– Jak dotąd byliśmy w stanie zidenty kować kosiarzy Voltę
i Chomskiego, bazując na znalezionych pierścieniach i klejnotach
z tog, które spoczywały na szczątkach. Rubiny Chomskiego i cytryny Volty. Jeśli chodzi o Rand, jesteśmy pewni, że znajduje się w gruzach pod wielkim kamertonem, który spadł z dachu wieży kaplicy. – Logiczne – powtórzył Rowan. – Ale znalezienie kosiarza Goddarda okazuje się wyzwaniem. Oczywiście nim ogień wymknął się spod kontroli, zostało zebranych tak wielu tonistów, że dość trudno kogokolwiek zidenty kować. Można by przypuszczać, że szczątki kosiarza Goddarda będą otoczone małymi brylantami i jednym większym klejnotem z jego pierścienia, nawet jeśli złoto się stopiło. – Logiczne – powtórzył po raz trzeci Rowan. – Jednak chodzi o to, że szkielet, który uważamy za jego kości, nie miał wszystkich tych klejnotów – oznajmił Xenocrates. – Brakowało także czaszki. – Dziwne – powiedział Rowan. – Cóż, zgaduję, że musi tam gdzieś jednak być. – Kto by pomyślał. – Może ekipa powinna przeszukać teren nieco uważniej. W tej samej chwili Xenocrates zauważył dziewczynkę stojącą na progu pomieszczenia, która wyraźnie wahała się, czy wejść do środka. Arcyostrze nie był pewien, ile mała usłyszała i czy w ogóle miało to jakiekolwiek znaczenie. – Esme – powiedział Rowan – wejdź. Pamiętasz ekscelencję Arcyostrze Xenocratesa, prawda? – Tak – odparła. – Wskoczył do basenu. Było śmiesznie. Mężczyzna poruszył się niespokojnie na wspomnienie tamtych wydarzeń. Nie za bardzo chciał to pamiętać. – Poczyniłem przygotowania, by Esme mogła wrócić do domu – powiedział chłopak. – Ale może zechce pan zawieźć ją tam osobiście? – Ja? – zapytał Xenocrates, udając obojętność. – Dlaczego miałbym tego chcieć?