Professional Documents
Culture Documents
Sztuka Obsługi Waginy - Andrzej Gryżewski Jagna Kaczanowska - 2022 - Agora - 9788326840197 - Anna's Archive
Sztuka Obsługi Waginy - Andrzej Gryżewski Jagna Kaczanowska - 2022 - Agora - 9788326840197 - Anna's Archive
ISBN: 978-83-268-4019-7
Książka, którą nabyłeś, jest dziełem twórcy i wydawcy. Prosimy, abyś przestrzegał praw,
jakie im przysługują. Jej zawartość możesz udostępnić nieodpłatnie osobom bliskim lub
osobiście znanym. Ale nie publikuj jej w internecie. Jeśli cytujesz jej fragmenty, nie
zmieniaj ich treści i koniecznie zaznacz, czyje to dzieło. A kopiując ją, rób to jedynie
na użytek osobisty.
Szanujmy cudzą własność i prawo!
Polska Izba Książki
Słucham?!?
Tak, medycyna estetyczna ma do zaoferowania sporo zabiegów
w rejonie genitaliów. Można, jak to się fachowo mówi, dokonać
resekcji warg sromowych, czyli je wyciąć. One są naturalnie
wystające. Nieraz tak bardzo, że wychodzą ze skąpego bikini.
Można je przyciąć do rozmiaru mini. Tak wyglądają genitalia
aktorek porno, wystarczy otworzyć jakiekolwiek zdjęcie
pornograficzne, żeby zobaczyć, że żadna kobieta tam – prawie
żadna – nie ma „oryginalnych” genitaliów, to znaczy
wyglądających tak, ja je stworzyła natura. Zresztą rosnąca
popularność pornhuba to jeden z powodów, dla których
labioplastyka, zmniejszenie warg sromowych, i tym podobne
zabiegi są coraz bardziej powszechne.
Niektóre kobiety chcą wyglądać tak samo jak aktorki porno,
które ogląda partner. Boją się, że jeśli zostaną naturalne, partner
przestanie ich pożądać. Historie, które słyszę, są często bardzo
smutne. To opowieści przeraźliwie samotnych kobiet, które czują
się całkiem opuszczone przez swoich partnerów, seksualnie, ale też
emocjonalnie, intelektualnie, duchowo. One rozpaczliwie próbują
to zmienić. Mają pieniądze i w związku z tym pojawia się myśl
o zabiegu. Często prowokuje ją jakaś ulotka kliniki medycyny
estetycznej, reklamy wyskakujące w wyszukiwarce.
Mogę powiedzieć, że nie spotkałem się z sytuacją, w której takie
działania przyniosłyby pozytywny efekt u kobiet, które cierpią
na dysmorfofobię, czyli zaburzone postrzeganie własnego ciała.
Cierpiąca na to zaburzenie kobieta może wydać dowolną sumę
na operacje ciała, przeznaczyć gigantyczne pieniądze na ciuchy,
kosmetyki i doczepiane włosy, ale to nie zmieni dynamiki jej
relacji z partnerem. Bywa, że partner już po prostu jest
niewolnikiem gospodarki rabunkowej, ofiarą wypalenia
zawodowego, ogromnego stresu wynikającego z zarządzania
ludźmi, firmą lub nie jest zainteresowany tą kobietą, ale nie opłaca
mu się, z rozmaitych względów, kończyć tej relacji. Bywa też, że on
naprawdę ją kocha na swój sposób – na ile kochać może człowiek,
dla którego liczy się przede wszystkim sukces finansowy,
zawodowy, praca, ambicje, realizacja hobby, a związek z kobietą
jest gdzieś w tej hierarchii wartości daleko.
3. Muszelka. Nazwa jest oczywista: duża łechtaczka i często spore wargi sromowe
mniejsze wychylają się spomiędzy warg sromowych większych jak małż z muszli.
Najistotniejsza informacja: kobiety z muszelką mają ponadprzeciętnie dużą łechtaczkę,
łatwo dostępną dla kochanka czy kochanki. To oznacza zazwyczaj łatwość podniecania
się i osiągania orgazmu. Szczęściary!
4. Zamknięte oko. Zazwyczaj tak wyglądają genitalia młodych kobiet. Wargi sromowe
większe są dość wąskie i zamykają wejście do pochwy jak powieka oko. Ale to wcale
nie znaczy, że sama penetracja będzie trudniejsza! Wargi łatwo się rozstąpią.
Uwaga: przy tym typie budowy dotarcie do łechtaczki wymaga trochę wprawy.
PALCEM W PUNKT G
Jak w trakcie pieszczot waginy dłonią trafić w punkt G? Ułóż dłoń tak, partnerze lub
partnerko kobiety, i szukaj!
A czy rozmiar pochwy ma znaczenie? Czy „wąska cipka” to też
mit?
W pewnym sensie ma znaczenie. Słyszałem od pacjentek kobiet,
że miały wrażenie, że niewystarczająco obejmują pochwą penisa.
Ciężko obiektywnie stwierdzić, czy w danym przypadku to jest
kwestia rozmiaru pochwy, czy rozmiaru penisa... Bywają członki
długie, ale cienkie, to znaczy o stosunkowo niewielkim obwodzie.
Tył pochwy nie jest szczególnie unerwiony. Fakt, że członek tam
dotrze i mężczyzna będzie nim walił jak taranem w bramę zamku,
specjalnie kobiety nie cieszy. Ważne, żeby penis był gruby
u nasady – wtedy łechtaczka i – przede wszystkim – wejście
do waginy są dobrze stymulowane. Może być też tak – i tak bywa
najczęściej – że kobieta ma słabe mięśnie pochwy i dna miednicy.
Trzeba ćwiczyć mięśnie dna miednicy, jak wszystko zresztą.
Dwadzieścia powtórzeń i odpoczywamy, i tak ze trzy serie. Można
ćwiczyć codziennie, dwa razy dziennie najlepiej. Są nawet
specjalne aplikacje na telefon do ćwiczenia mięśni dna miednicy.
Kegel Trainer podpowie, jak trenować, użytkowniczka sama
ustawia długość sesji, od trzydziestu sekund do trzech minut,
a telefon przypomni, że nadchodzi pora treningu.
Są też inne aplikacje, najpopularniejsza to PelviFly, która działa
razem z urządzeniem PelviFly. To rodzaj tamponu z medycznego
silikonu, urządzenie ładowane jest przez kabel USB. Łączy się
z apką na naszym telefonie, a my możemy błyskawicznie
sprawdzić, jaka jest kondycja mięśni dna miednicy, i zaordynować
odpowiedni program treningowy, by wzmocnić siłę mięśni lub
nauczyć się je rozluźniać, co dla wielu kobiet też jest problemem.
Idealnie, jeśli taki plan ćwiczeń opracuje specjalnie dla nas
fizjoterapeutka uroginekologiczna, czyli specjalistka od rehabilitacji
sfer intymnych.
Ćwiczenie mięśni dna miednicy jest zdecydowanie
niedoceniane. A tymczasem to jedna z najskuteczniejszych technik,
mogących znacząco poprawić jakość życia seksualnego. Kiedyś
zalecano, by zidentyfikować mięśnie dna miednicy w toalecie,
podczas oddawania moczu – po prostu powstrzymać wypływający
strumień, robimy to właśnie za pomocą tych mięśni. Nadal w ten
sposób można „znaleźć” mięśnie Kegla, chociaż do samego
treningu zalecam jednak inne ćwiczenia, poza toaletą. Warto
ćwiczyć, a nie tylko wyrzucać masę pieniędzy na operacje.
Vagina dentata!
Tak, zębata pochwa – wyobraź sobie, że to stereotypowe
wyobrażenie waginy jako pożeraczki występowało w wielu
kulturach. Mężczyznom zawsze się marzyło, żeby okiełznać jakoś
kobiecą pochwę.
Ojojoj...
Dokładnie. Kogo można poznać w ten sposób? Najczęściej
tulipana. I taki właśnie tulipan zaczął naszą Zosię oblegać,
na dodatek – z Holandii. Do której wyjechał z Polski kilka lat
wcześniej, bo słyszał, że tam żyje się na poziomie. Co ciekawe, nie
dotarło do niego jakoś, że trzeba na to zapracować. Jak wszędzie.
A pracować to on nie lubił. Związał się tam z Polką, która miała już
obywatelstwo, ale też nie lubiła pracować. Żyli z zasiłków. Wpadło
mu do głowy, że Zosia mogłaby być niezłym źródłem utrzymania.
Ale że był leniwy, zaproponował jej spotkanie w pobliskim
Amsterdamie. Dla Zosi to nie był problem. Poleciała i wynajęła
piękny apartament. On siedział u niej dwa dni. Było jak
w seksualnym raju, Zosia miała orgazm za orgazmem i kompletnie
straciła zdolność racjonalnego myślenia. Po prostu się zakochała. To
opowieść też o tym, że niektórzy mylą zauroczenie z zakochaniem.
Potem on miał ją odwiedzić w Warszawie – jechał swoim
wysłużonym fiatem, który rozsypał się kilkadziesiąt kilometrów
przed polską granicą. Zosia odebrała telefon, że on jest niedaleko
Polski, ale potrzebuje pieniędzy... Zrobiła błyskawiczny przelew, to
nie był dla niej problem. Potem, już w Warszawie, facet zaczął się
zastanawiać, czy ten naprawiony fiat dociągnie z powrotem
w okolice Amsterdamu. Uznał, że jednak nie...
No przestań.
Ależ tak! Słyszę to codziennie. Bo pokutuje stereotyp, że chłop
to jest mało skomplikowany i może mieć erekcję wszędzie
i zawsze, a kobieta to istota bardziej złożona i trzeba jej zrobić
klimat. I częściowo tak jest, nie przeczę, jestem pierwszy, by ganić
polskich mężczyzn za brak biegłości w ars amandi, za zbyt krótką
grę wstępną. Ale weź pod uwagę, że ci faceci naprawdę całe życie
tyrają ciężko po to, żeby zaimponować kobiecie i ją zdobyć. To ich
język miłości. A potem czują się upokorzeni, że jeśli nie zapalą
świec i źle dobiorą płytę, to seksu nie będzie, bo jej minie ochota.
Masz rację, kobiety często skreślają facetów, nawet tych, którzy
są naprawdę fajni. Jako psycholożka pracowałam kiedyś
z kobietą, która odrzuciła mężczyznę spełniającego prawie
wszystkie jej oczekiwania, bo łysiał. Kobiety są
perfekcjonistkami, często dążą do doskonałości i tego samego
żądają od mężczyzny, mają kłopot z akceptowaniem męskich
wad. Dla mnie też jest to trudne. Mój partner jest strasznym
bałaganiarzem, mam ochotę go udusić. Jest jednocześnie
człowiekiem nietuzinkowym, dwukrotnym mistrzem świata
w kickboxingu, kocha góry, zwierzęta i wiktoriańskie ogrody.
Raczej nie spełniłabym się w związku z menadżerem
z korporacji, który rano układałby w szufladzie skarpetki
kolorami, a popołudniu podlizywał się dyrektorowi.
No właśnie, masz faceta, który jest supersprawny, inteligentny,
kocha wolność, jest oryginalny, to zapewne jest dla ciebie
najważniejsze. Nie wierzę, żebyś kiedyś, gdy byłaś sama, myślałaś:
„Ach, chcę kogoś poznać, ale najważniejsze, żeby ładnie układał
slipki w szufladzie”. Człowiek szybko przyzwyczaja się do tego,
co dobre, a to, co złe, nigdy nie przestaje go wkurzać. Czasem
skupiamy się na czymś, co nas denerwuje – jak bolący ząb. Niby
nie ma dużego natężenia, ale po kilku godzinach wydaje nam się,
że nie da się z nim żyć. Bo ciągle koncentrujemy na nim naszą
uwagę. A przecież, patrząc z szerszej perspektywy, każdy wie,
że ćmiący ząb to nie jest ból nie do zniesienia...
Pachnie to kapitulacją.
Raczej realizmem. Musisz się zastanowić, czy to, co masz, cię
satysfakcjonuje, i dlaczego. I dokonać wyboru. Jakakolwiek decyzja
jest lepsza niż brak decyzji. Trwanie w relacji siłą rozpędu,
z przyzwyczajenia, bo tak trzeba, bo dzieci są za małe, bo zostanę
sama, jestem za stara i tak dalej... Mogło ci się zmienić. Może teraz
najważniejsze dla ciebie jest coś zupełnie innego niż pięć lat temu.
I wtedy warto podjąć próbę i o tym partnerowi powiedzieć:
„Słuchaj, najważniejsze dla mnie jest, żebyś miał dla mnie czas.
A ciebie ciągle nie ma, pracujesz do późna, potem idziesz
na siłownię, wracasz o 22.15 i oczekujesz pomysłowego seksu.
A mnie się już nie chce z tobą mieć seksu, nawet nie
pomysłowego. Bo jesteś w naszym związku wielkim nieobecnym”.
Może być tak, że mężczyzna odpowie: „Naprawdę? Kurczę...
Faktycznie, od dwóch lat całkiem się poświęciłem rozwijaniu
firmy. Wiesz, że dopiero ty mi na to zwróciłaś uwagę?”. I może
spróbujecie jeszcze raz. Ale jeśli rozmowa nic nie daje, terapia nic
nie daje lub mężczyzna się na nią nie godzi albo masz wrażenie,
że odbijasz się od ściany, to warto być może rozważyć odejście.
Bo skoro kilka twoich priorytetowych potrzeb nie jest
realizowanych, powstaje pytanie o sens trwania relacji i o to, czy
nie jest ona w twoim przypadku stratą czasu. Natomiast zdarza się,
że kobieta nie realizuje w związku z mężczyzną jakiejś ważnej
potrzeby, na przykład posiadania dziecka, ale realizuje inną –
potrzebę niebycia samą, bo straszliwie się tego obawia. Chce uciec
z tego związku prawie tak samo mocno, jak pragnie w nim
pozostać, miota się więc i jest coraz bardziej sfrustrowana
i nieszczęśliwa. Taki konflikt wartości można rozwiązać, wyjmując
swoje dylematy na stół, a nie zamiatając je pod dywan. Trzeba to
wyciągnąć, rozłożyć na czynniki pierwsze, przyjrzeć się sobie.
Może któraś z tych potrzeb tylko pozornie jest moja, może tak
naprawdę ktoś mi ją „wrzucił”. Może społeczeństwo czy rodzina
wywierają na mnie presję na zostanie matką. A może lęk
i samotna ciocia wywołują ciśnienie na potrzebę bycia
z kimkolwiek w obawie przed samotnością. Jeśli tak jest, trzeba tę
– fałszywie moją – potrzebę wygumkować. Bo warto żyć dla
siebie, nie dla innych. Warto wybrać kogoś, kto naprawdę ci się
podoba, spełnia twoje potrzeby. Ale żeby tak było, musisz być
świadoma zarówno swoich potrzeb, jak i preferencji. Nie tylko
seksualnych.
NA PEŁNEJ K... Jak powinna wyglądać
udana gra wstępna i... dlaczego tak nie
wygląda?
ALFABET PUNKTÓW
W pochwie i jej okolicach znajduje się pięć ważnych sfer erotycznych, które mogą
być stymulowane podczas pieszczot lub seksu (deep vaginal erogenous zones). Nie
zapominajmy też o łechtaczce!
Mięśnie dna miednicy – no tak, do nich też nie ma bezpośredniego dostępu, ale biorą
aktywny udział w orgazmie. W badaniu przeprowadzonym w 2014 roku wśród
młodych Brazylijek wykazano, że te, które miały silne mięśnie dna miednicy,
doświadczały częściej orgazmów i były one mocniejsze. Też o tym marzysz? Spróbuj
zrobić dobrze mięśniom dna miednicy za pomocą masażera wibrującego Pelvic Wand
(cena 100–200 zł).
Ale zaraz, rozumiem, że to się może zdarzyć raz, drugi, ale chyba
partnerki panów „stolarzy” dają im do zrozumienia, że nie tędy
droga?
Nie bardzo. Stale słyszę w gabinecie opowieści o tym, jak to on
nieumiejętnie prowadzi grę wstępną, a ona nie wie, jak mu to
powiedzieć, by nie zrujnować jego delikatnego ego.
Jedna z moich pacjentek nie mówi, bo jej kochanek jest
jednocześnie jej szefem i ona się boi, że krytyka jego dokonań
w sypialni może się niestety przełożyć na jej sytuację w firmie.
Ledwo skończyła się pandemia, jest wysoka inflacja, czasy są
trudne. Druga nie mówi, bo spotyka się z tym mężczyzną
od niedawna i nie chce go zranić. Trzecia ma apodyktycznego
męża, który nie przyjmuje od niej uwag na żaden temat... Jeszcze
inna sądzi, że jej mąż jest WWO – osobą wysoko wrażliwą,
i załamałby się pod ciężarem informacji, że źle pieści swoją żonę.
I tak dalej, i tak dalej... Często kobiety czują się też winne tego,
że ich ciało reaguje na konkretny rodzaj bodźców awersją.
Bo może, gdyby były lepszymi kochankami, pieszczoty by je
bardziej rozbudzały? Mój kobiecy pierwiastek w środku szlocha
razem z Wami, drogie panie, i jednocześnie złości się, że ze zbyt
dużą empatią podchodzicie do mężczyzn. To jest wasz partner, a nie
przedszkolak, którego trzeba niańczyć. On to uniesie, a jak nie, to
na chwilę się rozleci, a potem się złoży, ale już jako „lepszy model”.
A może satysfakcja z seksu nie jest dla tych kobiet aż tak istotna?
W związku z tym wolą machnąć ręką na tę grę wstępną i uniknąć
konfliktu.
Nie przychodziłyby do mnie, gdyby to nie miało znaczenia.
Uważają jednak, że jak zawalczą o swoje życie seksualne, własną
satysfakcję, popsują coś w związku. Albo sprawią przykrość
mężczyźnie. Czasem trudno się dziwić, że kobieta tak myśli: jeśli jej
partner popłakał się z upokorzenia, bo wypomniała mu, że zamiast
szynki parmeńskiej kupił salami, jak zareagowałby na wiadomość,
że nie sprawdza się w roli kochanka? Kobiety starają się być
troskliwe dla swoich mężczyzn, ale często to przechodzi
w nadopiekuńczość. Tak były wychowywane, chociaż nadmierna
opiekuńczość jest formą przemocy i kontroli... Mam na ciebie haka
i nie zawaham się go użyć – jak mnie wkurzysz, powiem ci,
że w łóżku byłeś do bani i nie masz pojęcia o grze wstępnej.
Natomiast jako seksuolog muszę przyznać, że mężczyźni mają
kuriozalne pomysły na stymulowanie kobiecych sfer erogennych –
te „techniki” mają się nijak do prawdziwych kobiecych potrzeb
i w ogóle biologii waginy. Dzielę takich kochanków na badaczy
i słuchaczy. Badacze przeżywają fascynację waginą, jakby była
jakimś rzadkim okazem flory. Najchętniej włożyliby do niej
mikroskop i miarkę, obejrzeli, zmierzyli, sprawdzili, jak jest długa,
na ile elastyczna. Swoją drogą, obserwując, jak często używany jest
lidar, laser do pomiaru, to myślę, że niebawem w sex shopach
zostanie wprowadzona jego miniwersja dla domorosłych
erobadaczy, do wykorzystania podczas pieszczot. To żart
oczywiście.
Zawijaniec. A właściwie Golden Gate, jak ten most w San Francisco. Owszem,
wymaga to od ciebie sporej sprawności fizycznej i jest dość karkołomne, ale czego się
nie robi dla gorących wspomnień! Jak się nie uda, będzie kupa śmiechu. Śmiech też
jest dobry w łóżku, bo seksowi nie służy śmiertelna powaga. Choćby dlatego warto
spróbować!
Czy brak nawilżenia jest najczęstszym powodem bolesnych
stosunków?
Tak, bo to idzie w parze z niewystarczającą akomodacją waginy,
która jest bardzo elastyczna i potrzebuje czasu, odpowiedniego
ukrwienia, nawilżenia, żeby się rozciągnąć. Wtedy jest w stanie
pomieścić penisa, nawet dużego, bez uczucia bólu. Ale znowu:
rzeczywistość polskich sypialni skrzeczy, bo mężczyźni panicznie
boją się utraty erekcji. To z kolei jest najczęstszy męski problem.
Mamy więc do czynienia z dwiema zupełnie przeciwstawnymi
potrzebami: wagina wymaga czasu i pieszczot, żeby osiągnąć swój
pełny rozmiar, penis natomiast może tracić na sztywności z każdą
minutą. Więc – mówią o tym moje pacjentki, z przykrością –
mężczyźni dokonują penetracji najszybciej, jak się da. Kobiety się
godzą z powodów, o których już mówiliśmy: ze wstydu, dla
świętego spokoju, z miłości. I cierpią, bo kilkunastocentymetrowy
członek we wzwodzie rozpycha kilkucentymetrową pochwę. Mogę
się tylko domyślać, jak bardzo nieprzyjemne wrażenia to
wywołuje. Skutek? Nakręcająca się spirala niechęci, dyskomfortu,
stresu związanego z seksem.
Kobieta jest przed kolejnym stosunkiem tak spięta, że nie ma
mowy o żadnej lubrykacji, co więcej: z czasem może pojawiać się
mimowolny skurcz pochwy, czyli pochwica. Wagina zrobi to,
co powinna zrobić jej właścicielka: nie wpuszcza agresora
do środka. Mężczyźni o tym nie mają pojęcia, co mnie zadziwia.
Pokutuje mit, że kobiecie niewiele potrzeba, „tylko rozłoży nogi” –
mężczyźni gloryfikują znaczenie erekcji, swój wkład w pożycie
seksualne, nie doceniają zaś zupełnie roli partnerki i pracy, którą
wkłada ona i jej wagina w udany seks. To nie jest, panowie,
myjnia, wrzuca się dwa złote i wjeżdża.
Chcesz mieć udany seks? Zadbaj z partnerem o miejsce i czas.
Z tego, co słyszę w gabinecie, mężczyźnie, który ma ochotę
na zbliżenie, nie przeszkadza, że miałby później odebrać dzieci
z przedszkola. „Pół godziny dłużej posiedzą”, powie i już sobie tym
nie zaprząta głowy. Tak nierzadko działa seksualność naładowana
testosteronem. Natomiast kobiety są znacznie bardziej
obowiązkowe, chwała Wam za to. Ale... no cóż, te obowiązki, sama
ich świadomość, kolidują z podnieceniem i ochotą na seks. Jak
moja pacjentka ma odebrać dziecko z przedszkola o 15.00, to nie
będzie się chciała kochać o 14.00, bo wie, że nie zdąży na drugi
kraniec miasta. Więc to „robienie klimatu” w przypadku kobiet jest
skomplikowaną sprawą. Nie chodzi o samo wydłużenie gry
wstępnej, ale o wszystko: światło, muzykę, o sprawy domowe,
obowiązki, którymi trzeba się zająć wcześniej, żeby kobieta mogła
się rzucić w seks, otworzyć na podniecenie.
W KÓŁKO DO ORGAZMU
Nie w kółko orgazm, tylko w kółko do orgazmu. Będziesz mieć ochotę na seks, o ile
zostaniesz odpowiednio zmotywowana przez drugą stronę!
36 PYTAŃ DO MIŁOŚCI
Listę pytań – choć im dalej w las, tym bardziej są to raczej ogólne tematy do rozmowy
niż pytania – opracowali w 1990 roku psychologowie Arthur Aron i Elaine Aron
ze współpracownikami. Chcieli sprawdzić, czy w trakcie jednej rozmowy ludzie mogą
pokierować dyskusją tak, by rozbudzić w sobie miłość – i w rozmówcy, oczywiście.
Okazało się, że słynne 36 pytań rzeczywiście może się do tego przyczynić. Niektórzy
z uczestników eksperymentu faktycznie się zakochali, a wielu zostało przyjaciółmi.
W późniejszych badaniach dowiedziono, że pytania, stosowane w parach z długim
stażem, przydają się do pogłębienia poczucia intymności i zaangażowania w relacji.
Pytania podzielone są na trzy grupy, odpowiada się na nie naprzemiennie i nie
komentuje odpowiedzi rozmówcy. Cała sesja, w której na pytania odpowiedzą obie
osoby, powinna trwać około dziewięćdziesięciu minut.
•••
13. Gdyby ktoś ze szklanej kuli mógł wyczytać prawdę o tobie, twoim życiu,
przyszłości, co chciałabyś wiedzieć?
14. Czy jest coś, o zrobieniu czego marzysz od dawna, ale tego nie zrobiłaś? Dlaczego?
15. Jakie jest twoje największe życiowe osiągnięcie?
16. Co najbardziej cenisz w przyjaźni?
17. Opowiedz o swoim najcenniejszym wspomnieniu.
18. Opowiedz o swoim najstraszniejszym wspomnieniu.
19. Gdybyś wiedziała, że za rok nagle zginiesz, czy zmieniłabyś cokolwiek w swoim
życiu? Co?
20. Co znaczy dla ciebie przyjaźń?
21. Jaką rolę w twoim życiu odgrywają miłość i namiętność?
22. Wymieńcie pięć pozytywnych cech partnera – wyglądu, zachowania, wartości,
jakie pielęgnuje.
23. Czy twoje relacje z rodziną są bliskie i ciepłe? Czy sądzisz, że twoje dzieciństwo
było szczęśliwsze niż dzieciństwo większości ludzi?
24. Co czujesz, myśląc o swojej relacji z matką?
•••
25. Niech każde z was wymyśli trzy zdania zaczynające się od „my”, choćby: „My
oboje znajdujemy się w jednym pomieszczeniu”.
26. Dokończ zdanie: „Chciałabym mieć kogoś, z kim mogłabym podzielić się...”.
27. Gdybyś miała zaprzyjaźnić się ze swoim rozmówcą, co musiałby/musiałaby
on/ona o tobie wiedzieć?
28. Powiedz rozmówcy, co ci się w nim podoba: bądź szczera, ale też staraj się nie
powielać banałów, jakie mówimy często nowo poznanym osobom.
29. Opowiedz o jakimś wstydliwym epizodzie ze swojego życia.
30. Kiedy ostatnio się przy kimś rozpłakałaś? A będąc sama?
31. Powiedz rozmówcy, za co już go/ją polubiłaś.
32. Co – jeśli cokolwiek – jest zbyt poważne, by robić sobie z tego żarty?
33. Gdybyś dzisiaj miała umrzeć bez szansy na skontaktowanie się z kimkolwiek,
jakich niewypowiedzianych słów byś najbardziej żałowała? Dlaczego nigdy dotąd
tego nie powiedziałaś?
34. Twój dom płonie – wraz ze wszystkim, co posiadasz. Udało ci się uratować
domowników, w tym zwierzęta, i możesz teraz wynieść z domu jedną, dowolną rzecz.
Co to będzie?
35. Śmierć której osoby z rodziny byłaby dla ciebie najtrudniejsza do zniesienia
i dlaczego?
36. Podziel się z rozmówcą jakimś problemem osobistym, który aktualnie przeżywasz,
poproś o radę. Zapytaj też, jak on sądzi, jakie wrażenie robisz, opowiadając o swoim
kłopocie, przeżywając go?
Przeprowadziłam kiedyś wywiad z Magdaleną Cielecką
z pomocą tych pytań. Ale nie zakochała się we mnie.
Pewnie dlatego, że jest heteroseksualna (śmiech). No ale
przynajmniej miałaś szansę, o której marzą tysiące Polaków
i Polek! Natomiast, wracając do tych różnych pomysłów
na poznanie siebie, to jest to tak samo fajne i skuteczne jak
psychoanaliza – to znaczy pacjent musi mieć w siebie naprawdę
duży wgląd, naprawdę rozumieć, skąd biorą się w nim różne
emocje, pragnienia, potrzeby, nie pudrować swojej wewnętrznej
rzeczywistości. A takich ludzi do mojego gabinetu przychodzi
jednak mało. W większości przypadków to jest „Żeromski, czyli
praca u podstaw”, bo ktoś się w życiu zagubił, nie ma wglądu
w swoje uczucia i emocje, albo na przykład myli wdzięczność
z miłością. Żadna gra dla pary nie pomoże, jeśli oni będą
bezrefleksyjnie zadawali pytania i klepali odpowiedzi. Nie
zastanowią się, nie podadzą w wątpliwość czegoś, co dotąd
uważali za aksjomat na swój własny temat – jak „Lubię
swingować”. A bez tego nie ma mowy o osiąganiu orgazmu.
1. Na stole. Sprzyja głębokiej penetracji, więc jest idealna dla kobiet, które lubią czuć
się wypełnione. Oraz lubią mężczyzn z dużymi penisami – w tej pozycji wykorzystasz
maksimum tego, co może dać ci penis średni lub niezbyt duży.
2. Podwójny kwiat lotosu. Wywodzi się z filozofii seksu tantrycznego. Świetna dla
par homo- i heteroseksualnych. Gwarantuje metafizyczną bliskość: możecie patrzeć
sobie w oczy, rozmawiać, całować się, palić skręta i podawać dym z ust do ust
(oczywiście, jeśli akurat jesteście w Amsterdamie...). Jeśli mężczyzna jest na dole, może
penetrować członkiem siedzącą na nim kobietę, a dłonią pieścić jej odbyt. O ile oboje
lubią takie pieszczoty. To też dobra pozycja do seksu analnego. Jeśli kochają się dwie
kobiety, ta, która jest na dole, może pieścić genitalia kochanki dłonią lub wibratorem.
3. Zadbana suczka. Wszyscy znamy pozycję na pieska, ale ta jest o tyle fajna,
że zamiast spoczywać czterema kończynami na ziemi w oczekiwaniu na orgazm
od partnera, sama go sobie fundujesz, pieszcząc swoją łechtaczkę. Możesz użyć dłoni,
wibratora, możesz chwycić penis partnera i stymulować się nim. W tej pozycji członek
pobudza punkt G. A mężczyzna może masować twoje plecy lub kark, u wielu kobiet to
ważne sfery erogenne.
4. Na leniucha. Idealna pozycja, gdy chcecie się kochać, ale niezbyt chce wam się
ruszać. Aby jednak dostarczyła ci przyjemności, potrzebujesz małego
turbodoładowania, najlepiej pod postacią wibratora w kształcie litery U. Jeszcze lepiej,
by był to wibrator w typie We-Vibe Sync Couples Vibrator, bo ma pilota – możesz też
do sterowania wibratorem używać apki ściąganej na telefon. W trakcie seksu, nie
ruszając się z miejsca, ustawiasz wibracje i najpierw masuje powoli i delikatnie,
a potem – szybko i ostro, jeśli lubisz.
5. Do góry nogami. Akrobatyka, która wyjdzie każdemu. Da ci poczucie, że jesteś
superpomysłowa. On siada na fotelu, ty na nim, plecami do jego twarzy. Zaczynacie
się kochać w tej pozycji i w dogodnym momencie – do ustalenia w którym –
delikatnie opuszczasz się głową w dół i podpierasz dłońmi na podłodze. Krew
napływa ci do mózgu – a przecież orgazm rodzi się w głowie!
6. Na ziarnku grochu. Królewnie z bajki to ziarnko przeszkadzało, ale ciebie może
drażnić bardzo przyjemnie. Jeśli chcesz się kochać w tej pozycji, przygotuj dużą
poduszkę, a na niej, w odpowiednim miejscu, połóż wibrator. Ocieraj się o niego
łechtaczką w trakcie stosunku. Da ci wiele satysfakcji, niezależnie od tego, czy będzie
to penetracja waginalna, czy analna.
7. A ja kocham nogi. Jeśli lubisz widok własnych nóg, ta pozycja będzie dla ciebie
świetna. Możesz przerzucać swoje piękne, seksowne nogi z jednego ramienia partnera
na drugie, objąć go za szyję, a nawet lekko podduszać w trakcie seksu (jeśli on to lubi).
Penetracja jest w tej pozycji dość głęboka, ale by twoja łechtaczka była stymulowana,
załóżcie na penisa pierścień erekcyjny lub, jeszcze lepiej, wibrator.
8. Porozmawiajmy. Świetna do niespiesznego seksu w leniwe, niedzielne
przedpołudnie, kiedy nie chce wam się za bardzo brykać, za to chcecie sobie popatrzeć
w oczy, pogadać, pośmiać się razem. Wszystko to jest możliwe w tej pozycji. Możesz
pieścić swoją łechtaczkę jedną ręką lub on może to zrobić, możesz też, trzymając jego
dłoń w swojej, drażnić łechtaczkę jego palcem – niech się nauczy, jak ma cię dotykać.
9. Odwrócona kowbojka. Plusem tej pozycji jest fakt, że mężczyzna nie leży, czekając,
aż skończysz. On musi być aktywny. Łatwiej jest z niej przejść do innych pozycji – gdy
pochylisz się do przodu, możecie zacząć się kochać „na pieska”. Zauważ, że obie ręce
masz wolne, możesz więc zająć się sama sobą, podczas gdy on pieści twoje piersi.
10. Pająk. Wymaga trochę wyćwiczenia i partnerskiego zgrania, ale może być fajną
odskocznią od tego, co robicie zazwyczaj. W tej pozycji będziesz wyglądała świetnie,
zarówno ze swojej perspektywy, jak i z perspektywy kochanka.
ZRÓB SOBIE ORGAZM – czasem warto
mieć łechtaczkę pod ciśnieniem
POZYTYWNE WIBRACJE
Chcesz kupić wibrator? Zastanów się najpierw nad swoimi potrzebami. Częściej masz
orgazm łechtaczkowy czy pochwowy? Chcesz używać wibratora sama czy
z partnerem/partnerką? W łóżku, w wodzie? Dobry wibrator nie tylko ma dawać
przyjemność, lecz także musi być bezpieczny. Dlatego nie jest to tania zabawka –
tanie są na baterie, szybko się psują i często są wykonane z materiału wywołującego
uczulenia – niektóre tworzywa zawierają też rakotwórcze ftalany. Za dobry wibrator
trzeba zapłacić kilkaset złotych, za luksusowy model (niektóre są wysadzane 24-
karatowym złotem) nawet 1000 złotych. Najlepszym tworzywem na wibrator jest
medyczny silikon (tego samego rodzaju tworzywa używa się w implantach piersi),
ewentualnie zwykły lub plastik ABS. Ważne, by wybrany model oferował duże
spektrum wibracji – nie wiesz jeszcze, jakie doznania bardziej ci odpowiadają.
Niektóre wibratory mają kilkadziesiąt, a nawet sto trybów! Wygodne są też
wibratory na pilota albo z apką (często jedno i drugie): łatwiej zmienić wibracje
w trakcie seksu, nie trzeba przerywać, szukać przełącznika itp. Jeśli lubisz kochać się
w wodzie, brać we dwoje prysznic lub jeśli dotąd masturbowałaś się prysznicem,
a teraz chcesz, by zastąpił go partner, wybierz model wodoodporny – będziecie mogli
kochać się w łazience.
Dla dwojga – w kształcie litery U lub C . Niektóre można zakładać na penisa jak
wibrujący pierścień erekcyjny, inne zakłada się jak klips, który wchodzi do pochwy,
ale przylega też do łechtaczki, masując ją. Jeśli w trakcie korzystania z niego kochasz
się z partnerem to, on także, penetrując twoją waginę, korzysta z pozytywnych
wibracji. Dostępny jest też model idealny dla dwóch kobiet, ShareVibe. Dłuższą część
aktywna partnerka wkłada do pochwy i stymuluje kochankę wystającą, wibrującą
krótszą częścią.
Masażer łechtaczki – może być maleńki, mieć owalny kształt (bullet) lub rozdwojone
końcówki (rabbit bullet, między końcówkami, „uszkami”, powinna znaleźć się
łechtaczka). Dobry do użycia w pojedynkę, jeśli doświadczasz orgazmów
łechtaczkowych albo chciałabyś sprawdzić, czy możesz ich doświadczać (warto – to
proste). Jeśli będziecie się nim bawili z partnerem w czasie gry wstępnej, stosunek
może dać ci więcej satysfakcji – twoja wagina będzie dobrze nawilżona, elastyczna. To
dobra inwestycja!
Pamiętaj o atmosferze. Możesz zabrać samą siebie na randkę. Ubierz się w coś,
co lubisz, zrób makijaż, puść oko do swojego odbicia w lustrze. Wypij kieliszek wina.
Zjedz coś pysznego. Podnieć się. Pomyśl o czymś, co na ciebie zawsze działa, wyobraź
to sobie, przypomnij lub obejrzyj. Zarezerwuj czas. Nie spiesz się. Pośpiech nie sprzyja
orgazmowi. Jeśli jesteś wrażliwa na zmiany temperatury, zafunduj sobie podgrzewaną
sekszabawkę.
Wyłącz telefon. Zamknij drzwi i weź przykład z Marka Zuckerberga: zaklej taśmą
kamerkę w laptopie. Chyba nie chcesz, by ktoś cię niepokoił? To czas dla ciebie.
Czegokolwiek by od ciebie chcieli szef, mama, dorosły syn, przyjaciółka czy mąż –
mogą zaczekać. Masz prawo pobyć sama.
Zrób sobie małą lekcję anatomii. Weź lusterko, obejrzyj swoje genitalia, znajdź wargi
sromowe mniejsze, większe, łechtaczkę, jej żołądź, ujście cewki moczowej, odbyt.
Dotykaj. Sprawdzaj. Gdzie jest przyjemnie? Każda kobieta jest inaczej zbudowana. Nie
wszystkie przeżywają orgazm przy stymulacji napletka łechtaczki, być może
mocniejszych doznań dostarczy ci pieszczenie innego obszaru. Ujmij trzon łechtaczki
pomiędzy kciuk i palec wskazujący, gładź jej żołądź. Przesuwaj po niej palcem
wskazującym w stronę pochwy. Włóż dwa zagięte palce głęboko do pochwy, jak
najdalej w stronę pępka, w kierunku punkt G. Kciukiem uciskaj wzgórek łonowy
(stymulujesz punkt G z zewnątrz). A może masz inne wyjątkowo wrażliwe
na erotyczny dotyk punkty na ciele? Jeśli masz masażer łechtaczki, możesz używać go
też do stymulacji innych delikatnych miejsc. To co, że napisali, że do łechtaczki?!
Możesz go sobie wsadzić wszędzie, gdzie chcesz.
Nie leż. Prawda, jeśli masz wibrator, za bardzo się nie musisz starać, ale jednak
pomoże, gdy wprawisz ciało w ruch. Pokręć biodrami, poocieraj się o wibrator, kurcz
mięśnie, zrób sobie trening Kegla. To bardziej naturalne dla twojego ciała i orgazm
może przyjść szybciej.
Oddychaj głęboko. Uruchom przeponę. Musisz natlenić mózg, jeśli chcesz mieć
orgazm. Bądź głośna. Posapuj, wzdychaj, jęcz, krzycz.
Każdy powód jest dobry. Masturbujesz się, bo chcesz, bo to zdrowe, bo ludzie tak
robią, bo zwierzęta tak robią. Bo to normalne. Nie zastanawiaj się, czy przypadkiem
nie powinnaś na przykład znaleźć sobie faceta albo przeżywać częściej orgazm
z mężem, zamiast szukać go w pojedynkę. Masz prawo do przyjemności.
DOBRE NAWILŻENIE
Lubrykanty to żele nawilżające, działają poślizgowo – ułatwiają stosunek
waginalny lub analny. Niektóre mają też dodatkowe funkcje: działają rozgrzewająco
i powiększająco itp. Ale podstawową funkcją żeli lubrykacyjnych jest nawilżenie
niedostatecznie wilgotnej pochwy. Kupując taki produkt, nie możesz kierować się
kryterium ceny. Jeśli jesteś w stanie wydać sporo na dobry krem do twarzy, nie
kupuj byle czego do waginy. Jeśli masz skłonność do podrażnień, wybieraj środki
droższe, o sprawdzonym składzie, wysokiej jakości. Przy podejrzeniu uczulenia
na silikon (rzadkie, ale zdarza się – jeśli miałaś kiedykolwiek podrażnienie
po noszeniu silikonowych ramiączek od stanika lub paska od zegarka, możesz być
uczulona), wybierz żel na bazie wody. Kupisz go w aptece, drogerii, dobrym sklepie
internetowym.
Lubrykanty wodne – delikatne, nie nadają się do kąpieli. Istotne, żeby żel miał
odpowiednie pH, zbliżone do pH pochwy (a więc kwaśne). Ginekolodzy i seksuolodzy
najchętniej polecają żele z tej kategorii, bo są najdelikatniejsze i nie powodują
podrażnień. Mogą występować w wersji wegańskiej. Niektóre działają
przeciwbakteryjnie i przeciwzapalnie, korzystnie wpływając na florę bakteryjną
pochwy.
Lubrykanty na bazie oleju – tłuste, należy ich raczej unikać. Mogą uszkadzać
prezerwatywy i gadżety erotyczne, ale przede wszystkim podrażniają pochwę, trudno
je zmyć, mogą odkładać się w fałdach skóry i stanowić idealną pożywkę dla bakterii.
ZNIKAJĄCA POCHWA
U nawet co drugiej kobiety po menopauzie może dojść do atrofii pochwy – czyli
zanikowego zapalenia pochwy. Wbrew pozorom taka wagina wcale nie znika –
po prostu wyściełający ją nabłonek staje się coraz cieńszy. Dzieje się tak na skutek
spadku poziomu estrogenów. Najczęstsze objawy to ból podczas stosunku, pieczenie,
świąd, krwawienia. Warto o takich objawach porozmawiać z ginekologiem. Zanikowe
zapalenie pochwy można leczyć – pomóc może hormonalna terapia menopauzalna
w tabletkach, plastrach, ampułkostrzykawkach lub środki aplikowane miejscowo:
globulki, maści, kremy i pierścienie dopochwowe uwalniające estrogen.
Jak często zdarza się, że mężczyzna wykorzystuje wiek kobiety
i związane z nim stereotypy, żeby nią manipulować? Znam
świetne, atrakcyjne babki, które słyszą od swoich partnerów:
„Ty tu nie podskakuj, nie oczekuj za wiele, bo nie jesteś już
młoda”.
Spotykam się w gabinecie z taką sytuacją dość często. To forma
przemocy. Mężczyźni, którzy mają skłonność do stosowania
przemocy, chętnie się do niej uciekają. I to wcale nie wobec kobiet
50+. Ostatnio była u mnie para: on – czterdzieści osiem lat,
niespecjalnie atrakcyjny, za to zamożny, z własną firmą. Ona –
dwadzieścia dziewięć lat, śliczna i mądra. „Nie dokazuj, bo jeszcze
rok i stracisz swój urok. Kto cię będzie chciał? Lepiej się mnie
trzymaj i dbaj o mnie. Beze mnie jesteś nikim”, powiedział jej
w gabinecie.
SEKS PO CIĄŻY
Trzeba z nim poczekać średnio cztery–sześć tygodni. Powinien być delikatny, czuły, to
ty kontroluj głębokość penetracji i określ, kiedy i czy w ogóle ma do niej dojść. I to
niezależnie od tego, czy rodziłaś naturalnie, czy przez cesarskie cięcie! W tym drugim
wypadku dziecko nie przechodzi przez kanał rodny, bo jest wyciągane przez nacięcie
w powłokach brzucha, ale te same hormony, które uwalniały się podczas ciąży
i połogu u rodzącej naturalnie, działają i u ciebie, co oznacza, że nabłonek pochwy
może być nieco cieńszy, lubrykacja gorsza, a sama wagina podatna na otarcia. Warto
mieć to na uwadze.
Trzecia randka. Czyli rzecz o seksie i intymności. Dobrze jest tę randkę odbyć przy
świecach, winie, na pewno z dala od dzieci – może uda się je podrzucić do dziadków?
Musicie odpowiedzieć sobie na kilka pytań: czy zadowala was to, jak często się
kochacie, w jakich pozycjach i jak długo? Co lubicie? Czy oglądaliście kiedyś wspólnie
pornografię? A osobno? Chcielibyście spróbować? O czym fantazjujecie?
Co chcielibyście zrobić tej nocy?
Czwarta randka. Czyli rzecz o pieniądzach. To, co nas podnieca, to się nazywa kasa –
śpiewała Maryla Rodowicz. Tak, rozmowy o pieniądzach potrafią budzić nawet
większe emocje niż rozmowy o seksie! Gottmanowie zalecają, by rozmowę na ten
temat poprzedzić rozważaniami w samotności. Co dla ciebie znaczą pieniądze, jak
bardzo istotną rolę odgrywają w twojej hierarchii wartości? Co to znaczy:
wystarczająco dużo pieniędzy? Ile konkretnie? Co o pieniądzach mówiło się w twoim
domu rodzinnym? Jakie jest twoje najbardziej bolesne wspomnienie związane
z pieniędzmi (moją pierwszą „wypłatę” w wieku dwunastu lat ukradł złodziej
w tramwaju linii 22)? Jakie doświadczenie, związane z pieniędzmi, budzi twoją
największą dumę? Dopiero potem czas na rozmowę i wymianę spostrzeżeń.
Piąta randka. Czyli rzecz o dzieciach. Jeśli jesteście już rodzicami, a dotąd nie
odbyliście takiej rozmowy, najwyższa pora! Czy jako dzieci czuliście się kochani,
chciani? Co myśleliście o swoich rodzicach, dzieciństwie, komu zazdrościliście
dzieciństwa? Co sądziliście o posiadaniu rodzeństwa? Jak wyobrażacie sobie rodzinę
idealną – model 2+1, 2+3? Co robicie, by tę wizję realizować?
Szósta randka. Czyli rzecz o zabawie. Julie i John Gottmanowie radzą, żeby ta randka
odbyła się poza domem. Podczas spływu kajakiem, wędrówki po górach, wycieczki
do Egiptu, teatru lub do muzeum. Co oznacza dla każdego z was zabawa, relaks, czym
jest przygoda? Niech każde stworzy listę aktywności, które chciałoby podjąć. Potem ty
wybierz trzy rzeczy z jego listy, które zamierzasz zrobić, a on niech podejmie się
realizacji trzech punktów z twojej listy. Chodzi oczywiście o to, co możecie robić razem:
w grę wchodzi zarówno wieczór w operze, jak i podglądanie ryb nocą, żubrów
o świcie czy degustacja piwa.
Ósma randka. Czyli rzecz o marzeniach. Gottmanowie przygotowali nawet dla par
specjalną „ściągawkę z marzeń”. O czym marzysz? O spokoju, przygodach, uzdrowieniu
z trudnej przeszłości, wolności, powiększeniu rodziny, o władzy i potędze, żeby się
starzeć z godnością, osiągnąć mistrzostwo w wybranej dziedzinie, brać udział
w rywalizacji i wygrywać, pokonywać własne lęki i ograniczenia, zbudować coś,
co przetrwa dłużej niż ty, z czymś się pożegnać? Niech każde z was pomyśli o trzech
marzeniach (nie musisz korzystać ze ściągawki, choć jest wygodna): jednym
najistotniejszym (priorytetowe, MUSISZ je spełnić), drugim – ważnym, choć nie
kluczowym (byłoby miło, ale świat się nie zawali) i trzecim, dodatkowym (świetnie,
jak uda się je zrealizować, ale w zasadzie nie jest to konieczne do szczęścia).
Porozmawiajcie o tym. Na tej randce chodzi o to, by poznać nie tylko partnera, lecz
także siebie. I zorientować się, czy nie patrzycie w dwie różne strony. Bo iść za rączkę
przez życie nie musicie, ale ważne, byście zmierzali mniej więcej w tym samym
kierunku.
Słyszałeś o czymś takim jak macierzyństwo bliskości? Teraz
wielu rodziców śpi z dziećmi.
I jako seksuolog, i psychoterapeuta mogę powiedzieć krótko
i węzłowato: spanie w łóżku z dzieckiem nie służy parze.
Oczywiście ja pojmuję, że noworodek budzi się w nocy
na karmienie, trzeba go przewijać i musi być blisko. Okej, ale to
okres przejściowy! Gdy dziecko jest w stanie samo przesypiać noce,
jest to dobry moment, by wyprowadzić jego łóżeczko do pokoju
dziecięcego. Tak, czasami trzeba będzie tam pójść i uspokoić
płaczące dziecko. Nie tak często, jak sądzi wiele matek. Nawet nie
wiesz, ilu mam pacjentów, którzy... dalej śpią z dziećmi. Pamiętam,
przyszła do mnie pewna para. Razem prowadzili biznes, więc
generalnie byli ludźmi bardzo zajętymi, spędzali też ze sobą wiele
czasu w pracy i w tym upatrywałem źródeł problemu, z którym się
do mnie zgłosili. Otóż bardzo rzadko się kochali, raz na kilka
miesięcy, pół roku. Przez dwie sesje dociekałem, rozmawiałem
z nimi, na trzeciej zadałem pytanie: „No a w weekendy? W sobotę
państwa firma nie działa. Może warto poświęcić sobotni ranek
i wtedy się pokochać?”. „No tak, ale w sobotę syn długo śpi”,
westchnęła ona. Na początku nie zrozumiałem. „... i nie możemy
tak przy nim!”, wyjaśniła zgorszona. Syn miał siedem lat.
Niesamowite jest to, że oni w żaden sposób nie wiązali swoich
problemów z seksem z obecnością w ich łóżku siedmiolatka.
A nie jest tak, że nie odeszła od niego, choć coś już jej nie
pasowało, bo nie chciała „zrealizować straty”, jak mówią
finansiści? Jak w dołku wycofasz pieniądze z inwestycji,
zostajesz z ułamkiem tego, co włożyłeś. Może lepiej się łudzić,
że jeszcze się odbijesz, ale... niestety, czasem życie uświadamia
ci, że to nieprawda, i bankrutujesz.
W psychoterapii nazywamy to pułapką utopionych kosztów.
Z twojej opowieści wynika, że Maria i Konrad byli parą wiele lat.
To nie jest tak, że on ją oszukał na początku albo że ona latami
wypierała potrzebę posiadania dziecka. W seksuologii mówi się
o podpisaniu kontraktu partnerskiego. On oczywiście nie jest
nigdy – lub prawie nigdy! – na piśmie. Spotykamy się i na coś się
umawiamy, nawet jeśli tego nie werbalizujemy. To mogą być
różne umowy: ja jestem bogaty, a ty piękna; ja daję ci wolność,
a ty mnie uwodzisz przy każdym spotkaniu; ja lubię się bawić
i rozwijać towarzysko i ty też. W wielu sferach tak się umawiamy.
Podejrzewam, że w kontrakcie partnerskim, który zawarli
na początku Maria i Konrad, nie było nic o dziecku. Oni się
po prostu umówili na to, że on będzie u niej tylko bywał, a nie –
że razem zamieszkają. Abstrahuję od tego, że wdał się w romans
z inną kobietą, a w efekcie jego kochanka zaszła w ciążę. To
oczywiście kłamstwo i tak się w związku nie robi. Maria chciała
zmienić ich kontrakt i umówić się na dziecko. Konrad nie chciał tej
zmiany, do czego miał prawo. Jeśli dla Marii, co jest zupełnie
zrozumiałe, potrzeba zostania mamą wysunęła się na plan
pierwszy, powinna była po prostu powiedzieć Konradowi: „Sorry,
stary, ale dla mnie ważniejsze jest macierzyństwo niż nasz związek.
Rozstańmy się”. Konrad zrozumiał – i ja tak to rozumiem – że Maria
zaakceptowała fakt, że ich kontrakt partnerski zostaje
niezmieniony. Sugerujesz, że on ją wyprowadził w pole i odebrał
szansę na dziecko, a tymczasem mogło być tak, że ona sama sobie
ją odebrała, bo wybrała bycie z nim, bez dziecka. To pewnie był
zły wybór jej priorytetów, a nie osoby, jeśli teraz postrzega ich
wspólną historię tak, że została przez Konrada z niczym. Zobacz
Jagna, jaki piękny, mentalny zabieg. Obwinia drugą osobę, a nie
swoje wybory.
Tak, biologia jest wobec kobiet nieubłagana, choć mniej niż
przed laty. Kobiety coraz później zachodzą w ciążę, coraz
popularniejsze staje się in vitro. Wiele moich pacjentek interesuje
się zamrażaniem jajeczek: chcą oddać jajeczka w dostatecznie
młodym wieku, zanim zacznie się spadek płodności, a wiadomo,
że po 35. roku życia płodność kobiety spada w sposób drastyczny.
I namawiałbym kobiety, żeby nie wierzyły wyłącznie w slogany
typu: seks jest tylko dla przyjemności. Seks jest też po to, żeby
mieć dzieci, po to w ogóle powstał. Pamiętaj o swoich potrzebach,
pamiętaj o swoim zegarze biologicznym, zabezpiecz się. Bądź
blisko swoich potrzeb i pragnień.
Mrożenie jajeczek. Procedura tylko dla kobiet – przed jej rozpoczęciem przyjmuje się
leki stymulujące owulację – chodzi o to, by dojrzało jak najwięcej komórek jajowych.
Jajeczka są pobierane i mrożone. W przyszłości będzie można je zapłodnić
pozaustrojowo. Procedura obarczona jest sporym ryzykiem, nie ma pewności, czy
jajeczka uda się rozmrozić prawidłowo, czy uda się je potem zapłodnić i czy w efekcie
powstaną zarodki, które będzie można przetransferować do macicy.
Bo kocha.
Ale w życiu miłość do faceta nie jest najważniejsza, trzeba przede
wszystkim dojrzale kochać siebie! Jeśli kochasz siebie, dbasz
o swoje granice. A jeśli dbasz o swoje granice, mówisz: „Kochany
Rysiu czy Zdzisiu, ja się na to nie zgadzam”. Wracamy do idei
kontraktu: twoja Ola „podpisała się” pod układem, w którym
w weekendy, nieszczęśliwa, opiekuje się dzieckiem kochanki
swojego partnera. Niektórzy zrozumieliby, gdyby to była sytuacja
przemocy ekonomicznej: kobieta całe życie nie pracowała,
podchodzi pod pięćdziesiątkę, mąż, biznesman, na którego
przepisany jest cały majątek, przyprowadza jej dziecko i mówi:
zaakceptuj to albo wypad. Dramat. Ale nie, Ola ma pracę,
pieniądze, mogłaby bez problemu zamieszkać sama, ale tkwi
w relacji, która, jak rozumiem, ją smuci i niszczy. Dlaczego?
W takim wypadku trzeba się rozstać! Tak, trzeba. Ludzie
negatywnie fetyszyzują rozstania, rozwody, przedstawiają je
w kategoriach porażki życiowej, tymczasem zmiana jest dobra.
Zmiana jest szansą na rozwój! Albertowi Einsteinowi przypisuje się
genialny cytat: „Szaleństwem jest robić wciąż to samo i oczekiwać
różnych rezultatów”. To szaleństwo, codziennie rano mówić „tak” –
w sensie metaforycznym – facetowi, który cię upokarza,
i oczekiwać... no nie wiem, czego Ola może oczekiwać. Że on się
zmieni? Nagle powie, że nie chce już widywać Helenki? Warto
by Ola zrobiła coś inaczej niż dotąd. Może wstać stać i powiedzieć:
„Mój drogi, to ostatni dzień naszego wspólnego życia. Związek
z tobą już mnie nie interesuje”. Ale jeśli dochodzi do wniosku,
że chce jednak być ze swoim partnerem... Znam bardzo różne
historie. Znam pary, którym dziecko urodziła surogatka, bo kobieta
prowadziła biznes i nie chciała angażować się w ciążę. Wszystko
można załatwić, na różne rzeczy możemy się oboje umawiać – ale
oboje musimy się na to zgodzić. Nikt nie może się czuć ofiarą.
A Ola z twojej opowieści czuje się ofiarą, podobnie jak Maria.
Uważam, że Ola i Maria, zamiast przyjmować, być może
nieświadomie, rolę ofiary, zrobiłyby lepiej, gdyby się zastanowiły:
dlaczego weszły w związek z tym mężczyzną? Jakie potrzeby on
zaspokajał i być może nadal zaspokaja? Nikt nie składa się
z samych wad. Coś nam przeszkadza, ale trwamy w relacji,
bo widać coś innego jest istotniejsze.
Chcę wyraźnie podkreślić: każdy z nas jest bohaterem swojej
opowieści, swojego życia. I to nasze wybory nas zaprowadziły
w miejsce, w którym jesteśmy.
BEZDZIETNE, ALE NIE BIEDNE, czyli
jak spławiać ludzi, którzy pytają, kiedy
zdecydujesz się na dzidziusia
PRZODEM DO TYŁU?
Seks analny może stymulować sfery erogenne w waginie. Czasem warto dobrać się
do niej „od tyłu”. W jakiej pozycji?
Kobiety to lubią?
Niektóre.
Dobry wybór.
No więc nasza aktorka widzi Antoniego Pawlickiego w telewizji
i zaczyna snuć fantazje. Wspaniale byłoby zagrać u jego boku
w filmie. Już to widzi oczyma wyobraźni: ona i on na planie, on
pochyla się ku niej, pięknie pachnie, ona się podnieca, zaczynają
się całować... Tonie w tych fantazjach na dwa tygodnie. Idzie
do kina na film z Sebastianem Fabijańskim. I fantazje
emocjonalno-erotyczno-zawodowe zaczynają się od początku.
Aktorka chodzi na castingi, ale ma coraz mniej nadziei i z coraz
mniejszą ochotą – bo też jej na tych castingach nie idzie, tak jak
w głowie sobie to wyfantazjowała. Ma początki fobii społecznej.
Siedzenie w domu i snucie wyobrażeń, w których seks łączy się
z sukcesami zawodowymi, jest oczywiście przyjemniejsze
i łatwiejsze od próby uprawiania seksu w realu oraz rozwijania
swojej kariery. Ona nie musi konfrontować się ze światem,
sprawdzać, czy naprawdę by jej się udało powtórzyć sukces
debiutanckiego filmu sprzed lat. Zawsze może mamić się iluzją,
że tak, gdyby tylko naprawdę się za to zabrała. Ale się nie zabiera,
bo... uzależniła się od fantazjowania.
Z czego to wynika?
Najczęściej, niestety, z doświadczeń w domu rodzinnym. Ktoś,
zapewne ojciec, to bardziej powszechna sytuacja, fundował tej
kobiecie w dzieciństwie biegi rzeźnika każdego dnia. Na przykład
ona pamięta, że źle stawiała literki w pierwszej klasie, nierówno
rysowała szlaczki. Dostawała w tyłek. I za wszystko: źle pościelone
łóżko, spóźnienie, garbienie się przy stole... Najczęściej te
dziewczynki zaczynają się masturbować, bo to jest jedyna – lub
jedna z nielicznych – dostępna dla nich forma wyciszenia,
rozluźnienia. Robią to bardzo często, to nie ma nic wspólnego
z orgazmem czy napięciem seksualnym, ale też nic wspólnego
z dotykaniem genitaliów dla zaspokojenia ciekawości,
przyjemności. To robią wszystkie dzieci, właściwie od pierwszych
miesięcy życia. Bo przecież istotami seksualnymi jesteśmy
od pierwszych miesięcy życia. Różnica jest po prostu taka,
że dziecko zaniedbywane, zastraszane, bite, masturbuje się,
bo tylko w ten sposób jest w stanie zapomnieć o dręczącym je
lęku, frustracji. W jego głowie cierpienie zaczyna się łączyć
z podnieceniem.
Odsyłam do filmu Patryka Vegi Miłość, seks & pandemia. Jest
tam plastycznie pokazane, jak Olga, grana fenomenalnie przez Zofię
Zborowską, wielokrotnie gania z wysokiego piętra na dół
po paczkę fajek, którą wciąż zrzuca jej facet, by ją wytresować
na potulną żonę. Czwartą, bo trzy inne potulne ma już w Kairze.
Mała sugestia do przemyślenia dla Czytelniczek, które są w takiej
relacji lub rozważają wejście w nią. Nie będziesz jedyną potulną
w życiu tego faceta... Taki ma finał tresura wczesnoszkolna
urządzana przez toksycznych rodziców... Z bólem serca słucham
tych historii. Rodzice często zapominają, że łamiąc dziecko „dla
siebie”, by było bardziej posłuszne, też łamią je dla świata.
Sprawiają, że jest uległe. Przez to jest podatne na mobbing,
przemoc i molestowanie seksualne.
Jak to?
Niektórzy mężczyźni ściągają prezerwatywę bez zgody kobiety –
to się nazywa stealthing, czyli z angielskiego „ukraść coś”. To jest
seksualne zachowanie z cyklu nieodpowiedzialnej „zabawy
w słoneczko”, w której dziewczyny kładą się na plecach w kręgu,
a chłopcy po kolei uprawiają z nimi seks. Tyle że stealthing jest
teraz naprawdę całkiem popularny, od kilku ostatnich lat.
Mężczyzn, którzy uprawiają stealthing można podzielić na kilka
grup. Ci pierwsi boją się o swój wzwód, że stracą erekcję, więc
ściągają prezerwatywę, żeby wzmocnić doznania. Potem
ewentualnie dorabiają do tego ideologię, ale istotą rzeczy jest
walka o wzwód. W pewnym sensie to działa – w tej pierwszej
grupie znajdują się mężczyźni o bardzo wrażliwej żołędzi członka,
dla nich ta prezerwatywa ma znaczenie. Ale to ich, oczywiście, nie
usprawiedliwia.
Członkowie drugiej grupy to „siewcy”. Niektórych podnieca
myśl, że być może zostawili gdzieś swój materiał genetyczny –
w sensie, że mają dzieci, które nie były planowane. Miałem
pacjenta, dla którego wizja zapładniania była tak pobudzająca, że...
nie studził go nawet inny obraz, a mianowicie siebie płacącego
alimenty przez osiemnaście lat. Gdy się do mnie zgłosił, miał już
jedno dziecko z partnerką z przygodnego seksu, drugie w drodze
i właśnie po raz kolejny zdjął prezerwatywę podczas seksu
z koleżanką z pracy, która przyszła do ich firmy dwa tygodnie
temu.
Grupa trzecia to „marzyciele” – wierzą w mit miłości
romantycznej, związek dusz, idealną jednię ciał, która musi się
wyrazić za pomocą połączenia płynów ustrojowych. Dla nich
prezerwatywa nie ma sensu, bo uniemożliwia zjednoczenie
z wybranką i transcendencję, czyli mentalne wyjście z siebie poza
ciało. Zdejmują ją więc. Szczerze mówiąc, mężczyzn z tych trzech
grup można zdemaskować wcześniej, bo często podejmują próbę
namawiania kobiety na seks bez zabezpieczenia: „No weź, będzie
fajnie... będziemy więcej czuć... zespolimy się i staniemy częścią
wszechświata” i tak dalej.
Ale jest jeszcze czwarta, szalenie niebezpieczna grupa – to
„ściągacze złośliwi”. Zdejmują prezerwatywę specjalnie, żeby zrobić
na złość kobiecie, która chce się zabezpieczyć. Niektórzy nawet
o tym informują, po stosunku albo w jego trakcie, na przykład
w chwili wytrysku. Podnieca ich wyraz przerażenia, obrzydzenia,
gniewu na twarzy kobiety. Te osoby mają najczęściej zaburzenia
osobowości pod postacią sadyzmu.
ZGŁOŚ GWAŁT
Wiele kobiet nie zgłasza gwałtów, bo pokutuje mit, że gwałt to napaść, w wyniku
której ktoś nas bije, zdziera ubranie i odbywa stosunek, przystawiając nóż do gardła.
Tymczasem każdy rodzaj przemocy seksualnej jest przestępstwem (nie musi dojść
do stosunku). Gwałtem natomiast jest każde wymuszenie seksu. Nawet jeśli nie
doszło do zastosowania przemocy fizycznej. Gwałtem jest też seks bez prezerwatywy,
jeśli chciałaś, by została ona użyta. To, że wcześniej całowałaś się ze sprawcą
i pieściłaś, nie ma znaczenia. Masz prawo oczekiwać, że twoje zgłoszenie zostanie
przyjęte na komisariacie, a następnie przesłane do prokuratora. Jeśli twoim życzeniem
jest, żeby przesłuchiwała cię kobieta, również masz do tego prawo. Jeśli uważasz,
że otoczenie, w jakim przebywasz na komisariacie, przeszkadza ci się skupić,
bo potęguje twój strach, traumę – na przykład na ścianie wisi kalendarz z gołymi
kobietami – możesz poprosić, by to zmieniono. Osoba przesłuchująca nie może cię
oceniać, komentować twojego wyglądu, zachowania, preferencji. Ma jedynie zadawać
pytania, dzięki którym łatwiej będzie schwytać sprawcę. Po to jesteś na tym
komisariacie i po to są tam policjantka czy policjant, którzy z tobą rozmawiają. Twoje
dane mogą zostać utajnione, jeśli sobie tego życzysz.
Zgodnie z danymi Niebieskiej Linii w Polsce dochodzi do 30 tysięcy gwałtów
rocznie. Jeśli będziesz miała jakiekolwiek kłopoty ze zgłoszeniem gwałtu na policji,
skontaktuj się z Centrum Praw Kobiet (www.cpk.org.pl). Możesz też zadzwonić
na całodobowy telefon interwencyjny: 600 070 717. W wybrane dni w siedzibie CPK
można skorzystać z pomocy prawnika lub policjanta.
Po tym, co mi powiedziałeś, zastanawiam się, kto powinien
kupić prezerwatywy. Chyba nie zaufam w tej kwestii
mężczyźnie, widzę oczami wyobraźni te szpilki przekłuwające
prezerwatywę...
Ja zawsze zalecam, żeby kobieta miała swoje prezerwatywy.
Można kupić na stacji benzynowej, przez internet, naprawdę nie
jest to dzisiaj problem. Ważne, by nie stały na witrynie, bo robią
się sparciałe i same się kruszą lub pękają. Wtedy masz kontrolę
nad tym, czy te prezerwatywy w ogóle są przyzwoitej jakości,
w sensie: skuteczne, jakie są i czy są. Naprawdę, na kilka tysięcy
pacjentów trafiło mi się kilkunastu takich, którzy dziurawili
prezerwatywy. Mieli podobny odjazd jak „siewcy” – nie mogli
oprzeć się wizji rozprzestrzeniania po Polsce swojego materiału
genetycznego. Poza tym z własnymi prezerwatywami jest tak jak
ze zgłaszaniem „złośliwych ściągaczy” na policję. Czujesz, że jesteś
dojrzała, odważna, dbasz o siebie i przejmujesz kontrolę. A takie
poczucie zawsze wspiera seksualność kobiety.
ZAŁÓŻ KAPTUREK
Kapturki wyszły z mody, ale może powinny do niej wrócić? Nie jest to może
najwygodniejsze możliwe rozwiązanie, ale jego ogromną zaletą jest fakt, że to kobieta
ma kontrolę nad tym, czy, kiedy i z kim założy kapturek. Uwaga! Kapturki nie są
skutecznym środkiem ochrony przed chorobami przenoszonymi drogą płciową, w tym
HIV i HPV. Dzielą się na dwa rodzaje.
Jak to?
Na wszystkich pacjentów świadomych własnej
homoseksualności czy „raczej homoseksualności” lub też
biseksualności tylko co czwarty, piąty podejmuje decyzję
o wyjściu z szafy. Powiedzeniu o swojej orientacji bliskim,
znajomym, współpracownikom. To jest trudna decyzja, do której
wiele osób dojrzewa latami lub nawet dekadami. Mężczyznom jest
trudno, bo normy są wobec nich znacznie bardziej surowe. Lesbijki
nie są aż tak negatywnie postrzegane jak geje. Bywa też,
że mężczyzna pracuje w środowisku homofobicznym – na przykład
służbach mundurowych, budowlance – lub pochodzi
z konserwatywnego środowiska rodzinnego. Wtedy coming out
wiąże się z koniecznością zmiany zawodu lub odcięcia się
od rodziny. Nie każdy jest na to gotowy. Natomiast w przypadku
kobiet pojawia się inny problem. Jeśli nie zrobiły coming outu
w czasach licealnych czy studenckich i wyszły za mąż, a potem
zostały matkami, bardzo się boją, że ich orientacja seksualna
zostanie użyta przeciwko nim. Na przykład w walce o prawo
do opieki nad dziećmi.
Większość moich pacjentek woli żyć w zaprzeczeniu czy
konspiracji, niż zaryzykować odebranie dzieci lub chociażby
pogorszenie relacji z nimi. Niestety, te obawy nie są zupełnie
bezpodstawne. Zdarzały się sytuacje, w których sąd zwracał się
do biegłego seksuologa z pytaniem, czy orientacja homoseksualna
matki nie wpłynie negatywnie na jej dzieci – bo może ona się
zakocha i je porzuci?
Teraz odwróćmy sytuację i wyobraźmy sobie, że sąd pyta, czy
orientacja heteroseksualna nie zaszkodzi dzieciom – przecież
kobieta może się zakochać i uciec z kochankiem! To absurd.
Lesbijkom jest też trudniej przez to, że ich alternatywy świat nie
jest tak rozwinięty jak gejowski. Pamiętam, w jakie osłupienie
wprawiła mnie opowieść jednego z pacjentów, który korzystał
z aplikacji dla gejów Grindr. Przeprowadził się ze swoim partnerem
z warszawskiego Żoliborza na Ochotę, nikogo tam nie znali. Mój
pacjent wszedł na Grindr i w ciągu pięciu minut załatwił im
darmowe masaże po sąsiedzku, obiady w pobliskiej restauracji
za pół ceny, dowiedział się, że w kamienicy naprzeciwko mieszka
para gejów, z którymi natychmiast umówił się wieczorem na wino
i planszówki.
Lesbijki mogą korzystać z Taimi – dla wszystkich osób LGBT+ –
oraz z najpopularniejszej, stworzonej z myślą o homoseksualnych
kobietach – Spicy. Można też z Tindera, wystarczy zaznaczyć opcję,
że szuka się kobiet – wyświetlą się te, które też szukają drugiej
kobiety, niekoniecznie lesbijki. Internet aż huczy od ogłoszeń
kobiet, które szukają drugiej kobiety do seksu.
Pożegnania. Mała rzecz, a ważna. Jak się żegnacie, gdy jedno z was idzie do pracy czy
na kilka godzin wychodzi na zakupy, pozałatwiać sprawy? Dobrze, byście zanim się
rozstaniecie, wymienili się informacją o tym, co w nadchodzącym dniu będzie dla
każdego z was istotne, na przykład rozmowa z szefem, wizyta u dentysty itp. Na ten
drobiazg warto poświęcić dziesięć minut tygodniowo (pięć razy po dwie minuty).
Powitania. John Gottman doradza, by każde powitanie – gdy jedno wraca z pracy
na przykład – łączyło się z uściskiem i buziakiem (może być w policzek). Potem warto
przez dwadzieścia minut porozmawiać o tym, jak każdemu z was minął dzień. To
okazja, by dowiedzieć się na przykład, jak poszła ta „ważna rzecz”, o której
rozmawialiście rano. Czas trwania? Godzina i czterdzieści minut tygodniowo.
Docenianie. Nie zapomnij, by codziennie przez pięć minut (ale nie ciągiem!) chwalić
i komplementować partnera. On nie jest zbyt wylewny? Powiedz wprost: „Potrzebuję,
żebyś powiedział mi coś miłego i nie może to być słowo «panda» (śmiech).
Co we mnie lubisz? Co dzisiaj zrobiłam dobrze? Kotlet ci smakował?”. W sumie
trzydzieści pięć minut tygodniowo.
Randka. Umawiacie się na nią raz w tygodniu. Macie być wobec siebie
uwodzicielscy, być sobą nawzajem autentycznie zainteresowani. John Gottman
doradza, by podczas takiej randki zadawać jak najwięcej otwartych pytań, czyli takich,
których nie da się zbyć krótkim „tak” lub „nie”: „Jakie auto chciałbyś kupić?”, „A jak
tam twoja szefowa po powrocie z Londynu?”, „Gdzie pojedziemy w tym roku latem,
jak myślisz?”. Randka ma potrwać dwie godziny.
Zrób test. Czy wiesz, jak nazywają się dwaj najlepsi przyjaciele twojego partnera?
Dwie osoby, których najbardziej na świecie nie cierpi? Jakiego wydarzenia
w najbliższej przyszłości się boi, a na jakie czeka? Jeśli zawahałaś się podczas
udzielania odpowiedzi, prawdopodobnie masz nieaktualne mapy.
Zajrzyj w historię. Ważne jest nie tylko to, co dzieje się teraz, lecz także to, co działo
się kiedyś. Jak oboje to widzicie? Psychoterapeuci doradzają poruszenie kilku
tematów: „Kiedy patrzę wstecz, myślę, że najtrudniejszy dla nas czas to było...”,
„Pamiętasz, gdy się spotkaliśmy po raz pierwszy, ty...”, „Z największym
rozrzewnieniem wspominam ten czas, kiedy oboje...”, „Dawniej lubiliśmy razem...
czemu tego nie robimy, jak myślisz?”.
Wyślij mu dane. Żeby i on miał aktualną mapę ciebie – dzięki temu łatwiej będzie
mu lawirować w twoim świecie. Znając cię, będzie wiedział na przykład, kiedy jest ci
fajnie, co cię pozytywnie nastraja do seksu, a kiedy potrzebujesz przytulenia i kubka
z herbatką. Opowiadając mu o sobie, zadbaj o to, żeby podawać informacje
z następujących obszarów: twoje triumfy, twoje trudności, twój wewnętrzny krajobraz
emocjonalny, twoja przyszłość.
RACHUNKI MIŁOŚCI
Nasz ulubiony amerykański psychoterapeuta par, John Gottman, przyrównał miłość
do... banku. Jeśli robisz dla związku, partnera, coś dobrego, wpłacasz. Jeśli jednak
przeciwnie – dokonujesz wypłaty z konta. Bywa, że wypłacamy więcej przez jakiś czas
– jak to w życiu. Bo na przykład przechodzimy kryzys. Dlatego w „tłustych latach”
miłości trzeba wpłacać na zapas. Żeby w chude lata móc przetrwać. Otwórz kopertę.
Oto wyciąg z wpłatami i wypłatami.
WPŁATY
Dbasz o to, żeby pozytywy przeważały nad negatywami. Żeby szklankę widzieć
raczej pełną niż raczej pustą. Nawet idealne pary się kłócą. Chodzi o to, żeby – gdy
macie złe dni – nie pozwalać konfliktowi rozpełzać się po wszystkich sferach waszego
życia. Jesteś na niego zła, pokłóciliście się o seks albo zebranie w szkole, nieważne. On
krzyczy, że zaparzył ci kawę. „Dzięki, kocie!”, odkrzykujesz. Wasza codzienność
powinna być pełna dobrych drobiazgów. Także wtedy, gdy macie kryzys w relacji.
Umiesz zachować spokój w gniewie. Brzmi to jak paradoks, ale chodzi o prostą rzecz:
trzymaj język za zębami. Gdy jesteśmy wściekli, pleciemy, co ślina na język przyniesie,
nie kontrolujemy się, na przykład: „Tak? Tak? A ty nie masz erekcji!”. Zanim wyskoczysz
z czymś, co zniszczy partnera, jego zaufanie do waszej relacji, powiedz: „Jestem bardzo
zdenerwowana. Daj mi pół godziny, żebym zebrała myśli”.
Patrzysz na partnera z czułością. I ta czułość obejmuje nie tylko jego zalety, lecz także
wady. Psychoterapeuci par zauważyli pewną prawidłowość: w szczęśliwych parach
ludzie sądzą, że związali się z osobą nieidealną w dokładnie takim samym stopniu,
w jakim oni są nieidealni. Natomiast w nieszczęśliwych parach jedno lub oboje
uważają, że są w porządku – partner jest wadliwy i trzeba go naprawić, wytknąć mu,
przypomnieć.
WYPŁATY
Skupiasz się na tym, co złe. Haim Ginott, terapeuta, uważał, że wszystkie emocje są
w porządku, ale już nie wszystkie płynące z nich zachowania są okej. To w porządku,
że czujesz złość, bo partner nie dotrzymał obietnicy i nie zaczekał na twój orgazm,
tylko miał ejakulację. Możesz powiedzieć, że jesteś z tego powodu zła. Ale nie
wyżywaj się na nim o to przez cały weekend, bo twoja złość i rozczarowanie są wtedy
ważniejsze niż wasza relacja.
Działasz na szkodę partnera. Wracasz wściekła, bo pokłóciłaś się z szefową albo ktoś
ci zadrapał zderzak. Masz ochotę komuś przyłożyć, wchodzisz do domu, twój wzrok
pada na partnera i... wyżywasz się na nim. Oj, niedobrze. Zdaniem Gottmanów rzadko
która relacja potrwa w tej sytuacji dłużej niż szesnaście lat.
Szukasz dziury w całym. Psycholog Lewis Terman prowadził badania nad typami
osobowości, które najlepiej sprawdzają się w związkach. Nie istnieje taka osobowość,
stwierdził, natomiast działa coś innego. W szczęśliwych parach partnerzy starają się
wyolbrzymiać zalety tego drugiego i umniejszać jego wady. Dzięki temu lepiej im się
żyje. Jeśli ty robisz na odwrót... Cóż. Twój wybór. Konsekwencje Twojego wyboru
również będą Twoje.
Ciągle się na niego irytujesz. Właściwie on wiecznie cię trochę złości, nic nie robi
dobrze. Zawsze dostrzegasz jakąś jego słabość czy śmiesznostkę. Jak Kajowi z Królowej
Śniegu wpadł ci do oka odłamek diabelskiego lustra. Oj, nie pomaga to w budowaniu
dobrej relacji.
Gardzisz nim. Podczas badań par trwających cztery lata Julie i John Gottmanowie nie
zauważyli żadnych pogardliwych zachowań u tych, którym było ze sobą dobrze i byli
zakochani z wzajemnością. Pogarda to grzech śmiertelny miłości.
Zapach. Podsuwaj partnerowi pod nos różne olejki zapachowe. Najlepiej zacząć
od tych prostych, orzeźwiających (mięta i eukaliptus), by potem przejść do aromatów
słodkich, korzennych, orientalnych (gardenia, ylang-ylang, drzewo sandałowe).
Możesz też skropić jego twarz za pomocą hydrolatu z płatków różanych.
Dotyk. Muskaj jego ciało swoimi włosami, jedwabną apaszką, pędzelkiem do różu,
szalikiem z czystej wełny, sznurem pereł. Niech zaskoczeniem będzie, na którym
obszarze ciała będzie koncentrował się twój dotyk w kolejnych pieszczotach –
pamiętaj, by wybierać te, które są wrażliwe: brzuch, piersi, wnętrze dłoni, uszy,
podbrzusze i okolice genitaliów. Możesz też zabawić się w grę ciepło-zimno z kostką
lodu.
Domyślam się...
Pech chciał, że byłem wtedy z partnerką, która miała pożądanie
skrajnie responsywne. Jeśli ja nie zainicjowałem, to zbliżenia nie
było. Mijały dni, tygodnie, miesiące. U mnie zobowiązań
zawodowych przybywało. Rozmawiałem wtedy z partnerką, że nie
mam możliwości teraz inicjować, gdyż tyle pilnych spraw mam
do zrealizowania i miło by było, gdyby przez pewien czas przejęła
inicjatywę. Ona mi odpowiadała, że to nic personalnego,
natomiast ona tak ma, że jak nie ma konkretnego męskiego
zainicjowania, to nic się nie wydarzy. Nie kłamała. Nic się nie
wydarzało. Mnie ciężko było to zrozumieć.
Zawsze w tym napiętym grafiku znajdowałem czas, byśmy
poszli do teatru, kina czy dobrej restauracji. Początkowo
zastanawiałem się, czy to wypływa z jej złej woli, czy zawiodłem
ją w czymś, czy sprawiałem jej jakąś przykrość. Okazało się, że nic
z tych rzeczy. Łatwo było nam o tym rozmawiać, bo też była
psychoterapeutką. Po prostu nie inicjowałem seksu, a dopiero to ją
rozbudzało. Dopiero gdy po kilkunastu długich miesiącach
ukończyłem książkę i zacząłem odmawiać wywiadów, które nie
mieszczą mi się w grafiku, to seks wrócił do naszego związku. Ale
wrócił, bo go inicjowałem...
Widzę po wielu doświadczeniach moich pacjentek i pacjentów,
że mają tak samo. Często trzeba dbać o to, by w życiu nie zagościła
gospodarka rabunkowa, która ograbia nas z przestrzeni, z wolnego
czasu, ze snu, sportu i seksu. Jak zwykle sprawdza się zasada,
że wszystko jest dobrze, gdy jest w zdrowych proporcjach. I można
mieć fajny związek, pełen miłości, rozmów, przyjemnie spędzać
czas, ale jak jedna osoba nie zainicjuje, to druga z pożądaniem
responsywnym na pewno tego nie zrobi. Jak w historii
o legendarnym mieczu, Excaliburze.
Magiczny miecz może długo czekać wbity w skałę, dopóki,
parafrazując, nie pojawi się mężczyzna o płomiennym sercu i go
z tej skały nie wyjmie.
GRY MIŁOSNE
W co się bawić we dwoje? Można zrobić kolację albo zamówić ją z ulubionej
restauracji, otworzyć wino i... obejrzeć kolejny serial? O, nie! Chciałabym zrobić coś
innego, co pogłębi moją więź z partnerem. Andrzej Gryżewski poleca planszówki.
Sprawdzę, czy to dobry pomysł!
Zagraj to jeszcze raz, Sam – mówi Ilsa, czyli Ingrid Bergman w kultowej Casablance,
a mi z oczu płyną łzy. Nie tylko dlatego, że żal mi jest Ricka, a więc Humphreya
Bogarta. Także dlatego, że w tym roku trochę mi żal... samej siebie. Zbliżają się
walentynki. Pewnie dostanę jakąś różę. Ale jak tu uczcić to kiczowate święto, gdy
nawet nie można się namiętnie pocałować na spacerze z powodu mrozu. Kina, teatry
i restauracje odpadają – trzymamy dystans, chronimy naszych seniorów. Dom, który
jest rodzinnym centrum dowodzenia, ale i miejscem pracy, a także wcale nierzadkich
ostatnio sprzeczek, kojarzy mi się mało romantycznie i coraz mniej erotycznie.
„Zagrajcie w to”, radzi wieczorem na Skypie moja przyjaciółka, terapeutka par. „W co?”,
nie bardzo rozumiem, bo zajęta niezbyt miłymi rozmyślaniami, straciłam wątek
rozmowy. Coś z Casablanką? „W to!” – wzdycha ona i sięga na regał z książkami,
wyciąga stamtąd spore pudełko z napisem Gra wstępna. Ale to nie książka. Wygląda...
jak planszówka. „Jak dzieci zasną, zagrajcie w to sami. Podrzucę ci kilka takich gier,
polecam je klientom. Zobaczysz, to działa” – uśmiecha się ona pokrzepiająco, a potem
zrywa nam połączenie, bo pada śnieg.
Dwa dni później kurier zostawia pod moimi drzwiami sporą paczkę. Wiem,
co zawiera. Ale jak to działa? Czy planszowe gry partnerskie mogą być alternatywą dla
walentynkowej kolacji przy świecach lub romantycznego wypadu tylko we dwoje
do domku na drzewie?
Porozmawiaj z nim
Co do bohatera literackiego, nadal się nie zdecydowałam (Frodo i Lila Cerullo
prowadzą), za to mam pewność, że jednym z moich ulubionych psychoterapeutów par
jest John Gottman. Nie tylko opracował matematyczne wzory pozwalające
przewidzieć, czy dany związek przetrwa, czy się rozpadnie, ale jeszcze wdrożył szalenie
skuteczną terapię naprawczą. Opracował wiele ćwiczeń praktycznych, które pomagają
parom w kryzysie, ale i tym na początku drogi, umocnić więź. W wielu z tych ćwiczeń
niezwykle istotne jest zadawanie pytań i snucie opowieści. Mam wrażenie,
że Aleksandra Sulej, twórczyni gier Pytaki (bestseller dla rodzin) i Gra wstępna (dla
par; cena od 120 do 170 zł, w zależności od wersji), dobrze tę koncepcję zna. Gra jest
elegancka, plansza, karty, żetony utrzymane są w odcieniach czerni, czerwieni i bieli.
W tej grze najciekawsze moim zdaniem są karty dialogu. Jest ich pięćdziesiąt jeden,
każda zawiera po pięć opcji. A tematy? Kluczowe, a jednak w naszych codziennych
rozmowach często zaniedbywane: wspomnienia z dzieciństwa, marzenia, potrzeby,
uczucia i wartości, sposoby na okazywanie miłości, plany na przyszłość, zdrowie,
relaks, odpoczynek, rozwój... Jeśli zdecydujesz się zagrać w tę grę, przygotuj się raczej
na głębokie zwierzenia, a nie frywolne żarciki i aluzje do seksu. Nie dziwię się,
że psychoterapeuci par często polecają pacjentom, by pobawili się tą grą. Bywa,
że rekomendowana jest też w trakcie nauk przedmałżeńskich.
Przykład z karty dialogu? Hasło: DOM. I musisz, a najlepiej musicie oboje się
zastanowić, czy to ma być domek, czy mieszkanie? Bez czego dom, ten prawdziwy, nie
może istnieć? Jak zamierzacie w nim spędzać czas? Jak chcecie go urządzić? Czym
będziecie podejmować gości?
„Ale my już mamy urządzony dom”, ziewa mój partner wieczorem, „I nie ma tu
żadnych frymuśnych nagród do wygrania? No nie wiem, nie zachęca mnie to jakoś”,
dodaje i odwraca się do ściany.
Tak? Ciskam Grę wstępną w kąt i wyciągam gadżet z allegro za 16.90 zł: kości
miłości. Na jednej wypisane są części ciała (piersi, usta, szyja), na drugiej – czynności
(ssij, gryź, całuj). Rzucasz i wiesz, co robić dalej. Niestety, mi wychodzi „uszy masuj”,
co jest bardzo zabawne i niezbyt erotyczne. Chichoczemy jak ósmoklasiści
na wychowaniu do życia w rodzinie i przerzucamy się kolejnymi „erotycznymi”
poleceniami typu: pięty drap i kolanko gryź. Niby niewypał, ale pośmiać się w łóżku
też jest miło.
Przyszłość ma cipkę!
Tak! Dlatego wiążę z nią duże nadzieje. Może wszystkim nam
będzie w niej lepiej. Niezależnie od tego, czy mamy cipki, penisy,
czy jesteśmy homo czy hetero, a może – niebinarni. W przyszłości
rodzaju żeńskiego dla wszystkich znajdzie się miejsce, bo ona
będzie po prostu taka jak kobiety – piękna, tolerancyjna i bardzo,
bardzo ciekawa.
Monologi Waginy
Andrzej Gryżewski: Jestem miłośnikiem książek, które mają
w sobie interaktywność, pewne połączenie między autorem
a Czytelnikiem. Dlatego wymyśliłem, że w Sztuce obsługi penisa
ostatnia część książki będzie zbiorem wypowiedzi moich
pacjentów i followersów z Facebooka i Instagrama, pod tytułem
Monologi Penisów. Zainspirowały mnie do tego niesamowicie
ważne historie kobiet, które ukazały się w książce Monologi
Waginy autorki Eve Ensler.
Taki sam pomysł przyszedł mi do głowy, gdy z Przemysławem
Pilarskim pisałem Jak facet z facetem. Rozmowy o seksualności
i związkach gejowskich. Książkę wieńczy 50 twarzy geja, czyli
historie pacjentów, którzy opowiadają, jak to jest być gejem
w Polsce i w Europie. W Sztuce obsługi waginy nie mogło
zabraknąć głosu kobiet, więc poniżej umieszczam Monologi moich
pacjentek oraz kobiet zainteresowanych seksualnością człowieka,
które mnie obserwują w social mediach. Jagna Kaczanowska
poprosiła również swoje przyjaciółki o Monologi, przez co wyszedł
bardzo przekrojowy obraz seksualności polskich kobiet.
Dziękuję wszystkim Paniom, które odważyły się podzielić
swoimi historiami.
Gdyby moja wagina umiała mówić... Kiedy miałam pięć lat, moja
matka zauważyła, że jestem nienormalna. Nie wyglądałam jak
typowa dziewicza brzoskwinka – pojawiła się ogromna łechtaczka,
więc trzeba z tym czymś walczyć. Przez cztery lata w każdą sobotę
moja matka moczyła mnie w zimnej wodzie. Ale ja rosłam
i rosłam.
Kiedy odkryłam masturbację i orgazm, byłam bita pasem. Dwie
najbliższe kobiety, matka i babcia, uznały, że jestem zboczona.
Każda wbijała mi do głowy, że seks to coś, czego chcą wstrętni
faceci. To jest ohydne i żadna szanująca się kobieta tego nie lubi.
Ale ja to onanizowanie się lubiłam. Dalej mnie biły.
Przez dwadzieścia lat walczyłam z demonami i uprzedzeniami.
Mam czterdzieści sześć lat i ciągły uraz do seksu.
Tak, w tym popapranym kraju potrzebna jest edukacja
seksualna.
Seks a historia:
Nigel Cawthorne, Bardzo prywatne życie artystów,
Wydawnictwo Jeden Świat (2004).
Nigel Cawthorne, Życie erotyczne amerykańskich prezydentów,
Wydawnictwo Lemur (1996).
Nigel Cawthorne, Życie erotyczne gwiazd Hollywood,
Wydawnictwo Mireki (2005).
Nigel Cawthorne, Życie erotyczne wielkich dyktatorów,
Wydawnictwo Mireki (2007).
Diane Ducret, Zakazane ciało. Historia męskiej obsesji,
Wydawnictwo Znak (2016).
David Friedman, Pan niepokorny. Kulturowa historia penisa,
Muza (2003).
Rosalie Gilbert, Tajemne życie seksualne kobiet w średniowieczu,
REBIS (2021).
Kamil Janicki, Epoka hipokryzji. Seks i erotyka w przedwojennej
Polsce, Znak (2015).
Andrzej Klim, Seks, sztuka i alkohol. Życie towarzyskie lat 60.,
Dom Wydawniczy PWN (2013).
Agnieszka Kościańska, Zobaczyć łosia. Historia polskiej edukacji
seksualnej od pierwszej lekcji do Internetu, Wydawnictwo Czarne
(2017).
Thomas Walter Laquer, Samotny seks. Kulturowa historia
masturbacji, Univeritas (2006).
Anna Maria Siegmund, Seks w III Rzeszy, Bellona (2015).
Konrad Szołajski, Wisłocka, czyli jak to ze sztuką kochania było,
Wydawnictwo Świat Książki (2017).
Reay Tannahill, Historia seksu, Aletheia (2001).
Elwira Watała, Carskie Polki, Videograf (2016).
Elwira Watała, Cuchnący Wersal, Videograf (2007).
Elwira Watała, Miłosne igraszki rosyjskich caryc, Videograf
(2006).
Elwira Watała, Najsłynniejsze lesbijki świata, Videograf (2017).
Elwira Watała, Odcięte głowy władców, Videograf (2009).
Elwira Watała, Seks w królewskich alkowach, Videograf (2009).
Elwira Watała, Wielcy zboczeńcy, Videograf (2007).
Elwira Watała, Wielkie nimfomanki, Videograf (2008).
Elwira Watała, Matrioszki, fortuna, sex i łzy, Rytm (2017).
Seksualność LGBT:
Robert Aldrich, Geje i lesbijki. Życie i kultura, Wydawnictwo
Universitas (2009).
Robert Biedroń, Tęczowy elementarz: czyli (prawie) wszystko,
co chcielibyście wiedzieć o gejach i lesbijkach, Wydawnictwo
AdPublik (2007).
Grzegorz Ciniewicz, Wprowadzenie do psychologii LGB,
Continuo (2012).
Alicja Długołęcka, Agata Engel-Bernatowicz, Kiedy kobieta
kocha kobietę... Album relacji, Wydawnictwo Anka Zet Studio
(2008).
Alicja Długołęcka, Pokochałaś kobietę..., Wydawnictwo Elma
Books (2005).
Andrzej Gryżewski, Przemysław Pilarski, Jak facet z facetem.
Rozmowy o seksualności i związkach gejowskich, Zwierciadło
(2016), (2022).
Zbigniew Lew-Starowicz, Robert Kowalczyk, Remigiusz J. Tritt,
LGB. Zdrowie psychiczne i seksualne, PZWL (2016).
Felice Newman, Radość seksu lesbijskiego, Wydawnictwo
Czarna Owca (2011).
Piotr Pacewicz, Marta Konarzewska, Zakazane miłości.
Seksualność i inne tabu, Krytyka Polityczna (2010).
Remigiusz Ryziński, Hiacynt. PRL wobec homoseksualistów.
Czarne (2021).
Charles Silverstein, Felice Picano, Radość seksu gejowskiego,
Wydawnictwo Jacek Santorski & Co (2009).
Krzysztof Tomasik, Gejerel. Mniejszości seksualne w PRL-u,
Krytyka Polityczna (2013).
Krzysztof Tomasik, Homobiografie, Krytyka Polityczna (2014).
Elwira Watała, Geje. Tom 1. Krótka historia homoseksualizmu,
Videograf (2015).