Professional Documents
Culture Documents
Czworaki Korzeń Rozdz. 4
Czworaki Korzeń Rozdz. 4
Czworaki Korzeń Rozdz. 4
##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==
##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==
34 Artur Schopenhauer, Czworaki korzeñ zasady racji dostatecznej
o tyle, o ile jest wype³niony, a jego bieg tylko przez zmianê tego, co go wype³nia.
Trwanie jakiego obiektu poznajemy przeto tylko przez kontrast do zmiany innych
przedmiotów, istniej¹cych zarazem z nim. Przedstawienie bycia zarazem (równocze-
snoci) nie jest jednak mo¿liwe w samym tylko czasie, lecz jest uwarunkowane na
równi przez wyobra¿enie przestrzeni. Poniewa¿ w samym czasie wszystko istnieje
po sobie, w przestrzeni za obok siebie, przedstawienie takie powstaje dopiero dziêki
zespoleniu czasu i przestrzeni.
Gdyby z drugiej strony przestrzeñ by³a jedyn¹ form¹ przedstawieñ tej klasy, nie
by³oby ¿adnej zmiany; zmiana bowiem jest sukcesj¹ stanów, ta za jest mo¿liwa tylko
w czasie. St¹d te¿ czas mo¿na równie¿ zdefiniowaæ jako mo¿liwoæ przeciwstaw-
nych okreleñ tej samej rzeczy.
Widzimy wiêc, ¿e obie formy przedstawieñ empirycznych, choæ jak wiadomo
maj¹ wspóln¹ cechê nieskoñczonej podzielnoci i nieskoñczonej rozci¹g³oci, s¹
przecie¿ z gruntu ró¿ne o tyle, ¿e to, co jest istotne dla jednej, dla drugiej jest wrêcz
bez znaczenia: oboksiebnoæ nie ma znaczenia w czasie, postsiebnoæ w przestrze-
ni. Empiryczne, nale¿¹ce do prawid³owego kompleksu realnoci przedstawienia jawi¹
siê jednak w obu formach zarazem; wewnêtrzne zespolenie obu jest nawet warunkiem
realnoci, która poniek¹d wy³ania siê z nich jak produkt ze swych czynników.
Zespolenie to jest tworem intelektu, który za pomoc¹ w³aciwej sobie funkcji ³¹czy
owe heterogeniczne formy zmys³owoci, tak ¿e z ich wzajemnego przenikania
jakkolwiek w³anie tylko na u¿ytek jego samego powstaje empiryczna realnoæ jako
przedstawienie ca³ociowe. Przedstawienie to tworzy pewien spojony przez formy
zasady racji dostatecznej kompleks o zagadkowych granicach, którego czêciami s¹
wszystkie poszczególne, nale¿¹ce do tej klasy przedstawienia, zajmuj¹ce w nim
stosownie do okrelonych, wiadomych nam a priori praw w³aciwe sobie miejsca.
W kompleksie tym istniej¹ wiêc zarazem niezliczone obiekty, pomimo bowiem
niepowstrzymanego biegu czasu trwa w nim substancja, tj. materia, a bez wzglêdu
na sztywn¹ nieruchomoæ przestrzeni zmieniaj¹ siê stany cia³ jednym s³owem, istnieje
wiêc w nim ten ca³y obiektywny, realny wiat dla nas. Wyk³ad podanej tu tylko
w zarysie analizy empirycznej realnoci z pe³niejszym wy³o¿eniem sposobu, w jaki
poprzez funkcjê intelektu dochodzi do skutku owo zespolenie, a wraz z nim i wiat
dowiadczalny znajdzie uwa¿ny czytelnik w dziele wiat jako wola i przedstawie-
nie 1, t. I, § 4. Pomocna bêdzie mu w tym szczególnie dodana do rozdzia³u 4. tomu
II i zalecona jego bacznej uwadze tablica Praedicabilia a priori czasu, przestrzeni
i materii wyjania ona zw³aszcza, jak przeciwieñstwa przestrzeni i czasu znosz¹
siê w materii ich manifestuj¹cym siê w formie przyczynowoci wytworze.
Funkcja intelektu, stanowi¹ca podstawê empirycznej realnoci, zostanie poni-
¿ej szczegó³owo omówiona. Trzeba tylko przedtem na drodze kilku dodatkowych
1
[Wydanie polskie: A. Schopenhauer, wiat jako wola i przedstawienie, t. III, prze³. J. Garewicz,
Warszawa 19941995].
##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==
##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==
Rozdzia³ IV O pierwszej klasie przedmiotów dla podmiotu i panuj¹cej w niej postaci... 35
##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==
##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==
36 Artur Schopenhauer, Czworaki korzeñ zasady racji dostatecznej
##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==
##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==
Rozdzia³ IV O pierwszej klasie przedmiotów dla podmiotu i panuj¹cej w niej postaci... 37
##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==
##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==
38 Artur Schopenhauer, Czworaki korzeñ zasady racji dostatecznej
##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==
##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==
Rozdzia³ IV O pierwszej klasie przedmiotów dla podmiotu i panuj¹cej w niej postaci... 39
##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==
##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==
40 Artur Schopenhauer, Czworaki korzeñ zasady racji dostatecznej
jakkolwiek pierwsze wyra¿enie stosuje siê o wiele czêciej ni¿ drugie i zwyk³o siê
je wymawiaæ z powa¿n¹, a nawet uroczyst¹ min¹. Niektórzy wrêcz, zw³aszcza
angielscy wielebni, przyk³adnie wywracaj¹ oczyma, wymawiaj¹c z emfaz¹ i wzru-
szeniem the first cause owe contradictio in adiecto. Dobrze o tym wiedz¹: pierwsza
przyczyna jest wprost nie do pomylenia, tak jak miejsce, gdzie koñczy siê prze-
strzeñ lub chwila, w której wzi¹³ pocz¹tek czas. Ka¿da bowiem przyczyna jest zmia-
n¹, wywo³uj¹c¹ z koniecznoci pytanie o uprzedni¹ zmianê, która j¹ wywo³a³a,
i tak in infinitum, in ifinitum! Niepomylalny jest nawet pierwszy stan materii,
z którego zreszt¹ nie zawsze istniej¹cego wynika³y wszystkie nastêpne. Gdyby
bowiem ów stan w sobie by³ ich przyczyn¹, to i one musia³yby od dawna istnieæ,
a wiêc stan teraniejszy nie by³by dopiero teraz. Gdyby jednak stan pierwszy dopiero
w pewnym czasie zacz¹³ byæ kauzalnym, to musia³oby go w tym czasie co zmie-
niæ, aby wytr¹ciæ go ze spoczynku. W tym wypadku co do³¹czy³o siê, zasz³a jaka
zmiana, o której przyczynê, tj. poprzedzaj¹c¹ j¹ zmianê, musimy od razu zapytaæ.
I znowu jestemy na drabinie przyczyn, pêdzeni coraz wy¿ej przez nieub³agane
prawo przyczynowoci in infinitum, in infinitum. (Panowie chyba nie odwa¿¹
siê mówiæ mi o powstaniu samej materii z niczego? Poni¿ej k³aniaj¹ siê wam co-
rollaria). Prawo przyczynowoci nie jest wiêc na tyle podatne, by daæ siê u¿yæ ni-
czym fiakier, którego po przybyciu do po¿¹danego celu odsy³amy do domu. Po-
dobne jest raczej do o¿ywionej przez ucznia czarnoksiê¿nika miot³y w poemacie
Goethego, która raz wprawiona w ruch, nie przestaje kr¹¿yæ i obmiataæ i tylko
sam stary czarownik mo¿e j¹ uspokoiæ. Ale wy, panowie, nie jestecie razem ani
ka¿dy z osobna czarodziejami. Có¿ wiêc uczynili ci szlachetni i szczerzy mi³onicy
prawdy? Ci, którzy zawsze ¿¹dni s¹ zas³ug w swym fachu, piesz¹cy z og³oszeniem
ich wiatu, gdy tylko je po³o¿¹, a gdy pojawi siê kto bêd¹cy rzeczywicie tym, za
kogo oni tylko siê podaj¹, nie chc¹ wcale dusiæ w zarodku jego dzie³ podstêpnym
milczeniem i tchórzliwym skrywaniem, lecz raczej staj¹ siê niebawem heroldami
jego zas³ug. Zaiste jak wiadomo g³upota kocha nade wszystko rozum. Có¿ wiêc
uczynili oni dla swego starego przyjaciela dotkliwie udrêczonego, le¿¹cego ju¿
prawie na ³opatkach dowodu kosmologicznego? Wymylili ni mniej ni wiêcej zrêczn¹
sztuczkê. Przyjacielu rzekli doñ le z tob¹, zaprawdê le, od czasu fatalnego
pojedynku z tym starym uparciuchem z Królewca. Równie le maj¹ siê twoi bra-
cia: dowód ontologiczny i fizykoteologiczny. Ale bez obaw my przecie¿ ciê nie
opucimy (wiesz, ¿e nam za to zap³acono). Jednak¿e, a inaczej byæ nie mo¿e, musisz
zmieniæ imiê i szatê. Jeli bowiem nazwiemy ciê po imieniu, wszyscy nas porzuc¹.
Wemiemy ciê wszak¿e incognito pod rêkê i wprowadzimy znowu poród ludzi.
Tylko jak rzeklimy incognito. Wtedy siê powiedzie. Po pierwsze wiêc, twój
obiekt bêdzie nosi³ odt¹d miano absolutu. Brzmi to obco przyzwoicie i dostoj-
nie a jak wiele mo¿na wskóraæ u Niemców dostojnoci¹, o tym dobrze wiemy.
Ka¿dy przecie¿ zrozumie, co ma siê na myli, i sam bêdzie przy okazji uwa¿a³ siê
##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==
##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==
Rozdzia³ IV O pierwszej klasie przedmiotów dla podmiotu i panuj¹cej w niej postaci... 41
##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==
##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==
42 Artur Schopenhauer, Czworaki korzeñ zasady racji dostatecznej
nych sobie tylko sw¹ drêcz¹c¹ nud¹ dedukcji wiat, nazywaj¹c ten pierwszy nie-
skoñczonoci¹, ten drugi za skoñczonoci¹, co znowu przyjemnie urozmaica ca³e
to gadulstwo. I mówimy zasadniczo ci¹gle tylko o Bogu: jak, dlaczego, po co,
w jakim celu, poprzez jaki to w³asnowolny lub niew³asnowolny proces stworzy³
On czy zrodzi³ wiat; czy jest na zewn¹trz wiata czy te¿ w wiecie itd. jak gdyby
filozofia by³a teologi¹ i poszukiwa³a wyjanienia nie wiata, lecz Boga.
Dowód kosmologiczny zatem którego ta apostrofa dotyczy i którym siê tu
zajmujemy polega w³aciwie na twierdzeniu, ¿e zasada racji dostatecznej stawania
siê, czyli prawo przyczynowoci, prowadzi z koniecznoci¹ do takiej myli, w wietle
której prawo to uznajemy za zniesione, nieby³e i niewa¿ne. Do causa prima (ab-
solutu) dociera siê bowiem tylko na dowolnie d³ugiej drodze wstêpuj¹cej od nastêp-
stwa do racji: nie mo¿na jednak przy causa prima zatrzymaæ siê, nie anuluj¹c tym
samym zasady racji dostatecznej.
Po tym krótkim i jasnym wy³o¿eniu przeze mnie nicoci dowodu kosmolo-
gicznego podobnie jak w drugim rozdziale dowodu ontologicznego uwa¿ny
czytelnik zechce, byæ mo¿e, us³yszeæ ode mnie to, co trzeba o dowodzie fizyko-
teologicznym, który jeszcze o wiele bardziej jest dowodem pozornym. Jednak¿e
nie miejsce tu po temu, tematyka ta bowiem nale¿y do ca³kiem innego dzia³u
filozofii. Odsy³am wiêc zainteresowanych najpierw do Kanta zarówno do Krytyki
czystego rozumu, jak i ex professo Krytyki w³adzy s¹dzenia 4 a celem uzupe³nienia
czysto negatywnej procedury kantowskiej do mego wyk³adu pozytywnego w Über
den Willen in der Natur (O woli w przyrodzie), tego objêtociowo skromnego, lecz
bogatego w treæ i wa¿nego pisma. Niezaanga¿owany za czytelnik mo¿e to
i wszystkie inne moje pisma pozostawiæ w stanie niekniêtym lekturze swych
wnuków. Nie dbam o to: nie jestem bowiem na u¿ytek jednego pokolenia, lecz
wielu generacji.
Poniewa¿ jak wyka¿emy w nastêpnym paragrafie prawo przyczynowoci
jest wiadome nam a priori i st¹d jest transcendentalne, wa¿ne dla wszelkiego mo¿-
liwego dowiadczenia, a wiêc bezwarunkowe, nadto stwierdza ono, ¿e po danym,
okrelonym, relatywnie pierwszym stanie musi nast¹piæ wed³ug regu³y, tj. ka¿-
dorazowo równie okrelony stan drugi, to stosunek przyczyny do skutku ma
charakter konieczny. Prawo przyczynowoci uprawnia zatem do s¹dów hipotetycz-
nych i okazuje siê przez to postaci¹ zasady racji dostatecznej, na której to zasadzie
musz¹ siê opieraæ wszystkie s¹dy hipotetyczne; na niej te¿ jak dalej wyka¿emy
polega wszelka koniecznoæ.
Tê postaæ naszej zasady nazywam zasad¹ racji dostatecznej stawania siê a to
dlatego, ¿e jej zastosowanie zak³ada wszêdzie zmianê, nastanie nowego stanu, a wiêc
stawanie siê. Do jej istotnego charakteru nale¿y te¿ to, ¿e zawsze przyczyna po-
4 [Wydanie polskie: I. Kant, Krytyka w³adzy s¹dzenia, prze³. J. Ga³ecki, Warszawa 1986].
##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==
##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==
Rozdzia³ IV O pierwszej klasie przedmiotów dla podmiotu i panuj¹cej w niej postaci... 43
przedza w czasie skutek (por. § 47), i tylko po tym pierwotnie poznajemy, który
z dwóch po³¹czonych wêz³em przyczynowym stanów jest przyczyn¹, a który
skutkiem. Istniej¹ te¿ na odwrót wypadki, gdy zwi¹zek przyczynowy jest nam
znany z wczeniejszego dowiadczenia, ale stany tak szybko po sobie nastêpuj¹, ¿e
nastêpstwo to umyka naszej percepcji. Wnosimy wtedy z ca³kowit¹ pewnoci¹
z przyczynowoci o nastêpstwie, na przyk³ad zapalenie prochu poprzedza eksplo-
zjê. Odsy³am tu do wiata jako woli i przedstawienia, t. II, rozdz. 4, s. 41.
Z tego istotnego powi¹zania przyczynowoci z nastêpstwem wynika nadto, ¿e
pojêcie wzajemnego oddzia³ywania jest, cile bior¹c, niewa¿ne. Zak³ada ono mia-
nowicie, ¿e skutek jest znowu przyczyn¹ swej przyczyny, a wiêc ¿e stan nastêpu-
j¹cy by³ zarazem stanem poprzedzaj¹cym. Wykaza³em obszernie niestosownoæ tego
tak ulubionego pojêcia w swej do³¹czonej do wiata jako woli i przedstawienia
Krytyce Kantowskiej filozofii (s. 517521, wyd. II), do czego przeto odsy³am.
Zauwa¿my, ¿e pisarze pos³uguj¹ siê z regu³y owym pojêciem tam, gdzie zaczynaj¹
grzeszyæ niejasnoci¹; st¹d w³anie tak czêsto go siê u¿ywa. Gdy pisarzowi zaczyna
brakowaæ pojêæ, ¿aden termin tak ochoczo nie nasuwa siê, jak w³anie oddzia³y-
wanie wzajemne, dlatego czytelnik mo¿e go uwa¿aæ wrêcz za swego rodzaju dzwon
alarmowy, który zwiastuje, ¿e pisz¹cy traci grunt pod nogami. Trzeba te¿ zauwa-
¿yæ, ¿e termin oddzia³ywanie wzajemne znajdujemy wy³¹cznie w jêzyku niemiec-
kim; ¿aden inny jêzyk nie posiada jego utartego odpowiednika.
Z prawa przyczynowoci wynikaj¹ dwa wa¿ne corollaria, które w³anie st¹d
czerpi¹ swe uwierzytelnienie jako poznania a priori, a zatem bezwzglêdnie niew¹t-
pliwe i nie dopuszczaj¹ce wyj¹tku. S¹ to: prawo bezw³adnoci oraz prawo nieznisz-
czalnoci substancji. Pierwsze orzeka, ¿e ka¿dy stan a wiêc zarówno stan spoczyn-
ku danego cia³a, jak i jego wszelki ruch musia³by nie ustawaæ, a nawet trwaæ
w nieskoñczonoæ: niezmieniony, niezmniejszony, niezwiêkszony, gdyby nie do³¹-
czy³a siê jaka przyczyna, która te stany zmieni lub zniesie. Drugie za, które wyra¿a
wiecznoæ materii, wyp³ywa st¹d, ¿e prawo przyczynowoci odnosi siê tylko do
stanów cia³, a wiêc do ich spoczynku, ruchu, formy i jakoci, zawiaduj¹c ich cza-
sowym powstawaniem i przemijaniem. W ¿aden sposób nie odnosi siê jednak do
istnienia nonika tych stanów, któremu dla wyra¿enia jego wyjêcia spod wszel-
kiego powstawania i przemijania nadaje siê miano substancji. Substancja jest nie-
zniszczalna, tj. nie mo¿e powstaæ ani przemin¹æ, a zatem obecna w wiecie jej iloæ
nie ulega nigdy zwiêkszeniu ani zmniejszeniu. Nasz¹ aprioryczn¹ wiedzê na ten temat
powiadcza wiadomoæ niewzruszonej pewnoci, z jak¹ ka¿dy, kto widzia³ znik-
niêcie danego cia³a czy to wskutek sztuczek kuglarskich, czy te¿ przez rozdzie-
lenie, spalenie, parowanie lub w wyniku jakiego innego procesu przyjmuje
niez³omnie, ¿e cokolwiek mog³o siê staæ z form¹ cia³a, substancja, tj. jego materia,
musi istnieæ w iloci niezmniejszonej i mo¿na j¹ gdzie odnaleæ. Podobnie te¿
zak³ada, ¿e tam, gdzie znajduje siê jakie uprzednio nieobecne cia³o, musia³o ono
##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==
##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==
44 Artur Schopenhauer, Czworaki korzeñ zasady racji dostatecznej
byæ przyniesione albo te¿ zrosn¹æ siê z niewidzialnych cz¹stek choæby przez
precypacjê (str¹cenie) nigdy za nie mog³o w swej substancji (materii) powstaæ,
co zawiera implicite pe³n¹ niemo¿liwoæ i jest po prostu nie do pomylenia. Pew-
noæ, z jak¹ to z góry (a priori) stwierdzamy, wynika st¹d, ¿e naszemu intelektowi
brakuje ca³kowicie formy mylenia o powstawaniu czy zanikaniu materii. Tymcza-
sem prawo przyczynowoci jedyna forma, pod jak¹ mo¿emy w ogóle pomyleæ
zmiany dotyczy zawsze tylko stanów cia³, ¿adn¹ za miar¹ istnienia nonika
wszystkich stanów, materii. Dlatego to wysuwam twierdzenie o niezniszczalnoci
substancji jako corollarium prawa przyczynowoci. Przekonania o niezniszczalno-
ci substancji nie moglimy uzyskaæ a posteriori po czêci dlatego, ¿e w wiêkszoci
wypadków empiryczna konstatacja stanu faktycznego jest niemo¿liwa, czêciowo
za dlatego, ¿e ka¿de zdobyte na drodze indukcji poznanie ma zawsze pewnoæ
jedynie aproksymatywn¹, a przeto przypadkow¹, nigdy jednak bezwarunkow¹. St¹d
te¿ niechybna pewnoæ naszego przekonania o tym twierdzeniu ma ca³kiem inny
charakter ni¿ pewnoæ o s³usznoci jakiego empirycznie wykrytego prawa przyro-
dy, cechuje j¹ bowiem ca³kiem inna, absolutnie niewzruszona, niezachwiana sta³oæ.
Pochodzi to st¹d, ¿e owo twierdzenie wyra¿a poznanie transcendentalne, tj. takie,
które okrela cokolwiek mo¿liwego we wszelkim dowiadczeniu i ustala przed
wszelkim dowiadczeniem, i w³anie przez to sprowadza wiat dowiadczalny do
zwyk³ego fenomenu mózgowego. Nawet najogólniejsze i najbardziej bezwyj¹tko-
we z wszystkich innych praw przyrody prawo ci¹¿enia ma ju¿ ród³o empi-
ryczne, a wiêc nie daje gwarancji co do swej ogólnoci. Dlatego jest ono jeszcze nie-
kiedy podwa¿ane, przy czym rodzi siê czasem w¹tpliwoæ, czy obowi¹zuje ono tak¿e
poza naszym Uk³adem S³onecznym ba, nie zbywa na astronomach, którzy uwy-
datniaj¹ znalezione okolicznociowo oznaki i potwierdzenia tego prawa, wyjawia-
j¹c przez to, ¿e uznaj¹ je za czysto empiryczne. Mo¿na jednak postawiæ pytanie,
czy tak¿e miêdzy cia³ami rozdzielonymi absolutn¹ pró¿ni¹ zachodzi grawitacja,
albo czy ta ostatnia w obrêbie Uk³adu S³onecznego zachodzi choæby za pored-
nictwem eteru, nie skutkuj¹c ewentualnie miêdzy gwiazdami sta³ymi. Wszystko
to mo¿na rozstrzygn¹æ tylko empirycznie. Dowodzi to, ¿e nie mamy tu bynaj-
mniej do czynienia z poznaniem a priori. Jeli jednak zgodnie z prawdopodobieñ-
stwem przyjmiemy, ¿e ka¿dy mo¿liwy system s³oneczny uformowa³ siê przez stop-
niowe zgêszczanie pierwotnej mg³awicy, a nastêpnie stosownie do hipotezy Kanta-
-Laplacea, to nie sposób sobie pomyleæ nawet przez chwilê, ¿e owo pierwotne
tworzywo powsta³o z niczego. Jestemy zmuszeni za³o¿yæ, ¿e jego cz¹steczki
istnia³y uprzednio gdzie indziej i tylko siê ze sob¹ po³¹czy³y w³anie dlatego,
¿e twierdzenie o niezniszczalnoci substancji jest transcendentalne. To zreszt¹, ¿e
substancja jest zwyk³ym synonimem materii, gdy¿ jej pojêcie daje siê urzeczywist-
niæ tylko w materii i st¹d w niej ma swe ród³o, udowodni³em obszernie wy-
kazuj¹c zw³aszcza, jak owo pojêcie utworzono na u¿ytek wykrêtnej argumentacji
##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==
##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==
Rozdzia³ IV O pierwszej klasie przedmiotów dla podmiotu i panuj¹cej w niej postaci... 45
w swej Krytyce Kantowskiej filozofii, s. 550 n., wyd. II. Ta a priori upewniona
wiecznoæ materii (zwana niezniszczalnoci¹ substancji) jest podobnie jak wiele
innych, równie niezawodnych prawd dla profesorów filozofii owocem zakaza-
nym; dlatego przemykaj¹ siê obok niej, zerkaj¹c na ni¹ lêkliwie.
W nieskoñczonym ³añcuchu przyczyn i skutków, który zawiaduje wszystkimi
zmianami, ale nigdy poza owe zmiany nie wykracza, pozostaj¹ nietkniête dwie
istnoci. Z jednej strony jak ju¿ wy¿ej ukazano materia, z drugiej za pierwotne
si³y przyrody. Materia, poniewa¿ jest nonikiem wszelkich zmian albo tym, w czym
takie zmiany zachodz¹; si³y przyrody za, poniewa¿ s¹ tym, na mocy czego zmiany
czy skutki s¹ w ogóle mo¿liwe, tym, co przede wszystkim u¿ycza przyczynom
kauzalnoci, tj. zdolnoci skutkowania, od czego otrzymuj¹ j¹ one w lenno. Przy-
czyna i skutek s¹ zmianami powi¹zanymi w czasie, tworz¹c szereg koniecznej suk-
cesji. Si³y przyrody natomiast, na których mocy wszystkie przyczyny skutkuj¹, s¹
wy³¹czone spod wszelkiej zmiany i w tym sensie s¹ poza wszelkim czasem. Dla-
tego istniej¹ wci¹¿ i wszêdzie, s¹ wszechobecne i niewyczerpane, zawsze gotowe do
objawienia siê, gdy tylko nadarzy siê po temu podyktowana przyczynowoci¹ oka-
zja. Przyczyna jest ka¿dorazowo tak jak i jej skutek czym pojedynczym, po-
szczególn¹ zmian¹. Si³a przyrody natomiast jest czym ogólnym, niezmiennym, ist-
niej¹cym zawsze i wszêdzie. Tak na przyk³ad to, ¿e bursztyn przyci¹ga teraz kosmyk
we³ny, stanowi skutek. Jego przyczyn¹ jest uprzednie pocieranie i obecne zbli¿enie
bursztynu do kosmyka a czynn¹ w tym procesie, zawiaduj¹c¹ nim si³¹ przyrody
jest elektrycznoæ. Wyjanienie tej sprawy na obszernym przyk³adzie znajdziemy
w dziele wiat jako wola i przedstawienie, t. I, § 26, s. 153, wyd. II, gdzie wykaza³em
na d³ugim ³añcuchu przyczyn i skutków, jak najrozmaitsze si³y przyrody sukcesyw-
nie w nim wystêpuj¹ i wchodz¹ w grê, przez co ró¿nica pomiêdzy przyczyn¹
a skutkiem, przelotnym zjawiskiem a wieczn¹ form¹ aktywnoci staje siê nader
zrozumia³a. Poniewa¿ za tam¿e d³ugi § 26 powiêci³em tym dociekaniom, wystar-
czy³o tu ca³¹ rzecz krótko wy³o¿yæ. Norm¹, zgodnie z któr¹ si³a przyrody prze-
jawia siê w ³añcuchu przyczyn i skutków, a wiêc wiêzi¹ ³¹cz¹c¹ si³ê z tym ³añcu-
chem, jest prawo przyrody. Mylenie si³y przyrody z przyczyn¹ jest jednak tak czêste,
jak i szkodliwe dla jasnoci mylenia. Wydaje siê nawet, ¿e pojêæ tych przede mn¹
nigdy wyranie nie rozdzielano, choæ jest to przecie¿ w najwy¿szej mierze konieczne.
Nie tylko czyni siê z samych si³ przyrody przyczynê, mówi¹c: elektrycznoæ, si³a
ciê¿koci itd. s¹ przyczyn¹, lecz niektórzy czyni¹ z nich nawet skutki, pytaj¹c
o przyczynê elektrycznoci, si³y ciê¿koci itd., co jest absurdem. Czym ca³kiem
innym jest natomiast zmniejszanie iloci si³ przyrody w taki sposób, ¿e jedn¹ z nich
sprowadza siê do drugiej, jak na przyk³ad magnetyzm do elektrycznoci. Ka¿da
wszak¿e prawdziwa, a wiêc rzeczywicie pierwotna si³a przyrody któr¹ jest tak¿e
wszelka podstawowa w³asnoæ chemiczna jest w istocie qualitas occulta, tj. nie
podlega ju¿ wyjanieniom fizycznym. Otwarta jest natomiast na wyjanienie me-
##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==
##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==
46 Artur Schopenhauer, Czworaki korzeñ zasady racji dostatecznej
tafizyczne, tj. wykraczaj¹ce poza zjawisko. W owym myleniu czy raczej uto¿samia-
niu si³y przyrody z przyczyn¹ posun¹³ siê najdalej Maine de Biran w swych No-
uvelles considérations des rapports du physique au moral jest to bowiem istot¹ jego
filozofii. W jego pogl¹dach osobliwe jest to, ¿e gdy mówi o przyczynach, prawie
nigdy nie stawia samej tylko cause, lecz za ka¿dym razem mówi cause ou force,
podobnie jak ju¿ w § 8 stwierdzilimy, ¿e Spinoza omiokrotnie na jednej stronie
stawia ratio sive causa. Obaj z pe³n¹ wiadomoci¹ uto¿samiaj¹ dwa odmienne pojêcia,
aby stosownie do okolicznoci móc uwydatniaæ to jedno, to drugie. S¹ jednak
zmuszeni stale uobecniaæ czytelnikowi to uto¿samienie.
Przyczynowoæ wiêc, ów kierowniczy czynnik wszelkich bez wyj¹tku zmian,
wystêpuje w przyrodzie pod trzema ró¿nymi postaciami, jako: przyczyna w sensie
cis³ym, podnieta i motyw. I w³anie na tej ró¿norodnoci polega prawdziwa i istot-
na ró¿nica miêdzy cia³ami nieorganicznymi, rolinami i zwierzêtami, nie za na
zewnêtrznych cechach anatomicznych czy wrêcz chemicznych.
Przyczyn¹ w sensie cis³ym jest przyczyna, po której zachodz¹ zmiany wy³¹cz-
nie w sferze nieorganicznej, a wiêc te skutki, które stanowi¹ temat mechaniki, fi-
zyki oraz chemii. I tylko do niej odnosi siê trzecie podstawowe prawo Newtona:
Dzia³anie i przeciwdzia³anie s¹ sobie równe. Orzeka ono, ¿e stan uprzedni (przy-
czyna) ulega zmianie, która dorównuje wielkoci¹ zmianie przez niego wywo³anej
(skutek). Nadto tylko przy tej formie przyczynowoci stopieñ skutku zawsze
odpowiada cile stopniowi przyczyny, tak ¿e z przyczyny da siê wyliczyæ skutek
i na odwrót.
Drug¹ form¹ przyczynowoci jest podnieta. Rz¹dzi ona ¿yciem organicznym jako
takim, a zatem ¿yciem rolinnym oraz wegetatywn¹, przeto niewiadom¹ czêci¹
¿ycia zwierzêcego, bêd¹c¹ w³anie ¿yciem rolinnym. Charakteryzuje siê ona nie-
obecnoci¹ cech formy pierwszej. Dzia³anie i przeciwdzia³anie nie s¹ tu równe,
i natê¿enie skutku na wszystkich stopniach nie idzie ¿adn¹ miar¹ za natê¿eniem
przyczyny; mo¿na raczej poprzez wzmo¿enie przyczyny obróciæ nagle skutek
w jego przeciwieñstwo.
Trzeci¹ form¹ przyczynowoci jest motyw. Pod t¹ postaci¹ kieruje ona w³aci-
wym ¿yciem zwierzêcym, a wiêc postêpowaniem, tj. zewnêtrznymi, dokonuj¹cymi
siê wiadomie czynnociami wszystkich istot zwierzêcych. Medium motywów jest
poznanie, podatnoæ na motywy wymaga przeto umys³u. St¹d prawdziw¹ cech¹
charakterystyczn¹ zwierzêcia jest poznanie, przedstawianie sobie. Zwierzê porusza
siê zawsze jako zwierzê stosownie do jakiego celu, ten za musia³o uprzednio poznaæ,
tj. cel ów musi mu siê jawiæ jako co odeñ ró¿nego, czego jest ono wszak¿e wia-
dome. Wobec tego zwierzê mo¿na okreliæ jako to, co poznaje, ¿adna inna de-
finicja nie utrafia w sedno rzeczy; byæ mo¿e nawet ¿adna inna nie wytrzymuje
krytyki. Jeli brakuje poznania, brakuje te¿ z koniecznoci¹ ruchu na motywy, po-
zostaje wtedy tylko ruch na podniety, ¿ycie rolinne. Dlatego pobudliwoæ i czu-
##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==
##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==
Rozdzia³ IV O pierwszej klasie przedmiotów dla podmiotu i panuj¹cej w niej postaci... 47
to zjawiska tej woli, ludzkie dzia³ania, s¹ tak samo okrelone ogólnymi prawami przyrody, jak ka¿de
##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==
##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==
50 Artur Schopenhauer, Czworaki korzeñ zasady racji dostatecznej
zdobywaj¹ dog³êbne rozumienie rzeczy; Par. 21 takie, które uznaj¹ s³usznoæ wy³o-
potem
¿onych im przez innych racji; wreszcie za takie, które niezdolne s¹ ani do jedne-
go, ani te¿ do drugiego (Ksi¹¿ê 7, c. 22).
Trzeba byæ opuszczonym przez wszystkich bogów, by uroiæ sobie, ¿e naoczny
wiat na zewn¹trz nas, wype³niaj¹cy przestrzeñ w jej trzech wymiarach, porusza-
j¹cy siê zgodnie z nieub³aganie cis³ym biegiem czasu, regulowany na ka¿dym kroku
przez bezwyj¹tkowe prawo przyczynowoci i pod ka¿dym takim wzglêdem stosu-
j¹cy siê tylko do praw, które mo¿emy wskazaæ przed wszelkim jego dowiadcze-
niem istnieje ca³kiem obiektywnie i realnie oraz bez naszego wspó³udzia³u, na-
stêpnie poprzez zwyk³e wra¿enie zmys³owe dostaje siê do naszej g³owy, gdzie raz
jeszcze jest obecny tak, jak tam na zewn¹trz. Có¿ to bowiem za ubo¿uchna rzecz
to zwyk³e wra¿enie zmys³owe! Nawet w najszlachetniejszych narz¹dach zmys³o-
wych nie jest ono niczym wiêcej jak tylko lokalnym, specyficznym, zdolnym
w obrêbie swego rodzaju do pewnej odmiany, ale zawsze w sobie subiektywnym
czuciem, które jako takie nie mo¿e zawieraæ absolutnie nic obiektywnego, a wiêc
nic podobnego do treci naocznych. Wszelkiego rodzaju wra¿enie jest i pozostaje
procesem zachodz¹cym w samym organizmie. Jako takie za ogranicza siê do sfery
podskórnej, nie mo¿e wiêc samo w sobie niczego zawieraæ, co by le¿a³o poza skór¹,
a wiêc na zewn¹trz nas. Mo¿e byæ przyjemne lub nieprzyjemne co oznacza od-
niesienie do naszej woli ale w ¿adnym wra¿eniu nie kryje siê nic obiektywnego.
Wra¿enie w narz¹dach zmys³owych jest wra¿eniem wzmo¿onym przez zespolenie
zakoñczeñ nerwów, ³atwo daje siê wzbudziæ z powodu ich rozsiania i cienkiej os³o-
ny, a nadto otwarte jest na jakie wp³ywy specjalne w rodzaju wiat³a, dwiêku,
zapachu. Zawsze pozostaje jednak zwyk³ym wra¿eniem, na równi z ka¿dym innym
wewn¹trz naszego cia³a, a zatem czym w istocie subiektywnym, czego zmiany do-
chodz¹ do wiadomoci bezporednio tylko w formie zmys³u wewnêtrznego, a przeto
samego czasu, tj. sukcesywnie. Dopiero gdy intelekt funkcja nie poszczególnych
delikatnych zakoñczeñ nerwów, lecz tak misternie i zagadkowo zbudowanego,
wa¿¹cego trzy, a wyj¹tkowo piêæ funtów (1,42,3 kg) mózgu rozpocznie dzia³al-
noæ i u¿yje swej jednej jedynej formy, prawa przyczynowoci, zachodzi wielka
przemiana: subiektywne wra¿enie staje siê obiektywnym ogl¹dem. Intelekt ujmuje
mianowicie na mocy w³aciwej sobie formy, a wiêc a priori, tj. przed wszelkim
dowiadczeniem (to bowiem nie jest jeszcze dot¹d mo¿liwe) dane wra¿enie cia³a jako
skutek (s³owo, które tylko on rozumie), który jako taki musi koniecznie mieæ
przyczynê. Zarazem korzysta z pomocy pozostaj¹cej do dyspozycji umys³u, tj.
w mózgu, formy zmys³u zewnêtrznego, przestrzeni, aby ow¹ przyczynê przenieæ poza
obrêb organizmu. Dopiero dziêki temu powstaje dlañ zewnêtrznoæ, któr¹ umo¿-
liwia w³anie przestrzeñ. Czysta naocznoæ a priori s³u¿y za podstawê naocznoci
##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==
##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==
Rozdzia³ IV O pierwszej klasie przedmiotów dla podmiotu i panuj¹cej w niej postaci... 51
##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==
##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==
74 Artur Schopenhauer, Czworaki korzeñ zasady racji dostatecznej
jest czyst¹ przyczynowoci¹ jako tak¹, ujêt¹ obiektywnie, to nie mo¿e ona spra-
wowaæ swej w³adzy na sobie samej tak jak oko, które mo¿e widzieæ wszystko,
tylko nie samo siebie. Skoro nadto substancja jest to¿sama z materi¹, mo¿na rzec:
substancja jest skutkowaniem ujêtym in abstracto; akcydens za jest szczególnym
rodzajem skutkowania, dzia³aniem in concreto. Oto wiêc rezultaty, do których
wiedzie prawdziwy, tj. transcendentalny idealizm. Wykaza³em ju¿ w swym g³ów-
nym dziele, ¿e do rzeczy samej w sobie, tj. tego, co w ogóle istnieje i jest poza przed-
stawieniem, nie mo¿emy dotrzeæ na drodze przedstawieñ, lecz musimy pójæ inn¹
drog¹ wiod¹c¹ poprzez wnêtrze rzeczy. Droga ta, uciekaj¹c siê niejako do zdrady,
otwiera nam bramy twierdzy.
Jeli chcielibymy porównaæ czy wrêcz uto¿samiæ przedstawione tu rzetelne
i gruntowne roz³o¿enie ogl¹du empirycznego na jego elementy, które okazuj¹ siê
w ca³oci subiektywne, z algebraicznymi równaniami Fichtego miêdzy ja i nie-
-ja, z jego sofistycznymi pozornymi dowodami, które dla zwiedzenia czytelnika
potrzebowa³y os³ony niezrozumia³oci, a nawet nonsensu, z przedstawieniami, jak
ja wysnuwa z siebie nie-ja, krótko mówi¹c, z wszystkimi farsami pustki nauko-
wej, by³oby to jawn¹ szykan¹ i niczym wiêcej. Protestujê przeciw wszelkiej wspól-
nocie z Fichtem, podobnie jak Kant w og³oszeniu ad hoc w jenajskiej Litteratur-
zeitung 16 jawnie i wyranie przeciw niemu protestowa³. Niech¿e hegelianie
i podobni ignoranci mówi¹ o kantowsko-fichteañskiej filozofii. Jest tylko kantow-
ska filozofia i fichteañska fanfaronada. Oto prawdziwy stan rzeczy i tak to pozo-
stanie, wbrew wszelkim heroldom z³a i wzgardzicielom dobra, w których ojczyzna
niemiecka obfituje bardziej ni¿ jakakolwiek inna.
Tak wiêc wra¿enia zmys³owe cia³a s³u¿¹ jako dane do pierwszego zastosowania
prawa przyczynowoci, czego wynikiem jest ogl¹d tej klasy obiektów, ta za sw¹
istotê i istnienie czerpie tylko z mocy i w ramach pe³ni¹cego sw¹ tak ustanowion¹
funkcjê intelektu.
Otó¿ o ile cia³o organiczne jest punktem wyjcia dla ogl¹du wszelkich innych
obiektów, a wiêc te ostatnie zaporednicza, nazwa³em je w pierwszym wydaniu tej
rozprawy obiektem bezporednim; wyra¿enie to jest jednak wa¿ne tylko w sensie prze-
nonym. Choæ postrze¿enie wra¿eñ cielesnych jest bezporednie, samo cia³o nie jawi
siê jeszcze w zwi¹zku z tym jako obiekt, lecz wszystko pozostaje na razie wci¹¿
subiektywne, mianowicie jako wra¿enie. Tak jednak powstaje ogl¹d pozosta³ych
obiektów jako przyczyn wra¿eñ, przy czym przyczyny te jawi¹ siê jako obiekty
16 I. Kant, Erklärung über Fichtes Wissenschaftslehre, w: Intelligenzblatt der Jenaschen Litteratur-
##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==
##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==
Rozdzia³ IV O pierwszej klasie przedmiotów dla podmiotu i panuj¹cej w niej postaci... 75
nie za samo cia³o, ono dostarcza bowiem tylko wiadomoci zwyk³ych wra¿eñ.
Obiektywnie, a wiêc jako obiekt jest ono poznane jedynie porednio, przedstawiaj¹c
siê na równi z wszystkimi innymi obiektami w intelekcie czy mózgu (co stanowi
jedno) jako poznana przyczyna subiektywnie danego skutku, i w³anie przez to
obiektywnie. Dzieje siê tak jedynie dziêki temu, ¿e jego czêci oddzia³uj¹ na jego w³asne
zmys³y, a wiêc oko widzi cia³o, rêka je dotyka itd., by na podstawie tych danych
mózg, czyli intelekt móg³ tak¿e samo cia³o na równi z innymi obiektami skonstru-
owaæ przestrzennie w jego kszta³cie i w³aciwociach. Bezporednia obecnoæ przedsta-
wieñ tej klasy w wiadomoci zale¿y przeto od pozycji, jak¹ ka¿dorazowo zachowuj¹
w ³añcuchu przyczyn i skutków wobec cia³a poznaj¹cego wszystko podmiotu.
##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==
##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==