z głębi li chych in- nością za wszystkie wieki, które przyjdą po mnie,
stynktów chorych, w najgłębszem znaczeniu szkodli- ten nie stwierdzi we mnie ża dnego rysu napięcia, ra-
wych natur - te wszystkie pojęcia »boga«, »duszy«, czej przelewną świeżość i pogodę. Nie jadałem nigdy
»Cnoty«, »grzechu«, »zaświata«, »prawdy«, »Życia wśród uczuć przyjemniejszych; nie sypi ałem nigd y

wiecznego« ... Jednak szukano w nich wielkości na- lepiej. - Nie znam innego sposobu obcowania z wieł ­
tury człowieczej, jej » boskości «, .. Wszystkie zagad- kiemi zadaniami, jak z a b a wę: jest to oznaką wiel-
nienia polityki, po rządku społecznego, wychowania są kości, istotnem j ej . założeni em . Najmniejszy mus, po-

s fałszowane do dna i do gruntu przez to, że ludzi sępna mina, j akiś twardy ton w gardle, wszystko to

najszkodliwszych brano za ludzi wielkich, - że rze- zarzuty przeciw czł owiekowi, o ileż więcej przeciw
czami »drobnemi«, to jest zasadniczemi sp rawami sa- jego d z i e łu! ... Nie wolno mieć nerwów . .. Również
mego życia uczono gardzić ... Jeśli porównam s ię teraz ci e r p i e n i e skutkiem samotności jest zarzutem, -
z ludźmi, których dotąd czczono jako ludzi n ac ze I - cierpiałem zawsze tylko skutkiem » wielości« ... W nie-

ny c h , to różnica jest namacalna. Nie zaliczam tych dorzecznie wczesnych latach, w siódmym roku życia,
pono »naczelnych « nawet do ludzi wogóle, - to dla wiedział e m ju ż, że nie dosięże mnie nigdy żadne

mnie wyrzutki ludzkości, wyrodki choroby i mści­ ludzkie s łowo: widzianoż mnie kiedy tern zasmuco-
wych instynktów: to sami złowieszczy, w gruncie nego? - Posiadam dziś jeszcze jednaką dla każdego
nieuleczalni nieludzie, mszczący się na życi u... Chcę uprzejmosc, wyróżniam nawet najniższego: w tern
być ich przeciwieństwem: przywilejem moim j est, że wszystkiem niema źdźbła pychy, tajemnej pogardy.
posiadam najwyższą wrażliwość na oznaki zdrowych Kim pogardzam, ten zga duj e, że nim pogardzam:
samem istnieniem swojem oburzam wszystko, co ma
krew l ichą w żyłach ... Moją formułą wielkości czło­
wieka jest amor fati; że nie żąda się nic innego,
ni wprzód, ni wstecz, po całą wieczność. To, co ko-
nieczne, nie jeno z nos ić, tern mniej zatajać - wszelki
idealizm jest kłamliwością względ em tego, co konie-
czne lecz je k oc h ać ...

DLACZEGO TAK DO BRE PISZĘ KSIĄŻKI.


Co innego ja, co innego me pisma. - Niech na tern
miejscu, zanim o nich samych mówić będę, poru-
szone będzie zagadnienie rozumienia lub ni erozu-
mienia tych pism. Czynię to tak niedbale, jak tylko
ujść może: bo pytanie to jest zgoła jeszcze nie-
wczesne. J a sam jestem jeszcze niewczesny, nie
którzy rodzą się pośm i e rtnymi . - Kiedyś potrzebne
będą instytucye, w których się będzie żyć i uczyć,
jak ja żyć i uczyć umiem; może nawet ustanowi
się osobne katedry dla wykladu Zaratustry. Lecz
byłoby to zgoła sprzeczne ze mną, gdybym już dziś
oczeki wał uszu i r ą k d la moich prawd: że dzi ś się
nie słyszy, że się dz iś wziąć nic ode mnie nie umie, to
nie tylko zrozumiale, to zda mi się nawet s łuszne .
Nie ch cę, by mnie za kogo innego brano, - na to
trzeba, bym sam s i ę nie b rał za kogo innego. - By rzec
raz j eszcze, malo wykazać można w mem życ iu
»zlej woli«; także literackiej złej woli cho ć j eden
przykład trudnoby mi był o przytoczyć. Natomiast
zb yt wiele przykładów prawdziwej g łup oty ! ...
ECCE llOMO
4
50 51

Zda mi się to jednem z najrzadszych odznaczeń, staram się o uprzątnięcie


wszelkich uczuć przyzwoi-
które ktoś sobie wyświadczyć m oże, jeśli bierze mą tych. - Dzięki przekorze drobnego przypadku było tu
książ kę do ręki, - przypuszczam nawet, że zdejmie każde zdanie, z konsekwencyą, którą podziwiałem ,
do tego trzewiki, - nie mówiąc już o butach ... Kiedy wywróconą do góry nogami prawdą: nie było w grun-
raz doktor Henryk von Stein uczciwie uskarżał się cie nic do roboty, jak wszystkie » przemienić war-
na to, że nie rozumie ani słowa z mego Zaratustry, tości«, by, w sposób nawe t uwagi godny, wymi-
rzekł em mu, że wszystko w porządku: sześć zdań nąwszy mnie, na włos utrafić - miast mnie wbić klin
z niego zrozumiałych, t o znaczy p rzeż y ty c h , w głowę. T e rn bardziej staram się rzecz wyjaśnić . ­
podnosi na wyższy szczebel śmierte l nych , niż ludzie Ostatecznie nie może nikt z rzeczy, wliczając w to
»nowocześn i « os i ągnąć mogą. Jakżebym m ó g I ja, książki, wysłyszeć więcej, niż wie. Do czego nie ma
z tern poczuciem odl egłośc i , choćby tylko życzyć sobie, się dostępu na podstawie t ego, co się samemu prze-
przez tych »nowoczesnych«, których znam, być czy- żyło, na to zgoła nie ma się ucha . Wyobraźmy so-
tanym!- Tryumf mój jest przeciwi eń stwem tryumfu bie teraz najdalej id ący wypadek: że książka mówi
Schopenhauera, - ja mow1ę »non lego„, non /e- o samych takich wydarzeniach, które leżą zupełnie
ga l'«. Nie abym miał niedoceniać przyjem n ości, którą poza możliwością częs tego lub choćby rzadkiego
niejednokrotnie sprawia mi n ie w i n n ość nego- doświadczenia, - że jest to pierwszy język dla
wania mych książek. Jeszcze t ego lata, w czasie, oddania nowego szeregu doświadczeń. W tym wy-
gdy mógłbym był swoją ważką, nazbyt ważką lite- padku, nie będzie się nic poprostu słyszało„ w tern
raturą całą resztę literatury wysadzić z równowagi, akustycznem zł ud zeniu , że gdzie się nic nie słyszy, tam
dal mi pewien profesor wszechnicy berlińskiej łaska­ te ż n i c n iem a. . . Oto ostatecznie przeciętna mego
wie do zrozumienia, bym jednak inną posługiwa ł się doświadczenia i, jeśli chcecie, or y gin a I n ość mego

formą: czegoś podobnego nikt nie czytuje. - Ostatnio doświadczenia. Kto sądził, że coś ze mnie zrozu-
nie Niemcy, lecz Szwajcarya, dostarczyła dwuch miał, ten przykroił sobie coś ze mnie, na podobień­
krańcowych przykładów. Rozp rawa dr. W. Widmanna stwo własne, - nie rzadko coś sprzecznego ze mną,
w »Bund«, o »Poza dobrem i ziem«, pod nag ł ów­ naprzyklad idealistę; kto nic nie zrozumiał ze mnie,
kiem »Niebezpieczna książka Nietzschego«, i spra- przeczył , bym wogóle wchodził w rachubę . - Słowo

wozdanie ogólne z mych książek przez pana Karola » nad cz ł ow i ek« na ozn aczenie typu najwyższej

Spittelera, również w »Bund«, są maximum w mem udaności, w przeciwieństwie do człowieka »nowo-

życi u - wystrzegam się rzec czego .. . Os tatni omawiał czesnego «, człowieka »dobrego«, chrześcijanina lub
naprzykład mego Za ratustrę j ako w wyż szem zna- innego nihilisty - słowo, które w ustach Zarat ustry,
czeni u ćw i czenie s t y 1 ow e, życząc mi , bym n iszcz y cie 1 a moralności, zastanawiającem staje
później troszczył się j ednak także o treść; dr. Wid- się słowem - zrozumiano prawie wszędzie z całą
mann wyraził mi swój szacunek dla odwagi, z jaką niewinnością w zn aczeniu owych wartości , których
4•
53
przeciwi eństwo ujawnione zostało w postaci Zara-
nawet prawdziwych geniuszów wśród swoich czy-
tustry: to znaczy jako typ »idealistyczny« wyższeg o telników. W Wiedniu, w Petersburgu, w Sztokhol-
rodzaju człowieka, na pól »świętego«, na pól »ge- mie, w Kopenhadze, w Paryż u i Nowym Jorku -
niusza «. .. Inne uczone bydlę rogate podejrzywało wszędzie mnie odkryto: n i e odk ryto mnie w pla-
mnie z jego powodu o darwinizm: rozpoznano w nim skoziemiu europejskim, w Niemczech... I, wyznam,
nawet ów tak gniewnie odtrącony przeze mnie »kult że cieszę się bardziej jeszcze tymi, co mnie nie
bohaterów« owego wielkiego fałszerza monet mimo czytują, którzy ani imienia mego, ni słowa filo-
wiedzę i wolę , Carlyle'a. Komu szepnąłem na ucho, zofia nigdy nie słyszeli; lecz dokąd tylko przyjdę, tu
by oglądnął się raczej jeszcze za jakimś Cezarem w Turynie naprzykład, pogodnieje i dobrotliwieje na
Borgią, niż za Parsifalem, ten własnym uszom nie widok mój każde oblicze. Co mi najbardziej dotąd
wierzy}. Że omówień mych ksi ążek, zwłaszcza pochlebiało, to że stare przekupki nie mają spokoju,
w czasopismach, zgoła nie jestem ciekawy, to mi nim mi z winogron swych nie powyszukują najsłod­
wybaczyć musicie. Przyjaciele moi, moi nakładcy szych. Tak dalece trzeba być filozofem ... Nie na-
wiedzą o tern, i nie mówią mi o czemś podobnem. próżno zwie się Polaków Francuzami wśród Sło­
Szczególnym przypadkiem raz wpadło mi w oczy wian. Powabna Rosyanka nie pomyli się ani na
wszystko, co przeciw jednej książce - było to »Poza chwilę, gdzie mnie zaliczyć. Nie udaje mi się mina
dobrem i złem « - nagrzeszono: ładneby z tego było uroczysta, dochodzę najwyżej do zakłopotania ...
sprawozdanie. Czy to do wiary, że Nationalzei- Myśleć po niemiecku, czuć po niemiecku - mogę
tung - (dziennik pruski, dla wiadomości mych czy- wszystko, lecz to przechodzi me siły . Już s tary nauczy-
telników zagranicznych, - ja sam, za pozwoleniem, ciel mój Ritschl twierdził, że nawet swe rozprawy
czytuję tylko Journal des Debats) - z całą powagą filologiczne układam jak romancier paryski - z nie-
zrozumiała tę książkę jako »znak czasu«, jako praw- dorzecznem napięciem . Nawet w Paryżu zdumie-
dziwą szczerą filozofi ę junkrów, do której wają się nad »tout es mes audaces et finesses« -
Kreuzzeitung brak tylko odwagi ? wyrażenie monsieur Taine'a -; lękam się, że aż do
najwyższych form dytyrambu znajdzie się u mnie
przymieszkę owej soli, która nie stanie się nigdy
głupią - » niemiecką« - , esprit... Nie mogę inaczej.
2. Tak mi Boże dopomóż! Amen . - Wiemy wszyscy,
niektórzy nawet z doświadczenia, co to kłapouch .
To powiedziano dla Niemców: bo wszędzie Otóż, śmiem twierdzić, że posiadam najmniejsze uszy.
zresztą mam czytelników- same wybrane umysły, Zajmujące to nie mało dla kobietek -, zda mi się,
wypróbowane, na stanowiskach wysokich i w obo- iż czują, że je lepiej rozumiem? ... Jestem an t y-
wiązkach wysokich wychowane charaktery; mam o sł em par excellence przeto wszech dziej owym
55
54
w jelitach: jedno me słowo wpędza wszystkie lich e
potworem. - jestem, mówi ąc po grecku, nie tylko instynkty w lica. Wśród znajomych swych mam
po grecku, antychrystem ... niejedno zwie rzę doświadczalne, na którem notuję
sobie rozmaite, bardzo pouczająco rozmaite, oddziały­
wania na me pisma. Kto nie chce mieć nic do czy-
nienia z ich treścią, moi tak zwani przyjaciele naprzy-
kład staje się przytem »bezosobisty«: życzy mi się
3.
szczęścia, żem znów »tak daleko«, - widoczny też
Znam poniekąd przywileje swe, jako pisarza; postęp w większej pogodzie tonu„ . Zgoła występne
poszczegól ne wypadki zaświadczyły mi też, jak bar- »duchy«, »dusze piękne«, do dna i z gruntu kłamliwi,
dzo nawyknienie do mych książek »psuje« smak. nie wiedzą z konieczności, co mają z temi po cząć
Nie wytrzymuje się już poprostu innych książek, książkami. - przeto widzą j e pod sobą, piękna
najmniej filozoficzne. Jest wyróżnieniem, nie mają­ konsekwencya wszystkich »dusz pięknych«. Bydło
cem równego sobie, wejść w ten świat dostojny rogate wśród moich znajomych, sami Niemcy, za
i delikatny, - na to nie śmie się zgoła być Niem- pozwoleniem, daje do zrozumienia, że nie zawsze
cem; jest to w końcu wyróżnienie, na które trzeba jest się mego zdania, atoli jednak czasami . .. Sły­
sobie zasłużyć. Kto mi jednak wy ż y n ą chcenia szałem to nawet o Zaratustrze... Rów nież każdy
jest pokrewny, dozna przy tern prawdziwych za- »femininizm« w człowieku, także w mężczyźnie, jest
chwytów uczenia się: bo przybywam z wyżyn, mem zamknięciem drzwi przed nosem: nie wstąpisz
w które żaden ptak nie wzbił się nigdy, znam prze- nigdy w ten labirynt zuchwałych wiadomości. Trzeba
paści , w które żadna jeszcze nie zabłąkała się stopa. było nigdy nie szczędzić samego siebie, trzeba
Powiedziano mi, że niemożliwa wypuścić z rąk twardości w nawyku, by wśród samych prawd
moJeJ książki, - że zakłócam nawet odpoczynek twardych być dobrej myśli i pogodnym. Gdy roję
nocny. „ Niema zgoła dumniejszego i zarazem bar- sobie obraz doskonałego czytelnika, to staje się zeń
dziej wyrafinowanego rodzaju książek: - osiągają zawsze potwór odwagi i ciekawości, prócz tego coś
one tu i ówdzie rzecz najwyższą, jaką na ziemi giętkiego, chytrego, przezornego, urod zony poszuki-
osiągnąć można, cynizm; trzeba je sobie zdobywać wacz przygód i odkrywca. Wreszcie: nie umiałbym
zarówno najdelika tniejszymi palcami, jak i naj- rzec lepiej, do kogo w gruncie jedynie mówię, niż
waleczn iejszemi pięśćmi. Wszelka ułomność duszy to rzekł Zaratustra: kom u ż jedynie chce on za-
wyklucza stąd, raz na zawsze, nawet wszelka nie- gadkę opowiedzieć swoją?
strawność : nie wolno mieć zgoła nerwów, trzeba »Wam śmiałym poszukiwaczom, kusicielom
m1ec wesoły brzuch. Nie tylko ubóstwo, zatęchłe przygód i ktokolwiek chytrymi żaglami na morza
powietrze jakiejś duszy, wyklucza st ą d , bardziej wypływał straszliwe, -
jeszcze tchórzliwość, niechlujność, tajna mściwość
57
Wam pijanym zagadką, radosnym w pólrnroku,
których duszę flety w blędną wabi ą czelu ść: nie mia! do strwonienia więcej środków sztuki, no-
- bo nie chcecie tchórzjiwerni dlońrni iść po nici wych, nieslych anych, które naprawdę dopiero stwo-
omackiem, i gdzie o d gad n ą ć możecie, tam niena- rzyć bylo trzeba. Że rzecz podobna właśnie w nie-
wis tnern warn jest dochodzi ć ... « mieckim możliwa byla języku, pozostawalo dowieś ć :
ja sarn bylbyrn przedtem najtwardziej to odpiera!. Nie
wiedziano przede mną, co język niemiecki może, -
co wogóle język może. Sztukę w ie I kiego rytmu,
wie I ki ego st y I u okresowości dla wyrażenia nie-
4.
zmiernego wzbie rania i opadania wzniosłej, nadludz-
Zarazem powiem jeszcze ogólnie o mej sz tuce kiej namiętności, dopiero ja odkrylern; jednym dy-
s tylu. Jakiegoś stanu, jakiegoś napięcia wnętrznego tyrambem, jak ostatni trzeciego Zaratustry, pod
udziel i ć za pomocą znaków, wl iczając w to tempo nagłówkiem »siedm pieczęści«, wzleciał em tysiące mil
tych znaków, - to sens każdego stylu; a wobec ponad to, co dotąd poezyą się zwało.
tego, że mnogość stanów wnętrznych j est u mnie
nadzwyczajna, posiadam wiel e możliwości stylu -
najrozmaitszą sztukę stylu wogóle, jaką kiedykolwiek
rozporządzał człowiek . Do b r y jest każdy styl, który
5.
pewnego st anu wnętrznego rzeczyw1sc1e udziela,
który s ię co do znaków, co do tempa znaków, co do Że z pism mych przemawia psycholog, nie ma-
gest u - wszystkie prawa okresu są sztuką ge- jący sobie równego, to może pierwsze zrozumienie,
stu - n ie myli, Instynkt mój jest w tym wzgl ędzi e do którego dojdzie dobry czytelnik - czytelnik, na
nieomylny. - Dobry styl sa m w sob i e - szczere jakiego zasluguję, który mnie czyta, jak dobrzy s ta-
błazeństwo, czysty- »idealizm« : coś jak »piękno sa m o rzy filologowie swego Horacego. Twierdzenia, na
w so b ie«, »dobro samo w sobie«, »rzecz sa ma które w gru ncie caly świa t się godzi - nie mó-
w so bie « . .. W ciąż jeszcze przypuszczam, że istnieją wiąc zgola o filozofach z całego świata , morali-
uszy - że istnieją tacy, którzy są zdolni do podob- stach i innych pustych garnkach i kapuścianych glo-
nego, równego patosu i jego godni, że nie brak wach okazuj ą się u mnie naiwnościami omyłki:
tych, którym udzielić się wolno. - Mój Zaratustra naprzyklad owa wiara, że » nieegoistycznoŚĆ« i »egoi-
naprzykład szuka na razie jeszcze t akich - ach, styczność« to przeciwieństwa , gdy t ymczasem samo
długo jeszcze szukać będzie musiał! - Trzeba być ego jest »wyższem oszustwem«, » ideałem« ... Niema
w a r t y m słuchania go . . . I dopóty nie będzie nikogo, ani egois t ycznych , a n i nieegoistycznych postęp­
ktoby pojął sztukę , którą tu trwoniono: nikt nigdy ków: oba poj ęc i a są nonsensem psychologicznym.
Lub twierd zenie »czlowiek dąży do szczęścia« .. . Lub
58 59
twierdzenie »szczęsc1e jest nagrodą cnoty«... Lub sze miejsce. Mialoż się uszy dla mego określenia mi-
twierdzenie »przyjemność i nieprzyjemność są prze- łości? jest to jedyne określenie filozofa god ne. Mi-
ciwieństwami« . „ Cyrce ludzkości, moralność, sfałszo­ łość - to w środkach swych wojna, w istocie swej
wała do dna i gruntu, p r ze m o r a I n i I a wszyst-, śmiertelna nienawiść pici. Slyszanoż odpowiedź mą
kie psychologica, aż do owej straszliwej niedorzecz- na pytanie, jak kobietę u Ie czy ć - »zbawić«? Zro-
ności, że miłość jest czemś »nieegoistycznem«.„ bić jej dziecko. Kobiecie potrzeba dzieci, mężczyzna
Trzeba mocno tkwić w sobie, trzeba dzielnie stać jest zawsze tylko środkiem : tak rzeki Zaratustra. -
na obu nogach, inaczej nie można kochać. Wie- » Emancypacya kobiety« - to śm iertelna nienawiść
dzą to w końcu zbyt dobrze kobietki, dyabla tam n ie ud a n ej , to znaczy rodzić niezdolnej kobiety
sobie robią z bezosobistych, czysto objektywnych przeciw udanej, - walka z »mężczyzną« jest zawsze
mężczyzn ... Wolnoż mi przytem ważyć się na przy- tylko środkiem, pozorem, taktyką. Wynosząc siebie,
puszczenie, że z n am kobietki? To wchodzi do mego jako »kobietę samą w sobie«, jako »kobietę wyższą«,
dyonizyjskiego posagu. Kto wie? może jestem pierw- jako kawal »idealistki« kobiecej, pragną po n iż y ć
szym psychologiem wieczystego pierwiastka kobie- ogólne stanowisko kobiety; niema pewniejszego do
cości . Kochają mnie one wszystkie - stara historya: tego środka nad wykształcenie g imnazyalne, spodnie
wyłączając kobietki unie szczę ś I i w i o n e, »eman- i polityczne prawa bydła wyborczego. Emancypantki
cypantki«, którym niedostaje treści na dzieci. - Na są w gruncie a n archi st am i w świecie »wieczy-
szczęście nie mam ochoty dać się rozszarpać: do- stego pierwiastka kobiecości «, rozbitkami, których naj -
skonała kobieta rozszarpuje, gdy kocha ... Znam te głębszy instynkt szuka zemsty„. Celem całego
mile Menady... Ach, co za niebezpieczne, skrada- pewnego gatunku »idealizmu« - który zresztą zja-
jące się, podziemne zwierzątko drapieżne! A tak wia się i u mężczyzn, naprzyklad u Henryka Ibsena,
przyjemne przy tern! Kobietka w pościgu za zem- tej typowej starej panny - jest z at r u ć czyste su-
stą obali i stratuje samo przeznaczenie. - Kobieta mienie, naturę w milości plciowej.„ I aby nie pozo-
jest niewymownie gorsza od mężczyzny, także mędr­ stawić pod tym względem zgoła wątpliwości co do
sza; dobroć w kobiecie jest już formą zwyrod- swego przyzwoitego i surowego sposobu myśl enia ,
nieni a... U wszystkich tak zwanych »dusz pięk­ pragnę przytoczyć jeszcze jedno zdanie z mego ko-
nych« istnieje na dnie fizyologiczne niedomaganie,- deksu moralnego przeciw występkow i : słowem
nie powiem wszystkiego, inaczej stałbym się zbyt tern zwalczam wszelki rodzaj przeciwnaturaln ości,
»medycyniczny«. Walka o równe prawa jest nawet lub, jeśli się piękne lubi słowa, idealizmu. Zdanie to
objawem choroby: wie to każdy lekarz. - Kobieta, brzmi: » Głoszen ie czystości płciowej jest jawnem
im jest wi ęcej kobietą, broni się rękami i nogami podżeganiem przeciw naturze. Wszelka pogarda ży­
przeciw prawom wogóle ; naturalny stan rzeczy, wie- cia płciowego, wszelkie zanieczyszczenie go pojęciem
czysta wojna między płciami, daje jej zgoł a pierw- »nieczysty« jest istotnym występkiem względ em ży-
60
serca, od którego każdy, kogo on tknął, bogatszym
cia, - jest właściwym grzechem przeciw duchowi
odchodzi, nie jako ktoś ułaskawiony i zaskoczony
świętemu życia.« -
niespodzianką, nie jak ktoś cudzem dobrem uszczęś­
liwiony i obarczony, lecz samym sobą bogatszy,
nowszy dla s iebie niż przedtem, roztwarty, owiany
i wys ł uchany przez wiatry odwilży, niepewniejszy
może, wątlejszy, bardziej łomki i złamany, lecz pełen
6. nadziei, które jeszcze nie mają imienia, pełen nowej
chęci i do p ływ u , peien nowej niechęci i odpływu ... «
By dać p ojęcie o sobie jako o psychologu, przy-
taczam osobliwą próbkę psychologii, znajdującą się
NAROD ZINY TRAGEDYI By być sprawied-
w »Poza dobrem i złem « , - zabraniam zresztą wszel-
liwym względem »Narodzin traged y i« (1872),
kich przypuszczeń, kogo na tern opisuj ę miejscu:
trzeba niejedno zapomnieć. Dział a ł y a nawet cza-
*Geniusz serca, właściwy owemu wielkiemu utajo-
rowały tern, co w nich było chybione - oddaniem
nemu, owemu bogu kusicielowi i urodzonemu ło wcy
się na użytek w ag ner szczy z n y, jak gdyby ta
sumień, którego gło s sięgać umie aż w gł ąb pod-
była objawem wzmagającego się życia. Pismo t o
ziemia każdej duszy; który nie powie słowa, nie
było właś nie dlatego w życiu Wagnera wypadkiem:
rzuci spojrzenia, by nie tkwił w niem pod stęp i wabik
mrugnięcia; w którego mistrzostwie mieści s ię zdol-
od tej dopie ro chwili zaczęto wi ązać wielkie na-
ność, że umie się wyda wać - i nie tern, czem jest, dzieje z nazwiskie m Wagnera. D z iś jeszcze przypo-
lecz tern, co dla idących za nim będzie jednym przy- minają mi to, świecąc mi ka żdym razem Parcifa-

musem w i ęc ej, by coraz bliżej garnąć s ię do niego, lem w oczy: że to ja właściwie mam na sumieniu,
coraz wiermeJ i ściślej isc za nim... Geniusz i ż tak wyso ki e mniemanie o ku ltur alnej wa r -

serca, który wszystko, co głośne i rozmiłowa n e t ości t ego ru ch u wzięło górę . Spotkałem kilka-
w sobie, ucisza i sł uchać uczy, który szorstkie du- krotnie pismo to przytaczane jako »Odrodzenie tra-
sze wygł adza i daje im nowego zakosztować pożą­ gedyi z duch a muzyki«: miano tylko uszy dla nowej
dania: - leżeć cicho, jak zwierciadło , by s ię głę­ sztuki, za m ys łu , zadania W ag ner a, - poza t ern
bokie odbij ało w nich niebo... Geniusz serca, który puszczono mimo uszu to, co w gruncie wartościo­
ch am ską i za pochopną rękę powśc iągliwą być u czy wego pismo to kryło. »Hellenizm i pesymizm«: to
i wdzięczniej ujmować; który skarb ukryty i za- byłby był niedwu znaczny nagłówek: to jest jako
pomniany, kropie dobroci i słodkiej duchowo ści pod pierwsze pouczenie, w jaki sposób Grecy załatwili
mętnym, grubym odgaduje lodem i różdżką jest się z pesymi zme m - czem go przezw yc ię ży li ...
cza rodziejską dla każdego źdźbła złota, pogrzeba- Właśnie tr agedya jest dowodem, że Grecy nie byli
nego oddawna w więzieniu mułu i piasku ... Geniu sz pesymistami: Schopenhauer pomylił się w tern, jak
62

się we wszystkiem pomylił. - Jeśli się z pewną glębszem znaczeniu nihilistyczne, gdy tymczasem
bezstronnością weźmie »Narodziny tragedyi « do ręki, symbol dyonizyjski dosięga najd alszej gran icy po-
to wydają się one bardzo niewczesne, nikomuby się t wie rdze n i a. Raz napomknięto o kapłanach chrześ­
nawet nie śniło, że z ac z ę to je wśród grzmotów cijańskich »jako o złośliwy m rodzaju karłów «, »pod
walki pod Worth. Przemyślałem te problematy pod ziemków« ...
murami Metzu, w zimne noce wrześniowe, podczas
sł użby przy pielęgnowaniu rannych; możnaby raczej 2. Początek ten jest ze wszech miar podziwu
już mniemać, że pismo to jest o pięćdzies iąt lat godny. Dla swego n ajwnętrzniejszego do świadczenia
starsze. J est ono politycznie obojętne - »nienie- odkryłem jedyną, jaką dzieje znają , przenośnię
mieckie«, powiedzianoby dzisiaj -, zatrąca niemiło i odpowiednik, tern samem pierwszy pojąłem cu-
Heglem, jest tylko w kilku formulach przesiąknięte downe zjawisko dyonizyjskie. Tak samo tern, żem
karawaniarską perfumą Schopenhauera. »Idea« poznał w Sokratesie pierwszego decadent, dałem
przeciwi eństwo pierwiastku dyonizyjskiego i apol- zgoła niedwuznaczny dowód, jak mało pewnosc
li ńskiego - przetłumaczona na język metafizyki; mego psychologicznego dotyku narażona jest na nie-
dzieje same jako rozwój tej »idei«; w tragedyi: bezpieczeństwo ze strony jakiejkolwiek idyosynkra-
przeciwieństwo wymes10ne do jednośc i ; pod tą zyi moralnej: - sama moralność, jako objaw de-
op tyką rzeczy, które nigdy jeszcze w twarz nie cadence jest nowością, jedynością pierwszorzędn ą
pat rzyły sobie, znagla przeciwstawione, z s iebie na- w dziejach poznania, Jakże j ednem i drugiem daleko
wzajem oświetlone i poję t e. .. N a przykład opera odskoczyłem od politowania godnej, płytkogłowej
i rewolucya. .. Dwie rozstrzygające n o w ości tej gadaniny o optymizmie p r zeciw pesymizmowi! -
książki to po pierwsze zrozumienie zjawiska dy o n i - Pierwszy ujrzał e m przeciwieństwo właściwe: - wy-
z y j ski ego u Greków - daje ona jego pierwszą rodni ej ą cy instynkt, który z podziemną m ściwoś ­
psychologię, widzi w nim jeden korzeń całej sztuki cią zwraca się przeciw życiu (- chrześcijaństwo,
greckiej. - Drugie to zrozumienie sokratyzmu: So- filozofia Schopenhauera, w pewnem znaczeniu już
krates jako narzędzie rozkładu greckiego, jako ty- filozofia Platona, cały idealizm, jako formy typowe)
powy decadent rozpoznany po raz pierwszy. »Ro- i z pełni, z nadmiaru zrodzona formuła n aj wyż -
zumnosc« przec i w instynktowi. » Rozumność« za szego potwierdzenia, przyświ adcza nie bez za-
wszelką cenę, jako moc niebezpieczna, podkopująca strzeżeń, nawet cierpien iu, n awet winie, nawet wszyst-
życie! - Głębokie, nieprzyjazne milczenie o c hr ześ­ kiemu, co zagadkowe i obce w istnienia. .. To
cijaństwie w całej książce: nie jest ono ani apol- ostateczne, najradośni ejsze, przezbytkownie zuchwał e
liń skie, ani dyonizyjskie, z ap rzec z a wszelkich przyświadczanie życiu jest n ietyl ko zrozumieniem
wartośc i estetycznych - j e dy ny c h wartośc i , najwyższem, j est także n aj g l ę b s ze m , najściślej
jakie »Narodziny tragedyj« uznają: jest ono w naj- przez prawdę i wi edzę potwierdzonem i dowied zio-
nem. Nie można nic, co jest, potrącić, nic nie jes t
zbyteczne - odrzucone przez chrześcija n i innych stawania się, - ową rozkoszą, która m1esc1 w so-
nihilistów strony istnienia stoją na nieskończenie na- bie jeszcze i rozkosz ni szcz enia ... « W tern
wet wyższym stopniu na drabinie wartości, niż insty nkt znaczeniu mam prawo uważać się za pierwszego
decadence m óg ł był uznać, n a z w a ć d obre m. Aby filozofa trag i cz n ego - to znaczy za najskrajniej-
to pojąć, na to trzeba odwagi, a jako jej warunku, sze przeciwi eństwo i antypodę filozofa-pesymisty. Prze-
n adwyżki siły: bo ściśle wedle tęgo, jak d aleko
de mną nikt nie przemienił patosu dyonizyjskiego na
ś mie naprzód się ważyć odwaga, ściśl e w miarę
filozoficzny: brak było m ą d r o ś c i t r a g i c z n ej , -
siły, zbliża się człowiek do prawdy. Poznanie, przy- próżno szukałem jej śladów nawet u owych wiel-

świadczanie rzeczywistości, jest dla silnego taką sa mą kich filozofów Grecyi, tych, co żyli na dwa stule-
koniecznością, jak dla słabego, z podszeptu s ł abości, cia przed Sokratesem. Została mi wątpliwość co
tchórzenie i ucieczka przed rzeczyw i s tośc i ą - do Herakiita, w którego bliży wogóle mi cieplej, mi-
» id ea ł « ... Nie jest do woli im dane poz nawać : deca-
lej na duchu, niż gdziekolwiek. Potwierdzanie prze-
dents potrzebują kłamstwa, - jest ono j ednym mijania i n i szcze n i a, rzecz rozstrzygająca w fi-
z ich warunków utrzymania się przy życ iu. - Kto lozofii dyonizyjskiej, p rzyświadczanie przeciwnosc1
słowo » dyonizyjskość« nie tylko pojmuje, lecz siebie i wojnie, st a w a n i e się, z zasadniczem odrzuce-
w słowie » dyonizyjskość« pojmuje, temu nie potrzeba niem nawet samego pojęcia » h y tu « -t o uznaję pod
każdym wzgl ędem za najbardziej sobie pokrewne
zbijać Platona, lub chrześcijaństwa, lub Schopen-
hauera - on węszy g ni cie ... z wszystkiego, co dotąd pomyślano. Nauka o »wiecz-
nym nawrocie«, to znaczy o bezwarunkowem i nie-
skończenie powtarzającem się koł owaniu wszech rze-
3. J ak dalece przez to właśnie znalazł em poję­
cie » tragiczności « ostateczne zrozumienie, czem jest czy - ta nauka Zaratustry mo g ła też ostatecznie
już być głoszona. Przynajmniej Stoa, która prawie
psychologia tragedyi, to wyraziłem ostatnio jeszcze
w »Zmierzchu bożyszcz« str. 126. » Przyświ adczanie wszystkie zasadnicze wyobrażenia odziedziczyła po
Heraklicie, wykazuj e tego śl ady.
życiu nawet w jego najdziwniejszych i najsroższyc h
przejawach, wola życia, która, ofiarowując naj-
wyższe swe typy, raduje się własnemu niewyczerpaniu,
4. Z pisma tego przemawia niezmierna nadzieja.
to dyonizyjskiem nazwałem, to pojąłem j ako most do Ostatecznie nie mam zgo ła powodu cofać nadziei
psychologii poety tragicznego. Nie ażeby się na dyonizyj ską przyszłość muzyki. Rzućmy okiem sto
uwolnić od grozy i litości, nie ażeby p rzez wybu ch
lat naprzód, przypuśćmy, że mój zamach na dwa
tysiącolecia przeciwnaturainośei i pohańbienia czło­
namiętny oczyś cić się z niebezpiecznego uczucia -
j ak to rozumiał Arystoteles - : lecz aby, ponad wieka się uda. Owo nowe stronnictwo życ ia, które
weźmie w ręce największe z wszech zadań , wyższą
g ro zą i litością, samem u b yć wiecz n ą rozkoszą
hodowlę człowieka, włączając w to bezlitosne zni-
~:en: lłOMO
5
66

weczenie wszystkiego, co zwyrodniałe i pasorzytnicze, cała m ała nędzota niemiecka jest chmurą, w której
um ożliwi znowu na ziemi ów n adm i ar życia, odzwierciadla się bezkresna fata morgana przyszło­
z którego wyróść znów musi stan dyonizyjski. Zapo- ści. Nawet psychologicznie zos tały wszystkie rozstrzy-
wiadam okres t rag i cz ny: najwyższa sztuka przy- gające rysy mej własnej natury wciągnięte w na-
św iadczania życiu, tragedya, odrodzi si ę, gdy ludz- turę Wagnera - zestawienie najjaśniejszych i naj-
kość będzie miała świadomość najtwardszych, fatalniejszych sil, wola mocy, jakiej nigdy żaden nie
lecz najkonieezniejszych wojen za sobą, i n ie posiadał człowiek, bezwzględna waleczność w rze-
ucierp i na te m ... Psycholog mógłby dodać jesz- czach duchowych, nieograniczona siła uczenia się,
cze, że to, co w mło dych leciech w wagnerowskiej bez stłumien ia przez to woli czynu. Wszystko jest
muzyce słyszałem , nie miało wogóle nic z Wagner em w książce tej prorocze: blizkość powrotu d ucha gre-
wspólnego; że opisując muzykę dyonizyj ską, opisy- ckiego, konieczna potrzeba a n t y a l e k s a n d r ó w ,
wałem to, co ja słyszałem , - że musiałem wszystko którzyby węzeł gordyjski kultury greckiej znowu
instynktownie przełożyć i przekształcić na nowego związa li , gdy już został rozwiązany ... P osłu­
ducha, którego w sobie nosiłem. Dowodem tego, tak chajcie wszechdziejowego akcentu, który na stro-
sil n ym jak tylko dowód być może, jest nie 30 wprowadza pojęcie »nastroju tragicznego«: są
pismo moje »Wagner w Bayreucie«: we wszystkich w tern piśmie same tylko akcenty wszechdziejowe .
psychologicznie rozstrzygających ustępach jest tylko Najprzedziwniejsza to »przedmiotowość «, jaka istnieć
o mnie mowa, - można bezwzględnie wstawić me może : absolutna pewność co do tego, czem jestem,
nazwisko łub słowo Zaratustra, gdzie tekst słowo przerzucała się na pierwszą lepszą rzeczywistość
Wagner podaje. Cały obraz artysty dytyrambicznego przypadkową, -prawda o mnie przemawiała z przej-
jest obrazem p r zed b y t owego twórcy Zaratusry, mującej grozą głębi. Na stronie 71 został styl Zara-
narysowanym z bezdenną głębią i bez dotykania tustry z przenikającą pewnością opisany i wyprze-
choćby na mgnienie oka rzeczywistości wagnerow- dzony; i nigdy nie znajdzie się wspanialszego wyrazu
skiej. Sam Wagner to czuł; nie poznał siebie w tern na z d a r ze n i e , którem jest Zaratustra, akt nie-
piśmie, - Tak samo »wspomnienie z Bayreuthu«, zmiernego oczyszczenia i uświęcenia ludzkości, jak
zm ieniło s ię w coś, co dla znawców mego Zara- go na stronie 43-46 znaleziono. -
tustry nie będzie pojęciem zagadkowem: w owo
wie I ki e południe , gdzie najwybrańsi uświęcają NIEWCZESNE ROZMYŚLANIA. Cztery Nie-
się do największego z wszech zadań - kto wie? wczesne Rozmyślania są nawskroś wojownicze, Dowo-
wizya święta, którego j eszcze dożyję ... Patos pierw- dzą, że nie bylem zgoł a »J ankiem marzycielem«, że
szych stronic jest wszechdziejowe; sp oj r ze n i e, sprawia mi przyjemność władać szpadą, może też,
o którem na siódmej stronie jest mowa, jest właś­ że mam przegub dłoni niebezpiecznie giętki . P ierw -
ciwem spojrzeniem Zaratustry; Wagner, Bayreuth, s zy atak (1873) wymierzony był przeciw wykształ-

68
wszystkich stron i nie tylko od starych przyjaciół
ceniu niemieckiemu, na które patrzałem już wówczas Dawida Straussa, którego ośmieszyłem, jako typ ukształ­
z bezli tosną pogardą . Bez sensu, bez treści, bez celu: conego filistra niemieckiego, slowem, j ako autora ewan-
prawdziwa »opinia publiczna«. Niema zlośliwszego nie- gelii z szynkwasu o »Starej i nowej« wier ze (wyraz
porozumienia nad mniemanie, że wielkie powodzenie filister uksztalcony przeszedł z mego pisma w mowę) .
oręża n iemieckiego dowodzi w czemkolwiek tego wy-
Ci starzy przyjaciele, którym jako Wiirtembergczy-
kształcenia - lub zgoł a jego zwycięstwa nad Fran-
kom i Szwabom głębokie pchnięcie zadałem, uznawszy
cyą . .. Dru g ie Niewczesne Rozmyś l anie (1874) wy-
ich dziwotwór, ich Straussa, komicznym, odpowiadali
wodzi na światło niebezpieczeństwo toczące i truj ące tak poczciwie i po grubiańsku, jak tylko życzyć so-
życi e, a tkwiące w naszym sposobie fabrykowania
bie mogłem; odwzajemnienia pruskie byly rozsądniej­
nauki - : życ ie chore jest od tego odczłowieczo­ sze, - miały w sobie więcej »błękitu berlińskiego«,
nego zespołu kól zębatych i mechanizmu, od »n ie- Na największą n ie przyzwoitość zdobyl się dziennik
osobowości« robotnika i fałszywej ekonomii » podziału lipski, oslawione »Grenzboten«; z trudem powstrzyma-
pracy«. Ginie ce 1, kultura: - środek, nowoczesne lem oburzonych Bazylejczyków od kroków w tej spra-
fab rykowanie nauki, b a r b a r yz u j e . . . W rozpra- wie. Bezwzgl ędn i e po mojej stronie stanęło tylko kilku
wie tej rozpoznano »zmysł historyczny«, z którego starych panów, z różnych i po części niewyjaśnionych
dumne jest nasze stulecie, jako chorobę, jako typowy powodów. Między nimi Ewald z Getyngi, który dał
znak upadku. - W trzeciem i czwar t em Nie- do zrozumienia, że zamach mój był w skutku śmier­
wczesnem Rozmyślaniu , przeciwstawiono jako wska- telny dla Straussa. Podobnie stary heglista Bruno
zówki do wyższego pojęc ia kultury, do przywró- Bauer, w którym mialem odtąd jednego z naju waż­
cenia pojęcia »kultury«, dwa obrazy najtwardszego n iejszych czytelników. Lubił w ostatnich swych la-
s a m o I ub st w a , s a m o c h o w u , typy niewczesne tach odsyla ć do mnie, naprzyklad podawać panu von
par excellence, pełne królewskiej pogardy dla wszyst- Treitschke historyografowi pruskiemu, wskazówkę,
kiego, co wokół zwało się » państwem«, »wykształce­ gdzieby mógł się czegoś dowiedzieć o straconem
niem«, »chrześ cijaństwem «, »Bismarkiem«, »powodze- pojęciu »kultury«. Rzecz naj godniejszą uwagi i naj-
niem«, - Schopenhauera i Wagnera czy I i , jednem dłuższą o tern piśmie i j ego autorze powiedział stary
slowem, Nietzschego .. . u czeń filozofa von Baad era, niejaki profesor Hoffman
z Wiirzburga. Z pisma tego przewidział wielkie dla
2. Z tych czterech ataków pierwszy mia! po- mnie przeznaczenie, - że sprowadzę pewnego ro-
wodzenie nadzwyczajne . Halas, jaki wywolal, by! dzaju przesilenie i najwyższe roz strzyg nięcie proble-
w każdem znaczeniu wspaniały, Uraziłem naród matu ateizmu, którego typ najinstynktowniejszy i naj-
zwyc ięski w chore miejsce, - że zwycięstwo ich bezwzględniej szy od gadł we mnie. Ateizm to zawiódł
n ie jest zd arzeniem z zakresu kultury, lecz może, mnie do Schopenhauera. - Zgoła najlepiej słyszA-
może czem ś zgoła innem... Odpowiedzi padaly ze
70 71
nem, najbardziej gorzko odczutem było silne i dzielne Niemca wolnomyśl n ego!... W samej rzeczy, zgoł a
wstawiennictwo tak łagodnego zresztą Karola Hille- nowy rodzaj wołnomyśliciels twa znalazł przez to
branda, tego ostatniego 1ud z kiego Niemca, jaki swój pierwszy wyraz: d o dziś dnia nie znam nic
umiał władać piórem. Można bylo czytać rozprawę bardziej obcego i dziwniejszego, jak cała europejska
jego w »Augsburgcr Zeitung«; dziś czytać ją mo- i amerykańska species »libres penseurs«. Z nimi, jako
żna w nieco ostrożniejszej formie, w jego pismach z niepoprawnymi plytkogłowami i błaznami, żyję
zebranych. Tutaj przedstawił to pismo jako zdarzenie, w glębszej nawet niezgodzie, niż z którymkolwiek
punkt zwrotny, pierwsze zastanowienie się, najlepszy z ich przeciwników. Chcą także, swoim sposobem,
znak, jako prawdziwy p o wrót powagi niemieckiej »poprawiać« ludzkość na własne podobieństwo, pod-
i namiętności niemieckiej w sprawach duchowych. jęliby przeciw temu, czem jestem, czego chcę, nie-
Hillebrand podnosił wysoko formę pisma, jego smak przejednaną wojnę, pod warunkiem gdyby to umieli,-
dojrzały, jego doskonały takt w rozróżnianiu osoby wierzą wszyscy j eszcze w » ideał « ... Ja jestem pierw-
i rzeczy: wyróżniał je jako najlepsze pismo pole- szym im m o r a 1istą . -
miczne, jakie po niemiecku napisano, - w tak właś­
nie dla Niemców niebezpiecznej, tak niedoradzanej 3. Nie mógłbym twierdzić, że dwa Niewczesne
sztuce polemiki. Przyświadczając bezwzględnie, obo- Rozmyślania, odznaczone nazwiskami Schopenhauera
strzając nawet to, co ważyłem się powiedzieć o zgał ­ i Wagnera, mogłyby osobliwie poslużyć do zrozu-
ganieniu języka w Niemczech (- dziś udają purys- mienia obu wypadków lub choćby tylko do psycho-
tów, a nie umieją już żadnego zdania zbudować), logicznego postawienia kwestyi, - coś niecoś, jak
z równą poga rdą dla »najpierwszych pisarzy« tego słuszna, wyjąwszy. Tak naprzykład pierwiastek na-
narodu, zakończył wyrażeniem mi swego podziwu tury Wagnera został już tu z głęboką pewnością
za odwagę moją - tę »najwyższą odwagę, która instynktu określony, jako zdol n ość aktorska, która
właśnie ulubieńców ludu sadza na ławie oskarżo­
w środkach i zamysłach wyciąga tylko własne kon-
nych« ... Skutek tego pisma jest poprostu nieoceniony sekwencye. W gruncie pragnąłem w tych pismach
w mem życiu. Nikt dotąd nie szukał ze mną zwady zgoła czego innego, jak uprawiać psychologię: -
Milczy się, traktuje się mnie w Niemczech z posępną niezrównany problemat wychowania, nowe pojęcie
ostrożnością : od lat czyniłem użytek z bezwzględnej samohodowli, samoob ron y aż do twardości,
wolności słowa, dla której nikt dzisiaj, a najmn iej
droga do wielkości i zadań wszechdziejov,rych wy-
w »państwie «, nie ma dość wolnej ręki. Mój raj magały dla się pierwszego wyrazu. Na ogół biorąc
l eży »W cieniu mego miecza« ... W istocie urzeczy-
chwyciłem dwa s ławn e i zgoła nieustalone jeszcze
wistniłem w życiu przykaż Stendhala: radzi on wstęp
typy za czub, jak się za czub chwyta sposobność,
do społecze ństwa otworzyć sobie p oj e d y n k i e m . by coś wypowiedzieć, mieć w ręce o kilka formuł,
I jakiego wybrałem sobie przeciwnika! pierwszego znaków, środków językowych więcej. Zaznaczono to
72 73

też ostatecznie z niesamowitą zgoła przenikliwością miosło uczonego, a może też dlatego , żem na swem
na str. 93 trzeciego Niewczesnego Rozmyślania . Po rzemiośle się z n a ł , nie jest bez znaczenia cierpka
dobnie posłużył się Platon Sokratesem, jako semio- próbka psychologii uczonego, która w tem piśmie
tyką dla Platona. - Teraz, gdy z niejakiej odległości nagle się pojawia: wyraża ona u c z u c i e od le g -
wstecz patrzę na owe stany, których świadectwem ł 0 ś ci , głęboką pewność tego, co może być u mnie
są te pisma, nie chciałbym przeczyć, że w gruncie z ad a n iem, co tylko środkiem, aktem pośrednim
mówią one tylko o mnie. Pismo »Wagner w Bayreu- i dziełem pobocznem. W tern mądrość tkwi moja,
cie« jest wizyą mojej przyszłości; natomiast »Scl10- żem był niejednem i w niejednem miejscu, by móc
penhauer jako wychowawca« mieści w sobie naj- stać się jednem, - by móc osiągnąć jedno. Czas ja-
wnętrzn iejs ze dzieje, moje stawanie sie. Przede- kiś mus i a ł em być także uczonym .
wszystkiem mój ś 1ub!. . . Od tego, cze m dziś jes-
tem, gdzie dziś jestem - na wyży nie, gdzie już nie LUDZKIE, ARCYLUDZKIE, Z dwoma dodat-
słowy, lecz błyskawicami przemawiam - och, jakże kami, «Ludzkie, arcyludzkie« jest pomnikiem prze-
daleko bylem wówczas jeszcze! - Lecz w id z i alem silenia. Zwie się ono książką dla duchów w o I -
ląd, - nie łudziłem się ani chwili, co do drogi, mo- ny c h : każde tam prawie zdanie wyraża zwycię­
rza, n iebezpieczeństwa - a także powodzenia! Ten stwo - uwolniłem się przez nią od wszystkiego, co
wielki spokój w przyrzekaniu, to szczęście patrzenia obce mej, naturze. Obcy jest mi idealizm : nagłó­
hen w przyszłość, która niema zostać jeno obietnicą! - wek powiada »gdzie wy ideały widzicie, ja widzę -
Każde sł owo jest tu przeżyte, głębokie, wnętr zne; co ludzkie, ach tylko arcyludzkie!. .. « Znam czło­
nie brak najboleśniejszych, są tam słowa wprost wieka lepiej. .. Nie można tu w żadnem innem zna-
krwią broczące. Lecz wicher wielkiej wolności dmie czeniu rozumieć słowa »duch wol ny«: duch wy-
ponad wszystkiem; nawet rana n ie działa jak za- z w o 1 o ny, który na nowo posiadł samego siebie.
rzut - Jak ja filozofa rozumiem, jako straszliwy Ton, dźwięk głosu zmienił się zgoła: uzna się ksią­
materyał wybuch owy, od którego wszej rzeczy nie- żkę tę za mądrą, chłodną, przy sposobności twardą
bezpieczeństwo grozi, jak daleko na mile oddzielam i drwiącą. Pewna duchowość dost oj n ego smaku
swe pojęcie filozofa od pojęcia, w którem jeszcze zdaje się nieustannie brać górę nad namiętnym nur-
Kant nawet się mieści, pomijając już akademickich tem na dnie. W tym związku ma to swe znaczenie,
»przeżuwaczy« i innych profesorów filozofii: o tern że wydanie książki już na rok 1878 usprawiedliwia
daje to pismo nieocenione pouczenie, przypuszcza- się niejako wł aściwie rocznicą śmierci Vo l t air e' a.
jąc nawet, że tu w gruncie, nie «Schopenhauer jako Bo Voltaire, w przeciwieństwie do wszys tkiego, co
wychowawca«, lecz jego przeciwieństwo, »Nietz- po nim pisano, to przedewszystkiem grandseigneur
sche jako wychowawca« dochodzi do głosu. - Wo- ducha: to właśnie, czem ja też jestem. - Nazwisko
bec tego, że rzemiosłem mem wówczas było rze-
74 75
Voltaire'a na książce mojej - to był prawdziwie po- stwa! Co się stał o? - P rzetłu maczono Wagnera
stęp - ku sobie ... Przyglądając się dokładnie, od- na niemieckie! Wagnerzysta zapanował nad Wagne-
kryje s ię bezlitosnego ducha, ryjącego wszystkie rem! - Sztuka n iem ie ck a, mistrz n iem ie ck i ,
kryjówki, gdzie zadomowił się ideał, - gdzie ma piwo niemieckie! ... My, którzy zbyt dobrze wiemy,
swe piwnice więzienne i niejako ostatnie swoje schro- do jak kosmopolitycznego smaku sztuka Wagnera
nienie. Pochodnia w ręku, zgoła »chwiejnego« nie jedynie przemawia, zdumiewaliśmy się, odnalazłszy
dająca światła, przeszywającą oświeca jasnością to Wagnera obwieszonego »cnotami« niemieckiemu -
ideału podziemie. Jest to wojna, lecz wojna bez Sądzę, że znam wagnerzystę, »przeżyłem « trzy po-
prochu i dymu, bez postaw wojowniczych, bez pa- kolenia, od nieboszczyka Brendla, który Wagnera
tosu i masy powykręcanych członków - nawet to brał za Hegla, aż do »idealistów« z Beyreuther Blat-
wszystko byłoby jeszcze »idealizmem«. Jednej omylce ter, którzy Wagnera biorą za siebie samych, - sły­
po drugiej pozwala się spokojnie osiąść na lodzie, szałem wszelkiego rodzaju wyznania »dusz pięknych«
nie zbija się ideału - on mar z n ie... Tu na przy- o Wagnerze. Królestwo za jedno mądre słowo ! -
kład marznie »geniusz«, nieopodal marznie »św i ęty«, Zaprawdę , towarzystwo, aż wł osy stają na głowie!
pod grubym i soplami lodu marznie »bohater«, na końcu Nohl, Pohl, Koh 1 z gracyą in infinitum*). Żadnego
marznie »wiara«, tak zwane »przekonanie«, także ochła­ potworka tam nie brak, nawet antysemity. - Biedny
dza się znacznie »litość« - prawie wszędzie marznie Wagner! W cóż to wdepnął ! Żebyż był przecie
»rzecz sama w sobie« ... pojechał przynajmniej między świnie! Lecz między
Niemców!... Ostatecznie nal eżałoby, dla nauki poto-
2. P oczątki tej księgi przypadają na tygodnie mności, prawdziwego Bayreutczyka wypchać, lepiej
pierwszych uroczystych przedstawień w Bayreucie; jeszcze wsadzić w spirytus, bo niedopisal tam spiri-
głęboka obcość względem wszystkiego, co mnie tam tus - , z napisem: Tak wyglądał »duch«, na którym
otaczało, jest jednem z jej założeń. Kto ma pojęcie, zbudowano »państwo«... Dość, że wyjechałem pod -
jakie wizye już wtedy zabiegały mi drogę, zgadnie; ówczas na kilka tygodni, bardzo nagle, mimo że pe-
jak mi był o na sercu, gdym się dnia pewnego w Bay- wna powabna Paryżanka starała się mnie pocieszyć;
reucie obudził. Zgoła jakbym ś nił... Gdzież to by- wobec Wagnera usprawiedliwiłem się tylko fatali-
lem? Nie poznawałem niczego, nie poznawałem Wa- stycznym telegramem. W skrytej głęboko wśród bo-
gnera. Napróżno grzebałem we wspomnieniach. Trib- rów Lasu Czeskiego miejscowości , w Klingenbrunn,
sche n - daleka wyspa szczęśliwości: ni cienia po- obnosiłem się z mel ancholią i pogardą Niemców, j ak
d ob i eństwa . Nieporównane dni położenia kamienia z chorobą, - i wpisywałem kiedy niekiedy, pod
węgielnego, nieliczne d o bran e towarzystwo, które
je święciło i któremu nie trzeba było życzyć dopiero * Gra słów nie do oddania. Prz. tl.
palców dla rzeczy delikatnych: ni cienia podobień-
77

ogólnym nagłówkiem »Lemiesz«, zdanie w swój no- tak zwanem » p owo ł an i e m «, do którego najmni ej
tatnik, same t w a r d e psychologica, które może da- jest s ię powoł anym - i swą potrzebą z a g ł u s z e -
dzą się jeszcze odnaleźć w »Ludzkiem, a rcyludz- n i a uczucia czczości i głodu z pomocą sztuki nar-
kiem«. kotycznej - naprzyklad sztuki Wagnera. Rozejrzawszy
się uważniej odkryłem, że w takiem samem zł em położe­

3. Co się wówczas we mnie rozs trzyg n ęło, to niu znajduje s ię wielka ilość młodzieńców: jedna prze-
ciwnatu ralność wym u s z a formalnie drugą. W Niem-
snać nie zerwanie z Wagnerem - czułem ogólne
z błąkanie swego instynktu, którego poszczególna po- czech, w » państwie«, by nie być dwuznacznym,
myłka , czy zwie się ona Wagnerem, czy profes urą jest aż zbyt wielu skazanych rozstrzygać o sobie
bazyl ejską, była tylko znakiem .„ Opadło mnie zn i e- przedwcześnie i potem mar n ie ć pod niedającem

c i e r p l i w i e n i e sobą; zrozumiałem, że czas naj- się zrzucić brzemieniem„. Ci pragną Wagnera, jako

wyż szy pomyśleć znowu o sobie. Nagle stało mi op i at u , - za pominają o sobie, pozbywają się sie-
s ię w sposób straszny jasne, jak wiele już czasu
bie na chwil ę „. Co mówię! na pięć do sześciu
s trwoniłem - , jak bezużytecznie, jak samowolnie
g odzin!
wygląda cale moje istnienie filologiczne na tle mego
zadania. Wstydziłem się tej fal s z y we j skromno- 4. Wówczas oświadczy! się mój instynkt nieubła­
śc i „. Dzies ięć lat poza sobą, w których właściwie ganie przeciw dłuższemu jeszcze ustępowaniu , chodze-
o d żyw i a n ie ducha próżnowa ło we mnie, w któ-
niu za innymi, braniu siebie za kogo innego. Wszelki
rych nie d ouczyłem się nic potrzebnego, w których rodzaj życia, n ajniepomyślniejsze warunki, choroba,
za po mni ałe m niedorzecznie dużo dla rupieci zapy- ubóstwo - wszystko zdawało mi się godniejsze wy-
lonej uczonośc i. Przeciskać si ę przez metryków sta- boru, niż owa nikczemna »bezosobistość «, w którą
zabrnąłem zrazu z nieświadomości, przez m I o d ość,
rożytnych z d rob iazgowością i slabemi oczyma -
do legom dosze dł! - Z politowaniem widziałem się a w której potem uwiązłem z lenistwa, z tak zwa-
zgoła chudym, zgo ła zagłodzonym: r zec z y wis t o - nego »poczucia obowiązku«. - Tu przyszło mi.
ś c i braki o właś nie wnętrzu mojej wiedzy, a » i dea ł w sposób, któremu dość się nad ziwić nie mogę
ności« dyabła były warte! - Chwyciło mnie po- i właśnie w sam czas, na pomoc owo złe dzie-
prostu palące pragnienie: odtąd w samej rzeczy nie dzictwo po mym ojcu, - w istocie przeznaczenie
zaj mowałem się już niczem prócz psychologii, me- wczesnej ś mierci . Choroba w y z w a l a ł a m n i e
dycyny, nauk przyrodniczych, - nawet do właści­ z w o I n a : oszczędziła mi wszelkiego zerwania, wszel-
wych studyów historycznych powróciłem dopiero, kiego gwa łt ownego i urażającego kroku. Nie straci-
kiedy mnie z a d a n i e do tego rozkazodawczo zmu- łem wówczas niczyjej życzliwości i dużo jej jeszcze

silo. Wtedy też odgadłem dopiero związek mię­ zyskałem . Choroba dała mi zarazem prawo do zu-

dzy s przecznie z instynktem obraną działalnością, pełnej zmiany mych wszystkich nawyknień ; pozwa-
79
lala, n a k a z y w a ł a zapommec; obda rzyła mnie rem. Gdy ostatecznie książka gotowa rąk doszła mo-
k o n i e cz n o ś c i ą leżenia spokojnie, próżnowania, ich - ku głębokiemu zdziwieniu ciężko chorego - ,
czekania i c i erpliwości ... Lecz to przecie znaczy posiałem mi ędzy innymi także dwa egzemplarze do
myś leć! I oczy moje skończyły z wszystkiem, co Bayreuth. Cudem, jakby ukryta myśl tkwiła w przy-
trąci molem książkowym, po naszemu filologią: uwol- padku, nadszedł do mnie równocześnie piękny egzem-
niłem się od » książki «, nie czytałem nic przez lata plarz tekstu Parsifala, z dedykacyą Wagnera dla
całe - n aj większe dobrodziejstwo, jakie kiedy- mnie, »swemu drogiemu przyjacielowi Fryderykowi
kolwiek sobie wyświadczyłem! - Owa najgłębsza Nietzschemu, Ryszard Wagner, radca kościelny «. -
samość, niejako zasypana, niejako uciszona pod usta- To skrzyżowanie się dwuch książek - zdało mi się,
wicznym musem słuchania innych samości ( - a tem jakbym przy tern zlowróżbny słyszał dźwięk. Nie
jest przecie czytanie!) budziła się zwolna, nieśmiała, brzmiałże, jakby s krzyżowały się miecze? . .. W ka-
wątpliwa, - lecz w końcu z n ów p r ze m ów i I a . żdym razie czuliśmy to obaj: bo milczeliśmy obaj.-
Nigdym sam sobie nie sprawiał tyle szczęścia, jak Podówczas pojawiły się pierwsze Bayreuther Blatter;
w najbardziej chorych i najboleśniejszych czasach pojąłem, na co by! najwyższy czas. - Nie do wiary!
swego życia : wystarczy spojrzeć na >>Jutrzenkę «, lub Wagner s tał się bogobojny„.
choćby na » Wędrowca i jego cień«, by pojąć, czem
by! ten »powrót do siebie«: najwyższym rodzajem 6. Co wówczas (1876) o sobie myślałem, z jaką
istotnego o zdr o w i en i a ! . . . To drugie było tylko niezmierną pewnośc i ą dzierżyłem w garści swoje za-
tego wynikiem. - danie i to, co w niem wszechdziejowego, o tern świad­
czy ca ła k s i ążk a, atoli przedewszystkiem bardzo
5. Ludzkie, arc y ludzkie , ten pomnik kar- wyraźny us tęp: jeno że, z instynktowną u mnie
nej samohodowli, dzięki której nagły kres polożyłem przebiegłością, także tutaj omi n ąłem znów słówko
zawleczonemu w siebie »wyższemu oszustwu«, »idea- »ja« i tym razem, już nie Schopenhauera ani Wa-
lizmowi«, » pięknym uczuciom«, zostało w wszystkich gnera, lecz j edn ego z mych przyjaciół, znakomitego
zasadniczych punktach spisane w Sorrento; zakoń­ dra Pawła Ree, wszechdziejową opromieniłem
czenie swe, ostateczną formę, otrzymało podczas zimy chwałą - na szczęście stworzenie zbyt subtelne, aby ...
bazylejskiej, wśród stosunków daleko niepom yślniej ­ Inni mniej byli subtelni: beznadziejnych wśród czy-
szych, niż w Sorrento. W gruncie rzeczy ma książkę telników swoich, naprzyklad typowego profesora nie-
tę na sumieniu pan P i ot r Ga st, wówczas do ba- mieckiego, poznawałem zawsze po tern, że na pod-
zylejskiej uczęszczający wszechnicy i bardzo mi ży­ stawie tego ustępu mniemali, iż całą książkę należy
czliwy. Dyktowałem, z głową obwiązaną i bolącą, rozumieć jako wyższy reealizm... W rzeczywistości
on przepisywał, on też korygował, - on był w grnn- przeczy ona pięciu, sześ ciu twierdzeniom mego przy-
cie właściwym pisarzem, ja natomiast bylem tylko auto-
80 81

jaciela: należy w tym względzie przeczytać przed- dotąd pod nazwą moralności zdobyło czesc a nawet
mowę do Genealogii moralności. - Ustęp ten brzmi: uwielbienie, to nie stoi w sprzeczności z tern, że w ca-
Jakież jest jednak zasadnicze twierdzenie, do któ- łej książce nie napotyka się zgoła negatywnego słowa,
rego doszedł jeden z najśmielszych i najzimniejszych napadu, złośliwości, - że raczej spoczywa ona
myślicieli, autor książki »O pochodzeniu uczuć mo- w słońcu, krągła, szczęśliwa, podobna zwierzowi mor-
ralnych« (lisez: Nietzsche, pierwszy im mor a 1ista) skiemu, który wśród skal wygrzewa się w słońcu.
na podstawie swych trafnych, przenikliwych rozbio- Ostatecznie ja sam bylem tym zwierzem morskim:
rów postępowania ludzkiego? »Człowiek moralny nie prawie każde zdanie tej książki pomyślane jest, po-
jest bliższy świata myślnego, niż człowiek fizyczny - chwycone w tern skalnem zamieszaniu koło Genui,
bo w i em niema zgola świata myś l ne go ... « Zdanie gdzie bylem sam i jeno z morzem miałem wspólne
to, zahartowane i wyostrzone pod młotem dziejowego tajemnice. Jeszcze teraz, gdy przypadkiem dotknę tej
poznania (lisez: Przemiana w s zys tk ich książki, zmienia się dla mnie każde zdanie w cypel,
w a r t o ś c i ) posłuży może kiedyś, w przyszłości - na którym znowu coś niezrównanego wyciągam
1890! - za siekierę, którą przyłoży się do korzenia z głębiny: cała jej skóra drży od pieściwych dresz-
»metafizycznej potrzeby l udzkości« - czy bardziej czów wspomnienia. Sztuka, która ją odznacza, nie
ku błogosławieństwu lub przekleństwu ludzkości, któż mała jest w tern, że rzeczy, które lekko i bez szmeru
mógłby to powiedzieć? Atoli w każdym razie, jako przemykają się mimo, chwile, które boskiemi zowę
zdanie o poważnych skutkach, płodne i straszne jaszczurkami, utrwala nieco - zgoł a nie z okrucień­
zarazem, i patrzące na świat owem podwój nem stwem owego młodego boga greckiego, który biedną
spojrzeniem, które mają wszystkie wielkie poznania... jaszczureczkę poprostu nadział, lecz zawsze przecie
na coś ostrego, na pióro.. . » Ileż to jutrzenek, które
JUTRZENKA. MYŚLI O PRZESĄDACH MO- jeszcze nie jaśniał y« - ten indyjski napis widnieje
RALNYCH . Książką tą rozpoczyna się moja wy- na drzwiach do tej książki. Gdzież szu ka jej twórca
prawa przeciw moralności . Bynajmniej nie żeby choć owego zarania nowego, owej dotąd nieodkrytej jeszcze
trochę prochem czuć ją było: - zgoła inne i daleko różaności, którą się znowu dzień zaczyna, - ach,
milsze poczuje się w niej wonie, pod warunkiem, cały szereg, cały świat nowych dni! W Przemia-
że ma się w nozdrzach nieco wrażl iwości. Nie jest nie wszystkich wartości, w uwolnieniu się od wszyst-
to ani ciężkie, ani też lekkie działo: jeśli sku- kich wartości moralnych, w przyświadczaniu i ufa-
tek książki jest negatywny, nie są nimi zgoła te niu wszystkiemu, co dotąd zabronione, pogardzone
środki, z których skutek wynika jako wniosek, n ie i przeklęte było . Ta książka przyświadczająca
jak wystrzał armatni. Że czytelnik rozstaje się z ksią­ zlewa swe światło, swą miłość, swą czułość na same
żką z lękliwą ostrożnością względem wszystkiego, co rzeczy złe, powraca im znowu »duszę«, czyste su-
mienie, wysokie prawo i przy w i 1 ej istnienia. Nie
ECCE llOMO 6
82

atakuje s i ę moralności, nie bierze się ju ż jej tylko samą w sobie, rozstrzygającą tego oznaką jest
w rachu bę ... Książkę tę kończy »albo też?«, - jest bezwarunkowa wartość, którą przyznają wszędzie pier-
to jedyna książka, którą kończy »albo też?« ... wiastkowi nieegoistycznemu i wrogość przypad ająca
egoistyczn emu w udziale. Kto na tym punkcie nie
2. Moje zadanie przygotowania chwili naj wyż­ zgadza się ze mną, tego uważam za z ar aż o n ego ...
szego opamiętania się ludzkości, w ie I ki ego po- Lecz cały świat jest ze mną w niezgodzie ... Fizyo-
1ud n i a, gdy spojrzy wstecz i w dal, gdy wydo- logowi nie pozostawia takie przeciwstawienie war-
będzie s ię z pod panowania przypadku i kapł anów tości żadnego wątpienia. Skoro najmniejszy narząd
i pytan ie : dlaczego? po co? postawi po raz pierwszy wewnątrz organizmu przestaj e choćby w najmniejszym
j a k o ca 1ość - , to zadanie wynika siłą koniecz- stopniu spełniać z zupełn ą pewnosc1ą czynności
ności ze zrozumienia, że ludzkość n ie sama przez samoodżywiania, nagrad zania sobie ubytku siły, swego
si ę idzie wła ś ciwą drogą, że jest zgoła n i e po egoizmu, wtedy wyrodnieje cał ość . Fizyolog żąda wy-
bosku rząd zo n a , że raczej właśnie pod pokrywą cięci a części zwyrodni ałej, zaprzecza jednolitości
jej najświętszych pojęć wartości władał zwodniczo z tern, co zwyrodniale, nie ma dlań litości najmniej-
instynkt przeczenia, zepsucia, decadence. Zagadnienie szej. Lecz kapłan chce właśnie zwyrodnienia cało­
co do pochodzenia wartośc i moralnych jest przeto ści, ludzkości: przeto z ac h o w uje to, co zwyrod-
dla mnie zagadnieniem p i e r ws z o r z ę d n e m , bo niałe - za tę cenę staje się jej panem ... Jakież
j est warunkiem przyszłości człowieka. Żądanie , by znaczenie mają te kłamliwe p ojęci a pomoc n i cze
wierz o n o, że w gruncie wszystko jest w dobrych moralności, »dusza«, »duch, »wolna wola«, »bóg«,
rękach, że jakaś książka, biblia, ostatecznie uspokaja
jeśli nie to, by ludzkość fi zyologicznie zniweczyć?
co do boskiego kierownictwa i mądrości w losie Jeśli się odwraca p owagę od samozachowania, od
lud zkości, jest, tłumacząc to na powrót na język
wzmagania sił ciała, to z n ac z y życia, jeśli się
rzeczywistości, wolą niedopuszczenia do głosu prawdy
z blednicy buduje ideał, z pogard y ciała »zbawienie
o politowania godnem tego przeciwieństwie, to jest, duszy«, to cóż to innego, jeśli nie przepis na d e-
że ludzkość dotąd w n a j g ors z y c h była rękach ,
cadence? - Strata waż k ośc i , opór przeciw instyn-
że rządzili nią rozbitkowie, podstępnie mściwi, tak
ktom przyrod zonym, jednem sł owem »bezosobistość« -
zwani święci , ci oczerniciele świata i hańbiciele czło­
to zwało się dotąd mor a I n ością. .. »Jutrzenką «
wieka. Rozstrzygającą oznaką, która wykazuje, że
podjąłem wa lkę przeciw moral ności wyzucia się
kapł an (-zaliczam tutaj przyczajonych kapłanów,
z siebie. -
filozofów) nie tylko w obrębie określonego związku
religijnego, lecz wogóle stał się panem; że moral-
WIEDZA RADOSNA (»LA GAYA SCIENZA«),
no ść decadence, wola końca, uchodzi za moralność
»Jutrzenka« t o książka przyświadczająca, głęboka, lecz
jasna i dobrotliwa. To samo stosuje się raz jeszcze
6•
85

i w stopniu wyższy m do gaya scienza: prawie w ka- TAK RZEKŁ ZARATUSTRA. KSIĄŻKA DLA
żdem zdaniu głębia myśli i swawola trzymają się WSZYSTKICH I DLA NIKOGO. Opowiem teraz
czule za ręce. Wiersz, wyrażający wdzięczność za dzieje Zaratustry. Zasadniczy pomysł d ziela, pomys ł
ten najcudowniejszy miesiąc styczeń, j aki przeży­ wieczystego nawrotu, t a najwyższa formula
lem - cala księga jest j ego darem - zdradza do potwierdzenia, jaką wogóle os iągnąć można -, sięga
statecznie, z jakiej tu głębi »wiedza « się ro z rad o - sierpnia roku 1881: zapisany zostal na kartce z na-
wala: pisem: »6ooo stóp poza człowi ekiem i czasem«.
Pewnego dnia szedlem lasami nad j eziorem kolo
O t y, którego miecz płomienny Silvaplana; zatrzymalem się przy p otęż nej , pira-
W kry r ozbil mojej du szy lód, midalnie spiętrzonej skale obok Surlei. Wtedy na-
Że mknie ku toni mórz bezdennej , wiedziła mnie ta myśl. - Cofnąwszy się od dnia
W najwyższej swej nadziei cud: tego o kilka miesięcy wstecz, spostrzegam, jako za-
Ja ś niejsz a codzi eń, zdrowsza żwaw i ej, powi edź, naglą i do głębi ro zs trzygaj ącą z mianę
Choć ją m ił os n y pęta mus, smaku, przedewszystkiem w muzyce. M ożnaby ca-
Wolna: - więc cuda twoje slawi, łego Zaratustrę zali czyć do muzyk i; - niewątpliwie,
O sanctu s Januariu s ! że pierwszym tego warunkiem było s I y s ze ć odro-
dzenie sztuki. W malej górskiej miejscowości ką­
Co tu » n ajwyższą nadzi eją« się zowie, któż może pielowej niedaleko Vicenzy, w Recoaro, gdzie spę­
wątpić, widząc na końcu czwartej księgi rozb ły­ dziłem wiosnę roku 1881, odkrylem, pospolu z moim
skuj ącą piękność dyamentową pierwszych słów Zara- maestro i przyjacielem, Piotrem Gastem, również
tustry? - Lub czytając granitowe zdania na końcu »odrodzonym«, że feniks muzyki przelatywał obok
księgi trzeciej, które po raz pierwszy ujmują w for- nas lżej szemi i świetlistszemi pióry, niż je mial
mułę przeznaczenie dla wsze c h cza sów? Pieś ­ kiedykolwiek. Licz ąc natomiast od dnia tego wprzód,
ni ks i ę c i a L ekko d u c h a , w przeważnej czę­ aż do nagiego i w najnie prawdopodobniejszych wa-
ści na Sycylii stworzone, przypom inają najwyraźniej runkach odbytego pologu w lutym r. 1883 - częsc
prowansalskie pojęcie »gaya scienza«) ową jedność końcowa , ta sama, z której w P r z e d m o w i e kilka
pi eś niar za, r y cer za i ducha wolnego, przytoczyłem zdań. ukoń czona została ściśl e w tej
którą owo przedziwne zaranie kultury prowansal- samej świętej godzinie, o której w Wenecyi skonał
skiej wznosi się nad wszystkie wątpliwe kultury; Ryszard Wagner - to na ciążę przypada ośmnaście
zwł aszcza ostatni poemat »do Mis tra 1a«, rozpa- miesi ęcy. Ta liczba właśn i e ośmnastu miesi ęcy mo-
sana pieśń taneczna, w której, za pozwoleniem! tań­ głaby naprowadzić na myśl, wś ród buddystów naprzy-
czy się po trupie moralności, j est dosko nałym pro- klad, że w gruncie jestem sloniem-samicą. - Na czas
wansalizmem. - pośredni przypada »la gaya scienza«, która mieści
86

sto zapowied zi, iż zbliża się coś niezrównanego; i w tych nieprzychylnych warunkach powstał moJ
w końcu podaje jeszcze początek samego Zaratustry, Zaratustra. Przed południem chadzałem w górę w kie-
podaje w przed ostatnim ustępie czwartej księgi za- runku poludniowym, wspania łą drogą do Zoagi wio-
sadn i czą myś l Zaratustry. - Tak samo na ten czas dącą, mijając pinie i mając widok daleki na morze;
poś redni przypada h y mn do życia (na chór mie- popołudniu, jeśli tylko zdrowie pozw alało, obcho-
szany i orkiestrę), którego partytura pojawił a się dziłem cal ą za tokę świę tej Małgorzaty aż poza Po rto
przed dwoma laty u E. W. Fritscha w Lips ku: ob- fino. Miejscowość ta i krajobraz były jeszcze bliższe
j aw, nie bez znaczenia może, stanu z owego roku, sercu mojemu dzięki wielkiej miłości, którą żywi!
gdy patos przyświadczający par excellence, dla nich cesarz Fryd eryk Trzeci; bawiłem na jesieni
zwany przeze mnie patosem tragicznym, w n aj wyż­ r. 1886 przypadkiem znów na tern wybrzeżu, kiedy
szym prze pełniał mnie stopniu. Kiedyś śpiewać go odwiedza! po raz ostatni ten mały zapomniany świat
będą na moją pamiątkę. - Tekst, zaznaczam wy- szczęścia . - Na tych dwuch drogach powstał we
raź nie, bo panuje pod tym względem nieporozumienie, mnie cały pierwszy Zaratustra, przedewszystkiem
nie jest mój: jest to zdumiewające natchnienie mlo- Zaratustra sam, jako ty p: właściwiej, n ap ad I
dej Rosyanki, z którą wówczas żyłem w przyjaźni, mni e„ .
panny Lou von Salome. Kto wogóle myśl ostatnich
sł ów poematu rozumie, zgadnie, dlaczegom go wy- 2. By typ ten zrozumieć, trzeba wyjaśnić wprzód
różni! i podziw i ał: mają wielkość. Ból n ie jest jego założenie fizyologiczne: jest niem to, co zowę
zarzutem przeciw życiu: »Jeżeli szczęścia już mi w i elkiem zdrowiem. Nie umiem pojęcia tego wy-
dać nie możesz, dobrze! mas z d I a mnie j es z cze świetlić lepiej, osob i ściej, niż to uczynił em w jednym
mękę. „ « z koilcowych rozdz iał ów księgi piątej w »gaya scienza«.
Może i muzyka moja posiada w miejscu tern »My nowi, bezimienni, trudno zrozumiali - brzmi ten
wiel kość. (Ostatnia nuta oboi cis, nie c. Omyłka ustęp,-my przedwczesne p łody niedowiedzionej jeszcze
druku). - Następnej zimy mieszkalem w owej przyszłości potrzebujemy do nowego celu także
wdzięcznie cichej zatoce Rapallo, wci skającej się nowego środka, to jest nowego zdrowia, silniejszego,
między Chiavari i Porto fino pod Genuą. Zdro- szczwańszego, gi ętszego, zuchwalszego, weselszego,
wie me nie bylo najlepsze; zima chłodna i nad- niż dotąd wszystkie były zdrowia. Czyja dusza pragnie
miernie deszczowa; male albergo, tuż nad morzem, przeżyć cały obszar dotychczasowych wartości i po-
tak, że wzburzony żywioł odejmowal sen nocą, żądaności i objechać wszystkie pobrzeża tego ideal-
przedstawialo niemal we wszystkiem przeciwieil- nego »morza ś ródzi emnego« ; kto wiedzieć eh ce
stwo t ego, czegoby się życzyło . Pomimo to, i wł aś­ z przygód włas nego doświadczen ia, co czuje zwy-
nie na dowód mego twierdzenia, że wszystko, co cięzca i odkrywca ideału , tak samo artysta, święty,
rozstrzygające, powstaje »pomimo«, właśnie tej zimy prawodawca, m ęd rzec, uczony, bogobojny i boski sa-
88 89

motnik starego stylu, temu potrzeba na to przede- ślepota, czasowe zapomnienie o sobie: ideał ludzko-
wszystkiem wielkiego zdrowia - takiego, które nie- nadl udzkiego zdrowia i życzliwości, który często nie-
tylko się ma, lecz które się nieustannie zdobywa, } ud z kim zdawać się może, na przykład, gdy sta-
i zdobywać może, ponieważ wiecznie się je poświęca, nie obok cał ej dotychczasowej, ziemskiej powagi,
poświęcać musi... I oto skorośmy długo w ten spo- obok wszelkiego rodzaju uroczystości w ruchu, sło­
sób wędrowali, my Argonauci ideału, odważniejsi wie, dźwięku, spojrzeniu, moralności i zad aniu, jako
może, niż roztropnie było, i dość często doznaj ąc wcielona mimowolna parodya - i z którym, mimo
rozbicia i szkody, lecz jak się rzekło zdrowi, ciągle to wszystko, zaczyna się może właśnie dopiero
na nowo zdrowi, - to zdaje nam się wtedy, jako- w i e I ka powaga, staje właściwy znak pytania, od-
byśmy w nagrodę za to mieli przed sobą ląd nie- wraca się przeznaczenie duszy, cofa wskazówka, za-
odkryty j eszcze, którego granic nikt dotąd nie przej- czyn a tragedya ... «
rzał , jak i ś pozaobręb wszystkich dotychczasowych
lądów i za kątków ideału, świat tak przebogaty w to, 3. Mażkto, z końcem dziewiętnastego stulecia,
co piękne, obce, pytania godne, straszliwe i boskie, dokładne o tern pojęcie, co poeci silnych stuleci
że nasza ciekawość, tak samo jak nasza żądza po- zwali natchnieniem? Jeśli nie, to opi szę. Ktoby po-
siadania wypadły z równowagi, - ach, że nic nas siadał choć śl ad przesądu, nie umiałby się w samej
odtąd nasycić nie może! Jakże moglibyśmy się, po rzeczy obronić wyobraźeniu, że jest tylko wciele-
takich widokach i wobec takiej zachłanności w rze- niem, tylko narzędziem, tylko medium potęg prze-
czach sumienia i wiedzy, zadowolić jeszcze czl o- możnych. Poj ęcie objawienia, - w tern znaczeniu,
wi e kie m teraźniejszym? To dość źle: lecz że coś nagle z niewysłowioną pewnością i dokład­
nieuniknione jest, że najzacme1szym jego celom nością w i d z i a I n e , słyszalne się staje, coś, co
i nadziejom przyglądamy się tylko z źle podtrzymy- człowieka do głębi wzburza i wstrząsa, - określa
waną powagą i nie przyglądamy się już nawet. poprostu stan rzeczy. Słyszy się, nie szukając, bierze
Inny mamy przed sobą ideał, cudowny, kuszący, się, nie pytając, kto daje; myśl wystrzela jak błyska­
pełen niebezpieczeństw ideał, do któregobyśmy nie wica, z koniecznością, w formie bez wahania, - nie
nakłaniali nikogo, ponieważ nie p rzyznajemy nikomu miałem nigdy wyboru. Zachwyt, którego napięcie
tak łatwo praw a do n ie go: ideał ducha, który wyzwalało się niekiedy w strumieniu łez, - w któ-
naiwnie, to jest mimowolnie i z przelewnej mocy rym krok poniewolnie już to jak burza gna, już to
i pełni, igra z wszystkiem, co dotąd świętem, dobrem, powolny się staj e; zupełn a nieprzytom ność przy ści ­
nietykalnem, boskiem zwano; dla którego to, co naj- słej świadomości subtelnych drżeń i dreszczów, aż
wyższe, to, w czem tłum słusznie widzi swą war- do kończyn stóp; głębia szczęścia, w którem to, co
tości miarę, znaczy prawie tyle, co niebezpieczeń­ najboleśniejsze i najposępme1sze, nie działa jako
stwo, upadek, poniżenie, lub co najmniej odpoczynek. przeciwie ństwo, lecz jako coś uwarunkowanego, wy-
90 91

woła n ego, jako ko n ie cz n a barwa wśród takiego Rzymu, założonej z wrogości dla Rzymu, podobnie
nadmiaru światł a;
instynkt stosunków rytmicznych, jak ja kiedyś miejsce założę na pamiątkę ateisty
przesklepiający dalekie przestrzenie form - długość, i wroga comme il faut Kościoła , najbliżej ze mną
potrzeba da Ie ko n oś n ego rytmu jest nieledwo spokrewnionego, wielkiego z Hohenstaufów cesarza,
miarą potęgi natchnienia, rodzajem wyrównania wzglę­ Fryderyka Drug iego. Lecz fatum ciążyło nad tern
dem ucisku i napięcia ... Wszystko dzieje się w naj- wszystkiem: musiałem wrócić. Ostatecznie zadowo-
wy ższym stopniu poniewolnie, lecz jakby w wi- liła mnie piazza Barberini, kiedy mnie znużyło sta-
churze uczucia wol ności, bezwarunkowości, mocy, ranie się o okolicę a n tych r ys to wą . Lękam się,
bo sko ści... Pon iewolność obrazu, przenośni jest rze- czym też pewnego razu, by zejść jak najbardziej
czą najprzedziwniejszą; nie ma się już zgoła poj ę­ b rzydkim woniom z drogi, nie dowiadywał się na-
cia, co j est obrazem, co przenośnią, wszystko jawi wet w palazzo Quirinale o cichy pokój dla filo-
się, jako wyraz najbliższy, najwł aściwszy, najprost- zofa. - Wysoko nad wym i e nioną piazza, na loggii,
szy. Zdaje się naprawdę, by przypomnieć słowa Za- z której widać Rzym cały, a głęboko na dole sły­
ratustry, jak gdyby rzeczy podchodziły same i na chać szmer fontan ny, stworzona została owa pieśń
rzuca ły się przenośni (- »tu rzeczy wszys tkie pod- najsamotniejsza, jaka kiedykolwiek stworzona został a ,
chodzą pieściwie ku mowie twojej i schlebiaj ą ci: P i e ś ń n o c y ; podówczas prześladowała mnie,
gdyż chcą na grzbiecie pojeżdźać twoim. Na każdej krążył a koło mnie zawsze melodya niewymownie
przenośn i ku nowej prawdzie pojeżdżasz. Tu ć otwie- smętna, której refren odna lazł em w słowach »martwy
rają się wszelkiego bytu słowa i skrzynie słów; byt z nieśmier teln ości ... « W zimie, wróciwszy na święte
wszelki chce stać się tu słowem, wszelkie stawanie miejsce, gdzie zalśniła mi pierwsza błyskawica po-
się pragnie nauczyć się mówić od ciebie - «). Oto mysłu Zaratustry, znal azłem drugiego Zaratustrę.
moje doświadczenie natchnienia; nie wątpię, że Starczyło dziesi ęć dni ; w żad ny m wypadku, ani dla
o tysiące lat cofnąć się trzeba, by znaleźć kogoś, pierwszego, ni dla drugiego, ni dla ostatniego więcej
coby rzec mi śm iał: »jest też i mojem«. - nie było mi trzeba. Zimy następnej pod halkioń­
skiem niebem Nizzy, które wówczas po raz pierwszy,
4. W kilka tygodni potem, l eżałem w Genui olśniło me życie, znalazłe m trzeciego Zaratustrę -
chory. Potem nastąpiła osmętna wiosna w Rzy- i byłem gotów. Ledwo rok, licząc naogół. Wiele
mie, gdzie znosiłem życie - nie było to łatwem. utajonych miejsc i wyżyn Nizzy uświęciły mi chwile
W gruncie mierziło mnie nadmiernie to dla twórcy niezapomniane: ów ustę p , rozstrzygający, noszący
Zaratustry najnieprzystojniejsze m1e1sce na ziemi, nagłówek »O starych i nowych tablicach «, stwo-
któregom nie obrał dobrowolnie; starałem się uciec, rzyłem podczas żmudnego wstępowania od stacyi
dostać się do A q u i 1 i , pojęcia przeciwnego do
ku cudownemu maury tańskiemu gniazdu skal-
nemu Eza, - sprawność mięśni była u mnie zawsze
92 93

największa, kiedy siła twórcza najsilniej tryskała . z olbrzymiego trwonienia wszystkich sil obronnych,
Ci al o jest natchnione: pozostawmy duszę w spo- które jest założeniem wszelkiego czynu twórczego
koju .. . Można mnie było często widzieć tańczącego; wszelkiego czynu dobytego z najgłębszej swej istoty,
moglem wtedy, bez cienia znużenia, chodzić siedm, wnętrza i dna. Male władze obronne są tern sa-

ośm godzin po górach. Sypiałem dobrze, śmiałem mem niejako w zawieszeniu; nie mają już żadnego
się dużo - , posiadałem zupełną krzepkość i cier- dopływu siły. - Ważę się jeszcze zaznaczyć, że się

pliwość, gorzej trawi, niechętniej porusza, zbyt się otworem


stoi dla wszelkich uczuć mrożących, także dla nieuf-
5. Poza temi dziełami dni dziesięciu były lata ności, - nieufności , która w wielu wypadkach jest

podczas Zaratustry, a przedewszystkiem po nim, tylko omyłką etyologiczną . W takim stanie odczułem
nędzą nieporównaną. Drogo przypłaca się nieśmiertel­ raz blizkość stada krów w powrocie łagodniejszych,
ność: kona się wzamian kilkakrotnie za życia . - Jest życzliwszych ludziom myśli, zanim je jeszcze ujrza-

coś, co nazywam rancune wielkości: wszelka wiel- łem: W tern jest ciepło ...

kość, dzieło, czyn, raz dokonane, zwracają się nie-


zwłocznie przeciw temu, który je zdziałał . Właś ­ 6. Dzieło to istnieje samo dla siebie. Zo-
nie dlatego, że je zdziałał, jest teraz słaby, - nie stawmy poetów na boku: może wogóle nie stwo-
wytrzymuje już swego czynu, nie patrzy mu już rzono nic nigdy z podobnego nadmiaru siły. Moje
w twarz. Mieć coś, czego nigdy nie śmiało się chcieć, pojęcie »dyonizyjskośc i« stało się tu najwyższym
po z a sobą, coś, w czem zadzierzgnął się węzeł prze- czy nem; w porównaniu z niem cała reszta ludzkiej
znaczenia ludzkości i mieć to teraz na sobie! To działalności wydaje się ubogą i warunkową. Źe taki
miażdży niemal. .. Rancune wielkości! - Drugie, to Goethe, Szekspir ani przez chwilę nie umiałby oddy-
straszliwa cisza, którą się słyszy wokół siebie. Samot- chać wśród tej niezmiernej namiętności i wyżyny,
ność ma siedm skór; nic nie przenika przez nie. Przy- że, Dante, wobec Zaratustry, jest tylko wyznawcą
chodzi się do ludzi, pozdrawia się przyjaciół: nowa a nie kimś, kto prawdę tworzy, duchem rzą­
pustka, żadne me pozdrawia spojrzenie. W najlep- dzą cym światem, przeznaczeniem - , że poeci
szym razie rodzaj buntu. Takiego buntu doświadcza­ Wedy to kapłani, i nawet nie godni rozwiązać
łem, w bardzo różnym stopniu, lecz prawie ze strony rzemyka u obuwia Zaratustry, to rzecz najmniejsza,
każdego, co mi był blizki: zda mi się, że nic nie i nie daje zgoła pojęcia o odległości, o lazurowej
obraża głębiej , jak nagle dać poznać odległość, - samotności, w jakiej dzieło to żyje. Zaratustra ma
dostojne natury, które nie umieją żyć, nie czcząc, wieczyste prawo mówić: »zakreślam koła wkrąg
są rzadkie. - Trzecie, to niedorzeczna drażliwość siebie i święte granice; coraz mniej liczni wstępują
skóry wobec drobnych ukłuć, rodzaj bezsilności wobec ze mną na coraz wyższe szczyty, - buduję turnie
wszystkiego, co małe. Zdaje mi się ona wynikać z coraz świętszych gór«. Zliczcie ducha i dobroć
94 95
wszystkich dobrych dusz w jedno: wszystkieby razem strzeni, w tej dostępności dla przeciwie ństw naj -
nic zdołały wydać jednej mowy Zaratustry. Olbrzy- wyższym r odzaje m wsze lkiego jestestwa;
mia to drabina, po której on wchodzi i schodzi; wię­ i jeśli kto u słyszy, jak on go określa, zrzekn ie się
cej widział, więcej chciał, więcej mógł, niż jakikol- szukania jego przenośni.
wiek czlowiek. Przeczy każdem słowem, ten najbar- »- dusza, która naj dłuższą ma drabin ę i naj-
dziej p rzyśw i adczający z wszech duchów; wszystkie głębiej zejść może,
sprzecz no ści z ł ączyły się w nim w nową jedność. Naj- dusza najprzestronniejsza, która najdalej w sie-
wy ższe i najgłębsze siły natury człowieczej , to, co bie zabiec, w sobie błądzić i bujać może,
n ajsłodsze, najlżejsze i najstraszliwsze, wypływa z j e- najkonieczniejsza, która z rozkoszą w przypa-
dnego źródła z nieśmiertelną pewnością. Nie wie- dek się rzuca,
dziano dotąd, co to wyżyna, co głębia, jeszcze mniej dusza istniejąca, która stawania się chce, po-
wiedziano, co to prawda. Niema chwili w tern obja- siadająca, która chce ch cenia i żądania,
wieniu p rawd y, którąby już był uprzedził , odgadł uciekająca od siebie, która siebie najdalszemi
któryś z największych . Niema zgoła mądrości , ba- kręgami dościga,
dania dusz, sztuki przed Zaratustra; to, co najbliższe, dusza najmędrsza, której szal eństwo najsłodziej
najcod zienniejsze, mówi tu o rzeczach niesłychan yc h . doradza,
Sentencya drżąca namiętnością; wymowa, co się mu- samą siebie najbardziej kochająca, w której
zyką staa; błyskaw i ce, ciskane w nieodgadnione do- wszystkie rzeczy maj ą swe prądy i nawroty, przy-
tąd przyszłości. Najpotężniejsza zdol ność przenoś ni ,
pływ i odpływ - -«.
jaka dotąd istniała, jest ubóstwem i igrasz ką wobec T o je st jednak pojęcie sa mego D yo-
tego powrotu mo\-vy do natury obrazowości. - n i z os a. - Do tego samego wiedzie inne rozważanie.
A jak to Zaratustra się zniża i do każdego naj- Psych ologicznym problematem w typie Zaratustry jest
dobrotliwiej przemawia! J ak nawet swych p rzeciwni- to, jakim sposobem ten, który w niesłych anym stop-
ków, kapłanów, delikatnemi dotyka rękoma i wraz niu przeczy słowem, przeczy czy nem wszystkiemu,
z nimi z powodu nich cierpi! - Każdej ch wili czemu dotych czas przyświadcza no , może pomimo to
przezwycięża się człowieka, pojęcie » nadczłowieka«
być przeciwieństwem ducha przeczącego; j akim spo-
stało s ię n ajwyżs zą rzeczywistością,
- w nieskoń­ sobem duch, dźwigający na sobie najcięższe z prze-
czonej dali l eży to, co dotąd wielkiem w człowieku znaczeń, złowieszcze zadanie, może pomimo to być
się zda Io, pod nim. Pierwiastek halkioński, lekkie
najlżej szy i nadgwiezdny - Zaratustra j est tance-
nogi, w szec hobecność złośliwości i zuchwalstwa i co rzem -; jakim sposobem ten, który posiadł naj-
wogóle ty powe jest dla typu Zaratustry, nawet we
twardsze, najstraszliwsze zrozumienie rzeczywistości,
śnie nie zdawało się istotnie właściwe wielkości. Za-
który pomyślał » myśl n ajprze p astniejszą«, może po-
ratustra czuje s ię właśnie w tej pojemności prze-
mimo to nie widzieć w te rn zarzutu przeciwko istnie-
96 97
niu, nawet nic przeciw jego wiecznemu nawrotowi, - iskrzące i świetlaki w gó rze! - i być szczęśliwy
raczej jeszcze jeden powód więcej, by być sa m em u waszymi darami świetlnymi.
wiecznem »tak«, mówionem wszem rzeczom, »nie- Lecz żyje w wł asnem swem świetle, napowrót
zmiernem, bezgranicznem »tak« i »Amen « ... »We wchłaniam w siebie płomienie, co ze mną strzelają.
wszystkie p rzepaście bez dna niosę jeszcze blogo- Nie znam szczęścia tego, który bierze; i często
slaw i ące swe »tak« ... L ecz jest to pojęcie śniło mi się, że kraść jeszcze większem szczęściem
Dyon i zosa raz jeszcze. być musi, ni ż brać.
W tern ubóstwo moje, że ręka moja nie wy-
7. Jakimż językiem mówić będzie duch taki, poczywa nigdy od darowywania; w tern zawiść
kiedy mówi z sobą samym? Językiem dy tyra m bu . moja, że widzę oczy czekające i rozjaś nion e noce
J estem wynalazcą dytyrambu. Posłuchajcie, jak Za- tęsknoty .
ratustra p r z e d w s c h o d e m sł o ń ca (str. 228) Och, niedolo każdego, kto darowywał Och, słońca
mówi z sobą: takiego szmaragdowego szczęścia, ta- mego zciemnienie! O pożądanie pożądania! O głodzie
kiej boskiej pieściwości nie znał żaden przede mną dziki w dosycie !
język. Nawet najgłębszy smętek takiego Dyonizosa Biorą ode mnie: lecz dotykamże także ich du-
zmienia się jeszcze w dytyramb; biorę dla przykładu szy? Prz epaść jest między dawaniem a braniem;
pieśń n o cy, - nieśmiertelną skargę, że jest się a najmniejszą przepaść najtrudniej mostem prze-
przez nadmiar światła i mocy, przez swą naturę sklepić.
s I o n e cz n ą skazanym nie kochać, Glód wyrasta z piękności mojej: ból sprawiać
»Noc: teraz mówią głośniej wszystkie wodo- chciałbym tym, którym świecę, ograbiać chcialbym
tryski. I dusza moja jest też wodotryskiem. swych obdarowanych - tak glodny jestem zlości.
Noc: teraz dopiero budzą się pieśni wszystkich Cofam rękę, gdy już ręka ku niej się wyciąga;
kochających. I dusza moja jest także pieśnią kocha- wodospadowi podobien, co jeszcze w spadku się
jącego. waha: tak glodny jestem złości.
Coś nieuciszonego, nieuciszalnego we mnie chce Taką zemstę knuje pełń moja, taka przekora
mówić. Pożądanie miłości jest we mnie, które samo wytryska z mej samotności.
przemawia językiem miłości . Me szczęśc ie w darowywaniu zmarło w darowy-
Światłem jestem: ach, obymż był nocą! Lecz waniu, cnota moja znużyła się sama sobą przez nad-
w tern samotność moja, że jestem światłem opasan. miar swój !
Ach, obymż był ciemny i nocny! Jakżebym Kto zawsze darowywa, tego niebezp i eczeństwem
chciał ssać u piersi światła ! jest, że wstyd utraci; kto zawsze obdziela, tego dloń
I wasbym nawet błogosławił, wy drobne gwiazdy serce ma odciski od obdzielania ciągłego .
Oko moje nie wzbiera już rosą wobec wstydu
FUł: HOMO.
99

proszących i ręka moja za twarda się stala dla mnie wie, czem jest Aryadna ! . . . Dla wszystkich
drżenia rąk napełnianych. takich zagadek nikt nie mial dotąd rozwiązania,
Gdzie podziała się lza oka mego i brzoskwi- wątpię czy tu ktokolwiek choćby tylko widzial za-
niowy puch mojego serca? O samotności wszyst- gadkę. - Zaratustra określa raz surowo swoje za-
kich, którzy darowują! O milczenie wszystkich świe­ danie - jest to i moje - , tak iż co do znacze-
cących ! ni a pomylić się nie można: przyświadcz a aż
Mnogo slońc krąży w pustych przestworach: do usprawiedliwienia, aż do zbawienia także wszel-
do wszystkiego, co ciemne, mówią światlem swo- kiej przeszlości .
jem - dla mnie milczą. »Chadzam wśród ludzi, jak wśród okruchów
Oto wrogość światla dla wszystkiego, co świeci: przyszłości: owej przyszlości, którą widzę.
bezlitośnie krąży kolejami swemi. I w tern tkwi moje tworzenie i dążenie, że
Niesprawiedliwa w głębi serca dla wszystkiego, skupiam w jedno i łączę, co jest okruchem i za-
co świeci, zimne dla slońc - tak krąży każde slońce. gadką, i okropnym przypadkiem.
Podobne burzy krążą slońca kolejami swemi, I jakbym zcierpiał być czlowiekiem, gdyby czlo-
za nieublaganą wolą swą dążą, to jest ich chlód. wiek także nie był twórcą i zgadywaczem zagadek,
O wy to dopiero, wy ciemni i nocni, stwarzacie i zbawicielem przypadku ?
cieplo z tego, co świeci! O wy dopiero pijecie mleko Zbawić przeszlych i wszelkie »tak bylo«
i pokrzepienie z wymion światla ! przetworzyć w »tak chcialem ! « - to dopiero zwa-
Ach, lód wkolo mnie, rękę mą lód parzy! Ach, loby się zbawieniem. «
pragnienie we mnie spragnione waszego pragnienia.
Noc: ach, że też muszę być światlem! I pra- Na innem miejscu określa jak najsurowiej,
gnieniem tego, co jest nocne! I samotnością! czem dla niego jedynie »czlowiek« być może, -
Noc: teraz, jak źródlo, bije ze mnie pragnienie n ie przedmiotem milości lub zgola wspólczucia -
moje, - pragnę mówić. także wielkiego wstręt u do czlowieka stal się
Noc: teraz mówią glośniej wszystkie wodotryski. Zaratustra panem: człowiek jest dlań bezksztaltem,
I dusza moja jest też wodotryskiem. tworzywem, szpetnym kamieniem, który potrzebuje
Noc: teraz budzą się pieśni wszystkich kochan- rzeźbiarza.
ków. I dusza moja jest także pieśnią kochanka. - « »Nie chcieć już, nie oceniać już, nie two-
rzyć już: obyż to wielkie znużenie zawsze zdaleka
8 . Nigdy nie napisano, nie odczuto, nie prze - bylo ode mnie!
cierp i a n o rzeczy podobnej: tak cierpi bóg, Dyo- Także w poznaniu czuję jeno mojej woli roz-
nizos. Odpowiedzią na taki dytyramb osamotnienia kosz z płodzenia i stawania się; i jeśli niewinność
slonecznego w świetle byłaby Aryadna . .. Kto prócz jest w poznaniu mojem, to przeto, że w o la pl 0-
7•
100 101

dz en i a w niem tkwi. Precz od Boga i bogów wy- dnia rozstrzygnięci a. Wchodzi tu rówmez powolne
wabi ł a mnie ta wola: Bo cóżby było do stworzenia, rozglądanie się za pokrewnymi, za takimi, którzyby
gdyby bogowie - is tnieli ? z gł ębi s iły podali m i rękę do n i szcze n i a . -
Lecz do człowieka gna mnie wciąż na nowo Odtąd są pis ma moje wędkami: może równie dobrze
moja żarliwa wola tworzenia, tak gna ona młot do jak Ktoś umiem łowić na wę dkę? ... Jeśli się nic
kamienia. nie zł o w i I o, to nie jam temu winien. B rak ł o
Ach, ludzie, w kamieniu śpi mi posąg, posąg ryb
nad posągi! Ach, że też spać musi w najtwardszym,
najszpetniejszym kamieniu ! 2. Ks i ążka
ta (1886) jest we wszystkiem , co
Nin i e sza l eje mój m ł ot okrutn y prze- w meJ istotne, k r y ty k ą n o w o cze s n oś c i , n ie
c iw j ego więzieniu! wyłączają c nauk nowoczesnych, sztuk nowoczesnych,
Od kamienia prószą odruzgi : mnie to nie wzrusza! nawet polityki nowoczesnej, wraz ze wskazówkami
Ukończyć go chcę, bo przyszedł do mnie co do typu przeciwnego, który tak mało, jak tylko
cieft , - z wszech rzeczy najcichsza najlżejsza być może, j est nowoczesny, typu dostojnego, przy-
przyszł a ongi do mnie! świ ad czającego. W ostatniem znaczeniu jest ta
Nadczłowieka piękność jako cień przyszła do książka szko ł ą d I a gentilhomme. biorąc po-
mnie: cóż mnie obchodzą jeszcze - bogowie!. .. « jęcie to bardziej d uchowo i rady ka 1n i e j, niż
Zaznaczam ostatni punkt widzenia: wiersz pod- kiedykolwiek j e brano. Trzeba mieć odwagę w piersi,
kreślony daje powód do tego. Zadaniu d y o n i z y j - by je ch oćby tylko wy t rzymać, trzeba nie umieć
sk i em u właściwa jest w sposób rozstrzygający się b ać.. . Wszystkie te rzeczy, z których st ulecie
twardość młota, ro zkosz n a we t w n iszcz e n i u , jest dumne, odczute są j ako sprzeczn e z tym ty-
jako jeden z warunków uprzednich . Imperatyw »bądź­ pem, jako zie man iery nieomal, sławna »przedmioto-
cie twardzi!«, najgłębsza pewność , że wszyscy wość «, na p rzykład , »ws p ó łczucie z wszelkim cier-
twórcy są t wa rd z i, jest właściwą odznaką na- piącym«, »zmysł historyczny« z swoją uległością
tury dyonizyjskiej. wobec obcego s maku, z swojem leżeniem na brzu-
chu przed wszystkimi petits faits, » naukowość « . -
POZA DOBREM I ZŁE M . PRZYGRYWKA jeśli s ię zważy, że ks i ążką ta następuje po Zara-
DO FILOZOFII PRZYSZ ŁOŚC I. Zadanie lat następ­ tustrze, to odgadnie się może także dyetetyczny re-
nych było zak reślone jak najściślej . Skoro zada- gime, któremu s we powstanie zawdzięcza. Oko przez
nie moje w swej części przyświa d czającej zos tało ogromne przyn iewolenie nawykłe widzieć da 1e ko -
rozwiązane, przyszła kolej na jego część przeczącą Zaratustra jest j eszcze większym dalekowidzem,
slowem, przeczącą czynem: przemiana dotych czaso- niż car -, jest tu zmuszone ujmować bystro to, co
wych wartości samych , wielka wojna - wywo ł anie najbliższe, czasowe, w k o ł o n as . Spostrzeże się pod
102 103

każdym względem, przedewszystkiem też w formie, ressentiment, n ie zaś, jak się wierzy, z »ducha«, -
jednaki sam o w o I ny odwrót od instynktów, które w istocie swej ruch przeciwniczy, wielki bunt prze-
umożliwiły Zaratustrę. Wyrafinowanie w formie, w za- ciw panowaniu dost oj ny c h wartości . Rozprawa
myśle, w sztuce milczenia stoi na pierwszym planie, drug a podaje psychologię sumie n i a: n ie jest
psychologią włada się z jawną twardością i okru- ono, jak się wierzy, »głosem boga w człowieku«, -
cieństwem, - książce zbywa na wszelkiem serdecz- lecz jest ono instynktem okrucieństwa, który zwraca się
nem słowie . .. Wszystko to daje wypocząć: któż wstecz, nie mogąc się już wy ładować na zewnątrz.
zresztą odgadnie, jak ie go rodzaju wypoczynku Okrucieństwo, jako jedno z najstarszych i najmniej
trzeba po takiem roztrwonieniu dobroci, jakiem jest dających się zaprzeczyć podłoży kultury, tu pierwszy
Zaratustra?... Mówiąc teologicznie - słuchajcie, bo raz dobyto na światło. Rozprawa trzeci a daje odpo-
rzadko mówię jako teolog, - sam Bóg, ukończywszy wiedź na pytanie, skąd pochodzi niesłychana potęg a
swe dzieło dzienne, położył się jako wąż pod drze- ideału ascetycznego, ideału kapłańskiego, chociaż
wem poznania: odpoczywał po tern, że jest Bo- jest on ideałem szk od I i wym par excellence, wolą
giem . .. Uczynił wszystko zbyt pięknie.. . Dyabeł końca, ideałem decadence. Odpowiedź : n ie dlatego,
jest tylko próżnowaniem Boga co siódmy dzień .. . że Bóg poza kapłanami działa, jak się w to wierzy,
lecz faute de mieux, - ponieważ byl dotąd ideałem
GENEALOGIA MORALNOŚCI. PISMO POLE- jedynym, ponieważ nie miał współzawodnika. »Gdyż
MICZNE. Trzy rozprawy, z których ta Genealogia człowiek woli raczej chcieć nicości, niż zgoła n ie
się składa, są może ze względu na wyraz, zamysł chcieć« ... Przedewszystkiem brakło ideału prze-
i sztukę czynienia niespodzianek, rzeczą najniesamo- ciwn ego - aż do Z a r a t u s t r y . - Rozumie-
witszą, jaką napisano. Dyonizos jest, jak wiadomo, cie. Trzy rozstrzygające prace przygotowawcze psy-
także bogiem ciemności. Za każdym razem początek, chologa, stworzonego do przemiany wszystkich war-
który ma na manowce prowadzić, chłodny , naukowy, tości. - Książka ta podaje po raz pierwszy psycho-
nawet ironiczny, umyślnie na pierwszym planie, logię kapłana.
umyślnie zwodzący . Stopniowo coraz więcej niepo-
koju; poszczególne błyskawice; bardzo niemiłe prawdy ZMIERZCH BOŻYSZCZ. JAK S I Ę FILOZO-
zdała odzywające się głuchym pomrukiem, - aż FUJE MŁOTEM . Pismo to o niespełna 150 stronach,
w końcu dochodzi do tempo feroce, gdzie wszystko pogodne i złowieszcze w tonie, śmiejący się de-
gna naprzód z niezmienieni napięciem. Za każdym ra- mon - , dzieło tak nielicznych dni, ze wstyd mi
zem na zakończenie, wśród zgoła straszliwego huku, wymienić ich liczbę, jest wogóle wyjątkiem wśród
n o w a prawda wśród gęstych widzialna chmur. - książek: niema nic w treść bogatszego, bardziej nie-
Prawdą p i e r ws ze j rozprawy jest psychologia zawisłego, bardziej przewrotowego, - złośniejszego.
chrześcijaństwa: narodziny chrześcijaństwa z ducha
Jeśli się chce wprost wyrobić sobie pojęcie o tern,
104 105

brałem się do niezmiernego zadania przemiany war-


jak przede mną wszystko stało do góry nogami, to
tości, z królewskiem uczuciem dumy, któremu nic
nal eży rozpocząć od tego pisma. Co na karcie na-
z równać nie może, każdej chwili pewny swej nie-
czelnej zwie się bożyszczem, to poprostu to, co
dotąd prawdą zwano. Z m i e r z c h b o ż y s z c z - śmiertelności i znak za znakiem, z pewnością prze-

po naszemu: stara prawda kona . .. znaczenia, w s piżowej ryjąc tablicy. Przedmowa


powstała 3 wrześ ni a 1888: kiedym rano, napisawszy
ją, wyszedł na powietrze, ujrzałem przed sobą dzień
2. Niema zgoła rzeczywistości, zgoła »idealno-
najpiękniejszy, jakiego mi nigdy Engadyna Wyżnia nie
ści«, którejby nie poruszono w tern piśmie (- po-
ukazywała - przeźroczy, płonący barwami, mieszczący
ruszono: co za ostrożny eufemizm! ... ). Nietylko bo-
żyszcza wieczne, również i najmłodsze, przeto w sobie wszystkie kontrasty i p rzejścia między lodem
najs łabsze życiowo. Na przykład »idee nowoczesne« .
i południem . - Dopiero 2 0 września opuściłem Sils-
Wiatr silny dmie wśród drzew i wszędzie spadają Maria, powstrzymywany przez powodzie, wreszcie
owoce, - prawdy. Jest w tern marnotrawstwo nad- ostatni zgo ł a gość cudownej miejscowości, której
miernie bogatej jesieni: stopa potyka się o prawdy, wdzięczność moja dać pragnie w darze imię nie-

zdeptuj e nawet niektóre na śmierć - jest ich za śmiertelne. Po podróży z przypadkami w drodze,
dużo „ . Co jednak się w ręce dostanie, to nic ju ż
nawet z ni ebezpiecze ństwem życia w zalanem powo-
dzią Como, do którego późną dopiero dostałem się
wątpliwego, to same rzeczy rozstrzyg ające. Ja do-
piero mam miernik »wartości « w ręce, ja dopiero nocą, przybyłem w południe d nia 21 do Turynu, tej

m o g ę rozs trzygać. Jak gdyby we mnie dr u g a dowi e d z i o n ej dla mnie mi ejscowości, odtąd sie-
świa domo ść wyrosła, jak gdyby we mnie »wola«
dziby mojej. Nająłem to samo mieszkanie, które zaj-
mowałem na wiosnę, przy via Carlo Alberto 6. III., na-
za p ali ł a sobie światło nad drogą poch y ł ą, którą
dotąd w dół biegła. Tę drogę pochylą zwano drogą
przeciw potężnego palazzo Carignano, w którem urodził
się Vittorio Emanuele, z widokiem na piazza Carlo
do » prawdy« „. Skończył się wszelki »ciemny po-
pęd «, człowiek dobry najmniej wł aśnie świadom Alberto, a w dali na wzgórza. Bez wahania i ani na
był drogi właś ciwej ... I mówiąc z całą powagą , nikt chwilę nie zwłócząc , wziąłem się znów do pracy:
pozostawała j eszcze tylko czwarta część do zrobie-
przede mną nie znał drogi właściwej, drogi wzwyż:
wraz ze mną dopiero powstały znowu nadzieje, za- nia. Dnia 30 wrześ nia wielkie zwycięstwo; dzień
dania, drogi, które należy zakreślić kulturze - ja siódmy; promowanie Boga wzdłuż Padu. Tego
jes tem ich z w i as tu nem rad os ny m. . . Wła śnie samego dnia napisałem jeszcze przedmowę do
dlatego także jestem przeznaczeniem. - Zmierzch u bożyszcz; korygowanie drukowa-
nych jego arkuszy było we wrześniu mym wypoczyn-
3. Natychmiast po ukończeniu właśnie wym ie- kiem. - Nie przeżyłem nigdy takiej jesieni, ani też
nionego dzieła i nie tracąc nawet dnia czasu, za- nigdy czegoś podobnego nie uważałem za możliwe
106 107

na ziemi, - jakiś Claude Lorrain do nieskończono­ wienia zarówno »wiarę«, jak naukowość, zarówno
ści pomyślany, każdy dzień o jednakiej, ogromnej wolę mocy (»państwa«), jak evangile des humbles.
doskonałości. - Ten brak stronniczości wśród przeciwieństw! Ta żo­
łądkowa neutralność i »bezosobistość « ! T en spra-
SPRAWA WAGNERA. PROBLEMAT MUZY- wiedliwy zmysł podniebie n i a niemieckiego, który
KANTÓW. By sprawiedliwym być dla tego pisma, wszystkiemu równe daje prawa, - któremu wszystko
trzeba cierpieć z powodu losu muzyki, jak skutkiem smakuje.. . Nie ulega wątpliwości, Niemcy to idea-
otwartej rany. - Skutkiem czego cierpię, cier- l iści ... Kiedym ostatni raz bawił w Niemczech , zauwa-
piąc z powodu losu muzyki? Z powodu tego, że żyłem, że smak niemiecki stara się równe przyznać
pozbawiono muzyki jej przejaśniającego świat, przy- prawa Wagnerowi i Trębaczowi z Sakkingen; sam
świadczającego charakteru, - że jest ona muzyką byłem świadkiem, jak w Lipsku na cześć jednego
decadence, a już nie fletnią Dyonizosa ... Przypuszcza- z najszczerszych i najbardziej niemieckich muzyków,
jąc jednak, że odczuwa się w ten sposób sprawę niemieckiego w starem słowa znaczeniu, nie zaś
muzyki, jako swoją własną sprawę, jako dzieje państwowego Niemca tylko, mistrza H e n r y k a
swego wł as n ego cierpienia, to uzna się to pismo S c h ii t z a , założono towarzystwo 1m1enia Liszta,
pełnem względów i ponadmiar łagodnem. W takich w celu uprawiania i rozpowszechniania lis i ej*) mu-
wypadkach być pogodnym i dobrodusznie kpić z sie- zyki kościel nej.. . Nie ulega wątpliwości, Niemcy to
bie pospołu - ridendo dicere severum, gdzie ve- idealiści ...
rum dicere usprawiedliwiłoby wszelką twardość -
jest ludzkością istotną. Któż wątpi właściwie, że jako 2. Lecz tutaj nic mi nie przeszkodzi, być gru -
stary artylerzysta, którym jestem, umiałbym przeciw bijańskim rzec Niemcom kilka twardych słów
Wagnerowi wytoczyć ciężkie działo? - Wszystko, prawdy: któż inny to ucz yni? - Mówię o ich
co rozstrzygające w tej sprawie, zachowałem w so- wszeteczeństwie in historicis. Historycy niemieccy
bie - kochałem Wagnera. - Ostatecznie w myśli nietylko że zatracili zgoła w i e 1 ko ś ć sp oj r ze n i a
i na drodze mego zadania leży atak na subtelniej- na bieg, na wartości kultury, nietylko że są błaz­
szego »Nieznanego«, którego nie łatwo kto inny nami polityki Oub Kościoła - ) : wyk 1 ę 1 i nawet
odgadnie, - o, mam jeszcze zgoła innych »niezna- tę wielkość spojrzenia . Trzeba być wpierw
nych « do odkrycia, niż Cagliostro muzyki - oczy- »niemieckim«, być »rasą«, potem można rozstrzygać
wiście bardziej jeszcze atak na coraz w rzeczach
o wszystkich wartościach i bezwa rtościach in histo-
duchowych leniwszy i w instynkt uboższy, coraz ricis - ustanawiać je .. . »Niemieckość« jest argumen-
bardziej p o czci w i ej ą cy naród niemiecki, który tem, »Niemcy, Niemcy ponad wszystko« zasadą, Ger-
z pozazdroszczenia godnym apetytem nie ustaje ży­
wić się sprzecznościami i połyka bez trudności tra-
•) W orygin ale gra slów: /istige Ki,-chenmusik.
108
109
manowie są »po rządkiem moralnym świata« w dzie-
jach; w stosunku do impetium tomanum przedstawi- w o 1i życia ... Luter, moich niemożliwy, który z po-
cielami wolności, w stosunku do wieku ośmnastego wodu swej »n iemożliwości« na Kościół napad! -
przywrócicielami moralności, »imperatywu katego- i - przeto! - go przywrócił. .. Katolicy mieliby
rycznego« . Istnieje państwowo -niemieckie dziejopi- powody świecić uroczystości lutrowe, pisać widowi-
sarstwo, lękam się, że istnieje nawet antysemickie, - ska lutrowe ... Luter i »odrodzenie obyczajowe «!
istnieje dziejopisarstwo d wors kie i pan von Trei- Do dyabla z wszelką psych ologią! Bez wątpienia,
tschke się nie wstydzi .. . Niedawno pewne zdanie N iemcy to idealiści. - Gdy z nieslychaną dzielno-
idyoty in histoT'icis, zdanie zgaslego na szczęście ścią i przezwyciężeni em siebie osiągnięto właśnie
estetycznego Szwaba Vischera, obieglo czasopisma rzetelny, niedwuznaczny, doskonale naukowy sposób
niemieckie, jako »prawda«, której Niemiec każdy myślenia, Niemcy umieli dwa razy znaleźć drogi
przyświadczyć mus i: »Renesans i reformacya, chyłkowe do starego » ideału «, pojednanie między
oboje razem tworzą dopiero calość - odrodzenie prawdą a ideałem, formuły na p rawo odrzucenia
estetyczne i odrodzenie obyczajowe«. - Wobec zdań wiedzy, na p rawo do k 1am st w a . Leibniz i Kant -
takich kończy się moja cierpliwość i czuję ochotę, te dwa największe hamulce intelektualnej rzetelno-
uważam nawet za obowiązek, powiedzieć Niemcom ści Europy! - Kiedy wreszcie na mosc1e między
wszystko, co mają na sumieniu. Wszystkie dwoma stuleciami decadence zjawiła się force majeure
wielkie zbro dnie ku l turalne czterec h geniuszu i woli, dość silna do stworzenia z Europy
stuleci mają na sumieni u! ... I zawsze z tego jedności, jedności politycznej i gospodarczej,
samego powodu, z najwnętrzniejszego przed rzeczywi- w celu opanowania ziemi, Niemcy przez swoje
stością t c h ó r z os twa, które jest także tchórzostwem »wojny o wolność«, pozbawili Europę sensu, cudownego
przed prawdą, ze zmienionej u nich w instynkt nie- sensu w istnieniu Napoleona, - mają przeto wszystko,
prawdziwości, z »idealizmu« ... Niemcy pozbawili co nastąpilo, co dziś istnieje, na sumieniu, tę n aj -
Europę żniwa, sensu ostatniego wie I ki ego okresu, p r z e c i w n i ej s z ą k u 1t u r ze chorobę, i niedo-
okresu Odrodzenia, w chwili, kiedy wyższy porządek rzeczność, jaka istnieje, n ac yo n a 1 izm, t ę n ev-
wartości, kiedy wart ości dostojne, życiu przyświ ad­ tose nationale, na którą Europa chorzeje, to
czające, przyszlość poręczające osiągnęly w siedzi- uwiecznienie drobnopaństewkowości europejskiej, ma -
bie wartości przeciwnych, w art ości up ad ku, l ej polityki: pozbawili Europę nawet jej sensu, jej ro-
zwycięstwo - i aż w g ł ąb instynktu tych, zum u - zawlekli ją w ulicę bez wyjści a. - Czy zna
co tam siedzieli! Luter, ten mnich zlowieszczy, kto, oprócz mnie, wyjście z tej ulicy? ... Zadanie,
przywróci! kościól i, co po tysiąckroć gorsze, chrześ ­ dość wielkie, z I ą cze n i a na nowo ludów Europy? ...
cijaństwo z chwilą, gdy o n o u 1e gał o. . . Chrześci­
jaństwo, to w religię wcielone z a p r z e c z e n i e 3. I w końcu, czemużbym podejrzeniu memu nie
mia! dać dojść do glosu? Niemcy także w moim
110 111

to właśnie tę instynktowną względem siebie niechluj-


wypadku będą się starać, by z olbrzymiego przezna-
ność, o której tutaj mówię: nie chce się sobie jasno
czenia porodzić mysz . Aż dotąd kompromitowali się
zdawać sprawy z siebie. Nie wolnożby mi tego słowa
wobec mnie, wątpię, by coś lepszego robili w przy-
»niemieckość« przedstawić jako międzynarodowej
szłości. - Ach, jakżebym pragnął, być tutaj z ł ym
prorokiem !.„ Naturalnymi czytelnikami i słuchaczami monety dla tego psychologicznego znikczemnie-
mymi są już dzisiaj Rosyanie, Skandynawowie, Fran- nia? - W tej chwili naprzykład nazywa cesarz
cuzi, - będąż oni nimi coraz bardziej? - Niemcy niemiecki swym »obowiązkiem chrześcijańskim« uwol-
zapisali się w dziejach poznania samemi nazwiskami nienie niewolników w Afryce: u nas i n ny c h Euro-
dwuznacznemi, wydawali zawsze tylko »bezwiednych « pejczyków zwałoby się to poprostu »niemieckiem«„.
fałszerzy monet (- Fichtemu, Schellingowi, Schopen- Wydaliż Niemcy choćby jedną książkę, która głąb

hauerowi, Heglowi, Schleiermacherowi przystoi to posiada? Brak im nawet pojęcia, co jest w książce
słowo równie, jak Kantowi i Leibnizowi; oni wszyscy głębokie . Poznałem uczonych, którzy Kanta uważali

to tylko tkacze zasłon* - ) : nie dostąpią nigdy za- za głębokiego; lękam się, że na dworze pruskim
szczytu, by pierwszy w dziejach ducha duch rze- uważa się za gł ębokiego pana von Treitschke.
telny, duch, w którym prawda odbywa sąd nad A gdym przy sposobności sławi ł Stendhala, jako głę­
czterema stuleciami, zaliczał się do jedności z du- bokiego psychologa, zdarzało mi się z niemieckimi
chem niemieckim. Duch niemiecki jest moje m złem profesorami wszechnicy, że kazali mi sylabizować na-
powietrzem; oddycham ciężko w pobliżu tej w in- zwisko„.
stynkt zmienionej niechlujności in psychologicis, którą
zdradza każde słowo, każda mina Niemca. Nie 4. I czemużbymnie miał dojść do końca? Lu-
przeszli nigdy przez żaden siedmnasty wiek twar- bię stół uprzątać. Wchodzi nawet w skład mej ambi-
dej próby samych siebie, jak Francuzi, - La Ro- cyi, uchodzić za gardzącego Niemcami par excellence.
chefoucauld, Descartes, są stokroć w rzetelności N ie ufność swą co do charakteru niemieckiego wy-
wyżsi od najpierwszych Niemców, - nie mieli do raziłem już w dwudziestym szóstym roku życia (trze-
dziś dnia zgoła psychologa. Lecz psychologia jest cie Niewczesne Rozmyśl anie str. 71). - Niemcy są dla
niemal miernikiem czysto ś ci lub n ie czysto ś ci mnie niemożliwi. Jeśli wyobrażam sobie rodzaj czło­
rasy„ . I gdy się nawet czystym nie jest, jakże być wieka, który idzie na wspak moim wszystkim instynk-
można g ł ę b okim? U Niemca, prawie jak u ko- tom, to zawsze wyjdzie z tego Niemiec. Pierwszą rze-
biety, nie dosięga się nigdy dna, n iem a go: oto czą, na której podstawie »doświadczam nerek« czło­
wszystko. Lecz przez to nie jest się jeszcze nawet wieka jest to, czy posiada w krwi poczucie odległości,
płytkim . - Co w Niemczech zwie się »głębokiem «, czy widzi wszędzie rangę, stopień, odstęp między czło­
wiekiem i człowiekiem, czy rozróż n i a : tern się ce-
") W oryginale gra slow: es sind a/le blosse Schleiennacher. chuje gentilhomme; w każdym przeciwnym razie webo-
112 113

dzi się
bez ratunku w serdeczne, ach! tak dobroduszne odczuwam jako cynizm: jest więcej cynizmu w życz­
pojęcie canaille. Lecz Niemcy są canaille - ach, są liwości dla mnie, niż w jakiejkolwiek nienawiści ...
tak dobroduszni... Obcowanie z Niemcami poniża: Powiem każdemu z przyjaciół mych w twarz, że nie
Niemiec stawia na równi ... Pominąwszy stosunek uważali nigdy za dość godne trudu st ud yo w a ć
mój z kilkoma Niemcami, przedewszystkiem z Ry- którekolwiek z pism moich: odgaduję po drobnych
szardem Wagnerem, nie przeżyłem z Niemcami żad­ znakach, że nie wiedzą nawet, co w nich stoi .
nej dobrej godziny... Przypuszczając, że najgłęb­ Zwłaszcza co się tyczy mego Zaratustry. Któż z mych
szy duch wszech tysiącoleci zjawiłby się wśród przyjaciól widział w nim więcej, niż niedozwoloną, na
Niemców, to byle zbawicielka Kapitolu mniemałaby, szczęście zgoła obojętną zarozumiałość?.. . Dziesięć
że JeJ niepiękna dusza wchodzi conajmmeJ tak lat: a nikt w Niemczech nie uważał sobie za obo-
samo w rachubę . .. Nie znoszę tej rasy, z którą wiązek sumienia bronić nazwiska mego przeciw nie-
razem będąc, jest się zawsze w złem towarzystwie, dorzecznemu milczeniu, pod którem pogrzebane było:
która nie ma palców dla m1ances - biada mi! jestem dopiero cudzoziemiec, Duńczyk, miał na to dość sub-
nuance - , która nie ma w nogach esprit i nawet telności instynktu i odwag i , oburzył się na mych
chodzić nie umie . . . Niemcy nie mają w końcu zgoła rzekomych przyjaciół. .. Na którejże wszechnicy nie-
nóg, mają tylko stępory . . . Niemcom brak całkowicie mieckiej bylyby dziś możliwe odczyty o mojej filo-
pojęcia, jakimi są prostakami, lecz to jest najwyższy zofii, jak je ostatniej wiosny wyg ła sza ł w Kopenha-
stopień prostactwa, - nie wstydzą się nawet być dze jeszcze raz przez to dowiedziony psycholog, dr.
tylko Niemcami... Zabierają głos we wszystkiem, Jerzy Brandes? - Ja sam nie cierpialem nigdy z po-
uważają się nawet za rozstrzygających, lękam się, wodu tego wszystkiego; co ko n ie cz n e, nie dotyka
że nawet o mnie rozstrzygnęli.. . Całe życie moje mnie; amor fati jest moją najwnętrzniejszą naturą.
jest dowodem de rigueur tych twierdzeń. Napróżno To jednak nie wyklucza, że lubię ironię, nawet ironię
szukam w niem jednego znaku taktu, delicatesse wszechdziejową . I dlatego na dwa lata przed miaż­
względem siebie. Ze strony Żydów - tak, nigdy dżącym gromem P r z e m i a n y w a r t o ś c i , który
jeszcze ze strony Niemców. Z natury swej jestem dla ziemię wprawi w konwulsyę, wyslalem w świat
każdego łagodny i życzliwy - mam praw o nie »Sprawę Wagnera«: niechże się Niemcy raz jeszcze
czynić zgoła różnicy -: to nie przeszkadza mi m1ec nieśmiertelnie co do mnie pomylą i uwiecznią !
otwartych oczu. Nie wyłączam nikogo, najmniej swo- właśnie czas jeszcze na to! - Dopiętoż tego? -
ich przyjaciół, - mam zresztą nadzieję, że to ludz- Zachwycająco, moi panowie Germanie! Winszuję
kości mojej względem nich nie uczyniło uszczerbku! panom ...
Istnieje pięć, sześć rzeczy, które dla mnie byly za-
wsze sprawą honoru. - Mimo to pozostaje prawdą,
że prawie każdy list, który od lat mnie dochodzi,
8
115

prawda. - Lecz moja prawda jest stras z n a : bo


dotąd zwano k I am st w o prawdą. - » Pr ze mi a n a
wsz ys tkich w a rt ości « : oto moja formula na
akt najwyższego o pamię tania się ludzkości, który stal
się we mnie cialem i geniuszem. Los mój chce, że
muszę być pierwszym czlowiekiem przyzwoit ym,
że czuję się p rzeci wieństwem kłamliwości tysiącoleci.
Ja pierwszy prawdę od kry 1 em przez to, że pierw-
szy klamstwo jako kłamstwo odczułem - z wącha -
Iem ... Geniusz mój tkwi w nozdrzach ... P rzeczę,
jak nie przeczono nigdy, a mimo to jestem przeci-
wieństwem ducha za przeczającego. Jestem z w i a -
stunem r adosny m, jakiego nie było, znam za-
DLACZEGO JESTEM PRZEZNACZENIEM. dania tak wyżynne, że braklo dotąd dla nich poję­
Znam swój los. Kiedyś przylgnie do imienia mego cia; dopiero ze mną powstały znowu nadzieje. Przy
wspomnienie czegoś potwornego, - przesilenia , ja- tern wszystkiem jestem z konieczności także czło­
kiego zgoła nie było na ziemi, najgłębszego starcia wiekiem zlowieszczym. Bowiem gdy prawda zetrze
się sum ie ń, rozstrzygnięcia wywoła ne go prz e c iw się z kłamstwem tysiącoleci, nastąpią przewroty,
wszystkiemu, w co dotąd wierzono, czego żądano, co zatrzęsie się ziemia, przeniosą się góry i doliny, że
uświęc ono. Jam zgoła nie człowiek, jam dynamit. -
nawet o czemś podobnem nie śniono. P ojęcie polityki
A przy tern wszystkiem niema we mnie nic z zało­ rozplynie się wówczas całkie m w wojnie duchów,
życiela religii - religie to sprawy motłochu , po ze- wszystkie potężne twory starej społeczności wysa-
tkn i ęciu się z ludźmi religijnymi muszę m yć sobie dzone zostaną w powietrze - wszystkie spoczywają
ręce... Nie chcę »wiernych«, sądzę, że jestem za
na klamstwie: nastaną wojny, jakich jeszcze nie
złośliwy, by w samego siebie wierzyć, nie mówię nigdy
było na ziemi. Dopiero ode mnie poczyna się na ziemi
do tłumów ... Straszliwy lęk mnie zbiera, że pewnego wielka polityka. -
dnia ogłoszą mnie świętym; zgadniecie, dlaczego
książkę tę przedtem wydaję; ma przeszkodzić, by
nie dopuszczono się względem mnie zdrożności. ..
Nie c hcę być świętym, raczej jeszcze błaznem jar- 2.
marcznym „. Może jestem błaznem... A mimo to,
Chcecież formuły, na takie przeznaczenie, które
lub raczej nie mimo to - bo nie było dotąd nic
człowi e ki e m s ię st aj e? - Znajduje się ona
kłamliwszego nad świętych - przemawia ze mnie
w mym Zaratustrze*

116 117

»- a kto chce twórcą być w dobrem są przecie doświadczalnem obalaniem twierdzenia


złem, musi być wpierw niszcz yc ielem o tak zwanym »porządku moralnym świata« - : waż­
kruszyć wartości. niejsza to, że Zaratustra jest prawdziwszy, niż jaki-
Tak więc największe zło jest wła­ kolwiek inny myśliciel. Nauka jego, i tyl ko ona po-
ściwe największej dobroci: ta jednak siada, jako najwyższą cnotę, prawdziwość - to zna-
jest dobrocią twórczą«. czy przeciwieństwo tchórzostwa »ideali sty«, który
Jestem zgoła najstraszniejszym człowiekiem, ucieka przed rzeczywistością; Zaratustra ma więcej
jaki dotąd istniał; to nie wyklucza, że będę najdobro- waleczności w piersi, niż wszyscy myśliciele r azem
czynniejszym. Znam rozkosz n iszcze n i a w stop- wzięci. Mówić prawdę i dobrze godzić strza-
niu, który odpowiada mej si 1e niszczenia - w je- ł ami, oto cnota perska. - Rozumiecie mnie? . ..
dnem i drugiem słucham swej natury dyonizyjskiej, Samoprzezwyciężenie moralności z prawdziwości,
która nie umie oddzielać przeczenia czynem od przy- przedzierzgnięcie się moralisty w jego przeciwień­
świadczania słowem . Jestem pierwszym im mor a 1i - stwo - we mnie oto co znaczy w mych ustach
st ą : przeto jestem n iszcz y cie 1em par excel- imię Zaratustry.
lence.

3. 4.
Nie pytano mnie, a trzeba było mnie pytać, co W gruncie rzeczy słowo im mor a 1ista dwa
właśnie w moich ustach, w ustach pierwszego immo- w sobie m1esc1 przeczenia. Zaprzeczam po pierwsze
ralisty, znaczy imię Z a r a tu str a : to bowiem, co typu człowieka, który dotąd za najwyższy uch odził,
owego Persa czyni niesłychanie wyjątkowym w dzie- dobrych, życz l iwych, dobrocz yn n y ch;
jach, jest właśnie tego przeciwieństwem. Zaratustra po wtóre zaprzeczam rodzaju moralności, który jako
spostrzegł pierwszy w walce dobra i zła właściwą moralność sama w sobie doszedł do znaczenia i pano-
sprężynę w kołowrocie rzeczy, - przetłumaczenie mo- wania, - moralności decadence, by rzec dotykalniej,
ralności na metafizykę, jako siły, przyczyny, celu sa- moralności chrześcijański ej. Wolno by drugie
mego w sobie, jego jest dziełem . Lecz pytanie to byłoby przeczenie za bardziej rozstrzygające poczytać, gdyż
w gruncie już odpowiedzią. Zaratustra s two r zy ł przecenianie dobra i życzliwości, ogółem biorąc, uwa-
tę najbardziej złowieszczą pomyłkę, moralność: przeto żam już za skutek decadence, jako objaw słabości,
też musi być pierwszym, który ją po z naje . Nie- jako niezgodność z życiem wzmagającem się i przy-
tylko dlatego, że ma w tym względzie doświadczenie świadczającem: w przyświadczaniu jest zaprzeczanie
dłuższe i większe, niż inny myśliciel - ca łe dzieje i niszczenie warunkiem. - Zabaw ię teraz przy
118 119

psychologii człowieka dobrego. By ocenić, ile wart pe- nie tylko dobroduszne bydło stadne znalazlo w nim
wien typ cz ł owieka, trzeba obliczyć cenę, której wy- ciasne swe szczęście. Żądać, by wszystko stalo się
maga jego utrzymanie, - trzeba znać warunki jego »człowiekiem dobrym«, bydl ęciem stadnem, czemś
istnienia. Warunkiem istnienia człowieka dobrego jest blękitnookiem, życzliwem, »duszą piękną « - lub, jak
kł amstw o - : wyrażając się inaczej, to, że za wszelką pan Herbert Spencer sobie życzy, czemś altruistycz-
cen ę nie chce widzieć, jaka jest w gruncie rzeczywi- nem, znaczyłoby ludzkość skastrować i sprowadzić do
stość, to znaczy, n ie taka, b y każdej chwili wyzywać mizernej chińszczyzny. - A to właśnie usiło ­
instynkty życzliwe , tern mniej, by znosić każdej chwili wano ... To właśnie zwano mora l nością ...
wtrącanie się krótkowzrocznych, dobrodusznych rąk. W tern znaczeniu zwie Zaratustra dobrych już to
Uważanie nędz wszelkiego rodzaju ryczaltem za »ludżmi ostatnimi«, ju ż to »początkiem końca«; prze-
zarzut, za coś, co us u n ą ć trzeba, to niaiserie pm· dewszystkiem odczuwa ich jako rod z aj cz ł owiek a
excellence, na ogól prawdziwe zlo w skutkach, głu­ najszkodliw szy, gdyż wiodą żywot tak samo
pota już przeznaczeniem będąca, - nieomal taka glu- ze szkodą prawdy , jak i ze szkodą p r zys z l ości .
pota, jakąby byla wola usunięcia niepogody - z li- - Dobrzy nie umieją tworzyć, są zawsze
tości niby dla ludzi biednych ... W wielkiej gospo- końca początkiem -
darce całości j est wszystko, co strasznego rzeczywi- - na krzyż wbijają tego, kto n owe wartości
stość mieści (w uczuciach, w pożądaniach, w woli na nowych pisze tablicach, składają sobie w ofie-
mocy), w nieobliczalnej mierze potrzebniejsze, niż owa rze przysz ł ość, na krzyż wbijają wszelką przyszłość
fo rma małego szczęścia, tak zwana » dobroć«; trzeba cz ło wieczą!
nawet być względnym, by tej ostatniej, jako wynika- - Dobrzy - ci byli zawsze końca początkiem ...
jącej z instynktownej klamliwości, wogóle miejsca - I j akąkolwiekby szkodę sprawiali świata
użyczyć. Będę mial ważny powód wykazać na ca- oczerniciele, to szkoda do b ryc h j es t s z kod ą
łych dziejach niesamowite nad wszelką miarę skutki n aj szk od l i wszą«.
o p t y m i z m u , tego wyrodka hominum optimorum.
Zaratustra, który pierwszy pojąl, że optymista jest
tak samo decadent, jak pesymista, a może szkodliw-
szym, mówi: » Ludzie dobrzy nie mówią ni-
gdy prawdy . Falszywych wybrzeży i przy-
5.
sta ni nauczy l i was dobrz y . W kłam ­
s twa c h łudzi dobrych wyście się zrodzi li Zaratustra, pierwszy psycholog d obrych , jest -
i sk ryli. W szys tko jest d o dna kłamliwe przeto - przyjacielem złych. Jeżeli lud zie rodzaju
i krzywe przez dobrych« . Świat nie jest na decadence wspięli s ię na stopień rodzaju najwyższego,
szczęście zbudowany na takich instynktach, by właś- to mogło się to stać tylko ze szkodą rodzaju im prze-
120 121

ciwnego, silnego i życiowo pewnego rodzaju ludzi.


Jeśli zwierzę stadne promienieje blaskiem najczyst- 6.
szej cnoty, to czł owiek wyjątkowy musi być zniżo ny
w wartości do rzędu człowieka złego. Jeśli kłamli­ Lecz w innem też jeszcze znaczeniu obrałem
wość za wszelką cenę przywłaszcza sobie dla optyki sobie słowo im mor a 1 ista jako oznakę, jako od-

swojej slowo »prawda«, to istotnie prawdziwego znakę zaszczytną; dumny jestem z posiadania tego

musi się pod najlichszemi odnajdywać mianami. Za- słowa, które mnie odcina od całej ludzkości. Nikt

ratustra nie pozostawia tu zgoła wątpliwości: po- jeszcze nie czuł moralności chrześcijański ej,
wiada, że to właśnie poznanie dobrych, »najlepszych «, jako czegoś pod sobą: na to trzeba było wyżyny,
przejmowało go zgrozą na widok człowieka, że
dalekiego spojrzen ia, zgoła nies łychanej dotąd głębi
z tego wstrętu wyrosły mu skrzydła, by »precz ule- i bezdenności psychol ogicznej. Moralność była dotąd
cieć w dalekie przyszłości«, - nie kryje tego, że Cyrce wszystkich myślicieli, - byli oni u niej na
jego typ człowieka, typ wzglę dni e nadludzki, jest służbie. - Kto zstąpił w te jaskinie, z których bije ja-

właśnie w stosunku do dobrego nadludzkim, że dowite tchnienie tego rodzaju ideału - oczerni -
dobrzy i sprawiedliwi nazwaliby jego nadczłowieka cielstwa św i ata! - przede mną? Kto choćby
dyabłem ... tylko przeczuwać się ważył, że istnieją jaskinie? Któ-
»Wy ludzie najwyżsi, jakich me oko spotkało, ryż przede mną zresztą z filozofów był ps ych o 1o -

to jest wątpi eniem mem o was i tajnym mym śmie­ gie m, a nie przeciwieństwem jego raczej, »wyższym
chem: zgaduję, że nadczłowieka zwalibyście - dya- oszustem«, »idealistą«? Nie było jeszcze przede mną
blem ! zgoła psychologii. - Tutaj być pierwszym m oże być

Tak obce są dusze wasze wielkości, że straszny przekleństwem, jest w każdym razie przeznaczeniem:

wam byłby nadczłowiek w dobroci swej ... « bo pogardza się także jako pierwszy ...
W tern miejscu, a nie gdzieindziej trzeba oprzeć W s t r ę t do człow i eka jest mem ni ebezpieczeń­
stopę, by zroz umieć, czego chce Zaratustra: Ten stwem ...
rodzaj czł owieka, który on pomyślał, pojmuje rzeczy-
wistość tak, jaką jest: dość silny jest na to -,
nie stal s ię jej obcy, daleki, jest n i ą samą, ma
7.
także jeszcze w sobie wszystko, co w niej strasznego
i zagadkowego, dopiero z tern może człowiek Zrozumianoż
mnie? Co mnie odgranicza, co
być wie lk i ... na uboczu mnie stawia w stosunku do całej ludz-
kości, to odkrycie moralności chrześcijań­
ski ej. Przeto potrzeba mi było słowa, mającego
znaczenie wyzwania wszystkich. Że tu już pierwej
122 123

nie otwarto oczu, to uważam za naj w iększe niechluj- rozwoju, w su rowem samolubstwie (- samo to
stwo, jakie ludzkość ma na sumieniu, jako samooszu- słowo jest już oszczercze! -) szuka się złego pier-
stwo w instynkt zmienione, jako zasa dniczą wolę nie wiastku ; że też naodwrót w typowych oznakach
widzenia wszelkiego stawania się, wszelkiej przyczy- upadku, w sprzeciwianiu się instynktowi, w »bezoso-
nowości, wszelkiej rzeczywistości, jako fałszerstwo bistości«, w postradaniu ciężaru swego, w »Zaparciu
monet in psychologicis aż do występku . Ślepota w sto- się siebie« i »miłości bliźniego« (-żądzy bliźniego)
sunku do chrześcijaństwa jest występkiem par widzi się wartość wyższą, co mówię! wartość
excellence przeciw życiu . . . Tys iącolecia, ludy, samą w sobie! ... Jak to! uległażby ludzkość sama
pierwsi i ostatni, filozofowie i stare baby - potrą­ decadence? ulegalażby jej zawsze? - To pewna, że
cając pięć, sześć chwil dziejowych, mnie jako siód- ucz o n o ją tylko wartości decadence, jako wartości
mą - są wszyscy na tym punkcie siebie wzajem najwyższych. Moralność wyzucia się z siebie jest mo-
godni. Chrześcija nin był dotąd samą » istotą mo- ralnością upadku pa1· excellence, fakt »ginę« prze-
ralną«, osobliwością nieporównaną - a jak o »istota tłumaczony na imperatyw: »win n1sc1e wszyscy
moralna« niedorzeczniejszy, kłam liwszy, próżniejszy, ginąć« - i nie tył ko na imperatyw!. . . Ta je-
lekkomyślniejszy, samem u sobie szk od 1 i wszy, dyna moralność, której dotąd uczono, moralność wy-
niżby śnić się to mogło największemu nawet gardzi- zucia się z siebie, zdradza wolę końca, n e g u j e
cielowi l udzkości . Moralność chrześcijańska - to naj- najgłębsze podstawy życia. - Tu powstawałaby moż­
złośliwsza forma woli kłamstwa, właściwa Cyrce liwość, że nie l udzkość wyrodnieje, lecz tylko ów
ludzkości: to, co ludzkość zeps uło. To nie błąd, pasorzytniczy rodzaj ludzi, rodzaj kapłański, który
jako błąd, przeraża mnie na ten widok, n ie tysiąco­ po grzbiecie moralności wspią ł się kłamliwie na sto-
letni brak »dobrej woii«, »hodowli«, »przystojności», pień ustanowicieli jej wartości, - który w moralności
»waleczności« w rzeczach duchowych, zdradzający chrześcijańskiej odgadł swoje narzędzie mocy ...
się w jego zwycięstwie: - lecz brak natury, lecz I w rzeczy samej tak ja rozumiem: nauczyciele, prze-
zgoła okropny stan rzeczy, że sama przeciw n a - wodnicy ludzkości, teologowie, byli wszyscy razem
tur a I n ość doznawała jako moralność najwyższych też decadents: stąd przemiana wszystkich wartości
zaszczytów i jako prawo, jako kategoryczny impera- na wrogość względem życia, stąd moralnoś ć ...
tyw zawisła nad ludzko ścią !.„ Do tego pomylić się Okr eś Ie n ie m o r a I n ośc i : moralność - to idyo-
stopnia, nie jako jednostka, nie jako naród, lecz synkrazya decadent'6w, z ukrytą myślą ze m s z cze -
jako I ud z kość ! . . . Że też pogardzać uczono naj- nia się na życiu - iz powodzeniem. Przywią­
pierwszymi instynktami życia, że też aż s k I am a n o zuję wagę do tego określenia.
»duszę«, »ducha«, by pohańbić ciał o, że też w zało­
żeniu życia , w miłości płciowej, uczy się odczuwać
coś nieczystego, że też w najgłębszej konieczności
124 125

telnej« wynaleziono, by pogardzać ciałem, by je


8. u czynić chorem - »Świętem«, by wszystkim rzeczom,
które na powagę w życiu zaslugują, zagadnieniom
Zrozumianoż mnie? - Nie rzekłem tu zgoła pożywie nia, mieszkania, dyety duchowej, pielęgnowa­
słowa, któregobym już nie wyrzekł przed pięciu laty nia chorych, schludności, pogody przeciwstawić strasz-
przez usta Zaratustry. Odkr yc ie moralności chrze- liwą lekkomyśl ność! Zamiast zdrowia »zbawienie
ścijańskiej jest zdarzeniem., które nie ma sobie rów- duszy« - to znaczy une folie circulaire między spa-
nego, prawdziwą katastrofą. Kto o niej głosi, jest zmem pokutnym i histeryą zbawienia! Pojęcie »grze-
force majeure, przeznaczeniem, - przełamuje dzieje chu« wynaleziono wraz z przynależnem narzędziem
ludzkości na dwie części. Żyje się przed nim, żyje tortury, pojęciem »wolnej woli«, by zakłócić instyn-
się po n i m... Piorun prawdy ugodził wł aśnie w to, kty, by nieufność względem instynktów uczynić drugą
co wznosiło się dotąd najwyżej: kto pojmuje, co tu naturą! W pojęciu »bezosobistości«, »zaparcia się sie-
zniszczono, niech spojrzy, czy ma wogóle jeszcze coś bie«, właściwa oznaka decadence, lecenie na l ep
w rękach. Co dotąd »prawdą« się zwało, poznan o szkodliwości, n iem oż n ość znalezienia już swego
jako najszkodliwszą, najprzebieglejszą, najpodziemniej- pożytku , samozagłada, uczynione znakiem wartości
szą formę kłamstwa; święty pozór »polepszania« ludz- wogóle, »Obowiązki em «, »świętości ą«, »boskością«
kości, jako chytrość, by wyssać samo życie, wy- w człowieku! W końcu - co najstraszniejsze - po-
pić zeń krew. Moralność jako w am p i ryz m. . . Kto jęcie człowieka dobrego stanęło po stronie wszyst-
odkrył moralność, odkryl zarazem bezwartość wszyst- kiego, co słabe, chore, nieudane, z powodu siebie
kich wartości, w które się wierzy lub wierzono; cierpiące, wszystkiego, co z g i n ą ć po w i n n o - ,
w najbardziej czczonych, nawet święty m i ogłoszo­ pokrzyżowało prawo doboru, podniosło do ideału
nych typach człowieka, nie widzi już nic czcigod- walkę przeciwko człowiekowi dumnemu i udanemu,
nego, widzi w nich najbardziej złowieszczy rodzaj przyświadczającemu , pewnemu przyszłości, przyszł ość
wyrodków, złowieszczy, bo o cz a rowy w a I y ... poręczającemu - ten zwie się odtąd złym . .. I w to
Poj ęcie »boga« wynaleziono jako przeciwieństwo po- wszystko wierzono, j a ko w m o r a I n ość ! - Ecra-
jęcia życia, - wszystko, co szkodliwe, trujące, oszczer- sez I' infó.me! - -
cze, całą śmiertelną wrogość względem życia, ze-
brano w nim w przerażającą jedność! P ojęcie »za-
świat a«, »Świata prawdziwego« wynaleziono, by po-
zbawi ć wartości świat jedyny , jaki mamy, - by 9.
żadnego celu, rozumu, zadania nie pozostawić dla
Zrozumianoż mnie? D y onizos przeciw
naszej rzeczywistości ziemskiej! Pojęcie »duszy«,
Ukrzyżowanemu ...
»ducha«, w końcu zwłaszcza jeszcze »duszy nieśmier-
127

Gdzie nienawiść i grom


jednem stały się, k 1 ą twą
na górach mieszka Zaratustry gniew,
jak czarna chmura wlecze się swą drogą.

Skryj się, kto masz ostatni schron!


Do łóżek precz, przeczuleńce!
Oto się gromy toczą po sklepieniach,
drży, co jest sprzęgiem i murem.
Trzaskają pioruny i prawdy siarczyste
Zaratustra k 1n ie ...

2. TEN pieniądz, którym


świat cały płaci,
SŁAWA I WIECZNOŚĆ s ław ę -,
przez rękawiczki biorę pieniądz ten,
ze wstrętem depczę, pod stopą go mam.
1. JAK długo siedzisz już
na swej niedoli? Kt o chce zapłaty?
Bacz! bo wysiedzisz mi jeszcze Przedajni ...
jaje, Kto ta n i, sięga
bazyliszkowe jaje, dłońmi tłustemi
z przydługiej biedy swej. po to świata brzękadło blaszane, po sławę !

Czemuż się Zaratustra skrada popod górą Chceszże ich kupić?


Wszyscy są przedajni.
Nieufny, zbolały, posępny, Lecz dużo piać !
czatownik cierpliwy - , Dzwoń peł ną kiesą !
lecz nagłe, błysk, - inaczej ich wzmocnisz,
jasny, straszliwy, grom umocnisz inaczej ich cnotę . . .
ku niebu strzelił z przepaści:
- aż w łonie góry zadrżały Wszyscy oni cnotliwi.
wnętrzności. Sława i cnota - się godzą,
128 129

Odkąd świat żyje, 4 . NAJWYŻSZA gwiazdo bytu!


cnoty paplanie Wieczystych rzeźb tablico!
grzechotką sławy płaci - , Ty schodzisz ku mnie?
świat żyje zgiełkiem tym ... Czego nie widział nikt,
Twa krasa niema,
W obliczu wszystkich cnotliwych jak to? nie pierzcha przed spojrzeniem mem?
chcę winnym być,
zwać się winnym każdej wielkiej winy!
Tarczo konieczności!
Wobec huczących sławy trąb Wieczystych rzeźb tablico!
przecież ty wiesz :
robakiem staje się ma duma
pośród nich chciałbym
co wszyscy nienawidzą,
najniższym b y ć ...
co jeno ja kocham,
że jesteś wiec z n a!
żeś jest ko n i e cz n a !
Ten pieniądz, którym
Miłość moja wieczyście
świat cały płaci,
od konieczności jeno się rozpala.
sławę - ,
przez rękawiczki biorę pieniądz ten,
Tarczo konieczności!
ze wstrętem depczę, pod stopą go mam ...
N aj wyższa gwiazdo bytu!
- której życzenie nie dosięga żadne,
3. CICHO! - i żadne »nie« nie kala,
O rzeczach wielkich - wid z ę wie l kość! - wieczyste »tak« bytu,
trzeba milczeć jam wiecznie jest twem »tak«:
lub mówić górnie: bowiem c i ę kocham, o wieczności! -
mów górnie, moja mądrości w zachwycie!

Spoglądam wzwyż -
tam morza się toczą świetl ane:
- o nocy, ciszo, jak śmierć głuchy zgiełku!. ..
Widzę znak - ,
z najdalszych dali,
wieniec gwiazd skrzących zwol na sp ływa ku
[mnie .. .
1'..CCfł!.łlOMO
SPIS TREŚCI

Str.
Przedm owa. ... ........... ... ........... ... ...... ..... ... ... ... ...... ........ . 1
Dla czego jestem tak mądr y..... . .. . . .. . .. .... . .. . . . .... . .. . . 8
Dlaczego jestem tak światły . . ... ... ........ ... .... ... 25
Dla czego tak d obre piszę książki .............. ....... 49
N aro dz iny Tragedyi . . .. .. ... ... ... ... ... .. ... ... ... . .. . .. .. ... .. . . 61
Niewczesne Rozmyślania. . . .... . .. . .. . .. . .. . .... . .. . .... . ... .. .. 67
Ludzkie, Arcyludzkie...... ... ... ................. .... ........ ...... 73
Jutrzenka...... ... ..... .... . ... ... ... ... ......... .. . .. .. ... ... . .. .. . 80
La Gaya Scienza.... ... ... ................. ..... ............ ........... 83
Tak rzekł Zaratustra................... ..... ... ... ... ..... ... ... .... . 85
Poza dobrem i złem . ... .............. ........ ... ... ........ ... ..... 100
Genealogia moralności....... ... ... .............. ... ..... ..... ... . 102
Zmierzch bożyszcz . . . .. .... . .. . .. . . .. . . .. .. . .. . . .. . .... . ... .. . . ... . 103
Sprawa Wagnera. .. ..... ..... ... ... ... .. .. . .. . .. .. . . ... . .. .. . 106
Dla czego jestem przeznaczeniem .... ........ ........ 114
Sława i Wieczność .... ........ ... ... ... ..... ... ... ... ............ ..... 116
POLSKIEJ EDYCYI DZIEL FRYDERYKA Tom VIII - PRZ EM IANA WSZYSTKICH Rb. k.
WARTOŚ C I
NIETZSCHEGO W WYD. CALKOWITEM przełoży! LEO PO LO S T AF F
(BEZ S K RÓC E Ń) wydanie ozdobne.
r. w oprawie
wyszły są
do nabycia we wszystkich księ­
i ·Z wytworne w 15 numerowanych egzemplarzach
l1l
garniach (każdy tom sprzedaje się oddzielnie) .g Tom IX NA RODZINY TRAGEDYI
o:: przeloty! LEOPOLD STA F F
Rb. k. :.:Ul wydanie ozdobna
w oprawie
Tom I - TAKO RZECZE ZARATUSTRA N
wytworne w 15 numerow a nych eg zemplarzach
l1l
Cztery części. P r ze ł ożył W A C ŁAW B E REN T cQ
'-' To111 X L U DZKIE , ARCYLUDZKIE
wydanie ozdobne z por t ret e m Ni etz s chego - akwafortą Ul Część pierwsza. Prze ł oż y! K O N R A D D RZE W IE CKI
oryginalną Fr. S i ed l eckieg o. 3.- ~ wydanie ozdobne.
wydanie ozdob ne w o prawie. 3.50 3'. w opraw ie
wytworne w 25 n umer ow a nych egzempla r zach 7.50 o
wyda ni e zwyk ł e tan ie. 1 .óo ~ :.: wytworn e w 15 nu m erowa n ych egzem plarzach
·z ~ Tom XI WĘDROWIEC I JEGO CIEŃ
Ul Tom Il - POZA DOBREM I ZŁEM >< u LUDZKI E, ARCYLUDZKIE . Część druga.
u prze ł oży ł S TAN IS ŁA W W YRZYK OWS KI t:1 l1l Prze l ozyl KONR AD D R Z E w I E CK I Ul

~
H
·O wydanie ozdobne. ,2.- > z wydanie ozdobne. .2.50
o:: o prawie
w . 2.50 :z ~ w opraw i e .3. - o()
Cl wytworne w 15 n u merow a n ych egzem plarzach 6 .-
:.: wytworne w 1 0 n u merowanych egzempla r zach 5.- H
:>< tTl
:z.
Ul Tom III - Z GENEA LOGII MORALNOŚ CI t11 3'. Tom XII WOLA MOCY V

Przeł. STEFAN FRYCZ 1 KON RA D DRZ E WIECKI


przełożył LEOPOLD S TAFF ()
wydanie ozdobna 3.-
wydanie ozdobne. 2.- > w oprawie .3.50
oprawie.
w .2.50 t" wytworne w 15 numerowa n ych egzemplarzach 7.-
wytworne w 10 numerowanych egzemplarzach 5.- (<;
Suplement- ECCE HOMO (Autobiografia)
l1l Tom IV DYTYRAMBY DYO N IZYJSKIE o Przełoży! LEOPOLD STA FF
i-. wydanie ozdobne.
przełoży! STANISŁAW WYRZYKOWSKI 1.50
H
w oprawie .2.-
wydanie ozdobne. .-.60 H
~ wytworne na czerpanym papierze„„ 4 .-
oprawie.
w .i .35 ..i
o wytworne w 10 numerowanych egzemplarzach 1.10 t11
:.: DO NABYCIA WE WSZYSTKICH KSI Ę GARN I ACH.
..:i Tom V - ZMIERZC H BOŻYSZCZ r.
Ol
prze ł oży! STAN I S ŁA W WYRZY K OWSK I
~ t11 WACŁAW BERENT
u wydanie ozdobn e. 1.20 N
ŻRÓDŁA I UJŚCIA NIETZSCHEA-
w opr aw ie. .1.70
wyt wo rn e w 15 nu merowanych egzempla r zach 2.75 Ul NIZMU. .- .Bo
H (<;
Z Tom VI - WIEDZA RADOSNA ~ Portret FRYDERYKA NIETZSCHEGO , akwaforta
~
przełoży! LE O P O L D S TA FF O· oryginalna, Franciszka Siedleckiego, na
wyd an i e ozd o b ne. .2.50 () papierze g ru by m. .1 . -
Cl
w opr a wi e .3.- t11 na papierze japo i1s ki m. J.-
>< wytwo rne w 15 n u mer o wa n ych egzem plarzach ó .- :z.
~ u
Tom VII JUTRZENKA WARSZAWA 1911. - NAKŁAD JAKÓBA MORTK O-
prze ł oży! S T AN I S ŁA W W Y R ZYK OWS K I WICZA. - SKŁADY GŁÓWN E : W KSIĘG A R NI
wydanie ozdobne. 2.50
oprawie. .
w 3.-
G. CEN TN ERSZWERA I SPÓŁKI W WARSZAWIE
wytworne w 1 5 n um e r owan ych egzemplarzach 6.- = = ORAZ H . ALTENB ER GA WE LWO W I E . = =

You might also like