Czworaki Korzeń Rozdz. 4

You might also like

Download as pdf or txt
Download as pdf or txt
You are on page 1of 19

ROZDZIA£ IV

O PIERWSZEJ KLASIE PRZEDMIOTÓW


DLA PODMIOTU I PANUJ¥CEJ W NIEJ
POSTACI ZASADY RACJI
DOSTATECZNEJ

§ 17. OGÓLNE OBJAŒNIENIE TEJ KLASY PRZEDMIOTÓW

Pierwsza klasa mo¿liwych obiektów naszej w³adzy przedstawiania sobie obej-


muje przedstawienia naoczne (intuitywne), kompletne, empiryczne. S¹ one naoczne
w przeciwieñstwie do czysto pomyœlanych, a wiêc abstrakcyjnych pojêæ; s¹ kom-
pletne, o ile – wed³ug rozró¿nienia Kanta – zawieraj¹ nie tylko formalny, ale
i materialny sk³adnik zjawisk; s¹ empiryczne po czêœci o tyle, ¿e nie wynikaj¹ ze
zwyk³ego powi¹zania myœli, lecz maj¹ swe Ÿród³o w zmys³owych podnietach na-
szego cia³a, i do tego Ÿród³a – dla uprawomocnienia swej realnoœci – stale siê odwo³u-
j¹; po czêœci zaœ dlatego, ¿e stosownie do przenikaj¹cych siê praw przestrzeni, czasu
i przyczynowoœci po³¹czone s¹ w ów bezpocz¹tkowy i nie koñcz¹cy siê kompleks,
który stanowi nasz¹ empiryczn¹ realnoœæ. Poniewa¿ jednak – wed³ug rezultatów nauki
kantowskiej – realnoœæ ta nie uchyla ich transcendentalnej idealnoœci, rozwa¿amy je
tu – gdy chodzi o formalne elementy poznania – po prostu jako przedstawienia.

§ 18. ZARYS TRANSCENDENTALNEJ ANALIZY


EMPIRYCZNEJ REALNOŒCI

Formami tych przedstawieñ s¹ formy zmys³u wewnêtrznego i zewnêtrznego:


czas i przestrzeñ. S¹ one jednak postrzegalne tylko jako wype³nione. Ich postrzegalnoœæ
stanowi materia, do której wrócê poni¿ej oraz w § 21.
Gdyby czas by³ jedyn¹ form¹ tych przedstawieñ, nie by³oby ¿adnego bycia
zarazem, a wiêc nic trwa³ego i ¿adnego trwania. Czas bowiem jest postrzegany tylko

Schop.p65 33 03-06-24, 07:00

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 10608513A3739613


##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==

##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==

##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==
34 Artur Schopenhauer, Czworaki korzeñ zasady racji dostatecznej

o tyle, o ile jest wype³niony, a jego bieg – tylko przez zmianê tego, co go wype³nia.
Trwanie jakiegoœ obiektu poznajemy przeto tylko przez kontrast do zmiany innych
przedmiotów, istniej¹cych zarazem z nim. Przedstawienie bycia zarazem (równocze-
snoœci) nie jest jednak mo¿liwe w samym tylko czasie, lecz jest uwarunkowane na
równi przez wyobra¿enie przestrzeni. Poniewa¿ w samym czasie wszystko istnieje
po sobie, w przestrzeni zaœ obok siebie, przedstawienie takie powstaje dopiero dziêki
zespoleniu czasu i przestrzeni.
Gdyby z drugiej strony przestrzeñ by³a jedyn¹ form¹ przedstawieñ tej klasy, nie
by³oby ¿adnej zmiany; zmiana bowiem jest sukcesj¹ stanów, ta zaœ jest mo¿liwa tylko
w czasie. St¹d te¿ czas mo¿na równie¿ zdefiniowaæ jako mo¿liwoœæ przeciwstaw-
nych okreœleñ tej samej rzeczy.
Widzimy wiêc, ¿e obie formy przedstawieñ empirycznych, choæ – jak wiadomo
– maj¹ wspóln¹ cechê nieskoñczonej podzielnoœci i nieskoñczonej rozci¹g³oœci, s¹
przecie¿ z gruntu ró¿ne o tyle, ¿e to, co jest istotne dla jednej, dla drugiej jest wrêcz
bez znaczenia: oboksiebnoϾ nie ma znaczenia w czasie, postsiebnoϾ Рw przestrze-
ni. Empiryczne, nale¿¹ce do prawid³owego kompleksu realnoœci przedstawienia jawi¹
siê jednak w obu formach zarazem; wewnêtrzne zespolenie obu jest nawet warunkiem
realnoœci, która poniek¹d wy³ania siê z nich jak produkt ze swych czynników.
Zespolenie to jest tworem intelektu, który za pomoc¹ w³aœciwej sobie funkcji ³¹czy
owe heterogeniczne formy zmys³owoœci, tak ¿e z ich wzajemnego przenikania
– jakkolwiek w³aœnie tylko na u¿ytek jego samego – powstaje empiryczna realnoœæ jako
przedstawienie ca³oœciowe. Przedstawienie to tworzy pewien – spojony przez formy
zasady racji dostatecznej – kompleks o zagadkowych granicach, którego czêœciami s¹
wszystkie poszczególne, nale¿¹ce do tej klasy przedstawienia, zajmuj¹ce w nim
– stosownie do okreœlonych, wiadomych nam a priori praw – w³aœciwe sobie miejsca.
W kompleksie tym istniej¹ wiêc zarazem niezliczone obiekty, pomimo bowiem
niepowstrzymanego biegu czasu trwa w nim substancja, tj. materia, a bez wzglêdu
na sztywn¹ nieruchomoœæ przestrzeni zmieniaj¹ siê stany cia³ – jednym s³owem, istnieje
wiêc w nim ten ca³y obiektywny, realny œwiat dla nas. Wyk³ad podanej tu tylko
w zarysie analizy empirycznej realnoœci – z pe³niejszym wy³o¿eniem sposobu, w jaki
poprzez funkcjê intelektu dochodzi do skutku owo zespolenie, a wraz z nim i œwiat
doœwiadczalny – znajdzie uwa¿ny czytelnik w dziele Œwiat jako wola i przedstawie-
nie 1, t. I, § 4. Pomocna bêdzie mu w tym szczególnie dodana do rozdzia³u 4. tomu
II i zalecona jego bacznej uwadze tablica „Praedicabilia a priori czasu, przestrzeni
i materii” – wyjaœnia ona zw³aszcza, jak przeciwieñstwa przestrzeni i czasu znosz¹
siê w materii – ich manifestuj¹cym siê w formie przyczynowoœci wytworze.
Funkcja intelektu, stanowi¹ca podstawê empirycznej realnoœci, zostanie poni-
¿ej szczegó³owo omówiona. Trzeba tylko przedtem – na drodze kilku dodatkowych

1
[Wydanie polskie: A. Schopenhauer, Œwiat jako wola i przedstawienie, t. I–II, prze³. J. Garewicz,
Warszawa 1994–1995].

Schop.p65 34 03-06-24, 07:00

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 10608513A3739613


##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==

##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==

##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==
Rozdzia³ IV – O pierwszej klasie przedmiotów dla podmiotu i panuj¹cej w niej postaci... 35

rozwa¿añ – usun¹æ nastêpne przeszkody, jakie móg³by napotkaæ preferowany tu


zasadniczy pogl¹d idealistyczny.

§ 19. BEZPOŒREDNIA OBECNOŒÆ PRZEDSTAWIEÑ

Poniewa¿ jednak – pomimo po³¹czenia przez intelekt form zmys³u wewnêtrz-


nego i zewnêtrznego w przedstawienie materii, a tym samym w trwaj¹cy œwiat ze-
wnêtrzny – podmiot poznaje bezpoœrednio tylko poprzez zmys³ wewnêtrzny, jako ¿e
zmys³ zewnêtrzny jest obiektem zmys³u wewnêtrznego, który znów postrzega po-
strze¿enia tamtego, podmiot zatem podlega co do bezpoœredniej obecnoœci przedsta-
wieñ w swej œwiadomoœci jedynie warunkom czasu jako formy zmys³u wewnêtrz-
nego 2. Mo¿e on mieæ naraz tylko jedno wyraŸne przedstawienie, choæby i nader
z³o¿one. Przedstawienia s¹ bezpoœrednio obecne, co znaczy: poznane s¹ nie tylko
w sprawionym przez intelekt (bêd¹cy, jak siê zaraz przekonamy, w³adz¹ intuityw-
n¹) po³¹czeniu czasu i przestrzeni w ca³oœciowe przedstawienie empirycznej real-
noœci, lecz i w samym tylko czasie jako przedstawienia zmys³u wewnêtrznego, mia-
nowicie w punkcie obojêtnym miêdzy dwoma rozbie¿nymi kierunkami czasu,
zwanym teraŸniejszoœci¹. Wspomnianym w poprzednich paragrafach warunkiem bez-
poœredniej obecnoœci jakiegoœ przedstawienia tej klasy jest jego przyczynowe od-
dzia³ywanie na nasze zmys³y, a wiêc na nasze cia³o, które samo nale¿y do obiek-
tów tej klasy, a tym samym podlega panuj¹cemu w niej prawu przyczynowoœci,
które zaraz przyjdzie nam rozwa¿aæ. Poniewa¿ zatem podmiot – wed³ug praw
zarówno œwiata wewnêtrznego, jak i zewnêtrznego – nie mo¿e pozostaæ przy owym
jednym przedstawieniu, a w samym tylko czasie nie ma ¿adnego bycia zarazem (rów-
noczesnoœci), przedstawienie to bêdzie wiêc stale zanikaæ, wypierane przez inne, sto-
sownie do porz¹dku nie okreœlalnego a priori, lecz zale¿nego od okolicznoœci,
o których wkrótce wspomnê. Ponadto wyobraŸnia i marzenia senne odtwarzaj¹ bez-
poœredni¹ obecnoœæ przedstawieñ – a ten znany fakt nie bêdzie przedmiotem na-
szych rozwa¿añ, lecz empirycznej psychologii. Skoro jednak – pomimo tej p³yn-
noœci i tego rozdrobnienia przedstawieñ pod wzglêdem ich bezpoœredniej obecnoœci
w œwiadomoœci podmiotu – temu ostatniemu pozostaje dziêki funkcji intelektu przed-
stawienie wszechobejmuj¹cego kompleksu realnoœci (wy¿ej ju¿ opisanego), to nale-
¿¹ce do owego kompleksu przedstawienia uznawano ze wzglêdu na to przeciwieñ-
stwo za coœ ca³kiem innego ni¿ przedstawienia bezpoœrednio obecne w œwiadomo-
œci. Pierwsze zwano rzeczami realnymi, drugie zaœ jedynie ich przedstawieniami kat’
exochn. Takie pojmowanie sprawy – dosyæ pospolite – nosi, jak wiadomo, miano
realizmu. Pogl¹dowi temu przeciwstawi³ siê wraz z nastaniem nowszej filozofii
2[Por. Krytyka czystego rozumu, „Transcendentalna nauka o elementach”, poddzia³ drugi, wnioski
z tych pojêæ a, b i c, s. 83–84].

Schop.p65 35 03-06-24, 07:00

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 10608513A3739613


##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==

##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==

##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==
36 Artur Schopenhauer, Czworaki korzeñ zasady racji dostatecznej

idealizm, zdobywaj¹c coraz szerszy zasiêg. Broniony najpierw przez Malebranche’a


i Berkeleya, zosta³ wydŸwigniêty przez Kanta do poziomu transcendentalnego
idealizmu, który pozwala poj¹æ wspó³istnienie empirycznej realnoœci rzeczy z ich
transcendentaln¹ idealnoœci¹. Stosownie do tego Kant mówi przyk³adowo w Kry-
tyce czystego rozumu: „Rozumiem zaœ przez transcendentalny idealizm wszystkich
zjawisk pogl¹d, wedle którego uwa¿amy je wszystkie za same tylko przedstawie-
nia, a nie za rzeczy same w sobie”. I dalej w przypisie: „Albowiem przestrzeñ sama
jest tylko przedstawieniem, co wiêc jest w niej, musi byæ zawarte w przedstawie-
niu, i nic nie jest w przestrzeni prócz tego, co jest w niej rzeczywiœcie przedsta-
wione” 3. Wreszcie w do³¹czonym do tego rozdzia³u „Rozpatrzeniu ca³oœci wyni-
ków czystej nauki o duszy w œwietle tych paralogizmów” czytamy: „Gdybym usun¹³
podmiot myœl¹cy, to musi odpaœæ ca³y œwiat materialny, nie bêd¹cy niczym innym,
jak tylko zjawiskiem w zmys³owoœci naszego podmiotu i pewnym rodzajem jego
przedstawieñ”. W Indiach idealizm – zarówno w braminizmie, jak i buddyzmie
– jest nawet doktryn¹ religii ludowej; tylko w Europie jest on paradoksem, co jest
skutkiem realistycznego œwiatopogl¹du ¿ydowskiego. Realizm przeocza jednak fakt,
¿e tak zwany byt tych realnych rzeczy nie jest przecie¿ wcale niczym innym, jak
tylko przedstawiennoœci¹, lub – jeœli obstajemy przy tym, by tylko bezpoœredni¹
obecnoœæ w œwiadomoœci podmiotu zwaæ przedstawiennoœci¹ kat’ enteleceian
(wedle rzeczywistoœci) – po prostu przedstawiennoœciow¹ mo¿noœci¹ kata duna-
min (wedle mo¿noœci). Pomija tak¿e okolicznoœæ, ¿e przedmiot poza swoim odnie-
sieniem do podmiotu nie jest ju¿ przedmiotem, i ¿e – jeœli mu siê je zabierze – od
razu ulega zniesieniu wszelkie obiektywne istnienie. Leibniz, który dobrze wyczu-
wa³ owo uwarunkowanie przedmiotu przez podmiot, nie móg³ jednak uwolniæ siê
od idei bytu w sobie przedmiotów, niezale¿nie od ich odniesienia do podmiotu,
tj. od przedstawiennoœci. Przyjmowa³ wiêc najpierw analogiczny i równoleg³y do
œwiata przedstawieñ œwiat przedmiotów w sobie, powi¹zany z pierwszym nie
bezpoœrednio, tylko zewnêtrznie za pomoc¹ harmonia praestabilita – coœ oczywi-
œcie po stokroæ zbêdnego na œwiecie, gdy¿ ów œwiat przedmiotów w sobie nigdy
nie podpada pod postrze¿enie, a analogiczny doñ œwiat przedstawienny idzie
swym w³asnym torem i bez niego. Gdy wszak¿e chcia³ bli¿ej okreœliæ istotê ist-
niej¹cych w sobie obiektywnych rzeczy, by³ zmuszony uznaæ istniej¹ce w sobie
przedmioty za podmioty (monady), potwierdzaj¹c tym samym, ¿e nasza œwia-
domoœæ – o ile jest czysto poznaj¹ca, a wiêc w granicach umys³u, tj. aparatu do
poznawania œwiata przedstawieñ – nie mo¿e zgo³a nic wiêcej znaleŸæ ni¿ podmiot
i przedmiot, przedstawiaj¹cego i przedstawienie. Jeœli przeto abstrahujemy od
przedmiotowoœci (przedstawiennoœci) jakiegoœ przedmiotu, tj. znosimy go jako
taki, i chcemy mimo to coœ ustanowiæ, nie mo¿emy napotkaæ nic innego, jak tylko

3 [Krytyka czystego rozumu, „Czwarty paralogizm. Krytyka czwartego paralogizmu psychologii

transcendentalnej”, s. 333–334, 337].

Schop.p65 36 03-06-24, 07:00

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 10608513A3739613


##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==

##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==

##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==
Rozdzia³ IV – O pierwszej klasie przedmiotów dla podmiotu i panuj¹cej w niej postaci... 37

podmiot. Jeœli zaœ – na odwrót – chcemy abstrahowaæ od podmiotowoœci podmio-


tu, nie chc¹c jednak, by nic siê nie zachowa³o, zachodzi odwrotna sytuacja, która
ewoluuje w kierunku materializmu.
Spinoza, który nie upora³ siê z tym zagadnieniem, a wiêc i nie stworzy³ wy-
raŸnych pojêæ, dobrze przecie¿ poj¹³ ów konieczny zwi¹zek miêdzy przedmiotem
a podmiotem jako na tyle dla nich obu istotny, ¿e bêd¹cy wrêcz koniecznym wa-
runkiem ich pomyœlalnoœci, i przedstawi³ go dlatego jako to¿samoœæ poznaj¹cego
i rozci¹g³ego w jedynej istniej¹cej substancji.
ADNOTACJA. Przy okazji g³ównego toku myœlowego tego paragrafu chcê zauwa¿yæ, ¿e gdy
w dalszym ci¹gu bêdê siê pos³ugiwa³ – dla zwiêz³oœci i wiêkszej jasnoœci – wyra¿eniem przedmioty
realne, nie nale¿y rozumieæ przez to nic innego, jak w³aœnie naoczne przedstawienia, powi¹zane
w kompleks empirycznej, zawsze w sobie idealnej realnoœci.

§ 20. ZASADA RACJI DOSTATECZNEJ STAWANIA SIÊ

W przedstawionej klasie przedmiotów dla podmiotu zasada racji dostatecznej


wystêpuje jako prawo przyczynowoœci. Jako tak¹ nazywam j¹ zasad¹ racji dostatecz-
nej stawania siê, principium rationis sufficientis fiendi. Wszystkie jawi¹ce siê w ca³o-
œciowym przedstawieniu – które stanowi kompleks doœwiadczalnej realnoœci
– przedmioty s¹ co do powstawania i zanikania swych stanów, a wiêc w kierunku
biegu czasu, przez ow¹ zasadê ze sob¹ powi¹zane. Jej charakterystyka jest nastêpu-
j¹ca. Jeœli nastaje nowy stan jednego czy kilku realnych przedmiotów, to musia³ go
poprzedziæ stan inny, po którym regularnie, tj. zawsze, gdy tylko ten zaistnieje,
tamten nowy nastêpuje. Takie nastêpstwo nazywa siê wynikaniem. Pierwszy stan
zwie siê przyczyn¹, drugi zaœ – skutkiem. Jeœli na przyk³ad p³onie jakieœ cia³o, to stan
palenia siê musia³ byæ poprzedzony przez stan: 1) powinowactwa z tlenem, 2)
zetkniêcia z tlenem, 3) okreœlonej temperatury. Poniewa¿ z zaistnieniem tego stanu
musia³o bezpoœrednio nast¹piæ zapalenie siê, to zaœ nast¹pi³o dopiero teraz, zatem
i ów stan nie móg³ zawsze istnieæ, lecz musia³ wyst¹piæ dopiero teraz. To jego
wyst¹pienie nazywa siê zmian¹. St¹d te¿ prawo przyczynowoœci odnosi siê wy³¹cz-
nie do zmian i stale ma tylko z nimi do czynienia. Ka¿dy skutek jest ze swym
nastaniem zmian¹, i daje nieomyln¹ wskazówk¹ – w³aœnie dlatego, ¿e nie nast¹pi³
wczeœniej – co do innej, poprzedzaj¹cej go zmiany, która odnoœnie do niego zwie
siê przyczyn¹, odnoœnie zaœ do trzeciej, poprzedzaj¹cej z koniecznoœci¹ j¹ sam¹ zmiany
– skutkiem. Jest to ³añcuch przyczynowoœci; jest on z koniecznoœci¹ bezpocz¹tko-
wy. A zatem ka¿dy nastaj¹cy stan musi wynikaæ z jakiejœ poprzedzaj¹cej go zmia-
ny, na przyk³ad w powy¿szym przypadku z do³¹czenia siê wolnego ciep³a do cia³a,
z czego musia³o wynikn¹æ podniesienie siê temperatury. To do³¹czenie siê ciep³a
jest znów uwarunkowane jak¹œ uprzedni¹ zmian¹, na przyk³ad padaniem promieni

Schop.p65 37 03-06-24, 07:00

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 10608513A3739613


##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==

##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==

##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==
38 Artur Schopenhauer, Czworaki korzeñ zasady racji dostatecznej

s³onecznych na zwierciad³o wklês³e, to zaœ – odsuniêciem siê przes³aniaj¹cej s³oñce


chmury, odsuniêcie siê – wiatrem, ten zaœ – nierównomiern¹ gêstoœci¹ powietrza,
ta wreszcie – innymi stanami, i tak in infinitum. Jeœli jakiœ stan, by byæ warunkiem
nastania nowego stanu, zawiera wszystkie okreœlenia z wyj¹tkiem jednego, a to jedno,
gdy siê wreszcie, a wiêc na ostatek do³¹cza, a my chcemy go nazwaæ przyczyn¹ kat’
exochn, bêdzie to wprawdzie trafne o tyle, o ile pozostaniemy przy tej ostatniej,
tu wszak¿e decyduj¹cej zmianie. Pomin¹wszy to jednak, dane okreœlenie stanu przy-
czynowego – wskutek tego, ¿e do³¹czy³o siê jako ostatnie – nie ma pierwszeñstwa
przed innymi przy ustalaniu przyczynowego zwi¹zku rzeczy w ogólnoœci. Tak wiêc
– w przytoczonym przyk³adzie – odsuniêcie siê chmury mo¿na wprawdzie nazwaæ
przyczyn¹ zapalenia o tyle, ¿e nast¹pi³o póŸniej ni¿ nakierowanie zwierciad³a
wklês³ego na przedmiot. To ostatnie jednak mog³oby nast¹piæ póŸniej ni¿ odsuniê-
cie siê chmury, a znów dop³yw tlenu jeszcze póŸniej: takie przypadkowe oznacze-
nia czasu mia³yby wiêc pod ka¿dym wzglêdem rozstrzygaæ, co jest przyczyn¹. Przy
bli¿szym rozwa¿aniu stwierdzamy jednak, ¿e przyczyn¹ stanu nastêpnego jest stan
ca³oœciowy, przy czym w istocie obojêtne jest, w jakim porz¹dku czasowym zbieg³y
siê jego okreœlenia. Mo¿na przeto ze wzglêdu na dany pojedynczy przypadek na-
zwaæ przyczyn¹ kat’ exochn ostatnio zaistnia³e okreœlenie jakiegoœ stanu, ponie-
wa¿ dope³nia ono iloœæ potrzebnych tu warunków. Jego nastanie staje siê tu wiêc
zmian¹ rozstrzygaj¹c¹. Jednak¿e w ramach rozwa¿añ ogólnych za przyczynê mo¿na
uznaæ tylko stan ca³oœciowy, powoduj¹cy nastanie stanu nowego. Ró¿ne zaœ poszcze-
gólne okreœlenia, które dopiero razem wziête stanowi¹ i dope³niaj¹ przyczynê, mo¿na
nazwaæ momentami przyczynowymi lub te¿ warunkami, i odpowiednio roz³o¿yæ
na nie przyczynê. Jest natomiast z gruntu b³êdne, jeœli przyczyn¹ nazywamy nie
stan, ale przedmioty, na przyk³ad w przytoczonym przypadku niektórzy uznaliby
za przyczynê zapalenia zwierciad³o wklês³e, inni – chmurê, jeszcze inni – s³oñce,
inni znów – tlen, i tak dowolnie – bez ³adu i sk³adu. Nie ma jednak ¿adnego sensu
mówienie, jakoby jakiœ przedmiot by³ przyczyn¹ innego przede wszystkim dlate-
go, ¿e przedmioty zawieraj¹ nie tylko formê i jakoœæ, ale i materiê, ta zaœ ani nie
powstaje, ani nie przemija; tak¿e dlatego, ¿e prawo przyczynowoœci odnosi siê
wy³¹cznie do zmian, tj. do wystêpowania i zanikania stanów w czasie, gdzie po-
rz¹dkuje ono ten stosunek, w którego ramach stan wczeœniejszy zwie siê przyczy-
n¹, póŸniejszy zaœ – skutkiem, a ich konieczne powi¹zanie – wynikaniem.
Rozwa¿nego czytelnika odsy³am tu do wyjaœnieñ, jakie zamieœci³em w dziele
Œwiat jako wola i przedstawienie, t. II, rozdz. 4. Jest bowiem rzecz¹ najwiêkszej wagi,
by zyskaæ ca³kiem wyraŸne i pewne pojêcia o prawdziwym i istotnym znaczeniu
prawa przyczynowoœci, jak i o zakresie jego wa¿noœci. Trzeba wiêc nade wszystko
jasno poj¹æ, ¿e prawo to odnosi siê wy³¹cznie do zmian stanów materialnych,
a bynajmniej nie do czegokolwiek innego. W konsekwencji nie mo¿na go na si³ê
stosowaæ tam, gdzie nie ma mowy o zmianach. Reguluje ono nastêpuj¹ce w czasie

Schop.p65 38 03-06-24, 07:00

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 10608513A3739613


##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==

##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==

##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==
Rozdzia³ IV – O pierwszej klasie przedmiotów dla podmiotu i panuj¹cej w niej postaci... 39

zmiany przedmiotów doœwiadczenia zewnêtrznego; te zaœ s¹ wszystkie materialne.


Ka¿da zmiana mo¿e nast¹piæ tylko dziêki temu, ¿e poprzedzi³a j¹ inna, okreœlona
wedle jakiejœ regu³y zmiana, która tê now¹ z koniecznoœci¹ wywo³a³a: ta koniecz-
noœæ jest zwi¹zkiem przyczynowym.
Jakkolwiek przeto prawo przyczynowoœci jest proste, to mo¿na stwierdziæ, ¿e
w podrêcznikach filozofii – od najdawniejszych a¿ do najnowszych czasów – ma
ono zazwyczaj ca³kiem inn¹ postaæ: jest ujmowane bardziej abstrakcyjnie, a wiêc
szerzej i w sposób bardziej nieokreœlony. Czytamy wiêc choæby, ¿e przyczyn¹ jest
to, przez co coœ innego zaczyna istnieæ, to, co wydaje coœ innego, urzeczywistnia
je itd. Jak to ju¿ Wolff mówi³: causa est principium, a quo existentia, sive actualitis,
entis alterius dependet (przyczyna jest zasad¹, od której zale¿y istnienie czy rzeczy-
wistoœæ innego jestestwa). Natomiast w przypadku przyczynowoœci chodzi najwy-
raŸniej tylko o zmiany form niepowsta³ej i niezniszczalnej materii. W³aœciwe po-
wstanie, powo³anie do bytu czegoœ uprzednio nieistniej¹cego, jest niemo¿liwoœci¹.
Za te rozpowszechnione, zbyt obszerne, wypaczone, fa³szywe ujêcia zwi¹zku przy-
czynowego mo¿na wprawdzie winiæ w du¿ej mierze niejasnoœæ myœlenia, niew¹t-
pliwie jednak kryje siê niekiedy za tym i pewien zamys³, mianowicie teologiczny,
kokietuj¹cy ju¿ z daleka dowód kosmologiczny – zamys³, który chce siê temu ostat-
niemu przypodobaæ, a nawet w imiê tego sfa³szowaæ transcendentalne prawdy
a priori (to matczyne mleko ludzkiego intelektu). NajwyraŸniej widaæ to w ksi¹¿ce
Tomasza Browne’a On the relation of cause and effect, które to 460-stronicowe dzie³o
doczeka³o siê ju¿ w 1835 r. czwartego wydania, a od tego czasu zapewne jeszcze
kilku. Pomijaj¹c nu¿¹c¹, profesorsk¹ rozwlek³oœæ wywodu, powy¿szy temat zosta³
tu nieŸle przedstawiony. Anglik ten ca³kiem trafnie poj¹³, ¿e prawo przyczynowo-
œci zawsze dotyczy w³aœnie zmian, a wiêc ka¿dy skutek jest zmian¹. Tego jednak,
¿e i przyczyna jest zmian¹, z czego wynika, i¿ ca³a rzecz jest po prostu nieprze-
rwanym splotem nastêpuj¹cych po sobie w czasie zmian – nie chcia³ uznaæ, choæ
nie móg³ tego nie zauwa¿yæ. Ka¿dorazowo bowiem zwie – nader niezrêcznie – przy-
czynê obiektem poprzedzaj¹cym zmianê czy wrêcz substancj¹, i z tym na wskroœ
fa³szywym wyra¿eniem, które psuje wszystkie jego wywody, mêczy siê i miota
¿a³oœnie w ca³ej swej d³ugiej ksi¹¿ce, na przekór swej dog³êbniejszej wiedzy
i w³asnemu sumieniu. A wszystko to jedynie po to, aby jego prezentacja nie za-
szkodzi³a przypadkiem dowodowi kosmologicznemu, który ktoœ kiedyœ móg³by
w inny sposób sformu³owaæ. Có¿ to jednak za prawda, której takimi sztuczkami
trzeba torowaæ drogê?
Co wszak¿e ze swej strony nasi dobrzy, poczciwi, ceni¹cy nade wszystko ducha
i prawdê niemieccy profesorowie filozofii uczynili dla tak drogiego dowodu kosmo-
logicznego, gdy Kant zada³ mu ju¿ w Krytyce czystego rozumu œmierteln¹ ranê? Dobra
rada by³a tu, oczywiœcie, cenna, gdy¿ (a ci godni mê¿owie o tym wiedz¹, choæ na
ten temat milcz¹) causa prima – na równi z causa sui – jest contradictio in adiecto,

Schop.p65 39 03-06-24, 07:00

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 10608513A3739613


##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==

##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==

##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==
40 Artur Schopenhauer, Czworaki korzeñ zasady racji dostatecznej

jakkolwiek pierwsze wyra¿enie stosuje siê o wiele czêœciej ni¿ drugie i zwyk³o siê
je wymawiaæ z powa¿n¹, a nawet uroczyst¹ min¹. Niektórzy wrêcz, zw³aszcza
angielscy wielebni, przyk³adnie wywracaj¹ oczyma, wymawiaj¹c z emfaz¹ i wzru-
szeniem the first cause – owe contradictio in adiecto. Dobrze o tym wiedz¹: pierwsza
przyczyna jest wprost nie do pomyœlenia, tak jak miejsce, gdzie koñczy siê prze-
strzeñ lub chwila, w której wzi¹³ pocz¹tek czas. Ka¿da bowiem przyczyna jest zmia-
n¹, wywo³uj¹c¹ z koniecznoœci pytanie o uprzedni¹ zmianê, która j¹ wywo³a³a,
i tak in infinitum, in ifinitum! Niepomyœlalny jest nawet pierwszy stan materii,
z którego – zreszt¹ nie zawsze istniej¹cego – wynika³y wszystkie nastêpne. Gdyby
bowiem ów stan w sobie by³ ich przyczyn¹, to i one musia³yby od dawna istnieæ,
a wiêc stan teraŸniejszy nie by³by dopiero teraz. Gdyby jednak stan pierwszy dopiero
w pewnym czasie zacz¹³ byæ kauzalnym, to musia³oby go w tym czasie coœ zmie-
niæ, aby wytr¹ciæ go ze spoczynku. W tym wypadku coœ do³¹czy³o siê, zasz³a jakaœ
zmiana, o której przyczynê, tj. poprzedzaj¹c¹ j¹ zmianê, musimy od razu zapytaæ.
I znowu jesteœmy na drabinie przyczyn, pêdzeni coraz wy¿ej przez nieub³agane
prawo przyczynowoœci – in infinitum, in infinitum. (Panowie chyba nie odwa¿¹
siê mówiæ mi o powstaniu samej materii z niczego? Poni¿ej k³aniaj¹ siê wam co-
rollaria). Prawo przyczynowoœci nie jest wiêc na tyle podatne, by daæ siê u¿yæ ni-
czym fiakier, którego po przybyciu do po¿¹danego celu odsy³amy do domu. Po-
dobne jest raczej do o¿ywionej przez ucznia czarnoksiê¿nika miot³y w poemacie
Goethego, która raz wprawiona w ruch, nie przestaje kr¹¿yæ i obmiataæ – i tylko
sam stary czarownik mo¿e j¹ uspokoiæ. Ale wy, panowie, nie jesteœcie razem ani
ka¿dy z osobna czarodziejami. Có¿ wiêc uczynili ci szlachetni i szczerzy mi³oœnicy
prawdy? Ci, którzy zawsze ¿¹dni s¹ zas³ug w swym fachu, œpiesz¹cy z og³oszeniem
ich œwiatu, gdy tylko je po³o¿¹, a gdy pojawi siê ktoœ bêd¹cy rzeczywiœcie tym, za
kogo oni tylko siê podaj¹, nie chc¹ wcale dusiæ w zarodku jego dzie³ podstêpnym
milczeniem i tchórzliwym skrywaniem, lecz raczej staj¹ siê niebawem heroldami
jego zas³ug. Zaiste – jak wiadomo – g³upota kocha nade wszystko rozum. Có¿ wiêc
uczynili oni dla swego starego przyjaciela – dotkliwie udrêczonego, le¿¹cego ju¿
prawie na ³opatkach dowodu kosmologicznego? Wymyœlili ni mniej ni wiêcej zrêczn¹
sztuczkê. „Przyjacielu – rzekli doñ – Ÿle z tob¹, zaprawdê Ÿle, od czasu fatalnego
pojedynku z tym starym uparciuchem z Królewca. Równie Ÿle maj¹ siê twoi bra-
cia: dowód ontologiczny i fizykoteologiczny. Ale bez obaw – my przecie¿ ciê nie
opuœcimy (wiesz, ¿e nam za to zap³acono). Jednak¿e, a inaczej byæ nie mo¿e, musisz
zmieniæ imiê i szatê. Jeœli bowiem nazwiemy ciê po imieniu, wszyscy nas porzuc¹.
WeŸmiemy ciê wszak¿e incognito pod rêkê i wprowadzimy znowu poœród ludzi.
Tylko – jak rzekliœmy – incognito. Wtedy siê powiedzie. Po pierwsze wiêc, twój
obiekt bêdzie nosi³ odt¹d miano „absolutu”. Brzmi to obco – przyzwoicie i dostoj-
nie – a jak wiele mo¿na wskóraæ u Niemców dostojnoœci¹, o tym dobrze wiemy.
Ka¿dy przecie¿ zrozumie, co ma siê na myœli, i sam bêdzie przy okazji uwa¿a³ siê

Schop.p65 40 03-06-24, 07:00

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 10608513A3739613


##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==

##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==

##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==
Rozdzia³ IV – O pierwszej klasie przedmiotów dla podmiotu i panuj¹cej w niej postaci... 41

za m¹drego. Ty sam jednak wyst¹pisz w przebraniu, w postaci entymematu. Wszyst-


kie swe prosylogizmy i przes³anki, za pomoc¹ których zwyk³eœ nas wci¹gaæ po
szczeblach wnioskowañ, zostaw grzecznie w domu. Wiadomo przecie¿, ¿e na nic
siê to nie zda. Ale wyst¹piwszy jako m¹¿ ma³omówny, dumny, œmia³y i dostojny,
znajdziesz siê jednym susem u celu. „Absolut – zakrzykniesz (a my z tob¹) – to musi,
u diab³a, przecie¿ byæ. Inaczej bowiem niczego w ogóle by nie by³o!” (i uderzysz
piêœci¹ w stó³). „Sk¹d¿e jednak to jest?” G³upie pytanie! „Czy¿ nie mówi³em, ¿e to
przecie¿ absolut?” To siê powiedzie, przy ca³ej naszej poczciwoœci, to siê powiedzie!
Niemcy przywykli przyjmowaæ w dobrej wierze s³owa zamiast pojêæ. Tak ich od
m³odoœci tresowaliœmy – weŸmy tê ca³¹ hegeliadê, która nie jest niczym innym, jak
tylko ja³ow¹, czcz¹ i do tego niestrawn¹ gadanin¹. A przecie¿ jak œwietna by³a kariera
tej filozoficznej kreatury ministerialnej! Wystarczy³o paru sprzedajnych jegomo-
œciów, którzy opiewali s³awê tej lichoty, a ich g³osy jeszcze dzisiaj odbijaj¹ siê
zwielokrotnionym echem w pustych mózgownicach tysi¹ca g³upców. Tak oto
z pospolitej g³owy, ba, ze zwyk³ego szarlatana zrobiono wkrótce wielkiego filozo-
fa. A wiêc nabierz odwagi! Ponadto, przyjacielu i dobrodzieju, bêdziemy ciê jesz-
cze wspieraæ w inny sposób, bo nie mo¿emy bez ciebie ¿yæ! Stary z³oœliwiec z Kró-
lewca skrytykowa³ rozum i podci¹³ mu skrzyd³a. No có¿, wynajdziemy w takim
razie nowy rozum, o którym dot¹d nikt jeszcze nie s³ysza³ – rozum, który nie myœli,
lecz bezpoœrednio ogl¹da, ogl¹da konkretnie idee (wyborne s³owo, stworzone do mi-
styfikowania) lub je przes³uchuje, s³ucha bezpoœrednio tego, czego ty i inni dopiero
chcieliby dowieœæ, albo te¿ – u tych mianowicie, którzy godz¹ siê na niewiele
i zadowalaj¹ siê ma³ym – to przeczuwa. Wczeœnie wszczepione pojêcia ludowe bê-
dziemy przeto podawali za bezpoœrednie natchnienia tego naszego nowego rozu-
mu, tj. w³aœciwie za natchnienia z góry. Stary zaœ, skrytykowany rozum, który tu
degradujemy, nazwiemy rozs¹dkiem – i wyœlemy go na spacer. A co z prawdziwym,
w³aœciwym rozs¹dkiem (intelektem)? A có¿ nas, u licha, obchodzi prawdziwy, w³a-
œciwy intelekt? Uœmiechasz siê z niedowierzaniem, ale my znamy nasz¹ publicznoœæ
oraz studenteriê, siedz¹c¹ przed nami w ³awach. Ju¿ przecie¿ Bacon z Verulamu
powiedzia³: „Na uniwersytetach m³odzie¿ uczy siê wierzyæ”. Mog¹ siê wiêc nauczyæ
od nas czegoœ rzetelnego! Mamy bowiem niez³y zasób artyku³ów wiary. A jeœli
ogarnie ciê zw¹tpienie, to pomyœl tylko, ¿e jesteœmy w Niemczech, gdzie uda³o siê
to, co nigdzie indziej nie by³oby mo¿liwe, mianowicie gdzie okrzykniêto wielkim
umys³em i g³êbokim myœlicielem bezdusznego ignoranta, plot¹cego brednie mêdr-
ka, m¹c¹cego z gruntu i na zawsze w ludzkich g³owach swym bezprzyk³adnie czczym
gadulstwem – mam tu na myœli naszego drogiego Hegla. I oby³o siê to nie tylko
bezkarnie i bez ur¹gowiska, lecz o dziwo – ludzie naprawdê w to wierz¹, wierz¹
w to od trzydziestu lat a¿ do dzisiaj! Jeœli wiêc – wbrew Kantowi i jego Krytyce
– mamy ju¿ przy twojej pomocy absolut, jesteœmy ocaleni. Wtedy filozofujemy
z góry na dó³. Z tego¿ absolutu wywodzimy za pomoc¹ najrozmaitszych i podob-

Schop.p65 41 03-06-24, 07:00

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 10608513A3739613


##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==

##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==

##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==
42 Artur Schopenhauer, Czworaki korzeñ zasady racji dostatecznej

nych sobie tylko sw¹ drêcz¹c¹ nud¹ dedukcji œwiat, nazywaj¹c ten pierwszy nie-
skoñczonoœci¹, ten drugi zaœ – skoñczonoœci¹, co znowu przyjemnie urozmaica ca³e
to gadulstwo. I mówimy zasadniczo ci¹gle tylko o Bogu: jak, dlaczego, po co,
w jakim celu, poprzez jaki to w³asnowolny lub niew³asnowolny proces stworzy³
On czy zrodzi³ œwiat; czy jest na zewn¹trz œwiata czy te¿ w œwiecie itd. – jak gdyby
filozofia by³a teologi¹ i poszukiwa³a wyjaœnienia nie œwiata, lecz Boga.
Dowód kosmologiczny zatem – którego ta apostrofa dotyczy i którym siê tu
zajmujemy – polega w³aœciwie na twierdzeniu, ¿e zasada racji dostatecznej stawania
siê, czyli prawo przyczynowoœci, prowadzi z koniecznoœci¹ do takiej myœli, w œwietle
której prawo to uznajemy za zniesione, nieby³e i niewa¿ne. Do causa prima (ab-
solutu) dociera siê bowiem tylko na dowolnie d³ugiej drodze wstêpuj¹cej od nastêp-
stwa do racji: nie mo¿na jednak przy causa prima zatrzymaæ siê, nie anuluj¹c tym
samym zasady racji dostatecznej.
Po tym krótkim i jasnym wy³o¿eniu przeze mnie nicoœci dowodu kosmolo-
gicznego – podobnie jak w drugim rozdziale dowodu ontologicznego – uwa¿ny
czytelnik zechce, byæ mo¿e, us³yszeæ ode mnie to, co trzeba o dowodzie fizyko-
teologicznym, który jeszcze o wiele bardziej jest dowodem pozornym. Jednak¿e
nie miejsce tu po temu, tematyka ta bowiem nale¿y do ca³kiem innego dzia³u
filozofii. Odsy³am wiêc zainteresowanych najpierw do Kanta – zarówno do Krytyki
czystego rozumu, jak i ex professo Krytyki w³adzy s¹dzenia 4 – a celem uzupe³nienia
czysto negatywnej procedury kantowskiej do mego wyk³adu pozytywnego w Über
den Willen in der Natur (O woli w przyrodzie), tego objêtoœciowo skromnego, lecz
bogatego w treœæ i wa¿nego pisma. Niezaanga¿owany zaœ czytelnik mo¿e to
i wszystkie inne moje pisma pozostawiæ – w stanie niekniêtym – lekturze swych
wnuków. Nie dbam o to: nie jestem bowiem na u¿ytek jednego pokolenia, lecz
wielu generacji.
Poniewa¿ – jak wyka¿emy w nastêpnym paragrafie – prawo przyczynowoœci
jest wiadome nam a priori i st¹d jest transcendentalne, wa¿ne dla wszelkiego mo¿-
liwego doœwiadczenia, a wiêc bezwarunkowe, nadto stwierdza ono, ¿e po danym,
okreœlonym, relatywnie pierwszym stanie musi nast¹piæ – wed³ug regu³y, tj. ka¿-
dorazowo – równie okreœlony stan drugi, to stosunek przyczyny do skutku ma
charakter konieczny. Prawo przyczynowoœci uprawnia zatem do s¹dów hipotetycz-
nych i okazuje siê przez to postaci¹ zasady racji dostatecznej, na której to zasadzie
musz¹ siê opieraæ wszystkie s¹dy hipotetyczne; na niej te¿ – jak dalej wyka¿emy
Рpolega wszelka koniecznoϾ.
Tê postaæ naszej zasady nazywam zasad¹ racji dostatecznej stawania siê – a to
dlatego, ¿e jej zastosowanie zak³ada wszêdzie zmianê, nastanie nowego stanu, a wiêc
stawanie siê. Do jej istotnego charakteru nale¿y te¿ to, ¿e zawsze przyczyna po-

4 [Wydanie polskie: I. Kant, Krytyka w³adzy s¹dzenia, prze³. J. Ga³ecki, Warszawa 1986].

Schop.p65 42 03-06-24, 07:00

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 10608513A3739613


##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==

##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==

##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==
Rozdzia³ IV – O pierwszej klasie przedmiotów dla podmiotu i panuj¹cej w niej postaci... 43

przedza w czasie skutek (por. § 47), i tylko po tym pierwotnie poznajemy, który
z dwóch po³¹czonych wêz³em przyczynowym stanów jest przyczyn¹, a który
skutkiem. Istniej¹ te¿ – na odwrót – wypadki, gdy zwi¹zek przyczynowy jest nam
znany z wczeœniejszego doœwiadczenia, ale stany tak szybko po sobie nastêpuj¹, ¿e
nastêpstwo to umyka naszej percepcji. Wnosimy wtedy z ca³kowit¹ pewnoœci¹
z przyczynowoœci o nastêpstwie, na przyk³ad zapalenie prochu poprzedza eksplo-
zjê. Odsy³am tu do Œwiata jako woli i przedstawienia, t. II, rozdz. 4, s. 41.
Z tego istotnego powi¹zania przyczynowoœci z nastêpstwem wynika nadto, ¿e
pojêcie wzajemnego oddzia³ywania jest, œciœle bior¹c, niewa¿ne. Zak³ada ono mia-
nowicie, ¿e skutek jest znowu przyczyn¹ swej przyczyny, a wiêc ¿e stan nastêpu-
j¹cy by³ zarazem stanem poprzedzaj¹cym. Wykaza³em obszernie niestosownoœæ tego
tak ulubionego pojêcia w swej do³¹czonej do Œwiata jako woli i przedstawienia
„Krytyce Kantowskiej filozofii” (s. 517–521, wyd. II), do czego przeto odsy³am.
Zauwa¿my, ¿e pisarze pos³uguj¹ siê z regu³y owym pojêciem tam, gdzie zaczynaj¹
grzeszyæ niejasnoœci¹; st¹d w³aœnie tak czêsto go siê u¿ywa. Gdy pisarzowi zaczyna
brakowaæ pojêæ, ¿aden termin tak ochoczo nie nasuwa siê, jak w³aœnie „oddzia³y-
wanie wzajemne”, dlatego czytelnik mo¿e go uwa¿aæ wrêcz za swego rodzaju dzwon
alarmowy, który zwiastuje, ¿e pisz¹cy traci grunt pod nogami. Trzeba te¿ zauwa-
¿yæ, ¿e termin „oddzia³ywanie wzajemne” znajdujemy wy³¹cznie w jêzyku niemiec-
kim; ¿aden inny jêzyk nie posiada jego utartego odpowiednika.
Z prawa przyczynowoœci wynikaj¹ dwa wa¿ne corollaria, które w³aœnie st¹d
czerpi¹ swe uwierzytelnienie jako poznania a priori, a zatem bezwzglêdnie niew¹t-
pliwe i nie dopuszczaj¹ce wyj¹tku. S¹ to: prawo bezw³adnoœci oraz prawo nieznisz-
czalnoœci substancji. Pierwsze orzeka, ¿e ka¿dy stan – a wiêc zarówno stan spoczyn-
ku danego cia³a, jak i jego wszelki ruch – musia³by nie ustawaæ, a nawet trwaæ
w nieskoñczonoœæ: niezmieniony, niezmniejszony, niezwiêkszony, gdyby nie do³¹-
czy³a siê jakaœ przyczyna, która te stany zmieni lub zniesie. Drugie zaœ, które wyra¿a
wiecznoœæ materii, wyp³ywa st¹d, ¿e prawo przyczynowoœci odnosi siê tylko do
stanów cia³, a wiêc do ich spoczynku, ruchu, formy i jakoœci, zawiaduj¹c ich cza-
sowym powstawaniem i przemijaniem. W ¿aden sposób nie odnosi siê jednak do
istnienia noœnika tych stanów, któremu – dla wyra¿enia jego wyjêcia spod wszel-
kiego powstawania i przemijania – nadaje siê miano substancji. Substancja jest nie-
zniszczalna, tj. nie mo¿e powstaæ ani przemin¹æ, a zatem obecna w œwiecie jej iloœæ
nie ulega nigdy zwiêkszeniu ani zmniejszeniu. Nasz¹ aprioryczn¹ wiedzê na ten temat
poœwiadcza œwiadomoœæ niewzruszonej pewnoœci, z jak¹ ka¿dy, kto widzia³ znik-
niêcie danego cia³a – czy to wskutek sztuczek kuglarskich, czy te¿ przez rozdzie-
lenie, spalenie, parowanie lub w wyniku jakiegoœ innego procesu – przyjmuje
niez³omnie, ¿e cokolwiek mog³o siê staæ z form¹ cia³a, substancja, tj. jego materia,
musi istnieæ w iloœci niezmniejszonej i mo¿na j¹ gdzieœ odnaleŸæ. Podobnie te¿
zak³ada, ¿e tam, gdzie znajduje siê jakieœ uprzednio nieobecne cia³o, musia³o ono

Schop.p65 43 03-06-24, 07:00

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 10608513A3739613


##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==

##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==

##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==
44 Artur Schopenhauer, Czworaki korzeñ zasady racji dostatecznej

byæ przyniesione albo te¿ zrosn¹æ siê z niewidzialnych cz¹stek – choæby przez
precypacjê (str¹cenie) – nigdy zaœ nie mog³o w swej substancji (materii) powstaæ,
co zawiera implicite pe³n¹ niemo¿liwoœæ i jest po prostu nie do pomyœlenia. Pew-
noœæ, z jak¹ to z góry (a priori) stwierdzamy, wynika st¹d, ¿e naszemu intelektowi
brakuje ca³kowicie formy myœlenia o powstawaniu czy zanikaniu materii. Tymcza-
sem prawo przyczynowoœci – jedyna forma, pod jak¹ mo¿emy w ogóle pomyœleæ
zmiany – dotyczy zawsze tylko stanów cia³, ¿adn¹ zaœ miar¹ istnienia noœnika
wszystkich stanów, materii. Dlatego to wysuwam twierdzenie o niezniszczalnoœci
substancji jako corollarium prawa przyczynowoœci. Przekonania o niezniszczalno-
œci substancji nie mogliœmy uzyskaæ a posteriori – po czêœci dlatego, ¿e w wiêkszoœci
wypadków empiryczna konstatacja stanu faktycznego jest niemo¿liwa, czêœciowo
zaœ dlatego, ¿e ka¿de zdobyte na drodze indukcji poznanie ma zawsze pewnoœæ
jedynie aproksymatywn¹, a przeto przypadkow¹, nigdy jednak bezwarunkow¹. St¹d
te¿ niechybna pewnoœæ naszego przekonania o tym twierdzeniu ma ca³kiem inny
charakter ni¿ pewnoœæ o s³usznoœci jakiegoœ empirycznie wykrytego prawa przyro-
dy, cechuje j¹ bowiem ca³kiem inna, absolutnie niewzruszona, niezachwiana sta³oœæ.
Pochodzi to st¹d, ¿e owo twierdzenie wyra¿a poznanie transcendentalne, tj. takie,
które okreœla coœkolwiek mo¿liwego we wszelkim doœwiadczeniu i ustala przed
wszelkim doœwiadczeniem, i w³aœnie przez to sprowadza œwiat doœwiadczalny do
zwyk³ego fenomenu mózgowego. Nawet najogólniejsze i najbardziej bezwyj¹tko-
we z wszystkich innych praw przyrody – prawo ci¹¿enia – ma ju¿ Ÿród³o empi-
ryczne, a wiêc nie daje gwarancji co do swej ogólnoœci. Dlatego jest ono jeszcze nie-
kiedy podwa¿ane, przy czym rodzi siê czasem w¹tpliwoœæ, czy obowi¹zuje ono tak¿e
poza naszym Uk³adem S³onecznym – ba, nie zbywa na astronomach, którzy uwy-
datniaj¹ znalezione okolicznoœciowo oznaki i potwierdzenia tego prawa, wyjawia-
j¹c przez to, ¿e uznaj¹ je za czysto empiryczne. Mo¿na jednak postawiæ pytanie,
czy tak¿e miêdzy cia³ami rozdzielonymi absolutn¹ pró¿ni¹ zachodzi grawitacja,
albo czy ta ostatnia w obrêbie Uk³adu S³onecznego zachodzi choæby za poœred-
nictwem eteru, nie skutkuj¹c ewentualnie miêdzy gwiazdami sta³ymi. Wszystko
to mo¿na rozstrzygn¹æ tylko empirycznie. Dowodzi to, ¿e nie mamy tu bynaj-
mniej do czynienia z poznaniem a priori. Jeœli jednak zgodnie z prawdopodobieñ-
stwem przyjmiemy, ¿e ka¿dy mo¿liwy system s³oneczny uformowa³ siê przez stop-
niowe zgêszczanie pierwotnej mg³awicy, a nastêpnie stosownie do hipotezy Kanta-
-Laplace’a, to nie sposób sobie pomyœleæ nawet przez chwilê, ¿e owo pierwotne
tworzywo powsta³o z niczego. Jesteœmy zmuszeni za³o¿yæ, ¿e jego cz¹steczki
istnia³y uprzednio gdzie indziej i tylko siê ze sob¹ po³¹czy³y – w³aœnie dlatego,
¿e twierdzenie o niezniszczalnoœci substancji jest transcendentalne. To zreszt¹, ¿e
substancja jest zwyk³ym synonimem materii, gdy¿ jej pojêcie daje siê urzeczywist-
niæ tylko w materii i st¹d w niej ma swe Ÿród³o, udowodni³em obszernie – wy-
kazuj¹c zw³aszcza, jak owo pojêcie utworzono na u¿ytek wykrêtnej argumentacji

Schop.p65 44 03-06-24, 07:00

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 10608513A3739613


##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==

##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==

##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==
Rozdzia³ IV – O pierwszej klasie przedmiotów dla podmiotu i panuj¹cej w niej postaci... 45

– w swej Krytyce Kantowskiej filozofii, s. 550 n., wyd. II. Ta a priori upewniona
wiecznoœæ materii (zwana niezniszczalnoœci¹ substancji) jest – podobnie jak wiele
innych, równie niezawodnych prawd – dla profesorów filozofii owocem zakaza-
nym; dlatego przemykaj¹ siê obok niej, zerkaj¹c na ni¹ lêkliwie.
W nieskoñczonym ³añcuchu przyczyn i skutków, który zawiaduje wszystkimi
zmianami, ale nigdy poza owe zmiany nie wykracza, pozostaj¹ nietkniête dwie
istnoœci. Z jednej strony – jak ju¿ wy¿ej ukazano – materia, z drugiej zaœ pierwotne
si³y przyrody. Materia, poniewa¿ jest noœnikiem wszelkich zmian albo tym, w czym
takie zmiany zachodz¹; si³y przyrody zaœ, poniewa¿ s¹ tym, na mocy czego zmiany
czy skutki s¹ w ogóle mo¿liwe, tym, co przede wszystkim u¿ycza przyczynom
kauzalnoœci, tj. zdolnoœci skutkowania, od czego otrzymuj¹ j¹ one w lenno. Przy-
czyna i skutek s¹ zmianami powi¹zanymi w czasie, tworz¹c szereg koniecznej suk-
cesji. Si³y przyrody natomiast, na których mocy wszystkie przyczyny skutkuj¹, s¹
wy³¹czone spod wszelkiej zmiany i w tym sensie s¹ poza wszelkim czasem. Dla-
tego istniej¹ wci¹¿ i wszêdzie, s¹ wszechobecne i niewyczerpane, zawsze gotowe do
objawienia siê, gdy tylko nadarzy siê po temu podyktowana przyczynowoœci¹ oka-
zja. Przyczyna jest ka¿dorazowo – tak jak i jej skutek – czymœ pojedynczym, po-
szczególn¹ zmian¹. Si³a przyrody natomiast jest czymœ ogólnym, niezmiennym, ist-
niej¹cym zawsze i wszêdzie. Tak na przyk³ad to, ¿e bursztyn przyci¹ga teraz kosmyk
we³ny, stanowi skutek. Jego przyczyn¹ jest uprzednie pocieranie i obecne zbli¿enie
bursztynu do kosmyka – a czynn¹ w tym procesie, zawiaduj¹c¹ nim si³¹ przyrody
– jest elektrycznoœæ. Wyjaœnienie tej sprawy na obszernym przyk³adzie znajdziemy
w dziele Œwiat jako wola i przedstawienie, t. I, § 26, s. 153, wyd. II, gdzie wykaza³em
na d³ugim ³añcuchu przyczyn i skutków, jak najrozmaitsze si³y przyrody sukcesyw-
nie w nim wystêpuj¹ i wchodz¹ w grê, przez co ró¿nica pomiêdzy przyczyn¹
a skutkiem, przelotnym zjawiskiem a wieczn¹ form¹ aktywnoœci staje siê nader
zrozumia³a. Poniewa¿ zaœ tam¿e d³ugi § 26 poœwiêci³em tym dociekaniom, wystar-
czy³o tu ca³¹ rzecz krótko wy³o¿yæ. Norm¹, zgodnie z któr¹ si³a przyrody prze-
jawia siê w ³añcuchu przyczyn i skutków, a wiêc wiêzi¹ ³¹cz¹c¹ si³ê z tym ³añcu-
chem, jest prawo przyrody. Mylenie si³y przyrody z przyczyn¹ jest jednak tak czêste,
jak i szkodliwe dla jasnoœci myœlenia. Wydaje siê nawet, ¿e pojêæ tych przede mn¹
nigdy wyraŸnie nie rozdzielano, choæ jest to przecie¿ w najwy¿szej mierze konieczne.
Nie tylko czyni siê z samych si³ przyrody przyczynê, mówi¹c: elektrycznoœæ, si³a
ciê¿koœci itd. s¹ przyczyn¹, lecz niektórzy czyni¹ z nich nawet skutki, pytaj¹c
o przyczynê elektrycznoœci, si³y ciê¿koœci itd., co jest absurdem. Czymœ ca³kiem
innym jest natomiast zmniejszanie iloœci si³ przyrody w taki sposób, ¿e jedn¹ z nich
sprowadza siê do drugiej, jak na przyk³ad magnetyzm do elektrycznoœci. Ka¿da
wszak¿e prawdziwa, a wiêc rzeczywiœcie pierwotna si³a przyrody – któr¹ jest tak¿e
wszelka podstawowa w³asnoœæ chemiczna – jest w istocie qualitas occulta, tj. nie
podlega ju¿ wyjaœnieniom fizycznym. Otwarta jest natomiast na wyjaœnienie me-

Schop.p65 45 03-06-24, 07:00

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 10608513A3739613


##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==

##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==

##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==
46 Artur Schopenhauer, Czworaki korzeñ zasady racji dostatecznej

tafizyczne, tj. wykraczaj¹ce poza zjawisko. W owym myleniu czy raczej uto¿samia-
niu si³y przyrody z przyczyn¹ posun¹³ siê najdalej Maine de Biran w swych No-
uvelles considérations des rapports du physique au moral – jest to bowiem istot¹ jego
filozofii. W jego pogl¹dach osobliwe jest to, ¿e gdy mówi o przyczynach, prawie
nigdy nie stawia samej tylko cause, lecz za ka¿dym razem mówi cause ou force,
podobnie jak ju¿ w § 8 stwierdziliœmy, ¿e Spinoza oœmiokrotnie na jednej stronie
stawia ratio sive causa. Obaj z pe³n¹ œwiadomoœci¹ uto¿samiaj¹ dwa odmienne pojêcia,
aby stosownie do okolicznoœci móc uwydatniaæ to jedno, to drugie. S¹ jednak
zmuszeni stale uobecniaæ czytelnikowi to uto¿samienie.
Przyczynowoœæ wiêc, ów kierowniczy czynnik wszelkich bez wyj¹tku zmian,
wystêpuje w przyrodzie pod trzema ró¿nymi postaciami, jako: przyczyna w sensie
œcis³ym, podnieta i motyw. I w³aœnie na tej ró¿norodnoœci polega prawdziwa i istot-
na ró¿nica miêdzy cia³ami nieorganicznymi, roœlinami i zwierzêtami, nie zaœ na
zewnêtrznych cechach anatomicznych czy wrêcz chemicznych.
Przyczyn¹ w sensie œcis³ym jest przyczyna, po której zachodz¹ zmiany wy³¹cz-
nie w sferze nieorganicznej, a wiêc te skutki, które stanowi¹ temat mechaniki, fi-
zyki oraz chemii. I tylko do niej odnosi siê trzecie podstawowe prawo Newtona:
„Dzia³anie i przeciwdzia³anie s¹ sobie równe”. Orzeka ono, ¿e stan uprzedni (przy-
czyna) ulega zmianie, która dorównuje wielkoœci¹ zmianie przez niego wywo³anej
(skutek). Nadto tylko przy tej formie przyczynowoœci stopieñ skutku zawsze
odpowiada œciœle stopniowi przyczyny, tak ¿e z przyczyny da siê wyliczyæ skutek
i na odwrót.
Drug¹ form¹ przyczynowoœci jest podnieta. Rz¹dzi ona ¿yciem organicznym jako
takim, a zatem ¿yciem roœlinnym oraz wegetatywn¹, przeto nieœwiadom¹ czêœci¹
¿ycia zwierzêcego, bêd¹c¹ w³aœnie ¿yciem roœlinnym. Charakteryzuje siê ona nie-
obecnoœci¹ cech formy pierwszej. Dzia³anie i przeciwdzia³anie nie s¹ tu równe,
i natê¿enie skutku – na wszystkich stopniach – nie idzie ¿adn¹ miar¹ za natê¿eniem
przyczyny; mo¿na raczej poprzez wzmo¿enie przyczyny obróciæ nagle skutek
w jego przeciwieñstwo.
Trzeci¹ form¹ przyczynowoœci jest motyw. Pod t¹ postaci¹ kieruje ona w³aœci-
wym ¿yciem zwierzêcym, a wiêc postêpowaniem, tj. zewnêtrznymi, dokonuj¹cymi
siê œwiadomie czynnoœciami wszystkich istot zwierzêcych. Medium motywów jest
poznanie, podatnoœæ na motywy wymaga przeto umys³u. St¹d prawdziw¹ cech¹
charakterystyczn¹ zwierzêcia jest poznanie, przedstawianie sobie. Zwierzê porusza
siê zawsze jako zwierzê stosownie do jakiegoœ celu, ten zaœ musia³o uprzednio poznaæ,
tj. cel ów musi mu siê jawiæ jako coœ odeñ ró¿nego, czego jest ono wszak¿e œwia-
dome. Wobec tego zwierzê mo¿na okreœliæ jako „to, co poznaje”, ¿adna inna de-
finicja nie utrafia w sedno rzeczy; byæ mo¿e nawet ¿adna inna nie wytrzymuje
krytyki. Jeœli brakuje poznania, brakuje te¿ z koniecznoœci¹ ruchu na motywy, po-
zostaje wtedy tylko ruch na podniety, ¿ycie roœlinne. Dlatego pobudliwoœæ i czu-

Schop.p65 46 03-06-24, 07:00

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 10608513A3739613


##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==

##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==

##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==
Rozdzia³ IV – O pierwszej klasie przedmiotów dla podmiotu i panuj¹cej w niej postaci... 47

ciowoœæ s¹ nierozdzielne. Sposób dzia³ania motywu ró¿ni siê jednak wyraŸnie od


sposobu dzia³ania podniety. Oddzia³ywanie motywu mo¿e byæ bardzo krótkie,
wrêcz chwilowe, gdy¿ jego skutecznoœæ – w przeciwieñstwie do skutecznoœci
podniety – nie stoi w ¿adnym stosunku do jego trwania, do bliskoœci przedmiotu
itp. Motyw wystarczy tylko spostrzec, aby zadzia³a³; podnieta natomiast potrze-
buje wci¹¿ stycznoœci, czêsto wrêcz przyjêcia do wewn¹trz, zawsze zaœ pewnego
okresu trwania.
Ta krótka wzmianka o trzech formach przyczynowoœci w zupe³noœci tu wy-
starczy. Obszerne ich przedstawienie znajduje siê w mojej pracy konkursowej
O wolnoœci ludzkiej woli 5 w ramach Die beiden Grundprobleme der Ethik. Tylko jedno
trzeba tu szczególnie podkreœliæ. Ró¿nica pomiêdzy przyczyn¹, podniet¹ i moty-
wem jest tylko konsekwencj¹ stopnia wra¿liwoœci istot: im wra¿liwoœæ wiêksza, tym
³atwiejszy sposób oddzia³ywania. Kamieñ trzeba rzuciæ; cz³owiek reaguje na jedno
spojrzenie. I kamieñ, i cz³owiek poruszani s¹ jednak przez dostateczn¹ przyczynê,
a wiêc z równ¹ koniecznoœci¹. Motywacja bowiem jest po prostu przyczynowoœci¹
przechodz¹c¹ przez poznanie: umys³ jest medium motywów, gdy¿ stanowi najwy¿sze
spotêgowanie wra¿liwoœci. Jednak¿e prawo przyczynowoœci nie traci bynajmniej
przez to nic na pewnoœci i œcis³oœci. Motyw jest przyczyn¹ i dzia³a z t¹ koniecz-
noœci¹, jak¹ poci¹gaj¹ za sob¹ wszystkie przyczyny. U zwierzêcia, którego umys³
jest prostszy, a zatem dostarcza tylko poznania teraŸniejszoœci, koniecznoœæ ta rzuca
siê ³atwo w oczy. Umys³ ludzki jest podwójny: poza poznaniem naocznym cz³o-
wiek ma jeszcze poznanie abstrakcyjne, które to poznanie nie jest przykute do
teraŸniejszoœci. Mówimy, ¿e cz³owiek ma rozum. St¹d posiada on zdolnoœæ wybo-
ru z jasn¹ œwiadomoœci¹: mo¿e rozwa¿aæ za i przeciw wykluczaj¹ce siê wzajem mo-
tywy jako takie, tj. mo¿e pozwoliæ im wypróbowywaæ ich moc na swojej woli, przy
czym silniejszy motyw determinuje j¹ i dzia³anie nastêpuje z tak¹ koniecznoœci¹,
jak toczenie siê pchniêtej kuli. Wolnoœæ woli oznacza (tak¿e w ca³ym pustos³owiu
profesorów filozofii) „to, ¿e dla danego cz³owieka w danej sytuacji mo¿liwe s¹ dwa ró¿ne
postêpki”. ¯e jednak takie twierdzenie jest ca³kowitym absurdem, jest to tak pewn¹
i jasno dowiedzion¹ prawd¹, jaka tylko mo¿e byæ poza dziedzin¹ czystej matema-
tyki. NajwyraŸniej, najbardziej metodycznie, najgruntowniej i do tego ze szczegól-
nym nawi¹zaniem do faktów samoœwiadomoœci, które zdaniem ignorantów upra-
womocniaj¹ powy¿sz¹ absurdalnoœæ, znajdziemy tê prawdê wy³o¿on¹ w mojej
nagrodzonej przez Norweskie Królewskie Towarzystwo Naukowe pracy konkur-
sowej O wolnoœci ludzkiej woli. W gruncie rzeczy g³osili ju¿ to samo Hobbes, Spinoza,
Priestley, Wolter oraz Kant 6. Nie powstrzymuje to jednak naszych czcigodnych
5 [Wydanie polskie: A. Schopenhauer, O wolnoœci ludzkiej woli, prze³. A. Stögbauer, Warszawa
1908].
6 „Jakiekolwiek pojêcie byœmy sobie wytworzyli we wzglêdzie metafizycznym o wolnoœci woli,

to zjawiska tej woli, ludzkie dzia³ania, s¹ tak samo okreœlone ogólnymi prawami przyrody, jak ka¿de

Schop.p65 47 03-06-24, 07:00

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 10608513A3739613


##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==

##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==

##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==
50 Artur Schopenhauer, Czworaki korzeñ zasady racji dostatecznej

zdobywaj¹ dog³êbne rozumienie rzeczy; Par. 21 takie, które uznaj¹ s³usznoœæ wy³o-
potem
¿onych im przez innych racji; wreszcie zaœ takie, które niezdolne s¹ ani do jedne-
go, ani te¿ do drugiego” (Ksi¹¿ê 7, c. 22).
Trzeba byæ opuszczonym przez wszystkich bogów, by uroiæ sobie, ¿e naoczny
œwiat na zewn¹trz nas, wype³niaj¹cy przestrzeñ w jej trzech wymiarach, porusza-
j¹cy siê zgodnie z nieub³aganie œcis³ym biegiem czasu, regulowany na ka¿dym kroku
przez bezwyj¹tkowe prawo przyczynowoœci i pod ka¿dym takim wzglêdem stosu-
j¹cy siê tylko do praw, które mo¿emy wskazaæ przed wszelkim jego doœwiadcze-
niem – istnieje ca³kiem obiektywnie i realnie oraz bez naszego wspó³udzia³u, na-
stêpnie poprzez zwyk³e wra¿enie zmys³owe dostaje siê do naszej g³owy, gdzie raz
jeszcze jest obecny tak, jak tam na zewn¹trz. Có¿ to bowiem za ubo¿uchna rzecz
to zwyk³e wra¿enie zmys³owe! Nawet w najszlachetniejszych narz¹dach zmys³o-
wych nie jest ono niczym wiêcej jak tylko lokalnym, specyficznym, zdolnym
w obrêbie swego rodzaju do pewnej odmiany, ale zawsze w sobie subiektywnym
czuciem, które jako takie nie mo¿e zawieraæ absolutnie nic obiektywnego, a wiêc
nic podobnego do treœci naocznych. Wszelkiego rodzaju wra¿enie jest i pozostaje
procesem zachodz¹cym w samym organizmie. Jako takie zaœ ogranicza siê do sfery
podskórnej, nie mo¿e wiêc samo w sobie niczego zawieraæ, co by le¿a³o poza skór¹,
a wiêc na zewn¹trz nas. Mo¿e byæ przyjemne lub nieprzyjemne – co oznacza od-
niesienie do naszej woli – ale w ¿adnym wra¿eniu nie kryje siê nic obiektywnego.
Wra¿enie w narz¹dach zmys³owych jest wra¿eniem wzmo¿onym przez zespolenie
zakoñczeñ nerwów, ³atwo daje siê wzbudziæ z powodu ich rozsiania i cienkiej os³o-
ny, a nadto otwarte jest na jakieœ wp³ywy specjalne w rodzaju œwiat³a, dŸwiêku,
zapachu. Zawsze pozostaje jednak zwyk³ym wra¿eniem, na równi z ka¿dym innym
wewn¹trz naszego cia³a, a zatem czymœ w istocie subiektywnym, czego zmiany do-
chodz¹ do œwiadomoœci bezpoœrednio tylko w formie zmys³u wewnêtrznego, a przeto
samego czasu, tj. sukcesywnie. Dopiero gdy intelekt – funkcja nie poszczególnych
delikatnych zakoñczeñ nerwów, lecz tak misternie i zagadkowo zbudowanego,
wa¿¹cego trzy, a wyj¹tkowo piêæ funtów (1,4–2,3 kg) mózgu – rozpocznie dzia³al-
noœæ i u¿yje swej jednej jedynej formy, prawa przyczynowoœci, zachodzi wielka
przemiana: subiektywne wra¿enie staje siê obiektywnym ogl¹dem. Intelekt ujmuje
mianowicie – na mocy w³aœciwej sobie formy, a wiêc a priori, tj. przed wszelkim
doœwiadczeniem (to bowiem nie jest jeszcze dot¹d mo¿liwe) dane wra¿enie cia³a jako
skutek (s³owo, które tylko on rozumie), który jako taki musi koniecznie mieæ
przyczynê. Zarazem korzysta z pomocy pozostaj¹cej do dyspozycji umys³u, tj.
w mózgu, formy zmys³u zewnêtrznego, przestrzeni, aby ow¹ przyczynê przenieœæ poza
obrêb organizmu. Dopiero dziêki temu powstaje dlañ zewnêtrznoœæ, któr¹ umo¿-
liwia w³aœnie przestrzeñ. Czysta naocznoœæ a priori s³u¿y za podstawê naocznoœci

7 [Wydanie polskie: N. Machiavelli, Ksi¹¿ê, prze³. Cz. Nanke, Warszawa 1984].

Schop.p65 50 03-06-24, 07:00

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 10608513A3739613


##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==

##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==

##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==
Rozdzia³ IV – O pierwszej klasie przedmiotów dla podmiotu i panuj¹cej w niej postaci... 51

empirycznej. W tym procesie intelekt – jak to wkrótce bli¿ej uka¿ê – bierze do


pomocy wszystkie, nawet najdrobniejsze data danego wra¿enia, by zgodnie
z nimi konstruowaæ jego przyczynê w przestrzeni. Ta (negowana zreszt¹ wyraŸnie
przez Schellinga w pierwszym tomie jego pism filozoficznych z 1809 r., s. 237–238,
jak te¿ przez [J. E.] Friesa w jego Krytyce rozumu, t. I, s. 52–56 i 290, wyd. I)
operacja intelektu nie jest jednak operacj¹ dyskursywn¹, refleksyjn¹, abstrakcyj-
n¹, dokonuj¹c¹ siê przy pomocy pojêæ i s³ów, lecz jest intuicyjna i ca³kowicie bez-
poœrednia. Tylko bowiem dziêki niej, a zatem w intelekcie i dla intelektu, jawi
siê obiektywny, realny, wype³niaj¹cy w trzech wymiarach przestrzeñ œwiat cie-
lesny, który potem – stosownie do tego samego prawa przyczynowoœci – dalej
zmienia siê w czasie i porusza w przestrzeni. Intelekt musi wiêc sam sobie stwo-
rzyæ œwiat obiektywny: ten ostatni nie mo¿e jako uprzednio gotowy wnikn¹æ po
prostu do g³owy poprzez zmys³y i otwory narz¹dów zmys³owych. Zmys³y bo-
wiem dostarczaj¹ wy³¹cznie surowego tworzywa, które dopiero intelekt – za
pomoc¹ wymienionych prostych form przestrzeni, czasu i przyczynowoœci – prze-
rabia w obiektywne ujêcie uporz¹dkowanego œwiata cielesnego. A zatem nasz
codzienny empiryczny ogl¹d jest ogl¹dem intelektualnym, i jemu przystoi ów pre-
dykat, który filozoficzni fanfaroni w Niemczech przypisywali jakiemuœ rzekome-
mu ogl¹dowi urojonych œwiatów, w jakich ich ukochany absolut mia³by przed-
siêbraæ sw¹ ewolucjê. Ja zaœ chcê najpierw przedstawiæ wielk¹ przepaœæ istniej¹c¹
miêdzy wra¿eniem a ogl¹dem, ukazuj¹c, jak surowe jest tworzywo, z którego
wy³ania siê to piêkne dzie³o.
Temu obiektywnemu ogl¹dowi s³u¿¹ w³aœciwie tylko dwa zmys³y: dotyk
i wzrok. Tylko one dostarczaj¹ danych, na których podstawie intelekt w ramach
przedstawionego procesu sprawia powstanie obiektywnego œwiata. Pozosta³e trzy
zmys³y pozostaj¹ w gruncie rzeczy subiektywne: ich wra¿enia wskazuj¹ wprawdzie
na jak¹œ przyczynê zewnêtrzn¹, lecz nie zawieraj¹ ¿adnych danych do okreœlenia
jej relacji przestrzennych. Otó¿ przestrzeñ jest form¹ wszelkiej naocznoœci, tj. takie-
go ujmowania, w jakim przedmioty mog¹ w³aœciwie prezentowaæ siê. St¹d te¿ owe
trzy zmys³y mog¹ wprawdzie obwieszczaæ nam obecnoœæ poznanych ju¿ w inny
sposób przedmiotów, ale na podstawie ich danych nie dochodzi do skutku ¿adna
przestrzenna konstrukcja, a wiêc ¿aden ogl¹d obiektywny. Z zapachu nie mo¿emy
nigdy odtworzyæ ró¿y. Ociemnia³y mo¿e przez ca³e ¿ycie s³uchaæ muzyki, nie
zyskuj¹c najmniejszego choæby obiektywnego wyobra¿enia o muzykach, instrumen-
tach ani wibracjach powietrza. S³uch ma natomiast wielk¹ wartoœæ jako medium
mowy, przez co jest zmys³em rozumu, którego nazwa nawet odeñ pochodzi 8; z kolei
jako medium muzyki jest jedynym sposobem, by uchwyciæ z³o¿one stosunki licz-
bowe nie in abstracto, lecz bezpoœrednio, in concreto. Ton nie wskazuje jednak nigdy

8 [Vernunft a vernehmen = s³yszeæ].

Schop.p65 51 03-06-24, 07:00

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 10608513A3739613


##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==

##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==

##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==
74 Artur Schopenhauer, Czworaki korzeñ zasady racji dostatecznej

jest czyst¹ przyczynowoœci¹ jako tak¹, ujêt¹ obiektywnie, to nie mo¿e ona spra-
wowaæ swej w³adzy na sobie samej – tak jak oko, które mo¿e widzieæ wszystko,
tylko nie samo siebie. Skoro nadto „substancja” jest to¿sama z materi¹, mo¿na rzec:
substancja jest skutkowaniem ujêtym in abstracto; akcydens zaœ jest szczególnym
rodzajem skutkowania, dzia³aniem in concreto. Oto wiêc rezultaty, do których
wiedzie prawdziwy, tj. transcendentalny idealizm. Wykaza³em ju¿ w swym g³ów-
nym dziele, ¿e do rzeczy samej w sobie, tj. tego, co w ogóle istnieje i jest poza przed-
stawieniem, nie mo¿emy dotrzeæ na drodze przedstawieñ, lecz musimy pójœæ inn¹
drog¹ wiod¹c¹ poprzez wnêtrze rzeczy. Droga ta, uciekaj¹c siê niejako do zdrady,
otwiera nam bramy twierdzy.
Jeœli chcielibyœmy porównaæ czy wrêcz uto¿samiæ przedstawione tu rzetelne
i gruntowne roz³o¿enie ogl¹du empirycznego na jego elementy, które okazuj¹ siê
w ca³oœci subiektywne, z algebraicznymi równaniami Fichtego miêdzy „ja” i „nie-
-ja”, z jego sofistycznymi pozornymi dowodami, które dla zwiedzenia czytelnika
potrzebowa³y os³ony niezrozumia³oœci, a nawet nonsensu, z przedstawieniami, jak
„ja” wysnuwa z siebie „nie-ja”, krótko mówi¹c, z wszystkimi farsami pustki nauko-
wej, by³oby to jawn¹ szykan¹ i niczym wiêcej. Protestujê przeciw wszelkiej wspól-
nocie z Fichtem, podobnie jak Kant w og³oszeniu ad hoc w jenajskiej „Litteratur-
zeitung” 16 jawnie i wyraŸnie przeciw niemu protestowa³. Niech¿e hegelianie
i podobni ignoranci mówi¹ o kantowsko-fichteañskiej filozofii. Jest tylko kantow-
ska filozofia i fichteañska fanfaronada. Oto prawdziwy stan rzeczy i tak to pozo-
stanie, wbrew wszelkim heroldom z³a i wzgardzicielom dobra, w których ojczyzna
niemiecka obfituje bardziej ni¿ jakakolwiek inna.

§ 22. O OBIEKCIE BEZPOŒREDNIM

Tak wiêc wra¿enia zmys³owe cia³a s³u¿¹ jako dane do pierwszego zastosowania
prawa przyczynowoœci, czego wynikiem jest ogl¹d tej klasy obiektów, ta zaœ sw¹
istotê i istnienie czerpie tylko z mocy i w ramach pe³ni¹cego sw¹ tak ustanowion¹
funkcjê intelektu.
Otó¿ o ile cia³o organiczne jest punktem wyjœcia dla ogl¹du wszelkich innych
obiektów, a wiêc te ostatnie zapoœrednicza, nazwa³em je w pierwszym wydaniu tej
rozprawy obiektem bezpoœrednim; wyra¿enie to jest jednak wa¿ne tylko w sensie prze-
noœnym. Choæ postrze¿enie wra¿eñ cielesnych jest bezpoœrednie, samo cia³o nie jawi
siê jeszcze w zwi¹zku z tym jako obiekt, lecz wszystko pozostaje na razie wci¹¿
subiektywne, mianowicie jako wra¿enie. Tak jednak powstaje ogl¹d pozosta³ych
obiektów jako przyczyn wra¿eñ, przy czym przyczyny te jawi¹ siê jako obiekty
16 I. Kant, Erklärung über Fichtes Wissenschaftslehre, w: „Intelligenzblatt der Jena’schen Litteratur-

zeitung”, 1799, nr 109.

Schop.p65 74 03-06-24, 07:00

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 10608513A3739613


##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==

##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==

##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==
Rozdzia³ IV – O pierwszej klasie przedmiotów dla podmiotu i panuj¹cej w niej postaci... 75

– nie zaœ samo cia³o, ono dostarcza bowiem tylko œwiadomoœci zwyk³ych wra¿eñ.
Obiektywnie, a wiêc jako obiekt jest ono poznane jedynie poœrednio, przedstawiaj¹c
siê – na równi z wszystkimi innymi obiektami – w intelekcie czy mózgu (co stanowi
jedno) jako poznana przyczyna subiektywnie danego skutku, i w³aœnie przez to
obiektywnie. Dzieje siê tak jedynie dziêki temu, ¿e jego czêœci oddzia³uj¹ na jego w³asne
zmys³y, a wiêc oko widzi cia³o, rêka je dotyka itd., by na podstawie tych danych
mózg, czyli intelekt móg³ tak¿e samo cia³o – na równi z innymi obiektami – skonstru-
owaæ przestrzennie w jego kszta³cie i w³aœciwoœciach. Bezpoœrednia obecnoœæ przedsta-
wieñ tej klasy w œwiadomoœci zale¿y przeto od pozycji, jak¹ ka¿dorazowo zachowuj¹
– w ³añcuchu przyczyn i skutków – wobec cia³a poznaj¹cego wszystko podmiotu.

§ 23. ZAKWESTIONOWANIE WYSUNIÊTEGO PRZEZ KANTA DOWODU


APRIORYCZNOŒCI POJÊCIA PRZYCZYNOWOŒCI

G³ównym tematem Krytyki czystego rozumu jest udokumentowanie powszech-


nej wa¿noœci prawa przyczynowoœci dla wszelkiego doœwiadczenia, wykazanie jego
apriorycznoœci oraz wynikaj¹cego st¹d jego ograniczenia do mo¿liwoœci doœwiad-
czenia. Nie mogê siê jednak zgodziæ z podanym tam dowodem apriorycznoœci tej
zasady. W istotnych rysach brzmi on nastêpuj¹co: „Do ka¿dego poznania empi-
rycznego nale¿y synteza tego, co ró¿norodne, dokonywana przez wyobraŸniê
zawsze kolejno, tzn. przedstawienia nastêpuj¹ w niej zawsze po sobie. Nastêpstwo
nie jest jednak w wyobraŸni wcale okreœlone co do porz¹dku (co ma poprzedzaæ,
a co nastêpowaæ). [...] Jeœli natomiast ta synteza jest syntez¹ ujêcia (ró¿norodno-
œci danego zjawiska), to porz¹dek w przedmiocie jest okreœlony, lub dok³adniej
powiedziawszy, zachodzi w nim ustalony porz¹dek kolejnej syntezy okreœlaj¹cej
przedmiot [...]. A zatem stosunek zjawisk [...], wedle którego to, co nastêpuje [...],
jest w swym istnieniu z koniecznoœci¹ i wedle pewnego prawid³a okreœlone w czasie
przez to, co je poprzedza, a wiêc stosunek przyczyny do skutku, jest warunkiem
przedmiotowej wa¿noœci naszych s¹dów empirycznych [...], a tym samym jest wa-
runkiem ich empirycznej prawdziwoœci, a wiêc i doœwiadczenia [i jako taki jest
nam dany a priori – A. Schopenhauer]” 17.
Stosownie wiêc do tego porz¹dek nastêpstwa zmian realnych obiektów winien
byæ uznany za obiektywny dopiero na podstawe dzia³aj¹cego w nich prawa ich przy-
czynowoœci. Kant powtarza i wyjaœnia to twierdzenie w Krytyce czystego rozumu,
zw³aszcza w swej „Drugiej analogii doœwiadczenia” (s. 351–378 18), nastêpnie zaœ
w konkluzji „Trzeciej analogii”. Proszê wiêc ka¿dego, kto chce zrozumieæ dalszy

17 [Zob. Krytyka czystego rozumu, s. 227].


18 [Tam¿e, s. 218–237].

Schop.p65 75 03-06-24, 07:00

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 10608513A3739613


##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==

##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==

##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==

You might also like