Koniec XIX wieku w Polsce to czasy zmian, nie zawsze zmierzających w lepszym
kierunku. Głoszone uparcie hasła asymilacji Żydów nie zakorzeniły się w
świadomości mieszkańców kraju. Ludzie byli wrogo nastawieni do semitów, czego chuligańskimi przejawami było chociażby napadanie na nich na ulicach czy wybijanie szyb żydowskich domów.. Problem mniejszości narodowych występuje u wieli pisarzy. Wystarczy wspomnieć chociażby Marię Konopnicką czy Bolesława Prusa
Nowela doskonale ukazuje proces zmiany stosunku do wyznawców religii Mojżesza.
Konopnicka poruszyła w niej popularny w pozytywizmie problem uznania Żydów za równorzędnych obywateli. Choć Mendel był prawdziwym warszawiakiem, mieszkał w stolicy od urodzenia, od dwudziestu siedmiu lat prowadził uczciwie zakład introligatorski, w którym obkładał książki (szkolne podręczniki czy książeczki do nabożeństwa), to jednak w krótkim utworze co jakiś czas pojawiają się stwierdzenia, padające z ust „prawdziwych” Polaków, że „Żyd zawsze Żydem!” lub „Was, Żydów, lęgnie; się jak tej szarańczy, a zawsze to żywioł cudzy...”.
Postawę antysemicką w utworze prezentuje zegarmistrz. Choć nie atakuje
bezpośrednio Mendla i nie przychodzi pod jego okna z tłumem rozwścieczonych napastników, a nawet „ostrzega” go dyplomatycznie o planowanym pogromie, to jednak ponosi taką samą winę – a może i większą – jak agresorzy. Dlaczego? Ponieważ Gdański był jego długoletnim znajomym (może nawet przyjacielem, co można zgadywać po miłym tonie, w jakim odnosi się do gościa). Zegarmistrz znał dobrze skromnego i pracowitego starca, wiedział, że wychowuje wnuka w myśl tzw. nowoczesnej asymilacji (posyłając go do polskiej szkoły) i wpaja mu miłość do Polski. Mężczyzna ten w dyskusji z Gdańskim, podczas której stara się uświadomić Żydowi, że jest od niego kimś lepszym, wypowiada wszystkie możliwe stereotypowe zarzuty wobec mojżeszowego narodu. Mówi: · „każdy Żyd ma swoje wykręty”, · „Żyd zawsze Żydem!”, · „Gada się to tak i owak, ale każdy Żyd, byle pieniądze miał...” · „Was, Żydów, lęgnie; się jak tej szarańczy, a zawsze to żywioł cudzy...”. · Potwierdza to stan świadomości ówczesnych Polaków i ich stosunek do Żydów. Konopnicka wymieniła chyba wszystkie utarte stwierdzenia na temat tej nacji: chciwej, licznej, mnożącej się jak szarańcza, ale przede wszystkim obcej – nie naszej, nie polskiej. Pesymistyczna wymowa Mendla Gdańskiego boli tym bardziej, iż wiemy, co spotkało wyznawców judaizmu podczas drugiej wojny światowej.
Tak jak zachowanie krzyczących ludzi można usprawiedliwiać działaniem psychologii
tłumu (jednostka ulega tłumowi, nie jest w stanie mu się przeciwstawić), upojeniem alkoholowym czy młodym wiekiem i płytkimi poglądami, tak postępowanie zegarmistrza jest typowym przykładem zachowania antysemity (narrator usprawiedliwia go tępotą).
Nie należy jednak minimalizować krzywdy wyrządzonej przez napadających na
żydowskie sklepy czy domy ludzi, ponieważ swym działaniem mogli doprowadzić do śmierci Jakuba. Byli niepohamowani w swym ślepym gniewie: „Coraz bliższa, coraz wyraźniejsza wrzawa wpadła nareszcie w opustoszałą uliczkę z ogromnym wybuchem krzyku, świstania, śmiechów, klątw, złorzeczeń. Ochrypłe, pijackie głosy zlewały się w jedno z szatańskim piskiem niedorostków. Powietrze zdawało się pijane tym wrzaskiem motłochu: jakaś zwierzęca swawola obejmowała uliczkę, tłoczyła ją, przewalała się po niej dziko, głucho. Trzask łamanych okiennic, łoskot toczących się beczek, brzęk rozbijanego szkła, łomot kamieni, zgrzyt drągów żelaznych zdawały się jak żywe brać udział w tej ohydnej scenie. Jak płatki gęsto padającego śniegu, wylatało i opadało pierze z porozrywanych poduszek i betów”. Gdy w końcu dotarli pod okna Gdańskiego, jego pełną godności i dumy ze swojego pochodzenia postawę wzięli za arogancję: „Tę heroiczną odwagę starca, to nieme odwołanie się do uczuć ludzkich tłumu wzięto za zniewagę, za urągowisko. Tu już nic szukano, czy jest do wytoczenia jaka beczka pełna octu, okowity, jaka paka towarów do rozbicia, jaka pierzyna do rozdarcia, jaki kosz jaj do stłuczenia. Tu wybuchła ta dzika żądza pastwienia się, ten instynkt okrucieństwa, który przyczajony w jednostce, jak pożar opanowywa zbiegowisko, ciżbę...”.
Marii Konopnickiej udało się pokazać w noweli mechanizm oddziaływania tłumu na
jednostkę. Choć wśród atakujących byli ludzie, którzy znali introligatora, korzystali z jego usług, wiedzieli, że jest uczciwym starcem, to jednak był dla nich jedynie Żydem, bo „Żyd to zawsze Żyd”.