Professional Documents
Culture Documents
Czworaki-Korzen Rozdz. 4 C.D. (2.12.2020)
Czworaki-Korzen Rozdz. 4 C.D. (2.12.2020)
49
dów i przez ludzi powo³anych dla ich lojalnoci systemików roli ¿elaznego garnka
pomiêdzy glinianymi? Ich ¿a³osny strach przed moimi pismami to przecie¿ strach
przed prawd¹. W³anie ta nauka o ca³kowitej koniecznoci wszystkich aktów woli
pozostaje co do istoty w jaskrawej sprzecznoci z wszystkimi za³o¿eniami ulubio-
nej, skrojonej na ¿ydowsk¹ miarê surdutowej filozofii. Nie podwa¿ona bynajmniej
w swej cile dowiedzionej prawdzie ukazuje raczej dowodnie jako niezbite da-
tum i punkt s¹dzenia, jako prawdziwe doV moi pou stw (dajcie mi sta³y punkt opar-
cia), nicoæ owej ca³ej filozofii surdutowej oraz koniecznoæ z gruntu innego, nie-
porównanie g³êbszego wgl¹du w istotê wiata i cz³owieka. I to obojêtnie, czy wgl¹d
taki zaistnieje z upowa¿nienia profesorów filozofii, czy te¿ bez niego.
##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==
##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==
50 Artur Schopenhauer, Czworaki korzeñ zasady racji dostatecznej
zdobywaj¹ dog³êbne rozumienie rzeczy; potem takie, które uznaj¹ s³usznoæ wy³o-
¿onych im przez innych racji; wreszcie za takie, które niezdolne s¹ ani do jedne-
go, ani te¿ do drugiego (Ksi¹¿ê 7, c. 22).
Trzeba byæ opuszczonym przez wszystkich bogów, by uroiæ sobie, ¿e naoczny
wiat na zewn¹trz nas, wype³niaj¹cy przestrzeñ w jej trzech wymiarach, porusza-
j¹cy siê zgodnie z nieub³aganie cis³ym biegiem czasu, regulowany na ka¿dym kroku
przez bezwyj¹tkowe prawo przyczynowoci i pod ka¿dym takim wzglêdem stosu-
j¹cy siê tylko do praw, które mo¿emy wskazaæ przed wszelkim jego dowiadcze-
niem istnieje ca³kiem obiektywnie i realnie oraz bez naszego wspó³udzia³u, na-
stêpnie poprzez zwyk³e wra¿enie zmys³owe dostaje siê do naszej g³owy, gdzie raz
jeszcze jest obecny tak, jak tam na zewn¹trz. Có¿ to bowiem za ubo¿uchna rzecz
to zwyk³e wra¿enie zmys³owe! Nawet w najszlachetniejszych narz¹dach zmys³o-
wych nie jest ono niczym wiêcej jak tylko lokalnym, specyficznym, zdolnym
w obrêbie swego rodzaju do pewnej odmiany, ale zawsze w sobie subiektywnym
czuciem, które jako takie nie mo¿e zawieraæ absolutnie nic obiektywnego, a wiêc
nic podobnego do treci naocznych. Wszelkiego rodzaju wra¿enie jest i pozostaje
procesem zachodz¹cym w samym organizmie. Jako takie za ogranicza siê do sfery
podskórnej, nie mo¿e wiêc samo w sobie niczego zawieraæ, co by le¿a³o poza skór¹,
a wiêc na zewn¹trz nas. Mo¿e byæ przyjemne lub nieprzyjemne co oznacza od-
niesienie do naszej woli ale w ¿adnym wra¿eniu nie kryje siê nic obiektywnego.
Wra¿enie w narz¹dach zmys³owych jest wra¿eniem wzmo¿onym przez zespolenie
zakoñczeñ nerwów, ³atwo daje siê wzbudziæ z powodu ich rozsiania i cienkiej os³o-
ny, a nadto otwarte jest na jakie wp³ywy specjalne w rodzaju wiat³a, dwiêku,
zapachu. Zawsze pozostaje jednak zwyk³ym wra¿eniem, na równi z ka¿dym innym
wewn¹trz naszego cia³a, a zatem czym w istocie subiektywnym, czego zmiany do-
chodz¹ do wiadomoci bezporednio tylko w formie zmys³u wewnêtrznego, a przeto
samego czasu, tj. sukcesywnie. Dopiero gdy intelekt funkcja nie poszczególnych
delikatnych zakoñczeñ nerwów, lecz tak misternie i zagadkowo zbudowanego,
wa¿¹cego trzy, a wyj¹tkowo piêæ funtów (1,42,3 kg) mózgu rozpocznie dzia³al-
noæ i u¿yje swej jednej jedynej formy, prawa przyczynowoci, zachodzi wielka
przemiana: subiektywne wra¿enie staje siê obiektywnym ogl¹dem. Intelekt ujmuje
mianowicie na mocy w³aciwej sobie formy, a wiêc a priori, tj. przed wszelkim
dowiadczeniem (to bowiem nie jest jeszcze dot¹d mo¿liwe) dane wra¿enie cia³a jako
skutek (s³owo, które tylko on rozumie), który jako taki musi koniecznie mieæ
przyczynê. Zarazem korzysta z pomocy pozostaj¹cej do dyspozycji umys³u, tj.
w mózgu, formy zmys³u zewnêtrznego, przestrzeni, aby ow¹ przyczynê przenieæ poza
obrêb organizmu. Dopiero dziêki temu powstaje dlañ zewnêtrznoæ, któr¹ umo¿-
liwia w³anie przestrzeñ. Czysta naocznoæ a priori s³u¿y za podstawê naocznoci
##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==
##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==
Rozdzia³ IV O pierwszej klasie przedmiotów dla podmiotu i panuj¹cej w niej postaci... 51
##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==
##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==
52 Artur Schopenhauer, Czworaki korzeñ zasady racji dostatecznej
##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==
##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==
Rozdzia³ IV O pierwszej klasie przedmiotów dla podmiotu i panuj¹cej w niej postaci... 53
o trzycalowej (76 cm) rednicy, to w obu wypadkach te same czêci d³oni odczu-
waj¹ nacisk. Jedynie z ró¿nej pozycji przyjmowanej przez m¹ d³oñ intelekt kon-
struuje kszta³t cia³a, z którym wejcie w stycznoæ jest przyczyn¹ wra¿enia, i po-
twierdza swój ogl¹d kszta³tu przez rozmaite zmiany miejsc stycznoci. Jeli ociem-
nia³y od urodzenia dotyka cia³a szeciennego, to wra¿enia, jakich dostarcza mu jego
d³oñ, s¹ ca³kiem jednolite i we wszystkich kierunkach i bokach te same. Krawêdzie
uciskaj¹ wprawdzie ma³¹ czêæ d³oni, ale we wra¿eniach tych nie tkwi bynajmniej
nic podobnego do szecianu. Z odczutego jednak oporu jego intelekt wnioskuje in-
tuicyjnie i bezporednio o przyczynie tego oporu, która jawi siê jako cia³o sta³e.
Z ruchów za, wykonywanych przez rêce przy dotykaniu podczas gdy wra¿enie
d³oni pozostaje to samo konstruuje on w wiadomej mu a priori przestrzeni sze-
cienny kszta³t cia³a. Gdyby nie przyniós³ on ju¿ ze sob¹ wyobra¿enia przyczyny
oraz przestrzeni wraz z jej prawami to z owych sukcesywnych wra¿eñ odbie-
ranych przez d³oñ nigdy by nie móg³ powstaæ obraz szecianu. Przeci¹gnijmy sznur
przez jego zamkniêt¹ d³oñ. Przy takiej pozycji d³oni skonstruuje on sobie jako
przyczynê tarcia i jego trwania obraz d³ugiego, cylindrycznego, poruszaj¹cego siê
jednostajnie w jednym kierunku cia³a. Nigdy jednak z owego zwyk³ego wra¿enia
w jego d³oni nie mog³oby powstaæ wyobra¿enie ruchu, tj. zmiany miejsca w prze-
strzeni za porednictwem czasu. Czego takiego bowiem nie mo¿e byæ we wra¿e-
niu, samo wra¿enie nie mo¿e tego wytworzyæ. To jego umys³ musi nosiæ w sobie
przed wszelkim dowiadczeniem naocznoci przestrzeni i czasu, a tym samym
mo¿liwoæ ruchu, a tak¿e wyobra¿enie przyczynowoci, aby móc przejæ od em-
pirycznie danego wra¿enia do jego przyczyny, i skonstruowaæ nastêpnie tê ostatni¹
jako poruszaj¹ce siê cia³o o okrelonym kszta³cie. Jak¿e wielki jest rozziew miêdzy
zwyk³ym wra¿eniem w d³oni a wyobra¿eniami przyczynowoci, materialnoci oraz
zaporedniczonego przez czas ruchu w przestrzeni! Wra¿enie w d³oni tak¿e przy
ró¿nych stycznociach i pozycjach jest czym zbyt jednolitym i ubogim w dane,
by mo¿na by³o skonstruowaæ z niego wyobra¿enie przestrzeni z jej trzema wymia-
rami oraz wyobra¿enie oddzia³ywania cia³ na siebie wraz z w³asnociami rozci¹g³o-
ci, nieprzenikliwoci, spójnoci, kszta³tu, twardoci, miêkkoci, spoczynku i ruchu
krótko mówi¹c, podstawê wiata obiektywnego. Jest to natomiast mo¿liwe dziê-
ki temu, ¿e w samym umyle ma pierwotne siedlisko przestrzeñ jako forma ogl¹-
du, czas jako forma zmiany oraz prawo przyczynowoci jako regulator wystêpo-
wania zmian. Gotowe ju¿ i poprzedzaj¹ce wszelkie dowiadczenie istnienie tych form
stanowi w³anie umys³. Fizjologicznie jest on funkcj¹ mózgu, która równie ma³o
uczy siê swej pracy z dowiadczenia, jak ¿o³¹dek uczy siê trawienia czy te¿ w¹tro-
ba wydzielania ¿ó³ci. Tylko dziêki takiemu rozumowaniu mo¿na poj¹æ, ¿e wielu
niewidomych od urodzenia zdobywa tak kompletn¹ znajomoæ relacji przestrzen-
nych, i¿ rekompensuj¹ przez to w du¿ej mierze brak wzroku i dokonuj¹ zdumie-
waj¹cych wyczynów, jak to przed stu laty ociemnia³y od dzieciñstwa Saunderson
##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==
##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==
54 Artur Schopenhauer, Czworaki korzeñ zasady racji dostatecznej
##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==
##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==
Rozdzia³ IV O pierwszej klasie przedmiotów dla podmiotu i panuj¹cej w niej postaci... 55
##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==
##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==
56 Artur Schopenhauer, Czworaki korzeñ zasady racji dostatecznej
##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==
##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==
Rozdzia³ IV O pierwszej klasie przedmiotów dla podmiotu i panuj¹cej w niej postaci... 57
tak, jak obmacywanie cia³a dziesiêcioma palcami, z których ka¿dy odbiera inne
wra¿enie i do tego w innym kierunku, intelekt wszak¿e rozpoznaje wszystkie
wra¿enia jako pochodz¹ce od jednego cia³a, którego kszta³t i wielkoæ nastêpnie
ujmuje i przestrzennie konstruuje. Tym t³umaczy siê fakt, ¿e niewidomy mo¿e
byæ rzebiarzem, jak choæby ociemnia³y od pi¹tego roku ¿ycia, zmar³y w 1853 r.
w Tyrolu wysoce ceniony Józef Kleinhanns 9. Ogl¹d bowiem dokonuje siê zawsze
poprzez intelekt, i to obojêtnie, od jakiego zmys³u odbiera dane.
I tak jak dotykaj¹c kuli skrzy¿owanymi palcami, czujê od razu dwie kule, gdy¿
mój siêgaj¹cy do przyczyny i konstruuj¹cy j¹ pod³ug praw przestrzeni intelekt
przy za³o¿eniu naturalnego po³o¿enia palców musi przypisaæ dwu ró¿nym ku-
lom dwie powierzchnie kuliste, stykaj¹ce siê jednoczenie z zewnêtrznymi strona-
mi palca rodkowego i wskazuj¹cego, tak
te¿ widziany obiekt uka¿e mi siê podwój-
nie, gdy moje oczy zbiegaj¹c siê równo
nie zamykaj¹ ju¿ k¹ta optycznego w jed-
nym punkcie obiektu, lecz ka¿de oko
patrzy nañ pod innym k¹tem, tj. gdy
zezujê. Wychodz¹ce z jednego punktu
obiektu promienie nie bêd¹ ju¿ pada³y na
symetryczne wzglêdem siebie miejsca na
obu siatkówkach miejsca, które mój in-
telekt pozna³ w toku ci¹g³ego dowiadcza-
nia, lecz padn¹ na zupe³nie nowe obszary,
które przy równym po³o¿eniu oczu mog¹
byæ pobudzone tylko przez ró¿ne cia³a;
st¹d te¿ widzê teraz dwa obiekty, ponie-
wa¿ ogl¹d dokonuje siê przez intelekt i w
intelekcie. To samo zjawisko zachodzi
tak¿e bez zezowania. Gdy stoj¹ przede
mn¹ w nierównej odleg³oci dwa przed-
mioty, a ja wpatrujê siê mocno w bardziej
oddalony, zamykam na nim k¹t optycz-
9 Donosi o nim gazeta Ferankfurter Konversationsblatt z 22 lipca 1853 r. W Nauders (Tyrol) zmar³
10 lipca lepy rzebiarz Józef Kleinhanns. Ociemnia³y w wieku piêciu lat wskutek krowiej ospy
ch³opiec z nudów rzebi³ ró¿ne figurki. Prugg udzieli³ mu niezbêdnych wskazówek i da³ figurki do
skopiowania. W dwunastym roku ¿ycia ch³opiec sporz¹dzi³ rzebê Chrystusa naturalnej wielkoci.
Skorzysta³ wielce podczas pobytu w pracowni rzebiarza Nißla w Fügen, i dziêki dobrym projek-
tom i uzdolnieniom sta³ siê szeroko znanym lepym rzebiarzem. Wykona³ ró¿norakie i liczne prace.
Samych wizerunków Chrystusa jego d³uta zachowa³o siê czterysta. Uwzglêdniaj¹c jego lepotê, ob-
jawia siê w nich wielkie mistrzostwo. Sporz¹dzi³ równie¿ inne cenione dzie³a, a przed dwoma
miesi¹cami popiersie cesarza Franciszka Józefa, które wys³ano do Wiednia.
##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==
##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==
58 Artur Schopenhauer, Czworaki korzeñ zasady racji dostatecznej
##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==
##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==
Rozdzia³ IV O pierwszej klasie przedmiotów dla podmiotu i panuj¹cej w niej postaci... 63
##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==
##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==
64 Artur Schopenhauer, Czworaki korzeñ zasady racji dostatecznej
##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==
##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==
Rozdzia³ IV O pierwszej klasie przedmiotów dla podmiotu i panuj¹cej w niej postaci... 65
nie wyucz¹ siê opisanych wy¿ej intelektualnych czynnoci widzenia. Znacznie jednak
wyraniej mo¿na stwierdziæ te szkolne praktyki u operowanych w póniejszym
wieku niewidomych od urodzenia, ci bowiem zdaj¹ relacjê ze swoich postrze¿eñ.
Od czasu s³ynnego ociemnia³ego Chesseldena (oryginaln¹ relacjê o nim znajdujemy
w Philosophical transactions, t. 35) przypadek ten wielokrotnie siê powtarza³,
i ka¿dorazowo potwierdza³o siê, ¿e ci ludzie, którzy póno odzyskuj¹ narz¹d wzro-
ku, widz¹ wprawdzie zaraz po operacji wiat³o, barwy i kontury, lecz nie maj¹
jeszcze ¿adnego obiektywnego ogl¹du przedmiotów. Ich intelekt musi siê dopiero
nauczyæ stosowania swego prawa przyczynowoci do nowych dlañ, na dodatek
zmieniaj¹cych siê danych. Gdy niewidomy Chesselden ujrza³ po raz pierwszy swój
pokój wraz ze znajduj¹cymi siê w nim sprzêtami, niczego nie potrafi³ rozró¿niæ,
lecz mia³ tylko jedno ca³ociowe wra¿enie jednej, z³o¿onej z jednego kawa³ka
ca³oci. Uwa¿a³ j¹ za g³adk¹, ró¿norako zabarwion¹ powierzchniê. Nie przysz³o mu
do g³owy, by rozpoznaæ osobne, ró¿nie oddalone, ustawione jedna za drug¹ rze-
czy. U takich wyleczonych niewidomych dotyk, dziêki któremu rzeczy s¹ ju¿ zna-
ne, musi dopiero zaznajomiæ z nimi wzrok, niejako mu je zaprezentowaæ i przed-
stawiæ. Pocz¹tkowo nie maj¹ oni s¹du na temat odleg³oci, i w konsekwencji siê-
gaj¹ po wszystko. Jeden z nich nie móg³ uwierzyæ widz¹c swój dom z zewn¹trz
¿e wszystkie du¿e pokoje maj¹ siê znajdowaæ w tej ma³ej rzeczy. Inny by³ ura-
dowany, gdy w kilka tygodni po operacji odkry³, ¿e miedzioryty na cianie przed-
stawiaj¹ rozmaite przedmioty. W Gazecie Porannej z 23 padziernika 1817 r. za-
mieszczono wiadomoæ o pewnym niewidomym, który w siedemnastym roku ¿ycia
odzyska³ wzrok. Musia³ siê dopiero uczyæ intelektualnego ogl¹du, nie rozpoznawa³
wzrokiem ¿adnego znanego mu uprzednio przez dotyk przedmiotu, bra³ przeto kozy
za ludzi itd. Zmys³ dotyku musia³ dopiero zaznajomiæ zmys³ wzroku z ka¿dym po-
szczególnym przedmiotem. Podobnie te¿ nie mia³ on ¿adnego s¹du na temat odleg³o-
ci widzianych obiektów, lecz siêga³ po wszystko. Franz pisze w swej ksi¹¿ce The
eye: a treatise on the art of preserving this organ in healthy condition, and of improving
the sight (London 1839) na s. 3436: A definite idea of distance, as well as of form
and size, is only obtained by sight and touch, and by reflecting on the impressions
made on both senses; but for this purpose we must take into account the muscular
motion and voluntary locomotion of the individual. Caspar Hauser 10, in a deta-
iled account of his own experience in this respect states, that upon his first libe-
ration from confinement, whenever he looked through the window upon external
objects, such as the street, garden etc., it appeared to him as if there were a shutter
quite close to his eye, and covered with confused colours of all kinds, in which he
could recognise or distinguish nothing singly. He says farther, that he did not
10 L. Feuerbach, Caspar Hauser Beispiel eines Verbrechens am Seelenleben eines Menschen, Anspach
1832, s. 79 nn.
##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==
##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==
Rozdzia³ IV O pierwszej klasie przedmiotów dla podmiotu i panuj¹cej w niej postaci... 69
co ¿yje, ma intelekt). Tak¿e Porfiriusz (De abstinentia, III, 21) usi³uje obszernie
wykazaæ, i¿ wszystkie zwierzêta maj¹ intelekt.
To, ¿e tak w³anie jest, wynika bez w¹tpienia z intelektualnoci ogl¹du. Wszyst-
kie zwierzêta, a¿ do najni¿szych, musz¹ mieæ intelekt, tj. poznanie prawa przyczy-
nowoci choæby o bardzo ró¿nym stopniu wyranoci i subtelnoci, przynajmniej
na tyle, na ile potrzeba go do ogl¹du za porednictwem zmys³ów. Wra¿enie bez
intelektu by³oby nie tylko nieprzydatnym, ale i okrutnym darem natury. Nikt,
komu nie brakuje intelektu, nie podda w w¹tpliwoæ jego obecnoci u wy¿szych
zwierz¹t. Widaæ te¿ niekiedy w sposób niezaprzeczalny, ¿e ich poznanie przyczy-
nowoci jest rzeczywicie a priori, a nie wynika ze zwyk³ego przyzwyczajenia, ¿e
po jednej rzeczy stale nastêpuje druga. M³ody szczeniak nie zeskoczy ze sto³u, po-
niewa¿ przewiduje skutek. Niedawno kaza³em zawiesiæ w mojej sypialni wielkie,
siêgaj¹ce pod³ogi firanki, które rozsuwaj¹ siê porodku za poci¹gniêciem sznurka.
Gdy je po raz pierwszy przy porannym wstawaniu rozsun¹³em, zauwa¿y³em ku
swemu zdumieniu, ¿e mój m¹dry pudel z wielkim zdziwieniem rozgl¹da siê w górê
i na boki, szukaj¹c przyczyny tego zjawiska, a wiêc zmiany, o której wiedzia³
a priori, ¿e musia³a uprzednio zajæ. To samo powtórzy³o siê nastêpnego ranka. Ale
i najni¿sze zwierzêta, nawet jamoch³on bez wyodrêbnionych organów zmys³owych,
gdy uczepiony swymi odnogami wêdruje z listka na listek w górê wodorostu ku
wiat³u, maj¹ postrze¿enia, a zatem i intelekt.
Intelekt ludzki, który jednak wyranie oddzielamy od ludzkiego rozumu, ró¿ni
siê od intelektu najni¿szych ¿yj¹tek tylko stopniem, a wszystkie porednie szczeble
wype³nia ca³y rz¹d zwierz¹t, których najwy¿sze ogniwa: ma³py, s³onie, psy, zadzi-
wiaj¹ nas swym intelektem. We wszystkich jednak przypadkach funkcjonowanie
intelektu polega na bezporednim ujêciu relacji przyczynowych; najpierw jak uka-
zano pomiêdzy w³asnym cia³em a innymi cia³ami, z czego wynika obiektywne
ogl¹danie, potem za miêdzy tymi obiektywnie ogl¹danymi cia³ami, gdzie to jak
widzielimy w poprzednim paragrafie stosunek przyczynowy wystêpuje w trzech
ró¿nych formach, mianowicie jako przyczyna, jako podnieta i jako motyw. We-
d³ug tych trzech form zachodzi wszelki ruch w wiecie, pojmowany przez sam tylko
intelekt. Jeli wiêc ledzi sporód tych trzech przyczyny sensu stricto, tworzy mecha-
nikê, astronomiê, fizykê, chemiê oraz wynajduje na szczêcie i nieszczêcie
maszyny. U podstaw jego odkryæ le¿y jednak zawsze jako ostatnia instancja bez-
porednie, intuicyjne ujêcie zwi¹zku przyczynowego. Ujêcie to jest jedyn¹ form¹
i funkcj¹ intelektu, ¿adn¹ miar¹ za skomplikowane tryby dwunastu kantowskich
kategorii, których niewa¿noæ ju¿ wykaza³em. Wszelkie rozumienie jest bezpored-
nim, i st¹d intuicyjnym ujêciem zwi¹zku przyczynowego, choæ od razu dla swego
utrwalenia musi byæ zdeponowane w abstrakcyjnych pojêciach. St¹d te¿ racho-
wanie nie jest rozumieniem i samo w sobie nie dostarcza ¿adnego zrozumienia
rzeczy. To ostatnie zyskuje siê tylko na drodze ogl¹du, poprzez trafne poznanie
##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==
##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==
70 Artur Schopenhauer, Czworaki korzeñ zasady racji dostatecznej
##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==
##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==
Rozdzia³ IV O pierwszej klasie przedmiotów dla podmiotu i panuj¹cej w niej postaci... 71
##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==
##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==
Rozdzia³ IV O pierwszej klasie przedmiotów dla podmiotu i panuj¹cej w niej postaci... 73
##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==
##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==
74 Artur Schopenhauer, Czworaki korzeñ zasady racji dostatecznej
jest czyst¹ przyczynowoci¹ jako tak¹, ujêt¹ obiektywnie, to nie mo¿e ona spra-
wowaæ swej w³adzy na sobie samej tak jak oko, które mo¿e widzieæ wszystko,
tylko nie samo siebie. Skoro nadto substancja jest to¿sama z materi¹, mo¿na rzec:
substancja jest skutkowaniem ujêtym in abstracto; akcydens za jest szczególnym
rodzajem skutkowania, dzia³aniem in concreto. Oto wiêc rezultaty, do których
wiedzie prawdziwy, tj. transcendentalny idealizm. Wykaza³em ju¿ w swym g³ów-
nym dziele, ¿e do rzeczy samej w sobie, tj. tego, co w ogóle istnieje i jest poza przed-
stawieniem, nie mo¿emy dotrzeæ na drodze przedstawieñ, lecz musimy pójæ inn¹
drog¹ wiod¹c¹ poprzez wnêtrze rzeczy. Droga ta, uciekaj¹c siê niejako do zdrady,
otwiera nam bramy twierdzy.
Jeli chcielibymy porównaæ czy wrêcz uto¿samiæ przedstawione tu rzetelne
i gruntowne roz³o¿enie ogl¹du empirycznego na jego elementy, które okazuj¹ siê
w ca³oci subiektywne, z algebraicznymi równaniami Fichtego miêdzy ja i nie-
-ja, z jego sofistycznymi pozornymi dowodami, które dla zwiedzenia czytelnika
potrzebowa³y os³ony niezrozumia³oci, a nawet nonsensu, z przedstawieniami, jak
ja wysnuwa z siebie nie-ja, krótko mówi¹c, z wszystkimi farsami pustki nauko-
wej, by³oby to jawn¹ szykan¹ i niczym wiêcej. Protestujê przeciw wszelkiej wspól-
nocie z Fichtem, podobnie jak Kant w og³oszeniu ad hoc w jenajskiej Litteratur-
zeitung 16 jawnie i wyranie przeciw niemu protestowa³. Niech¿e hegelianie
i podobni ignoranci mówi¹ o kantowsko-fichteañskiej filozofii. Jest tylko kantow-
ska filozofia i fichteañska fanfaronada. Oto prawdziwy stan rzeczy i tak to pozo-
stanie, wbrew wszelkim heroldom z³a i wzgardzicielom dobra, w których ojczyzna
niemiecka obfituje bardziej ni¿ jakakolwiek inna.
Tak wiêc wra¿enia zmys³owe cia³a s³u¿¹ jako dane do pierwszego zastosowania
prawa przyczynowoci, czego wynikiem jest ogl¹d tej klasy obiektów, ta za sw¹
istotê i istnienie czerpie tylko z mocy i w ramach pe³ni¹cego sw¹ tak ustanowion¹
funkcjê intelektu.
Otó¿ o ile cia³o organiczne jest punktem wyjcia dla ogl¹du wszelkich innych
obiektów, a wiêc te ostatnie zaporednicza, nazwa³em je w pierwszym wydaniu tej
rozprawy obiektem bezporednim; wyra¿enie to jest jednak wa¿ne tylko w sensie prze-
nonym. Choæ postrze¿enie wra¿eñ cielesnych jest bezporednie, samo cia³o nie jawi
siê jeszcze w zwi¹zku z tym jako obiekt, lecz wszystko pozostaje na razie wci¹¿
subiektywne, mianowicie jako wra¿enie. Tak jednak powstaje ogl¹d pozosta³ych
obiektów jako przyczyn wra¿eñ, przy czym przyczyny te jawi¹ siê jako obiekty
16 I. Kant, Erklärung über Fichtes Wissenschaftslehre, w: Intelligenzblatt der Jenaschen Litteratur-
##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==
##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==
Rozdzia³ IV O pierwszej klasie przedmiotów dla podmiotu i panuj¹cej w niej postaci... 75
nie za samo cia³o, ono dostarcza bowiem tylko wiadomoci zwyk³ych wra¿eñ.
Obiektywnie, a wiêc jako obiekt jest ono poznane jedynie porednio, przedstawiaj¹c
siê na równi z wszystkimi innymi obiektami w intelekcie czy mózgu (co stanowi
jedno) jako poznana przyczyna subiektywnie danego skutku, i w³anie przez to
obiektywnie. Dzieje siê tak jedynie dziêki temu, ¿e jego czêci oddzia³uj¹ na jego w³asne
zmys³y, a wiêc oko widzi cia³o, rêka je dotyka itd., by na podstawie tych danych
mózg, czyli intelekt móg³ tak¿e samo cia³o na równi z innymi obiektami skonstru-
owaæ przestrzennie w jego kszta³cie i w³aciwociach. Bezporednia obecnoæ przedsta-
wieñ tej klasy w wiadomoci zale¿y przeto od pozycji, jak¹ ka¿dorazowo zachowuj¹
w ³añcuchu przyczyn i skutków wobec cia³a poznaj¹cego wszystko podmiotu.
##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==
##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==
Rozdzia³ IV O pierwszej klasie przedmiotów dla podmiotu i panuj¹cej w niej postaci... 81
przestrzeni¹ [...], nie moglibymy odró¿niæ, czy dane zjawisko nastêpuje obiektyw-
nie po pierwszym, czy te¿ raczej istnieje z nim równoczenie (s. 380381). (By³by
to dowód a priori, ¿e pomiêdzy gwiazdami sta³ymi nie ma pustej przestrzeni). I dalej:
wiat³o przebiegaj¹ce miêdzy naszym okiem a cia³ami niebieskimi (wyra¿enie to
sugeruje, jak gdyby nie tylko wiat³o gwiazd oddzia³ywa³o na nasze oko, lecz i oko
na gwiazdy A. Schopenhauer) wytwarza poredni¹ wspólnotê miêdzy nami a nimi
i przez to dowodzi równoczesnego istnienia tych ostatnich 22 (s. 382). Ta ostatnia
teza jest fa³szywa nawet z punktu widzenia empirycznego, gdy¿ widok jakiej gwiaz-
dy sta³ej ¿adn¹ miar¹ nie dowodzi, ¿e istnieje ona równoczenie z obserwatorem,
co najwy¿ej, ¿e istnia³a przed kilkoma laty, a przewa¿nie przed tysi¹cami lat. Ta
kantowska nauka obowi¹zuje zreszt¹ i upada wraz z tamt¹ pierwsz¹, tylko o wiele
³atwiej j¹ przenikn¹æ. Zreszt¹ ju¿ wy¿ej w § 20 by³a mowa o nicoci ca³ego pojêcia
wzajemnego oddzia³ywania.
Z tym zakwestionowaniem omawianego dowodu kantowskiego porównaæ
mo¿na wed³ug uznania dwa wczeniejsze nañ ataki, mianowicie ze strony Federa
w jego ksi¹¿ce Über Raum und Kausalität, § 29, i ze strony G. E. Schulzea w jego
Kritik der theoretischen Philosophie, t. II, s. 422 n.
Nie bez wielkiej bojani omieli³em siê (1813) wysun¹æ zarzuty przeciw g³ów-
nej, uchodz¹cej za dowiedzion¹ i powtarzanej jeszcze w najnowszych dzie³ach (na
przyk³ad: J. E. Fries, Krytyka rozumu, t. II, s. 85) nauce owego mê¿a, którego g³êbiê
myli z podziwem wielbiê i któremu tak wiele zawdziêczam, ¿e jego duch mo¿e
przemówiæ do mnie s³owami Homera:
Aclun d au toi ap ojJalmwn lon, prin ephen.
(I z oczu twych zdj¹³em mglist¹ zas³onê).
##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==
##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==
82 Artur Schopenhauer, Czworaki korzeñ zasady racji dostatecznej
Poniewa¿ zasada racji dostatecznej stawania siê stosuje siê tylko do zmian, nie
mo¿na tu pomin¹æ faktu, ¿e ju¿ staro¿ytni filozofowie zadawali pytanie, w jakim
czasie zachodzi zmiana. Nie mo¿e nast¹piæ wtedy, gdy istnieje jeszcze stan wcze-
niejszy, ale i nie wtedy, gdy nasta³ ju¿ stan nowy. Gdybymy za przydali jej jaki
w³asny, odrêbny czas pomiêdzy oboma stanami, to w tym czasie cia³o musia³oby
nie byæ ani w pierwszym, ani w drugim stanie, na przyk³ad umieraj¹cy nie by³by
ani martwy, ani ¿ywy, jakie cia³o nie by³oby ani w spoczynku, ani w ruchu co
stanowi³oby niedorzecznoæ. Sofizmaty i w¹tpliwe ustalenia w tej kwestii zestawi³
Sekstus Empiryk (Przeciw matematykom, IX, 267271, Hypot., III, 14; i tak¿e Gellius,
L. VI, 13). Platon zby³ tê trudn¹ kwestiê doæ cavalièrement, twierdz¹c w Parme-
nidesie 23 (XXI, s. 156 D), ¿e zmiana zachodzi nagle i nie zajmuje ¿adnego czasu; jest
ona w exaijnhV (in repentino, nagle), co nazywa atopoV jusiV, en cron ouden
ousa (osobliwa istnoæ, która nie jest w ¿adnym czasie), a wiêc dziwn¹, bezczaso-
w¹ istnoci¹ (która przecie¿ zachodzi w czasie).
Bystroci Arystotelesa zostawiono zatem rozwik³anie tej trudnej kwestii, a do-
kona³ tego gruntownie i obszernie w szóstej ksiêdze swej Fizyki 24, rozdz. 18. Jego
dowód, ¿e ¿adna zmiana nie zachodzi nagle (platoñskie exaijnhV), lecz ka¿da
nastêpuje stopniowo, przeto wype³nia pewien czas, opiera³ siê ca³kowicie na pod-
stawie czystej apriorycznej naocznoci czasu i przestrzeni, efekt okaza³ siê bardzo
subtelny. Istotê jego przyd³ugiej argumentacji mo¿na by sprowadziæ do nastêpuj¹-
cych tez. Graniczyæ ze sob¹ znaczy mieæ wspólne krañce. Zatem graniczyæ ze sob¹
mog¹ tylko dwie rzeczy rozci¹g³e, nie za dwie rzeczy niepodzielne (inaczej bowiem
by³yby jednoci¹) a wiêc tylko linie, nie za same punkty. Spostrze¿enie to trans-
ponuje siê nastêpnie z przestrzeni na czas. Jak miêdzy dwoma punktami jest jesz-
cze zawsze linia, tak te¿ miêdzy dwoma teraz jest jeszcze zawsze czas. Jest to
w³anie czas zmiany. Gdy mianowicie w pierwszym teraz jest jeden stan, w dru-
gim ju¿ inny stan. Jest on jak ka¿dy czas podzielny w nieskoñczonoæ: a zatem
to, co siê zmienia, przechodzi w nim nieskoñczenie wiele stopni, przez które z owego
pierwszego stanu powstaje stopniowo stan drugi. Jeszcze przystêpniej sprawa da siê
23 [Wydanie polskie: Platon, dz. cyt., t. II].
24 [Wydanie polskie: Arystoteles, Fizyka, prze³. K. Leniak, Warszawa 1968].
##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==
##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==
Rozdzia³ IV O pierwszej klasie przedmiotów dla podmiotu i panuj¹cej w niej postaci... 83
##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==
##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==