Download as pdf or txt
Download as pdf or txt
You are on page 1of 7

ROZDZIA£ V

O DRUGIEJ KLASIE PRZEDMIOTÓW


DLA PODMIOTU I PANUJ¥CEJ W NIEJ
POSTACI ZASADY RACJI
DOSTATECZNEJ

§ 26. OBJAŒNIENIE TEJ KLASY PRZEDMIOTÓW

Jedyna istotna ró¿nica pomiêdzy cz³owiekiem a zwierzêciem, któr¹ od dawna


przypisywano pewnej – w³aœciwej wy³¹cznie cz³owiekowi – ca³kiem odrêbnej w³adzy
poznawczej: rozumowi – polega na tym, ¿e cz³owiek ma tak¹ klasê przedstawieñ,
w której nie uczestniczy ¿adne zwierzê. S¹ to pojêcia, a wiêc przedstawienia abstrak-
cyjne, w przeciwieñstwie do przedstawieñ naocznych, z których jednak s¹ wyab-
strahowane. Bezpoœrednim tego nastêpstwem jest fakt, ¿e zwierzê nie mówi ani siê
nie œmieje; poœrednim zaœ – ca³a ta mnogoœæ i wielkoœæ zjawisk, odró¿niaj¹cych ¿ycie
ludzkie od zwierzêcego. Gdy przedstawienia s¹ abstrakcyjne, pojawia siê inny ro-
dzaj motywacji. Choæ postêpki ludzkie zachodz¹ z nie mniej œcis³¹ koniecznoœci¹
ni¿ czyny zwierz¹t, to przecie¿ dziêki temu rodzajowi motywacji – o ile ta sk³ada
siê z myœli, umo¿liwiaj¹cych decyzjê wyboru (tj. uœwiadomiony konflikt motywów)
– nastêpuje dzia³anie z rozmys³em, z rozwag¹, wed³ug planu, maksym, w zgodzie
z innymi ludŸmi itd., zamiast zwyk³ego impulsu danego przez konkretne, naoczne
przedmioty. W efekcie tego wszystkiego ¿ycie ludzkie jest tak bogate, tak niena-
turalne i tak straszne, ¿e cz³owiek na Zachodzie sta³ siê „grobem pobielanym”. Nie
mog³y tu przywêdrowaæ za nim stare, prawdziwe, g³êbokie prareligie jego stron
rodzinnych – nie zna ju¿ swych braci, lecz wmawia sobie, ¿e zwierzêta s¹ czymœ
z gruntu innym ni¿ on sam, i aby umocniæ siê w tym z³udzeniu, nazywa je be-
stiami, a wszystkie wspólne z nimi funkcje ¿yciowe obrzuca wyzwiskami
i uznaje za bezprawne, gwa³townie i z uporem neguj¹c narzucaj¹c¹ siê to¿samoœæ
swej i ich istoty.
Jednak¿e – jak dopiero co powiedziano – ca³a ró¿nica polega na tym, ¿e poza
przedstawieniami naocznymi, które rozwa¿aliœmy w poprzednim rozdziale, a w

Schop.p65 84 03-06-24, 07:00

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 10608513A3739613


##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==

##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==

##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==
Rozdzia³ V – O drugiej klasie przedmiotów dla podmiotu i panuj¹cej w niej postaci... 85

których uczestnicz¹ tak¿e zwierzêta, cz³owiek gromadzi w swym – g³ównie po to


tak bardzo rozbudowanym – mózgu jeszcze przedstawienia oderwane, tj. wyabstra-
howane z przedstawieñ naocznych. Przedstawienia te, jak ju¿ wiemy, nazwano
pojêciami, poniewa¿ ka¿de z nich zawiera w sobie niezliczone rzeczy jednostkowe,
a wiêc jest ich kwintesencj¹. Mo¿na je tak¿e zdefiniowaæ jako przedstawienia
z przedstawieñ. Przy ich tworzeniu w³adza myœlenia abstrakcyjnego rozk³ada oma-
wiane w poprzednim rozdziale, kompletne, a wiêc naoczne przedstawienia na ich
czêœci sk³adowe, by móc te ostatnie pomyœleæ jako odrêbne, z osobna – jako roz-
maite w³asnoœci czy stosunki rzeczy. W ramach tego procesu przedstawienia trac¹
jednak nieuchronnie naocznoœæ, tak jak woda roz³o¿ona na swe czêœci sk³adowe traci
p³ynnoœæ i widzialnoœæ. Ka¿da tak wyodrêbniona (wyabstrahowana) w³asnoœæ daje
siê wprawdzie sama przez siê pomyœleæ, ale nie daje siê sama przez siê ogl¹daæ.
Tworzenie pojêcia dokonuje siê w ogólnoœci tak, ¿e z danych naocznych wiele
odrzuca siê, by potem pozosta³¹ resztê móc pomyœleæ jako sam¹ przez siê; pojêcie
jest zatem myœleniem na mniejsz¹ skalê ni¿ ogl¹d. Jeœli zaœ – rozwa¿aj¹c ró¿ne
naoczne przedmioty – odrzucimy od ka¿dego coœ innego, pozostawiaj¹c u wszyst-
kich to samo, bêdzie to w³aœnie genus (gatunek) owego rodzaju. Pojêcie ka¿dego
gatunku jest pojêciem ka¿dego zawartego w nim rodzaju po odjêciu wszystkiego
tego, co nie przys³uguje wszystkim rodzajom. Otó¿ ka¿de mo¿liwe pojêcie mo¿na
pomyœleæ jako gatunek. St¹d te¿ jest ono zawsze czymœ ogólnym i jako takie ni-
czym naocznym. Dlatego te¿ ma pewn¹ sferê, która jest kwintesencj¹ wszystkiego,
co da siê przez nie pomyœleæ. Im wy¿ej wspinamy siê po szczeblach abstrakcji, tym
wiêcej odrzucamy, a wiêc tym bardziej kurczy siê skala naszego myœlenia. Najwy¿-
sze, tj. najogólniejsze pojêcia s¹ najbardziej puste i najubo¿sze, a w koñcu staj¹ siê
tylko cienkimi ³upinami, jak na przyk³ad byt, istota, rzecz, stawanie siê itd.
A nawiasem mówi¹c, có¿ zdzia³aæ mog¹ systemy filozoficzne, które utkane s¹ z tego
rodzaju pojêæ, i za swe tworzywo maj¹ tylko takie cienkie ³upiny myœlowe? Musz¹
wypaœæ jako nieskoñczenie puste, ubogie, i st¹d te¿ d³awi¹co nudne.
Skoro – jak powiedziano – wysublimowane do abstrakcyjnych pojêæ i roz³o-
¿one na czynniki pierwsze przedstawienia trac¹ wszelk¹ naocznoœæ, umknê³yby one
ca³kiem œwiadomoœci i nie pozwoli³yby jej na zamierzone operacje myœlowe. Aby
tak siê nie sta³o, odpowiednie znaki zmys³owo je utrwalaj¹ i zachowuj¹: s¹ to mia-
nowicie s³owa. St¹d s³owa oznaczaj¹ – o ile stanowi¹ treœæ leksykonu, a wiêc s¹
czêœci¹ jêzyka – zawsze przedstawienia ogólne, pojêcia, nigdy zaœ rzeczy naoczne;
leksykon, który wylicza poszczególne rzeczy, nie zawiera s³ów, lecz same imiona
w³asne, i jest albo geograficzny, albo te¿ historyczny, tj. wylicza to, co wyodrêb-
nione przez przestrzeñ lub czas, gdy¿ – jak wiedz¹ moi czytelnicy – czas i prze-
strzeñ stanowi¹ principium individuationis. I tylko dlatego, ¿e zwierzêta – ograni-
czone do przedstawieñ naocznych – nie s¹ zdolne do abstrakcji, a zatem do two-
rzenia pojêæ, nie maj¹ mowy, nawet gdy potrafi¹ wymawiaæ s³owa; rozumiej¹

Schop.p65 85 03-06-24, 07:00

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 10608513A3739613


##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==

##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==

##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==
86 Artur Schopenhauer, Czworaki korzeñ zasady racji dostatecznej

natomiast imiona w³asne. Ten brak wyklucza u nich œmiech, co wynika jasno z mej
teorii œmiesznoœci w pierwszej ksiêdze Œwiata jako woli i przedstawienia, § 13 oraz
t. II, rozdz. 8.
Jeœli przeanalizujemy d³u¿sz¹ i spójn¹ przemowê jakiegoœ prostego cz³owieka,
znajdziemy w niej takie bogactwo form logicznych, struktur, zwrotów, rozró¿-
nieñ i subtelnoœci wszelkiego rodzaju, poprawnie wyra¿onych za pomoc¹ form
gramatycznych z ich odmianami i konstrukcjami, z czêstym stosowaniem sermo
obliquus (mowy zale¿nej), ró¿nych trybów czasownika itd., ¿e musimy ku swe-
mu zdumieniu rozpoznaæ tu rozleg³¹ i koherentn¹ naukê. Zdobywa siê j¹ na
gruncie naocznego ujêcia œwiata, a zdeponowanie ca³ej jego istoty w pojêciach abs-
trakcyjnych jest podstawowym zadaniem rozumu, wykonywalnym tylko za po-
œrednictwem mowy. Wraz z jej wyuczeniem siê uœwiadamiamy sobie ca³y mecha-
nizm rozumu, a wiêc istotê logiki. Oczywiœcie, nie mo¿e to siê dziaæ bez inten-
sywnej pracy umys³owej i napiêtej uwagi, a ich sprawne funkcjonowanie wzma-
ga w dzieciach ¿¹dzê nauki, która jest silna, gdy widzi przed sob¹ to, co praw-
dziwie przydatne i konieczne, a s³aba wydaje siê tylko wtedy, gdy chcemy dziec-
ku narzuciæ coœ dlañ nieodpowiedniego i zbêdnego. Tak wiêc w trakcie uczenia
siê mowy wraz z jej wszystkimi zwrotami i subtelnoœciami, i to zarówno przez
przys³uchiwanie siê mowie doros³ych, jak i przez w³asne mówienie, dziecko
– nawet to zaniedbane – rozwija swój rozum i nabywa owej konkretnej logiki,
która polega nie na prawid³ach logicznych, lecz na ich trafnym zastosowaniu. Po-
dobnie te¿ uzdolniony muzycznie cz³owiek uczy siê regu³ harmonii – bez czy-
tania nut i bez basu cyfrowanego – przez sam¹ grê na fortepianie, ze s³uchu. Wspo-
mnianej lekcji logicznej za pomoc¹ uczenia siê mowy nie przechodzi tylko g³u-
choniemy, dlatego jest on omal tak nierozumny jak zwierzê, jeœli nie otrzyma sto-
sownego dlañ, nader sztucznego wykszta³cenia drog¹ uczenia siê czytania, co mo¿e
byæ tylko namiastk¹ owej naturalnej szko³y rozumu.

§ 27. PRZYDATNOŒÆ POJÊÆ

Nasz rozum albo w³adza myœlenia jest – jak wy¿ej ukazano – w swej osnowie
w³adz¹ abstrahowania, czyli zdolnoœci¹ tworzenia pojêæ; i to w³aœnie ich obecnoœæ
w œwiadomoœci przynosi tak zdumiewaj¹ce rezultaty. Ta umiejêtnoœæ rozumu polega
na nastêpuj¹cym mechanizmie.
W³aœnie dlatego, ¿e pojêcia zawieraj¹ w sobie mniej ni¿ przedstawienia, z któ-
rych je wyabstrahowano, ³atwiej nimi manipulowaæ ni¿ tymi ostatnimi, i maj¹ siê
do nich mniej wiêcej tak, jak formu³y wy¿szej arytmetyki do operacji myœlowych,
z których owe reprezentuj¹ce je formu³y wyniknê³y, lub jak logarytm do swej licz-
by. Z wielu le¿¹cych u ich podstaw przedstawieñ zachowuj¹ tylko tê cz¹stkê, która

Schop.p65 86 03-06-24, 07:00

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 10608513A3739613


##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==

##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==

##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==
Rozdzia³ V – O drugiej klasie przedmiotów dla podmiotu i panuj¹cej w niej postaci... 87

jest nam akurat potrzebna. Gdybyœmy natomiast chcieli uobecniæ moc¹ wyobraŸni
same owe przedstawienia, musielibyœmy wlec niejako za sob¹ brzemiê rzeczy nie-
istotnych, i przez to moglibyœmy siê zagubiæ. Teraz jednak dziêki zastosowaniu pojêæ
myœlimy tylko o tych czêœciach i relacjach wszystkich owych przedstawieñ, jakich
wymaga ka¿dorazowo dany cel. Ich u¿ycie mo¿na przeto porównaæ do odrzucenia
niepotrzebnego baga¿u b¹dŸ do korzystania z ekstraktów zamiast samych zió³,
chininy zamiast kory chinowej. To w³aœnie zaprz¹tniêcie umys³u pojêciami, a wiêc
obecnoœæ roztrz¹sanej przez nas klasy przedstawieñ w œwiadomoœci, zwie siê my-
œleniem w sensie œcis³ym. Proces ten oznacza tak¿e termin refleksja, dos³ownie: zwrot
optyczny, tu wyra¿a pochodnoœæ i wtórnoœæ tego rodzaju poznania. Myœlenie,
refleksja u¿ycza cz³owiekowi owej rozwagi, której braknie zwierzêciu. O ile bowiem
uzdalnia cz³owieka do myœlenia o tysi¹cu rzeczy – a w ka¿dej tylko o cechach
istotnych – w jednym pojêciu, to mo¿e on dowolnie pomijaæ wszelkie ró¿nice,
a wiêc i ró¿nice przestrzeni i czasu, przez co uzyskuje w myœlach pogl¹d na prze-
sz³oœæ i przysz³oœæ, jak i na rzeczy nieobecne. Zwierzê natomiast jest pod ka¿dym
wzglêdem przykute do teraŸniejszoœci. Otó¿ rozwaga ta, a wiêc zdolnoœæ zastana-
wiania siê, uprzytamniania sobie jest w³aœciwie korzeniem wszystkich teoretycznych
i praktycznych dokonañ, w których cz³owiek tak bardzo góruje nad zwierzêciem:
troski o przysz³oœæ, z uwzglêdnieniem przesz³oœci, rozmyœlnego, planowego, me-
todycznego postêpowania przy ka¿dym przedsiêwziêciu, wspó³dzia³ania wielu osób
przy realizacji jednego celu, ³adu, prawa, pañstwa itd. Przede wszystkim jednak po-
jêcia stanowi¹ w³aœciwy materia³ nauk, których cele daj¹ siê w ostatniej instancji
sprowadziæ do poznania „szczególnego” poprzez „ogólne”, co jest mo¿liwe tylko
za pomoc¹ dictum de omni et nullo (twierdzenie, ¿e to, co dotyczy wszystkiego, do-
tyczy i ka¿dego z osobna, a co nie dotyczy niczego, nie dotyczy te¿ ¿adnego
z osobna), to zaœ znowu – tylko dziêki istnieniu pojêæ. Dlatego te¿ mówi Arysto-
teles: aneu men gar twn kaJolou ouk estin episthmhn labein (absque universa-
libus enim non datur scientia – bez powszechników bowiem niemo¿liwa jest wie-
dza, Metafizyka, XII, c. 9). Pojêcia s¹ w³aœnie tymi uniwersaliami, o których sposób
istnienia toczy³ siê w œredniowieczu d³ugotrwa³y spór miêdzy realistami a nomina-
listami.

§ 28. REPREZENTANCI POJÊÆ. W£ADZA S¥DZENIA

Pojêcia – jak ju¿ powiedziano – nie nale¿y myliæ z urojeniem, które jest naocz-
nym i kompletnym, a wiêc pojedynczym, nie wywo³anym bezpoœrednio przez
wra¿enie zmys³owe, przeto i nie nale¿¹cym do ca³oœci doœwiadczenia przedstawie-
niem. Ale urojenie nale¿y odró¿niaæ od pojêcia tak¿e wtedy, gdy u¿ywamy go jako
reprezentanta jakiegoœ pojêcia. Dzieje siê to wtedy, gdy naocznego przedstawienia,

Schop.p65 87 03-06-24, 07:00

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 10608513A3739613


##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==

##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==

##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==
88 Artur Schopenhauer, Czworaki korzeñ zasady racji dostatecznej

z którego wyniknê³o pojêcie, chcemy dla niego samego, i to jako odpowiednika tego
pojêcia, co ka¿dorazowo jest niemo¿liwe; nie istnieje bowiem na przyk³ad przed-
stawienie psa w ogóle, barwy w ogóle, trójk¹ta w ogóle, liczby w ogóle – nie ma
¿adnego odpowiadaj¹cego tym pojêciom urojenia. Przywo³ujemy potem urojenie
na przyk³ad jakiegoœ psa, który jako przedstawienie musi byæ ca³kowicie okreœlo-
ny, tj. musi mieæ jak¹œ wielkoœæ, kszta³t, barwê itd., a przecie¿ pojêcie, którego jest
reprezentantem, nie zawiera wcale takich okreœleñ. U¿ywaj¹c jednak reprezentanta
jakiegoœ pojêcia, zawsze jesteœmy œwiadomi, ¿e nie jest on adekwatny do reprezen-
towanego przez siebie pojêcia, lecz obci¹¿ony jest wieloma arbitralnymi okreœle-
niami. W powy¿szym duchu wypowiada siê Hume w swych Badaniach dotycz¹cych
rozumu ludzkiego, esej 12, czêœæ I, a tak¿e J. J. Rousseau w dziele O pocz¹tku i za-
sadach nierównoœci miêdzy ludŸmi, czêœæ I 1. Coœ z gruntu innego g³osi natomiast Kant
w rozdziale „O schematyzmie czystych pojêæ intelektu”. Sprawê mo¿e rozstrzygn¹æ
tylko wewnêtrzna obserwacja i gruntowny namys³. Niech przeto ka¿dy sprawdzi,
czy przy swych pojêciach uœwiadamia sobie „monogram czystej wyobraŸni a prio-
ri”, na przyk³ad – gdy myœli o psie – coœ entre chien et loup (coœ miêdzy psem a wil-
kiem), czy te¿ stosownie do powy¿szych wyjaœnieñ myœli za pomoc¹ rozumu ja-
kieœ pojêcie albo te¿ wyobra¿a sobie moc¹ fantazji jakiegoœ reprezentanta pojêcia
jako wykoñczony obraz.
Wszelkie myœlenie w szerszym sensie tego s³owa, a wiêc wszelka wewnêtrzna
czynnoœæ umys³owa wymaga albo s³ów, albo te¿ wyobraŸniowych obrazów; bez
któregoœ z nich nie ma ¿adnego oparcia. Nie musz¹ jednak wystêpowaæ oba rów-
noczeœnie, jakkolwiek mog¹ dla wzajemnego wsparcia zazêbiaæ siê. Myœlenie w sensie
œcis³ym, a wiêc abstrakcyjne, przy pomocy s³ów jest albo czysto logicznym rozu-
mowaniem i pozostaje wtedy ca³kowicie na w³asnym terenie, albo te¿ ociera siê
o granicê przedstawieñ naocznych i zawiera z nimi ugodê, a to w zamiarze po³¹-
czenia danych empirycznych i treœci naocznych z jasno pomyœlanymi pojêciami abs-
trakcyjnymi, aby w ten sposób zaw³adn¹æ ca³oœci¹. Albo wiêc dla danego naocz-
nego przypadku poszukuje pojêcia b¹dŸ prawid³a, w którego zakres ten¿e wcho-
dzi, albo te¿ dla danego pojêcia lub prawid³a poszukuje przypadku, który je po-
twierdza. W tym charakterze jest ono czynnoœci¹ w³adzy s¹dzenia, mianowicie
(wed³ug kantowskiego podzia³u) w pierwszym wypadku refleksyjn¹, w drugim zaœ
subsumuj¹c¹. W³adza s¹dzenia jest przeto poœrednikiem miêdzy naocznym a abs-
trakcyjnym rodzajem poznania, czyli miêdzy intelektem a rozumem. U wiêkszoœci
ludzi istnieje ona tylko w formie rudymentarnej, czêsto wrêcz nominalnie 2; ich

1 [Wydania polskie: D. Hume, Badania dotycz¹ce rozumu ludzkiego, dz. cyt., Warszawa 1977;

J. J. Rousseau, Rozprawa o pochodzeniu i podstawach nierównoœci miêdzy ludŸmi, w: ten¿e: Trzy roz-
prawy z filozofii spo³ecznej, prze³. H. Elzenberg, Warszawa 1956].
2 Kto uwa¿a to za przesadê, niech przyjrzy siê losowi teorii barw Goethego, a jeœli siê dziwi, ¿e

widzê w tym dowód na poparcie mych s³ów, sam daje na to drugi taki dowód.

Schop.p65 88 03-06-24, 07:01

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 10608513A3739613


##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==

##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==

##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==
Rozdzia³ V – O drugiej klasie przedmiotów dla podmiotu i panuj¹cej w niej postaci... 89

przeznaczeniem jest byæ kierowanym przez innych. Nie nale¿y z nimi rozmawiaæ
wiêcej ni¿ to konieczne.
Realizowane przy pomocy naocznych przedstawieñ myœlenie jest w³aœciwym j¹-
drem wszelkiego poznania o tyle, o ile siêga praŸród³a, podstawy wszystkich pojêæ.
St¹d te¿ jest ono wytwórc¹ wszelkich prawdziwie oryginalnych myœli, wszelkich
pierwiastkowych pogl¹dów i wszelkich wynalazków, o ile nie by³y one w g³ównej
mierze dzie³em przypadku. W tym naocznym poznaniu czynny jest zw³aszcza in-
telekt, przy czysto abstrakcyjnym zaœ – rozum. Do pierwszego nale¿¹ pewne myœli,
które b³¹kaj¹ siê d³ugo po g³owie, przychodz¹ i odchodz¹, stroj¹ siê to w ten, to
znów w tamten ogl¹d, a¿ w koñcu – osi¹gaj¹c wyrazistoœæ – utrwalaj¹ siê w po-
jêciach i znajduj¹ stosowne s³owa. Ba, istniej¹ i takie myœli, które nigdy ich nie
znajduj¹ – i niestety, czêsto s¹ to w³aœnie te najlepsze: quae voce meliora sunt (za
dobre na s³owa), jak mówi Apulejusz.
Arystoteles jednak posun¹³ siê za daleko, s¹dz¹c, ¿e ¿adne myœlenie nie mo¿e
przebiegaæ bez fantazyjnych obrazów. Jego wypowiedzi na ten temat – w ksiêgach
O duszy 3, III, c. 3, 7, 8, jak: oudepote noei aneu jantasmatoV ª yuch (anima sine
phantasmate nunquam intelligit – dusza nigdy nie myœli bez urojenia) i Ôtan Jewrƒ,
anagkh |ma jantasma ti Jewrein (qui contemplatur, necesse est, una cum phanta-
smate contempletur – jeœli o czymœ myœlimy, musimy zarazem wspó³myœleæ jakiœ
fantazyjny obraz), i to samo w De memoria, c. 1: noein ouk esti aneu antasmatoV
(fieri non potest, ut sine phantasmate quidquam intelligatur – myœlenie jest niemo¿-
liwe bez urojenia) – wywar³y jednak wielkie wra¿enie na myœlicielach XV i XVI
w., którzy je czêsto i z naciskiem powtarzali. Na przyk³ad Pico Mirandola mówi
w De imaginatione, c. 5: Necesse est, eum, qui ratiocinatur et intelligit, phantasmata
speculari (Kto zastanawia siê i myœli, musi z koniecznoœci¹ mieæ na widoku uroje-
nia); [F.] Melanchton zaœ w De anima, s. 130, mówi: Oportet intelligentem phanta-
smata speculari (Kto myœli, musi przy tym mieæ na widoku urojenia); a Giordano
Bruno w De compositione imaginum, s.10, pisze: Dicit Aristoteles: oportet scire volen-
tem, phantasmata speculari (Arystoteles mówi: kto chce coœ wiedzieæ, musi mieæ na
widoku urojenia). Tak¿e Pomponacjusz w De immortalitate, s. 54 i 70, wypowiada
siê w ten sam sposób. Tylko tyle da siê tu stwierdziæ, ¿e ka¿de prawdziwe i pier-
wiastkowe poznanie – tak¿e ka¿dy autentyczny pogl¹d filozoficzny – musi mieæ
za swój wewnêtrzny rdzeñ lub za swój korzeñ jakieœ ujêcie naoczne. To zaœ, choæ
chwilowe i jednolite, udziela potem ducha i ¿ycia ca³ej – choæby najbardziej obszernej
– rozprawie, tak jak kropla stosownego odczynnika udziela ca³emu roztworowi bar-
wy wytr¹conego osadu. Jeœli rozprawa ma taki rdzeñ, to podobna jest do bank-
notu, który ma zdeponowan¹ gotówkê w kasie. Ka¿da inna, wynikaj¹ca ze zwy-
k³ej kombinacji pojêæ, przypomina banknot, który tytu³em gwarancji ma tylko

3 [Wydanie polskie: Arystoteles, O duszy, prze³. P. Siwek, Warszawa 1972].

Schop.p65 89 03-06-24, 07:01

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 10608513A3739613


##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==

##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==

##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==
90 Artur Schopenhauer, Czworaki korzeñ zasady racji dostatecznej

w depozycie inne weksle. Ka¿da czysto rozumowa gadanina jest wiêc wyjaœnie-
niem tego, co wynika z danych pojêæ, i st¹d nie wnosi w³aœciwie nic nowego; niech-
¿e j¹ przeto, kto chce, uprawia, zamiast tworzyæ na jej temat codziennie ca³e ksiêgi.

§ 29. ZASADA RACJI DOSTATECZNEJ POZNANIA

Tak¿e myœlenie w sensie œcis³ym polega nie na samej obecnoœci abstrakcyjnych


pojêæ w œwiadomoœci, lecz na ³¹czeniu b¹dŸ rozdzielaniu dwu lub kilku z nich, przy
ró¿nych zastrze¿eniach i modyfikacjach, podawanych przez logikê w teorii s¹dów.
Taki wyraŸnie pomyœlany i wyra¿ony stosunek pojêæ nosi nazwê s¹du. Zasada racji
dostatecznej zachowuje sw¹ wa¿noœæ tak¿e odnoœnie do tych s¹dów, jednak¿e
w postaci nader ró¿nej od przedstawionej w poprzednim rozdziale, mianowicie jako
zasada racji dostatecznej poznania, principium rationis sufficientis cognoscendi. Jako
taka orzeka, ¿e jeœli s¹d ma wyra¿aæ poznanie, musi mieæ dostateczn¹ racjê; ze
wzglêdu na tê cechê otrzymuje on potem predykat prawdziwy. Prawda jest wiêc
odniesieniem s¹du do czegoœ odeñ ró¿nego, co nosi miano jego racji i – jak siê
wkrótce przekonamy – samo dopuszcza znacz¹ce odmiany gatunkowe. Poniewa¿
jednak jest ono zawsze czymœ, na czym opiera siê lub polega s¹d, to niemiecka nazwa
Grund (racja, podstawa) jest odpowiednio dobrana. W ³acinie i wszystkich wywo-
dz¹cych siê z niej jêzykach nazwa racja poznania zbiega siê z sam¹ nazw¹ rozum;
tak wiêc obie znacz¹: ratio, la ragione, la razon, la raison, the reason. Œwiadczy to
o tym, ¿e w poznaniu racji s¹dów za najwa¿niejsz¹ uznawano funkcjê rozumu, jego
zadanie kat’ exochn. Otó¿ racje te, na których mo¿e polegaæ jakiœ s¹d, mo¿na po-
dzieliæ na cztery rodzaje – pod³ug nich i prawda, jak¹ s¹d zawiera, jest ró¿na. Ze-
stawi³em je w kolejnych czterech paragrafach.

§ 30. PRAWDA LOGICZNA

S¹d mo¿e mieæ za sw¹ racjê inny s¹d. Jego prawdziwoœæ jest wtedy logiczna lub
formalna. Pozostaje kwesti¹ nierozstrzygniêt¹, czy ma on i prawdziwoœæ material-
n¹. Zale¿y to od tego, czy s¹d, na którym siê opiera, ma prawdziwoœæ materialn¹,
czy te¿ szereg s¹dów, na których siê opiera, ma u swego pocz¹tku s¹d o prawdzi-
woœci materialnej. Takie ugruntowanie jednego s¹du przez drugi powstaje zawsze
na drodze porównania; to zaœ dokonuje siê albo bezpoœrednio, w ramach jego
zwyk³ej konwersji lub kontrapozycji, albo te¿ przez dobranie trzeciego s¹du, gdzie
ze stosunku wzajemnego obu ostatnich rozb³yska prawdziwoœæ s¹du, jaki mamy
uzasadniæ. Operacja ta jest kompletnym wnioskiem. Dochodzi on do skutku zarówno
dziêki przeciwstawieniu pojêæ, jak i dziêki ich subsumpcji. Skoro wniosek jako

Schop.p65 90 03-06-24, 07:01

Plik zabezpieczony watermarkiem jawnym i niejawnym: 10608513A3739613


##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==

##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==

##7#52#aMTA2MDg1MTNBMzczOTYxMw==

You might also like