Professional Documents
Culture Documents
Czworaki Korzen Zasady Racji Dostatecznej 84 90
Czworaki Korzen Zasady Racji Dostatecznej 84 90
##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==
##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==
Rozdzia³ V O drugiej klasie przedmiotów dla podmiotu i panuj¹cej w niej postaci... 85
##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==
##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==
86 Artur Schopenhauer, Czworaki korzeñ zasady racji dostatecznej
natomiast imiona w³asne. Ten brak wyklucza u nich miech, co wynika jasno z mej
teorii miesznoci w pierwszej ksiêdze wiata jako woli i przedstawienia, § 13 oraz
t. II, rozdz. 8.
Jeli przeanalizujemy d³u¿sz¹ i spójn¹ przemowê jakiego prostego cz³owieka,
znajdziemy w niej takie bogactwo form logicznych, struktur, zwrotów, rozró¿-
nieñ i subtelnoci wszelkiego rodzaju, poprawnie wyra¿onych za pomoc¹ form
gramatycznych z ich odmianami i konstrukcjami, z czêstym stosowaniem sermo
obliquus (mowy zale¿nej), ró¿nych trybów czasownika itd., ¿e musimy ku swe-
mu zdumieniu rozpoznaæ tu rozleg³¹ i koherentn¹ naukê. Zdobywa siê j¹ na
gruncie naocznego ujêcia wiata, a zdeponowanie ca³ej jego istoty w pojêciach abs-
trakcyjnych jest podstawowym zadaniem rozumu, wykonywalnym tylko za po-
rednictwem mowy. Wraz z jej wyuczeniem siê uwiadamiamy sobie ca³y mecha-
nizm rozumu, a wiêc istotê logiki. Oczywicie, nie mo¿e to siê dziaæ bez inten-
sywnej pracy umys³owej i napiêtej uwagi, a ich sprawne funkcjonowanie wzma-
ga w dzieciach ¿¹dzê nauki, która jest silna, gdy widzi przed sob¹ to, co praw-
dziwie przydatne i konieczne, a s³aba wydaje siê tylko wtedy, gdy chcemy dziec-
ku narzuciæ co dlañ nieodpowiedniego i zbêdnego. Tak wiêc w trakcie uczenia
siê mowy wraz z jej wszystkimi zwrotami i subtelnociami, i to zarówno przez
przys³uchiwanie siê mowie doros³ych, jak i przez w³asne mówienie, dziecko
nawet to zaniedbane rozwija swój rozum i nabywa owej konkretnej logiki,
która polega nie na prawid³ach logicznych, lecz na ich trafnym zastosowaniu. Po-
dobnie te¿ uzdolniony muzycznie cz³owiek uczy siê regu³ harmonii bez czy-
tania nut i bez basu cyfrowanego przez sam¹ grê na fortepianie, ze s³uchu. Wspo-
mnianej lekcji logicznej za pomoc¹ uczenia siê mowy nie przechodzi tylko g³u-
choniemy, dlatego jest on omal tak nierozumny jak zwierzê, jeli nie otrzyma sto-
sownego dlañ, nader sztucznego wykszta³cenia drog¹ uczenia siê czytania, co mo¿e
byæ tylko namiastk¹ owej naturalnej szko³y rozumu.
Nasz rozum albo w³adza mylenia jest jak wy¿ej ukazano w swej osnowie
w³adz¹ abstrahowania, czyli zdolnoci¹ tworzenia pojêæ; i to w³anie ich obecnoæ
w wiadomoci przynosi tak zdumiewaj¹ce rezultaty. Ta umiejêtnoæ rozumu polega
na nastêpuj¹cym mechanizmie.
W³anie dlatego, ¿e pojêcia zawieraj¹ w sobie mniej ni¿ przedstawienia, z któ-
rych je wyabstrahowano, ³atwiej nimi manipulowaæ ni¿ tymi ostatnimi, i maj¹ siê
do nich mniej wiêcej tak, jak formu³y wy¿szej arytmetyki do operacji mylowych,
z których owe reprezentuj¹ce je formu³y wyniknê³y, lub jak logarytm do swej licz-
by. Z wielu le¿¹cych u ich podstaw przedstawieñ zachowuj¹ tylko tê cz¹stkê, która
##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==
##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==
Rozdzia³ V O drugiej klasie przedmiotów dla podmiotu i panuj¹cej w niej postaci... 87
jest nam akurat potrzebna. Gdybymy natomiast chcieli uobecniæ moc¹ wyobrani
same owe przedstawienia, musielibymy wlec niejako za sob¹ brzemiê rzeczy nie-
istotnych, i przez to moglibymy siê zagubiæ. Teraz jednak dziêki zastosowaniu pojêæ
mylimy tylko o tych czêciach i relacjach wszystkich owych przedstawieñ, jakich
wymaga ka¿dorazowo dany cel. Ich u¿ycie mo¿na przeto porównaæ do odrzucenia
niepotrzebnego baga¿u b¹d do korzystania z ekstraktów zamiast samych zió³,
chininy zamiast kory chinowej. To w³anie zaprz¹tniêcie umys³u pojêciami, a wiêc
obecnoæ roztrz¹sanej przez nas klasy przedstawieñ w wiadomoci, zwie siê my-
leniem w sensie cis³ym. Proces ten oznacza tak¿e termin refleksja, dos³ownie: zwrot
optyczny, tu wyra¿a pochodnoæ i wtórnoæ tego rodzaju poznania. Mylenie,
refleksja u¿ycza cz³owiekowi owej rozwagi, której braknie zwierzêciu. O ile bowiem
uzdalnia cz³owieka do mylenia o tysi¹cu rzeczy a w ka¿dej tylko o cechach
istotnych w jednym pojêciu, to mo¿e on dowolnie pomijaæ wszelkie ró¿nice,
a wiêc i ró¿nice przestrzeni i czasu, przez co uzyskuje w mylach pogl¹d na prze-
sz³oæ i przysz³oæ, jak i na rzeczy nieobecne. Zwierzê natomiast jest pod ka¿dym
wzglêdem przykute do teraniejszoci. Otó¿ rozwaga ta, a wiêc zdolnoæ zastana-
wiania siê, uprzytamniania sobie jest w³aciwie korzeniem wszystkich teoretycznych
i praktycznych dokonañ, w których cz³owiek tak bardzo góruje nad zwierzêciem:
troski o przysz³oæ, z uwzglêdnieniem przesz³oci, rozmylnego, planowego, me-
todycznego postêpowania przy ka¿dym przedsiêwziêciu, wspó³dzia³ania wielu osób
przy realizacji jednego celu, ³adu, prawa, pañstwa itd. Przede wszystkim jednak po-
jêcia stanowi¹ w³aciwy materia³ nauk, których cele daj¹ siê w ostatniej instancji
sprowadziæ do poznania szczególnego poprzez ogólne, co jest mo¿liwe tylko
za pomoc¹ dictum de omni et nullo (twierdzenie, ¿e to, co dotyczy wszystkiego, do-
tyczy i ka¿dego z osobna, a co nie dotyczy niczego, nie dotyczy te¿ ¿adnego
z osobna), to za znowu tylko dziêki istnieniu pojêæ. Dlatego te¿ mówi Arysto-
teles: aneu men gar twn kaJolou ouk estin episthmhn labein (absque universa-
libus enim non datur scientia bez powszechników bowiem niemo¿liwa jest wie-
dza, Metafizyka, XII, c. 9). Pojêcia s¹ w³anie tymi uniwersaliami, o których sposób
istnienia toczy³ siê w redniowieczu d³ugotrwa³y spór miêdzy realistami a nomina-
listami.
Pojêcia jak ju¿ powiedziano nie nale¿y myliæ z urojeniem, które jest naocz-
nym i kompletnym, a wiêc pojedynczym, nie wywo³anym bezporednio przez
wra¿enie zmys³owe, przeto i nie nale¿¹cym do ca³oci dowiadczenia przedstawie-
niem. Ale urojenie nale¿y odró¿niaæ od pojêcia tak¿e wtedy, gdy u¿ywamy go jako
reprezentanta jakiego pojêcia. Dzieje siê to wtedy, gdy naocznego przedstawienia,
##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==
##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==
88 Artur Schopenhauer, Czworaki korzeñ zasady racji dostatecznej
z którego wyniknê³o pojêcie, chcemy dla niego samego, i to jako odpowiednika tego
pojêcia, co ka¿dorazowo jest niemo¿liwe; nie istnieje bowiem na przyk³ad przed-
stawienie psa w ogóle, barwy w ogóle, trójk¹ta w ogóle, liczby w ogóle nie ma
¿adnego odpowiadaj¹cego tym pojêciom urojenia. Przywo³ujemy potem urojenie
na przyk³ad jakiego psa, który jako przedstawienie musi byæ ca³kowicie okrelo-
ny, tj. musi mieæ jak¹ wielkoæ, kszta³t, barwê itd., a przecie¿ pojêcie, którego jest
reprezentantem, nie zawiera wcale takich okreleñ. U¿ywaj¹c jednak reprezentanta
jakiego pojêcia, zawsze jestemy wiadomi, ¿e nie jest on adekwatny do reprezen-
towanego przez siebie pojêcia, lecz obci¹¿ony jest wieloma arbitralnymi okrele-
niami. W powy¿szym duchu wypowiada siê Hume w swych Badaniach dotycz¹cych
rozumu ludzkiego, esej 12, czêæ I, a tak¿e J. J. Rousseau w dziele O pocz¹tku i za-
sadach nierównoci miêdzy ludmi, czêæ I 1. Co z gruntu innego g³osi natomiast Kant
w rozdziale O schematyzmie czystych pojêæ intelektu. Sprawê mo¿e rozstrzygn¹æ
tylko wewnêtrzna obserwacja i gruntowny namys³. Niech przeto ka¿dy sprawdzi,
czy przy swych pojêciach uwiadamia sobie monogram czystej wyobrani a prio-
ri, na przyk³ad gdy myli o psie co entre chien et loup (co miêdzy psem a wil-
kiem), czy te¿ stosownie do powy¿szych wyjanieñ myli za pomoc¹ rozumu ja-
kie pojêcie albo te¿ wyobra¿a sobie moc¹ fantazji jakiego reprezentanta pojêcia
jako wykoñczony obraz.
Wszelkie mylenie w szerszym sensie tego s³owa, a wiêc wszelka wewnêtrzna
czynnoæ umys³owa wymaga albo s³ów, albo te¿ wyobraniowych obrazów; bez
którego z nich nie ma ¿adnego oparcia. Nie musz¹ jednak wystêpowaæ oba rów-
noczenie, jakkolwiek mog¹ dla wzajemnego wsparcia zazêbiaæ siê. Mylenie w sensie
cis³ym, a wiêc abstrakcyjne, przy pomocy s³ów jest albo czysto logicznym rozu-
mowaniem i pozostaje wtedy ca³kowicie na w³asnym terenie, albo te¿ ociera siê
o granicê przedstawieñ naocznych i zawiera z nimi ugodê, a to w zamiarze po³¹-
czenia danych empirycznych i treci naocznych z jasno pomylanymi pojêciami abs-
trakcyjnymi, aby w ten sposób zaw³adn¹æ ca³oci¹. Albo wiêc dla danego naocz-
nego przypadku poszukuje pojêcia b¹d prawid³a, w którego zakres ten¿e wcho-
dzi, albo te¿ dla danego pojêcia lub prawid³a poszukuje przypadku, który je po-
twierdza. W tym charakterze jest ono czynnoci¹ w³adzy s¹dzenia, mianowicie
(wed³ug kantowskiego podzia³u) w pierwszym wypadku refleksyjn¹, w drugim za
subsumuj¹c¹. W³adza s¹dzenia jest przeto porednikiem miêdzy naocznym a abs-
trakcyjnym rodzajem poznania, czyli miêdzy intelektem a rozumem. U wiêkszoci
ludzi istnieje ona tylko w formie rudymentarnej, czêsto wrêcz nominalnie 2; ich
1 [Wydania polskie: D. Hume, Badania dotycz¹ce rozumu ludzkiego, dz. cyt., Warszawa 1977;
J. J. Rousseau, Rozprawa o pochodzeniu i podstawach nierównoci miêdzy ludmi, w: ten¿e: Trzy roz-
prawy z filozofii spo³ecznej, prze³. H. Elzenberg, Warszawa 1956].
2 Kto uwa¿a to za przesadê, niech przyjrzy siê losowi teorii barw Goethego, a jeli siê dziwi, ¿e
widzê w tym dowód na poparcie mych s³ów, sam daje na to drugi taki dowód.
##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==
##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==
Rozdzia³ V O drugiej klasie przedmiotów dla podmiotu i panuj¹cej w niej postaci... 89
przeznaczeniem jest byæ kierowanym przez innych. Nie nale¿y z nimi rozmawiaæ
wiêcej ni¿ to konieczne.
Realizowane przy pomocy naocznych przedstawieñ mylenie jest w³aciwym j¹-
drem wszelkiego poznania o tyle, o ile siêga praród³a, podstawy wszystkich pojêæ.
St¹d te¿ jest ono wytwórc¹ wszelkich prawdziwie oryginalnych myli, wszelkich
pierwiastkowych pogl¹dów i wszelkich wynalazków, o ile nie by³y one w g³ównej
mierze dzie³em przypadku. W tym naocznym poznaniu czynny jest zw³aszcza in-
telekt, przy czysto abstrakcyjnym za rozum. Do pierwszego nale¿¹ pewne myli,
które b³¹kaj¹ siê d³ugo po g³owie, przychodz¹ i odchodz¹, stroj¹ siê to w ten, to
znów w tamten ogl¹d, a¿ w koñcu osi¹gaj¹c wyrazistoæ utrwalaj¹ siê w po-
jêciach i znajduj¹ stosowne s³owa. Ba, istniej¹ i takie myli, które nigdy ich nie
znajduj¹ i niestety, czêsto s¹ to w³anie te najlepsze: quae voce meliora sunt (za
dobre na s³owa), jak mówi Apulejusz.
Arystoteles jednak posun¹³ siê za daleko, s¹dz¹c, ¿e ¿adne mylenie nie mo¿e
przebiegaæ bez fantazyjnych obrazów. Jego wypowiedzi na ten temat w ksiêgach
O duszy 3, III, c. 3, 7, 8, jak: oudepote noei aneu jantasmatoV ª yuch (anima sine
phantasmate nunquam intelligit dusza nigdy nie myli bez urojenia) i Ôtan Jewr,
anagkh |ma jantasma ti Jewrein (qui contemplatur, necesse est, una cum phanta-
smate contempletur jeli o czym mylimy, musimy zarazem wspó³myleæ jaki
fantazyjny obraz), i to samo w De memoria, c. 1: noein ouk esti aneu antasmatoV
(fieri non potest, ut sine phantasmate quidquam intelligatur mylenie jest niemo¿-
liwe bez urojenia) wywar³y jednak wielkie wra¿enie na mylicielach XV i XVI
w., którzy je czêsto i z naciskiem powtarzali. Na przyk³ad Pico Mirandola mówi
w De imaginatione, c. 5: Necesse est, eum, qui ratiocinatur et intelligit, phantasmata
speculari (Kto zastanawia siê i myli, musi z koniecznoci¹ mieæ na widoku uroje-
nia); [F.] Melanchton za w De anima, s. 130, mówi: Oportet intelligentem phanta-
smata speculari (Kto myli, musi przy tym mieæ na widoku urojenia); a Giordano
Bruno w De compositione imaginum, s.10, pisze: Dicit Aristoteles: oportet scire volen-
tem, phantasmata speculari (Arystoteles mówi: kto chce co wiedzieæ, musi mieæ na
widoku urojenia). Tak¿e Pomponacjusz w De immortalitate, s. 54 i 70, wypowiada
siê w ten sam sposób. Tylko tyle da siê tu stwierdziæ, ¿e ka¿de prawdziwe i pier-
wiastkowe poznanie tak¿e ka¿dy autentyczny pogl¹d filozoficzny musi mieæ
za swój wewnêtrzny rdzeñ lub za swój korzeñ jakie ujêcie naoczne. To za, choæ
chwilowe i jednolite, udziela potem ducha i ¿ycia ca³ej choæby najbardziej obszernej
rozprawie, tak jak kropla stosownego odczynnika udziela ca³emu roztworowi bar-
wy wytr¹conego osadu. Jeli rozprawa ma taki rdzeñ, to podobna jest do bank-
notu, który ma zdeponowan¹ gotówkê w kasie. Ka¿da inna, wynikaj¹ca ze zwy-
k³ej kombinacji pojêæ, przypomina banknot, który tytu³em gwarancji ma tylko
##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==
##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==
90 Artur Schopenhauer, Czworaki korzeñ zasady racji dostatecznej
w depozycie inne weksle. Ka¿da czysto rozumowa gadanina jest wiêc wyjanie-
niem tego, co wynika z danych pojêæ, i st¹d nie wnosi w³aciwie nic nowego; niech-
¿e j¹ przeto, kto chce, uprawia, zamiast tworzyæ na jej temat codziennie ca³e ksiêgi.
S¹d mo¿e mieæ za sw¹ racjê inny s¹d. Jego prawdziwoæ jest wtedy logiczna lub
formalna. Pozostaje kwesti¹ nierozstrzygniêt¹, czy ma on i prawdziwoæ material-
n¹. Zale¿y to od tego, czy s¹d, na którym siê opiera, ma prawdziwoæ materialn¹,
czy te¿ szereg s¹dów, na których siê opiera, ma u swego pocz¹tku s¹d o prawdzi-
woci materialnej. Takie ugruntowanie jednego s¹du przez drugi powstaje zawsze
na drodze porównania; to za dokonuje siê albo bezporednio, w ramach jego
zwyk³ej konwersji lub kontrapozycji, albo te¿ przez dobranie trzeciego s¹du, gdzie
ze stosunku wzajemnego obu ostatnich rozb³yska prawdziwoæ s¹du, jaki mamy
uzasadniæ. Operacja ta jest kompletnym wnioskiem. Dochodzi on do skutku zarówno
dziêki przeciwstawieniu pojêæ, jak i dziêki ich subsumpcji. Skoro wniosek jako
##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==
##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==